Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
152
** Damon**
Minęło może z 20 minut zanim dotarłem do rezydencji. Po chwili
byłem już w głównym salonie. Niestety kiedy się tam znalazłem
zobaczyłem kogoś kogo nie chciałem widzieć nigdy więcej w moim życiu.
- Katherine, czego nie rozumiesz w zdaniu, wyjedź z miasta albo cię
zabiję! - rzuciłem do niej, gdy tylko obróciła się w moim kierunku
- Co mnie zdradziło fryzura czy ciuchy? - zapytała, chwytając w dwa palce
swój lok - Widzę, że wrócił twój podły nastrój... to dobrze. Nareszcie
skończyłeś z tą żałobą po Meredith - odpowiedziała, nie pozostając mi
dłużna - Niestety będziecie musieli przywyknąć do tego, że zamierzam
pobyć w Mystic Falls przez jakąś chwilę
Podszedłem do stolika, przy którym stały różnego rodzaju whisky. W tym
czasie pojawił się Stefan z Eleną.
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
153
- Co ona tu robi? - zapytała ze zdenerwowaniem w głosie dziewczyna
- Widzisz Katherine nie tylko ja nie chcę cię tutaj widzieć - powiedziałem
do wampirzycy, nawet nie obracając się w jej kierunku
- Nic mnie to nie obchodzi. Teraz kiedy jestem wolna, mogę robić co mi
się podoba, a co do ciebie Eleno, to cieszę się, że spędzasz tutaj tak dużo
czasu. Dzięki mnie twoje życie staje się ciekawsze - rzuciła i uśmiechnęła
się stronę dziewczyny
Wiedziałem, że takie przepychanki słowne z Katherine nic nie dadzą,
dlatego miałem zamiar olać szmatę. Nalałem do szklaneczki odrobinę
burbonu, kiedy drzwi wejściowe otworzyły się i zobaczyłem w nich
Alarica.
- Rick, co cię sprowadza w nasze progi?! A może napijesz się czegoś?
burbonu? herbaty? a może herbatę z burbonem? - zapytałem i wzniosłem
szklaneczkę do góry jak do toastu
- Możesz sobie darować przynajmniej przez chwilę te kiepskie żarty?.
Nie zgadniecie kogo dzisiaj widziałem?! - rzucił po czym się zawahał
O co mu znowu chodziło? Domyśliłem się o kim chce tutaj wspomnieć,
ale na razie postanowiłem go wysłuchać.
- Kogo? - zapytał ostrożnie Stefan podchodząc do niego, a ja tylko
przekręciłem oczami.
Zero wyczucia braciszku, pomyślałem.
- Klausa z Rebekah... byli w mieście. Sądziłem, że wyjechali skoro nikt ich
nie widział od śmierci Meredith - powiedział, a następnie usiadł na kanapie
Widziałem, że wszyscy zareagowali ze zdenerwowaniem na te
wiadomości. Nawet Katherine przez chwilę wydawała się zainteresowana
tą informacją, ale wcale mnie to nie zdziwiło w końcu kiedyś przed nim
uciekała.
- To żadna nowość, ponieważ byli u burmistrz Lockwood na audiencji -
rzuciłem, a następnie upiłem łyk burbonu
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
154
- Masz zamiar powiedzieć coś więcej? Myślałam, że nas wszystkich to
dotyczy - usłyszałem głos Eleny
- Klaus coś knuję ponieważ obiecał, że hybrydy opuszczą miasto, a
nikomu nic się nie stanie. Ja bym mu nie wierzył - dodałem na koniec,
streszczając w ten sposób swoje wcześniejsze spotkanie z Liz i Carol
- Czyli wszystko pozostaje po staremu - skomentowała całą sytuacje
Katherine i usiadła wygodnie w fotelu
** Meredith**
Postanowiłam udać się do biblioteki, która wydawała mi się
najbardziej odpowiednia do sprawdzenia informacji jakie miałam na
telefonie. To było miejsce spotkań chyba wszystkich nastolatków z
pobliskiej szkoły. Przekroczyłam próg po czym ruszyłam w stronę
wielkiego biurka, przy którym siedziała jakaś kobieta.
