background image

Lew Dawidowicz Trocki

Bilans wydarzeń 

fińskich

Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

WARSZAWA 2010

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 2 –

http://skfm.dyktatura.info/

Artykuł   Lwa   Dawidowicza   Trockiego   „Bilans 
wydarzeń   fińskich”   został   napisany  25   kwietnia 
1940 r. i opublikowany w amerykańskim piśmie 
„Fourth   International”,   Vol.   1,   No.   2,   czerwiec 
1940, ss. 41-44.

Niniejsze   opracowanie   jest   pierwszym 
drukowanym wydaniem tekstu w języku polskim.

Korekta tłumaczenia: Piotr Strębski.

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)

Nie mogli przewidzieć

„Przewidzieliśmy  sojusz   z   Hitlerem   –   piszą   Shachtman   i   Burnham   –   ale   zajęcie   wschodniej 

Polski?   Inwazja   na   Finlandię?   –   Nie,   tego   nie   mogliśmy  przewidzieć”.   Takie   kompletnie 
nieprawdopodobne i  całkiem  nieoczekiwane  wydarzenia  z   konieczności,  całkowicie  wywróciły naszą 
politykę – twierdzą oni. Ci politycy pracowali widocznie pod wrażeniem tego, że Stalin potrzebował 
sojuszu z Hitlerem, żeby podzielić się z nim Wschodem. Oni przewidzieli sojusz (kiedy? gdzie?), ale nie 
mogli przewidzieć, dlaczego i po co on będzie.

Oni uznają prawo państwa robotniczego do lawirowania między obozami imperialistycznymi i do 

zawierania porozumień z jednym przeciw drugiemu. Te porozumienia powinny oczywiście mieć na celu 
obronę   państwa   robotniczego,   uzyskanie   korzyści   gospodarczych,   strategicznych   i   innych,   a   jeśli 
okoliczności   pozwolą,   rozszerzenie   bazy   państwa   robotniczego.   Zdegenerowane   państwo   robotnicze 
usiłuje   osiągnąć   te   cele   własnymi   biurokratycznymi   metodami,   które   na   każdym   kroku   popadają   w 
sprzeczność z interesami proletariatu światowego. Ale co właściwie jest takiego nieoczekiwanego i tak 
niemożliwego do przewidzenia w usiłowaniu Kremla zyskania tak wiele, jak tylko się da, na sojuszu z 
Hitlerem?

Jeśli nasi politycy spod ciemnej gwiazdy nie przewidzieli tego, to tylko dlatego, że nie umieją 

żadnej kwestii przemyśleć poważnie do końca. W czasie przewlekłych rokowań z angielsko-francuską 
delegacją latem 1939 r. Kreml otwarcie domagał się kontroli nad państwami bałtyckimi. Ponieważ Anglia 
i Francja odmówiły mu zagwarantowania takiej kontroli, Stalin zerwał negocjacje. Już tylko to jasno 
wskazuje, że porozumienie z Hitlerem ma zapewnić Stalinowi  przynajmniej  kontrolę nad państwami 
bałtyckimi. Dojrzali politycznie ludzie na całym świecie podchodzili do tej sprawy właśnie z tego punktu 
widzenia, pytając się: Tylko jak Stalin to osiągnie? Czy użyje siły zbrojnej? I tak dalej. Mimo wszystko 
bieg wydarzeń zależał o wiele bardziej od Hitlera niż od Stalina. Mówiąc ogólnie, konkretnych wydarzeń 
nie można przewidzieć. Ale główny kierunek, w jakim się ostatecznie wydarzenia rozwinęły, nie jest 
żadną istotną nowością.

Z powodu degeneracji państwa robotniczego Związek Radziecki przekroczył próg drugiej wojny 

imperialistycznej będąc o wiele słabszym niż powinien być. Porozumienie Stalina z Hitlerem miało za cel 
zabezpieczenie ZSRR przed napaścią Niemiec i w ogóle przed wciągnięciem w wielką wojnę. Kiedy 
okupując Polskę, Hitler zabezpieczał się od wschodu, to Stalin był zmuszony dokonać za zgodą Hitlera 
inwazji na wschodnią Polskę w celu osiągnięcia pewnych dodatkowych zabezpieczeń przed Hitlerem na 
zachodniej granicy ZSRR. Mimo wszystko, w rezultacie tych wydarzeń ZSRR uzyskał wspólną granicę z 
Niemcami i z powodu tego prostego faktu niebezpieczeństwo ze strony zwycięskich Niemiec stało się o 
wiele bardziej bezpośrednie, a zależność Stalina od Hitlera znacznie się zwiększyła.

