Lew Dawidowicz Trocki
Bilans wydarzeń
fińskich
Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
WARSZAWA 2010
Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 2 –
Artykuł Lwa Dawidowicza Trockiego „Bilans
wydarzeń fińskich” został napisany 25 kwietnia
1940 r. i opublikowany w amerykańskim piśmie
„Fourth International”, Vol. 1, No. 2, czerwiec
1940, ss. 41-44.
Niniejsze opracowanie jest pierwszym
drukowanym wydaniem tekstu w języku polskim.
Korekta tłumaczenia: Piotr Strębski.
Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)
Nie mogli przewidzieć
„Przewidzieliśmy sojusz z Hitlerem – piszą Shachtman i Burnham – ale zajęcie wschodniej
Polski? Inwazja na Finlandię? – Nie, tego nie mogliśmy przewidzieć”. Takie kompletnie
nieprawdopodobne i całkiem nieoczekiwane wydarzenia z konieczności, całkowicie wywróciły naszą
politykę – twierdzą oni. Ci politycy pracowali widocznie pod wrażeniem tego, że Stalin potrzebował
sojuszu z Hitlerem, żeby podzielić się z nim Wschodem. Oni przewidzieli sojusz (kiedy? gdzie?), ale nie
mogli przewidzieć, dlaczego i po co on będzie.
Oni uznają prawo państwa robotniczego do lawirowania między obozami imperialistycznymi i do
zawierania porozumień z jednym przeciw drugiemu. Te porozumienia powinny oczywiście mieć na celu
obronę państwa robotniczego, uzyskanie korzyści gospodarczych, strategicznych i innych, a jeśli
okoliczności pozwolą, rozszerzenie bazy państwa robotniczego. Zdegenerowane państwo robotnicze
usiłuje osiągnąć te cele własnymi biurokratycznymi metodami, które na każdym kroku popadają w
sprzeczność z interesami proletariatu światowego. Ale co właściwie jest takiego nieoczekiwanego i tak
niemożliwego do przewidzenia w usiłowaniu Kremla zyskania tak wiele, jak tylko się da, na sojuszu z
Hitlerem?
Jeśli nasi politycy spod ciemnej gwiazdy nie przewidzieli tego, to tylko dlatego, że nie umieją
żadnej kwestii przemyśleć poważnie do końca. W czasie przewlekłych rokowań z angielsko-francuską
delegacją latem 1939 r. Kreml otwarcie domagał się kontroli nad państwami bałtyckimi. Ponieważ Anglia
i Francja odmówiły mu zagwarantowania takiej kontroli, Stalin zerwał negocjacje. Już tylko to jasno
wskazuje, że porozumienie z Hitlerem ma zapewnić Stalinowi przynajmniej kontrolę nad państwami
bałtyckimi. Dojrzali politycznie ludzie na całym świecie podchodzili do tej sprawy właśnie z tego punktu
widzenia, pytając się: Tylko jak Stalin to osiągnie? Czy użyje siły zbrojnej? I tak dalej. Mimo wszystko
bieg wydarzeń zależał o wiele bardziej od Hitlera niż od Stalina. Mówiąc ogólnie, konkretnych wydarzeń
nie można przewidzieć. Ale główny kierunek, w jakim się ostatecznie wydarzenia rozwinęły, nie jest
żadną istotną nowością.
Z powodu degeneracji państwa robotniczego Związek Radziecki przekroczył próg drugiej wojny
imperialistycznej będąc o wiele słabszym niż powinien być. Porozumienie Stalina z Hitlerem miało za cel
zabezpieczenie ZSRR przed napaścią Niemiec i w ogóle przed wciągnięciem w wielką wojnę. Kiedy
okupując Polskę, Hitler zabezpieczał się od wschodu, to Stalin był zmuszony dokonać za zgodą Hitlera
inwazji na wschodnią Polskę w celu osiągnięcia pewnych dodatkowych zabezpieczeń przed Hitlerem na
zachodniej granicy ZSRR. Mimo wszystko, w rezultacie tych wydarzeń ZSRR uzyskał wspólną granicę z
Niemcami i z powodu tego prostego faktu niebezpieczeństwo ze strony zwycięskich Niemiec stało się o
wiele bardziej bezpośrednie, a zależność Stalina od Hitlera znacznie się zwiększyła.
