Komisarz Brunetti 06 Cicho we snie Leon Donna

background image
background image

DONNALEON

CICHO,WEŚNIE

PrzełożyłaJulitaWroniak

NOIRSURBLANC

Wydaniedrugie

TytułoryginałuQuietlyinTheirSleep

Copyright©1997byDonnaLeonandbyDiogenesVerlagAGZürichAllrightsreserved

ForthePolisheditionCopyright©2009,NoirsurBlanc,WarszawaAllrightsreserved

ISBN978-83-7392-304-1

Esemprebene

IIsospettareunpoco,inąuestomondo.

Odrobinapodejrzliwości

natymświecienigdyniezaszkodzi.

librettooperyCosifantutteMozarta

Rozdział1

Brunettisiedziałwfotelu,kontemplującswojebuty.Opartenawyciągniętejdolnej

szufladziebiurka,łypałynaniegozjawnymwyrzutem,każdyczteremaparamimetalowych

oczek okalających dziurki na sznurowadła. Przez ostatnie pół godziny komisarz sprawiedliwie dzielił
czasiuwagęmiędzydrewnianąarmadiostojącąprzyścianienakońcugabinetui

własneobuwie.Kiedyrógszufladyzaczynałgouwieraćwstopę,Brunettiodwrotnie

krzyżował nogi; zmieniało to układ oczek, lecz nie łagodziło ani ich krytycznych spojrzeń, ani
doskwierającejmunudy.

Vice-questoreGiuseppePattaoddwóchtygodniprzebywałwTajlandii,dokądwyjechał—

jakżartowalipracownicykomendy—nadrugimiesiącmiodowy,pozostawiającBrunettiemu

wyłącznynadzórnadściganiemprzestępcówwWenecji.Wyglądałojednaknato,żewszyscy

przestępcy—zwyjątkiempospolitychkieszonkowcówidrobnychwłamywaczy—odlecieli

background image

z Pattą, gdyż w mieście nie wydarzyło się nic istotnego, odkąd wsiadł do samolotu wraz z małżonką,
któraniedawnozdecydowałasięnapowrótdowspólnegogniazdka,azapewnei

łoża,

choćotymakuratBrunettiwolałniemyśleć.JedynąciekawąkradzieżodnotowanoujubileranaCampo
SanMaurizio.Przeddwomadniamiweszładosklepueleganckoubranaparaz

wózkiemdziecięcym;młodyojciec,kraś-niejączdumy,oznajmił,żepragniekupićżonie

pierścionekzbrylantem.Speszona,aleteżzaróżowionazdumykobietaprzymierzyłakilka,poczym—z
trzykaratowymkamieniemnapalcu—spytała,czymożewyjśćzesklepu,żeby

obejrzećswójpotencjalnynabytekwświetledziennym.Nastąpiłoto,czegomożnabyło

oczekiwać:wyszła,uśmiechnęłasiępromiennie,widząc,jakczystybrylantiskrzysięw

słońcu,iszczęśliwazamachałaprzezszybędomęża;tenwsunąłgłowępoddaszekwózka,

żebypoprawićbecik,poczym—posyłającwłaścicielowinieśmiałyuśmiech—dołączyłdo

żony. Następnie oboje oddalili się pośpiesznie, zostawiając w sklepie wózek z plastikową lalką, tak
ustawiony,żebyblokowałdrzwiiutrudniałpogoń.

Aletapomysłowakradzieżbyławydarzeniemjednostkowym,nicwięcdziwnego,że

Brunettisięnudził.Pozatymczułsiętrochęzagubiony,gdyżniebyłpewien,comubardziejodpowiada:
pozycjaszefaiobowiązekprzekopywaniasięprzezgórypapierówczywolność,

jakąsięcieszyłnaswoimpośledniejszymstanowiskukomisarza.Coprawda,terazztą

wolnościąteżniemiałbycopocząć.

Uniósłgłowę,kiedyrozległosiępukanie,poczymprzywołałnatwarzuśmiech,gdydrzwi

sięuchyliłyiporazpierwszytegodniazobaczyłsekretarkęPatty,któranajwyraźniej

potraktowaławyjazdvice-questorejakoprzyzwolenienarozpoczynaniepracyodziesiątej,anieoósmej
trzydzieści.

Buongiorno,commissario—powiedziałasignorina

Elettra,rozciągającwuśmiechupomalowaneszminkąusta.

CzerwieńszminkiibielzębównatychmiastskojarzyłysięBrunettiemuzkoloramigelato

all'amarena.Wdodatkusekretarkamiałanasobiebluzkęwszkarłatno-białepaski,

potęgującetowrażenie.Weszładogabinetuiusunęłasięnabok,żebyzrobićmiejscedlaosoby,którajej
towarzyszyła.Brunettiujrzałobcąmłodąkobietęwtandetnym,sztywnym

background image

kostiumie z szarego poliestru, ze spódnicą, na przekór aktualnej modzie, sięgającą niemal butów na
płaskim obcasie. Zauważył jeszcze, że kobieta ściska niezręcznie w obu dłoniach torebkę z plastiku
imitującegoskórę.Pochwiliskierowałwzroknasekretarkę.

—Commissario,tapanichciałabyzpanemmówić.

—Słucham—rzekł,ponownieprzenoszącspojrzenienaobcąkobietę,niezbytciekaw,co

mamudopowiedzenia.

Alepotemuderzyłagogładkośćjejpoliczka,akiedyporuszyłagłową,żebyrozejrzećsiępogabinecie,
zwróciłuwagęnakształtneliniejejszczękiiszyi.

—Słucham—powtórzył,tymrazemzwiększymzainteresowaniem.

Petentkawyczułazmianęwjegotonie.Popatrzyłanakomisarzazleciutkimuśmiechem,a

wówczasjejtwarzwydałamusiędziwnieznajoma,chociażzarazembyłpewien,żewidzitękobietępo
razpierwszywżyciu.Przyszłomudogłowy,żemożejestcórkąjednegozjegoprzy-13

jaciół,aon,Brunetti,dopatrujesięwjejtwarzywyłączniejakiegośrodzinnegopodobieństwa.

—Tak,signorina?—spytał,podnoszącsięiwskazującfotelpodrugiejstroniebiurka.

Kobietarzuciłaokiemnasekretarkę.Tanatychmiastposłałajejciepły,przyjaznyuśmiech,jakimzwykle
starałasiędodaćotuchyzestresowanyminteresantom,poczymoznajmiła,że

musiwracaćdopracy,izostawiłaichsamych.

Kobieta podeszła do fotela i usiadła, obciągając spódnicę, żeby jej nie wygnieść. Choć była szczupła,
poruszałasiębezwdzięku,jakbyzawszenosiłatylkosolidnebutynapłaskim

obcasie.

Brunetti wiedział z doświadczenia, że w takich sytuacjach najlepiej nic nie mówić, tylko cierpliwie
czekać,nadawszytwarzywyrazspokojuizainteresowania.Takteżzrobił,

świadom,iżjegomilczenieprędzejczypóźniejskłoniosobęsiedzącąnaprzeciwdo

przerwaniaprzedłużającejsięciszy.Czekając,zerknąłnakobietęrazidrugi;próbował

odgadnąć,dlaczegowydajemusięznajoma.Możejestpodobnadokogoś,kogozna,amoże

pracujewsklepie,któryzdarzałomusięodwiedzać—czasamitrudnokogośskojarzyć,gdysięgowidzi
w zupełnie nowych okolicznościach. Pomyślał, że jeśli pracuje w sklepie, na pewno nie jest to żaden
eleganckibutik;świadczyłotymjejbrzydkisztywnykostium,którywyszedłzmodyprzeddziesięciulaty,
chłopięcafryzura,którawgruncierzeczysprowadzałasiędokrótkoibylejakobciętychwłosów,oraz
brakmakijażu.Alekiedyspojrzałna

background image

nieznajomąporaztrzeci,naglezdałsobie

sprawę, że jej strój stanowi poniekąd przebranie, którym stara się zamaskować urodę. Miała bowiem
ciemne,szerokorozstawioneoczy,orzęsachtakdługichigęstych,żenie

potrzebowałytuszu.Wargiblade,alepełneiponętne.Naokreśleniekształtujejprostego,wąskiegonosa
potrafiłznaleźćtylkojednosłowo:szlachetny.Krzywoobciętagrzywka

przysłaniała czoło, szerokie i gładkie. Jednakże odkrycie, że siedząca przed nim kobieta jest piękna, w
najmniejszymstopniunieułatwiłomuustaleniajejtożsamości.Dlategozaskoczyłogopytanie:

—Niepoznajemniepan,prawda,commissario?

Głosteżbrzmiałznajomo.Brunettipróbowałsobie

przypomnieć,gdziegowcześniejsłyszał,aleniebyłwstanie;wiedziałjedynie,żenienakomendzieani
niewzwiązkuzktórąkolwiekzespraw,jakieprowadził.

—Nie,signorina.Bardzomiprzykro.Wiemtylko,żejużpaniąwidziałem,idajęgłowę,żeniebyłoto
tutaj.

Uśmiechnąłsięprzepraszająco,jakbyliczyłnajejwyrozumiałość;kłopotyzpamięciątowkońculudzka
rzecz.

—Sądzę,żewiększośćosób,zktórymistykasiępanpozapracą,niemapowodutubywać

—powiedziałakobietaiodwzajemniłauśmiech,żebywiedział,iżniemadoniegopretensji.

—Rzeczywiście,niewielumoichprzyjaciółprzychodzinakomendęzwłasnejwoli,a

jeszczeżadnegonietrzebabyłodoprowadzaćtusiłą.—Brunettiznówsięuśmiechnął,chcącpokazać,że
nietraktujeswojegomiejscapracyześmiertelnąpowagą.—Naszczęście.

Nigdydotądniemiałamdoczynieniazpolicją.

Kobietarozejrzałasiępogabinecie,jakbywobawie,żemożejątuspotkaćcośzłego.

—Podobniejakwiększośćludzi.

—Tak,chybarzeczywiście—przyznała,poczymzerknęłanaswojedłonieiwymamrotała

cicho:—Imadłolata.

—Słucham?—spytałBrunetti,zaskoczonytąnieoczekiwanąwypowiedzią;przemknęło

muprzezmyśl,żejegorozmówczynijestniespełnarozumu.

—Immacołata.ZnałmniepanjakoSuor'Immacola-tę—powiedziała,unoszącgłowęi

posyłającmutensamłagodnyuśmiech,którydotychczaswidywałpodbiałymkrochmalonym

background image

kornetem.

Wreszcieznałrozwiązaniezagadki;to,kimbyła,tłumaczyłorównieżjejfryzurę,niemodnystrójiruchy
pozbawione kobiecego wdzięku. Brunetti świadom był jej urody, odkąd ujrzał ją po raz pierwszy w
prywatnymdomuopieki,wktórymodlatprzebywałajegomatka,ale

ślubyzłożoneprzezSuor'Immacolatęorazdługihabitstanowiącyichwidocznydowód

czyniłyzniejtabu.Komisarzpatrzyłireagowałnaniąniejakmężczyzna,którychce

nacieszyć oko widokiem atrakcyjnej kobiety, lecz jak esteta podziwiający piękny kwiat lub obraz.
Dopieroteraz,wyzwolonazhabituipostrzeganabezobyczajowychuwarunkowań,jejurodaujawniłamu
sięwpełni;niemodnystrójisztywnośćruchówniebyływstanieniczegoukryć.

Suor'Immacołatazniknęłazdomuopiekimniejwięcejprzedrokiem.Brunetti,poruszony

rozpaczą matki, nieszczęśliwej z powodu nagłego odejścia osoby, która odnosiła się do niej
najżyczliwiej z całego personelu, zdołał się dowiedzieć jedynie tyle, że młoda zakonnica została
przeniesiona do innego ośrodka prowadzonego przez siostry. Teraz dziesiątki pytań cisnęły mu się na
usta,aleodrzuciłjewszystkiejakoniewłaściwe.Najważniejsze,żemiałjąprzedsobą:samanapewno
wielemuwyjaśni.

—NiemogęwrócićnaSycylię—oświadczyłanagle.—Mojarodzinabyniezrozumiała.

Jejdłoniepuściłytorebkęisplotłysięzesobą,jakbyjednaudrugiejszukałypocieszenia.

Ponieważ go nie znalazły, spoczęły na udach. W następnej chwili, jakby spłoszone bijącym z nich
ciepłem,znówzacisnęłysięnaznajomychsztywnychuchwytachniezgrabnego

rekwizytu.

—Kiedy...—zacząłBrunetti,leczniebardzowiedział,jaknajdelikatniejsformułować

pytanie.—Jakdawno...

—Przedtrzematygodniami.Zewzględunarodzinępozostałamtutaj.

—WWenecji?

—Tak,botumnieprzeniesiono.Tyleżemieszkamniewsamymmieście,alenaLido.

Wynajęłampokójwpensione.

Przyszłomudogłowy,żemożepotrzebujepieniędzy.Jeślitak,zradościąudzielijej

finansowegowsparcia,anawetbędziepoczytywałsobiezazaszczyt,żezwróciłasięwłaśniedoniego;
długzawieloletniątroskliwąopiekęnadmatkąitakbyłniedospłacenia.

—Mampracę—rzekła,czytającwjegomyślach.

background image

—Tak?

—ZatrudniłamsięwprywatnejklinicenaLido.

—Jakopielęgniarka?

—Nie,wpralni.—Uśmiechnęłasię,kiedyzerknąłnajejdłonie.—Całąpracęwykonują

terazmaszyny,com-missario.Nietrzebajużnosićkoszyzbieliznąnadrzekęibić

prześcieradłemokamienie.

Roześmiałsię;poczęścibyłatoreakcjanajejsłowa,apoczęścipróbapokryciawłasnegozmieszania.
Atmosferajednaknatylesięrozładowała,żebezskrępowaniaoświadczył:

—Wystąpieniezzakonuniemogłobyćłatwądecyzją.Naprawdębardzomiprzykro...

Kiedyś dodałby jej tytuł zakonny i imię, SuorTmmaco- lata, ale teraz nie wiedział, jak się do niej
zwracać.Zrzuciwszyhabit,utraciłaimię,podjakimjąznał.Abyłatozapewne

najmniejszazestrat,któremusiałaponieść.

-—NazywamsięMaria.MariaTesta.—Podobniejakśpiewak,którymilknieiwsłuchuje

sięwwibrującywpowietrzudźwiękoznaczającyzmianęrejestru,takionazrobiłapauzę,żebyuchwycić
echoswojegonazwiska.—Chociażniewiem,czyjużmamprawotaksię

przedstawiać.

—Dlaczego?

—Zzakonuniemożnapoprostusobieodejść.Sekularyzacja,czylipełnypowrótdostanu

świeckiego,todługotrwałyiskomplikowanyproces.Znaczniedłuższyniżdesakralizacja

kościoła.Nikogoniepuszczająodręki.

—Prawdopodobniechcąmiećpewność,żeodchodzącaosobateżjąma—rzekłBrunetti.

—Toznaczy:pewność,żepostępujesłusznie.

-—Tak.Totrwawielemiesięcy,nawetcałelata.Żądająopiniiodludzimogących

zaświadczyć,żejestsięzdolnymdopodjęciadecyzji.

—Iztymdomnieprzyszłaś?Pomojąopinię?

Machnęłaręką,odrzucającjegoofertę,azarazemdemonstrując,żeślubposłuszeństwa

przestałdlaniejcokolwiekznaczyć.

background image

—Nie,nictakiegoniejestmipotrzebne.Zerwałamzzakonemnazawsze.Koniec.

—Rozumiem—powiedziałBrunetti,choćnicnierozumiał.

Wbiławniegospojrzenieoczutakszczerychiniewiarygodniepięknych,żepoczuł

przelotnązawiśćwobecmężczyzny,wktóregoobjęciachMariazerwieślubczystości.

—Przyszłamwzwiązkuzcasadicura.Zpowodutego,cotamwidziałam.

Serce Brunettiego zabiło mocniej; zapragnął natychmiast znaleźć się u boku matki i chronić ją przed
wszelkimniebezpieczeństwem,jakiemogłojejzagrażać.

—Nie,nie,commissario,niechodziopańskąmatkę.Jejnapewnoniespotkaniczłego.—

Urwałastropiona,uzmysłowiwszysobiedwuznacznośćswoichsłów:matkękomisarzajuż

spotkałonajgorsze,comożespotkaćstaregoczłowieka;terazczekałająwyłącznieśmierć.—

Przepraszam—dodałaiznówumilkła.

Brunettipatrzyłnaniązakłopotany,niebardzowiedząc,cowłaściwiechciałamu

powiedziećanijakpowinienjąotospytać.Przypomniałsobieostatniąpopołudniowąwizytęumatkii
nikłąnadzieję,żemożetymrazemspotkadawnoniewidzianąSuor'Immacolatę,

jedynąosobępotrafiącązrozumiećboleść,którawypełniałajegoduszę,ilekroćodwiedzał

domopieki.AlezamiastślicznejSycylijkinapotkałwholuskwaśniałąSuor'Eleanorę,dlaktórejzłożone
przedlatyślubyoznaczałyjużtylkoubóstwoumysłu,czystośćposadzeki

posłuszeństwowobecrygorystyczniepojmowanychszpitalnychprzepisów.Myśl,żejego

matka znajduje się pod opieką tej kobiety, doprowadzała go do furii jako syna, a świadomość, iż ta
właśniecasadicurauchodzizajednąznajlepszychwkraju,zawstydzałajako

obywatela.

Głoskobietywyrwałgozzadumy;nieusłyszałjednak,copowiedziała.

—Przepraszam,suora—rzekł,łapiącsięnatym,żesiłąnawykuzwróciłsiędoniejtak,jaktoczyniłw
domuopieki.—Zamyśliłemsię.

—Mówięocasadicuratu,wWenecji,gdziepracowałamjeszczetrzytygodnietemu—

powtórzyła, ignorując fakt, że posłużył się jej zakonnym tytułem. — Ale nie tylko stamtąd odeszłam,
commissario.Porzuciłamzakon,pozostawiłamwszystko.Żebyzacząć...—urwała

iskierowaławzrokwstronęwidocznejzaoknemfasadykościołaSanLorenzo,jakbytam

background image

szukałaokreśleniadrogi,którąodniedawnakroczyła—...żebyzacząćnoweżycie.—

Uśmiechnęłasięblado.—LaVitaNuova—dodałaniecolżejszymtonem,świadoma,jak

melodramatyczniemusiałyzabrzmiećjejsłowa.—CzytałamLaVitaNuovawszkole,lecz

niebardzopamiętamtreść.—ŚciągnęłabrwiispojrzałapytająconaBrunettiego.

Komisarzwciążniewiedział,doczegoMariaTestazmierza;najpierwwspomniałaojakimś

zagrożeniu,terazchciałamówićoDantem.

—Jateżczytałemtenutwórwszkole,alechybabyłemzamłody,żebygozrozumieć.

ZresztązawszewolałemLaDivinaCommedia.ZwłaszczaCzyściec.

—Naprawdę?—Jejzdziwieniewydałomusięszczere;zdrugiejstronymogłobyćtylko

próbąodwleczeniachwili,wktórejbędziemusiaławyjawićpowódswojejwizyty.—Jeszczenigdynie
słyszałam,żebyktoślubiłwłaśnietęczęść.Dlaczego?

Brunettipozwoliłsobienauśmiech.

—Wiem,wiem,ponieważjestempolicjantem,wszyscysądzą,żepowinienemnajbardziej

cenićPiekło.Złoczyńcyzostająukarani;każdegoznichspotykato,nacozasłużyłwoczachDantego.Ale
taczęśćnigdymisięniepodobała;odrzucałamnieostatecznośćwyroków,całetostraszliwecierpienie.
Wdodatkumającetrwaćwiecznie.

Siedziałacicho,wpatrzonawtwarzrozmówcy,zuwagąsłuchającjegosłów.

—WolęCzyściec,bodlatych,którzytamprzebywają,istniejemożliwośćodmiany.Dla

innych,bezwzględunato,czysąwniebie,czywpiekle,niezmienisięjużnic.Pozostanątam,gdziesą.
Nazawsze,powszeczasy.

—Wierzypanwto?—zapytała.

Brunettiodrazupojął,żeniechodzijejoliteraturę.

—Nie.

—Wogóle?

—Chceszwiedzieć,czywierzęwistnienieniebaalbopiekła?

MariaTestaskinęłagłową;komisarzowiprzemknęłoprzezmyśl,żezapewnepozostałość

religijnych przesądów nie pozwoliła jej zadać pytania, które wyrażałoby wątpliwość co do jednego z
podstawowychdogmatówwiary.

background image

—Nie—odparł.

—Niemanic?

—Niemanic.

—Posępnawizja—oznajmiłapodługimmilczeniu.

Jaktorobiłwielokrotnieprzyokazjipodobnychrozmów,odkąduzmysłowiłsobie,że

właśnietakiemapoglądy,Brunettiwzruszyłramionami.

—Kiedyśsięprzekonamy—rzekła.Zjejtonunieprzebijałaaninagana,anisarkazm,

jedyniegłębokanadzieja.

Komisarzmiałochotęznówwzruszyćramionami,bopodobniejakdzieckorezygnujez

zabawek,kiedyznichwyrasta,takonzrezygnowałzwdawaniasięwdyskusjeosprawach

wiaryprzedlaty,jeszczejakostudent,zniecierpliwionyczczymirozważaniamiiciekaw

otwierającego się przed nim dorosłego życia. Ale rzut oka na młodą kobietę uzmysłowił mu, że pod
wielomawzględamiMariaTestajestjakpisklę,któreledwowyklułosięzjaja;

dopierostoinaproguvitanuova,więczadawaniesobietegorodzajupytań,rzecz

niewyobrażalnaparęmiesięcytemu,jestdlaniejczymśniezwykleistotnymiaktualnym.

—Możemaszrację—zgodziłsię.

Zareagowałagwałtownie.

—Proszęnietraktowaćmniezpobłażaniem,commis-sario.Straciłampowołanie,alenie

rozum.

Postanowiłjejnieprzepraszaćiniewracaćdoprzypadkowejdyskusjiteologicznej.

Przesunąłjakiśdokumentzjednejstronybiurkanadrugą,cofnąłniecofotel,założyłnogęnanogę.

—Więcporozmawiajmyotym,dobrze?—rzekł.

—Oczym?

—Ostraconympowołaniu.Araczejomiejscu,wktórymjestraciłaś.

—Odomuopieki?

Brunettiskinąłgłową.

background image

—Tak.Możeszmicośonimopowiedzieć?

—Oczywiście.ToSanLeonardoCasadiCura.WpobliżuszpitalaGiustiniani.Część

personelutozakonniceznaszegozgromadzenia.

Siedziałazezłączonymikolanami,trzymającstopypłaskonapodłodze,jednąobokdrugiej.

Pochwili,jakbyzpewnymtrudem,otworzyłatorbęiwyjęłazłożonąkartkępapieru;

rozprostowawszyją,spojrzałanazapisanąstronę.

—Wciąguostatniegoroku—zaczęładrżącymgłosem—umarłotampięćosób.

Obróciłakartkęipołożyłająprzedkomisarzem.Zobaczył,żejesttolistanazwisk.

—Właśnieci?—spytał.Potwierdziła.

—Zapisałamichnazwiskaiimiona,wiek,przyczynęzgonu.

wisPonowniespojrzałnakartkę;rzeczywiściezawierałatakieinformacje.Figurowałynaniejnazwiska
trzech kobiet i dwóch mężczyzn. Przypomniał sobie, że czytał dane statystyczne, z których wynikało, że
kobiety żyją dłużej od mężczyzn; w przypadku kobiet zmarłych w domu opieki to się nie potwierdziło.
Jedna miała sześćdziesiąt kilka lat, pozostałe dwie nieco ponad siedemdziesiąt. Obaj mężczyźni byli
starsi.Przyczynązgonu,jaktouludziwtymwieku,okazałysięwylewy,zawały,zapaleniepłuc.

Komisarzpodniósłwzrok.

—Mario,dlaczegodajeszmitęlistę?

Chociażmusiałabyćprzygotowananatopytanie,dopieropochwiliudzieliłaodpowiedzi.

—Bojestpanjedynąosobą,któramożewtejsprawiecośzrobić.

Brunetti czekał, licząc, że Maria wyjaśni, o co właściwie jej chodzi, ale ponieważ milczała, w końcu
zapytał:

—Comasznamyśli,mówiąc„wtejsprawie"?

—Niejestempewna,cospowodowałoichśmierć.

Podniósłkartkęizamachałniąnadbiurkiem.

—Przyczynyzgonusąprzecieżpodane.

Skinęłagłową.

—Wiem,alemogąniebyćprawdziwe.Czymożepansprawdzić,nacofaktyczniezmarli?

Brunettinawetniemusiałsięzastanawiać:wkwestiiekshumacjiprawobyłozupełniejasne.

background image

—Nie,chybażemiałbymnakazsądowyalborodzinazmarłegowystąpiłabyztakim

wnioskiem.

—Aha.Nieorientowałamsię.Żyłam...Odtakdawnażyłamwoderwaniuodświata,żenie

wiem,jaksięzałatwiaróżnerzeczy,jakajestprocedura...—Pochwilimilczeniadodała:—

Amożenigdytegoniewiedziałam.

—Jakdługobyłaśwzakonie?

-—Dwanaścielat.Wstąpiłam,kiedymiałampiętnaście.—Jeślinawetspostrzegła

zdziwieniemalującesięnatwarzykomisarza,niedałategoposobiepoznać.—Tokawał

czasu,wiem.

—Alenieżyłaśwcałkowitymoderwaniuodświata,prawda?Wkońcumusiałaśchodzić

doszkołypielęgniarskiej,skorouzyskałaśdyplom.

—Nie,niemamdyplomu—rzekła,wyprowadzającgozbłędu.—Niejestem

pielęgniarką, a w każdym razie nie skończyłam żadnej szkoły. Po prostu siostry stwierdziły, że mam
wyjątkowy...

Nagleurwała.Brunettidomyśliłsię,żenieprzywykłamówićosobiecośpozytywnego,

chwalić się jakimś talentem lub umiejętnością. Dokończyła dopiero po chwili, ująwszy swoje myśli w
takiesłowa,abyniewyglądałonato,żestawiasięzawzórczypróbujewywyższyć.

—Wzakonieuznano,żenajwięcejpożytkuprzyniosę,służącpomocąstarszymludziom,

więcwyznaczonomipracęwdomuopieki.

—Długotampracowałaś?

—SześćlatwDolo,potemrokwSanLeonardo.

Brunettiszybkoobliczył,żeSuorTmmacolatamiała

dwadzieścia lat, kiedy pojawiła się w domu opieki, w któ- *yni przebywała jego matka; była zatem w
tymwieku,wktórymwiększośćkobietstudiujelubidziedopracy,zachujesię,rodzidzieci.Pomyślało
tym, ile można osiągnąć w ciągu siedmiu lat, o tym, do czego doszły jej rówieśniczki, i o tym, jak ona
żyła,pośródwrzaskówszaleńców,zapachówmoczuikału.

Gdybywyznawałjakąśreligię,wierzyłwistnieniejakiejśwyższejistoty,możewówczas

znalazłbypociechęwmyśli,żezatestraconelata,lataupokorzeńiwyrzeczeń,spotkająwinnymświecie

background image

wspaniałanagroda.Aletakniebyło.

Położyłkartkęprzedsobąnabiurku,wygładziłjąbrzegiemdłoniispytał:

—Cobyłoniezwykłegowśmiercitychludzi?

Odpowiedź,którejpokrótkimwahaniumuudzieliła,

zadziwiłago.

—Nic.Zwyklecokilkamiesięcyktośumiera;czasem,zwłaszczapoświętach,wniedługim

czasieumierakilkoropensjonariuszy.

Spokój,zjakimBrunettizadałkolejnepytanie,wynikałzwieloletniejpraktykiw

przesłuchiwaniuświadków,zarównogadatliwych,jakitakich,którychsammusiałciągnąćzajęzyk.

—Więcdlaczegosporządziłaśtęlistę?

—Dwiekobietybyływdowami,trzecianigdyniewyszłazamąż.Jednegozmężczyznnikt

nieodwiedzał.

Spojrzałanakomisarza,czekającnakolejnepytanie,aleonpostanowiłmilczeć.Choć

siedzącaprzednimkobietanienosiłajużbiałegohabituzakonnego,wciążmiałamentalnośćzakonnicy.
Musiałastoczyćwewnętrznąwalkę,abyzłamaćprzykazanie:niemówfałszywego

świadectwaprzeciwbliźniemuswemu.Dawniejpojmowałatojakozalecenie,abynawszelki

wypadekniewypowiadaćsięźleonikim,nawetonajgorszymgrzeszniku.

—Słyszałam—powiedziaławkońcu,zniżającgk>sprawiedoszeptu—jakdwieznich

wspominały,żeniezapomnąocasadicurawswoimtestamencie.

Umilkła i wbiła wzrok w dłonie, które puściły torebkę i zacisnęły się jedna na drugiej w kurczowym,
niemalśmiertelnymuścisku.

—Iniezapomniały?

Potrząsnęłagłową,alenicniepowiedziała.

—Mario—Brunettirównieżzniżyłgłos—czytoznaczy,żeniezapomniały,czyżetyniewiesz?

—Żejaniewiem—odparła,niepodnoszącoczu.—Aleobie,isignorinadaPre,isignoraCristanti,
twierdziły,żemajązamiarcośzostawić.

—Codokładniemówiły?

background image

—Kiedyś,jakiśroktemu,signorinadaPrepowiedziałapomszy...Gdynabożeństwo

odprawia Padre Pio, kapelan domów opieki, nie zbiera się datków na tacę... To znaczy, kiedy
odprawiał...—Uniosładrżącądłońdoskroni,jakbyszukałaotuchywobecnościkornetu,

leczgdygonieznalazła,gdydotknęłajedyniewłosów,szybkoCofnęłarękę.—Wkażdym

raziekiedyodprowadzałamstaruszkędojejpokoju,onapowiedziała,żetoniemazna-

^ptoia,iżniezbieranodatków,bopojejśmierciwszyscyifcpjtsiędowiedzą,jakabyłaszczodra.

-pytałaś,comanamyśli?mf,jie.Wydałomisiętooczywiste.Żeswojeoszczęd--a

przynajmniejichczęść,zapisaławtestamenciewopieki.;Mco?

Potrząsnęłagłową.

—Niewiem.

—Pojakimczasieodtegozdarzeniaumarła?

—Potrzechmiesiącach.

—Mówiłajeszczekomuśoswoimzapisie?

—Niewiem.Wogólemałozkimrozmawiała.

—Atadrugakobieta?

—SignoraCristanti.Onazkoleinigdyniekryłaswoichzamiarów.Twierdziła,żechce

zostawićpieniądzetym,którzybylidlaniejdobrzy,ipowtarzałatokażdemu.Ale...aleniesądzę,żeby
zrobiłatakizapis.Przynajmniejniewtedy,kiedyjąznałam.

—Dlaczegotakuważasz?

—Niebyławpełniwładzumysłowych.Zdarzałysiędni,żezachowywałasięzupełnie

normalnie,alezwyklemówiłaodrzeczy;wydawałojejsię,żeznówjestmałądziewczynką,prosiła,żeby
jązabraćtotu,totam.—Pochwilidodałasuchym,beznamiętnymtonem:—W

tymwiekutobardzoczęste.

—Wracaniedoprzeszłości?—spytałBrunetti.

—Tak.Biedactwa.Dlanichprzeszłośćjestlepszaodteraźniejszości.Każdaprzeszłość.

Brunettiemuprzypomniałasięostatniawizytaumatki;czymprędzejodepchnąłodsiebietowspomnienie.

—Icosięzniąstało?

background image

—ZpaniąCristanti?

—Tak.

—Umarłanazawałjakieśczterymiesiącetemu.

—Gdzie?

—Tam.Wcasadicura.

—Gdziedoznałazawału?Wswoimpokojuczywewspólnejsali,naoczachludzi?

Nawetwmyślachnienazwałich„świadkami".

—Umarłacicho.Weśnie.

—Rozumiem—powiedziałBrunetti.Dopieropodłuższejchwilispytał:-—Mario,co

dokładnietalistaoznacza?Czyuważasz,żepowódzgonuwymienionychnaniejosóbjest

inny?Inny,niżpodano?

Zdziwiłogozaskoczeniemalującesięnajejtwarzy.Skorozdecydowałasięzłożyćmu

wizytę,chybamusiałamiećświadomość,jakiewnioskimożewyciągnąć.

—Inny,niżpodano?—powtórzyła,wyraźniepróbujączyskaćnaczasie.

Niezareagował.

—SignoraCristantinigdywcześniejniechorowałanaserce—oznajmiławkońcu.

—Apozostałeosoby?

—SignorLerinicierpiałodlatnachorobęwieńcową,alepozatymnicmuniedolegało.

Brunettiznówpopatrzyłnalistę.

—Atatrzeciakobieta,signoraGalasso?Czymiałajakieśkłopotyzdrowotne?

i Jego rozmówczyni, zamiast odpowiedzieć, zaczęła prze- Wać palcem po brzegu torebki, tam i z
powrotem,tami2powrotem.

Mario.—Komisarzzawiesiłgłos.Odczekał,dopó-JS**®umosłagłowy.—Wiem,że

mówieniefałszywegoIPWectwaprzeciwbliźniemutociężkigrzech...

background image

29

Spojrzałananiegozdumiona,jakbysamdiabełpowołałsięnaBiblię.

— ...ale troska o słabych i bezbronnych to nasz obowiązek. Nie pamiętał, czy Biblia mówi coś na ten
temat;jeślinie,topowinna.

Kobietanieodezwałasię.

—Rozumiesz,comówię,Mario?—spytał,aponieważwciążmilczała,postanowiłinaczej

sformułowaćpytanie:—Zgadzaszsięztym?

—Oczywiście,żetak—odparłazrozdrażnieniem.—Ajeśliniemamracji?Ajeśli

wszystkiemuwinnajestmojawyobraźnia?Ajeślitychludziniespotkałoniczłego?

—Gdybyśuważała,żeniemaszracji,niebyłobyciętutaj.Inapewnoniebyłabyśubranatakjakteraz.

NagleBrunettiemuprzemknęłoprzezmyśl,żejegosłowamogązostaćniewłaściwie

odczytane,potraktowanejakokrytykastroju,jemuzaśchodziłowyłącznieodecyzjęzdjęciahabitu,czyli
opuszczeniazakonu.

Odsunąłkartkęwrógbiurka,dająctymsamymznak,żechwilowoodkładanaboksprawę

zmarłychpensjonariuszy,poczymspytał:

—Kiedypostanowiłaśodejśćzzakonu?

—Porozmowiezmatkąprzełożoną—odpowiedziałanatychmiast,jakbyspodziewałasię

tego pytania, a jednak głos załamał się jej z emocji. — Wcześniej zwróciłam się z tym do Padre Pio,
mojegospowiednika.

—Możeszmipowtórzyć,coimmówiłaś?

BrunettiodtakdawnaniemiałnicwspólnegozKościołem,jegoobyczajamiicelebrą,że

aczkolwiekpamiętałoistnieniutajemnicyspowiedzi,nieorientowałsiędokładnie,czegoikogodotyczy
anijakąkarępociągazasobąjejzłamanie.

—Tak,chybatak.

—Czytotensamksiądz,któryodprawiamszedlapensjonariuszy?

—Tak.Należydonaszegozgromadzenia.Niemieszkajednakwdomuopieki,tylko

background image

przychodzidwarazywtygodniu.

—Agdziemieszka?

—Wsiedzibiezakonu.Tu,wWenecji.Wpoprzednimdomuopiekiteżbyłmoim

spowiednikiem.

Brunettizauważył,żenapytanianiezwiązanebezpośredniozezgonamiMariaTesta

odpowiadabardziejochoczo,zmniejszymociąganiem.

—Comupowiedziałaś?—spytał.

Przezmomentmilczała;Brunettiuznał,żeusiłujesobieprzypomniećprzebiegrozmowyze

spowiednikiem.

—Opowiedziałammuozgonach—oznajmiła,poczymznówumilkła,niepatrząc

komisarzowiwoczy.

—Awspominałaś,cosignorinadaPreisignoraCri-stantimówiłyopieniądzach?Otym,

cozamierzałyznimizrobić?—spytał,zorientowawszysię,żesamazsiebienicwięcejniewyjawi.

Potrząsnęłagłową.

—Nie.Byłamtakprzejętaichśmiercią,żecałkiemzapomniałam.

—JakzareagowałPadrePio?

Ponowniewbiławzrokwkomisarza.

—Oświadczył,żenierozumie,dlaczegośmierćtychludziniedajemispokoju.Więc

zaczęłammuwyjaśniać.Wymieniłamnazwiskazmarłych,streściłamichhistoriechoroby,

powiedziałam, że niemal wszyscy cieszyli się dobrym zdrowiem, a potem nagle umarli. Padre Pio
wysłuchałmnieuważnie,poczymspytał,czyjestempewnatego,comówię.—Gwoli

wyjaśnieniadodałabeznamiętnymtonem:—PonieważpochodzęzSycylii,ludziezwyklez

góryzakładają,żejestemgłupia.Albożekłamię.

Brunettizerknąłnanią,chcącsprawdzić,czyprzypadkiemniekierowałatejuwagido

niego,urażonajegosłowamialbozachowaniem,lecznicnatoniewskazywało.

—Poprostuniebyłwstanieuwierzyć,żecośtakiegomogłosięzdarzyć—kontynuowała.

background image

—Akiedyupierałamsię,żetonienormalne,abytyleosóbzmarłowtakkrótkimczasie,

spytał, czy jestem świadoma ryzyka, na jakie się narażam. Dodał, że mogę być winna grzechu
oszczerstwa.Kiedypowiedziałam,żezdajęsobieztegosprawę,poleciłmisięmodlić.

—Icowtedy?

—Powiedziałam,żejużsięmodliłam,żemodliłamsięprzezwieledni.Spytał,czy

rozumiem,cosugerujęswoimisłowami.lakąstrasznąrzecz.—Urwała,poczymrzuciła

jakbywformiekomentarza:—Byłzszokowany.Chybaniemieściłomusięwgłowie,żecoś

takiegomożesiędziaćwdomuopieki.PadrePiotonaprawdędobryczłowiek,alecałkowicieoderwany
odświata.

Brunettimiałochotęsięuśmiechnąć,słysząctakąopinięzustkogoś,ktospędziłwzakoniedwanaścielat,
alepowściągnąłwesołość.

—Cobyłopotem?

—Powiedziałamsiostrom,żechcęmówićzmatkąprzełożoną.

—Ico,doszłodowaszejrozmowy?

—Dopieropodwóchdniach,aleowszem,spotkałasięzemną,wieczoremponieszporach.

Powtórzyłamjejtosamo,comówiłamnaspowiedzi:żestarzypensjonariuszeumierają.Byłakompletnie
zaskoczona, co mnie ucieszyło, bo oznaczało, że Padre Pio zachował moje słowa w tajemnicy. Niby
wiedziałam,żebędziemilczał,alezdrugiejstronyto,comuwyznałam,byłotakstraszne...—Umilkła.

—Noi?—ponagliłjąBrunetti.

—Matkaprzełożonaniechciałamniesłuchać.Oznajmiłastanowczo,żeniedopuścido

siebiekłamstw,żetakienieodpowiedzialneoskarżeniamogązaszkodzićnaszemuzakonowi.

—Hm...

—Przypomniałamimójślubposłuszeństwaipoleciła,żebymprzezmiesiącznikimnie

rozmawiała.

—Toznaczy,żeprzezmiesiącwogóledonikogoniewolnocisiębyłoodezwać?

—Tak.

—Atwojapraca?Przecieżmusiałaśrozmawiaćzpensjonariuszami.

—Niewidywałamich.

background image

—Jakto?

—Zgodniezdecyzjąmatkiprzełożonejmogłamprzebywaćtylkowswojejcelialbow

kaplicy.

—Przezmiesiąc?

—Dwa.

—Co?

—Przezdwa—powtórzyła.—Pomiesiącuprzyszładomniedoceliizapytała,czy

modlitwyorazmedytacjapomogłymiodnaleźćwłaściwąścieżkę.Odparłamzgodniez

prawdą, że modliłam się i medytowałam, ale to nie uśmierzyło mojego niepokoju. Nie chciała ze mną
rozmawiaćJedynieprzedłużyłamiokresmilczenia.

—Podporządkowałaśsię?

MariaTestaskinęłagłową.

—Icodalej?

—Modliłamsięprzezkolejnytydzieńinaglezaczęłamrozmyślaćotym,cousłyszałamz

usttychdwóchstaruszek.Przypomniałomisię,comówiłyoswoichplanachdotyczących

pieniędzy.Wcześniejniedopuszczałamdosiebiezłychmyśli,aterazniemogłamopanowaćichnatłoku.

Brunettiemuprzyszłodogłowy,żedwamiesiąceżyciawodosobnieniuinieodzywaniasię

dokogokolwiektoażnadtodługiokres,żebydobrzesobiewszystkoprzemyśleć.

—Cosięwydarzyłopodkoniecdrugiegomiesiąca?—spytał.

—Matkaprzełożonaznówprzyszładomojejceliispytała,czyodzyskałamrozum.

Odparłam,żetak,bochybarzeczywiścieodzyskałam.

Najejustachznówzagościłsmutny,trochęniepewnyuśmiech.

—Apotem?

—Potemodeszłam.

—Takpoprostu?—zapytałzdumionykomisarz,zastanawiającsię,jakrozwiązałakwestie

praktyczne: potrzebowała przecież ubrania, pieniędzy, środka transportu. Uderzyło go, że identycznych

background image

rzeczypotrzebujeczłowiekświeżozwolnionyzwięzienia.

—Wyszłamtegosamegopopołudniawrazzgrupąludzi,którzywporzeodwiedzinbyliu

swoichbliskich.Nikomuniewydałosiętodziwne,niktmisięnieprzyglądał.Zagadnęłamjednązkobiet,
gdziemogękupićnormalneubranie.Miałamtylkosiedemnaścietysięcy

lirów...

Ponownieumilkła,więcBrunettispytał:

—Cocipowiedziała?

—Jejojciecbyłjednymzmoichpodopiecznych,toteżznałyśmysiędośćdobrze.Wrazz

mężemzaprosiłamniedosiebienakolację.Niemiałamgdziesiępodziać,więcpojechałamznimi.Na
Lido.

—I?

— Kiedy płynęliśmy przez lagunę, zdradziłam im, że postanowiłam odejść z zakonu, ale nie
wspomniałamoprzyczynachswojejdecyzji.Zresztąniebyłamichpewnai,prawdęmówiąc,

nadalniejestem.Nigdyprzecieżniezamierzałamoczerniaćdomuopiekianimojegozakonu.

Wtejchwilichybateżtegonierobię?

Brunettipotrząsnąłgłową,choćtaknaprawdęnieznałodpowiedzinatopytanie.

—Chciałamtylkopowiadomićmatkęprzełożonąozgonachstaruszków;wydawałomisię

dziwne,żenaglezmarłoażtylu.

—Czytałem,żestarzyludzieczasemumierająseriamibezżadnegopowodu—oznajmił

komisarztakimtonem,jakbyprowadzilizdawkowąrozmowę.

—Wiem.Zwyklenastępujetopojakichśważniejszychświętach.

—Czycośpodobnegoniemogłomiećmiejscawtymprzypadku?

OczyMariiTestyrozbłysły,przypuszczalniegniewem.

—Mogło,oczywiście.Alewtakimraziedlaczegomatkaprzełożonanakazałami

milczenie?

—Powódmógłbyćznaczniemniejdramatyczny,Mario.

—Słucham?

background image

—Możepoprostuchciaładaćciczasnadokładneprzemyśleniewszystkiego.Aprzyokazjisprawdzić,
jaksilnyjesttwójślubposłuszeństwa.Nieznamsięnatym,aleprzypuszczam,żewzakonachprzykłada
siędotegodużąwagę.

Nieodpowiedziała.

—Sądzisz,żetakaewentualnośćwchodziwgrę?—spytałpochwili,agdywciąż

uporczywiemilczała,postanowiłniedrążyćdalejtematu.—Nodobrze,powiedz,codziałosiępóźniej,
kiedydotarłaśnaLido.

—Moigospodarzebylidlamniebardzomili.Pokolacjikobietadałamitrochęswoich

ubrań.—Wskazałarękąspódnicę,którąmiałanasobie.—Mieszkałamunichprzez

pierwszytydzień,apotemzichpomocąznalazłampracęwprywatnejklinice.

—Niemusiałaśpokazywaćżadnychdokumentów,żebycięzatrudniono?

Potrząsnęłagłową.

— Nie. W klinice skakali z radości, że zgłosił się ktoś do pracy w pralni, i o nic mnie nie pytali. Ale
napisałamlistdourzędumiejskiegowmoimrodzinnymmieście,żebyprzysłanomiodpisaktuurodzeniai
cartad'identita.Skorowróciłamdożyciaświeckiego,pewniebędąmipotrzebne.

—Podjakiadresmającijeprzysłać?Dokliniki?

— Nie, do domu tych ludzi, którzy się mną zajęli — odparła, ale musiała słyszeć troskę w głosie
komisarza,bospytała:—Czytoistotne?

Potrząsnąłszybkogłową,żebyrozwiaćjejniepokój.

—Nie,nie.Pytałemzciekawości.Trudnoprzewidzieć,ilemogąpotrwaćtakiesprawy.—

Byłotonieudolnekłamstwo,alemiałnadzieję,żeMaria,któraobracałasięlatamiw

zamkniętymświecie,przyjmiejezadobrąmonetę.—Kontaktujeszsięzkimkolwiekzcasa

dicuraalbozzakonu?

—Nie.Znikim.

—Wiedzą,cosięztobądzieje,odkądodnichodeszłaś?

Pokręciłagłową.

—Niesądzę.Skądmielibywiedzieć?

?—CiludziezLidonikomunicniemówili?

background image

—Prosiłamich,żebyniewspominaliomniesłowem.Myślę,żemogęnanichpolegać.

Dlaczegopanpyta?

Uznał,żepowinienchociażczęściowowyjawićjejprzyczynęswoichobaw.

—Jeślitwojeoskarżenia...—zaczął,alenaglezdałsobiesprawę,żeniesłusznienazywaoskarżeniemto,
cousłyszał,boprzecieżniepowiedziałamuniczego,cowykluczałoby

zwykłyzbiegokoliczności.—Zróżnychwzględówuważam...—zacząłponownie—że

byłobynajrozsądniej,gdybyśniekontaktowałasięznikimzca-sadicura.—Uderzyłogo,żesamnie
bardzo wie, kogo ma na myśli, radząc Marii, by powstrzymała się od kontaktów z personelem domu
opieki. — Czy z tego, co si- gnorina da Pre i signora Cristanti mówiły o pieniądzach, domyśliłaś się,
komukonkretniezamierzająjezostawić?

—Zastanawiałamsięnadtym—odparłacichoMariaTesta.—Iwolałabymnie

wypowiadaćsięnatentemat.

—Posłuchaj,Mario.Skorozdecydowałaśsiętuprzyjść,musiszpowiedziećmiwszystko.

Skinęłapowoligłową,jakbysłowakomisarzatrafiłyjejdoprzekonania,alespełnieniejegoprośbybyło
dlaniejczymśzbyttrudnymiprzykrym.

—Mogłyzostawićpieniądzealbocasadicura,alboimienniedyrektorowi.Ewentualnie

zakonowi.

—|aksięnazywadyrektor?

—DoktorMessini,FabioMessini.

—Czyjeszczekomuśmogłyimienniecośzapisać?

Przezchwilędumałanadodpowiedzią.

—Możekapelanowi.PadrePiojestdobrydlapensjonariuszy,wieleosóbbardzogolubi.

Aleniesądzę,żebyprzyjąłcokolwiek.

—Amatceprzełożonej?

—Nie.Nam,kobietom,zakonzabraniaposiadaniaczegokolwiek.

Brunettiprzysunąłsobiekartkę.

—Znasznazwiskokapelana?

—Cavaletti.

background image

—Cocionimwiadomo?

—Nicoprócztego,żeprzychodzidwarazywtygodniuspowiadaćpensjonariuszy.

Odwiedzateżpoważniechorych,żebyudzielićimostatniegonamaszczenia.Poza

konfesjonałemniewielemiałamokazji,żebyznimrozmawiać.—Umilkła,poczymdodała:

—Ostatnirazwidziałamgodwudziestegolutego,wdniuświętapatronkimatkiprzełożonej.

Raptemjejustasięściągnęły,aoczyzwęziływszparki,jakbyprzeszyłjąnagłyból.

Brunetti poderwał się z miejsca, przestraszony, że kobieta zaraz zemdleje. Otworzyła jednak oczy i
powstrzymałagoruchemręki.

—Czytoniedziwne,żepamiętam,kiedywypadajejświęto?—Spojrzaławbok,potem

znównakomisarza.—Niepamiętamdatyswoichurodzin.Pamiętamtylko,kiedyjestświętoImmacolata
Concezione.Ósmegogrudnia.

Potrząsnęłagłową;niewiedział,zesmutkiemczyzniedowierzaniem.

—Tozupełnietak,jakbyczęśćmojejosobyzostaławykreślonainieistniałaprzezte

wszystkielata.Naprawdęniepamiętam,kiedysąmojeurodziny.

—Możepowinnaśodtądświętowaćdzień,wktórymopuściłaśzakon—powiedział

Brunetti,uśmiechającsięłagodnie.

Przymknąwszypowieki,uniosłarękęipotarłaniączoło.

—LaVitaNuova—powiedziałatakcicho,jakbymówiładosiebie.

Nagle,bezżadnegouprzedzenia,wstała.

—Chciałabymjużpójść,commissario.

PonieważspojrzenieMariibyłoznaczniemniejspokojneodgłosu,Brunettiniepróbował

jejpowstrzymać.

—Dobrze,oczywiście.Czymogłabyśmitylkopowiedzieć,jaksięnazywapensione,w

którejterazmieszkasz?

—LaPergola.

—NaLido?

background image

—Tak.

—Aludzie,którzycipomogli?

—Pocopanuichnazwisko?—spytałazprzestrachem.

—Poprostulubięwszystkowiedzieć—odparłzgodniezprawdą.

—Sassi.VittorioSassiijegożona.MieszkająprzyviaMorosinipodnumeremjedenastym.

—Dziękuję—powiedziałBrunetti,powierzająctedaneswojejpamięci.

KiedyMariaTestaruszyławkierunkudrzwi,komisarzmiałwrażenie,żezamomentsię

odwróciispytago,cozamierzazrobićzlistąnazwisk,którąodniejuzyskał.Nictakiegojednaksięnie
stało.Obszedłpośpieszniebiurko,chcącjejotworzyćdrzwi,aleniezdążył.

Samanacisnęłaklamkę,poczymspojrzałananiegoizpowagąopuściłagabinet.

Rozdział2

Brunettiponowniewbiłwzrokwbuty,leczniepowróciłdorozważańobłahychkwestiach.

Jegomyślami,niczympotężnebóstwo,zawładnęłamatka,którejumysłkilkalattemupodjął

wędrówkęponiezbadanejkrainieszaleństwa.Obawyojejbezpieczeństwofurkotaływ

głowie komisarza jak skrzydła podrywających się do lotu ptaków, choć miał świadomość, że tak
naprawdęmatkabędziebezpiecznadopierowtedy,gdystaniesięto,costaćsięmusi.To,czegojakosyn
nie potrafił jej życzyć, a co jako człowiek uważał za najlepsze wyjście. Wbrew woli zaczął
rozpamiętywać wydarzenia ostatnich sześciu lat, obracając je w myślach niczym paciorki jakiegoś
potwornegoróżańca.

Nagłym,gwałtownymkopnięciemzatrzasnąłszufladęipoderwałsięzfotela.

Suor'Immacolata—wciążnieumiałmyślećoniejjakooMariiTeście—zapewniłago,że

matcenicniegrozi.Zresztąniedostarczyłamużadnychdowodówwskazującychnato,aby

komukolwiek coś groziło. Starzy ludzie umierają, a śmierć często jest wyzwoleniem zarówno dla nich
samych,jakidlaichbliskich.Takteżbędzie,kiedy...

Wróciłdobiurka,wziąłlistęnazwiskiprzebiegłjąwzrokiem.

Zacząłsięzastanawiać,jaknajprościejmożnabysiędowiedziećczegoświęcejoosobach,którenaniej
figurowały, o tym, jak żyły i jak umarły. Suor'Immacolata zapisała przy każdym nazwisku datę śmierci.
Zatemnajpierwnależałouzyskaćkopieaktówzgonuzurzędu

miejskiego — to pierwszy krok na wiodącej przez labirynty biurokracji krętej ścieżce, która z czasem,

background image

miałnadzieję,doprowadzigodotestamentówzmarłych.Nicnasiłę;jegociekawośćmusibyćlekkajak
puch,pytaniadelikatnejakmuśnięciakocichwąsów.Usiłowałsobie

przypomnieć,czykiedykolwiekmówiłbyłejzakonnicy,żejestkomisarzempolicji.Może

wspomniałotympodczasjednegozdługichpopołudni,kiedymatkapozwalałamusię

trzymaćzarękę—apozwalałatylkowtedy,gdywpokojuprzebywałajejulubionasiostra.

Ponieważstaruszkapotrafiłanieodzywaćsięgodzinami,jedynienucącpodnosemjakąś

melodię,oniSuor'lmmacolatamoglialboteżmilczeć,alboprowadzićrozmowę.Jeślidobrzepamiętał,
młodakobietanigdyniemówiłanicosobie,zupełniejakbyhabit,który

przywdziała,pozbawiałjąosobowości.Zapewnewówczas,szukająctematów,żebyjakoś

wypełnićtedłużącesię,bolesnegodziny,powiedziałjej,czymsięzajmuje.Onazaś

najwyraźniejzapamiętałajegosłowaidlategoprzyszładoniegoporokuzeswojąopowieściąiswoim
lękiem.

WielelattemuBrunettiniewierzył,żeludziezdolnisądopewnychczynów.Uważał—

alboprzynajmniejwmawiałtosobie—żeludzkanikczemnośćiokrucieństwomajągranice.

Stopniowo, w miarę jak stykał się z coraz straszliwszymi zbrodniami i przekonywał, do czego mogą
posunąćsięniektórzy,bylebytylkozaspokoićswojeżądze—głównietęnajbardziej

pospolitą,leczinajsilniejoddziałującą,czylichciwość—wyzbywałsięiluzji.Doszło

wreszciedotego,żewwalcezprzestępczościączułsięczasamijakówszalonyirlandzkikrólotrudnym
dowymówieniaimieniu,który,doprowadzonydofuriinieposłuszeństwemmorza,

zacząłsiecmieczemfaleprzypływu.

Zatemjużgoniedziwiło,żektośmożemordowaćstaruszkiistarcówdlapieniędzy.

Zastanawiała go jednak praktyczna strona tego przedsięwzięcia, gdyż po pierwsze, zabójca nie miał
żadnejgwarancji,żeofiararzeczywiściecośmuzapisała,apodrugie,ryzyko

wykryciabyłostosunkowoduże.

Lata uprawiania zawodu policjanta nauczyły Brunettie- go, że trop, którym warto podążać, bo daje
najlepsze rezultaty, to zawsze trop pieniędzy. Początek był oczywisty, gdyż ślad prowadził od osoby,
której ich pozbawiono siłą bądź podstępem. Cała sztuka polegała na tym, by ustalić, gdzie się kończył,
albowiemzgodniezestarązasadą:Cuibono?—wiódłdo

przestępcy.

background image

JeśliSuorTmmacolatamiałarację—bo,rzeczjasna,mogłasięmylićwswoich

podejrzeniach—należałosiędowiedzieć,nakimtropsięurywa,czyliuzyskaćwgląddo

testamentówpozostawionychprzezosobywymienionenaliście.

Kiedy Brunetti wyszedł z gabinetu, signorina Elettra siedziała przy biurku i pracowała na komputerze,
choć się spodziewał, że korzystając z nieobecności Patty, będzie czytała gazetę lub rozwiązywała
krzyżówkę.

—Signorina,copaniwiadomootestamentach?—spytał.

—To,żejeszczeniesporządziłamwłasnego—odparłazniefrasobliwościąosoby,która

dopieronieznacznieprzekroczyłatrzydziestkę.

Iobyśżyławiecznie—pomyślałBrunetti,odwzajemniającjejuśmiech,pochwilijednak

przybrałpoważnywyraztwarzy.

—Alecopaniogólnieonichwiadomo?

Zorientowawszysię,żekomisarznieżartuje,odwróciłasięnafoteluobrotowymiwbiła

wzrokwzwierzchnika,czekającnadalszyciąg.

—Chciałbympoznaćtreśćtestamentówpięciuosób,którezmarłytegorokuwdomuopieki

SanLeonardo.

—CzyteosobybyłymieszkańcamiWenecji?

—Niewiem.Czytomaznaczenie?

—Testamentysąujawnianeprzeznotariusza,któryjesporządził;miejscezgonuniema

znaczenia.AlejeśliteosobysporządziłytestamentyunotariuszawWenecji,wystarczy,żepodamipan
jegonazwisko;beztruduuzyskamodpisy.

—Ajeślinieznam?

—Tokomplikujesprawę.

—Bardzo?

Elettrauśmiechnęłasięszeroko.

—Mógłbypan,commissario,skontaktowaćsięzespadkobiercamiiowszystkoich

wypytać.Ponieważpantegonierobi,domyślamsię,żewolałbypan,abyniktoniczymniewiedział—

background image

oznajmiła,posyłającmukolejnyuśmiech.—Wkażdymraziewcentralnym

biurze notarialnym deponuje się kopie. Z dotarciem do nich nie powinno być problemu, gdyż archiwa
biurazostałyskomputeryzowaneprzeddwomalaty.Coinnego,jeślitestamenty

sporządziłnotariuszwjakimśmałympaese,gdziewogóleniesłyszanookomputerach.

Wówczasmogąbyćtrudności.

—Innymisłowy,jeślitestamentyzostałysporządzonetutaj,możepanizdobyćdlamnie

kopie?

—Pewnie.

—Jak?

Patrzącnaspódnicę,strzepnęłazniejniewidocznypyłek.

—Obawiamsię,żetonielegalne—rzekła.

—Cojestnielegalne?

—Sposób,wjakizamierzamjezdobyć.

—Dlaczego?

—Niewiem,czydostateczniepansięwtymorientuje,commissario,aniczypotrafięto

jasnowytłumaczyć,alesąmetodyrozpracowywaniakodów,któreumożliwiajądostępdo

praktycznie wszystkich informacji. Akta takich instytucji publicznych jak urząd miejski są słabo
zabezpieczone.Kiedyjużznasiękod,możnabuszowaćponichdowoli,zupełnie

jakby...jakbyurzędnicywyszlidodomu,zostawiającotwartedrzwiizapaloneświatła.

—Takjestwewszystkichinstytucjachrządowych?—spytałzaniepokojonyBrunetti.

—Chybawolałbypanniewiedzieć—odparłasekretarka,tymrazembezcieniauśmiechu.

—Jakłatwojestwyszukiwaćinformacje?

—Tozależyodumiejętnościosoby,któraichszuka.

—Ajakiesąpaniumiejętności,signorina?

Najejwargachpojawiłsięledwowidocznyuśmiech.

—Bezkomentarza,commissario.

background image

PrzezchwilęBrunettiwpatrywałsięwdelikatnerysyjejtwarzy,porazpierwszy

zauważając maleńkie kurze łapki w kącikach oczu, charakterystyczne dla osób, które często się
uśmiechają;trudnomubyłouwierzyć,żemaprzedsobąosobę,któranietylkoma

przestępczeumiejętności,alejeszczezamierzasięnimiposłużyć.Zapominającjednako

policyjnejprzysiędze,spytałponownie:

—CzylijeślizmarlibylimieszkańcamiWenecji,możepanizdobyćpotrzebnemidane,

tak?

—Oczywiście.—Elettranajwyraźniejwalczyłasamazesobą,napróżnosięstarając,żebywjejgłosie
niebyłosłychaćdumy.—Chodzipanuodanezcentralnegobiuranotarialnego,prawda,commissario?
—upewniłasię.

Skinąłgłową,rozbawionytonemwyższości,zjakimbyłapracownicaBancad'Italiazawsze

wymawiałanazwyinstytucjirządowych.

—Poobiedziebędączekałynapananazwiskagłównychspadkobierców.Zdobyciekopii

potrwadzieńlubdwa.

Młode,atrakcyjnekobietymogąnawetpopisywaćsiębezkarnie—pomyślałBrunetti.

—Toświetnie,signorina.Dziękuję.

Wręczyłjejlistę,którąotrzymałodbyłejzakonnicy,poczymwróciłdogabinetuPatty.

Usiadłszyzabiurkiem,wlepiłwzrokwleżącąnablaciekartkęzimionamiinazwiskami

dwóchludzi.DoktorFabioMessiniiPadrePioCa-valetti.Nigdywcześniejniesłyszałożadnymznich,
ale w takim mieście jak Wenecja, gdzie wszyscy mają dziesiątki krewnych i setki znajomych,
dowiedzeniesięczegoś

0kimkolwieknienastręczałospecjalnychtrudności.

Połączyłsięzsalą,wktórejurzędowalimundurowipolicjanci.

—Vianello,możeszprzyjśćdomnienachwilę?

1przyprowadźMiottiego.

Czekającnapolicjantów,zacząłkreślićznaczkipodnazwiskaminakartce;dopierokiedy

VianellozMiottimstanęliwdrzwiachgabinetu,zdałsobiesprawę,żenarysowałrządkrzyży.

Odłożyłdługopisiwskazałpolicjantomkrzesła.

background image

KiedyVianellousiadł,połyjegorozpiętejkurtkimundurowejrozchyliłysięiBrunetti

spostrzegł,żesierżantznaczniezeszczuplałprzezzimę.

—Jesteśnadiecie,Vianello?

—Nie,commissario—odparłsierżant,zdziwiony,żeBrunetticokolwiekzauważył.—

Zacząłemćwiczyć.

—Słucham?

Brunetti,dlaktóregomyślowysiłkufizycznymbyłaczymśodstręczającym,niekrył

zaskoczenia.

—Zacząłemćwiczyć—powtórzyłVianello.—Popracyspędzampółgodzinynasiłowni.

—Icotamrobisz?

—Ćwiczę.

—Jakczęsto?

—Kiedytylkomogę—odparłsierżant,niecostropionytymprzesłuchaniem.

—Toznaczy?

—Trzy,czteryrazywtygodniu.

Miotti bez słowa asystował przy tej dziwnej rozmowie i tylko obracał głowę, spoglądając to na
komisarza,tonasierżanta.Czytakpowinnawyglądaćwalkazprzestępczością?

—Ćwiczysz,tak?

—Tak,commissario.Ćwiczę—powiedziałVianellozniespodziewanymnaciskiem.

PerwersyjnaciekawośćniepozwoliłaBrunettiemunaprzerwanieindagacji.Pochyliłsięi

dotykającłokciamibiurka,podparłrękąbrodę.

—Alejak?Biegaszwmiejscu?Wspinaszsiępolinie?

—Nie—odparłzpowagąsierżant.—Ćwiczęnaprzyrządach.

—Najakichprzyrządach?

—Naprzyrządachdoćwiczeń.

BrunettiskierowałwzroknaMiottiego,licząc,żeten,jakomłodymężczyzna,lepiejto

background image

wszystkorozumieizdołamuwyjaśnić,oczymVianellomówi.AleMiotti,którywłaśniez

powodumłodegowiekuniemiałproblemówaniztuszą,anizkondycją,umknąłspojrzeniem

wbok.

—No,wkażdymrazieświetniewyglądasz—orzekłkomisarz,kiedywkońcudotarłodo

niego,żeniezdoławydusićzVianellabardziejszczegółowychinformacji.

—Dziękuję,commissario.Możepanrównieżpowinienkiedyśzajrzećnasiłownię.

Brunettiwciągnąłbrzuch,wyprostowałplecyiwreszciewróciłdosprawzawodowych.

—Miotti,twójbratjestzakonnikiem,prawda?

—Tak—odpowiedziałpolicjant,najwyraźniejzdziwiony,żekomisarzotymwie.

—Dojakiegonależyzakonu?

—Dodominikanów.

—Tu,wWenecji?

—Nie,commissario.PoczterechlatachwWenecjiwysłanogodoNovary.Odtrzechlat

uczytamwszkoledlachłopców.

—Jesteściewkontakcie?

—Tak,commissario.Razwtygodniurozmawiamyprzeztelefon,awidujemysiętrzylub

czteryrazywroku.

—Świetnie.Kiedynastępnymrazembędziecierozmawiać,chciałbym,żebyśgoocoś

spytał.

—Oco,commissario?—Miottiwyjąłzkieszenimundurunotesidługopis.

SłużbistośćmłodegopolicjantasprawiłaBrunettiemuniekłamanąprzyjemność.

—CowieoPadrePioCavalettim,którynależydozakonuŚwiętegoKrzyżatu,wWenecji.

Brunetti zobaczył, że Vianello unosi brwi; sierżant jednak nic nie powiedział, tylko dalej w milczeniu
przysłuchiwałsięrozmowie.

—Czychodziojakieśkonkretneinformacje?—spytałMiotti.

—Nie,poprostudowiedzsię,comuwiadomootymksiędzu.

background image

—Czy...czymożemipanpowiedziećonimcoświęcej?Coś,comógłbympowtórzyć

bratu?

—PadrePiojestkapelanemcasadicuramieszczącejsięwpobliżuOspedaleGiustiniani.

Towszystko,cowiem.

Miottizapisałinformację.Ponieważdługowpatrywałsięwnotes,Brunettispytał:

—Czyżbyśsłyszałtonazwisko?

Policjantuniósłgłowę.

—Nie,proszępana.Niemamstycznościzeznajomymibrataspośródkleru.

—Zjakiegośkonkretnegopowodu?—zainteresowałsięBrunetti,reagującnietylena

słowaMiottiego,ilenatonjegogłosu.

Młodypolicjantpotrząsnąłszybkogłową,poczymutkwiłspojrzeniewnotesieizacząłcośpoprawiaćw
zapiskach. Brunetti popatrzył pytająco na Vianella; ten wzruszył nieznacznie ramionami. Brunetti uniósł
lekkobrwiiwskazałoczaminaMiottiego;Vianelloodrazu

odgadł,ocokomisarzowichodzi:żebyspróbowałrozszyfrowaćpowodypowściągliwości

młodszegokolegi.Dałznak,żerozumie.

—Cośjeszcze,commissario?—spytałVianello.

