Jaroslav Haszek
Nieznane przygody dobrego wojaka szwejka
I INNE OPOWIADANIA
l Zdegradowany jednoroczny ochotnik Jaroslav Hasek, kiedy przybyl do 11 kompanii marszowej 91 pulku
budziejowickiego, dla pieknej zielonej barwy nazywanego "papuzim", aby w Czeskich Budziejowicach oraz w Brucku nad
Litawa przejsc wraz z innymi "zuwachsami" dobranymi z aresztow i batalionow karnych gruntowna reedukacje militarna
posrod doswiadczonych i zdyscyplinowanych zolnierzy oraz oficerow austriackich, mial za soba bogata anarchiczna
przeszlosc literata i dziennikarza i wlokla sie za nim czarna legenda niepoprawnego cygana, stracenczego alkoholika i
nieobliczalnego awanturnika.Do Czeskich Budziejowic kandydat na chorazego przyjechal nie z wlasnej woli, choc w
oficjalnej wojskowej nomenklaturze nazywal sie .Jednorocznym ochotnikiem". ,,Jednoroczny ochotnik" byl po prostu
rekrutem z cenzusem, uprzywilejowanym kandydatem na czlonka korpusu oficerskiego, ktory mial przejsc odpowiednie
wyszkolenie wojskowe w rocznej szkole oficerskiej. Przybyl tu z fatalna opinia, ktora sytuowala go w sposob szczegolny w
niewielkiej zbiorowosci mlodych ludzi, z ktorych tylko czesc miala ochote walczyc - jak to sie spiewa w starej czeskiej
piosence zolnierskiej - ."za pana cesarza i jego rodzine", a inni po prostu pili i bawili sie, gotowi zawsze powiekszyc grupe
obibokow i symulantow, jak pozniej szeregi czeskich dezerterow, ktorzy w 1915 roku zaczeli masowo przechodzic na
rosyjska strone. Austriacki oficer z praskiej komendy uzupelnien, ktory na Wyspie Strzeleckiej kierowal do wojska otylego i
prowokujaco sie zachowujacego literata - na pytanie, kim jest z zawodu w cywilu, odpowiedzial bezczelnie: "Tauglich ohne
Gebrechen"- ,,Zdolny bez ulomnosci" - polecil go uwadze wladz wojskowych, wystawiajac nastepujaca charakterystke:
"Haschek Jaroslaus, nach seine Angabe Schriftleitersetzer. Ein Schwindler und Betriiger".
Trzeba od razu powiedziec, iz w rzeczy samej Jaroslav Hasek, ktory wedlug wlasnego oswiadczenia wystapil przed
komisja poborowa jako "redaktor i drukarz", staral sie rowniez zasluzyc na miano "kretacza i oszusta". Jego teczka
personalna w komendzie policji praskiej od lat puchla od doniesien o jego roznych lajdactwach i przewinieniach.
To po nocy strzelal z dzieciecego pistoletu, to inicjowal w stanie nietrzezwym za bialego dnia ,,wystepy uliczne", to zapalal
uliczne latarnie i dowodzil, ze "najciemniej jest zwykle pod latarnia", to niszczyl kosze ochronne drzew na ulicach, to
zamierzal skakac do Weltawy.
Ale w sprawy wojskowe wmieszal sie dopiero jesienia 1914 roku, kiedy to w zenicie nacjonalistycznego podniecenia i
nienawisci do Rosjan, wywolal incydent opisany przez praskiego komisarza policji, pana Slavicka: "Podczas kontroli
meldunkow wlasciwych dla cudzoziemcow stwierdzono, ze w hotelu "U Valsu" mieszka Jaroslav Hasek wedlug informacji
urodzony w Kijowie i zamieszkaly w Moskwie. Na urzedowy rozkaz zameldowany na wspomnianej karcie byl
przyprowadzony i stwierdzono, iz jest nim znany pisarz i dziennikarz, Jaroslav Hasek, ktory podczas przesluchania
oswiadczyl, iz chcial sie przekonac, czy kontrola policyjna ewidencji cudzoziemcow jest w okresie wojny nalezycie
prowadzona i dlatego zapisal na wspomnianej karcie falszywe daty". Nie sadzil wowczas, iz Kijow i Moskwa stana sie
waznymi etapami w jego zyciowej i wojennej wedrowce. Tak jak we wrzesniu 1911 roku nie sadzil, - iz w zlowrogi sposob
rzeczywistosc potwierdzi jego przypuszczenie, ze zbliza sie katastrofa: ,,...chyba bedzie wojna i wielu ludzi polegnie w
sluzbach roznych panstw".
Pobyt w szkole jednorocznych ochotnikow w Czeskich Budziejowicach byl jednym ciagiem awantur, pijanstw, oszustw,
zartow i ryzykownych demonstracji. Jaroslav Hasek skupil wokol siebie doborowa kompanie wydmikufiow i zartownisiow, z
ktorymi przepijal honoraria uzyskane za publikowane w prasie humoreski. Zrazu wyzywajaco pilny adept wojennego
rzemiosla, coraz czesciej podpada zwierzchnikom.
Kiedy kapitan Adamicka, zyczliwy mu dowodca kompanii, poprosil Haska, aby ozdobil jakims patriotycznym napisem
sciane w sali wykladowej, stworzyl dzielko nastepujacej tresci:
Zum Befehl auf der Wand
Gott strafe Engeland!
Her Gott ist mobilisiert ; und mit seinem Name mit England ist Amen! .Wybuchla afera i sprawa mobilizacji Pana Boga,
nawet w celu ukarania kupieckiego, kramarskiego Albionu, stala sie jednak przedmie* tem dochodzenia sluzbowego i
dobrze sie stalo, ze autor ,,patriotycznego" wierszyka nie stanal przed sadem oskarzony o obraze religii. Symulant i birbant
stracil wreszcie naszywki "jednorocznego ochotnika", oskarzony o obraze oficera przesiedzial w areszcie i podobno w
wagonie aresztanckim skierowany zostal do obozu wojskowego w Brucku nad Litawa, gdzie wraz zli kompania mial sie
przygotowywac do wymarszu na front.
Jaroslav Hasek nie chcial walczyc za cesarza i austriacka ojczyzne.
Zbyt dlugo zajmowal sie - jak spiewano w anarchistycznej piosence - ,,waleniem az milo w Austrie sprochniala",
obsmiewaniem biurokratyzmu i udowadnianiem jej zbednosci, aby teraz nadstawiac glowe za ,,starego Prochazke", jak
potocznie i przesmiewnie nazywala cesarza czeska ulica, czyniac go bohaterem licznych dowcipow wysmiewajacych
glupote i ograniczonosc umyslowa Franciszka Jozefa I, dziedziczne zreszta - obok padaczki i szalenstwa -dynastyczne
dobra Habsburgow.
Jaroslav Hasek byl zaprzysiezonym przeciwnikiem monarchii austriackiej i zdecydowanym slowianofilem, liczacym w
skrytosci ducha na Rosje i na jej surowa rozprawe wojenna ze znienawidzona Austria; w cichosci ducha, bo,slowianofilstwo
bylo w tym okresie uwazane za ciezkie przestepstwo, za zdrade stanu. Czesi, z ktorymi Hasek sluzyl w 91 pulku
budziejowickim - podobnie jak on - wyrozniali sie szczegolna postawa biernej aktywnosci, polegajacej na destrukcji i
sabotowaniu dyscypliny wojskowej. Ani chcieli brac udzial w wojnie, ani laczyli przymus wojowania z wlasnym interesem
narodowym. Na ogol nastawieni byli prorosyjsko, sadzili tradycyjnie, iz nadzieje na odrodzenie niezaleznego panstwa nalezy
wiazac ze zwyciestwem Rosji nad Austro-Wegrami i cesarstwem niemieckim. Tak przynajmniej formulowala swe rachuby
bardziej radykalna czesc czeskiego spoleczenstwa, odnoszac sie do wojny w kontekscie dzialan politycznych majacych na
celu restytucje panstwa Czechow i Slowakow, ktore mialo powstac pod berlem dynastii Romanowych, a po upadku caratu
pod opieka panstw zachodnich. Dzialania te prowadzili na emigracji Tomas G. Masaryk oraz Edvard Benes, wykorzystujac
informacje plynace od tajnych ugrupowan czeskich dzialajacych w kraju.
Jednoczesnie - co wywolywalo gniew i oburzenie radykalow - politycy czescy dzialajacy w kraju forsowali program
lojalnosci wobec cesarstwa, domagajac sie jednakze spelnienia dawnyclrzadan panstwowego wyodrebnienia ziem
czeskich. Nie pragneli jednak upadku monarchii, "obawiali sie, ze jej koniec umocni jeszcze bardziej Niemcy i moze
zagrozic aneksja Czech przez panstwo niemieckie, chocby nawet pokonane, ale jednolite narodowo i grozne przez ogrom i
dynamizm niemieckiego zywiolu ludnosciowego. Natomiast uniezaleznienie krajow Korony sw. Waclawa polityka czeska
kojarzyla z nadzieja wyparcia lub ograniczenia roli mniejszosci niemieckiej, tak jak to stalo sie na Wegrzech po ugodzie
austro-wegierskiej.
Ogolnie rzecz biorac stosunki polityczne pomiedzy Czechami, a rzadem wiedenskim byly tradycyjnie zle. W ciagu
dlugotrwalych rzadow cesarza Franciszka Jozefa I nigdy nie udalo sie zaspokoic zadan czeskich i rozwiazac problemu
czeskiego w zgodzie z postulatami tej narodowo i ekonomicznie bardzo aktywnej mniejszosci. Czesi czuli sie pokrzywdzeni
dualistycznym rozwiazaniem kwestii wegierskiej; jeszcze w 1865 roku Frantisek PalacKy, wybitny historyk czeski i dzialacz
narodowy, zwracal uwage, ze utworzenie dualizmu bedzie otwarciem szans dla idei panslawistycznych w Czechach, co
doprowadzi Austrie do katastrofy, | o ktorej myslal ,,z prawdziwym zalem, ale bez bojazni", bo Slowia- -; nie byli przed
Austria i beda po niej. Nie mogli tez zaakceptowac j projektow ugody czesko-niemieckiej premiera Taaffego, bowiem
obawia- , li sie, iz wyodrebnienie okregow czysto niemieckich od czeskich umocni zywiol niemiecki w ziemiach
podsudeckich oraz na Slasku i Morawach, ; gdzie szybko rozwijal sie przemysl i dokad sciagal robotniczy i chlopski element
czeski w poszukiwaniu pracy. Uznanie administracyjnej i kulturalnej supremacji Niemcow oznaczaloby skazanie Czechow
na wynarodowienie oraz likwidacje szans na czechizacje miast i rejonow przemyslowych. Mlodoczeska polityka narodowa
nastawiona byla na kompromis, ale pojmowala go jako wykorzystywanie kazdej okazji dla uzyskania wlasnych korzysci.
Budzilo to z kolei nieufnosc Niemcow, posrod ktorych rosla fala skrajnego nacjonalizmu; Niemcy austriaccy zadali bardziej
scislego zwiazku z cesarstwem niemieckim oraz takich zmian administracyjnych, ktore uprzywilejowalyby Niemcow
mieszkajacych w Przedlitawii. Odpowiedzia byla reakcja nacjonalizmu czeskiego, ktory w 1897 uzyskal wlasna
reprezentacje polityczna w postaci partii narodowo-socjalistycznej. Narodowe postulaty czeskie wspieraly rowniez inne
partie mieszczanskie, m.in. agrarysci, skupiajacy zamoznych chlopow oraz partia chrzescijansko-robotnicza. W rzeczy
samej sprawy narodowe byly rowniez najwazniejsze dla socjaldemokratow, posrod ktorych coraz silniejszy, dominujacy z
czasem wplyw mieli uzyskac zwolennicy reformistycznej koncepcji Tomasa G. Masaryka, tlumiacy klasowe ruchy
czeskiego proletariatu oraz potegujacy dezorientacje w swiadomosci czeskiej klasy robotniczej.
Wojne rozpoczela Austria niepomyslnie. Nie powiodla sie idea upokorzenia Serbii w odwet za zamach na Ferdynanda w
Sarajewie; dwie ofensywy austriackie zakonczyly sie militarnym niepowodzeniem oraz polityczna kompromitacja. Rosja,
ktora wbrew austriackim rachubom przystapila do wojny, odnosila sukcesy i wyparla armie austriacka na linie Karpat i
Dunajca, zadajac wojskom cesarskim ciezkie straty.
Na froncie francuskim zalamala sie nad Marna ofensywa niemiecka.
W maju 1915 roku wojne wypowiedzialy Wlochy, a kampania wojenna nad Piawa wykazala mierna wiernosc slowianskich
pulkow. Odepchnieto- co prawda - przy pomocy wojsk niemieckich Rosjan na wschod, ale walki byly nadzwyczaj ciezkie i
prawie po roku od ofensywy gorlickiej front austriacko-rosyjski zalamal sie ponownie w czerwcu 1916 roku i dowodztwo
przeszlo w rece niemieckie. Wojne wypowiedziala rowniez Rumunia i armia, austriacka trzymala sie tylko dzieki aktywnej
pomocy niemieckiej.
Wojna wywolala rowniez komplikacje w funkcjonowaniu austro-wegierskiego organizmu panstwowego. Przemysl
pracowal na zaopatrzenie armii i dla zaspokojenia jej potrzeb przeznaczono wiekszosc produktow rolnych. Na
stanowiskach robotniczych pracowaly teraz kobiety i dzieci. Komunikacja kolejowa byla rowniez podporzadkowana
interesom armii, co poglebialo jeszcze bardziej trudnosci zaopatrzeniowe ludnosci. Konflikt wojenny sie przedluzal, rosla
nedza i ofiary w ludziach, brakowalo zywnosci, opalu i ubrania, kwitla spekulacja i lichwa. Jednoczesnie administracja
austriacka, aby stlumic wszystkie mozliwe niepokoje i opor wprowadzala coraz to nowe restrykcje, ktore nasilily sie w chwili
przejecia kontroli nad zyciem spolecznym i politycznym przez wladze wojskowe. Armia administrowala rowniez wielkimi
zakladami przemyslowymi. W zyciu spolecznym i politycznym stosowano coraz bardziej ostry terror, tlumiac wolnosc
slowa, zakazujac dzialalnosci politycznej oraz zrzeszania sie, drakonsko kazac za przeciwstawianie sie wojnie oraz obraze
majestatu. Kiedy w 1915 roku caly pulk czeski przeszedl na strone rosyjska i mnozyly sie pojedyncze przypadki dezercji,
wladze austriackie i wegierskie przystapily do szowinistycznego przesladowania mniejszosci slowianskich, w tym Czechow
w szczegolnosci. Nasilono germanizacje w urzedach, w wiekszosci szkol urzadzono szpitale, z bibliotek wylaczono
najlepsze dziela czeskiej literatury patriotycznej, rozwiazano organizacje ,,Sokol" oraz inne stowarzyszenia czeskie,
skazywano za byle jakie czyny na niezwykle wysokie kary. Aresztowania i niesprawiedliwe procesy wywolywaly nie- ;
nawisc i opor strony czeskiej i zadecydowaly o tym, ze wielu Czechow | uczestniczylo w masarykowskiej konspiracji
trudniac sie zbieraniem j informacji dla mocarstw zachodnich oraz sympatyzowalo z utworzona w Paryzu Czeska Rada
Narodowa. Porozumienie stawalo sie coraz bardziej niemozliwe, a zamordowanie premiera K. Stlirgha przez Friedricha
Adiera, syna znanego polityka, na znak protestu przeciwko krzyw.dzeniu Czechow, bylo rozumiane jako oznaka powaznego
kryzysu wewnetrznego. Bezmyslne i surowe represje wladz wojskowych, tworzenie obozow koncentracyjnych, wytaczanie
procesow sadowych nawet lojalistycznym politykom, glod i trudnosci ogolnogospodarcze, zniechecaly do Wiednia takze
oddanych Austrii czeskich lojalistow. Nic juz nie moglo powstrzymac wrogosci i zblizajacego sie starcia. Proza Jaroslava
Haska publikowana w pismach krajowych oraz podczas pobytu w Rosji oddaje antyhabsburskie nastroje czeskie w sposob
realistyczny i maksymalnie wierny. Nikt juz nie mial zludzen; Czesi czekali na dzien gniewu i zemsty. 2 W chwili, kiedy
Jaroslav Hasek rozpoczynal sluzbe wojskowa, mial 32 lata, za soba nieudane malzenstwo, debiut poetycki, ktory nie zwrocil
prawie zadnej uwagi, a jesli juz go zauwazono ("Moderni z'ivot"), to uznano go za smiesznie wydety, co podwojnie bolalo,
kilka tomow humoresek i felietonow, szkicow i opowiadan, ktore nie stanowily w tamtym czasie gatunku literackiego, ktory by
sie cieszyl szczegolnym prestizem artystycznym, nieuregulowana egzystencje dziennikarza, co prawda, utalentowanego i
bardzo pracowitego, ale rownoczesnie niezrownowazonego, cygana i zartownisia, wesolego pijaka i bohatera niezliczonych
skandali, zabawny epizod polityczny zwiazany z zalozeniem oraz opracowaniem programu Partii Umiarkowanego Postepu
w Granicach Prawa, proby tworzenia literackich kabaretow. Na koncu dodajmy, ze rowniez nieudana i raptownie przerwana
kariere urzednika bankowego oraz smutne, pelne lekow dziecinstwo i mlodosc, niezrealizowane marzenia o studiach w
wiedenskiej akademii konsularnej, epizod drogeryjny - uczyl sie bowiem tego zawodu u pana Kokoschki na Persztynie.
Chronicznie nieprzystosowany ani do rodzinnego domu, ani do szkoly, ani do zajec zawodowych, ani do czeskiego
systemu politycznego, ani wreszcie do austriackich stosunkow spoleczno-politycznychioraz
10
do Kosciola znajdowal sie przez cale, zycie ze wszystkimi w konflikcie.Dominujaca zbiorowosc narodowa - Niemcy oraz
spoleczno-ekonomiczna - mieszczanstwo przez wszystkie praktyki polityczne i spoleczne stawiala Haska jako czlonka
spolecznosci podporzadkowanej -'- czeskiej nie tylko w sytuacji gorszej i uzaleznionej, ale rowniez materialnie
nieustabilizowanej. Wyobcowany czeski dziennikarz i literat protestowal przeciwko temu burzeniem spolecznych konwencji,
agresywnym lekcewazeniem norm i praw, permanentnym wyzwaniem rzucanym wszystkiemu, co przez zbiorowosc
praska uznane bylo za swiete i nienaruszalne.
