Sherrilyn Kenyon – Cień Księżyca – chapter 2
~ 13 ~
Chapter
Chapter
Chapter
Chapter 2
2
2
2
Angelina zawahała się stojąc we wnętrzu słynnego baru „Sanktuarium”.
Pojawili się na trzecim poziomie - w miejscu przystosowanym dla
podróżujących w czasie, tak by mogli pojawiać się w klubie i nie zdradzić
swych mocy zwykłym klientom. Dziewczyna uważnie przyglądała się
pomieszczeniu. Sufit był pomalowany na czarno, a ściany były zbudowane z
czerwone cegły. Kute balustrady dopełniały jeszcze wizerunku „jaskini-
piwnicy”.
Dziewczyna większość swego życia spędziła w średniowiecznej Anglii,
zamiast chaosu życia w XXI wieku, wolała otwarte przestrzenie i nieskażone
powietrze średnich wieków. W takich chwilach upewniała się w tym. Budynki
takie jak te były klaustrofobiczne. Przyzwyczajona była do sklepień na
wysokości dziesięciu metrów, a nie, co najwyżej na niecałych trzech.
Spłoszona, przypatrywała się elektrycznemu oświetleniu. Jako Were-
Hunter była podatna na prąd elektryczny. Jedno malutkie wyładowanie i
straci panowanie nie tylko nad swoją magią, ale także ludzkim wyglądem.
Jak ludzie mogli żyć w tych przeraźliwie zatłoczonych i mających za dużo
elektryczności, miejscach? Nigdy nie będzie w stanie tego pojąć. Nie mówiąc
już o ich ubraniach…
Teraz miała na sobie parę grubych spodni i niebiesko-biały top, który był
bardzo miękki i dziwny w dotyku.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - szeptem zwróciła się do
towarzyszącego jej mężczyzny - Dare’a.
Górował nad nią. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że ma brązowe
włosy - jednak po przypatrzeniu się - widać było, że są wielokolorowe - pełne
pasm jasnych, kasztanowych, brązowych, czarnych, mahoniowych… Długie i
faliste, były dużo piękniejsze niż jakikolwiek facet powinien mieć. Angelina,
jeśli o tym mowa, zabiłaby, by tylko takie mieć. Poza tym jej towarzysz był
niesamowicie seksowny i gorący. Nie, żeby kiedykolwiek z nim spała. Był po
części Katagaryjczykiem, przejawiało się to mocno w sferze seksualnej, a ona,
jako Arkadyjka uważała jego zachowania w łóżku za odrażające.
Jednak, co istotniejsze, był jednym z najbardziej krwawych wilków w jej
klanie, a kobiety z ich grupy walczyły pod jego dowództwem od wieków.
Dziś wyruszył na polowanie.
Chciał krwi.
Sherrilyn Kenyon – Cień Księżyca – chapter 2
~ 14 ~
Na szczęście, nie jej.
Przeniósł na nią zadowolone spojrzenie piwnych oczu.
- Jeśli się boisz, mała dziewczynko, wracaj do domu.
Ledwo udało jej się zdusić gniewną reakcję. Jego arogancja zawsze
wpływała na nią negatywnie.
- Niczego się nie obawiam.
- To ruszaj za mną i milcz.
Zrobiła w kierunku jego pleców obsceniczny gest, ale posłusznie ruszyła za
nim po schodach. To była jedna z wad życia w dawnych wiekach. Męskie ego.
Oto była tu, Aristos, jedna z najpotężniejszych osób ze swej rasy, a on
traktował ją jak śmiecia.
Bogowie, jak bardzo chciała go pokonać.
Ale był wnukiem jej formalnego dowódcy, więc była związana honorem do
podążania za nim. Nawet, jeśli miała ochotę go zabić.
Pamiętaj o swoich obowiązkach, upominała się. Ona i Dare urodzili się jako
arkadyjscy Were-Hunterzy. Ludzie, którzy mieli zdolność przemiany siebie w
zwierzęta. Ich praca polegała na pilnowaniu Katagaryjczyków - Were-
Hunterów, którzy byli zwierzętami, zdolnymi do przybierania ludzkiej formy.
