background image

1,

Ex Bibliotheca 

Collegii

Cracoviensis

Soc. JEStT.

Locus in Bibliotheca

‘TJS

i *

ropa 

7

*

7

*

OSTATECZNYCH RZECZACH

A WIECZNIE NIE ZGRZESZYSZ. 

,

PODŁUG FRANCUZKIEGO

a ( 

f *

PRZEZ

 WIELEBNEGO \ »\

__

0. MIRU JOZEF 

geramb

N

# pS

'

OPATA I GENERALNEGO PROKURATORA

BE 

LA

 TMPBE

PRZEROBIONE NA JĘZYK NIEMIECKI, 

SPOLSZCZYŁ

Is. 

TB.

 Fowałowsfci.

AKŁADEM WYDAWNICTWA DZIEŁ KATOLICKICH NA 

GÓRNYM SZLĄZKU.

Drukiem TEODORA IIENECZEK w Niemieckich Piekarach.

1 8

 

6

 

8

.

background image

W i Mb?

O"j^ol£

¥4Gg£

IMPRIMATUR.

Poznanie die 

28

 Martii 

1868

. 

Consistorium Generale Archiepiscopale.

f

Janiszewski.

(L. S.)

X. Grabowski.

background image

ł.

J

i

1

mWmOWJL

Czekać  aż  śmierć  nad  głową  naszą  kosę  podniesie 

i  nasza  ostatnia  chwila  się  zbliży,  aby  potem  się 
przysposobić  na  stawienie  się  przed  Sędziego,  który 
serca  i  trzewę  przenika  i  przed  którym  prawda,  ta 
stróżka  nad  prawem,  księgę  żywota  zawsze  trzyma 
otwartą,  —  to  jest  nadmiar  nierozumu  i  zaśle­

pienia.  Nie  z  wolna  i  jakoby  krok  za  krokiem  uj­
rzymy  ową  poważną,  stanowczą  zbliżającą  się  chwilę, 
lecz  owszem,  należy  to  do  własności  śmierci,  że 
człowieka  z  nienacka  napada.  Zbawiciel  świata 
nie  przestał  na  tem,  że  nam  powiedział:  „Czuwaj­
cie,  bo  nie  wiecie  dnia  ani  godziny  kiedy  Syn  czło­
wieczy  przyjdzie,"  lecz  powiedział  takie  wyrażenie: 

„Czuwajcie,  bo  Syn  człowieczy  przyjdzie  w  tej  go­

dzinie,  gdy  się  go  spodziewać  nie  będziecie."  Mo- 
żnaż  się  pewniej  wyrazić?  I  czyliż  nie  przewyższa 
złość  moja  nieomylności  Słowa  Bożego,  gdy  mimo  to 

spokojnie  w  grzechu  żyję?  Wszakże  nie  wiem,  czy 
ostatni  promień  zaczętego  dnia  jeszcze  mię  znajdzie 
pośród  żyjących,  lub  też,  gdy  się  udam  na  spoczy­
nek,  dusza  moja  nie  ocuci  się  nagle  w  rękach  ży­
wego  Boga?  Szczęśliwy  zatem,  kto  myśli  o  swym 
wiecznym  losie  nie  odkłada  aż  będzie  za  późno,  za 
późno na zawsze.

1*

background image

IV

Zamyślone  nawrócenia  na  łożu  śmiertelnem, 

są  straszliwe  zagadki,  których  tylko  miłość  rozwią­
zać  zabrania.  Lecz  pomimo  miłość,  która  zawsze 

nąjlepiśj  o  bliźnim  sądzi,  i  pomimo  obowiązku,  który 
mamy,  nie  potępiania  nikogo,  nie  mogę  jednak  po 
minąć,  zapytać  się  niekiedy  ze  zdumieniem,  ażali 

ostatnie  Sakramenta  umierającego  grzesznika,  nie  są 

częstokroć ostatniemi jego przestępstwy.

A  jednakże,  czemże  innem  jest  życie  większej 

części  ludzi,  jak  ze  wszelką  pilnością  i  wszelkiemi 
możebnemi  sztukami  sprowadzone  roztargnienie  i 

odwiedzenie  myśli  od  śmierci  i  jej  straszliwych 
następstw?  Lecz  nie  jestże  to  koniecznie  i  nie­

omylnie  chcieć  być  zaskoczonym  i  z  zimną  krwią 
podpisać  własne  zatracenie  swoje?  O  mój  Boże, 

jakże  podobna,  że  ludzie  tak  lekkomyślnie  postę­

pują we względzie tak nieskończenie ważnej sprawy!

Temi  uwagami  w  głębi  duszy  mojej  wstrzą- 

śniony,  od  czasu  jak  się  w  klasztorze  Trappistów 
znajduję,  obrałem  szczególniej  piątek,  aby  rozpa­

miętywać  o  onym  wielkim  dniu,  który  dla  każdego 
z  nas  śmiercią  przypadnie:  o  owym  straszliwym 
dniu,  gdzie  sponiewierany,  niegdyś  tak  łaskawy, 
a  teraz  nieubłagany  Sędzia  ostateczny  wyrok  wy- 
rzecze;  gdzie  w  proch  zdeptana  prawda  znajdzie 
swoją  słuszność,  i  gdzie  bicze  ludzkości,  zwodziciele 
swych  braci,  zuchwali  fabrykanci  chytrych,  zwodni­
czych  wniosków,  nie  dowiarni  gardłacze,  których 
mocnemi  duchami  zowią,  nakoniec  uwierzą  w  pie­
kło i wieczność jego.

background image

Y

Aby  całą  moją  uwagę  na  tak  ważny  przed­

miot  skupioną  utrzymać,  spisałem  niektóre  rozpa­

miętywania,  które  mi  w  onym  dniu  do  czytania  i  do 
zachowania  służą;  znajdują  się  pomiędzy  niemi  miej­

sca  z  pism  największych  mistrzów  w  umiejętności 

i  wiadomości  zbawienia  i  niektórych  innych  auto­
rów,  których  bez^  wstrętu  przyjąłem,  gdyż  mi  nie 
chodzi  o  sławę  autorską,  ale  raczej  o  zaszczyt  być 
pożytecznym,  i  ponieważ  szczęśliwym  się  cenię, 
znaleść  innych  w  bogactwach  dla  mego  najwię­
kszego  ubóstwa  uzupełnienie,  aby  tak  nas  wszyst­

kich  myśli  przez  rozpamiętywanie  ostatecznych  rze­
czy  do  naszego  Boga  i  Pana  tern  lepićj  módz  pod­
nieść.  To  jest  moje  życzenie.  Niechaj  je  Bóg  ra­
czy doprowadzić do skutku!

background image

VI

Do aajś-więtssej Dziewicy.

O  Mary  o!  która  od  Boga  zostałaś  stworzona, 

aby  być  Matką  Zbawiciela  świata;  tkliwa  przyja­
ciółko  umierających,  nadziejo,  ucieczko  i  pomocy 

chrześcian  na  tym  padole  płaczu;  Matko  łaski  i 
pięknej  miłości,  która  wszystkie  doskonałości,  jakich 
stworzenie  jest  zdolnem,  w  sobie  jednoczysz,  i  któ- 
ryej  Imienia  my  nie  inaczej  tylko  z  sercem  pała- 
jącem  uczuciem  tkliwości  i  dzięki  wymawiać  powin­

niśmy,  Ty  Najświętsza  pośród  wszystkich  stworzeń 
i  Najpotężniejsza  u  tronu  Boga,  którą  Pan  najwyż­

szy  promieniami  swej  chwały  i  wszystkiemi  cnota­
mi  jako  Oblubienicę  Ducha  św.  i  Matkę  swojego 

Syna  ozdobić  chciał;  Ty  wielce  umiłowana  mego 
serca,  którą  nam  Jeźus  Chrystus  z  krzyża  dał  za 
Matkę,  iż  dobrze  wiedział,  że  słaby  i  biedny  czło­
wiek  matki  potrzebuje,  —  o  raczże  tę  małą  ksią­

żeczkę  pobłogosławić  i  to  z  nią  zdziałać,  aby  ku 
temu  służyła,  żeby  grzeszników  do  świątobliwego 
żywota  i  szczęśliwej  śmierci  doprowadziła.  O  gdy-  ■ 
by  to  chociaż  z  jednym  biednym  obłędnym  nastą­
piło,  wtedy  godzi  mi  się  wedle  zaręczenia  Apo­

stoła  Twojego  czci  godnego  Syna  spodziewać,  pokryć 
mnogość  grzechów,  któremi  życie  moje  skaziłem. 

O  Maryo  Obronicielko  wszystkich,  którzy  się  Tobie 
oddają,  i  nasza  nadziejo  w  ostatniój  najszej  godzi­

nie,  nie  przestawaj  prosić  za  nami,  osobliwie 
mną,  nędznym  grzesznikiem,  który  cały  ranami  je­

background image

VII

stem  okryty  i  tak  długi  czas  światu  na  zgorszenie 
służyłem;  bo  szedłem  memi  własnemi  drogami,  jako 
mojej  pysze  i  moim  namiętnościom  odpowiadały; 
tłumiłem  głos  mojego  sumienia,  nadużywałem  łask 
Twego  najmilszego  Syna,  buntowałem  się  przeciw 

jego  świętemu  prawu,  deptałem  nogami  Krew  jego 

czci  najgodmejszą.,  i  zasługiwałem  po  tysiąc  kroć 

na  dzień  być  strąconym  do  piekła.  Ach,  Matko 
moja,  gdybym  życie  moje  na  wzdychaniu  i  płaczu 
nad  grzechami  mojemi  spędził,  gdybym  tyle  łez  w

r

y- 

lał  ile  kropli  w  morzu,  gdybym  poniósł  katusze 
wszystkich  Męczenników,  to  jednak  nie  uczyniłbym 

zadosyć  sprawiedliwemu  Bogu  za  mnóstwo  grze­
chów  moich.  Czuję  to  głęboko  i  składam  u  stóp 

Twoich,  o  słodka  Przyjaciółko  mej  duszy  jako  też 
przed  całym  światem,  to  pokorne  wyznanie  i  proszę 

o  przebaczenie  tych  zgorszeń,  którem  dał;  i  zakli­

nam  Cię,  Matko  mojego  Boga,  abyś  się  za  mną 
wstawiła  i  mimo  niegodności  mojej,  tę  łaskę  od  Bo­

skiego  Syna  Twego  dla  mnie  uzyskała,  iżby  to  dzieł­

ko  pobłogosławił,  ażeby  wszyskim,  którzy  go  do 
swych  rozmyślań  użyją,  sprawiło  szczęście  z  mi­

łością  ku  Zbawicielowi  umierać,  Jego  wielbić  i  Cie­

bie sławić w błogosławionej wieczności. —■ Amen

background image

I

background image

O Wieczności.

Jakże  podobna,  ażeby  człowiek  na  ciebie  nie 

pomny,  za  innerai  uganiał  się  rzeczami?  Dla  cie­
bie  on,  a  nie  dla  piędzi  czasu,  do  bytu  powoła­
nym  został.  Każdy  krok,  który  czyni,  każda  chwila, 
która  ubiega,  każdy  oddech,  który  z  ust  jego  ula­

tuje,  każde  uderzenie  serca  jego  zbliża  go  do  cie­
bie  i  wzywa  go,  by  na  cię  pamiętał.  Wieczne  jego 

szczęście,  albo  wieczne  nieszczęście  zawisło  od  pa­
miętania  na  ciebie.  A  jeżeli  tu  na  ziemi  cierpie­
nia  są  jego  udziałem,  to  go  pociesza  nadzieja  wie­

cznej  szczęśliwości;  a  gdy  przychodzi  godzina  po­
kusy,  o!  wieczność  ze  wszystkiemi  jej  okropnościa­
mi,  powstrzymuje  go.  Wszystko  w  około  nas  przy­
pomina  nam  nadziemskość,  bo  wszystkie  rzeczy  tę­
sknią  do  ich  odnowienia,  do  doskonałćj  szczęśliwości, 

jaką  jedynie  tylko  błogosławiona  wieczność  dać  może. 

I  nie  jestże  spokój  czystej  duszy  obrazem  wiecznego 

odpoczynku  Świętych?  I  nie  sąż  zgryzoty  zeszpe­

conego  sumienia  obrazem  piekła  i  owego  zgryźli­
wego  robaka,  który  nie  umiera?  —  O  wieczności! 
bądź  ustawicznie  memu  duchowi  obecną;  bądź  mo- 

jem  światłem  w  mych  ciemnościach,  mem  umocnie­

niem  w  walce,  moją  pociechą  w  cierpieniach;  bądź 
ty duszą moich czynności i miarą mojego życia!

background image

2

Augustyn  św.  upomina,  by  przeciw  śmierci  stó-  I 

sunkowo  te  same  uczucia  i  tęż  samą  przychylność,  \ 
co  ku  Bogu  zachować.  Boga  zarazem  miłować  i 
lękać  się  trzeba;  miłować,  gdyż  jest  Bogiem  miło-  I 

sierdzia  i  dobroci;  lękać,  gdyż  jest  Bogiem  spra-  ] 
wiedliwości.  Właśnie  tak  śmierć  z  dwóch  stron  róż-  \ 

nych  uważaną  być  może;  jako  straszliwa,  ponieważ  ! 

może  być  dla  nas  początkiem  wiecznego  nieszczę­
ścia;  i  jako  pożądana,  ponieważ  nas  według  zamia­
rów  Bożych  w  posiadanie  nieśmiertelności  i  nieprze­
mijającej  chwały  ma  wprawić.  Lecz  jako  Bóg,  do­

daje  św.  Augustyn  więcej  miłowanym  niż  lękanym 
być  chce,  przeto  też  śmierć,  jeżeli  doskonale  chrze- 
ściański  umysł  mieć  chcemy,  więcej  nam  być  po­
winna pożądaną, niż straszliwą.

Aby  umrzeć  nagłą  śmiercią,  nie  potrzeba  ani 

pioruna,  ani  zapadnięcia  domów  naszych;  dosyć  nam 
żyć  tylko  tak,  jak  żyje  owe  wielkie  mnóstwo,  bez 

pamięci  na  nasze  przeznaczenie,  pełni  niechęci  ku 
obowiązkom  religii,  ku  pokucie  i  poprawie.  Toć 

jest,  co  Odkupicel  nasz  chciał  dać  do  zrozumie­

nia  żydom,  gdy  była  mowa  o  onych  Galilejczykach, 

których  Piłat  przy  ofiarach  ich  zabić  kazał,  i  o  owych 

ośmnastu  nieszczęśliwych,  którzy  pod  zawalającą  się 
wieżą  przy  Siloe  pogrzebani  zostali.  Zbawiciel  rzekł: 

„Jeźli  pokutować  nie  będziecie,  wszyscy  także  zgi- 

niecie.“ Luc. 13,5.

background image

Co  za  suknia,  co  za  śmieszny  strój  dla  chrze- 

ścianki,  dziewicy!  Godziłoby  się  uczynić  ź  tego 
rzecz sumienia. Czyliż nie pamiętacie już w cale

0  śmierci?—  O  śmierci  pamiętać?...  ha,  ha,  ha!' 

to  dobre  dla  naszego  starego  odźwiernego,  który  po­

chylony  czołga  się  na  swej  krukwi,  zdając  się  szu­
kać grobu swego, albo dla mój podstarzałej ciotki
1 jej suchotnej córy; lecz ja dbać chcę o mą przy­

jemność.  Ja  młoda,  cieszę  się  doskonałem  zdrowiem, 

a  pan  Pomocniczy  jest  moim  lekarzem;  tak  będąc 
uzbrojoną,  śmierci  lękać  się  nie  trzeba.  Idźcież 
sobie  tedy  czcigodny  ojcze,  z  waszemi  trapistowskiemi 
widzeniami,  z  waszym  Jezuickim  tonem  i  waszemi 
uwagami,  które  na  popieleć  lub  wielką  sobotę  chyba 
się przydadzą; do mnie nic nie macie......................

"W  kilka  dni  potem  już  jej  wśród  żyjących 

nie było.

Nie  czeka  się  z  uzbrojeniem  okrętu,  póki  nie 

wypłynie  na  morze  dalekie,  póki  go  wiatr  i  bałwa­
ny  wstrząsną,  póki  mu  bliskie  rozbicie  o  skałę  lub 

rafę  nie  zagrozi.  Nie  zaczyna  się  zaopatrywać  twier­
dzy  w  żywność,  gdy  już  nieprzyjaciel  się  zbliża  i 
onę  osacza.  Nie  odkłada  się  naprawy  książęcego 
pałacu,  aż  książę  na  próg  jego  wstąpi,  aby  wszedł. 

Nie  sążto  trafne  obrazy,  które  lepićj  niż  wszystkie 
dowody  rozumu  konieczności  ciągłej  bacznej  staran­
ności na wieczność dowodzą?

background image

1

Gorzko  jest,  bardzo  gorzko,  wychylić  jednym 

tchem*  kielich  śmierci;  ale  gdy  go  się  podczas  ży­

cia  z  wolna  połyka,  znosząc  z  uległością  choroby, 
straty,  rozłączenia  i  inne  próby  cierpień,  które  nie 
są  czem  innem,  jak  kroplami  tego  gorzkiego  napoju, 
wtedy  przyzwyczaja  się  doń  z  wolna,  i  w  ostatniej 
godzinie,  gdzie  tylko  drożdże  pozostały,  piją  się  wtedy 

i te z odwagą, jeżeli nie cale z rozkoszą.

— 

Nie  powinniśmy  mówić,  iżbyśmy  sobie  życzyli 

dłuższego  życia,  na  czynienie  pokuty;  gdyż  śmierć 

jest  najlepszą  pokutą,  którą  na  zgładzenie  grzechów 

naszych  wykonać  zdołamy.  Nie  może  człowiek  uczy­
nić  Bogu  przyjemniejszej  i  milszej  ofiary,  nad  ofiarę 
z  życia  swego,  gdy  z  radością  lub  przynajmnićj  z  ule­
głością  śmierć  przyjmuje,  albowiem  od  zniszczenia 

ofiarowanego  daru  zawisło  dopełnienie  ofiary,  a  wła­
śnie  na  to  zniszczenie  się  zgadzamy,  gdy  ochotnie 
śmierci się poddajemy.

Przyjdzie  czas,  gdzie  wszyscy  przyjaciele  i  to­

warzysze,  którzy  ci  teraz  wieczne  przywiązanie  przy­
sięgają,  i  którzy  cię  swemi  oznakami  przyjaźni  tru­

dzą,  gdzie  wszyscy  z  daleka  od  ciebie  zabawiać  się 
będą;  pójdą  za  swemi  uciechami  podczas,  gdy  ty 

cierpieć  będziesz;  cała  ich  przyjaźń  na  tern  się  ogra­
niczy  że  przyślą  sługę  do  twojego  domu,  aby  przy 
sposobności  dać  poznać,  że  są  obeznani  z  postępem 

twojej  choroby.  Ty  wtenczas  będziesz  sam  z  Bo­

background image

5

giem  twoim  i  masz  go  przyjąć  jako  posiłek  na  drogę. 
Przeto  przywyknij  zawczasu  przestawać  z  Nim;  po­
rzuć  wprzód  nim  ty  porzuconym  będziesz;  umrzyj  nim 
umrzeć  musisz;  to  jest  umiejętność  nad  umiejętno­
ściami.

Śmierć  grzesznika  jest,  (że  tak  rzekę)  daleko- 

więcej  śmiercią,  aniżeli  sprawiedliwego  Ponieważ 
grzesznik  do;wszystkiego  się  przywięzuje,  przeto  po­
nosi  tyle  właśnie  śmierci,  ile  go  więzów  ziemskich 
krępuje.  Umiera  swemu  ciału,  które  ubóstwiał, 

umiera  swym  dostatkom,  które  jego  pysze  schlebiały; 
umiera  swym  rozkoszom,  których  był  niewolnikiem; 
swym  nadziejom,  na  których  polegał;  swym  wy­
kwintnym  gmachom,  w  których  sobie  wiecznie  mie­
szkanie  przysposobić  mniemał;  wszystkim  tym  stwo­
rzeniom,  które  namiętnościom  jego  dogadzały.  Co 

za  chwila,  w  której  od  razu  wszystko  zerwać  musi 
co  go  do  ziemi  przykowało!  Śmierć  jego  jest  ty- 
siącoraką  śmiercią,  i  słusznie  określił  prorok  śmierć 
grzesznika jako najopłakaószą i pełną goryczy.

Jakiegożto  nadzwyczajnego  obrotu  nie  przy­

biera  niekiedy  w  krótkim  czasie  stan  chorego,  który 
się  tylko  cokolwiek  czuł  nie  dobrze  1  Jeszcze  przed 
kilku  dniami  cieszył  się  najczerstwiejszem  zdrowiem 
i  w  ućzuciu  młodzieńczej  siły  zakładał  rozlegle  plany 
na  przyszłość,  on  szczęśliwy,  majętny,  poważany,  cały 
należał do świata, i świat należał doń cały........................

background image

6

Lecz  któżby  się  był  spodziewał!  od  razu  pada  na 
łoże  boleści,  niepowstrzymanie  nikną  jego  siły;  już 
widać  z  przestrachem  jego  zapadłe  lice,  iego  blado- 

żółtą  cerę,  jego  śmiertelnym  potem  zroszone  włosy, 

jego  wpadłe  gasnące  oczy.  Przyjaciele  jego  przera­

żeni  odstępują.  Kapłan  modli  się  przy  łożu.  W  nie­

jakiej  odległości  stoi  lekarz,  i  zda  się,  że  liczy  w  my­

śli  godziny,  które  jeszcze  są  pozwolone  choremu  do 
życia.  Przecież  chory  otwiera  usta,  jakoby  chciał 

coś  powiedzieć.  Nadstawmy  ucha  na  pochwycenie 
zrozumienia  słów  jego  konających.  „O  śmierci, 
śmierci,  idź  precz  odemnie!....  daj  mi  życie  moje 
zacząć na nowo!.______ pozwól, niech się przygo­

tuję . . . .  na straszliwą podróż w wieczność!... .
Głupi ja byłem............Minęło wszystko jak cień....

jedno  tylko  pozostało..................O  wieczność!  wiecz­

ność !....“ Już go nie masz!_________ I tutaj na tem
samem  łożu  boleści  czekamy  też  i  na  was,  którzyto 
przed  przyszłością  nie  czujecie  najmniejszej  obawy, 
którzyto  zwykliście  wszystko  co  wieczne  jako  głup­
stwo  uważać,  jako  wynalezione  jedynie  na  postrach; 

tu  was  oczekujemy  oświecone  duchy  naszego  stule­

cia,  którzyto  tysiące  pozornych  dowodów  macie 
w  pogotowiu,  aby  wątpić  o  wszystkiem,  i  tysiące 

sposobów  sztucznych  aby  drugich  w  wasze  sidła 
przynęcić.  Gromadźcieno  dowody  na  dowody,  aby 

wydrzeć  ludowi  bojaźń  bożą;  gardźcie  śmiercią,  któ­

rej  się  nie  lękać  udajecie;  gardzicie  sądem,  w  który 
nie  wierzycie,  i  piekłem,  które  jest  dla  was  po­

wiastką  dziecinną.  Przed  stolicą  śmierci  czekamy 
na  was,  aby  otrzymać  liczbozdanie  z  waszego  spo­

background image

7 —

sobu  myślenia,  aby  być  świadkami  waszego  przera­
żenia, waszej rozpaczy, waszego zniszczenia.

Wiem  dobrze,  iż  są  nieszczęśni,  którzy  swe 

niedowiarstwo  aż  do  grobu  zanoszą  z  sobą,  i  jesz­
cze  na  śmiertelnem  łożu  dają  dowody  swego  odrzu­
cenia  (potępienia);  nieszczęśni,  którzy  bez  zadrże­
nia  oddają  się  w  ręce  wiecznego  Sędziego;  zatwar­

dziali,  którzy  pośród  najgorzciejszych  boleści  zbie­
rają  ostatek  sił  pozostałych,  na  zbluźnienie  nieba, 
na  wyszydzenie  sprawy  przyrodzenia,  i  którzy  zło­
rzecząc  dniom  swego  żywota,  umierają.  Lecz  nie 
mówię  o  tych  naczyniach  odrzucenia,  o  tych  przed­

miotach  gniewu  bożego.  Mówię  o  ludziach,  któ­

rych  podczas  ich  żywota  można  było  poczytać  za 
wierutnych  niedowiarków,  lecz  którzy  w  ostatniej 
swej  chwilce  przez  swój  przestrach  okazują,  że  je­

szcze  żyje  ich  wiara,  i  że  o  pewności  przyszłego 

żywota,  o  nikczemności  grzechu  i  o  karogodności 
swego  sprawowania  się  dostatecznie  są  przekonani. 
Co  przy  tern  jest  nie  do  uwierzenia,  to  jest  to,  że 

chrześcianin  naprzód  wie,  iż  przy  zbliżeniu  się  śmierci 
inaczej  myśleć  będzie,  i  że  jednakowoż  podczas  życia 
nie  stara  się,  tak  myślić  i  czynić,  jak  natenczas  ży­
czyć sobie będzie, by był myślał i czynił.

Dla  niebezpiecznej  okoliczności,  z  którą  dobro­

byt  jest  połączony,  nie  wiedzą  wielcy  tego  świata, 

nigdy co się z nimi dzieje przy zbliżeniu się śmierci,

background image

8

I

i

a to dla tego, iż powszechne jest mniemanie, iż tego ' 
wiedzieć nie chcą. Każdy się stara ich łudzić, za­
miast, cohy nader ważnem hyc miało, otworzyć im 

oczy. Źle się z niemi dzieje, a mówią, im, że 

wszystko dobrze. Życzą im pomyślności do mnie­
manego polepszenia, która jednakże jest tylko osta- | 

tniem wysileniem upadającej. Tak ich się zabawiać 
i rozrywać zwykło; a z jakich powodów? Małżonka 

da się ku temu powodować przez nieumiarkowaną 
delikatność, dzieci przez szacunek lub interes, przy- , 

jaciele przez chęć przypodobania, słudzy przez bo- ' 
jaźń; tak iż przed chorymi prawda ukryta zostaje 

i że umierający jeszcze wyzdrowieć myślą.

