1,
Ex Bibliotheca
Collegii
Cracoviensis
Soc. JEStT.
Locus in Bibliotheca
‘TJS
i *
ropa
7
*
7
*
OSTATECZNYCH RZECZACH
A WIECZNIE NIE ZGRZESZYSZ.
,
PODŁUG FRANCUZKIEGO
a (
f *
PRZEZ
WIELEBNEGO \ »\
__
0. MIRU JOZEF
geramb
N
# pS
'
OPATA I GENERALNEGO PROKURATORA
BE
LA
TMPBE
PRZEROBIONE NA JĘZYK NIEMIECKI,
SPOLSZCZYŁ
Is.
TB.
Fowałowsfci.
AKŁADEM WYDAWNICTWA DZIEŁ KATOLICKICH NA
GÓRNYM SZLĄZKU.
Drukiem TEODORA IIENECZEK w Niemieckich Piekarach.
1 8
6
8
.
W i Mb?
O"j^ol£
¥4Gg£
IMPRIMATUR.
Poznanie die
28
Martii
1868
.
Consistorium Generale Archiepiscopale.
f
Janiszewski.
(L. S.)
X. Grabowski.
ł.
J
i
1
mWmOWJL
Czekać aż śmierć nad głową naszą kosę podniesie
i nasza ostatnia chwila się zbliży, aby potem się
przysposobić na stawienie się przed Sędziego, który
serca i trzewę przenika i przed którym prawda, ta
stróżka nad prawem, księgę żywota zawsze trzyma
otwartą, — to jest nadmiar nierozumu i zaśle
pienia. Nie z wolna i jakoby krok za krokiem uj
rzymy ową poważną, stanowczą zbliżającą się chwilę,
lecz owszem, należy to do własności śmierci, że
człowieka z nienacka napada. Zbawiciel świata
nie przestał na tem, że nam powiedział: „Czuwaj
cie, bo nie wiecie dnia ani godziny kiedy Syn czło
wieczy przyjdzie," lecz powiedział takie wyrażenie:
„Czuwajcie, bo Syn człowieczy przyjdzie w tej go
dzinie, gdy się go spodziewać nie będziecie." Mo-
żnaż się pewniej wyrazić? I czyliż nie przewyższa
złość moja nieomylności Słowa Bożego, gdy mimo to
spokojnie w grzechu żyję? Wszakże nie wiem, czy
ostatni promień zaczętego dnia jeszcze mię znajdzie
pośród żyjących, lub też, gdy się udam na spoczy
nek, dusza moja nie ocuci się nagle w rękach ży
wego Boga? Szczęśliwy zatem, kto myśli o swym
wiecznym losie nie odkłada aż będzie za późno, za
późno na zawsze.
1*
IV
Zamyślone nawrócenia na łożu śmiertelnem,
są straszliwe zagadki, których tylko miłość rozwią
zać zabrania. Lecz pomimo miłość, która zawsze
nąjlepiśj o bliźnim sądzi, i pomimo obowiązku, który
mamy, nie potępiania nikogo, nie mogę jednak po
minąć, zapytać się niekiedy ze zdumieniem, ażali
ostatnie Sakramenta umierającego grzesznika, nie są
częstokroć ostatniemi jego przestępstwy.
A jednakże, czemże innem jest życie większej
części ludzi, jak ze wszelką pilnością i wszelkiemi
możebnemi sztukami sprowadzone roztargnienie i
odwiedzenie myśli od śmierci i jej straszliwych
następstw? Lecz nie jestże to koniecznie i nie
omylnie chcieć być zaskoczonym i z zimną krwią
podpisać własne zatracenie swoje? O mój Boże,
jakże podobna, że ludzie tak lekkomyślnie postę
pują we względzie tak nieskończenie ważnej sprawy!
Temi uwagami w głębi duszy mojej wstrzą-
śniony, od czasu jak się w klasztorze Trappistów
znajduję, obrałem szczególniej piątek, aby rozpa
miętywać o onym wielkim dniu, który dla każdego
z nas śmiercią przypadnie: o owym straszliwym
dniu, gdzie sponiewierany, niegdyś tak łaskawy,
a teraz nieubłagany Sędzia ostateczny wyrok wy-
rzecze; gdzie w proch zdeptana prawda znajdzie
swoją słuszność, i gdzie bicze ludzkości, zwodziciele
swych braci, zuchwali fabrykanci chytrych, zwodni
czych wniosków, nie dowiarni gardłacze, których
mocnemi duchami zowią, nakoniec uwierzą w pie
kło i wieczność jego.
Y
Aby całą moją uwagę na tak ważny przed
miot skupioną utrzymać, spisałem niektóre rozpa
miętywania, które mi w onym dniu do czytania i do
zachowania służą; znajdują się pomiędzy niemi miej
sca z pism największych mistrzów w umiejętności
i wiadomości zbawienia i niektórych innych auto
rów, których bez^ wstrętu przyjąłem, gdyż mi nie
chodzi o sławę autorską, ale raczej o zaszczyt być
pożytecznym, i ponieważ szczęśliwym się cenię,
znaleść innych w bogactwach dla mego najwię
kszego ubóstwa uzupełnienie, aby tak nas wszyst
kich myśli przez rozpamiętywanie ostatecznych rze
czy do naszego Boga i Pana tern lepićj módz pod
nieść. To jest moje życzenie. Niechaj je Bóg ra
czy doprowadzić do skutku!
VI
Do aajś-więtssej Dziewicy.
O Mary o! która od Boga zostałaś stworzona,
aby być Matką Zbawiciela świata; tkliwa przyja
ciółko umierających, nadziejo, ucieczko i pomocy
chrześcian na tym padole płaczu; Matko łaski i
pięknej miłości, która wszystkie doskonałości, jakich
stworzenie jest zdolnem, w sobie jednoczysz, i któ-
ryej Imienia my nie inaczej tylko z sercem pała-
jącem uczuciem tkliwości i dzięki wymawiać powin
niśmy, Ty Najświętsza pośród wszystkich stworzeń
i Najpotężniejsza u tronu Boga, którą Pan najwyż
szy promieniami swej chwały i wszystkiemi cnota
mi jako Oblubienicę Ducha św. i Matkę swojego
Syna ozdobić chciał; Ty wielce umiłowana mego
serca, którą nam Jeźus Chrystus z krzyża dał za
Matkę, iż dobrze wiedział, że słaby i biedny czło
wiek matki potrzebuje, — o raczże tę małą ksią
żeczkę pobłogosławić i to z nią zdziałać, aby ku
temu służyła, żeby grzeszników do świątobliwego
żywota i szczęśliwej śmierci doprowadziła. O gdy- ■
by to chociaż z jednym biednym obłędnym nastą
piło, wtedy godzi mi się wedle zaręczenia Apo
stoła Twojego czci godnego Syna spodziewać, pokryć
mnogość grzechów, któremi życie moje skaziłem.
O Maryo Obronicielko wszystkich, którzy się Tobie
oddają, i nasza nadziejo w ostatniój najszej godzi
nie, nie przestawaj prosić za nami, osobliwie
mną, nędznym grzesznikiem, który cały ranami je
VII
stem okryty i tak długi czas światu na zgorszenie
służyłem; bo szedłem memi własnemi drogami, jako
mojej pysze i moim namiętnościom odpowiadały;
tłumiłem głos mojego sumienia, nadużywałem łask
Twego najmilszego Syna, buntowałem się przeciw
jego świętemu prawu, deptałem nogami Krew jego
czci najgodmejszą., i zasługiwałem po tysiąc kroć
na dzień być strąconym do piekła. Ach, Matko
moja, gdybym życie moje na wzdychaniu i płaczu
nad grzechami mojemi spędził, gdybym tyle łez w
r
y-
lał ile kropli w morzu, gdybym poniósł katusze
wszystkich Męczenników, to jednak nie uczyniłbym
zadosyć sprawiedliwemu Bogu za mnóstwo grze
chów moich. Czuję to głęboko i składam u stóp
Twoich, o słodka Przyjaciółko mej duszy jako też
przed całym światem, to pokorne wyznanie i proszę
o przebaczenie tych zgorszeń, którem dał; i zakli
nam Cię, Matko mojego Boga, abyś się za mną
wstawiła i mimo niegodności mojej, tę łaskę od Bo
skiego Syna Twego dla mnie uzyskała, iżby to dzieł
ko pobłogosławił, ażeby wszyskim, którzy go do
swych rozmyślań użyją, sprawiło szczęście z mi
łością ku Zbawicielowi umierać, Jego wielbić i Cie
bie sławić w błogosławionej wieczności. —■ Amen
I
O Wieczności.
Jakże podobna, ażeby człowiek na ciebie nie
pomny, za innerai uganiał się rzeczami? Dla cie
bie on, a nie dla piędzi czasu, do bytu powoła
nym został. Każdy krok, który czyni, każda chwila,
która ubiega, każdy oddech, który z ust jego ula
tuje, każde uderzenie serca jego zbliża go do cie
bie i wzywa go, by na cię pamiętał. Wieczne jego
szczęście, albo wieczne nieszczęście zawisło od pa
miętania na ciebie. A jeżeli tu na ziemi cierpie
nia są jego udziałem, to go pociesza nadzieja wie
cznej szczęśliwości; a gdy przychodzi godzina po
kusy, o! wieczność ze wszystkiemi jej okropnościa
mi, powstrzymuje go. Wszystko w około nas przy
pomina nam nadziemskość, bo wszystkie rzeczy tę
sknią do ich odnowienia, do doskonałćj szczęśliwości,
jaką jedynie tylko błogosławiona wieczność dać może.
I nie jestże spokój czystej duszy obrazem wiecznego
odpoczynku Świętych? I nie sąż zgryzoty zeszpe
conego sumienia obrazem piekła i owego zgryźli
wego robaka, który nie umiera? — O wieczności!
bądź ustawicznie memu duchowi obecną; bądź mo-
jem światłem w mych ciemnościach, mem umocnie
niem w walce, moją pociechą w cierpieniach; bądź
ty duszą moich czynności i miarą mojego życia!
2
Augustyn św. upomina, by przeciw śmierci stó- I
sunkowo te same uczucia i tęż samą przychylność, \
co ku Bogu zachować. Boga zarazem miłować i
lękać się trzeba; miłować, gdyż jest Bogiem miło- I
sierdzia i dobroci; lękać, gdyż jest Bogiem spra- ]
wiedliwości. Właśnie tak śmierć z dwóch stron róż- \
nych uważaną być może; jako straszliwa, ponieważ !
może być dla nas początkiem wiecznego nieszczę
ścia; i jako pożądana, ponieważ nas według zamia
rów Bożych w posiadanie nieśmiertelności i nieprze
mijającej chwały ma wprawić. Lecz jako Bóg, do
daje św. Augustyn więcej miłowanym niż lękanym
być chce, przeto też śmierć, jeżeli doskonale chrze-
ściański umysł mieć chcemy, więcej nam być po
winna pożądaną, niż straszliwą.
Aby umrzeć nagłą śmiercią, nie potrzeba ani
pioruna, ani zapadnięcia domów naszych; dosyć nam
żyć tylko tak, jak żyje owe wielkie mnóstwo, bez
pamięci na nasze przeznaczenie, pełni niechęci ku
obowiązkom religii, ku pokucie i poprawie. Toć
jest, co Odkupicel nasz chciał dać do zrozumie
nia żydom, gdy była mowa o onych Galilejczykach,
których Piłat przy ofiarach ich zabić kazał, i o owych
ośmnastu nieszczęśliwych, którzy pod zawalającą się
wieżą przy Siloe pogrzebani zostali. Zbawiciel rzekł:
„Jeźli pokutować nie będziecie, wszyscy także zgi-
niecie.“ Luc. 13,5.
Co za suknia, co za śmieszny strój dla chrze-
ścianki, dziewicy! Godziłoby się uczynić ź tego
rzecz sumienia. Czyliż nie pamiętacie już w cale
0 śmierci?— O śmierci pamiętać?... ha, ha, ha!'
to dobre dla naszego starego odźwiernego, który po
chylony czołga się na swej krukwi, zdając się szu
kać grobu swego, albo dla mój podstarzałej ciotki
1 jej suchotnej córy; lecz ja dbać chcę o mą przy
jemność. Ja młoda, cieszę się doskonałem zdrowiem,
a pan Pomocniczy jest moim lekarzem; tak będąc
uzbrojoną, śmierci lękać się nie trzeba. Idźcież
sobie tedy czcigodny ojcze, z waszemi trapistowskiemi
widzeniami, z waszym Jezuickim tonem i waszemi
uwagami, które na popieleć lub wielką sobotę chyba
się przydadzą; do mnie nic nie macie......................
"W kilka dni potem już jej wśród żyjących
nie było.
Nie czeka się z uzbrojeniem okrętu, póki nie
wypłynie na morze dalekie, póki go wiatr i bałwa
ny wstrząsną, póki mu bliskie rozbicie o skałę lub
rafę nie zagrozi. Nie zaczyna się zaopatrywać twier
dzy w żywność, gdy już nieprzyjaciel się zbliża i
onę osacza. Nie odkłada się naprawy książęcego
pałacu, aż książę na próg jego wstąpi, aby wszedł.
Nie sążto trafne obrazy, które lepićj niż wszystkie
dowody rozumu konieczności ciągłej bacznej staran
ności na wieczność dowodzą?
1
Gorzko jest, bardzo gorzko, wychylić jednym
tchem* kielich śmierci; ale gdy go się podczas ży
cia z wolna połyka, znosząc z uległością choroby,
straty, rozłączenia i inne próby cierpień, które nie
są czem innem, jak kroplami tego gorzkiego napoju,
wtedy przyzwyczaja się doń z wolna, i w ostatniej
godzinie, gdzie tylko drożdże pozostały, piją się wtedy
i te z odwagą, jeżeli nie cale z rozkoszą.
—
4
—
Nie powinniśmy mówić, iżbyśmy sobie życzyli
dłuższego życia, na czynienie pokuty; gdyż śmierć
jest najlepszą pokutą, którą na zgładzenie grzechów
naszych wykonać zdołamy. Nie może człowiek uczy
nić Bogu przyjemniejszej i milszej ofiary, nad ofiarę
z życia swego, gdy z radością lub przynajmnićj z ule
głością śmierć przyjmuje, albowiem od zniszczenia
ofiarowanego daru zawisło dopełnienie ofiary, a wła
śnie na to zniszczenie się zgadzamy, gdy ochotnie
śmierci się poddajemy.
Przyjdzie czas, gdzie wszyscy przyjaciele i to
warzysze, którzy ci teraz wieczne przywiązanie przy
sięgają, i którzy cię swemi oznakami przyjaźni tru
dzą, gdzie wszyscy z daleka od ciebie zabawiać się
będą; pójdą za swemi uciechami podczas, gdy ty
cierpieć będziesz; cała ich przyjaźń na tern się ogra
niczy że przyślą sługę do twojego domu, aby przy
sposobności dać poznać, że są obeznani z postępem
twojej choroby. Ty wtenczas będziesz sam z Bo
5
giem twoim i masz go przyjąć jako posiłek na drogę.
Przeto przywyknij zawczasu przestawać z Nim; po
rzuć wprzód nim ty porzuconym będziesz; umrzyj nim
umrzeć musisz; to jest umiejętność nad umiejętno
ściami.
Śmierć grzesznika jest, (że tak rzekę) daleko-
więcej śmiercią, aniżeli sprawiedliwego Ponieważ
grzesznik do;wszystkiego się przywięzuje, przeto po
nosi tyle właśnie śmierci, ile go więzów ziemskich
krępuje. Umiera swemu ciału, które ubóstwiał,
umiera swym dostatkom, które jego pysze schlebiały;
umiera swym rozkoszom, których był niewolnikiem;
swym nadziejom, na których polegał; swym wy
kwintnym gmachom, w których sobie wiecznie mie
szkanie przysposobić mniemał; wszystkim tym stwo
rzeniom, które namiętnościom jego dogadzały. Co
za chwila, w której od razu wszystko zerwać musi
co go do ziemi przykowało! Śmierć jego jest ty-
siącoraką śmiercią, i słusznie określił prorok śmierć
grzesznika jako najopłakaószą i pełną goryczy.
Jakiegożto nadzwyczajnego obrotu nie przy
biera niekiedy w krótkim czasie stan chorego, który
się tylko cokolwiek czuł nie dobrze 1 Jeszcze przed
kilku dniami cieszył się najczerstwiejszem zdrowiem
i w ućzuciu młodzieńczej siły zakładał rozlegle plany
na przyszłość, on szczęśliwy, majętny, poważany, cały
należał do świata, i świat należał doń cały........................
6
Lecz któżby się był spodziewał! od razu pada na
łoże boleści, niepowstrzymanie nikną jego siły; już
widać z przestrachem jego zapadłe lice, iego blado-
żółtą cerę, jego śmiertelnym potem zroszone włosy,
jego wpadłe gasnące oczy. Przyjaciele jego przera
żeni odstępują. Kapłan modli się przy łożu. W nie
jakiej odległości stoi lekarz, i zda się, że liczy w my
śli godziny, które jeszcze są pozwolone choremu do
życia. Przecież chory otwiera usta, jakoby chciał
coś powiedzieć. Nadstawmy ucha na pochwycenie
zrozumienia słów jego konających. „O śmierci,
śmierci, idź precz odemnie!.... daj mi życie moje
zacząć na nowo!.______ pozwól, niech się przygo
tuję . . . . na straszliwą podróż w wieczność!... .
Głupi ja byłem............Minęło wszystko jak cień....
jedno tylko pozostało..................O wieczność! wiecz
ność !....“ Już go nie masz!_________ I tutaj na tem
samem łożu boleści czekamy też i na was, którzyto
przed przyszłością nie czujecie najmniejszej obawy,
którzyto zwykliście wszystko co wieczne jako głup
stwo uważać, jako wynalezione jedynie na postrach;
tu was oczekujemy oświecone duchy naszego stule
cia, którzyto tysiące pozornych dowodów macie
w pogotowiu, aby wątpić o wszystkiem, i tysiące
sposobów sztucznych aby drugich w wasze sidła
przynęcić. Gromadźcieno dowody na dowody, aby
wydrzeć ludowi bojaźń bożą; gardźcie śmiercią, któ
rej się nie lękać udajecie; gardzicie sądem, w który
nie wierzycie, i piekłem, które jest dla was po
wiastką dziecinną. Przed stolicą śmierci czekamy
na was, aby otrzymać liczbozdanie z waszego spo
7 —
sobu myślenia, aby być świadkami waszego przera
żenia, waszej rozpaczy, waszego zniszczenia.
Wiem dobrze, iż są nieszczęśni, którzy swe
niedowiarstwo aż do grobu zanoszą z sobą, i jesz
cze na śmiertelnem łożu dają dowody swego odrzu
cenia (potępienia); nieszczęśni, którzy bez zadrże
nia oddają się w ręce wiecznego Sędziego; zatwar
dziali, którzy pośród najgorzciejszych boleści zbie
rają ostatek sił pozostałych, na zbluźnienie nieba,
na wyszydzenie sprawy przyrodzenia, i którzy zło
rzecząc dniom swego żywota, umierają. Lecz nie
mówię o tych naczyniach odrzucenia, o tych przed
miotach gniewu bożego. Mówię o ludziach, któ
rych podczas ich żywota można było poczytać za
wierutnych niedowiarków, lecz którzy w ostatniej
swej chwilce przez swój przestrach okazują, że je
szcze żyje ich wiara, i że o pewności przyszłego
żywota, o nikczemności grzechu i o karogodności
swego sprawowania się dostatecznie są przekonani.
Co przy tern jest nie do uwierzenia, to jest to, że
chrześcianin naprzód wie, iż przy zbliżeniu się śmierci
inaczej myśleć będzie, i że jednakowoż podczas życia
nie stara się, tak myślić i czynić, jak natenczas ży
czyć sobie będzie, by był myślał i czynił.
Dla niebezpiecznej okoliczności, z którą dobro
byt jest połączony, nie wiedzą wielcy tego świata,
nigdy co się z nimi dzieje przy zbliżeniu się śmierci,
8
I
i
a to dla tego, iż powszechne jest mniemanie, iż tego '
wiedzieć nie chcą. Każdy się stara ich łudzić, za
miast, cohy nader ważnem hyc miało, otworzyć im
oczy. Źle się z niemi dzieje, a mówią, im, że
wszystko dobrze. Życzą im pomyślności do mnie
manego polepszenia, która jednakże jest tylko osta- |
tniem wysileniem upadającej. Tak ich się zabawiać
i rozrywać zwykło; a z jakich powodów? Małżonka
da się ku temu powodować przez nieumiarkowaną
delikatność, dzieci przez szacunek lub interes, przy- ,
jaciele przez chęć przypodobania, słudzy przez bo- '
jaźń; tak iż przed chorymi prawda ukryta zostaje
i że umierający jeszcze wyzdrowieć myślą.
