Tego e-booka otrzymujesz dzieki:
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Partnerem projektu
jest Prokom Software SA. Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotek
ę Narodową z egzemplarza
pochodz
ącego ze zbiorów BN. Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie
publicznej, co oznacza,
że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
Wygenerowano z pliku XML.
Źródło: http://wiki.wolnepodreczniki.pl/Lektury:Fredro/Zemsta.
Metryka wyd.: http://wiki.wolnepodreczniki.pl/Lektury:Fredro/Zemsta/DC.
ALEKSANDER FREDRO
ZEMSTA
Nie masz nic tak z
łego, żeby się na dobre
nie przyda
ło. Bywa z węża dryjakiew, złe
cz
ęsto dobremu okazyją daje.
And. Maks. Fredro
OSOBY:
Cze
śnik Raptusiewicz
Klara — jego synowica
Rejent Milczek
Wac
ław — syn Rejenta
Podstolina
Papkin
Dyndalski — marsza
łek
Śmigalski — dworzanin
Pere
łka — kuchmistrz
Mularze, hajduki, pacho
łki etc.
Scena na wsi
AKT PIERWSZY
Pokój w zamku C z e
ś n i k a , drzwi na prawo, lewo i w środku, stoły, krzesła etc,
gitara angielska na
ścianie.
SCENA PIERWSZA
C z e
ś n i k ,D y n d a l s k i
C z e
ś n i k w białym żupanie, bez pasa i w szlafmycy — siedzi przy stole po
prawej od aktorów stronie, okulary na nosie, czyta papiery — za sto
łem, trochę w
głębi, stoi D y n d a l s k i , ręce w tył założone.
CZE
ŚNIK
jakby do siebie
Pi
ękne dobra w każdym względzie —
Lasy — gleba wy
śmienita —
Dobr
ą żoną pewnie będzie —
Co za czynsze! — To kobiéta! …
Trzy folwarki!
DYNDALSKI
Mi
ła wdowa.
CZE
ŚNIK
Arcymi
ła, ani słowa.
kładzie papiery
Có
ż, polewki dziś nie dacie?
D y n d a l s k i wychodzi.
Długoż na czczo będę czekać?
po krótkim milczeniu
Nie — nie trzeba rzeczy zwleka
ć —
D y n d a l s k i , spotkawszy we drzwiach hajduka nios
ącego na tacy wazkę, talerz,
chleb itd., odbiera od niego i wraca, zawi
ązuje serwetą pod szyją
C z e
ś n i k o w i , potem podaje talerz z polewką, co wszystko nie tamuje
rozmowy.
Qua opiekun i qua krewny,
Mia
łbym z Klarą sukces pewny;
Ale Klara m
łoda, płocha,
Chocia
ż dzisiaj i pokocha,
Któ
ż za jutro mi zaręczy!
DYNDALSKI
nabieraj
ąc na talerz
Nikt rozumny, ja
śnie panie,
Rzecz to
śliska.
CZE
ŚNIK
obracaj
ąc się ku niemu
Tu s
ęk właśnie!
Na to
ż bym się, mocium panie,
Kawalerstwa dzi
ś wyrzekał,
uderzaj
ąc w stół
By kto… niech go piorun trza
śnie!
Długo będzie na to czekał,
po krótkim milczeniu, bior
ąc talerz
Ma dochody wprawdzie znaczne —
Podstolina ma znaczniejsze;
Z wdówk
ą zatem działać zacznę,
po krótkim milczeniu
Bawi z nami — w domu Klary,
Bo krewniaczka jej daleka,
Ale mnie si
ę wszystko zdaje…
DYNDALSKI
Ona czego
ś więcej czeka.
CZE
ŚNIK
parskaj
ąc śmiechem
Ona czego
ś… więcej… czeka…
A bodaj
że cię, Dyndalu,
Z tym konceptem! — Czego
ś czeka!
śmieje się
Tfy! … jak
żem się uśmiał szczerze!
Czeka! — bardzo temu wierz
ę.
jedz
ąc i po krótkiej chwili
Jeszcze
ć młoda jest i ona,
Ale
ż wdowa — doświadczona —
Zna proporcj
ą, mocium panie,
I nie ka
że fircykować,
Po kulikach balansowa
ć,
po krótkiej chwili
No — nie sekret,
żem niemłody,
Alem tak
że i niestary.
Co?
DYNDALSKI
niekoniecznie przystaj
ąc
Ta
ć…
CZE
ŚNIK
ura
żony
Mo
żeś młodszy?
DYNDALSKI
Miary
Z mego wieku…
CZE
ŚNIK
ko
ńcząc rozmowę
Dam dowody.
Chwila milczenia.
DYNDALSKI
skrobi
ąc się poza uszy
Tylko
że to, jaśnie panie —
CZE
ŚNIK
Hę?
DYNDALSKI
W ma
łżeńskim ciężko stanie:
Pan za
ś, mówiąc między nami,
Masz pedogr
ę.
CZE
ŚNIK
niekontent
Ej, czasami.
DYNDALSKI
Kurcz
żołądka.
CZE
ŚNIK
Po przepiciu.
DYNDALSKI
Rumatyzmy jakie
ś łupią.
CZE
ŚNIK
zniecierpliwiony
Ot, co powiesz, wszystko g
łupio. —
Ten mankament nic nie znaczy:
Wszak i u niej, co w ukryciu,
Bóg to tylko wiedzie
ć raczy;
I nikt pewnie si
ę nie spyta,
Byle tylko w dalszym
życiu
Mi
ędzy nami była kwita.
SCENA DRUGA
C z e
ś n i k ,D y n d a l s k i ,P a p k i n
P a p k i n po francusku ubrany, przy szpadzie, krótkie spodnie, buty okr
ągłe do
pó
ł łydki; tupet i harcopf, kapelusz stosowany, pod pachą para pistoletów; zawsze
pr
ędko mówi.
PAPKIN
Bóg z waszmo
ścią, mój Cześniku.
Pędząc cwałem na rozkazy
Zam
ęczyłem szkap bez liku;
Wywróci
łem się sto razy,
Tak
że z nowej mej kolaski
Gdzie
ś po drodze tylko trzaski.
CZE
ŚNIK
A ja za to r
ęczyć mogę,
Że mój Papkin tu piechotą
Przyw
ędrował całą drogę;
A na podró
ż dane złoto
Gdzie
ś zostawił przy labecie.
PAPKIN
pokazuj
ąc pistolet
Patrz, Cze
śniku — poznasz przecie…
CZE
ŚNIK
Có
ż mam poznać?
PAPKIN
Wystrzelony.
Wypalony!
DYNDALSKI
na stronie, odchodz
ąc
Gdzie
ś na wrony.
PAPKIN
Gdzie, do kogo, milcze
ć muszę,
Lecz nie karty s
ą przyczyną,
Żem się w drodze spóźnił nieco.
Ani ziewn
ął, na mą duszę!
Tak z mej r
ęki wszyscy giną!
CZE
ŚNIK
poprawiaj
ąc w mowie
Wszystkie.
PAPKIN
Wszystkie?
CZE
ŚNIK
Ćmy, komary.
PAPKIN
Waszmo
ść nigdy nie dasz wiary.
CZE
ŚNIK
Bom nieg
łupi, mocium panie.
PAPKIN
Ach! co widz
ę, tu śniadanie.
CZE
ŚNIK
Ha,
śniadanie.
PAPKIN
Ach! Cze
śniku!
Ju
ż to sześć dni i sześć nocy
Nic nie mia
łem na języku.
CZE
ŚNIK
Jedz i s
łuchaj!
PAPKIN
Tak si
ę stanie,
siada po drugiej stronie sto
łu, jak do siebie
Strzelam gracko, rzecz to znana.
CZE
ŚNIK
Rzecz to znana, i
ż w mej mocy
Kaza
ć zamknąć waszmość pana
Za wiadome dawne sprawki.
PAPKIN
zastraszony
Zamkn
ąć! po co?
CZE
ŚNIK
Dla zabawki.
PAPKIN
Czy
ż nie znajdziesz lepszej sobie?
CZE
ŚNIK
Cicho! ciszej! Ja to mówi
ę,
By od
świeżyć w twej pamięci,
Nim powierz
ę moje chęci,
Co
ś mnie winien, a ja tobie.
PAPKIN
Ach, co ka
żesz, wszystko zrobię.
By
łbym zaraz dopadł konia…
Bom jest je
ździec doskonały:
Niechaj b
ędzie wzięty z błonia
Dzik to dziki, lew to
śmiały —
W moim r
ęku jak owieczka,
Bom jest je
ździec doskonały.
CZE
ŚNIK
A bodaj
żeś! …
PAPKIN
Tylko pozwól…
Kładłem nawet w strzemię nogę,
Kiedy nagle wielka sprzeczka
Przedsi
ęwziętą spaźnia drogę;
A ta by
ła w tym sposobie:
CZE
ŚNIK
Słuchaj! …
PAPKIN
Zaraz… Szed
łem sobie;
Mina t
ęga, włos w pierścienie,
Głowa w górę — a wejrzenie! —
Niech truchleje p
łeć zdradziecka!
CZE
ŚNIK
Słuchaj! …
PAPKIN
Zaraz… Id
ę sobie;
A wtem jaka
ś księżna grecka;
Anio
ł! bóstwo! zerk z karety —
Gin
ą za mną te kobiety! —
Zerk wi
ęc na mnie — zerk ja na nią,
Koniec ko
ńcem pokochała,
Zawo
łała et caetera…
Ksi
ążę, tygrys, ludzi zbiera…
CZE
ŚNIK
uderzaj
ąc w stół, aż P a p k i n podskoczył w krześle
Ale
ż cicho!
PAPKIN
Nadto
ś żywy.
CZE
ŚNIK
A bezbo
żny ty języku!
I tyrkotny, i k
łamliwy.
PAPKIN
Nadto
ś żywy, mój Cześniku.
Gdybym tak
że, równie tobie,
Nami
ętności nie brał w ryzy,
uderzaj
ąc w rękojeść szpady
Ostrze mojej Artemizy…
uprzedzaj
ąc uderzenie w stół C z e ś n i k a
Prosz
ę mówić.
CZE
ŚNIK
po krótkiej chwili
Ojciec Klary
Kupi
ł ze wsią zamek stary…
PAPKIN
Fiu! — mój ojciec mia
ł ich dziesięć.
CZE
ŚNIK
uderza w stó
ł i mówi dalej
Tu mieszkamy, jakby sowy;
Lecz co gorsza,
że połowy
Drugiej zamku — czart dziedzicem.
Przestrach P a p k i n a
Czy inaczej? — Rejent Milczek —
Słodki, cichy, z kornym licem,
Ale z diab
łem, z diabłem w duszy!
PAPKIN
Jednak zgodnie, jak s
ąsiady…
CZE
ŚNIK
Je
śli nie ja mymi psoty,
Nikt go st
ąd już nie wyruszy.
Nie ma dnia bez sprzeczki, zwady —
Lecz potrzebne i uk
łady.
Pisa
ć? — nie chcę do niecnoty.
Iść tam? — ślisko, mocium panie:
Móg
łby otruć, zabić skrycie.
A mnie jeszcze mi
łe życie,
Wi
ęc dlategom wybrał ciebie:
Będziesz posłem tam w potrzebie.
PAPKIN
Za ten honor
ściskam nogi!
Wielki czynisz swemu s
łudze,
Ale nazbyt jestem srogi:
Zamiast zgody, wojn
ę wzbudzę,
Bo do rycerskiego dzie
ła
Matka w
łonie mnie poczęła;
A z powicia
ślub uniosłem,
Nigdy w
życiu nie być posłem.
CZE
ŚNIK
Czym ja zechc
ę, Papkin będzie,
Bo mnie Papkin s
łuchać musi.
PAPKIN
Lecz porywczy w ka
żdym względzie,
Jak s
ąsiada Papkin zdusi,
Jak mu kul
ą łeb przewierci,
Jak na bigos go posieka —
Któ
ż natenczas sprawcą śmierci?
Kogó
ż za to kara czeka?
CZE
ŚNIK
Bior
ę wszystko na sumienie.
PAPKIN
Chciej rozwa
żyć.
CZE
ŚNIK
Ju
ż się stało.
Teraz inne dam zlecenie:
Mo
ści Papkin — ja się żenię.
PAPKIN
Ba!
CZE
ŚNIK
przedrze
źniając
Có
ż to: ba?
PAPKIN
Tak si
ę cieszę!
I w t
ę sprawę chętnie spieszę,
Powiedz, gdzie mam b
łysnąć chwałą;
Mam
że zostać dziewosłębem?
Mam
że zmusić zbyt zuchwałą?
Mam
że skłonić zbyt nieśmiałą?,
Mam
że, jeśli cudzą żoną,
Jej tyrana przeszy
ć łono?…
CZE
ŚNIK
Có
ż, u diabła, za szaleństwo!
PAPKIN
Znasz, Cze
śniku, moje męstwo.
CZE
ŚNIK
Słuchaj: mówiąc między nami,
Bez mej chluby, twej urazy,
Wi
ęcej niż ty, mój Papkinie,
Mam rozumu tysi
ąc razy.
P a p k i n chce przerwa
ć, co C z e ś n i k znakiem wstrzymuje.
Lecz rozprawia
ć z niewiastami,
Owe jakie
ś bałamutnie,
Afektowe
świegotanie —
Niech mi zaraz
łeb kto utnie,
Nie potrafi
ę, mocium panie.
Ty wi
ęc musisz swą wymową…
PAPKIN
Jest ju
ż twoją — daję słowo —
Chcesz, przysi
ęgnę — masz już żonę,
Bo ja szcz
ęście mam szalone:
Tylko spojrz
ę, każda moja,
A na ka
żdą spojrzeć umiem.
Id
ę.
CZE
ŚNIK
Dok
ąd?
PAPKIN
Prawda, nie wiem.
CZE
ŚNIK
Podstolina…
PAPKIN
Ju
ż rozumiem.
CZE
ŚNIK
zatrzymuj
ąc go
Tu j
ą czekaj.
PAPKIN
Ani s
łowa!
Za godzin
ę jest gotowa.
CZE
ŚNIK
odchodz
ąc
Ja potrafi
ę ci odwdzięczyć.
PAPKIN
Za Cze
śnika można ręczyć.
SCENA TRZECIA
PAPKIN
sam
Cze
śnik wulkan — aż niemiło.
Gdybym krótko go nie trzyma
ł,
Nie wiem, co by z
światem było.
po krótkim my
śleniu
Lecz nie b
ędę ja tu drzymał
I w podziel
ę tak się zwinę:
Jemu oddam Podstolin
ę,
Malowid
ło nieco stare;
Sobie wezm
ę śliczną Klarę.
Ju
ż od dawna mam nadzieję,
Że jej serce mnie się śmieje.
Ju
ż by para z nas dobrana
Zaludnia
ła Papkinami,
Gdyby Cze
śnik, jakby ściana,
Nie sta
ł zawsze między nami.
po chwili
Znak da
ć muszę, że tu jestem;
Niechaj lubym
śpiew szelestem
W lube, drogie uszko wpadnie —
Ach, jak anio
ł śpiewam ładnie!
śpiewa przy angielskiej gitarze
„Córu
ś moja, dziecię moje, co u ciebie szepce?
Pani matko dobrodziejko, kotek mleko ch
łepce;
Oj kot, pani matko, kot, kot,
Narobi
ł mi w pokoiku łoskot.
Córu
ś moja, dziecię moje, co u ciebie stuka?
Pani matko dobrodziejko, kotek myszki szuka;
Oj kot, pani matko, kot, kot,
Narobi
ł mi w pokoiku łoskot.
Córu
ś moja, dziecię moje, czy ma ten kot nogi?
Pani matko dobrodziejko, i srebrne ostrogi;
Oj kot, pani matko, kot, kot,
Narobi
ł mi w pokoiku łoskot..
SCENA CZWARTA
P a p k i n , P o d s t o l i n a ze drzwi prawych.
PODSTOLINA
Wszak mówi
łam — albo koty,
Albo Papkin nam si
ę zjawił.
PAPKIN
Żartobliwej pełna weny,
Podstolino! pó
ł anioła!