—Chcęporozmawiaćzkilkomaosobami,aleichnazwiskabędęznałdopieropopołudniu

—rzekłBrunetti,mającnamyślispadkobierców,którychdaneobiecałamuzdobyćsignorinaElettra.

—Mampójśćzpanem?—upewniłsięsierżant.

Brunettiskinąłgłową.

—Tak.Spotkajmysięoczwartej.—Wybrałtęgodzinę,żebybezpośpiechuwrócićz

obiadu.—Narazietowszystko.Dziękujęwam.

—Zajrzępopanadogabinetu—rzekłYianello.

Miottipierwszyruszyłdodrzwi.Sierżantwskazałnaniegobrodąizmrużyłoko,

zapewniając w ten sposób Brunet - tiego, że jeśli istnieją jakieś powody, dla których młody policjant
woli nie zadawać się z księżmi i zakonnikami zaprzyjaźnionymi z bratem, wkrótce komisarz się o tym
dowie.

background image

Kiedywyszlizgabinetu,Brunettiwyjąłzszufladyksiążkętelefonicznąinstytucjiiotworzył

jąnawykazielekarzy.ŻadenMessinitamniefigurował,więckomisarzsięgnąłpospis

telefonówmieszkańcówWenecji.Znalazłtrzechabonentówotymnazwisku;jedenmiałna

imięFabio,aprzyjegonazwiskuwidniałskrót„dr".MieszkałwdzielnicyDor-soduro.

Brunettizapisałnumertelefonuiadres,poczympodniósłsłuchawkęiwykręciłzpamięciinnynumer.

Potrzecimdzwonkuodezwałsięgrubymęskigłos.

—Alló?

—Ciao,Lele—powiedziałBrunetti,rozpoznającmalarza.—Dzwonię,bochcęcięspytać

ojednegoztwoichsąsiadów,doktoraFabiaMessiniego.

Wystarczyło,żektośmieszkałwDorsoduro,byLeleBortoluzzi,któregorodzinaosiedliłasięwWenecji
wczasachwyprawkrzyżowych,wiedziałonimniemalwszystko.

—Totenzafganką?

—Chodziciożonęczypsa?—spytałześmiechemBrunetti.

—Jeślitoten,któregomamnamyśli,jegożonapochodzizRzymu,natomiastsukajest

rasyafgan.Piękna,pełnagracjiistota.Zresztążonateż.Obiemijająmojąga-lerię

przynajmniejrazdziennie.

—Messini,którymnieinteresuje,jestdyrektoremdomuopiekiprzyOspedaleGiustiniani.

—Jakrównieżtego,wktórymprzebywaRegina,prawda?—spytałLele,którynaprawdę

wszystkowiedział.

—Tak.

—Jakonasięmiewa,Guido?

LeleBortoluzzi,zaledwiekilkalatmłodszyodmatkikomisarza,znałjącałeżycieibył

jednymznajbliższychprzyjaciółjejmęża.

—Bezzmian,Lele.

—NiechBógmająwopiece,Guido.Takmijejstrasznieżal.

Brunettitylkowestchnął,bocóżmógłpowiedzieć?Poczymspytał:

background image

—CowieszoMessinim?

—Jeślidobrzepamiętam,zacząłodotwarciaambula-iorio.Tobyłojakieśdwadzieścialattemu.Potem
ożenił się z tą rzymianką, Claudią, i za pieniądze jej rodziny założył pierwszą casa di cura. Wtedy
zrezygnowałzprywatnejpraktyki,wkażdymrazietakmisięzdaje.

Terazjestdyrektoremczterechczypięciudomówopieki.

—Znaszgo?

—Nie.Czasemgowiduję,aleniezbytczęsto.Znacznierzadziejniżjegożonę.

—Więcskądwiesz,żetowłaśniejegożona?—spytałBrunetti.

—Wciąguparulatkupiłaodemniekilkaobrazów.Lubięją.Tointeligentnakobieta,

—Imadobrygustwsprawachsztuki?

Wsłuchawcerozległsięgłośnyśmiech.

—Skromnośćniepozwalamipotwierdzić,Guido.

—Czykrążąonimjakieśplotki?Onimlubonich?

Lelemilczałprzezdłuższąchwilę,wreszcierzekł:

—Nie,nieprzypominamsobie,żebymcokolwieksłyszał.Alejeślichcesz,mogępopytać.

—Tylkopocichu.Tak,żebyniktsięniczegoniedomyślił—poprosiłBrunetti,wiedząc,żetauwagajest
zbyteczna.

—Będębardzodyskretny—obiecałmalarz.

—Dzięki,Lele.

—ToniemanicwspólnegozReginą,co?

—Nie,absolutnienic.

—Todobrze.Twojamatkabyławspaniałąkobietą,Guido—oznajmiłBortolluzi,poczym,

jakby nagle zorientował się, że użył czasu przeszłego, dodał szybko: — Zadzwonię, jak się czegoś
dowiem.

—Będęciwdzięczny,Lele.

Brunettimiałwielkąochotęjeszczerazprzypomniećmalarzowiokoniecznościzachowania

dyskrecji, ale ugryzł się w język, zdając sobie sprawę, że ktoś, kto potrafi się utrzymać na weneckim
rynkuantykówisztuki,musibyćbardziejprzebiegłyodlisa.Pożegnałsięwięciodłożyłsłuchawkę.

background image

Brakowało jeszcze sporo do dwunastej, ale czuł, że nie zdoła się dłużej oprzeć kuszącemu zapachowi
wiosny,któraodtygodniaprzypuszczałaszturmnamiasto.Zresztąbyłterazsamsobieszefem,toteżmógł
poprostuwstaćlwyjść,nieoglądającsięnanikogo.Uznał,żeniemasensuodrywaćodpracyElettry,
abypoinformowaćją,dokądsięudaje;pewniebyław

trakciedokonywaniaprzestępstwakomputerowego.Żebyniezwiększaćswojego

współudziałuwzbrodnii—coważniejsze—nieprzeszkadzaćsekretarce,minąłjąbezsłowaiwkrótce
znalazłsięnaulicy.RuszyłwstronęmostuRialtoidomu.

Rano,kiedywychodziłdopracy,byłozimnoiwilgotno,alewciągukilkugodzintak

bardzo się ociepliło, że wręcz dokuczało mu gorąco. Rozpiął płaszcz, schował do kieszeni szalik, lecz
mimotoczuł,żesiępoci.Wełnianygarniturgrzałgoniemiłosiernie,apozatymnaglepojawiłasięwjego
głowienatarczywamyśl,żespodnieimarynarkasąciaśniejszeniżnapoczątkuzimy.Zbliżywszysiędo
mostuRialto,energicznieprzyspieszyłkrokuiwbiegł

naschody.Pochwilijednakzabrakłomutchu;musiałzwolnić.Naszczyciemostuzatrzymał

sięipopatrzyłwlewo,wkierunkuPiazzaSanMarcoiPałacuDożówwidocznychnadrugim

końcudługiegołuku,którymCanalGrandęopływałdzielnicę.Słońceiskrzyłosięna

powierzchniwody,naktórejkołysałysięmewyoczarnychłebkach—chybapierwszewtym

roku.

Odzyskawszyoddech,Brunettiruszyłwdółzmostu;byłotakpięknie,żewyjątkowonie

przeszkadzałmuanitłoknaulicach,aniwidokkłębiącychsięwszędzieturystów.Kiedy

dotarłdostraganówzwarzywamiiowocami,zobaczył,żepojawiłysięjuższparagi;miał

nadzieję, iż zdoła namówić na nie Paolę. Ale rzut oka na cenę uświadomił mu, że nie ma na to szans,
przynajmniej przez najbliższy tydzień; potem szparagi zaleją rynek i cena spadnie o połowę. Szedł
wolnymkrokiem,spoglądającnawarzywaiumieszczoneobokceny,co

pewienczaswymieniającpozdrowieniazeznajomymisprzedawcami.Charakterystyczne

liścienaostatnimstraganiepoprawejprzyciągnęłyjegouwagę,podszedłwięcbliżej,żebysprawdzić,
czysięniemyli.

—Topuntarelle?—spytałzdziwiony,żewidzijąnatarguotejporzeroku.

—Tak,wdodatkunajlepszanacałymRialto—zapewniłgosprzedawca,mężczyznao

czerwonejtwarzywytrawnegobibosza.—Sześćtysięcyzakilogram.Taniocha.

Brunettiniezamierzałreagowaćnatakoczywistynonsens.Kiedybyłchłopcem,kilogram

background image

puntarellekosztowałzaledwiekilkasetlirów,amimotoniecieszyłasiępopularnością;

zwykle kupowali ją na karmę ci, którzy nielegalnie hodowali w mieście króliki, trzymając je na
podwórkachlubwogródkachkołodomu.

—Poproszępółkilo—rzekł,wyjmujączkieszenikilkabanknotów.

Sprzedawcapochyliłsięnadstosamiwarzywiwziąłwielkągarśćwonnychzielonychliści.

Niczymprestidigitatorwyczarowałniewiadomoskądarkuszbrunatnegopapieru,rzuciłgonawagę,na
nim położył puntarelle, po czym uniósł liście razem z papierem i sprawnie zawinął, tworząc zgrabną
paczuszkę.Cisnąłjąnatekturowepudełkozrównymirządkamimłodych

cukiniiiwyciągnąłrękępopieniądze.Brunettiwręczyłmutrzybanknotytysiąc-liroweinieprosząco
plastikowątorebkę,ruszyłdalej.

Przywmurowanymzegarzeskierowałsięwlewo,wstronęSanAponalidomu.Pochwili,

podwpływemimpulsu,skręciłwpierwsząprzecznicęzprawejiwszedłdoDoMori,gdzie

zamówiłkanapkęzprosciuttoorazkieliszekchardonnay,żebyspłukaćsłonysmakwędliny.

Kiedykilkaminutpóźniej,zdyszanypopokonaniuponaddziewięćdziesięciuschodów,

otworzyłdrzwimieszkania,powitałagomiłanozdrzomisercumieszankazapachów,

kojarzącasięzogniskiemdomowym,rodziną,radością.

—Paola,jesteśjuż?!—zawołał,choćoszałamiającyzapachczosnkuicebulinie

pozostawiałwątpliwości,żeżonawróciłazpracy.

Głośnesi!zkuchniwskazałomudrogę.Położyłnastolezawiniętewpapierliście,poczympodszedłdo
żony,żebyjąpocałować,aprzyokazjirzucićokiemnapatelnię.

Żółteiczerwonepaskipaprykidusiłysięwgęstymsosiepomidorowym,znadktórego

unosiłsięaromatkiełbasy.

—Robisztagliatelle?—spytałBrunetti;byłtojegoulubionymakaron.

Paolauśmiechnęłasięipochyliła,żebyzamieszaćsos.

—Oczywiście—rzekła,poczymspojrzawszynastół,zobaczyłapaczuszkę.—Coto?

—Puntarelle.Pomyślałem,żemogłabyśzrobićtęsałatkęzanchois.

—Świetnypomysł!—ucieszyłasię.—Puntarelleotejporzeroku...Gdziejąkupiłeś?

—Utegogościa,cobijeżonę.

background image

—Słucham?—spytałazaskoczona.

—Ostatnistraganpoprawej,idącwstronętargurybnego.Facetzczerwonymnosem.

—Bijeżonę?

—Trzyrazyprzywożonogonakomendę.Ależona,kiedytrzeźwieje,zawszewycofuje

oskarżenie.

BrunettiobserwowałPaolę,kiedyodtwarzaławmyślachrozmieszczeniestraganównatargu

warzywnym.

—Totawfutrzeznorek?—zapytała.

—Tak.

—Niemiałampojęcia,żemążjątłucze.

Brunettiwzruszyłramionami.

—Nicniemożesznatoporadzić?

—Nie.Tonienaszasprawa—odparł,ucinającrozmowę,ponieważbyłgłodny,awiedział,

żedyskusjatylkoodwleczeposiłek.

Zdjąłpłaszcz,potemmarynarkę,obierzeczyrzuciłnakrzesło,poczympodszedłdo

lodówkipobutelkęwina.ObchodzącPaolę,żebysięgnąćdoszafkipokieliszek,szepnął:

—Pachniewspaniale.

—Uważasz,żetonaprawdęniejestsprawapolicji?—TonPaolidowodził,żeznalazła

sobienowycelwżyciu.

—Takuważam.Zonamusiałabyoficjalniezłożyćdenuncia.Alenigdyniechciałatego

zrobić.

—Możesięgoboi.

—Paolo,posłuchaj—rzekłBrunetti,żałując,żejednaknieudałomusięuniknąćdyskusji.

—Babajestdwarazywiększaodmęża,ważyzestokilo.Gdybychciała,mogłabygojedną

rękąwyrzucićprzezokno.Ale...

background image

—Aleco?

—Poprostuniechce!Kłócąsię,wktórymśmomenciedochodzidorękoczynów,więcona

dzwonidonas.

Napełniłkieliszekipociągnąłłykwina,mającnadzieję,żejużwyczerpalitemat.

Paolaniezamierzałajednakustąpićtakłatwo.

—Icopotem?—zapytała.

—Jedziemy,zgarniamyfaceta,zawozimygonakomendęitrzymamyprzeznoc.Rano

przychodzi po niego żona. Zdarza się to mniej więcej raz na pół roku, ale jeszcze nigdy nie miała
poważniejszychobrażeń,apozatymchętniezabieragozpowrotemdodomu.

Paolaprzezchwilędumała,wkońcuwzruszyłaramionami.

—Dziwne,nie?

—Pewnie,żedziwne—potwierdziłBrunetti,zadowolonyztakiegoobroturzeczy,gdyż

długoletniedoświadczeniemówiłomu,żePaolawreszcieuznaładyskusjęzazamkniętą.

Schylając się po płaszcz i marynarkę, które zamierzał wynieść do przedpokoju, zauważył na stole
jasnobrązowąkopertę.Wyciągnąłponiąrękę.

—ŚwiadectwoChiary?

—Aha—mruknęłaPaola,solącwodęwgarnku,którystałnatylnympalniku.

—Ijakiemawyniki?Dobre?

—Świetne,zwyjątkiemjednegoprzedmiotu.

—Wuefu?—spytałzdezorientowany,boodkądsześćlattemucórkawysforowałasięna

czołoklasy,zawszeotrzymywałasameocenycelujące.Aleponieważtaksamojakonnie

znosiławysiłkufizycznego,gimnastykabyłajedynymprzedmiotem,zktóregoteoretycznie

mogłaotrzymaćgorszystopień.

Otworzyłkopertę,wyjąłświadectwoiprzebiegłwzrokiemrubryki.

—Zreligii?—Togozaskoczyło.—Zreligii?—powtórzył.

PonieważPaolamilczała,zacząłczytaćuwagęnauczyciela,wyjaśniającą,dlaczegocórka

background image

otrzymałatakniskąocenę.

—„Zadajezbytwielepytań"?„Zakłócaporządek"?—przeczytał.—Ocotuchodzi?—

zapytał,wymachującświadectwem.

—Musiszjąspytać,kiedywrócidodomu—rzekłaPaola.

—Jeszczejejniema?

Przestraszyłsię:możeChiarawie,żeświadectwonadeszło,ibłąkasiępomieście,chcącodwlecpowrót
dodomu?Alespojrzałnazegarekiprzekonałsię,żewciążjestwcześnie;

córkapowinnaprzyjśćdopierozakwadrans.

Paola,któranakrywaładostołu,trąciłagolekkobiodrem,żebyzszedłjejzdrogi.

—Mówiłacicośotym?—spytałBrunetti,ustępującnabok.

—Właściwienie.Wspomniała,żenielubiksiędza,alenietłumaczyładlaczego.Powinnam

jąbyłaspytać.

—Jakiegorodzajutoksiądz?—Przysunąłkrzesłoiusiadłprzystole.

—Coznaczy„jakiegorodzaju"?

background image

59

—Zwyczajnyczyczłonekjakiegośzakonu?

—Chybazwyczajny,zkościołaobokszkoły.

—ZSanPolo?

—Tak.

Rozmawiajączżoną,przeczytałuwagipozostałychnauczycieli,którzyzgodniechwalili

inteligencję i pracowitość Chiary. Matematyk napisał, że jest „wyjątkowo zdolną uczennicą z
prawdziwymtalentemdomatematyki",anauczycielkawłoskiegoposłużyłasię

przymiotnikiem „wykwintny" dla określenia stylu jej wypracowań. W żadnej opinii nie było nie tylko
słowanagany,alenawetnajdrobniejszegoprzejawujakżepowszechnejwśród

nauczycielitendencjidodeprecjonowaniawysokichocensurowymiostrzeżeniamina

przyszłość,abymłodejosobienieprzewróciłosięwgłowieodpochwał.

—Nierozumiemtego.—Wsunąłpagellazpowrotemdokopertyirzuciłnastół,poczym

przezchwilęzastanawiałsię,jaknajzręczniejsformułowaćpytanie.—Nierozmawiałaśzniąnatemat
religii,co?

Bliżsi i dalsi przyjaciele oraz znajomi mogli mieć różne opinie na temat Paoli, ale wszyscy, którzy ją
znali, byli zgodni co do jednego: że jest mangiapreti, czyli „księżo- żercą". Furia jej antyklerykalnych
wystąpieńnadalzdumiewałaBrunettiego,mimożewinnychsprawachpo

tylulatachmałżeństważonierzadkozdarzałosięgozaskoczyć.PostępowanieKościoła—towłaśniebył
temat,którydziałałnaniąjakpłachtanabyka,niemalzakażdymrazem

wywołującjejsprzeciwigniew.

—Przecieżobiecałam—rzekła,odwracającsiędoniego.Brunettiegozawszedziwiło,że

Paolatakłatwouległaprośbomrodzicówiteściów,żebyochrzcićdzieciiposyłaćjenalekcjereligii.
„Tak, Kościół to część kultury Zachodu" — przyznała im rację tonem, w którym pobrzmiewała gorzka
ironia. Dzieci, nie w ciemię bite, szybko się zorientowały, że lepiej nie kierować do matki pytań o
dogmatywiary,choćrównocześniezdawałysobiesprawę,żew

dziedziniehistoriiKościołaisporówteologicznychjestwręczchodzącąencyklopedią.Oilejednakjej
wyjaśnieniadotycząceprzesłanekherezjiariańskiejmogłysłużyćzaprzykład

naukowego obiektywizmu, o tyle potępienie Kościoła za kilkaset lat rzezi, które nastąpiły w wyniku
zwycięstwaortodoksyjnychprzeciwnikówaleksandryjskiegokapłana,było—

background image

mówiącłagodnie—bardzoemocjonalne.

PrzeztewszystkielataPaoladzielniedotrzymywałasłowaiwobecnościdziecinigdyniewypowiadała
sięotwarcieaniprzeciwkochrześcijaństwu,aniwogólejakiejkolwiekreligii.

Tak więc źródłem niechęci Chiary do religii, jeśli właśnie niechęć była powodem „zakłócania
porządku",niemogłobyćnic,cousłyszałaodmatki.

Nadźwiękotwierającychsiędrzwiobojespojrzeliwstronękorytarza,alewprogupojawił

sięRaffi,nieChiara.

—Ciao,mamma!Ciao,papa!—zawołałchłopak,poczymudałsiędoswojegopokoju,

żebyzostawićpodręczniki.

Pochwiliwszedłdokuchni.Kiedyschyliłsię,żebycmoknąćwpoliczekPaolę,Brunetti,

którywciążsiedziałprzystole,awięcwidziałgozniecoinnejperspektywyniżzwykle,naglezdałsobie
sprawę,żesynurósłprzezzimę.Raffichwyciłprzykrywkępatelniizobaczywszy,copodniąbulgocze,
znówpocałowałmatkę.

—Umieramzgłodu,mamma.Kiedybędziemyjedli?

—Jaktylkozjawisiętwojasiostra—odparłaPaola,zmniejszającogieńpodgarnkiemz

wodą,którawłaśniezaczęławrzeć.

Raffipodciągnąłrękawispojrzałnazegarek.

—Dobrzewiesz,żezawszeprzychodziotejsamejporze.Równozasiedemminutstaniew

drzwiach,więcjużterazmożeszwrzucićmakaron.

Wziął ze stołu paczkę paluszków, rozerwał celofan i wyjął trzy cienkie grissini. Wszystkie trzy wsunął
sobie do ust i zaczął chrupać, tak jak królik chrupie długie źdźbła trawy. Kiedy nic z nich nie zostało,
wyciągnąłkolejnetrzyizjadłwtensamsposób.

—Proszęcię,mamma.Jestemgłodnyjakpies,azarazmuszęleciećdoMassima,bo

chcemysięrazemuczyćfizyki.

Paola postawiła na stole półmisek z pieczonymi plastrami oberżyny, po czym nagle skinęła głową na
znak,żesięzgadza,iostrożniewrzuciładowrzątkupaskiświeżoprzyrządzonegomakaronu.

BrunettiwyjąłzkopertyświadectwoChiaryipodałjesynowi.

—Wieszcośotym?

Dopierowostatnichlatach,kiedyzakończyłsięwjegożyciuokresfascynacjimarksizmem,świadectwa

background image

Raf-fiegozaczęłacechowaćtasamamonotonnadoskonałość,doktórejzdążyła

przyzwyczaićrodzicówChiara,lecznawetwówczas,gdyszkolnakarierachłopca

przechodziłanajwiększeupadki,Raffizawszedumnybyłzwynikówsiostry.

Obejrzałświadectwoibezsłowaoddałjeojcu.

—Noico?—spytałBrunetti.

—„Zakłócaporządek".Ha!—Chłopakzaśmiałsięizamilkł.

Paola,mieszającmakaron,kilkarazyuderzyłagniewniełyżkąogarnek.

—Wieszcośotym?—powtórzyłBrunetti.

— Właściwie to nie. — Raffi wyraźnie nie miał ochoty mówić nic więcej, ale po chwili, nie mogąc
znieśćpełnejwyczekiwaniaciszy,jakazapadłapojegosłowach,dodałnieco

urażonymtonem:—Mamatylkosięwścieknie...

—Anibydlaczego?—spytałaPaola,silącsięnauśmiech.

—Bo...—zacząłRaffi,aleprzerwałmuzgrzytobracanegowdrzwiachklucza.—No,

przyszławinowajczyni—rzekłzulgąinalałsobieszklankęwodymineralnej.

WszyscytrojezwrócilioczywstronękorytarzaiwmilczeniuobserwowaliChiarę.

Wieszająckurtkę,upuściłaksiążki,potemzebrałajezpodłogiipołożyłanakrześle.

Następnieruszyładokuchni,alewidzączasępioneminyrodzicówibrata,zatrzymałasięwdrzwiach.

—Ktośumarł?—spytałazupełniepoważnie.

Paolakucnęłaiwyjęłazszafkidurszlak.Wstawiłago

dozlewu,poczymwylaławrzątekzmakaronem.ChiaraPrzezcałytenczasstaławprogu

kuchni.

—Cosięstało?—ponowiłapytanie.

PonieważPaołabyłazajętaprzerzucaniemmakaronudodużejmiskiimieszaniemgoz

sosem,odpowiedzicórcemusiałudzielićBrunetti.

—Przyszłotwojeświadectwo.Chiaralekkosięstropiła.

—Aha—powiedziałatylko,poczymobeszłaojcaiusiadłaprzystole.

background image

ZaczynającodRaffiego,Paolanałożyłakażdemunatalerzkopiastąporcjęmakaronu.

Następniewszystkieporcjeszczodrzeposypałatartymparmezanemizaczęłajeść.Mążi

dzieciposzliwjejślady.

—Chodzioreligię?—zapytałapokilkuminutachChiara,podającmatcepustytalerz.

—Tak—odparłaPaolainałożyłacórcedokładkę.—Dostałaśbardzokiepskistopień.

—Jakkiepski?

—Trójkę.

Chiaraskrzywiłasięboleśnie.

—Domyślaszsiędlaczego?—spytałBrunetti.Zasłoniłdłońmitalerznaznak,żeniechcejużwięcej,

więcPaoladołożyłaresztęmakaronuRaffiemu.

—Nie—odparłaChiaraiznówuniosławidelec.

—Nieuczyszsię?—spytałaPaola.

—Czego?Tegoidiotycznegokatechizmu?Natowystarczyjednopopołudnie.

—Więcwczymproblem?—dopytywałsięBrunetti.Raffiwziąłbułkęzkoszykastojącego

naśrodkustołu,

przełamałjąizacząłzgarniaćsosztalerza.

—-ChodzioDonLuciana?—Popatrzyłnasiostrę.

Chiara skinęła głową. Odłożyła widelec i zerknęła w stronę kuchenki, ciekawa, co jeszcze będzie na
obiad.

—ZnasztegoDonLuciana?—zainteresowałsięBru-netti,mierzącsynawzrokiem.

Raffiwywróciłoczydonieba.

—Chryste,ktogoniezna?!—Pochwiliponowniezwróciłsiędosiostry:—Spowiadałaś

siękiedyśuniego?

Dziewczynapotrząsnęłagłową,alenicniepowiedziała.

Paola wstała od stołu i zebrała talerze, na których jedli makaron. Następnie podeszła do kuchenki,
otworzyłapiecykiwyjęłanaczynieżaroodpornezcołolettamila-nese.

background image

Udekorowaładaniećwiartkamicytrynyipostawiłanastole.PodczasgdyBrunettinakładał

sobiedwakotlety,onasięgnęładopółmiskapooberżyny.Całyczasmilczała.

—Niejestdobrymspowiednikiem?—spytałBrunettisyna,widząc,żePaolaniezamierza

wtrącaćsiędorozmowy.

—Dzieciakigonielubią—powiedziałRaffi,teżbiorącdwakotlety.

—Dlaczego?

RaffizerknąłszybkonaChiarę,któraledwodostrzegalnieporuszyłagłową,poczymznów

skupiłasięnajedzeniu.Nieuszłotouwagirodziców.

Brunettiodłożyłwidelec.Chiarapatrzyławtalerz,aRaffinaPaolę,któranadałsiedziałabezsłowa.

—Mamtegodość—oświadczyłBrunettiznaczniebardziejgniewnymtonem,niż

zamierzał.—Chcęwiedzieć,cosiędziejeicoprzednamiukrywacie.

ZRaffiego,któryświadomieunikałpatrzeniamuwoczy,przeniósłwzroknaChiaręi

stwierdził,żecórkaoblałasięciemnymrumieńcem.

—Chiaro,czyRaffimożenampowiedzieć,cowie?—spytałłagodniej.

Zespojrzeniemutkwionymwtalerzskinęłagłową.

Raffi,naśladującojca,teżodłożyłwidelec.

—Tonicwielkiego,papa.—Uśmiechnąłsię.

Brunettinieodezwałsię,aPaolamilczała,jakbybyła

niemową.

—Chodzioto,comówidzieciakom.Kiedynaspowiedziwspominają...otychrzeczach.

—Otychrzeczach?—powtórzyłBrunetti.

—Nowiesz,papa.Otym,corobią,kiedysąpodnieceni.Brunettiwreszciepojął.

—CoimmówiDonLuciano?

—Każewszystkoopisywać.Dokładnie,zeszczegółami.

Raffinitozarechotał,nitozakasłał,poczymzamilkł.

background image

BrunettispojrzałnaChiaręizobaczył,żezrobiłasięjeszczebardziejczerwona.

—Rozumiem—powiedział.

—Tonaprawdężałosne—dodałpochwiliRaffi.

—Tobieteżkazałopowiadać?

—Onie,jajużodlatniechodzędospowiedzi.Alemłodszymchłopcomkaże.

—Idziewczynkomteż—szepnęłaChiaratakcicho,żeBrunettiwolałjejonicniepytać.

Zwróciłsięwięcznówdosyna:

—Aletylkokażeopowiadać,tak?Samnicnierobi?

.—Oniczymniewiem,papa.DonLucianouczyłmniereligiitrzylatatemu;jedyne,cogoobchodziło,to
katechizm.Kazałnamgowkuwaćnablachę,apotemodpytywał.Ale

dziewczynommówiłprzykrerzeczy.Nadaltakpostępuje?Co,Chiaro?

Chiaraprzyznała,żetak.

—Czyktośmaochotęnajeszczejednegokotleta?—zapytałazupełnienormalnymtonem

Paola.

Odpowiedziałyjejdwapotrząśnięciagłowąijednochrząknięcie,couznałazaprzyzwolenienazebranie
naczyńzestołu.Tegodnianieprzygotowałasałatki;nadeserplanowałapodaćtylkoowoce.Terazjednak
odwinęłazpapierupudełkostojącenakuchennymblacieiwyjęłazniegotortześwieżymiowocamioraz
bitą śmietaną; zamierzała zabrać go na uczelnię, żeby poczęstować kolegów po spotkaniu na wydziale,
alepomyślała,żeuraczyichkiedyindziej.

—Chiaro,kochanie,podajtalerzyki—powiedziaładocórki,wyjmujączszufladysrebrną

łopatkę.

Porcje,któreukroiła,były—przynajmniejzdaniemBrunettiego—takduże,żeukażdego

mogływywołaćwstrząsinsulinowy,alesłodkieciastowpołączeniuzgorzkąkawą,apotemrozmowao
pierwszymprawdziwymdniuwiosnyzdołaływznacznejmierzeprzywrócić

dobrynastrój.PoskończonymposiłkuPaolazajęłasięzmywaniemnaczyń,aBrunetti

postanowił poczytać gazetę. Chia- ra znikła w swoim pokoju, a Raffi poszedł do przyjaciela uczyć się
fizyki.

ChociażaniBrunetti,aniPaolaniepodjęlinanowowątkuDonLuciana,obojemieli

świadomość,żeniejesttotematzamknięty.

background image

Rozdział3

Wracającnakomendę,Brunettiwziąłpłaszcz,alegoniewłożył,tylkozarzuciłnaramiona.

Szedł najedzony, radując się pięknym, ciepłym dniem. Przeszkadzał mu nieco ucisk garnituru, ale
pocieszał się, że to kwestia pogody; po prostu upał sprawiał, że bardziej odczuwał napór grubej,
wełnianejmaterii.Zresztąwzimiekażdyprzybieranawadzekilogramczydwa—idobrze,zwiększato
bowiemodpornośćorganizmunachorobyiprzeziębienia.

SchodzączmostuRialto,zobaczyłvaporettonumerosiemdziesiątdwaprzybijającydo

embarcaderopoprawej,więcrzuciłsiębiegiemizdążyłwskoczyćnapokład,zanimłódź

wypłynęła na środek Canal Grandę. Przeszedł na prawą burtę, ale pozostał na zewnątrz, żeby
rozkoszowaćsięwiatremiwidokiemmigotliwejwody.PrzyCalleTie-polowytężyłwzrok,

mającnadzieję,żewwąskiejuliczcezdoławypatrzyćbalustradęswojegotarasu.Nieudałosię,toteżpo
chwiliznówskierowałspojrzenienawodę.

Częstozastanawiałsię,jakmusiałowyglądaćżyciewWenecjiwczasach,gdySerenissima

była republiką, a tę •Mną trasę, którą on teraz płynął, pokonywało się z pomocą *fioseł, w ciszy
niezakłócanej warkotem silników i wyciem syren, jedynie przy wtórze okrzyków ouie! i miarowego
skrzypieniadulek.Jakwielesięzmieniło!Współcześnikupcywodległych

portach kontaktowali się nie za pośrednictwem listów wożonych na galeonach o strzelistych masztach,
leczrozmawiającprzezohydnetelefonini.Wszędzieczułosięwońspalini

fabrycznychwyziewównadciągającychodlądu;morskiewiatryniebyływstanieoczyścić

powietrza w mieście. Jedyne, co się nie zmieniło, to ponad- tysiącletnia sława miasta jako stolicy
chciwości i korupcji. Brunetti westchnął. Czy wolałby, aby Wenecja była mniej dumna ze swojej złej
reputacji?Denerwowałogo,żeniepotrafiodpowiedziećnatopytanie.

PoczątkowozamierzałwysiąśćnaprzystankuSanSa-mueleiprzejśćspacerkiemażdo

PiazzaSanMarco,alepowstrzymałagomyślotłumach,którezachęconewspaniałąpogodą

wyległynaulice.DopłynąłwięcłodziądoSanZaccaria,tamwysiadłizawróciłwstronę

komendy,doktórejdotarłtużpotrzeciej,jedenzpierwszych.

Stwierdził, że podczas jego nieobecności przybyło papierów na biurku, zupełnie jakby się same
rozmnożyły.Si-gnorinaElettra,zanimwyszłazpracy,zostawiłamuobiecanąlistę

głównychspadkobiercówzmarłych,którychnazwiskapodałaSuor'Immacolata,araczej—

jaksiępoprawiłwmyślach—MariaTesta.Naschludnieprzepisanejnamaszynieliście

background image

figurowałyrównieżadresyinumerytelefonów.Przebiegłszyjewzrokiem,Brunettiprzekonał

się,żetylkotrojespadkobiercówmieszkawWenecji.Czwartyadresokazałsięturyński;

szóstkawymienionawostatnimtestamenciebyłarozsianapoinnychmiastach.

NaoddzielnejkartcesignorinaElettraskreśliławiadomość,żenazajutrzpopołudniupowinnamiećkopie
testamentów.

Komisarzowiprzemknęłoprzezmyśl,żemógłbyzadzwonićdoweneckichspadkobiercówi

umówićsięzniminaspotkanie,alezrezygnowałztegopomysłu.Niezapowiedzianawizyta

zawsze daje policji przewagę, toteż usiadłszy w fotelu, obmyślił najdogodniejszą trasę, która
pozwoliłabywciągujednegopopołudniakolejnoodwiedzićwszystkich.Wiedziałz

długoletniejpraktyki,żebezwzględunato,czyktośjestwinny,czynie,elementzaskoczeniasprawia,iż
człowiekrzadziejmijasięzprawdą.

Schowawszylistędokieszeni,pochyliłsięnadurzędowymidokumentamileżącymina

biurku i pogrążył w lekturze. Po przeczytaniu drugiego pisma wyprostował się, przysunął stos bliżej i
dopiero wtedy zaczął studiować następne. Nudna treść, ciepło panujące w gabinecie i pełny żołądek
sprawiły,żekilkaminutpóźniejdłonieopadłymunakolana,abrodanapierś.

Popewnymczasiezesnuwyrwałgohałaszatrzaskiwanychzimpetemdrzwinakorytarzu.

Poderwałgłowę,potarłrękątwarzizamarzyłokawie.Nagleujrzałstojącegowprogu

Vianellaizdałsobiesprawę,żekiedydrzemał,drzwicałyczasbyłyszerokootwarte.

?—Witam,sierżancie—powiedziałzuśmiechem,któryświadczyłotym,żeon,Guido

Brunetti,znakomicienadwszystkimpanuje.—Ocochodzi?

—Miałemwstąpićpopana,commissario.Jestkwadranspoczwartej.

—Takpóźno?—zdziwiłsię,rzucającokiemnazegarek.

—Zaglądałemwcześniej,alebyłpanzajęty.—Via-nellozrobiłwymownąpauzę,poczym

dodał:—Motorówkajużczeka.

—RozmawiałeśzMiottim?—spytałBrunetti,kiedyschodziliposchodach.

—Tak,commissario.Potwierdziłysięmojeprzypuszczenia.

—Jegobratjestgejem,prawda?

ZezdumieniaVianelloprzystanąłwpółkroku.

background image

—Jaksiępantegodomyślił?

—Miottiwydawałmisiędziwniespięty,kiedymówił,żenieutrzymujekontaktówze

znajomymibratazesferkościelnych.Pomyślałemsobie,żewtakiezmieszaniemogłago

wprawićjedynieorientacjaseksualnabrata.Wkońcunieoszukujmysię,Miottinigdynie

miałzbytpostępowychpoglądów.—Komisarzumilkł,apochwilidodał:—Zresztątożadnanowina,że
księżabywajągejami.

—Byłobybardziejdziwne,gdybyniminiebywali.—Vianelloponownieruszyłwdół.—

Alezawszepanpowtarzał,żeMiottijestdobrympolicjantem.

—Nietrzebamiećotwartegoumysłu,żebybyćdobrympolicjantem.

—Istotnie—zgodziłsięsierżant.

KiedywyszlizbudynkukomendyMontisi,pilotpolicyjnejmotorówki,czekałnapokładzie.

Wszystkolśniłowsłońcu:mosiężneczęściosprzętu,metalowaoznakanakołnierzupilota,młodezielone
liście winorośli budzącej się do życia po drugiej stronie kanału, pusta butelka po winie dryfująca na
powierzchniroziskrzonejwody.Vianelloniewytrzymał:rozpostarł

szerokoramionaiuśmiechnąłsięoduchadoucha.

Montisiwbiłwniegozdumionespojrzenie.Zakłopotanyswoimnagłymwybuchemradości,

Vianellopróbowałudawać,żetylkosięprzeciągapowielogodzinnejpracyprzybiurku,alekiedytużnad
powierzchniąwodyprzeleciałaparazakochanychjerzyków,zrezygnowałz

maskarady.

—Jestwiosna!—zawołałwesoło,poczymwskoczyłdomotorówkiizrozmachemklepnął

Montisiegowramię.

—Czyżbytoćwiczenianasiłownidawałycityleenergii?—zapytałBrunetti,wchodzącnapokład.

Montisi, który widocznie nie miał dotąd pojęcia o najnowszym hobby sierżanta, spojrzał na niego z
wyraźnymniesmakiem,poczymwłączyłsilnikiskierowałłódźwgóręwąskiego

kanału.

Vianello,niezniechęconyreakcjąpilota,pozostałnapokładzie,natomiastBrunettizszedł

dokajuty.Zdjąłplanmiastazpółkiwiszącejnajednejześcianisprawdziładresyzlisty.

Przezchwilęobserwowałprzezoknoobumężczyzn;młodegosierżanta,cieszącegosięz

background image

wiosny jak nastolatek, oraz pilota, który z ponurą miną patrzył prosto przed siebie, kiedy wypływali z
kanałunaBacinoSanMarco.Vianellopołożyłdłońnaramieniustarszego

mężczyznyiwskazałnażaglówkęzwysokimmasztem,któramknęłachyżo,zżaglami

wydętyminiczympoliczkisamegobogawiatrów.Skinąwszybrodą,Montisiponowniewbił

wzrokwprzestrzeńprzedsobą.Vianeilozaśodrzuciłdotyługłowęiroześmiałsiętakgłośno,żesłychać
gobyłowkajucie.

Radość rozpierająca Vianella działała jak magnes; Brunetti poczuł, że nie ma siły dłużej się opierać, i
wyszedłzkajuty.Wtymmomenciemotorówkązakolebałafala,którązostawiłzasobąprompłynącyna
Lido.Komisarzstraciłrównowagęipoleciałwstronęniskiejburty.

Vianel-lobłyskawiczniewyciągnąłrękęizłapałgozarękaw,ratującprzedwpadnięciemdowody.

—Odradzałbymkąpiel—rzekł,puszczającBrunet-tiegodopierowtedy,gdymotorówka

przestałasiękołysać.

—Boiszsię,żeutonę?—spytałkomisarz.

—Mógłbypanzłapaćcholerę—wtrąciłMontisi.

—Cholerę?—Brunettiparsknąłśmiechem,pewny,żeporazpierwszywjegoobecności

pilotzdobyłsięnażart;wodaniebyłazbytczysta,alebezprzesady.

Montisipopatrzyłnaniegoześmiertelnąpowagą.

—Tak,cholerę—potwierdził.

Kiedyskupiłuwagęnasterze,VianellozBrunettim,niczymparapsotnychuczniaków,

wymienilispojrzenia;komisarzmiałwrażenie,żesierżantztrudempowstrzymujesięod

śmiechu.

—Kiedybyłemchłopcem,kąpałemsięprzeddomem—kontynuowałMontisi.—Po

prostuwskakiwałemdoCanalediCannaregio.Widaćbyłodno,ryby,kraby.Aterazwoda

jestzamulonaipływająwniejgówna.

YianellozBrunettimznówwymienilispojrzenia.

—-Trzebamiećniepokoleiwgłowie,żebyjeśćzłowioneturyby—dodałpilot.

UbiegłegorokuweWłoszechrzeczywiściezanotowanoprzypadkicholery,aleniew

background image

Wenecji, tylko na południu, gdzie sporadyczne zachorowania zawsze się zdarzały. Brunetti pamiętał, że
władzesanitarnezamknęłytargrybnywBariiostrzegałytamtejsząludność

przedspożywaniemryb,choćzrównymskutkiemmogłybymówićkrowom,żebynieskubały

trawy.Jesiennedeszczeiwywołaneprzezniepowodziezepchnęłyinformacjeocholerzezeszpaltgazet
ogólnokrajowych,Brunettijednakcałkiemseriosięzastanawiał,czycośtakiegojestmożliwenapółnocy
iczyrzeczywiścieniepowinnosięunikaćwszelkichrybiowocówmorzapochodzącychzcorazbardziej
zanieczyszczonychwódAdriatyku.

KiedyłódźzatrzymałasięwprzystanigondolinalewoodPalazzoDario,Vianellozłapał

koniec zwiniętej cumy i wyskoczył na pomost. Odchylając się mocno do tyłu, przyciągnął do niego
motorówkę,żebyBrunettimógłbeztruduwysiąść.

—Mamczekać,commissario?—spytałMontisi.

—Nie,niewarto.Niewiem,ileczasunamtozajmie.Możeszwracać.

Montisiprzyłożyłleniwiepalcedodaszkaczapki;byłotocośpośredniegomiędzy

salutowaniemagestempożegnalnym.Następniewrzuciłwstecznybieg,wycofałłódźna

środekkanałuiodpłynął,nieoglądającsięwięcejnaswoichpasażerów.

—Dokądnajpierwidziemy?—spytałsierżant.

—Dorsodurosiedemsetdwadzieściatrzy.TobliskoKolekcjiGuggenheima,polewej.

Ruszyliprzedsiebiewąskącalleinanajbliższymroguskręciliwprawo.Brunettiwciąż

marzyłokawie,alekujegozdziwieniunigdziewpobliżuniebyłobaru.

Znaprzeciwkaszedłstarszymężczyznazpsemnasmyczy;żebymoglisięminąćwciasnej

uliczce,VianellocofnąłsięzaBrunettiego.

— Myśli pan, że woda faktycznie jest aż tak zanieczyszczona? — zapytał sierżant, któremu słowa
Montisie-goniedawałyspokoju.

—Takmyślę.

—AprzecieżniektórzywciążpływająwCanaledeliaGiudecca.

—Kiedy?

—WświętoRedentore.

—Wtedysąpijani—uciąłdyskusjęBrunetti.

background image

Sierżantwzruszyłramionami.Pochwiliobajprzystanęli.

—Tochybatu—oznajmiłkomisarz,wyjmujączkieszenilistę.—DaPre—powiedziałi

przebiegłwzrokiemnazwiskawygrawerowanenamosiężnychtabliczkach,którebyły

umieszczonewdwóchrównychrzędachnalewooddrzwi.

—Cotozajeden?

—NaimięmaLudovico.SignorinadaPreuczyniłagoswoimspadkobiercą.Towszystko,

cowiem.Możebyćjejkuzynem,bratem,bratankiem.

—Ilemiałalat?

.—Siedemdziesiątdwa—odparłBrunetti,przypominającsobieinformacjezapisanena

kartceprzezMarięTestę.

—Nacozmarła?

—Nazawał.

—Czysąpodstawy,abypodejrzewać,żetenczłowiek...—Vianellowskazałgłowąna

właściwątabliczkę—...miałcośwspólnegozjejśmiercią?

—Pozostawiłamumieszkanieiponadpółmiliardalirów.

—Uważapan,żetodostatecznypowód?

—Jeślimieszkaniejestładne,czemunie?Sambyłbymgotówkogośzabić,żebyzdobyć

odpowiednie — rzekł Brunetti, który niedawno się dowiedział, że w jego budynku konieczna jest
wymianadachu,audziałwkosztachprzypadającynajedenlokalwyniesiedziewięć

milionówlirów.

Vianello,którynicniewiedziałodachu,popatrzyłnazwierzchnikajakośdziwnie.

Brunettizadzwoniłdodrzwi.Ponieważniebyłożadnejreakcji,pochwiliznównacisnął

przyciskitymrazemdłużejnieodrywałpalca.ZerknąwszynaVianella,wzruszyłramionamiiwydobyłz
kieszenilistę,żebysprawdzićnastępnyadres.Zamierzaliodejśćwstronę

Akademii,kiedygłośniknadmosiężnymitabliczkaminagleożył.

—Ktotam?

background image

Głosbyłcienki,gderliwyibezpłciowy,jakzwykleustarszychosób,więcBrunettinie

wiedział,czymadoczynieniazkobietą,czyzmężczyznąijakwobectegopowiniensię

zwracać.

—CzypodtymadresemmieszkaktośzrodzinydaPre?—spytałwkońcu.

—Tak.Ocochodzi?

Komisarzprzedstawiłsię.

—JestzemnąrównieżsierżantVianello.Chcielibyśmywyjaśnićparęsprawzwiązanychz

postępowaniemspadkowympośmiercipannydaPre—oznajmił.

Osobanagórzeonicwięcejniepytała.Rozległsiętrzaskzwalniającyblokadęikomisarzzsierżantem
wkroczylinaobszernydziedzinieczporośniętąwinorośląstudniąnaśrodku.

Jedyneschodyznajdowałysięwkorytarzupolewej.Gdyweszlinadrugiepiętro,w

otwartychdrzwiachczekałnanichchybanajmniejszymężczyzna,jakiegoBrunetti

kiedykolwiekwidział.

Chociażanikomisarz,anisierżantniebylispecjalniewysocy,czulisięjakwielkoludywporównaniuz
człowieczkiem,któryniemalnikłwoczach,wmiaręjaksiędoniegozbliżali.

—SignordaPre?—upewniłsięBrunetti.

—Tak—potwierdziłmężczyzna,wychodzączaprógiwyciągającnapowitaniedłońnie

większąoddłonidziecka.

Brunettiniemusiałsięschylać,abyjąująć,tylkodlatego,żedaPrepodniósłrękęprawienawysokość
swojegoramienia.Uściskmężczyznybyłmocny,ajegospojrzenie,kiedy

skierowałoczywgórę,wyrazisteiwnikliwe.Twarzmiałprzeraźliwiewąską,takwąską,żeprzywodziła
namyślostrzenoża.Wieklubdługotrwałybólwyrzeźbiłygłębokiebruzdypo

obu stronach ust oraz zawiesiły ciemne wory pod oczami. Brunetti nie potrafił określić wieku
gospodarza:człowieczekmógłliczyćrówniedobrzepięćdziesiąt,jakisiedemdziesiątlat.

Widok munduru sprawił, że da Pre nie podał ręki Via- nellowi, lecz jedynie skinął głową w jego
kierunku.Następniecofnąłsięwgłąbmieszkaniaiotworzyłszerzejdrzwi,żebywpuścićgości.

—Permesso—mruknęlikolejno,wchodzączanimdoholu.

DaPrezamknąłdrzwi.

background image

—Tędy,proszę—rzekł,ruszającprzodem.

DopieroterazBrunettispostrzegł,żemężczyznajest

garbaty:polewejstroniepleców,nawysokościłopatki,marynarkamocnosięwybrzuszała.

ChociażdaPreniekulał,przykażdymkrokujegociałoprzechylałosięwbok,jakbyścianapolewejbyła
magnesem,aonsamworkiemmetalowychwiórów.

Wprowadziłichdosalonu,któregooknawychodziłynadwiestrony.Polewejwidaćbyło

dachy,poprawejzasłonięteżaluzjamioknabudynkustojącegonaprzeciwkoprzytejsamej

wąskiejcalle.Kolejnąścianęniemalwcałościzajmowałydwieogromneszafy.Niemniej

monumentalnebyłypozostałemeble:sześcioosobowakanapazwysokimoparciem,cztery

rzeźbionefotele—hiszpańskiejroboty,sądzącpoornamencienapodłokietnikach—oraz

olbrzymikredensflorencki,naktóregoblacieleżałomnóstwojakichśBiałychprzedmiotów.

Brunettiledworzuciłnanieokiem.

Da Pre wspiął się na jeden z wielkich foteli i ruchem głowy wskazał gościom, żeby również zajęli
miejsca.

Usiadłszy,Brunettiprzekonałsię,żejegonogiledwosięgajądrewnianychklepek;przenoszączaśwzrok
wprawo,ujrzał,żestopygospodarzawisząmniejwięcejwpołowiemiędzy

siedzeniem a podłogą. Jednakże surowość malująca się na obliczu mężczyzny sprawiała, że ta
niezgodnośćproporcjibynajmniejniewydawałasięśmieszna.

—Awięctwierdzipan,żecośjestniewporządkuztestamentemmojejsiostry?—zapytał

ozięblegospodarz.

—Nie,signordaPre—odparłBrunetti.—Źlemniepanzrozumiał.Naszawizytaniejest

związanabezpośrednioztestamentempańskiejsiostryaniztym,jakrozporządziłaswoim

majątkiem.Interesujenasjejśmierć,adokładniej:przyczynajejśmierci.

—Trzebabyłoodrazutakmówić!—zawołałdaPretonemznacznieserdeczniejszym,lecz

wciążniebudzącymsympatiikomisarza.

—Czytotabakierki?—wtrąciłVianello,wstajączfotelaipodchodzącdokredensu.

—Słucham?—spytałostrogospodarz.

background image

—Totabakierki,prawda?—Vianellopochyliłsięnadblatem,bylepiejwidziećleżącena

nimniewielkieprzedmioty.

—Dlaczegopanpyta?—Wgłosiegospodarzapojawiłasięciekawość.

—ZbierałjemójstryjLuigi,którymieszkałwTrieście.Gdybyłemmałymchłopcem,

uwielbiałemgoodwiedzać.Pokazywałmije,pozwalałbraćdoręki...—Abyrozwiać

podejrzenia,żezamierzauczynićcośtaknieodpowiedzialnego,sierżantsplótłręcena

plecach. Chwilę później wskazał jedną z tabakierek, pilnując się, żeby jego palec dzieliła od niej
odległośćconajmniejdziesięciucentymetrów.—Tajestholenderska?

—Która?—DaPrezsunąłsięzfotelaipodszedłdosierżanta.Ponieważczubkiemgłowy

ledwowystawałnadblat,musiałwspiąćsięnapalce,żebydojrzećleżącywtylnymrzędzieprzedmiot,
którymzainteresowałsięVianel-lo.—Tak,pochodzizDelft.Osiemnastywiek.

—Ata?—Sierżantwskazałinnątabakierkę,nadalniczegoniedotykając.—-Bawarska?

—Znakomicie—pochwaliłdaPre.

Podniósłpudełeczkoiwręczyłjesierżantowi,któryostrożnienadstawiłobiedłonie.

Vianelloobróciłtabakierkęipopatrzyłnajejspód.

—Tak,tujestznakwytwórcy—powiedział,zwracająctabakierkęgospodarzowi.—-Istne

cacko,prawda?—dodałzeszczerympodziwemwgłosie.—Stryjbyłbyniązachwycony,a

szczególniepodobałobymusięto,żemadwieprzegródki.

Podczasgdysierżantigospodarz,zpochylonymigłowami,studiowalitabakierki,Brunettirozglądałsię
posalonie.Trzyobrazypochodziłyzsiedemnastegowieku;byłytojednak

niedobreobrazy,wdodatkuznajgorszegookresuwmalarstwie:dwaznichprzedstawiały

rzeź jeleni, jeden rzeź dzików. Zbyt wiele było na nich krwi, martwe zwierzęta zaś utrwalono w
przesadniewyszukanych,nienaturalnychpozach.Pozostałeobrazynaścianach

przedstawiałyscenybiblijne,aleteżnadmierniespływałykrwią,dlaodmianyludzką.Brunettipodniósł
wzrok na sufit ozdobiony bogatą stiukową rozetą; z jej środka zwisał żyrandol z Murano, na który
składałosiękilkasetszklanychkwiatkówopastelowychpłatkach.

Sierżant i gospodarz kucali teraz przy otwartych drzwiach po prawej stronie kredensu. Półki w jego
środkowejczęścinajwyraźniejrównieżwypełnionebyłysetkamitabakierek.Brunettimiałwrażenie,że
siędusiwtymdziwacznym,odpowiednimdlaolbrzymówsalonie,w

background image

którym—wrazzeswoimiemaliowanymipamiątkamipominionejepoce—zamknąłsię

jedenmalutkiczłowieczek.Tylkoone,tedrobnecudeńka,byływielkości,jakąpowinnomiećwszystko,
czymsięotaczał.

Mężczyźnipodnieślisięzkucek.DaPrezamknąłkredensizwprawąwskoczyłzpowrotem

nafotel.Vianellojeszczechwilępatrzyłzpodziwemnatabakierkiułożonenablacie,poczymionzajął
swojepoprzedniemiejsce.

Brunettiwbiłwzrokwgospodarza,porazpierwszypozwalającsobienauśmiech.DaPre

odwzajemniłgoispoglądającnaVianella,rzekł:

—Niewiedziałem,żetacyludziepracująwpolicji.

Brunettiteżniemiałotympojęcia,alenieprzeszkodziłomutooświadczyć:

—Owszem,naszsierżantznanyjestwkomendziezzamiłowaniadotabakierek.

—Tabakierkistanowiąistotnączęśćkulturyeuropejskiej—oświadczyłdaPre,

wychwyciwszywgłosiekomisarzanutęironii,zjakąprofanitraktująprawdziwych

zapaleńców.—NajlepsirzemieślnicyEuropypoświęcaliichprodukcjilata,anawetcałe

dziesięciolecia.Żadeninnypodarunektakdobrzeniewyrażałuznania.Mozart,Haydn...

Wzruszeniesprawiło,żemałemuczłowieczkowizabrakłosłów;umilkł,dramatycznym

gestemwyrzucającrękęwkierunkuzastawionegokredensu.

—Niestety,niepotrafipantegozrozumieć,commis-sario—rzekłVianello,który

słuchającwmilczeniudaPre,kiwałzaprobatągłową.

Brunettiprzyznałmuwmyślachrację;niewiedział,czymsobiezasłużyłnato,żebymiećzapomocnika
takinteligentnegopolicjanta,umiejącegobeztrudurozbroićnajbardziejwrogonastawionychświadków.

—Signore,czypańskasiostrapodzielałapańskąpasję?—spytałVianello.

Trafiłwdziesiątkę.Małyczłowieczekkopnąłgniewniepodpórkęfotela.

—Nie,wogólenieinteresowałyjejtabakierki.

Sierżantpokręciłzniedowierzaniemgłową.

—Aninicinnego—dodałpochwilidaPre,zachęconyjegoreakcją.

—Nicjejnieinteresowało?—spytałztroskąVianello.

background image

—Nic.Jeślinieliczyćjejentuzjazmudlaksięży...—ZtonudaPrejasnowynikało,żedlaodmianyjego
entuzjazmmogłobywywołaćjedyniezłożeniepodpisunadekrecieskazującym

wszystkichksiężynaścięcie.

Vianellopotrząsnąłgłową,jakbynieznałwiększegoniebezpieczeństwa,zwłaszczadla

kobiety,niżdostaćsięwręcekleru.

—Chybanicimniezapisała,co?—spytałpełnymoburzeniagłosem,poczymzarazdodał:

—Przepraszam,niechciałembyćwścibski.

—Niechpannieprzeprasza,sierżancie.Zdradzępanu,żerobili,comogli,aleniedostalianilira.—Na
twarzydaPrepojawiłsięchytryuśmieszek.—Niezdołalinicuszczknąćzespadku.

Vianellozwyraźnymzadowoleniemprzyjąłwiadomość,żerozmówcyudałosięzapobiec

tragedii.Gotówpoznaćcałąhistorięjegotriumfu,położyłłokiećnaporęczyipodparłbrodędłonią.

Małyczłowieczekusadowiłsięgłębiejwfotelu.Teraznogijużnawetniedyndałymuw

powietrzu,poprostuleżałynasiedzeniu.

—Siostrazawszemiałasłabośćdoreligii—rzekł.—Wzięłosiętostąd,żerodziceposłalijądoszkoły
klasztornej.Pewniedlategonigdyniewyszłazamąż.

BrunettizerknąłnaręcedaPre,zaciśniętenaporęczachfotela;niezauważyłobrączki.

—Nieukładałosięmiędzynami—oświadczyłszczerzegospodarz.—Jąinteresowała

religia.Amniesztuka.

Czyliemaliowanetabakierki—pomyślałBrunetti.

—Kiedyrodziceumarli,pozostawilinamtomieszkanie.Aleniemogliśmyprzecież

mieszkaćrazem.

Vianelloskinąłgłowąnaznak,żeświetnierozumie,jakciężkojestżyćpodjednymdachemzkobietą.

—Więcodsprzedałemjejswojąpołowę...byłotodwadzieściatrzylatatemu...ikupiłem

mniejszemieszkanie.Potrzebowałempieniędzy,żebypowiększaćswojąkolekcję.

Vianelloznówskinąłzezrozumieniemgłową:sztukawymagawyrzeczeń.

—AletrzylatatemuAugustaupadłaizłamałabiodro.Ponieważkośćniechciałasię

zrosnąć,siostrzeniepozostałonicinnego,jaktylkozamieszkaćwcasadicura.—Na

background image

momenturwał,dumającnadnieuchronnościąlosu,którysprawia,żeprędzejczypóźniej

każdywymagaopieki.—Zaproponowała,żebymsiętuwprowadziłipilnowałjej

mieszkania, jednakże odmówiłem. Sądziłem, że za jakiś czas wydobrzeje, a wtedy musiałbym się
wyprowadzić.Niepotrafiłbymżyćzdalaodswoichzbiorów,aniechciałemichprzenosićzmiejscana
miejsce.Tozbytryzykowne,cośmogłobysięstłuc.—Nasamąmyślo

katastrofiezacisnąłmocniejpalcenaporęczyfotela.

Brunetti przyłapał się na tym, że też zaczyna kiwać ze zrozumieniem głową, jakby w miarę słuchania
opowieści gospodarza dał się wciągnąć w jego obłąkany świat, w którym pęknięte wieczko było
większymnieszczęściemodzłamanegobiodra.

—Potem,kiedyumarła,uczyniłamnieswoimgłównymspadkobiercą,aleim,księżom,

chciałazostawićstomilionów.Dopisałatenpunktdotestamentu,kiedyjużbyławcasadicura,

—Copanzrobił?—spytałVianello.

—Poszedłemdoadwokata—odparłdaPre.—Aonpoleciłmizłożyćoświadczenie,żew

ostatnich miesiącach życia, bo właśnie wtedy sporządziła ten zapis, Augusta nie była w pełni władz
umysłowych.

—I?

—Wszystkozakończyłosiępomyślnie—oznajmiłzwyraźnądumągospodarz.—Moje

wyjaśnieniaprzekonałysędziów,boprzecieżAugustarzeczywiściezachowałasięjakidiotka.

—Więcpanwszystkoodziedziczył?—zapytałBru-netti.

—Oczywiście.Pozamnąsiostraniemiałażadnejbliskiejrodziny.

—Naprawdębyłaniewpełniwładzumysłowych?—zainteresowałsięVianello.

DaPrespojrzałnasierżanta.

—Ależoczywiście,żenie!Miałajasnyumysłdosamegokońca.Aletenzapisuczyniław

przypływieszaleństwa.

Brunettiemu niespecjalnie trafiła do przekonania argumentacja brata zmarłej, ale zamiast się spierać,
zapytałtylko:

—Czywcasadicurawiedzianoozapisiepańskiejsiostry?

—Copanmanamyśli?

background image

WoczachdaPrebłysnęłapodejrzliwość.

—Czyktokolwiekstamtądpytałpanaotestamentalboprotestował,kiedyzakwestionował

panzapis?

—Jakiśksiądzzadzwoniłdomnieprzedpogrzebemipowiedział,żechciałbywygłosić

kazaniepodczasnabożeństważałobnego.Poinformowałemgo,żeniebędzieżadnychkazań.

Augustazostawiławtestamencierozporządzeniecodoswojegopochówku;zażyczyłasobie

nabożeństwa,więcnatoniemogłemnicporadzić.Aleponieważniewspomniałasłowemo

kazaniu,postanowiłempowstrzymaćklechęprzedględzeniemoinnymświecie,wktórym

wszystkieszczęśliweduszyczkiznówsięspotykają—DaPreuśmiechnąłsięzezłośliwą

satysfakcją.—Jedenznichprzyszedłnapogrzeb.Duży,grubyjegomość.Podszedłdomnieipowiedział,
że śmierć Augusty to wielka strata dla jej braci i sióstr w Chrystusie. — Ton, którym wypowiadał te
słowa,wręczociekałsarkazmem.—Apotemzacząłtokowaćotym,

jakąmieliwAuguścieszczodrąprzyjaciółkę,jakabyłahojnadlazakonu,itakdalej.

DaPreumilkł;wzrokmiałrozmarzony,jakbyznajwiększąprzyjemnościąwspominałto

wydarzenie.

—Icomupanodpowiedział?—spytałwreszcieVia-nello.

—Oświadczyłem,żejejhojnośćposzładoziemirazemznią.

VianelloiBrunettinieskomentowalijegowypowiedzi.Dopieropochwilikomisarzzapytał:

—Niepróbowalisięodwoływać?

—Oddecyzjisądu?—spytałgospodarz.

Brunettiskinąłgłową.

—Nie.—DaPrezamyśliłsięnamoment,poczymrzekł:—Pomylilisię,sądząc,żeskoro

onawpadławichmacki,tojejforsarównieżimsiędostanie.

—Powiadapan:„wpadławichmacki".Czytoznaczy,żeonasamakiedykolwiekotym

wspomniała?

—Słucham?

background image

—Czymówiłapanu,żechcą,abyimcośzapisała?

—Czymówiłami...?

—Tak.Czymówiłapanu,żepodczasjejpobytuwcasadicuranaciskanonanią,aby

uzupełniłatestamentozapisdlaksięży?

—Nierozmawialiśmy—odparłgospodarz.

Brunettiniebardzowiedział,jaktozinterpretować,ale

pochwilidaPresamwyjaśnił:

—Zpoczuciaobowiązkuodwiedzałemsiostręrazwmiesiącu,więcejczasuniemogłemjej

poświęcić,alewłaściwienierozmawialiśmyzesobą.Przynosiłemjejpocztę;samepisma

religijneiprośbyowsparcie.Pytałem,jaksięczuje.Aleniemieliśmyżadnychwspólnychtematów,więc
szybkowychodziłem.

—Rozumiem—rzekłBrunetti,podnoszącsięzmiejsca.

SignorinadaPrespędziłatrzylatawcasadicura,ajejbratu,któremuzapisałacałyswójmajątek,nie
chciałosiępofatygowaćdoniejzwizytączęściejniżrazwmiesiącu,botakibył

zajętyswoimitabakierkami!

—Ocowłaściwiechodzi?Czyżbyjednakchcielisięodwołać?

DaPrezamierzałcośjeszczepowiedzieć,powstrzymałsięjednak,auśmiech,którynagle

zagościłnajegotwarzy,przysłoniłdłonią.

—Nie,signore,wkażdymrazienicnamniewiadomonatentemat—odparłkomisarz.—

Prawdęmówiąc,interesujenasktoś,ktopracowałwcasadicura.

—Wobectegoniemogępanompomóc.Nieznamnikogozpersonelu.

SierżantwstałipodszedłdoBrunettiego.WprzeciwieństwiedoVianella,który

zainteresowaniemtabakierkamipotrafiłzaskarbićsobiesympatięmałegoczłowieczka,

komisarznawetniestarałsięukryćniechęcidogospodarza.

DaPrebezsłowazsunąłsięzfotela,wyprowadziłobumężczyznzsalonuipowiódłdługimkorytarzem
dodrzwi.TamVianellouścisnąłwyciągniętąkugórzerękęipodziękował

serdeczniezamożliwośćobejrzeniaprzepięknejkolekcji.Brunettiteżuścisnąłdłońmałegoczłowieczka,

background image

alezanicmuniedziękowałipierwszywyszedłnaklatkęschodową.

Rozdział4

—Wrednamałakreatura,wrednamałakreatura—mamrotałVianello,kiedyschodzilina

dziedziniec.

Nadworzebyłoterazchłodniej,zupełniejakbydaPreukradłciepłodnia.

—Cozaobrzydliwytyp!—Sierżantnieprzestawałsięgorączkować.—Wydajemusię,że

tepudełkadoniegonależą.Idiota!

—Cotakiego,sierżancie?—spytałBrunetti,niebardzośledząctokmyślipodwładnego.

—-Kretynuważa,żejestwłaścicielemtychgłupichtabakierek.

—Sądziłem,żecisiępodobają.

—Askądże!Nasamwidoktabakierekrobimisięniedobrze.Mójstryjteżmiałichpełno;kiedyśmygo
odwiedzali,musiałemjewkółkooglądać.ByłtakisamjakdaPre;wciążje

tylkokupowałiuważał,żedoniegonależą.

—Anienależały?—Brunettiprzystanął,żebylepiejsłyszećsierżanta.

—Należały.—Vianelloteżsięzatrzymał.—Toznaczy:zapłaciłzanie,miałwszystkie

kwity, mógł zrobić z tabakierkami, co tylko chciał. Ale czy cokolwiek tak napraw - dę i do końca jest
nasze?—zapytał,patrząckomisarzowiwoczy.

—Nierozumiem,doczegozmierzasz.

—Proszęsiętylkozastanowić,commissario.Kupujemyróżnerzeczy.Nosimyje,

wieszamynaścianiealbosiadamynanich,aleprzecieżktośmożejenamukraść.Albo

zniszczyć.—Vianellopotrząsnąłgłową,złynasamegosiebie,żeniepotrafijasno

wytłumaczyćczegoś,cowydawałomusięoczywiste.—WeźmynaprzykładdaPre.Pojego

śmierci ktoś inny stanie się właścicielem tych idiotycznych pudełek, a potem ktoś następny i następny.
Przedmioty są trwalsze niż my, dlatego głupotą jest wierzyć, że do nas należą. A przypisywanie im tak
wielkiejwagitopoprostugrzech.

Brunettiwiedział,żeVianellojestniemniejszymbezbożnikiemodniegoimarównie

negatywnystosunekdoreligii,zajedynąświętośćuznającrodzinęiwięzykrwi,toteżzdziwił

background image

się,żesierżantoceniacośwkategoriachgrzechu.

—Pozatymjakmógłodwiedzaćsiostrętylkorazwmiesiącu,kiedyprzeztrzylata

przebywaławtakimmiejscu?—Ztonupytanianiemalwynikało,żeVianellorzeczywiście

spodziewasięsensownejodpowiedzi.