I
Chrześcianie, nie żyjący wedle prawideł Ewa- '
nielii, mają przyczynę lękania się śmierci; wszakże
drży zbrodzień na skrzypnienie drzwi swego więzie
nia, które otwierają, aby go odprowadzono na miej
sce stracenia. Lecz chrześdanin prawdziwy podo-
bien jest przy zbliżeniu się śmierci uwięzionemu,
z którego zdjęto okowy, iż go niewinnym uznano,
cieszy się przeto, iż z ciemności więzienia wyjdzie
na dzienną jasność, że kajdany i więzy na wolność,
i bliskość ze zbrodniarzami na towarzystwo ze Świę
tymi zamieni.
Kiedy św. Ludwikowi z Gonzagi jakąbądź spra
wę poruczono, zaraz siebie pytał: w jakim związku
stoi rzecz ta ze zbawieniem? W żadnym. Więc
9
nie mam z nią nic do czynienia. Jeżeli mi co
przyda się dla nieba, chwycę się tego z całego serca,
niechby to było przykrem, mozolnem, upokarzają
cemu jestli ono przeciwnie łatwem, miłem i wabią-
cem, ale duchowej .szkody dla mnie lękać się każe,
brzydzę się niem. Gdybym na lat sto mógł objąć
tron, a gdybym przez to, wieczność mą na niebez
pieczeństwo naraził, z pogardą uciekałbym od tronu.
Gdybym na lat sto miał pójść do więzienia, a za
bezpieczyłbym sobie przez to mój los wieczny, za
prawdę pospieszyłbym doń z radością. Tak myśli,
mówi i czyni, kto ma rozum i wiarę, kto o ważności
przyszłych rzeczy, a o nicości ziemskich jest prze
konany. A jednakże zajmuje, obałamuca i czaruje
ta nicość cały świat, cała wieczność niebacznie
na kartę igraszki stawioną bywa a ci co tak czy
nią, mają się za oświeceńszych od wszystkich innych!
Niektórym nowicyuszom pewnego klasztoru na
stępujące zadano pytanie: gdyby wam oznajmiono,
że za godzinę umrzecie, cóżbyście wtedy uczynili ?
Jeden rzekł: oddałbym się na wolę P. Boga. Dru
gi odpowiedział: ja zawsze na wszystko gotów je
stem. A trzeci rzekł, iżby zaraz pobiegł do swego
spowiednika, aby otrzymał ostatnie rozgrzeszenie.
Czwarty mniemał, że byłoby najlepiej, uciec się do
ołtarza, aby przed tym umrzeć, który w krotce po
każe się jako Sędzia. Lecz nowicyusz, któremu naj
prawdziwszą pobożność przyznano, rzekł tak: teraz
2
i
i
I
10
11
jest właśnie czas wypoczynku, postępowałbym dalą
w korzystaniu z tej godziny na mój wypoczynek,
gdyż taka jest wola boża.
Święta Róża Limańska płakała, gdy jej przy*
szło umrzeć. Pytano o przyczynę jej łez. Odrzekła
„Nie płaczę dla tego, iż ziemię opuścić muszę, an
dla cierpień, które ponoszę, ale dlatego, iż nie do
syć ucierpiałam na zasłużenie sóbie na niebo.
1
Wkrótce po tych słowach miała gwałtowny krwo
tok (pleurę) Gdy znów mówić mogła, następując!
słowa wyrzekła do Pana Jezusa: „Umiłowany mó
Oblubieńcze, racz przyjąć tę krew na dowód, jal
tęskliwie pragnęłam umrzeć za Twą chwałę.” i
„Bogu niech będą dzięki, oto juz więcej grze
szyć nie będę!” zawołał pewien wielki sługa boż
pełen radości, gdy mu oznajmiono, iż według zdaf
nia lekarzy nadszedł dla niego dzień ostatni.
Pewien umierający, wspomniawszy na swe cięż
kie występki popełnione w życiu, wpadł vv rozpac
i żadną miarą spowiadać się nie chciał. Św. Win
centy z Ferrary udał się prędko do niego i prze
mówił doń w następujące słowa: „Miły bracie, wien
iż Chrystus umarł za ciebie a ty rozpaczasz o jeg
miłosierdzia! Ach! co to za obraza dobroci jego, któr.
ci okazał!” — Lecz on nieszczęśliwy wyrzekł t
•okropne słowa: „Na złość Jezusowi Chrystusowi
chcę wpaść w piekło!” — „A ja cię chcę ocalić,
z miłości ku Zbawicielowi,” odparł święty. Potem
obrócił się do obecnych i wezwał ich do odprawie
nia Różańca aby za pośrednictwem Matki Boskiej
nawrócenie
zatwardziałego
grzesznika
pozyskać.
Stało się, i nie na próżno; Marya pokazała, co zdo
ła u Boga; zatwardzialec został zmiękczony i zu
pełnie nawrócony. '
Lubo chrześcianin życzyć sobie powinien koń
ca swego życia, bo go tęskno do Jezusa Chrystusa,
to jednakowoż baczyć mu trzeba, żeby do tego ży
czenia nie przylgnęło nic fałszywego. Z miłości
ku Jezusowi Chrystusowi tęsknić powinien, bynaj-
mniój zaś ponosić się tu mające cierpienia, trudy,
przeciwności mają być do tego pobudką.
Nieustraszoność po światowemu usposobionego
człowieka przy nadchodzącej śmierci, jest coś nie
pojętego; bo na czemże ufność swą oprzeć może?—
Udaje się w krainę, gdzie nikogo nie zna, idzie
samotny, bez oręża i środków zaradczych, bezwła
dzy i znaczenia. . —
Środkiem najwłaściwszym na poznanie, czyli
się postępuje drogą zbawienia, jest śledzenie, czyby
v każdej chwili i podczas każdej przedsięwziętej
sprawy godziło się odważyć stanąć przed stolicę Bo-
3
*
12
13
ga? Nie mówię tu o żadnej nieomylnój pewności, Bez wątpienia jest to dobroć Boża, na którą
gdyż tej bez szczególnego objawienia w tem życiu byś się spuszczał niepokutujący grzeszniku. Ale w ten
mieć nie możemy; rozumiem tylko prawdopodobne sposób uważasz dobroć Jego za słabość, za dziecin-
domniemanie, które jest wszystkiem, czego żądać ność, która wyklucza sprawiedliwość wszelką. Ow-
możeni.
szem, Bóg dla tego, że jest dobry, musi grzesznika
________ _
na łożu śmiertelnem opuścić; gdyż dobroć jego nie
dopuszcza tam jeszcze sypać łaski, któreby dla po-
Po co tyle mozołów dla tak. krótkich zwy- zostałych ludzi stać się mogły niebezpiecznemi ska-
cięztw? Mienie bogaczów, sława bohaterów,
wła-
łami; dobroć jego nie chce przynęcać grzesznika do
dza i świetność królów, wszystko to kończy się zbytecznej ufności. Jest to zadziwiający charakter
z jednem: „Tu spoczywa... * Ponosić się
mające
Boskiej dobroci, że nam usuwa pozory błędu iza-
cierpieńia i zrzuconemi być się mające dobra skła- twardziałości, a nie, iżby przez ocalenie jednych,
dają cały inwentarz życia, i proch jest końcem
z
8
u
bę wielu miała sprowadzać. Atak, zatwardziały
wszelkiej ziemskiej wielkości.
grzeszniku, żąda, postanawia i przemarza dobroć
Boża zatracenie twoje.
Czegóż się spodziewać po występnej duszy,
która upadając pod ciężarem swych cierpień, za
ledwie ma tyle siły, aby rozpoznać stan swego ciai
ła? Miałażby przy już niknącym rozumie, z otrę-
twiałym językiem, z pomięszaną pamięcią i wkrótce
z nieruchomem sercem, być zdolną przebiegać skry-
tości sumienia swego? Miałażby zdolną być, uczuć,
prawdziwe obrzydzenie, ku swym tak długo i nie
przerwanie łączącym się zbrodniom, ona której ko
nające myśli tylko jeszcze do snów podobne; ona,
która jeszcze tylko myśli jako się myśli we śnie!...
Do takićj sprawy starczy zaledwie niczem nieprzer
wane użycie rozumu.
Nigdy bez zdumienia czytać nie mogłem na
stępującej histoiyi: Pewien wielki grzesznik który
przez całe swe życie oddany był niestatkom, za
chorował niebezpiecznie. Kapłan niektóry, bardzo
mu przyjazny, odwiedził go, aby go napomnieć, iż
by przecie w końcu pomyślał o zbawieniu swój du
szy. Chory milczy. Kapłan upomina go wciąż,
aby się do spowiedzi przygotował. „Dobrze, do
brze," odpowiada tamten, „będę się spowiadał, ale
nie dzisiaj; przyjdźcie tu jutro." Dnia następnego
przybył kapłan, i robi znak krzyża św. aby zacząć
spowiedź. Chory milczy chwil kilka, a potem wy
mawia straszne słowa pisma świętego: Otworzy grze
sznik swe oczy i rozbroi się; i wraz skrył głowę
I
—
14
—
—
15
—
pod kołdrę. Kapłan odsłonił nakrycie z twarzy wym swym mieczem; wtedy łzy leje i prosi o ła-
chorego, i upomina go, że jest największy czas do skę. Gdy ziemia pod nogami jego chwiać się za-
odprawienia sprawy zbawienia. „Tak, tak, mój Oj- częła, wtedy podnosi swe oczy do nieba, do któ-
cze,“ odezwał się chory, „będę się spowiadał," rego dotychczas nie zwrócił nigdy spojrzenia. Zrze-
a potem dodał: „Będzie zgrzytał zębami i pienił, ka się karogodnych rozkoszy, gdy ciało jego prawie
się od złości,
11
a gdy to mówi, znów kołdrą zakry- trupi zaduch z siebie wydaje. Pozwala rozdać swój
wa swą głowę. Kapłan go zaklina ze łzami, żeby majątek między ubogich, gdy omdlewające ręce już
przecie na Boga i duszę swą pamiętał. „Tak, tak, go dłużej utrzymać nie zdołają. Czyliż ta uwaga
mój ojcze, wysłuchajcie mię spowiedzi,“ mówi, i kry- nie wystarcza, aby łzy jego podejrzanemi uczynić?
je się po trzeci raz pod kołdrę, wołając: „Pozą- Dodajmy jeszcze ten przypadek, żeby był przeko-
danie grzeszników przemija... “ Zdumiany kapłan nany, iż choroba nie sprowadzi mu śmierci; czy-
odkrywa kołdrę i znajduje go nie żywym....
liżby użył tych wszystkich sposobów na pojednanie
_________ się z Bogiem? Wszakże nie godziło się wspomnieć
mu nawet o kapłanie, póki się nie okazywała śmier-
Wielu widzi się grzeszników, którzy po ca-' telność choroby i póki mu jakaś nadzieja wyzdro-
le występnem życiu w końcu swym tak wyra- wienia zostawała; i czyliż przez to nie dał poznać,
żne i pewne znaki żalu okazują, że wątpić nie że (iż tak rzekę) nie chciał się wystawić na nie
można, iżby Pan nie pozwolił się zmiękczyć łzom bezpieczeństwo, poddania się Bogu, dopóki się nie
ich. Na to błędne mniemanie, które nader wielu upewnił, iż więcej <do świata nie będzie mógł na-
zatwardziałych dusz usypia, odpowiada za mnie Je- leżeć? A tak opłakuje grzesznik swoje nieszczęś-
zus Chrystus, gdy mówi, że go szukać, będą, ale nie cie, ale nie swoje grzechy.
znajdą; to jest, że nawet najbardziej przerażające
________ _
znaki żalu będą odrzucone. I czemu? Czemużto
nie przyjmuje często Bóg pokuty umierającego grze- Przynosim z sobą śmierć na świat. Zdaje się,
sznika? Iż jest fałszywą. Jest zaś fałszywą, iż jakobyśmy w łonie matek naszych powolną trud
nie jest wolną; często jest tam wszystko skutkiem znę wssali w siebie, na którą jedni mniej, drudzy
twardej konieczności, nie owocem łaski i szczerćj więcej, usychamy, a która zawsze kończy się z śmier-
skruchy serca. Zbuntowawszy się przeciw Bogu dojdą. Umieramy każdodziennie; każda chwila po-
najwyższego stopnia i uczyniwszy ostatni
dzień
swe-
zbawia nas jakiejś części naszej siły żywotnej; wszy-
go zdrowia ostatnim dniem swych grzechów; gdy Stko co nas otacza, niweczy nas; pokarmy wstrzą-
został powalonym i gdy Bóg zabłysnął mu mści- sają nami; lekarstwa osłabiają nas na pewien czas;
16
mieszkający w nas ogień duchowy trawi nas, całe
nasze życie jest długą dotkliwą walką śmierci. Pod
takiemi okolicznościami z jakimże obrazem człowiek
więcej obeznany byćby powinien, jak z obrazem
śmierci?
!
Gdyby kto miał żyć lat sto i wśród tego cza
su z tegoby się utrzymywać miał, coby w godzinę
z bogatego skarbu do domu swego sprowadzić mógł,
na czemżeby ten człowiek spędził tę godzinę? Czy
na spaniu, może na przechadzce, zabawach i roz
rywkach? O my nierozumni! Nam przez całą
wieczność żyć będzie trzeba, w czasie tćj wieczno
ści
-
nic nie będziem mieli krom nagrody naszych
zasług, którą tutaj podczas naszego krótkiego ży
wota uzbieramy, a możemyż się odważyć choćby
jednę chwilę bezkorzystnie pominąć?
Nie trzebaż się dziwić, że pośród próźb które
codziennie w modlitwie Pańskiej zasyłamy do Bo
ga, jedna z najpierwszych i najważniejszych w tem
błaganiu zawisła: „Przyjdź królestwo twoje,“ i że
wraz tak gorliwie życzymy, ażeby przyjście tegoż
królestwa jak można najdalej opodal nas było?
Nie trzebaż się dziwić, iż królestwa bożego, na
którem najwyższe dobro nasze zawisło, tak się bar
dzo lękamy, jakoby ono złem nąjwiększem było?
17
Czas, którym zarządzać możem, poświęcamy
na głupstwo, a niepewne chwile, które pod zarząd
nasz jeszcze nie należą do mądrości odsyłamy. Do
póki się czujemy młodymi i pełnymi siły życia, bu
dujemy ufnie i pełni pychy na teraźniejszości, nie
pomni na przyszłość, i marzymy sobie, że mędrsi
jesteśmy, niż ojcowie nasi. Lecz z trzydziestym
rokiem zaczyna jeden lub drugi domyślać się że
postępuje może głupio; z czterdziestym rokiem prze
konany jest o tśm i odmienia swój plan; gdy pięć
dziesiątek się zbliża, wyrzuca sobie swą nierozumną
zwłokę, a przedsięwzięcie jego, stania się mądrym,
zamienia się wreszcie na pewną stanowczość.....
później odnawia ją znowu — jutro w czym ją za
mieni, i..........umiera jak żył.
Jesteśmy albo grzesznikami albo sprawiedli
wymi. Jeśliśmy grzeszni, to myśl o śmierci pędzi
nas do pokuty i prowadzi nas na drogę zbawienia,
jesteśmy sprawiedliwi, to myśl o śmierci ostrzega
nas od grzechu, trzyma nas na prawej ścieszce
i pomaga nam do utrzymania daru wytrwałości.
A tak postępujemy spokojnie i ufnie, lękamy się
ostatniej godzinki bez słabości i tęsknim do niej
bez zarozumienia.
Życie jest tylko drogą do prawdziwego szczę
ścia; p o s i a d a n i e tegoż śmierć jedynie ubezpie
18
czyć mi może. A tak całe moje szczęście na zie
mi zasadza się na dobrej śmierci. I miałżebym
zazdrościć kłamanej szczęśliwości dzieci tego świata
r
która, iż im nie dopuszcza myśli o śmierci, wpra
wia one niejako w konieczność, umrzeć nieszczę
śliwie? Widzę blednącego światownika, blednącego
i drżącego na samą myśl o śmierci; widzę go, jak
z bojaźnią unika tych miejsc i przedmiotów, któ-
reby mu koniec jego przypomnieć mogły. Niero
zumny! Będzieli przez wszelkie swe usiłowania
mógł uniknąć tej okropnej chwili, albo ją mniej
straszliwą uczynić? Będzieli mógł znosić bliskość
śmierci, gdy teraz ani pomyślić o niej się nie ośmie
li, mając onę przecież za nieskończenie odległą?
Ach, bodajby na nię pamiętał, często pamiętał!
poznając nicość dostatków, za któremi goni, bo
dajby oczy swoje zwrócił na dobra jedynie prawdzi
we, wtenczas śmierć byłaby dlań pożądanym przyja
cielem,przewodnikiem dokrainy wiecznego odpoczynku.
Rozkoszować a umierać musieć, posiadać a mu
sieć umierać, być poważanym a musieć umierać,
nie jestże to, być poważanym jakby się nim nie
było, posiadać jakoby się nie posiadało, rozkoszo
wać jakoby się nie miało rozkoszy? Nie jestże
to słowo umrzeć wyrazem postradania i zniszcze
nia, który nam rzeczy, które są, tak pokazuje ja
koby nie były, podczas gdy Bóg stosownie do Pi
19
sma św., to co nie jest imieniem, nazywa, jakoby
już było.
Gdyby nam tćż Bóg, na podobieństwo pier
wszych Patryarchów, całe stulecia na ziemi prze
żyć pozwolił, i wtedy mielibyśmy dosyć powo
du do wyrzucenia sobie naszej niedbałości. Bo
jakkolwiekby śmierć daleką była, to każda z na
szych czynności nie byłaby bynajmniej spełnianą
dla wieczności i nie mogłaby służyć ku osią-
gnieniu chwały nieśmiertelnej. Lecz być podwie-
czór dnia, w którym przed Bogiem stanąć trzeba,
a jednakże nieczynnie i niedbale żyć sobie; być bli
skim tćj chwili, gdzie już więcej pracować nie bę
dzie można, a jednak nie poświęcić sił swoich, aby
niknącemu czasowi przez nieprzemijające zasługi
nadać trwałość; nie jestże to najwyższy stopień
głupstwa i nieuwagi? A jednakże nie masz w świę
cie nadto nic zwyczajniejszego.
Jeżeli słyszymy o przypadkach śmierci, które
według wszelkiego podobieństwa do nadspodzianych
należeć muszą, wtedy ogarnia nas bojaźń i strach,
skoro do tych ofiar publiczni grzesznicy się liczą,
nasuwa nam się sprawdzenie groźby Syna Bożego:
W g r z e c h a c h w a s z y c h p o m r z e c i e , jakby
się co do głoski spełniło. Wielu jednakże pocie
szają się temi myślami, że to są tylko rzadkie nad
20
zwyczajne przypadki; i tak osłabiają ile być można
te wrażenia, jakieby one na sercu ich sprawić mia
ły. Jest to atoli złudzeniem; takie przypadki śmier
ci nie są tak rzadkiemi jakby w siebie wmówić
chciano; twierdzą owszem, iż ze względu na zba
wienie duszy naszej, są czemś zwyczajnem zupełnie.
Nazywam z Augustyanem św. każdy w y p a d e k
śmierci nagłym i niespodzianym w którym grze
sznik od razu wpada w położenie takie, które go
nawrócenia i pokuty na zawsze niesposobnym czy
ni. Lecz cóż zwyczajniejszego nad takie wydarze
nie? Czyliż ono się nie powtarza codziennie?
Uporczywa gorączkowa febra, śpiączka, która cho
rego wtedy dopiero opuszcza, gdy go przekazuje
śmierci; pomięszanie zmysłów; całkowite osłabienie
i członków rozstrojenie; czyliż to wszystko, lubo
z mniejszem baczeniem, nie wywołuje tych samych
skutków co i przypadek śmiertelny, paraliż, mor
derstwo? Jeżeli chory znajduje się w jednym z tych
przypadków, cóż tam pomoże, iż przez dnie całe
jeszcze zwierzęcego życia śmierci zaprzecza, gdy
nie ma rozumnego nadprzyrodzonego życia? Do
tych przypadków proszę jeszcze i te doliczyć wszy
stkie, gdzie grzesznik aż do ostatniego tchu pole
pszenia się spodziewa i od otaczających przez fał
szywe politowanie zwiedzionym bywa, a twierdzenie
moje bynajmniej przesadnem poczytane nie będzie.