Epizod z rozbiorem Polski znalazł swój dalszy ciąg na terenie skandynawskim. Hitler nie mógł nie 

dać do zrozumienia swemu „przyjacielowi” Stalinowi, że zaplanował zajęcie krajów skandynawskich, co 
musiało Stalina oblać zimnym potem. Poza wszystkim, potwierdziło to pełną dominację Niemiec nad 
Morzem Bałtyckim, w Finlandii, i stąd stwarzało bezpośrednie zagrożenie dla Leningradu. Znów Stalin 
musiał   szukać   dodatkowych   gwarancji   przeciw   swemu   sojusznikowi,   tym   razem   w  Finlandii.   Mimo 
wszystko napotkał tam poważny opór. Wojna błyskawiczna zaczęła się przewlekać. Powstało zagrożenie, 
że Skandynawia stanie się areną wielkiej wojny. Hitler, który zakończył przygotowania do uderzenia na 
Danię i Norwegię, zażądał żeby Stalin zawarł jak najprędzej pokój. Stalin musiał zredukować swoje plany 
i zrezygnować z sowietyzacji Finlandii. Takie są charakterystyczne cechy biegu wydarzeń na północy 
Europy. 

Małe kraje w wojnie imperialistycznej

W warunkach wojny światowej podchodzić do kwestii losu małych państw z punktu widzenia 

„niepodległości   narodowej”,   „neutralności”   itd.   –   to   znaczy   pozostawać   w   sferze   mitologii 
imperialistycznej. Walka się toczy o panowanie nad światem. Rozstrzygnie kwestię istnienia ZSRR. Ten 
problem, który dzisiaj pozostaje na drugim planie, w pewnym momencie wysunie się na pierwszy. Co się 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 3 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)

tyczy małych i drugorzędnych państw, to już dziś są tylko pionkami w rękach wielkich mocarstw. Jedyną 
swobodą, jaka im jeszcze pozostała, i to tylko w ograniczonym zakresie, jest swoboda wyboru pana.

Obecnie   w   Norwegii   walczą   dwa   rządy:   rząd   norweskich   nazistów   pod   osłoną   oddziałów 

niemieckich   na   południu   i   stary  socjaldemokratyczny  rząd   jego   królewskiej   mości   na   północy.   Czy 
norwescy robotnicy powinni poprzeć obóz „demokratyczny” przeciw faszystowskiemu? Przez analogię z 
Hiszpanią   mogłoby   na   pierwszy   rzut   oka   wydawać   się,   że   odpowiedź   na   to   pytanie   powinna   być 
twierdząca. W rzeczywistości byłby to błąd najgorszego gatunku. W Hiszpanii była izolowana wojna 
domowa; interwencja obcych potęg imperialistycznych, chociaż sama przez się ważna, mimo to miała 
charakter   drugorzędny.   A   w   Norwegii   trwa   bezpośrednie   starcie   między   dwoma   obozami 
imperialistycznymi, w których rękach wojujące między sobą rządy norweskie są jedynie pomocniczymi, 
tymczasowymi   narzędziami.   Na   arenie   międzynarodowej   nie   popieramy   ani   obozu   alianckiego,   ani 
niemieckiego. W konsekwencji nie mamy najmniejszego powodu, który by usprawiedliwiał poparcie tego 
czy innego norweskiego „narzędzia”.