- Moja droga rzeczy zostawiamy w szatni - powiedziała oschle i wskazała
swoją dłonią na tabliczkę wiszącą na drzwiach
- Chyba się nie rozumiemy - rzuciłam
Spojrzałam kobiecie jeszcze raz w oczy.
- Pokarzesz mi gdzie leżą starodruki, a później nie będziesz zadawać
żadnych pytań
Kobieta popatrzyła tylko na mnie, a następnie poruszyła głową tak jakby
właśnie wybudziła się ze snu. Zaczynało mi się podobać bycie wampirem,
a mieszanie w głowach zwykłych ludzi było przynajmniej jakąś rozrywką
w tym nudnym mieście. Bibliotekarka odsunęła krzesło i ruszyła przed
siebie. Szłam za nią powoli kiedy wprowadziła mnie do przyciemnionego
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
155
pomieszczenia, w którym trzymano stare księgi. Przy ścianach stały półki z
książkami, a po środku kilka biurek z zielonymi lampkami.
- Możesz wyjść - rzuciłam sucho, a ona tylko kiwnęła głową i zamknęła za
sobą drzwi
Księgi poukładane były chronologicznie odpowiednimi latami, więc po
pierwsze starałam się rozpoznać do jakiego wieku może pasować takie
stare pismo. Zaczęłam przeglądać tomy jeden po drugim, gdy natknęłam
się na ten z XVI wieku. Pełno w nim było bezużytecznych informacji o
paleniu czarownic oraz zagrożeniach jakie za sobą niosły. Spojrzałam na
jedną ze stron, a następnie włączyłam swój telefon, żeby porównać
charakter pisma. Bez wątpienia były bardzo do siebie podobne. Doszłam
do wniosku, że czarownice musiały, maczać w tym wszystkim swoje
palce, a więc tylko one mogły to odczytać. Wniosek był jeden muszę
znaleźć jakąś i to szybko.
Czas mijał nieubłaganie, a ja sama nie zdawałam sobie sprawy, która może
być godzina. Przeglądałam strona po stronie, ale nie udało mi się uzyskać,
żadnych konkretnych informacji. W tym czasie spojrzałam na telefon, na
którym pojawił się komunikat o nieodczytanej wiadomości. Kliknęłam na
nią po czym pokazała się jej treść; Grill, godzina 20. Klaus. Po pierwsze to
nie jestem jego hybrydą na posyłki, a po drugie prawda była tak, że
chciałam aby wszyscy wiedzieli, że żyję. Oczywiście jeśli można tak
nazwać moją wieczną egzystencję. Miałam dość tego skrywania się i
pokonywania każdej uliczki w jak najszybszym czasie byle by tylko mnie
nikt nie zobaczył. Na wyświetlaczu pokazała się godzina 18.55.
Żałowałam jedynie, że nie udało mi się ustalić niczego konkretnego, a
jedyną czarownicą jaką znałam była Emily, chodź były to dawne czasy.
Wiedziałam przynajmniej gdzie szukać. Włożyłam telefon do kieszeni
marynarki, a następnie zostawiłam wszystkie rzeczy i wyszłam z pokoju.
Niestety dopiero kiedy go opuściłam dotarło do mnie, że zapomniałam
napić się krwi przed wyjściem, a w bibliotece było mnóstwo ludzi.
Pragnienie stawało się coraz mocniejsze, a ja coraz bardziej osłabiona.
Czułam bicie ich serc, a ich krew mnie przyciągała, gdy dawałam się temu
porwać czułam jak moja twarz się zmienia, a kły wydłużają. Rzuciłam się
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
156
do wyjścia przez co większą część pokonałam w wampirzym tempie.
Na szczęście nie zwróciłam na siebie uwagi, ale na zewnątrz nie było
lepiej. Starałam się o tym zapomnieć i liczyłam, że uda mi się jakoś
dotrzeć do rezydencji bym mogła się pożywić.
Kiedy szłam ulicami moją uwagę przykuła Rebekah. Zauważyłam ją w
sklepie, który wydawał się bardzo drogi i modny. Weszłam do niego, a ona
nawet się nie odwracając powiedziała;
- Może się na coś przydasz i pomożesz mi wybrać odpowiednią sukienkę
Nic jej nie odpowiedziałam, a jedynie usiadłam na sąsiednim fotelu.