—Warunkiwprywatnychdomachopiekiraczejniesązłe—oświadczyłBrunetti,silącsię

naobojętność.

Chłódwjegogłosiesprawił,żeVianellonatychmiastsobieprzypomniał,żematka

komisarzateżprzebywawcasadicura.

—Niechodziłomiowarunki,tylkooto,żewżadnymszpitaluanilecznicyczłowieknie

czujesięjakwdomu—rzekłpośpiesznie,poczymumilkł,świadom,żetowyjaśnienie

niczegoniezmienia.—Powinienbyłczęściejodwiedzaćsiostrę.Napewnodoskwierałajejsamotność.

—Zwyklepersoneljestdośćliczny.

Brunettiruszyłzmiejsca;przyCampoSanVioskręciliwlewo.

—Personeltonietosamocorodzina—powiedziałsierżant,głębokoprzekonany,że

obecność bliskich ma znacznie większe walory terapeutyczne niż najbardziej fachowa opieka płatnych
specjalistów.

MożeVianellomiałrację,aleniebyłotozagadnienie,którekomisarzchciałroztrząsaćwtymmomencie
lubwogólewnajbliższejprzyszłości.

—Dokądteraz?—spytałsierżant,wreszcieucinającbolesnydlakomisarzawątek.

—Chybatutaj.—Brunettiskręciłwwąskącalleodchodzącąodnabrzeża.

Gdybyuprzedzilioswojejwizycieiktośichniecierpliwieoczekiwał,stojącprzy

domofonie,reakcjanadzwonekniemogłabybyćszybsza.Blokadamasywnychdrzwi

zwolniła się natychmiast, jak tylko Brunetti oznajmił, że przyszli wyjaśnić pewne kwestie związane z
postępowaniemspadkowympohrabimEgidiuCrivonim.Pokonalidwie

kondygnacjeschodów,potemjeszczedwie;Brunettizwróciłuwagę,żenakażdympiętrze

znajdujesiętylkojednaparadrzwi,cooznaczało,żewszystkiemieszkaniawbudynkusą

ogromne,alokatorzyniezmierniebogaci.

background image

Kiedy dotarli na ostatnie piętro, drzwi otworzył mężczyzna w czarnym garniturze. Brunetti zorientował
się, że to ktoś ze służby, po sposobie, w jaki tamten skłonił głowę, żeby ich przywitać, oraz po jego
wstrzemięźliwym zachowaniu; nie pomylił się, albowiem nieznajomy zaraz poprosił go o płaszcz, a
następnieoznajmił,żelacontessaprzyjmieichwgabinecie.Namomentznikłzanajbliższymidrzwiami.
Chwilępóźniejpojawiłsięponownie,jużbez

płaszcza.Miałpiwneoczyizłotykrzyżykwlewejklapiemarynarki—towszystko,co

Brunettizdążyłspostrzec,zanimkamerdynerobróciłsięplecami,żebyzaprowadzićgościdohrabiny.

Poobustronachdługiegoholuwisiałyportrety,malowanewróżnychstylachiwróżnych

stuleciach.Chociażkomisarzwiedział,żewminionychwiekachzawszeprzyjmowanodo

portretusztywne,poważnepozy,przodkowiehrabiegowydalimusięwyjątkowoposępni—

posępniiniezadowoleni,jakbyuważali,żezamiasttracićczasnatakpróżneidoczesne

zajęciejakpozowanie,powinniwalczyćzdzikusamiinawracaćpogan.Kobietymiałytakieminy,jakby
uważały,żeichwkłademwwalkęjestzacneżycie;mężczyźnizdawalisię

bardziejwierzyćwsiłęoręża.

Kamerdynerprzystanąłprzeddrzwiaminakońcuholu,zastukałraz,poczymjeotworzył,

nie czekając na reakcję z wnętrza gabinetu. Przytrzymał drzwi, kiedy Brunetti z Vianellem przekraczali
próg,poczymzamknąłjecichozanimi.

BrunettiemuodrazuprzypomniałysięsłowaDantego:

Lochbyłbezdenny,mgławy,czarnosiny;Źrenicemoje,wysłanenazwiady,Niczegodobyć

niemogłyzgłębiny1.

Pomieszczenie,doktóregoweszli,byłotakmroczne,żeczulisięniemaljakDante

zstępującydopiekła—jakbypożegnalisięzblaskiemdnia,słońcemiradością.Wysokie

oknanajednejześcianskrywałyciemnobrunatneaksamitnezasłonyoodcieniukojarzącym

sięnietylezsepią,ilezbarwązakrzepłejkrwi.Sączącesięprzeznienikłeświatłopadałonagrzbiety
oprawnychwskórętomów,którewypełniałyszczelniepółkizajmującecałą

powierzchniępozostałychścian,odpodłogiposufit.Parkietbyłdrewniany,ułożonyniezezwyczajnych
klepek,leczzkwadratowychkostek.

Wrogugabinetu,zamasywnymbiurkiemzawalonymksiążkamiistosamipapierów,

siedziałaczarnoodzianatęganiewiasta.Surowośćjejstrojuitwarzysprawiła,żesiłą

background image

kontrastuwystrójpomieszczeniawydałsięniemalwesołyiprzytulny.

—Ocochodzi?

Nawetniespytała,kimsą.PrzypuszczalnieuznałamundurVianellazadostateczne

wyjaśnienie.

ZdalaBrunettinieumiałocenićwiekuhrabiny,alesądzącpojejgłosie,głębokimi

władczym,musiałabyćosobąniepierwszejmłodości,możenawetdośćposuniętąwiatach.

Ruszyłprzezparkietizatrzymałsiędopierokilkametrówprzedbiurkiem.

—Contessa...—zaczął.

—Pytałam,ocochodzi—przerwałamu.

Brunettiuśmiechnąłsię.

—Contessa,niezamierzamzabieraćpanicennegoczasu.Wiem,żejestpaniszaleniezajętąosobą.Moja
teściowaczęstowspominapanidziałalnośćiniemożesięnadziwić,skądczerpiepanienergię,abytak
aktywniewspieraćdziełonaszejŚwiętejMatkiKościoła—oznajmił,specjalniezmieniająctembrgłosu,
abyostatniesłowazabrzmiałyznależytączcią.

—Akimżejestpańskateściowa,co?—burknęłahrabinatakimtonem,jakbyspodziewała

sięusłyszeć,żejejszwaczką.

Brunettipostarałsię,byjegoodpowiedź,niczympociskrewolwerowy,trafiłająidealniemiędzyblisko
osadzoneoczy.

—TocontessaFalier.

—DonatellaFalier?—zapytała,nieudolniepróbującukryćzdumienie.

Brunettiudał,żeniczegoniedostrzega.

—Tak—potwierdził.—Chybaniedalejjaktydzieńtemuwychwalałaprowadzonąprzez

paniąakcję.

—Kampanięnarzeczzakazusprzedażyśrodkówantykoncepcyjnychwaptekach?—

spytałakobieta,samadostarczającmuinformacji.

—Otóżto!—rzekłzaprobującymskinieniemgłowyiuśmiechnąłsię.

HrabinaCrivoniwstałaiwyszłazzabiurka,wyciągającdoniegorękę.Teraz,gdyjuż

background image

wiedziała,żejestspowinowaconyzjednąznajlepiejurodzonychkobietwmieście,była

gotowanormalniesięznimprzywitać.Wpozycjistojącejprezentowałasięjeszczebardziejokazale,niż
kiedy siedziała: była wyższa od komisarza i ważyła co najmniej dwadzieścia kilo więcej niż on.
Jednakże masy przydawały jej nie mięśnie i jędrne, nabite ciało zdrowej tęgiej osoby, lecz tłuszcz o
konsystencji drżącej galarety, świadczący o tym, iż niewiasta prowadzi wyjątkowo mało ruchliwy tryb
życia.Licznepodbródkizwisałyjejnagorsczarnejsukni,

sięgającniemalogromnychpiersi,ciasnoopiętychwełnianąmaterią.Brunettimiałwrażenie,żehrabina
rozdęłaswojeciałodotakpotężnychrozmiarów,niezaznawszynawetodrobiny

tejprzyjemności,jakązwykledajeludziomobżarstwo.

—WięcjestpanmężemPaoli,tak?—Wmiaręjaksiędoniegozbliżała,cierpkawoń

niemytegociałastawałasięcorazintensywniejsza.

—Tak,contessa.GuidoBrunetti.—Znabożnączciąująłwyciągniętądłoń,jakbytobył

relikwiarzzdrzazgąKrzyżaŚwiętego,ipochyliłsięnadniąnisko,niemalmuskającją

wargami. — To dla mnie wielki zaszczyt — oświadczył, prostując się. Miał nadzieję, że jego słowa
brzmiałyprzekonująco.—Panipozwoli...sierżantVianel-lo,mójasystent.

Vianelloskłoniłsięuniżenie,zminąrówniepoważnącokomisarz;zachowywałsię,jakby

on,prostypolicjant,byłtakprzytłoczonyświetnościągospodyni,żezwrażeniazabrakłomusłów.

Contessaledwonaniegospojrzała.

— Proszę, niech pan siada, dottor Brunetti — powiedziała, wskazując tłustą dłonią krzesło z twardym
oparciemstojąceprzedbiurkiem.

Brunettizastosowałsiędojejpolecenia,leczzanimspoczął,odwróciłsięiwskazał

Vianellowi inne krzesło, bliżej drzwi, jakby uważał, że tam, z dala od blasku bijącego od dostojnej
hrabiny,jestdlaniegowłaściwszemiejsce.

Hrabinawróciłazabiurkoipowoliopadłanafotel.Przesunęławprawojakieśpapieryi

podniosłaoczynaBrunettiego.

—Stefanopowtórzyłmi,żemapanzastrzeżeniadopostępowaniaspadkowegopomoim

mężu,tak?

—Nie,contessa,niemamżadnychzastrzeżeń—odparłBrunetti,uśmiechającsię

uspokajająco.

background image

Czekałabezsłowanawyjaśnienie,więcponowniesięuśmiechnąłiimprowizując,zaczął

wyłuszczaćcelswojejwizyty.

—Jakpaniwie,przestępczośćwnaszymkrajuciąglewzrasta.

Skinęłagłową.

—Odnoszęwrażenie,żenicniejestjużświęteiniktniemożeczućsiębezpieczny,bo

przestępcy nie zawahają się przed niczym, aby oszustwem lub podstępem wyłudzić pieniądze od ludzi,
którymdobryBógnieposkąpiłmajątku.

Hrabinazesmutkiemznówpokiwałagłową.

—Wostatnimokresiecorazwięcejłajdakówżerujenazaufaniuludzistarszych;próbuje

ichomotaćiwykorzystać.

Hrabinauniosładłońogrubychpalcach.

—Przyszedłmniepanostrzec?Czycośmigrozi?

—Nie,contessa.Panimożespaćspokojnie.Chcemysięjedynieupewnić,czypaniświętej

pamięcimąż...—Brunettidwukrotniepotrząsnąłsmutnogłową,jakbydlawyrażeniażalu,żeludzietak
cnotliwiodchodząztegoświata—...niepadłofiarąhaniebnegopodstępu.

—Toznaczy,żeEgidiozostałokradziony?Oszukany?Niebardzorozumiem,doczegopan

właściwiezmierza.—Pochyliłasię,opierającpiersinablaciebiurka.

—Wtakimrazie,zapaniprzyzwoleniem,będęmówiłwprost.Próbujemyustalić,czyżadni

oszuści nie wywarli wpływu na hrabiego, aby przed śmiercią sporządził na ich korzyść zapis w
testamencie. Innymi słowy, czy nikt niepowołany nie uszczknął części majątku należnego prawowitym
spadkobiercom.

Grubaskamilczała.

—Czycośtakiegomogłomiećmiejsce,contessa?

—Skądsiębiorąpańskiepodejrzenia?

—Nazwiskohrabiegowypłynęłoprzypadkowowzwiązkuzpewnymśledztwem,które

prowadzimy.

—Dotyczącymwyłudzaniapieniędzy?

background image

—Nie,czegoścałkieminnego.Alezamiastwszczynaćurzędowedochodzenie,chciałem—

zewzględunaszacunek,jakimnazwiskoCrivonipowszechniesięcieszy—odwiedzićpanią

osobiścieizorientowaćsię,czysąpodstawydojakichkolwiekpodejrzeń.

—Czegopanoczekujeodemnie?

—Zapewnienia,żeżadenzpunktówtestamentupanimężaniewzbudzałwątpliwości.

—Wątpliwości?

—Tak.Czyniebyłozapisunakorzyśćkogoś,ktonienależałdokręgubliskichprzyjaciół?

Pokręciłaprzeczącogłową.

—Nakorzyśćkogośspozarodziny?

Znówpokręciłagłową,wdodatkutakenergicznie,żezakolebałysięjejpodbródki.

—Amożepieniądzeotrzymałajakaśorganizacja?

TymrazemBrunettidojrzałbłyskwjejoczach.

—Copanmanamyśli,mówiąc„organizacja"?—zapytałahrabina.

—Niektórzynaciągaczeudają,żezbierająpieniądzenaszlachetnecele.Znamyprzypadki

oszukanych,którzybylipewni,żewspomagająszpitaledziecięcewRumuniiorazhospicja

kierowaneprzezMatkęTeresę—wyjaśniłBrunetti,poczymdodałtonemświętego

oburzenia:—Toskandal!Podłość!

Spojrzenie,jakiehrabinamuposłała,świadczyłootym,żedoskonalerozumiejego

odczucia.

—Naszczęścienictakiegosięniezdarzyło—oznajmiła.—Mążpozostawiłcałyswój

majątek najbliższej rodzinie, tak jak powinien to uczynić człowiek prawy. Nie było żadnych dziwnych
zapisów.Żadnaniepowołanaosobanicnieotrzymała.

PonieważVianelloznajdowałsięnaliniiwzrokuhrabiny,pozwoliłsobienaenergiczne

skinienie,wyrażająceuznaniedlarozsądkuzmarłego.

—Bardzomniepaniuspokoiła—rzekłBrunetti,wstając.—Bałemsię,żeczłowiektak

znany ze swej hojności jak hrabia mógł paść ofiarą tych sprytnych naciągaczy. Teraz jednak jestem

background image

przekonany,żemożemypominąćjegonazwiskownaszymdochodzeniu.—Na

momentumilkł,poczymkontynuował,niemalzewzruszeniemwgłosie:—Jakourzędnik

państwowycieszęsiętakkorzystnymobrotemrzeczy,alepragnępaniązapewnićteżjako

osobaprywatna,żewyniknaszejrozmowysprawiaminiekłamanąprzyjemność.

OdwróciłsiędoVianellaidałmuznak,abyrównieżwstał.Kiedyponowniespojrzałna

hrabinę,tazdążyłajużopuścićmiejscezabiurkiemiterazgóramięsasunęławjegostronę.

—Czymożemipan,dottore,zdradzićcoświęcejnatematwaszegodochodzenia?

—Niestety,contessa,aleskorowiem,żepanimążniemiałkontaktówztymiludźmi,

poinformujękolegę...

—Kolegę?

—Tak,dochodzeniewsprawieszajkinaciągaczyprowadziinnykomisarz.Powiadomięgo,

żepanimąż,dziękiBogu,niemiałznimiżadnejstyczności,ibędęmógłwrócićdowłasnegośledztwa.

—Skoroniepansiętymzajmuje,todlaczegopantuprzyszedł?—spytaławprost.

Brunettiuśmiechnąłsię.

—Miałemnadzieję,żerozmowaokażesiędlapanimniejuciążliwa,jeślipytaniabędzie

zadawałktoś,kto,żetakpowiem,rozumie,jakąpozycjęzajmujepaniwnaszejspołeczności.

Niechciałemnarażaćpaninazbędnewzburzenie.

ZamiastpodziękowaćBrunettiemuzadelikatność,hrabinaskinęłagłową,jakbyuważała,żenależyjejsię
specjalnetraktowanie.

Komisarzwyciągnąłrękę,akiedypodałamuswoją,znówsięnadniąpochylił,ztrudem

powstrzymującsięodstrzeleniaobcasami.

Wycofałsiętyłemdodrzwi,przyktórychczekałVia-nello.Ukłonilisięobaj,poczym

wyszlidoholu.Stefano,jeśliwłaśnietaknazywałsięmężczyznazezłotymkrzyżykiemw

klapie, już tam tkwił. Nie spacerował w tę i z powrotem, nie opierał się leniwie o ścianę, ale stał na
środkukorytarza,zpłaszczemkomisarzawręku.Nawidokgościrozchyliłpoły

płaszczaipomógłBrunettiemugowłożyć.Następniebezsłowaodprowadziłichdodrzwi

background image

wejściowychiwypuściłzmieszkania.

Rozdział5

Komisarzzsierżantemwmilczeniuzeszliposchodachiznaleźlisięnaulicy.Mimoże

wcaleniebyłopóźno,tojednakpodczasichodwiedzinuhrabinyzdążyłzapaśćzmrok—jaktowczesną
wiosną.

—Noico?—spytałBrunetti,ponowniewyjmująclistęzkieszeni.

Sprawdziłkolejnyadresiruszyłżwawoprzedsiebie;Vianelloszybkosięznimzrównał,

alezamiastodpowiedziećnapytaniekomisarza,zadałwłasne:

—Czytaosobauchodziza,jaktosięmówi,filarnaszejspołeczności?

—Jaknajbardziej.

—WtakimraziebiednaWenecja.—Najwyraźniejkontaktzrodowąarystokracjąnie

powaliłVianellanakolana.—ToonazapłaciłaokupzaświętąŁucję?

Sierżant miał na myśli głośną aferę sprzed ponad dziesięciu lat, kiedy to z kościoła Świętej Łucji
skradziono szczątki patronki. Złodzieje dostali żądany okup, lecz jego wysokości nigdy nie ujawniono.
Wkrótcepotempolicjaotrzymaławiadomość,gdziemaszukaćkościświętej

męczennicy,ifaktycznieznalazłajakieśnapolupodWenecją.Relikwiewróciłyuroczyścienamiejsce,a
sprawęzamknięto.

Brunettiskinąłgłową.

—Taksłyszałem—rzekł.—Aleprawdypewnieniepoznamy.

—Możefunkcjonariuszewygrzebaliświńskiekości?—WgłosieVianellapobrzmiewała

nutanadziei.

—Cosądziszohrabinie?—spytałBrunettiwprost;wydawałomusię,żesierżantociąga

sięzwygłoszeniemopinii.

—Zastrzygłauszamidopiero,kiedypanpowiedział,żejejmążmógłzapisaćpieniądze

jakiejśorganizacji.Pytanieozapisynarzeczprzyjaciółniezrobiłonaniejżadnegowrażenia.

—Tak,szpitaledziecięcewRumuniiistotniewzbudziłyjejciekawość.

Vianełlospojrzałnaprzełożonego.

background image

—SkądpanwytrzasnąłtychoszustówzbierającychpieniądzedlaMatkiTeresy?

Brunettiuśmiechnąłsię.

—Musiałempodaćjakiśprzykład—rzekł,wzruszającramionami.—Tenbyłrównie

dobryjakkażdyinny.

—Wgruncierzeczynierobiróżnicy,ktodostajeforsę,prawda?

—Słucham?

—CzydostajejąMatkaTeresa,czyjacyśoszuści.

—Dlaczegotakuważasz?—zdziwiłsięBrunetti.

—Agdzietrafiajątewszystkiedatki?Otrzymałamnóstwonagród,wciążzbierasiędlaniejpieniądze,a
skutkówjakośniewidać.

Głębiacynizmusierżantazaskoczyłakomisarza;samwswoichocenachnigdynieposunął

siętakdaleko.

—Przynajmniejludzie,którychdosiebieprzyjmuje,majągodziwąśmierć—oznajmił.

RipostaVianellabyłanatychmiastowa.

—Myślę,żewolelibygodziwyposiłek.—Spojrzałznacząconazegarekiniekryjąc

sceptycyzmu co do sposobu, w jaki Brunetti postanowił zużytkować tego wieczoru ich czas, dodał: —
Albosięnapić.

Komisarzpojąłaluzję.Dwieosoby,zktórymidotądrozmawiali,choćzdecydowanie

antypatyczne,niebyłygroźnymiprzestępcami,którychnależyścigaćbezwzględunaporę

dnia.

—jeszczetylkojedenadres—rzekł:byłatobardziejprośbaniżkomenda.

Vianelloskinąłzeznużeniemgłową;pracapolicjizwyklebyłanudnaimonotonna.

—Apotemun'ombra—nitopoprosił,nitozasugerował.

Zerknąwszynakartkęzadresami,Brunettiskręciłwcallepoprawej.Chwilępóźniej

znaleźlisięnaniewielkimplacykuizatrzymaliprzynajbliższymbudynku,wypatrując

numeru.

background image

—Jakiegonumeruszukamy,commissario?

—Trzystadwanaście—odparłBrunetti,znówspoglądającnakartkę.

—Tochybatam.—Vianellodotknąłramieniakomisarzaiwskazałdomnaprzeciwko.

Idącprzezplac,zobaczyli,żeposadzonenaklombiewokółfontannynarcyzyiżonkile

przebiłyjużczarnąglebę;wciągudniazapewnewyciągałylistkikusłońcu,terazjednakstuliłyjeprzed
nadciągającymchłodemnocy.

Brunettinacisnąłdzwonek.Pochwilizgłośnikadomofonurozległsiękobiecygłos,pytając,ocochodzi.

—InteresujenassignorLerini—oznajmiłBrunetti.

—SignorLerinirozstałsięztymświatem—odparłgłos.

—Wiem,signora.Interesujenasjegomajątek.

—WKrólestwieNiebieskim,gdzieterazprzebywa,majątekniejestnikomupotrzebny.

BrunettiiVianellowymienilispojrzenia.

—Chodziomajątek,jakipozostawiłtu,naziemi—rzekłBrunetti,niekryjąc

zniecierpliwienia.

—Kimpanjest?

—Zpolicji.

Rozległsiętrzask,jakbykobietazbytmocnoodwiesiłasłuchawkę.Przezkilkasekundnicsięniedziało,
potemblokadadrzwizostałazwolniona.

Mężczyźniznówzaczęlisięwspinaćposchodach.Oilewpoprzednimmieszkaniuholbył

obwieszony portretami, o tyle tu obrazki umieszczono na klatce schodowej. Wszystkie dzieła sztuki
przedstawiałytęsamąosobę—Chrystusapodczaskolejnych,corazbardziejkrwawychstacjijegomęki;
scena śmierci na szczycie Kalwarii znajdowała się na wysokości trzeciego piętra. Brunetti przystanął,
abyprzyjrzećsięostatniemuobrazkowi,iprzekonałsię,żewbrewtemu,cosądził,niesątoreprodukcje
wycięte z jakiegoś pisma religijnego, lecz rysunki wykonane kolorowymi kredkami. Choć artysta
starannieizlubościąnarysowałwszystkie

rany,wszystkieciernieigwoździe,twarzycierpiącegoJezusazdołałtylkonadaćwyraz

sacharynowejsłodyczy.

Kiedykomisarzodwróciłwzrokodscenyukrzyżowania,zobaczyłstojącąwotwartych

drzwiachkobietę.Wpierwszejchwiliwydałomusię,żemaprzedsobąSuor'Immacolatę,

background image

która jednak przeprosiła się z zakonem. Zaraz jednak uzmysłowił sobie, że to ktoś całkiem inny, a
podobieństwoograniczasięwyłączniedostroju:kobietaubranabyławsięgającą

ziemi długą białą spódnicę oraz zapinany na guziki bezkształtny czarny sweter, spod którego wystawał
kołnierzykbiałejbluzki.Brakowałotylkokornetuidługiegoróżańca,aby

przekształcićjejubiórwhabitzakonnicy.Skóręmiałabladąiprzejrzystąjakpergamin,typowądlaosób,
którerzadkoopuszczająmury,nosdługi,zaczerwienionynakońcu,

podbródeknieproporcjonalniemaływstosunkudotwarzy,ceręgładką.Właśnietenbrak

zmarszczek sprawiał, że Brunettiemu trudno było odgadnąć wiek kobiety; podejrzewał, że ma powyżej
pięćdziesiątki,alemniejniżsześćdziesiątlat.

—SignoraLerini?—zapytał,nawetniesilącsięnauśmiech.

—Signorina—powiedziałaszybko,jakbyprzywykładotego,żeludziepopełniająten

błąd,ilubiłaichpoprawiać.

—Chciałbymzadaćpanikilkapytańwzwiązkuztestamentempaniojca—rzekłBrunetti,

wyjaśniająccelswojejwizyty.

—Zkimmamprzyjemność?—Jejgłosbyłzarazemłagodnyinapastliwy.

—CommissarioBrunetti—przedstawiłsiękomisarz.—AtosierżantVianello—dodał,

wskazującruchemgłowyswojegotowarzysza.

—Ipewniechcąpanowiewejść,tak?

Brunettipotwierdził,więccofnęłasięparękroków,żebywpuścićichdośrodka.Kiedy

tylkoprzekroczyliprógmieszkania,każdymrucząc:Permesso,komisarznatychmiastpoczuł

znajomyzapach,któregonieumiałjednakrozpoznać.Wholuznajdowałasięmahoniowa

komoda,zastawionafotografiamiwrzeźbionychsrebrnychramkach.Brunettirzuciłnanie

pobieżnieokiem,poczymponowniezatrzymałnanichwzrok.Nawszystkichwidniałyosoby

wszatachduchownych:biskupi,kardynałowie,czterysztywnowyprostowanezakonnice,a

nawetpapież.KiedysignorinaLeriniodwróciłasię,żebypoprowadzićgościwgłąb

mieszkania,Brunettischyliłsię,byzerknąćnafotografiezbliska.Wszystkiebyłypodpisane,anawielu
widniałydedykacjedlagospodyni;jedenkardynałnazwałjąnawet„Benedettą,

umiłowanąsiostrąwChrystusie".Komisarzdoznałdziwnegowrażenia,jakbytrafiłdopokojunastolatki

background image

obwieszonegofotosamigwiazdorówrocka—bądźcobądź,oniteżnosząodlotowekreacje.

DogoniwszygospodynięiVianella,wszedłzanimidopomieszczenia,którewpierwszej

chwiliwziąłzakaplicę,alepobliższejlustracjiuznałzasalon.Wjednymroguujrzał

drewnianąMadonnę,przedktórąpaliłosięsześćgrubychświec;tostądbrałsięzapach,

którego wcześniej nie potrafił zidentyfikować. Przed rzeźbą stał klęcznik; na drewnianym podnóżku nie
byłopoduszkidającejulgępodczasdługotrwałychmodłów.

Naprzeciwległejścianieteżznajdowałasiękapliczka,aleoniecoinnymcharakterze,gdyżtuobiektem
adoracjibyłubranywgarniturmężczyznaobyczymkarku—najwyraźniej

zmarłyojciecgospodyni.Przedzdjęciemukazującymgoprzybiurku,zdłońmisplecionymi

na blacie, nie płonęły co prawda świece, za to oświetlał je łagodny blask dwóch reflektorów
umieszczonychmiędzybelkamisufitu;Brunettibyłpewien,żeświatłapaląsięzarównow

dzień,jakiwnocy.

SignorinaLerininietyleusiadławfotelu,coprzycupnęłanasamymjegobrzeżku,

trzymającsiętakprosto,jakbypołknęłakij.Alboraczejmiecz.

—Proszęprzyjąćwyrazywspółczuciazpowodustratyojca—powiedziałBrunetti,gdyon

isierżantrównieżzajęlimiejsca.—SignorLerinibyłznanymczłowiekiem,ogromnie

zasłużonymdlanaszegomiasta.Jestempewien,żebardzoboleśnieodczuwapanijegobrak.

SignorinaLeriniściągnęławargiiskłoniłagłowę.

—TakabyławolaPana—rzekła.

Brunetti usłyszał tuż obok cichutki szept: „Amen", ale oparł się pokusie, żeby zerknąć na Vianella.
SignorinaLerinipodniosłajednakoczynasierżanta.Kiedyzobaczyłaoblicze

równiepoważneipobożnejakjejwłasne,trochęsięodprężyła;rysytwarzyzmiękły,

kręgosłupstraciłsztywność.

—Signorina,niechciałbymzakłócaćpaniżałoby,rozumiem,jakwielkijestpanismutek,

alemuszęzadaćkilkapytańdotyczącychmajątkupaniojca.

—Tam,gdzieterazprzebywa,Pantroszczysięojegopotrzeby.

Tymrazemkomisarzadobiegłociche:Si,si;przemknęłomuprzezmyśl,czyVianello

background image

przypadkiemnieprzesadza.SignorinaLerininajwyraźniejtaknieuważała,bonietylko

spojrzała na sierżanta, ale nawet skinęła aprobująco głową, rada, że ma w jego osobie tak żarliwego
współwyznawcę.

—Niestety,signorina,my,którzywciążjesteśmytutaj,musimytroszczyćsięosprawy

doczesne—oznajmiłBrunetti.

Gospodynizerknęłanafotografięojca,jakbytamspodziewałasięznaleźćwskazówkę.

—Ocokonkretniepanuchodzi?

—Wtokujednegozdochodzeńuzyskaliśmyinformację,żepewneosobywnaszym

mieściepadłyofiarąoszustów,którzyudawali,iżzbierajądatkinaceledobroczynne—rzekł

Brunetti, trzymając się sprawdzonego kłamstwa. — Podając się za przedstawicieli organizacji
charytatywnych,zdołaliwyłudzićodswoichofiarznaczne,anawetbardzoznacznesumy

pieniędzy.—Umilkł,czekającnareakcjęzestronygospodyni,aleponieważmilczałaz

nieprzeniknionątwarzą,pochwilikontynuował:—Mamypowodysądzić,żenaciągaczom

udałosięzdobyćzaufaniekilkupensjonariuszytejsamejcasadicura,wktórejprzebywał

paniojciec.

SignorinaLeriniwytrzeszczyłaoczy.

—Czyktóryśznichprzypadkiemniekontaktowałsięzpaniojcem?

—Skądmogętowiedzieć?

—Możeojciecmówiłpani,żechcepoczynićzmianywtestamencie?Zezamierzazapisać

częśćpieniędzyjakiejśorganizacjicharytatywnej,októrejwcześniejnigdyniewspominał?

Brunettizamilkł,aleniedoczekałsięodpowiedzi.Spróbowałponownie:

—Czywtestamencieojcaniebyłożadnegozapisunaceledobroczynne,signorina?

—Copanprzeztorozumie?

—Naprzykładprzekazanieczęścipieniędzynaszpitalalbosierociniec—wyjaśnił

Brunetti,choćpytaniewydawałomusięcałkiemoczywiste.—Paniojciecniezrobiłczegośtakiego?

Potrząsnęłagłową.

background image

—Alechybapoczyniłzapisnarzeczjakiejśzasłużonejorganizacjireligijnej?

Kobietaznówpotrząsnęłagłową,niemówiącanisłowa.WyręczyłjąVianello.

—Jeślipozwolimipancośwtrącić,commissańo...Chciałbympowiedzieć,żeczłowiektej

miary co signor Lerini na pewno nie czekał do ostatniej chwili, aby podzielić się majątkiem z naszą
ŚwiętąMatkąKościołem.

Sierżant skłonił się w stronę gospodyni, która nagrodziła łaskawym uśmiechem wystąpienie w obronie
dobregoimieniajejojca.

—Uważam—kontynuowałVianello,zachęconyreakcjąkobiety—iżpowinniśmy

wypełniaćzaszczytnyobowiązekwspieraniaKościołaprzezcałeżycie,anietylkowgodzinieśmierci.

Zadowolony,żemiałokazjęzaprezentowaćswojestanowiskowtejjakżeistotnejsprawie,

znówpogrążyłsięwpełnejszacunkuciszy.

—Mójojciecmógłbysłużyćzawzórchrześcijańskichcnót—oświadczyłasignorina

Lerini.—Jegowyjątkowapracowitośćoraztroskaorozwójduchowyosób,zktórymi

kontaktowałsięnagrunciezawodowymlubprywatnym,stanowiąniedościgłyprzykładtego,

jakmożnałączyćgłębokąreligijnośćzaktywnymżyciemzawodowym.

Mówiławpodobnymstyluprzezkilkaminut,wychwalającpodniebiosazmarłego,ale

Brunettijejniesłuchał.Początkoworozglądałsięposalonie,przesuwającwzrokiempo

ciężkich meblach — pamiątkach epoki, w której liczyła się tylko solidność, a nie piękno czy wygoda.
Ponieważwiszącychnaścianachobrazówteżniecechowaływaloryestetyczne,

jedynie pobożność, komisarz ograniczył się do patrzenia na grube, zakończone szponami nogi stołu i
foteli.

Przeniósłoczynagospodynięwchwili,kiedydochodziładopodsumowania.Podejrzewał,

żewygłaszałatęmowęmnóstworazy,aterazpoprosturecytujejązpamięci,nie

zastanawiającsięnadtreściąwłasnychsłów.

—Mamnadzieję,żetowyjaśniawszelkiepańskiewątpliwości—oznajmiłanakońcu.

—Przedstawiłapanirzeczywiścieimponującykatalogcnót.

SignorinaLeriniprzyjęłatęwypowiedźzakomplementpodadresemojcaiuśmiechnęłasię.

background image

—Aleczymożemipanikonkretniepowiedzieć,czynahojnościpaniojcaskorzystałacasadicura?—
spytałBrunetti,boakuratotymgospodynisięniezająknęła.

Uśmiechnajejtwarzyzgasł.

—Copanmanamyśli?

—Czywymieniłjąwtestamencie?

—Nie.

—Amożeuczyniłdarowiznęnarzeczcasadicura,kiedytamprzebywał?

—Niewiem—odparłakobietatonemmającymsugerować,żeniezajmująjejtak

przyziemnesprawy,alegniewnespojrzenie,jakieposłałakomisarzowi,zdradzało

niezadowolenie.

—DojakiegostopniasignorLerinisprawowałkontrolęnadswoimifinansami?

—Nierozumiempytania.

—Czysamkontaktowałsięzbankiem?Czysamwypisywałczeki?Jeśliniebyłwstanie

osobiściewykonywaćtegorodzajuczynności,ktogowyręczał?Ktopłaciłzaniegorachunkiiwypisywał
czeki,takżetedotyczącedarowizn?Pani?Amożektośinny?—Jużjaśniejnie

potrafiłwytłumaczyć,ocomuchodzi.

Widaćbyło,żejegotonzirytowałkobietę,aleBrunettisiętymnieprzejął;miałdość

zarównojejuników,jakinapuszonejpobożności.

—Myślałam,żeinteresujesiępanoszustami—powiedziałataklodowato,żekomisarz

natychmiastpożałował,żeniepowściągnąłrozdrażnienia.

—Oczywiście,signorina,oczywiście.Chciałbymjedyniemiećpewność,żeowioszuścinie

zdołaliwykorzystaćpaniojcaijegoszczodrości,kiedyprzebywałwcasadicura.

—Jakpantosobiewyobraża?

Brunettizauważył,żetakmocnozacisnęłaprawądłońnalewej,iżskóralewejręki

zmarszczyłasięniczymszyjażółwia.

—Jeślinaciągaczeprzyszliwodwiedzinydoktóregośzpensjonariuszyalbowjakikolwiekinnysposób
dostalisięnaterencasadicura,złatwościąmoglinawiązaćrozmowęzpaniojcem—rzekł,aponieważ

background image

kobietanadalmilczała,spytał:—-Uważapani,żetoniemożliwe?

—Apan?Uważa,żemożliwe?

—Teoretycznietak.Jeślijednakwtestamencieojcaniebyłożadnychdziwnychzapisówi

jeśliniewydałprzedśmierciążadnychnieoczekiwanychdyspozycji,tochybaniemasię

czymmartwić.

—Możepanspaćspokojnie,commissario.Tojazajmowałamsięfinansamiojcapodczas

jegoostatniejchoroby.Iręczępanu,żeniewydalżadnychniezwykłychpoleceń.

—Acosiętyczytestamentu...Niewprowadziłzmianpodczaspobytuwcasadicura?

—Nie.

—Panijestgłównymspadkobiercą,tak?

—Tak.Jestemjedynymdzieckiemmoichrodziców.Brunettiemuskończyłasięzarówno

cierpliwość,jakilistapytań.

—Dziękuję,signorina,zapoświęcenienamczasuiudzieleniewyjaśnień—rzekł.—Teraz

jużwiem,żemojepodejrzeniabyłybezpodstawne.

Wstał;sierżantrównież.

—Osobiściebardzosięztegocieszę—kontynuowałBrunetti,starającsięnadaćswojemu

uśmiechowiwszelkieznamionaszczerości.—Byłobyminiezmiernieprzykro,gdybysię

okazało,żecipadałcyoszukalipaniojca.

Zuśmiechemnaustachskierowałsiędowyjścia;słyszał,jaksierżantpodążazanim.

SignorinaLeriniwstałazfotelaiodprowadziłaichdodrzwi.

—Toitakniemażadnegoznaczenia—powiedziała,ruchemrękiwskazującnasalonwraz

zezgromadzonymwnimdobytkiem,awzamierzeniuprzypuszczalnieobejmująccałyświat.

—Świętaracja,signorina,świętaracja.Taknaprawdęliczysiętylkozbawieniewieczne—

oznajmiłVianello.

Brunettiradbył,żejestdonichobojgazwróconyplecami,obawiałsiębowiem,żenie

background image

potrafiłbyukryćzdumieniainiesmaku,jakiewywołaływnimsłowasierżanta.

Rozdział6

—Czymmamsobietłumaczyćtentwójnagływybuchpobożności?—zapytał,kiedy

wyszlizbudynku.

Vianellowyszczerzyłwuśmiechuzęby.

—No,powiedz—ponagliłgokomisarz.

—Zwiekiemcorazbardziejtracęcierpliwość,com-missario.Pozatymkiedymasiędo

czynieniazosobąpokrojupannyLerini,chybaniesposóbprzesadzić.

— Cóż, gratuluję zdolności aktorskich. Przyznam ci się jednak, że kiedy powiedziałeś: „Tak naprawdę
liczysiętylkozbawieniewieczne",wszystkozaczęłosięwemniewywracać.—

Brunettiwzdrygnąłsięzobrzydzeniem.—Możeonaciuwierzyła,alemniesięwydałeś

fałszywyjakwąż.

—Och,uwierzyła,codotegoniemadwóchzdań—stwierdziłzprzekonaniemsierżant.

PrzeszliprzezplaciskierowalisięwstronęmostuprzyAkademii.

—Skądtapewność?

—Wyraźnieniechciałaodpowiedzieć,kiedypanpytał,czyjejojciec,tachodząca

świętość,zapisałkomuśchoćodrobinęszmalu,prawda?

Brunettiskinąłgłową.

—Noi?—Vianellopopatrzyłnaniegowyczekująco.

—Noico?

—Tonajlepiejpokazuje,ocowtymwszystkimchodzi.

—Oco,sierżancie?

—Babachceczućsięwyjątkowa,lepszaodinnych.Nigdyniebyłapiękna,aninawet

ładna,inicniewskazujenato,bybyłaszczególnieinteligentna.Żebywięcsięwyróżnić,pozostałojej
jedynieudawaćpobożną.Wtedykażdy,ktojąspotka,myśli:„Och,coza

niezwykła,uduchowionaosoba!"Aonaniemusinicrobić,niczegosięuczyć,niemusinawetspecjalnie
sięstarać.Wystarczy,żewyklepielitanięróżnychpobożnychbzdur,awszyscybędąsięniązachwycaći

background image

mówić,jakatozniejwyjątkowakobieta.

Brunettiniebyłprzekonany,czyVianellomarację,alewolałniewdawaćsięwdyskusję.

DewocjapannyLerinifaktyczniewydawałasięprzesadnainienaturalna,jednakżenie

podejrzewał tej kobiety o hipokryzję. To ciągłe mówienie o religii i odwoływanie się do woli bożej
kojarzyłomusięraczejzfanatyzmem,ojakijużnierazsięotarłpodczaspracyw

policji.PannieLerinibrakowałozarównointeligencji,jakiegoizmu,cechwręcz

nieodłącznychuprawdziwychhipokrytów.

—Cośmimówi,żezetknąłeśsięjużzdewocją—powiedziałdosierżanta,skręcającw

stronęnajbliższegobaru.

Potakdużejdawcepobożnościmiałochotęsięnapić.Vianellonajwyraźniejteż,więc

zamówilidwakieliszkibiałegowina.

—Zdewocjąmojejrodzonejsiostry—wyjaśniłsierżant.—Naszczęściejejprzeszło.

—Opowiesz?

—Wszystkozaczęłosięjakieśdwalataprzedzamąż-pójściem.—Vianellopociągnąłłyk

wina,poczympostawiłkieliszeknaladzieiwziąłzestojącejobokmisykrakersa.—I

skończyłowkrótcepoślubie.—Kolejnyłykwina.Uśmiech.—Widoczniewłóżkuniebyło

miejscadlaJezusa.—Jeszczejeden,tymrazemwiększyłykwina.—Przeżyliśmykoszmar.

Całymimiesiącamiplotłatylkoosilemodlitwy,odobrychuczynkachiotym,jakkocha

Madonnę,amyśmymusielitegosłuchać.Wkońcunawetmatka,któranaprawdęjestświętą

kobietą,zatykałauszy.

—Icobyłodalej?

—Siostrawyszłazamąż.Potemprzyszłynaświatdzieciiniemiałajużczasuna

pobożność.Dałasobiespokój.

—Myślisz,żeztąLerinimogłobysięstaćpodobnie?

Vianellowzruszyłramionami.

— W jej wieku... ile może mieć lat, pięćdziesiąt parę? — Spojrzał pytająco na komisarza, a gdy ten

background image

skinąłgłową,dodał:—Małaszansa,żebyktośsięzniąożenił,chybażedlaszmalu.

Ażeforsąbabskoniezamierzasięznikimdzielić,tochybajasne.

—Niemaszoniejzbytwysokiegomniemania,co?

—Niecierpięhipokrytów.Inielubięludziwierzących.Więcmożepansobiewyobrazić,

jakieuczuciawzbudzawemniektoś,ktojestijednym,idrugim.

—Aleprzecieżsamnazwałeśswojąmatkęświętąkobietą.Niejestwierząca?

Vianelloprzesunąłkieliszekwstronębarmana.Tenponownienapełniłgobiałymwinemi

popatrzyłnaBrunet-tiego.Komisarzposzedłzaprzykłademsierżanta.

—Owszem,jest,aleonawierzywdobroczłowieka.

—Czynienatympolegachrześcijaństwo?

Vianelloparsknąłgniewnie.

—Cośpanupowiem,commissario.Mojamatkanaprawdęjestświętąkobietą.Wychowała

trojewłasnychdzieciakówijeszczedwojecudzych.Ichojciecpracowałwkopalni;po

śmierciżonysięrozpiłiwogóleniedbał

0 dzieci. Więc moja matka je przygarnęła i chowała razem z nami. Nie robiła z tego żadnej wielkiej
sprawy,niegadałaoszlachetności.Pewnegodniaprzyłapałamojegobratanatym,jakdokuczałjednemu
zchłopców,nazywającjegoojcapijakiem.Myślałem,żematkazabijeLucę,alenie;kazałamuprzyjśćdo
kuchniioznajmiła,żebardzojejzaniegowstyd.Tylkotyle:żesięzaniegowstydzi.

1bratpłakałprzeztydzień.Niekrzyczałananiego,aledałamuodczuć,coonimsądzi.—

Sierżantpociągnąłłykwina,błądzącmyślamiwprzeszłości.

—Icobyłodalej?—zapytałBrunetti.

-Hę?

—Cobyłodalej?Ztwoimbratem?

—Jakieśdwatygodniepóźniejwracaliśmyrazemzeszkoły,kiedykilkustarszych

chłopakówzsąsiedztwazaczęłodogadywaćjednemuzsynówgórnika,temusamemu,

któremuwcześniejLucadokuczał.

—Ico?

background image

—Lucawpadłwszał.Dwóchpobiłdokrwi,trzeciegopogoniłprawiedosąsiedniej

dzielnicy.Icałyczaswrzeszczałdonich,żebynigdywięcejnieważylisięzaczepiaćjegobrata.—W
miaręjakVianellosnułopowieść,oczycorazbardziejmulśniły.—Wróciłdo

domu zakrwawiony. Podczas bójki chyba złamał sobie palec; w każdym razie ojciec zabrał go do
szpitala.

—Apotem?

—WszpitaluLucaopowiedziałocałymzajściuojcu,atenpopowrociedodomu

powtórzyłwszystkomatce.

Vianellodopiłwino,poczymwyjąłzportfelakilkabanknotówipołożyłnaladzie.

—Jakzareagowała?

—Normalnie.Jakbynicsięniestało.Alewieczoremzrobiłanakolacjęrisottodipesce,ulubionedanie
brata.Niejedliśmytegooddwóchtygodni.Możnabypomyśleć,żemama

zastrajkowała.Albozakaręchciałanaswszystkichzagłodzić.—Zarechotałgłośno.—Po

kolacjiLucaznówzacząłsięuśmiechać.Mamanigdywięcejniewspomniałaobójce.Luca

byłnajmłodszymdzieckiemizawszeuważałem,żewłaśniejegokochanajbardziej.—

Schowałdokieszeniresztę,którąbarmanmuwydał.—Takajestmojamama.Nieprawi

kazań.Wszystkozałatwiadobrocią.Takichjakonazeświecąbyszukać!

Wstaliodbaru.Sierżantprzytrzymałdrzwi,przepuszczającBrunettiego.

—Mapanjeszczejakieśadresynatejliście,commis-sario?—spytał,zerkającnazegarwiszącynad
wejściemdobaru.—Jakośniewierzę,żeci,zktórymidotądrozmawialiśmy,

mająnasumieniucośopróczegoizmuihipokryzji.

—Tojużkoniecnadziś—odparłBrunetti,taksamojaksierżantznużonyrozmowami,a

zwłaszczanadmiernądawkąpobożności.—Czwartaosobapodzieliłaswójmajątekrówno

międzyszóstkędzieci.

—Apiąta?

—SpadkobiercamieszkawTurynie.

—Więcwyglądanato,żeniemamypodejrzanych.

background image

—Istotnie.Powolidochodzędowniosku,żeniemapodejrzanych,bożadneprzestępstwo

niezostałopopełnione.

—Wartowracaćnakomendę?—zapytałVianello,odciągającrękaw,żebydlapewności

spojrzećjeszczenazegarek.

Byłokwadransposzóstej.

—Nie,niemasensu—zadecydowałBrunetti.—Choćrazwróćdodomuoludzkiejporze.

Vianellosięuśmiechnął.Chciałcośpowiedzieć,aleugryzłsięwjęzyk;wkońcunie

wytrzymał.

—Będęmiałwięcejczasunasiłownię.

—Nawetmiotymniewspominaj!—zawołałBrunetti,krzywiącsięzudawanązgrozą.

VianelloryknąłśmiechemiruszyłwstronęPontedeli'Accademia,akomisarzwkierunku

domu.

DopierokiedyznalazłsięnaCampoSanBarnabaiprzystanął,żebyspojrzećnafasadę

świeżowyremontowanegokościoła,przyszedłmudogłowypewienpomysł.Komisarzskręcił

wcalleobokświątyni;zatrzymałsięprzyostatnichdrzwiachprzedCanalGrande.

DrzwiotworzyłysiępodrugimdzwonkuiBrunettiwszedłnarozległydziedziniecpalazzo

teściów.Luciana,służąca,któraunichpracowała,zanimjeszczeBrunettipoznałPaolę,

czekałauszczytuschodówprowadzącychdownętrzapałacuiuśmiechałasięnapowitanie.

—Buonasera,dottore—powiedziała,cofającsię,żebywpuścićgodoholu.

—Buonasera,Luciano.Miłocięznówwidzieć.—Podałjejpłaszcz,zastanawiającsię,ileżtorazytego
dniazdejmowałiwkładałwierzchnieokrycie.—Chciałbymporozmawiaćz

teściową.Oilejestwdomu,oczywiście.

Nawetjeślisłużącązdziwiłajegonagławizyta,niedałanicposobiepoznać.

—Contessaczyta.Alenapewnochętniepanaprzyjmie,dottore—oznajmiła,poczym,

prowadzącgonapokoje,zapytałaciepło,zniekłamanymzainteresowaniem:—Jaksię

miewajądzieci?

background image

—Raffisięzakochał—odparłBrunetti,zachęconyjejserdecznymuśmiechem.—Chiara

również.—WidzączaskoczonąminęLuciany,dodałzrozbawieniem:—NaszczęścieRaffi

zakochałsięwdziewczynie,aChiarawnowymniedźwiadkupolarnymzberlińskiegozoo.

Służącachwyciłagozarękaw.

—Och,dottore,niepowinienpansobietakżartowaćzestarejkobiety—powiedziała,

odejmującodsercadrugąrękę,którąwcześniejprzyłożyłatammelodramatycz-nymgestem.

—KimjestukochanaRaffiego?Czytodobradziewczyna?

—NazywasięSaraPaganuzziimieszkapiętropodnami.ZnająsięzRaffimoddziecka.Jejojciecma
wytwórnięszkławMurano.

—TotenPaganuzzi?

—Tak.Znagopani?

—Nieosobiście,aleznamjegowyroby.Przepiękne,naprawdęprzepiękne.Mójbratanek,

któryteżpracujewMurano,twierdzi,żePaganuzzijestprawdziwymmistrzem.

Lucianazatrzymałasięprzedgabinetemchlebodaw-czyniizastukaładodrzwi.

Zwnętrzadoleciałgłoshrabiny:

—Avanti.

LucianaotworzyładrzwiiniezapowiadającBrunettie-go,wpuściłagodośrodka.Jednakżeszansanato,
aby nakrył teściową na robieniu czegoś, czego robić nie powinna, choćby na przeglądaniu pisma dla
kulturystów,byłaraczejznikoma.

Donatella Falier spojrzała znad okularów na gościa, po czym położyła książkę grzbietem do góry na
kanapie, na książce okulary, i wstała. Energicznym krokiem podeszła do Brunettiego i nadstawiła
policzek.Mimożeprzekroczyłasześćdziesiątkę,wyglądałaprzynajmniejo

dziesięćlatmłodziej:drobnaiszczupła,trzymałasięprosto,anijedenwłosnajejgłowieniebyłsiwy,a
zmarszczkiznakomicieskrywałstarannymakijaż.

—Guido,cosięstało?—spytałaprzejęta.

Brunettipoczułżal,żejegokontaktyzteściowąsątak

rzadkie,iżnajegowidokgotowajestsądzić,żewydarzyłosięnieszczęście.

—Nic.Wszystkowporządku.

background image

Natychmiastsięodprężyła.

—Todobrze.Napijeszsięczegoś,Guido?—Zerknęłanaokno,jakbychciałasię

zorientować,jakajestporadnia,azatemjakialkoholbyłbynajbardziejodpowiedni.Inaglenajejtwarzy
odmalowało się zdziwienie; chyba się nie spodziewała, że na dworze panuje już mrok. — Boże, która
godzina?

—Wpółdosiódmej.

—Naprawdę?—spytałaretorycznie,podchodzącdokanapy.—Usiądźiopowiedzmi,co

słychaćumoichwnuków.—Spoczęłanawcześniejzajmowanymmiejscu,poczym

podniosłaksiążkę,zamknęłająiwrazzokularamipołożyłananiskimstolikuprzykanapie.

—Nie,tu,kołomnie—poprosiła,widząc,żezięćkierujesięwstronęfotelastojącego

naprzeciwko.

Brunettiusiadłnakanapie.WciągudługoletniegomałżeństwazPaoląrzadkomiałokazję

byćzteściowąsamnasam,toteżdotądniewyrobiłsobieoniejjednoznacznejopinii.

Czasamiwydawałamusiębezmyślnąlalą,niepo-trafiącąnawetnalaćsobiedrinka,innym

razemzaskakiwałagotrafnościąsądów,chłodnychirzeczowych,natematludziiich

zachowań.Dodatkowątrudnośćwoceniejejcharakterusprawiałmufakt,żenigdynie

wiedział,czyDonatellamówicoścelowo,czyprzypadkiem.Mniejwięcejprzedrokiem,

wspominającFiniego,parlamentarzystęoneofaszystowskichpoglądach,nazwałago

„Mussofi-nim",niczymniedającpoznać,czybyłotoprzejęzyczenie,czyteżświadomieprzekręciłajego
nazwisko,abywyrazićpogardę.

Brunettizapewniłhrabinę,żedziecimająsiędobrze,świetnieradząsobiewszkole,z

każdymposiłkiemjedządwarodzajewarzywipókinocesąchłodne,śpiąprzyzamkniętych

oknach, żeby się nie przeziębić. Uspokojona, że wnukom nic złego się nie dzieje, Donatella Falier
zainteresowałasięichrodzicami.

—AtyiPaola?Zdrowowyglądasz;poprawiłeśsięprzezzimę—-oświadczyłaiBrunetti

odrazusięwyprostował,usiłującwciągnąćbrzuch.—Więcczegosięnapijesz?

—Niczego,dziękuję.Chcęcięspytaćodwieosoby,któremożeszznać.

background image

—Doprawdy?—zdziwiłasię,szerokootwierajączieloneoczy.

—Tak.Ichnazwiskawypłynęływzwiązkuzdochodzeniem,któreprowadzimy,więc...—

urwał.

—Iwpadłeśspecjalniepoto,żebymniespytać,comionichwiadomo?

—Zgadzasię.

—Acojamogęwiedziećoczyichśmachlojkachczymalwersacjach?

—Chodzimiosprawyosobiste.

—Oplotki?

—Aha.

Namomentprzeniosłaspojrzeniewbok;wygładziłaniewielkąfałdkę,którądostrzegłana

oparciukanapy.

—Niewiedziałam,żepolicjęinteresująplotki.

—Stądczerpiemywiększośćinformacji.

—Serio?

Potwierdziłskinieniemgłowy.

—Tofascynujące!

Brunetti nic nie powiedział. Próbując uniknąć jej wzroku, zerknął na grzbiet książki leżącej na stoliku.
Spodziewałsię,żebędzietojakiśbanalnyromansalbokryminał.Angielskitytuł

takgozaskoczył,żeprzeczytałnagłos:

—TheVoyageoftheBeagle.

—Tak,Guido.Czytałeś?

—Nastudiach,latatemu,alewtłumaczeniu.—Ztrudemopanowałzdumienie.

—LubięDarwina—oświadczyłacontessa.—Atobiepodobałasiętaksiążka?—spytała,

zapominającoplotkachipolicji.

—Całkiem.Aleprzyznam,żejużniebardzojąpamiętam.

— Więc powinieneś znów po nią sięgnąć. Podróż na okręcie „Beagle" to ważna pozycja, jedna z

background image

najważniejszychksiążek,jakienapisano.Opowstawaniugatunkówoczywiścieteż.

Brunettiskinąłgłową.

—Chceszjąpożyczyć?Czytaniepoangielskuniesprawiacikłopotów,prawda?

—Chybabymsobieporadził,alenaraziemammnóstwoinnychlektur—odparł.—Może

kiedyś.

—Toidealnaksiążkanawakacje.Wspaniałeplaże,cudownezwierzęta...

—Faktycznie—zgodziłsięBrunetti,niebardzowiedząc,oczymcontessamówi.

Naszczęściezmieniłatemat.

—Jakietoplotkichciałbyśusłyszeć,Guido?

—Niekoniecznieplotki,poprostujakiekolwiekinformacje,któremogłybyzaciekawić

policję.

—Ajakietoinformacjeciekawiąpolicję?

—Właściwiewszystkie—przyznałpokrótkimwahaniu.

—Tegosięspodziewałam.Nowięcokogocichodzi?

—InteresujemniesignorinaBenedettaLerini.

—Ta,któramieszkawDorsoduro?

—Tak.

Hrabinapogrążyłasięnamomentwzadumie.

—Wiemjedynie,żejestniezwyklehojnadlaKościoła,aprzynajmniejtakącieszysię

opinią.Większośćpieniędzy,jakieodziedziczyłapoojcu—cóżtobyłzapodły,wredny

człowiek!—zdążyłajużoddaćKościołowi.

—Jakiejśkonkretnejorganizacjikościelnej?Jakiemuśduchownemu?

—Niesamowite!Niemamnajmniejszegopojęcia—rzekłapochwili,autentycznie

zdziwiona.—Wiemtylko,żejestbardzoreligijnaiprzeznaczamnóstwopieniędzyna

Kościół.Towszystko.Dlamnierówniedobrzemogłabywspieraćwaldensów,Kościół

background image

anglikański,anawettychokropnychAmerykanów,którzyzaczepiająludzinaulicy...no

wiesz,tych,cotomająmnóstwożon,aleniepozwalająimpićcoca-coli.

Brunettiuznał,żejegowiedzanatematBenedettyLerininiespecjalniesięwzbogaciła,

postanowiłwięcspytaćteściowąootyłąhrabinę.

—Drugaosoba,któramnieciekawi,tocontessaCri-voni.

—Claudia?—zapytałaDonatella,niekryjączaskoczeniaaniradości.

—Jeślitakmanaimię.JestwdowąpoconteEgidiu.

—Och,todoprawdycudowne!—DonatellaFalierroześmiałasięjaknastolatka.—

Szkoda,żeniemogęopowiedziećotymprzyjaciółkomprzybrydżu!—Widzącprzerażoną

minę zięcia, zaraz dodała: — O nic się nie martw, Guido. Nikt, nawet Orazio, nie dowie się o naszej
rozmowie.Paolaczęstomówi,żeniemożepowtórzyćminic,cousłyszyodciebie.

—Takmówi?

—Tak.

—Apowtarza?

Contessauśmiechnęłasię,upierścienionądłoniądotykającjegorękawa.

—Posłuchaj,Guido.Niełamieszswojejpolicyjnejprzysięgi,prawda?

Brunettiskinąłgłową.

—Nowłaśnie.Ajaniełamięsłowadanegocórce.—Ponownieobdarzyłagouśmiechem.

—Powiedzmilepiej,cochceszwiedziećoClaudii.

—Jakibyłjejmąż,jakimsięukładało...

—Egidionapewnonienależałdoosóbłatwychwpożyciu.Potwierdzitokażdy,ktogo

znał—oznajmiłabezwahaniaDonatellaFalier.—AletosamomożnapowiedziećoClaudii

—dodałainamomentzamyśliłasięnadwłasnymisłowami.—Acotyonichwiesz,Guido?

?—Tylkoto,comówiąludzie.

—Czyli?

—Onim,żedorobiłsięwlatachsześćdziesiątychnabezprawnymstawianiubudynkóww

background image

Mestre.

—Aoniej?

—Zeleżyjejnasercuporządekmoralny.

Contessauśmiechnęłasię.

—Otak,temusięniedazaprzeczyć.

—Skądjąznasz?—spytałpochwiliBrunetti,widząc,żeteściowaniepalisiędo

udzielaniainformacji.

—ClaudiajestwkomiteciezbierającymfunduszenaremontkościołaSanSimonePiccolo.

—Tyteż?

—Askądże!Prosiła,żebymsięprzyłączyła,aleodmówiłam.Wiem,żetocałegadanieo

remonciejestpodstępem.

—Podstępem?

—Tak.TojedynykościółwWenecji,wktórymnadalodprawiasięmszępołacinie.

Wiedziałeśotym?

—Nie.

—Zdajesię,żebylipowiązanizkardynałemLefebvre,tymfrancuskimarcybiskupem,

który chciał, aby Kościół wrócił do łaciny i kadzideł. Uznałam więc, że wszystkie pieniądze, jakie
zbierzemy,niezostanąprzeznaczonenaremont,tylkowysłanedoFrancjialbowydanenazakupkadzideł.
—Umilkłanamoment.—Zresztątenkościółjesttakbrzydki,żenie

wartogoodnawiać.TopoprostunieudanakopiaPanteonu.

Choć dygresja na temat architektury świątyni wydała się Brunettiemu interesująca, wolał, aby teściowa
nieodbiegałaodtematu.

—Nodobrze,alepowiedzmi,cowieszoClaudiiCri-voni.

Contessaskierowaławzroknagotyckieokna,zktórychrozciągałsięwspaniaływidokna

palazzipodrugiejstronieCanalGrandę.

—Jakzamierzaszzużytkowaćuzyskaneodemnieinformacje,Guido?

—Dlaczegopytasz?

background image

—BochociażClaudianiejestnajmilsząosobąpodsłońcem,niechcę,żebycierpiałaz

powoduplotki,któramożesięokazaćbezpodstawna.—ZanimBrunettizdążył

zaprotestować,uniosładłoń,nakazującmumilczenie,poczymdodałaznaciskiem:—A

przynajmniejjaniechcębyćodpowiedzialnazajejcierpienie.

—Mogęcięzapewnić,żeniespotkajejnic,naconiezasłużyła.

—Todośćdwuznacznawypowiedź.

—Owszem,alewtejchwilinawetniewiem,czyzrobiłacośzłegoinaczymjejwina

miałabypolegać.Niewiem,czywogólepopełnionoprzestępstwo.

—Amimotoprzyszedłeś,żebyzasięgnąćoniejinformacji?

—Tak.

—Więcmusiszmiećpodstawy,żebysięniąinteresować.

—Mam.Drobneprzesłanki,alenicwięcej.Ijeślisięokaże,żeto,coodciebieusłyszę,niemazwiązku
zesprawą,októrejmyślę,nikomuniepowtórzęsłowa.

—Ajeśliokażesię,żemazwiązek?Cowtedy?

Brunettiwydąłwargi,dumającnadodpowiedzią.

—Wtedypostaramsiędowiedzieć,czywusłyszanejplotcetkwiziarnoprawdy,czynie.

—Plotkinaogółbywająbezpodstawne.

Komisarzuśmiechnąłsię.Ktojakkto,aleDonatella

Falierpowinnawiedzieć,żechoćbywająbezpodstawne,toczęstomająoparciew

bezspornychfaktach.

—Krążąpogłoskioksiędzu—oznajmiłapodługimmilczeniu.

—Jakiepogłoski?

Wykonaładłoniąnieokreślonygest.

—Cotozaksiądz?

—Niewiem.

—Acowiesz?

background image

—Nickonkretnego,aletuktoścośszepnie,tamktoścośszepnie.Oczywiścieniktnie

mówinicwprost,akażdawypowiedźzdajesięwynikaćzgłębokiejtroskioClaudięijej

zdrowie.

Brunettiznałtęmetodędrobnychinsynuacji;jużukrzyżowaniebyłoaktembardziej

humanitarnym.

— Wiesz, jak to się dzieje, Guido. Na przykład, jeśli Claudia nie przyjdzie na spotkanie, to któraś z
obecnych pań spyta, czy nic złego się jej nie przytrafiło albo czy przypadkiem nie jest chora, a potem
doda słodkim, niewinnym głosikiem, że na pewno chodzi o jakąś dolegliwość fizyczną, bo przecież w
sprawachduchowychClaudiamasiędokogozwrócić.

—Ico?Tylkotyle?—spytałBrunetti.

DonatellaFalierskinęłagłową.

—Towystarczy—rzekła.

—Dlaczegowięcsądzisz,żewgręwchodziromanszksiędzem?

Contessaznówwykonaładłoniąnieokreślonyruch.

—Towynikaztonu.Słowasąnieważne,liczysiętonimodulacjagłosu;tooneprzekazująukrytątreść
pozornieniewinnychwypowiedzi.

—Odjakdawnatrwatenromans?

—Niewiem,Guido,czywogóletrwajakikolwiekromans—oznajmiła,prostującplecy.

—Azatemodjakdawnasłyszyszteinsynuacje?

—Hm,jużponadrok.Początkowoniezwracałamnanieuwagi.Alboznajomepilnowały

sięwmojejobecności.Wiedzą,żeniecierpięplotek.

—Czycośjeszczeszeptano?

—Toznaczy?

—Czykrążyłyjakieśpogłoski,kiedyumarłjejmąż?

—Nictakiegosobienieprzypominam.

—Skupsię.

—Bądźłaskawpamiętać,Guido—pochyliwszysię,położyłaupierścienionądłońnajego

background image

rękawie—żenieprowadziszprzesłuchania,ajaniejestempodejrzaną.

Brunettisięzaczerwienił.

—Przepraszam,straszniemigłupio.Zagalopowałemsię.

—Wiem,Paolamimówiła.

—Comówiła?

—Jakietodlaciebieważne.

—Co?

—To,couważaszzasprawiedliwość.

background image

131

—To,couważamzasprawiedliwość?

—Ach,przepraszam,Guido.Uraziłamcię.

Potrząsnąłszybkogłową,żenie,nicpodobnego,lecz

zanimzdążyłspytaćteściowąowyjaśnienie,onapodniosłasięzkanapy.

—Alezrobiłosięciemno—powiedziała,poczym,jakbyzapominającoobecnościzięcia,

podeszładooknaistanęłatam,zrękamizałożonyminaplecach,zwróconatyłemdopokoju.

Jej prosta, szczupła sylwetka, jedwabny kostium, wysokie obcasy i włosy upięte w zgrabny kok
sprawiały,żewyglądałajakmłodakobieta.

Dopieropodłuższymczasieodwróciłasięodoknaispojrzałanazegarek.

—Orazioijajesteśmyzaproszenidoznajomychnakolację,więcjeśliniemaszwięcej

pytań,chciałabymzacząćsięszykować...

Brunettiwstałirównieżpodszedłdookna.Widziałłodziesunącepokanaleorazświatławdomachna
drugimbrzegu.Chciałpowiedziećcośmiłegonapożegnanie,aleDonatella

odezwałasiępierwsza:

—UcałujodnasPaolęidzieci,dobrze?

Poklepałagoporamieniuiodeszła,nimotworzyłusta.

Pozostałsamnasamzewspaniałymwidokiemrozpościerającymsięzokienpalazzo,który

kiedyśmiałsięstaćjegowłasnością.

Rozdział7

Brunettiwróciłdodomukilkaminutprzedósmą;powiesiwszypłaszcz,udałsięprostodo

gabinetuPaoli.Zastałją,takjaksięspodziewał,wulubionymwysłużonymfotelu;siedziałazjednąnogą
podwiniętą,wprawejręcetrzymaładługopis,wlewejotwartąksiążkę.Oderwałaodniejwzrok,kiedy
wchodził,iprzesłałamucałusa,alezarazznówpogrążyłasięwlekturze.

Brunettiusiadłnaprzeciwkożonynakanapie;pochwilijednakpostanowiłsiępołożyć.

Ugniótłdwieaksamitnepoduszkiiwsunąłjesobiepodgłowę.Utkwiłwzrokwsufit,zamknął

background image

oczy;wiedział,żePaolabędziegotowapoświęcićmuuwagę,gdytylkodoczytadokońca

interesującyjąfragment.

