background image

Kiedyś dowiemy się, kto był odpowiedzialny za katastrofę 

smoleńską

 
 
- Andrzej Dobrowolski, Nowy Dziennik, 30-09-2011
 
 
 
Rozmowa z prof. Wiesławem Biniendą, dziekanem Wydziału Inżynierii Lądowej na 
Uniwersytecie  Akron  w  Ohio,  autorem  badań  skrzydła  samolotu,  który  rozbił  się 
pod Smoleńskiem.
 
 
Andrzej  Dobrowolski: 

Panie  profesorze,  na  czym  polegały  pańskie  badania  przyczyn 

katastrofy smoleńskiej i co nowego wniósł pan do tych badań?

 
Wiesław Binienda: 

W ciągu ostatnich dziesięciu lat nauka zrobiła duży postęp w dziedzinie 

przewidywania  zachowań  materiałów  i  struktur  pod  wpływem  sił  dynamicznych.  Powstały 
specjalistyczne  programy  do  analiz  zderzeń  o  dużej  energii,  które  zastępują  eksperymenty 
rzeczywiste  dzięki  uzyskaniu  wiernej  reprezentacji  rzeczywistości  przy  użyciu  praw  fizyki, 
praw  zachowania  materiałów,  zaawansowanego  aparatu  matematycznego  i  szybkich 
komputerów.  Jednym  z  takich  programów  jest  LsDyna3D.  Program  ten  oryginalnie  był 
stosowany  do  badania  zderzeń  samochodów,  a  następnie  został  rozbudowany  do  badania 
uderzeń  o  dużej  energii  w  przemyśle  lotniczym.  Przykładowo  program  LsDyna3D  został 
niedawno  zastosowany  do  symulacji  komputerowej  samolotu  uderzającego  w  wieżowiec 
World  Trade  Center,  a  wcześniej  do  symulacji  uderzenia  materiału  izolacyjnego  w  skrzydło 
wahadłowca  Columbia.  Takie  eksperymenty  wirtualne  precyzyjnie  odzwierciedlają 
rzeczywistość  tak  jak  w  eksperymentach  realnych,  co  zostało  szeroko  udokumentowane  w 
literaturze naukowej.
 
W  laboratoriach,  którymi  kieruję,  prowadzimy  badania  zachowań  struktur  zbudowanych 
z  materiałów  złożonych  w  wyniku  szybkich  uderzeń.  Na  podstawie  swojej  wiedzy  i 
doświadczenia  przeprowadziłem  badania  uderzenia  skrzydła  samolotu,  który  rozbił  się 
pod  Smoleńskiem,  szukając  odpowiedzi  na  następujące  pytanie:  czy  jedna  trzecia  19-
metrowego  skrzydła  samolotu  Tu-154M,  ważącego  blisko  80  ton,  mogła  odpaść  w  wyniku 
uderzenia z prędkością 80 m/s w brzozę o średnicy 40 cm? Przeprowadziłem wiele symulacji 
przy  różnych  założeniach  prędkości,  wysokości,  kąta  uderzenia  etc.  i  we  wszystkich 
przypadkach  komputer  wyliczył,  że  skrzydło  z  łatwością  przecina  brzozę  wychodząc  z 
tej  konfrontacji  bez  zniszczenia  powierzchni  nośnej,  a  jedynie  z  małym  uszczerbkiem  na 
krawędzi  skrzydła.  Wyniki  tych  symulacji,  wszystkie  warunki  brzegowe  i  początkowe  oraz 
parametry  materiałowe,  jakich  użyłem,  podałem  do  publicznej  wiadomości  8  września 
2011  roku.  Zaprosiłem  każdego,  kto  miałby  inne  wyniki  symulacji  opartej  na  prawach 
fizyki, do zgłoszenia swoich badań na międzynarodową konferencję Earth and Space, którą 
współorganizujemy  z  kolegami  z  NASA  w  Pasadenie  (Kalifornia)  w  połowie  kwietnia  2012 
roku. Mimo że po swoim wystąpieniu dostałem lawinę krytycznych komentarzy od rodaków, 
ku  mojemu  zdziwieniu,  nie  otrzymałem  ani  jednego  zgłoszenia  na  konferencję.  Jeden  z 
polskich  ekspertów  wyjaśnił  mi  anonimowo,  że  jest  “nieroztropnie”  zajmować  się  obecnie 
tym tematem w Polsce.