Modelki chodziły w sukienkach jak po wybiegu prezentując różne kroje i
kolory.
- Coś źle wyglądasz Meredith. Pozwól, że ci pomogę - uśmiechnęła się, po
czym pstryknęła palcami, a jedna z dziewczyn podeszła i wyciągnęła w jej
kierunku rękę
Zobaczyłam jak twarz wampirzycy się zmieniła, a następnie wbiła swoje
ostre kły w jej nadgarstek i zaczęła pić.
- Może skosztujesz jest wyborna - rzuciła kiedy tylko się od niej oderwała i
podała mi rękę tej dziewczyny
Niestety głód był zacznie silniejszy ode mnie. Piłam do póki nie
odzyskałam sił, a po drugie nie chciałam jej zabić. Nie dlatego, że nie
chciałam, bo w końcu taka była moja natura, ale dlatego, że umowa miała
chronić ludzi przed wampirami. Przynajmniej przez jakiś czas musiałam
ograniczyć się do zwykłych torebek z krwią.
- Słyszałam, że również wybierasz się na Bal Założyciela - powiedziałam,
gdy udało mi się wytrzeć kąciki ust z krwi - Kogo zamierzasz zaprosić? -
zapytałam
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno kogoś znajdę... może Matta, to taki
słodki chłopak - dopowiedziała - Ta sukienka dobrze by na tobie
wyglądała - rzuciła zmieniając temat i wskazała na tą, która wisiała na
wieszaku obok
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
157
Spojrzałam na nią, a następnie podeszłam do sukienki. Jej dół był w
kolorze złota, na który opadał kolejny brązowy materiał. Góra sukni
pokryta była brązowym jedwabiem, a przypięte do niej pawie pióra
zapierały dech w piersiach. W duchu wróciłam myślałam do swojej
pierwszej sukienki z 1864 roku. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Rebekah.
- Mojemu brat na pewno się spodoba - usłyszałam jej głos i nawet na nią
nie spoglądając przekręciłam jedynie oczami
- Skąd wiesz, że zgodzę się pójść? - zapytałam po czym obróciłam się w jej
stronę
- Klaus zawsze stawia na swoim, więc albo cię zaprosi albo już to zrobił.
Dzięki temu przynajmniej ode mnie się odczepi - rzuciła od niechcenia
Nie mogłam w to uwierzyć, że tak bardzo zależało im na przyjęciu. W tym
momencie przypomniało mi się gdzie tak naprawdę miałam być.
Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, była godzina 19.45. Udałam się
w kierunku drzwi, a następnie obróciłam w stronę Rebekah.
- Powinnaś wybrać tą ciemnofioletową, a przy okazji nie pozabijaj
wszystkich - powiedziałam nawet nie oczkując na jej odpowiedzieć i
wyszłam ze sklepu
Nie minęło nawet pięć minut nim dotarłam do Grilla. W środku było pełno
ludzi, ale zauważyłam Klausa siedzącego przy barze. Przedzieranie się
przez ten tłum zaczynało mnie męczyć, ale pokonałam te kilka kroków i
usiadłam na barowym stołku obok niego.
Klaus spojrzał na mnie po czym zapytał - Gdzie byłaś?
- To moja sprawa, nie zamierzam tłumaczyć się ze wszystkiego. Dałeś mi
wolną wolę więc musisz ponieść tego konsekwencje - rzuciłam kiedy
pojawiała się barmanka stawiając przed nim szklaneczkę whisky, którą
szybkim ruchem zabrałam, a następnie się z niej napiłam
- Jeszcze raz to samo! - usłyszałam głos Pierwotnego, ale cały czas miałam
wrażenie, że moja wcześniejsza wypowiedź tylko go rozbawiła
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
158
W tym czasie usłyszałam dźwięk mojej komórki, tym razem była to
wiadomość od Rebekah; Wzięłam dla ciebie tą sukienkę. Rebekah.