Nie chodziło o to, że Katagaryjczycy tylko czasami nosili ludzką skórę - nie to
czyniło z nich bestię. Nie mieli oni zrozumienia dla ludzkiego racjonalizmu,
złożonych emocji czy obyczajów. Po dziś dzień Katagaryjczycy byli nadal
zwierzętami. Prymitywnymi. Brutalnymi. Nieprzewidywalnymi.
Niebezpiecznymi.
śerowali na ludziach i sobie nawzajem jak zwierzęta, którymi byli. śaden z
nich nie był godzien zaufania. Nigdy.
Jak na ironię, to grupa Katagaryjczyków posiadała ten bar i pilnowali, by
wszyscy zachowywali się tu pokojowo. W teorii - nikt nie mógł skrzywdzić
nikogo innego.
Taa, racja. Nie wierzyła w to ani przez minutę. Byli pewnie po prostu lepsi
w ukrywaniu ciał.
Albo je zjadali.
Był to surowy i niesprawiedliwy osąd, ale, od kiedy pojawili się w
„Sanktuarium”
jej szósty zmysł szalał - ostrzegał, by przerwali akcję i jak
najszybciej stąd zniknęli.
To uczucie pogłębiło się, gdy zeszli na drugi poziom, a jakiś niedźwiedź
grający w karty z grupką ludzi, nie spojrzał na nich i ostrzegawczo
wyszczerzył zębów. Zamarła, czekając na jakąś reakcję Dare’a, ale on
Sherrilyn Kenyon – Cień Księżyca – chapter 2
~ 15 ~
kontynuował swój marsz w kierunku parteru. Pomyślała, że pewnie przegapił
reakcję niedźwiedzia, bo normalnie nie był osobą, która puszczała płazem
takie zniewagi.
Nagle jakiś elektroniczny dźwięk przeszył powietrze, raniąc delikatny słuch
dziewczyny. Zasłoniła jedno ucho, mając nadzieje, że nie zacznie krwawić.
- Co to jest?
Dare wskazał scenę, na której grupka Were’ów stroiła jakieś instrumenty.
Samotny gitarowy bas rozniósł się po piętrze, a po chwili ktoś zaczął śpiewać,
a widzowie - szaleć.
Angelina skrzywiła się na te hałasy.
- Co za straszna muzyka - poskarżyła się niezadowolona. Pragnęła znów
być w domu, a nie w samym sercu tego bałaganu.
Dotarli w końcu na parter, ale nie zrobili więcej niż dwa kroki, gdy zostali
otoczeni przez pięciu Were- Hunterów - niedźwiedzi. Dziewczyna nie
widziała jeszcze tak groźnie wyglądających przedstawicieli tego gatunku.
Najstarszy z nich, który był chyba ich ojcem, przynajmniej sugerując się
podobieństwem młodzieńców do niego, miał dobre dwa metry wzrostu.
Spojrzał z góry na Dare’a jakby chciał rozerwać go na kawałki.
- Co, do kurwy nędzy, tutaj robisz, Wilku?
Zapytany skrzywił się, ale zdawał sobie sprawę, że tamci mają przewagę
liczebną. Byli na terytorium wroga, otoczeni przez dzikie zwierzęta.
Angelina odchrząknęła, zanim odezwała się do najstarszego niedźwiedzia.
- Czy to nie jest „Sanktuarium”?
Młodszy ze zmiennokształtnych wskazał na Dare’a.
- Nie dla niego. W jego przypadku to raczej cmentarz.
Dziewczyna zerknęła na swego kompana i zobaczyła gniew na jego twarzy.
Jednak na ich szczęście udało mu się opanować emocje.
Póki co.
Wysoka blondynka, z wyglądu podobna do piątki mężczyzn, stanęła tuż
obok nich. Otaksowała wzrokiem Dare’a, po czym posłała ironiczne spojrzenie
na swoich krewnych i zaśmiała się im w twarz.
- To nie jest Fang, chłopaki. Gratuluje, macie zamiar porwać się na
niewinnego wilka - Z tacą pod pachą zaczęła się oddalać, ale wtedy drogę
zastąpił jej najstarszy niedźwiedź.
