Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 07 Ciao, bella czyli w sidłach miłości

background image
background image
background image
background image

Jas, przyleciał twój statek kosmiczny. Proszę wsiadać!

Sobota, 7 maja

Słońce świeci jak wielka, żółta, świecąca... yyy... ciepła planeta

na grillu. Suuuuuper!

10.05 A ja wcale nie jestem samiuteńka jak ten palec. Szczerze

mówiąc, bujam się we Wszechświecie Prawie Całkiem Szczęśliwych.

10.10 Wydarzyło się coś czaderskiego. Mój Vati, światowej

sławy idiota i członek honorowy Klubu Palantów, raz w życiu

przypadkowo zrobił coś dobrego. Jedziemy do Krainy Hamburgerów!

Naprawdę!

Zgadnijcie, kto już tam jest. Oczywiście oprócz tłumu ludzi w

ogromnych, psychodelicznych szortach i tego gościa, który jest pół

kurczakiem, pół pułkownikiem. Powiem wam: Bóg Miłości! Masimo,

Włoski Rumak, pojechał do Ameryki, by odwiedzić swoich starych,

zostawiając mnie - swoją nową prawie dziewczynę o niemal

nieskazitelnej cerze - w Krainie Billy'ego Szekspira. A takiego! Ale

się ucieszy, jak nagle się pojawię i powiem: „Siemka!” czy jak tam

oni się witają.

A wtedy zacznie się Całuśna Feta za wielką wodą!

10.15 Jest jednak łyżka dziegciu w tej beczce miodu: Vati uparł

się, żebyśmy wzięli udział w jakimś durnowatym zjeździe cyrkowych

background image

samochodzików.

10.20 Poza tym wybiera się z nami wujek Eddie, najbardziej

łysy człowiek na naszej planecie.

10.25 No, ale przy odrobinie szczęścia obaj zostaną aresztowani

za obrazę moralności, kiedy założą te swoje skórzane motocyklowe

spodnie.

10.30 Pełna joie de vivre

, która stanowi ogromną część mojej

atrakcyjnej, choć skromnej osobowości, zadzwoniłam do swojej

najlepsiejszej przyjaciółki. - Jas, to mich, twoja najbardziej sehr gut

kumpela. Dzwonię do ciebie mit wunderbar wieściami

!

- O Boże. Słuchaj, został tylko tydzień do wyjazdu Toma i

właśnie przeglądaliśmy moje...

- Jas, nie mam czasu na dyskusję o kolekcji twoich gaci. Niech

to zostanie między tobą a Tomem.., zupełnie dosłownie... cha, cha,

cha, cha, cha, cha. Czaisz? Czaisz? Gacie... między tobą a Pysiem...

czaisz?

Jak jednak powinnam wiedzieć z długoletniego i męczącego

doświadczenia, nie warto marnować dowcipu na Jazzy. Przeszłam

więc do meritum.

- Jadę do Krainy Hamburgerów, żeby spotkać się z Masimem,

Bogiem Miłości całego wszechświata i wszystkich światów

Joie de vivre (fr.) - radość życia.

Wtręty niemieckie: mich - ja; sehr gut - bardzo dobra; mit wunderbar - z cudownymi.

background image

równoległych.

- Nieprawda.

- Prawda.

- Ale jak to?

Opowiedziałam jej o podróży, „siemce” i tak dalej, ale ona jak

zwykle była zimna jak góra lodowa.

- A gdzie dokładnie w Krainie Hamburgerów mieszka Masimo?

- Ahaha!!!

- Nie wiesz, prawda?

- No, jeszcze nie, ale...

- Może mieszkać wszędzie.

- Wiem, ale Ameryka chyba nie jest aż tak duża? - Jest ogromna.

Roześmiałam się. Nic nie mogło zepsuć mojego fantastycznego

nastroju, a tym bardziej szukająca dziury w całym ku jonowała pani

Wielkie Pantalony.

- Aż tak ogromna jak twoje spodenki gimnastyczne? - spytałam.

Zapadła cisza.

- Jas, no, ciesz się razem ze mną.

- Wszystko pięknie, ty możesz się kochać, w kim tylko chcesz,

ale ze mną i Tomem jest inaczej. Wyjeżdża do Krainy Kangurów, a ja

zostanę tu samiuteńka jak ten palec.

O matko kochana.

Pysio jedzie do Krainy Wielkich Białych Baranów tylko na parę

miesięcy, ale ja muszę wysłuchiwać jej smędzenia i ględzenia o

pięknych czasach, kiedy razem zbierali gałązki.

background image

- Jas, słuchaj, mam plan tak genialny, że zadziwiłam nawet samą

siebie, i może nawet przyznam sobie jakąś nagrodę.

Nawet nie spytała: „Co to za plan?”. W ogóle nie odezwała się

słowem. - Jas, nawet nie spytasz, co to za plan?

- Na pewno durny.

- O, super, wielkie dzięki. Cóż, w takim razie nie będę ci

zawracać głowy. Chociaż dotyczy ciebie i twojego szczęścia, jest très

bon oraz bardzo, bardzo gut. Au revoir. Bonne chance

.

I odłożyłam słuchawkę. Nawet Jas nie może mi zepsuć nastroju.

La, la, la, la, la, la.

11.00 Lepiej już zacznę planować, jakie ciuchy wezmę na Szlak

Miłości. Co noszą Hamburgerianie? Pewnie kowbojskie kapelusze.

11.10 Z tego co wiem, Hamburgerianie bardzo dbają o higienę

osobistą. Ciągle wskakują pod prysznic i tak dalej. Mam nadzieję, że

celnik nie zajrzy do torby Libby i nie znajdzie jej kocyka, bo nas

zawrócą z granicy.

Och, muszę się zatroszczyć o tak wiele spraw. Chyba utnę sobie

małą drzemkę, żeby się trochę zrelaksować, a potem opracuję plan

pielęgnacji urody.

11.11 Nie da rady.

- Gingey! Gingey, to jaaaa!!! Właśnie się wysiusiałam!

Très bon (fr.) - bardzo dobry; gut (niem.) - dobry; au revoir (fr.) - do widzenia; bonne chance (fr.) -

powodzenia.

background image

Moja kochana siostrzyczka kopnięciem otworzyła drzwi mojego

pokoju. Hurra.

11.13 No, super, przytargała ze sobą swoich „psyjaciół”: Barbie

nurka, konika Charliego, seler naciowy i zezowatego Gordy'ego.

Gordy siedzi w areszcie domowym, bo jeszcze nie miał szczepień, a

dopiero po nich wypuści się go do dżungli naszej ulicy. Ciekawe, jaki

zarazek odważyłby się go zaatakować.

Kiedy rozłożyli się wygodnie na moim łóżku, na dole zadzwonił

telefon. Tata odebrał i zawołał:

- Georgia, szybko, któraś z twoich koleżanek koniecznie musi z

tobą przez godzinkę czy dwie pogadać o głupotach przez telefon

twojego ojca!

Mój Vati nie ma za grosz wdzięku, ale mimo wszystko dałam

mu przepustkę do raju. Muszę pamiętać, że chociaż jest nienormalny,

to jednak umożliwił mi dostęp do Machiny Miłości.

Do Krainy Masima!!!

- Dziękuję, tato! - zawołałam. - Już schodzę, a później może

umilę ci czas grą na pianinie.

Nie mamy pianina, ale liczą się dobre intencje.

11.15 Dzwoniła Jazzy Spazzy... he, he. Wiedziałam, że się

złamie i będzie chciała poznać mój plan.

- No to jak, chcesz już poznać mój plan? - spytałam.

- Jak uważasz.

background image

- Nie, Jas, nie wykazujesz entuzjazmu. Postaraj się bardziej.

- Nie potrafię.

- Ależ potrafisz. Zbierz się w sobie i tak dalej. Uśmiechnij się, a

świat uśmiechnie się do ciebie. No, na pewno chcesz poznać mój plan,

zwłaszcza że dotyczy ciebie, moja ty mała włochata kumpelko.

- Wcale nie jestem włochata.

- Mów, co chcesz, ale na wszelki wypadek nie zbliżaj się do

cyrku.

- Zamknij się. No dobra, opowiadaj o tym planie. Chociaż jeżeli

nie chodzi o to, że chcesz mi dać pieniądze na wyjazd z Tomem do

Krainy Kangurów, to...

- Jas, zapomnij o Pysiu. On będzie zbyt zajęty leżeniem w

strumieniach z Robbiem i przytulaniem torbaczy, żeby zajmować się

czymkolwiek innym. Ruszamy w drogę.

- Jaką znowu drogę?

- Jadę do Krainy Hamburgerów, a ty... pojedziesz ze mną!

Rozumiesz? Przemierzymy całą Amerykę, ty i ja. Będziemy jak

Thelma i Louise!

- Nie nazywamy się Thelma i Louise.

- Wiem, powiedziałam tylko, że będziemy JAK one.

- I nie jesteśmy Amerykankami. - Wiem, ale...

- I żadna z nas nie umie prowadzić samochodu. O Boże kochany.

- Jas, przyleciał twój statek kosmiczny - powiedziałam. - Proszę

wsiadać.

background image

12.00 Ihahaha. Jazzy Spazzy wreszcie odzyskała zdrowy

rozsądek (mniej więcej). Poczuła zapach zabawy i chce jechać do

Krainy Hamburgerów. I TO BARDZO. Teraz więc musimy tylko

namówić na to naszych rodziców. Opracowałyśmy dwustopniowy

plan. Stopień pierwszy to zaatakować wdziękiem naszych rodziców,

by pozwolili Jas jechać ze mną do Ameryki. (Oraz by dali jej miliardy

funtów na drobne wydatki). Zamierzamy być przemiłe i urocze i

słuchać, jak ględzą o Beatlesach. Ja już ćwiczyłam błagalny ton. Moi

rodzice musieliby chyba być z kamienia, żeby mi nie oddać całej

zawartości swoich portfeli.

Jeżeli jednak ten plan zawiedzie i rodzice się nie zgodzą,

wdrażamy stopień drugi: bezlitosne marudzenie. Wiecie...

„Wszystkim moim koleżankom wolno zabrać kumpelkę ze sobą na

wakacje. Dlaczego TYLKO mnie na całym świecie tego nie wolno?

Dlaczego właśnie mnie? Dlaczego? No dlaczego, dlaczego, dla-

czego?”.

Dlaczego?

To taaakie niesprawiedliwe.

No dlaczego?

Pod drzwiami salonu

21.10 Dobra, zaczynam. Założyłam swoją starą piżamę w

Teletubisie, aby zmaksymalizować efekt słodyczy.

Mutti i Vati siedzieli na kanapie przytuleni do siebie.

Zobaczyłam majtki mamy. Błe. Zasłony były rozsunięte, każdy mógł

background image

zajrzeć do środka. Jakiś grubas przechodzący koło naszego domu

mógłby sobie pomyśleć, że to burdel dla spaślaków. Już miałam jej to

wytknąć, kiedy przypomniałam sobie o planie. Powiedziałam więc:

- Dobry wieczór, mamo i tato.

- Ile? - spytał Vati, nawet na mnie nie patrząc. Roześmiałam się

uroczo.

- Och, tatusiu, nie chodzi o pieniądze, lecz o przyjaźń, miłość i...

- Nie obchodzi mnie, ile twoich koleżanek przekłuło sobie pępek

- odezwała się mama. - Nie pozwalam.

- Ale ja...

- To samo dotyczy tatuaży - bredziła dalej. - Ale ja...

- I nie, nie dostaniesz mieszkania w Paryżu ani służącego do

pomocy w odrabianiu lekcji - włączył się Vati.

Och, myślałam, że wybuchnę śmiechem, ale się opanowałam.

Miałam ochotę powiedzieć tacie, że zdaniem Rosie w tej swojej

czapce pilotce i skórzanej kurtce wygląda jak burdelmama, ale

przypomniałam sobie o atakowaniu wdziękiem i zmusiłam się do

słodkiego uśmiechu.

- Ach, wy!!! Żarty się was trzymają! A ja chcę tylko... no

wiecie... Jas ma doła, bo Tom wyjeżdża do Krainy Kangurów i, no...

Wiecie, to moja kumpela i... no... byłoby fajnie, gdybyście... to jak,

może?

- Co może? - spytał Vati. - Wprowadzić się do nas? Lewitować?

Co?

Jakoś to przełknęłam.

background image

- Czy może jechać z nami do Krainy Hamburgerów?

22.00 Nasi rodzice się zgodzili. Nie do wiary. Właściwie się nie

dziwię, że rodzice Jas wyrazili zgodę, bo w sumie są całkiem

normalni. Ale moi? Dziwne. To cud, który w normalnych

okolicznościach przypisałabym jakiemuś czarodziejowi, na przykład

Gandalfowi z Władcy pierścieni. Zostawiłam Robbiego torbaczom, a

wtedy Gandalf przysłał mi zastępcę w postaci Boga Miłości. Hurra!

Jak mówię, podziękowałabym mu osobiście, składając dary u jego

stóp (a właściwie stopy, bo druga mu odpadła), ale pojawił się pewien

problem. Libby myszkowała w moim pokoju i zwinęła jego figurkę.

Niestety, od tamtej pory Gandalf nie jest już sobą. Kiedy

ostatnio go widziałam, miał na sobie sukienkę, a Libby mówiła do

niego „Sandra”. Został nową najlepsiejszą kumpelką Barbie.

Myślę, że Gandalf się o to na nas nie obrazi, w końcu to dobry

czarodziej - miłosierny jak sam Bóg.

22.10 Chyba że się jest tym wężem z raju. Żmijka pytała tylko:

„Chce ktoś gryza jabłuszka?”, a Bóg kazał jej całą wieczność pełzać

na brzuchu. Dosyć to okrutne. (Chociaż, jak to powiedziałam pannie

Wilson podczas naszych ciekawych pogawędek na religii, jeśli już się

jest wężem, to pełzanie na brzuchu do końca życia nie wydaje się aż

tak złe. W końcu wszystkie węże poruszają się w ten sposób. Z całym

szacunkiem. Po prostu mam bardzo żywy umysł).

Ooooch, jak się cieszę. Już nie mogę się doczekać, kiedy

background image

powiem Drużynie Asów.

Nawet ZNOWU pocałowałam własnego ojca. To już drugi raz w

ciągu dwóch dni. Pewnie mam lekką gorączkę.

W moim pokoju

Libby, Gordy, Sandra i Barbie już śpią. Wyglądają tak słodko i

uroczo.

Gandalf, teraz nieco nadwerężony, leży u stóp mojej

siostrzyczki.

Nie wiem, dlaczego ona lubi spać odwrotnie, z nogami na

poduszce. Może dlatego, że można się przestraszyć, kiedy po

przebudzeniu widzi się jej stopy i zezowatego Gordy'ego.

Wyglądając przez okno, zaczęłam naprzemiennie oddychać

nozdrzami. To bardzo, bardzo uspokaja. Zatyka się jedną dziurkę od

nosa, wciąga powietrze drugą, wstrzymuje oddech, puszcza zatkaną

dziurkę i wydycha nią powietrze. A potem... no... w każdym razie

Budda tak oddychał, a chyba wiedział, co robi.

Minutę później

Mam tylko nadzieję, że to nie działa jak kulturystyka.

Wolałabym nie być bardzo spokojna za cenę umięśnionych nozdrzy.

Dwie minuty później

Pan Sąsiad chociaż raz zrobił coś miłego. Na swoim ogrodzeniu

zbudował z drutu kolczastego coś w rodzaju przeciwkociej zapory. Na

background image

pewno bardzo spodoba się Angusowi, którego już znudziło

zeskakiwanie z murka na Idiotyczne Pudle i jeżdżenie na ich grzbie-

tach. Należy do kotów, które wciąż potrzebują nowych wyzwań.

Pięć minut później

O, idzie Superkot z Naomi. Jak zwykle z pyskiem przy jej tyłku.

Minutę później

Aha! Podniósł łeb i zobaczył zaporę. Baaaardzo mu się

spodobała.

Cztery minuty później

Pan Zwinna Łapka zrobił coś niesamowitego. Wykonał pionowy

skok! Stojąc na ogrodzeniu, po prostu podskoczył do góry i pokonał

zaporę.

Pięć minut później

Angus jest w swoim żywiole. Przeskakuje przez zaporę, po czym

wraca do naszego ogrodu, przerzucając się przez rododendron Pana

Sąsiada. Super! Zrobił sobie tor z przeszkodami. To normalnie Kocia

Olimpiada.

Kolejne pięć minut później

Wolałabym już chyba, żeby Naomi przeprowadziła zwykłą

ceremonię przypinania medali, zamiast lizać Angusa po okolicach

background image

tyłka, ale cóż - to prawdziwa futrzana zdzira.

Poniedziałek, 9 maja

Punktualnie 8.00 Kurczę. Lepiej nie będę fruwała ze szczęścia,

bo jeszcze za wcześnie zjawię się w szkole, czyli w Stalagu 14, jak ją

dowcipnie nazywam.

8.25 Biegnąc w podskokach do Jas, minęłam Marka Wielką

Japę, który na rogu palił pety ze swoimi tępymi kolesiami. To

dosłownie japa na nogach. Niestety, chyba już doszedł do siebie po

incydencie z Dave'em Jajcarzem.

Nie może się powstrzymać, zwłaszcza gdy - jak teraz - są z nim

jego durnowaci kumple. Kiedy dumnym krokiem przechodziłam koło

niego, starając się, by nic mi nie dyndało, WJ i jego palanciarscy

kumple gapili się na moje dynda ki jak jacyś gapiowaci gapie (jeśli

potraficie wyobrazić sobie grozę tej sytuacji, a jestem pewna, że tak).

A potem się oblizał! Błe, oblizał się na mój widok!

Jest taki très żałosny.

Może będę musiała poprosić Dave'a o powtórkę kocówy.

Pięć minut później

Jas siedziała na murku przed swoim domem. Nie wiem, co

zjadła na śniadanie, ale wydawało się, jakby przytyła z siedemdziesiąt

kilo. Albo jej gacie osiągnęły słoniowate rozmiary.

Kiedy zeskoczyła, zobaczyłam je, bo tak wysoko podwinęła

spódnicę, że wyglądała jak arbuz z idiotyczną grzywką i w szkolnym

background image

mundurku.

- Moi rodzice chcą przyjść do twoich, żeby pogadać o wyjeździe

- powiedziała.

- W takim razie muszę wracać do domu i przywołać ich do

porządku. Twoi rodzice nigdy nie pozwolą ci z nami pojechać, jeżeli

tata akurat będzie miał na sobie swój masoński fartuszek... czy tę

aksamitną szmatę, które zakłada, kiedy idzie „zaszaleć”. Nikt przy

zdrowych zmysłach nie pozwoliłby swojemu dziecku się do niego

zbliżyć.

W

stalagu 14

Sokole Oko czatowała przy szkolnej bramie, więc Jas szybko

zanurkowała za moje plecy, żeby opuścić spódnicę. Poprawiała ją

sobie, nie przystawając, więc by odwrócić uwagę Sokolego Oka swą

młodością i żywiołowością, zaczęłam śpiewać:

- „Och, co za piękny dzień, och, co za...”.

- Co się tak guzdrzecie jak jakieś idiotki? Żwawiej, żwawiej!

Dla hecy ruszyłam żwawszym krokiem, a wtedy powiedziała:

- Georgio, sprawdzałam twoje stopnie i uważam, że przydałyby

ci się korepetycje.

Cholera i sacrebleu

! Jak najszybciej czmychnęłam do kibla.

Jas wydymała wargi przed lustrem, a ja zaczęłam zrzędzić:

- „Sprawdziłam twoje stopnie”. Co ona ma za życie? Równie

dobrze mogłaby patrzeć, jak farba schnie albo kaktus nie rośnie,

Sacrebleu (fr.) - psia kość, cholera.

background image

albo... no, w każdym razie żaden normalny człowiek tak nie żyje. I

dlatego Sokole Oko jest w tym taka dobra.

Jas opuściła głowę, włożyła ją pod suszarkę do rąk, by nadać

włosom ekstrapuszystość na cały dzień, i pokiwała nią w tej pozycji.

Na apelu

Ten sam stary schemat: klingońskie powitanie z Drużyną Asów,

szybkie odśpiewanie Pan mym pasterzem, a potem jakiś

niezrozumiały wykład Chudej, naszej potężnej dyrektorki. O czym

ona znowu ględzi? Dzisiaj przeszła samą siebie, jeśli chodzi o

elegancję. Garsonka w groszki w subtelnym odcieniu oraniu i czerni

oraz pantofle bez pięty. Jej stopy rozpaczliwie usiłowały wyrwać się

na wolność z butów. Nigdy przedtem nie widziałam człowieka z

otyłymi stopami. Obserwowanie jej jest fascynujące. Kiedy się

wścieka (czyli za każdym razem, gdy do nas mówi), cała się trzęsie

jak galaretka.

- Tak więc, przechodząc do meritum, dziewczęta: sukces. Co to

oznacza we współczesnym świecie? Chciałabym, żebyście się

zastanowiły nad prawdziwym znaczeniem słowa „sukces”.

Urwała i spojrzała na nas. Gapiła się tak i gapiła. A my

gapiłyśmy się na nią. No i tak stałyśmy: my i ona. Jak w jakimś

konkursie na najwytrwalszego gapia. Ciągnęło się to całą wieczność,

aż zaczęło mi się wydawać, że widzę, jak pannie Stamp rośnie broda.

Jakieś dwieście lat później Chuda spytała:

- Ile z was mogłoby z ręką na sercu powiedzieć: „Osiągnęłam

background image

coś, co jest godne miana sukcesu”?

Ja i Rosie położyłyśmy ręce na sercu.

Na korytarzu

9.30 No po prostu super. Nudna Lindsay, która niczym owad

przemykała przez korytarz jako dyżurna, zobaczyła, jak kładziemy

ręce na sercu, i wygłosiła jeden ze swych słynnych wykładów w stylu:

„Ale wy jesteście dziecinne”. No cóż. Kolejna sposobność, by

popatrzeć na panią Bez Czoła.

9.36 Cha, cha, cha, cha, cha! W czasie gdy Nudna Lindsay

prawiła nam kazanie, ja i Rosie nie odrywałyśmy wzroku od jej czoła.

Nie mogła powiedzieć, że robimy coś złego, ale potem natychmiast

popędziła do kibla na inspekcję czoła.

Kampania gapiactwa trwa dalej!

Poza tym Lindsay nie wie, że jadę do Ameryki na Całuśną Ucztę

z Bogiem Miłości.

Kiedy ruszyłyśmy w stronę pracowni biologiczno - chemicznej,

powiedziałam do Rosie:

- Pewnie zabrał ją do klubu tylko dlatego, że należy do

europejskiego związku ochrony zagrożonych gatunków.

- Do fundacji, która walczy o prawa patyczaków bez czoła?

- Absolutemento, mon

kumpelko. Doprawdy, jesteśmy bardzo,

Mon (fr.) - mój, moja.

background image

bardzo amusant

.

Na biologii

Panna Baldwin ma ogromne melony. Większe nawet niż moja

mama, a to mówi samo za siebie. Bardzo się martwiłam, że je sobie

podpali, pochylając się nad palnikiem bunsenowskim. Niestety, nie

doszło do tego, więc nie mogłam użyć gaśnicy pianowej, co moim

skromnym zdaniem szalenie urozmaiciłoby tę lekcję.

Na tosterze do gaci

Przerwa

Powiedziałam Drużynie Asów o operacji „Wyjazd do Krainy

Hamburgerów”. Jak zwykle zrobiły oczy jak spodki. W wypadku

Ellen jak talerze do zupy. Całe szczęście, że już nie śmieje się tak

zaraźliwie jak kiedyś. Chyba musiałabym ją zabić.

Kiedy pożywiałyśmy się chrupkami serowymi i gumą do żucia,

powiedziałam:

- Jak już mówiłam Jas, będzie czadersko, chociaż ona nie

zrozumiała. Będziemy jak Thelma i Louise.

- Ale nie macie broni - zauważyła Rosie.

- Zdobędę ją.

- Nie, nie zdobędziesz. Twój tata nie puszcza cię nawet do

sklepu całodobowego, więc na pewno nie pozwoli ci kupić broni.

- Pozwoli. Powiedział, że na miejscu mogę sobie kupić

Amusant (fr.) - zabawny.

background image

rewolwer.

Rosie popatrzyła na mnie bez słowa.

- Taki malutki, tylko do obrony. Wszystkie popatrzyły na mnie

bez słowa.

W końcu Ellen spytała (bardzo irytującym tonem): - A gdzie...

yyy... gdzie jest Masimo? To znaczy, gdzie dokładnie mieszka?

- No wiesz, niedaleko miejsca, gdzie się zatrzymamy. Dalej

ciągnęła tym samym tonem, w którym brzmiała żałość po rozstaniu z

Dave'em Jajcarzem:

- Tak, ale... no... gdzie wy się zatrzymacie?

- Na zjeździe cyrkowych samochodzików w Ameryce. Rosie

zrobiła ogromnego balona z gumy do żucia, a potem wessała go z

powrotem do ust. Następnie przysunęła twarz bardzo blisko mojej i

zapytała powoli:

- Tak, Georgio, ale gdzie właściwie ma się odbyć ten zjazd

cyrkowych samochodzików?

- W Memphis.

- Czyli gdzie? Roześmiałam się.

Matko kochana, a myślałam, że to ja jestem noga z gegry.

Naprawdę nie wiesz, gdzie jest Memphis?

- Ty sama nie wiesz, prawda?

- Oczywiście, że wiem. To... to kawałek od Nowego Jorku.

- Kawałek od Nowego Jorku? - Tak.

- Tak samo jak myślałaś, że Hamburg słynie z hamburgerów?

Co ona sobie wyobraża? Że jest mistrzem inteligencji? Słowo

background image

daję, tylko dlatego, że na geografii po cichu robiłam sobie peeling nóg

pod ławką, akurat kiedy przerabiałyśmy Ren, a panna Simpson

zaskoczyła mnie pytaniem...

Zmieniłam temat.

- Jak myślicie, jakie ciuchy powinnam zabrać?

- No, na pewno nie gacie, bo tam się ich nie nosi - odparła Jools.

- Ale zboczki! Faktycznie chodzą tam na golasa? O tym panna

Simpson nie mówiła na geografii, prawda? Ględziła tylko o obszarach

uprawy pszenicy i Prądzie Atlantyckim.

- Figi - wtrąciła Jools.

- Och, ty z tymi swoimi owocami - powiedziałam. - Jesteś miłą

dziewczyną i tak dalej, ale w tej chwili owoce jakoś mnie nie

obchodzą.

- Nie, chodzi mi o to, że Hamburgerianki noszą figi - wyjaśniła.

Rozległ się dzwonek.

W mordę jeża! Jak ja mam przedyskutować kwestię swojej

garderoby, skoro ciągle muszę latać na lekcje?

Całe szczęście, że teraz niemiecki. Pogadamy sobie i nikt nam

nie będzie przeszkadzał.

Na niemieckim

Herr Kamyer jak zwykle ględził o rodzinie Kochów; która

wybrała się na jedną ze swoich niekończących się wycieczek.

Wziąwszy pod uwagę, że Koch wymawia się jak „cock

oraz że

członkowie tej rodziny są bohaterami naszego podręcznika do

Cock (ang.) - siusiak.

background image

niemieckiego, należałoby zadać sobie pytanie: jaki sadysta postanowił

umieścić w naszych książkach rodzinę o takim nazwisku? Przecież

było wiadomo, że teksty te będą czytać durnowaci i żałośni ludzie

(nauczyciele niemieckiego) chichoczącym i rozhisteryzowanym

dziewczętom, które mają obsesję na punkcie chłopców i sprośności.

Przecież mogli jej nadać jakiekolwiek inne nazwisko, prawda?

Schwartz albo Schmidt, ale nie, to musieli być Kochowie ze swymi

kiełbaskami. Ile kiełbasek może zjeść jedna rodzina? W wypadku

Kochów odpowiedź brzmi: MNÓSTWO.

Podniosłam rękę, bo jestem sehr

zainteresowana Kochami.

- Ja

, Georgia? - powiedział Herr Kamyer.

- Herr Kamyer, czy wszyscy Kochowie pojechali na tę

wycieczkę, czy tylko dorośli, a dzieci zostały w domu? Czy też była to

wycieczka wielopokoleniowa?

Wszystkie dziewczyny ryknęły śmiechem. Herr Kamyer jak

zwykle zapomniał języka w gębie.

- Dlaczego hodzina Kochów tak was śmieszy? Nie macie

Kochów w Anglii?

Ale jaja.

Po dzwonku powiedziałam:

- Niemiecki to taki relaksujący i zabawny język, prawda?

Oczywiście zupełnie niezrozumiały. No i te lederhosen



, w których

Niemcy jodłują.

Sehr (niem.) - bardzo.

∗∗

Ja (niem.) - tak.

∗∗∗

Lederhosen (niem.) - krótkie skórzane spodnie.

background image

Jas, która właśnie przebywała w Jaslandii, odparła: - Tobie się

wydaje, że Niemcy wyglądają tak jak w Dźwiękach muzyki, prawda?

Dlatego kojarzą ci się tylko ze śpiewającymi zakonnicami i jodłowa-

niem.

- Cóż, Dźwięki muzyki to oczywiście film paradokumentalny.

Nie można się kłócić z faktami, a ja wiem, o czym mówię, bo Libby

kazała mi go obejrzeć ze dwanaście razy.

- Jego akcja rozgrywała się w Austrii. - Tak... no i co?

- W zeszłym semestrze mówiłaś, że Niemcy mają obsesję na

punkcie kóz i sera.

- Tak... no i co?

- To dlatego, że przeczytałaś Heidi, której akcja rozgrywa się w

Szwajcarii.

- Jas, na kolekcję znaczków pocztowych Belzebuba, o co ci

chodzi?

- Jesteś noga z geografii.

Och, bredź dalej, ty grzywiasta palanciaro. (Nie powiedziałam

tego na głos, bo ma zostać moją pomagierką na Drodze do Romansu).

Mimo wszystko w imię pokoju na świecie być może zostanę

zmuszona wyjąć stary atlas i sprawdzić, gdzie leży Memphis.

Praca, praca, praca. Jestem taaaaka zmęczona. A jeszcze muszę

wracać pieszo do domu. Ciekawe, czy Jas zaniesie mnie na barana?

16.30 Nie zaniosła.

background image

17.00 Strasznie się ucieszę, kiedy Gordy'emu będzie już wolno

wychodzić na dwór. Gdy przyszłam do domu, miał na głowie łodygę

kauczukowca. Wsadziłam ją z powrotem do doniczki i przykleiłam do

niej liście. Jeśli dopisze mi szczęście, do naszego wyjazdu nikt się nie

zorientuje, a potem będę mogła zwalić winę na osobę opiekującą się

naszym domem.

W moim pokoju

Jak właściwie mam się dowiedzieć, gdzie dokładnie mieszka

Masimo?

Pięć minut później

Nie mogę polegać na tym, że Radio Jas spyta o to Toma. Za

każdym razem, kiedy proszę ją o dyskrecję, jakieś dwie i pół minuty

później Radio Jas już nadaje audycję. Dla niej dyskretnie się czegoś

dowiedzieć, to znaczy wyjść na ulicę i ryknąć na całe gardło: „Czy

ktoś wie coś na temat tego sekretu, którego nie wolno mi zdradzić?”.

Hmmmmm.

Muszę z przykrością przyznać, że potrzebna mi pomoc Dave'a

Jajcarza.

W mordę jeża!

Gdybym, wracając do domu, przypadkowo wpadła na niego,

teraz nie musiałabym do niego dzwonić.

Dziesięć minut później

background image

Bo jeżeli do niego zadzwonię i zastanę u niego Rachel, poczuję

się jak kompletna idiotka. To znaczy, jeżeli Dave oficjalnie z nią

chodzi.

Pięć minut później

Chociaż całuje się ze mną.

Dziesięć minut później

Zresztą jak ja mogę mu wierzyć - w końcu podobała mu się moja

mama!

Ale jest też moim kumplem i oficjalnym Nauczycielem Podjarki.

No i powiedział, że niechcący zrobiłam to, co trzeba, i zostałam

Tajemniczą Dziewczyną Masima.

Wtorek, 10 maja

W drodze do domu

Chłopaki z Foxwooda urządzili zasadzkę na mnie i Jas. Dwóch

celowo najechało na mnie rowerami. Pospadali z rowerów, wsiedli na

nie tyłem i zaczęli nas okrążać, wydzierając się:

- Wy zdziry!

Dlaczego?

Tylko na nich popatrzyłyśmy, a oni znowu spadli z rowerów,

tym razem do rowu. Kiedy się z niego gramolili, poszłyśmy dalej.

Parę minut później zauważyłyśmy, że czają się za nami, udając, że nas

nie śledzą. Wtedy zza rogu wyłonił się Dave Jajcarz z kumplami.

Uśmiechnął się. Ma wspaniały uśmiech. Chyba naprawdę się ucieszył

background image

na mój widok. Od czasu kiedy go ostatnio widziałam, włosy mu

trochę urosły, co wygląda strasznie fajnie. Och, zamknij się, zamknij,

głosie Podjarki.

- Cześć, seksowny kociaku i moja kumpelko - powiedział.

Wtedy zobaczył, że ścigają nas psy gończe.

- O, czyż to nie ten pacan Thompson i banda jego pomagierów?

Spadajcie, maluchy.

Dave jest świetnie zbudowany i tylko stał, patrząc na nich. Jeden

z pomagierów pacana powiedział:

- Chodźmy, szkoda nerwów. - I poszli sobie, popychając się

nawzajem i udając, że pierdzą.

Ale czad! Zupełnie jak w Gladiatorze. Ale nie w czasach

starożytnego Rzymu, a Dave miał na sobie szkolne spodnie, a nie

koźlą skórę... Tym większa szkoda. Zamknij się, zamknij, zamknij.

Dave mnie objął.

- Wiesz, kusisz ich swoją charyzmatyczną osobowością i

fantastycznymi dyndakami.

Jaki on jest irytujący! I arogancki. Próbowałam się obrazić, ale

on mi to notorycznie uniemożliwia.

W końcu Jas powiedziała „narka” i poszła do domu.

Kumple Dave'a też powiedzieli „narka” i zostaliśmy sami.

Nie wiem, czy to dlatego, że próbuję poskromić swoją

czerwonotyłkowatość, ale Dave wydaje mi się coraz przystojniejszy.

Ale nie, nie, nie, to nie ten jeden jedyny. To zeszłoroczny śnieg. No,

zeszłotygodniowy.

background image

- Dlaczego nie idziesz na randkę ze swoją DZIEWCZYNĄ? -

spytałam. - Czy twoja DZIEWCZYNA nie zdenerwuje się, kiedy

zobaczy cię ze mną?

Wtedy zaczął się ze mną przekomarzać. W samą porę się

opamiętałam, żeby nie podjąć tej gry, bo skończyłoby się na

łaskotkach, a potem może nawet numerze szóstym. Kto wie?

Kto wie, co się dzieje w mojej głowie? Na pewno nie ja. Co

prawda jestem bez żadnych wątpliwości zakochana, nie chciałabym

innego itd., itp., ale Kosmiczna Podjarka i tak podnosi swój wielki łeb.

Poza tym coś jest w Davie i jego specjalnej technice skubania warg.

Żaden chłopak nie całuje tak dobrze jak on, chociaż jeszcze nie

całowałam się z Masimem. A jeżeli Włosi beznadziejnie się całują? A

jeżeli Masimo tylko świetnie wygląda, ale miętosi dyndaki jak Mark

Wielka Japa? Albo całuje się z wywalonym jęzorem jak Chłopak -

Robal?

Dzięki Bogu, Dave przerwał pracę mojego mózgu.

- Co tam u ciebie, kiciu?

- Super, dzięki. Jadę do Krainy Hamburgerów na zjazd

cyrkowych samochodzików.

Popatrzył na mnie.

- TY jedziesz na zjazd cyrkowych samochodzików? Chyba

kompletnie ci odbiło. Zrobiłam urażoną minę.

- Bardzo mnie interesują stare samochody, no i...

- Już chyba wolałabyś pocałować Pryszczatego Normana, niż

wybrać się na zjazd cyrkowych samochodzików.

background image

Słuszna słuszność.

- Cóż, jest jeszcze jeden powód...

Dave uniósł jedną brew. Wyglądało to bardzo zabawnie.

Kiedy przechodziliśmy koło Luigiego, Dave zaproponował:

- Stara, chodźmy na kawę. I weszliśmy.

Och, w mordę jeża. Przy jednym ze stolików siedziała Nudna

Lindsay i Zdumiewająco Głupia Monica. Sacré cholera bleu

.

Czyżby ofiara zamieniła się w myśliwego?

Nudna Lindsay niemal zwymiotowała, kiedy zobaczyła mnie z

Dave'em. Szybko jednak zrobiła dobrą minę do złej gry i zaczęła się

zachowywać jak słodka idiotka. Kiedy Dave powiedział: „Cześć”,

zatrzepotała rzęsami i odrzuciła włosy do tyłu. Pewnie czytała tę

książkę Jak rozkochać w sobie każdego idiotę. Jeżeli wypróbuje na

Davie lepkie oczy, będę musiała ją zamordować.

Dave stał za mną, ale spojrzała na niego, jakby mnie nawet nie

zauważyła, i powiedziała:

- Och, Dave, super było w klubie, prawda? Mas i ja świetnie się

bawiliśmy. A ty i Rachel?

Nienawidzę jej do sześcianu. Dave był ucieleśnionym luzem.

- No, fajnie było.

A potem podsunął mi krzesło, nie za blisko groteskowych

bliźniaczek. Kiedy usiadłam, powiedział tak głośno, by usłyszały:

Co prawda bardzo źle mnie traktujesz, ale co dla ciebie

zamówić, panno Cudowna?

Sacré cholera bleu - zbitka pol. - fr.; sacré - cholerny; sacrebleu - cholera.

background image

Jest taaaaki miły. Naprawdę bardzo mi się podoba, że jest... no

wiecie... taki miły dla mnie.

Pięć minut później

Kiedy Lindsay i ZGM wychodziły, Lindsay posłała Dave'owi

uśmiech, który prawdopodobnie uważa za uroczy (błąd).

- Pa, Dave - powiedziała. - Do zobaczenia po powrocie Masa.

A potem wyszła na swych patykowatych nogach. Dziwne, że nie

zostawiła po sobie takiego śluzu, jaki się ciągnie za ślimakami.

- Nienawidzę jej, nienawidzę - powiedziałam do Dave'a. -

Nazwała go „Mas”. Ale kicha.

Dave spojrzał na mnie.

- To znaczy, że jej nie lubisz?

Kiedy piliśmy kawę (uważałam, by nie zrobiły mi się wąsy z

pianki), chciałam spytać Dave'a, czy mógłby się dowiedzieć, gdzie

mieszka Masimo. Nie mogłam jednak poprosić o to wprost, więc

pomyślałam, że najpierw wybadam grunt.

- Dave, wiesz, ci chłopcy... zanim przyszedłeś, najechali na mnie

rowerami, a potem odjechali tyłem. I wyzwali nas od zdzir.

- Ach, to stara metoda. Chyba oczywiste, o co im chodziło,

prawda?

- A o co?

- Podobasz im się.

- Słucham?

- Mhm. To jasne jak słońce.

background image

- To dlaczego nie powiedzieli: „Podobasz nam się”?

- Bo mogłabyś ich odrzucić przy kumplach.

- Uważają więc, że będzie lepiej, jeśli najadą na mnie rowerem?

- No.

- I wyzwą od zdzir? - No.

- I myślą, że po tym wszystkim powiem: „Tak, z wielką chęcią

bym się z wami umówiła i została waszą zdzirą. Jak tylko piszczele mi

się pozrastają”.

- No.

- Przecież to nienormalne. Chłopcy są nienormalni. Dave zrobił

bardzo mądrą minę i znowu uniósł jedną brew.

Przez chwilę w milczeniu siorbaliśmy kawę, po czym spytałam:

- Ale dlaczego? Jak to działa? Wiesz, na przerwie w szkole,

kiedy rozmawiacie o swoich osobistych sprawach...

- Pozwól, że ci wyjaśnię, kiciu. Faceci na przerwie nie

rozmawiają o swoich osobistych sprawach. Grają w nogę albo w grę

pod tytułem „Czy znasz jakiegoś dobrego dentystę?”.

- Co takiego?

- No wiesz: „Czy znasz jakiegoś dobrego dentystę? Bo za chwilę

tak ci przywalę, że będzie ci potrzebny”.

O kurde.

- Oczywiście faceci przeżywają tak samo jak dziewczyny, ale po

prostu komunikują się inaczej. Niekiedy jednak bardzo osobiście

traktują pewne sprawy.

Spojrzałam na niego. Tak już lepiej.

background image

Na przykład wczoraj jeden z piątoklasistów wywiesił z okna

pracowni biologiczno - chemicznej majtki swojej dziewczyny.

17.30 Po sesji z Nauczycielem Podjarki wracałam do domu,

wciąż mając mętlik w głowie. Kiedy się pożegnaliśmy, cmoknął mnie

w policzek i nie próbował połaskotać ani nic w tym rodzaju. Może po-

stanowił zacząć żyć w celibacie? Kto wie? Pomyślna wiadomość jest

taka, że obiecał dowiedzieć się o Masima. To taki dobry kumpel. Nic

nie wspomniał o Rachel, co jest dość dziwne, bo przecież podobno to

jego dziewczyna.

17.35 Przechodząc przez High Street, wpadłam na Toma. Lubię

go, chociaż uważam, że wyjazd do Krainy Kangurów to szaleństwo.

Do tego chodzi z Jas. No i ta kicha z biwakowaniem. I z uprawą

warzyw.

Poza tym go lubię.

Z pewną nutą smutku spytał:

- Wszystko w porzo, Gee?

- Tak, chyba nie najgorzej. A u ciebie?

Jak na siebie był wyjątkowo milczący. W końcu odpowiedział

tylko:

- Zaopiekujesz się Jas, dobrze?

- A juści - odparłam. - Mam broń i nie zawaham się jej użyć.

Popatrzył na mnie bez słowa. Jakbym bredziła w malignie czy

coś w tym rodzaju.

background image

18.00 Siedzę w swoim pokoju wysmarowana wypiękniającymi

maściami.

Powiem jedno: rozgniecione banany doskonale działają na cerę,

a niełatwo to powiedzieć, kiedy się ma na twarzy bananową miazgę.

Szkoda, że nie mam zdjęcia Masima. Może jednak nie zapomnę,

jak wygląda. Położę się w swoim (wyjątkowo pustym) łóżku i

popieszczę się z Masimem w wyobraźni.

18.25 Och, w mordę jeża. Przyszły koty Angus i Gordy i zaczęły

się bawić, udając, że moja stopa to mysz. Atakowały ją naprawdę

brutalnie, aż musiałam podwinąć nogi pod tyłek i dopiero wtedy

poszły spać. Ale tak naprawdę to wcale nie śpią, tylko udają. Kiedy

tylko ułożę się wygodnie, przenosząc się we śnie do Krainy Masima,

wskoczą pod koc i znowu zaczną się mocować z moją stopą.