Nie czytaliścież nigdy, w duszy starego skne-
ry, który osobę swego wieku odprowadzał do gro-
21
bu? Zda mi się, jakobym go słyszał z sobą sa
mym rozmawiającego: „Mam już lat ośmdziesiąt,
granice już przeszedłem, które Bóg przeznaczył dla
największej części śmiertelników. Ostatek sił, któ
ry mi jeszcze pozostał, mówi mi, że jeszcze jestem
na ziemi; lecz zwłoki mego rówiennika, które tam
grzebią, wołają na mnie, że wkrótce pójdę zanim;
zmarszczki na mojem czole, ciężar lat, kwiękania
i słabości, które mię podkopują, wszystko mówi
o bliskiem mojem rozstaniu; a cóż ja czynię tym
czasem? Buduję domy, zgromadzam majątki, go
tuję sobie rozkosze........... Ja zaślepiony! Nie, od
tąd chcę myślić o śmierci jedynie, sprawy moje
wszystkie uporządkuję i o niczem innem więcej
troszczyć się nie będę, tylko jakbym się mógł przy
gotować, umrzeć śmiercią sprawiedliwego." — Tak
mówi starzec do siebie samego. I czyliż sądzicie
może, iż odtąd życie jego zgodne będzie z temi
uwagami, że się litościwym, szczodrym, bezsamolu-
bnym pokaże? Nie, poważne zastanowienia zni
kną wraz z przedmiotem, który je wywołał.
Tak nam się dzieje ze śmiercią, jak z hory
zontem, któiy nasz widnokrąg ogranicza; w tym sto
sunku jak się do niego zbliżamy, oddala on się od
nas. Tak też myślimy o śmierci, że nigdy blisko
niej nie jesteśmy; nawykli, widzieć ją zazwyczaj w
22
największej oddali: mniemamy, że jćj nigdy nie do
sięgniemy.
Życie jest zwycięztwem ciała, lecz zwycięztwem
ducha jest śmierć............. Jestże nieszczęśliwym ten i
niewolnik, który jutro ma być uwieńczony? W du
chu król, trzyma już berło w ręku.
Wskazanemu na śmierć, któremuby tylko je
den dzień do poszukiwania swego ułaskawienia po-,
został, czyliżby czas ten zdawał się za długim ?|
Czyżby godziny i chwile dnia tego, na nic nie czy- j
nieniu tracił? Czyżby szukał wolnych zabaw, aby I
tern bezmysiniej zbliżyć się mógł do końca swego?)
Lub czyliżby owszem tego krótkiego i stanowczego
czasu jak najlepiej nie użył? — A my, cóż czy
nimy? Wyrok nasz jest wyrzeczony; grzechy na
sze nie dają, wątpić o naszem zatraceniu; nie wie
my, czyli nam jeden dzień pozwolony na uprosze
nie złagodzenia surowego wyroku; a nie mniej przeto
żyjemy sobie ospale i nieczynnie, samym próżnym,
marnym i dziecinnym zajęciom oddani; ba, stanow
czy, może jak za godzinę kończący się czas, nudzi
nas; zaledwie z wielu rozrywek znachodzim, aby
jego próżnią zapełnić, Tak nadchodzi wieczór ży
cia, a my nie korzystaliśmy z dnia inaczśj, chyba,
żeby się odrzucenia naszego, na któreśmy dawnićj
zasłużyli, stać się jeszcze godniejszymi.
23
Zaprawdę, podobniśmy wszyscy do rzek i źró
deł, które bez powrotu do morza wpadają,. Niech
jakiemibądź szczycą się ludzie godnościami, wszyscy
są jednego pochodzenia; a to pochodzenie jest małe.
Ich lata gonią jedne drugie, jak jeden wał drugi;
nigdy spokojnie nie stoją, aż nakoniec, gdy jeden
nieco więcój szumu zrobił i przez niektóre kraje
więcój przeszedł aniżeli drugi, wszystkie razem giną
w tym wielkim odmęcie, gdzie ani książęta, ani
królowie, ani inne godności i odznaki nie są już
więcej do rozpoznania; podobne do owych głośnych
potoków, które bez sławy i bez nazwy mięszają
się w Oceanie z najnieznajomszemi rzekami.
Każda chwila, którą tracimy, staje się stałym
punktem dla naszej wieczności; więcej on się nie
zmieni, wiecznie zostanie takim, jakim jest, i z tym
I niezatartym charakterem będzie zapisany w księdze
wieczności. Jakże więc jest wielka ślepota nasza,
gdy lekkomyślnie czas tracimy, który się tak nigdy
nie wróci, jak nam nie jest dozwolono, umrzeć po
wtórnie, gdyśmy raz śmiercią nieszczęśliwą po
marli.
Uczciwym jest, według św. Jana Klimaka, kto
się śmierci nie boi, świętym, kto do niej tęskni. —
Pewna osoba znakomitej świątobliwości rzekła przy
końcu swego życia, że nic nie zdoła jej zaspokoić jak
1
—
24
—
—
25
to słowo ś m i e r ć . „Jednakże, dodała/' jestem Przy śmierci życzy bezbożny samych niepodo*
gotową żyć, dopóki się Bogu podoba. Gdynie ży-. bieństw; życzy, aby to co się stało, uczynić jakby
jemy w czasach prześladowania, przeto powinniśmy się nie stało, i żeby był żył inaczej, niźli żył; ży-
poświęcić się życiu, jak męczennicy na śmierć się czy mieć po wróconym czas ubiegły; chciałby umrzeć,
poświęcali,
aby uniknął nacierającym nań boleściom, i oraz
chciałby pozostać przy życiu z bojaini nadchodzą
cego sądu. Podobny on jest w tym stanie do nie
szczęśliwego, którego dom goreje, podczas gdy go
zewsząd okrutni nieprzyjaciele oblegają.
Lata zdają się długie, gdy jeszcze są daleko;
lecz gdy nadeszły, wtedy nikną nam i mijają jako
chwile, i nim się spodziejemy, staniemy, jakoby
przez czarnoksięzkie zaklęcie, u najkłopotliwszego Piękna jest przypowieść następująca św. Jana
celu, który nam się jeszcze tak odległym zdaje, ja- Damaseena: Był kiedyś naród, który osobliwszy
koby go nigdy dosięgnąć nie można. Wspomnijcie* zwyczaj z największą zachowywał sumiennością. Co
na świat, jakoście go w naszśm dziecięctwie widzieli,j dziesięć lat bowiem obierał sobie króla. Podczas
i patrzcie jaki jest teraz. Inne osoby wstąpiły na| tych dziesięciu lat był król niezawisłym panem w
scenę; wielkie role świata inni przedstawiają akton całem państwie; lecz przy końcu tego czasu musiał
rowie; wszędzie nowe wypadki, nowe zatargi, nowe złożyć berło i koronę, i osadzono go na płonnej,
namiętności, nowi rycerze cnoty jak i występku; pustej wyspie, gdzie potem nędznie zginął. Lecz
nowy świat na gruzach starego obszernie się wy- jeden z tych królów był mędrszy niż wszyscy inni;
niósł, żeście wy tego ani nie spostrzegli. Wszystko Ło skoro na tron wstąpił, zamiast myśleć o kró-
mija wraz z nami, i na kształt nas. Bóg tylko lestwie, zajmował się jedynie i wyłącznie ową wyspą,
trwa zawsze ten sam; potok wieków płynie z ro- która kiedyś mieszkaniem jego zostać miała. Roz-
dzajem ludzkim przed jego oczyma, a Bóg z nie- kazał na niej wystawić pałac, ziemię uprawić i uzy-
chęcią patrzy na upadłych śmiertelników, jak ci, od znić, i wszelkie kosztowności, jakie tylko mógł na-
potoku porwani, w przechodzie z niego szydzą, w,być, tam dotąd przenieść!— Tak samo czyni mądry
przemijającej całe swe szczęcie zasadzają, a po-'chrześcianin; pamięta o przyszłym święcie, i prze-
tem na schyłku w ręce jego gniewu i zemsty, syła wszystko prawdziwie dobre, jakie tu jest na
ziemi, tam dotąd przed sobą. A świat zowie go
'głupim, ignorantem, ciemnym.
3
3
26
27
I
i
Tedwasłowa: „ s p o d z i e w a ć , s i ę i l ę k a ć
8
'
wypełniają całą przestrzeń pomiędzy grobem a ko
lebką. Plany, jakie z wolna zakładamy, są niejako
1
łańcuchem naszego życia, i ostatnie ogniwo wiąże'
nas do wieczności. Zamiast oprzeć się na punktach,|
jakie nam obecność określa, przeskakujemy z prze-,
szłości do przyszłości, aż nagle do onego wielkiego
dnia poskoczym, który jest końcem naszych prac
i zasług.
Niechby człowiek, który w największem stał,
poważaniu u świata, jednakże nić zaczął jeszczij
być mądrym, jeśli jeszcze nie zaczął zastanawiać
się nad następującemi czterema prawdami, to jest;
Że jego uciechy się skończą, jego sprawy będą są
dzone, jego grzechy ukarane i że cierpienia potę
pionych będą wieczne.
Jak wysoko jest niebo od ziemi, tak różn?
jest bezbożność od cnoty, tak daleko zbacza postę
powanie świata od mądrości prawdziwego chrzęści-,
janina, który już cel swych nadziei w myślach poj
mując, na podobieństwo błogosławionych ani prze
szłości, ani teraźniejszości, ani żadnej innej przyszłość
nie widzi, tylko wieczność Bożą.
I
ta modlitwa prawdziwą i szczerą być miała, wtedy
takby brzmieć powinna: „Miły Boże, z miłości ku
„Tobie i ku chwale Twojćj, dzisiaj cały poświęcę
„się światu i myśli moje będę miał od Ciebie na
„ustroni; z miłości ku Tobie będę się miękko i zbyt
kownie ubierał, pożywał wyszukane wyborne po-
„trawy, po obiedzie przepędzę na przyjmowaniu
„oczekiwanych, odwiedzin, wieczorem pójdę na ko-
„medją lub operę, po wieczerzy będę grał lub na
„bal się sposobił. Pośród tych wszystkich zatru
dnień okażę się lekką, wolną istotą; tym, którzy
„mi się podobają, będę się starał, także przypo
dobać; kosztem tych, którzy mi są obojętni, ucie-
„szę się jak najlepiśj. Jedynćm mojem staraniem
„być ma, sobie żadnych trosk nie sprawić, przymus
„wszelki odłożyć, nudów unikać i pozyskać sobie
„szacunek świata. Proszę Cię więc, miły dobiy
„Boże, daj, niech to wszystko na Twą chwałę i na
„zbawienie mój duszy się obróci; i tak Tobie to
„ofiaruję w słodkiój ufności, że mi czasu swego
„dasz wieczną szczęśliwość. Amen.“
Jeszcze są niektórzy zwolennicy świata, którzj
rannćj modlitwy nie zawsze zaniedbują; lecz żeb;
Pocóż, o Boże, trzymałbyś nas na świecie, je
żeli nie dla tego, abyśmy wieczne posiadanie kró
lestwa Twego sobie wysłużyli? Wszystko, co czy
nimy dla świata zaginie wraz ze światem. Wszystko
co dla Ciebie czynimy, jest nieśmiertelne. Cóż
nam więc zależeć może na przemijających rosko-
szach, gdyśmy dla wiecznego szczęścia stworzeni
zostali?
3
*
Czas, to droższe i cenniejsze dobro niż złoto,
;
jest dla pospolitych ludzi przykrzejszym i bezcen-
i
niejszym ciężarem niż ołów. Śmiertelniku, ty nie!
wiesz, jak ważną jest jedyna chwila! Idź i zapytaj
się oto tego, który leży rozciągniony na śmiertel-
nem łożu................ Zarozumiała młodzieży, ty nie'
jesteś tak bogatą w lata, jak w swym nierozumie
mniemasz *, śmierć, chytra śmierć, stoi u drzwi two
ich ; ona czycha w ciemności na tę chwilę, gdzieby
niespodzianie na ciebie napaść mogła; jeżeli raz,
pochwyciło cię jej niepokonane ramie, wtedy nie!
ma dla jej jeńca żadnćj wolności, żadnćj już wię-!
cej nadziei; nieubłagana wieczność cię przejmuje,'
a ty dług spłacie musisz, któryś przyjął przy twemj
narodzeniu, wraz ze sumą tych wszystkich długów,
któreś w czasie twego niepożytecznego życia na
gromadził. —.0, gdybyśmy wszystko inne za nic
mieli, a tylko oszczędni byli z czasem! Gdybyśmy
godziny z korzyścią, z bojaźliwością i żalem opusz-,
czali, tak jako część naszego złota lub naszćj krwi
oddajemy!
,
Gdyby Zbawiciel jeszcze widzialnie trwał na
1
ziemi, wtedy zapewne mało byłoby chrześcian, któ-i
rzyby sobie go widzieć nie życzyli, i żadna podróż mor- ‘
ska nie byłaby tak niebezpieczną, którejby chętnie
nie podjęto, aby go pójść uwielbić Św. Hieronim,
opowiada, że za życia św. Jakóba -mniejszego, wielu
1
ludzi z dalekich stron przybywało do Jerozolimy,
aby widzieć tego Apostoła, a to nie dla innej.
29
przyczyny, tylko jak mówiono, że ma jakieś podo
bieństwo z Synem Bożym. Zkądże to jednak po
chodzi, że tak mało jest pożądania, aby się lychło
dostać do nieba, gdzie Zbawiciel w uwielbionym sta
nie jest obecnym?
Co Ewangielia mówi o małej liczbie wybra
nych, jest okropna i zdaje się niektórym być nie
podobna. Ojcowie święci i nauczyciele kościoła
przywiedli wiele trafnych i różnych powodów, aby
nas o dosłownej prawdzie tych wyroków przekonać.
Pośród tych powodów żaden nie jest tak przekony
wającym jak ten, który pochodzi z doświadczenia
wzięty, jak mało podobieństwa między życiem, oby
czajami, sposobem myślenia i skłonnościami większej
części chrześcian, a życiem, obyczajami i sposobem
myślenia Jezusa Chrystusa zachodzi, ile, że według
wiary naszej, bez takiego podobieństwa nie masz
zbawienia. W onćj ostatecznej naszćj godzince po
znamy to nader dotykalnie, jeśliśmy tego pierwej
poznać nie chcieli. Jakże bardzo lękać się trzeba,
że wtenczas Krucyfiks, który nam w ręce podadzą
stanie się dla nas przedmiotem przestrachu, a może
i rozpaczy, zamiast by nas pociechą napełnił. Bo
i jakąż pociechę sprawić nam może przypomnienie
śmierci Zbawiciela, skoro życie jego nie służyło
nam na wskazówkę? Jeśli my, porównywając się
z pierwowzorem Bożym, którego odblaskiem po-
winnibyśmy być, chyba tylko znaki przeciwieństwa
z Jezusem Ukrzyżowanym na sobie znachodzim?
30
Jakże nam Zbawiciel może przybyć ku pomocy
z zasługami swemi, skoro przykłady jego dla nas
bezowocnemi były? Jakże być może Odkupicielem
naszym, jeśli nie był naszym wzorem?
Gdy kiedyś stanę przed stolicą Bożą, znajdzie
się także oraz ze mną mnóstwo Świętych, świętych
kapłanów i zakonników, młodzieńców i dziewic, męż
J
czyzn i niewiast; jeden przedstawi ukrzyżowanemu
Bogu-Człowiekowi pięćdziesięcioletni post i samo
tność na ofiarę; dragi całe w dobrowolnćm ubó-|
stwie przepędzone życie; tam dziewica przedłoży
wypełnienie ślubu uczynionego od najrychlejszćj
młodości, znania tylko Boga jako Oblubieńca; ów!
misyonarz, ów zbluźniony Jesau okaże się w towa-i
rzystwie mnóstwa dusz przez siebie uratowanych;
za oną niewiastą pójdą ubodzy, których wspomagała,
żywiła, odwiedzała........... A ja? z próżnemi rękami/
stawam po* tak długich latach życia. Pod jakimże
tytułem mamże żądać od mojego Sędziego wpusz
czenia do królestwa jego? Jakże będę mógł wy
trzymać to porównanie, jakie Bóg pomiędzy mną
a Świętymi swoimi uczyni?
W żywocie znakomitego Jezuity Franciszka
Suarez opowiedziano, że przy zbliżeniu się jego
śmierci pełność wnętrznych pociech wydobyła zeń
te słowa: „Nie myślałem, żeby śmierć tak słodką
była.“ To roskoszne uczucie wytryskało z podzi-'
i
31
wienia godnej czystości serca, jaką przez zupełne
oderwanie się od stworzeń był pozyskał.
Przed niedawnym czasem, gdym opatrywał
umierającego, (Jezuitę Surin) usłyszałem go naraz
krzyk wydającego; mniemałem w pierwszej chwili,
że go gwałtowna boleść ciała napadła; lecz w krotce
ujrzałem, że to był wybuch radości z widoku bli
skiego zbawienia. Ten mąż święty położył sobie
za prawo w całćm swojćm życiu, szukać jedynie
Boga w wszystkich rzeczach; a tak znalazł też i w
śmierci Boga swego, a z nim wszystko.
Ludzie, dobrze rozważajcie, że Syn Boży nie
mówi, że wązka ta droga, która do d o s k o n a ł o
ś c i prowadzi; gdyby to było, nie zaniedbalibyście
tego wyroku zastosować do osób klasztornych, któ
rzy ten są zatrudnieni, aby żyć według rad ewan-
gielieznych; lecz wązką nazywa Pan Jezus tę drogę,
która prowadzi do ż y w o t a w i e c z n e g o , którą
świat cały chodzić musi. Zbawiciel zda się sam
nad tćm zdumiewać; dla tego nie tylko mówi: Że
ciężko; te d r o g a w ą z k a ; lecz woła On: Jak
c i ę ż k o j e s t , j a k ż e w ą z k a j e s t d r o g a !
Nie mówi też tylko: pamiętajcie o tem, oddajcie
się temu, pracujcie kutemu, lecz: u ż y j c i e g w a ł
t u . — Nie zapominajmy o tych słowach, pochodzą
one z ust Syna Bożego.
1
Przy śmierci człowieka pocieszamy się dobre-
mi uczynkami, które umarły wykonywał w swem
życiu. Nie masz chrześciatiina, głupich i rozpaczli
wych wyjąwszy, któryby się nie czuł być zniewo
lonym, wyznać, że nie pomoże nic człowiekowi
u bramy wieczności; iż był dobrym tancerzem lub
śpiewakiem, że wiele nagromadził złota, jadł i pi
dobrze, że zgrabnie się brał na świecie. Dla tego
badamy, czy zmarły był poczciwym, bogobojnym,
miłosiernym; a gdy te cnoty u niego znajdujem,
wtedy jedyną są one pociechą. Wystawiłby się aa
śmiech ten, ktoby do stroskanych pozostałych prze
mówił: Ufajcie, bo wasz zmarły przyjaciel miał
wszakże dobry głos, przyjemny skład twarzy, dużo
majątku. Mówi się owszem, gdy można, że zmarły
żył jak dobry chrześcianin, że dał wielkie dowody
żarliwości pokuty i przyjął nabożnie Sakramenta
święte. A czemuż się tak nie myśli i nie mówi
właśnie w życiu? Czemuż się przywięzuje swe
serce do rzeczy, które się przy końcu życia za nic
poczytają, i zaniedbuje a może nawet wyszydza to,
co jedyną pociechę umierającemu i pozostałej rodzi
nie przyniesie?
—
32
—
Żaden mniej żyje jak ten, który sobie długo
żyć obiecuje.
Śmierć nie mówi, ale jej milczenie zawiera
w sobie wszystkie nauki proroków i apostołów. —
33
Cesarz Herakliusz miał wyborną książkę, trapią
głowę, na której czole stały te słowa: C z e m j e
s t e m , j u t r o t y » b ę d z i e s z . Ten podziwienia
godny kazuista zdoła rozwiązać wszelkie trudności,
jakie się w sumieniu znajdują.