Krótko i na temat, pomyślałam. Charakter Rebekah był dla mnie ciężki do
zdefiniowania, nie zawsze myślała racjonalnie, ale tym razem na coś się
przydała. Suknia była piękna, a jeśli już musiałam iść na to przyjęcie to
potrzebowałam mieć coś odpowiedniego na taką okazję.
- Co my tu robimy? - zapytałam, gdy nic konkretnego się nie działo
- Spójrz na prawo - rzucił po chwili, a ja tylko obejrzałam się w tamtym
kierunku - To Caroline, właśnie dzwoni do swoich przyjaciół z tą
fantastyczną wiadomością, że jednak żyjesz - kontynuował swoją
wypowiedź Pierwotny
- Czas zacząć grę... nareszcie, przynajmniej nie będę się nudzić - dodałam
na końcu
** Damon**
- Nie wiem nad czym się zastanawiamy tyle czasu, trzeba znaleźć jakiś
inny sposób aby go załatwić - powiedziałem
Dopiero teraz przypomniało mi się, że mam sztylet, który mógłby zabić
Klausa, chodź bez krwi Meredith nie wiadomo jakby to się mogło
skończyć.
- Myślisz, że ktoś taki jak Klaus nie ma żadnego planu? Zawsze jest krok
przed nami - usłyszałem bezradny głos Stefana
- Jeżeli istnieje jakiś sposób by można go zabić, to on na pewno o tym wie,
nie jest taki głupi jak ty Damonie - włączyła się do rozmowy Katherine,
która torpedowała każdy mój pomysł odkąd pojawiła się w rezydencji
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
159
Czy ja naprawdę musiałem to znosić? Aż sam się sobie dziwiłem, że
jeszcze jej nie zabiłem.
- O czym wy wszyscy mówicie? Hej Stef, tobie chyba powinno na tym
zależeć najbardziej. Jakby nie Meredith, to sam wiesz, jakby się to
skończyło - powiedziałem dobitnie ponieważ miałem wrażenie, że chyba
wszyscy powariowali
- Ja w takim razie postaram się poszukać jakiś informacji w starych
notatkach Isobel. Może udało jej się czegoś dowiedzieć skoro miała takie
zdolności do pakowania się w ten cały wampiryzm. Przynajmniej to by się
na coś przydało - odezwał się Alaric
- O i to jest jakaś konkretna informacja - rzuciłem i podałem mu
szklaneczkę z alkoholem
- Isobel, nic na ten temat nie wiedziała, ale jest coś czego nie udało mi się
znaleźć wcześniej - powiedziała wampirzyca po czym zamilkła i
uśmiechnęła się dumnie prezentując swoje białe, idealnie proste ząbki
W tym czasie usłyszałam telefon, który odebrała Elena.
- Caroline, nic nie rozumiem... mów powoli - starała się uspokoić
koleżankę dziewczyna - To nie może być prawda... - kontynuowała Elena,
a następnie spojrzała w moim kierunku - Zaraz tam będziemy... - po tych
słowach rozłączyła się
- Eleno co się stało? - zapytał Stefan
- Caroline... - mówiła tak jakby słowa nie były jej w stanie przejść przez
gardło - ...powiedziała, że Meredith żyje i jest z Klausem z Grillu... właśnie
w tej chwili - dokończyła po chwili zdanie
To było nie możliwe, przecież widziałem jak umierała i jak poświęciła
swoje życie by nas uratować. Słyszałem jej powoli uderzające serce, które
z każdą minuta zwalniało, a jej oczy zdradzały jak bardzo cierpiała w tym
momencie.
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
160
- Jeżeli to tylko jakaś zabawa to ktoś zapłaci za to życiem - rzuciłem coraz
bardziej wkurzony na to co usłyszałem
Chwyciłem jedynie za kurtkę i już miałem iść w stronę drzwi żeby
potwierdzić tak nie możliwe informacje, gdy usłyszałem Stefana.