Nic tez dziwnego, ze anarchokomunizm stal sie wielkim przezyciem swiatopogladowym mlodego Haska, podobnie jak byl
nim dla tworcow z nowej generacji pisarskiej, ktora wstepowala do literatury czeskiej u progu dwudziestego stulecia. I choc
popularny praski humorysta i cygan funkcjonowal raczej na dalekim obrzezu praskiego zycia literackiego, byl jak wielu
wspolczesnych mu poetow i prozaikow ideowym uczniem Krapotkina, Reclusa i Grave'a. Wierzyl w bezwzgledna wolnosc
jednostki i wiazal mozliwosc jej osiagniecia z koncepcja zbudowania komunizmu gospodarczego, obejmujacego nie tylko
srodki produkcji, ale i dobra konsumpcyjne. Wspolna wlasnosc zapewnic miala natychmiastowe przejscie do
bezpanstwowej formy komunistycznej egzystencji, do calkowitej i bezwarunkowej fazy wolnego bytowania wyzwolonego ze
zmory stosunkow wlasnosciowych i wytworzonych przez nie form spolecznego i jednostkowego egzystowania. Realizacje
tych idealow spolecznych, ktore w strachliwe drzenie wprawialy czeskie i niemieckie mieszczanstwo, wiazal z wiara w
spoleczny instynkt mas, w spontaniczna zdolnosc tlumu do dobrowolnej organizacji spolecznej.
Antykapitalistyczna utopia odbijala jak w lustrze niepokoje, nadzieje i nastroje drobnego mieszczanina i robotnika w kraju
wchodzacym dopiero na droge intensywnego uprzemyslowienia, stala sie pokoleniowa prawda czeskiej moderny. Byla
wielkim przezyciem, decydowala o postawie mlodych, okreslala rodzaj i nature buntu przeciwko pokoleniom ojcow,
grzeznacym w politycznym lojalizmie i oportunizmie.
Ulatwiala nawiazanie bliskich stosunkow w obrebie calej generacji oraz dawala poczucie wspolnoty ideowej z innymi,
szczegolnie slowianskimi ruchami anarchistycznymi.
Siady anarchistycznych buntow przeciwko oficjalnym instytucjom panstwowym, a przede wszystkim przeciwko instytucji
Kosciola, odnajdziemy w mlodzienczych wierszach Haska oraz w jego artykulach drukowanych na lamach
anarchistycznych pism praskich, z ktorymi wspolpracowal w latach poprzedzajacych wybuch wojny swiatowej ("Nowa
Omladina", "Komuna"). Tutaj m.in. oglosil swoj program, typowo l anarchistyczne wyznanie wiary w automatyczny krach
kapitalizmu, ktory powinien nastapic w wyniku bezposredniego ataku na wlascicieli ; srodkow produkcji oraz po strajku
powszechnym, po zbiorowej odmo- | wie wykonania pracy. Ale przede wszystkim podkopywal "sprochnia- | la Austrie" nie
poprzez propagande Bakuninowskiej teorii terroru | jako taktyki rewolucji oraz poprzez kontakty (?) z bosniackimi terro- 1
rystami z. " Mlodej Bosni", ile przez swoje teksty - humoreski i felietony, w ktorych otaczajacy go swiat widzial w ostrym
swietle ironii, sarkastycznej, bezlitosnej w wyrazaniu dezaprobaty dla istniejacych urzadzen spolecznych, w ktorych
zrecznie skrywal w ,,czopowej" stylistyce nienawisc do cesarstwa oraz pogarde dla dzialaczy reprezentujacych sily
spoleczne, ktore stanowily jego oparcie i w ktorych podwazal wszystkie jego wiazania, co motywowalo taka konstrukcje
opisywanego swiata, aby ukazac jego niedoskonalosc oraz zaklamanie^ by wzbudzic smiech i nienawisc.
Jaroslav Hasek, czlowiek rzeczywiscie i ostatecznie wyobcowany, wyrazal w zyciu i literaturze pogarde dla
mieszczanskich i austriackich norm i wiezi spolecznych. Wybitny badacz zycia i tworczosci Jaroslava Haska, Radko Pytlik,
twierdzi, iz jako realista i pisarz trzymajacy sie ziemi, nie mial Hasek zrozumienia dla patosu i dramatycznych gestow
swych rowiesnikow literackich (Radko Pytlik: ,,Jaroslav Hasek a dobry vojak Svejk, Praha 1983, s. 14). On nie tylko pisal o
wydziedziczeniu i rozejsciu sie ze spoleczenstwem, ale rzeczywiscie zrywal z nim wiezy i odchodzil na dalekie tulacze
szlaki. Wedrowal po Czechach i Slowacji. Uciekal na dalekie piesze tulaczki na Wegry oraz na Balkany.
Poznawal surowa realnosc zycia, jak Maksym Gorki, Jack London, Knut Hamsun i inni w bezposrednim jego
doswiadczaniu. Wyrazal w swych wedrowkach niepewnosc egzystencji, niezgode na zastany swiat, ciekawosc zycia i
nadzieje, iz gdzies za rzeka lub gora bedzie ono inne. Po powrocie oddawal sie wielodniowym pijanstwom w Pradze,
uczestniczyl w wesolych biesiadach i prowokacyjnych happeningach, byl dusza wielu wesolych towarzystw, wesoly blazen
z odcieniem melancholii w spojrzeniu, "anima pia z diablem alkoholu we krwi".
I rownoczesnie bezustannie pisal. Zgryzliwy satyryk, bezwzgledny ironista, pamfiecista, krytyk operujacy chetnie
inwektywa, paszkwilant i obrazoburca formowal sie - jak pisze Radko Pytfik - ,,w groszowych anarchistycznych pismach
"Chudas", "Komuna", ,,Omladina";
12
tam ostrzyl satyryczne widzenie swiata, z ktorym pozostawal w konflikcie i ktorego nie akceptowal.Jaroslav Hasek,
pozostajac w zgodzie z tradycja czeskiej satyry, atakowal i pietnowal absolutyzm monarchii, jej dziwaczne i anachroniczne
struktury, lojalizm i obskuranctwo mieszczanstwa oraz koscielnej hierarchii, plaskie idealy zyciowe cesarsko-krolewskiej
biurokracji oraz burzuazji. Nieodrodny uczen Karela Havlicka-Borovskiego nie dawal przeciwnikom szansy; byl wobec nich
bezwzgledny, ale mniej od poprzednika doslowny. Nie pisal wprost, unikal wyrazania swych pogladow expressis verbis i
zawsze stosowal poetyke zrecznej aluzji akcentujacej ironiczny stosunek do autorytetow i patetycznie formulowanych
idealow obywatelsko-panstwowych oraz do obowiazujacych konwencji zycia towarzyskiego. Sarkastyczna ironia, skrywana
pod maska pozorowanej lojalnosci sklania Haska do czestego wykorzystywania technik parodystycznych. Parodiowane jest
zycie oficjalne (sad, szkola, wojsko, polityka, prasa, uroczystosci, zycie spoleczne itd), a wieloletnia tradycja skrywania
wlasnych pogladow pod ezopowa maska czeskiego ludowego glupca czy naiwnego prostaczka pozwalala na stosowanie
szerokiej gamy srodkow skrywajacych wlasciwe znaczenie tekstow. Czeski odbiorca od wiekow uczyl sie czytania miedzy
wierszami, ironia i dowcipem leczyl wlasne kompleksy wynikajace z doswiadczenia nieprzychylnego losu (przymusowa
katolicyzacja, represywne dzialania gospodarcze i germanizacyjne, poczucie narodowej niepelnowartosciowosci w
monarchii, w ktorej glowna role odgrywali Niemcy pogardzajacy Czechami, bolesne odczucie peryferyjnosci wlasnego
istnienia w konfrontacji z minionym znaczeniem) oraz ironia i sarkazmem bronil sie przed wroga mu cesarsko-krolewska
wladza reprezentowana przez wszechmocna administracje. Mieszkaniec swietnego ongis krolestwa, Pragi, w ktorej
plowialy slady dawnej potegi i historycznego znaczenia, ostro walczacy o byt narodowy i ekonomiczna niezaleznosc, byl z
natury sceptyczny, a przed obca i wroga wielkoscia, przed szychem wspanialej monarchii bronil sie ukochaniem banalnosci
codziennego zycia oraz rezerwa wobec wielkiego swiata, w ktorym mozna bylo zatracic wlasna czeska oryginalnosc lub
byc do rezygnacji z niej namawianym jak w pismach Gordona Schauera w osiemdziesiatych latach minionego wieku. Nie
chodzi tu przy tym o mieszczanski ideal "klein aber mein", lecz o nie pozbawiona filozoficznego podtekstu koncepcje
uprawiania "wlasnego ogrodka", udzial bowiem w glownym nurcie historii jest badz niemozliwy, badz niepewny. Czech,
scislej prazanin, stosowal mniej lub bardziej swia,13 domie ucieczke w zwyklosc, w codziennosc, w peryferyjnosc, bo tam
sie czul soba i czul sie bezpieczny, co nie znaczy, ze bezradny i bezsilny, wyrzucony poza nawias europejskiego procesu
historycznego. W zarcie, w anegdocie z wyraznym podwojnym dnem znaczeniowym, w tej calej "piwnej polityce" wyrazal
swoj dystans wobec historii, ktorej nie uznawal programowo za wlasna i nie mogac jej skutecznie przezwyciezyc -
pokazywal jej jezyk, parodiowal ja, sprowadzal wedle ludowych regul j komicznego przeksztalcania swiata do absurdalnych
wymiarow. Byl | programowo ahistoryczny i faktu nieuczestniczenia w dziejach nie przyj-! mowal tragicznie. Nie buntowal
sie -jak szturmujacy obce potegi Polak epoki powstania listopadowego czy styczniowego - czekal na swoj wlasny moment
historyczny, by zaznaczyc i zajac wlasne stanowisko.
Z tym doswiadczeniem przybywal Jaroslav Hasek do Czeskich Bu^j dziejowic, aby odbyc tu przeszkolenie wojskowe;
niemlody i niezbytj zdrowy, bo schorowany, mial reumatyzm i wczesna chorobe wiencowa,^ dobrze wiedzial, iz nic tu po
nim i ze monarchia wyznaczyla mu doj odegrania marna role armatniego miesa. Z wlasciwym sobie talentem ! szybko
wszedl w nurt koszarowego marginesowego zycia i zajal na pulkowej scenie miejsce na tyle widoczne, iz skonczylo sie to
znanymi juz restrykcjami sluzbowymi, degradacja, uwiezieniem, skierowaniem do kompanii marszowej, ktorej powolaniem
mialo byc uzupelnienie przetrzebionych szeregow austriackich na froncie rosyjskim. 3 Jak bardzo trafnie zauwazyl Radko
Pytlik - "Praga jest przede wyszystkim labiryntem jezykowym", a jezyk czeski przytloczony przez urzedowa niemczyzne
,,przysposabia sie do swojej podrzednej roli: parodiuje, odksztalca i osmiesza niemczyzne, jezyk rzadowy i represyjny,
jezyk urzedowy, wojskowy i policyjny. Tradycyjny sprzeciw i niechec niewolnika wobec zwierzchnosci przejawia sie w
roznych formach dialektu i slangu, ktore lekcewaza wszystkie rzadowe instytucje i symbole... W sytuacji obronnej wytwarza
sie szczegolny gatunek alegorycznej, czopowej mowy, w ktorym sa zawarte na pozor nieprzeniknione, skrotowe szyfry i
sygnaly. Z wierzchu dzielna i naiwnie dobroduszna twarz czeskiego ludu jest rownowazona przesmiewnym
posluszenstwem i zartem sprawiajacym ostry bol ("Kniha o Svejkowi", Praha 1983, s. 112).
Jak nigdzie, tak wlasnie w monarchii austro-wegierskiej znane powiedzenie Juwenala: "Difficile est satiram non scribere",
wydawalo
14
sie oczywistoscia. Trudno bylo nie pisac satyr o Stosunkach politycznych w panstwie, ktorego miejsce w Europie bylo
coraz bardziej chwiejne; natomiast odwrotnie proporcjonalna do rzeczywistego znaczenia "wola mocy" i chec odgrywania
pierwszorzednej roli w rodzinie europejskich poteg militarnych, stawaly sie przedmiotem usmiechow i zlosliwych zartow.
Przegrana wojna z Prusami odebrala monarchii dziedziczna role przywodcza w Zwiazku Niemieckim i oslabila ja militarnie i
politycznie. Aneksja Bosni i Hercegowiny po ponad cwiercwieczu sprawo" wania nad tymi ziemiami opieki wywolala napiecia
w stosunkach z Rosja oraz Serbia, a jednoczesnie powiekszyla liczbe ludnosci slowianskiej "w cesarstwie. Franciszek
Jozef od dawna nie respektowal zadan narodowych Serbow z Banatu, ktorzy bronili sie przed wegierskim uciskiem, co
wywolywalo wewnetrzne naprezenia w skomplikowanej narodowosciowej konstrukcji panstwa, a jednoczesnie dawna
polityka dzielenia mniejszosci nie przynosila efektow: Serbowie juz nie chcieli atakowac katolickich Chorwatow i
Dalmatyncow, budzila sie swiadomosc narodowa Slowencow a Belgrad Karadzordzewiciow lansowal jugoslowianska
koncepcje politycznej jednosci poludniowych Slowian. Rownoczesnie wsparcie, jakiego udzielala Austria dynastii koburskiej
w Bulgarii wywolywala protesty Rosjan i Serbow; Bulgaria wysuwala bowiem liczne i niebezpieczne dla pokoju balkanskiego
roszczenia terytorialne, ktore byly zarzewiem kolejnych wojen balkanskich. Wewnetrzne spory i rozgrywki polityczne
wzmagaly opozycje czeska, szczegolnie po dojsciu do glosu radykalnego odlamu mlodoczeskiego, co uniemozliwialo
zawarcie i wypelnianie ugody czesko-niemieckiej. Konflikty narodowe rodzily sie rowniez w Galicji i to na odcinku stosunkow
polsko-ukrainskich oraz polsko-austriackich; Polacy wystepowali rowniez z zadaniami rozszerzenia uprawnien
panstwowych dla Galicji i Lodomerii.Wegierski ucisk narodowy na Slowacji i na ziemiach balkanskich budzil sprzeciw
mniejszosci slowianskich, ktore zrecznie przy pomocy Rosji i Serbii umiedzynarodowialy swa walke o prawa jezykowe i
narodowe. Skomplikowana dialektyka stosunkow austro-wegierskich uniemozliwiala w praktyce wszelkie reformy, bowiem
opozycja wegierska byla konserwatywna i niechetnie sie odnosila do unowoczesnienia armii i panstwa. Rozwoj
gospodarczy cesarstwa, choc wytworzyl dobrze funkcjonujacy wspolny rynek, nie przebiegal jednakowo: tempo przyrostu
potencjalu gospodarczego w wysoce uprzemyslowionych Czechach, Morawach i na Slasku bylo dwukrotnie wyzsze niz w
Dolnej i Gornej Austrii oraz Styrii, ale przemysl w Galicji oraz na Wegrzech rozwijal sie jeszcze wolniej. Rolnictwo czeskie i
austriackie bylo nowoczesniej15 sze od obszarniczej gospodarki wegierskiej i galicyjskiej, co znowu rodzilo liczne
sprzecznosci polityczne i spoleczne. Konserwatywny ;
Kosciol katolicki utozsamiany byl z instytucja domu habsburskiego oraz ? jego interesami. Przewaga arystokracji i
szlachty w aparacie urzed- ' niczym i przede wszystkim w wojsku stwarzala korzystne warunki dla dominacji szlachty i na
niej starano sie przede wszystkim opierac funkcjonowanie wladzy. Prowadzilo to do rozlicznych paradoksow, ' ktore odbijaly
sie znacznym dysonansem w stosunkach spolecznych.
Na dworze dominowali Niemcy, Wegrzy i Polacy, narodowosci posiadajace ciagle liczna i wplywowa arystokracje.
Analogiczne stosunki wytworzyly sie w armii, w ktorej korzystna dla siebie przewage osiagneli Niemcy, zgermanizowani
Chorwaci, Polacy i Wegrzy. Aspiracje czeskiej inteligencji mieszczanskiej zaspokajaly awanse urzednicze, ale tylko na
nizszych stanowiskach i w krajach odleglych od Czech oraz rdzennej Austrii, co wywolywalo rowniez niezadowolenie oraz
poczucie niepelnowartosciowosci. Rosly ruchy klasowe w klasach robotniczej oraz chlopskiej; znaczne wplywy osiagala
socjaldemokracja nastawiona reformistycznie, ale poszukujaca bezustannie rozwiazania skomplikowanego ukladu
konfliktow narodowosciowych.
Legenda "felix Austria", szczesliwej epoki panowania cesarza Franciszka Jozefa I, la belle epoque walca, salonow, zbytku
i powszechnego dostatku, wspanialych huzarow, olsniewajacych inscenizacji operowych oraz zabawnych operetek,
rycerskich manier oraz imponujacych strojow, sytych mieszczan i rzekomo dobrze zarabiajacych robotnikow, pogodnych
chlopow, wspanialych romansow, w ktorych uczestniczyli arcyksiazeta i wesole wiedenskie Mitzi, rozbawionego Wiednia,
ktory w luksusie i ambicjach kulturalnych chcial konkurowac z Paryzem - otoz ta piekna legenda zrodzila sie pozniej. W
czasach, kiedy praski dziennikarz i. prozaik przewidywal nadejscie katastrofy i w krzywym zwierciadle ukazywal konwulsje
swiata stworzonego przez austriacki porzadek ustrojowy, ani w pierwszym, ani w drugim czlonie znanego powiedzenia
Macieja Korwina, ktory parafrazujac Owidiusza stworzyl formule wielowiekowego istnienia Austrii: bella gerant alii, tu, felix
Austria, nube. Inni zmuszali Austrie do prowadzenia wojen, a szczesliwa Austria nie mogla juz oplatywac Europy siecia
dynastycznych malzenstw, ktore zawieraly liczne i nie zawsze piekne, czesto epileptyczne i niezbyt mile arcyksiezniczki.
Zawierala sojusze, ktore bezustannie obracaly sie przeciwko jej istocie; wiedenski uniwersalizm dynastyczny, coraz bardziej
lagodny i coraz bardziej liberalny nie wystarczal.
