Znak Czarnej Róży [rozdział XIV]

background image

Rozdział XIV

Babciu, babciu... - szeptała przejętym głosem Carol – proszę otwórz oczy. Ann wezwij

pogotowie!

Nieprzytomna Maria leżała na sofie w salonie, przyniósł ją tam Damian, gdy kobieta

zasłabła podczas przyjęcia. Carol szła za nim trzymając ramię przyjaciółki. Widok bladej kobiety
przerażał ją, czuła się zdezorientowana. Babcia dziewczyny nie narzekała na swoje zdrowie, nigdy
nie chorowała. Drżącą dłonią głaskała po policzku ukochaną osobę, łzy napływały jej do oczu.
Piekące powieki przymknęła, odetchnęła głęboko, nie chciała się rozkleić przy gościach, musiała
być teraz silna.

Ambulans przyjechał. Odsunęła się od miejsca, w którym leżała wciąż nieprzytomna Maria,

aby lekarz mógł ją zbadać. Położono kobietę na nosze.

Czy mogę jechać? - zapytała Carol.

Mężczyzna w zielonym ubraniu nie wyraził zgody, zaproponował by jechała za ambulansem

prywatnym samochodem. Z początku Carol nie chciała przystać na propozycję Damiana, żeby ją
podwiózł, lecz podałaś się jego namowom. Całą drogę do pobliskiego szpitalu jechali w milczeniu.

Przepraszam, przed chwilką przywieziono tutaj starszą kobietę – powiedziała Carol.- Nazywa się

Maria Anabel Blank.

Tak, zajmuje się nią lekarz dyżurny. - powiedziała starsza recepcjonistka w miejscowym szpitalu

imienia Świętego Patryka. - Proszę zaczekać w poczekalni. Kiedy lekarz skończy przyjdzie do
pani.

Długo to potrwa? - zapytała zaniepokojona dziewczyna.

Ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć na ten temat. dziś mamy zawrót głowy na ostrym dyżurze,

proszę pani. - odparła kobieta. - Wiozą właśnie ranne osoby.

Aha, rozumiem. - przytaknęła.

Proszę cierpliwie poczekać. - dziewczyna podziękowała recepcjonistce, skierowała się w stronę

rzędu krzeseł pod przeciwległą ścianą.

Usiadła na jednym z plastikowych krzeseł, torbę wraz ze sprzętem położyła obok siebie. Oparła
głowę o ścianę, przymknęła powieki. Przypomniała, krótką wymianę zdań z Damianem przed
szpitalem.

Caroline nie chcę cię zostawiać samej. Wolałbym z tobą pójść. Nie masz nic przeciwko temu? -

zapytała Damian.

Nie chcę byś ze mną tam został.- odparła – Poradzę sobie, jedź już. - powiedziała zamykając

drzwi od strony pasażera. Widziała, w jaki sposób on na nią patrzy, wzrok pełen troski i bólu. -
Dziękuję. - dodała ze słabym uśmiechem. Odwróciła się, weszła głównym wejściem do szpitala,
kiedy spojrzała przez ramię, już nie było Damiana.

Z rozmyślań wyrwał ją hałas na zewnątrz budynku, właściwie sygnał ambulansu. Podniosła

ociężałe powieki, skierowała wzrok w stronę wejścia. Przez oszklone drzwi dostrzegła znajomą
sylwetkę. Zmrużyła oczy, aby dokładniej zobaczyć obiekt na zewnątrz. Nath? - szepnęła

background image

zaskoczona odkryciem. Wstała z krzesła, zarzuciła torby na ramię, podeszła do policjanta.

Nath? - powiedziała Carol. - Nath, co tutaj robisz? - zaskoczony mężczyzna obrócił się w jej

stronę, oczy miał szeroko otwarte.

Carol? A ty co tutaj robisz? - zapytał mężczyzna.

Moja babcia zasłabła, przywieziono ją tutaj niedawno. - wyjaśniła. - A ty?

E..Carol muszę ci coś powiedzieć – powiedział poważnym głosem. Dziewczyna po tonie głosu

detektywa zaczęła mieć złe przeczucia, te same gdy żegnała się z Michaelem.

Nath? Mów w końcu! - zażądała zniecierpliwiona.

Coś poszło nie tak... – zaczął, ale nie zdążył skończyć. Do szpitalnego holu wjechały noszy z

rannymi. Spojrzał w ich kierunku i podszedł do recepcjonistki.