I

Chrześcianie,  nie  żyjący  wedle  prawideł  Ewa-  ' 

nielii,  mają  przyczynę  lękania  się  śmierci;  wszakże 
drży  zbrodzień  na  skrzypnienie  drzwi  swego  więzie­
nia,  które  otwierają,  aby  go  odprowadzono  na  miej­
sce  stracenia.  Lecz  chrześdanin  prawdziwy  podo- 

bien  jest  przy  zbliżeniu  się  śmierci  uwięzionemu, 
z  którego  zdjęto  okowy,  iż  go  niewinnym  uznano, 
cieszy  się  przeto,  iż  z  ciemności  więzienia  wyjdzie 
na  dzienną  jasność,  że  kajdany  i  więzy  na  wolność, 
i  bliskość  ze  zbrodniarzami  na  towarzystwo  ze  Świę­

tymi zamieni.

Kiedy  św.  Ludwikowi  z  Gonzagi  jakąbądź  spra­

wę  poruczono,  zaraz  siebie  pytał:  w  jakim  związku 
stoi rzecz ta ze zbawieniem? W żadnym. Więc

background image

9

nie  mam  z  nią  nic  do  czynienia.  Jeżeli  mi  co 
przyda  się  dla  nieba,  chwycę  się  tego  z  całego  serca, 
niechby  to  było  przykrem,  mozolnem,  upokarzają­

cemu  jestli  ono  przeciwnie  łatwem,  miłem  i  wabią- 

cem,  ale  duchowej  .szkody  dla  mnie  lękać  się  każe, 
brzydzę  się  niem.  Gdybym  na  lat  sto  mógł  objąć 
tron,  a  gdybym  przez  to,  wieczność  mą  na  niebez­
pieczeństwo  naraził,  z  pogardą  uciekałbym  od  tronu. 

Gdybym  na  lat  sto  miał  pójść  do  więzienia,  a  za­

bezpieczyłbym  sobie  przez  to  mój  los  wieczny,  za­
prawdę  pospieszyłbym  doń  z  radością.  Tak  myśli, 

mówi  i  czyni,  kto  ma  rozum  i  wiarę,  kto  o  ważności 
przyszłych  rzeczy,  a  o  nicości  ziemskich  jest  prze­
konany.  A  jednakże  zajmuje,  obałamuca  i  czaruje 
ta  nicość  cały  świat,  cała  wieczność  niebacznie 
na  kartę  igraszki  stawioną  bywa  a  ci  co  tak  czy­
nią, mają się za oświeceńszych od wszystkich innych!

Niektórym  nowicyuszom  pewnego  klasztoru  na­

stępujące  zadano  pytanie:  gdyby  wam  oznajmiono, 

że  za  godzinę  umrzecie,  cóżbyście  wtedy  uczynili  ? 
Jeden  rzekł:  oddałbym  się  na  wolę  P.  Boga.  Dru­
gi  odpowiedział:  ja  zawsze  na  wszystko  gotów  je­
stem.  A  trzeci  rzekł,  iżby  zaraz  pobiegł  do  swego 
spowiednika,  aby  otrzymał  ostatnie  rozgrzeszenie. 
Czwarty  mniemał,  że  byłoby  najlepiej,  uciec  się  do 
ołtarza,  aby  przed  tym  umrzeć,  który  w  krotce  po­
każe  się  jako  Sędzia.  Lecz  nowicyusz,  któremu  naj­
prawdziwszą pobożność przyznano, rzekł tak: teraz

i

i

I

background image

10

11

jest  właśnie  czas  wypoczynku,  postępowałbym  dalą 

w  korzystaniu  z  tej  godziny  na  mój  wypoczynek, 
gdyż taka jest wola boża.

Święta  Róża  Limańska  płakała,  gdy  jej  przy* 

szło  umrzeć.  Pytano  o  przyczynę  jej  łez.  Odrzekła 

„Nie  płaczę  dla  tego,  iż  ziemię  opuścić  muszę,  an 
dla  cierpień,  które  ponoszę,  ale  dlatego,  iż  nie  do­
syć  ucierpiałam  na  zasłużenie  sóbie  na  niebo.

1

 

Wkrótce  po  tych  słowach  miała  gwałtowny  krwo 
tok  (pleurę)  Gdy  znów  mówić  mogła,  następując! 

słowa  wyrzekła  do  Pana  Jezusa:  „Umiłowany  mó 
Oblubieńcze,  racz  przyjąć  tę  krew  na  dowód,  jal 

tęskliwie pragnęłam umrzeć za Twą chwałę.” i

„Bogu  niech  będą  dzięki,  oto  juz  więcej  grze 

szyć  nie  będę!”  zawołał  pewien  wielki  sługa  boż 
pełen  radości,  gdy  mu  oznajmiono,  iż  według  zdaf 
nia lekarzy nadszedł dla niego dzień ostatni.

Pewien  umierający,  wspomniawszy  na  swe  cięż 

kie  występki  popełnione  w  życiu,  wpadł  vv  rozpac 
i  żadną  miarą  spowiadać  się  nie  chciał.  Św.  Win 

centy  z  Ferrary  udał  się  prędko  do  niego  i  prze 
mówił  doń  w  następujące  słowa:  „Miły  bracie,  wien 
iż  Chrystus  umarł  za  ciebie  a  ty  rozpaczasz  o  jeg 
miłosierdzia!  Ach!  co  to  za  obraza  dobroci  jego,  któr. 

ci  okazał!”  —  Lecz  on  nieszczęśliwy  wyrzekł  t

•okropne  słowa:  „Na  złość  Jezusowi  Chrystusowi 

chcę  wpaść  w  piekło!”  —  „A  ja  cię  chcę  ocalić, 
z  miłości  ku  Zbawicielowi,”  odparł  święty.  Potem 

obrócił  się  do  obecnych  i  wezwał  ich  do  odprawie­

nia  Różańca  aby  za  pośrednictwem  Matki  Boskiej 
nawrócenie 

zatwardziałego 

grzesznika 

pozyskać. 

Stało  się,  i  nie  na  próżno;  Marya  pokazała,  co  zdo­
ła  u  Boga;  zatwardzialec  został  zmiękczony  i  zu­
pełnie nawrócony. '

Lubo  chrześcianin  życzyć  sobie  powinien  koń­

ca  swego  życia,  bo  go  tęskno  do  Jezusa  Chrystusa, 

to  jednakowoż  baczyć  mu  trzeba,  żeby  do  tego  ży­
czenia  nie  przylgnęło  nic  fałszywego.  Z  miłości 
ku  Jezusowi  Chrystusowi  tęsknić  powinien,  bynaj- 

mniój  zaś  ponosić  się  tu  mające  cierpienia,  trudy, 
przeciwności mają być do tego pobudką.

Nieustraszoność  po  światowemu  usposobionego 

człowieka  przy  nadchodzącej  śmierci,  jest  coś  nie­
pojętego;  bo  na  czemże  ufność  swą  oprzeć  może?— 
Udaje  się  w  krainę,  gdzie  nikogo  nie  zna,  idzie 
samotny,  bez  oręża  i  środków  zaradczych,  bezwła­
dzy i znaczenia. . —

Środkiem  najwłaściwszym  na  poznanie,  czyli 

się  postępuje  drogą  zbawienia,  jest  śledzenie,  czyby 

v  każdej  chwili  i  podczas  każdej  przedsięwziętej 

sprawy godziło się odważyć stanąć przed stolicę Bo-

3

*

background image

12

13

ga?  Nie  mówię  tu  o  żadnej  nieomylnój  pewności,  Bez  wątpienia  jest  to  dobroć  Boża,  na  którą 
gdyż  tej  bez  szczególnego  objawienia  w  tem  życiu  byś  się  spuszczał  niepokutujący  grzeszniku.  Ale  w  ten 
mieć  nie  możemy;  rozumiem  tylko  prawdopodobne  sposób  uważasz  dobroć  Jego  za  słabość,  za  dziecin- 

domniemanie,  które  jest  wszystkiem,  czego  żądać  ność,  która  wyklucza  sprawiedliwość  wszelką.  Ow- 
możeni. 

szem, Bóg dla tego, że jest dobry, musi grzesznika

________ _ 

na łożu śmiertelnem opuścić; gdyż dobroć jego nie

dopuszcza  tam  jeszcze  sypać  łaski,  któreby  dla  po- 

Po  co  tyle  mozołów  dla  tak.  krótkich  zwy-  zostałych  ludzi  stać  się  mogły  niebezpiecznemi  ska- 

cięztw?  Mienie  bogaczów,  sława  bohaterów, 

wła- 

łami;  dobroć  jego  nie  chce  przynęcać  grzesznika  do 

dza  i  świetność  królów,  wszystko  to  kończy  się  zbytecznej  ufności.  Jest  to  zadziwiający  charakter 
z  jednem:  „Tu  spoczywa...  *  Ponosić  się 

mające 

Boskiej  dobroci,  że  nam  usuwa  pozory  błędu  iza- 

cierpieńia  i  zrzuconemi  być  się  mające  dobra  skła-  twardziałości,  a  nie,  iżby  przez  ocalenie  jednych, 

dają  cały  inwentarz  życia,  i  proch  jest  końcem

z

8

u

bę  wielu  miała  sprowadzać.  Atak,  zatwardziały 

wszelkiej ziemskiej wielkości. 

grzeszniku, żąda, postanawia i przemarza dobroć
Boża zatracenie twoje.

Czegóż  się  spodziewać  po  występnej  duszy, 

która  upadając  pod  ciężarem  swych  cierpień,  za­
ledwie  ma  tyle  siły,  aby  rozpoznać  stan  swego  ciai 
ła?  Miałażby  przy  już  niknącym  rozumie,  z  otrę- 
twiałym  językiem,  z  pomięszaną  pamięcią  i  wkrótce 

z  nieruchomem  sercem,  być  zdolną  przebiegać  skry- 
tości  sumienia  swego?  Miałażby  zdolną  być,  uczuć, 
prawdziwe  obrzydzenie,  ku  swym  tak  długo  i  nie­

przerwanie  łączącym  się  zbrodniom,  ona  której  ko­
nające  myśli  tylko  jeszcze  do  snów  podobne;  ona, 
która  jeszcze  tylko  myśli  jako  się  myśli  we  śnie!... 

Do  takićj  sprawy  starczy  zaledwie  niczem  nieprzer­
wane użycie rozumu.

Nigdy  bez  zdumienia  czytać  nie  mogłem  na­

stępującej  histoiyi:  Pewien  wielki  grzesznik  który 
przez  całe  swe  życie  oddany  był  niestatkom,  za­
chorował  niebezpiecznie.  Kapłan  niektóry,  bardzo 
mu  przyjazny,  odwiedził  go,  aby  go  napomnieć,  iż­
by  przecie  w  końcu  pomyślał  o  zbawieniu  swój  du­

szy.  Chory  milczy.  Kapłan  upomina  go  wciąż, 
aby  się  do  spowiedzi  przygotował.  „Dobrze,  do­

brze,"  odpowiada  tamten,  „będę  się  spowiadał,  ale 
nie  dzisiaj;  przyjdźcie  tu  jutro."  Dnia  następnego 

przybył  kapłan,  i  robi  znak  krzyża  św.  aby  zacząć 
spowiedź.  Chory  milczy  chwil  kilka,  a  potem  wy­
mawia  straszne  słowa  pisma  świętego:  Otworzy  grze­

sznik swe oczy i rozbroi się; i wraz skrył głowę

background image

I

— 

14

 — 

— 

15

 

pod  kołdrę.  Kapłan  odsłonił  nakrycie  z  twarzy  wym  swym  mieczem;  wtedy  łzy  leje  i  prosi  o  ła- 

chorego,  i  upomina  go,  że  jest  największy  czas  do  skę.  Gdy  ziemia  pod  nogami  jego  chwiać  się  za- 
odprawienia  sprawy  zbawienia.  „Tak,  tak,  mój  Oj-  częła,  wtedy  podnosi  swe  oczy  do  nieba,  do  któ- 
cze,“  odezwał  się  chory,  „będę  się  spowiadał,"  rego  dotychczas  nie  zwrócił  nigdy  spojrzenia.  Zrze- 
a  potem  dodał:  „Będzie  zgrzytał  zębami  i  pienił,  ka  się  karogodnych  rozkoszy,  gdy  ciało  jego  prawie 
się  od  złości,

11

  a  gdy  to  mówi,  znów  kołdrą  zakry-  trupi  zaduch  z  siebie  wydaje.  Pozwala  rozdać  swój 

wa  swą  głowę.  Kapłan  go  zaklina  ze  łzami,  żeby  majątek  między  ubogich,  gdy  omdlewające  ręce  już 
przecie  na  Boga  i  duszę  swą  pamiętał.  „Tak,  tak,  go  dłużej  utrzymać  nie  zdołają.  Czyliż  ta  uwaga 
mój  ojcze,  wysłuchajcie  mię  spowiedzi,“  mówi,  i  kry-  nie  wystarcza,  aby  łzy  jego  podejrzanemi  uczynić? 

je  się  po  trzeci  raz  pod  kołdrę,  wołając:  „Pozą-  Dodajmy  jeszcze  ten  przypadek,  żeby  był  przeko- 

danie  grzeszników  przemija...  “  Zdumiany  kapłan  nany,  iż  choroba  nie  sprowadzi  mu  śmierci;  czy- 
odkrywa kołdrę i znajduje go nie żywym.... 

liżby użył tych wszystkich sposobów na pojednanie

_________ się z Bogiem? Wszakże nie godziło się wspomnieć

mu  nawet  o  kapłanie,  póki  się  nie  okazywała  śmier- 

Wielu  widzi  się  grzeszników,  którzy  po  ca-'  telność  choroby  i  póki  mu  jakaś  nadzieja  wyzdro- 

le  występnem  życiu  w  końcu  swym  tak  wyra-  wienia  zostawała;  i  czyliż  przez  to  nie  dał  poznać, 

żne  i  pewne  znaki  żalu  okazują,  że  wątpić  nie  że  (iż  tak  rzekę)  nie  chciał  się  wystawić  na  nie­
można,  iżby  Pan  nie  pozwolił  się  zmiękczyć  łzom  bezpieczeństwo,  poddania  się  Bogu,  dopóki  się  nie 
ich.  Na  to  błędne  mniemanie,  które  nader  wielu  upewnił,  iż  więcej  <do  świata  nie  będzie  mógł  na- 

zatwardziałych  dusz  usypia,  odpowiada  za  mnie  Je-  leżeć?  A  tak  opłakuje  grzesznik  swoje  nieszczęś- 
zus Chrystus, gdy mówi, że go szukać, będą, ale nie cie, ale nie swoje grzechy.

znajdą; to jest, że nawet najbardziej przerażające 

________ _

znaki żalu będą odrzucone. I czemu? Czemużto
nie  przyjmuje  często  Bóg  pokuty  umierającego  grze-  Przynosim  z  sobą  śmierć  na  świat.  Zdaje  się, 
sznika?  Iż  jest  fałszywą.  Jest  zaś  fałszywą,  iż  jakobyśmy  w  łonie  matek  naszych  powolną  trud­

nie  jest  wolną;  często  jest  tam  wszystko  skutkiem  znę  wssali  w  siebie,  na  którą  jedni  mniej,  drudzy 
twardej  konieczności,  nie  owocem  łaski  i  szczerćj  więcej,  usychamy,  a  która  zawsze  kończy  się  z  śmier- 
skruchy  serca.  Zbuntowawszy  się  przeciw  Bogu  dojdą.  Umieramy  każdodziennie;  każda  chwila  po- 
najwyższego  stopnia  i  uczyniwszy  ostatni 

dzień 

swe-

zbawia  nas  jakiejś  części  naszej  siły  żywotnej;  wszy- 

go  zdrowia  ostatnim  dniem  swych  grzechów;  gdy  Stko  co  nas  otacza,  niweczy  nas;  pokarmy  wstrzą- 
został powalonym i gdy Bóg zabłysnął mu mści- sają nami; lekarstwa osłabiają nas na pewien czas;

background image

16

mieszkający  w  nas  ogień  duchowy  trawi  nas,  całe 

nasze  życie  jest  długą  dotkliwą  walką  śmierci.  Pod 
takiemi  okolicznościami  z  jakimże  obrazem  człowiek 
więcej  obeznany  byćby  powinien,  jak  z  obrazem 

śmierci? 

!

Gdyby  kto  miał  żyć  lat  sto  i  wśród  tego  cza­

su  z  tegoby  się  utrzymywać  miał,  coby  w  godzinę 
z  bogatego  skarbu  do  domu  swego  sprowadzić  mógł, 
na  czemżeby  ten  człowiek  spędził  tę  godzinę?  Czy 
na  spaniu,  może  na  przechadzce,  zabawach  i  roz­
rywkach?  O  my  nierozumni!  Nam  przez  całą 
wieczność  żyć  będzie  trzeba,  w  czasie  tćj  wieczno­
ści 

-

nic  nie  będziem  mieli  krom  nagrody  naszych 

zasług,  którą  tutaj  podczas  naszego  krótkiego  ży­

wota  uzbieramy,  a  możemyż  się  odważyć  choćby 
jednę chwilę bezkorzystnie pominąć?

Nie  trzebaż  się  dziwić,  że  pośród  próźb  które 

codziennie  w  modlitwie  Pańskiej  zasyłamy  do  Bo­
ga,  jedna  z  najpierwszych  i  najważniejszych  w  tem 

błaganiu  zawisła:  „Przyjdź  królestwo  twoje,“  i  że 

wraz  tak  gorliwie  życzymy,  ażeby  przyjście  tegoż 
królestwa  jak  można  najdalej  opodal  nas  było? 
Nie  trzebaż  się  dziwić,  iż  królestwa  bożego,  na 
którem  najwyższe  dobro  nasze  zawisło,  tak  się  bar­
dzo lękamy, jakoby ono złem nąjwiększem było?

background image

17

Czas,  którym  zarządzać  możem,  poświęcamy 

na  głupstwo,  a  niepewne  chwile,  które  pod  zarząd 
nasz  jeszcze  nie  należą  do  mądrości  odsyłamy.  Do­
póki  się  czujemy  młodymi  i  pełnymi  siły  życia,  bu­
dujemy  ufnie  i  pełni  pychy  na  teraźniejszości,  nie 
pomni  na  przyszłość,  i  marzymy  sobie,  że  mędrsi 

jesteśmy,  niż  ojcowie  nasi.  Lecz  z  trzydziestym 

rokiem  zaczyna  jeden  lub  drugi  domyślać  się  że 
postępuje  może  głupio;  z  czterdziestym  rokiem  prze­
konany  jest  o  tśm  i  odmienia  swój  plan;  gdy  pięć­
dziesiątek  się  zbliża,  wyrzuca  sobie  swą  nierozumną 

zwłokę,  a  przedsięwzięcie  jego,  stania  się  mądrym, 

zamienia  się  wreszcie  na  pewną  stanowczość..... 

później  odnawia  ją  znowu  —  jutro  w  czym  ją  za­
mieni, i..........umiera jak żył.

Jesteśmy  albo  grzesznikami  albo  sprawiedli­

wymi.  Jeśliśmy  grzeszni,  to  myśl  o  śmierci  pędzi 

nas  do  pokuty  i  prowadzi  nas  na  drogę  zbawienia, 

jesteśmy  sprawiedliwi,  to  myśl  o  śmierci  ostrzega 

nas  od  grzechu,  trzyma  nas  na  prawej  ścieszce 
i  pomaga  nam  do  utrzymania  daru  wytrwałości. 

A  tak  postępujemy  spokojnie  i  ufnie,  lękamy  się 
ostatniej  godzinki  bez  słabości  i  tęsknim  do  niej 
bez zarozumienia.

Życie  jest  tylko  drogą  do  prawdziwego  szczę­

ścia;  p o s i a d a n i e   tegoż  śmierć  jedynie  ubezpie­

background image

18

czyć  mi  może.  A  tak  całe  moje  szczęście  na  zie­
mi  zasadza  się  na  dobrej  śmierci.  I  miałżebym 
zazdrościć  kłamanej  szczęśliwości  dzieci  tego  świata

r

 

która,  iż  im  nie  dopuszcza  myśli  o  śmierci,  wpra­

wia  one  niejako  w  konieczność,  umrzeć  nieszczę­

śliwie?  Widzę  blednącego  światownika,  blednącego 
i  drżącego  na  samą  myśl  o  śmierci;  widzę  go,  jak 
z  bojaźnią  unika  tych  miejsc  i  przedmiotów,  któ- 
reby  mu  koniec  jego  przypomnieć  mogły.  Niero­
zumny!  Będzieli  przez  wszelkie  swe  usiłowania 
mógł  uniknąć  tej  okropnej  chwili,  albo  ją  mniej 

straszliwą  uczynić?  Będzieli  mógł  znosić  bliskość 

śmierci,  gdy  teraz  ani  pomyślić  o  niej  się  nie  ośmie­
li,  mając  onę  przecież  za  nieskończenie  odległą? 
Ach,  bodajby  na  nię  pamiętał,  często  pamiętał! 
poznając  nicość  dostatków,  za  któremi  goni,  bo­

dajby  oczy  swoje  zwrócił  na  dobra  jedynie  prawdzi­

we,  wtenczas  śmierć  byłaby  dlań  pożądanym  przyja­

cielem,przewodnikiem dokrainy wiecznego odpoczynku.

Rozkoszować  a  umierać  musieć,  posiadać  a  mu­

sieć  umierać,  być  poważanym  a  musieć  umierać, 
nie  jestże  to,  być  poważanym  jakby  się  nim  nie 
było,  posiadać  jakoby  się  nie  posiadało,  rozkoszo­
wać  jakoby  się  nie  miało  rozkoszy?  Nie  jestże 

to  słowo  umrzeć  wyrazem  postradania  i  zniszcze­
nia,  który  nam  rzeczy,  które  są,  tak  pokazuje  ja­
koby  nie  były,  podczas  gdy  Bóg  stosownie  do  Pi­

background image

19

sma  św.,  to  co  nie  jest  imieniem,  nazywa,  jakoby 

już było.

Gdyby  nam  tćż  Bóg,  na  podobieństwo  pier­

wszych  Patryarchów,  całe  stulecia  na  ziemi  prze­
żyć  pozwolił,  i  wtedy  mielibyśmy  dosyć  powo­
du  do  wyrzucenia  sobie  naszej  niedbałości.  Bo 

jakkolwiekby  śmierć  daleką  była,  to  każda  z  na­

szych  czynności  nie  byłaby  bynajmniej  spełnianą 

dla  wieczności  i  nie  mogłaby  służyć  ku  osią- 

gnieniu  chwały  nieśmiertelnej.  Lecz  być  podwie- 

czór  dnia,  w  którym  przed  Bogiem  stanąć  trzeba, 
a  jednakże  nieczynnie  i  niedbale  żyć  sobie;  być  bli­
skim  tćj  chwili,  gdzie  już  więcej  pracować  nie  bę­
dzie  można,  a  jednak  nie  poświęcić  sił  swoich,  aby 

niknącemu  czasowi  przez  nieprzemijające  zasługi 

nadać  trwałość;  nie  jestże  to  najwyższy  stopień 
głupstwa  i  nieuwagi?  A  jednakże  nie  masz  w  świę­
cie nadto nic zwyczajniejszego.

Jeżeli  słyszymy  o  przypadkach  śmierci,  które 

według  wszelkiego  podobieństwa  do  nadspodzianych 

należeć  muszą,  wtedy  ogarnia  nas  bojaźń  i  strach, 

skoro  do  tych  ofiar  publiczni  grzesznicy  się  liczą, 
nasuwa  nam  się  sprawdzenie  groźby  Syna  Bożego: 
W  g r z e c h a c h   w a s z y c h   p o m r z e c i e ,   jakby 

się  co  do  głoski  spełniło.  Wielu  jednakże  pocie­

szają  się  temi  myślami,  że  to  są  tylko  rzadkie  nad­

background image

20

zwyczajne  przypadki;  i  tak  osłabiają  ile  być  można 
te  wrażenia,  jakieby  one  na  sercu  ich  sprawić  mia­

ły.  Jest  to  atoli  złudzeniem;  takie  przypadki  śmier­
ci  nie  są  tak  rzadkiemi  jakby  w  siebie  wmówić 

chciano;  twierdzą  owszem,  iż  ze  względu  na  zba­
wienie  duszy  naszej,  są  czemś  zwyczajnem  zupełnie. 
Nazywam  z  Augustyanem  św.  każdy  w y p a d e k  

śmierci  nagłym  i  niespodzianym  w  którym  grze­

sznik  od  razu  wpada  w  położenie  takie,  które  go 
nawrócenia  i  pokuty  na  zawsze  niesposobnym  czy­
ni.  Lecz  cóż  zwyczajniejszego  nad  takie  wydarze­
nie?  Czyliż  ono  się  nie  powtarza  codziennie? 
Uporczywa  gorączkowa  febra,  śpiączka,  która  cho­
rego  wtedy  dopiero  opuszcza,  gdy  go  przekazuje 
śmierci;  pomięszanie  zmysłów;  całkowite  osłabienie 

i  członków  rozstrojenie;  czyliż  to  wszystko,  lubo 
z  mniejszem  baczeniem,  nie  wywołuje  tych  samych 
skutków  co  i  przypadek  śmiertelny,  paraliż,  mor­

derstwo?  Jeżeli  chory  znajduje  się  w  jednym  z  tych 
przypadków,  cóż  tam  pomoże,  iż  przez  dnie  całe 

jeszcze  zwierzęcego  życia  śmierci  zaprzecza,  gdy 

nie  ma  rozumnego  nadprzyrodzonego  życia?  Do 
tych  przypadków  proszę  jeszcze  i  te  doliczyć  wszy­
stkie,  gdzie  grzesznik  aż  do  ostatniego  tchu  pole­
pszenia  się  spodziewa  i  od  otaczających  przez  fał­
szywe  politowanie  zwiedzionym  bywa,  a  twierdzenie 
moje bynajmniej przesadnem poczytane nie będzie.

