background image

NSZ w Powstaniu Warszawskim
Publikacja: 31-07-2011

   Mimo  upływu  ponad  20  lat  od  upadku  systemu  komunistycznego,  który  otworzył  przestrzeń  pod  swobodne  badania 
naukowe,  pozwalającą  na  wiele  faktów  historycznych  spojrzeć  obiektywnie,  bez  emocji  i  ideologicznych  przekłamań 
sporo  spośród  wydarzeń  związanych  z  historią  Polski  Podziemnej  pozostaje  nadal  bardzo  słabo  znanych.  Zaliczyć  do 
nich  można  z  pewnością  wkład  żołnierzy  i  oddziałów,  związanych  z  podziemiem  narodowym,  w  zbrojny  wysiłek 
powstania  warszawskiego.  Z  tego  też  względu  warto  nieco  bliżej  przyjrzeć  się  tej  karcie  najnowszej  historii  Polski, 
wykorzystując do tego kolejną rocznicę zrywu powstańczego z sierpnia 1944 roku

Powstałe  po klęsce wrześniowej organizacje konspiracyjne o rodowodzie narodowym stanowiły obok Armii Krajowej 

najliczniejsze  i  najsprawniej  działające  formacje  polskiego  podziemia  niepodległościowego.  Dla  przykładu  Narodowa 
Organizacja  Wojskowa,  wyrosła  z  głównego  pnia  Stronnictwa  Narodowego  liczyła  w  roku  1942  blisko  80  tysięcy 
żołnierzy.  Oprócz  niej  istniał  na  terenie  całego  okupowanego  terytorium  kraju  liczny  szereg  większych  i  mniejszych 
narodowych  organizacji  konspiracyjnych  takich  jak  chociażby  Związek  Jaszczurczy,  Narodowo- Ludowa  Organizacja 
Walki,  Narodowa  Organizacja  Bojowa  itp.  W  ramach  tzw.  „akcji  scaleniowej”,  prowadzonej  od  połowy  1942  część 
formacji narodowych (w tym przede wszystkim struktury NOW) zdecydowała się na wejście w skład AK. Pozostałe zaś, 
obawiające  się  utraty  wewnętrznej  autonomii  oraz  własnego  oblicza  ideowego,  podjęły  decyzję  o  powołaniu 
samodzielnej  organizacji  wojskowej  pod  nazwą  Narodowych  Sił  Zbrojnych.  Na  tle  pozostałych  związków  zbrojnych, 
tworzących  skomplikowany  organizm  polskiego  podziemia  NSZ  wyróżniał  się  bardzo  klarownym  i  konsekwentnym 
programem politycznym, którego jeden z zasadniczych trzonów obejmował nową wizję granic, opartych o linię Odry i 
Nysy  Łużyckiej,  która  miałaby  na  trwałe  zabezpieczyć  niepodległy  byt  państwowy  przyszłej  odrodzonej 
Rzeczypospolitej.  NSZ  od  samego  początku  swego  istnienia  zajął  również  zdecydowane  i  nieugięte  stanowisko 
antykomunistyczne,  a  po  klęsce  wojsk  niemieckich  pod  Stalingradem  sformułował  koncepcję  ZSRR  jako  głównego 
wroga  niepodległości  Polski.  Wreszcie  program  NSZ,  czerpiący  inspiracje  z  dotychczasowego  dorobku  i  tradycji  
ideowej  przedwojennego  obozu  narodowego  przeciwny  był  „marnowaniu  polskiej  krwi”  poprzez  podejmowanie 
lekkomyślnych  i  nieprzemyślanych  decyzji  o  podejmowaniu  na  wielką  skalę  zrywu  zbrojnego  przeciw  Niemcom,  w 
sytuacji gdzie działania takie nie posiadały szans na powodzenie. Tym też należałoby tłumaczyć negatywny stosunek do 
„Akcji  Burzy”,  która  doprowadziła  do  dekonspiracji  struktur  podziemia  wobec  sowietów,  a  następnie  masowe 
aresztowania  i  fizyczna  likwidacja  tysięcy  żołnierzy  i  oficerów  AK.  Z  tych  samych  powodów  NSZ  stał  na  gruncie 
negatywnego stosunku do pomysłu wywołania powstania w Warszawie, słusznie zakładając, iż wobec przeważających 
sił niemieckich szanse na odniesienie militarnego zwycięstwa były bardzo niewielkie. Mimo to w momencie wybuchu 
powstania formacje narodowe, zarówno te, które zdecydowały się na scalenie z AK, jak i te, które zachowały odrębność 
organizacyjną zgłosiły swoją gotowość do walki, traktując to jako patriotyczny i żołnierski obowiązek.