Carol została sama pod ścianą, gdzie rozmawiała z policjantem. Nie patrzyła na niego tylko

na zakrwawionego mężczyznę leżącego na noszach. Blada twarz oraz zamknięte oczy nasuwały
myśli, iż wygląda jak martwy. Chciała podejść do niego, nie zdążyła. Pielęgniarki wraz z lekarzem
zabrali go za drzwi sali ostrego dyżuru. Czuła, piekące łzy pod powiekami, gorąca kropla popłynęła
po policzku. - Michael? – szepnęła.

Dziewczyna usiadła na krzesło, skrzyżowała ręce na piersiach. Spojrzała w stronę

detektywa, szedł do niej.

Carol – powiedział spokojnie.

Jak akcja? - zapytała przełykając.- Michael miał być na miejscu. Tak mi powiedział.

Cóż... - podrapał się po brodzie, usiadł obok niej. - Od jakiegoś czasu dostawaliśmy informacje,

kto może stać za tymi morderstwami. Dziś dostaliśmy cynk, gdzie nastąpi kolejny atak. Jednak
poszło coś nie tak, a Michael stał... - zamilkł, spoglądał na rozpłakaną kobietę. - Michael był
celem mordercy Carol.

Nie rozumiem. - powiedziała drżąc. - Co poszło nie tak Nath?

Nie wiem, został zaatakowany. Ten kto to zrobił miał niewyobrażalną siłę, bo gdy znaleźliśmy

go... - odetchnął głęboko. - był nieprzytomny.

Boże – szepnęła Carol – wiedziałam, że coś jest nie tak. Nie powinien w ogóle tam być.

Carol o czym ty mówisz? - zapytał zaniepokojony zachowaniem roztrzęsionej dziewczyny. Ujął

jej drżącą dłoń w swoje ręce, drugą ręką dotknął jej podbródka, skierował w swoją stronę.
Dziewczyna miała czerwone oczy od łez, usta drżały. Spojrzała Nathanielowi prosto w oczy.

Jak Michael wychodził z domu Marii, odniosłam wrażenie, że coś się złego stanie. Teraz jestem

pewna, że moja intuicja dobrze mi podpowiadała. - wyjaśniła.- Co z Michaelem?

Jeszcze nie wiadomo. - powiedział detektyw. - Wyjdzie z tego, zobaczysz. Nie obejrzysz się, a on

będzie zdrów – dodał pocieszająco.

Carol wyswobodziła dłoń z uścisku znajomego, spojrzała w stronę drzwi prowadzących na

salę ostrego dyżuru. Wyszedł stamtąd lekarz, szedł w jej kierunku. Wyszła mu naprzeciw.

Pani Blank? - zapytał starszy mężczyzna.

Tak – odparła Carol. - Co z moją babcią? - zapytała bez wstępu.

Pani babcia odzyskała przytomność – odparł lekarz. - Jednakże musimy pacjentkę zatrzymać na

kilka dni obserwacji.

Coś poważnego jej dolega? - zapytała dziewczyna.

Pani Blank zasłabła z powodu niedoboru żelaza we krwi spowodowane niedokrwistością. –

background image

odpowiedział. - W takim wieku często się zdarzając takie przypadki. Musimy zrobić kilka
dodatkowych badań, poobserwować.

Ale jakim cudem moja babcia ma anemię? Ona nigdy nie chorowała, zawsze o siebie dbała. –

powiedziała z przejęciem młoda kobieta.

Nie wiemy pani Blank - rzekł spokojnie lekarz. - Dlatego zatrzymamy panią Blank na kilka dni,

podamy odpowiednie leki wzmacniające. Przyczyną mogło być przepracowanie bądź stres. W jej
wieku to nie jest bezpieczne i rozsądne.

Rozumiem. - przytaknęła.- A mogę zobaczyć się z moją babcią?

Nie – odrzekł.- Pacjentka właśnie dostaje leki na senne, będzie odpoczywać przez najbliższe

dwanaście godzin.

Ale...- nie dokończyła.

Proszę jutro rano przyjść. Proszę się nie martwić, będzie wszystko dobrze. Odpowiednie leki,

dieta i odpoczynek przywrócą zdrowie pacjentce. - na koniec swoich słów uścisnął dłoń
dziewczyny, pożegnał się z nią serdecznym uśmiechem.

Caro wzięła kilka głębokich wdechów, zamknęła na chwile oczy. Poczuła ulgę, gdy lekarz

zapewnił ją, iż nic poważnego się nie dzieje. Wypuściła powietrze z płuc. Potrzebowała chwili
wyciszenia. Przeszkodziło jej w tym, wibracja telefonu w prawej kieszeni. Sięgnęła po niego:

Halo? - zapytała dziewczyna.