Nie czytaliścież nigdy, w duszy starego skne- 

ry, który osobę swego wieku odprowadzał do gro-

background image

21

bu?  Zda  mi  się,  jakobym  go  słyszał  z  sobą  sa­
mym  rozmawiającego:  „Mam  już  lat  ośmdziesiąt, 
granice  już  przeszedłem,  które  Bóg  przeznaczył  dla 
największej  części  śmiertelników.  Ostatek  sił,  któ­

ry  mi  jeszcze  pozostał,  mówi  mi,  że  jeszcze  jestem 
na  ziemi;  lecz  zwłoki  mego  rówiennika,  które  tam 
grzebią,  wołają  na  mnie,  że  wkrótce  pójdę  zanim; 
zmarszczki  na  mojem  czole,  ciężar  lat,  kwiękania 

i  słabości,  które  mię  podkopują,  wszystko  mówi 

o  bliskiem  mojem  rozstaniu;  a  cóż  ja  czynię  tym­

czasem?  Buduję  domy,  zgromadzam  majątki,  go­

tuję sobie rozkosze........... Ja zaślepiony! Nie, od­
tąd  chcę  myślić  o  śmierci  jedynie,  sprawy  moje 

wszystkie  uporządkuję  i  o  niczem  innem  więcej 
troszczyć  się  nie  będę,  tylko  jakbym  się  mógł  przy­
gotować,  umrzeć  śmiercią  sprawiedliwego."  —  Tak 

mówi  starzec  do  siebie  samego.  I  czyliż  sądzicie 

może,  iż  odtąd  życie  jego  zgodne  będzie  z  temi 
uwagami,  że  się  litościwym,  szczodrym,  bezsamolu- 

bnym  pokaże?  Nie,  poważne  zastanowienia  zni­

kną wraz z przedmiotem, który je wywołał.

Tak  nam  się  dzieje  ze  śmiercią,  jak  z  hory­

zontem,  któiy  nasz  widnokrąg  ogranicza;  w  tym  sto­
sunku  jak  się  do  niego  zbliżamy,  oddala  on  się  od 
nas.  Tak  też  myślimy  o  śmierci,  że  nigdy  blisko 

niej  nie  jesteśmy;  nawykli,  widzieć  ją  zazwyczaj  w

background image

22

największej  oddali:  mniemamy,  że  jćj  nigdy  nie  do­
sięgniemy.

Życie jest zwycięztwem ciała, lecz zwycięztwem

ducha jest śmierć............. Jestże nieszczęśliwym ten i
niewolnik,  który  jutro  ma  być  uwieńczony?  W  du­

chu król, trzyma już berło w ręku.

Wskazanemu  na  śmierć,  któremuby  tylko  je­

den  dzień  do  poszukiwania  swego  ułaskawienia  po-, 

został,  czyliżby  czas  ten  zdawał  się  za  długim  ?| 

Czyżby  godziny  i  chwile  dnia  tego,  na  nic  nie  czy-  j 
nieniu  tracił?  Czyżby  szukał  wolnych  zabaw,  aby  I 
tern  bezmysiniej  zbliżyć  się  mógł  do  końca  swego?) 
Lub  czyliżby  owszem  tego  krótkiego  i  stanowczego 

czasu  jak  najlepiej  nie  użył?  —  A  my,  cóż  czy­

nimy?  Wyrok  nasz  jest  wyrzeczony;  grzechy  na­

sze  nie  dają,  wątpić  o  naszem  zatraceniu;  nie  wie­
my,  czyli  nam  jeden  dzień  pozwolony  na  uprosze­

nie  złagodzenia  surowego  wyroku;  a  nie  mniej  przeto 

żyjemy  sobie  ospale  i  nieczynnie,  samym  próżnym, 

marnym  i  dziecinnym  zajęciom  oddani;  ba,  stanow­

czy,  może  jak  za  godzinę  kończący  się  czas,  nudzi 
nas;  zaledwie  z  wielu  rozrywek  znachodzim,  aby 

jego  próżnią  zapełnić,  Tak  nadchodzi  wieczór  ży­

cia,  a  my  nie  korzystaliśmy  z  dnia  inaczśj,  chyba, 

żeby  się  odrzucenia  naszego,  na  któreśmy  dawnićj 
zasłużyli, stać się jeszcze godniejszymi.

background image

23

Zaprawdę,  podobniśmy  wszyscy  do  rzek  i  źró­

deł,  które  bez  powrotu  do  morza  wpadają,.  Niech 

jakiemibądź  szczycą  się  ludzie  godnościami,  wszyscy 

są  jednego  pochodzenia;  a  to  pochodzenie  jest  małe. 
Ich  lata  gonią  jedne  drugie,  jak  jeden  wał  drugi; 

nigdy  spokojnie  nie  stoją,  aż  nakoniec,  gdy  jeden 
nieco  więcój  szumu  zrobił  i  przez  niektóre  kraje 
więcój  przeszedł  aniżeli  drugi,  wszystkie  razem  giną 
w  tym  wielkim  odmęcie,  gdzie  ani  książęta,  ani 
królowie,  ani  inne  godności  i  odznaki  nie  są  już 

więcej  do  rozpoznania;  podobne  do  owych  głośnych 
potoków,  które  bez  sławy  i  bez  nazwy  mięszają 
się w Oceanie z najnieznajomszemi rzekami.

Każda  chwila,  którą  tracimy,  staje  się  stałym 

punktem  dla  naszej  wieczności;  więcej  on  się  nie 

zmieni,  wiecznie  zostanie  takim,  jakim  jest,  i  z  tym 

I  niezatartym  charakterem  będzie  zapisany  w  księdze 

wieczności.  Jakże  więc  jest  wielka  ślepota  nasza, 
gdy  lekkomyślnie  czas  tracimy,  który  się  tak  nigdy 

nie  wróci,  jak  nam  nie  jest  dozwolono,  umrzeć  po­
wtórnie,  gdyśmy  raz  śmiercią  nieszczęśliwą  po­
marli.

Uczciwym  jest,  według  św.  Jana  Klimaka,  kto 

się  śmierci  nie  boi,  świętym,  kto  do  niej  tęskni.  — 

Pewna  osoba  znakomitej  świątobliwości  rzekła  przy 
końcu swego życia, że nic nie zdoła jej zaspokoić jak

background image

1

— 

24

 —

— 

25

to  słowo  ś m i e r ć .   „Jednakże,  dodała/'  jestem  Przy  śmierci  życzy  bezbożny  samych  niepodo* 
gotową  żyć,  dopóki  się  Bogu  podoba.  Gdynie  ży-.  bieństw;  życzy,  aby  to  co  się  stało,  uczynić  jakby 

jemy  w  czasach  prześladowania,  przeto  powinniśmy  się  nie  stało,  i  żeby  był  żył  inaczej,  niźli  żył;  ży- 
poświęcić się życiu, jak męczennicy na śmierć się czy mieć po wróconym czas ubiegły; chciałby umrzeć,

poświęcali,

aby  uniknął  nacierającym  nań  boleściom,  i  oraz 

chciałby  pozostać  przy  życiu  z  bojaini  nadchodzą­

cego  sądu.  Podobny  on  jest  w  tym  stanie  do  nie­

szczęśliwego,  którego  dom  goreje,  podczas  gdy  go 
zewsząd okrutni nieprzyjaciele oblegają.

Lata  zdają  się  długie,  gdy  jeszcze  są  daleko; 

lecz  gdy  nadeszły,  wtedy  nikną  nam  i  mijają  jako 

chwile,  i  nim  się  spodziejemy,  staniemy,  jakoby 
przez  czarnoksięzkie  zaklęcie,  u  najkłopotliwszego  Piękna  jest  przypowieść  następująca  św.  Jana 

celu,  który  nam  się  jeszcze  tak  odległym  zdaje,  ja-  Damaseena:  Był  kiedyś  naród,  który  osobliwszy 

koby  go  nigdy  dosięgnąć  nie  można.  Wspomnijcie*  zwyczaj  z  największą  zachowywał  sumiennością.  Co 

na  świat,  jakoście  go  w  naszśm  dziecięctwie  widzieli,j  dziesięć  lat  bowiem  obierał  sobie  króla.  Podczas 
i  patrzcie  jaki  jest  teraz.  Inne  osoby  wstąpiły  na|  tych  dziesięciu  lat  był  król  niezawisłym  panem  w 
scenę;  wielkie  role  świata  inni  przedstawiają  akton  całem  państwie;  lecz  przy  końcu  tego  czasu  musiał 
rowie;  wszędzie  nowe  wypadki,  nowe  zatargi,  nowe  złożyć  berło  i  koronę,  i  osadzono  go  na  płonnej, 
namiętności,  nowi  rycerze  cnoty  jak  i  występku;  pustej  wyspie,  gdzie  potem  nędznie  zginął.  Lecz 
nowy  świat  na  gruzach  starego  obszernie  się  wy-  jeden  z  tych  królów  był  mędrszy  niż  wszyscy  inni; 
niósł,  żeście  wy  tego  ani  nie  spostrzegli.  Wszystko  Ło  skoro  na  tron  wstąpił,  zamiast  myśleć  o  kró- 
mija  wraz  z  nami,  i  na  kształt  nas.  Bóg  tylko  lestwie,  zajmował  się  jedynie  i  wyłącznie  ową  wyspą, 
trwa  zawsze  ten  sam;  potok  wieków  płynie  z  ro-  która  kiedyś  mieszkaniem  jego  zostać  miała.  Roz- 
dzajem  ludzkim  przed  jego  oczyma,  a  Bóg  z  nie-  kazał  na  niej  wystawić  pałac,  ziemię  uprawić  i  uzy- 

chęcią  patrzy  na  upadłych  śmiertelników,  jak  ci,  od  znić,  i  wszelkie  kosztowności,  jakie  tylko  mógł  na- 
potoku  porwani,  w  przechodzie  z  niego  szydzą,  w,być,  tam  dotąd  przenieść!—  Tak  samo  czyni  mądry 
przemijającej  całe  swe  szczęcie  zasadzają,  a  po-'chrześcianin;  pamięta  o  przyszłym  święcie,  i  prze- 
tem na schyłku w ręce jego gniewu i zemsty, syła wszystko prawdziwie dobre, jakie tu jest na

ziemi,  tam  dotąd  przed  sobą.  A  świat  zowie  go 

'głupim, ignorantem, ciemnym. 

3

3

background image

26

27

I

i

Tedwasłowa:  „ s p o d z i e w a ć ,   s i ę   i   l ę k a ć

8

'  

wypełniają  całą  przestrzeń  pomiędzy  grobem  a  ko­

lebką.  Plany,  jakie  z  wolna  zakładamy,  są  niejako

1

 

łańcuchem  naszego  życia,  i  ostatnie  ogniwo  wiąże' 

nas  do  wieczności.  Zamiast  oprzeć  się  na  punktach,| 
jakie  nam  obecność  określa,  przeskakujemy  z  prze-, 

szłości  do  przyszłości,  aż  nagle  do  onego  wielkiego 
dnia  poskoczym,  który  jest  końcem  naszych  prac 
i zasług.

Niechby  człowiek,  który  w  największem  stał, 

poważaniu  u  świata,  jednakże  nić  zaczął  jeszczij 
być  mądrym,  jeśli  jeszcze  nie  zaczął  zastanawiać 
się  nad  następującemi  czterema  prawdami,  to  jest; 

Że  jego  uciechy  się  skończą,  jego  sprawy  będą  są­

dzone,  jego  grzechy  ukarane  i  że  cierpienia  potę­
pionych będą wieczne.

Jak  wysoko  jest  niebo  od  ziemi,  tak  różn? 

jest  bezbożność  od  cnoty,  tak  daleko  zbacza  postę­

powanie  świata  od  mądrości  prawdziwego  chrzęści-, 

janina,  który  już  cel  swych  nadziei  w  myślach  poj­

mując,  na  podobieństwo  błogosławionych  ani  prze 
szłości,  ani  teraźniejszości,  ani  żadnej  innej  przyszłość 

nie widzi, tylko wieczność Bożą. 

I

ta  modlitwa  prawdziwą  i  szczerą  być  miała,  wtedy 
takby  brzmieć  powinna:  „Miły  Boże,  z  miłości  ku 

„Tobie  i  ku  chwale  Twojćj,  dzisiaj  cały  poświęcę 

„się  światu  i  myśli  moje  będę  miał  od  Ciebie  na 
„ustroni;  z  miłości  ku  Tobie  będę  się  miękko  i  zbyt­

kownie  ubierał,  pożywał  wyszukane  wyborne  po- 

„trawy,  po  obiedzie  przepędzę  na  przyjmowaniu 
„oczekiwanych,  odwiedzin,  wieczorem  pójdę  na  ko- 

„medją  lub  operę,  po  wieczerzy  będę  grał  lub  na 

„bal  się  sposobił.  Pośród  tych  wszystkich  zatru­

dnień  okażę  się  lekką,  wolną  istotą;  tym,  którzy 
„mi  się  podobają,  będę  się  starał,  także  przypo­

dobać;  kosztem  tych,  którzy  mi  są  obojętni,  ucie- 

„szę  się  jak  najlepiśj.  Jedynćm  mojem  staraniem 
„być  ma,  sobie  żadnych  trosk  nie  sprawić,  przymus 

„wszelki  odłożyć,  nudów  unikać  i  pozyskać  sobie 

„szacunek  świata.  Proszę  Cię  więc,  miły  dobiy 

„Boże,  daj,  niech  to  wszystko  na  Twą  chwałę  i  na 

„zbawienie  mój  duszy  się  obróci;  i  tak  Tobie  to 
„ofiaruję  w  słodkiój  ufności,  że  mi  czasu  swego 
„dasz wieczną szczęśliwość. Amen.“

Jeszcze  są  niektórzy  zwolennicy  świata,  którzj 

rannćj modlitwy nie zawsze zaniedbują; lecz żeb;

Pocóż,  o  Boże,  trzymałbyś  nas  na  świecie,  je­

żeli  nie  dla  tego,  abyśmy  wieczne  posiadanie  kró­
lestwa  Twego  sobie  wysłużyli?  Wszystko,  co  czy­

nimy  dla  świata  zaginie  wraz  ze  światem.  Wszystko 
co  dla  Ciebie  czynimy,  jest  nieśmiertelne.  Cóż 
nam  więc  zależeć  może  na  przemijających  rosko- 

szach,  gdyśmy  dla  wiecznego  szczęścia  stworzeni 
zostali?

3

*

background image

Czas,  to  droższe  i  cenniejsze  dobro  niż  złoto,

;

 

jest  dla  pospolitych  ludzi  przykrzejszym  i  bezcen- 

i 

niejszym  ciężarem  niż  ołów.  Śmiertelniku,  ty  nie! 

wiesz,  jak  ważną  jest  jedyna  chwila!  Idź  i  zapytaj 
się oto tego, który leży rozciągniony na śmiertel-
nem łożu................ Zarozumiała młodzieży, ty nie'
jesteś  tak  bogatą  w  lata,  jak  w  swym  nierozumie 
mniemasz  *,  śmierć,  chytra  śmierć,  stoi  u  drzwi  two­
ich  ;  ona  czycha  w  ciemności  na  tę  chwilę,  gdzieby 
niespodzianie  na  ciebie  napaść  mogła;  jeżeli  raz, 
pochwyciło  cię  jej  niepokonane  ramie,  wtedy  nie! 

ma  dla  jej  jeńca  żadnćj  wolności,  żadnćj  już  wię-! 

cej  nadziei;  nieubłagana  wieczność  cię  przejmuje,' 

a  ty  dług  spłacie  musisz,  któryś  przyjął  przy  twemj 

narodzeniu,  wraz  ze  sumą  tych  wszystkich  długów, 
któreś  w  czasie  twego  niepożytecznego  życia  na­

gromadził.  —.0,  gdybyśmy  wszystko  inne  za  nic 
mieli,  a  tylko  oszczędni  byli  z  czasem!  Gdybyśmy 

godziny  z  korzyścią,  z  bojaźliwością  i  żalem  opusz-, 
czali,  tak  jako  część  naszego  złota  lub  naszćj  krwi 
oddajemy! 

,

Gdyby  Zbawiciel  jeszcze  widzialnie  trwał  na

1

 

ziemi,  wtedy  zapewne  mało  byłoby  chrześcian,  któ-i 

rzyby sobie go widzieć nie życzyli, i żadna podróż mor- ‘ 

ska  nie  byłaby  tak  niebezpieczną,  którejby  chętnie 

nie  podjęto,  aby  go  pójść  uwielbić  Św.  Hieronim, 
opowiada,  że  za  życia  św.  Jakóba  -mniejszego,  wielu

1

 

ludzi  z  dalekich  stron  przybywało  do  Jerozolimy, 
aby widzieć tego Apostoła, a to nie dla innej.

background image

29

przyczyny,  tylko  jak  mówiono,  że  ma  jakieś  podo­
bieństwo  z  Synem  Bożym.  Zkądże  to  jednak  po­
chodzi,  że  tak  mało  jest  pożądania,  aby  się  lychło 

dostać  do  nieba,  gdzie  Zbawiciel  w  uwielbionym  sta­

nie jest obecnym?

Co  Ewangielia  mówi  o  małej  liczbie  wybra­

nych,  jest  okropna  i  zdaje  się  niektórym  być  nie­

podobna.  Ojcowie  święci  i  nauczyciele  kościoła 
przywiedli  wiele  trafnych  i  różnych  powodów,  aby 

nas  o  dosłownej  prawdzie  tych  wyroków  przekonać. 
Pośród  tych  powodów  żaden  nie  jest  tak  przekony­
wającym  jak  ten,  który  pochodzi  z  doświadczenia 
wzięty,  jak  mało  podobieństwa  między  życiem,  oby­

czajami,  sposobem  myślenia  i  skłonnościami  większej 
części  chrześcian,  a  życiem,  obyczajami  i  sposobem 
myślenia  Jezusa  Chrystusa  zachodzi,  ile,  że  według 

wiary  naszej,  bez  takiego  podobieństwa  nie  masz 

zbawienia.  W  onćj  ostatecznej  naszćj  godzince  po­
znamy  to  nader  dotykalnie,  jeśliśmy  tego  pierwej 
poznać  nie  chcieli.  Jakże  bardzo  lękać  się  trzeba, 

że  wtenczas  Krucyfiks,  który  nam  w  ręce  podadzą 
stanie  się  dla  nas  przedmiotem  przestrachu,  a  może 

i  rozpaczy,  zamiast  by  nas  pociechą  napełnił.  Bo 
i  jakąż  pociechę  sprawić  nam  może  przypomnienie 
śmierci  Zbawiciela,  skoro  życie  jego  nie  służyło 

nam  na  wskazówkę?  Jeśli  my,  porównywając  się 
z  pierwowzorem  Bożym,  którego  odblaskiem  po- 

winnibyśmy  być,  chyba  tylko  znaki  przeciwieństwa 

z Jezusem Ukrzyżowanym na sobie znachodzim?

background image

30

Jakże  nam  Zbawiciel  może  przybyć  ku  pomocy 

z  zasługami  swemi,  skoro  przykłady  jego  dla  nas 
bezowocnemi  były?  Jakże  być  może  Odkupicielem 

naszym, jeśli nie był naszym wzorem?

Gdy  kiedyś  stanę  przed  stolicą  Bożą,  znajdzie 

się  także  oraz  ze  mną  mnóstwo  Świętych,  świętych 
kapłanów  i  zakonników,  młodzieńców  i  dziewic,  męż

J

 

czyzn  i  niewiast;  jeden  przedstawi  ukrzyżowanemu 

Bogu-Człowiekowi  pięćdziesięcioletni  post  i  samo­
tność  na  ofiarę;  dragi  całe  w  dobrowolnćm  ubó-| 

stwie  przepędzone  życie;  tam  dziewica  przedłoży 
wypełnienie  ślubu  uczynionego  od  najrychlejszćj 
młodości,  znania  tylko  Boga  jako  Oblubieńca;  ów! 

misyonarz,  ów  zbluźniony  Jesau  okaże  się  w  towa-i 

rzystwie  mnóstwa  dusz  przez  siebie  uratowanych; 

za oną niewiastą pójdą ubodzy, których wspomagała,
żywiła, odwiedzała........... A ja? z próżnemi rękami/
stawam  po*  tak  długich  latach  życia.  Pod  jakimże 

tytułem  mamże  żądać  od  mojego  Sędziego  wpusz­
czenia  do  królestwa  jego?  Jakże  będę  mógł  wy­
trzymać  to  porównanie,  jakie  Bóg  pomiędzy  mną 
a Świętymi swoimi uczyni?

W  żywocie  znakomitego  Jezuity  Franciszka 

Suarez  opowiedziano,  że  przy  zbliżeniu  się  jego 
śmierci  pełność  wnętrznych  pociech  wydobyła  zeń 

te  słowa:  „Nie  myślałem,  żeby  śmierć  tak  słodką 

była.“ To roskoszne uczucie wytryskało z podzi-'

i

background image

31

wienia  godnej  czystości  serca,  jaką  przez  zupełne 
oderwanie się od stworzeń był pozyskał.

Przed  niedawnym  czasem,  gdym  opatrywał 

umierającego,  (Jezuitę  Surin)  usłyszałem  go  naraz 

krzyk  wydającego;  mniemałem  w  pierwszej  chwili, 
że  go  gwałtowna  boleść  ciała  napadła;  lecz  w  krotce 
ujrzałem,  że  to  był  wybuch  radości  z  widoku  bli­
skiego  zbawienia.  Ten  mąż  święty  położył  sobie 
za  prawo  w  całćm  swojćm  życiu,  szukać  jedynie 
Boga  w  wszystkich  rzeczach;  a  tak  znalazł  też  i  w 
śmierci Boga swego, a z nim wszystko.

Ludzie,  dobrze  rozważajcie,  że  Syn  Boży  nie 

mówi,  że  wązka  ta  droga,  która  do  d o s k o n a ł o ­

ś c i   prowadzi;  gdyby  to  było,  nie  zaniedbalibyście 

tego  wyroku  zastosować  do  osób  klasztornych,  któ­
rzy  ten  są  zatrudnieni,  aby  żyć  według  rad  ewan- 

gielieznych;  lecz  wązką  nazywa  Pan  Jezus  tę  drogę, 
która  prowadzi  do  ż y w o t a   w i e c z n e g o ,   którą 

świat  cały  chodzić  musi.  Zbawiciel  zda  się  sam 

nad  tćm  zdumiewać;  dla  tego  nie  tylko  mówi:  Że 

ciężko;  te  d r o g a   w ą z k a ;   lecz  woła  On:  Jak 
c i ę ż k o   j e s t ,   j a k ż e   w ą z k a   j e s t   d r o g a !  

Nie  mówi  też  tylko:  pamiętajcie  o  tem,  oddajcie 
się  temu,  pracujcie  kutemu,  lecz:  u ż y j c i e   g w a ł ­
t u .   —  Nie  zapominajmy  o  tych  słowach,  pochodzą 
one z ust Syna Bożego.

background image

1

Przy  śmierci  człowieka  pocieszamy  się  dobre- 

mi  uczynkami,  które  umarły  wykonywał  w  swem 
życiu.  Nie  masz  chrześciatiina,  głupich  i  rozpaczli­
wych  wyjąwszy,  któryby  się  nie  czuł  być  zniewo­
lonym,  wyznać,  że  nie  pomoże  nic  człowiekowi 

u  bramy  wieczności;  iż  był  dobrym  tancerzem  lub 

śpiewakiem,  że  wiele  nagromadził  złota,  jadł  i  pi 
dobrze,  że  zgrabnie  się  brał  na  świecie.  Dla  tego 
badamy,  czy  zmarły  był  poczciwym,  bogobojnym, 
miłosiernym;  a  gdy  te  cnoty  u  niego  znajdujem, 

wtedy  jedyną  są  one  pociechą.  Wystawiłby  się  aa 
śmiech  ten,  ktoby  do  stroskanych  pozostałych  prze­

mówił:  Ufajcie,  bo  wasz  zmarły  przyjaciel  miał 
wszakże  dobry  głos,  przyjemny  skład  twarzy,  dużo 
majątku.  Mówi  się  owszem,  gdy  można,  że  zmarły 
żył  jak  dobry  chrześcianin,  że  dał  wielkie  dowody 

żarliwości  pokuty  i  przyjął  nabożnie  Sakramenta 
święte.  A  czemuż  się  tak  nie  myśli  i  nie  mówi 

właśnie  w  życiu?  Czemuż  się  przywięzuje  swe 
serce  do  rzeczy,  które  się  przy  końcu  życia  za  nic 

poczytają,  i  zaniedbuje  a  może  nawet  wyszydza  to, 

co  jedyną  pociechę  umierającemu  i  pozostałej  rodzi­
nie przyniesie?

— 

32 

Żaden mniej żyje jak ten, który sobie długo 

żyć obiecuje.

Śmierć nie mówi, ale jej milczenie zawiera 

w sobie wszystkie nauki proroków i apostołów. —

background image

33

Cesarz  Herakliusz  miał  wyborną  książkę,  trapią 

głowę,  na  której  czole  stały  te  słowa:  C z e m   j e ­

s t e m ,   j u t r o   t y »   b ę d z i e s z .   Ten  podziwienia 

godny  kazuista  zdoła  rozwiązać  wszelkie  trudności, 
jakie się w sumieniu znajdują.