- Poczekaj to może być jakaś pułapka, w końcu ta dziewczyna może być
tylko do niej podobna - czułem, że ten spokojny głos mojego brata coraz
bardzie wyprowadza mnie z równowagi
- Dobrze to jaki masz plan mądralo? - zapytałem obracając się w jego
kierunku
- Pójdę z tobą we dwóch będzie bezpieczniej - powiedział ignorując moje
docinki
- Ja też idę! - odezwała się Elena wstając z kanapy
- Ty zostajesz razem z Alarickiem. Pilnuj jej bo to może być tylko jakiś
podstęp odwrócenia naszej uwagi od Eleny - dorzucił Stefan, ale
dziewczyna nie chciała dać za wygraną
- Czekam na was w samochodzie. Macie pięć minut, a później jadę sam -
odezwałem się przerywając tą wymianę zdań
Minęło może z trzy minuty, ale dla mnie trwało to zbyt długo jak na takie
okoliczności. Usłyszałem trzaśnięcie drzwi i Stefan wraz z Eleną zajęli
swoje miejsca. Mój brat usiadł z przodu co bardzo zdziwiło mnie, że nie
wolał jechać ze swoją dziewczyną z tyłu, ale było mi wszystko jedno.
Jedyne co przykuło moją uwagę to strój dziewczyny, który był inny.
Oczywiście mogłem się mylić.
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
161
** Meredith**
Ukradkiem oka widziałam jak Caroline cały czas mi się przygląda,
ale poza tym, że ją rozpoznawałam to nic więcej nie czułam. W tym
momencie zobaczyłam jak do baru wszedł Damon, Stefan i... Elena.
- Ufasz mi? - zapytałam Klausa wpatrując się cały czas w tą trójkę, która
powoli podeszła do Caroline
- Kochanie, ja nie ufam nikomu - odpowiedział, a następnie spojrzał w tym
samym kierunku co ja
- Daj mi chwilę - powiedziałam uśmiechając się, a następnie zeskoczyłam
z krzesła i ruszyłam w stronę drugich wyjściowych drzwi prowadzących na
zewnątrz
** Damon**
Po chwili byliśmy już w Grillu, a Elena przecisnęła się koło mnie i
podeszła do Caroline obejmując przyjaciółkę.
- Tam - powiedziała wampirzyca wskazując swoim wzrokiem na bar
Słyszałem, że Stefan z Eleną i Caroline jeszcze ze sobą rozmawiali na jakiś
temat chodź ich głosy słyszałem teraz jak za szybą. Zauważyłem jedynie
siedzącego przy barze Klausa, natomiast miejsce obok niego było puste.
W tym momencie ją spostrzegłem i miałem pewność, że to była Meredith.
Dziewczyna obróciła się w moją stronę, a następnie szeroko się
uśmiechnęła i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych.
- Co jest? - zapytał Stefan, gdy znalazł się po chwili przy mnie
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
162
- Jest tam, ale to nie możliwe - nie mogłem w to uwierzyć chyba, że... to
słowo nie chciało mi nawet przejść przez gardło. Spojrzałem na prawo, a
Klaus tylko siedział i nic sobie z tego nie robił, tak jakby cała sytuacja, a
przede wszystkim nasze zachowanie tylko go bawiło. Nie chciałem stracić
Meredith z oczu więc za nią pobiegłem, a pozostali za mną.
Wypadliśmy na tyły Grilla, na dworze panował już mrok. Po prawej
stronie leżały jakieś rzeczy robotników, którzy pozostawili je remontując
sąsiedni budynek, ale Meredith nigdzie nie widziałem.
- Szukacie kogoś? - usłyszałem jej głos po chwili, ale kiedy się obróciłem
zdałem sobie sprawę jak bardzo się zmieniła
Jej strój przyciągnąłby uwagę każdego mężczyzny. Była piękna, ale i
jednocześnie wydawała się groźna i niebezpieczna. Jej niegdyś proste
włosy były teraz skręcone w loki, co od razu przypominało mi wygląd
Katherine. Patrzyła na nas tymi swoimi oczami, które mimo, że dalej były
błękitne to dla mnie wyglądały raczej jak ciemne wody oceanu niż niebo.
Czarna marynarka zapięta na mały guzik opływała na jej ciele ukazując w
ten sposób jej wąską talię. Miałem wrażenie jakby czas zatrzymał się dla
mnie w miejscu. Stała kilka metrów przed nami i tylko się uśmiechała.