 
 
A.D.: 

Czy  mógłby  pan  przedstawić  się  naszym  czytelnikom  i  powiedzieć,  jakie  ma  pan 

kwalifikacje do przeprowadzenia takich badań?

background image

 
W.B.: 

Moje  obszerne  CV,  wszystkie  publikacje  i  projekty  fundowane  są  dostępne  na  mojej

 

 

stronie  internetowej

  [1]

.

 

Od  1983  roku  zajmuję  się  problematyką  odkształcania  i  pękania 

materiałów  i  struktur.  Mam  doktorat  w  dziedzinie  pękania  materiałów  złożonych  uzyskany 
na  Drexel  University  pod  kierunkiem  profesora  Alberta  Wanga.  Za  swoją  pracę  naukową 
zostałem  wielokrotnie  wyróżniony.  Na  przykład  w  2004  roku  otrzymałem  nagrodę  NASA 
Turning Goals into Reality za badania naukowe w dziedzinie zderzeń dużych energii. Więcej 
informacji na ten temat można znaleźć w artykule zamieszczonym pod

 

linkiem

 [2]

.

 

Za całokształt pracy zawodowej zostałem też wyróżniony jako “Fellow” przez profesjonalną 
organizację  American  Society  of  Civil  Engineers  (ASCE).  Tytułem  tym  mogą  się  poszczycić 
tylko  nieliczni  członkowie  tej  organizacji,  która  jest  największym  stowarzyszeniem 
profesjonalistów  w  USA.  Niedawno  w  uznaniu  za  osiągnięcia  zawodowe  zostałem  wybrany 
na  redaktora  naczelnego  kwartalnika  naukowego  “Journal  of  Aerospace  Engineering” 
zajmującego  się  tematyką  lotniczą.  Od  2000  roku  kieruję  Wydziałem  Inżynierii  Cywilnej 
na  Uniwersytecie  Akron  w  Ohio  oraz  pełnię  funkcję  dyrektora  laboratoriów  do  badań 
zachowania  materiałów  i  struktur  pod  wpływem  zderzeń  wysokiej  energii.  Doktoryzowałem 
dużą grupę naukowców, którzy obecnie pracują w laboratoriach NASA Glenn i NASA Langley 
oraz  w  firmach  silników  odrzutowych,  takich  jak  GE  czy  Williams.  Technologia  materiałów 
złożonych  plecionych  (composite  materials),  nad  którą  pracuję  dzięki  wieloletnim  grantom 
naukowym  z  NASA,  została  wykorzystana  w  najnowszych  silnikach  odrzutowych,  takich 
firm  jak  GE,  Honeywell  czy  Williams.  Najnowszy  model  silnika  GE  z  technologią,  nad  którą 
pracowałem,  został  wybrany  przez  firmę  Boeing  do  ich  najnowszego  modelu  samolotu  o 
nazwie Dreamliner. Pierwszy egzemplarz tego lekkiego samolotu zbudowanego z materiałów 
złożonych został oddany do użytku kilka dni temu – 26 września 2011 roku.
 
Przez  ostatnie  10  lat  jestem  też  członkiem  specjalistycznego  konsorcjum  lotniczego 
rozwijającego  technologie  wirtualnych  eksperymentów  w  celu  zwiększenia  bezpieczeństwa 
w  przemyśle  lotniczym.  Konsorcjum  to  zrzesza  takie  firmy,  jak  NASA,  FAA,  Boeing,  oraz 
większość światowych firm silników odrzutowych.