Możeż  duch  człowieczy  wmówić  w  siebie,  że 

Jezus  Chrystus,  na  twarzy  potem  krwawym  zlany, 
na  ciele  biczmi  usmagany,  na  głowie  cierniem  prze- 
kłóty,  na  rękach  i  nogach  gwoźdźmi  przebity,  w  bo­
bu  włócznią  przeszyty,  po  tych  znakach  chce  być 
poznany  Ojcem  naszym,  i  że  ma  oraz  za  jedno  ze 

swych  dziatek  takiego,  który  żadnego  śladu  podo­

bieństwa  z  Nim  mieć  nie  chce,  owszem  stara  się 

coraz  bardziej  być  mu  niepodobnym,  różami  się 
wieńczy;  roskoszami  odurza,  pysze  i  próżności  się 

oddaje  i  w  głębokiem  zapomnieniu  o  zbawieniu  swój 
duszy i o dobrodziejstwach Bożych żyje?

Światownicy,  jakże  brzmi  to  hasło,  które  Pismo 

św.  o  was  przywodzi?  Jedzmy  i  pijmy!  tak  mó­

wicie,  Lecz  cóż  to  były  jeszcze  za  słowa,  któreście 
dodali?  Bo  jutro  umrzemy.  Jakże  mnie  uwieść 
chcecie  takowemi  słowy?  Wy  mię  straszycie  ra- 
czśj,  wy  mię  odpychacie,  wy  obudzacie  we  ranie 
wzgardę  waszego  sposobu  myślenia;  bo  wnioski  wa­
sze  bynajmnićj  nie  są  rozumne;  oneby  raczej  także 

być  powinny:  Módlmy  się  i  pośćmy,  bo  jutro 

umrzemy!

background image

34

35

Życie  jest  pełne  kłopotów,  i  dopiero  po  śmierci 

znajduje  się  szczęście.  Jakże  tedy  ma  Bóg  niero­
zumnym  ludziom  dogodzić,  którzy  ani  cierpieć,  ani 

umrzeć nie chcą?

Kto  w  czasie  życia  obeznał  się  ze  śmiercią, 

ten  nie  doznaje  tego  przerażenia,  gdy  ona  się  zjawi, 

jakie  wlewa  bezbożnemu.  Dowodem  tego  jest  św. 

Katarzyna  Genewska,  która  śmierć  nazywała  swym 
ulubionym  i  może  po  sto  razy  na  dzień  zapraszała 
go, aby ją nawiedziła.

i  sób.  Gdy  bowiem  czuł,  że  się  koniec  jego  zbliża, 

i  kazał  wojownikowi,  który  we  wszystkich  bitwach 
I  nosił  przed  księciem  sztandary,  przyść  do  siebie  i 
\  zalecił  mu,  ażeby  na  końcu  piki  uwiązał  kawał  su­

k n a ,   w  które  ciało  jego  obwinięte  być  miało  po 

1

  śmierci  jego;  wtedy  żeby  tę  dzidę  podniósł  w  górę 

przed  ludem  i  wołał:  patrzcie  na  to  wszystko  co 

wielki Salondyn, pogromca i zdobywca wschodu,

I  ze  wszystkich  skarbów  i  ze  wszystkiej  sławy,  które 
| sobie przez tak wiele zdobyczy nabył, ze sobą bierze!
! Ważna nauka! Nierozumny słucha jej z podziwie- 

niem, mądry z niej korzysta.

Gdy  pewien  perski  mędzec,  nazwiskiem  Hor- 

misdas,  przypatrzył  się  wspaniałości  starego  Rzymu, 
amfiteatrom,  piramidom,  tryumfalnym  łukom,  py­
sznym  pałacom,  jednem  słowem:  wszystkiem  osobli­

wościom  sprowadzonym  tu  dotąd  z  całego  świata, 

zapytanym  został  od  cesarza,  coby  sądził  o  stolicy 
świata?  Mędrzec  odpowiedział:  widziałem  rzecz 
w  Rzymie,  która  mię  powstrzymuje  podziwiać  te 
wszystkie  bogactwa.  —  Jak,  coby?  —  Groby;  bo 
poznając  ztąd,  że  się  tak  w  Rzymie  umiera  jak 

gdzieindzićj,  nie  podobna  mi  przemijających  skar­
bów tego miasta cenić wysoko.

Gdy  chcesz  dowieść  twego  prawa  do  twych 

posiadłości,  do  twych  domów,  do  twoich  ogrodów 
i  włości,  mój  przyjacielu,  wtedy  powiadasz:  przod­
kowie  moi  one  mi  zostawili,  jestto  moja  cząstka  dzie- 

I  dziczna.  Rozumiem,  odpowiada  na  to  Augustyn  św., 
'  chcesz  powiedzieć:  moi  przodkowie  w  swój  podróży 

ido  wieczności  przez  te  dobra  przechodzili;  tak  i  ja 
;przez  nie  przechodzę.  Więc  już  sam  sposób  w  jaki 
jsię  dowodzi  prawa  posiadania,  pokazuje  zmienność 
'posiadłości.  Tylko  naszą  włość  w  królestwie  nie- 
ibieskićm  posiadać  będziemy  tak  że  nam  jej  nikt 
juie  odstąpił,  ani  my  też  jej  komu  odkazywać  nie 
[potrzebujemy.

Słynny saraceóski ksią*e Salandyn, dałpoznać ; 

Kttoty cnemn

 bega^j 

w

 Ewaniclii nie był 

krotko przed swą s.meraą przekonanie swoje o m- 

mdroM

któremu tok bogate żniwo dostało

 ? 

cosci wszystkich rzeczy ziemskich w piękny spo

- 1

background image

I

— 36 

— 

— 

37 

w  podziale?  Widział  się  na  długie  pasmo  lat  za  sądu  boskiego,  który  po  mój  następuje?  Wyznaję,, 

opatrzonym,  i  mógł  spokojnie  przepędzić  resztę  dn  jest  coś  okropnego  pod  -względem  tśj  chwili,  która- 

swoich,  mieć  stół  dobry  i  wszelkie  uciechy  życia  so  niejako  całą,  wieczność  w  sobie  zamyka.  Lecz  czy- 
bie  sprawić.  Pewnie  tam  o  nim  mówiono:  co  zi  liż  jedynie  ta  tylko  chwila  jest  przedmiotem  sądu 
szczęście!  co  za  błogosławieństwo!  Człowiek  tei  boskiego,lub  czyli  raczćj  całe  życie  nie  będzieuwzglę- 

umiał  radzić  na  swe  stare  lata!  —  Lecz  ów  szczjj;  dnione  ?  I  gdy  ona  chwila  słusznie  tak  straszną 

sny,  był  do  pożałowania;  był  bliskim  zatraceni!  być  nam  się  zdaje,  nie  możemyż  więc  w  mądrem 

swego;  z  góry  zabrzmiał  wyrok:  Głupcze,  tej  noq  użyciu  wszystkich  poprzedzających  chwil  całego  ży- 
wydrą  duszę  twą,  a  to  coś  zebrał  czyje  będzie?-,  cia  szukać  przeciw  okropnościom  śmierci  obrony  i 

Możnaby  tu  zapytać,  czemu  Bóg  temu  bogaczom  takowej  znaleść?  Żyjmy  w  szlachetnej  nadziei,  która 

nie  pogroził  raczćj  karami  wieczności,  niż  utrą#  według  wyrażenia  pisma  św.  (Ks.  Mądrości  3.)  pełna 

doczesnych  dóbr.  Stało  się  to  dla  tego,  bo  nii  jest  nieśmiertelności,  a  śmierć  prawdziwie  zyskiem 

wolnik  dóbr  tego  świata  nie  ma  zmysłu  dla  czeji  dla  nas  będzie.  Zatwardziałemu  zaś  grzesznikowi 

innego;  mowy,  które  prawi  o  radościach  i  cierpij  przystoi,  drżeć  na  samo  wspomnienie  jego  śmierci, 
niach  wieczności,  on  nie  rozumie;  jego  pienią^ 
w obcem ręku bardziej go przeraża niż jego wł»

sna  dusza  w  mocy  szatana.  —  A  cóż  się  dzief  Gdy  pod  wieczór  słońce  się  nachyla  ku  hory- 
z  tobą,  czytelniku  ?  Nie  zasługujeszże  i  ty,  aby  ci  zontowi  i  padające  cienie  w  połączeniu  z  powstają- 
Bóg  jak  onego  bogacza  nie  połajał  głupim  ?  CzenĄ  cemi  wyziewami  już  doliny  pomroką  okryją,  wtedy 
się  zatrudniasz  na  ziemi?  Jakie  masz  widoki?  widać  jeszcze  tu  i  owdzie  koniec  jakiej  wieży  lub 
kie  życzenia?  Czy  nie  zaniedbujesz  także  i  ty  sta  szczyt  jakiej  góry  ostatniemi  promieniami  zapadające- 
rania  o  wieczne  zbawienie,  aby  gonić  za  drobnosf  go  słońca  świetnie  objaśnione.  Tak  też,  w  owych  sum­
kami?  Usiłujesz  nagromadzić  dobra  ziemskiego  ty!  tnych  chwilach,  które  na  wielkie  mnóstwo  dusz, 
ile  tylko  można;  długoż  tego  używać  będziesiniskich  noc  i  okropność  rozpościera,  podnosi  spra- 
Może dzień jeden zaledwie. 

wiedliwy swą głowę spokojnie i wesoło po nad cie­

knie śmierd. Pokój jego duszy maluje się wewszyst- 

kich jego poruszeniach, nadzieja jaśnieje na czole 

Jeżeli sprawowanie nasze urządzić umiemy, Pjjego; nie upada on, lecz oddaje duszę swą w ręce 

dług zasady nieśmiertelności duszy naszćj, któ# Stworzyciela swego i kończy pełen pokoju swój go- 

tak wielu bohaterów w religii utworzyła, czernidny bieg; śmierć, która wszystko burzy, jest dla niego 

się lękamy grożącej śmierci tak bardzo? Czy dfchwilą sławy i tryumfu.

I

background image

38

39

Spojrzyjcie  na  owe  niewieście  Sybaryty,  ciągłej 

-w  kwiaty  ustrojone,  ciągle  w  szaty  najśmieszniej­

szych  farb  przybrane;  najmniejsze  utrudzenie  obar­
cza  je,  sam  byt  jest  dla  nich  ciężarem;  bez  owych 

rozmaitych  rozkoszy,  które  ich  życie  ustawicznie  na 
nowo  podniecają,  zginęłyby;  dopóki  trwa  dzień,  wi­
dać  je  nakształt  lekkich  pstrych  motyli  latających 

i  cieszących  się  w  miłem  cieple  wiosennem;  dla  nich 

wylewa  słońce  złoto  swych  promieni  w  pięknych 

dniach  lata;  dla  nich  zima  nawet  róże  wydawać 

musi;  dwa  światy  dostarczają  im  woni,  wyszuka-i 
nych  napoi,  wybornych  potraw,  najzdatniejsze  ręce 

tkają  materyą  dla  nich  na  suknie;  ustawicznie  no- 

we  głupstwa  dla  nich  wymyśliwane  bywają,  usta­
wicznie  nowe  pomysły  w  bieg  wprowadzone,  abjł 

im  było  podobna,  bez  szemrania  powlec  ciężar  ich 
bytu podczas nieskończonego trwania ulotnego dnia;
0  ludzie,  czyliż  już  wcale  nie  pamiętacie  o  waszej 
duszy  nieśmiertelnćj?  Jako  dzieci  bieżycie  za  my-* 
dlanemi  bańkami;  cieszyć  się,  to  nazywacie  ż y ć ;  
czyliż  u m i e r a n i e   będzie  dla  was  także  uciechą? 
Jakże  skrócicie  sobie  czas  na  śmiertelnem  łożu? 
Jakże  wam  będzie  do  smaku,  gdy  ostatnia  nadzieja 

zniknie,  gdy  choroba  wasza  pokaże  się  nie  do  ule­

czenia,  gdy  urok  życia  was  opuści,  gdy  wątłe  przed-, 
mioty  waszych  namiętności  z  taką  samą  chyżości^ 

z przed oczu waszych znikną, z jaką brzegi, miasta'
1  pałace  oddalają  się  od  okrętu,  który  orkan  zer­

wał  z  jego  kotwicy  i  pędzi  pod  wysoko  szumiąc^ 
się  wały,  które  pochłonąć  go  są  gotowe;  —  jakąż 
tam  wtedy  przybierzecie  postać  i  jaką  pociechę  przy­

niosą  wam  zaużywane  rozkosze?  Ależ  jeden  jeszcze 

tryumf  was  czeka,  wspaniały  pogrzeb,  marmurowy 

nadgrobek,  pochlebny  n a p i s ! . . . .   A  dusza  wasza? 

wasza  dusza,  która  nigdy  nad  samą  sobą,  nigdy  nad 

życiem  i  śmiercią  się  nie  zastanowiła,  tam  miękka, 

bez  trosków,  nic  nie  warta  dusza,  ta  niewolnica  grze­
chu  i  bałwochwalcza  służebnica  ciała,  ta  aż  w  proch 
poniżona,  zaniedbana,  wzgardzona  dusza,  co  się  z  niej 
stanie, gdy oto wpadnie w ręce mściwego Boga?

O  święci  Męczennicy,  o  bohaterskie  dziewice, 

którym  ryczące  lwy,  połyskujące  miecze,  chłonące 
płomienie  i  wszyskie  okropności  pełnej  udręczenia 
śmierci  razem  zebrane  najmniejszej  bojaźni  wlać  nie 

mogły,  by  was  względem  religii  świętej  wiarołom- 
nemi  uczynić,  cóżbyście  powiedziały  o  takiej  nie­
wieście,  która  wraz  z  wami  w  jednćj  wychowana 
religii,  nie  ma  odwagi,  aby  choć  raz  pomyśleć,  że 

to  ciało,  którego  strojem  tu  przez  cały  dzień  za­

jęta,  stanie  się  pastwą  robactwa?  Ach,  ci  nawet, 
którzy  się  temu  zbawiennnemu  rozmyślaniu  oddają 
i  od  świata  stronią,  aby  bez  tem  większej  przeszkody 
rozmyślać  mogli,  ci  nawet  mają  tyle  trudu  na  od­

parcie  napadu  swych  namiętności,  jakiegoż  losu  dusz 
takich  dopiero  się  spodziewać,  które  niczego  tyle 
się nie lękają jak myśli o śmierci?

Nie  sąż  dzieci  tego  świata  roztropniejsze  w  ro­

dzaju  swoim  nad  syny  światłości?  Czyliż  ich  nie

background image

I

41

słyszymy  jak  się  na  przemian  wzywają  do  używa­
nia  życia,  gdyż  jego  trwanie  jest  krótkie!  Czyż 

nie  słyszymy  ich  mówiących  i  śpiewających:  „Zry­
wajcie  różę  póki  nie  zwiędnie?"  Czemuż  się  tedy 

i  chrześcianie  nie  zachęcają  nawzajem,  czynić  dobre 
póki  jest  dzień,  gdy  prędko  zapadnie  noc,  w  któ­
rej działać nie będzie można?

— 

40 

Że  ludzie,  którzy  nic  nie  wiedzą  i  niczego  się 

nie  spodziewają  oprócz  tego  nędznego  życia,  do  niego 

się  wiążą,  to  jest  naturalnym  skutkiem  ich  ślepej 
miłości  własnej;  lecz  że  chrześcianie,  którym  Bóg^ 
dał  tak  wielkie  obietnice  dla  życia  przyszłego,  chrze-j 
ścianie,  którzy  ten  świat  jako  miejsce  wygnania,  nę-1 
dzy  i  pokusy  uważać  powinni,  że  ci  nie  mają  od­
wagi,  wyrzec  się  rozkoszy  na  swej  pielgrzymce  i 
wzdychać  do  wiecznych  dóbr  swój  ojczyzny,  to  jest 

nikczemność,  która  wypiera  się  charakteru  chrześci­

janina  i  takowy  bez  części.  Jakto!  ludzie,  którzy 

są  powołani  z  Jezusem  Chrystusem  używać  wiecznej 
chwały  i  wiecznej  szczęśliwości,  nie  chcą  się  nigdy 
dać  poruszyć  takićj  im  przeznaczonćj  godności  !i 

Ośmielają  się,  pochłonieni  życiem  zmysłowem,  grube 

znikome,  urojone  dobra  tej  ziemi  uczynić  głównym 
celem  i  poczytywać  niebo  jako  cząstkę  gorszą? 

Lecz  czyliż  to  królestwo,  które  naszem  nocnem  czu­
waniem,  naszemi  pracami,  naszemi  łzami  i  całą  krwią) 
naszą  nigdy  za  drogo  nie  okupujem,  otrzymamy  za 
taką  złą  cenę?  Otrzjmamyż  je  za  nie,  niejako 

w  brew  woli  naszej  ?  Będziemyż  zmuszeni  przyjąć

je,  gdy  się  lękamy,  posiąść  go  zawcześnie,  i  gdy 

chętnie  zrzeklibyśmy  się  jego  zupełnie,  gdyby  nam 

Bóg  pozwolił,  wiecznie  nurzać  się  w  błocie,  którem 

się tak chętnie kalamy?

Śmierć  poniża  wielkich  tej  ziemi,  życie  prze­

ciwnie  poniża  człowieka  w  ogólności,  a  to  jest  go­

rzej.  Śmierć  wydziera  nam  podpory  naszój  próżno­
ści,  życie  przeciwnie,  powstrzymuje  przez  poniżeuie 

w  jakie  nas  wprawia,  każde  uczucie  naszej  prawdzi­
wej  wielkości.  Śmierć  spuszcza  ciało  do  grobu,  lecz 
życie  ściąga  niejako  duszę  naszę  z  nieba  do  ziemi, 
śmierć  zrywa  stosunek  nasz  ze  światem,  lecz  życie 
przerywa  ustawicznie  ten  tak  sprawiedliwy  i  natu­
ralny  stosunek,  w  którym  z  Bogiem  stać  powinniś­

my,  dla  którego  serce  nasze  stworzonem  być  się 
czuje.  Po  śmierci  następują  eiemnności,  robactwo 

i  zgnilizna,  czego  nic  nie  czujemy,  lecz  życie  składa 
się  całe  ze  słabości,  poniżeń,  chorób  i  nieszczęśli­

wych  przypadków,  które  dobrze  czujemy,  jednem 
słowem,  życie  poniża  głęboko  duszę  naszą,  gdyż 

je  przywięzuje  do  przedmiotu,  które  z  jój  wzniosłem 

przyrodzeniem  nie  mają  nic  spólnego,  gdyż  ją  znie­
wala,  zaprzątać  się  niewolniczemi  drobnemi  zatru­
dnieniami,  prowadzić  gospodarstwo,  uprawiać  pola, 

jakoby  duch  nasz  nieśmiertelny  na  to  tylko  był 

przeznaczony,  trwanie  tego  życia,  z  którem  jest 
złączony,  przedłużyć  na  chwil  kilka;  śmiórć  prze­
ciwnie jest prawdziwym tryumfem ducha, przez śmierć

4

background image

42

z  prochu  otrząśniony,  podnosi  się  duch  i  zyskuje  czego  tak  bardzo  się  nie  lękamy  jak  tego,  że  opu- 
nieskończone poznania, o których mu tutaj zaledwie! ścić je trzeba.

ciemne pojęcie pozwolonem było. 

________

O najwyższy Władzco nad życiem i śmiercią*

który  sam  jeden  wartość  i  godność  na  obraz  Twój  Nigdy  nie  odpoczywa  kosa  nieubłaganćj  śmierci, 

stworzonej  duszy  poznajesz,  wiej  w  tę  duszę  odwagę,  każdej  chwili  sprząta  gdziekolwiek  na  dalekiej  ziemi 
tak  dokładnie  rozwiązać  mozolne  i  upokarzające  za-l  swoje  ofiary,  każdej  chwili  walczą  niekórzy  z  moich 

danie  życia,  ażeby  przy  śmierci  dość  czystą  była  braci  ostatnią  stanowczą  walką;  każdćj  chwili  wy- 
uznana  złączyć  się  z  Twoją  uwielbienia  godną  Istotą  daje  najwyższy  Sędzia  nad  niektórymi  swój  wyrok, 
w wiecznej szczęśliwości Świętych! 

'  który wiecznie się nie zmieni więcej. I tak też

_________________________  |  w chyżo ubiegającym momencie, w którym te sło-

|  wa  piszę.  Straszliwa  myśli!  jakoż  cię  tak  łatwo  i 

Święty  Augustyn  mówi:  Kto  się  śmierci  boi<  niebacznie  puszczać  możemy?  Czemuż  nas  nieza- 

temu  jeszcze  braknie  wiary.  I  rzeczywiście,  jeżeij  grzewasz  do  nadzwyczajnej  czynności  we  wszyst- 
bojaźó  jego  wypływa  z  miłości  do  dóbr  tćj  ziein*|  kiem  dobrem,  zanim  też  i  dla  nas  staniesz  się  okro- 

wtedy  serce  jego  jest  w  sprzeczności  z  Ewanjeliąi  pną  rzeczywistością?  Czyż  nie  żyjemy  w  stuleciu 

>  wedle  której  ziemia  jest  miejscem  wygnania,  i  do]  rozumowań,  w  wieku  konsekwencyi? 

liną płaczu, ciało źródłem zepsucia i grzechu, źy

— 43 

Lecz możni*

cie  walką  i  czasem  doświadczenia, 
się  lękać,  być  uwolnionym  od  tego  wszystkiego!  Gdzie  znaleść  prawdziwą  oświatę?  Gdzie  pra- 

przypuściwszy  że  się  ma  wiarę?  Prócz  tego  jest  wdziwą  różnicę  między  cieniem  a  bytem?  Patrzcie 
Bóg  dobro  najwyższe,  które  tylko  przez  śmierć  osiąj  tu  w  świetnem  mieszkaniu  śmierci  na  umierającego 
guąć  można,  kto  się  więc  śmierci  lęka,  ten  nie  wie  ulubieńca  szczęścia!  Przystąpcie  bliżćj  i  słuchajcie, 
rzy,  że  ona  dla  sprawiedliwego  jest  początkiem'  te  wspaniałe  sprzęty,  te  złotem  tkane  dywany  i  obi- 
ranną zorzą wiecznćj szczęśliwości. 

cia, te piękne kosztowne malowidła, wszystko woła

_________ na nas bez obłudy i udania: „Jesteśmy połyskujące

nic, wynalezione, aby myśl i uwagę waszą odwrócić 

Jesteśmy podobni onym dworzanom, którz) od jedmgo, które jest potrzebnem; tylko cnotapra- 

dworowi złorzeczą, a jednak ze wszelką usilnościj wdziwie jest piękna, tylko wierność w jej wykona- 
starają się na nim utrzymać swe miejsce; narzekaj niu sprawia pokój duszy, tylko religia jest najmi- 
my na życie, zowiemy je nędznem, a jednakże ni 

4*

background image

45

— 44 —

lejsza, tylko jój jarzmo jest słodkie a ciężar jć| ba, ponieważ są dowodami buntu twojego serca prze- 
lekki.“ Tak wołają na nas nawet przedmioty pro* ciw boskim wyrokom; łzy pogan, ponieważ się zła- 

żności, gdy widok obecnśj śmierci oczy nam otwiera* godzić nie dają przez rozważanie, że tylko pośle- 

_________ dniejsza część ukochanej osoby zaniesiona do gro­

bu, lecz dusza powróciła do jej wiecznego pier- 

Jakże byłem nierozumny! rzekł pewien dostoj- wiastka.

nik państwa, więcej niż dwadzieścia ryz papieru 

----------- —

wypisałem dla mojego księcia, a ani jednej kart}!

dla dobra mojej duszy! 

Wszystkie pociechy, jakiemi nas ludzie przy

________  śmierci do nas należących obsypują, nie tylko są

nie  wystarczające,  ale  nawet  niekiedy  uciążliwe 

Przyjacielu,  albo  sam  wkrótce  umrzeć  musisi  i  bolesne  (przykre;)  tymczasem  powinniśmy  takowe 

albo  musisz  widzieć  innych  umierających;  na  ca^  z  podzięką  przyjmować,  lecz  obok  tego  nie  zanie- 
łun  lub  żałobną  suknię  być  ci  gotowym  trzebat  dbywać  szukać  gdzieindziej  lepszej  i  skuteczniejszej 
Wszystko  się  kończy  w  świecie,  i  my  też.  Co  pieni  pociechy;  powinniśmy  do  modlitwy  się  uciekać  i  rzu- 
umiera, tylko nas uprzedza, co 

zostaje, pójdzie 

zi cić się w objęcia Boże. Nie może nas omamić od-

nami w krotce. Jak 

dzieła  rąk ludzkich najpierw wieczna Prawda, która z ust Zbawiciela do nas tak

połysk  swój  tracą,  potem  nie  służą,  i  w  końcu  miłościwie  przemawia:  „Pójdźcie  do  mnie  wszyscy, 
w  proch  się  rozsypują,  tak  i  człowiek  ustaje,  staj  którzy  obciążeni  jesteście,  a  ja  was  ochłodzę.

14

  Je- 

rzeje się i umiera. 

żeli ten, którego śmierć opłakujemy, umarł w Pa-

________ 

nu, więc patrzy na nas z wysokiego nieba, słyszy

narzekania nasze, gani je i mówi wewnątrz do nas 

Każdego spotyka kara w ten sposób jak uchybił te przyganiające słowa: Czemuż nie życzycie mi 

Gdybyś, bracie mój, miłował był tę osobę w Bogu* tego nadmiaru szczęśliwości, do której Pan pełen 

wtedy byłbyś się, aczkolwiek ze łzami, ale z ulfr nieprzebranego miłosierdzia, jaka mi wżdy w ży- 

głością był poddał rozłączeniu 

się z nią, skór# ciu mojem 

dostała się w podzielę, mię wyniósł?