Potem znowu „zasną”. Chyba nie wierzą, że moja stopa to

naprawdę mysz i że może wypełznąć spod koca, kiedy będą spały co?

18.40 Jak pannie Futrzanej Zdzirze (czyli Naomi) udało się

pokonać uzbrojonego strażnika (czyli Vatiego) i dostać się do mojego

łóżka? Kurde, czuję się, jakbym leżała w kocim koszyku.

18.45 Wolałabym, żeby nie rozwalała się na moim łóżku na

grzbiecie i z rozłożonymi łapami.

background image

18.50 Gordy obwąchuje jej tyłek. Obrzydliwość!!! Na oczach

swojego ojca. To kocie porno. Na pewno jest jakiś telefon zaufania dla

takich kotów. Mógłby się nazywać Kocia Linia.

19.30 Och, Masimo, już niedługo będziemy razem i opowiesz mi

wszystko o Krainie Pizzy. O muzyce. Sztuce. Całowaniu się.

Ciekawe, czy namiętni Włosi mają jakąś specjalną technikę

całowania? Mam nadzieję, że go nie poniesie i nie odgryzie mi warg.

19.35 Nie, mam nadzieję, że jednak odgryzie! Ach, gryź mnie,

Boże Miłości!

Środa, 11 maja

W moim pokoju

19.07 Ile godzin zostało do naszego wyjazdu do Krainy

Hamburgerów? Jas na pewno by wiedziała. Ale nie zamierzam do niej

telefonować.

Rozległ się dzwonek do drzwi. Stanęłam cicho u szczytu

schodów i spojrzałam w dół. Kurde! Alarm „Świry!”. Był to mój

dziadek w szortach. Nie w swych ogromnych jak płachta szortach,

które nosił podczas wojny burskiej, ale w legginsach. Z lycrą. Matko

kochana.

Proszę, proszę, niech tylko nie okaże się, że zaczął jeździć na

rowerze. Proszę.

Po cichutku wróciłam do swojego pokoju.

Może jeżeli schowam się za drzwiami, pomyślą, że mnie nie ma,

background image

i PO PROSTU WYJDĄ Z DOMU.

Jasne. Nadzieja matką głupich.

- Georgie, przyszedł dziadek! - zawołała mama.

Dalej stałam cicho za drzwiami. Koty: Naomi, Angus i Gordy

leżały na moim łóżku - znowu - gapiąc się na mnie jak idioci. Lepiej,

żeby mnie nie wydały. Gdyby w pokoju był tylko Gordy, miałabym

pięćdziesiąt procent szans, że mnie nie zauważą, bo chociaż jednym

okiem patrzył na mnie, to drugie sterowało ku oknu.

Banda świrów z łomotem ruszyła po schodach.

- Gingey, Gingey, to jaaaa, Libbbbeeeee... Gdzie jesteś?

Usłyszałam, jak moja siostrzyczka sapie i dyszy pod moimi

drzwiami, a potem rozległ się jej przerażający śmiech.

- Chy, chy, chy. Wchodzę, sykuj się!

Kopnięciem otworzyła drzwi, które niemal rozkwasiły mi nos.

- Auuua!

Wetknęła swoją szaloną małą główkę za drzwi i uśmiechnęła się

do mnie. Kiedy i w jaki sposób straciła przednie zęby? I dlaczego

uważa, że wysuwanie języka przez tę szparę wygląda atrakcyjnie?

- Gingey, tu jesteś! Bezcelna małpa.

Zrzuciła z łóżka wszystkie koty i zaczęła otulać kołdrą Barbie

nurka i Gandalf a/Sandrę.

- Słoneczko, to nie jest łóżko Barbie i... yyy... Sandry, prawda?

To moje łóżko i nie ma na nim miejsca dla...

Objęła mnie i poprosiła:

- Buzi.

background image

O kurde. No, ale jest taka słodziutka. Wzięłam ją na ręce i

przytuliłam, a ona położyła dłoń na moim nosie i zaczęła go ściskać i

wykręcać na wszystkie strony. Szczerze mówiąc, zabolało. Boże

kochany, mam nadzieję, że mi nie spuchnie.

W następnej kolejności na otwartą imprezę świrów stawił się

dziadek. Wetknął głowę za drzwi i powiedział:

- Cześć, kochanie, byłem u lekarza, bo kierownica utknęła mi w

szortach. Powiedziałem: „Panie doktorze, czy może pan mi wyjąć z

szortów tę kierownicę? Bo chyba skierują mnie do czubków!”.

Rozumiesz? Kierownica, skierują! Rozumiesz? Co?

OBRZYDLISTWO!

Przecież on ma już osiemdziesiąt parę lat.

Moje uszy czują się jak prostytutki.

20.00 Dzięki Bogu, dziadek już sobie poszedł. Niestety,

najpierw dał mi prezent od swojej „dziewczyny” - Maisie. Przykro mi,

że mówiłam, iż dziadek jest nienormalny. Jego dziewczyna osiągnęła

szczyty szaleństwa. Dostaliście kiedyś dziergane skarpety z palcami?

Zielono - żółto - fioletowe?

Nie sądzę.

Kiedy wyjedziemy, dziadek ma przez tydzień opiekować się

naszymi kotami.

- Przed wyjazdem po prostu spalmy dom - zasugerowałam

mamie. - Bo po powrocie i tak zastaniemy zgliszcza. Powiedzmy to

sobie prosto w oczy.

background image

- Georgio, jakaś ty niegrzeczna - odparła. - Sama kiedyś

będziesz stara.

Już miałam założyć swoje skarpety z palcami, by dać jej pojęcie

o szaleństwie starszych ludzi, ale przypomniało mi się, że powinnam

atakować urokiem. Poza tym za pół godziny mieli przyjść rodzice Jas.

Spytałam więc:

- Czy mam przygotować jakieś przekąski?

Spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakbym przemieniła się w

gadające jajko.

Nawet Gordy przestał jeść mule mamy i łypnął na mnie okiem.

21.30 Uff. Kiedy rodzice Jas wyszli, po kryjomu podniosłyśmy

kciuki. Taaak! Po trzykroć taaak! Jedziemy do Krainy

Hamburgerów!!!

Jas dostała sto funtów na drobne wydatki.

Jak daleko Memphis może być od miejsca, gdzie mieszka

Masimo? Gdziekolwiek to jest.

23.00 Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Libby leży w

swoim łóżku z Barbie i Gandalfem/Sandrą, a dorosłe koty zostały

wyrzucone na dwór, by siać postrach wśród populacji norników.

Gordy jest w swoim koszyku w kuchni. Pora więc na zasłużony

sen. Mój nos nie wygląda na bardziej spuchnięty niż zwykle.

23.15 Tata mówi, że Elvis Presley mieszkał w Memphis i był

background image

muzykiem (choć trudno w to uwierzyć na podstawie tych

durnowatych piosenek, których tata słucha). Tak czy siak był

muzykiem, a muzykiem jest też Masimo, ergo Masimo musi być

gdzieś w pobliżu miejsca, gdzie bujają się muzycy.

Północ Mam tylko nadzieję, że tata nie weźmie ze sobą peruki w

stylu Elvisa. Czasami zakłada ją dla żartu i zaczyna kołysać biodrami.

To odrażające i prawdopodobnie niebezpieczne dla bioder u

człowieka w jego wieku.

On i jego durnowaci koledzy, „chłopaki”, uważają, że to

przezabawne. Mylą się.

0.05 Zresztą, co mnie to obchodzi, jestem zakochana po same

uszy. Jedziemy 22 maja, czyli za jedenaście dni od dzisiaj. Jestem

taaaaka podniecona.

0.010 Sokole Oko nazwała mnie głupkiem i powiedziała, że

„potrafię się skupić mniej więcej w takim stopniu jak fasolka”. Nie

wie jednak, że cechuje mnie ogromna samodyscyplina, która

zdumiałaby wiele osób oskarżających mnie o lenistwo. Jak chcę, to

potrafię. Na przykład teraz: jestem zmęczona, już minęła północ, ale

wiem, że muszę wstać, pójść do łazienki, zmyć makijaż i przetrzeć

twarz tonikiem... chrrr...

Czwartek, 12 maja

Dziesięć dni do wyjazdu do Krainy Hamburgerów

background image

W drodze do szkoły

- Jas, cieszę się jak nie wiem co. A ty?

- Hmmm.

- To tak samo jak ja. Zaśpiewajmy New York, New York, żeby

wprowadzić się w odpowiedni nastrój. - Nie.

- No właśnie! Widzisz, dlatego wyjazd do Krainy Hamburgerów

dobrze ci zrobi - tam sobie poszerzysz to, co zostało z twoich

horyzontów myślowych. – Zaczęłam śpiewać: - „Chcę być jego

częścią, Nowy Jork, Nowy JORK!!!”.

Przestałam, bo kiedy przechodziłyśmy koło poczty, jakiś emeryt

zaczął się na mnie dziwnie gapić.

Jas wlokła się koło mnie jak wierna... grzywka.

- Jas, dlaczego oni tak mówią? Nowy Jork, Nowy Jork? Przecież

nie mówimy „Londyn, Londyn”, prawda?

- Hmmm.

- Może dlatego, że Hamburgerianie są trochę opóźnieni i nie

rozumieją tak od razu, więc wszystko muszą powtarzać?

21.30 Dziś Vati kazał nam obejrzeć jakiś okropnie stary film z

Johnem Wayne'em.

Północ Słusznie podejrzewałam, że są trochę opóźnieni. Kurczę,

ależ ten John Waaaayne powooooli mówi. Jeżeli wszyscy Amerykanie

tak mówią, to chyba cały dzień spędzę w kolejce po kaaaaawęęęęę. (I

nawet nie będę wiedziała, po co stoję w tej kolejce, bo w ogóle nie

lubię kaaawyyyy).

background image

Poza tym, jeżeli tata nie przestanie śpiewać piosenek Elvisa, to

chyba oszaleję.

Piątek, 12 maja

Dziesięć dni do wyjazdu do Krainy Hamburgerów

Świt

Tata wpadł do mojego pokoju w piżamie i peruce Elvisa,

śpiewając Heartbreak Hotel.

Skoro już się obudziłam, to zrobię listę rzeczy które muszę

zabrać ze sobą do Krainy Hamburgerów.

7.25 Oto moja lista rzeczy na wyjazd:

1. Podstawowe kosmetyki.

2. Najczadowniejsze ciuchy.

Same podstawowe kosmetyki wypełniły całą walizkę.

Ciekawe, czy Jazzy pozwoli mi schować trochę do swojej torby.

Jak ją znam, to pewnie ją wypchała ogromniastymi gaciami - czyli

„wielkimi figami”, jak je od tej pory powinnyśmy nazywać.

Chociaż „wielkie figi” kojarzą mi się z bielizną dla osób, które

nie trzymają moczu.

A niech tam Amerykanie mówią sobie, jak chcą. I tak Ich

kocham. Z całego serca. Chociaż nigdy nie poznałam ani jednego.

Kwatera główna chaosu

background image

8.00 Mutti wyciągała Gordy'ego z plecaczka Libby, która z kolei

waliła mamę po głowie łyżką.

- Niedobla mamusia, niedobla.

Libby schowała Gordy'ego do plecaka, bo chciała go wziąć do

przedszkola. Ale nawet mama zauważyła, że plecak sam chodzi.

Wtedy zadzwonił telefon.

- Georgia, odbierz! - ryknęła do mnie mama. - To pewnie jedna z

twoich durnych koleżanek!

Och, jakież to miłe. Bardziej prawdopodobne, że to jedna z JEJ

durnych koleżanek. Podniosłam słuchawkę i powiedziałam:

- Halo? Tu recepcja, hotel U Czubków.

Dzwonił Dave Jajcarz. O mamuniu, a ja nawet nie zdążyłam

umalować ust.

- Cześć, kociaku, tu Nauczyciel Podjarki. Spieszę się, ale

pomyślałem, że zainteresuje cię, że Masimo, który moim skromnym

zdaniem zachowuje się trochę jak gej...

- Dave...

- Dobra, dobra. Dowiedziałem się tylko, że mieszka na

Manhattanie i ma na nazwisko Scarlotti.

- Och, dziękuję, dziękuję!

- Spoko. Na pewno wymyślimy coś, żebyś mogła mi się jakoś

odwdzięczyć - możemy na przykład się poprzytulać. Pa.

I odłożył słuchawkę.

Hurrra!!!

Manhattanie, nadchodzę!

background image

8.30 Pobiegłam po Jas.

Była zaczerwieniona jak jakaś grzywiasta wariatka.

- Siemka - przywitałam się.

- Chodźmy, bo się spóźnimy. W biegu powiedziałam:

- Dziś przez cały dzień zamierzam mówić po amerykańsku.

- Tam się mówi po angielsku - wydyszała.

- Chyba ci odbiło - wysapałam.

Nie spóźniłyśmy się, ale mało brakowało. Nudna Lindsay pełniła

swój sadystyczny dyżur. Popatrzyła na nas, jak ciężko dysząc,

minęłyśmy ją niczym dwie kupy w szkolnych mundurkach.

- Czy wy nie możecie dorosnąć i chociaż raz przyjść

punktualnie?

Uśmiechnęłam się szeroko, jednocześnie wbijając wzrok w jej

ucho, i powiedziałam:

Siemka. Życzę miłego dnia. Słyszysz mnie?

Głośno tupiąc, poszła terroryzować jakieś pierwszoklasisto, ale

zaczęła palcem dłubać sobie w uchu. Cha, cha, cha, cha, cha. Oraz

hasta la vista, baby

.

Na matmie

Boże, jaka ta matma jest nudna. I durnowata.

Kiedy wyjdę za Masima, służący będą za mnie wykonywać

dodawanie.

Hasta la vista (hiszp.), baby (ang.) - do zobaczenia, kochanie.

background image

Oraz rozwiązywać równania kwadratowe, które i tak do niczego

mi się nie przydadzą.

Przerwa na lunch

Operacja „poszukiwanie Boga Miłości”

Zaciągnęłam Jas do biblioteki.

Kiedy weszłyśmy, panna Wilson mało nie spadła ze stołka.

Uspokoiłam ją, mówiąc:

- W porząsiu? Życzę miłego dnia.

Zatargałyśmy na stół ogromny atlas. Zaczęłam przerzucać kartki,

aż znalazłam Amerykę i Nowy Jork, Nowy Jork.

- Jas, gdzie jest Memphis, Memphis? - spytałam. Jas znalazła i

powiedziała:

- Dosyć daleko od Nowego Jorku.

Tym razem miała rację. Na szczęście Manhattan ma jakieś trzy

milimetry długości. Ale leży sześćdziesiąt centymetrów od Memphis.

Chyba jednak można tam dojechać autobusem, co?

16.30 W drodze do domu śpiewałam Jazzy: „Moim domem jest

preria, gdzie sarenki i antylopy igrają”. Ona uwielbia wspólne

muzykowanie.

- Lubisz wspólne muzykowanie, prawda? - spytałam. - Nie.

- Wiedziałam, że lubisz. Zatańcz, a ja pośpiewam. Możesz

udawać sarenkę. No, zatańcz jak mała sarenka, zatup nóżkami...

Wtedy mnie kopnęła. Bywa bardzo agresywna.

background image

- Jeszcze mu nie powiedziałam - mruknęła.

- Co? Komu?

- Pysiowi... yyy... to znaczy Tomowi. O Krainie Hamburgerów.

Spojrzałam na nią ze zdumieniem. Radio Jas, głos narodu, o

czymś nie powiedziało Pysiowi?

- Potrafię być tak samo niezależna i żądna przygód jak on -

dodała.

Nie roześmiałam się, chociaż widziałam, ile majtek zdaniem Jas

należy zabrać na jeden tydzień. W ten weekend MUSZĘ przejrzeć

swoje ubrania.

Le

weekend

11.00 Zamierzam zapakować garderobę w pigułce. Tak robi

Naomi Campbell i wszystkie top - modelki. W podróż biorą tylko

absolutnie niezbędne rzeczy.

12.00 Jestem wykończona, ale udało mi się zmieścić „pigułkę”

w sześciu walizkach.

12.01 I w plecaku.

12.03 Nie licząc butów, które już się nie zmieściły, ale mama na

pewno weźmie je do swojej walizki.

Nikt jeszcze nie powiedział Libby, że Angus i Gordy nie jadą z

Le - francuski rodzajnik; nie tłumaczy się.

background image

nami na wakacje.

12.35 Jedno jest pewne - na pewno nie będę to ja. Potrzebuję

wszystkich kończyn na Poszukiwanie Miłości.

12.40 Libby zrobiła dla Gordy'ego bikini z papieru, które z

pewnością by mu się przydało, gdyby jechał z nami na wakacje i

gdyby koty nosiły bikini.

I gdyby od razu go nie zniszczył, a potem nie zakopał w

doniczce z kauczukowcem.

Niedziela, 15 maja

Siedem dni do wyjazdy do Krainy Hamburgerów

Południe Nienawidzę mojego taty. Jest taki nierozsądny.

Zupełnie jakbym miała do czynienia z rozpieszczonym dzieciakiem.

Spytałam mamę, czy byłaby tak uprzejma i schowała moje buty

do swojej walizki, i wtedy rozpętało się piekło.

- Dlaczego ich nie włożysz do swojej? - spytał tata.

- Dlatego, ojcze, że wszystkie moje walizki już są pełne -

wyjaśniłam.

Tata ze złą miną poszedł do mojego pokoju, zobaczył walizki i

zawołał:

- Nie wygłupiaj się! Wystarczy ci jedna. Koniec, kropka.

- Wybacz, jeżeli się mylę, ale czy chcesz, żebym chodziła przy

Hamburgerianach jak ta dziadówa? W końcu reprezentuję naród

angielski za granicą.

background image

Równie dobrze mogłabym mówić do ściany.

14.00 Przepakowałam walizki, ale i tak zostały trzy

najniezbędniejsze. Sacré cholera bleu.

Zadzwoniła Jas z wiadomością, że powiedziała Pysiowi o swoim

wyjeździe, a on dostał chłopięcej odmiany spazmów. W ciągu dwóch

godzin zadzwonił do niej osiemnaście razy.

- Bardzo się zdenerwował.

- Wiem, już mówiłaś.

- Bardzo, bardzo się zdenerwował. Zadzwonił do mnie

osiemnaście razy w ciągu dwóch godzin.

- Yyy... wiem.

- Osiemnaście razy.

- Oooo... Ile razy, mówisz?

Powiedziałam to z ironią, ale Jas nie załapała.

- Osiemnaście. A dzisiaj przyszedł bardzo wcześnie rano i

wsunął mi pod drzwi wiersz miłosny.

O nie. Tylko nie wiersz miłosny.

- Przeczytać ci? - Nie.

Nosi tytuł Tego kwiatu nie pół światu.

Boże drogi. Cała rodzina Toma ma obsesję na punkcie roślin.

Żeby poprawić jej nastrój i oderwać się od tego koszmarnego

pakowania bagaży, zwołałam zebranie naszej drużyny.

16.30 Jas już przeczytała wszystkim wiersz Toma, więc mam

background image

nadzieję, że sobie odpuści. To wierszydło jest beznadziejne. To

niepodważalny fakt. Nie powiedziałam jednak tego, bo nie chciałam,

żeby straciła entuzjazm przed naszą wielką przygodą. Byłam taaaaka

podniecona! Stanęłam na huśtawce i zaśpiewałam: „Chcę być w

Ameryce! Tam wszystko jest za darmo!!!”. Wtedy Ellen spytała:

- Georgia, a właściwie to ty już całowałaś się z Masimem?

Zaśmiałam się zmysłowo.

- Czy ja się całowałam z Masimem? Czy ja...

- Nie, nie całowała się - powiedziała Jas. - No, chyba że dwie

sekundy się liczą, a nie sądzę. Zresztą takiego pocałunku nie ma na

naszej skali całowania się.

Och, wielkie dzięki, moja (nie) najlepsiejsza kumpelko. Teraz

żałuję, że jej nie powiedziałam, co myślę o wierszu Toma.

- A jak sądzicie: czy Nudna Lindsay się z nim całowała? -

spytała Jools. - Wiecie, kiedy poszli do klubu. Pewnie... no wiecie...

chciała.

Oooo nie. Wynocha z mojej głowy.

- A kto przy zdrowych zmysłach chciałby się całować z Nudną

Lindsay? - zauważyłam.

- Chyba Robbie, bo chodzili ze sobą, i... - nawijała Jools.

Zaczęłam nucić w głowie, żeby nie musieć tego słuchać. Na samą

myśl aż mnie zemdliło.

- Może niektórym chłopcom podobają się takie niskie czoła -

powiedziała Jas. - Tom mówił, że zna chłopaka, który szaleje za

dziewczynami w okularach o bardzo grubych szkłach.

background image

Matko kochana. No, ale w każdym razie to jakaś szansa dla

Okropnej R Green.

Ellen najwyraźniej się rozmarzyła.

- Jeden taki kolega Toma - Szybcior - chciał się ze mną umówić,

kiedy szłam przez plac, ale... och... sama nie wiem, on jest jakiś taki...

no całkiem spoko, ale... wiecie... ja ciągle jeszcze... no wiecie? I jak

myślicie?

- Ellen, czy mogę cię o coś spytać? - zwróciłam się do niej. - Co

ty bredzisz?

Teraz żałuję, że w ogóle pytałam.

- Chodzi mi o Dave'a Jajcarza. Czy on jeszcze chodzi z Rachel...

czy... no tego...?

- Wczoraj nie był z nią, kiedy go spotkałyśmy, prawda, Gee? -

wtrąciła się Jas. - Mówił coś o niej, kiedy poszliście na kawę?

Och, zamknij się, zamknij, ani słowa o Davie Kurde Jajcarzu.

Ellen już miała zacząć swoje: „Nie wiedziałam, że widziałaś się

z Dave'em Jajcarzem, o czym rozmawialiście, jak to się stało, że

poszliście razem na kawę?”, ale na szczęście Mabs pospieszyła mi z

pomocą.

- Skąd wiesz, że Masimo w ogóle chce się z tobą spotykać? -

spytała mnie.

- Poprosił mnie o telefon, ale nie mogłam mu go dać, bo się

okropnie zawstydziłam, więc powiedział: „OK, Panno Trudna do

Zdobycia, to do zobaczyska, kiedy wrócę z Ameryki”.

Ellen spojrzała na mnie.

background image

- Czyli powiedział po prostu „narka”? Nie, nie „narka”, tylko coś

więcej...

Ellen jednak już się rozkręciła na dobre. A Dave Jajcarz

powiedział mi „narka”. Machałam włosami, tańczyłam solo i w

ogóle... a on i tak poszedł z Rachel.

Cała drużyna zaczęła bardzo (nie)mądrze kiwać głowami.

- Tak, ale Masimo powiedział „do zobaczyska” po tym, jak

zostałam Tajemniczą Kobietą - zauważyłam.

- Tajemniczą Kobietą? - zdziwiła się Rosie.

- Tak, kiedy niechcący wypróbowałam na nim lodowatość.

Rosie przysunęła twarz tuż do mojej twarzy.

- Jesteś Tajemniczą Kobietą? Cała drużyna spojrzała na mnie.

- Jesteś TAJEMNICZĄ Kobietą? - powtórzyła Jas.

- TY jesteś Tajemniczą Kobietą? - dołączyła się Mabs. Co jest,

zlot papug?

- Tajemnicza Kobieta - powiedziała Rosie. - Jesteś Tajemniczą

Kobietą. A nie Kobietą „Oooooch, skleiły mi się wabiki na

chłopców”?

17.30 Buuu. Teraz mam stracha i mnóstwo wątpliwości. Może

Masimo wszystkim dziewczynom mówi: „Do zobaczyska po

powrocie, Panno Trudna do Zdobycia”?

17.45 Kiedy człowiek myśli, że gorzej już być nie może, okazuje

się, że jednak może.

background image

Dziadek odwołał swoją opiekę nad kotami, bo wybiera się na

rowerową wycieczkę do Lake District. Oznajmił, że poczuł zew

natury i dziś wieczorem wyrusza z plecakiem.

Nie do wiary, jak egoistyczni bywają starzy ludzie.

17.50 Rodzinna „narada” (to znaczy: tata się wydziera). Nie

przychodzi nam do głowy nikt na tyle głupi... yyy... miły, by chciał się

zająć Angusem i Gordym.

18.15 Mama obdzwoniła wszystkie swoje tak zwane przyjaciółki

z aerobiku, ale żadna się nie zgodziła.

- Opowiadałaś o ich wybrykach? - spytałam. Oczywiście, że

opowiadała, więc może winić tylko samą siebie.

18.30 Niestety, ja również wszystkim pochwaliłam się

„przygodami” Angusa i Gordy'ego oraz ich uroczymi nawykami

związanymi z drobną leśną zwierzyną, oddawaniem stolca itd., więc

żadna z moich kumpelek nie chce mieć z nimi do czynienia. Rosie

powiedziała, że Sven obiecał, że może się zaopiekować naszymi

kotami w jaskini, którą właśnie odkrył. Mnie jednak ten pomysł

wydaje się za bardzo dziwaczny.

- To może oddamy je do hotelu dla zwierząt? - zaproponował

Vati.

W tej chwili wszedł Angus, niosąc w pysku łopatę. Bez słowa

popatrzyliśmy po sobie.

background image

- Cóż, pozostaje nam jedyne wyjście - uznał tata. - Będę musiał

poprosić o sąsiedzką przysługę.

19.15 Postanowił najpierw udać się do Pana Sąsiada. Przed

wyjściem powiedział:

- Alfred i ja zawsze się rozumieliśmy, chociaż trochę się

poprztykaliśmy w związku ze szkodami, jakie Angus poczynił w jego

rododendronach...

- I kiedy Angus zapędził Idiotyczne Pudle do szklarni - dodałam.

- Tak, hmm...

- A potem ujeżdżał je jak koniki.

- No tak...

- I musieli sprowadzić psychiatrę dla psów. Tata zdjął płaszcz.

19.25 - Skoczę naprzeciwko do Colina, może zgodzi się chociaż

przynosić im jedzenie - powiedział.

19.28 Wrócił.

- Colin tylko się roześmiał - oznajmił. Poszedł do pubu, żeby

pogadać z wujkiem Eddiem. Może on zna jakiegoś idiotę, który nam

pomoże?

19.33 Rozległ się dzwonek do drzwi. Zerknęłam na dół z zacisza

swojego pokoju.

Otworzyła mama. U - ła. To jeden z naszych kochanych

background image

chłopców w błękitnych mundurach. Jak to zwykle policjanci nie miał

zadowolonej miny. Co znowu?

Zlazłam na dół, żeby udzielić mamie moralnego wsparcia.

Chociaż, jak to często bywa, bardziej by się przydało wsparcie dla jej

dyndaków. Czy ona nie ma ani jednej sztuki odzieży, która nie

odsłaniałaby aż tyle ciała?

Przywołałam wyraz zainteresowania na twarz. To jedna z tych

min, jakie robię, kiedy Sokole Oko pyta mnie o pracę domową. Potem

przeważnie muszę zostać po lekcjach, no, ale nie można mieć

wszystkiego. Posterunkowy spojrzał na mnie, wcale nie jak strażnik

bezpieczeństwa i spokoju.

- Dobry wieczór pani - zwrócił się do mamy. - Czy zna pani tę

osobę? - I pokazał legitymację emerycką dziadka ze zdjęciem, na

którym dziadek ma kolczyk w uchu.

Nawet nie pytajcie.

- Tak, to mój ojciec... O Boże, czy coś mu się stało?

- Nie, ale stanowi zagrożenie dla siebie samego i innych.

- To nic nowego, panie posterunkowy - zauważyłam. - Nie

potrzebuję policyjnej czapki i pałki, żeby się tego domyślić.

- Zamknij się, Georgio - powiedziała mama.

Okazało się, że choć jeden raz posterunkowy przyniósł dobre

wieści. Dziadek wyruszył na tysiąckilometrową rowerową wyprawę

do Lake District i już po paru metrach się przewrócił. Przedtem jednak

potrącił policjanta jadącego na swym nowiuteńkim służbowym

rowerze.

background image

- Miałem go zaledwie tydzień, proszę pani. Próbowałam zrobić

zatroskaną minę. Posterunkowy otworzył notes.

- Obywatel, którego zidentyfikowaliśmy jako pani ojca, miał na

sobie szorty z lycrą i ciągle spadał z roweru. Poprosiłem, żeby

przeszedł po linii prostej.

- O Boże, był pijany? - przestraszyła się mama.

- Nie wiem, ale odmówił, tłumacząc się raną z okresu wojny.

Potem powiedział... - Policjant znowu zajrzał do notesu. - Pójdziemy

do mnie, panie posterunkowy, I wypijemy strzemiennego?”.

Szaleństwo mojego dziadka nie mieści się na skali.

20.00 Policjant powiadomił posterunek i dziadka zwolnili z paki

po oskarżeniu go o nieostrożną jazdę na rowerze oraz brak dzwonka.

Widocznie dzwonek do klatek z papugami, który przykleił taśmą do

kierownicy, nie liczy się. No i teraz dziadek jest notowany.

Zakłopotana mama w kółko przepraszała posterunkowego.

Bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że da się naprawić pański

rower i że nic się panu nie stało.

Na szczęście jestem dosyć twardy, proszę pani. - Tak, wygląda

pan na bardzo wysportowanego. Ja sama ćwiczę aerobik. To świetnie

robi na sylwetkę. Policjant mrugnął do niej (naprawdę!) i powiedział:

- Właśnie widzę. No cóż, będę już szedł.

A potem dodał coś, co zdarza się tylko w filmach:

- Proszę na siebie uważać, na zewnątrz jest jak w dżungli.

Mama tak się rozchichotała, że mało nie narobiła w gacie. Jaka

background image

ona żałosna i żenująca. Kiedy posterunkowy wyszedł, popatrzyłam na

nią bez słowa, a ona spytała:

- Co? Co?

- Dobrze wiesz co. Prawie się obśliniłaś.

- Cóż, to miły młody człowiek - oczywiście dla mnie o wiele za

młody.

Nie wierzę własnym uszom!!!

W moim pokoju

Moja rodzina jest potwornie żenująca.

Dobrze chociaż, że marzenia dziadka o wyprawie rowerowej się

skończyły i że może nam spalić dom, kiedy pojedziemy do Krainy

Hamburgerów. Hurra! Jaba - daba - duuu!!!

Czwartek, 17 maja

Pięć dni do wyjazdy do Krainy Hamburgerów

Wieczór

Och, już nie mogę się doczekać, kiedy wsiądę na pokład

Samolotu Miłości!

No szybciej, szybciej!!!

Przymierzyłam strój na drogę. Kozaki czy półbuty? Kto wie,

jaka tam pogoda. Poza tym może będę musiała założyć strój

wieczorowy - w zależności od tego, w jakiej strefie czasowej

wylądujemy.

Ćwiczę w myślach mówienie po hamburgeriańsku. Cały dowcip

polega na tym, żeby połykać niektóre litery: na przykład zamiast

background image

„pogoda'' mówić „pooda”, zamiast „dzień” - „deń”, zamiast „miłość” -

„miość” i tak dalej.

Przez telefon spytałam Jas, Władczynię Czasu (która zamierza

na podróż ubrać się w luźne, sportowe ciuchy):

- Odbędziemy podróż w przeszłość czy jak? - Tak, oni są sześć

godzin do tyłu.

- Dlaczego? Dlaczego nie mogą dotrzymać nam kroku? Przecież

to chyba my wynaleźliśmy czas?

- Co takiego?

- No wiesz, czas uniwersalny - nie my go wynaleźliśmy? To

dlaczego nie mogą być tacy jak my?

- Bo musieliby wstawać w środku nocy.

- No i co z tego?

Niestety, z Jas nie da się rozsądnie porozmawiać.

Środa, 18 maja

Cztery dni do wyjazdy do Krainy Hamburgerów

Wieczór

Dziadek przyszedł po instrukcje opieki nad domem I kotami.

Nadal nie mam pojęcia, jak się ubrać. Chyba z milion razy

przejrzałam wszystkie ciuchy.

Dobrze chociaż, że zdecydowałam się, jakim lakierem

pomalować paznokcie.

Wybrałam Całuśny Róż.

Jestem totalnie wykończona.

background image

20.15 Zwlokłam się na dół po pożywną przekąskę.

W salonie

Dziadek zaczął grzebać sobie w kieszeniach.

- Mam coś dla ciebie.

O, radości. Pewnie to rozpuszczony cukierek. Kocham go i w

ogóle, ale czy on musi być taki, no wiecie... dziadkowaty?

Mój gruby Vati rozwalił się przed telewizorem. Kiedy usiadłam,

usiłując ochronić rajstopy przed pazurami Gordy'ego, tata powiedział:

- No, Georgia, to może mi powiesz, ile kieszonkowego chcesz na

wakacje. Trochę się pośmiejemy.

Bardzo, bardzo zabawne. Niestety, nie wolno mi go drażnić.

- Cóż, to tylko tydzień, prawda? Mamy opłacony hotel i posiłki,

więc w sumie myślę, że tysiąc funtów wystarczy na drobne wydatki,

jeżeli tylko nie będę za bardzo szastała pieniędzmi.

- Georgio, nie wygłupiaj się - powiedziała mama. - A

pamiętacie, jak zanieśliście Georgię do lekarza, kiedy miała parę

tygodni?

Mama poczochrała mnie po włosach (bardzo irytujące) i zrobiła

melancholijną minę.

- Pamiętam każdy drobiazg z twojego życia, córeńko. Odkąd się

urodziłaś, jesteś dla mnie jedną wielką radością.

- Jasna cholera, Connie! - zawołał tata. - Uspokój się! Ale mama

już przeniosła się do Mamolandii.

- Wiesz, że kiedy się urodziłaś, w ogóle nie miałaś włosów?

background image

Byłaś zupełnie łysa, jak wujek Eddie. Taka słodka.

O Boże.

W tym momencie ochoczo włączył się dziadek.

- No, a pamiętacie tę kobietę?

- Aaa tak, zapomniałam o niej - powiedziała mama.

- Zaglądała do wszystkich wózków i szczebiotała: „Ojej, jaka

śliczna dzidzia”, a potem zobaczyła Georgię i wykrzyknęła: „Chryste,

ależ to łyse ma wielkiego kinola! Chodźcie zobaczyć!”.

Że co?

Wszyscy „dorośli” zaczęli się śmiać.

- Przy karmieniu zawsze głaskałam cię po nosku, żeby nadać mu

ładny kształt - dodała mama.

Wyszłam do holu i przejrzałam się w lustrze. Odkąd się

urodziłam, mój nos był ugniatany, a mimo to nadal jest taki wielki?

Zadzwoniłam do Jas.

- Jas, jak myślisz, czy ja już dorosłam do swojego nosa?

- Cha, cha, cha, cha, cha... yyy... no tak.

- Ale jak sądzisz, jest dość duży? Jas coś jadła.

Cóż, ujmijmy to w następujący sposób... natura hojnie cię

obdarzyła.

22.00 Bardzo hojnie.

2.00 Śniło mi się, że celnik na lotnisku zażądał ode mnie opłaty

za nadbagaż - mój nos.

background image

Czwartek, 19 maja

Trzy dni do wyjazdy do Krainy Hamburgerów

23.00 Śpię na plecach. Z plastrów i zapałek zrobiłam sobie coś w

rodzaju łubków na nos, żeby przynajmniej jeszcze bardziej nie urósł.

Piątek, 20 maja

Dwa dni do wyjazdy do Krainy Hamburgerów

8.00 Zdarłam plaster. Auuu, ja cię kręcę! Mam nadzieję, że

Masimo doceni trud, jaki sobie zadałam przy robieniu się na bóstwo,

ale - jeżeli tylko mózg mi nie wypłynie uszami - nigdy mu się nie

przyznam, że śpię w łubkach na nosie.

Zeszłam na dół na śniadanko. Hip, hip, hurra! Ostatni dzień w

Stalagu 14, a potem wyruszam na grand

przygodę MIŁOŚCI.

W łazience

8.10 Codziennie depiluję sobie nogi, żeby nie wyglądać jak

orangutan. Będę jednak musiała poprosić Jas, żeby dokonała

bezstronnej inspekcji tylnej strony moich łydek, bo to idiotyczne mieć

z przodu gładką skórę, skoro tył wygląda jak u małpy.

Lalala. Masaż złuszczającym żelem (mamy). Robię okrężne

ruchy, żeby pozbyć się zrogowaciałego naskórka i odsłonić skórę

delikatną jak pupcia niemowlęcia (oczywiście bez kupki).

Lot ma trwać osiem godzin, czyli akurat tyle, bym zdążyła

Grand (fr.) - wielki.

background image

zrobić sobie makijaż i manicure. A potem, naturalna i świeżutka,

padnę w objęcia Masima.

Przerwa na lunch

Leje jak z cebra, więc pozwolili nam zostać w stołówce.

Niestety, oznacza to, że towarzyszy nam cała zgraja wyjątkowo

żałosnych pokrak. Reszta Drużyny Asów poszła do kibla, żeby

poprawić włosy - są próżne jak piłkarze Chelsea. Zajęłam stolik,

rozkładając swoje rzeczy na pięciu krzesłach, po czym zaczęłam

udawać, że uczę się swojej roli Macduffa z MacPalanta - na wypadek,

gdyby Okropna R Green zauważyła, że siedzę sama, bo wtedy

mogłaby podejść i zacząć ględzić o swoich chomikach. Albo o

nowych ogromnych okularach. Obsadzenie jej w roli Lady Macduff to

straszna pomyłka. Jej się chyba wydaje, że my naprawdę jesteśmy

małżeństwem.

Byłam tak zajęta udawaniem, że czytam, że za późno

dostrzegłam nadciągającą Nudną Lindsay, czyli Niskie Czoło. Kiedy

podniosłam głowę, zobaczyłam, że usiadła przy sąsiednim stoliku ze

swoimi durnymi kumpelami.

- Georgio, normalnym ludziom wystarczy tylko jedno krzesło -

powiedziała. - Zdejmij te torby.

Popatrzyłam na nią, już chcąc powiedzieć coś w stylu:

„Normalni ludzie mają trochę miejsca między brwiami a grzywką”,

ale mogła mi kazać zostać po lekcjach, nawet ostatniego dnia szkoły.

Uśmiechnęłam się więc lekko i wyobraziłam sobie, że wpada tyłkiem

background image

w automat z podpaskami, jak w zeszłym półroczu. Cóż za urocze

wspomnienia!

Nie odpowiedziałam, więc wróciła do durnej rozmowy ze

swoimi żałosnymi kumpelkami. Nie wiem, co zatrzymało Drużynę

Asów - no, chyba że Ellen znowu dostała ataku histerii i wpadła do

kibla. Albo Jas zaczęła ględzić o swojej grzywce.

Właśnie odwijałam ciacho z papierka, kiedy usłyszałam coś, od

czego niemal spadłam z krzesła. Lindsay coś marudziła, a potem

dodała:

- Mas świetnie się bawi w Stanach. Daje koncerty z pewnym

zespołem w Nowym Jorku...

Co? Co???

W tej chwili wróciły dziewczyny. Tak głośno śpiewały: „Jestem

super, choć nawet o tym nie wiem!”, że nie dosłyszałam reszty

wypowiedzi Lindsay.

W drodze do domu

16.30 - Jas, JAK to możliwe, że oni są w kontakcie? Zadzwonił

do niej'? Dlaczego? Dlaczego?

- Nie wiem, ale on przecież nie jest... nie jest twoim chłopakiem,

prawda? No i...

- Jas, mam nadzieję, że postarasz się zachowywać rozsądnie, bo

inaczej będę musiała cię zabić.

W moim pokoju

background image

O nie. Znowu umieram z miłości.

Muszę pogadać z Nauczycielem Podjarki.

Może i nie mam dumy, ale muszę się dowiedzieć, co on o tym

wszystkim myśli.

Teraz jednak nie mogę do niego zadzwonić, bo w domu jest

mama. Dlaczego nie możemy mieć telefonu bezprzewodowego ?

O Boże, Boże, Boziuniu.

17.00 Do Libby przyszedł Josh, jej „nazecony”. Nawet moja

malutka siostrzyczka ma chłopaka. Poszli do jej pokoju, słyszę, jak

coś mruczą i śpiewają. Och, mam już tego po dziurki w nosie.

17.15 Mama nadal kręci się w pobliżu. Raz jeden bym chciała,

żeby wyszła, a ona akurat musiała zostać w domu. Bardzo typowe.

- Co się tak snujesz? - spytała. - Co tam znowu kombinujesz?

No słowo daję.

17.20 Nie zniosę tego napięcia.

Libby przyszła do mojego pokoju, żeby mi zaśpiewać nową

piosenkę, której nauczyła się w przedszkolu. Zauważyłam, że Josh

cały jest usmarowany szminką. Libby odchrząknęła i zaczęła śpiewać

cienkim, ale przenikliwym głosikiem, na melodię Seksbomby. Urocze,

przeurocze.

- Bum, bum, pupa, pupa, bum, bum. Kupa, kupa i bum, bum,

dupa!

background image

Właśnie takich rzeczy dzieci teraz uczą się w przedszkolach.

Piosenek o tyłkach.

17.30 Muszę w końcu pogadać z Dave'em. Libby wróciła z

powtórką Seksbomby. O Boże, Josh też zna słowa.

19.00 MUSZĘ porozmawiać z Dave'em.

Zakradłam się na dół. Mutti, Vati i wujek Eddie siedzą w

salonie, dyskutując o zjeździe cyrkowych samochodzików. Stanęłam

pod drzwiami i podsłuchałam, o czym ględzą.

Vati mówił:

- Podobno jest taki robin reliant z lat sześćdziesiątych z

oryginalnymi piastami.

- Spakowałem swoje specjalne gacie - wtrącił wujek Eddie.

Matko kochana.

Wzięłam się w garść i wykręciłam numer telefonu Dave'a. A

jeżeli jest u niego Rachel? To byłaby kupa do kwadratu.

Och, już jest sygnał. Może... powinnam po prostu... I wtedy

Dave odebrał.

- Dave?

- Bonsoir

, we własnej osobie.

- Muszę cię o coś spytać.

- Georgia, to ty? Niestety, nie uprawiam seksu przez telefon. To

odbiera cały urok.

Bonsoir (fr.) - dobry wieczór.

background image

- Dave, proszę...

Później

Czuję się nieco lepiej. Dave potrafi był bardzo miły, choć w

strasznie irytujący sposób. Wieczorem wychodzi do klubu. Będzie

tam Dom ze Sztywnych Dylanów, więc Dave spróbuje dowiedzieć się

czegoś więcej na temat Masima i Nudnej Lindsay.

W mojej sali tortur

21.30 Dlaczego moje życie musi być takie skomplikowane?

I nieszczęśliwe?