Konieczna byla katastrofa, rozpad panstwa, kres monar-chii. Wszyscy
16
tego pragneli i wszyscy sie tego bali. Przyszlosc wydawala sie ciemna i zlowroga.Austro-Wegrami wladal dlugowieczny
starzec, bigoteryjny i antydemokratyczny, liberalny, bo tak nakazywala dziejowa koniecznosc, ale wcale niedobroduszny i
lagodny, jak uformowala jego wizerunek legenda. Nazwiska Hynaua, Bacha, Luegera i innych zwiazane sa z czasem jego
rzadow i wyrazaja formule praktyki rzadzenia wedle zasad zreformowanego absolutyzmu i w interesie narodu, ktory byl
hegemonem politycznym w monarchii. Franciszek Jozef I byl uosobieniem biurokratycznych i zarazem bardziej
mieszczanskich, niz arystokratycznych cnot niemieckich: paternalistyczny urzednik doskonaly, biedzacy sie od czwartej
rano (pracowal juz podczas bardzo oszczednego i zawsze takiego samego sniadania, po ablucjach dokonywanych za
pomoca zimnej wody, ktora polewal go rownie dlugowieczny kamerdyner) do poznej nocy (przerwa obiadowa oraz
poobiedni wyjazd do kochanki nie zajmowaly wraz z krotka drzemka nawet dwu godzin) nad zalatwianiem wszystkich - bez
wyboru i selekcji - spraw rozsypujacej sie monarchii i rownoczesnie przez swe absurdalne jedynowladztwo poglebiajacy
bezwlad rozsypujacej sie postfeudalnej struktury wladzy. Przypominal w sposob zalosny starego bezradnego tkacza, ktory
usiluje jeszcze panowac nad nieposluszna jego dloni osnowa: wszystko sie rozsypywalo w rekach, a bezladne proby
ratowania monarchii przez osobisty doglad jej spraw nie polepszaly sytuacji. Austriacka "Schlamperei" - nieporzadek,
niechlujstwo, balagan i "fladrowatosc" - obsmiewana byla przez pewne siebie i dumne Niemcy cesarza Wilhelma II,
przeciwstawiajace austriackiej rozbawionej i roztanczonej, blyszczacej i kruchej, zapatrzonej w przeszlosc postawie
samouwielbienia, jakby nie z tej epoki rozwoju panstwowosci - pruski porzadek i spoleczny dryl, marszowy krok
zdobywczych pruskich grenadierow oraz imperialne tesknoty junkrow, wcielane w precyzyjne plany strategiczne berlinskich
sztabowcow von Moitkego. Nad Dunajem pozory i szych wielkiej monarchii, nad Szprewa sprezona sila regulowana co do
szczegolow wszechogarniajaca organizacja panstwowo-wojskowa.
W Austrii od dawna budzily sie nastroje i tesknoty wielkoniemieckie. Wyrazali je austriaccy Niemcy zaniepokojeni
wzrostem roli narodow slowianskich: Czechow, Polakow, Chorwatow, Slowencow, Serbow, Slowakow. Juz w 1882 roku
program lincki spisany przez mlodych dzialaczy austro-niemieckich domagal sie zjednoczenia z Niemcami i nadania
bardziej niemieckiego charakteru Przedlitawii przez wyodrebnienie Galicji i Bukowiny, co zmniejszyloby potencjal demogra-
Nic/nanc przygody Szwejka
17
ficzny slowianski w krajach przedlitawskich. Z czasem - po rozpadzie grupy linckiej - "wielkoniemieckosc" zespolona
zostala w programie Georga von Schornera z antysemityzmem, wyrazanym tak gwaltownie, ze nowego lidera
wielkoniemcow zamknieto, a Nowi Chrzescijanie pod przywodztwem dra Karla Luegera stworzyli partie zarowno
nacjonalistyczna, jak antysemicka. Znalezli poparcie w cesarstwie niemieckim, gdzie ruchy nacjonalistyczne znajdowaly
wsparcie rzadowe.Niemcy austriaccy zatrwozeni byli o los panstwa rzadzonego przez sklerotyczna wladze i lekali sie
bezstroski "ogromnej miesciny, wioskowej metropolii", jaka wydawal sie Wieden pisarzom z generacji Alfreda Kubina i Fritza
von Herzmanovsky-0rlando. Secesyjny Wieden nie byl juz polityczna metropolia lub byl nia tylko z pozoru. Wrazliwa
literatura austriacka epoki cesarza Franciszka Jozefa od osiemdziesiatych lat XIX wieku po lata poprzedzajace wybuch I
wojny swiatowej prorokowala nadejscie katastrofy. Przybor zwlaszcza nacjonalizmow - niemieckiego, wegierskiego i
slowianskiego (czeski, slowacki, chorwacki, slowenski, serbski, bosniacko-czarnogorski) - wywolywal kolysanie sie
fundamentow panstwa. Slowianska fala uswiadomienia narodowego reaktywowala stare, bo wywodzace sie jeszcze z epoki
Wiosny Ludow leki Wiednia i Budapesztu. ,,Wilde slaven Fluss" - ,,dzika slowianska rzeka", przed ktora ostrzegal Wegrow
w 1848 roku anonimowy poeta wiedenski, rozlewala sie coraz szerzej. Coraz tez powszechniejsza i glebsza byla nienawisc
do sprochnialego tronu, coraz grozniejsze wydawalo sie niebezpieczenstwo nadciagajacej rewolucji, a sztuka
ekspresjonistyczna wyolbrzymila przeczucie kresu, zaglady i-rozpadu. ,,Pieklem" nazwal Wieden i Insbruk Georg Traki i
miejsce ludzkosci proroczo widzial przed ,,glowniami dzial". O Kainowych zbrodniach i zludnym poczuciu pewnosci pisal w
poematach proza Franz Kafka. ,,Obcosc jest wokol mnie" - glosil w poemacie ,,Sniacy chlopiec" Franz Kokoschka.
Poczucie alienacji i zagubienia w bezdusznym swiecie wypowiadala proza Franza Katki i Alfreda Kubina. Kari Kraus pisze
olbrzymi dramat ,,Ostatnie dni ludzkosci", czerpiacy pomysl z ,,tresci owych nierzeczywistych, nieistniejacych,
nieodgadnionych, czujnymi zmyslami niedosieznych, niepodatnych na jakiekolwiek wspomnienie, a tylko w krwawym snie
zachowanych lat, kiedy operetkowe figurynki graly komedie ludzkosci", ukazujacy, jak to wojna staje sie kresem wszelkiej
formy i poczatkiem calkowitego rozkladu. Wieszcze tony ekspresjonistycznej poezji wybrzmiewaja przede wszystkim w
przeczuciu konca swiata, ktory nieuchronnie nadchodzi; wiersze pod tytulem "Welende" pisze Elsa Lasker-Schueler oraz
Jakob van Hoddis. Odpo18 wiednikiem tego pojecia jest Georga Heyma "umbra vitae". Slowo "welende" jest w niemczyznie
jakze bliskie pojeciu "weitwende", oznaczajacemu "zmiane swiata", ,,punkt jego obrotu" - rewolucje? Jesli tak, to pojmowana
jako wielki wiatr, wichure, z ktora spotykamy sie w wierszach Bertolda Brechta i Alfreda Lichtensteina (,,W wietrze goreje
swiat"), jako "Sturm", co w racjonalnym znaczeniu rozumiec mozna jako ,,uderzenie", "atak", nawet ,,alarm". Przeczucie
zmiany jest niewatpliwe; w liryce jednym z czesto powtarzanych slow jest slowo "Aufbruch" np. u Ernesta Wilhelma Lotza
czy Kurta Heynicke oznaczajace ,,odjazd", ,,odejscie", ,,przygotowywanie sie do podrozy" oraz slowo "Bruch", ktore
oznacza ,,rozejscie", "rozminiecie", "rozlam".
Proroctwa zmiany i zmierzchu swiata oraz niejasna ewangelia narodzin ,,nowego czlowieka" prowokowaly
drobnomieszczanska odpowiedz wyrazajaca sie w wielkomocarstwowej histerii, w gloszeniu koncepcji wielkoniemieckich
(rozkladowych wobec austro-wegierskiej jednosci), w biciu na alarm przed rozkladowym niebezpieczenstwem reform
liberalnych, w zadaniach ograniczenia swobod spolecznych oraz kar dla anarchistow i socjalistow, w programach
nacjonalistycznych strategicznych marzen o konfrontacji z Rosja, traktowana jako protektorka "bezczelnych" Serbow oraz
"podstepnych" Czechow, w ocze* kiwaniu na generalna rozprawe z panslawizmem. Drobnomieszczanska nacjonalistyczna
frazeologia byla wspierana przez wieden~ skich nacjonalistow rekrutujacych sie z kregow arystokratycznych.:
Ideowi i "filozoficzni" uczniowie Joerga Lanza von Liebenfelsa, zalozyciele rasistowsko-mistycznego Orden des Neuen
Tempels - Zakonu Nowej Swiatyni, czytelnicy wydawanej przez niego "ostary" - ,,Biblioteki Blondynow i Czystych Rasowo"
(czasopismo wychodzilo w latach 1905-1931), nalezeli do niego m.in. Fritz von Herzmanovsky-0rlando, Alfred Kubin, Adolf
Hitler, uczyli sie nowego jezyka operujacego terminami "Mindesrassige", "Arioheroiker", "Halb- und Dreiviertelaffen" oraz
chloneli plany ,,wykorzenienia" ("Ausrotten") oszpecajacych wspanialy niemiecki narod austriacki mieszancow i ,,kundli"
("Wir rmissen sie dezimieren" - "Musimy ich zdziesiatkowac") i przewidywali rowniez wytepienie "robactwa" brytyjskiego,
francuskiego, rosyjskiego i amerykanskiego w okresie pierwszej wojny swiatowej (por.
Fritz von Herzmanovsky-0rlando: "Gesammelte Werke". Band VII. "Der Briefwechsel mit Alfred Kubin. 1903 bis 1952".
Herausgegeben und kommentiert von Michael Klein).
Budzily sie leki, jawily sie zmory, trwoga i samotnosc ogarnialy
19
pokolenie Artura Schnitzlera i Zygmunta Freuda; w "Schlafenlied fur Miriam" Richard Beer-Hoffman z zaloscia stwierdzal,
ze "nikt nikomu nie moze byc druhem", w lekach przed bezdusznym biurokratyzmem miotal sie bohater Kafki, zmeczenie i
niepokoj wyrazal liryczny bohater Reinera Marii Riikego. Wyobcowanie i lekliwa samotnosc mialy sie stac generacyjnym
przezyciem Ernsta Trakla, Reinera Marii Riikego, Oskara Kokoschki, Franza Katki, Johannesa Urzidiia, Franza Werfla.Kiedy
w 1920 roku "niemiecki Apollinaire" (okreslenie Kasimira Edschmida) wydawal "neodadaistyczne nie-wiersze" pod tytulem
"Der Hakenkreuzzug" ("Pochod swastyki"), pisal w jednym z utworow:
Swastyka jest na tej ziemi!
Strzezcie sie wszystkich Meierow!
Niech zyje wasze myslenie z czerwona czarno-biale!
Zblizacie sie do swiatowego pogromu!
Swastyka jest na tej ziemi:
Wezwalem chrzescijanskiego dorozkarza, ahv juz nie jezdzil konnym zaprzegiem, ktory ma zydowskie wejrzenie.
Poprosilem papieza, aby wstapil do partii komunistycznej i popieral czerwona Nowa Sztuke... ~ Hans Schibeihuth wyrazal
te upowszechnione i rozpoznawalne w rzeczywistosci spolecznej panstw niemieckich zagrozenia i niebezpieczenstwa.
Joerg Lanz von Libenfels jako pierwszy wywiesil flage ze swastyka na swym wiedenskim domu w 1905 roku, wnet po
ucieczce z klasztoru cystersow, gdzie przez lata byl zakonnikiem.
Panstwo jedynej w swoim rodzaju centralistycznej biurokracji, wrogoprzyjazne wobec narodow nie-niemieckich, wielkie i
jednoczesnie zasciankowe, bezduszne i zarazem familiarne, konserwatywne, bigoteryjne i operetkowe, rozporzadzajace
niejednolita kultura, wlasciwa dla swiata mieszancow, a wyrazajace marzenie o "heroicznej, aryjskiej czystosci", trwajace, a
juz znajdujace sie zarazem w stadium rozkladu strukturalnego - ozyje po latach w oczyszczajacym wspomnieniu Josepha
Rotha, Roberta Musila, Heimito von Doderera, Fritza von Herzmanovsky-0rlando, Karla Krausa, w ich literackich
pozegnaniach pieknej Austrii, po ktorej rozkladzie juz zyc nie warto w innym celu, jak tylko dla utrwalania sladow dawnej
swietnosci lub poszukiwania powodow upadku cesarstwa.
Ci wszakze, ktorzy w tej monarchii zyli i dzielili jej losy, nie patrzyli ^ na zdziecinnialego cesarza jak na dobrego ojca;
niczego w ostrym widze- !
20
niu realnych konturow ;zyeia w monarchii nie przeslanial im ani barwny szych dworskiego ceremonialu, ani piekno balow i
parad, ani spokoj sielankowego Schonbrunnu oraz obezwladniajacy, kamienny patos Hofburga. KarI Kraus w swej
ukazujacej sie ze zmienna regularnoscia Die Facket (Pochodnia) pietnowal falsz systemu, jego biurokrytyzm i oportunizm,
bigoterie i osielstwo. Musilowska Cekania czy Tarokania - jak ja widzial KarI Kraus przed Robertem Musiiem i Fritzem
Herzmanovsky-0rlando - byla panstwem na pol feudalnym i na pol burzuazyjnym: syte zadowolenie i niezdolnosc do
krytycznej oceny zgrzybialego panstwa, spogladanie na semper felix Austrie przez stereotyp walca, milych wiedenskich
Mitzi i barwnej armii moglo tylko sprzyjac przyspieszonemu jego upadkowi. Nie mogl klesce zapobiec ani dobrotliwie
sklerotyczny cesarz, stary Prochazka jak nazywali go Czesi, ani nieudolny aparat biurokratyczny, ani ck bunczuczna
frazeologia armii, ktora w ro".'nie napuszonych, ale butnych zelazna sila wojska wilhelminskich Niemczech stala sie
synonimem balamutnej gadaniny - austriackim gadaniem.Literatura czeska i czeskie ruchy spoleczne o nachyleniu
anarchicznym lub lewicowo-radykalnym zdawaly sobie z tego od dawna sprawe.
Antyhabsburskie akcenty pojawiaja sie w liryce i publicystyce czeskiej coraz czesciej u schylku dziewietnastego stulecia,
by przypomniec liryke Stanislava Kostki Neumanna z tomu Nemesis, bonorum custos lub odwolac sie do poezji i
publicystyki Karela Havlicka-Borovskiego, a w okresie przed wybuchem wojny swiatowej wyraznie przybraly na sile. W tym
nurcie aluzyjna, przewrotna, przesmiewcza tworczosc Jaroslawa Haska odegrala niemala role, chociaz - co pisarz bolesnie
przezywal - sytuowana byla wowczas na obrzezu glownych nurtow i pradow literackich.
Humoreski Jaroslava Haska, jego bogata felietonistyka sprzed pierwszej wojny swiatowej, jego pisane wspolnie z
przyjaciolmi (Josef Mach, Frantisek Langer, Egon Erwin Kisch, Eduard Drobilek) kabaretowe gry przeznaczone dla
publicznosci z kregu zwolennikow Partii Umiarkowanego Postepu w Granicach Prawa zalozonej przez Jaroslava Haska,
ktorzy gromadzili sie w piwiarni pana Zveriny, aby wspolnie smiac sie z ideologii bedacej kpina, parodia konwencji
politycznego myslenia czeskiej i austriackiej burzuazji, wyrastaly wprost z ludowego, wielkomiejskiego podglebia. Hasek byl
ludowy na sposob rabelaisowski, nie chcial byc wyrafinowany ani nawet -jak Jan Neruda czy Karel Havlicek-Borovsky na tyle
poprawny, by miescic sie w oficjalnej czeskiej normie jezykowej, lecz czerpal obficie z zywiolu podmiejskiej gwary, z
potocznych zasobow leksykalnych, a z zaslyszanych w knajpach i winiar21 niach historyjek czynil pierwowzory fabularne
dla humoresek i satyrycznych felietonow. Humor zas praskiej ulicy, piwiarni i knajpki, "pabitelski" (uzyjmy terminu Bohumiia
Hrabala) zywiol dowcipu byl wowczas - jak i zreszta zawsze - nieokielznany i nieposkromiony. I nie wysychal oraz nie
wysycha nigdy: tworzy wlasna poetyke, ktora okazuje sie adekwatna do wolnego, pozornie alogicznego porzadku myslenia
piwiarskiego ,,kecu", ,,historyjki", ,,opowiesci".
Czeski Mlinchhausen jest w pewnym stopniu samochwalca, ale rownoczesnie to cwaniak, gadula, zartownis i naciagacz,
kryjacy sie za garda pozorowanej glupoty i naiwnosci. Opowiada z przyjemnoscia, co mu slina na jezyk przyniesie, "gadke"
przebija "gadka", gadanie sprawia mu estetyczna rozkosz, ale takze zgodnie z tradycja moralna czeskiej kultury jest w tych
opowiadaniach cos sympatycznie lgarskiego i podstepnego, ironicznego i podchwytliwego. Prad mowy w tym, cojezyk
czeski okresla jako "hospodsky kec", a wiec jako knajpiana gadanine, czcze gadanie, opowiadanie bzdur, niesie bohatera
humoresek Haska pewnie i smialo w strone konstatacji obsmiewajacych i negatywnie weryfikujacych poprzez kpine
przedstawiana rzeczywistosc. Czasownik "kecati" oznacza w podstawowym znaczeniu rozpryskiwanie czegos gestego lub
o kaszkowatej konsystencji, "kecat" mozna piane z piwa, kaszke, wino, a w drugim, przenosnym znaczeniu oznacza -
rozrzucanie, rozpryskiwanie (stad to sie bierze) slow, nieskladne gadanie, "klachanie" (tak mowi sie na Slasku, po czesku
"tlachati"), gadanie dub smalonych, koszalkow opalkow, poznanskich "pierdotow", paplanie (czeskie ,,zvaniti") itp. "Kecanie",
ktore uprawiaja Szwejk i inni bohaterowie opowiadan Haska lub Vancury i Hrabala, jest sposobem rozmowy czy
opowiadania historyjek wymyslonych przez wydmikufiow i moczygebow, a umiejetnosc "kecania" w wysokiej jest cenie
wsrod milosnikow piwa i alkoholu, ale "kecac" mozna tez w poczekalni, podczas gry w karty, podczas poludniowej przerwy
w robocie, przy ladzie sklepowej, w tramwaju, w wagonie kolejowym czy autobusie. Czeszczyzna roznicuje "kece" na
"tlachy", "zvasty", "piky", "blaboly", "pabeni" (nieprzetlumaczalne, potoczne okreslenie pijackiej gadaniny), a sa i inne starsze
synonimy: "bibne na kvadrat", "cani rozum", "cani" (co oznaczalo ,,glupstwa do kwadratu", ,,brednie"); w kulturze wina i piwa
mozliwosci wygadania jest wiele, w kulturze wodki efektem bywa zazwyczaj - zapisane i zapamietane przez Juliana
Tuwima - "opianienie": niemota, belkot i szal. W sytym i zmieszczanialym spoleczenstwie "keca" sie chetnie
22
i na ogol zyczliwie, w zbiorowosci zaledwie zaspokajajacej potrzeby warczy sie i urywa naturalnie rodzace sie pogaduszki
zlym szczeknieciem. 4 Poetyka "kecu" wyraza .sie przede wszystkim profuzja slowa; opowiesc jest rozwlekla, obszerna,
czesto pelna powtorzen, niekiedy zadyszana, bez logicznych przerw. Szwejk z opowiadan, Szwejk z wersji kijowskiej a
przede wszystkim z ostatecznej wersji powiesci, ale takze narrator "opowiadan syberyjskich" z Bugulmy, jakby w
surrealistycznym przebiegu slow przedstawia cale wydarzenie. Nie znaczy to - oczywiscie - iz posluguje sie wolnym
zlepkiem skojarzen, ale tez nie dba o uporzadkowanie narracji, stosuje czesto kondensacyjne skroty, posluguje sie mowa
zalezna i pozornie zalezna, stylizuje opowiesc i za wszelka cene stara sie ja uniezwyklic. "Kec" bowiem z upodobaniem
posluguje sie hiperbola, ktora pozwala wyolbrzymic opowiadane zdarzenie. To, co sie wyraza w "kecu", musi byc
doskonale, niezwykle, oszala'; miajace, zadziwiajace, najwspanialsze, najdziwniejsze, najwieksze, najbardziej niezwykle.
