PROSTA HISTORIA by megii24 Całość

background image

Prosta historia

Napisała: Urszula (megii24)

Czerwiec – Wrzesień 2009

background image

1.

Tego dnia wszystko, ale to wszystko poszło nie tak… Za jakie grzechy, się
pytam? Może w poprzednim życiu za mocno nawywijałam? Bo przecież teraz
jestem całkiem grzeczna… No prawie! A może po prostu Pech to moje drugie
imię? Dobrze, dobrze… ale od początku…

Dzień zaczął się nawet nieźle… Nic nie zapowiadało katastrofy… Słoneczko,
ciepełko, ptaszki śpiewają… jednym słowem: cud-miód.

Maszerowałam, jak zwykle do szkoły, okazując więcej entuzjazmu, niż
rzeczywiście odczuwałam, żeby jakoś podnieść się na duchu. Wszyscy wiedzą
jak jest… kto lubi szkołę? Chyba tylko nieliczne wyjątki, choć ja akurat nie
znam nikogo takiego… Zastanawiające! A może wcale nie ma wyjątków od
tej złotej zasady?

Nie ważne! Tak więc – szkoła! Nie byłoby może tak źle, gdyby nie widmo
matury wiszące nad głową. Nauczyciele dostawali jakiejś paranoi… A ten
obłęd oczywiście odbijał się na nas, biednych szarych „żuczkach”, które nie
powinny robić nic innego, jak tylko zakuwać do tego, jakże
przereklamowanego egzaminu! Dojrzałości! Pchi! Co podwójna klasówka
połączona z kilkoma odpowiedziami ustnymi ma wspólnego z dojrzałością?
Od jakiegoś czasu zadaję sobie to pytanie… ale jakoś żadna siła wyższa nie
chce mnie oświecić… O siłach „niższych” nie wspominam, bo kogo
miałabym o to zapytać? Nauczycieli? Rodziców? A może zastraszonych wizją
nie zdanej matury – jako tragedii życiowej, licealistów? Przegrana sprawa!
Całkowicie!

Zaraz, zaraz… teraz to się wykreowałam na jedyną trzeźwo myślącą osobę
w całym tym zoo… Nie jestem aż tak zadufana w sobie! Na pewno nie!

Tak więc maszerowałam do szkoły przetrawiając w głowie jakąś myślową
papkę… a tak naprawdę zastanawiałam się jak by tu przetrwać te kilka
najbliższych godzin i nie stracić zmysłów w tym całym przedmaturalnym
szaleństwie?

2 |

S t r o n a

background image

Na dokładkę w naszej budzie nie było za wiele atrakcji… Spytacie, jakich
atrakcji spodziewam się zaznać w ogólniaku? No cóż, żeby chociaż było na
kim oko zawiesić, jakieś atrakcyjne „ciacha” mogłyby przemykać
korytarzami, można by było powzdychać, a może nawet pośmiać się
z dziecinnych podrywów naszych szkolnych ślicznotek. O to by było dość
ciekawe doznanie estetyczne… Lekcja poglądowa jak nie należy zwracać na
siebie męskiej uwagi, aby nie zostać wyśmianą przez wszystkich świadków.
Ale dość już o tym! Niestety w naszej budzie nie da się doszukać jakichś
ciekawych męskich okazów. Koniec, kropka. Smutne, ale niestety
prawdziwe.

A co do innych szkolnych atrakcji… to faktycznie nie umiem się ich nawet
domyślić, to znaczy nie wiem cóż atrakcyjnego może być lub zdarzyć się
w szkole średniej!

Na szczęście miałam swoją własna, prywatną emocjonalną podporę w postaci
wysokiej, szczupłej blondynki o łagodnych niebieskich oczach czyli mojej
ukochanej przyjaciółki Weroniki. Niech nikogo nie zmyli jej wygląd… Ma
dziewczyna nieźle za uszami i chyba właśnie za to najbardziej ją lubię…
Wygląd niewiniątka i te jej szalone pomysły.

Zbliżałam się już do naszego szacownego gmachu szkolnego gdy doznałam,
niezbyt łagodnego i przyjemnego, olśnienia. A mianowicie doszłam do
wniosku, że woda w postaci deszczu lejącego się na głowę jest nawet dość
przyjemna – choć zasadniczo nie lubię deszczu… Skąd u mnie tak trywialne
przemyślenia? I zmiana nastawienia do opadów atmosferycznych? To proste!
Też zmienilibyście zdanie… Gdyby ta sama woda, choć o dość zmienionej
konsystencji i barwie, pochodząca pierwotnie z góry, a obecnie z obrzydliwie
brudnej kałuży znalazła się nieoczekiwanie na waszej skromnej osobie…
Brrrr.

To niestety przydarzyło się właśnie mi… I to właśnie tego dnia gdy
zrezygnowałam z ukochanej przeze mnie czerni na rzecz uwielbianych przez
Weronikę jasnych kolorów. Nieopatrznie obiecałam jej, że założę coś, jak to
ona nazywa „bardziej kobiecego”, bo po szkole wybierałyśmy się na dobre

3 |

S t r o n a

background image

jedzonko do nowo otwartej dość ekskluzywnej knajpki. Dlatego teraz zamiast
być odziana w czarne bojówki albo ciemne jeansy i jakąś sportową,
i oczywiście ciemną, górę, paradowałam w jasnej jeansowej spódnicy
i beżowej bluzce… I obecnie zamiast być tylko przemoczona i może
odrobinę ubłocona, czemu zaradziłaby odrobina czystej wody – wyglądałam
jak skrzyżowanie biedronki z wodnikiem Szuwarkiem! Tragedia! Jak ja się
ludziom na oczy pokażę…

Te myśli, jak i kilka innych z rodzaju tych niecenzuralnych, przeleciały mi
przez głowę, chwilę po tym jak jakiś czarny samochód przejechał tuż obok
mnie. To oczywiście jest tylko stwierdzenie faktu zaistniałej sytuacji, bo ja na
pewno nie powiedziałabym, że on tylko przejechał obok mnie. Ten zasrany
gruchot łącznie z, jak przypuszczam, równie „uroczym” właścicielem
spieprzył mój cały dobry humor, a raczej z trudem wyhodowaną
i wypielęgnowaną namiastkę dobrego humoru, nie mówiąc już o całkowitej
dewastacji mojego stroju. I co ja mam teraz zrobić? Pytałam się w niemej
wściekłości!

No to mam zagwozdkę… Albo wrócę do domu, żeby się przebrać i tym
samym zarwę z połowę pierwszej lekcji, narażając się tej upiornej babie,
dumnie zwanej panią profesor… Nie był to najlepszy pomysł, bo orłem
z matmy to ja nie byłam, a ta wspomniana chodząca perfekcja ledwo mnie
tolerowała i dokładanie jej powodów do „gorących” uczuć wobec mnie było
kręceniem sobie sznura…Pozostawało mi tylko pójście w tym
„artystycznym” stroju na lekcje… Ale ludziska będą miały ubaw! No cóż,
dzień zaczynał się urokliwie, nie ma co?

Gdy doszłam do otwartej szkolnej bramy, co moim zdaniem było
określeniem ciut na wyrost, od razu ją zauważyłam, Weronika czekała na
mnie przy schodach prowadzących do „jaskini wiedzy.” Nie było to dla mnie
zaskoczeniem, zawsze na siebie czekałyśmy – takie papużki-nierozłączki, ale
jej wyraz twarzy… gdybym nie była taka wściekła i zdołowana to pewnie
wybuchłabym śmiechem na ten widok.

Niepowtarzalny!

4 |

S t r o n a

background image

Nie będzie chyba dla nikogo zaskoczeniem, gdy powiem, że jej „oskarową”
minę wywołała moja skromna osoba, a raczej spustoszenia w mojej
powierzchowności… To było raczej oczywiste! Musiałam naprawdę
wyglądać jak kupka nieszczęścia… W tym przekonaniu utwierdziły mnie
współczujące, a zarazem rozbawione spojrzenia mijających mnie osobników
obu płci. Trzeba zagryźć zęby i jakoś to znieść…

Zastanawiałam się przez chwilę, jak długo cała szkoła będzie bawić się moim
kosztem… Cóż, w tej chwili nie miałam na to żadnego wpływu, więc
odpuściłam sobie te dywagacje. Pomyślę o tym jutro… albo pojutrze!

Ruszyłam w stronę mojej przyjaciółki i w tym samym momencie stanęłam
jak wryta. Na parkingu, po lewej stronie stał, a jakże, powód mojego marnego
nastroju i wyglądu. Czarne sportowe auto! Nie znam się na samochodach,
więc nie pytajcie jakiej marki… ale poznałam je od razu. To był, na pewno,
ten sam wózek, który przystroił mnie w tak podziwiane przez tłumy
fantazyjne wzory. Uroczo!

Coś się we mnie aż zagotowało! Stałam na środku placu zaciskając pięści i, jak
przypuszczam, byłam bordowa ze złości… Tak na marginesie kolor czerwony
całkiem mi pasuje, ale nie koniecznie na twarzy! Stałam więc tak jak słup soli
i zastanawiałam się co mam zrobić…

Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy była tak radośnie budująca, że aż na
chwilę zatraciłam się w marzeniach, ale… No właśnie – ale! Chyba jednak
nie powinnam wybijać mu wszystkich szyb…!

„Mu” czyli komu – przeleciało mi przez głowę. Czyżby ten palant uczył się
w naszej szkole? Ale przecież wcześniej nie widziałam tu tego auta, a raczej
nie dałoby się go nie zauważyć… Nauczyciel? Nie! Na pewno nie! Jakiego
belfra byłoby stać na taki samochód? No więc kto to taki?

I właśnie w tym momencie z auta wysiadł bardzo wysoki i, o ile mogłam
stwierdzić, po pierwsze przez odległość, a przede wszystkim przez luźną
czarną bluzę z kapturem, którą miał na sobie, dość dobrze zbudowany… no
właśnie: chłopak? mężczyzna? Nie widziałam jego twarzy, więc trudno mi

5 |

S t r o n a

background image

było stwierdzić w jakim był wieku. Zresztą nie widziałam nawet jego głowy,
bo miał na nią naciągnięty kaptur bluzy.

Natomiast to, że miał zgrabny tyłek mogę zeznać nawet pod przysięgą –
dobrze skrojone i dopasowane jeansy świetnie to uwydatniały. No co? Mam
przecież oczy, a on miał na bank najfajniejszą „dolną część pleców” jaką
widziałam… Jego nogom też niczego nie brakowało… Chyba jednak nie był
licealistą, bo większość z nich miało nogi jak patyczki lub jak nóżki sarenki,
natomiast on… Hmmm… Chciałabym go zobaczyć bez spodni… Oj! Chyba
się zagalopowałam!

Musiałam mieć, w tym momencie, niezbyt inteligentny wyraz twarzy
i oczywiście właśnie wtedy on musiał się odwrócić i spojrzeć prosto na
mnie… Miałam tylko nadzieję, że zdążyłam podnieść wzrok na bezpieczną
wysokość i obiekt mojej niedawnej lustracji nie domyślił się co przed chwilą
podziwiałam…

Moja nadzieja szybko okazała się płonna… Co za wstyd! Chłopak
spiorunował mnie kpiącym spojrzeniem, co dobitnie świadczyło o tym, że
zostałam przyłapana na gorącym uczynku. Jestem całkowicie przekonana, że
ponownie byłam czerwona jak piwonia i tym razem na pewno nie ze złości!
Wpadka na całego! Jak ja się po tym otrząsnę? No jak?

Po chwili przesunął wzrok niżej dokładnie taksując moją postać. Wtedy to
właśnie zauważyłam kolor jego oczu… Aż otworzyłam usta ze zdziwienia!
Nigdy nie widziałam tak niesamowicie zielonych oczu. Teraz to dopiero
musiałam wyglądać bardzo inteligentnie… Coraz lepiej, nie ma co!

Zaraz jednak otrząsnęłam się z szoku, zła na samą siebie za tak głupawe
zachowanie… Jakbym pierwszy raz widziała przystojnego faceta? No cóż, ale
przystojny to był rzeczywiście! Nie da się ukryć! Śniada cera, mocne męskie
rysy twarzy, a jednocześnie jakieś takie delikatne, był nie tylko przystojny –
był po prostu piękny… i te oczy! O matko! Będą mnie prześladować po
nocach… Już się boję, choć raczej koszmary to nie będą…

6 |

S t r o n a

background image

Stałam nadal jak zahipnotyzowana, a chłopak uważnie przesuwał wzrok po
moim ciele. Po plecach przeszły mi ciarki. Co to miało niby być?

W pewnym momencie zauważyłam, że na chwilę odwrócił ode mnie wzrok
i rzucił szybkie spojrzenie na swój samochód. Zaraz jednak ponownie
spojrzał na mnie i po jego twarzy przemknął cień zawstydzenia. No tak,
śladów błota na moim ubraniu nie dało się nie zauważyć…

Miałam już dość! Co to ja jestem rasowa klacz na wybiegu? Żeby mnie tak
oglądać z każdej strony i oceniać? Nie uważałam się za piękność, ale ostatnim
kocmołuchem to też nie byłam, choć może w tym momencie, ze względu na
mój zdewastowany strój, bliżej mi jednak było do tego kocmołucha…
Cholera!

Uniosłam dumnie twarz, spiorunowałam go wściekłym spojrzeniem
i pomaszerowałam szybkim krokiem w stronę Weroniki, nie zaszczycając
tego zarozumialca już ani jednym spojrzeniem. Natomiast moja przyjaciółka
nie zauważyła nawet, że w końcu ruszyłam w jej stronę… Gapiła się
maślanym wzrokiem w kierunku, od którego ja właśnie przed chwilą
odwróciłam oczy. Co jest? Ona też?

Gdy w końcu do niej dotarłam, spojrzała na mnie nieprzytomnie, więc
złapałam ją za rękę i pociągnęłam na schody w kierunku wejścia, bo właśnie
rozległ się dzwonek. Cholera! Nie zdążę nawet wpaść do łazienki, żeby choć
trochę zaprać te paskudne plamy! Jak pech to pech! Będę musiała
„wparadować” na matmę jak brzydsza siostra Kopciuszka… Skąd mi się, do
licha, wzięło to porównanie?

Muszę się do czegoś przyznać… Miałam nieprzepartą ochotę odwrócić się
i sprawdzić czy ten „książę z bajki” idzie za nami do szkoły. Dzielnie
zwalczyłam tę niespodziewaną potrzebę i byłam z siebie naprawdę dumna!
Chyba jest ze mną stanowczo gorzej… Z czego tu być dumną? Ja się pytam?
Z tego, że zrobiłam z siebie przed tym obcym facetem kompletną idiotkę?
Faktycznie powód do dumy, nie ma co!

7 |

S t r o n a

background image

Wpadłyśmy do klasy dosłownie na chwilę przed „koszmarem sennym”
w postaci naszej matematyczki. Starałam się nie zwracać uwagi na szepty
i chichoty, które, na bank, były wywołane moim niecodziennym strojem.
I nie chodziło tu bynajmniej o spódnicę i elegancką bluzkę, choć taki strój
był u mnie rzadkością, przeważnie chodziłam ubrana na sportowo i taką
siebie najbardziej lubiłam. No cóż, muszę jakoś przeżyć te kilka lekcji i, co
gorsze, przerw! O matko! Będzie ciężko! Już to widzę…

Starałam się skupić na lekcji i po jakichś 10 minutach odnotowałam sukces na
tym polu… Szokujące! A jednak! Wyciszyłam się i zaczęłam nabierać
przekonania, że jakoś to będzie! Przecież mnie nie zjedzą… Poradzę sobie!
Choć nie mam przesadnie wybujałego poczucia humoru na własny temat,
teraz zaczęłam wierzyć, że dam sobie radę.

Moja pewność nie trwała jednak długo, dokładnie jakieś 5 minut. Wtedy
właśnie rozległo się pukanie do drzwi i po chwili do klasy wszedł, nie kto
inny, tylko facet z czarnej Beemki. Byłam już zorientowana w marce jego
samochodu, bo chłopaki z mojej klasy pomiędzy chichotami i komentarzami
na mój temat, zachwycali się furą stojącą przed szkołą.

Pięknie! Nowy!!! Chyba jednak spalę się ze wstydu! Cóż to będzie za zajebiste
ognisko!

Teraz gdy nie miał już na głowie kaptura, przyjrzałam się jego pięknej
twarzy… Oczywiście nie tylko ja gapiłam się na niego jak głupia, ale to chyba
nic dziwnego? Rzeczywiście można było się zaślinić na jego widok… A we
włosy, których wcześniej nie widziałam, miałam od razu ochotę wpleść
palce… O czym ja myślę, do jasnej cholery? Brązowe, lśniące, nieco dłuższe
niż przyjęta norma, ale właśnie dlatego miało się ochotę odgarnąć mu z czoła
niesforne kosmyki opadające na oczy. Czy ja kiedyś tak długo myślałam
o czyichś włosach? Chyba jestem chora?

Przymknęłam na chwilę oczy, gdy poczułam na sobie intensywny wzrok
i bez ich otwierania byłam pewna, że to on się na mnie gapi. No cóż,

8 |

S t r o n a

background image

siedziałyśmy z Weroniką, niestety, na pierwszej ławce, więc nie dało się
mnie nie zauważyć… Co za pech!

Szykując się na pogardliwe spojrzenie niesamowitych zielonych oczu powoli
podniosłam powieki i jakież było moje zdziwienie, gdy w jego wzroku nie
znalazłam ani kpiny ani pogardy… Patrzył na mnie z zainteresowaniem
i skruchą? Niemożliwe! Chwilę potem odwrócił wzrok, przenosząc go na
nauczycielkę. Posłał jej wymuszony uśmiech i się przedstawił. Michał Tadler.
Cholera, nawet ładnie!

Starałam się na niego nie gapić… Czy już nie wystarczająco się zbłaźniłam
przed szkołą? Wychodziło mi to raczej średnio. Ale poczułam się znacznie
lepiej zauważywszy, że wszystkie dziewczyny w klasie mają wzrok utkwiony
w jednym punkcie… Nie chcę być wulgarna czy coś w tym stylu, ale łatwo
się domyślić, że wszystkie gapiły się na Nowego, znaczy na Michała,
a konkretnie na bardzo pociągającą część jego ciała. Może nie jest ze mną aż
tak źle…? Że nie tylko mnie poruszał ten widok? Żałosne!

W chwili gdy Michał odwrócił się w stronę klasy, z przerażającą jasnością
zdałam sobie sprawę, że po raz kolejny na mojej twarzy musi malować się
okrutna wręcz „inteligencja.” Czy ja nigdy nie nauczę się panować nad
mimiką… może w przyszłym życiu? Strasznie to pocieszające! Cholera!

Odwróciłam wzrok, ale gdy obiekt kosmatych myśli żeńskiej części klasy
ruszył w stronę wolnej ławki, nie wytrzymałam i zerknęłam na niego… I to
był mój kolejny błąd! Na jego twarz powrócił kpiąco-pogardliwy wyraz, co
prawda nie patrzył w tej chwili na mnie tylko przesuwał wzrokiem po
wszystkich zebranych w tym małym pomieszczeniu, ale zaraz potem
zatrzymał wzrok oczywiście na mnie… Tylko spokojnie, oddychaj!

Drgnęłam i wytrzeszczyłam oczy, gdy Michał, zamiast przejść obok
Weroniki, co stanowiło najprostszą drogę do wolnej ławki na końcu sali,
lekko skręcił, wymijając nasz stolik i przeszedł obok mnie… Ale to jeszcze
nic… Gdy mnie mijał, zwolnił, nieznacznie pochylił głowę w moją stronę
i szepnął głębokim, lekko zachrypniętym głosem:

9 |

S t r o n a

background image

– Przepraszam.

Dziwię się, że w tym właśnie momencie nie straciłam przytomności… Bo
byłam stanowczo za blisko osiągnięcia tego stanu…

To było jedno krótkie słowo, rzucone w przelocie, a mnie jakby poraził
piorun… Po plecach przeszły ciarki, a kolana nieprzyzwoicie zmiękły i sama
już nie wiem, czy z powodu jego obezwładniająco seksownego głosu, czy
może zapachu, który przez tę krótką chwilę podrażnił moje nozdrza
i sprawił, że niemal rozpłynęłam się z zachwytu. O rzesz kurwa mać! Kim on
do cholery jest? Chodzącym seksem?

Minął mnie, a ja modliłam się w duchu do samej siebie: Tylko się nie
odwracaj, błagam, bo zaślinisz całą podłogę… Niestety nie potrafiłam się
powstrzymać… Porażka! Oczywiście spojrzałam za nim i… moja twarz
przybrała kolor buraka, znowu… On nadal patrzył na mnie, ale jego twarz
dla odmiany nie wyrażała nic. Kompletnie nic! Zawstydziłam się po same
koniuszki moich długich czarnych włosów… Spuszczając wzrok na sekundę
zatrzymałam go na jego szyi, widocznej teraz, gdy szedł do mnie tyłem i miał
odwróconą w moim kierunku głowę. I w tym właśnie momencie
zamurowało mnie! Kompletnie! Musiałam chyba rozdziawić usta
i wytrzeszczyć oczy, bo Michał spojrzał na mnie zaskoczony. Po sekundzie
otrząsnął się, rzucił mi wściekłe spojrzenie i odwrócił ode mnie głowę –
zrozumiał na co patrzę. Kątem oka zauważyłam jeszcze jak nerwowo
poprawił bluzę zasłaniając jasnoczerwoną bliznę na swojej szyi.

10 |

S t r o n a

background image

2.

Lekcja ciągnęła się niemiłosiernie… Miałam wrażenie, że na plecach mam
tarczę strzelniczą. Wierciłam się i kręciłam na krześle nie mogąc usiedzieć
w miejscu… Cholera jasna! Nie mam przecież pięciu lat! Zaraz czegoś
dostanę… Serio! Czy ta matma nigdy się nie skończy?

Weronika przez całą lekcję zerkała na mnie nerwowo, nic nie rozumiejąc.
W sumie to się jej nie dziwię… Jak mnie w końcu dopadnie i przyprze do
muru to wióry się posypią. Tego jestem pewna! Ciekawość aż biła z jej
twarzy. Mam, a raczej będę miała, pozamiatane. Znając ją, to na całej linii…
Kurczę, a może ucieknę bez słowa i się gdzieś schowam? Teraz to zaczynam
przypuszczać, że mam faktycznie nie więcej niż pięć lat… Uspokój się,
dziewczyno!

W końcu nadeszło wybawienie… Dzwonek!!!

Wypadłam z klasy jak błyskawica i pognałam od razu na zewnątrz, z cichą
nadzieją, że mi się uda… Nawiać oczywiście! Jak zwykle jednak moja
nadzieja… okazała się tylko nadzieją! Weronika dopadła mnie jeszcze na
schodach. Zdyszana, sapnęła kilka razy, żeby odzyskać głos.

– Aga, co się dzieje? Nic nie rozumiem!

– A myślisz, że ja rozumiem? – parsknęłam histerycznie.

– Dobra, tylko spokojnie! – westchnęła ciężko, widząc, że raczej nic ze mnie
nie wyciągnie, przynajmniej w tej chwili… Nie zakładałabym się, że nie
zrobi tego później, na spokojnie, bo przegrałabym z kretesem. Ona miała
niezaprzeczalny talent do wyciągania mnie na najszczerszą pod słońcem
spowiedź. Choćbym nie wiem jak się broniła i próbowała coś przed nią
ukryć… Byłam na straconej pozycji, zanim jeszcze pomyślałam jak to zrobić.

Spojrzałam jej w oczy, zastanawiając się, jak mam jej wytłumaczyć to co się
stało, przecież sama nic a nic z tego nie rozumiałam… Kompletnie! Ja chyba
jestem jednak bardziej walnięta, niż mogłabym przypuszczać nawet

11 |

S t r o n a

background image

w najśmielszych wyobrażeniach! Cóż… „lajf is brutal and full of zasadzkas” –
złota myśl się sprawdza, nie ma co!

– Ja lecę – powiedziałam w końcu. – Jak nie zdążę na polak to mnie
wytłumacz, dobra?

– Jasne! Tylko… ubierz się jakoś po ludzku, no wiesz…

– Taaa…! Już się dzisiaj raz tak ubrałam i co z tego mam? Graffiti –
prychnęłam lekko rozdrażniona. Odwróciłam się i pomaszerowałam
w kierunku bramy wjazdowej.

Muszę ochłonąć…! Koniecznie! I na spokojnie zastanowić się o co chodzi. Co
się tak naprawdę stało? W sumie to powinnam popukać się w głowę, a raczej,
będąc szczera – w pustą zakutą bańkę! Tak, to stanowczo lepsze określenie
i bardziej adekwatne. Przecież, tak naprawdę, to nic się nie stało. Nowy
ochlapał mnie błotem, a potem przeprosił. Nic wielkiego! Zaraz, zaraz… nie
zapominajmy, że w międzyczasie zrobiłam z siebie kompletną idiotkę, gapiąc
się na niego jak na jakiegoś ufoludka z innej planety. A ściślej rzecz biorąc,
napalając się na niego jak niewyżyta pustelnica, którą wypuszczono po latach
odosobnienia. Tak! Tak musiał sobie pomyśleć przyłapując mnie na gapieniu
się na jego tyłek! Żenada!

Przyśpieszyłam jeszcze kroku, teraz to już prawie biegłam, bo zrobiło mi się
znowu strasznie głupio, na samo wspomnienie mojego zachowania niecałą
godzinę temu… Później też nie byłam lepsza! Zaśliniłam siebie i całą
okolicę… dobrze, że potem, wypadając z klasy, nie zrobiłam klasycznego
padu na tej kałuży! Ha, ha! Jaka ja jestem dowcipna – tragedia!

Do domu wpadłam jak burza, na szczęście nikogo tam nie było, bo jeszcze
musiałabym się tłumaczyć… Tego to by było za wiele! W moim pokoju
przysiadłam na chwilę, na wolnym skrawku łóżka… Tu muszę się przyznać,
bez bicia, że do najbardziej porządnickich to ja nie należę! A już całkiem
z ręką na sercu, to trzeba powiedzieć, że jestem królową artystycznego
nieładu, potocznie zwanego bałaganem! Pokój wyglądał jakby przed chwila
zaliczył nie najgorsze tornado… Normalka!

12 |

S t r o n a

background image

Wygrzebałam jakieś jeansy, ciemne oczywiście, jakże by nie? Z szafy
wyciągnęłam czystą koszulkę, to że była czarna nie jest żadnym
zaskoczeniem. Szybko się przebrałam, szukając jeszcze bluzy. Jestem pewna,
że gdzieś tu powinna być moja ulubiona – czarna z niebieskim wyłożeniem
kaptura… Jest! Gdy już miałam ją na siebie wrzucić, zauważyłam w końcu
jaki napis widnieje na koszulce, którą na sobie miałam… Bardzo a pro po, tak
przy okazji. „I Love Bad Boys” Przez sekundę miałam ochotę ją zdjąć, ale
zaraz potem pomyślałam, że to dziecinne. Szybko założyłam bluzę
i wypadłam z pokoju. Włożyłam jeszcze czarno – szare adidasy i już mnie nie
było w domu. Spojrzałam na zegarek, byłam już spóźniona, to oczywiście nie
było żadnym zaskoczeniem, bo nie miałam najmniejszych szans obrócić ze
szkoły do domu i z powrotem w 10 minut, choćbym nawet posiadała mały
prywatny motorek w tylnej części ciała.

Prawie biegnąc do budy, pomyślałam o jeszcze jednej rzeczy, którą wcześniej
świadomie pominęłam w swoim myślowym bałaganie… Blizna! Cholera,
paskudnie to wyglądało… i musiała być dość świeża! Co mu się u licha stało?
Chciałabym wiedzieć, ale go przecież o to nie zapytam… A nawet gdyby
zaćmiło mnie do tego stopnia, że chciałabym spróbować to raczej nie
należało spodziewać się odpowiedzi… Ta wściekłość w jego twarzy, gdy
zorientował się, że zauważyłam… W tej jednej chwili był naprawdę
przerażający, no może nie przerażający, ale na pewno niebezpieczny… O to
dobre słowo! Michał był, na bank, bardzo niebezpieczny i to nie tylko wtedy
gdy się wściekał…! Przeszły mnie ciarki. To już naprawdę przestaje być
śmieszne… Drżę na samą myśl o nim… I nie jest to nieprzyjemne drżenie!
O Jezu! Pojebało mnie już kompletnie!

Skręciłam w bramę i przeleciałam przez parking wpadając do szkoły…
Miałam jakieś 15 na liczniku, minut spóźnienia oczywiście, ale nie brałam
sobie tego zbyt mocno do bani… Polonistka to była całkiem równa babka
i nie będzie za mocno się jeżyć.

Oczywiście nie zapominając o kulturze, zapukałam, a potem zawieszona na
drzwiach prawie wleciałam do klasy. Ledwo wyhamowałam przed

13 |

S t r o n a

background image

nauczycielskim biureczkiem i wysapałam zdyszanym głosem, który mało
przypominał „ludzkie” dźwięki.

– Przepraszam za spóźnienie! Musiałam…

– Tak, tak, wiem. Siadaj! Szybko, bo szkoda czasu – rzuciła do mnie lekko
zniecierpliwiona polonistka.

Odwróciłam się do klasy, zmierzając do mojej ławki i… po raz kolejny tego
dnia mnie zamurowało! Głupia! Głupia! Głupia! Czemu nie pomyślałam
o tym wcześniej? Aż tak mnie zaćmiło?

Nasza urocza, skąd inąd, babeczka od polaka miała często dość ciekawe
pomysły wychowawczo – edukacyjne. Jednym z nich było posadzenie
uczniów parami, mieszanymi parami dla ścisłości. Tak więc każda
dziewczyna siedziała w ławce z chłopakiem, co nie każdej z nich się
podobało, bo dobór partnerów nie należał niestety do nich.

Tak pechowo, lub raczej szczęśliwie, zależy z której strony na to patrzeć, się
złożyło, że dla mnie zabrakło przedstawiciela męskiej rasy. Zważywszy na
opinię jaką miałam o naszych chłopakach to chyba jednak szczęśliwie, że
żaden „bezmózg” nie zawracał mi głowy na polaku, bo w sumie lubiłam ten
przedmiot.

Teraz jednak, stojąc tak z rozdziawioną – znowu – gębą, uznałam, że to
jednak był pech… I to gigantyczny pech! Nie muszę chyba się za mocno
produkować, tłumacząc kto w tej chwili siedział w mojej, pustej do niedawna
i czekającej tylko na mnie, ławce?

Michał! O rzesz jasna cholera! Za co? Zamknęłam usta i zacisnęłam je
gniewnie, na widok rozbawionego spojrzenia, zaprawionego odrobiną kpiny.
Ten facet to ma chyba skromny zasób min. A może to prosta reakcja na
największą kretynkę pod słońcem, czyli oczywiście mnie?

Spuściłam głowę i powlokłam się do ławki, całkowicie pokonana. Co jeszcze
mnie dziś spotka? A może rzucę się na niego? To byłoby ukoronowaniem
dnia pełnego wpadek i idiotycznych reakcji…

14 |

S t r o n a

background image

Dzień się jednak dopiero zaczął… Przeleciało mi przez myśl, co też może mi
się jeszcze przydarzyć i, co gorsze, co ja osobiście jestem w stanie odwinąć…

Klapnęłam ciężko na krzesło, siadając jak najdalej od mojego „współlokatora”.
Przez chwilę siedziałam jak na szpilkach, walcząc z chęcią spojrzenia na
niego… Pokonana, jak zwykle, przez swoją słabość, zerknęłam kątem oka na
Michała, nie odwracając głowy bardziej niż to było konieczne. Patrzył na
mnie, lekko marszcząc brwi… Spłoszona szybko wlepiłam wzrok w tablicę,
zupełnie ignorując fakt, że moje policzki zalewa fala gorąca… No dobrze, nie
oszukujmy się, wcale tego nie zignorowałam, choć bardzo bym chciała! Co
się ze mną dzieje? Płonię się przy nim jak osiemnastowieczna dziewica! To
poniżające!

Moje rozmyślania przerwało ciche syknięcie Weroniki, która wykorzystała
moment nieuwagi polonistki i odwróciła się w moją stronę, a siedziała
centralnie przede mną.

– Jak mogłaś? Prosiłam cię przecież!

– Daj spokój! – odszepnęłam jej konspiracyjnie, pochylając się w jej stronę.

– Będziesz się dzisiaj przebierać jak primadonna – powiedziała z podejrzanym
uśmiechem. – Tak, na pewno, ze mną nie pójdziesz!

– To nie pójdę wcale – warknęłam już lekko zirytowana, również tym, że
Weronika nic sobie nie robiła z faktu, że Michał przysłuchuje się naszej
bezsensownej wymianie zdań na temat mojego stroju. Żenada!

– Zobaczymy. – Uśmiechnęła się z politowaniem, odwracając się w stronę
nauczycielki, bo ta ostatnia właśnie zwróciła się w kierunku klasy.

Ciężko opadłam na krzesło, dobrze już wkurzona na moją przyjaciółkę. Jak
ona może? Koniecznie chce mnie przerobić na zwiewną i eteryczną
panienkę! Niektóre rzeczy są po prostu niemożliwe! Z chłopczycy nigdy nie
zrobi śpiącej królewny czy jakiejkolwiek innej i tyle! Koniec kropka!
I mogłaby w końcu zrozumieć jak beznadziejnie i kretyńsko czuję się w tych
jej kobiecych fatałaszkach. Po prostu się duszę… A ona z uporem maniaka

15 |

S t r o n a

background image

wcale mnie nie słucha. A raczej słucha, tylko zupełnie nie przyjmuje do
wiadomości tego, co do niej mówię.

Siedziałam taka nabuzowana do końca lekcji. Cały czas świadoma obecności
tego seksownego ciałka, które znajdowało się kilkanaście centymetrów ode
mnie – stanowczo za blisko.

Nie spojrzałam już na niego aż do przerwy, co nie zmienia faktu, że prąd
elektryczny szalał po mojej skórze. Cholera! A pachniał… Aż się w głowie
kręciło! I jak ja biedna mam się skupić na literaturze pięknej, gdy tak
naprawdę to najchętniej nie przestawałabym gapić się w niesamowicie
zielone oczy na nieziemskiej twarzy, to dopiero było piękne, a nie jakieś tam
wierszydła nieżyjących już poetów. Na tę myśl aż drgnęłam… Czy ja się
czasem nie zapędzam za daleko? Niedługo zacznę śnić na jawie! I coś tak
czuję, że nie będą to takie zwykłe sny… Próbowałam otrząsnąć się z tych
bezsensownych myśli, bo przecież to do niczego nie prowadzi.
A przynajmniej mnie do niczego ciekawego nie zaprowadzi. Tego byłam
pewna! Facet wyraźnie dobrze się bawił moim kosztem! Niezła rozrywka, nie
ma co… Napalona pannica, która nie umie panować nad swoimi reakcjami.
Nie wspominając już o tych reakcjach, które były… O, Matko! I właśnie
wtedy zadzwonił dzwonek…

Tym razem to nie ja wystrzeliłam z klasy jak z procy… Chyba miał już dość
rozrywki jak na jeden raz. W sumie to mu się nie dziwię! Moje zachowanie
mogło być zabawne przez chwilę, ale na dłuższą metę było zapewne
irytujące. Spojrzałam za nim jak wychodził z klasy i oczywiście mój
nieposłuszny wzrok spoczął na czym spoczął! Ale jestem beznadziejna!
Brakowało jeszcze tego, żeby znowu się odwrócił i mnie przyłapał. On
jednak tego nie zrobił i po chwili zniknął za zakrętem. Uff… W końcu mogę
złapać spokojny oddech. Chyba zbyt mocno wstrzymywałam powietrze…
Tak, to na pewno to! Niedotleniony mózg zaczyna płatać figle. To na pewno
dlatego szalały mi po głowie takie głupie myśli. Tak to musiało być to! Nie
widzę innego wytłumaczenia.

16 |

S t r o n a

background image

Reszta lekcji minęła względnie spokojnie. Nie licząc oczywiście konfrontacji
z Weroniką. Nie była już na mnie taka zła, ale nie odpuściła. W końcu
musiałam spasować… Obiecałam jej, że po szkole pójdziemy do niej
i wyszykuje mnie jak lalkę Barbie. Niech jeszcze i to!

Po skończonych zajęciach wychodziłyśmy właśnie ze szkoły. Tak się
spieszyłam, żeby w końcu opuścić to posępne gmaszysko, w którym nie
spotkało mnie dziś nic dobrego, tylko same upokorzenia, że na przedostatnim
stopniu schodów zaplątałam się we własne, a może jednak cudze, nogi.
Wywinęłabym pięknego orła zakończonego bolesnym upadkiem na twarz,
gdyby w ostatniej chwili ktoś mnie nie złapał…

Najpierw poczułam znajomy już, obezwładniający, zapach… A zaraz potem
silne ramiona otaczające moją talię… Moja twarz natomiast zamiast zderzyć
się z chodnikiem, o mały włos nie zderzyła się z odzianą w czarną bluzę
z kapturem klatą, szeroką i dobrze umięśnioną klatą… Co mogłam z całą
stanowczością stwierdzić, gdyż chroniąc twarz przed upadkiem wyciągnęłam
instynktownie ręce do przodu i nimi właśnie oparłam się o niego.

Podniosłam głowę i spojrzałam w te przepastne zielone oczy… Na twarzy
błąkał mu się złośliwy uśmieszek, ale oczy się nie śmiały. Przytrzymał mnie
i gdy uznał, że już zachowuję pion – puścił. Zanim jednak się odsunął,
szepnął mi na ucho, tym swoim zniewalającym głosem:

– Aż tak na mnie lecisz?

Spojrzał mi głęboko w oczy… Krzywy uśmiech zgasł na jego twarzy,
odchrząknął, gwałtownie się odwrócił i ruszył szybkim krokiem w stronę
swojego samochodu.

O rzesz kurwa mać!!!

17 |

S t r o n a

background image

3.

Siedziałam u Weroniki, to znaczy moje ciało na pewno się tam znajdowało,
ale duchem to byłam gdzieś cholernie daleko…

Nadal nie mogłam w to uwierzyć… Czy to się wydarzyło naprawdę? Jakaś
pogięta wróżka ze mnie! Kto jak nie ja, śmiał się w duchu, że dla
przypieczętowania dnia pełnego kompromitacji powinnam się na niego
rzucić? No i chyba właśnie to zrobiłam… choć nie specjalnie! Ale co z tego?
On pomyślał, że to było z premedytacją! Że jestem jakąś żenująco napaloną
panienką, która takimi tanimi chwytami próbuje zwrócić jego uwagę. I nie
oszukujmy się, uwagę to na pewno zwróciłam… Tylko szczerze, gdybym
chciała go sobą zainteresować zrobiłabym to zasadniczo subtelniej… A nie
robiąc z siebie pierwszą kretynkę, nie tylko szkoły, ale chyba całego miasta…
a nie było ono wcale małe! Cholera!

Po jego drwiących słowach, zrobiłam taką „rybkę”, że Weronika najpierw
pomachała mi dłonią przed oczami, a potem zaczęła mną potrząsać, nic to
jednak nie dało. Blokowałyśmy wejście, więc pociągnęła mnie mocno za rękę
i dowlokła w ten sposób do siebie. No i jesteśmy. To znaczy, prawie jesteśmy,
bo reszta mnie, poza ciałem, została chyba tam, przed szkołą… Z nim! Kurde!
Powinnam chyba być na niego wściekła za tę jawną kpinę, ale… Jakoś nie
mogłam. Byłam za to zła na siebie! I to bardzo zła! Może gdybym nie
zachowywała się jak paranoidalna napalona idiotka, miałabym szansę lepiej
go poznać, przecież na polaku mieliśmy siedzieć razem, a wtedy,
w najgorszym przypadku, mogłabym się przynajmniej na niego dość
spokojnie gapić, a może… Cholera, marzycielka z ciebie, dziewczyno, nie ma
co! Taki facet i ty? W którym życiu? A raczej w jakiej bajce? No w jakiej?

Po tym „zimnym prysznicu” wróciłam do rzeczywistości i zauważyłam
Weronikę do połowy zanurzoną w pokaźnych rozmiarów szafie z lustrami.
Nikt się chyba nie dziwi, że jedna z najładniejszych dziewczyn w szkole,
w dodatku świadoma swojej urody i lubiąca ją podkreślać, ma szafę na pół
pokoju, który do najmniejszych też nie należy. No więc nurkowała w tej
swojej garderobie w poszukiwaniu „odpowiedniego” stroju dla mnie…

18 |

S t r o n a

background image

Żaden jej strój nie jest odpowiedni dla mnie, ale to moja opinia! Blond
wariatka się ze mną oczywiście nie zgadza! Nagle, mimo że patrzyłam prosto
na nią i byłam już całkowicie z powrotem w swoim ciele, podskoczyłam jak
oparzona na dźwięk przeraźliwego pisku.

– Mam! Jest! – To Weronika znalazła chyba coś co wprawiło ją w całkowitą
histerię. Jak można tak podniecać się ciuchami? To chore! Ona jednak często
tak się zachowywała, więc zdążyłam się już przyzwyczaić, choć nadal tego
nie pojmowałam…

– Co tam wygrzebałaś? – spytałam bez większego entuzjazmu.

Odwróciła się do mnie z triumfalnym wyrazem twarzy. Jej uśmiech bił po
oczach jak słońce w południe. W rękach trzymała jakąś czerwoną szmatkę.

– Wyskakuj z ciuchów i załóż to! – zaświergotała.

O Matko! Sukienka!? Czy ona sobie żartuje!? Ja i sukienka?

– Chyba cię pogięło! Nie założę żadnej sukienki! Wykluczone! Zapomnij… –
wyrzucałam z siebie rozzłoszczona.

– Proszę… – powiedziała tylko tyle. Reszta działa się na jej twarzy
i w oczach. Dawno nie widziałam u niej tak błagalnej miny. Spuściłam głowę
i szepnęłam całkowicie pokonana:

– Przymierzę, ale… – więcej nie zdążyłam powiedzieć, bo Weronika
rozpromieniła się w jednej chwili i zaszczebiotała, mając świadomość, że jest
już w połowie drogi do osiągnięcia swojego celu:

– Dobra, dobra… – rzuciła, kręcąc się po całym pokoju. Chyba czegoś
szukała. Przebierając się, próbowałam nie myśleć o tym, co jeszcze dla mnie
wynajdzie...

Szybko naciągnęłam na siebie mikroskopijnych rozmiarów szmatkę…
Nazywanie jej sukienką stanowiło okrutne niedomówienie, a raczej
przeceniało ten niewielki skrawek materiału. Nakładając ją bałam się, że nie
zasłoni mi nawet pośladków. Okazało się jednak, że sięga nawet do pół uda.

19 |

S t r o n a

background image

Cóż za łaskawość ze strony Weroniki, że znalazła dla mnie ciuch, który
przynajmniej zakrywa pupę… Prychnęłam zdenerwowana, ale głośno nic nie
powiedziałam. Nie chciałam jej robić przykrości, a przynajmniej nie docinać
jej za bardzo.

Podekscytowana właścicielka pokoju odwróciła się do mnie i aż klasnęła
w ręce. Chyba podobał jej się efekt… wcale nie zwróciła uwagi na moją
niezadowoloną minę. Tutaj muszę zauważyć, że „niezadowolona” to
najłagodniejsze określenie, którym można opisać mój stan ducha.

Weronika podała mi płaskie czarne baleriny i torebkę w tym samym kolorze
co sukienka. Z pudełka z biżuterią wygrzebała czarno – czerwone
kryształowe kolczyki i podała mi je, zanim jeszcze zdążyłam założyć buty.

– Te będą idealne. – Odwróciła się do szafy i zaczęła przesuwać wieszaki. –
Gdzieś tu powinien być… – mówiła teraz raczej do siebie. Zachowywała się
jak w amoku. Strojenie mnie jak manekina sprawiało jej ogromną satysfakcję.
– No to mamy już wszystko – powiedziała podając mi czarny rozpinany
sweterek. Poczekała aż go w końcu założyłam, powiesiłam na ramieniu
torebkę, którą mi wcześniej wręczyła i wtedy dopiero zamknęła szafę, której
front stanowiło lustro.

Spojrzałam na całkiem inną dziewczynę. Rysy miała niby moje, ale w tym
stroju… to na pewno nie jestem ja! Sukienka była naprawdę ładna, nawet ja
to muszę stwierdzić. Nie była czerwona, jak mi się na początku wydawało,
miała kolor głębokiego czerwonego wina. Moja skóra nabrała jakiegoś
takiego blasku i przede wszystkim nie byłam już tak przeraźliwie blada jak na
co dzień, tym bardziej, że przeważnie ubierałam się na czarno. Cholera,
wyglądałam naprawdę nieźle!

– No i co myślisz? – nie wytrzymała Weronika.

– Poza tym, że te łachy nie pasują na co dzień, tylko na jakieś ostre balety –
powiedziałam. – To wyglądam chyba całkiem do rzeczy!

20 |

S t r o n a

background image

– A pro po baletów. – Uśmiechnęła się mocno zadowolona z siebie. – To
pamiętasz, oczywiście, o sobocie? Mam dla ciebie takie ciuchy, że wszyscy
faceci w „Lagunie” padną na twój widok. – Nie wytrzymała i roześmiała się
z mojej miny. Śmiejąc się dokończyła zdanie. – I nie podniosą się z kolan
dopóki nie znikniesz im z widoku.

– Taaa! To jak, twoim zdaniem, mam ich podrywać, gdy będą leżeć plackiem
u moich stóp? – parsknęłam. – Wtedy mogę ich tylko podeptać, a to nie
podniesie moich akcji towarzyskich.

– Dobra, dobra… – Wciąż się lekko śmiała. – Nie będziesz musiała nikogo
podrywać. Ustawi się do ciebie cała kolejka adoratorów. Twoim jedynym
zadaniem będzie wybrać, z którym chcesz się bawić, albo… – Tu jej uśmiech
się poszerzył. – W jakiej kolejności będziesz się z nimi bawić! – Ponownie
parsknęła śmiechem dodając: – A co do rodzaju „zabawy”? To już
pozostawiam Tobie!

Spiorunowałam ją złym spojrzeniem, ale nic już nie powiedziałam.
Podeszłam do włączonego komputera przyjaciółki, usiadłam i zaczęłam
grzebać w Internecie.

W tym czasie Weronika wystroiła się. Wyglądała naprawdę rewelacyjnie
w błękitnej sukience, a jej figura… idealna. Nie wspominając już o tym, że
sukienka podkreślała kolor jej oczu. Dobrała dodatki w błękitno – białej
tonacji i była gotowa.

– Idziemy? – zapytała, bo ja nadal siedziałam przy komputerze.

– A musimy? – rzuciłam nie odwracając się do niej. – Jakoś mi się
odechciało…

– Nie marudź! Będzie fajnie. Zobaczysz!

– Ta, jasne – powiedziałam zrezygnowana wstając i ruszając w kierunku
drzwi.

21 |

S t r o n a

background image

Na miejsce dotarłyśmy dość późno, wszystko przez to całe strojenie…
W „Insomni” było pełno ludzi, lecz moja zapobiegliwa przyjaciółka
oczywiście wcześniej zamówiła stolik, który jako jedyny nie był w tej chwili
zajęty. Nasze wejście spowodowało malutkie zamieszanie, co moim zdaniem
było efektem rewelacyjnego wyglądu Weroniki. Ona jednak twierdziła, że
obie wyglądamy świetnie i obie zrobiłyśmy wrażenie. Niech sobie tak myśli,
skoro jest jej z tym lepiej. Ja nie czułam się dobrze ani swobodnie, więc tym
bardziej nie uważałam, bym mogła robić dobre wrażenie, ale cóż – u mnie to
normalka, gdy wychodziłam gdzieś z tym blond wampem. Nie dość, że
w tych „damskich” fatałaszkach czułam się niezmiennie głupio i źle, to na
dodatek przy niej nigdy nie mogłabym wyglądać dobrze. Nieważne!

Po załatwieniu formalności zajęłyśmy stolik, odkładając na bok tabliczkę
z napisem rezerwacja i zanim zdążyłam się na dobre usadowić na, całkiem
wygodnym, krześle pojawiła się kelnerka z menu. Wręczyła je nam
z promiennym uśmiechem, dyskretnie zabrała leżącą na stole tabliczkę
i „pofrunęła” do innego stolika przyjąć zamówienie.

Rozejrzałam się po knajpie, siedziałam naprzeciwko Weroniki, przodem do
wejścia, więc musiałam się całkiem odwrócić, aby zobaczyć przeciwległą
ścianę, bo tam właśnie znajdował się bar, a po jego lewej stronie malutkie
stanowisko DJ’a.

– I jak ci się podoba? – Usłyszałam cichy głos przyjaciółki.

Zanim zdążyłam jej odpowiedzieć drzwi naprzeciwko mnie otworzyły się
i stanął w nich, nie kto inny, tylko Michał! Wyglądał rewelacyjnie. Po prostu
nie mogłam oderwać od niego oczu. Ubrany był w dopasowany i świetnie
podkreślający jego mięśnie, ciemny golf i sportową marynarkę, a do tego
czarne jeansy – oczywiście świetnie podkreślające jego zgrabną sylwetkę. Dla
mnie osobiście, nawet gdyby wszedł tu w powyciąganym podkoszulku
i wytartych jeansach wyglądałby jak gwiazdka z nieba. Myślę, że wiele
dziewczyn, znajdujących się w tym pomieszczeniu, pomyślało podobnie.

– Bardzo – odpowiedziałam bezwiednie.

22 |

S t r o n a

background image

Weronika odwróciła głowę w stronę wejścia, zauważając że gapię się na
drzwi jak zaczarowana. Szybko zwróciła twarz do mnie z szerokim kpiącym
uśmiechem.

– Nie pytałam o niego. – Zachichotała. – Tylko o restaurację!

– Co? – Wyrwana nagle z zamyślenia, a raczej z „zagapienia” byłam bardzo
elokwentna. – A o czym ja niby mówię, pewnie, że o knajpie.

Gdy ponownie podniosłam wzrok i spojrzałam w stronę drzwi poraził mnie
blask zielonych oczu wpatrujących się we mnie. Poczułam, że się czerwienię,
ale postanowiłam wytrzymać to spojrzenie i nie spuszczać głowy. Zrobiłam
coś jeszcze, a co mi tam – raz się żyje, posłałam mu szeroki promienny
uśmiech.

Był tak zaskoczony, że nie udało mu się tego ukryć. Zauważyłam to
z satysfakcją. Punkt dla mnie! Teraz to on się chyba lekko zawstydził, bo
odwrócił wzrok i rozejrzał się po restauracji. Nagle zatrzymał spojrzenie
i zrobił jakąś dziwną minę. Wyglądał na lekko spłoszonego. Spojrzałam
w tym samym kierunku i zauważyłam na co, a raczej na kogo, patrzy. Kilka
stolików przede mną, po przeciwnej stronie sali, piękna, mocno umalowana
blondynka machała do niego z szerokim uśmiechem na ustach. Podszedł do
niej, a ona wstała i rzuciła mu się na szyję.

– Michał – zaszczebiotała. – Nareszcie jesteś! – Cmoknęła go w policzek.

Nie mogłam już dłużej na to patrzeć. A więc ma dziewczynę… Co ja głupia
sobie myślałam? Że taki facet jest sam? Kretynka! Sekundę później o mało nie
puknęłam się w głowę! A gdyby nawet nie miał laski, to jakim cudem roiłam
sobie, że mógłby się zainteresować właśnie mną? Skoro jednak nie miałam
wątpliwości, co do swojej osoby jako obiektu zainteresowania, to skąd ta
szalona zazdrość? Ale jestem pogięta!

Wstałam, nachyliłam się do Weroniki i szepnęłam jej na ucho:

– Idę do łazienki. Zaraz wracam.

23 |

S t r o n a

background image

– Nie uciekaj tylko – odpowiedziała chichocząc. – Tu nie ma tylnego wyjścia.

Spiorunowałam ją wzrokiem, po raz kolejny dzisiejszego dnia… Szybko
ruszyłam w stronę toalety. Czułam na sobie intensywne spojrzenie
i musiałam skupić się, żeby iść prosto i nie zaplątać się we własne nogi.

W łazience oparłam się rękoma o zlew i spojrzałam w lustro. Patrzyły na
mnie wielkie przerażone oczy.

– I co ja mam ze sobą zrobić? – powiedziałam do siebie. Zaraz jednak
dodałam ze złością: – Zachowujesz się jak kretynka! Idź tam! Nie zwracaj na
niego uwagi i rozkoszuj się chwilą! Jesteś w dobrej restauracji, w dobrym
towarzystwie, zaraz podadzą smaczne, zapewne, jedzonko… Czego chcieć
więcej?

Spojrzałam jeszcze raz w lustro, zbierając odwagę, potrząsnęłam głową
z niesmakiem i wyszłam. Nie patrząc w stronę Michała i jego pięknej
towarzyszki ruszyłam prosto do mojego stolika.

Gdy tylko usiadłam Weronika nachyliła się do mnie i szepnęła
konspiracyjnie:

– Ale miałaś wyjście, dziewczyno! – i jeszcze ciszej dodała: – Gapił się na
ciebie, że mało mu oczy z orbit nie wypadły.

– Kto? – Udawałam, że nie rozumiem.

– Nie udawaj! – Uśmiechnęła się z politowaniem. – Wiesz kto!

Szybko spojrzałam w jego stronę i moje oczy zrobiły się okrągłe jak
pięciozłotówki. Nie dlatego, że patrzył prosto na mnie… Zawstydziłam się, to
oczywiste, ale… Naprzeciwko niego, obejmując wytapetowanego wampa,
siedział szczupły, wysoki i dość przystojny chłopak.

– Widzisz, to nie jego dziewczyna. – Usłyszałam głos Weroniki. – Masz
szansę, Aga.

24 |

S t r o n a

background image

Wróciłam wzrokiem do przyjaciółki. Uśmiechała się do mnie. Nie
zauważyłam w jej spojrzeniu kpiny, choć się jej spodziewałam.

– Nigdy nie miałam szansy – szepnęłam smutno.

– Co ty gadasz? – Nie mogła uwierzyć w moje słowa.

– Spójrz na niego i na mnie…

– Właśnie patrzę. – Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – I wiesz co widzę?

– Cóż takiego? – Nie mogłam się powstrzymać i zerknęłam kątem oka na
omawiany „okaz”. Pogrążony był w rozmowie z chłopakiem przy swoim
stoliku, próbował chyba nie zwracać uwagi na towarzyszącą mu dziewczynę,
bo ta pożerała go wzrokiem bez żadnego skrępowania.

– Widzę, że czekają cię poważne kłopoty…

Spojrzałam na nią zdziwiona. Nic nie rozumiałam.

– Jakie kłopoty?

– Żeby się od niego opędzić! – Roześmiała się moja przyjaciółka.

– Jaja sobie ze mnie robisz – szepnęłam zirytowana – a to wcale nie jest
śmieszne!

– Ale ja mówię całkiem poważnie! – Przestała się uśmiechać i dodała: – A ty
jesteś głupia z tą swoją niską samooceną!

– Głupia to mało powiedziane! – Wykrzywiłam usta w ironicznym uśmiechu.
– Nie wiesz jaką idiotkę zrobiłam z siebie przed szkołą, bo sama wtedy gapiłaś
się na niego – powiedziałam. – Gdybyś spojrzała na mnie wtedy, padłabyś,
mówię ci… A on miał ze mnie niezły ubaw! – dokończyłam.

– To powiedz mi w końcu, co się stało? – Zainteresowała się Weronika.

– No dobra. – Poddałam się, ostatecznie sama zaczęłam temat. – Tylko się za
mocno nie śmiej, bo wychodzę…

– Postaram się! – odparła. – Mów!

25 |

S t r o n a

background image

– Nie ma za wiele do opowiadania – zaczęłam zawstydzona. – Po prostu nie
panowałam nad swoimi reakcjami, można było ze mnie czytać jak z otwartej
książki.

– To żadna nowość – rzuciła Weronika z uśmiechem. – I co takiego
ciekawego z ciebie odczytał?

– Miałaś się nie śmiać! – Oskarżyłam ją, ale po chwili kontynuowałam. –
Chciałam mu powybijać szyby w tym jego cacku, ale gdy wysiadł i na mnie
spojrzał zaśliniłam cały chodnik – przerwałam na chwilę by sprawdzić
reakcję mojej słuchaczki. Próbowała się nie śmiać, ale szło jej z trudem.
Mówiłam dalej: – Ale nie to było najgorsze. Przyłapał mnie na tym, jak
gapiłam się rozmarzona na jego tyłek…

– No, no – pisnęła Weronika. – A jest na co popatrzeć…

– No wiesz? – Zirytowałam się. – Więcej ci nic nie powiem.

– Daj spokój! Nie ty jedna się na niego gapiłaś… I nie ty jedna podziwiałaś
jego „walory”.

– Ale to mnie na tym przyłapał – sapnęłam – i miał ze mnie niezłą polewę,
mówię ci…

– Chyba jednak nie było tak źle – powiedziała moja przyjaciółka
przypominając sobie coś. – Przecież cię przeprosił…

– Tak, a ja mało nie padłam na zawał – prychnęłam.

– To macie remis. – Uśmiechnęła się do mnie. – Jak wychodziłaś do łazienki,
to on był bliski zawału…

– Nie żartuj sobie ze mnie, nie mam nastroju!

– Przestań już się tak dołować! – Zirytowała się Weronika. – Wcale nie
żartuję! Tak się na ciebie zagapił, że aż parka, z którą siedzi odwróciła się
z ciekawości na co tak patrzy.

– I pewnie śmiali się razem… – mruknęłam – …do rozpuku…

26 |

S t r o n a

background image

– No co ty? – szepnęła. – Laska się wściekła, a ten chudy ubawił się z miny
twojego księcia z bajki, a potem chyba go przekonywał, żeby do ciebie
uderzał… – Była w coraz lepszym humorze. – A on sam, biedak, nie wiedział
gdzie ma oczy podziać. Mówię ci, zrobiłaś na nim piorunujące wrażenie…
Tak całkiem serio!

– No dobra. – Poddałam się. – Może faktycznie nieźle wyglądam w tej kiecce,
ale co z tego? Raz udało mi się przypominać kobietę, wielki wyczyn! – Ciszej
dodałam: – A on… to chodząca męskość… w najlepszym wydaniu… Sama
chyba widzisz?

– Widzę – odpowiedziała. – Świetnie do siebie pasujecie!

– Znowu zaczynasz? – Byłam już naprawdę zła, więc postanowiłam zmienić
temat. – Gdzie ta cholerna kelnerka? Zapomniała o nas?

– Nie powiedziałam ci? – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Już zamówiłam,
jak byłaś w łazience.

– Coś ciekawego?

– Sama zobaczysz… – odpowiedziała z tajemniczą miną. – Ale wiesz co?
Zapomniałam o czymś do picia… Idź do baru i zamów. Może napijemy się
wina?

– Sama idź – odgryzłam się. – Ja już zrobiłam z siebie widowisko, teraz kolej
na twój pokaz.

– Proszę cię. – Ten jej błagalny ton. – Chcę sprawdzić, czy miałam rację…

– Od kiedy to uważasz, że możesz się mylić? – rzuciłam ironicznie.

Posłusznie jednak wstałam i poszłam do baru. Zamówiłam po lampce wina
i wróciłam do stolika. Idąc już z powrotem zauważyłam wbity we mnie
wzrok… Te zielone oczy… Cholera! Naprawdę patrzył na mnie jakby nie
było tu żadnej innej dziewczyny… Jakby żadna, na tym cholernym świecie
nie istniała i się nie liczyła… Jakbym była ładna? A może nawet… seksowna?
Uśmiechnęłam się do swoich myśli, a po sekundzie zdałam sobie sprawę, że

27 |

S t r o n a

background image

on pomyślał, że to do niego… Przez jego twarz przemknęło lekkie
zdziwienie, ale zaraz potem odwzajemnił mój uśmiech.

Oślepił mnie… To właściwe określenie! Jego uśmiech rozświetlił i tak dość
jasną restaurację. Przez chwilę nie było w niej nikogo… Tylko on!
Zadrżałam! Znowu ta irracjonalna reakcja… Teraz jednak miałam dobry
powód… Jego uśmiech wraz z blaskiem niesamowitych zielonych oczu
mógłby oświetlić najczarniejszą noc… Tego byłam pewna! Jako jednej
z nielicznych rzeczy, bo przez chwilę nie wiedziałam nawet jak się
nazywam. Otrząsnęłam się jednak, z trudem i powoli… Zdając sobie sprawę,
że się zatrzymałam, ruszyłam do stolika, gdzie czekała na mnie uśmiechnięta
Weronika.

– Ale cię wzięło, kobieto! – szepnęła. – Powiem ci coś w sekrecie… Nie jesteś
sama! On też przepadł z kretesem! Wiem co mówię. Zaufaj mi!

To był właśnie ten moment, wpadłam na całego…

28 |

S t r o n a

background image

4.

Jakimś cudem udało mi się dobrnąć do końca wieczoru… a raczej wspólnej
kolacji. I mówiąc wspólnej, mam tu na myśli zarówno Weronikę, jak
i Michała. To był naprawdę wielki wyczyn z mojej strony!

Obserwował mnie przez cały czas… Miałam trudności z jedzeniem, zapewne
przez ściśnięte z nerwów gardło… Miałam nawet trudności z oddychaniem,
ale tu już nie mam żadnej sensownej wymówki. Byłam spięta i czułam się
niekomfortowo do granic wytrzymałości! Moja przyjaciółka też swoje
dołożyła… Nie ma co, na nią to zawsze można liczyć… Tylko czy ja tego
w tym momencie potrzebowałam? Bo ona, natomiast, nie przestała mnie
przekonywać, że oboje wpadliśmy jak śliwki w kompot i że nie ma już dla
nas „szans”… A ja i tak wiem swoje! Szans to nie ma, a raczej ja nie mam
u niego! Więc ona swoje, a ja swoje… Przy tak ciepłej i budującej dyskusji
zleciał mam ten miły wieczór.

Następnego dnia szłam do szkoły na miękkich nogach… Jak to będzie?
Żebym tylko znowu nie zrobiła z siebie idiotki… To moje jedyne, małe,
niewinne życzenie. To chyba nie jest zbyt wiele?

Skręciłam w stronę szkoły i od razu zrobiło mi się odrobinę lżej, gdy
zauważyłam czekającą na mnie, jak co dzień, Weronikę. Za chwilę jednak
znowu wpadłam w panikę, zauważając czarne auto po mojej lewej stronie.
W popłochu podbiegłam do przyjaciółki.

Gdy na mnie spojrzała, od razu wiedziała jakie myśli chodzą mi po głowie.

– Już wysiadł! Przed chwilą wszedł do środka! – powiedziała z uśmiechem. –
Nie panikuj! Będzie dobrze.

– Nic nie będzie dobrze! – mruknęłam. – Jestem kłębkiem nerwów… Zanim
go jeszcze zobaczyłam.

– Spokój! – Teraz to już się ze mnie otwarcie śmiała. – Powtarzaj to sobie jak
mantrę! Spokój, spokój – powtórzyła. – Weź kilka głębokich oddechów
i idziemy! Zaraz dzwonek!

29 |

S t r o n a

background image

– Skoro muszę…

Powlokłam się za nią w kierunku naszej klasy. Wszyscy stali przed drzwiami,
co było znakiem, że nauczycielki jeszcze nie ma.

Jego postać górowała nad pozostałymi, mimo, że stał z tyłu, w sporej
odległości, zauważyłam go od razu. On też mnie zauważył… i uśmiechnął się
do mnie. Wstrzymałam oddech… Spokój! To nic niezwykłego! Po prostu
uśmiech… Ale jaki? Nie pokazał mi garnituru białych zębów, jak wczoraj, bo
pewnie, tym razem, to bym oślepła. Ten uśmiech był inny, delikatny, lekko
łobuzerski, ale na pewno nie kpiący. Było w nim coś ciepłego i kojącego. Co
mnie jednak wcale nie uspokoiło, a wręcz przeciwnie…

Stałam tak i gapiłam się na niego, i pewnie mogłabym tak stać jeszcze bardzo
długo, ale zadzwonił dzwonek i jak spod ziemi wyrosła nauczycielka.
Weszliśmy do klasy… To znaczy, wszyscy pchali się jak na wyścigi, tylko my
dwie i Michał weszliśmy spokojnie na końcu… Z tym „spokojnie” to trochę
przesadziłam, przepuścił nas w drzwiach, tak więc weszłam przed nim
z bijącym sercem, czując jego wzrok na plecach, a przynajmniej gdzieś w ich
okolicy. Czyżby rewanżował mi się za wczorajszą poranną „obcinkę”?
Odsunęłam te myśli od siebie i siadając w ławce zdążyłam jeszcze zobaczyć
jak mija nas, ale już bez uśmiechu. Zrobiło mi się trochę przykro, bo
uśmiechnięty wyglądał po prostu przecudnie… Miałam na pocieszenie fakt,
że to właśnie do mnie się uśmiechnął na korytarzu. Może jednak Weronika
miała trochę racji? Może jednak mu się podobam? Byłam ubrana w swoim
codziennym stylu, choć nie do końca. Do czarnych bojówek, dla odmiany
założyłam czerwony T-shirt bez napisów. Jakoś ta koszulka pozytywnie
kojarzyła mi się z moim wczorajszym wyglądem, a przecież, musiałam
w końcu sama przed sobą przyznać, wyglądałam wczoraj dobrze.
Postanowiłam nosić trochę żywsze kolory, żeby nie wyglądać tak blado.
I przynajmniej dzisiaj mi się udało. To już coś!

Lekcje mijały powoli. Moja nerwowość trochę spadła, bo usilnie starałam się
nie myśleć, że ostatni mamy polak. Gdy jednak zaczęła zbliżać się ostatnia
przerwa, poczułam, że znów panikuję… W jednej ławce, tak blisko siebie,

30 |

S t r o n a

background image

na wyciągnięcie ręki… Nie jestem na to gotowa… Nie jestem dość silna, aby
się przed nim nie zbłaźnić maślanym wzrokiem lub czymś równie
żenującym… Co robić?

I wtedy dopadła mnie Weronika.

– Nie waż się nawet myśleć o ucieczce – powiedziała stanowczo. – Doskonale
wiem co ci chodzi po głowie!

– Niezłe z ciebie medium, nie ma co! – Wzdrygnęłam się. – Wiem, że to
dziecinne, ale strasznie się boję! – wyznałam szeptem, rozglądając się czy nikt
nas nie podsłuchuje.

– To przestań – też szeptała. – Przecież cię nie ugryzie. – Zaśmiała się do
swoich myśli i zaraz się nimi ze mną podzieliła: – A gdyby to zrobił, to
pewnie byś nie narzekała, tylko poprosiła o jeszcze… Tego jestem raczej
pewna!

– Ty i te twoje głupie żarty – zaperzyłam się. – Lepiej mi pomóż, a nie się ze
mnie nabijasz…

– Jak mam ci pomóc? – Znowu się roześmiała. – Na randkę też mam za ciebie
iść? Bo całować się z nim, za ciebie, mogę w każdej chwili… Powiedz tylko
kiedy! – Bawiła się moim kosztem świetnie.

– Jaka randka? O czym ty w ogóle mówisz? – Wytrzeszczyłam oczy. – Ja się
zamartwiam jak się przed nim nie zbłaźnić, a ty mi tu z czymś takim
wyskakujesz… Jak możesz!?

– Dobra – szepnęła skruszona. – Już nie będę…! Ale nie mogłam się
powstrzymać – dodała. – Naprawdę zachowujesz się jak dziecko. Będzie co
ma być. A ja czuję, że będzie dobrze. Przecież jestem medium… sama
mówiłaś! Więc mi zaufaj!

– Ta, jasne – burknęłam pod nosem. – Uf, uf…!

31 |

S t r o n a

background image

Weronika tylko się zaśmiała i pomaszerowała do klasy, a ja podreptałam za
nią ze spuszczoną głową. Będzie co ma być… Już to widzę… oczami
wyobraźni! Szykuje się kolejna katastrofa!

Zadzwonił dzwonek i już z daleka widziałam jak wszyscy pchają się
w drzwiach, wszyscy poza jednym, wysokim i przystojnym chłopakiem,
który niespiesznie odrywał się właśnie od ściany, przy której stał przez całą
przerwę. Ruszył powoli do otwartych drzwi i po chwili zniknął za nimi.
Mogłam się pośpieszyć i wejść pierwsza, może czułabym się troszkę lepiej
siedząc, gdy on zajmowałby miejsce obok. A tak weszłam do klasy jako
ostatnia, a Michał już czekał w ławce, do niedawna tylko mojej…

Usiadłam i przez chwilę zupełnie się nie ruszałam, nie oddychałam nawet.
W końcu jednak musiałam nabrać powietrza i wtedy usłyszałam, obok siebie,
cichy schrypnięty głos:

– Ślicznie wczoraj wyglądałaś…

Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę, ale nie kpił. Mówił całkiem
poważnie. Przez chwilę starałam się uwierzyć, że właśnie usłyszałam
komplement od najprzystojniejszego faceta jakiego znam…

– Dzięki – bąknęłam cicho.