Wyjaśnij mi to, Gandalfie.

Uratowałam Gandalfa przed Libby i postawiłam go z powrotem

na swojej toaletce. Zdjęłam mu sukienkę, ale nie mogę zmyć różu.

Wygląda, jakby opalił się na wakacjach.

Kiedy ostatnio dobrze się bawiłam?

Nigdy.

I chyba już nigdy w życiu się nie zaśmieję.

W łóżku, patrzę na księżyc

23.00 Ciekawe, czy Masimo patrzy na ten sam księżyc co ja.

Pewnie jest za bardzo zajęty myśleniem o Nudnej Lindsay, żeby gapić

się na księżyc.

Przeczytałam jedną z wielu książek, które mama kupuje, by stać

się lepszym człowiekiem. Jej tytuł brzmiał chyba Ja jestem OK, ty

background image

jesteś OK, ale co, jeśli tylko tak nam się wydaje, a naprawdę nie

jesteśmy OK? W każdym razie było tam napisane, że mężczyźni lubią

blondynki o dziecinnych twarzach, bo wydaje im się, że to dzieci, i

chcą się nimi opiekować.

Czy ja mam dziecinną twarz?

Przejrzałam się w lustrze.

Nawet kiedy oficjalnie byłam dzieckiem i rzeczywiście miałam

dziecinną buzię, to i tak trudno byłoby to dostrzec, bo mój kinol

przesłaniał jej większą część.

Palcem spłaszczyłam jego czubek.

Czy bardziej podobałabym się chłopcom, gdybym wyglądała jak

świnka z włosami obciętymi na pazia?

Kto wie?

Kogo to obchodzi?

Już nawet mi się nie chce wkładać nosa w łubki.

23.20 Prawda jest taka, że Nudna Lindsay miała' wiadomości od

Masima, a ja nie. I nie obchodzi to nikogo na tej planecie. Bo i

dlaczego miałoby obchodzić? Kto by się przejął, gdybym nagle

zniknęła?

23.25 Założę się, że gdybym popełniła samobójstwo, to przez

wiele dni nikt by tego w ogól nie zauważył. A kiedy już by mnie

znaleźli, zaczęliby ględzić: „Dlaczego zrobiła coś tak głupiego?

Zawsze była taka szczęśliwa, wesoła i dzielna. Nigdy nie narzekała”.

background image

Nawet by nie podejrzewali, jak wielki smutek położył się cieniem na

moim życiu.

23.30 Może by się dowiedzieli, gdybym napisała list. Wyjęłam

kartkę i zaczęłam komponować list pożegnalny.

Kochana Mamo, kochany Tato!

Już nie mogę dłużej tego ciągnąć. Niektórzy ludzie oceniają

człowieka tylko po wyglądzie.

Może nos to nieistotna sprawa, ale nie dla mnie. To tragiczne, że

nawet nie mogę sobie podłubać w nosie. (Moment, to brzmi trochę nie

teges, muszę to wykreślić). Niech tam sobie ludzie mówią, że jestem

szaloną, zagubioną, zdezorientowaną małolatą. Może i mają rację. A

może się mylą.

Zresztą, kim oni są, by mnie oceniać?

Wiem, że przynoszę Wam wstyd. Zwłaszcza dziadek wiele razy to

podkreślał. Prawda jednak wygląda tak, że jestem o wiele za

wrażliwa, by żyć.

Zegnajcie. Kocham Was.

Georgia

PS Tato, nie obwiniaj się. Ty nauczyłeś się żyć ze swoim nosem.

Ja nie potrafię.

Wyobrażam ich sobie na moim pogrzebie. Wszyscy płaczą,

oglądają zdjęcia, które dołączyłam do listu pożegnalnego. Zwłaszcza

to ładne, które zrobiła mi Jas, gdzie jestem w czadowej skórzanej

miniówie i kozakach. Mama patrzy na fotografię i z płaczem mówi:

background image

„Ależ ona była PIĘKNA. Taka piękna! Dlaczego o tym nie wiedzia-

ła?”. Podchodzi do niej jakaś kobieta. „Jestem z agencji modelek.

Och, dlaczego nikt mi nie powiedział o tej dziewczynie? To

najbardziej fotogeniczna dziewczyna, jaką widziałam w ciągu wielu

lat łowienia talentów”. Wszyscy patrzą na mnie w trumnie i zalewają

się łzami... próbując zasunąć wieko, w czym przeszkadza im mój nos!

Merde

.

Sobota, 21 maja

Jeden dzień do wyjazdy do Krainy Hamburgerów

9.30 Przeczytałam ponownie swój list pożegnalny. Może

rzeczywiście się zabić, żeby się nie zmarnował?

Ale strasznie mi się nie chce. Musiałabym wstać z łóżka.

Po co mam jechać do Krainy Hamburgerów czy chociaż myśleć

o Masimie, skoro w ogóle się mną nie interesuje, tylko lubi tę Starą

Stringarę?

Zresztą, jak miałabym popełnić to samobójstwo? W moim domu

nie ma żadnych tabletek, bo rodzice są bardzo weseli i ich nie

potrzebują. A innych sposobów! nie wypróbuję, bo mogłoby to boleć.

10.30 Poza tym z łazienki dobiegają takie hałasy, że nie mogę

się skupić na własnej depresji.

Vati kąpie Angusa przed naszym wyjazdem na wakacje. Słyszę,

jak się wydziera: „No już, już, nie szarp się tak! Angus, mój

Merde (fr.) - gówno, cholera.

background image

przyjacielu, muszę cię porządnie wyszorować. Śmierdzisz jak

wysypisko śmieci”.

Zadzwonił telefon, ale nikt nie odebrał, więc oczywiście to ja

musiałam powlec się na dół.

To był Dave. O Boziuniu.

- OK, sprawa wygląda następująco - powiedział.

W tym momencie z łazienki dobiegł głośny plusk rozchlapującej

się wody, a Vati zaczął wrzeszczeć i przeklinać jak wariat, którym

zresztą jest.

- O w mordę i ja cię kręcę! - ryczał.

- Kurde, co się tam dzieje? - spytał Dave.

Już miałam przeprosić za ojca, kiedy stanął w drzwiach łazienki,

ociekając wodą. Widocznie wpadł do wanny.

Spojrzał na mnie i powiedział:

- Ani słowa, kurde.

To szalenie, szalenie amusant. Nie roześmiałam się jednak, bo a)

prawdopodobnie mam złamane serce i b) nawet jeżeli nie, to i tak chcę

jechać do Krainy Hamburgerów.

Szepnęłam do Dave'a:

- Mój Vati właśnie kąpał Angusa, ale niestety, sam wpadł do

wanny.

- Ubóstwiam twój dom. No, ale sprawa jest taka: Masimo, znany

włoski homoseksualista...

- Dave...

- Przysłał pocztówkę Domowi i paru chłopakom ze Sztywnych

background image

Dylanów. Na wszystkich napisał właściwie to samo, wiesz, coś w

stylu: „Jestem boski i super się bawię”. Dom powiedział Lindsay o

koncertach w Nowym Jorku i tak dalej. Moim nieskromnym zdaniem

jesteś w tej samej sytuacji co wczoraj.

Och dzięki Ci, dzięki, Boże.

- Och, dzięks - powiedziałam. - Dave, jesteś moim

najlepsiejszym kumplem.

- I seksownym jak cholera.

- I... seksownym jak cholera.

11.15 Zadzwoniłam do Jas.

- Jas, on się nie kontaktował ze Stringarą, tylko wysłał

pocztówkę Domowi, a Nudna Lindsay udawała, że do niej zadzwonił!

Cha, cha, cha, cha, cha. Ależ ona żałosna. Hasta la vista, baby!!!

Szybko trzasnęłam słuchawką, żeby Jas nie mogła zepsuć mi

nastroju, ględząc o Pysiu.

Och, koooocham życie!

I Włoskiego Rumaka.

I całkiem lubię Dave'a Jajcarza.

Tak dla jaj.

Jeżeli na chwilę złapię oddech między pocałunkami, może wyślę

mu pocztówkę.

11.20 Poprosił o pocztówkę z amerykańską Cheerleaderką albo

ranczem, ale tylko się wygłupiał.

background image

12.10 To wybieranie ciuchów na wyjazd doprowadzi mnie do

szału.

Kiedy do mojego pokoju weszła mama, przynosząc mi uprane

„figi”, oświadczyłam:

- Nie mam w co się ubrać.

Nawet nie zawracała sobie głowy odpowiedzią, tylko znacząco

spojrzała na moje dwie walizki, na których usiadłam, by je domknąć.

12.20 Może jedna para wabików na chłopców star - : czy mi na

tydzień? W ten sposób zaoszczędziłabym mnóstwo miejsca.

12.24 Nie, i tak nie mogę domknąć walizek.

Vati ustąpił i pozwolił mi zabrać dwie, ale chyba dostanie

jakiegoś ataku, jeżeli spytam, czy mogę wziąć jeszcze jedną. Może

wystarczy mi osiem par butów? Och, co za napięcie, co za napięcie.

12.30 Rozległo się potworne skrobanie i walenie w drzwi

mojego pokoju. To Angus usiłował zrobić podkop. O Boże.

- Angus, idź sobie, to strefa bezkocia - powiedziałam.

Nie zamierzam go tu wpuszczać, żeby mi położył uszy

nietoperza na czystych ciuchach.

12.45 Nie chce odejść. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że

wyczuł, iż wyjeżdżamy. To skrobanie doprowadzi mnie do szału. A

background image

teraz jeszcze i Gordy wkłada łapę pod drzwi.

Wstałam i je otworzyłam. Gordy leżał na grzbiecie, udając, że

bawi się myszką, ale Angus siedział nieruchomo, patrząc na mnie z

wysuniętym językiem. Z pyska toczyła mu się piana.

Słowo daję.

Piana pokrywała mu cały pysk i kapała na dywan.

Naprawdę.

O Boże, on ma wściekliznę!

13.00 Okazało się, że Angus zjadł mydło, którym tata miał go

wyszorować.

14.00 Hip, hip, hurra! Dziadziuś dał mi dwadzieścia funtów na

wakacje.

- Och, to załatwia sprawę twojego kieszonkowego - wtrącił Vati.

Zwariował czy jak? Powiedziałam do Mutti:

- Mamo, to niesprawiedliwe, prawda? Bo... bo to znaczy, że tak

naprawdę to dziadek wcale mi nie dał tych dwudziestu funtów. Nie, to

znaczy, że dziadek dał mi dwudziestkę ze swojej skromnej emerytury,

a tata mu ją ukradł. A poza tym...

14.15 Uwaga, Vati znowu przypuszcza atak nieubłaganego

marudzenia!

Wrzasnął do mnie:

- A idź, idź! Wyrzuć te pieniądze w błoto! I nie przejmuj się, że

background image

całymi godzinami haruję na tych marne parę funtów!

OK, nie będę się przejmować.

Kiedy wychodziłam, żeby przepuścić kasę, powiedziałam:

- To narka, mamo. Jeszcze nie wiem, czy zrobię sobie tatuaż, czy

kolczyk w pępku.

Trzasnęłam drzwiami, zanim tata eksplodował.

18.30 Dwie nowe szminki i błyszczyk o owocowym smaku.

Ciekawe, czy Masimo lubi truskawki. Kupiłam też malinowy. Może

powinnam je wymieszać i zrobić koktajl owocowy dla

zintensyfikowania doznań przy całowaniu? A może powinnam

dokupić błyszczyk o smaku kogla - mogla? Och, zamknij się, mózgu.

19.00 Istne wariatkowo.

Jas ma u mnie przenocować. Po pożegnaniu z Pysiem oczy ma

jak świnka. Ale się ubawię. Nie tracę jednak nadziei, że Jas nieco się

ożywi, kiedy będziemy przejeżdżać przez Krainę Hamburgerów i

poczuje w nozdrzach zapach mustangów i fasoli.

Rodzice Jas podwieźli ją do nas, a jej tata ODEZWAŁ SIĘ:

- Uważaj na siebie, córeczko. I baw się dobrze.

A potem dodał coś tak wzruszającego, że mało się nie

popłakałam.

- Masz tu jeszcze parę funtów ekstra. Kup sobie coś ładnego.

19.10 Kiedy pan i pani Jasowie odjechali, zrobiło się jak w

background image

kiepskim melodramacie. Niestety, Jas znowu dostała napadu

niekontrolowanego płaczu. Powinna się trochę zahartować, jeżeli chce

przetrwać na tym padole łez, który nazywamy życiem.

19.30 Mutti przyrządziła zaskakująco normalny i pożywny

posiłek, a Jas przestała chlipać na tyle długo, by pochłonąć

dwadzieścia dwa kilo zapiekanki pasterskiej.

W moim pokoju

20.30 Ostatnia kontrola bagażu przed wyjazdem. Gordy nam jej

nie ułatwia, bo za każdym razem kiedy ruszam ręką, mocno mnie po

niej wali łapą. Bardzo się ucieszę, kiedy już odzyska wolność. Po na-

szym powrocie wolno mu będzie wychodzić z domu, a wtedy

wyładuje swą nagromadzoną agresję na Idiotycznych Pudlach,

nornikach i tak dalej.

Jak to przewidziałam, Jas wzięła ze sobą obłąkańczą liczbę

„fig”.

- Spodziewasz się masowych niedostatków na polu figowym? -

spytałam.

Ale ona znowu zaczęła ględzić o Pysiu. - A jeżeli on w Krainie

Kangurów pozna inną? Jakąś Maoryskę? Zanim zdążyłam

odpowiedzieć, bredziła dalej:

- Dał mi dowód miłości. Chcesz zobaczyć?

- Jas, jeżeli to tatuaż w intymnym miejscu, tak jak ostatnio, to

naprawdę wolałabym tego nie oglądać... Jakbym mówiła do ściany.

background image

- To tatuaż w intymnym miejscu. Jak ostatnio. Zobacz.

Czy to normalne zrobić sobie tatuaż przedstawiający dwa

całujące się norniki?

Jeśli nie znacie odpowiedzi, to wam podpowiem: nie. Ale Jas

taki właśnie sobie zrobiła.

Na tyłku.

Nagle zrozumiałam, dlaczego nosi takie wielkie tyłkonosze.

- Tom zrobił szkic na papierze technicznym, a potem wypełnił

go tuszem. Sobie zrobił taki sam na...

- Jas, Jas... proszę, nie kończ. Próbuję ustalić, czy nie

zapomniałam czegoś absolutnie niezbędnego - na przykład cię

zamordować.

Ale w głębi ducha bardzo się cieszę, bo wyruszam na Szlak

Miłości i nic ani nikt nie może mnie zdenerwować.

- W tej chwili przestań myśleć o Pysiu - nakazałam jej. -

Musimy opracować plan. Zaraz po wylądowaniu sprawdzimy rozkład

jazdy autobusów i zobaczymy, który jedzie na Manhattan.

- Musiałybyśmy złapać Greyhounda

.

- Jas, przecież nie będę aż do Nowego Jorku jechała na psie.

- To taki amerykański autobus, a zresztą ja się nie wybieram na

Manhattan.

- Ależ tak, Jazzy Spazzy.

- Ależ nie.

- Ależ tak.

Greyhound (ang.) - autobus dalekobieżny, dosłownie „chart”.

background image

- Ależ nie.

- Jas, jeżeli nadal będziesz się zachowywała tak głupio, zostanę

zmuszona do skonfiskowania ci części tyłkonoszy.

Wtedy do reszty się nabzdyczyła i nie odzyskała humoru, nawet

kiedy zrobiłam zabawną czapeczkę z jej różowych majtasów.

20.45 Rozległo się szaleńcze dzwonienie do drzwi.

Był to dziadek ze swoją „dziewczyną” Maisie. Przywitałam się

ze starymi wariatami, a kiedy poleźli do salonu, żeby pogadać z tatą

na temat opieki nad kotami, ja poszłam do pokoju mamy.

Bardzo się cieszę na tę wycieczkę, a ty? - spytała. - Ciekawe, czy

wpadniemy na George'a Clooneya. Mam taką nadzieję! On jest taki...

miaaau.

- Mamo, wybacz, jeśli mam rację, ale czy ty przed chwilą za

miauczałaś jak kot?

Roześmiała się.

- Niezłe z niego ciacho, prawda? Poza tym, kto wie, czy nie

gustuje w Angielkach.

- Mamo, ty naprawdę myślisz, że George Clooney może

przyjechać na zjazd cyrkowych samochodzików?

- Cóż, on ma wiele zainteresowań. Na przykład trzyma w domu

miniaturową świnkę.

Bardzo jej współczuję.

Próbując sprowadzić ją do pionu, zadałam pytanie, które męczy

mnie od dawna.

background image

- Mam nadzieję, że powiesz dziadkowi i Maisie, że nie mogą tu

nocować? Nie chcemy, by zniszczyli nam dobrą reputację, prawda?

Mama roześmiała się, ale niewesoło.

- W każdym razie na pewno schowam zapałki - odparła.

Potem zupełnie o mnie zapomniała i zaczęła zamykać walizki,

nucąc melodię z Ostrego dyżuru. Pewnie marzy o przejażdżce

cyrkowym samochodzikiem z George'em. Z miniaturową świnką w

roli szofera.

21.00 Potem przyszedł wujek Eddie. O radości! Założył

hawajską koszulę, taką samą, jaką ma tata. Hurra! Jadę na wakacje z

dwoma spasionymi surferami.

Przybili piątkę i wujek powiedział:

- Siemka, siemka, siemka, chłopaki górą!

O Boże, Boziuniu.

Poszłam do kibla, a kiedy wróciłam, tata, wujek Eddie i dziadek

mieli na głowach blond peruki afro. Dlaczego? Stało się to

przerażająco jasne, kiedy tata wykrzyknął:

- Na cześć Ameryki zaśpiewajmy coś Abby! O nieee.

21.15 Jas i ja zadekowałyśmy się w moim pokoju. Dorośli na

dole śpiewają Waterloo.

- Teraz jest okazja zakraść się na dół i obdzwonić wszystkich

Scarlottich w Nowym Jorku, Nowym Jorku - powiedziałam.

Nawet nie przestała prostować sobie grzywki.

background image

21.28 Znowu ktoś dzwoni do drzwi.

O radości, to była Drużyna Asów. Taaak! Nawet Jas zapomniała

o swoich fochach.

Jools, Rosie, Mabs i Ellen posłały mi klingońskie pozdrowienie.

- Nie możemy długo zostać, bo idziemy do klubu trochę się

pogibać, ale chciałyśmy ci przekazać mądre słowa.

Ooooch, jakież to urocze.

- Baw się dobrze i daj czadu - powiedziały chórem, a potem

Rosie dodała: - Bon voyage

, a także Bon Jo - vi. Do zobaczenia w

następnym wcieleniu. Tylko się nie spóźnij.

Na pożegnanie jeszcze zatańczyłyśmy disco i poszły.

W

przedpokoju

21.30 Jas wróciła do mojego pokoju, żeby dalej prostować sobie

grzywkę, a ja - ponieważ starzy byli zajęci śpiewaniem Dancing

Queen - szybko zadzwoniłam do informacji międzynarodowej.

Telefonistka najwyraźniej nie została nauczona uprzejmości, bo kiedy

grzecznie powiedziałam: „Dobry wieczór, czy może mnie pani

połączyć z mieszkańcem Nowego Jorku, Nowego Jorku o nazwisku

Scarlotti?”, odparła: „Głupie żarty” i odłożyła słuchawkę.

Imperium Brytyjskie upadło bardzo nisko.

W łóżku

Bon voyage (fr.) - miłej podróży.

background image

23.05 Jas niepotrzebnie odgrodziła się ode mnie murem z

poduszek, bo Libby wlazła do łóżka i położyła się między nami. Teraz

kręci głową, oglądając się to na mnie, to na Jas i posyłając nam

bezzębne uśmiechy.

Nie ufam im ani trochę.

Libby bez przerwy kręci głową. Muszę ją jakoś uśpić.

- Dobranoc, Bibsy, czas do Bobolandii - powiedziałam. -

Zaśpiewać ci kołysankę?

- Nie.

Dziesięć minut później

Nadal kręci głową na boki i powtarza:

- Śliiicnie, śliiicnie. To strasznie irytujące.

Trzydzieści sekund później

Nagle usnęła, ot tak. Ciach i już. Zasnęła. Żadnego ziewania, po

prostu w jednej chwili odpłynęła. Dziwne nie? Jak te maluchy to

robią? Jak można usnąć w ułamku sekundy?

Jas szepnęła do mnie;

- Ja chyba nawet oka nie zmrużę. Nic, tylko myślę i myślę o

Tomie.

Dwadzieścia sekund później

No i usnęła! Jaka ona powierzchowna. O Boże. Cóż, ja na

pewno nie usnę, bo cieszę się jak stąd do... chrrr.

background image

Siemka, Kraino Hamburgerów!

Szykuj się na inwazję gaci !!!

Niedziela, 22 maja

8.30 Kurczę, zerwałyśmy się dosłownie skoro świt. Właśnie

zaczęło mi się śnić, że usta zamieniają mi się w hamburgery, a

Masimo smaruje je sosem pomidorowym, kiedy mama potrząsnęła

mnie za ramię. Miała na sobie nowe dżinsy, których jeszcze nie wi-

działam i nie chcę widzieć nigdy więcej.

- Mamo, czy w Krainie Hamburgerów spodoba się styl

prostytutki?

- Nie zaczynaj.

Ale ja wiem, co mówię.

9.00 Już wstałam i założyłam strój podróżny. Ostatecznie

zdecydowałam się na jasnoniebieski, prążkowany T - shirt, fajne

dżinsy, skórzany pasek z perłową klamrą i buty na najwyższych

obcasach. (To znaczy najwyższych dozwolonych przez kommandant

mody, czyli mojego tatę). Później zmienię je na baletki, żeby nie

dostać tego żylnego czegoś tam, bo Vati jest zbyt skąpy, by wydać

dodatkowy tysiąc funtów na rozkładany fotel w samolocie.

Powiedziałam do mamy:

- Widocznie tysiąc funtów to za duża cena za zdrowie jego córki,

Kommandant (niem.) - szef, dowódca.

background image

ale co zrobić?

Zostawiłam Jas, która wahała się, które tyłkonosze okażą się

najwygodniejsze w samolocie, i poszłam się pożegnać z kiciusiami.

Udało się nam wytłumaczyć Libby, że koty nie polecą z nami,

bo będą podróżować specjalnym kocim samo lotem z koszykami

zamiast foteli. Muszę się pochwalić że to ja wymyśliłam, iż będą tam

na wideo oglądać filmy o psach gonionych przez koty. Tak

rozbawiłam tym Libby, że zapomniała o ataku histerii.

9.15 Gordy powinien być zamknięty w areszcie domowym, ale

wyrwał się na wolność i teraz siedzi na ogrodzeniu ze swoim tatą.

Zauważyłam, że antykocia zapora została częściowo zjedzona.

Kiedy do nich podeszłam, Angus żartobliwie pacnął mnie łapą

po głowie. Gordy przewrócił się na grzbiet i spojrzał na mnie od dołu.

Połaskotałam go po brzuszku - jaki on słoooodki. Potem złapał moją

rękę i wbił w nią pazurki. Auuua! Próbowałam go oderwać, ale jak na

małego kotka jest bardzo silny. Nie puścił, nawet kiedy zdjęłam go z

ogrodzenia, tylko wisiał wczepiony w moją dłoń. W końcu udało mi

się go strząsnąć i wylądował na łapkach, bardzo sprawnie chwytając

równowagę za pomocą ogona.

Angus sennym wzrokiem patrzył na swego potomka, pewnie

myśląc: „To ja go tego wszystkiego nauczyłem!”.

Kiedy schyliłam się do jego poziomu, spojrzał mi prosto w oczy.

Ma najbardziej żółte i szalone ślepka, jakie kiedykolwiek widziałam,

ale myślę, że na swój sposób mnie kocha. Tak sądzę. Zupełnie jakby

background image

zaglądał mi głęboko w duszę, myśląc: „Tak, należymy do różnych

gatunków, ale łączy nas silna więź. Ty jesteś łysą idiotką, która nawet

nie potrafi upolować sobie jedzenia, ale oboje mamy serca i wyrostki

robaczkowe. No i żadne z nas nie ma rodzynek przy wężyku”.

To wzruszająca telepatyczna wypowiedź, bo zwykle Angus nie

jest zbyt rozmowny.

- Pa, pa, Angus - powiedziałam. - Kocham cię i niedługo wrócę.

Wyciągnął łapę i bardzo delikatnie poklepał mnie po nosie.

Myślę, że on rozumie każde moje słowo i w ten sposób chciał się

pożegnać.

9.25 Kiedy odjeżdżaliśmy spod domu białym vanem kolegi taty,

dziadek ryknął za nami:

- Bawcie się dobrze! Georgia, postaraj się nie zrobić wioski!

Miłe, nie?

- I kto to mówi? - zwróciłam się do wszystkich. - Notowany! -

Ale nikt mnie nie usłyszał, bo bardzo głośno śpiewali piosenkę

Presleya.

Nawet Libby dołączyła się do Blue suede shoes, czyli, w jej

wykonaniu, „bu sie siu”.

9.30 Rozmarzyłam się w drodze na lotnisko. Jestem taaaaka

podekscytowana. - Jak tylko dojedziemy do tego jak - mu - tam,

obdzwonię wszystkich ludzi, którzy mają to samo nazwisko co

Masimo - powiedziałam do Jas.

background image

- Do Memphis.

- Tak, właśnie.

W hali odlotów

11.00 - Kraino Hamburgerów, nadchodzimy! - powiedziałam do

Jas. - Szykuj się na inwazję gaci!!!

12.00 Mutti strasznie się bała przed startem. Puściła dłoń obcego

faceta siedzącego po drugiej stronie przejścia między rzędami i

złapała moją dłoń. Facet sprawia wrażenie nieco zaniepokojonego i

nie do końca normalnego. Mutti, ja, Jas, Libby, Barbie nurek i Sandra

siedzimy koło siebie, a wujek Eddie i Vati mają miejsca przed nami.

Facet z rzędu obok zaproponował tacie zamianę miejsc, ale tata

odparł:

- Koło mojego przyjaciela nie byłby pan bezpieczny. W domu

nazywamy go Księciem Ciemności. Trzeba się z nim bardzo ostrożnie

obchodzić.

I wtedy wujek Eddie odwrócił głowę do tego faceta. Do nosa

wetknął sobie dwie plastikowe łyżeczki. Po co?

Książę Ciemności i jego spasiony kumpel, mój Vati, już się

wygłupili, zamawiając idiotyczne koktajle z parasolkami. I flirtując ze

stewardesą. To bardzo, bardzo żałosne. Jeżeli jeszcze zaczną śpiewać i

założą peruki Elvisa, chyba zwariuję. Tata pewnie myśli, że w

skórzanych spodniach wygląda jak luzak.

- Czy Vati specjalnie ubrał się jak transwestyta? - spytałam

background image

mamę.

Ona jednak majstrowała przy pasie bezpieczeństwa.

- Myślisz, że daliby mi jeszcze jeden? - zadumała się. - Ten nie

wygląda zbyt solidnie, prawda?

Mamo, nie zawracałabym sobie głowy pasami. Ten samolot

waży chyba z milion ton, więc jeden cienki paseczek cię nie uratuje,

jeżeli zanurkujemy do Atlantyku. Zamknij się - powiedziała niezbyt

troskliwym tonem. Ale cóż, żyj i daj żyć innym. Poza tym chcę się

poddać atmosferze wakacji i pogrążyć w marzeniach o Bogu Miłości.

Jas, która włosy zaplotła w warkoczyki i miała na sobie „strój

podróżny”, czyli olbrzymie spodnie, powiedziała:

- Pamiętasz tego kapitana statku, którym popłynęłyśmy na

szkolną wycieczkę do Krainy Żabojadów?

Jas, jak mogłabym zapomnieć kapitana Wariata? Całe szczęście,

że jakimś cudem dopłynęliśmy do Francji, bo pewnie do tej pory

kręcilibyśmy się w kółko i... Wtedy z głośników rozległ się głos

pilota: Dzień doberek, panie i panowie. Jadziem do Memphis. Pogoda

jak się patrzy. O Boże kochany. On jest ze Szkocji. Złapałam mamę za

rękę i powiedziałam:

- Kanał. Mówię ci, wpadliśmy w niezły kanał. Mnie się to

wydało całkiem zabawne. Mamie nie.

Dwie godziny później

Zakręciłyśmy włosy na wałki, żeby dodać im puszystości.

Najpierw jednak sprawdziłyśmy, czy na pokładzie samolotu nie ma

background image

jakichś fajnych chłopaków. Chociaż, jak powiedziałam Jas, w ogóle

mnie to nie obchodzi.

- Postanowiłam poskromić Ogólną Podjarkę i

czerwonotyłkowatość, ale nigdy nic nie wiadomo.

Tata odwrócił się, czując zapach lakieru do paznokci (zmieniłam

Całuśny Róż na Czadu, mała!), i zobaczył nas w wałkach na głowie.

Kiedy już przestał się śmiać, razem z wujkiem Eddiem zaczęli

udawać, że jesteśmy kosmitkami. Tata pokazywał nam różne

przedmioty i mówił:

- To łyżka, nie bój się. To jest ŁYŻKA.

Potem znowu zaczęli ględzić o głupotach, a po paru minutach

tata ponownie się odwrócił - tym razem z widelcem.

Strasznie, strasznie śmieszne.

Mało się nie posikałam ze śmiechu.

Taaak.

Libby przebywa w Libbylandii. Każe Barbie nurkowi całować

się z Sandrą. Gdyby nie to, że Sandra to Gandalf w sukience, byłaby

to scena lesbijska.

Wszystko przez rodziców, oni w ogóle nie mają kręgosłupa

moralnego.

Mama uspokoiła się na tyle, że jak zwykle zaczęła flirtować ze

wszystkim, co ma na sobie spodnie. Prawie się zsikała w gacie, kiedy

ten facet z rzędu obok (Randy) spytał, czy wyszła za mąż jako

dziecko. (Mówiłam, że jest nienormalny).

Kiedy się odwróciła, żeby nałożyć sobie jeszcze grubszą

background image

warstwę tapety, przechyliłam się nad jej fotelem, żeby pogadać z

Randym.

- Yyy... siemka. Czy zna pan niejakiego Masima Scarlottiego,

który mieszka na Manhattanie?

Randy zrobił minę jak królik oślepiony przez reflektory

samochodu. Zupełnie bez powodu bardzo, ale to bardzo się

zdenerwował. W końcu wydukał:

- No... eee... Manhattan to duża dzielnica i... Uśmiechnęłam się.

- Trzy milimetry na mapie to naprawdę nie aż tak dużo.

Popatrzył na mnie bez słowa. Cicho powiedziałam do Jas:

- Randy ma chyba trochę nierówno pod sufitem, jeśli wiesz, co

mam na myśli.

Nie podjęłam z nim dyskusji, tylko miło się uśmiechnęłam, a on

upił ogromny łyk wódki.

Godzinę później

Nadal tkwię w tym durnym samolocie gdzieś nad Atlantykiem.

Kapitan ciągle nam powtarza, żebyśmy cofnęli czas o godzinę.

Czuję się, jakby pilotem naszego samolotu był zegarek.

Jakieś piętnaście tysięcy godzin później

A może chodzi o wysokość?

- Czy już minęliśmy granicę czasu międzynarodowego? -

spytałam Jas. - Jedziemy do przodu czy cofamy się w czasie? Kto wie,

może dotarliśmy już do roku 1066?

background image

Jas czyta swoją głupią książkę o grzybach, więc nawet nie

odpowiedziała.

Pół godziny później

A może pół godziny wcześniej? Kto wie?

Kapitan wylazł ze swojej kabiny i przeszedł między rzędami,

witając się po drodze ze wszystkimi. Jego wygląd nie wzbudził we

mnie zaufania, dobrze chociaż, że nie miał na sobie kiltu. Wyglądał na

jakieś osiemdziesiąt pięć lat. Poza tym wpadł na stewardesę, więc

może też traci wzrok. A co najmniej ma bardzo kiepską orientację

przestrzenną. Kiedy nas mijał, mama spytała:

- Panie kapitanie, czy wszystko w porządku? A on puścił do niej

oko. No słowo daję. Znajdujemy się miliony kilometrów nad ziemią,

zupełnie bezbronni, a nasz samolot prowadzi stary zboczeniec.

- A jakże, psze pani, całkiem akuratna pogoda na latanie -

odparł.

Libby spojrzała na niego i uśmiechnęła się, wystawiając język

przez szczerby między zębami.

- Dzień dobly, pse pana, poplosę cukielka.

- Libby, ty niegrzeczna dziewczyno - oburzyła się mama. - Pan

kapitan jest zbyt zajęty, by...

Ale nasz kapitan najwyraźniej nie miał żadnych doświadczeń z

nienormalnymi dziećmi, bo powiedział:

- Migiem zobaczę, co się da zrobić, panienko.

background image

Dwie minuty później

Libby „kosia” kapitana. Siedzi mu na kolanach z tyłu samolotu i

śpiewa piosenkę o kupce. On śpiewa razem z nią.

Mama ciągle się na nich ogląda i uśmiecha. Powiedziała do

mnie:

- Ooooch, jakie to urocze, prawda? - Na chwilę zamilkła, po

czym wrzasnęła: - O Boże, ale kto prowadzi samolot?!!!

Jakimś cudem bezpiecznie wylądowaliśmy. Mama tak

;

się

nadenerwowała, że w końcu usnęła. Właściwie, kiedy wylądowaliśmy

w Memphis, wszyscy dorośli byli nieprzytomni.

Kiedy zdjęłyśmy wałki z włosów, Jas sprawdziła godzinę.

- Dziwne. Jest prawie ta sama godzina co wtedy, kiedy

wystartowaliśmy. Z punktu widzenia Pysia wylądowaliśmy wczoraj.

Matko kochana, niepotrzebnie zawracałam sobie głowę strojem

na przyjazd.

Dobrze chociaż, że włosy mam puszyste i sprężyste.

Może napiszę książkę o pielęgnacji urody?

Na lotnisku w Memphis

Siemka, Kraino Hamburgerów! Ruszam na Szlak Miłości!!!

Po wyjściu z samolotu Jas i ja odtańczyłyśmy piekielne disco.

Dwadzieścia minut później

Czekamy na nasz bagaż.

Jeszcze nie zobaczyłam tu ani jednej osoby bez wąsów.

background image

Szczerze mówiąc, niezbyt atrakcyjnie to wygląda u kobiet.

Odprawa celna

Kiedy odebraliśmy bagaże i poszliśmy do odprawy, za-

śpiewałam: „Naprzód, naprzód, iii - haaa!”, chociaż, szczerze mówiąc,

nie poszło nam zbyt dobrze. Właściwie czułam się jak w Mieście

Sokolego Oka.

Celnik spytał, czy wiozę ze sobą jakiś żywy inwentarz.

Myślałam, że jaja sobie robi, więc odparłam:

- Jak pan widzi, tylko swojego ojca z kumplem. Nie robił sobie

jaj. Ani trochę.

W wypożyczonym samochodzie

Skory do pomocy, ale tępy Hamburgerianin (z wąsami) pokazał

nam masywne, czarne auto przypominające limuzynę. Nazywało się

„Mustang” czy „Kopawdupę”, czy jakoś tak. W każdym razie wielkie

było jak stodoła. Tata i wujek Eddie wpadli w ekstazę, z radochy

kopali opony i tak dalej - to bardzo, bardzo żałosne. Skory do

pomocy, ale tępy facet powiedział:

- Teraz to pański poazd. Ma pan jechać bezpiecznie, jasne?

Co on bredzi? Co to jest poazd?

- Czy jemu chodzi o pojazd? - spytała Jas.

- Wyluzuj, Jazzy Spazzy. Ważne, że to Poazd Miłości. Szykuj

się do drogi. Popraw gacie, ruszamy!

Tata jakieś milion lat guzdrał się z kluczykami, każde z nas

background image

usiadło na jednym z osiemdziesięciu pięciu milionów foteli, a tata I

wujek Eddie zaczęli kręcić różnymi gałkami na tablicy rozdzielczej.

Przytuliłam się do Jas. Co zaskakujące, odwzajemniła mój

uścisk.

- Jas, taaaak się cieszę, a ty? - spytałam.

- Oooo, patrz, telewizorek w oparciu fotela! - zawołała. Tata

prowadził naszego thunderbirda, czy co tam, z prędkością chyba

dwóch kilometrów na godzinę.

- Już prawie czuję Masima - szepnęłam do Jas.

- Ho - ho - odparła.

I dostałyśmy ataku śmiechu. Myślę, że to skutek zmiany stref

czasowych.

Tata i wujek Eddie śpiewali Zostawiłem serce w San Francisco,

ale przerwali i zaczęli wrzeszczeć przez okna „siemka!” do

przechodniów.

Aresztowanie nas jest kwestią czasu.

Nieźle się zapowiada.

16.00 letniego czasu Chyba ktoś zapomniał mnie o czymś

uprzedzić. Tu wszystko jest OGROMNE! Budynki, tablice, szorty.

Wszystko. I panuje potworny upał. Poprosiłabym tatę, żeby włączył

klimatyzację, gdybym nie wiedziała, że to strata czasu. Próbując

zmienić biegi, już zdążył z dziesięć razy podnieść składany dach.

Najlepsze jest to, że tu nie ma drążka - to samochód z automatyczną

skrzynią biegów.

background image

16.30 Już chyba z pięćdziesiąt milionów lat bujam się na tylnym

siedzeniu „poazdu” prowadzonego przez osobę, która nie wie, gdzie

jest prawa strona jezdni (w Anglii). Tata puścił wujka Eddiego za

kierownicę dopiero wtedy, kiedy po raz piąty minęliśmy tę samą

grupkę przechodniów, którzy zaczęli do nas machać.

W hotelu

17.00 No, już trochę lepiej. Olbrzymi podjazd obsadzony

hibiskusem i palmami, fontanna i hotel składający się chyba z

pięćdziesięciu sześciu pięter. Ale bajer! Kiedy tylko z piskiem opon

zatrzymaliśmy się milimetr przed fontanną, drzwi naszego samochodu

otworzył jakiś gość w uniformie. Szczerzył zęby, jakby przed chwilą

usłyszał superdowcip. Może dowiedział się o zjeździe cyrkowych sa-

mochodzików albo widział, jak wujek Eddie usiłuje zaparkować?

Uśmiechnął się, klasnął w dłonie i powiedział:

- Jak się macie? Proszę, proszę do środka! Witajcie w Memphis,

ludziska. W rodzinnym mieście Elvisa. Ale to nie Hotel Złamanych

Serc

, o nie - to WASZ hotel!

Jezu kochany. Cichutko szepnęłam do wujka Eddiego:

- Daj gazu i zwiewajmy stąd.

Ale pan Uśmiechnięte Szalone Gacie już wniósł do środka nasze

bagaże. Nadal szczerząc zęby, jakby naprawdę cieszył się z naszego

przyjazdu.

Hotel Złamanych Serc (Heartbreak Hotel) - tytuł piosenki Elvisa Presleya.

background image

Recepcjonistka (Candi) na nasz widok dosłownie rozerwała

sobie usta w uśmiechu i w kółko powtarzała „w porząsiu”.

Kiedy tata i wujek Eddie rozdzielali nasze pokoje, mama

powiedziała:

- Prawda, że oni wszyscy są tacy...

- ...stuknięci? - dokończyłam. Zrobiła bardzo zasadniczą minę.

- Nie, są bardzo mili. Chodźmy obejrzeć basen.

Przy basenie

Wow i ja cię kręcę!!! Genialny basen otoczony palmami, z

miniaturowym wodospadem i innymi bajerami. Wypróbowaliśmy

leżaki. Libby dała Gandalfowi i Barbie nurkowi trochę swobody,

kładąc ich na osobnych leżakach.

Kiedy tylko usiedliśmy, podskoczyła do nas kelnerka. O kurde.

W Anglii niekiedy trzeba czekać całymi dniami, zanim przylezie jakiś

idiota, a i wtedy mówi, że nie ma tego, co chciałeś zamówić.

Kelnerka (Loreen) na nasz widok ucieszyła się jak wariatka.

- Siemka, ludzie - powiedziała. - Dzięki, że przyjechaliście do

Memphis. Podać coś paniom?

- Poproszę cztery herbaty i kilka kanapek z szynką, jeśli nie

sprawi to pani kłopotu - powiedziała mama.

Loreen klepnęła się po udzie, zawyła ze śmiechu jak hiena, po

czym odparła:

- Z takim uroczym akcentem dostanie pani wszystko, co chce,

psze pani.

Mama zwróciła się do Libby:

background image

- Bibs, masz ochotę na kanapkę z szyneczką?

Libby spojrzała na kelnerkę i zaczęła parskać i chrumkać, udając

szaloną świnkę.

- Chrum - chrum, ja ciem kanapkę ze świnką! Loreen

zachichotała.

- Ależ z ciebie słodka dzidzia. Słodka dzidzia?

Libby? Boże drogi.

Dziesięć minut później

Jas pisze kartkę do Pysia. A jesteśmy tu zaledwie od minuty. Nie

ma za grosz godności. Kiedy mama zaczęła zdejmować kurtkę,

powiedziałam:

- Mamo, błagam, nie strasz ludzi swoimi dyndakami.

Jest w takim dobrym nastroju, a poza tym myśli, że lada chwila

pozna George'a Clooneya, że tylko się do mnie uśmiechnęła i położyła

się na leżaku.

- Ciekawe, która godzina jest teraz w Krainie Kangurów -

zadumała się Jas. - Skoro tu jest sześć godzin wcześniej niż w Anglii,

a w Nowej Zelandii jest dwanaście godzin wcześniej niż w Anglii,

to... hmm... muszę policzyć.

- Jas, błagam, zrób to w myślach i nie zaczynaj mi tu ględzić o

minutach. Od tego mózg mi się lasuje.

Kiedy już coś przekąszę, będę miała siłę, by zadzwonić do Boga

Miłości.

Piętnaście minut później

background image

Loreen przyszła z naszą „przekąską”. Moja kanapka składa się z

dwóch bochnów chleba, chipsów, olbrzymiego korniszona i prosiaka.

Kelnerka spytała Libby, która zaczęła się zmagać z

dwudziestokilową szynką:

- Smakuje, ślicznotko? Że co?

Wtedy podeszła Cindi, kelnerka z fryzurą wysoką na dwa i pół

metra.

- Loreen, zostaw ją, ona jest moja. - I zaczęły udawać, że się biją

o Libby, i krzyczeć: - A nie, bo mojaaa!!!

Bardzo, bardzo dziwne.

Siedzieliśmy tak, przeżuwając kanapki, kiedy Loreen i Cindi się

popychały. W końcu Loreen wygrała, wzięła Libby na ręce i ją

przytuliła.

Libby jej nie walnęła.

Szczęka mi opadła.

Wszystkim nam szczęki poopadały.

Bo to był szok.