Możeż duch człowieczy wmówić w siebie, że
Jezus Chrystus, na twarzy potem krwawym zlany,
na ciele biczmi usmagany, na głowie cierniem prze-
kłóty, na rękach i nogach gwoźdźmi przebity, w bo
bu włócznią przeszyty, po tych znakach chce być
poznany Ojcem naszym, i że ma oraz za jedno ze
swych dziatek takiego, który żadnego śladu podo
bieństwa z Nim mieć nie chce, owszem stara się
coraz bardziej być mu niepodobnym, różami się
wieńczy; roskoszami odurza, pysze i próżności się
oddaje i w głębokiem zapomnieniu o zbawieniu swój
duszy i o dobrodziejstwach Bożych żyje?
Światownicy, jakże brzmi to hasło, które Pismo
św. o was przywodzi? Jedzmy i pijmy! tak mó
wicie, Lecz cóż to były jeszcze za słowa, któreście
dodali? Bo jutro umrzemy. Jakże mnie uwieść
chcecie takowemi słowy? Wy mię straszycie ra-
czśj, wy mię odpychacie, wy obudzacie we ranie
wzgardę waszego sposobu myślenia; bo wnioski wa
sze bynajmnićj nie są rozumne; oneby raczej także
być powinny: Módlmy się i pośćmy, bo jutro
umrzemy!
34
35
Życie jest pełne kłopotów, i dopiero po śmierci
znajduje się szczęście. Jakże tedy ma Bóg niero
zumnym ludziom dogodzić, którzy ani cierpieć, ani
umrzeć nie chcą?
Kto w czasie życia obeznał się ze śmiercią,
ten nie doznaje tego przerażenia, gdy ona się zjawi,
jakie wlewa bezbożnemu. Dowodem tego jest św.
Katarzyna Genewska, która śmierć nazywała swym
ulubionym i może po sto razy na dzień zapraszała
go, aby ją nawiedziła.
i sób. Gdy bowiem czuł, że się koniec jego zbliża,
i kazał wojownikowi, który we wszystkich bitwach
I nosił przed księciem sztandary, przyść do siebie i
\ zalecił mu, ażeby na końcu piki uwiązał kawał su
k n a , w które ciało jego obwinięte być miało po
1
śmierci jego; wtedy żeby tę dzidę podniósł w górę
przed ludem i wołał: patrzcie na to wszystko co
wielki Salondyn, pogromca i zdobywca wschodu,
I ze wszystkich skarbów i ze wszystkiej sławy, które
| sobie przez tak wiele zdobyczy nabył, ze sobą bierze!
! Ważna nauka! Nierozumny słucha jej z podziwie-
niem, mądry z niej korzysta.
Gdy pewien perski mędzec, nazwiskiem Hor-
misdas, przypatrzył się wspaniałości starego Rzymu,
amfiteatrom, piramidom, tryumfalnym łukom, py
sznym pałacom, jednem słowem: wszystkiem osobli
wościom sprowadzonym tu dotąd z całego świata,
zapytanym został od cesarza, coby sądził o stolicy
świata? Mędrzec odpowiedział: widziałem rzecz
w Rzymie, która mię powstrzymuje podziwiać te
wszystkie bogactwa. — Jak, coby? — Groby; bo
poznając ztąd, że się tak w Rzymie umiera jak
gdzieindzićj, nie podobna mi przemijających skar
bów tego miasta cenić wysoko.
Gdy chcesz dowieść twego prawa do twych
posiadłości, do twych domów, do twoich ogrodów
i włości, mój przyjacielu, wtedy powiadasz: przod
kowie moi one mi zostawili, jestto moja cząstka dzie-
I dziczna. Rozumiem, odpowiada na to Augustyn św.,
' chcesz powiedzieć: moi przodkowie w swój podróży
ido wieczności przez te dobra przechodzili; tak i ja
;przez nie przechodzę. Więc już sam sposób w jaki
jsię dowodzi prawa posiadania, pokazuje zmienność
'posiadłości. Tylko naszą włość w królestwie nie-
ibieskićm posiadać będziemy tak że nam jej nikt
juie odstąpił, ani my też jej komu odkazywać nie
[potrzebujemy.
Słynny saraceóski ksią*e Salandyn, dałpoznać ;
Kttoty cnemn
bega^j
w
Ewaniclii nie był
krotko przed swą s.meraą przekonanie swoje o m-
mdroM
,
któremu tok bogate żniwo dostało
?
cosci wszystkich rzeczy ziemskich w piękny spo
- 1
I
— 36
—
—
37
—
w podziale? Widział się na długie pasmo lat za sądu boskiego, który po mój następuje? Wyznaję,,
opatrzonym, i mógł spokojnie przepędzić resztę dn jest coś okropnego pod -względem tśj chwili, która-
swoich, mieć stół dobry i wszelkie uciechy życia so niejako całą, wieczność w sobie zamyka. Lecz czy-
bie sprawić. Pewnie tam o nim mówiono: co zi liż jedynie ta tylko chwila jest przedmiotem sądu
szczęście! co za błogosławieństwo! Człowiek tei boskiego,lub czyli raczćj całe życie nie będzieuwzglę-
umiał radzić na swe stare lata! — Lecz ów szczjj; dnione ? I gdy ona chwila słusznie tak straszną
sny, był do pożałowania; był bliskim zatraceni! być nam się zdaje, nie możemyż więc w mądrem
swego; z góry zabrzmiał wyrok: Głupcze, tej noq użyciu wszystkich poprzedzających chwil całego ży-
wydrą duszę twą, a to coś zebrał czyje będzie?-, cia szukać przeciw okropnościom śmierci obrony i
Możnaby tu zapytać, czemu Bóg temu bogaczom takowej znaleść? Żyjmy w szlachetnej nadziei, która
nie pogroził raczćj karami wieczności, niż utrą# według wyrażenia pisma św. (Ks. Mądrości 3.) pełna
doczesnych dóbr. Stało się to dla tego, bo nii jest nieśmiertelności, a śmierć prawdziwie zyskiem
wolnik dóbr tego świata nie ma zmysłu dla czeji dla nas będzie. Zatwardziałemu zaś grzesznikowi
innego; mowy, które prawi o radościach i cierpij przystoi, drżeć na samo wspomnienie jego śmierci,
niach wieczności, on nie rozumie; jego pienią^
w obcem ręku bardziej go przeraża niż jego wł»
sna dusza w mocy szatana. — A cóż się dzief Gdy pod wieczór słońce się nachyla ku hory-
z tobą, czytelniku ? Nie zasługujeszże i ty, aby ci zontowi i padające cienie w połączeniu z powstają-
Bóg jak onego bogacza nie połajał głupim ? CzenĄ cemi wyziewami już doliny pomroką okryją, wtedy
się zatrudniasz na ziemi? Jakie masz widoki? widać jeszcze tu i owdzie koniec jakiej wieży lub
kie życzenia? Czy nie zaniedbujesz także i ty sta szczyt jakiej góry ostatniemi promieniami zapadające-
rania o wieczne zbawienie, aby gonić za drobnosf go słońca świetnie objaśnione. Tak też, w owych sum
kami? Usiłujesz nagromadzić dobra ziemskiego ty! tnych chwilach, które na wielkie mnóstwo dusz,
ile tylko można; długoż tego używać będziesiniskich noc i okropność rozpościera, podnosi spra-
Może dzień jeden zaledwie.
wiedliwy swą głowę spokojnie i wesoło po nad cie
knie śmierd. Pokój jego duszy maluje się wewszyst-
kich jego poruszeniach, nadzieja jaśnieje na czole
Jeżeli sprawowanie nasze urządzić umiemy, Pjjego; nie upada on, lecz oddaje duszę swą w ręce
dług zasady nieśmiertelności duszy naszćj, któ# Stworzyciela swego i kończy pełen pokoju swój go-
tak wielu bohaterów w religii utworzyła, czernidny bieg; śmierć, która wszystko burzy, jest dla niego
się lękamy grożącej śmierci tak bardzo? Czy dfchwilą sławy i tryumfu.
I
38
39
Spojrzyjcie na owe niewieście Sybaryty, ciągłej
-w kwiaty ustrojone, ciągle w szaty najśmieszniej
szych farb przybrane; najmniejsze utrudzenie obar
cza je, sam byt jest dla nich ciężarem; bez owych
rozmaitych rozkoszy, które ich życie ustawicznie na
nowo podniecają, zginęłyby; dopóki trwa dzień, wi
dać je nakształt lekkich pstrych motyli latających
i cieszących się w miłem cieple wiosennem; dla nich
wylewa słońce złoto swych promieni w pięknych
dniach lata; dla nich zima nawet róże wydawać
musi; dwa światy dostarczają im woni, wyszuka-i
nych napoi, wybornych potraw, najzdatniejsze ręce
tkają materyą dla nich na suknie; ustawicznie no-
we głupstwa dla nich wymyśliwane bywają, usta
wicznie nowe pomysły w bieg wprowadzone, abjł
im było podobna, bez szemrania powlec ciężar ich
bytu podczas nieskończonego trwania ulotnego dnia;
0 ludzie, czyliż już wcale nie pamiętacie o waszej
duszy nieśmiertelnćj? Jako dzieci bieżycie za my-*
dlanemi bańkami; cieszyć się, to nazywacie ż y ć ;
czyliż u m i e r a n i e będzie dla was także uciechą?
Jakże skrócicie sobie czas na śmiertelnem łożu?
Jakże wam będzie do smaku, gdy ostatnia nadzieja
zniknie, gdy choroba wasza pokaże się nie do ule
czenia, gdy urok życia was opuści, gdy wątłe przed-,
mioty waszych namiętności z taką samą chyżości^
z przed oczu waszych znikną, z jaką brzegi, miasta'
1 pałace oddalają się od okrętu, który orkan zer
wał z jego kotwicy i pędzi pod wysoko szumiąc^
się wały, które pochłonąć go są gotowe; — jakąż
tam wtedy przybierzecie postać i jaką pociechę przy
niosą wam zaużywane rozkosze? Ależ jeden jeszcze
tryumf was czeka, wspaniały pogrzeb, marmurowy
nadgrobek, pochlebny n a p i s ! . . . . A dusza wasza?
wasza dusza, która nigdy nad samą sobą, nigdy nad
życiem i śmiercią się nie zastanowiła, tam miękka,
bez trosków, nic nie warta dusza, ta niewolnica grze
chu i bałwochwalcza służebnica ciała, ta aż w proch
poniżona, zaniedbana, wzgardzona dusza, co się z niej
stanie, gdy oto wpadnie w ręce mściwego Boga?
O święci Męczennicy, o bohaterskie dziewice,
którym ryczące lwy, połyskujące miecze, chłonące
płomienie i wszyskie okropności pełnej udręczenia
śmierci razem zebrane najmniejszej bojaźni wlać nie
mogły, by was względem religii świętej wiarołom-
nemi uczynić, cóżbyście powiedziały o takiej nie
wieście, która wraz z wami w jednćj wychowana
religii, nie ma odwagi, aby choć raz pomyśleć, że
to ciało, którego strojem tu przez cały dzień za
jęta, stanie się pastwą robactwa? Ach, ci nawet,
którzy się temu zbawiennnemu rozmyślaniu oddają
i od świata stronią, aby bez tem większej przeszkody
rozmyślać mogli, ci nawet mają tyle trudu na od
parcie napadu swych namiętności, jakiegoż losu dusz
takich dopiero się spodziewać, które niczego tyle
się nie lękają jak myśli o śmierci?
Nie sąż dzieci tego świata roztropniejsze w ro
dzaju swoim nad syny światłości? Czyliż ich nie
I
41
słyszymy jak się na przemian wzywają do używa
nia życia, gdyż jego trwanie jest krótkie! Czyż
nie słyszymy ich mówiących i śpiewających: „Zry
wajcie różę póki nie zwiędnie?" Czemuż się tedy
i chrześcianie nie zachęcają nawzajem, czynić dobre
póki jest dzień, gdy prędko zapadnie noc, w któ
rej działać nie będzie można?
—
40
—
Że ludzie, którzy nic nie wiedzą i niczego się
nie spodziewają oprócz tego nędznego życia, do niego
się wiążą, to jest naturalnym skutkiem ich ślepej
miłości własnej; lecz że chrześcianie, którym Bóg^
dał tak wielkie obietnice dla życia przyszłego, chrze-j
ścianie, którzy ten świat jako miejsce wygnania, nę-1
dzy i pokusy uważać powinni, że ci nie mają od
wagi, wyrzec się rozkoszy na swej pielgrzymce i
wzdychać do wiecznych dóbr swój ojczyzny, to jest
nikczemność, która wypiera się charakteru chrześci
janina i takowy bez części. Jakto! ludzie, którzy
są powołani z Jezusem Chrystusem używać wiecznej
chwały i wiecznej szczęśliwości, nie chcą się nigdy
dać poruszyć takićj im przeznaczonćj godności !i
Ośmielają się, pochłonieni życiem zmysłowem, grube
znikome, urojone dobra tej ziemi uczynić głównym
celem i poczytywać niebo jako cząstkę gorszą?
Lecz czyliż to królestwo, które naszem nocnem czu
waniem, naszemi pracami, naszemi łzami i całą krwią)
naszą nigdy za drogo nie okupujem, otrzymamy za
taką złą cenę? Otrzjmamyż je za nie, niejako
w brew woli naszej ? Będziemyż zmuszeni przyjąć
je, gdy się lękamy, posiąść go zawcześnie, i gdy
chętnie zrzeklibyśmy się jego zupełnie, gdyby nam
Bóg pozwolił, wiecznie nurzać się w błocie, którem
się tak chętnie kalamy?
Śmierć poniża wielkich tej ziemi, życie prze
ciwnie poniża człowieka w ogólności, a to jest go
rzej. Śmierć wydziera nam podpory naszój próżno
ści, życie przeciwnie, powstrzymuje przez poniżeuie
w jakie nas wprawia, każde uczucie naszej prawdzi
wej wielkości. Śmierć spuszcza ciało do grobu, lecz
życie ściąga niejako duszę naszę z nieba do ziemi,
śmierć zrywa stosunek nasz ze światem, lecz życie
przerywa ustawicznie ten tak sprawiedliwy i natu
ralny stosunek, w którym z Bogiem stać powinniś
my, dla którego serce nasze stworzonem być się
czuje. Po śmierci następują eiemnności, robactwo
i zgnilizna, czego nic nie czujemy, lecz życie składa
się całe ze słabości, poniżeń, chorób i nieszczęśli
wych przypadków, które dobrze czujemy, jednem
słowem, życie poniża głęboko duszę naszą, gdyż
je przywięzuje do przedmiotu, które z jój wzniosłem
przyrodzeniem nie mają nic spólnego, gdyż ją znie
wala, zaprzątać się niewolniczemi drobnemi zatru
dnieniami, prowadzić gospodarstwo, uprawiać pola,
jakoby duch nasz nieśmiertelny na to tylko był
przeznaczony, trwanie tego życia, z którem jest
złączony, przedłużyć na chwil kilka; śmiórć prze
ciwnie jest prawdziwym tryumfem ducha, przez śmierć
4
42
z prochu otrząśniony, podnosi się duch i zyskuje czego tak bardzo się nie lękamy jak tego, że opu-
nieskończone poznania, o których mu tutaj zaledwie! ścić je trzeba.
ciemne pojęcie pozwolonem było.
I
________
O najwyższy Władzco nad życiem i śmiercią*
który sam jeden wartość i godność na obraz Twój Nigdy nie odpoczywa kosa nieubłaganćj śmierci,
stworzonej duszy poznajesz, wiej w tę duszę odwagę, każdej chwili sprząta gdziekolwiek na dalekiej ziemi
tak dokładnie rozwiązać mozolne i upokarzające za-l swoje ofiary, każdej chwili walczą niekórzy z moich
danie życia, ażeby przy śmierci dość czystą była braci ostatnią stanowczą walką; każdćj chwili wy-
uznana złączyć się z Twoją uwielbienia godną Istotą daje najwyższy Sędzia nad niektórymi swój wyrok,
w wiecznej szczęśliwości Świętych!
' który wiecznie się nie zmieni więcej. I tak też
_________________________ | w chyżo ubiegającym momencie, w którym te sło-
| wa piszę. Straszliwa myśli! jakoż cię tak łatwo i
Święty Augustyn mówi: Kto się śmierci boi< niebacznie puszczać możemy? Czemuż nas nieza-
temu jeszcze braknie wiary. I rzeczywiście, jeżeij grzewasz do nadzwyczajnej czynności we wszyst-
bojaźó jego wypływa z miłości do dóbr tćj ziein*| kiem dobrem, zanim też i dla nas staniesz się okro-
wtedy serce jego jest w sprzeczności z Ewanjeliąi pną rzeczywistością? Czyż nie żyjemy w stuleciu
> wedle której ziemia jest miejscem wygnania, i do] rozumowań, w wieku konsekwencyi?
liną płaczu, ciało źródłem zepsucia i grzechu, źy
— 43
—
Lecz możni*
cie walką i czasem doświadczenia,
się lękać, być uwolnionym od tego wszystkiego! Gdzie znaleść prawdziwą oświatę? Gdzie pra-
przypuściwszy że się ma wiarę? Prócz tego jest wdziwą różnicę między cieniem a bytem? Patrzcie
Bóg dobro najwyższe, które tylko przez śmierć osiąj tu w świetnem mieszkaniu śmierci na umierającego
guąć można, kto się więc śmierci lęka, ten nie wie ulubieńca szczęścia! Przystąpcie bliżćj i słuchajcie,
rzy, że ona dla sprawiedliwego jest początkiem' te wspaniałe sprzęty, te złotem tkane dywany i obi-
ranną zorzą wiecznćj szczęśliwości.
cia, te piękne kosztowne malowidła, wszystko woła
_________ na nas bez obłudy i udania: „Jesteśmy połyskujące
nic, wynalezione, aby myśl i uwagę waszą odwrócić
Jesteśmy podobni onym dworzanom, którz) od jedmgo, które jest potrzebnem; tylko cnotapra-
dworowi złorzeczą, a jednak ze wszelką usilnościj wdziwie jest piękna, tylko wierność w jej wykona-
starają się na nim utrzymać swe miejsce; narzekaj niu sprawia pokój duszy, tylko religia jest najmi-
my na życie, zowiemy je nędznem, a jednakże ni
4*
45
— 44 —
lejsza, tylko jój jarzmo jest słodkie a ciężar jć| ba, ponieważ są dowodami buntu twojego serca prze-
lekki.“ Tak wołają na nas nawet przedmioty pro* ciw boskim wyrokom; łzy pogan, ponieważ się zła-
żności, gdy widok obecnśj śmierci oczy nam otwiera* godzić nie dają przez rozważanie, że tylko pośle-
_________ dniejsza część ukochanej osoby zaniesiona do gro
bu, lecz dusza powróciła do jej wiecznego pier-
Jakże byłem nierozumny! rzekł pewien dostoj- wiastka.
nik państwa, więcej niż dwadzieścia ryz papieru
----------- —
wypisałem dla mojego księcia, a ani jednej kart}!
dla dobra mojej duszy!
Wszystkie pociechy, jakiemi nas ludzie przy
________ śmierci do nas należących obsypują, nie tylko są
nie wystarczające, ale nawet niekiedy uciążliwe
Przyjacielu, albo sam wkrótce umrzeć musisi i bolesne (przykre;) tymczasem powinniśmy takowe
albo musisz widzieć innych umierających; na ca^ z podzięką przyjmować, lecz obok tego nie zanie-
łun lub żałobną suknię być ci gotowym trzebat dbywać szukać gdzieindziej lepszej i skuteczniejszej
Wszystko się kończy w świecie, i my też. Co pieni pociechy; powinniśmy do modlitwy się uciekać i rzu-
umiera, tylko nas uprzedza, co
zostaje, pójdzie
zi cić się w objęcia Boże. Nie może nas omamić od-
nami w krotce. Jak
dzieła rąk ludzkich najpierw wieczna Prawda, która z ust Zbawiciela do nas tak
połysk swój tracą, potem nie służą, i w końcu miłościwie przemawia: „Pójdźcie do mnie wszyscy,
w proch się rozsypują, tak i człowiek ustaje, staj którzy obciążeni jesteście, a ja was ochłodzę.
14
Je-
rzeje się i umiera.
żeli ten, którego śmierć opłakujemy, umarł w Pa-
________
nu, więc patrzy na nas z wysokiego nieba, słyszy
narzekania nasze, gani je i mówi wewnątrz do nas
Każdego spotyka kara w ten sposób jak uchybił te przyganiające słowa: Czemuż nie życzycie mi
Gdybyś, bracie mój, miłował był tę osobę w Bogu* tego nadmiaru szczęśliwości, do której Pan pełen
wtedy byłbyś się, aczkolwiek ze łzami, ale z ulfr nieprzebranego miłosierdzia, jaka mi wżdy w ży-
głością był poddał rozłączeniu
się z nią, skór# ciu mojem
dostała się w podzielę, mię wyniósł?
