background image

Dowody przeczą tezie o naciskach 
Nasz Dziennik, 2011-03-11 

Z mec. Rafałem Rogalskim, reprezentującym część rodzin ofiar 
katastrofy smoleńskiej, rozmawia Paulina Jarosińska
 
 
Panie Mecenasie, czy nagranie rozmowy gen. Błasika z majorem 
Protasiukiem w ogóle istnieje? Choć nikt tego nagrania nie widział, 
wszyscy o nim mówią. A prokurator Seremet stwierdził wczoraj, że 
nie ma w ogóle takiego kadru na nagraniu z Okęcia.
 
- Rozumiem doskonale pani pytanie i uważam, że nie jest ono 
pozbawione sensu. Jednak z informacji, które do mnie dotarły, takie 

nagranie jest, przy czym nie ma zarejestrowanego dźwięku, a jedynie obraz. Trwa 
weryfikowanie danych i próba odpowiedzi, czy chodzi tylko o jeden fragment nagrania z 
jednej kamery przemysłowej czy też o kilka fragmentów z kilku kamer. 
 
Widział je Pan? 
- Nie widziałem tego nagrania, ale wiem z relacji konkretnych osób zbliżonych do komisji 
pod przewodnictwem ministra Millera, że ono istnieje. Zastrzegam jednak, że wciąż trwają 
czynności procesowe wojskowej prokuratury, których przedmiotem są wielogodzinne 
nagrania z monitoringu pasa startowego i portu lotniczego. Natomiast z bardzo wielu 
względów nie mogę mówić o źródłach mojej wiedzy na temat tego konkretnego nagrania. 
Proszę to zrozumieć. Nie chcę i nie mogę mówić o tym, z kim rozmawiałem i co udało mi się 
ustalić. 
 
Mecenas Andrzej Werniewicz wyraził pewność, że gen. Błasik naciskał, rozmowa 
pomiędzy nim a kpt. Protasiukiem była "emocjonalna", a dowodem na to ma być 
nagranie z kamery przemysłowej. Pułkownik Zbigniew Rzepa powiedział, że takie 
nagranie jest, choć nie było ono jeszcze przedmiotem badań prokuratury. Z kolei z 
relacji BOR-owców i osób, które były 10 kwietnia, wynika, że nie było żadnej 
"emocjonalnej" rozmowy. Zebrany materiał dowodowy również wyklucza jakiekolwiek 
naciski i nerwową atmosferę w kokpicie.
 
- Mecenas Andrzej Werniewicz z tego, co wiem, potwierdził to, że jest takie nagranie, ale 
szczegółów nie ujawnił. Wnioskuje on, że rozmowa była emocjonalna, że były naciski ze 
strony gen. Błasika... 
 
...i są to jedynie wnioski mec. Werniewicza, a nie stan faktyczny. 
- Oczywiście. W tej sprawie mogę powiedzieć tyle, że w oparciu o materiał dowodowy, 
którym na teraz dysponuje prokuratura okręgowa, można spokojnie zaprzeczyć temu, jakoby 
były dowody na jakiekolwiek naciski na kpt. Protasiuka ze strony gen. Błasika. Z tego, co 
wiem, mec. Werniewicz nie sprecyzował dokładnie, czego miały dotyczyć te naciski. 
Chodziło mu najprawdopodobniej o rzekome naciski, aby kpt. Protasiuk poleciał pomimo 
złych lub braku informacji o warunkach pogodowych. Ja zaprzeczam temu, żeby w oparciu o 
zgromadzony na chwilę obecną materiał dowodowy można było formułować takie wnioski. 
Mówiąc bardziej szczegółowo: chociażby pochopnym byłoby stwierdzenie, że rozmowa 
miała charakter emocjonalny. Opierając się na relacji innych osób mających bezpośredni 
dostęp do nagrania, mogę powiedzieć tylko, że taka rozmowa faktycznie była. W tym akurat 
nie ma nic dziwnego. Ale nie znamy treści tej rozmowy. Możemy jednak w drodze dedukcji 
starać się w oparciu o już posiadany materiał dowodowy odpowiedzieć na pytanie, czy 
rzeczona rozmowa mogła mieć taką, jak przypisują niektórzy, treść, tzn. czy jej przedmiotem 