Kolosalny wzorze cnoty
Po
śród hemisfernej sceny,
Strojny w mi
łość, lubość, wdzięki!
Pozwól kornie ugi
ąć czoła
I na
śniegu twojej ręki
Złożyć ustek wyciśnienie.
ca
łuje w rękę
Sługa, służka uniżony.
PODSTOLINA
Có
ż sprowadza w nasze strony?
PAPKIN
Mi
łe wszystkim nam zdarzenie.
PODSTOLINA
Tym zdarzeniem?
PAPKIN
Twe zam
ęście.
PODSTOLINA
Moje?
PAPKIN
Właśnie miałem szczęście
Mie
ć u siebie na wieczerzy
Lorda Pembrok, kilku panów,
Ca
ły tuzin szambelanów,
Dam niewiele, ale jakich!
PODSTOLINA
Któ
ż z kim swata?…
PAPKIN
Szmer si
ę szerzy:
Za m
ąż idzie piękna Hanna.
Ten zapewnia, ów nie wierzy,
Ale ka
żdy z ócz mych czyta.
Wtem miledi bóg-kobieta,
Lecz w zazdro
ści diablik mały,
Wci
ąż mnie szczypiąc pod serwetą,
Na pó
ł z płaczem dwakroć pyta:
„Sk
ąd masz styczność z Hanny losem?”
Ach, spokojn
ą bądź w tej mierze
— Szepn
ę w uszko wdzięcznym głosem —
Przyjaciela Hanna bierze.
PODSTOLINA
Ale
ż kogo? powiedz, kogo?
PAPKIN
Wszyscy wybór chwal
ą zgodnie…
Bo nie chwali
ć jakże mogą!
PODSTOLINA
na stronie
Ha, rozumiem…
PAPKIN
Cz
łowiek grzeczny
I maj
ętny, i stateczny.
PODSTOLINA
na stronie
Od Cze
śnika ma zlecenie
I zachodzi tak z daleka
Tam, gdzie go si
ę dawno czeka.
Głupi mędrek.
PAPKIN
na stronie
Tam do licha!
Ona zerka, ona wzdycha —
Czy nie myli si
ę w osobie?
Mo
że we mnie… dałżem sobie!
A to plaga, boska kara:
Do mnie m
łoda, do mnie stara.
Jeszcze zerka… czy szalona!
Tu
żartować nie ma czego —
Zjad
łbym śledzia z rąk patrona,
A mnie po co, na co tego!
To ju
ż dłużej trwać nie może.
do P o d s t o l i n y
Pozwól pani: Cze
śnikowi
Gratulacj
ę niechaj złożę.
PODSTOLINA
Wi
ęc to jego mam być żoną?
PAPKIN
Jakie
ż czynisz zapytanie?
Bajk
ęż by to rozgłoszono?
PODSTOLINA
Bajk
ę dotąd…
PAPKIN
Lecz si
ę stanie
Wkrótce prawd
ą — czy się mylę?
PODSTOLINA
Ciekawo
ści skądże tyle?
PAPKIN
Gdyby Cze
śnik rozogniony,
Wskro
ś przejęty twymi wdzięki,
Drgn
ął miłością i rzucony
Do nóg twoich, b
łagał ręki?
PODSTOLINA
Cieszy
łby się z odpowiedzi.
Odchodzi w drzwi prawe.
PAPKIN
sam
A
że w każdej diablik siedzi,
Co pustoty rozpoczyna,
Jeno wspomnisz zapowiedzi!
Bo kto m
ądry, niech mi powie:
Po kaduka Podstolina
Daje r
ękę Cześnikowi?
SCENA PIĄTA
P a p k i n , C z e
ś n i k wychodzi ze drzwi lewych już ubrany.
CZE
ŚNIK
Có
ż u czarta! ty spokojny,
Kiedy Rejent mnie napada
I otwartej
żąda wojny?
Lecz godnego ma s
ąsiada!
Dalej
żwawo! — niech, kto żyje,
Biegnie, p
ędzi, zgania, bije!
PAPKIN
Có
ż się stało?
CZE
ŚNIK
Mur naprawia!
Mur graniczny, trzech murarzy!
On rozkaza
ł! on się waży!
Mur graniczny! —
Trzech na murze!
Trzech wybij
ę, a mur zburzę!
Zburz
ę, zniszczę, aż do ziemi. —
PAPKIN
zmieszany, niechc
ący powtarza
Zburz
ę, zniszczę…
CZE
ŚNIK
Dajesz s
łowo?
Zbierz wi
ęc ludzi — ruszaj z niemi!
I je
żeli nie namową,
To przemoc
ą spędź z roboty —
Ty si
ę trzęsiesz?
PAPKIN
To z ochoty.
Ale czekaj — s
łuchaj wprzódy
Mojej szczytnej, pi
ęknej ody.
CZE
ŚNIK
Co?
PAPKIN
Tak, ody do pokoju —
A je
żeli żądza boju
Nie umilknie na g
łos Muzy…
CZE
ŚNIK
gro
żąc
Zosta
ń. — Ale! …
Odchodzi.
PAPKIN
idzie za nim ze spuszczon
ą głową
Pewne guzy!
SCENA SZÓSTA
Odmiana sceny. Ogród, kawa
ł muru całego, od lewej strony ku środkowi prosty, od
środka w głąb sceny załamany i w połowie zburzony, przy tej części mularze
pracuj
ą. Po lewej stronie zupełnie w głębi za częścią całego muru baszta albo róg
mieszkania R e j e n t a , z oknem. Nieco na przodzie po prawej stronie podobny
róg mieszkania C z e
ś n i k a . Altana po lewej stronie na przodzie. K l a r a
przechodzi scen
ę. W a c ł a w , wszedłszy wyłomem, skrada się wzdłuż muru i
pokazuje si
ę powtórnie w altanie przy K l a r z e .
K l a r a ,Wa c
ł a w
WAC
ŁAW
Bliskie nasze pomieszkania,
Bli
ższe serca — ach, a przecie
Tak daleko na tym
świecie.
KLARA
Jakie
ż nowe dziś żądania
Chmurz
ą jasność twego czoła?
Nigdy
ż granic, nigdyż miary —
Nic
że wstrzymać cię nie zdoła,
Nawet mi
łość twojej Klary?
WAC
ŁAW
Widzie
ć ciebie jedną chwilę,
Potem sp
ędzić godzin tyle
Bez twych oczu, twego g
łosu —
I mam chwali
ć hojność losu?
KLARA
Wspomnij, wspomnij, mój kochanku,
Jakie by
ły twe wyrazy,
Gdy zaledwie par
ę razy
Zeszli
śmy się na krużganku.
„Pozwól, droga, kocha
ć siebie,
O nic wi
ęcej łzy nie proszą;
Z m
ą miłością stanę w niebie
Bogiem, b
ędę żył rozkoszą!”
WAC
ŁAW
Co mówi
łem, nie wiedziałem.
KLARA
Kochaj — rzek
łam — ja nie bronię;
Ale wkrótce, gdy
ś z zapałem
Cisn
ął w swoich moje dłonie:
„Kochasz ty mnie, droga Klaro?” —
Zawsze
ś mnie się, zawsze pytał,
Chocie
ś w oczach dobrze czytał.
WAC
ŁAW
Któ
ż by nie chciał dać pół życia,
By móg
ł wyssać do upicia,
Wyssa
ć duszą z ust twych słowa,
Które jeszcze u
śmiech chowa!
KLARA
Niech tak b
ędzie — rzekłam w końcu:
Kocham — bom te
ż i kochała.
udaj
ąc jego zapał
„Co za szcz
ęście, rozkosz, radość!
Dzi
ęki niebu, ziemi, słońcu! …”
Tym
życzeniom czyniąc zadość,
Ju
ż natura zubożała
Wi
ęcej dla cię nic nie miała.
WAC
ŁAW
Prawda, wyzna
ć się nie boję,
Dope
łniła wtenczas miary;
Lecz gdy zwi
ększa miłość moję,
Czy
ż nie winna zwiększać dary?
KLARA
Za dni par
ę rzekłeś luby:
„Ach, to okno, ach, ta krata
Będą źródłem mojej zguby.
Patrz, jak ró
żdżka różdżkę splata,
Jak ku sobie kwiat si
ę skłania,
Któ
ż nam, Klaro, tego wzbrania?”
WAC
ŁAW
Mia
łżem w myśli mych zamęcie
Zimn
ą kratę brać w objęcie?
KLARA
Us
łuchałam cię, Wacławie:
Dzie
ń w dzień schodzim się w altanie,
Lecz i razem co dzie
ń prawie
Nowe od ci
ę mam żądanie —
Tobiem szcz
ęście życia winna,
Ty nawzajem — ch
ętnie wierzę;
Czemu
ż twoja miłość inna
Coraz now
ą postać bierze?
Kiedy rozkosz by
ć przy tobie
Aż przepełnia serce moje,
Ty, niewdzi
ęczny, w tejże dobie
Tłumisz tylko niepokoje.
WAC
ŁAW
Ach, obecno
ść mnie zastrasza,
Bo tak dot
ąd czynim mało,
By zapewni
ć przyszłość całą —
A przysz
łością miłość nasza.
Z twoim stryjem ojca mego
Ci
ągłe sprawy, sprzeczki, kłótnie
Nic nie wró
żą nam dobrego;
Raczej mówi
ą, iż okrutnie
Będziem kiedyś rozdzieleni,
Je
śli…
KLARA
Doko
ńcz — pokaż drogę;
Ty czy ja tu pomóc mog
ę?
WAC
ŁAW
Tylko twoja wola zmieni,
Co si
ę zdaje nie do zmiany.
KLARA
Mów
że, słucham.
WAC
ŁAW
Żem kochany,
Że cię kocham nad te nieba,
Że przy sobie żyć pragniemy,
To oboje dobrze wiemy;
Nie oboje, czego trzeba,
Aby zniszczy
ć to ukrycie,
W którym pe
łza nasze życie,
I nie truchle
ć, czy dzień szczęścia
Nie poprzedza dnia
żałoby.
KLARA
Czegó
ż trzeba? mów!
WAC
ŁAW
Zam
ęścia.
KLARA
O szalony, gdzie
ż sposoby?
WAC
ŁAW
W twojej woli.
KLARA
W woli stryja,
W woli ojca, powiedz raczej.
WAC
ŁAW
Co zawadza, to si
ę mija,
Gdy nie mo
że być inaczej.
KLARA
A, rozumiem! — Nie, Wac
ławie,
Gdzie mnie zechcesz, znajdziesz wsz
ędzie
Zawsze twoj
ą — prócz w niesławie.
WAC
ŁAW
Ale
ż, Klaro, moją żoną…
KLARA
Któ
ż to, powiedz, wiedzieć będzie,
Czy
ś poślubił wykradzioną…
Co za ha
łas? — Słyszę kroki!
Coraz bli
żej! … idź bez zwłoki!
WAC
ŁAW
Jedno s
łowo.
KLARA
Ju
ż ci dane.
WAC
ŁAW
Jak nie zmienisz,
żyć przestanę.
KLARA
z czu
łością, jakby poprawiając
Przestaniemy — je
śli zechcesz.
WAC
ŁAW
Pomy
śl tylko, Klaro droga…
KLARA
wytr
ącając go prawie
Ale id
źże, idź, dla Boga!
Przechodzi scen
ą.
SCENA SIÓDMA
P a p k i n ,
Ś m i g a l s k i , kilku służących z kijami, później R e j e n t i
C z e
ś n i k w oknach.
PAPKIN
Panie majster, prosz
ę waści
Przyzwoicie, grzecznie,
ładnie,
Nie murowa
ć tu z napaści,
Bo mu na grzbiet co upadnie.
po krótkim milczeniu
Wy za
ś drudzy, dobrzy ludzie,
Którzy m
łotki, piony, kielnie
W niepotrzebnym dzisiaj trudzie
Używacie arcydzielnie,
Id
źcie wszyscy precz, do czarta!
po krótkim milczeniu
Będzie, widzę, rzecz uparta!
Ta ho
łota, jakby głucha,
Mego s
łowa ani słucha. —
No,
Śmigalski! Nie trać czasu —
Ściągnij za kark! weź narzędzie!
Grzecznie,
ładnie, bez hałasu,
Niech wszystkiemu koniec b
ędzie.
Nic si
ę nie bój — ja za tobą.
Ś m i g a l s k i posuwa się ze służącymi ku mularzom, P a p k i n cofa się za róg
domu.
ŚMIGALSKI
Precz! precz!
REJENT
w oknie
Stójcie! co to znaczy?
ŚMIGALSKI
Cze
śnik, pan mój, kazać raczy,
Aby muru nie ko
ńczono.
CZE
ŚNIK
w oknie
Tak jest, ka
żę, bo mam prawo.
Dalej naprzód, dalej
żwawo!
Ś m i g a l s k i posuwa się naprzód, P a p k i n , który był wyszedł, znowu się
cofa za róg domu
REJENT
Jakie prawo?
CZE
ŚNIK
Jak kupiono
Mur graniczny, tak zostanie.
REJENT
Ale
ż luby, miły panie,
To szale
ństwo z waszej strony —
I mur b
ędzie naprawiony.
CZE
ŚNIK
Wprzódy trupem go za
ścielę.
REJENT
do mularzy
Ko
ńczcie śmiało, przyjaciele,
Gard
źcie ze mną próżnym krzykiem.
CZE
ŚNIK
Chcesz wi
ęc bójki?
REJENT
Mój Cze
śniku,
Mój s
ąsiedzie, luby, miły,
Przesta
ń też być rozbójnikiem.
CZE
ŚNIK
Co! jak! —
Żwawo! bij, co siły!
Ś m i g a l s k i ze swoimi ludźmi wstępuje na mur, mularze cofają się tak, że bójka
zostaje zakryta cz
ęścią muru całego.
REJENT
Panie majster — ja w obronie.
Nic si
ę nie bój — niechaj bije,
Kiedy go tam sw
ędzą dłonie.
Dobrze! dobrze! — po czuprynie —
Ot-tak — lepiej! — co si
ę wlezie! —
Nic si
ę nie bój! — niechaj bije,
Niechaj bije!
świat nie zginie!
Ja Cze
śnika za to skryję,
Gdzie nie wida
ć ziemi, nieba!
CZE
ŚNIK
wo
łając za siebie
Hej! Serwacy! daj gwintówk
ę,
Niechaj str
ącę tę makówkę —
Pr
ędko!
REJENT
zamyka okno
CZE
ŚNIK
Ha, ha! fugas chrustas.
No,
Śmigalski! dosyć będzie,
Daj pó
łzłotka albo złoty
Baserunku dla ho
łoty,
Ale zabierz im narz
ędzie.
Dosy
ć, dosyć na dziś będzie.
Zamyka okno. Po odej
ściu wszystkich P a p k i n obejrzawszy się, że już nie ma
nikogo, mówi ku murowi.
PAPKIN
sam
Ha! hultaje, precz mi z drogi,
Bo na miazg
ę was rozgniotę —
Nie zostanie jednej nogi —
A mam diabl
ą dziś ochotę!
Wielu was tam? chod
ź tu który!
Nie wylezie
żaden z dziury?
O wy
łotry! o wy tchórze!
Jutro ca
ły zamek zburzę.
SCENA ÓSMA
P a p k i n ,Wa c
ł a w
WAC
ŁAW
stan
ąwszy tuż za nim
Jutro?
P a p k i n zdejmuje kapelusz.
Mam
że wracać w progi,
Które pewnie z przysz
łą dobą
Zrówna z ziemi
ą wyrok srogi? —
Wol
ę jeńcem iść za tobą!
PAPKIN
wk
ładając kapelusz na bakier
Pardon mówisz?
WAC
ŁAW
Pardon, panie.
PAPKIN
Znasz me m
ęstwo?
WAC
ŁAW
Jak z
ły szeląg.
PAPKIN
Boisz mnie si
ę!
WAC
ŁAW
Nies
łychanie!
PAPKIN
Pójdziesz za mn
ą?
WAC
ŁAW
Pójd
ę, panie.
PAPKIN
Któ
ż ty jesteś?
WAC
ŁAW
Jestem, panie.
PAPKIN
Lecz czym jeste
ś?
WAC
ŁAW
Czym ja jestem?