Bóg swoje prawa nad życiem i
śmiercią wykonał
Jako
też mamy przy takich sposobnościach
Lecz miłość twoja była wylaniem czysto przyroi przypomnieć sobie straty, jakich pierwej dozna-
dzonych uczuć, i najwyższemu Panu chciałeś żarliśmy. Pierwsza osoba, którąśmy utracili wycisnęła
przeczyć praw jego; przeto teraz
lejesz gorzkie łzV łzy nasze,
byliśmy niepocieszeni; lecz zwolna oschły
bez pociechy; łzy, którym brak zasługi dla nie
J
łzy nasze,
przyzwyczailiśmy się zwolna do rozstania,
i
46
47
!
aż nakoniec serce nasze zwykłą odzyskało spokoje
ność. Tak się też stanie ze względu na nową stra-i
tę. Bóg dał czasowi siłę leczącą, która gói wszy
stkie rany ziemskie.
Pomyślmy dalój: Gdyby Bóg był żądał od nas
ofiary z umarłćj onej osoby, o, czybyśmy Mu jej
odmówili? A oto jesteśmy właśnie tak pewni, że
stała się wola jego, jakoby rzeczywiście był mówili
z nami. Poddajmy się więc z tąż samą uległością }
Pan mógłby był większej od nas zażądać ofiary, do|
którejbyśmy się też zastosować musieli, llużto z po-j
śród Świętych naszych daleko twardzićj nawiedzeni}
byli aniżeli my, a poddali się jednakże nietylko
z uległością, lecz nawet pełni dziękczynienia cało
wali rękę bożą która ich chłostała. Wspomnijmy
o Abrahamie, któremu Bóg rozkazał syna jego, je
dyną podporę jego starości, ofiarować. Co za roz
kaz! Co za ofiara! Wspomnijmy sobie o odwadze
matki Machabejczyków przy stracie jćj siedmiu sy
nów. Gdy według bezbożnego, barbarzyńskiego wy
roku sześciu jej synów w najokropniejszy sposób
w jćj oczach zamordowanych zostało, napominała
bohaterska matka siódmego, by szedł mężnie zai
przykładem swych braci i by jak oni umarł za pra
wo. Prócz tego mamy w Zakonie taki przykład;
pewnój matki, która jeszcze od matki Machabejczy-i
ków więcćj uczyniła; mam tu na myśli św. Symfo-i
rozę i jćj synów. Ta tak głęboko zasmucona a tak
szczęśliwa matka widziała jak jej synowie razem
do słupa przywiązani zostali i jak potem siedmiu
oprawców te niewinne ofiary pomiędzy siebie po
dzielili i z nieludzkiem okrucieństwem mordowali;
i podczas tćj przerażającej sceny, ani matki ani
synów nie słyszano głosu narzekania wydających.
O, my co się do tćj samej religii przyznajemy i te
goż samego królestwa oczekujemy, porównajmy choć
raz nasze straty z stratami owych bohaterów chrze-
ścianizmu!
Przyrodzenie dopomina się swoich niezbytych
praw przy rozstaniu się z ukochanymi naszymi.
Pierwsze chwile boleści nie należą do ciebie, mój
cierpiący bracie; pierwszych łez zabronić tobie nie
można; sam nawet Syn Boży płakał przy śmierci
Łazarza. Wszystko czego żądam, jest, abyś miar
kował twoją czułość, i abyś na ten cel zważał na
zgodne wyroki rozumu i religii. Pierwszy gani,
jako niepożyteczną, boleść, która zdrowiu twemu
szkodzić musi; druga pokazuje ci niezrównany i nie-
zwiędły wieniec, który nagrodą twej uległości, twe
go zupełnego poddania się pod rozporządzenia Opa
trzności być ma, której zamiary dla nas nie pojęte,
ale zawsze są na dobro wybranych.
Mając za obronną straż zasługi krwi Jezusa
Chrystusa i opiekę Maryi, nie możnażby wtedy spo
dziewać się miłosierdzia Bożego, jakiekolwiekby się
popełniło grzechy; jak skoro się niemi brzydzi i Bo-
48
49
ga swego miłuje? rzekł przy zbliżającej się śmier
ci książę z Moutalte.
Pewien dworzanin, który swemu księciu całe
życie służył, zachorował niebezpiecznie. Gdy w osta
tnich leżał drganiach, przyszedł książę, który go
bardzo lubił, odwiedzić go w towarzystwie win
nych dworzan. Książę był wzruszony smutnym sta
nem swego ulubieńca, i rzekł do niego: jeżeli wam
co takowego uczynić mogę, powiedzcie bez ogródki
i nie bójcie się odmownćj odpowiedzi. Książę, od
rzekł chory, w obecnem położeniu mojem, o je
dno mi tylko prosić potrzeba, to jest, abyście mi
pozwolili przedłużenia życia by na kwadrans jeden.
Ach, odpowiedział książę, czego żądacie, nie w mo
jej jest mocy; jeżeli wam co wyświadczyć mam,
więc żądajcie czego innego. Jakto, rzekł na to
chory, całe pięćdziesiąt lat wam książę służę, i za
to nie mogę pozyskać życia czasu ani jednego kwa-
dransu? Ach! gdybym był Bogu tak wiernie słu
żył jak wam, nie tylko dałby mi teraz ćwierć-go
dzinne życie, lecz wieczną szczęśliwość. Wkrótce
potem jak to mówił, wyzionął ducha.
Pewna młoda piękna utalentowana dama uj
rzała się, jak się to często zdarza, bliską swojego
końca, nim się tego spodziała. W początku jćj
choroby ukrywano przed nią niebezpieczeństwo sto
sownie do nieszczęsnego zwyczaju świata. Lecz gdy
złe niepohamowanie przybierało, musiano się od
ważyć uwiadomić ją o jej stanie i upomnieć, aby
swe sumienie uporządkowała. Dama owa przyjęła
tę wieść i to wezwanie z wielkiem pomięszaniem;
lecz wkrótce ożywiła łaska jej wiarę, oddała Panu
na ofiarę swe życie, i zażądała świętych Sakra
mentów. Potem kazała zaprosić niektóre swe przy
jaciółki, by ją odwiedziły, a gdy te przybyły, prze
mówiła do nich konającym głosem: „Moje damy,
kazałam was zaprosić do siebie, abyście na mnie
poznały nicość wszystkiego co jest ziemskiem. Przed
kilku dniami jeszcze przelewało się we mnie samo
zdrowie i byłam uwieńczona kwiatami, a jutro już
obwinie mię suknia śmiertelna. O moje przyja
ciółki, gdybyście mogły rzeczy tego świata widzieć
temi oczyma, jakiemi ja na nie teraz patrzę, jakże
bardzo odczarowałybyście się z próżności i mami-
deł' życia, i jakże jasno przekonałybyście się, iż nic
nie ma pewnego jak Bogu służyć. Moja godzina
przyszła; wasza także nie minie; nie odkładajcie
waszego przygotowania aż tam dotąd. Po raz osta
tni w tem. życiu widzę was i mówię z wami. Módl
cie się za mną! Gdy, jak się spodziewam, miłosier
dzie osiągnę, o was przed Bogiem pamiętać będę.
u
Tak mówiła i zgasła nie długo potem. Słowa jćj
głęboko zostały wyryte w sercach jej słuchaczek
i nie były powiedziane daremnie. Czyliż one i nas
do zbawiennego zastanowienia nad stanem wnętrza
naszego pobudzą? Jeszcze jest czas.
50
51
Nawet poganie uznawali pożytek z pamiętania
o śmierci. Plutarch opowiada, że Egipcyanie mieli
zwyczaj, podczas najświetniejszych publicznych bie
siad przed wszystldemi potrawami stawić obraz śmier-'
ci na stole, aby przez to gości upomnieć do umiar
kowania w rozrywkach i nie zapominania, że kiedyś
(
okropnemu szkieletowi podobnemi będą.
Cesarz Maxymilian pierwszy miał przypomnie
nie o naszym końcu za tak zbawienne a nawet ko
nieczne, iż na trzy lata przed swoją śmiercią kazai
sobie zrobić dębową trumnę, włożyć ją na wóz-
i wiezść za sobą wszędzie w podróżach. Przez ten
środek chciał wielki książę pamięć o śmierci usta
wicznie mieć obecną. Często też mawiał sam do
siebie: „Maxymilianie, pamiętaj na śmierć; ona
zwłoczyć nie będzie, a gdy przyjdzie, wszystko ci
wydrze cokolwiek w tym świecie posiadasz." Śmierć
z którą się w ten sposób obznajomiał, nie przera
ziła go, gdy przyszła rzeczywiście, a był godnym
życia, jakie ten mąż wielki prowadził. . *
Kardynał Palavicini opowiada w swojej hi-
storyi (Concilium) Soboru Tiydentskiego, że Karol
piąty, gdy dobrowolnie złożył koronę i na osobność
się udał, pogrzeb swój za życia odprawić kazał, aby
na nim z całą swą służbą mógł być obecnym. Wy
stawiono zatem w kościele onego klasztoru, w któ
rym się znajdował, wielki katafalk i obstawiono go
wielką liczbą świec woskowych. Karol, okryty czar
nym długim płaszczem, otoczony całym swym do
mem w żałobę przybranym, postępował naprzód
i przybył do kościoła, gdzie zaczęto modlić się za
odpoczynek duszy jego. Wszyscy obecni byli tak
mocno wzruszeni, że nic nie słyszano tylko szlocha
nia i wzdychanie. — Tak sposobił się ten wielki
mąż, który napełnił świat swemi rycerskiemi czyny
r
dopiero w pięćdziesiątym szóstym roku swego ży
cia na swą śmierć i stawienie się przed stolicę Je
zusa Chrystusa, gdzie królowie tak jak ostatni z ich
poddanych liczbę zdać muszą. Ta niezwyczajna
ostróżność bardzo mu się przydała, gdy w kilka
dni potem z krucyfiksem w ręku umarł. Wiedział
on, jak wielu ludzi dają się łudzić wiekowi, ma
rząc sobie być dalekimi od śmierci, podczas gdy
jej już zupełnie są blisko; widział on nie raz jak
najmocniejsi i najsilniejsi ludzie nagle przez nie
przewidziane przypadki precz sprzątani zostali i dla
tego był przekonanym, że ani młodość ani zdrowie
nie są obronnym wałem przeciw śmierci.
Błogosławiony Casar z Bus miał każdego cza
su śmierć przed oczyma, i nie pominął dnia żadne
go, aby się na nią nie przysposobił, tak właśnie,
jakoby dzień każdy miał być ostatnim dniem życia
jego. Gdy szedł wieczorem na spoczynek, posta
wił w głowach posłania święconą wodę i kropidło
na stołku, a w nogach łóżka zapaloną lampę. Po
tem owinął się w kołdrę jakby w śmiertelne prze-
52
53
ścieradło, trzymał krucyfiks w ręku, odmawiał mo
dlitwy konających i wykonywał wszystkie ćwiczenia
jakiemi pobożni chrześcianie na końcu swego życia
się zajmują. Pośród takich myśli zasypiał, a przy
ocknieniu, które uważał jako powrot do życia, za-
(
rzekał się przed Bogiem, że pozwolonego mu je
szcze do pokuty czasu, wiernie użyje. — To zna
czy codziennie umierać, aby tam, gdzie to chodzi,
dobrze umrzeć można.
' Uważmy raz jeszcze umierającego grzesznika;
bo nigdy nie możem dość przerażenia w sobie obu
dzić przed taką śmiercią, aby nas samych takowej
uchronić.
Otóż leży nareszcie rozciągnięty na łożu. Le
karze zaręczają, że nie masz żadnego niebezpie
czeństwa; przyjaciele jego starają się go o tcm
samem
przekonać.
Czytania,
anegdoty,
żarciki,
wszystko niedowiarstwem zaprawione i do smaku
chorego zastosowane, wszystko to użyte, aby go
rozweselić i rozerwać. Lecz złe się powiększa, si
ły opadają, niepokojące symptomata się pokazują.
Poczciwa służąca, którćj pobożność służyła od da
wna za cel szyderstwa całemu domowi, mniema,
że księdza proboszcza przywołać potrzeba. Pleban
spiesznie przybywa, bo tu chodzi o duszę nieśmier
telną. Odźwierny przyjmuje go nie bardzo łaska
wie, lecz ksiądz okazuje, jakby tego nie uważał;
wchodzi po wschodach, wstępuje śmiało do izby
i daje swe błogosławieństwo. Osoby otaczające ło
że, zaczynają szeptać, szturchać się i uśmiechać;
chory zda się być bardzo przerażony; lecz miłoś
ciwy pasterz duchowny zbliża się doń, bierze go za
rękę i odmawia z podniesionym ku niebu wzrokiem
krótką modlitwę, pośród której zdaje się, że cho
remu siły wracają. „Chciejcie mnie zostawić nieco
samego," mówi potem tenże do swoich przyja
ciół----
„Dobrze,“ odpowiadają; „lecz pospieszcie
się, a osobliwie," przydaje ktoś do proboszcza, „nie
mówcie z nim o śmierci." Odchodzą. „Znasz mię
pan? pyta się ks. pleban. „Nie," kiwa chory,
i trzeba mu wierzyć, bo on do tych owieczek należy,
które nigdy głosu pasterza słuchać nie chcą. Ksiądz
mówi: „Ja jestem waszym pasterzem, waszym probo
szczem, jedyny szczery przyjaciel, którego masz; je
szcze twój stan więcój mię obchodzi na sercu, niż to po
wiedzieć zdołam, ale więcój mię to niepokoi, że
mię przywołać nie każesz. Przebacz pan mojej śmia
łości, gdy mu powiem, że się w najwyższym sto
pniu niebezpieczeństwa śmierci znajdujesz. — „Szka
radnie!" wołają podsłuchiwacze pod drzwiami; „tylko
Jezuita, tylko katolicki Bonza tak mówić może!"—
„Spowiadaj się pan bez odwłoki," mówi pleban da-
' lćj; to ostatnia twoja spowiedź." „Imoja pierwsza,"
odmruknie chory, przewracając się na drugą stronę.
Wiara, rozpacz, bojaźń, słabość rozdzierają duszę
jego, pot zimny oblewa czoła jego. „Jeźli mi się
prosić godzi, mój panie, pomyśl o twem zbawieniu,
tego dnia jeszcze ci dobrotliwy Bóg dożyć pozwo
lił, abyś się z Nim przez św. Sakrament pokuty
pojednał. Spieszże się pan przebudzić duszę swą
54
55
ł
ze snu głębokiego. . "Wszystkiego lękać się trzeba,! ^ujestatem, ofiaruj mu twoje łzy i wzdychania i proś
gdy się będziesz ociągał. Ach, więcej jesteś chory! S°»
a
by ci dać raczył siłę, której potrzebujesz do
na duszy niźli na ciele, a gdyby śmierć nadcisła należytego roztrząśnienia twojego sumienia. Odważ
jakoż przed Bogiem chcesz się okazać? Lękasz si? Naśladuj marnotrawnego syna w jego powrocie,
śmierci co do ciała, jakoż' lękać jej się jest czego,. j
a
koś przez swe nie chrześciańskie życie był nie-
gdy nie ma starania żyć po chrześciańsku; lecz stety aż nadto wiernem odbiciem jego zachowania,
jakże daleko więcej lękać się trzeba nieszczęścia,) i niów z najgłębszą boleścią i zranionem sercem do
by umrzeć w grzechu, gdy dusza grzesznika, która, Boga: „Tak mój Boże, zgrzeszyłem przeciw niebu
bez pokuty z tego świata schodzi, każdej chwili, i tobie; nie jestem godzien zwać się synem twoim.”
w środku płomieni umiera, jak mówi Augustyn św., „Dobrze, księże proboszczu, zastanowiłem się nad
której życie i cierpienia będą bez końca. Spojrzyj! }
n
*
e C
*
1C
§
u
l
u
^
u
zrobić żadnego wrażenia;
na obraz swego Odkupiciela, jak wyciąga swoje ra-j róbcież co wam się zda potrzebnem, ale prędko.”
miona na twoje objęcie, jak schyla głowę swą, aby ^ za położenie między bliskiem straszliwem przej-
ci dał pocałowanie pokoju, jak otwiera bok swój, ^
c
j
em z czasu
do wieczności! Pobożny kapłan upo-
na przyjęcie twoje____“ — „Ach, księże proboszczu
P
r
®
s
b grozi i wydobywa z zatwardziałego na-
pozwól mi teraz usnąć, później o tem mówić bę ^
on
'
ec
niektóre westchnienia, lecz które są może
dziemy.“ — „Nie, nie, żadnej już odwłoki, zakli-| tylko wynikiem ustających wszystkich sił nadprzy-
nam cię o to; mógłbyś upaśdź w objęcia snu wiei rodzenia. Tymczasem daje mu drżący rozgrzeszenie,
cznego i ocucić w piekle. Proszę, pomyśl o twój:
podajesz mu kommunii jak ją Zbawiciel krótko
duszy, i gdy spowiedź, o którćj odprawienie jak- przed swą śmiercią podał Judaszowi? Namaszcza
najrychlejsze proszę, może ostatnią jest twojego
1
Olejem św. jego bezwstydne czoło, jego cudzołożne
życia, więc przetrząśnij wszystkie skrytości sercaj ®
cz
y> j
e
8°
n
l
e
czyste ręce, jego bluźniercze usta,
twego, ażeby być w możności zgładzić wszystkie swoi j^g° głuche uszy , odmawia potem modlitwy koś-
grzechy przez szczere i dokładne wyznanie, połą- cl
e
l
ne
i oddala się. „Bogu dzięki!” mówi pobo-
czone ze szczerym żalem. Zacznij wzdychać doi
Zna
służąca, ,,ma teraz prawo do nieba.” A cóż
nieba, które dla ciebie nie jest jeszcze zamkniętej^
0
top sądzisz, miły czytelniku? Cóż sądzisz
gdy boskie miłosierdzie jeszcze ci dodaje środek do ® takiej śmierci? Powiesz może: „Jest to obraz
wnijścia do niego. Obróć wszystkie ci jeszcze po
zostałe chwile na ubłaganie dla siebie tego miło
sierdzia, i na rozbrojenie surowćj sprawiedliwość
twojego Sędziego; upokórz się głęboko przed jego
śmierci Antychrysta; zdaje się nic, koniec zwyczaj
nego człowieka, jak raczej ostatnie chwile patry-
archy niedowiarków, który pośród złorzeczeń ducha
wyzionął, przedstawiać. Lecz odpowiadam na to,
56
57
czemuż mieliby jego podziwiacze być szczęśliwszym
chodzicie do mnic.“ — Tak i Bóg rzecze do ko-
Łaska nawrócenia, chociażby też po jedynym je- mających grzeszników według proroctwa Jeremiasza:
dnym grzechu, zawsze jest łaską, której Bóg nikom Wołać będą; Panie! Panie! Lecz odpowie im: Ni-
dłużen nie jest; ale łaska, przy osłabionych i pr»- gdy
was n
i
e
znałem niewolnicy występku, odstąpcie
wie gasnących siłach ducha i ciała w krótkim cza- odemnie! Wołać będą: Panie! Panie! ratuj nas!
sie, od trądu całego grzesznego życia oczyścić się
a
On im odpowie: Gdzie są bogowie wasi, któ-
wymaga cudu boskiej dobroci, i łaska wytrwania rychżeście sobie uczynili? Ci niech was ratują!
jest nawet dla największych Świętych wątpliwa. I ty
wyniszczony, przez występki i próżniactwo wycień
czony grzeszniku, oczekujesz dla siebie tych wszy Tyś doświadczył tego, o Wolterze, co to jest śmierć
stkich łask Bożych? Ty oczekujesz tego cudu boj p
0
życiu poświęconem mocom ciemności; ty któryś
skiej wszechmocności! Ty go oczekujesz z pewno-
s
ję
m
ógł poszczycić, że pośród wszystkich pisarzy,
ścią, zuchwalstwem i obojętnością! I od kogóż t| którzy kiedykolwiek bez religijności na świat wpro-
oczekujesz go? Od zagniewanego Boga, z któregof wadzili, tyś bezbożność posunął najwyżej; ty, któ-
dotychczas szydził, i którego przez twoje nieład) rego pj
sraa
n
e
jch jest, tyle wystawionych ołtarzy
niejako zniweczyłeś? I ty go oczekujesz w chwili rozpuście, rozkiełznaniu i niedowiarstwu; ty, dla
gdzie zaledwie kilka godzin życia będą tobie p<jj którego nic świętem nie było, bez którego bogo-
zwolone? Nie, nie, to się tobie tak nie uda, j»bluźniercze pióro wszystko kalało, wiarę i obyczaje,
się nie udało bezbożnemu królowi Amonowi. „T^Bozką i ludzką powagę; ty, którego niegodziwe sy-
raz,“ mówił on, „zadość uczynię mym żądzom, agdlistemy wszelki związek pomiędzy człowiekiem i cnotą
kiedyś śmierć przyjdzie, nawrócę się do Pana j^zrywają, sercu służalców zmysłowych schlebiają
ojciec mój Manasses, który żył bezbożnie i urna®bezbożność uwzględniają, do wszystkich namiętności
świątobliwie." Lecz nie nawrócił się do Pana, o
{
,się stosują i jako równie srożące się nieprz^jacioły
własnych sług w łóżku został zamordowan. Takpozumu i religii się okazują; ty, któryś do upa-
koniec zgadza się z odpowiedzią, jaką Jephte d^j|
e
go usiłował odjąć cnocie jej nadzieje, a występ-
Izraelitom z Galaad, którzy wypędziwszy go z miarowi jego kary! tyś tego doświadczył!.. Lekarz
swych, w potrzebie swej rzucili się do nóg jego i ^jego, pan Tronchin, znachodził go na kilka godzin
łali: „Bądź naszym królem i wojuj za nas przectfprzed jego śmiercią w najstraszliwszem rozdraźnie-
Ammonitom." „Ha,“ rzecze tamten, „nie jesteści%iu i słyszał, jak dziko i rozpaczliwie wołał: „Opu-
wy to ci sami, którzy mię nie nawidzili i z dowjszczony jestem od Boga i od ludzi!“ Potem po-
mego wygnali? Teraz, gdy was bieda ciśnie, pw
5
58
59
chwycił za nocnik i wiódł rękę do ust tak, iż pro-ł
roctwo Ezechiela (IV, 12.,) z którego tak wielej
szydził, sam spełnił. Lekarz, który tę okoliczność
1
wielu osobom opowiadał, nie mógł się powstrzymać
dodać: Życzyłbym, żeby wszyscy pismami “Woltera
uwiedzeni byli świadkami jego śmierci; zaiste, wi
doku takiej sceny nie byliby znieśli.