Dobiegłgoszelestprzewracanejstrony.Minęłokilkachwil.Potemusłyszał,jakżona

odkładaksiążkęnapod-łogę.

—Niewiedziałem,żetwojamamaczyta—rzekł.

?—Wyobraźsobie,żezpomocąLucianyradzisobienawetztrudniejszymisłowami.

—Nieżartuj.Naprawdęniezdawałemsobiesprawy,^czytaksiążki.

~~Acoinnegomiałabyczytać?Przyszłośćzfusów?

—Niewiedziałem,żeczytapoważneksiążki.

—Orety!WciążstudiujepismaświętegoAugustyna?

Brunettiniemiałpojęcia,czyPaolanadalżartuje,czy

mówipoważnie.

—Nie—odparł.—CzytaPodróżnaokręcie„Beagle".

—Aha—powiedziałaPaolabezspecjalnegozainteresowania.

—Niedziwicięto?

—Mówisz,Guido,jakbyśjąprzyłapałnaczytaniupornografiidziecięcej.

—Bezprzesady.Alepowiedzszczerze,wiedziałaś,żeczytatakpoważneksiążki?

—Oczywiście.Przecieżtomojamatka.

—Todlaczegominigdyotymniewspomniałaś?

—Lubiłbyśjąbardziej,gdybyświedział,coczyta?

—Przecieżlubiętwojąmatkę—odparłszybko,możezbytszybko.—Alemamwrażenie,

żesłabojąznam.

—Sądzisz,żeznałbyślepiej,gdybyświedział,jakielekturyjąpasjonują?

—Ajestbardziejniezawodnysposóbwyrobieniasobieokimśopinii?

—Nie,chybarzeczywiścieniema—odparłaponamyśle.

background image

Była to taka odpowiedź, jakiej się spodziewał. Usłyszał, że żona się porusza, zmieniając pozycję w
fotelu,alenieotworzyłoczu.

—Kiedyrozmawiałeśzmamą?—zapytała.—Iskądwiesz,coczyta?Chybanie

zadzwoniłeśdoniej,żebyzasięgnąćporadywsprawieciekawychlektur?

—Nie,odwiedziłemją.

—Ty?Odwiedziłeśmamę?

Brunettipotwierdziłmruknięciem.

—Poco?

—Chciałemjąospytaćodwiekobiety.

—Októre?

—JednatoBenedettaLerini.

—Olała!—zawołałaPaola.—Cosięstało?Czyżbysięprzyznała,żesamazabiłatego

staregoskurwysyna,walącgomłotkiemwłeb?

—Oilemiwiadomo,jejojcieczmarłnazawał.

—Jestempewna,żejegośmierćwywołałapowszechnąradość.

—Dlaczegotakuważasz?

Paola długo milczała, więc Brunetti w końcu otworzył oczy i spojrzał na nią. Siedziała teraz z obiema
nogamipodkurczonymi,zbrodąwspartąnadłoni.

—No?—ponaglił.

—Todziwne,Guido,alesamaniewiem,dlaczegotopowiedziałam.Pewniedlatego,że

tylerazysłyszałam,jakizniegostrasznyczłowiek.

—Straszny?Wjakimsensie?

Znówsięzamyśliła.

—Niewiem.Niekonkretnegonieprzychodzimidogłowy.Pamiętamtylko,żeludziemieli

gozaokropnegoty-pa.Dziwne,prawda?

Brunettiponowniezamknąłoczy.

background image

-—Nawetbardzo—rzekł.—Zwłaszczawtymmieście.

—Botuwszyscyowszystkichwszystkowiedzą?

—Tak.

—Maszrację.

Umilkli oboje; Brunetti wiedział, że Paola przebiega myślami korytarze pamięci, usiłując sobie
przypomnieć,gdzielubodkogosłyszałanieprzychylneuwaginatematzmarłego—

plotki,napodstawiektórychwyrobiłasobieonimzłezdanie.

Prawiezasypiał,kiedynagledobiegłgojejgłos:

—Jużwiem.MówiłamionimPatrizia.

—PatriziaBelloti?

—Tak.

—Cocipowiedziała?

—PracowałauLeriniegoprzezostatniepięćlatjegożycia.Opowiadała,żebyłistnym

potworem;wszyscypodwładnigonienawidzili.

—Zajmowałsięhandlemnieruchomościami,prawda?

—Nietylko.

—Mówiłacidlaczego?

—Codlaczego?

—Dlaczegopodwładnigonienawidzili?

—Poczekaj,zarazsobieprzypomnę.—Umilkłanachwilę.—Jużwiem!Miałotocoś

wspólnegozreligią.

Brunettiniezdziwiłsię.Jeślijabłkopadaniedalekoodjabłoni,to—sądzącpocórce—

signorLerinimusiałbyćjednymztychtrudnychdozniesieniabigotów,którzykarząza

przeklinaniewpracyiwprezenciegwiazdkowymdająróżańce.

—Akonkretnieco?—spytał.

—ZnaszPatrizię,prawda?

background image

Patrizia, przyjaciółka Paoli z dzieciństwa, nigdy nie wydawała się Brunettiemu specjalnie interesującą
osobą,alewidziałjązaledwiekilkarazy.

—Uhm—mruknął.

—Jestbardzowierząca.

Tak,terazsobieprzypominał;byłtojedenzpowodów,dlaktórychjejnielubił.

—Mówiłami,żekiedyśwpadłwfurię,boktoś,chybanowasekretarka,powiesiłwbiurze

świętyobrazek.Albokrzyż.Niepamiętamdokładnie,boPatriziaopowiadałamiotymparęlattemu.W
każdymrazieLerinidostałszału,kazałtenobrazekczykrzyżnatychmiastzdjąć.

Wogólefacetmiałniewyparzonągębę,otymteżmimówiła.Niechciałatylkopowtarzać

jegobluźnierczychprzekleństw.Madonnatakaataka.Madonnasiakaowaka...Myślę,że

nawettyniemiałbyśochotytegosłuchać,Guido.

Brunettipuściłmimouszusugestię,żeinnychprzekleństwmógłbysłuchaćzwiększą

ochotą;zaintrygowałygonatomiastrewelacjenatematLeriniego,takodmienneodtego,cospodziewał
się usłyszeć. Z zamyślenia wyrwał go miękki dotyk ciała Paoli, która usiadła obok na kanapie. Nie
otwierając oczu, przysunął się bliżej oparcia, żeby zrobić jej miejsce; po chwili na klatce piersiowej
poczułjejłokieć,przedramię,biust.

—Dlaczegoodwiedziłeśmamę?—spytałgłosdochodzącytużspodjegopodbródka.

—Jużcimówiłem.Pomyślałem,żeznaBenedettęLenniitędrugą.

—Atadrugatokto?

—ClaudiaCrivoni.

—Izna?

—Aha.

—Cocipowiedziała?

—ŻebyćmożeCrivonimaromanszksiędzem.

—Zksiędzem?—zdziwiłasięPaola.

—Tak.Aletotylkoplotka.

—Zapewneopartanafaktach.

—Nafaktach?

background image

—Och,niewygłupiajsię,Guido.Dlaczegonie?Cri-vonimożemiećtyleromansów,ile

chce.

—Alezksiędzem?—spytałBrunettizniemniejszymzdziwieniemniżprzedchwilążona.

—Czemunie?

—Anieskładająślubuczystości?Paolauniosłasięnieconałokciu.

—Czasamimniezaskakujesz—oświadczyła.—Myślisz,żetonaprawdęcośzmienia?

—Powinno.

—Tak,adziecipowinnybyćgrzeczneizawszesłuchaćrodziców.

—Naszymzdarzająsiędrobneodstępstwa.—-Uśmiechnąłsię.

Poczuł,jakciałemżonywstrząsachichot.

—Itoczęsto—przyznała.—Alepowiedz,Guido,naprawdęwierzysz,żeksiężażyjąw

czystości?

—Niesądzę,abyCrivonizkimkolwiekmiałaromans.

—Dlaczego?

—Bojąwidziałem!—zawołał,poczymnagleotoczyłżonęwtaliiramieniemi

przyciągnąłdosiebie.

Wrzasnęła zaskoczona, ale w jej głosie było tyle samo oburzenia co uciechy, zupełnie jak w piskach
Chiaryłaskotanejprzezojcalubbrata.Paolawyrywałasię,aleobjąłjąmocniejiprzytrzymał,dopókisię
nieuspokoiła.

—Wiesz,nieznamtwojejmatki—rzekłpochwili.

—Cotypleciesz!Znaszjąoddwudziestulat.

—Tak,alejakoteściową.Aniewiem,jakajestnaprawdę.

—Mówisztozesmutkiem—powiedziała,unoszącgłowę.

Brunettizwolniłuścisk.

—Botojestsmutne:znaćkogośtakdługoitakmałoonimwiedzieć.Zmarnowaćtyle

czasu!

background image

Paola oparła głowę na jego klatce piersiowej i przez moment wierciła się, usiłując lepiej dopasować
swoje kształty do ciała męża. Jęknął głośno, kiedy wbiła mu łokieć w brzuch; w końcu ułożyła się
wygodnie,aonobjąłjąramieniem.

Spaliwtejpozycji,gdypółgodzinypóźniejdopokojuweszłazgłodniałaChiara,żeby

spytaćmatkę,októrejbędziekolacja.

Rozdział8

Brunettiobudziłsięnazajutrzzpoczuciemniezwykłejjasnościumysłu,zupełniejakby

przeznocspadłamugorączkaiodzyskałpełnięwładzintelektualnych.Leżałwłóżku,

analizujączebranepoprzedniegodniainformacje.Zamiastjednakdojśćdowniosku,że

należyciespożytkowałczas,poświęcającgonakierowaniekomendąiściganiezbrodni,ze

wstydemprzyznałsamprzedsobą,iżzmarnowałdzień,polującnajednorożca,czyliusiłujączgromadzić
daneoprzestępstwie,któregoprawdopodobniewogóleniepopełniono.Nietylkouwierzyłbezresztyw
opowieść Marii Testy, ale jeszcze wciągnął w to Vianel- la i razem z nim nachodził ludzi, którzy
najwyraźniejniemielipojęcia,dlaczegocommissariopolicjistukaniezapowiedzianydoichdrzwi.

Patta wracał za dziesięć dni. Brunetti nie miał złudzeń, jaka będzie reakcja szefa, kiedy się dowie, co
jego zastępca i sierżant robili podczas jego nieobecności. Mimo iż leżał w ciepłej pościeli, zdjął go
chłód na myśl o zadawanych lodowatym tonem pytaniach Patty: „Chcesz mi wmówić, że uwierzyłeś w
historyjkęopowiedzianąprzezzakonnicę,kobietę,którapółżyciaspędziłazaklasztornymmurem?

Idlategozacząłeśnaprzykrzaćsięludziomiinsynuować,żeichbliscyzostalizamordowani?

Czyśtyoszalał,Brunetti?Czytymaszświadomość,kimsąciludzie?"

WkońcuBrunettizdecydował,żezanimumyjeręceodcałejsprawy,porozmawiazjeszcze

jedną osobą, z kimś, kto nawet jeśli nie będzie w stanie potwierdzić opowieści Marii, to przynajmniej
zdoła ocenić jej wiarygodność jako świadka. Bo któż mógłby ją znać lepiej od człowieka, któremu
spowiadałasięprzezsześćlat?

Budynek,któregoBrunettiszukał,stałnadrugimkońcusestiereCastello,wpobliżu

kościołaSanFrancescodeliaVigna.Dwojeprzechodniów,którychspytał,gdziejesttakitoatakinumer,
nieumiałomuudzielićżadnychwskazówek.Kolejnąosobęzagadnąłwięcnieo

numer,leczosiedzibęzakonuŚwiętegoKrzyża;usłyszał,żemieścisięprzynastępnym

moście,drugiedrzwipolewej.Irzeczywiście,przysolidnychdrewnianychdrzwiachwisiałamosiężna
tabliczkaznazwązakonuiwygrawerowanymponiżejniewielkimkrzyżem

maltańskim.

background image

Drzwiotworzyłpopierwszymdzwonkusiwymężczyzna,którymógłbysłużyćzawzór

postaci dobrego mnicha, tak popularnej w średniowiecznej literaturze. Jego oczy promieniały dobrocią
niczymsłońceciepłem,aszeroki,serdecznyuśmiechzdawałsięmówić,iżnicniesprawiamuwiększej
radościniżniespodziewanygość.

—Czymmogęsłużyć?—spytałprzyjaznymtonem,jakbyokazywanieprzybyszom

pomocystanowiłogłównyeeljegożycia.

—ChciałbymsięzobaczyćzPadrePioCavalettim,proszębrata.

—Dobrze.Wejdź,synu.—Mnichotworzyłdrzwinaoścież.—Tylkoostrożnie—rzekł,

wskazującwysokidrewnianypróg,anastępnieujmujączałokiećgościa,abyuchronićgo

przedpotknięciem.

Staryfurtianmiałnasobiebiałyhabittegosamegozakonu,doktóregonależała

Suor'Immacolata,leczprzysłoniętybrązowymfartuchemzzielonymiibrunatnymiplamami,

świadczącymiolatachpracywogrodzie.

Przekroczywszypróg,Brunettiprzystanął;rozglądałsię,usiłujączidentyfikowaćsilny

słodkizapach,któryuderzyłgownozdrza.

—Bez—wyjaśniłzakonnik,uradowanywyrazemtwarzygościa.—PadrePiouwielbiabez

isprowadzaodmianyzcałegoświata.

Faktycznie,wewnętrznydziedziniecporastałykrzewy,drzewkaizupełniewysokiedrzewa

różnychgatunkówbzu.Oszałamiającyaromatwypełniałpowietrze.Jednakżetylkogałązki

nielicznychkrzewówuginałysiępodciężaremgęstychfioletowychwiech;pozostałeroślinyniezaczęły
jeszczekwitnąć.

—Tychparękrzewówtakwspanialepachnie?—spytałBrunetti,zdumionyintensywnością

woni.

—Niezwykłe,prawda?—Mnichuśmiechnąłsięzdumą.—Togatunkiwczesnokwiatowe:

Dilatata,ClaudeBernardiRuhmvonHorstenstein.

Brunettidomyśliłsię,żelingwistycznypopiszakonnikatolitanianazwwonnychkrzewów.

—Tetam,przymurze...—zakonnikdotknąłłokciagościa,abyzwrócićjegouwagęna

background image

kępękrzewówprzytulonychdowysokiegoceglanegomuru—...toWhiteSummers,Marie

FinoniIvorySilk.Wszystkiekwitnąnabiało,aleobsypiąsiękwieciemdopierozpoczątkiemczerwcai
jeślipogodaniebędziezbytupalna,niestracąkwiatówdolipca.—Rozejrzałsięzadowolony.—Mamy
tudwadzieściasiedemróżnychgatunków;wogrodzienaszegodomu

podTrydentemkolejnetrzydzieścicztery.

Brunetti otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zakonnik, z zapałem ciągnąc wątek, nawet tego nie
zauważył.

—NiektórepochodzązMinnesotyiWisconsin—oznajmił;wymowanazwydrugiegoz

tychstanówsprawiłamuniecokłopotu.

—Bratjestogrodnikiem?—zapytałkomisarz,choćodpowiedźnasuwałasięsama.

—Tak,złaskibożej.Zacząłemtupracować...—przyjrzałsiębliżejBrunettiemu—

...kiedybyłeśjeszczemałymchłopcem,synu.

—Topięknyogród.Możebratbyćdumny.

Starzecłypnąłniepewniespodgęstychbrwi.Bądźco

bądź,dumabyłajednązformpychy,zaliczanejdosied-grzechówgłównych.

??—Dumnyztego,żebzysątutakiepięknekuwięk-8ZeJchwalePana—poprawiłsię

komisarz.

Zakonnikponowniesięrozpromienił."'Wszystko,coPanstworzył,jestpiękne—rzekł,

*®°dącgościaprzecinającąogróddróżkąwyłożonącegłami.—Jeśliktośwtowątpi,

wystarczy,abyprzyjrzałsięJegoroślinom.—Skinąłgłową,jakbydlapotwierdzeniatej

prostejprawdy.—Maszogród,synu?

—Nie,niestety.

—Wielkaszkoda.Dobrzejestpatrzeć,jakcośrośnie.Topozwalalepiejrozumiećsens

życia.

Otworzyłdrzwiiusunąłsięnabok,przepuszczającBrunettiegoprzodem.

Ruszyliprzedsiebiedługimkorytarzem.

—Aczydziecisięliczą?—spytałzuśmiechemkomisarz.—Mamdwoje.

background image

—Och,naturalnie!—Zakonnikodwzajemniłuśmiech.—Licząsiębardziejniżcokolwiek

naświecie.Nicniejestpiękniejsze,nicniedajewspanialszegoświadectwachwalePana.

Brunettiskinąłenergiczniegłową,zgadzającsięprzynajmniejzpierwszączęścią

wypowiedziogrodnika.

Chwilępóźniejstarzecprzystanąłizastukał.Nieczekając,ażzzadrzwirozlegniesięgłos,zwróciłsiędo
Brunettiego.

—Wchodź,synu.PadrePiozawszemówi,abyśmyniezwłocznieprzyprowadzalikażdego,

ktochcesięznimzobaczyć.

Uśmiechającsięciepło,poklepałgościaporamieniuioddaliłsiędoswojegoogrodu,w

którympachniałotak,jakzdaniemkomisarzapowinnopachniećwraju.

Wpokojusiedziałprzybiurkuwysokimężczyzna.Cospisał,alenawidokBrunettiego

odłożyłdługopisiwstał.Ruszyłwstronęgościa,wyciągającnapowitaniedłon;

wjegooczachzabłysływesołeiskierki,awargirozciągnęłysięwuśmiechu.

UstaPadrePiobyłytakczerwoneipełne,żekażdy,ktowidziałgoporazpierwszy,musiał

zwrócić na nie uwagę, jednakże to szarozielone oczy zdradzały charakter księdza. Płonęła w nich
ciekawość,zainteresowanieświatem,które—jakpodejrzewałBrunetti—-cechowały

każdąsferędziałalnościkapłana.Byłwysokiichudy,asmukłośćsylwetkidodatkowo

podkreślałdługihabitzakonuŚwiętegoKrzyża.Chociażksiądzliczyłczterdzieścikilkalat,włosywciąż
miał czarne; o tym, że zaczyna się starzeć, świadczyła jedynie niewielka łysina na czubku głowy,
tworzącanaturalnątonsurę.

—Buongiorno—powiedziałciepłymtonem.—Czymmogępanusłużyć?

MówiłwprawdziezintonacjątypowądlamieszkańcówVéneto,leczniemiałweneckiego

akcentu.Brunettiemuprzemknęłoprzezmyśl,żeduchownypochodzizPadwy.Zanimzdążył

odpowiedziećnapytanie,ksiądzzawołał:

—Och,gdziemojemaniery!Proszę,niechpanusiądzie.

Wysunąłnaśrodekpokojudwamiękkiekrzesłastojącenalewoodbiurkaisamusiadł

dopierowtedy,gdygośćzająłwskazanemiejsce.NagleBrunettipoczułsilnąochotę.żebyjaknajprędzej
zamknąćsprawę,którąwszcząłpod*PfywemdziwnejopowieściMariiTesty.

background image

ChciałbymspytaćojcaojednązosóbnależącychdozakonuŚwiętegoKrzyża—rzekł.

Wonnypowiewwiatruzaszeleściłpapieraminabiurku.

Brunetti pomyślał, że wiosna zapowiada się wspaniale: w pokoju nie odczuwało się chłodu, mimo że
wychodzącenaogródoknabyłyszerokootwarte,abydośrodkawpadałzapachbzu.

Ksiądzzauważył,żegośćpatrzywstronęogrodu.

—Całydzieńmuszęprzytrzymywaćkartkidłonią—oznajmiłznieśmiałymuśmiechem.

—Alebezkwitnietakkrótko,żepragnęsięnimnacieszyć,pókimogę.—Namomentspuścił

wzrok.—Obawiamsię,żemożnatouznaćzapewnegorodzajułakomstwo.

—Wątpię,żebymiłośćdokwiatówbyłapoważnymgrzechem—powiedziałBrunetti,

uśmiechającsiędobrodusznie.

Ksiądzskinieniemgłowypodziękowałzapobłażliwość.

—Niechciałbymwypaśćnieuprzejmie,signore,alemuszęwiedzieć,kimpanjest,zanim

udzielępanuinformacjioczłonkunaszegozakonu.—Zwyrazemlekkiegospeszeniana

twarzyPadrePiowyciągnąłdoBrunettiegorękę,otwartądłoniądogóry,jakbyprosiło

wyrozumiałość.

—JestemcommissarioBrunetti.

—Zpolicji?—Ksiądzniepróbowałukryćzdumienia.

—Tak.

—Wielkienieba!Mamnadzieję,żenikomuniestałosięniczłego!

—Nie,nie,proszęsięnieobawiać.Przyszedłemtylkozapytaćopewnąmłodąkobietę,

któranależaładotegosamegozakonucoojciec.

-—Należała,commissario?Jużnienależy?

—Nie.

—Bojęsię,żeniebędęmógłpanuwielepomóc.Powinienpanraczejporozmawiaćzmatką

przełożoną.Toonajestduchowąprzewodniczkąsióstr.

—Oilesięorientuję,ojciecznatękobietę.

background image

—Tak?Jaksięnazywa?

—MariaTesta.

Ksiądzuśmiechnąłsięrozbrajająco,przepraszajączaswojąignorancję.

—Żałuję,commissario,aletonazwiskonicminicmówi.Niewiepan,jaksięnazywała,

kiedynależaładonaszejwspólnoty?

—Suor'Immacolata.

Ksiądzpokiwałgłową.

—Tak,rzeczywiście.PracowaławdomuopiekiSanLeonardo.Bardzotroskliwie

zajmowała się pensjonariuszami. Wielu było do niej szczerze przywiązanych, a sądzę, że ona do nich
również.Dlategoogromniemniezasmuciłajejdecyzjawystąpieniazzakonu.

Modliłemsięzanią.

Brunettiprzyglądałmusiębezsłowa.

—Aledlaczegosiostrąinteresujesiępolicja?—spytałksiądzznagłymniepokojem.

Tymrazemtokomisarzwyciągnąłuspokajającymgestemrękę.

—Niemapowodudozmartwienia,niezrobiłaniczłego.Poprostuchcemysiędowiedzieć

parurzeczy.

Natwarzyksiędzawyraźnieodmalowałasięulga.

—-Jakdobrzeojciecjąznał?

PadrePiozadumałsięnamoment.f:Totrudnepytanie,commissario.

—Myślałem,żebyłojciecjejspowiednikiem.

Oczyksiędzarozszerzyłysię,alezarazspuściłwzrok.Splótłpalce,zastanawiającsięnadodpowiedzią,
poczymponowniespojrzałnaBrunettiego.

—Podejrzewam,żewydasiętopanuzbędnąkomplikacją,commissario,alemuszę

rozdzielićto,cowiemnajejtematjakoprzełożony,odtego,comiwiadomojako

spowiednikowi.

—Dlaczego?—zapytałBrunetti,chociażznałodpowiedź.

background image

—Bopopełniłbymciężkigrzech,gdybymwyjawiłcokolwiek,comipowiedziałapod

tajemnicąspowiedzi.

—Alemożemiojciecwyjawićto,cowiejakoprzełożony?

—Oczywiście.Ichętnietozrobię,jeślitymsposobemmogęjejpomóc.—Kapelandomów

opiekirozplótłpalceijednąrękązacząłprzebieraćpaciorkiróżańcawiszącegoupasa.—Cochciałby
panwiedzieć?

—Czyjestuczciwąkobietą?

Ksiądzniestarałsięukryćzdumienia.

—Uczciwą?Chodzipanuoto,czybyłabyzdolnadokradzieży?

—Albodokłamstwa.

—Nie,niewierzę,abymogłakraśćalbokłamać—oznajmiłbezwahaniaPadrePio.

—Ajakajestwrelacjachdoświata?

—Przyznam,żeniebardzorozumiempytanie.—Zakonnikpotrząsnąłlekkogłową.

—Czysądziojciec,żetakobietajestdobrymsędziąludzkichcharakterów?Czybyłaby

wiarygodnymświadkiem?

—Zależy,cobymiałaoceniać—odparłkapelanpodłuższymnamyśle.—Alboraczej

kogo.

—Toznaczy?

—Wydajemisię,żeSuor'Immacolatajestosobąbardzoemocjonalną.Możenawet

nadwrażliwą.Szybkodostrzegawludziachdobro,cooczywiściejestbezcennymdarem.

Ale...—twarzksiędzazachmurzyłasię—...równieszybkopodejrzewanajgorsze.Obawiam

się,żeto,copowiem,zabrzmiokropnie,ajawydamsiępanuczłowiekiemnadmiernie

uprzedzonym.—Urwał;najwyraźniejsłowa,którezamierzałpowiedzieć,niechciałymu

przejśćprzezgardło.—Suor'ImmacolatapochodzizSycyliiichybadlategomadość

specyficzny,bynierzecspaczony,obrazludzkiejnatury.

PadrePioodwróciłwzrok.Brunettizauważył,żeksiądzprzygryzazębamidolnąwargę,

background image

zupełniejakbychciałwtensposóbukaraćsięzato,copowiedział.

—Iztakimspaczonymobrazemludzkiejnaturytrafiłabydoklasztoru?

—Niewiem,jaktopanuwyjaśnić,commissańo—oznajmiłzzakłopotaniemduchowny.

—Jeśliująćtękwestięwkategoriachteologicznych,SuorTmmacolatacierpiałana

niedostatekufności.Gdybybyłabardziejufna,BUałabywięcejwiarywdobroczłowieka.—

Namoment"milkłitylkoprzebierałpaciorki.—Towszystko,como-

panupowiedzieć,commissario.

Zobawyprzedwyjawieniemmiczegoś,czegoniel^inienemwiedzieć?

—Czegoniemaprawapanwiedzieć—stwierdziłznaciskiemksiądz.

Brunettimilczał.

—Zdajęsobiesprawę,żewieluludziomwydajesiętodziwne,szczególniewe

współczesnymświecie—kontynuowałduchowny.—Alezachowanietajemnicyspowiedzi

toobowiązekrówniestaryjaksamKościół,wdodatkujedenznajchlubniejszych.Niewolnonamzniego
zrezygnować.—Uśmiechnąłsięsmutno.—Przykromi,alenaprawdęniemogę

powiedziećnicwięcejnatematSuorTmmacolaty.

—Czyskłamałaby?

—Nie.Tegomożepanbyćpewien.Nigdybynieskłamała.Mogłabycośźlezrozumieć

alboprzejaskrawić,aleświadomienigdyniepowiedziałabynieprawdy.

Brunettiwstał,wyciągającrękę.

—Dziękuję,żeojcieczechciałpoświęcićmityleczasu.

Dłońksiędzabyłasucha,jegouściskmocny.PadrePioodprowadziłkomisarzadodrzwi.

—IdźzBogiem,synu—rzekł,gdygośćznówzacząłmudziękować.

NadziedzińcuBrunettiujrzałogrodnikaklęczącegoprzyróżanymkrzakunieopodalmuru;

gołymi rękami roz- grzebywał mokrą glebę. Na widok Brunettiego starzec wsparł się dłonią o ziemię,
żebypowstaćzkolan.

—Nietrzeba,proszębrata,samwyjdę!—zawołałdoniegoBrunetti.

background image

Kiedyznalazłsięnaulicy,zapachbzutowarzyszyłmuażdonajbliższegorogu—unosiłsięwpowietrzu
niczymbłogosławieństwo.

Nazajutrzdomiastaprzyjechałministerfinansówichoćbyłatocałkowicieprywatna

wizyta,policjaweneckaodpowiadałazajegobezpieczeństwo.Częściowoztegopowodu,a

częściowodlatego,żenaskutekspóźnionejepidemiigrypypięciupolicjantówposzłona

chorobowe,ajedenwylądowałwszpitalu,kopietestamentówosóbzmarłychwSanLeonardo

CasadiCuraprzeleżałyniezauważonenabiurkuBrunettiegoażdopoczątkunastępnego

tygodnia. Komisarz dwukrotnie sobie o nich przypominał, za drugim razem nawet spytał o nie Elettrę,
któraodparła,żejużdawnotemuzostawiłajewjegogabinecie.

DopierokiedyministerpowróciłdoRzymuitejstajniAugiasza,jakąbyłoministerstwo

finansów,Brunettiznówsobieprzypomniałokopiachtestamentów—itotylkodlatego,żesamewpadły
muwręce,kiedywśródpapierównabiurkuszukałzagubionychaktosobowych

kilkufunkcjonariuszy.Postanowiłprzejrzećdokumenty,zanimpoprosisekretarkęPatty,byupchnęłajew
którymśzsegregatorów.

Ponieważskończyłstudiaprawnicze,niemiałtrudnościzezrozumieniemjęzyka,jakim

spisane były poszczególne punkty, informujące, że zmarli przekazują, pozostawiają i darują żywym
skrawkiiokruchytegoświata.Czytającbombastycznesformułowania,pomyślało

tym,«omówiłVianellonatematniemożnościposiadaniaczegokolwiek;testamentywyraźniedowodziły,
iżsięniemy-*Zmarliprzenosiliiluzoryczneprawowłasnościnaspad

kobierców,alebyłotojedyniepodtrzymywaniefikcji,gdyżzczasemśmierćmiałapozbawićwszystkiego
równieżobdarowanych.

Komisarzzadumałsię:możesłuszniepostępowalipogańscywodzowie,każącumieszczać

swojezwłokiwrazzcałymdobytkiemnałodzi,którąwypychanowmorze,anastępnie

podpalano.Pochwiliprzyszłomudogłowy,żetymnagłymzwrotemprzeciwko

dziedzicznościprzypuszczalnieodreagowujegodzinyspędzonewtowarzystwieministra,

ordynarnegoidioty—kontaktzkimśtakimkażdegomógłzniechęcićdoludzibogatych.

Brunettiroześmiałsięgłośnoiwróciłdostudiowaniatestamentów.

NietylkosignorinadaPresporządziłazapisnarzeczcasadicura.SignoraCristanti

pozostawiładomowiopiekipięćmilionówlirów,asignoraGalasso,którauczyniłaswoim

background image

głównymspadkobiercąbratankamieszkającegowTurynie—dwamiliony.

Niebyłytoogromnesumy,aleBrunettiwystarczającodługopracowałwpolicji,by

wiedzieć,żeludzieczęstozabijająbezskrupułównawetdlamniejszychpieniędzy;zdawał

sobiejednaksprawę,iżżadenwytrawnymordercanieryzykowałbywpadkidlataknędznych

zysków.Dlategowydałomusięmałoprawdopodobne,abyktokolwiekzwiązanyzcasadi

curaodważyłsiępopełnićmorderstwo.

Zinformacjiuzyskanychodjejbratawynikało,żeAugustadaPrebyłapoprostusamotną

starą kobietą i z wdzięczności za opiekę postanowiła zapisać coś instytucji, w której spędziła swoje
ostatnielata.DaPreprzyznał,żekiedyobaliłsądownietenzapis,niktzdomuopiekisię

nie odwoływał. Ktoś, kto posunąłby się do morderstwa, tak łatwo by się nie pogodził z utratą
spodziewanychpieniędzy.

Brunetti sprawdził daty na testamentach. Przekonał się, że kolejne dwa, w których widniały zapisy na
rzeczcasadicura,sporządzonoponadrokprzedśmierciąpensjonariuszy;z

pozostałychtrzechdwaspisanomniejwięcejpięćlatprzedzgonemspadkodawców,ajeden

ażdwanaście.Niemiałtakbujnejwyobraźnianitakpodejrzliwejnatury,abyw

którymkolwiekztychprzypadkówwietrzyćprzestępstwo.

Piątkastaruszkówzmarłazprzyczynnaturalnych—byłtojedynylogicznyirozsądny

wniosek, a przeświadczenie Suor'lmmacolaty, iż w casa di cura dopuszczono się zbrodni, po prostu
usprawiedliwiałowjejoczachdecyzjęporzuceniazakonu,któryodtakdawnabyłdlaniejduchowymi
faktycznymdomem.Brunettiwiedziałzdoświadczenia,żepoczuciewiny

częstoprzybierajeszczedziwniejszeformy,choćzjegopunktuwidzeniamłodakobietaw

ogóle nie powinna czuć się winna. W każdym razie żałował, że vita nueva byłej zakonnicy tak
niefortunniesięzaczęła.ŻyczyłMariijaknajlepiej;zasługiwałanacoświęcej.

Kopietestamentóworaznotatki,któresporządziłpoodwiedzeniuzsierżantemtrojga

spadkobierców, trafiły ostatecznie nie do rąk Elettry, ale do dolnej szuflady biurka. gdzie przeleżały
kolejnetrzydni.

Pattawróciłzurlopujeszczemniejzainteresowanycodziejesięnakomendzie,niżprzedwyjazdem.By-
^OtootylekorzystnedlaBrunettiego,żeniemusiałsłowemwspominaćszefowiowizycieMariiTesty
aniojejopowieści.Niedługopóźniej

background image

odwiedziłwdomuopiekimatkęiporazkolejnyuświadomiłsobie,jakbardzobrakujemu

tamSuor'Immacolatyorazjejpłynącejzgłębisercatroskiopensjonariuszy.

Młodakobietawięcejsięznimniekontaktowała,miałwięcnadzieję,żezapomniałaocałejhistorii,o
swoichpodejrzeniach,lękach,ipoprosturozpoczęłanoweżycie.Pewnegodniaprzyszłomunawetdo
głowy,żebyjąodwiedzićnaLido,alegdzieśzapodziałkartkę,na

którejzapisaładres,iniepotrafiłprzypomniećsobienazwiskaludzi,którzypomoglijejznaleźćpracę.
Pamiętał,żebyłokrótkie—cośjakRossi,Bassi,Guzzi.Potemjednak

zamieszaniezwiązanezpowrotemvice-questorePattysprawiło,żeprzestałmyślećoMarii—

iniemyślałażdochwili,kiedydwadnipóźniejodebrałtelefonodmężczyzny,który

przedstawiłsięjakoVittorioSassi.

—CzytozpanemrozmawiałaMaria?—spytałSassi.

—MariaTesta?—upewniłsięBrunetti,mimożeodrazusięzorientował,ojakiejMarii

mówijegorozmówca.

—Suor'Immacolata.

—Tak,odwiedziłamnieprzeddwomatygodniami.Ocochodzi,signorSassi?Czycośsię

stało?

—Potrąciłjąsamochód.

—Gdzie?

—Tu,naLido.

—Gdziejestteraz?

—Nachirurgiiurazowej.Właśniestąddzwonię.Niktminicniechcepowiedzieć.

—Kiedymiałmiejscewypadek?

—Wczorajpopołudniu.

—Dlaczegopandzwonidopieroteraz?

Wsłuchawcezaległadługacisza.

—SignorSassi?—ponagliłkomisarz,agdymężczyznawciążmilczał,spytałłagodniejszymtonem:—
Wjakimjeststanie?

background image

—Ciężkim.

—Ktojąpotrącił?

—Niewiadomo.

—Jakto?

—Późnympopołudniemwracałanarowerzedodomu.Samochóduderzyłjąodtyłu.Musiał

jechaćzdużąprędkością.Kierowcasięniezatrzymał.

—KtoznalazłMarię?

—Kierowcaciężarówki.Zobaczył,żeleżywrowieprzyszosie.Przywiózłjądoszpitala.

—Czybardzojestpoturbowana?

—Prawdęrzekłszy,niewiem.Kiedyzadzwonionodziśrano,powiedzianomi,żemazłamaną

nogę,aleistniejeobawa,żenastąpiłouszkodzeniemózgu.

—Jestpantamteraz,tak?

—Tak.

—Skądwiedziano,jaksięzpanemskontaktować?Policjabyławczorajwpensione,wktórejMariai.
Zdajesię,żeadresznalezionowjejtorebce.

sciciel podał nazwisko mojej żony. Pamiętał, że to my- przyprowadzili do niego Marię. Ale
zatelefonowanonasdopierodziśrano.Natychmiastprzyjechałem.

—Rozumiem.Adlaczegodzwonipandomnie?

—KiedywzeszłymmiesiącuspytaliśmyMarię,pocojedziedoWenecji,odparła,żemusi

porozmawiaćzpolicjantemnazwiskiemBrunetti.Niepowiedziałaoczym,amyśmysięnie

dopytywali. Teraz, kiedy leży poturbowana, pomyślałem sobie, że może pan, jako policjant, chciałby o
tymwiedzieć.

—Dziękuję,signorSassi.Jestempanubardzowdzięczny—rzekłBrunetti.—Czy...czy

zwróciłpanuwagę,jaksięMariazachowywałapospotkaniuzemną?

—Normalnie,jakzawsze—odparłSassi.Jeślinawetpytaniewydałomusiędziwne,nicw

jegotonienatoniewskazywało.—Aco?

Brunettiniezamierzałmunictłumaczyć.

background image

—Długopantamjeszczebędzie?—spytał.

—Paręminut.Muszęwracaćdopracy.Zonazo.staławdomu,opiekujesięwnukami.

—Jaksięnazywalekarz,któryzajmujesięMarią?

—Niewiem.Panujetukompletnychaos.Pielęgniarkistrajkują,niemaukogozasięgnąć

informacji.NiktnicniewieoMarii.Mógłbypantuprzyjechać?Możezpanembędąinaczejrozmawiali.

—Będęzapółgodziny.

—Mariatodobrakobieta.

Brunettiprzytaknął;znałjąodsześciulaticałkowiciepodzielałtęopinię.

KiedySassisięrozłączył,BrunettizadzwoniłnadółdoVianella.Kazałsierżantowi

zamówićłódźzpilotemizapięćminutbyćgotowymdopodróżynaLido.Następniepolecił

telefonistce, aby połączyła go ze szpitalem. Gdy zgłosiła się centrala, powiedział, że chce mówić z
lekarzemdyżurnymnachirurgiiurazowej.Połączonogozoddziałem

ginekologicznym,potemzchirurgią,awreszciezkuchnią.Zdegustowany,cisnąłsłuchawkęnawidełkii
zbiegłnadół,gdzieVianellozMontisimczekalijużprzyłodzi.

Kiedymknęliprzezlagunę,BrunettipowiedziałsierżantowiotelefonieSassiego.

—Atosukinsyn!—zawołałVianello,kiedyusłyszał,żekierowcazbiegłzmiejsca

wypadku.—Dlaczegosięniezatrzymał?Przecieżmogłaumrzećwtymrowie.

—Możewłaśnieotochodziło?Żebynieprzeżyła?

Vianelloodrazuzrozumiał,cokomisarzmanamyśli.

—Notak—rzekł,mrużącoczy.—Aleprzecieżnieposzliśmydocasadicura,nie

zadawaliśmytamżadnychpytań.Więcskądsiędraniedowiedzieli,żekontaktowałasięz

policją?

—Niewiemy,cozrobiłaporozmowiezemną.

—Fakt.Alechybaniebyłaażtaknaiwna,żebypognaćdodomuopiekiizacząćrzucać

oskarżenia?

?—Większośćżyciaspędziławklasztorze,sierżancie.

background image

—Cotomadorzeczy?

?—Sądzisz,żenic?MoimzdaniemMariauważa,że%starczykomuśpowiedzieć,iżźle

postąpił,abysampo-f*®dłnapolicję,przyznałsiędowszystkiegoijeszczepokosił,bygoaresztowali
—rzekłBrunetti,alezarazpolowałswojegolekkiegotonu.—Chodzimioto,żel^fcypuszczalniesłabo
znasięnaludziachinierozumieMotywów,którymisiękierują.

—Notak.Klasztorniejestnajlepsząszkolążyciawtymbagnie,najakieprzerobiliśmy

świat.

Brunettiemunieprzyszładogłowyżadnasensownauwaga,więcmilczałprzezresztędrogi.

DopierogdypolicyjnamotorówkaprzybiładoprzystaninatyłachOspe-daleałMare,

zastrzeżonejdlawodnychambulansów,poleciłMontisiemu,żebynanichczekał,dopókiniezorientująsię
wsytuacji.

Otwartedrzwiprowadziłydopomalowanegonabiałokorytarzaobetonowejposadzce.

—Hola!Awycościezajedni?—spytał,wychodzącimnaprzeciw,sanitariuszwbiałym

kitlu.—Niewolnotędywchodzićdoszpitala.

Brunettiwyjąłlegitymacjęimachnąłmuniąprzedoczami.

—Gdziemieścisięurazówka?

Mężczyznastałnaburmuszony,ztakąminą,jakbywciążchciałimzakazaćwstępu,po

chwilijednakwjegoumyślewziąłgórętypowowłoskiszacunekdlaurzędników

państwowych,zwłaszczasłużbmundurowych.Otrzymawszywskazówki,komisarzz

Vianellemruszyliprzedsiebie.Minutępóźniejdotarlidodyżurki;dalej,zadwuskrzydłowymidrzwiami,
ciągnąłsiędługi,jasnooświetlonykorytarz.Wdyżurceniebyłonikogo.Brunettizawołałparęrazy,ale
nieuzyskałżadnejreakcji.

Wreszciezgłębikorytarzawyłoniłsięmężczyznawwymiętymbiałymfartuchu.

—Przepraszam—rzekłBrunetti,unoszącdłoń,żebygozatrzymać.

—Tak?

—Gdziemógłbymznaleźćlekarzadyżurnego?

—Aocochodzi?—spytałmężczyznanieszczęśliwymgłosem.

Brunettiznówwyciągnąłlegitymację.Mężczyznaspojrzałnanią,potemnaniego.

background image

—Ocochodzi,commissario?Toja,niestety,mamnagłowietenoddział.

—Niestety?

— Przepraszam, tak mi się powiedziało. Jestem na nogach od trzydziestu sześciu godzin, bo
pielęgniarkomzachciałosięstrajkować.Mamnasalidziewięćciężkichprzypadków,ado

pomocytylkojednegosanitariuszaijednąstażystkę.Aleitakniemasensu,bymsiępanuskarżył.

—Rzeczywiście,doktorze.Niemogęaresztowaćpańskichpielęgniarek.

—Szkoda.Wczymmogępanupomóc?

—Przyszedłemdowiedziećsięopacjentkę,którąprzywiezionowczoraj.Potrąconaprzez

samochód.Podob-00mazłamanąnogęiuszkodzeniemózgu.

Lekarzodrazusięzorientował,okimmowa.

—-Nogęmawporządku—sprostował.—Doznała•Womiastzwichnięciastawu

barkowego.Ijednoczydwa?febramożemiećpęknięte.Najbardziejzaniepokoiłmniefcdnakurazgłowy.
Aleniejestemneurochirurgiem.Copanzrobił?

Półgodzinypotym,jaktutrafiła,odesłałemjąka-!doOspedaleCivile.Nawetgdyby

personelniestrajkował,niemamywarunków,żebyprzeprowadzaćoperacjenaotwartym

mózgu.

—jakpoważnyjeststanpacjentki?

—Byłanieprzytomna,kiedyjąprzywieziono.Nastawiłemjejbarkizałożyłemopatrunek

nażebra,leczurazymózgutoniemojadziedzina.Wykonałemkilkatestów,żebysię

przekonać,dlaczegoniemożemyjejdocucić.Niewielesięjednakdowiedziałem,wolałem

odesłaćjączymprędzejdoszpitala,wktórymsąodpowiednispecjaliści.

—Niedawnobyłtujejznajomy—rzekłBrunetti.—Niktgoniepoinformował,że

przewiezionojądoWenecji.

Lekarzwzruszyłramionami.

—Ktośpowinientozrobić.Alejakmówiłem,jestnastylkotroje.

—Ktośpowinientozrobić—powtórzyłkomisarz.—Cojeszczemożemipanpowiedzieć

background image

ojejstanie?

—Nic.MusipanspytaćwCivile.

—Najakimoddziale?

—Przypuszczam,żejestnaintensywnejterapii.Aprzynajmniejpowinnabyć.

Lekarzpotrząsnąłgłową,aleczyzezmęczenia,czynamyśloobrażeniachMarii,tego

Brunettiniewiedział.Nagledrzwisięotworzyły,pchnięteodwewnątrz,izkorytarza

wyłoniłasięmłodakobietawrówniewygniecionymfartuchu.

—Dottore,jestpanpotrzebny.—Jejgłoszdradzałzdenerwowanie.—Szybko.

Lekarzodwróciłsięiruszyłzakobietą,nawetnieżegnającsięzBrunettim.

Komisarzisierżantwrócilinaprzystańtąsamądrogą,którąweszlidoszpitala.

—OspedaleCivile,Montisi—rozkazałBrunetti,nieudzielającżadnychwyjaśnień.

Skierowałsiępodpokład.Siedziałwkajucie,podczasgdyłódźprułamarszczącesięwodylaguny,iod
czasu do czasu zerkał na Vianella, który opowiadał pilotowi o ich wizycie w szpitalu. Obaj potrząsali
głowami,zdegustowanistanempublicznejsłużbyzdrowia.

KwadranspóźniejłódźzatrzymałasięprzyOspedaleCivileiBrunettiznówpolecił

Montisiemu,żebynanichczekał.Obajzsierżantemwiedzieli,gdziemieścisięoddział

intensywnejterapii,więcniemusielibłądzićwlabirynciekorytarzy.

Przeddrzwiamioddziałunatknęlisięnalekarza,zktórymBrunettibyłzaprzyjaźniony.

Lekarzuśmiechnąłsięnawidokkomisarza.

—Buongiorno,Giovanni—powiedziałBrunetti.—Szukamkobietyprzywiezionej

wczorajzLido.

—Tejzobrażeniamigłowy?—spytałmłodymedyk.P—Tak.Jakijestjejstan?

»?'-—Wyglądanato,żeuderzyłagłowąnajpierworower,fotemoziemię.Maranęnad

uchem.Jestwśpiączce,nieJpożnajejdobudzić.

Czywiadomo...—zacząłBrunetti,poczymurwał,iy,ocowłaściwiechcespytać.

—Nie,nicniewiemy,Guido.Możeobudzićsiędzi-Zamiesiąc.Alboumrzeć.—Lekarz

background image

wsunąłręcedoenibiałejkurtki.

—Cosięrobiztakimprzypadkiem?Co...

—Pytasz,corobimymy,lekarze?

Brunettiskinąłgłową.

—Badania,badaniaijeszczerazbadania.Pozatymmożemysiętylkomodlić.

—Chciałbymjązobaczyć.

—Widaćsamebandaże.

—Zależymi.

—Nodobrze.Aletyjeden—rzekłlekarz,spoglądającnaVianella.

Sierżantbezsłowazawróciłdokrzesełstojącychprzyścianie.Usiadł,podniósłgazetę

sprzeddwóchdniizacząłjąprzeglądać.

Lekarzwprowadziłkomisarzanaoddział;zatrzymałsięprzytrzecichdrzwiachpolewej

stroniekorytarza.

—Jesteśmyprzepełnieni,więctująumieściliśmy.Otworzyłdrzwiipierwszywszedłdo

środka.

Wszystkobyłoznajome:zapachkwiatówimoczu,plastikowebutelkiwodymineralnejna

parapecie, nastrój beznadziejności. Z czterech łóżek tylko jedno było puste. Brunetti od razu zobaczył
Marię:leżałaprzyścianienawprostwejścia.Wolnymkrokiemzbliżyłsiędołóżka.

Nawetniezauważył,kiedylekarzopuściłpokój,zamykajączasobądrzwi.

StanąłuwezgłowiaispojrzałnatwarzMarii.Oczymiałatakpodkrążone,żeprawienie

widaćbyłorzęs—zlewałysięzkoloremskóry.Bandażeskrywaływłosy,zwyjątkiem

jednegoczarnegokosmyka.Nosmiałapoplamionynaczerwonomerkurochromem,którym

posmarowanozadrapanieciągnącesięażdobrody.Czarneszwy,zaczynającesięnadlewą

kościąpoliczkową,znikałypodbandażami.

Przykrytacienkimniebieskimkocem,Mariawydawałasięniewiększaoddziecka,ajej

sylwetkabyładziwniezniekształconazasprawągrubychbandażyspowijającychramięibark.

background image

Brunettiprzezchwilęwpatrywałsięwustarannej,agdyniedostrzegłżadnegoruchu,

przeniósłwzroknaklatkępiersiową.Początkowoniebyłpewien,alepotemzobaczył,żekocunosisię
lekkoiopada.OdetchnąłZulgą.

Zajegoplecamijednazkobietjęknęła,adruga,zaniepokojonatymdźwiękiem,krzyknęła:

—Roberto!

Po paru minutach Brunetti wyszedł do holu, gdzie Via- nello nadal czytał gazetę. Na widok komisarza
poderwałsięnanogi.Razemwrócilidołodziipopłynęlinakomendę.

Rozdział9

Chociażżadennicnatentematniepowiedział,obajzgodniepostanowilinietracićczasunaobiad.Kiedy
przybylinakomendę,komisarzpoleciłsierżantowitakułożyćgrafik,abyprzedsalą,wktórejleżyMaria,
wdzieńiwnocy,poczynającodteraz,pełniłstrażpolicjant.

NastępnieBrunettipołączyłsięzkomendąnaLido,przedstawiłsię,wyjaśnił,wjakiej

sprawiedzwoni,izapytał,czyzdołalisięczegośdowiedziećosprawcywypadku.Niestety.

Niemielinic:aniświadków,aniinformacji.Niktniezatelefonował,abydonieśćo

podejrzanymwgnieceniunasamochodziesąsiada,choćwporannejgazeciebyłartykuło

potrąconejkobiecieiprośba,byci,którzycokolwiekwidzieli,skontaktowalisięzpolicją.

BrunettizostawiłdyżurnemunaLidonumertelefonu,jeszczerazpodałswójstopień

służbowyipowtórzył,abykonieczniegoowszystkiminformowano.

Szperającwbiurku,znalazłkopietestamentówiwłasnenotatki.Ponownieprzeczytał

testamentFaustyGalas-so,którazapisałacałymajątekbratankowizTurynu,wtymtrzy

mieszkaniawWenecji,dwiefarmywpobliżuPordenoneorazoszczędnościztrzechkont

bankowych.

Adresyweneckichmieszkańnicmuniemówiły,więcsięgnąłpotelefoniwykręciłzpamięcinumer.

Odebranopodrugimdzwonku.

—AgencjanieruchomościBucintoro—oznajmiłkobiecygłos.

—Ciao,Stefania.MówiGuido.

—Poznałamciępogłosie.Jaksięmasz?Nie,poczekaj,możenajpierwmipowiesz,czyniechciałbyś
kupićpięknegomieszkaniawCannaregio.Stopięćdziesiątmetrów,dwiełazienki,trzysypialnie,jadalnia

background image

isalonzewspaniałymwidokiemnalagunę.No?

—Jakijesthaczyk?—spytałBrunetti.

—Ależ,Guido...—powiedziałaznajwyższymoburzeniem,przeciągającpierwsząsylabę

jegoimieniatak,żeprzynajmniejtrzykrotniejąwydłużyła.

—Niesposóbsiępozbyćobecnychlokatorów?Trzebawymienićdach?Grzybwścianach?

Zaległakrótkacisza,apotemwsłuchawcerozległsięśmiech.

—Acąuaalta—wyjaśniłaStefania.—Jeśliwodapodnosisięopółtorametra,maszrybywłóżku.

—Wlagunieniemajużryb,mojadroga.WytrutoWszystkie.

—Notowodorosty.Alewierzmi,topięknemieszka-roe.Trzylatatemukupiłajepara

Amerykanówiwydała?fortunęnarenowację,naprawdęsetkimilionówlirów,ale*|ktichnieuprzedziło
wodzie. Ubiegłej zimy, kiedy mie-y acąua alta, szlag trafił ich nowy parkiet, meble i dy- y warte z
pięćdziesiątmilionów,aścianywymagały

malowania.Wezwaliarchitekta,któryimszczerzepowiedział,żeniedasięzabezpieczyć

mieszkanianaprzyszłość.Więcchcąjesprzedać.

—Zaile?

—Trzystamilionów.

—Zastopięćdziesiątmetrów?—spytałBrunetti.

—Tak.

—Przecieżtopółdarmo!

—Wiem.Reflektujesz?

— Jak na taki metraż cena nie jest wygórowana. Z drugiej strony mieszkanie jest zupełnie
bezwartościowe.

Stefanianiezaprotestowała.

—Maszjużklienta?—spytał.

—Tak.

—Ktoto?

—ParaNiemców.

background image

—Bardzodobrze.Mamnadzieję,żeimopchniesz.

OjciecStefanii,oczymBrunettidobrzewiedział,spędziłtrzylatawniemieckimobozie.

—Jeślinieszukaszmieszkania,tozczymdzwonisz?Czyżbyśpotrzebowałinformacji?

—Stefanio...!—zawołałśpiewnieBrunetti,rewanżującsięprzeciągnięciemdrugiejsylabyjejimienia.
—Tojużniemogęzadzwonićdociebietylkodlatego,żepragnęusłyszećtwójsłodkigłos?

—Tytoumieszzawrócićkobieciewgłowie!Alepospieszsię,Guido!Cochceszwiedzieć?

—Mamadresytrzechmieszkańinazwiskopoprzedniejwłaścicielki.Interesujemnie,czy

sąwystawionena

sprzedażijakajestichorientacyjnacena.Ajeślijużjesprzedano,tozaile.

—Zajmiemitozedwadni.

—Jeden.Błagam.

—Dobrze,jeden.Nowięcsłucham.

Brunettipodaładresymieszkańiwyjaśnił,żewszystkietrzypozostawiławspadku

bratankowi kobieta nazwiskiem Galasso. Stefania zapisała informacje, po czym oznajmiła, że jeśli nie
uda jej się sprzedać mieszkania Niemcom, liczy na pomoc Brunettiego w znalezieniu kupca. Komisarz
obiecałmiećoczyiuszyotwarte;chciałdodać,żespróbujenamówićPattę,alewostatniejchwiliugryzł
sięwjęzyk.

KolejnytestamentnależałdoRenatyCristanti,wdowypoMarcellu.Czymkolwieksignor

Cristanti zajmował się za życia, musiał odnosić sukcesy, albowiem na majątek pozostawiony przez
zmarłąskładałasiędługalistamieszkań,czterysklepyorazlokatyterminoweiinneoszczędności,warte
wsumiepółmiliardalirów.Spadekprzypadłwrównychczęściachjej

sześciorgudzieciom,którenieznajdywałyczasunato,żebyodwiedzaćmatkęwcasadicura.

Czytając testament, Brunetti nie mógł wyjść ze zdumienia, jak to możliwe, aby kobieta tak zamożna, w
dodatkumającasześciorodzieci,trafiłapodkoniecżyciado'muopieki

prowadzonegoprzezzakonnice,któreślubo-ubóstwo,aniedoekskluzywnej,świetnie

wyposażo-kliniki,wktórejmogłabykorzystaćzewszystkichnięćwspółczesnejgeriatrii.

Conte Crivoni pozostawił żonie mieszkanie, które zajmowała, a także dwa inne lokale oraz udziały i
akcje,którychwartośćtrudnobyłookreślićnapodstawiesamegotestamentu.Innychspadkobiercównie
było.

background image

TakjakpowiedziałsignordaPre,siostrapozostawiłamuwszystko,jeślinieliczyćzapisunarzeczcasa
di cura, który zdołał obalić. Ponieważ testament stwierdzał lakonicznie, że Augusta da Pre czyni brata
wyłącznymspadkobiercą,iniewyszczególniał,cokonkretnie

wchodziwskładmasyspadkowej,Brunettiniebyłwstanieoszacowaćwielkości

odziedziczonegoprzezkarzełkamajątku.

Podobnieniemógłocenić,ilewartbyłspadek,któryotrzymałaBenedettaLerini;ojciecpoprostuzapisał
jejwszystko,niewdającsięwdrobiazgoweopisy.

Rozległosiębrzęczenieinterfonu.

—Tak,vice-questore?

—Chciałbymztobąpomówić,Brunetti.

—Dobrze,jużidę.

OdponadtygodniaPattaznówkierowałkomendą,aledotądBrunettiemuudałosięuniknąć

spotkania z szefem. Dzień przed jego powrotem przygotował i złożył długi raport o tym, co robili
poszczególni commissari podczas nieobecności vice-questore, nie wspominając jednak słowem o
wizycieMariiTestyaniorozmowach,któresamprzeprowadziłwnastępstwie

spotkaniazbyłązakonnicą.

SignorinaElettrasiedziałaprzyswoimbiurkuwniewielkimpomieszczeniu,zktórego

wiodłydrzwidogabinetuPatty.Tegodniaprzyszładopracywciemnoszarymkostiumie,

bardzokobiecym,choćskrojonymtak,żewydawałsięparodiądwurzędowychprążkowanych

garniturów,którymhołdowałvice-questore.PodobniejakPatta,dokieszonkinapiersi

wsunęłabiałąchusteczkę,awjedwabnykrawatwpięłazłotąspinkęozdobionąszlachetnym

kamieniem.

—PostanowiłamsprzedaćFiata—rzekładosłuchawki,gdyBrunettistanąłwprogu.

Zdziwiony,jużchciałoznajmić,żenawetniewiedział,iżElettramasamochód,kiedy

dodała:

—Azapieniądzeztychakcjinatychmiastkupmitysiącakcjitejniemieckiejfirmy

biotechnicznej,októrejmówiłamciwzeszłymtygodniu.—Uniosładłoń,dającBru-

nettiemuznak,żebypoczekał,bochcemucośpowiedzieć,zanimwejdziedoPatty.—Ido

background image

końcadniapozbądźsięwszystkichmoichguldenów.Znajomyzdradziłmi,coholenderski

ministerfinansówzamierzaobwieścićjutronaspotkaniugabinetu.

Osobapodrugiejstronieliniimusiałazgłosićjakieśzastrzeżenia,boElettraoświadczyłagniewnie:

—Coztego,żeponiosęstratę!Pozbądźsięich,ijuż.

Rozłączywszysię,spojrzałanaBrunettiego.

—Pozbywamysięguldenów?—spytałuprzejmymtonem.

f-—Tak.Panuradzętosamo.

Brunettiniemiałguldenów,aleskinieniemgłowypodziękowałzadobrąradę.

-—Odpowiednistrójtopołowasukcesu,prawda?

laktomiło,żepanzauważyłmójnowykostium,imissario.

Wstałaiwyszłazzabiurka,takbymógłrównieżobejrzećjejeleganckieskórzanebutyw

rozmiarzejakdlaKopciuszka.

—Bardzoładny—pochwaliłBrunetti.—Wdodatkuidealnydorozmowyzmaklerem.

—Prawda?Niestety,mójmaklertoidiota.Samamuszęmuwszystkomówić.

—Acochciałapanipowiedziećmnie?

—Chciałampanauprzedzić,żeczekanaswizytapolicjiszwajcarskiej.

Brunettisięuśmiechnął.

—Czyżbyszefdowiedziałsięopanitajnychkontachwtamtejszychbankach?—spytał,

rzucającprzesadnieukradkowespojrzeniewstronęgabinetuPatty.

SignorinaElettra,zaskoczona,otworzyłaszerokooczy,poczymzmrużyłajegniewnie.

—Nie,commissańo,wizytamazwiązekzKomisjąEuropejską—oznajmiłachłodno.—

Zresztąvice-questo-rePattasamtopanuwyjaśni.

Usiadłazpowrotemprzybiurkuiodwróciłasiętwarządokomputera,ostentacyjnie

pokazującBrunettiemuplecy.

Komisarzzastukałdodrzwiiwszedł,gdytylkousłyszałgłosPatty.Urlopposłużyłszefowi.

background image

Jegoklasycznynosiwładczypodbródekpokrywałaopalenizna,któratymbardziejrzucałasięwoczy,że
w marcu wszyscy na ogół byli bladzi. Poza tym albo vice-questore zdołał zrzucić parę kilo, albo też
krawcywBangkokupotrafililepiejodlondyńskichukrywaćnadwagę

klientów.

—Dzieńdobry,Brunetti—powiedziałPattacałkiemuprzejmymtonem.

Wgłowiekomisarzaodrazurozległysiędzwonkiostrzegawcze;wodpowiedzimruknąłcoś

niewyraźniepodnosemiusiadłnieproszony.Fakt,żePattanieokazujeniezadowolenia,tylkoutwierdził
Brunettiegowprzekonaniu,żepowinienmiećsięnabaczności.

—Chciałbymzacząćodtego,żeświetniesięspisałeś,kierująckomendąpodmoją

nieobecność.

WmózguBrunettiegowłączyłasięsyrenaalarmowaotakimnatężeniu,żeledwomógłsię

skupić.Skinąłgłową.

PodobniejakElettra,Pattawyszedłzzabiurka,alezarazwróciłnamiejsce.Usiadłw

wysokim fotelu, jednakże sztuczna przewaga, jaką w ten sposób zyskał nad gościem, zaczęła mu
przeszkadzać, bo po chwili wstał i przesiadł się na mniejszy fotel, stojący obok tego, który zajmował
Brunetti.

—Wiesz,żemamyrokmiędzynarodowejwspółpracypolicji,prawda?

,Taksięskładało,żeBrunettiniemiałotympojęcia.Cowięcej,wcalegonieucieszyłatawiadomość,
bomogłaoznaczaćtylkodwierzeczy:wystawienienapróbęjegocierpliwościizbędnąstratęczasu..|t-
—Wieszczynie?|—Nie.

—Nowięcmamy.TakzdecydowałaKomisjaUniiEu-V®°pejskiej—oznajmi!Patta,a

ponieważkomisarzniewy-,g?kazałnajmniejszegozainteresowaniatymdoniosłymwy-

zeniem,spytałpochwili:—Niejesteściekaw,naczymziepolegałnaszudział?

—Coznaczy„nasz"?—spytałrzeczowoBrunetti.171

—No...Włoch,oczywiście—odparłvice-questore.

—WeWłoszechjestwielemiast.

—AleniewieletaksłynnychjakWenecja.

—Iotakniskimwskaźnikuprzestępczości.

Pattaumilkłnamoment,żebyprzetrawićsłowakomisarza,poczymkontynuowałtakim

background image

tonem,jakbyBrunet-tiodpoczątkurozmowytylkosięuśmiechałientuzjastyczniekiwał

głową.

—Wciągunajbliższychmiesięcybędziemygościćusiebieszefówpolicjibliźniaczych

miast.

—Czyliktórych?

—Londynu,ParyżaiBerna.

—Przyjadątu?

—Tak.Popracowaćrazemznamiipoznaćspecyfikępracypolicyjnejwnaszymmieście.

— Niech zgadnę, vice-questore. Mnie już wkrótce zwali się na kark szef policji berneńskiej, za co w
rewanżubędęmógłpotemzłożyćwizytęwjegocudownymmieście,tejnajbardziej

podniecającejzeuropejskichstolic,podczasgdypanzajmiesięgośćmizParyżaiLondynu,anastępnie
ichodwiedzi?

JeślinawetPattęzdziwiłotakiepostawieniesprawy,niedałtegoposobiepoznać.

—Przylatujejutro—oznajmił.—Zjemywetrzechobiad.Apopołudniupokażeszmu

miasto.Możeszwziąćłódźpolicyjną.

—ZawieźćgodoMuranonapokaztechnikwydmuchiwaniaszkła?

Pattaskinąłgłowąijużchciałpochwalićtenpomysł,

Jtiedynaglezdałsobiesprawęzironiiwtoniepodwładnego.

—Donaszychobowiązków,Brunetti,należyrównieżdbałośćowłasnyimage—rzekł,

starającsięwymówićostatniesłowozpoprawnymangielskimakcentem,choćbynajmniejniewładałtym
językiem.

Brunettiwstał.

—Wporządku—powiedział,spoglądajączgórynawciążsiedzącegoPattę.—Coś

jeszcze,vice-questore?

—Nie,chybanie.Dozobaczeniajutronaobiedzie.

Rozdział10

KiedyBrunettiwyszedłzgabinetuPatty,signorinaEłettrawciążspiskowałaprzy

background image

komputerze.Odwróciłasięjednakodekranuiuśmiechnęłaprzyjaźniedokomisarza,co

oznaczało,żewybaczyłamujużjegoniestosownąuwagęotajnychszwajcarskichkontach.

—Noico?—spytała.

—Mampokazaćmiastoszefowipolicjiberneńskiej.Pewniepowinienembyćwdzięczny,

żePattaniechce,abyfacetumniezamieszkał.

—Dokądgopanzabierze?

—Bojawiem?Przejdęsięznimpomieście,apotemprzyprowadzęgotutaj.Może

powinienemmupokazaćkolejkiprzedUfficioStranieri,żebyzobaczył,jakamasaludzistarasięokartę
stałegopobytu.

Chociażniechętniesiędotegoprzyznawałnawetsamprzedsobą,Brunettiodczuwał

pewien niepokój, ilekroć patrzył na tłum gromadzący się przed urzędem: w większości byli to młodzi
mężczyźnizkrajówniemającychżadnychzwiązkówzkulturąeuropejską.Alebez

względunato,wjakostrożnesłowaubierałswemyśli,gnębiłagoświadomość,żeuich

podłoża leżą te same niskie instynkty, które stanowią pożywkę ksenofobów z przeróżnych le-ge
obiecującychprzywrócićWłochometnicznąikulturalnączystość.

SignorinaElettraprzerwałajegoponurerozważania.

—Możeniebędzietakźle,commissario.Szwajcarzyniejednokrotniesięnamprzysłużyli.

Brunettisięuśmiechnął.

—Możezdołapaniwyciągnąćzniegojakieśkomputerowehasła?

—Och,niejestempewna,czyznatakie,któremogłybysięnamprzydać,commissario.

Policyjnehasłasąłatwodostępne.Natomiasttenaprawdęprzydatne,umożliwiającewejściedodanych
bankowych...Nawetjanietraciłabymczasunapróbęichzdobycia.

v—Signorina,chciałbympaniąocośprosić—rzekłnagle,samniewiedząc,comu

podsunęłotenpomysł.;••—Tak,commissario?—spytała,sięgającpodługopis.Zarto

tajnychszwajcarskichkontachcałkiempuściławniepamięć.

—ChodzimioksiędzazkościołaSanPolo.DonLu-ciano,nazwiskanieznam.Mogłaby

siępanidowiedzieć,czykiedykolwiekmiałkłopoty?

background image

•—Kłopoty,commissario?

—Czybyłaresztowanyalbooskarżonyocokolwiek.

częstozmieniamiejscepobytu.Tak,toważne.Niechpanidowie,wjakiejostatnioprzebywał

parafiiidlacze-Przeniesionogotutaj.