– Nie ma za co. – I znowu się do mnie uśmiechnął. – To szczera prawda! –
A po dłuższej chwili dodał: – Każdy facet w „Insomni” to zauważył.

Zaskoczył mnie. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Ale coś powinnam,
żeby nie wyjść na gbura. Błysnąć jakąś celną i inteligentną ripostą… Cóż,
kiedy w głowie miałam totalną pustkę… To chyba u mnie stan permanentny,
gdy znajduję się blisko niego. Marnie to widzę! Jak mam z nim rozmawiać,
kiedy nie jestem w stanie sklecić żadnego sensownego zdania…? Nie dość, że
wychodzę przed nim na napaloną kretynkę, to jeszcze okaże się, że jestem
wielką „intelektualistką” z idiotycznym „Eeee” na ustach. Porażka!
Powiedziałam zatem pierwsze co mi przyszło do głowy i nie było to chyba
najszczęśliwsze zdanie, ale czasu już nie cofnę… Niestety!

32 |

S t r o n a

background image

– Nie lubię takich przedstawień.

– Zauważyłem.

Tym razem wyczułam lekką kpinę w jego głosie, choć po twarzy nic nie było
widać. Zignorowałam to jednak, żeby nie wyjść na przewrażliwioną.

– To aż tak się rzuca w oczy? – Teraz ja ironizowałam.

– Trochę – odpowiedział całkiem poważnie. – Nie lubisz zwracać na siebie
uwagi. – Przyjrzałam mu się uważniej, a on wtedy dodał bardzo cicho: –
A szkoda…

Na tym nasza dyskusja się skończyła, bo polonistka zwróciła swój wzrok
w naszą stronę. Do końca lekcji uważnie nas obserwowała, więc nie było
szansy na powrót do rozmowy. Zrobiło mi się przykro… I nie wiem czego
bardziej żałowałam, tego że nie mogę swobodnie patrzeć mu w oczy, czy
może słuchać jego seksownego głosu…

Po skończonej lekcji wyszłam z klasy, nadal lekko oszołomiona… W takim
stanie złapała mnie Weronika. Uśmiechnęła się do mnie i pociągnęła za rękę.

– Odprowadzę cię do domu – mrugnęła do mnie – to mi wszystko opowiesz!

Posłusznie poczłapałam za nią, bo nie miałam siły protestować. Nie miałam
też szczególnej ochoty z nią gadać, ale pomyślałam, że czym szybciej się jej
wyspowiadam, tym szybciej będę to miała z głowy.

Kilka minut później nadal szłyśmy w milczeniu… Czułam na sobie
przenikliwy wzrok przyjaciółki. Aż płonęła z ciekawości, ale dawała mi czas
na poukładanie sobie w głowie tego, co chciała ze mnie wyciągnąć… A że
dowie się wszystkiego ze szczegółami byłyśmy obie całkowicie pewne. Ona –
bo zawsze umiała wszystko ze mnie wyciągnąć, ja – bo nigdy nie umiałam się
przed nią bronić. Westchnęłam ciężko, i tak mnie nie minie, więc po co
przeciągać sprawę?

– Powiedział, że ładnie wczoraj wyglądałam… – zaczęłam zawieszając głos.

33 |

S t r o n a

background image

– Tak się wyraził? – zapytała lekko rozczarowana. – Ładnie?

– No nie całkiem. – Spuściłam wzrok lekko zawstydzona.

– No to jak w końcu powiedział? – Była bardzo ciekawa.

– Cytując: Ślicznie wczoraj wyglądałaś…

– To już lepiej brzmi – powiedziała, dodając: – I co jeszcze mówił?

– Oj, takie tam… – Spojrzałam jej w oczy i zmuszona przenikliwym
wzrokiem dodałam: – I, że każdy facet w „Insomni” tak myślał…

– To rozumiem! – Uśmiechnęła się szeroko. – Ma chłopak rację… Choć
dziwię się, że zauważył, skoro gapił się prawie cały czas na ciebie!

– Może jednak nie padł rażony gromem, jak to sobie roisz w tym swoim
pokręconym móżdżku, co?

– Nie żartuj sobie! Wiem co widziałam! – i dodała konspiracyjnie: – Może
trochę powalczy ze sobą… ale już jest twój!

– Taaa… Jasne – westchnęłam. – Przygotuję w domu odpowiednią tabliczkę
z nazwiskiem właściciela.

– Przygotuj, przygotuj… – powiedziała ze śmiechem. – Przyda się na pewno!
Już niedługo.

– Wiesz co? – warknęłam na nią, co nie zdarzało się często. – Zejdź już ze
mnie.

– Dobra już się nie śmieję, ale powiedz, co jeszcze mówił…

Czekała na odpowiedź… Cholera, Weronika wiedziała, że to jeszcze nie
wszystko… Naprawdę ma coś z czarownicy!

– Dobra. – Ponownie się poddałam. – Rzuciłam coś, że nie lubię robić z siebie
widowiska, a on mi na to, że zauważył… i tyle – zakończyłam.

– Ale, że co zauważył? – spytała. – Co dokładnie powiedział?

34 |

S t r o n a

background image

– Och, daj spokój! Wnikasz w szczegóły!

– Szczegóły bywają najważniejsze… – A zaraz dodała: – A przede wszystkim
najciekawsze!

Zrobiła krótką pauzę, patrząc na mnie prosząco… Znam ten wzrok… i nie
umiem się przed nim bronić. Cholera!

– Powiedział, że to widać, że nie lubię zwracać na siebie uwagi i że… –
Westchnęłam. – Sama nie wiem jak mam to rozumieć, na koniec powiedział:
A szkoda! I to już naprawdę wszystko. Nie padło więcej ani jedno słowo!

– No, no… To naprawdę go ruszyło! – zamruczała. – Trzeba go chyba trochę
zmotywować…

Spojrzałam na nią i już wiedziałam, że mam kłopoty.

35 |

S t r o n a

background image

5.

Zaraz po tak ciekawym stwierdzeniu, Weronika zadzwoniła do domu, by
uprzedzić, że wróci później, bo idzie do mnie. Oczywiście mnie nie zapytała
o zdanie… ale do tego, jak i do wielu innych rzeczy, zdążyłam się już
przyzwyczaić. Gdy wpadała na jakiś pomysł – nic i nikt się nie liczył! Musiała
postawić na swoim! A ze mną to już całkiem się nie liczyła… Znałyśmy się
przecież całe wieki i wiedziała doskonale, że nawet nie mrugnę… Jak zawsze!
Ja osobiście, choć czasem narzekałam – tak po cichu, oczywiście – często
byłam jej po prostu okrutnie wdzięczna za to przejmowanie inicjatywy. Nie
mówiłam jej jednak tego, a przynajmniej nie często, żeby nie popadła w samo
zachwyt. I tak uważała się za wszechwiedzącą… Czasem chciałabym mieć
choć trochę jej pewności siebie… Na przykład teraz! Przydałoby mi się!
Może wtedy miałabym jakąś szansę na… Dobra! Dość już o tym! Zaczynam
strasznie przynudzać…!

– Co znowu wymyśliłaś? – zapytałam przyjaciółkę, choć bałam się jej
odpowiedzi.

– Och! Nic takiego! – Uśmiechnęła się konspiracyjnie. – Najpierw musisz
mnie nakarmić, bo jestem głodna jak wilk! – Zmieniła temat, jak zwykle
kiedy szykowała dla mnie coś „specjalnego.”

– Załapiemy się pewnie na jakieś resztki obiadu. – Skrzywiłam się. – Jeśli,
oczywiście, kochany braciszek nie pożarł wszystkiego.

– A co tam u niego? – spytała. – Dawno go nie widziałam.

– Pracuje, obija się z kuplami po mieście i gra mi na nerwach… To tak
w wielkim skrócie… Choć może zmieniłabym kolejność… – Uśmiechnęłam
się zjadliwie. – A co stęskniłaś się za nim?

– No co ty?

Czy mi się wydawało czy Weronika lekko się zarumieniła?

– Tak tylko pytam – dodała szybko, widząc moją minę. – Nie twórz historii!

36 |

S t r o n a

background image

– Czy ja coś mówiłam? – odparłam niewinnie, ale coś zaczęło mi świtać.
Weronika i Tomaszek? To by było coś! Cholera, czemu wcześniej nie
przyszło mi to do głowy? Bo to mój szurnięty brat! I tylko to w nim widzę,
ale… Jakby tak spojrzeć na niego z boku, pomijając fakt, że jest pojebany, to
chyba podoba się dziewczynom… Czyżby ona bujała się w moim braciszku?
Trzeba będzie obadać sprawę…

Teraz jednak skupiłam się na chwili obecnej. Właśnie wchodziłyśmy do
mnie. Zastanawiałam się, co też znowu wymyśliła moja szalona przyjaciółka?
Bałam się, że moje najgłębiej skrywane obawy mogą się ziścić…

– Córka! – To była oczywiście moja mamuśka, jak zawsze na posterunku. –
Chodź szybko! – Jej głos był lekko stłumiony, bo wydobywał się z kuchni. –
Właśnie podgrzałam obiad.

– To szykuj dwie porcje – odkrzyknęłam ściągając buty. – Twoja ulubienica
przylazła tu za mną…

Starsza wychyliła głowę z kuchni i spiorunowała mnie wzrokiem.

– No wiesz… – Ta święta uraza w jej głosie. – Jak możesz? – i już zupełnie
innym tonem dodała – Cześć Weroniko!

– Dzień dobry. – Ta ostatnia posłała mojej matce promienny uśmiech. – Ale
to szczera prawda, wprosiłam się na obiad bez pytania.

– Wiesz dobrze, kochana. – Moja rodzicielka lubiła te słodkie czułości, choć
mi starała się ich oszczędzać. – Że nasze drzwi zawsze stoją dla ciebie
otworem.

– Dziękuję, to bardzo miłe z pani strony.

O kurde! Strasznie „cukrują” – koszmar. Żeby już tego nie słuchać, poszłam
szybko do łazienki umyć ręce. W tym czasie dwie najważniejsze „baby”
w moim życiu „ćwierkały” słodko w kuchni. Zabałaganiłam w łazience
stanowczo dłużej, niż wymagała sytuacja… Chciałam dać im maksymalnie
dużo czasu, aby się spokojnie nagadały i przy okazji nie prowokować ich,

37 |

S t r o n a

background image

a szczególnie mojej matki, do niewybrednych komentarzy na mój temat.
W końcu nie miałam już wymówki, by pozostać w moim bezpiecznym
schronieniu i poczłapałam do kuchni.

– No nareszcie! – westchnęła moja matka. – Co ty tam tak długo robiłaś?

– No domyśl się – rzuciłam ironicznie.

– Dobra. Siadaj, bo stygnie.

Posłusznie wykonałam siad płaski przy kuchennym stole, naprzeciwko
wygodnie już usadowionego „gościa.” Przez chwilę konsumowałyśmy
w spokoju, ale coś tak czułam, że to cisza przed burzą… I oczywiście nie
pomyliłam się. Weronika uśmiechnęła się do mnie i rzuciła, niby od
niechcenia:

– Koniecznie musimy wybrać się na zakupy.

O mało nie zakrztusiłam się przełykanym właśnie posiłkiem. Wiedziałam! Po
prostu wiedziałam! Musiała mi to zrobić! Spiorunowałam ją wzrokiem, ale
oczywiście, jak to ja, nic nie powiedziałam głośno! Weronika jednak,
zupełnie nie zrażona, ciągnęła dalej:

– Masz trochę wolnej kasy? – mówiła tonem lekkiej pogawędki, choć
widziała, że we mnie aż się gotowało. – Bo będzie cię to trochę kosztować.

– Jestem całkiem spłukana. – Nie była to do końca prawda, ale tego moja
przyjaciółka nie mogła sprawdzić, na szczęście!

– Wymyśl coś – powiedziała. – Koniecznie musimy kupić ci parę rzeczy.

Moja matka dłużej już nie mogła spokojnie przysłuchiwać się tej wymianie
zdań, musiała się wtrącić.

– Skarbie! – tu zwróciła się oczywiście do Weroniki, nie do mnie. – A na co
masz zamiar namówić Agnieszkę? – zapytała. – Bo ona mi nic nie mówiła, że
czegoś potrzebuje.

38 |

S t r o n a

background image

– Zna pani swoją córkę. – Zaśmiała się. – Jej się wydaje, że jeansy i T-shirt
wystarczą. A ja już nie mogę na nią patrzeć.

– Daj spokój – wtrąciłam się, ale oczywiście żadna z nich mnie nie słuchała.

– Masz całkowitą rację, Weroniko – odpowiedziała moja mamuśka.

Jak ona mogła? Jak one obie mogły? Zakupy? Ciuchy? To chyba jakaś kara.

– No więc, pomyślałam… – Weronika udawała lekkie zawstydzenie. – Że już
czas kupić jej kilka damskich fatałaszków.

– Zgadzam się. – Uśmiech mojej matki potwierdził, że już po mnie. – Jak ty
się tym zajmiesz to na pewno Agnieszka zacznie, w końcu, przypominać
dziewczynę. – I dodała: – A o pieniądze się nie martw. Na taki cel się znajdą.

Weronika posłała jej promienny uśmiech, po czym zwróciła się do mnie.

– No to załatwione – zaszczebiotała. – Jutro po lekcjach idziemy na „łowy.”

Boże, widzisz i nie grzmisz?

Obiad skończyłyśmy w całkowitym milczeniu. Weronika – pełna
zadowolenia, ja – rezygnacji. Chwilę później w moim pokoju, gdy tylko
zamknęły się za nami drzwi, napadłam na nią:

– Jak mogłaś mi to zrobić?

– Nie miałam innego wyjścia – odpowiedziała spokojnie. – Inaczej nigdy byś
się nie zgodziła…

– No właśnie!

– A przy okazji – dodała, jakby nie słyszała, że cokolwiek powiedziałam –
musiałam zdobyć kasę na realizację mojego niecnego planu.

– Nie gadam z tobą! – rzuciłam gniewnie.

– Zobaczymy jak długo… – powiedziała rozbawiona, ni to do mnie, ni to do
siebie.

39 |

S t r o n a

background image

Nie dałam się sprowokować. Siedziałam cicho zaciskając usta.

– Ok., nie chcesz gadać? To nie! – Nic nie mogło jej teraz wyprowadzić
z równowagi. – W takim razie pomyszkuję w twojej szafie… Zobaczymy czy
masz coś, co nadaje się do noszenia…

Policzyłam w myślach do dziesięciu, żeby się uspokoić, potem do
dwudziestu… Nic nie pomagało. Byłam wściekła! I tak wiedziałam, że nie
odpuści… Odwróciłam się gwałtownie, usiadłam przed komputerem
i włączyłam mojego „jedynego” przyjaciela. Udawałam, że JEJ tam nie ma.

Następnego dnia nadal byłam na nią wściekła… Nic a nic mi nie przeszło!
Dlaczego ona robiła mi takie numery…? Co innego stroić mnie od czasu do
czasu… A co innego zmieniać całą moją garderobę!

Spotkałyśmy się, jak zwykle, przed szkołą. Byłam taka zła, że nie spojrzałam
nawet na parking…

– Jeszcze ci nie przeszło? – spytała delikatnie Weronika. – Odpuść już!
Zobaczysz, wyjdzie ci to na dobre. Ja ci to mówię. Twoje osobiste medium.

– Daj mi spokój! – warknęłam.

– Wiesz, że to jest niewykonalne – odpowiedziała spokojnie. – Możesz, się
dąsać ile chcesz, ale ja i tak postawię na swoim!

– Wiem – mruknęłam zrezygnowana. – Niestety!

– No więc rozchmurz się. – Lekko się uśmiechnęła. – To może być całkiem
przyjemne popołudnie. Zależy to tylko od ciebie…

– Chodźmy już lepiej. – Zignorowałam jej uwagę. – Bo się spóźnimy.

Lekcje, tym razem minęły dość szybko, pewnie dlatego, że chciałam, żeby
trwały jak najdłużej… Przerażało mnie to, co miało nastąpić po nich…
Cholera, że też dałam się w to wmanewrować? W sumie to nie miałam
innego wyjścia… To było moje jedyne pocieszenie! Marne to pocieszenie…
ale lepsze takie niż żadne.

40 |

S t r o n a

background image

Michał nie odezwał się do mnie, ale obserwował mnie uważnie z dziwnym
wyrazem twarzy. Pewnie zauważył, że jestem wściekła… Sama do siebie też
bym nie podeszła, ani ze sobą nie gadała. Pomijając fakt, że na co dzień nie
byłam zbyt rozmowna i elokwentna, to dziś bym wszystkich gryzła! Chyba
szczęśliwie się stało, że dzisiaj nie było polskiego, bo mogłabym coś zrobić
lub powiedzieć, czego bym później gorzko żałowała…

Nasza wzajemna lustracja i uśmiech na powitanie, jakim obdarzył mnie
Michał, nie umknęły tym razem uwadze dziewczyn z klasy. Na przerwach
próbowały koniecznie coś ze mnie wyciągnąć… Jak długo się znamy? Czy coś
nas łączy? Jaki on jest? Skąd przyjechał? Gdzie mieszka? I takie tam…
Irytowało mnie to do granic wytrzymałości, potęgując mój zły nastrój!
Dodatkowo denerwowało mnie też to, że sama chciałabym poznać
odpowiedzi na niektóre pytania…

Nadeszła w końcu godzina zero. „Ostatni” dzwonek obwieścił koniec lekcji.

Bez entuzjazmu wyszłam przed szkołę i czekałam na tę zdrajczynię, która
miała wykonać na mnie egzekucję, poprzez wędrówkę po sklepach
w poszukiwaniu „odpowiednich” dla mnie kreacji… Za jakie grzechy?

Kilka godzin później, obładowana reklamówkami pełnymi ciuchów, padałam
z nóg. Weronika przeciągnęła mnie chyba po całym mieście… Że też ona ma
do tego zdrowie. Złapała chyba jakiś drugi oddech, bo wcale nie było widać
po niej zmęczenia… Jak ona to robi? Ja miałam już serdecznie dość. Usiadłam
na najbliższej ławce.

– Mam dość – wysapałam. – Nie idę dalej! Dzwoń po taksówkę, bo inaczej tak
tu będę siedziała… Nie dam rady się ruszyć.

Usiadła koło mnie i przyjrzała mi się uważnie.

– Dobra. – Poddała się. – Nie spodziewałam się, że tyle wytrzymasz.
Zaskoczyłaś mnie. – Uśmiechnęła się do mnie pocieszająco. – Już dzwonię.

Wyciągnęła komórkę i wybrała numer. Nie słuchałam jej. Skupiłam się na
pulsowaniu obolałych nóg. Będę miała jutro zakwasy… to pewne!

41 |

S t r o n a

background image

I po co ja się tak męczę? A raczej dla kogo? Rozmarzyłam się… No gdyby ON
był nagrodą to by było warto…! Ale jaką mam pewność? Żadną! To był mój
główny problem… Nie wierzyłam w powodzenie misji Weroniki… Misja
pod hasłem „uwiedzenie najgorętszego ciacha w szkole” była nierealna! To
nie mogło się udać!

Z zamyślenia wyrwał mnie warkot silnika. Taksówka zatrzymała się tuż obok
nas. Z wysiłkiem podniosłam się z ławki i wpakowałam niezgrabnie do
samochodu. Klapnęłam na tylne siedzenie, rozwalając się na nim jak na
kanapie. Było mi wszystko jedno. Przymknęłam oczy. Jeszcze tylko dwa
piętra schodów i padnę bez życia ma mojego czworonożnego przyjaciela
(czytaj: łóżko).

Szłam korytarzem… Wszyscy dookoła śmiali się i wytykali mnie palcami…
Co jest? Spojrzałam na siebie… i stanęłam jak wryta… Byłam… prawie
naga… Miałam na sobie czerwoną koronkową bieliznę… W panice
próbowałam się zasłonić… Po chwili zaczęłam biec, roztrącając kłębiący się
wokół mnie tłum… Śmiali się coraz głośniej… Zaczęli rzucać we mnie
częściami garderoby… Poznałam je… To były kupione przez Weronikę dla
mnie nowe ciuchy… Biegłam coraz szybciej… Uciekałam w popłochu…
Nagle tłum przede mną rozstąpił się… I zobaczyłam go… Stał oparty
o ścianę… Uśmiechał się… Po chwili uśmiech zmienił się w szyderczy
grymas… „To dla mnie?” Śmiał się… Nie był to przyjemny śmiech… „Nie
trzeba było” Jego twarz zmieniła się w maskę gniewu… „Nigdy nie będę cię
chciał!”

Zerwałam się jak oparzona! Gdzie ja jestem? Rozejrzałam się w panice… To
mój pokój. Spojrzałam na zegarek. O kurwa! Byłam już spóźniona.
Wyskoczyłam z łóżka i pognałam do łazienki.

To był tylko sen… To był tylko pieprzony sen!

42 |

S t r o n a

background image

6.

Nie spojrzałam nawet w stronę reklamówek z wczorajszymi „łupami”
zakupowymi. Nie rozpakowałam ich, bo nie miałam siły. Ledwo udało mi się
dobrnąć jakoś do wieczora i legnąć w moim wygodnym łóżeczku. Nie wiem
kiedy zasnęłam… Chyba dokładnie w momencie, gdy moja głowa spotkała
się z poduszką. A potem… śniły mi się różne dziwne rzeczy… Nie będę do
tego wracać! I tak mam schrzaniony humor. Nie potrzeba mi więcej
bodźców.

Weronika pewnie mnie ukatrupi, ale ubrałam się, oczywiście, po swojemu…
Był piątek, nie miałam ochoty na żadne eksperymenty. Chciałam tylko jakoś
przeżyć ten dzień.

Pod szkołą od razu na mnie napadła.

– No wiesz co? – Była naprawdę zirytowana. – To po to się wczoraj tak
starałam? – Nie wiem jak można tak podniecać się ciuchami! – Żebyś nadal
chodziła w tych szmatach?

– Daj mi spokój! – Nie miałam nawet siły włożyć w te słowa jakichś emocji. –
Nie mam dziś na to siły… Miałam ciężką noc! – Troszeczkę za późno
ugryzłam się w język.

– A co się stało? – Weronika od razu zbystrzała.

– Nie, nic! – Myślałam gorączkowo, jak mam się wykręcić od opowiadania jej
moich popieprzonych snów. – Strasznie źle spałam… To wszystko.

– Czegoś mi nie mówisz… – Przyglądała mi się uważnie.

Przecież wiedziałam, że jej nie oszukam… Po co w ogóle próbowałam? Nie
miałam żadnej szansy ukryć czegokolwiek przed nią…

– Oj, śniły mi się jakieś głupoty. – Niepewnie spojrzałam na nią. – Męczyłam
się całą noc… Jestem niewyspana, zmęczona i wściekła! – dodałam już trochę
zła, na siebie, że nie umiem zbyć jej czymkolwiek. – Chodźmy już…

43 |

S t r o n a

background image

– Dobra. – Nadal mi się przyglądała. – Niech ci będzie.

Weronika odpuściła…? Stał się cud? Zaraz jednak dodała:

– Ale od poniedziałku ci nie popuszczę! – Wiedziałam, że tak będzie, przecież
nie mogła mnie zostawić w spokoju. – A jutro impreza, pamiętaj!

– Jak mogłabym zapomnieć? – rzuciłam ironicznie. – Ty nie dajesz mi o tym
zapomnieć…

– I o to chodzi.

Byłyśmy już pod klasą. Mimo woli rozejrzałam się szukając obiektu moich
okrutnych snów… Nie było go! Czyżbym była rozczarowana? Cholera!
Zaczynam się od niego uzależniać…! Potrzebowałam jakiegoś pocieszenia, po
tak „dramatycznym” odkryciu. Odwróciłam się gwałtownie, chcąc jeszcze
zagadać do przyjaciółki i… zderzyłam się ze ścianą! To znaczy tak sobie przez
sekundę pomyślałam… Ale moja „ściana” była ciepła i dobrze zbudowana!
Sięgałam mu do ramienia, więc moja twarz trafiła centralnie w jego klatę…
O cholera! Mogłabym już tak zostać… Ten zapach i ciepło bijące od niego…
Twarde mięśnie pod moim policzkiem… Ramię, którym instynktownie mnie
objął, żebym nie upadła… Marzenie!

– Hej! – Odsunął mnie delikatnie od siebie. – Zawsze się tak wylewnie
witasz? – Żartował sobie ze mnie, ale jakoś nie poczułam się urażona, może
dlatego, że byłam jeszcze pod wrażeniem bliskości jego ciała.

– Nie – powiedziałam zanim jeszcze podniosłam głowę. – To tak specjalnie na
twoją cześć, chyba jesteś do tego przyzwyczajony…? – zakpiłam, a gdy
spojrzałam mu w oczy od razu pożałowałam swoich słów.

– Nie rób tego więcej! – rzucił gniewnie i poszedł do klasy, bo właśnie rozległ
się dzwonek.

O kurwa! Co mi strzeliło do głowy?

Sama nie wiem jak do tego doszło… Rozpłynęłam się w jego ramionach jak
masełko na słońcu… Powinnam go przeprosić… powiedzieć coś

44 |

S t r o n a

background image

zabawnego… A zamiast tego puściłam taki głupi komentarz! Co ja
wyrabiam?!

No to dałam kolejną plamę! Cała ja!

Z drugiej strony, jak się nad tym później zastanowiłam, to nie był to aż tak
chamski komentarz, jak wydawało mi się, zaraz po tym, jak wypełzł z moich
ust. Pan „śliczny” jest chyba troszeczkę przewrażliwiony, czy się mylę?

Lekcje wlokły się niemiłosiernie. Chciałam zniknąć… Rozpłynąć się
w powietrzu… Michał przez cały dzień na mnie nie spojrzał… Przynajmniej
nic o tym nie wiedziałam! Było mi z tym źle! Bardzo źle!

Czy ja jestem normalna? Trudno mi dogodzić, bez skojarzeń oczywiście…
Kiedy na mnie patrzył, modliłam się w duchu, żeby przestał, bo nie mogłam
się skupić i groziło mi robienie z siebie kretynki. Kiedy teraz, nawet na mnie
nie spojrzał, tęskniłam za tym i plułam sobie w brodę, że to moja wina.
Jestem jednak kompletnie pojebana!

Dużo, dużo później tego dnia, siedziałam w swoim pokoju i słuchałam
muzyki… Nie były to delikatne dźwięki! Musiałam odreagować!

– Młoda! – To był mój uroczy braciszek. – Masz czas?

Poderwałam się z miejsca jak oparzona, byłam taka zamyślona, że nie
zauważyłam jak wchodził…

– A ty co? – warknęłam na niego. – W chlewie chowany? Nie umiesz pukać?

– U la la! Ale masz humorek! – zaśmiał się Tomek. – Lepiej cię omijać dużym
łukiem…

– Dokładnie – odpowiedziałam już trochę spokojniej. – Nie mam siły jeszcze
z tobą się dzisiaj szarpać.

– Ale ja jestem potulny jak baranek…

– Bo czegoś chcesz! – Tego byłam pewna. – No więc?

45 |

S t r o n a

background image

– W sumie tak. – Zastanawiał się chyba, jak ubrać w słowa to, co chciał
powiedzieć, nie był tak do końca głupi, by nie zdawać sobie sprawy, że łatwo
mnie teraz wkurwić. – Gdzie jutro balujecie?

Tego, to się nie spodziewałam…

– A co ciebie to obchodzi?

Zastanawiałam się co on kombinuje…? Od kiedy Tomek interesował się
gdzie się bawi jego mała siostrzyczka? Chyba, że…

– Tak pytam. – Wyszczerzył się do mnie. – Nie chce mi się was szukać po
całym mieście.

– A czemu miałbyś nas szukać? – Byłam coraz bardziej zdziwiona, ale
i zaciekawiona.

– No wiesz… – Spojrzał uważnie na mnie i szybko dodał: – Tylko się nie
wściekaj! – Odniósł odwrotny skutek. – Mój kumpel koniecznie chce cię
poznać. Obiecałem, że to załatwię.

– Nie wkręcaj mnie. – Wytrzeszczyłam na niego oczy.

– No co? – Wyszczerzył zęby. – Mała randka w ciemno. – Przyglądał mi się
uważnie. – Nie cierpisz chyba na nadmiar adoratorów?

– Bardzo zabawne! – Zgrzytnęłam zębami. – Albo powiesz mi o co chodzi,
albo daj se siana… i wypad!

– No dobra. – Przestał się szczerzyć. – To byłaby taka podwójna randka…

Wybuchłam śmiechem! Była to lekko histeryczna reakcja… Ale co mi tam!
Humor od razu mi się poprawił. Mój braciszek robił podchody do Weroniki?
Dobre! W tej sytuacji nie mam chyba innego wyjścia, tylko się zgodzić. Ale
przecież mogę go trochę pomęczyć…?

– Jaja sobie robisz? – powiedziałam z udawanym oburzeniem. – Ty
i Weronika?

– No co? Myślisz, że nie będzie chciała?

46 |

S t r o n a

background image

Chyba naprawdę się zmartwił… Oj braciszku, braciszku… Czyżby cię
wzięło? Chociaż, nie obraziłabym się za taką bratową! Wszystko zostałoby
w rodzinie. Ciekawie…!

– Nie wiem – odpowiedziałam, choć byłam całkowicie pewna, że Weronika
będzie zadowolona z takiego obrotu sprawy. – Muszę ją zapytać.

– To zadzwoń do niej. – Mój zawsze lekko zblazowany brat wyglądał na
nieźle podekscytowanego.

– No co ty? Zobacz, która godzina. – Zganiłam go. – A poza tym, wolę z nią
pogadać w cztery oczy… Jutro!

– Dobra. – Tomek lekko przygasł. – Ale zadzwonisz do mnie?

– Ok. – Nawet się do niego uśmiechnęłam. – A teraz idę spać.

– No to kolorowych…

– Oby nie za bardzo – mruknęłam pod nosem.

Następnego dnia już w południe byłam u Weroniki. Próbowała nie okazywać
za dużego entuzjazmu, gdy powiedziałam jej o planie mojego brata.
Wiedziałam, że będzie zadowolona, ale to było coś więcej… Była szczęśliwa
jak skowronek! A więc jednak? Moja przyjaciółka bujała się w Tomaszku!
Mam szansę na fajną bratową! Zaśmiałam się sama do siebie. Ale jaja!

To mi naprawdę poprawiło humor! Czekała mnie jednak przeprawa z szafą
Weroniki. Ciekawe co dla mnie przygotowała? Od tygodnia rozpływała się
nad strojem, który dla mnie szykuje… Strach pomyśleć co to jest?

– No dobra. – Westchnęłam opadając na fotel. – Pokaż co tam dla mnie masz!

– Jesteś gotowa? – Nie umiała ukryć zadowolenia.

– Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Ale i tak mnie odstroisz jak
stróża na Boże Ciało! Wiec dawaj!

– Będziesz ostrą laską! Zobaczysz!

47 |

S t r o n a

background image

Ostrą laską? Co ona opowiada? Ja? „Chodząca niewinność”? Gdy jednak
wyjęła ze swojej przepastnej szafy ciuchy dla mnie… Zamarłam!

Będąc już na miejscu, nadal nie mogłam uwierzyć, że dałam się przekonać…
Wyglądałam jak skąpo odziana dziewczyna harleyowca! Czarna skórzana
mini, długie buty i mikroskopijnych rozmiarów srebrna szmatka na biuście…
To coś, co miałam na sobie, w założeniu było bluzeczką wiązaną na szyi
i w pasie, odsłaniającą prawie całe plecy. Rzeczywiście ktoś miał paść na mój
widok… Weronika nie założyła tylko, że pierwsza w kolejce do padania będę
ja sama! Dopóki miałam na sobie skórzaną kurteczkę było nawet nieźle,
pomijając długość spódnicy. Ale w środku było tak duszno i gorąco, że nie
miałam innego wyjścia tylko ją zdjąć (oczywiście kurtkę, nie spódnicę!)
i zostać prawie naga! Cholera! Faceci ślinili się na mój widok... i to nie było
wcale przyjemne!

Zapomniałam o tym, przynajmniej na jakiś czas, gdy zaczęłyśmy się bawić.
Wnętrze było okazałe, choć niezbyt mocno oświetlone, muzyka zajebista
i nawet spotkałyśmy kilka znajomych osób, z którymi nieźle wywijałyśmy
w tańcu.

Sporo później, siedziałyśmy przy barze odpoczywając po parkietowych
szaleństwach. Ja tam się oszczędzałam, ale Weronika szalała. Teraz sapała
ciężko, jakby przebiegła maraton. Miałyśmy właśnie coś zamówić, gdy
zauważyłam zbliżających się do nas dwóch dryblasów. Jednym z nich był
mój braciszek, więc ten drugi to musiała być moja „randka.” O cholera!
Dlaczego się zgodziłam? Po co mi to? W sumie nie był brzydki… Kilka
dziewczyn się nawet za nim obejrzało. Dobra, jakoś to przeżyję.
Uśmiechnęłam się i dotknęłam lekko kolana przyjaciółki.

– Zaczekaj – szepnęłam do niej. – Idą nasi sponsorzy.

– Cześć młoda – powiedział do mnie Tomek, a potem skinął lekko głową
mojej towarzyszce. – Weronika.

– Cześć chłopaki.

48 |

S t r o n a

background image

– Jestem Jacek – przedstawiła się moja „randka.”

– Siadajcie – zaszczebiotała Weronika wpatrując się w Tomka i już po chwili
gawędzili pochyleni ku sobie.

No, no…

– Czego się napijesz, młoda – zapytał mój „nowy” adorator.

Chyba ocipiał… Aż mnie zatkało!

– To, że ten kretyn tak na mnie mówi… – Tu wykonałam nieznaczny ruch
głowy w kierunku braciszka. – Nie znaczy, że każdemu wolno – warknęłam.

Podniósł ręce w geście poddania.

– Ok., ok. – powiedział. – Nie bądź taka drażliwa.

– Bo co? – Byłam w wojowniczym nastroju.

– Daj spokój! – Próbował załagodzić sytuację. – Napijmy się, zgoda?

– Niech ci będzie. – Odpuściłam. – Daiquiri.

Chyba się trochę zdziwił, ale bez słowa zamówił dla mnie drinka, sobie wziął
piwo. Tego się akurat spodziewałam. Kumpel mojego brata nie mógł pić nic
innego. Pewnie po mnie też spodziewał się takiego gustu.

Barmanka podała nam zamówienie. Jacek próbował mnie zagadywać, ale
marnie mu szło. Druga sprawa, że ja nie bardzo współpracowałam, więc
wychodził mu raczej monolog przerywany monosylabami z mojej strony.
Umilałam sobie czas obserwując coraz większą zażyłość „pary” siedzącej obok
nas… Nieźle, nieźle…!

Po pewnym czasie miałam już dość mojego towarzysza… Postanowiłam
urwać się choć na chwilę. Łazienka! To moja jedyna wymówka, by opuścić
lekko namolnego adoratora.

– Przepraszam. – Wstałam. – Zaraz wrócę.

49 |

S t r o n a

background image

Szłam przez salę w kierunku łazienki, ale nie mogłam się powstrzymać i nie
zwalniając odwróciłam głowę, aby popatrzeć jeszcze raz, z niedowierzaniem,
jak mój brat podrywa moją przyjaciółkę… A może było na odwrót?
W każdym razie to był bardzo ciekawy widok. Dochodziłam już do małego
korytarzyka prowadzącego do celu mojej wędrówki. Odwróciłam wzrok od
gruchającej parki i wpadłam wprost na… Michała! Co on tu, do jasnej
cholery, robił? Przemknęło mi przez myśl. Byłam oszołomiona. Był tak
blisko… Zakręciło mi się w głowie.

– Znowu to robisz… – szepnął pochylając się nade mną.

Zadrżałam. O Matko! Niech jeszcze i to!

– Przepraszam – bąknęłam cichutko. – Ja… nie…

– Nic się nie stało. – Nadal pochylony nade mną przyglądał mi się
intensywnie z jakimś dziwnym wyrazem twarzy.

Staliśmy w miejscu praktycznie niewidocznym z sali. Tuż za zakrętem,
w małym, słabo oświetlonym korytarzu, na którego końcu znajdowały się
łazienki. Byliśmy sami. Znowu zadrżałam… Michał stał stanowczo za blisko.
Z tej odległości jego niesamowite zielone oczy wydawały się nie mieć dna.
Gapiłam się na niego jak zauroczona. Od naszego zderzenia obejmował mnie
w talii. Powinien był już dawno mnie puścić, ale tego nie zrobił. Poczułam
rosnące napięcie…

– Już dawno chciałem to zrobić – zamruczał uwodzicielsko, odgarniając
niesforne pasemko włosów opadające mi na policzek.

Spuściłam wzrok, zawstydzona. Co się dzieje? Czyżby on…? Nie zdążyłam
dokończyć myśli… Michał przeniósł swoje dłonie na moje biodra i lekko
pchnął mnie na ścianę, obok której stałam. Przycisnął mnie do niej mocno…
Poczułam jego muskularne ciało tuż przy swoim, zadrżałam… On musiał to
poczuć! Podniosłam nieśmiało głowę i spojrzałam mu w oczy… Był zły! Na
mnie? Dlaczego? Nie miałam jednak czasu się nad tym zastanowić…

50 |

S t r o n a

background image

On patrzył na mnie przenikliwie i po chwili zaczął niezauważalnie, powoli
pochylać głowę… O Matko! Zaraz mnie pocałuje…

– Nie mogę już dłużej – powiedział przez zaciśnięte zęby. – Nie będę się już
powstrzymywał…

Dotknął delikatnie mojego policzka, a mnie przeszedł prąd elektryczny. Jak
on to robił? Rozpłynęłam się pod tym dotykiem. Miał takie ciepłe dłonie.
Drugą czułam jak zaciska się ma mojej talii… Przycisnął mnie jeszcze
mocniej do ściany i wtedy musnął moje usta swoimi. Stałam jak
sparaliżowana, przestałam oddychać… On znowu dotknął moich warg,
rozkoszując się przez chwilę ich ciepłem i miękkością, by zaraz potem
pogłębić pocałunek. Bezwiednie rozchyliłam wargi i poczułam jak delikatnie
bada wnętrze moich ust językiem. Rozkoszowałam się tym doznaniem,
zapominając gdzie jesteśmy… Był tylko on… i ja! Czułam go każdą cząstką
siebie. Nieświadomie podniosłam ręce i zanurzyłam palce w jego włosach,
tak jak marzyłam tego pierwszego dnia, gdy go zobaczyłam. Były jedwabiście
miękkie… On jęknął cicho i złapał moje usta swoimi ssąc dolną wargę, teraz
to mi wyrwało się przeciągłe westchnienie. Całował mnie coraz mocniej…
a ja dziękowałam opatrzności, że mam za plecami twardą i zimną ścianę! Nie
wspominając już o podtrzymujących mnie silnych ramionach! Gdyby nie te
podpory pewnie padłabym plackiem przytłoczona wrażeniami, które mnie
obezwładniały. Nogi mi drżały i byłam prawie pewna, że nie dałabym rady
zrobić samodzielnie choćby jednego kroku… Co on ze mną wyrabiał? Jego
dłonie lekko głaskały mnie powyżej bioder, po chwili zsunął je prawie na
pośladki i przyciągnął mnie mocno do siebie. Poczułam jak bardzo mnie
chce. Zadrżałam. Przeraził mnie… Taka siła i namiętność… To było zbyt
wiele! Zadygotałam. Poczuł to i odrobinę się odsunął, uwalniając moje usta.

– Proszę – szepnęłam wystraszona.

– Maleńka – zamruczał wtulając twarz w moje włosy, tuż przy uchu. – Nie
bój się! Nie zrobię ci krzywdy!

– Ja… nie przypuszczałam… – jąkałam się. – Nie zdawałam sobie sprawy…

51 |

S t r o n a

background image

Spojrzał na mnie, jego oczy były lekko zamglone i stanowczo ciemniejsze niż
zwykle.

– Jesteś piękna! – Dotknął mojego policzka, a ja znów zadrżałam. – Nie
sposób się od ciebie uwolnić. – I dodał schrypniętym głosem: – A wierz mi,
że próbowałem…

52 |

S t r o n a

background image

7.

Trzymał mnie nadal w ramionach i głaskał delikatnie po nagich plecach. Ten
gest, z założenia, miał mnie uspokoić…ale jego ciepła dłoń na mojej skórze
wywoływała we mnie masę różnych doznań, do których spokój, na pewno,
się nie zaliczał. Stałam nadal jak zahipnotyzowana i wpatrywałam się
w niego. Był taki piękny! Zaczęłam żałować, że zareagowałam tak
histerycznie. Spojrzałam na jego usta i zatęskniłam za ich pieszczotą.
Świetnie całował, to pewne!

– Nie patrz tak na mnie – wyrwał mnie z rozmarzenia – bo znowu się na
ciebie rzucę.

O cholera! Wcale nie żartował!

– Ja… nie… – znowu zaczęłam się jąkać.

– Przepraszam. Przestraszyłem cię! Trochę mi odbiło! – szeptał. – Nie
powinienem był! Wiem! – Zaczął mi się tłumaczyć. – Ale nie mogłem się
powstrzymać. Wyglądasz… Hmm…

Obrzucił mnie przenikliwym spojrzeniem.

– Wyglądasz cholernie seksownie.

Wpatrywałam się w niego okrągłymi ze zdziwienia oczami. Wyglądałam
raczej trochę śmiesznie… A przynajmniej tak się czułam w tym „ostrym”
wydaniu.

– Nikt ci tego nie mówił? – zdziwił się. – Czy faceci w tym mieście są ślepi? –
Jego szeroki uśmiech odebrał mi resztki zdrowego rozsądku.

– Pocałuj mnie – szepnęłam stając na palcach.

Czy ja naprawdę to powiedziałam?

– Maleńka – zamruczał nim nasze wargi ponownie się spotkały.

W jego ustach to słowo brzmiało jak pieszczota… Wcale mi nie
przeszkadzało, że tak do mnie mówi. Więcej… podobało mi się!

53 |

S t r o n a

background image

Obejmował mnie mocno i całował w zapamiętaniu. Był jednak delikatny…
Obawiał się pewnie, by mnie znów nie wystraszyć. Zdawałam sobie z tego
sprawę na wpół przytomna. Mój mózg się wyłączył. Kontrolę przejęło ciało.
Chciałam tylko czuć. Był tak blisko… Taki silny… Ciepły… A jak całował?
Zatraciłam się całkowicie… Mogłabym już tak zostać… Nie dane mi to
jednak było! Do moich uszu dotarł cichy chichot.

– No, no! – To była Weronika. – A ja już zaczęłam się o ciebie martwić. –
Znowu zachichotała. – A widzę, że sobie świetnie radzisz!

Odskoczyłam od Michała jak oparzona. On nie wydawał się zbytnio
zawstydzony. Może takie sytuacje były dla niego normalne? Aż się
wzdrygnęłam na tę myśl.

– Ja… To znaczy… My… – Co to ma być? Dzień jąkały? – Chciałam…

– Właśnie widziałam. – Znowu się zaśmiała. – Daj już spokój, Aga. Wszystko
jest chyba jasne?

Nie wiedziałam co powiedzieć. Choć ziszczał się właśnie plan mojej
przyjaciółki, wstydziłam się strasznie, że mnie przyłapała w takiej sytuacji.
To było trochę pokręcone, ale nie miałam siły się nad tym, w tej chwili,
zastanawiać. Przed odpowiedzią uratował mnie Michał.

– Jesteście same? Może mógłbym… się wprosić?

O rzesz jasna cholera! Zapomniałam o Jacku.

– Wiesz… – Weronika też zdała sobie sprawę z tej niefortunnej sytuacji. –
Jesteśmy, tak jakby, na podwójnej randce…

Zerknęłam szybko na chłopaka. Przez jego twarz przemknął grymas. Spojrzał
na mnie, sama nie wiem, z żalem?

– Rozumiem. – Opanował się już i mówił całkiem normalnym głosem. – Nie
będę wam przeszkadzał.

Chciał chyba odejść, ale Weronika go zatrzymała.

54 |

S t r o n a

background image

– Zaczekaj! – Uśmiechnęła się do niego. – Jeśli chcesz możesz ją porwać!
Jacka biorę na siebie – rzuciła w moją stronę.

– Chcesz? – Michał spojrzał na mnie.

– Tak! – Chyba trochę przesadziłam z entuzjazmem.

– No to załatwione. – Weronika mrugnęła do mnie. – Jakby co, to źle się
poczułaś i pojechałaś do domu. – Jeszcze raz spojrzała na Michała. – Lećcie
już, bo jeszcze was zobaczą.

Mój towarzysz uśmiechnął się szeroko do naszej wybawicielki:

– Dzięki – powiedział i spojrzawszy na mnie, podał mi rękę i dodał: –
Zmykamy!

Zaraz jednak się zatrzymał.

– Nie masz nic ze sobą? – Spojrzał wymownie na moją dość skąpą bluzkę. –
Żadnej kurtki?

– O cholera, Weronika… – Spanikowałam.

Moja kurteczka leżała spokojnie na poręczy barowego stołka tuż obok Jacka,
czyli mojej nieudanej „randki.”

– Dobra. – Weronika wzięła, oczywiście, sprawy w swoje ręce. – Idźcie…
Tylko tamtędy. – Pokazała nam kierunek. – I nie dajcie się zauważyć. –
Uśmiechnęła się konspiracyjnie. – Zaczekajcie na mnie przed wejściem, ok.?

– Jasne – odpowiedzieliśmy oboje ze śmiechem.

Miałam nieprzepartą ochotę jej zasalutować, Michał chyba też… Był na
pewno rozbawiony jej zachowaniem. Moja kochana czarownica robiła
ogromne wrażenie!

Udało nam się przemknąć niezauważenie i wyszliśmy na zewnątrz, ale zanim
na dobre poczułam jak zimna jest dzisiejsza noc, Michał, idący za mną,
zarzucił mi na ramiona swoją kurtkę. Otulił mnie nią i, przede wszystkim,
swoimi ramionami, przytulając się do moich pleców. Cudnie!

55 |

S t r o n a

background image

Chwilę później usłyszałam głos Weroniki.

– Widzę, że sobie radzicie. – Zaśmiała się cicho i zwracając się do Michała
podała mu moją kurtkę. – Zostawiam ją w twoich rękach… – zawiesiła
znacząco głos.

– Zaopiekuję się nią. – Uśmiechnął się do naszej swatki.

– Do jutra, Aga! – Posłała mi wymowne spojrzenie.

Do jutra… Będę jej musiała wszystko opowiedzieć, ze szczegółami! Ale
dopiero jutro… A teraz…

– Chodź! – Mój osobisty kaloryfer przesunął się, obejmując mnie teraz
jednym ramieniem i poprowadził do stojącego nieopodal znajomego czarnego
auta.

W środku zdjęłam jego kurtkę i założyłam swoja, tzn. nie do końca moją,
należała ona przecież do mojej prywatnej stylistki. Zaśmiałam się w duchu.
Udało jej się! Nie ma co! Chyba będę musiała wycałować jej stopy…

– Gdzie chcesz jechać? – zapytał mój towarzysz ruszając sprzed klubu.

– Nie wiem – powiedziałam nieśmiało patrząc na niego.

Rzucił szybkie spojrzenie w moją stronę.

– Jeśli się nie boisz, to zabiorę cię w jedno miejsce. – I ściszając głos dodał: –
Ale będziemy tam sami…

– A mam powody się bać?

– Może trochę. – Spojrzał na mnie z uśmiechem. – Będę grzeczny! Obiecuję!

Tylko czy ja chciałam, żeby on był grzeczny?

Reszta wieczoru, a raczej nocy, minęła mi jak sen… Piękny sen…! Nie
miałam zamiaru się z niego budzić, jak długo będzie to możliwe! A coś tak
czułam, przez skórę, że to nie mogło trwać długo… Taka już jestem, niestety!

56 |

S t r o n a

background image

Dawno minęliśmy ostatnie podmiejskie domy, jechaliśmy przez las
w milczeniu. Faktycznie wywoził mnie gdzieś, gdzie nie miało być ludzi.
Zastanawiałam się czy to był dobry pomysł? Przecież prawie go nie znam! Co
z tego, że chodziliśmy do jednej klasy? Mógł być przecież jakimś
zboczeńcem? Ślicznym jak marzenie, ale jednak…!

Otrząsnęłam się z tych myśli! Niemożliwe! Te durne rozważania to tylko
podszepty mojego skołowanego mózgu. Brak wiary w siebie dopełniał
sprawę. Myśl pozytywnie, dziewczyno! Powtarzałam sobie w duchu…
Ciężko mi było jednak uwierzyć, że taki facet zwariował na moim punkcie…
Ja? Obiektem pożądania? Nie w tym wcieleniu! A jednak! Akcja w klubie nie
pozostawiała złudzeń, że mnie chciał! Na pewno mnie pragnął i choć nadal
trudno mi było w to uwierzyć, musiałam, sama przed sobą przyznać, że tak
właśnie było. Tylko… Nie chciałam być przygodą na jedną noc, czy kilka
nocy… chciałam… No właśnie… Czego ja chciałam?

– Jesteśmy na miejscu.

Podskoczyłam jak oparzona na dźwięk jego głosu. Dopiero po chwili dotarł
do mnie sens jego słów. Wyjrzałam przez szybę, rozglądając się ciekawie, ale
nic nie widziałam. Było kompletnie ciemno!

– To znaczy? – zapytałam mało inteligentnie. – Gdzie jesteśmy?

Uśmiechnął się tajemniczo i wysiadł. Chwilę później już otwierał drzwi
pasażera. Podał mi rękę i pomógł wysiąść.

– Chodź! – powiedział i poprowadził mnie, w sobie tylko znanym kierunku.

Było całkiem ciemno, do tego stopnia, że gdyby nie jego ramię, którym mnie
otoczył, pewnie nie przeszłabym bezpiecznie trzech kroków i leżałabym jak
długa na żwirowej ścieżce. Tyle zdołałam zauważyć, a raczej poczuć, idąc
ostrożnie po nierównym gruncie.

Powoli mój wzrok zaczął przyzwyczajać się do ciemności… Przed sobą
zauważyłam niewyraźny zarys jakiegoś budynku. Był to nieduży letniskowy
domek… Ładnie! W co ja się wpakowałam?

57 |

S t r o n a

background image

Byliśmy sami! Daleko od domu! Dookoła żywego ducha! Znów powróciły
obawy! Ale nic już nie zmienię… Przyjechałam tu z nim z własnej,
nieprzymuszonej woli… Jeśli ma mnie spotkać jakaś „niespodzianka” to sama
sobie będę winna…!

Stanęliśmy przed drzwiami, Michał wyjął z kieszeni klucze i szybko
otworzył.

– Chyba zmarzłaś? – powiedział przepuszczając mnie w drzwiach.

Zrobiłam dwa kroki i nagle zobaczyłam wnętrze, do którego weszłam, bo
w tym momencie gospodarz zapalił światło.

Zatkało mnie. Kompletnie!

Był to ekskluzywnie urządzony domek stylizowany na myśliwski. Tak
komfortowo urządzonej chatki nie widziałam jeszcze nigdy…

Stałam tak i rozglądałam się ciekawie, gdy do moich uszu dobiegł lekko
oddalony głos:

– Usiądź sobie wygodnie. – To był Michał. – Czego się napijesz? – Zdążył już
przejść przez całe pomieszczenie i obecnie zaglądał do lodówki w małym
aneksie kuchennym.

– A co masz? – zapytałam zaciekawiona, stając za jego plecami.

Wyprostował się nagle, zdając sobie sprawę, że stoję tuż za nim.

– Nie rób tak – powiedział, a w jego głosie dosłyszałam lekkie
zdenerwowanie. – Chyba, że chcesz mnie przyprawić o zawał – dodał już
lżejszym tonem, odwracając się do mnie.

Patrzyłam prosto w zielone oczy, które w tej chwili błyszczały nienaturalnie.
Oj, czyżbym znowu go sprowokowała? Muszę się chyba lepiej kontrolować…
Ale tak właściwie to co ja takiego zrobiłam? Przecież tylko do niego
podeszłam… Nawet go nie dotknęłam, choć miałam na to ogromną ochotę.
Cholera! Uspokój się, kobieto!

58 |

S t r o n a

background image

– To co możesz mi zaproponować? – zapytałam i dopiero po chwili zdałam
sobie sprawę, jak dwuznacznie to zabrzmiało.

On chyba też to zauważył, bo uśmiechnął się szeroko.

– Niech pomyślę… – Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. – Mam parę
ciekawych pomysłów… – zamruczał wprost w moje usta, a po chwili już
mnie całował.

Nie zdążyłam nawet mrugnąć ani nic powiedzieć… Druga sprawa, że w tej
chwili byłam daleka od mówienia czegokolwiek… moje usta były zajęte
czymś o wiele ciekawszym niż paplanie.

Cholera! Naprawdę świetnie całował…

Nie myślałam już więcej… Po prostu oddałam się przyjemności, nie
zastanawiając się dokąd to mnie może zaprowadzić… Było mi tak dobrze…
w jego ramionach! Zarzuciłam mu ręce na szyję, mocniej się do niego
przytulając… Nie wiem, skąd u mnie taka odwaga, ale jemu to się chyba
spodobało! Zamruczał coś niezrozumiale, całując mnie jeszcze intensywniej
niż do tej pory. Jego dłonie przesuwały się po moich nagich plecach (domek
był ogrzewany i po wejściu zdążyłam zdjąć kurtkę, zanim poszłam za
Michałem do kuchni). Drżałam lekko, przytulona do jego piersi… ale
przestałam się tym przejmować! I tak zdawał sobie doskonale sprawę, jak na
mnie działa, więc ten dodatkowy objaw mojego podniecenia nic już nie
zmieniał…

Nagle coś stuknęło przywracając mi świadomość. Spojrzałam na mojego
towarzysza, który oderwał się ode mnie z trudem, patrząc mi w oczy.

– Przerażasz mnie… – I tu mnie zaskoczył.

– Ja ciebie? – W moim głosie dało się słyszeć niedowierzanie. – Chyba
żartujesz?

– Ani trochę. – Już zdążył się otrząsnąć i uśmiechał się do mnie łobuzersko. –
Przerażasz mnie jak jasna cholera.

59 |

S t r o n a

background image

Nie wiedziałam jak mam to rozumieć… Nagle zaczął się ze mnie nabijać?

– Dobrze się bawisz moim kosztem? – powiedziałam to ostrzej niż
zamierzałam, ale było mi bardzo przykro, że się ze mnie śmieje.

– Przepraszam. – Uśmiech zniknął z jego twarzy. – Nie śmiałem się z ciebie…

– Ta, jasne… – Spuściłam głowę, było mi głupio.

Michał złapał mnie za brodę i delikatnie podniósł moją twarz, zmuszając,
bym spojrzała mu w oczy.

– Przy tobie jestem całkiem bezwolny – powiedział, intensywnie wpatrując
się we mnie. – Czy tak trudno ci uwierzyć, że tak mocno na mnie działasz, że
aż się ciebie boję?

To było po prostu niemożliwe! Jak miałam uwierzyć? On był bezwolny? To ja
chyba byłam niewolnicą Izaurą?

– Jeszcze do tego wrócimy. – Lekko się uśmiechnął. – A teraz napijemy się!

Odwrócił się do zamkniętej teraz lodówki. To ona, zamykając się, musiała
mnie wyrwać z tego szaleństwa, w które wpadłam w ramionach Michała.
Nieważne!

– Mamy tak: – wyliczał – Piwo, białe i czerwone wino, no i oczywiście
wódkę, jakieś soki i wodę mineralną. – Odwrócił głowę do mnie – Co chcesz?

A niech tam! Raz kozie śmierć! Potrzebowałam trochę procentów.

– Białe wino będzie najlepsze. – Uśmiechnęłam się aby pokryć
zdenerwowanie.

Wyciągnął butelkę i zamknął lodówkę. Minął mnie i podszedł do regału,
z którego wyjął dwa kieliszki. Facet, który pije białe wino? Ciekawe!

– Pomogę ci. – Wzięłam kieliszki, żeby czymś zająć ręce.

Uśmiechnął się do mnie, wyjął z szuflady otwieracz i sprawnie zajął się
butelką. Miał dużą wprawę…

60 |

S t r o n a

background image

– Chodź! – Jak zawsze przepuścił mnie przodem. – Rozwalimy się na kanapie.
– I pochylając się do mojego ucha szepnął: – Mamy cały dom dla siebie.

Mimowolnie zadrżałam… I nie wiem czy pod wpływem ciepłego,
drażniącego oddechu, który owionął moją szyję, czy schrypniętego głosu,
który niepokojąco podnosił ciśnienie… A może pod wpływem „groźby” jaka
czaiła się w tych słowach…

61 |

S t r o n a

background image

8.

Na drżących nogach podeszłam do kanapy. Nie była duża, co groziło zbyt
bliskim kontaktem z ciałem Michała… Pomyślałam w panice. Spokojnie!
Będzie dobrze! Musi być! Strofowałam się w myślach, ale na wiele się to nie
zdało…

– Denerwujesz się? – powiedział gospodarz z lekkim uśmiechem, siadając
koło mnie. – Obiecałem, że będę grzeczny i dotrzymam słowa! – Coś drgnęło
w jego twarzy i dodał ciszej: – Choć to nie będzie proste…

Odwróciłam od niego twarz i wbiłam wzrok w mały stolik tuż przede mną,
na którym stały już kieliszki i otwarta butelka wina.

Michał lekko się odchylił, wziął butelkę i jeden z kieliszków. Nalał wina
i podał mi. Potem napełnił swój kieliszek i kiedy odstawił butelkę, odwrócił
się do mnie.

– Za co wypijemy? – zapytał, pochylając się w moja stronę.

Podniosłam kieliszek lekko do góry, intensywnie myśląc, jaki toast będzie
najbezpieczniejszy. Nic mądrego nie wymyśliłam, wiec powiedziałam
banalnie:

– Za ten wieczór!

– I za kolejne – dodał Michał, stukając delikatnie w mój kieliszek.

Naprawdę miały być kolejne takie wieczory? Uśmiechnęłam się pod nosem
i umoczyłam usta w winie. Półsłodkie! Moje ulubione!

Zanim podniosłam z powrotem wzrok na mojego towarzysza, usłyszałam jego
głos:

– Powiedz mi… – Chwilę się wahał. – Kto to, ten Jacek?

Tu cię mam! Ciekawość to pierwszy stopień do piekła! Zaśmiałam się
w duchu, ale w sumie to nie dziwiłam się pytaniu. Zostawiłam delikwenta
bez jednego słowa wyjaśnienia… Na dokładkę uciekłam z innym facetem…

62 |

S t r o n a

background image

To dość nieładnie z mojej strony. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak to
musiało z boku wyglądać… Cholera! Nigdy bym się o coś takiego nie
podejrzewała!

– To kumpel mojego brata – powiedziałam nie patrząc mu w oczy. – Taka, no
wiesz… randka w ciemno!

– To znaczy, że dopiero go poznałaś? – zapytał po chwili.

– Dokładnie. – Spojrzałam na niego. – I nie bardzo to wyszło…

– Dlaczego?

Co miałam mu powiedzieć, że kto inny chodził mi po głowie? I choć nie
miałam za wielkich nadziei na powodzenie akcji „podryw” na zaprzątającym
moje myśli facecie… to inny był marnym substytutem i raczej mnie tylko
drażnił? To miałam mu powiedzieć? Gdybym chciała być do bólu szczera, tak
powinnam była mu odpowiedzieć, ale… powiedziałam tylko:

– Sama nie wiem… Nie jestem zbyt towarzyska. – Zastanawiałam się czy to
wystarczy i po chwili dodałam: – I coś mi się w nim nie spodobało…

Bo nie był Tobą, oczywiście…

– Ale co? – Spoważniał Michał. – Zrobił coś nie tak? – dopytywał się. –
Powiedział coś, co ci się nie spodobało?

– W sumie zgadłeś. – Roześmiałam się trochę histerycznie, nie bardzo
lubiłam się tłumaczyć, a w tej sytuacji było mi cholernie głupio. –
Powiedział! – dodałam widząc zmarszczone brwi nad intensywnie
wpatrującymi się we mnie zielonymi oczami.

– No więc? – Czekał na odpowiedź.

Cholera! Miałam nadzieję, że odpuści. Westchnęłam.

– To taka głupota – mruknęłam niezadowolona. – Jestem po prostu
przewrażliwiona.

63 |

S t r o n a

background image

– Zauważyłem. – Nadal mi się przyglądał. – I trzeba z ciebie wszystko siłą
wyciągać…

– Trafiony zatopiony! – Nie rozbawiłam go, więc dodałam: – No dobra,
nazwał mnie tak, jak mówi do mnie mój głupi brat.

– Ok. – Poddał się. – Nie pytam dalej. Widzę, że ciężko będzie z ciebie coś
wyciągnąć…

Roześmiałam się.

– Masz chyba rację. – Nadal byłam rozbawiona. – Jest tylko jedna osoba,
która nie ma z tym problemów…

– Niech zgadnę… Weronika!

– To nie było trudne. – Uśmiechnęłam się na wspomnienie mojej przyjaciółki
– Ta czarownica ma swoje sposoby. Na mnie działają za każdym razem.

– Długo się znacie? – Zainteresował się.

– Całe życie! – To była szczera prawda. – Prawie całe! Znamy się od
przedszkola.

– Zazdroszczę ci! – Posmutniał. – Taki przyjaciel to musi być coś…

– A ty nie masz przyjaciół? – Spojrzałam mu w oczy i bardzo chciałam
poznać odpowiedź.

– Teraz już nie!

To było wszystko co powiedział. Kurczę, to trochę dziwne. Wyraźnie nie
chciał o tym gadać, ale ja oczywiście byłam zbyt ciekawa, żeby mu
odpuścić…

– Jesteś typem samotnika? – zapytałam delikatnie.

– Można tak powiedzieć. – Lekko się rozchmurzył, ale jego oczy były nadal
smutne.

– Opowiedz mi o sobie…

64 |

S t r o n a

background image

Zesztywniał, zauważyłam ze zdziwieniem. Miał jakieś mroczne tajemnice…
Moje pierwsze wrażenie było chyba słuszne, był niebezpieczny… Gdy tak
mnie obserwował, zaciskając szczękę, wyglądał jak drapieżnik, który bada
przeciwnika, by podjąć decyzję czy ma się rzucić do ataku, czy lepiej
salwować się ucieczką.

Nieświadomie wyciągnęłam rękę i dotknęłam jego policzka. Drgnął.

– Proszę… – szepnęłam.

Wziął moją rękę w swoje ciepłe dłonie i już jej nie puścił.

– A co byś chciała wiedzieć?

Wszystko!

– To… – powiedziałam jednak – co zechcesz mi powiedzieć.

Rozluźnił się. Bał się chyba, że będę zadawała niewygodne pytania.

– Urodziłem się tutaj. – Zaskoczył mnie. – Ale jak miałem 12 lat
wyjechaliśmy do Düsseldorfu. Starzy się rozstali, więc wróciłem z matką „na

stare śmieci.” Mamy tutaj rodzinę, a tam… był tylko ojciec.

– Przykro mi. – Chciałabym go jakoś pocieszyć… ale nie wiedziałam jak.

– Niepotrzebnie. – Uśmiechnął się, widząc moją zatroskaną minę. – Lepiej, że
tak postanowili. Te ich wieczne kłótnie… były nie do zniesienia!

– Domyślam się…

– Nieważne – dodał już pogodniej. – Teraz jest całkiem znośnie. Da się
przeżyć. A ty? – zapytał. – Jak żyjesz z rodzicami?

Znowu wracamy do mnie! Michał chyba bardzo nie lubi mówić o sobie… Na
razie postanowiłam mu odpuścić.

– Nawet, nawet. – Chwilę się zastanawiałam. – Jak mam problem z matką to
napuszczam na nią Weronikę… To moja prywatna poradnia rodzinna. –
Zaśmiałam się. – Mamuśka nie potrafi jej niczego odmówić.

65 |

S t r o n a

background image

– Czyli twoja przyjaciółka trzyma w szachu całą twoją rodzinę? – Był
naprawdę rozbawiony.

– Nie całkiem. – Zniżyłam głos do konspiracyjnego szeptu. – Ale po
dzisiejszym wieczorze pewnie tak będzie…

– Jak to?

– Nie powiedziałam ci wszystkiego. – Zmarszczył brwi, więc
kontynuowałam: – Ta nasza podwójna randka… No wiesz… Zgodziłam się
głównie ze względu na Weronikę… – Nic nie rozumiał. – Mój braciszek tak
sobie wykombinował, żeby w razie czego się nie zbłaźnić…

– To znaczy… – Chwilę się zastanawiał. – Że on… do Weroniki…

– Dokładnie! – Ucięłam jego domysły. – A wiesz co jest najlepsze?

– Chyba już się zgubiłem – odpowiedział ze śmiechem.

– To, że dwa dni wcześniej pokapowałam się, że ona coś do niego ma. –
Uśmiechnęłam się. – Słabość?

– No to faktycznie – skomentował i dodał: – I tak zostałaś swatką.

– No nie! – Zmarszczyłam brwi. – Bez takich! Ja miałam tylko niezły ubaw
z brata, gdy kombinował jak nie powiedzieć wprost, że chce się umówić
z Weroniką. To było bardzo zabawne…

– Okrutna jesteś!

– Ja? – Zrobiłam minę niewiniątka. – W życiu!

– Chodząca niewinność…

Trochę to było dwuznaczne, więc przyjrzałam mu się uważnie. Minę miał
poważną, ale kącik ust drżał mu lekko, a w oczach tańczyły iskierki
rozbawienia.

– Znowu się ze mnie nabijasz – rzuciłam oskarżycielsko, ale nie byłam na
niego zła.

66 |

S t r o n a

background image

– Ani trochę! – Pociągnął mnie za rękę i przysunął do siebie, wyjął mi z dłoni
zapomniany kieliszek, swojego nie miał, nie wiem nawet kiedy go odstawił.
Pozbył się szklanej przeszkody i przytulił mnie. – Tak ci się oczy błyszczą,
gdy się śmiejesz. – Musnął moje usta swoimi. – Że nie mogę się
powstrzymać…

Tonęłam w jego ramionach a on całował mnie… Jak on mnie całował…
Przestałam się bać! Dziwię się tylko, że nie zemdlałam…

Po chwili odsunął mnie delikatnie, a ja spojrzałam zamglonym wzrokiem
w jego pociemniałe oczy. Nasze oddechy były lekko przyśpieszone.

– Jeszcze chwila i złamię obietnicę…

Łam, niszcz, pal… Co się ze mną dzieje? Chyba zgłupiałam? Kompletnie!

Przyglądał mi się uważnie…

– Jestem słaby – westchnął i dosłownie rzucił się na mnie.

Nie uciekałam z krzykiem, kiedy mnie namiętnie całował, byłam
zachwycona! Poddawałam mu się z ochotą i z entuzjazmem, o który bym
siebie nie podejrzewała, odpowiadałam na pieszczotę jego ust… Zarzuciłam
mu ręce na szyję, zanurzałam palce w jego włosach i głaskałam go po karku…
A jego dłonie… szalały po moim ciele… Jedną gładził moje nagie plecy,
a drugą zsunął niżej, po biodrze, na udo… Jego palce parzyły moją skórę…

– Powstrzymaj mnie… – mruknął błagalnie między pocałunkami. – Proszę…
– Jakby zaprzeczając swoim słowom przytulił mnie jeszcze mocniej. – Nie
mam siły… Proszę…

Ja mam go powstrzymać? On chyba oszalał? Wyrzec się tej przyjemności?
Jak? Jak mam to zrobić? Ale zaraz przyszło opamiętanie! Zdawałam sobie
sprawę dokąd zmierzamy i mimo całego podniecenia, jakie czułam, chyba nie
chciałam się tam znaleźć… Jeszcze nie! Zebrałam się w sobie i zsunęłam
dłonie na jego pierś… Poczułam twarde mięśnie pod palcami i przyspieszone
bicie jego serca… I zdałam sobie sprawę, że moja wola słabnie… Muszę być

67 |

S t r o n a

background image

twarda! Rozłożyłam płasko palce na jego klacie i lekko go odepchnęłam,
jednocześnie odsuwając się na drugi koniec kanapy. Zerwał się jak oparzony
i stanął kilka kroków dalej. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Ciężko
oddychał zaciskając dłonie w pięści. Na jego twarzy widać było napięcie! Nie
patrzył na mnie. Powoli jednak zaczął się uspokajać… Gdyby nie było to dla
mnie równie trudne co dla niego, pewnie parsknęłabym śmiechem…
Śmiałabym się z komizmu tej sytuacji… A jeszcze bardziej z faktu, że to
przeze mnie ten nieziemsko przystojny facet ma problemy z samokontrolą.
Nie do wiary! To nie jest przypadkiem sen?