Zdaje mi się, jakobym słyszał niektórych z moich
czytelników mówiących, że zgrozę budzące opisy
mniej ich poruszają niż obrazowania cnoty i przy
szłej szczęśliwości, więc spróbuję przedstawić jedn§
z najbardzićj zachwycających scen, to jest sprawie
dliwego, który gotów jest opuścić ten świat, aby
wrócił do swego Ojca niebieskiego, i który z Jezu
sem Chrystusem mówić może: „Ojczemój, przyszli
godzina, uwięlbij Twojego Syna.“ Tak jest, przyszli
ta szczęśliwa godzina, w której godny naśladowco
Ukrzyżowanego, idziesz do ojca twego. O nada
szczęśliwy! wędrówka jego skończona, dotychczas
znajdował się w obcym k r a j u , jak bracia Józefi
w kraju Gessen, jak Jakób pomiędzy trzodami La
bana, jak Adad w domu Faraona. O jakże często
Wzdychał do tej błogosławionej godziny! jak częstA
podczas swego żywota podnosił wzrok swój ku nie-?
bu! — Co słyszę? co znaczą te dzwonów jęki? cze-i
go płacze ta pobożna na okół mnie rzesza? — Ni
co te świece, które widzę jeszcze blado świecące!
Ty żeś to, o śmierci, którą te znaki zapowiadaj*
która mię ratujesz z ciemnych pieczar ziemi pełnij
tierpienia i boleści? — O ty, duchu mój, wyszły
z odwiecznój światłości i już tak długo w ciele zam
knięty, nie bój się, śmierć teraz cię uwolni! Zer
wij więzy, unieś się od ziemi! alboż miałoby przy
kro być tobie odpocząć nareszcie od cierpień twych?
Me, nie, pragnę do onych błogosławionych przy
bytków, gdzie słońca płomienie, hymny głoszą! “Wy
posłowie boscy tam mię prowadźcie! Już się uno
szę do wiecznie radujących się w niebie, już widzę
rozstępującą się przedemną przestrzeń — a po za
mną ziemię znikającą! — Lecz cóż się dowiaduję?
w chwilach, gdy dusza moja się ocuca pełna za
chwytu, wy mnie opłakujecie, towarzysze mojćj bie
dy? Wy płaczecie? A z kielicha radości niebiań
skich, duch mój czerpał już zapomnienie wszelkich
cierpień, i unosi się do wiecznej rannej zorzy! —
I cóżby go tu zatrzymać mogło? Czy może
świat, który tylko ciernia ściele mu na drodze?
Świat, którym sprawiedliwy tern więcej gardzi, że
go Jezus Chrystus potępia, i gdy ciągle przeciwi
się temu, co od Zbawiciela pochodzi i do Mego
wiedzie? Świat, którego uciechy gorzkość namiętno
ści i męczarnie obrażonego sumienia za trabantów
mają? Świat, któren jest nieprzyjacielem Boga i
którego mądrość nawet Pan odrzuca? Jednem sło
wem, świat, który o Bogu nic nie wie, lecz szatana
ma za książęcia, z którym ma swoją spółkę, a b y '
duszę strącić na potępienie? O nie, nic go nie
zdoła zatrzymać, zapowiedź bliskićj śmierci jest
dlań głosem radości który na niego woła: Powróć
5
*
60
do ojczyzny twojej, mój przyjacielu, jesteś wolny?
Dla tego mówi Duch św. (Eccl 7.) że dzień śmierci
więcój znaczy, niźli dzień narodzenia, i że dla spra
wiedliwego śmierć jest snem, a grób kolebką,.
Zdarza się niekiedy, że najświętsi ludzie
przy końcu swego życia twarde walki przeciw złe
mu duchowi staczać muszą. Święty Jan Klimakus
podaje pewną historyą, która mię żywo dotknęła.
Opat Stephanus żył lat czterdzieści na samotności,
pościł ściśle bardzo i oddawał się nieprzestannie
ćwiczeniom pokuty i umartwienia. Przy zbliżeniu
śmierci uczuł się naraz gwałtownem przerażeniem
i pomięszaniem dotkniętym, a obejrzawszy się w pra
wo i w lewo, utkwił wzrok swój na bok łoża, ja
koby kogo zauważał, i wiele z otaczających go sły
szało wyraźnie, jak szatanom dawał tłomaczenia i
odpowiedzie. Raz rzekł, „Co przeciwko mnie przy
wodzicie, jest prawdą, lecz na odpokutowanie tych
słabości wskazałem się na post czterdziestoletni.
4
*
Drugi raz rzekł: „Wasze twierdzenie nie jest pra
wdopodobne, ale je kłamiecie tylko, takiego uchy
bienia nie popełniłem.
44
Na inne oskarżenia odpo- ,
wiadał: „W tych punktach jestem winien, wyznaję
to i na wasze oskarżenia nic innego przytoczyć nie ^
mogę, jedno miłosierdzie boskie w którego objęcia ■
się rzucam.
44
— O! jeżeli pustelnik po tyloletnich I
ćwiczeniach pokuty był poddany tak surowemu śledź- I
twu, czegóż dopiero nie pokutujący grzesznik w osta- I
61
tnich chwilach swego życia spodziewać się może!
Ta myśl dreszczem mię przeszywa ile razy mi sta
wa w pamięci.
Przez sąd szczególny rozumie się ten sąd, który
zaraz po śmierci z nami się odprawi, albowiem przed
ostatecznym dniem, owym wielkim dniem zemsty,
gdzie wszyscy ludzie na Józefata dolinie przed wie
cznego Sędziego na publiczne i uroczyste usprawie
dliwienie Opatrzności boskiej stawić się muszą, jest
jeszcze inny szczególny sąd z każdym osobno czło
wiekiem. Ten sąd zda się być mniój okropnym dla
tego, iż z daleko mniejszą okazałością, aniżeli sąd
powszechny się odbywa, lecz mówiąc właściwie, jest
on okropniejszym, i to dla jego skutków, gdyż wy
rokuje o wiecznym losie naszym, i ponieważ nastę
pujący powszechny sąd jest tylko publicznem ob
wieszczeniem pierwszego. Wyobraźmy sobie du
szę nie pokutującego grzesznika na pierwszym są
dzie! Dopiero przed chwilą wydawała ostatnie wzdy
chania na ziemi, ciało jej leży jeszcze rozciągnięte
na łożu boleści i okazuje jeszcze jakieś ślady na
turalnego ciepła; jego rodzina otacza go jeszcze
w ponurem milczeniu, skrapiają go łzami, spoglą
dają nań z bojaiiiwem przerażeniem. Tymczasem
dusza jego już się znajduje w straszliwej wieczności,
opuszczona od świata całego, od swojej drużyny,
przyjaciół, obrońców, widzi się s a m a . . . sama przed
Bogiem! Własne też sumienie opuszcza ją, rozu
miem fałszywe, kłamliwe, przez długie niezmordo
62
wane natężenie nabyte sumienie, które duszy w cza
sie jej pobytu na ziemi pozorny pokój sprawiało,
a które teraz od razu obraca się w szczere sumie-1
nie i pozostawia grzesznika sobie samemu. To opu
szczenie jest okropne, ale okropniej jeszcze jest być
opuszczonym od Boga samego od tego przedtem do
brego, miłościwego i miłosierdzia pełnego Boga, który
teraz występuje jako Bóg straszliwy, który składa
z siebie to słodkie, imię ojca, i nazywa się Sędzią,
mścicielem, Panem Zastępów. Przed Nim znajduje
się dusza, i radaby przepaść w nicość, gdyby mo
gła. Po jednćj stronie niebo, po drugiej piekło.
Cały obraz jej długiego grzesznego życia przed nią
się przesuwa, wszystkie myśli słowa i uczynki od
pierwszego powzięcia rozumu staw aj ą przeciw niej
na sąd. I nie wyobrażajmy sobie, iżby potrzeba
było długiego śledztwa na ukończenie tego sądu;
jedyna chwila na to wystarczy. Tak jest, w tym
samym momencie, w którym dusza opuści swe ciało,
stoi przed Bogiem, boski blask światłości spotyka
duchowe jej, i w tym wszystko oświecającym blasku
J
spostrzega swe grzechy i wyrok sędziowski o jej
wiecznym losie; poznaje najdokładniej liczbę, oko
liczności i trwania swych grzechów, odczytuje sobie
sama wyrok i sprawiedliwości jego zaprzeczyć nie
może. „Odstąp odemnie na wieki,“ rzecze najwyższy
Sędzia, „nigdy nie ujrzysz oblicza mojego; szuka
łeś przekleństwa, niechże tedy spadnie na ciebie^'
I natychmiast chwytają sługi Boga mściwego ofiarę
i wtrącają onę w ogień, który nie gaśnie, oddają
ją robakowi, który nie umiera.
63
Bywali bogaci i możni, którzy z radością,
o śmierci pamiętali, chętnie słuchali o niej mówią
cych i bez niespokojności przyjmowali wieść o jej
zbliżaniu, albowiem pożądanie ich nie było obrócone
ku godnościom i bogactwom tego świata; ale nigdy
nie było po ziemsku myślących możnych i bogatych,
albo do wielmoźności i bogactw zachciewających
małych i ubogich, którychby śmierć nie napełniała
trwogą.
Zwykło się mówić: człowiek ten przy śmierci
swej wielkie sumy ubogim darował. A ja opowia
dam : że nie darował, tylko pozostawił i w prawdzie
to, czego w żaden sposób już zatrzymać nie mógł,
trzymał on to mocno aż do otatniej chwili, i gdyby
1
mógł był ze sobą zabrać, wtedy ani Bogu ani ubo
gim nic z tego nie byłoby się dostało.
Jakkolwiek niedowiarstwo i bezbożność mocno
serce zatwardzić mogą i wszelkie wyższe poznanie
zamącić, to jednak nigdy n
J
e zdołają swym zwolen
nikom odjąć bojaźni śmierci.. Tacy ludzie nie chcą
w prawdzie nic wiedzieć o przyszłem życiu, ale im
się nie udaje uprzątnąć wątpliwości, że może je-
|, dnak jest i inne życie; a tak żyją, chcąc, nie chcąc,
(
w ciągłym niepokoju, i ich szyderstwa ze wszystkie
go co jest wiecznem nie są niczem innem jedno
zawsze daremnie odnawianem prubowaniem przy-
t
tłumienia w ich wnętrzu odzywającego się dręczą
cego głosu.
—
64 —
Z nauki śmierci wypływa wielka umiejętność
życia, i niepodobna człowiekowi żyć jak powinien,
gdy często o śmierci nie myśli.
Filozofowie odszczepni! czyliż kiedy rozważy
liście sobie dobrze tę religią, którą odrzucacie? Jak
że ona jest wzniosła w swych naukach wiary, jak
głęboka w swych tajemnicach, jak święta w swojej
•ofierze, jak wielka i majestatyczna w swojej czci!
•Jak pięknie stroją (zgadzają się) wszystkie jćj czę
ści, tak, że gdyby była dziełem ludzkiem, wyznaćby
trzeba, że śmiertelna ręka umiała doprowadzić do
skutku dzieło godne bóstwa. Jak czysta jest mo
ralności nauka tejże religii, i jakże święte są jej
prawa! Wynosi ona zanadto człowieka ponad czło
wieka, niżby od niego pochodzić miała; ona tak
pewno prowadzi nas do Boga, iż Bóg tylko Jej pier-
wodawcą być może. Tak wielu proroków ją zapo
wiadało, tak wiele cudów ją potwierdziło, tak wiele
krwi niezliczonych męczenników ją zapieczętowało!
Z tak wielu prześladowań tylko tem świetniej wy
chodziła, wzniosła się na gruzach tak wielu religii,
i trwa zawsze, gdy tak wiele królestw upadło! O po-
dziwienia godna religio! Jeśli człowieka spotykają
nieszczęścia, jeżeli łzy jego płyną, to ty osładzasz mu
jego boleści i pokazujesz mu Boga na krzyżu; je-
65
żeli przeciwnie używa dóbr zwodniczego szczęścia,
wtedy ostrzegasz go, pełna troskliwości o jego los
wieczny, od nadużycia bogactw, przypominasz mu
nicość wszystkiego co jest ziemskiera i przywodzisz
mu obraz śmierci przed oczy.
Skoro wszystkiego dobra oczekujemy od Boga,
jakże z większego daleko powodu powinniśmy naj
większego zdarówjego, łaski wytrwałości, od Nie
go i li tylko od Niego oczekiwać? Jestto osobliwa
łaska; bo gdy Bóg człowieka usprawiedliwia, daje
mu w prawdzie siłę, że w dobrem wytrwać może,
ale samejże wytrwałości mu nie daje. Przez łaskę
wytrwałości oświeca Bóg wszystkie nasze kroki aż
<do śmierci, przez nią oddala od nas sposobności do
•upadku, nakłania nas do nieprzerwanego wykony
wania wszystkiego dobra i wzmacnia nas i dodaje
odwagi na drodze sprawiedliwości. Łaska wytrwa-
! łości zamyka więc w sobie więcćj łask innych. Zja-
, kąż tedy pokorą, z jaką żarliwością z jakąż usta-
wicznością o nię błagać powinniśmy!
Z drżeniem i bojaźnią być trzeba aż do końca
żywota, bo kto nie wytrwał, darmo się mozolił;
.nigdy kończyć się nie godzi czuwania, działania,
■błagania, bo już u celu zginąć jeszcze można.
66
67
Nieustraszenie nadstawa wojownik śmierci swe
go czoła w bitwie, i każdy chwali męztwo rycerza
Ależ wyższego męztwa potrzeba, ażeby temu po
ważnemu towarzyszowi na łożu choroby śmiało zaj
rzeć w oczy. Tamto często zawodzi odwaga dzi
kiego wojownika i bywa zawstydzoną, męztwem
umierającej chrześciaóskiej niewiasty, która inaczśj
na huk strzelającego działa byłaby w omdlenie po
padła.
Myśl modlenia się za umarłych, aby im od
puszczone zostało zadość uczynienie, które im je
szcze wykonać pozostaje za grzechy ich, jest święty,
bo ją miłość poddaje, ale także jest zbawienną, al
bowiem Pan nie puści tego bez nagrody. Przyjdzi«
czas, gdzie takiegoż samego obchodzenia doznam),
jakie ku tym wykonywamy, którzy poszli przed nami
Nieczuli ludzie! wasi rodzice bracia, przyja
ciele ponoszą w płomieniach czyszczą niewysławiom
cierpienia; wszystkie, katusze jakie ziemie dotkną!
mogą; wszystkie cierpienia, jakie grzech od upadku
mieszkańców raju, wydał; wszystkie boleści i ro
dzaje śmierci, któiym ludzka natura podlega, —
wszystko to nie zrówna się cierpieniom tamtych,
możecie je uśmierzyć, możecie je skrócić, a wafli
się nie podoba ani pomyślić o tern? Gdybyście wi
dzieli waszego najbardziej znienawidzonego nieprzy
jaciela ponoszącego choćby setną cząstkę z tego,, co
wasi zmarli przyjaciele i powinowaci cierpią, o nie
potrafilibyście powstrzymać łez; i tymto przyjacio
łom bożym chcecie odmówić pokrzepienia jałmużny
lub kilku modlitw? Barbarzyńcę! w sercu waszem
wszelkie ludzkie uczucie albo wszelka wiara zam
rzeć musiała.
Cóż dzisiaj widać przy wydarzających się przy
padkach śmierci? Wiele łez a mało modlitwy; głę
bokie wzdychania, zbyteczną posępność a mało mi
łości, mało dobrych uczynków; zupełnie światowo
myślących ludzi i dla tego umarłych przed Bogiem,
którzy gorzko, ale bezowocnie płaczą za innymi
w życiu im drogimi umarłymi, i przez swój płacz,
mniemają się niejako być rozgrzeszonymi od obo
wiązku, modlić się za zgasłych. To nadużycie,
przeciw któremu św-. Bernard powstawał, zda się
nawet iż poszło w zwyczaj powszechny, a co dziwniej
sza, zamieniło się na pnnkt przyzwoitości. Zale
dwie znaleść można, którą niewiastę jakiegoś zna
czenia, któraby w dzień śmierci albo pogrzebowego
obrzędu jej męża, zbliżyła się do ołtarza, by* isto
tnemu obowiązkowi religii zadosyć uczynić. Po
czytuje się to za znak jej delikatności, że się usu
wa, że gdy gorliwi obcy towarzyszą ciału i duszę
polecają Panu, ona udaje w domu niepocieszoną,
rozpaczającą. Poganie czynili rozumniej, najmowali
ludzi, którzy za ich zmarłych płakać musieli, gdy
sami tymczasem zajęci byli składaniem za nich zwy
czajnych ofiar, byli bowiem tego mniemania, mówi
68
69
Seneka, że obowiązek miłości lepiej przez nabo
żeństwo, niźli przez łzy wypełniali. My zaś, przez
szczególniejsze przeciwieństwo uwikłani i przez
płaczu godną ślepotę obałamuceni, najmujemy mo-
dlców i poprzestajemy na zatrudnieniu płakania.
Jakąż korz\ ść taki nadmiar boleści duszy umarłego
przynieść może? Czy te łzy, która z oczu naszych
płyną mają zagasić ogień czyszczowy, którego dzia
łanie tak boleśnie czuje? Nie miałożeby przyjęcie
komunii św. przez wzgląd na nię, dowodzić jej da
leko lepiej naszej miłości, niż tak wiele bezsku
tecznych łez i niż najbogatsze i najwspanialsze po
mniki? I to jest znakiem niedowiarstwa, że się ni
czego nie szczędzi, aby uczcić ciało, które jest tyl
ko prochem, a tymczasem o tern się nie myśli,
przyjść w pomoc duszy, którą Jezus Chrystus za
swą oblubienicę obrał i do posiadania nieba powołał.