Zupełnie   tak   samo   trzeba   podchodzić   do   Finlandii.   Z   punktu   widzenia   strategii   światowego 

proletariatu fiński opór nie był bardziej aktem niezależnej obrony narodowej niż opór Norwegii. Najlepiej 
ukazał to sam fiński rząd, który wolał przerwać wszelki opór niż całkowicie przekształcić Finlandię w 
bazę   wojskową   Anglii,   Francji   i   Stanów   Zjednoczonych.   Drugorzędne   czynniki,   jak   niepodległość 
narodowa Finlandii  czy Norwegii, obrona demokracji itd., jakkolwiek ważne sam przez  się, są teraz 
połączone   z   walką   nieskończenie   potężniejszych   sił   światowych   i   całkowicie   jej   podporządkowane. 
Musimy pominąć te drugorzędne czynniki i określać swą politykę w odniesieniu do podstawowych.

Tezy programowe Czwartej Międzynarodówki dały wyczerpującą odpowiedź w tej kwestii sześć 

lat temu. Głoszą one: „Idea obrony narodowej, szczególnie jeśli zbiega się ideą obrony demokracji, może 
najłatwiej zostać użyta do oszukiwania robotników małych i neutralnych krajów (Szwajcaria, szczególnie 
Belgia, kraje skandynawskie)”. I dalej: „Jedynie przerażone drobnomieszczańskie tumany (jak Robert 
Grimm) z zapomnianej przez Boga szwajcarskiej wioski mogą poważnie sądzić, że wojna światowa, w 
którą   będą   wciągnięci,   jest   środkiem   obrony   niepodległości   Szwajcarii”.   Inny   przerażony 
drobnomieszczanin równie głupio wyobrażał sobie, że wojna światowa jest środkiem obrony Finlandii, że 
można określać proletariacką  strategię  na podstawie  taktycznych  epizodów, takich jak inwazja Armii 
Czerwonej na Finlandię.

Gruzja a Finlandia

Tak   jak   podczas   strajków   skierowanych   przeciw   wielkim   kapitalistom   robotnicy   często 

doprowadzają   do   bankructwa   wielce   czcigodne   firmy  drobnej   burżuazji,   tak   samo   w  walce   przeciw 
imperializmowi czy w poszukiwaniu gwarancji wojskowych przeciw imperializmowi państwo robotnicze 
– nawet zupełnie zdrowe i rewolucyjne – może zostać zmuszone do naruszenia niepodległości tego czy 
innego małego państwa. Lać krokodyle łzy z powodu bezwzględności walki klasowej czy to na arenie 
wewnętrznej,   czy   międzynarodowej   mogą   tylko   demokratyczni   filistrzy,   a   nie   proletariaccy 
rewolucjoniści.

Republika   Radziecka   w   1921   r.   przymusowo   zsowietyzowała   Gruzję,   która   była   otwartymi 

wrotami dla imperialistycznej napaści na Kaukazie. Z punktu widzenia zasad narodowego samookreślenia 
można   się   było   sprzeciwiać   takiej   sowietyzacji.   Z   punktu   widzenia   rozszerzenia   obszaru   rewolucji 
socjalistycznej interwencja wojskowa w kraju chłopskim była działaniem bardziej niż wątpliwym. Ale z 
punktu   widzenia   samoobrony   państwa   robotników,   okrążonego   przez   wrogów,   ta   przymusowa 
sowietyzacja   była   usprawiedliwiona:   obrona   rewolucji   socjalistycznej   ma   pierwszeństwo   przed 
formalnymi zasadami demokratycznymi.

Imperializm   światowy   przez   długi   czas   używał   kwestii   przemocy   w   Gruzji   do   podnoszenia 

wrzasku   i   mobilizowania   światowej   opinii   publicznej   przeciw   Rosji   Radzieckiej.   Druga 
Międzynarodówka   przewodziła   w   tej   kampanii.   Ententa   miała   na   uwadze   możliwość   przygotowania 
nowej interwencji wojskowej przeciw Rosji Radzieckiej.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 4 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)

Właśnie w ten sam sposób jak w wypadku Gruzji światowa burżuazja wykorzystywała inwazję na 

Finlandię do mobilizowania opinii publicznej przeciw ZSRR. W tym wypadku również socjaldemokracja 
szła   w   awangardzie   demokratycznego   imperializmu.   Nieszczęsny   „trzeci   obóz”   przerażonego 
drobnomieszczaństwa podał tyły.