Jestem… jestem…
PAPKIN
chwytaj
ąc za broń
Có
ż to znaczy!
WAC
ŁAW
…Komisarzem mego pana.
PAPKIN
Co? Rejenta?
WAC
ŁAW
Nie inaczej.
PAPKIN
Czy to, prosz
ę, rzecz słychana!
Ledwie szlachcic na wioszczyn
ę
Z p
ękiem długów się wydrapie —
Ju
ż mieć musi komisarza.
Dziw si
ę potem, gdy się zdarza,
Że wołają: „Sto tysięcy!
Kto da wi
ęcej!”
A jak krzykn
ą po raz trzeci,
Jakby z procy szlachcic leci
I do swego komisarza
Idzie w s
łużbę za szafarza.
Ale chod
źmy.
na stronie
Cze
śnikowi
Wielk
ą radość jeńcem sprawię,
I zapewne do mnie powie,
Gdy mu zdobycz m
ą przedstawię:
„Niechaj Klara tw
ą zostanie”.
Chod
ź, mój jeńcze.
WAC
ŁAW
Id
ę, panie.
AKT DRUGI
Pokój jak na pocz
ątku aktu pierwszego. C z e ś n i k siedzi przy stoliku.
SCENA PIERWSZA
C z e
ś n i k , P a p k i n wchodzi, za nim W a c ł a w , który zostaje przy
drzwiach.
PAPKIN
rzucaj
ąc się w krzesło
A bierz licho takie znoje!
Ledwie id
ę, ledwie stoję —
Ale
ż bo to było żwawo!
Diab
łem gromił w lewo, w prawo —
Ledwie
żyję. — Każ dać wina,
A starego. — Wysch
ła ślina —
Pot strugami ciecze z czo
ła —
Któ
ż me dzieła pojąć zdoła!
CZE
ŚNIK
Ja, bom widzia
ł.
PAPKIN
Ha! widzia
łeś? —
Gracko? —
CZE
ŚNIK
Gracko — z ty
łu stałeś.
PAPKIN
Z ty
łu, z przodu, nic nie znaczy,
Dobry rycerz wsz
ędzie straszny.
CZE
ŚNIK
Ta bezczelno
ść…
PAPKIN
Nie inaczej,
Bezczelno
ści trzeba było,
Aby walczy
ć z taką siłą.
CZE
ŚNIK
Wasze
ć kłamiesz, mocium panie…
PAPKIN
Tylko s
łuchaj, słuchać warto:
Chcia
łem zdobyć rusztowanie,
Lecz skoczy
łem tak zażarto,
Żem się znalazł z drugiej strony,
Przyci
śnięty, otoczony
Mularzami, pacho
łkami,
Hajdukami, pajukami,
A — kro
ć kroci! Jak się zwinę!
Jak dwóch chwyc
ę za czupryną!
Dalej
żwawo młynka z niemi —
Jak cepami wko
ło młócę.
Ile razy si
ę obrócę,
Po dziesi
ęciu ich na ziemi.
Tak mi ros
ła wciąż mogiła,
A gdy z murem równa by
ła,
Otworzy
łem obie dłonie
I stan
ąłem na tej stronie.
Lecz co jeszcze…
CZE
ŚNIK
Tfy! do czarta! …
PAPKIN
Podziwienia rzecz jest warta,
Że uniosłem z sobą jeńca —
Teraz, panie, czekam wie
ńca.
CZE
ŚNIK
spostrzeg
łszy W a c ł a w a
Có
ż to znaczy?
PAPKIN
ocieraj
ąc czoło
Komisarza
Pana Milczka w jasyr wzi
ąłem.
CZE
ŚNIK
A to po co? — jakim czo
łem?
PAPKIN
Ja zabieram, co si
ę zdarza.
CZE
ŚNIK
do W a c
ł a w a
Wasze
ć z Bogiem ruszaj sobie
I uwiadom swego pana,
Że jak w jakim bądź sposobie
Mnie zaczepka b
ędzie dana,
To mu tak
ą fimfę zrobię,
Iż, nim rzuci wkoło okiem,
Wytnie koz
ła pod obłokiem. —
Wa
ść się wynoś szybkim krokiem.
PAPKIN
Po
święć się tu czyjej sprawie!
Walcz jak Achil, rad
ź jak Kato,
Pozazdroszcz
ą twojej sławie
I sto czartów dadz
ą za to.
WAC
ŁAW
do C z e
ś n i k a
Przebacz, panie, s
łów niewiele,
Które wyrzec si
ę ośmielę:
Jeste
ś gniewny na sąsiada,
Że ci czasem na zawadzie…
CZE
ŚNIK
Czasem? — Zawsze!
WAC
ŁAW
On powiada…
CZE
ŚNIK
Niech nie s
łyszę o tym gadzie.
WAC
ŁAW
Czy nie by
łoby sposobu,
Ust
ąpiwszy ze stron obu,
Zapomniawszy przesz
łe szkody,
Do s
ąsiedzkiej wrócić zgody?
CZE
ŚNIK
Ja z nim w zgodzie? — Mocium panie,
Wprzódy s
łońce w miejscu stanie!
Wprzódy w morzu wyschnie woda,
Nim tu u nas b
ędzie zgoda!
WAC
ŁAW
Dzisiaj umys
ł niespokojny
Za porywczo s
ąd wyrzeka…
CZE
ŚNIK
Od powietrza, ognia, wojny,
I do tego od cz
łowieka,
Co si
ę wszystkim nisko kłania,
Niech nas zawsze Bóg obrania.
WAC
ŁAW
Lepiej nisko ni
ż nic wcale.
CZE
ŚNIK
Brednia!
WAC
ŁAW
Ale…
CZE
ŚNIK
Nie ma ale!
WAC
ŁAW
Nie bro
ń, panie, mieć nadziei…
CZE
ŚNIK
Broni
ę, do kroć sto tysięcy!
I niech o nim nie wiem wi
ęcej,
Ni o jego
ironicznie zmierzaj
ąc do W a c ł a w a
kaznodziei,
Bo si
ę obom, mocium panie,
Jakem szlachcic, co dostanie.
Odchodzi w drzwi
środkowe.
SCENA DRUGA
P a p k i n ,Wa c
ł a w
PAPKIN
Diabe
ł pali w tym Cześniku.
WAC
ŁAW
Chcie
ć ich zbliżyć czasu szkoda.
PAPKIN
Ma
ło zysku, dużo krzyku.
WAC
ŁAW
Tych dwóch ludzi — ogie
ń, woda.
PAPKIN
Có
ż, paniczu, będzie z nami?
WAC
ŁAW
Ha, zostan
ę tu w niewoli.
PAPKIN
Bra
łem jeńców tysiącami,
Co zawi
śli od mej woli;
Bom lat dziesi
ęć toczył boje,
Gdzie si
ę lały krwawe zdroje,
Tak
że wkoło na mil cztery
Jak czerwone by
ło morze. —
Tam zyska
łem i ordery,
I tytu
ły, i honory;
Ale tego by
ć nie może.
Zbyt to szczytne dla nas wzory;
Dzi
ś utarczka jest igraszką,
A twa wolno
ść będzie fraszką.
WAC
ŁAW
Ja w niewoli tu zostan
ę.
PAPKIN
Prawo wstrzyma
ć jest mi dane,
Alem zawsze by
ł wspaniały,
Przyjm
ę zatem okup mały.
WAC
ŁAW
Ja w niewoli zosta
ć muszę.
PAPKIN
Znaj wi
ęc wielką moją duszę:
Jeste
ś wolny — idź do diaska.
A za wolno
ść dasz, co łaska.
WAC
ŁAW
Ja zostan
ę tu w niewoli.
PAPKIN
Ale Cze
śnik nie pozwoli.
WAC
ŁAW
Kto mnie uj
ął, niech mnie trzyma.
PAPKIN
Ale, bratku, sensu nié ma;
Nie daj grosza, a id
ź sobie.
WAC
ŁAW
I pó
ł kroku stąd nie zrobię.
PAPKIN
Id
ź, bom gotów użyć broni.
WAC
ŁAW
zawsze z flegm
ą
A ja tylko w
łasnej dłoni.
PAPKIN
na stronie
Có
ż za człowiek, u kaduka!
Samochc
ący guza szuka
I mnie jeszcze go nagoni.
do W a c
ł a w a
Bój si
ę Boga — idź do czarta.
WAC
ŁAW
Nie, nie pójd
ę — tu zostanę.
PAPKIN
A to jaka
ś ćma uparta!
WAC
ŁAW
pokazuj
ąc na sakiewkę
Ale patrz no, bratku, co to?
PAPKIN
Brz
ęknij tylko.
WAC
ŁAW
Złoto?
PAPKIN
Złoto.
WAC
ŁAW
Będzie twoim.
PAPKIN
Niech pan siada.
WAC
ŁAW
Ale darmo nikt nie daje.
PAPKIN
Wielka prawda! — Có
ż wypada,
Abym zrobi
ł? Gdyż zostaję
W po
łożeniu arcyciasnym:
Za procentem moim w
łasnym
Trzeba je
ździć jak w konkury,
A w kieszeni, panie bracie,
Albo pustki, albo dziury.
WAC
ŁAW
Kocham Klar
ę.
PAPKIN
na stronie
Otó
ż macie!
WAC
ŁAW
I chc
ę zostać tu przy Klarze.
PAPKIN
To
źle.
WAC
ŁAW
chowaj
ąc sakiewkę
Czy
źle?
PAPKIN
zatrzymuj
ąc mu rękę
Niekoniecznie,
Ale Cze
śnik w tym zamiarze
Będzie pewnie działać sprzecznie.
WAC
ŁAW
Niechaj nie wie.
PAPKIN
Jak si
ę dowie?
WAC
ŁAW
Niech mnie przyjmie.
PAPKIN
Trudno b
ędzie.
WAC
ŁAW
brz
ęcząc złotem
Tu pocz
ątek, koniec w głowie.
PAPKIN
A jak Cze
śnik na mnie wsiędzie?
WAC
ŁAW
Nic nie znaczy.
PAPKIN
Ba! jak komu.
wzruszaj
ąc głową
I dla Klary — komisarza.
WAC
ŁAW
Jestem Wac
ław.
PAPKIN
Syn Rejenta!
O dla Boga! I w tym domu!
Waszmo
ść obu nas naraża,
Oba idziem na praszcz
ęta.
W a c
ł a w brzęknął sakiewką.
Brz
ęczy pięknie…
WAC
ŁAW
Miej za dane,
Je
śli w służbie tu zostanę.
PAPKIN
Ha! spróbuj
ę…
chce wzi
ąć sakiewkę
WAC
ŁAW
odsuwaj
ąc
Pó
źniej nieco —
Lecz pami
ętaj, że z mej wieży
Szybko kulki na dó
ł lecą —
Fiut z wiatrówki — Papkin le
ży…
Gdyby zdradzi
ć chęć go jęła.
PAPKIN
W skrytym toku tego dzie
ła
Tak post
ąpię, jak należy,
Nie zwa
żając na przymówkę.
Ale, Waciu, jak mnie kochasz,
Dzisiaj jeszcze spal wiatrówk
ę.
WAC
ŁAW
Nie tra
ć czasu.
PAPKIN
Id
ę, idę.
na stronie
Diabe
ł nadał tryumf taki!
Coraz g
łębiej włażę w biedę.
W moim je
ńcu mam rywala —
Przykro z bliska — gorzej z dala —
Tamten zamknie, ten zastrzeli —
A bodaj ci
ę diabli wzięli!
wracaj
ąc ode drzwi
A sakiewka?
WAC
ŁAW
Zosta
ć może.
PAPKIN
W samej rzeczy?
WAC
ŁAW
Nie inaczej.
P a p k i n wychodzi
środkowymi drzwiami.
SCENA TRZECIA
Wa c
ł a w ,K l a r a
KLARA
Co wyrabiasz, o mój Bo
że!
Trzeba by mi by
ć w rozpaczy,
Żebym tylko czasu miała.
WAC
ŁAW
Co si
ę stało? co się dzieje?
KLARA
Jeszcze mi si
ę w oczy śmieje!
Ja wiem wszystko, bom s
łuchała —
Chcesz tu zosta
ć.
WAC
ŁAW
Có
ż w tym złego?
KLARA
Miej rozs
ądek.
WAC
ŁAW
Có
ż mi z niego?
Kiedy ju
ż jest dowiedzione,
Że rozsądku zwykłą drogą
Niezawodnie po
łączone
Losy nasze by
ć nie mogą.
Po có
ż w dawnej trwać kolei?
Dalej
żwawo manowcami,
Gdzie zadnieje brzask nadziei,
Gdzie mniej ciemno jest przed nami!
Nie rzucajmy na bok okiem,
Bo przepa
ści pewnie wkoło,
Ale w niebo wzniós
łszy czoło,
Śmiałym naprzód idźmy krokiem.
A je
żeli stałość będzie
Towarzyszy
ć w naszym pędzie,
Mimo sporu, przeszkód wielu
Dojdziem przecie kiedy
ś celu.
KLARA
Dobrze mówisz, id
źmy śmiało!
Prost
ą drogą zyszczym mało,
Przekona
łeś, przyjacielu;
Lepiej mówisz ni
ż dziś rano,
Gdy
ś ucieczkę z sobą radził.
Ale nu
żby cię poznano?
Nu
żby Papkin ufność zdradził?
WAC
ŁAW
Nie patrz w przepa
ść, moja droga,
Tu do serca nachyl skronie:
Pr
ędko zniknie każda trwoga,
Gdy w mi
łości wzrok utonie.
KLARA
Zosta
ń zatem w imię Boże,
Masz ode mnie pozwolenie.
WAC
ŁAW
Twoje, Klaro, nie pomo
że,
Lubo z
życiem równie cenię.
KLARA
I do stryja trafim mo
że,
A to wol
ą Podstoliny.
Bo wiedz, i
ż w tej właśnie chwili
Mi
łość sobie oświadczyli —
Ona skromna, raczka spiek
ła,
Ale r
ączkę mu przyrzekła.
Uj
ąć ci ją łatwo będzie,
Pochlebiaj
ąc w każdym względzie.
Chwal bez miary rozum, cnoty,
Pi
ękność, kształtność jej osoby,
A czym zechcesz, w naszym domu
Tej zostaniesz jeszcze doby.
WAC
ŁAW
Z komisarza na pisarza!
Zły coś pozór stąd wynika!
Ale
ż znowu, wszak się zważa
Honor s
łużby u Cześnika.
KLARA
Biegn
ę, powiem Podstolinie,
Że ktoś z prośbą tu ją czeka.
podaj
ąc mu rękę
Miej nadziej
ę — złe przeminie —
Chwila szcz
ęścia niedaleka.
Odchodzi w drzwi prawe.
SCENA CZWARTA
WAC
ŁAW
Przed godzin
ą z trwogi mdleje,
Za godzin
ę — wzorem męstwa.
To nie widzi podobie
ństwa,
To ma wi
ęcej niż nadzieję. —
O p
łci piękna, luba, droga!
Twoja rado
ść, twoje żale
To jeziora lekkie fale:
Jedna drug
ą ciągle ściga,
Ta si
ę schyla, ta się dźwiga,
Ale zawsze w blasku s
łońca,
Zawsze czysta i bez ko
ńca! —
A my dumni w
ładcy świata,
Mimo siebie pochwyceni,
Za tym cieniem, co ulata,
Ca
łe życie, z chwili w chwilę,
Przep
ędzamy jak motyle.
SCENA PIĄTA
W a c
ł a w , P o d s t o l i n a z drzwi prawych
PODSTOLINA
Gdzie
ż suplikant? — O cóż prosi?
WAC
ŁAW
z niskim uk
łonem
Tu jest natr
ęt.
PODSTOLINA
Ty m
łodzianie?
WAC
ŁAW
jeszcze nachylony
Zbyt si
ę winnym może stanie,
Iż tak śmiało wzrok podnosi…
Ha!
PODSTOLINA
Co widz
ę!
WAC
ŁAW
po krótkim milczeniu
Anna!
PODSTOLINA
Wac
ław!
WAC
ŁAW
z pomieszaniem
Nie wiem wprawdzie…
PODSTOLINA
To spotkanie! …
WAC
ŁAW
Ty wi
ęc jesteś Podstoliną?