Podług Ewanielii i wyraźnych słów Zbawiciela
tak się z nami obejdą, jakeśmy się z braćmi na
szymi obchodzili. Jeżeli, skoro usunęli się oczom
naszym, już więcej o ich powodzenie albo niedolę
kłopotać się nie będziemy, wtedy też i my, przez
sprawiedliwe dopuszczenie boże, takiejż samy bez
czelności, takiejże nieludzkości doznamy, skoro opu
ścimy społeczeństwo ludzkie, lecz jeżeli przeciwnie
jesteśmy pełni uczucia na ich cierpienia, i jeżeli
wedle sił przykładamy się do ich ulżenia, wtedy
Bóg usposobi serca ludzkie dla nas, obudzi je za
chęci przez tajne namowy i łaski, że nam w sta
nie oczyszczenia tę samą pomoc podadzą, jakąśmy
dawniej zmarłym braciom naszym dawali. Tak
przyobiecał Odkupiciel, gdy rzekł:
„Błogosławieni
miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią."—
I czegożby nam nie godziło się spodziewać od
duszy, której byśmy otworzyli niebo? Obliczmy
jej wdzięczność podług wielkości cierpień, od któ-
rćj byśmy ją przez modlitwę i inne dobre uczyn
ki wyswobodzili, podług błogosławieństwa, k t o -
rebyśmy jćj wyjednali i podług wzniosłości cnót,
któremi na wieki jest ozdobiona. Miałażby ona
wśród swego szczęścia być zdolną zapomnieć o swych
dobroczyńcach? Lub czyli raczej nie nagrodzi na
szej żarliwości swoją żarliwością, naszej modlitwy
swoją modlitwą? dokóki nas w posiadaniu tej samćj
wspaniałości nie ujrzy? Nie znamy ognia czyszczo-
wego, gdy mimo puszczamy to, co nasi bracia tam
cierpią, i gdy się sami nie boimy, aby się tam dostać.
Duszo, która się aż w proch poniżasz, rzuć
wzrok twój na tę chwałę, która o promienia wy
branych w niebie, uważ te wieczne królestwa, stru
mienie niewymownej rozkoszy, niepojętą mieszkań
com ziemi szczęśliwość, niepostradalne użycie naj
wyższego dobra, które Cię po krótkiej walce ocze
kuje. Możeszli się wachać w wyborze między wie
czną lubością zostania przyjętym na wieki do to
warzystwa wszystkich aniołów i Świętych, i rozko
szą zmysłów którą z bydlęty podzielasz?
71
Cóż rozumiemy przez ten wzraz niebo? Ro
zumiemy przez to używanie szczęśliwości, która jest
podziwienia najgodniejszym wynalazkiem mądrości Bo
ga, największym skutkiem jego wszechmocności, szczy
tem jego szczodrobliwości, całą pełnią jego wspa
niałości , wyczerpaniem jego ku nam miłości, cenę!
trudów, wzgardy, zelżywości, męki i śmierci Boga-
Człowieka; rozumiemy przez to dobro, którcm jest
Bóg sam, dobro, którego najmniejsza cząstka wszyst
kie udręczenia piekła osłodziłaby.... A jednak nic
ubiegamy się o tak najwyższe dobro, sama myśl
o przyjściu doń smuci nas i pogrąża. Musi to pe
wnie braknąć żywej wiary.
Niebo jest wylaniem całej pełni wspaniałości
Boga. Bóg okazuje się we wszystkich swoich da
rach bogatym i szczodrym; ale tylko w niebie, mó
wi Prorok, okazuje Bóg swoją wspaniałość. Ziemia;
morze, gwiazdy i wszystkie dzieła Pana głoszą
chwałę jego, ale tylko w niebie daje poznać wspa
niałość swą. Nigdzie, jak tylko w piekle karze
Bóg jako Bóg, i nigdzie jako w niebie wynagradza
jako Bóg. Wszystkie inne cierpienia zowią się tylko
kroplami gniewu bożego. Piekło jest całym potopem,
tego gniewu, tak samo wszelkie dobra, jakie nam
Bóg tutaj daje na ziemi, są tylko kroplami tego mo
rza rozkoszy, które błogosławionych ogarnia. Nic
lepszego o niebie powiedzieć się nie da, jak, że go
dne jest krwi bożej, że jest dziedzictwem tegoż Bo
ga; że gdy Boga widzim i posiadamy, Jemu podo
bni, święci czyści, mądrzy, możni, bogaci, szczęśliwi
jak On będziemy. Ktoby Cię poznał, jaki jesteś,
o Boże, ten tylko mógłby pojąć szczęśliwość, któ
rąś zgotował tym, którzy Cię miłują.
Kiedy, o Boże będę używał tego błogosławień
stwa, którego źródłem i przedmiotem Ty sam jesteś ?
Kiedyż będę oglądał boskie Twe oblicze, kiedy Cię
ujrzę bez zasłony, kiedy podziwiać będę blask kró
lestwa Twego, kochać Ciebie jako Ty mię miłujesz
i przez miłość złączę się z Tobą? Jakże umiłowa
nia godne są przybytki Twoje, Ty Panie Zastępów!
Dusza moja ustaje od pragnienia, by weszła do do
mu Pana mego, mojego Boga! Jakże pożądaną jest
śmierć, która mię przeprowadzi do Ciebie! Spiesz
Ty Oblubieńcze mój, Ty radości duszy mojej! Spiesz
i daj niech umrę, abym Cię oglądał, lub daj niech
Cię widzę, ażebym umarł!
Nie pojmuję, jak jest podobna, że tak obo
jętni, tak nieporuszeni, mowy o niebie słuchać mo
żemy. Pogański mędrzec Seneka powiada, że sama
myśl o wieczności tak mu się przyjemną wydawała,
że dla niej wszystkiego innego chętnie odstępował.
Jakże tedy haniebnie jest dla chrześcianina, gdy ani
czysty ogień miłości ani pogróżki i obietnice Ewa-
nieli nie zdołają go oderwać od ziemi?
72
Serce mi się ściska, gdy pomyślę, jak to bę
dzie do smaku takiej grzesznej duszy, która na tym
świecie ciągle szanowana, obsługiwana, chwalona i|
pochlebstwy obsypowana była, gdy po śmierci uj
rzy się zgubioną i wyraźnie pozna, że kara jej ni
gdy skończyć się nie może. Tam jej nie pomoże,'
iż swe myśli od wszelkich poważnych prawd wiary
odwrócić będzie usiłowała, te wszystkie w całej ob
jętości mieć będzie przed oczyma; ustawicznie bę
dzie uczuwała nieprzełomną ich ostrość; wygnana
jest w bezkształtne i nie doznające miłosierdzia to
warzystwo odrzuconych dachów, zanurzona w ogni-J
stem morzu, które tyle tylko wydaje z siebie świa
tła, ile jest potrzeba do poznania okropności tegO|
przeraźliwego miejsca pobytu. Lecz ach! jakże da
leko pozostają jeszcze wszystkie słowa moje poza
rzeczywistością. O mój Zbawicielu! któż to prze
cie zaćmił'oczy duszy naszej, że z tego wszystkiego
nic nie widzą, aż dopóki płomienie piekła ponad
nami się zamkną? Kto zatknął uszy nasze, że nie
słyszą' nowiny o okropnościach wieczności? Wie
czności! wieczności! jakże podobna, że ludzie, któ
rym twarde łoże spać nie pozwala, nie lękają się
twych okropności? O mój Stworzycielu, gorzkiemi
łzami opłakuję ten czas, którego na to rozpamię
tywanie nie obróciłem; a że znasz głęboką boleść,
z jaką spostrzegam wielką liczbę tych, którzy o ni-
czem wiecznem słuchać nie chcą, przeto daj, proszę
o to, ażeby przynajmniej jeden lub drugi korzystał
z upomnień moich. Wysłuchaj tej prośby dla mi
łości, męki i śmierci Twego czci godnego Syna!
73
Pojąć tego nie możesz, grzeszniku, że widok
potępieńca, który od stu tysięcy lat w płomieniach
piekła się pali, nie miałby miłosiernego Boga do
litości pobudzić; ale ja jeszcze tem mniej tego
pojąć nie mogę, że z- miłości ku tobie umierają
cemu na krzyżu Bogu-Człowiekowi nie udaje się
serca twego zmiękczyć i ono pozyskać.
Zatwardziały grzeszniku, weźmijmy wagę w rę
kę ; połóżmy na jednę szalę nigdy nie gasnący ogień,
nigdy nie umierającego robaka, zgrzytanie zębów i
całą okropność piekła; a na drugą połóżmy stwo
rzenie, któremu poświęcasz twe wieczne zbawienie.
Któraż szala podług twego zdania przeważy? Ale
ty nie chcesz żadnym sposobem zerwać tych wię
zów, które cię krępują. A więc nie wierzysz w pie
kło, nie wierzysz słowom bożym? Przeto pozostaje
odwiecznej Prawdzie nic innego, jak przekonać cię
przez doświadczenie, że ona nie kłamie.
Niechby jak chciał był zatwardziałym niedo
wiarek, to wszakże, jeśli bez obłudy mówić chce,
wyznać musi, że wtedy dopiero o drugiem życiu
wątpić zaczął, gdy to w korzyści jego leżało, że
z tem życiem kończy się wszystko. Dla tego, kto
jest otwartego serca, bardzo jest stosownym, spo
dziewać się i życzyć takiego stanu rzeczy, któryby
niesprawiedliwości życia teraźniejszego zrównał; lecz
6
— lo
tka, czyż nie mówiłaś mi już wiele razy, że pierw
umrzeć trzeba nim P. Boga obaczyć można? —
Dziecko to miało dopiero lat siedm.
—
7
4
. —
kto chodzi wężowatą drogą grzechu i cieszy się
z ciemności, iż tam nienaganiony kary godną ro
botę odbywać może, ten wszelkim sposobem wmó
wić w siebie usiłuje, że nigdy dnia nie będzie, że
nigdy słońce nie wznijdzie i nie objaśni wszystkich
zakątów promieniami swemi.
Pewna zakonnica rzekła w dzień swojćj śmierci
do s w ć j przełożonej matki: Widzę otwierające się
drzwi klauzury! Oblubieniec nadchodzi; jestem ubra
na w zasługi Jezusa Chrystusa, w Nim stoi cała
inoja ufność. W krotce potem mówiła: Jestem
szczęśliwa, byłam nią zawsze i będę nią na potem.
Potem słyszano ją intonującą śpiew św. Hieronima:
Nuże, duszo moja, złóżmy żałobne szaty, pośród pie
śni radosnych unieśmy się po nad ziemię! — Pro
siła swe siostry, aby resztę słów śpiewały: O śmierci,
która nosisz swobodę na czole i miód na ustach,
Razu pewnego zabłąkał się podróżny w lesie. przyjdź a nie spóźniaj się! przyjdź i połóż koniec
W tem posłyszał niespodzianie nader miły śpiew, mym walkom, zaprowadź dogorywające dziecię z o b -
ldzie tedy za onemi słodkiemi tonami i znachoda
C
ych krain do ojca! O jak błogo, służyć Panu Je-
człowieka obsypanego na całem ciele wrzodami, któ- zusowi! Jak słodka śmierć dla tych, którzy Zba-
remu ciało opadało z nóg kawałkami. Czy podo- wiciela miłują!
bua, rzekł podróżny zdziwiony, ażebyście w takim
stanie tak słodkie wydawali tony ? Jak można, od
rzekł nowy Job, temu się dziwić? Tylko to z ziemi Kardynał Wolscy, który popadł w niełaskę
ulepione ciało rozdziela mię od Boga; widzę, że to{u Henryka VIII, rzekł na łożu śmiertelnem: O cze-
przedmurze upada i głoszę pieśń mego wyswobo-|muż nie czyniłem dla Boga mego, com dla króla
dzenia.
” ~ ’
'
............................................
Pascal mówi: Bez Jezusa Chrystusa jest śmierć
okropna i pogardy godna; przyrodzenie jej się lęka,
lecze w Jezusie Chrystusie jest ona cale czera in*
n e m ; jest milą, świętą i zachwytem wiernych. W Je
zusie Chrystusie wszystko jest słodkiem, śmierć na
wet sama.
czynił! On by mię w tej chwili nie opuścił, jak
mię ten opuszcza, któremu poświęciłem moje usługi.
Dziecię pewne, które było bliskiem śmierci i
widziało płaczącą matkę swą, rzekło do niej: Ma
j
6*
76
Pewien sławny, często zwydęztwem ukorono
wany mąż, marszałek Saski, rzekł do tych, którzy
otaczali jego śmiertelne łoże: moi przyjaciele, mia
łem piękny sen. — Można było w tych słowach
poznać zdanie św. Pawła:
Czas jest postać ze snu,
albowiem blisko jest zbawienie nasze, bez którego
marszałek nie czytał lub z niego nie korzystał. —
Drugi niemnićj sławny wojownik, marszałek Luxen-
burski, poznał także, ale więcej ze swym pożytkiem,
próżność zwycięzkich pochodów i trosków. Umie
rając rzekł: Nad wszystkie zwycięztwa, które od-
niósłem, przeniósłbym podany kubek wody ubogie
mu w Imię Jezusa.
Nawet poganie, którzy się tylko rozumem rzą
dzili, te same czynili wyznania. Augustus rzekł
po długiem szczęśliwem panowaniu do około stoją
cych: Moi przyjaciele, sztuka się skończyła. Przez
e słowa wystawił siebie jako aktora, który przez
pewien czas pokazywał się na scenie z niejaką świe
tnością, aby w krotce potem złożył z siebie teatralne
szaty. — Boswet, który te dwie myśli Augusta i
marszałka Saskiego złączył, rzekł: Scena byłaby
nie mnićj dobrze odegraną, gdybym był nie wycho
dził na scenę. Rola moja naświecie tak jest mało
znaczna, iż gdy dokładnićj się przypatruję, zdaje
mi się jakoby sen, że siebie tu widzę, i że wszyst
kie rzeczy, które spostrzegam, wydają mi się jak
złudne obrazy. — Imperator Aleksander Sewerus
rzekł umierając: Byłem wszystkiem i wszystko jest
niczem. Tak powiedział też Salomon najmędrszy
pośród dzieci ludzkich: próżność nad próżnościami
77
i wszystko próżność. I pobożny autor księgi o na
śladowaniu Chrystusa dodaje: okrom Boga miłować
i jemu samemu służyć.
Czemuż nie sądzimy o świecie i o tem wszyst-
I kiem co on poważa tak, jak nawet mędrcowie w po
gaństwie, o tem sądzili? I czemuż nie pojmujemy
ważności wiecznego zbawienia tak, jak nam się ona
nieomylnie przy śmierci okaże ? Postać tego świata
przeminie; mówmy przeto ze św. Augustynem:
Wszystko przemija! abyśmy kiedyś napróżno po
wiedzieć nie musieli: Wszystko przeminęło! Bo
szczęśliwym uważany być może, kto za późnemu ża
lowi zapobiega, kto opuszcza świat, nim go on opu
ści, kto zasługującym sposobem karygodnych uciech
się zrzeka, nim surowa ręka śmierci wydrze mu je
gwałtownym sposobem.
Śmierć u Trappistów jest zdaniem mojem
wcale coś innego, niżeli śmierć na świecie, i gdyby
ludzie światowi byli kiedy świadkami ostatnich chwil
Trappisty, wtedy jeźli mi tak powiedzieć się godzi,
. doznaliby głodu i pragnienia do śmierci. Często-
I kroć stałem podczas ciszy nocnćj przy śmiertelnem
' łożu naszych zakonników, słyszałem ostatnie west
chnienie umierających, z sercem chrześcianina uwa
żałem proch w proch powracający i czyniłem po
ważne rozważania nad szczęśliwym końcem spra
wiedliwego i nad nieszczęścia pełnym losem umie-
78
rającego grzesznika. Widziałem tam podziwienis
godne rzeczy. Nikt nie może pojąć szczęśliwości
umierającego zakonnika, który jedynie żył, aby
Stwórcy swojemu był posłuszny i jemu się podobał,
i który oto odchodzi, aby zażywał tego dobra, dla
którego na ziemi swe czyny i postępki, poświęcał.
Od kilku miesięcy nawiedzała nas śmierć szczegól
nie i zabrała nam trzech braci. Wszyscy trzej
byli Holenderczycy, a najstarszy miał ledwie dwa-i
dzieścia sześć lat. Co za cierpliwość, co za radość
w ich cierpieniach, które spokojowi ich żadnego
uszczerbku nie czyniły, pośród, których owszem po
kój ich serca na obliczu jaśniał. Umartwienie ich
posunięte było tak dalece, że nawet najmniejszego
niezwyczajnego pokrzepienia przyjąć się wzbraniali
i na strawie przestawali, jaka w biednym klaszto
rze, dokąd ich Bóg był powołał, w używaniu jest.
Co za oderwanie od wszystkiego co jest stworzonew,
co za miłość, co za ufanie w Jezusie Chrystusie!
nawet o potrzebach ciała zapominając, aby się je
dynie zająć potrzebami duszy; ostatnią resztę ziem
skiego życia tylko uwzględniając, aby i tę Panu zło
żyć w ofierze; zupełnie bez własnej woli oddając
się woli przełożonych, tylko przy koniecznych po
wodach rozmawiając i szczęśliwymi się ceniąc, w no
szeniu krzyża, który Bóg w mądrych rozporządze-(
niach włożył. Dwóch z tych zakonników odebrali r
Sakramenta święte w kościele, dokąd po otrzyma-
nern pozwoleniu ich zaprowadzono. Prosili zgro
madzenie o przebaczenie tych uchybień, któreby byli
mogli popełnić, napominali wszystkich do wierności
79
w wypełnieniu ich obowiązków i okazywali radość,
jakiej doznawali, że opuszczą padół płaczu i zasną
w ojcowskich rękach swego boskiego Odkupiciela,
i przy sercu Maryi, swej świętej matki, na szczę
śliwą wieczność. Łagodna radość jaśniała z ich
oczu, które były gotowe, zamknąć się przed świa
tłem ziemskiem i coś anielskiego rozlało się na ich
bladem obliczu. Trzeci przyszedł sam, chwaląc
Boga, do izby chorych i położył się na posłanie ze
słomy i popiołu, które mu na jego usilne proźby
na środku izby na ziemi przygotowano., i tutaj od
dał piękną swą duszę w ręce swego Stwórcy. Szcze
gólniej budującą była śmierć najstarszego pośród
tych trzech. Ten cierpiał naigwałtowniejsze bole
ści, a jednak nietylko najmniejszćj nie wydał skargi,
lecz nadto ani jednego po sobie nie dał znaku z któ-
regoby o boleściach jego wnosić można było. Kilka
dni przed śmiercią jego, prosił go jeden z braci,
aby mu podał rękę, którą chciał na znak przyja
źni uściskać, lecz słabość chorego była tak wielka,
iż ręki podnieść nie mógł; uniewinniał się dla tego
przed obecnym przełożonym mówiąc: „Wielebny
ojcze, raczcie dobremu bratu ozuajmie moje uczu
cia miłości i prosić go, aby tego nie wziął za złe,
że mu nie podaję ręki; ach, ja jestem jak zawsze,
tak leniwy i opieszały, iż mi przykro, położenie
moje odmienić."
Owa młoda zmarła przed niedawnym czasem
była jeszcze zupełnie zdrowa; lecz utrzymują, że
80
miała złą cerę, słabą pierś, i że dla tego długiego
życia nie można się było spodziewać, dowiaduję się
ciekawie, cżyby jakim sposobem była nieskromną,
czyli się nie naraziła na złe powietrze, czyli jakiego
małego zła na początku zaraz nie zaniedbała, czy
w leczeniu jej choroby nie dopuszczano się jakiego
błędu. Lecz po co te domysły, te dopytywania?
Chcianoby się uspokoić odkryciem jakiej bądź nie
zwykłej przyczyny nagłej śmierci; podają tej osoby
chudość lub w razie przeciwnym, jej otyłość jako
oznakę jej śmierci; składają winę na ten lub ów
środek leczenia, na niezgrabrość lekarza, na porę
roku itp., a pochlebiając sobie, że się *nie jest w ta
kim przypadku, więc łatwo wtedy wmówić w siebie,
że samemu niczego obawiać się nie trzeba, uspo
kaja się samego siebie, a jakieś wnętrzne upomnie
nie uważa się za bojaiń. A tak ów nagły przy
padek śmierci nie ma innych skutków, tylko że nas
nakłania do użycia więcćj ostrożności, aby sobie
długie zapewnić życie. Los zmarłej osoby pomaga
naszemu zdrowiu, ale nie zbawieniu duszy naszej'.