Oprócz uderzającego podobieństwa między tymi dwoma przypadkami interwencji wojskowej jest 

między nimi mimo wszystko i głęboka różnica – obecny ZSRR jest daleki od tego, czym była Republika 
Radziecka w 1921 r. Tezy Czwartej Międzynarodówki z 1934 r. w sprawie wojny głoszą: „Straszliwy 
rozwój   radzieckiego   biurokratyzmu   i   łajdackie   warunki   życia   robotników   ekstremalnie   zredukowały 
przyciągającą siłę ZSRR dla światowej klasy robotniczej”. Wojna radziecko-fińska ujawniła obrazowo i 
całkowicie, że i na przedpolach Leningradu, kolebki Rewolucji Październikowej, obecny reżim w ZSRR 
nie jest w stanie być siłą przyciągającą. Ale z tego nie wynika wcale, że ZSRR trzeba wydać w ręce 
imperialistów, tylko że trzeba go wyrwać z rąk biurokracji. 

„Gdzież tam wojna domowa?”

„Ale gdzie jest wojna domowa w Finlandii, którą obiecaliście?” – domagają się przywódcy byłej 

opozycji,   którzy   teraz   zostali   przywódcami   „trzeciego   obozu”.   Niczego   nie   obiecywałem.   Jedynie 
analizowałem  jeden  z możliwych  wariantów dalszego rozwoju sytuacji w konflikcie radziecko-fińskim. 
Zajęcie   izolowanych   baz   w  Finlandii   było   równie   prawdopodobne  jak  całkowita   okupacja   Finlandii. 
Zajęcie   baz   zakłada   utrzymanie   reżimu   burżuazyjnego   w   reszcie   kraju.   Okupacja   zakłada   przewrót 
społeczny, który jest niemożliwy bez wciągnięcia robotników i biednych chłopów do wojny domowej. 
Początek negocjacji dyplomatycznych między Moskwą a Helsinkami wskazywał na próbę rozwiązania tej 
kwestii w taki sam sposób, jak została rozwiązana w innych państwach bałtyckich. Opór Finlandii zmusił 
Kreml do realizacji jego celów środkami wojskowymi. Stalin mógłby usprawiedliwić tę wojnę przed 
szerokimi masami jedynie przez sowietyzację Finlandii. Ustanowienie rządu Kuusmena wskazywało, że 
Finlandii nie oczekiwał los państw bałtyckich, ale Polski, gdzie Stalin – niezależnie od tego, co bazgrzą 
na ten temat pismacy-amatorzy „trzeciego obozu” – został zmuszony do wywołania wojny domowej i 
obalenia starych stosunków własności.

Wyjaśniałem kilka razy, że jeśli wojna w Finlandii nie będzie zanurzona w wojnie powszechnej, i 

jeśli  Stalin   nie   będzie   zmuszony   cofnąć   się   przed   zagrożeniem   z   zewnątrz,   to   będzie   zmuszony 
przeprowadzić   sowietyzację   Finlandii.   To   zadanie   samo   przez   się   było   o   wiele   trudniejsze   niż 
sowietyzacja wschodniej Polski. Trudniejsze z  wojskowego  punktu widzenia, bo Finlandia była lepiej 
przygotowana.  Trudniejsze   z  narodowego  punktu   widzenia,  bo  Finlandia  ma   długą  tradycję  walki  o 
narodową   niezależność   od   Rosji,   podczas   gdy   Ukraińcy   i   Białorusini   walczyli   przeciw   Polsce. 
Trudniejsze   ze  społecznego  punktu   widzenia,   bo   fińska   burżuazja   po   swojemu   rozwiązała 
przedkapitalistyczną   kwestię   chłopską   przez   utworzenie   rolniczej   drobnej   burżuazji.   Mimo   wszystko 
militarne zwycięstwo Stalina nad Finlandią bez wątpienia w pełni umożliwiłoby obalenie w niej starych 
stosunków własności z mniejszą lub większą pomocą fińskich robotników i biednych chłopów.