PODSTOLINA
Nie wiedzia
łżeś?
WAC
ŁAW
jak wprzódy
Przed godzin
ą…
na stronie
Co tu mówi
ć! — z jakiej roli? —
PODSTOLINA
Nie wiedzia
łżeś, że podstoli
Czepiersi
ński, mąż mój trzeci,
Niech nad dusz
ą Bóg mu świeci,
Za
ślubiwszy mnie na wiosnę,
Ju
ż w jesieni leżał w grobie?
WAC
ŁAW
Tak, tak, przypominam sobie.
PODSTOLINA
Odda
ł ducha na mym łonie.
WAC
ŁAW
roztargniony
Odda
ł? — tak, tak, oddał pewnie.
PODSTOLINA
Zap
łakałam zrazu rzewnie:
Nie mie
ć męża mocno boli;
Lecz i smutek w czasie tonie.
WAC
ŁAW
roztargniony
Wi
ęc utonął pan Podstoli…
PODSTOLINA
Któ
ż powiada?
WAC
ŁAW
Nie powiada?
Dobrze. — Zatem odej
ść muszę.
PODSTOLINA
zatrzymuj
ąc go
Co on my
śli? co on gada?
Ty szalejesz, na m
ą duszę!
WAC
ŁAW
To by
ć może.
PODSTOLINA
czule
Ja ci
ę zwiążę,
Ja ci
ę zamknę, drogi książę.
WAC
ŁAW
Ach, nie powtórz tego s
łowa!
Patrz, jak wstydem ca
ły płonę
Za studenckie przewinienia.
Ni tytu
łu, ni imienia
Wac
ław dalej nie zachowa.
Bo te by
ły —
PODSTOLINA
Có
ż?
WAC
ŁAW
Zmy
ślone.
PODSTOLINA
Wszystko?
WAC
ŁAW
Wszystko, co do joty.
PODSTOLINA
I nie ksi
ęciem?
WAC
ŁAW
Ani troch
ę.
PODSTOLINA
Có
ż za powód?
WAC
ŁAW
My
śli płoche,
Sza
ł młodości — chęć pustoty —
Jednym s
łowem, coś bez celu
Jak to ka
żde głupstwo prawie.
PODSTOLINA
Ale
ż miłość twa, Wacławie?
WAC
ŁAW
na stronie
Sied
źże teraz w wilczym dole!
PODSTOLINA
Ten rumieniec na twym czole
Jak t
łumaczyć? — Ja czekałam,
W ca
łej Litwie cię szukałam,
Lecz o ksi
ęciu Radosławie
Nikt nie wiedzia
ł, nie mógł wiedzieć
WAC
ŁAW
By
łem… młody…
PODSTOLINA
powtarzaj
ąc ironicznie
„By
łem młody”?
Ale bieg
ły w swojej sztuce.
WAC
ŁAW
Tego nie wiem.
PODSTOLINA
Są dowody.
WAC
ŁAW
A to jakie?
PODSTOLINA
Twoja zdrada.
WAC
ŁAW
Żem się zmienił, być to może;
Trudno
ż kochać nieustannie!
Lecz gdy karci
ć mnie wypada,
Có
ż przystoi zmiennej Annie? —
Nie szuka
łaś zbyt daleko,
Nie czeka
łaś czas zbyt długi —
Podstolemu spad
ło wieko,
Ju
ż ci Cześnik na usługi,
I niech dzisiaj Cze
śnik ziewnie,
Jutro krajczy b
ędzie pewnie.
Ja wyrzutów ci nie robi
ę,
Owszem, owszem, szcz
ęść ci Boże,
Lecz co czyni
ć wolno tobie,
Niech
że każdy czynić może.
Gdym wi
ęc zmieniał czucia moje,
Szed
łem tylko w twoje ślady;
I zdradzali
śmy oboje,
Lub te
ż wcale nie ma zdrady.
PODSTOLINA
Jestem wdow
ą, mój Wacławie.
WAC
ŁAW
Ja
żonaty jestem prawie.
PODSTOLINA
Któ
ż ty jesteś, ty zbyt znany?
WAC
ŁAW
Wac
ław Milczek.
PODSTOLINA
Syn Rejenta?!
Tu, w tym domu…
WAC
ŁAW
ko
ńcząc
Zab
łąkany.
PODSTOLINA
Jestem trwog
ą wskroś przejęta —
W oczach ciemno — serce bije —
Jak ci
ę Cześnik tu odkryje! …
Jak rywala pozna w tobie! …
WAC
ŁAW
Ach, nie znajdzie go ju
ż we mnie.
PODSTOLINA
Nie zapieraj si
ę daremnie:
Wszak b
łagałeś Podstolinę,
By do ciebie wyj
ść raczyła.
Czegó
ż żądasz?
WAC
ŁAW
Niechaj zgin
ę,
Je
śli sam wiem. — Bywaj zdrowa!
PODSTOLINA
zatrzymuj
ąc go
Zawsze jeszcze dawna g
łowa!
Stój, nie odchod
ź!
WAC
ŁAW
na stronie
Ach, Papkinie,
Wzi
ąłeś, wziąłeś mnie w niewolę!
PODSTOLINA
Ty
ś kochany był jedynie:
Nad sto ksi
ążąt ciebie wolę! —
Do mych komnat chod
ź w ukrycie,
Tam bezpieczny b
ędziesz, luby,
Bo ci
ę broni moje życie,
Bo z obrony szuka chluby.
SCENA SZÓSTA
P o d s t o l i n a , W a c
ł a w , K l a r a z drzwi prawych
WAC
ŁAW
ujrzawszy K l a r
ę , boleśnie
Ach!
KLARA
weso
ło
I có
ż?
PODSTOLINA
To jest…
WAC
ŁAW
Nic nie ma…
KLARA
do P o d s t o l i n y
Czegó
ż żąda?
PODSTOLINA
na stronie
Co powiedzie
ć?
KLARA
na stronie
Dobrze idzie — ju
ż z nim trzyma.
głośno
Nie powinnam mo
że wiedzieć?
WAC
ŁAW
O, dlaczego!
PODSTOLINA
Wielkiej wagi
Jest interes jegomo
ści,
Dzia
łać trudno bez rozwagi.
Zatem, prosz
ę, nie mów słowa,
Że o jego wiesz bytności —
Pó
źniej całą rzecz wyłuszczę.
WAC
ŁAW
cicho do P o d s t o l i n y
Ja odejd
ę.
PODSTOLINA
podobnie
ż
Ja nie puszcz
ę.
g
łośno
Prosz
ę z sobą waszmość pana!
Jego sprawa zawik
łana,
Musz
ę przejrzeć dokumenta.
do K l a r y , ca
łując ją w czoło
A Klarunia niech pami
ęta
Nie powiada
ć nic nikomu.
KLARA
Nikt si
ę w tym nie dowie domu.
PODSTOLINA
Bo nad miar
ę nam zaszkodzi;
Pó
źniej powiem, o co chodzi.
Odchodzi kiwn
ąwszy na W a c ł a w a , który ze spuszczoną głową odchodzi za nią
w drzwi prawe.
KLARA
sama
Śmieszniejszego cóż być może,
Jak gdy zwodzi
ć chce zwiedziony!
Ach, jak Wac
ław w swej pokorze
Zda
ł się wzywać jej obrony!
Ledwiem, ledwie
śmiech wstrzymała,
Ale hola, hola, panno!
Do tryumfu nie masz prawa;
Cho
ć początek dobry miała,
Nie wygrana przeto sprawa.
SCENA SIÓDMA
K l a r a ,P a p k i n
PAPKIN
Jak w dezertej Arabiji
Złotosiejny wzrok Febowy
Niesie skwarem
śmierć liliji,
Aż nakłoni białej głowy;
A zebrana na b
łękicie
Płodorodna kropla rosy
Wraca zwi
ędłej nowe życie
I unosi pod niebiosy —
Równo-w
ładna, równo-czynna
Prezencyja twoja mi
ła,
Staro
ścianko miodopłynna,
z uk
łonem
Dla twojego s
ługi była.
Ju
żem bliski był zwiędnienia,
Gdy twe oko wszystko zmienia.
Oby kiedy
ś dały bogi,
Abym nios
ąc odwet drogi,
Nim czas ra
źniej machnie kosą,
By
ł twym żarem, był twą rosą.
Uk
łon głęboki.
KLARA
ironicznie ca
łą tę scenę, oddając niski ukłon
Równie z rytmu jak z or
ęża
Tak s
ławnego dostać męża
Jest zaszczytem bia
łogłowy;
Ale ka
żdy dziś młodzieniec
Mi
łosnymi, czczymi słowy
Zwyk
ł przeplatać ślubny wieniec,
Trudno zawsze dawa
ć wiarę.
PAPKIN
Czy
ż nie wierzyć, wielkie nieba!
Że się kocha piękną Klarę?
Czyli
ż na to przysiąg trzeba?
KLARA
Że się kocha — nie potrzeba;
A
że zawsze równie będzie
I przysi
ęga nic nie znaczy.
PAPKIN
Ach, na serca mego grz
ędzie
Niech twe ziarnko buja
ć raczy:
A zadatek ten twój ma
ły
Pu
ści korzeń wiecznotrwały.
KLARA
W dawnych czasach rycerz prawy,
Lubo zdobion wie
ńcem sławy,
Lubo stacza
ł krwawe boje,
Nim o
świadczył miłość swoję —
Ku czci drogiej swej kochanki
W turniejowe wje
żdżał szranki,
Tam na kopi
ą dzielnie gonił,
Po dziesi
ęciu zsadzał z koni,
I dopiero gdy si
ę skłonił
Wzi
ąć nagrodę z lubej dłoni,
Błagał, aby sercu miła
Kocha
ć mu się pozwoliła —
By mu wolno pod jej barw
ą
Kruszy
ć kopie, miecze ścierać,
Dla niej tylko
żyć, umierać!
PAPKIN
Z tego stroju i z tej broni
Marsowego zna
ć piastuna,
Co w rycerskiej zbieg
ł pogoni
Od bieguna do bieguna.
Oby moja Artemiza,
Światu groźne to żelazo,
Krwi
ą jak gąbka napęczniałe,
Przemówi
ło choć tą razą
Wam na wiar
ę, mnie na chwałę —
z coraz wi
ększym zapałem
Gdzie na skale gród kamienny,
Gdzie dzia
łami mur brzemienny,
Gdzie bagnetów ostre wa
ły,
Gdzie sklepienie z dzid i szabli —
Tam by
ł Papkin — lew zuchwały!
Strzelec boski! — r
ębacz diabli!
Jęk, szczęk, krzyk, ryk, śmierć dokoła —
Tu bezbronny pardon wo
ła,
Tu dziewica r
ęce łamie,
Matka p
łacze, dziecię kwili,
Ale spada moje rami
ę:
Ci, co
żywi, już nie żyli.
K l a r a parska
śmiechem.
Przebacz zapa
ł zgrozo-krwawy
Rycerskiego uniesienia,
Ale widzisz: do
ść mam sławy,
Brak mi tylko pozwolenia,
Bym w fortunnych stan
ął rzędzie,
Których celem Klara b
ędzie.
KLARA
Wi
ęc zezwalam.
PAPKIN
kl
ękając
Przyjmij
śluby…
KLARA
Hola! teraz lata próby,
W nich dowody pos
łuszeństwa,
Wytrwa
łości i śmiałości.
PAPKIN
O królowo wszechpi
ękności!
Ornamencie cz
łowieczeństwa!
Powiedz: „W ogie
ń skocz, Papkinie” —
A twój Papkin w ogniu zginie.
Wstaje.
KLARA
Nie tak srogie me
żądanie:
Klejnot rycerskiego stanu
Pastw
ą ognia nie zostanie.
Lecz powtarzam waszmo
ść panu:
Pos
łuszeństwa, wytrwałości
I
śmiałości żądam próby.
PAPKIN
W ka
żdej znajdę powód chluby.
KLARA
Pos
łuszeństwa chcąc dać miarę
Milcze
ć trzeba sześć miesięcy.
PAPKIN
Nic nie gada
ć?
KLARA
Tak — nic wi
ęcej.
Wytrwa
łości zaś dam wiarę,
Gdy o chlebie i o wodzie…
PAPKIN
Tylko, przebóg, niezbyt d
ługo.
KLARA
Rok i dni sze
ść.
PAPKIN
bole
śnie
Jestem w grobie…
z uk
łonem
Ale zawsze twoim s
ługą.
KLARA
Za
ś śmiałości — w tym sposobie
Da mi dowód, kto da
ć zechce:
W oddalonej st
ąd krainie
Jadowity potwór s
łynie,
Najm
ężniejszym trwogą bywa,
Krokodylem si
ę nazywa.
Niech go schwyci i przystawi,
Moje oko nim zabawi;
Bom ciekawa jest nad miar
ę
Widzie
ć żywą tę poczwarę.
To jest wol
ą niewzruszoną —
A kto spe
łni, co ja każę,
Ten powiedzie przed o
łtarze,
Tego tylko b
ędę żoną.
Uk
łoniwszy się, odchodzi w drzwi prawe.
SCENA ÓSMA
PAPKIN
po d
ługim milczeniu
Krrrokodyla!
ironicznie
Tylko tyle!
Co za koncept, u kaduka!
Pannom w g
łowie krokodyle,
Bo dzi
ś każda zgrozy szuka.
To dzi
ś modne, wdzięczne, ładne,
Co zabójcze, co szkaradne! —
Dawniej m
łoda panieneczka
Mile rzek
ła kochankowi:
„Daj mi, luby, kanareczka” —
A dzi
ś każda swemu powié:
„Je
śli nie chcesz mojej zguby,
Krrokodyla daj mi, luby!”
po krótkim milczeniu
Post, milczenie — wszystko fraszka,
Stra
ży przy mnie nie postawi. —
Ale potwór nie igraszka,
Czart, nie Papkin go przystawi.
Idzie ku drzwiom prawym i spotyka si
ę z wybiegającym W a c ł a w e m
Ha!
WAC
ŁAW
Co?
PAPKIN
Nic.
WAC
ŁAW
rzucaj
ąc mu sakiewkę
Masz — milcz, bo wiesz!
PAPKIN
chwytaj
ąc sakiewką
Wiem.
W a c
ł a w odchodzi. Po krótkim milczeniu
Wiem? — Nic nie wiem! — Czy zostaje,
Czy odchodzi, za co daje,
Nie wiem wcale. — Wiem,
że złoto,
Wiem,
że dając zrobił ładnie,
Ale nie wiem, od Cze
śnika
Czy mi na kark co nie spadnie. —
Wiem, jak zdradz
ę zalotnika,
Że z wiatrówki dmuchnąć gotów,
Ale nie wiem, nie wiem wcale,
Czy na ko
ńcu z tych obrotów
Od Cze
śnika łeb ocalę. —
Wiem i nie wiem — sprawa diabla:
Tutaj kulka, a tu szabla —
Jednak dobrze rzek
ł pan Benet:
podrzucaj
ąc sakiewkę
Beatus, qui tenet.
SCENA DZIEWIĄTA
Papkin, Cze
śnik z drzwi środkowych.
CZE
ŚNIK
Winszuj, waszmo
ść, mi sukcesu!
Dzisiaj moje zr
ękowiny:
Ju
ż finalnie, bez regresu
Słowom dostał Podstoliny.
PAPKIN
Ja wiem, jak to przysz
ło drogo:
Wszak ci moj
ą to robotą.
CZE
ŚNIK
O! wa
ściną! — Patrzcie no go!
Mnie si
ę waszeć pytaj o to.
ogl
ądnąwszy się
Tak mi si
ę tam w dobrą chwilę
Nawin
ęła snadnie, mile,
Da
ła zezek, umizg taki,
Żem posunął w koperczaki. —
Ona dalej w ceregiele —
Ni siak, ni tak, t
ędy, siędy,
A ja sobie coraz bli
żej,
Śród chychotek, śród gawędy
Bli
żej… bliżej… cmok! nareszcie —
dobrodusznie
A! zrobi
łem wstyd niewieście;
Jak alkiermes wskro
ś spłonęła —
Mnie konfuzja ogarn
ęła —
Tak
że wziąwszy za pas nogi,
Chcia
łem drapnąć za trzy progi. —
Wtedy ona, mocium panie,
Zawo
łała: „Stój, Macieju —
Niech si
ę twoja wola stanie,
Ja przyjmuj
ę ją w pokorze —
Masz ten pier
ścień — szczęść nam Boże!”