NSZ  nie  został  poinformowany  przez  dowództwo  Armii  Krajowej  o  terminie  rozpoczęcia  działań  powstańczych  w 

stolicy.  Przypuszcza  się,  iż  jednym  z  powodów  takiej  właśnie  decyzji  mógł  być  fakt,  iż  kierownictwo  AK  znając 
stanowisko  narodowców  w  tej  kwestii  obawiało  się,  iż  NSZ- owcy  podejmą  energiczne  kroki,  aby  nie  dopuścić  do 
wybuchu  walk.  Nie  uwzględniono  natomiast  faktu,  iż  taki  krok  już  na  samym  wstępie  osłabił  siły  powstańcze,  gdyż 
poszczególne  zgrupowania  i  oddziały  NSZ  nie  miały  szans  na  przeprowadzenie  pełnej  mobilizacji,  co  w  znacznym 
stopniu uszczupliło ich stany osobowe, osłabiając tym samym ich wartość bojową. Wiele spośród narodowych formacji 
zbrojnych  przystąpiło  do  powstania  bez  uzbrojenia  i  dopiero  w  trakcie  walk  było  zmuszonych  zdobywać  broń  i 
amunicję. Liczni żołnierze NSZ, którzy nie zdążyli na czas dotrzeć do swoich jednostek włączyli się do walk w ramach 
wojskowych  struktur  AK  (należał  do  nich  np.  podpułkownik  Kazimierz  Falewicz  ps.  „Antoni”- dowódca  obrony 
Politechniki).
   Niemniej jednak wśród oddziałów NSZ- owskich można wyróżnić, co najmniej kilka, które przystąpiły do walk jako 
zwarte  formacje  taktyczne.  Największą  spośród  nich  była  Brygada  Dyspozycyjno- Zmotoryzowana  (nazywana  także 
Brygadą  „Koła”),  dowodzona  przez  podpułkownika  Zygmunta  Reliszko  ps.  „Bolesław  Kołodziejski”,  a  operująca  w 
rejonie  Starego  Miasta.  Już  w  pierwszych  dnia  sierpnia  1944  roku  zgrupowanie  to  liczyło  blisko  1200  oficerów  i 
żołnierzy.  Niestety  większość  członków  zgrupowania  nie  posiadała  broni,  dlatego  też  ich  udział  w  walce  obejmował 
przede  wszystkim  działania  o  charakterze  zaopatrzeniowo- transportowym,  akcje  sapersko- minerskie,  działania 
sanitarne  itp. Ważną  formą  aktywności wspomnianej  brygady  były  także prace grupy rusznikarsko- remontowej,  która 
przez cały okres walk na Starówce zajmowała się naprawą uzbrojenia i sprzętu wojskowego, a także produkcją butelek 
zapalających,  w  które  zaopatrywano  poszczególne  formacje  powstańcze  broniące  Starego  Miasta.  Lepiej  uzbrojone 
pododdziały  Brygady  „Koło”  wzięły  także  bezpośredni  udział  w  walkach  z  Niemcami.  Wśród  nich  wymienić  należy 
przede wszystkim pluton pod dowództwem porucznika Jerzego Jurskiego ps. „Rysa”, który uczestniczył w szturmie na 
gmach  Państwowej  Wytwórni  Papierów  Wartościowych  i  jako  pierwszy  zdołał  wedrzeć  się  do  budynku,  likwidując 
broniących  się  wewnątrz  Niemców  i  zdobywając  przy  tym  spore  ilości  broni.  Inną  brawurową  akcją  oddziałów 
wchodzących  w  skład  brygady  (a  dokładniej   tzw.  „Legii  Akademickiej”),  było  zdobycie  w  dniu  11  sierpnia 
niemieckiego działka przeciwpancernego przy ulicy Senatorskiej. Jednostki brygady brały również udział w walkach o 
Ratusz, gmach Banku Polskiego, broniły również barykad w rejonie ulic Miodowej, Świętojańskiej i Piwnej. Ogółem w 
trakcie  całomiesięcznych  walk  na  Starym  Mieście  poległo  lub  zaginęło  ponad  200  żołnierzy  zgrupowania  „Koło”,  a 
dalszych  400  odniosło  rany.  Po  upadku  Starówki,  w  pierwszych  dniach  września  poszczególne  pododdziały  brygady 
ewakuowały się kanałami do Śródmieścia, gdzie kontynuowały walkę.