"—Łatwiejbyłobyuzyskaćkodyszwajcarskichban-—mruknęłasignorinaElettra.

—Słucham?

—Ciężkozdobyćtegorodzajuinformacje.

—jeślibyłaresztowany,powinienfigurowaćwnaszejkartotece.

—Takierzeczypotrafiąznikać,commissario—oznajmiłabeznamiętnymtonem.

—Jakierzeczy?—spytałzaintrygowany.

—Aktadotyczącearesztowańksięży.Podobniejakartykułyukazująceichw

niekorzystnymświetle.Pamiętapantęhistorięwdublińskiejłaźni?Tematbłyskawicznie

wyparowałzgazet.

Brunettiprzypomniałsobiewiadomość,którawubiegłymrokupojawiłasięwprasie,choć

tylko na łamach „Ma- nifesto" i „L'U nita". Irlandzki ksiądz umarł na zawał w łaźni dla gejów w
Dublinie.Ostatniegonamaszczeniaudzieliłomudwóchinnychksięży,którzyprzebywali

tamwtymsamymczasie.Czytającartykuł,Paoladosłowniewyłazuciechy.Jednakżecała

sprawaucichłapojednymdniu,znikłanawetzeszpaltlewicowychdzienników.

—Trudnocośusunąćzpolicyjnejkartoteki.

Sekretarkauśmiechnęłasiępobłażliwie,zupełniejak

Paola,kiedyniechciałaprzeciągaćdyskusji.

—Znajdęnazwiskoiwszystkoposprawdzam—obiecała,przewracającstronęwnotatniku.

—Cośjeszcze?

—Nie,tojużwszystko—rzekłBrunetti,wychodzączpokoju.

OdkądprzedkilkulatysignorinaElettrazaczęłapracowaćnakomendzie,zdołał

przywyknąć do jej ironicznego stylu bycia, mimo to wciąż zdarzało się jej powiedzieć coś, co go

background image

zaskakiwało lub wprawiało w najwyższe zdumienie. Nigdy jednak nie odważył się prosić, żeby mu
wytłumaczyła,comanamyśli.Terazteżniespytał,dlaczegozdobycieinformacjioksiężachuważazatak
trudnezadanie.Chociażanirazunierozmawialioreligiiiklerze,niezdziwiłbysię,gdybyjejpoglądy
nieodbiegałyzbytnioodprzekonańPaoli.

Znalazłszysięwswoimgabinecie,porzuciłrozważanianatematElettryorazŚwiętejMatkiKościołai
sięgnąłpotelefon.Wykręciłznajomynumer,agdypodrugimdzwonkuusłyszałwsłuchawcegłosLele
Bortoluzziego,przeprosił,żeznówzawracamugłowędoktorem

Messinim.

—Skądwiedziałeś,żejużwróciłem,Guido?

—Awyjeżdżałeś?

—Tak,doAnglii.MiałemwernisażwLondynie;przyleciałemwczorajpopołudniui

zamierzałemdziśdociebiezadzwonić.

—Zjakimiwiadomościami?—spytałBrunetti,zbytciekaw,czegomalarzzdołałsię

dowiedzieć,abytracićczasnakurtuazyjnąrozmowędotyczącąwystawy.

—Wyglądanato,żeFabioMessinilubikobiety.

—Wprzeciwieństwiedonas,tak?Tomiałeśnamyśli?

Lele,któryzamłoducieszyłsięopiniąpogromcydamskichserc,parsknąłśmiechem.

-—Nie—zaprzeczył.—Chodzimioto,żeMessinidotegostopnialubitowarzystwo

młodychkobiet,żegotówjestzaniepłacić.Wtejchwilimadwie.

—Tak?

?—Tak.Jednątu,wmieście,wpobliżuSanMarco,płaciczynszzajejczteropokojowe

mieszkanie,adrugąnaLido.Żadnaniepracuje,obieubierająsięniezwykleelegancko.

—Sam?

—Cosam?

—Czysamjedenjeutrzymuje?—Brunettiniechciałdosadniejformułowaćpytania.

—Hm,nieprzyszłomidogłowy,żebyotospytać—odparłLele;zjegogłosuprzebijał

żal,iżtegonieuczynił.—Podobnoobiesąbardzopiękne.

—Podobno?Ktotakuważa?

background image

-—Znajomi.—Malarzniewdawałsięwszczegóły.

—Cojeszczemówią?

—ŻeMessiniodwiedzakażdąznichdwa,trzyrazywtygodniu.

—Wspomniałeś,żeilegośćmalat?

—Niewspomniałem,alejestwmoimwieku.

—No,no—mruknąłBrunetti,apochwilispytał:—Aczycitwoiznajomimówilicośo

jegodomuopieki?

—Domach.Makilka—przypomniałLeleBortoluzzi.

—Iledokładnie?

—Chybapięć,jedenwWenecjiiczterynastałymlądzie.

Brunettizamilkłidługosięnieodzywał.

—Guido,jesteśtam?—zaniepokoiłsięmalarz.

-—Tak,tak,jestem.Czytwoiznajomiwiedzącośotychdomach?

—jedynieto,żewewszystkichpracująsiostryzjakiegośzakonu.

—ZzakonuŚwiętegoKrzyża?—spytałBrunetti,gdyżwłaśnietemuzakonowi,temu

samemu,zktóregowystąpiłaMariaTesta,podlegałdomopieki,wktórymprzebywałajego

matka.

—Zgadzasię.

—Skorodomynależądoczłowiekaświeckiego,czytoniedziwne,że...

—Niewiem,czynależą,czyontylkonimizarządza.Wkażdymraziejestdyrektorem

wszystkichpięciu.

—Rozumiem—powiedziałBrunetti,obmyślającnastępnykrok.—Cojeszczemówili

twoiznajomi?

—Jużnic—odparłniecooschlemalarz.—Czypankomisarzjeszczesobieczegośżyczy?

—Lele,przepraszam,niechciałembyćnieuprzejmy!Aleznaszmnie.

background image

Faktycznie,LeleBortoluzziznałBrunettiegoodpieluch.

—Nieprzejmujsię,Guido.Wpadnijdomniekiedyś,co?

Brunettiprzyrzekł,żenapewnozajrzy,alezapomniałoobietnicy,gdytylkoodłożył

słuchawkę.Pochwiliznówjąpodniósłipoleciłtelefonistce,żebyznalazłanumerSan

LeonardoCasadiCura,mieszczącejsięgdzieśwpobliżuOspedaleGiustiniani.

|DwieminutypóźniejrozmawiałzsekretarkądoktoraMessiniego;kobietaumówiłagona

czwartąpopołudniuBaspotkaniezdyrektoremdomuopiekiwsprawieprzeniesieniatam

matkikomisarza,ReginyBrunetti.

Rozdział11

Okolica,wktórejznajdowałsięOspedaleGiustiniani,niebyłazbytoddalonaodmieszkaniaBrunettiego,
alenieleżałanatrasie,którąnajczęściejpokonywał.Odwiedzałtęczęśćmiastatylkowtedy,gdymusiał
płynąćnawyspęGiudeccaalboczasemwniedzielę,kiedywrazz

PaoląwybieralisiędoZattare,żebyposiedziećnasłońcuwjednejznabrzeżnychkafejek.

To,cowiedziałotejokolicy,stanowiłotakąsamąmieszankęfaktówimitówjakniemal

caławiedzawenecjanoswoimmieście:zatymmuremrozciągasięogródbyłejgwiazdy

filmowej,którawyszłazamążzaprzemysłowcazTurynu;tammieszkapotomek

Contradinich,októrymkrążąpogłoski,żeodpółwiekunieopuściłposiadłości;zatąbramąmieścisię
palazzoostatniejdonaSalva,którapojawiałasięwoperzetylkonapremierach,zawszesiadaławloży
królewskiejizawszeubranabyłanaczerwono.Znałtemuryibramytak,jakludziezinnychkrajówznają
postacizkomiksówikreskówek—ipodobniejak

innympostacizkreskówek,takjemutemuryorazbramykojarzyłysięzdzieciństwemi

zupełnieinnymświatem.

AletakjakdzieciwyrastajązbajekiprzestająsiępasjonowaćprzygodamiTopolinoi

BracciodiFerro,takiBru-nettipoparulatachpracywpolicjiprzejrzałnaoczyipoznał

mrocznąrzeczywistośćkryjącąsięzawielomaztychmurów.Byłagwiazdanadużywała

alkoholu,aprzemysłowcazTurynuaresztowanodwukrotniezaznęcaniesięnadżoną.

PotomekContradinichrzeczywiścieodponadpółwiekuniewystawiłnosapozaposiadłość,

aletodlatego,żeotaczałjągrubymurnajeżonykawałkamiszkła,aonsamprzebywałpodstałąopieką

background image

trzechsłużących,którzynawetnieusiłowaliwyprowadzićgozbłędu,że

MussoliniiHitlerwciążutrzymująsięuwładzy,uratowawszyświatprzedzalewem

żydostwa.NatomiastdonaSalvaodwiedzałaoperęzjednegopowodu:byłaświęcie

przekonana,żezapomocąwibracjikontaktujesięzniąduchmatki,którazmarławtej

właśnielożyprzedsześćdziesięciomapięciomalaty.

Domopiekistałzakolejnymwysokimmurem.Jegonazwa—wrazzinformacją,że

odwiedzinymożnaskładaćoddziewiątejdojedenastejwewszystkiednitygodnia—

wypisana była na mosiężnej tabliczce. Brunetti nacisnął dzwonek, po czym cofnął się kilka kroków; na
szczyciemuruniedojrzałjednakkawałkówszkła.Coprawdażadnemuz

pensjonariuszyniestarczyłobysił,żebywspiąćsiętakwysoko,ajeślichodzio

zabezpieczenieprzedzłodziejami...Cóż,starzyludzieniemielijużnic,comożnabyim

'odebrać—opróczżycia.

Drzwiotworzyłazakonnicawbiałymhabicie,sięgającakomisarzowizaledwiedoramienia.

Schyliłsięodruchowoirzekł:

—Dzieńdobry,siostro.JestemumówionyzdoktoremMessinim.

Spojrzałananiegozdziwiona.

—Dottorebywatylkowponiedziałki—oznajmiła.

—Rozmawiałemdziśranozjegosekretarką.Powiedziała,żebymprzyszedłoczwartej,

jeślichcęomówićsprawęprzeniesieniamojejmatki.

Zerknąłnazegarek,żebyukryćirytację.Zjawiłsiępunktualnieogodziniepodanejprzezsekretarkę,lecz
tanajwyraźniejwprowadziłagowbłąd.

Zakonnicasięuśmiechnęła;dopieroterazzorientowałsię,jakajestmłoda.

—Ach,więczapewneoczekujepanadottoressaAlber-ti,naszawicedyrektor.

—Byćmoże—zgodziłsięszybko.

Cofnęłasię,żebywpuścićBrunettiegonaobszernykwadratowydziedzinieczzasłoniętą

studniąpośrodku.Pąkinakrzakachróżzaczynałysięjużrozwijać,awpowietrzuunosiłsięsłodkizapach
bzu.

background image

—Pięknietu—powiedziałBrunetti.

—Prawda?

Zakonnicaskierowałasiędodrzwipoprzeciwnejstroniedziedzińca.

Kiedy szli przez zalane słońcem podwórze, nagle w cieniu długiego tarasu, który ciągnął się wzdłuż
dwóchścianbudynku,Brunettispostrzegłpensjonariuszy.Siedzieliwjednymrzędzie,sześćczysiedem
osóbnawózkach,nieruchomi,zoczamizapadłymijakuświętychna

greckichikonach—zbiorowemementomoń.Mimożeprzeszedłtużkołonich,żadenze

starcówniezareagował,zupełniejakbygoniewidzieli.

Wewnątrzbudynkuścianypomalowanebyłynawesołyjasnożółtykolor;mniejwięcejna

wysokości metra biegła wzdłuż nich poręcz. Podłogi lśniły nieskazitelną czystością, jeśli nie liczyć
charakterystycznychczarnychśladów,pozostawionychgdzieniegdzieprzezgumowe

oponywózkówinwalidzkich.

—Tędy,proszę—powiedziałamłodazakonnica,skręcającwkorytarzpolewej.

Idączanią,Brunettizdążyłzauważyćsalębankietowązfreskaminaścianachi

żyrandolami; obecnie pełniła podobną funkcję co dawniej, bo właśnie tu jadano posiłki, tyle że piękne
staremeblezastąpiłystołyolaminatowychblatachikrzesłazplastiku.

Zakonnicaprzystanęłaprzedzamkniętymidrzwiamiizastukałalekko;usłyszawszy

przyzwalającygłos,otworzyłajeiwpuściłaBrunettiegodośrodka.

Gabinetmiałczterywysokieokna;światłosłoneczneodbiteododłamkówmikiwpłytach,

którymiwyłożonybył'dziedziniec,rzucałonaścianywręczmagicznypoblask.(Ponieważ

biurkostałopodoknem,Brunettiwpierwszej'chwiliniemógłdojrzećwicedyrektorki.

Dopierogdyjego^czyprzywykłydojasności,zobaczył,żejesttotęgakobietaubranaw

ciemnyfartuch.

—DottoressaAłberti?—spytał,podchodzącniecoizatrzymującsięwcieniurzucanym

przezwąską

jfcianęmiędzydwomaoknami.

—SignorBrunetti?—Wicedyrektorkawstałazzabiurkairuszyławstronęgościa.

background image

Niepomyliłsię:kobietabyłaprawiejegowzrostuiniemaldorównywałamuwagą,której

sporaczęśćrozłożyłajejsięnaramionachiwokółbioder.Okrągłarumianatwarzzdradzałapociągdo
jedzeniaitrunków;małyzadartynosniezbytdoniejpasował.Największymatutemwice-dyrektorkibyły
oczy, duże, szeroko rozstawione, w kolorze bursztynu. Ciemny fartuch okazał się z bliska obszerną
wełnianąsukienką,całkiemudatnieskrywającątuszę.

Kiedypodalisobienapowitanieręce,Brunettimiałwrażenie,żedostałdopotrzymania

zdechłego szczura. Zdziwiło go, że tak rosła kobieta nie wie, co to normalny uścisk dłoni, podobnie
zresztąjakwieleprzedstawicielekjejpłci.

—Bardzomimiło—rzekł.—Icieszęsię,żezechciałasiępanizemnąspotkać.

—Musimysłużyćnaszejspołeczności.

Dopieropochwiliuzmysłowiłsobie,żepowiedziałatozupełniepoważnie.

Usiadłprzedbiurkiem,podziękował,kiedymuzaproponowałakawę,poczymwyjaśnił,że

—takjakmówiłprzeztelefonsekretarce—razemzbratemzamierzająprzenieśćmatkędo

domuopiekiSanLeonardo,alezanimpodejmąostatecznądecyzję,pragnąuzyskaćnieco

informacji.

—Naszdomotwartosześćlattemu,signorBrunetti.Poświęciłgosampatriarcha,a

personelstanowiąniezastąpionesiostryzzakonuŚwiętegoKrzyża.

Brunetti skinął głową, jakby chciał powiedzieć, że poznał to po habicie zakonnicy, która go
przyprowadziła.

—Jesteśmyinstytucjąmieszaną.

—Przepraszam,aleniebardzorozumiem,cotoznaczy.

—Toznaczy,żemamypensjonariuszy,zaktórychpłacipaństwo,itakich,którzysami

opłacająswójpobyt.Wktórejgrupiemieścisiępańskamatka?

Brunettizmarnowałwieledninazałatwianieformalności,abyuzyskaćto,conależałosięmatcezracji
czterdziestulatprzepracowanychprzezmęża.Alezałatwił:kosztyjej

utrzymaniapokrywałapaństwowasłużbazdrowia.

—Płaciłabyzasiebie—skłamał,szczerzączębydowicedyrektorki.

DottoressaAlbertitaksięrozpromieniłanatęwieść,że^niemalzwiększyłaswojąobjętość.

background image

—Oczywiściezdajepansobiesprawę,żeniewpływatownajmniejszymstopniuna

sposób,wjakitraktujemynaszychmiłychpodopiecznych.Musimytylkowiedzieć,gdzie

wysyłaćrachunki.

Brunettipokiwałzezrozumieniemgłową.

—Wjakimstaniezdrowiajestpańskamatka?

—Dobrym.Całkiemdobrym.

TaodpowiedźzainteresowaławicedyrektorkęznacznieMniejniżpoprzednia.

c-—Akiedypanipańskibratplanujeciejądonasprzejeść?

—Przedkońcemwiosny.Kobietauśmiechnęłasięszeroko.

—Alenajpierwchciałbymzapoznaćsięzwarunkamiwtymdomu.

—Oczywiście.—DottoressaAlbertisięgnęłapocienkąteczkęleżącąpolewejstronie

biurka.—Tutajznajdziepanwszystkieniezbędnedane,signorBrunetti.Informacjeo

usługachoferowanychpensjonariuszom,wykazpersonelumedycznego,krótkąhistorię

naszegodomuorazzakonuŚwiętegoKrzyża,atakżenazwiskanaszychprotektorów.

—Protektorów?—spytałuprzejmieBrunetti.

—Tak,członkównaszejspołeczności,którzywyrazilisięprzychylnienatematdomuSan

Leonardoipozwolilinampowoływaćsięnaichopinie.Rekomendacjatychludzistanowi

gwarancjętroskliwejopieki,jakązapewniamypensjonariuszom.

—Rozumiem.Oczywiście.—Brunettizawahałsię.—Czycennikteżtuznajdę?

Nawet jeśli pytanie wydało jej się nietaktowne lub zbyt bezpośrednie, nie dała tego po sobie poznać;
potwierdziłalekkimskinieniem.

—Czymógłbymsięrozejrzeć,dottoressa?

\Natwarzykobietyodmalowałosięzdumienie.

—Tomipozwolisięzorientować,czynaszamamabędzietuszczęśliwa.

Skierowałwzroknapółkęzksiążkami.Wolał,abywicedyrektorkaniewyczytałazjego

oczukłamstwa,itopodwójnego:popierwsze,niezamierzałmatkiprzenosić,podrugie,

background image

dobrzewiedział,żenigdyinigdzieniebędziejuższczęśliwa.

—Naturalnie,signorBrunetti.Poproszęjednązsióstr,żebypokazałapanudom,a

przynajmniejczęśćpomieszczeń.

—Tomiłozpanistrony,dołtoressa.—Wstał,uśmiechającsięprzyjaźnie.

Wicedyrektorkanacisnęłaprzycisknabiurku.Pochwilidogabinetuweszłabezpukaniatasamamłoda
zakonnica,którawprowadziłagościa.

—SiostroKlaro,proszępokazaćpanuBrunettiemuświetlicę,kuchnięiktóryśzpokoi

prywatnych.

—Jeszczejedno!—zawołałkomisarz,jakbynaglesobieoczymśprzypomniał.

—Tak?

—Mamajestosobągłębokowierzącą.Bardzopobożną.Jeślitomożliwe,chciałbym

zamienićparęsłówzmatkąprzełożoną.—Widzącpominierozmówczyni,żezamierza

odmówić,dodałszybko:—Niechodzioto,żebymmiałjakiekolwiekwątpliwości,czymamę

tuumieścić;słyszałemsamepochwałynatemattegodomu.Poprostuobiecałemjej,że

porozmawiamzmatkąprzełożoną.Aprzecieżniemogęstaruszkiokłamać...

Przybrawszyswójnajbardziejchłopięcyuśmiech,spojrzałprosząconawicedyrektorkę.

—Niejesttoprzyjęte...—Przeniosławzroknazakonnicę.—Myślisiostra,żebyłobytomożliwe?

SiostraKlaraskinęłagłową.

—Tak.Właśniewidziałammatkęprzełożoną,jakwychodziłazkaplicy.

—Azatemmożepanzniąchwilęporozmawiać—oświadczyławicedyrektorka,zwracając

siędoBrunettie-

go.—Siostro,proszęnajpierwpokazaćnaszemugościowipokójpaniViotti,apotem

zaprowadzićgodomatkiprzełożonej.

Zakonnicaponownieskinęłagłowąiskierowałasiędodrzwi.Brunettinatomiastpodszedł

dobiurkaiwyciągnąłrękę.

—Okazałamipaniniezwykłąwyrozumiałość,dołto-ressa.Serdeczniedziękuję.

background image

Wicedyrektorkateżwstałaipodałamudłoń.

—Naprawdęniemazaco,signore.Gdybymiałpanjeszczejakiekolwiekpytania,proszę

śmiałodzwonić.—WzięłazbiurkacienkąteczkęiwręczyłająBrunettiemu.

—Ach,oczywiście—rzekłiuśmiechnąłsięzwdzięcznością.

Przydrzwiachodwróciłsię,żebyjeszczerazpodziękować,poczymruszyłzasiostrąKlarą.

Nadziedzińcuskręciliwlewoipochwiliznówweszlidobudynku.Szerokimkorytarzem

dotarlidodużejsali,wktórejsiedziałagarstkaosóbwpodeszłymwieku.Dwieczytrzy

prowadziłytrudnądośledzeniarozmowę,powtarzającwnieskończonośćtesamekwestie.

Kilkatkwiłobezruchu,pogrążonychwewspomnieniachlubwżaluzaminionymilatami.

—Toświetlica—wyjaśniła,całkiemniepotrzebnie,siostraKlara.

Podeszła do jednej z pensjonariuszek i podniosła z podłogi pismo, które wypadło staruszce z ręki.
Brunettidosłyszałserdecznesłowawypowiadanewdialekcieweneckim.

—Dom,wktórymprzebywamojamatka,teżprowadząsiostryzzakonuŚwiętegoKrzyża

—powiedziałwtymsamymdialekcie,kiedyzakonnicadoniegowróciła.

—Naprawdę?—spytałanietylezprawdziwymzainteresowaniem,ileraczejzzawodową

uprzejmością.—Którytodom?

Brunettimiałwrażenie,żepolatachkontaktówzpensjonariuszamitakisposóbprowadzeniarozmowypo
prostuwszedłjejwnawyk.

—CasaMarinawDolo.

—Atak,naszesiostryoddawnatampracują.Dlaczegochcepanumieścićmamętutaj?

—Byłabybliżejmnieimojegobrata.Inaszeżonyczęściejbyjąodwiedzały.

Skinęłagłową,doskonalezdającsobiesprawęztego,jakniechętnieludzieodwiedzają

osobywpodeszłymwieku,zwłaszczajeśliniesątoichrodzice.

Wyszlinakorytarziznównadziedziniec.

—Przezkilkalatpracowałatamsiostra,którazostałaprzeniesionachybawłaśnietutaj—

powiedziałobojętnymtonemBrunetti.

background image

—Tak?Jaksięnazywa?

—SuorTmmacolata—odparł,przypatrującsiębaczniezakonnicy,żebyzobaczyćjej

reakcję.

Zwrażeniaażsiępotknęła,alemożechodnikbyłwtymmiejscunierówny.

—Znająsiostra?

Widziałpojejminie,żemaochotęskłamać.

—Tak—powiedziałaizarazumilkła.

Brunettiudał,żeniedostrzega,jakbardzosięzmieszała.

—Byłaniezwykledobradlamojejmatki.Amatkaogromniesiędoniejprzywiązała.

Cieszymysięzbratem,żeSuor'Immacolatajesttu,bo...bojejobecnośćzawszedziałałanamatkękojąco.
Siostrawie,jaktojestzestarymiludźmi.Czasami...—Niedokończyłzdania.

—Atujestkuchnia—oznajmiłazakonnica,otwierającdrzwi.

Brunettirozejrzałsię,próbującokazaćzainteresowanie.PoinspekcjikuchnisiostraKlarapoprowadziła
goschodamiwprzeciwnymkierunku.

—Kobietymieszkająwtejczęści—wyjaśniła.—Si-gnoraViottiwyszładziśzsynemdo

miasta,więcmożepanzobaczyćjejpokój.

Brunettiegokorciło,byspytać,czyniepowinnimiećzgodystaruszki,alesiępowstrzymał.

Przezchwilęszlidługimkorytarzemopomalowanychnakremowościanach,wzdłużktórych

—takjakiwcałymdomu—ciągnęłysięporęcze.

Zakonnica otworzyła jedne z drzwi. Brunetti wsunął głowę do środka, pochwalił schludność i
funkcjonalnośćwnętrza,poczymzawrócilidoschodów.

—Zanimudamsiędomatkiprzełożonej,chciałbymsięprzywitaćzSuor'Immacolatą—

rzekł,dodającszybko:—Oiletomożliwe,oczywiście.Niechciałbymodrywaćjejod

obowiązków.

—Suor'Immacolatajużtuniepracuje.—WgłosiesiostryKlarywyczuwałosięnapięcie.

—Och,toprzykrawiadomość!Mamabędziebardzolizawiedziona.Bratrównież.—

Westchnąłzrezygnacją.—

background image

Nocóż,trzebawpokorzekontynuowaćdziełoPanatam,gdzienasposyłają.

Zakonnicanicniepowiedziała.

—Czyskierowanojądoinnegodomuopieki,siostro?

—Nie,jejjużniemapośródnas.

Brunettistanąłiwytrzeszczyłzezdumieniaoczy.

—Umarła?Wielkienieba,tostraszne!—zawołał,poczymprzypominającsobieo

wymogachpobożności,szepnął:—Panie,miejlitośćnadjejduszą!

— Tak, Panie, miej litość nad jej duszą! — powtórzyli ła siostra Klara. — Suor'Immacolata została
usunięta

zzakonu.Nieumarła.Jedenzpensjonariuszynakryłjąnapróbiekradzieżypieniędzy.

—Niewiarygodne!

—Kiedychciałjązatrzymać,przewróciłagonapodło-Igę,łamiącmurękęwnadgarstku.

Apotemuciekła.Znikła.,—Czyzawiadomionopolicję?

H—Nie,chybanie.Niechcieliśmywywoływaćskandalu.

—Kiedytomiałomiejsce?|—Kilkatygodnitemu.

—Hm.Uważam,żenależałozawiadomićpolicję.Coś.takiegoniepowinnoujśćnikomuna

sucho.Nadużywaniezaufaniastarychludziistosowaniewobecnichprzemocy?orzeczy

karygodne.

SiostraKlaranieskomentowałajegowypowiedzi.Po-odłagowąskimkorytarzem,potem

skręciła w prawo Przystanęła przed ciężkimi drewnianymi drzwiami. Zastukała raz, a gdy ze środka
rozległsięczyjśgłos,weszładopokoju,pozostawiająckomisarzanazewnątrz.Pół

minutypóźniejwyłoniłasięzpowrotem.

—Matkaprzełożonaprzyjmiepana.

Brunettipodziękowałjejuprzejmie.

—Permesso?—spytał,przekraczającpróg.

Zamknąłzasobądrzwi,abynieulegałowątpliwości,że

background image

zamierzatuspędzićprzynajmniejchwilę.

Rozglądającsiępopomieszczeniu,stwierdził,żejestniemalpuste,jedynąozdobęstanowił

ogromny rzeźbiony krucyfiks wiszący na przeciwległej ścianie. Stała pod nim wysoka kobieta w
zakonnym habicie, która wyglądała tak, jakby właśnie się dźwignęła z ustawionego przed krzyżem
klęcznika.Drugi,mniejszykrzyżnosiłanapiersi.SpojrzałanaBrunettiegobez

zainteresowaniaibezentuzjazmu.

—Tak?—spytałachłodno,jakbyprzerwałjejwyjątkowociekawąrozmowęz

dżentelmenemwprzepascenabiodrach.

—Chciałemsięwidziećzmatkąprzełożoną.

—Toja.Ocochodzi?

—Pragnęzasięgnąćniecoinformacjinatematzakonu.

—Wjakimcelu?

—Żebylepiejzrozumiećjegoświętąmisję—odparłbeznamiętnymtonem.

Matkaprzełożonaprzeszłaodkrucyfiksudofotelaotwardymoparciu,stojącegoprzy

nierozpalonymkominku.Usiadłapowoliiwskazałagościowikrzesłopolewej.

Przezdłuższyczasmilczała;Brunetti,któremunieobcebyłytegorodzajutaktyki,mającenaceluskłonić
rozmówcę,żebyzacząłmówićpierwszy,teżmilczał.Siedziałbezsłowa,

wpatrując się w twarz zakonnicy; w jej ciemne oczy iskrzące się inteligencją i wąski nos, który
wskazywałnaarystokratycznepochodzenielubascetycznycharakter.

—Kimpanjest?—zapytaławkońcu.

—CommissarioGuidoBrunetti.

—Jestpanpolicjantem?

Skinąłgłową.

—Policjarzadkoodwiedzaklasztory—oświadczyłapochwili.

—Borzadkomiewapowody.

—Cotoznaczy?

—Dokładnieto,copowiedziałem,proszęmatki.Przyczynąmojejobecnościwtymmiejscu

background image

sąpostępkiniektórychosóbnależącychdozakonu.

—Jakiepostępki?—spytałakpiąco.

—Zniesławianie,szkalowaniedobregoimienia,nie-zgłoszenieprzestępstwa;wymieniam

tylkote,októrychsamsłyszałemioktórychwraziepotrzebymogęzeznaćwsądzie.

—Niemampojęcia,oczympanmówi.

Ipewniefaktycznieniemiała.

—Jednazpracującychtuosóbpowiedziałamidzisiaj,zeMariaTesta,byłazakonnica,

znanadawniejjakoSuor'Immacolata,zostałausuniętazzakonuzapróbękradzieży.Co

więcej,żeprzewróciłaswojąofiaręnapodłogęizłamałajejnadgarstek.—Urwał,dając

rozmówczyni czas na odpowiedź, ale nie odezwała się. — Jeśli te wydarzenia istotnie miały miejsce,
zostałopopełnioneprzestępstwo;kolejnymprzestępstwembyłoniezgłoszenieich

policji. Jeśli zaś nie miały miejsca, wówczas osoba, która mnie o nich poinformowała, jest winna
zniesławienia,zacoteżmożebyćpociągniętadoodpowiedzialności.

—Aktopanapoinformował?SiostraKlara?

—Nieważnekto.Ważnejestto,żeosobynależącedozakonunajwyraźniejsądzą,żecoś

takiegosięwydarzyło.—Namomentumilkł.—Awydarzyłosię?

—Nie—przyznałamatkaprzełożona.

—Więcskądtaplotka?

Uśmiechnęłasięporazpierwszy,odkądwszedłdopokoju.Niebyłtoszczególniemiły

widok.

—Wiepan,jakiesąkobiety;lubiąplotkować,obma-wiaćjednadrugą.

Brunetti,któryuważał,żemężczyźnisąznaczniebardziejskorzydowzajemnejobmowy

niżkobiety,niepowiedziałnic.

— Poza tym myli się pan, sądząc, że Suor'Immacola- ta jest byłą zakonnicą. Wciąż ją wiążą złożone
śluby.•—Wymieniłakolejnocnoty,któreślubujązakonnice,zakażdymrazem

prostującjedenpalecprawejdłoni:—Ubóstwo.Czystość.Posłuszeństwo.

—Skoropostanowiłaodejść,jakimprawemnadaluważaciejązaczłonkinięzakonu?

background image

—Bożymprawem!—odparłaostromatkaprzełożona.Zjejtonuwynikało,żewtej

kwestiikomisarzniemanicdogadania.

—Akurattoprawoniemażadnejmocyprawnej.

—Świadczytotylkootym,jakźlejestznaszymspołeczeństwem.

—Owszem,podwielomawzględaminiejestnajlepiej,alenapewnoniedlatego,że

społeczeństwonieuznajeprawazabraniającegodwudziestosiedmioletniejkobieciezmienić

decyzję,którąpodjęłajakonastolatka.

...—Skądpanwie,ileonamalat?

—Czyistniejejakiśpowód,dlaktóregomatkatwierdzi,iżMariawciążnależydozakonu?

—zapytałBrunet-ti,ignorującpytanie.

—Janicnietwierdzę—powiedziałagłosemociekającymsarkazmem.—Takstanowi

prawoboże.ToPanwybaczyjejgrzech;jatylkopowitamjąznówpośródnas.

—JeśliMarianiezrobiłatego,cosięjejzarzuca,dlaczegowystąpiłazzakonu?

—Nieznamosobyotymimieniu.ZnamSuor'Imma-colatę.

—Wporządku—zgodziłsięBrunetti.—Aledlaczegoporzuciłazakon?

—Zawszebyłauparta,arogancka.Odpoczątkuniechętniepoddawałasięwoliboskieji

mądrościpoleceńprzełożonych.

—Domyślamsię,żeuważamatkatepoleceniazarównoznacznezwoląboską?

—Możepansobieżartowaćdowoli,alenieznapandniaanigodziny.

—Nieprzyszedłempoto,żebyżartować,proszęmatki.Przyszedłemsiędowiedzieć,

dlaczegoMariaodeszłazdomuopieki,wktórympracowała.

Zakonnicadługozastanawiałasięnadodpowiedzią.Brunettizauważył,jakpodnosidłońi

bezwiedniezaciskająnakrzyżuwiszącymnapiersi.

—Podobno...—zaczęła,aleniedokończyłazdania.Spuściwszywzrok,zobaczyłarękę

zaciśniętąnakrzyżu;cofnęłająszybkoiponowniespojrzałanaBrunettiego.—Niesłuchałapoleceń,a
kiedywyznaczyłamjejpokutęzatengrzech,odeszła.

background image

—Rozmawiałamatkazjejspowiednikiem?

—Tak.Kiedyjużodeszła.

—Powiedziałmatce,comówiła?

Zakonnicaprzybrałaoburzonąminę.

—Jakpantosobiewyobraża?Tajemnicaspowiedzijestświęta!

—Tylkożyciejestświęte—rzuciłBrunetti,alewidząc,żezakonnicaztrudem

powstrzymujesięodciętejriposty,pożałowałswoichsłów.—Dziękuję—rzekł,podnoszącsię.

Nawetjeślimatkęprzełożonązaskoczyłonagłezakończenierozmowy,niedałategopo

sobiepoznać.Brunettipodszedłdodrzwi.Kiedysięodwrócił,żebyjąpożegnać,wciąż

siedziałasztywnowfotelu,ściskającdłoniąkrzyż.

Rozdział12

Wracajączcasadicura,Brunettiwstąpiłdosklepupowodęmineralną,toteżwdomuzjawił

siędopieroowpółdoósmej.Ledwootworzyłdrzwi,odrazusięzorientował,żereszta

rodzinyjestwkomplecie:zsalonudochodziłśmiechChiaryiRaffiego,którzyoglądalicośwtelewizji,a
zgabinetu—głosPaolitowarzyszącyoperzeRossiniego.

Zaniósłbutelkidokuchni,powiedziałcześćdzieciom,poczymprzeszedłkorytarzemdo

gabinetużony.Napółcestałmałyodtwarzaczpłytkompaktowych;Paolasiedziałaobok,

trzymającwdłonikwadratowąwkładkęztekstemlibretta,iśpiewała.

—CeciliaBartoli?—spytał.

Spojrzałananiegozdumiona,żerozpoznałgłossolistki,którąwspomagałaswoimśpiewem

—niewiedziała,żePoprostuprzeczytałnazwiskonaobwoluciepłytyzCyrulikiem

sewilskim,którąkupiłaprzedtygodniem.

—Skądwiesz?—Zwrażeniazapomniaławtórowaćartystce,gdytarozpoczęłasłynnąarię

Unavocepocofa.

—Mamyokonawszystko—oznajmiłizarazsiępoprawił:—Araczejucho.

Paolawybuchnęłaśmiechem.

background image

—Och,wdomuniemusiszbyćpolicjantem,Guido.

Zamknęłalibrettoipołożyłajenabiurku,poczym

schyliłasięiwyłączyłaodtwarzacz.

—Myślisz,żedziecidałybysięwyciągnąćgdzieśnakolację?

— Na pewno nie. Oglądają jakiś głupi film, który skończy się dopiero o ósmej. A poza tym coś już
włożyłamdogarnka.

—Co?—zainteresowałsięBrunetti.

—Giannimiałdziśprzepięknąwieprzowinę.

—Świetnie!Zczymjąprzyrządzisz?

—Zporcini.

—Ipodaszzpolentą?

—Nojasne—odparłazuśmiechemPaola.—

Nicdziwnego,żekałduncirośnie.

—Jakikałdun?—Brunettiwciągnąłbrzuch.Niezareagowała.

—Przecieżwiesz,jestkonieczimy—-dodałgwoliwyjaśnienia,apotem,chcącodwrócić

uwagę żony, a przy okazji i własną, od drażliwych tematów, zaczął opowiadać jej o tym, co się
wydarzyłowciągudnia,poczynającodtelefonuVittoriaSassiego.

—Oddzwoniłeśdoniego?

—Byłemzbytzajęty.

—Tozróbtoteraz.

Zostawiła go w gabinecie, żeby skorzystał z telefonu, a sama poszła do kuchni, by nastawić wodę na
polentę.Pojawiłsiępokilkuminutach.

.—Noico?—spytała,podającmukieliszekdolcetta.

—Dziękuję.—Pociągnąłniewielkiłyk.—Powiadomiłemgo,dokądprzenieśliMarięiw

jakimjeststanie.

—Cotozaczłowiek?

—Chybadośćporządny.Pomógłjejznaleźćpracęorazmiejscewpensjonacie.Inatyle

background image

przejąłsięwypadkiem,żedomniezadzwonił.

—Atenwypadek...?

—Diabliwiedzą,czyktośniechcącynaniąnajechał,czyspecjalnie...—Znówwypił

trochęwina.

—Myślisz,żechcianojązabić?

Brunettiskinąłgłową.

—Dlaczego?

—Tozależy,zkimsięwidziałaporozmowiezemną.Icomówiła.

—Byłabyażtakanieroztropna?—spytałaPaola.

OMariiwiedziałaniewiele,tylkoto,comążopowiadałjejpopowrociezodwiedzinu

matki. Zawsze chwalił oddanie i cierpliwość młodej zakonnicy, nie były to jednak informacje
pozwalającestwierdzić,jakzachowałabysięwinnejsytuacji.

—Niezdałabysobiesprawy,żepostępujenieroztropnie.Pamiętaj,żewiększośćżycia

spędziławzakonie.

—Acotomadorzeczy?

—Jaktoco?Marianieznaludzi,ichzachowań.Niemiałastycznościzezłem,z

oszustwami.

—PrzecieżpochodzizSycylii,nie?

—Kiepskiżart.

—Towcalenieżart,Guido—oznajmiłaurażona

Paola.—Mówiępoważnie.Skorotamdorastała...—Odwróciłasięodkuchenki.—Wjakim

wiekuwstąpiładozakonu?

—Mającpiętnaścielat.

—Azatem,wychowującsięnaSycylii,miaładostateczniedużoczasu,żebysiędowiedziećoistnieniu
zła. Nie rób z niej świętej, Guido. Nie jest gipsową figurą, która rozpadnie się w pył przy pierwszej
stycznościznieprawościąlubnieodpowiednimzachowaniem.

—Pięćmorderstwtocoświęcejniżnieodpowiedniezachowanie—burknąłBrunetti,nie

background image

kryjącirytacji.

Paolanicniepowiedziała.Popatrzyłanamęża,poczymwrzuciłasóldowrzącejwody.

—Nodobrze,dobrze,wiem,żeniemamzbytprzekonującychdowodów.

Paoladalejbezsłowakrzątałasięprzykuchence.

—-Nodobrze,niemamżadnychdowodów.Aleniewydajecisiępodejrzane,żenajpierw

ktoś rozpuszcza o Marii plotkę, iż ukradła pieniądze i złamała rękę jednemu z pensjonariuszy, a potem
nieznanysprawcająpotrącaipozostawiawrowie?

ZotwartegoopakowaniastojącegoprzykuchencePaolawzięłagarśćmąkikukurydzianeji

ostrożniezaczęłająwsypywaćdogarnka,całyczasmieszającwrzątek.

—Mógłjąpotrącićpijanykierowca—rzekła,nieprzerywającczynności.—Akobiety

żyjącesamotnieniewielemajądorobotypozaplotkowaniem.

Brunettiwybałuszyłoczy.

—Itomówiszty,którauważaszsięzafeministkę?—spytał.—Ciekawe,comówiąco

żyjącychsamotniekobietachte,którenieuważająsięzafeministki.

—Janieżartuję,Guido.Mężczyźniczykobiety,najed-nowychodzi.—Przezchwilęw

milczeniumieszaławodę.—Jeślijacyśludzieskazanisąwyłącznienaswojetowarzystwo,popewnym
czasiezaczynająosobiewzajemplotkować.Zwłaszczajeśliniemajążadnych

innychrozrywek.

—Takichjakseks?—spytał,licząc,żeudamusięjązgorszyćalborozbawić.

—Takichjakseks.

Skończyławsypywaćmąkę.

Brunettizadumałsięnaddotychczasowymprzebiegiemrozmowy.

—Masz,pomieszaj,ajatymczasemnakryjędostołu—powiedziałaPaola,podającmu

drewnianąłyżkę.

—Nie,janakryję.—Podszedłdokredensu,żebywyjąćtalerze,kieliszkiisztućce.—

Będziesałatka?

background image

Paolaskinęłagłową,więcwyjąłrównieżczterymiseczki.

—Adeser?

—Nadesersąowoce.

Zdjąłzpółkiczterytalerzyki.Ustawiłwszystkonastole,poczymusiadłipodniósłdoustkieliszek.

—Nodobrze—rzekł,pociągającłyk.—Możewypadekrzeczywiściebyłniezamierzonyi

możetozwykłyzbiegokoliczności,żewcasadicurakrążąoMariinieprzyjemneplotki.—

Postawiłnastoleopróżnionykieliszekinapełniłgoponownie.—Naprawdętakuważasz?

Paolazamieszałapolentę,poczymoparłałyżkęnaParującymgarnku.

—Nie.Myślę,żektośusiłowałjązabić.Ispecjalnierozpuściłplotkęopróbiekradzieży.

Sądząc z tego, co mi dotąd mówiłeś o Marii, to osoba niezdolna do kradzieży lub kłamstwa. I wątpię,
żebyktokolwiek,ktojądobrzeznał,mógłuwierzyćwteoszczerstwa.Chybaże

usłyszałbywiadomośćodkogościeszącegosiędużymautorytetem.—Podniosłakieliszeki

upiłaniecowina.—Tozabawne,Guido,alewłaśniesłuchałamoczymśbardzopodobnym.

—Toznaczy?

— W Cyruliku jest taka wspaniała aria... tylko nie przerywaj; wiem, że w tej operze jest wiele
wspaniałycharii...Chodzimioscenę,kiedynauczycielmuzyki,Bazylio,mówiounacalunnia,otym,jak
oszczerstwo, raz wypowiedziane, rozrasta się i rozrasta, aż obmawiana osoba... — W tym momencie
Paolazaskoczyłamęża;nabraławpłucapowietrzaiostatnie

słowabasowejariiwyśpiewaładźwięcznymsopranem:—Awilito,calpestato,sottoil

pubblicoflagellopergransortevaacrepar.

Zanimskończyła,wdrzwiachkuchnipojawiłysiędzieci,zezdumieniemspoglądającna

matkę.

—Ależ,mamma,niemiałampojęcia,żeumiesztakśpiewać!—wyjąkałaChiara.

—Zawszemożnadowiedziećsięczegośnowegooludziach,nawetotych,którychw

naszymmniemaniuznamydoskonale—oznajmiłaPaola.

Mówiącto,patrzyłajednaknienacórkę,lecznamęża.

Podkoniecposiłkudoszłodorozmowyoszkoleijakranekprowadzidonocy,takpodjęty

background image

wątekdoprowadziłdopytaniaolekcjereligii.

—Chciałabymprzestaćnaniąchodzić—powiedziałaChiara,biorącjabłkozmiski

stojącejnaśrodkustołu.

—Nierozumiem,pocoprzytymobstajecie—wtrąciłsięRafii.—Przecieżtozwykła

strataczasu.

Paolaniezaszczyciławypowiedzisynażadnymkomentarzem.

—Dlaczego,Chiaro?—zapytała.

Córkawzruszyłaramionami.

—Czyżbyodjęłocimowę?

—Ochprzestań,mamma\—zawołała.—Kiedymówiszdomnietymtonem,wiem,żei

takniebędzieszsłuchaćtego,copowiem.

—Ajakimtotonemmówiędociebie,mojadroga?

—Właśnietakim!

Paolaspojrzałanaswoichmężczyzn,oczekującwsparciawobliczutegoniezasłużonego

ataku, ale obaj patrzyli na nią z wyrzutem. Chiara obierała jabłko, koncentrując się na tym, żeby nie
przerwaćpaskaskórki,który—porozprostowaniu—sięgałbyjużdrugiegokońca

stołu.

—Przepraszam,Chiaro—powiedziałaPaola.

Córkałypnęłananiąspodoka,odcięłapasek,poczym

odkroiłakawałekjabłkaipołożyłamatcenatalerzu.

Brunettipostanowiłpodjąćprzerwanenegocjacje.

—Dlaczegoniechceszchodzićnareligię,Chiaro?—

spytał.

—Raffimarację.Tostrataczasu.Jużpierwszegotygodnianauczyłamsięnapamięć

katechizmu, a ksiądz wciąż tylko z tego nas odpytuje. Nudzę się jak mops, wolałabym w tym czasie
poczytać albo odrobić pozostałe lekcje. Najgorsze jest to, że ksiądz denerwuje się, kiedy zadajemy
pytania.

background image

—Jakiepytania?—Brunettizastrzygłuszami.

Wziąłodcórkiostatnikawałekjabłka.Chiaranatychmiastsięgnęłaponastępne.

—No,naprzykładdziś—zaczęła,skupiającuwagęnanożu.—KiedymówiłoBogu,o

BoguOjcu,podniosłamrękęizapytałam,czyBógjestduchem.Ksiądzodpowiedział,żetak.

Więcspytałam,czyduchnieróżnisiętymodczłowieka,żeniejestbytemcielesnym,

materialnym.Ksiądzpotwierdził.Więcspytałam,dlaczegoprzyjmujesię,żeBógjest

mężczyzną,skoroniemaciałaaninic.

NadpochylonągłowącórkiBrunettizerknąłwstronęPaołi,aleniezdążyłujrzeć

triumfalnegouśmiechunatwarzyżony.

—IcoodpowiedziałDonLuciano?

—Och,wściekłsięizacząłnamniekrzyczeć.Powiedział,żebymsięniewymądrzała.—

Chiarawbiłaoczywojca,namomentzapominającojabłku.—Alejasięwcalenie

wymądrzałam,papa.Słowodaję!Poprostubyłamciekawa.Botoniewydajesięlogiczne.

PrzecieżBógniemożejednocześniebyćducheminie-duchem.Czymoże?

—Niewiem,kochanie,minęłosporoczasu,odkądsamuczyłemsiętychrzeczy.Pewnie

Bógmożebyćtym,czymchce.Możejesttakpotężny,żecałanaszawiedzaobycie

materialnymiwszystkieprawarządzącenaszymmaleńkimwszechświatemniemajądla

niegożadnegoznaczenia.Zastanawiałaśsięnadtym?

—Nie,nigdy—przyznałaChiara,odsuwająctalerz.Zamyśliłasięnamoment,poczym

rzekła:—Tomożliwe.—Znówsięzamyśliła.—Mogęiśćodrobićlekcje?

—Oczywiście.—Brunettizmierzwiłcórcewłosy.—Jeślibędzieszmiałakłopotyz

matematyką,przyjdźdomnie.

Chiarawybuchnęłaśmiechem.

—Icozrobisz,papa?Powiesz,żeniestetydzisiejszezadaniaróżniąsięodtych,któretyrozwiązywałeś
wszkole?

—Czykiedykolwiekmówięcoinnego,cara?

background image

—Nigdy.Inanicinnegoniemogęliczyć,prawda?

—Zgadłaś—powiedziałBrunetti,odsuwająckrzesło.

Rozdział13

Ponieważniemógłuniknąćtematureligiizarównowdomu,jakiwpracy,tegowieczoru

Brunetti postanowił poczytać tom pism wczesnych Ojców Kościoła, choć nie była to lektura, po jaką
zwykłesięgał.ZacząłodTertuliana,alezdegustowanyjegotyradami,szybko

przeszedłdokolejnegotekstu.Izaraztrafiłnanastępującąmyśl:„Grzeszyten,ktow

uniesieniu miłosnym tak chutliwie własną żonę chędoży, iż pragnąłby się z nią gzić nawet wówczas,
gdybymuzaślubionaniebyła".

—Gzić?—Uniósłgłowęznadtekstu.

Pytanie sprawiło, że Paola, która siedziała obok niego, na wpół drzemiąc nad notatkami na jutrzejsze
zajęcia,ocknęłasię.

—Co?

—Jaktomożliwe,żepozwalamytymludziomuczyćnaszedzieci?—zapytałBrunetti,po

czymprzeczytałżoniefragment,którygozirytował.

Nietylezobaczył,ilepoczuł,jakPaolawzruszaramionami.

—Cochceszprzeztopowiedzieć?—spytał.

—Zegłodnemuchlebnamyśli.Człowiek,którysię

chudza,bezprzerwymyśliojedzeniu,palaczpozbawionypapierosówmarzytylkootym,

żebyzapalić.Więctoihybanaturalne,żeludzie,którymzakazanouprawiania$eksu,

sfiksowalinatympunkcie.Szczytemgłupotyjest•danieimwładzy,abymoglidyktować

innym,jakmawyglądaćichżyciepłciowe.Totak,jakbykazaćślepcomuczyćhistoriisztuki.

v..—Dlaczegonigdywcześniejmitegoniemówiłaś?

—Bozawarliśmyugodę.Obiecałam,żeniebędęsięWtrącaćdoreligijnejedukacjidzieci.

—Aletosąbrednie!—zawołał,uderzającpięściąwotwartąksiążkę.

v—Pewnie,żebrednie—oznajmiłaspokojnie.—Podobniejakwiększośćspraw,zktórymi

młodzieżstykasięnaulicy.

background image

—Nierozumiem.

—Reklamyklubówerotycznych,ofertyseksuprzeztelefon.Całytenszajsibełkottego

szaleńca...—wskazałapogardliwieksiążkę,którątrzymał—...todwiestronyjednego

medalu.Wobuwypadkachseksstałsięobsesją.—Wróciładonotatek.

Brunettisięzamyślił.

—Ale...—poczekał,ażPaolaznównaniegospojrzy.—Czynalekcjachreligii

rzeczywiścieucząichtakichbzdur?

—Niewiem,Guido;tęsferężyciapozostawiamtobie.Totytwierdziłeś,dokładnie

pamiętamtwojesłowa,żedziecipowinnydogłębniepoznaćdziedzictwokulturoweZachodu.

Apismamądrali,któregozłotąmyślprzytoczyłeśmiprzedchwilą,niewątpliwiestanowią

częśćtegodziedzictwa.

—Przecieżniemogąuczyćdzieciakówczegośtakiego!

Paolawzruszyłaramionami.

—Niewiem.SpytajChiarę—powiedziałaiznówpochyliłasięnadnotatkami.

Brunetti postanowił, że uczyni to nazajutrz z samego rana. Wciąż gotował się w środku, ale ponieważ
Paolanajwyraźniejniechciałakontynuowaćrozmowy,zamknąłtompism

kościelnych,poczymzestosuksiążekpiętrzącegosięprzykanapiewziąłDziejewojny

żydowskiejJózefaFlawiusza.DoszedłdoopisuoblężeniaJerozolimyprzezwojska

Wespazjana,kiedyzadzwoniłtelefon.

Komisarzwyciągnąłrękęipodniósłsłuchawkę.

—Brunetti—powiedział.

—Commissario,mówiMiotti.

—Tak,Miotti,ocochodzi?

—Uznałem,żepowinienemdopanazadzwonić.

—Wjakiejsprawie?

—Jednazosób,którepanodwiedzałzsierżantemVianellem,nieżyje.

background image

—Kto?

—SignordaPre.

—Cosięstało?

—Niejesteśmypewni.

—Jaktoniejesteściepewni?

—Możebyłobynajlepiej,gdybysampantuprzyjechał,commissario.

__Tu?Czyligdzie?\—Dojegomieszkania,commissario.Mieścisię...

—Znamadres—przerwałmuBrunetti.—Cosięiwydarzyło?

—Wmieszkaniupiętroniżejwodazaczęłakapaćzsu-i,więcsąsiadpobiegłnagórę,żebyzobaczyć,co
się!eje.Miałklucz,wszedłdośrodkaiznalazłdaPreleżą-gonaposadzcewłazience.

s.,—Nieżył?

—Wyglądanato,żeupadłiskręciłkark,commissa-

Brunetticzekałnadalszeinformacje,aleponieważ'słuchawcezaległacisza,rzekł:

—ZadzwońpodoktoraRizzardiego.

—Jużtozrobiłem,commissario.

—Dobrze.Będęzadwadzieściaminut.—BrunettitozłączyłsięizerknąłnaPaolę,która

przerwałaczytanie,|iaciekawionausłyszanymistrzępamirozmowy.—Chodzi

>daPre.Upadłiskręciłkark.W—Totenmałygarbus,tak?

—Tak.

Jejreakcjabyłanatychmiastowa.

—Biedak,cozapotwornypech!Brunettimilczałprzezchwilę.?—Możeipech—

powiedziałwkońcu.Różnicawichwypowiedziachwynikałanietylkozod-ennych

charakterów;przezkomisarzaprzemawiałażarowapodejrzliwość.AlePaolanie

skomentowałasłówza,jedyniespojrzałanazegarek.

—Jużprawiejedenasta.

BrunettirzuciłJózefaFlawiuszanaOjcówKościołaiwstałzkanapy.

background image

—Więczobaczymysiędopierorano.

Paolapogładziłagoporęce.

—Weźszalik,Guido.Nocmożebyćzimna.

PochyliłsięipocałowałPaolęwczubekgłowy,poczym

udałsiędoprzedpokoju;włożyłpłaszcz,zgodniezprzykazaniemżonyowinąłszyjęszalikiemiwyszedłz
domu.

Kiedyzbliżałsiędobudynku,wktórymmieszkałdaPre,nawprostdrzwiwejściowych

zobaczyłpolicjantawmundurze.Funkcjonariuszzasalutowałnawidokkomisarza,agdytenspytałgoo
doktoraRizzardiego,odpowiedział,żelekarzzdążyłjużprzyjechać.

Innymundurowypolicjant,Corsaro,stałwotwartychdrzwiachnadrugimpiętrze.

Zasalutowałiodsunąłsię,żebyprzepuścićkomisarza.

—DottorRizzardijestwśrodku—rzekł.

Brunettiruszyłnakoniecmieszkania,skąddocierały

męskie głosy. Wszedł do pogrążonego w półmroku pokoju, który najwyraźniej był sypialnią, albowiem
przyjednejścianieznajdowałosięniskiełóżko,niewielewiększeoddziecięcego.

Naglepoczuł,żestąpapoczymśmiękkimimokrym.Stanąłjakwryty.

—-Miotti!—ryknął.

Wdrzwiachnakońcusypialnipojawiłsięmłodypolicjant.

—Tak,commissario?

—Zapalświatło.

Pokonującirracjonalnystrach,żestoiwkałużykrwi,Brunettizmusiłsię,byspojrzećwdół.

Odetchnąłzulgą,Jjiedysięprzekonał,żepodnogamimadywannasiąkniętywodą,która

przelałasięprzezpróg.Pochwiliwsunąłgłowędojasnooświetlonejłazienki,skąd

dochodziłyodgłosykrzątaniny.

UjrzałdoktoraRizzardiegodokładniewtejsamejpozie,wjakiejwidywałgomnóstwo

razy:pochylonegonadnieruchomymciałemnieboszczyka.

Zorientowawszysię,żeBrunettiwszedłdołazienki,lekarzpodniósłsię.Jużwyciągałnapowitanierękę,

background image

kiedyzobaczył,żewciążjestobleczonacienkągumowąrękawiczką.Zdjąłjąidopierowtedyprzywitał
sięzkomisarzem.

—Buonasera,Guido.

Patolognieuśmiechnąłsię,zresztąuśmiechniebyłbywstaniezłagodzićjegosurowych,

ascetycznychrysów.Zbytczęstykontaktzgwałtownąśmierciąwewszystkichmożliwych

odmianachsprawił,żenosRizzardiegosięwyostrzył,apoliczkizapadły;patrzącnajegotwarz,odnosiło
sięwrażenie,iżjestwyrzeźbionawmarmurze,akażdyzgon,zktórymlekarzmiałstyczność,odłupywałz
niejkolejnądrobinękamienia.

Rizzardiodsunąłsię,żebyniezasłaniaćwyciągniętychnaposadzcezwłok.DaPrepo

śmierciwydawałsięjeszczemniejszyniżzażycia;wporównaniuznimlekarzikomisarz

byliolbrzymami.Leża!nawznak,zgłowądziwnieprzekrzywionąwbokizawieszonąw

powietrzu;przypominałjakąśosobliwąodmianężółwiawludzkimubraniu,któregookrutni

chłopcypołożylinagrzbiecieitakzostawili.

—Cosiętustało?—zapytałBrunetti.

Zauważył,żenogawkispodnilekarzmaprzemoczone

odkolandomankietów.Inaglesampoczułwilgoćwbutach.Podłogęwłaziencewciąż

pokrywałapółcentymetro-wawarstwawody.

—Hmm,pewnieodkręciłkran,żebynapuścićwodydowanny,poczympoślizgnąłsięna

posadzce.

Brunettispojrzałnawannę;wodazdążyłajużwyciec.Okrągłyczarnykorekzgumyleżał

przyotworzespustowym.Komisarzprzeniósłwzroknanieboszczyka.DaPremiałnasobie

garnitur,koszulęikrawat,alebyłboso—widoczniezdjąłbutyiskarpetkiprzedwejściemdołazienki.

—Poślizgnąłsięgołąstopą?

—Takprzypuszczam.

Brunettiwycofałsięzłazienki.Patolog,któryzakończyłjużswojeczynności,wyszedłzanim.Stojącw
sypialni,komisarzrozglądałsiędokoła,chociażsamniewiedział,czegoszuka.

Ciężkiekotaryszczelniezasłaniałyokna,skuteczniezabezpieczającwnętrzeprzedchłodemnocy.Obrazy
naścianachwyglądałytak,jakbypowieszonojekilkadziesiątlattemuiwięcejsięniminieinteresowano.

background image

Wyblakłebarwyprzemoczonegoperskiegodywanuświadczyłyo

jego starości. Na skraju łóżka leżał jedwabny czerwony szlafrok; nieco dalej, gdzie woda nie zdążyła
dojść,stałyrównooboksiebiedwamaleńkiebuty,ananichspoczywałapara

złożonychciemnychskarpetek.

III

w

??w

Sii:!i!'*.1l(1r

background image

1

w;

'i'i

???'?!;.'-i-

hi

Brunetti przeszedł przez pokój i schylił się po buty. Trzymając skarpetki w jednej ręce, drugą obrócił
obuwie

eszwamidogóry.Czarnagumabyłagładkailśniącai^kwpantoflach,którenosisię

wyłączniepodomu.Nie«l|8uważyłżadnychśladówzużyciaopróczniewielkichotarćna

tylnejkrawędziobcasów.Odstawiłbutynamiej-tśce,ananichpołożyłzpowrotem

skarpetki.i'.,,—Pierwszyrazwidzę,żebyktośzginąłwtenspo-lób—rzekłRizzardi.

—Przedlatybyłfilmoczłowieku,którycierpiałnasłoniowaciznę.Pamiętasz?Chybateżsiętakzabił.

Lekarzpotrząsnąłgłową.

—Filmuniewidziałem,aleoczywiścieczytałemotegorodzajuwypadkach.Ludzie,którzy

takupadają,łamiąsobiekręgi...aleraczejnieszyjne.—Umilkłispojrzał

§gdzieśwbok.

Brunettidomyśliłsię,żepatologusiłujesobieprzypomnieć,czyfaktycznienigdynietrafił

natakiopiswlite-taturzcfachowej.Xi—Nie,szyjneteż—oznajmiłpochwiliRizzardi.—

Zdarzasiębardzorzadko,alejednaksięzdarza.

—Możewięctozłamanieokażesięnatyleciekawe,jffetwojenazwiskotrafido

podręcznikówmedycyny—„J?izekłbezcieniaironiiBrunetti.

%. — Kto wie? — Lekarz podszedł do czarnej torby, któ- v;| tą pozostawił na stoliku przy drzwiach.
WrzuciłdoniejHgumowerękawiczki,poczymjązatrzasnął.—ZajmęsięABim

zsamegorana,Guido,aleprzypuszczam,żenieodżyjęnic,czegobymniewiedziałjużteraz.

Po prostu kiedy się poślizgnął, głowa poleciała mu do tyłu z taką siłą, nastąpiło złamanie kręgów
szyjnych.

background image

—Śmierćbyłanatychmiastowa?

—Taksądzę;złamaniejestczyste.Podejrzewam,żepoczułwstrząs,kiedyupadłnaplecy,aleniezdążył
poczućjużbólu.

Brunettiskinąłgłową.

—Dzięki,Ettore.Alenawszelkiwypadekzadzwoniędociebie.Możejednakcoś

znajdziesz.

—Wporządku.Tylkonieprzedjedenastą—powiedziałpatolog,znówpodając

komisarzowidłoń,tymrazemnapożegnanie.

PochwiliBrunettiusłyszał,jaklekarzmówicośdoMiottiego,potemdobiegłgoodgłos

zamykanychdrzwi.Paręsekundpóźniejdosypialniwkroczyłmłodypolicjant,azanimekipatechniczna:
FoscoloiPavese.

Brunettiprzywitałichskinieniemgłowy.

—Chcęmiećwszystkieodciski,jakieudasięwykryć,zwłaszczawłazienceizwłaszcza

wokółwanny.Atakżezdjęciazrobionezwszelkichmożliwychstron.

Usunąłsięwbok,żebytechnicymoglizajrzećdołazienki.

Pavesepostawiłwalizkęwsuchymrogupokoju,wyjąłzniejczęścistatywuizacząłje

składać.TymczasemBrunettiopadłnakolana,nieprzejmującsiętym,żezamoczyspodnie.

Wsparłszysięnaoburękach,schyliłsięniskoiprzekrzywiłgłowę,żebylepiejwidzieć

podłogętużprzedwejściemdołazienki.

—Postarajsięznaleźćsuszarkędowłosówiosuszpodłogęnatymodcinku—polecił

Foscolowi,wskazując,októremiejscemuchodzi.—Tylkoprzypadkiemjejnie

ieraj!Aty—zwróciłsiędoPavesego—obfotografujdokładnie.

—Poco,commissario?—zapytałfotograf.

—Chcęsięprzekonać,czyniemażadnychśladówdczącychotym,żefacetawciągniętodo

łazienki.

—Podejrzewapan,żektośgozałatwił?—Paveseza-tłmocowaćaparatdostatywu.

background image

fBrunettibezsłowawskazałnadrobnezadrapania,le-

Ipbw)widocznepodcienkąwarstwąwody.

—Tu.Ijeszczetu.

I|;t—Napewnoichnieprzeoczę,commissario.Możepanbyćspokojny.

IV—Dzięki.—BrunettipodniósłsięzklęczekipopatrzyłnaMiottiego.—Maszgumowe

rękawiczki?Bozapomniałemzabrać.

Miottiwyjąłzkieszenimarynarkiniedużąfoliowątorbęzrękawiczkami.Rozerwałjąi

podałkomisarzowijednąparę,drugąwłożyłsam.

—Gdybypanpowiedział,commissario,czegoszukamy...

—Niewiem.Czegoś,cobyprzemawiałozatym,że•ktośgozabiłalbomiałkutemu

powód.

Miottiskinąłgłową.Brunettiemuspodobałasięreak-młodegopolicjanta,boprzecież

odpowiedź,którejmuielił,byłamałokonkretna.

Komisarzwszedłdosalonu,wktórymnietakdawnotonuoniVianellorozmawializdaPre.

Tabakierkiwciążcielałykażdąpłaskąpowierzchnię.Brunettizbliżyłsiękredensuiwyciągnął

jednązszufladwjegośrodkowej

części.Zobaczyłrzędymałychpudełeczek:niektóre,owiniętewwatę,wyglądałyjak

prostokątnejajawbiałychgniazdach.Drugaitrzeciaszufladateżzawierałytabakierki.

Dopiero w najniższej były papiery. Na wierzchu leżała brązowa koperta wypełniona starannie
posegregowanymidokumentami.Jednakżepapierówpodniąniktnigdyniepróbował

uporządkować: leżały ciśnięte byle jak, jedne tekstem do góry, inne tekstem do dołu, niektóre złożone
wpół,innenaczworo.Brunettiwyjąłwszystko,ikopertę,iluźnekartki,aleniemiał

gdzieichprzejrzeć,bokażdykątzajmowałytabakierki.

W końcu zaniósł papiery do kuchni i rozłożył na drewnianym stole. Nie zdziwił się, widząc, że
dokumentywbrązowejkoperciedotyczątabakierek:byłytogłówniekopielistów

wysłanych przez da Pre do antykwariuszy i kolekcjonerów z zapytaniem o wiek, pochodzenie i cenę
okazówwystawionychnasprzedażorazrachunkizasetkimałychpudełeczek,często

background image

kupowanychwpartiachpodwadzieściasztukiwięcej.

Brunetti odłożył kopertę i zaczął przeglądać pozostałe dokumenty. Jeśli liczył, że trafi choć na jeden,
któryuzasadniłbyjegopodejrzeniacodośmiercimałegoczłowieczka,spotkałgosrogizawód.Oprócz
rachunkówzaelektrycznośćigarścipismurzędowych,takichjaklistodwłaścicieladomu,wktórymda
Premieszkałpoprzednio,znalazłreklamęsklepumeblowego

wVicenzie,wyrwanyzgazetyartykułonastępstwachdługotrwałegozażywaniaaspiryny

orazulotkępodającąskutkiuboczneróżnychśrodkówprzeciwbólowych.

?y Brunetti przeszukał dokładnie kuchnię, po czym wrócił do sypialni. Fotograf i specjalista od
daktyloskopiizajmowalisięinnymipomieszczeniami.Odczasudoczasudochodziłygo

odgłosy ich pracy lub kątem oka widział błysk flesza. Mimo wysiłków nie znalazł jednak nic, co by
gwiadczyłootym,żeśmierćdaPrespowodowałocokolwiekinnegoniżnieszczęśliwy

wypadek.Miottiprzejrzałpudłostarychpismigazet,aleteżniewpadłnażadentrop.