Jak to zwykle bywa w wypowiedzi opanowanej przez profuzje slowa wszystko leje sie bez powstrzymania, bez tamy, bez
zabiegow kompensacyjnych czy purgacyjnych i tak wskutek hiperbolizacji wszystko znow podlega gigantyzacji, a "kecajac"
narrator staje sie w opowiadaniu, w sztuce snucia opowiesci Michalem Aniolem "malego formatu", by posluzyc sie
okresleniem Kasimira Edschmida.Takim jest przede wszystkim Szwejk, postac, ktora pojawia sie w humoreskach Haska w
1911 roku, jedyna, ktorej pisarz nie porzuca, jak tyle innych, rownie swietnych, ale rowniez narrator "opowiadan
syberyjskich", ktoremu sprawy podczas opowiadania wydarzen bugulmskich ogromnieja i nabieraja znamion dziwnosci:
narrator wesolo ociera sie o smierc, z humorem przyjmuje konwencje uczestniczenia w historii, choc ta w niczym nie
przypomina jeszcze uporzadkowanego procesu, jaka sie staje poddana racjonalizacji oraz uwzniosleniu w warsztacie
historyka. Historia nie jest wszakze tak okrutna i straszliwa, jak chcialby ja widziec czeski mieszczuch poddany
burzuazyjnej indoktrynacji przez krwawe i sensacyjne relacje prasy mieszczanskiej. Mamy w opowiadaniach Haska
pisanych po powrocie z Rosji wcale liczne proby stworzenia przykladow mieszczanskiego kecania w praskiej winiarni lub po
prostu w praskiej prasie. Ale wlasciwy plebejski "kec", ktory dominuje w prozie Haska jest bardziej rubaszny, zawiera
elementy relacji
23
sprosnej, wszakze w wydaniu praskiego humorysty nigdy nie przekraczajacej granic pewnej przyzwoitosci, a jego "kecar"
jest w miare nieprzyzwoity i bezczelny. Przede wszystkim jednak bezczelnie prowokujacy, bowiem w znakomitej
wiekszosci opowiadan i humoresek bohater ' wypelnia liczne funkcje demaskacyjne wobec oficjalnego porzadku spoleczno-
politycznego. Zrozumienie mechanizmu "kecu" nie jest zadaniem utrudnionym: u Haska zazwyczaj jeden znak pociaga za
soba kilka innych, jeden sygnal uruchamia kolejne, tworzac zwiazki narracyjne pozostajace niekiedy w pozornym, luznym
stosunku. Kiedy Szwejk slyszy komunikat: "Tak wiec, panie Szwejk, zabili nam Ferdynanda" - odpowiada: "Ferdynanda? Ja
znam czterech Ferdynandow..." i o kazdym opowiada stosowna historyjke. "Kec" istnieje wszakze w pelni tylko w jezyku
mowionym, ktory wobec struktury jezyka literackiego zachowuje sie w sposob swobodny, naruszajac reguly skladni,
wymowy i formulujac calkiem nowa leksyke (przynajmniej w znacznej czesci).Opowiesci karczemne sa bowiem swego
rodzaju improwizacjami: sa one realizowane w jezyku mowionym okreslonego srodowiska - w przypadku Haska w jezyku
drobnych kupcow, rzemieslnikow, ,,ludzi luznych" z przedmiesc wielkiego miasta. Dlatego jezyk prozy Haska jest tak bogaty
i roznorodny, co zawsze podkreslala krytyka czeska i o czym nie ma pojecia polski czytelnik konsumujacy przeklady
"zdradzajace" jezyk oryginalu. Polska translacja - i to zarowno w przypadku Pawla Hulki-Laskowskiego, jak i Jozefa
Waczkowa - odbywa sie bowiem wylacznie na obszarze tradycji literackiej polszczyzny, ktora uformowal dwor ziemianski
oraz salon mieszczanski XIX i XX wieku, a upowszechnila szkola, radio, ksiazka i telewizja. Ogolnopolska norma jezykowa
spowodowala rowniez znaczne oslabienie pozycji dialektow i obciazenie ich deprecjonujacymi znakami wartosciujacymi.
Hasek tymczasem nawiazuje do bogatej tradycji jezykowej swego narodu, ktory - miedzy innymi ze wzgledu na swe
plebejskie poczatki i mlodosc kulturowa w erze nowozytnej - dawno juz uprawomocnil literature poslugujaca sie zywym
jezykiem ludu, roznych srodowisk zawodowych, jezykiem przedmiesc duzych miast. W Przygodach dobrego wojaka
Szwejka posluguje sie mowa praskiego plebsu, jezykiem, jakim mowiono w piwiarniach i winiarniach Vinohradow i Zizkowa,
a wiec w tych plebejskich okolicach, w ktorych dobrze czul sie i Szwejk, i jego kreator - Hasek. Nieprzypadkowo tez wielu
ksiegarzy i wydawcow mieszczanskich odrzucalo pierwsze zeszyty Przygod, niezwykle krytycznie i ostro wypowiadajac sie
- podobnie jak czeskie ministerstwo oswiaty - o jezyku powiesci pelnym wyrazow obscenicznych, "gru24 bych" oraz
zwrotow nie sankcjonowanych przez czeska norme jezykowa.
Czeska krytyka burzuazyjna w kilku kampaniach krytycznych atakowala proze Jaroslava Haska, a przede wszystkim
"Przygody dobrego wojaka Szwejka", za wulgarnosc i ,,olbrzymia trywialnosc" (Arne Novak), za pornografie i obnizanie
tradycji kulturalnych narodu, antyklerykalizm, szerzenie ,,niezdrowych bakcyli" defetyzmu i pacyfizmu (Jaroslav Durych), za
prymitywizm ,,dobrodusznego idyllika" i ,,zwyklego Czechaczka" (Vaclav Cerny). I tylko lewicowa, zwiazana z ruchem
komunistycznym krytyka reprezentowana przez Ivana Olbrachta, Juliusza Fucika, Kurta Konrada, Ladislava Novomeskiego
prawidlowo odczytala ogromna role i okreslila swiatowe znaczenie powiesci, nie mylac sie w tym sadzie, jak nie mylila sie
postepowa krytyka niemiecka, by przypomniec Maxa Broda czy niemiecki teatr, ktory za sprawa Piscatora po raz pierwszy
wprowadzil dobrego wojaka Szwejka na sceny teatrow.
Powiesc zyskala jednak wbrew oporowi konserwatystow wielu zwolennikow i admiratorow: nieomal rownolegle pojawic
sie tez poczely inne teksty bogato wykorzystujace potoczny jezyk mowiony, by przypomniec Yecery na slamniku Jaromira
Johna, w ktorych stworzona zostala mistrzowska fotografia jezyka zolnierzy czeskich walczacych na balkanskich frontach
wojennych. Cyrk Humberto Eduarda Bassa, w ktorym pisarz przyswaja jezyk artystow cyrkowych, czy proze Karela
Polacka, odtwarzajacego mistrzowsko mowe malych zydowskich kupcow, kibicow sportowych, mieszkancow praskich
przedmiesc. Jezyk byl w tych utworach waznym i istotnym komponentem iluzji autentycznosci, prawdy spolecznej i
obyczajowej. Zasada ta potwierdza sie w calej rozciaglosci w ,,opowiadaniach syberyjskich", w ktorych Hasek dazy do
znacznego zroznicowania mowy narratora, jego przeciwnikow, np. Jerochimowa, delegatow czerezwyczajki, jego strazy
przybocznej zlozonej z oddanych narratorowi Czuwaszow, poslugujacych sie swoistym ,,pingwin russish", Tatarow, ktorzy
mowia lamanym jezykiem rosyjskim czy Chinczykow, ktorzy - nawet jesli znaja jako tako rosyjski - stosuja w przekladzie
reguly gramatyczne swego macierzystego jezyka. 5 W dniu 24 wrzesnia 1915 roku zetknal sie 91 pulk budziejowicki w
bitwie pod Chorupanami niedaleko miasta Dubna we wschodniej
25
Galicji z nieprzyjacielem. W bitwie i podczas odwrotu padlo 135 kolegow Haska, 285 raniono, a 509 - w tym rowniez
pisarz, wtedy lacznik w 11 kompanii - zaginelo bez wiesci. Byl to eufemizm stosowany w komunikatach wojennych; Jaroslav
Hasek, podobnie jak jego towarzysze broni dostal sie do niewoli, ale w przeciwienstwie do innych, uczynil to dobrowolnie, w
wyniku dawno podjetej decyzji (por. J. Krizek:Jaroslav Hasek. Praha 1957).
Podczas wielokilometrowego marszu do obozu jenieckiego w Darnicy pod Kijowem, podczas koszmarnego obozowego
bytowania w Darnicy i Tockoje pod Samara, ktore trwalo az do czerwca 1916 roku, gdzie zolnierzy zarl tyfus i niszczyla
czerwonka, dziesiatkowal glod i zimno, wystudzily sie slowianofilskie zapaly Haska i opadly nadzieje i zludzenia.
Rzeczywistosc jeniecka okazala sie bardzo surowa, a prawa wojny dzialaly bardziej obiektywnie, niz sobie to wyobrazal,
tym niemniej ciagle jeszcze posluszny dawnym imperatywom politycznym Hasek decyduje sie wstapic na poczatku
czerwca 1916 roku do oddzialow czeskich formowanych do walki z Austria w Kijowie. Kazde wyjscie z obozu wydawalo sie
z pewnoscia lepsze niz pozostawanie w nim dluzej, ale dzialala tez okreslona logika nadziei politycznych, jakie z czeskim
ruchem politycznym wiazal Hasek, godzac sie na kazde rozstrzygniecie, jesli sprzyja ono oslabieniu cesarstwa i tym
samym przybliza jego kleske, z ktorej zrodzic sie miala niepodleglosc Czech, Rusza wiec wiosna 1916 roku wraz z innymi
ochotnikami spod Buzuluku do Kijowa do tzw. Czeskiej druzyny i staje sie zolnierzem I pulku piechoty, zaczynu
pozniejszych legionow czechoslowackich w Rosji. W tej fazie rozwoju czeskiej polityki narodowowyzwolenczej jego
osrodek kierowniczy z prof. T: G. Masarykiem na czele liczyl na Rosje jako na gwaranta powstania czeskiego panstwa; na
tronie krolestwa czeskiego mial ewentualnie zasiasc czlonek dynastii Romanowych.
W carskiej Rosji koncepcja ta uzyskala znaczne poparcie wsrod wcale licznej i zamoznej emigracji od dawna osiadlej w
Rosji i odgrywajacej niemala role w przemysle, handlu i rolnictwie. Rosyjscy Czesi zalozyli na poczatku wojny Zwiazek
Czeskich (pozniej Czechoslowackich) Towarzystw a Druzyna Czeska stanowila jego organizacje wojskowa.
Wplywy polityczne dzialaczy tego kregu ulatwily uzyskanie zgody na rekrutacje ochotnikow sposrod jencow.Hasek, choc
powaznie oslabiony po przejsciu tyfusu, zglosil sie jako jeden z pierwszych, a choc komisja ; lekarska nie uznala go za
zdolnego do sluzby w pierwszej linii, zostal pisarzem pulkowym w Bereznie na Pinszczyznie, gdzie stacjonowal | sztab
pulku, skad znowu odkomenderowano go do redakcji czasopisma :,
26
"Cechoslovan", ktore wychodzilo w Kijowie jako organ Zwiazku Towarzystw Czechoslowackich.Od l lipca 1916 roku
spotykamy wiec Jaroslava Haska w Kijowie jako redaktora i czolowego publicyste pisma ..czeskiej rewolucji" ^jak nazywa
ruch antyaustriacki Czechow i Slowakow. Artykuly Haska sa teraz entuzjastyczne, nie ma watpliwosci, ze Czesi zaprosza
cara na tron swego krolestwa, pisuje entuzjastyczne artykuly o potedze czeskich oddzialow, nowego "husyckiego wojska",
ale przede wszystkim atakuje znienawidzona Austrie wierszem, artykulem politycznym oraz licznymi humoreskami, ktorych
pisze wtedy sporo, atakujac austriackie rzady w Czechach, rozpetany przez wladze wojskowe terror, ale rowniez
oportunizm wlasnych towarzyszy, jencow czeskiego pochodzenia, ktorzy nie decydowali sie na przystapienie do
organizujacych sie oddzialow wojskowych. Wtedy powstaja m.in. opowiadania o portrecie Franciszka Jozefa I, o panu
Hurcie i wiele innych, ktore mimo frontu przedostaja sie az do Wiednia. Uznano, ze niektore teksty sa obraza cesarskiego
majestatu i przeciwko autorowi antyhabsburskich i antyaustriackich satyr wytoczono postepowanie karne argumentujac, iz
ich tresc byla ,,zdradziecka i zawierala sformulowania obrazliwe".
Jaroslav Hasek nie rezygnuje w Kijowie z obyczajow praskiej cyganerii: pije na potege, bawi sie i nadal wchodzi w konflikty
z prawem.
W twierdzy w Boryspolu, gdzie odsiaduje wyrok za pijacka awanture i obraze oficera, pisze pierwsza wersje opowiesci o
dobrym wojaku Szwejku - ksiazeczke ,,Dobry vojak Svejk v zajeli", wydana jako 5 zeszyt "Knihovnicki Cechoslovana" w
kijowskiej oficynie Slovanske vydavatelstvi. "Dobry wojak Szwejk w niewoli" jest pierwsza wieksza praca prozatorska
Jaroslava Haska i dowodem, iz nie zbywalo mu umiejetnosci konstrukcyjnych oraz cierpliwosci epickiej. Utwor stanowi w
rzeczywistosci pierwszy rys pozniejszej, wielkiej powiesci o przyglupim czeskim zolnierzu, ktory swym specyficznym
poczuciem humoru doprowadzal do absurdu wszystkie poczynania swych austriackich zwierzchnikow, a ktory to pomysl-
idea pulsowal w wyobrazni, pisarza od 1911 roku.
Postac Szwejka pojawila sie bowiem - jak twierdza badacze, opierajac sie na wspomnieniach przyjaciol i zony, Jarmili -
wlasnie wowczas, a postac byla jedyna, ktorej pisarz nie porzucil, jak tylu innych wspanialych postaci praskich lumpow i
oszustow, wesolych pijakow i przyglupich urzednikow, ktorzy pojawiali sie i odchodzili z kart jego humoresek.
Pierwsze opowiadania o dobrym wojaku Szwejku byly pomyslane
27
jako antymilitarystyczna i antyhabsburska satyra i jak Zwraca uwage Radko Pytl'ik ("Nasz przyjaciel Hasek", Warszawa
1984, s. 174) w konstrukcji akcji oparte byly na austriackiej przysiedze wojskowej, ktora nakazywala i zobowiazywala
zolnierza, aby sluzyl Jego Cesarskiej Mosci na ladzie, na wodzie i w powietrzu. Dlatego wcielony do wojska dobroduszny
Szwejk przezywa swe przygody jako pucybut kapelana, jako niebezpieczny i niecalkowicie odpowiedzialny pracownik
prochowni, wreszcie jako pilot, ktory czesto i chetnie laduje w roznych wodach. Antymilitaryzm Haska byl m.in. rezultatem
jego silnych zwiazkow z ruchem anarchistycznym, ktorego byl zaprzysiezonym zwolennikiem i w ktorego pismach drukowal
wiele swych tekstow. Antymilitarystyczna problematyka pojawiala sie rowniez w innych opowiadaniach Szwejka, ktore
rownie bezwzglednie i ostro obracaly sie przeciwko austro-wegierskim urzadzeniom wojskowym, oraz kompromitowaly
austro-wegierska kaste oficerska. ,,Dobry wojak Szwejk w niewoli" doskonale miescil sie w antymilitarystycznych nastrojach
Haskowskiej tworczosci sprzed wybuchu wojny, a nowa sytuacja te tonacje ideologiczna tylko zwielokrotnila i uwyraznila.
Hasek mogl teraz pisac bez jakichkolwiek przeslon cenzuralnych i politycznych, atakowal tez zarowno w opowiadaniach, jak
i tekscie pierwszej wersji ,,Przygod dobrego wojaka Szwejka podczas wojny swiatowej" znacznie ostrzej austriacki system
panstwowy i przede wszystkim wojskowy. Ale jednoczesnie nowa sytuacja nakladala na pisarza szczegolne obowiazki
agitacyjno-polityczne: chodzilo o tak wyraziste ukazanie przesladowan Czechow w ich zyciu cywilnym i przede wszystkim
podczas sluzby wojskowej, aby pojeli cale okrucienstwo ponizajacego ich ucisku oraz upodlenia, aby wywolac w odbiorze
oraz podniesc do najwyzszego napiecia nastroje antyaustriackie i wreszcie, aby u jeszcze niezdecydowanych wywolac
przekonanie, iz kleska i rozpad Austrii sa nieuchronne a zwycieski powrot zolnierzy tworzonych na Ukrainie oddzialow
czeskich pewny, bezpieczny i obfitujacy w jak najlepsze widoki na przyszlosc. Ma racje Radko Pytlik (por. poslowie do
,,Spisy", t. XII-XIV), iz tekst ten w znacznej mierze byl antyhabsburska agitka adresowana do Czechow pozostajacych
jeszcze na uboczu ruchu politycznego organizowanego przez osrodek kijowski, aby wstepowali do legii i raz jeszcze
przypomnieli sobie okrucienstwo austriackiej administracji wojskowej oraz tepe okrucienstwo oficerow i podoficerow.To
agitacyjne nastawienie autora-nadawcy determinuje srodki artystyczne uzyte w utworze, a pochodzace jak najbardziej
wyraznie z ekspresjonistycznej retoryki o wysokim stopniu stezenia patosu (np. w glosnym
28
opisie orla austriackiego, ktory rozciagal ramiona nad ofiarami zgromadzonymi w koszarach), liryzacji (jak w opisie
alpejskiego pejzazu wiezienia w Thalerho-Zelling) skontrastowanej z elegijnie-patetycznym przedstawianiem ludzkiej nedzy i
upodlenia, czy ironii oraz sarkazmu (jak w komentarzach o wyraznie publicystycznym charakterze dotyczacych stosunkow
w wojsku, ukladu narodowosciowego itp).Publicystyczny, agitacyjny ton okresli cala "rosyjska" faze tworczosci Jaroslava
Haska, dajac wszakze niekiedy zaskakujaco pozytywne efekty artystyczne, jak w opowiadaniu "Ztraceny esalon" ("Zaginiony
pociag") z 1918 roku, w ktorym pisarz posluzyl sie poetyka science fiction dla groteskowej satyry obsmiewajacej
zatwardziala glupote kijowskiej Czechoslowackiej Rady Narodowej. W skrocie wyglada to tak: w 1968 roku amerykanski
uczony badajacy zycie stonog w tundrze odnajduje "w pewnej czesci syberyjskich tundr kilka mchem poroslych wagonow
kolejowych". Sytuacja do pewnego stopnia przypomina znane opowiadanie Zoszczenki o podrozy z Odessy do Moskwy z
tomu Niebieska ksiega, gdzie z kolei podrozni porastali powoli mchem, zdazajac do celu. W humoresce Haska postarzali
politycy juz od polwiecza jada do Wladywostoku w przekonaniu, ze w Rosji nic nie mozna dla sprawy czeskiej zrobic; udaja
sie wiec do Francji. Jak u Zoszczenki omszali, "mchem porosli staruszkowie" doskonale zakonserwowali sie w swej
politycznej ideologii i pozostali jej wiernymi wyznawcami, jakby nie rozumiejac, iz minelo 50 lat, a to, co stanowilo istote ich
koncepcji politycznej, przeminelo z wiatrem.