 
 
A.D.: 

Jeden  z  krytyków  pańskich  ustaleń  –  twierdzący,  że  jest  inżynierem  mechanikiem 

–  kwestionuje  pańskie  wnioski  na  temat  ścięcia  brzozy  skrzydłem  i  zarzuca  m.in.  brak 
informacji o tym, w jaki sposób określił pan wytrzymałość strukturalną skrzydła. Czy mógłby 
pan to wyjaśnić?

 
W.B.: 

Jest rzeczą oczywistą, że każdy, kto zamierza dyskredytować i podważać moje wyniki 

badań, będzie mnie atakował za to, że przyjąłem takie, a nie inne dane wyjściowe do swojej 
analizy.  Wielu  rodaków  wykazało  się  ogromnym  polotem  i  inwencją  w  dyskredytowaniu 
moich  wyników  badań  wskazując  na  przykład,  że  przyjąłem  niewłaściwe  dane  konstrukcji 
skrzydła,  grubości  materiałów,  niewłaściwe  parametry  mechaniczne  i  wytrzymałościowe. 
Ostatnio  dowiedziałem  się  nawet,  że  brzoza,  której  użyłem  w  symulacji,  była  w  środku 
pusta.
 
Drugą  wygodną  metodą  podważania  moich  wyników  jest  argumentacja,  że  moje  badania 
nie  były  należycie  szczegółowe,  czyli  że  użyłem  zbyt  małej  liczby  elementów  skończonych. 
Argument  taki  można  zawsze  podnosić  w  celu  podważenia  całej  tej  metody  badawczej. 
Wszystkim  powyższym  sceptykom  mogę  odpowiedzieć  jedno.  Dobierałem  parametry  oraz 
szczegółowość  badań  na  podstawie  swojego  wieloletniego  doświadczenia  w  tej  dziedzinie, 
tak  aby  zbadać  przypadki,  które  dawały  największe  prawdopodobieństwo  zniszczenia 
skrzydła.
 

background image

Zupełnie  nie  rozumiem,  dlaczego  ani  komisja  ministra  Millera,  ani  wszyscy  moi  krytycy  do 
tej  pory  nie  zrobili  sami  takiej  symulacji.  Nie  rozumiem  też,  dlaczego  moi  krytycy  przyjęli 
bez  zastrzeżeń,  wyłącznie  na  wiarę,  oficjalną  wersję  zdarzenia  opartą  na  kombinacji 
spekulacji  i  intuicji,  natomiast  tyle  energii  wkładają  w  dyskredytowanie  analizy  opartej  na 
zasadach matematyczno-fizycznych. Wszystkim krytykom mogę wyjaśnić, że zastosowałem 
materiały  i  modele  zgodnie  ze  standardami  przemysłu  lotniczego.  Natomiast  należałoby 
oczekiwać,  że  każdy,  kto  uważa,  że  posiada  lepsze  dane  wyjściowe  uderzenia  skrzydła 
prezydenckiego  Tu-154M  w  smoleńską  brzozę,  powinien  jak  najszybciej  przedstawić  wyniki 
swoich badań Polakom oraz poddać je weryfikacji opinii ekspertów światowych.

 
 
A.D.: 

Czy ktoś z amerykańskich uznanych ekspertów podziela rezultaty pańskich badań?

 
W.B.: 

Dostaję  wiele  e-maili  z  całego  świata  od  osób,  które  podzielają  wyniki  moich 

symulacji, za co tą drogą pragnę im serdecznie podziękować. Niektórzy eksperci upoważnili 
mnie,  abym  powołał  się  publicznie  na  ich  poparcie.  Przykładowo  dr  Wacław  Berczyński 
podziękował  mi  za  pracę  na  rzecz  wykazania  prawdy  i  podkreślił,  że  dla  niego  nie  ulega 
wątpliwości,  iż  wersja  oficjalna  jest  nieprawdziwa.  Dr  Berczyński  od  1982  roku  był 
inżynierem lotniczym najpierw w Canadair, pracując jako senior staff engineer, a następnie 
w  Boeingu  –  pracując  jako  research  and  structural  engineer.  Ukończył  karierę  w  firmie 
Boeing w najwyższej kategorii E6. Obecnie jest konsultantem dla DoD, NASA i ICAO.
 