- On wygląda i pachnie jak Fang.
Blondynka parsknęła.
Sherrilyn Kenyon – Cień Księżyca – chapter 2
~ 16 ~
- Zaufaj mi tato, on nie jest taki jak Fang. Poznaję mojego wilka, gdy go
widzę, a temu do niego sporo brakuje.
Najmłodszy z niedźwiedzi złapał wilka włosy.
- Ale on ma znak przynależności do Kattalakis.
Kelnerka przewróciła oczami.
- Dobra, Serre. Zabij drania. Nie żeby mi jakoś zależało - jeden więcej czy
jeden mniej… - I odeszła, nie oglądając się już za siebie.
Serre puścił włosy Dare i warknął.
- Kim ty, do cholery, jesteś?
- Dare Kattalakis.
Angelina zamarła na dźwięk głębokiego, dźwięcznego głosu. Ton miał
lodowaty i mimo, że nie słyszała go od wielu stuleci - bez trudu odgadła, do
kogo należy. Chociaż myślała, że ten ktoś jest już od dawna martwy.
Fury Kattalakis.
Serce jej waliło, gdy patrzyła jak niedźwiedzie rozstępują się, by zrobić
miejsce nowoprzybyłemu. Wysoki i szczupły, Fury mógł poszczycić się
ciałem, na które zwykle mężczyźni muszą ciężko pracować. Ale nie on.
Nawet, jako nastolatek miał mięśnie, które wzbudzały zazdrość wszystkich
mężczyzn w klanie, a u kobiet - pożądanie.
Jeśli coś się w tym względzie zmieniło - to tylko to, że stał się jeszcze
potężniejszy. Wszelkie młodzieńcze rysy przekuł czas. Wilk przed nią
wyglądał groźnie i zabójczo, jak ktoś, kto świetnie zna swe ograniczenia.
Bezlitosny, zdolny do przelewania krwi innych.
Ostatni raz, gdy go widziała, jego blond włosy były długie. Teraz miał je
dużo, dużo krótsze, opadały mu na kołnierzyk koszulki. Za to oczy pozostały
takie same - nadal w niezwykłym odcieniu ciemnego turkusa.
Nienawiść w nich przyprawiła ją o dreszcze.
Ubrany był w czarną skórzaną, motocyklową kurtkę, której rękawy i plecy
ozdobione były czerwono-żółtymi płomieniami. Na plecach dodatkowo
pyszniła się czaszka i dwa skrzyżowane piszczele. Rozpięta, ukazywała
czarny, obcisły t-shirt. Ramiona kurtki wzmocnione były nakładkami z
kevlaru, podobne wzmocnienie było na jego motocyklowych spodniach. Na
nogach miał wysokie, ciemne buty z klamrami.
Angelina przełknęła ciężko ślinę, niechętnie przyznając, że jego seksowny
wygląd robi na niej wielkie wrażenie. Czuła, jak tętno jej przyspiesza. Uznając,
że Dare jest gorący, trzeba było oddać sprawiedliwość Furemu - był
niewiarygodny.
Sherrilyn Kenyon – Cień Księżyca – chapter 2
~ 17 ~
Hipnotyzujący.
A do tego miał tak wspaniały tyłek, że to powinno być nielegalne. Robiła, co
w jej mocy, by nie zerkać w jego kierunku. Albo raczej, by się na niego nie
gapić.
Ignorując jej oczywiste wlepianie wzroku, Fury spojrzał na Dare’a.
- Długo się nie widzieliśmy, bracie.
- Nie dość długo- Usłyszał w odpowiedzi, wysyczane spomiędzy
zaciśniętych zębów.
- Znasz go?- Spytał nowoprzybyłego blondyna tata-niedźwiedź.
Fury wzruszył ramionami.
- Dawne czasy. Ale jeśli planujecie chłopcy posiekać go na kawałeczki i
zrobić z niego hamburgery - nie będę wam stawał na drodze. Do diabła, sam
nawet rozpalę grilla.