– A teraz mi powiedz. – Jego głos był bardziej schrypnięty niż zazwyczaj
i bardzo mi się to podobało. – Że nie mam powodów się ciebie bać…

Chciał chyba rozładować napiętą sytuację, ale ten tekst mnie jakoś nie
rozbawił. Może mam kiepskie poczucie humoru?

– Ale ja nie chciałam… – Sama nie wiem co zamierzałam powiedzieć.

– Mam nadzieję… – Uśmiechnął się w końcu, chyba już ochłonął. – Że
jednak też chciałaś. – Jego uśmiech poszerzył się. – W przeciwnym razie to…
– Tu machnął ręką w kierunku kanapy. – Podpada pod napastowanie!

– Nie to chciałam powiedzieć! – Nie wiedzieć czemu nagle strasznie się
zawstydziłam.

– Całe szczęście! – Teraz już bił po oczach swoim firmowym, szerokim
uśmiechem.

Spuściłam wzrok i sięgnęłam po zapomniany kieliszek. Chlapnęłam pozostałą
zawartość jednym haustem. Poczułam przyjemne ciepło… Zapadła krępująca
cisza. Gorączkowo zastanawiałam się co powiedzieć, gdy usłyszałam
stłumiony dźwięk telefonu. Mojego telefonu. Błyskawicznie wygrzebałam go
z torebki i odebrałam nie patrząc kto dzwoni. Nie zdążyłam się odezwać, bo
od razu usłyszałam podniesiony głos przyjaciółki:

Gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz – wyrzuciła z siebie. – Natychmiast

wracaj do domu!

68 |

S t r o n a

background image

– Co jest? – Lekko się zdenerwowałam. – Stało się coś?

Właśnie wychodzimy – odpowiedziała. – Masz maksymalnie pół godziny.

– Już? – Nie udało mi się ukryć rozczarowania.

Czułam, że Michał mi się przygląda, ale bałam się spojrzeć na niego… Czy się
zmartwił, czy raczej odetchnął z ulgą? Chyba nie chciałam tego wiedzieć!
Przynajmniej w tym momencie…

Ty dziewczyno, chyba nie wiesz, która godzina? – Weronika śmiała się do

słuchawki. –

Grzeczne dziewczynki już dawno śpią.

Spojrzałam na zegarek i moje oczy, na pewno, zrobiły się okrągłe jak
pięciozłotówki.

– Cholera! – Wpadłam w panikę. – Matka mnie zabije!

Nie panikuj. – Uspokajała mnie przyjaciółka. – Tylko się zbieraj i do domu.

„Biegusiem” – dodała, żeby mnie rozbawić, ale mi nie było do śmiechu.

– Ok., już pędzę! Dzięki.

Do jutra, gapo!

Gdy chowałam telefon, zauważyłam, że Michał zdążył już posprzątać
i podawał mi właśnie kurtkę.

– Rozumiem, że koniec wieczoru? – zapytał z uśmiechem.

– Chciałeś chyba powiedzieć, że noc już się kończy…

– Wiesz… – Zawiesił głos i spojrzał przeciągle na mnie. – Ja też straciłem
poczucie czasu…

– Strasznie zabawne! – rzuciłam nerwowo. – Możemy już jechać?

– Jasne.

Wypadłam na zewnątrz nie oglądając się na niego, ale tuż za progiem
zatrzymałam się nagle… No tak, nie wiem nawet, w którym kierunku mam

69 |

S t r o n a

background image

iść, żeby trafić na jego samochód. To była jedna z moich licznych wad…
Całkowity brak orientacji w terenie. Do tego było tak ciemno, że pewnie
połamałabym sobie nogi, zanim zrobiłabym parę kroków.

Michał zamknął drzwi, objął mnie i ruszyliśmy szybkim krokiem do auta.
Byłam mu wdzięczna za ten pośpiech. Wcześniej obawiałam się przez
chwilę, że mnie wyśmieje… że jako mała grzeczna dziewczynka nie
zdążyłam na dobranockę i boję się reprymendy. Nic takiego nie powiedział.
Natomiast, zaraz po tym, jak zajęłam miejsce pasażera, ruszył, prowadząc
pewnie i szybko.

Jechaliśmy w milczeniu. Już trochę się uspokoiłam. Na pewno zdążę. Michał
prowadził bardzo szybko, ale się nie bałam. Był dobrym kierowcą. To było
widać.

Gdy dojechaliśmy do miasta zapytał mnie tylko o adres i nadaj milczeliśmy.
Trochę byłam zdziwiona, a może nawet rozczarowana… Chyba tak to się
miało skończyć. Cóż, każda bajka ma swój koniec… Na dodatek nie zawsze
szczęśliwy. Zrobiło mi się jednak przykro! Bardzo przykro. Zacisnęłam zęby
i nic nie mówiłam.

Na miejscu, pod moim blokiem, chciałam jak najszybciej pobiec do domu, ale
tzw. kultura zwyciężyła… Powinnam przecież się pożegnać. Odwróciłam się
do niego i przez chwilę nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.

– Dziękuję – wydusiłam z siebie.

Michał stał dość blisko i przyglądał mi się z dziwną miną.

– Nie – powiedział. – To ja ci dziękuję. – Lekko się uśmiechnął, ale czegoś
brakowało w tym uśmiechu.

– Wiesz… – zaczęłam nie wiedząc jak mam go o to zapytać. – Chciałam…

– Tak?

– Chciałam cię o coś zapytać… – Udało mi się w końcu powiedzieć.

70 |

S t r o n a

background image

– Pytaj – powiedział trochę niepewnie.

– Co będzie jutro w szkole?

– Co masz na myśli? – Był zdziwiony.

– No… – Nie wiedziałam jak to ubrać w słowa. – Czy będziemy udawać, że
się nie znamy? – wyrzuciłam w końcu z siebie.

– A dlaczego mielibyśmy to robić? – Zupełnie nie rozumiał o co mi chodzi.

– No wiesz…Sama nie wiem… – jąkałam się.

Popatrzyłam mu w oczy i zaraz pożałowałam, że zaczęłam ten temat. Było
jednak za późno! Zobaczyłam jak Michał zmienia się na twarzy… A po
chwili był bardzo zły, więcej: był wściekły. Trochę się przestraszyłam.

– Ty myślisz… – warknął gniewnie. – Nie wierzę! Myślisz, że chciałem się
zabawić twoim kosztem? – Próbował się uspokoić, ale chyba nie był w stanie.
– Ty naprawdę tak myślisz!

Musiał czytać w mojej twarzy jak w otwartej książce, wyrzucając z siebie te
gniewne słowa. Zadrżałam, bynajmniej nie z zimna. Ani nie z powodu,
z jakiego drżałam przy nim do tej pory…

– Ja… – Próbowałam coś powiedzieć, ale mi przerwał.

– Do poniedziałku – burknął i szybko wsiadł do samochodu.

Po chwili stałam na chodniku sama… Co to było? A ściślej rzecz biorąc: Kim
on, do cholery, jest?

71 |

S t r o n a

background image

9.

Spałam do południa! Na szczęście nikt nie wpadł na genialny pomysł, by
mnie budzić wcześniej… Leżałam w łóżku gapiąc się w sufit i zastanawiałam
się nad wczorajszym wieczorem, a raczej nocą… Nocą spędzoną z NIM.

Cholera, jak ja potrafię wszystko spieprzyć…

Wstałam i poczłapałam do łazienki ze zwieszoną głową… To by było na tyle!
Mój piękny sen się skończył! Wracamy do szarej rzeczywistości…!

Ubrałam się na czarno, żeby podkreślić mój grobowy nastrój. I wyglądałam
tak jak chciałam! Okrutnie „optymistycznie”!

Ledwo zdążyłam zjeść śniadanie, na szczęście w samotności, bo wszystkich
jakimś cudem wywiało z domu, gdy przyszła Weronika. Była w świetnym
humorze. Jej randka musiała się zakończyć dużo lepiej niż moja! Zazdrość
bierze!

– Opowiadaj – powiedziała podekscytowana, nie zwracając uwagi na mój
kiepski wygląd, składając to na karb zarwanej nocy. – Jak było?

– Zajebiście! – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Do czasu, gdy
zapomniałam ugryźć się w język…

– Co się stało? – Zmartwiła się nie na żarty.

– Znasz mnie… – odpowiedziałam. – Zawsze muszę wszystko spieprzyć!

– Mów! – I zaraz dodała, widząc moją minę: – Nie ma żadnego „ale”! Ze
szczegółami!

Opowiedziałam jej wszystko, no może bez szczegółów dotyczących
całowania. Gdy skończyłam popatrzyłam uważnie na Weronikę.

– No wiesz… – Nie mogła uwierzyć. – Głupolu! Ty się już chyba nigdy nie
nauczysz?

– Ale odkrywcze! – zakpiłam.

72 |

S t r o n a

background image

– No dobra – Zastanawiała się chwilę i dodała: – Ale może mu przejdzie?

– Nie sądzę! – odpowiedziałam zdołowana. – Nie widziałaś go!

– Ale…

– Nie ma żadnego „ale.” – Nie dałam jej skończyć. – Koniec bajki! Kopciuszek
dał plamę!

– Cholera! Naprawdę myślałam, że coś z tego będzie…

– Nieważne. – Zmieniłam temat. – A co z tobą? Jak tam mój braciszek? Był
grzeczny?

Zarumieniła się!

– Oj! Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że było aż tak poważnie? –
dopytywałam się.

– Bardzo poważnie – odpowiedziała cichutko.

Nie znałam jej z tej strony. Znamy się całe życie, a ja nigdy nie widziałam jej
tak zawstydzonej i podekscytowanej jednocześnie.

– Opowiadaj! – Paliła mnie ciekawość.

– Najpierw po prostu dobrze nam się gadało – mówiła powoli, jakby
zastanawiając się nad każdym słowem. – Trochę nawet potańczyliśmy. –
Uśmiechnęła się, widząc moją zszokowaną minę. – Nie wiedziałaś, że twój
brat umie tańczyć?

Pokręciłam głową. Nie chciałam jej przerywać.

– Jacek szybko się zmył – mówiła już teraz normalnie. – Na szczęście! –
westchnęła. – A potem… to już było całkiem… No wiesz… jak na randce!

– Całowałaś się z nim?

– Tak. – Uśmiechnęła się rozmarzona. – I było… zajebiście! Mówię ci, Tomek
ma niezaprzeczalny talent. Ale to nie wszystko… powiedział mi, że… bujał
się we mnie już od dawna i nie wiedział jak się ze mną umówić.

73 |

S t r o n a

background image

– No, no! – Prawie gwizdnęłam. – Jaka szczerość? Nie poznaję szanownego
brata!

– Nie zbijaj się – odpowiedziała szybko. – Naprawdę się nie spodziewałam. –
I po chwili dodała jeszcze: – Wiesz… nigdy ci tego nie mówiłam… Nie
chciałam żebyś się nade mną użalała… Ale kochałam się w Tomku od
pierwszej klasy…

O cholera! Ta to potrafi dotrzymać tajemnicy!

– Wiesz co? – Nagle zdałam sobie sprawę, że jestem na nią zła. – To taka
z ciebie przyjaciółka? – Spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc. – To ze mnie
wyciągasz od lat najwstydliwsze sekrety, a sama ukrywałaś przede mną takie
coś? Jak mogłaś?

– Nie gniewaj się. – Była naprawdę skruszona. – Nigdy nie miałam nadziei, że
kiedykolwiek coś z tego będzie…Więc po co było o tym gadać?

Sama nie wiem… Jeszcze wieczorem, już leżąc w łóżku, zastanawiałam się
czy Weronika miała rację? Może faktycznie nie ma sensu gadać o czymś, co
jest nieosiągalne? A raczej „kto” jest nieosiągalny?

Długo leżałam, zastanawiając się nad wieloma szczegółami… W końcu
zmęczona zasnęłam.

Rano obudziłam się w paskudnym nastroju… Poniedziałek! Samo to
przyprawiało mnie o nieprzyjemne dreszcze! A na dokładkę nie wiedziałam
jak się zachować, gdy spotkam w szkole JEGO…

Wyszłam z domu, ponownie ubrana w optymistyczno-pogrzebowym stylu,
i stanęłam jak wryta na widok zaparkowanej prawie pod samą klatką czarnej
beemki. Stałam tak chwilę jak wmurowana… Gdy udało mi się już pozbierać
szczękę z chodnika, zobaczyłam wysiadającego Michała. Jedno spojrzenie na
jego twarz wystarczyło… Nadal był na mnie zły! Więc po co przyjechał?

– Cześć – powiedział zaciskają nieznacznie szczękę.

74 |

S t r o n a

background image

– Jeżeli jesteś na mnie zły – powiedziałam dobitnie – nie trzeba było
przyjeżdżać…

– Myślałem o tym – warknął.

– To dlaczego przyjechałeś?

– Domyśl się.

– Załóżmy, że jestem niedomyślna – odpowiedziałam też już trochę zła. – No
więc?

Przyjrzał mi się uważnie.

– Nie mam zwyczaju się tłumaczyć – powiedział, ale już spokojniej.

– A ja nie mam zwyczaju zadawać się z gburami. – Odbiłam piłeczkę. –
W dodatku z wściekającymi się bez powodu.

– Tak myślisz? – Temperatura znowu podniosła się o parę stopni. – Uważasz,
że nie mam powodu? Za kogo ty mnie masz?

Spuściłam ze wstydem głowę… Znowu go wkurwiłam… Mam chyba
niezaprzeczalny talent?

– Wsiadaj! – Usłyszałam już spokojniejszy głos Michała. – Spóźnimy się!

Posłusznie wykonałam polecenie. Będąc już w środku przyjrzałam mu się
uważnie. Miał ściągniętą gniewem twarz… Ręce zaciskał kurczowo na
kierownicy… Wyglądał naprawdę groźnie!

Myślałam, że od razu ruszy do szkoły, ale on nadal siedział w tej samej
pozycji. Po chwili usłyszałam jego cichy głos:

– Co ja mam z Tobą zrobić?

– Pocałować? – Sama nie wiem czemu to powiedziałam.

– Naprawdę tego chcesz?

75 |

S t r o n a

background image

Zdałam sobie sprawę, że właśnie tak! Nie chciałam się z nim kłócić…
Chciałam po prostu zatonąć w jego ramionach… i poczuć smak jego ust.

– Bardzo!

Dopiero teraz zauważyłam, że się rozluźnił i wypuścił powietrze, które
musiał od jakiegoś czasu wstrzymywać.

Pochylił się w moją stronę i czas na chwilę się zatrzymał…

– Musimy jechać – powiedział kilka minut później z żalem. – Ale po szkole…
Jesteś tylko moja!

Uśmiechnęłam się zadowolona.

– Trzymam cię za słowo.

Podjechaliśmy pod szkołę. Z daleka już widziałam czekającą na mnie
Weronikę… ale się dziewczyna zdziwi! A może wcale nie? Może się po
prostu ucieszy?

Czekałam grzecznie, aż Michał obejdzie samochód i otworzy mi drzwi.
Zauważyłam, że takie gesty sprawiają mu niekłamaną przyjemność… Skąd
on się urwał? Dżentelmeni to gatunek na wymarciu! Do niedawna myślałam,
że już dawno wyginęli… A tu niespodzianka! Spotkałam jednego z ostatnich
egzemplarzy! Cud!

Podał mi rękę i pomógł wysiąść. Kilka osób przyglądało się nam
z zainteresowaniem… Różne to było zainteresowanie! Spora część dziewczyn
patrzyła z zawiścią! Wiem co im chodziło po głowie… Co on w niej widzi?
Na pewno zadawały sobie to pytanie! W sumie ja też je sobie zadawałam, ale
nauczona smutnym doświadczeniem postanowiłam nie roztrząsać tego na
głos, żeby się nie narażać, ani Weronice, ani tym bardziej Michałowi. To
pozostanie moim wstydliwym sekretem! I już!

Podeszliśmy do Weroniki (o Matko! prawie zemdlałam) trzymając się za ręce.
Ona też była w lekkim szoku, z którego chyba trudno jej było się otrząsnąć.

76 |

S t r o n a

background image

– Cześć – Michał przywitał się z moją przyjaciółką.

– Widzę… – Uśmiechnęła się do mnie. – Że wszystko jest w porządku?

– Myślę, że tak – odpowiedziałam, zerkając na mojego chłopaka.

Cholera, czy ja go nazwałam „swoim chłopakiem”?

– Mam nadzieję – powiedział wyżej wymieniony, a po chwili dodał, patrząc
na moją przyjaciółkę – że Agnieszka nie będzie się umawiała z nikim innym
poza mną… nawet dla ciebie – mówiąc ostatnie słowa, uśmiechnął się
szeroko.

– Możesz być tego pewny – powiedziała, odwzajemniając uśmiech. – Ja już
mam co chciałam!

Ucieszyłam się, widząc jak swobodnie ze sobą rozmawiają.

Ten nasz mały zlot „klubu wzajemnej adoracji” przerwał brutalnie dzwonek.
Popędziliśmy zatem do klasy. Wpadając w ostatniej chwili do sali nie miałam
szansy zobaczyć reakcji „kolegów” i „koleżanek” na nasze wspólne
przybycie… To musiał być niezaprzeczalnie fascynujący widok, więc trochę
żałowałam, że mnie ominął.

Lekcje dłużyły mi się nieznośnie. Jedynie polski był takim przyjemnym
przerywnikiem. Z wiadomych powodów minął mi w mgnieniu oka.

Wszystkie przerwy spędzaliśmy we trójkę. Byłam z tego bardzo zadowolona.
Nie chciałabym żadnego z nich zostawiać dla tego drugiego. A tak miałam
ich oboje i byłam z tego powodu cholernie szczęśliwa.

Ostatni dzwonek brzmiał jak najsłodsza melodia… Obwieścił właśnie, nie
tylko koniec lekcji, dla mnie przede wszystkim obwieścił rozpoczęcie
wspólnego popołudnia… z Nim… z moim księciem z bajki! Różnica była
tylko taka, że jego rumak był mechaniczny i czarny… Ale to są mało istotne
szczegóły!

77 |

S t r o n a

background image

Wyszliśmy przed szkołę trzymając się za ręce i zanim zdążyłam się
pokapować co mój ulubiony licealista zamierza zrobić, złapał mnie
w ramiona i gwałtownie pocałować. Byłam tak zaskoczona, że wcale się nie
broniłam… Po chwili już nie miałam ochoty się bronić. Poddałam się
zupełnie, rozkoszując się jego zapachem i smakiem. Cholera, czy ja się kiedyś
przyzwyczaję do tego? Mocno w to wątpiłam.

– Świntuchy! – Doleciał nas oskarżycielski głos Weroniki, która właśnie do
nas dołączyła. – Moglibyście się jeszcze trochę powstrzymać…

– Ja nie mogłem – odpowiedział jej ze śmiechem Michał.

Ona pokiwała tylko z politowaniem głową i nic nie powiedziała.

– Zaraz, zaraz… – przypomniałam sobie. – A co z Tomaszkiem? Nie miałam
okazji z nim pogadać…

– I lepiej tego nie rób! – Przestraszyła się. – Z twoim taktem namieszasz tak,
że już tego nie odkręcę. – Roześmiała się, widząc moją minę. – No co? Nie
mam racji?

– Ale zabawne – prychnęłam.

– Z twoim bratem poradzę sobie sama – powiedziała z tajemniczym
uśmiechem. – On jeszcze o tym nie wie, ale wpadł jak śliwka w kompot.

– Słyszałam niedawno już ten tekst… – Zawiesiłam głos.

– I co pomyliłam się wtedy? – mruknęła konspiracyjnie.

Michał patrzył to na Weronikę to na mnie. Po chwili go chyba olśniło, bo
powiedział:

– Czyżby chodziło o mnie? – Próbował powstrzymać śmiech. – Jesteście
okropne!

– Ani trochę – odpowiedziałyśmy razem, jakbyśmy się umówiły.

78 |

S t r o n a

background image

Teraz to już Michał nie wytrzymał i parsknął śmiechem na cały głos. A ja…
gapiłam się na niego jak urzeczona…Gdy się śmiał wyglądał… Hmmm!
Wyglądał po prostu jak „młody bóg!”

Odwieźliśmy Weronikę i postanowiliśmy trochę się przejść po mieście, może
coś zjeść… Szłam obok mojego chłopaka, trzymałam go za rękę i była
zajebiście zadowolona z mojego życia.

Na rogu ulicy pochyliłam się, żeby zawiązać sznurowadło, przecież wszystko
nie mogło być idealne… Zaśmiałam się w duchu! Rozwiązujące się
sznurowadła zniosę, jeśli cała reszta będzie wyglądała tak jak teraz… Ale
jestem głupia! Przemknęło mi przez myśl dokładnie w tym samym
momencie, gdy jakaś blond „anorektyczka” rzuciła się Michałowi na szyję.

Co jest, do kurwy nędzy?

79 |

S t r o n a

background image

10.

– Cześć kochanie! Jak miło cię widzieć! – Obrzuciła mnie pogardliwym
spojrzeniem. – Widzę, że znalazłeś swojego „czerwonego kapturka.”

– Witaj Wando! – Michał szybko wyplątał się z jej ramion. – To jest
Agnieszka! – A po chwili dodał z satysfakcją – Nie musiałem jej daleko
szukać.

– A to ciekawe… – powiedziała tonem zdechłej ryby, która mówi o innej
zdechłej rybie.

Poznałam ją! To był ten babsztyl z „Insomni.”

– Co u Sebastiana? – Michał silił się na kulturalną, kurtuazyjną rozmowę, ale
moim zdaniem szło mu marnie.

– Nie wiem – odpowiedziała. – Rozstaliśmy się.

– Żartujesz? – Nie umiał do końca ukryć radości z zaistniałej sytuacji.

– Mówię całkiem poważnie – zaćwierkała. – Jestem wolna i do wzięcia.

Bardziej wprost już nie mogła się wyrazić. Nie wytrzymałam i wypaliłam, nie
zastanawiając się długo:

– To musisz koniecznie sobie kogoś poszukać. – Zrobiłam małą pauzę,
rozkoszując się widokiem jej miny. – Taka dziewczyna jak ty nie może być
sama! To zbrodnia!

Mówiąc to, ostentacyjnie przytuliłam się do Michała. Tylko zawieszając mu
na szyi tabliczkę z napisem „On jest Mój,” byłabym bardziej dosłowna!

– Musimy już iść – dodałam jeszcze. – Cześć!

Michał miał niezły refleks i już po chwili zostawiliśmy Wandę z szeroko
otwartą buzią i pomaszerowaliśmy w dół ulicy.

– No, no – zamruczał mi do ucha. – Nie spodziewałem się! – A po chwili
dodał: – Ale wiesz co? Strasznie mi się podobało.

80 |

S t r o n a

background image

– Co? Jak laski się o ciebie tłuką? – zapytałam sarkastycznie.

– Nie! – odpowiedział uwodzicielskim tonem. – Podobało mi się… jak o mnie
walczysz…

– Zarozumialec – mruknęłam pod nosem, ale po jego minie odgadłam, że
doskonale mnie usłyszał.

Nie ciągnął tematu, za co byłam mu wdzięczna, bo zawstydziłam się
okropnie. Czy mi to nigdy nie przejdzie? Jedno jego spojrzenie lub słowo, a ja
płonię się jak podlotek… To takie żenujące!

Skusiła nas lodziarnia, a ściślej rzecz biorąc, to mnie skusiła ta lodziarnia…
Szczególnie „Ambrozja,” którą tu podawali… Najlepsza w mieście! Siedząc
już przy stoliku nad porcją lodów, gapiłam się na Michała maślanym
wzrokiem i choć usilnie starałam się zachować choć trochę inteligentny
wyraz twarzy… coś tak czułam, że kiepsko mi to wychodzi! On rewanżował
się przenikliwym spojrzeniem zielonych oczu i uśmiechem, pod wpływem
którego robiło mi się słabo… Dosłownie! Zaraz będę potrzebować
reanimacji… A jak on się tym zajmie to pewnie wpadnę w śpiączkę! Oj,
głupieję coraz bardziej! A myślałam, że już bardziej się nie da!

Przypomniałam sobie „śliczną” Wandę i zapytałam:

– Kim jest Sebastian? – A po chwili dodałam: – To ten chłopak z „Insomni,”
wiem, ale kim jest dla ciebie? – Naprawdę byłam ciekawa.

– To mój kumpel, jeszcze z czasów gdy tu mieszkałem.

– A ta jego laska? – Zaraz się poprawiłam: – To znaczy… była laska?

– Sama widziałaś… – mruknął. – Wrogowi bym takiej nie życzył!

– Ale jest bardzo… – Szukałam odpowiedniego słowa, ale nie znalazłam. –
Ładna!

– Może. – Wzruszył ramionami. – Ale głupia i pusta też jest! A to już chyba
nie za ciekawie, prawda?

81 |

S t r o n a

background image

– Niektórzy takie właśnie wolą…

– Hej! – Popatrzył mi głęboko w oczy. – Coś sugerujesz?

– Ja? – Mina niewiniątka opracowana do perfekcji. – Skąd! – Zdradził mnie
rumieniec. O cholera!

– Albo chcesz mnie zdenerwować – powiedział poważnie. – Albo coś cię
męczy… To jak?

– Na pewno nie chcę cię denerwować – odpowiedziałam szybko i dopiero po
chwili zdałam sobie sprawę, że tym zdaniem przypieczętowałam swój los…

Teraz będę musiała odpowiedzieć na niewygodne pytania. O losie! Czemu ja
nie umiem w odpowiednim momencie trzymać języka za zębami?

– No więc? – Czekał.

– Powinnam się była ugryźć w język!

– Powinnaś – powiedział z niezachwianą pewnością. – A skoro tego nie
zrobiłaś, teraz powiesz mi o co chodzi!

– Ale to takie krępujące. – Wiłam się jak piskorz, choć coś tak czułam, że nie
uniknę odpowiedzi.

Okazuje się, że on, tak samo jak Weronika, ma niezaprzeczalny talent do
wyciągania ze mnie wszystkiego, co chce. I jak tu mieć jakieś tajemnice?

– Mnie nie musisz się wstydzić. – Próbował zachęcić mnie do zwierzeń.

– Ale się wstydzę – powiedziałam dobitnie.

– Dlaczego?

– Domyśl się…

– Załóżmy, że jestem niedomyślny…

Nie zdawał sobie chyba sprawy, że powtarzamy dialog, tylko z odwróconymi
rolami. A ja głupia brnęłam w to dalej.

82 |

S t r o n a

background image

– Załóżmy – wypaliłam – że ja nie lubię się tłumaczyć…

– Punkt dla ciebie. – Roześmiał się.

Zaskoczył mnie, nie po raz pierwszy zresztą, pewnie i nie ostatni! Bałam się,
że się wkurzy, a tu atak śmiechu… Nie nadążam za nim.

– Lubię jak się śmiejesz – powiedziałam nieoczekiwanie.

– Ale, ale – przypomniał mi – nie zmieniaj tematu.

– A już miałam nadzieję… – Nie będzie z nim łatwo.

– To ją porzuć! – Lekko się ze mnie nabijał. – Tak łatwo się nie wykręcisz!

– No dobra! – Poddałam się, przeciąganie tej krępującej dla mnie sytuacji nic
mi nie da. – Chodzi o nasze pierwsze spotkanie… Wiesz? Te na parkingu…

– I co z nim? – Uśmiechał się.

– No wiesz? – Spuściłam wzrok. – Zachowałam się jak kompletna kretynka.

– Tak myślisz? – zapytał z przekąsem.

– A ty nie?

– Tak bym tego nie nazwał. – Zastanawiał się przez chwilę. – Byłaś…
Zabawna. – A widząc moją minę, szybko dodał: – Ale i zajebiście czarująca!

– Czarująca? – Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać, przyjrzałam mu
się uważnie. – Nie pocieszaj mnie! – Znów spuściłam wzrok dodając: – Wiem
jak się zbłaźniłam!

– Nie masz racji. – Wyciągnął rękę i uniósł mój podbródek. – Spójrz mi
w oczy. – Poczekał aż posłusznie wykonałam polecenie. – Na pewno tak nie
pomyślałem!

Utonęła w jego spojrzeniu… Przyznam się do wszystkiego! Zeznam nawet co
wyrabiałyśmy z Weroniką na koloniach w pierwszej klasie… O cholera! Nie,
tego jednak nie! Nawet gdyby mnie torturował. O czym ja, u licha myślę! Czy
ja w ogóle przy nim jestem w stanie rozsądnie myśleć…? Chyba nie! Opanuj

83 |

S t r o n a

background image

się, dziewczyno! Masz szansę dowiedzieć się czegoś… ciekawego!
Wykorzystaj okazję!

– A co pomyślałeś? – zapytałam nieśmiało.

– Hmmm… – Zastanawiał się nad odpowiedzią, miałam nadzieję, że nie
wymyśla jakiegoś zgrabnego kłamstwa. – Pomyślałem, że masz niezłe
pazurki…

Więcej nie zdążył powiedzieć, bo zadzwoniła moja komórka. Wyciągnęłam
ją z ociąganiem. Byłam ciekawa co powiedziałby jeszcze Michał, gdyby mu
nie przerywać.

Młoda, a ty nie masz zamiaru wracać do domu? – To był oczywiście mój

braciszek.

– Przecież dzwoniłam…

Tak – zawiesił głos. – Miałaś być o osiemnastej, matka wydeptuje już

ścieżkę…

Spojrzałam na zegarek… Było w pół do siódmej. Cholera.

– Już wracam! – I szybko dodałam: – Powiedz jej, że będę za… – Spojrzałam
na Michała. – 15 minut, góra 20.

Dobra – powiedział obojętnym tonem. – Tylko się pospiesz!

– Ok. – A po chwili dodałam: – Dzięki.

Dobra, spoko!

– Cześć! – Szybko się rozłączyłam i spojrzałam jeszcze raz na Michała, który
właśnie wstawał.

Poszedł zapłacić i już po chwili wracaliśmy do samochodu. Odwiózł mnie
i pomógł, jak zawsze, wysiąść. Jakie zawsze? Jechałam z nim… zaraz…
dokładnie trzy razy. Czy mogę już mówić „jak zawsze”? W sumie za każdym
razem otwierał przede mną drzwi, więc jest to już jakaś reguła! Dżentelmen,

84 |

S t r o n a

background image

fiu, fiu! Czuję się wyróżniona! Znaczy nie tylko tym… Czuję się zajebiście
wyróżniona – całokształtem. Tak! Nie zasłużyłam na takiego faceta!

– Wpędzam cię w kłopoty – powiedział gdy już staliśmy pod klatką. –
Wybacz!

– Żartujesz? – Nie udało mi się ukryć zdziwienia, on mnie przepraszał? – Nie
żałuję ani minuty!

– To dobrze – powiedział, pochylając się nade mną. – Bo ja też nie!

Gdy nasze usta się spotkały, przemknęło mi przez głowę, że to się nie dzieje
naprawdę… To nie może być prawda! Jak to się dzieje, że za każdym razem
jest lepiej?

– Idź już – powiedział cicho jakiś czas później, odsuwając się ode mnie.
Czyżby jego głos był bardziej schrypnięty niż jeszcze chwilę wcześniej? – Bo
zaraz nigdzie cię nie puszczę.

– Do jutra – powiedziałam równie cicho, patrząc mu w oczy.

– Przyjadę po ciebie.

Uśmiechnęłam się na te słowa. Nikt nigdy po mnie nie przyjeżdżał. To
cholernie fajne uczucie. Nie chodzi już nawet o wożenie dupy w zajebistej
Beemce… raczej o to, że mu się chce… Chyba mu zależy…? Naprawdę? Och
daj już spokój! Jest tu teraz! To jest najważniejsze!

– Do jutra – powtórzyłam, stanęłam na palcach, cmoknęłam go szybko w usta
i nie oglądając się za siebie, pobiegłam do klatki.

Wpadłam do domu i zanim ktoś mnie zatrzymał, poleciałam do swojego
pokoju. Tam rzuciłam torbę i nie mogąc się powstrzymać, wyjrzałam przez
okno.

Stał oparty o samochód i patrzył w górę… Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął
się. Pomachałam mu, a jego uśmiech jeszcze się poszerzył. Chwilę patrzył na

85 |

S t r o n a

background image

mnie, po czym niespiesznie oderwał się od maski, o którą się opierał i wsiadł
do samochodu. Po chwili już go nie było.

Odetchnęłam głęboko i ruszyłam na spotkanie „przeznaczenia,” które, w tym
momencie, miało postać mojej własnej, rodzonej matki! Może jakoś przeżyję
to starcie…

Przeżyłam! Rodzicielka starała się być surowa i autorytatywna, ale ja
doskonale wiedziałam, że pod tą maska była zadowolona, nawet bardzo, że jej
córeczka-chłopczyca nie jest jeszcze stracona dla świata! Może to dziwne,
inne matki martwiłyby się w takiej sytuacji, a ona się cieszyła… No cóż, po
kimś muszę być taka pokręcona, no nie?

– To kiedy go nam przedstawisz? – zapytała na koniec.

Tego się właśnie obawiałam. Będzie chciała go poznać… A czy Michał będzie
chciał przyjść? To w końcu jakaś deklaracja…

– Nie wiem – odpowiedziałam wymijająco. – Zobaczymy…

Matka nie naciskała, na szczęście. Byłam wolna. Poszłam do siebie! Trzeba się
w końcu trochę pouczyć. Coś tak jednak czułam, że z tą nauką to będzie
kiepsko…

Następne dni minęły mi jak sen… Zajebiście piękny sen! Michał codziennie
przyjeżdżał po mnie, a po szkole spacerowaliśmy, siedzieliśmy w parku,
czasem coś jedliśmy… Miałam jednak wyrzuty sumienia, że tak go naciągam.
Gdy mu o tym mówiłam, śmiał się i powtarzał, że mógłby mi stawiać
śniadania, obiady i kolacje, aby móc spędzać ze mną więcej czasu… A nie
mogliśmy go spędzać za wiele, bo jednak wisiała nad nami matura i trzeba
było się do niej uczyć… Cholera! Mimo to, te „kradzione” godziny spędzane
razem były najważniejsze… Dziwne, że czułam się jak we śnie? Dużo
rozmawialiśmy… ale nie poruszaliśmy drażliwych tematów! Dowiedziałam
się, że ma młodszą siostrę i kilku ciotecznych braci. Że lubi Kryminalne
zagadki Nowego Jorku i sporty ekstremalne. Że chodzi dwa razy w tygodniu
na siłownię, co mnie wcale nie dziwiło, skądś się musiała wziąć jego

86 |

S t r o n a

background image

muskulatura. Chciałabym zobaczyć jak ćwiczy, najlepiej bez koszulki… Ale
tego oczywiście mu nie powiedziałam! Dowiedziałam się też, że chętniej
chodzi do kina, niż ogląda filmy na DVD, bo kino ma swój niepowtarzalny
urok, jak mówił. Że gra na gitarze i lubi bawić się w mechanika, ale nie jest
w tym najlepszy. Wątpię! Że słucha bardzo różnej muzyki, ale jest kilka
gatunków, których nie jest w stanie znieść. Oraz wielu innych rzeczy, które
powoli zaczęły nakreślać mi bardziej wyraźnie jego postać. I jak tu się nie
załamać? Chodzący ideał… a przynajmniej chłopak z marzeń. Co ja przy nim
robię?

W piątek po szkole zapytał mnie nagle, czy poszłabym do niego. Przestraszył
mnie. Miałabym poznać jego matkę i siostrę? Jak zareagują, że ich syn i brat
spotyka się… no właśnie… z mało efektowną dziewczyną? Przecież mógłby
mieć najlepsze laski, najładniejsze, eleganckie… A ja?

– Mówisz serio? – zapytałam, choć wiedziałam, że nie żartuje.

– A dlaczego nie? – Przyjrzał mi się uważnie. – Boisz się mojej matki? –
Uśmiechnął się jakoś tak ciepło.

– I siostry. – Nie siliłam się na wykręty.

– One nie gryzą! – Powstrzymał się od śmiechu, bo widział, że naprawdę się
martwię.

– Ale będą mnie oceniać. – Zawstydziłam się, gdy spojrzał na mnie uważnie.
– I raczej nie będą zachwycone – dodałam ciszej.

– Chcesz mnie zdenerwować? – zapytał jeszcze spokojny.

Wiedziałam już, że łatwo wpada w złość. To była chyba jedyna wada, jaką do
tej pory u niego zauważyłam.

– Nie chcę, ale… – Nie wiedziałam jak to powiedzieć, żeby nie zabrzmiało
zbyt dramatycznie. – Nie czuję się na siłach – wydusiłam w końcu z siebie.

– Znowu to robisz. – Nie spuszczał ze mnie wzroku.

87 |

S t r o n a

background image

– Co takiego? – zapytałam, choć doskonale wiedziałam o co mu chodzi.

Poznał mnie już trochę i zdawał sobie sprawę z mojej niskiej samooceny. Nie
raz wspólnie z Weroniką próbowali wybić mi to z głowy, ale byłam strasznie
oporna.

– Uważasz, że do siebie nie pasujemy – powiedział dobitnie.

– Bardzo bym chciała – bąkałam pod nosem, bojąc się spojrzeć mu w oczy,
żeby nie zobaczyć gniewu w jego spojrzeniu. – Ale to takie trudne…

– Czy ja daję ci powody? – Zaczynał się denerwować. Cholera! – Naprawdę
nie możesz uwierzyć, że nie interesuje mnie nikt inny?

– Ja… nie… – plątałam się. – To znaczy… Cholera! Przepraszam.

– Nie przepraszaj! – Złapał mnie za ramiona, popatrzył w oczy i gwałtownie
przytulił. – Nie masz mnie za co przepraszać – szepnął mi do ucha – ale mi
w końcu uwierz!

– Wierzę. – Po chwili jednak się poprawiłam: – Chcę wierzyć…

W tym momencie pocałował mnie gwałtownie, niemal brutalnie, ale już po
chwili rozluźnił ramiona, a jego pocałunek przeszedł w najdelikatniejszą
pieszczotę… Czy ja się kiedyś do tego przyzwyczaję? Co on wyrabiał z moim
oddechem? A co z trzepoczącym „serduszkiem”? Teraz nie umiałabym mu
niczego odmówić… Musiał o tym wiedzieć i skrzętnie to wykorzystał:

– Jedziemy do mnie! – Spojrzał groźnie. – I nie chcę słyszeć żadnego „ale.”

88 |

S t r o n a

background image

11.

Już sam widok jego domu sprawił, że ugięły się pode mną kolana… Ogromna
luksusowa willa, położona w najbogatszej dzielnicy, deprymowałaby nawet
dużo odważniejszą osobę ode mnie. Nic dziwnego więc, że miałam
nieprzepartą ochotę uciekać w popłochu… Pewnie bym to zrobiła, bez
zastanowienia i z wielką ochotą, gdyby nie silny uścisk ręki. Michał zaraz po
opuszczeniu samochodu, złapał moją dłoń i pociągnął w stronę drzwi
wejściowych.

Trzy głębokie oddechy i już byłam w środku. Stanęłam niepewnie w dużym
holu i spojrzałam spanikowana na Michała. Ścisnął mocniej moją dłoń,
a zaraz potem otoczył mnie opiekuńczo ramieniem.

– Odwagi. – Uśmiechnął się do mnie i mrugnął porozumiewawczo. – Będzie
dobrze!

Ta, jasne!

Nie miałam czasu się dłużej nad tym zastanawiać, bo moim oczom ukazała się
wysoka, szczupła kobieta, nie wyglądająca na więcej niż 30 lat. Była piękna!
Elegancka do bólu! Boże! To była jego matka?

– Dzień dobry – wydusiłam z wysiłkiem.

Co jest? Jeszcze do tego zaczęłam mieć kłopoty z mówieniem. Nie dość, że
matka Michała pomyśli, że wyglądam jak „wyjdź stąd i nie wracaj” to uzna
mnie jeszcze za niemotę, która nie umie sklecić poprawnego zdania… Niezły
początek.

– Witaj, Agnieszko! – Usłyszałam i nie mogłam uwierzyć, tyle było ciepła
i sympatii w jej głosie… Miałam ochotę obejrzeć się, czy ona na pewno mówi
do mnie. Czy za moimi plecami nie ma nikogo innego…

Podeszła bliżej, złapała mnie za rękę i lekko pociągnęła, zmuszając bym
poszła za nią.

89 |

S t r o n a

background image

– Pójdziemy do salonu – powiedziała, a odwracając głowę w stronę swojego
syna, dodała: – Michał, przynieś nam coś do picia.

Z nieukrywanym zdziwieniem spojrzałam na niego, a on tylko uśmiechnął
się szeroko i po chwili zniknął mi z oczu.

Pani Tadler wprowadziła mnie do ogromnego salonu i pociągnęła na kanapę
stojącą przy kominku. Kominek? Prawdziwy? Cholera, gdzie ja jestem?
W pałacu?

– Usiądź, kochanie – powiedziała miękko i siedząc już obok mnie dodała,
trzymając nadal moją dłoń: – A teraz powiedz mi, co zrobiłaś mojemu
synowi?

Otworzyłam usta ze zdziwienia! Że co?

– Ja… – jąkałam się, jak to miałam w zwyczaju, gdy byłam zaskoczona. –
Przepraszam… Ale… ja nie wiem… Naprawdę… – Co ja wyrabiam? – O co
Pani chodzi?

Spojrzała na mnie uważnie.

– Nie denerwuj się, kochanie! Ja nie gryzę – powiedziała, a potem wybuchła
śmiechem. – Naprawdę!

Widząc moją minę i spłoszone spojrzenie, dodała już spokojniej:

– Co też Michał ci naopowiadał o mnie, że tak się mnie boisz?

– To nie tak – wyrwało mi się. – On nie… To ja! – Co ja wygaduję? –
Przepraszam!

– Spokojnie! – Głaskała mnie uspokajająco po trzymanej nadal dłoni.

– Przepraszam, ale ja już tak mam… – Spojrzałam niepewnie na matkę
Michała. Uśmiechała się do mnie! O rany ona się uśmiechała, mimo, że ja… –
Zawsze, kiedy najbardziej mi zależy robię z siebie idiotkę…

A co mi tam! I tak już zobaczyła jaka jestem… Taka deklaracja raczej niczego
nie pogorszy!

90 |

S t r o n a

background image

– To urocze – powiedziała delikatnie pani Tadler. – Naprawdę.

Spojrzałam na nią pytająco. Wolałam się już nie odzywać, żeby znowu czegoś
nie chlapnąć.

– Zaczynam rozumieć… – powiedziała z namysłem – dlaczego Michał tak
zgłupiał…

– Słucham??? – Oczy to chyba miałam wielkości piłeczek do ping-ponga.

– Nie chcesz mi chyba powiedzieć… – Patrzyła na mnie uważnie. – Że nie
zdajesz sobie z tego sprawy?

– Ale ja naprawdę nie wiem o czym pani mówi…

Teraz na pięknej twarzy siedzącej obok mnie kobiety odmalowało się
zaskoczenie.

– Wiedziałam, że mój syn jest dziwny – zaczęła – ale nie przypuszczałam, że
nie będzie umiał okazać dziewczynie swojego zainteresowania…

– Ależ okazuje – wyrwałam się. – To znaczy… Przekonuje mnie, ale ja… –
Znowu wychodzę na jąkałę. – Mi nie łatwo w to uwierzyć!

Co było w tej kobiecie, że tak się przed nią wysypałam? Poza lękiem, obawą
i wstydem… czułam do niej mimo wszystko sympatię. Jej po prostu nie
można było nie lubić.

– Teraz to ja nie rozumiem – powiedziała matka Michała, wpatrując się we
mnie.

– To całkiem proste. – A skąd u mnie nagle taka odwaga? – On i ja… to jak…
Nie przymierzając… BMW i maluch.

Spojrzałam niepewnie na moją rozmówczynię… A ona parsknęła tak
głośnym śmiechem, że wchodzący właśnie do salonu Michał o mało nie
upuścił tacy z filiżankami i cukiernicą.

91 |

S t r o n a

background image

– Ja też się chętnie pośmieję! – powiedział, odstawiając kawę na mały stolik
i siadając koło mnie. Rzucił rozbawione spojrzenie na swoją matkę, która
krztusiła się ze śmiechu. – Co cię tak ubawiło?

Przeraziłam się nie na żarty… A jeśli ona mu powie? Już paliłam się ze
wstydu, ale jak on się dowie jakiego debila zrobiłam z siebie przed jego matką
to… Sama nie wiem co! Wstrzymałam oddech, gdy pani Tadler uspokoiła się
i otwierała usta, żeby odpowiedzieć synowi.

– Nie twoja sprawa – powiedziała, a ja wypuściłam z płuc ogromną ilość
powietrza, gdy ona mówiła jeszcze: – To takie nasze babskie tajemnice. –
Uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo.

Kim jest ta kobieta? Naprawdę nie ruszyła jej moja głupota?

Kawę wypiliśmy w dość miłej atmosferze, pomijając moje skrępowanie, żeby
nie powiedzieć zawstydzenie i zdenerwowanie. Teraz to Michał trzymał
mnie za rękę i w ten sposób pocieszał i podtrzymywał na duchu.

– I jak? – zapytał sporo później, gdy jego matka zostawiła nas samych.

– Twoja mama jest świetna. – A po chwili dodałam ostrożnie: – Ale ja się nie
popisałam…

– Nic takiego nie zauważyłem. – Uśmiechnął się. – Była tobą zachwycona!

– Nie żartuj! – rzuciłam. – Zaliczyłam jąkanie, głupie miny i zacięcie
myślowe…

– Na pewno przesadzasz!

– Ani trochę – westchnęłam. – Twoja mama jest bardzo taktowna i delikatna,
ale… – dodałam – aż strach pomyśleć jakie musi mieć o mnie zdanie!

– Ona nigdy nie udaje. – Popatrzył mi w oczy. – Gdyby cię nie polubiła,
wiedziałabyś o tym!

Nic nie odpowiedziałam. Bo i co miałabym powiedzieć? Że nie wierzę? Tylko
bym go wkurwiła!

92 |

S t r o n a

background image

– Chodź! – Wstał i podał mi rękę. – Pójdziemy do mnie!

Posłusznie wstałam i dałam się wyprowadzić z salonu i poprowadzić po
schodach na górę, do jego pokoju.

W progu stanęłam jak wryta! To co zobaczyłam… po prostu mnie dobiło!

– Czy ty nie masz wad? – rzuciłam oskarżycielsko, odwracając się w stronę
Michała.

– To znaczy? – Uniósł lekko brew.

Pokój był urządzony w stylu minimalistycznym, ale nie o to chodziło…
Panował tam, tak idealny porządek, że aż robiło się niedobrze… Żadnych
brudnych skarpetek czy T-shirtów. Żadnych porozrzucanych papierzysk ani
książek. Po prostu kliniczna czystość i ład. Cholera! Kim on jest? Jakimś
chodzącym ideałem?

– Facet, który ma taki porządek w pokoju – powiedziałam z namysłem – jest
mocno podejrzany!

– Żartujesz sobie? – Kąciki jego ust niebezpiecznie drżały. – Czyli
niepotrzebnie się męczyłem… Lepiej było cię zaprosić do mojego „chlewu”?
– Był coraz mocniej rozbawiony. – Wtedy byłbym bardziej do przyjęcia?

– Dokładnie! – odpowiedziałam całkiem poważnie. – Wtedy nie byłbyś takim
chodzącym ideałem!

– Ideałem? – Roześmiał się. – Uwierz mi, Maleńka, na pewno nie jestem
ideałem! – Trochę się już uspokoił i dodał: – Można o mnie wiele powiedzieć,
ale na pewno nie to.

– Polemizowałabym…

Popatrzył na mnie uważnie, gestem poprosił bym usiadła i powiedział
siadając koło mnie:

– Chociaż… dla ciebie chciałbym nim być!

93 |

S t r o n a

background image

– Ty wiesz swoje, a ja swoje – bąknęłam pod nosem, czując jego bliskość
i lekko się denerwując.

– Nie znasz mnie! – powiedział cicho.

– To może w końcu to zmienisz?

– Obawiam się, że wtedy uciekniesz z krzykiem. – Wcale nie żartował.

– Sprawdź mnie! – rzuciłam odważnie.

– Chyba nie mam innego wyjścia… ale nie dziś! – Trochę się rozluźnił
i dodał: – A więc co zrobimy z tak miło rozpoczętym popołudniem? –
Uśmiechnął się łobuzersko, patrząc mi w oczy.

No i co ja miałam z nim zrobić? Podobno to kobieta zmienną jest! Tak?

– Może posłuchamy muzyki. – Zerwałam się z miejsca.

Chyba zachowywałam się jak wstydliwa gąska, ale nie wiedziałam co ze sobą
zrobić. W jego pokoju czułam się jeszcze bardziej skrępowana. Podeszłam do
stojącej na podłodze wieży, obok której leżały stosy płyt. Kucnęłam, a po
chwili usiadłam krzyżując nogi. Przeglądając kompakty, czułam na sobie
intensywny wzrok. Wybrałam płytę, włożyłam ją do odtwarzacza i dopiero
wtedy odwróciłam się do Michała.

Leżał na kanapie, podpierając głowę na ramieniu i badawczo mi się
przyglądał. Gdy na niego spojrzałam, poklepał miejsce obok siebie,
zapraszając żebym koło niego usiadła. Nogi miałam jak z waty, ale udało mi
się zrobić te kilka kroków i przycupnęłam na brzegu.

– Co jest? – powiedział to jakoś tak miękko, próbując jednocześnie spojrzeć
mi w oczy.

– Nic! – Rzuciłam szybkie spojrzenie w jego stronę, a zaraz potem spuściłam
wzrok.

94 |

S t r o n a

background image

On podniósł się, nie widziałam tego, ale czułam… Delikatnie otoczył mnie
ramionami od tyłu i przytulił do siebie. Odgarnął moje włosy i po chwili
poczułam jego oddech na karku. Zadrżałam.

– Nie bój się mnie – zamruczał mi do ucha. – Nie zrobię nic, czego nie
będziesz chciała…

– Nie boję się. – Zdradzał mnie głos, który lekko drżał.

– Więc drżysz z mojego powodu…? – szepnął. – Pochlebiasz mi!

– Zarozumialec! – Próbowałam się opanować, ale głos nadal mi drżał.

– Całe życie. – Zachichotał.

Chwilę później zamarłam… gdy poczułam jego usta na swojej szyi…
Przesuwał je powoli, muskając delikatnymi pocałunkami moją skórę…
Potem poczułam jak przesuwa językiem w górę do ucha, później w dół, aż
zatrzymał się na brzegu koszulki z jakże wymownym napisem „I’m too sexy.”

– Michał… – Czy to był na pewno mój głos?

– Tak, Maleńka? – zamruczał, kontynuując wędrówkę swoich ust.

Jego dłonie w tym czasie poznawały kształt mojej talii, brzucha i ud,
głaszcząc mnie przez materiał ubrania…

– Ja… – Więcej nie byłam wstanie powiedzieć, gdy złapał płatek ucha i lekko
przytrzymał zębami.

– Jesteś taka… delikatna – szeptał. – I kusząca! Bardzo cię pragnę…

– Michał… – westchnęłam.

– Uwielbiam, gdy tak wymawiasz moje imię… – zamruczał. – Jakby nie było
nikogo innego…

Nie rozumiałam co do mnie mówi. Byłam chyba na innej planecie… A może
fruwałam pomiędzy planetami…? Może… Czułam się lekka… i swobodna…

95 |

S t r o n a

background image

Jakbym była poza ciałem. Ale czułam każde muśnięcie jego ust… Jego
język… Jego dłonie… Drżałam… Co się ze mną dzieje?

Michał westchnął przeciągle i delikatnie wsunął palce pod moją koszulkę…
Wstrzymałam oddech, gdy poczułam jego dotyk na mojej nagiej skórze.
Teraz to mi wyrwało się westchnienie…

Jego usta coraz śmielej badały każdy fragment mojej szyi i karku…
Odwróciłam głowę w jego stronę, a wtedy on złapał moje wargi gwałtownie
i zaczął mnie namiętnie całować. Jęknęłam… Chciałam go dotknąć,
przytulić… ale w tej pozycji było to niemożliwe.

– Michał – westchnęłam błagalnie między pocałunkami.

Zrozumiał. Obrócił mnie przodem do siebie, sadzając na swoich udach.
Objęłam go nogami i zarzuciłam ręce na szyję. Mocno się do niego
przytuliłam, wplotłam palce w jego włosy, przysuwając go jeszcze bliżej
i całując w zapamiętaniu…

– Moja mała… kocica! – szepnął, wpijając się mocniej w moje usta.

Jego dłonie błądziły pod koszulką, badając teraz linię pleców. Zapragnęłam
poczuć go w ten sam sposób. Zsunęłam ręce po jego napiętych muskularnych
plecach i nieśmiało wsunęłam palce pod jego T-shirt. Przeciągłe
westchnienie upewniło mnie w moim zamiarze. Przesunęłam dłonie w górę
po jego nagiej skórze, napawając się siłą i jednocześnie delikatnością
poznawanych miejsc. Badałam palcami każdy wyraźnie zarysowany mięsień
jego pleców…

– Maleńka – zajęczał Michał, kładąc mnie na poduszkach i przykrywając
swoim ciałem.

Westchnęłam zadowolona, czując przyjemny ciężar. Czując niekłamany
objaw jego pożądania. Nie bałam się go już… Ani jego podnieconego ciała…
Pragnęłam go! Pragnęłam go tak bardzo, że to aż bolało... Całował mnie
namiętnie, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Zatraciłam się całkowicie.

96 |

S t r o n a

background image

Rozsądek już dawno poszedł spać, a ja chciałam tylko czuć… Coraz więcej
czuć…!

Michał nadal błądził palcami po moim nagim ciele, nagle podciągnął
koszulkę do góry i z jękiem przywarł ustami do skóry tuż ponad piersiami,
osłoniętymi tylko stanikiem, na których spoczęły jego dłonie.

– Michał…! – prawie krzyknęłam.

Jego ręce i usta znieruchomiały.

– Mam przestać? – zapytał niesamowicie schrypniętym głosem.

– Nie… – jęknęłam, wyginając się w jego stronę, tęskniąc już za jego
dotykiem i pocałunkami. – Proszę…!

97 |

S t r o n a

background image

12.

Dużo, dużo później pomyślałam, odzyskawszy umiejętność lub raczej
możliwość logicznego myślenia, ile brakowało by… Nie! Nie… Nie byłam
chyba jeszcze na to gotowa… W jego ramionach zupełnie zwariowałam,
ale… No właśnie „ale”! Jak daleko byśmy się posunęli? Czy Michał byłby
w stanie się powstrzymać…? Chyba igrałam z ogniem! Nie chciałam go
zwodzić! Prowokować! I wystawiać jego samokontroli na próbę! Gdyby
sytuacja posunęła się dalej, znacznie dalej… Czy byłam gotowa? Gotowa się
z nim kochać…? Będąc zupełnie szczera wobec niego i, przede wszystkim
wobec siebie, musiałabym odpowiedzieć, że NIE. Nie byłam na to
przygotowana! Jeszcze nie! Pragnęłam go – to pewne, ale jak można by go nie
pragnąć? Był taki… męski, taki pociągający… A to co wyrabiał swoimi
dłońmi i ustami…? To przechodziło wszelkie pojęcie! Nic dziwnego, że przez
krótką chwilę, w jego ramionach, zupełnie zwariowałam… Gdy jednak
rozsądek powrócił (jeśli w moim przypadku w ogóle można mówić
o rozsądku) dopadły mnie wątpliwości…

Z szaleńczego zapamiętania, które nas ogarnęło, wyrwało mnie ciche pukanie
do drzwi. Dziwię się, że w ogóle je usłyszałam… Michał zesztywniał
i błyskawicznie zerwał się z łóżka, pomagając mi podnieść się do pozycji
siedzącej.

Chwilę potem do pokoju weszła młodsza kopia pani Tadler.

Monika okazała się bardzo sympatyczną dziewczyną, od razu przypadła mi
do gustu. Po paru minutach plotkowałyśmy, jakbyśmy znały się od lat…

Michał w tym czasie dochodził do siebie… Chyba był wdzięczny, że się nim
nie interesujemy. Co chwilę na niego zerkałam i widziałam jak powoli się
uspokaja.

– Nie chciałam wam przeszkadzać – mówiła Monika – ale jak mama
powiedziała mi, że jesteś… – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Musiałam cię
poznać.

98 |

S t r o n a

background image

– Szczęście, że nie było cię wcześniej, jak przyszłam. – Zobaczyłam
zdziwienie na jej twarzy. – Przestraszyłabyś się mnie!

– Dlaczego?

– Na pewno nigdy nie widziałaś bardziej spanikowanej dziewczyny niż ja. –
Uśmiechnęłam się. – Bałam się „pań Tadler” jak ognia!

Monika wybuchła śmiechem.

– Chyba żartujesz? – mówiła, nie przestając się śmiać. – Jedyny członek
naszej rodziny, którego można się bać to Michał. – I zaraz dodała: – Ale to ci
chyba nie grozi…

Nadstawiłam ciekawie uszy.

– Nie rozumiem – powiedziałam ostrożnie.

– Nie poznałaś jeszcze jego ciemnej strony? – zapytała konspiracyjnie.

– Masz na myśli to… – Zawahałam się. – Że łatwo wpada w gniew?

– Delikatnie powiedziane! – prychnęła. – Ale skoro chcesz to tak nazywać, to
tak, o to mi chodziło!

– Zaliczyłam tylko wściekłe spojrzenia, zaciśnięte szczęki, gniewne
bulgotanie i trzaskanie drzwiami – wyliczałam.

– Dziewczyno – pisnęła rozbawiona. – To znaczy, że nie widziałaś go w akcji.
– Zastanowiła się przez chwilę. – Może przy tobie po prostu panuje nad
sobą…

– Tak myślisz? – I dodałam cichutko: – Wystarczająco się go
przestraszyłam… Myślałam, że to już była furia…

– Nie wiesz o czym mówisz… – szepnęła. – Ale myślę, że na tobie nie będzie
ćwiczył swoich „talentów.” – Widząc moją zdziwioną minę, dodała: – Za
bardzo mu na tobie zależy…

99 |

S t r o n a

background image

Już druga osoba z tej rodziny sugerowała, że Michał wpadł po uszy…
Zastanawiałam się skąd czerpią tę pewność, ale nie ośmieliłam się pytać o to
nawet jego siostry, nie wspominając o starszej pani Tadler.

Po wyjściu Moniki spojrzałam uważnie na swojego chłopaka… Musiałam
przetrawić to, co mówiła mi jego siostra. Czyżby Michał potrafił być
brutalny? Czy to sugerowała Monika? Ale przecież w stosunku do mnie był
taki delikatny? Czy to możliwe, żeby miał dwie różne natury?

Więcej nie dane mi było się zastanawiać, bo Michał podszedł do mnie
i mocno mnie przytulił.

– Jak się czujesz? – zapytał niepewnie.

– A czemu pytasz? – Spojrzałam mu w oczy. – Czy coś jest nie tak?

– No wiesz… – Trochę się chyba denerwował. – Poza tym, że o mało cię nie
wykorzystałem… to wszystko gra!

– Mówisz tak, jakbym nie brała w tym udziału… – powiedziałam lekko
zdziwiona, że tak łatwo rozmawiam o takich sprawach.

– Trochę cię jednak naciskałem – powiedział cicho. – I nie czuję się z tym za
dobrze.

– A ja czuję się wyśmienicie! – Uśmiechnęłam się do niego szeroko. – Byłeś
naprawdę… To znaczy mi było… – A jednak nie umiem swobodnie
rozmawiać o seksie. – Było wspaniale! – dokończyłam już pewniejszym
głosem.

– To ty byłaś wspaniała – zamruczał mi do ucha, a mnie przeszły dreszcze. –
Nie spodziewałem się, że jesteś taka namiętna… – Zniżył jeszcze bardziej
głos. – Prawie zwariowałem w twoich ramionach!

– No to mamy remis. – Próbowałam żartować, bo ta rozmowa robiła się
„lekuchno” niebezpieczna. – Na szczęście zostaliśmy uratowani przez
Monikę.

100 |

S t r o n a

background image

– Szczęściem bym tego nie nazwał…

To popołudnie minęło stanowczo za szybko… Zresztą jak każda chwila
spędzana razem. Przynajmniej takie było moje zdanie… i choć Michał
upewniał mnie, że ma identyczny pogląd na tę kwestię, ja oczywiście, nie do
końca mu wierzyłam. Nie zdradzałam się jednak, ani słówkiem, mając
w pamięci jego gniewne oblicze... Szczerze, nie miałam za wielkiej ochoty
oglądać go w takim stanie… Trochę mnie wtedy przerażał! Unikałam więc
prowokowania go, przynajmniej w sytuacjach, w których miałam
świadomość grożącego mi „niebezpieczeństwa.”

Następnego dnia wybieraliśmy się z Michałem na balety. Ultimatum mojej
matki było proste i oczywiste… Jeśli chciałam mieć wolną rękę w sobotni
„wieczór” dziś musiałam wcześnie wrócić. Jakie miałam wyjście? Za nic nie
zrezygnowałabym ze spędzenia z moim chłopakiem soboty. Imprezę, znaczy
„domówkę,” organizował jego brat Rafał… Jeszcze nie do końca potrafiłam
się połapać w koligacjach rodzinnych Michała, ale wiedziałam, że spośród
kilku ciotecznych braci, Rafał to był ten, który kończył właśnie 21 lat. Od
kilku już lat krążyły legendy o jego „urodzinowych party.” Osobiście trochę
się denerwowałam, po pierwsze dlatego, że nie miałam nawet mglistego
pojęcia co mnie czeka na tej imprezie (Michał niczego mi nie uławiał, chciał
żebym sama się przekonała co kryje się za sławą „Rafałowych” urodzin), po
drugie, raczej na pewno nie znam nikogo z gości… Oznaczało to cały dom
obcych ludzi i masę okazji do kompromitacji… Oczywiście mojej
kompromitacji… To że mam talent do robienia z siebie widowiska (czytaj:
idiotki vel kretynki) jest już chyba niezaprzeczalne i nie podlega dyskusji.
Kolejnym, ale nie mniej ważnym, powodem do zmartwień była odpowiednia
kreacja, a raczej jej brak… Tu jednak liczyłam na moją prywatną stylistkę.
Jak ona czegoś nie wymyśli to będę ugotowana! Za nic nie chciałam
przynieść wstydu Michałowi. To, że na co dzień prowadzał się z szarą
myszką i, jak twierdził, mój niezbyt kobiecy (to akurat są moje słowa!) sposób
ubierania mu nie przeszkadzał, więcej, podobał mu się (jak ja do cholery
mogę w to uwierzyć?!), nie oznacza, że na imprezę pełną znajomych
i rodziny ma przyprowadzić kocmołucha…

101 |

S t r o n a

background image

Tak więc piątkowy wieczór nie należał do nas… Michał odwiózł mnie i gdy
wysiadaliśmy pod moim blokiem, z niekłamaną radością zauważyłam
wychodzącą z klatki moją „ulubioną parkę.” Tomek był tak zapatrzony
w Weronikę, że pewnie by mnie nawet nie zauważył… Nie mógł jednak nie
zauważyć czym przyjechałam… Ach ci faceci! Zauważywszy więc samochód,
po chwili raczył zauważyć także mnie, a co za tym idzie, również Michała.

– Witajcie gołąbki. – Wyszczerzyłam się do nich.

Chłopaki uścisnęli sobie ręce, przedstawiając się. Wymienili kilka zdań,
oczywiście na temat samochodu, ale nie miałam im tego za złe… Pewnie
dlatego, że Michał przez cały ten czas przytulał mnie do siebie.

Mimo całego zaaferowania sprawami motoryzacyjnymi (nigdy tego nie
zrozumiem, tak samo jak euforycznego podejścia Weroniki do ciuchów) mój
brat obserwował uważnie zażyłość pomiędzy mną i moim chłopakiem.

– A więc to ty sprzątnąłeś Młodą Jacy sprzed nosa? – powiedział
z przekąsem.

– Tak jakby – odpowiedział mu Michał, a do mnie mruknął unosząc brew: –
Młodą?

Przewróciłam tylko oczami w odpowiedzi. Za to spojrzałam wilkiem na
Weronikę:

– Powiedziałaś mu?

– Tak jakoś mi się wymsknęło – odpowiedziała zawstydzona. – Ale to już
chyba nie tajemnica?

– Dokładnie – wtrącił się Tomek. – Musisz uspokoić naszą matkę… –
A widząc zdziwione spojrzenie mojego chłopaka, dodał: – Stara bała się czy
ktoś zobaczy w niej dziewczynę – mrugnął do Michała.

– No wiesz? – warknęłam na niego. – Zapamiętam to sobie!

102 |

S t r o n a

background image

– Ty się nie wściekaj – odpowiedział mi ze śmiechem. – Tylko przyprowadź
go w końcu do domu. – A po chwili dodał: – Bo matka nie wytrzyma
i pójdzie do szkoły popatrzeć na „twoją zdobycz.”

Zrobiłam się purpurowa, ale chyba bardziej ze wstydu niż ze złości.

– I dopiero wtedy będziesz miała powody do wstydu – dodał, nadal świetnie
się bawiąc, mój „uroczy” braciszek.

Gdy tylko zniknął mi z oczu, spojrzałam niepewnie na Michała. Miał jakiś
dziwny wyraz twarzy. Nic nie mogłam z niej odczytać. Co jest? Może obraził
się za tę „zdobycz”? A może nie miał ochoty się deklarować, przychodząc do
mojego domu, teraz, gdy dowiedział się jak wielkie nadzieje pokłada w nim
moja matka? Zrobiło mi się przykro na tę myśl…

Wpatrywałam się w niego, czekając aż coś powie. Minuty mijały, a on się nie
odzywał.

– Powiedz, co masz powiedzieć – rzuciłam zrezygnowana. – Bo muszę już iść.

Przyjrzał mi się uważnie. Zmarszczył brwi, ale odezwał się dość spokojnym
głosem. Spokojnym, jak na niego.

– Dlaczego nie chcesz, żebym poznał twoją matkę?

Zatkało mnie. Że co? Ja nie chcę? On chyba kompletnie zgłupiał!

– Coooo? – zapytałam bardzo „inteligentnie.” – Ja nie chcę?

– A jak mam inaczej to rozumieć?

– Co rozumieć? – Nie bardzo wiedziałam o co mu, do cholery, chodzi. –
Głupawe zachowanie mojego brata i jego błyskotliwe teksty?

– Odpowiedz na moje pytanie! – Był chyba trochę zły.

O Matko! Za co?

103 |

S t r o n a

background image

Oczywiście wiedziałam, o które pytanie mu chodzi… A udawanie w tej
chwili głupka mogło mnie kosztować, skierowany we mnie, wybuch
wściekłości. Raczej nie miałam na to ochoty!

Spuściłam głowę zawstydzona jego intensywnym spojrzeniem.

– Ja… Nie zaprosiłam cię… Wcześniej, bo… – Kolejna odsłona mojego
jąkania. – Bo myślałam… Bałam się, że… – Cholera, co ja wygaduję? – Nie
wiedziałam, jak zareagujesz… – Podniosłam niepewnie spojrzenie.

– To znaczy?

Nie prowokuj go, dziewczyno!

– Bałam się, że nie będziesz chciał… – powiedziałam nieśmiało.

Nie patrzyłam na niego. Czekałam.

Po chwili, która wydawała się wiecznością, poczułam jak otacza mnie
ramieniem, przysuwając do siebie… Zaraz potem uniósł mój podbródek,
zmuszając bym spojrzała mu w oczy. To co tam zobaczyłam sprawiło, że
zadrżałam…

– Mamy chyba poważne problemy na „łączach,” Maleńka?

104 |

S t r o n a

background image

13.

Leżąc w łóżku tego wieczoru, rozpamiętywałam scenę przed moim domem.
Oczekiwałam wybuchu wściekłości! Gniewnych wyrzutów! Oskarżeń
o wątpienie w jego zaangażowanie!

To co zrobił… jak zareagował… Zupełnie mnie zaskoczyło!