Bóg swoje prawa nad życiem i 

śmiercią wykonał 

Jako 

też mamy przy takich sposobnościach

Lecz  miłość  twoja  była  wylaniem  czysto  przyroi  przypomnieć  sobie  straty,  jakich  pierwej  dozna- 
dzonych  uczuć,  i  najwyższemu  Panu  chciałeś  żarliśmy.  Pierwsza  osoba,  którąśmy  utracili  wycisnęła 
przeczyć praw jego; przeto teraz 

lejesz gorzkie łzV łzy nasze, 

byliśmy niepocieszeni; lecz zwolna oschły

bez pociechy; łzy, którym brak zasługi dla nie

J

 

łzy nasze, 

przyzwyczailiśmy się zwolna do rozstania,

i

background image

46

47

!

aż  nakoniec  serce  nasze  zwykłą  odzyskało  spokoje 
ność.  Tak  się  też  stanie  ze  względu  na  nową  stra-i 

tę.  Bóg  dał  czasowi  siłę  leczącą,  która  gói  wszy­
stkie rany ziemskie.

Pomyślmy  dalój:  Gdyby  Bóg  był  żądał  od  nas 

ofiary  z  umarłćj  onej  osoby,  o,  czybyśmy  Mu  jej 

odmówili?  A  oto  jesteśmy  właśnie  tak  pewni,  że 
stała  się  wola  jego,  jakoby  rzeczywiście  był  mówili 
z  nami.  Poddajmy  się  więc  z  tąż  samą  uległością  } 
Pan  mógłby  był  większej  od  nas  zażądać  ofiary,  do| 
którejbyśmy  się  też  zastosować  musieli,  llużto  z  po-j 

śród  Świętych  naszych  daleko  twardzićj  nawiedzeni} 
byli  aniżeli  my,  a  poddali  się  jednakże  nietylko 

z  uległością,  lecz  nawet  pełni  dziękczynienia  cało­
wali  rękę  bożą  która  ich  chłostała.  Wspomnijmy 

o  Abrahamie,  któremu  Bóg  rozkazał  syna  jego,  je­

dyną  podporę  jego  starości,  ofiarować.  Co  za  roz­
kaz!  Co  za  ofiara!  Wspomnijmy  sobie  o  odwadze 
matki  Machabejczyków  przy  stracie  jćj  siedmiu  sy­
nów.  Gdy  według  bezbożnego,  barbarzyńskiego  wy­
roku  sześciu  jej  synów  w  najokropniejszy  sposób 

w  jćj  oczach  zamordowanych  zostało,  napominała 
bohaterska  matka  siódmego,  by  szedł  mężnie  zai 
przykładem  swych  braci  i  by  jak  oni  umarł  za  pra­
wo.  Prócz  tego  mamy  w  Zakonie  taki  przykład; 
pewnój  matki,  która  jeszcze  od  matki  Machabejczy-i 
ków  więcćj  uczyniła;  mam  tu  na  myśli  św.  Symfo-i 
rozę  i  jćj  synów.  Ta  tak  głęboko  zasmucona  a  tak 
szczęśliwa  matka  widziała  jak  jej  synowie  razem 

do  słupa  przywiązani  zostali  i  jak  potem  siedmiu 
oprawców te niewinne ofiary pomiędzy siebie po­

dzielili  i  z  nieludzkiem  okrucieństwem  mordowali; 

i  podczas  tćj  przerażającej  sceny,  ani  matki  ani 
synów  nie  słyszano  głosu  narzekania  wydających. 

O,  my  co  się  do  tćj  samej  religii  przyznajemy  i  te­

goż  samego  królestwa  oczekujemy,  porównajmy  choć 
raz  nasze  straty  z  stratami  owych  bohaterów  chrze- 

ścianizmu!

Przyrodzenie  dopomina  się  swoich  niezbytych 

praw  przy  rozstaniu  się  z  ukochanymi  naszymi. 

Pierwsze  chwile  boleści  nie  należą  do  ciebie,  mój 
cierpiący  bracie;  pierwszych  łez  zabronić  tobie  nie 
można;  sam  nawet  Syn  Boży  płakał  przy  śmierci 

Łazarza.  Wszystko  czego  żądam,  jest,  abyś  miar­
kował  twoją  czułość,  i  abyś  na  ten  cel  zważał  na 
zgodne  wyroki  rozumu  i  religii.  Pierwszy  gani, 
jako  niepożyteczną,  boleść,  która  zdrowiu  twemu 

szkodzić  musi;  druga  pokazuje  ci  niezrównany  i  nie- 

zwiędły  wieniec,  który  nagrodą  twej  uległości,  twe­
go  zupełnego  poddania  się  pod  rozporządzenia  Opa­
trzności  być  ma,  której  zamiary  dla  nas  nie  pojęte, 

ale zawsze są na dobro wybranych.

Mając  za  obronną  straż  zasługi  krwi  Jezusa 

Chrystusa  i  opiekę  Maryi,  nie  możnażby  wtedy  spo­

dziewać  się  miłosierdzia  Bożego,  jakiekolwiekby  się 
popełniło grzechy; jak skoro się niemi brzydzi i Bo-

background image

48

49

ga  swego  miłuje?  rzekł  przy  zbliżającej  się  śmier­

ci książę z Moutalte.

Pewien  dworzanin,  który  swemu  księciu  całe 

życie  służył,  zachorował  niebezpiecznie.  Gdy  w  osta­

tnich  leżał  drganiach,  przyszedł  książę,  który  go 

bardzo  lubił,  odwiedzić  go  w  towarzystwie  win­
nych  dworzan.  Książę  był  wzruszony  smutnym  sta­
nem  swego  ulubieńca,  i  rzekł  do  niego:  jeżeli  wam 

co  takowego  uczynić  mogę,  powiedzcie  bez  ogródki 
i  nie  bójcie  się  odmownćj  odpowiedzi.  Książę,  od­
rzekł  chory,  w  obecnem  położeniu  mojem,  o  je­
dno  mi  tylko  prosić  potrzeba,  to  jest,  abyście  mi 
pozwolili  przedłużenia  życia  by  na  kwadrans  jeden. 
Ach,  odpowiedział  książę,  czego  żądacie,  nie  w  mo­

jej  jest  mocy;  jeżeli  wam  co  wyświadczyć  mam, 

więc  żądajcie  czego  innego.  Jakto,  rzekł  na  to 
chory,  całe  pięćdziesiąt  lat  wam  książę  służę,  i  za 

to  nie  mogę  pozyskać  życia  czasu  ani  jednego  kwa- 
dransu?  Ach!  gdybym  był  Bogu  tak  wiernie  słu­
żył  jak  wam,  nie  tylko  dałby  mi  teraz  ćwierć-go­

dzinne  życie,  lecz  wieczną  szczęśliwość.  Wkrótce 

potem jak to mówił, wyzionął ducha.

Pewna  młoda  piękna  utalentowana  dama  uj­

rzała  się,  jak  się  to  często  zdarza,  bliską  swojego 

końca,  nim  się  tego  spodziała.  W  początku  jćj 
choroby  ukrywano  przed  nią  niebezpieczeństwo  sto­
sownie do nieszczęsnego zwyczaju świata. Lecz gdy

złe  niepohamowanie  przybierało,  musiano  się  od­

ważyć  uwiadomić  ją  o  jej  stanie  i  upomnieć,  aby 

swe  sumienie  uporządkowała.  Dama  owa  przyjęła 
tę  wieść  i  to  wezwanie  z  wielkiem  pomięszaniem; 

lecz  wkrótce  ożywiła  łaska  jej  wiarę,  oddała  Panu 
na  ofiarę  swe  życie,  i  zażądała  świętych  Sakra­
mentów.  Potem  kazała  zaprosić  niektóre  swe  przy­
jaciółki,  by  ją  odwiedziły,  a  gdy  te  przybyły,  prze­

mówiła  do  nich  konającym  głosem:  „Moje  damy, 

kazałam  was  zaprosić  do  siebie,  abyście  na  mnie 
poznały  nicość  wszystkiego  co  jest  ziemskiem.  Przed 

kilku  dniami  jeszcze  przelewało  się  we  mnie  samo 
zdrowie  i  byłam  uwieńczona  kwiatami,  a  jutro  już 

obwinie  mię  suknia  śmiertelna.  O  moje  przyja­
ciółki,  gdybyście  mogły  rzeczy  tego  świata  widzieć 
temi  oczyma,  jakiemi  ja  na  nie  teraz  patrzę,  jakże 

bardzo  odczarowałybyście  się  z  próżności  i  mami- 
deł'  życia,  i  jakże  jasno  przekonałybyście  się,  iż  nic 

nie  ma  pewnego  jak  Bogu  służyć.  Moja  godzina 

przyszła;  wasza  także  nie  minie;  nie  odkładajcie 
waszego  przygotowania  aż  tam  dotąd.  Po  raz  osta­
tni  w  tem.  życiu  widzę  was  i  mówię  z  wami.  Módl­
cie  się  za  mną!  Gdy,  jak  się  spodziewam,  miłosier­
dzie  osiągnę,  o  was  przed  Bogiem  pamiętać  będę.

u

 

Tak  mówiła  i  zgasła  nie  długo  potem.  Słowa  jćj 

głęboko  zostały  wyryte  w  sercach  jej  słuchaczek 

i  nie  były  powiedziane  daremnie.  Czyliż  one  i  nas 

do  zbawiennego  zastanowienia  nad  stanem  wnętrza 

naszego pobudzą? Jeszcze jest czas.

background image

50

51

Nawet  poganie  uznawali  pożytek  z  pamiętania 

o  śmierci.  Plutarch  opowiada,  że  Egipcyanie  mieli 

zwyczaj,  podczas  najświetniejszych  publicznych  bie­
siad  przed  wszystldemi  potrawami  stawić  obraz  śmier-' 

ci  na  stole,  aby  przez  to  gości  upomnieć  do  umiar­
kowania  w  rozrywkach  i  nie  zapominania,  że  kiedyś 

(

 

okropnemu szkieletowi podobnemi będą.

Cesarz  Maxymilian  pierwszy  miał  przypomnie­

nie  o  naszym  końcu  za  tak  zbawienne  a  nawet  ko 

nieczne,  iż  na  trzy  lata  przed  swoją  śmiercią  kazai 

sobie  zrobić  dębową  trumnę,  włożyć  ją  na  wóz- 

i  wiezść  za  sobą  wszędzie  w  podróżach.  Przez  ten 
środek  chciał  wielki  książę  pamięć  o  śmierci  usta­
wicznie  mieć  obecną.  Często  też  mawiał  sam  do 

siebie:  „Maxymilianie,  pamiętaj  na  śmierć;  ona 

zwłoczyć  nie  będzie,  a  gdy  przyjdzie,  wszystko  ci 

wydrze  cokolwiek  w  tym  świecie  posiadasz."  Śmierć 

z  którą  się  w  ten  sposób  obznajomiał,  nie  przera­

ziła  go,  gdy  przyszła  rzeczywiście,  a  był  godnym 

życia, jakie ten mąż wielki prowadził. . *

Kardynał  Palavicini  opowiada  w  swojej  hi- 

storyi  (Concilium)  Soboru  Tiydentskiego,  że  Karol 

piąty,  gdy  dobrowolnie  złożył  koronę  i  na  osobność 
się  udał,  pogrzeb  swój  za  życia  odprawić  kazał,  aby 

na  nim  z  całą  swą  służbą  mógł  być  obecnym.  Wy­

stawiono  zatem  w  kościele  onego  klasztoru,  w  któ­

rym się znajdował, wielki katafalk i obstawiono go

wielką  liczbą  świec  woskowych.  Karol,  okryty  czar­

nym  długim  płaszczem,  otoczony  całym  swym  do­

mem  w  żałobę  przybranym,  postępował  naprzód 
i  przybył  do  kościoła,  gdzie  zaczęto  modlić  się  za 
odpoczynek  duszy  jego.  Wszyscy  obecni  byli  tak 

mocno  wzruszeni,  że  nic  nie  słyszano  tylko  szlocha­

nia  i  wzdychanie.  —  Tak  sposobił  się  ten  wielki 
mąż,  który  napełnił  świat  swemi  rycerskiemi  czyny

r

 

dopiero  w  pięćdziesiątym  szóstym  roku  swego  ży­
cia  na  swą  śmierć  i  stawienie  się  przed  stolicę  Je­

zusa  Chrystusa,  gdzie  królowie  tak  jak  ostatni  z  ich 

poddanych  liczbę  zdać  muszą.  Ta  niezwyczajna 
ostróżność  bardzo  mu  się  przydała,  gdy  w  kilka 

dni  potem  z  krucyfiksem  w  ręku  umarł.  Wiedział 
on,  jak  wielu  ludzi  dają  się  łudzić  wiekowi,  ma­

rząc  sobie  być  dalekimi  od  śmierci,  podczas  gdy 

jej  już  zupełnie  są  blisko;  widział  on  nie  raz  jak 
najmocniejsi  i  najsilniejsi  ludzie  nagle  przez  nie­

przewidziane  przypadki  precz  sprzątani  zostali  i  dla 

tego  był  przekonanym,  że  ani  młodość  ani  zdrowie 

nie są obronnym wałem przeciw śmierci.

Błogosławiony  Casar  z  Bus  miał  każdego  cza­

su  śmierć  przed  oczyma,  i  nie  pominął  dnia  żadne­

go,  aby  się  na  nią  nie  przysposobił,  tak  właśnie, 

jakoby  dzień  każdy  miał  być  ostatnim  dniem  życia 

jego.  Gdy  szedł  wieczorem  na  spoczynek,  posta­

wił  w  głowach  posłania  święconą  wodę  i  kropidło 

na  stołku,  a  w  nogach  łóżka  zapaloną  lampę.  Po­
tem owinął się w kołdrę jakby w śmiertelne prze-

background image

52

53

ścieradło, trzymał krucyfiks w ręku, odmawiał mo­

dlitwy konających i wykonywał wszystkie ćwiczenia 

jakiemi pobożni chrześcianie na końcu swego życia 

się zajmują. Pośród takich myśli zasypiał, a przy 
ocknieniu, które uważał jako powrot do życia, za- 

(

 

rzekał się przed Bogiem, że pozwolonego mu je­
szcze do pokuty czasu, wiernie użyje. — To zna­
czy codziennie umierać, aby tam, gdzie to chodzi, 

dobrze umrzeć można.

'  Uważmy  raz  jeszcze  umierającego  grzesznika; 

bo  nigdy  nie  możem  dość  przerażenia  w  sobie  obu­
dzić  przed  taką  śmiercią,  aby  nas  samych  takowej 
uchronić.

Otóż  leży  nareszcie  rozciągnięty  na  łożu.  Le­

karze  zaręczają,  że  nie  masz  żadnego  niebezpie­
czeństwa;  przyjaciele  jego  starają  się  go  o  tcm 
samem 

przekonać. 

Czytania, 

anegdoty, 

żarciki, 

wszystko  niedowiarstwem  zaprawione  i  do  smaku 

chorego  zastosowane,  wszystko  to  użyte,  aby  go 
rozweselić  i  rozerwać.  Lecz  złe  się  powiększa,  si­
ły  opadają,  niepokojące  symptomata  się  pokazują. 

Poczciwa  służąca,  którćj  pobożność  służyła  od  da­
wna  za  cel  szyderstwa  całemu  domowi,  mniema, 

że  księdza  proboszcza  przywołać  potrzeba.  Pleban 
spiesznie  przybywa,  bo  tu  chodzi  o  duszę  nieśmier­

telną.  Odźwierny  przyjmuje  go  nie  bardzo  łaska­

wie,  lecz  ksiądz  okazuje,  jakby  tego  nie  uważał; 
wchodzi  po  wschodach,  wstępuje  śmiało  do  izby 
i daje swe błogosławieństwo. Osoby otaczające ło­

że,  zaczynają  szeptać,  szturchać  się  i  uśmiechać; 

chory  zda  się  być  bardzo  przerażony;  lecz  miłoś­
ciwy  pasterz  duchowny  zbliża  się  doń,  bierze  go  za 
rękę  i  odmawia  z  podniesionym  ku  niebu  wzrokiem 
krótką  modlitwę,  pośród  której  zdaje  się,  że  cho­

remu  siły  wracają.  „Chciejcie  mnie  zostawić  nieco 
samego,"  mówi  potem  tenże  do  swoich  przyja­

ciół----  

„Dobrze,“ odpowiadają; „lecz pospieszcie

się,  a  osobliwie,"  przydaje  ktoś  do  proboszcza,  „nie 
mówcie  z  nim  o  śmierci."  Odchodzą.  „Znasz  mię 

pan?  pyta  się  ks.  pleban.  „Nie,"  kiwa  chory, 
i  trzeba  mu  wierzyć,  bo  on  do  tych  owieczek  należy, 
które  nigdy  głosu  pasterza  słuchać  nie  chcą.  Ksiądz 
mówi:  „Ja  jestem  waszym  pasterzem,  waszym  probo­

szczem,  jedyny  szczery  przyjaciel,  którego  masz;  je­
szcze twój stan więcój mię obchodzi na sercu, niż to po­
wiedzieć  zdołam,  ale  więcój  mię  to  niepokoi,  że 
mię  przywołać  nie  każesz.  Przebacz  pan  mojej  śmia­
łości,  gdy  mu  powiem,  że  się  w  najwyższym  sto­

pniu niebezpieczeństwa śmierci znajdujesz. — „Szka­
radnie!"  wołają  podsłuchiwacze  pod  drzwiami;  „tylko 
Jezuita,  tylko  katolicki  Bonza  tak  mówić  może!"— 
„Spowiadaj  się  pan  bez  odwłoki,"  mówi  pleban  da- 

'  lćj;  to  ostatnia  twoja  spowiedź."  „Imoja  pierwsza," 

odmruknie  chory,  przewracając  się  na  drugą  stronę. 

Wiara,  rozpacz,  bojaźń,  słabość  rozdzierają  duszę 
jego,  pot  zimny  oblewa  czoła  jego.  „Jeźli  mi  się 

prosić  godzi,  mój  panie,  pomyśl  o  twem  zbawieniu, 
tego  dnia  jeszcze  ci  dobrotliwy  Bóg  dożyć  pozwo­
lił,  abyś  się  z  Nim  przez  św.  Sakrament  pokuty 
pojednał. Spieszże się pan przebudzić duszę swą

background image

54

55

ł

ze  snu  głębokiego.  .  "Wszystkiego  lękać  się  trzeba,!  ^ujestatem,  ofiaruj  mu  twoje  łzy  i  wzdychania  i  proś 

gdy  się  będziesz  ociągał.  Ach,  więcej  jesteś  chory!  S°» 

a

by  ci  dać  raczył  siłę,  której  potrzebujesz  do 

na  duszy  niźli  na  ciele,  a  gdyby  śmierć  nadcisła  należytego  roztrząśnienia  twojego  sumienia.  Odważ 

jakoż  przed  Bogiem  chcesz  się  okazać?  Lękasz  si?  Naśladuj  marnotrawnego  syna  w  jego  powrocie, 

śmierci  co  do  ciała,  jakoż'  lękać  jej  się  jest  czego,.  j

a

koś  przez  swe  nie  chrześciańskie  życie  był  nie- 

gdy  nie  ma  starania  żyć  po  chrześciańsku;  lecz  stety  aż  nadto  wiernem  odbiciem  jego  zachowania, 

jakże  daleko  więcej  lękać  się  trzeba  nieszczęścia,)  i  niów  z  najgłębszą  boleścią  i  zranionem  sercem  do 

by  umrzeć  w  grzechu,  gdy  dusza  grzesznika,  która,  Boga:  „Tak  mój  Boże,  zgrzeszyłem  przeciw  niebu 
bez  pokuty  z  tego  świata  schodzi,  każdej  chwili,  i  tobie;  nie  jestem  godzien  zwać  się  synem  twoim.” 
w  środku  płomieni  umiera,  jak  mówi  Augustyn  św.,  „Dobrze,  księże  proboszczu,  zastanowiłem  się  nad 

której  życie  i  cierpienia  będą  bez  końca.  Spojrzyj!  } 

n

*

e  C

*

1C

§ 

u

  l

u

^

u

  zrobić  żadnego  wrażenia; 

na  obraz  swego  Odkupiciela,  jak  wyciąga  swoje  ra-j  róbcież  co  wam  się  zda  potrzebnem,  ale  prędko.” 

miona  na  twoje  objęcie,  jak  schyla  głowę  swą,  aby  ^  za  położenie  między  bliskiem  straszliwem  przej- 
ci dał pocałowanie pokoju, jak otwiera bok swój, ^

c

j

em z czasu

 do wieczności! Pobożny kapłan upo-

na przyjęcie twoje____“ — „Ach, księże proboszczu 

P

r

®

s

b grozi i wydobywa z zatwardziałego na-

pozwól  mi  teraz  usnąć,  później  o  tem  mówić  bę  ^

on

'

ec

  niektóre  westchnienia,  lecz  które  są  może 

dziemy.“  —  „Nie,  nie,  żadnej  już  odwłoki,  zakli-|  tylko  wynikiem  ustających  wszystkich  sił  nadprzy- 

nam  cię  o  to;  mógłbyś  upaśdź  w  objęcia  snu  wiei  rodzenia.  Tymczasem  daje  mu  drżący  rozgrzeszenie, 
cznego i ocucić w piekle. Proszę, pomyśl o twój: 

podajesz  mu kommunii jak ją Zbawiciel krótko

duszy,  i  gdy  spowiedź,  o  którćj  odprawienie  jak-  przed  swą  śmiercią  podał  Judaszowi?  Namaszcza 

najrychlejsze  proszę,  może  ostatnią  jest  twojego

1

  Olejem  św.  jego  bezwstydne  czoło,  jego  cudzołożne 

życia,  więc  przetrząśnij  wszystkie  skrytości  sercaj  ®

cz

y>  j

e

8° 

n

l

e

  czyste  ręce,  jego  bluźniercze  usta, 

twego,  ażeby  być  w  możności  zgładzić  wszystkie  swoi  j^g°  głuche  uszy  ,  odmawia  potem  modlitwy  koś- 
grzechy  przez  szczere  i  dokładne  wyznanie,  połą-  cl

e

l

ne

  i  oddala  się.  „Bogu  dzięki!”  mówi  pobo- 

czone  ze  szczerym  żalem.  Zacznij  wzdychać  doi 

Zna

  służąca,  ,,ma  teraz  prawo  do  nieba.”  A  cóż 

nieba,  które  dla  ciebie  nie  jest  jeszcze  zamkniętej^ 

0

  top  sądzisz,  miły  czytelniku?  Cóż  sądzisz 

gdy boskie miłosierdzie jeszcze ci dodaje środek do ® takiej śmierci? Powiesz może: „Jest to obraz
wnijścia  do  niego.  Obróć  wszystkie  ci  jeszcze  po­

zostałe  chwile  na  ubłaganie  dla  siebie  tego  miło­
sierdzia,  i  na  rozbrojenie  surowćj  sprawiedliwość 
twojego Sędziego; upokórz się głęboko przed jego

śmierci  Antychrysta;  zdaje  się  nic,  koniec  zwyczaj­
nego  człowieka,  jak  raczej  ostatnie  chwile  patry- 

archy  niedowiarków,  który  pośród  złorzeczeń  ducha 
wyzionął, przedstawiać. Lecz odpowiadam na to,

background image

56

57

czemuż mieliby jego podziwiacze być szczęśliwszym

chodzicie do mnic.“ — Tak i Bóg rzecze do ko-

Łaska  nawrócenia,  chociażby  też  po  jedynym  je-  mających  grzeszników  według  proroctwa  Jeremiasza: 

dnym  grzechu,  zawsze  jest  łaską,  której  Bóg  nikom  Wołać  będą;  Panie!  Panie!  Lecz  odpowie  im:  Ni- 
dłużen  nie  jest;  ale  łaska,  przy  osłabionych  i  pr»-  gdy 

was  n

i

e

  znałem  niewolnicy  występku,  odstąpcie 

wie  gasnących  siłach  ducha  i  ciała  w  krótkim  cza-  odemnie!  Wołać  będą:  Panie!  Panie!  ratuj  nas! 

sie,  od  trądu  całego  grzesznego  życia  oczyścić  się 

a

  On  im  odpowie:  Gdzie  są  bogowie  wasi,  któ- 

wymaga  cudu  boskiej  dobroci,  i  łaska  wytrwania  rychżeście  sobie  uczynili?  Ci  niech  was  ratują! 

jest nawet dla największych Świętych wątpliwa. I ty

wyniszczony,  przez  występki  i  próżniactwo  wycień­

czony  grzeszniku,  oczekujesz  dla  siebie  tych  wszy  Tyś  doświadczył  tego,  o  Wolterze,  co  to  jest  śmierć 
stkich  łask  Bożych?  Ty  oczekujesz  tego  cudu  boj  p

0

  życiu  poświęconem  mocom  ciemności;  ty  któryś 

skiej  wszechmocności!  Ty  go  oczekujesz  z  pewno- 

s

ję 

m

ógł  poszczycić,  że  pośród  wszystkich  pisarzy, 

ścią,  zuchwalstwem  i  obojętnością!  I  od  kogóż  t|  którzy  kiedykolwiek  bez  religijności  na  świat  wpro- 

oczekujesz  go?  Od  zagniewanego  Boga,  z  któregof  wadzili,  tyś  bezbożność  posunął  najwyżej;  ty,  któ- 
dotychczas  szydził,  i  którego  przez  twoje  nieład)  rego  pj

sraa

  n

e

  jch  jest,  tyle  wystawionych  ołtarzy 

niejako  zniweczyłeś?  I  ty  go  oczekujesz  w  chwili  rozpuście,  rozkiełznaniu  i  niedowiarstwu;  ty,  dla 
gdzie  zaledwie  kilka  godzin  życia  będą  tobie  p<jj  którego  nic  świętem  nie  było,  bez  którego  bogo- 
zwolone?  Nie,  nie,  to  się  tobie  tak  nie  uda,  j»bluźniercze  pióro  wszystko  kalało,  wiarę  i  obyczaje, 
się  nie  udało  bezbożnemu  królowi  Amonowi.  „T^Bozką  i  ludzką  powagę;  ty,  którego  niegodziwe  sy- 
raz,“  mówił  on,  „zadość  uczynię  mym  żądzom,  agdlistemy  wszelki  związek  pomiędzy  człowiekiem  i  cnotą 
kiedyś  śmierć  przyjdzie,  nawrócę  się  do  Pana  j^zrywają,  sercu  służalców  zmysłowych  schlebiają 
ojciec  mój  Manasses,  który  żył  bezbożnie  i  urna®bezbożność  uwzględniają,  do  wszystkich  namiętności 
świątobliwie."  Lecz  nie  nawrócił  się  do  Pana,  o

{

,się  stosują  i  jako  równie  srożące  się  nieprz^jacioły 

własnych  sług  w  łóżku  został  zamordowan.  Takpozumu  i  religii  się  okazują;  ty,  któryś  do  upa- 
koniec  zgadza  się  z  odpowiedzią,  jaką  Jephte  d^j|

e

go  usiłował  odjąć  cnocie  jej  nadzieje,  a  występ- 

Izraelitom  z  Galaad,  którzy  wypędziwszy  go  z  miarowi  jego  kary!  tyś  tego  doświadczył!..  Lekarz 

swych,  w  potrzebie  swej  rzucili  się  do  nóg  jego  i  ^jego,  pan  Tronchin,  znachodził  go  na  kilka  godzin 

łali:  „Bądź  naszym  królem  i  wojuj  za  nas  przectfprzed  jego  śmiercią  w  najstraszliwszem  rozdraźnie- 
Ammonitom."  „Ha,“  rzecze  tamten,  „nie  jesteści%iu  i  słyszał,  jak  dziko  i  rozpaczliwie  wołał:  „Opu- 
wy  to  ci  sami,  którzy  mię  nie  nawidzili  i  z  dowjszczony  jestem  od  Boga  i  od  ludzi!“  Potem  po- 

mego wygnali? Teraz, gdy was bieda ciśnie, pw 

5

background image

58

59

chwycił  za  nocnik  i  wiódł  rękę  do  ust  tak,  iż  pro-ł 

roctwo  Ezechiela  (IV,  12.,)  z  którego  tak  wielej 
szydził,  sam  spełnił.  Lekarz,  który  tę  okoliczność

1

 

wielu  osobom  opowiadał,  nie  mógł  się  powstrzymać 

dodać:  Życzyłbym,  żeby  wszyscy  pismami  “Woltera 
uwiedzeni  byli  świadkami  jego  śmierci;  zaiste,  wi­
doku takiej sceny nie byliby znieśli.