Strona 1 z 3

endecja.pl

2011-08-05

http://www.endecja.pl/historia/artykul/75

background image

Innym  dużym  związkiem  taktycznym  w  szeregach,  którego  walczyli  licznie  żołnierze  NSZ  była  kompania 

„Warszawianka”,  wchodząca  w  skład  Zgrupowania  „Chrobry  II”,  zorganizowanego  i  dowodzonego  w  pierwszych 
dniach sierpnia przez majora Leona Nowakowskiego ps. „Lig” (również związanego z NSZ), a działającego głównie na 
obszarze  Śródmieścia  w  rejonie  ulic  Marszałkowskiej,  Chłodnej,  Chmielnej,  Towarowej  i  Elektoralnej.  Żołnierze 
„Warszawianki”  uczestniczyli  m.  in.  w  akcji  blokowania  ruchów  wojsk  niemieckich  na  kierunku  wschód- zachód 
wzdłuż  Alei  Jerozolimskich.   O  bohaterstwie  i  zawziętości  żołnierzy  walczących  w  ramach  wspomnianej  formacji 
świadczy ustna pochwała generała „Bora” Komorowskiego, który z uznaniem stwierdził, iż Zgrupowanie „Chrobry II”:, 
„jako jedyne nie oddało nieprzyjacielowi ani centymetra bronionego przez siebie terenu”.

Z  dużych  jednostek  NSZ,  operujących  w  rejonie  Śródmieścia  wymienić  należy  także  Pułk  im.  Władysława 

Sikorskiego  (popularnie  zwany  „Sikorą”),  który  uczestniczył  m.  in.  w  zdobyciu  budynku  Poczty  Głównej,  a  także  w 
walkach o gmach Komendy Policji oraz Kościół Świętego Krzyża przy ulicy Nowy Świat.
   Wspominając udział żołnierzy podziemia narodowego w walkach w rejonie Śródmieścia nie sposób również pominąć 
ich wkładu w zdobycie gmachu Polskiej Akcyjnej Spółki Telekomunikacyjnej (tzw. PAST- y), opanowanej dotąd przez 
Niemców, która ze względu na swe strategicznie usytuowanie, poważnie utrudniała działania jednostek powstańczych w 
centrum  miasta.  Po  serii  nieudanych  prób  zdobycia  budynku,  z  nowym  planem  ataku  wystąpił  NSZ- owski 
podpułkownik Jan Mirwiński ps. „Jan Ogończyk”. W swojej koncepcji operacyjnej zaproponował, aby przed podjęciem 
kolejnego ataku oblać przy użyciu motopompy cały budynek PAST-y mieszanką zapalającą, a następnie podpalić, W ten 
sposób sparaliżowano by możliwości obronne Niemców, a jednocześnie dano by osłonę oddziałom szturmowym, które 
miały  zając  gmach.  W  nocy z 19  na 20  sierpnia przystąpiono  do ataku  według  planu  pułkownika  „Ogończyka”,  który 
zakończył  się  pełnym  powodzeniem.  W  walkach  o  zdobycie  PAST- y  oprócz  oddziałów  AK- owskiego  Batalionu 
„Kiliński” brały również udział grupy szturmowe NSZ, wchodzące w skład 1 Kompanii Uzbrojenia, dowodzonej przez 
kapitana Henryka Więcka ps. „Jur”.