Loreen tuliła moją siostrę, która nie rąbnęła jej pięścią w nos.

A teraz Loreen zaczęła całować Sandrę. O kurde. Podszedł do

nas jakiś facet, który niósł z dziesięć kilo kiełbasek na talerzu.

- Jak tam, ludziska?

- Yyy... w porząsiu, dzięki - wydukałam.

- Ej, jesteś z Irlandii? - spytał. - Ładniutka z ciebie pannica i

masz fascynującą osobowość. No, trzymaj się i życzę miłego dnia.

Mama prawie się zadławiła swoją świńską nogą.

background image

Pół godziny później

Po „przekąsce” powlokłyśmy się do windy. Wysiadający z niej

obcy facet w spodniach w szkocką kratę i czapce do kompletu

powiedział:

- Bawcie się fajnie w Memhips, dobra?

W drodze do naszego pokoju spytałam Jas:

- Czego oni od nas chcą?

W środku

Mama poszła z Libby do pokoju „rodzinnego”, a Jas i ja do

naszego. Usłyszałam głos Libby:

- Mamusiuuuu, a kiedy psyleci samolot z kiciusiami?

W naszym pokoju

Wow, po trzykroć wow! Nasz pokój jest OGROMNY! I mamy

własną łazienkę. Już nie będę musiała oglądać swoich rodziców na

golasa.

Kiedy weszłyśmy, boy hotelowy kładł nasze bagaże na

olbrzymich łóżkach.

- Och, bardzo dziękuję - powiedziałam. A ten klepnął się po

udzie i odparł:

- Skąd jesteście?

- Yyy.. z Anglii. Tak jakby zatańczył i poprosił:

- Powiedzcie coś po brytyjsku. Spojrzałam na Jas, ale ona była

background image

zajęta wchodzeniem do garderoby i wychodzeniem z niej.

Bardzo mnie denerwowało to, że ktoś się na mnie gapi z

odległości trzech centymetrów. Zwłaszcza że ten ktoś myśli, że mówię

po brytyjsku.

- Nie wiesz przypadkiem, czy można stąd dojechać autobusem

na Manhattan? - spytałam w końcu.

Zawył ze śmiechu. Patrzyłam na niego bez słowa. Wreszcie otarł

oczy, uspokoił się i rechocząc, wyszedł z pokoju.

- Georgie, patrz, tu jest barek z napojami i przekąskami -

powiedziała Jas.

- Och, dzięki Bogu! - zawołałam. Oczywiście z ironią, bo tak się

napchałam prosiakiem, że ledwo mogłam się ruszać.

Położyłyśmy się na olbrzymich łóżkach i zaczęłyśmy planować.

- OK, najpierw... zadzwonimy do informacji telefonicznej i...

chrrrr...

Poniedziałek, 23 maja

8.30 Motyla noga, co się stało? Pamiętam, że włączyłam

telewizję, a mama i tata weszli i powiedzieli: „Idziemy przyciąć

komara”. Pomyślałam:

„Cha, cha, cha, cha, to moja wielka szansa. Polezę chwilkę na

swoim olbrzymim łożu, a potem wezmę się w garść i zadzwonię do

Boga Miłości”. I nagle zrobiło się rano. Sami widzicie.

Ale co tam, to nasz pierwszy oficjalny poranek w Krainie

Hamburgerów!

background image

Jas już nie spała. Popatrzyła na mnie ze swego ogromnego łoża,

w którym leżała w olbrzymich gaciach do spania.

- Siemka - powiedziałam, a ona na to: - W porząsiu.

A ja na to:

- O ja cię kręcę, ale jazda.

I zaczęłyśmy się śmiać jak wariatki, którymi rzeczywiście

jesteśmy.

9.00 czasu hamburgeriańskiego Jas wyjrzała z okna naszego

pokoju na dwu - stumilionowym piętrze, a ja spytałam: - Widzisz tam

jakiegoś kowboja?

- Nie, ale jakiś goły facet uprawia ogródek na dachu. O rany!!!

Wyskoczyłam z łóżka, podbiegłam do okna i faktycznie - na dachu

sąsiedniego hotelu stał pan Golas!

- Buu, ma na sobie malutkie galoty, czyli kąpielówki, jak je

odtąd powinnyśmy nazywać, żeby dogadać się z tubylcami. Zaraz

zadzwonię z naszego telefonu do Masima na Manhattanie.

- Powodzenia - powiedziała Jas. - Hej, ciekawe, czy

dodzwoniłabym się do Toma w Krainie Kangurów?

- Jaki jest kierunkowy na Manhattan? - spytałam.

Oczywiście Jas nie wiedziała. Po co jej szóstka z historii, skoro

nie zna podstawowych faktów? Ale nie powiedziałam tego na głos, bo

już prawie jestem w Raju Miłości.

Zadzwoniłam do recepcji. Odezwała się jakaś przerażająco

wesoła osoba:

background image

- Mówi Gayleen, w czym mogę pomóc?

- Yyy... chciałabym zadzwonić na Manhattan.

- Już się robi. Proszę chwilę poczekać, już panią łączę. Tomi się

podoba!

- Kocham Amerykanów - zwróciłam się do Jas. - Wszystko by

dla ciebie zrobili. Poza tym są bardzo szczerzy. Wiesz, jak wczoraj

wieczorem ten facet, który powiedział, że jestem piękna i mam

fascynującą osobowość.) Dlatego tak ich lubię - bo mówią to, co

myślą!

I wtedy w słuchawce rozległ się głos taty.

- Tato!

- Właśnie się zastanawiałem, kiedy zaczniesz wydzwaniać po

koleżankach, żeby opowiedzieć, co jadłaś na śniadanie, i pytać, jaką

szminką powinnaś się umalować.

W mordkę jeża!

I merde!

A także KURDE!!!

Tata nawet na wakacjach zachowuje się nienormalnie i

nierozsądnie. Kazał recepcjonistce przełączać do jego pokoju

wszystkie rozmowy!

- A gdybym chciała zadzwonić po pogotowie? - spytałam.

- Ja bym je wezwał. - A gdybyś... eee... potknął się o własne

szorty i...

- Georgia, zamknij się i pogódź się z faktem, że nie będziesz stąd

dzwonić do koleżanek. Możesz za własne pieniądze skorzystać z

background image

automatu. - I odłożył słuchawkę.

Sacrebleu.

Zadzwonił telefon. Znowu Vati.

- 1 niech ci nie przyjdzie do głowy, żeby wyjadać coś z barku

albo bez mojego pozwolenia zamawiać obsługę hotelową.

Co to ma być? Wakacje czy Stalag 14 na gościnnych występach?

Za pośrednictwem Grubego Kontrolera (taty) zamówiłyśmy

„zdrowe” śniadanie.

Piętnaście minut później

Siedziałyśmy w łazience, gapiąc się w telewizorek stojący na

półce nad umywalką. Umocowany jest na czymś w rodzaju łodygi,

więc można go obracać i oglądać ze wszystkich stron, nawet siedząc

na kiblu. (A tak nawiasem mówiąc, siedziałyśmy w łazience nie jak

lesbijki, tylko jak na piżamowej imprezie).

Rozległo się pukanie do drzwi i wniesiono nasze „zdrowe”

śniadanie.

Nie wiem, co oni rozumieją przez słowo „zdrowe”, ale moim

zdaniem dziesięć ton owsianki, cztery jajka i dwadzieścia kilo

smażonych ziemniaków plus tost to nie zdrowie - to śmierć.

Uśmiechnięta dziewczyna (Dolly), która wniosła tacę,

powiedziała:

- Bawcie się fajnie, dobra?

A ja nawet nie odparłam: „Nie, to TY baw się fajnie”. Nigdy

przedtem żadna kelnerka nie uśmiechnęła się do mnie. To dosyć

background image

przerażające.

- Czego ci ludzie od nas chcą? - spytałam Jas.

11.30 Wsiedliśmy do Wariatomobila i jedziemy na oglądanie

Memphis. Wujek Eddie i Vati założyli czapki baseballowe daszkami

do tyłu, a z przodu wystają im peruki Elvisa. Naprawdę nie musieli

tego robić...

- ”lato, reprezentujemy Jej Wysokość Królową, ale szczerze

mówiąc, wy dwaj odwalacie straszną kichę - zauważyłam.

Wujek Eddie, który znów usiadł za kierownicą, tak raptownie

dodał gazu, że wcisnęło nas w oparcia foteli - zgodnie z prawem

grawitacji. Z tym, że w naszym wypadku było to prawo Wujka

Łysola.

Po drodze wszędzie widzieliśmy tablice: „Elvis Król Rocka!”, i

tak dalej. Po każdej tata i wujek Eddie zaczynali śpiewać jakąś

piosenkę Elvisa, kołysząc ramionami i powtarzając: „Ou, je!”.

Muszę jak najszybciej znaleźć automat telefoniczny i pojechać

na Manhattan.

Wysiadłam z Wariatomobila

i jakimś cudem jeszcze żyję

W Memphis panuje potworny skwar i jest odlotowo w pewien

wariacki sposób. Z kawiarni, barów i sklepów dobiegają piosenki

Elvisa, a wszyscy ubierają się tak jak on. Nigdy bym nie pomyślała, że

nadejdzie taki dzień, w którym to powiem, ale w porównaniu z innymi

background image

tata i wujek Eddie prawie nie wyglądają jak wariaci. Bo czy to

normalne, żeby starsze panie, które ważą chyba po trzysta pięćdziesiąt

kilo, nosiły kombinezony wysadzane sztucznymi brylancikami i

sztuczne czarne bokobrody? Nie - jeśli chcecie znać moje zdanie.

Dorośli koniecznie chcieli jak najszybciej odwiedzić Centralę

robinmobilów na przedmieściach.

- Mamo, błagam, nie każ mi i Jas tam jechać - powiedziałam. -

Proszę, jesteśmy jeszcze takie młode, całe życie przed nami. Proszę,

proszę!

W końcu zgodzili się, żebyśmy same pokręciły się po mieście.

„Oblukajcie miasto”, jak to żenująco ujął tata, spoglądając znad

przeciwsłonecznych okularów. Boże drogi.

Na odchodne jeszcze dodał:

- Macie być za dwie godziny pod Imperium Rocka Elvisa albo

już nigdy was nie puszczę samych.

Dzięki.

Ale przynajmniej byłyśmy wolne!!!

Wsiedli do samochodu, a my pomachałyśmy do nich, starając się

wyglądać bardzo dojrzale. Kiedy wujek Eddie skręcił za róg,

podniosłyśmy oba kciuki i odtańczyłyśmy piekielne disco.

- Tak, po trzykroć tak!!! - wrzasnęłam. - Do widzenia, grubasy!

Wsiadamy do Pociągu Miłości! Albo Autobusu Miłości!!!

- Nie jadę z tobą autobusem na Manhattan - stwierdziła Jas. -

Koniec, kropka.

Objęłam ją.

background image

- Daj spokój, moja najlepsiejsza kumpelko. Jedna za wszystkie i

wszystkie za jedną.

- Nie.

- Jas...

- Nie.

Oparłam się pokusie kopnięcia jej w te durne kulasy i

postanowiłam wykorzystać swój słynny wdzięk.

- Jas, chodźmy tylko poszukać automatu. Zadzwonię do Masima,

powiem: „Ciao, Masimo, statek miłości przybił do brzegu”, a ty

możesz zadryndać do Pysia spytać, ile nudnych... yyy... to znaczy ile

fascynujących kangurzych kup znalazł w Krainie Kangurów i tak

dalej.

Jas natychmiast się ożywiła.

- Oj tak, mogłabym... ale czy to nie za bardzo... no wiesz, czy nie

wyjdę na napaloną... ale w końcu jestem napalona, nie? No i mam

numer jego telefonu - no, przynajmniej telefonu na farmę, gdzie

mieszka.

Boże drogi. Jaka ona jest, no wiecie, żałosna.

Oczywiście mówię to z wielką serdecznością.

Musiałyśmy czekać na zmianę świateł z innymi Memphisjanami.

Jakiś szalenie miły, choć potwornie gruby człowiek, powiedział, że

automat telefoniczny jest w „drugstorze”. Wyobrażacie sobie, jak by

na nas spojrzano, gdybyśmy tak powiedziały w Krainie Szekspira?

Światła wreszcie się zmieniły, ale zamiast pipania odezwał się

kobiecy głos z memphisjańskim akcentem. Powaga! „Teraz możesz

background image

bezpiecznie przejść przez jezdnię”.

Na drzwiach sklepu koło drugstore'u wisiała tabliczka:

„Zabrania się wnosić jedzenia, napojów i broni palnej”.

Wow!

W drugostorze

Spytałyśmy sprzedawcę, jak się korzysta z automatu. Dał nam

całą garść dwudziestopięciocentówek. Nie bardzo rozumiałam, co

mówił, bo jednocześnie jadł' hamburgera. Usłyszałam:

- Chcecie zadzwonić do Jej Wysokości w pałacu

BuckhingBURGER?

Co on bredzi?

W budce telefonicznej

Telefon wisiał dosyć nisko. Czyżby w Memphis mieszkało dużo

malutkich ludzi? Trochę się krępowałam tak od razu prosić operatorkę

o telefon na Manhattan, więc postanowiłam najpierw zadzwonić do

Rosie.

Jas pałętała mi się pod nogami, w ogóle mi nie pomagając.

- Czy tam jest pięć godzin do przodu? - spytałam.

- Cóż, jeżeli w Krainie Kangurów jutro będzie wczoraj, to

znaczy, że... yyy...

Bredziła dalej, a ja podniosłam słuchawkę, usłyszałam bardzo

śmieszny sygnał i wepchnęłam do otworu chyba parę ton monet.

Wtedy rozległo się zabawne dzwonienie. Zupełnie jakbym znalazła się

background image

za granicą.

Może nikogo nie było w domu?

W końcu Rosie odebrała.

Taaak, po trzykroć taaak!!! Połączyłam się!

Anglia! Anglia! W końcu ktoś, kto mówi moim ojczystym

językiem!

- Bonsoir - powiedziała Rosie.

- Ro Ro, to ja i Jas!

Jas próbowała wyrwać mi słuchawkę, drąc się:

- Daj mi się przywitać! Dawaj! Jaka ona irytująca.

Jednak oddałam jej słuchawkę, bo chciałam, by coś dla mnie

zrobiła. Była niesamowicie podniecona, zupełnie jakbyśmy od lat

tkwiły na Antarktydzie i właśnie znalazły budkę telefoniczną na krze

lodowej.

- Rosie, to ja, Jas. Dzwonię z Krainy Hamburgerów! Ględziła

całą wieczność:

- Jaką tam macie pogodę? Naprawdę? Pada? Czy to taki lekki

deszczyk, na którym można zmoknąć? Tak? Tak. Nie pada, tylko

siąpi? Ale i tak można zmoknąć, prawda? Tutaj jest straszna parowa.

Pieniądze są zupełnie inne.

I tego rodzaju nudziarstwa. I tak chyba z miliard lat.

- Jas, daj mi słuchawkę, zanim skończą się pieniądze -

poprosiłam.

Oddała mi ją.

- Ro Ro, zgadnij, ile osób tutaj powiedziało, że jestem piękna -

background image

powiedziałam.

- Ani jedna?

Super.

Ta sama stara bida.

Kocham moich przyjaciół. Naprawdę.

Rosie zapuszcza dredy, a Sven założył sobie kolczyk na kciuku.

Kiedy pożegnałyśmy się z Rosie, Jas weszła do budki obok,

żeby zadzwonić do Pysia.

Wzięłam głęboki oddech, przygotowałam monety i połączyłam

się z informacją.

Piętnaście minut później

Wiecie, ilu Scarlottich mieszka na Manhattanie? Milion.

Kiedy Jas wyszła ze swojej budki po więcej monet,

powiedziałam:

- Nie ma szans, kurde. Na Manhattanie mieszka około miliarda

Scarlottich.

- To może się skup, stwórz z nim telepatyczną więź i wybierz

odpowiedni numer? - zaproponowała.

Piętnaście minut później

Zaprzyjaźniłam się z wieloma Hamburgerianami. Każdy z nich

ma na nazwisko Scarlotti. Jeden mówił z chińskim akcentem i

odruchowo chyba zamówiłam smażony ryż z jajkiem, ale cóż, takie

jest życie. Z moimi nowymi kumplami śmiałam się, płakałam,

background image

rozmawiałam o centralnym ogrzewaniu i tak dalej, ale ani jeden nie

znał Masima.

No i wydałam prawie wszystkie pieniądze.

Jas dalej trajkotała do słuchawki, kiwając głową jak jeden z tych

piesków z tylnej półki samochodu.

Hmm, pewnie udawała, że całuje się z Pysiem przez telefon.

Byłam wykończona.

Podeszłam do lady i zamówiłam koktajl mleczny.

Młody sprzedawca miał fazę na gadanie. O Boże.

- Skąd jesteście? - spytał.

- Z Anglii. - Wow... niesamowite.

Patrzył, jak piję koktajl. Po chwili dodał:

- A znasz księcia Karola? Boże święty.

- Tak, grywam z nim w tenisa.

Na szczęście albo na nieszczęście - zależy, jak na to spojrzeć - w

tym momencie Jas wyszła z budki i usiadła koło mnie.

- Rozmawiałam z całą masą ludzi, większość z nich to wariaci,

wydałam całą kasę i nadal nie wiem, gdzie mieszka Masimo. A ty?

Jak tam Pysio?

- Nie wiem. Chyba z milion lat musiałam wysłuchiwać

wrzasków jakiegoś wariata.

Okazało się, że kiedy w końcu dodzwoniła się na tę farmę, była

pierwsza w nocy ichniego czasu i farmer, który odebrał telefon, nie

był zbyt zadowolony.

- Kiedy podniósł słuchawkę, spytał: „Jesteś tam?”. Wiesz, z

background image

takim śmiesznym akcentem.

- Dlaczego spytał: „Jesteś tam?”, skoro dopiero się dodzwoniłaś?

- Nie wiem, widocznie w Krainie Kangurów mają taki zwyczaj.

- 1 co potem?

- Powiedziałam: „Tak, jestem, a ty?”. I wtedy zupełnie bez

powodu się wkurzył, powiedział: „Nie pogrywaj ze mną” i wygłosił

wykład o tym, że oni tam strasznie ciężko harują na farmie i muszą

wstawać z kurami. Wyjaśniłam: „Yyy... ja jestem w Memphis”, a on

na to: „Nic mnie nie obchodzi, gdzie jesteś, nie wydzwaniaj mi tu w

środku nocy”. I trzasnął słuchawką.

Dziwne.

Nigdy nie zamierzałam pojechać do Krainy Kangurów i teraz

wiem, że to była słuszna decyzja. Wiecie, dlaczego? Bo tam mieszkają

sami popaprańcy.

Którzy uważają, że pierwsza w nocy to późno.

Nie mam nic więcej do dodania.

Jas była rozdrażniona, ale zgodziła się chociaż rzucić okiem na

dworzec autobusowy. Powlokłyśmy się na poszukiwania. Ale parowa.

Na szczęście chociaż trochę się opalę. Tutaj ludzie są taaaacy

przyjaźni, to bardzo, bardzo męczące. Poza tym wszyscy faceci noszą

albo ciuchy w stylu Elvisa, albo ogrodniczki.

By trochę rozweselić Jas, powiedziałam:

- Nigdy dotąd nie widziałam dorosłego faceta w ogrodniczkach.

W Krainie Hamburgerów to się nie nazywa „ogrodniczki”, tylko

„drelichy” - odparła. Popatrzyłam na nią.

background image

- Skąd wiesz? Masz takie same? Jak zwykle się nabzdyczyła.

- No... tak... zakładam je do... pracy w ogródku i tak dalej. Mają

wiele przydatnych kieszeni.

Pewnie.

Nagle wyobraziłam sobie, jak ona i Tom ubrani w ogrodniczki

figlują w sypialni...

Dworzec autobusowy

Wiecie, kiedy odjeżdża autobus na Manhattan? Nigdy. A gdyby

nawet, to jazda tam i z powrotem zajęłaby mi pięć tygodni.

Sacrebleu.

- Bądź rozsądna - powiedziała Jas. - 1 tak go nie znajdziemy.

Lepiej zabawmy się, zamiast umierać z miłości.

background image

Zaczynamy piekielne disco

na golasa, ale w bizonich rogach!

Wtorek, 14 maja

13.00 Nasi starzy leżą w płaszczach kąpielowych na leżakach i

popijają koktajle. Libby zrobiła sarong dla Gandalfa/Sandry. Chyba

już zapomniała o samolocie z kotami, bo jest rozpieszczana przez

każdego, kto ją zobaczy. Jeżeli zje coś jeszcze, nastąpi eksplozja w jej

majtkach.

Vati nadal nie pozwala mi na zakup broni.

Kiedy go poprosiłam, żeby mi kupił taki rewolwer jak w

Thelmie i Louise, spytał:

- Georgio, czego nie rozumiesz w zdaniu: „Po moimi trupie”?

- Chciałam tylko taki malutki, dla jaj, żeby na przykład mi

wypadł z torebki w kawiarni. Może też być w kształcie zapalniczki.

Ale nie, on jest za bardzo zajęty ględzeniem z wujkiem Eddiem

o cyrkowych samochodzikach i brodach. Na zjazd przyjechało ich

więcej, niż jest na całym świecie.

- Co za widok - rozmarzył się Vati. - Jak okiem sięgnąć,

wszędzie robiny relianty.

- Hurra - powiedziałam z przekąsem, ale on chyba nie załapał.

A wujkowi Eddiemu to wolno, jak idziemy na kolację, wpiąć we

włosy strzałę, która niby przeszywa mu głowę na wylot.

Co za niesprawiedliwość.

background image

Wieczór Kiedy weszliśmy do knajpy Żyć dla Rocka, podszedł

do nas jakiś zwalisty facet, też ze strzałą w głowie. Myślałam, że to

jeden z żałosnych kumpli wujka, ale okazało się, że kelner.

- Czy mogę prosić o szklankę coca - coli? - spytałam.

- Już się robi, psze pani.

- Podoba mi się to „psze pani” - zwróciłam się do Jas. - Czuję się

trochę jak Jej Wysokość.

Kiedy wychodziliśmy, ten sam facet dał mi magazyn „Dallas

Monthly”.

- Pomyślałem, że okładka się pani spodoba - powiedział.

Widniało na niej zdjęcie jakiegoś brodacza w królewskim stroju,

palącego cygaro.

- Dziękuję - odparłam. - Cóż za uroczy prezent.

Środa, 25 maja

Południe Podjęłam jeszcze jedną próbę w budce miłości, ale

połączyłam się z pracownikiem stacji benzynowej oraz matką

bliźniaków o imionach Apple i Spaceboy i doszłam do wniosku, że to

bez sensu.

Dobrze chociaż, że świetnie się bawiliśmy w Gracelandzię,

gdzie mieszkał Elvis. I gdzie, jak się okazuje, umarł - z

przedawkowania hamburgerów.

Obejrzeliśmy jego sypialnię i tak dalej, nawet jego grób.

Kupiłam trochę superanckich pamiątek: śliczny kubek z Elvisem - z

pewnością szalenie spodoba się jakiemuś kretynowi (czyli dziadkowi),

background image

zabawne peruki oraz - by udowodnić, że wszyscy możemy żyć w

pokoju i harmonii - dwa elvisowskie ubranka dla Idiotycznych Pudli:

lureksowy kombinezon w stylu Elvisa z jego epoki Las Vegas (do

kompletu była nawet malutka peruczka dla psa) i więzienny drelich

jak z filmu Jailhouse Rock, razem z czapeczką w paski. Wzięłabym

też takie dla Angusa i Gordy'ego, ale w ciągu paru minut by je pożarli.

Aha, kupiłam jeszcze płytę od jakiegoś staruszka. Właściwie to był

błąd. Ten starszy facet siedział w sklepie, cały w niebieskim lureksie, i

nucił pod nosem. Myślałam, że to kolejny podstarzały sobowtór

Elvisa, ale jego „asystent” po - informował mnie, że to wielka legenda

bluesa.

Jas usłyszała „busa”, a nie „bluesa”.

- Dlaczego jest legendą busa? Wynalazł autobus?

Ona bywa niewiarygodnie tępa. Facet nazywał się Jęczący

Clyde, Zawodzący Clyde czy jakoś tak - no, w każdym razie jego imię

miało coś wspólnego z narzekaniem. Niestety, chyba przypadłam mu

do serca, bo ciągle klepał mnie po głowie, więc w desperacji

musiałam kupić jego płytę. A potem zmusił nas do tego, byśmy

zrobiły sobie z nim zdjęcie. Facet był niziutki, więc głowę położył

dosłownie na moich dyndakach.

Jas szepnęła do mnie:

- Jęczący Clyde to twój nowy chłopak. On cię kocha. Może i

miała rację. W ogóle nie mogłam zrozumieć, co Clyde do mnie mówi.

Kto wie, może nieświadomie wzięłam z nim ślub?

- Myślę, że będziemy szczęśliwi pomimo stuletniej różnicy

background image

wieku - odpowiedziałam. - Pomijając fakt, że prawdopodobnie już

nigdy więcej się nie spotkamy.

W naszym hotelu

20.00 Wreszcie same!!!

Tata, wujek Eddie, mama i Libby poszli z kumplami na zlot

kierowców cyrkowych samochodzików.

Tutaj są dwadzieścia dwa kanały w telewizorze, który znajduje

się w komodzie. W garderobie nie ma telewizora, to dla mnie

straszliwy cios. No trudno.

Nastawiamy sobie lokalne stacje. Prawie w każdej jakiś pacan

gra na banjo i śpiewa: „Jestem synem kaznodziei”. Albo coś o Bogu,

płatkach kukurydzianych i tak dalej. W końcu jednak znalazłyśmy

program z poradami sercowymi. Prowadząca Delila pocieszała ludzi,

którzy do niej dzwonili z „sercowymi problemami”.

Mnie by nie pocieszyła - to jasne. Skórę miała w przerażającym

odcieniu oranżu i była cała ubrana na różowo. Włosy związane w

kucyki świadczyły o tym, że jest nienormalna. Zadzwoniła jakaś

biedna idiotka i zaczęła opowiadać o swoim drugim małżeństwie.

- Dobry wieczór, Delilo - powiedziała. - Niedługo powtórnie

wychodzę za mąż, a mój syn z pierwszego małżeństwa nie może się z

tym pogodzić. Nie chce przyjść na ślub. Jak mam go namówić, żeby

cieszył się ze mną w ten piękny dzień?

Delila (intensywnie wpatrując się w kamerę z szalo-

nym/zatroskanym wyrazem twarzy) odparła:

background image

- Mówisz więc, że twój syn jest ZAŁAMANY twoim po-

nownym małżeństwem?

- No, może nie załamany, ale... Delila jeszcze nie skończyła.

- Jest ZDRUZGOTANY tym, że wpuścisz DO ŁÓŻKA innego

mężczyznę, który nie jest jego ojcem.

- Nic nie wspominał o łóżku, po prostu...

- NIE MOŻE UWIERZYĆ, że jego własna MATKA go

oszukała i TAK POTWORNIE ZAWIODŁA. On CIERPI!

Delila doprowadziła swoją rozmówczynię niemal do

samobójstwa, po czym zakończyła:

- Ale jak wiesz, muzyka potrafi ukoić skołatane nerwy. Oto

piosenka na pocieszenie.

Tytuł piosenki brzmiał: Jesteś pijaną i nieodpowiedzialną

matką.

Miałam ochotę zadzwonić do Delili i poskarżyć się na Mutti i

Vatiego, ale znowu przełączyliby mnie do taty, a on wyszedł.

Czwartek, 26 maja

Tylko trzy dni do powrotu do Anglii

Na basenie

Co prawda nie mogę znaleźć Masima, ale za to mogę się opalić

na czekoladkę. Jas i ja właśnie zaczęłyśmy ciężką harówę, jaką jest

opalanie się, kiedy podszedł Vati. Próbował nas namówić, żebyśmy

wybrały się ze wszystkimi na zjazd cyrkowych samochodzików.

- Jaki jest sens wyjeżdżać za granicę, a potem nic, tylko leżeć

koło basenu? To możecie robić wszędzie. Powinnyście wyjść z hotelu

background image

i poznać obcą kulturę.

- Tato, ile hamburgerów można zjeść? Poza tym tutaj też

nasiąkamy obcą kulturą. Więc se odpuść i daj mi trochę luzu, bo już

mnie dobijasz.

- Dlaczego tak dziwnie mówisz?

- Nie dziwnie, tylko po hamburgeriańsku.

Poszedł, utyskując i złorzecząc pod nosem, ale przynajmniej

zostawił nas same na parę godzin.

15.00 - Mam ślady po ramiączkach opalacza?

- Pokaż... tak, masz. Super!

Wieczorem

Znowu jedziemy starą Beczką Śmiechu do klubu, o którym

wszyscy ględzą. Nazywa się Gaylords

, co mówi samo za siebie.

- Nareszcie znaleźliście się we właściwym miejscu - zwróciłam

się znaczącym tonem do wujka Eddiego i Vatiego.

Gaylords to „Dziki Zachód pod jednym dachem”. Pewnie

ludziom nie chce się wlec na prawdziwy Zachód, więc po prostu

przychodzą do tego klubu. Przeszliśmy przez „drzwi saloonu”.

W środku

Och, tu jest gorzej, niż moglibyście sobie wyobrazić.

W hotelu są kaniony, wąwozy i pustynie, wszyscy faceci mają

Gaylords (ang.) - homoseksualiści.

background image

na sobie kowbojskie stroje, a kobiety - szorty, buty na wysokich

obcasach i złote paski. (Nie wiedzieliście, że na Dzikim Zachodzie

babki nosiły szorty i szpilki?).

- Czy teraz mogę dostać broń? - spytałam tatę.

Ale on i wujek Eddie byli zajęci wydzieraniem się: „lii - haaa!”

oraz przechadzaniem się rozkołysanym krokiem w obcisłych

skórzanych spodniach. Tak, tak, założyli obcisłe skórzane spodnie.

Wyobraźcie to sobie. Jas i ja starałyśmy się nie stawać za nimi, bo

wtedy musiałybyśmy patrzeć na ich tyłki rozsadzające spodnie.

Błe.

Niedaleko kina Dodge City znajduje się sklep z „drelichami”.

Nie żartuję.

Piętnaście minut później

O, super, tata i wujek kupili sobie drelichy i wymknęli się do

toalety męskiej, czyli dla „kowbojów” (wiem, wiem...), żeby się

przebrać.

To jakiś koszmar.

Przy barze zamiast zwykłych stołków są urządzenia symulujące

jazdę na byku.

Za żadne skarby bym na nich nie usiadła.

Dwie minuty później

Siedzę na automacie, między nogami mam parę rogów... jak

wszyscy. Tata i wujek Eddie wystroili się w swoje drelichy. Barmani

background image

są ubrani jak szeryf Wyatt Earp, a kiedy składa się zamówienie,

strzelają z bicza.

Gorzej być nie może.

Myliłam się. Och, jak bardzo, bardzo się myliłam.

Automatyczny byk naprawdę mocno wierzga. Przekonałam się o

tym, kiedy z głośników popłynęła melodia Rowhide z filmu Blues

Brothers. Nie zdążyłam zsiąść i zanim się zorientowałam, zaczęło

mną rzucać do przodu, do tyłu i na boki. Kurczowo trzymałam się

rogów. Jas prawie spadła ze swojego byka i dosłownie nakryła się

nogami. Libby wyła z radości i darła się:

- Napsód!!!

Boże, jak mnie zemdliło.

Piosenka się skończyła i automaty wreszcie się zatrzymały. Jas i

ja zlazłyśmy z byków i poszłyśmy odpocząć na sztucznej skałce.

Cztery minuty później

Znowu zabrzmiało Rowhide i Libby, mama, tata, wujek Eddie

pozostali klienci przy barze zaczęli podrygiwać jak potrzaskani. Jakie

to żałosne.

Tata spadł.

I dobrze.

Dwie minuty później

Tata i wujek zakolegowali się z całą masą tłuściochów w

drelichach.

background image

Hurra.

Zabawie nie ma końca. Z bezpiecznego miejsca, jakim była

nasza skałka, przyglądałyśmy się chłopakowi o przerażająco wielkich,

białych zębach i skórzanych ochraniaczach, jakie kowboje noszą na

spodniach.

Kowboje zakładają je do zaganiania bydła. Białozęby Chłopak

nie zaganiał bydła, tylko tańczył country.

- W porównaniu z nim Sven jest całkiem normalny

powiedziałam do Jas.

Chłopak zauważył, że na niego patrzę, i podszedł do nas.

- Czy mógłbym koło pani odsapnąć? Jestem trochę obolały po

długiej jeździe konno.

- Niestety, to wolny kraj - odparłam. Usiadł i powiedział:

- Siemka. Z jakiego miasta w Australii jesteście?

- Jestem Angielką. Gwizdnął i zawołał:

- Niesamowite! Czyżby?

Zsunął kapelusz na tył głowy.

- Kochanie, na pewno umiesz świetnie się całować. Co za tupet!

- Nie zadaję się z obcymi - odparłam z wielką godnością i

lodowatym tonem.

Jas prawie się udławiła swoją ekstradużą colą (czyli colą w

wiadrze). Białozęby chłopak spytał:

- Co to znaczy: „zadawać się”?

Okazało się, że pan Pacan nie ma zielonego pojęcia o brytyjskiej

odmianie angielskiego. Na przykład, kiedy grzecznie spytałam:

background image

„Zawsze byłeś taki tępy i durny czy może kiedyś byłeś tylko durny?”,

nie zrozumiał, co do niego mówię.

Na szczęście tę szalenie interesującą międzykulturową wymianę

zdań przerwała nam Libby. Podeszła, śpiewając: „Napsód, napsód,

kiiichaaa!”, i usiadła mi na kolanach.

Spojrzała na mojego nowego „kolegę”, a potem na jego spodnie.

- Georgeee, dlaciego te spodnie są takie wypchane?

Zsunęła się z moich kolan i zanim zdążyłam ją powstrzymać,

stanęła przed chłopakiem i zaczęła się gapić na wybrzuszenie w jego

spodniach. Zdążył powiedzieć tylko: „Co słychać, malutka?”, kiedy

kopnęła go w okolice wężyka.

Bosko!

Cóż za przemiłe wakacje.

Piątek, 27 maja

Tylko dwa dni do powrotu

W drodze na zjazd cyrkowych samochodzików zobaczyliśmy

auto z napędem na cztery koła, które na tylnej szybie miało naklejkę z

napisem: „Zatrąb, jeśli zauważysz, że wypadły bliźniaki”. Uważam,

że to bardzo, bardzo amusant.

- Tato, zróbmy sobie naklejkę z napisem: „Nie trąb, jeżeli

zauważysz, że wujek Eddie wypadł” - zaproponowałam.

- Nie bądź arogancka - powiedziała mama. Jednak całkiem

niepotrzebnie, bo wujek miał na uszach słuchawki i śpiewał głośno

(oraz fałszując): „Jestem dumny, że taki ze mnie burak”, co

zabrzmiało przerażająco proroczo, bo wujek ma teraz całą głowę

background image

czerwoną jak burak.

Na zjeździe cyrkowych samochodzików

W knajpie U Davy'ego Crocketta na czas posiłku kazano nam

założyć futrzane czapki. Całkiem fajnie.

Do naszego stolika podskoczyła przerażająco miła kelnerka,

która poinformowała nas o „daniu firmowym”.

- Siemka, ludziska! Dzisiejsze danie firmowe zawiera świeże

zioła, w tym BAzylię i oRRRRegano, oraz świeże WArzywa.

- Czy podajecie je w też folii alUUUUminiowej? - spytałam.

I razem z Jas zaczęłyśmy śmiać się jak głupie. Ale kelnerka nie

załapała.

14.00 Wymknęłyśmy się, żeby odpocząć od wariatów w

drelichach. I złapać jeszcze trochę słońca. Libby poszła za nami do

stoiska z lodami i zaczęła swoje:

- Ja cem duzeeeego! Jacyś starsi państwo stojący z tyłu, oboje

we flanelowych koszulach w kratę, zaczęli się zachwycać:

- Cóż za urocze dziecko!

Spojrzałam dookoła, ale okazało się, że mówią o Libby.

- Dziewczynko, kupimy ci loda, chcesz? I zapłacili za jej loda.

- Dziękuję paniom - powiedziała. Strasznie się napalili, żeby się

z nami zakumplować.

Pan W Kratę spytał:

- Jak wam minął dzień?

background image

- Och, fantastycznie, nie ubawiłam się tak, odkąd na meczu

hokejowym zwichnęłam sobie nogę w kostce. 9 Ale powiedziałam to

z wielkim wdziękiem i serdecznym uśmiechem.

- Cóż za uroczy akcent - powiedziała pani W Kratę. - Z jakiego

miasta w Irlandii przyjechałyście?

Wtedy Libby z buzią pełną lodów wybełkotała:

- A ja umiem pioseneckę.

O nie. Próbowałam zatkać jej usta, ale ugryzła mnie w dłoń, po

czym zaczęła śpiewać na całe gardło:

- Kupa, kupa, pupa, pupa. Kupa pupa, bum, bum, dupa.

No super.

Państwo W Kratę zaczęli klaskać i się śmiać.

- Ooooch, jakie to słodkie. Ale co to jest „dupa”? Nie znam tego

słowa. „Ib po irlandzku?

Libby poklepała się po pupie, śpiewając dalej:

- Bum, bum, dupa, dupa. - A państwo W Kratę dalej bili brawo.

Miałam nadzieję, że to nie uciekinierzy ze szpitala psychiatrycznego

dla uczestników zjazdu cyrkowych samochodzików.

Wtedy pani W Kratę powiedziała:

- Ach, rozumiem, kochanie. Masz na myśli swoje derrière

! W

Irlandii mówicie „dupa”, ale w Stanach Zjednoczonych używamy

słowa „pupcia”. Potrafisz to powtórzyć, kochanie? Pupcia? Mogę cię

poklepać po pupci?

Szybko odciągnęłam od nich Libby. Jeżeli szczęście mi dopisze,

niedługo zapomni o tej sprawie z pupcią. Kiedy odchodziłyśmy, pani

Derrèire (fr.) - siedzenie.

background image

W Kratę zawołała za nami:

- Przyjedźta tu jeszcze kiedyś z Irlandii! Matko kochana.

Ale cóż - jeśli nie możesz z kimś wygrać, dołącz do niego, jak to

często powtarzam. Razem z Jas odrzyknęłyśmy: - A juści!

Niedziela, 28 czerwca

Tydzień zleciał jak z bicza trząsł, chociaż nie udało mi się

znaleźć Masima. Najbardziej tutaj podoba mi się to, że wszyscy nas

lubią. I to BARDZO. Wprawiło to mnie i Jazzy Spazzy w tak dobry

nastrój, że nawet pojechałyśmy na wyścigi cyrkowych

samochodzików.

Muszę przyznać, że cyrkowe samochodziki z rykiem ścigające

się po torze to przezabawny widok. Wygląda to trochę tak, jakby

bardzo starzy ludzie z długimi włosami jeździli na łyżwach albo coś w

tym stylu. Dobrze chociaż, że mój tata nie wziął udziału w tych

zawodach.

Rodzice i wujek Eddie skumplowali się z mnóstwem nowych

osób, a po wyścigu wszyscy razem poszliśmy na ostatni lunch do

knajpy, gdzie sprzedają hamburgery na wynos. Podjeżdża się do

okienka w kształcie głowy klauna, wykrzykuje zamówienie, klaun ci

odpowiada i po chwili pojawiają się twoje hamburgery. To dopiero

kultura! Dlaczego w Anglii nie ma czegoś podobnego? Kiedy

wrócimy do Stalagu 14, chyba podsunę ten pomysł Sokolemu Oku.

Lunch odbierany z głowy klauna byłby dla nas zupełnie nowym

doświadczeniem.

background image

Sesja zdjęciowa na golasa,

ale za to w bizonich rogach

Kiedy starzy poszli po pamiątki, a Libby zaczęła szukać czegoś

dla kiciusiów, Jas i ja postanowiłyśmy w skromny, ale znaczący

sposób uczcić naszą wizytę w Krainie Hamburgerów.

Jedynym plusem tej koszmarnej wyprawy do klubu Gaylords

było to, że na pamiątkę kupiłyśmy sobie czapki z rogami bizona.

Założyłyśmy je na pożegnalną sesję zdjęciową na golasa w

hotelowym pokoju.

Było bardzo, bardzo śmiesznie. Jas na golasa i w bizonich

rogach czytająca książkę na olbrzymim łożu. Ja na golasa i w bizonich

rogach zmieniająca program w telewizorze w łazience. My, na golasa

i w bizonich rogach, pakujące walizki, malujące usta i tak dalej. Na-

prawdę, bardzo, bardzo śmieszne. Ze śmiechu mało nie umarłam.

Żegnaj, Kraino Hamburgerów

Kiedy wyjeżdżaliśmy, Loreen, Jolene, Noelene, Gaylene i

wszystkie inne „lene” z hotelu płakały... poważnie. Uściskały nas,

mówiąc:

- Jak najszybciej wracajcie, już za wami tęsknimy.

No, ale jak powiedziałam do Jas, to tylko ludzie.

Adios amigos

, jak to się mówi w Krainie Hamburgerów.

Kocham was, ale muszę już jechać, by odnaleźć Boga Miłości.

Adios amigos (hiszp.) - żegnajcie, przyjaciele.

background image

Bum, bum, bum, bum, pupa, bum

I dzień dobry

panie posterunkowy

Nadal niedziela, 29 maja

Krążymy nad Anglią

19.45 Kurczę, z tej wysokości Anglia wygląda jak zbudowana z

klocków lego.

Na lotnisku Heathrow

Hip, hip, hurra, z powrotem w domu!

Jaki piękny deszcz!

Przyjechał po nas durny kumpel Vatiego. Na tylnej szybie

samochodu ma naklejkę z napisem: „Jeżeli szukasz miłości, spójrz na

mój klakson”.

Na szczęście na Heathrow nikt mnie nie zna.

20.30 Kiedy próbowaliśmy wepchnąć do vana wszystkie swoje

graty, podszedł do nas policjant i kazał nam się pospieszyć, bo

blokowaliśmy jezdnię. Promiennie się do niego uśmiechnęłam.

- Dzień dobry, panie posterunkowy, jakże się pan miewa w ten

piękny angielski wieczór?

Popatrzył na mnie. Z czapki kapały mu krople deszczu.

- Dobrze, zważywszy na okoliczności.

- Właśnie wróciliśmy z Krainy Hamburgerów. Tam policjanci

background image

noszą broń. Czy pan również ma przy sobie pistolet, panie

posterunkowy?

- Bardzo żałuję, ale nie. Czy mogliby państwo już wsiąść do

samochodu, bo za wami utworzył się dwudziestokilometrowy korek.

- Panie sierżancie, naprawdę staram się, jak mogę - powiedziała

mama - ale kowbojski kapelusz mojego męża nigdzie się nie mieści...