Wielu moich amerykańskich kolegów, którzy są ekspertami w dziedzinie katastrof lotniczych, 
w  prywatnych  rozmowach  zupełnie  nie  może  zrozumieć,  dlaczego  śledztwo  katastrofy 
smoleńskiej  zostało  tak  niestarannie  i  nieprofesjonalnie  przeprowadzone.  Jest  dla  nich 
oczywiste,  że  gdyby  amerykański  Air  Force  One  uległ  wypadkowi,  to  znaleziono  by  każdą 
najmniejszą cząstkę tego samolotu, aby ustalić przyczynę katastrofy w sposób przejrzysty i 
jednoznaczny.

 
 
A.D.: 

Czy  rezultatami  pańskich  badań  zainteresowały  się  władze  USA,  a  jeśli  nie,  to 

dlaczego?

 
W.B.: 

Ja nie jestem politykiem, tylko naukowcem. Mam nadzieję, że moje badania posłużą 

dotarciu  do  prawdy,  co  było  przyczyną  katastrofy  smoleńskiej,  i  to  mnie  przede  wszystkim 
interesuje.  Zastanawiam  się  jednak,  czy  my,  Polacy,  mamy  prawo  oczekiwać,  żeby 
katastrofa  samolotu  prezydenckiego  polskiego  Air  Force  One  była  badana  profesjonalnie  i 
zgodnie ze standardami obowiązującymi w cywilizowanym świecie. Czy mamy prawo żądać, 
aby  wszystkie  fragmenty  tego  samolotu  oraz  czarne  skrzynki  znalazły  się  w  Polsce,  żeby 
były  strzeżone  w  zabezpieczonej  hali,  żeby  teren  w  Smoleńsku  był  dokładnie  przeszukany, 
żeby  wszystko,  co  należało  do  tego  samolotu,  zostało  znalezione,  należycie  oznaczone  i 
zwrócone Polsce? Czy mamy prawo oczekiwać, żeby eksperci odpowiedzialni za to śledztwo 
byli niezależni, żeby nie było podejrzenia konfliktu interesu i aby śledczy nie byli poddawani 
naciskom  politycznym?  Czy  mamy  prawo,  aby  wrak  tego  samolotu  był  przebadany 
za  pomocą  najnowszych  urządzeń  analitycznych,  aby  różne  wersje  były  sprawdzone 
numerycznie za pomocą symulacji na bazie praw zachowania materiałów i reguł fizyki? Czy 
mamy takie prawo, czy zostaliśmy tego prawa pozbawieni?

 
 
A.D.: 

Wyniki  śledztwa  w  sprawie  katastrofy  wciąż  wzbudzają  wiele  kontrowersji.  Czy  myśli 

pan, że jest to tylko kwestia zrozumiałych emocji, czy też są inne ważne przyczyny, a jeśli 
tak, to jakie?

 

background image

W.B.: 

Gdyby 

śledztwo 

zostało 

przeprowadzone 

przez 

uznanych 

ekspertów 

międzynarodowych  w  sposób  profesjonalny,  gdyby  nie  rozkradano  i  nie  niszczono  wraku 
samolotu na oczach nas wszystkich, gdyby zamiast nagradzać ludzi odpowiedzialnych za ten 
lot  odsunięto  ich  od  władzy  i  pozbawiono  stanowisk,  to  nie  byłoby  takich  kontrowersji,  bo 
prawda  miałaby  szanse  zaistnieć.  Zarówno  komisja  MAC,  jak  i  komisja  Millera  oraz  władze 
rosyjskie  i  polskie  są  odpowiedzialne  za  nienależyte  przeprowadzenie  śledztwa  i  ukrywanie 
prawdy,  co  budzi  zrozumiałe  emocje  oraz  rozdziera  wewnętrznie  polskie  społeczeństwo  ze 
szkodą dla nas wszystkich.