Dlaczego więc Stalin nie przeprowadził tego planu? Ponieważ zaczęła się kolosalna mobilizacja 

burżuazyjnej opinii publicznej przeciw ZSRR. Ponieważ Anglia i Francja poważnie stawiały możliwość 
interwencji wojskowej. Wreszcie – ostatnie, ale nie najmniej znaczące – ponieważ Hitler nie mógłby 
dłużej czekać. Pojawienie się oddziałów angielskich i francuskich w Finlandii oznaczałoby zagrożenie dla 
skandynawskich  planów  Hitlera,  opierających  się  na  tajemnicy  i  zaskoczeniu.  Postawiony  w obliczu 
podwójnego niebezpieczeństwa – z jednej strony od aliantów, z drugiej od Hitlera – Stalin zrezygnował 
ze zsowietyzowania Finlandii, ograniczając się do zajęcia izolowanych pozycji strategicznych.

Bojownicy „trzeciego obozu” (obozu przerażonego drobnomieszczaństwa) teraz klecą następującą 

konstrukcję: Trocki wydedukował wojnę domową w Finlandii  z klasowej  natury ZSRR;  a ponieważ 
żadna   wojna   domowa   nie   wybuchła,   to   znaczy,   że   ZSRR   nie   jest   państwem   robotniczym.   W 
rzeczywistości nie było żadnej  konieczności logicznego „dedukowania” możliwej  wojny domowej  w 
Finlandii z socjologicznego określenia ZSRR – wystarczyło opierać się na doświadczeniu ze wschodniej 
Polski. Obalenie starych stosunków własności, które tam zaszło, mogło zostać dokonane jedynie przez 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 5 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)

państwo zrodzone przez Rewolucję Październikową. Do tego kremlowska oligarchia została zmuszona 
przez swą walkę o przetrwanie w szczególnych warunkach. Nie było najmniejszych podstaw, aby wątpić 
w to, że w analogicznych warunkach będzie zmuszona powtórzyć tę samą operację w Finlandii. To było 
wszystko, co podkreślałem. Ale warunki zmieniły się w toku walki. Wojna, jak rewolucja, często rozwija 
się przez nagłe zwroty. Po przerwaniu operacji wojskowych przez oddziały Armii Czerwonej naturalnie 
nie może być już mowy o rozwoju wojny domowej w Finlandii.

Każda historyczna prognoza jest zawsze warunkowa, a tym bardziej jest warunkowa, im bardziej 

konkretna. Prognoza to nie jest weksel, który pewnego pięknego dnia zostanie wykupiony za gotówkę. 
Prognoza jedynie ekstrapoluje określone tendencje rozwoju. Ale wraz z tymi tendencjami działa inny 
porządek sił i tendencji, który w pewnym momencie zaczyna dominować. Wszyscy ci, którzy szukają 
dokładnych   przepowiedni   konkretnych   wydarzeń,   powinni   radzić   się   astrologów.   Marksistowska 
prognoza pomaga jedynie w orientacji. Kilka razy czyniłem zastrzeżenia  co do warunkowości mojej 
prognozy jako jednego z paru możliwych wariantów. Czepiać się teraz dziesiąty raz faktu historycznego, 
że losy Finlandii na razie potoczyły się drogą Litwy, Łotwy i Estonii, a nie wschodniej Polski, mogą tylko 
czyści scholastycy albo – przywódcy „trzeciego obozu”.

Obrona Związku Radzieckiego

Napaść Stalina na Finlandię nie była oczywiście  tylko  aktem obrony ZSRR. Polityka Związku 

Radzieckiego jest kierowana przez bonapartystowską biurokrację. Biurokracja ta jest po pierwsze i przede 
wszystkim zainteresowana swoją potęgą, swoim prestiżem i swymi dochodami. Samej siebie broni o 
wiele lepiej niż ZSRR. Broni się kosztem ZSRR i kosztem światowego proletariatu. To się ukazało w 
sposób   więcej   niż   jasny   w   całym   rozwoju   konfliktu   radziecko-fińskiego.   Dlatego   nie   możemy   ani 
bezpośrednio, ani pośrednio brać na siebie ani cienia odpowiedzialności za inwazję na Finlandię, która 
przedstawia sobą jedynie jedno ogniwo w długim łańcuchu polityki bonapartystowskiej biurokracji.