Uczestnictwo  Narodowych  Sił  Zbrojnych  w  powstaniu  to  nie  tylko  walka  na  pierwszej  linii  frontu,  ale  również 

działania  na  rzecz  podtrzymania  ducha  bojowego  walczących  i  wszystkich  mieszkańców  stolicy.  Rolę  tę  odgrywała 
przede  prasa  powstańcza  redagowana  i  kolportowana  wśród  żołnierzy  i  cywilów.  Wśród  licznych  tytułów  wymienić 
należy  przede  wszystkim  czasopismo  „Szaniec”.  Pismo  to  wydawane  niemal  od  pierwszych  dni  okupacji  posiadało 
silnie ugruntowaną pozycję zarówno wśród prasy konspiracyjnej, jak i wśród czytelników Redaktor naczelny „Szańca” 
Mirosław  Ostromęcki  wspominał:  „W  czasie  Powstania  Warszawskiego  znękane  społeczeństwo  szukało  przede 
wszystkim  odpowiedzi  - dlaczego?  i  co  dalej?  Odpowiedź  na  oba  pytania  mogła  być  tylko  polityczna,  a  musiała  być, 
wobec tak umęczonego społeczeństwa, niezakłamana. Taką prawdę, choć najbardziej bolesną, mogło dawać tylko pismo 
szeroko znane. Pismo politycznie bezkompromisowe wobec skomplikowanej sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej okresu 
okupacji.  Stanowisko  "Szańca"  trafiało  w  dziesiątkę,  jeśli  chodziło  o  nastroje  społeczeństwa  wobec  powstania. 
"Szaniec"  był  przeciwny  Powstaniu  Warszawskiemu,  ostrzegał  przed  nim  władze  Państwa  Podziemnego,  jednakże  po 
wybuchu  powstania  wzywał  do  walki  i  mobilizował  wszystkie  własne  i  społeczne  środki,  wzywał  wszystkie  oddziały 
NSZ i rozproszonych w Warszawie żołnierzy NSZ do podporządkowania się dowództwu powstania”. Na łamach pisma 
szeroko  informowano  o  przebiegu  walk  na  poszczególnych  odcinkach,  wykorzystując  w  tym  celu  sieć  redaktorów 
rozsianych  zarówno  po  oddziałach  NSZ- owskich,  jak  również  tych,  którzy  walczyli  w  szeregach  Armii  Krajowej. 
Dzięki posiadaniu własnego nasłuchu radiowego możliwe było również zamieszczanie licznych informacji o sytuacji na 
frontach,  a  także  o  reakcjach  na  powstanie  na  arenie  międzynarodowej.  Stale  przestrzegano  także  przed  działalnością 
grup  komunistycznych,  które  infiltrowały  struktury  podziemia,  by  po  wkroczeniu  sowietów  dokonać  ich  fizycznej 
likwidacji.
   Trudno dokładnie oszacować liczbę żołnierzy biorących udział w ponad dwumiesięcznych walkach w stolicy. Według 
różnych źródeł oblicza się, iż mogła ona wynosić od 2 do nawet 4,8 tysięcy żołnierzy. Liczb zaś poległych i zaginionych 
wyniosła blisko 1100 osób.