Zdaje mi się, jakobym słyszał niektórych z moich 

czytelników  mówiących,  że  zgrozę  budzące  opisy 
mniej  ich  poruszają  niż  obrazowania  cnoty  i  przy­
szłej  szczęśliwości,  więc  spróbuję  przedstawić  jedn§ 

z  najbardzićj  zachwycających  scen,  to  jest  sprawie­
dliwego,  który  gotów  jest  opuścić  ten  świat,  aby 
wrócił  do  swego  Ojca  niebieskiego,  i  który  z  Jezu­

sem  Chrystusem  mówić  może:  „Ojczemój,  przyszli 

godzina,  uwięlbij  Twojego  Syna.“  Tak  jest,  przyszli 

ta  szczęśliwa  godzina,  w  której  godny  naśladowco 
Ukrzyżowanego,  idziesz  do  ojca  twego.  O  nada 
szczęśliwy!  wędrówka  jego  skończona,  dotychczas 

znajdował  się  w  obcym  k r a j u ,   jak  bracia  Józefi 
w  kraju  Gessen,  jak  Jakób  pomiędzy  trzodami  La 
bana,  jak  Adad  w  domu  Faraona.  O  jakże  często 
Wzdychał  do  tej  błogosławionej  godziny!  jak  częstA 
podczas  swego  żywota  podnosił  wzrok  swój  ku  nie-? 
bu!  —  Co  słyszę?  co  znaczą  te  dzwonów  jęki?  cze-i 
go  płacze  ta  pobożna  na  okół  mnie  rzesza?  —  Ni 

co  te  świece,  które  widzę  jeszcze  blado  świecące! 
Ty  żeś  to,  o  śmierci,  którą  te  znaki  zapowiadaj* 

która mię ratujesz z ciemnych pieczar ziemi pełnij

tierpienia  i  boleści?  —  O  ty,  duchu  mój,  wyszły 
z  odwiecznój  światłości  i  już  tak  długo  w  ciele  zam­
knięty,  nie  bój  się,  śmierć  teraz  cię  uwolni!  Zer­
wij  więzy,  unieś  się  od  ziemi!  alboż  miałoby  przy­
kro  być  tobie  odpocząć  nareszcie  od  cierpień  twych? 

Me,  nie,  pragnę  do  onych  błogosławionych  przy­
bytków,  gdzie  słońca  płomienie,  hymny  głoszą!  “Wy 
posłowie  boscy  tam  mię  prowadźcie!  Już  się  uno­

szę  do  wiecznie  radujących  się  w  niebie,  już  widzę 
rozstępującą  się  przedemną  przestrzeń  —  a  po  za 

mną  ziemię  znikającą!  —  Lecz  cóż  się  dowiaduję? 

w  chwilach,  gdy  dusza  moja  się  ocuca  pełna  za­

chwytu,  wy  mnie  opłakujecie,  towarzysze  mojćj  bie­
dy?  Wy  płaczecie?  A  z  kielicha  radości  niebiań­

skich,  duch  mój  czerpał  już  zapomnienie  wszelkich 
cierpień, i unosi się do wiecznej rannej zorzy! —

I  cóżby  go  tu  zatrzymać  mogło?  Czy  może 

świat,  który  tylko  ciernia  ściele  mu  na  drodze? 

Świat,  którym  sprawiedliwy  tern  więcej  gardzi,  że 
go  Jezus  Chrystus  potępia,  i  gdy  ciągle  przeciwi 
się  temu,  co  od  Zbawiciela  pochodzi  i  do  Mego 

wiedzie?  Świat,  którego  uciechy  gorzkość  namiętno­
ści  i  męczarnie  obrażonego  sumienia  za  trabantów 
mają?  Świat,  któren  jest  nieprzyjacielem  Boga  i 
którego  mądrość  nawet  Pan  odrzuca?  Jednem  sło­
wem,  świat,  który  o  Bogu  nic  nie  wie,  lecz  szatana 
ma  za  książęcia,  z  którym  ma  swoją  spółkę,  a b y '  

duszę  strącić  na  potępienie?  O  nie,  nic  go  nie 

zdoła  zatrzymać,  zapowiedź  bliskićj  śmierci  jest 

dlań głosem radości który na niego woła: Powróć

5

*

background image

60

do  ojczyzny  twojej,  mój  przyjacielu,  jesteś  wolny? 
Dla  tego  mówi  Duch  św.  (Eccl  7.)  że  dzień  śmierci 

więcój  znaczy,  niźli  dzień  narodzenia,  i  że  dla  spra­
wiedliwego śmierć jest snem, a grób kolebką,.

Zdarza  się  niekiedy,  że  najświętsi  ludzie 

przy  końcu  swego  życia  twarde  walki  przeciw  złe­
mu  duchowi  staczać  muszą.  Święty  Jan  Klimakus 
podaje  pewną  historyą,  która  mię  żywo  dotknęła. 

Opat  Stephanus  żył  lat  czterdzieści  na  samotności, 
pościł  ściśle  bardzo  i  oddawał  się  nieprzestannie 
ćwiczeniom  pokuty  i  umartwienia.  Przy  zbliżeniu 

śmierci  uczuł  się  naraz  gwałtownem  przerażeniem 
i  pomięszaniem  dotkniętym,  a  obejrzawszy  się  w  pra­
wo  i  w  lewo,  utkwił  wzrok  swój  na  bok  łoża,  ja­
koby  kogo  zauważał,  i  wiele  z  otaczających  go  sły­
szało  wyraźnie,  jak  szatanom  dawał  tłomaczenia  i 
odpowiedzie.  Raz  rzekł,  „Co  przeciwko  mnie  przy­
wodzicie,  jest  prawdą,  lecz  na  odpokutowanie  tych 
słabości  wskazałem  się  na  post  czterdziestoletni.

4

Drugi  raz  rzekł:  „Wasze  twierdzenie  nie  jest  pra­
wdopodobne,  ale  je  kłamiecie  tylko,  takiego  uchy­
bienia  nie  popełniłem.

44

  Na  inne  oskarżenia  odpo-  , 

wiadał:  „W  tych  punktach  jestem  winien,  wyznaję 
to  i  na  wasze  oskarżenia  nic  innego  przytoczyć  nie  ^ 
mogę,  jedno  miłosierdzie  boskie  w  którego  objęcia  ■ 
się  rzucam.

44

  —  O!  jeżeli  pustelnik  po  tyloletnich  I 

ćwiczeniach  pokuty  był  poddany  tak  surowemu  śledź-  I 
twu,  czegóż  dopiero  nie  pokutujący  grzesznik  w  osta-  I

background image

61

tnich  chwilach  swego  życia  spodziewać  się  może! 
Ta  myśl  dreszczem  mię  przeszywa  ile  razy  mi  sta­

wa w pamięci.

Przez  sąd  szczególny  rozumie  się  ten  sąd,  który 

zaraz  po  śmierci  z  nami  się  odprawi,  albowiem  przed 
ostatecznym  dniem,  owym  wielkim  dniem  zemsty, 
gdzie  wszyscy  ludzie  na  Józefata  dolinie  przed  wie­

cznego  Sędziego  na  publiczne  i  uroczyste  usprawie­
dliwienie  Opatrzności  boskiej  stawić  się  muszą,  jest 

jeszcze  inny  szczególny  sąd  z  każdym  osobno  czło­

wiekiem.  Ten  sąd  zda  się  być  mniój  okropnym  dla 

tego,  iż  z  daleko  mniejszą  okazałością,  aniżeli  sąd 
powszechny  się  odbywa,  lecz  mówiąc  właściwie,  jest 

on  okropniejszym,  i  to  dla  jego  skutków,  gdyż  wy­
rokuje  o  wiecznym  losie  naszym,  i  ponieważ  nastę­

pujący  powszechny  sąd  jest  tylko  publicznem  ob­
wieszczeniem  pierwszego.  Wyobraźmy  sobie  du­

szę  nie  pokutującego  grzesznika  na  pierwszym  są­
dzie!  Dopiero  przed  chwilą  wydawała  ostatnie  wzdy­

chania  na  ziemi,  ciało  jej  leży  jeszcze  rozciągnięte 
na  łożu  boleści  i  okazuje  jeszcze  jakieś  ślady  na­
turalnego  ciepła;  jego  rodzina  otacza  go  jeszcze 
w  ponurem  milczeniu,  skrapiają  go  łzami,  spoglą­

dają  nań  z  bojaiiiwem  przerażeniem.  Tymczasem 
dusza  jego  już  się  znajduje  w  straszliwej  wieczności, 
opuszczona  od  świata  całego,  od  swojej  drużyny, 

przyjaciół,  obrońców,  widzi  się  s a m a . . .   sama  przed 

Bogiem!  Własne  też  sumienie  opuszcza  ją,  rozu­

miem  fałszywe,  kłamliwe,  przez  długie  niezmordo­

background image

62

wane  natężenie  nabyte  sumienie,  które  duszy  w  cza­
sie  jej  pobytu  na  ziemi  pozorny  pokój  sprawiało, 

a  które  teraz  od  razu  obraca  się  w  szczere  sumie-1 
nie  i  pozostawia  grzesznika  sobie  samemu.  To  opu­

szczenie  jest  okropne,  ale  okropniej  jeszcze  jest  być 
opuszczonym  od  Boga  samego  od  tego  przedtem  do­
brego,  miłościwego  i  miłosierdzia  pełnego  Boga,  który 
teraz  występuje  jako  Bóg  straszliwy,  który  składa 

z  siebie  to  słodkie,  imię  ojca,  i  nazywa  się  Sędzią, 
mścicielem,  Panem  Zastępów.  Przed  Nim  znajduje 

się  dusza,  i  radaby  przepaść  w  nicość,  gdyby  mo­
gła.  Po  jednćj  stronie  niebo,  po  drugiej  piekło. 

Cały  obraz  jej  długiego  grzesznego  życia  przed  nią 
się  przesuwa,  wszystkie  myśli  słowa  i  uczynki  od 
pierwszego  powzięcia  rozumu  staw  aj  ą  przeciw  niej 

na  sąd.  I  nie  wyobrażajmy  sobie,  iżby  potrzeba 
było  długiego  śledztwa  na  ukończenie  tego  sądu; 

jedyna  chwila  na  to  wystarczy.  Tak  jest,  w  tym 

samym  momencie,  w  którym  dusza  opuści  swe  ciało, 
stoi  przed  Bogiem,  boski  blask  światłości  spotyka 

duchowe  jej,  i  w  tym  wszystko  oświecającym  blasku 

spostrzega  swe  grzechy  i  wyrok  sędziowski  o  jej 
wiecznym  losie;  poznaje  najdokładniej  liczbę,  oko­
liczności  i  trwania  swych  grzechów,  odczytuje  sobie 
sama  wyrok  i  sprawiedliwości  jego  zaprzeczyć  nie 

może.  „Odstąp  odemnie  na  wieki,“  rzecze  najwyższy 
Sędzia,  „nigdy  nie  ujrzysz  oblicza  mojego;  szuka­
łeś  przekleństwa,  niechże  tedy  spadnie  na  ciebie^' 
I  natychmiast  chwytają  sługi  Boga  mściwego  ofiarę 

i  wtrącają  onę  w  ogień,  który  nie  gaśnie,  oddają 

ją robakowi, który nie umiera.

background image

63

Bywali  bogaci  i  możni,  którzy  z  radością, 

o  śmierci  pamiętali,  chętnie  słuchali  o  niej  mówią­
cych  i  bez  niespokojności  przyjmowali  wieść  o  jej 

zbliżaniu,  albowiem  pożądanie  ich  nie  było  obrócone 
ku  godnościom  i  bogactwom  tego  świata;  ale  nigdy 

nie  było  po  ziemsku  myślących  możnych  i  bogatych, 
albo  do  wielmoźności  i  bogactw  zachciewających 

małych  i  ubogich,  którychby  śmierć  nie  napełniała 
trwogą.

Zwykło  się  mówić:  człowiek  ten  przy  śmierci 

swej  wielkie  sumy  ubogim  darował.  A  ja  opowia­

dam  :  że  nie  darował,  tylko  pozostawił  i  w  prawdzie 
to,  czego  w  żaden  sposób  już  zatrzymać  nie  mógł, 

trzymał  on  to  mocno  aż  do  otatniej  chwili,  i  gdyby 

1

  mógł  był  ze  sobą  zabrać,  wtedy  ani  Bogu  ani  ubo­

gim nic z tego nie byłoby się dostało.

Jakkolwiek  niedowiarstwo  i  bezbożność  mocno 

serce  zatwardzić  mogą  i  wszelkie  wyższe  poznanie 
zamącić,  to  jednak  nigdy  n

J

e  zdołają  swym  zwolen­

nikom  odjąć  bojaźni  śmierci..  Tacy  ludzie  nie  chcą 

w  prawdzie  nic  wiedzieć  o  przyszłem  życiu,  ale  im 
się  nie  udaje  uprzątnąć  wątpliwości,  że  może  je- 

|, dnak jest i inne życie; a tak żyją, chcąc, nie chcąc,

(

w  ciągłym  niepokoju,  i  ich  szyderstwa  ze  wszystkie­

go  co  jest  wiecznem  nie  są  niczem  innem  jedno 
zawsze daremnie odnawianem prubowaniem przy-

background image

t

tłumienia  w  ich  wnętrzu  odzywającego  się  dręczą­

cego głosu.

— 

64 —

Z  nauki  śmierci  wypływa  wielka  umiejętność 

życia,  i  niepodobna  człowiekowi  żyć  jak  powinien, 

gdy często o śmierci nie myśli.

Filozofowie  odszczepni!  czyliż  kiedy  rozważy­

liście  sobie  dobrze  tę  religią,  którą  odrzucacie?  Jak­

że  ona  jest  wzniosła  w  swych  naukach  wiary,  jak 
głęboka  w  swych  tajemnicach,  jak  święta  w  swojej 

•ofierze,  jak  wielka  i  majestatyczna  w  swojej  czci! 
•Jak  pięknie  stroją  (zgadzają  się)  wszystkie  jćj  czę­

ści,  tak,  że  gdyby  była  dziełem  ludzkiem,  wyznaćby 

trzeba,  że  śmiertelna  ręka  umiała  doprowadzić  do 
skutku  dzieło  godne  bóstwa.  Jak  czysta  jest  mo­
ralności  nauka  tejże  religii,  i  jakże  święte  są  jej 

prawa!  Wynosi  ona  zanadto  człowieka  ponad  czło­

wieka,  niżby  od  niego  pochodzić  miała;  ona  tak 

pewno  prowadzi  nas  do  Boga,  iż  Bóg  tylko  Jej  pier- 

wodawcą  być  może.  Tak  wielu  proroków  ją  zapo­
wiadało,  tak  wiele  cudów  ją  potwierdziło,  tak  wiele 

krwi  niezliczonych  męczenników  ją  zapieczętowało! 
Z  tak  wielu  prześladowań  tylko  tem  świetniej  wy­
chodziła,  wzniosła  się  na  gruzach  tak  wielu  religii, 

i  trwa  zawsze,  gdy  tak  wiele  królestw  upadło!  O  po- 

dziwienia  godna  religio!  Jeśli  człowieka  spotykają 
nieszczęścia,  jeżeli  łzy  jego  płyną,  to  ty  osładzasz  mu 

jego boleści i pokazujesz mu Boga na krzyżu; je-

background image

65

żeli  przeciwnie  używa  dóbr  zwodniczego  szczęścia, 

wtedy  ostrzegasz  go,  pełna  troskliwości  o  jego  los 
wieczny,  od  nadużycia  bogactw,  przypominasz  mu 

nicość  wszystkiego  co  jest  ziemskiera  i  przywodzisz 
mu obraz śmierci przed oczy.

Skoro  wszystkiego  dobra  oczekujemy  od  Boga, 

jakże  z  większego  daleko  powodu  powinniśmy  naj­

większego  zdarówjego,  łaski  wytrwałości,  od  Nie­

go  i  li  tylko  od  Niego  oczekiwać?  Jestto  osobliwa 

łaska;  bo  gdy  Bóg  człowieka  usprawiedliwia,  daje 

mu  w  prawdzie  siłę,  że  w  dobrem  wytrwać  może, 

ale  samejże  wytrwałości  mu  nie  daje.  Przez  łaskę 
wytrwałości  oświeca  Bóg  wszystkie  nasze  kroki  aż 

<do  śmierci,  przez  nią  oddala  od  nas  sposobności  do 
•upadku,  nakłania  nas  do  nieprzerwanego  wykony­

wania  wszystkiego  dobra  i  wzmacnia  nas  i  dodaje 

odwagi  na  drodze  sprawiedliwości.  Łaska  wytrwa- 

!  łości  zamyka  więc  w  sobie  więcćj  łask  innych.  Zja- 
,  kąż  tedy  pokorą,  z  jaką  żarliwością  z  jakąż  usta- 

wicznością o nię błagać powinniśmy!

Z drżeniem i bojaźnią być trzeba aż do końca 

żywota, bo kto nie wytrwał, darmo się mozolił; 

.nigdy kończyć się nie godzi czuwania, działania, 

■błagania, bo już u celu zginąć jeszcze można.

background image

66

67

Nieustraszenie  nadstawa  wojownik  śmierci  swe­

go  czoła  w  bitwie,  i  każdy  chwali  męztwo  rycerza 
Ależ  wyższego  męztwa  potrzeba,  ażeby  temu  po­

ważnemu  towarzyszowi  na  łożu  choroby  śmiało  zaj­
rzeć  w  oczy.  Tamto  często  zawodzi  odwaga  dzi­
kiego  wojownika  i  bywa  zawstydzoną,  męztwem 
umierającej  chrześciaóskiej  niewiasty,  która  inaczśj 

na  huk  strzelającego  działa  byłaby  w  omdlenie  po­
padła.

Myśl  modlenia  się  za  umarłych,  aby  im  od­

puszczone  zostało  zadość  uczynienie,  które  im  je­
szcze  wykonać  pozostaje  za  grzechy  ich,  jest  święty, 
bo  ją  miłość  poddaje,  ale  także  jest  zbawienną,  al­
bowiem  Pan  nie  puści  tego  bez  nagrody.  Przyjdzi« 
czas,  gdzie  takiegoż  samego  obchodzenia  doznam), 

jakie ku tym wykonywamy, którzy poszli przed nami

Nieczuli  ludzie!  wasi  rodzice  bracia,  przyja­

ciele  ponoszą  w  płomieniach  czyszczą  niewysławiom 
cierpienia;  wszystkie,  katusze  jakie  ziemie  dotkną! 

mogą;  wszystkie  cierpienia,  jakie  grzech  od  upadku 
mieszkańców  raju,  wydał;  wszystkie  boleści  i  ro­
dzaje  śmierci,  któiym  ludzka  natura  podlega,  — 
wszystko  to  nie  zrówna  się  cierpieniom  tamtych, 
możecie  je  uśmierzyć,  możecie  je  skrócić,  a  wafli 

się  nie  podoba  ani  pomyślić  o  tern?  Gdybyście  wi­
dzieli  waszego  najbardziej  znienawidzonego  nieprzy­

jaciela  ponoszącego  choćby  setną  cząstkę  z  tego,,  co

wasi  zmarli  przyjaciele  i  powinowaci  cierpią,  o  nie 
potrafilibyście  powstrzymać  łez;  i  tymto  przyjacio­

łom  bożym  chcecie  odmówić  pokrzepienia  jałmużny 
lub  kilku  modlitw?  Barbarzyńcę!  w  sercu  waszem 
wszelkie  ludzkie  uczucie  albo  wszelka  wiara  zam­
rzeć musiała.

Cóż  dzisiaj  widać  przy  wydarzających  się  przy­

padkach  śmierci?  Wiele  łez  a  mało  modlitwy;  głę­
bokie  wzdychania,  zbyteczną  posępność  a  mało  mi­
łości,  mało  dobrych  uczynków;  zupełnie  światowo 
myślących  ludzi  i  dla  tego  umarłych  przed  Bogiem, 
którzy  gorzko,  ale  bezowocnie  płaczą  za  innymi 
w  życiu  im  drogimi  umarłymi,  i  przez  swój  płacz, 
mniemają  się  niejako  być  rozgrzeszonymi  od  obo­
wiązku,  modlić  się  za  zgasłych.  To  nadużycie, 
przeciw  któremu  św-.  Bernard  powstawał,  zda  się 

nawet iż poszło w zwyczaj powszechny, a co dziwniej­

sza,  zamieniło  się  na  pnnkt  przyzwoitości.  Zale­
dwie  znaleść  można,  którą  niewiastę  jakiegoś  zna­
czenia,  któraby  w  dzień  śmierci  albo  pogrzebowego 
obrzędu  jej  męża,  zbliżyła  się  do  ołtarza,  by*  isto­

tnemu  obowiązkowi  religii  zadosyć  uczynić.  Po­
czytuje  się  to  za  znak  jej  delikatności,  że  się  usu­
wa,  że  gdy  gorliwi  obcy  towarzyszą  ciału  i  duszę 
polecają  Panu,  ona  udaje  w  domu  niepocieszoną, 
rozpaczającą.  Poganie  czynili  rozumniej,  najmowali 
ludzi,  którzy  za  ich  zmarłych  płakać  musieli,  gdy 

sami  tymczasem  zajęci  byli  składaniem  za  nich  zwy­

czajnych ofiar, byli bowiem tego mniemania, mówi

background image

68

69

Seneka,  że  obowiązek  miłości  lepiej  przez  nabo­

żeństwo,  niźli  przez  łzy  wypełniali.  My  zaś,  przez 
szczególniejsze  przeciwieństwo  uwikłani  i  przez 
płaczu  godną  ślepotę  obałamuceni,  najmujemy  mo- 

dlców  i  poprzestajemy  na  zatrudnieniu  płakania. 
Jakąż  korz\  ść  taki  nadmiar  boleści  duszy  umarłego 
przynieść  może?  Czy  te  łzy,  która  z  oczu  naszych 
płyną  mają  zagasić  ogień  czyszczowy,  którego  dzia­
łanie  tak  boleśnie  czuje?  Nie  miałożeby  przyjęcie 
komunii  św.  przez  wzgląd  na  nię,  dowodzić  jej  da­
leko  lepiej  naszej  miłości,  niż  tak  wiele  bezsku­

tecznych  łez  i  niż  najbogatsze  i  najwspanialsze  po­

mniki?  I  to  jest  znakiem  niedowiarstwa,  że  się  ni­
czego  nie  szczędzi,  aby  uczcić  ciało,  które  jest  tyl­

ko  prochem,  a  tymczasem  o  tern  się  nie  myśli, 
przyjść  w  pomoc  duszy,  którą  Jezus  Chrystus  za 

swą oblubienicę obrał i do posiadania nieba powołał.