Czym innym jest solidaryzować się ze Stalinem, bronić jego polityki, brać za nią bezpośrednią 

odpowiedzialność – jak czyni to po trzykroć niesławny Komintern – a czym innym wyjaśniać światowej 
klasie   robotniczej,   że   niezależnie   jakich   zbrodni   może   być   winny   Stalin,   nie   możemy   pozwolić 
światowemu   imperializmowi   zniszczyć   ZSRR,   przywrócić   w   kraju   Rewolucji   Październikowej 
kapitalizmu i przekształcić go w kolonię. To wyjaśnienie jest podstawą naszej obrony ZSRR.

Próba   koniunkturalnych   defetystów,   to   jest   awanturników   defetyzmu,   wyplątania   się   z   tej 

trudności   przez   obietnicę,   że   w   razie   interwencji   aliantów   zmienią   swą   politykę   defetystyczną   na 
defensistowską jest godnym pogardy wykrętem. W ogóle niełatwo jest odmierzać politykę stoperem, 
szczególnie   w   warunkach   wojennych.   W   decydujących   dniach   wojny   radziecko-fińskiej,   jak   teraz 
ujawniono – alianckie sztaby generalne doszły do wniosku, że poważnej i szybkiej pomocy Finlandii 
można   udzielić   jedynie   przez   zbombardowanie   i   zniszczenie   kolei   murmańskiej.   Z  punktu   widzenia 
strategii   było   to   dość   poprawne.   Kwestia   interwencji   lub   nieinterwencji   alianckich   sił   powietrznych 
wisiała na włosku. Widocznie na tym samym włosku dyndało także pryncypialne stanowisko „trzeciego 
obozu”. Ale od samego początku uważaliśmy, że trzeba określać stanowiska w stosunku do głównych 
klas i obozów biorących udział w wojnie. To o wiele bardziej odpowiedzialne.

Nie oddawać wrogowi raz zdobytych pozycji

Polityka defetyzmu  nie jest karą wymierzoną jakiemuś rządowi za tę czy inną zbrodnię, lecz 

wnioskiem wynikającym ze stosunków klasowych. Marksistowska linia postępowania w czasie wojny nie 
jest oparta na abstrakcyjnych uczuciach moralnych i sentymentalnych, lecz na społecznej ocenie danego 
reżimu i jego wzajemnych stosunkach z innymi reżimami. Popieraliśmy Abisynię nie dlatego, żeby jej 
cesarz był politycznie czy moralnie lepszy od Mussoliniego, ale z tego powodu, że obrona zacofanego 
kraju przeciw kolonialnej opresji oznacza cios w imperializm, który jest głównym wrogiem światowej 
klasy robotniczej. Niezależnie od polityki „cesarza” z Moskwy bronimy ZSRR z dwóch podstawowych 
przyczyn.   Po   pierwsze,   porażka   ZSRR   zaopatrzyłaby   imperializm   w   nowe   kolosalne   zasoby   i 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 6 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)

wydłużyłaby o wiele lat agonię społeczeństwa kapitalistycznego. Po drugie, społeczne podstawy ZSRR, 
oczyszczone   od   pasożytniczej   biurokracji,   są   zdolne   do   zapewnienia   nieograniczonego   postępu 
gospodarczego i kulturowego, podczas gdy podstawy kapitalistyczne nie otwierają żadnych możliwości 
oprócz dalszego upadku.

Tym, co demaskuje hałaśliwych krytyków najbardziej jest to, że wciąż uważali ZSRR za państwo 

robotnicze, gdy Stalin niszczył partię bolszewicką, gdy dusił rewolucję proletariacką w Hiszpanii, gdy 
zdradzał rewolucję światową w imię frontów ludowych i bezpieczeństwa zbiorowego. W tych wszystkich 
okolicznościach uznawali konieczność obrony ZSRR jako państwa robotniczego! Ale zaraz po tym, jak 
ten   sam   Stalin   dokonał   inwazji   na   „demokratyczną”   Finlandię,   zaraz   po   tym,   jak   opinia   publiczna 
imperialistycznych   demokracji   –   która   osłaniała   i   aprobowała   wszystkie   zbrodnie   Stalina   przeciw 
komunistom, robotnikom i chłopom – podniosła krzyk pod niebiosa, to nasi innowatorzy natychmiast 
ogłosili:   „Tak,   tego   nie   można   tolerować!”.   I   idąc   za   Rooseveltem   ogłosili   nałożenie   „moralnego 
embarga” na Związek Radziecki.