Klęska  powstania  spotkała  się  z  surową  oceną  podziemia  narodowego,  które  racjonalnie  oceniało  szanse  na  jego 

powodzenie  jako  bardzo  nikłe.  Szczególnie  ostre  słowa  krytyki  skierowano  zwłaszcza  pod  adresem  naczelnego 
dowództwa AK, które zbyt pochopnie zdecydowało się na podjęcie tego kroku. Ilustracją nastrojów i opinii panujących 
w  środowiskach  narodowych  może  być  chociażby  oświadczenie  Młodzieży  Wszechpolskiej  pod  znamiennym  tytułem 
„Karygodna  zbrodnia”,  opublikowane w listopadzie  1944 roku. Jego  autorem  był  Wiesław Chrzanowski, w powstaniu 
walczący w szeregach Zgrupowania „Gustaw”:  "W imieniu polskiej młodzieży narodowej pragniemy zająć stanowisko 
wobec  tragicznych  wydarzeń  ostatniego  okresu.  Uważamy  za  pożyteczne,  by  społeczeństwo  w  dzisiejszym  okresie 
dezorientacji  i  przygnębienia  poznało  naszą  postawę.  Poza  tym  musimy  się  rozprawić  z  pewnymi  tchórzliwymi  a 
naiwnymi  próbami  obarczania  młodzieży  odpowiedzialnością  za  powstanie.  Powstanie  warszawskie  przyniosło  Polsce 
niepowetowane  straty,  prawie  żadnych  natomiast  korzyści.  Wywołanie  powstania  jest  karygodną  zbrodnią,  z  którą 
odpowiedzialność  ponoszą  pewne  polskie  ośrodki.  Tak  oceniło  to  te  wypadki  społeczeństwo,  tak  wyglądają  one  w 
rzeczywistości.  Starsi  politycy  wstrzymują  się  jeszcze  od  zajęcia  wyraźnego  stanowisko  wobec  tych  wydarzeń.  My, 
młodzi,  uważamy,  że  jedynie  jasne  uświadomienie  prawdy,  może  oczyścić  atmosferę.  Winni  muszą  ponieść 
odpowiedzialność, tylko w ten sposób zdoła się utrzymać autorytet naszych instytucji i władz. Są one stałe, niezależne od 
ludzi,  którzy  je  sprawują  i  za  ich  sprawowanie  ponoszą  odpowiedzialność.  Pozostawienie  ich  w  rękach  działaczy 
skompromitowanych,  kompromituje  tym  samym  instytucje,  wzbudza  w  społeczeństwie  zwątpienie  w  nasze  zdolności 
państwowe. 
    Decyzję  wybuchu  powstania  podjął  gen.  Bór-Komorowski  i  urzędujący  Delegat  Rządu  bez  przyzwolenia  a  nawet 
powiadomienia przedstawicielstwa społeczeństwa, tj. Rady Jedności Narodowej. Odpowiedzialność w pierwszym rzędzie 
ponosi  Komenda  Główna  Armii  Krajowej.  Była  ona  emanacją  sanacyjnej  kliki  wojskowej  skompromitowanej  już  we 