background image

były jakiekolwiek naciski i czy miała emocjonalny przebieg. I tak, zakładając nawet 
niezwykle mało prawdopodobną tezę, że przedmiotem tej rozmowy byłyby naciski ze strony 
gen. Błasika, który nakazywałby lecieć kapitanowi, pomimo że ten nie wyrażał takiej woli, 
oczywiste jest, że taka rozmowa byłaby przedmiotem rozmów kpt. Protasiuka z załogą w 
kokpicie samolotu. Zapisy z kokpitu przeczą wyraźnie takiej tezie. Z psychologicznego 
punktu widzenia zasadne byłoby, aby taka hipotetyczna dyskusja miała swoje skutki w 
rozmowach przeprowadzonych z załogą w kokpicie. Tym bardziej jeśli ta rozmowa miałaby 
charakter emocjonalny. Powstaje jeszcze jedno pytanie: czy, a jeżeli tak, to w jakim zakresie, 
biegły powołany przez prokuraturę mógłby odczytać z ruchu warg gen. Andrzeja Błasika i 
kpt. Arkadiusza Protasiuka treść rozmowy między nimi na podstawie tego nagrania. 
 
Jednak prokuratura wprost zaprzeczyła w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", jakoby 
była w posiadaniu tego nagrania. Jak wobec tego ma powoływać biegłego?
 
- Nagrania z monitoringu posiada komisja pod przewodnictwem ministra Millera, jak również 
aktualnie prokuratura. Przy czym chodzi o nagrania w ogóle z monitoringu, a nie film lub 
filmy, na których zarejestrowano rozmowę pomiędzy gen. Błasikiem a kpt. Protasiukiem. Na 
takie stwierdzenie jest za wcześnie, gdyż trwają oględziny filmów z monitoringu. 
Przedwcześnie więc na podejmowanie jakiejkolwiek decyzji o powołaniu biegłego. 
Najważniejsze to zweryfikowanie wszystkich nagrań z wszystkich kamer przemysłowych. 
Ewentualne powołanie biegłego to następny etap, ściśle zależy od wyników pierwszego. 
Nagrania są wielogodzinne, stąd ich procesowa weryfikacja jest bardzo czasochłonna. 
 
W takim razie wywoływanie tego wątku jest racjonalne? 
- Nie tyle nie można, ile musi najpierw zakończyć się etap weryfikacji wszystkich nagrań z 
kamer przemysłowych rejestrujących obraz na płycie lotniska oraz w porcie lotniczym. Na 
tym etapie przedwczesne i niezasadne byłoby powoływanie jakiegokolwiek biegłego. 
Chciałbym jednak abstrahować od samego filmu, to jest interesującego nas fragmentu. Na 
teraz w mojej ocenie film nie może być podstawą do wniosków o jakichkolwiek naciskach. 
Wobec tego, co zgromadzone zostało w materiale dowodowym przez prokuraturę i wobec 
treści już ujawnionej stenogramu rozmów z kokpitu samolotu, jak również stenogramu 
opracowywanego przez Instytut Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie, nie można 
potwierdzić tezy o naciskach w takiej formie, w jakiej imputuje to mec. Werniewicz. Jego 
wypowiedź ma charakter całkowicie dowolny i nie jest ona oparta na kryteriach oceny 
materiału dowodowego, które wynikają z kodeksu postępowania karnego. Poza tym w tej 
sprawie możemy posiłkować się innym materiałem dowodowym, czyli zeznaniami świadków. 
Nie znam żadnych zeznań, które potwierdzałyby naciski ze strony gen. Błasika. 
 
I które wskazywałyby, że rozmowa była emocjonalna... 
- Oczywiście. Nie mamy potwierdzenia zarówno co do treści, jak i formy w kontekście 
jakichkolwiek nacisków. 
 
Zapytam Pana wobec tego o to, czy to nagranie miałoby jakąkolwiek wartość dla całego 
śledztwa?
 
- To wszystko zależy od tego, jaka jest jakość tego filmu lub filmów (możemy się tylko 
domyślać, że może być słaba ostrość i zbliżenia) i co - teoretycznie - udałoby się ustalić 
biegłemu ewentualnie powołanemu przez prokuraturę. Na pewno nie ma audio - jest to 
nagranie z kamery lub kamer przemysłowych. Po drugie, nie wiadomo, czy, a jeżeli tak, to w 
jakim zakresie udałoby się biegłemu odczytać treść rozmowy z ruchu warg. 
 