Epizod z rozbiorem Polski znalazł swój dalszy ciąg na terenie skandynawskim. Hitler nie mógł nie
dać do zrozumienia swemu „przyjacielowi” Stalinowi, że zaplanował zajęcie krajów skandynawskich, co
musiało Stalina oblać zimnym potem. Poza wszystkim, potwierdziło to pełną dominację Niemiec nad
Morzem Bałtyckim, w Finlandii, i stąd stwarzało bezpośrednie zagrożenie dla Leningradu. Znów Stalin
musiał szukać dodatkowych gwarancji przeciw swemu sojusznikowi, tym razem w Finlandii. Mimo
wszystko napotkał tam poważny opór. Wojna błyskawiczna zaczęła się przewlekać. Powstało zagrożenie,
że Skandynawia stanie się areną wielkiej wojny. Hitler, który zakończył przygotowania do uderzenia na
Danię i Norwegię, zażądał żeby Stalin zawarł jak najprędzej pokój. Stalin musiał zredukować swoje plany
i zrezygnować z sowietyzacji Finlandii. Takie są charakterystyczne cechy biegu wydarzeń na północy
Europy.
Małe kraje w wojnie imperialistycznej
W warunkach wojny światowej podchodzić do kwestii losu małych państw z punktu widzenia
„niepodległości narodowej”, „neutralności” itd. – to znaczy pozostawać w sferze mitologii
imperialistycznej. Walka się toczy o panowanie nad światem. Rozstrzygnie kwestię istnienia ZSRR. Ten
problem, który dzisiaj pozostaje na drugim planie, w pewnym momencie wysunie się na pierwszy. Co się
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 3 –
Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)
tyczy małych i drugorzędnych państw, to już dziś są tylko pionkami w rękach wielkich mocarstw. Jedyną
swobodą, jaka im jeszcze pozostała, i to tylko w ograniczonym zakresie, jest swoboda wyboru pana.
Obecnie w Norwegii walczą dwa rządy: rząd norweskich nazistów pod osłoną oddziałów
niemieckich na południu i stary socjaldemokratyczny rząd jego królewskiej mości na północy. Czy
norwescy robotnicy powinni poprzeć obóz „demokratyczny” przeciw faszystowskiemu? Przez analogię z
Hiszpanią mogłoby na pierwszy rzut oka wydawać się, że odpowiedź na to pytanie powinna być
twierdząca. W rzeczywistości byłby to błąd najgorszego gatunku. W Hiszpanii była izolowana wojna
domowa; interwencja obcych potęg imperialistycznych, chociaż sama przez się ważna, mimo to miała
charakter drugorzędny. A w Norwegii trwa bezpośrednie starcie między dwoma obozami
imperialistycznymi, w których rękach wojujące między sobą rządy norweskie są jedynie pomocniczymi,
tymczasowymi narzędziami. Na arenie międzynarodowej nie popieramy ani obozu alianckiego, ani
niemieckiego. W konsekwencji nie mamy najmniejszego powodu, który by usprawiedliwiał poparcie tego
czy innego norweskiego „narzędzia”.
Zupełnie tak samo trzeba podchodzić do Finlandii. Z punktu widzenia strategii światowego
proletariatu fiński opór nie był bardziej aktem niezależnej obrony narodowej niż opór Norwegii. Najlepiej
ukazał to sam fiński rząd, który wolał przerwać wszelki opór niż całkowicie przekształcić Finlandię w
bazę wojskową Anglii, Francji i Stanów Zjednoczonych. Drugorzędne czynniki, jak niepodległość
narodowa Finlandii czy Norwegii, obrona demokracji itd., jakkolwiek ważne sam przez się, są teraz
połączone z walką nieskończenie potężniejszych sił światowych i całkowicie jej podporządkowane.
Musimy pominąć te drugorzędne czynniki i określać swą politykę w odniesieniu do podstawowych.
Tezy programowe Czwartej Międzynarodówki dały wyczerpującą odpowiedź w tej kwestii sześć
lat temu. Głoszą one: „Idea obrony narodowej, szczególnie jeśli zbiega się ideą obrony demokracji, może
najłatwiej zostać użyta do oszukiwania robotników małych i neutralnych krajów (Szwajcaria, szczególnie
Belgia, kraje skandynawskie)”. I dalej: „Jedynie przerażone drobnomieszczańskie tumany (jak Robert
Grimm) z zapomnianej przez Boga szwajcarskiej wioski mogą poważnie sądzić, że wojna światowa, w
którą będą wciągnięci, jest środkiem obrony niepodległości Szwajcarii”. Inny przerażony
drobnomieszczanin równie głupio wyobrażał sobie, że wojna światowa jest środkiem obrony Finlandii, że
można określać proletariacką strategię na podstawie taktycznych epizodów, takich jak inwazja Armii
Czerwonej na Finlandię.