W jego oczach znalazłam tak ogromną ilość czułości, że nogi się pode mną
ugięły… Gdyby nie podtrzymywał mnie ramieniem, na sto procent,
padłabym u jego stóp, powalona ogromem doznań…

– A ja głupi czekałem… – szeptał czule. – Bo myślałem… Że nie jesteś
pewna… Że potrzebujesz więcej czasu…

Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.

– Tak! – Pogłaskał mnie czule po policzku. – Myślałem, że boisz się
deklaracji… – I zaraz dodał: – Obiecałem sobie, że nie będę cię do niczego
zmuszał. – A po dłuższej chwili powiedział z ironicznym uśmiechem: – Choć
kiepsko dotrzymują słowa, wspominając dzisiejsze popołudnie…

Chciałam coś powiedzieć, zaprotestować, ale mi nie pozwolił.

– Jestem głupcem! – Zaśmiał się gorzko. – Wściekam się na ciebie, że mi nie
ufasz – mówił powoli. – A sam… nie staram się nawet zrozumieć twoich
obaw. – Spojrzał mi głęboko w oczy. – Wybacz mi.

– Ale… Ja… – Nie wiedziałam co mam powiedzieć.

Pocałowałam go… Delikatnie obejmując go za szyje. Wydał mi się taki
bezbronny. Chciałam go przytulić, pocieszyć…

Gdy nasze usta się spotkały, Michał przygarnął mnie mocniej do siebie. Jego
wargi, z początku delikatne, po chwili, coraz odważniej, zaczęły atakować
moje. Poddałam się z ochotą. Właśnie tak! Tu było moje miejsce! Właśnie tu,
w jego ramionach! Nie chciałam być nigdzie indziej! Raj nie mógłby być

105 |

S t r o n a

background image

przyjemniejszy! Przemknęło mi przez myśl… Co ja wygaduję? To był raj,
niebo i wszystkie „obłoczki” razem wzięte!

W końcu oderwał się ode mnie, ale nie wypuścił mnie z objęć.

– Uwielbiam cię – szepnął czule. – A jutro przyjadę po ciebie wcześniej
i przedstawisz mnie swojej mamie. – Zajrzał mi w oczy. – Dobrze?

– Tak. – Czy to na pewno był mój głos?

Pocałował mnie jeszcze raz. Tym razem szybko odrywając usta od moich.

– Leć już – powiedział. – Nie chcemy mamy denerwować. – I dodał: –
Prawda?

– Nie chcemy! – odpowiedziałam, rozkoszując się liczbą mnogą i wpatrując
się maślanym wzrokiem w mojego królewicza.

– I od dziś będziesz mi o wszystkim mówić – zamruczał. – Będziemy
o wszystkim rozmawiać – poprawił się i dodał: – O wszystkim!

– Tak! – Tylko tyle mogłam powiedzieć.

– Żadnych więcej sekretów?!

Znowu zajrzał mi głęboko w oczy.

– Żadnych – powtórzyłam jak echo.

– To nareszcie się rozumiemy! – Uśmiechnął się do mnie lekko. – Uciekaj –
powiedział, muskając delikatnie moje usta.

Popołudnie pełne cudów! Z tą myślą zasnęłam, a śniły mi się… Oj! Chyba za
mocno się wstydzę…

Sobota zaczęła się tak radośnie, że aż strach pomyśleć czy z nadmiaru
szczęścia nie można pęknąć… Ja miałam wrażenie, że rozbryzgam się po
ścianach. Podśpiewywałam pod nosem, podskakując radośnie! Zapadłam
chyba na jakąś rzadką chorobę? Nie widuje się przecież, na co dzień, ludzi
zachowujących się w ten sposób? Musi to oznaczać, że nie jest to częste

106 |

S t r o n a

background image

zjawisko! Ja jednak nie miałam nic przeciwko! Jeśli to choroba? To ja nie chcę
wyzdrowieć. I już!

Wczesnym popołudniem byłam u Weroniki. Kręciłam się niespokojnie na jej
ulubionym fotelu, który dziś wydawał mi się niewiarygodnie mały
i niewygodny. To pewnie przez ten buzujący we mnie entuzjazm… Nie
mogłam usiedzieć na miejscu i każde ograniczenie, w tym wypadku fotel, był
nie do zniesienia. Ale mam problem? Pomyślałam. Skup się lepiej,
dziewczyno!

– On cię czymś faszeruje? – Zaśmiała się Weronika. – Wiercisz się jakbyś
miała robaki, albo coś gorszego…

– Daj spokój! – A po chwili dodałam: – Nie mogę usiedzieć na miejscu.

– To widzę – odpowiedziała. – Nie wiem tylko, co cię wprawiło w taką
euforię. – Przyjrzała mi się. – Znaczy wiem z kim to jest związane, ale… –
Zastanowiła się chwilę i dodała: – Nigdy cię takiej nie widziałam.

– Prawda? – Sama byłam w szoku. – Sama siebie nie poznaję.

– Potrzebowałaś faceta! – Znów się zaśmiała. – I tyle!

– Ej! – Pogroziłam jej ręką. – Michał to nie byle jaki facet…

– Tak, tak. – Weronika zrobiła poważną minę. – To książę z bajki albo… Jak
ty go nazywasz…? – Zastanawiała się. – A, już wiem: Młody bóg!

– Żebyś wiedziała – mówiłam całkiem poważnie. – On jest… Po prostu…

– No, słucham…

– Ideałem – wypaliłam w końcu.

– Nie ma ideałów. – Moja przyjaciółka zawsze twardo stąpała po ziemi. –
Każdy ma jakieś wady…

– On ma tylko jedną – powiedziałam tajemniczo.

– Ciekawa jestem. – Spojrzała na mnie uważnie. – Cóż to takiego?

107 |

S t r o n a

background image

– Wiesz, jednak nie… – Zastanowiłam się przez chwilę. – On ma dwie wady.

– Oooo! Zaraz zrobi się z tego cała lista…

– Wcale nie! – Będę go bronić jak lwica. – Ma tylko dwie wady! Jedną
poważną, a drugą głupią…

– Klasyfikujesz wady? – Nabijała się ze mnie. – A to ciekawe.

– Zaraz ci nic nie powiem! – Spojrzałam na nią groźnie.

– No dobra! Mów! Cóż to za wady?

– Strasznie łatwo wpada w złość – powiedziałam ostrożnie. – I „złość” jest
stanowczo za delikatnym określeniem.

– Więc furiat… – Przetrawiała tę informację. – To nie za ciekawie! – A po
chwili dodała: – Nie wygląda na takiego…

– Nie musisz mi mówić – powiedziałam dość smutno, ale po chwili
rozmarzyłam się pod wpływem myśli, które pojawiły się zaraz potem. – Ale
potrafi być taki… Delikatny… Czuły… i cholernie czarujący!

– No, no, Aga – mówiąc to, spojrzała mi w oczy. – Czyżbyś się na poważnie
zakochała?

– Sama nie wiem…

– Ale ja wiem! – odpowiedziała z mocą. – Wpadłaś po uszy, moja droga!

– No i co? – zapytałam z przekąsem. – Mam się pochlastać?

– Przestań! – Skarciła mnie. – W końcu na ciebie padło… I dobrze!
Potrzebowałaś tego! Ten twój pesymizm nawet mnie czasem dołował. –
I dodała: – A teraz jesteś radosna jak dziecko z lizakiem…

– Z całym workiem lizaków! – Zaśmiałam się, a Weronika mi zawtórowała.

Na takiej głupawej paplaninie o chłopakach, bo oczywiście obgadałyśmy
także mojego braciszka, zleciało nam popołudnie. Weronika tylko raz na
mnie warknęła, gdy powiedziałam jej w końcu jaka jest druga wada Michała.

108 |

S t r o n a

background image

Kiepski gust – bo spotyka się ze mną! Zbeształa mnie za głupotę
i standardowy brak wiary w siebie! Stała się cholernie monotematyczna!
Chociaż tak naprawdę to ja taka byłam, bo to przecież przeze mnie ona cały
czas mnie strofuje… Dobra, nieważne! Jest jak jest! A ja jestem jaka jestem!
I pewnie nieprędko się to zmieni… jeśli w ogóle!

Weronika znalazła dla mnie świetną sukienkę! Muszę to powiedzieć! Ja,
najżarliwsza przeciwniczka strojenia się, byłam zachwycona! To cud!!!

Wystrojona i umalowana (tu trochę przesadziłam, miałam tylko podkreślone
oczy i pociągnięte błyszczykiem usta, bo jak łatwo się domyślić nie lubiłam
się malować) czekałam u siebie na Michała. Odliczałam minuty i sama nie
wiem, czy bardziej się cieszyłam na spotkanie z nim, czy martwiłam jego
spotkaniem z moją matką… No cóż, pewne rzeczy są nieuniknione… Trzeba
się z nimi po prostu pogodzić… Tylko jak?

To co się wydarzyło później przeszło moje najśmielsze wyobrażenia…! Po
pierwsze starszą zatkało na widok mojego chłopaka. I to dosłownie! Nie było
żadnego przesłuchania, którego się po cichu obawiałam, żadnych głupich
pytań w stylu: „Jakie masz zamiary wobec mojej córki, młody człowieku?”
A tego, niestety, mogłabym się po niej spodziewać. Tak więc odetchnęłam
z ulgą. Po drugie matka była oczarowana Michałem, „jadła mu z ręki” bez
mrugnięcia! Cholera, chyba tylko ja nie umiem jej sobie okręcić wokół
palca… Wszystkim innym dookoła przychodzi to bez wysiłku. Co jest?

– Tak więc, ta prywatka… jest u Twojego brata? Tak?

– Ciotecznego – odpowiedział z uśmiechem mój chłopak i zaraz dodał: –
Proszę się nie martwić! To nie pierwsza taka impreza u niego! Wszystko
będzie pod kontrolą!

– Wierzę… – Ale dodała po chwili: – Tylko Agnieszka nie często wychodzi
z domu… Znaczy wieczorami i martwię się o nią…

– Zaopiekuję się nią – powiedział spokojnie. – Proszę się o nic nie martwić. –
Błysnął swoim firmowym uśmiechem.

109 |

S t r o n a

background image

– Oczywiście! – odpowiedziała. – Widzę, że jesteś poważnym chłopcem
i mogę ci zaufać…

– Mamo!!! – Nie wytrzymałam. – Daj spokój!

Oczywiście nie mogła się powstrzymać. Musiała narobić mi wstydu. Co to ja
mam 5 lat?

– Córeczko, to ważne! – No zaraz się na mnie jeszcze obrazi, nie mogę, co za
kobieta! – Nigdy nie wracałaś tak późno do domu…

– Raczej tak wcześnie – mruknęłam, obawiając się, że zaraz jednak matka
zmieni godzinę powrotu.

– No właśnie!

I po co się odzywałam? W tym momencie jednak wtrącił się Michał:

– Myślę, że bezpieczniej będzie, gdy nie będziemy szwendać się po nocy…
Pomożemy posprzątać po urodzinach, a Agnieszka, jeśli będzie zmęczona
może się przespać… Rano odstawię ją bezpiecznie do domu…

– Sama nie wiem…

– Nie jestem przecież dzieckiem – powiedziałam w końcu, bo dość już
miałam tej dyskusji. – Masz chyba do mnie trochę zaufania?

– Oczywiście córeczko – szybko odpowiedziała. – Ale jednak cała noc…? Ty
przecież nigdy…

– Zawsze musi być ten pierwszy raz! – przerwałam jej zniecierpliwiona.

110 |

S t r o n a

background image

14.

Niezaprzeczalnym efektem imprezy był niesamowity ból nóg, którego
jeszcze nie czułam, będąc lekko znieczulona alkoholem, spodziewany
jutrzejszego dnia kac, bo już tak miałam nawet po niewielkiej ilości alkoholu
i zaproszenie na imprezę do Sebastiana za dwa tygodnie!

To były takie małe „bonusy”… poza niezapomnianymi wspomnieniami nocy
spędzonej w ramionach Michała, nie żebyśmy tę noc spędzili w łóżku, ale tak
to pięknie brzmi – noc spędzona w jego ramionach! Ach! Oszalałam! Przez
niego! To pewne! Ale po kolei!

Gdy tylko zamknęłam za nami drzwi, oparłam się o ścianę i odetchnęłam
z ulgą. Michał przyglądał mi się uważnie. Chyba nie do końca rozumiał moje
zachowanie i czekał. Spojrzałam na niego i powiedziałam z uśmiechem:

– Udało się!

– To cudnie! – W kącikach jego ust błąkał się uśmiech, ale powstrzymywał
się dzielnie. – A co dokładnie masz na myśli?

– Mam całą noc – odpowiedziałam. – Nie wierzyłam, że się zgodzi… –
I dodałam szybko, widząc dziwny wyraz twarzy mojego chłopaka: – No i nie
skompromitowała mnie całkowicie…

– Z pierwszym się zgadzam. – Powoli się do mnie przysunął. – Co do tego
drugiego, to naprawdę nie wiem, o co ci chodzi…

– Moja mamuśka… Jest lekko… Przewrażliwiona. – Stykaliśmy się już
prawie czołami, a ja poczułam, że zaczyna mi brakować powietrza. – Traktuje
mnie jak małą dziewczynkę. – Zadrżałam gdy otoczył mnie ramionami.

– Troszczy się o ciebie – mówił cicho i powoli, było coś niepokojącego w tym
jego głosie. – Rozumiem ją…

– A ja nie bardzo. – Starałam się zachować spokój. – Jestem już dorosła…

– Właśnie widzę… – powiedział Michał, pochylając głowę.

111 |

S t r o n a

background image

Zaschło mi w gardle. O Boże! Co on ze mną wyprawia?

– Jesteś bardzo dorosła… – wyszeptał wprost w moje usta.

Jego oddech parzył. Zakręciło mi się w głowie.

– A wyglądasz… Hmmm – zamruczał. – Ta sukienka… – Musnął moje usta. –
Gdy cię zobaczyłem… Ledwo się powstrzymałem…

– Michał… – Nie wiem o co chciałam go zapytać.

Może o to, dlaczego jeszcze mnie nie całuje?

– Jesteś piękna – szepnął. – Wiesz o tym, prawda?

– Wiem tylko… – powiedziałam prawie bez tchu – że jak zaraz mnie nie
pocałujesz... To się na ciebie rzucę… – Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej.

Michał wpił się w moje usta z taką pasją, że obawiałam się przez chwilę, że
ściana za moimi plecami może tego nie wytrzymać, o sobie nie wspominając.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, rozkoszując się jego siłą i namiętnością. Czy to
naprawdę ja wywołuję w nim to szaleństwo? Jak to jest możliwe? Więcej nie
byłam w stanie pomyśleć… Zatraciłam się całkowicie w gwałtownej
pieszczocie jego ust… I rąk, które błądziły po moim ciele, gdzieś pomiędzy
karkiem a biodrami. Boże! Fantastycznie! Czułam się jakbym miała u stóp
cały świat!

Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni, gdy trzasnęły drzwi na dole. Michał
złapał mnie za rękę, spojrzał mi głęboko w oczy i całkiem poważnie
powiedział:

– Jestem dzisiaj Twoim niewolnikiem!

Nie zdążyłam zareagować, bo pociągnął mnie w dół schodów, wymijając
zgrabnie mojego sąsiada, któremu zdążyłam w biegu rzucić „Dobry wieczór”
i już nas nie było.

Na miejsce dotarliśmy dość wcześnie. Goście dopiero powoli się schodzili,
więc miałam szansę spokojnie się rozejrzeć i poznać gospodarza.

112 |

S t r o n a

background image

Rafał okazał się strasznie zakręconym kolesiem. Od razu poczułam do niego
sympatię. Nie był może powalająco przystojny, ale miał coś w sobie, co
sprawiało, że lgnęły do niego dziewczyny. Był rozbrajający… To chyba
najlepsze określenie! Najbardziej adekwatne!

– Wiesz, powiem ci coś w tajemnicy. – Zniżył głos, pochylając się nade mną.
– To cholernie niesprawiedliwe! – Wyprostował się nagle, widząc spojrzenie
Michała. – Nie dość, że jest gładki jak pupcia niemowlaka – mówił z powagą,
ale śmiały mu się oczy – to jeszcze potrafił zdobyć taką zajebistą dziewczynę
jak ty! – Mrugnął do mnie. – A mi zdarzają się same puste lale…

– Może nie szukasz tam gdzie trzeba. – Uśmiechnęłam się. – Albo za słabo się
rozglądasz…

Spojrzał na mnie i powiedział:

– Koniecznie musisz mi pomóc. – Pochylił się i dodał: – Konkrety kobieto!
Zostawmy go i pogadajmy o tym…

– Hej, brat! – Czy mi się wydawało, czy w głosie Michała pobrzmiewała
tłumiona złość? Objął mnie zaborczo i dodał: – Troszeczkę chyba
przesadziłeś…

– Ej, no wiesz? – Rafał zrobił minę zbitego psa. – Skoro jest poza moim
zasięgiem, to łaskawie pozwól mi choć z nią pogadać…

– A ja ci w tym przeszkadzam? – Mój „zazdrosny” chłopak spiorunował go
wzrokiem, ale rozluźnił spięte ramiona i mnie puścił. – Czy może, o zgrozo! –
Po chwili postanowił chyba obrócić całą sytuację w żart. – Nie chcesz się
przyznać do porażki?

– Dobra, spasuję! – Gospodarz podniósł ręce do góry w geście poddania. –
Powiedz mi tylko Aga, gdzie on ciebie znalazł?

– Prozaicznie. – Zaśmiałam się. – W szkole, a raczej… – dodałam –
spotkaliśmy się przed szkołą…

113 |

S t r o n a

background image

Spojrzałam rozbawiona na Michała i powiedziałam, nie mogąc się
powstrzymać:

– Wybierz sobie najbardziej niepozorną uczennicę! – instruowałam go. –
Ochlap ją błotem, przejeżdżając zbyt blisko i za szybko. – Widziałam coraz
większe rozbawienie na twarzy Rafała, więc kontynuowałam: – A potem,
zanim zdąży cię znienawidzić, oczarują ją „wylewnymi” przeprosinami
i zniewalającym uśmiechem. – Nie patrzyłam na Michała w tej chwili
i byłam ciekawa jego miny. – To wszystko!

– No wiesz? – Powstrzymywał się od parsknięcia śmiechem. – Tak cię
załatwił? A ty nie kopnęłaś go w dupę?

– Wiesz… – Spojrzałam na Michała kątem oka. – Na początku miałam na to
wielką ochotę. – I dodałam konspiracyjnie: – Ale szybko mi przeszło!

– Wszystko pięknie, ale ja nie mam takich warunków jak on! – Zaśmiał się. –
Wiec pewnie moja „ofiara” skopałaby mi jednak tyłek…

– Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz – zakończyłam, widząc lekkie
zniecierpliwienie mojego chłopaka.

– Ok! – Rafał spojrzał na tego ostatniego. – Idę się pokręcić po chacie. –
I dodał: – Do później!

Patrzyłam jak odchodzi tanecznym krokiem. Zaraz poczułam, jak otaczają
mnie silne ramiona i usłyszałam tuż przy uchu:

– To chyba nie był najlepszy pomysł, żeby tu przychodzić?

– No co ty? – Odwróciłam się do niego, nie opuszczając jego objęć. – Rafał
jest bardzo zabawny…

– A ja jestem zajebiście zazdrosny! – powiedział z lekko naburmuszoną miną.

Spojrzałam na niego. Uniosłam dłoń i pogłaskałam go po policzku.

– Nie masz żadnej konkurencji – powiedziałam z powagą.

– Mów mi tak jeszcze! – Pochylił się nade mną i dodał: – Często!

114 |

S t r o n a

background image

Chwile później pocałował mnie czule i pociągnął w stronę „baru
samoobsługowego.”

– Teraz się napijemy. – Całkiem się już rozluźnił i uśmiechnął szeroko.

W tym czasie „rozbrajający” Rafał biegał po całym domu, nie mogąc usiedzieć
na miejscu, bo robić już nic nie musiał. Wszystko było świetnie
zorganizowane i przygotowane. Impreza zaczynała się rozkręcać.

Szczerze, nie lubię zbytnio takich „prywatek” (jak to nazwała moja szanowna
rodzicielka), ale tu panowała świetna atmosfera i ludzie byli dla mnie mili…
Więcej, okazywali mi sympatię. Zdałam sobie sprawę, że to pewnie przez
Michała… A raczej dzięki niemu… Nie odstępował mnie na krok.
Obejmował mnie, gdy poznawałam nowych ludzi. Przytulał, gdy z nimi
rozmawiałam. Trzymał za rękę, gdy się „alkoholizowaliśmy.” Byliśmy
nierozłączni! Strasznie mnie to cieszyło! I tyle! A gdy tańczyliśmy… Świat
wirował…

Czas mijał stanowczo za szybko… Nie zauważyłam nawet, że większość gości
już się zmyła… Byłam tak zapatrzona w mojego królewicza…

– Jesteś zmęczona? – zapytał Michał, wyrywając mnie z rozmarzenia. – Jest
już czwarta. – Popatrzył mi w oczy. – Może się położysz…?

Tylko z Tobą! Przemknęło mi przez myśl… Ale nie odważyłam się tego
powiedzieć!

– Mogłabym…

– To chodź! – Pociągnął mnie za rękę i poprowadził na górę.

Nagle wyrósł przed nami Rafał z łobuzerskim uśmiechem na ustach, musiał
być dobrze wstawiony, ale już wcześniej zauważyłam, że ma zajebiście
mocny łeb. Nie było po nim prawie wcale widać, że pił.

– A dokąd to robaczki? – Zaśmiał się i dodał: – Czyżbyście chcieli skorzystać
z sypialni rodziców? – Mrugnął do nas i poczułam, że się czerwienię.

115 |

S t r o n a

background image

– A ty, jak zawsze, tylko o jednym – odpowiedział mu z politowaniem mój
chłopak.

– No jakże by inaczej…

– Dobra, dobra! – Pokiwał głową Michał. – Daj odpocząć swojej
nieokiełznanej wyobraźni… – I zaraz dodał: – Znajdź mi lepiej jakiś czysty
T-shirt…

Spojrzałam na niego pytająco.

– W tej sukience… – Obrzucił mnie uważnym spojrzeniem. – Skąd inąd,
zajebistej sukience, raczej nie będzie ci najwygodniej…

– Na pewno – wtrącił się Rafał. – Tylko po co ci moja koszulka? – Zaśmiał się.
– Chyba tego nie potrzebujecie…

– Zboczeńcu! – Michał też był rozbawiony. – Żadna panienka nie wpadła ci
w oko… a raczej do łóżka, że tak bardzo przejmujesz się naszym życiem
seksualnym?

– No wiesz… – odpowiedział gospodarz. – Było ich tak wiele, że nie mogłem
się zdecydować. – A po chwili dodał: – I nie chciałem im robić przykrości,
wybierając tylko jedną…

Zaśmiałam się… To był naprawdę zajebiście fajny koleś… Mimo, że robił
wszystko, żeby mnie zawstydzić… Wiedziałam, że na pewno zostaniemy
przyjaciółmi. Strasznie go polubiłam. Nawet teraz…

– Jasne! – Michał śmiał się z brata. – Oczywiście, nie mogłeś się opędzić. –
I zakończył ironicznie: – Wszystkie laski na ciebie lecą!

– No, może poza jedną. – Rafał spojrzał na mnie i dodał: – Co ty w nim
widzisz, Aga?

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Michał zakończył rozmowę, wymijając
gospodarza.

116 |

S t r o n a

background image

– Poszukam czegoś w twoim pokoju – rzucił do niego, odwracając tylko
głowę. – Zacznij sprzątać, zaraz przyjdę ci pomóc.

I już nas nie było.

Piętnaście minut później, „odświeżona” i ubrana w ogromny T-shirt Rafała
leżałam posłusznie w łóżku… Michał przykrył mnie szczelnie i pocałował na
dobranoc… Choć, dla ścisłości, lepiej byłoby powiedzieć: na „dobry dzień.”
O cholera! Cóż za porażający żart! Jestem Wielka! Po prostu królowa
czarnego humoru! Na szczęście autoironię mam całkiem nieźle rozwiniętą,
pomyślałam jeszcze…

Tak szczerze to powinnam mu pomóc w tym sprzątaniu, takie były plany…
Tak naprawdę jednak wolałabym, żeby to on pomógł mi w „zasypianiu.”
O Boże! O czym ja myślę? Jeszcze wczoraj (to znaczy, dla ścisłości
przedwczoraj, bo była już przecież niedziela) przekonywałam samą siebie, że
nie jestem jeszcze gotowa… A teraz mogłam myśleć tylko o tym, jak by to
było… Kochać się z nim! Jestem pojebana, bez dwóch zdań!

– Śpij dobrze. – Jeszcze raz musnął moje usta delikatnym pocałunkiem.

– Wracaj szybko – wyrwało mi się.

Michał trochę się zdziwił… Pochylił się nade mną i szeptem zapytał:

– Chcesz, żebym do ciebie przyszedł…?

– Chcę – odpowiedziałam, patrząc mu w oczy.

Nie wiem co zobaczył w moich, ale chyba bardzo mu się to spodobało…

–Powinnaś się przespać – powiedział po namyśle.

– Nie wiem czy mi się uda. – Gapiłam się na niego rozmarzona. Cholera!
Uspokój się, natychmiast!

– Spróbuj, Maleńka. – Z tymi słowami wyszedł z pokoju, zamykając za sobą
drzwi.

117 |

S t r o n a

background image

Wierciłam się niemiłosiernie, rozkopując pościel, bo było mi stanowczo za
gorąco! Jak ja mam zasnąć? W obcym domu? W obcym łóżku? Nad ranem?
Po tym jak on… Ale może przyjdzie…?

Zwinięta w kłębek w końcu zasnęłam, sama nie wiem kiedy…

Czułam, że do moich pleców przytula się ciepłe, twarde ciało… Było mi tak
dobrze… Silne ramiona przytuliły mnie mocno… Wtuliłam się w Niego…
Jeszcze mocniej… Jeszcze bliżej… Poczułam oddech na karku… Parzył
mnie… A jego dłonie… Wędrowały po moim ciele… Miałam na sobie tylko
bieliznę i za duży T-shirt, który… Tak… Nie zasłaniał teraz nawet
pośladków… Czułam jego dłoń na swoim udzie… Poruszyła się… Delikatnie
przejechał palcami w górę… Zatrzymał się… Przyciągnął moje biodra bliżej
siebie… Poczułam to… O Boże…! Był taki… Druga ręka wolno krążyła po
moim nagim brzuchu… Pod koszulką… Podciągając ją jeszcze wyżej… Palce
podążały w górę… Zatrzymały się tuż przy koronce… Wstrzymałam
oddech… Powolutku przesunął dłoń… Szorstka nagle koronka wzmogła
efekt… Dotykał moją pierś… Najpierw delikatnie ją muskając… Potem coraz
śmielej… Aż w końcu zamknął ją w ciepłej dłoni… Westchnęłam… Tak…!
Przyśpieszony oddech na mojej szyi… Zaraz potem ciepłe usta… Pieścił
językiem rozpaloną skórę… Boże, jak cudnie… Znów westchnęłam…

Nie chcę się budzić… Przemknęło mi przez myśl. Nie teraz… Jeszcze nie!

118 |

S t r o n a

background image

15.

– Maleńka – zamruczał Michał do mojego ucha.

Gwałtownie odwróciłam się, prawie zderzając się z jego twarzą. Był tak
blisko. Jego zamglone zielone oczy poraziły mnie intensywnością czającego
się w ich głębi pragnienia…

– Michał…? – zapytałam zaskoczona.

– A spodziewałaś się kogoś innego? – Spojrzał na mnie uważnie, dotykając
mojego policzka. – Tak, to ja… Tylko ja…

– Myślałam, że to sen… – powiedziałam cichutko.

– Naprawdę? – Jego ręka lekko drgnęła, a po chwili przesunęła się z biodra na
pośladek. – Myślałaś, że śnisz…? – Ścisnął lekko moją pupę, przyciskając do
mnie swoje biodra. – Sen, mówisz…

– Wspaniały sen. – Jęknęłam, obejmując jego szyję dłońmi i wplatając palce
we włosy.

– Jawa jest przyjemniejsza… – wymruczał, pochylając głowę. – Przynajmniej
dla mnie. – I wpił się ustami w moje, czekające już na niego, wargi.

Jęknęłam, gdy położył mnie na plecach i nakrył swoim gorącym ciałem. Nie
przestawał mnie całować. Usta… Broda… Szyja… Obojczyk… Drżałam!
Moje dłonie znalazły drogę do jego nagich pleców… Wsunęłam palce pod
jego koszulkę i napawałam się delikatną skórą, pokrywającą jego twarde
mięśnie, które poruszały się nieznacznie pod moim dotykiem. Zapragnęłam
poczuć go jeszcze mocniej… Niewprawnie szarpałam się z jego T-shirtem,
próbując podciągnąć go wyżej… Michał zorientował się jakie mam plany
i uniósł się na przedramionach, ułatwiając zadanie. Spojrzał mi w oczy,
a potem prostując się, ściągnął koszulkę przez głowę. Tak. Tego chciałam.
Moje dłonie znalazły się na jego piersi… Dotykałam go delikatnie, badając
fakturę jego idealnie umięśnionej klatki. Michał lekko przymknął oczy,
nieznacznie odchylając głowę do tyłu. Podobało mu się? Tak! Wezbrała we

119 |

S t r o n a

background image

mnie szalona odwaga! Uniosłam się i przywarłam ustami do ciepłej skóry. On
wciągnął gwałtownie powietrze…

– Maleńka… – wyszeptał zdyszany.

– Hmmm – zamruczałam, nadal muskając wargami jego piersi.

– Co ty ze mną wyrabiasz? – powiedział niesamowicie schrypniętym głosem.

Ponownie zamruczałam, nie mogąc się od niego oderwać.

Delikatnie, pewnie, żeby mnie nie przestraszyć, chwycił końce mojej
„pidżamy” i pociągną do góry. Uniosłam ręce i po chwili byłam w samej
bieliźnie.

– Teraz moja kolej. – Usłyszałam, gdy kładł mnie z powrotem na poduszkach
i pochylał głowę do moich piersi.

Zamknęłam oczy, gdy jego usta musnęły rozpaloną skórę tuż nad koronką
stanika. Jego dłonie podążyły w tym samym kierunku i objęły moje piersi.
Poczułam delikatny nacisk, a po chwili jego kciuki musnęły moje napięte
sutki. Jęknęłam, wyginając ciało, podając mu siebie… Jego usta zatrzymały
się na chwilę w zagłębieniu między moimi piersiami. Podniósł głowę, patrząc
mi w oczy. To co zobaczyłam w jego oczach… To był szał, głód i tęsknota!
O Boże! W tym czasie jego dłonie oderwały się od mojego ciała… Aż
jęknęłam rozczarowana. Pragnęłam jego dotyku! Dlaczego przestał? On
jednak uniósł mnie lekko i błyskawicznie odpiął stanik, pozbywając się
szybko przeszkody. Nie zdążyłam nawet pomyśleć o wstydzie… Michał
przywarł ustami do mojej piersi, drugą obejmując dłonią i ponownie drażniąc
delikatnymi muśnięciami. Gdy poczułam jego usta obejmujące twardy sutek,
przestalam całkiem myśleć… Kiedy obdarzał taką samą pieszczotą moją
drugą pierś byłam już na innej planecie… Setki lat świetlnych stąd! Wiłam
się pod wpływem tych nieziemskich doznań. Obejmowałam go za szyję,
szarpałam za włosy. Pragnęłam by był jeszcze bliżej…

– Jesteś taka mięciutka – zamruczał jak kot. – I słodka… Smakujesz jak… Jak
nic innego na świecie! – Spojrzał mi w oczy.

120 |

S t r o n a

background image

Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam zupełnie skupić myśli… Po chwili
nie miałam już szansy się nad tym zastanawiać, bo Michał przywarł
gwałtownie do moich ust. Odpowiedziałam mu równą gwałtownością.
Ogarniało nas coraz większe szaleństwo. Poczułam dłonie Michała
zaciskające się na moich prawie nagich pośladkach. Jęknęłam w jego usta,
gdy gwałtownie przycisnął biodra do moich. Czułam jak silne jest jego
pragnienie… Jak bardzo mnie chce! Ja też go chciałam! Do bólu!

Poruszył się, otarł o mnie swoim nabrzmiałym twardym ciałem. O Boże! Co
się ze mną dzieje? Zadrżałam! Michał w tym momencie zerwał się z łóżka.
Chciałam go zatrzymać… Powiedzieć, że to… Pragnienie… Nie strach… On
jednak szybko zrzucił spodnie i już był z powrotem przy mnie.

– Tak bardzo cię pragnę – powiedział. – Aż do bólu! Jak jeszcze nigdy
nikogo…

Złapał moją rękę i przysunął do wyraźnego dowodu swego pożądania. Bałam
się nawet patrzeć w tym kierunku, chociaż nie był przecież całkiem nagi…

– Dotknij mnie – wysapał, kładąc moją dłoń na swoim twardym ciele. –
Chcę, żebyś mnie dotykała.

Mimo całego podniecenia, poczułam się strasznie zawstydzona. Ja przecież
nigdy jeszcze… No tak? Skąd on miał to wiedzieć?

Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam nieśmiało:

– Michał… – Głos mi drżał. – Ja nigdy… To znaczy… Jeszcze nigdy nie… –
Znowu to samo, to jąkanie zaczyna mnie drażnić.

Puścił moją rękę i spojrzał na mnie zaskoczony. Zawstydziłam się jeszcze
bardziej. Zdałam sobie sprawę, że jestem prawie naga, on zresztą też, ale to
był zajebiście fascynujący widok. Ja natomiast… No cóż? Zasłoniłam piersi
dłońmi i oblałam się gorącym rumieńcem.

– Nigdy z nikim nie spałaś? – zapytał z niedowierzaniem w głosie.

121 |

S t r o n a

background image

– Nie… – Spojrzałam mu w oczy. – To znaczy nie robiłam nic z „tych”
rzeczy. – spuściłam wzrok, nie mogąc wytrzymać jego przenikliwego
spojrzenia.

Po omacku znalazłam koszulkę i niezdarnie ją naciągnęłam. Miałam
wrażenie, że minęła cała wieczność…

– Przepraszam. – Usłyszałam i poczułam delikatne palce unoszące mój
podbródek.

Patrzyłam w te kochane zielone oczy, w których było teraz pełno czułości
i niepokoju.

– Gdybym wiedział… – szeptał. – Wybacz mi… Nie przypuszczałem…

– Ale… – Miałam mu powiedzieć, że chciałam tego.

– Ciiii. – Przyciągnął mnie do siebie i przytulił, głaszcząc po włosach i lekko
kołysząc. – Pierwszy raz nie powinien być taki…

– Ale ja chciałam… – udało mi się wydusić.

– Wiem – zamruczał mi do ucha. – I cieszę się, że to ja… Że mnie wybrałaś,
że mi ufasz… – Odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał w oczy. – Ale to nie
powinno być tak… Tak byle jak…

– Michał… – Chciałam zaprotestować. Powiedzieć jaki jest cudowny… Że
z nim każda chwila jest wyjątkowa… Nie dał mi szansy!

– Niedługo musimy iść do domu. – Westchnął ciężko. – A ja chciałbym
cieszyć się Tobą całą noc. – I dodał: – a Ty…

– Michał… ale ja… – Znowu nie dał mi skończyć.

– To musi być coś wyjątkowego – powiedział. – A nie sypialnia czyichś
rodziców, nad ranem, po imprezie… szybki numerek. To nie może być tak! –
I dodał: – Nie za pierwszym razem! Nie z Tobą!

Nie byłam w stanie odpowiedzieć, kiwnęłam tylko głową.

122 |

S t r o n a

background image

Wracając już do domu, nie mogłam pozbyć się natrętnej myśli. Wierciła mi
uparcie dziurę w głowie. Musiałam ją z siebie wyrzucić… A jedynym
sposobem było zadanie pytania, które mnie dręczyło.

– Michał… – zaczęłam niepewnie.

– Tak, Maleńka? – Spojrzał na mnie i musiał dostrzec coś niepokojącego
w mojej twarzy, bo nagle zatrzymał się i dodał: – Wszystko w porządku?

– Nie całkiem…

Michał zbladł… Dosłownie! Mimo śniadej cery zrobił się nagle blady jak
ściana. Popatrzył na mnie uważnie.

– Cokolwiek to jest… – Głos mu zadrżał. Jemu zadrżał głos? – Powiedz mi.

– Czy ja… To znaczy… Czy ty już… – plątałam się, nie patrząc mu w oczy. –
Czy ty jeszcze… Mnie chcesz?

Podniósł gwałtownie mój podbródek i natknęłam się na jego spojrzenie. Był
zły? Cholera! Wiedziałam, że tak będzie! Po prostu wiedziałam!

– O czym ty do jasnej cholery mówisz? – Nie udało mu się zachować spokoju.

– Ja… Nie chciałam… – Jąkałam się. – Przepraszam…

– Za co ty mnie, znowu, do diabła, przepraszasz? – Zaczynał się wściekać.
Niedobrze!

– Że ja nigdy… – Nie wiedziałam jak to powiedzieć. – Że nie mam
doświadczenia – wyrzuciłam z siebie w końcu.

Złapał mnie gwałtownie i mocno przytulił.

– Za jakiego gnoja musisz mnie uważać…

– Ale ja nie… – Chciałam zaprotestować, ale mi przerwał.

– Nic już nie mów! – Odsunął się, trzymając mnie mocno za ramiona
i patrząc mi prosto w oczy. – Tylko mnie posłuchaj!

123 |

S t r o n a

background image

Skuliłam się lekko pod wpływem tych gwałtownych słów.

– To cud, że umiałem się powstrzymać – powiedział, próbując opanować
gniew. – Pragnę cię bardziej, niż czegokolwiek na tym posranym świecie –
wyrzucił z siebie gwałtownie. – Ale jeszcze większym cudem jest… To co mi
chciałaś ofiarować. – Złagodniał nagle. – To, że nie było nikogo przede mną!
To cudowne! – Zrobił krótką przerwę, a po chwili powiedział: – Nie wiesz
nawet jak się dręczyłem… Szalałem, myśląc o tym, że kto inny cię dotykał,
całował… Kochał się z tobą!

Gapiłam się na niego szeroko otwartymi oczami, chłonąć zachłannie każde
jego słowo.

– Uwielbiam cię – powiedział miękko. – Nawet nie wiesz jaki jestem dumny
i szczęśliwy, że mogę być twoim pierwszym…

– A ja myślałam, że dziewica… to najgorsze co może się przytrafić facetowi…
– powiedziałam, spuszczając głowę.

Delikatnie podniósł moją twarz.

– Popatrz mi w oczy. – Gdy posłusznie uniosłam powieki, powiedział: – Tak
mogą myśleć tylko palanty od zaliczania panienek. – Zniżył głos. – Myślisz,
że ja też taki jestem?

– Nie – zaprzeczyłam gorąco. – Ja tylko…

– Więc zrozum. – Pochylił głowę. – Że to jest dar… – mówił coraz ciszej. –
Dar, na który nie zasługuję!

– Nie mów tak! – wyrzuciłam z siebie. – Nigdy tak nie mów! – Czy ja byłam
na niego zła? Chyba stare porzekadło się sprawdza… „Z kim przestajesz,
takim się stajesz,” o cholera!

– Maleńka…

124 |

S t r o n a

background image

– Jesteś najlepszym, co mi się w życiu przydarzyło! – powiedziałam
stanowczo. Zupełnie nie wstydziłam się mojego wyznania. Co się ze mną
stało? A ściślej rzecz biorąc, co on ze mną zrobił?

Michał przygarnął mnie do siebie i wtulił twarz w moje włosy. Objęłam go,
mocno wtulając się w niego.

– Dziękuję. – Usłyszałam lekko stłumione słowo.

Nie wiem jak długo tak staliśmy wtuleni w siebie… Może kilka minut,
a może całą wieczność? Nie wiem! I szczerze… nie miało to najmniejszego
znaczenia! Po prostu byłam w jego ramionach, a on był w moich! I tak już
powinno pozostać…! No, może nie nad ranem, w centrum miasta, we
wczorajszym wydaniu… To jednak były nieistotne szczegóły! Najważniejsze,
że mieliśmy siebie!

Z tą radosną myślą zasnęłam tego ranka…

Spałam sobie spokojnie, gdy do mojego mózgu dotarły niepokojące dźwięki…
Przez chwilę zastanawiałam się, co to mogło być… Powoli otworzyłam jedno
oko, a zaraz potem błyskawicznie – drugie! Dzięki temu gwałtownemu
manewrowi, w ostatniej chwili, uniknęłam silnego szarpnięcia za ramiona.
W ten subtelny sposób Weronika chciała mnie obudzić… Dostałabym
pewnie zawału!

Byłam lekko zdezorientowana… Która mogła być godzina?

– Wstawaj śpiochu – zaszczebiotała radośnie. – Szkoda dnia!

– Łatwo ci mówić. – Ziewnęłam przeciągle. – To nie ty wróciłaś przed chwilą
z imprezy…

– Jakie przed chwilą? – Zaśmiała się moja przyjaciółka. – Przespałaś pół dnia.
Wstawaj! Już!

– Poleżę jeszcze troszeczkę. – Oczy same mi się zamykały. – Nie dam rady
wstać… Jeszcze nie!

125 |

S t r o n a

background image

– Podnoś się w tej chwili – powiedziała stanowczo. – Bo zaraz ci pomogę…

– Znajdziesz drzwi…? – Ziewnęłam, odwracając się do niej plecami
i nakrywając szczelnie kołdrą.

Sekundę później nic już mnie nie przykrywało… Nie miałam szansy
zareagować! Kurde! O co jej chodzi?

– Oddawaj. – Nie byłam nawet w stanie powiedzieć tego odpowiednio ostro.

– Nie. – Uśmiechnęła się do mnie promiennie.

– To nie. – Rzuciłam jej gniewne spojrzenie. – Nie mam siły się z tobą
szarpać. – Wtuliłam głowę w poduszkę. – Tak będę spała!

– Jak chcesz… – Weronika powiedziała spokojnie – żeby Michał zastał cię
w takim… Hmmm wydaniu… – Zawiesiła znacząco głos.

Nie patrząc na nią, powiedziałam:

– On ma przyjść dopiero popołudniu!

– Wiesz co? – Czy ona się ze mnie śmiała? – Może jednak tak zostań! –
I dodała po chwili: – Może zechce się do Ciebie przyłączyć…

Mruknęłam gniewnie na tę jawną kpinę, ale nic nie powiedziałam.

– A tak dla twojej informacji – mówiła dalej Weronika, całkiem wesoło, choć
moim zdaniem nie było w tym nic zabawnego. – Jest już po piętnastej…

– Cholera! – I już stałam na baczność przed nią. – Dlaczego mi nie
powiedziałaś?

– Właśnie mówię. – Dobrze się bawiła, nie ma co…

126 |

S t r o n a

background image

16.

Jak szalona pognałam do łazienki, słysząc za sobą stłumiony śmiech
Weroniki. Przyjaciółka?! Zawsze tak się ze mnie nabijała? Czy może zaczęła
to robić ostatnio? Zastanawiałam się lekko na nią zła. Nieważne! Teraz
miałam inny problem… Problem, który do niedawna był mi całkiem obcy…
W co ja się, do jasnej cholery, mam ubrać?

Gorączkowo myśląc nad tym nowym dla mnie zagadnieniem, wróciłam do
swojego pokoju.

Nawet nie byłam mocno zdziwiona… Łóżko było pościelone. Porozrzucane,
jeszcze kilka minut temu, ubrania – zniknęły. A Weronika szczerzyła się do
mnie, podając mi wybrane przez nią ciuchy. Jak tu jej nie kochać?

– Nie wiem czy to był najlepszy pomysł… – powiedziałam, ubierając się
pośpiesznie.

– A co konkretnie? – Zainteresowała się. – Wyjście? Czy nasze towarzystwo?

– No co ty? – Spojrzałam na nią zdziwiona. Jak ona mogła tak pomyśleć? –
Tak rzadko się teraz spotykamy poza szkołą! W sumie to jestem w szoku –
dodałam. – Myślałam, że jak jesteś z moim bratem, to będę cię miała na karku
cały czas… – Próbowałam żartować, ale chyba z marnym skutkiem.

– Skoro więc nie masz nic przeciwko podwójnej randce. – Uśmiechnęła się
szeroko. – To czym się martwisz?

– Jestem skonana! – westchnęłam. – Nie mam siły na kolejne balety…

– Jakie balety? To tylko, powiedzmy, kolacja… – Przyjrzała mi się uważnie. –
Zaraz, zaraz… – Chyba ją olśniło. O cholera! Tego się mogłam spodziewać,
ale może nie w tym momencie. Nie miałam teraz na to siły! – A cóż cię tak
umęczyło? Przyznaj się! Co robiliście…?

– Nic – odpowiedziałam szybko, może zbyt szybko… i odwróciłam wzrok.

– Nie udawaj! Znam cię!

127 |

S t r o n a

background image

To niestety była najszczersza z prawd! Przecież nie umiem niczego przed nią
ukryć… Po co więc próbuję?

– No dobra… – powiedziałam zrezygnowana. – Było gorąco…

– Spałaś z nim? – rzuciła wprost.

Nie zdążyłam odpowiedzieć. Uratowało mnie pukanie do drzwi.

– Nika? – To był oczywiście mój szanowny braciszek.

Spojrzałam na przyjaciółkę szeroko otwartymi oczami.

– Od kiedy pozwalasz zdrabniać swoje imię? – zdążyłam ją zapytać, zanim do
pokoju wparował Tomek.

– No wiesz… – Chyba udało mi się ją zawstydzić? – Tak wyszło…

– Jesteście gotowe? – Spojrzał na mnie. – Ale ty młoda to naprawdę ostatnio
nieźle wyglądasz… – I dodał: – Nie wiedziałem, że mieszkam pod jednym
dachem z taką laska…

– Nie wysilaj się – burknęłam do niego, zawstydzona pierwszym chyba
w życiu komplementem od mojego starszego brata.

– Poważnie mówię. – Uśmiechnął się. – Ten twój amant ma na ciebie niezły
wpływ.

– Zaraz dostaniesz za tego amanta… – Zgrzytnęłam zębami.

– Dobra. – Podniósł ręce. – Nie unoś się… Nie miałem nic złego na myśli!

– A tak a pro po zmian… – Spojrzałam na niego, odbijając piłeczkę. – To
Weronika ma na ciebie dobry wpływ…

Oboje spojrzeli na mnie… Weronika z zainteresowaniem. Tomek z lekką
obawą. Ha! Tu cię mam! Boisz się trochę? To dobrze!

– Nauczyłeś się pukać. – Zaśmiałam się. – Trochę kultury ci nie zaszkodzi!

128 |

S t r o n a

background image

– Przesadzasz. – Chyba lekko odetchnął. Czego się bał? Zastanawiałam się
przez chwilę. Co ja mogłam takiego o nim powiedzieć, czego nie chciał, żeby
Weronika wiedziała? – Jestem takim samym wieśniakiem jak dawniej…

– Tak, tylko się lepiej maskujesz!

– Przestańcie już – wtrąciła się moja przyjaciółka. – A ty zrób coś z oczami,
bo wyglądasz jakbyś nie spała całą noc.

– Bo nie spałam – mruknęłam pod nosem.

– Ho, ho! – Podchwycił braciszek. – Młoda, trzeba działać… Czy mam
w zastępstwie ojca przywitać Michała z dubeltówką?

– Musiałbyś ją najpierw mieć – warknęłam.

Jak oni się dzisiaj świetnie bawią moim kosztem… Co to ma być?

– I uważaj – dodałam – bo za tobą też ma kto biegać uzbrojony… A znając
ojca Weroniki, to użyje do tego celu przynajmniej „kałacha”!

– Przesadzasz – powiedział na luzie, ale spojrzał uważnie na swoją
dziewczynę.

– Tatuś – rzuciła ze śmiechem ta ostatnia – to siła spokoju…

– Dopóki go ktoś nie wkurwi – nie omieszkałam wtrącić.

– Nie strasz go. – Spojrzała na mnie i chyba naprawdę lekko się przejęła. – Bo
jeszcze mnie rzuci i będziesz mnie miała na sumieniu. – Naprawdę nie wiem
czy żartowała czy mówiła poważnie.

Zanim zdążyła dokończyć zdanie, Tomek porwał ją w ramiona, lekko
unosząc nad podłogą i powiedział, patrząc jej głęboko w oczy:

– Nigdy! Choćby nawet miał działo artyleryjskie.

– Puść mnie wariacie! – Weronika śmiała się. Była chyba cholernie
zadowolona.

129 |

S t r o n a

background image

– Za chwilkę – powiedział lekko zmienionym głosem. Poważnym? Kiedy to
ja ostatnio słyszałam u niego taką intonację? Nigdy? I zaraz potem ją
pocałował. Kurczę! Czy ja kiedyś widziała, jak mój brat całuje dziewczynę?
Nigdy! W dodatku moją przyjaciółkę? Wyglądali jakby mieli zamiar zaraz
uprawiać dziki seks na moim „dziewiczym” łóżeczku… Tego było za wiele
dla mnie jak na jeden raz. Odwróciłam głowę, udając, że zainteresowało mnie
coś na kompletnie pustej ścianie. To jednak niewiele dało. Zastanawiałam się,
mimowolnie, czy oni już „to” robili?

Na dźwięk dzwonka oderwali się od siebie. W końcu! Dłużej bym już chyba
nie wytrzymała…

Cholera! Michał! A jeszcze miałam zamaskować wory pod oczami. Zupełnie
straciłam poczucie czasu… Wszystko przez braciszka!

Pierwsza oprzytomniała Weronika.

– Idź mu otwórz – powiedziała do swojego chłopaka. Cholera jak to dziwnie
brzmi. Mój brat jest chłopakiem mojej przyjaciółki… – I zatrzymaj go chwilę,
a ja zajmę się tą „ofiarą losu.” – Uśmiechnęła się do mnie promiennie. – Która
nie umie się nawet umalować.

– Ok. Zmykam. – Skrzywił się. – Nie chcę na to patrzeć.

– Ale jesteście zabawni – prychnęłam, jednak bez oporów poddałam się
zabiegom mojej stylistki. Chciałam ładnie wyglądać… dla Niego! Tylko dla
niego!

Blask jego oczu na mój widok powiedział mi, że było warto! Bez skrępowania
złapał mnie w ramiona i namiętnie pocałował. Czy ja się kiedyś do tego
przyzwyczaję…? To co on ze mną wyrabiał, gdy tylko mnie dotykał było
wręcz nieprzyzwoite… w każdym tego słowa znaczeniu!

– Ślicznie wyglądasz, Maleńka – zamruczał, gdy już uwolnił moje usta.

Lekko zamroczona, dopiero po chwili usłyszałam cichy chichot mojego brata.
Wrrr! On może? A ja nie? Ja się z niego przynajmniej nie śmiałam!

130 |

S t r o n a

background image

– Może już pójdziemy, dzieciaki – Tomek mówił poważnie, ale w jego głosie
dało się słyszeć tłumiony śmiech. – Bo przepadnie nam rezerwacja.

Jaki on się nagle zrobił poukładany i konkretny? Cóż za nowość!

– Michał. – Już wychodziliśmy, gdy mój braciszek zapytał: – Ty pewnie dziś
nie prowadzisz…? Skoro balowaliście do rana… – Znacząco zawiesił głos. –
Tańczysz pewnie jeszcze na oparach?

– Niestety! Ty dziś robisz za szofera. – Mój chłopak uśmiechnął się do
„zabawnego” Tomaszka. – A ja będę mógł się napić. – Spojrzał na mnie
i znacząco zmrużył oko.

Wiedziałam już, że Michał nie pije dużo. Ani często. Zastanawiałam się tylko
jaki jest tego powód? Czy z jakichś względów świadomie stroni od alkoholu?
Czy może po prostu nie lubi pić? Zresztą to nieważne! Najważniejsze, że nie
był typem „młodego alkoholika” – jakich znałam wielu… Choćby połowa
chłopaków z naszej klasy… Szukali tylko powodów aby się napić. A co się
działo w zeszłym roku na wycieczce szkolnej…? Jedna nieprzerwana rzeka
wódy! Tylko tak można to było nazwać! Nie rozumiałam tego, po prostu!
Cieszyłam się więc, nawet bardzo, że Michał pił w ilościach towarzyskich, na
dokładkę okazjonalnie! To w sumie tak jak ja!

Miałam ostatnio nową rozrywkę… Wynajdowanie podobieństw między
nami. Wspólnych cech, upodobań i takich tam! Czym więcej ich
znajdowałam, tym byłam szczęśliwsza… Nic w tym chyba dziwnego?

– A tak właściwie to gdzie mamy stolik? – zapytałam, gdy siedzieliśmy już
w samochodzie. Nie było to najnowsze auto, ale mój brat strasznie o nie dbał.
Do niedawna nazywał je swoją kochanką. Nieźle! Stara audica, była jego
miłością, dopóki nie pojawiła się Weronika. Czy teraz ona była jego
kochanką? Ale się zrobiłam ciekawska! Lepiej skupiłabym się na swoim życiu
seksualnym, zamiast zaglądać innym do łóżka! No właśnie moje tzw. życie
seksualne jeszcze, tak jakby, nie istniało… Chyba żeby podciągnąć pod to
wydarzenia dzisiejszego poranka…

131 |

S t r o n a

background image

– Spodoba ci się… – Weronika odwróciła się, bo siedziała oczywiście obok
kierowcy i mrugnęła do mnie. – Specjalnie wybrałam to miejsce!

– Nie gadaj… – Przyjrzałam się jej uważnie, a potem kontem oka spojrzałam
na Michała. – „Insomnia”?

– Dokładnie! Cieszycie się?

– Bardzo. – To Michał jej odpowiedział, ściskając lekko moją dłoń, którą
trzymał prawie cały czas od wyjścia z domu.

– No, ja myślę. – Zaśmiała się, odwracając twarz.

Jechaliśmy przez chwilę w milczeniu. Spojrzałam na swojego chłopaka, a on
uśmiechnął się do mnie szeroko. Całe moje szczęście, że nie zdawał sobie
sprawy o czym myślałam… Tylko się nie czerwień, dziewczyno! Błagam!
A myślałam… o „konsumpcji” naszego związku! Cholera! Jak to poważnie
brzmi… Wiedziałam, że ludzie lubią seks… Nawet bardzo… Ale nie
przypuszczałam, że może być aż tak… Cudownie! Zajebiście! Nieziemsko!
A przecież nie robiliśmy „tego.” To dopiero musi być niesamowite…! Nawet
nie będę próbować sobie wyobrażać, bo mam, na bank, zbyt skromną
wyobraźnię! Tylko jeden szczegół… Jeden mały cień przysłaniał mi
wspaniałość wspomnień tego poranka… Blizna! Nie odstręczała mnie! Nie
o to chodzi! Była częścią Michała. Chciałam ją nawet dotknąć, pogłaskać…
Bałam się jednak, że to go może urazić… Że się obrazi? Pamiętałam dobrze
jak zareagował, gdy pierwszy raz ją zauważyłam… Był taki zły! Teraz
byliśmy razem i sytuacja się zmieniła, ale jednak… Chciałam wiedzieć skąd
ma tę bliznę, ale bałam się zapytać… Bałam się zburzyć nastrój tych
ekscytujących chwil z Michałem… Może to był mój błąd? Trzeba było go
zapytać! Delikatnie! I może w tak… intymnej sytuacji… by mi powiedział…
Bez złości? A przynajmniej z dość ograniczoną dawką złości?

Z tych rozmyślań wyrwał mnie mój ulubiony głos… Michał pochylił się
i szepnął mi do ucha:

– Obudź się! – Jak on to robi, że drżę gdy tylko go słyszę? – Jesteśmy!

132 |

S t r o n a

background image

W „Insomni” niewiele się zmieniło od ostatniego razu… No może głównie
to, że teraz siedzieliśmy przy tym samym stoliku, a nie po przeciwnych
stronach sali… I przede wszystkim to, że byliśmy parą, a nie dwójką ludzi
pożerających się wzrokiem… Chociaż nie! Michał nadal pożerał mnie
wzrokiem, a ja jego, tylko że ze stanowczo mniejszej odległości!

Weronika się postarała! Zamówiła dokładnie ten sam stolik, przy którym
siedziałyśmy poprzednim razem. Ta to lubi dopieścić szczegóły, nie ma co?
Michał też to zauważył. Uśmiechnął się łobuzersko, a pode mną ugięły się
kolana. Na szczęście właśnie siadaliśmy, więc nie miałam szansy, tym razem,
zrobić z siebie widowiska! A przynajmniej nie w tym momencie…

Wszystko wskazywało na to, że będzie to całkiem miły wieczór…

133 |

S t r o n a

background image

17.

Stałam przy barze zamawiając kolejne drinki… Zajebiście! Zostałam
oddelegowana jako najmłodsza, cóż za pech! Michał chciał iść za mnie, ale
Tomek zaprotestował i zagadał go na temat, oczywiście, samochodów… Ach,
ci faceci! Tak więc czekałam na swoje zamówienie, gdy usłyszałam strzępy
rozmowy toczącej się po drugiej stronie baru…

– Nie na długo… Zobaczycie… – Znałam ten głos.

– Ale jednak ci się wymknął?

– To tylko kwestia czasu…

– Przecież ma jakąś pannę?

– Ona? Te czupiradło? Nie ma ze mną szans!

– Ale jest z nią…

– Wiecie jak jest? – Ten okropny śmiech poznałabym wszędzie… Wanda! –
z braku laku dobry kit! – O kim ona mówiła? Aż mną zatrzęsło, gdy
pomyślałam, że… – Michał będzie mój i kropka! – A więc jednak!

Podsłuchiwałam dalej, wytężając słuch… Ta rozmowa robiła się coraz
bardziej interesująca…

– Jesteś taka pewna swego… A przez tyle miesięcy go nie zdobyłaś…

Co? Przecież Michał dopiero wrócił z Niemiec? Coś mi tu nie grało!

– Oj! Byłam z Sebastianem… A poza tym jakoś nie było okazji… Mijaliśmy
się na imprezach…

– A czemu zmienił szkołę? Wiesz co się stało?

– Jasne! Pobił jakiegoś gościa na baletach u Szymona… Nie wiem dokładnie
za co… Ale w szkole rozpętało się piekło… Starzy tamtego przyszli na skargę
i same wiecie… Był dym!

– Za jakąś bójkę wyleciał…? No co ty?

134 |

S t r o n a

background image

– To nie był pierwszy raz… Wiecie on jest… no zajebisty, ale… charakterek
to ma raczej… Wybuchowy!

– Czyli co? Taki kozak? Co z łapami leci?

– No tak to nie! Jeszcze nie widziałam, żeby pierwszy zaczął… I nie
słyszałam… A Seba dużo mi o nim opowiadał… No wiecie, ciągnęłam go
czasem za język… Nawet nie wiedział… Taka naiwna chłopczyna… –
I znowu ten paskudny śmiech.

Żal mi tego Sebastiana, że był z taką… Zołzą! Właśnie to bardzo adekwatne
określenie! Zołza do kwadratu! Słuchałam dalej co też to wcielenie
„kobiecości” ma jeszcze do powiedzenia na temat Michała, ale w środku coś
się we mnie aż gotowało!

– No i wiecie… Został mu już tylko ten zadupny ogólniak… Bo do żadnej
lepszej szkoły go nie chcieli przyjąć…

Mój ogólniak? Zadupny?! Co to w ogóle za słowo? Ale pogięta jest ta panna!

– To nie zmienia faktu, że znalazł tam sobie laskę…

– Jaką laskę? Już wam mówiłam… Nic ciekawego! Taka szara mysza! I nic
więcej! A poza tym to chyba wiem o co chodzi… – Ten jej śmiech zaczynał
przyprawiać mnie o mdłości.

– To znaczy…?

– Wiecie… jak chce zdać maturę… to nie może się w nic więcej wplątać…
A jaka jest najlepsza metoda na unikanie kłopotów? – Zrobiła przerwę
i dodała: – Unikać imprez…

Sama nie rozumiałam o co jej chodzi. Nic dziwnego, że jej koleżaneczki też
tego nie chwyciły.

– No i…?

– No więc zadał się z tą… No jak jej tam? Aaaa! Agnieszka! – Wysyczała moje
imię z nienawiścią. – Wiecie, dla rozrywki może jest wystarczająca… Ale

135 |

S t r o n a

background image

żeby się z taką pokazywać… – Śmiech jej towarzyszek zagłuszył ostatnie
słowa.

We mnie jakby piorun strzelił! Czy ona miała rację? Czy to prawda? Michał
przecież by nie mógł… A może… Wcale go nie znam!

Wszystko jednak składało się w spójną całość… Jego siostra mówiła mi
przecież o jego „ciemnej stronie.” Sama też zauważyłam jak łatwo wpada
w gniew… Jaki jest porywczy… A na dokładkę to, co mówiła jego matka…
Że się tak zmienił… dopiero teraz zrozumiałam! Tak! Chciał zdać maturę!
Trzymać się z daleka od kłopotów! Przestał balować! A jego rodzina myślała,
że to dzięki mnie! Bzdury! Oszukał ich! I oszukał mnie! Byłam tylko
pioneczkiem! Zasłoną dymną!

Barmanka już dawno podała mi zamówione drinki, więc chwyciłam szklanki
i ruszyłam jak burza do naszego stolika. Boże, jaka byłam naiwna! Głupia
i bezbrzeżnie naiwna! Co mi przyszło do głowy, że on mógłby ze mną… No
właśnie! Zabawić się – czemu nie? Do tego byłam wystarczająco dobra!
Rozrywka, żeby się nie nudzić?! Cholera, a ja mu uwierzyłam, że coś nas
łączy! Coś prawdziwego! Że to może nawet… Nie! Nie będę o tym myśleć!
Nie chcę! To zbyt okrutne! I te jego skrupuły… Że pierwszy raz, to nie tak…
Nie ze mną! Kurwa! Przestraszył się pewnie… Że jak mnie przeleci…
Dziewicę… To potem nie dam mu spokoju! Tak pewnie myślał! Na bank! A
te jego teksty, że to dar… Że cud! Co za bzdury! Ale chłopak ma talent!
Cholera! Urodzony aktor!

Postawiłam, niezbyt delikatnie, szklanki na stole i usiadłam, odsuwając się
jak najdalej od Michała. On z początku nic nie zauważył, był pogrążony
w rozmowie z moim bratem. Jednak Weronika od razu dostrzegła tłumioną
wściekłość malującą się na mojej twarzy i zapewne w oczach.

– Przepraszamy – powiedziała, wstając szybko i ciągnąc mnie za rękę do
łazienki.

Tomek podniósł wzrok, uśmiechając się do swojej dziewczyny.

136 |

S t r o n a

background image

– Tylko szybko wracajcie! – Zaśmiał się. – Bo pójdziemy was szukać.

Ale dowcipny!

– Tak! Jasne! – odpowiedziała z uśmiechem Weronika.

Nie zwracałam na nich uwagi. Ledwo słyszałam co mówią. A to za sprawą
zaskoczonego spojrzenia zielonych oczu... Michał w końcu zauważył mój
„humorek.” Rzuciłam mu gniewne spojrzenie i poszłam posłusznie za swoją
niezastąpioną przyjaciółką.

To był dobry pomysł z tą łazienką! Musiałam ochłonąć! Może nie koniecznie
miałam ochotę zwierzać się Weronice, ale… Lepsze to niż siedzenie koło
Niego w takim stanie!

– Co jest? – zaczęła bez ogródek, gdy tylko zamknęły się za nami drzwi
toalety.

– A co ma być? – burknęłam, ale zaraz dodałam: – Jestem skończoną
kretynką i tyle!

– To znaczy? – Spojrzała mi w oczy. – Powtarzasz to często…

– Ale tym razem przeszłam samą siebie! – Nie obraziłam się na nią, bo
w sumie to była prawda, nie raz to mówiłam, ale wtedy nie miałam tak
silnych podstaw jak w tej chwili.

– Mów! – To nie była prośba, to był rozkaz, to była cała ona…

– Co mam ci powiedzieć? – warknęłam, choć ta złość nie była skierowana
w nią. – Że dałam się oszukać jak dziecko! Tak! Michał to pieprzony oszust!
I do tego niezły aktor!

– Co ty gadasz? – Wytrzeszczyła na mnie oczy.

– A tak! Wiem już wszystko! – Cholera zaraz się rozpłaczę. Niedobrze!

– To podziel się tą wiedzą! – Nie ustępowała.

137 |

S t r o n a

background image

– On nie przyjechał teraz do Polski. Jest tu już jakiś czas, tylko wyleciał
z poprzedniej szkoły.

– Tego to się zdążyłam domyślić…

– I nic mi nie powiedziałaś? – Aż otworzyłam usta ze zdziwienia.

– Myślałam, że wiesz… Aga, no co ty? Przez takie niedomówienie?

– To jeszcze nic… – Spuściłam wzrok, bo było mi wstyd za swoją głupotę. –
On miał kłopoty… i teraz postanowił unikać okazji… To znaczy nie kusić
losu… Wiesz jak wyleci od nas, to już nigdzie go nie przyjmą…

– To ma lekko przegwizdane! – Zamyśliła się Weronika. – I to jest powód
twojego gniewu? Ja to bym mu współczuła…

– Nie – szybko zaprzeczyłam. – To znaczy tak… bo on zadaje się ze mną,
żeby tych kłopotów uniknąć…

– Nie rozumiem. – Była trochę zdezorientowana. – Jeśli unika kłopotów
dzięki tobie… to chyba dobrze…

– Wcale nie! To jest podłe!

– Walnij mnie, bo chyba jestem za głupia, żeby to zrozumieć. – Weronika
rozłożyła bezradnie ręce.

– Oj, nie żartuj sobie. – Trochę mnie złościło, że nie rozumie. – Normalnie to
spotykałby się z kimś takim jak ty albo… – Zacisnęłam gniewnie pięści
i dodałam: – jak Wandzia, a spotyka się ze mną, bo jestem bezpieczniejsza, ze
mną nie trzeba chodzić na imprezy i takie tam…

– Cholera, Agnieszka – wybuchła – o czym ty do diabła mówisz? I kto to jest
„Wandzia”?

– No wiesz, o taką szarą mysz jak ja nie trzeba się, na przykład, bić –
wyrzuciłam z siebie. – Nie trzeba jej też za często gdzieś zabierać…
Wystarczy się pouśmiechać i pocałować, a zrobi wszystko co tylko on zechce!
Rozrywka z braku lepszych opcji! Oto ja!

138 |

S t r o n a

background image

– Kto ci nagadał takich głupot? – Oczy Weroniki były wielkości spodków. –
Aaaa… wiem, pewnie ta cała Wanda! Kto to taki?

– Pamiętasz tą dziewczynę, tutaj, poprzednim razem? Tę wymalowaną lalę?

Skinęła głową, patrząc na mnie uważnie.

– To ona! – Prawie wyplułam te słowa.

– Gadałaś z nią? Kiedy?

– Nie. Słyszałam jej rozmowę z koleżaneczkami. Przy barze!

– Słuchasz jakiejś głupiej laski? Aga, daj spokój! Gadała jakieś głupoty, a ty
łykasz jak młody pelikan…

– To nieprawda! Ona mi tylko rozjaśniła sytuację! – Dlaczego Weronika
uparcie nie chce zrozumieć? – Nawet jego matka i siostra zauważyły, że się
zmienił. Wmawiały mi, że to dzięki mnie, że Michał zgłupiał na moim
punkcie – powiedziałam to chyba na jednym wydechu. – A to same
kłamstwa!

– Dlaczego? – Ona dalej nie rozumiała, albo nie chciała zrozumieć.

– Bo on zmienił swoje zachowanie, żeby uniknąć kłopotów, a ja… – Głos mi
zadrżał. – Ja byłam tylko potrzebna, żeby uwiarygodnić tę historię. –
Spuściłam wzrok. – No i może, żeby się ze mną zabawić… Wiesz, taki facet
ma swoje potrzeby, no nie?

– Aga, ale ty masz narąbane w tej głowie…

– Jeszcze słowo, a naprawdę się na ciebie obrażę! – rzuciłam gniewnie.

– Za co? Za prawdę? – odpowiedziała. – Ty naprawdę nie widzisz jak on cię
uwielbia? Chyba jesteś ślepa!

– Jest po prostu świetnym aktorem…!

– Myślę, że tego się nie da tak zagrać! – powiedziała cicho. – Nie wiesz jak on
na ciebie patrzy, gdy nie widzisz… To po prostu nie do opisania! Uwierz mi!

139 |

S t r o n a

background image

– Nie mogę. – Zaraz naprawdę się rozryczę…

– Co chcesz zrobić? – zapytała po chwili. – Rzucisz go?

– A jakie mam wyjście?