Podług  Ewanielii  i  wyraźnych  słów  Zbawiciela 

tak  się  z  nami  obejdą,  jakeśmy  się  z  braćmi  na­
szymi  obchodzili.  Jeżeli,  skoro  usunęli  się  oczom 

naszym,  już  więcej  o  ich  powodzenie  albo  niedolę 

kłopotać  się  nie  będziemy,  wtedy  też  i  my,  przez 

sprawiedliwe  dopuszczenie  boże,  takiejż  samy  bez­
czelności,  takiejże  nieludzkości  doznamy,  skoro  opu­

ścimy  społeczeństwo  ludzkie,  lecz  jeżeli  przeciwnie 

jesteśmy  pełni  uczucia  na  ich  cierpienia,  i  jeżeli 

wedle  sił  przykładamy  się  do  ich  ulżenia,  wtedy 
Bóg  usposobi  serca  ludzkie  dla  nas,  obudzi  je  za­
chęci przez tajne namowy i łaski, że nam w sta­

nie  oczyszczenia  tę  samą  pomoc  podadzą,  jakąśmy 
dawniej  zmarłym  braciom  naszym  dawali.  Tak 

przyobiecał Odkupiciel, gdy rzekł: 

„Błogosławieni

miłosierni,  albowiem  oni  miłosierdzia  dostąpią."— 
I  czegożby  nam  nie  godziło  się  spodziewać  od 
duszy,  której  byśmy  otworzyli  niebo?  Obliczmy 

jej  wdzięczność  podług  wielkości  cierpień,  od  któ- 

rćj  byśmy  ją  przez  modlitwę  i  inne  dobre  uczyn­
ki  wyswobodzili,  podług  błogosławieństwa,  k t o -  
rebyśmy  jćj  wyjednali  i  podług  wzniosłości  cnót, 
któremi  na  wieki  jest  ozdobiona.  Miałażby  ona 
wśród  swego  szczęścia  być  zdolną  zapomnieć  o  swych 
dobroczyńcach?  Lub  czyli  raczej  nie  nagrodzi  na­
szej  żarliwości  swoją  żarliwością,  naszej  modlitwy 
swoją  modlitwą?  dokóki  nas  w  posiadaniu  tej  samćj 
wspaniałości  nie  ujrzy?  Nie  znamy  ognia  czyszczo- 
wego,  gdy  mimo  puszczamy  to,  co  nasi  bracia  tam 
cierpią, i gdy się sami nie boimy, aby się tam dostać.

Duszo,  która  się  aż  w  proch  poniżasz,  rzuć 

wzrok  twój  na  tę  chwałę,  która  o  promienia  wy­
branych  w  niebie,  uważ  te  wieczne  królestwa,  stru­

mienie  niewymownej  rozkoszy,  niepojętą  mieszkań­
com  ziemi  szczęśliwość,  niepostradalne  użycie  naj­

wyższego  dobra,  które  Cię  po  krótkiej  walce  ocze­

kuje.  Możeszli  się  wachać  w  wyborze  między  wie­

czną  lubością  zostania  przyjętym  na  wieki  do  to­
warzystwa  wszystkich  aniołów  i  Świętych,  i  rozko­

szą zmysłów którą z bydlęty podzielasz?

background image

71

Cóż  rozumiemy  przez  ten  wzraz  niebo?  Ro­

zumiemy  przez  to  używanie  szczęśliwości,  która  jest 

podziwienia najgodniejszym wynalazkiem mądrości Bo­

ga, największym skutkiem jego wszechmocności, szczy­

tem  jego  szczodrobliwości,  całą  pełnią  jego  wspa­

niałości  ,  wyczerpaniem  jego  ku  nam  miłości,  cenę! 

trudów,  wzgardy,  zelżywości,  męki  i  śmierci  Boga- 

Człowieka;  rozumiemy  przez  to  dobro,  którcm  jest 

Bóg  sam,  dobro,  którego  najmniejsza  cząstka  wszyst­

kie  udręczenia  piekła  osłodziłaby....  A  jednak  nic 
ubiegamy  się  o  tak  najwyższe  dobro,  sama  myśl 

o  przyjściu  doń  smuci  nas  i  pogrąża.  Musi  to  pe­

wnie braknąć żywej wiary.

Niebo  jest  wylaniem  całej  pełni  wspaniałości 

Boga.  Bóg  okazuje  się  we  wszystkich  swoich  da­
rach  bogatym  i  szczodrym;  ale  tylko  w  niebie,  mó­
wi  Prorok,  okazuje  Bóg  swoją  wspaniałość.  Ziemia; 

morze,  gwiazdy  i  wszystkie  dzieła  Pana  głoszą 

chwałę  jego,  ale  tylko  w  niebie  daje  poznać  wspa­

niałość  swą.  Nigdzie,  jak  tylko  w  piekle  karze 
Bóg  jako  Bóg,  i  nigdzie  jako  w  niebie  wynagradza 

jako  Bóg.  Wszystkie  inne  cierpienia  zowią  się  tylko 

kroplami  gniewu  bożego.  Piekło  jest  całym  potopem, 
tego  gniewu,  tak  samo  wszelkie  dobra,  jakie  nam 
Bóg  tutaj  daje  na  ziemi,  są  tylko  kroplami  tego  mo­

rza  rozkoszy,  które  błogosławionych  ogarnia.  Nic 
lepszego  o  niebie  powiedzieć  się  nie  da,  jak,  że  go­

dne  jest  krwi  bożej,  że  jest  dziedzictwem  tegoż  Bo­

ga;  że  gdy  Boga  widzim  i  posiadamy,  Jemu  podo­

bni,  święci  czyści,  mądrzy,  możni,  bogaci,  szczęśliwi 

jak  On  będziemy.  Ktoby  Cię  poznał,  jaki  jesteś, 

o  Boże,  ten  tylko  mógłby  pojąć  szczęśliwość,  któ­
rąś zgotował tym, którzy Cię miłują.

Kiedy,  o  Boże  będę  używał  tego  błogosławień­

stwa,  którego  źródłem  i  przedmiotem  Ty  sam  jesteś  ? 
Kiedyż  będę  oglądał  boskie  Twe  oblicze,  kiedy  Cię 

ujrzę  bez  zasłony,  kiedy  podziwiać  będę  blask  kró­

lestwa  Twego,  kochać  Ciebie  jako  Ty  mię  miłujesz 

i  przez  miłość  złączę  się  z  Tobą?  Jakże  umiłowa­
nia  godne  są  przybytki  Twoje,  Ty  Panie  Zastępów! 

Dusza  moja  ustaje  od  pragnienia,  by  weszła  do  do­
mu  Pana  mego,  mojego  Boga!  Jakże  pożądaną  jest 

śmierć,  która  mię  przeprowadzi  do  Ciebie!  Spiesz 
Ty  Oblubieńcze  mój,  Ty  radości  duszy  mojej!  Spiesz 

i  daj  niech  umrę,  abym  Cię  oglądał,  lub  daj  niech 
Cię widzę, ażebym umarł!

Nie  pojmuję,  jak  jest  podobna,  że  tak  obo­

jętni,  tak  nieporuszeni,  mowy  o  niebie  słuchać  mo­

żemy.  Pogański  mędrzec  Seneka  powiada,  że  sama 
myśl  o  wieczności  tak  mu  się  przyjemną  wydawała, 
że  dla  niej  wszystkiego  innego  chętnie  odstępował. 

Jakże  tedy  haniebnie  jest  dla  chrześcianina,  gdy  ani 

czysty  ogień  miłości  ani  pogróżki  i  obietnice  Ewa- 
nieli nie zdołają go oderwać od ziemi?

background image

72

Serce  mi  się  ściska,  gdy  pomyślę,  jak  to  bę­

dzie  do  smaku  takiej  grzesznej  duszy,  która  na  tym 
świecie  ciągle  szanowana,  obsługiwana,  chwalona  i| 
pochlebstwy  obsypowana  była,  gdy  po  śmierci  uj­
rzy  się  zgubioną  i  wyraźnie  pozna,  że  kara  jej  ni­
gdy  skończyć  się  nie  może.  Tam  jej  nie  pomoże,' 

iż  swe  myśli  od  wszelkich  poważnych  prawd  wiary 

odwrócić  będzie  usiłowała,  te  wszystkie  w  całej  ob­

jętości  mieć  będzie  przed  oczyma;  ustawicznie  bę­

dzie  uczuwała  nieprzełomną  ich  ostrość;  wygnana 

jest  w  bezkształtne  i  nie  doznające  miłosierdzia  to­

warzystwo  odrzuconych  dachów,  zanurzona  w  ogni-J 

stem  morzu,  które  tyle  tylko  wydaje  z  siebie  świa­
tła,  ile  jest  potrzeba  do  poznania  okropności  tegO| 
przeraźliwego  miejsca  pobytu.  Lecz  ach!  jakże  da­
leko  pozostają  jeszcze  wszystkie  słowa  moje  poza 
rzeczywistością.  O  mój  Zbawicielu!  któż  to  prze­
cie  zaćmił'oczy  duszy  naszej,  że  z  tego  wszystkiego 

nic  nie  widzą,  aż  dopóki  płomienie  piekła  ponad 
nami  się  zamkną?  Kto  zatknął  uszy  nasze,  że  nie 

słyszą'  nowiny  o  okropnościach  wieczności?  Wie­

czności!  wieczności!  jakże  podobna,  że  ludzie,  któ­

rym  twarde  łoże  spać  nie  pozwala,  nie  lękają  się 
twych  okropności?  O  mój  Stworzycielu,  gorzkiemi 
łzami  opłakuję  ten  czas,  którego  na  to  rozpamię­
tywanie  nie  obróciłem;  a  że  znasz  głęboką  boleść, 
z  jaką  spostrzegam  wielką  liczbę  tych,  którzy  o  ni- 
czem  wiecznem  słuchać  nie  chcą,  przeto  daj,  proszę 
o  to,  ażeby  przynajmniej  jeden  lub  drugi  korzystał 
z  upomnień  moich.  Wysłuchaj  tej  prośby  dla  mi­
łości, męki i śmierci Twego czci godnego Syna!

background image

73

Pojąć  tego  nie  możesz,  grzeszniku,  że  widok 

potępieńca,  który  od  stu  tysięcy  lat  w  płomieniach 
piekła  się  pali,  nie  miałby  miłosiernego  Boga  do 

litości  pobudzić;  ale  ja  jeszcze  tem  mniej  tego 
pojąć  nie  mogę,  że  z-  miłości  ku  tobie  umierają­

cemu  na  krzyżu  Bogu-Człowiekowi  nie  udaje  się 

serca twego zmiękczyć i ono pozyskać.

Zatwardziały  grzeszniku,  weźmijmy  wagę  w  rę­

kę  ;  połóżmy  na  jednę  szalę  nigdy  nie  gasnący  ogień, 
nigdy  nie  umierającego  robaka,  zgrzytanie  zębów  i 
całą  okropność  piekła;  a  na  drugą  połóżmy  stwo­
rzenie,  któremu  poświęcasz  twe  wieczne  zbawienie. 
Któraż  szala  podług  twego  zdania  przeważy?  Ale 
ty  nie  chcesz  żadnym  sposobem  zerwać  tych  wię­

zów,  które  cię  krępują.  A  więc  nie  wierzysz  w  pie­
kło,  nie  wierzysz  słowom  bożym?  Przeto  pozostaje 
odwiecznej  Prawdzie  nic  innego,  jak  przekonać  cię 
przez doświadczenie, że ona nie kłamie.

Niechby  jak  chciał  był  zatwardziałym  niedo­

wiarek,  to  wszakże,  jeśli  bez  obłudy  mówić  chce, 
wyznać  musi,  że  wtedy  dopiero  o  drugiem  życiu 

wątpić  zaczął,  gdy  to  w  korzyści  jego  leżało,  że 

z  tem  życiem  kończy  się  wszystko.  Dla  tego,  kto 

jest  otwartego  serca,  bardzo  jest  stosownym,  spo­

dziewać  się  i  życzyć  takiego  stanu  rzeczy,  któryby 
niesprawiedliwości życia teraźniejszego zrównał; lecz

6

background image

— lo­

tka, czyż nie mówiłaś mi już wiele razy, że pierw 
umrzeć trzeba nim P. Boga obaczyć można? — 
Dziecko to miało dopiero lat siedm.

— 

7

 

4

. —

kto  chodzi  wężowatą  drogą  grzechu  i  cieszy  się 
z  ciemności,  iż  tam  nienaganiony  kary  godną  ro­

botę  odbywać  może,  ten  wszelkim  sposobem  wmó­

wić  w  siebie  usiłuje,  że  nigdy  dnia  nie  będzie,  że 
nigdy słońce nie wznijdzie i nie objaśni wszystkich
zakątów promieniami swemi. 

Pewna zakonnica rzekła w dzień swojćj śmierci

do  s w ć j   przełożonej  matki:  Widzę  otwierające  się 
drzwi  klauzury!  Oblubieniec  nadchodzi;  jestem  ubra­

na  w  zasługi  Jezusa  Chrystusa,  w  Nim  stoi  cała 

inoja  ufność.  W  krotce  potem  mówiła:  Jestem 
szczęśliwa,  byłam  nią  zawsze  i  będę  nią  na  potem. 

Potem  słyszano  ją  intonującą  śpiew  św.  Hieronima: 
Nuże,  duszo  moja,  złóżmy  żałobne  szaty,  pośród  pie­
śni  radosnych  unieśmy  się  po  nad  ziemię!  —  Pro­
siła  swe  siostry,  aby  resztę  słów  śpiewały:  O  śmierci, 

która  nosisz  swobodę  na  czole  i  miód  na  ustach, 

Razu  pewnego  zabłąkał  się  podróżny  w  lesie.  przyjdź  a  nie  spóźniaj  się!  przyjdź  i  połóż  koniec 

W  tem  posłyszał  niespodzianie  nader  miły  śpiew,  mym  walkom,  zaprowadź  dogorywające  dziecię  z o b -  
ldzie  tedy  za  onemi  słodkiemi  tonami  i  znachoda 

C

ych  krain  do  ojca!  O  jak  błogo,  służyć  Panu  Je- 

człowieka  obsypanego  na  całem  ciele  wrzodami,  któ-  zusowi!  Jak  słodka  śmierć  dla  tych,  którzy  Zba- 

remu  ciało  opadało  z  nóg  kawałkami.  Czy  podo-  wiciela  miłują! 
bua,  rzekł  podróżny  zdziwiony,  ażebyście  w  takim 

stanie  tak  słodkie  wydawali  tony  ?  Jak  można,  od­
rzekł  nowy  Job,  temu  się  dziwić?  Tylko  to  z  ziemi  Kardynał  Wolscy,  który  popadł  w  niełaskę 
ulepione  ciało  rozdziela  mię  od  Boga;  widzę,  że  to{u  Henryka  VIII,  rzekł  na  łożu  śmiertelnem:  O  cze- 
przedmurze  upada  i  głoszę  pieśń  mego  wyswobo-|muż  nie  czyniłem  dla  Boga  mego,  com  dla  króla 
dzenia. 

” ~ ’ 

............................................

Pascal  mówi:  Bez  Jezusa  Chrystusa  jest  śmierć 

okropna  i  pogardy  godna;  przyrodzenie  jej  się  lęka, 
lecze  w  Jezusie  Chrystusie  jest  ona  cale  czera  in* 

n e m ;   jest  milą,  świętą  i  zachwytem  wiernych.  W  Je­
zusie  Chrystusie  wszystko  jest  słodkiem,  śmierć  na­
wet sama.

czynił!  On  by  mię  w  tej  chwili  nie  opuścił,  jak 

mię ten opuszcza, któremu poświęciłem moje usługi.

Dziecię pewne, które było bliskiem śmierci i 

widziało płaczącą matkę swą, rzekło do niej: Ma

j

6*

background image

76

Pewien  sławny,  często  zwydęztwem  ukorono­

wany  mąż,  marszałek  Saski,  rzekł  do  tych,  którzy 
otaczali  jego  śmiertelne  łoże:  moi  przyjaciele,  mia­

łem  piękny  sen.  —  Można  było  w  tych  słowach 
poznać zdanie św. Pawła: 

Czas jest postać ze snu,

albowiem  blisko  jest  zbawienie  nasze,  bez  którego 
marszałek  nie  czytał  lub  z  niego  nie  korzystał.  — 
Drugi  niemnićj  sławny  wojownik,  marszałek  Luxen- 
burski,  poznał  także,  ale  więcej  ze  swym  pożytkiem, 

próżność  zwycięzkich  pochodów  i  trosków.  Umie­

rając  rzekł:  Nad  wszystkie  zwycięztwa,  które  od- 
niósłem,  przeniósłbym  podany  kubek  wody  ubogie­

mu w Imię Jezusa.

Nawet  poganie,  którzy  się  tylko  rozumem  rzą­

dzili,  te  same  czynili  wyznania.  Augustus  rzekł 
po  długiem  szczęśliwem  panowaniu  do  około  stoją­

cych:  Moi  przyjaciele,  sztuka  się  skończyła.  Przez 

e  słowa  wystawił  siebie  jako  aktora,  który  przez 

pewien  czas  pokazywał  się  na  scenie  z  niejaką  świe­
tnością,  aby  w  krotce  potem  złożył  z  siebie  teatralne 

szaty.  —  Boswet,  który  te  dwie  myśli  Augusta  i 
marszałka  Saskiego  złączył,  rzekł:  Scena  byłaby 
nie  mnićj  dobrze  odegraną,  gdybym  był  nie  wycho­
dził  na  scenę.  Rola  moja  naświecie  tak  jest  mało 
znaczna,  iż  gdy  dokładnićj  się  przypatruję,  zdaje 
mi  się  jakoby  sen,  że  siebie  tu  widzę,  i  że  wszyst­
kie  rzeczy,  które  spostrzegam,  wydają  mi  się  jak 

złudne  obrazy.  —  Imperator  Aleksander  Sewerus 
rzekł  umierając:  Byłem  wszystkiem  i  wszystko  jest 

niczem.  Tak  powiedział  też  Salomon  najmędrszy 
pośród dzieci ludzkich: próżność nad próżnościami

background image

77

i  wszystko  próżność.  I  pobożny  autor  księgi  o  na­

śladowaniu  Chrystusa  dodaje:  okrom  Boga  miłować 

i jemu samemu służyć.

Czemuż  nie  sądzimy  o  świecie  i  o  tem  wszyst- 

I  kiem  co  on  poważa  tak,  jak  nawet  mędrcowie  w  po­

gaństwie,  o  tem  sądzili?  I  czemuż  nie  pojmujemy 
ważności  wiecznego  zbawienia  tak,  jak  nam  się  ona 
nieomylnie  przy  śmierci  okaże  ?  Postać  tego  świata 
przeminie;  mówmy  przeto  ze  św.  Augustynem: 
Wszystko  przemija!  abyśmy  kiedyś  napróżno  po­

wiedzieć  nie  musieli:  Wszystko  przeminęło!  Bo 
szczęśliwym  uważany  być  może,  kto  za  późnemu  ża­
lowi  zapobiega,  kto  opuszcza  świat,  nim  go  on  opu­

ści,  kto  zasługującym  sposobem  karygodnych  uciech 

się  zrzeka,  nim  surowa  ręka  śmierci  wydrze  mu  je 

gwałtownym sposobem.

Śmierć  u  Trappistów  jest  zdaniem  mojem 

wcale  coś  innego,  niżeli  śmierć  na  świecie,  i  gdyby 

ludzie  światowi  byli  kiedy  świadkami  ostatnich  chwil 

Trappisty, wtedy jeźli mi tak powiedzieć się godzi,

.  doznaliby  głodu  i  pragnienia  do  śmierci.  Często- 
I  kroć  stałem  podczas  ciszy  nocnćj  przy  śmiertelnem 
'  łożu  naszych  zakonników,  słyszałem  ostatnie  west­

chnienie  umierających,  z  sercem  chrześcianina  uwa­
żałem  proch  w  proch  powracający  i  czyniłem  po­

ważne  rozważania  nad  szczęśliwym  końcem  spra­

wiedliwego i nad nieszczęścia pełnym losem umie-

background image

78

rającego  grzesznika.  Widziałem  tam  podziwienis 

godne  rzeczy.  Nikt  nie  może  pojąć  szczęśliwości 
umierającego  zakonnika,  który  jedynie  żył,  aby 

Stwórcy  swojemu  był  posłuszny  i  jemu  się  podobał, 

i  który  oto  odchodzi,  aby  zażywał  tego  dobra,  dla 
którego  na  ziemi  swe  czyny  i  postępki,  poświęcał. 

Od  kilku  miesięcy  nawiedzała  nas  śmierć  szczegól­

nie  i  zabrała  nam  trzech  braci.  Wszyscy  trzej 
byli  Holenderczycy,  a  najstarszy  miał  ledwie  dwa-i 

dzieścia  sześć  lat.  Co  za  cierpliwość,  co  za  radość 

w  ich  cierpieniach,  które  spokojowi  ich  żadnego 

uszczerbku  nie  czyniły,  pośród,  których  owszem  po­

kój  ich  serca  na  obliczu  jaśniał.  Umartwienie  ich 
posunięte  było  tak  dalece,  że  nawet  najmniejszego 
niezwyczajnego  pokrzepienia  przyjąć  się  wzbraniali 

i  na  strawie  przestawali,  jaka  w  biednym  klaszto­

rze,  dokąd  ich  Bóg  był  powołał,  w  używaniu  jest. 
Co  za  oderwanie  od  wszystkiego  co  jest  stworzonew, 

co  za  miłość,  co  za  ufanie  w  Jezusie  Chrystusie! 
nawet  o  potrzebach  ciała  zapominając,  aby  się  je­
dynie  zająć  potrzebami  duszy;  ostatnią  resztę  ziem­

skiego  życia  tylko  uwzględniając,  aby  i  tę  Panu  zło­
żyć  w  ofierze;  zupełnie  bez  własnej  woli  oddając 

się  woli  przełożonych,  tylko  przy  koniecznych  po­

wodach  rozmawiając  i  szczęśliwymi  się  ceniąc,  w  no­

szeniu  krzyża,  który  Bóg  w  mądrych  rozporządze-( 
niach  włożył.  Dwóch  z  tych  zakonników  odebrali  r 
Sakramenta  święte  w  kościele,  dokąd  po  otrzyma- 

nern  pozwoleniu  ich  zaprowadzono.  Prosili  zgro­
madzenie  o  przebaczenie  tych  uchybień,  któreby  byli 

mogli  popełnić,  napominali  wszystkich  do  wierności

79

w  wypełnieniu  ich  obowiązków  i  okazywali  radość, 
jakiej  doznawali,  że  opuszczą  padół  płaczu  i  zasną 

w  ojcowskich  rękach  swego  boskiego  Odkupiciela, 
i  przy  sercu  Maryi,  swej  świętej  matki,  na  szczę­

śliwą  wieczność.  Łagodna  radość  jaśniała  z  ich 
oczu,  które  były  gotowe,  zamknąć  się  przed  świa­
tłem  ziemskiem  i  coś  anielskiego  rozlało  się  na  ich 
bladem  obliczu.  Trzeci  przyszedł  sam,  chwaląc 
Boga,  do  izby  chorych  i  położył  się  na  posłanie  ze 
słomy  i  popiołu,  które  mu  na  jego  usilne  proźby 

na  środku  izby  na  ziemi  przygotowano.,  i  tutaj  od­
dał  piękną  swą  duszę  w  ręce  swego  Stwórcy.  Szcze­
gólniej  budującą  była  śmierć  najstarszego  pośród 
tych  trzech.  Ten  cierpiał  naigwałtowniejsze  bole­

ści,  a  jednak  nietylko  najmniejszćj  nie  wydał  skargi, 
lecz  nadto  ani  jednego  po  sobie  nie  dał  znaku  z  któ- 
regoby  o  boleściach  jego  wnosić  można  było.  Kilka 
dni  przed  śmiercią  jego,  prosił  go  jeden  z  braci, 
aby  mu  podał  rękę,  którą  chciał  na  znak  przyja­

źni  uściskać,  lecz  słabość  chorego  była  tak  wielka, 
iż  ręki  podnieść  nie  mógł;  uniewinniał  się  dla  tego 
przed  obecnym  przełożonym  mówiąc:  „Wielebny 
ojcze,  raczcie  dobremu  bratu  ozuajmie  moje  uczu­
cia  miłości  i  prosić  go,  aby  tego  nie  wziął  za  złe, 
że  mu  nie  podaję  ręki;  ach,  ja  jestem  jak  zawsze, 
tak  leniwy  i  opieszały,  iż  mi  przykro,  położenie 

moje odmienić."

Owa młoda zmarła przed niedawnym czasem 

była jeszcze zupełnie zdrowa; lecz utrzymują, że

background image

80

miała  złą  cerę,  słabą  pierś,  i  że  dla  tego  długiego 

życia  nie  można  się  było  spodziewać,  dowiaduję  się 
ciekawie,  cżyby  jakim  sposobem  była  nieskromną, 

czyli  się  nie  naraziła  na  złe  powietrze,  czyli  jakiego 
małego  zła  na  początku  zaraz  nie  zaniedbała,  czy 
w  leczeniu  jej  choroby  nie  dopuszczano  się  jakiego 
błędu.  Lecz  po  co  te  domysły,  te  dopytywania? 

Chcianoby  się  uspokoić  odkryciem  jakiej  bądź  nie­
zwykłej  przyczyny  nagłej  śmierci;  podają  tej  osoby 

chudość  lub  w  razie  przeciwnym,  jej  otyłość  jako 
oznakę  jej  śmierci;  składają  winę  na  ten  lub  ów 
środek  leczenia,  na  niezgrabrość  lekarza,  na  porę 
roku  itp.,  a  pochlebiając  sobie,  że  się  *nie  jest  w  ta­
kim  przypadku,  więc  łatwo  wtedy  wmówić  w  siebie, 
że  samemu  niczego  obawiać  się  nie  trzeba,  uspo­
kaja  się  samego  siebie,  a  jakieś  wnętrzne  upomnie­
nie  uważa  się  za  bojaiń.  A  tak  ów  nagły  przy­
padek  śmierci  nie  ma  innych  skutków,  tylko  że  nas 
nakłania  do  użycia  więcćj  ostrożności,  aby  sobie 
długie  zapewnić  życie.  Los  zmarłej  osoby  pomaga 
naszemu zdrowiu, ale nie zbawieniu duszy naszej'.