Gruzja a Finlandia
Tak jak podczas strajków skierowanych przeciw wielkim kapitalistom robotnicy często
doprowadzają do bankructwa wielce czcigodne firmy drobnej burżuazji, tak samo w walce przeciw
imperializmowi czy w poszukiwaniu gwarancji wojskowych przeciw imperializmowi państwo robotnicze
– nawet zupełnie zdrowe i rewolucyjne – może zostać zmuszone do naruszenia niepodległości tego czy
innego małego państwa. Lać krokodyle łzy z powodu bezwzględności walki klasowej czy to na arenie
wewnętrznej, czy międzynarodowej mogą tylko demokratyczni filistrzy, a nie proletariaccy
rewolucjoniści.
Republika Radziecka w 1921 r. przymusowo zsowietyzowała Gruzję, która była otwartymi
wrotami dla imperialistycznej napaści na Kaukazie. Z punktu widzenia zasad narodowego samookreślenia
można się było sprzeciwiać takiej sowietyzacji. Z punktu widzenia rozszerzenia obszaru rewolucji
socjalistycznej interwencja wojskowa w kraju chłopskim była działaniem bardziej niż wątpliwym. Ale z
punktu widzenia samoobrony państwa robotników, okrążonego przez wrogów, ta przymusowa
sowietyzacja była usprawiedliwiona: obrona rewolucji socjalistycznej ma pierwszeństwo przed
formalnymi zasadami demokratycznymi.
Imperializm światowy przez długi czas używał kwestii przemocy w Gruzji do podnoszenia
wrzasku i mobilizowania światowej opinii publicznej przeciw Rosji Radzieckiej. Druga
Międzynarodówka przewodziła w tej kampanii. Ententa miała na uwadze możliwość przygotowania
nowej interwencji wojskowej przeciw Rosji Radzieckiej.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 4 –
Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)
Właśnie w ten sam sposób jak w wypadku Gruzji światowa burżuazja wykorzystywała inwazję na
Finlandię do mobilizowania opinii publicznej przeciw ZSRR. W tym wypadku również socjaldemokracja
szła w awangardzie demokratycznego imperializmu. Nieszczęsny „trzeci obóz” przerażonego
drobnomieszczaństwa podał tyły.
Oprócz uderzającego podobieństwa między tymi dwoma przypadkami interwencji wojskowej jest
między nimi mimo wszystko i głęboka różnica – obecny ZSRR jest daleki od tego, czym była Republika
Radziecka w 1921 r. Tezy Czwartej Międzynarodówki z 1934 r. w sprawie wojny głoszą: „Straszliwy
rozwój radzieckiego biurokratyzmu i łajdackie warunki życia robotników ekstremalnie zredukowały
przyciągającą siłę ZSRR dla światowej klasy robotniczej”. Wojna radziecko-fińska ujawniła obrazowo i
całkowicie, że i na przedpolach Leningradu, kolebki Rewolucji Październikowej, obecny reżim w ZSRR
nie jest w stanie być siłą przyciągającą. Ale z tego nie wynika wcale, że ZSRR trzeba wydać w ręce
imperialistów, tylko że trzeba go wyrwać z rąk biurokracji.
„Gdzież tam wojna domowa?”
„Ale gdzie jest wojna domowa w Finlandii, którą obiecaliście?” – domagają się przywódcy byłej
opozycji, którzy teraz zostali przywódcami „trzeciego obozu”. Niczego nie obiecywałem. Jedynie
analizowałem jeden z możliwych wariantów dalszego rozwoju sytuacji w konflikcie radziecko-fińskim.
Zajęcie izolowanych baz w Finlandii było równie prawdopodobne jak całkowita okupacja Finlandii.
Zajęcie baz zakłada utrzymanie reżimu burżuazyjnego w reszcie kraju. Okupacja zakłada przewrót
społeczny, który jest niemożliwy bez wciągnięcia robotników i biednych chłopów do wojny domowej.