- Chyba żartujesz - rzuciłem zaskoczony
- To nie możliwe - usłyszałem głos Eleny, a wtedy wzrok Meredith
skoncentrował się na dziewczynie
- Możliwe... Eleno - dodała na końcu, a później przewróciła oczami, tak
jakby imię dziewczyny nie mogło jej przejść przez gardło - Klaus znalazł
sposób by przywrócić mnie do życia. Mam za to dla was świetną
wiadomość. Będziemy się teraz świetnie bawić i to na moich regułach, a to
czego nauczyłam się od Katherine to przede wszystkim brak jakichkolwiek
zasad - powiedziała złowieszczo
Wiedziałem, że to była jego sprawka. Dopiero teraz słowa Meredith, tej z
mojego snu zaczęły się układać w całość. To Pierwotny znalazł sposób by
przywrócić ją do życia, a skoro chciała bym ją zabił, bo nie chciała być
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
163
taka jak Katherine to znaczyło, że stała się wampirem, którym nigdy nie
chciała zostać.
- Jesteś wampirem - rzuciłem
- Brawo Damonie - odpowiedziała
W tym czasie pojawił się na dodatek Klaus.
- Stefanie drogi przyjacielu, jak tam powrót do normalności? - zapytał
mojego brata tak jakby w ogóle go to interesowało - Widzę, że podoba
wam się mój nowy skrzydłowy, ale najlepsze, jest w tym, że nawet nie
musiałem jej do tego przekonywać po prostu sama wyłączyła swoje
emocje. Mówiłem, że tego pożałujecie prędzej czy później.
- To niemożliwe Meredith nigdy by do tego nie dopuściła - powiedział mój
brat, nie mogąc uwierzyć w to wszystko - Jeszcze możemy to naprawić, ale
musisz z nami wrócić? - spojrzał ponownie w stronę Meredith
- Dlaczego Stefanie? Różnica pomiędzy nami polega na tym, że ty miałeś
gdzie wrócić, ale ze mną jest inaczej. Każdy mną pomiatał... zniszczyliście
mi życie. Interesowały was wasze własne sprawy, a ja nikogo nie
obchodziłam, więc teraz wszyscy za to zapłacą. Przez cały czas czekałam
na ten dzień. Możecie zapomnieć o starej Meredith, bo ona umarła na
zawsze - rzuciła z całą nienawiścią w naszą stronę - Może mała próbka
moich możliwości, żebyście uwierzyli?! - spojrzała na Klausa, który stał
cały czas opary o stojące nieopodal drzewo pozwalając jej na tą całą
maskaradę.
- Chyba zwariowałaś, mam się przestraszyć małej dziewczynki, która tak
bardzo poczuła się opuszczona, że w swoim szale chce zrównać to miasto z
ziemią? Od kogo zapożyczyłaś te teksty od Katherine? Pakuj swój tyłek w
trok i idziemy stąd! - powiedziałem
Naprawdę jej odbiło, nikt mnie nie będzie straszył, a przede wszystkim
ona. Najlepiej to powinienem się przy niej znaleźć przerzucić przez ramię
i stąd zabrać. Spostrzegłem tylko jak zamknęła oczy po czym wciągnęła
powietrze. Ja też to poczułem to była krew i to gdzieś niedaleko.
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
164
Dziewczyna zniknęła mi z oczu, gdy po chwili usłyszałem krzyk
człowieka. Nie minęła chwila, a pojawiła się ponownie. Wycierała właśnie
usta z krwi białą chusteczką, którą trzymała w prawej dłoni, natomiast w
lewej ciągnęła za sobą tego chłopaka, chodź wyglądało to tak jakby jego
nogi nawet nie dotykały ziemi. Szła pewnie przed siebie nie zwracając
uwagi na nic, a następnie się zatrzymała. Spojrzała w oczy swojej ofiary i
powiedziała;
- Pamiętasz czego cię nauczyłam? A teraz powiedz mi kto ci zrobił taką
brzydką ranę? - zapytała szepcząc do ucha chłopaka i cały czas wpatrując
się w nas
- To był Damon Salvatore - odpowiedział nieszczęśnik
- A kim jest? - ciągnęła dalej
- Wampirem
- Co ty z nią zrobiłeś? - usłyszałem głos Stefan, bo sam nie mogłem w to
uwierzyć
- Dałem jej tylko nowy sens w życiu - odezwał się Klaus
Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, oprócz gniewu, nienawiści i złości.