 
 
A.D.: 

Jak ocenia pan raport komisji Millera?

 
W.B.: 

Raport ten został sporządzony pod kierunkiem osoby, która była współodpowiedzialna 

za  bezpieczeństwo  tego  lotu.  Pierwsza,  najobszerniejsza,  część  tego  raportu  zawiera 
biogramy  i  inne  personalia  pilotów,  co  wyraźnie  wskazuje,  że  priorytetem  osób 
sporządzających  ten  dokument  było  udowodnienie  winy  polskich  pilotów  przez  wykazanie 
braków w ich kwalifikacjach. Natomiast z punktu widzenia merytorycznej analizy technicznej 
raport ten nie ma żadnej wartości.

 
 
A.D.: 

Czy  komisja  Millera  mogła  solidnie  przedstawić  rezultaty  badań  przyczyny  katastrofy 

bez sprowadzenia wraku samolotu do Polski?

 
W.B.: 

Z  pewnością  komisja  Millera  powinna  przeprowadzić  tego  typu  symulacje 

matematyczne,  jakie  ja  zaprezentowałem.  Nie  rozumiem,  dlaczego  tego  nie  zrobiono. 
Dlaczego  w  tak  ważnej  sprawie  zaprezentowano  jedynie  propagandową  animację,  która 
przypomina  lot  UFO,  wbrew  prawom  fizyki  i  aerodynamiki,  a  nie  lot  samolotu  w  ziemskiej 
atmosferze?  Obecnie  jest  rzeczą  najważniejszą,  aby  jak  najszybciej  sprowadzić  do  kraju 
wszystkie części tego samolotu oraz czarne skrzynki, aby wreszcie móc rozpocząć poważne 
badanie  tej  katastrofy.  Jest  to  sprawa  najwyższej  wagi  dla  godności  każdego  Polaka, 
niezależnie od tego gdzie mieszka i jakie ma poglądy polityczne.

 
 
A.D.: 

Czy  w  pańskiej  opinii  tajemnica  katastrofy  smoleńskiej  w  ogóle  może  jeszcze  być 

rozwiązana?

 
W.B.: 

Skoro  zajęło  nam  pięćdziesiąt  lat,  żeby  dowiedzieć  się,  kto  był  odpowiedzialny  za 

mord  katyński,  to  z  pewnością  kiedyś  dowiemy  się,  kto  był  odpowiedzialny  za  katastrofę 
smoleńską.  Ja  ze  swojej  strony  będę  się  starał  naświetlić  prawdę  tak,  jak  to  obiektywnie 
pokazują najnowsze modele matematyczne, uwzględniające prawa fizyki i uznane standardy 
światowe.

 
 
[1] 

http://www.ecgf.uakron.edu/~civil/people/binienda/

  -  Uniwersytet  Akron  -  Wydział 

Inżynierii Lądowej (The University of Akron - Department of Civil Engineering)
 
[2] 

http://www.uakron.edu/about_ua/news_media/news_details.dot?

newsId=10136&pageTitle=UA+News&crumbTitle=Engineering+Professor+Wieslaw+Binien
da+Honored+by+NASA

 (University of Akron - Inżynieria prof. Wiesława Biniendy specjalnie 

honorowana przez NASA)
 
 
 

background image

 
- Z prof. Wiesławem Biniendą rozmawiał Andrzej Dobrowolski.
 

"Kiedyś dowiemy się, kto był odpowiedzialny za katastrofę smoleńską", Nowy Dziennik, 30-
09-2011

 
 
 
 

Prof. Wiesław Binienda ze swoimi studentami (USA - Uniwersytet Akron; foto: Nowy 
Dziennik)

Prof. Wiesław Binienda (USA; foto: Nowy Dziennik)
 
 
 
 
 
 

background image