– Zawsze możesz z nim porozmawiać…

– Po co? Wiem już wszystko!

– A ja myślę, że się mylisz! Proszę! – Spojrzała mi głęboko w oczy. – Zrób to
dla mnie. Porozmawiaj z nim! – Złapała mnie za rękę i dodała: – Spokojnie!
Nie oskarżaj… tylko zapytaj!

Dlaczego ona jest taka uparta? Wie doskonale, że nie umiem jej niczego
odmówić… Ale po co to wszystko? Żebym wyszła na jeszcze większą idiotkę
niż jestem?

– Zrobisz to dla mnie? – dopytywała się.

– Dobrze. – Poddałam się. – Ale to i tak nie ma sensu.

Z równie wielkim entuzjazmem wróciłam do stolika. Nie byłam już jednak
wściekła… raczej zdołowana! Klapnęła ciężko na krzesło, nie patrząc na
Michała.

– Nika, już miałem po was iść! – Mój słodki braciszek chyba nawet nie
zauważył mojego nastroju, może to i lepiej. – Co wy tam tak długo robiłyście?
Zwierzałyście się sobie ze swoich małych wstydliwych sekretów…?

– To tajemnica – powiedziała wesoło Weronika, chociaż ona ratowała
sytuację, bo ja siedziałam jak słup soli. Słupy soli jednak nie drżą… a ja
zadrżałam, gdy poczułam znajomy oddech na szyi. Cholera! Zaraz potem
usłyszałam cichy schrypnięty głos:

– Co się stało, Maleńka?

– Nie mów tak do mnie! – wysyczałam równie cicho.

140 |

S t r o n a

background image

Nie wystarczająco jednak, by Weronika nie usłyszała moich zjadliwych słów.
Spiorunowała mnie wzrokiem, który wyraźnie mówił, co ona sądzi o moim
zachowaniu.

– To co robimy z tak pięknie rozpoczętym wieczorem? – Tomek naprawdę
nic nie zauważył? Czy udawał, żeby nie skwasić atmosfery? – Zostajemy
jeszcze? Czy jedziemy na trochę do „Wirwajdy”? – Spojrzał na nas
z wyczekiwaniem. – Podobno jest dziś fajna muza. Co wy na to?

– Ja to bym chciała do domu – wyrwałam się.

– Obiecałaś…! – To oczywiście Weronika nie omieszkała mi przypomnieć.

– Nie dzisiaj! – powiedziałam błagalnie. – Nie mam siły!

Oczywiście rozmawiałyśmy o czymś innym, niż mogło się mojemu bratu
wydawać… Co do Michała nie miałam pewności… On był czasem jak
telepata! Mógł się domyślić…

– Wiesz co, Tomek… Jedźcie sami! My weźmiemy taksówkę i pojedziemy do
domu.

– Nikogo nie zmuszam. – Spojrzał na Weronikę i uśmiechnął się do niej. –
Ale szkoda… Myślałem, że trochę zabalujemy!

– Następnym razem – obiecał Michał.

Jakim następnym razem? Przecież nie będzie żadnego następnego razu…
I gdy to pomyślałam zrobiło mi się strasznie smutno! Nie, nie smutno, to za
słabe słowo… Było mi żal… Okrutnie żal… A gdzieś w środku czułam, że za
tym żalem kryje się ból, którego nie chciałam czuć…! Wiedziałam jednak, że
nadejdzie… Gdy tylko trochę ochłonę… Gdy minie złość i rozczarowanie…
Przyjdzie ból… Bałam się jak duży może być! Bardzo się tego bałam!

– Michał! – Ten głos poznałabym nawet w piekle! Niech jeszcze i to! – A co
ty tutaj robisz? – zapytała urocza Wanda, bardzo inteligentnie, tak na
marginesie.

141 |

S t r o n a

background image

– Właśnie wychodzimy – odpowiedział zimno.

Aż mnie zmroziło. Spojrzałam na niego zdziwiona. Był bardzo zły! Ale na
kogo? Na nią? Czy na mnie?

– Nie przedstawisz mnie swoim znajomym? – zapytała ze słodkim
uśmiechem. Od kiedy ona jest taka chętne w poznawaniu „znajomych”
Michała?

– Oczywiście – odpowiedział sztywno. – Wando, Agnieszkę już znasz, a to
jest Weronika i brat Agnieszki, Tomek. – Spojrzał na wymienioną parę. – To
jest Wanda, dziewczyna mojego przyjaciela.

– Była dziewczyna. – Posłała mi uśmiech węża.

Weronika przyjrzała się jej uważnie, a potem spojrzała na mnie ze
współczuciem. No tak! Potrzebna mi była jeszcze litość? Za jakie grzechy?

142 |

S t r o n a

background image

18.

Spojrzałam w lustro… O Boże! Jak ja wyglądam? Blada jak ściana…
Czerwone zapuchnięte oczy… Pięknie! Wyglądałam jakbym przeryczała całą
noc… co nie mijało się mocno z prawdą!

Po powrocie do domu z tej nieszczęsnej kolacji padłam na łóżko i wyłam
w poduszkę… aż zabrakło mi łez… A potem zmęczona zasnęłam! Śniły mi
się jakieś koszmary! Ale to było nic w porównaniu z zakończeniem mojego
wyśnionego „romansu.”

Czy ja naprawdę go rzuciłam? A może to tylko sen?

Próbując zreanimować twarz, a raczej to co z niej zostało, wróciłam myślami
do wczorajszego wieczoru…

– Co się stało, Maleńka?

Znowu to samo… Dlaczego on uparcie mnie tak nazywał? To było takie
urocze… Ale nie teraz, gdy już wiedziałam… Gdy znałam prawdę!

– Mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywał! – Nie byłam pokojowo nastawiona.

– Ale dlaczego? – zapytał zdziwiony. – Wcześniej Ci to nie przeszkadzało…

– Bo byłam głupia! – rzuciłam. – A teraz już nie chcę taka być!

– Nie rozumiem! – Rozłożył bezradnie ręce. – Co się stało?

– Nic – odpowiedziałam impulsywnie, ale po chwili zmieniłam zdanie. –
Wszystko…

Nie patrzyłam na niego… Nie mogłam! To było jednak trudniejsze niż
myślałam…

Michał podszedł bliżej. „Nie rób tego, błagam” powtarzałam w myślach, „nie
mogę… gdy jesteś tak blisko…” On jednak to zrobił, podniósł moją twarz,
patrząc mi prosto w oczy.

143 |

S t r o n a

background image

– Porozmawiaj ze mną… O co chodzi? Dlaczego tak się zachowujesz?

Jego zapach… Jego dotyk… mąciły mi w głowie! Nie! Nie chcę! Już nie!

Odskoczyłam od niego jak oparzona. Nie spodziewał się tego, więc nie dążył
zareagować. Byłam wolna… Przynajmniej na chwilę… ale co to za
pocieszenie? Już nigdy się od niego nie uwolnię! Tego byłam pewna!

– Zostaw mnie! – prawie krzyknęłam.

– Agnieszka… – Wyciągnął do mnie rękę.

Odsunęłam się jeszcze dalej… Nie dam rady jak będzie tak blisko!
Zamknęłam na chwilę oczy, próbując się uspokoić. Marzycielka! To było
nierealne! Wiedziałam o tym, ale wolałam się oszukiwać… Tak byłam zbyt
słaba! Zbyt uzależniona! Kurwa, nie mogę tego dalej ciągnąć… Nie mogę!

– Porozmawiajmy… Proszę…

– To nie ma sensu… To wszystko nie ma sensu!

– Co nie ma sensu? – Jeszcze panował nad sobą, ale chyba z trudem.

Nie obchodziło mnie to! Teraz już nie! Niech się wścieka! Co mi tam! To
mnie już nie dotyczy! Nie muszę się z nim cackać… On się ze mną obszedł
dużo gorzej! Oszukiwał mnie przez cały czas!

Nakręcałam się coraz bardziej!

– Nie będziesz się już więcej bawił moim kosztem – wyrzuciłam z siebie. –
Znajdź sobie inną naiwną… Ja już z tobą skończyłam!

Stał przez chwilę nieruchomo. Chyba nie od razu dotarło do niego to, co
powiedziałam… Potem przez jego twarz przemknął grymas… Nie wiem co
miał oznaczać… Widziałam jednak jak walczy ze sobą, by nie wybuchnąć…
Chciał panować nad sobą! Chciał być spokojny! No tak, rola tego wymagała!

– Dlaczego? – powiedział tylko to jedno słowo.

144 |

S t r o n a

background image

– Bo jesteś pieprzonym kłamcą i oszustem – wybuchłam, miałam dość tej
rozmowy. Bezsensownej rozmowy, która już i tak nic nie zmieni…

Znowu podszedł do mnie, złapał mnie za ramiona, spojrzał głęboko w oczy
i powiedział:

– Nigdy cię nie okłamałem! – Trzymał mnie mocno, choć próbowałam się
wyrwać. – Dlaczego tak myślisz? Dlaczego tak mówisz? Co się stało?

Patrzyłam w te jego zielone oczy, ale nie mogłam mu uwierzyć. Po prostu nie
mogłam.

– Bo znam prawdę – szepnęłam, kuląc się w sobie. Zabrał mi całą odwagę, ale
brnęłam dalej. – Wiem już wszystko!

– Jaką prawdę? O czym ty mówisz? Nic nie rozumiem.

– Nie udawaj! To już niepotrzebne! Więcej mnie nie nabierzesz! – mówiłam
cicho, cały czas próbując się wyrwać z jego uścisku. – Po prostu daj mi
spokój!

Nagle mnie puścił. Zacisnął ze złością usta i pięści. Po chwili spojrzał na
mnie. Można się było go teraz bać…

– Bądź tak łaskawa… – wysyczał gniewnie – i mnie oświeć…! Przynajmniej
tyle dla mnie zrób, skoro mnie rzucasz!

– Dobrze, zrobię z siebie jeszcze większą kretynkę… Niech ci będzie… –
powiedziałam i zaczęłam wyrzucać z siebie słowa: – Wiem wszystko!
O szkole! Dlaczego z niej wyleciałeś! Dlaczego jesteś taki grzeczny! Pan
chodzący ideał! Dlaczego wybrałeś właśnie mnie! Zamiast jakiejś efektownej
lali! Wiem!!! Rozumiesz?! To takie podłe!

– Nic nie wiesz… I chyba nie chcesz wiedzieć…

– Powinnam była się domyślić wcześniej… – Nie słuchałam go, teraz byłam
jak rzeka, musiałam to z siebie wylać. – Trzeba mi było posłuchać uważnie co

145 |

S t r o n a

background image

mówiła twoja matka i siostra… Ale wtedy tego nie rozumiałam… Brakowało
mi istotnego elementu… Teraz wszystko do siebie pasuje!

Wróciłam do rzeczywistości! Na więcej nie miałam siły! Muszę, przecież, iść
do szkoły! A tam… Będzie on…! Boże! Jak ja to przeżyję?

Najpierw jednak musiałam przeżyć bliskie spotkanie trzeciego stopnia
z Weroniką… Już to widzę… oczami wyobraźni! Będzie ciężko!

– Dlaczego, Aga? – Była na mnie zła, ale tego się mogłam spodziewać.

– Mówiłam ci przecież…

Nie dała mi dokończyć.

– A ja prosiłam cie, żebyś to mądrze rozegrała. – Popatrzyła na mnie
z politowaniem. – A ty pewnie posłałaś go do diabła…

– Jakbyś zgadła! Nie mogłam inaczej…

– Oczywiście, że mogłaś! – Spiorunowała mnie wzrokiem. – Obyś tego nie
żałowała, Agnieszka! – A po chwili dodała już spokojniej: – Chodź, bo się
spóźnimy!

– Weronika…

– Sama zdecydowałaś… I ty poniesiesz konsekwencje. – Spojrzała mi
uważnie w oczy. – Ja jednak zawsze cię wysłucham… i pomogę jeśli tylko
będę mogła… Wiesz o tym!

– Wiem… – I poszłam posłusznie za nią.

Michał nie przyszedł do szkoły.

Przez cały dzień drżałam ze strachu, że jednak się pojawi… ale nie! Nie
pokazał się. Zastanawiałam się gorączkowo dlaczego? Co się mogło stać?
Przecież to niemożliwe… żeby przeze mnie… Na pewno nie!

146 |

S t r o n a

background image

Nie mam pojęcia co tego dnia działo się w „szacownych murach” mojego
ogólniaka… Czego się, podobno, „uczyłam.” A przynajmniej powinnam była
się uczyć… Czarna dziura!

Po lekcjach czekała mnie kolejna niespodzianka.

Monika!

Cholera! Co ona tu robiła? Czy coś mu się stało? Zaczęłam chyba panikować!
Nie powinnam… To już mnie, przecież nie dotyczyło… Czy aby na pewno?

Zanim zdążyłam ją zapytać o cokolwiek, ona złapała mnie za rękę i wyrzuciła
z siebie gwałtownie:

– Agnieszka, musimy porozmawiać… Proszę!

Czy ja mam jakieś deja vu? Kolejny Tadler tak rozpaczliwie chce ze mną
gadać… Co jest? Nie umiałam jej jednak odmówić. Ona przecież nie była
niczemu winna… Pewnie była tak samo oszukana przez Michała jak ja…

– Dobrze.

– Dziękuję. – Uśmiechnęła się leciutko. – Bałam się, że nie będziesz chciała
ze mną gadać…

– Dlaczego miałabym z tobą nie rozmawiać? – Naprawdę się zdziwiłam, że
tak pomyślała.

– No wiesz… – Nie wiedziała jak to ubrać w słowa. – Pokłóciliście się…
Więc myślałam…

– Monika! – Spojrzała na mnie, chyba lekko zdziwiona tonem mojego głosu.
– My się nie pokłóciliśmy!

– Naprawdę? To dlaczego on…?

Weszłam jej w słowo.

– Rozstaliśmy się!

– Jak to? – Była zszokowana. – To niemożliwe! Dlaczego?

147 |

S t r o n a

background image

– Naprawdę nie chcę o tym mówić…

– Proszę… To ważne! – Spojrzała mi w oczy. Chyba cała ich rodzina miała
tendencję do zaglądanie przez nie w duszę? – Michał szaleje! Boję się o niego!

– Jak to szaleje?

Nie rozumiałam o co jej chodzi… I jaki to może mieć związek ze mną?

– Wrócił rano i zrobił mi karczemna awanturę! Nie wiem nawet o co
chodziło! Wrzeszczał jak opętany! Niewiele zrozumiałam… W sumie tylko
tyle, że to ma jakiś związek z tobą…

O kurwa! Już wiedziałam! Wyładował się na niej za moje nieopatrzne słowa
rzucone w gniewie… Nie pomyślałam, że wyżyje się na siostrze. Mój błąd!
Skąd miałam wiedzieć? Poza tym przecież nie zrobiłam tego specjalnie.

Spuściłam głowę. Przecież nie mogłam jej powiedzieć, że napuściłam na nią
wściekłego brata?

– Agnieszka, proszę porozmawiajmy gdzieś. – Patrzyła na mnie błagalnie. –
Może pójdziemy na kawę?

– Poczekaj chwilę – powiedziałam i skinęłam na Weronikę, która taktownie
czekała na mnie dobrych kilka kroków dalej.

Gdy podeszła, przedstawiłam je sobie.

– Coś się stało Michałowi? – zapytała moja przyjaciółka. – Nie było go
w szkole…

– Tak! To znaczy wiem, że nie było go w szkole. – Monika spojrzała na mnie,
a potem z powrotem na Weronikę. – A co się stało to właśnie chciałam się od
Agnieszki dowiedzieć…

– Nie wiem czy coś z niej wyciągniesz. – Weronika jak zwykle szczera do
bólu. – Nawet mi nie chciała powiedzieć…

– A może mi pomożesz? – Monika patrzyła teraz uważnie na Weronikę. – Ja
muszę wiedzieć… bo on zrobi coś głupiego… Czuję to!

148 |

S t r o n a

background image

– Co masz na myśli? – zapytałyśmy chórkiem.

– On jest nieobliczalny…!

– Ale czemu miałby coś robić? Znaczy coś głupiego? Przeze mnie? To
niemożliwe!

– Czy ty jesteś kompletnie ślepa? – Zdziwienie malowało się na jej twarzy. –
Przecież on świruje na twoim punkcie!

– I tu się właśnie mylisz! – Muszę jej wszystko opowiedzieć, ale nie tu. –
Chodźmy na tę kawę. Nie będziemy gadać pod szkołą…

– To świetnie. – Monika odetchnęła, chyba zrozumiała, że się poddałam
i powiem jej wszystko (albo prawie wszystko). – Weronika pójdziesz z nami?

– Aga? – Jak zawsze kulturalna do nieprzyzwoitości.

– Oczywiście! Idziesz z nami! – Potrzebowałam jej wsparcia.

Opowiedziałam im wszystko… Ze szczegółami! Nawet wyciągnięte
wnioski… O tych jego zmianach! Weronika była spokojna. Patrzyła tylko na
mnie z tym swoim wiele mówiącym politowaniem. Za to Monika była
w ostrym szoku.

– Nie obraź się… – powiedziała niepewnie – ale jesteś strasznie zakręcona…

Spojrzałam na nią uważnie. Nie umiałam się na nią gniewać, choć nie miała
racji…

– Michał nie jest aż tak skomplikowany. – Zaśmiała się. – Jak z resztą
większość facetów.

– Bronisz go – powiedziałam. – To twój brat.

– Wcale nie! Nie lubimy się aż tak… Żebym miała go kryć! Naprawdę! –
Spojrzała mi w oczy. – Żal mi go… W końcu znalazł sobie fajną
dziewczynę… A nie kolejną wywłokę, która chce go tylko wykorzystać…

– To on mnie wykorzystał… – powiedziałam cicho.

149 |

S t r o n a

background image

– Zrobił ci krzywdę? – zapytała zaszokowana. – Nie podejrzewałam go o to…

– Nie! – odpowiedziałam szybko. – To znaczy fizycznie nie! Jest na to za
delikatny!

– To ty tak myślisz… – bąknęła pod nosem Monika.

Przyjrzałam się jej uważnie. Naprawdę nie miała chyba najlepszego zdania
o swoim braciszku… więc dlaczego go broni?

– Naprawdę nie rozumiecie? – To było żałosne pytanie, ale taka właśnie
byłam…

– Agnieszka, posłuchaj mnie. – Siostra Michała miała 17 lat, ale w tej chwili
wyglądała na dużo starszą osobę. – On nigdy nie był taki jak myślisz… Te
imprezowanie… Szukanie kłopotów… To bzdura! On ma po prostu
zajebistego pecha! I zbyt wybuchowy charakter.

– To akurat wiem…

– No właśnie! Kłopoty same za nim chodzą! Wcale nie musi ich szukać. –
Zrobiła krótką przerwę i dodała: – Od kiedy pamiętam próbował ich
unikać… Tylko że z marnym skutkiem!

– To dlaczego ona powiedziała…?

– Ale się przyczepiłaś do słów tej zołzy! – Jaka jednomyślność, też tak
nazywałam Wandę. – Ona sobie roi jakieś dziwne rzeczy… Poznałam ją, to
skończona kretynka! A to, co gadała do swoich fanek… To stek bzdur!
Uwierz mi! Wiem co mówię!

Słuchałam uważnie. Chciałabym jej wierzyć, ale…

– Monika! – Złapałam ją za rękę. – To wyjaśnij mi, dlaczego taki facet
spotykał się z kimś takim jak ja?

– Aga, błagam… – To Weronika nie wytrzymała, oczywiście wpadałam znów
w ton „jestem beznadziejna i nikomu nie mogę się podobać.”

150 |

S t r o n a

background image

– Nie rozumiem! – Monika wyglądała naprawdę na zaskoczona. – Jesteś
zajebista, tylko może trochę zbyt nieśmiała, ale to i dobrze, wiesz, pewne
siebie dziewczyny, rzadko są fajne. – Spojrzała na Weronikę. – Chociaż to na
pewno nie dotyczy ciebie. – Uśmiechnęła się do mojej przyjaciółki, a ta
odpowiedziała jej takim samym szerokim uśmiechem.

– Widzę, że się dogadacie! – Cholera nie byłam chyba zazdrosna? – Ale
wróćmy do mnie…

– Ok. – Uśmiechnęła się Monika. – Posłuchaj… Od powrotu był naprawdę
grzeczny… Praktycznie nie pił. Na imprezy chodził rzadko. Zabierał mnie
nawet ze sobą… Ta akcja u Szymona to był przypadek… Gość był nawalony
jak samolot i miał urojenia! Michał naprawdę nie chciał…! – przerwała,
przyglądając mi się uważnie.

– To nie był przecież pierwszy raz… Nie wyrzuciliby go za jedną bójkę. –
Chciałam się dowiedzieć wszystkiego!

– No tak! Wcześniej… No wiesz… W szkole kilku gości chciało się z nim
sprawdzić… On ma złą sławę! – Niepewnie patrzyła mi w oczy. – Wiesz
pakuje na siłowni… i kiedyś uprawiał takie różne sztuki walki…

– Czyli co? Sparingi w budzie? – zapytałam. – Tym sobie nagrabił?

– Dokładnie! On nie umie spasować… Jak go podpuszczali… Zrozum! Taki
typ! Choleryk!

– Ale to nie zmienia faktu, że ja byłam tylko… No wiesz, zasłoną dymna!

– Agnieszka, przestań! – Następna która na mnie krzyczy? Co jest? – Nigdy
nie widziałam, żeby świrował na punkcie jakiejś dziewczyny jak na twoim.

– Dobrze udaje i tyle! – Coraz mniej byłam przekonana do swoich racji, ale
bałam się jej uwierzyć.

– Boże, dziewczyno! – Naprawdę traciła do mnie cierpliwość. – Jak mam cię
przekonać?

151 |

S t r o n a

background image

Spojrzałam na nią z rozpaczą w oczach… Tak bardzo chciałabym jej
wierzyć… Czy naprawdę on…? Czy ja się pomyliłam? Cholera! A jeśli?

152 |

S t r o n a

background image

19.

Godzinę później stałam ponownie w holu domu Tadlerów.

– Chodź – powiedziała Monika z uśmiechem. – Mamy nie ma!

Lekko odetchnęłam. Chyba nie chciałam jej spotkać.

– A jak nie będzie chciał ze mną gadać?

– Będzie chciał! – Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Zobaczysz! Znam go!
Trochę się poboczy… Może powarczy… ale chyba się nie boisz?

– Właśnie, że się boję!

– Daj spokój! – Dotknęła mojego ramienia. – Jest na ciebie zupełnie
nieodporny!

Stanęłyśmy pod drzwiami pokoju Michała. Co ja mam mu powiedzieć? Jak go
przeprosić? A może błagać o wybaczenie? Nie, to chyba przesada! Tak nisko
nie upadłam! Jeśli nie będzie chciał mnie widzieć… czy ze mną gadać… to po
prostu wyjdę. Tak, właśnie tak zrobię!

Monika zapukała, ale nie było żadnej odpowiedzi. Uchyliła drzwi i zajrzała.
Po chwili otworzyła je szeroko i wepchnęła mnie do środka. Cholera! Bardzo
kulturalne wejście.

Michał leżał na łóżku… miał zamknięte oczy a na uszach słuchawki.
Wyglądał jakoś tak… Sama nie wiem… Smutno?

Podeszłam niepewnie do niego, ale zanim wyciągnęłam rękę by go dotknąć,
on spojrzał na mnie. Blask zielonych oczu, na mój widok, dawał mi nadzieję,
ale zaraz zgasł… Michał ściągnął gniewnie brwi i usiadł.

– Co ty tutaj robisz? – powiedział jakimś obcym głosem. – Mówiłem, że nie
chcę nikogo widzieć!

– Chciałam z tobą porozmawiać – powiedziałam nieśmiało.

– Tak? A o czym?

153 |

S t r o n a

background image

– Powinnam ci wyjaśnić…

– Wczoraj nie miałaś ochoty ze mną gadać? Coś się zmieniło?

– Ja… To znaczy… Tak… – plątałam się. – Chciałam cię przeprosić…

– Pięknie! Szybko ci się odmienia! A jutro znowu mnie wyzwiesz?

– Przepraszam…

Odwróciłam się żeby wyjść. To chyba nie ma sensu… Zmieszałam go
z błotem a teraz co? Myślałam, że porwie mnie w ramiona i powie, że nic się
nie stało? Nie ma tak dobrze! Przynajmniej nie w realnym życiu… Może
w książkach… Kurwa! Jaka ja jestem głupia!

– Zaczekaj…

Stanęłam w pół kroku… Zaczekaj? To był mój Michał! Tak, to samo ciepło
w jego głosie… Powoli się odwróciłam. Stał naprzeciwko mnie.

– Dlaczego mnie nie zapytałaś? – powiedział smutno. – Zanim mnie
osądziłaś…

– Ja nie chciałam… ale… – Jak mam mu to wyjaśnić? Jak mu powiedzieć, że
nie umiałam uwierzyć… że on i ja… Że to tak serio…

– Nigdy cię nie okłamałem – powtórzył wczorajsze słowa, teraz jednak
słyszałam, czułam że to prawda. – Wystarczyło mnie zapytać…

– Ja… po prostu nie umiałam uwierzyć… – Spojrzałam na niego, w jego
niesamowicie zielone oczy. – Że Ty i… ja…

– Znowu to samo? – Jak to jest, że zawsze muszę go wkurwić? Mam jakiś
niesamowity talent, czy co? – Już to przerabialiśmy!

– Jestem beznadziejna, wiem…!

Spuściłam głowę.

154 |

S t r o n a

background image

– Cholera jasna! Jesteś… – Czyżby brakowało mu słów? No tak, takiej
głupoty jak moja to się nawet nie da opisać. Wiedziałam! – Niepowtarzalna! –
A to co miało niby znaczyć?

– Niepowtarzalna? – zapytałam niepewnie.

– Nie ma takiej drugiej jak ty…

– To akurat wiem… – mruknęłam. – Świat nie zniósłby dwóch takich
idiotek…

– Przestań już! – Podniósł mój podbródek i spojrzał mi głęboko w oczy. –
Powiedz mi lepiej, kto mnie tak nienawidzi?

– To nie tak – szybko zaprzeczyłam. – Ja usłyszałam rozmowę… To znaczy
podsłuchałam! – Zaczerwieniłam się strasznie. Nie było się w końcu czym
chwalić. – I wyciągnęłam wnioski… Gdybym od początku wiedziała o
twoich kłopotach, o szkole, to może… Może by do tego nie doszło!

– Nie było się czym chwalić… – powiedział cicho.

– Ale gdybym wiedziała…

Nie dał mi skończyć.

– Tak… Nie chciałabyś mnie znać… Zresztą tak się właśnie stało…

– To nie tak! Ja myślałam, że się mną bawisz… Że jestem, no wiesz… z braku
lepszych opcji… Że jestem takim wygodnym rozwiązaniem…

Złapał mnie za ramiona.

– Dlaczego? – Znowu się wściekał. – Skąd ci przychodzą do głowy takie
głupoty, co?

– Bo ona jest piękna… a ja… – Westchnęłam. – No cóż… nie za bardzo.

– Jaka ona? Kto to był? – Nadal był zły. – Bo tego ostatniego nawet nie
skomentuję – warknął.

– Wanda!

155 |

S t r o n a

background image

Niespodziewanie mnie puścił. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi
oczami… Teraz to dopiero był wściekły!

– Czy ja się kiedyś, kurwa, uwolnię od tej kretynki…? – warczał pod nosem.

Boże, gdyby Michał nie był taki zły, to pewnie wybuchłabym śmiechem…
On naprawdę „warczał.”

– Co cię tak bawi? – rzucił gniewnie. – Jestem taki śmieszny?

– Michał. – Chyba nie powinnam go już bardziej wkurwiać. – Ja tylko… To
znaczy Monika mówiła, że „powarczysz”… ale jej nie wierzyłam. – Wzięłam
oddech, bo zabrakło mi powietrza. – A ty rzeczywiście warczysz…

Przyjrzał mi się uważnie, ciężko westchnął i widziałam wyraźnie jak się
uspokaja. Po chwili nawet się uśmiechnął… Co prawda grymas ten był lekko
krzywy i raczej mało w nim było wesołości, ale jednak… Uśmiech!

– Faktycznie – powiedział w końcu – jestem żałosny!

– Wcale nie… – zaprzeczyłam natychmiast.

– Nie zaprzeczaj – przerwał mi – zdaję sobie sprawę, że charakter mam
paskudny…

– Wybuchowy na pewno… – Uśmiechnęłam się nieśmiało.

– Delikatnie powiedziane!

– Michał! – Zebrałam w sobie całą odwagę, jaką dysponowałam… Teraz albo
nigdy. W lepszym humorze już raczej nie będzie. – I co teraz…?

– A co ma być? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

– Nooo… Właśnie nie wiem. – Zawstydziłam się. – Ciebie pytam…

– Pytasz o nas, tak?

Skinęłam głową, powstrzymując się z całych sił by nie spuścić oczu jak
skazaniec… przed wysłuchaniem wyroku.

156 |

S t r o n a

background image

Oczywiście nie dałam rady… Pod jego uważnym spojrzeniem nie udało mi
się utrzymać wzroku na wysokości jego oczu… Po chwili podziwiałam już
jego, piękny skąd inąd, dywan.

Po kolejnej chwili byłam w jego ramionach. Cudnie! Nie zdawałam sobie do
końca sprawy jak mi tego brakowało… Aż do teraz! Wiedziałam, że to jest
dla mnie najlepsze… (co ja gadam?) jedyne miejsce, w którym chcę być,
w którym czuję się… Chyba nawet nie umiem tego nazwać…

Gdy podniósł mój podbródek i pochylił głowę… mogłam już tylko rozchylić
usta i przytulić się do niego mocno, zarzucając mu ręce na szyję. Nic innego
nie chciałam zrobić!

Całowaliśmy się namiętnie… skąd we mnie tyle ognia? Sama nie wiem!
W jego ramionach traciłam świadomość, a przynajmniej poczucie
rzeczywistości… To na pewno! Byłam kimś innym… Byłam odważna!
Namiętna! Tak to był szok dla mnie. Nigdy bym siebie nie podejrzewała
o taką pasję i zapamiętanie… Ale z nim wszystko było możliwe… Poza
logicznym myśleniem… oczywiście!

Kiedy Michał w końcu oderwał się ode mnie, wtulił twarz w moje włosy
i wtedy usłyszałam jego cichy głos:

– Czy taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?

– Bardzo! – Westchnęłam, nie byłam jeszcze całkiem świadoma otaczającej
mnie rzeczywistości, ale jego słowa dotarły do mnie jasno i wyraźnie. – Nie
gniewasz się już na mnie?

– Tego nie powiedziałem. – Spoważniał. – Nie wiem za co jestem bardziej
zły… Za to że mnie tak potraktowałaś czy że siebie oceniasz tak nisko…

I cóż ja mu mogłam na to odpowiedzieć… Przytuliłam się do niego mocno
i szepnęła:

– Przepraszam…

Wszystko pięknie… Musiałam jednak wracać do domu… Jaka szkoda!

157 |

S t r o n a

background image

– Odwiozę cię – powiedział Michał, gdy już w końcu (z lekkim ociąganiem)
mnie puścił.

Ja (z jeszcze większym ociąganiem) pozwoliłam się puścić… Cholera,
dlaczego czas nie może być gumowy? Wczorajszy wieczór i dzisiejszy
poranek skurczyłabym do minimum… a to popołudnie rozciągnęłabym do
nieprzyzwoitości… Marzenia!

– Wrzucę coś na siebie i możemy iść.

Ledwo go słyszałam… Stałam właśnie z rozdziawioną gębą… Dziwne, że
ślina nie kapała na podłogę, to znaczy na podziwiany już dzisiaj dywan. Moja
reakcja była raczej oczywista. Michał bez koszulki – to był widok!!! Kiedy ją
ściągał śledziłam uważnie każdy jego ruch, a potem gapiłam się na niego jak
urzeczona, gdy on szukał ciuchów w szafie.

Nagle odwrócił głowę, przyłapując mnie na gorącym uczynku… Nic nowego!
W końcu nie pierwszy raz widzi mnie z mało inteligentną miną…

– Maleńka? – zapytał lekko zdziwiony. – Coś się stało?

– Nie, nic – odpowiedziałam zmieszana.

Przyjrzał mi się uważnie i po chwili szeroki uśmiech pojawił się na jego
twarzy.

– Czyżby pociągało cię tylko moje ciało…? – Żartował sobie ze mnie. – A co
z resztą? – Próbował nadać głosowi smutne brzmienie, ale mu trochę nie
wyszło, był za bardzo rozbawiony.

Czy tylko on może być zabawny? Przecież ja też, w końcu, mam jako takie
poczucie humoru…

– Resztę biorę w pakiecie! – Uśmiechnęłam się szeroko. – Ale priorytety
pozostają niezmienione!

Podeszłam do niego, ale zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch, Michał
złapał mnie w ramiona i pocałował.

158 |

S t r o n a

background image

Zapomniałam co chciałam jeszcze powiedzieć. Czy to już zawsze tak będzie?
Opatentowana metoda na wyłączenie mózgu… Nieźle!

– Niegrzeczna dziewczynka! – Jego oczy świeciły niczym szmaragdy. –
Muszę cię jakoś ukarać…

– Taka kara… – Stanęłam na palcach. – Bardzo mi się podoba.

– Hmmm. – Westchnął. – Mi też, ale zdaje się mieliśmy gdzieś iść, czy jakoś
tak…?

– Później…

I już mnie nie było! To znaczy ciałem może tak, ale duchem…

Rozkoszowałam się jego pocałunkami, nie pozostając mu dłużna. A moje
dłonie bez skrępowania wędrowały po jego nagich plecach.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia… Jakoś tak to leciało… Nie wiem, czy stosuje
się to do innych dziedzin życia, ale w tej konkretnej kwestii całkowicie się
z tym hasłem zgadzam!

Gdy moje ręce zmieniły kierunek i znalazły się na jego klacie, Michał
gwałtownie zareagował. Odsunął mnie od siebie, łapiąc za dłonie.

– Maleńka – wychrypiał. – Nie testuj mojej samokontroli… bo dziś jest
niesamowicie słaba…

– Ale ja tylko… – Przecież zdążyłam ledwo go dotknąć…

– Tak! – zamruczał mi do ucha przytulając mnie. – Musimy w końcu coś
z tym zrobić…

Czy on ma na myśli…?

159 |

S t r o n a

background image

20.

Michał położył rękę na moim biodrze, wyprowadzając mnie z pokoju. Ciarki
miałam wszędzie! Potem jednak złapał mnie za rękę, splatając swoje palce
z moimi i tak sprowadził mnie ze schodów.

Na dole czekała na nas Monika, uśmiechnięta od ucha do ucha.

– Jesteś moim dłużnikiem! – Zaśmiała się. – Nie patrz tak na mnie! Nie
podsłuchiwałam!

– Chyba za dobrze mnie znasz… – odpowiedział mój chłopak… Cholera,
a już myślałam, że nigdy go tak nie nazwę! Radość po prostu mnie rozsadzała.

Pojechaliśmy do mnie. Michał został, bo mieliśmy się razem uczyć… Czy ja
zapamiętam cokolwiek, gdy on będzie obok? Tego nie byłam tak do końca
pewna, ale cieszyłam się, że spędzimy więcej czasu razem.

– Cześć mamo! – zawołałam od progu. – Już jestem!

– No nareszcie! – Była chyba trochę „nie w sosie.” – Mogłaś zadzwonić, że
będziesz później. Obiad całkiem wy…

W końcu wynurzyła się z kuchni i zauważyła, że nie jestem sama.

– Dzień dobry – powiedział mój towarzysz z przepraszającym uśmiechem. –
To moja wina. Zatrzymałem Agnieszkę.

– Nic się nie stało. – Cały jej zły humor wyparował w mgnieniu oka. – Witaj,
Michale! Co tam w szkole?

– Nie było mnie dziś na lekcjach – odpowiedział bez skrępowania. – Pozwoli
pani, że się razem pouczymy?

– Ależ oczywiście! – odpowiedziała z szerokim uśmiechem.

Co on z nią wyrabiał, że szczerzyła się jak mysz do sera? Ja tak nie potrafię jej
okręcić wokół palca… Nikogo, zresztą, nie potrafię! Chociaż po dzisiejszej
„poważnej” rozmowie, mogę stwierdzić, że na Michała mam chyba dość duży
wpływ. To takie dziwne! On wyrabia ze mną co chce, ale ja też mogłabym na

160 |

S t r o n a

background image

nim niejedno wymóc… Chyba!? Złagodzić, a nawet stłumić jego złość,
potrafiłam. To na pewno. Dziś okazało się, że wystarczy jak spuszczę z tonu
i postaram się go nie denerwować, a jego złość ulatnia się w mgnieniu oka. To
zajebiście budujące odkrycie!

Szybko zjadłam, bo Michał czekał na mnie u Tomka. Nie chodziło już nawet
o fakt, że czeka, ale o to co mój cudny braciszek może mu naopowiadać.
Trochę się tego bałam…

Pobiegłam jeszcze do łazienki przebrać się w domowe łachy. Zastanawiałam
się, czy powinnam, ale chyba nie będę zmieniać swoich utartych od lat
rytuałów.

Po chwili wynurzyłam się odziana w ulubioną koszulkę z wielką pacyfką,
krótkie spodenki i boso. Uwielbiam chodzić bez kapci, co jest powodem
„rwania włosów z głowy” mojej mamuśki. Mawia, że mam „chłopskie nogi.”
Nie przeszkadza mi to. Po prostu latam na bosaka i już!

Obawiałam się trochę o resztę moich nóg. To znaczy o ich powalającą biel.
Weronika marudziła już dawno, że powinnam chodzić na solarium, ale ja jak
to ja… Leń i tyle! Obiecywałam, a potem i tak nie chodziłam.

Tak więc biel moich „kończyn” mogła oślepić każdego. Trudno!

Chłopaki gadali sobie w najlepsze, gdy się pojawiłam. Oczywiście wcześniej
zapukałam. Nie jestem takim „wieśniakiem” jak Tomaszek, chociaż, muszę
stwierdzić, że pod wpływem Weroniki naprawdę się zmienił.

– Właśnie cię obgadujemy – powiedział z szelmowskim uśmiechem mój
stuknięty brat.

– To znaczy? – zapytałam niepewnie, siadając obok Michała, który od razu
otoczył mnie ramieniem. Z jego twarzy nie mogłam nic wyczytać, więc może
z moimi nogami nie jest tak źle? No i nie skomentował mojego stroju… Plus
dla niego!

161 |

S t r o n a

background image

– Nic! – I znowu ten głupkowaty uśmieszek. – Zrywamy się na weekend! –
Słuchałam uważnie co też Tomek znowu wymyślił. – Góry, młoda! – Cieszył
się jak dziecko.

– No i?

– Powolne kumanie, co? – Zaśmiał się. – Chłopaki już zaklepali kwatery.
Wyjeżdżamy w piątek wieczorem.

– A czemu mi to mówisz? – Chyba byłam lekko nie w temacie. Od kiedy on
opowiada mi o swoich planach.

– Ty naprawdę jesteś moją siostrą? – Wrrrr! – A może podmienili cię
w szpitalu?

– Jeśli kogoś podmienili to raczej ciebie – odcięłam się.

– Dobra, dobra. – Jak on mnie lubi denerwować. – Łopatologicznie! – Bawił
się świetnie moim kosztem. – Jedziecie z nami! Michał już się zgodził.

Spojrzałam na swojego chłopaka, a on wyszczerzył zęby i błysnął oczami. Czy
ja dobrze myślę, co mu chodzi po głowie?

– Przecież ja nie znam twoich kumpli.

– To poznasz. – Dla niego nic nie jest problemem. – A poza tym znasz Jacę. –
Bardzo zabawne! – I przecież Nika jedzie.

– A co z matką?

– No wiesz? Jej nie zabieramy! – Żartowniś.

– Nie skomentuję! – Chyba powoli uczę się warczeć. – Ona mnie nie puści!

– To zostaw swojej nieocenionej przyjaciółce – wtrącił się Michał. – A jak
trzeba będzie, to jej pomogę. – Oślepił mnie uśmiechem. – Twoja mama nie
ma szans!

– Fakt! Oboje na pewno ją przegadacie, ale…

– Nie ma żadnego „ale.”

162 |

S t r o n a

background image

– Weronika już wie? – zapytałam jeszcze.

– To był jej pomysł! – Czyżby Tomek był dumny ze swojej dziewczyny?
Spróbowałby nie!

Przegłosowali mnie. W sumie nie miałam nic przeciwko tej eskapadzie. I to
jeszcze w góry, ale… No właśnie „ale!” Cała banda kumpli brata to nie jest
zbyt obiecująca perspektywa! Wolałabym spędzić ten czas z Michałem, no
i może z moim szurniętym bratem… Pod warunkiem, że Weronika będzie go
pilnować (przy niej to zupełnie inny facet – nawet przypomina człowieka!)

Jakiś czas później w moim pokoju…

– Twój strój to jakaś aluzja?

– Dlaczego? – Nie bardzo wiedziałam, do czego zmierza.

– Jeśli miał mnie odstraszyć – odpowiedział łapiąc mnie w ramiona – to nic
z tego!

– Hmmm? – Bardzo inteligentnie, ale tak blisko niego wymyślenie czegoś
sensowniejszego było cholernie trudne.

– Podobasz mi się w takim wydaniu…

– Tak? – Moje domowe łachy mu się podobają? To trochę dziwne! – Tak jest
po prostu wygodnie…

– Nie tylko.

I w tym momencie poczułam, jak jego dłonie powolutku zsuwają się z moich
pleców na pośladki… O Matko! Czy on chce mnie zabić? A może raczej
uwieść? Hmm! To nie jest taki zły pomysł!

Postanowiłam nie pozostawać mu dłużna… i wsunęłam delikatnie palce pod
jego koszulkę. Drgnął, gdy poczuł moje dłonie na swoich nagich plecach.

– Pięknym za nadobne? – zamruczał gdzieś w okolicy mojego ucha. – Chyba
nic nie będzie z naszej nauki – gdy tylko to powiedział, poczułam jego wargi
na mojej szyi. O rzesz! Zaraz odpłynę!

163 |

S t r o n a

background image

– Raczej… – Ciężko mi było złapać oddech, ale była to zajebiście przyjemna
zadyszka. – Nie będzie nic z innych rzeczy! – Co on wyrabia? – Mamusia za
ścianą!

– Fakt! – zgodził się ze mną, nie przestając delikatnie pieścić mnie ustami. –
Jeszcze chwilę… – wraz z tymi słowami powolutku wędrował w górę.

Nie trwało to długo, a mi zdawało się, że całą wieczność, zanim jego usta
odnalazły moje… Cała subtelność gdzieś zniknęła. Michał zagarnął moje
wargi z gwałtownością i nienasyceniem człowieka umierającego z pragnienia.
Boże! To takie cudowne!

Oddawałam mu pocałunki z równym zaangażowaniem. Tonęłam w jego
ramionach, a on przytulał mnie jeszcze mocniej… Zdawało się, że już bliżej
siebie nie można być, a jednak! Złapał mnie za pośladki i lekko uniósł. Moje
nogi samoczynnie, jakby nie należały do mnie, otoczyły go w pasie. Michał
gwałtownie przycisnął mnie do ściany, przy której staliśmy. Owinięta wokół
niego czułam doskonale cały ogrom jego pożądania.

Natarczywy dźwięk przerwał to nasze szaleństwo. Znaczy nie od razu
przerwał… bo nie od razu połapaliśmy się, co się dzieje.

Wracałam do rzeczywistości z ociąganiem… Kto śmie tak brutalnie nam
przerywać? Ja się pytam! Oprzytomniałam jednak! O cholera! Przecież
w każdej chwili mógł wejść Tomek… albo, co gorsze, matka! To by dopiero
był szok! Niezła nauka! Chyba anatomii? Dałaby nam dżezu.

Powoli spuściłam nogi, nadal ciasno przytulona do seksownego ciała, którego
właściciel patrzył na mnie zamglonymi oczami. Chyba trudniej mu było
wrócić do rzeczywistości niż mi. To takie dziwne! Czy naprawdę tak go
kręciłam? Aż trudno uwierzyć… Miałam jednak całkiem namacalne dowody!
Ufff. Opanuj się dziewczyno!

Michał nie wypuszczał mnie z objęć. Jedną ręką sięgną do kieszeni
i wyciągnął telefon.

164 |

S t r o n a

background image

– Tak? – Czy to był jego głos? Słuchał przez dłuższą chwilę. – Dobrze. Będę! –
I dodał jeszcze: – Za dwie godziny? Ok.!

– Coś się stało?

– Nic takiego. – Uśmiechnął się. – To tylko Monika. – Patrzyłam na niego
pytająco, więc dodał: – Potrzebuje szofera.

Posmutniałam. Tylko dwie godziny? Liczyłam na więcej.

– To mamy niewiele czasu…

Uśmiechnął się szeroko.

– I jak go wykorzystamy?

– Na naukę? – zapytałam niepewnie.

– Chyba anatomii... – Nawet myślimy podobnie. Nieźle!

Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok.

– Dobrze, już nie będę. – Podniósł mój podbródek i spojrzał mi w oczy. – Ale
do twarzy ci z rumieńcami.

– Nienawidzę ich – musiałam to powiedzieć. – Zawsze zdradzają co myślę.

– A co teraz pomyślałaś?

Wiedziałam, że nie powinnam się wyrywać. Teraz muszę się przyznać.
O kurde! Ja to się zawsze wpakuję.

– O nauce anatomii. – Byłam już chyba bordowa. – Pomyślałam, że jakby
mama weszła, to by nam za to dała!

– Na pewno! – Puścił mnie i lekko się odsunął. – Już będę grzeczny!

– I mam się z tego cieszyć? – odpowiedziałam, zanim pomyślałam. Typowe!

– Nie kuś!

165 |

S t r o n a

background image

Następną godzinę spędziliśmy nad książkami. Jak mi się to udało? Nie wiem!
Rozluźniłam się jednak i nawet przyjęłam zwyczajową pozycję, w której
zawsze czytam. Leżałam na brzuchu, podpierając głowę na dłoniach. Michał
zaglądał mi przez ramię, ale tak jak obiecał był grzeczny! Do czasu…

– Może zrobimy przerwę? – Poczułam delikatne muśnięcie palców na łydce.
– Ta matma strasznie mnie nudzi… – Jego dłoń zaczęła się przesuwać ku
górze.

– Ciebie nudzi. – Głos lekko mi drżał. – A ja nic z niej nie rozumiem…

– Tym bardziej… – Minął zgięcie kolana i powoli przesunął pieszczotę na
udo. – Wolę anatomię!

– Rozpraszasz mnie – próbowałam jeszcze.

– Ja ciebie? – Nieubłaganie jego palce zbliżały się do krawędzi moich
szortów. – To nie ja święcę ciałem i wyglądam tak smakowicie…

To akurat jest kwestia dyskusyjna! Nawet ubrany po szyję wyglądał tak, że
miało się ochotę go zjeść. O czym ja znowu myślę? Oj! Niedobrze!

– Michał. – W założeniu miało to zabrzmieć ostro, ale trochę mi nie wyszło.
Powiedziałabym nawet, że wcale mi nie wyszło. Było to coś pomiędzy
westchnieniem a jękiem. Coraz lepiej!

Spojrzałam na niego przez ramię.

– Co, Maleńka? – zapytał z miną niewiniątka.

166 |

S t r o n a

background image

21.

I co ja mam z nim zrobić? Maturę to ja czarno widzę! Z Michałem, w żadnym
wypadku, nie mogę się uczyć, bo grozi to kataklizmem (i to dosłownym!) lub
zakazem spotykania się z chłopakami do trzydziestki (to w razie nalotu
mamusi). Bez niego nauka też nie wchodzi w grę, bo jak można coś
zapamiętać, myśląc tylko o jednym…

Cholera! Tak naprawdę to nie z nim jest kłopot, tylko ze mną! Całkiem
zgłupiałam i już! Nie przypuszczałam nawet, że można tak zwariować na
punkcie faceta! I że on… To dopiero jest nieprawdopodobne! Muszę się
szczypać na potwierdzenie, że to nie sen. Niedługo to chyba będę cała
w siniakach.

Kolejne dni minęły bardzo szybko. Różowe okulary to nic w porównaniu
z moją radością i euforią! Świruję po prostu!

We wtorek Michał mnie zaskoczył… Jak zawsze przyjechał, by zabrać mnie
do szkoły. Tym razem jednak nie wysiadł, czekał w aucie. Trochę mnie to
zdziwiło. Zawsze wysiadał i całował mnie na powitanie. Wiadomo, że do
dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja… A potem jest żal, gdy tego
zabraknie! Posmutniałam. Może coś się stało? Oby nie! Wystarczy już może
jak na jeden tydzień.

– Coś się stało? – zapytałam, gdy tylko otworzyłam drzwi pasażera.

– Dlaczego tak myślisz? – Był chyba lekko zaskoczony. – Wsiadaj!

Kiedy zajęłam miejsce, pochylił się i mocno mnie pocałował. Szybko jednak
się wyprostował i spojrzał mi głęboko w oczy. O Matko! Już się boję! Coś jest
chyba nie tak! Michał zachowuje się jakoś dziwnie! Wstrzymałam oddech
i gapiłam się na niego ze strachem.

– Zrozumiałem, że jestem strasznym „burakiem” – powiedział powoli. Nic
nie rozumiałam! – Powinienem już dawno o tym pomyśleć…

Uduszę się zaraz! Ratunku! Nadal jednak wstrzymywałam oddech.

167 |

S t r o n a

background image

Nie odrywając ode mnie wzroku, Michał sięgnął za siebie i po chwili podał
mi… białą różę! Gapiłam się nic nie rozumiejącym wzrokiem. Róża? Dla
mnie? Zamrugałam powiekami. To jednak nic nie dało. Oczy zaszły mi lekką
mgiełką. Normalnie zaraz rozryczę się jak dziecko!

Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. I stało się! Łzy pociekły, choć
tak z nimi walczyłam. Nie potrafiłam jednak oderwać od niego wzroku.
Widziałam, jak na zwolnionym filmie, jak pochyla się, wyciąga rękę…
Delikatnie dotknął mojego policzka. Wytarł spadającą łzę, której miejsce po
chwili zajęła kolejna.

– O co chodzi, Maleńka? – Chyba naprawdę się zmartwił.

Nie chciałam mu zrobić przykrości! Tylko… Cholera! Jaka ja jestem
porąbana! Chłopak daje mi kwiaty, a ja co? Ryczę jak bóbr! Pięknie!

– Ja… – wyjąkałam. – To znaczy… Dziękuję!

– Powinienem ci kupić cały bukiet a nie tylko jedną… Przepraszam!

Oprzytomniałam! On myśli, że mi się nie podoba? Że jestem niezadowolona?
Jak on w ogóle mógł tak pomyśleć? No jasne! Widocznie żadna dziewczyna,
do tej pory, nie ryczała, gdy dawał jej kwiaty. Tylko, że nie miał do czynienia
z takim przypadkiem klinicznym jak ja!

– Jest piękna – powiedziałam przez łzy.

– To co się stało? – Zupełnie nie rozumiał mojej reakcji i ja mu się wcale nie
dziwię. Sama nie do końca to rozumiałam.

– Ja jeszcze nigdy… – próbowałam mówić wyraźnie, ale łzy skutecznie mi to
utrudniały. – Nikt mi nie dał kwiatów! – dokończyłam spuszczając wzrok.

Chwilę później już byłam w jego ramionach. Tulił mnie mocno i lekko
kołysał jak dziecko, które trzeba pocieszyć. Nie jestem już dzieckiem, ale tego
właśnie potrzebowałam.

– Jestem większym głupkiem niż myślałem – zamruczał mi do ucha.

168 |

S t r o n a

background image

– Wcale nie – zaprzeczyłam.

– Jestem, jestem! – Wtulał twarz w moje włosy i szeptał mi do ucha. – Teraz
już będę wiedział, że potrzebujesz więcej uwagi…

– To nie tak… – Chlipałam cicho. – Najważniejsze, że jesteś przy mnie!

– Nie mam zamiaru być nigdzie indziej.

Podniosłam głowę z jego ramienia, mokrego od moich łez (jak on się ludziom
na oczy pokaże?) i spojrzałam mu w oczy. Było w nich tyle czułości.
Dotknęłam jego policzka i delikatnie go pocałowałam.

Następnego dnia postanowiłam się spakować. Nie mogę tego odkładać na
ostatnią chwilę, bo zawsze zapominam masę rzeczy. Taka już ze mnie
skleroza! Czym wcześniej się zabiorę, tym mam większą szansę na
powodzenie tego przedsięwzięcia. Zawsze jeszcze będę miała trochę czasu, by
sobie coś przypomnieć. Weronika obiecała mi pomóc, więc patrzyłam na całą
sprawę z dużym optymizmem.

– No to z grubsza wszystko – powiedziała z szerokim uśmiechem

,

zapinając

sporą torbę podróżną. – Brakuje tylko czegoś seksownego na noc.

– Seksownego? – zapytałam głupkowato. Doskonale przecież wiedziałam do
czego pije!

– Aga, nie udawaj! – To politowanie w jej głosie było frustrujące. – Jeszcze
tego nie robiliście. – Zaczerwieniłam się na samą myśl o tym co już
robiliśmy. – A może się mylę?

To nie było do końca pytanie, ale i tak jej odpowiedziałam:

– Nie, nie robiliśmy!

– Tak więc – zaczęła tonem mentora – zbliża się twój pierwszy raz!

– I…? – Wiedziałam, że to nie koniec wykładu.

– Musisz się odpowiednio przygotować!

169 |

S t r o n a

background image

– I seksowna bielizna ma mi w tym pomóc? Jak? – Trochę sarkazmu nie
zaszkodzi. – To chyba jest bardziej dla niego niż dla mnie?

– I tu się mylisz, moja droga.

Trzymajcie mnie, bo ją walnę. Czuję się jak na lekcji wychowania
seksualnego. Zaraz wyciągnie tablicę i strzałkę, i zacznie mi tłumaczyć
podstawy.

Postanowiłam jednak wytrzymać. Wdech, wydech. Po chwili dość spokojnie
powiedziałam:

– Słucham!

– Teraz to zaczynam czuć się jak nauczyciel.

– Sama chciałaś! – Uśmiechnęłam się szeroko. Dobrze, że chociaż zdaje sobie
sprawę jak dziwaczna jest ta sytuacja.

Z mojego punktu widzenia jest raczej żenująca… Dla mnie! Kto to widział,
żeby w moim wieku nie mieć jako takiego pojęcia o „tych sprawach”? Tak
jednak było!

Miałam okazję dowiedzieć się czegoś, więc postanowiłam nie marudzić tylko
posłuchać doświadczonej (przynajmniej bardziej niż ja) koleżanki. A tak przy
okazji to Weronika musiała już to robić. Tak myślę! Pewnie z tym kolesiem
od Harleya… Najprawdopodobniej! Była w nim strasznie zadurzona. Po
prostu szalała! Stare dzieje, ale jednak! Potem już z nikim na poważnie nie
była. Dopiero teraz z Tomkiem. Ciekawe czy z nim już doszli do tego? Ale
ciekawska się zrobiłam! Skup ty się lepiej dziewczyno i posłuchaj, to może
czegoś mądrego się dowiesz?

– Dobra, dobra. – Czyżby była lekko zdenerwowana? – To musi być coś
wyjątkowego! Naprawdę! Uwierz mi, od tego potem wiele zależy…

– Co chcesz przez to powiedzieć? – Było coś niepokojącego w jej ostatnich
słowach.

170 |

S t r o n a

background image

– Ok. – Posmutniała jeszcze bardziej. – Może powinnam ci powiedzieć…

Co jest? Dlaczego wpadła w taką melancholię?

– Mój pierwszy raz był byle jaki i chyba również przez to nieudany –
powiedziała cicho. – Żałuję do dziś!

– Ale jak to? – Naprawdę byłam zdziwiona. – Przecież szalałaś za Arturem…

– A skąd wiesz, że to było z nim? – I tu mnie ma. Nie wiedziałam. To były
tylko moje przypuszczenia.

– Nie wiem. – Patrzyłam na nią wytrzeszczonymi oczami. – Myślałam, że
z nim.

– To nieważne z kim – powiedziała. – Ważne, że było okropnie! Uwierz mi!
Odpowiedni facet to podstawa, ale oprawa też się liczy. To musi być coś
wyjątkowego, bo pierwszy raz jest tylko jeden!

– Jakbym słyszała Michała – mruknęłam pod nosem.

Weronika chyba usłyszała co powiedziałam, bo przyjrzała mi się uważnie.

– Widzę, że masz szczęście!

– To znaczy? – Nie byłam pewna czy dobrze ją rozumiem.

– To znaczy, że masz zajebistego faceta. – Lekko się przy tych słowach
uśmiechnęła. – Który bardziej dba o ciebie niż o swoje, powiedzmy,
potrzeby.

– Nie zasługuję na niego…

– Bzdura! – Zdenerwowała się. – Zasługujesz na wszystko co najlepsze!

Cała ona!

– Wracając do tematu… – Chciałam go zmienić, bo kierunek, w którym
toczyła się nasza rozmowa krępował mnie chyba bardziej niż mówienie
o seksie.

171 |

S t r o n a

background image

– No tak! – Zreflektowała się. – Widzę, że o Michała nie musze się chyba
martwić. – Zauważyła moje zdziwione spojrzenie i dodała. – Na pewno zadba
o wszystko. – Zaśmiała się. – Z jego strony nie mamy się czym przejmować.
Jeśli zaś chodzi o ciebie…

Cała się aż skuliłam. No tak. Ja to zupełnie inny temat. Tak łatwo potrafię
wszystko zepsuć, że pewnie i pierwszą noc „skopię” na dzień dobry!

– Aga, po pierwsze – mówiła całkiem poważnie – wyobraź sobie, że do ust
przyrosła ci kłódka.

Jaja sobie robi? Co to ma być?

– Ani słowa z twojego stałego repertuaru. – Popatrzyła na mnie uważnie. –
Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć? Wiesz doskonale o jaki zestaw mi
chodzi!

Patrzyła na mnie z wyczekiwaniem, więc bąknęłam, że wiem. Pierwszy
punkt będzie cholernie trudny, ale może jakoś podołam.

– Dużo masz jeszcze tych punktów? – Próbowałam żartować, ale byłam
raczej żałosna niż zabawna. – Bo nie wiem czy podołam.

– W twoim przypadku najważniejszy jest pierwszy!

– A kolejne? – Byłam autentycznie ciekawa.

– Musisz świetnie wyglądać, nie tylko dla niego, chociaż nie oszukujmy się,
na pewno mu się spodoba. – Uśmiechnęła się. – Przede wszystkim dla siebie!
Musisz się poczuć kobietą, a nie dziewczynką! To ważne!

– Kobietą? – prychnęłam. – A może jeszcze seksowną i uwodzicielską?

– Dokładnie – odpowiedziała całkiem serio.

Czy ona sobie ze mnie kpi? Ja? Uwodzicielska? Chyba w innym życiu!

– Weronika. – Westchnęłam. – To jest niewykonalne! – Czy ona nie wie
z kim gada? Przecież mnie zna. Jak nikt inny! – Nawet jak mnie ubierzesz
w jedwabie i koronki to niczego nie zmieni… To nadal będę ja!

172 |

S t r o n a

background image

– To się trochę wysil. Naprawdę warto!

– Powiedz mi jak! – Zaczynało mnie już denerwować, że dla niej to takie
proste.

– Zależy ci na nim?

– Bardzo! – odpowiedziałam bez chwili wahania.

– To zrób to dla niego. – I to był trafiony argument.

– Poddaję się!

– Czyli jutro po szkole idziemy w miasto? – zapytała dla pewności. – Bez
żadnych wykrętów? Zgadzasz się?

– Nawet nie będę się mocno bronić. – Uśmiechnęłam się i dodałam: – Tym
razem!

– No ja myślę…

– Tylko jeden mały waruneczek. – Przyjrzała mi się. – Nic czerwonego!
Błagam! – Czerwony koronkowy horror to nie byłby najlepszy pomysł.

Plotkowałyśmy jeszcze sporo czasu. Weronika udzieliła mi kilku
konkretnych wskazówek. Teraz byłam już pewna, że ona i mój brat… „to”
robili. Zastanawiała mnie tylko jedna rzecz. Walczyłam ze sobą czy ją o to
zapytać. Nie byłam do końca przekonana czy chcę słuchać jej zwierzeń.

– Weronika. – Zdecydowałam się. – Skoro twój pierwszy raz to taka trauma –
powiedziałam patrząc jej w oczy z przepraszającym uśmiechem – to jakim
cudem zdecydowałaś się z Tomkiem… Bo robiliście to, prawda?

– Chciałam to zrobić jak najszybciej – powiedziała lekko zawstydzona. –
Rozumiesz? Zatrzeć tamto wspomnienie. – Spojrzała mi w oczy. – Czułam, że
z Tomkiem będzie zupełnie inaczej…

– I było? – Trochę dziwnie tak wypytywać o życie seksualne mojego brata,
ale było to też życie seksualne mojej przyjaciółki. Rozgrzeszyłam się więc
szybko.

173 |

S t r o n a

background image

– Było wspaniale! – Rozmarzyła się. – On jest cudowny! – Tomaszek? Nie
mogłam uwierzyć! – Najchętniej nie wychodziłabym z łóżka, gdyby tylko był
tam ze mną… Przynajmniej przez tydzień! – Zaśmiała się. – Na więcej
pewnie nie starczyłoby nam sił!

Nieźle! Intymne szczegóły z życia moich bliskich!

174 |

S t r o n a

background image

22.

– Pójdziemy najpierw do „Galerii Centrum” – Weronika zaatakowała bez
uprzedzenia.

Jak ja nie cierpię takich molochów! Wolę już normalne sklepy. Decyzja nie
należała jednak do mnie. Pogodziłam się z tym już wczoraj i postanowiłam
wytrwać. Na ile jednak starczy mi cierpliwości, nie byłam pewna.
Zobaczymy!

– Jesteś przekonana? – wolałam się upewnić, czy nie ma dla mnie ratunku.

– Nie wycofujesz się chyba?

– Obiecałam i postaram się. – Obdarzyłam ją nawet uśmiechem. – Tylko nie
przesadź. Proszę!

– Jak dobrze pójdzie, to w Galerii kupimy wszystko, czego potrzebujemy –
pocieszała mnie. – Jest tam kilka ciekawych sklepów z bielizną.

Mam nadzieję! To by było najlepsze. Wszystko w jednym i do domu.
Uchwyciłam się tej myśli.

Pierwszy chyba raz opatrzność, wszyscy święci i kto tam jeszcze nad nami
czuwa (lub raczej gapi się na nas z góry), okazali mi trochę litości. Zakupy nie
trwały dłużej niż dwie godziny, choć nałaziłyśmy się okrutnie, nie mogąc
ustalić wspólnej wersji. Wszystko, co podobało się Weronice, było zbyt
wyzywające jak dla mnie, a wszystko co podobało się mi, było dla niej za
skromne. Traciłam nadzieję, że to się uda, a jednak się udało. Cud!

Następnego dnia po szkole zdążyłam tylko zjeść obiad i się przebrać, gdy
pojawił się Michał.

– Jesteś gotowa? – zapytał, lecz było coś niepokojącego w jego głosie, jakby
pytał mnie o coś więcej.

Przyjrzałam mu się uważnie. Czyżby chodziło o „to”? Dawał mi szansę, bym
mogła się wycofać. Cały Michał! Kulturalny do granic wytrzymałości.

175 |

S t r o n a

background image

Ja jednak nie miałam zamiaru rezygnować. Przysunęłam się do niego,
spojrzałam mu w oczy (to cud, że się nie zaczerwieniłam) i powiedziałam
tylko jedno słowo:

– Jestem!

Brutalne szarpnięcie za klamkę od mojego pokoju przerwało nam tę dziwną
rozmowę. Był to nie kto inny… jak mój niewychowany krewniak!

– Zbieramy się! Mamy kawał drogi. – Cieszył się jak małe dziecko. – Gotowi?

Na parkingu nikt na nas nie czekał. Coś tu chyba nie grało?

– A reszta? – zapytałam zdziwiona. – Nie jedziemy razem?

– Chłopaki jeszcze pracują – odpowiedział zdawkowo, ale po chwili dodał: –
Przyjadą późnym wieczorem albo rano.

– Czyli dziś raczej będziemy tylko my? – upewniłam się, nie mogąc
powstrzymać uśmiechu.

– Coś ci chodzi po głowie? – nie omieszkał zadrwić ze mnie kochany
braciszek.

– Zejdź ze mnie, co? – warknęłam, bardziej zła na siebie niż na niego. Ja to się
zawsze muszę z czymś wyrwać. Nie może inaczej być.

– „Charakterna,” daj spokój! – Był w tak dobrym humorze, że aż świeciły mu
się oczy. – Mam dla was dobrą wiadomość. – Wyszczerzył się szelmowsko.

Co on znowu wymyślił?

– Jaca przyjedzie z dziewczyną – powiedział, patrząc na mnie uważnie. – Nie
widziałem jej, ale podobno niezła z niej laska! – Nie chciałam pokazać po
sobie, że lekko mi ulżyło, ale Tomek chyba to zauważył, bo dodał ze
śmiechem: - Chociaż myślałem, że ma inny gust!

A niech go! Musiał mi dociąć? Nie mógł się powstrzymać?

176 |

S t r o n a

background image

– Widocznie gusta się zmieniają – powiedziałam pojednawczo. Miałam
nadzieję, że nie będzie kontynuował tego tematu.

Zerknęłam kątem oka na Michała. Miał lekko zaciśnięte usta, ale był dość
spokojny. Ufff. Dobre choć i to!

Pojechaliśmy jednym samochodem. Nie trudno się domyślić którym…
Zabraliśmy Weronikę, która czekała na nas przed domem i ruszyliśmy na
spotkanie przeznaczeniu… Tak przynajmniej wtedy czułam!

Droga minęła dość szybko i bez większych atrakcji.

Na miejscu poczułam się potwornie skrepowana. Wspólny pokój, jedno
łóżko… Zero prywatności! I ten szalony wstyd, który mnie ogarnął. Nie
wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.

Michał położył nasze bagaże na łóżku i odwrócił się do mnie.

– Chcesz iść pierwsza pod prysznic?

Niepewnie spojrzałam na niego i wydukałam:

– Idź ty. – Uśmiechał się do mnie zachęcająco. – Ja się rozpakuję.

– Dobrze.

Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi łazienki, ciężko opadłam na materac
tuż obok swojej torby. Ręce mi drżały, gdy ją rozpinałam. Wygrzebałam
niewielkie zawiniątko i kosmetyczkę. Trzymałam je w dłoniach, które nie
przestawały się trząść. To stanie się już niedługo. To musi się stać. Chciałam
tego, ale bałam się śmiertelnie. A jeśli zrobię coś głupiego? Jeśli znowu
wszystko popsuję?

Michała się nie bałam. Wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy. Byłam tego
pewna, jak niczego innego. Byłam też przekonana, że to, co miało się
wydarzyć, będzie cudowne… dla mnie! Sama jego obecność jest gwarancją.
Jego dotyk, bliskość były tak wspaniałe i podniecające, że nie miałam cienia
wątpliwości. Problem stanowiłam ja! Czy będę potrafiła? Czy sprostam jego

177 |

S t r o n a

background image

oczekiwaniom? On wie doskonale co i jak, a ja… Liznęłam ledwie trochę
teorii. Zadrżałam, gdy pomyślałam o lizaniu! Cholera, na dokładkę zrobiłam
się zboczona! Pięknie!

Moje rozmyślania przerwało lekkie skrzypienie. Podniosłam wzrok
i zamarłam. W otwartych drzwiach łazienki stał Michał. Nie byłoby w tym
może nic zaskakującego, gdyby nie jego strój. A raczej brak takowego. Poza
białym ręcznikiem, owiniętym wokół bioder, mój chłopak był nagi.
Zadrżałam. I oczywiście, jak to ja, spuściłam zawstydzona spojrzenie,
oblewając się gorącym rumieńcem. Teraz się rumienię, a co będzie, gdy…?
Nie zdążyłam nic więcej pomyśleć, a przynajmniej nic konstruktywnego, bo
Michał zbliżył się do mnie i powoli kucnął tuż przede mną, łapiąc mnie
delikatnie za nadgarstki. Gwałtownie podniosłam wzrok, obawiając się, że
mogłabym zobaczyć coś, na co nie byłam jeszcze przygotowana. To głupie,
wiem! Tak jednak pomyślałam.

– Jeśli chcesz się wycofać, zrozumiem – powiedział powoli. – Naprawdę! –
Uśmiechnął się łobuzersko. – Nie, żebym się ucieszył, ale nie chcę cię do
niczego zmuszać.

