Barnevernet - pomimo krytyki, Norwegia chce
popularyzować swój system
Dodano dzisiaj 16:55
1392
Silje Garmo z córką
/ Źródło: fot. Silje Garmo
0
28
Olivier Bault || O Barnevernet głośno było w związku z aferami o niesłusznym
odebraniu dzieci od biologicznych rodziców czy w związku ze sprawą skazania
psychiatry pedofila, orzekającego w sprawie przymusowego odbierania dzieci. Jak
jednak komentowała norweska minister ds. dzieci Linda Hofstad Helleland
w opublikowanym wczoraj wywiadzie, błędem jest osądzanie działania systemu
na podstawie pojedynczych spraw.
Minister ocenia jednocześnie, że norweski Barnevernet to najlepszy na świecie system ochrony
dzieci przed nadużyciami ze strony dorosłych oraz, że „za parę lat norweski minister ds. dzieci
będzie zapraszany do współpracy na całym świecie, aby uczyć innych, jak lepiej chronić dzieci”.
:
Konsekwentnie do swoich słów, Linda Hofstad Helleland zapewnia, iż nie cofnie się o krok, jeśli
chodzi o działania norweskiego systemu państwowej opieki nad dziećmi.
Krytyka działań Norwegii
Warto przypomnieć, że przeciw Norwegii toczy się w tej chwili osiem spraw przed Trybunałem Spraw
Człowieka w Strasburgu, związanych z przymusowym odebraniem dzieci przez Barnevernet.
Norwegia została też skrytykowana w raporcie przyjętym w czerwcu br. przez Zgromadzenie
Parlamentarne Rady Europy. Podczas debaty poprzedzającej głosowanie ws. raportu,
wiceprzewodniczący norweskiego parlamentu – Morten Wold (jego Partia Postępu razem z Partią
Konserwatywną należy do obecnej koalicji rządowej) przyznał, że krytyka norweskiego systemu jest
w pełni uzasadniona. Jak przyznał Wold, prawa podstawowe dzieci są w Norwegii nagminnie
łamane.
Polski Instytut Ordo Iuris, który broni m.in. polskich rodzin mieszkających w Norwegii przed
nadużyciami Barnevernet, ale także wspiera starania Norweżki Silje Garmo o azyl w Polsce,
przypomniał w ubiegły piątek, że w Norwegii „dzieci często odbierane są rodzicom z całkiem błahych
powodów”. „Co więcej, trafiają one potem niekiedy nawet w ręce pedofilów. Udowodniło to słynne
tegoroczne śledztwo norweskich dziennikarzy, wszczęte po skazaniu pedofila z okręgu Møre og
Romsdal. Prasa ujawniła wówczas, że jedno na czworo dzieci w systemie pieczy zastępczej
Barnevernet »znika z systemu«, a ich losem po odebraniu z rodzinnego domu nie interesuje się już
żaden urzędnik” – podaje dalej Ordo Iuris.
Choć w wywiadzie dla „Aftenposten” norweska minister ds. Dzieci i Równości twierdzi, iż „tylko” 18
proc. spraw prowadzonych przez Barnevernet kończy się odebraniem dzieci, to według Instytutu
Ordo Iuris prawdziwa proporcja wynosi 40 proc. W piątkowej konferencji prasowej, oprócz
wspomnianej już Silje Garmo, uczestniczyło też polskie małżeństwo, któremu w tym roku w Norwegii
odebrano 6-letniego syna. Para zwróciła się o pomoc konsularną do polskiej ambasady w Oslo. –
Nasze dziecko zostało zabrane w asyście policji i przewiezione do specjalnego domu, gdzie mają
miejsce przesłuchania dzieci. Było przetrzymywane tam kilka godzin i było męczone psychicznie.
Według protokołów, padło z wyczerpania zaraz po zakończeniu przesłuchań. Postawiono nam
zarzuty, że dziecko jest głodzone, ponieważ w szkolnej świetlicy wyciąga rękę po ciastka.
Dostaliśmy bardzo duże wsparcie ze strony polskiego konsulatu. Niestety Barnevernet nie dopuścił
polskiego konsula do udziału w czynnościach w naszej sprawie – opowiadają swoją historię rodzice
6-latka. We wspomnianej sytuacji doszło do użycia przemocy fizycznej przez urzędników
Barnevernetu i norweską policję oraz wyproszenia z budynku konsula Sławomira Kowalskiego, który
przybył na prośbę rodziny – zgodnie z międzynarodową Konwencją o stosunkach konsularnych.
Zdarzenie to nie spotkało się niestety ze stanowczą reakcją polskiego MSZ.
W odpowiedzi na krytykę systemu Barnevernet, norweska minister tłumaczy też, że Norwegia
od zawsze przodowała w walce na rzecz równości i podkreśla, że podobnie będzie z norweskim
podejściem do opieki nad dziećmi. Jak twierdzi Linda Hofstad Helleland, jej zdaniem norweski
system zostanie uznany przez resztę świata, tak jak inne działania promowane przez Norwegię.
W dziedzinie równości, pojętej zgodnie z postulatami środowisk LGBT, norweska ambasada
w Warszawie wykazuje się faktycznie szczególną aktywnością, jeśli chodzi o promowanie
norweskiego modelu. Ambasador Olav Myklebust był jednym ze sygnatariuszy listu poparcia
dla warszawskiego Marszu Równości, a na swoim koncie w serwisie Facebook ambasada
zapewniała o poparciu dla „starań o uświadamianie opinii publicznej w kwestii problemów, jakie
dotykają środowisko LGBT w Polsce”. Norweska ambasada zajęła w kontekście Parady Równości
w Warszawie stanowisko, że „jest to jedno z największych wydarzeń równościowych w Europie
Środkowej i Wschodniej”. Jak podano, szósty już raz jednym ze sponsorów wydarzenia były
fundusze norweskie. Co więcej, te same fundusze norweskie służą także do finansowania szkoleń
dla polskich pracowników socjalnych tak, aby uczyli się pracować według wzorców norweskich.
A co na to polski rząd? Polski rząd na to nic, ponieważ – jak pokazało uzasadnienie decyzji
o odmowie azylu dla Silje Garmo i jej córki Eiry wydanej przez ministra Jacka Czaputowicza,
najważniejsze są przecież norweski gaz i dobre stosunki z Oslo. Na odpowiedź na odwołanie
od decyzji ministra złożone przez prawników Ordo Iuris MSZ wyznaczył termin 15 listopada, czyli
po wyborach samorządowych.
/ Źródło: DoRzeczy.pl
/ zma
© ℗ Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.