Dare ruszył w jego stronę.
Ale najmłodszy z niedźwiedzi złapał go i przytrzymał na miejscu.
- Skrzywdzenie go tutaj byłoby wielkim błędem. Nieważne, że my też go
nie lubimy.
Fury mrugnął ironicznie do Serre’a.
- Też cię kocham, stary. Zawsze sprawiacie, że czuję się tutaj tak miło
witany. Doceniam to. Serio.
- Cała przyjemność po naszej stronie - mruknął młody chłopak i puścił
Dare’a.
Tata-niedźwiedź westchnął.
- Skoro okazało się, że nastąpiła pomyłka - zostawmy ich, by załatwili swoje
wilcze sprawy - rzucił jeszcze ostrzegawcze spojrzenie na dowódcę Angeliny.
- Pamiętaj. śadnego rozlewu krwi.
śadne z wilczej trójki nie odezwało się, póki nie zostali sami.
*
*
*
Fury przypatrywał się stojącej przed nim dwójce. Dare i on, razem z Vanem,
Fangiem i ich dwiema siostrami - Anyą i Star, byli nierozerwalnie połączeni.
Urodzeni w tym samym czasie przez Arkadyjską matkę. Zatrzymała przy
sobie jego, Dare’a i Star - a resztę odesłała do ojca, do Katagarii.
Sherrilyn Kenyon – Cień Księżyca – chapter 2
~ 18 ~
To było wtedy, gdy zakładali, że Fury urodził się człowiekiem. Tiaa. W
momencie, gdy jego kochana rodzinka dowiedziała się prawdy, próbowała go
zabić.
To tyle w temacie ludzkiego współczucia.
Jeśli zaś chodzi a Angelinę… Nienawidził jej jeszcze mocniej, niż swego
brata. Bo w gruncie rzeczy rozumiał Dare’a. Ten dupek zawsze był o niego
zazdrosny. Od kiedy tylko Fury pamiętał, drogi braciszek stał obok, robiąc
wszystko by tylko odebrać mu uwagę matki.
Ale Lina była jego najlepszym przyjacielem. Była mu bliższa niż bliźniak
czy kochanka. Mieli pakt krwi, który mówił, że zawsze będą stać ramię w
ramię…
Ale w chwili, gdy Dare zdradził wszystkim jego tajemnice, ona odwróciła
się od niego. Już za to jedno mógłby ją zabić.
Mimo to, musiał niechętnie przyznać, że nadal była olśniewająca. Długie
ciemne włosy nadal miała miękkie i lśniące. Ten rodzaj splotów, które aż
prosiły by ukryć w nich twarz i dać się odurzyć kobiecemu zapachowi. Zaś
oczy miała duże i ciemne, jednocześnie uwodzicielskie i piękne. A usta…
Szerokie i jędrne, same prosiły, by je całować. Poza tym, zmuszały
mężczyzn do fantazjowania, jaką część ciała mogłyby otoczyć w mroku
sypialni.
Cholera, ta ostatnia myśl sprawiła, że stwardniał i zrobił się gorący.
Zaciskając zęby, przesunął wzrokiem po znaku widocznym na połowie
dziewczęcej twarzy. Oznaczenie najbardziej świętoszkowatych Arkadian.
Strażniczka.
Uważali się za lepszych od Katagaryjczyków. Nawet gorzej - polowali na
nich i więzili jak zwierzęta, którymi dla szanownych Arkadyjczyków, byli.
Trudno mu było uwierzyć, że kiedyś tak się o nią troszczył. Musiał być
szalony.
- Widziałem robotę, jaką wykonałeś przy tym Litarianinie - odezwał się
gardłowym tonem do brata. - Zechcesz mi powiedzieć jak to zrobiłeś?
Dare, który miał oczy identyczne jak Vane, spojrzał na niego ironicznie.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.
Fury uśmiechnął się do niego.
- Tak, jasne. I spotkałem waszą dwójkę tutaj, bo wpadliście tylko na drinka.