Wkrótcepopierwszejpozwolonosanitariuszomzabraćciało;odrugiejekipatechniczna

zakończyła prace. Brunetti z Miottim, którzy skrupulatnie przeszukali każdy kąt, odłożyli na miejsce
papiery.Chcielizostawićwszystkowidealnymporządku,alenieumielisobie

poradzić z setkami tabakierek, które Foscolo poprzesuwał, poprzestawiał lub poukładał na podłodze,
kiedyposypywałjebiałymproszkiem.WreszcieBrunettisiępoddał;zdjął

rękawiczkiipowiedziałMiottiemu,żebyzrobiłtosamo.

KiedyFoscoloiPavesezobaczyli,żekomisarzszykujesiędowyjścia,zaczęlipakować

pośpiesznietorby,futerały,kasetkiipędzle,chcącuwolnićsięodtychkoszmarnych

pudełeczek,którekosztowałyichtylegodzinpracy.

BrunettirzuciłnaodchodneMiottiemu,żeniemusipojawiaćsięnakomendzieprzed

dziesiątą,podejrzewałjednak,żemłodypolicjantitakstawisięoósmej,albonawet

wcześniej.

Naulicyzmiejscapoczuł,jakwilgotnamgłaoblepia®utwarz.Byłagłuchanoc,wszyscy

spali. Komisarz owi- szyję szalikiem i ruszył do przystanku Accademia, ale ; kiedy dotarł na miejsce,
okazałosię,żepoprzednivapo-rettoodpłynąłprzedniespełnakwadransem,a

następnybędziedopierozaczterdzieściminut.Brunettipostanowiłwrócićdodomuna

piechotę.PopewnymczasieprzeciąłCampoSanBarnaba,potemminąłzamkniętąbramę

background image

uniwersytetu,ajeszczepóźniejzabarykadowanynanocpałac,wktórymurodziłsięitworzył

Goldoni.Nienapotkałnikogo,dopókiniedoszedłdoCampoSanPolo,gdziezobaczył

odzianegowzielonymundurstrażnikaprzemierzającegoplac;ubokumężczyznykroczył

potulnie owczarek niemiecki. Brunetti i strażnik pozdrowili się skinieniem głowy, natomiast pies —
marzączapewneotym,żebyjaknajprędzejwrócićzeswoimpanemdociepłego

domu—zupełniezignorowałkomisarza.Zbliżającsiędoprzejściapodziemnegonakońcu

placu, Brunetti usłyszał ciche pluś- nięcie. Kiedy wszedł na most, wyjrzał przez barierkę i zobaczył w
wodzieoddalającegosięwolnoszczuraodługimogonie.Komisarzsyknął,ale

szczurgozignorowałtaksamojakpies;pewnieteżmyślałtylkoopowrociedociepłego

domu.

Rozdział14

Nazajutrz,wdrodzenakomendę,Brunettiponownieodwiedziłbudynek,wktórym

mieszkałdaPre;chciałosobiścieporozmawiaćzLuigimVenturim,sąsiadem,któryznalazł

zwłoki.Niedowiedziałsięjednakniczego,czegoniemógłbysiędowiedziećwrozmowie

telefonicznej. Da Pre miał niewielu przyjaciół, bardzo rzadko ktoś go odwiedzał, a Venturi nie znał
nazwiskażadnegozjegogości.Jedynakrewna,ojakiejwspominałkolekcjoner

tabakierek,tocórkakuzynamieszkającagdzieśpodWeroną.UbiegłegowieczoruVenturiniewidziałinie
słyszałniczegoniezwykłegoażdomomentu,kiedyujrzałwkuchniwodę

ściekającązsufitu.Nie,daPrenigdyniemówił,żemawrogów,którzychcielibywyrządzićmukrzywdę.
Słysząctopytanie,Venturispojrzałdziwnienakomisarza,więctenpośpieszniezapewniłgo,żepoprostu
chce wykluczyć tę mało prawdopodobną ewentualność. Nie, ani da Pre, ani sam Venturi nigdy nie
otwierali drzwi bez sprawdzenia, kto za nimi stoi. Kolejne pytania ujawniły, że przez większość
ubiegłegowieczorusignorVenturioglądałwtelewizjimeczpiłkinożnej;niemyślałodaPreaniotym,
cosiędziejewjegomieszkaniu,dopókinieposzedłdokuchni,żeby—przedudaniemsięnaspoczynek
—przyrządzićsobiefiliżankę

orzoro.Dopierowtedyzobaczyłwodęipobiegłnagóręsprawdzić,cosięstało.

Nie,niemożnapowiedzieć,żebysięprzyjaźnili;onsambyłwdowcem,adaPrestarym

kawalerem.Ponieważmieszkaliwjednymbudynku,postanowilidaćsobienawzajem

kompletswoichkluczy.Doubiegłegowieczorużadenniemiałokazjiznichkorzystać.

Brunettiniezdołałdowiedziećsięnicwięcej;byłjednakprzekonany,żewyciągnąłzsąsiadawszystkie

background image

informacje,jakietenposiadał.

Wśródpapierówwnajniższejszufladziekomodywsalonienieboszczykaznajdowałosię

kilka listów od adwokata, którego kancelaria mieściła się w Dorsoduro. Brunetti zadzwonił do niego
wkrótcepopowrocienakomendę.Prawnik,typowywenecjanin,słyszałjużośmierci

daPreinawetusiłowałzawiadomićcórkęjegokuzyna.Okazałosięjednak,żepoleciałanatydzieńdo
Toronto,towarzyszącmężowi,któryudałsięnamiędzynarodowąkonferencję

ginekologiczną.Prawnikobiecał,żebędziepróbowałsięzniąskontaktować,aleniewie,czywiadomość
ośmiercikrewnegoskłonijądowcześniejszegopowrotu.

NiewieleumiałpowiedziećBrunettiemunatematzmarłego.AczkolwiekdaPreodlatbył

jego klientem, łączyły ich wyłącznie stosunki zawodowe. Nic nie wiedział o prywatnym życiu
kolekcjonera.Kiedykomisarzspytałowartośćspadkupozmarłym,adwokatwyjaśnił,że

oprócz mieszkania da Pre nic nie zostawił; wszystkie pieniądze inwestował w tabakierki, a te zapisał
MuseoCorrer.

NastępnieBrunettizadzwoniłdoRizzardiego.

—Opróczstłuczeniawzdłużkręgosłupaznalazłemjtłuczeniepolewejstroniepodbródka

—rzekłpatolog.—Obamogłypowstaćpodczasupadku.Kiedybiedaksiępoślizgnął,jego

głowapoleciaładotyłu,takjakcimówiłemWczoraj.Śmierćbyłanatychmiastowa.

,,.„.—Czyktośmógłgouderzyćalbopopchnąć?i—Mógł.Alestwierdzamtonieoficjalnie,Guido.W
obdukcjinapewnotegonienapiszę.

Brunettiwiedział,żeprzekonywanielekarzanicnieda,więcpodziękował,poczymsię

rozłączyłiwykręciłnumerwewnętrznypracownifotograficznej.Pavesezaproponował

komisarzowi,żebyzszedłnadółisamobejrzałzdjęcia.

OdrazupowejściuBrunettizobaczyłczterydużepowiększenia,dwakolorowe,dwa

czarno-białe, przypięte do I korkowej tablicy wiszącej na ścianie. Zaczął się w nie wpatrywać, ale
dopierogdyprzysunąłnostakblisko,żeniemaldotykałnimpapieru,wlewejdolnej

ćwiartcepierwszegozdjęciadojrzałdwieniewyraźnerównoległesmugi,t—Toteślady?—

spytał, wskazując palcem. ..." — Tak — potwierdził fotograf. Stanąwszy obok komisarza, delikatnie
odsunąłołówkiemjegopalec,poczymkońcówkązgumkąprzejechałwzdłuż

śladów.

background image

—Mogłyjepozostawićobcasybutów,jeśliktośgociągnąłpopodłodze?

-—Mogły.Alemogłyteżpowstaćzupełnieinaczej,f—Sprawdziłeśbuty?

4—Foscolojeobejrzał.Krawędzieobcasówsąniecostarteztyłu,aleniewiadomo,odjakdawna.

—Niedałobyradydopasowaćotarćnaobcasachdośladównapodłodze?

Pavesepotrząsnąłgłową.

—Nie.Wkażdymrazieniewsposóbprzekonujący.

—Alektośmógłgozaciągnąćdołazienki?

—Mógł—zgodziłsięPavese,poczymszybkododał:—Alerówniedobrzefacetsam

mógłwcześniejcościągnąć.Walizkę.Krzesło.Odkurzacz.

—Atycosądzisz?Zejakpowstały?—spytałBrunetti.

Paveseuderzyłwzdjęciekońcemołówka.

—Niemampojęcia,commissario.Wiemtylkoto,cowidzę.Awidzędwarównoległeślady

pozostawionenapodłodze.Nicwięcej.

Świadom,żeniezdołaskłonićfotografa,bypostawiłjakąkolwiekhipotezę,Brunetti

podziękowałiwyszedłzpracowni.

Kiedywróciłdoswojegogabinetu,zastałnabiurkudwienotatkisporządzoneznajomym

charakterempismaElettry.Napierwszejkartcewidniaławiadomość,żekobieta,która

przedstawiłasięjakoStefania,prosiotelefon.NadrugiejkartcesekretarkaPattynapisała,żeudałojej
sięuzyskaćpewneinformacje„wsprawietegoksiędza".Tylkotyle.

BrunettiwykręciłnumerStefanii.Radosnyton,jakimwypowiedziałanazwęagencji,

wyraźnieświadczyłotym,żenarynkunieruchomościpanujezastój.

—MówiGuido.SprzedałaśjużtomieszkaniewCan-naregio?

.—Jutropopołudniufinalizujęumowę—odparłazzadowoleniem.

—Paliszwkościeleświeczki,żebyniebyłoacąuaaha'!

—Guido,gdybymwierzyła,żetopowstrzymaprzybórwody,byłabymgotowaprzeczołgać

sięstąddoLourdes.

background image

—Interesyidątakkiepsko?

—Lepiejniepytaj.

—Iktokupuje?Niemcy?

—Ja—potwierdziła.

—Sehrgut.Dowiedziałaśsięmożeczegośotychmieszkaniach,którychadresycipodałem?

— Tak, ale niczego ciekawego. Wszystkie trzy od miesięcy są wystawione na sprzedaż, lecz
przeprowadzenietransakcjikomplikujefakt,żewłaścicielmieszkawKenii.

—WKenii?Myślałem,żewTurynie.Takwynikałoztestamentu.

—MożekiedyśmieszkałwTurynie,aleodsiedmiulatprzebywawAfryce.Askoroniema

prawa do stałego pobytu w Wenecji, podatki będą horrendalne, więc żadna agencja nie chce zająć się
sprzedażą. Zwłaszcza teraz, kiedy mamy taką posuchę. Mogłabym ci jeszcze długo wyjaśniać, na czym
polegajątrudnościzesprzedażą,aleniewiem,czymiałobytosens.

Nie,niemiałoby—pomyślałBrunetti;wystarczyłamuinformacja,żespadkobiercaspędził

ostatniesiedemlatwKenii.

-—Jeśli...—WypowiedźStefaniiprzerwałobrzęczeniedrugiegoaparatu.—Ktośdzwoni,

Guido.Muszękończyć.Módlsię,żebytobyłbogatyklient.

—Jużtorobię.Idzięki,Steffi.AufWiedersehen.

Roześmiałasięiodłożyłasłuchawkę.

Brunettizszedłniżej,żebyspytaćsekretarkęPatty,czegodowiedziałasięnatemat

katechety Chiary. Kiedy stanął w drzwiach, signorina Elettra podniosła wzrok i uśmiechnęła się
nieznacznie. Zobaczył, że ma na sobie czarny kostium o stójkowym kołnierzu i surowym kroju. Nad
kołnierzemujrzałpasekśnieżnejbieli,kojarzącysięzksiężąkoloratką.

—Czytakwyobrażasobiepaniprostotęzakonną?—spytałBrunetti,świadom,żekostium

jestuszytyzjedwabiu.

—Ach,chodzipanuoto—powiedziałatakimtonem,jakbytylkoczekałananajbliższą

zbiórkę ubrań dla biednych, żeby pozbyć się łacha, który miała na sobie. — Zapewniam pana,
commissario,żepodobieństwodostrojówduchownychjestcałkowicieprzypadkowei

niezamierzone.—Podałamukilkaodbitychnakserokopiarcekartek,któreleżałynajej

background image

biurku.—Proszęprzeczytać.Zrozumiepan,dlaczegoniechcęmiećnicwspólnegoztymi

ludźmi.

Przebiegłwzrokiempierwszedwawierszetekstu.

—Tootymksiędzu?—zapytał.

—Tak.Jaksiępanprzekona,DonLucianonigdziedługoniezagrzałmiejsca.

Wróciła do komputera, dając komisarzowi czas na zapoznanie się z informacjami, które dla niego
zdobyła.

NapierwszejstronieznajdowałsiękrótkiżyciorysLucianaBeneventa,urodzonegow

Pordenoneprzedczterdziestomasiedmiomalaty.Dalejnastępowałalistaszkół,doktórychuczęszczał;do
seminariumduchownegowstąpiłwwiekulatsiedemnastu.Zzałączonych

kopiiświadectwwynikało,żeniebyłprymusem.

Porazpierwszyzetknąłsięzpolicją,kiedyjeszczeuczyłsięwseminarium.Byłzamieszanywawanturę,
którawybuchławpociągu,gdywspółpasażerkazprzedziałuposzłakupić

kanapkiwsąsiednimwagonie,pozostawiającpodopiekąLucianadzieckopłciżeńskiej.Niebyłojasne,
co się właściwie wydarzyło pod nieobecność kobiety; oskarżenia wysuwane przez dziewczynkę
przypisanojejwybujałejwyobraźni.

PowyświęceniunaksiędzadwadzieściatrzylatatemuDonLucianozostałskierowanydo

niewielkiejwioskiwTyrolu,skądjednakprzeniesionogopotrzechlatach,kiedyojciec

pewnejdwunastolatkizacząłopowiadaćsąsiadomdziwnehistorieokatechecieipytaniach,jakiezadaje
jegocórcepodczasspowiedzi.

Następnesiedemlatspędziłnapołudniukraju,skądtrafiłdoprowadzonegoprzezKościół

zakładudlaksiężylproblemami.JakiegorodzajuproblemymiałDonLuciano,niebyło

powiedziane.

Po rocznym pobycie w zakładzie wysłano go do małej parafii w Dolomitach, gdzie przez pięć lat, nie
odznacza-fccsięniczymszczególnym,pomagałproboszczowizna-Bemuz

surowościwcałychpółnocnychWłoszech.Gdyproboszczumarł,parafięprzydzielono

młodszemuksię-•Podwóchlatachzabranogostamtąd—winęzatoiosiłmiejscowy

burmistrz,określonywdokumencieja-»rozrabiakaikomunista".

NastępnepiętnaściemiesięcyDonLucianospędziłodprawiającmszewniewielkim

background image

kościółku pod Treviso, a przed czterema laty przeniesiono go do kościoła San Polo, gdzie wygłaszał
kazaniaiuczestniczyłwkatechezieweneckiejmłodzieży.

—Jakpanitozdobyła?—zapytałBrunetti,kiedyskończyłczytać.

—NiezbadanesąścieżkiPana,commissario—odparła,uśmiechającsięłagodnie.

—Tymrazempytampoważnie,signorina—rzekł,nieodwzajemniającjejuśmiechu.—

Chciałbymwiedzieć,jakpaniweszławposiadanietychmateriałów.

Przezchwilępatrzyłananiegobezsłowa.

—Mójznajomypracujewkurii,wsekretariaciepatriarchy—odparławkońcu.

—Jestksiędzem?

Potwierdziłaskinieniemgłowy.

—Ajednakdałpanitekopie?

Przytaknęła.

—Jakpanigoprzekonała,signorina?Sądziłem,żeKościółnieudostępnianikomutakich

dokumentów.

—Boinieudostępnia,commissario.

Telefonnajejbiurkuzadzwonił,aleniepodniosłasłuchawki.Posiedmiudzwonkach

umilkł.

—Tenksiądzmaromanszmojąprzyjaciółką—wyjaśniławreszcie.

—Rozumiem—rzekłBrunetti,poczymspytałneutralnymtonem:—Więcuciekłasię

panidoszantażu?

—Nie.Bynajmniej.Ksiądz,októrymmówię,odwielumiesięcychcezerwaćzestanem

kapłańskimirozpocząćnormalneżycie.Alemojaprzyjaciółkaprzekonałago,żebynarazieniczegonie
zmieniałidalejpracowałtam,gdziedotąd.

—Wsekretariaciepatriarchy?

Skinęłagłową.

—Jakoksiądz?

background image

Znówskinęła.

—Gdziemadostępdoaktdotyczącychtakdrażliwychsprawjakta?

—Zgadzasię.

—Dlaczegopaniprzyjaciółcezależy,żebytamnadalpracował?

—Wolałabymniemówić,commissario.

Brunettiniepowtórzyłpytania,aleinieodszedłodbiurka.

—Przecieżonniełamieżadnegoprawa—powiedziałasignorinaElettra.—Wręcz

przeciwnie—dodała.

—Muszęmiećpewność.

Porazpierwszy,odkądzaczęłapracowaćwpolicji,Elettrapopatrzyłanakomisarzazjawnąniechęciąw
oczach,j—Ajeślidampanusłowo?

h-Brunettispojrzałnapapiery,któretrzymałwdłoni,epskiejjakościodbitkioryginalnychdokumentów.
Widniejąca na nich pieczęć Patriarchy Wenecji była trochę nie- stra, ale wciąż czytelna. ?— To nie
będziekonieczne,signorina—rzekł,prze-szącwzroknasekretarkę.—

Gdybymnieufałpani,iedobrzemógłbymnieufaćsobie.

Elettranieuśmiechnęłasię,alenapięciejąopuściło.

—Dziękuję,commissario.

—Czysądzipani,żejejznajomymógłbyrównieżuzyskaćinformacjeoduchownym,który

niejestksiędzemparafialnym,leczczłonkiemzakonu?

—Jeślipowiemipan,okogochodzi...

—PioCavalettizzakonuŚwiętegoKrzyża.

SignorinaElettrazapisaładane,poczymponownie

skierowałaspojrzenienakomisarza.

—Cośjeszcze?

—Tak.Jednadrobnarzecz.SłyszałemplotkęohrabinieCrivoni.—Ponieważjego

rozmówczynibyłarodowitąwenecjanką,uznał,żeniemusiwdawaćsięwszczegóły.—O

hrabinie i o księdzu. Nie mam pojęcia, jak on się nazywa, ale może pani znajomy zdołałby się czegoś

background image

dowiedzieć.

Sekretarkazanotowałasobiekolejnezlecenie.

—Poczekamztymdowieczora.Powinniśmysięspotkaćdziśnakolacji.

—Upaniprzyjaciółki?—zapytałBrunetti.

—Tak.Opewnychsprawachnigdynierozmawiamzniąprzeztelefon.

—Zobawyoniego?—spytałkomisarz,niebardzowiedząc,czyElettramówipoważnie,

czyżartuje.

—Częściowo—odparła.

—Aczęściowo?

—Zobawyosiebie.

Popatrzyłnanią,przekonany,żejednakstroiżarty,alewyraztwarzymiałasurowy,anawetposępny.

—Wierzypani,signorina,żecośmożejejzagrażać?

—Niejesttoorganizacjaznanazmiłosierdziawobecswychwrogów.

—Auważasiępanizajejwroga?

—Zdecydowanietak.

Jużchciałjązapytaćdlaczego,aleugryzłsięwjęzyk.Niedlatego,żeniebyłciekaw

odpowiedzi—był,itobardzo—poprostuuzmysłowiłsobie,żeniepowinniomawiaćtego

tematuwtymmomencie,wdodatkuprzeddrzwiamigabinetu,zktóregowkażdejchwili

mógłsięwyłonićvice-questorePatta.Powiedziałwięctylko:

—Będęniezmierniewdzięcznypaniznajomemuzawszelkieinformacje,jakiezechcemi

przekazać.

Telefonnabiurkuponowniezadzwonił;tymrazemsignorinaElettrapodniosłasłuchawkę.

Spytała, z kim rozmawia, po czym poprosiła rozmówcę, aby zaczekał, aż otworzy odpowiedni plik w
komputerze.

Brunettiskinąłjejgłowąnapożegnanieiwyszedłnakorytarz,niosącwdłonikserokopie.

Rozdział15

background image

WięctakiemuczłowiekowibezwiedniepowierzyłemreligijnąedukacjęChiary!—

pomyślałBrunetti,wracającdogabinetu.NiemógłobarczyćczęściąwinyPaoli,bood

początku twierdziła, że nie chce, aby dzieci chodziły na lekcje religii. Wiedział o tym, zanim jeszcze
poszłydoszkoły;uważałjednak,żeostracyzmspołecznywywołanydecyzją

rodzicówspadnienabarkidzieci,awolałnienarażaćichnaprzykrości.Bogdziemiałybysiępodziewać
w tym czasie, kiedy inne dzieci uczyłyby się katechizmu i żywotów świętych? Jak przebiega rozwój
dziecka, które nie uczestniczy w takich zbiorowych obrzędach inicjacyjnych jak pierwsza komunia i
bierzmowanie?

Przypomniałsobieproces,którywubiegłymrokuczęstogościłnapierwszychstronach

gazet.Pewnebezdzietnemałżeństwo,onprawnik,onalekarka,chciałoadoptowaćdziecko,

leczsądwTurynieniewyraziłzgody,uzasadniającswojądecyzjętym,żeobojesąateistami,czylinie
będąnależyciewypełniaćrodzicielskichobowiązków.

Komisarzśmiałsię,kiedyczytałartykułotychksiężachwłaźniwDublinie,zupełniejakbyIrlandiabyła
krajem Trzeciego Świata, żyjącym w śmiertelnym uścisku prymi- ływnej religii; jednakże w jego
ojczyźnieKościółteżsprawowałwłasnerządy,aczkolwiektylkoludzie

negatywniedoniegonastawieniuświadamialitosobiewpełni.

Brunettiniewiedział,jakiekrokiprzedsięwziąćwsprawieDonLuciana,boniemiał

żadnychpodstawprawnych.Ksiądznigdyniebyłonicoskarżony,akomisarzwątpił,czywewszystkich
parafiach,wktórychprzebywał,znalazłabysięchoćjednaosobagotowazłożyćprzeciwniemuzeznania.
Pozbylisięgojakzarazyizapewnecieszyliztego,adecyzja,żebyodtądodgrodzićsięodniegomurem
milczenia,byłaabsolutniezrozumiała.Tojasne,że

chcielionimjaknajszybciejzapomnieć.

Komisarzuważał,żespołeczeństwowłoskiemazbytliberalnepodejściedoprzestępstwna

tleseksualnym,składającjenakarbnadpobudliwościmężczyzn.Niezgadzałsięztakimi

poglądami.Zastanawiałsię,jakiejterapiipoddawanotakichksiężyjakDonLucianow

zakładzie, do którego został wysłany. Niezbyt skutecznej, sądząc po tym, ile razy znów go potem
przenoszono.

Brunettiusiadłprzybiurkuicisnąłnaniekserokopie.Przezchwilęsiedziałbezruchu,poczymwstałi
wyjrzałprzezokno.Nazewnątrzniedziałosięjednaknicciekawego,więc

wróciłdobiurkaizacząłgromadzićwszelkienotatkiiraporty,którewjakikolwieksposóbwiązałysię
zesprawąMariiTestyorazztym,cobyłazakonnicapowiedziałamutamtego

background image

spokojnegodniaprzedprawietrzematygodniami.Potemprzeczytałwszystkiepapieryod

deskidodeski,cojakiśczascośsobienotując.Kiedy'kończył,przezkilkasekundwpatrywał

sięwścianę,poczympodniósłsłuchawkęipoleciłtelefonistce,żebypołączyłagozOspedaleCivile.

Kujegozaskoczeniunierobionomużadnychtrudności;natychmiastpoproszonodoaparatu

siostręoddziałową,tazaśpoinformowałago,gdytylkosięprzedstawił,żepacjentkę,którą

„opiekuje się" policja, przeniesiono do jedynki. Nie, stan pacjentki nie uległ zmianie; wciąż nie
odzyskałaprzytomności.Tak,jeślipankomisarzpoczeka,zarazzawołapolicjanta

pilnującegodrzwi.

Okazałosię,żedyżurpełniMiotti.

—Ocochodzi,commissario?—spytał,kiedydowiedziałsię,ktodzwoni.

—Jaksytuacjawszpitalu?

—Spokojnie,nicsięniedzieje.

—Corobisz?

—Czytam.Chybaniemapannicprzeciwkotemu?

—Nie.Lepszeto,niżgdybyśmiałłypaćokiemnapielęgniarki.Czyktośodwiedzał

pacjentkę?

—TylkotenjejznajomyzLido,Sassi.Pozanimnikt.

—Rozmawiałeśzbratem,Miotti?

—Tak,commissario.Wczorajwieczorem.

—Ispytałeśgootegoksiędza?

—Tak,commissario.

—Noico?

—Zpoczątkunicniechciałpowiedzieć.Pewniedlatego,żenielubiplotek.Marcotakijużmacharakter,
commissario—rzekłlekkoprotekcjonalnymtonem,jakbyprosiłszefao

wyrozumiałośćdlaułomnościbrata.—Alekiedyoznajmiłem,żetoważne,wyjawił,żekrążąpogłoski...
podkreślił, że to tylko pogłoski... iż ten ksiądz ma powiązania z Opera Pia. Tak powiedział. Proszę
pamiętać,commissario,żeniesątosprawdzoneinformacje.

background image

—Rozumiem.Cośjeszcze?

—Właściwienie,commissario.Chociaż...Próbowałemzgadnąć,cojeszczebędziepan

chciałwiedzieć.Przyszłomidogłowy,żemożezainteresujepana,czyMarcowierzytym

pogłoskom.Więcgootospytałem.

—Ico?

—Wierzy,commissario.

—Dziękuję,Miotti.Wracajdolektury.

—Dobrze,commissario.

—Coczytasz?

—„Ouattroute"—odparłMiotti.

Byłtotytułnajpopularniejszegowłoskiegopismapoświęconegomotoryzacji.

—Aha.Jeszczerazdziękuję.

—Niemazaco,commissario.

SłodkimiłosiernyJezu,miejnaswszystkichwopiece!Nawieśćotym,żeksiądz,októregosiędopytuje,
ma powiązania z Opera Pia, Brunetti przywołał w myślach fragment ulubionej modlitwy matki. Jeśli
istniała organizacja naprawdę owiana tajemnicą, była nią właśnie Ope-rtt Pia — stowarzyszenie
kościelnezrzeszająceosobyReckieikapłanów,bezgranicznie

wiernepapieżowiistapiającesobiezacelodnowęwpływówiwładzyKościoła,łyłewiedział

oorganizacjiBrunetti.Kiedyzacząłsięza-*anawiać,jakiejeszczemaoniejinformacje,uzmysłowił•e,
żestrzępywiedzy,jakimidysponuje,mogąbyćfałszywe.Tajne

stowarzyszenie z samego założenia jest tajne, toteż w opiniach krążących na jego temat nie musi tkwić
nawetźdźbłoprawdy.

Masonizeswoimisygnetami,kielniamiifartuszkamipodobnymidotych,jakienoszą

kelnerki, mieli w oczach komisarza pewien osobliwy urok. Nie znał zbyt wielu wiarygodnych faktów
związanychzichsprzysiężeniem,alezawszewydawalimusięniegroźni;poczęści

wynikałotostąd,iżCzarodziejskiflet,któregopięknemihumoremtylerazysięzachwycał,ukazywałich
wtakkorzystnymświetle.

ZOperaPiabyłozupełnieinaczej.Wiedziałojejczłonkachjeszczemniej—awłaściwie

nic—leczwystarczyło,żesłyszałnazwęstowarzyszenia,aciarkichodziłymupokrzyżu.

background image

Usiłowałuwolnićsięodgłupichuprzedzeńiprzypomniećsobiejakieśkonkretnedane

dotyczące Opera Pia, informacje, które czytał lub które słyszał z ust osób godnych zaufania; nie zdołał
jednakprzywołaćwpamięciniczegotakiego.PomyślałoCyganach,bojego

wiedza na ich temat była dokładnie taka sama: stanowiła zlepek zasłyszanych i powtarzanych plotek i
bajd.Nieznałanijednegonazwiska,anijednejdaty,niedysponowałżadnymi

sprawdzonymifaktami.Obiegrupyotaczałaidentycznaatmosferatajemnicy,podobnie

zresztą jak i inne społeczności o charakterze zamkniętym, pilnie strzegące swoich sekretów przed
osobamipostronnymi.

Zacząłdumaćnadtym,odkogomógłbyuzyskaćobiektywneinformacje,alenieprzyszedł

mudogłowyniktopróczanonimowegoprzyjacielaElettry,księdzazsekretariatupatriarchy.

Cóż,skoroKościółhodowałnaswoimłonieżmiję,towłaśniedoniejnależałosięzwrócić.

SignorinaElettrazdziwiłasię,takszybkowidzącgoponownie.

—Tak,commissario?

—Mamjeszczejednąprośbędopaniznajomego.

—Ocochodzi?—zapytała,sięgającponotes.

—OOperaPia.

Choćtylkominimalnieuniosłabrew,Brunettiniemiał?wątpliwości,żezaskoczyłyjąjegosłowa.I—
Cochciałbypanwiedzieć,commissario?X—Czyczłonkowiestowarzyszenia

mogąbyćzamieszaniwsprawę,którąsięzajmuję.4—Mapannamyślitestamentyitę

kobietęwszpitalu?

—Nowłaśnie—odparł,poczymtakimtonem,jak-dopieroterazprzyszłomutodogłowy,

dodał:—IczyIreCavalettijestjakośznimipowiązany?Topytanierównieżzapisała.

—Aprzyokazji,czycośłączyznimitegoksiędza,iregonazwiskapanniezna.Tegood

hrabinyCrivoni—

'proponowałaElettra.

—Świetnie—zgodziłsięBrunetti.—Acopaniwienich?Oichorganizacji?

Potrząsnęłagłową.

background image

Niewiele.Sąskryci,oddanisprawieibardzonie-»leczni.

Niesądzipani,żetoprzesadnaopinia?Nie.

—Wiepanimoże,czymają...—przezmomentszukałwłaściwegosłowa;napróżno—

...czymająfilięwnaszymmieście?

—Zupełniesięnieorientuję,commissario.

—Todziwne,nieprawdaż?Niktznasniemażadnychkonkretnychinformacji,ajednak

boimysięichipodejrzewamyniewiadomooco.

SignorinaElettramilczała,więcpochwiliBrunettipowtórzyłpytanie:

—Dziwne,nieprawdaż?

—Jestemodmiennegozdania,commissario—odpowiedziaławkońcu.

—Toznaczy?

—Uważam,żegdybyśmyznaliprawdę,balibyśmysięznaczniebardziej.

Rozdział16

p-

VWpapierachnabiurkuBrunettiodnalazłprywatnynu-ifaerdyrektoradomówopieki.

Połączywszysię,powiedział,żechciałbymówićzdoktoremMessinim.Kobieta,która

podniosła słuchawkę, oznajmiła, że dottore jest zajęty i nie ttoże podejść do telefonu, po czym spytała,
kto dzwoni. Brunetti ograniczył się do jednego słowa: „Policja"; to wystarczyło, aby kobieta — z
wyraźnąniechęcią—oświad-pzyła,żedowiesię,czydottoreniemógłbyjednakprze-aćswoichzajęć.

Minęładługachwila,zanimwsłuchawcerozległsięęskigłos.

—Słucham?

—DottorMessini?

—Tak,oczywiście.Ktomówi?

—CommissarioBrunetti.—Brunettizrobiłwymow-pauzę,abyjegorozmówcadobrzesobie

uzmysłowił,

'kimmadoczynienia.—Chciałbymzadaćpanukilkaiń,dottore.

background image

Najakitemat,commissario?Chodziopańskiedomyopieki.

—Cochciałbypanwiedzieć?—Zgłosudyrektoraprzebijałanietyleciekawość,ile

zniecierpliwienie.

—Interesująmnieniektóreosoby,któretampracują.

—Niejazajmujęsięzatrudnianiempersonelu—odparłMessinitakszybko,żeBrunetti

natychmiastpomyślał,żewartosprawdzić,czyFilipinkizatrudnionejakopielęgniarkiw

domuopieki,wktórymprzebywajegomatka,mająpozwolenienapracę.

—Wolałbymnierozmawiaćotejsprawieprzeztelefon—oznajmiłBrunetti,świadom,że

niecotajemniczościnigdyniezaszkodzi,azwyklewzmagaciekawośćosoby,zktórąchcemysięspotkać.

—Chybanieoczekujepan,żeprzyjdęnakomendę,co?—spytałMessinisarkastycznym

tonemczłowiekapewnegoswojejpozycjiiwładzy.

—Jeśliwolipan,żebyGuardiadiFrontiereprzeprowadziłanalotizakłóciłaspokój

pańskichpensjonariuszy,tomożepannieprzychodzić.AGuardiachętnieprzesłucha

pracująceupanaFilipinki...—komisarzzrobiłsekundowąpauzęidopierowtedydodał:—

...dottore.

—Niewiem,oczympanmówi—oświadczyłdyrektor,choćzjegogłosuwynikałocoś

wręczprzeciwnego.

—Jakpansobieżyczy,dottore.Miałemnadzieję,żebędziemymogliporozmawiaćjak

dżentelmeni i wyjaśnić sprawę, unikając zbędnych kłopotów, ale widać się myliłem. Przykro mi, że
zająłempanutyleczasu—powiedziałBrunettitakimtonem,jakbyszykowałsiędo

odłożeniasłuchawki.

—Chwileczkę,commissario.Możewyraziłemsięzbyt

kęsowo.Chybarzeczywiściebyłobylepiej,gdybyśmysię

—Jeślijednakjestpanzbytzajęty...

—Jestemzajęty,oczywiście,alemożezdołałbymdopanazajrzeć.Możejeszczedziśpo

południu.Tylkoiprawdzęswójterminarz,dobrze?—Messinizasłoniłrękąsłuchawkę;

background image

Brunettiegodobiegłystłumioneodgłosyszybkiejwymianyzdańmiędzydyrektoremakimś,

kto

;JBiajdowałsięznimwjednympomieszczeniu.—Okazu-jfesię,żeosoba,zktórąbyłem

umówionynaobiad,odwołałaspotkanie.Czywtejsytuacjimógłbympanazaprosić?V

Brunettimilczał,czekając,ażpadnienazwarestaura-,tji.Wiedział,żetendrobnyszczegół

pozwolimusięzo-gHentowaćcodowysokościłapówki,jakąMessinispodzie-?msię

zapłacić.

—MożedoDaFiori?—dodałdyrektor.ByłatonajdroższarestauracjawWenecji.

Zaproszenie Da Fiori po pierwsze świadczyło o tym, że Messini jest tyle ważnym klientem, aby mieć
pewność,iżzawszesjdziesiędlaniegowolnystolik.Podrugieoznaczało,Brunettimiałnosawsprawie
pielęgniarekpracujących

<asadicura-,innymisłowy,zdecydowaniewartospraw-ćpaszportyipozwolenianapracęwszystkich
zatrud-nychtamcudzoziemek.

?—Nie—odparłkomisarzstanowczymtonemurzęd-państwowego,któryniedasię

przekupićdrogimdem.

-Wielkaszkoda,commissario.Myślałem,żemilejbę-namsiępoznaćwprzyjemnej

atmosferze.

—Możejednakpoznajmysięnakomendzie,wmoimgabinecie—rzekłBrunetti,poczym

zaśmiałsię,jakbypowiedziałcośdowcipnego.—Jeślitopanupasuje,dottore.

—Oczywiście.Czywpółdotrzeciejpanuodpowiada?

—Jaknajbardziej.

—Więcdozobaczenia,commissario—powiedziałMessiniirozłączyłsię.

Zanimminęłytrzygodzinydzieląceichodspotkanianakomendzie,Brunettimiałjużw

rękulistęcudzoziemekzatrudnionychjakopielęgniarkiwewszystkichkierowanychprzez

Messiniegodomachopieki.ZdecydowanieprzeważałyFilipinki,alebyłyteżdwie

dziewczyny z Pakistanu i jedna ze Sri Lanki. Zdobycie informacji nie nastręczało żadnych trudności,
nazwiskafigurowałybowiemnaliściepłacznajdującejsięwkomputerze

background image

dyrektora.ZdaniemElettrydostaniesiędotychdanychbyłotakproste,żenawetBrunettibysobieztym
poradził. Ponieważ obsługa sprzętu komputerowego nadal pozostawała dla niego nieprzeniknioną
tajemnicą,komisarzniemiałpojęcia,czysekretarkażartuje,czymówi

poważnie.Jakzwykleniezapytałjejoto,niezastanawiałsięteż,czyprzeprowadzoneprzezniąoperacje
sąlegalne.

Z listą cudzoziemek udał się do Anity z Ufficio Stra- nieri; po godzinie zjawiła się w jego gabinecie,
niosąc odszukane teczki. Okazało się, że wszystkie kobiety przyjechały do Włoch jako turystki;
przedłużono im wizy, ponieważ przedstawiły zaświadczenia, że zapisały się na uniwersytet w Padwie.
Brunettiuśmiechnąłsię,kiedyzo-

:zył,najakichkierunkachrzekomostudiowały.Miałenie,żewydziałyspecjalnietak

dobrano,abyza-dczenianiewzbudzaływurzędnikachpodejrzeń,ztąpewnieżadenurzędniknieoglądał
ich równie donie jak on teraz: historia, prawo, nauki polityczne, rchologia, agronomia. Rozbawiła go
zwłaszcza agrono- , bo wiedział, że na uniwersytecie w Padwie nie ma kie- J^funków rolniczych.
Przemknęłomuprzezmyśl,żemożeKessinijestczłowiekiem

obdarzonymdużympoczuciem%imoru.

|ś$& Dyrektor przybył punktualnie o ustalonej porze; była lówno druga trzydzieści, kiedy Riverre
otworzyłdrzwiga-ietukomisarzaiwprowadziłgościa.

— Dottor Messini, commissario. Brunetti spojrzał znad akt pielęgniarek i skinął dyrek- owi głową, po
czym—jakbyponamyśle—wstał

IWskazałmufotelprzedswoimbiurkiem.

—Dzieńdobry,dottore.

—Dzieńdobry,commissario.Messinizająłmiejsceirozejrzałsiępogabinecie,za-

echcącsięczegośdowiedziećokomisarzu.Wyglądałjakbogatyarystokratazepoki

renesansu—bogatyiskorumpowanyarystokrata.Byłpostawnymczyzną,któryosiągnąłjuż

wiek,kiedymięśniewiot-ąicorazszybciejobrastajątłuszczem.Wjegotwarzyrdziejmogłypodobać
sięusta:kształtne,pełne,olek-fruniesionychkącikach,chybarzeczywiście

świadcząceWesołymusposobieniu.Nosmiałzbytmaływstosunku0rozmiarówgłowy,a

oczyodrobinęzabliskoosadzone,

abymógłuchodzićzapięknego,choćniewątpliwiebyłprzystojny.

Eleganckigarniturgościazdawałsięmówić:„Pieniądze,pieniądze...";lśniącebutypowtarzałytosamo.

Skończywszylustrowaćgabinet,MessiniprzeniósłwzroknaBrunettiegoiodsłoniłw

background image

przyjaznymuśmiechukoronkiwykonanetakfachowo,żewyglądałyjakładne,naturalnie

postarzałezęby.

—Mówiłpan,żechcespytaćoosoby,któreumniepracują,commissario?—Głos

Messiniegobrzmiałspokojnie.

—Zgadzasię,dottore.Interesująmniezatrudnioneprzezpanapielęgniarki.

—Dlaczego,commissario?

—Ciekawimnie,najakiejpodstawiepracująweWłoszech.

—Takjakpanupowiedziałemranoprzeztelefon,commissario...—Messiniwyjąłz

wewnętrznej kieszeni marynarki paczkę papierosów, zapalił jednego, nie pytając komisarza o
pozwolenie,aponieważnabiurkuniebyłopopielniczki,położyłzdmuchniętązapałkęna

samymjegoskraju—...niejazajmujęsięangażowaniempersonelu.Tonależydo

obowiązkówkierownikówposzczególnychdomów.Zatoimpłacę.

—Zapewneszczodrze?—spytałBrunettizwymownym,miałnadzieję,uśmiechem.

—Bardzoszczodrze—oświadczyłMessini,zachęconyzarównouśmiechemkomisarza,jak

isamympytaniem,któregopodtekstbynajmniejnieumknąłjegouwagi.—Aocochodzi?

f.—Wyglądanato,żeczęśćzatrudnionychupanaosóbóiemapozwolenianapracę.

,Messiniuniósłbrwiwwyrazienajwyższegozdumienia.

—Trudnomiwtouwierzyć!Jestemprzekonany,że?ożyliśmywszystkiewymagane

dokumentyizałatwiliśmywszystkiewymaganeformalności—rzekł,spoglądającna

Brunettiego.

Komisarzsiedziałzewzrokiemutkwionymwpapierach,któretrzymałwdłoni,

uśmiechającsięleciutkopodnosem.

—Oczywiście,commissario,jeśliprzezniedopatrzenieniewypełnionojakichś

niezbędnychformularzyczykwestionariuszy,zapewniampana,żebardzochętnie...—na

momentumilkł,szukającnajtaktowniejszychsłów;znalazłjeprawienatychmiast—

...zapłacęzarozpatrzenieichWtrybiepilnym.Zależymi,abyjaknajrychlejunormować

background image

fSytuacjęprawną,wjakiejsięznalazłem.

Brunettipokręciłzuśmiechemgłową;sprawność,zjakąMessiniprzeszedłdokwestii

łapówki,zrobiłananimwrażenie.

|—Todobrze,żechcepanszybkowyjaśnićsprawę—oznajmił.—Jednakżeprzyśpieszenie

formalnościmożesporokosztować.

—Oczywiście,alechcębyćwporządkuwobecwładz.Takwięcrozumiem,że

przyśpieszenieformalnościjestjedynymwyjściem.

-—Możesporopanakosztować—powtórzyłBrunet-starającsięprzywołaćnaustachciwy

uśmieszek.Najwyraźniejmusięudało,boMessinirzekł:

—-Proszętylkopowiedzieć,jakąsumęmamprzekazać.

Brunettiodłożyłpapieryispojrzałnagościa,którydośćdziwnietrzymałpapierosa,

pilnując,byniespadłzniegopopiół.

—Prawdęmówiąc,wcalenieinteresująmniepielęgniarki,leczzakonŚwiętegoKrzyża.

—ZakonŚwiętegoKrzyża?Chodzipanuosiostry?—spytałdyrektor,wyraźnie

zaskoczony.

Brunetti wiedział z doświadczenia, że ludzie, którzy mają coś do ukrycia, rzadko zachowują się
naturalnie;zdziwienieMessiniegowydałomusięjednakcałkowicieautentyczne.

—Należądoniegorównieżmężczyźni,prawda?

Wyglądałonato,żedyrektorniebardzosięwtym

wszystkimorientuje.

—Tak,chybafaktycznie—odparłpochwili.—Alewdomachopiekipracująwyłącznie

zakonnice.

Papieros dopalił się już niemal do filtra. Messini spojrzał na podłogę, jakby zamierzał rzucić na nią
niedopałek.Zrezygnowawszyztegopomysłu,bardzoostrożniepostawiłniedopałek

pionowo,filtremdodołu,naskrajubiurka,tużobokzgaszonejzapałki.

—Mniejwięcejprzedrokiemprzeniesionojednązsióstr.

background image

—Aha—mruknąłbezzainteresowaniadyrektor,najwyraźniejzbityztropu

niespodziewanązmianątematu.

—PrzeniesionojązcasadicurawDolodotutejszegodomuSanLeonardo.

—Skoropantaktwierdzi,commissańo.Niewielewiemonaszympersonelu.

—Podobniejakozagranicznychpielęgniarkach?

Messiniuśmiechnąłsię.Przynajmniejgdychodziło

opielęgniarki,byłnaznajomymgruncie.

—Chciałbymwiedzieć,dlaczegojąprzeniesiono—oświadczyłBrunettiidodałszybko,

nimdyrektorzdążyłcokolwiekpowiedzieć:—Proszętopotraktowaćjakozaliczkęnapoczetsumy,którą
byłpangotówzapłacić,dot-torMessini.

—Niebardzorozumiem.

—Wszystkojedno,dottore.Chciałbymusłyszeć,copanuwiadomooprzeniesieniutej

zakonnicy.Wątpię,żebysprawawogólenieobiłasiępanuouszy,skorojestpandyrektoremobudomów.

PrzezdłuższąchwilęMessinimilczał.Igdytakdumał,?usiłującprzewidzieć

niebezpieczeństwa,jakiemożenasiebieściągnąćnierozważnąodpowiedzią,Brunettiz

zainteresowaniemobserwowałjegotwarz.

— Rozumiem, że z jakiegoś powodu interesuje się pan tą sprawą, commissario, ale niestety, mnie
osobiścieniconiejniewiadomo—rzekłwkońcu.—Wszystkiekwestiezwiązanez

personelemzakonnymzałatwiamatkaprzełożona.Chętniebympanupomógł,proszęmi

wierzyć,aleprzysięgam,niemamztymnicwspólnego.

Chociażzwykleci,którzyproszą,żebyimuwierzyć,kłamiąjaknajęci,Brunettimiał

wrażenie,żedyrektormówiprawdę.Skinąłwięcgłowąioznajmił:ć—Tasamasiostra

odeszłazdomuSanLeonardoprzedkilkomatygodniami.Wiedziałpanotym?

—Nie.

TymrazemBrunettirównieżuwierzyłmunasłowo.

—AdlaczegoakuratsiostryzzakonuŚwiętegoKrzyżapracująupana,dottorel

background image

—Todługaiskomplikowanahistoria—odparłMes-sinizuśmiechem,którykomuś

innemuniżBrunettiprzypuszczalniewydałbysięniezwykleczarujący.

—Mniesięniespieszy,dottore.Apanu?—Wuśmiechukomisarzazdecydowanieniebyło

niczegoczarującego.

Messiniwyjąłzkieszenipaczkępapierosów,alezarazschowałjązpowrotem,nawetjejnieotwierając.

—Osiemlattemu,kiedyzostałemdyrektorempierwszegodomuopieki,wszystkiebyły

utrzymywaneizarządzaneprzezzakon,japełniłemtylkofunkcjędyrektoradospraw

medycznych.Wkrótcejednaksięokazało,żejeślidomybędąnadalopłacanewyłączniez

datkówwiernych,groziimzamknięcie.—SpojrzałprzeciąglenaBrunettie-go.—Małojestszczodrych
ludzi.

—Fakt—potwierdziłkrótkoBrunetti;oczywiściezrozumiałaluzję.

—Wkażdymraziezastanawiającsię,jakpoprawićsytuacjęfinansowądomów,żebydalej

móczapewniaćopiekęludziomstarymichorym,którychloszawszeleżałminasercu,

doszedłemdowniosku,żetrzebajeprzekształcićwprywatnecasadicura,wktórychpobytbyłbypłatny.
Takteżsięstało.Wprowadzonopełnąodpłatność,ajazostałemrównocześniedyrektoremmedycznymi
administracyjnym.

—AzakonŚwiętegoKrzyża?

Sr

f;—Odsamegopoczątkugłównąmisjązakonubyłaopiekanadstarymiludźmi,więc

zdecydowano,żesiostrypozostanąnamiejscu,tyleżeterazichpracabędzieodpowiedniowynagradzana.

—Otrzymująpensję?

—Tak.Oczywiściewypłacanązakonowi.

—Oczywiście—powtórzyłzironiąBrunettiiszybko,żebyMessininiezdążyłzgłosić

zastrzeżeńdojegotonu,zapytał:—Akomukonkretnie?

—Niemampojęcia.Chybaczekisąwręczanematceprzełożonej.

—Anakogosąwystawiane?'—Nazakon.

Choćkomisarzuśmiechnąłsięuprzejmie,dyrektorbył4wyraźnieskonfundowany.Coraz

background image

mniejrozumiał,ocowtymJiwszystkimchodzi.Zapaliłkolejnegopapierosaipołożyłza-"lpałkępo
drugiejstroniestojącegopionowoniedopałka.

—Ilezakonnicpracujewpańskichdomachopieki,dottore?

J'—Musipanzasięgnąćjęzykaumojegoksięgowego.?'Sądzę,żeokołotrzydziestu.

I1 — A ile wynoszą ich pensje? — zapytał Brunetti i nie czekając, aż dyrektor znów odeśle go do
księgowego,pomorzył:—Ilewynosząichpensje?

—Oilepamiętam,okołopółmilionalirówmiesięcznie.

—Czylimniejwięcejjednączwartątego,conormalcezarabiająpielęgniarki.

—Większośćznichniejestpielęgniarkami—oznajmiłdefensywnymtonemMessini.—

Toraczejwykwalifikowanesalowe.

—Aponieważnależądozakonu,podejrzewam,żeniemusipanpłacićzaniepodatkówani

dokonywaćwpłatnafunduszzdrowotnyiemerytalny.

—Commissario...—porazpierwszyodpoczątkurozmowypojawiłasięwgłosiedyrektora

gniewnanuta—...skorowiepantowszystko,przepytywaniemnieniemachyba

najmniejszegosensu.Ajeślizamierzapandalejrozmawiaćzemnąwtensposób,chciałbymwezwaćtu
mojegoadwokata.

—Mamjeszczetylkojednopytanie,dottore.Izapewniampana,żeadwokatjestpanu

niepotrzebny. Guardia di Frontiere oraz Guardia di Finanza byłyby zapewne zainteresowane, kogo pan
zatrudniaiilepłaci,alemnietonaprawdęnieobchodzi.

—Niechpanpyta.

—Ilupensjonariuszyzapisałowtestamenciepieniądzepanualbodomowiopieki?

ChociażpytaniewyraźniezdziwiłoMessiniego,odpowiedziałszybko,bezwahania.

—Chybatroje.Odwodzęichodtakichgestów,jeślidowiadujęsię,żektośchcenam

pozostawićcośwspadku,kontaktujęsięzjegorodzinąiproszę,żebygoprzekonała,abytegonieczynił.

—Możnarzec,żetowspaniałomyślnezpanastrony,dottore.Bardzowspaniałomyślne.

Messini,którymiałjużdośćutarczeksłownychzkomisarzem,odpowiedziałbrutalniei

szczerze:,-—Tylkodureńtakbytoocenił.—-Cisnąłniedopałekliapodłogęizgniótłgoczubkiembuta.
—Niechpanpomyśli,cobybyło,gdybypensjonariuszezaczęlinam

background image

zapisywaćpieniądze.Wieśćrozniosłabysięlotembłyskawicy\rodzinyrzuciłybysię

szturmem,żebyzabieraćodnasswoichbliskichilokowaćichgdzieindziej.

—Rozumiem.Czymożemipanpodaćnazwiskokogoś,kogozniechęciłpando

sporządzeniazapisunarzeczdomu?Alboraczejnazwiskojegokrewnych?

—Pocotopanu?Copanzamierzazrobić?

—Zadzwonićdonich.

—Kiedy?

—Jaktylkoopuścipanmójgabinet,dottore.Zanimdojdziepandonajbliższegotelefonu.

Messiniuznał,żeniemasensuudawaćoburzenia.

—CaterinaLombardi—rzekł.—JejsynmanaimięSebastiano.MieszkawMestre.

Brunettizanotowałteinformacje,poczympodniósłgłowę.

|—Myślę,żetojużwszystko,dottore—rzekł.—:Dziękuję,żezechciałsiępantu

pofatygować.|Messiniwstał,leczaniniewyciągnąłrękinapożegnajcie,aniniepowiedział

dowidzenia.Poprostuwmilczeliruszyłdodrzwi.Inawetniminietrzasnął.Dyrektorniezdążyłjeszcze
opuścićkomendy,ajużnawioniezdążyłwyjąćzkieszenikomórki,kiedy

Brunet-

połączył się z mieszkaniem Sebastiana Lombardiego. ynowa Cateriny Lombardi potwierdziła, że dottor
Mes- rzeczywiście zwrócił się do nich z prośbą, aby postarali się wyperswadować teściowej pomysł
uwzględnienia w testamencie casa di cura. Signora Lombardi nie mogła się nachwalić dyrektora i
troskliwej opieki, jaką otaczał wszystkich pensjonariuszy. Brunetti też zaczął się rozpływać nad
Messinim,choćjegoentuzjazmbyłcałkowicienieszczery.

Pożegnalisięwprzyjemnymnastroju.

Rozdział17

ResztępopołudniakomisarzpostanowiłspędzićwBi-błiotecaMarciana.Wyszedłz

komendy,nieinformującnikogo,dokądsięwybiera.

%.ZanimzrobiłdyplomzprawanauniwersyteciewPadwie,przeztrzylatastudiowałna

wydzialehistorycznymweneckiejuczelni,mieszczącymsięwC?Foscari;nauczył>8ię

wtedyprzeprowadzaćkwerendęiodtądczułsięswoimżywiolezarównopośródpółekz

background image

opasłymitoma-miwBibliotecaMarciana,jakiwlabiryntachArchiviodiStato.

PodążającwzdłużRivadegliSchiavoni,zoddaliujrzałlachbibliotekizaprojektowanyprzezSansovinai
—jakawsze—rozpromieniłsięnawidoktejpełnejwdzięku,chitektonicznie

niezdyscyplinowanejbudowli.WielcyiidowniczowiezczasówpotęgiRepublikiWeneckiej

mie- do dyspozycji tylko tratwy, liny, krążki i siłę ludzkich a jednak potrafili wznosić istne cacka.
Brunettiemurzesunęłysięprzedoczamiszkaradnekonstrukcje,jaki-®iwspółcześniwenecjanieszpecą
swojemiasto:hoteluerGrunwald,BancaCattolica,stacjakolejowa,iniepopierwszyzadumałsięnad
cenąludzkiejchciwości.

KiedyjednakpokonałostatnimostiznalazłsięnaPiaz-zaSanMarco,jegoprzygnębienieprysłojakza
dotknięciemczarodziejskiejróżdżki;poprostunatymnajpiękniejszymzplacówniesposóbsięsmucić.
Wiosennywiatrporuszałogromnymichorągwiamiwiszącymiprzed

bazyliką;Brunettiuśmiechnąłsięzzadowoleniemnamyśl,żeLewŚwiętegoMarka,prężącysięgroźnie
naszkarłatnympolu,wyglądaznaczniebardziejimponująconiżtrzyrównoległepasynafladzeWłoch.

Przeciąłplac,kierującsięwstronęjasnegoportyku,ipochwilibyłjużwbibliotece,

miejscurzadkoodwiedzanymprzezturystów,choćniktzmiejscowychbynajmniejnie

rozpaczałztegopowodu.Minąłdwieogromnerzeźby,osobiewokienkupokazałlegitymacjęiwszedłdo
holuzkatalogami.Zacząłszukaćhasła„OperaPia";pokwadransiemiałtytułyczterechksiążekisiedmiu
artykułów,któreukazałysięwczasopismach.

Kiedywręczyłwypełnionefiszkibibliotekarce,tauśmiechnęłasięipoprosiła,żebyusiadłizaczekał,bo
realizacja zamówienia zajmie około dwudziestu minut. Brunetti skierował się w stronę długich stołów,
starając się stąpać jak najdelikatniej, aby nie zakłócić głębokiej ciszy, pośród której nawet szelest
przekręcanej strony wydawał się głośny. Czekając, zdjął z półki na chybił trafił jeden z tomów serii
pisarzyklasycznychiciekaw,czypolatachcośjeszczepamiętazłaciny,zagłębiłsięwlekturze.Okazało
się, że były to listy Pliniusza Młodszego; zaczął kartkować tom, szukając listu z opisem erupcji
Wezuwiusza,podczasktórejwujautorastraciłżycie.

Przeczytałtekstdopołowy—niemogącsięnadziwić,;małouwagiautorpoświęcił

katastrofie,którązczasemnanozajednoznajwiększychwydarzeńświataantyczne-?>,atakżetemu,jak
wielesamzapamiętałzjęzyka,którymsługiwanosięwowymświecie—

kiedydostołupodeszłabliotekarkazzamówionymiksiążkamiipismami.Podziękowałjej

uśmiechem,odstawiłPliniusza,byda-jjfejgromadziłkurz,isięgnąłpoprzyniesioneksiążki.

DwiepnichbyłynapisaneprzezosobynależącedoOperaPia,[«przynajmniejbardzo

pozytywnienastawionedostowa-tzyszeniaijegocelów.Brunettizacząłprzeglądaćtomy,ilenatchniona
retorykaibezustannepowoływaniesięna?świętąmisję"sprawiły,że—

background image

zirytowany—szybkood-nnąłjenabok.Autorzypozostałychdwóchksiążekpa-ylina

organizacjęnieprzychylnymokiem,toteżtepu-likacjeokazałysięznacznieciekawsze.

StowarzyszenieOperaPiazałożyłwHiszpaniiw1918okuPaoloEcheveste,ksiądzz

pretensjamidoarystokra-cznegopochodzenia;głównymcelemorganizacjijest,[

przynajmniejtaksięwydaje,przywrócenieKościołowiBtolickiemudominacjipolitycznej.

Dooficjalniegłoszo-ychzadańnależyszerzeniewświeciezasadchrześcijań-ch,atym

samymumacnianiewładzykościelnej.Członiesązobowiązanidopropagowaniapoglądów

ganizacjiidoktrynchrześcijańskichwmiejscupracy,rgronierodzinyiwswoimśrodowisku.

Wkrótce po powstaniu stowarzyszenia jego przywód- ' w swej głębokiej mądrości orzekli, iż
przynależnośćdoEgoniepowinnabyćjawna.ChoćczłonkowieOperaPia

stanowczoikonsekwentniesprzeciwiająsięzarzutom,iżtoczynizichstowarzyszenia

organizację tajną, to jednak bacznie pilnują, aby informacje o jego dążeniach, działalności, a nawet
liczbieczłonkównieprzedostałysiędowiadomościpublicznej.Brunettibył

przekonany,żezauzasadnienietakiejpostawysłużądwastare,wyświechtaneargumenty:

istnienie fikcyjnego wroga, który pragnie zniszczyć stowarzyszenie, oraz potrzeba strzeżenia ładu
moralnegowewszechświecie.Zewzględunawpływypolitycznewieluczłonków,a

takżepoparcieiprzychylnośćobecnegopapieża,OperaPianiepłacipodatkówaniniejestpoddawana
kontroliżadnejzagencjirządowychwpaństwach,wktórychrealizujeswoją

„świętą misję". I choć skrytość cechuje każdy aspekt działalności stowarzyszenia, najbardziej
nieprzeniknionepozostająjegofinanse.

Brunettiprzekartkowałszybkodalszepartiepierwszejksiążki,omawiającetakietematy,jak

„członkowie liczbowi", „wybrańcy", „sodalicje", po czym sięgnął po drugą. Zawierała mnóstwo
domysłów,jeszczewięcejpodejrzeń,aleprawdziwychinformacjijaknalekarstwo.

Książkiwrogówizwolennikóworganizacji,mimożepisanezkrańcowoodmiennychpozycji,

byływgruncierzeczybardzodosiebiepodobne:składałosięnaniewieleemocji,leczfaktówtyleco
kotnapłakał.

Komisarz sięgnął po pisma. Wkrótce jednak stwierdził coś bardzo niepokojącego: wszystkie artykuły
dotyczącestowarzyszeniazostałyprecyzyjniewycięteżyletką.Zerwałsięnanogiiruszyłdostanowiska
bibliotekarki;przysą*

background image

stole,wjasnychkręgachświatłarzucanychprzezpy,drzemałodwóchwiekowych

czytelników.

Ztychpismwyciętoartykuły—rzekł,kładącje1bibliotekarką.

—Znowuprzeciwnicyaborcji?—spytałazatroskana,niespecjalniezdziwiona.

i—Nie,OperaPia.r—Cisąjeszczegorsi—odparła.Przysunęłapismabliżejizaczęłajeoglądać;od
razuerałysięwmiejscach,gdziepowinnysięznajdowaćującestrony.

Potrząsnęła głową na widok barbarzyń- , jakiego się dopuszczono z tak niezwykłą staranno- i
skrupulatnością.

Niewiem,czybibliotekęstaćnato,żebywciążku-_aćnoweegzemplarzearchiwalne—

powiedziała,od-ającpismanabok.Uczyniłatodelikatnie,jakbyniealaokaleczyćich

jeszczebardziej.

—Czytosięczęstozdarza?Odkilkulattak—odparła.—Tonajnowszaforma

estu.Ludziewycinająiniszcząwszystkieartykuły,któ-jakiegośpowoduimsięniepodobają.

Przedlatybyłta-iospołeczeństwie,wktórympalonoksiążki...Fahrenheit451.Naszczęścieunassię
tegoniero-Brunettiuśmiechnąłsię,próbującdodaćjejotuchy.Jeszczenie—

przyznałakwaśno,poczymzwróci-?dojednegozwiekowychczytelników,którypodszedł

Jejstanowiska.»wyjściunaplacBrunettinajpierwpopatrzyłwstronęodiSanMarco,a

następnienabazylikęijejidiotycz-nekopuły.Czytałkiedyśojakiejśmiejscowościw

Kalifornii,doktórejjaskółkipowracającorokutegosamegodnia.Zdajesię,żenaświętegoJózefa.Z
Wenecjąbyłopodobnie—turyścizawszepojawialisięwdrugimtygodniumarca,

zupełniejakbyjakiśwewnętrznykompaskazałimsiękierowaćwłaśnietu.Zrokunarok

przybywałocorazwięcejzwiedzających,miastozaśprzyjmowałoichcorazgościnniej,ze

szkodądlawłasnychmieszkańców.Likwidowanosklepyowocowo-warzywneiwarsztaty

szewskie,zastępującjekolejnymipunktamisprzedażymasek,fabrycznieprodukowanych

koronekorazplastikowychmodeligondoli.

BrunettiwiniłzaswójpodłyhumorkontaktzestowarzyszeniemOperaPia,aponieważ

wiedział,żenictakniepoprawianastrojujakspacer,postanowiłsięprzejść.Wracającwzdłużzalanego
popołudniowymsłońcemRivade-gliSchiavoni,miałterazwodępoprawej,hotelezaśpolewej.Kiedy

background image

raźnymmarszemminąłkolejnymost,poczułsięznacznielepiej.Akiedyujrzałholownikizacumowanew
równymrzędzieprzynabrzeżu,każdyzłacińskąnazwą

wypisanąnadziobie,zrobiłomusiętaklekkonaduszy,żegotówbyłbywśladza

przepływającymobokvaporettopofrunąćnawyspęSanGiorgio.

NawidokznakuwskazującegodrogędoOspedaleCivilepowziąłnagłądecyzję.

DwadzieściaminutpóźniejbyłjużnaCampoSantiGiovanniePaolo.Siostraoddziałowa

poinformowałago,żestanMariiTestynieuległzmianie;powiedziałateż,żechorą

przeniesionodojedynki.

—Pokójtrzystasiedemnaście.Prostotymkorytarzemiwprawo.

PrzedpokojemMariinatknąłsięnapustekrzesło,naktó-leżałnajnowszynumer„Topolino".

Niezastanawiającnawetniepukając,pchnąłdrzwiiwpadłdośrodka,pom—nimzdążyły

sięzamknąć—odruchowouskoczyłlewoibłyskawicznieomiótłwzrokiempomieszczenie.x

Nałóżkuleżałapostaćprzykrytakocem,spodktóregochodziłylicznerurkipołączonez

plastikowymi pojem- 'kami. Pacjentka wciąż miała zabandażowane ramię >głowę. Ale kiedy komisarz
podszedłbliżej, odniósł wra-nie, że patrzyna kogoś całkiem innego;nos Marii zwę-" się i wydłużył,
upodabniając do ptasiego dziobu, oczy padły w głąb czaszki, a ciało tak schudło, że koc zdawał się
zasłaniaćniemalsammaterac.Takjakpoprzednimrazem,

BrunettiutkwiłspojrzenietwarzyMarii,mającnadzieję,żecośzniejwyczyta.Nie-zytomna,oddychała
bardzopowoli;międzyjednymdrugimoddechemnastępowałytakdługieprzerwy,

że~misarzadosłowniecokilkasekundogarniałlęk,iżpra-płucustała.

Rozglądającsiępoizolatce,niezobaczyłkwiatów,ksią-kaniżadnychinnychprzedmiotów,którezwykle
sięwi-ujewpokojachszpitalnych.Przepełniłgosmutek.Pięk-kobietależałabezczucia,pogrążonaw
mroku,ledwodychając,anicniewskazywałonato,abyktokolwiektymwiedział,ktokolwiekcierpiałna
myśl,żejejnocmo-sięnigdynieskończyć.

Kiedykomisarzwyszedłzpokoju,Alvisesiedziałprzedzwiami,jednakżetakbyłpochłoniętykomiksem,
żena-tniepodniósłgłowy.

—Alvise—powiedziałBrunetti.

Policjantniechętnieodwróciłwzrokodwypełnionejrysunkamistrony;nawidokkomisarza

natychmiastpoderwałsięzkrzesłaizasalutował,choćpismanieodłożył.

background image

—Gdziebyłeś?

—Zrobiłemsięśpiący,więcposzedłemnadół,żebynapićsiękawy.Bałemsię,żezasnęiktośzakradnie
siędośrodka.

—Anieprzyszłocidogłowy,żektośmożewejśćdopokojupodtwojąnieobecność?

AlvisebyłbardziejzdumionytąsugestiąniżKortez,kiedyzobaczyłPacyfik.

—Skądbywiedział,żeodszedłem?—spytał.

Brunettinieskomentował.

—No,skądbywiedział,commissario?—powtórzyłpolicjant.

—Ktociętuprzysłał,Alvise?

—Mamynakomendziegrafikdyżurów;przychodzimynazmianę.

—Októrejkończysz?

Alviserzuciłkomiksnakrzesłoispojrzałnazegarek.

—Oszóstej.

—Ktomacięzastąpić?

—Niewiem,commissario.Sprawdziłemtylkogodzinyswoichdyżurów.

—Niewolnocisięstądruszać,dopókiniezjawisiftwójzmiennik.Nierozumiesztego?

—Nie,commissario.Toznaczytak,commissario.