Występował Pan o dostęp do tego nagrania? 

background image

- Na ten czas nie występowałem o udostępnienie nagrań z monitoringu, gdyż czekam na 
zakończenie prac prokuratury w przedmiocie oględzin filmów. Na razie muszę podkreślić, że 
prokuratura wykonała bardzo wiele czynności, ponieważ dotarła do osób, które były wówczas 
na płycie lotniska. Zdecydowana większość została przesłuchana już dawno - zaraz po 
katastrofie - a niektóre osoby nawet dwukrotnie. Prokuratura oczywiście nie przesłuchiwała 
wtedy na okoliczność tego nagrania, ale na okoliczności związane z przygotowaniami i 
wylotem samolotu. Pewne osoby zostały przesłuchane w ostatnim okresie po raz pierwszy. 
 
Z tego, co mówił wczoraj prokurator Seremet, nie ma nagrania, na którym byliby razem 
gen. Błasik z mjr. Protasiukiem.
 
- Na chwilę obecną nie mogę operować konkretami w tym zakresie. Wątek jest badany przez 
prokuraturę i nie mogę utrudniać postępowania. 
 
Czy słowa prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta były skrótem myślowym, gdy 
mówił, że prokuratorzy nie dysponują żadnym dowodem, który by potwierdzał 
"istniejące w opinii publicznej przekonanie, że istnieje nagranie, na którym te dwie 
osoby ze sobą dyskutują"?
 
- Proszę pytać pana prokuratora generalnego Seremeta, natomiast wypowiedź rzecznika 
Naczelnej Prokuratury Wojskowej wskazuje na to, że prokuratura ma wiedzę o takim 
nagraniu, a właściwie nagraniach. Dodam tylko, że są one przedmiotem czynności 
procesowych i musimy poczekać na ich wynik. 
 
A od kiedy Pan wie o nagraniu? 
- Nie mogę niestety tego powiedzieć. Podkreślę jeszcze raz: zarówno komisja pod 
przewodnictwem ministra Millera, jak i wojskowa prokuratura dysponują licznymi 
nagraniami z monitoringu płyty lotniska i portu lotniczego. Na chwilę obecną w śledztwie 
prokuratorskim trwa weryfikacja danych poprzez przeprowadzanie oględzin filmów. 
 
Relacja Andrzeja Klarkowskiego, doradcy prezydenckiego, który żegnał delegację 10 
kwietnia, nie jest tajemnicą - jako świadek zaprzeczył, jakoby miała miejsce 
jakakolwiek kłótnia. Czy nie uważa Pan, że w kontekście tego "przecieku" mamy do 
czynienia z antagonizowaniem rodzin?
 
- W istocie. Konfrontowanie, a właściwie antagonizowanie rodzin uważam za 
niedopuszczalne. Powiem tak, i mówię to z pełną odpowiedzialnością jako pełnomocnik: nie 
można bronić interesów swoich klientów wbrew temu, co mówi materiał dowodowy, 
pomawiając przy tym inne osoby, zwłaszcza zmarłe, a na dodatek będące jedynie pasażerami 
samolotu, jak to miało miejsce w przypadku gen. Błasika. 
 
Czy możliwe jest więc, aby Panowie - Pan i mec. Werniewicz - mieli dostęp do innego 
materiału dowodowego?
 
- Oczywiście, że nie ma takiej możliwości. Materiał dowodowy jest jeden i na teraz nie 
można wysnuć z niego wniosku, że były jakiekolwiek naciski. 
 
Nie tylko ze strony gen. Błasika, ale również ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego? 
- Zdaję sobie sprawę z tego, że są osoby, które chciałyby usłyszeć, że prezydent Lech 
Kaczyński naciskał na załogę podczas lotu, że generował nerwową atmosferę. Niektórzy chcą 
być może, aby się okazało, że prezydent w ostatnich sekundach lotu instruował gen. Błasika, 
który siedział za sterami pierwszego pilota, jak sprowadzać samolot. Niestety, są to próżne 
oczekiwania, ponieważ na chwilę obecną takie tezy pozostają jedynie bezpodstawnymi 
insynuacjami. Budowanie teorii o tym, że gen. Błasik naciskał jeszcze przed wylotem, jest 

background image

tym bardziej niedorzeczne, bo niezgodne z aktualnie zgromadzonym materiałem 
dowodowym. 
 
Jednak niektóre media dalej próbują forsować tezę o naciskach prezydenta, powołując 
się na akta sprawy gruzińskiej. Jakby Pan się do tego odniósł?
 