Takie rzeczy przecież robicie cały czas - zaczął nagle węszyć w powietrzu.-
Och, poczekaj. Co to jest? Gówno? Tak, czuję, że ktoś próbuje mi je wcisnąć
zamiast prawdy.
Sherrilyn Kenyon – Cień Księżyca – chapter 2
~ 19 ~
- Skoro tak mówisz - Dare splunął, pełen obrzydzenia. - Nie byłbyś w stanie
wyczuć gówna w tej mieszaninie smrodu perfum, alkoholu i zwierząt.
- O, popatrz. Jak bardzo się mylisz. Ja, na co dzień żyję w tym szambie.
Wyławianie zapachu fekaliów to moja specjalność, i powiem ci braciszku - że
czuję go od ciebie. I na twoim miejscu szybko bym zdradził, co zrobiłeś, bo
zaraz poproszę o pomoc niedźwiedzi z grupy Peltieri.
- I co mieliby zrobić? Przestrzegają swego świętego prawa - żadnego
rozlewu krwi.
- Prawda, ale trzech Omegrionów
1
znajduje się pod dachem Sanktuarium, a
dwóch kolejnych mieszka niedaleko. Możemy zwołać zebranie i…
Podstawowy fakt, bracie - masz przejebane.
- Nie, bracie - Dare wypowiedział ostatnie słowo prześmiewczo. - To ty
masz.
Zanim Fury zdążył mrugnąć, brat wyciągnął broń i wycelował ją w jego
głowę. W ostatniej chwili blond włosy Katagaryjczyk zdążył wykręcić mu
uzbrojoną dłoń - pistolet wystrzelił w sufit. Wykręcił mu mocniej rękę i zmusił
do klęknięcia…
Krzyki rozległy się wokół nich.
- Broń!- Ktoś wrzasnął głośno, ludzie zaczęli w panice biec w stronę wyjścia.
Angelina chwyciła Fury’ego za gardło.
- Trzymaj go! - warknął Dare, cały czas próbując wyrwać się drugiemu
wilkowi.
Fury nie miał jednak zamiaru wypuścić jego ręki - wiedział, że wtedy
tamten skorzysta od razu z okazji i go zastrzeli, z tej samej spluwy, która
wykończyła lwa.
Angelina mocniej owinęła ramię wokół szyi dawnego przyjaciela.
- Puść go, Fury.
Zanim mógł jej coś odpowiedzieć, cała trójka została rozdzielona. Fury
próbował się podnieść z podłogi, ale ktoś go silnie trzymał. Warcząc, miotał
się przepełniony gniewem. Wokół otaczała go moc. Nie mogąc dłużej nad
sobą zapanować - zmienił się w wilka.
Warknął na Mamę Peltier, która do nich podeszła. Jednak wiedział, że to nie
jej siła wymusiła jego przemianę. Problem był taki - że nie miał pojęcia, do
kogo nieznajoma moc należy.
1
Omegrion- formalny przywódca całego, danego gatunku zmiennokształtnych. Jeden dla Arkadii, drugi dla
Katagarii. Przykładowo dla Ursulian/ Niedźwiedzi Katagaryjczyków przywódczynią jest Mama Peltier, dla
Arkadyjczyków- Leo Apollonian.
Sherrilyn Kenyon – Cień Księżyca – chapter 2
~ 20 ~
- Nikt nie przychodzi do mojego domu i robi takich rzeczy - warknęła.- Cała
wasza trójka zostaje stąd wypędzona bez prawa powrotu, i jeśli któreś jeszcze
raz spotkam na terenie Sanktuarium - nie pożyje na tyle długo, by móc tego
pożałować.
- To on zaatakował- Odezwał się Dare.- Czemu i nas obejmuje zakaz?
Dev podniósł go z podłogi.
- Nikt, kto brał udział w bójce nie ma prawa wstępu. Takie są zasady.
Colt był dużo łagodniejszy, gdy pomagał podnieść się Angelinie.
- Nie polała się krew - argumentowała.
Mama zacisnęła wargi.
- Nieważne. Prawie nas naraziliście na odkrycie. Szczęśliwie dla was -
szybko ewakuowano ludzi. A teraz wynocha.