Początek negocjacji dyplomatycznych między Moskwą a Helsinkami wskazywał na próbę rozwiązania tej
kwestii w taki sam sposób, jak została rozwiązana w innych państwach bałtyckich. Opór Finlandii zmusił
Kreml do realizacji jego celów środkami wojskowymi. Stalin mógłby usprawiedliwić tę wojnę przed
szerokimi masami jedynie przez sowietyzację Finlandii. Ustanowienie rządu Kuusmena wskazywało, że
Finlandii nie oczekiwał los państw bałtyckich, ale Polski, gdzie Stalin – niezależnie od tego, co bazgrzą
na ten temat pismacy-amatorzy „trzeciego obozu” – został zmuszony do wywołania wojny domowej i
obalenia starych stosunków własności.
Wyjaśniałem kilka razy, że jeśli wojna w Finlandii nie będzie zanurzona w wojnie powszechnej, i
jeśli Stalin nie będzie zmuszony cofnąć się przed zagrożeniem z zewnątrz, to będzie zmuszony
przeprowadzić sowietyzację Finlandii. To zadanie samo przez się było o wiele trudniejsze niż
sowietyzacja wschodniej Polski. Trudniejsze z wojskowego punktu widzenia, bo Finlandia była lepiej
przygotowana. Trudniejsze z narodowego punktu widzenia, bo Finlandia ma długą tradycję walki o
narodową niezależność od Rosji, podczas gdy Ukraińcy i Białorusini walczyli przeciw Polsce.
Trudniejsze ze społecznego punktu widzenia, bo fińska burżuazja po swojemu rozwiązała
przedkapitalistyczną kwestię chłopską przez utworzenie rolniczej drobnej burżuazji. Mimo wszystko
militarne zwycięstwo Stalina nad Finlandią bez wątpienia w pełni umożliwiłoby obalenie w niej starych
stosunków własności z mniejszą lub większą pomocą fińskich robotników i biednych chłopów.
Dlaczego więc Stalin nie przeprowadził tego planu? Ponieważ zaczęła się kolosalna mobilizacja
burżuazyjnej opinii publicznej przeciw ZSRR. Ponieważ Anglia i Francja poważnie stawiały możliwość
interwencji wojskowej. Wreszcie – ostatnie, ale nie najmniej znaczące – ponieważ Hitler nie mógłby
dłużej czekać. Pojawienie się oddziałów angielskich i francuskich w Finlandii oznaczałoby zagrożenie dla
skandynawskich planów Hitlera, opierających się na tajemnicy i zaskoczeniu. Postawiony w obliczu
podwójnego niebezpieczeństwa – z jednej strony od aliantów, z drugiej od Hitlera – Stalin zrezygnował
ze zsowietyzowania Finlandii, ograniczając się do zajęcia izolowanych pozycji strategicznych.
Bojownicy „trzeciego obozu” (obozu przerażonego drobnomieszczaństwa) teraz klecą następującą
konstrukcję: Trocki wydedukował wojnę domową w Finlandii z klasowej natury ZSRR; a ponieważ
żadna wojna domowa nie wybuchła, to znaczy, że ZSRR nie jest państwem robotniczym. W
rzeczywistości nie było żadnej konieczności logicznego „dedukowania” możliwej wojny domowej w
Finlandii z socjologicznego określenia ZSRR – wystarczyło opierać się na doświadczeniu ze wschodniej
Polski. Obalenie starych stosunków własności, które tam zaszło, mogło zostać dokonane jedynie przez
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 5 –
Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)
państwo zrodzone przez Rewolucję Październikową. Do tego kremlowska oligarchia została zmuszona
przez swą walkę o przetrwanie w szczególnych warunkach. Nie było najmniejszych podstaw, aby wątpić
w to, że w analogicznych warunkach będzie zmuszona powtórzyć tę samą operację w Finlandii. To było
wszystko, co podkreślałem. Ale warunki zmieniły się w toku walki. Wojna, jak rewolucja, często rozwija
się przez nagłe zwroty. Po przerwaniu operacji wojskowych przez oddziały Armii Czerwonej naturalnie
nie może być już mowy o rozwoju wojny domowej w Finlandii.
Każda historyczna prognoza jest zawsze warunkowa, a tym bardziej jest warunkowa, im bardziej
konkretna. Prognoza to nie jest weksel, który pewnego pięknego dnia zostanie wykupiony za gotówkę.