Widziałam, że policjant lada chwila przemocą wepchnie mamę i

kapelusz do vana, i wtedy włączyła się Libby.

- Panie policjancie, a ja znam pioseneckę.

Nawet ja muszę przyznać, że Libby niekiedy wygląda jak

zwyczajne, urocze dziecko, a do tego tym razem miała na sobie

diadem wróżki i różową sukieneczkę, więc nic dziwnego, że policjant

dał się zmylić.

Westchnął i ukucnął koło niej.

- OK, zaśpiewaj mi coś, a twoja mamusia i tatuś szybciutko

zapakują się do samochodu i POJADĄ DO DOMU.

Dzieci zapamiętują najdziwniejsze rzeczy. Libby zaśpiewała

policjantowi piosenkę o pupie. Ale, co gorsza, zaśpiewała jej

amerykańską wersję. Oparła ręce na biodrach i dała niezły popis.

- Bum, pupa, bum, pupa, pupcia, pupcia, bum, bum.

Myślałam, że policjant zemdleje. Próbował ją powstrzymać -

Bóg jeden wie, że każde z nas to próbowało - ale Libby śpiewała i

śpiewała, nawet kiedy tata wziął ją pod pachę i wepchnął do vana.

- Kupa, kupa, bum, bum, dupa, PUPCIA! Poklep mnie po

pupci!!!

background image

21.00 Podrzuciliśmy Jazzy Spazzy do domu.

- Dziwnie będzie tak nagle się rozstać, prawda?

- powiedziała. - Zadzwoń, jak tylko dojedziesz do domu. Mało

brakowało, a bym ją przytuliła. Przypomniało mi się jednak, że

wróciłyśmy do Krainy Sztywniaków, nie chcę więc, by pojawiły się

plotki o naszej odmiennej orientacji seksualnej. Nigdy nie wiadomo,

kto patrzy.

W drodze do domu śpiewaliśmy piosenki turystyczne. Vati jest

w zaskakująco dobrym nastroju. Nie do wiary, że patrzenie na

cyrkowe samochodziki aż tak może poprawić humor.

Mama nadal zachwyca się tym, że wszyscy faceci „za wielką

wodą” mówili do niej „psze pani”.

Ale w końcu miło się zachowali, zabierając mnie i Jas do Krainy

Hamburgerów, chociaż nie udało mi się znaleźć Boga Miłości.

Jest jednak wielki plus tego, że wróciliśmy: już nie będę musiała

ich oglądać. Mogę wychodzić na całe wieczory ze swoim chłopakiem.

Gdybym tylko go miała. Nawet nie wiem, czy już wrócił. No i znowu

zacznę usychać z miłości. Podjechaliśmy pod dom i zaczęliśmy

wypakowywać bagaże. Facet od vana i wujek Eddie odjechali z

piskiem opon. Wujek, nadal ze strzałą w głowie, wrzasnął:

- Naprzód, naprzód, iii - haaa! liii - haaa!

Zobaczyłam, że pan Sąsiad czai się za firanką, żebyśmy go nie

zobaczyli. Zauważyłam też, że zdjął zaporę antykocia. Na pewno

bardzo się ucieszy ze strojów dla Idiotycznych Pudli. Może zaniosę

background image

mu je później, kiedy będzie myślał, że już śpimy.

21.15 Wreszcie w domu! W naszym ślicznym domku, który - o

dziwo - nie spłonął. Bosko.

Z tej radości nawet uściskałam dziadka. Ani śladu jego

dziewczyny.

W

kiblu

Yyyy... myliłam się, sądząc, że nie było tu Maisie. Nie żebym

była niewdzięczna, ale który normalny człowiek robi na drutach

pokrowiec na deskę klozetową?

W

kuchni

Albo pokrowce na klamki?

Nadal ani śladu kotów.

Mama, tata i Libby zawieźli dziadka do domu, więc zostałam

sama.

Przemyślę nowe doświadczenia i to, czego się nauczyłam

podczas tej wielkiej przygody.

Po prostu pobawię się własnym umysłem.

W ciszy i spokoju swojej sypialni.

Chętnie zostanę sam na sam ze swoimi głębokimi

przemyśleniami.

W

moim pokoju

background image

Błagam, powiedzcie, że to nieprawda, że zostałam dumną

właścicielką dzierganych kapci.

21.20 Zadzwoniłam do Jas.

- Jas.

- Siemka, jak leci?

- Super, a u ciebie?

- Rozmawiałaś już z kimś?

- Na sekretarce mam jakieś dziesięć wiadomości od Toma.

Świetnie się bawi i w ogóle, ale bardzo za mną tęskni. Aha,

wspomniał też, że...

- Jas, co prawda bardzo mnie interesują wieści o torbaczach, ale

chciałam wiedzieć, czy masz jakieś wiadomości od naszej paczki i tak

dalej.

- Georgia, jestem w domu dopiero od dwudziestu minut.

21.22 Zadzwoniłam do Rosie. Odebrała jej mama.

- Czy zastałam Rosie?

- Niestety, nie. Poszła do klubu szkolnego. Do klubu szkolnego?

A, już wiem - w szyfrze Drużyny Asów to znaczy, że poszła

tam, gdzie nie wolno. W jej wypadku - do całuśnego imperium Svena.

Zadzwoniłam do Jools.

Jest w szkolnym klubie.

Tak samo Ellen i Mabs.

Kurczę! Mam nadzieję, że nie założyły klubu lesbijek.

background image

Znowu zadzwoniłam do Jas.

- Cała Drużyna Asów poszła do szkolnego klubu. Co to ma

znaczyć?

- Może, no wiesz, odrabiają lekcje?

- Jas, zwariowałaś?

Hmmmm.

To ja wracam z dalekich krajów, a Drużynie Asów nawet się nie

chce powiedzieć: „Witaj w domu”?

A jutro z powrotem do Stalagu 14.

Jestem trochę zrozpaczona, bo nic się nie zmieniło. Z nikim nie

rozmawiałam, więc nie wiem, gdzie jest Masimo. Czy wrócił? Może

postanowił zostać w Krainie Hamburgerów?

Och, merde.

Nawet koty gdzieś polazły - nigdzie ich nie widzę. Znowu

wpadłam w doła.

21.30 Poszłam do państwa Sąsiadów. Na pewno widzieli, jak idę

podjazdem, i udają, że ich nie ma. Zza drzwi dobiegło mnie stłumione

szczekanie. Oni są bardzo, bardzo nerwowi. Ale cóż, żyj i pozwól żyć,

więc wsunęłam stroje dla Idiotycznych Pudli przez otwór na listy.

Na pewno będą zachwycone.

Słowo daję, jestem za dobra dla tego świata.

Kiedy wracałam do domu, zobaczyłam, że na murku siedzi

Oscar, syn państwa Z Naprzeciwka, maniak seksu w okresie

dojrzewania. Spojrzał na mnie i powiedział:

background image

- Genialne cycki.

No super.

22.00 Ludzie często narzekają na dolegliwości związane ze

zmianą stref czasowych, prawda? „Oooch, musiałem iść prosto do

łóżka, a przez kolejne trzy tygodnie fatalnie się czułem”. Cieniasy. To

zwykła postać podróżnej... chrrr...

Poniedziałek, 30 maja

7.30 Co się stało? Czyżby ktoś w nocy zakradł się do mojego

pokoju i pobił mnie młotkiem? Czuję się koszmarnie. Nie zamierzam

iść do szkoły. Otulę się kołderką i... Zaraz! Jak się dowiem czegoś o

Masimie, jeżeli nie pójdę? Muszę być dzielna w imię miłości.

Kotów nadal nie widać. Wiem jednak, że kręcą się w pobliżu, bo

z roślin zostały tylko kikuty.

8.30 Spotkałam Jas. Wyglądała jak śmierć na chorągwi.

- Boże, jaka jestem zmordowana - powiedziała. - A ty?

- Nic a nic. Ale na niemieckim przytnę komara.

W Stalagu 14

Kiedy znalazłyśmy się pod szkolną bramą, Drużyna Asów już

tam na nas czekała. Powitałyśmy się po klingońsku i błyskawicznie

odtańczyłyśmy piekielne disco. Bardzo się wzruszyłam i zachowałam

się jak rodowita Amerykanka. Na widok Rosie tak się ucieszyłam, że

background image

ją uściskałam. Odepchnęła mnie ze słowami:

- Odwal się, zdziro. Mówię to bardzo serdecznie. Och, jak miło

wrócić do normalności.

Za boiskiem

Przerwa

- I jak było? - spytała Rosie. - Znalazłaś Masima?

- Wiesz, pomyślałam, że to bez sensu go szukać, więc...

- Więc obdzwoniła wszystkich ludzi o jego nazwisku i zrobiła z

siebie kompletną idiotkę - dokończyła Jas. Och, dziękuję, panno

(Nie)Prawdziwa Przyjaciółko. Ale cała paczka zachowało się bardzo

miło.

- Masimo nie wie, że próbowałaś go znaleźć - powiedziała Jools

- więc pewnie myśli, że nadal jesteś zimna jak góra lodowa.

A Ellen chociaż raz w życiu powiedziała coś mądrego:

- Poza tym ładnie się opaliłoś.

Słuszna słuszność. Chciały, żebyśmy im opowiedziały o naszej

wyprawie, więc szybko im zaśpiewałyśmy refren piosenki Delili

Jesteś pijaną i nieodpowiedzialną matką, a potem opowiedziałyśmy o

pobycie w Krainie Hamburgerów. Wiecie, o innej kulturze i szansie

na porozumiewanie się z obcokrajowcami w ich języku.

- Wyjaśnijmy coś - poprosiła Rosie. - Naprawdę byłyście w

klubie, który się nazywa Gaylords? I jeździłyście na automatycznych

bykach?

- Tak.

background image

- Z rogami? - Tak.

- Mam nadzieję, że zrobiłyście sobie zdjęcia.

- Żeby tylko! - odparła Jas. - Przywiozłyśmy wam rogi.

Zobaczcie.

Wyjęła z plecaka rogi i dała je do przymierzenia Drużynie

Asów.

Strasznie się ucieszyły i zaczęły wykrzykiwać; „Wow!”,

„Super!”.

Wyglądały magnifique

.

- Powinnyśmy założyć zespół Bizony - stwierdziła Jas.

11.15 Narodził się nowy gatunek tańca: piekielni disco

amerykańskich bizonów.

Wygląda tak: tup, tup, kołysu - kołysu tyłkiem.

Rogi na prawo, rogi na lewo i klap w ręce.

Tup, tup, kołysu - kołysu tyłkiem.

Rogi na prawo, rogi na lewo i klap w ręce!

- Wszystko pięknie, ale bizony chyba raczej nie klaszczą w ręce?

- zauważyła Ellen.

Matko kochana. Gdyby to zależało od ludzi takich jak Ellen,

serial Simpsonowie nigdy by nie powstał. Ciągle by tylko kwękała:

„Nikt nie ma niebieskich włosów natapirowanych na pół metra”, i tym

podobne brednie.

- Bardzo, bardzo się mylisz, Ellen - powiedziałam. Kiedy na

Maniffique (fr.) - wspaniale.

background image

prerię przyjeżdża cyrk, bizony i inne zwierzęta idą na jego występy i

to zawsze bizony klaszczą najgłośniej.

Ellen zrobiła jeszcze głupszą minę niż zwykle.

- Ellen, bizony oczywiście nie klaszczą - wyjaśniłam - ale i nie

tańczą disco. To taka poetycka jak - jej - tam, ty cieniasko.

Kiedy w drodze do Stalagu 14 mijałyśmy strażniczki więzienne -

Nudną Lindsay i Sokole Oko - oraz ich psa stróżującego Tępą

Monicę, Mabs spytała:

- Czyli nie wiesz, gdzie jest Masimo?

- Nie, nie wiem, czy wrócił i w ogóle.

Nudna Lindsay spiorunowała mnie wzrokiem. Wydaje mi się, że

podczas naszej nieobecności schudła jeszcze bardziej.

„Ib był nieprzyjemny widok.

Chyba że naprawdę lubi się oglądać bardzo, bardzo chude

palanciary.

16.30 Cholera i sacrebleu. Skonfiskowano nam nasze rogi! I jak

teraz mamy zakładać zespół? Kiedy wlokłyśmy się z Jas do domu,

narzekałam:

- No słowo daję, co za podłość! WIEDZIAŁAM, że Nudna

Lindsay coś kombinuje. Uwzięła się na mnie.

- Szkoda, że po niemieckim ich nie zdjęłyśmy - powiedziała Jas.

- Czy jest jakieś prawo zakazujące noszenia bizonich rogów na

szkolnym korytarzu? Zacytuj mi je. Bardzo proszę.

- To samo powiedziałaś Nudnej Lindsay.

background image

- Wiem, Jas, byłam przy tym.

- A ona odparła: „Nie wygłupiaj się, żadne prawo nie zabrania

robienia kupy na korytarzu, ale wszyscy wiedzą, że to niedozwolone”.

- Wiem. To ohydne, że musimy wysłuchiwać od dyżurnych

takich słów jak „kupa”.

- To też jej powiedziałaś. - JAS, WIEM, byłam przy tym!!!

- I wtedy dała nam minus ze sprawowania..

- Tak, to dla niej typowe.

W domu

NIENAWIDZĘ Stalagu 14. Traktują nas tam jak dzieci. A ja

chciałam tylko przećwiczyć taniec bizonów.

18.00 Zadzwoniła Mabs.

- Gee, wpadłam na Doma. Pytał, czy w przyszłym tygodniu

wybieramy się na koncert Sztywnych Dyla nów.

- Wooow! Spytałaś go o Masima?

- Yyy... nie, pomyślałam, że to by było niefajne.

- Bardzo słusznie, Batwornan.

Bardzo słusznie, ale irytująco, bo nadal nie mam żadnych wieści

od Boga Miłości.

Dobrze jednak, że jest ten koncert, bo to oznacza, że do tej pory

Masimo może wrócić.

Wtorek, 31 maja

Na angielskim

background image

Nadal żadnych wieści od Masima. Spytałam Drużynę Asów, co

mam zrobić, ale panna Wilson ciągle nam przeszkadzała swoją tak

zwaną „miłością do Szekspira”. No jak rany. Jej miłość nie śmie

wymówić swego imienia - jej miłość w kółko nadaje o Billym. Nic

tylko: „Panie mój!” i „Ach, otóż i Makbet, znowu będzie bredził jak

potłuczony”. Dobrze chociaż, że nam przypomniała, że chłopaki z

Foxwooda mają przyjść na próbę i pomóc nam za kulisami (u - ła!).

Środa, 1 czerwca

8.15 Wydarzyło się coś naprawdę koszmarnego i dziwnego.

Rozległ się dzwonek do drzwi. Wszyscy już wyszli, więc otworzyłam.

Na progu stał listonosz.

- Mam paczkę dla panny Georgii Nicolson. Czy ją zastałem? -

spytał.

- No przecież wie pan, że mnie zastał, rozmawia pan ze mną.

Co za opryskliwy stary dziad. Naprawdę nie powinien w pracy

mieć kontaktu z ludźmi - no, chyba że pracowałby w więzieniu.

- Czy może pani w jakiś sposób potwierdzić swoją tożsamość? -

spytał gburowatym, oficjalnym tonem.

Zaczął poważnie działać mi na nerwy. Już miałam mu wydrzeć

paczkę z rąk, kiedy przyszedł mi do głowy bardzo, bardzo śmieszny

pomysł.

- Potwierdzić tożsamość? - powtórzyłam. - Tak, chyba tak.

Zaczeka pan chwilkę?

Po minucie wróciłam z lusterkiem, przejrzałam się w nim i

background image

powiedziałam: - Tak, to z całą pewnością ja.

8.30 W końcu dał mi tę paczkę. Hmmm, co to za znaczek?

Aha, Nowa Zelandia. Jeżeli okaże się, że Tom przysłał mi

egzemplarz Tego kwiatu nie pół światu albo zdjęcia torbaczy, chyba

zwariuję.

Ale paczka nie była od Toma.

Był to list od Boga Seksu. Robbiego.

O, w mordkę jeża.

Trochę mnie zemdliło, kiedy zaczęłam czytać.

Kochana Georgio!

Już dosyć długo nie pisałem. Myślałem, że odpowiesz na mój

ostatni list, i wtedy znowu bym się odezwał, ale nie zrobiłaś tego,

więc... W zeszłym tygodniu przyjechał Tom, bardzo się ucieszyłem.

Poszliśmy do buszu...

Pomyślałam: „No, znowu się zacznie o przytulaniu torbaczy i

brzdękaniu na gitarach w rzece”, ale nie...

...pogadaliśmy o domu i o Tobie też.

Tom opowiedział mi o tym incydencie z wabikami na chłopców i

Twoim wspaniałym tańcu do melodii YMCA. Myślałem, że pęknę ze

śmiechu. Ale też zrobiło mi się smutno, bo inny chłopak wpadł Ci w

oko, a poza tym ja jestem bardzo poważnym człowiekiem, a Tobie

brakuje piątej klepki, może nawet kilku. Niemalże słyszę, jak teraz

mówisz: „U - ła!”.

Właściwie nie wiem, po co to piszę. Chyba chciałem, żebyś

background image

zobaczyła moje najnowsze zdjęcie, które dołączam do listu, i

cieszyłbym się, gdybyś wysłała mi swoje.

Na zawsze pozostaniesz w moim sercu i często pojawiasz się w

moich snach.

Całuję, Robbie

Na zdjęciu był w dżinsach i T - shircie i siedział nad rzeką.

Patrzył prosto w obiektyw tymi swoimi ciemnoniebieskimi oczami, w

które już chyba nigdy nie będę potrafiła spojrzeć. Był taki... och, sama

nie wiem.

8.45 Do Jas poszłam w stanie szoku. Bredziła jak zwykle:

- No szybciej, szybciej, bo się spóźnimy. Co z tobą? Wyglądasz,

jakbyś ducha zobaczyła. Wczoraj wieczorem dzwonił Tom.

Powiedział, że znaleźli niesamowitego grzyba, którego kapelusz miał

pół metra średnicy. Podobno jest pyszny, jeśli się go...

- Jas, ja... ja...

- I wiesz co? Mówił, że Maorysi jedzą larwy chrząszcza Hu -

Hu, takie wielkie, białe i tłuste, pieką je nad ogniskiem i zjadają. Tom

poszedł na tamtejszą imprę, zaprzyjaźnił się z takim jednym

Maorysem, który nosi tradycyjne maoryskie imię „Brian” i...

- Jas, przeczytaj.

Wzięła ode mnie list. Po chwili nawet ona umilkła.

Skończyła i spojrzała na mnie.

- No, ja cię kręcę.

Chociaż raz w życiu ani trochę nie przesadziła.

background image

Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Już dawno temu

machnęłam ręką na Boga Seksu. Naprawdę.

Na francuskim

Przez całą lekcję gapiłam się na jego zdjęcie.

Wygląda tak fantastycznie. Mówię to zupełnie szczerze.

Ale co, na pojemne tyłkonosze Jas, mam zrobić albo myśleć?

Nie napisał przecież: „Przyjedź do Krainy Kangurów i bądź moja”.

Ani: „Jadę po ciebie”. Prawdę mówiąc, napisał tylko: „Ciągle cię

lubię i czasami o tobie myślę”.

Och, dlaczego nie napisał tego listu w zeszłym miesiącu?

Dlaczego napisał go dopiero po tym, jak pojawił się drugi Bóg

Miłości?

To dla mnie za wiele.

Na przerwie

Skonsultowałam się z Drużyną Asów.

Jas na głos odczytała list od Robbiego. Nie wiem, dlaczego jej

na to pozwoliłam, bo z jakiegoś powodu zrobiła to beznadziejnie, z

idiotycznym nowozelandzkim akcentem. Nie ma najmniejszych szans,

żeby jej występ w roli Lady Makbet powalił widzów na kolana.

Kiedy skończyła czytać, dziewczyny zaczęły energicznie kiwać

głowami jak pieski na tylnej półce samochodu.

- No i co wy na to? - spytałam.

- Zapomnij o nim - zaproponowała Rosie. - To zeszłoroczny

background image

śnieg. Zacznij nowe życie. Jesteśmy Europejkami, obywatelkami

Europy, i naszym obowiązkiem jest zadawać się z jak największą

liczbą Europejczyków. Oczywiście w granicach rozsądku.

- Ale z drugiej strony Robbie wygląda bardzo czadowo -

stwierdziła Jools.

- No i fajnie byłoby zostać szwagierką Jas, nie? - zadumała się

Mabs.

O ja cię kręcę, o tym koszmarze nigdy nawet nie pomyślałam.

Jas mało się nie udławiła swoją przekąską.

A Ellen jak zwykle już zupełnie mnie dobiła.

- No chyba... bo tego... nie jesteś, no... niczyją dziewczyną.

W domu

18.30 Poprosiłabym mamę o radę, ale odpowiedziałaby tak

bezsensownie, że równie dobrze mogłabym się z tym zwrócić do

Angusa. Poza tym wyszła z tatą i Libby do 0'Shaunesseyów, żeby

pokazać im zdjęcia z wakacji.

20.00 Chciałabym pogadać z kimś normalnym. Albo chociaż z

kimś, kto jest w domu. Nawet koty wyszły. Gordy jest jeszcze gorszy

od swojego ojca. Cały dzień śpi, a jak się budzi, zjada wszystko, co

mu się napatoczy, trochę poniszczy meble albo rajstopy, po czym

idzie w tango. Obaj traktują ten dom jak hotel.

22.30 Nie mogę w to uwierzyć. Mama i tata wrócili do domu

background image

jako Irlandczycy. Mamy zostać irlandzką rodziną. Vati twierdzi, że

odkrył swe irlandzkie korzenie.

- Tak, po sześciu browarach - powiedziałam.

Ale on ględził dalej i nawet włączył płytę z irlandzkim folkiem.

Libby wykonuje swoją wersję celtyckiego tańca. Nie wiedziałam, że

oni tańczą bez majtek, ale cóż...

W przerwie między klepaniem się po udach i wrzeszczeniem:

„No, dziewczyny, trza zagonić świniaki do chlewu!” tata powiedział:

- Wiesz, w mojej rodzinie krąży opowieść o tym, że mój

praprapradziadek nazywał się O'Dwyer i mieszkał w Killarney, ale

zmienił nazwisko, żeby ukryć się przed podłymi Anglikami.

- Tato, czy mówiąc o podłych Anglikach, masz na myśli nas? -

zainteresowałam się.

Ale jego to nie speszyło.

- Zmienili nazwisko na Nicolson.

- Na to angielskie nazwisko z wielkimi tradycjami? NIE. Po co

mieliby zmieniać irlandzkie nazwisko na szkockie? Anglicy, czyli my,

nienawidzili Krainy Seana O'C.onnery'ego tak samo jak Irlandczycy.

A nawet jeszcze bardziej. To dlatego zbudowaliśmy wał Hadriana

-

żeby odgrodzić się od Rudych Bród.

Tata ględził dalej jak szalony.

- Jest coś jeszcze: mamy irlandzki typ urody. Jeden facet w

Memphis to zauważył - spytał, czy jesteś Irlandką. Bo masz w sobie z

coś z mieszkańców Szmaragdowej Wyspy.

Wał Hadriana - mur zbudowany przeciw Szkotom w 122 roku w Brytanii na polecenie cesarza

Hadriana.

background image

- Nie, tato. To był Amerykanin - on nie wie, gdzie co leży, chyba

że chodzi o Teksas. Miał na sobie flanelową koszulę w kratę.

Trzasnęłam drzwiami swojego pokoju.

W łóżku boleści

O Boże, o Boże, o Boże. Leżę na łóżku, trzymając poduszkę na

głowie. Nie dość, że usycham z miłości, to jeszcze zostałam Irlandką.

Czwartek, 2 czerwca

Jas znowu dostała najwyższy stopień z historii. Zaczerwieniła się

jak mała dziewczynka.

Kiedy wracałyśmy do domu, powiedziałam:

- Jazzy, jesteś bardzo inteligentna. Tak inteligentna jak profesor

Inteligent z wydziału Inteligentologii na Oksfordzie.

Trochę już się uspokoiłam po liście od Robbiego.

Jeżeli tylko nie wspominam jego imienia, to nawet o nim nie

myślę.

To zupełnie jak wudu, prawda?

Jestem absolutnie i bez najmniejszych wątpliwości pewna, że

kocham Masima.

W

łazience

16.45 Sprawdziłam sytuację pod względem orangutyzmu. Moje

nogi dosłownie można by czesać.

16.48 Nie chce mi się używać kremu do depilacji. A właściwie

background image

to mama już cały zużyła.

16.50 Tata ma taką maszynkę, po której skóra zostaje gładziutka

i atrakcyjna dla kobiet. Tak przynajmniej twierdzą w telewizyjnej

reklamie. Chciałabym mieć taką gładziusieńką skórkę, ale wolałabym

nie stać się atrakcyjna dla kobiet.

17.00 Może jednak zaryzykuję. Która rozsądna lesbijka zniży się

do poziomu moich kolan?

17.01 Wolę nie myśleć o karłowatych lesbijkach, które mają

trzydzieści centymetrów wzrostu.

17.45 Ta maszynka taty rzeczywiście jest genialna. Ani razu się

nie zacięłam, a moja skóra jest taka, jak to obiecują w reklamie -

gładziusienieńka.

Mmmmm.

Spłukałam dokładnie mydło z maszynki i odłożyłam ją na

miejsce.

W moim pokoju

19.00 A teraz odwieczny dylemat: jak mam się ubrać na koncert

Sztywnych Dylanów? Oczywiście muszę włożyć miniowe, żeby się

pochwalić gładziutkimi nogami. Musiałabym być skończoną idiotką,

żeby zmarnować ten efekt.

background image

19.30 Jeżeli mam włożyć bardzo krótką miniowe, to powinnam

wybrać bardziej zakrytą górę, żeby nie wystawiać dyndaków na

świeże powietrze. Chcę wyglądać wyrafinowanie, a nie jak

prostytutka.

20.00 Właśnie przymierzałam rajstopy, kiedy mój tata zwariował

- zaczął wrzeszczeć i ciskać się na dole. Chyba mu powiem, że

przeklinanie to oznaka ubogiego słownictwa. Ale nie teraz.

20.10 Wpadł do mojego pokoju z twarzą oblepioną kawałkami

papieru toaletowego. Czyżby to nowy irlandzki styl?

- Używałaś mojej cholernej maszynki? - ryknął.

- Twojej maszynki? Wiem, że jesteś początkującym ojcem, ale

być może zauważyłeś, że jestem dziewczyną. Nie mam zarostu.

Przeważnie.

- Tylko nie tym tonem, doskonale wiesz, o czym mówię!

Używałaś mojej maszynki?

- No, tylko troszeczkę, wiesz, do nóg.

Dlaczego ja muszę z własnym ojcem rozmawiać o swoim ciele?

Prawo z pewnością tego zabrania.

Jakieś pięćdziesiąt lat później skończył wykład, w którym

zabronił mi używania tej głupiej maszynki, i wyszedł.

20.30 Przykro mi, że pochlastał sobie całą twarz.

background image

20.40 Ale... ja za to mam gładziusieńkie nogi.

Piątek, 3 czerwca

8.15 Czuję pewne napięcie, bo nie wiem, czy Bóg Miłości wrócił

do kraju. Podczas jego nieobecności dałam sobie na luz, jeśli chodzi o

makijaż, ale teraz na wszelki wypadek stale muszę zachowywać

czujność.

Wiem, że to dość idiotyczne - nawet jak na mnie - ale odkąd

przyszedł list od Robbiego, zawsze pamiętam, żeby się umalować, bo

ciągle o tym myślę, a to oznacza, że on mnie może zobaczyć. Z

wnętrza mojej głowy. Albo ze swojego listu.

Mówiłam, że niedobrze ze mną.

Wynocha z mojej głowy, Boże Seksu!!!

Pooddycham naprzemiennie przez nozdrza, chociaż to grozi

rozdęciem dziurek od nosa.

Aaaaach.

Pięć minut później

Już pozbyłam się myśli o xxxx. Chyba się domyślacie, że xxxx

zaczyna się na R?

W mordkę jeża, a także schiessenhausen

!!! Znowu o nim

pomyślałam.

Schiessenhausen (niem.) - wulgarnie: klozet, kibel, sracz; tu w znaczeniu przenośnym: szambo.

background image

Plan kosmetyczny

Odrobina szminki i błyszczyku, muśnięcie tuszem do rzęs i

naprawdę cieniutka kreseczka na górnej powiece. Problem polega na

tym, jak się przemknąć koło tego myśliwskiego psa, czyli Sokolego

Oka. Dziś zamierzam zastosować stara, ulubioną sztuczkę, czyli

wsadzić głowę głęboko w torbę i mruknąć, kiedy będę mijała Sokole

Oko: „Och, gdzie ja schowałam pracę domową z francuskiego? Mon

Dieu i au secours

, gdzieś tu musi być”.

Wlokę się pod górę Stalagu 14

- Odpisałaś Robbiemu? - spytała Jas. O Boże.

- Yyy... nie.

- A odpiszesz?

- Nie wiem, Jas.

- Kiedyś naprawdę go lubiłaś, a on napisał do ciebie, więc

odpiszesz czy nie?

Nie odpowiedziałam, więc ciągnęła dalej:

- A jeżeli odpiszesz, to co? Nadal milczałam.

- Pogadasz o tym z Tomem po jego powrocie i poprosisz go o

radę? Przyjeżdża w przyszłym tygodniu, więc poczekasz do tej pory i

dopiero wtedy odpiszesz czy jak?

W końcu musiałam coś powiedzieć.

- Jas, może od razu załóż jakąś szatę, przyklej sobie sztuczne

wąsy i spal mnie na stosie, co? Zachowujesz się jak hiszpańska

inkwizycja.

Mon Dieu (fr.) - mój Boże; au secours (fr.) - na pomoc, ratunku.

background image

- Ja tylko pytam...

- No to nie pytaj.

- Zwykle możesz godzinami gadać o Robbiem i Masimie, twoich

tak zwanych chłopcach.

- Jas, nie zaczynaj... a poza tym chyba żartujesz, nie? Skoro

ciągle gadam o SWOICH chłopakach, to skąd znam słowa Tego

kwiatu nie pół światu? No skąd?

Jas się nabzdyczyła.

- Och, bardzo przepraszam, że zawracam ci głowę SWOIM

życiem. Oczywiście liczy się tylko TWOJE, prawda? Tak, tak,

Georgia Nicolson to jedyny człowiek na całym świecie.

I odeszła krokiem dumnym jak żołnierz na defiladzie.

Kurczę, ale ona drażliwa.

Oj, co tam, wypróbuję na niej swój irlandzki wdzięk. To znaczy,

kiedy mi się będzie chciało.

Na geografii

Jas dąsała się przez cały dzień, nawet kiedy wysłałam jej

prezencik w postaci dwóch kostek czekolady. Zjadła je, a potem dalej

mnie ignorez - vousowała

!

Na przerwie

Jools opowiedziała nam, co ostatnio robili z Rollem. Poszli na

całonocną imprę.

Od fr. ignorez - vous - pytająca forma grzecznościowa od ignorer - ignorować.

background image

Tak się nacałowała, że na wardze wyskoczyła jej opryszczka.

Pokazała nam ją. Błe.

Na tej imprezie u kumpla, którego rodzice wyjechali za granicę,

było szesnaście osób i wszyscy przez całą noc się całowali. Ellen jak

zwykle trochę się pogubiła.

- Czy wy się, no wiesz, całowaliście w tym samym czasie, czy...

yyy... trochę też potańczyliście?

Mabs spytała:

- To jak, Rollo jest teraz twoim facetem?

- No, niby tak, ale nigdy nie wiem, kiedy się ze mną umówi albo

zadzwoni.

- Kurde! - wykrzyknęłam. - Czyli to typowa sytuacja w stylu

„narka”.

- Tak, chyba tak. Na przykład sobota. Nie wiem, czy Rollo

wybiera się na ten koncert ze mną, czy przyjdzie sam i spotkamy się

na miejscu albo...

- Ja bym się na to nie godziła - stwierdziła Jas. - Lubię wiedzieć,

na czym stoję.

- Jas, stoisz na ziemi - wyjaśniłam jej z najbardziej uroczym ze

swoich uśmiechów.

Nie odwzajemniła uśmiechu, tylko spytała dość złośliwym

tonem:

- Georgia, a ty z kim będziesz na koncercie? I czy będziesz sobie

robić JAJA, jeśli wiesz, co mam na myśli, a sądzę, że tak?

O Boże, pije do Dave'a Jajcarza. Wie, że jeszcze nie

background image

powiedziałam Ellen o sobie i Davie.

Pod szkolną bramą

16.20 Właśnie schodziłyśmy z boiska, kiedy go zobaczyłam.

Masima na skuterze. Zaparkował pod szkolną bramą!

OBożeBożeBoziuniu!!! Nie wierzyłam własnym oczom. Ale to

naprawdę był on!

Wyglądał absolutnie czadersko. I był bardzo opalony. Czarne,

falujące włosy, długie nogi, wysportowane ciało i w ogóle.

Siedział na skuterze, z kaskiem na kolanach, jedną ręką opierając

się na kierownicy. Na nosie miał ciemne okulary.

On jest taaaaaki seksowny. Dosłownie ocieka seksem.

Co on tu robi? Czeka na mnie?

Cała Drużyna Asów przemieniła się w chodzące złote rybki.

- Boże, ale ciacho - westchnęła Rosie.

- O kurde - dodała Jools. - Wiedziałaś, że tu będzie?

- Ale opalony, nie? - powiedziała Jas. - Bardziej niż ty. Nie

mogłam wydusić z siebie ani słowa. Wszystkie dziewczyny

wychodzące za bramę gapiły się na niego, poprawiając włosy i

uśmiechając się. Przestańcie, wy zdziry. Nie wiedziałam, co robić.

Minąć go na luzie i zignorez - vousować, wcielając się w rolę

Tajemniczej Kobiety? Czy zachować się przyjaźnie i sympatycznie?

Och, nie mam pojęcia!

Zwolniłam, przez co Drużyna Asów musiała zmniejszyć tempo.

Czy nie za lekko umalowałam sobie usta?

background image

Czy byłam kompletnie ubrana?

- O Boże, Boże, co robić? - mamrotałam, ale na szczęście

zostałam zwolniona z podejmowania decyzji, bo przy bramie pojawiła

się Lindsay.

Zmieniła już mundurek na biały kostium z krótką spódnicą, a na

głowie miała apaszkę. Podbiegła prosto do Masima i pocałowała go w

policzek!

Uśmiechnął się do niej i zaczęli gadać. Boże, jaki on ma ładny

uśmiech. I zmysłowe, wydatne usta - nie jak Mark Wielka Japa, tylko

po prostu pełne. Nie mogłam oderwać od nich wzroku, zupełnie

jakbym oglądała horror. Nawet Jas przestała mnie ignorez - vousować

i wzięła mnie pod rękę, bo wiedziała, że muszę się czuć strasznie.

Zbliżyłyśmy się do bramy i teraz już musiałam przez nią przejść

i minąć Masima. Dziewczyny stworzyły wokół mnie mur, a ja

spuściłam głowę, ale i tak zobaczyłam, że Lindsay zakłada zapasowy

kask. To było potwornej Ze smutkiem powlokłam się dalej ze swoją

paczką. Usłyszałam odgłos włączanego silnika i ryk odjeżdżającego

skutera.

- Ale numer - mruknęła Rosie.

Wszystkie zrobiły się bardzo miłe dla mnie, przez co czułam się

jeszcze bardziej załamana. Ciągle powtarzały:

- Wszystko w porządku? Chcesz gumę do żucia? Mnie jednak

nic nie pomagało.

16.30 Rozeszły się do swoich domów i zostałam sama z Jas. - A

background image

to dopiero! - powiedziała.

- Chyba mam pecha w miłości. Co takiego zrobiłam w

poprzednim wcieleniu, że sobie na to zasłużyłam?

- Może byłaś, no wiesz, osą czy czymś takim.

- Osą?

Jas jest kompletnie nieprzydatna. I durnowata. Ale przynajmniej

nie jest mną.

Zanim poszła do siebie, lekko uścisnęła moje ramię i

powiedziała:

- Nieważne, co inni o tobie mówią - ja clę lubię. NIE WOLNO

mi się rozpłakać. Przynajmniej dopóki nie znajdę się w swoim pokoju.

Na High Street

16.45 Minął mnie ten palant Thompson ze swoimi kumplami.

Coś powiedzieli, ale nie dosłyszałam. Czuję się jak duch.

Kiedy podeszłam do furtki, poczułam, że łzy napływają mi do

oczu. Nikogo jeszcze nie było w domu, więc mogłam wpełznąć do

łóżka i zacząć zawodzić.

Ale ze mnie beznadziejna idiotka.

Obdzwoniłam wszystkich mieszkańców Manhattanu, którzy

noszą jego nazwisko.

A jednym z nich okazał się Chińczyk prowadzący knajpę z

jedzeniem na wynos.

Jestem potwornie żałosna.

background image

17.00 Właśnie otwierałam furtkę, kiedy usłyszałam ryk skutera.

Nie odwróciłam się. Nie obeszłoby mnie nawet, gdyby się okazało, że

tata kupił pojazd jeszcze bardziej żenujący niż cyrkowy samochodzik.

Ale skuter zatrzymał się za mną. I przemówił.

To był on. We własnej osobie. Nie ściemniam. On sam. Osoba, o

której marzyłam od tak dawna.

- Ciao, Georgia, jak się masz? Come stai

?

Zapomniałam języka w gębie. Odwróciłam się. I spojrzałam na

niego. Spojrzałam mu prosto w oczy. Już zapomniałam, że są tak

bursztynowe, jednocześnie twarde i miękkie. Uśmiechał się lekko, a

ma fantastyczne zęby. Właściwie, powiedzmy to sobie szczerze, cały

jest fantastyczny.

- Wpadłem, żeby się przywitać. Długo mnie nie było.

Nadal nie mogłam nic z siebie wydusić. Może wystarczyło

kiwnąć głową?

Kiwnęłam.

No super, teraz wyglądam jak papużka w szkolnym mundurku.

Czad. Zamknij się, mózgu. Do tej pory nie chciałeś ze mną

współpracować, to siedź cicho.

Masimo włączył silnik i powiedział:

- Muszę spadać. Mamy próbę. Idziesz na koncert? Mam

nadzieję, że się tam spotkamy. Ciao.

O Boże kochany w Himmel

!!!

Ciao (wł.) - cześć; come stai (wł.) - jak się masz.

Himmel (niem.) - niebiosa.

background image

18.30 Leżę na łóżku. Chyba wpadłam w śpiączkę.

Muszę o tym pogadać z kimś normalnym.

19.00 Nikt mi nie przychodzi do głowy.

19.30 Nadal nikt mi nie przychodzi do głowy.

19.45 Zrezygnowałam z rozmowy z kimś normalnym i zwołałam

pilne zebranie Drużyny Asów u Luigiego.

21.30 Siorbiąc kawę, dziewczyny zagrzewały mnie do walki.

Mam odzyskać swojego mężczyznę!!! Iii - haa! Rosie nawet

zaśpiewała hymn narodowy i powiedziała:

- Weź się w garść i przygotuj swoje dynda ki do walki.

Północ Po co miałby przychodzić, żeby się przywitać, gdybym

mu się w ogóle nie podobała?

1.00 Co jest z tymi chłopcami? Kiedy już mi się wydawało, że

przebolałam Robbiego (Merde, znowu pomyślałam jego imię. Muszę

zacząć inaczej go nazywać, żeby nie działało wudu. Nazwę go... yyy...

Szarpidrutem...). Na czym to ja skończyłam, zanim tak niegrzecznie

przerwałam samej sobie? A, tak. Kiedy już mi się wydawało, że

przebolałam Szarpidruta, ten mi przysłał bardzo miły list. A potem

wyskoczył Masimo. Och, ja już nic nie wiem!!!

Sobota, 4 czerwca

background image

Churchill Square

11.00 Rosie powiedziała:

- W takiej sytuacji należy pójść na zakupy. Tak więc w ramach

przygotowań do walki o swojego faceta zamierzam kupić sobie

genialne i odlotowe buty.

U Ravela

11.30 Zobaczyłam na wystawie czaderskie buty: na słupku i z

fajnymi paskami wokół czubków i pięt.

W sklepie obuwniczym

Poprosiłam o te buty. Sprzedawczyni powiedziała, że są tylko

czwórki. Większe będą w przyszłym tygodniu.

W przyszłym tygodniu?! Zwariowała czy jak? Ja idę na koncert

dzisiaj!

- Dobrze, proszę mi je przynieść - powiedziałam.

- Po co, przecież ty chyba nosisz siódemkę? - powiedziała Jas.

- Czasami.

Rosie, przymierzając jakieś idiotyczne futrzane kozaki, w

których wyglądała jak yeti, spytała:

- To twoje stopy zmieniają wielkość?

- No wiesz, na metce jest numer siedem, ale jeżeli buty zrobione

są w Japonii, gdzie ludzie mają malutkiej stopki, to siódemka jest jak

nasza piętnastka.

Spojrzały na mnie bez słowa.

background image

Przyszła sprzedawczyni z butami. Były niesamowite! Masimo na

pewno się nimi zachwyci, bo - jak każdy głupi wie - Włosi są

fetyszystami i wariują na punkcie obuwia.

Pięć minut później

Kurczę. Pięty mi się nie mieszczą. Spytałam grzecznie

sprzedawczynię:

- Czy ma pani byszkę do łutów? Cała drużyna zaczęła się turlać

ze śmiechu. Kobieta popatrzyła na nas jak na wariatki, ale poszła po tę

łyżkę do butów.

Kolejne pięć minut później

Udało się! Taaak!!! Sprzedawczyni spytała:

- Na pewno pasują? Proszę zrobić parę kroków.

Cała drużyna była pewna, że mi się nie uda. Wstałam. Au, au,

merde do kwadratu i au. Potwornie cisnęły. Przejrzałam się w lustrze.

Wyglądały superancko. Muszę je mieć, dla Masima zniosę ten ból.

Uśmiechnęłam się jak głupia.

- Wiecie, to niesamowite, ale są bardzo wygodne. Zupełnie

jakbym chodziła w kapciach.

W moim pokoju

13.00 Wypchałam buty gazetą, żeby się rozciągnęły.

13.00 Mama przyszła trochę powęszyć. - Pokaż te nowe buty.

background image

- Och, później, kiedy już się ubiorę - odparłam.

17.30 Tata powiedział, że nie zna człowieka, który by cztery

godziny spędził w łazience. Wielka szkoda, że nie przykłada większej

wagi do swojego wyglądu.

W moim pokoju

17.45 Tak ustawiłam dwa lustra, żeby widzieć się z przodu i z

tyłu. Wszędzie jestem taka gładziutka, że wyglądam jak kula do

bilarda - na całym ciele nie sterczy ani jeden włosek. Nie mam

pryszczy, ale na wszelki wypadek użyłam podkładu.