PAPKIN
Daj go kaci! wielka sztuka!/
CZE
ŚNIK
w z
łości
Z rewerencj
ą, u kaduka,
Bo…
Wskazuje drzwi.
PAPKIN
A zawsze
ś w gniewie skory.
Jakie by to by
ły spory,
Gdybym nie mia
ł krwi zimniejszej —
Ale mówmy o wa
żniejszej
Teraz rzeczy.
CZE
ŚNIK
Ja tak radz
ę.
PAPKIN
Ów m
łodzieniec od Rejenta,
Co mnie d
ługo popamięta,
Bardzo prosi, czy nie mo
że
Przy waszmo
ści zostać dworze.
Zdatny, zwinny, wierny b
ędzie,
Lecz co z tego?
tajemnie
Mówi
ą wszędzie,
Że za kołnierz nie wyleje.
CZE
ŚNIK
Nie wyleje czy wyleje —
Miejsca u mnie nie zagrzeje:
Bo nie b
ędę z ziemi zbierał,
Co Milczkowi z nosa spadnie…
Chyba gdyby si
ę opierał,
Chcia
ł zatrzymać samowładnie,
Wtedy przyjm
ę na przekorę.
Będziesz mógł to poznać snadnie,
Bo imprez
ę inną biorę:
Za dzisiejsz
ą mą swawolę
I
że w murze gdzieś tam dziura,
Gotów pienia
ć mnie szlachciura —
Wi
ęc krzyżową skończyć wolę,
Pójdziesz wyzwa
ć, mocium panie;
Circa quartam i niech mi stanie
U trzech kopców w Czarnym Lesie,
do siebie
Jak mu utn
ę jedno ucho,
A czej z drugim si
ę wyniesie!
PAPKIN
Lepiej pisa
ć.
CZE
ŚNIK
A, bro
ń Boże!
Tam obja
śnień, tam namowy,
Tam potrzeba t
ęgiej głowy.
PAPKIN
Musz
ę przyznać się waszmości:
Od ostatniej mej s
łabości
Tak zg
łupiałem!
CZE
ŚNIK
To by
ć może.
PAPKIN
Zatem…
CZE
ŚNIK
Wykr
ęt nie pomoże.
PAPKIN
Miej
że, człeku, Boga w duszy,
Nie wysy
łaj nieboraka;
Nim mu w lesie utniesz uszy,
Mnie tam spotka ha
ńba jaka —
Wszak
żeś mówił dzisiaj rano:
„Mi
łe mi jest jeszcze życie,
Gotów otru
ć, zabić skrycie”.
CZE
ŚNIK
Skrycie — nie, na boskim
świecie!
PAPKIN
niekontent
Ej tam, co tam!
CZE
ŚNIK
Ta
ć ci przecie
Mnie pod nosem
łba nie utnie.
PAPKIN
Diabe
ł nie śpi.
CZE
ŚNIK
Ba
łamutnie!
PAPKIN
Pokazuj
ąc powieszenie
A nu
żby mnie…
CZE
ŚNIK
gro
żąc
Niech spróbuje!
Tak
ą bym mu kurtę skroił!
PAPKIN
Diabli
ż mi tam po tej kurcie,
Jak zadyndam gdzie na furcie.
CZE
ŚNIK
g
łaszcząc go
Wiesz co, Papciu — spraw si
ę ładnie,
A w kieszonk
ę grubo wpadnie.
Ca
łuje go w czoło i odchodzi w drzwi lewe, P a p k i n , ze skrzywioną twarzą i
kiwaj
ąc głową, w drzwi środkowe.
AKT TRZECI
Pokój R e j e n t a .
SCENA PIERWSZA
R e j e n t siedzi przy stoliku i pisze. Dwóch mularzy przy drzwiach stoi.
R e j e n t , mularze
REJENT
Mój majstruniu, mówcie
śmiało,
Opiszemy spraw
ę całą;
Na te ci
ężkie nasze czasy
Boskim darem takie basy
Ka
żdy kułak spieniężymy:
Że was bito, wszyscy wiemy.
MULARZ
Niekoniecznie.
REJENT
Bili przecie,
Mój majstruniu.
MULARZ
Niewyra
źnie.
REJENT
Czegó
ż jeszcze wam nie stało?
Bo machano dosy
ć raźnie.
MULARZ
Ot, szturkni
ęto tam coś mało.
DRUGI MULARZ
Któ
ż tam za to skarżyć zechce!
REJENT
Lecz kto szturka, ten nie
łechce?
MULARZ
Ha! Zapewne.
REJENT
A wi
ęc bije?
MULARZ
Oczywi
ście.
REJENT
Komu kije
Porachuj
ą kości w grzbiecie,
Ten jest bity — wszak to wiecie?
A kto bity, ten jest zbity?
Co?
MULARZ
Ha! dobrze pan powiada,
Ten jest zbity.
REJENT
Wi
ęc was zbili,
To rzecz jasna, moi mili.
MULARZ
Ta, ju
ż jakoś tak wypada.
REJENT
napisawszy
Skaleczyli?
MULARZ
A, bro
ń Boże!
REJENT
Nie, serde
ńko?
MULARZ
Ach, nie.
REJENT
Przecie
Znak, drapni
ęcie?
MULARZ
pomówiwszy z drugim
Znajdziem mo
że.
REJENT
A drapni
ęcie, pewnie wiecie,
Ma
ła ranka, nic innego.
MULARZ
Ta
ć, tak niby.
REJENT
Ma
ła, wielka,
Jednym s
łowem, rana wszelka
Sk
ąd pochodzi?
MULARZ
Niby… z tego…
REJENT
Z skaleczenia.
MULARZ
Nie inaczej.
REJENT
Mie
ć więc ranę tyle znaczy,
Co mie
ć ciało skaleczone:
Że zaś raną jest drapnięcie,
Wi
ęc zapewnić możem święcie,
Że jesteście skaleczeni,
Przez to chleba pozbawieni.
MULARZ
O! to znowu…
REJENT
Pozbawiony
Jeste
ś, bratku, i z przyczyny,
Że ci nie dam okruszyny —
pisze
Zatem, zatem skaleczeni,
Przez to chleba pozbawieni,
Z matk
ą — żoną — czworgiem dzieci.
MULARZ
Nie mam dzieci.
DRUGI MULARZ
Nie mam
żony./
REJENT
Co? nie macie? — nic nie szkodzi —
Mie
ć możecie — tacy młodzi.
MULARZ
Ha!
DRUGI MULARZ
Ta
ć prawda.
REJENT
napisawszy
Akt sko
ńczony.
Teraz jeszcze za
świadczycie,
Że nastawał na me życie.
Stary Cze
śhik, jęty szałem,
Strzela
ł do mnie.
MULARZ
Nie widzia
łem.
REJENT
Wo
łał strzelby.
DRUGI MULARZ
Nie s
łyszałem.
MULARZ
Wo
łał wprawdzie: „Daj gwintówki!”
Lecz chcia
ł strzelać do makówki.
REJENT
Do makówki… do makówki…
No, no, dosy
ć tego będzie —
Świadków na to znajdę wszędzie —
Nie brak
świadków na tym świecie,
Teraz chod
źcie — bliżej! bliżej! —
Znakiem krzy
ża podpiszecie. —
Micha
ł Kafar trochę niżej —
Tak, tak — Maciej Mi
ętus — pięknie!
Za ten krzy
żyk będą grosze,
A Cze
śniczek z żółci pęknie.
MULARZ
Najpokorniej teraz prosz
ę,
Co
ś z dawnego nam przypadnie.
REJENT
Cze
śnik wszystko będzie płacił.
MULARZ
Jako
ś, panie, to nieładnie…
REJENT
Byle
ś wasze nic nie stracił.
MULARZ
Tum pracowa
ł…
REJENT
popychaj
ąc ich ku drzwiom
Id
źże z Bogiem,
Bo si
ę poznasz z moim progiem.
MULARZ
Tu zap
łata, każdy powie…
REJENT
popychaj
ąc ku drzwiom
Id
ź, serdeńko, bo cię trzepnę.
MULARZ
we drzwiach
Ale
ż przecie…
REJENT
zamykaj
ąc drzwi
Bądźcie zdrowi!
Dobrzy ludzie, b
ądźcie zdrowi!
wracaj
ąc
Czapk
ę przedam, pas zastawię,
A Cze
śnika stąd wykurzę;
Będzie potem o tej sprawie
Na wo
łowej pisał skórze.
Lecz tajemne moje wie
ści,
Je
śli wszystkie z prawdą zgodne,
Tym, czym teraz serce pie
ści,
Najbole
śniej go ubodnę.
SCENA DRUGA
R e j e n t ,Wa c
ł a w
REJENT
Wczas przychodzisz, drogi synu,
Pomówimy s
łówek parę. —
Siada i daje znak synowi, aby usiad
ł.
Z niejednego twego czynu
Niezachwian
ą wziąłem wiarę,
Iż wstępując w moje ślady,
Pobo
żności kroczysz drogą;
Że złe myśli, podłe rady
Nigdy zwie
ść cię z niej nie mogą.
Rade temu serce moje,
Quandoquidem ju
ż przy grobie,
Żyję tylko jeszcze w tobie.
ociera
łzy
Sekatury gorzkie znoje,
W nieustannej alternacie
Sk
ładam kornie ciebie gwoli
Przy Najwy
ższym Majestacie;
Bo ja tylko, moje dzieci
ę,
Do fortunnej twojej doli
Aspiruj
ę jeszcze w świecie.
WAC
ŁAW
Łaski ojca dobrodzieja,
Acz niecz
ęsty, dowód drogi.
REJENT
W tobie jedna ma nadzieja,
Lecz zazdroszcz
ą mi jej wrogi;
Syna z ojcem chc
ą rozdzielić,
Chc
ą się smutkiem mym weselić.
Złego ducha pną mamidła,
Twej m
łodości stawią sidła.
WAC
ŁAW
Nie rozumiem.
REJENT
Nie rozumiesz?
Staro
ścianka…
WAC
ŁAW
Cna dziewica,
Tę ubóstwiać…
REJENT
Skrycie umiesz…
WAC
ŁAW
Je
śli była tajemnica,
To dlatego,
żem chciał wprzody
Do s
ąsiedzkiej skłonić zgody.
REJENT
Mnie z Cze
śnikiem? — O mój Boże!
Któ
ż jej więcej pragnąć może
Ni
ż ja, człowiek bogobojny.
WAC
ŁAW
Zezwól zatem, abym z Klar
ą…
REJENT
By
ć nie może żadną miarą;
Cze
śnik burda, ja spokojny.
WAC
ŁAW
Lecz có
ż Klara temu winna,
Że czasami stryj szalony?
REJENT
Czy tam winna, czy niewinna,
Innej wa
ści trzeba żony;
I, serde
ńko, będzie inna.
WAC
ŁAW
Ach, mój ojcze, wyrok srogi…
REJENT
Nieodmienny, synku drogi.
WAC
ŁAW
Moja dola, rzek
łeś przecie,
Jednym celem na tym
świecie.
REJENT
Bóg to widzi i ocenia.
WAC
ŁAW
Ja j
ą kocham.
REJENT
z u
śmiechem
To si
ę zdaje.
WAC
ŁAW
Nie prze
żyję rozłączenia.
REJENT
Ja si
ę tego nie przestraszę.
WAC
ŁAW
I przysi
ęgam.
REJENT
surowo
Zamilcz wasze!
ze s
łodyczą
Co los spu
ści, przyjąć trzeba:
Niech si
ę dzieje wola nieba. —
Lecz, serde
ńko, gdyś tak stały,
Gdzie
ż dawniejsze twe zapały?
Milczysz — jak
że?
ironicznie
Nie do wiary,
Jak o wszystkim wie ten stary!
WAC
ŁAW
Młodość… może…
REJENT
Podstolina
By
ła quondam ta jedyna!
Ta wybrana! Ta kochana!
Teraz bawi u Cze
śnika.
WAC
ŁAW
z po
śpiechem
Zar
ęczona Cześnikowi.
REJENT
Póty temu nie uwierz
ę,
Póki sama nie odpowie.
WAC
ŁAW
Nie odpowie? Podstolina?
REJENT
Zapyta
łem ją w tej mierze;
A je
żeli Bóg dozwoli,
Przyjmie r
ękę mego syna.
WAC
ŁAW
Lecz nie przyjmie syn jej r
ęki.
REJENT
Syn pos
łuszny, Bogu dzięki. —
Intercyz
ę przyłączyłem,
Gdzie dok
ładnie wyraziłem:
Która zerwa
ć zechce strona,
Ta zap
łaci sto tysięcy.
WAC
ŁAW
Moje szcz
ęście warte więcej.
REJENT
Szcz
ęściem będzie taka żona.
WAC
ŁAW
Wprzód mogi
ła mnie przykryje…
Lecz i Cze
śnik jeszcze żyje,
On nas spali w pierwszym p
ędzie.
REJENT
z flegm
ą, jak zawsze
Ha! — to Cze
śnik wisieć będzie.
Niech si
ę dzieje wola nieba,
Z ni
ą się zawsze zgadzać trzeba.
WAC
ŁAW
Ojcze!
REJENT
Synu!
WAC
ŁAW
Ostre no
że
Topisz w sercu syna twego.
REJENT
Nie ma z
łego bez dobrego.
WAC
ŁAW
Zmie
ń twój rozkaz.
REJENT
By
ć nie może.
WAC
ŁAW
rzucaj
ąc mu się do nóg
Ach, lito
ści!
REJENT
Tę zyskałeś!
Patrz, ja p
łaczę.
WAC
ŁAW
wstaj
ąc
Mie
ć nadzieję?
REJENT
Nie, serde
ńko, być nie może.
WAC
ŁAW
Ja z rozpaczy oszalej
ę.
REJENT
Patrz, ja p
łaczę… ani słowa! —
Cnota, synu, jest budowa,
Jest to ziarno, które sieje…
W a c
ł a w odchodzi. Po krótkim milczeniu
Jeszcze diable m
łoda głowa.
SCENA TRZECIA
REJENT
Co sk
łoniło Podstolinę,
Wdówk
ę tantną, wdówkę gładką,
Za takow
ą iść gadzinę,
To dotychczas jest zagadk
ą;
Ale w
ątpić nie wypada,
Iż zamienić będzie rada.
prostuj
ąc się
Acz i staro
ść bywa żwawa,
Wżdy wiek młody ma swe prawa.
Ale Cze
śnik, gdy postrzeże,
Iż na dudka wystrychnięty,
Mo
że… może… strach mnie bierze,
Apopleksj
ą będzie tknięty…
Niech si
ę dzieje wola nieba,
Z ni
ą się zawsze zgadzać trzeba.
SCENA CZWARTA
R e j e n t ,P a p k i n
PAPKIN
wsuwaj
ąc się trwożliwie
Wolno
ż wstąpić?
REJENT
Bardzo prosz
ę.
PAPKIN
z najni
ższym ukłonem i nieśmiało
Pana w domu i Rejenta
Widzie
ć w godnej tej osobie
Chluba wielka, niepoj
ęta
Spada na mnie w tej
że dobie,
Jak niemylnie pewnie wnosz
ę?
REJENT
pokornie
Tak jest — s
ługa uniżony.
Wolno
ż mi się w odwet spytać,
Kogom zyska
ł honor witać?
PAPKIN
na stronie
Hm! pokorna co
ś szlachciurka,
Z ka
żdym słowem daje nurka —
Niepotrzebne mia
łem względy.
śmielej
Jestem Papkin.
R e j e n t wskazuje z uk
łonem krzesło na środku stojące. P a p k i n przypatruje
si
ę z uwagą R e j e n t o w i , który jak zawsze z założonymi na piersiach rękoma,
nieporuszenie w miejscu stoi. P a p k i n mówi dalej na stronie.