– Nie, nie – zaprzeczyłam bardziej żywiołowo, niż sama mogłabym się po
sobie spodziewać. – Ja tylko…

– Nie musisz się mnie bać. – I dodał zanim zdążyłam zareagować – Nie zrobię
nic wbrew twojej woli.

– To nie to – mówiłam z trudem, jakbym miała w gardle wielką kluchę. – Nie
boję się ciebie…

– Więc o co chodzi, Maleńka?

– Ja nie wiem… czy potrafię – wydukałam. – Boję się, że nie umiem… –
więcej nie byłam w stanie powiedzieć.

Michał podniósł się, pociągając mnie za sobą i zamknął mnie w swoich
ciepłych objęciach. Przytuliłam się do niego, kładąc policzek na jego piersi.
Słyszałam, czułam, jak mocno bije mu serce. Ten rytm w zadziwiający sposób

178 |

S t r o n a

background image

mnie uspokajał. Po chwili delikatnie odsunęłam się od niego. Nie oponował.
Wypuścił mnie z ramion w chwili gdy mówiłam:

– Pójdę do łazienki. Zaraz wracam.

– Nie spiesz się – odpowiedział z delikatnym uśmiechem. – Poczekam.

I tak właśnie znalazłam się w tym miejscu! Po szybkim prysznicu
wskoczyłam w skąpą bieliznę i dopiero wtedy stanęłam przed sporym
lustrem. Patrzyłam na prawie nagą, przerażoną dziewczynę i zastanawiałam
się, czy to na pewno ja?

Mój niewiele zakrywający strój był w kolorze ecru. Składał się z niewielkiej
przezroczystej koszulki, na piersiach zebranej i pokrytej gęstą koronką oraz
koronkowych majteczek.

Pamiętam doskonale, jak Weronika wybierała dla mnie tę bieliznę…

– Jeśli będziesz taka wybredna, to nic nie kupimy – skarżyła się w kolejnym
sklepie, gdy zaprotestowałam, po raz nie wiem który, na widok niesamowicie
wyzywających skrawków koronki.

– Jeśli ją kupimy – powiedziałam ze złością – sama będziesz to nosić!

– Czego ty chcesz? – lekko się zirytowała. – Worka po ziemniakach?

To wcale nie było zabawne!

– Znajdź coś… – mówiłam z namysłem. – Mniej… No wiesz?

– No właśnie nie wiem – rzuciła ironicznie. – Nic ci się nie podoba!

– Wiele rzeczy mi się podoba…

– Nie skomentuję – przerwała mi. – Te szmatki, które wybierasz, do niczego
się nie nadają!

I co ja mam z nią zrobić?

W tym momencie zauważyłam, że Weronika nie patrzy na mnie, tylko
gdzieś za moimi plecami. Odwróciłam się i już wiedziałam.

179 |

S t r o n a

background image

Dokładnie za mną stał manekin przyodziany w zwiewny i naprawdę ładny
komplet. Był tylko jeden jedyny, maleńki problem. Bielizna była…
czerwona!

– Aga? – zapytała z szerokim uśmiechem.

– Tylko nie czerwona! – jęknęłam. – Nie zgadzam się!

– Ale podoba ci się, prawda?

Nie mogłam zaprzeczyć. Była rzeczywiście bardzo ładna, chociaż sama nigdy
bym sobie czegoś takiego nie kupiła.

Chwilę później byłam już w przymierzalni z identyczną bielizną, na szczęście
w kolorze dużo bardziej do przyjęcia.

Gwałtowne pukanie wyrwało mnie z zamyślenia.

– Agnieszka! – Michał musiał być zdenerwowany, słychać to było w jego
głosie. – Coś się stało?

– Wszystko w porządku – odkrzyknęłam. – Zaraz wychodzę.

Ile czasu spędziłam w łazience, gapiąc się pustym wzrokiem w lustro? Pewnie
sporo, skoro Michał się zaniepokoił. Westchnęłam ciężko, wzięłam głęboki
oddech i położyłam rękę na klamce. Weszłam do pokoju i od razu go
zauważyłam. Leżał wyciągnięty na łóżku z rękami skrzyżowanymi pod
głową. Nadal tylko w ręczniku. Wyglądał… Jak reklama idealnego kochanka!
Był po prostu piękny! Idealnie wyrzeźbione ciało, napięte mięśnie ramion
i brzucha. Zrobiło mi się gorąco! O matko! Czym sobie na niego zasłużyłam?

W tym momencie podniósł wzrok i otworzył usta, ale nie wydał z siebie
żadnego dźwięku. Na jego twarzy odmalowało się ogromne zdziwienie. Źle
wyglądam? To niemożliwe! Weronika zapewniała mnie, że jest świetnie!

Stałam tak przez chwilę, nie wiedząc co mam zrobić. Najchętniej
odwróciłabym się i zamknęła w łazience. Była to cholernie dziecinna reakcja.
Wiedziałam o tym i dlatego stałam nadal w miejscu jak wmurowana.

180 |

S t r o n a

background image

Michał powoli wstał i nie odrywając ode mnie wzroku, podszedł bardzo
blisko. Ujął moją dłoń, podniósł do ust i pocałował. Zamarłam. Kto jeszcze
w dzisiejszych czasach całuje w rękę?

– Jesteś taka piękna – powiedział zmienionym głosem, dotykając mojego
policzka.

Następnego ranka obudziłam się, czując ciasno przytulone do mnie ciało
mojego kochanka. O Boże! Naprawdę to zrobiliśmy i było cudownie! Powoli,
by go nie obudzić, przekręciłam się w jego ramionach i spojrzałam
w kochaną twarz. Był pogrążony w głębokim śnie. Chyba musiałam go
mocno wymęczyć tej nocy. Szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Tak! On mnie też!

Na samo wspomnienie zadrżałam i zrobiłam się wilgotna. Ojojoj! Było
naprawdę gorąco!

Michał wziął mnie na ręce, szepcząc mi do ucha, jaka jestem kusząca
i seksowna. Kręciło mi się w głowie od bliskości jego prawie nagiego ciała
i od tych namiętnych słów.

Te kilka kroków dzielące nas od łóżka zdawało się nie mieć końca. Minęła
chyba wieczność, zanim „mój książę” położył mnie na miękkim materacu
i kolejna, nim do mnie dołączył. Tak, gdy tylko mnie przytulił, wiedziałam,
że to się musi stać! Nie wytrzymam już dłużej. Nie chcę już czekać! Jestem
gotowa!

– Maleńka, tak bardzo cię pragnę…

– Ja ciebie też – odważyłam się powiedzieć.

I to były moje ostatnie logiczne słowa, a przynajmniej świadome.

W następnej chwili Michał zagarnął moje usta swoimi i przestałam myśleć.
Chciałam tylko czuć. I tak się stało.

Jego dłonie, powoli, niesamowicie powoli, zaczęły badać moje ciało.
Poddawałam się z radością i napięciem, z oczekiwaniem…

181 |

S t r o n a

background image

Sama nie pozostałam jednak bierna. O nie! Poznawałam go od nowa.
Przesuwałam palcami po jego silnych ramionach i karku, po napiętych
plecach, odnajdując niesamowitą radość w jego reakcji. Drżał pod moim
dotykiem. Ja też drżałam. Nie przestawał mnie całować, namiętnie, głęboko,
zachłannie. Czy to już raj?

Michał uniósł się lekko, odrywając się od moich ust. Jęknęłam rozczarowana.
On jednak szybko i wprawnie rozwiązał moją koszulkę, odsłaniając piersi.
Delikatnie przesunął po nich dłońmi, a zaraz potem przywarł do jednej
z nich ustami. Tak! Tym razem dźwięk, który z siebie wydałam, był oznaką
ogromnej przyjemności. Drażnił nabrzmiały sutek, ssąc i liżąc delikatnie.
Dłonią pieścił drugą pierś. Boże, jak cudownie. Tego się nie da opisać.

Pojękiwałam, głaszcząc go i drapiąc, przeczesując palcami jego włosy.
Chciałam jednak dotykać go bardziej, mocniej, tak jak on mnie. Próbowałam
się podnieść, nie miałam jednak dość sił. Michał uniósł głowę i spojrzał na
mnie. Jego zielone oczy były niesamowicie zamglone. Półświadomie
zastanawiałam się, jak wyglądają moje oczy. On zrozumiał, czego chciałam.
Pomógł mi podnieść się po pozycji siedzącej, sam klęcząc przede mną.

– Czego pragniesz Maleńka? – Ledwo poznałam jego głos.

– Ciebie – wyszeptałam, pochylając głowę w jego stronę.

Dotknęłam delikatnie jego szyi w miejscu, gdzie szaleńczo pulsowało tętno.
Bardziej poczułam, niż usłyszałam, jak gwałtownie wciągnął powietrze. To
było cudowne! Też potrafię sprawić mu przyjemność. Dłońmi gładziłam jego
twardy, napięty brzuch. Czując wyraźnie grę mięśni. Drżał.

Przesunęłam usta niżej, jeszcze niżej i musnęłam delikatnie jego sutek.
Objęłam go ustami, ssałam i drażniłam językiem. Coraz odważniej go
pieściłam, czując, jak namiętnie reaguje na moje starania. Gdy przeniosłam
się na jego drugą pierś, poczułam jak delikatnie odrywa moje dłonie od
swojego ciała, chciałam zaprotestować, ale on stanowczo odsunął je tylko po
to, by zsunąć z moich ramion niepotrzebną już koszulkę.

182 |

S t r o n a

background image

Czułym gestem ujął moją twarz, unosząc ją do góry i wpił się w moje usta,
całując mnie namiętnie i zaborczo. Oddawałam mu pocałunki, nie przestając
błądzić rękoma po jego ciele. On również gładził moje plecy, coraz
intensywniej, gwałtowniej. Przytulił mnie mocno. Moje piersi przylgnęły do
jego nagiego torsu. Westchnęłam w jego usta. Ciało Michała było gorące,
rozpalone… Moje pewnie też! Lekko otarłam się o niego, wzdychając
ponownie.

– Co ty ze mną wyprawiasz? – jęknął nagle. – Nie wytrzymam… Muszę…!

Zaatakował moje usta, mocno, niemal brutalnie, jednocześnie delikatnie
kładąc mnie na posłaniu. Zerwał z bioder ręcznik i nakrył mnie sobą.
Doskonale czułam teraz jego pragnienie. Jego nabrzmiałe ciało! Ogrom jego
pożądania. Wpasował się idealnie, lekko rozsuwając moje nogi i moszcząc
sobie wygodne schronienie między nimi. Ciało przy ciele… Pasowaliśmy
idealnie… ciasno przytuleni. Tak jakbyśmy byli stworzeni tylko dla siebie.
Nic nas już nie dzieliło… poza ostatnim skrawkiem mojej bielizny. Ona
jednak nie przeszkadzała mi czuć jego pulsującej twardości. To było takie
niesamowite, że to właśnie ja wywoływałam w nim tak palącą potrzebę. Tak
gwałtowną reakcję. Chciałam go zobaczyć, dotknąć, poczuć… Tak, poczuć
w sobie! Pierwszy raz mnie to spotkało. Nikt do tej pory nie wywoływał we
mnie nawet cienia tych emocji, doznań, pragnień.

– Kochanie… Ja… - szeptał Michał urywanym głosem, który wcale nie
przypominał już jego głosu. – Tak bardzo… O Boże… Nie wytrzymam…

Całował mnie jak konający z spragnienia. Jakbym była ostatnią i pierwszą –
jedyną! Delikatnie kołysząc się nade mną, co powodowało we mnie nieznane
dotąd reakcje. Ten rytm był taki naturalny, że bezwiednie zaczęłam poruszać
się razem z nim, dopasowując tempo i intensywność.

– Zabijesz mnie – jęczał. – Już nie żyję! Pozwól mi. Tak bardzo…

– Michał – ja również jęczałam.

183 |

S t r o n a

background image

– Powiedz… – Bardziej pewnie wyczuł niż usłyszał skargę w moim głosie. –
Powiedz czego pragniesz?

– Ja… Chcę… Zobaczyć…

Więcej nie byłam w stanie powiedzieć. Dziwię się, że udało mi się wydusić
choć tyle przez ściśnięte gardło. Nie był to jednak wstyd czy strach, które już
niejednokrotnie utrudniały mi artykułowanie myśli. Była to nieopisana
potrzeba! Namiętność i pragnienie. Ogień!

Zrozumiał. Lekko się ode mnie odsunął.

Patrzyłam mu głęboko w oczy, a potem powoli przesunęłam spojrzenie
w dół. Był taki piękny… Teraz gdy nic nie zasłaniało mi widoku, gdy
mogłam podziwiać każdy szczegół… Zadrżałam.

– Jesteś… taki… – Bezwiednie wyciągnęłam rękę. Wcale się nie wstydziłam.
Nie wiedziałam tylko co mam zrobić. – Duży!

– To nic – westchnął, czując moje palce nieśmiało dotykające jego
pulsującego ciała. – Zobaczysz, że…

Nie powiedział więcej. Ciężko oddychał. Słyszałam, czułam jego oddech.
Urywany. Przytrzymał lekko moją rękę, pokazując, ucząc, zachęcając…

Więcej nie potrzebowałam. Ujęłam go w dłoń i zaczęłam pieścić. Najpierw
powoli i nieśmiało. Słysząc jednak jego coraz szybszy oddech i ciche
pojękiwanie, którego nie mógł powstrzymać, moje ruchy stały się pewniejsze,
szybsze. Reakcja Michała także była gwałtowniejsza. Odrzucił głowę do tyłu,
a dźwięki, które wydobywały się z jego gardła przypominały bardziej
powarkiwania niż westchnienia. Jednocześnie poczułam jego rękę jak
przesuwa się po moim ciele. Szyja, obojczyk, pierś… Coraz niżej i niżej!
Dotarł do moich skromnych majteczek. Zatrzymał się na chwilę, a potem
jednym płynnym ruchem wsunął palce pod koronkę. O Boże! Umarłam, gdy
tylko musnął moje wrażliwe ciało. Gdy zanurzył delikatnie i powoli swoje
palce we mnie.

184 |

S t r o n a

background image

– Jesteś taka wilgotna – mruczał. – I ciasna! Stworzona dla mnie.

Dygotałam, nie przestając jednak go pieścić. Moje ruchy, z każdym jego
dotknięciem, stawały się gwałtowniejsze, szybsze. Nie mogłam tego
powstrzymać.

– Kochanie! Muszę – powiedział zduszonym głosem. – Już dłużej nie dam
rady…

Szybko sięgnął pod poduszkę. Patrzyłam mu w oczy, gdy otwierał zębami
opakowanie. Chwilę później przygarnął mnie mocno, jednocześnie zrywając
ze mnie ostatnią część garderoby i nakrył swoim ciałem. Cudowny ciężar!
Ponownie rozsunął mi nogi, tym razem bardziej, wygodnie układając się
między nimi i powoli, niesamowicie powoli zaczął się we mnie wsuwać.
Zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.

– Może zaboleć – powiedział zmienionym z pożądania głosem – Przepraszam!
– I mocno pchnął. Jednym płynnym ruchem znalazł się we mnie.

Poczułam ból. Tak, gdy rodzi się człowiek – towarzyszy temu ból. Tak już
jest na tym świecie! A ja właśnie, w tym momencie, narodziłam się
ponownie!

185 |

S t r o n a

background image

23.

Michał spał, ale jego ciało… już dawno się „obudziło”! Czułam to doskonale,
ciasno do niego przytulona. To wspaniałe. Od razu zapragnęłam znów poczuć
ten niewypowiedziany wulkan doznań! Tę nieziemską radość! Ten szał i…
Spełnienie! Ogromne, niesamowite, obezwładniające! Tak, to był cud,
którego nie sposób sobie nawet wyobrazić! Jednak z drugiej strony…
w świetle dnia nie byłam już taka odważna jak w nocy. Zaczęłam się
wstydzić! O Matko! Znowu to samo? Cóż, natury nie oszukasz! A takiej jak
moja to już na pewno nie!

Naciągnęłam prześcieradło wyżej, zasłaniając się jak wstydliwa gąska, bo nią
właśnie byłam. Mimo wszystko! Nagle spanikowałam jeszcze bardziej.
Przecież nie mam nic na sobie, a jakoś będę musiała wstać…

Michał poruszył się niespokojnie, a chwilę później otworzył oczy, spotykając
utkwiony w nich mój wzrok.

– Dzień dobry! Maleńka – zamruczał sennie. – Jak się spało?

– Cudownie – uśmiechnęłam się szeroko, próbując ukryć przed nim to,
o czym przed chwilą myślałam.

Chyba mi się udało… albo Michał był zbyt zaspany, by cokolwiek zauważyć.

– Na pewno nie tak dobrze jak mi – droczył się ze mną.

Walczyłam ze sobą, by nie spuścić wzroku. Odniosłam to maleńkie
zwycięstwo! To już coś. Postanowiłam jednak pójść o krok dalej. Pochyliłam
się i lekko go pocałowałam.

– Może…

– Nie rozstrzygniemy chyba tej kwestii – zaśmiał się cicho.

Po chwili spoważniał i mocno mnie przytulił.

– Kobieto! Gdzie byłaś przez całe moje życie? – powiedział z uczuciem. –
Jesteś taka namiętna, że bałem się, że nie stanę na wysokości zadania.

186 |

S t r o n a

background image

Zawstydziłam się okrutnie, ale nadal dzielnie patrzyłam mu w oczy. Oczy,
w których widziałam tak wiele czułości, że aż zakręciło mi się w głowie. Tak
naprawdę to miałam ochotę się rozpłakać. Kolejna histeryczna reakcja! Czy ja
kiedykolwiek zacznę reagować jak dorosła… kobieta? Przecież już nią
jestem! Od wczoraj – nie tylko z metryki!

– Chyba jednak stanąłeś – odpowiedziałam z entuzjazmem i dopiero wtedy
zdałam sobie sprawę, jak dwuznacznie to zabrzmiało.

Zaczerwieniłam się po same koniuszki włosów i tym razem nie udało mi się
już wytrzymać jego wzroku, ani patrzeć na jego uśmiech, który strasznie
bliski był samozadowoleniu. No tak, facet!

– I nadal stoję. – Poruszył lekko biodrami. – To twoja wina! – dodał ze
śmiechem, który przypominał pomruk zadowolonego misia. Pochylił się
w moją stronę, unosząc dwoma palcami mój podbródek i zaglądając mi
w oczy. – I co z tym zrobimy?

Mimo że mówił lekkim, rozbawionym głosem, zadrżałam. Jakby to było
wspaniale móc mu odpowiedzieć bez skrępowania i wstydu. Powiedzieć po
prostu, że chcę jeszcze i jeszcze. Że nie mam dość! Spaliłabym się jednak ze
wstydu, próbując wdusić z siebie te słowa. Mruknęłam więc tylko:

– Zdaję się na ciebie…

– Mam kilka ciekawych pomysłów – powiedział, przyciskając mnie do
materaca.

Czując go nad sobą, wokół siebie, zapragnęłam poczuć go również… O Boże!
Teraz to już całkiem tracę zdrowy rozsądek. Wystarczy, że mnie dotknie, a ja
widzę przed oczami to, co ze mną wyrabiał w nocy. Jak dam radę myśleć
o czymkolwiek innym? Przeraziłam się!

– Maleńka – Ton jego głosu nagle się zmienił. Sama nie wiem. Brzmiał w nim
niepokój? – Wszystko w porządku? – Dotknął mojego policzka. – Jesteś
jakaś… Zdenerwowana?

187 |

S t r o n a

background image

– Troszeczkę – odpowiedziałam nieśmiało, siląc się na szczerość, bo byłam
mu to chyba winna.

– Dlaczego? – zapytał delikatnie. – Może nie powinienem żartować – mówił
jakby do siebie. – Nie pomyślałaś chyba, że? Nie mogłaś tak przecież
pomyśleć?

– Michał… – chciałam mu przerwać. Chciałam cofnąć czas, by nie zaczynać
tej rozmowy. Na to jednak było już za późno.

– Nie myślisz chyba, że to był tylko seks? – w jego głosie wyczułam
stanowczość, a może nawet zapowiedź gniewu. Skuliłam się.

Zdałam sobie sprawę, że trafił w sedno! Gdzieś głęboko w podświadomości
czaił się strach, że to tylko seks. Pragnął mnie, tego byłam pewna.
Wiedziałam już, jak można chcieć drugiej osoby, ale ja pragnęłam go całego,
nie tylko jego ciała. Obawiałam się, że on nie myśli tak samo. Że z jego strony
to tylko fizyczna potrzeba i że gdy się mną nasyci… Nawet bałam się o tym
myśleć.

Odwróciłam głowę, by nie wyczytał z mojej twarzy odpowiedzi. Gest ten
jednak był tak czytelnym potwierdzeniem, że nie potrzeba było już słów.

– Spójrz na mnie – powiedział drżącym głosem.

Ze zdziwienia automatycznie spełniłam tę prośbę. Wyraz jego twarzy
zaskoczył mnie jeszcze bardziej. Czy to możliwe, że on?

– Kochanie, ja… – zniknęła gdzieś cała jego stanowczość. – Wiesz, że bardzo
cię pragnę? – No tak! Tego nie dało się ukryć. Czułam to doskonale, bo
Michał nadal leżał na mnie. Tak przy okazji cholernie mnie to krępowało. –
Ale to nie wszystko! Chcę cię całą. Chcę, żebyś była szczęśliwa… Szczęśliwa
ze mną! Rozumiesz? – Przyglądał się uważnie mojej twarzy. Musiał zobaczyć
w niej strach i wątpliwości, bo właśnie to czułam. – Nie wierzysz mi! – To
nie było pytanie. – Dlaczego mi nie wierzysz?

– Ja… – Cóż mogłam na to odpowiedzieć?

188 |

S t r o n a

background image

Michał jednak nie zaczekał na moją odpowiedź. Inna sprawa, że pewnie nie
doczekałby się jej. Mówił teraz szybko, cichym, napiętym głosem:

– Nigdy nic takiego nie czułem. Do nikogo! – Tak chciałabym mu uwierzyć!
Musiał wyczuć moją frustrację, bo zaczął inaczej: – Nigdy nie stroniłem od
seksu… ale też nigdy nie byłem zbyt delikatny… A przy tobie… To było
takie naturalne, takie oczywiste… To jest ta zasadnicza różnica! Sam seks jest
taki pusty… Teraz to wiem! A z tobą… Z tobą to było… Nie umiem tego
nawet nazwać. Byłem z tobą i ciałem i duszą! Nie czułaś tego? – Ja tak
czułam, ale on… Czy to możliwe, że on też? O Boże! – Oddałem ci się cały.
Pierwszy raz… – Spojrzałam na niego zaskoczona. – Tak! Dla mnie to też był
jakby pierwszy raz.

– Michał… – westchnęłam.

To było zupełnie nierealne, ale zaczynałam mu wierzyć. Naprawdę
zaczynałam mu wierzyć!

– Jesteś stworzona dla mnie, wiesz o tym?

Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam tylko w te niesamowite zielone oczy. Ja
dla niego? Nie! To on jest stworzony, wymyślony, wymarzony… dla mnie!
Chyba się uszczypnę, żeby sprawdzić, czy to nie sen!

Nie miałam jednak szansy tego zrobić, bo Michał w tym momencie zamknął
moje usta pocałunkiem. Było w nim tyle oddania, czułości i delikatności, że
zadrżałam. Tak wielka radość wypełniła mnie, że bałam się, iż jej nie
pomieszczę! Jednocześnie czułam się lekka, tak lekka, że mogłabym fruwać.
Boże, czy każda zakochana dziewczyna czuje to samo? Nie wiem! Wiem
tylko, że niezaprzeczalnie kocham tego faceta! I wierzę… Tu to troszkę
przesadziłam! Chcę wierzyć, że on mnie też!

Więcej już się nie zastanawiałam. Nie miałam takiej szansy! Usta mojego
kochanka wprawiały mnie w stan totalnego upojenia, a jego drżące ciało
wywoływało palącą potrzebę.

189 |

S t r o n a

background image

Ze świadomością, że dla niego znaczę więcej niż kolejne ciało, kolejna
„panienka”… było mi tak cudownie, że zapomniałam o wstydzie,
o jakimkolwiek wahaniu. Oddałam mu się całkowicie. Wykrzykując jego
imię, gdy zaprowadził mnie na sam szczyt… i opadając w jego silne,
bezpieczne ramiona zaraz potem.

– Czy mówiłem ci już, że cię uwielbiam? – zapytał Michał jakiś czas później.

Wtulona w niego, słuchając mocnego rytmu jego serca, nadal lekko
przyśpieszonego, kiwnęłam głową, ale zaraz potem powiedziałam jednak:

– Kilka razy…

– Chyba stanowczo za rzadko! – Poczułam, że się uśmiecha. – Będę to
powtarzał do znudzenia. – Na tę myśl ja się uśmiechnęłam. Tak, mogłabym
tego słuchać w nieskończoność! – Aż nie będziesz już mogła tego znieść.
Zobaczysz!

– Nie uda ci się! – powiedziałam pewnym, stanowczym głosem. Nawet nie
wiedziałam, że tak potrafię! Miłość chyba jednak zmienia ludzi. – Nigdy nie
będę miała tego dość! – Nowo odnaleziona odwaga i śmiałość zaczynały mi
się podobać. I to bardzo!

Podniósł moją twarz i mnie pocałował. Długo, namiętnie, z oddaniem.
Mogłabym już tak zostać… Na zawsze!

Michał miał jednak inne plany. Odsunął się lekko ode mnie i wstał. O Boże!
Nigdy się chyba nie przyzwyczaję do widoku jego nagiego ciała! Uff. Nagle
zrobiło się gorąco, czy się mylę?

– A teraz – powiedział z łobuzerskim uśmiechem – weźmiemy prysznic.

Zanim zdążyłam zareagować, porwał mnie na ręce i już niósł do łazienki.
Poddałam się z ochotą. Wszystko! Wszystko, czego zapragniesz…
Przemknęło mi przez myśl.

190 |

S t r o n a

background image

Na śniadanie zeszliśmy strasznie spóźnieni. Zaczęłam się martwić
niewybrednymi żartami, które z pewnością szykuje już dla mnie Tomek.
Tego byłam raczej pewna! Nie przepuści takiej okazji. Nie on! Zadrwić
z młodszej siostry to sens jego życia! No może poza Weroniką, pomyślałam
z przekąsem. A może przy niej się powstrzyma? Uczepiłam się tej myśli
z nadzieją.

To był jednak zbyt duży optymizm!

– No, no! – Usłyszałam jego kpiący głos, gdy tylko pojawiliśmy się
z Michałem w zasięgu wzroku mojego kochanego braciszka. – Nieźle, Młoda!
Nieźle!

– Pilnuj swojego nosa! – odgryzłam się. Niestety moja twarz przybrała kolor
piwonii. Czułam rozlewające się po niej ciepło. Te rumieńce tak strasznie
mnie denerwują… zawsze mnie zdradzą!

– Chyba raczej swojego łóżka – roześmiał się.

– Tomek! Daj spokój! – powiedział spokojnie, ale stanowczo Michał.

Coś w jego głosie przekonało „pierwszego kpiarza nowoczesnej Europy”, że
powinien jednak spasować. Ja oczywiście wiedziałam, że to nie koniec… Jeśli
nie tu, to na pewno w domu da mi jeszcze popis swojego ciężkiego humoru.
Nic to! Nie będę się tym teraz przejmować! Zrobię jak Scarlet… pomyślę
o tym jutro! Albo pojutrze! Tak, to jest całkiem dobry plan!

Przy śniadaniu Weronika uśmiechała się do mnie szeroko. Ona i jej chłopak
(wrrr!) już dawno zjedli, grubo przed naszym przybyciem, a siedzieli tu teraz,
bo czekali na nas. Musieli to robić dość długo, ale jakoś nie miałam wyrzutów
sumienia.

Ustaliliśmy, że poczekamy na pozostałych. Jacek dzwonił, że już jadą. Nie
miałam za specjalnej ochoty go oglądać, ale miał przyjechać z dziewczyną i to
mnie zajebiście pocieszało. Może nie będzie robił mi wyrzutów o tamten
wieczór? Chyba że ma charakterek mojego rodzonego brata… W takim razie
nie zostawi na mnie suchej nitki. No tak, zachowałam się wtedy okropnie!

191 |

S t r o n a

background image

Temu nie da się zaprzeczyć! Warto jednak było! Spojrzałam na Michała
z promiennym uśmiechem. On odwzajemnił mi się tym samym. Nie
wyobrażam sobie, jak mogłabym wtedy z nim nie uciec… To było jedyne
rozwiązanie!

Moje myśli poszybowały teraz w dużo przyjemniejszym kierunku. Aż się
czerwieniłam pod ich wpływem.

Michał pochylił się do mojego ucha i szepnął:

– O czym myślisz, Maleńka?

– Zgadnij… – Domyślił się, co mi chodziło po głowie, a to jeszcze bardziej
mnie zawstydziło.

– Niegrzeczna dziewczynka! – zachichotał cicho.

No cóż! Ja powiedziałabym, że lekko zboczona, ale wersja z „niegrzeczną
dziewczynką” może być.

– To wszystko przez ciebie – poskarżyłam się. – Wcześniej nawet bym nie
pomyślała…

A teraz właśnie myślę. Oj!

– Nie prowokuj mnie – odpowiedział z szerokim uśmiechem. – Bo wrócimy
do pokoju i nie wychylisz z niego nosa nawet na chwilę… Nie wspominając
o jakiejkolwiek innej części ciała!

Taka ewentualność była cholernie kusząca.

– Chłopaki – okrzyk Tomka wyrwał mnie z lekkiego rozmarzenia. –
Nareszcie! Ile można na was czekać?

Wszyscy spojrzeliśmy w kierunku drzwi. Na każdej z naszych twarzy
odmalowało się inne uczucie. Na mojej z całą pewnością był szok, Weronika
patrzyła lekko zdezorientowana i mocno zaniepokojona, a Michał był
wściekły. Moja przyjaciółka odwróciła wzrok od nowo przybyłych i patrzyła
teraz na mnie z tak wielkim współczuciem, że aż zrobiło mi się niedobrze.

192 |

S t r o n a

background image

24.

Wanda i wszystko jasne!

Jacek z uśmiechem samozadowolenia przedstawił nam swoją dziewczynę.
Postanowiłam nie dać jej tej satysfakcji i przyznać, że się znamy. Jeśli nasze
kontakty można by nazwać znajomością? Pomyślałam z przekąsem. Nie
zdążyłam jednak się odezwać, bo Michał był pierwszy.

– Znamy się – powiedział przez zaciśnięte zęby. Nie silił się nawet na
kulturalny ton. Jakoś mu się nie dziwiłam. Ja najchętniej powyrywałabym jej
wszystkie kłaki.

– Poważnie? – Jacek był lekko zdziwiony, ale chyba nie wyczuł naszych
nastrojów. A atmosfera zrobiła się lekuchno przyciężka. – Wszyscy się
znacie?

– Tak – odpowiedziałam razem z Weroniką.

– No to super! – Jacek wydawał się naprawdę zadowolony.

Czy on jest ślepy? Nic nie zauważył? Przecież było jasne, że żadne z naszej
trójki (co do Tomka nie miałam pewności, mógł odczuwać perwersyjną
radość na myśl, jak bardzo niekomfortowo czuję się w towarzystwie tej laski)
nie ucieszyło się na widok Wandy. Gorzej, było oczywiste, że się po prostu
nie lubimy! Chociaż uważam, że to przesadnie delikatne określenie!
Dostawałam drgawek na samo jej wspomnienie, więc jej widok siał po prostu
spustoszenie! A Michał? On to chyba dostawał palpitacji? Złość aż od niego
biła! Cholera! A Jacula nic nie zauważył? Musiał chyba być nieźle
zauroczony. A może po prostu bezdennie naiwny? Tak, myślę, że to kolejny
Sebastian… Naiwny chłopczyna do wykorzystania! Bo cel, w jakim się tu
zjawiła, był raczej oczywisty!

Tylko Jacek przywiózł ze sobą „dziewczynę,” a raczej wredną zołzę… Nie
powiedziałam tego na głos, choć miałam na to nieprzepartą ochotę. I pewnie
nie tylko ja, sądząc po minie Weroniki, a szczególnie Michała.

193 |

S t r o n a

background image

Pozostali kumple Tomka twierdzili zgodnie, że nie przywozi się drewna do
lasu. Znałam ich z widzenia. Marco i Wojtas, bo tak się przedstawili, choć tak
naprawdę to po prostu Marek i Wojtek, to były typowe imprezowe chłopaki.
Interesowało ich tylko gdzie i kiedy idziemy balować. Może nawet bym się
zaraziła ich powalającym entuzjazmem, gdyby nie obecność tej przeklętej
Wandy! Wszystkiego mi się odechciało. Najchętniej wróciłabym do domu…
To jednak nie był najlepszy pomysł, bo musiałabym rozstać się z moim
mężczyzną (cholera, jak to brzmi!), a na to nie miałam ochoty, jak długo się
da! Pozostawało więc zamknąć się w pokoju i udawać, że nas nie ma. To
całkiem kuszące… Wiedziałam jednak, że tak nie możemy zrobić, choćby ze
względu na Weronikę. Kurde! Co za pech!

Plan działania był prosty. Do wieczora każdy miał zająć się sobą…
ewentualnie swoją drugą połową. Tak! Ta część podobała mi się najbardziej!
A potem mieliśmy poznać nocne życie w tym malowniczym zakątku.

Nowo przybyli poczłapali do swoich pokoi. Na szczęście ten okropny baboch
zachowywał pozory i nie próbował wdzięczyć się do nas przy swojej nowej
zdobyczy. Lekko odetchnęłam. W tej chwili, jeszcze w szoku, nie umiałabym
skutecznie się przed nią bronić. Zastanawiałam się, czy w ogóle potrafię to
zrobić. Nie musiałam się jednak w tej chwili o tym przekonywać i nie
ukrywam, podobało mi się, przynajmniej chwilowo, takie rozwiązanie.

Michał pochylił się, musnął ustami moją szyję i szepnął mi do ucha:

– Nigdzie nie znikaj... Maleńka.

Zadrżałam. Czy to się kiedyś zmieni? Co poczułam w tym momencie trudno
nawet opisać… Cała masa emocji zalała mnie w jednej chwili. Od radości do
pełnego euforii oczekiwania. Na co? Zaczerwieniłam się na samą myśl.
O Matko! Nie umiem myśleć o niczym innym? I ten jego głos… Pełen
obietnic i jeszcze czegoś… Sama nie wiem. Niepokoju? Jakby to było
fizycznie możliwe, że zniknę? Wykluczone! Za żadne skarby świata!

Głośno zaś Michał powiedział:

194 |

S t r o n a

background image

– Zaraz wracam. – I zniknął na schodach.

Spojrzałam na towarzyszącą mi parę. Od razu do plejady uczuć dołączyło
zażenowanie. Weronika patrzyła na mnie z pełnym zadowolenia uśmiechem,
a Tomek… Zabiję go! Z kpiącym grymasem na twarzy. Nawet nie musiałam
się długo zastanawiać, co też chodzi mu po głowie, bo od razu się odezwał:

– No to jak, Młoda? – Zapowiadała się przednia zabawa! Dla niego
oczywiście! – Warto było przyjechać, no nie? Fajnie było?

Czerwona jak burak, bąknęłam żeby się ode mnie odwalił, ale on oczywiście
nie miał zamiaru przestać. Jakoś wcale mnie to nie zdziwiło. Miałby odpuścić
sobie taką rozrywkę? Nigdy w życiu!

– No nie bądź taka – drażnił się ze mną. – Zdradź choć rąbek tajemnicy…

– Tomek… – wtrąciła się Weronika.

– Nikuś – spojrzał na nią rozbawiony. Mojej uwadze nie umknął jednak błysk
czułości w jego oczach, gdy na nią patrzył. – Jestem starszym bratem, tak?
Chyba wiec powinienem bronić czci i godności siostry – zachichotał,
wracając wzrokiem do mnie.

– Trochę już na to za późno – bąknęłam pod nosem i zanim zdążyłam
wymyślić, czym by mu się odgryźć, dodał:

– Zanim sprowadzi cię na złą drogę. – Teraz śmiał się już pełną gębą.

– Nie zapominaj, kochanie – przyszła mi z pomocą moja niezastąpiona
przyjaciółka – że sam ją na tę drogę pchnąłeś. – Teraz ona zachichotała. –
A przynajmniej… tak to z perspektywy wygląda.

– No wiesz? Nie rób ze mnie swatki – mówił obrażonym głosem, ale gdzieś
pod nim czaił się powstrzymywany rechot.

– Raczej alfonsa… – Nie umiałam inaczej zareagować i parsknęłam
histerycznym śmiechem.

195 |

S t r o n a

background image

Weronika spojrzała na mnie zdziwiona. Chyba troszkę mnie nie poznawała.
A ja rozkręcałam się coraz bardziej.

– Nigdy bym cię o to nie podejrzewała – rzuciłam z przekąsem, a po chwili
dodałam: – że zostaniesz naganiaczem.

Teraz to Tomek się zdziwił.

– Nieźle! Domorosła swatka i naganiacz! – Jego to chyba nic na długo nie
zbije z tropu. – Może założymy rodzinny biznes. „Parowanie
niesparowanych i ośmielanie nieśmiałych”.

– Rewelacja! A może od razu usługi towarzyskie i łóżkowe. – Czy to ja
powiedziałam?

– Ohoho! Młoda! Nieźle! – Nadal się ze mnie śmiał. Cholera! – Pokazujesz
pazurki! A może dorastasz?

– Ty za to nigdy nie dorośniesz! – warknęłam zirytowana.

Na tym zakończył się nasz bezsensowny pojedynek na słowa. Wrócił Michał.
Położył nasze kurtki na oparciu krzesła i pomógł mi wstać. Spojrzał na moje
pałające czerwienią policzki i mojego wielce rozbawionego brata. Przez
twarz przemknął mu dziwny grymas. Był zły? Szybko jednak rozchmurzył
się, nawet lekko uśmiechnął.

– Znowu dokuczasz siostrze?

– Przybył rycerz w lśniącej zbroi! – Wybuchnął śmiechem Tomek,
a przenosząc spojrzenie na mnie, dodał: – Na białym rumaku?

– Czarnym mechanicznym – wyszczerzyłam się. – Zazdrościsz? – A do
Michała powiedziałam: – Dokąd idziemy?

– Zobaczysz! – Tajemniczy uśmiech zagościł na jego twarzy. Aż się
zagapiłam. Był taki piękny! Nigdy się chyba do tego nie przyzwyczaję!

– Zaczekaj chwilkę. – Trochę się wstydziłam, głównie widowni, ale stanęłam
na palcach i pocałowałam go delikatnie. A przynajmniej miałam taki

196 |

S t r o n a

background image

zamiar… Michał jednak, gdy tylko poczuł moje usta na swoich, złapał mnie
w pół, mocno przytulił i pocałował. Namiętnie, zaborczo i… Ugięły się pode
mną nogi. Zapomniałam co chciałam powiedzieć, co zrobić. Na chwilę
zapomniałam nawet, gdzie jestem i że nie jesteśmy sami. Po prostu
zapomniałam o całym świecie. W jego ramionach!

Gdy w końcu mnie puścił, zastanawiałam się przez chwilę: Co też to ja
miałam…? Acha! Iść na górę!

– Zaraz wracam – powiedziałam z uśmiechem, głos miałam lekko
schrypnięty z emocji. Jeden pocałunek, a ja nie panuję nad ciałem i umysłem,
a na dodatek nad głosem też nie. Ładne rzeczy!

Wychodząc z pokoju, a raczej wybiegając (bo chciałam jak najszybciej wrócić
do mojego chłopaka – kochanka, księcia z bajki, ukochanego – wszystko
i jeszcze więcej!) prawie wpadłam na… Jacka. Co on tutaj robił? Wyglądało
to tak, jakby stał pod drzwiami. Intensywnie się nad czymś zastanawiał,
widać to było na jego twarzy.

– Szybka jesteś!

Nie bardzo wiedziałam, co ma na myśli. Nie chodziło mu przecież o to, że
wypadłam z pokoju jak burza. Musiało mu chodzić… o Michała! Czyżby
kumpel brata miał do mnie żal? Tego się obawiałam. Ale przecież Wanda…
Przygruchał sobie laskę i ma zamiar robić mi wyrzuty? Faceci są jednak
pokręceni!

– O co ci chodzi? – powiedziałam to bardziej nieprzyjaznym tonem niż
zamierzałam.

– O co? – Dlaczego dopiero teraz zauważyłam, że jest jakiś taki, sama nie
wiem, odpychający? – Zrobiłaś ze mnie wała, a teraz z nim… – Zabrakło mu
chyba słów. A może specjalnie urwał dla lepszego efektu?

– Nie twoja sprawa! – Nie chciałam z nim rozmawiać, a już szczególnie
o Michale i tym co nas łączy.

197 |

S t r o n a

background image

– Właśnie, że moja! – Przysunął się bliżej.

Za plecami miałam ścianę i zamknięte drzwi, a przed sobą coraz bardziej
niepokojącego mnie chłopaka. Bałam się go? Chyba zaczynałam! Niedobrze!
Nie miałam dokąd uciec. Stałam wiec, próbując nie okazywać strachu. Nie
było to łatwe, stał stanowczo za blisko! Patrzył na mnie z gniewem w oczach
i okropnym grymasem na twarzy. Jak ja mogłam pomyśleć kiedykolwiek, że
jest przystojny i całkiem miły? Chyba zgłupiałam! A może to było w innym
życiu? Tak, w innym! Przed Michałem!

Zebrałam się na odwagę i patrząc mu prosto w oczy, spytałam:

– Czego ode mnie chcesz?

Przysunął się jeszcze bliżej. Poczułam jego oddech. Nie był przyjemny.
A może tylko tak mi się wydawało? Na pewno nie miałam ochoty patrzeć na
niego z takiej odległości. Zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie mam ochoty na
niego patrzeć.

– Domyśl się – powiedział z obleśnym uśmieszkiem.

– Przepuść mnie! – Teraz to już się go bałam. Otwarcie i szczerze. Kto to jest?
Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam?

– Ani myślę! – Gwałtownie mnie chwycił i przysunął twarz tak blisko, że
prawie stykaliśmy się nosami.

– Puść mnie – wyszeptałam błagalnie. Nie miałam siły ani odwagi mówić
głośniej. Bałam się. Co by zrobił Michał, gdyby nas teraz zobaczył,
przemknęło mi przez myśl. Ogarnęło mnie przerażenie.

– To co? Zabawimy się? – Owiewał mnie jego odrażający oddech.

– Puść mnie! – Teraz to już prawie płakałam. Trzymał mnie tak mocno, że
nie mogłam się ruszyć. Nie byłam w stanie nic zrobić.

– Skoro dałaś pierwszemu lepszemu. – Był taki obleśny, że aż zatrzęsłam się
z obrzydzenia. – To może dasz i mi?

198 |

S t r o n a

background image

– Chyba, że w mordę! – Na te słowa podskoczyliśmy oboje.

Odwróciłam głowę, on zresztą też, ale mnie nie puścił.

– Chyba się trochę zagalopowałeś, chłopie – powiedział zimno Tomek.

Weronika stała obok niego z przerażeniem na twarzy.

– Tomuś! No co ty? – odpowiedział mój prześladowca z uśmiechem. – Tak tu
sobie miło gawędzę z twoją siostrzyczką, prawda? – zwrócił się do mnie, ale
ja nie patrzyłam na niego.

– Tomek… – powiedziałam błagalnie. Więcej nie byłam w stanie.

– Natychmiast ją puść! – warknął mój brat.

Jacek niechętnie spełnił jego… prośbę? Rozkaz?

Natychmiast podbiegłam do moich wybawców. Weronika mocno mnie
przytuliła, a potem spojrzała na swojego chłopaka i szepnęła cicho:

– Ona cała drży! Zrób coś!

Zareagował natychmiast. Podszedł do Jacka, bardzo blisko, stanął
z założonymi rękami i tonem, którego chyba nigdy u niego nie słyszałam,
cicho powiedział:

– Zajmij się lepiej swoją panią! – Zgrzytnął zębami? – A od Młodej się odwal!
Rozumiesz?

– Tomek! Coś ty?

Więcej nie zdążył.

– Dwa razy nie będę powtarzał! Zrozumiałeś?

– Tak – wydusił z siebie. Zrobił się nagle jakiś taki malutki.

– Jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz, nie będę już taki miły. Łapiesz?

– Tak – rzucił szybko, nie czekając tym razem na zachętę.

199 |

S t r o n a

background image

– To się chyba zrozumieliśmy? – warknął Tomek. – A teraz spadaj!

Posłuchał.

– Dziękuję – bąknęłam do brata. – Ja naprawdę…

– Myślałem, że już mu przeszło – przerwał mi. – Jak powiedział, że jedzie
z dziewczyną to myślałem, że nie będzie odpierdalał. Troszkę się chyba
jednak pomyliłem.

– Ale ty masz kumpli! – Pokręciła z niedowierzaniem głową Weronika.

– Nie przypuszczałem, że jest do tego zdolny – tłumaczył się jak małe
dziecko. – Naprawdę się nie spodziewałem.

O mnie to chyba zapomnieli. Kiedy jednak pociągnęłam nosem, Tomek
odwrócił głowę.

– Jak się czujesz?

– Już lepiej – odpowiedziałam niepewnie i spojrzałam mu w oczy. – Dziękuję.
Nie wiem, co by było, gdybyś…

– Daj spokój! – Był chyba trochę skrępowany całą tą sytuacją. A może czuł się
winny? – Najważniejsze, że nic się nie stało.

– Tak – powiedziałam cichutko.

– A teraz leć do tego swojego królewicza. – No tak! To był Tomek, jakiego
znałam. Wrócił mu humor i musiał się ze mnie pozbijać. A może chciał mi
poprawić nastrój? Nie, to by było za dużo cudów jak na jeden raz! – Siedzi
tam na dole jak na szpilkach!

– Nic mu nie mówcie, dobrze?

– A co? Typ chojraka? – zaśmiał się brat-kameleon.

– Lepiej tego nie sprawdzać – powiedziałam, nie chcąc wszczynać dyskusji na
temat wybuchowego charakteru mojego chłopaka.

200 |

S t r o n a

background image

– Ok – odpowiedziała Weronika. – Baw się dobrze! – Uśmiechnęła się
szeroko. – Zobaczymy się później!

Zbiegłam po schodach i podeszłam do Michała. Sama, zaskoczona swoją
odwagą, zarzuciłam mu ręce na szyję i mocno się do niego przytuliłam. Nie
bronił się. Objął mnie i staliśmy tak przez chwilę w milczeniu.

– Coś się stało? – Usłyszałam troszkę później jego zaniepokojony głos.

– Nie! Dlaczego? – Podniosłam głowę i spojrzałam w ukochaną twarz.
Martwił się. No tak! To nie było moje normalne zachowanie. Za dobrze mnie
zna, pomyślałam. Rozczuliłam się jednak okrutnie, więc dodałam: –
Tęskniłam za Tobą!

– Na pewno nie tak jak ja za Tobą! – Jak to jest, że zawsze znajdzie
najwłaściwsze słowa? Takie, których potrzebuję! Jak tu go nie kochać?

Nie miałam szans na dłuższe rozważania, ponieważ Michał pochylił głowę
i już po chwili nie myślałam o niczym. Tylko o jego czułych ustach,
zniewalającym zapachu i silnych ramionach.

201 |

S t r o n a

background image

25.

Niespodzianki… No cóż, chyba je polubię! Zanim jednak dowiedziałam się,
co też Michał kombinuje, mocno nadszarpnęłam jego cierpliwość. A moja
ciekawość? Cóż! Maruda to ze mnie niezgorsza! Boże, jak ja go
maltretowałam. Kto inny już dawno by mnie huknął… No może trochę
przesadziłam, ale wkurzyć się na mnie miał pełne prawo. A on nic! Siła
spokoju!

– Powiedz, powiedz – jęczałam całą drogę. – Proszę!

– Nie ma mowy! – Patrzył na drogę, ale śmiał się ze mnie, a raczej z mojej
niecierpliwości. – Niespodzianka to niespodzianka.

– Proszę… – podlizywałam się na maksa i nic. Zero efektu. Był odporny, czy
co?

– W życiu!

– To powiedz chociaż, gdzie jedziemy? – Próbowałam okrężną drogą.

– Nie! – westchnął ciężko. – Zaraz wszystko zepsujesz.

– Coś mi jednak mógłbyś powiedzieć. – Ostatnia próba! – Zdradź choć rąbek
tajemnicy. Proszę.

– Dobrze! – Zerknął na mnie i uśmiechnął się łobuzersko. – Mogę ci
powiedzieć, że będzie to coś cholernie romantycznego.

– Romantycznego? – Niewiele mi to dało, ale za to zastanowiło mnie co
innego. – Dużą masz w tym wprawę? – zapytałam i ogromnie ciekawiła mnie
odpowiedź.

– Nie za bardzo. – Typowe. Zawsze twierdzi, że jest w czymś kiepski,
a potem okazuje się, że to tylko skromność. Drążyłam więc dalej:

– Na pewno?

202 |

S t r o n a

background image

– Maleńka, naprawdę! Nie miałem okazji tego popraktykować, więc nie
jestem zbyt dobry w te klocki.

– Zawsze tak mówisz, a potem okazujesz się świetny.

– Idealizujesz mnie – powiedział, ale na jego ustach pojawił się szeroki
uśmiech.

Czyżbym połechtała jego próżność?

Jak przypuszczałam, okazało się, że miałam całkowitą rację! Mój idealny
mężczyzna! Czym ja sobie zasłużyłam? Gapiłam się właśnie na niego
i rozważałam różnicę między jawą a snem… Bo to musiał być sen! Takie
rzeczy nie zdarzają się w prawdziwym życiu. A już na pewno nie takim
dziewczynom jak ja… Miałam nieodpartą potrzebę szczypania się na
potwierdzenie realności sytuacji. Doszłam jednak do wniosku, że siniaki nie
są najciekawszym pomysłem. Jemu na pewno nie spodobałyby się te
dodatkowe „ozdobniki” na moim ciele. Tylko to mnie powstrzymało przed
upewnianiem się, że to nie sen. Świruję! Postrzegam siebie przez pryzmat
jego potrzeb i chęci. Tak! Dokładnie tak jest. Liczy się tylko on! Michał!

Patrzyłam na niego z uwielbieniem. Na piękną, ukochaną twarz, silne,
a jednak niesamowicie delikatne ręce, którymi teraz sprawnie otwierał wino.
Ja jednak mogłam myśleć tylko o tym, co te dłonie wyrabiały z moim ciałem,
jak mnie dotykały, obejmowały, pieściły. A jego usta… Najcudowniejszy
afrodyzjak na świecie! Zadrżałam.

– Zimno ci? – Podniósł głowę i z troską spojrzał mi w oczy. – Może to nie był
najlepszy pomysł…?

– Nie, nie! – Otrząsnęłam się natychmiast z rozmarzenia. – Ja tylko… To
znaczy… – Cholera, przyłapana na gorącym uczynku, jak zawsze się jąkam.
Weź się w garść! Natychmiast! – Jest idealnie.

– Wcale nie. – Uśmiechnął się łobuzersko.

203 |

S t r o n a

background image

– Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego – zapewniłam z wypiekami
na twarzy. – Piknik na łące… to coś, co oglądałam tylko w filmach, a i tam
nigdy nie było tak… – szukałam odpowiedniego słowa – idealnie!

Odstawił butelkę i wyciągnął rękę.

– Chodź do mnie!

Posłusznie przysunęłam się bliżej.

– Kilka szczegółów bym zmienił – powiedział, a zaraz potem poczułam jego
usta na swoich.

– Tak? – Tylko tyle zdołałam wykrztusić.

Dłonie Michała niespiesznie powędrowały pod mój sweter. Przysunęłam się
jeszcze bliżej. Instynktownie lgnęłam do niego. Dotykał mnie przez ubranie,
a moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Zaczerwieniłam się.

– Trochę zimno…

Czy on sobie kpił? Było mi gorąco. Nawet bardzo. Jego ramiona pod żadnym
pozorem nie pozwalały mi zmarznąć.

– Wcale – wyszeptałam.

– Naprawdę? – Delikatnie muskał ustami moją szyję, a ja rozpływałam się
z przyjemności.

– Tak – odpowiedziałam z ogromnym przekonaniem.

– W takim razie… – przerwał, całując mnie coraz intensywniej. Przechylił
mnie lekko do tyłu, po czym delikatnie położył na kocu. – Może…
Moglibyśmy… – Był tuż obok mnie. – Tylko troszeczkę.

Boże! Czy on chce? Nie mogłam logicznie myśleć. Nie byłam w stanie.
Przecież ktoś mógł nas zobaczyć. Byliśmy na odludziu, ale jednak…

– Michał – wyszeptałam zdławionym głosem.

204 |

S t r o n a

background image

– Tak, Maleńka? – zamruczał.

– Ktoś może…

– Nikogo tu nie ma. – Jego ręce dotarły do nagiej skóry. Miał takie ciepłe
dłonie i takie elektryzujące. Tak! Prąd przepływał przeze mnie. I to ogromne
napięcie domagające się rozładowania. Co on ze mną wyrabia?

– Ale… – Myślałam gorączkowo, co mam powiedzieć, co zrobić. Przecież nie
możemy! Nie tutaj! Mam jednak tak słabą wolę. Przy nim! Ostatkiem sił
wydusiłam: – Mieliśmy jeść…

– Mam ochotę – wyszeptał w moje usta – tylko na ciebie.

Potem już nie rozmawialiśmy. Przez bardzo długą chwilę nie mogłam skupić
się na sformułowaniu żadnej logicznej myśli. Druga rzecz, że przestałam
nawet próbować. Oddałam się całkowicie przyjemności. Pieszczocie jego rąk
i ust. Taka cudowna delikatność! Nie było w tych pocałunkach nic
gwałtownego. W jego dotyku – żadnej niecierpliwości. Tylko niesamowita
czułość i powolna tortura.

– Michał! – Nie poznałam swojego głosu.

Podniósł głowę i popatrzył mi głęboko w oczy.

– Wszystko – zamruczał – czego zapragniesz.

Odurzona tymi słowami, zapomniałam, co chciałam powiedzieć. Jak on to
robił? Przy nim byłam taka bezwolna.

– Wracajmy – udało mi się wykrztusić.

– Do domu? – zapytał, choć znał odpowiedź. Widziałam to w jego oczach.

–Wiesz dokąd…

I wróciliśmy!

Wieczorem, w pełnym składzie, siedzieliśmy na drewnianych ławach przy
długim stole zastawionym lokalnymi trunkami.

205 |

S t r o n a

background image

Byłam bardzo ciekawa tych specjałów. Weronika też nie marudziła, tylko ten
straszny babsztyl kręcił nosem. Jakie to typowe! Wielka gwiazda nie chciała
się bratać z motłochem. Zresztą odstawała od towarzystwa nie tylko
preferencjami alkoholowymi. Ubrała się jak na rozbieraną randkę, gdy my
(pozostałe przedstawicielki płci tzw. pięknej) wyglądałyśmy po prostu na
dziewczyny, które przyszły na piwo. Wymalowała się jak do nocnego klubu
i obwiesiła złotem niczym choinka. Czy ona nie pomyliła czasem bajek?

Wszyscy zgodnie twierdzili, że chyba tak. Nikt jednak nie powiedział tego
głośno. Ja postanowiłam dzielnie ją ignorować. Weronika patrzyła na nią
z politowaniem, wiec chyba też miała podobny zamiar co ja. Tomek już
ostrzył pazurki, żeby rozwinąć swój talent kpiarza, a Michał z początku
zaciskał ze złością zęby. Potem jednak rozluźnił się. Myślę, że doszedł do
wniosku, że nie warto przez taką…, właśnie przez taką, psuć sobie humoru.
Jakie to dojrzałe z jego strony! Pozostali nie zwracali zupełnie uwagi na naszą
gwiazdę, poza Jackiem, który nadskakiwał jej okrutnie. To było raczej
zabawne. Po prostu trząsł się nad nią jak stara kwoka, gotowy spełnić każdą
jej zachciankę.

Dużo, dużo później… Kilka butelek i kufli później… Towarzystwo mocno
„zmiękło”. Pofolgowaliśmy sobie i tyle. Było wesoło i głośno. Chłopaki
przekrzykiwali się, opowiadając wiele historyjek ze swojej bujnej przeszłości.

Pierwszeństwo w tych pijackich wynurzeniach należało oczywiście do
Wojtasa, Marco i Jacy. Powoli przyzwyczajałam się do tych (dziecinnych
moim zdaniem) ksyw. Skoro jednak im tak pasowało, postanowiłam nie
wyłamywać się i też tak ich nazywać.

Śmiałam się z ich przygód, ale miałam coraz większą ochotę pożegnać to
wesołe towarzystwo. Spojrzałam na Michała, który nie spuszczał ze mnie
roześmianego wzroku. Cudownie się czułam w jego towarzystwie.
Cokolwiek byśmy, nie robili było wspaniale. Jednak… Jutro mieliśmy wracać
do domu. Ta nieskrępowana swoboda i wolność się skończy! Wrócimy do
naszych ról, naszych domów i łóżek. Zadrżałam. Tak będzie mi strasznie
brakowało… Zaczerwieniłam się. Wielu rzeczy!

206 |

S t r o n a

background image

Przypomniałam sobie nasz powrót z pikniku. Chyba trochę nieudanego
pikniku, zważywszy, że nie przełknęłam ani kęsa z kupionych przez Michała
wiktuałów. Nie spróbowałam też wina, które zdążył tylko otworzyć, ale nie
żałowałam. Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej. Za to spróbowałam czegoś
innego!

Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi naszego pokoju, Michał zamienił się
w wygłodzonego człowieka pierwotnego. Tylko takie porównanie
przychodzi mi do głowy. Przycisnął mnie do drzwi i zgniótł moje usta
w namiętnym pocałunku. Byłam lekko zdziwiona, ale nie bałam się. Wręcz
przeciwnie. Ta gwałtowność wywoła we mnie jeszcze większe pożądanie.
Tak! Ja też nie chciałam już dłużej czekać. To takie niepodobne do mnie.
Postanowiłam jednak w tym momencie się nad tym nie zastanawiać.

Michał pospiesznie mnie rozbierał, całując tak, że brakowało mi tchu. Ja
radziłam sobie z pozbywaniem się jego ubrania dużo gorzej, ale się starałam.

Do łóżka dotarliśmy całe wieki później. Zanim to jednak nastąpiło…
Odleciałam w jego ramionach. Jego dłonie, usta, ciało – zahipnotyzowały
mnie! Jak on to robił, że za każdym razem było coraz lepiej. Lepiej? Nie! To
niewystarczające określenie. Cudownie! Fantastycznie! Omdlewająco! Nie
potrafiłam się nacieszyć tym nowo odkrytym światem doznań.

Gdy mnie dotykał, całował, pieścił, stawałam się po prostu kimś innym.
W jego ramionach nie czułam nieśmiałości, zażenowania, wstydu, tylko
niepohamowaną potrzebę i niezaspokojone pragnienie. Pragnienie, które
kazało mi odpowiadać na jego pieszczoty, obdarowywać go równie namiętnie
jak on mnie. Skąd to się wzięło? Taka śmiałość! Szał! To takie niesamowite.

Wziął mnie szybko i gwałtownie. Opierając o ścianę, opleciony moimi
nogami. Potem zaniósł mnie do łóżka, tuląc mocno.

– Maleńka. – Czyżby w jego głosie brzmiało poczucie winy? – Wszystko
w porządku?

207 |

S t r o n a

background image

Leżałam przytulona do Michała, z twarzą na jego piersi. Wyczerpana
i szczęśliwa. Podniosłam głowę, patrząc mu prosto w oczy.

– Nie mogłoby być lepiej.

– Ja nie chciałem – zamruczał. – To znaczy… Przepraszam, że byłem taki…

– Jaki? – Uśmiechnęłam się, czekając na ciąg dalszy. Nie powiem, odczułam
satysfakcję, że chociaż raz to on czuje się zażenowany.

– Dobrze wiesz – mówił powoli, gładząc mnie po plecach.

– Wcale! – Czy ja się z nim droczyłam? Nieprawdopodobne.

Leżałam naga w jego ramionach. Tuż po dzikim seksie. I się z nim droczyłam.
Czy to jeszcze jestem ja? Czy może mnie podmienili?

Michał przeturlał się, przyciskając mnie do materaca swoim ciałem. Ten
słodki ciężar wywołał we mnie nową falę przyjemności. Poczuć to jeszcze
raz. Czy można tak znów i znów? Oj! Uzależniam się! Niedobrze.

– Mała dzikuska z ciebie – powiedział drżącym głosem. – Naprawdę nie jesteś
na mnie zła?

– A za co miałabym być zła? – Próbowałam się uśmiechnąć, ale czując jego
ciało, znów gotowe, nie potrafiłam. – Ja…

– Ciiii – zamruczał. – Teraz się tobą zajmę jak należy.

Zadrżałam. Jak należy? To znaczy? To moje ostatnie rozsądne myśli. Potem
czułam już tylko jego usta i dłonie.

Z tych ekscytujących wspomnień wyrwało mnie zamieszanie i wysoki
świdrujący pisk.

Michał ścisnął mnie za rękę. O co chodzi? Wróciłam do rzeczywistości i po
chwili zorientowałam się w czym rzecz.

Wanda wymachiwała rękami i wrzeszczała na Jacka, który nie pozostawał jej
dłużny. Jaki wstyd! Wszyscy w tej małej piwiarni patrzyli na nas.

208 |

S t r o n a

background image

Z politowaniem, zażenowaniem. A niektórzy oczywiście ze złością. No tak!
Jak można zakłócać w tak brutalny sposób taki miły, leniwy wieczór? No jak?

– Ślinisz się na tę małą jak… Jak… – Zabrakło jej słów, albo była po prostu
zbyt pijana. – Zabierz łapy!

– Tak? – Jacek był nie mniej nawalony, w dodatku wściekły jak osa. – A ty to
lepsza?

– Zamknij się!

– Właśnie, że nie – wypluł z siebie. – Niech wszyscy się dowiedzą, po co tu
przyjechałaś.

– Zamknij się, powiedziałam – syknęła na niego jak jadowity wąż.

– Ani myślę – wrzasnął, cudem unikając jej ostrych szponów. – Ja się ślinię?
Dobrze! – Obleśny uśmieszek przemknął mu przez twarz. – A twoja chcica
na tego gogusia? To niby lepsze?

Spojrzałam na Michała. Zaciskał zęby i naprawdę się wkurzył. No tak! To nie
było wymarzone zakończenie wieczoru.

Wstałam, pociągając go za rękę.

– Wychodzimy. – Spojrzałam na Weronikę i Tomka. – Idziecie?

– Tak, jasne – szybko odpowiedziała moja przyjaciółka. Szok na jej twarzy
jeszcze nie zniknął, ale już się trochę otrząsnęła i mówiła spokojnie jak
zawsze.

Mój uroczy braciszek za to miał chyba inne plany.

– No co wy? – Był taki zadowolony, że ja nie mogę. – Opuścić takie
przedstawienie? Nigdy w życiu!

– Tomek! – Weronika spojrzała na niego tylko raz. – Proszę.

– Dobrze. – Posmutniał, ale szybko wstał, pomagając jej również podnieść się
od stołu. – Dla ciebie wszystko. Idziemy.

209 |

S t r o n a

background image

I właśnie w tym momencie dosięgły mnie szpony wstrętnej zołzy. Zajęta
naszą czwórką nie zauważyłam wściekłego spojrzenia Wandy, ściskając dłoń
Michała, próbowałam przecisnąć się między stolikami. Nagle pojawiła się tuż
obok mnie. Jej oczy lśniły szaleństwem. Michał zasłonił mnie swoim ciałem,
ale zdążyła złapać mnie za rękę i wbić swoje kilometrowe pazury,
pozostawiając trzy szramy. Jak po wściekłym kocie, przemknęło mi przez
myśl.

210 |

S t r o n a

background image

26.

Cholerna szara rzeczywistość!

Nasz wspólny wyjazd wydaje mi się teraz jak odległy sen! Piękny,
ekscytujący, ale tylko sen. To, co przeżyłam… Czego doświadczyłam… Oj!
Nie mogę o tym myśleć! Lepiej nie! Tylko ten sobotni wieczór… ale o tym
też nie chcę w tej chwili myśleć!

W domu mama od razu zagoniła mnie do spania. Typowe! Jutro szkoła i takie
tam. Będąc grzeczną córeczką, posłusznie spełniłam polecenie. Leżałam teraz
w łóżku i gapiłam się w sufit. Jak ja mam dalej funkcjonować po tym
szalonym weekendzie? Jak wrócić do codzienności? Po tym, co odkryłam
w ramionach Michała? Czy to się w ogóle naprawdę wydarzyło? Gdy zniknął
z zasięgu mojego wzroku (i rąk), nie byłam już tego taka pewna. A to nasze
pożegnanie…

Podrzuciliśmy Weronikę, a potem czarna beemka stanęła przed moim
blokiem. I wtedy dotarło do mnie, że to koniec… Ekscytująca przygoda się
skończyła! A teraz… Co teraz? Jak to będzie dalej? Cały ten wypad wydał mi
się całkowicie nierealny. I taki odległy. Jakby dotyczył kogoś innego. I jakby
wydarzył się całe wieki temu.

– Maleńka? – Usłyszałam cichy głos. Mój ulubiony głos.

Podniosłam głowę, rozejrzałam się lekko nieprzytomna jak człowiek
obudzony ze snu. Tomka nie było już w samochodzie. Spojrzałam w piękne
zielone oczy, teraz lekko zaniepokojone.

– Co się dzieje, kochanie? – Dotknął mojego policzka. – Czym się martwisz?

I nikt mi nie wmówi, że on nie jest medium!

– Ja… – Czy powinnam mu powiedzieć? Chyba nie! Zresztą spaliłabym się ze
wstydu. Robić „to”, a o tym mówić, to dwie różne rzeczy. Przynajmniej dla
mnie! – Nic, po prostu żal mi, że ten weekend już się skończył. – To była
prawda, uniknęłam tylko krępujących szczegółów.

211 |

S t r o n a

background image

– Chodź tu do mnie – wyszeptał, przytulając mnie i sadzając sobie na
kolanach. – Będzie jeszcze wiele takich chwil. Zobaczysz!

Tak bym chciała! Teraz mogłam myśleć tylko o tym, że muszę się z nim
rozstać. Że tę noc spędzę sama! Jestem szalona! A raczej napalona! To na
pewno!

– Tak – szepnęłam tuż przed tym, gdy nasze usta się spotkały.

Michał całował mnie delikatnie i czule, ale ja chciałam czegoś więcej.
Zatonąć w jego ramionach i poczuć to jeszcze raz. I znów. Zarzuciłam mu
ręce na szyję i mocno się do niego przytuliłam. Zrozumiał moją niemą
prośbę. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej i pogłębił pocałunek. Dotykał mnie…
Jak on mnie dotykał? Rozpływałam się pod jego dłońmi.

Ciszę przerwało pukanie w szybę. Zesztywniałam i próbowałam się odsunąć.
Mój wierny towarzysz – wstyd – postanowił powrócić! Michał jednak nie
wypuścił mnie z ramion i szepnął mi do ucha:

– Nie uciekaj ode mnie.

– Dzieciaki, dość tych czułości. – To oczywiście Tomuś wsadził łeb do
samochodu i drwił sobie ze mnie jak zawsze. – Bo wylądujecie zaraz na
tylnym siedzeniu.

– Bardzo zabawne – warknęłam w odpowiedzi, zanim mój chłopak zdążył
zareagować.

– To wcale nie miało być zabawne. – Jego słowom przeczył chichot
wydobywający się z gardła. – Jest cholernie późno! Matka się wścieknie! –
Jeśli to w ogóle możliwe, złośliwy uśmiech jeszcze się poszerzył. – A ja nie
mam ochoty patrzeć, jak oddajecie się cielesnym uciechom.

– Nie przesadzasz troszeczkę? – Tym razem Michał się nie powstrzymał,
znałam go już z tej strony i usłyszałam skrywaną nutę złości
w wypowiedzianych słowach. – Daj spokój!

212 |

S t r o n a

background image

– Ok! Bez urazy, Michał. – To bardzo dziwne, ale mój brat naprawdę czuł coś
na kształt respektu. – Poważnie, jestem padnięty i chcę już uwalić się do
wyra, a bez niej nie mogę się pojawić na chacie. Rozumiesz chyba?

– Jasne! – westchnął ciężko. Czy jemu też trudno się ze mną rozstać? – Daj
nam pięć minut.