Prognoza jedynie ekstrapoluje określone tendencje rozwoju. Ale wraz z tymi tendencjami działa inny
porządek sił i tendencji, który w pewnym momencie zaczyna dominować. Wszyscy ci, którzy szukają
dokładnych przepowiedni konkretnych wydarzeń, powinni radzić się astrologów. Marksistowska
prognoza pomaga jedynie w orientacji. Kilka razy czyniłem zastrzeżenia co do warunkowości mojej
prognozy jako jednego z paru możliwych wariantów. Czepiać się teraz dziesiąty raz faktu historycznego,
że losy Finlandii na razie potoczyły się drogą Litwy, Łotwy i Estonii, a nie wschodniej Polski, mogą tylko
czyści scholastycy albo – przywódcy „trzeciego obozu”.
Obrona Związku Radzieckiego
Napaść Stalina na Finlandię nie była oczywiście tylko aktem obrony ZSRR. Polityka Związku
Radzieckiego jest kierowana przez bonapartystowską biurokrację. Biurokracja ta jest po pierwsze i przede
wszystkim zainteresowana swoją potęgą, swoim prestiżem i swymi dochodami. Samej siebie broni o
wiele lepiej niż ZSRR. Broni się kosztem ZSRR i kosztem światowego proletariatu. To się ukazało w
sposób więcej niż jasny w całym rozwoju konfliktu radziecko-fińskiego. Dlatego nie możemy ani
bezpośrednio, ani pośrednio brać na siebie ani cienia odpowiedzialności za inwazję na Finlandię, która
przedstawia sobą jedynie jedno ogniwo w długim łańcuchu polityki bonapartystowskiej biurokracji.
Czym innym jest solidaryzować się ze Stalinem, bronić jego polityki, brać za nią bezpośrednią
odpowiedzialność – jak czyni to po trzykroć niesławny Komintern – a czym innym wyjaśniać światowej
klasie robotniczej, że niezależnie jakich zbrodni może być winny Stalin, nie możemy pozwolić
światowemu imperializmowi zniszczyć ZSRR, przywrócić w kraju Rewolucji Październikowej
kapitalizmu i przekształcić go w kolonię. To wyjaśnienie jest podstawą naszej obrony ZSRR.
Próba koniunkturalnych defetystów, to jest awanturników defetyzmu, wyplątania się z tej
trudności przez obietnicę, że w razie interwencji aliantów zmienią swą politykę defetystyczną na
defensistowską jest godnym pogardy wykrętem. W ogóle niełatwo jest odmierzać politykę stoperem,
szczególnie w warunkach wojennych. W decydujących dniach wojny radziecko-fińskiej, jak teraz
ujawniono – alianckie sztaby generalne doszły do wniosku, że poważnej i szybkiej pomocy Finlandii
można udzielić jedynie przez zbombardowanie i zniszczenie kolei murmańskiej. Z punktu widzenia
strategii było to dość poprawne. Kwestia interwencji lub nieinterwencji alianckich sił powietrznych
wisiała na włosku. Widocznie na tym samym włosku dyndało także pryncypialne stanowisko „trzeciego
obozu”. Ale od samego początku uważaliśmy, że trzeba określać stanowiska w stosunku do głównych
klas i obozów biorących udział w wojnie. To o wiele bardziej odpowiedzialne.
Nie oddawać wrogowi raz zdobytych pozycji
Polityka defetyzmu nie jest karą wymierzoną jakiemuś rządowi za tę czy inną zbrodnię, lecz
wnioskiem wynikającym ze stosunków klasowych. Marksistowska linia postępowania w czasie wojny nie
jest oparta na abstrakcyjnych uczuciach moralnych i sentymentalnych, lecz na społecznej ocenie danego
reżimu i jego wzajemnych stosunkach z innymi reżimami. Popieraliśmy Abisynię nie dlatego, żeby jej
cesarz był politycznie czy moralnie lepszy od Mussoliniego, ale z tego powodu, że obrona zacofanego
kraju przeciw kolonialnej opresji oznacza cios w imperializm, który jest głównym wrogiem światowej
klasy robotniczej. Niezależnie od polityki „cesarza” z Moskwy bronimy ZSRR z dwóch podstawowych
przyczyn. Po pierwsze, porażka ZSRR zaopatrzyłaby imperializm w nowe kolosalne zasoby i
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 6 –
Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)
wydłużyłaby o wiele lat agonię społeczeństwa kapitalistycznego. Po drugie, społeczne podstawy ZSRR,
oczyszczone od pasożytniczej biurokracji, są zdolne do zapewnienia nieograniczonego postępu
gospodarczego i kulturowego, podczas gdy podstawy kapitalistyczne nie otwierają żadnych możliwości
oprócz dalszego upadku.