Patrzyłem na nią i widziałem siebie, ale ona nigdy taka nie miała być.
Chłopak stał nieprzytomnie, jakby był na środkach nasennych, a w tym
czasie ona położyła dłonie na jego głowie i jednym ruchem skręciła mu
kark.
- Nie liczcie na moją pomoc, trzymajcie się ode mnie jak najdalej, bo
inaczej będę waszym największym koszmarem - usłyszałem jej głos
- Chyba nie muszę niczego więcej dodawać?! - powiedział Klaus
Zauważyłem jak dziewczyna obróciła się i podeszła do Pierwotnego.
- Pamiętajcie mój mały wypadek przy pracy to wasz problem -
kontynuowała swoją wypowiedź spoglądając to na nas to na nieruchome
ciało tego chłopaka
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
165
Tego było już za dużo, nie chodziło o to, że to ona mordowała, ale raczej o
to, że była z nim. Już miałem się rzucić w jej stronę, gdy nagle sama się
obróciła.
- Jeszcze jedna sprawa - powiedziała i rozejrzała się dookoła
Podeszła powoli pod budowlę, przy której leżał pozostawiony sprzęt przez
robotników i chwyciła za jedną z żelaznych rurek. Kiedy się spostrzegłem
stała przy nas wbijając ten pręt w... Elenę.
- Myślałaś, że mnie oszukasz siostrzyczko? - usłyszałem jej głos, a kiedy
stała przy mnie poczułem jej zapach, który był jak połączenie jabłek z
cynamonem, czymś całkiem innym niż zapach imbiru i cytryn u Katherine
Jeśli chodziło o wampirzycę to było mi wszystko jedno, mogła ją zabić tu i
teraz i nie zrobiłoby na mnie to żadnego wrażenia. Należało jej się to, a
najwidoczniej Meredith była tak wyczulona na Katherine, że nie było
sposobu by ją oszukać. Interesowało mnie tylko to, czy jakby stała tu
prawdziwa Elena to dziewczyna by ją skrzywdziła?.
Katherine spojrzała na swoją siostrę po czym jej twarz się zmieniła i
wampirzyca również pokazała swoje kły. Meredith wyciągnęła metalową
rurkę z jej brzucha.
- Przynajmniej teraz zachowujesz się jak prawdziwa Petrova - dorzuciła
nie pozostając jej dłużna Katherine, która ciężko dysząc leżała na podłodze
- Więc jak widzisz twoje życzenie się spełniło. Nie oznacza to, że jeśli
Klaus cię nie ściga to i ja nie mogę. Mamy teraz całą wieczność na zabawę
bez żadnych zasad. Wytropię cię gdziekolwiek będziesz - powiedziała
spoglądając na wampirzycę z całą nienawiścią wiedząc, że ta zrozumiała
przekaz - Damonie, dziękuję za prezent - rzuciła jeszcze na odchodne i
podniosła swoją dłoń, na której był pierścień podarowany jej przeze mnie
Spojrzała później na mnie, ale jej oczy nie zdradzały już niczego. Odeszła
powoli, a później obróciła się i wraz z Klausem zniknęli.
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
166
** Meredith**
Miałam nadzieję, że teraz wszyscy dadzą mi spokój, a Damon zrozumie, że
ma się ode mnie trzymać jak najdalej. To było straszne co się ze mną
działo, gdy tak po prostu naciskałam na ten wampirzy wyłącznik i
pozbywałam się swoich uczuć. Szłam przed siebie nic nie mówiąc kiedy
pokonywałam schody prowadzące do rezydencji.
- To było bardzo ryzykowne - usłyszałam za sobą głos Klausa, gdy tylko
znaleźliśmy się w środku
- Nie dla mnie, ja zawsze odróżnię Katherine od Eleny - odpowiedziałam
- Działasz zbyt emocjonalnie... to może być twój problem
- Wiesz co, niestety prawda jest taka, że nie wszystkie emocje da się
wyłączyć, a po kilku stuleciach zaczyna się chyba po prostu udawać?!