Należałoby  mniemać,  że  myśl  o  śmierci  jest  dla 

człowieka  nader  szkodliwa,  tyle  troskliwości  uży­
wają,  ustrzeżenia  się  jej,  albo  przynajmniśj  złago­
dzenia  jej  przez  różne  środki  zaradzcze.  Gdy  jaki 
nieszczęśliwy  przypadek,  głos  dzwonów,  prowadzenie 

ciała,  lub  coś  innego  tego  rodzaju  sprowadza  przy­
pomnienie  o  śmierci,  wtedy  zaraz  starają  się  uspo­
koić przekonaniem o dobrem powodzeniu. Nigdy

background image

81

jednak  nie  unika  się  tćj  myśli,  tego  przypomnienia 

tak  bojażliwie,  jak  w  czasie  choroby.  Biada  tym 
nieroztropnym,  tym  nieogładzonym,  tym  głupcom, 

tym  nierozumnym,  tym  niedoświadczonym  w  obej­
ściu,  którzyby  w  jakikolwiek  sposób  spowodowali 
przypomnienie  o  śmierci!  Chociażby  najdłużćj  trwała 
choroba,  umierają  w  nadziei  polepszenia  rychłego, 

a  kto  chorego  w  tej  nadziei  utwierdził,  mniema  za­
zwyczaj,  że  nie  małe  dzieło  ludzkiej  mądrości  i 

chwalebnej  miłości  bliźniego  wykonał.  —  Czy  mo­
że  w  młodości  pamięta  się  o  śmierci?  Czy  tam 

1

  się  pamięta,  że  najmniejsza  część  ludzi  dochodzi  do 

,  starości,  że  następnie  więcej  młodych  niż  starych 

umierają?  Bynajmnićj!  W  młodości  spogląda  się 
na  grób  z  najdalszej  odległości,  jakoby  leżał  na  je­
dnej z najodleglejszych gwiazd stałych; myśli o śmierci 

są  to  hiszpańskie  wsie  dla  młodzieży,  która  mnie­
ma  się  być  bezpieczną  na  wszelkie  przypadki.  Lecz 
może  w  starości  więcej  się  myśli  o  śmierci  ?  W  cale 

nie!  Kto  w  silniejszych  latach  życia  o  śmierci  nie 
pamiętał  i  oto  się  nie  starał,  aby  sobie  zapewnić 

dobre  przyjęcie  z  tamtej  strony  grobu,  ten  się  i 
w  starości  nie  przyzwyczai  do  tej  poważnej  myśli. 
Czując  się  w  siedmdziesiątym  i  piątym  roku  jeszcze 
dość  silnym  i  zdrowym,  wtedy  zaprząta  się  ducha 
myślą  o  tej  resztce  siły.  Jeżeli  przyjdzie  myśl  o 

śmierci,  zaraz  odsyła  się  ją  do  tych,  którzy  są  je­
szcze starsi. Lecz cóż rozumnie w tak podeszłym

1

 wieku obiecywać sobie można ? Może jeszcze sześć 
lat? I cóż są sześć lat niepewnych dla tego, który 
stoi w przedwieczorze wieczności? — Dziwna to jest,

background image

82

że  człowiek  mający  rozum  i  wiarę,  może  przepę 
dzić  wiele  godzin  na  dzień,  lecz  bez  wspomnienia  < 
śmierci,  która  wszakże  każdej  godziny  przyjść  może, 
i  która  z  pewnością  nadejdzie,  gdy  się  o  tem  Daj- 
mniej będzie pamiętało.

Na  cóż  się  przyda  onemu  potężnemu  monar­

sze,  że  nie  nad  małą  częścią  ziemi  panował,  był 
postrachem  swych  nieprzyjaciół,  i  według  słów  Pro­
roka,  niejako  ziemskiem  bóstwem  ?  Biedne  ty  ziem­
skie  bóstwo!  zstąpisz  ty  do  grobu  jak  najmniejszy 

z  twoich  poddanych.  Mówiłeś  w  sercu  twoiem: 

„Nakształt  Boga  podniosę  wysoko  mój  tron;  na  gó­

rze  świętej  zasiądę  bez  obawy  i  sądzić  będę  rzeczy 
boskie  i  ludzkie,  zobaczą  to  śmiertelni  i  u  nóg  mo­
ich  drżeć  będą."  Takeś  ty  mówił,  i  ciebie  już  nie 
masz!  Wędrowiec  widzi  szczątki  twojej  wielkości,! 

nachyla  się,  aby  je  poznał  lepiej  i  mówi:  „Tenżeto  ’ 

jest  śmiertelnik,  postrach  świata  na  którego  rozkaz 

tak  wielu  uciśuiouyck  w  kajdanach  jęczało,  którego  | 
ramie  tak  wiele  miast  zburzyło,  tak  wiele  kwitną­
cych łan w pustynie zamieniło?"

Chrzcścianin  nie  powinien  się  za  wiele  kłopo­

tać  o  czas,  miejsce,  i  inne  okoliczności  swej  śmier-  * 
ci.  Najlepszy  czas  umierania  jest  teu,  który  się. 
Bogu  podoba.  Będąc  starszym  nie  umiera  się  prze-' 

to  lepiej  ani  chętniej;  bardzo  często  nie  pozyskało 
się przez to nic innego tylko tyle,-że win przyrosło.

background image

83

Myśleć  o  śmierci,  a  nie  poprawić  się,  jest  nie- 

rozum;  nie  myśleć  o  śmierci,  aby  się  poprawić  nie 

potrzebować, jest bezbożność.

Gdyby  się  poważnie  pamiętało  na  wieczność, 

czyż  wtedy  uganianoby  się  za  uciechami  i  zabawa­
mi  tak  skwapliwie?  Czy  świat  znalazłby  zwolen­

ników

7

,  i  grzech  czy  miałby  niewolników?  Nie, 

wtedy  przeciwnie  zupełnie  inaczej  wyglądałoby 

z  nami:  światowe  zbiegowiska  byłyby  opuszczone, 

hałaśliwe  wycieczki  spacerowe  miałyby  koniec,  te- 
atra  i  sale  widowisk  pełne  próżności  i  zmysłowości 

byłyby  próżne,  tylko  kościoły  byłyby  napełnione 
ludźmi,  ołtarze  i  trybunały  spowiedzi  byłyby  zalę­

gane,  każdy  z  nas  byłby  zagłębiony  w  myślach  wiel­

kich  i  mówiłby  sam  do  siebie:  Jest  wieczność;  ja 
wierzę,  ja  się  lękam,  ja  spodziewam  się  jej;  ona 
w  każdej  chwili  zaskoczyć  mię  może,  od  rana  aż 

do  wieczora,  i  od  wieczora  aż  do  rana  nie  ma 
chwili  czasu,  w  którymbym  nie  mógł  być  odwoła- 

nj-;  a  gdyby  się  to  teraz  stało,  byłżebym  w  takim 
stanie  prawym,  iżbym  przed  Bogiem  mógł  stanąć? 

Ach,  ponieważ  wiem,  że  jednego  dnia  bieg  życia 
mego  na  tym  świecie  się  skończy  i  że  pójdę  na 
drogi  świat,  nie  jestże  przeto  arcyroztropnie  i  mą­
drze,  abym  bezprzestannie  o  mojem  przejściu  bli- 

skiern  pamiętał  i  niezmordowanie  na  nie  się  spo­
sobił?  I  jakże  okropną  byłaby  zatwardziałość  mo­

ja,  gdyby  po  tak  gruntownych  rozwagach  żyć  dalej 

miał,  jakom  żył  dotąd,  na  kształt  tych,  którzy  po 
tern życiu zdają się niczego nie spodziewać lub lękać 1

background image

84

85

Jedną  z  najświętszych  powinności  naszych, 

jest  miłość  ku  rodzicom.  A  jednakże,  jak  wiele 

młodych  ludzi  w  naszym  tak  zwanym  oświeconym 
wieku  zapominają  zupełnie,  co  są  winni  tym,  któ­

rzy  byli  aniołami  stróżami  ich  dzieciństwa,  którzy 
tak  miłościwie  pierwsze  ich  łzy  ocierali,  którzy  z  bo­

leścią  pierwszy  ich  krzyk  narzekania  słyszeli,  któ­

rzy  tak  tkliwie  troskliwi  przy  ich  kolebce  czuwali, 
i  którzy  im  jako  wzruszający  widzialny  obraz  bó­

stwa  dahymi  byli.  Jakże  wielki  będzie  kłopot  ta­

kich  wyrodnych  dzieci,  które  kiedyś  mieć  będą 
nieszczęście  utracenia  przez  śmierć  rodziców  swych 

i  które  jeszcze  nie  straciły  zupełnie  wszelkiego 
uczucia  ludzkiego.  Wtedy  ocuci  się  sumienie,  od 

łkania  mówić  nie  mogąc  przyciskać  będą  usta  swe 

■do  martwych  rąk  tych,  od  któych  odebrali  życie, 

lecz  których  dnie  napełnili  gryżącem  zmartwieniem; 

uczują  straszliwą  bojaźń  śmierci  i  życzyć  bębą,  od­
dać  swe  życie  na  obudzenie  przez  ich  winę  przed 
czasem zmarłych.

Pewien  młody  człowiek,  który  przy  wielu  spo- 

sobnościah  okazywał  brak  podległości  i  twardo 

i  niewdzięcznie  zachowywał  się  względem  życio- 

dawców  swoich,  utracił  matkę  swą  nagle  i  niespo­
dziewanie.  Ten  cios  tak  go  mocno  dotknął,  iż  wy­

lawszy  strumień  łez  na  ziemskie  zwłoki,  dostał 

pomięszania  rozumu.  Cały  napełniony  tą  myślą,  że 
jego  zachowanie  się  względem  swej  matki  bez  wąt­

pienia  skróciło  jej  życie,  wołał  nieustannie:  Itena- 

tus  zabił  swą  matkę!  Płakać  było  trzeba,  patrzając 

na niego. Gdy go proszono, aby przyjął nieco po­

żywienia,  odpowiedział:  Renatus  zabił  swą  matkę

r

 

jeść  mu  nie  wolno.  Gdy  mu  lekarze  lekarstwo  za­

pisać  chcieli,  powtarzał  te  same  słowa:  Renatus 

zabił  swą  matkę,  nie  godzien  żyć  dłużćj.  Gdy  zo­

czył  obcego,  biegł  ku  niemu  i  mówił  z  wyrazem 
najgłębszej  boleści,  podnosząc  oczy  ku  niebu  i  kła­

dąc  rękę  na  serce:  Uciekajcie,  uciekajcie  opodal 
stąd;  ja  jestem  Renatus,  który  zabił  swą  matkę. 
Blady,  zmieniony,  ze  zgasłym  wzrokiem  patrzał 

ustawicznie  na  malowidło,  które  wyobrażało  zmarłą 

i  mówił  słabym  głosem:  Biedna  ty  dobra  matko, 
Renatus  to  jest,  który  dę  zgubił.  W  kilka  tygo­

dni  po  śmierci  przedmiotu  jego  żalu,  umarł  jako 

ofiara  głębokiśj  nie  dającej  się  uśmierzyć  boleści, 
mając  utkwiony  wzrok  w  ów  obraz,  od  którego  go 

oderwać  nie  można  było  i  przemawiając  raz  w  raz 
do niego te same słowa za późnej miłości.

Jestże  która  czystsza  i  doskonalsza  miłość, 

miłość,  którą  każdy  wykonywać  zdoła  nad  tę,  któ­
ra  nas  skłonić  powinna,  do  pomagania  duszom  świę­

tym,  które  pełne  gorącćj  ku  Bogu  miłości,  w  pło­

mieniach czyśca do uwolnienia swego wzdychają?

.  One  są  najsmutniejsze  stworzenia  całego  świata, 

l  i  nie  masz,  któreby  tak  były  godne  pomocy,  jak  te; 

f  albowiem  są  przyjaciółmi  Bożymi  i  do  szczęśliwości 

*  wiecznej  przeznaczona  I  co  za  chwała  dla  chrześ- 

1  danina,  być  pośrednikiem  pomiędzy  Bogiem  i  temi 

I  duszami,  które  więcćj  goreją  ogniem  miłości  aniżeli 

I płomieniami oczyszczenia. Bogu samemu czynimy

background image

8 6

się  miłymi,  gdy  oblubienicom  Jego  na  pomoc  po­

spieszamy,  które  On  miłuje,  aczkolwiek  je  karze, 
i  które  Jego  najmilejsze  doskonałości  i  tam  wielbią, 

gdzie  największą  wykonywa  surowość.  Tak,  Boga 

sprawiedliwość  najwyższa  otrzymuje  lepsze  zadosyć- 

uczynienie  przez  nasze  modły  i  nasze  dobre  uczyn­

ki,  niźli  przez  wszystkie  cierpienia,  jakie  owe  du­
sze  ponoszą,  ponieważ  nic  nie  równa  się  słodkiemu 

kadzidłu miłości.

O  wzruszający  dniu  żałoby,  który  nam  jesień 

przy  swem  rozstaniu  corocznie  przyprowadza!  Nie­
zliczone  zastępy  ludzi  biegną  na  cmentarz  i  radziby 

umiłowanych  śpiących  pod  prochem  przywołać.  Tam 
klęczy  wdowa  pośród  dziatek  swoich,  łzami  swcrni 
znaczy  pośród  tak  wielu  grobów  ów  złowrogi  kamień 

który  ciało  towarzysza  jej  życia,  ojca  jej  maluczkich 
pokrywa.  Tu  zasyła  pobożna  tkliwa  siostra  swą 
modlitwę  za  pomyślność  zgasłego  kochanego  brata 
do  nieba.  Nieco  w  oddali  chwieje  się  starzec  nie­
pewnym  krokiem  ku  grobowi  swego  ostatniego  przy­

jaciela  ,  drży'o  swój  los  własny  i  poziera  na  ono 

szczupłe  miejsce,  które  go  tu  zakryje  nie  długo. 
Krótko  wszyscy,  wszyscy,  którzy  tam  się  znajdują, 
nie mogą się wstrzymać od żałosnych wspomnień
0  zgasłych,  których  ziemskie  powłoki  spoczywają 
pod  nogami  ich,  i  którzy  dzisiaj  osobliwie  z  pała­

jącą tęsknotą spodziewają się ich oswobodzenia

1 miejsca udręczenia.

background image

87

Ten  nie  miłuje  Jezusa  Chrystusa  jak  powinien, 

kto,  gdyby  miał  wybór  między  życiem  a  śmiercią,, 
nie przeniósłby śmierci nad życie.

Widząc  umierających  braci  naszych,  nie  mo- 

żem  wtedy  nic  lepszego  uczynić,  jak  żywo  to  wra­
zić  w  nasz  umysł,  że  uczynili  krok,  który  też  i  my 
wkrótce  uczynić  musimy,  i  że  otworzyli  bramę,  któ­

rej  nie  zamknęli  za  sobą,  lecz  przez  którą  też  i  my 
prędzej  czy  później  przechodzić  będziemy.  Sposó­
bmy  się  więc  do  tego  ważnego  pochodu,  i  pomnij­
my,  że  nie  tylko  od  świata,  ale  także  od

T

siebie 

samych  i  od  własnego  życia  naszego  oderwać  się 
musim, niźli nas od tego rozkaz Boga rozłączy.

O  czemże  myślą  ludzie,  jeżeli  nie  przesuwa 

się im myśl o przyszłości i wieczności?

Bóg  chce,  abyśmy  umarli;  przeto  nie  stosuje 

się  wola  nasza  do  woli  Boga,  skoro  z  przywiąza­
nia do teraźniejszego życia umrzeć nie chcemy.

Wszystko  znika  na  tym  świecie  z  chyżością 

wiatru,  i  to  najmilsze  co  tutaj  mamy,  musimy  być 
gotowi  postradać  każdej  chwili;  tylko  dobra  wie­
czności  zdołamy  utrzymać.  Lecz  ach,  właśnie  te 
dobra  gubią  ludzie  dobrowolnie,  i  wolą  tymczasem

background image

mocno  trzymać  skarby  czasu,  których  jednakże 
utrzymać nie zdołają.

— 88 —

To  życie,  jakiebykolwiek  ono  było,  byłoby  nie- 

znośnem,  gdyby  nie  wiedziano,  że  się  skończy. 
Nikt  nie  zdoła  tej  goryczy,  której  tutaj  nigdzie  nie 

braknie,  osłodzić,  jak  nadzieja  odmiany  położenia 
i  mieszkania,  i  pewność  znalezienia  w  Bogn  tego, 

czegoby  ludzie,  chociażby  się  wszyscy  złączyli,  aby 
skłonności nasze zaspokoić, sprawić nam nie mogli?

Zazwyczaj  prawie  tak  się  umiera,  jak  się  ży­

ło;  którzy  świat  miłowali,  umierają  z  sercem  w  świę­

cie  zakochanem  i  giną  wraz  ze  światem;  albowiem 
miłość  Jezusa  Chrystusa  żadnym  sposobem  tam  wy­
nalezioną  być  nie  może,  gdzie  miłość  świata  panuje; 

a  przecież  Sędzia  według  własnych  słów  swoich, 
sądzić  będzie  ludzi  w  takim  stanie,  w  jakim  ich  zna- 
chodzi przy wyjściu z tego życia.

Żadna  chwila  całego  przeciągu  naszego  życia 

nie  powinna  ginąć  bezpożytecznie;  osobliwie  zaś 

powinniśmy  być  troskliwi  o  użycie  czasu,  kiedy  się 

tenże  nachyla  do  końca,  kiedy  już  wkrótce  liczbo- 
zdanie  oddać  będziem  musieli  z  jego  użycia,  lecz 
przy  tern  tak  wielu  dni  i  godzin  świadomi  jesteśmy, 
które  na  nic  nie  posłużyły,  ani  do  uwielbienia  Je­
zusa Chrystusa, ani ku uświęceniu naszemu.

background image

89

Wszystko  co  się!  w  tym  świecie  z  dóbr  szczęśia, 

sławy  i  uciech  pełnych  samolubstwa  zebrało,  uwa­

żać  trzeba  jakoby  nie  było,  bowiem  Jezus  Chrystus 
wszystko  jako  proch  i  popiół  rozwieje  i  zniweczy 

co nie w Jego Imię i ku jego chwale zebranem zostało.

Często  prosimy  Boga  o  przedłużenie  życia  tych, 

których  miłujemy,  zamiast,  żeby  się  o  przemienienie 
serca  ich  prosić  miało;  gdyż  niektórzy,  dla  których 
w  ten  sposób  życie  długie  wyprasza  się,  nader  po­

trzebują  poprawy  serca,  podczas  gdy  życie  przydłuż- 
sze  do  tego  tylko  służy,  aby  powiększyło  sumę  ich 
win grzechowych.

Przyjdzie  chwila,  gdzie  wszystkie  rzeczy  w  in- 

nem  świetle  widzieć  będziesz,  gdzie  te  cierpienia, 
które  teraz  tak  przykremi  być  się  tobie  zdają,  po­

znasz, jako tyloliczne środki, któremi Bóg w swój od­
wiecznej mądrości twojego uświęcenia chciał dokonać.

Widok  śmierci  tych  tylko  zasępia  i  zasmuca, 

którzy  rzadko  oglądali  się  na  swój  koniec.  Lecz 
kto  o  poważnym  przyjacielu  często  pamiętał,  na  je­

go  przyjście  się  sposobił,  i  tego  miłuje,  do  którego 
śmierć  sprawiedliwego  prowadzi,  o  dla  tego  jest 

śmieić  prawdziwym  zwiastunem  radości.  Bo  cóż 
da  się  porównać  z  tą  radością,  przemienienia  się 
do  Boga,  naszego  najwyższego  dobra?  I  jakżby 
Bóg  nie  miał  być  naszem  najwyższem,  naszem  do­
brem jedynem?

7

background image

90

Nigdy  się  nie  zdarzyło,  ażeby  kto  przy  nadęj- 

ściach  śmierci  był  żałował,  iż  się  zanadto  chronił 

uciech  świata;  ale  wielką  mnogość  ludzi  widziano  ża­
łujących przy końcu, że za wiele do świata się wiązali.

Gdybyto  grzesznik  po  stopniach  schodził  w  mę­

czarnie  piekła,  mogłoby  to  może  posłużyć  mu  ku 
umniejszeniu  jego  nieszczęśliwego  losu;  ależ  on  od 
razu  przepada  w  otchłań  wieczną  według  słów  pis­
ma:  "W  j e d n ś j   c h w i l i   z s t ą p i ą   d o   p i e k ł a .  

O  widoku  okropny!  kto  zdoła  opisać  całą  twoją 
ozgrozę, kt ją uczuć potrafi!

Rozważyliśmyż  już  kiedy  sobie  dobrze,  co  to 

jest  wieczność  kar  piekielnych?  Nazbyt  ograniczo­

nym  jest  człowiek,  ażeby  takie  obrazowanie  w  ca­
łej  jego  rozciągłości  mógł  pojąć;  chyba  przez  przy­
bliżenie  uczynić  je  sobie  możemy.  Pomyślmy  sobie 

więc,  że  posłannik  nieba  tak  mówi  do  potępieńca: 
„Miej  odwagę,  przyjdzie  chwila,  gdzie  się  Bóg  nad 
tobą  zlituje.

11

  —  Ale  kiedy  to?  Będę  jeszcze  sto 

lat  cierpiał?  —  „To  byłoby  za  mało,“  —  Czy  gniew 

Sędziego  zadowoli  się  tysiącem,  dwudziestu  tysią­
cami  lat?—  „Tonie  starczy."  —  Ach,  przynajmniej, 
będę  tu,  mniej  niż  milion  set  lat  cierpieć  musiał?! 
,4  to  nie  dosyć,  Bóg  cię  uwolni  z  tego  miejsca,  \ 
gdy  tyle  milionów  set  lat  upłyną  i  ile  kropli  wody 
potrzeba  było  na  zatopienie  ziemi  w  potopie.

14

  — 

Ta  obietnica  napełnia  cię  zgrozą,  mój  czytelniku, 

a  jednak  posłużyłaby  ona  potępionemu  za  radość  i 
i  pociechę;  ale  oto  niema  żadnój  radości,  żadnej

background image

91

dla  niego  pociechy;  to  okropne  pasmo  stuleci  przej­

dzie,  a  gdy  będzie  skończone  nareszcie,  tam  dopiero 
będzie  zaczynała  wieczność  chcieć  brać  swój  począ­

tek.  O  wieczności,  nie  by  pojąć  ciebie  lecz  by  nie­

kiedy  wyobrazowaniem  twojem  zostać  przeszytym, 
dano jest człowiekowi.

Skądże  pochodzi,  że niedowiarki  na końcu  swe­

go  życia  zwykli  być  wierzącymi?  Oto  ztąd,  że  na­
miętności  gasną  i  nadzieja  w  używaniu  świata  zni­

ka.  Tak  tedy  prawda  wolną  jest  od  dwóch  naj­
gorszych nieprzyjaciół swoich.

Święci  uczą  nas  doskonałego  środka,  abyśmy 

wszystko,  co  czynimy,  dobrze  czynili;  zależy  on  na 
tem,  ażeby  każdą  czynność  tak  wykonywać,  jak 

gdyby  była  ostatnią  naszego  życia.  Bernard  św. 
nam  radzi:  Gdy  co  czynisz,  pytaj  często  siebie  sa­

mego:  Uczyniłżebyś  to,  gdybyś  teraz  zaraz  miał 
umrzeć  ?  —  Św.  Bazyli  daje  nam  tę  samą  radę,  gdy 

mówi:  Mićj  zawsze  ostatnią  twą  godzinę  przed  oczy­
ma;  gdy  wstaniesz  rano,  wątpij,  czy  wieczorem  żyć 

jeszcze  będziesz,  i  gdy  się  wieczorem  udasz  na  spo­

czynek,  nie  miej  siebie  za  bezpiecznego,  że  jeszcze 
ujrzysz  poranek.  W  ten  sposób  wszystkie  skłon­
ności  do  grzechu  łatwiej  daleko  przytłumisz  i  wszy­
stkie dobre uczynki lepiej wykonasz.

Pewien  święty  kapłan  zakonny  zwykł  codzien­

nie  spowiadać  się  przed  odprawieniem  Mszy  św. 

Gdy zachorował 

przełożony 

jego chorobę 

za 

śmicr-

background image

92

i

teiną  uznał,  zawiadomił  o  tem  chorego  i  powiedział  i 

iuu

 

oraz,  że  jest  już  czas  przygotowania  się  do  spo-  ' 

wiedzi.  Bogu  dzięki,  odrzekł  chory;  więcej  niż  trzy-  I 

dzieści  lat  wyznaję  codziennie  moje  grzechy,  jak  f 
gdybym  potem  zaraz  umrzeć  miał;  nie  potrzeba  tedy  f 
żadnego  innego  przygotowania  się  tylko  codziennego  1 
do  Mszy  św.  Tak  i  my  czynić  powinniśmy;  ile 

1

 

razy  Sakramenta  śś.  pokuty  i  ołtarza  przyjmujemy,  I 

tak  je  przyjmować  mamy,  jakobyśmy  się  w  podróż  ' 
na  wieczność  wybierali.  A  gdy  przyjdzie  umrzeć  wy­
starczy  zwyczajna  spowiedź,  przez  którą  się  przy 

dobrem  zdrowiu  do  św.  Komunii  przysposobiło,  i 
spokojnie, nie udręczeni żadnemi nadzwyczajnemi tro­

skami,patrzyć będziem na ostatniąnadchodzącąchwilę.

Z a k o ń c z e n i e .

Pobożny  czytelniku  tego  dziełka  chciej  mi  upro­

sić  u  Boga  miłosierdzia  tę  łaskę,  ażebym  miłując 

Go  umierał,  i  żeby,  gdy  w  ostatniej  godzinie  mojej 
na  wspomnienie  moich  wielu  grzechów  drżeć  będę, 

pamięć  na  umierającego  Boga-Człowieka  uśmierzyła 

bojaźń  moją,  mojej  przerażonej  duszy  ufność  wlała, 
i  ja,  przeląkłszy  się  Boga  mego  jako  Sędziego, 
w  ostatecznym  onym  momencie  jako  Ojca  Go  miło­

wał  i  w  mej  pełnej  pociechy  nadziei  w  Nim,  nie  ( 
widział  zawiedzionym  siebie.  Tak,  czytelniku  po-  . 
bożny,  uproś  mi  tę  łaskę,  osobliwie  gdy  słuchasz  1 
Mszy  św.,  tam  wspomnij  na  mnie  —  i  niechaj  w  two­

ich modlitwach tłomacz tego dziełka ma udział. Am.

W. N. Ch. B.


Document Outline