Strona 2 z 3

endecja.pl

2011-08-05

http://www.endecja.pl/historia/artykul/75

background image

wrześniu [19]39 roku. Trudno dziś orzec jakie motywy kierowały nią przy wywołaniu powstania, postępowanie jej musi 
być  oceniane  jednak  jako  lekkomyślne.  Mimo  to,  ludzie  ci  próbują  już  dziś  – podobnie  jak  w  [19]39  roku  – zrzucić  z 
siebie odpowiedzialność za spowodowaną tragedię. Podają następujące przyczyny swego kroku: primo – że Bolszewicy 
dochodzili  do  Pragi.  Stwierdzonym  jest  jednak,  że  wywiad  AK  orientował  się  w  charakterze  zbliżających  się  sił 
sowieckich. Były to jedynie podjazdy nie zdolne do zajęcia stolicy. Secundo – że Niemcy mieli wyprowadzić z Warszawy 
100  do  200  tysięcy  ludzi.  Stwierdzonym  jest  jednak,  że  nie  istniały  żadne  konkretne  dane,  co  do  tych  zamysłów 
niemieckich. Z drugiej zaś strony likwidacja Warszawy oddała w ręce niemieckie bez porównania większe rzesze ludzi. 
Tertio  – że  powstanie  miało  być  atutem  dla  premiera  Mikołajczyka  w  jego  ówczesnej  podróży  do  Moskwy.  W  tym 
argumencie  widać  polityczną  ignorancje  tych,  którzy  go  podnoszą.  Powstanie  było  kłodą  rzuconą  pod  nogi  premiera, 
środkiem,  którym  mógł  go  szantażować  Stalin,  uzależniając  pomoc  Warszawie  od  przyjęcia  jego  żądań.  Wreszcie 
czwarta  tak  zwana  przyczyna  próbuje  obciążyć  młodzież.  Wydanie  rozkazu  do  powstania  było  ponoć  konieczne,  w 
przeciwnym  bowiem  razie  rozgorączkowana  młodzież  spowodować  by  mogła  szereg  samowolnych,  nieprzemyślanych 
akcji,  które  przyniosłyby  jeszcze  dotkliwsze  straty.  Temu  twierdzeniu  musimy  się  jak  najenergiczniej  przeciwstawić. 
Reprezentujemy  olbrzymią  część  młodzieży,  znamy  nastroje  wśród  jej  reszty.  Nastrój  rozgorączkowania  zawsze 
narzucany  był  szeregom  z  góry.  Znając  swoje  zasoby  broni  nie  mogliśmy  patrzeć  bez  troski  na  wywołane  wypadki. 
Wreszcie zbyt określona była i jest postawa młodzieży wobec Bolszewików a niepokojące wiadomości o ich stosunku do 
AK,  byśmy  nie  odnosili  się  z  największą  rezerwą  do  akcji,  opartej  na  rachubach  bolszewickiej  pomocy.  Mimo  to 
podporządkowaliśmy  się  rozkazom  legalnych  władz  wojskowych.  Było  to  wynikiem  poczucia  obowiązku  i  dyscypliny. 
Żołnierz  i  dowódca  liniowy  stanął  na  wysokości  zadania.  Wielu  z  naszych  kolegów,  z  prezesem  Młodzieży 
Wszechpolskiej  na  czele  poległo.  Niestety,  ofiary  ich  wzbogaciły  jedynie  tragiczną  polską  tradycję  powstańczą. 
Przyniosły korzyści, ale wrogom. 
W poczuciu wypełnionego obowiązku mamy dziś moralne prawo potępienia swoich wczorajszych dowódców. Mamy też 
prawo żądać takich zmian w obsadzie naszych władz cywilnych i wojskowych, które by w pełni przywróciły im niezbędne 
zaufanie.
    Takie  jest  stanowisko  młodzieży  wobec  sytuacji  wytworzonej  wypadkami  warszawskiemi.  Doceniając  jej  tragizm  nie 
odwracamy  się  jednak  ze  zniechęceniem  od  dalszej  pracy.  Nauczył  nas  Roman  Dmowski,  że  jesteśmy  Polakami  i 
ponosimy  odpowiedzialność  za  losy  Polski,  nie  tylko  w  chwilach  jej  rozkwitu,  ale  i  w  czasach  upadku.  Przeciwnie, 
poczuwamy się dziś do tym większych obowiązków wobec Ojczyzny, przejmujemy część ciężaru prowadzenia jej spraw, 
którego nie może podźwignąć starsze pokolenie”
.

Dr Jacek Misztal  

Strona 3 z 3

endecja.pl

2011-08-05

http://www.endecja.pl/historia/artykul/75