Ból przeradza się w wściekłość, osamotnienie w chęć zemsty, może w
takim razie to nie tylko ja mam problem - czułam, że stąpam po bardzo
kruchym lodzie, ale to co wydarzyło się wcześniej tak mydliło mi oczy,
że nie byłam w stanie rozpoznać niebezpieczeństwa. Natomiast płynąca
w moich żyłach krew wraz z adrenaliną dodawały mi sił.
W tym momencie pchnął mną tak mocno, że uderzyłam plecami o ścianę,
na której położył swoje dłonie zagradzając mi w ten sposób ucieczkę. Ta
mała dziewczynka, zakłuta przez ze mnie w łańcuchy krzyczała z rozpaczy
i bardzo się bała, ale nie mogłam pozwolić by dawna część mnie wzięła
nade mną górę. Nie mogłam się bać.
- Czemu to robisz? Myślisz, że mam pięć lat i dam się nabrać na to
wszystko. To nie znaczy, że jak będziesz dla mnie miły to zapomnę, ile
wycierpiałam. Nie mam zamiaru skończyć w jakieś skrzyni... zakładając
oczywiście właśnie taką optymistyczną wersję - mówiłam coraz szybciej
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
167
W tym czasie mnie puścił i zaczął się do mnie uśmiechać.
- Jesteś urocza kiedy się złościsz, wiesz o tym?. Po prostu daj mi... daj
sobie szansę, o nic więcej cię nie proszę - powiedział spokojnie i usiadł na
kanapie
- Dlaczego ci tak bardzo zależy? - zapytałam zdziwiona, ale nie usłyszałam
odpowiedzi
Oczywiście miałam tysiące pytań zaczynając od samej księgi, a kończąc na
tym dlaczego jego brat jeszcze nie został od sztyletowany, ale to chyba nie
była dobra pora.
- W takim razie obiecaj mi, że nic złego mi się nie stanie - powiedziałam
już znacznie spokojniej i usiadłam obok niego - Zbyt dużo ludzi mnie
oszukało, nie mogę na nikim polegać, ale nadal muszę jednak w coś
wierzyć - To było głupie otwierać się przed kimś, kto w jednej chwili
może cię zmienić w pył, ale czy miałam coś do stracenia?
- Obiecuję - rzucił wpatrując się we mnie i najwyraźniej był zaskoczony
tym co powiedziałam
Kiwnęłam jedynie głową na zgodę. Wstałam i ruszyłam w kierunku
mojego pokoju, a on tym razem mnie nie zatrzymał. Najwyraźniej jestem
wampirem z problemami. Jeżeli nie umiałam sobie poradzić z bólem za
życia to jak miała zrobić to teraz, skoro jakaś część mnie samej żałowała
wcześniej popełnionych czynów?. Sama najwyraźniej nie dałabym rady...
słaba za życia i jednocześnie słaba w swojej wielkiej mocy, to było
naprawdę śmieszne. Klaus miał rację moje człowieczeństwo spychało mnie
w coraz to większą otchłań i z każdym dniem miałam wrażenie, że chodzę
w kółko, a jedyną osobą jaką staram się oszukać jestem ja.
Jedno było pewne to on narzucał reguły tej gry, a ja miałam się temu
podporządkować. Wiedziałam, że nie jest na tyle głupi być dać się nabrać
na to całe przedstawienie, ale liczyłam, że może w taki sposób uda mi się
być tym razem o krok przed nim.
Ro
zd
zi
ał
X
V
II
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
168
Poszłam schodami do swojej sypialni i kiedy zamknęłam drzwi łzy zaczęły
płynąć strumieniami po moich policzkach. Wiedziałam, że musze zranić
każdego, a zwłaszcza Damona, ale nie miałam wyjścia.
Usiadłam pod oknem, łzy w dalszym ciągu kapały, ale na szczęście już
słabiej. Na dworze panował mrok i wiedziałam, że to teraz do niego należę.
Raniąc każdą osobę, którą znałam raniłam i samą siebie, ale nie mogłam
się poddać... teraz nie było już odwrotu.
Ciąg dalszy nastąpi…