– Tylko bądźcie grzeczni… – Zamierzał powiedzieć coś jeszcze, ale pod
wpływem piorunującego spojrzenia zielonych oczu przerwał. Po chwili
dodał: – Czekam na klatce! Pięć minut!

Gdy tylko zniknął, Michał przyciągnął mnie bliżej, a ja schowałam twarz
w zagłębieniu jego szyi. Tak bardzo już za nim tęskniłam. Jak mam się z nim
rozstać? No jak?

– Za parę godzin się zobaczymy…

– Dopiero jutro! – wyrwało mi się, zanim pomyślałam, co mówię.

– Maleńka, wiem do czego zmierzasz – wyszeptał mi do ucha. – Ale to nie
miejsce ani czas.

Zarozumialec! Zawstydziłam się po same koniuszki włosów. Odsunął się ode
mnie i spojrzał mi w oczy.

– Nie wstydź się. – I on myślał, że to zadziała. Byłam czerwona jak burak. – Ja
też tego pragnę.

Spuściłam wzrok i zauważyłam, że nie kłamał. O cholera! Przed oczami
miałam niezaprzeczalny dowód. Jeśli można odczuwać większe zażenowanie
niż ja przed chwilą, to tak się właśnie w tym momencie stało.

– Ktoś tu musi zachowywać się odpowiedzialnie i dorośle – dodał. No tak, ja
byłam po prostu napaloną małolatą, która odkrywszy jak się bawić w te
klocki, nie miała dość. Żenujące. – I chyba padło na mnie! – zaśmiał się, ale
czułam w tym śmiechu coś… czy ja wiem? Gorycz?

Podniósł moją twarz i ponownie spojrzał mi głęboko w oczy.

213 |

S t r o n a

background image

– Uśmiechnij się. – Próbowałam spełnić jego prośbę, ale chyba z marnym
skutkiem. – I pocałuj mnie. – Chciałam spuścić głowę, ale mi na to nie
pozwolił. Kąciki jego ust uniosły się nieznacznie i wyszeptał wprost w moje
usta: – No to ja pocałuję ciebie!

I to zrobił. Jeszcze jak to zrobił…!

Na samo wspomnienie zalała mnie fala gorąca. Muszę przestać. Trzeba trochę
pospać, przecież już za kilka godzin czeka mnie szkoła. To jednak przestało
mieć duże znaczenie. Bardziej interesował mnie fakt, że za tych samych kilka
godzin znów go zobaczę… poczuję, dotknę i posmakuję. Nie pomagasz –
skarciłam się w duchu.

Intensywnie próbowałam się uspokoić. Naprawdę próbowałam. Wtedy
jednak wróciły do mnie inne wspomnienia. Te mniej ciekawe.

Jakie to szczęście, że niedawno szczepiłam się na tężec, ale czy wścieklizna
mi nie groziła… co do tego nie miałam pewności. Kurwa! Cały czas widzę ten
mord w oczach i pianę na pysku (może nie dosłownie, ale prawie). Zabiłaby
mnie, gdyby tylko mogła, a przynajmniej miała na to ogromną ochotę!
I pewnie popróbowałaby szczęścia, gdyby nie Michał. Ta dziewczyna
powinna się leczyć! Na nogi, bo na głowę to już chyba stanowczo za późno!

Finał konfrontacji Jacek – Wanda był zaskakujący nie tylko dla mnie. Do
akcji wkroczyła osoba, której wszyscy najmniej się spodziewali. Weronika
błyskawicznie znalazła się tuż za „kocicą” i jednym zwinnym ruchem
wykręciła jej rękę do tyłu, przytrzymując ją wysoko na plecach. Jak to
cholernie boli, mogłam się domyślić. Kiedyś jeden z moich (byłych już w tej
chwili) kumpli wypróbował tę metodę na mnie i wiem doskonale, co wtedy
czułam.

– Puść – zapiszczała poszkodowana. Poszkodowana? Ja tu byłam tak
naprawdę poszkodowana, ale niech jej tam! Z bólu stanęły jej łzy w oczach.
Nic dziwnego! Na jej twarzy odmalowało się ogromne zaskoczenie. Chyba
nie do końca zdawała sobie sprawę, co się z nią dzieje. Szarpała się jednak, co
tak naprawdę powodowało, że musiała odczuwać jeszcze większe cierpienie.

214 |

S t r o n a

background image

– Jak się zaraz nie uspokoisz – warknęła Weronika, dobrze rozjuszona (nie
widziałam jej chyba nigdy aż tak wściekłej) – to stracisz nie tylko tipsy!

Na potwierdzenie swoich słów pociągnęła trzymaną rękę jeszcze mocniej do
góry. Moja „rywalka” zgięła się w pół i rozpłakała.

– Puść ją już – szepnęłam.

Żal mi się jej zrobiło! Chyba mam za miękkie serce. Nie mogłam jednak na to
spokojnie patrzeć.

– Jesteś tego zupełnie pewna?

– Nie! – Nietrudno zgadnąć, kto zabrał głos w moim imieniu.

Spojrzałam na niego! Kipiał wściekłością. W sumie to się nawet nie
zdziwiłam. W tym momencie jednak nie chciałam tego roztrząsać. Złapałam
go za rękę i prawie wybiegłam, ciągnąc go za sobą.

Wychodząc, usłyszałam jeszcze rozbawiony głos mojego brata:

– Kochanie, chyba zacznę się ciebie bać!

Nie odwróciłam się, żeby na nich spojrzeć, ale mojej uwadze nie umknął
lekki szok w głosie Tomka. A może też odrobina podziwu?

Do pensjonatu wróciliśmy w milczeniu. Byłam wdzięczna opatrzności, że
Michał nie oponował. Nie wierzyłam, że mógłby ją uderzyć, ale… Nie!
Nawet nie chciałam o tym myśleć.

– Przepraszam. – To pierwsze słowo skierowane do mnie, jakie usłyszałam po
akcji z Wandą.

Byliśmy już w naszym pokoju. Usiadłam ciężko na łóżku, a on stał przy
drzwiach, opierając się o nie plecami.

– Ty? – zdziwiłam się. – Za co mnie przepraszasz?

– To moja wina! – Szukał mojego wzroku. – Przeze mnie ci to zrobiła…

215 |

S t r o n a

background image

Poderwałam się gwałtownie i podeszłam do niego.

– Przestań.

Przyglądał mi się przez długą chwilę, aż w końcu powiedział dziwnie
zrezygnowanym głosem:

– Dlaczego nie jesteś na mnie zła?

Co za głupie pytanie! Nie potrafiłam się na niego gniewać, a poza tym
naprawdę nie uważałam, że to jego wina. Przecież nie mógł brać
odpowiedzialności za niezrównoważoną psychicznie kretynkę.

Potem bardzo długo i intensywnie starał się mnie „przeprosić”. A ja? Ja
przestałam oponować w kwestii winy, bo pokuta była zajebiście fascynująca.

Z tym ostatnim wspomnieniem w końcu udało mi się zasnąć. Niepojęte!

Obudziłam się piekielnie spóźniona. Na dokładkę miałam wrażenie, że
położyłam się nie dalej niż godzinę temu. Kurde! Toporkiem odciosałam się
od poduszki. Michał będzie po mnie za trzydzieści minut. Jak ja, do cholery,
mam się doprowadzić do stanu używalności w tak krótkim czasie?

Udało mi się, ale jakim kosztem? To pozostanie na wieki moją słodką
tajemnicą!

Wybiegłam z klatki i praktycznie wpadłam na niego! Porwał mnie
w ramiona i lekko uniósł nad ziemią. Poczułam się jak piórko, mogłabym
fruwać. Zarzuciłam mu ręce na szyję i oddałam gorący pocałunek. To takie
naturalne! Właściwe! I cudowne!

– Tęskniłem za tobą! – I jak tu go nie kochać?

Tydzień minął mi tak wspaniale i ekscytująco, że ledwo mogłam to znieść
i nie pęknąć od wszechogarniającej radości. Szczęście przepełniało mnie po
brzegi. Jakim cudem nie wylewało się ze mnie? Nie wiem! Ta euforia bardzo
przypominała szaleństwo! Pogodziłam się z tym! Są rzeczy, z którymi nie ma
sensu walczyć! Mój obecny stan ducha stanowił jedną z nich!

216 |

S t r o n a

background image

Nadeszła sobota i długo planowana impreza u Sebastiana. Pomysł ten przestał
mi się już tak bardzo podobać, gdy pomyślałam, że organizator spotykał się
z tą… Tą… Nawet jej imię nie chciało mi przejść przez gardło. Super! Byłam
uprzedzona?

Wieczór nadszedł szybko i przestałam o niej myśleć. Skupiłam całą swoją
uwagę na moim księciu z bajki. Podarował mi tak piękne kwiaty…
i oczarował mnie po raz kolejny! Jak bardzo byłam mu wdzięczna, mógłby
powiedzieć tylko on sam. Ja na pewno się nie odważę wspomnieć o tym
nawet słowem.

Do Sebastiana dotarliśmy okrutnie spóźnieni. Zauważył to może sam
gospodarz. Odetchnęłam z ulgą! Był na tyle przyzwoitym i sympatycznym
chłopakiem, że jakoś wybaczyłam mu tę zbytnią spostrzegawczość.

Domówka mijała w tempie ekspresowym. Czas spędzany z moim chłopakiem
zawsze tak wyglądał. Stanowczo za szybko mijał! Prawie nie zauważałam
innych ludzi. Dla mnie istniał tylko ON! Praktycznie się nie rozstawaliśmy
i byłam zajebiście szczęśliwa. Sielanka! To chyba dobrze opisuje naszą
radosną egzystencję.

– Nigdzie nie odchodź – szepnął mi do ucha. – Zaraz wracam.

Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a tym bardziej cokolwiek odpowiedzieć. Nagle
nie było go już przy mnie. Michał zniknął mi z oczu… Rozglądałam się za
nim uparcie. Po chwili dotarł do mnie idiotyzm mojego zachowania! Mało
nie puknęłam się w głowę… Wyglądałoby to…? No wiadomo! Więc się
powstrzymałam. Resztką sił! Co ja odpierdalam? To on już nie może mnie
zostawić nawet na pięć minut? Bo od razu zaczynam świrować? Kurde! Lecz
się, dziewczyno!

Stałam tak chwilę, próbując opanować złość na samą siebie. Gdy już trochę
ochłonęłam, odwróciłam się, by poszukać sobie jakiegoś cichego miejsca,
w którym mogłabym spokojnie się pozbierać i o mało nie wpadłam na
wysokiego, szczupłego kolesia. Podniosłam oczy i od razu go poznałam.
Zaraz, jak mu było na imię? Mam je na końcu języka… Karol! No tak!

217 |

S t r o n a

background image

Poznałam go kilka godzin temu… Nie wywarł na mnie zbyt pozytywnego
wrażenia, więc nie miałam za wielkiej ochoty z nim gadać. Uśmiechnęłam się
przepraszająco i już go omijałam, gdy zagrodził mi drogę.

– Poczekaj – powiedział. – Agnieszka, tak?

Chciałam się od niego jak najszybciej uwolnić, więc tylko skinęłam głową.

Karol stał pochylony nade mną i uśmiechał się obleśnie, zaglądając mi
w dekolt. Nie czułam się komfortowo, ale to był brat Michała, więc
postanowiłam to jakoś wytrzymać. Nie zrobię przecież afery, o to że ślini się
na mój widok… To byłoby dziecinne… A może nie! To byłoby bardzo
zarozumiałe z mojej strony! Tak właśnie to widziałam!

– Niezła z ciebie lalka.

Lalka? Co on sobie wyobraża? Może jednak powinnam jakoś zareagować?
Zastanawiałam się, w jaki sposób to zrobić? W pokoju pełnym ludzi nie będę
przecież odgrywać napastowanej dziewicy… No może przesadziłam. Ale
obrażoną królewną też nie miałam ochoty zostać… Musiałam jednak coś
powiedzieć. Nie pozwolę mu przecież tak się do mnie zwracać…

Zanim zdążyłam coś wyartykułować, on złapał mnie za rękę i dodał:

– Może się zabawimy?

– Że co??? – Nie mogłam wyjść z szoku.

Czy on naprawdę to powiedział?

– No co? – Znowu ten obleśny uśmiech. – Nie mów, że nie chcesz?

Zatkało mnie. Nie byłam w stanie zaprzeczyć, po prostu zabrakło mi słów.

– Nie jestem tu sama – wydusiłam w końcu.

On chyba naprawdę myślał, że na niego lecę i zupełnie nie przejął się moimi
słowami. Powinnam mu pewnie bluznąć i wykrzyczeć w twarz, co o nim
myślę, zamiast tego próbowałam być kulturalna… i co mi to dało?

218 |

S t r o n a

background image

Jego kolejne słowa upewniły mnie w tym przekonaniu.

– To tylko mała przeszkoda! – Oblizał usta. – Której łatwo się pozbędziemy…

Pochylił się nade mną i chciał mnie pocałować… On, cholera, naprawdę
chciał to zrobić…

W tym samym momencie zauważyłam, jak jego twarz gwałtownie się ode
mnie odsuwa, szarpnięta ogromną siłą… Całe jego ciało rozmyło się na
chwilę w powietrzu, a zaraz potem leżał już na podłodze.

Skonsternowana zauważyłam pochylającego się nad nim Michała, to on
musiał rzucić Karolem o „glebę”… Cholera! Co się dzieje? Przecież „ten
ostatni” był tylko trochę obleśny i tyle! Przez takiego palanta nie warto robić
aż takiego widowiska… Mój „rycerz” miał chyba inne zdanie na zadany
temat.

Przyglądałam się chwilę scenie rozgrywającej się na moich oczach.

– Nie zapominasz się czasem? – wysyczał mój chłopak, podnosząc z ziemi
swoją ofiarę.

– Michał… – Karol był lekko wystraszony. – No co ty? – Jego oczy robiły się
coraz szersze. – Ja tylko żartowałem…

– Żartowałeś?! – wrzasnął Michał, aż podskoczyłam.

Trzymał swojego brata za fraki i miał mord w oczach. Bałam się, że go
uderzy. Nie zastanawiając się nad tym, co robię, stanęłam między nimi,
rozdzielając ich. To cholerne ryzyko z mojej strony! Nie zdawałam sobie
sprawy, na jakie niebezpieczeństwo się narażam. Michał był jak rozjuszony
buchaj… Ciężko sapał, zaciskając pięści, aż pobielały mu kostki. A szczękę do
tego stopnia, że wydawało się, iż kości przebiją skórę. Jego oczy rzucały
nienawistne pioruny.

– Proszę… – wyszeptałam.

– Odejdź! – wycharczał przez zęby.

219 |

S t r o n a

background image

– Nie! – Skąd ta stanowczość w moim głosie? – Uspokój się! – Próbowałam
załagodzić sytuację. – Nic się przecież nie stało – powiedziałam, odwracając
się do niedoszłej ofiary. – Prawda?

– Jasne. – Uśmiechnął się niepewnie, nie patrząc na mnie tylko na brata,
który wcale się nie uspokoił. – Stary, bez nerw...

– Fiucie – wysyczał. – Nie zbliżaj się do niej więcej…

– Masz to jak w banku… – Zamierzał być zabawny, ale jakoś marnie mu szło.

Michał stał tak jeszcze chwilę, a wściekłość aż z niego kipiała. Bałam się go…
Naprawdę! W tym momencie zdałam sobie sprawę, że wcale go nie znam!
Kim on, do cholery, był? Jakimś popieprzonym neandertalczykiem?

Gdy tak patrzyłam na niego ze strachem w oczach… On niespodziewanie
uderzył z całej siły pięścią w ścianę… Aż podskoczyłam! W następnej chwili
odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z pokoju, słysząc jeszcze za plecami
wściekłe słowa mojego chłopaka:

– Wypierdalaj! Gnoju!

Zaraz potem ruszył za mną. Słyszałam jego kroki. Nie chciałam z nim gadać.
Nie chciałam go nawet widzieć. W tej chwili pragnęłam tylko stąd wyjść. Nie
zastanawiałam się co dalej. Musiałam po prostu uciec.

W korytarzu chwyciłam kurtkę i już byłam na zewnątrz. Tam właśnie dopadł
mnie Michał.

– Agnieszka… – powiedział zduszonym głosem, nie uspokoił się jeszcze, ale
próbował się opanować. – Proszę…

Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam mu w oczy.

– Przerażasz mnie! – Byłam zła, na siebie, na niego, na cały świat.

Patrząc mu w oczy miękłam. I to jeszcze bardziej mnie złościło.

– Wiem…

220 |

S t r o n a

background image

Podniósł rękę. Chciał chyba dotknąć mojego policzka. Wbiłam przerażony
wzrok w jego dłoń… z obtartymi do krwi kostkami!

Zauważył to i ją cofnął.

– Przepraszam… – Spuścił wzrok.

– A to? – Szarpnęłam go za koszulę, odsłaniając jego bliznę, w tej chwili nie
myślałam. – Też sam to sobie zrobiłeś?! – rzuciłam oskarżycielsko.

– Nie! To nie ja! To… pamiątka po mojej głupocie!

Stanęłam jak wryta. Było coś takiego w jego głosie… Sama nie wiem…
Milczałam… Michał nie patrzył na mnie gdy zaczął opowiadać.

– Nawywijałem i to gigantycznie! Nie było bójki w okolicy, w której nie
brałbym udziału! Nie było libacji, w której bym nie uczestniczył! W każdym
tego słowa znaczeniu. Pchałem w siebie różne „gówna”! Zeszmaciłem się!
Sięgnąłem dna! – wyrzucał z siebie coraz gwałtowniej. – Zadałem się
z nieciekawymi kolesiami. Sam chyba też taki byłem! Myślę, że to przez
rozwód starych wlazłem w te klimaty… Uciekałem od ich kłótni i szukałem
wrażeń! Wszelkich wrażeń. A potem to już stało się normą. Nie
potrzebowałem wymówek. Po prostu tak żyłem. I cholernie mi się to
podobało! Wtedy trafiłem na Klaudię! – Przerwał na chwilę, ale zaczął
mówić dalej: – Powiedzmy, że przystawiałem się do nieodpowiedniej
panny… Jej tatuś nie uznał mnie za wystarczająco dobrego. Po spotkaniu
z jego kolegami leżałem kilka tygodni w szpitalu. Nie nauczyło mnie to za
wiele…albo właśnie nauczyło, ale nie ma się czym chwalić! Jak doszedłem do
siebie, szalałem jeszcze bardziej. A dziewczyna? Okazało się, że miała mnie
za nic. Zabawiła się i tyle! Strasznie ją podrajcowało, że ci łysole tak mnie
urządzili. To chyba wtedy zacząłem wpadać w ten niepohamowany amok.
I to często z byle powodu. Przeważnie bez powodu. Z czystej głupoty!
Wpadałem w szał i niszczyłem wszystko na swojej drodze! Siebie również!
Coraz bardziej! Taka jest prawda! Taki jestem!

221 |

S t r o n a

background image

Odwrócił się gwałtownie ode mnie. Był jakiś zgarbiony, jakby ciężar prawdy
przygniatał go do ziemi. Nie mogłam na to spokojnie patrzeć. Podeszłam do
niego. Stanęłam naprzeciwko, bardzo blisko i delikatnie ujęłam jego twarz
w dłonie, by spojrzeć mu w oczy. A raczej zmusić, by on spojrzał w moje.

– Jestem potworem! – Próbował wyrwać twarz z mojego uścisku. – Nie
zasługuję na ciebie! Zostaw mnie!

– Nie zostawię! – odpowiedziałam twardo. – Nie ma mowy!

Stał tak przez chwilę z rozpaczą w oczach, na twarzy i w całym dygoczącym
teraz ciele. Gwałtownie przytulił mnie do siebie i zanurzył twarz w moich
włosach.

– Kim ty jesteś? – szepnął. – Moim Aniołem Stróżem?

– Jeśli tego chcesz… – Uśmiechnęłam się do niego. – To nim będę!

– Kocham cię!

222 |

S t r o n a

background image

27.

Minęły zaledwie dwa tygodnie… a wszystko, ale to wszystko się zmieniło!
Kurwa! Jak to się mogło stać? Czemu do tego dopuściłam? Ja? Może jednak
nie! Chyba nie miałam na to wpływu… ale czy na pewno? Sama już nie
wiem, co mam myśleć! Co czuć? To wiem! Boję się to jednak roztrząsać…
Ile razy można wykręcać poduszkę…? Ile jeszcze łez jestem w stanie wylać?
Boże! Dlaczego to tak cholernie boli?

Nie mogę! Jestem na to za słaba! Może gdybym… nie uzależniła się od niego
tak bardzo? Może wtedy byłoby mi łatwiej? Ostatnie dni ponownie stanęły
mi przed oczami (zapuchniętymi do granic niemożliwości, tak na
marginesie!). Strasznie chciałabym się uwolnić od tych obrazów! Wymazać je
z pamięci! Nie! Tak naprawdę to chciałabym wyrzucić z serca i głowy
wizerunek pięknego ciemnowłosego „demona” z zielonymi oczami! Jak on
mnie prześladuje! W dzień i w nocy! Ani przez chwilę nie daje o sobie
zapomnieć!

Poddałam się… przestałam walczyć z zalewającymi mnie wspomnieniami,
a łzy popłynęły same! Po raz kolejny…

Następnego dnia po tej pechowej imprezie obudziłam się z potwornym bólem
głowy i nie był on bynajmniej spowodowany wypitym alkoholem… O nie! Ja
przecież tylko symbolicznie zanurzyłam usta w jakimś wymyślnym drinku
i to wszystko! Chyba, że pijana miłością, miałam teraz „tego typu kaca”. Czy
taki w ogóle istnieje? Ale jestem głupia!

Leżałam w łóżku z szeroko otwartymi oczami i zastanawiałam się prawie na
głos (miałam wrażenie, że ruch trybików w moim mózgu jest głośny jak
skrzypienie od lat nienaoliwionej maszyny) nad całą masą emocji, które
dobijały się do mnie, błagając o wstęp. Hola! Powolutku! Po kolei!

Po kilku godzinach od dramatycznego wyznania Michała, mimo jako tako
przespanej części nocy, byłam nadal w ciężkim szoku! Nie wyobrażałam
sobie, że można tak żyć… że on mógł tak żyć… To tak nie pasuje do
chłopaka, którego znam! Czy ja go jednak faktycznie znam? To pytanie

223 |

S t r o n a

background image

dręczyło mnie nawet we śnie! Jego wybuch i samookaleczenie (bo inaczej nie
potrafiłam tego nazwać) były już wystarczająco trudne do zaakceptowania!
A jego historia? Współczułam mu szczerze, że spotkało go takie nieszczęście,
ale nie sposób nie zauważyć, jak usilnie się o nie prosił… Jak intensywnie
pracował nad autodestrukcją! Mimo powodów, które pchnęły go na tę
ścieżkę, a raczej równię pochyłą, nie mieściło mi się w głowie (może jestem
z lekka ograniczona?), że taki świat może dotyczyć kogoś z mojego otoczenia.
Wiedziałam, że istnieje rzeczywistość, gdzie rządzi silna pięść, alkohol,
prochy i seks. Nie jestem tak naiwna, by sądzić, że to tylko wymysły pisarzy
i filmowców, ale… Kto tak żyje? Na pewno nikt, kogo znam! A jednak nie!
Michał tak żył! I podobało mu się! Nie ogarniałam tego! Chyba po raz kolejny
zabawię się w Scarlett i pomyślę o tym później…

Po chwili… Stanęła mi przed oczami jego twarz, oczy błyszczące
nienaturalnie i usta składające się do wypowiedzenia słów… tych
niesamowitych słów! No właśnie! Nie mogłam uwierzyć, że TO powiedział…
Przytuliłam go wtedy z całej siły, ale nie zrewanżowałam się odpowiedzią.
Nie użyłam żadnych dźwięków, może poza cichym westchnieniem. Tak
bardzo chciałam w to uwierzyć… Ale jak mogłam? Był to zapewne efekt
bolesnych zwierzeń, całego koszmaru, który nosił w sobie? Na pewno nie
łatwo przyznać się do takiej przeszłości i moja spokojna reakcja musiała go
rozczulić, wzruszyć i uspokoić, a pod wpływem tych emocji powiedział to, co
każda dziewczyna pragnie usłyszeć. Tak to sobie wytłumaczyłam.
Wzruszająca scena, która z rzeczywistością nie miała zbyt wiele wspólnego!

Kolejne dni, na pierwszy rzut oka, nie wyróżniały się niczym szczególnym,
a jednak…

Stanowczo za dużo rozmyślałam! To pewne! A jeszcze pewniejsze jest to, że
jak nie znajdę zajebiście uzdolnionego sobowtóra, to matura stanie się

jedną,

wielką porażką! Tak, powinnam się uczyć, a zamiast tego zadręczam się
bezsensownymi wywodami myślowymi… Wiem! Zostanę filozofem!
Chociaż nie! Bez matury to chyba nie mam na to za wielkiej szansy… Kurwa!

224 |

S t r o n a

background image

Weź się w garść, bo będzie marnie… Już jest, odpowiedziałam sama sobie!
Zaczynam gadać do siebie? Uroczo!

Poważniejąc i zostawiając żarciki na boku, muszę ze smutkiem stwierdzić, że
Michał zrobił się jakiś dziwny. Niby wszystko było w porządku, przyjeżdżał
po mnie i odwoził, towarzyszył mi na każdym kroku (oczywiście myślę
o tych, które stawialiśmy, będąc razem), ale nie było między nami „tego
czegoś”. Zdałam sobie sprawę, że już się nie śmiejemy, a przynajmniej
brakuje nam spontaniczności i swobody. Nie kochaliśmy się… odnosiłam
wrażenie, że Michał tego unika. Nie! To nie mogła być prawda! Po prostu
miał więcej obowiązków w domu, matka go potrzebowała (jak na mój gust
trochę za często, ale widocznie tak musiało być) i siostra też. Nie miał dla
mnie już tyle czasu co wcześniej. Z początku godziłam się z tym z lekkim
żalem i smutkiem… Jednak kolejne dni kazały mi się nad tym głębiej
zastanowić. I czym więcej o tym myślałam, tym mniej ciekawe wnioski mi
się nasuwały. Poraziła mnie świadomość, że Michał oddala się ode mnie.
Bałam się, że żałuje swoich słów, że żałuje… szczerości. Nie wiedziałam, co
mam z tym zrobić… Tęskniłam za nim…!

Tak minęły dwa tygodnie… Ciężko to znosiłam, było coraz gorzej. Męczyłam
się okrutnie! Chciałam z nim porozmawiać, ale bałam się! Po prostu się
bałam.

W niedzielę umówiliśmy się wcześniej, pogoda dopisywała i mieliśmy iść na
spacer. Gdy przyjechał, zaprosiłam go na chwilę do pokoju. Chciałam jeszcze
zadzwonić do Weroniki… Rozmawiając z nią, zauważyłam, że Michał
podniósł, oprawione w najładniejszą moją ramkę, zdjęcie. I przyglądał mu się
z dziwnym wyrazem twarzy. Rozczuliłam się, sama nie wiem czemu… Było
to nasze wspólne zdjęcie. Na nim każdy doskonale widział, jak bardzo
zapatrzona jestem w swojego chłopaka. Przestałam się tego wstydzić…
To po prostu prawda i już!

Spojrzałam jeszcze raz na niego… I zobaczyłam coś w jego oczach nadal
studiujących nasze zdjęcie… Coś, co przepełniło mnie nagle niesamowitą
odwagą.

225 |

S t r o n a

background image

Skończyłam rozmowę i podeszłam do Michała. Spojrzał na mnie.

– Idziemy? – zapytał.

– Wiesz… – zaczęłam nieśmiało – chciałabym…

– Tak? – Przyjrzał mi się uważnie.

– Pojedźmy w plener… Wiesz gdzie…

– Jeśli chcesz… – powiedział ostrożnie. – Tam jest naprawdę ładnie – dodał. –
Nie miałaś jeszcze szansy zobaczyć okolicy…

– Chciałabym… – nie dokończyłam, bo w tej chwili, poczułam nieprzepartą
ochotę go pocałować. Zabrakło mi jednak odwagi, więc dokończyłam – …
pojechać.

– Dobrze – odpowiedział.

Chyba nic nie zauważył. Sama nie wiem, czy się z tego cieszyłam...
Postanowiłam zrobić coś, cokolwiek, żeby Michał znów zachowywał się tak
jak dawniej… Musiałam z nim porozmawiać… Ale nie tu! Bez świadków!
Gdyby miał mnie odtrącić, nie chciałam, żeby ktoś był w pobliżu i mógł
widzieć moją rozpacz…

Na miejscu gorączkowo zastanawiałam się, jak mam z nim porozmawiać? Co
powiedzieć? Michał postępował tak jakby nic nie widział… Myślę jednak, że
zauważył! Moje dziwne zamyślenie, jakbym przebywała zupełnie gdzie
indziej… Gdzieś daleko… Bo tak było. Byłam bardzo daleko… Daleko od tej
chwili, ale nie od tego miejsca! Byłam tu! Wtedy! Z nim!

– Chodź – powiedział obojętnym, jak mi się wydawało, głosem – przejdziemy
się. Pokażę ci okolicę…

– Dobrze. – Spojrzałam na niego, na jego smutną, w tej chwili twarz, i ręka,
którą wyciągnęłam, by złapać jego dłoń, opadła. – Chodźmy.

Widoki były, rzeczywiście, piękne. Las, jezioro i cała okolica… Mnie jednak
nurtowało co innego i nie umiałam się skupić na podziwianiu cudów

226 |

S t r o n a

background image

natury… Spojrzałam na mój własny „cud” – tylko czy on nadal był mój…?
Zadrżałam.

– Chciałam z tobą porozmawiać, ale…

Michał zamarł…

– Tak?

Stał nieruchomo wpatrzony we mnie, nie byłam w stanie nawet domyślić się,
co teraz chodziło mu po głowie.

Starałam się wytrzymać jego wzrok, ale nie dałam rady. Czy kogokolwiek to
jeszcze dziwi? Spuściłam oczy zawstydzona, ale wydusiłam z siebie:

– Nie wiem tylko jak…

Nagle Michał pojawił się tuż przede mną. Podniósł moją twarz i spojrzał
głęboko w oczy.

– Naprawdę tego chcesz? – zapytał.

O co on mnie tak właściwie pyta?

– Chciałam… To znaczy… Próbowałam… – zamotałam się. – Ale… Chyba
nie umiem… – plątałam się coraz bardziej. – Sama nie wiem! Nic już nie
wiem!

– Ale ja wiem… – powiedział ponuro. – Spodziewałem się tego…

– Naprawdę…?

– Tak… – Nie mogłam nic odczytać z jego twarzy.

– A więc rozumiesz… – zaczęłam. – To musi się zmienić…

Michał milczał, więc ciągnęłam dalej ten mój chaotyczny wywód.

– Nie mogę już tak dłużej – mówiłam coraz ciszej. – To takie trudne!

– A więc jednak… – Michał zrobił się szary na twarzy, dosłownie. –
Wiedziałem, że tak będzie…

227 |

S t r o n a

background image

– Michał…

– Nic już nie mów… – powiedział twardo. – Rozumiem!

– Co rozumiesz? – wyszeptałam. – Bo ja już kompletnie zgłupiałam…

Chyba nawet mnie nie usłyszał. Zdawało mi się, że pogrążył się w swoich
(niezbyt chyba radosnych) myślach. Trwało to dłuższą chwilę. Gdy w końcu
się odezwał, nie poznałam jego głosu. Był taki bezbarwny. Wyprany
z jakichkolwiek emocji.

– Po co to dalej ciągnąć…?

O Boże! A więc to prawda! Już mnie nie chce! Żałuje! Nie wiedział tylko jak
to zrobić… A ja ułatwiłam mu zadanie… Głupia!

Cała skuliłam się w sobie. Nie będę płakać! Nie przy nim! Nie mogę!

– Odwieź mnie do domu – powiedziałam nie swoim głosem. – Nie chcę już tu
być! Nie mogę!

Wracaliśmy w zupełnej ciszy. Nie patrzyłam na niego! Nie potrafiłam! Nie
umiałabym się powstrzymać… Usilnie walczyłam ze łzami… Gdybym
spojrzała w jego piękną twarz, przegrałabym!

W momencie, gdy samochód zatrzymał się, wypadłam z niego jakby gnało
mnie stado rozjuszonych byków! Nie oglądając się za siebie, pognałam na
górę. Nie widziałam schodów, oczy zalały mi łzy. Tak długo
powstrzymywane. Gdybym nie była taka nieszczęśliwa, pewnie bym sobie
pogratulowała opanowania! Teraz jednak nie mogłam… nie byłam w stanie
myśleć o niczym innym, tylko o czarnej dziurze, która znajdowała się
w miejscu, gdzie jeszcze nie dawno biło moje serce!

Nie wróciłam do mieszkania, minęłam drzwi i po chwili byłam już na dachu.
Tam dopiero opadłam na kolana, nie martwiąc się jakoś o stan moich
nowiutkich spodni! Kogo by to obchodziło! Przez sekundę łapałam
powietrze, a potem wybuchłam tak żałosnym łkaniem, że sama się aż
przestraszyłam. Zanosiłam się niepohamowanym szlochem, po prostu

228 |

S t r o n a

background image

rozsadzała mnie rozpacz! Nie wiem, ile czasu to trwało, ale chyba długo! Gdy
już zabrakło mi łez, na trzęsących się nogach zeszłam na dół, zupełnie nie
wiedząc, co mam ze sobą zrobić. Zadzwonić do Weroniki? Nie! Nie byłabym
wstanie z nią rozmawiać. Druga rzecz, że nie miałam ochoty! Nie miałam
siły. Co bym jej powiedziała, kiedy nie mogłam nawet o tym myśleć… Nie
chciałam o tym myśleć. Zapaść się pod ziemię! Zniknąć. „Nie czuć, nie
pragnąc, nie pamiętać…!” Kurwa! Przychodzą mi do głowy jakieś ckliwe
wiersze! Nigdy nie rozumiałam tego romantycznego bełkotu. Rozpacz! Ona
to zmieniła! Teraz już wiedziałam, o czym oni pisali, ci natchnieni poeci
i ci domorośli! Cholera! Co się ze mną dzieje?

229 |

S t r o n a

background image

28.

– Wchodzisz? Czy zastanawiasz się nad remontem klatki schodowej? – Na
dźwięk znajomego, kpiącego głosu podskoczyłam i odwróciłam się
gwałtownie, zapominając, że moja twarz to kompletna ruina.

Jak bardzo „nie wyglądałam” w tej chwili, mogłam się przekonać po minie
mojego brata i jego dziewczyny. Szok – to mało powiedziane!

– Matko Boska! Co się stało? – Z tymi słowami Weronika objęła mnie mocno
i przytuliła.

– Michał! – wydusiłam z siebie i rozryczałam jak bóbr.

– Coś z nim nie tak? – zapytała ostrożnie.

Długo nie odpowiadałam. Mimo stanu całkowitego rozkładu, zdawałam sobie
sprawę, że Tomek uważnie mnie obserwuje i czeka na moją odpowiedź. Czy
powinnam przy nim rozmawiać o moim chłopaku? Co ja pieprzę? Chyba
o moim „byłym” chłopaku? Na tę myśl jeszcze gwałtowniej wstrząsnęło mną
rozdzierające łkanie.

– Zostawił mnie – wyjąkałam.

– Kurwa! Że co? – sapnął gniewnie braciszek. Więcej chyba nie był wstanie
z siebie wyartykułować.

– Agnieszka, co ty opowiadasz? – zapytała moja przyjaciółka, delikatnie
odsuwając mnie, by spojrzeć mi w oczy. – To niemożliwe!

– Niemożliwe? – warknął Tomek. – To spójrz na nią! Myślisz, że cię wkręca?
Bo ja jej raczej wierzę.

Weronika spiorunowała go wzrokiem, a gdy spojrzała znów na mnie jej
twarz złagodniała.

– Przecież on cię kocha! Jak mógł cię rzucić? Może coś źle zrozumiałaś?

230 |

S t r o n a

background image

– Nie rób ze mnie wariatki! – Mój gniewny głos nawet mnie samą
przestraszył. – Przepraszam, nie chciałam – dodałam po chwili. Nie miałam
zamiaru wyładowywać się na niej. To byłoby nie fair!

– Spokojnie. – I jej delikatna dłoń głaszcząca mnie po głowie. Czułam się jak
małe dziecko. – Chodźmy na górę. Wszystko nam opowiesz.

– Nie! – gwałtownie zaprotestowałam.

– Proszę. – Jej miękki głos przekonałby mnie do wszystkiego. Musiałam
jednak postawić jeden warunek.

– Tylko tobie – szepnęłam, nie patrząc na Tomka.

Pół godziny później siedziałam w swoim pokoju z kubkiem parującej kawy,
paczką ulubionych ciasteczek i przyjaciółką przy moim boku.

– Ostatnio działo się coraz gorzej – wymamrotałam, unikając jej wzroku. –
Niby się spotykaliśmy, ale to nie było już to… Coś się zmieniło.

– Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

– Co miałam ci powiedzieć? Że świruję na jego punkcie? – westchnęłam. –
To przecież wiesz… a reszta, to mogło być tylko moje przewrażliwienie.

– Ale nie było, tak?

– Chyba nie…

– No więc, co się stało? – drążyła dalej.

– Sama nie wiem! – Spojrzałam jej w oczy i faktycznie nie wiedziałam, co
powiedzieć. Co się stało? Wszystko i nic! Łzy znowu popłynęły. Beksa ze
mnie! Chyba nigdy tak dużo nie płakałam jak dzisiaj.

– Dobrze, już dobrze. – Weronika przytuliła mnie mocno. – Dam ci spokój…
– Ze zdziwienia podniosłam oczy. Uśmiechała się pocieszająco, ale jej kolejne
słowa wcale mnie nie pocieszyły: – Na razie!

– Jutro czy pojutrze – chlipnęłam cicho – nadal nie będę wiedziała!

231 |

S t r o n a

background image

– Zobaczymy!

Ta noc nie należała do spokojnie przespanych. To cud, że w ogóle udało mi
się zasnąć. Tylko co to zmienia? Wspomnienia, które wdzierały się do mojego
mózgu, zdewastowanego minionym dniem, to samo robiły we śnie. Przez
całą noc był ze mną! Kochał mnie do nieprzytomności, a zaraz potem
odchodził, rzucając bez wahania „Już ciebie nie chcę!” lub coś równie
okrutnego. Chciałam, by został… Tak bardzo tego pragnęłam!

Rano udawałam przed matką, że wybieram się do szkoły, ale tam nie
poszłam. Po prostu nie mogłam i już. Nie dziś. Może jutro będę silniejsza
i stawię czoła rzeczywistości. Zmierzę się z tym, co mnie czeka. Stanę twarzą
w twarz z NIM… Nie, tego nie dam rady zrobić! Tego nie!

Przez całe przedpołudnie starałam się czymś zająć. Czymś konstruktywnym,
ale jakoś marnie mi szło. Nie mogłam się skupić. W końcu zmęczona
przysnęłam.

Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Mama jest na to za delikatna. Ojca nie ma
od tygodnia, jak zwykle w trasie, więc pozostaje tylko jedna osoba, która
mogła tak „emocjonalnie” wracać do domu. Po chwili z jego pokoju zaczął
wydostawać się przeraźliwy jazgot. Ja czasem słucham ostrej muzy, ale on
bije mnie w tej dziedzinie na głowę. Dodatkowo chyba właśnie stara się
o wizytę u laryngologa. Chce też najwidoczniej, żebym ja również ogłuchła!
Lubię słuchać głośno muzyki, ale bez przesady! To, co on wyrabiał,
przechodziło wszelkie pojecie. Skoro u mnie można stracić uszy, to co
musiało się dziać w jego pokoju? Poderwałam się z miejsca i po chwili byłam
już u niego (pukanie nie miało sensu i tak by nie usłyszał). Właśnie miałam
na niego naskoczyć, zaraz po tym, jak wyłączyłam tą przeklętą wieżę, gdy
zobaczyłam jego twarz.

– A tobie co się stało? – zapytałam zszokowana na widok pięknego fanara tuż
pod okiem. Z wrażenia aż przysiadłam na krześle. – Wyglądasz jak po pięciu
rundach.

232 |

S t r o n a

background image

– Bardzo śmieszne! – warknął wcale nie rozbawiony. – Lepiej powiedz mi,
jak to ukryć przed Niką.

– Tego, to się raczej nie da zrobić. – Uśmiechnęłam się, chyba pierwszy raz
od… tamtego czasu. – Ale co się stało?

– Nie chcesz wiedzieć!

Czyżby? Nie! To niemożliwe!

– Skoro pytam…

– Twój kochaś ma niezły cios. – Wiedziałam! Po prostu wiedziałam! Ale jak?
Dlaczego? Zerwałam się na równe nogi, zanim jeszcze dokończył. – I refleks.

– On już nie jest mój! – krzyknęłam gwałtownie, a zaraz potem dodałam
ciszej: – Jeśli kiedykolwiek był…

– Nieważne!

– Ale dlaczego? – Nie mieściło mi się w głowie, czemu Michał (nawet trudno
przechodziło mi to imię przez myśl, jak mogłabym je wypowiedzieć na głos?)
to zrobił. – Co się stało?

I tu niespodzianka. Czyżby mój braciszek się zawstydził? To po prostu
szokujące.

– Nieważne! – powtórzył Tomek.

– Właśnie, że ważne! Powiedz mi.

– Chciałem mu przemówić do rozumu…

– Ręcznie? – Znowu mnie zaskoczył. Tomek nie był typem, który w taki
sposób rozwiązuje problemy. – Zwariowałeś? – Przyjrzałam mu się uważnie.
– A tak właściwie… Przemówić do rozumu? Chyba raczej wyładować
frustrację. – Nie mogłam powstrzymać się od sarkazmu. – Nie poznaję cię!

– Nazywaj to jak chcesz! – Chyba się na mnie obraził. Czy on sobie kpi?

233 |

S t r o n a

background image

– Nie rozumiem. – To była szczera prawda, nie miałam pojęcia, o co chodzi
mojemu braciszkowi. – Dlaczego chciałeś się z nim bić?

– A kto mówi, że chciałem się z nim bić? – Popatrzył mi w oczy i nagle mnie
olśniło. – Chciałem mu urwać jaja!

– Za mnie? – To było takie dziwne. Odezwało się w nim poczucie braterskiej
odpowiedzialności, czy co?

– A za kogo? – warknął, a po chwili już spokojniejszym głosem dodał: –
W końcu to też trochę moja wina, że jesteś w takim stanie…

– A co ty masz z tym wspólnego? – Nic już nie rozumiałam.

– A kto zabrał was w te pieprzone góry? – Znowu cień zawstydzenia
przemknął po jego twarzy. – Dałem mu zajebistą okazję, żeby mógł ciebie…
No wiesz? – Spaliłam raka. Wiem! – A teraz cię zostawił! Więc co mam
myśleć?

– Że chodziło mu tylko o jedno – dokończyłam za niego.

Czy taka była prawda? Czy rzeczywiście chodziło tylko o to? Nie! Mimo
wszystko nie mogłam o NIM myśleć aż tak źle!

– Powiedz mi dokładnie, co się stało – zażądałam stanowczym tonem. Ja?
Stanowczym tonem? Niepojęte!

Tomek też się chyba zdziwił. Nie skomentował tego jednak i co dziwne,
zaczął opowiadać:

– W sumie zaskoczył mnie, że się pojawił… Zadzwoniłem do niego i obiecał,
że przyjdzie, ale… Nie chciałem go szukać pod szkołą… Sama rozumiesz?

Rozumiałam czy nie, co to za różnica? Chciałam wiedzieć wszystko!

– Nooo!

– Przyjechał. Z satysfakcją muszę stwierdzić, że nie wyglądał najlepiej. –
Maleńki sarkastyczny uśmieszek pojawił się na jego twarzy. – A potem mnie
wkurwił.

234 |

S t r o n a

background image

– Byłeś chyba i tak nieźle podminowany?

– Niby tak, ale nie wiesz, jaki z niego palant! – Jak trudno mi było tego
słuchać… Nie powiedziałam jednak ani słowa. – Udawał, że nie wie, o co mi
chodzi. Zgrywał kretyna! Po prostu nie wytrzymałem. – Spuścił wzrok. – Ale
był ode mnie szybszy! I tyle.

– To wszystko? – musiałam się upewnić.

– Powiedział, że nie jest tak jak myślę i że jest mu przykro. I odjechał.

Jest mu przykro? Że uderzył Tomka? Czy że mnie zostawił? Potrząsnęłam
głową, aby odgonić natrętne myśli. Nie mam siły więcej płakać.

Wieczorem pojawiła się Weronika. Jak się spodziewałam, nie była szczęśliwa
na widok swojego chłopaka. A jeszcze mniej się ucieszyła, poznawszy
szczegóły dotyczące jego „odmienionego” wyglądu. Gdy już lekko ochłonęła,
zajrzała do mnie. Teraz mi się dostanie!

– A gdzie cię dziś nosiło? – zapytała na wstępie.

– Nigdzie – odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic, a przynajmniej bardzo się
starałam, żeby to tak zabrzmiało.

– To znaczy? – Nie ma sensu z nią pogrywać, przecież i tak dowie się
wszystkiego.

– Zostałam w domu.

– Przez niego, tak? – Nie musiała pytać, ale to zrobiła.

– To chyba oczywiste! – Ostrzej to wyszło, niż zamierzałam. – Przecież tak
doskonale mnie znasz!

– Znam! I nawet trochę rozumiem… – Chciała mnie najwyraźniej pocieszyć.
Cóż, marne to pocieszenie. – Ale tylko trochę! – I popsuła efekt do końca! –
Nie możesz się przed nim ukrywać.

– A kto mi zabroni? – rzuciłam buntowniczo.

235 |

S t r o n a

background image

Wiem, zachowywałam się jak małe dziecko. W tej chwili nie umiałam
inaczej. Bałam się z nim spotkać. Zobaczyć go. Cholera! Jak miałabym to
zrobić?

– Aga, to dziecinne! – Czyta mi w myślach, czy co?

– I co z tego? – Spojrzałam jej w oczy i zauważyłam w nich niekłamaną
troskę. Dlaczego ja z nią tak gadam? Jakby była moim wrogiem? – Boję się…

– Wiem, ale musisz jakoś dalej funkcjonować.

– Tylko jak? – Zabrzmiało to strasznie rozpaczliwie. Robi się z tego niezły
melodramat. Jestem żałosna!

236 |

S t r o n a

background image

29.

No to przybyłam! Stojąc tak przed bramą szkoły, usilnie walczyłam
z instynktem, który kazał mi uciekać. Obiecałam jednak Weronice, że
przyjdę i nie stchórzę. Łatwiej było to powiedzieć, niż wykonać.

Powoli przekroczyłam „granicę” i ruszyłam w stronę czekającej na mnie
przyjaciółki. Cholernie się bałam. Jak mam się zachować, gdy go spotkam?
Co powiedzieć? A może nie odzywać się w ogóle? Nie, przecież nie będę
udawała, że go nie znam.

Podtrzymujący na duchu uśmiech widziałam z daleka, zbliżając się do niej
i do nieuniknionego. Czarnej beemki nigdzie nie zauważyłam. Spodziewałam
się tego. Umówiłyśmy się specjalnie wcześniej, żeby uniknąć konfrontacji
z Michałem przed szkołą.

To jednak tylko odwleczenie mojej egzekucji. Tak właśnie czułam. Zobaczyć
go i nie móc się do niego przytulić, nie poczuć jego cudownych ust i silnych
ramion, to jak wyrok. Szłam na lekcje niczym na stracenie. Cóż na to
poradzę?

– Trzymasz się jakoś?

– Ledwie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Prawie uciekłam. Cudem się
powstrzymałam.

– Jednak jesteś. To już coś. – Uśmiechnęła się.

– Boję się – ciężko westchnęłam. – Strasznie się boję!

– Dasz radę. – Objęła mnie opiekuńczo. – Zobaczysz.

– Nie jestem tego taka pewna.

– Będzie dobrze – pocieszała, ale mi ani trochę nie ulżyło. – Masz mnie.

Tak, moja duchowa podpora znajdowała się tuż obok. Tylko dlaczego to nie
zmieniało faktu, że się trzęsłam ze strachu?

237 |

S t r o n a

background image

Zadzwonił dzwonek, gdy go zobaczyłam. Cała drżałam. Szedł powoli w moją
stronę. Taki jak go zapamiętałam… Piękny, silny, zniewalający! Jednak jego
twarz… Coś się zmieniło. Przyglądałam mu się intensywnie i nagle
zrozumiałam. Wyglądał na potwornie zmęczonego. A może był chory? To
właśnie ten cień przysłaniający jego naturalną aurę psuł efekt, niszczył ideał.
O tym musiał myśleć Tomek, opisując mi nienajlepszy wygląd Michała.

Na więcej rozważań nie starczyło mi czasu. Obiekt mojej obserwacji
zatrzymał się przede mną.

– Jesteś. – Boże! I ten jego głos! – Martwiłem się.

– Już nie musisz! – Zdenerwowałam się. Dlaczego on mi to robi? – Od dwóch
dni masz kłopot z głowy!

– Agnieszka…

Na szczęście trzeba było wejść do klasy. Uratowana przez „znienawidzoną”
nauczycielkę… Nieźle!

Michał jeszcze kilka razy próbował mnie zagadywać, ale zupełnie nie
wiedziałam, jak z nim rozmawiać. Dlatego pewnie reagowałam
instynktownie, czyli niezbyt kulturalnie. Nigdy nie odznaczałam się wielką
ogładą, teraz jednak byłam zwyczajnie opryskliwa. Tak, wylewało się to ze
mnie w reakcji na mój ból. Może to mało dojrzałe z mojej strony, ale tak
właśnie się zachowywałam. Nie ma powodu do dumy. Na pewno mogłabym
postąpić doroślej, ale nie miałam na to siły. I już!

Wszystkie te próby komunikacyjne zlały mi się w jedno (niezbyt chwalebne,
ze względu na moje odpowiedzi) pasmo tortur. Czy on naprawdę nie
rozumie, że „rana” jest zbyt świeża? Że nie potrafię przejść do porządku
dziennego nad naszym rozstaniem? Czy po prostu lubi mnie dręczyć?

Nastąpiła też inna konfrontacja, dużo spokojniejsza, niż bym się spodziewała.
Weronika złapała Michała na jednej z przerw, nie zawracając sobie głowy
faktem, że jestem wystarczająco blisko, by ich słyszeć. A może specjalnie tak
to zaaranżowała?

238 |

S t r o n a

background image

– Dlaczego to zrobiłeś? – Jak ona potrafi zachować zimną krew? Zazdroszczę
jej. – Nie mogłeś się powstrzymać?

– Weronika! – Spojrzał jej w oczy, a ja zauważyłam znajomy błysk. –
Naprawdę tego nie chciałem. Zaskoczył mnie. To był odruch.

– Wygodna wymówka!

– To nie jest żadna wymówka. Wiesz, że lubię Tomka. – Spochmurniał. –
Zareagowałem instynktownie. Tak już po prostu mam.

– Dobrze! Powiedzmy, że ci wierzę. – Jakoś nie wyglądała na przekonaną.
Uznała zapewne, że nie warto rozpaczać nad rozlanym mlekiem. – A teraz
powiedz mi, co cię napadło z Agnieszką…

– Nie chcę o tym rozmawiać – mówiąc to, spojrzał na mnie – nie z Tobą.

– Z nią będzie ci ciężko w tej chwili porozmawiać…

– Zauważyłem.

W tym momencie nie wytrzymałam.

– A może przestaniecie rozmawiać o mnie, jakby mnie tu nie było? –
powiedziałam dość ostro. – A jeśli już musicie, to postarajcie się, żebym tego
nie słyszała.

Odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do łazienki. Tam się na razie
schowam. To już nie pierwszy raz łazienka staje się moim azylem. Czy to nie
śmieszne? Raczej tragiczne!

Kolejne dni odczułam jako niezwykle trudne. Spotykanie go, patrzenie na
niego, słuchanie jego głosu (do mnie akurat niewiele mówił, przeważnie
zdawkowe „cześć” i czasem kilka słów na polskim) to po prostu męki.
Strasznie za nim tęskniłam.

Czas mijał, ale jakoś nie było mi lżej. Jedyny plus tej sytuacji to pęd ku
wiedzy. Pochłonęły mnie przygotowania do matury. Dostałam jakiegoś
niesamowitego kopa, wkuwałam, aż czacha dymiła. Nic w tym jednak

239 |

S t r o n a

background image

dziwnego, gdy oddawałam się nauce, prawie o nim nie myślałam. I tak było
dobrze. Aż do wieczora… Bo noce należały do niego, niestety nie w takim
sensie jakbym chciała. Głupolu, czego się jeszcze dodatkowo dręczysz? I tak
całe noce mi „towarzyszył”. Śnił mi się nieustannie. Cholera! Czasem aż
bałam się zamykać oczy…

Gdy je otworzyłam tego dnia, najpierw odetchnęłam z ulgą, że nie muszę iść
do szkoły. Sobota. Jak to pięknie brzmi. No może przesadziłam z tym
porannym entuzjazmem. Wcale nie czułam się aż tak dobrze. Pocieszanie się
jednak stanowiło ostatnio moją metodę na wstawanie z łóżka. A w weekend
stanowczo łatwiej przychodziło mi znalezienie powodu do oszukiwania
siebie, że jest nieźle.

Weronika już mi zapowiedziała, że gdzieś mnie chce zabrać. Oczywiście, jak
to z nią zawsze, żadna dyskusja nie wchodziła w grę. Z drugiej strony nie
byłam w stanie oponować. Ostatnio wszystko mi jakoś zobojętniało. A skoro
nie przejmowałam się za bardzo otaczającym mnie światem, to i takie
pomysły spływały po mnie jak po kaczuszce. Pójść gdzieś czy zostać w domu?
Wszystko mi jedno. Niech mnie nawet wystroi jak lalkę Barbie. Co to za
różnica? Taki sam dzień jak pozostałe, szary, długi i do dupy… Hmmm…
Czyli jakoś tak jak papier toaletowy. Boże, kawał z brodą! Nawet
oryginalność i dobry smak uciekają ode mnie. Jeśli je oczywiście
kiedykolwiek miałam… Kiepściutko.

Leżałam w łóżku jeszcze chwilę i w końcu przyznałam sama przed sobą, że
się okłamuję. Ta sobota nie nastrajała mnie ani trochę pozytywnie. Nie
zobaczę go. Nie usłyszę jego zachrypniętego głosu. Nie poczuję zapachu…
Mam już całkowitą sieczkę zamiast mózgu? Narzekam, jak go widzę,
narzekam, gdy mam go nie zobaczyć. Czy ja właściwie sama wiem, czego
chcę? To raczej pytanie retoryczne.

Przy śniadaniu rozważałam iście egzystencjonalny dylemat. Co mam ze sobą
zrobić do przyjścia Weroniki. Zagrzebać się w swoim pokoju, co groziło
nieuchronnym dołowaniem się, jeśli nie wyciem w poduszkę, czy wyleźć na

240 |

S t r o n a

background image

światło dzienne? Ta druga opcja brzmiała równie mało zachęcająco, co
pierwsza. Zdecydowałam się jednak na nią, a co mi tam? Powłóczę się trochę.

I jak przypuszczałam, nie był to najlepszy z moich pomysłów. Wszystkie
znajome miejsca przypominały mi o nim. Chodziliśmy tam razem, a teraz…
To błąd. Samotne spacerowanie po mieście, które należało jeszcze niedawno
do mnie i… Michała, to przegrana sprawa. Pospiesznie wróciłam do domu.

– Czemu tak szybko wróciłaś? – Zapomniałam, że mamuśka okupuje
„kuchenny posterunek” i spodziewa się mnie dopiero za kilka godzin.
Trudno.

– Za dużo świeżego powietrza – rzuciłam pierwsze, co mi przyszło do głowy.

– Żartujesz sobie, w tym mieście? – zdziwiła się i przyjrzała uważnie mojej
twarzy. – Co ci jest córka?

– Wszystko dobrze. – Jakoś mało przekonująco to zabrzmiało. Ona też chyba
tak pomyślała.

– Strasznie dużo się uczysz, co akurat przed maturą jest dobrym posunięciem,
ale jakoś nie pasuje do ciebie. Nie wychodzisz, a Michał przestał cię
odwiedzać – powiedziała prawie na jednym oddechu i wyglądała na
naprawdę zmartwioną. – Czy ja się dobrze domyślam?

– Mamo…

– Wiesz, kochanie, że nie wtrącam się w spawy moich dzieci. – To fakt,
nigdy nie wnikała w szczegóły. Czemu zaczęła właśnie teraz? – Ale
zauważyłam, że bardzo jesteś smutna. A nawet załamana, choć dzielnie
udajesz, że wszystko jest w porządku. – Spojrzała mi w oczy. – Dałam ci
trochę czasu. Nie zaczepiałam i nie naciskałam na rozmowę. Myślałam, że
wszystko wróci do normy, ale…

– Daj spokój. – Strasznie się starałam nie podnosić na nią głosu. – Nie chcę
o tym rozmawiać.

241 |

S t r o n a

background image

– Dobrze córeczko. Nie denerwuj się. – No cóż, nie udało mi się tym razem.
Potraktowała mnie jednak ulgowo i nie dała wykładu o odpowiednim
zwracaniu się do starszych. Ufff. – Wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść
i porozmawiać?

– Wiem, mamo.

Ukryłam się przed nią w pokoju. To już lekka przesada. Czemu nagle zaczęła
się tak bardzo interesować moim nastrojem? Samopoczuciem?

Na szczęście, Weronika nie kazała na siebie długo czekać. Gdybym wtedy
wiedziała, co dla mnie szykuje, nie cieszyłabym się tak bardzo.

Niespodziankowa impreza urodzinowa. Ot co!

No i oczywiście przesadziłam z szampanem. Jak wiadomo połączenie
procentów i bąbelków nie wpływa dobrze na głowę, chyba, że ktoś należy do
tych nielicznych szczęśliwców, których to nie rusza. Ja do nich się nie
zaliczam, niestety. Rano odczułam bolesne skutki mojej niefrasobliwości.
Przez prawie godzinę szukałam swojego mózgu (który musiał gdzieś po
drodze wypaść), zanim sobie przypomniałam, jak usilnie pracowałam nad
tym stanem rzeczy. O cholera! Zapowiada się dzień wyjęty z życiorysu.

Po wyjściu z łazienki, odrobinę odświeżona, ale ani o krok bliżej znalezienia
zagubionej części mojego ciała, usłyszałam dzwonek do drzwi. Ktoś mnie
mocno nie lubi. Przecież można zapukać…

Przez kolejną godzinę siedziałam jak zaczarowana, gapiąc się na bukiet
białych róż i ściskając w dłoni ozdobną karteczkę z wypisanymi znajomą ręką
słowami:

Z całego serca…

On mnie chce całkiem pogrążyć w rozpaczy czy może od razu wykończyć?
To normalne wysyłać kwiaty swojej byłej dziewczynie, którą się na dokładkę
rzuciło? Nie, on na pewno nie trzyma standardu. Chociaż nie mam
szczególnego doświadczenia w tych sprawach, to jedno stanowi dla mnie
pewnik. Wyszedł poza szablon. Cholera, ale kwiaty piękne, pomyślałam,
ponownie wsadzając w nie nos.

242 |

S t r o n a

background image

Jak ja nienawidzę poniedziałków! Z drugiej jednak strony… No tak, przecież
jestem masochistką. Potworne. Nie zmienia to faktu, że nie mogłam się
doczekać chwili, gdy zobaczę Michała.

Tego dnia jednak nie pojawił się na lekcjach. Za to po ich zakończeniu
zauważyłam znajomą sylwetkę, przepychającą się korytarzem w kierunku
przeciwnym do ruchu, wylewających się ze szkoły, uczniów.

– Monika? – Czułam, że coś nie gra. Po prostu to wiedziałam.

Odwróciła się gwałtownie i na jej pięknej twarzy odmalowała się… Czy ja
wiem? Uraza? Cóż ja jej mogłam takiego zrobić, żeby sobie zasłużyć na takie
uczucie?

– Co ty tutaj robisz? – zapytałam niepewnie.

Przekonałam się, że odniosłam prawidłowe wrażenie, gdy się do mnie
odezwała:

– To chyba oczywiste? – prawie syknęła.

– Boże! – Zasłoniłam usta dłonią. Jej obecność musiała dotyczyć Michała.
A jeśli tak, to na pewno coś się stało. Przestraszyłam się. – Co z nim?

– Masz czelność jeszcze pytać?

– Proszę, Monika – prawie ją błagałam. – Ja naprawdę nie wiem, o co ci
chodzi. Powiedz, co się dzieje?

– Kopnęłaś go w dupę, a teraz pytasz, co się dzieje? – Była na mnie zła. –
Nie sądziłam, że jesteś taka zakłamana.

Stałam jak zamroczona. Co ona powiedziała? Czy ja nie mam kłopotu ze
słuchem, przypadkiem? Ja jego? Ale jak? Skąd taki wniosek?

– Że co? – wydusiłam w końcu z siebie.

– Nie udawaj. Powiedział mi. Nie chciał, ale go zmusiłam!

243 |

S t r o n a

background image

– I on ci powiedział, że to ja zostawiłam jego? Nie wierzę! – To się po prostu
w pale nie mieści. Dlaczego ją tak okłamał? Żeby wyjść na niewiniątko?
Tylko po co?

Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli, ale żadna nie chciała zostać na
dłużej. Ja chyba zwariowałam albo ten świat stanął na głowie. Co się tu
w ogóle wyrabia?

Monika zapewne uważnie mi się przyglądała, bo zmienił się jej ton głosu:

– Agnieszka, chyba musimy porozmawiać.

– Też tak sądzę. Nic nie rozumiem. Naprawdę. – Próbowałam przetworzyć
informacje, ale mój wewnętrzny komputer odmówił współpracy lub po
prostu się spalił.

– Dobrze! – Spojrzała mi w oczy, a potem dodała już spokojnym
i opanowanym głosem, jaki znałam i lubiłam: – Poczekaj na mnie. Zaraz
wrócę.

Patrzyłam za nią, nadal oszołomiona, jak wchodziła do sekretariatu. Przyszła
usprawiedliwić nieobecność brata. To oczywiste. Tylko dlaczego nie mógł
tego zrobić sam? Jutro? To mi nie pasowało. Czyżby jutro też miało go nie
być? Logiczny wniosek. Ale co? Jest chory? Nie, musi chodzić o coś innego.

– Nie mam dużo czasu – powiedziała dziesięć minut później, gdy pojawiła się
ponownie przede mną. Stałyśmy przed szkołą, tuż obok parkingu. –
Taksówka na mnie czeka.

– Rozumiem. – Taki zwyczajowy zwrot, bo ja przecież nic a nic nie
rozumiałam.

– Zauważyłam, że nie za bardzo…

Opowiedziałam jej w kilku słowach, co się wydarzyło między mną
i Michałem. Słuchała mnie uważnie, a jej oczy robiły się coraz szersze.

– Nie obraź się, ale nie wiem, które z was jest głupsze.

244 |

S t r o n a

background image

– Czy teraz powiesz mi, co mu się stało? – zapytałam, ignorując jej
komentarz.

– Jeszcze nic… Ale może się stać…

– Nie strasz mnie! Tylko mi powiedz.

– Michał postanowił pojechać do ojca…

– Nie! – krzyknęłam tak głośno, że kilka osób zwróciło na mnie uwagę.

– Właśnie, że tak! – Nie potrafiła ukryć, jak bardzo ten pomysł nie przypadł
jej do gustu. – I jak widzę wiesz, co to może oznaczać. Powiedział ci…

– Tak – tylko tyle zdołałam wydusić.

Monika przyglądała mi się dłuższą chwilę.

– Agnieszka! – Podniosłam na nią wzrok. – Czy ty naprawdę nie rozumiesz?
On to robi przez ciebie! Ubzdurał sobie, że na ciebie nie zasługuje. Że jest
zły!

– Ale dlaczego przeze mnie? – Ja nadal nic nie pojmowałam. – Przecież to on
się ode mnie odsunął. Żałował, że opowiedział mi o przeszłości. Uznał, że się
pomylił, że nie czuje tyle, ile mu się wcześniej wydawało i w końcu mnie
zostawił! – Nie mogłam się powstrzymać i przy ostatnich słowach łzy stanęły
mi w oczach.

– Ty naprawdę wierzysz w to, co mówisz?

– Monika! – Desperacja i rozpacz zawarte w tym słowie stanowiły
wystarczającą odpowiedź.

Wzięła mnie za ręce. Zdziwił mnie ten gest, ale nie protestowałam.

– On cię kocha! – Pewność w jej głosie była zadziwiająca. – Kocha cię jak
wariat! Którym niestety jest. Ale nie jest zły, tylko głupi i porywczy.

– Naprawdę tak myślisz? – szepnęłam nieśmiało.

245 |

S t r o n a

background image

Monika doskonale wiedziała, o którą część ją pytam. Odpowiedziała z lekkim
rozbawieniem:

– Ja to wiem! Znam go troszeczkę. – Zastanowiła się przez chwilę. –
Myślałam, że ty też go znasz…

Kilkanaście minut później wioząca nas taksówka zatrzymała się przed domem
Tadlerów (jeśli tak można nazwać okazałą rezydencję). Odetchnęłam
głęboko.

– Po co ją tu przywiozłaś? – Gniew to jego wizytówka, więc nawet się nie
zdziwiłam. – Mówiłem, że nie zmienię zdania!

– Bo chciała – odpowiedziała Monika i mijając go, weszła do domu.

Zostaliśmy sami.

– Dlaczego wyjeżdżasz? – zapytałam cicho.

– Muszę!

– Przeze mnie?

– Agnieszka…

– Proszę cię, powiedz mi… – Bałam się patrzeć mu w oczy, więc
kontemplowałam wzór na jego koszulce.

– Zostawiłem tam zbyt wiele niewyjaśnionych spraw!

– Ale dlaczego wyjeżdżasz właśnie teraz? – Głos mi zaczynał drżeć. Czułam,
że nie zmieni zdania.

– Potrzebuję tego!

– Nie! – wyrwało mi się. – Proszę.

– Jestem cholernym pierdolcem! – Chciałam zaprotestować, ale mi nie
pozwolił. – Nie zaprzeczaj! Wiem, jaki jestem!

– Michał, proszę…

246 |

S t r o n a

background image

– Muszę tam pojechać. Zmierzyć się z przeszłością. Inaczej nie będę mógł…

– Boję się, że nie wrócisz…

– Nie ułatwiasz mi… – Zobaczyłam w jego oczach niekłamaną rozterkę.
Czyżbym miała aż tak duże znaczenie? Liczył się z moim zdaniem? –
Maleńka…

Jak cudownie było znowu to usłyszeć. Łzy stanęły mi w oczach. Nie miałam
siły ich powstrzymywać.

– Michał…

Wyciągnął rękę i delikatnie pogłaskał mnie po policzku. Spojrzał mi głęboko
w oczy i chyba dostrzegł tam przyzwolenie, którego szukał, bo przysunął się
bliżej i mocno mnie przytulił. To była chwila! Krótka chwila! Tylko to ma mi
po nim pozostać? Szybko wyswobodził się z moich ramion i odsunął.

– Muszę jechać.

– Ale… – Chciałam mu powiedzieć tyle rzeczy i nie mogłam.

– Wrócę!

Do wieczora chodziłam jak zaczarowana. Nic do mnie nie docierało. Byłam
zamknięta w swoim małym prywatnym świecie. Masa myśli przetaczała mi
się przez głowę. Nie byłam w stanie się na żadną zdecydować. Mimo całego
mojego talentu, takiego kociokwiku dotychczas nie zaliczyłam.

Z totalnego otępienia wyrwał mnie ostry dźwięk. Telefon. Gdzie ja go, do
cholery, podziałam? A jest! Spojrzałam na wyświetlacz i zamarłam. Michał!
Odebrałam połączenie i zapytałam drżącym głosem:

– Tak?

247 |

S t r o n a

background image

30.

Telefon nadal milczy. Dlaczego? Sądziłam, że zadzwoni. Czekałam we
wtorek i w środę, w czwartek zaczęłam się już niepokoić, a w piątek
denerwować na całego. Może jednak wrócił do starego życia? I już go nie
zobaczę? Nie mogłam tak nawet myśleć.

Cóż, pozostaje mi tylko jedno. Zadzwonię do Moniki. Jeśli nie odzywa się
również do niej i do matki…

– Cześć – zaczęłam niepewnie.

– Agnieszka! – Ucieszyła się na dźwięk mojego głosu? – Świetnie, że
dzwonisz – ćwierkała do słuchawki. – Masz czas? Może wybierzesz się
ze mną na zakupy? Połazimy trochę. Coś zjemy we Fregacie… albo gdzie
będziesz chciała.