18.00 Zakręciłam włosy na ogromne wałki, które zdejmę w

ostatniej chwili, kiedy już będę gotowa, żeby nadać całej fryzurze

maksymalną puszystość.

18.30 Spokojnie, spokojnie. Muszę oszczędzać siły przed walką.

Sprawdzę, jaka pogoda. Hmmm, trochę pochmurno. Zadzwoniłam do

Jas.

- Jas, jak myślisz, będzie padać?

- Momencik.

Usłyszałam odgłosy kroków, a po chwili wróciła do telefonu.

- Nie, myślę, że czeka nas suchy okres z zaledwie niewielkim

prawdopodobieństwem opadów.

O kurczę. Musiałam spytać - wiedziałam, że nie powinnam, ale

background image

musiałam.

- Jas, czy mogę spytać, skąd to wiesz?

- No cóż, ślimaki w słoiku, który z Tomem postawiliśmy na...

- Jas, naprawdę muszę już lecieć. Libby znowu ogląda Dźwięki

muzyki i chciałam z nią trochę pojodłować. Do zobaczenia o ósmej.

19.00 Już prawie jestem gotowa. Nie będę ryzykowała i nie

założę wabików na chłopców, chociaż wyglądają super i przyciągają

facetów jak nie wiem co. Wolałabym, żeby nie skleiły mi się znowu

powieki. Nałożyłam osiem warstw tuszu do rzęs, to powinno załatwić

sprawę. Najpierw pomalowałam raz, potem przysypałam talkiem, a

następnie nałożyłam kolejną warstwę i tak dalej. Ledwo mogę

otworzyć oczy, ale z pewnością to mi tylko dodaje seksapilu.

19.15 Moja niebieska miniowa wygląda genialnie.

Posmarowałam nogi balsamem brązującym, żeby podkreślić

opaleniznę z Krainy Hamburgerów. Myślę, że nie widać brązowych

smug - no

#

chyba że ktoś by się położył na podłodze, ale po co miałby

to robić? Nie licząc karłowatych lesbijek, którymi się martwiłam

wcześniej. Założyłam prosty stanik, taki, który trzyma na miejscu

moje dyndaki, i czaderski niebiesko - czarny top z malutkimi ustami

na dole. Trudno je dostrzec, ale każdy, kto je zauważy, uzna, że lubię

się całować, ale nie jestem zdzirą.

19.25 Mama zawołała:

background image

- Mogę przyjść i zobaczyć, jak się ubrałaś? O Boże. Włożyłam

buty.

O BOŻE!!! Jasna cholera! To chyba buciki dla dziecka! Jakoś

udało mi się wcisnąć stopy w te imadła. Wstałam. Jeżeli trochę

pochodzę, na pewno się do nich przyzwyczaję.

Weszła mama.

- No, no. Wyglądasz odlotowo! To wszystko dla Włoskiego

Rumaka?

Zamknij się. Proszę cię, zamknij się. Wtedy zauważyła moje

buty.

- Nowe? Super! Nie za małe? Odparłam z szerokim uśmiechem:

- Nie, skąd, powiedziałabym, że są wręcz ciut za luźne. Nadal się

na nie gapiła.

- Jaki to rozmiar?

Zerknęłam na zegarek i rzuciłam:

- O kurczę, już tak późno? Umówiłam się z moją paczką o wpół

do ósmej. Narka.

I popędziłam na dół. Au, au, kurde, kurde. Kupa, kupa, dupa.

W drodze do domu Jas

O Boże, jaki ból. Dobrze chociaż, że buty odcinają dopływ krwi,

więc przy odrobinie szczęścia zupełnie stracę czucie w stopach.

Parę kroków od domu Jas musiałam przysiąść na murku, żeby

odpocząć.

background image

19.45 Po drodze Jas spytała:

- Chce ci się sikać? Jakoś dziwnie idziesz.

Pod wieżą zegarową

20.00 Spotkałyśmy się z Drużyną Asów. Rosie jednak kupiła

sobie te futrzane kozaki. Może mają pasować do stroju Svena?

Sven ma najniezwyklejszy gust, jeśli chodzi o ubrania -

oczywiście pomijając cyrkowców. Nigdy bym nie uwierzyła, że ktoś

może sobie kupić błyszczący fioletowy garnitur ze szkarłatnymi

wstawkami - a jednak. Poza tym, choć nie chce mi to przejść przez

gardło, chyba umalował usta szminką. Podniósł mnie i pocałował w

oba policzki.

- Cześć, laseczki, dajmy czadu!!!

Przejrzałam się w puderniczce. Tak, miał umalowane usta.

Poszłyśmy za nim.

Jools znajduje się na skraju szaleństwa, nie wiedząc, czy chodzi

z Roiłem, czy też nie. Z kolei Jas jest w filozoficznym nastroju, więc

powiedziała:

- Co ma być, to będzie. Pokazywałam ci piosenkę Toma Tego

kwiatu nie pół światu?

Kiedy wyjęła z kieszeni kartkę (u - ła), szybko poszłam dalej z

resztą drużyny. Au, au, au. Nadal mam czucie w stopach.

- Wiecie, ja ten... spróbuję wzbudzić zazdrość w Davie Jajcarzu -

powiedziała Ellen.

Roześmiałam się.

background image

- Jasne. Powodzenia.

Spojrzała na mnie.

- To znaczy, że co?

- No wiesz, on... hmm... raczej nie wydaje się typem

zazdrośnika, prawda?

- Pomacham włosami i potańczę z tym kumplem Roiła.

Wypróbuję wszystkie sztuczki.

- Ale obiecaj, że nie wypróbujesz sztuczki z zaraźliwym

śmiechem - poprosiłam.

Stanęłyśmy pod klubem Budda.

W siusialni dla dziewczyn

20.40 Drużyna Asów odbyła ostatnią konferencję.

No, w każdym razie Rosie, Jas i ja. Mabs, Ellen i Jools tak się

denerwowały przed spotkaniem z chłopakami, że tylko szybko

umalowały usta, odcedziły kartofelki i poleciały do imperium disco.

- Sprawdźmy listę - powiedziała Rosie.

Usiadłam na brzegu umywalki. (Och, co za ulga dla palców u

stóp!). - Tusz do rzęs? - zaczęłam. Spojrzały na moje oczy.

- Odhaczone.

- Szminka i pryszcze?

- Odhaczone.

- Atrakcyjny, zachęcający uśmiech? - Tu się uśmiechnęłam.

- Uff, pocałuj mnie - poprosiła Rosie. - Chyba zostanę lesbijką.

Mam nadzieję, że żartowała.

background image

Jestem gotowa stanąć do walki z Lindsay. Machu - machu

włosami. Kręcu - kręcu biodrami. I szeroki uśmiech. Wyszłyśmy z

siusialni.

W chwili, gdy miałyśmy wejść na parkiet, Jas spytała: - A co z

gaciami? Spojrzałam na nią.

- A co ma być?

- Włożyłaś?

Czy jej już zupełnie odbiło? Chociaż... szczerze mówiąc, nie

pamiętałam chwili, w której je zakładałam. Kiedy to zrobiłam?

Pamiętam, jak wkładałam spódnicę, stanik i top, ale gacie? I które

wybrałam? O Boże. Może jednak zapomniałam, przewrócę się i

pokażę całemu światu przód i tył?

Albo Sven mnie podniesie, co często robi, kiedy będziemy

tańczyć do muzyki z Gorączki sobotniej nocy?

Popędziłam z powrotem do kibla.

Alarm „Gacie” odwołany. Cała wina leży po stronie Jas - ona ma

obsesję na punkcie bielizny.

21.00 W klubie jest bardzo, bardzo ciemno i tłoczno.

Przepchnęłyśmy się do baru. Minęło trochę czasu, zanim

przyzwyczaiłam się do ciemności. Tym bardziej że na rzęsach miałam

pół kilo tuszu i talku. Dave Jajcarz stanął jakieś trzy centymetry od

mojego nosa, zanim go zauważyłam.

- Cześć, kociaku, wróciłaś!

Uśmiechnęłam się do niego, a wtedy nad jego ramieniem

background image

pojawiła się głowa Rachel.

- Cześć, Georgia, fajnie, że wpadłaś.

Ona zawsze jest dla mnie przerażająco miła. Dlaczego? Jest w

porzo, ale ja się kumpluję z Dave'em, a nie z nią. Pociągnęła go za

rękę i powiedziała:

- Misiu chodźmy zatańczyć.

Spojrzał na mnie. Chociaż raz go ubiegłam.

- Tak, misiu, idź zatańczyć - powiedziałam.

Popatrzył na mnie spod oka i poszedł na parkiet.

Rollo i jego kumple stali przy barze z Jools, Mabs i Ellen, które

dosłownie spijały każde słowo z ich ust. Żałosne. Ja nigdy bym się tak

nie zachowała.

- Jas, po prostu z mądrą miną kiwaj głową - powiedziałam. - Nie

musisz nic mówić. Właściwie to wolałabym, żebyś się nie odzywała.

Będziesz moją zasłoną dymną, kiedy zacznę się rozglądać za

Masimem. Jas próbowała się nabzdyczyć, ale nie pozwoliłam jej,

mówiąc:

- Wiesz, że proszę cię o to tylko dlatego, że jesteś moją

najlepsiejszą kumpelą. Poza tym, jeżeli mi pomożesz, pozwolę ci

zaśpiewać piosenkę Toma.

Wtedy Jas się ożywiła.

- Hurra, on wraca za pięć dni. Wiesz, przyszłam z domu tylko

dlatego, by ci pomóc.

Już miałam jej zrobić serdeczną pokrzywę, kiedy na palce u nogi

nadepnęła mi jakaś grubaska, która przechodziła ze swoimi tłustymi

background image

kumpelkami.

- O, w mordę jeża, au, au! - krzyknęłam. - O ja cię kręcę!!!

- Te buty na pewno cię nie cisną? - spytała Jas.

- Jas, jakaś skończona idiotka olbrzymich rozmiarów właśnie

zmiażdżyła mi stopę. Dlatego drę się jak stare prześcieradło -

wyjaśniłam.

Chyba będę musiała się wymknąć i na chwilę położyć w kiblu, a

stopy oprzeć na sedesie. Aby „cały ból odpłynął z mych stóp”, jak to

elokwentnie ujął Billy w jednym ze swych sonetów.

Do baru podszedł Masimo.

Wyglądał megaczadowo (i pół). Zupełnie inaczej niż angielscy

chłopcy. Jest bardziej wyrafinowany. Miał na sobie odjechany

jasnoniebieski włoski garnitur i T - shirt. Podobnie jak ja włożył

czaderskie buty. (Ale nie na słupku i nie chodził tak, jakby zaraz miał

się posikać).

Wyprostowałam się, żeby podkreślić dyndaki (najpierw się

rozejrzałam, żeby nikogo nie potrącić). Lekko rozchyliłam usta i

włożyłam język za dolne zęby. Wyglądałam trochę jak Britney Spears,

ale bez kolczyka w języku.

Udawałam, że nie widzę Masima. Byłam zimna jak góra lodowa.

Niestety, Jas, Ellen i Mabs zachowały się jak idiotki. Podbiegły

do mnie, pytając: „Widziałaś go? Widziałaś? Stoi przy barze, o, tam -

patrz, widzisz go?”. I tak w kółko. Były strasznie irytujące i niefajne.

Nadal trzymałam język za dolnymi zębami, więc to, co

powiedziałam, zabrzmiało mniej więcej tak:

background image

- Fpadajcie, iśsie fobie i foftafcie mnie w fpokoju.

Udałam, że macham do kogoś stojącego w pobliżu Masima. Bóg

Miłości uchwycił mój wzrok i uśmiechnął się do mnie. Ja też leciutko

się uśmiechnęłam, a on ruszył w moją stronę. Och, jak ja go kocham!

Ale nie! Pamiętaj o planie! Znowu się uśmiechnęłam, po czym

zmusiłam się, by odejść.

I nie odwrócić. O kurczę, ależ to było trudne! Zupełnie jakby

moje stopy szły w jedną stronę, a ciało ciągnęło w drugą, by zacząć

się z nim całować. Czułam się jak jakiś denny mim. Ale musiałam to

zrobić. Musiałam zachować lodowatość.

Starałam się też wywrzeć dobre wrażenie od tyłu. Tak bardzo

skupiałam się na dennej pantomimie, kręceniu biodrami, machaniu

włosami i obojętnym traktowaniu Boga Miłości, że wpadłam

dyndakami na Dave'a Jajcarza. Znowu.

- Spokojnie, chłopaki - zwrócił się do moich melonów. Co za

tupet.

Był jednak moim Mistrzem Podjarki, a w pobliżu nie widziałam

Rachel, więc powiedziałam mu, co zrobiłam przed chwilą.

- Byłbyś ze mnie dumny. Masimo ruszył w moją stronę, a ja

odpłynęłam jak góra lodowa. Jak oceniłbyś moją taktykę?

Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Gdybym nie wiedziała, że

to bezlitosny Mistrz Podjarki, pomyślałabym, że mu trochę smutno,

ale pewnie bym się myliła, bo zaraz powiedział:

- Świetna robota, naprawdę. Tak trzymać. Jaką torebkę ma

dzisiaj?

background image

Wtedy podbiegła do nas Rachel z miną przyjaznego setera. Dave

był dla niej miły, ale sprawiał wrażenie osaczonego. Na jej miejscu

dałabym mu trochę więcej przestrzeni. Kurde, ależ ja się znam na

związkach! Stałam się ekspertem w sprawach sercowych.

21.30 Nigdzie nie widzę mojej rywalki - najdurniejszego

patyczaka na całym świecie i we wszystkich światach równoległych.

Bardzo dobrze. Och, a może umarła? Jakież to smutne. Zresztą

nieważne. Za chwilę Sztywne Dylany mają wyjść na scenę.

21.40 Wow, ale szaleństwo!!! Dziewczyny zaczęły piszczeć,

kiedy Masimo podszedł do mikrofonu i powiedział: - Ciao.

Wróciliśmy.

22.15 Normalnie jestem w raju!

Czadu, chłopaki! Ale impra! Chłopaki są super i czadowe, a

Masimo genialnie śpiewa i jest taaaaki seksowny na scenie.

22.35 Parę dziewczyn próbowało wdrapać się na scenę, żeby ich

dotknąć! Jednej się to udała Pocałowała Masima w policzek, zanim

ściągnął ją bramkarz. To bardzo, bardzo żenujące. Mało się nie

skichałam, kiedy Okropna R Green usiłowała wleźć na scenę.

Oczywiście bez powodzenia. Władowała na scenę jedno kolano,

podskoczyła na jakieś pół metra i z powrotem opadła na parkiet.

Podrygiwałaby tak całą wieczność, gdyby bramkarz jej nie odciągnął.

background image

Nowe, ogromne okulary przekrzywiły jej się na bok. Szalenie urocze.

22.40 Trochę się spociłam, więc lepiej pójdę się ochłodzić w

kiblu. Bóg Miłości na pewno by nie chciał oślizgłej dziewczyny.

Trochę przed nim potańczyłam. Wiecie, bardzo subtelnie, bez

szaleństw, chociaż raz czy dwa musiałam popchnąć Jas, żeby mnie

przepuściła bliżej sceny. Co jakiś czas spoglądałam na niego, a potem

odwracałam wzrok. Nudna Lindsay tańczyła pod samą sceną, gapiąc

się na niego, jakby chciała go zahipnotyzować.

- Jak to w swej słynnej komedii erotycznej Seks nocy letniej ujął

Łabędź z Avonu

: „Aliści gdy pragniesz obłapiać się z Bogiem

Miłości, nie tańcuj kiejby błazen na patykowatych nogach” -

powiedziałam do Ro Ro.

- Mądrość przez cię przemawia, ma gołąbeczko - odparła Rosie.

- Billy rzekł również: „Zaprawdę powiadam ci, nie będziesz miał

niskiego czoła, albowiem prosić się będziesz o kocówę”.

I zaczęłyśmy się śmiać jak głupi do sera.

22.50 Idąc do kibla, zobaczyłam Rolla i Jools, którzy siedzieli na

schodkach i całowali się na całego. A potem na korytarzu koło

siusialni zauważyłam Mabs, która też się z kimś całowała - nie wiem z

kim, bo nie rozpoznałam go po tyle głowy. Kiedy ich mijałam, Mabs

otworzyła oczy i mrugnęła do mnie. O co jej chodziło? Wtedy drugą

ręką wskazała na zegarek, podniosła trzy palce, a następnie oba

Łabędź z Avonu - tak nazywano Williama Szekspira; tu nawiązanie do jego sztuki Sen nocy letniej.

background image

kciuki. Jednocześnie się całując. Co, do diabła...? Weszłam do kibla.

W siusialni dla dziewczyn

Kurde! Całe szczęście, że sprawdziłam sobie makijaż.

Wyglądałam jak idiotka z czerwoną gębą.

I w tej chwili zrozumiałam! Mabs mówiła, że na skali

przytulanek doszła do szóstego poziomu - pocałunek trwający ponad

trzy minuty bez przerwy!

Tak! Teraz tak się będzie cieszyła, że chyba wyjdzie z siebie i

stanie obok.

Chyba że całowała się z Pryszczatym Normanem.

Wszyscy się całowali. Oprócz mnie. Już tak dawno się nie

całowałam, że chyba zdążyłam zapomnieć, jak to się robi. Może

zupełnie straciłam technikę? Przez chwilę próbowałam całować się z

wierzchem swojej dłoni, ale w takiej sytuacji bardzo trudno odróżnić

rękę od ust.

Muszę na chwilę zdjąć buty. Weszłam do kabiny siusialnianej i

usiadłam na kiblu. Hmmm, moje stopy były nieco zaczerwienione i

spuchnięte. Może zdjąć te buty? Ale wtedy mogą już nie wejść z

powrotem.

A może jeżeli położę się na podłodze i oprę stopy na kiblu, to

opuchlizna trochę zejdzie?

Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Aaaach, trochę lepiej. W pewnej

chwili usłyszałam, że ktoś otworzył drzwi, i rozległ się głos Nudnej

Lindsay:

background image

- Co się dzieje?

Jakiś cienki głosik odparł:

- Lada chwila chyba zrobią przerwę.

To była Zdumiewająco Tępa Monica, brakujące ogniwo między

istotami ludzkimi a żabami.

- OK, to ja wracam - powiedziała Nudna Lindsay.

- Doprowadź ich do szaleństwa!

- Z tym nie mam problemów, o czym świadczy zeszły czwartek.

Włosi są bardzo namiętni.

I się roześmiała.

Boże, jak ja jej nienawidzę.

Jeszcze chwilę leżałam na podłodze. Było mi bardzo smutno, ale

przypomniałam sobie, że sroce spod ogona nie wypadłam. Spełnię

swoje marzenie! Dźwignęłam się na nogi. Auuuu... Sacré cholera

bleu.

Z powrotem w sali

Zespół zrobił przerwę, nigdzie ich nie widziałam. Spostrzegłam

natomiast, że Nudna Lindsay kręci się pod drzwiami garderoby. Co za

zdzira. Drużyna Asów szalała na parkiecie.

Rosie zawołała do mnie:

- Chodź potańczyć! Robimy lokomotywę.

- Chyba posiedzę i, wiesz, spróbuję złapać fazę - odparłam.

- Bolą cię stopy, bo założyłaś dziecięce buciki - stwierdziła.

Rzuciłam jej swoje słynne klingońskie, zezowate spojrzenie i się

background image

zamknęła.

Siedząc, podrygiwałam w rytm muzyki, kiedy nagle przede mną

pojawiła się czyjaś dłoń podająca mi szklankę. Dłoń była opalone, na

trzecim palcu widniał złoty sygnet. Podniosłam głowę. To była ręka

Masima. A on był do niej doczepiony.

Uśmiechnął się do mnie.

- Ciao, zmęczyłaś się tańcem? Zaczerwieniłam się. Dzięki Bogu,

że było ciemno.

Upiłam wielki łyk napoju i prawie się zadławiłam, ale udało mi

się wykrztusić;

- Tak, to znaczy si

. Rzeczywiście, bardzo zmęczyłam się

tańcem, tak, faktycznie.

- Dawno cię nie widziałem. Cieszę się, że przyszłaś.

Dałabyś mi swój telefon?

Och, jak powinna brzmieć prawidłowa odpowiedź? Lodowatość

podpowiada: „Może innym razem”. Ale to Bóg Miłości! Pochyla się

nade mną, jego cudowne usta znajdują się zaledwie kilkanaście

centymetrów od moich.

Na szczęście nie musiałam nic robić, bo podszedł Dom.

- Cześć, Georgia, kopę lat. Jak tam?

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zwrócił się do Masima:

- Słuchaj, stary, sorki, że przeszkadzam, ale jakiś gościu chciał z

nami pogadać o trasie na północy. Możesz podejść?

Masimo spojrzał na mnie tymi swoimi niezwykłymi

bursztynowymi oczami.

Si (wł.) - tak.

background image

- To nara.

Dotknął mojego ramienia i bardzo delikatnie je uścisnął.

O nie, powiedział słynne: „To nara

7

'.

W mordkę jeża. Jakie to absolutnie typowe.

A ja mam silne objawy odstawienia przytulanek!!!

Merde i merdowe merde, merde, merde. I pół.

Powlokłam się na parkiet i trochę się pokręciłam, usiłując

pogadać z Rosie, którą Sven szarpał jak sflaczały balon.

Puf - puf, uf - uf.

- Poprosił mnie o telefon!

- Bingo! - wrzasnęła Rosie. - A nawet bingunio! Spojrzałam na

drugi koniec sali i zobaczyłam, że Sztywne Dylany rozmawiają przy

stole z jakimś facetem. Masimo odchylił się do tyłu na krześle,

balansując na jednej nodze. To znaczy na jednej nodze krzesła, wy

wariatki!!! Nie na własnej. Zerknął na mnie, gapił się i gapił. Robił

sztuczkę z lepkimi oczami! To było niesamowite. Niestety, wkrótce

tusz na rzęsach zaczął mi okropnie ciążyć i miałam wrażenie, że

rywalizujemy, które pierwsze mrugnie oczami. W końcu Masimo

pierwszy odwrócił wzrok, bo ktoś podał mu szklankę, więc mogłam

zamrugać.

23.30 Zespół znów zaczął grać. Jestem taaaka podniecona.

- Jak myślisz, czy powinnam pokręcić się koło niego podczas

następnej przerwy? - spytałam Jas.

Jas tylko spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakby pomyślała:

background image

„O Boże kochany”.

Nie mogę polegać na jej opinii. Muszę się skonsultować z

Drużyną. W końcu udało mi się skrzyknąć dziewczyny na zebranie w

siusialni. Chciałam poradzić się Mistrza Podjarki, ale on tańczył

wolnego z Rosie, która trzymała głowę na jego ramieniu. Głaskał ją

po włosach, ale kiedy ich mijałam, spojrzał na mnie tak... no, nie jak

Dave Jajcarz. Pomyślałam więc, że nie będę go pytać o Masima.

Kiedy Mabs przestała się wreszcie całować z nieznanym

chłopakiem, okazało się, że to jeden z tych, którzy nas kiedyś

zaczepiali.

- Mabs, nie masz za grosz dumy - powiedziałam. - To kumpel

tego palanta Thompsona.

Mabs trochę się obraziła. Całą twarz miała usmarowaną własną

szminką.

- Ja tylko na nim ćwiczyłam - prychnęła.

Jasna sprawa.

Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że Sven wszedł z nami

do kibla.

Rosie zdołała go przekonać, żeby poczekał na nas na zewnątrz.

Wolałam sobie nie wyobrażać, co mu obiecała w nagrodę, ale coś tam

bredziła o śledziach...

- Masimo chciał mój numer telefonu - powiedziałem - i już

miałam go dać...

- U - ła - mruknęła Rosie. Zgromiłam ją wzrokiem i mówiłam

dalej:

background image

- Już miałam go dać, ale Dom odciągnął go na bok No i teraz się

zastanawiam, czy po koncercie mam do niego podejść i dać ten

numer.

Rosie już zamierzała powtórzyć „u - ła”, ale ją kopnęłam.

- No wiesz, jeżeli... - wystękała Ellen - jeżeli cię poprosił... to

znaczy nie... że on, no wiesz... go chce.

Popatrzyłyśmy na nią bez słowa.

- Jak myślicie, co mam zrobić? - spytałam.

- Ja bym na twoim miejscu podeszła - powiedziała Jas. - Nie ma

sensu angażować się w jakieś głupie gierki, nie?

- Tak, myślę, że powinnaś zadziałać - przytaknęła Rosie. -

Podejdź do niego, daj mu telefon, a potem wyjdź.

Hmmm. Tak, to chyba dobry pomysł. Dziewczyny kiwały

głowami. A kiedy cała Drużyna Asów kiwa głowami, to wiecie...

yyy... zawsze się boję, że im się pourywają.

Podniosłyśmy ręce w klingońskim pozdrowieniu, poprawiłyśmy

makijaż i wyszłyśmy razem z kibla. Wszystkie dziewczyny wróciły na

parkiet - oprócz Mabs, bo jej palant kręcił się pod drzwiami siusialni.

Na moment czmychnęłam na tyły klubu, żeby posiedzieć na schodach.

Straaasznie bolały mnie stopy. Próbowałam poruszać palcami u nóg,

ale były okropnie ściśnięte. Muszę oszczędzać nogi na ostatnią

wyprawę do Masima, żeby mu dać swój numer telefonu.

0.30 Odbieramy kurtki z szatni. Zespół chyba niedługo też już

będzie wychodził. Zaczęłam powolutku się ubierać. Pojawił się Dave

background image

Jajcarz z Rachel, która trzymała go pod rękę.

- To narka, Georgia - powiedzieli. A Rachel mocno uściskała

mnie na pożegnanie.

- Super, że się spotkałyśmy, Gee. Kiedy wyszli, spytałam Jas:

- Dlaczego? Dlaczego ona mnie obejmuje? Przecież my się nie

obejmujemy, prawda? A jesteśmy bardzo bliskimi kumpelkami.

- Uważam, że to bardzo miłe, że tak serdecznie się zachowuje.

Ja wcale tak nie uważam. To było dziwne.

- Odbiło jej? - zastanawiałam się dalej. - A może ma domieszkę

francuskiej krwi? Muszę ostrzec Dave'a.

Rachel tak mnie rozproszyła, że początkowo nie wyczułam

obecności Boga Miłości Właśnie wychodził z garderoby, po drodze

zakładając kurtkę. Jak to się dzieje, że nawet tak zwykła czynność w

jego wykonaniu wydaje się niesamowicie seksowna?

Miałam Konkretną i Kosmiczną Podjarkę oraz intensywną

czerwonotyłkowatość.

Odwrócił się, by powiedzieć coś do jednego z kumpli, i wtedy -

niczym Narzeczona Frankensteina - znikąd pojawiła się Nudna

Lindsay. Bawiąc się włosami, przesunęła ręką po ramieniu Masima.

Odwrócił się i uśmiechnął na jej widok. Pocałowała go w policzek i

coś mu szepnęła do ucha. Odpowiedział, a wtedy znowu coś szepnęła.

Spojrzał na nią i wzruszył ramionami. Uśmiechnęła się, wzięła go pod

rękę i wyszli.

O Boże.

background image

1.00 Musiałyśmy wracać pieszo, ponieważ , jak zwykle, Jas

powiedziała w domu: „Przyjedzie po nas tata Georgii”, a ja:

„Przyjedzie po nas tata Jas”. W desperacji pomyślałam, żeby

zadzwonić do Vatiegoi powiedzieć mu, że nie mamy jak się stąd

wydostać, wtedy musiałabym z nim porozmawiać, a miałam ochotę

milczeć już do końca życia.

1.30 Udało mi się po cichu wemknąć do domu Właściwie to nie

musiałam się skradać, bo tata strasznie głośno chrapał. Gordy też

chrapał, ale w toalecie. No i - ach, co za szczęście! - Libby chrapała w

moim łóżku.

Na łóżku boleści

2.30 Próbowałam zdjąć buty, ale byłam taka zmęczona i

zrozpaczona, że nie chciało mi się z nimi szarpać. Zostawiłam je więc

na stopach i wciągnęłam przez nie piżamę.

Nogi bolały mnie jak nie wiem, ale nie aż tak bardzo jak serce.

2.35 Dlaczego Nudna Lindsay ma takie powodzenie u

chłopaków?

Ja muszę całymi godzinami się zastanawiać: „Udawać górę

lodową czy zachowywać się spontanicznie? Które tyłkonosze

założyć? Czy nagle nie ujawni się we mnie gen orangutyzmu?”, a ona

po prostu podchodzi do niego, mówi: „Chodź ze mną” - i on idzie.

Nie do wiary.

background image

2.40 Tym razem jednak się nie poddam. Zbyt wiele razy łamano

mi serce. Opracuję jakiś chytry plan.

2.45 No cudownie, Angus i Gordy udają, że moje buty to

myszki. Auuuu.

2.46 Libby obudziła się i gwałtownie usiadła ze skrzyżowanymi

rękami. Niedobla Georgia, ćśśśśś! - powiedziała. Próbowałam ją

utulić, ale się obraziła i z Gordym pod pachą pomaszerowała do

swojego łóżka. Porzuciła mnie nawet moja własna siostra. Żeby

chociaż zostawiła Sandrę.

Niedziela, 5 czerwca

10.00 Kiedy się obudziłam, zobaczyłam swoje stopy gapiące się

na mnie z łóżka. Chwilę później poczułam ból... ale będę musiała go

znieść, jeśli chcę je zdjąć.

10.15 Boże. Stopy wrosły mi w buty. Paski werżnęły się w

skórę, a w nocy nogi straszliwie spuchły. Nawet nie widać pasków, bo

zakrywa je ciało. No cudownie. Teraz będę musiała uciąć sobie stopy.

10.30 Co gorsza, muszę poprosić mamę o pomoc, bo nie mogę

chodzić o własnych siłach. Już nigdy w życiu nie będę się śmiała ze

stóp Chudej, bo sama mam identyczne.

background image

11.00 Mama wpadła do mojego pokoju. Kiedy ją usłyszałam,

schowałam stopy pod koc.

- Chodź na śniadanie - powiedziała. - Tata zabrał Libby do

Josha, więc zostałyśmy same. Jeśli chcesz, ugotujemy sobie coś

pysznego.

- Ale musi to być coś, co nie wymaga chodzenia - od parłam.

- Tylko mi nie mów, że jesteś zmęczona. Słowo daję, ja w twoim

wieku aż tryskałam energią - chodziłam na imprezy, a następnego dnia

grałam w tenisa.

- Uwierz mi, że z wielką chęcią zagrałabym w tenisa, ale Elvis

nie pozwoliłby mi wejść na kort w szpilkach zniszczyłabym

nawierzchnię.

- O czym ty mówisz? - zdziwiła się mama. Musiałam jej

opowiedzieć o butach. A potem pokazałam stopy. Potwornie się

wkurzyła.

- Ty durna, durna dziewucho! No, słowo daję, już wcześniej

zachowywałaś się idiotycznie, ale to przechodzi ludzkie pojęcie. Jak

mogłaś sobie zrobić coś takiego? Przecież cię uprzedzałam! Spójrz

tylko na swoje śliczne, stopy - zupełnie zniszczone!!!

I tak przez parę stuleci.

Spróbowała mi zdjąć buty, ale nie mogłam znieść bólu, więc w

końcu powiedziała:

- Muszę zadzwonić po lekarza. I to w niedzielę. O nieeee. Co za

upokorzenie.

background image

Południe Usłyszałam, jak rozmawia przez telefon z lekarzem.

- Panie doktorze, bardzo przepraszam, że przeszkadzam, ale

chodzi o Georgię... Cisza.

- Nie, nie, z łokciami wszystko w porządku, sytuacja jest

opanowana, chodzi o... no, stopy jej wrosły w buty.

13.00 Doktor Clooney wjechał na podjazd przed naszym domem

i wysiadł z samochodu. Pokuśtykałam z powrotem do łóżka - au, au,

au do kwadratu. Dzięki Bogu, że Vati wyszedł. Usłyszałam chichoty

na dole.

13.25 No jasne, super, mama flirtuje sobie z doktorem

Clooneyem, a ja leżę ze zmasakrowanymi stopami.

Słowo daję.

W końcu przyszli. Mama przebrała się w małą czarną, uczesała

się i umalowała. To bardzo, bardzo żałosne.

Doktor Clooney uśmiechnął się do mnie, a w kącikach jego ust

pojawiły się drobniutkie zmarszczki.

- Ho, ho, ho, jeszcze nie miałem takiego przypadku. Ale mimo

wszystko jest miły, zabawny i działa na mnie uspokajająco. Nawet nie

zrzędził. Obejrzał moje stopy, lekko pociągnął za but, a ja jęknęłam:

„Auuuu”.

- Hmmm, muszę zastosować znieczulenie miejscowe i je rozciąć

- stwierdził.

background image

- Och, panie doktorze, nie da się ich uratować? - spytałam.

Wtedy wyjaśnił, że chodzi o buty, a nie moje stopy, a ja

odparłam:

- Wiem. Nie da się ich uratować?

Mama zgromiła mnie wzrokiem, ale doktor Cloonoy uznał, że to

bardzo zabawne.

14.00 Jest całkiem przyjemnie, chociaż wiele się nacierpiałam.

Doktor Clooney przeciął paski i pęsetą wyjął je z ciała. Musiał nawet

założyć szwy na głębszych skaleczeniach. Bolało OKROPNIE, ale

byłam dzielna jak osa na manewrach wojennych. Teraz na sto pach

mam grubą warstwę bandażu, a mama ciągle znosi mi przekąski.

Przysiadła na moim łóżku, na co jej pozwoliłam - nie wiem

dlaczego, pewnie dlatego, że jestem bardzo słaba.

- No, Kikutku, chociaż dobrze się wczoraj bawiłaś? - spytała.

- Początkowo megaczadowo - wypaliłam - bo Masimo poprosił

mnie o telefon, ale na koniec Nudna Lindsay zmusiła go, żeby ją

odprowadził do domu.

- Kiedyś znałam taką dziewczynę - powiedziała. - Wyszła za

chłopaka, który bardzo mi się podobał.

- Dzięki, mamo, bardzo mnie pocieszyłaś.

- Cóż, za każdą chmurą świeci słońce, bo ich małżeństwo jest

wyjątkowo nieudane. Tak więc wszystko dobre, co się dobrze kończy.

Nie chciałabym wpadać w przesadę, ale moja mama czasami

zachowuje się prawie normalnie.

background image

16.00 Milutko tak siedzieć w domu tylko z mamą. Spytałam ją,

jak rozkochać w sobie każdego idiotę (nie wspomniałam, że czytałam

jej książkę, bo wtedy dowiedziałaby się, że grzebałam w jej

szufladach, i bez powodu wpadłaby w szał).

Kiedy piłyśmy piątą czekoladę na gorąco, mama postanowiła

wygłosić życiową mądrość:

Myślę, że powinnaś się rozluźnić i po prostu być sobą. Po co

udawać wyrafinowaną żyletę albo manipulować chłopakiem, żeby się

w tobie zakochał? W końcu to się stanie samo. To jedyna dobra rada,

jaką mogę ci dać: bądź sobą.

- I to mówi osoba, która przed przyjściem doktora Clooneya

umalowała się i założyła małą czarną?

Wstała.

- Cóż, bądź sobą, ale w granicach rozsądku. Następnym razem

przynajmniej kup sobie buty we właściwym rozmiarze.

Postanowiłyśmy, że nie będziemy zawracać Vatiemu głowy tą

całą aferą i wymigamy się „babskimi sprawami” aż do środy, kiedy to

powinnam znowu móc chodzić.

- To znaczy, że mogę nie iść do Stalagu 14? Och, dziękuję,

dziękuję, Mutti, tak bardzo cię kocham.

W podzięce za ten akt dobroczynności zgodziłam się przez

następne parę dni być bardzo miła dla Vatiego, Mutti i Libby.

Północ Ciekawe, co zrobił Masimo po koncercie? Ciekawe, do

background image

którego numeru doszli? Błe. Zamknij się, mózgu, zamknij.

Poniedziałek, 6 czerwca

8.30 Muszę częściej symulować. Tata przyniósł mi filiżankę

herbaty, a mama zadzwoniła do Jas i powiedziała, że z powodu grypy

żołądkowej przez parę dni nie będzie mnie w szkole.

Mmmm, jak przytulnie.

Au, au, au.

10.00 To dopiero jest życie! Wyleguję się w łóżku, wszyscy

wyszli. Chyba pokuśtykam na dół, żeby coś przetrącić.

10.30 Całą wieczność nie byłam sama w domu w dzień

powszedni. Jak tu spokojnie, cicho i... pełno kotów. A więc to się

dzieje, kiedy my, łyse stworzenia, wychodzimy z domu - zaczyna się

Kocia Impreza.

Naomi wyciągnęła się wygodnie na kanapie w salonie. Mam

nadzieję, że jej nie za twardo. Kiedy wetknęłam głowę do środka,

sennie otworzyła jedno oko, ale stwierdziwszy, że nie niosę nic do

jedzenia, znowu zapadła w sen. Czuj się jak u siebie w domu, panno

Zdziro.

Gordy drzemie na stoliku, pewnie czekając na ważny telefon.

Angus jest upaprany dżemem i tarza się po jedwabnej bluzce, którą

mama zostawiła na desce do prasowania. Ale się wkurzy.

Przegoniłabym je, ale z powodu mojego stanu nie można tego

background image

ode mnie wymagać.

10.40 Otworzyłam lodówkę i wyjęłam masło. Widniał na nim

odcisk kociej łapki. Mam nadzieję, że ci futrzani wariaci nie nauczyli

się otwierać drzwi lodówki? Niesamowite. Niedługo zaczną zakładać

nasze ubrania i jeździć cyrkowym samochodzikiem na kocie pikniki.

I bardzo dobrze.

12.00 Mam już dosyć. Ciekawe, co teraz robi Drużyna Asów?

Pewnie gadają o koncercie. Plotkują o mnie i Masimie. Lepiej, żeby

nie mówiły nic złego. Ale co złego mogłyby powiedzieć? Mam

nadzieję, że nadal prowadzą kampanię gapiactwa przeciwko Nudnej

Lindsay. Cieszę się, że dziś nie poszłam do szkoły, bo Lindsay nie

może się przede mną popisywać.

14.00 Miałyśmy dwóch tych samych chłopaków.

14.10 Ale Robbie, to znaczy Szarpidrut, spotykał się z nią tylko

dlatego, że się zdołowała, kiedy chciał z nią zerwać. Poza tym

rozpowiadała, że się z nim zaręczyła, chociaż to była nieprawda.

Myślę, że ma trochę nie po kolei w głowie.

Na pewno.

A swoją drogą to Szarpidrut bardzo miło zachował się wobec

niej i mnie. No bo w końcu ją rzucił. Moim zdaniem ona świetnie

nadaje się do tego, by ją rzucać. Gdyby tylko nie wyjechał do Krainy

background image

Kangurów, to wszystko by się nie wydarzyło.

Ciekawe, co by się wydarzyło.

15.00 Wyjęłam list od niego i zdjęcie, które schowałam w głębi

szuflady. Wzięłam je ze sobą do łóżka. Co on pisze?

„Często o Tobie myślę”.

Ha!

Ale nie myślał o mnie dość często, by nie jechać na drugi koniec

świata.

Był moją pierwszą prawdziwą miłością. Tego podobno się nie

zapomina. Spojrzałam na jego zdjęcie. Był bardzo przystojny i miły.

Obejmował mnie nawet przy swoich kumplach i wcale się ze mną nie

krył.

15.45 Powspominałam stare, dobre czasy. Może powinnam do

niego napisać?

16.00 Chyba napiszę.

I może wyślę swoje zdjęcie.

Może któreś z Krainy Hamburgerów? Przypomnę mu o naszych

planach wyjazdu z zespołem.

Ha!

Ale na pewno nie wyślę tego, na którym siedzę na au-

tomatycznym bizonie.

background image

16.10 Ani tego z tym starym dziadem w stroju Elvisa.

16.25 Ani tego w knajpie Davy'ego Crocketta, na którym jestem

w bobrowej czapce.

17.00 Ani jednego z tych w bizonich rogach i na golasa.

Tych nikt nie może zobaczyć. Nikt. Ani jeden człowiek.

Muszę o tym przypomnieć Jas.

Zrobię to od razu.

17.15 Zadzwoniłam.

- Jas, to ja. - Heeeej, jak tam twoje stopy?

- Zabandażowane. Słuchaj, nie wolno ci nikomu pokazać tych

zdjęć na golasa i z bizonimi rogami.

- O kurczę. Cha, cha, cha, cha, cha. Zupełnie o nich

zapomniałam. Ale to był odjazd.

- Tak, wiem, że wtedy wydawało nam się to bardzo amusant, ale

wiesz, te zdjęcia nie mogą wpaść w niepowołane ręce.

Żuła gumę, zastanawiając się.

- Taaak, wiem, o co ci chodzi. Pokażę je tylko Tomowi, kiedy

wróci. Wiesz, ile minut zostało do jego powrotu? Dwieście tysięcy...

- Jas, zamknij się - nie jesteś Władcą Czasu. Powiedz lepiej, co

się dziś działo w Stalagu 14.

18.00 Cóż, to była bardzo (nie)interesująca rozmowa. Powiem

background image

wam, co się działo w Stalagu 14. Dokładnie nic.

- Czy wszyscy się zmartwili, że złapałam tego wirusa?

- spytałam.

- Nie, bo wszyscy wiedzieli, że chodziło o za ciasne buty.

Przecież mówiłyśmy, że te buty są za małe na twoje ogromne stopy.

- Jas, ja wcale nie mam ogromnych stóp. - Teraz masz! Cha, cha,

cha, cha, cha! Urocze.

- To bardzo, bardzo śmieszne, Jas - powiedziałam.

- Gdybyś miała ochotę się ubawić, to idź na ostry dyżur.

18.35 Krótko mówiąc, w szkole nie działo się nic ciekawego.

Nie było nawet Nudnej Lindsay, która tego dnia uczyła się w domu.

18.45 O Boże. Właśnie przyszło mi do głowy coś strasznego.

Nauka w domu - to może oznaczać „lekcje” z Masimem. Ona chyba

nie może mu się podobać aż tak bardzo? To niemożliwe.

Wtorek, 7 czerwca

Mam już serdecznie dosyć bycia inwalidką. Okroooopnie się

nudzę i jestem całkowicie bezwłosa - całymi godzinami depiluję sobie

nogi.

18.30 Zadzwoniłam do Jas.

Nie ma jej w domu. Całą rodziną poszli do kina.

Buu.

Nawet czekam z utęsknieniem na powrót rodzinki - to powinno

background image

wam dać pojęcie, jakiego mam doła.

18.50 Przyszli rodzice i Libbs.

- Gingee, Gingee, to jaaaa!!!

Usłyszałam, jak sapiąc, biegnie do mnie po schodach.