Agitacyjna poetyka wywiera rowniez znaczny wplyw na wieksza czesc "opowiadan syberyjskich", by przypomniec
Dzienniki popa Maluty czy historie ufskiego wedliniarza Bulakulina. W tych tekstach uczynienie narratorem dzikiego popa
kontrrewolucjoniste oraz malego, bezwzglednego spekulanta, ktorzy expressis verbis i w jak najlepszej wierze wykladaja
swe punkty widzenia na rewolucje i wyzysk wyglodnialych mas, stanowi swietne wyjscie dla narracji spokojnej i
beznamietnej, ale ukazujacej jakby mimochodem sprzeciw i groze wobec okrucienstwa "popiego pulku Jezusa Chrystusa"
oraz bezdusznosci spekulujacego dorobkiewicza.
Wrocmy wszakze jeszcze do Dobrego wojaka Szwejka w niewoli.
Ta protowersja "szwejkiady" jest jeszcze dosc daleka od wielkosci ostatniego dziela Jaroslava Haska, choc "ur-Svejk" jest
- jak chce Radko Pytlik - projekcja fabularna ostatecznej postaci Przygod dobrego wojaka Szwejka. Ale od epickiego
rozmachu wielkiej powiesci kijowska wersja znajduje sie jeszcze daleko; zbyt wiele w niej uproszczen agi29 tacyjnych, a
zamysl agitacyjny kaze pisarzowi rozminac sie z prawda o rzeczywistosci jenieckiej w obozach: od tych spraw Hasek
zupelnie wyraznie ucieka, aby nie znalezc sie w oczywistej kolizji z powszechnym doswiadczeniem i wiedza o obozach
jenieckich. Natomiast obraz rozpadajacej sie monarchii, dzialania wojskowej i sadowej maszynerii jest mimo
publicystycznego charakteru komentarza odautorskiego - przekonujacy i prawdziwy artystycznie. Te watki tez goruja nad
epizodami, ktore w lepszej, bardziej epickiej formie rozbuduje Hasek w swej ostatniej wielkiej powiesci, nad galeria postaci
takich jak Lukasz, Sagner, kadet Biegler, Dauerling i innymi, ktore dopiero w wersji ostatecznej otrzymaja pelna biografie
wewnetrzna i zostana w pelni uruchomione w dzialaniach w swiecie przedstawionym.
Jin Hajek trafnie zwrocil uwage, ze kijowska wersja zawiera wiele celnych charakterystyk austriackiego systemu
spoleczno-wojskowego. To prawda, ale najwazniejsze jest, iz w Dobrym wojaku Szwejku w niewoli, i na to warto przede
wszystkim zwrocic uwage, zawarl Hasek ideowe przeslanie swego dziela: "Pierwsze plomyki zaczely lizac austriacka
korone. Tymczasem Austria nie przeczuwala, ze rodzi sie zguba, ktora podetnie korzenie wspolzycia. Czech pojmuje swe
poslannictwo historyczne w walce o wolnosc. Mocno i ochoczo podniesiony sztandar walki jakby mieczem wyryje swoj slad
w olbrzymiej piesni wiekow".
Przeczucie kresu - wyrazone patetycznym i pod piorem Haska brzmiacym niezupelnie szczerze i pewnie jezykiem.
Koniec swiata i nadzieja na jego odmiane, na zywe obroty historii, ktore pozwola Czechom wyjsc z domu niewoli, w ktorym
panuje "anoi" - glupota. Pragnienie wydobycia sie z oglupienia, ktore wyplywalo z niepojetego losu, ,,wyplywalo z historii,
wyplywalo z traktowania czeskich zolnierzy w koszarach i na polu walki, wyplywalo to pokrotce ze zwiazku czeskich ziem z
monarchia austro-wegierska". "To prowadzilo do szalenstwa" - napisze Hasek.
Wielonarodowa monarchia Europy Srodkowej umiera i do wieloglosowego epitafium pisanego przez ekspresjonistow na
polach bitewnych (Traki), do wizji ostatnich dni ludzkosci, do miasta pozbawionego pamieci z Procesu Kafki, do absurdalnej
biurokracji rowniez skarykaturowanej w wizjach tego pisarza - Hasek dodaje swoj glos. U niego Austria ginie w dobrotliwym,
ale obojetnym usmiechu dobrego wojaka Szwejka. w groteskowo-absurdalnej wojnie prowadzonej przez najbardziej
groteskowa, ale tym niemniej okrutna armie. Zejsciu monarchii ze swiata nie towarzyszy rozpacz Jozefa Rotha, ani
nostalgia Heimito von Doderera. ani kpiarsko-zyczliwe spojrzenie Roberta Musila czy
30
Fritza von Herzmanovsky-0rlando. Dla Haska i jego rodakow smierc cesarstwa byla oczekiwana, stanowila nadzieje na
wlasna niepodleglosc.Gdzie wiec wielkosc, znaczenie i sens tego wszystkiego, co zapowiada protowersja Przygod dobrego
wojaka i co spelnilo sie w artystycznie dojrzalym dziele wielkiego czeskiego pisarza? Odpowiadajac powiemy: w tym przede
wszystkim, ze czeski prozaik mial odwage wyrazic przekonanie, ze jego narod dziejacej sie historii nie traktuje jako wlasna,
lecz wypowiada jej posluszenstwo i odwraca sie od niej plecami. To przeciez Austriacy sa panami historii i musza ja brac
powaznie; Czesi nie roszcza sobie pretensji do podmiotowej roli w dziejacym sie procesie historycznym, nie utozsamiaja
sie z nim i nie musza, ba -nie moga go brac serio. .
Przypomnijmy w tym miejscu jakze charakterystyczna reakcje na wojne dwu Prazan, dwu przedstawicieli mniejszosci w
panstwie austriackim, dwu rowiesnikow, dwu sasiadow, dwu jakze bliskich i rownoczesnie sobie dalekich pisarzy, w epoce,
kiedy bojowe szalenstwo ogarnialo wszystkich: braci Mannow, Apollinaire'a, von Herzmanovskiego i von Doderera. W
Dzienniku Franza Kafki czytamy: ,,Niemcy wypowiedzialy wojne Rosji. Po poludniu poszedlem plywac". Szwejk - postac
kreowana przez Haska, po to, by wypowiadac prawdy glebsze i wazniejsze, gdy dowiaduje sie o zabojstwie Ferdynanda,
probuje sie dowiedziec, o ktorego to chodzi: czy o tego ucznia fryzjerskiego, ktory wypil olejek do wlosow, czy tez o tego,
ktory zbiera po ulicy psie lajno.
Ta wielkosc polega na odkryciu, ze swiat, ktory przekracza granice swej historii, ze historia, ktora sie wokol nas dzieje,
moga nie zalezec od bohaterow. Jest to dla nich swiat bez znaczenia i bez znamion wielkosci, swiat groteskowy - mozna o
nim mowic z drwina lub odrzucic jego tragiczny bezsens. Hasek i Kalka podwazaja tu Heglowskie pojmowanie historii
wspinajacej sie jak wzorowa uczennica po szczeblach postepu. Burza pojecia Historii Rozumnej.
I drugie wazne odkrycie, ktorego dokonali Hasek i Kafka. Odkrycie nowego swiata literatury - groteskowej, kreujacej swiat
o zupelnie odmiennych proporcjach - wyolbrzymiony, odmienny od tego, ktory poznajemy w empirycznym jego
doswiadczaniu. Jego przedstawianie odbywa sie wedle poetyki zupelnie innej niz obyczajowo-psychologiczna, wedlug nie-
psychologicznej zasady przedstawiania swiata i czlowieka. Kafka jest prorokiem swiata bez pamieci, piewca
spoleczenstwa, ktore utracilo ze soba kontakt, czlowieczenstwa pozbawionego funkcji pamieci, ludzi, ktorzy nie maja
przeszlosci i przyszlosci, ludzi bez imienia, Hasek natomiast jest prorokiem wiary w odrodzenie narodu przez
31
aktywnosc ludu, jest wyznawca wiary w jego sily do zycia, byle tylko zginela znienawidzona monarchia, na ktora smierc
patrzy z pogodnym, aprobujacym zgon usmiechem, bo odejscie tej formy egzystencji przyniesie zycie, wyzwolenie,
przywroci pamiec zapomnianej historii - jednostkowej i spolecznej, wlasnej, oswojonej, ludzkiej. Hasek bowiem w
przeciwienstwie do Kaiki uznaje mozliwosc przezwyciezenia alienacyjnych ograniczen na przestrzeni zbiorowego losu i
dlatego jest przeciw wyosobnieniu i samotnosci, formuluje imperatyw walki i zmiany swiata. Co nie znaczy, ze w swym
jednostkowym losie nie doswiadcza udrek zagubienia i osamotnienia, nie poszukuje wlasciwych drog wyjscia, a nie
znajdujac ich - pograza sie w odmetach pijanstwa, gadulstwa, bezsensownych wedrowek po praskich knajpach. 6 Po
upadku caratu Jaroslav Hasek, niedlugo potem juz ponowny kombatant, bowiem bral udzial w bitwie pod Cecowa i
Zborowem i razem z kolegami z pulku tak dzielnie gromil Austriakow, iz odznaczony zostal krzyzem sw. Jerzego IV klasy,
wita i jako zolnierz, i jako publicysta z wielkim entuzjazmem rewolucje lutowa. Rewolucja lutowa staje sie dla niego
modelowym rozwiazaniem dla spraw czeskich w przyszlosci: uznaje ja za srodek bardziej skuteczny niz parlamentarna
powolna ewolucja ustrojowa. Tymczasem jednak na czeskiej scenie politycznej zachodza powazne zmiany: stary osrodek
polityczny w Kijowie, z ktorym Hasek czul sie zwiazany i ktorego gazete redagowal, znalazl sie w konflikcie z opozycja
piotrogrodzka kierowana przez ekspozyture paryskiej grupy Masaryka. Organizacja wojskowa oraz coraz liczniejsze legiony
znajduja sie pod jej wplywem a rusofilska grupa Czechow i Slowakow z dawnego Zwiazku jest coraz bardziej bezwzglednie
wypierana przez piotrogrodzka filie Czeskiej Rady Narodowej, ktora w Paryzu kierowal Masaryk. Analogiczny oddzial
powstal rowniez w Kijowie a Hasek - jakby nie orientujac sie w prawdziwych celach rozgrywek frakcyjnych - pozostaje
wierny rusofilskiemu kierownictwu dawnej organizacji. Pisze w koncu dotkliwa satyre na kierownictwo filii Czeskiej Rady
Narodowej w Piotrogrodzie, a tekst zatytulowany ,,Czeski Klub Pickwickow" ogloszony w czasopismie ,,Revoluce" obraca
na niego gniew osrodka wladajacego juz politycznie legiami. Wyrzucony z redakcji ,,Cechoslovana", staje przed honorowym
sadem wojskowym, jest zmuszony odwolac swa satyre oraz odsiaduje kare w czeskim wiezieniu wojskowym.
32
Potem znowu powraca do pulku i jest w nim pisarzem, zaczyna ponownie pisac w czasopismach legionowych, awansuje
na kaprala, jest sekretarzem rady pulkowej, ale polityka nadal pozostaje dla niego malo jasna. Kiedy bolszewicy w interesie
Rewolucji Pazdziernikowej wzywaja do zaprzestania rozlewu krwi, Hasek wyraza oburzenie i w swych artykulach wysuwa
stereotypowe, mieszczanskie posadzenia, iz Lenin i bolszewicy zostali przekupieni i dlatego zaprzestaja wojny. Jego
wewnetrzna sytuacja jest niezwykle zlozona i musi jeszcze uplynac troche czasu, zanim pisarz przezwyciezy swe
uprzedzenia.Po wybuchu Rewolucji Pazdziernikowej Hasek zrazu odnosi sie do hasel bolszewickich z rezerwa; nie
rozumie pokojowej strategii rewolu" cji. Pod wplywem Bretislava Huli, czeskiego marksisty oraz w wyniku zracjoniizowanej
oceny sytuacji politycznej, staje sie goracym zwolennikiem rozwiazan rewolucyjnych, a w podnoszacej sie fali nastrojow
rewolucyjnych w Austrii, na Wegrzech i w Niemczech, w tamtejszych ruchach lewicy socjaldemokratycznej dostrzega
szanse na niepodleglosc dla Czech i Slowacji. Ponosi wszakze kolejna polityczna porazke; Masaryk zawiera w lutym 1918
roku umowe z rzadem radzieckim, na mocy ktorej Korpus Czechoslowacki w sile dwu dywizji ma byc wyprowadzony przez
Syberie i Daleki Wschod na front francuski. Jaroslav Hasek agituje przeciwko tej koncepcji i uznaje ja za zdradziecka.
Opusciwszy Ukraine, dziala w Moskwie, gdzie wiaze sie politycznie i organizacyjnie z czeska lewica socjaldemokratyczna,
ktora - jako przybudowka - wchodzi w sklad partii bolszewickiej.
Redaguje wtedy czasopismo "Pionier Wolnosci", agituje legiony za pozostaniem w rewolucyjnej Rosji. W charakterze
agitatora znalazl sie w Samarze, gdzie wspolpracuje z Komisja Poborowa Czechoslowackiej Armii Czerwonej. Tutaj tez
oficjalnie wystapil z legionow czeskich i publicznie zapowiedzial prace "dla rewolucji w Austrii i dla wyzwolenia naszego
narodu". Agitowal, przemawial i pisal; byl przedmiotem bezkompromisowych atakow ze strony legionistow, - ktorzy chcieli w
nim widziec blazna, cynicznego gracza i niepoprawnego klamce. - , . : ! , ' ' Bezustannie trwa spor o czystosc postaw
politycznych Haska. Mieszczanscy protagonisci widzieli w zmianach postaw przejaw cynicznego przystosowania sie do
sytuacji, w akcesie do Armii Czerwonej po prostu "najlepszy dowcip" praskiego humorysty, byle tylko oslabic i
zakwestionowac sens i poprawnosc wyborow. Wspolczesni krytycy poszukuja - jak mniemac mozna daremnie - kamienia
filozoficznego, ktory wyjasnilby jednolitosc postawy i swiatopogladu Haska. Jedni Nic/nunc pryygody S/wciku
33
i drudzy - co ciekawe - zdaja sie wykluczac mozliwosc wewnetrznej ewolucji pogladow; pierwsi sklonni sa przyjac, ze
Hasek, wstepujac do socjaldemokracji czeskiej i opowiadajac sie za bolszewikami "udawal", ,,robil sobie zarty" i jest to
stanowisko lagodniejsze od tego, ktore wszystko zrzuca na karb cynizmu i przystosowawczych sklonnosci praskiego
mistrza mimikry, drudzy natomiast za pomoca zlozonych kazuistycznych dowodow staraja sie przekonac, ze tworca
postaci "genialnego idioty" byl zawsze pomnikowo jednolity w swej nienagannej i niezachwianej lewicowosci. ;Z pewnoscia
zmiany politycznych stanowisk nie byly skutkiem stosowania przez Haska swoistego happeningu w dzialalnosci publicznej.
Z pewnoscia dolegliwosci zycia i potrzeba jego ratowania zmuszala pisarza do zawierania roznorodnych kompromisow z
wartko toczaca sie historia; tak bylo z pewnoscia z akcesem do obozu politycznego. "Cechosloyana", ktory po prostu byl
blizej niz masarykowcy i dlatego zostal zaakceptowany bez - jak sie potem okaze - szczegolnych zobowiazan i wielkiej
milosci. Trzeba bylo przezyc, trzeba bylo poszukiwac tej koniecznej drogi wyjscia, ktora gdzies byla, ale ktora dopiero
nalezalo w wirach wojny, rewolucji i wojny domowej odnalezc. Byla to ,,droga przez meke", przez historie, ktora byla
wowczas malo przejrzysta, niejasna, a do tego przezywana w obcym otoczeniu, w niezrozumialym, zywiolowo dziejacym
sie procesie historycznym. Wrogosc zdawala sie odslaniac swa twarz nawet w najblizszym otoczeniu; wszystko, co bylo
losem Haska, wymagalo od niego mimikry, czasowego przystosowania sie, aby wreszcie znalezc wyjscie, ktore wowczas
wydawalo sie jedynym sensownym i sprawiedliwym w akcesie do bolszewikow. Poszedl wiec praski humorysta w strone
rewolucji, ktora uznal za wlasna i w pelni zaaprobowal i ktorej oddal swe umiejetnosci z cala pewnoscia szczerze, choc
nigdy nie byl tylko politykiem, nigdy nie stal sie zawodowym rewolucjonista. Byl i pozostal pisarzem i to pozwalalo mu
spogladac na dziejace sie procesy nieco z boku, widziec ich zindywidualizowane cechy, wielkosc i malosc ludzka, bo
przeciez stawianie pomnikow ludzi rewolucji odbywa sie znacznie pozniej i przede wszystkim poprzez sztuke. Nie stal sie
zawodowym politykiem, rezerwowal sobie prawo do wlasnego spojrzenia na wszystko, co zlozylo sie na jego
doswiadczenie i pewno dlatego nigdy w ruch rewolucyjny nie wrosl do konca. Nie on pierwszy i nie on ostatni; zjawisko to
mozna by przesledzic i na losach Ivana Olbrachta i Gyorgy Lukacsa, i wielu innych. Ale tez nie byl "poputczykiem",
"mitlauferem" rewolucji. Pociagala ona bylego anarchiste spelnieniem mlodzienczych marzen o gwaltownych
34
i zywiolowych spolecznych przeobrazeniach, ktore fascynowaly wywolana przez przewrot ruchliwoscia i mobilnoscia
spoleczenstwa przez wieki poddanego tresurze policyjno-urzedniczego aparatu ucisku. Trwal w tym ruchu, poty w nim tkwil,
a kiedy znalazl sie poza zywiolem rewolucji, w ojczyznie, w ktorej przygasla fala rewolucyjna i rozpoczeto rozrachunki z
rewolucjonistami - przygasl i oklapl, powrocil do dawnych nawykow spedzania czasu w knajpie i przy kielichu, w
towarzystwie dawnych i nowych cyganow.W lipcu, kiedy czesc Korpusu Czechoslowackiego wywolala powstanie
antyradzieckie w Czelabinsku, a ruch powstanczy rozszerzyl sie na gubernie samarska, ufimska i jekatierinoburska, kiedy
Czechoslowacy opanowali linie kolejowa Penza - Wladywostok i kontrolowali obszary wzdluz torow, rozpoczeto
bezwzgledna nagonke na komunistow, a na czeskich i slowackich wydawano po prostu wyroki smierci.