Fury ponownie próbował zmusić ciało do przemiany w człowieka, ale jego
magia nie chciała z nim współpracować. Nawet jego mentalne zdolności nie
działały. Wyglądało na to, że jakaś obca moc go więzi.
Kurwa!
Dare spojrzał na niego i gestem dał mu znać, że to jeszcze nie koniec. Potem
on i Angelina wyszli.
- To dotyczy też ciebie, Wilku - warknął Dev.- Max, puść go.
Zasłona siłowa opadła.
W końcu mógł znowu zmienić się w człowieka. Szkoda tylko, że musiał
pokazać im się nago. W przeciwieństwie do innych Were- Hunterów nie był w
stanie od razu wytworzyć na siebie ubrania, gdy tylko się przemieniał.
Czasami naprawdę nienawidził swoich mocy…
Gdy podszedł do swego ubrania, ono samo pojawiło się na jego ciele.
Zdziwiony, obejrzał się i napotkał wzrok Aimee. Pochyliła głowę, by dać mu
znać, że to ona mu pomogła. Nie ulegało wątpliwości, że Fang podzielił się z
nią informacjami o słabościach brata.
Dev zrobił krok do przodu.
- Już idę - odezwał się wilk. - Ale zanim to zrobię, pozwólcie mi
pogratulować sobie głupoty. Tych dwoje dupków, których wypuściliście
odpowiada za stan lwa z lecznicy. Próbowałem właśnie wydusić z nich
informacje.
Bramkarz zaklął.
- Dlaczego nam tego nie powiedziałeś?
Sherrilyn Kenyon – Cień Księżyca – chapter 2
~ 21 ~
- Próbowałem. Następnym razem, zanim kogoś przygnieciecie polem
siłowym do ziemi, pomyślcie by nie odbierać mu zdolności komunikowania
się.
Smok, Max, potrząsnął głową.
- Myślałem, że po prostu chcesz mnie obrazić za powalenie cię na ziemię.
Zwykle tak odnosisz się do ludzi.
- Pewnie bym to zrobił, ale dzisiaj akurat miałem coś ważniejszego do
przekazania.
Dev odchrząknął, by przyciągnąć uwagę kłócących się mężczyzn.
- Czy oni pochodzą z naszych czasów?
- Nie.
Mama pokiwała głową.
- W takim razie muszą być gdzieś w mieście. Nie ma pełni księżyca, więc
nie mogą podróżować w czasie.
Fury chciałby, żeby to była prawda… Ale pamiętał o zdolnościach swojej
ex- przyjaciółki.
- Ta kobieta to Aristos. Nie ogranicza jej księżyc. Mogą być teraz
gdziekolwiek, w każdym czasie i miejscu.
Bramkarz westchnął.
- Cóż, przynajmniej pozbyliśmy się stąd ludzi zanim stało się coś
nienaturalnego.
- Tyle dobrze - Wilk zapiął kurtkę. - A teraz jeśli mi wybaczycie… Hej!
Spojrzał na gadatliwego blondyna, który go zatrzymał.
- Nadal masz zakaz przebywania tu.
- Jakby mi na tym zależało - Miał zakaz na wizyty w dużo ładniejszych i
milszych miejscach niż to… No i w końcu znalazło się kilka osób, które się o
niego troszczyły - przynajmniej od kilku lat.
Bez oglądania się za siebie, wyszedł z klubu, wprost na Ursuline Street.
Ulica była dziwnie spokojna, zwłaszcza jak się weźmie pod uwagę, że kilka
chwil wstecz wybiegło stado przerażonych ludzi. Możliwość zagrożenia
musiała naprawdę silnie podziałać na imprezowiczów.
Nie zmieniało to jednak faktu, że nadal miał wilka do wytropienia. Nawet
dwa, jeśli być dokładnym. Zdrowy rozsądek kazał mu wracać do swojej
watahy i zdać raport Vane’owi.
Jednak wyśmiał tę myśl.
- Całe życie zachowywałem się bez sensu. Czemu nagle miałbym nabrać
chodź odrobinę rozsądku?