Carol jak Maria? - zapytała pełna niepokoju Anna.

Lekarz mówi, że ma niedobór żelaza z powodowane anemią - odparła.

Uff... - westchnęła.- Już się bałam, że to coś znacznie gorszego.

Ja również... - powiedziała.- Ann mam małą prośbę.

Wal śmiało.

Czy jest szansa, byś po mnie przyjechała? - zapytała Carol.

E-e – cisza po drugiej stronie słuchawki nastała.

Ann? Przyjedziesz po mnie?

Carol nie bardzo, wypiłam dziś kilka lampek wina - powiedziała zakłopotana przyjaciółka. - Ale

może Rover po ciebie przyjedzie? Co ty na to?

Hm... nie kłopocz się, wezwę taksówkę. - odparła Carol, nie chciała jechać samochodem z

Roverem, nie ufała mu.

Ale to żaden kłopot. On za jakieś dziesięć minut będzie pod szpitalem. - powiedziała z

entuzjazmem Anna.

Ann naprawdę nie ma takiej potrzeby – próbowała wyperswadować pomysł przyjaciółce.

Carol! - powiedziała ostrzej Ann.

Dobra, czekam. - zgodziła się w końcu dziewczyna. Z jednej strony nie chciała kłócić się z

najlepszą przyjaciółką, z drugiej nie miała ochoty zdradzić się z tym, iż go zna. Postanowiła, że
zrobi wszystko, by on trzymał się z daleka od jej Anny.

Carol schowała telefon do kieszeni. Rozmowa pochłonęła całą jej uwagę, że na chwilę

zapomniała o detektywie. Skierowała się w stronę krzeseł, gdzie poprzednio rozmawiała z
Nathanielem. Chciała dowiedzieć się o Michaela, oraz o wydarzeniach dzisiejszego wieczora, czy z
jej przyjacielem wszystko dobrze. W holu prócz recepcjonistki nie było nikogo. Carol zdziwiło to,
nie widziała, kiedy detektyw wychodził. Podeszła do punktu recepcji.

background image

Słucham? - zapytała starsza pani za kontuaru.

Chciałabym się dowiedzieć o stanie osoby, który został tutaj przywieziony godzinę temu. -

powiedziała Carol.

Nazwisko? - zapytała kobieta.

Michael Brown. - powiedziała dziewczyna. Kobieta wstukała litery na klawiaturze, chwilę

spoglądała w monitor komputera.

Nie ma tutaj takiego nazwiska – poinformowała.

Ale... widziałam, jak został tutaj przywieziony mężczyzna, był z nim policjant.

Nie przypominam sobie, by dziś przyjeżdżali jacyś policjanci do szpitala w najbliższych

godzinach – powiedziała spokojnie recepcjonistka.

Widziałam ich – powiedziała zaniepokojona Carol.

Cóż, takiego nazwiska tutaj nie ma – powiedziała kobieta. - Przepraszam, muszę wracać do pracy.

Dziękuję – powiedziała cicho na pożegnanie.

Skierowała się w stronę wyjścia, stanęła przed głównym wejściem do szpitala. Wyjęła z

kieszeni telefon, wybrała numer Michaela, odezwała się poczta. Zostawiła krótką wiadomość
prosząc o skontaktowanie się z nią. Następnie zaczęła wybierać numer do detektywa Close'a,
jednak przeszkodziły w tym, usłyszane ciche kroki za jej plecami. Obróciła się w stronę
dochodzącego hałasu. Wstrzymała oddech, strach zaczął ogarniać jej ciało. Stała sparaliżowana.

By animk4


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Znak Czarnej Róży [rozdział V]
Znak Czarnej Róży [rozdział XIII]
Znak Czarnej Róży [rozdział VII]
Znak Czarnej Róży [rozdział IV]
Znak Czarnej Róży [rozdział XI]
Znak Czarnej Róży [rozdział I]
Znak Czarnej Róży [rozdział IX]
Znak Czarnej Róży [rozdział II]
Znak Czarnej Róży [rozdział VIII]
Znak Czarnej Róży [rozdział XII]
Znak Czarnej Róży [rozdział VI]
Znak Czarnej Róży [rozdział X]
Znak Czarnej Róży [rozdział III]
Znak Czarnej Róży [prolog]
Szacka B rozdział XIV ZRÓŻNICOWANIE SPOŁECZNE, NIERÓWNOŚCI I RUCHLIWOŚĆ SPOŁECZNA W POLSCE
powszechna - rozdzia│ XIV i XX - Iwcia
rozdzial XIV
Rozdział XIV Telefony

więcej podobnych podstron