Patriotyczna i religijna kontrrewolucyjna irredenta czechoslowacka tworzyla lokalne rzady tymczasowe, wspierala
Syberyjski Rzad Tym'czasowy, a potem admirala Kolczaka.
Jaroslav Hasek zdecydowal sie uciekac z zagrozonej Samary najpierw w przebraniu kobiecym (w praskich kabaretach
grywal z upodobaniem role kobiece), a po zdekonspirowaniu przez przeciwnikow politycznych zdolal zbiec w przebraniu
niemieckiego kolonisty z Turkiestanu, by potem udajac kretyna wedrowac posrod Tatarow i Mordwinow. Scigaly go listy
goncze wydane przez sad polowy Wojska Czechoslowackiego. W drugiej polowie wrzesnia 1918 roku - po meczacej i
niebezpiecznej anabasis - oddaje sie do dyspozycji Wydzialu Politycznego Rewolucyjnej Rady Wojennej Frontu
Wschodniego, rezydujacej w Symbirsku. Do wspomnien z ucieczki powroci w nie dokonczonych szkicach
autobiograficznych opowiadan.
Wyslano go stad w dniu 16 pazdziernika 1918 roku do Bugulmy, wtedy niewielkiego miasteczka zyjacego od XVIII wieku
spokojnie i leniwie posrod tatarskich aulow zalegajacych rozlegle stepy, jako organizatora pracy politycznej. W dniu 25
grudnia zostal mianowany pomocnikiem komendanta miasta, a w kilka dni pozniej wspolpracownikiem Wydzialu
Politycznego 5 Armii. To w tym okresie osadzone sa realia pisanych juz po powrocie do Pragi opowiadan z cyklu Bylem
komendantem miasta Bugulmy, przedstawiajace codzienne zycie miasteczka w okresie rewolucji oraz konflikty, jakie mial
narrator z "radykalnym rewolucjonista" .Jerochimowem. Badacze radzieccy i czescy stwierdzili po latach, iz w Bugulmie
zostal rozstrzelany moskiewski komunista Jerochin za to, ze jako czlonek czerezwyczajki .kradl podczas rewizji.
35
Takze Sorokin, eks-eser i poeta, w opowiadaniach przewodniczacy Trybunalu Rewolucyjnego, jest postacia
autentyczna.Hasek pisze wtedy wiele; ostro atakuje w swych tekstach sybirskie mieszczanstwo i kontrrewolucje, uprawia
publicystyke, ale siega rowniez po zarzucone pioro humorysty, tworzac na uzytek rewolucyjnych odbiorcow caly szereg
politycznie zaangazowanych i artystycznie bardzo udatnych humoresek. Prawie zawsze stosuje w nich dobrze sobie znana
i niezwykle funkcjonalna technike kreacji bohatera-narratora, ktory z prostodusznym usmiechem opowiada o sobie i o
swoich czynach, jak pop Malutin, ktory relacjonuje zwierzece okrucienstwo pulku im. Jezusa Chrystusa, lub jak
mieszczanin, ktoremu oficer legionow Paliczka wybiera najpierw pieniadze z mieszka, potem kradnie precjoza, a w koncu
czmycha z jego corka, ktora podstepnie sprowadzil z drogi cnoty. Jest to niezwykle skuteczna i sugestywna metoda
kompromitacji racji moralnych i politycznych przeciwnika. Drukuje je w bolszewickiej prasie wojskowej.
Od stycznia 1919 roku Hasek przy pomocy wspolpracownikow redaguje pisma dla zolnierzy wegierskich, niemieckich,
mongolskich i chinskich. Jest jednym z najaktywniejszych dzialaczy politycznych, pracuje w roznych organach partyjnych,
jest m.in. sekretarzem Zagranicznej Partii Komunistycznej (bolszewikow) w Uiie, wydaje pismo "Krasnaja Jewropa", pelni
funkcje instruktora Wydzialu Organizacyjnego oraz naczelnika Wydzialu Zagranicznego 5 Armii. W sztabie jest sekretarzem
organizacji partyjnej, wyklada w Irkucku na kursach, jest czlonkiem rady miejskiej, kontroluje ruch wyjazdowy jencow
austriackich, a w pazdzierniku 1920 roku zostaje zastepca naczelnika Wydzialu Politycznego 5 Armii. Takze z tych
doswiadczen skorzysta obficie przy pisaniu swietnych opowiadan o kontaktach z zolnierzami chinskimi oraz o nieslawnej
wyprawie mongolskiej do Urgi.
Syberyjskie opowiadania Haska oparte sa na specjalnej zasadzie konstrukcyjnej - nacisk chwili, przypadkowych zdarzen,
wielce urozmaiconych kolizji kaze z praskiego dystansu traktowac rewolucyjna realnosc w poetyce komicznej stylizacji,
autoironii, dowcipu. Narrator-autor nie czuje sie pelnym kreatorem procesu rewolucyjnego; jest w nim i jakby poza nim, bo
wiele spraw dzieje sie poza mozliwoscia racjonalnego oswajania dziejowej burzy. Co nie znaczy, by nie aprobowal
humanistycznego sensu rewolucji. Ale zdaje sobie sprawe z ograniczonego wplywu na bieg rzeczy, jest po prostu niesiony
przez wielki nurt, jego autonomicznosc decyzyjna jest ograniczona, a ingerencja w rzeczywistosc chwiejna i pozorna. Co
zbliza Haska do sposobu odczu36 wania swiata przez Izaaka Babla; w jego opowiadaniach narrator rowniez zdaje sobie
sprawe z ograniczonego wplywu na bieg zdarzen, bo rewolucyjna burza toczy sie wedle wlasnych, blizej jeszcze nie
rozpoznanych praw. Ale trzeba w niej byc i z nia isc. Bez hurrarewolucyjnego samodurstwa Jerochimowa, bez jego
lewackiego zaangazowania, bez przyplywow i odplywow rewolucyjnej energii, bez glupiej i nieludzkiej "woli mocy",
prostackiego pojmowania zasady "sila przed prawem" jako dyrektywy rewolucyjnego dzialania, wreszsie bez rewolucyjnego
efekciarstwa, ktore Hasek kompromituje, stosujac caly arsenal komiczno-satyrycznych pogladow i sytuacji wypowiadanych
lub wspoltworzonych przez dowodce rewolucyjnego pulku twerskiego. Tak jak kompromituje inteligenckie zacietrzewienie i
lewacka pseudorewolucyjnosc czlonkow Trybunalu Frontu Wschodniego. Racje natomiast maja Czuwasze, ktorzy
wypowiadaja sie za ladem i prawem, i racje ma dowodca piotrogrodzkiego pulku kawalerii, ktory pojawia sie zawsze w
najbardziej dramatycznych sytuacjach, by rozwiazywac napiete konflikty miedzy komendantem Bugulmy a jej
samozwanczym- zdobywca.
Niestety, jedyny zdecydowanie pozytywny bohater rewolucyjny bugulmskich opowiadan jest postacia wylacznie papierowa
i w ogole przez Haska nie zindywidualizowana. Pojawia sie i znika wedlug reguly "deus ex machina" i choc reprezentuje
racje tych, ktorzy czynili swa powinnosc - dokonywali i bronili rewolucji, jest calkowicie pozbawiony cech osobistych. Jest,
stosownie do swej roli superarbitra w sporach narrator- Jerochimow, czysta abstrakcja rewolucyjnej sprawiedliwosci i
madrosci. ; ' To prawda, ze opowiadania nie sa jakas zamierzona demistyfikacja historii poprzez nie spetana jakimikolwiek
regulami mistyfikacje narracyjna, jak chetnie sadzila mieszczanska krytyka i z czym polemizowali marksisci, m.in.
powojenny wydawca i komentator opowiadan M. Jankovic. To tez prawda, ze nie atakuja one patetycznego, heroicznego
nurtu rewolucji, jak zauwaza Jiri Hajek, Ale - dopowiedzmy -jest to przede wszystkim inne, nowe widzenie rewolucji oczyma
czlowieka, ktory stoi po jej stronie i chce jej bronic, ukazujac poprzez zastosowanie efektow komicznych jej strony groznie
smieszne, groznie lewackie, groznie fanatyczne. Tu Hasek staje na linii tworzonej przez Majakowskiego, Zoszczenke,
Babla, Ufa i Pietrowa. I w tych opowiadaniach Hasek wypowiada sie przeciwko pojmowaniu rewolucji wedlug regul protestu
przeciwko zasadzie wojny, przeciwko pojmowaniu wojny jako piekla, w ktorym znalezli sie ludzie, przeciwko pojmowaniu
rewolucji jako zniszczenia i szalenstwa.
37
Bohater Haska nie znalazl sie w oku rewolucyjnego cyklonu bez wewnetrznych glebokich motywacji i bez zrozumienia
swego powolania. Poty byl na wojnie - byl jak Werner Bertin z Wielkiej wojny bialych ludzi Arnolda Zweiga, jak Pawel Bamer
z Na zachodzie bez zmian Ericha Marii Remarque'a, jak bohaterowie Ognia Henri Barbusse'a, jak bohater Ludwiga Renna
przeciwko swej woli zolnierzem, nie aprobujacym wyboru dokonanego poza jego wola i przyzwoleniem. Wojne Szwejk
traktuje wiec jako szalenstwo i pragnie co rychlej przestac w niej uczestniczyc; pod tym wzgledem rozni sie zdecydowanie
od Fryderyka Henry Hemingwaya czy Juliana Desnoyersa z powiesci Blasco lbaneza, ktorzy musza powoli dochodzic do
decyzji poniechania wojny.Ale rewolucja to juz dla bohatera-narratora opowiadan Haska wybor - swiadomy i wazny, to
oczywistosc przez narratora-bohatera zaaprobowana, to juz obowiazek.
Jaroslay Hasek jest zdyscyplinowanym i ofiarnym dzialaczem komunistycznym o znacznej popularnosci i dobrym imieniu.
Odwolano go wszakze ze wszystkich funkcji na wniosek II Zjazdu Miedzynarodowki, zgloszony przez delegatow czeskich;
mial wyjechac do ojczyzny i w Kladnie wspomagac ruch rewolucyjny. W dniu 23 pazdziernika wyjechal do Moskwy wraz z
Aleksandra Lwowa, niziutka, pulchna, kurnosa kobietka, z ktora ozenil sie w Ufie, skladajac beztroskie oswiadczenie, iz jest
kawalerem bez zobowiazan. W Pradze oczekiwala go - co prawda - bez entuzjazmu zona Jarmila oraz syn Ryszard. W
koncu listopada pod falszywym nazwiskiem Josefa Steigla wyjechal do Czechoslowacji. Podroz stala sie kanwa rozleglego
autobiograficznego wspomnienia / otrzepal proch z sandalow swych, pelnego ironicznych uwag o zolnierskiej przeszlosci
austro-wegierskiej i o pruskiej rzeczywistosci, z ktora byli jency zetkneli sie po opuszczeniu Rosji Radzieckiej.
W kraju tymczasem opadla fala rewolucyjna; wplyw na to zjawisko mialy i wyparcie Armii Czerwonej z Polski, i gwaltowna
mobilizacja sil czeskiej prawicy, i kleska rewolucji na Wegrzech oraz niepowodzenia komunistow w walce o przebudowe
stosunkow spoleczno-politycznych w Niemczech. Hasek po powrocie do kraju wiele pisze; pod naporem prawicowej opinii
publicznej, ktora wypomina mu bolszewicka dzialalnosc i domaga sie politycznych oraz cywilnych (bigamia) rozliczen,
gorzknieje. Znowu usiluje dzialac - bez wiekszych sukcesow - w kabaretach i znowu pisze humoreski - latwe, mile i
przyjemne, ale rowniez atakujace powojenne stosunki w Republice. Podejmuje tez prace nad dzielem zycia - pisze w
goraczkowy sposob i niejako ostatkiem sil (jest zmeczony, chory, wieloletnie maratony pijackie daja znac o sobie)
38
Przygody dobrego wojaka Szwejka, utwor, ktory zrazu lekcewazony i kontrowersyjnie przyjmowany w ojczyznie za
posrednictwem niemieckiej lewicy i niemieckojezycznych przyjaciol praskich trafia na szeroki trakt europejski. 7 Swiatowa
kariera Przygod dobrego wojaka Szwejka odbyla sie rzeczywiscie w osobliwych i skomplikowanych warunkach. W latach
dwudziestych, kiedy powiesc powstala i zyskala sobie niezwykle zyczliwe przyjecie czytelnicze, pomimo ozieblego i
niechetnego potraktowania utworu przez krytyke czeska, zwrocila na siebie uwage odmiennoscia sposobu widzenia wojny
swiatowej. Krytyka czeska podejrzewala dzielo Haska o wulgarnosc, zarzucala jej "nieliterackosc", wyrazala przekonanie o
jej negatywnym wplywie wychowawczym. W okresie, kiedy czeska powiesc mieszczanska formowala legende legionow
czechoslowackich, legende zwycieskiego konca wojny, krzewila slawe bohaterskich czynow wojskowych dokonanych w
Rosji, powiesc Haska byla z jego strony co najmniej nietaktem. Oficjalna krytyka czeska (Jindrich Vodak, Miloslay Hysek,
Arne Novak) przy zywym wspoluczestnictwie konserwatywnych pisarzy czeskich (jak bardzo wplywowy pisarz katolicki
Jaroslav Durych) atakowala powiesc za nihilizm, lekcewazenie idealow bohaterstwa i walki o wolnosc oraz laczyla jej wady
z bolszewicka przeszloscia autora, bylego komisarza 5 Armii na Syberii.I choc krytyka lewicowa, glownie Julius Fucik oraz
Josef Hora, usilowala przelamac zmowe milczenia i pogardy oraz falszywy krag opinii o dziele Haska jako o utworze
ludowego humorysty, co prawda godnym uwagi, ale przeciez marginesowym, niczego w sposob istotny w krajowej recepcji
Przygod dobrego wojaka Szwejka nie mozna bylo zmienic. Natomiast pewnego wylomu dokonali niemieccy pisarze i krytycy
prascy - Max Brod oraz dr Alfred Fuchs. Ich glos zabrzmial szerzej anizeli sprawiedliwe i znakomite odczytanie dziela przez
czeskiego prozaika i dzialacza komunistycznego Ivana Olbrachta. Prascy Niemcy przygotowali rowniez przeklad dziela
Haska piora Grety Reiner oraz wydali go w praskiej oficynie A. Synka.
Potem pierwsza czesc powiesci znalazla sie w antologii humoru swiatowego, ktora sporzadzil Roda Roda, i wlasnie ten
fragment zwrocil uwage Kurta Tucholskiego, ktory na lamach "Die Welbuhne" nie tylko poprawnie odczytal cele ironii Haska,
ale zestawil czeskiego autora z najwiekszymi tworcami swiatowego humoru. Pozniejsi krytycy
39
niemieccy - Willy Haas, Hans Reimann i inni -juz tylko mnozyli porownania wielkiego Czecha do Cervantesa, Rabelais'go,
Szekspira, Grimmeishausena i innych. Swiatowa uwage na dzielo Jaroslava Haska zwrocila jednak dopiero inscenizacja
Piscatora wedle scenariusza Brechta i Gassbarry'ego; wczesniejszy scenariusz Maxa Broda i Hansa Reomanna zostal
przez Piscatora odrzucony. Inscenizacja Piscatora byla na wskros polityczna.Bohater powiesci Haska wystepuje tu jako
komentator burzuazyjnej spolecznosci, odkrywajacy ostrzem swego humoru rozne warstwy jej swiadomosci moralnej.
Szwejk grany mistrzowsko przez Maxa Pallenberga byl rownoczesnie okrzykiem przeciw wojnie, przeciwko bezsensowi
mieszczanskiej historii. Koncowa scena, w ktorej Piscator uruchomil tlum obdartych i polnagich inwalidow wojennych, byla
dla berlinskich widzow szokiem. Inscenizacja miala swiatowe echa, uczynila niezyjacego autora slawnym i podziwianym na
wszystkich kontynentach. Berlinska inscenizacja wywolala rowniez zainteresowanie Przygodami... w Polsce i
sankcjonowala europejskim sukcesem polski przeklad Pawla Hulki-Laskowskiego. W ojczyznie - zgodnie z prawem
dzialania juz nie tylko polskiego, ale szerzej slowianskiego kundlizmu - europejski sukces powiesci wywolal ponowny i
bardzo ostry spor o wartosc dziela Haska, inspirowany tym razem atakiem, ktory przypuscili przedstawiciele
mieszczanskiej katolickiej i nacjonalistycznej opinii konserwatywnej - Jaroslav Durych i Viktor Dyk. Ale to juz zupelnie inna
historia. 8 Jaroslav Hasek umarl 3 stycznia 1923 roku nie dokonczywszy powiesci, ktora w zamierzeniach miala
przedstawic losy bohatera w niewoli oraz po powrocie do ojczyzny. Schorowany i wyniszczony nalogiem, do ktorego
powrocil po okresie rewolucyjnej abstynencji, pisarz odszedl po ciezkiej chorobie. Na grobie umieszczono napis: ,,Austrio,
nigdy nie bylas tak dojrzala do upadku, nigdy tak skazana, nigdy tak przekleta..." Urywek z legionowego wiersza -jako
niewlasciwy - po latach usunieto. Dzisiaj na cmentarzu w Lipnicy zostaly tylko na tabliczce imie i nazwisko oraz daty urodzin
i smierci: 30.IV.1883-3.II. 1923.