Tym, co demaskuje hałaśliwych krytyków najbardziej jest to, że wciąż uważali ZSRR za państwo
robotnicze, gdy Stalin niszczył partię bolszewicką, gdy dusił rewolucję proletariacką w Hiszpanii, gdy
zdradzał rewolucję światową w imię frontów ludowych i bezpieczeństwa zbiorowego. W tych wszystkich
okolicznościach uznawali konieczność obrony ZSRR jako państwa robotniczego! Ale zaraz po tym, jak
ten sam Stalin dokonał inwazji na „demokratyczną” Finlandię, zaraz po tym, jak opinia publiczna
imperialistycznych demokracji – która osłaniała i aprobowała wszystkie zbrodnie Stalina przeciw
komunistom, robotnikom i chłopom – podniosła krzyk pod niebiosa, to nasi innowatorzy natychmiast
ogłosili: „Tak, tego nie można tolerować!”. I idąc za Rooseveltem ogłosili nałożenie „moralnego
embarga” na Związek Radziecki.
Twierdzenie na ten temat uczonego młota na czarownice, Burnhama, że przez obronę ZSRR
bronimy tym samym Hitlera, jest czystym przykładem drobnomieszczańskiej głupoty, która chce na siłę
wepchnąć pełną sprzeczności rzeczywistość w ramy dwuwymiarowego sylogizmu. Czy przez obronę
Republiki Radzieckiej po pokoju brzeskim robotnicy popierali Hohenzollerna? Tak czy nie? Tezy
programowe Czwartej Międzynarodówki w sprawie wojny, które omawiają szczegółowo tę kwestię,
stwierdzają kategorycznie, że porozumienia między państwem radzieckim a tym czy innym państwem
imperialistycznym nie nakładają żadnych ograniczeń na partię rewolucyjną w takim państwie
imperialistycznym. Interesy rewolucji światowej stoją wyżej od izolowanej kombinacji dyplomatycznej,
jakkolwiek usprawiedliwiona może być ta ostatnia sama przez się. Przez obronę ZSRR walczymy przeciw
Stalinowi, jak również przeciw Hitlerowi, o wiele poważniej niż czynią to Burnham i S-ka.
To prawda, Burnham i Shachtman nie są sami. Leon Jouhaux, notoryczny agent francuskiego
kapitalizmu, także oburza się faktem, że „trockiści bronią ZSRR”. Któż inny mógłby się tak oburzać, jak
nie on? Ale nasza postawa wobec ZSRR jest taka sama jak wobec Powszechnej Konfederacji Pracy
(CGT) – jej też bronimy przeciw burżuazji pomimo, że na jej czele stoją tacy łajdacy jak Leon Jouhaux,
który oszukuje i zdradza robotników na każdym kroku. Podobnie rosyjscy mienszewicy krzyczą:
„Czwarta Międzynarodówka znalazła się w ślepym zaułku!” – dlatego, że wciąż uznaje ona ZSRR za
państwo robotnicze. Ci panowie są członkami Drugiej Międzynarodówki, która jest kierowana przez tak
wybitnych zdrajców jak typowo burżuazyjny mer Huysmans i Leon Blum, który zdradził w wyjątkowo
korzystnej sytuacji rewolucyjnej w czerwcu 1936 r. i przez to umożliwił obecną wojnę. Mienszewicy
uznają partie Drugiej Międzynarodówki za partie robotnicze, a odmawiają uznania Związku Radzieckiego
za państwo robotnicze na tej podstawie, że na jego czele stoją biurokratyczni zdrajcy. To fałszerstwo
cuchnie bezczelnością i cynizmem. Stalin, Mołotow i reszta jako warstwa społeczna nie są ani lepsi, ani
gorsi niż Blum, Jouhaux, Citrine, Thomas itd. Różnica między nimi jest jedynie taka, że Stalin i S-ka
wykorzystują i okaleczają zdolną do życia podstawę ekonomiczną rozwoju socjalistycznego, podczas gdy
Blum trzyma się przegniłego fundamentu społeczeństwa kapitalistycznego.
Państwo robotnicze trzeba brać takim, jakie powstało w bezlitosnym laboratorium historii, a nie
takim, jak wyobraża je sobie „socjalistyczny” profesor, refleksyjnie dłubiący palcem w nosie.
Obowiązkiem rewolucjonistów jest bronić każdej zdobyczy klasy robotniczej przed zniszczeniem przez
nacisk wrogich sił. Ci, co nie umieją bronić swych pozycji, nigdy nie zdobędą nowych.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 7 –