Przeanalizowałam wylewność siostry Michała i jej propozycję. Oto najlepsze
rozwiązanie. Przez telefon to żadna rozmowa. Właśnie to mnie
powstrzymywało przez prawie cały tydzień przed wykręceniem jej numeru.
Chciałam się dowiedzieć, co z nim się dzieje, ale…

– Chętnie. – Tylko tyle udało mi się powiedzieć, bo zasypała mnie gradem
pytań.

– Cudownie! Kiedy masz czas? Dasz radę za godzinę? Albo lepiej za dwie, to
jeszcze zdążę złapać Konrada. Gdzie się spotkamy? Na starówce? A może
podjadę po ciebie? Co ty na to?

– Yyyy. – Całkiem się zgubiłam. Chodząca inteligencja ze mnie! Ech. –
A czym podjedziesz? – W końcu zapytałam. Przecież to Michał robił za jej
szofera. – Bo jak taksówką, to szkoda pieniędzy. Możemy…

– Konrad mnie podrzuci. Na pewno nie odmówi. – Prawie słyszałam jej
uśmiech. Kim jest ten tajemniczy pan K.? Czyżby Monika miała chłopaka? –
Czekaj na mnie za jakieś półtorej do dwóch godzin. Piknę, jak będziemy
podjeżdżać. Ok?

248 |

S t r o n a

background image

– Jasne. – Bardzo dziś jestem gadatliwa, nie ma co?

– To pa. – I już jej nie było. Przez dłuższą chwilę gapiłam się jeszcze na
telefon.

Dokładnie dwie godziny później zbiegałam ze schodów. Przyznaję szczerze,
ciekawa byłam „nowego szofera”. Wypadłam na zewnątrz, oczekując jakiejś
bajeranckiej bryki i jakież było moje zdziwienie, gdy pod blokiem nie
zastałam żadnego sportowego cacka. Stało tam dość przyzwoite, granatowe
auto (nie znam się, więc nie wiem nawet jakiej marki).

Za to kierowcy nie nazwałabym „dość przyzwoitym”. Chłopak, który wysiadł
z samochodu, wyglądał jakby właśnie zszedł z bilbordu. Chociaż zasadniczo
nie lubię blondynów, ten stanowił wyjątek, po prostu boskie ciacho. Nie był
typem cherubina, raczej niegrzecznego chłopca. Z Moniką tworzyli
naprawdę zajebistą parę. Mogłam to doskonale ocenić, bo zaraz po tym, jak
otworzył jej drzwi i podał rękę, szli właśnie w moją stronę. Dobrze
wychowany na dokładkę… Skąd ona go wytrzasnęła?

– Agnieszka – przywitała się ze mną, zanim się jeszcze zatrzymali. – To jest
Konrad.

Uniosłam znacząco brew, ale ona jakby tego nie zauważyła i nie dodała, kim
on jest. No cóż, na razie musi mi wystarczyć imię.

– Miło cię poznać. – Głos, tak jak i powierzchowność miał całkiem
przyjemny. Nie taki jak… wiadomo kogo, ale słuchało się go z niekłamaną
przyjemnością. – Jesteś dziewczyną Michała? – I tu stracił parę punktów.

– Już nie…

Teraz to on uniósł brew. W niedowierzaniu? Czy wie o czymś, o czym ja nie
wiem? Chyba mi się po prostu wydawało.

Konrad zawiózł nas do centrum. Elegancko otworzył nam drzwi. Boże, jak
mi to przypomina…

– O której mam przyjechać? – zwrócił się oczywiście do Moniki.

249 |

S t r o n a

background image

– Zadzwonię – rzuciła przez ramię, ciągnąc mnie za sobą.

Zbyt czule to się z nim nie pożegnała. Może to jednak nie jej chłopak, tylko
zwyczajny kolega? Chociaż patrzył na nią jakby chciał ją zjeść. Czy ona tego
nie zauważyła?

– Jesteś pewnie ciekawa, kim on jest? – zaczęła, zanim zdążyłam ją o to
zapytać. – Nie chciałam przy nim nic mówić. – Mrugnęła do mnie.

Czyli jest coś na rzeczy.

– Tak? – powiedziałam zachęcająco.

– Łazi za mną już od jakiegoś czasu – westchnęła. – Jak przejdzie próbę
Moniki-złośnicy i rozkapryszonej księżniczki, to może coś z tego będzie.

– Testujesz go? – Nie mogłam uwierzyć. To mi do niej nie pasowało.

– Agnieszka, Konrad to straszny podrywacz. Z tego co wiem, to zmienia
panienki jak rękawiczki.

– Ale coś do niego czujesz? – dopytywałam się.

– Powiem tak… – Zastanowiła się przez chwilę. – Chciałabym być jego
dziewczyną. Taką prawdziwą. – Uśmiechnęła się szeroko.

– A kto to taki? Skąd go znasz? – zapytałam. – Bo wygląda jak z obrazka. –
Nie mogłam się powstrzymać.

– Ładniutki. To prawda. Nie wiem tylko co z charakterem.

– I wychowany – dodałam. – Szarmancki typ.

– Tym mnie ujął. Gdyby nie to, nie byłoby mowy o czymkolwiek.

– To gdzie go znalazłaś? – Po namyśle zmieniłam swoje pytanie: – A raczej
gdzie on cię znalazł?

– To starszy brat mojej kumpeli z klasy. Jest w twoim wieku.

250 |

S t r o n a

background image

Na tym w sumie zakończyła się ta nasza mała dyskusja. Oddałyśmy się
„tekstylnym łowom”. Nie powiem, żebym polubiła zakupy. Było to
poświęcenie, którego wymagała moja „delikatna” misja. Chciałam się
dowiedzieć, co u Michała, to musiałam pocierpieć. Życie jest brutalne.

Gdy już popadałam w rozpacz i prawie wyłam do wyimaginowanego
księżyca, moja towarzyszka zaproponowała lody w miłej restauracyjce.
Przyklasnęłam temu pomysłowi z ogromnym entuzjazmem. I ulgą,
oczywiście.

– Monika – zaczęłam niepewnie. – Czy Michał? To znaczy… co z nim?
Wszystko gra? Wiesz coś? – I to by było na tyle w temacie mojej dyplomacji.

– Co? – Na jej twarzy odmalował się szok. – Nie dzwonił do ciebie?

– Ani razu… – Spuściłam oczy.

– Co za burak! Na łeb to się chyba z osłem zamienił. – W innej sytuacji bym
się śmiała do rozpuku z jej miny i zacietrzewienia. W innej sytuacji… Na
pewno nie w tej! – Dam mu popalić. Niech tylko zadzwoni…

– Nic mu nie mów, błagam.

– Dlaczego? – Szczerze się zdziwiła. – Łeb mu zmyję. Co za głupek!

– Nie rób tego. – Spojrzałam jej w oczy. – Proszę.

– Agnieszka, to głupie.

– Może i głupie – zgodziłam się. – Myślałam, że zadzwoni. Czekałam, ale
skoro się nie odezwał do mnie, to nic mu nie mów.

– Boże! Zachowujecie się jak dzieci. Oboje!

No tak. Może i ona ma rację. Ale dlaczego nie dał znaku życia? Naprawdę
myślałam… Że może jednak… Nie mogłam wyrzucić z pamięci sceny sprzed
czterech dni. Wróciłam myślami do poniedziałku…

251 |

S t r o n a

background image

Odebrałam telefon od Michała i usłyszałam w słuchawce jego miękki,
aksamitny głos:

– Zejdź na dół.

– Ale…

– Nie pytaj. Proszę, zejdź.

– Już idę.

Zanim wyszłam z klatki, przystanęłam, wzięłam kilka oddechów, żeby
uspokoić szalejący puls. Na niewiele się to zdało. Cóż, byłam cała
rozdygotana. Nie pojechał? Wrócił? Czy tylko zmienił termin?

Otworzyłam zewnętrzne drzwi i na drżących nogach wyszłam przed
budynek.

Stał naprzeciwko mnie. Bardzo długo patrzyliśmy sobie w oczy. Chęć
zapamiętania każdego szczegółu była silniejsza od mojego stałego repertuaru:
zawstydzenia, skrępowania, nieśmiałości. Pożerałam go wzrokiem
i przestałam się zastanawiać, jak mocno mogę tego później żałować. Liczyła
się tylko ta chwila, ten moment. Nic więcej!

Nie wiem jakim cudem, ale nagle znalazłam się w jego ramionach. Tulił mnie
i głaskał. A potem… mnie pocałował. Jak ja niesamowicie tęskniłam za nim.
Za jego ciałem, ciepłym i bezpiecznym. Za jego dotykiem i pieszczotami. Za
jego pocałunkami.

Było w tym spotkaniu naszych ust tak wiele emocji, że nogi się pode mną
ugięły. Chwyciłam się Michała jak tonący brzytwy… I to nie jest złe
porównanie. On stanowi dla mnie i ratunek i zgubę. Jednocześnie. Naprawdę
zaczynam filozofować.

I nagle wszystko się skończyło. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
A to tylko Michał się ode mnie odsunął.

– Przepraszam – wyszeptał. – Nie chciałem.

252 |

S t r o n a

background image

– Nie chciałeś? – zapytał głupio.

– Nie chciałem wykorzystywać sytuacji. – A po namyśle dodał: – Nie mogłem
się powstrzymać.

I jak ja mam to rozumieć?

– Michał…

– Poczekaj – przerwał mi. – Zanim coś powiesz, proszę, posłuchaj mnie przez
chwilę.

Kiwnęłam głową na zgodę. Nie wiem, czy jakiekolwiek słowo przeszłoby mi
przez gardło.

– Wiesz już jaki jestem… i nie może ci się to podobać – mówił powoli
i ostrożnie. – Nie. Nie przerywaj mi, proszę. – Chciałam coś powiedzieć,
tylko sama nie wiem właściwie co. Miał przecież rację. Przynajmniej
częściowo. – Jak nie pojadę, to zawsze będzie mnie to dręczyć i niszczyć od
środka. Uciekłem przed moimi demonami, a teraz jest właściwy czas, by
stawić im czoła. – Wyprostował się i odniosłam wrażenie, że zrobił się
jeszcze wyższy. – Muszę spojrzeć ojcu w twarz i wybaczyć nam obu.

– Michał… – Niełatwo mu było mówić to wszystko, a ja… Cholera, czułam
jego ból. Może to brzmi banalnie, kiedyś bym się śmiała z takiego tekstu, ale
teraz po prostu to odczuwałam.

– Proszę – zniżył głos, co tak u niego uwielbiałam. – Obiecaj mi…

Wszystko! Cokolwiek zechcesz, przemknęło mi przez myśl.

– Że na mnie zaczekasz. – Oczy rozszerzyły mi się ze zdziwienia. On
naprawdę do mnie wróci? Ale dosłownie? Czy tylko… – Że nie podejmiesz
żadnej decyzji, zanim nie wrócę i nie porozmawiamy… Obiecaj, proszę!

– Ja…

– Proszę, daj mi chociaż tyle.

253 |

S t r o n a

background image

– Czego jeszcze od niej chcesz? – Nagle jak spod ziemi wyrósł obok nas
Tomek.

Ruszył na towarzyszącego mi chłopaka, wściekły i rozjuszony, a ja
zauważyłam, jak ten ostatni cały się spina. Musiałam coś zrobić.
Powstrzymać ich. Wyciągnęłam dłoń, kładąc ją na piersi brata i krzycząc:

– Nie! – W tej samej chwili zauważyłam, jak Michał zmienia się na twarzy
i zaciska kurczowo pięści. Kipiał jak przysłowiowy czajnik na gazie, więc
drugą dłoń oparłam o jego klatę.

Zajebiście musiało to z boku wyglądać… Scena jak z taniego filmu.

– Uspokójcie się! Ale już! – Nadal miałam podniesiony głos. To się w pale nie
mieści, zachowują się jak dwa koguty.

– Jeszcze go bronisz? – warknął Tomek. – Mało ci?

– Przestań – próbowałam go powstrzymać.

– Żartujesz sobie? – Nigdy go takim nie widziałam. Też potrafi nieźle
przestraszyć. – Ile masz zamiar jeszcze przepłakać przez niego nocy?

– Agnieszka? – To oczywiście omawiany „powód moich łez” zabrał głos. – To
prawda?

– A jak myślisz, idioto? – Mój brat coraz bardziej mnie zadziwiał.
I dodatkowo wprawiał w zakłopotanie. Jak mógł mnie tak sprzedać?

– Tomek, przestań! – wymamrotałam zawstydzona. – To nie miejsce na takie
dyskusje. – Nie patrzyłam na Michała, ale zdawałam sobie sprawę, że
uważnie mnie obserwuje. – Czas też nie jest najodpowiedniejszy.

W końcu odważyłam się na niego zerknąć i zamarłam.

254 |

S t r o n a

background image

31.

– Agnieszka? Żyjesz? – Głos Moniki przywrócił mnie do rzeczywistości. –
Odpłynęłaś dziewczyno. Na całego!

– Wybacz.

– Wiedziałam, że czasem przynudzam – powiedziała, uśmiechając się szeroko
– ale żeby aż tak?

– Nie! Nie! – zaprzeczyłam gwałtownie. – Zamyśliłam się, przepraszam.

– Rozumiem, że myślałaś o nim?

Zaczerwieniłam się, co było wystarczającą odpowiedzią. Starałam się
wytrzymać jej spojrzenie, gdy przypatrywała mi się uważnie. A nie należało
to do prostych zadań. Przenikliwość stanowi chyba u Tadlerów cechę
rodzinną. Mają coś takiego w oczach, co powoduje pewnego rodzaju
bezwolność. Muszę jednak odnotować sukces na swoim koncie… udało mi
się. Nie spuściłam oczu. Co za nowość.

– Przepraszam, przypomniałam sobie, jak wyjeżdżał.

– Pożegnał się z tobą? – Zainteresowanie malujące się na jej twarzy
przekonało mnie, że nie zadowoli się zdawkowymi wykrętami.

– Tak właściwie to nie – odpowiedziałam, ale po chwili dodałam: – Chociaż
sama nie wiem, jak nazwać poniedziałkową scenę.

– Stało się coś? – zaniepokoiła się.

– I tak, i nie.

– Agnieszka! – Potrafię zniecierpliwić. – Krążysz wokół tematu.

– Przyjechał wieczorem i mówił takie dziwne rzeczy. Sama nie wiem, co
mam o tym myśleć…

– Wieczorem? Jak to?

255 |

S t r o n a

background image

– No tak koło dwudziestej…

– Dziwne. Czyli widziałaś się z nim dwa razy?

– Tak. Czemu dziwne? – zapytałam.

– Potem. Teraz mów, jak to było.

Opowiedziałam jej, co się wydarzyło. Szokujące, że poszło mi tak gładko. Do
tej pory mówienie o pewnych sprawach przysparzało mi nie lada trudności.
Tym razem nawet się mocno nie jąkałam. Czy sprawiła to jawna i szczera
sympatia Moniki, czy może dorastam? Pytanie za sto punktów. Pominęłam
tylko pocałunek. W sumie to sama nie wiem dlaczego.

– Wojowniczego masz braciszka. Ja zresztą też. – Uśmiechnęła się ironicznie.
– I ten niedorobiony głupek, chyba przestanę się do niego przyznawać tak
przy okazji, po prostu odjechał bez słowa?

– W sumie nie do końca…

Czy Michał się ze mną pożegnał? Sama nie wiem. Nie poukładałam sobie tego
jeszcze, a tym bardziej nie przeanalizowałam (jeśli w przypadku mojej, skąd
inąd skomplikowanej, umysłowości wchodzi w grę analizowanie
czegokolwiek). Jak rozumieć jego zachowanie? Albo to, co mówił? Nie
powiedział: „Żegnaj” ani „Do zobaczenia”… W sumie nie użył zbyt wielu
słów, ale to chyba nie one były najważniejsze. Ponownie wróciłam do sceny
przed moim blokiem w poniedziałkowy wieczór.

Michał po prostu mnie zszokował. Wyraz jego twarzy… Nie wiem, czy
potrafię to odpowiednio ubrać w słowa. Widziałam smutek, żal, a w końcu
też i ból. Tak, wyglądał jakby dostał silny cios w splot słoneczny. A oczy…
były dziwnie szkliste. Czyżby…? To przecież niemożliwe! Zdawało mi się.
Nie zmienia to jednak faktu, że prawie padłam z wrażenia, widząc, jak na
niego podziałały słowa mojego brata.

– Maleńka…

256 |

S t r o n a

background image

W tym samym momencie usłyszałam za plecami ciche warczenie. Tomek
nadal kipiał ze złości. Nie spojrzałam nawet na niego. Cała moja uwaga
skupiała się teraz na nieziemsko zielonych oczach.

– Ja… – Właściwie to sama nie wiedziałam, co chcę powiedzieć, więc
zamknęłam usta, żeby nie wyglądać (w miarę możliwości) na idiotkę
z rozdziawioną gębą.

Gapiłam się jednak nadal na niego i jakoś przestało mi to tak bardzo
przeszkadzać. Może później poczuję się z tym źle… Teraz nie miało to
znaczenia. Chciałam zapamiętać każdy szczegół jego twarzy, blask jego oczu.
I dźwięk głosu. Tylko to się dla mnie liczyło. Tym bardziej, że nie
wiedziałam, kiedy go znów zobaczę. Czy w ogóle?

– Maleńka – powtórzył, dotykając mojej dłoni, która nadal spoczywała na
jego piersi. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, jak mocno i gwałtownie biło
jego serce.

Zadrżałam. Ścisnął lekko moje palce i podniósł do ust. Poczułam jego gorący
oddech, a zaraz potem wargi.

– Okej, skoro ci to pasuje… – Usłyszałam oddalające się zrzędzenie brata. –
Tylko pamiętaj, to twoja decyzja.

– Tak – rzuciłam machinalnie, nadal pożerając wzrokiem Michała. – Sama
będę sobie winna. – Nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Może Tomek
musiał to usłyszeć, a tak właściwie, to chyba ja tego potrzebowałam. Tak,
potrzebowałam wyznać to na głos.

– Nie mów tak. – Schrypnięty szept doleciał do moich uszu. – Nigdy nie
chciałem cię skrzywdzić… i nadal nie chcę.

Ale skrzywdziłeś, zadźwięczało mi w głowie. Nie chciałam jednak teraz
o tym myśleć. Przez chwilę Michał był znowu mój. Należał do mnie. Przez
ten krótki moment nie istniały ostatnie tygodnie. Jakby nic nas nie
rozdzieliło. Przymknęłam oczy, bo zdawałam sobie sprawę, że niechybnie
popłyną łzy. On nie może ich zobaczyć. Tak sobie postanowiłam.

257 |

S t r o n a

background image

I wytrzymam, choćby później miał mnie zalać wodospad. A nawet dwa. On
nie zobaczy, jak płaczę.

– Nie wyjeżdżaj – naprawdę to powiedziałam.

Zadziwiające. Moja śmiałość przyrasta wprost proporcjonalnie do
odczuwanego lęku i (choć brzmi to strasznie patetycznie) rozpaczy. W tej
chwili zrobiłabym wszystko, by go zatrzymać. Wszystko, a nawet jeszcze
więcej. O cokolwiek by poprosił…

– Boże! Agnieszka, chciałbym zostać. – Był wzburzony, ale w zupełnie inny
sposób niż jeszcze kilkanaście minut temu. – To jednak nie jest wyjście.
Wtedy nic się nie zmieni.

W mojej głowie wciąż kołatały te dwa słowa. „Nie wyjeżdżaj”. „Nie
wyjeżdżaj!” Narastały z siłą tornada. Wypełniły całą wolną przestrzeń.
Zastępowały wszystkie inne myśli. Musiałam mieć je również wypisane na
twarzy.

– Proszę…

– Kobieto! – Podniósł głos, ale nie z gniewu, raczej z desperacji. Takiego go
chyba jeszcze nie widziałam i szczerze, nie chciałabym nigdy więcej oglądać.
– Nie dręcz mnie, błagam.

Dopiero gdy jego samochód znikał za zakrętem, zdałam sobie sprawę, że
przez dłuższą chwilę wstrzymywałam powietrze. Dziwne, że się nie
udusiłam. Nadal stałam, gapiąc się na pustą ulicę. Poczułam ból. Zgięłam się
w pół, jakbym teraz to ja dostała silny cios w brzuch. Uświadomiłam sobie,
że jego obraz rozmywa się. Znika. Czy to tylko przez zdradzieckie łzy,
których nie byłam już w stanie powstrzymywać? A może nie potrafiłam
zatrzymać jego odbicia w mojej świadomości? Znękanej świadomości…
bez jakiegokolwiek potwierdzenia, że go jeszcze zobaczę.

– Wróć do mnie – szepnęłam prawie bezgłośnie.

258 |

S t r o n a

background image

Kiedy z powrotem znalazłam się w „Lothusie” (duchem czy czymkolwiek, co
odpowiadało za mój odpływ we wspomnienia) zauważyłam kpiące spojrzenie
Moniki.

– Czy jesteś pewna, że potrzebujesz towarzystwa? – zażartowała.

No tak, zrobiłam to ponownie. Zaginęłam „w akcji”. To już się robi lekko
niebezpieczne. Brakowałoby, żebym zaczęła tracić przytomność, bo
świadomość już mnie opuszcza. Niedobrze.

– Już nie będę.

– Kochasz go, prawda? – Nie spodziewałam się tak bezpośredniego pytania.
Zaskoczyła mnie.

– Ja… – Co miałam jej powiedzieć? Że czuję się jak połowa siebie samej?

– Czy on o tym wie? – drążyła temat, co nie za bardzo mi się podobało. –
Powiedziałaś mu?

– Monika…

– Nie powiedziałaś. Tak myślałam. – A po chwili namysłu dodała
z uśmiechem: – On powinien wiedzieć. Może zachowałby się inaczej.

– Obiecaj, że nic mu nie powiesz. – Przestraszyłam się, że mogłaby to zrobić.
– Ta rozmowa zostanie między nami, dobrze?

– Jeśli koniecznie tego chcesz…

Całe popołudnie intensywnie rozmyślałam. Czyżby Monika się nie myliła?
Aż trudno uwierzyć. Jeśli jednak ma rację? Skołowaciałam zupełnie. Jeżeli
Michał mnie… Trudno mi nawet o tym myśleć bez popadania w euforię
i robienia sobie wielkich nadziei. Jeśli jednak mnie kocha i całe to nasze
rozstanie było jednym wielkim nieporozumieniem? Boże! Może to prawda!
Jakoś szczere rozmowy nigdy nam za dobrze nie wychodziły. Ja chowałam
głowę w piasek jak struś albo czerwieniłam się jak piwonia i zamieniałam
w ograniczoną umysłowo niemowę, a Michał… On zbyt szybko się

259 |

S t r o n a

background image

denerwował. Jednym słowem komunikacja leżała na łopatkach. Oboje chyba
woleliśmy sobie dopowiedzieć to, co wydawało się leżeć drugiemu z nas na
sercu, niż posłuchać. Szczególnie ja zaniżałam… On jeszcze próbował
rozmawiać (no może poza naszą „ostateczną” rozmową), a ja… Ja tchórzyłam
za każdym razem.

Tylko dlaczego nie dzwoni? Czy i w tej kwestii jego młodsza siostra ma rację?
To nawet nie jest tak trudne do przyjęcia. Tylko czy to prawda?

Wieczorem dopadła mnie druga twarda „baba”. Niech mi wybaczone będzie
to określenie.

– Unikasz mnie ostatnio jak ognia – powiedziała bez żadnego wstępu
Weronika. – Co się dzieje, Aga?

Popatrzyłam na nią i wybuchłam płaczem. Cóż za dojrzała reakcja!

Miałyśmy sporo do nadrobienia. Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami.
Wiedziała wcześniej o poniedziałkowej konfrontacji. Tomek jednak
troszeczkę wybielił swoje zachowanie.

– Oj, dam ja mu popalić! – Poważnie się zeźliła. – Chodząca niewinność.
A niech go cholera!

– Może się ciebie bał? – Wdzięczna za zmianę tematu, przynajmniej
częściową, nawet się lekko uśmiechnęłam na myśl, co czeka Tomaszka.

– Michał jednak nie jest takim bokserem. – To tyle w kwestii innego
kierunku rozmowy. A już miałam nadzieję. – Nic nie zrobił temu twojemu
nadgorliwemu bratu.

– Weronika – westchnęłam. – Byłam strasznie głupia.

– Nie da się ukryć. – Na jej szczerość zawsze mogę liczyć. Czasem powinna
jednak skłamać. Nie obraziłabym się. – Kochasz go. – To nie brzmiało jak
pytanie.

260 |

S t r o n a

background image

– I dopiero teraz zaczynam wierzyć, że on mnie chyba też. – W końcu to
powiedziałam. – Boję się, że jest już jednak za późno…

– Zaczekaj… – Na jej twarzy odmalowało się lekkie osłupienie. – Nie
rozumiem.

– A co tu jest niezrozumiałe? – Przyjrzałam się jej. – Zawaliłam sprawę.

– Zaraz, zaraz. Przecież to on cię rzucił. Sama mówiłaś.

– A jeśli się pomyliłam? – Naprawdę mogło tak przecież być. – A jeśli
zrozumiałam to, co chciałam zrozumieć i jak zwykle po swojemu?

– To byłabyś cała ty – skomentowała Weronika.

– Szczera do bólu.

– I za to mnie kochasz. – Uśmiech samozadowolenia rozjaśnił jej twarz.

– Nie tylko za to – powiedziałam, a po chwili dodałam z przekąsem: –
A może właśnie pomimo to.

– Dobra, nie zmieniaj tematu.

Zawsze czujna.

– Michał myśli, że to ja go rzuciłam. Że nie mogłam znieść jego
gwałtowności, żeby nie powiedzieć gorzej.

– No spokojnym duchem to on nie jest…

– Raczej nie. – Posmutniałam, gdy dokończyła zdanie.

– I nie wróży to dobrze na przyszłość.

– Nie musisz mi tego mówić. Można się go bać… Czasem. – To niestety
smutna prawda.

– Ale dlaczego tak źle zrozumiał sytuację?

– Nie dał mi dokończyć. Myślał, że chcę go zostawić i wyręczył mnie.

261 |

S t r o n a

background image

– Jesteście strasznie głupi. Oboje.

– Weronika…

– Dobrze, już dobrze – łagodziła sytuację. – Co zamierzasz zrobić?

– Nie wiem – odpowiedziałam kompletnie szczerze. – A można jeszcze coś
zrobić?

262 |

S t r o n a

background image

32.

Reszta weekendu minęła bez większych rewelacji. I nastał kolejny
znienawidzony dzień. Poniedziałek. Brrrr.

Lekko spóźniona pędziłam na złamanie karku po schodach, ledwo wyrabiając
się na wirażach. Wypadłam z klatki i o mało nie zderzyłam się z…
Konradem?

A co on, u licha, tutaj robił?

– Hej, Aga.

– Nooo… cześć – odpowiedziałam mało inteligentnie. Żadna rewelacja. – Co
ty tutaj robisz?

– Przyjechałem zawieźć cię do szkoły. – Błysnął zębami w uśmiechu.

– Jak to? – Nic nie rozumiałam. Czyżby Monika go o to prosiła? To bez sensu.

– Po prostu miałem ochotę się z tobą zobaczyć.

On chyba sobie kpi. Zobaczyć się? Ze mną? Co, do cholery?

– To raczej nie jest najlepszy…

– Dlaczego? – wszedł mi w słowo. Wyglądał na szczerze zdziwionego.
Pewnie żadna mu jeszcze nie odmówiła. Niczego. – To jeden z moich
ciekawszych pomysłów.

– Wiesz… – Gorączkowo myślałam nad jakimś błyskotliwym tekstem. –
Mamusia zawsze powtarzała, żebym nie wsiadała z obcymi do samochodu. –
Uśmiechnęłam się, próbując ukryć skrępowanie.

– Ale my się przecież znamy.

– Skoro tak twierdzisz…

– To co, jedziemy? – zapytał, pewny odpowiedzi.

– Przejdę się, ale dziękuję.

263 |

S t r o n a

background image

Odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do szkoły. Teraz to już byłam
naprawdę spóźniona.

Nie uszłam jednak kilku metrów, gdy mnie dogonił. Samochodem! Szłam
szybkim krokiem, a on jechał obok „patrolówką”. Auto wydawało się
poruszać w ślimaczym tempie, gdy ja dostawałam już zadyszki.

– Może jednak wsiądziesz? – nie ustępował, wychylając idealnie ufryzowaną
blond głowę przez okno.

– Nie trzeba.

Kolejne poranki nie różniły się od tego. Konrad się uparł. I co tu kryć,
zaczynał mnie irytować. To dość nowe dla mnie uczucie. Wzbierała we mnie
chęć i co ważniejsze gotowość, by przestać być w stosunku do niego
„grzeczną dziewczynką”.

Pojawiło się też coś jeszcze. Świadomość, że muszę powiedzieć Monice, co się
dzieje. To będzie trudne. Nikt nie chce słuchać takich „nowin”. Siostra
Michała to dojrzała i poukładana dziewczyna, ale nie miałam pewności, jak
zareaguje na te rewelacje. Bałam się, że źle to zrozumie. A jak pomyśli, że go
zachęcałam?

– Musisz jej powiedzieć – skomentowała Weronika. – Wiem, że najlepiej się
nie wcinać między drzwi a framugę, bo wychodzi się na najgorszą. – Całkiem
się z tym zgadzałam. – Ale to już nie jest zwykła nadgorliwość. Facet cię
prześladuje. Ona musi wiedzieć, z kim się zadaje.

– A jeśli nie zrozumie? – Dręczyło mnie to. Nie chciałam stracić dobrej opinii
u żadnego z Tadlerów.

– Na to nic nie poradzisz. – Uśmiechnęła się pocieszająco. – Musisz
zaryzykować.

Łatwo jej mówić. Zaryzykować? To może wiele zmienić. Jak wiele, wolałam
nawet nie myśleć.

264 |

S t r o n a

background image

Cholera! Weź się w garść. Jesteś przecież podobno dorosłą kobietą. Czy
rzeczywiście nie jest to określenie ciut na wyrost? Chciałam nią być. I teraz
i później… gdy przyjdzie mi stanąć oko w oko z Michałem. Wtedy
szczególnie. Niemniej jednak, w tej chwili myślałam o tym, jak mam
rozmówić się z Moniką. Nie chciałam jej zrobić przykrości. Nie wiedziałam,
jak daleko posunęły się sprawy między nią a Konradem. A jeśli są już parą,
a on ją tak bezczelnie oszukuje? Ona na to nie zasługuje! Postanowiłam!
Niezależnie, jakie będą konsekwencje, powiem jej!

– Czy ty i Konrad jesteście już… parą? – zająknęłam się przy ostatnim słowie.

Monika przyjrzała mi się uważnie. Na jej twarzy odmalowało się zdziwienie,
ale również czujność.

– Powiedzmy – odpowiedziała ostrożnie. – A do czego zmierzasz?

– Zupełnie nie wiem, jak ci to powiedzieć. – Najlepiej wprost, bez ogródek.
Tylko czy ja tak potrafię? – Jest coś, o czym powinnaś wiedzieć…

Kurde, jak to zabrzmiało… Dramat! Spojrzałam jej w oczy. Boże! To
trudniejsze, niż przypuszczałam.

– Najlepiej prosto z mostu.

Zamknęłam oczy i na jednym oddechu powiedziałam o zachowaniu jej
chłopaka w stosunku do mnie.

– Cholera, wiedziałam! – Wściekła się. Tylko na kogo?

Cała się skuliłam w oczekiwaniu na jej kolejne słowa.

– Od kiedy?

– Zaczęło się w poniedziałek…

– I dopiero teraz mi mówisz? – Zadrżałam. Zrozumiałam, że to nieodrodna
siostra Michała. Aż kipiała ze złości. I teraz miałam pewność, że jej gniew
skierowany jest we mnie.

– Nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć…

265 |

S t r o n a

background image

– To ile ty w końcu masz lat? – To oczywiście pytanie retoryczne, wiec
nawet nie próbowałam odpowiadać. – Myślałam, że jesteś dorosła.

– Pójdę już. – Spuściłam głowę. Poczułam się naprawdę źle. Chociaż lepiej
użyć słowa „paskudnie”. – Przepraszam.

– Agnieszka, czy powiedziałaś mi wszystko? – Zdziwił mnie ton jej głosu.

Wyraz jej twarzy zaskoczył mnie jeszcze bardziej.

– Tak, wszystko.

– To za co mnie przepraszasz?

Zastanowiłam się przez chwilę i nagle mnie olśniło. Ona myślała? O nie!

– Monika, ja naprawdę nic… To znaczy… – Motałam się coraz bardziej.
Typowe. – Ja nie mogłabym… Przecież wiesz… – Co ja wyrabiam? – Nigdy
bym ci czegoś takiego nie zrobiła – zakończyłam.

Uważnie mi się przyglądała. Czy mi wierzyła? Zastanawiałam się
gorączkowo, co zrobię, jeśli jednak nie.

– Ok. Wierzę. – Odetchnęłam z ulgą. – Nie jesteś taka. – Na jej twarzy
pojawił się krzywy uśmiech. – A poza tym kochasz mojego brata…

To już ustaliłyśmy wcześniej. Okropnie się zaczerwieniłam. Na szczęście
Monika zmieniła temat. To nawet przyjemne, pomyślałam, słuchając jej
planów na wakacje. Jak ona potrafi się rozgadać. Niesamowite. Wystarczy
kiwać głową i od czasu do czasu rzucić jakąś zdawkową uwagę. Cały ciężar
rozmowy brała na siebie.

Z perspektywy muszę uznać to popołudnie za całkiem udane, a obawiałam
się przecież, że może skończyć się tragicznie… dla mnie, oczywiście.

Umówiłyśmy się na niedzielę. Miałam przyjść do niej. To będzie trochę
dziwne wejść do tego domu ze świadomością, że nie ma tam Michała.
Hmmm. Tak, marnie to widzę. Duszą towarzystwa raczej nie zostanę.
Chociaż z drugiej strony, kiedy mogłam się tak nazwać?

266 |

S t r o n a

background image

Całą sobotę rozmyślałam. Trzeba w końcu coś postanowić. Tak! To moja
ostatnia szansa. Kiedy on wróci, muszę z nim szczerze porozmawiać. Jeśli,
oczywiście, jeszcze będzie tego chciał. Miałam nadzieje, że tak (w pewnym
sensie przecież obiecał mi rozmowę). W przeciwnym razie…Nie, nie mogę
dopuścić do siebie takich myśli, bo tylko się niepotrzebnie zdołuję i znowu
stchórzę. A robiłam to już zbyt wiele razy. Dość. Coś musi się zmienić. A tym
„czymś” będę ja. Postanowiłam zawalczyć o „nas”.

Podobne wnioski towarzyszyły mi w drodze do Moniki. Moje zamyślenie
zapewne spowodowało, że nie zauważyłam go od razu. Gdy to się w końcu
stało, było odrobinę za późno. Wpadłam jak śliwka w kompot.

– Hej, a dokąd to? – Głos chłopaka stracił cały swój urok.

– Konrad?

– A co? Spodziewałaś się kogoś innego? – Z całą pewnością to nie ten sam
sympatyczny blondyn, którego poznałam niecały tydzień temu.

– Nie. Dlaczego? – Nie jestem dobrą aktorką. Głos mi zadrżał.

– Boisz się mnie? – zapytał, a ja próbowałam się cofnąć. Wtedy on złapał
mnie za ramiona. Bolało. – To dobrze. Powinnaś. Po tym, co nagadałaś
Monice.

– Tylko prawdę. – Po co go jeszcze prowokuję?

– A może tylko część prawdy? – Lód w jego głosie mógłby skutecznie
schłodzić drinka. Dlaczego, do cholery, pomyślałam właśnie o alkoholu? –
Nie jesteś przecież takim niewiniątkiem? Co, kotku?

Kotku? Bałam się go, to prawda, ale jednocześnie strasznie mnie wkurzał.

– A może byłem za grzeczny? – zapytał z jadowitym uśmiechem. – Jak chcesz
mogę być bardziej do niego podobny…

– Rzeczywiście? – Ten głos poznałabym wszędzie.

267 |

S t r o n a

background image

Natrętny „adorator” gwałtownie się odwrócił. Zdążyłam jednak zauważyć
jego zszokowany wyraz twarzy. Michała to on się tu nie spodziewał. Ja
zresztą też nie. Odetchnęłam z ulgą, mimo że nadal pozostawałam
w żelaznych kleszczach przytrzymujących mnie rąk. Już niedługo.

– Puść ją – warknął mój rycerz, lśniącą zbroję i wierzchowca musiał gdzieś
zostawić. (Ironia w takiej chwili?). Gapiłam się na niego bez zażenowania.
Dziwne, ale tak właśnie było. Napawałam się jego widokiem i nawet nie
przyszło mi do głowy, by się tego wstydzić. Czy spowodowała to ta dziwna
sytuacja, czy fakt, że tak długo go nie widziałam… nie wiem. Pewne
wydawało mi się tylko to, że pomimo całego gniewu zniekształcającego jego
piękną twarz, nic nie sprawiało mi większej przyjemności, niż patrzenie na
niego. No, prawie nic. – W tej chwili!

– Odwal się! – Konrad chyba trochę udawał chojraka, ale szło mu całkiem
nieźle. Prawie się nabrałam. – Rozmawiamy.

– To nazywasz rozmową? – wyrzucił z siebie gwałtownie, kipiąc
wściekłością. Wzrok miał utkwiony w zaciśniętych na moich ramionach
dłoniach blondyna. – To może porozmawiasz ze mną?

– Nie mam o czym z tobą gadać…

– Mam inne zdanie na ten temat! – mówiąc to, Michał wyszarpnął mnie
z niechcianego uścisku, lekko odsunął, zasłaniając swoim ciałem.

Następne „wypadki” potoczyły się błyskawicznie. W jednej chwili Konrad
stał, a zaraz potem leżał już na ziemi. Zanim to się jednak stało, jego pięść
zdążyła sięgnąć celu. Michał mimo to oddał cios, który to właśnie posłał tego
drugiego na „glebę”.

– Agnieszka, wsiadaj do samochodu. – Było coś w jego głosie, co kazało mi
spełnić tę „prośbę” bez dyskusji. Dopiero teraz zauważyłam czarną beemkę
zaparkowaną nieopodal. Gdybym nie bujała w obłokach, idąc tu, z pewnością
zauważyłabym ją wcześniej.

268 |

S t r o n a

background image

Przez szybę widziałam, jak podnosi za fraki niedoszłego chłopaka swojej
siostry. Tamten szarpał się, próbując uwolnić, ale nie miał na to za wielkich
szans. Nagle znieruchomiał i zauważyłam, że cały zamienił się w słuch.
Wiele bym dała, by słyszeć ten monolog. Musiał być okrutnie ciekawy, skoro
wzbudził tak wielkie zainteresowanie i przykuł całkowicie uwagę adresata.

– Nic ci nie zrobił? – zapytał chwilę później Michał, wsiadając do auta.

– Nie, wszystko w porządku. – Nie patrzyłam mu w oczy. Jeszcze nie byłam
w stanie. – A co z tobą?

– Przeżyję. Dokąd chcesz jechać? – Właśnie odpalał silnik.

– Byle dalej stąd.

– Odwiozę cię do domu…

– Nie!

Gwałtownie odwrócił głowę i muszę przyznać, że wyglądał na lekko
zdziwionego. Fakt. Chyba nigdy nie słyszał u mnie tak stanowczego tonu.

– Więc dokąd? – Szybko się opanował.

– Musimy porozmawiać. – Pomyślałam o jednym idealnym miejscu, ale nie
kojarzyło mi się zbyt pozytywnie po ostatniej przeprowadzonej tam
„rozmowie”.

Jemu też chyba przyszło to samo do głowy. Chociaż nie miałam na to
gwarancji.

– Jesteś pewna? – O co on mnie właściwie pytał? O miejsce? Czy sens
rozmowy?

Chyba nie uważa, że jest już za późno? O nie! A jeśli właśnie to sugerował?
Nie mogę się teraz wycofać. Tak długo na niego czekałam. Poukładałam sobie
nawet w głowie, co chcę mu powiedzieć. Nie odpuszczę teraz. Ten jeden raz
muszę być twarda. Od tego zależy… Wszystko.

269 |

S t r o n a

background image

– Jestem – odpowiedziałam z całą stanowczością na jaką potrafiłam się
zdobyć.

– Dobrze. – Tylko tyle i aż tyle. Poddał się mojej woli. To już coś.

270 |

S t r o n a

background image

33.

– Monika! – Z wrażenia całkiem o niej zapomniałam. – Pomyśli, że nie
przyszłam.

– Nic podobnego.

– Jak to? – Przyjrzałam mu się uważnie, wiercąc się na kanapie w jego
przytulnym domku na odludziu.

Michał nie usiadł obok mnie. To nie był dobry znak, ale starałam się za
mocno tym nie martwić. Zajmował miejsce naprzeciwko mnie. Zbyt daleko,
by go dotknąć, ale wystarczająco blisko, aby dokładnie widzieć blask jego
zielonych oczu. Świruję. Spokojnie, tylko spokojnie.

– Po prostu byłaś umówiona ze mną, nie z nią. – Co za intrygantka.
Wiedziała, kiedy Michał wraca i nie puściła pary z ust?

– Nic mi nie powiedziała – powtórzyłam swoje myśli na głos.

– Chciałem mieć pewność, że ze mną porozmawiasz. – Czyżby na jego
twarzy odmalowało się lekkie zawstydzenie? – Nie miej do niej pretensji.
Zmusiłem ją.

– Postaram się. – Próbowałam być zabawna, ale chyba z marnym skutkiem.

– Teraz jednak… – Zamyślił się. – Nie wiem, czy…

– Wycofujesz się? – Nie udało mi się ukryć rozczarowania.

– Agnieszka. – Posmutniał jeszcze bardziej. – Jak po tej scenie mam cię
przekonać, że się zmieniłem? Jak mogłabyś mi uwierzyć?

– Tym razem to się nawet cieszę, że mu przyłożyłeś.

– Nie wygłupiaj się. – Zgasił mój entuzjazm.

– Nie żartuję. Należało mu się za Monikę…

– A za ciebie nie?

271 |

S t r o n a

background image

– No może i za mnie – mruknęłam pod nosem. – Troszeczkę.

– Ten bydlak zasłużył na dużo więcej. – Spojrzał mi w oczy, aż zadrżałam. –
Starałem się jednak powstrzymać.

– Czyli potrafisz? – zapytałam głupio. Przecież widziałam. Potrafi.

– Nie rozumiesz? Nie chcę być taki jak ojciec. – Ukrył twarz w dłoniach. –
A czuję, że nieuchronnie to się dzieje.

– Opowiedz mi o nim. – Poczułam, że to ważne. Jeśli mam zrozumieć
Michała, muszę poznać demony, przed którymi ucieka.

Podniósł wzrok. W jego oczach czaił się strach.

– To nie będzie wesoła opowieść. Jesteś na to gotowa?

– Tak.

Pół godziny później siedziałam w całkowitym szoku. Jednak nie byłam
gotowa. Nie na to, co usłyszałam. To po prostu nie do pojęcia. Jak on mógł się
porównywać do ojca? To chore. Zatkało mnie kompletnie. A jak jego matka
to znosiła? Tyle lat?

– Nie jesteś do niego podobny – szepnęłam nadal głęboko poruszona.

– Chciałbym, żeby tak było. – Miałam nieprzepartą ochotę go przytulić,
pocieszyć. Tak bezbronnym nie widziałam go nigdy. No może raz. – Ale się
mylisz.

– Michał…

– Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiała – ciężko westchnął – a tak się właśnie
dzieje, gdy jestem w pobliżu. – Boże, do czego on zmierza? Nie chce chyba?
O nie! – Może powinienem…

– Nie! – prawie krzyknęłam. – Nie waż się tego nawet mówić!

I znowu to robię. Nie daję mu dokończyć i „dośpiewuję” sobie resztę.

272 |

S t r o n a

background image

– Przepraszam, obiecałam sobie, że już nie będę nic dopowiadać i wysłucham
wszystkiego, co masz mi do powiedzenia.

– Naprawdę tego chcesz?

– Tak! – Spojrzałam mu w oczy. Zadziwiające, ale przychodziło mi to coraz
łatwiej. Widocznie odpowiednia motywacja czyni cuda. – Cokolwiek chcesz
mi powiedzieć…

– Nie wiem, kim jesteś i co masz takiego w sobie, że od pierwszego dnia nie
potrafiłem trzymać się od ciebie z daleka. Przecież wiedziałem, chociaż nie
przyznawałem się do tego nawet przed samym sobą, że nie doprowadzi to do
niczego dobrego. Szczególnie dla ciebie… ale i dla mnie – zawiesił głos, a ja
wstrzymałam oddech. Żałował! O Boże! – Nie wiem, czy to zrozumiesz, ale
zdawałem sobie sprawę, iż czym lepiej cię poznam i czym bardziej się do
ciebie zbliżę, tym mocniej cię skrzywdzę… Nie chciałem tego, ale
jednocześnie nie umiałem się powstrzymać. Sięgnąłem po ciebie jak po
zakazany owoc, zapominając, że nie tylko ja będę cierpieć. Tak bardzo nie
chciałem dopuścić tych myśli do swojej świadomości, że chyba udało mi się
o tym zapomnieć. I to był mój największy błąd.

– Michał…

– Nie! Pozwól mi mówić. – Ton jego głosu powstrzymał mnie. Słuchałam. –
Po moim przedstawieniu u Sebastiana zrozumiałem wiele rzeczy – zaczął
powoli. – Odsuwałem to od siebie. Nie chciałem o tym myśleć, aż do tamtego
wieczoru po prostu chowałem głowę w piasek. Wtedy jednak mnie olśniło.
Stanowiłem dla ciebie zagrożenie, a uwierz mi, nie chciałbym cię
skrzywdzić, wolałbym zrobić coś złego sobie, niż jeszcze raz zobaczyć takie
przerażenie na twojej twarzy – przerwał na chwilę i zajrzał mi głęboko
w oczy. – Ale nawet wtedy nie znalazłem w sobie dostatecznie dużo siły,
by zrobić to, co powinienem. Nie umiałem z ciebie zrezygnować. A gdy ty
okazałaś mi tyle ciepła i oddania, po prostu przepadłem. Byłem niczym
niewolnik zdany na twoją łaskę. – Iskierka nadziei zatliła się wątłym
płomyczkiem. – Gdy jednak wróciłem do domu, znów dopadły mnie

273 |

S t r o n a

background image

wątpliwości. Z daleka od ciebie zaczynałem jasno myśleć. Wiedziałem, że
musimy się rozstać i jednocześnie zrobiłbym wszystko, żeby tak się nie stało.
Wiem, to nielogiczne. Cały jestem totalnie pozbawiony sensu – zrobił pauzę,
zaraz jednak kontynuował: – Odwlekałem więc nieuchronne. I wtedy
zrozumiałem, jak ciężko jest ci pogodzić się z moim charakterem. Wiem, że
masz do mnie słabość, kłamałbym mówiąc, że nie zdaję sobie z tego sprawy. –
Słabość? On naprawdę nie wie, jak bardzo go kocham? Zadziwiające.
Przecież nosiłam miłość wypisaną na twarzy. – Jednak to nie wystarczyło,
byś pogodziła się z faktem, że twój chłopak to nieobliczalny choleryk
i popaprany świr. – Tego nie mogłam spokojnie słuchać. Nie pozwolił mi
jednak przerwać. – Nie! To jest prawda i nie zaprzeczaj.

Z każdym słowem mylił się coraz bardziej, a ja pomyślałam, iż niełatwo
będzie go przekonać. Zastanawiałam się, czy jest to w ogóle możliwe. Tak
mocno nabił sobie do głowy, że nie zasługuje na nic dobrego… Czy ja
nieskromnie pomyślałam o sobie jak o „czymś dobrym”? Nieważne. Istotne
w tej chwili stało się tylko to, bym potrafiła przebić się przez tę jego skorupę.
Uświadomić mu, jak bardzo go kocham. Muszę znaleźć odpowiednie słowa.

Michał mówił dalej:

– I wtedy poprosiłaś mnie o rozmowę – ściszył głos. – Szczerze, bałem się
tego, co chcesz mi powiedzieć. Tak bardzo, że nie pozwoliłem ci dokończyć.
To mój kolejny błąd. Już chwilę później gotów byłem błagać, byś mnie nie
zostawiała. Obiecywać poprawę i wysłuchać każdego zarzutu, aby móc to
naprawić. – Czemu tego nie zrobiłeś? Coś we mnie aż krzyczało. Zacisnęłam
usta. – Później było jeszcze gorzej. Zdałem sobie sprawę, że bez ciebie jestem
niekompletny. Jakbym stracił część siebie. Chciałem cię odzyskać. Paść przed
tobą i żebrać. Rozumiałem twój gniew. A jednak nie potrafiłem się z tym
pogodzić. Szalałem z rozpaczy. Powstrzymało mnie tylko jedno. – W tym
momencie zapomniałam o oddychaniu. – Cóż miałbym ci ofiarować? Puste
obietnice? Musiałem mieć coś więcej. I wtedy postanowiłem pojechać do
ojca. Tylko tyle mogłem zrobić. Pogodzić się z przeszłością, rozliczyć się
z nią. I pogrzebać na zawsze. A potem zawalczyć o ciebie. Nadzieja, którą

274 |

S t r o n a

background image

mi dałaś, przyjeżdżając z Moniką… Tego dnia długo rozmyślałem. Twoja
reakcja na mój wyjazd, słowa, wyraz twarzy… Musiałem się jeszcze raz
z tobą zobaczyć. Przekonać się, czy to nie było złudzenie. Że zależy ci
bardziej, niż to sobie wmawiałem.

Zamrugałam gwałtownie, by powstrzymać zbierające się pod powiekami łzy.

– Płakałaś przeze mnie. Cierpiałaś… a jednak prosiłaś, żebym został.
Obiecałbym ci wszystko, ale tego jednego nie mogłem zrobić. Nie mogłem
zostać. Nie wiesz nawet, jakie to było trudne. – Wiem za to, jak trudne było
dla mnie! – Z ciężkim sercem musiałem cię zostawić, byśmy mieli
jakąkolwiek szansę. Teraz jednak…

– Teraz moja kolej – przerwałam mu ostro. – Powiedziałeś już chyba
wszystko.

– Agnieszka…

– Nie przerywaj – zaskoczyłam go. Takiej stanowczości się nie spodziewał.
Ja zresztą też nie. – Poukładałam sobie wszystko, co chciałam ci powiedzieć,
ale teraz… Sama nie wiem, jak zacząć. Po tym, co powiedziałeś… Zgłupiałam
kompletnie. Tak bardzo się mylisz.

Zastanowiłam się przez chwilę, odetchnęłam głęboko i zaczęłam swoją
tyradę:

– Nie będę kłamać. Wtedy, tamtego nieszczęsnego wieczoru, bałam się. Nie
wiem tak naprawdę, ile w tym było strachu o samą siebie… Myślę, iż
niewiele. Bardziej chodziło o to, że byłeś gotów uderzyć własnego brata.
Że zrobiłeś krzywdę sobie. Zrozumiałam, jak mało cię znam. A może
inaczej… Zobaczyłam, że masz dwie twarze. Tę, którą znałam i uwielbiałam,
i tę drugą, przerażającą. Tak, wystraszyłeś mnie nie na żarty. Tylko nie do
końca tak, jak myślisz.

Mówiąc to wszystko, nie patrzyłam na niego. Teraz jednak podniosłam
wzrok i spojrzałam mu w oczy. Wpatrywał się we mnie intensywnie,
onieśmielająco. Słuchał mnie całym sobą.

275 |

S t r o n a

background image

– A potem powiedziałeś coś, w co nie byłam w stanie uwierzyć…

– Jak to? – przerwał mi.

– To bardzo proste. Od samego początku nie mieściło mi się w głowie, jak
taki facet jak ty mógł zainteresować się taką dziewczyną jak ja. Taką szarą
myszką.

– Agnieszka…

– Nie. Zaczekaj. Tak właśnie myślałam. I chyba nadal trochę tak jest.

– To przecież bzdura. Jesteś wyjątkowa. Boże, jak możesz tak siebie
niedoceniać? – Na jego twarzy malowało się niedowierzanie, ale i troska.

– A ty? – Odbiłam piłeczkę. – Nie robisz przypadkiem tego samego?

– To co innego…

– A ja myślę, że wcale nie. Jesteśmy do siebie bardziej podobni, niż
zdawałoby się na pierwszy rzut oka. Ja widzę w tobie wszystkie te cudowne
cechy, dzięki którym jesteś taki wspaniały, a ty dostrzegasz tylko swoją
gorącą krew.

– Ładnie to ujęłaś – ciężko westchnął. – Ale niepotrzebnie ubierasz to
w piękne słowa. Jestem nieobliczalną bombą zegarową.

– Nawet jeśli tak było, to już nie jest – powiedziałam z niesamowitą
stanowczością. Naprawdę tak uważałam. – Konrad przeżył, czyż nie? –
Widząc jego minę, pożałowałam tego głupiego tekstu. – Przepraszam, ten
żart był nie na miejscu. Nie zmienia to jednak faktu, że należało mu się
pewnie znacznie więcej, niż mu wypłaciłeś. Poza tym, to on pierwszy cię
uderzył. Tylko mu oddałeś. I wcale nie wpadłeś w ten swój słynny amok.
Każdy na twoim miejscu byłby trochę zły. To ludzkie.

– Trochę zły? – powiedział zszokowany. – Byłem wściekły. Aż kipiałem
ze złości. Mógłbym mu…

276 |

S t r o n a

background image

– Ale się powstrzymałeś. Nie rozumiesz? – Spojrzałam mu w oczy.
Dostrzegłam tam nieukrywane przerażenie. On bał się siebie samego.
Szokujące. – Potrafisz to opanować. Jeśli tylko chcesz. A chcesz tego,
prawda?

– Nawet nie wiesz jak bardzo…

– I zobacz. Udało ci się.

– Agnieszka, to nie jest takie proste…

– Wiem. Ale to dobry początek. Znak, że wszystko może być inaczej.

– Czy ty mi chcesz powiedzieć… – przerwał na chwilę. – Naprawdę tego
chcesz? – zapytał z niedowierzaniem. – Mimo wszystko… chcesz mnie?

– Zaczekaj. Jeszcze nie skończyłam. – Zamyśliłam się. Jak mu wyjaśnić? –
Muszę ci jeszcze coś wytłumaczyć. Zanim zabraknie mi odwagi.

Lekko się do mnie uśmiechnął, ale widziałam wyraźnie, jaki jest spięty.
Bał się moich kolejnych słów?

– Po tym, jak powiedziałeś, że mnie… – Nie przeszło mi to słowo przez
gardło. – No wiesz?

– Że cię kocham. – W jego głosie dominował smutek.

– Dokładnie. – Nie patrzyłam mu w oczy. Nie mogłam. – Jak to
powiedziałeś… Kiedy to zrobiłeś… Uznałam, iż to efekt szoku, bolesnych
wspomnień i sytuacji, w której się znaleźliśmy. To nie mogła być prawda. Nie
mogłeś przecież kochać mnie!? – Gdy to z siebie w końcu wyrzuciłam,
zdałam sobie sprawę, że powinien był zaprzeczyć. Jakoś zareagować,
a odpowiedziała mi tylko cisza. Czyżby…? Nieśmiało podniosłam wzrok i…
– Michał!

Siedział skulony na fotelu z twarzą ukrytą w dłoniach. Wyglądał tak
bezbronnie. Nie zastanawiając się, podeszłam, kucnęłam przed nim i oparłam
dłonie o jego kolana. Drgnął.

277 |

S t r o n a

background image

– Spójrz na mnie. – Gdybym miała czas się zastanowić, moje zachowanie
wprawiłoby mnie w zakłopotanie. Teraz jednak mogłam myśleć tylko o nim.
– Proszę.

– Boże, jestem żałosny – wyrwało mu się.

Podniósł na mnie wzrok i byłam pewna, że w jego oczach czają się łzy.
Dlaczego tak zareagował? Nie rozumiałam.

– Wcale nie – zaprzeczyłam gorąco.

Chciałam go przytulić. Pocieszyć. A właściwie to pragnęłam, żeby to on
przytulił mnie. Nie starczyło mi jednak odwagi, aby wykonać jakiś gest
w tym kierunku. By go poprosić.

– Po prostu mnie żałowałaś – mówił jakby sam do siebie. – A ja myślałem, że
może jednak… Łudziłem się. Wybacz.

Wstał, podtrzymując mnie, bym przy tym ruchu nie upadła. Szybko jednak
się odsunął na bezpieczną odległość. Ten przelotny dotyk przywołał
wspomnienia. Marzyłam, aby trwał dłużej.

– Powinienem odwieźć cię do domu.

278 |

S t r o n a

background image

34.

– Naprawdę tego właśnie chcesz? – Głos, który z siebie wydałam, nie
przypominał mojego głosu.

– Nie zniosę litości – odpowiedział zrezygnowany. – Nie od ciebie.

– To nie jest litość… – Nie miałam pewności, czy mnie usłyszał. Wydawał się
zamyślony, a nawet nieobecny. A ja mówiłam bardzo cicho, bo zabrakło mi
sił.

Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odezwało. Cóż jeszcze można było
dodać?

Cholera! Co ja najlepszego wyrabiam? Przecież go kocham. Obiecałam sobie,
że zawalczę o nas. A teraz odpuszczam? Coś ze mną nie tak? On musi się
dowiedzieć, co do niego czuję. Skończył się czas strachu i wątpliwości.
Potrzebujemy tylko prawdy. Nawet jeśli jego uczucia do mnie nie są trwałe
i cała ta nasza historia nie potrwa długo, nie zrezygnuję. Nie ma mowy.

Właśnie otwierałam usta, by odkryć przed nim swoje serce, gdy
niespodziewanie chwycił mnie za ramiona, przysuwając do siebie. Był tak
blisko. Czułam jego zapach. Nasze ciała niemal stykały się ze sobą. Przytul
mnie, prawie to powiedziałam. A wtedy Michał wyrzucił z siebie
gwałtownie:

– Nie odtrącaj mnie. – Rozpacz. To jedyne słowo, jakie przychodzi mi do
głowy. Właśnie to słyszałam w jego głosie. – Zrobię wszystko, co zechcesz.
Pójdę na terapię. Zmienię się. Pozwól mi spróbować. Błagam. – Osłupiałam. –
Chcę na ciebie zasłużyć. Na twoją miłość. Sprawić, byś mnie pokochała. Daj
mi tylko szansę.

– Michał…

– Ja… Nie potrafię bez ciebie…

Kurwa, co jest? Michał się jąka? Przecież to moja specjalność! Aż trudno
uwierzyć.

279 |

S t r o n a

background image

Wyswobodziłam ręce z jego uścisku i dotknęłam ukochanej twarzy.

– Nie wyjaśniłam ci jeszcze twojej pomyłki. – Teraz albo nigdy. – A raczej
naszej.

Nie odezwał się, a ja patrzyłam mu w oczy, kontynuując:

– Tamtego dnia, gdy mnie tu przywiozłeś, gdy poprosiłam cię, byś mnie tu
przywiózł – poprawiłam się. – Nie chciałam, żebyśmy się rozstali.

– Przecież…

– Poczekaj. Pozwól mi dokończyć. Odsuwałeś się ode mnie, a ja nic nie
zrobiłam, ani nie powiedziałam, bo bałam się pogorszyć sprawę. Nie
rozumiałam wielu rzeczy. Szczególnie twoich uczuć. Myślałam, że żałujesz
chwili słabości. Swojego wyznania. Że to nieprawda i dlatego się wycofujesz.

– Boże! Dlaczego?

– Taka już jestem. Zawsze byłam. Powiedziałeś: „Nie ma sensu tego dalej
ciągnąć…”. Wtedy upewniłam się, że już mnie nie chcesz. Że żałujesz.
Że tylko ułatwiłam ci sprawę, prosząc o rozmowę.

– Maleńka.

Gwałtownie chwycił mnie w ramiona. Tego chciałam. Wtuliłam się w niego
mocno. Obejmując, jakbym miała go już nigdy nie puścić.

– Myślałaś, że to ja cię zostawiłem. –W jego głosie pobrzmiewało lekkie
niedowierzanie. – Dlatego byłaś na mnie taka zła.

– Nie radziłam sobie z tym – mówiłam z twarzą na jego piersi. Szalone bicie
serca, które czułam na policzku, słyszałam wyraźnie jak najpiękniejszą
muzykę. – Tęskniłam za tobą.

– Kocham cię, Maleńka. Niczego w życiu nie byłem tak pewny jak tego.
Kocham cię.

280 |

S t r o n a

background image

Podniosłam głowę i w tym momencie Michał odnalazł moje usta. Całował
mnie zachłannie, jakby nic innego na całym świecie nie istniało. Tylko nas
dwoje. Połączonych w tej magicznej chwili. Chciałam, by trwała wiecznie.
Tak długo na to czekałam. Oddawałam pocałunki z całą miłością, jaką do
niego czułam. A on tulił mnie mocno. Zaborczo biorąc w posiadanie i ciało,
i duszę. Należały do niego. Zdawało mi się, że od zawsze.

Błądził dłońmi po moim ciele, a ja gotowa byłam śpiewać z radości.
Głaskałam go po karku, przeczesywałam palcami jego jedwabiste włosy. Było
tak, jak pamiętałam. Cudownie. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
Pożądał mnie. Czułam to doskonale.

– Maleńka… – Uwolnił moje usta i zajął się wrażliwą skórą na szyi. Muskał ją
delikatnie, mamrocząc niezrozumiale: – Za długo… Błagam… Tak bardzo…

– Michał – tylko tyle udało mi się wyszeptać. Jęczałam pod wpływem
pieszczot, które przyprawiały mnie o zawrót głowy.

Pragnęłam więcej, mocniej, szybciej. Świat wirował, a ja nie chciałam się
zatrzymać. Już nigdy.

– Nie powinienem – westchnął, gdy jego ręce szukały drogi do mojej nagiej
skóry.

Wsunął dłonie pod sweter, prawie przestałam oddychać, gdy przesunął je
wzdłuż moich pleców. A zbliżając je nieuchronnie do piersi, obudził palące
wspomnienia. Boże, tak rozpaczliwie go pragnęłam.

– Proszę… – więcej nie dałam rady powiedzieć.

Michał jęknął głośno, a zaraz potem poczułam, że tracę kontakt z podłogą.
Uniósł mnie, jakbym nic nie ważyła. Chwyciłam go mocno za szyję. Tu jest
moje miejsce. Właśnie tu. W jego ramionach przestałam myśleć
o czymkolwiek. Tylko on i ja. Cały wszechświat to my. Nic innego się nie
liczyło.

281 |

S t r o n a

background image

Po nieźle zdanej maturze (nadal jestem w szoku, że tak dobrze mi poszła)
i egzaminach na studia zorganizowaliśmy ognisko. Tak jakby na pożegnanie.
Kameralnie. Tylko sześć osób. Byłam ja, oczywiście z Michałem, Weronika
z moim uroczym braciszkiem i Monika, i tu niespodzianka, z Sebastianem.
Okazało się, że świetnie do siebie pasują. Michał początkowo kręcił nosem na
ich związek – jak to starszy brat. Nadopiekuńczość to zresztą jedna z jego
głównych cech. Dziwne by było, gdyby zareagował inaczej. Z czasem jednak
uznał, że lepszy Sebastian, niż miałby się Monice przytrafić burak pokroju
Konrada.

A co do nas…

Szokujące, jak wiele się zmieniło od naszej pojednawczej rozmowy.
Oczywiście z moim charakterem nadal bywało ciężko. „Nie od razu Kraków
zbudowano”, więc i moja przemiana potrzebowała czasu, ale podążałam
dobrze wyznaczoną drogą. Michał mi w tym bardzo pomagał. Starał się
i walczył z moimi kompleksami. Ja nauczyłam się walczyć z jego.
Wyedukowałam się też w kwestii słuchania (prawdziwego słuchania)
i rozmów, nawet tych najpoważniejszych. Zdarzały się nam oczywiście
nieporozumienia, to chyba naturalne w każdym związku, ale teraz
potrafiliśmy sobie wszystko wyjaśnić. Pracowaliśmy nad sobą i naszą
miłością. Żadne z nas nie chciało już nic spieprzyć. Wysiłek się opłacał. Było
wspaniale, cudownie i coraz lepiej.

Z czasem przestałam się też krępować i wstydzić jego matki. Mogę nawet
powiedzieć, że się zaprzyjaźniłyśmy. To naprawdę cudowna kobieta. Nie
miałabym nic przeciwko takiej teściowej. Ups! Chyba się trochę
zagalopowałam. Chociaż z drugiej strony – mieliśmy przecież zamieszkać
razem…

Ognisko przyjemnie grzało, ale o niebo bardziej wolałam ciepło bijące od
Michała, do którego mocno się przytulałam.

– I co dalej? – zapytałam nagle.

282 |

S t r o n a

background image

Sama nie wiem, co chciałam usłyszeć. Kolejne zapewnienie? Tak! Mogłam
słuchać jego wyznań w nieskończoność. A jemu wcale nie nudziło się
powtarzanie, jak bardzo mnie kocha. Para idealna? Pewnie nie, lecz zupełnie
mi to nie przeszkadzało.

– Świetlana przyszłość, Maleńka.

– A tak poważnie?

– Studia. Nowe życie. Ty i ja. – Przytulił mnie jeszcze mocniej. – Chyba, że
uciekniesz z jakimś przystojnym studentem…

– Interesuje mnie tylko jeden student. Przystojny, to fakt, zielonooki
w czarnej beemce.

– Czyli chodzi o brykę? Tak?

– Ależ oczywiście! A o cóż innego mogłoby chodzić?

– Kocham cię.

– Nie tak bardzo jak ja ciebie! Mówiłam ci to już kiedyś?

– Parę razy. – Szeroki uśmiech rozjaśnił jego twarz. – Ale mógłbym tego
słuchać w nieskończoność. – Czy ta jednomyślność o czymś nie świadczy?

– Kocham cię, kochanie moje. – Bardzo lubił, gdy tak właśnie wyznawałam
mu miłość. – I nigdy nie przestanę.

Gdy tylko to powiedziałam, pocałował mnie. Zawsze tak robił. Tak jakby
chciał wchłonąć moje słowa. Zatrzymać je na dłużej.

– Hej, gołąbki. – Któż to mógłby się odezwać jak nie Tomaszek? Zazdrości,
czy co? No tak, on zostaje, a Weronika wyjeżdża. W sumie to nawet mi go
trochę żal. – Nie jesteście tu sami. Przystopujcie odrobinę.

– Wiesz co, brat? – mówiąc to, zarzuciłam Michałowi ręce na szyję. – Zajmij
się lepiej Weroniką, bo jak się nie postarasz, to poszuka sobie jakiegoś
przystojnego studenta.

283 |

S t r o n a

background image

Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Tak właśnie chcę ich zapamiętać. Nie
wiadomo, kiedy będziemy mieli szansę znów spotkać się w tym gronie.

– Czym sobie na ciebie zasłużyłem? – Usłyszałam mój ulubiony zachrypnięty
głos tuż przy uchu.

– Byłeś widocznie bardzo grzecznym chłopcem…

– Czyżby? – Błysnął szelmowskim uśmiechem. – Raczej bardzo złym
i potrzebowałem mojego własnego, prywatnego anioła, żeby mnie ocalił.

– I udało się? – Droczenie się z nim przychodziło mi coraz łatwiej. Miłość
rzeczywiście czyni cuda.

– Będziesz miała dużo czasu, by to ocenić.

– I nie zamierzam zmarnować już ani jednej minuty – odpowiedziałam
z całkowitą pewnością w głosie.

KONIEC

284 |

S t r o n a


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
historia prasy polskiej całość
An Oral History of Kent Brewery Historical Research and Oral History by Mary Ann Hamilton & Sue And
Bardzo prosta historia
historia kultury geografia calosc
Prosta historia bardzo czarny kot
Kenyon, Sherrylin B A D series Captivated By You CAŁOŚĆ
Falling down by Malutenka86 Całość
Opracowanie tomu 9 wielkiej historii Polski by ChudY 2, Politologia, 1 rok UJ
Folklore as an Historical Science by Gomme
filozofia skrypt w całości, Historia filozofii notatki z wyk?ad?w
oświęcim całość, W dniu 25.11.96r. zwiedzili?my zak?ady chemiczne w O?wi?cimiu. Celem naszej wyciczk
CALOSC by?!
CALOSC by?! cz 2
Historia chroroby, całość historii, Klinika Reumatologii
historia.gosp.Leszczynska.by jaqb.03

więcej podobnych podstron