- Po pierwsze, to są dwie zupełnie różne sprawy. Po drugie, jeśli chodzi o sprawę Gruzji, to 
nie chciałbym się wypowiadać na ten temat, ponieważ nie widziałem materiałów w tej 
sprawie. Po trzecie, do formułowania jakichkolwiek tez należałoby się zapoznać z 
całokształtem materiału dowodowego, a nie wyrywkowo z kilkoma dokumentami 
zaprezentowanymi w mediach. Jeśli, przykładowo, prezentowałbym Pani tylko niektóre 
dokumenty z akt sprawy, wyrwane z kontekstu zeznania lub wyjaśnienia w jakiejkolwiek 
sprawie, to również miałaby Pani niepełny, zaciemniony obraz całej sprawy. Dlatego 
ustawodawca przewidział art. 410 kodeksu postępowania karnego, który mówi, że podstawą 
do wydania wyroku może być tylko całokształt okoliczności ujawniony w toku rozprawy. W 
postępowaniu przygotowawczym odpowiednikiem tego przepisu jest art. 92 kodeksu 
postępowania karnego. Sąd poza ten zakres nie może wyjść ani też wybiórczo traktować 
materiału dowodowego zgromadzonego w postępowaniu. Musi opierać rozstrzygnięcie na 
całości materiału i tylko tym, który ujawniono w formalny sposób przewidziany przez prawo 
dowodowe. Jeśli chodzi o sprawę gruzińską, to nie miałem dostępu do tych akt, aczkolwiek 
najprawdopodobniej wystąpię o dostęp do nich. Po wtóre, kilka dokumentów, w posiadanie 
których weszła "Gazeta Wyborcza", nie może wystarczyć do stawiania jednoznacznych tez. 
To nie jest materiał miarodajny. Poza tym nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat 
wiarygodności tych dokumentów. Jednakowoż, choć nie chciałbym a priori deprecjonować 
zawartości notatki, na podstawie której m.in. wysnuto powyższe tezy, to jednak nietrudno 
zauważyć, że notatka jest z prawnego punktu widzenia jednostronnym oświadczeniem wiedzy 
lub woli danej osoby, która sporządzając ją, nie jest uprzedzana o odpowiedzialności karnej 
za składanie fałszywych zeznań, bo i przecież takich zeznań nie składa. Teoretycznie można 
nawet zaryzykować stwierdzenie, że w notatce osoba ją sporządzająca może napisać 
wszystko, co tylko sobie wymyśli. Jednakże zastrzegam, że dla właściwych wniosków co do 
sprawy gruzińskiej zachodzi konieczność zapoznania się z całością materiałów, choć w mojej 
ocenie nie zmienia to i tak zaprezentowanego poglądu, iż sprawa gruzińska i smoleńska to 
dwa różne zdarzenia. 
 
Czy w kontekście śledztwa smoleńskiego przecieki z postępowania w sprawie Gruzji 
mają jakieś znaczenie?
 
- Według mnie, nie mają. To są różne przypadki z jakże odmiennymi czynnikami. 
 
Czyli jest to Pana opinia? 
- Tak, to jest moja opinia. Każdy przypadek ma charakter indywidualny. Mam nieodparte 
wrażenie, że pewne "siły" usilnie próbują wmówić opinii publicznej, iż doszło do nacisków ze 
strony gen. Błasika, a w domyśle także lub z inspiracji prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie 
mając na to dowodów, próbuje się przedstawić wydarzenia gruzińskie w jak najgorszym 
świetle. Jak mawia przysłowie: "Tonący brzytwy się chwyta". Chciałbym w tym miejscu 
dodać jeszcze jedną bardzo ważną sprawę. Otóż, najbardziej nawet napięte relacje osobiste 
lub służbowe pomiędzy niektórymi członkami załogi a gen. Błasikiem nie mogą prowadzić do 
konstruowania wniosku, że dowódca Sił Powietrznych naciskał. Jak już wspominałem, 
wniosek taki jest niezgodny z materiałem dowodowym. Okoliczność, czy tacy a nie inni 
panowie lubili się lub nie, nie ma znaczenia dla sprawy. Myślę, że uprawnione jest założenie, 
iż ani gen. Błasik, będący pasażerem samolotu, ani żaden z członków załogi nie był 
samobójcą. 

background image

 
Dziękuję za rozmowę.