Sherrilyn Kenyon – Cień Księżyca – chapter 2
~ 22 ~
Gdy dotarł do swojego motoru, dziwny dreszcz przeszedł mu wzdłuż
kręgosłupa.
Zaczął odwracać się, szykując się na walkę… Ale w trakcie tego ruchu
został trafiony prądem. Przeklinając, upadł twardo na ziemię. Eksplodował w
nim ból, zmienił się w wilka, potem człowieka, potem znów w wilka. Był
całkowicie unieruchomiony, próbując zapanować nad ciałem, by zachowało
jeden stały kształt. Nie był jednak w stanie.
Dare podszedł do niego powoli, po czym mocno kopnął go w żebra.
- Powinieneś był umrzeć dawno temu, Fury. Mam zamiar sprawić, byś sam
tego niedługo zapragnął.
Fury próbował się na niego rzucić, ale jego mięśnie odmówiły współpracy.
Gdyby tylko mógł dorwać ręką, albo łapą, tego drania, zaraz rozerwałby mu
gardło.
Znów spojrzał w górę i zobaczył Angelinę stojącą za plecami jego oprawcy.
Miała na twarzy wyraz współczucia. Albo mu się tylko wydawało, bo w tym
czasie Dare znów w niego strzelił i dopadła go kolejna fala bólu.
Walczył by pozostać przytomnym.
Jednak ta walka była z góry skazana na porażkę. W czasie jednego
uderzenia serca, wszystko wokół zrobiło się czarne.
*
*
*
- Co ty robisz?- Angelina spytała swego dowódcę.
- Musimy dowiedzieć się, co on wie o naszym eksperymencie. I co
ważniejsze - z kim o tym rozmawiał. Nie możemy sobie pozwolić, by
ujawniono nasze tajemnice.
Wstrząśnięta patrzyła na leżące ciało, co i rusz zmieniające kształt, raz miała
przed oczami człowieka, po chwili - białego wilka. W końcu Dare pochylił się
nad nim i, gdy nieprzytomny był w ludzkiej postaci, zapiął mu wokół szyi
obroże. Jako, że naturalną formą Fury’ego był wilk, pozostawienie go w
ludzkiej formie, zwłaszcza za dnia, sprawi, że ten będzie słabszy.
I bardziej cierpiący.
Lina potrząsnęła głową, widząc poczynania zwierzchnika.
- Wiesz, że on nam nic nie powie.
- Nie byłbym tego taki pewien.
Sherrilyn Kenyon – Cień Księżyca – chapter 2
~ 23 ~
Fury, którego pamiętała, nigdy nie zdradziłby żadnej tajemnicy. Prędzej
umrze, niż coś powie. A miał bardzo dużą odporność na ból. Już, jako dziecko,
był dużo silniejszy niż rówieśnicy.
- Skąd ta pewność? - spytała.
- Ponieważ mam zamiar poprosić o pomoc naszego szakala.
A Oscar był istotą o sercu tak czarnym, że był bardziej zwierzęciem niż
człowiekiem.
- On jest twoim bratem, Dare.
- Nie mam brata. Wiesz, co Katagaryjczycy zrobili mojej rodzinie. I naszemu
klanowi.
Miał rację. Była w obozie tej nocy, gdy ojciec Dare’a rozkazał go
zaatakować. Była małym dzieckiem i ukryła się, gdy tylko wrogowie pojawili
się w ich siedzibie. Matka wysmarowała ją ziemią, by zatuszować jej zapach, a
potem ukryła ją w piwnicy.
Nawet teraz, mogła przywołać obraz wilków, które zaatakowały i zabiły jej
matkę. Widziała cały ten horror przez szczeliny w podłodze.
Dare miał rację. Oni musieli chronić swoich ludzi. Zwierzęta musiały zostać
pozbawione swoich mocy i stracić możliwość krzywdzenia innych.
Dotyczyło to też Fury’ego.
- Jesteś ze mną? - spytał dowódca.
Skinęła głową potakująco.
- Nie mam zamiaru pozwolić innym dzieciom podzielić mojego losu.
Musimy się obrobić. Nieważne, jakim kosztem.