—Alvise...—Brunettiprzysunąłsiętakbliskop0^'

jjanta, że poczuł bijący z jego ust kwaśny zapach kawy rappy— ...jeśli wrócę i zobaczę, że siedzisz,
czytasz albo cię w ogóle nie ma, wylecisz z policji na zbity pysk. Nawet zdążysz się poskarżyć w
związkuzawodowym.Alviseotworzyłusta,chcącpowiedziećcośnaswoją

ronę,aleBrunettiniezamierzałwdawaćsięwdyskusję.—Jednosłowo,Alvise,jednosłowo,ijużpo
tobie.Odwróciłsięiodszedł.

Brunettizaczekał,ażskończąjeśćkolację,zanimpomniałPaoli,żewprowadzonym

dochodzeniu wypły- *a nazwa Opera Pia. Uczynił tak nie dlatego, iż nie wie- ł w dyskrecję żony, ale
ponieważ chciał odwlec chwilę nieuchronnie gwałtownej reakcji. Tak więc wybuch, otnie głośny i
spektakularny,nastąpiłdopierowtedy,'ydzieciposzłyjużdoswoichpokoi—

Raffiodrobić~cędomowązgreki,aChiaracośpoczytać.

background image

— Opera Pia?! Opera Pia?! — wrzasnęła Paola na ca- gardło z drugiego końca salonu, gdzie
przyszywałagu-dokoszulimęża.

Brunetti,którysiedziałwygodnienakanapie,znoga-opartyminaniskimstolikui

skrzyżowanymiwkost--h,ażsięskurczył,trafionysalwążoninegokrzyku.

— Opera Pia?! — rozdarła się ponownie, zapewne na adek, gdyby któreś z dzieci nie słyszało jej za
pierw-razem.—OperaPiamapowiązaniazdomamiopiekiNicdziwnego,żepensjonariusze

umierają!Mordująłychstaruszków,żebyzaichpieniądzenawracaćja-hśdzikusówna

jedynąświętąwiarę!

Brunettidawnoprzywykłdotego,żeżonaczęstohołdujeekstremalnympoglądom;wiedział

też,żekiedymowaoKościele,łatwowpadawgniewirzadkowypowiadasięklarownie.Alenigdysię
niemyliła.

—Niewiem,czyOperaPiarzeczywiściemapowiązaniazdomamiopieki,czynie.Wiem

tylkoto,copowiedziałbratMiottiego:krążąpogłoski,żekapelandomówopiekijest

członkiemstowarzyszenia.

—Tociniewystarczy?!

—Doczego?

—Żebygoaresztować!

—-Aresztować?Zaco?Żemainnepoglądywsprawachreligijnychniżty?

—Nieżartujsobiezemnie,Guido.—Paolapogroziłamuręką,wktórejtrzymałaigłę.

—Nieżartuję.Animitowgłowie.Aleprzecieżniemogęaresztowaćksiędzatylko

dlatego,żepodobnonależydojakiejśorganizacjireligijnej.

Brunettipodejrzewał,żezgodniezwyobrażeniamiPa-oliosprawiedliwościtoabsolutniewystarczający
powód,aleniczegotakiegoniepowiedział,uznając,żechwilaniejestkutemuodpowiednia.

Cisza oznaczała, że Paola przyznała mu słuszność, ale energiczne ruchy, jakimi wbijała igłę w mankiet
koszuli,dowodziły,żeuczyniłatobardzoniechętnie.

—Wiesz,żetobandażądnychwładzyzbirówmruknęła.

—Możliwe.Wieluludzitakuważa.Aleniemamnatożadnychdowodów.

—Och,dajspokój,Guido.WszyscyznająprawdęOperaPia.

background image

!—Wcaleniejestemtegopewien—rzekł,prostującsię.Zdjąłnogizestolikaizałożyłjednąnadrugą.

—Cotakiego?—Paolaspojrzałagniewnienamęża.

—Wszyscymyślą,żeznająprawdę,aletoprzecieżtaj-[torganizacja.Wątpię,żeby

ktokolwiek,ktoniejest

łonkiem,wiedziałzbytwieleostowarzyszeniuilu-iach,którzydoniegonależą.Ajeśliktośtakibysię
zna-ł,niemiałbymzaufaniadojegoinformacji.Brunettiobserwowałżonę.

Siedziałazadumana,trzy-jącrękęzigłąnieruchomoidługoniepodnoszącwzro-znad

koszuli.Mimocałejswojejzapalczywościbyłanaklogiczniemyślącymnaukowcem,toteżw

końcupo-trzyłanamęża.

—Maszrację—przyznałaporazdrugi,krzywiączniezadowolenia,żeznówmusi

skapitulować.—

Meczyniewydajecisiędziwne,żetakmałoonichWemy?

—Nie,wkońcusątajnąorganizacją,

k — Na świecie istnieje pełno tajnych organizacji, ale Nększość jest śmiechu warta: masoni,
różokrzyżowcy,tepszystkiesatanistycznekulty,którewciążpowstająI*Ameryce.

TymczasemludziebojąsięOperaPia.Na-pawdęsięboją,takjakbojówekterrorystycznych.

|-—Paolo,chybasięzagalopowałaś,r"—Dobrzewiesz,żekrewmniezalewanasamąmyśl

?eh,więcniewymagajodemnieracjonalności!Przezchwilęobojemilczeli.

—Aletofaktyczniedziwne,żeudałoimsięzyskaćtakąopinię,nieujawniającnicosobieanioswoich
metodachdziałania.—Paołaodłożyłakoszulęiwbiłaigłęwleżącąobok

poduszeczkę.—Czegoonichcą?

—MówiszjakFreud:czegopragniekobieta?

Paolaparsknęłaśmiechem;pogardadlaFreudaijego

dziełbyłaistotnymspoiwemichzwiązku.

—Nie,serio.Jakcisięzdaje,czegoonichcą?—spytała.

—Niemampojęcia—odparłBrunetti,alepochwilizastanowieniadodał:—

Podejrzewam,żewładzy.

background image

Paolazamrugałaoczamiipotrząsnęłagłową.

—Zawszeprzerażamniemyśl,żekomuśmożezależećnawładzy.

—Todlatego,żejesteśkobietą.Twierdzicie,żeniechceciewładzy.Nasjednakwładza

pociąga.

Spojrzałanamężazcieniemuśmiechunaustach,przekonana,żetowstępdokolejnego

żartu,aleBrunettiniemiałwesołejminy.

$

,'i'jl',i?,>?'l:',iVf

m-

fW

—Mówiępoważnie,Paolo.Myślę,żekobietynierozumieją,jakważnedlanas,mężczyzn,

jestposiadaniewładzy.—Zobaczył,żeżonachcecośpowiedzieć,aleniepozwoliłsobie

przerwać:—1ręczęci,żeniematonicwspólnegozkompleksemmacicy.Nowiesz,z

poczuciemniższościspowodowanymfaktem,żenierodzimydzieci,irekompensowaniem

brakówanatomicznychnainnesposoby.Przynajmniejtakmisięwydaje...—Namoment

urwał,bonigdyznikim,nawetzPaolą,nierozmawiałnatentemat.—Raczejchodzioto,żeodmałego
chcemy

ćduziisilni,żebyniktnamniedokuczał,tylkożeby-iysamimoglidokuczaćinnym.

—Tostraszniesymplistycznewyjaśnienie,Guido.

—Wiem.Alenieznaczy,żebłędne.Paolaznówpotrząsnęłagłową.

—Naprawdętegonierozumiem.Przecieżkażdy,oćbymiałnajwiększąwładzę,zczasemsię

starzeje,tra-siłyiwkońcuumiera.

Brunettiego uderzyło, jak bardzo słowa Paoli są zbież- e z tym, co mówił Vianello. Nie tak dawno
sierżant prze- nywał go, że posiadanie przedmiotów materialnych jest iluzją; teraz żona twierdziła, iż
władzajestniemniejilu-oryczna.Poczułsięnaglejakwulgarny

materialistaśróduduchowionychanachoretów.Żadneznichnieodzywałosięprzezdłuższyczas.reszcie
Paolaspojrzałanazegarek;byłopojedenastej.?—jutroodranamamzajęcia.

background image

Brunettiwstałzkanapy.ZanimPaolateżzdążyłasięnieść,zadzwoniłtelefon.Komisarz

podszedłszybkoaparatuipodniósłsłuchawkę,pewien,żetoVianelloktośzeszpitala.

—Pronto—powiedział,ztrudemmaskującstrachpodniecenie.

—SignorBrunetti?—spytałobcykobiecygłos.

—Tak.

—SignorBrunetti,muszęzpanempomówić—ajmiłajednymtchemkobieta,poczym

umilkła,jakbyłestraciłarezon.—Awłaściwie...właściwiewolała-

mówićzpanażoną.

Głostrząsłsięjejzezdenerwowania,więczobawy,żekobietasięrozłączy,komisarznawetniespytał,z
kimmaprzyjemność.

—Jednąchwileczkę.Zarazjąpoproszę.—Położyłsłuchawkęnastole.

—Ktoto?—spytałaszeptemPaola.

—Niewiem.Chcemówićztobą.

Paolapodeszładotelefonu.

—Pronto.

Brunettizamierzałodejść,kiedyraptemPaolawyciągnęłarękęizłapałagozaramię.

Spojrzałananiegotak,jakbychciałamucośprzekazaćwzrokiem,alepotem,skupionana

tym,comówikobietanadrugimkońculinii,zwolniłauchwyt.

—Tak,tak.Zawszemożepanidonasdzwonić.—Jaktomiaławzwyczaju,zaczęłabawić

sięsznuremodtelefonu,nawijającgosobienapalce.—Tak,pamiętampaniązwywiadówki.

—Oswobodziłazesznuralewądłońizaczęłarobićzniegopierścienienapalcachprawej

ręki.-—Cieszęsię,żepanizadzwoniła.Postąpiłapanibardzosłusznie.—Wtem

znieruchomiała.—Błagam,signo-raStocco,niechpanizachowaspokój.Doniczegonie

doszło,prawda?Apanimąż?Kiedywróci?Najważniejsze,żeNicolettajestcałaizdrowa.

ZerknęłanaBrunettiego.Kiedyuniósłpytającobrew,dwarazyskinęłagłową,alenie

wiedział,cotomaoznaczać.Potemoparłasięoniego,aonobjąłjąramieniemistałtak,słuchającgłosu

background image

żonyoraztrzaskówdobiegającychzesłuchawki.

—Oczywiście,żepowtórzęmężowi.Aleniesądzę,żebymógłcośzrobić,chybaże...

SignoraStoccoprzerwałajejiprzezdłuższyczasperorowałacośdosłuchawki.

—Rozumiem,doskonalerozumiem—powiedziałaPaola.—Notak,skorodoniczegonie

doszło...Nie,uważam,żeniepowinnajejpanionicwypytywać,signoraStocco...Tak,

porozmawiamznimjeszczedziśioddzwoniędopanijutro.Możepanimipodaćswójnumer?

Paolaodsunęłasięodmęża,żebyzanotowaćnumertelefonu.

—Czynapewnonicniemożemydziśdlapanizrobić?—zapytałapochwili.—Nie,

absolutnie,wniczymmipaninieprzeszkodziła.Cieszęsię,żepanidzwoni.—Kolejna

pauza.—Tak,słyszałamplotki,alenickonkretnego,topierwszatakahistoria...Oczywiście,oczywiście,

pełnisięzpaniązgadzam...Porozmawiamzmężemizatelefonujęjutrorano...Naprawdę,

signoraStocco,bardzodobrze,żesiępanidonaszwróciła.

Zesłuchawkiznówpopłynęładługaseriatrzasków.

—Niechpanispróbujezasnąć,signoraStocco.Grunt,Nicoletcienicsięniestało...

Oczywiście,możepanido

dzwonić,kiedytylkopanibędziechciałaporozmawiać,względunaporę,naprawdę...Nie,

nigdzieniewycho-imy...Oczywiście,żetak.Naprawdęniemazaco,si-ra.Dobranoc.

PaolaodłożyłasłuchawkęispojrzałanaBrunettiego."—TosignoraStocco—wyjaśniła.—

JejcórkaNico-lettachodzidojednejklasyzChiarą.Itensamksiądzuczyjąreligii.

—DonLuciano?

Paolaskinęłagłową.

—Cosięstało?

—Tegoniepowiedziała.Chybasamaniewie.Kiedydziświeczorempomagałacórce

odrabiaćlekcje—sąwdomusame,bomążwyjechałnatydzieńdoRzymuwinteresach—

Nicoletta rozpłakała się na widok podręcznika religii. Matka spytała ją, dlaczego płacze, ale
dziewczynka się zaparła; nie chciała nic wyjawić. Dopiero po jakimś czasie wyznała, że Don Luciano

background image

mówiłróżnedziwnerzeczy,kiedybyłauspowiedzi,apotemjejdotykał.

—Gdziedotykał?—Brunettizainteresowałsięzarównojakopolicjant,jakiojciec

dziewczynkiwtymsamymwiekucoNicoletta.

—Niechciałapowiedzieć,asignoraStocconienaciskała.Bardzosięjednak

zdenerwowała.Płakała,rozmawiajączemną.Prosiła,żebyciwszystkopowtórzyć.

Brunettimógłsięzłościć,mógłwspółczućdziewczynieijejmatce,ależebymógł

cokolwiekzrobićjakopolicjant...

—Nicolettamusizłożyćzeznania—rzekł.

—Wiem.Aleniesądzę,żebymatkachciałajądotegonakłaniać.

Brunettipokiwałgłową.

—Jeślitegoniezrobi,mamzwiązaneręce.

—Wiem.—Paolazamyśliłasię.—Alejanie.

Brunettiażsamsięzdziwił,jakbardzoprzestraszyłyg°

słoważony.

-—Comasznamyśli?

—Niebójsię,Guido,nawetgoniedotknę.Tylemo-ciobiecać.Aledopilnuję,żebygo

spotkałazasłużonara.

—jakakara?Przecieżnawetniewiesz,cozrobił.Paolacofnęłasiękilkakrokówispojrzałanamęża.
rorzyłausta,żebycośpowiedzieć,alezarazjezamknę-

% Jeszcze dwukrotnie otwierała i zamykała usta, po czym ieszła do Brunettiego i położyła mu dłoń na
ramieniu.

—Niemartwsię.Obiecuję,żeniezłamięprawa.Ale~aniaukarzę,ajeślibędzietrzeba,zniszczę.

Widziała,jakzaskoczeniemalującesięnatwarzymę-ustępujemiejscazrozumieniu.

— Przepraszam, zawsze zapominam, że nie cierpisz "terii i melodramatów. — Zerknęła na zegarek i
znów

iniosławzrok.—Takjakmówiłam,jestpóźno,aodra-mamzajęcia.

ZostawiwszyBrunettiegowsalonie,wyszłanakorytarzskierowałasiędosypialni.

background image

Rozdział18

Brunettizwyklespałjakkamień,aletejnocyzbudziłgokoszmarnysen,zktórego

zapamiętał tylko to, że były w nim lwy, żółwie i jakieś groteskowe monstrum o łysej czaszce i długiej
brodzie.DzwonySanPoloodliczałygodziny,dotrzymująckomisarzowitowarzystwa,kiedyciskałsięz
bokunabok,niemogącponowniezasnąć.Opiątejnaglezrozumiał,że

MariaTestamusiodzyskaćprzytomnośćizacząćmówić;kiedytosobieuświadomił,

natychmiastzapadłwgłęboki,niczymniezmąconyseniprzespałnawetwyjściePaolido

pracy.

Obudziłsiętrochęprzeddziewiątą;przezdwadzieściaminutleżałwłóżku,obmyślającplanidaremnie
usiłującuśmierzyćniepokój,żetonaMariiskupisięcałeniebezpieczeństwo

wywołanejej„wskrzeszeniem".Wreszciechęcwprowadzeniaplanuwżyciesprawiła,żewstałiwziął
prysznic, a następnie udał się na komendę. Stamtąd zadzwonił do ordynatora neurologii w Ospedale
Civileijużnawstępieponiósłpierwsząporażkę,lekarzbowiem

oświadczył, że Marii Testy w żadnym wypadku nie wolno nigdzie przenosić — jej stan na to nie
pozwala. Jako weteran wieloletnich bojów ze służbą medyczną Brunetti podejrzewał, ze ej ordynator
pragnieoszczędzićsobiedodatkowej"'<alewiedział,żeniemasięcospierać.

vałVianellaiwyjaśniłmuswójplan.Najważniejszetozamieścićwjutrzejszymwydaniu

zettino" informację o tym, że się przebudziła — lił na koniec. — Wiesz, że gazety uwielbiają takie
pewnie zatytułują artykuł „Powrót znad grobu" koś podobnie. A wtedy osoba, która ją potrąciła, uje
jeszczeraz.

'erżantwpatrywałsięwtwarzkomisarza,jakbydoj-niejcośnowego,alenicniepowiedział.

Noico?—spytałBrunetti.Starczyczasu,żebywiadomośćukazałasięwju-zymwydaniu?

.omisarzspojrzałnazegarek.Oczywiście—rzekł,aponieważVianellonadalnieywał

najmniejszegoentuzjazmudlajegopomysłu,ł:—Cocisięniepodoba?

To,żemożemynarazićMarięnaniebezpieczeń-—odparłzociąganiemsierżant.—Zema

służyćzaętę.

Takjakmówiłem,przezcałyczasktośbędziezniąkoju.

Commissario...—zacząłVianellotymcierpliwym,któryzawszesprawiał,żeBrunetticzuł

sięjaknie-yuczeń—...przecieżktośzeszpitalapowinienbyćzystkowtajemniczony.

background image

Oczywiście.Nowięc?

—Nowięcco?—warknąłBrunetti,któregogniewnareakcjawynikałazwłasnychobaw.

Samdokładniewszystkoprzemyślałizdawałsobiesprawęzzagrożenia.

—Tozwiększaryzyko.Ludzielubiągadać.Wystarczy,żektośzajrzydobufetunaparterzeizaczniepytać
o Marię, a jakaś pielęgniarka, sanitariusz czy lekarz wyjawi, że w pokoju pacjentki stale dyżuruje
policjant.

—Więcniebędziemymówić,żeMariipilnująpolicjanci.Powiemy,żezrezygnowaliśmyz

ochrony,awpokojudyżurująkrewni.

—Amożeczłonkowiejejzakonu?—zaproponowałVianellotakbeznamiętnymgłosem,

żeBrunettiniebyłwstanieocenić,czysierżantironizuje,czymówiserio.

—Niktwszpitaluniewie,żeMariabyłazakonnicą—rzekł,choćmiałcodotego

wątpliwości.

—Niewierzę.

—Dlaczego?

—Szpitalniejestzbytduży—odparłsierżant.—Trudnowtakimmiejscuutrzymaćcośw

tajemnicy.Powinniśmyraczejzałożyć,żewiedzątamoniejwszystko.

PonieważVianelloprzejąłsięsugestią,żeMariamasłużyćjakoprzynęta,Brunettinie

chciałprzyznaćwprost,iżwłaśnienatymopierasięjegoplan.Zresztąmiałjuzdość

wysłuchiwaniazastrzeżeńsierżanta;bądźcobądźodranastarałsięzminimalizowaćwłasne.

—Czytotyukładaszgrafikdyżurów?

—Tak,commissario.

—Znakomicie.Wyznaczludziomdyżury,alepowiedzim,żemająjepełnićniena

korytarzu, tylko w pokoju- | przykaż, aby pod żadnym pozorem nigdzie nie wychodzili; jeśli już
konieczniemuszą,tomająwezwaćpielęgniarkęiprosić,byichnachwilęzastąpiła—

dodał,przypominającsobierozmowęzAlvisem.—Mnieteżwpisz,odpółnocydoósmej,

poczynającoddzisiaj.l-—Dobrze,commissario.

Vianellowstał,więcBrunettipochyliłsięnadpapiera-pni,alepochwilizauważył,że

background image

sierżantjeszczeniewyszedł.

—Jednązzaletćwiczeńnasiłowni...—Vianellopoczekał,ażkomisarzznównaniego

spojrzy — ...jest to, że potrzebuję znacznie mniej snu. Jeśli pan chce, możemy obaj podzielić się tą
zmianą.Wtedybędziemypotrzebowalijeszczetylkodwóchludzi,atoułatwisprawę.|

Brunettiuśmiechnąłsięzwdzięcznością.I—Chceszdyżurowaćpierwszy?—spytał.L—

Dobrze.Mamnadzieję,żetoniepotrwazbytdługo.|—Przecieżmówiłeś,żewystarczacimniejsnu.I
—Toprawda.AleNadianiebędziezadowolona.IBrunettipomyślał,żePaolateżnie.

Vianelloprzystanąłwdrzwiach,uniósłdłońnawyso-?ośćczołaiwykonałniądziwnyruch;komisarznie
miał iwności, czy nie chciało mu się poprawnie zasalutować, był to znak, jaki wymieniają spiskowcy.
Kiedysierżantzszedłnadół,żebyprzygotowaćplanurówipoprosićElettrę,byzatelefonowałado„U
Gaz- ino", Brunetti postanowił namieszać jeszcze bardziej, zwonił do domu opieki San Leonardo i
zostawiłwia-tośćdlamatkiprzełożonej,żeMaria

Testa—nieza-załposługiwaćsięjejimieniemzakonnym—powoli

wracadozdrowiawOspedaleCivileiliczynato,żejaktylkobędziemogłaprzyjmować

gości—copowinnonastąpićjużwkrótce,zapewnenapoczątkuprzyszłegotygodnia—

matkaprzełożonazechcejąodwiedzić.Zanimsięrozłączył,poprosiłsiostrę,zktórą

rozmawiał,żebyprzekazałatęsamąwiadomośćdyrektorowiMessiniemu.Następnieodszukał

iwykręciłnumersiedzibyzakonu;kujegozdziwieniuwłączyłasięautomatycznasekretarka.

NagrałwiadomośćtejsamejtreścidlaPadrePio.

Miał ochotę wykonać jeszcze dwa telefony, ale ostatecznie uznał, że o powrocie do zdrowia byłej
zakonnicycontes-saCrivoniisignorinaLerinimogąsiędowiedziećzgazety.

Kiedykilkaminutpóźniejwszedłdosekretariatu,Elet-trapodniosłagłowę,alenie

uśmiechnęłasię,jaktozwykłaczynić.

—Cośpanileżynawątrobie,signorina?

—Aha.—Wskazałatekturowąteczkęnabiurku.—PadrePioCavaletti.

—Ażtakźle?—spytał,choćsamniewiedział,comanamyśli,mówiąc„ażtak".

—Samsiępanprzekona.

Brunettisięgnąłpocienkąteczkęiotworzyłjązzainteresowaniem.Wśrodkuznajdowały

sięodbitkitrzechdokumentów:zawiadomieniazoddziałuUniondesBanquesSuissesw

background image

Lugano,listupisanegorękątrzęsącąsięzestarościlubwwynikuchoroby—napierwszymztychpism
adresatfigurowałjakosignorPioCavaletti,nadrugimjakoPadrePio—oraz

urzędowejdecyzji,naktórejwidniałaznajomajużpieczęćPatriarchyWenecji.

Komisarzponowniespojrzałnasekretarkę,którasie-?działawmilczeniu,zrękami

złożonyminabiurku,czekając,byzapoznałsięzdokumentami.Przeczytałjekolejno?bardzodokładnie.

SignorCavaletti.Potwierdzamywpłatęsumy27000frankówszwajcarskich,dokonanąna

pańskirachunekwnaszymoddzialewdniu29stycznia.

Byłtowydrukkomputerowy,bezpodpisu.

ŚwiątobliwyOjcze!

TodziękiTobiemojegrzeszneoczyzwróconesąterazkuBo-l.Zaiste,Jegołaskajestnieztegoświata.
Miałeśrację—mo-:rodzinaodwróciłasięodNiego.WyrzeklisięGo,wyparli.

PostałeśmitylkoTy,ŚwiątobliwyOjcze,Tyibłogosławienięci,doktórychcodziennie

zanoszęmodły.SłowaniewystarajżebyokazaćCiwdzięczność.OdchodzędoPananaszego,

'edząc,żepodjętaprzezemniedecyzjajestsłuszna.

Podpisbyłnieczytelny.

NiniejszymudzielasięzgodystowarzyszeniukościelnemueraPianazałożeniewnaszym

mieściemisjipodkierunkiemrePioCavalettiegowceluszerzeniapobożnościiwiary.

Udołuwidniałpodpisipieczęćdyrektorawydziałuor-

acjireligijnych.—Icopaniotymsądzi,signorina?—zapytałBru-i,kiedyprzestudiował

odbitki.

fH;?i

—Myślę,żesprawajestjasna,commissańo.

—Toznaczy?

—Mamydoczynieniazwyłudzaniempieniędzypo-przezszantażduchowy.Kościół

uprawiatenprocederodwieków;różnicapoleganatym,żeksiądzCavalettidziałana

mniejsząskalęiwwyjątkowopodłysposób.

background image

—Skądpochodzątedokumenty?

—Drugiitrzecizsekretariatupatriarchy,choćzinnychakt.

—Apierwszy?

—Zwiarygodnegoźródła—oświadczyła,dającdozrozumienia,żewięcejniezamierza

wyjawić.

—Wierzępaninasłowo,signorina.

—Dziękuję—odparłazprostotą.

—Czytałemonich.OOperaPia.Czyprzyjacielpaniprzyjaciółkimożewie,jakbardzo

są...—chciałpowiedzieć„silniiwpływowi",aleuległirracjonalnemugłosowi,byniekusićlosu—...
liczniwWenecji?

—Mówił,żetrudnouzyskaćonichjakiekolwiekinformacje.Alejestprzekonany,żesą

groźniiżeichwpływysięgajądaleko.

—Tosamoopowiadanoniegdyśoczarownicach,signorina.

—CzarownicenigdyniebyływłaścicielkamicałychpołaciLondynu,commissario.Żaden

papież nie wychwalał ich „świętej misji". Ani też nikt nie udzielał im zgody na zakładanie agentur —
dodała,wskazującnateczkę,którąwciążtrzymałwdłoni.

—Niewiedziałem,żemapanitakzdecydowanepo-łądynatematreligii.

—Tuniechodzioreligię,commissario.

—Nie?—spytał,szczerzezdziwiony.

—Tuchodziowładzę.Przezchwilęzastanawiałsięnadjejsłowami.

—Tak,mapanirację—przyznałwkońcu.

— Vice-questore Patta polecił, bym przekazała panu, że wizyta szefa policji szwajcarskiej została
przełożona.

—Mojażonateżtakuważa—powiedziałBrunetti,któryzadumałsiędotegostopnia,że

ostatniawypowiedźsekretarkiwłaściwiedoniegoniedotarła.—Mówięowładzy—dodał,

widzączdziwieniemalującesięnajejtwarzy.I—Przepraszam,copaniprzedchwilą

powiedziała?

background image

—Zewizytaszefapolicjiszwajcarskiejzostałaprzełożona.

| — Ach, w ogóle o niej zapomniałem. Dziękuję, signo- rina. Zostawił teczkę na jej biurku, po czym
wróciłdogabinetu,żebywłożyćpłaszcz.

Tymrazemotworzyłmumężczyznawśrednimwieku,ubranywcoś,cozapewnemiało

kojarzyćsięzhabitem,awczymwyglądałtak,jakbywłożyłdamskąkieckę,wdodatkusporozadługą.
KiedyBrunettiwyjaśnił,żechcerozmawiaćzPadrePio,furtianzłączyłręce,skłonił

głowę i nie odzywając się słowem, wpuścił go do środka. Idąc Przez ogród, komisarz nigdzie nie
dostrzegłstaregoogrodnika.Zapachbzubyłjeszczebardziejintensywnyniżpodczas

poprzedniejwizyty.Czułosięgorównieżwbudynku,choćtammieszałsięzostrąwonią

środkówczyszczącychiwoskudopodłóg.Nakorytarzuminęlimłodegomężczyznęidącego

znaprzeciwka.Dwajzakonnicywmilczeniuizpowagąskinęlisobiegłowami;Brunetti

odniósłwrażenie,żetylkozgrywająsięnaświętoszków.

Przewodnik,któregonazywałwmyślachpobożnymniemową,zatrzymałsięprzed

drzwiamigabinetuPadrePioiwskazałjebrodą.Komisarzwszedłbezpukania;okazałosię,żesłusznie
postąpił,bopokójbyłpusty.

Dziśoknabyłyzamknięte,wiatrniewwiewałdośrodkazapachubzu,zatoBrunetti

zauważyłkrzyżwiszącynaprzeciwległejścianie.Nieprzepadałzatymsymbolem,więctylkopobieżnie
rzuciłnaniegookiem,niezastanawiającsię,czymajakieśwaloryartystyczne.

PochwilidrzwisięotworzyłyidogabinetuwszedłPadrePio.Dziśteżhabitzakonuleżał

nanimwyjątkowodobrzeizdawałsięwcaleniekrępowaćruchów.UwagęBru-nettiego

znówprzyciągnęłypełnewargiksiędza,aletakjakipoprzednimrazemuznał,żekluczemdojegoduszy
sąoczy—szarozieloneibłyszcząceinteligencją.

—Miłomi,żeznówzechciałmniepanodwiedzić,commissario.Idziękujęza

pozostawionąwiadomość.Modliliśmysięwszyscybardzożarliwieozdrowie

Suor'Immacolaty.

Brunettimiałochotępowiedziećduchownemu,żebydałsobiespokójzhipokryzją;z

trudemsiępowstrzymał.

—Chciałbymzadaćksiędzujeszczekilkapytań.

background image

—Oczywiście.Odpowiemzprzyjemnością,oile,jakjużotymmówiliśmy,niebędą

wymagałyujawnieniainformacji,którychujawnićniemogę.

Chociażkapłannieprzestawałsięuśmiechać,widaćbyło,żewyczuwazmianęw

nastawieniukomisarza.

—Nie,niesądzę,abyinformacje,októremichodzi,chroniłatajemnicaspowiedzi.

—Świetnie.Alezanimpanzacznie,możeusiądziemy,dobrze?Niemapowodu,żebyśmy

rozmawiali na stojąco. — Podprowadził komisarza do tych samych foteli, w których siedzieli
poprzednio, i wprawnym ruchem ob- ; ciągając habit, pierwszy zajął miejsce. Ujął w prawą dłoń
różaniecizacząłprzesuwaćpaciorki.—Copanainteresuje?

p.—Proszęmiopowiedziećoswojejpracywdomach?opieki.

Cavalettizaśmiałsięcicho.

—Nienazwałbymtego,corobię,pracą,commissario.Jestemkapelanemmieszkającychtam

pensjonariuszy

częścipersonelu.Cóżmożebyćwiększąradościąniżpo-edniczeniemiędzyludźmia

Stwórcą?Toniepraca;toromneszczęście.

Spojrzałnadrugikoniecgabinetu,świadom,żeinettibezentuzjazmuprzyjąłjegoszumnesłowa.

—Spowiadaichksiądz?

—Niewiem,czytopytanie,czystwierdzeniefaktu,'missario.

Cavalettiuśmiechnąłsię,abykomisarzniepoczułsięażonyjegowypowiedzią.

—Pytanie.

—Awięcodpowiem.Tak,spowiadampensjonariuszy,jakrównieżczęśćpersonelu.To

wielkaodpowiedzialność,zwłaszczawwypadkuludzistarych.

—Dlaczego,proszęksiędza?

—Boichpobytnaziemizbliżasiędokresu.

—Rozumiem—rzekłBrunetti,poczymspytałtakimtonem,jakbyjegopytaniebyło

logicznymnastępstwemotrzymanejodpowiedzi:—CzyksiądzmakontowUniondes

background image

BanquesSuisses,oddziałwLugano?

PobłażliwyuśmiechpozostałnapełnychustachCavalet-tiego,aleBrunettidostrzegł,żeoczykapłanasię
zwęziły—ledwozauważalnie,dosłownienamoment,alejednak.

—Cóżzadziwnepytanie...—Cavalettizmarszczyłbrwi,jakbyczegośnierozumiał.—

jakitomazwiązekzespowiadaniempensjonariuszy?

—Właśnietegopróbujęsiędowiedzieć,proszęksiędza.

—Doprawdyniepojmuję...

—CzymaksiądzkontowUniondesBanquesSuisseswLugano?

Kapłanprzesunąłróżaniecojedenpaciorek.

—Tak—odparł.—WkantonieTicinomamkrewnych,którychodwiedzamdwa,trzyrazy

doroku.Uznałem,żewygodniejjestotworzyćkontowLuganoniżzakażdymrazemwozić

zesobągotówkę.

—Ilepieniędzytrzymaksiądznatymkoncie?

Cavalettiuniósłoczykusufitowi,jakbycośsobieprzeliczałwmyślach.

—Okołotysiącafranków—rzekłpochwili,poczymdodałusłużnie:—Tomniejwięcej

milionlirów.

—Potrafięprzeliczaćfrankiszwajcarskienaliry,pro-;ęksiędza.Tojednazpierwszychumiejętności,
jakiepo-icjantwtymkrajumusiopanować—oznajmiłBrunetti

|uśmiechnąłsię,abypokazaćrozmówcy,żeżartuje.|Cavalettinieodwzajemniłuśmiechu.[

—CzyjestksiądzczłonkiemstowarzyszeniaOperaPia?

Duchownypuściłróżanieciwbłagalnymgeścieuniósł'obieręce.

|—Och,commissario,cóżzadziwnezadajemipan?dziśpytania!Niemogędociec,jaki

związekzachodzimiędzynimiwpańskiejgłowie.

—Azatemodpowiedźbrzmi:takczynie?iłSCavalettimilczałprzezdłuższąchwilę.

—Tak—rzekłwkońcu.'jtBrunettiwstał.

—Towszystko,proszęksiędza.Dziękujęzarozmowę.Kapłanporazpierwszyniebyłw

background image

stanieukryćzdumie-

I

?Bia:przezkilkasekundsiedziałbezruchu,wpatrującsiępBrunettiego.Potemjednak

poderwałsięnanogi,odpro-padziłgościadodrzwiinawetsamjeotworzył.Idącko-rzem,komisarz
świadombyłdwóchrzeczy:oczuksię-wwiercającychmusięwplecyorazzapachu

bzu,któryiwałsięcorazbardziejintensywny,wmiaręjakonsamliżałsiękuwyjściudoogrodu.Żadnez
tychdoznańnie'rawiałoBrunettiemuprzyjemności.

Rozdział19

Chociażniesądził,abyMariigroziłoniebezpieczeństwoprzedukazaniemsięw„II

Gazzettino"informacjioprzebudzeniu—niemiałzresztążadnejpewności,czypóźniejcokolwiekbędzie
jejzagrażać—tojednakkilkaminutpotrzeciejodsunąłsięodPaoliiwstał

z łóżka. Dopiero kiedy zapinał koszulę, rozbudził się na tyle, że usłyszał deszcz bębniący o szyby
sypialni.Zakląłpodnosem,następniepodszedłdooknaiotworzyłlufcik,chcąc

sprawdzić, czy jest ciepło, czy zimno, ale zamknął go pośpiesznie, gdyż wilgotne powietrze, które
wpadło do środka, było wręcz lodowate. W korytarzu włożył płaszcz przeciwdeszczowy i chwycił
parasol;drugiwziąłzmyśląosierżancie.

OczyVianella,podkrążonezniewyspania,patrzyłyzwyrzutemnakomisarza,mimoiż

zjawił się w pokoju Marii Testy prawie pół godziny przed ustaloną porą. Żaden z mężczyzn nie
podchodziłdołóżka,naktórymleżałanieprzytomnakobieta;jejbezbronnośćbyłaniczymognistymiecz
trzymającyichnadystans.Przywitalisifszeptemiwyszlidoholu,żeby

porozmawiać.

Brunettioparłparasoleościanę.

i—Ico?—spytał,ściągającpłaszcz.i—Mniejwięcejcodwiegodzinyzagląda

pielęgniarka — odparł sierżant. — Patrzy na nią, mierzy jej puls, zapisuje w karcie choroby i to
wszystko.i>—Mówicoś?v—Kto?Pielęgniarka?I—Tak.

|—Nie,wogólesiędomnienieodzywa,jakbymbyłniewidzialny.—Vianelloziewnął.—

Musiałemsięszczypać,żebyniezasnąć.

—Trzebabyłorobićpompki.SierżantbezsłowapopatrzyłnaBrunettiego.

—Naprawdęjestemciwdzięcznyzapomoc—powie-ilziałkomisarzpojednawczym

background image

tonem.—Przyniosłempa-

«sol,bolejejakzcebra,fVianellopodziękowałskinieniemgłowy.

—Ktoprzychodzirano?—spytałBrunetti.

—Gravini.PotemPucetti.Aponimznówja.Naszczęścieniedodał,żejegodyżurponowniewy-dnieo
północy.

—Dzięki,Vianello.Idźsięprzespać.Sierżantskinąłgłową,tłumiącpotężneziewnięcie,poTOpodniósł
złożonyparasoliruszyłholem.Brunettijuż'ciągałrękę,żebyotworzyćdrzwidoizolatki,kiedyna-coś
sobieprzypomniał.

-—Byłyjakieśnarzekaniazpowodudyżurów?!—za-ałzasierżantem.Vianellosię

zatrzymał.!—Narazienie.

—Jaksądzisz,ilemamyczasu?—spytałenigmatycznie,niechcącdopytywaćsięwprost,

kiedy zdaniem sierżanta vice-questore Patta dowie się, że policjanci z jego komendy pełnią dyżury w
szpitalu,choćniktznimtegonieuzgadniał.

Vianelloodgadł,ocochodziprzełożonemu.

—Diabliwiedzą,alemyślę,żeminązetrzy,czterydni,zanimporucznikScarpacoś

zwietrzy.Możenawettydzień.Napewnoniewięcej.

—Miejmynadzieję,żedotegoczasuzwierzynawpadniewpułapkę.

—Jeśliwogólejestjakaśzwierzyna—powiedziałVianello,ujawniającsceptyczne

nastawienie,poczymodwróciłsięizacząłoddalać.

Brunettiobserwowałszerokieplecysierżanta,dopókitennieskręciłwprawowkierunku

schodówinieznikłmuzoczu.Dopierowtedy,gdyzostałsamnakorytarzu,wszedłdo

pokoju Marii. Powiesił płaszcz na oparciu krzesła, na którym wcześniej siedział Vianello, parasol zaś
postawiłwkącie.

Przy łóżku paliła się lampka, tworząc nieduży świetlisty krąg wokół głowy nieprzytomnej; resztę
pomieszczeniaspowijałpółmrok.Brunettiwątpił,bygórneświatłoprzeszkadzało

Marii — zresztą byłoby dobrze, gdyby ją zbudziło — ale nie miał ochoty go zapalać, więc po prostu
usiadłnakrześle,niewyjmujączkieszenizabranejzdomuksiążki;Rozmyślania

MarkaAureliuszajużnierazprzynosiłymuotuchęwciężkichchwilach.

Ponownieprzebiegłwmyślachwydarzenia,októrychmówiłamuMariaTesta,orazte,

background image

którenastąpiłypojejw>*

cienakomendzie.Zgonkilkupensjonariuszydomupiekiwstosunkowokrótkimokresie,

potrącenieMariiczezsamochód,śmierćdaPre.Rozpatrywaneoddzielnie,aogłybyć

przypadkowymiincydentami,aleichskumulowaniewykluczałowoczachBrunettiego

możliwość, że t grę wchodzi zbieg okoliczności. To oznaczało, że wy- arzenia są ściśle ze sobą
powiązane,choćjeszczeniepo-|afiłodgadnąć,wjakisposób.

Messiniodwodziłpensjonariuszyodzapisywaniapieniędzyjemualbodomomopieki,Padre

Pioniebyłwymie-aonywżadnymztestamentów,zakonniceniemogłynic»siadać.

ContessaCrivonisamabyłazamożnąosobą,węcniezależałojejnaspadkupomężu;daPremyślałtyl-
10oswoichtabakierkach;signorinaLerininajwyraźniejJawnotemuwyrzekłasiębogactwtegoświata.
Cuibono?luibono?Należałosiędowiedzieć,ktozyskiwałnajwię-ejnazabójstwach.Dopierogdysię
pozna odpowiedź na i) pytanie, ujrzy się ścieżkę wiodącą do mordercy, ujrzy Bk wyraźnie, jakby
oświetlałjąaniołzpochodnią.

Brunettinieuważałsięzaczłowiekawolnegoodsła-lości:pycha,lenistwoigniewto

główneprzywary,jakieusuwałymusięnamyśl;wiedziałnatomiast,żeniece-hujego

chciwość, i ilekroć miał do czynienia z jej prze- twami, czuł się bezradny, jakby stykał się z czymś
obcym,ieznanym.Zdawałsobiesprawę,żechciwośćjestjedną??najpospolitszych

wad,jeślinienajbardziejpospolitą,fihoćpotrafiłzrozumiećjejmechanizmy,nieznajdował

topatiidlaludzizachłannych—wręcznapawaligo®trętem.

Spojrzałprzezpokójnakobietęleżącąnieruchomonałóżku.Żadenzlekarzynieumiał

ocenić, jak rozległe są odniesione przez nią obrażenia mózgu. Jeden twierdził, że pacjentka
prawdopodobnie w ogóle nie obudzi się ze śpiączki. Inny, że powinna odzyskać przytomność w ciągu
kilkudni.Brunettimiałwrażenie,żewyrazemnajgłębszejmądrościbyłysłowa

jednejzzakonniczatrudnionychwszpitalu:„Nietraćmynadziei,módlmysięiufajmyw

miłosierdziePana".

KiedypatrzyłnaMarię,wspominającdobroćpromieniejącązjejoczu,doizolatkiweszła

inna siostra. Postawiła tacę na stoliku przy głowie pacjentki, po czym uniosła z pościeli jej rękę.
Trzymałająprzezchwilęzanadgarstek,całyczasspoglądającnazegarek,poczym

opuściłarękęnieprzytomnejipodeszładokartychorobywiszącejwnogachłóżka,aby

background image

zapisaćwynik.

Następnie sięgnęła po tacę i skierowała się w stronę drzwi. Zobaczywszy Brunettiego, bez uśmiechu
skinęłamugłową.

Dorananicwięcejsięniewydarzyło.Kiedyoszóstejponownieweszłatasamazakonnica,komisarznie
siedziałjużnakrześle;zobawyprzedzaśnięciemstałwspartyościanę.

Byłazadwadzieściaósma,kiedyzjawiłsięfunkcjonariuszGravini,ubranywpłaszcz

przeciwdeszczowy,kaloszeidżinsy.

—SierżantVianellopowiedział,żebyśmyniewkładalimundurów,commissario—zaczął

sięusprawiedliwi30przedprzełożonym,jeszczezanimsięprzywitał.

—Tak,wiem,Gravini.Bardzosłusznie.Wciążmoc-pada?—spytałBrunetti.

Niewiedział,jakjestnazewnątrz,gdyżjedyneoknoojuwychodziłonaosłonięteprzejście.-

—Leje,commissario.Ipodobnonieustanieażdotku.

Brunettipodniósłzkrzesłapłaszcz,żałując,żeniewło-kaloszy.Wcześniejplanował,żezanimudasięna
ko-ndę,wpadniedodomuiweźmieprysznic,alebyłoby'eństwemiśćtakikawałwdeszczu,skorostąd
do pra- miał tylko parę kroków. Podejrzewał zresztą, że kilka w szybciej postawi go na nogi. Były to
złudnemarzenia;zjawiłsięnakomendziesen-,

rozdrażniony,wpaskudnymnastroju,któryjeszczepogorszył,kiedydwiegodzinypóźniej

zadzwonił vice- estore Patta i wezwał go do siebie. Elettry nie było przy biurku, więc nie mogła go
uprze-c,jaktozwykleczyniła,czegomożesięodPattyspo-'ewać.Aletegodniaczułsiętakpodlez
niewyspanianadmiaruwypitejkawy,żewgruncierzeczybyłomustkojedno.

—Otrzymałembardzoniepokojącewieściodmojegorucznika—oznajmiłPattabezżadnego

wstępu.Brunettiegonormalnierozbawiłabytawypowiedź,ższefowiniechcącywypsnęłosięcoś,oczym
oddaw-wiedziałacałakomenda,mianowicie,żeporucznikrpajestjego

donosicielem.Tegorankajednakkomi-

byłtakotumanionybrakiemsnu,iżledwozarejestro-zaimekdzierżawczyużytyprzezPattę.

—Słyszysz,comówię,Brunetti?

—Tak.Aleniemampojęcia,comogłozaniepokoićporucznika.

—Twojepostępowanie!—zawołałPatta,prostującsięwfotelu.

—Mojepostępowanie,vice-questore?

background image

Brunettizauważył,żePattamabielszącerę,niżkiedygowidziałostatnio;alboschodziłamuopalenizna,
albopobladłzgniewu.

—ChodziotękrucjatęprzeciwŚwiętejMatceKościołowi,którąrozpętałeś!—ryknął,po

czymnagleumilkł,jakbyzdałsobiesprawę—choćtobyłomałoprawdopodobne—że

trochęprzesadził.

— Czy mógłby się pan wyrażać nieco jaśniej, vice-ąues- torel — poprosił Brunetti, drapiąc się po
brodzieinatrafiającnakępkęzarostu;najwyraźniejmusiałjąominąć,kiedypo

przyjściudopracygoliłsięmaszynkąelektryczną,którątrzymałwbiurku.

—Prześladujeszprzedstawicielikleru!ObraziłeśmatkęprzełożonązakonuŚwiętego

Krzyża!—Pattazrobiłwymownąpauzę,abydaćBrunettiemuczasnauzmysłowieniesobie

powagikierowanychprzeciwniemuoskarżeń.

—NoirozpytujęostowarzyszenieOperaPia.PorucznikScarpachybaumieściłtenzarzut

naswojejliście?

—Skądwiesz?—zapytałPatta.

—Bojeśliporuczniksporządzalistęmoichuchybień,totegozarzutuniemógłpominąć.

Zwłaszczajeśli,takjakpodejrzewam,rozkazywydajemuOperaPia.

ttauderzyłpięściąwbiurko.TojawydajęScarpierozkazy,commissariol.—Czymam

rozumieć,żepanteżnależydostowarzy-ia?

PattaprzysunąłsięwrazzfotelemdobiurkainachyliłonęBrunettiego.

—Niewezwałemciępoto,żebyśtyzadawałmipy-

Brunettiwzruszyłramionami.

—Słyszysz,comówię?

—Tak,vice-questore—powiedziałkomisarz,stwier-jączezdumieniem,żewcaleniemusisięwysilać,
abyhowaćspokój;PattaiScarpaobchodziligotyleconic.

—Miałemnaciebieskargi,bardzoliczneskargi—tynuowałkomendant.—Przeorzakonu

Świętego

ża dzwonił, żeby wyrazić protest w związku z tym, jak ktujesz członków jego wspólnoty. Co więcej,

background image

podobnorywaszzbiegłązakonnicę.

—Ukrywam?

— Słyszałem, że przebywa w szpitalu, bo miała wypa- k, ale jest już przytomna i szkaluje zakon na
prawoile-.Czytoprawda?

—Tak.

—Wiesz,gdziejest?

—Takjakpanpowiedział,wszpitalu.

—Atyjątamodwiedzaszinikogodoniejniedopusz-sz,tak?

—Przydzieliłemjejochronępolicyjną.

—Ochronępolicyjną?!—Pattarozdarłsiętak,żezapewnebyłogosłychaćnaparterze.—

Ktocipozwolił?Dlaczegoniejesttozaznaczonewgrafiku?

—Awidziałpangrafik,vice-questore?

—Nietwojasprawa,czywidziałem,Brunetti.Powiedzmilepiej,dlaczegojejnazwisko

tamniefiguruje.

—Bokazałemwpisaćdyżuryniejako„ochronaświadka",lecz„czynnościśledcze".

—Czynnościśledcze?!—PattaniczymechopowtórzyłostatniesłowaBrunettiego,alez

takąmocą,żeażzatrzęsłysięściany.—Funkcjonariuszesiedząbezczynnienatylkachw

szpitalu,atymaszczelnośćnazywaćto„czynnościamiśledczymi"?

Brunettichciałzaproponowaćprzełożonemu,żeskorotakbardzomunatymzależy,odtąd

mogąpisaćwgrafiku„ochronaświadka",aleposłuchałgłosurozsądkuisięnieodezwał.

—Ktotamjestteraz?

—-Gravini.

—Więcnatychmiastgotuściągnij!Policjawtymmieściemaważniejszezadanianiż

pilnowaniezbiegłejzakonnicy,którabyłanatylenieostrożna,żewylądowaławszpitalu.

—Uważam,żejejżyciuzagrażaniebezpieczeństwo,vice-questore.

—Niechcęotymsłyszeć.—Pattagniewniemachnąłręką.—Zresztąnieobchodzimnie,

background image

czyzagraża,czyniezagraża.SkorozdecydowałasięuciecspodochronyŚwiętejMatki

Kościoła, musi sama sobie radzić ze wszystkimi niebezpieczeństwami, jakie czyhają na nią w laickim
świecie,zaktórymtaknaglezatęskniła.

runettiotworzyłusta,żebyzaprotestować,alePattadałsobieprzerwać.

—WciągudziesięciuminutGravinimawrócićnakodę—oznajmił,podnoszącgłos.—Nie

życzęsobie,

ktokolwiekpełniłdyżurprzedpokojemtejkobiety,kcjonariusz,którytamsiępojawi,

natychmiast wyleci pysk. — Pochylił się jeszcze bardziej i dodał złowiesz- n tonem: — Ten sam los
spotkarównieżtego,ktogowyśle.Rozumiemysię,commissario?

—Tak.

—ItrzymajsięzdalaodczłonkówzakonuŚwiętego?yża.Przeorniedomagasięprzeprosin.

Potym,cosły-łemotwoimkarygodnymzachowaniu,uważam,żetoprawdęwielkodusznez

jegostrony.

BrunettiniepierwszyrazmiałkłopotyzPattą,alechybadydotądniewidziałgotak

wzburzonegoiroztrzęsione-.Podczasgdyvice-questoredalejłajałgowtymduchu,

podkręcającgałkęswojejirytacji,komisarzzacząłsię"tanawiać,cospowodowałotaknerwowąreakcję
szefa,końcudoszedłdowniosku,żeprzyczynamożebyćtylkona:strach.

GdybyPattanależałdoOperaPia,pewniebyzwymyślałikazałmuprzestaćinteresowaćsięstowarzy-
eniem—awantura,jakąbyzrobił,nieróżniłabysięodzystkichwcześniejszych.

Pattajednakzachowywałsiępełnieinaczej—kierowałnimstrach.Głosszefawyrwał

komisarzazzamyślenia.

—Rozumiesz,comówię,Brunetti?

—Tak,vice-questore—potwierdziłkomisarz,wsta-c.—ZarazściągnęGraviniegoze

szpitala.

—Jeśliposlesztamkogośinnego,Brunettiskonczony.Jasne/

—Tak,oczywiście.

Na

background image

szczęsciePattaniemógłrozporządzaćczasempołicjantówposłużbie,lecznawetgdyby

mógł,niezmieniłobytodecyzji,którąpodjąłBrunetti.

Zadzwonił do szpitala z telefonu stojącego na biurku wciąż nieobecnej sekretarki i poprosił, żeby
przywołanoGraviniego.Nastąpiławymianakomunikatówprzekazywanychprzez

posłańców, gdyż policjant odmówił opuszczenia izolatki, nawet kiedy go poinformowano, że dzwoni
komisarz.Minęłodobrepięćminut,zanimwreszciewziąłdorękisłuchawkę.

—Wpokojuchorejjestlekarz.Będzietamdomojegopowrotu—oznajmiłszybkoi

dopieropotemzapytał,czytorzeczywiścieBrunettijestnadrugimkońculinii.

—Tak,toja,Gravini.Wracaj.

—Kończymydyżury,commissariol

—Wracajnakomendę,Gravini—powiedziałBrunetti.—Tylkonajpierwidźdodomui

włóżmundur.

—Wporządku,commissario—rzekłmłodypolicjant,odgadującztonukomisarza,że

najlepiejonicniepytać.

PrzedpowrotemdoswojegogabinetuBrunettiwstąpiłdosaliogólnejiwziąłzczyjegoś

biurkanajnowszewydanie„IIGazzettino".Otworzyłjenadzialemiejskim,alenieznalazł

artykułuoozdrowieniuMariiTesty.Sprawdziłkronikęwypadków,aletamteżniebyło

żadnej wzmianki. Wreszcie przysunął sobie krzesło, rozłożył gazetę na biurku i zaczął ją studiować
dokładnie,szpaltaposzpal-jc.Wiadomościniewydrukowano,ajednakktośna

tężny,abyPattasięgobał,wiedział,iżbyłazakon-'zyskałaprzytomność.Bardzociekawe—

pomyślałarz.Kiedywracałschodaminagórę,cieńuśmiechuknąłmupotwarzy.

Rozdział20

Podczasobiadupanowałprzystoletakisamminorowynastrójjakten,którytowarzyszył

Brunettiemuprzezcałydzieńwpracy.Komisarzpomyślał,żeposępnemilczenieRaffiego

przypuszczalnie jest wynikiem sprzeczki z Sarą Paganuzzi, natomiast Chiara wciąż smuci się kiepskim
stopniem z religii, największą porażką w jej dotychczasowej karierze szkolnej. Jak zwykle najtrudniej
byłomuodgadnąć,cojestpowodemzłegohumoruPaoli.

Nikt się nie śmiał, nikt nie żartował, choć zazwyczaj właśnie w ten sposób okazywali sobie serdeczne

background image

uczucia.WpewnymmomencieBrunettistwierdziłzezgrozą,żerozmawiająo

pogodzie,apotem—jakbytentematbyłniedośćponury—przeszlinapolitykę.Wszyscy

wyraźnieodetchnęlizulgą,kiedyposiłekdobiegłkońca.Dzieci,nibyzwierzątkakryjącesięwnorachna
widokodległejbłyskawicyprzecinającejniebo,znikływswoichpokojach.

Brunettiskierowałsiędosalonuiskupiłnaobserwacjideszczulejącegostrugamina

okolicznedachy.Gazetęprzeczytałjużoddeskidodeskinakomendzie.

KiedydosalonuweszłaPaola,niosącnatacydwiefiliżankikawy,potraktowałtojako

zaproszeniedopojed-'a,choćniemiałpewności,jakiewarunkirozejmuze-mu

zaproponować.Podziękował,biorącjednązfili-ek,poczymspytał:

—Noi?

—Rozmawiałamzojcem—odparła,siadającobokgonakanapie.—Nieprzyszedłmido

głowyniktin-,dokogomogłabymsięzwrócić.

—Comupowiedziałaś?

—To,cosignoraStoccomówiłamiprzeztelefonicoześniejmówiłynamdzieci.

—ODonLucianie?

—Tak.

—I?

—Obiecał,żesięrozejrzy.

—WspominałaśmuoPadrePio?Spojrzałanamęża,zaskoczona.

—Oczywiście,żenie.Dlaczegomiałabymwspomi-ać?

—Taktylkozapytałem.

—Guido,dobrzewiesz,żenigdyniewtrącamsiędorojejpracy.—Odstawiłanastolik

opróżnioną filiżankę. — Jeśli chcesz zapytać ojca o Padre Pio i stowarzyszenie Opera Pia, musisz to
zrobićosobiście.

*Brunettiniemiałnajmniejszejochotymieszaćwtęsprawęteścia.NiechciałjednakmówićPaoli,iż
wynikato2niepewności,poktórejstroniebędąsympatiehrabiegoOrazio:zięciaczytajnejorganizacji.
Ponieważnieorientowałsięcodowielkościmajątkuaniwpływów

background image

hrabiego,Podobniejaknieznałźródełjegobogactwaiwładzy,niewiedziałteż,zjakimisiłamiteśćjest
powiązanyikomuwinienlojalność.

—Uwierzyłci?

—Naturalnie,żetak—odparłaPaola.—Jakmożeszotopytać?

Brunetti chciał ją zbyć wzruszeniem ramion, ale spojrzenie, jakie mu posiała, sprawiło, że się
powstrzymał.

—Niemaszzbytgodnychzaufaniaświadków—rzekł.

—Coprzeztorozumiesz?—spytałagniewnie.

—Dzieciwyrażającesiękrytycznieonauczycielu,któryjednemuznichpostawiłsłaby

stopień. Słowa innego dziecka, powtórzone przez matkę, która była na granicy histerii, kiedy z tobą
rozmawiała.

—Bawiszsięwadwokatadiabła,Guido?Pokazałeśmiprzecieżtemateriałyzsekretariatupatriarchy.
Myślisz,żedlaczegoprzenosiliskurwielazparafiidoparafii?Dlategożewyciągał

tysiąclirowebanknotyzeskarbonki?

Brunettipotrząsnąłgłową.

—Nie,niemamżadnychwątpliwościcodojegowiny.Alebrakujemidowodów.

Paolaniecierpliwiemachnęłaręką.

—Zobaczysz,załatwięgo!

—Załatwiszczysprawisz,żegoprzeniosą,takjaktorobiąodlat?

—Załatwięraznazawsze,chybawyraźnietomówię—powiedziała,dobitnieakcentując

każdąsylabę.

—Wporządku.Obycisięudało.Naprawdębardzobymtegochciał.

.jegozaskoczeniuPaolaodpowiedziałacytatem:„Ktobysięstałpowodemgrzechudla

jednegohmałych,którzywierząweMnie,temubyłobyłepiej'eńmłyńskizawiesićuszyiiutopićgow
głębimorza".Skądto?

EwangeliawedługświętegoMateusza.Rozdziałmasty,wersszósty.

—Niewiarygodne!—zawołałBrunetti,potrząsającą.—Ktojakkto,ależebyśtycytowałaBiblię...!

— Podobno nawet diabeł ma tę umiejętność — oznaj- Paola, uśmiechając się po raz pierwszy od

background image

początku

~mowy.

Brunettiemuwydałosię,żewsalonieodrazuzrobiłojaśniej.

Naprawdęmamnadzieję,żetwójojciecbędziestaniecośzaradzić.

Oczekiwał,żeżonapowie,iżojciecjestwstaniezara-ićwszystkiemu;zresztąsamteżczęstowierzył,iż
wła-teściajestnieograniczona.Paolajednakzapytała:Acotamztwoimiksiężmi?

—Zostałtylkojeden—odparł.

—Jakto?

—SignorinaElettradowiedziałasięodswojegozna-~megozsekretariatupatriarchy,że

contessaCrivoniiten

jejksiądz,człowiekskądinądbardzozamożny,romansujązesobąodlat.Podobnomąż

wiedziałoichzwiązku.

—Serio?—WoczachPaoliodmalowałosięzdumienie.

—Samwolałmłodychchłopców.

—Wierzyszwtęhistoryjkę?

Brunettiskinąłgłową.

— Tak. To, że była mężatką, odpowiadało i jej, i księdzu; służyło im za parawan. Nie mieli powodu,
żebyżyczyćhrabiemuśmierci.

—Więcfaktyczniezostałcijeden.

—Nowłaśnie—rzekłBrunetti,poczymopowiedziałjejoawanturze,jakązrobiłmuPatta,zakazując
dalszego ochraniania Marii Testy. Nie ukrywał przed żoną głębokiego przekonania, że vice-questore
spełniapoleceniawychodząceodPadrePioistojącejzanimorganizacji.

—Cozamierzasz?—spytałaPaola,kiedyskończyłmówić.

—RozmawiałemzVianellem.Jegoprzyjaciel,którypracujewOspedaleCivilejako

sanitariusz,obiecał,żebędziezaglądałdoMariiwciągudnia.

—Wieletonieda.Awnocy?

—Vianellozaproponował...nieprosiłemgo,samzaproponował...żepopilnujeMariido

background image

północy.

—Atyposiedziszprzyniejodpółnocydoósmejrano,tak?

Brunettiskinąłgłową.

—Jakdługotopotrwa?

Wzruszyłramionami.

—Ażzdecydująsięnaruch—odparł.

—Myślisz,żekiedytonastąpi?

—Zależy,jakbardzosięboją.Alboile,ichzdaniem,Mariawie.

—Jesteśpewien,żezawszystkimstoiPadrePio?

;Brunettistarałsięnigdynieujawniaćżonie,kogopo-"zewaopopełnieniezbrodni;trzymał

siętejzasadynrazem,alejegomilczeniebyłoażnadtowymowne.Paolapodniosłasięz

kanapy.

—Jeślimaszczuwaćprzezkolejnąnoc,lepiejsięprze-'j-

—„Zonajestnajwiększymskarbemmężaswego,pocąmuipodporą;takjakwinnica,której

nieotaczaży-

-opłot, zostanie stratowana, tak człek bez żony będzie się kać żałośnie niby osioł, co się odłączył od
stada"—ecytowałzpamięci,zadowolony,żeteżsięmożepo-sać.

Paolaprzyklasnęłazuciechy.

—Awięctoprawda!—zawołała.

—Co?

»—Żediabełumiecytowaćpismaświęte.

TejnocyBrunettiponowniezwlókłsięzciepłegołóżkaiubrał,słuchającbębnieniadeszczu.

Paolaotworzyłaoczy,posłałamucałusainatychmiastzapadławsen.Tymrazemwłożył

kalosze,aleniewziąłdrugiegoparasoladlaVianella;wiedział,żesierżantbędziemiał

własny.

Kiedyzjawiłsięwszpitalu,znówwyszlinakorytarz,żebyzamienićparęsłów.Okazałosię,żeporucznik

background image

ScarparozmawiałzsierżantemtegopopołudniaipowtórzyłmudecyzjęPattywsprawiedyżurów.Ale,
podobniejaksamvice-questore,niewspomniałotym,żepolicjanciniemogąpełnićdyżurówposłużbie.
TakwięcVianellopogadałzGravinim,PucettiminawetskruszonymAlvisem;

wszyscytrzejwyraziligotowośćpilnowaniachorejpogodzinachpracy,aPucettiobiecał

zastąpićBrunettiegooszóstejrano.

—Naprawdęwszyscysięzgodzili?NawetAlvise?—zapytałBrunetti.

—NawetAlvise.To,żejestgłupi,nieoznacza,żeniemadobregoserca.

—Fakt.Głupotaipodłośćidąwparzetylkounaszychparlamentarzystów!

Vianelloroześmiałsię,włożyłpłaszcz,poczymżyczyłkomisarzowidobrejnocy.

Brunetti wszedł do pokoju Marii i przystanął metr od łóżka; przyjrzawszy się pogrążonej w śpiączce
kobiecie, stwierdził, że jej policzki zapadły się jeszcze bardziej. Właściwie gdyby przez rurkę
odchodzącą od plastikowej butelki zamocowanej nad pacjentką nie sączył się do jej ramienia
przezroczystypłyn,apierśniefalowałalekko,nicniewskazywałobynato,żeMariażyje.

—Mario!—zawołałcicho.—Suor'Immacolata!

Pierś unosiła się i opadała, unosiła i opadała, przejrzysta ciecz spływała kropla po kropli, lecz nic
więcejsięniedziało.

Brunettizapaliłgórneświatło,wyjąłzkieszenipismaMarkaAureliuszaizacząłczytać.O

drugiejdoizolatkiweszłapielęgniarka;zmierzyłaMariipulsiwpisaławynikdokarty

choroby.

—Jakznią?—spytałBrunetti.

—Tętnojestszybsze.Czasemtaksiędzieje,kiedymanastąpićprzesilenie.

—Czytoznaczy,żejednaksięzbudzi?

—Może—odparłasiostra,aległosmiałaposępny.

\Opuściłapokój,zanimzdążyłspytać,cowwypadku"ariijeszczemożeoznaczać

przesilenie.

0 trzeciej komisarz zgasił światło i zamknął oczy, ale 'edy poczuł, że głowa opada mu na klatkę
piersiową,

lusiłsiędowstaniazkrzesła,oparłościanęistałtak,przymkniętymioczamiigłową

odchylonądotyłu.

background image

Po jakimś czasie drzwi się otworzyły i inna pielęgniar- weszła do pogrążonego w półmroku
pomieszczenia, rzymała tacę, podobnie jak zakonnica, która zajrzała do 'arii poprzedniej nocy. Brunetti
obserwował ją bez sło- a. Zatrzymała się przy łóżku, w kręgu światła rzucanym rzez lampkę nocną.
Wysunęłarękęiodciągnęłakoc,od-ywającchorą;zapewnewymagały

tegoczynności,któ-miaławykonać.Brunetti,powodowanywrodzonąkromnością,spuścił

oczy.

1wtedyzobaczyłmokreślady,jakiebutypielęgniarkizostawiłynapodłodze,znaczącjejtrasęoddrzwi
dołóżka.Zanimzdałsobiesprawęztego,corobi,uniósłpra-

ąrękęwysokonadgłowęirzuciłsięwstronękobiety.Dzieliłogoodniejkilkakroków,kiedyzsunąłsię
ręcznikzakrywającytacę.OczomBrunettiegoukazałosiędługieostrze.

Komisarzwydalzsiebieprzeraźliwykrzyk,agdynatendźwiękfałszywapielęgniarka

odwróciłasiękupędzącejzmrokupostaci,ujrzałBenedettęLerini.

Tacaupadłazbrzękiemnapodłogę,kobietazaśchwyciłanóżiwzięłapotężnyzamach.

Brunettiniezdążyłuskoczyć;ostrzeprzecięłojegolewylękawimięśnienadłokciem.Znówkrzyknął,a
potemjeszczerazijeszczerazwnadziei,żeusłyszygoktośzpersonelu.

Zaciskającprawądłońnapoharatanymramieniu,obserwowałbacznieBenedettęLerini,

przekonany, że zaraz znów się zamachnie. Ale ją bardziej interesowała nieprzytomna postać leżąca na
łóżku;odwróciłasiędoniej,kurczowościskającnóż.Brunettiponownieryknął,li-czącnato,żezdoła
odciągnąćjejuwagęodMarii.Si-gnorinaLerininawetnaniegoniespojrzała;podeszładochorej.

Puściwszykrwawiąceramię,komisarzzwinąłprawądłońwpięść,uniósłją,następniez

całej siły uderzył kobietę w łokieć, żeby wytrącić jej z ręki nóż. Najpierw poczuł, a ułamek sekundy
późniejusłyszałtrzaskpękającejkości.Zaskoczony,wpierwszejchwiliniewiedział,czypołamałsobie
palce,czyzdołałunieszkodliwićmorderczynię.

Odwróciłasiędoniegotwarzą,znożemwbezwładniezwisającejręce.

—Antychryst!—krzyknęła.—Zabićantychrysta!WdeptaćwpyłwrogówPana,abynie

powstaliwięcej.JamjestnarzędziemzemstyPana;obronięsługiJegoprzedfałszywym

świadectwem!