Jak uwa
żam,
Sko
ńczę wszystko bez pomocy.
głośno, wyciągając się na krześle
Jestem Papkin — lew pó
łnocy,
Rotmistrz s
ławny i kawaler —
okazuj
ąc gestem wstęgi orderowe
Tak, siak, tedy i ow
ędy.
Mądry w radzie, dzielny w boju,
Dusza wojny, wróg pokoju.
Znaj
ą Szwedy, muzułmany,
Sasy, W
łochy i Hiszpany
Artemizy ostrze s
ławne
I nim w
ładać ramię wprawne.
Jednym s
łowem, krótko mówiąc,
Kula ziemska zna Papkina —
Teraz, bratku, daj mi wina.
REJENT
po krótkim wahaniu, na stronie
Nemo sapiens, nisi patiens.
Dostaje butelk
ę spod stolika kilimkiem nakrytego, patrzy w nią do światła, nalewa
lampeczk
ę i podaje P a p k i n o w i , który mówi, co następuje.
PAPKIN
na stronie
O! Brat szlachcic tchórzem podszyt! —
Po zleceniu od Cze
śnika
Mo
że sobie udrę łyka?
nakrywa g
łowę — pije
Cienkusz!
pije
deresz!
pije
REJENT
na stronie
Nadto
śmiało.
PAPKIN
Istna lura, panie bracie,
Có
ż, lepszego tu nie macie?
REJENT
Wybacz, waszmo
ść, lecz nie stało.
PAPKIN
Otó
ż to jest szlachta nasza!
ze wzgard
ą
Siedzi na wsi -- sieje, wieje —
Zrz
ędzi, nudzi, gdera, łaje.
A da
ć wina — to nie staje.
Idzie do stolika, nalewa sobie. R e j e n t nieporuszony prowadzi go oczyma.
Albo je
śli przyjdzie flasza,
Sam
ą maścią już przestrasza;
Potem prosi: „Je
śli łaska” —
Nie pro
ś, nie nudź, hreczkosieju,
A lepszego daj, u diaska!
REJENT
Ale
ż mości dobrodzieju…
PAPKIN
pij
ąc
Mętne, kwaśne nad pojęcie —
Istna lura, mój Rejencie!
REJENT
na stronie
Cierpliwo
ści wiele trzeba;
Niech si
ę dzieje wola nieba.
PAPKIN
Zwied
ź piwnice wszystkie moje,
Gdzie z pó
ł świata masz napoje,
Gdzie sto beczek stoi rz
ędem!
Je
śli znajdziesz co takiego,
Dam ci, bratku, konia z rz
ędem.
REJENT
z uk
łonem
Pozwól spyta
ć, panie drogi,
Gdy
ż nie znana mi przyczyna,
Co w nikczemne moje progi
Marsowego wiedzie syna?
PAPKIN
rozpieraj
ąc się na krześle przy stoliku
Co? Chcesz wiedzie
ć?
REJENT
Prosz
ę o to.
PAPKIN
Wi
ęc staję tu, wiedz, niecnoto,
Z strony ja
śnie wielmożnego
Cze
śnika Raptusiewicza,
Co go ranka dzisiejszego
Twych s
łużalców sprośna dzicza,
Godna jednak pryncypa
ła,
W jego zamku napa
ść śmiała.
REJENT
Mów
że, waszmość, trochę ciszej,
Jego s
ługa dobrze słyszy.
PAPKIN
Mówi
ę zawsze podług woli.
REJENT
Ale
ż bo mnie głowa boli.
PAPKIN
jeszcze g
łośniej
Że tam komu w uszach strzyka
Albo
że tam czyj łeb chory,
Przez to nigdy w pie
śń słowika
Nie odmienia g
łos stentory.
REJENT
s
łodko
Ale
ż bo ja mam i ludzi.
Ka
żę oknem cię wyrzucić.
P a p k i n w miar
ę słów R e j e n t a wstaje z wolna, zdejmując kapelusz.
A tam dobry kawa
ł z góry.
PAPKIN
O, nie trzeba.
REJENT
Jest tam który!
Hola!
PAPKIN
Niech si
ę pan nie trudzi.
REJENT
Pan jak piórko st
ąd wyjedzie.
do s
łużących
Czeka
ć w czterech tam za drzwiami!
PAPKIN
Ale na có
ż to, sąsiedzie,
Tej parady mi
ędzy nami?
REJENT
Teraz s
łucham waszmość pana.
sadzaj
ąc go prawie gwałtem
Bardzo prosz
ę — bardzo proszę —
siada blisko i naprzeciwko
Jaka
ż czynność jest mu dana?
Nie spuszcza z oka P a p k i n a .
PAPKIN
Jeste
ś trochę nadto żywy:
Nie wiedzia
łem, Bóg mi świadkiem,
Że tak bardzo masz słuch tkliwy —
Przestrze
ż, proszę, gdy przypadkiem —
Jakie
ś słówko głośniej powiem.
REJENT
Czy si
ę prędko rzeczy dowiem?
PAPKIN
bardzo cicho
Zaraz — Cze
śnik bardzo prosi…
REJENT
Hę!
PAPKIN
Czy g
łośniej?
na znak potakuj
ący R e j e n t a mówi dalej
Cze
śnik prosi…
To jest… raczej Cze
śnik wnosi,
Że, by skończyć w jednej chwili
Kontrowersj
ą, co… zrobili…
nie mog
ąc uniknąć wzroku R e j e n t a , miesza się coraz więcej
Dobrze mówi
ę… co zrobili…
Kontrowersj
ą… jak rzecz znana…
Że tak… to jest… że… sprzy… sprzyja…
odwracaj
ąc się, na stronie
A to jaki
ś wzrok szatana,
Ca
ły język w trąbkę zwija.
REJENT
Ja nie jestem poj
ąć w stanie,
Waszmo
ść prawisz zbyt zawiło.
PAPKIN
wstaj
ąc
Bo to… bo te… wybacz, panie,
Wino troch
ę mocne było.
A nie jestem zbyt wymowny…
ciszej
Czy tych czterech jeszcze stoi?
REJENT
Jednym s
łowem — mój szanowny,
Dobry s
ąsiad czego żąda?
PAPKIN
Lecz si
ę poseł trochę —
REJENT
ko
ńcząc
…Boi.
Bądź, serdeńko, bez obawy.
PAPKIN
Wi
ęc Cześnika prośba niesie,
Aby
ś waszmość circa quartam
U trzech kopców w Czarnym Lesie
Stan
ął z szablą do rozprawy.
REJENT
ironicznie
Stary Cze
śnik jeszcze żwawy!
PAPKIN
ośmielając się
Ba! To wszyscy wiedz
ą przecie,
Że niemylne jego ciosy —
Wszak
że w całym już powiecie
Pokarbowa
ł szlachcie nosy,
Tylko jeszcze…
REJENT
Ciszej, prosz
ę.
PAPKIN
ogl
ądając się na drzwi
Prawda, ciszej. — Cicho zatem
Jego grzeczn
ą prośbę wnoszę
I do
łączam moją własną
O odpowied
ź krótką, jasną.
REJENT
Tę listownie mu udzielę,
Ale jak
że się to zgadza:
Wszak ci jutro ma wesele.
PAPKIN
śmielej
Tamto temu nie przeszkadza:
Rano pier
ścień — w pół dnia szabla —
Wieczór kielich — w nocy…
REJENT
s
łodko
Cicho.
PAPKIN
Prawda, cicho.
na stronie
Sprawa diabla,
Ani mrumru. — Czy mnie licho
Tu przynios
ło w takie szpony!
REJENT
ironicznie
Wielki
ż afekt przyszłej żony?
PAPKIN
Fiu! fiu! fiu! — Ta
ż z miłości
Trzykro
ć na dzień wpada w mdłości —
Cze
śnik, także rozogniony,
Jak gromnica ku niej pa
ła —
Będzie para doskonała.
A
że wierna w każdej sprawie,
Ręce, nogi w zakład stawię.
SCENA PIĄTA
R e j e n t ,P a p k i n ,P o d s t o l i n a
PODSTOLINA
Otó
ż jestem na wezwanie
W twoim domu, mój Rejencie,
Co dowodem niech si
ę stanie,
Żem zmieniła przedsięwzięcie.
Nie straci
łam na namyśle
Niepotrzebnym czasu wiele —
Bo ja rzadko kiedy my
ślę,
Alem za to chy
ża w dziele —
I nie mówi
ąc Cześnikowi:
Mój staruszku, b
ądźcie zdrowi,
Milsze od was s
ą sąsiady —
Podpisuj
ę twe układy
I w minucie tutaj staj
ę. —
oddaj
ąc papier złożony
Waszmo
ść panu jeden daję,
Drugi odpis u mnie b
ędzie.
Gdy wi
ęc pewność w każdym względzie
I wzajemnie dane s
łowa,
Witam ciebie jak synowa.
REJENT
Wielki splendor na mnie sp
ływa,
Moja pani mi
łościwa,
I fortuna w z
łotej nawie
Żagiel dla mnie swój rozpięła,
Gdy
ś chętliwie i łaskawie
W twoje skarbne serce wzi
ęła
Najkorniejsze pro
śby moje.
Tak jest, pani mi
łościwa,
Wielki splendor na mnie sp
ływa;
A na szczepu mego trzaski
Jeszcze wi
ększy spłynąć może,
Bo chcesz z arcywielkiej
łaski
Mego syna dzieli
ć łoże.
Niech
że mi tu wolno będzie
Na tej lichej, w
łasnej grzędzie,
Polecaj
ąc waszmość pani
Trwa
łej przychylności zdroje
I powolne s
łużby moje,
Do maluczkich upa
ść nóżek,
Jako s
ługa i podnóżek.
Ca
łuje ją w rękę.
PAPKIN
na stronie
Co ja s
łyszę! Co, u kata!
Zdmuchn
ął żonę Cześnikowi
I z ni
ą syna swego swata!
Wszak ci Cze
śnik, gdy się dowie,
Jak szczupaka go rozp
łata.
PODSTOLINA
Nie my
śl jednak, mój Rejencie,
Że to z gustu do odmiany
Wzi
ęłam inne przedsięwzięcie;
Syn twój, Wac
ław, był mi znany,
Bardzo znany — jednym s
łowem,
Na có
ż mam się kryć w tej mierze:
By
ł kochany — kochał szczerze.
PAPKIN
klaskaj
ąc w palce
Tędy droga!
PODSTOLINA
Có
ż to znaczy?
Papkin tu?
PAPKIN
Tak, Papkin czeka,
Aż go Anna zoczyć raczy.
PODSTOLINA
do R e j e n t a
Waszmo
ść cierpisz tego człeka?
do P a p k i n a
Precz mi z oczu!
PAPKIN
z po
śpiechem
Id
ę.
REJENT
Czekaj,
Wasze!
PAPKIN
Czekam.
REJENT
Odpis przecie.
PODSTOLINA
On to zdradn
ą swą wymową
Mnie, zbyt s
łabej, mnie, kobiecie,
Op
łakane wyrwał słowo.
PAPKIN
Ja?
PODSTOLINA
I gdyby nie ta zmiana,
Sz
łabym biedna w moc tyrana.
PAPKIN
do siebie
Dzie
ń feralny!
REJENT
do P o d s t o l i n y
Wola nieba,
Z ni
ą się zawsze zgadzać trzeba.
Ale teraz moje zdanie,
Że gdy Cześnik nie wie jeszcze
O nam chlubnie zasz
łej zmianie,
Lubo w pi
śmie rzecz umieszczę,
Dobrze b
ędzie, gdy z twej strony
Papkin we
źmie zapewnienie
I powtórzy to, co w li
ście.
PAPKIN
na stronie
Chce mnie zgubi
ć, oczywiście!
REJENT
Daj mu,pani, twe zlecenie,
A ja skre
ślę słówek parę.
Odchodzi.
SCENA SZÓSTA
Podstolina, Papkin
PAPKIN
odprowadzaj
ąc go oczyma
Podstolino! mam da
ć wiarę?
Co to znaczy? gdzie sumienie?
REJENT
ukazuj
ąc głową w drzwiach
Prosz
ę ciszej.
PAPKIN
Prawda, ciszej.
na stronie
I przez mury czart ten s
łyszy.
cicho do P o d s t o l i n y
Ach, co robisz, Podstolino?
Z twej przyczyny wszyscy zgin
ą —
Czyli
ż Cześnik ci nie znany?
On nie zniesie tego sromu,
On pochodni
ą i żelazem
Śmierć wyrzuci w wasze ściany,
Gruz zostawi z tego domu.
Bój si
ę Boga, chodźmy razem
ogl
ądając się i odprowadzając coraz dalej na stronę
Ach, ty nie wiesz, gdzie
ś przybyła…
W jakiej strasznej jeste
ś toni…
Cicho! … Gdyby nie w tej d
łoni
Artemizy gro
źna siła,
Ju
ż by… sza! … Niech Bóg nas broni! …
Dalej we drzwi i na schody.
PODSTOLINA
wyrywaj
ąc się
Wolna droga.
PAPKIN
Niekoniecznie,
Czterech stoi.
PODSTOLINA
Lecz we
ź wprzódy
Po
żegnanie dla Cześnika:
Kłaniaj mu się bardzo grzecznie,
Powiedz oraz, jak m
ą duszę
Zbyt bole
śnie żal przenika,
Że się tak z nim rozstać muszę —
Niech porywczo mnie nie gani…
PAPKIN
Banialuki, moja pani,
Tych ode mnie nie us
łyszy.
SCENA SIÓDMA
P o d s t o l i n a ,P a p k i n ,R e j e n t
REJENT
Ciszej z
łaski.
PAPKIN
Prawda, ciszej.
REJENT
Oto jest list do s
ąsiada…
PAPKIN
Ambasada diable
śliska!
REJENT
Żegnam.
PAPKIN
w uk
łonach
Papkin nó
żki ściska.
Za przyj
ęcie dzięki składa.
Uk
łony i ceremonie aż do końca sceny.
REJENT
Nie ma za co.
PAPKIN
O, i owszem.
REJENT
odprowadzaj
ąc go
Sługa, sługa uniżony.
PAPKIN
Prosz
ę wrócić.
REJENT
Nie wypada.
PAPKIN
Suplikuj
ę.
REJENT
Tylko z góry.
PAPKIN
Nie pozwol
ę.
Drzwi otwieraj
ą się i widać czterech pachołków.
REJENT
Jest tam który!
PAPKIN
O, bez wszelkich ceremonii.
REJENT
do pacho
łków
Panu temu wskaza
ć drogę.
PAPKIN
Ściskam nóżki — trafić mogę.
REJENT
Wzi
ąć pod ręce — nie bez laski —
Schody ciemne — maca
ć trzeba —
PAPKIN
Ściskam nóżki — zbytek łaski. —
Z uk
łonem, jednym susem za drzwiami się znajduje, drzwi się zamykają, słychać
łoskot, jak gdyby kto zleciał ze schodów. P o d s t o l i n a idzie ku
Rejentowi.
REJENT
wracaj
ąc
Niech si
ę dzieje wola nieba,
Z ni
ą się zawsze zgadzać trzeba!
AKT CZWARTY
Sala w domu C z e
ś n i k a . Oprócz drzwi bocznych jedne większe w głębi, po
prawej stronie od kaplicy, sto
ły po obu stronach, na stole po prawej stronie kałamarz
i co trzeba do pisania, butelka i para kieliszków, w g
łębi przybijają girlandy.
SCENA PIERWSZA
C z e
ś n i k ,D y n d a l s k i
Przy podniesieniu kurtyny D y n d a l s k i stoi przy siedz
ącym C z e ś n i k u ,
trzymaj
ąc dwie karabele, trzecią C z e ś n i k ogląda podczas pierwszych wierszy.
W g
łębi Ś m i g a l s k i i P e r e ł k a .
CZE
ŚNIK
trzymaj
ąc karabelę
No,
Śmigalski! Czas przyspiesza,
Dalej, dalej na deresza:
Inwitacj
ą nieś piorunem
I spe
łń gładko me rozkazy. —
Powtórz wszystkim po trzy razy,
Że na jutro, ja, pan młody,
Na weselne prosz
ę gody.