Kopnięciem otworzyła drzwi mojego pokoju i wskoczyła na łóżko,

obsypując mnie pocałunkami.

- KOSIAM cię, sioscycko.

Nie mogłam jej z siebie zrzucić. - Libby, chciałabym...

- Buzi, buzi, buzi.

- Wystarczy, chciałabym...

- Mmmmm, ale z ciebie żyleta.

Co ona mówi? Myślałam, że w przedszkolu wydorośleje,

zamiast jeszcze bardziej zwariować.

Potem stanęła na łóżku, zaczęła kręcić pupą i śpiewać swoją

ulubioną piosenkę: - Seks tląba, seks tląba, jestem seks tląba. Zupełnie

jej odbiło.

19.30 Mmmm, na kolację zjadłam pyszną zapiekankę pasterską.

Mama przyniosła mi ją na tacy do łóżka. Oczywiście nie zrobiła jej

sama, ale przynajmniej zadała sobie ten trud i ją kupiła. Myślę, że na-

brałam dość sił, by zejść na dół, pooglądać telewizję i zapomnieć o

swoich smutkach.

19.33 O nie, nie mogę, bo tata zauważy plastikowe torby, które

background image

założyłam sobie na stopy. Może poproszę go, żeby mi przyniósł

telewizor do mojego pokoju? Chociaż tyle mógłby zrobić dla obłożnie

chorej.

19.35 Już miałam go o to poprosić, kiedy usłyszałam ryk silnika.

Jak znam życie, to pewnie dziadek na motorze, w skórzanym

kombinezonie. I Maisie na tylnym siodełku, w bikini zrobionym na

drutach.

Wyjrzałam przez okno i prawie przez nie wypadłam.

To był Masimo!!! Naprawdę. Na swoim skuterze. Stał pod moim

oknem i właśnie gasił silnik.

Muszę popędzić jak wiatr... ojej, nie, nie mogę biegać. Muszę

pokuśtykać, pokuśtykać jak wiatr do... nie, nie, muszę zachować

spokój. Spokojnie, spokojnie, spokojnie. Kiedy wszyscy wokół ciebie

tracą głowę, ty powinnaś, powinnaś... natychmiast się umalować, ty

skończona idiotko!!!

19.38 Prędko, prędko, tusz do rzęs... szminka, błyszczyki, cienie

do powiek... proszę, proszę, niech ręce przestaną mi się trząść - nie

chcę wyglądać jak panda z ogromnymi stopami!!!

Nastroszyć włosy, nastroszyć włosy...

Co się dzieje na dole? Co? Co???

Przerwałam tuszowanie rzęs, pokuśtykałam do okna i

wyjrzałam.

Na dole stał tylko skuter.

background image

Czyżby Angus pożarł Masima?

Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi.

0 Boże, Boże, Boziuniu.

Załóż coś na siebie. Ukryj stopy!

Łatwo powiedzieć.

Muszę coś zrobić.

Zaczęłam grzebać w szafie.

Może te za długie dżinsy? Tak, tak, dobry pomysł. Bardzo długie

dżinsy, lekko ugięte nogi i... przejrzałam się w lustrze. Tak, tak, może

być, w ogóle nie widać mi stóp. Muszę tylko pamiętać, żeby mieć

lekko ugięte nogi i nie kuleć.

Dobra, dobra, będę gotowa, kiedy tata mnie zawoła. Powie mu,

że mam grypę żołądkową, bo nie wie o butach.

Nie wolno mi mówić o tym, że lekarz musiał mi rozcinać buty.

Nikomu nie wolno.

Dobrze, dobrze, bardzo dobrze.

Doskonale.

19.40 Co tam się dzieje?

Nie rozumieją, co mówi Masimo? Jego angielski nie jest aż tak

zły.

20.00 Co tam się dzieje??? Przecież Masimo chyba nie przyszedł

po to, żeby pogadać z moimi rodzicami? Chociaż mnie już nic nie

background image

zdziwi. Może, tak jak Dave'owi Jajcarzowi, spodobała mu się moja

mama?

Zakradłam się na schody. Mama, tata i Masimo siedzieli w

salonie, więc dobiegały mnie tylko stłumione głosy. Nagle Libby

przemknęła pędem przez korytarz i wpadła do salonu. Usłyszałam, jak

mówi:

- Gordy zlobił wielką kupę. Boże kochany.

20.10 Musiałam biegiem wrócić do swojego pokoju, bo mama

nagle przeszła z salonu do kuchni i zawołała:

- Georgia, wiem, że siedzisz na schodach! Zejdź! Masz gościa, a

poza tym twój ojciec chce z tobą porozmawiać!

Mój ojciec?

Chce ze mną porozmawiać?

Mam gościa?

Zupełnie jak w Zwichrowanych wzgórzach. Jeżeli Masimo ma na

sobie obcisłe bryczesy i fular, to chyba zwariuję.

Okropnie mnie zemdliło.

Najpierw poszłam do kuchni.

Mama parzyła kawę w ekspresie. O kurczę.

- Co jest? - spytałam.

- Och, ucięliśmy sobie pogawędkę z Masimem. Uroczy jest,

prawda?

- Pogawędkę? Wy ucięliście sobie POGAWĘDKĘ? Zostawiłaś

tatę samego, żeby GAWĘDZIŁ z osobą, z którą nie powinien

background image

zamienić ani słowa? O czym to gawędziliście?

- Masimo przyszedł, żeby nas, a zwłaszcza twojego ojca, spytać,

czy może cię w przyszłym tygodniu zaprosić na kolację.

Normalnie odebrało mi mowę.

20.16 Mama kazała mi pójść do salonu.

Masimo siedział na kanapie z Libby na jednym kolanie. Kiedy

weszłam, wstał, biorąc ją na ręce, i się uśmiechnął. A wtedy serce mi

zaśpiewało. Lada chwila miało się rozpętać istne piekło, ale on

wyglądał taaak czadowo. Vati stał przed kominkiem z rękami

założonymi z tyłu. Nagle zobaczyłam, że pali cygaro. Zwykle wypalał

jedno tylko w Boże Narodzenie, a potem zawsze robiło mu się

niedobrze. Co się, do diabła, dzieje?

- Och, witaj, Georgio - powiedział. - Masimo i ja właśnie

ucięliśmy sobie pogawędkę.

Boże kochany, znowu padło to słowo.

- Ciao, Georgia - powiedział Masimo.

- Georgio, usiądź, proszę. Connie, ty też - odezwał się Vati.

Czułam się jak w krzyżówce horroru z My Fair Lady.

Nie wiedziałam, co innego mogę zrobić, więc usiadłam. Mama

zrobiła to samo. Zaraz potem usiedli Vati i Masimo. Oparłam się

pokusie, by znowu wstać i sprawdzić, czy i oni się podniosą.

- Masimo przyszedł, żeby spytać, czy może cię zaprosić na

kolację - powiedział tata - a ja po starannym namyśle uznałem, że pod

paroma warunkami... jest to... do przyjęcia dla mnie i twojej matki.

background image

Kompletnie mu odbiło czy jak? Przecież on pracuje w

wodociągach i co prawda topi ludzi i wypędza ich z domów, ale nie

jest w mafii.

Zaczął ględzić o godzinie powrotu i odpowiednim zachowaniu.

Jak Ojciec Chrzestny. Pewnie każe nam się do siebie zwracać „II

Ministrone”. Totalne brednie o honorze reputacji rodziny i tak dalej.

Okropnie się wstydziłam. A Masimo co chwila wtrącał coś w rodzaju:

„Oczywiście, zrobię, jak pan każe, zaopiekuję się motto - mi

dispiace

, proszę mi wybaczyć mój angielski, troskliwie zaopiekuję

się państwa córką”.

Uśmiechnął się do mnie.

- Dostanie nawet własny kask.

A mama wybuchnęła śmiechem jak wariatka, jakby w życiu nie

słyszała zabawniejszego słowa niż „kask”.

21.00 Zdołałam pogadać z Masimem dopiero pod koniec tego

koszmarnego spotkania. Kiedy poszedł do swojego skutera,

odprowadziłam go do furtki.

- Masimo, bardzo cię przepraszam za rodziców - powiedziałam.

- Po tysiąckroć cię za to dispiagam.

Odparł z uśmiechem:

- Pomyślałem, że tylko w ten sposób uda mi się zwrócić twoją

uwagę. Teraz zwróciłaś na mnie uwagę, tak?

- O, tak, jasne jak słońce, stary. Roześmiał się.

Molto (wł.) - bardzo; mi dispiace (wł.) - przykro mi, przepraszam.

background image

- Lubię, kiedy mówisz, to brzmi tak...

- Idiotycznie?

Znowu się roześmiał i podał mi jakąś karteczkę.

- Proszę, to dla ciebie. Zadzwoń do mnie, cara

, i daj mi znać,

czy będziesz chciała się ze mną spotkać we wtorek. Ciao.

Wbił we mnie ten swój magnetyczny wzrok. O Boże kochany,

kolana się pode mną ugięły, cała przemieniłam się w galaretę i nagle

okropnie zachciało mi się iść do siusialni.

I wtedy odjechał z rykiem silnika.

21.05 Wróciłam do domu. Przy odrobinie szczęścia udałoby mi

się wślizgnąć bez zwracania no siebie uwagi psów stróżujących. Ale

nie, miałam pecha Vati wyszedł z salonu.

- Sprawia wrażenie miłego młodego człowieka. Uprawia sport i

tak dalej. Dobra rodzina, zdrowy tryb życia.

- Błyszczący nos, elegancki płaszcz i tak dalej - dokończyłam.

- Powiedziałem twojej mamie, że jesteś jeszcze za młoda na

umawianie się z chłopcami, że powinnaś skupić się na nauce - ciągnął.

O kurczę, wkroczyłam w tatową strefę mroku. Uciekłam

najszybciej jak się dało, zważywszy na ranne nogi, mówiąc:

- Och, tato, wiesz, zakręciło mi się w głowie, muszę się położyć.

W moim pokoju

Taaak! Tak do kwadratu i wow! Umówiłam się z Bogiem

Cara (wł.) - kochanie, droga.

background image

Miłości. Spojrzałam na karteczkę, którą mi dał. „Masimo 766739.

Zadzwoń. Proszę”.

Miałam jego numer. Już nie musiałam czekać, aż zadzwoni.

Koniec z „narka”!

Uwolniłam się od tego raz na zawsze!

22.00 Boże, jaka jestem szczęśliwa.

Znad łóżka patrzyło na mnie zdjęcie Szarpidruta.

Może napiszę do niego później.

Jako przyjaciółka.

Stara, dobra przyjaciółka.

Dobra przyjaciółka, która woli Włoskie Rumaki!

Chciałabym móc do kogoś zadzwonić i o wszystkim

opowiedzieć. Jutro koniecznie muszę pójść do szkoły, nawet gdyby

Jas miała mnie tam zanieść na barana.

22.30 Z radości chyba nie usnę!

Jak się ubrać? Czy rzeczywiście pójdziemy na kolację, czy to

chytry plan, by się ze mną poprzytulać? Jeszcze nigdy przedtem nie

byłam z chłopcem na kolacji.

23.00 Coś wam powiem, na pewno nie zamówię cappuccino,

żeby nie zafundować sobie wąsów z pianki. Jeżeli rzeczywiście mamy

wybrać się na kolację, to lepiej z wyprzedzeniem zaplanuję, co

zamówić, bo nie chciałabym całować się z Masimem z ustami

background image

ociekającymi sosem pomidorowym.

background image

„Czyjeż to FIGI przez okno wyzierają”?

Środa, 8 czerwca

Stalag 14

Stał się cud i czuję się o wiele lepiej. Mogę zmienić bandaże na

cieńsze!!!

Ale nawet gdybym nie miała stóp, chodziłabym na rzęsach...

Cha, cha, cha, cha, cha, niezły dowcip.

- Niezły dowcip, prawda, Jazzy Spazzy? - spytałam Jas.

- Jaki dowcip?

Na korytarzu

9.00 Zobaczyłam Nudną Lindsay, cha, cha, cha, cha. Zgromiła

mnie wzrokiem i kazała pospieszyć się na lekcję. Sama się pospiesz,

stara stringaro.

Pilne zebranie taktyczne na boisku

Rosie powiedziała:

- Moje motto brzmi: „Bądź gotowa”.

- Nie wiedziałam, że jesteś skautką - odparła Ellen.

- Nie? O, tak, Sven i ja jesteśmy zapalonymi skautami, czuj -

czuj - czuwaj i tak dalej.

Zaczynało im kompletnie odbijać, więc szybko wtrąciłam:

- To jak myślicie, co powinnam zrobić? Jak mam się zachować?

Czy on rzeczywiście zabierze mnie na kolację?

background image

Po długiej konsultacji i intensywnym kiwaniu głowami cała

drużyna doszła do wniosku, że powinnyśmy zaimprowizować randkę,

żeby przygotować mnie na prawdziwe spotkanie z Masimem.

W sobotę wybieramy się do Ro Ro, kiedy jej rodzice wyjdą na

krykieta. Zamierzamy poćwiczyć przed moją gorącą randką. Będą

przekąski. Ale Svena nie zapraszamy.

Musiałam błagać o to Rosie.

- On bardzo, bardzo by się przydał, mógłby przedstawić męski

punkt widzenia - stwierdziła.

- A nie może przekazać go tobie, wtedy ty byś przekazała go

mnie? Bo jak przyjdzie, to cały dzień będziecie się całować przy nas.

Poza tym na pewno coś stłucze.

W końcu Rosie niechętnie się zgodziła.

W domu

18.00 Już nie mogę się doczekać, kiedy opowiem o tym

Dave'owi Jajcarzowi. Zadzwoniłam do niego, kiedy rodzice poszli na

dzień otwarty do przedszkola, do którego ma chodzić Libby. Myślę,

że nigdzie nie zechcą jej przyjąć. Zabroniono jej śpiewać „dupnej

piosenki” i zabierać ze sobą Gordy'ego. Rodzice popełnili błąd,

pozwalając jej założyć kostium geparda, bo a) jest dla o połowę

mniejszego dziecka i b)

Libby przemienia się w nim w geparda. No, ale nigdy nic nie

wiadomo.

Ale na czym to ja stanęłam? A, tak, Dave Jajcarz.

background image

Zadzwoniłam do niego. Miałam nadzieję, że nie zastanę u niego

mojej najlepsiejszej kumpelki Rachel.

Odebrał Dave.

- Cześć, Poszukiwaczko Sensacji.

- Dave, to ja. Wydarzyło się coś bardzo, bardzo cudownego i

bon. Wybieram się na randkę z Masimem! Przyjechał do mnie na

skuterze i spytał mojego tatę, czy może mnie zabrać na kolację!!!

- Włosi to straszne palanty - odparł Dave.

- Dave!!! Czy ty nic nie rozumiesz? Masimo zaprosił mnie na

randkę! Umówiłam się z nim!

- Cóż, cieszę się, Seksowny Kociaku, ale zapamiętaj moje słowa:

on skacze z kwiatka na kwiatek. Może to po prostu Kosmiczna

Podjarka?

Miał jakiś dziwny głos.

- Dave, masz jakiś dziwny głos. Dobrze się czujesz?

- Nie bardzo. Musiałem rozstać się z Rachel. Rozstać się z

Rachel?

- Dlaczego? - spytałam. - Ona jest taka... No, jest taka, wiesz...

nie?

Kurczę, przemieniłam się w Ellen.

- Nie mogłem tak dalej. W każdym razie jest bardzo zdołowana.

Właśnie ode mnie wyszła. Płakała, a ja czułem się podle.

- Och, bardzo mi przykro.

Ale szczerze mówiąc, wcale nie było mi przykro. Potem

powiedziałam o tym Jas, do której zadzwoniłam w następnej

background image

kolejności. Nieczęsto mogę bez skrępowania dzwonić z własnego

domu, więc chciałam załatwić parę spraw naraz.

- Dlaczego tak się przejmujesz, z kim chodzi Dave? - zdziwiła

się. - Przecież on nie jest w twoim haremie ani nic w tym stylu. Poza

tym Rachel była miła - w przeciwieństwie do ciebie.

Boże, jaka ona bywa irytująca. Żałuję, że do niej zadzwoniłam,

zwłaszcza że znowu wyskoczyła z tym: „Zgadnij, ile minut zostało do

powrotu Toma”.

Sobota, 11 czerwca

14.00 Cała paczka przyszła do Rosie na trening przed moją

randką.

Rosie powiedziała, że będzie udawała Masima, a reszta ma się

przyglądać i oceniać jak jury w jakimś teleturnieju.

14.10 Rosie poszła do swojego pokoju, mówiąc:

- Będę Masimem, więc muszę się wprawić w nastrój na miłość.

Wróciła pięć minut później z przyklejonymi wąsami i bananem

w dżinsach.

- Po co włożyłaś sobie banana do dżinsów? - zdziwiłam się.

- To był pomysł Svena - wyjaśniła. - Banan ma reprezentować

wężyka.

- Yyy... to znaczy jak u chłopaka tego no... yyy - wydukała

Ellen.

- Dokładnie tak, moja mała kumpelko. Dosyć obrzydliwy

background image

pomysł.

- OK, zaczynajmy, bo muszę wcześnie wrócić do domu -

powiedziała Jas. - Do przyjazdu Toma zostało tylko dziewięćdziesiąt

dziewięć godzin. Muszę się przyszykować. Co zrobisz, kiedy

zobaczysz Masima? - Wskazała na Rosie, która szła w bardzo dziwny

sposób i poruszała wąsami. - Oto Masimo - wysoki, opalony,

wyrafinowany Włoch. Co więc robisz?

- Yyy... rzucam mu się na szyję i zacałowuję go na śmierć? -

zaczęłam się głośno zastanawiać. - Próbuję nie udusić się w jego

sztucznych wąsach albo nie rozdrażnić mu banana?

- A co piszą w Jak rozkochać w sobie każdego idiotę? - spytała

Jools.

Mabs akurat trzymała tę książkę, więc otworzyła na rozdziale

„Pierwsze wrażenie”.

15.00 Mam podejść do niego, kołysząc biodrami, spojrzeć na

niego, odwrócić wzrok, pobawić się włosami i trochę nimi

popotrząsać. Jeżeli zostanie mi jeszcze nieco czasu, powinnam lekko

oblizać wargi.

- Piszą tu, że powinnaś powiedzieć coś zabawnego i

interesującego, żeby zacząć rozmowę. Jeżeli on rzuci dowcip, masz

zawyć ze śmiechu jak przysłowiowa hiena.

Zaczęłam kołysać biodrami, potrząsać włosami i oblizywać

wargi, patrząc na Rosie, a reszta dziewczyn siedziała w milczeniu,

żując gumę. Rosie powiedziała (jej zdaniem z włoskim akcentem, ale

background image

zabrzmiało to idiotycznie):

- Ciao.

- Ciao - odparłam. - Yyy... prego

.

- Ciao.

Wszystkie dziewczyny wyczekująco wbiły we mnie wzrok.

- Masimo, czy wiesz, że Spartanie... - zaczęłam - ...no, w

dawnych czasach w Sparcie, która leży całkiem blisko Włoch...

Rosie udała, że zasypia.

- Więcej życia - powiedziała.

- No, że głodzili nastoletnich chłopców prawie na śmierć, żeby

zmusić ich do kradzieży jedzenia, a który dawał się złapać, był

bezlitośnie chłostany?

Dziewczyny spojrzały na mnie bez słowa.

- I ty uważasz, że to zabawne i interesujące? - spytała Mabs.

Szczerze mówiąc, tak właśnie uważam. I właśnie dlatego moje

życie jest takie smutne: nie potrafię być tak powierzchowna jak inni.

- Zastanów się, co go może zainteresować - może coś, co ma

związek z Rzymem? - zasugerowała Jools.

- Wiedziałeś, że od czasów papieżycy Joanny zaczęto po

wyborze nowego papieża sprawdzać, czy to facet, czy kobitka? -

spróbowałam raz jeszcze.

- Nie bardzo łapiesz, prawda? - zareagowała Rosie.

Godzinę później

Prego (wł.) - proszę.

background image

Wolno mi mówić o muzyce, pogodzie i wszystkim, co ma

związek z nim samym.

- Ale ja o nim wiem tylko tyle, że niesamowicie mi się podoba -

westchnęłam.

17.00 Po czterech tubach pożywnych czipsów Pringles, udało

nam się wymyślić odzywki: „Ciao, super, że się spotkaliśmy” oraz:

„Cóż za piękny wieczór”.

Mam nadzieję, że nie będzie lało, bo się wydurnię.

A teraz przejdźmy do kolacji.

Zasadniczo mam udawać, że dużo jem, ale w rzeczywistości nie

zjeść prawie nic - żeby niechcący nie zadławić się na śmierć.

- Mogłabyś zamówić pożywną zupę, ale nie siorb tak jak zwykle

- powiedziała Jas.

- O czym ty mówisz? - zdziwiłam się.

- Och, teraz nie mogę się w to zagłębiać, muszę lecieć. Ale

pamiętaj, nie rób tego.

I poszła.

Boże, jak ona mnie irytuje.

18.00 Mam go UWAŻNIE słuchać.

- A kiedy się roześmiejesz, to nie spontanicznie, i pamiętaj, żeby

nos ci się nie rozpłaszczył na pół twarzy.

18.30 W końcu doszłyśmy do przytulanek.

background image

- Jak myślicie, czy włoscy chłopcy całują się tak samo jak

angielscy? - zadumałam się.

- Nie wiem, czy robią coś innego z językami i jak trak - tują uszy

- odparła Rosie. - Będziesz musiała nam zdać szczegółowy raport. Do

którego numeru pozwolisz mu dojść na pierwszej randce?

- Planowałam do szóstego. Pocałunek trwający ponad trzy

minuty bez przerwy oznacza dużą zmysłowość, ale nie zdzirowatość.

- Ponieważ jednak przez dłuższy czas nie miałaś praktyki,

proponuję, żebyś poeksperymentowoła na mojej łydce - powiedziała

Rosie.

Co???

Mowy nie ma, za Chiny Ludowe.

Nie, nie i jeszcze raz NIE.

18.45 Klęczę i całuję się z łydką Rosie, a Drużyna Asów bacznie

mnie obserwuje.

Dlaczego ja to robię?

Rosie wykrzykuje instrukcje:

- Tak, tak, dobrze! Dobrze. I oddychaj. Nie gryź! Nie gryź!!!

Teraz trochę possij. Rozluźnij język i... koniec.

Matko kochana. Całowaliście się kiedyś z czyjąś łydką? Z łydką

kumpeli, która ma na twarzy sztuczne wąsy? Cóż, mam nadzieję, że

nigdy nie będziecie musiały tego robić, tylko tyle chciałam

powiedzieć.

background image

19.00 Wychodząc, zwróciłam się jeszcze do dziewczyn:

- Jak myślicie, powinnam go spytać, jakie ma intencje vis - à -

vis

Starej Stringary?

- Myślę, że powinnaś się zachowywać, jakby w ogóle nie

istniała, i w ten sposób delikatnie podkopać jej pozycję.

Hmmm. Dobra rada.

Słowo daję, my naprawdę jesteśmy Starymi, Mądrymi

Indiankami.

Poniedziałek, 13 czerwca

Na angielskim

14.00 Jeszcze nigdy w życiu tak się nie uchachałam. Dziś

miałyśmy pierwszą pełną próbę MacPalanta.

Co najlepsze, na próbie pojawiły się chłopaki z Foxwooda, a

wśród nich i Dave Jajcarz.

Ten dzień zapisze się złotymi zgłoskami w historii.

Kiedy Dave i jego kumple przyjechali autobusem, rozpętało się

istne piekło. Gdy ruszyli przez boisko, wszystkie dziewczyny

podbiegły do okien, zaczęły machać i piszczeć. Sokole Oko i jej

Oddziały Szturmowe groziły zabalsamowaniem, ścięciem głowy i tak

dalej, ale nikt nie zwracał na nie uwagi.

Te z nas, które grały w sztuce, zeszły go głównego holu na

zwykłe kazanie w wykonaniu olbrzymiej kobiety - - pszczoły (czyli

Chudej). Kiedy weszłyśmy, chłopcy stali z tyłu. Gdy ich mijałam,

Sokole Oko spytała:

Vis - à - vis (fr.) - naprzeciwko, twarzą w twarz; tu w znaczeniu: wobec.

background image

- Georgio Nicolson, dlaczego wytuszowałaś rzęsy?

- To z powodu jaskrawego oświetlenia, proszę pani -

wyjaśniłam. - Gdybym nie umalowała rzęs, publiczność nie

zobaczyłaby mojego wyrazu twarzy, a to by odebrało emocjonalny

ładunek...

- Zamknij się.

Potem przyczepiła się do Ellen.

- Ellen, dlaczego umalowałaś usta błyszczykiem?

- Dla dobra sztuki, proszę pani. - Aha, a kogo grasz?

Ellen odparła, że czarownicę, a wtedy Sokole Oko kazała jej iść

do kibla i zetrzeć błyszczyk.

Kiedy Chuda weszła na scenę, chłopaki zaczęli cicho śpiewać:

„Kto zjadł wszystkie ciasteczka, kto zjadł wszystkie ciasteczka?”.

Chuda trzęsła się jak galareta z wieprzowych nóżek.

- Dosyć tego. Proszę o ciszę. Spodziewam się od was dojrzałego

zachowania. Macie szansę udowodnić, że obdarzyliśmy zaufaniem

właściwe osoby. Wiem, że mogę liczyć na to, iż będziecie się

zachowywać z powagą i godnością. I wtedy wybuchła pierwsza

śmierdząca bomba.

Za kulisami

Pan Attwood, nasz dozorca na pół etatu i wariat na cały etat,

dostał ataku histerii. Naprawiał na dachu jakieś światła, kiedy jeden z

chłopaków zabrał mu drabinę.

Dave'owi, chociaż podobno złamał serce Rachel, chyba trochę

background image

poprawił się nastrój.

- Rachel wyliże się z tego - powiedziałam uprzejmie. - Georgio,

jak to powtarzałem niejednokrotnie, masz wielkie serce. A z innej

beczki: czy do roli Macduffa założysz krótką spódniczkę i rajtuzy?

- Dlaczego? Czy Macduff był transwestytą?

- Prawdę mówiąc, tak.

Dave zajmuje się „oświetleniem”, co oznacza, że cały czas nic

tylko flirtuje za sceną i powoduje zamieszanie, a światło zapala tylko

raz - na samym początku. A i to nie w porę.

Za kulisami, wygłupiamy się z chłopakami i Dave'em Jajcarzem

15.15 Uśmiałam się tak bardzo, że prawie zapomniałam o

Masimie. Powiedziałam Dave'owi, że Hamburgerianie, daj im, Panie

Boże, zdrowie, mówią na majtki „figi”, czym był niesamowicie

oczarowany. W ogóle nie wygląda na pogrążonego w rozpaczy,

chociaż powinien, zważywszy na to, że bezdusznie rzucił swoją

dziewczynę.

15.20 Dave uczepił się tych „fig” i nie chce się odczepić. Już

mnie brzuch boli ze śmiechu, a nie mogę się uspokoić. Panna Wilson

na pewno niedługo mnie zabije, ale nic na to nie poradzę. Zasadniczo

chodzi o to, że Dave niemal każde słowo zastępuje słowem „figi”, co

wychodzi bardzo, bardzo amusant. Na przykład w zbiorowej scenie

bitwy zaczął śpiewać Do przodu, rycerze Gandalfa, ale wstawił „figi”

do refrenu. Tak więc hymn ten w jego wykonaniu brzmi: „Do przodu,

background image

rycerze Gandalfa, maszerujcie na wojnę, z jego FIGAMI na

sztandarach”.

15.30 „Na wzgórzach rozbrzmiewają dźwięki FIG”.

15.33 Okropna R Green występuje w podwójnej roli: jako moja

żona oraz dysponentka broni.

15.35 Mówiąc „dysponentka broni”, mam na myśli to, że trzyma

pistolet startowy, który zostanie wykorzystany do efektów

dźwiękowych w scenach bitwy. Ma też petardy, które będzie rzucać

za kulisami razem z Pryszczatym Normanem, swoim towarzyszem w

idiotyzmie.

Panna Wilson powiedziała nam, że premiera tej sztuki Szekspira,

która odbyła się w 1613 roku, została przerwana, gdy od wystrzału z

armaty zapalił się dach i cały teatr doszczętnie spłonął. Tak więc

zawsze zostaje nam iskierka nadziei.

15.37 Pan Attwood przygotował wiadra z piaskiem, więc istnieje

szansa na to, że wybuchnie pożar. Byłoby to najwłaściwsze

zakończenie jego kariery - obecność przy spłonięciu szkoły.

15.50 Czy wszyscy pamiętają słynną scenę żonglowania

pomarańczami w MacPalancie? Nie? Cóż, my ją włączyliśmy do

swojej adaptacji. Panna Wilson twierdzi, że przedstawieniu doda ona

background image

kolorytu. Hmmm. Zwariowała czy jak? Scena ta ma miejsce podczas

uczty, kiedy MacPalant planuje zamordować jakiegoś innego

MacSzkota. Panna Wilson kazała żonglować Melanie Andrews i

Mabs (które w późniejszej scenie grają drzewa).

Są w tym denne, ale obiecała, że będą mogły założyć sztuczne

wąsy.

- Martwię się o dyndaki Melanie - zwróciłam się do Dave'a. -

Mam nadzieję, że nie nastąpi jakaś pomyłka i Melanie nie zacznie

nimi żonglować.

Szkoda, że nie widzieliście Pryszczatego Normana i innych

chłopaków, jak się kręcili w pobliżu, udając, że zwijają kable, za

każdym razem, kiedy Melanie wchodziła na scenę. Każdy chciał się

pogapić na jej dyndaki.

Nawet Dave nie odrywał od niej wzroku, chociaż pomarańcze

latały na wszystkie strony.

- Ta dziewczyna ma parę obszarów wyjątkowego piękna. Mam

nadzieję, że są dobrze chronione.

16.30 Po próbie Dave poszedł z nami. Objął mnie w talii. To był

bardzo, hmm, serdeczny gest. Jak na Dave'a przystało, jego dłoń niby

to od niechcenia wędrowała do moich dyndaków. W końcu musiałam

mu dać żółtą kartkę i surowe ostrzeżenie. Najwyraźniej zrobiło to na

nim wrażenie, bo zanim się pożegnał, po - całował mnie w usta (!) i

powiedział: „Narka”. Hmmmm.

background image

W

domu

Mama, Vati, Libbs i futrzane świry - wszyscy pojechali na

wyprawę cyrkowym samochodzikiem. Super.

Czas zadzwonić do Masima.

Umalowałam usta błyszczykiem i lekko wytuszowałam rzęsy.

Dobra, już.

Ale najpierw zdejmę szkolny mundurek i założę coś

superanckiego, ale wygodnego.

Już, już.

Czy wabiki na chłopców to przesada?

Minutę później

- Jas.

- Co?

- Zaraz zadzwonię do Masima.

- Dobrze. Do widzenia. - Jas.

- Co? Słuchaj, do powrotu Toma zostały tylko dwadzieścia

cztery godziny i...

- Dobra, udław się. Dzwonię.

Dwie minuty później

No więc tak. Zaprosił mnie, co musi oznaczać, że chce się ze

mną spotkać. Chyba że numer, który mi dał, to numer skrytki

pocztowej albo liczby do skreślenia w totolotku. U - ła, mój mózg

zawędrował do Krainy Szaleństwa. Muszę się pozbierać.

background image

Swobodna, wesoła, z nutką zachęty - taka muszę być.

Czy przełamać pierwsze lody, opowiadając dowcip?

Tak, tak, dobry pomysł. Powiem po prostu: „Ciao, Masimo. To

ja, Georgia. Wiesz, jak odróżnić wiewiórkę od fortepianu?”. On

odpowie z tym swoim uroczym akcentem: „Non capisco

, Georgia.

Jak?”. A ja: „Postawić pod drzewem. To, co na nie wejdzie, na pewno

nie jest fortepianem”, a on zacznie się śmiać i śmiać, i śmiać jak... jak

jakiś śmiałek.

Dobrze, dobrze, doskonale. I nie będę do tego musiała mieszać

Sparty i papieżycy Joanny.

I gaci.

Dwie minuty później

Wykręciłam jego numer.

O nieeee, w słuchawce rozległ się sygnał. Masimo może zaraz

odebrać. O nieeeee.

Trzasnęłam słuchawką.

Spokojnie, spokojnie, spokojnie, spokojnie.

Już miałam spróbować ponownie, kiedy telefon zadzwonił.

Podniosłam słuchawkę i powiedziałam:

- Słuchaj, możesz się rozłączyć? Muszę zadzwonić w bardzo

ważnej sprawie.

- Georgia? - usłyszałam głos Masima. - Dzwoniłaś do mnie?

O, w mordkę jeża.

Non capisco (wł.) - nie rozumiem, nie mam pojęcia.

background image

Zupełnie zapomniałam o dowcipie i wymyśliłam jakąś

badziewną historyjkę, że kiedy dzwoniłam, ktoś zapukał do drzwi,

musiałam otworzyć i okazało się, że to ludzie zbierający pieniądze na

bezdomne figi. Nie wiem, dlaczego tak powiedziałam, Dave Jajcarz

zaraził mnie tymi figami.

Myślę jednak, że nic z tego nie zrozumiał, bo i tak chce się ze

mną umówić.

Cudownie i fantastycznie mi się z nim rozmawiało.

Ma przepiękny głos przez telefon.

Umówiliśmy się na jutro o 19.30 we włoskiej knajpce.

Bennissimo

!!!

Wtorek, 14 czerwca

Dzień ciągnął się jak makaron. Na podwójnym francuskim

zaczęłam się malować. Niestety, mogłam tylko pomalować sobie

paznokcie, bo gdyby Madame Slack zauważyła choć cień makijażu,

pewnie posłałaby mnie na gilotynę.

Potem popędziłam do domu.

Operacja „Pójść na randkę z Bogiem Miłości i nie zrobić z siebie

skończonej idiotki”

17.00 Na szczęście moje stopy już wróciły do normalnego stanu.

Nerwowo kręcę się po pokoju.

Drużyna Asów dzwoniła chyba ze czterdzieści milionów razy.

Dziewczyny pytały, jak się ubiorę. „Niekompletnie” - tak brzmi

Benissimo (wł.) - bardzo dobrze.

background image

odpowiedź, bo cały czas muszę odbierać telefon.

18.30 Muszę powoli zbierać się do wyjścia. Moje włosy chociaż

raz wyglądają całkiem normalnie, a buty i spódnica pasują do siebie.

Stopy zmieściły mi się do butów, co jest dużym plusem.

Zeszłam na dół tak cicho, jak tylko się dało, ale na dole zebrała

się cała Komisja Wariatów. Czekali na mnie przy drzwiach. Nawet

Angus oderwał się od figlów z Naomi. Stał w kuchni, kaszląc i

chrząkając i w ogóle wyglądał na chorego. Nagle zauważyłam, że ma

w pyszczku żabę, którą usiłuje zjeść. Co za obrzydlistwo. Tym

bardziej że żaba wciąż żyła. Mama zajęła swe zwykłe stanowisko na

stole i wrzasnęła do taty, żeby wygonił Angusa na dwór. Gordy

próbował uszczknąć kawałek żaby, a Angus pacnął go po głowie.

Skorzystałam z okazji i się wymknęłam.

19.30 Kiedy przyszłam na miejsce, byłam okrooopnie

zdenerwowana. Masimo czekał na mnie na zewnątrz. Nigdy w życiu

nie widziałam przystojniejszego chłopaka. Dlaczego on się ze mną

umówił? Może z litości?

A może jako chrześcijanin lubi pomagać niedorozwiniętym?

Tak, to całkiem możliwe.

Na mój widok uśmiechnął się i nagle poczułam się jak

najpiękniejsza dziewczyna na świecie.

- Przyszłaś - powiedział. - Tak się cieszę.

Otworzył przede mną drzwi. Myślę, że tak czują się dorosłe

background image

kobiety. Podszedł do nas właściciel restauracji.

- Dobry wieczór, Masimo, come stai?

I zaczęli rozmawiać po włosku. Potem podeszliśmy do naszego

stolika. Usiadłam, nie rozwalając krzesła w drzazgi, więc zaliczyłam

udany początek.

Dziesięć minut później

Złożyliśmy zamówienia, a ja chyba nawet nie powiedziałam nic

nienormalnego. Albo może po prostu Masimo nie zna angielskiego na

tyle dobrze, żeby się zorientować, że jestem idiotką.

Dwadzieścia minut później

Znowu zaczęłam bredzić o figach. Będę musiała zrobić kocówę

Dave'owi Jajcarzowi. Mistrzowi Fig. Stop, stop.

- Mój dom, moja rodzina jest w Weronie - mówił Ma - simo. -

Tam jest bardzo pięknie. Chciałbym, żebyś kiedyś zobaczyła to

miasto. To właśnie w nim rozgrywa się akcja Romea i Julii.

Pałaszowałam pizzę. Szło mi całkiem nieźle. Kroiłam bardzo

małe kawałeczki, żeby nic mi nie wypadało z ust. Niestety, w pewnym

momencie złamałam przysięgę, jaką złożyłam samej sobie, i cytując z

Romea i Julii, powiedziałam:

- „Ale sza, czyjeż to FIGI przez okno wyzierają?”. I parsknęłam

śmiechem, chrząkając jak prosiak. O nieeee.

Na szczęście Masimo również się roześmiał. Nie w stylu: „Boże,

muszę stąd uciekać”, tylko bardzo miło. Jakby naprawdę mnie lubił.

background image

Godzinę później

Posiłek, co zdumiewające, przebiegł bez większych zakłóceń.

Bardzo fajnie mi się gadało z Masimem. On jest taką krzyżówką

Dave'a z Szarpidrutem. Przy nim nie żartuję i nie wygłupiam się aż

tak bardzo jak z Dave'em, ale i nie zapominam języka w gębie i nie

bredzę bez sensu jak z Szarpidrutem.

Uświadomiłam sobie, że świetnie się bawię. W duchu

podziękowałam Gandalfowi/Sandrze.

W pewnym momencie zaczęło narastać napięcie między nami.

Masimo dotknął mojej dłoni i zajrzał mi głęboko w oczy. Jego

bursztynowe tęczówki są nakrapiane ciemniejszymi żółtymi

plamkami. O kurczę, oboje robimy lepkie oczy. Poczułam, że mózg

wycieka mi uszami.

- Masz oczy jak kociak, który się napił vino rosso

- powiedział.

To dobrze czy źle?

Uznałam, że dobrze, starając się nie myśleć o zezowatym

Gordym. Zapłacił za nasze pizze i powiedział:

- Masz ochotę na spacer? Taki ładny wieczór. Moglibyśmy

razem popatrzeć na gwiazdy.

Już miałam powiedzieć: „Może zobaczymy spadające FIGI?”,

ale ugryzłam się w język.

Poszliśmy na łąkę na przedmieściach. Był piękny, ciepły

wieczór.

Vino rosso (wł.) - wino czerwone.

background image

- Czy jest ci freddo? - spytał Masimo.

O Boże kochany! Chyba nie zacznie mówić o elfach i hobbitach,

jak to chłopcy, co?

Potem jednak dodał:

- Przepraszam. Chciałem spytać... jak to się mówi po angielsku...

czy jest ci zimno.

- Yyy... - odparłam. Objął mnie.

Mało nie zemdlałam z niecierpliwości. Całe moje ciało aż

prosiło o pocałunek. Zastanawiałam się, co teraz zrobi Masimo.

- Spójrz, caro, spadająca gwiazda - powiedział.

I rzeczywiście, zobaczyłam spadającą gwiazdę. Pomyślałam

sobie życzenie: żeby na świecie zapanował pokój i żebym doszła do

numeru szóstego.

I spełniło się!!!

Oczywiście nie pokój na świecie, chociaż nigdy nic nie

wiadomo.

Kiedy spojrzałam na spadającą gwiazdę, Masimo ujął mnie pod

brodę i delikatnie odwrócił moją głowę do siebie. A potem pocałował

mnie tak jak wtedy, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Leciutko.

Jak ciotka Jas, ta lesbijka.

Pomyślałam: „O nie, znowu to samo, znowu legnę na łożu

boleści”. Ale potem pocałował mnie jeszcze raz. Tym razem trochę

mocniej. Było cudooownie, fantastyyycznie i czadersko. Odruchowo

zaczęłam śpiewać w myślach piosenkę z musicalu Dźwięki muzyki:

„Na wzgórzach rozbrzmiewają odgłosy FIG!”. Zamknij się, mózgu. I

background image

wypad z mojej głowy, Julie Andrews. Jak chcesz, to sama się całuj w

skórzanych spodenkach.

Kiedy mój mózg tak ględził sam do siebie, Masimo zmienił

technikę całowania. Zaczął pokrywać moją szyję leciutkimi

pocałunkami. Od moich uszu do obojczyka i z powrotem do ust.

Wow, woow, po trzykroć wooow! Zamieniłam się w Dziewczynę z

Roztopioną Szyją.

Nie wiem, jak długo staliśmy na tej łące. Po raz pierwszy w

życiu mózg mi zamarzł. Przestałam myśleć i tylko czułam. U - ła.

Znowu zaczynam myśleć, ale nie robiłam tego, kiedy Masimo mnie

całował.

Przeczesał palcami moje włosy. Wargi miał miękkie i

jednocześnie jędrne. Cicho mówił do mnie po włosku. Co chwila

zaglądał mi głęboko w oczy. Czułam się jak zahipnotyzowana, ale w

bardzo miły sposób.

Myślę, że powinnyśmy umieścić lepkie oczy na skali całowania,

bo to bardzo, bardzo fajne, czadowe i czerwonotyłkowate.

Miałam wrażenie, że cała krew odpłynęła mi z ciała. Mogłabym

tak stać całą noc, z ustami przyklejonymi do jego ust. I wtedy

wyczesał mi wargę!!! On potrafił czesać wargi!!! Myślałam, że tylko

Dave to umie. To było takie przyjemne, że i ja odważyłam się mu

possać wargę, leciutko jak myszka, ale jednak. Widziałam, że bardzo

mu się to spodobało, bo jęknął. Oficjalnie mój poradnik Jak

rozkochać w sobie każdego idiotę mówi, że to dziewczyna powinna

jęczeć, ale, jak to często powtarzam, żyj i pozwól całować.

background image

Nawet udało nam się nie zderzać zębami. Przypominało to

bardziej taniec ust. A ja byłam w tym przefantastyczna!!!

I wtedy się stało... doszłam do numeru szóstego!

Masimo włożył koniuszek języka do moich ust. To było

naprawdę słodkie. Ogarnęła mnie taka miłość do niego, że i ja

wysunęłam czubek języka. Nasze języki się dotknęły!!! One też się

całowały!!! Kiedy się to opisuje, nie brzmi to zbyt fajnie, ale

naprawdę było super. Może dlatego Angus i Gordy wystawiają

koniuszki języków? Bo wiedzą, jak seksowne jest dotykanie się

językami?