I
Przygody dobrego wojaka Szwejka przed wojna swiatowa i inne opowiadania Szwejk staje przeciwko Italii Szwejk szedl
do wojska z sercem radosnym. Marzylo mu sie, ze w wojsku przezyje jakas wesola przygode i rzeczywiscie udalo mu sie
wprawic w oslupienie caly garnizon w Trydencie wraz z jego naczelnym dowodca. Szwejk zawsze byl usmiechniety,
uprzejmy w zachowaniu i pewno dlatego stale siedzial w wiezieniu.A gdy wyszedl z wiezienia, odpowiadal z usmiechem na
wszystkie pytania, z calkowitym spokojem pozwalal sie znowu zamknac, zadowolony z siebie, iz lekaja sie go wszyscy
oficerowie calego garnizonu w Trydencie. Budzil lek nie z powodu gruboskornosci, przeciwnie wzbudzal strach z powodu
swych uczciwych odpowiedzi, ze wzgledu na swe poczciwe poczynania i laskawie przyjacielskie usmiechy, ktore w nich
wzbudzaly rozpacz.
Przychodzi inspekcja do izby, usmiechniety Szwejk siedzi na pryczy i uprzejmie pozdrawia:
-Niech bedzie pochwalony Jezus Chrystus, melduje poslusznie.
Oficer Walk zgrzytnal zebami patrzac na szczery, przyjacielski Usmiech Szwejka i bylby mu z ochota poprawil na glowie
czapke, aby mu siedziala wedle przepisu, ale cieply i serdeczny wzrok Szwejka powstrzymal go od jakichkolwiek uwag.
Do izby wszedl major Teller. Oficer Walk surowo zmierzyl oczyma druzyne stojaca przy pryczach i powiedzial:
-Wy, Szwejk, przyniescie tutaj karabin!
Szwejk przytomnie wypelnia rozkaz i przynosi zamiast karabinu ciele. Major Teller patrzy z wsciekloscia na delikatnie
niewinne rysy twarzy Szwejka i wrzeszczy:
-Wy nie wiedziec, co to jest gwer?
-Melduje poslusznie, ze nie wiem.
I juz prowadza go do kancelarii. Przynosza tam karabin i podtykaja mu pod nos:
42
-Co to jest, jak sie to nazywa?-Melduje poslusznie, ze nie wiem.
-To jest karabin.
-Melduje poslusznie, ze nie wierze.
Zamykaja go, a profos uwaza za swoj obowiazek, aby mu oswiadczyc, ze jest oslem. Druzyna idzie w gory na cwiczenia,
spokojny i usmiechniety Szwejk siedzi za kratkami.
Nie mogac sobie z nim poradzic, zrobili z niego ordynansa jednorocznych ochotnikow, pomagal w kasynie podczas
obiadu i kolacji.
Rozniosl sztucce, posilki, piwo i wino, skromnie przysiadl sobie kolo drzwi, palil papierosa i co jakis czas glosil:
-Poslusznie prosze, panowie, ze pan oficer Walk jest dobrym panem, bardzo dobrym panem - i usmiechajac sie puszczal
dym w powietrze.
Przyszla znowu inspekcja do kasyna i jakis nowy oficer mial to nieszczescie, ze spytal stojacego skromnie pod drzwiami
Szwejka, do ktorej nalezy kompanii.
-Melduje poslusznie, ze prosze nie wiem.
-Do stu diablow, ktory regiment tu kwateruje?
-Melduje poslusznie, ze prosze nie wiem.
-Czlowieku, jak sie nazywa miasto z tym garnizonem?
-Melduje poslusznie, ze prosze nie wiem.
-Wiec, jak sie tu, czlowieku, dostales?
Z sympatycznym usmiechem, spogladajac mile i niezwykle przyjemnie na oficera, Szwejk powiada: :
-Melduje poslusznie, ze sie urodzilem, potem chodzilem do szkoly.
Potem uczylem sie na stolarza i wyuczylem sie, potem znowu mnie zaprowadzili do pewnej gospody i nakazali mi sie
rozebrac do naga. Za pare miesiecy przyszli po mnie zandarmi i zaprowadzili mnie do koszar.
W koszarach mnie zbadali i powiedzieli: "Czlowieku, spozniles sie o trzy tygodnie z rozpoczeciem sluzby wojskowej, a
wiec cie zamkniemy".
Zapytalem sie dlaczego, jesli w ogole nie chcialem isc do wojska i ze wcale nie wiem, co znaczy byc zolnierzem. Mimo to
mnie zamkneli, potem mnie wsadzili do pociagu, wozili tu i tam, az przyjechalismy tutaj.
Nikogo nie pytalem, co to za regiment, jaka to kompania i co to za miasto, abym nikogo nie urazil i zaraz po pierwszych
cwiczeniach musztry mnie zamkneli, poniewaz zapalilem w szeregu papierosa, choc nie wient za co i dlaczego. Potem
mnie zamykali, kiedy tylko sie pokazalem, raz, ze zgubilem bagnet, potem za to, ze o malo co zastrzelilbym pana
pulkownika na strzelnicy i wreszcie teraz usluguje panom jednorocznym ochotnikom.
43
Dzieciece, jasne spojrzenie podniosl Szwejk na oficera, ktory nie wiedzial, czy ma sie smiac, czy zloscic.Zblizalo sie
Boze Narodzenie. Jednoroczni ochotnicy przystroili w koszarach drzewko, a po kolacji pan pulkownik mial wzruszajac;)
mowe o tym, ze jak wszyscy wiedza, Chrystus sie narodzil i ze ciesza go porzadni zolnierze, i ze porzadny zolnierz
powinien sie cieszyc sam z si;bie.
I tutaj w ten uroczysty wyklad wpadlo szczere:
-Jasne! Tak byc powinno!
Powiedzial to z jasniejaca twarza dobry wojak Szwejk, stojacy niezauwazony pomiedzy jednorocznymi ochotnikami.
-Sie Einjahriger - wrzasnal pan pulkownik - ktory to krzyknal? , Z szeregu jednorocznych ochotnikow wystapil Szwejk i
zapatrzyl sie usmiechniety na pana pulkownika.
-Melduje poslusznie, ze ja tutaj posluguje panom jednorocznym ochotnikom i ze mnie sie bardzo, podobalo, co raczyli
mowic. Tak im to plynelo prosto z serca.
Kiedy dzwony w Trydencie zwolywaly na pasterke, Szwejk juz od godziny siedzial w ciupie. :
Tym razem zamknieto go na dlugo, a potem mu znowu przypasano bagnet i przydzielono do oddzialu karabinow
maszynowych.
Byly wielkie manewry na wloskich granicach i dobry wojak Szwejk ciagnal za armia.
Przed wyprawa slyszal wyjasnienia kadeta: ... , - Myslcie sobie, ze Italia wypowiedziala nam wojne i ze idziemy na
Wlochy.
-Dobrze, wiec pojdziemy! - zawolal Szwejk, za co dostal szesc dni aresztu. , Kiedy odsiedzial kare, wyslano go wraz z
trzema innymi wiezniami i pod dowodztwem jednego kaprala do jego oddzialu karabinow maszynowych. Najpierw szli
dolina, potem konno w gory, a tu -jak mozna bylo oczekiwac - Szwejk zgubil sie w gestym lesie na wloskiej granicy.
Przedzieral sie przez krzewy, daremnie poszukujac swych towarzyszy, az w pelnym uzbrojeniu przekroczyl granice
wloska.
I tam Szwejk wyroznil sie szczegolnie. Oddzial karabinow maszynowych z Mediolanu prowadzil wlasnie cwiczenia na
granicy austriackiej i jeden mul oraz osmiu zolnierzy znalazlo sie na polanie,,po ktorej sie wlasnie rozgladal dobry wojak
Szwejk.
44
Zolnierze wloscy pewni bezpieczenstwa spokojnie wlezli w gaszcza i spali, a mul pasl sie dostojnie i powoli oddalal od
swego oddzialu, zblizajac sie do miejsca, z ktorego Szwejk z usmiechem spogladal na nieprzyjaciela.Dobry wojak Szwejk
wzial mula za uzde i z wloskim karah-nem maszynowym na wloskim mule powrocil do Austrii.
Schodzil z powrotem po gorskim zboczu, skad przyszedl, potem sie jeszcze pol dnia tulal wraz z mulem po jakims lesie,
az wreszcie pod wieczor zobaczyl austriacki oboz.
Straz nie chciala go wpuscic, poniewaz nie znal hasla, nadbiegl oficer i wtedy Szwejk z usmiechem przyjal postawe
zasadnicza i salutujac meldowal: ~ Melduje poslusznie, panie poruczniku, ze zabralem Wlochom anula z karabinem
maszynowym!
Potem odwiezli Szwejka do garnizonu, ale my wiemy, jak wyglada najnowszy model wloskiego karabinu maszynowego.
Dobry wojak Szwejk dostawca mszalnego wina Apostolski wikariusz polny, dr Koloman Belopotoczky, biskup tncalski,
mianowal kapelanem wojskowym w Trydencie Augustyna Kleinschrodta. Pomiedzy zwyklym duchownym, ksiedzem-
cywilem a duchownym wojskowym istnieje wielka roznica. W tym ostatnim zlaczona jest w sposob doskonaly religijnosc z
zolnierzem, dwie na pierwszy rzut oka rozne kasty polaczone sa razem a roznice pomiedzy dwoma rodzajami
duchowienstwa sa takie jak pomiedzy porucznikiem dragonow, ktory uczy jazdy w akademii wojskowej, a wlascicielem
hipodromu.
Duchowny wojskowy jest oplacany przez panstwo, jest urzednikiem wojskowym w okreslonej klasie godnosci i rang, ma
prawo do noszenia szabli i prawo do pojedynku. Duchowny w cywilu otrzymuje -co prawda - rowniez wynagrodzenie od
panstwa, ale musi sie starac, aby i z wiernych wydobyc jakies pieniadze, jesli chce zyc wygodnie. Zolnierz nie musi
salutowac zwyczajnemu ksiedzu, ale musi oddac nalezne honory kapelanowi wojskowemu, inaczej sie go zamyka. Bog
posiada tedy tutaj dwu reprezentantow, cywilnego i wojskowego.
Cywilny musi sie zajmowac agitacja polityczna, natomiast wojskowy spowiada zolnierzy i zamyka ich w areszcie, co mial
pewno w zamysle nasz Pan, kiedy stworzyl te grzeszna ziemie i kiedy pozniej stworzyl Augustyna Kleinschrodta.
Kiedy ten dostojny pan rwal ulicami Trydentu, z daleka wygladal jak kometa, ktora rozgniewany Bog pragnie pokarac to
nieszczesne miasto.
Byl straszny w swej swiatobliwosci i szla za nim legenda, ze na Wegrzech mial trzy pojedynki, w ktorych obcial nosy
swym przeciwnikom -L oficerskiego kasyna, ktorzy byli nazbyt oziebli w wierze.
Zmniejszywszy w ten sposob ilosciowo bezboznictwo, zostal przen>>esiony do Trydentu w tym czasie, kiedy dobry wojak
Szwejk opuscil
46
wiezienie Wizonowe i Powrocil do swej kompanii, aby nadal bronic ^"oSowny ojciec garnizonu w Trydencie poszukiwal
akurat Wtedy nowego slugi i udal sie do koszar, aby wybrac go osobiscie pomiedzy ^JaS byto zdziwienie, gdy podczas
przechodzenia przez izby zolnierskie, wzrok jego.spoczal wlasnie na dobrodusznej twarzy Szwejka i pdy poklepawszy go
po ramieniu, powiedzial: "Pojdziesz ze mna Dobry wojak Szwejk poczal sie tlumaczyc, ze niczego zlego me uczynil, ale
kapral wypchnal go z szeregu i zaprowadzil do kancelarii.W kancelarii po dlugim przepraszaniu podoficer wyjasnil
kapelanowi ze dobry wojak Szwejk "ist ein Mistvieh", ^ wielebny Kleinschrodt mu przerwal: "Ein Mistvieh kann doch gutes
Herz haben na co dobry wojak Szwejk unizenie kiwal glowa. Jego usmiechnieta twarz o szczerych oczach okraglala w
kaciku, a duchowny pasterz wojsko. wy, spogladajac na te dobroduszna glowe, nie chcial nawet widziec rejestru przewinien
i kar dobrego wojaka Szwejka.
Od tej chwili nastal dla Szwejka blogoslawiony zywot. Potajemnie pil wino mszalne, a swemu zwierzchnikowi tak pieknie
czyscil konie, az go kiedys za to wielmozny ksiadz Kleinschrodt pochwalil.
-Melduje poslusznie - odezwal sie dobry wojak Szwejk - ze robie, co mozliwe, aby byl tak piekny jak oni. M"nv<< Potem
nadeszly dni wielkiego obozu wojennego pod Castel-Nuovo, gdzie miala byc odprawiona msza polowa. ." Augustyn
Kleinschrodt uzywal dla celow duchownych Jedynie dolnoaustriackiego wina mszalnego z Voslau. Wloskiego wina me mog
nawet powachac i stalo sie, ze gdy zapas sie konczyl, przywolal dobrego wojaka Szwejka i powiedzial:
-Jutro z samego rana pojdziesz do miasta po wino z Dolnej Austrii, z Voslau. W kancelarii dostaniesz pieniadze i
przyniesiesz osmio_ litrowa beczulke. I zaraz wrocisz! Tak wiec pamietaj, z Voslau w Dolnej Austrii. Abtreten!
Nastepnego dnia dostal dwadziescia koron oraz P"^010^","" rozkaz "W urzedowej powinnosci po wino", aby podczas
powrotu Warta mu nie utrudniala wstepu do obozu. ' ; -., Dobry wojak Szwejk poszedl do miasta, w drodze przez masto p
ZJ tomnie sobie powtarzal "Voslau - Niederosterreich i to wlasnie oznajmil na stacji kolejowej i za trzy kwadranse jechal
spokojnie pociagiem do Dolnej Austrii.
49
4 - Nieznane przygody Szwejka Tego dnia uroczysty przebieg mszy polowej naruszalojte^ywe cierpkie wino wloskie w
dzbanku. ^-/ .; ,''?* Pod wieczor Augustyn Kleinschrodt umacnial sie w przekonaniu, ze dobry wojak Szwejk jest hultajem,
ktory najpewniej gdzies popija i zapomnial o swych zolnierskich obowiazkach. Lajanie Augustyna Kleinschrodta slychac bylo
w calym obozie i nioslo sie az ku alpejskim szczytom, splywalo w doline Adygi i Meranu, skad przed kilku godzinami ze
spokojnym usmiechem i w blogoslawionym poczuciu porzadnego wypelniania obowiazkow odjezdzal dobry wojak
Szwejk.Jechal dolina, przebywal tunele i na kazdym dworcu sucho pytal: "Voslau, Niederosterreich?" Nareszcie
dobroduszna twarz dobrego wojaka Szwejka ujrzal dworzec w Voslau, a dobry wojak Szwejk pokazal jakiemus mezczyznie
w urzedowej czapce rozkaz: "W urzedowej powinnosci po wino".
Przyjemnie sie usmiechajac pytal, gdzie tutaj sa koszary.
Czlowiek w czapce zapytal go o marszrute. Dobry wojak Szwejk oswiadczyl, ze nie wie, co to jest marszruta.
Potem przyszli jeszcze dwaj ludzie w urzedowych czapkach i jeli wyjasniac Szwejkowi, ze najblizsze koszary sa w
Korneuburgu.
Dobry wojak Szwejk kupil wiec bilet do Korneuburga i jechal dalej.
W Korneuburgu stacjonuje pulk kolejowy, a w koszarach byli ogromnie zdziwieni, kiedy w nocy pojawil sie w bramie
koszar dobry wojak Szwejk i pokazal warcie swoj rozkaz: "W urzedowej powinnosci po wino". ' . ' ' . - . !' - - - Zostawmy to
do rana- powiedzieli na warcie - pan oficer inspekcyjny akurat zasnal.
Dobry wojak Szwejk legl na tapczan z blogim przeswiadczeniem, ze robi dla panstwa, co potrafi i spokojnie zasnal.
Rankiem prowadzili go do kancelarii magazynow. Pokazal tam-oficerowi zaopatrzenia swoj rozkaz wyjscia: "W urzedowej
powinnosci po wino" z pieczecia Feldlager-Castel-Nouvo - Rgt. 102, Bat. 3 oraz z podpisem oficera dziennej sluzby.
Zdumiony podoficer zaprowadzil go do kancelarii pulku, gdzie poddany zostal drobiazgowemu przesluchaniu przez
pulkownika.
-Melduje poslusznie - mowil dobry wojak Szwejk - ze przyjechalem na polecenie wielebnego kapelana Augustyna
Kleinschrodta z Trydentu. Mam przywiezc osmiolitrowa beczulke wina mszalnego z Voslau.
50
Zaczela siewielfca narada. Jego dobroduszna twa,rz, szczere zolnierskie zachowanie sie oraz rozkaz "W urzedowej
powinnosci po wino" z porzadnie odcisnieta pieczecia i podpisem, to wszystko sprawialo jak najlepsze wrazenie i czynilo
cale zdarzenie jeszcze bardziej zawiklane. ! ' -1 '. ' ! ! - ' --'--1 Trwala wielka debata i sformulowano poglad, ze najpewniej
wielebny kapelan Augustyn Kleinschrodt zwariowal i ze nie pozostaje nic innego, jak tylko dobrego wojaka Szwejka odeslac
marszruta z powrotem do Trydentu. ' Podoficer przygotowywal zatem dla Szwejka rozkaz wyjazdu. Byl to dobry czlowiek i
nie zalezalo mu, czy bedzie to jeden, czy dwa kilometry wiecej. Wypisal mu marszrute przez Wieden, Styryjski Hradec,
Zagrzeb, Triest do Trydentu. Obliczyl, iz potrzeba mu na to dwu dni. Dali mu do kieszeni 1,60 korony, podoficer kupil mu
bilety, a kucharz ze wspolczucia dal mu trzy bochenki komisniaka.Kapelan wojskowy Augustyn Kleinschrodt chodzil
tymczasem po obozie pod Castel-Nuovo, zgrzytal zebami i nie mowil nic wiecej, jak tylko: ,,Zlapac, zwiazac, rozstrzelac!".
Dobrego wojaka Szwejka w ewidencji zapisali juz jako dezertera, jakie wiec ogarnelo wszystkich zdumienie, kiedy po
czterech dniach pojawil sie noca w bramie obozu dobry wojak Szwejk i podal warcie z usmiechem swa marszrute z
Korneuburga oraz swoj rozkaz: "W powinnosci urzedowej po wino".
Zaraz go pochwycili i ku jego rozpaczy zaprowadzili w kajdankach do szopy, w ktorej go zamkneli.
Rankiem zaprowadzili go do koszar w miescie.
Jednoczesnie z kolejowego pulku w Korneuburgu nadeszlo zapytanie tamtejszego pulkownika, dlaczego wielebny kapelan
Augustyn Kleinschrodt poslal szeregowca Szwejka^do Korneuburga po wino z Voslau.