Usiłowałapodnieśćdłoń,alejejpalcepoluzowałyuchwytinóżupadłzbrzękiemna

posadzkę.ZdrowąrękąBrunettizłapałkobietęzasweteriszarpnąłmocno,żebyodciągnąćjąodłóżka.
Nieopierałasię.Zdołałtymsposobemdojśćzniąniemaldodrzwi,gdytenaglesięotworzyłyiwprogu
stanęlipielęgniarkazlekarzem.

background image

Cosiętudzieje?!—zawołałlekarz,włączającgór-światło.

—ŚwiatłośćdnianieskryjewrogówPanaprzedspra-dliwymgniewemJego—oświadczyła

pełnymprzeję-głosemsignorinaLerini.—Panpomieszaimszyki,

'hsamychzetrzewproch.—Uniosłalewąrękęiwy-'erzyławBrunettiegodrżącypalec.—

Wydajecisię,żeożeszstanąćnadrodzeJegodziełu?Wiedz,głupcze,żenierównasięzpotęgąPana!
Czytegochcesz,czynie,niesięwolaJego!Lekarzzauważyłzarównokrew

kapiącązramieniaężczyzny,jakidrobinkiślinytryskającezustperorują-jgniewnie

kobiety,którakontynuowałaswojątyradę,~acającsięterazdodwojgapracownikówszpitala:

—Daliścieschronieniegrzesznicy,choćwiedzieliście,jestnieprzyjacielemPana.

Otoczyliściejąopiekąitro-

ką,nicsobienierobiączJegopraw,leczktośpotężniejmyodwasprzejrzałwaszeplanyiprzysłałmnie,
abymwy-ierzyłagrzesznicyboskąsprawiedliwość!

—Cosiętu...?—zacząłlekarz,aleBrunettiuciszyłogestemdłoni.

PodszedłdoBenedettyLeriniipołożyłłagodniezdro-ąrękęnajejramieniu.

—NiezliczonesązastępysługJego,drogasiostro—zepnąłprzymilnymtonem.—Inny

posłaniecdokończy

ąmisjęiwypełniwolęPana.

SignorinaLeriniwbiławniegowzrok;źrenicemiałarozszerzone,ztrudemłapałaoddech.

—CzyżbyśteżbyłwysłannikiemPana?—spytała.

—Rzekłaś.Iwiedz,siostrowChrystusie,żenieominiecięnagrodazato,codotąd

zrobiłaś...—Brunettizawiesiłgłos,licząc,żezdołasprowokowaćjądozwierzeń.

—Byligrzesznikami!Obajbyligrzesznikamiizasłużylinato,abyBógichpokarał.

— Tak, słyszałem, siostro, że twój ojciec był bezbożnikiem, który szydził z Pana. Bóg jest cierpliwy i
wszystkichdarzymiłością,aleniepozwoli,abynaigrywanosięzNiego.

—Aon,nawetwchwiliśmierci,naigrywałsięzPana!—zawołała,wytrzeszczającz

przejęciaoczy.—Zasłoniłammutwarz,aonwciążnaigrywałsięzPana!

Brunettiusłyszał,jakzajegoplecamilekarzzpielęgniarkąnaradzająsięszeptem.

background image

—Cicho!—rozkazałim.

Stanowczośćtonukomisarzaorazszaleństwopobrzmiewającewgłosiekobietysprawiły,że

umilklinatychmiast.

—Karabyłakonieczna—rzekł,ponowniezwracającsiędoBenedettyLerini.—Bógtak

chciał.

Najejtwarzyodmalowałasięulga.

—TylkospełniłamwolęPana,prawda?

Brunettiskinąłgłową.Czuł,żebólramieniawzmagasięzsekundynasekundę,akiedy

spojrzałnapodłogę,zobaczyłkałużękrwi.

—Apieniądze?—spytał.—Potrzebawielepieniędzy,abyskuteczniezwalczaćwrogów

Pana.

—Tak,tak!—potwierdziłazmocąLerini.—RaZpodjętawalkamusitrwać,dopókinie

przywrócimyKJO-stwaBożego.Mamonębezbożnikównależytakspożyt--wać,byszerzyć

świętedziełoPana.

Niepewny,jakdługoudamusiępowstrzymaćlekarzapielęgniarkęodingerencji,komisarz

postanowiłzaryzy-ować.

—Świątobliwyojciecopowiadałmiohojnościsiostry.

Leriniuśmiechnęłasię,rozanielona.

— Tak, usłuchałam go, kiedy powiedział, że trzeba ziałać bezzwłocznie — przyznała. — Nie można
czekaćtami.RozkazyPanapowinnosięwykonywaćnatychmiast.

Brunetti ponownie skinął głową, jakby uważał za cał- 'em zrozumiałe, że ksiądz polecił jej zabić
własnegoojca.

—AdaPre?—spytałtakimtonem,jakbychodziłodrobiazg,naprzykładokolorchustki.—

Teżbyłznie-ogrzesznik—dodał,choćokazałosiętozbyteczne.

—Widziałmnie!Widziałmnietegodnia,kiedyjakoarzędziesprawiedliwościPana

wypełniłamJegowolęwo-ecmojegogrzesznegoojca.Aledopieropóźniejmiotym

background image

wiedział.—PochyliłasięwstronęBrunettiego.—Tak,eżbyłwielkimgrzesznikiem.

Chciwośćtostrasznyzech.

Komisarz usłyszał za sobą szuranie; kiedy się obejrzał, karza i pielęgniarki nie było już w pokoju. Z
korytarza obiegł go oddalający się tupot nóg, a potem podniesio- e głosy. Ignorując hałasy, ponownie
zwróciłsiędoBe-edettyLerini.

—Ainnipensjonariusze?Jakiebyłyichgrzechy?

Tymrazemwoczach,którenaniegoskierowała,ujrzał

etyleszaleństwo,ilezaskoczenie.

—Co?Jacypensjonariusze?

Jejreakcjaniepozostawiałażadnychwątpliwości:si-gnorinaLeriniwięcejzbrodninie

miałanasumieniu.Bru-nettipostanowiłwięcwypytaćjądokładniejośmierćmałego

człowieczka.

—JaktobyłozdaPre?Groziłci,mojasiostro?

—Chciałpieniędzy.Próbowałammuwyjaśnić,żetylkospełniałamwolęPana,aleorzekł,

żeBoganiema.Bluź-nił,drwiłsobiezPana.

—Opowiedziałaśotymświątobliwemuojcu?

—Onjestprawdziwymświętym!—zawołałakobieta.

—Oczywiście,oczywiście—potwierdziłszybkoBru-netti.—Toonciępouczył,comasz

zrobić,siostro?

SignorinaLeriniprzytaknęła.

— Powiedział mi, jaka jest wola Pana, a ja postarałam się ją wypełnić — odparła. — Trzeba tępić
grzechiniszczyćgrzeszników.

—Czyksiądz...—zacząłBrunetti,alenagletupotnógipodnieconeglosywypełniły

pomieszczenie,kładąckresjegorozmowiezLerini.

Doizolatkiwpadłlekarzitrzechsanitariuszy.

Niedługo później Benedettę Lerini zabrano na oddział psychiatryczny, gdzie nastawiono jej złamany
łokieć,naszpikowanojąśrodkamiuspokajającymiiumieszczonopodstrażą.

background image

Brunettiego zawieziono w wózku inwalidzkim na urazówkę; dosta! zastrzyk znieczulający, po czym
założonomunaramięczternaścieszwów.Ordynatoroddziałupsychiatrii,wezwanydo

szpitalaprzezpielęgniarkę,tęsamą,którasłysząckrzykiBrunettiego,wkroczyła

lekarzem do izolatki, uznał stan Lerini za „bardzo po- ażny" i zarządził, że nikomu nie wolno jej
niepokoić.Py-niprzezkomisarzaorozmowę,którejbyliświadkami,irównopielęgniarka,jakilekarz
umielipowiedziećjedy-ie,żeszalonakobietawygadywałajakieśreligijne

brednie. Chciał, aby potwierdzili to, co mówiła o swoim ojcu i da Pre, ale upierali się, że nic nie
zrozumielizjejbełko-diwychwypowiedzi.

ZakwadransszóstadopokojuMariiTestywszedłPu-cetti.Choćpłaszczkomisarzawisiał

naoparciukrzesła,jegosamegoniebyłowśrodku,zatopodłogęznaczyłakałużakrwi.

Funkcjonariusz,zatrwożonyobezpieczeństwopacjentki,podbiegłszybkodołóżkai

odetchnąłzulgą,widząc,żejejklatkapiersiowaunosisięmiarowo.Apotemspojrzałnatwarzchorej.

Kobietawpatrywałasięwniegoszerokootwartymioczami.

Rozdział21

O tym, że stan Marii uległ zmianie, Brunetti dowiedział się dopiero koło jedenastej, kiedy z ręką na
temblakupojawiłsięnakomendzie.Zanimzdążyłzdjąćpłaszcz,dogabinetuwpadł

Vianello.

—Obudziłasię.

—MariaTesta?—spytałBrunetti,choćzmiejscaodgadł,kogosierżantmanamyśli.

-Tak.

—Coświadomo?

—Niebardzo.Pucettizostawiłwiadomośćokołosiódmej,aleprzekazanomijądopieropół

godzinytemu.Telefonowałemdopanadodomu,alepanjużwyszedł.

—[aksięczuje?

—Niemampojęcia.Pucettipowiedział,żekiedysięobudziła,natychmiastzawiadomił

lekarzy.Trzechodrazudoniejpobiegło,alejegoniewpuścili.Uznał,żebędąjąbadać,więcpognałdo
telefonuizadzwoniłnakomendę,żebynasowszystkimpoinformować.

—Cojeszczemówił?

background image

—Jużnic,commissario.

—AcozLerini?

—Wiemytylko,żepodanojejśrodkiuspokajająceizabronionozniąrozmawiać.

—Dzięki,Vianello.

—Mapandlamniejakieśnowerozkazy,commissa-ńo?

— Nie, nie w tej chwili. Później sam wybiorę się do szpitala. — Zsunął płaszcz z pleców i rzucił na
fotel.—Znaszreakcjęvice-questorel

—Nie,commissario.Dotądniewystawiłnosazgabinetu.Aleponieważprzyszedłdopiero

odziesiątej,myślę,żejeszczeoniczymniewie.

—Dzięki—powtórzyłkomisarz.

Kiedysierżantznikłzadrzwiami,Brunettiwyjąłzpłaszczafiolkęześrodkami

przeciwbólowymi, po czym udał się do toalety na końcu korytarza, żeby nalać sobie szklankę wody.
Połknąłdwiepastylki,potemjeszczejednąischowałfiolkędokieszeni.Tejnocywogóleniezmrużył
oka;jakzwykle,gdyzarywałnoc,czułnietylesenność,ilepieczeniepodpowiekami.Usiadłwygodnie
wfotelu,aledotknąwszyramieniemoparcia,skrzywiłsięzbóluiszybkopochyliłdoprzodu.

SignorinaLerininazwałagrzesznikamiobumężczyzn—swojegoojcaidaPre.

Najwyraźniej mały człowieczek podczas jednej z rzadkich wizyt u siostry zobaczył Benedettę Lerini
wychodzącązpokojuojca.CzyżbywizytaBrunettiegoorazjegopytaniadały

kolekcjonerowi na tyle do myślenia, że postanowił ją zaszantażować? Jeśli tak, popełnił błąd,
lekceważącjejpoczucieboskiejmisji,atymsamympodpisałnasiebiewyrok.Stającsię

przeszkodąnadrodzerealizacjizamiarówPana,musiałzginąć.

Brunettiprzebiegłwmyślachrozmowę,jakąodbyłwizolatcezBenedettąLerini.

Szaleństwowjejoczachsprawiło,żezabrakłomuodwagi,abymówiąco„świątobliwym

ojcu",którywydawałrozkazy,wymienićgozimieniainazwiska.Zdrugiejstronycobytodało,skoro
świadkowie,którzypowinnisłyszeć,jakLeriniprzyznajesiędozamordowaniadwóchosób,skołowani
religijnym żargonem płynącym z jej ust nie umieli powiedzieć, czego dotyczyła rozmowa. Jak miał
przekonaćsędziego,żebywydałnakazaresztowania?Zresztą

pamiętając obłąkane spojrzenie i natchniony ton morderczyni, sam wątpił, czy jakikolwiek sędzia
zdecydowałbysięnaproces.Chociażodczasudoczasustykałsięzwariatami,

bynajmniejnieuważałsięzaekspertawkwestiiniepoczytalności;wierzyłjednak,żew

background image

wypadkuBenedettyLerininiemożebyćmowyosymulowaniu.Atooznacza,żeniesposób

postawić ją przed sądem; ani ją, ani człowieka, który — co do tego Brunetti nie miał żadnych
wątpliwości—zleciłjejwykonanie„świętejmisji".

Komisarzzadzwoniłdoszpitala,alenieudałomusiępołączyćzoddziałem,naktórym

leżałaMariaTesta.Pochyliwszysiędoprzodu,wolnowstałzfotela.Rzuciłokiemprzez

okno; na szczęście przestało padać. Posługując się tylko prawą ręką, wciągnął płaszcz na ramiona i
wyszedłzgabinetu.

NawidokPucettiegowcywilnymubraniu,trzymającegostrażprzedizolatkąMariiTesty,

uzmysłowiłsobie,żemapełneprawoprzydzielićbyłejzakonnicyochronę,skoroomałoniepadłaofiarą
zamachu.

—Dzieńdobry,commissario]—zawołałfunkcjonariusz,zrywającsięzkrzesłaisalutując.

—Dzieńdobry,Pucetti—odpowiedziałkomisarz.—Cosiędzieje?

—Przezcałyraneklekarzeipielęgniarkitylkochodzątamizpowrotem.Próbowałemsię

czegośodnichdowiedzieć,alemniekompletnieignorują.

—Ktośjestterazwśrodku?

—Tak,commissańo.Siostrazakonna.Chybawniosłaśniadanie.Awkażdymraziecośdo

jedzenia,sądzącpozapachu.

—Todobrze—rzekłBrunetti.—Mariamusidużojeść.Ilednibyłanieprzytomna?

—Pięć,commissario.

—Notak.Pięć.—Zdawałomusię,żedłużej,aleniemiałpowoduwątpićwsłowa

podwładnego.—Pucetti?

—Tak,commissario?

— Zejdź na dół i zadzwoń do Vianella. Powiedz mu, żeby przysłał kogoś, kto cię zastąpi. I niech
oficjalniewciągniedografikudyżurywszpitalu.Samjedźdodomuicośprzekąś.

Kiedyznówwypadatwojakolej?

—Pojutrze,commissario.

—Dziśmiałeśwolne?Pucettispojrzałnaswojeadidasy.

background image

—Itak,inie,commissario.

—Czyli?

—Mamtrochęzaległegourlopu.Pomyślałem,żepomogęsierżantowi.Zresztąwtaką

pogodę i tak nie miałbym co robić. — Pucetti wbił spojrzenie w plamkę na ścianie na lewo od głowy
komisarza.

—RozmawiajączVianellem,powiedzmu,żepełniłeśdziśnormalnydyżur.Urlop

wykorzystaszwlecie.

—Dobrze,commissario.Czytowszystko?

—Chybatak.

—Azatemdowidzenia,commissario.

Funkcjonariuszskierowałsięwstronęschodów.

—Dzięki,Pucetti!—zawołałzanimkomisarz.

Młodypolicjantnieobejrzałsię,tylkouniósłrękę;był

tojedynyznak,żecokolwiekusłyszał.

Brunettizapukałdodrzwiizolatki.Odpowiedziałmukobiecygłos:

—Avanti!

Komisarznacisnąłklamkęiwszedłdośrodka.NadłóżkiemMariiTestypochylałasię

zakonnica,aleubrananiecoinaczejniżsiostry,którewcześniejwidywałprzychorej;sądzącpohabicie,
należaładozakonuŚwiętegoKrzyża.WytarłaMariiustaręcznikiemispojrzałabezsłowanaBrunettiego.
Zobaczył,żenastolikunocnymstoitaca,ananiejtalerzz

resztkamizupy.Kałużakrwi—jegokrwi—znikłazpodłogi.

—Dzieńdobry.

Zakonnicaskinęłagłową,alesięnieodezwała.Odeszłapółkrokuodłóżka,jakby—może

nieświadomie — chciała zablokować mu dostęp do chorej. Brunetti przesunął się w lewo, aby Maria
mogłagozobaczyć.Kiedydojrzałakomisarza,wytrzeszczyłaoczy,poczym

zmarszczyłabrwi,jakbystarałasięgosobieprzypomnieć.

—SignorBrunetti?—spytaławreszcie.

background image

—Tak.

—Copanturobi?Czyżbypańskiejmatcestałosięcośzłego?

—Nie,nie.Zmamąwszystkowporządku.Przyszedłemciebieodwiedzić.

—Cosiępanustałowramię?

—Nic,nic.

—Aleskądpanwiedział,żetujestem?—Słyszącwswoimgłosienarastającąpanikę,

umilkłaizacisnęłamocnopowieki;pochwiliotworzyłaoczyisilącsięnaspokój,oznajmiła:

—Nicnierozumiem.

Brunettipodszedłbliżej.Zakonnicaposłałamugniewnespojrzenieipotrząsnęła

ostrzegawczogłową;zignorowałją.

—Czegonierozumiesz,Mario?—spytał.

—Niewiem,skądsiętuwzięłam.Powiedzianomi,żepotrąciłmniesamochód,kiedy

jechałamnarowerze,aleprzecieżjaodlatniewsiadałamnarower.Wdomuopiekiniemarowerów,a
nawetgdybybyły,wątpię,żebyśmymogłynanichjeździć.Powiedzianomi,że

miałamwypadeknaLido,ajaprzecieżnigdyniebyłamnaLido.Nigdywżyciu,signor

Brunetti.—Jejgłoswznosiłsięcorazwyżej.

—Apamiętasz,gdzieprzebywałaśostatnio?

Pytaniekomisarzanajwyraźniejjązaskoczyło.Podniosłarękędoskronitakjaktamtego

dniawjegogabinecieitakjaktamtegodnianajejtwarzyodmalowałosięzdumienie,kiedyniewyczuła
podpalcamikornetu.Potarłabandażokalającyjejgłowę,usiłujączebraćmyśli.

—Pamiętam,żebyłamwdomuopieki—rzekła.

—Wtym,wktórymprzebywamojamatka?

—Oczywiście.Przecieżtampracuję.

—Chybajużdośćpytań,signore—powiedziałasiostrazakonna,podchodzącbliżej;

możliwe,żepowodowałniąniepokójoMarię,którejgłosznówsięłamałzezdenerwowania.

—Powinienpanjużwyjść.

background image

—Nie,proszęmupozwolićzostać—poprosiłaMaria.

— Najlepiej będzie, jeśli opowiem jej, co się stało — rzekł Brunetti, widząc, że zakonnica zamierza
oponować.

Kobietawhabiciewbiławzroknajpierwwniego,potemwpacjentkę.

Mariaskinęłagłową.

—Och,tak.Chciałabymsiędowiedzieć,comisięprzydarzyło.

Zakonnicaspojrzałanazegarekidespotycznymtonemosoby,którausiłujewykorzystać

każdąokazję,abypopisaćsięswojąograniczonąwładzą,oznajmiła:

—Nodobrze,aletylkopięćminut!

Brunettiliczyłnato,żesiostrawyjdziezpokoju,onajednakstanęławnogachłóżka;

najwyraźniejzamierzaładokładnieprzysłuchiwaćsięrozmowie.

—Jechałaśnarowerze,kiedypotrąciłcięsamochód—powiedziałkomisarz.—Miałoto

miejscenaLido,gdziepracowałaśwprywatnejklinice.

—Ależtoniemożliwe!—zaoponowałaMaria.—PrzecieżjanigdyniebyłamnaLido.

Nigdy.—Namomentumilkła.—Przepraszam,signorBrunetti—rzekłapochwili.—Nie

będęjużpanuprzerywać.Proszęmówićdalej.

—Pracowałaśtamodkilkutygodni.Odkądodeszłaśzdomuopieki.Pewnemałżeństwo

pomogłociznaleźćpracęimiejscewpensjonacie.

—Pracę?

—Tak,wprywatnejklinice.Zatrudniłaśsięwpralni.

NachwilęMariazamknęłaoczy,poczymznówje

otworzyła.

—Nicniepamiętam—oznajmiła.—Alecopanturobi?

Brunettimiałwrażenie,jakbynagleprzypomniałasobie,żejestonkomisarzempolicji.

—Przedkilkomatygodniamiprzyszłaśdomnienakomendę;chciałaś,żebymcoś

sprawdził.

background image

—Co?—spytałaskonsternowana,potrząsającgłową.

—Chodziłoocoś,cowydarzyłosięwdomuopiekiSanLeonardo.

—SanLeonardo?Anirazutamniebyłam.Widząc,jakMariazcałejsiłyzaciskadłonie,

Brunetti

pomyślał,żeniemasensudłużejjejmęczyć.

—Chybarzeczywiściestarczynadziś.Możesama;przypomniszsobie,cosięwydarzyło.

Naraziemusiszodpoczywaćidużojeść,żebyodzyskaćsiły.

Ileżtorazysłyszał,jakMariapodobnymisłowamizwracałasiędojegomatki!

-—Pięćminutminęło,signore-—obwieściłazakonnica.Brunettinieprotestował.

WyciągnąłzdrowąrękęipoklepałMariępodłoni.

—Wszystkobędziedobrze—rzekł.—Najgorszemaszjużzasobą.Odpoczywajiwracaj

dozdrowia.

Uśmiechnąwszysię,ruszyłdodrzwi,alezanimdonichdoszedł,Mariaodezwałasiędo

zakonnicy:

—Siostro,niechciałabymsprawiaćkłopotu,alegdybybyłasiostratakuprzejmai

przyniosłami...—urwałazmieszana.

—Basen?—spytałazakonnica;nawetniezniżyłagłosu.

Mariaskinęłagłową,niepodnoszącwzroku.Zakonnicasapnęłagniewnieiściągnęłaz

irytacjąusta.Niepróbowałaukryćniezadowolenia.Podeszładodrzwi,otworzyłajei

przystanęła,czekającnaBrunettiego.

—Oj,nie,siostro,wolałabymniezostawaćsama—powiedziałacichym,strachliwym

głosemMaria.—Czytenpanmożezostaćzemnądopowrotusiostry?

Zakonnicarzuciłaokiemnanią,potemnaBrunettiego.Energicznymkrokiemwyszłaz

pokoju,zamykajączasobądrzwi.

—Samochódbyłdużyiczarny—oznajmiłaszybkoMaria.—Nieznamsięnamarkach.

background image

Wiemtylko,żespecjalnienamnienajechał.Widziałamgowlusterku;toniebyłwypadek.

—Awięcpamiętasz,cosięstało?—spytałoszołomionyBrunetti.

Chciałpodejśćdołóżka,aleMariagopowstrzymała.

—Proszęsięniezbliżać.Niechcę,abysiostrasięzorientowała,żeśmyjeszczerozmawiali.

—Dlaczego?

TymrazemtoMariaściągnęłagniewnieusta.

—Jestjednąznich!Jeślisiędowiedzą,żewszystkopamiętam,zabijąmnie.

Brunettipopatrzyłnaniąiażzamrugałoczami,zdumionyzmianą,jakawniejzaszła.Mariazdawałasię
wręczpromieniowaćenergią.

—Cozamierzaszzrobić?—spytał.

—Przetrwać!

Wnastępnejchwilidrzwisięotworzyłyidopokojuwróciłazakonnica,niosącodkryty

basen.MinęławmilczeniuBrunettiegoizbliżyłasiędołóżka.Nawszelkiwypadekkomisarznawetsię
nie obejrzał; bał się, żeby niczego nie zdradzić spojrzeniem. Bez słowa wyszedł na korytarz,
pozostawiająckobietysame.

Kiedyszedłwstronęoddziałupsychiatrycznego,wpewnymmomencieodniósłwrażenie,

jakby posadzka się pod nim zakołysała. Niby wiedział, że to złudzenie, wynik zmęczenia, a jednak z
zaciekawieniemzacząłsięprzypatrywaćtwarzommijanychnakorytarzuosóbw

nadziei, iż ujrzy w ich oczach niepokój lub strach — coś, co by oznaczało, że z nim jest wszystko w
porządku, bo rzeczywiście nastąpiło trzęsienie ziemi. Gdy zdał sobie sprawę, że gotów jest czerpać
otuchę z kataklizmu, przestraszył się nie na żarty; czym prędzej zszedł na parter i zamówił w kafeterii
kanapkę.Kanapkinietknął,natomiast—choćnielubiłtegosmaku—wypiłszklankęnektarumorelowe-
go,wiedząc,żenapójdobrzemuzrobi;

następniepoprosiłowodęiłyknąłdwaproszkiprzeciwbólowe.Rozglądającsiępokafeteriiiwidzącna
większościobecnychbandaże,temblaki,szyny,anawetgips,porazpierwszytegodniapoczułsięjakw
domu.

Kiedyponownieskierowałsięwstronęoddziałupsychiatrycznego,czułsięznacznielepiej,choćnadal
bylosłabiony.Przeszedłprzezotwartydziedziniec,minąłradiologięipchnął

podwójne szklane drzwi. Nagle na drugim końcu korytarza zobaczył idącą ku niemu postać w długiej
szacie.Przemknęłomuprzezgłowę,żemożezwyczerpaniamamajaki,gdyżwidok

ten wstrząsnął nim bardziej niż jakiekolwiek ruchy tektoniczne. Był to Padre Pio we własnej osobie.

background image

Wysokąpostaćduchownegospowijałciemnywełnianypłaszcz—mimosporej

odległościkomisarzwidziałkażdyszczegółzhalucynacyjnąwręczdokładnością—

przytrzymywanypodszyjąprzezzapinkęwykonanązosiemnastowiecznegoaustriackiego

talarazpodobiznąMariiTeresy.

Niewiadomo,któryzmężczyznbyłbardziejzdziwiony,aleksiądzpierwszydoszedłdo

siebie.

—Dzieńdobry,commissario—rzekł.—Niechzgadnę:chybaprzyszliśmyodwiedzićtę

samąosobę?

Brunettidopieropochwiliodzyskałgłos.

—BenedettęLerini?—spytał.

—Tak.

—Niemożesięksiądzzniązobaczyć—oznajmiłkomisarz,niekryjącwrogości.

Natwarzykapelanadomówopiekiwykwitłtensamsłodkiuśmiech,zjakimpowitał

Brunettiego,gdytenporazpierwszyodwiedziłgowsiedzibiezakonuŚwiętegoKrzyża.

—Ależcommissario,chybanierościpansobieprawadodecydowaniaotym,czychora

osoba,wdodatkubardzopotrzebującaduchowegowsparcia,możesięwidziećzeswoim

spowiednikiem?

Notak,PadrePiobyłspowiednikiemLerini.Imógłsięoczywiściezasłaniaćtajemnicą

spowiedzi,gdybyBrunet-tichciałgoprzesłuchać.

—Wkażdymraziezapóźnonajakiekolwiekzakazy,commissario—dodał,zanim

komisarzzdążyłcokolwiekpowiedzieć.—Właśniewidziałemsięztąbiednąkobietąi

wysłuchałemjejspowiedzi.

—Iudzieliłjejksiądzduchowegowsparcia?

—Świętesłowa.—PadrePiowyszczerzyłzęby,aletymrazemwjegouśmiechuniebyło

cieniasłodyczy.

background image

Brunettipoczułwgardlegorycz,niemiałotojednaknicwspólnegozwypitymniedawno

nektaremmorelowym.Podobniejaktabletki,którełykał,niepotrafiłyzmniejszyćbóluw

ramieniu,takonsamniepotrafiłpowściągnąćfaliwściekłościiobrzydzenia,któregozalały.

Naprzekórutrwalonymodpokoleńnawykomwyciągnąłgwałtownierękęizłapałksiędzaza

płaszcz;zaciskającmocnopalcenamiękkiejtkaninie,doznałniekłamanejradości.Kiedy

szarpnął materiał, ksiądz stracił równowagę i poleciał do przodu; przez moment ich twarze dzieliło
zaledwiekilkacentymetrów.

—Wiemotobie—warknąłkomisarz.

Ksiądz uniósł gniewnie dłoń, odtrącając rękę Brunet- tiego. Następnie cofnął się i ruszył w kierunku
drzwi.Poparukrokachprzystanął;wróciłdokomisarza,kołyszącgłowązbokunabokniczymkobra.

—Amywiemyotobie!—syknął.

Pochwiliznikłzadrzwiami.

Rozdział22

Po wyjściu ze szpitala Brunetti stał przez chwilę na Cam- po Santi Giovanni e Paolo, nie mogąc się
zdecydować, czy wrócić do domu i się przespać, czy spróbować wziąć się w garść i iść na komendę.
Spojrzałnarusztowaniaprzysłaniającefasadękościołaizobaczył,żesądopołowypogrążonewcieniu.
Potempopatrzyłnazegarekizezdumieniemstwierdził,żejużminęłopołudnie.Niemiałpojęcia,jakim
cudemupłynęłotylegodzin,odkądzjawiłsięw

szpitalu;czyżbyzdrzemnąłsięwkafeterii,oparłszygłowęościanę?Czastenbyłjużniedoodzyskania,
podobniejakdnistraconeprzezMarięTestę,gdyleżałanieprzytomna,ite

wszyst-eukradzionejejlata,kiedynależaładozakonu.

Uznawszy,żewoliwrócićnakomendę,choćbydlatego,żematamznaczniebliżejniżdo

domu,ruszyłprzezpłac.Ponieważmęczyłogopragnienie,abólrękiznówuiocnodawałsięweznaki,po
drodze Brunetti wstąpił do aru; zamówił wodę mineralną i połknął jeszcze jedną tabletkę. Kiedy
wreszciedotarłnakomendę,zdumiałagociszapanującawholu;dopieropochwilizrozumiałprzyczy-ę:
byłaśroda—dzień,wktórymUfficioStranierinierzyjmujepetentów.

Niemiałochotypokonywaćczterechkondygnacjischodówdzielącychgoodwłasnego

gabinetu, pomyślał więc, że najlepiej od razu chwycić byka za rogi — czyli odbyć rozmowę z Pattą.
Drogę na pierwsze piętro, na którym urzędował vice-quesłore, pokonał tak lekko, że nie mógł się
nadziwić, dlaczego nie chciało mu się wspinać wyżej. Pamiętał, że miał jakiś powód, ale nie potrafił
sobieprzypomniećjaki.Przyszłomudogłowy,żezamiastwchodzićpo

background image

schodach, przyjemniej byłoby nad nimi frunąć. Zaczął się zastanawiać, ile czasu zdołałby dzięki temu
codzienniezaoszczędzić,alenagleznalazłsięprzedwłaściwymidrzwiamii

zapomniałolataniu.

Signorina Elettra uniosła głowę znad klawiatury. Kiedy zobaczyła, w jakim jest stanie i że ma rękę na
temblaku,wstałapośpiesznie.

—Commissańo,copanujest?—zapytała,podchodzącdoniego.—Cosięstało?

Przerażenie w jej głosie, a także przestrach malujący się na obliczu sprawiły, że Brunettiego ogarnęło
autentycznewzruszenie.Kobietynaprawdęwygrałylosnaloterii,żemogątak

otwarciedemonstrowaćuczucia—pomyślał.Troska,jakąElettramuokazywała,była

niezwykłesympatyczna.

—Nictakiego,signorina.—Musiałsiępowstrzymać,żebyniepoklepaćjejporamieniuz

wdzięczności,żetaksięprzejmujejegostanem.—Czyvice-questorejestusiebie?

—Tak.Napewnochcesiępanznimterazwidzieć?

—Och,tak,zdecydowanie.

—Możemapanochotęnafiliżankękawy,commis-sario—zapytała,pomagającmuzdjąć

płaszcz.

Brunettipotrząsnąłgłową.

— Nie, nie. To bardzo uprzejme z pani strony, ale dziękuję, signorina. Chcę tylko uciąć z szefem
pogawędkę.

Nawyk,wyłącznienawyk,sprawił,żeBrunettizastukałdodrzwiPatty.Kiedywszedłdo

gabinetu, na twarzy komendanta, tak jak wcześniej na twarzy jego sekretarki, odmalowało się
zaskoczenie;oilejednaksignorinaElettrapatrzyłanakomisarzazzatroskaniem,Pattaczynił

tozwyraźnąniechęcią.

—Cocisięznowuprzytrafiło,Brunetti?

—Ktośusiłowałmniezabić.

—Chybaniebardzosięprzykładał,skorowciążjesteśnachodzie.

—Mogęusiąść?

Pattapotraktowałtojakonieudolnąpróbęzwróceniauwaginaswojeobrażenia;skinąłod

background image

niechceniagłową,wskazującpodwładnemukrzesło.

—Ocochodzi?—zapytał.

—Ostatniejnocywszpitalu...—zacząłkomisarz.

—Wiem,cosięwydarzyłowszpitalu—przerwałmuvice-questore.—Wariatkachciała

zabićzakonnicę,bouroiłasobie,żetazamordowałajejojca.—Umilkł,poczymdodał:—

Dobrze,żetambyłeśijąpowstrzymałeś.—Byłatopochwała,alewypowiedzianatonem

zdecydowaniewrogim.

Brunettizezdumieniemwysłuchałtejwersjiwypadków,doktórejktośnajwyraźniejzdołał

już przekonać Pat- tę. Spodziewał się, że zostanie wymyślona jakaś historyjka tłumacząca zachowanie
BenedettyLerini,leczniespodziewałsięażtakbezczelnegokłamstwa.

—AmożeLerinimiałainnymotyw,vice-questore?

—Jaki?—spytałpodejrzliwiePatta.

—Możebałasię,żebyłazakonnicaznajejtajemnice?

—Ajakieżtotajemnicemożemiećtakakobieta?

—Czylijaka,jeśliwolnospytać?

—Gorliwakatoliczka—odparłbłyskawicznievice--ąuestore.—Jednaztychniewiast,

któremyśląwyłącznieoKościeleiBogu.—-ZtonuPattyniewynikało,czypotępia,czy

pochwalatakiepostępowanie.

Brunettinicniepowiedział.

—Nowięc?—ponagliłkomendant.

—OjciecBenedettyLerininigdyniechorowałnaserce.

Pattaczekał,ażBrunettijeszczecośpowie,aleponieważkomisarzmilczał,pochwili

spytał:

—Cotonibymaznaczyć?

Brunettinadalmilczał.

—Uważasz,żecórkazabiłaojca?—Pattaodchyliłsięwfotelu,żebylepiejdaćwyraz

background image

swojemuniedowierzaniu.—Oszalałeś,Brunetti?Kobiety,którecodzienniechodząnamszę,niemordują
swoichojców.

—Skądpanwie,żecodzienniechodzinamszę?—spytałBrunetti,zdziwiony,żetak

spokojniepotrafirozmawiaćzszefem;miałwrażenie,żeunosisięgdzieśwysoko,gdzie

znajdująsięrozwiązaniawszystkichtajemnic.

—Awiem!Bodzwoniłdomniezarówno,jejlekarz,jakiprzewodnikduchowy.

—Copanupowiedzieli?

—Lekarzwyjaśnił,żezałamanienerwoweLerinijestniewątpliwiespóźnionąreakcjąna

śmierćojca.

—Acopowiedział...jakgopanokreślił...jejprzewodnikduchowy?

—Atyjakbyśgookreślił,co,Brunetti?Amożewswojejwersjizdarzeńjemuteż

przypisujeszjakąśzłowrogąrolę?

—Copowiedział?

—Żewpełnisięzgadzazdiagnoząpsychiatry.Idodał,żeniezdziwiłbysię,gdyby

powodematakuwszpitaluokazałysięurojonepodejrzeniawobeczakonnicyiobwinianiejejośmierć
ojca.

— A kiedy spytał go pan, skąd mu to przyszło do głowy, odparł, że niestety nie może tego wyjawić,
prawda?

Tak,Brunettizdecydowaniemiałuczucie,żejestgdzieindziej,winnymświecie,gdzieś

bardzodaleko,izdużejodległościprzysłuchujesięrozmowieprowadzonejprzezsiedzącychprzybiurku
mężczyzn.

—Skądwiesz?—zdumiałsięPatta.

Brunettiwstałzmiejsca.

—Och,vice-questore,chybaniechcepan,żebymzłamałtajemnicęspowiedzi?—Pogroził

szefowipalcem,poczymnieczekającnajegoreakcję,płynnymkrokiemruszyłdowyjścia.

SignorinaElettraodsuwałasiępośpiesznieoddrzwi,kiedywychodził,więcjejteżpogroził

palcem.Alepochwiliuśmiechnąłsięiwskazującnapłaszcz,spytał:

background image

—Pomożemipani?

—Oczywiście,commissario—odparła,podnoszącokryciezkrzesła.

Kiedyzarzuciłamupłaszcznaramiona,Brunettipodziękowałiskierowałsiędodrzwi.

NaglezobaczyłwproguVianella,któryzjawiłsięniewiadomokiedyiniewiadomoskąd,

zupełniejakduch.

—Montisizłodziąjużczeka,commissario—oznajmił.Brunettipamiętał,żewrazz

sierżantem,któryująłgozazdroweramię,zszedłposchodach.Pamiętałteż,żespytał

Vianella, czy nigdy nie zastanawiał się nad tym, o ile przyjemniej byłoby przemieszczać się po
komendzie,gdybymoglifruwać.Jednakżeresztęwypadkówtegodniaspowijałagęsta

mgła—uleciaływniebyt,amożetam,gdzieprzebywaływspomnieniaiprzeżyciaMarii

Testyzokresu,gdyleżałapogrążonawśpiączce.

Rozdział23

Zaprzyczynęzakażenia,jakiesięwdałowramięBru-nettiego,uznanonitkizjego

tweedowej marynarki, które dostały się do rany, a których przez nieuwagę nie usunięto, kiedy go
opatrywano.OczywiścieniepowiedzianomutegowOspedałeCivile.Chirurg,którytam

go badał, stwierdził, że przyczyną stanu zapalnego jest gronkowiec; rzecz zupełnie normalna przy tak
poważnymobrażeniu.AlezaprzyjaźnionyzBrunettimlekarz,GiovanniGrima-ni,

wyjawiłmupóźniej,żenaurazówcewybuchłaaferawzwiązkuztymzakażeniemizakarę

przeniesiono do kuchni jednego z sanitariuszy. Grimani nie przyznał wprost, że winę ponosi głównie
chirurg, który nie zbadał dokładnie rany, ale Brunetti i Paola sami to wywnioskowali z tonu młodego
lekarza. Nastąpiło to jednak znacznie później, kiedy infekcja poczyniła tak poważne postępy, a
zachowanieBrunettiegostałosiętakdziwaczne,żetrzebabyło

pośpieszniegohospitalizować.

PonieważojciecPaoliszczodrzewspierałOspedałeGiustiniani,majaczącegokomisarza

zabranowłaśnietamiumieszczonowizolatce.Kiedytylkopersoneldowiedziałsięojegokoligacjach
rodzinnych, natychmiast otoczono go troskliwą opieką. Przez pierwsze dni, gdy na zmianę tracił i
odzyskiwałprzytomność,alekarzepróbowalidobraćwłaściwyantybiotyk,niktBrunettiemuniemówił,
skądsięwzięłainfekcja;potem,kiedyzapomocą

odpowiedniegolekuzdołanojązatrzymać,anastępniezlikwidować,komisarzniezdradzał

background image

najmniejszegozainteresowaniaszukaniemwinnego.

—Cozaróżnica?—powiedziałdoGrimaniego,psującwznacznejmierzejego

zadowoleniezfaktu,iżwykazałwiększąlojalnośćwobecprzyjacielaniżswoichkolegówpofachu.

Przezcałyczaspobytuwszpitalu,awkażdymraziewchwilachjasnościumysłu,Brunettiupierałsię,że
to absurd trzymać go na oddziale, i gdy tylko stwierdzono, że rana ładnie się goi, i usunięto sączek,
zażądał,abygonatychmiastwypisano.Paolapomogłamusięubrać;powiedziała,żenadworzejestjuż
takciepło,iżniepotrzebujeswetra,alenawszelki

wypadekzarzuciłamunaramionamarynarkę.

KiedyosłabionykomisarzwrazzpromiennąPaolą,szczęśliwą,żewreszciewyzdrowiał,

wyszlinakorytarz,natknęlisięnaVianella.

—Dzieńdobry,signora—rzekłnapowitaniesierżant.

—Dzieńdobry,sierżancie.Jakmiło,żepanprzyszedł!—zawołałaPaola,udając

zaskoczoną.

Brunettiuśmiechnąłsięnamyślojejoszustwie;dałbysobiegłowęuciąć,żeuprzedziła

Yianella,októrejmasięzjawić,aonzkoleiprzykazałMontisiemu,bypodpłynąłłodziąpolicyjnąpod
szpitaliczekałnapasażerów.

—Dobrzepanwygląda,commissario—powiedziałVianellodorekonwalescenta.

Już wcześniej, kiedy się ubierał, Brunetti spostrzegł ze zdziwieniem, o ile luźniejsze ma spodnie.
Najwyraźniejpodczasgorączkispaliłsporotłuszczu,którymobrósłprzezzimę;brakapetytupozwoliłmu
siępozbyćresztynadwagi.

—Dzięki,Vianello—rzekł,niewdającsięwszczegóły,poczymspytał:—Coznimi?

Niemusiałtłumaczyć,okogomuchodzi.

—Znikły—odparłsierżant.—Obie.

—Gdziesiępodziały?

—BenedettęLerinizabranodoprywatnejkliniki.

—Gdziedokładnie?

—WRzymie.Wkażdymrazietaknampowiedziano.

—Sprawdziłeś?

background image

— Signorina Elettra sprawdziła, że tam przebywa. — I zanim komisarz zdołał spytać, co to za klinika,
dodał:—PodlegazakonowiŚwiętegoKrzyża.

—AcozMariąTestą?

Brunettiniebyłpewien,czynienależałoużyćjejzakonnegoimienia.Skoromłodakobietapostanowiła
udawać,żeniepamiętafaktuzrzuceniahabitu,mogłaprzecieżwrócićdo

dawnegożycia.Miałjednaknadzieję,żetaksięniestało,idlategonienazwałjejSuorTmmacolatą.

—Znikła.

—Cotoznaczyznikła?

Paola,którazdążyławysforowaćsiędoprzodu,zwolniłakroku.

—Guido,niemożeszodłożyćtejrozmowynapóźniej?—poprosiła,poczymznówruszyła

żwawokorytarzem,kierującsięwstronębocznegowyjścia,przedktórymmiałaczekaćłódź.

—Mów—nakazałkomisarzVianellowi,kiedyznówpozostaliniecoztyłu.

—Przezpierwszekilkadnipotym,jaktrafiłpandoszpitala,wciążjejpilnowaliśmy.

—Czyktośpróbowałsięzniązobaczyć?

—Tak,tenksiądz.Alepowiedziałemmu,żeniewolnonamnikogodoniejdopuszczać.

WięcposzedłdoPat-

ty-

—Ico?

—Pattazwlekałprzezdzień,apotemkazałmijąspytać,czychcesięwidziećzksiędzem.

—Copowiedziała?

—Nic.Wogólejejniepytałem,tylkopowiedziałemkomendantowi,żeodmówiła.

—Icopotem?

Akuratdotarlidowyjściazeszpitala.Paolaczekałatużzaprogiem,przytrzymującdrzwi.

—Wiosnacięwita,Guido—powiedziała,kiedyBru-nettiwyszedłzbudynku.

I rzeczywiście. W ciągu dziesięciu dni, które spędził w szpitalu, wiosna za pomocą swoich czarów
zdołałazawojowaćcałemiasto.Powietrzepachniałoroślinnościąbudzącąsiędo

życia,dokołarozlegałysięgodoweokrzykiptaków,anagałęziforsycji,któraprzepchnęłasięprzezkratę

background image

wceglanymmurzepodrugiejstroniekanału,rozkwitałypierwszepąki.TakjaksięBrunettispodziewał,
Montisi oczekiwał ich za sterem policyjnej łodzi, która kołysała się na wodzie przy schodkach
wiodącychdokanału.Skinąłimnapowitanie,poczymsię

skrzywił;komisarzpodejrzewałjednak,żebyłtouśmiech.

—Buongiorno—mruknąłpilot,pomagającPaoliwsiąśćdołodzi.

Następniepodałrękękomisarzowi,któryoślepionyblaskiemsłońca,omałosięniepotknął.

Vianellozdjąłcumęiwskoczyłnapokład.

—Icopotem?—spytałponownieBrunetti,zanimjeszczeMontisizdążyłwyprowadzić

łódźnaCanaledeliaGiudecca.

— Jedna z pielęgniarek wyjawiła Marii, że ksiądz chciał się z nią widzieć. Mnie zaś później
powiedziała, że Maria zaniepokoiła się zainteresowaniem księdza i była wdzięczna, że go do niej nie
dopuściliśmy.

Naprawoodłodziprzemknąłślizgacz,rozbryzgującwodę.Vianellouskoczyłwbok,ale

anijednakroplanieprzeleciałanadwysokąburtą.

—Apotem?—ponagliłgoBrunetti.

—Zadzwoniładonasmatkaprzełożonazakonu,doktóregonależałaMaria,ioznajmiła,że

chcąjąumieścićwjednejzeswoichklinik.IwtedyMariaznikła.Wprawdziezdjęliśmy

ochronę,alezparomachłopakamiwciążtamwnocyzaglądaliśmy,żebymiećjąnaoku.

—Kiedyznikła?

—Trzydnitemu.Kiedypopołudniudopokojuweszłapielęgniarka,wśrodkuniebyło

nikogo.Mariazabrałaswojeubranieipoprosturozpłynęłasięwpowietrzu.

—Cozrobiłeś?

—Zaczęliśmypytaćoniąwszpitalu,aleniktnicniewidział.Znikłaijuż.

—Aksiądz?

—KtośzichsiedzibywRzymiezatelefonowałdoPat-tynazajutrzpojejzniknięciui

spytał, czy to prawda, że nie dopuszczamy do chorej zakonnicy spowiednika. Vice- ąuestore, który
jeszczeniewiedziałoucieczceMariizeszpitala,oczywiściesięugiąłiobiecał,żeosobiściedopilnuje,
aby spowiednik mógł się z nią zobaczyć. Dopiero kiedy wezwał mnie do siebie, aby mi to
zakomunikować,usłyszał,żeniewiemy,gdziejest.

background image

—jakzareagował?

Vianellozawahałsię.

—Myślę,commissańo,żepoczułulgę.TentelefonzRzymumocnogoprzestraszył.Mają

naniegojakiegośhaka,dlategozgodziłsiędopuścićdoMariiksiędza.Alekiedy

powiedziałemmu,żeznikła,chybanaprawdęsięucieszył.Natychmiastzadzwoniłdotego

człowiekazRzymuioświadczył,żeniestetyniewiemy,gdziejestzbiegłazakonnica,po

czymprzekazałmisłuchawkę,żebymtopotwierdził.

—Wiesz,kimjesttenczłowiek,zktórymrozmawiał?

—Nie.Wiemtylko,żePattałączyłsięzWatykanem.

—Maszjakiśpomysł,dokądMariamogłasięudać?

—Nie—odparłszybkoVianello.

—DzwoniłeśdojejznajomegozLido?VittoriaSas-siego?

—Tak.Topierwsze,cozrobiłem.Powiedział,żebymsięoniąniemartwił,alenicwięcejniechciałmi
zdradzić.

— Myślisz, że wie, gdzie ona jest? — spytał Brunet - ti, patrząc na Paolę, która stała przy sterze i
rozmawiałazMontisim.

—Chybamusiwiedzieć—odparłpochwiliVianello.—jednakżenikomunieufanatyle,

żebypodzielićsiętąinformacją.Nawetnam.

Brunettiskinąłgłową,poczymodwróciłsięodsierżantaispojrzałnaBazylikęŚwiętegoMarka,która
właśniewyłaniałasiępolewej.Przypomniałsobieswojąostatniąrozmowęz

Marią Testą i determinację w jej głosie; pomyślał, że słusznie postąpiła, decydując się na ucieczkę.
Wiedział,żejakopolicjantbędziemusiałpodjąćpróbęodnalezieniaMarii—w

końcubyławażnymświadkiem—alemiałnadzieję,żetosięnieudaanijemu,aninikomu

innemu.NiechBógmająwopieceidajejsiłę,bymogłarozpocząćvitanuova.

Widząc,żemężczyźniskończylirozmowę,Paolapodeszładonich.Ledwostanęła

naprzeciwmęża,kiedygwałtownypodmuchwiatruuderzyłjąodtyłu,targającjejwłosyi

nawiewając je z obu stron twarzy niczym dwie blond fale. Kobieta roześmiała się, odgarnęła włosy
obiema rękami i uniosła do góry; trzymając je tak, potrząsnęła głową z boku na bok jak pływak, który

background image

wynurza się z wody. Kiedy zobaczyła, jak mąż na nią patrzy, znów wybuchnęła śmiechem. Objął ją
zdrowymramieniemiprzytuliłdo

siebie.

—Tęskniłaśzamną?—spytałzmiłościąwoczach,wjednejchwiliprzeistaczającsięz

policjantawzakochanegonastolatka.

—Usychałamztęsknoty!Dziecichodziłygłodne,studencitraciliwykłady...

Vianelloprzeszedłnarufę,żebyimnieprzeszkadzać.

— Co robiłaś przez te wszystkie dni? — spytał Bru- netti, jakby nie wiedział, że większość czasu
spędziłaprzyjegołóżkuwszpitalu.

Nagle,wyczuwającdrobnązmianęwnastrojuPaoli,odwróciłjądosiebietwarzą.

—Cosięstało?

—Nic.Niechcęzawracaćcitymterazgłowy.

—Nie,Paolo,naprawdęchętniecięposłucham.Powiedz,ocochodzi—poprosił.

Przezmomentpatrzyłamuprostowoczy,poczymrzekła:

—Pamiętasz,żeprosiłamopomocojca?

—WsprawieDonLuciana?

—Tak.

—Ico?

—SkontaktowałsięzeznajomymiwRzymie.Ichybaznaleźlirozwiązanie,

—jakie?

Powiedziałamu.

Podrugimdzwonkudrzwiplebaniiotworzyłagospodyni,kobietadobiegająca

sześćdziesiątki,aleogładkiej,połyskliwejcerze,jakązwyklemiewajązakonniceistarepanny,któredo
późnegowiekuzachowałydziewiczywianek.

—Tak?Ocochodzi?—spytała.

Miała duże ciemne oczy i szerokie usta. Za młodu mogła być atrakcyjna, lecz albo nigdy nie
przywiązywaławagidowyglądu,albozabrakłojejtegobłysku,któryjestniezbędny,aby

background image

uczynićdziewczynęrzeczywiścieurodziwą;zczasemjejrysyzmiękły,stałysięrozmyteiniewyraźnejak
naporuszonejfotografii.

—ChciałbymsięwidziećzLucianemBenevento—rzekłBrunetti.

—Jestpanznaszejparafii?—spytała,wyraźniezdziwiona,żeposłużyłsięimieniemi

nazwiskiemksiędza,aniejegotytułem.

—Tak—odparłpokrótkimwahaniu;wkońcumieszkałnaobszarze,któryksiądzuważał

zaswojąparafię.

—Proszęprzejśćdogabinetu,zarazzawołamDonLuciana.

Brunettiwszedłizamknąwszyzasobądrzwi,ruszyłzakobietąpomarmurowejposadzce.

Gospodyniwprowadziłagodoniedużegopomieszczenia,samazaśudałasięnaposzukiwanie

księdza.

Wgabineciestałyoboksiebiedwafotele,którepewniezsuniętorazempoto,abystworzyćówintymny
nastrójniezbędnyprzyspowiedzi.Ścianyozdobionomałymkrucyfiksemi

obrazemCzarnejMadonnyzPolski,ananiskimstolikupołożonoegzemplarze„Famiglia

Christiana" oraz formularze, które wystarczyło wypełnić, jeśli ktoś miał ochotę wesprzeć finansowo
wydawnictwoPrimaveraMissionaria.Brunettizignorowałpisma,świętesymbole,

nawetfotele.Stanąłnaśrodkupomieszczeniaiczekał,skupiony,napojawieniesięksiędza.

Drzwiotworzyłysiępokilkuminutachidopokojuwszedłwysoki,chudymężczyzna.Z

kącikówciemnoszarychoczurozchodziłysięlicznekurzełapkiświadcząceowesołym

usposobieniu.Ustamiałszerokie,uśmiechserdeczny,dodającyotuchyibudzącyzaufanie.

PodszedłdoBrunettiego,wyciągającdłońjakdodrogiegobrata.

—LucianoBenevento?—zapytałkomisarz,trzymającobieręceopuszczonewzdłużciała.

—DonLucianoBenevento—poprawiłgogospodarz;nieprzestawałsięuśmiechać.

—Przyszedłempowiadomićwasoprzeniesieniu.—Brunetticelowonienazywał

rozmówcyksiędzem.

—Przepraszam,alenierozumiem,ocochodzi.—Benevento,zdezorientowany,potrząsnął

głową.—Ojakimprzeniesieniupanmówi?

background image

Brunettiwyjąłzwewnętrznejkieszenimarynarkipodłużnąbiałąkopertę.

Ksiądzwziąłjąodruchowo;byłynaniejwypisanejegoimięinazwisko,atakże—co

stwierdziłzzadowoleniem—tytuł.Otworzyłkopertę,zerknąłnastojącegowmilczeniu

gościa,poczymwyciągnąłześrodkakartkępapieru.Odsunąwszyjąniecoodsiebie,zapoznał

sięztreścią.NastępniespojrzałnaBrunettiego,potemznównakartkęiponownieją

przeczytał.

—Nicnierozumiem—rzekł,opuszczającrękę,wktórejtrzymałlist.

—Mamwrażenie,żewszystkojestjasne.

—Nie.Niemogąmnieprzenieśćottak.Powinnispytaćozgodę,wszystkozemnąustalić,

zanimwydadządecyzję.Powinnisięliczyć...

—Myślę,żeniezamierzają.

Beneventoniekryłzdumienia.

—Jakto?Powinnisięliczyćzmoimzdaniem!Jestemksiędzemoddwudziestutrzechlat.

Niemogąmizrobićczegośtakiego!—Machnąłgniewniekartkąwpowietrzu.—Nie

napisali,doktórejparafiimnieprzenoszą.Aninawetdojakiejprowincji!—PodsunąłkartkęBrunettie-
mu.—Niechpanzobaczy!Napisalitylko,żezostajęprzeniesiony.Możesię

okazać,żedoNeapolualbo,niedajBoże,naSycylię!

Brunetti, który nie tylko znał treść listu, ale wiedział znacznie więcej, nie odrywał oczu od twarzy
księdza.

—Muszęwiedzieć,cotozaparafia,jacymieszkajątamludzie—kontynuowałBenevento.

—Chybaniewyobrażająsobie,żetakpoprostusiępodporządkuję?Zadzwonięzarazdo

patriarchy.Poskarżęsięizażądam,żebycofniętodecyzję.Niemogąprzecieżwysłaćmniedopierwszej
lepszejparafii,niepotymwszystkim,couczyniłemdlanaszegoKościoła.

—Toniejestparafia—oznajmiłspokojnieBrunetti.

—Słucham?

—-Toniejestparafia-—powtórzyłkomisarz.

—Jakto?Więc...?

background image

—Takjakpowiedziałem,toniejestprzeniesieniedoinnejparafii.

—Bzdura!—oburzyłsięBenevento.—Jeślimnieprzenoszą,totylkodonowejparafii.

Jestemksiędzem,moimzadaniemjesttroszczyćsięowiernych.

Brunettiniezareagował.

—Copanzajeden?—zapytałksiądz,sprowokowanyjegomilczeniem.—Copanwieo

tejsprawie?

—Jestemmieszkańcemtejparafii—odparłkomisarz.—Ojcemdziewczynki,którachodzi

dowasnalekcjereligii.

—Którejdziewczynki?

—Poprostujednejzuczennic—rzekłBrunetti,niewidzącpowodu,dlaktóregomiałby

zdradzaćdaneswojejcórki.

—Cotomawspólnegoztympismem?—spytałBe-nevento,corazbardziejwzburzony.

—Bardzowiele.

—Niemampojęcia,oczympanmówi!Kimpanwogólejest?Pocopantuprzeszedł?

—Przyszedłem,żebydostarczyćlist—wyjaśniłspokojnieBrunetti.—Atakże

wytłumaczyć,dokądwasprzenoszą.

—Dlaczegopatriarchamiałbyzlecićtozadaniekomuśtakiemujakpan?—Głosksiędza

ociekałsarkazmem.

-—Bomuzagrożono.

—Zagrożono?—powtórzyłBenevento,porazpierwszyzlękiemspoglądającnagościa;

corazmniejprzypominałuśmiechniętego,zadowolonegoksiędza,którytakniedawnowszedł

dotegopokoju.—Czym?

—UjawnieniemzeznańAlidyBontempi,SerafinyRe-atoiLuanySerry—odparłBrunetti,

wymieniającimionainazwiskatrzechdziewcząt,którychrodziceposkarżylisięnaDon

LucianabiskupowiTreviso.

background image

Głowaksiędzaodskoczyładotyłu,zupełniejakbyBrunettitrzykrotniegospoliczkował.

—Niewiem,oczym...—zaczął,alewidzącminęrozmówcy,umilkł.Pochwilijednak

uśmiechnąłsięzwyższością.—Przedkładapanoskarżeniarozhisteryzowanychdzierlatek

nadsłowoksiędza?

Brunettinieodpowiedział.

—Zamierzapantustaćitwierdzić,żewierzywtebrednie?—spytałzezłościąduchowny.

— Naprawdę sądzi pan, że ktoś, kto poświęcił się służbie bożej, mógłby postępować tak, jak one
mówią?

Zrozumiawszy,żegośćniezamierzapodejmowaćdyskusji,Beneventozgniewemtrzepnął

listemoudoipodszedłdodrzwi.Otworzyłje,poczymgwałtowniezatrzasnąłiznów

odwróciłsiętwarządoBrunettiego.

—Togdzienibymająmniewysłać?—spytał.

—NaAsinarę.

—Gdzie?

—NaAsinarę—powtórzyłBrunetti,pewien,żenawetksiądzwie,iżjesttonazwawyspy

naMorzuTyrreńskim,naktórejmieścisięzakładkarnydlanajgroźniejszychprzestępców.

—Przecieżtowięzienie!Niemogąmnietamposłać!—Postąpiłnaprzóddwakrokii

zatrzymawszysięprzedBrunettim,wbiłwniegooczy.—Nicniezrobiłem!Niejestem

przestępcą!

Komisarzwytrzymałspojrzenie,nieodzywającsięsłowem.

—Niejestemprzestępcą!—zawołałponownieBene-vento.—Niemogąmnietam

zamknąć!Niemogąmniewsadzićdowięzieniabezprocesuibezwyrokutylkodlatego,że

jakieśdziewczynycośsobieubzdurały!

—Ałemogąwysłaćjakokapelana.

—Co?jakokapelana?

—Tak.Więziennegokapelana,któregozadaniemjesttroszczyćsięoduszegrzeszników.

background image

—Tamsązbrodniarze,saminiebezpiecznifaceci!—Beneventodaremnieusiłował

powściągnąćwzburzenie.

—Nowłaśnie.

—Cowłaśnie?

—Samifaceci.NaAsinarzeniemanastolatek.

Beneventopotoczyłpółprzytomnymwzrokiempopokoju,jakbyszukałkogoś,komu

mógłbysięposkarżyćnakrzywdę,jakąchcąmuwyrządzićźliludzie.

—Niemogąmitegozrobić!Niemogą!—krzyczał.—Wyjadęstąd!Poszukam

sprawiedliwościwRzymie!

—Wyjedzieciepierwszegodniaprzyszłegomiesiąca—oznajmiłzniezmąconymspokojem

Brunetti. — Sekretariat patriarchy przyśle łódź, a także podstawi samochód, który dowiezie was do
Civitavecchia;kierowcadopilnuje,żebyściewsiedlinakuter,któryrazwtygodniukursujenawyspę.Do
tegoczasuniewolnowamopuszczaćplebanii;jeśliwyjdzieciezapróg,zostanieciearesztowani.

—Aresztowani?Zaco?

Brunettizignorowałpytanie.

—Maciedwadni—rzekł.

—Ajeśliniezechcęjechać?—spytałBeneventotonemurażonejniewinności,aponieważ

nieotrzymałodpowiedzi,pochwilipowtórzył:—Ajeśliniezechcęjechać?

—Wtedyrodzicetychdziewczątotrzymająanonimoweinformacje,gdzieobecnie

przebywaLucianoBeneven-to.Iczymsięzajmuje.

Tesłowawyraźnieprzestraszyłyksiędza.

—Icozrobią?—Wjegogłosiepobrzmiewałniepokój.

—Jeślilossiędowasuśmiechnie,zawiadomiąpolicję.

—Cotoznaczy,jeślilossiędomnieuśmiechnie?

—Dokładnieto,copowiedziałem.—PrzezchwilęBrunettimilczał.—SerafinaReatosię

powiesiła.Ponadrokusiłowałaprzekonaćwszystkich,żemówiprawdę,alejejniewierzono.

background image

Przedśmierciązostawiłalist,wktórymnapisała,dlaczegopostanowiłazesobąskończyć.

Terazjużniktnietwierdzi,żekłamała.

Ksiądzwytrzeszczyłoczy,potemzasznurowałmocnousta.Nawetniezauważył,żekoperta

wysunęłamusięzdłoni.

—Kimpanjest?—spytałgościa.

—Maciedwadni—powtórzyłBrunetti,poczymprzestąpiwszynadleżącąnapodłodze

kartkąikopertą,podszedłdodrzwi.

Bolałygoręce,którecałyczastrzymałzaciśniętewpięści.Wychodząc,nieobejrzałsięzasiebie.Inie
trzasnąłdrzwiami.

Poopuszczeniuplebaniiskręciłwpierwsząwąskącal-le,którawiodładoCanalGrandę.

Kiedydoszedłjużnasambrzeg,stanąłiprzezchwilępatrzyłnabudynkipodrugiejstronie.

Nieco na prawo wznosił się palazzo, w którym mieszkała jego pierwsza dziewczyna; tuż obok ten, w
którymkiedyśzatrzymałsięByron.Kanałempłynęłyłodzie,równieociężalejakjegomyśli.

Niecieszyłsięzłatwegozwycięstwa;kiedyzastanawiałsięnadduchownymijego

nieszczęśliwym,zwichrowanymżyciem,odczuwałtylkogłębokismutek.LucianaBeneventa

należałoodizolować,żebyniemógłwięcejszkodzić,itosięudało,przynajmniejnarazie,dziękiwładzy
iznajomościomhrabiegoOrazio.Potemkomisarzzacząłrozmyślaćodrugim

księdzu, znacznie potężniejszym, znacznie bardziej niebezpiecznym, i groźbie, która kryła się w jego
słowach.

Naglenapowierzchnikanału,tużponiżejstópBrunet-tiego,wylądowałydwiemewyo

czarnychłebkach.Wylądowałyztakimpluskiem,żekropelkiwodyochlapałykomisarzowi

buty. Popiskując głośno, walczyły zaciekle o kawałek chleba; ciągnęły go dziobami, każda w swoją
stronę.Wreszciejednapołknęłazdobycz,awtedyobiesięuspokoiłyiodtejchwilizgodnieunosiłyobok
siebienawodzie.

Brunettinieruszałsięzmiejscaprzezdobrykwadrans.Dopierokiedymógłswobodnie

zginaćiprostowaćpalce,schowałręcedokieszenimarynarki,pożegnałmewy,poczym

wolnymkrokiemcofnąłsięwgórętejsamejcalle,którąprzyszedł,iskierowałwstronę

domu.

background image

NakłademwydawnictwaNoirsurBlancukazałysięnastępującepowieściDonnyLeon:

ŚMIERĆWLAFENICE

background image

1998

2006(seriakieszonkowa)

ŚMIERĆNAOBCZYŹNIE

background image

1999

STRÓJNAŚMIERĆ

background image

1999

ŚMIERĆISĄD1999

ACQUAALTA1999

CICHO,WEŚNIE2001

SZLACHETNYBLASK

background image

2002

ZGUBNEŚRODKI

background image

2003

2007(seriakieszonkowa)

ZNAJOMINASTANOWISKACH

background image

2004

2008(seriakieszonkowa)

MORZENIESZCZĘŚĆ

background image

2005

2007(seriakieszonkowa)

PERFIDNAGRA

2006(seriakieszonkowa)

SŁOWOOFICERA

2007(seriakieszonkowa)

FAŁSZYWYDOWÓD

2008(seriakieszonkowa)

KREWZKAMIENIA

2009(seriakieszonkowa)

OpracowanieredakcyjneMirosławGrabowski

KorektaBeataWyrzykowska

ProjektokładkiTomaszLec

Zamówieniaprosimykierować:-telefonicznie:0800421040(liniabezpłatna)faksem:0

prefiks124300096(czynnymcałądobę)-e-mailem:nsb@wl.net.pl-księgarnia

internetowa:www.noirsurblanc.pl

PrintedinPolandOficynaLiterackaNoirsurBlancSp.zo.o.,2009ul.Frascati18,00-483

Warszawa

SkładiłamanieDK

DrukioprawaDrukarniaWydawnictwNaukowych,Łódź

1Thirn.EdwardPorębowicz.

background image

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Komisarz Brunetti 03 Stroj na smierc Leon Donna
Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach Leon Donna
Leon Donna Komisarz Brunetti 04 Śmierć i sąd
Leon Donna Komisarz Brunetti 02 Śmierć na obczyźnie
Leon Donna Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach
Komisarz Brunetti 04 Smierc i sad Leon Donna
Donna Leon [Brunetti 06] Quietly in their sleep (v1 5)(rtf)
Leon Donna Komisarz Brunetti 02 Śmierć na obczyźnie
Leon Donna Komisarz Brunetti 04 Śmierć i sąd
Leon Donna Komisarz Brunetti Strój na śmierć
Leon Donna Komisarz Brunetti Zgubne środki
Komisarz Brunetti 05 Aqua alta Leon Donna
Komisarz Brunetti 13 Falszywy dowod Leon Donna
Leon Donna Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach
Leon Donna Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach
Komisarz Brunetti 08 Zgubne srodki Leon Donna
Zmarli przychodzą we śnie
Fizjologia wykład 1 Czynność bioelektryczna mózgu w czuwaniu i we śnie Część 2 Czym jest sen drzemk

więcej podobnych podstron