Rozumiesz? No! Ruszaj z Bogiem. —
Ś m i g a l s k i odchodzi. Po krótkim milczeniu
Hej, Pere
łka! waść mi jutro
Nie zagl
ądaj do blaszanki,
Bobym wa
ści przypiekł grzanki,
Jutro sztuk
ę pokaż światu:
Nie
żałować, mocium panie,
Cynamonu i muszkatu,
I wszelkiego aromatu,
Aby by
ło, jak należy.
Masz do ryby szafran
świeży
I bakalii po dostatku —
Niech
że będzie dobrze, bratku.
PERE
ŁKA
Jaka
ż cyfra, jaśnie panie,
Na po
środku stołu stanie?
CZE
ŚNIK
M.H. — M.H. — Maciej, Hanna.
W górze serca, w dole Vivat,
A z konceptem — wszystko wsz
ędzie.
PERE
ŁKA
Ja
śnie panie, dobrze będzie.
Na znak odchodzi.
CZE
ŚNIK
po krótkim milczeniu, ogl
ądając karabelę
Długo Papkin coś nie wraca.
Rejent siedzi jak lis w jamie,
Sk
ąd wykurzyć — ciężka praca;
Lecz wyci
ągnie moje ramię,
Je
śli jakie, mocium panie,
Korowody robi
ć zechce.
DYNDALSKI
Ba! — bo kto b
ądź nieuroku
Z ja
śnie panem w szranki stanie,
Tego wcze
śnie coś w nos łechce.
CZE
ŚNIK
oddaj
ąc jedną, a biorąc drugą karabelę
A
łechtliwej diable skóry
Ci z palestry ichmo
ściowie;
Nie dotrzyma
żaden kroku,
Chocia
ż wyjdzie czasem który.
DYNDALSKI
Ba!
CZE
ŚNIK
dobywaj
ąc szabli
He, he, he, Pani Barska!
Pod S
łonimem, Podhajcami,
Berdyczowem,
Łomazami
Dobrze mi si
ę wysłużyła.
Inna te
ż to sprawa była!
Młódź, acz dzielna, w boju dziarska,
Prym dawa
ła starszym w radzie,
Tak jak w poczet Bóg nas k
ładzie.
Ale teraz to si
ę staje,
Że od kury mędrsze jaje
po krótkim milczeniu
Tęga głownia, mocium panie —
Lecz demeszk
ę przecie wolę.
odmieniwszy szabli
Ej, to
śmiga! — jakby wrosła —
Niejednego ona pos
ła
Wykrzesa
ła z kandydata;
Niejednemu pro memoria
Gdzie
ś przy uchu napisała:
machaj
ąc,
„Jak si
ę wznosi, ledwie błyśnie —
Oddaj si
ę Bogu, jak świśnie!”
SCENA DRUGA
C z e
ś n i k ,P a p k i n
D y n d a l s k i pomóg
łszy przypasać karabelę C z e ś n i k o w i , odchodzi w
drzwi lewe.
CZE
ŚNIK
Jeste
ś przecie…
PAPKIN
kapelusz na bakier, ale w
łosy i suknie trochę w nieładzie
Z suchym gard
łem —
Pozwól kapk
ę. To mi sprawa!
nalewa sobie i pije
To
ż mu pieprzu w nos natarłem,
Aż mu urósł na trzy piędzie!
CZE
ŚNIK
To
ż to teraz pływać będzie!
PAPKIN
Lecz ten Rejent sztuczka
żwawa,
I szata
ńska przy tym postać;
Omal, omal
żem nie musiał
Artemizy z pochew dosta
ć.
Lecz si
ę bałem, mówiąc szczerze,
Bo jak zw
ącha moje ramię,
Czart j
ą chyba zdzierży w mierze.
CZE
ŚNIK
Jak ten nequam ostro k
łamie!
Lecz có
ż Rejent? będęż wiedzieć? —
PAPKIN
Przyj
ął grzecznie — prosił siedzieć —
Doda
ł wina, zieleniaka —
CZE
ŚNIK
jakby do siebie
Otru
ł pewnie…
PAPKIN
Jak to? co to?
CZE
ŚNIK
Nie, nie…
PAPKIN
Ale…
CZE
ŚNIK
I có
ż dalej?
PAPKIN
Otru
ł, mówisz?
CZE
ŚNIK
Z t
ą niecnotą
Nie ma
żartu, mocium panie.
PAPKIN
Mnie bez tego… co
ś tu pali.
CZE
ŚNIK
Jak
że przyjął me wyzwanie?
Có
ż?
Milczenie.
A tam co? g
łuchoniemy?
P a p k i n os
łupiały, nie patrząc się, oddaje list.
Aha! z listu si
ę dowiemy.
czyta
Co, co, co, co!
pr
ędko
co, co, co, co!
Post
ępując w największej złości ku P a p k i n o w i , za każdym krokiem krzyczy
„co!”, jakby nie móg
ł słów znaleźć. P a p k i n cofa się aż za stolik, po lewej
stronie stoj
ący.
Co, co, co, co!
PAPKIN
To, to, to, to!
CZE
ŚNIK
Podstolina…
PAPKIN
płaczliwie sens kończąc
Nam skrewi
ła.
CZE
ŚNIK
Do Rejenta…
PAPKIN
jak wy
żej
…zab
łądziła.
CZE
ŚNIK
Do Rejenta… do Rejenta?
I chce… chce pój
ść…
PAPKIN
truchlej
ąc
…za Wac
ława.
CZE
ŚNIK
I ty
ś milczał, ćmo przeklęta! …
Ale krótka b
ędzie sprawa…
O p
łci zdradna! czci niewarta!
Oby
ś była jak ta karta
W moim r
ęku teraz cała,
mn
ąc list
Tak, tu…
PAPKIN
wpadaj
ąc w mowę, na stronie
Z pyszna by si
ę miała!
CZE
ŚNIK
Utar
łbym cię w proch z kretesem —
Ale czasu nie chc
ę tracić.
Do weselnej sarabandy
Musz
ę skrzypka im zapłacić —
Niech im zagra, a od ucha!
Aż się Rejent w kółko zwinie!
Pozna szlachcic po festynie,
Jak si
ę panu w kaszę dmucha!
Hola, ciury! Hej, dworzanie!
Dalej za mn
ą, mocium panie!
Wychodzi
środkowymi drzwiami.
SCENA TRZECIA
P a p k i n , pó
źniej D y n d a l s k i .
PAPKIN
po d
ługim milczeniu krzywi się, potem macając się po brzuchu
Tu co
ś boli. — Oj! aj! piecze —
Ach, to wino! takie m
ęty!
O zbrodniarzu! O przekl
ęty!
Tak
ą piękną niszczysz różę!
D y n d a l s k i wychodzi z drzwi lewych.
Ach, Dyndalsiu, cny cz
łowiecze!
Ach, powiedzcie, czy by
ć może?
DYNDALSKI
Co, czy mo
że?
PAPKIN
Że ta żmija,
Ten w Rejenta czart wcielony,
Dzi
ś trucizną mnie zabija?
DYNDALSKI
Ej, gdzie znowu!
PAPKIN
Nie wierzycie?
DYNDALSKI
Kto by si
ę tam i łakomił
Na waszmo
ści nędzne życie!
PAPKIN
Nic nie b
ędzie zatem złego?
DYNDALSKI
Ej, nie.
PAPKIN
Cze
śnik mówił przecie…
DYNDALSKI
Ha, to znowu co innego.
Ja
śnie panu wszystko w świecie
Tak jest znane, jakby komu,
Mój paniczu, w w
łasnym domu.
Otru
ł! — proszę! — co za psota!
PAPKIN
Jaka
ż wasza teraz rada?
Robi
ć, począć co wypada?
DYNDALSKI
Ha!
za
żywa
Po ksi
ędza posłać trzeba —
wychodz
ąc w drzwi środkowe
Prosz
ę, proszę, to niecnota!
SCENA CZWARTA
PAPKIN
rzucaj
ąc się na krzesło
Umrze
ć, umrzeć! Wielkie nieba!
po krótkim milczeniu
Lecz gdzie
ż była moja głowa!
Jam go beszta
ł, mieszał z błotem,
On traktament mia
ł dać potem;
I ten po
śpiech jego wielki,
Z jakim wzi
ął się do butelki,
Z jakim nala
ł lampkę całą.
Jeszcze
że mi było mało! —
Tak, po
łknąłem, mam truciznę,
Ju
ż się z tego nie wyśliznę,
Wi
ęc testament mój ułożę —
z p
łaczem nieprzesadzonym
Potem kupi
ę wieczne łoże,
Potem pogrzeb swój zap
łacę —
Potem — Requiescat in pace.
P a p k i n , ocieraj
ąc często z łez oczy, pisze czas jakiś.
SCENA PIĄTA
P a p k i n ,C z e
ś n i k ,D y n d a l s k i
CZE
ŚNIK
Hola, hola, nie tak zrobi
ę —
Wszystko to s
ą z mydła bańki —
Lepsz
ą zemstę przysposobię,
Ale trzeba za
żyć z mańki.
Bylem syna dosta
ł w siatkę,
Mam dla niego dobr
ą klatkę;
A tatulem si
ę nie straszę,
Potem o tem…
do P a p k i n a
Puszczaj wasze.
PAPKIN
nie ogl
ądając się
Ja testament teraz pisz
ę.
CZE
ŚNIK
Niech
że o tym już nie słyszę,
Bo do czubków odwie
źć każę.
PAPKIN
wstaj
ąc
Czy tak? —
do siebie
Zaraz legat zma
żę.
P a p k i n przenosi si
ę do stolika, po lewej stronie będącego.
CZE
ŚNIK
do D y n d a l s k i e g o
Siadaj wa
ść tu — zmaczaj pióro,
Będziesz pisał po mym słowie.
DYNDALSKI
Stawiam tytle niezbyt skoro.
CZE
ŚNIK
Właśnie babskiej trzeba ręki.
Życie w zakład, gaszka złowię —
Dobrze b
ędzie.
DYNDALSKI
usiad
łszy bokiem do widzów naprzeciwko C z e ś n i k a i wkładając okulary
Bogu dzi
ęki!
CZE
ŚNIK
Teraz trzeba pisa
ć właśnie
Jakby Klara do Wac
ława.
DYNDALSKI
O! o!
CZE
ŚNIK
No, có
ż: o, o — ?
DYNDALSKI
podnosz
ąc się
Ja
śnie
Panie, wszak to despekt dla niej.
CZE
ŚNIK
Co si
ę waszeć o to pyta!
Maczaj pióro — pisz i kwita.
D y n d a l s k i siada wyprostowany na brze
żku krzesła i macza pióro, P a p k i n
w ci
ągu tej sceny pisze, czasem wstaje, przechodzi się w głębi, macza pióro u stolika,
przy którym C z e
ś n i k siedzi, znowu siada, ciągle płacząc, wszakże bez przesady.
CZE
ŚNIK
po krótkim my
śleniu
Tylko
że to, mocium panie,
Aby uda
ć, trzeba sztuki.
Owe brednie, banialuki,
To mi
łosne świegotanie…
my
śli
Jak tu zacz
ąć, mocium panie?
DYNDALSKI
podnosz
ąc się
Cnym afektem ulubiony…
CZE
ŚNIK
O… o… o… o! … Jak od
żony —
A tu trzeba pó
ł, ćwierć słowa,
Ni tak, ni siak — niby owa:
„I chcia
łabym, i boję się”.
O! — ju
ż wiesz — no! — na tym sztuka…
Lecz nie wa
ści w tym nauka.
Pisz wa
ść:
nuci
Zaraz.
nuci dyktuj
ąc
Bardzo prosz
ę.
pokazuj
ąc palcem na pismo
Co to jest?
DYNDALSKI
podnosz
ąc się, jak to za każdą razą, kiedy mówi do C z e ś n i k a
B.
CZE
ŚNIK
To?
DYNDALSKI
B du
że —
A capite, ja
śnie panie.
CZE
ŚNIK
przez stó
ł patrząc
B? — to kreska — gdzie
ż dwa brzuszki?
DYNDALSKI
Jeden w spodzie, drugi w górze.
CZE
ŚNIK
dostaj
ąc okularów
Có
ż u czarta.
bierze papier
Ta
ć jest — duże — Tu
P a p k i n nachyla si
ę przez C z e ś n i k a , chcąc zmaczać pióro, ten go odtrąca
mówi
ąc co niżej, potem prowadzi go oczyma aż na miejsce.
Czy go! …
P a p k i n odtr
ącony odchodzi, przystępując z tylu do stolika stąpa na nogę
Dyndalskiemu.
DYNDALSKI
Ta, bo!
CZE
ŚNIK
przypatruj
ąc się pismu
B, B du
że.
Kto pomy
śli, może zgadnie.
No, no — pisz wa
ść — a dokładnie.
dyktuje
Bardzo prosz
ę… mocium panie…
Mocium panie… me wezwanie…
Mocium panie, wzi
ąć w sposobie,
Mocium panie… wzi
ąć w sposobie,
Jako ufno
ść ku osobie…
Mocium panie, waszmo
ść pana;
Która, lubo ma
ło znana…
Która, lubo ma
ło znana…
pokazuj
ąc palcem
Có
ż to jest?
DYNDALSKI
podnosz
ąc się
Żyd jaśnie panie.
Lecz w liter
ę go przerobię.
CZE
ŚNIK
Jak mi jeszcze kropla skapie,
To ci
ę trzepnę tak po łapie,
Aż proformę wspomnisz sobie. —
Czytaj wa
ść.
D y n d a l s k i obciera pot a
ż po karku.
No! jak tam by
ło?
DYNDALSKI
czyta
Bardzo prosz
ę, mocium panie,
Mocium panie, me wezwanie,
Mocium panie, wzi
ąć w sposobie,
Mocium…
CZE
ŚNIK
wyrywa i drze papier
Niech ci
ę czarci chwycą
Z tak
ą pustą mózgownicą!
„Mocium panie” — cymba
ł pisze!
DYNDALSKI
Ja
śnie pana własne słowo.
CZE
ŚNIK
Milcz, wa
ść! — przepisz to de novo,
„Mocium panie” opu
ść wszędzie.
DYNDALSKI
chc
ąc zbierać kawałki
Z tych kawa
łków trudno będzie.
CZE
ŚNIK
Pisz de novo — pisz, powiadam —
Mózgu we
łbie za trzy grosze!
Siadaj! — siadaj, mówi
ę.
DYNDALSKI
Siadam.
CZE
ŚNIK
I powtarzaj.
dyktuje
Bardzo prosz
ę,
Mo
ć…
zatyka sobie usta
DYNDALSKI
powtarzaj
ąc napisane
Mo
ć.
CZE
ŚNIK
zrywaj
ąc się
Co, mo
ć? cóż moć znaczy?
Z tym hebesem nie pomo
że;
Trzeba zrobi
ć to inaczej. —
Nawet lepiej b
ędzie może,
Gdy wyprawi
ę doń pacholę
Z ustn
ą prośbą. — Tak, tak wolę. —
Słuchaj. — Idź mi… Ależ, ale!
Rejentowicz od nikogo
Nie jest u mnie znany wcale.
PAPKIN
oboj
ętnie
Wszyscy go tu pozna
ć mogą,
Wszak by
ł rano.
CZE
ŚNIK
Co? ów m
łody?
Komisarzem co si
ę mienił?
PAPKIN
Nie inaczej.
CZE
ŚNIK
Na me szkody
W me komnaty
ćwik się wkrada,
A ten milczy, nie powiada!
PAPKIN
oboj
ętnie
Abym milcza
ł, dał to złoto.
CZE
ŚNIK
bior
ąc się za głową
O dla Boga! ty niecnoto!
PAPKIN
Kto ju
ż na pół w grobie stoi,
Twego gniewu si
ę nie boi.
rzucaj
ąc sakiewkę na ziemię
Có
ż ten kruszec w takiej porze!
CZE
ŚNIK
Milcz mi, wasze!
PAPKIN
Któ
ż go ceni!
Na có
ż mi się przydać może? —
Kiedy D y n d a l s k i chce podnie
ść sakiewkę, P a p k i n go uprzedza, kończąc
mow
ę.
Chyba tylko do kieszeni.
CZE
ŚNIK
Cicho, cicho, bez ha
łasu.