Należałoby mniemać, że myśl o śmierci jest dla
człowieka nader szkodliwa, tyle troskliwości uży
wają, ustrzeżenia się jej, albo przynajmniśj złago
dzenia jej przez różne środki zaradzcze. Gdy jaki
nieszczęśliwy przypadek, głos dzwonów, prowadzenie
ciała, lub coś innego tego rodzaju sprowadza przy
pomnienie o śmierci, wtedy zaraz starają się uspo
koić przekonaniem o dobrem powodzeniu. Nigdy
81
jednak nie unika się tćj myśli, tego przypomnienia
tak bojażliwie, jak w czasie choroby. Biada tym
nieroztropnym, tym nieogładzonym, tym głupcom,
tym nierozumnym, tym niedoświadczonym w obej
ściu, którzyby w jakikolwiek sposób spowodowali
przypomnienie o śmierci! Chociażby najdłużćj trwała
choroba, umierają w nadziei polepszenia rychłego,
a kto chorego w tej nadziei utwierdził, mniema za
zwyczaj, że nie małe dzieło ludzkiej mądrości i
chwalebnej miłości bliźniego wykonał. — Czy mo
że w młodości pamięta się o śmierci? Czy tam
1
się pamięta, że najmniejsza część ludzi dochodzi do
, starości, że następnie więcej młodych niż starych
umierają? Bynajmnićj! W młodości spogląda się
na grób z najdalszej odległości, jakoby leżał na je
dnej z najodleglejszych gwiazd stałych; myśli o śmierci
są to hiszpańskie wsie dla młodzieży, która mnie
ma się być bezpieczną na wszelkie przypadki. Lecz
może w starości więcej się myśli o śmierci ? W cale
nie! Kto w silniejszych latach życia o śmierci nie
pamiętał i oto się nie starał, aby sobie zapewnić
dobre przyjęcie z tamtej strony grobu, ten się i
w starości nie przyzwyczai do tej poważnej myśli.
Czując się w siedmdziesiątym i piątym roku jeszcze
dość silnym i zdrowym, wtedy zaprząta się ducha
myślą o tej resztce siły. Jeżeli przyjdzie myśl o
śmierci, zaraz odsyła się ją do tych, którzy są je
szcze starsi. Lecz cóż rozumnie w tak podeszłym
1
wieku obiecywać sobie można ? Może jeszcze sześć
lat? I cóż są sześć lat niepewnych dla tego, który
stoi w przedwieczorze wieczności? — Dziwna to jest,
82
że człowiek mający rozum i wiarę, może przepę
dzić wiele godzin na dzień, lecz bez wspomnienia <
śmierci, która wszakże każdej godziny przyjść może,
i która z pewnością nadejdzie, gdy się o tem Daj-
mniej będzie pamiętało.
Na cóż się przyda onemu potężnemu monar
sze, że nie nad małą częścią ziemi panował, był
postrachem swych nieprzyjaciół, i według słów Pro
roka, niejako ziemskiem bóstwem ? Biedne ty ziem
skie bóstwo! zstąpisz ty do grobu jak najmniejszy
z twoich poddanych. Mówiłeś w sercu twoiem:
„Nakształt Boga podniosę wysoko mój tron; na gó
rze świętej zasiądę bez obawy i sądzić będę rzeczy
boskie i ludzkie, zobaczą to śmiertelni i u nóg mo
ich drżeć będą." Takeś ty mówił, i ciebie już nie
masz! Wędrowiec widzi szczątki twojej wielkości,!
nachyla się, aby je poznał lepiej i mówi: „Tenżeto ’
jest śmiertelnik, postrach świata na którego rozkaz
tak wielu uciśuiouyck w kajdanach jęczało, którego |
ramie tak wiele miast zburzyło, tak wiele kwitną
cych łan w pustynie zamieniło?"
Chrzcścianin nie powinien się za wiele kłopo
tać o czas, miejsce, i inne okoliczności swej śmier- *
ci. Najlepszy czas umierania jest teu, który się.
Bogu podoba. Będąc starszym nie umiera się prze-'
to lepiej ani chętniej; bardzo często nie pozyskało
się przez to nic innego tylko tyle,-że win przyrosło.
83
Myśleć o śmierci, a nie poprawić się, jest nie-
rozum; nie myśleć o śmierci, aby się poprawić nie
potrzebować, jest bezbożność.
Gdyby się poważnie pamiętało na wieczność,
czyż wtedy uganianoby się za uciechami i zabawa
mi tak skwapliwie? Czy świat znalazłby zwolen
ników
7
, i grzech czy miałby niewolników? Nie,
wtedy przeciwnie zupełnie inaczej wyglądałoby
z nami: światowe zbiegowiska byłyby opuszczone,
hałaśliwe wycieczki spacerowe miałyby koniec, te-
atra i sale widowisk pełne próżności i zmysłowości
byłyby próżne, tylko kościoły byłyby napełnione
ludźmi, ołtarze i trybunały spowiedzi byłyby zalę
gane, każdy z nas byłby zagłębiony w myślach wiel
kich i mówiłby sam do siebie: Jest wieczność; ja
wierzę, ja się lękam, ja spodziewam się jej; ona
w każdej chwili zaskoczyć mię może, od rana aż
do wieczora, i od wieczora aż do rana nie ma
chwili czasu, w którymbym nie mógł być odwoła-
nj-; a gdyby się to teraz stało, byłżebym w takim
stanie prawym, iżbym przed Bogiem mógł stanąć?
Ach, ponieważ wiem, że jednego dnia bieg życia
mego na tym świecie się skończy i że pójdę na
drogi świat, nie jestże przeto arcyroztropnie i mą
drze, abym bezprzestannie o mojem przejściu bli-
skiern pamiętał i niezmordowanie na nie się spo
sobił? I jakże okropną byłaby zatwardziałość mo
ja, gdyby po tak gruntownych rozwagach żyć dalej
miał, jakom żył dotąd, na kształt tych, którzy po
tern życiu zdają się niczego nie spodziewać lub lękać 1
84
85
Jedną z najświętszych powinności naszych,
jest miłość ku rodzicom. A jednakże, jak wiele
młodych ludzi w naszym tak zwanym oświeconym
wieku zapominają zupełnie, co są winni tym, któ
rzy byli aniołami stróżami ich dzieciństwa, którzy
tak miłościwie pierwsze ich łzy ocierali, którzy z bo
leścią pierwszy ich krzyk narzekania słyszeli, któ
rzy tak tkliwie troskliwi przy ich kolebce czuwali,
i którzy im jako wzruszający widzialny obraz bó
stwa dahymi byli. Jakże wielki będzie kłopot ta
kich wyrodnych dzieci, które kiedyś mieć będą
nieszczęście utracenia przez śmierć rodziców swych
i które jeszcze nie straciły zupełnie wszelkiego
uczucia ludzkiego. Wtedy ocuci się sumienie, od
łkania mówić nie mogąc przyciskać będą usta swe
■do martwych rąk tych, od któych odebrali życie,
lecz których dnie napełnili gryżącem zmartwieniem;
uczują straszliwą bojaźń śmierci i życzyć bębą, od
dać swe życie na obudzenie przez ich winę przed
czasem zmarłych.
Pewien młody człowiek, który przy wielu spo-
sobnościah okazywał brak podległości i twardo
i niewdzięcznie zachowywał się względem życio-
dawców swoich, utracił matkę swą nagle i niespo
dziewanie. Ten cios tak go mocno dotknął, iż wy
lawszy strumień łez na ziemskie zwłoki, dostał
pomięszania rozumu. Cały napełniony tą myślą, że
jego zachowanie się względem swej matki bez wąt
pienia skróciło jej życie, wołał nieustannie: Itena-
tus zabił swą matkę! Płakać było trzeba, patrzając
na niego. Gdy go proszono, aby przyjął nieco po
żywienia, odpowiedział: Renatus zabił swą matkę
r
jeść mu nie wolno. Gdy mu lekarze lekarstwo za
pisać chcieli, powtarzał te same słowa: Renatus
zabił swą matkę, nie godzien żyć dłużćj. Gdy zo
czył obcego, biegł ku niemu i mówił z wyrazem
najgłębszej boleści, podnosząc oczy ku niebu i kła
dąc rękę na serce: Uciekajcie, uciekajcie opodal
stąd; ja jestem Renatus, który zabił swą matkę.
Blady, zmieniony, ze zgasłym wzrokiem patrzał
ustawicznie na malowidło, które wyobrażało zmarłą
i mówił słabym głosem: Biedna ty dobra matko,
Renatus to jest, który dę zgubił. W kilka tygo
dni po śmierci przedmiotu jego żalu, umarł jako
ofiara głębokiśj nie dającej się uśmierzyć boleści,
mając utkwiony wzrok w ów obraz, od którego go
oderwać nie można było i przemawiając raz w raz
do niego te same słowa za późnej miłości.
Jestże która czystsza i doskonalsza miłość,
miłość, którą każdy wykonywać zdoła nad tę, któ
ra nas skłonić powinna, do pomagania duszom świę
tym, które pełne gorącćj ku Bogu miłości, w pło
mieniach czyśca do uwolnienia swego wzdychają?
. One są najsmutniejsze stworzenia całego świata,
l i nie masz, któreby tak były godne pomocy, jak te;
f albowiem są przyjaciółmi Bożymi i do szczęśliwości
* wiecznej przeznaczona I co za chwała dla chrześ-
1 danina, być pośrednikiem pomiędzy Bogiem i temi
I duszami, które więcćj goreją ogniem miłości aniżeli
I płomieniami oczyszczenia. Bogu samemu czynimy
8 6
się miłymi, gdy oblubienicom Jego na pomoc po
spieszamy, które On miłuje, aczkolwiek je karze,
i które Jego najmilejsze doskonałości i tam wielbią,
gdzie największą wykonywa surowość. Tak, Boga
sprawiedliwość najwyższa otrzymuje lepsze zadosyć-
uczynienie przez nasze modły i nasze dobre uczyn
ki, niźli przez wszystkie cierpienia, jakie owe du
sze ponoszą, ponieważ nic nie równa się słodkiemu
kadzidłu miłości.
O wzruszający dniu żałoby, który nam jesień
przy swem rozstaniu corocznie przyprowadza! Nie
zliczone zastępy ludzi biegną na cmentarz i radziby
umiłowanych śpiących pod prochem przywołać. Tam
klęczy wdowa pośród dziatek swoich, łzami swcrni
znaczy pośród tak wielu grobów ów złowrogi kamień
który ciało towarzysza jej życia, ojca jej maluczkich
pokrywa. Tu zasyła pobożna tkliwa siostra swą
modlitwę za pomyślność zgasłego kochanego brata
do nieba. Nieco w oddali chwieje się starzec nie
pewnym krokiem ku grobowi swego ostatniego przy
jaciela , drży'o swój los własny i poziera na ono
szczupłe miejsce, które go tu zakryje nie długo.
Krótko wszyscy, wszyscy, którzy tam się znajdują,
nie mogą się wstrzymać od żałosnych wspomnień
0 zgasłych, których ziemskie powłoki spoczywają
pod nogami ich, i którzy dzisiaj osobliwie z pała
jącą tęsknotą spodziewają się ich oswobodzenia
1 miejsca udręczenia.
87
Ten nie miłuje Jezusa Chrystusa jak powinien,
kto, gdyby miał wybór między życiem a śmiercią,,
nie przeniósłby śmierci nad życie.
Widząc umierających braci naszych, nie mo-
żem wtedy nic lepszego uczynić, jak żywo to wra
zić w nasz umysł, że uczynili krok, który też i my
wkrótce uczynić musimy, i że otworzyli bramę, któ
rej nie zamknęli za sobą, lecz przez którą też i my
prędzej czy później przechodzić będziemy. Sposó
bmy się więc do tego ważnego pochodu, i pomnij
my, że nie tylko od świata, ale także od
T
siebie
samych i od własnego życia naszego oderwać się
musim, niźli nas od tego rozkaz Boga rozłączy.
O czemże myślą ludzie, jeżeli nie przesuwa
się im myśl o przyszłości i wieczności?
Bóg chce, abyśmy umarli; przeto nie stosuje
się wola nasza do woli Boga, skoro z przywiąza
nia do teraźniejszego życia umrzeć nie chcemy.
Wszystko znika na tym świecie z chyżością
wiatru, i to najmilsze co tutaj mamy, musimy być
gotowi postradać każdej chwili; tylko dobra wie
czności zdołamy utrzymać. Lecz ach, właśnie te
dobra gubią ludzie dobrowolnie, i wolą tymczasem
mocno trzymać skarby czasu, których jednakże
utrzymać nie zdołają.
— 88 —
To życie, jakiebykolwiek ono było, byłoby nie-
znośnem, gdyby nie wiedziano, że się skończy.
Nikt nie zdoła tej goryczy, której tutaj nigdzie nie
braknie, osłodzić, jak nadzieja odmiany położenia
i mieszkania, i pewność znalezienia w Bogn tego,
czegoby ludzie, chociażby się wszyscy złączyli, aby
skłonności nasze zaspokoić, sprawić nam nie mogli?
Zazwyczaj prawie tak się umiera, jak się ży
ło; którzy świat miłowali, umierają z sercem w świę
cie zakochanem i giną wraz ze światem; albowiem
miłość Jezusa Chrystusa żadnym sposobem tam wy
nalezioną być nie może, gdzie miłość świata panuje;
a przecież Sędzia według własnych słów swoich,
sądzić będzie ludzi w takim stanie, w jakim ich zna-
chodzi przy wyjściu z tego życia.
Żadna chwila całego przeciągu naszego życia
nie powinna ginąć bezpożytecznie; osobliwie zaś
powinniśmy być troskliwi o użycie czasu, kiedy się
tenże nachyla do końca, kiedy już wkrótce liczbo-
zdanie oddać będziem musieli z jego użycia, lecz
przy tern tak wielu dni i godzin świadomi jesteśmy,
które na nic nie posłużyły, ani do uwielbienia Je
zusa Chrystusa, ani ku uświęceniu naszemu.
89
Wszystko co się! w tym świecie z dóbr szczęśia,
sławy i uciech pełnych samolubstwa zebrało, uwa
żać trzeba jakoby nie było, bowiem Jezus Chrystus
wszystko jako proch i popiół rozwieje i zniweczy
co nie w Jego Imię i ku jego chwale zebranem zostało.
Często prosimy Boga o przedłużenie życia tych,
których miłujemy, zamiast, żeby się o przemienienie
serca ich prosić miało; gdyż niektórzy, dla których
w ten sposób życie długie wyprasza się, nader po
trzebują poprawy serca, podczas gdy życie przydłuż-
sze do tego tylko służy, aby powiększyło sumę ich
win grzechowych.
Przyjdzie chwila, gdzie wszystkie rzeczy w in-
nem świetle widzieć będziesz, gdzie te cierpienia,
które teraz tak przykremi być się tobie zdają, po
znasz, jako tyloliczne środki, któremi Bóg w swój od
wiecznej mądrości twojego uświęcenia chciał dokonać.
Widok śmierci tych tylko zasępia i zasmuca,
którzy rzadko oglądali się na swój koniec. Lecz
kto o poważnym przyjacielu często pamiętał, na je
go przyjście się sposobił, i tego miłuje, do którego
śmierć sprawiedliwego prowadzi, o dla tego jest
śmieić prawdziwym zwiastunem radości. Bo cóż
da się porównać z tą radością, przemienienia się
do Boga, naszego najwyższego dobra? I jakżby
Bóg nie miał być naszem najwyższem, naszem do
brem jedynem?
7
90
Nigdy się nie zdarzyło, ażeby kto przy nadęj-
ściach śmierci był żałował, iż się zanadto chronił
uciech świata; ale wielką mnogość ludzi widziano ża
łujących przy końcu, że za wiele do świata się wiązali.
Gdybyto grzesznik po stopniach schodził w mę
czarnie piekła, mogłoby to może posłużyć mu ku
umniejszeniu jego nieszczęśliwego losu; ależ on od
razu przepada w otchłań wieczną według słów pis
ma: "W j e d n ś j c h w i l i z s t ą p i ą d o p i e k ł a .
O widoku okropny! kto zdoła opisać całą twoją
ozgrozę, kt ją uczuć potrafi!
Rozważyliśmyż już kiedy sobie dobrze, co to
jest wieczność kar piekielnych? Nazbyt ograniczo
nym jest człowiek, ażeby takie obrazowanie w ca
łej jego rozciągłości mógł pojąć; chyba przez przy
bliżenie uczynić je sobie możemy. Pomyślmy sobie
więc, że posłannik nieba tak mówi do potępieńca:
„Miej odwagę, przyjdzie chwila, gdzie się Bóg nad
tobą zlituje.
11
— Ale kiedy to? Będę jeszcze sto
lat cierpiał? — „To byłoby za mało,“ — Czy gniew
Sędziego zadowoli się tysiącem, dwudziestu tysią
cami lat?— „Tonie starczy." — Ach, przynajmniej,
będę tu, mniej niż milion set lat cierpieć musiał?!
,4 to nie dosyć, Bóg cię uwolni z tego miejsca, \
gdy tyle milionów set lat upłyną i ile kropli wody
potrzeba było na zatopienie ziemi w potopie.
14
—
Ta obietnica napełnia cię zgrozą, mój czytelniku,
a jednak posłużyłaby ona potępionemu za radość i
i pociechę; ale oto niema żadnój radości, żadnej
91
dla niego pociechy; to okropne pasmo stuleci przej
dzie, a gdy będzie skończone nareszcie, tam dopiero
będzie zaczynała wieczność chcieć brać swój począ
tek. O wieczności, nie by pojąć ciebie lecz by nie
kiedy wyobrazowaniem twojem zostać przeszytym,
dano jest człowiekowi.
Skądże pochodzi, że niedowiarki na końcu swe
go życia zwykli być wierzącymi? Oto ztąd, że na
miętności gasną i nadzieja w używaniu świata zni
ka. Tak tedy prawda wolną jest od dwóch naj
gorszych nieprzyjaciół swoich.
Święci uczą nas doskonałego środka, abyśmy
wszystko, co czynimy, dobrze czynili; zależy on na
tem, ażeby każdą czynność tak wykonywać, jak
gdyby była ostatnią naszego życia. Bernard św.
nam radzi: Gdy co czynisz, pytaj często siebie sa
mego: Uczyniłżebyś to, gdybyś teraz zaraz miał
umrzeć ? — Św. Bazyli daje nam tę samą radę, gdy
mówi: Mićj zawsze ostatnią twą godzinę przed oczy
ma; gdy wstaniesz rano, wątpij, czy wieczorem żyć
jeszcze będziesz, i gdy się wieczorem udasz na spo
czynek, nie miej siebie za bezpiecznego, że jeszcze
ujrzysz poranek. W ten sposób wszystkie skłon
ności do grzechu łatwiej daleko przytłumisz i wszy
stkie dobre uczynki lepiej wykonasz.
Pewien święty kapłan zakonny zwykł codzien
nie spowiadać się przed odprawieniem Mszy św.
Gdy zachorował
i
przełożony
jego chorobę
za
śmicr-
92
i
teiną uznał, zawiadomił o tem chorego i powiedział i
iuu
oraz, że jest już czas przygotowania się do spo- '
wiedzi. Bogu dzięki, odrzekł chory; więcej niż trzy- I
dzieści lat wyznaję codziennie moje grzechy, jak f
gdybym potem zaraz umrzeć miał; nie potrzeba tedy f
żadnego innego przygotowania się tylko codziennego 1
do Mszy św. Tak i my czynić powinniśmy; ile
1
razy Sakramenta śś. pokuty i ołtarza przyjmujemy, I
tak je przyjmować mamy, jakobyśmy się w podróż '
na wieczność wybierali. A gdy przyjdzie umrzeć wy
starczy zwyczajna spowiedź, przez którą się przy
dobrem zdrowiu do św. Komunii przysposobiło, i
spokojnie, nie udręczeni żadnemi nadzwyczajnemi tro
skami,patrzyć będziem na ostatniąnadchodzącąchwilę.
Z a k o ń c z e n i e .
Pobożny czytelniku tego dziełka chciej mi upro
sić u Boga miłosierdzia tę łaskę, ażebym miłując
Go umierał, i żeby, gdy w ostatniej godzinie mojej
na wspomnienie moich wielu grzechów drżeć będę,
pamięć na umierającego Boga-Człowieka uśmierzyła
bojaźń moją, mojej przerażonej duszy ufność wlała,
i ja, przeląkłszy się Boga mego jako Sędziego,
w ostatecznym onym momencie jako Ojca Go miło
wał i w mej pełnej pociechy nadziei w Nim, nie (
widział zawiedzionym siebie. Tak, czytelniku po- .
bożny, uproś mi tę łaskę, osobliwie gdy słuchasz 1
Mszy św., tam wspomnij na mnie — i niechaj w two
ich modlitwach tłomacz tego dziełka ma udział. Am.
W. N. Ch. B.