Twierdzenie   na  ten  temat   uczonego  młota   na  czarownice, Burnhama,   że  przez  obronę  ZSRR 

bronimy tym samym Hitlera, jest czystym przykładem drobnomieszczańskiej głupoty, która chce na siłę 
wepchnąć pełną sprzeczności  rzeczywistość w ramy dwuwymiarowego sylogizmu.  Czy przez  obronę 
Republiki   Radzieckiej   po   pokoju   brzeskim   robotnicy   popierali   Hohenzollerna?   Tak   czy   nie?   Tezy 
programowe   Czwartej   Międzynarodówki   w  sprawie   wojny,   które   omawiają   szczegółowo   tę   kwestię, 
stwierdzają kategorycznie, że porozumienia między państwem radzieckim a tym czy innym państwem 
imperialistycznym   nie   nakładają   żadnych   ograniczeń   na   partię   rewolucyjną   w   takim   państwie 
imperialistycznym. Interesy rewolucji światowej stoją wyżej od izolowanej kombinacji dyplomatycznej, 
jakkolwiek usprawiedliwiona może być ta ostatnia sama przez się. Przez obronę ZSRR walczymy przeciw 
Stalinowi, jak również przeciw Hitlerowi, o wiele poważniej niż czynią to Burnham i S-ka.

To prawda, Burnham i Shachtman nie są sami. Leon Jouhaux, notoryczny agent francuskiego 

kapitalizmu, także oburza się faktem, że „trockiści bronią ZSRR”. Któż inny mógłby się tak oburzać, jak 
nie on?  Ale nasza postawa wobec ZSRR jest taka sama jak wobec Powszechnej Konfederacji Pracy 
(CGT) – jej też bronimy przeciw burżuazji pomimo, że na jej czele stoją tacy łajdacy jak Leon Jouhaux, 
który   oszukuje   i   zdradza   robotników   na   każdym   kroku.   Podobnie   rosyjscy   mienszewicy   krzyczą: 
„Czwarta Międzynarodówka znalazła się w ślepym zaułku!” – dlatego, że wciąż uznaje ona ZSRR za 
państwo robotnicze. Ci panowie są członkami Drugiej Międzynarodówki, która jest kierowana przez tak 
wybitnych zdrajców jak typowo burżuazyjny mer Huysmans i Leon Blum, który zdradził w wyjątkowo 
korzystnej sytuacji rewolucyjnej w czerwcu 1936 r. i przez to umożliwił obecną wojnę. Mienszewicy 
uznają partie Drugiej Międzynarodówki za partie robotnicze, a odmawiają uznania Związku Radzieckiego 
za państwo  robotnicze  na tej podstawie, że na jego czele stoją biurokratyczni zdrajcy. To fałszerstwo 
cuchnie bezczelnością i cynizmem. Stalin, Mołotow i reszta jako warstwa społeczna nie są ani lepsi, ani 
gorsi niż Blum, Jouhaux, Citrine, Thomas itd. Różnica między nimi jest jedynie taka, że Stalin i S-ka 
wykorzystują i okaleczają zdolną do życia podstawę ekonomiczną rozwoju socjalistycznego, podczas gdy 
Blum trzyma się przegniłego fundamentu społeczeństwa kapitalistycznego.

Państwo robotnicze trzeba brać takim, jakie powstało w bezlitosnym laboratorium historii, a nie 

takim,   jak   wyobraża   je   sobie   „socjalistyczny”   profesor,   refleksyjnie   dłubiący   palcem   w   nosie. 
Obowiązkiem rewolucjonistów jest bronić każdej zdobyczy klasy robotniczej przed zniszczeniem przez 
nacisk wrogich sił. Ci, co nie umieją bronić swych pozycji, nigdy nie zdobędą nowych.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 7 –

http://skfm.dyktatura.info/