Nie, po namyśle dochodzę do wniosku, że robią to dlatego, że są

nienormalne.

Całowanie się tak bardzo mi się podobało, że nawet nie

myślałam o oddychaniu. Zdobyłam nową umiejętność -

prawdopodobnie mogłabym całymi tygodniami nie oddychać, gdyby

w tym czasie całował mnie Bóg Miłości.

Nagle przerwał. Buuu, przestań przestawać!!!

- Chodź, Georgio, muszę cię odwieźć do domu - powiedział. -

Twój ojciec się ucieszy.

A co mnie obchodzi mój Vati? Ja chcę się dalej całować!!!

- Która godzina? - spytałam. - To znaczy, che ore per favore

?

Masimo wycisnął do moim policzku soczystego całusa.

- Mille grozie, że mówisz w moim języku. Sono le dieci

. - Aha.

To dobrze. Yyy... bene. Tak, fantastiko.

Che ore per favore (wł.) - dosł.: która godzina, przepraszam; powinno być: scusi, che ore sono.

Mille grazie (wł.) - najserdeczniej dziękuję; sono le dieci (wł.) - jest dziesiąta.

background image

- Nie zrozumiałaś, która godzina, prawda? - Nie.

- Dziesiąta.

Fiu - fiu, całowaliśmy się prawie dwie godziny. Taaak!!! Na

pewno pokonaliśmy nawet Rosie i Svena.

- Vati nie kazał mi wracać o jakiejś konkretnej godzinie -

powiedziałam. - Powiedział wręcz, że mogę zostać całą noc poza

domem, jeżeli będę chciała.

Masimo mnie objął. Cudownie się czułam, otoczona jego

genialnym ramieniem.

- Georgio, myślę, że nie jesteś kłamczuchą, ale możliwe...

możliwe, że brakuje ci piątej klepki. - Roześmiał się. - Chodź,

niegrzeczna dziewczynko. Zabieram cię do domu. Twój tata się

ucieszy, pomyśli, że jestem porządnym facetem, i pozwoli nam

częściej się spotykać, tak?

Poszliśmy do domu, co parę kroków się zatrzymując, żeby się

pocałować. Niestety, nie wpadliśmy na żadnego z moich znajomych.

Kurczę!!! Za to każda dziewczyna, którą mijaliśmy, z rozdziawionymi

ustami gapiła się na Masima. Zamknijcie lepiej te gęby, on jest mój i

tylko mój. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Nic nie wspomniał o Nudnej Lindsay. W ogóle nie pytałam o

jego dziewczyny, chociaż aż umierałam z ciekawości.

On jednak spytał mnie o Szarpidruta.

- Co teraz czujesz do Robbiego? Nadal go lubisz?

Hmmm. Powinnam wykazać się dyplomacją z odrobiną

zainteresowania. Pod żadnym pozorem nie chciałabym, żeby Masimo

background image

wziął mnie za zdzirę, która podrywa chłopaków, a potem rzuca ich jak

starą szmatę.

- Teraz lubię go jako przyjaciela - odparłam. - On gra na gitarze

w strumieniach.

Spojrzał na mnie, po czym powiedział krótko:

- Rozumiem.

I bardzo dobrze. Bo, co dość dziwne, ja nie rozumiem samej

siebie.

Kiedy stanęliśmy pod furtką, pocałował mnie z naprzemiennym

naciskiem, szybko cmoknął pod uchem... uffff... po czym tak jakby

wzruszył ramionami, westchnął i powiedział:

- OK, cara, teraz musimy zachowywać się rozsądnie i grzecznie.

Wielka szkoda.

Wziął mnie za rękę, zaprowadził do drzwi i przycisnął dzwonek.

Otworzył Vati. O kurczę, znowu bawił się w II Ministrone. NIGDY

nie pali cygar, ale teraz miał cygaro w ustach. ZNOWU. I założył

prawie normalne spodnie, a nie te gacie do joggingu, w których

wygląda jak spaślak.

- Dobrze, doskonale - powiedział. - Jak udał się wieczór?

Już miałam powiedzieć: „A co to, do jasnej ciasnej, cię

obchodzi?”. Ale Masimo podał mu dłoń!!!

- Buona notte

, proszę pana. Zwracam panu córkę. Odwrócił się

do mnie, pocałował mnie w rękę i powiedział:

- Bardzo dziękuję za uroczy wieczór. Arrivederci

, do

Buona notte (wł.) - dobranoc.

Arrwederci (wł.) - do widzenia.

background image

następnego razu.

Vati wrócił do środka, wołając: „To arrivederci!”. Jemu chyba

naprawdę się wydaje, że jesteśmy rodziną Soprano. Niedługo zacznie

„likwidować” swoich kumpli.

Weszłam do domu i jeszcze spojrzałam na pana Cudowniaka.

Odwrócił się, puścił oko i posłał mi buziaka w powietrzu. I

powiedział:

- Subito.

W łóżku, w łóżku Bogini miłości

Powiedział do mnie: „Subito”. Czad, nie?

Później

Chociaż nie wiem, czy aż taki czad, bo nie mam pojęcia, co to

znaczy.

Dziesięć minut później

Czy to ma coś wspólnego z „subtelnością”? Muszę to sprawdzić

we Włoskim dla idiotów.

Piętnaście minut później

To znaczy zaraz, czyli „wkrótce”. Czyli tak jakby „narka”,

prawda? O Boże kochany.

Środa, 15 czerwca

Szłam z Jas, próbując dogadać się z Panią Wariatką.

background image

Tom wraca samolotem o 18.15. O 18.15 - łapiecie? Nie o szóstej

po południu, tylko o 18.15. A wiecie, ile minut zostało do tego czasu?

Bo ja wiem. Ja również stałam się Władczynią Czasu.

Jas PODSKAKIWAŁA, kiedy szłyśmy do Stalagu 14. Kochany

Gott in Himmel

, kumpluję się z kózką.

- Oooooch, ale się cieeeeszę! - W kółko tylko powtarzała.

- Tak, wiem, że się cieszysz. Słuchaj, czy mogę opowiedzieć ci o

Masimie?

- Jak myślisz, najpierw skoczy do domu, żeby zostawić bagaże,

czy od razu przyjdzie do mnie? Ciekawe, jakie prezenty mi przywiózł

z Krainy Kangurów.

Próby nawiązania z nią rozmowy są beznadziejne.

Na przerwie

Spotkanie Drużyny Asów.

Wszystkie (oprócz Jas, która poszła do lasu, żeby „pomyśleć”...

kiedy to usłyszałam, wybuchnęłam śmiechem, ale okazało się, że

mówiła poważnie)... yyy... na czym to ja... A, tak, cała Drużyna Asów

chciała, żebym opowiedziała o randce z Masimem.

- No, dawaj - popędzała mnie Rosie. - Jak się całują nasi

przyjaciele z Krainy Pizzy?

- Absolutnie cudownie i czadersko.

- Naprawdę? - spytała Mabs.

- No, wyczesał mi wargę, całował mnie po szyi, z języczkiem i

Gott in Himmel (niem.) - Boże w niebiosach.

background image

tak dalej.

- To znaczy, że tego... że on...? - wydukała Ellen.

- Tak.

Ta odpowiedź najwyraźniej ją zadowoliła.

Kiedy rozległ się dzwonek na lekcję, Rosie spytała:

- To kiedy znowu się spotkacie? Bo odtąd Masimo jest twoim

oficjalnym chłopakiem?

Hmmm. Słuszna uwaga.

Ostatnia przerwa

Chłopcy z Foxwooda znowu przyszli na próbę MacPalanta.

Dave uśmiechnął się na mój widok, a Ellen popędziła do kibla, żeby

mocniej umalować sobie usta.

Chciałam mu opowiedzieć o Masimie, ale zanim zdążyłam

podejść, weszła panna Wilson i zaczęła bredzić jak potrzaskana.

Ellen wróciła okropnie wyfiokowana i czerwona i usiadła koło

Dave'a.

Panna Wilson powiedziała:

- Zróbmy to profesjonalnie. Wiem, że was na to stać.

15.30 Wiedźmy tak hałasowały, tańcząc wokół ogniska, że

ściągnęły na próbę Sokole Oko, która ryknęła na nie od drzwi:

- Natychmiast skończcie z tymi wygłupami!

- Ależ, proszę pani, to przecież taniec wiedźm - wyjaśniła Rosie.

- Nie obchodzi mnie, co to jest, słychać was aż w pracowni

background image

biologiczno - chemicznej.

Kiedy z hukiem wyszła z sali, zwróciłam się do panny Wilson:

- Myślę, że panna Heaton nie docenia w pełni piękna Łabędzia z

Avonu.

- Powinna jej pani powiedzieć, że w dawnych czasach umawiała

się z nim pani - dodała Rosie.

Panna Wilson okropnie się speszyła.

- Rosie, nie wygłupiaj się. Oczywiście, że nie umawiałam się z

Williamem Szekspirem...

- Dlaczego? - włączył się Dave. - Dlaczego on nie chciał się z

panią umawiać? Był za bardzo zajęty czy jak? Gdy się człowiek do

FIG spieszy, to się diabeł cieszy.

Ze śmiechu mało nam figi nie pospadały. Kiedy w końcu Panna

Wilson ogłosiła koniec próby, powiedziałam:

- Macduff ze złości mało nie narobił w FIGI.

Gdy zabierałyśmy z szatni swoje rzeczy, Mabs powiedziała:

- Widziałam Rachel w mieście. Jest bardzo zdołowana

rozstaniem z Dave'em.

Ellen przez całą próbę gapiła się na niego jak cielę na malowane

wrota. On jest dla niej całkiem miły. Ciekawe, czy byłoby mi przykro,

gdyby zaczęli chodzić ze sobą? Jako dobra kumpelka powinnam się

ucieszyć, jeżeli się z nią umówi, ale... no, nieważne.

Kiedy wyszłyśmy ze szkoły, Ellen i Dave stali przy bramie.

Mam świetny nastrój. Może jednak rzeczywiście powinni się spiknąć?

W pewnym momencie Dave cmoknął ją w policzek, a Ellen

background image

zrobiła się czerwona jak burak. Widać to było nawet z odległości

dwustu metrów. Potem Ellen powlokła się do domu, a Dave popatrzył

za nią, odwrócił się i oparł o bramę. Zagadywał dziewczyny, które go

mijały. Ale z niego flirciarz.

Do domu szłam tylko z Jas, bo Rosie poleciała na spotkanie ze

Svenem, na godzinkę przytulanek w lesie, a Mabs i Jools wybrały się

na zakupy.

Dave przyłączył się do nas.

- Mistrzu Fig, czy mogę ci opowiedzieć o Masimie? - spytałam.

Spojrzał na mnie.

- A czy dam radę cię powstrzymać? Jas wtrąciła:

- Musicie się tak wlec? Och, już dłużej tego nie zniosę. - I

puściła się biegiem. Zawołała do nas: - Mam tylko dwie godziny na

zrobienie makijażu przed spotkaniem z Tomem, bo on lubi, jak

wyglądam naturalnie!

O czym ona bredzi? Kiedy patrzyłam, jak jej tyłek znika w

mroku, Dave powiedział:

- Podoba mi się ta naturalność.

- Co? Chciałbyś być tak głupi jak Jas?

- Nie, mam na myśli Jas i Toma. Lubią się i już, ani śladu

czerwonotyłkowatości czy Kosmicznej Podjarki.

Poczułam, że robi się filozoficzna atmosfera, a miałam ochotę

pogadać o całowaniu się.

- Dave, chciałam cię spytać o Mas...

- Może każdemu z nas ktoś jest przeznaczony? A jednak my

background image

zawracamy sobie głowę podjarką i tracimy swoją szansę.

No cudownie. Dave Jajcarz ma jedną ze swych rzadkich

niejajcarskich chwil.

Kurczę, będę musiała najpierw pogadać o jego sprawach, zanim

przejdę do siebie i Włoskiego Rumaka.

Powiedziałam szybko:

- Słuchaj, Rachel na pewno by ci wybaczyła, gdybyś do niej

wrócił, ona jest nieprawdopodobnie głu... yyy... niesamowicie miła.

Dave spojrzał na mnie.

- Nic nie rozumiesz, prawda?

- Och, masz na myśli Ellen. Jutro będzie cała twoja. Nie ma za

grosz dumy.

- Jesteś szalonym kociakiem. Mówię o tobie i o mnie.

- Nie wygłupiaj się.

Chwilę milczał, po czym powiedział:

- Im większe FIGI, tym głośniej spadają. Że co?

background image

Wielka, kosmata łapa przeznaczenia

17.30 O czym mówił ten Dave Jajcarz? To znaczy poza figami.

On i ja? Stracić osobę, która jest ci przeznaczona. Odbiło mu czy jak?

18.15 Tom ma lada chwila wylądować. Jas chyba oszaleje ze

szczęścia.

18.16 Zadzwonił telefon. Jas. Miałam rację.

- Gee, on tu jest - w tej samej krainie co ja!

Cóż, to sprawa dyskusyjna, czy w krainie Jas znajduje się

chociaż jedna osoba normalna, ale nieważne.

Niesamowite, była gotowa pogadać o mnie.

- Jestem już gotowa, więc porozmawiam z tobą, masz do mnie

mówić, żebym nie zwariowała, bo odprawa potrwa chyba z pół

godziny, może Tom przywiózł jakieś ciekawe okazy, więc mogą

zatrzymać go dłużej, a potem jeszcze godzina jazdy z lotniska, pewnie

będzie chciał skoczyć do siebie i spotkamy się dopiero o wpół do

dziewiątej.

Słowo daję, czuję się tak, jakbym rozmawiała z zegarynką.

Po raz kolejny przerobiłyśmy kwestię odliczania minut, po czym

Jas, ni z tego, ni z owego, przypomniała sobie o moim istnieniu.

- Georgia, wiesz, ten Masimo... - Tak?!

- No, myślę, że powinnaś zachowywać się wobec niego śmielej.

Powiedzieć mu, co czujesz, i nie udawać góry lodowej ani nic w tym

background image

stylu.

- Poważnie?

- Tak, bo wiesz, wtedy będziesz prawdziwa, a nie sztuczna jak

plastik. Nawet jeżeli go przekonasz, że jesteś normalna, prędzej czy

później zapomnisz się i zaczniesz zachowywać się po swojemu.

- Yyy, Jas, niedokładnie o to...

- Tak samo jak z twoim nosem, nie?

- Z moim nosem?

- No, to tak, jakbyś próbowała go ukryć. Ukryć nos?

Z tego napięcia zupełnie jej odbiło.

- Gdzie ukryć? - zdziwiłam się.

- Nieważne. Prędzej czy później Masimo zorientowałby się, że

masz duży nos.

- Jest wydatny, a nie duży.

- Georgie, nie musisz mi tego mówić. W każdym razie chodzi mi

o to, że powinnaś być sobą, bo właściwie jesteś całkiem fajna.

A potem odłożyła słuchawkę, bo postanowiła zdjąć spódnicę i

założyć dżinsy, ponieważ Tom może mieć ochotę na wycieczkę.

Na wycieczkę?

Mam być sobą?

Nie zachowywać się jak góra lodowa ani nie ukrywać nosa?

Poczułam się dość dziwnie.

19.00 Zeszłam na dół. Mutti i Libbs były w kuchni. Na mój

widok szeroko się uśmiechnęły. Mama powiedziała:

background image

- Dzień dobry kochanie. Rośniesz jak na drożdżach i robisz się

coraz ładniejsza. Bibbity, prawda, że twoja siostra jest prześliczna?

Libbs właśnie zakładała kapcie Gordy'emu, ale podniosła głowę

i powiedziała:

- Ceść, Gingey. Kosiam cię. Daj buzi Gordy'emu. Pocałowałam

kota!

Chyba naprawdę mi odwala.

Mama powiedziała, że jestem prześliczna.

Spojrzała na mnie tak, jakby miała się rozpłakać.

20.30 Kurczę, życie jest takie pokręcone. Nagle wszyscy mnie

kochają. Dave Jajcarz bredzi, że może jesteśmy sobie przeznaczeni,

Szarpidrut twierdzi, że za mną tęskni... no i pocałowałam Gordy'ego.

Co dalej? Sokole Oko przeprosi mnie za konfiskatę bizonich rogów?

Zadzwonił telefon.

O Boże!!! To chyba nie Sokole Oko w sprawie rogów?!

Wrzasnęłam:

- Telefon!!!

Mama pewnie kąpie się razem z Libby, Angusem i Gordym, bo z

łazienki dobiegają głośne chichoty, pluskanie i wrzaski. Zaraz, słyszę

jakiś męski głos. Czyżby to Libby?

- Georgia, możesz odebrać? - zawołała mama.

- Jestem na górze. Tata nie może podejść?

- Jestem cały mokry! - rozległ się głos taty. - Ty odbierz. Zresztą

to pewnie i tak do ciebie.

background image

Och, jasna cholera.

Idąc do telefonu, musiałam minąć łazienkę i zobaczyłam coś, po

czym czeka mnie wieloletnia psychoterapia. Mojego ojca na golasa!!!

Powaga! Stał w wannie, w której siedziały mama i Libby - też nago!!!

Myślałam, że padnę.

Zobaczyłam własnego ojca na golasa.

I mamę na golasa.

Zobaczyłam ich razem.

Golusieńkich.

Potworność i wynaturzenie.

Wciąż w szoku, odebrałam telefon.

- Halo?

- Ciao, Georgia. Masimo!!!

- Myślałem o tobie. Już nie mogę się doczekać kolejnego

spotkania. Umówimy się na sobotę?

- No... chyba pasuje. To znaczy, tak... yyy...

- Jeżeli chcesz wcześniej, to może... jutro wieczorem? Idziemy

całą paczką do klubu, wiesz, z Lindsay, jak przedtem. Przyjdziesz?

Nie pamiętam, co odpowiedziałam.

21.00 Zadzwoniłam do Jas. Jej mama powiedziała: - Dzień

dobry, kochanie. Jas poszła z Tomem na małą wycieczkę. Matko

kochana. Zadzwoniłam do Rosie.

- Rosie.

- Dzień doberek.

background image

- Rosie, to poważna sprawa. Przed chwilą rozmawiałam z

Masimem. Pamiętasz, jak pytałaś, czy jest moim chłopakiem?

- Si.

- No więc umówił się ze mną na sobotę, a potem dodał, że jeżeli

mam ochotę się z nim spotkać wcześniej, to jutro idzie do klubu - z

całą paczką i Lindsay.

- O, w mordkę jeża.

21.30 Obdzwoniłam całą drużynę i teraz już zupełnie nie wiem,

co o tym wszystkim myśleć. Może nawet będę musiała pogadać z

mamą.

21.40 Nie mogę wyrzucić z myśli jej widoku na golasa.

Udało mi się w wyobraźni zarzucić obszerny kombinezon na

tatę. Nie mogę jednak tego samego zrobić z mamą, bo chociaż staram

się czymś ją okryć, ciągle jej wystają fragmenty dyndaków. Zupełnie

jak w prawdziwym życiu.

22.30 Weszła do mojego pokoju, żeby życzyć mi dobrej nocy.

Kiedy już stała w drzwiach, powiedziałam:

- Mamo, jeżeli coś ci powiem, to obiecasz, że nie zaczniesz mi

prawić kazań?

- Postaram się. O co chodzi?

Opowiedziałam jej, jak się całowaliśmy - no, szczegóły

pominęłam - po czym zakończyłam: „To był bardzo miły wieczór, a

background image

Masimo pocałował mnie na pożegnanie”. Nie wspomniałam o

języczku i tak dalej.

Potem powiedziałam, że zadzwonił i zaproponował spotkanie,

ale wspomniał też o Lindsay.

Mama przysiadła na łóżku.

- Hmm. To skomplikowane, prawda? Może ta Lindsay to tylko

koleżanka? On nie ma tu zbyt wielu znajomych, prawda? A może nie

chce, żebyś zbyt poważnie uważała się za jego dziewczynę?

O w mordę.

Po chwili zastanowienia dodała:

- Wiesz, co mi się wydaje? Musisz się zdecydować, czego

chcesz. Poprosić o to i albo to dostać, albo - jeżeli Masimo nie chce

tego samego - pogodzić się z tym. Życie należy do odważnych.

Po jej wyjściu jeszcze długo leżałam w ciemności, zastanawiając

się nad tymi słowami.

Mniej więcej to samo powiedziała Jazzy Spazzy, chociaż ona

bredziła coś o ukrywaniu nosa. Nawet Dave Jajcarz mówił o czymś

podobnym.

Tak, oni mają rację. Muszę poprosić o to, czego pragnę, i niech

się dzieje, co chce. Doskonale.

Tak, ale czego właściwie ja pragnę?

Czwartek, 16 czerwca

Stalag 14

W piekle miłości

Dzisiaj gdziekolwiek spojrzę, tam widzę Nudną Lindsay, która

background image

poprawia sobie stringi. Jestem pewna, że i ona mnie obserwuje.

Ciekawe, czy wie o mnie i Masimie? Na pewno się z nią

skontaktował, bo skąd by wiedział, że ona też się wybiera do klubu? A

wczoraj podwiózł ją do domu. Poza tym skąd mam wiedzieć, jak

często się widują?

Na niemieckim

Nastrój nie poprawił mi się nawet wtedy, gdy Herr Kamyer

usiadł na swoich okularach, a potem nie mógł ich znaleźć, bo

przykleiły mu się do tyłka.

Muszę podjąć jakąś decyzję. Nie mogę tak dłużej.

Na przerwie

Jas jest dosłownie w siódmym niebie. W kółko ględzi o „Tomie.

Aż miałam ochotę zepsuć jej humor. Kiedy znowu zaczęła

podskakiwać (wcale nie żartuję, a szkoda) i powtarzać: „Oooch, jaka

jestem szczęśliwa”, spytałam:

- Wyjdziesz za Pysia i już nigdy nie umówisz się na randkę z

innym chłopakiem? Przez następne pięćdziesiąt lat?

- Skoro znalazłam tego jedynego, to jaki jest sens spotykać się z

innymi?

- Bo może się okazać, że to nie ten jedyny. Może tylko tak ci się

wydawać.

- Jestem pewna, że to on. - Ale możesz się mylić.

- Nie, nie mylę się.

background image

- Ale to możliwe.

- Nie, niemożliwe.

Mogłyśmy tak jeszcze parę godzin.

19.30 W każdym razie nie wybieram się dziś do klubu. Prawda

wygląda tak, że wcale nie jestem śmiałą, wyrafinowaną i wyluzowaną

laską. Gdybym zobaczyła Masima z Lindsay albo którąkolwiek inną

dziewczyną, BARDZO bym się zmartwiła. To fakt. Jestem

boidudkiem, a poza tym chciałabym podobać się chłopakom tak, jak

oni podobają się mnie.

A Masimo bardzo mi się podoba.

21.00 Snuję się z kąta w kąt. Teraz pewnie już są w klubie.

Ooooch. Nie mogę tego znieść.

21.30 Nawet nie mogę porozmawiać z Mistrzem Podjarki z

powodu tego, co powiedział wczoraj, kiedy wracaliśmy do domu.

Chyba nie myśli o mnie poważnie? Lubię go, i to BARDZO,

rozśmiesza mnie, ale... oooo Boże! Od tego wszystkiego wpadam w

kosmicznego doła.

21.40 Zeszłam do salonu. Angus i Gordy pielęgnowali

nawzajem swoją sierść. Lizali się po łebkach. Jaaakie to słodkie.

Pomimo wszystko bardzo się kochają. Miłość zawsze zwycięża.

Spójrzcie tylko na Kathy i Heathcliffa ze Zwichrowanych wzgórz albo

background image

na Jane Eyre i pana Rochestera z Dziwnych nosów Jane Eyre.

Nagle Gordy polizał Angusa pod włos, a Angus pacnął go tak

mocno, że mały zleciał z kanapy i wpadł do kosza na papiery.

Vati wyszedł z kumplami. Ostatnio zaczęli jeździć na rolkach i

chodzą na tor, gdzie inne palanty narażają się na kontuzje.

Zwróciłam się do mamy:

- Na pewno istnieje poradnik Jak zostać najbardziej żenującym

ojcem świata, w którym są takie wskazówki jak: „Zapuść zabawne

wąsiska”, „Noś skórzaną odzież”, „Bredź jak potrzaskany przy

znajomych twojej córki”, „Udawaj, że jestem Ojcem Chrzestnym”,

„Znajdź sobie jakieś hobby - najlepszy wybór to jazda na rolkach i

wyścigi cyrkowymi samochodzikami”.

Opadłam na kanapę, a Angus wdrapał się mi na kolana i zaczął

je ugniatać dla wygody. Swojej. Traktuje mnie jak stary fotel. Mama

usiadła koło mnie. Nawet dotknęła mojej ręki. Pozwoliłam jej, bo

jestem za bardzo zmęczona, żeby zareagować.

- Jeśli chodzi o to, o co pytałaś mnie wczoraj wieczorem... -

zaczęła. - No cóż, myślę, że... że nie potrafisz działać na dwa fronty,

więc się niepokoisz i denerwujesz tą sytuacją. Tak więc, nawet jeżeli

zamierzasz spotykać się z jakimś chłopakiem tylko przez pewien czas,

powinnaś traktować go poważnie i cieszyć się tym, co masz. A jeżeli

będziesz musiała odejść albo ten chłopak cię zostawi... no cóż... takie

jest życie. To dobry trening przed poważnym związkiem.

O kurczę.

Mądrze gada. Gdybym tylko wiedziała, o co jej chodzi.

background image

- Znaczy się, mam powiedzieć Masimowi, że chcę być jego

dziewczyną, a jeżeli on nie będzie chciał, to mam przestać się z nim

spotykać? - spytałam.

Kiwnęła głową.

Kurde, dość radykalny krok.

Bardziej mi się podobało, kiedy szłam za głosem Podjarki.

Kiedy mi strzeliło do głowy, żeby zachowywać się dojrzale?

Piątek, 17 czerwca

W szkole

Dziś Nudna Lindsay była nie do zniesienia. Jestem pewna, że

mnie śledzi. Gdziekolwiek poszłam, ona lazła za mną. Siedziałam w

stołówce, zajmując się swoimi sprawami i przeglądając scenariusz

MacPalanta, kiedy weszła ze Zdumiewająco Głupią Monicą i taką

skończoną palanciarą o imieniu Rowena. Wokół było mnóstwo

wolnych miejsc, ale nie, one musiały usiąść przy sąsiednim stoliku.

Lindsay spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakbym była jakąś

gówniarą jedzącą swój gówniarski lunch. Potem zaczęły gadać.

- Wczoraj było super, nie? - powiedziała Lindsay. - Czaderskie

miejsce, no i przychodzą starsi ludzie, więc nikt się nie wygłupia i nie

zachowuje po szczeniacku. Jestem zmordowana, bo późno

wróciliśmy, a Mas... no wiesz... wiesz, jaki jest. Ci Włosi!

I roześmiała się znacząco, a jej kumpele się dołączyły.

Nie mogłam dłużej tego znieść. Wstałam i wyszłam.

Ciekawe, czy dałoby się zupełnie niechcący ją zabić?

background image

16.10 Czekałam pod bramą na Jas, która jeszcze siedziała w

kiblu i poprawiała makijaż.

Przyszedł po nią Tom. Bardzo, bardzo się ucieszyłam na jego

widok. Jest szalenie podobny do swojego brata.

Uściskał mnie.

- Georgie, jak się masz? Ale czad, że cię widzę.

Przyszła Jas i Tom pocałował ją. Jas chyba przez całą ostatnią

lekcję rozprostowywała sobie grzywkę, bo miała prawie normalną

fryzurę.

Poszliśmy razem. Jas lepiła się do niego jak guma do żucia.

Fajnie, że Tom wrócił. Opowiedział nam o Krainie Kangurów.

- Tam, kiedy ktoś wychodzi, nie mówi „do widzenia”, tylko

„hurra”.

- Trochę niegrzecznie - zauważyłam.

- Racja. Ale bawiłem się super. Bardzo często uprawialiśmy

sporty wodne. Surfowanie i spływy pontonem. Tamtejsza fauna i flora

są niezwykle bujne.

Spojrzałam na niego. Roześmiał się.

- Nie, nie będę opowiadał o torbaczach. Robbie prosił, żeby cię

pozdrowić. Mówił, że nie ma z tobą kontaktu. I bardzo by się ucieszył,

gdybyś mu odpisała.

Jas spojrzała na mnie w stylu: „A nie mówiłam?”. Mam

nadzieję, że teraz, po powrocie Pysia, nie stanie się Jeszcze

Mądrzejszą Starą Indianką. Tylko tego mi potrzeba.

Na chwilę zapadła krępująca cisza. Potem Tom powiedział:

background image

- Słuchaj, Georgia, Robbie to mój brat i go kocham. (Moment,

co jest z tymi facetami? Robbie mówi wprost o swoich uczuciach? O

tym nie wspominali w Mężczyźni są z Krainy Pięści, a kobiety z

Krainy Różowej Falbanki). Tom zauważył moją minę i dodał:

- Nie, Georgio, nie odbiło mi. Chodzi mi o to, że Robbie cię

zostawił, więc masz prawo robić, co chcesz. Ja tylko przekazuję ci

wiadomości od niego. A tak nawiasem mówiąc, słyszałem, że rozwija

się sytuacja na froncie Włoskiego Rumaka.

Radio Jas udawała, że szuka czegoś w torebce.

17.00 Jas i Tom zostawili mnie pod furtką i, objęci, weszli do

domu Jas. Trochę brakuje mi mojej najlepsiejszej kumpelki. Teraz,

kiedy Tom wrócił, już nie będę jej miała tylko dla siebie.

Przypomniały mi się nasze przygody w Krainie Hamburgerów i

wygłupy na golasa.

Rosie miała Svena. Mabs podobał się jeden z durnowatych

kumpli Palanta, Jools chodziła z Rollem i nawet Ellen podkochiwało

się w jednym z chłopaków, którzy nam pomagają przy wystawianiu

MacPolanta. Na pewno zostanę miejscową starą panną.

17.10Znowu zostałam sama jak ten palec. Idąc do domu,

wyjęłam z plecaka lusterko i się przejrzałam. No dobra, może i nie

jestem najpiękniejszą dziewczyną na świecie, ale mam (dosyć) ładną

twarz, a Masimo mówił, że podobają mu się moje oczy. Kto wie, co

powiedział Lindsay? Na pewno nie: „Och, cara, masz benissimo

background image

czółko”.

Lekko umalowałam usta, wytuszowałam rzęsy i narysowałam

kreskę na powiekach. Dla poprawy nastroju trochę pokołysałam

biodrami i pomachałam włosami i, co dziwne, niemal natychmiast

jakiś chłopak wychylił się z okna samochodu i zawołał:

- Cuuuudo!

Kurczę, odrobina szminki i parę ruchów biodrami i już człowiek

rządzi światem chłopców. Jacy oni są powierzchowni. Z drugiej

strony ja sama lubię przystojnych chłopaków, podobają mi się ładne

włosy oraz ubrania i skuter Masima. Ale lubię go nie tylko za wygląd.

Jakie to wszystko skomplikowane.

17.20 Właśnie przechodziłam przez ulicę, kiedy zza rogu na

skuterze wyjechał Masimo. Zatrzymał się tuż koło mnie. Zsiadł i

szybko zdjął kask. Nic nie powiedział, tylko mnie pocałował.

Pełnoprawny numer piąty. Na środku ulicy.

Minął nas Oscarze swoimi kumplami. Szli tyłem, ciągnąc po

ziemi plecaki, i jak zwykle wykrzykiwali jakieś brednie. Kiedy

zobaczyli, że się całuję z Masimem, zaczęli wołać:

- Dalej, synu, weź ją!!!

I tak dalej. Co za idioci.

Masimo nawet ich nie zauważył. Przestał mnie całować i

odsunął się na długość ręki.

- Nie przyszłaś wczoraj. Tęskniłem za tobą. Poczułam, że się

czerwienię, i zanim zdążyłam ugryźć się w język, wypaliłam:

background image

- Naprawdę? Dlaczego? Lindsay ci nie wystarczyła? Masimo

usiadł na siodełku skutera.

- Georgia, o czym ty mówisz?

Więc wyrzuciłam z siebie wszystko. Nawet nie sądziłam, że

mogłabym powiedzieć coś takiego. Innymi słowy, straszne bzdury. Na

przykład powiedziałam, że nie jestem wyluzowaną laską.

- Wiem, że zdaniem Dave'a Jajcarza jesteśmy jeszcze młodzi i

idziemy za głosem Podjarki, to prawda, ale chętnie zrezygnowałabym

z Podjarki, żeby się przekonać, jak jest w prawdziwym związku.

Masimo miał zaskoczoną minę.

- Podjarki?

- No wiesz, czerwonotyłkowatości.

- Czerwonotyłkowatości?

- No wiesz, kiedy człowiek jest w piekle miłości, a wolałby się

zabawić. Ale ja nie chcę się tylko bawić. No, to znaczy chcę, ale nie z

byle kim, tylko... nieważne. To właśnie miałam na myśli.

Masimo się roześmiał. Kurczę, ale on się ładnie śmieje. - Ach,

teraz rozumiem, signorina

Georgia. Mówisz, że chciałabyś zostać

moją dziewczyną. Kurde.

Sam to powiedział. Okropnie się zaczerwieniłam i zupełnie

zgłupiałam.

- Tak, chyba tak. Sorki. Patrzył pod nogi.

O Boże, co ja zrobiłam?

Powiem wam, co zrobiłam: posłuchałam swojej głupiej matki,

Signorina (wł.) - panna, panienka.

background image

która od czasów panowania Henryka VII nie wypowiedziała ani

jednego sensownego zdania. Posłuchałam kogoś, kto nie ma kontroli

nad własnymi piersiami. O Boże, Boże, Boziuniu. Ależ ze mnie

idiotka.

Musiałam coś powiedzieć, bo Masimo milczał.

- Słuchaj, zapomnij o tym. Przepraszam, mi dispiace. Pewnie

nawet do głowy ci nie przyszło, że ja... Och, zapomnij, co

powiedziałam. Ja po prostu nie potrafię się wyluzować. Pewnie

brakuje mi genu luzu.

Wtedy Masimo podniósł głowę.

- Zabrakło ci tlenu?

- Nie. Słuchaj, lepiej już pójdę. Kupię sobie butelkę ginu i

wezmę długą kąpiel.

Czułam, że zaraz się rozpłaczę, więc ruszyłam na drugą stronę

ulicy. A Masimo w milczeniu dalej siedział na skuterze.

Weszłam do domu i cała roztrzęsiona oparłam się o drzwi. Co ja

najlepszego zrobiłam?

Angus i Gordy siedzieli u szczytu schodów i patrzyli na mnie.

Angus coś trącał łapą. Jakieś biedne leśne zwierzątko, pająka lub coś

w tym rodzaju. Wiedziałam, jakie to uczucie być trącaną wielką,

kosmatą łapą losu.

W moim pokoju

O Boże kochany.

List od BS leżał na toaletce, gdzie go zostawiłam, przypominając

background image

mi o jeszcze jednej osobie, którą straciłam. Dlaczego on musiał

napisać właśnie teraz? Spojrzałam na jego zdjęcie. Czy on musi być

taki cudowny nawet wtedy, kiedy starałam się o nim zapomnieć i trak-

tować jak zeszłoroczny śnieg? Zresztą, dlaczego ja w ogóle się

przejmuję? Pewnie dlatego, że BS to moja pierwsza prawdziwa

miłość.

Buuu.

NIE będę płakać.

Dlaczego to wszystko mnie spotkało? Czyżbym w poprzednim

wcieleniu rzeczywiście była osą, jak twierdziła Jas?

Pięć minut później

Podobno każdy pamięta swój pierwszy pocałunek. A ja pierwszy

raz całowałam się z BS. Byłam zupełnie niewinna pod tym względem,

kiedy pojawił się ze swoją gitarą.

Dwie minuty później

No, to znaczy z nim pierwszy raz całowałam się JAK TRZEBA,

bo przecież nie mogę liczyć Chłopaka - Robala. Musiałabym być

zboczeńcem, który lubi mięczaki.

Minutę późnie

j

Ciekawe, gdzie posiałam tę kasetę, którą BS nagrał dla mnie,

kiedy wróciłam z Krainy Żabojadów?

Chyba schowałam ją na samo dno górnej szuflady, żeby Libby

background image

do niej nie dosięgła. Razem z wabikami na chłopców i gaciami na

specjalne okazje.

Dwie minuty później

Znalazłam kasetę, ale gdzie się podziały wabiki i gacie? Pewnie

tata je pożyczył.

Minutę później

Włączyłam kasetę od Robbiego. Okropnie się denerwuję, bo nie

chcę znowu usychać z miłości do niego. Usycham już dla innego

chłopaka.

Trzy minuty później

O nie, to znowu ja o Vincencie van Goghu to nadal najbardziej

przygnębiająca piosenka, jaka kiedykolwiek powstała. BS nie należał

do najzabawniejszych ludzi świata.

Ale był słodki.

Och, życie jest takie skomplikowane.

Dwie minuty później

Wyglądam przez okno na puste ulice życia. Dlaczego nic mi się

nie układa? Zobaczyłam pana Sąsiada, który uprawiał ogródek w

swych ogromnych szortach. Zmieściłby się w nich mały afrykański

kraj. Ale pani Sąsiadka go kocha, i jego szorty też. A czy on rozgląda

się za innymi paniami Sąsiadkami? Nie. Ma dość duże szorty, by

background image

pomieścić w nich wielką czerwonotyłkowatość, ale wcale tego nie

wykorzystuje.

Potem zobaczyłam Marka Wielką Japę, który szedł ulicą ze

swymi durnymi kumplami, obejmując kolejną malutką dziewczynę.

Dlaczego jemu podobają się takie karlice? A, co istotniejsze, dlaczego

on podoba się im? Jak osoba przy zdrowych zmysłach może się z nim

całować?

Minutę później

Zaraz! Błe, już zdążyłam zapomnieć, jak położył łapę na moim

melonie. Wynocha z mojego umysłu!!!

Cztery minuty później

Och, Masimo, co ja narobiłam? Dlaczego posłuchałam swojej

głupiej matki? Przecież nigdy tego nie robię. Może zniszczyła moje

przyszłe szczęście tymi bredniami o „byciu sobą”. Dave Jajcarz mnie

ostrzegał, mówił, że po zakończeniu poważnego związku powinnam

się zabawić. Dlaczego nie mogę po prostu się bawić, tylko próbuję

być sobą?

A poza tym, co ten głupi Dave Jajcarz wie? Dopiero co rozstał

się z Rachel, a przedtem rzucił Ellen. To seryjny łamacz serc.

Ale mojego serca jeszcze nie złamał.

Szczerze mówiąc, zawsze był wobec mnie nieco złośliwy, kiedy

traktowałam go jako temat zastępczy, by zwabić Boga Seksu.

Ileż to razy zupełnie przypadkowo się z nim całowałam? Muszę

background image

przyznać, że jest w tym dobry.

Trzy minuty później

O co właściwie mu chodziło? Jest tylko moim kumplem. I raz na

jakiś czas partnerem do całowania.

Ooooch. Już nigdy nie będę szczęśliwa.

I nigdy w życiu nic nie zjem.

Minutę później

Chociaż w tym domu i tak nie ma nic do jedzenia.

W

kuchni.

Och, bosko, znalazłam kawałek kiełbasy.

Co takiego powiedział Dave Jajcarz podczas sceny bitwy w

MacPalancie, co mnie tak rozśmieszyło? Och, już wiem.

Wymachiwał mieczem (mało brakowało, a by uciął dyndaki Melanie

Griffith) i krzyczał: „Figi! Figi! Królestwo za figi!”.

On jest bardzo zabawny.

W moim pokoju

Dlaczego nie mogę się w nim zakochać?

Wtedy przypomniała mi się noc, kiedy razem z Masimem

patrzyliśmy na gwiazdy, i znowu zachciało mi się płakać.

Gdybym tylko miała szansę go poznać, dowiedziałabym się

wszystkiego o innej kulturze. Nauczyłabym się całowania po szyi i w

background image

ogóle. Ale ja wszystko schrzaniłam. Nudna Lindsay zatańczy na

swoich patykowatych nogach, kiedy się o tym dowie. A dowie się na

pewno - przez Radio Jas.

Może zadzwonić do Jas i spytać, co ona o tym wszystkim myśli?

Zwariowałam czy jak? Równie dobrze mogłabym zadzwonić do

pani Wariatki z Wariatkowa.

Wtedy usłyszałam znajomy ryk skutera pod swoim oknem.

Rozległ się dzwonek do drzwi.

Wiedziałam, że powinnam otworzyć, ale straciłam władzę w

nogach. Cudownie, sparaliżowało mnie! No, nóżki, bądźcie dzielne,

nie odwracajcie się teraz ode mnie.

Cha, cha, cha, cha, cha, sama sobie opowiadam durne dowcipy.

Hurra!

W końcu udało mi się powlec na dół.

Och, mon Dieu, mam nadzieję, że nie zachce mi się iść do

siusialni.

Dla kurażu wzięłam na ręce zezowatego Gordy'ego. Pracowicie

coś żuł, więc mnie nie zaatakował.

Otworzyłam drzwi.

Zobaczyłam Masima.

O Boże.

Spojrzał na mnie. Miał takie łagodne i smutne oczy.

- Georgia, to trudna decyzja. Daj mi trochę czasu. Spotkajmy się

za tydzień, wtedy ci odpowiem. Nie będę, jak to mówicie, trzymał cię

background image

w niepewności. Powiem „tak” albo „nie”. Ciao, bella

.

Posłał mi pocałunek w powietrzu, wsiadł na skuter i odjechał.

Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie, ściskając Gordy'ego.

Co ja narobiłam?

Gordy podniósł łebek i spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Patrzył

na mnie tak, jakby potrafił wejrzeć w moją duszę i jakby mnie

rozumiał. Nawet przestał żuć pająka, którego miał w pyszczku.

I nagle mnie olśniło.

On wcale nie jadł pająka...

...on zjadł moje wabiki na chłopców!

Bella (wł.) - piękna.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 06 Ciao, bella czyli w sidłach miłości
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 07 Jak oswoić włoskiego rumaka
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 03 Kłopoty z dyndakami
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 01 Angus, stringi i przytulanki
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 08 Miłość ci wszystko wybaczy
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 03 Kłopoty z dyndakami
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 02 Spoko, założyłam bardzo duże gacie
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 01 Angus, stringi i przytulanki
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 02 Spoko, założyłam bardzo duże gacie
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 08 Miłość Ci wszystko wypaczy
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 03 Kłopoty z dyndakami
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 01 Angus, stringi i przytulanki
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 03 Kłopoty z dyndakami
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 02 Spoko, założyłam bardzo duże gacie
Rennison Louise [Zwierzenia Georgii Nicolson 8] Milosc ci wszystko wypaczy(1)
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 01 Angus, stringi i przytulanki

więcej podobnych podstron