Teraz na to nie ma czasu —
Ale jakem szlachcic prawy,
Zdasz mi poczet z twojej sprawy.
do D y n d a l s k i e g o
Wasze id
ź mi — wypraw Rózię,
Niech do Milczka wkra
ść się stara,
Niech m
łodemu Wacławowi,
Paniczowi — no wiesz? — powie,
Że go prosi panna Klara,
By nie mówi
ąc nic nikomu
Chcia
ł na chwilę przyjść łaskawie —
Aby nie by
ł wżdy w obawie,
Bo Cze
śnika nie ma w domu.
No, rozumiesz?
DYNDALSKI
Dokumentnie.
CZE
ŚNIK
Sam tymczasem zwi
ń się skrzętnie:
Kilku ludzi u wy
łomu
Postaw w krzakach. — Jeno nog
ą
Gaszek b
ędzie za granicą,
Łapes capes — niech go chwycą;
A pój
ść nie chce — związać mogą.
DYNDALSKI
Ale
ż despekt, jaśnie panie,
Tak post
ąpić jakby z ciurą.
CZE
ŚNIK
Wasze by
łeś, jesteś rurą. —
Jak rozka
żę, tak się stanie.
Chce odej
ść.
PAPKIN
zast
ępując drogę
Cze
śniku.
CZE
ŚNIK
Có
ż?
PAPKIN
podaj
ąc pióro
Jako
świadek.
CZE
ŚNIK
Id
ź do kata!
Odchodzi z D y n d a l s k i m w drzwi
środkowe.
PAPKIN
sam, powtarzaj
ąc
„Id
ź do kata!”
Wdzi
ęczność ludzi, wielkość świata —
Ka
żdy siebie ma na względzie.
A drugiego za narz
ędzie.
Póki dobre — cacko, z
łoto;
Jak zepsute — ruszaj w b
łoto.
SCENA SZÓSTA
P a p k i n , K l a r a z drzwi prawych
PAPKIN
O mych my
śli ty bogini!
O ty jedna lito
ściwa!
Pasmo
życia jad przerywa,
Ale serce, jakby w skrzyni,
Mi
łość k’tobie zawsze kryje.
KLARA
Có
ż się stało?
PAPKIN
Ju
ż nie żyję. —
By
łbym przywiózł krokodyla,
By
łbym zyskał twoją rękę;
Lecz ostatnia przysz
ła chwila,
Dzi
ś rycerską kończę mękę.
KLARA
na stronie
Straci
ł zmysły do ostatka.
PAPKIN
Ten testament wr
ęczę tobie:
Racz pos
łuchać, jakby matka,
I zap
łakać na mym grobie.
czyta,
łzy często ocierając.
Ja, Józef Papkin, syn mego ojca Jana Papkina…
czule
Jana, Jana — Jan mu by
ło
czyta
Będąc zupełnie zdrów na ciele i umyśle, ale nie mogąc wiedzieć, kiedy
umr
ę…
Oczywi
ście.
bo jestem otruty przez rejenta Milczka w lampce wina…
W lampce wina
robi
ę ten testament, czyli ostatnie rozporządzenie mojego ruchomego i
nieruchomego maj
ątku. Nieruchomym rozporządzać nie mogę, bo żadnego
nie mam…
Nie mog
ę…
Ruchomo
ści zaś rozdaję. — Tej, którąm zawsze kochał, czcił, szanował i
ubóstwia
ł, JW-ej Klarze Raptusiewiczównie, starościance zakroczymskiej,
daruj
ę angielską gitarę i rzadką kolekcyją motyli, będącą teraz w zastawie.
— Artemiz
ę…
Cze
śnikowi dać ją chciałem,
Ale teraz przemaza
łem.
Artemiz
ę dostanie najdzielniejszy rycerz w Europie, pod warunkiem, aby
pomnik postawi
ł na mym grobie. — Z resztą ruchomości chcę być
pochowany (ociera
łzy). — JW. Cześnika zaś i JW. Starościankę, jako
egzekutorów testamentu, suplikuj
ę, aby moje wszystkie długi, jakie się tylko
poka
żą, nie płacili, gdyż chcę przez to braciom moim różnego stanu i
wyznania zostawi
ć po sobie pamiątkę.
Józef Papkin
Józef Papkin incognito —
Na tytu
ły miejsca nie ma —
We
ź więc — i co tu wyryto,
Niech twa pami
ęć wiecznie trzyma.
SCENA SIÓDMA
P a p k i n , K l a r a , W a c
ł a w z drzwi lewych.
WAC
ŁAW
Klaro, Klaro, co si
ę dzieje!
Los nas
ściga nazbyt srogo —
Wszystkie drogie nam nadzieje
W jednej chwili przepa
ść mogą.
KLARA
Mów ostro
żnie.
WAC
ŁAW
spojrzawszy na P a p k i n a
Zap
łacony. —
Podstolina w naszym domu —
Bo plan ojca niewzruszony
Ją zaślubić mnie przymusza.
KLARA
Przebóg!
WAC
ŁAW
A ta pod
ła dusza,
Bez lito
ści i bez sromu,
Nie zwa
żając me wyznania,
Jego woli ucho sk
łania.
KLARA
Ach, Wac
ławie, nie mam władzy
Mówi
ć, radzić w tej potrzebie,
Bo truchlej
ę tu o ciebie. —
Ach, ty nie znasz mego stryja!
W porywczo
ści nie ma granic.
WAC
ŁAW
Nie l
ękaj się nadaremnie:
Komisarza wszak zna we mnie.
PAPKIN
oboj
ętnie
O, komisarz teraz za nic.
WAC
ŁAW
Wi
ęc zdradziłeś?…
PAPKIN
Powiedzia
łem.
WAC
ŁAW
A, niegodny! …
KLARA
wstrzymuj
ąc go
O, mój drogi,
Nie powi
ększaj mojej trwogi.
WAC
ŁAW
Niech przynajmniej go ukarz
ę.
KLARA
Śmierć zadajesz twojej Klarze.
PAPKIN
Kto ju
ż w grobie jedną nogą,
Na tym gro
źby nic nie mogą.
WAC
ŁAW
Co on mówi?
KLARA
Pró
żna zwada —
Uchod
ź, uchodź, nie trać chwili.
PAPKIN
O, i moja taka rada,
Bo si
ę właśnie Cześnik sili
Zwabi
ć cię tu w swoje szpony —
Poczt hajduków rozstawiony
Chwyci, zwi
ąże cię w potrzebie.
KLARA
Jeszcze
ż mało to dla ciebie!
WAC
ŁAW
Lecz jak b
ędzie?…
KLARA
w trwodze
Dzi
ś napiszę.
WAC
ŁAW
Dzi
ś wieczorem…
KLARA
Ha
łas słyszę…
WAC
ŁAW
To, com mówi
ł…
KLARA
prosz
ąc
Potem, potem.
WAC
ŁAW
id
ąc ku drzwiom lewym
Id
ę teraz, lecz z powrotem…
SCENA ÓSMA
K l a r a , P a p k i n , W a c
ł a w , C z e ś n i k , D y n d a l s k i , hajduki z
ró
żnych stron.
CZE
ŚNIK
zast
ępując w drzwiach lewych
Hola, hola, mocium panie! —
Objecha
łem jak bartnika.
WAC
ŁAW
I có
ż złego mi się stanie?
Widz
ę dużo przeciwnika,
Lecz nie my
ślcie, że się boję. —
do C z e
ś n i k a
Je
śliś zbójca — masz mię, stoję.
Ale je
śliś człowiek prawy,
Jak
ą taką daj szablinę —
W Bogu wiara,
że nie zginę.
CZE
ŚNIK
Lubi
ę, chłopcze, żeś mi żwawy —
Lecz nie o tym teraz mowa,
Daj wi
ęc baczność na me słowa:
Rejent wykrad
ł narzeczonę
I chce tobie da
ć za żonę;
Mia
łby tryumf w tym sposobie,
Lecz ja umiem radzi
ć sobie —
Lub do turmy pójdziesz na dno,
Gdzie,
że siedzisz, ciężko zgadną,
Albo — r
ękę oddasz Klarze. —
A je
żeli Starościanka
Pój
ść nie zechce do ołtarza,
Jest tu druga jej bratanka,
Tej za ciebie pój
ść rozkażę. —
Tobie
żonka jakby nimfa,
Podstolinie grochowianka,
Rejentowi t
ęga fimfa,
A mnie zemsta doskona
ła —
Tak si
ę skończy sprawa cała.
Milczenie.
WAC
ŁAW
Ale…
CZE
ŚNIK
Tutaj nie ma ale.
WAC
ŁAW
Zaraz…
CZE
ŚNIK
Zaraz albo wcale!
WAC
ŁAW
do K l a r y
Mamy
ż wierzyć?
KLARA
Ha, to wierzmy. —
do C z e
ś n i k a
Ślub brać dziś?
CZE
ŚNIK
Dzi
ś.
K l a r a obraca si
ę ku W a c ł a w o w i jakby o odpowiedź.
WAC
ŁAW
Ha, wi
ęc bierzmy.
CZE
ŚNIK
Zatem r
ękę daj dziewicy —
Nie od tego, widz
ę, ona.
Pleban czeka ju
ż w kaplicy
Dalej
żwawo,
na stronie
Rejent skona.
Odchodz
ą do kaplicy.
PAPKIN
testament w r
ęku
O fortuno tygrysico!
I trucizna, i wesele —
To za wiele! to za wiele!
Odchodz
ą do kaplicy.
SCENA DZIEWIĄTA
DYNDALSKI
zbieraj
ąc kawałki swojego pisma
Jak co sobie ubrda w g
łowie,
To i klinem nie wybije.
Żebym pisał, co się zowie,
Jak ju
ż długo z Bogiem żyję,
Tegom jeszcze nie powiedzia
ł;
Grzechem prezumpcyja taka —
Ale jednak rad bym wiedzia
ł,
Czemu dzisiaj zszed
ł na żaka?
Co on sobie — tylko prosz
ę —
Móg
ł do tego B upatrzyć?
Co nie staje tej literze?
Czy brak w kszta
łcie, czy brak w mierze?
Ot, krzy
ż Pański, a ja znoszę,
siada i sk
łada kawałki
SCENA DZIESIĄTA
D y n d a l s k i ,R e j e n t
R e j e n t wchodzi, ogl
ądając się na wszystkie strony.
REJENT
kładąc rękę na ramieniu D y n d a l s k i e g o , który go nie widział
Dobry wieczór, panie bracie.
Có
ż to, dżumę w zamku macie?
Żywej duszy. — Nie ma komu
Odpowiedzie
ć, pan czy w domu.
DYNDALSKI
Jest, do us
ług.
REJENT
Rzecz ciekawa.
Cze
śnik wyzwał mnie na rękę:
Acz nie moja to zabawa,
Rzek
łem jednak: wola nieba,
Z ni
ą się zawsze zgadzać trzeba.
I wyszed
łem, i czekałem,
Tak, czeka
łem nadaremnie.
Mo
że wróżył zbyt zuchwale,
Że mu Rejent nie dotrzyma?
Ale Rejent by
ł na dziale,
Zucha tylko jeszcze nie ma.
DYNDALSKI
Ej,
łaskawy mój Rejencie,
Nie wyzywaj go na ci
ęcie,
Bo jak machnie po p
ętlicach,
Zdywiduje jak Bóg Bogiem.
GŁOSY W KAPLICY
Wiwat! wiwat! Pa
ństwo młodzi!
REJENT
Któ
ż wesele tu obchodzi?
DYNDALSKI
Rejentowicz.
REJENT
jak oparzony
By
ć nie może!
CZE
ŚNIK
za scen
ą
Hej, Dyndalski! tam do czarta!
Okulbaczy
ć mi dzianeta!
wychodz
ąc
Ju
ż kaducznie przeszła czwarta.
SCENA JEDENASTA
R e j e n t ,C z e
ś n i k
C z e
ś n i k przyszedłszy na przód sceny spostrzega R e j e n t a , staje jak wryty.
R e j e n t k
łania się nisko. Czas milczenia, oko w oko patrzą. C z e ś n i k chwyta
za szabl
ą, to samo i R e j e n t . Czas jakiś zastanowienia. C z e ś n i k zdaje się
walczy
ć z sobą. D y n d a l s k i wybiega do kaplicy.
CZE
ŚNIK
na stronie
Nie wód
ź mnie na pokuszenie,
Ojców moich wielki Bo
że!
Wszak gdy wst
ąpił w progi moje,
Włos mu z głowy spaść nie może.
Odpasuje i rzuca karabel
ą na stół. R e j e n t zawiesza czapkę na rękojeści swojej
szabli.
Czego
żądasz?
REJENT
Mego syna.
CZE
ŚNIK
Ha! ha! rozkosz mi jedyna!
Będziesz zadość miał z tej strony —
Ale z
żoną czy bez żony?
REJENT
wstrzymuj
ąc się
To… za wiele…
CZE
ŚNIK
Co za wiele? —
Ty
ś mi ukradł moją wdowę,
By j
ą zmienić na synowę —
Jam zatrzyma
ł twego syna,
By mu sprawi
ć tu wesele —
Masz wi
ęc byka za indyka.
SCENA DWUNASTA
Ci
ż sami, K l a r a , W a c ł a w , P a p k i n , D y n d a l s k i , dworzanie,
kobiety, wszyscy z bukietami wychodz
ą z kaplicy.
WAC
ŁAW
Ach, mój ojcze!
KLARA
Ach, mój stryju,
Niech si
ę skończy ta zawiłość!
WAC
ŁAW
kl
ękając
Przebacz, ojcze, i wzajemn
ą
Pob
łogosław naszą miłość!
REJENT
Wsta
ń, serdeńko, i chodź ze mną.
SCENA TRZYNASTA
Ci
ż sami, P o d s t o l i n a .
PODSTOLINA
Mam
że wierzyć, co się dzieje,
Wac
ław z Klarą —
REJENT
na stronie
Oszalej
ę!
PODSTOLINA
Tak jest, wierz
ę, już się stało! —
Wi
ęc wam powiem — i niemało.
Chcia
łam za mąż pójść czym prędzej,
By nie zosta
ć całkiem w nędzy —
Ów maj
ątek zapisany
Na czas tylko by
ł mi dany,
A w istotnym wiecznym darze
Dzi
ś przypada szczęsnej Klarze.
REJENT
na stronie
Dwa maj
ątki — kąsek gładki —
Co
ś stryjowi żal tej gratki.
CZE
ŚNIK
na stronie
Zamieni
ł stryjek
Na siekierk
ę kijek.
PODSTOLINA
Ale przez to dzi
ś nie tracę:
U Rejenta sto tysi
ęcy…
KLARA
Nie — ja z mego to zap
łacę.
P o d s t o l i n a przechodzi na praw
ą stronę.
KLARA
do R e j e n t a
Nie opieraj si
ę już więcej,
Swego gniewu zwalcz ostatki,
Pob
łogosław twoje dziatki.
Kl
ęka z W a c ł a w e m , któremu podaje prawą rękę.
REJENT
Niech si
ę dzieje wola nieba,
Z ni
ą się zawsze zgadzać trzeba.
Daje krzy
żyk i podnosi klęczących.
PAPKIN
do W a c
ł a w a
Mog
ęż przestać na twym słowie?
Ręczysz pewnie za me zdrowie?
na znak potakuj
ący — do C z e ś n i k a
Teraz wzywam waszmo
ść pana!
Ka
ż nam przynieść roztruchana,
Niech nam zagrzmi
ą i fanfary,
Wypijemy pierwszej pary!
Przechodzi na lew
ą stronę i drze testament.
CZE
ŚNIK
Niech
że będzie dziś wesele,
Równie w sercach, jak i w dziele —
podaj
ąc rękę R e j e n t o w i
Mocium panie, z nami zgoda.
R e j e n t przyjmuje r
ękę z niskim ukłonem.
WSZYSCY
Zgoda! zgoda!
WAC
ŁAW
wst
ąpiwszy na środek tak, że K l a r a po jego prawej, podaje rękę
C z e
ś n i k o w i , on zaś ojcu po lewej, i posuwając się na przód sceny
Tak jest, zgoda,
A Bóg wtedy r
ękę poda.