Po przesluchaniu dobrego wojaka Szwejka, ktory szczerze i z blogim usmiechem opowiedzial, jak sie to wszystko stalo,
odbyla sie wielka narada, po ktorej wielebny kapelan Augustyn Kleinschrodt udal sie do wiezienia, aby odwiedzic Szwejka.
-Najlepiej zrobisz, ty bydlaku, jesli wystapisz o superarbitracje, abysmy sie ciebie pozbyli i mieli spokoj.
I wtedy dobry wojak Szwejk powiedzial, patrzac szczerze na kapelana: ! - ^ .' - -- ' -:'. '--'--- - ' - . -- Melduje poslusznie, ze
bede sluzyc najmilosciwszemu cesarzowi az do ostatniego tchnienia!
Nadzwyczajne postepowanie komisyjne wobec dobrego wojaka Szwejka W kazdej armii znajda sie lajdacy, ktorzy nie
chca sluzyc. Jest rzecza mila i zajmujaca, kiedy staja sie nimi najzwyklejsi cywilni cwaniacy.
Przebiegli chlopcy skarza sie na przyklad, ze cierpia na wade serca, aczkolwiek mieli tylko co najwyzej zapalenie slepej
kiszki, jak to sie okazuje podczas sekcji zwlok. Takim i innym sposobem chca sie uwolnic od swej zolnierskiej powinnosci.
Ale biada im! Jest tutaj jeszcze nadzwyczajne postepowanie komisyjne, ktore im sakramencko da w kosc.
Skarzy sie chlopaczek, ze ma platfus. Lekarz wojskowy przepisuje mu sol glauberska i rycynus, i platfus nie platfus biega,
jakby mu sie w tylku palilo, a rankiem go JUZ przymkna.
Inny lotr skarzy sie, ze ma raka zoladka. Klada go wiec na stol operacyjny i mowia: ,,Bez narkozy otworzyc zoladek".
Zanim skoncza, juz jest po raku, a cudownie uzdrowiony wedruje do pierdla.
Nadzwyczajne postepowanie komisyjne jest dla armii dobrodziejstwem. Gdyby go nie bylo, co drugi rekrut czulby sie
chory i niezdolny do noszenia broni.
Nadzwyczajne postepowanie komisyjne - superarbitracja - slowo to jest lacinskiego pochodzenia. Super=nad, arbitrare-
obserwowac, badac.
Superarbitracja znaczy tedy "nadobserwacje".
Dobrze to powiedzial pewien lekarz sztabowy: "Ilekroc badam symulanta, czynie to z przeswiadczeniem, iz n'e powinno
sie mowic o <<superarbitrare, nadbadaniu>>, ale raczej o <<superdubitare, nadpowatpiewaniu>>, iz ten rzekomy slabeusz
jest ponad wszelka watpliwosc zdrow jak ryba. Wychodze wiec z tej zasady. Przepisuje chinine i diete. Za trzy dni na Boga
prosi, abym go wypuscil ze szpitala. Kiedy natomiast umrze taki symulant, uczyni to tak przekonujaco, aby nas rozloscic i
aby nie musial odbywac odsiadki za swoje oszustwo. Tak wiec <<superdubitare>> a nie <<superarbitrare>>. Trzeba
powatpiewac i nikomu nie wierzyc az do ostatniego tchnienia symulanta".
52
Kiedy dobregp wojakaSz,wejka chciano poddac nadzwyczapiemu po' stepowaniu komisyjnemu, zazdroscily mu
superarbitracji wszystkie kompanie. ^ ;,^, ..^ , ; . - . -- ;; - .-?..- ;. :\', - Profos, przynoszac mu obiad do celi wieziennej,
powiedzial:-Ty draniu, masz szczescie. Pojdziesz z woja do domu, bedziesz superarbitrowany jak polny kwiatuszek.
Ale dobry wojak Szwejk odrzekl mu to samo, co wielebnemu kapelanowi Augustynowi Kleinschrodtowi: , ;,
-Melduje poslusznie, ze to nie przejdzie. Jestem zdrow jak ryba i chce sluzyc najmilosciwszemu panu az do ostatniego
tchnienia. , Z zadowolonym usmiechem polozyl sie na pryczy. Profos zameldowal o wypowiedzi Szwejka
dyzurnemu.oficerowi, Mullerowi.
Mfiller zazgrzytal zebami: ;? ";,
-Juz my lumpa nauczymy -r- zawolal- aby sobie nie myslal, ze moze zostac w wojsku; musi co najmniej dostac
plamistego tyfusu, chocby mial od tego kipnac.
Tymczasem dobry wojak Szwejk wyjasnial wspolwiezniowi z kompanii: "Bede sluzyl milosciwemu panu do ostatniego
tchnienia. Kiedy juz tutaj jestem, niech tu zostane. Kiedy jestem zolnierzem, musze sluzyc cesarzowi i nikt mnie nie ma
prawa z wojska wygnac, nawet gdyby przyszedl pan jeneral, kopnal mnie w tylek i wyrzucil z koszar. Wrocilbym do niego i
powiedzialbym: "Melduje poslusznie, panie jenerale, ze pragne sluzyc cesarzowi panu do ostatniego tchnienia j ze
powracam do kompanii." A gdyby mnie tutaj nie chcieli, pojde do marynarki, abym chociaz na morzu mogl sluzyc
najmilosciwszemu cesarzowi. Gdyby zas i tam mnie nie chcieli i pan admiral i tam kopnalby mnie w dupe, bede cesarzowi
sluzyl w powietrzu".
W koszarach jednak panowalo powszechnie glebokie przekonanie, ze dobrego wojaka Szwejka wyrzuca z wojska! W
dniu 3 lipca przyszli po niego do wiezienia z noszami, przywiazali go rzemieniami i odniesli do szpitala garnizonowego.
Kiedy go niesli, z noszy odzywalo sie patriotyczne haslo: "Zolnierze, nie dajcie mnie, chce dalej sluzyc cesarzowi!" . , , -1,
Polozyli go na oddziale ciezko chorych, a lekarz sztabowy Jansa pobieznie go zbadal: ..
-Szwejku, masz powiekszona watrobe i otluszczone serce. To sie urzadziles, musimy cie zwolnic z wojska.
-Prosze poslusznie - odezwal sie Szwejk -jestem zdrow jak ryba.
Co by beze mnie, poslusznie melduje, armia poczela? Prosze poslusznie, ze chce do kompanii i ze bede dalej sluzyl
milosciwemu panu
53
wiernie i uczciwie, jak przystoi i przynalezy porzadnemu zolnierzowi".Przepisali mu srodki przeczyszczajace, a kiedy mu
je dawal sanitariusz Boczkowskij, Ukrainiec, dobry wojak Szwejk w tej zalosnej sytuacji powiedzial wzniosie:
-Bracie, nie oszczedzaj mnie, jesli sie nie przelaklem Wlochow, nie boim sie ani twego rycynusu i lewatywy. Zolnierz nie
moze sie niczego bac i musi sluzyc, to sobie zapamietaj!
Odprowadzili go potem i w ustepie pilnowal go zolnierz z nabitym karabinem. '-- - '" ' -,...-- Ulozyli go ponownie na lozku a
sanitariusz Boczkowskij, chodzil kolo niego i w2dychal:
-Psiakrew, masz rodzicow?
-Mam.
-Stad nie wyjdziesz calo, ty symulancie.
Dobry wojak Szwejk go spoliczkowal.
-Ja, symulant? Ja przeciez jestem zupelnie zdrow i chce sluzyc milosciwie nam panujacemu az do ostatniego tchnienia.
Oblozyli go lodem. Trzy dni trzymali go w lodowych okladach, a kiedy nadszedl lekarz sztabowy i zwrocil sie do niego:
-No, Szwejku, pojdziesz chyba jednak do domu z wojska?
Szwejk oswiadczyl:
-Melduje poslusznie, panie szabarct, ze ciagle jestem zdrow i ze Chce dalej sluzyc.
Dali go znowu do lodu i za dwa dni miala przyjsc komisja, superarbitrazowa, ktora by go na wszystkie czasy zwolnila z
wojska.
Na dzien przed przybyciem komisji, kiedy juz wypisano Jegozwolnienie od sluzby wojskowej, dobry wojak Szwejk
zdezerterowal z koszar.
Aby mogl nadal sluzyc milosciwemu panu, musial zbiec. Przez czternascie dni nic o nim nie slyszano.
Jakze wiec wielkie bylo zdziwienie, kiedy po czternastu dniach pojawil sie w nocy dobry wojak Szwejk przed brama koszar
i meldowal warcie z poczciwym usmiechem na okraglej, spokojnej twarzy: ^- Melduje poslusznie, ze ide sie dac zamknac,
poniewaz zdezynterowalem, abym mogl dalej sluzyc cesarzowi az do ostatniego tchu.
Jego zyczenie zostalo spelnione. Dostal pol roku, a kiedy domagal sie dalej sluzyc, przeniesli go do arsenalu, aby nabijal
bawelna strzelnicza torpedy.
Dobry wojak Szwejk uczy sie, jak nalezy sie obchodzic z bawelna strzelnicza I stalo sie tak, jak mu powiedzial wielebny
kapelan:
-Szwejku, ty hultaju, jesli juz chcesz sluzyc w wojsku, tedy bedziesz sluzyl przy bawelnie strzelniczej. To ci pewnie
pojdzie na zdrowie.
Dobry wojak Szwejk uczyl sie w arsenale obchodzic z bawelna strzelnicza. Nabijal nia torpedy. Nie ma zartow w tej
sluzbie, poniewaz jedna noga jestescie stale w powietrzu, a druga w grobie.
Dobry wojak Szwejk wszakze sie nie bal. Zyl pomiedzy dynamitem, ekrazytem i bawelna strzelnicza spokojnie jak
przystalo na godnego zolnierza, a z budynku, gdzie ladowal torpedy tym strasznym srodkiem wybuchowym, dobiegal jego
spiew: ,,Piemoncie, Piemoncie, robisz z siebie pana i za toba padla ta majlandzka brama, hop, hop, hop. Ta majlandzka
brama i te cztery mosty, wystawze, Piemoncie, mocniejsze forpoczty, hop, hop, hop! Ja wam wystawilem regiment
ulanow,^ wyscie go zagnali za majlandzka brame, hop, hop, hop!" Po tej pieknej piesni, ktora dobrego wojaka Szwejka
przemieniala w lwa, przychodzila kolej na szereg innych przejmujacych piesni o knedlikach wielkich jak glowa, ktore dobry
wojak Szwejk lykal z niewyslowiona rozkosza. - I w ten sposob zyl spokojnie wsrod bawelny strzelniczej, sam ze soba w
jednym z budynkow arsenalu.
Az pewnego dnia przyszla inspekcja, ktora chodzi od jednego do drugiego budynku i kontroluje, czy wszystko jest w
porzadku.
Kiedy weszli do budynku, w ktorym dobry wojak Szwejk uczyl sie obchodzic z bawelna strzelnicza, zobaczyli procz
obloku tytoniowego dymu, ktory snul sie z fajki, ze dobry wojak Szwejk jest nieuleklym zolnierzem.
Szwejk, widzac panow wojskowych, wstali wedlug regulaminowych przepisow wyjal z ust fajke i polozyl ja w najblizszej
od siebie odleglo55 sci, aby mial ja w zasiegu reki, a wiec do otwartej stalowej beczki z bawelna strzelnicza. Przy tym
przemowil salutujac:
-Melduje poslusznie, ze nie stalo sie nic nowego i ze wszystko jest w porzadku.
Sa w zyciu czlowieka momenty, kiedy przytomnosc umyslu odgrywa wielka role.
Najbardziej przytomny z calego towarzystwa byl pan pulkownik.
Z bawelny strzelniczej wydobywaly sie koleczka tytoniowego dymu i wtedy powiedzial:
-Palcie, Szwejku, dalej.
Byly to madre slowa, poniewaz jest zdecydowanie lepiej, kiedy zapalona fajka znajduje sie w ustach niz w bawelnie
strzelniczej. Szwejk zasalutowal i powiedzial:
-Poslusznie melduje, ze bede kurzyc.
Byl to bowiem posluszny zolnierz.
-A teraz, Szwejku, chodz na wartownie!
-Poslusznie melduje, ze nie moge, poniewaz musze tutaj wedle przepisu pracowac do szostej, az mnie przyjda zmienic.
Przy bawelnie strzelniczej musi ciagle ktos byc obecny, aby sie nie stalo jakies nieszczescie!
Inspekcja zniknela. Klusem biegla na wartownie, gdzie rozkazano, aby po Szwejka wyslac patrol. : -- Patrol poszedl
niechetnie, ale przeciez poszedl.
Kiedy stanal przed budynkiem, gdzie z zapalona fajka odbywal sluzbe dobry wojak Szwejk posrod bawelny strzelniczej ku
chwale najmilosciwiej nam panujacego cesarza, kapral zawolal:
-Szwejku, ty draniu, wyrzuc fajke oknem i wylaz stamtad.
-Nawet o tym nie mysle, pan pulkownik rozkazal, abym kurzyl dalej, a wiec musze palic az do rozerwania ciala na kawalki.
-Wylaz stamtad, bydlaku!
-Nie wyleze, melduje poslusznie. Dopiero jest czwarta, mozecie mnie zluzowac o szostej. Do szostej musze byc przy
bawelnie strzelniczej, aby zapobiec jakiemus nieszczesciu. Ja jestem ostrozny...
Tego ,,y" nie dopowiedzial. Chyba czytaliscie o tym wielkim nieszczesciu, jakie sie zdarzylo w arsenale i ktore stalo sie
powodem do ogloszenia zaloby narodowej w Austrii. Wylatywal w powietrze budynek po budynku, az w trzy cwierci sekundy
wylecial caly arsenal.
Zaczelo sie to w budynku, w ktorym dobry wojak Szwejk uczyl sie obchodzic z bawelna strzelnicza i jak mogila nad tym
miejscem wzno56 sily sie deski, belki i szczatki zelaznej, konstrukcji, ktore spadly tutaj ze wszech stron, aby oddac ostatnia
posluge dzielnemu Szwejkowi, ktory sie nie bal bawelny strzelniczej. ; :
Przez trzy dni pracowali saperzy na gruzach i zbierali do kupy glowy, korpusy, rece i nogi, aby dobry Pan Bog na sadzie
ostatecznym latwo rozpoznal rozne szarze i wedle tego, jakie sa, je wynagrodzil.
Skladanie szczatkow w calosc byly to prawdziwe lamiglowki. Przez trzy dni sprzatali deski, zelazo z konstrukcji az
trzeciego dnia z mogily Szwejka, kiedy noca przedzierali sie do srodka tej kupy, uslyszeli przyjemny glos: "Ta majlandzka
brama i te cztery mosty, wystawze, Piemoncie, mocniejsze forpoczty, hop, hop, hop". W swietle pochodni przekopywali
droge w strone glosu: "Ja wam wystawilem regiment ulanow, wyscie go zagnali za majlandzka brame, hop, hop, hop".
Przy swietle pochodni ujrzeli jakas jaskinie zbudowana z elementow zelaznej konstrukcji i bezladnie ulozonych desek, a w
kaciku zobaczyli dobrego wojaka Szwejka, ktory odkladajac fajke, zasalutowal i powiedzial: ;
-Melduje poslusznie, ze nie stalo sie nic nowego i ze wszystko jest w porzadku! , Wyprowadzili go na zewnatrz tego
rozwalonego piekla i dobry wojak Szwejk, kiedy tylko znalazl sie przed oficerem, kontynuowal:
-Melduje poslusznie, ze wszystko jest w porzadku i ze prosze, aby mnie zmieniono, poniewaz dawno juz minela szosta
godzina i prosze rowniez o "menazgeld" za ten czas, co to na mnie spadlo.
Dzielny wojak byl jedynym, ktory z calego arsenalu przezyl te katastrofe.
Wieczorem na Jego czesc kola wojskowe wydaly w kasynie oficerskim w miescie male przyjecie. Otoczony przez
oficerow, pil dobry wojak Szwejk jak smok, a jego dobre okragle oblicze jasnialo radoscia.
Na drugi dzien otrzymal,,menazgeld" za trzy dni, tak jakby uczestniczyl w wojnie, a za trzy tygodnie zostal mianowany
kapralem w swej kompanii oraz otrzymal wielki medal wojenny.
Kiedy ozdobiony nim i z gwiazdeczkami wchodzil do swych koszar w Trydencie, spotkal sie z oficerem Knoblochem,.
ktory zachwial sie, gdy zobaczyl budzaca trwoge dobroduszna twarz dobrego wojaka Szwejka:
-Tys to, lumpie jeden, zmajstrowal - powiedzial do niego.
Szwejk odparl z usmiechem:
-Melduje poslusznie, ze sie nauczylem, jak nalezy obchodzic sie z bawelna strzelnicza.
57
I z pogodna mysla wyszedl na dziedziniec, aby odnalezc swoja kompanie. , Tego dnia oficer dyzurny czytal zolnierzom
informacje z ministerstwa wojny o stworzeniu oddzialu aeroplanow w armii oraz wezwanie, aby zglosili sie ci, ktorzy chca
tam sluzyc.Wtedy wystapil dobry wojak Szwejk i meldujac sie oficerowi, mowil:
-Prosze poslusznie, ja juz bylem w powietrzu i juz to znam i chce tez w powietrzu sluzyc milosciwemu panu cesarzowi.
I juz za tydzien wedrowal dobry wojak Szwejk do oddzialow zeglugi powietrznej, gdzie sobie poczynal nie mniej wspaniale,
jak w arsenale, dalej to zobaczycie.
Dobry wojak Szwejk sluzy przy aeroplanach Austria posiada trzy balony, ktorymi mozna sterowac, osiemnascie balonow
niesterownych oraz piec aeroplanow. Tak sie przedstawia sila Austrii w powietrzu. Dobrego wojaka Szwejka przydzielili do
oddzialu aeroplanow, aby sluzyl dla honoru i slawy tego nowego rodzaju broni. Najpierw wyciagal z hangarow aeroplany na
lotnisko wojskowe oraz czyscil metalowe czesci terpentyna i wiedenskim wapnem.
Sluzyl tedy przy aeroplanach, zaczynajac od podstaw. I jak kiedys pieczolowicie czyscil konie wielmoznemu kapelanowi w
Trydencie, tak tutaj z ochota pracowal przy aeroplanach, szczotkowal powierzchnie jakby zgrzeblem konie oraz w stopniu
kaprala rozprowadzal warty pilnujace hangarow i pouczal zolnierzy: ,
-Latac sie musi i dlatego kazdego, ktory chcialby ukrasc aeroplan, zastrzelcie. , ' Po czternastu dniach wykonywal funkcje
towarzyszacego w lotach.
Jest to wszakze bardzo niebezpieczny awans.
Obciazal aeroplan i latal z oficerami. Dobry wojak Szwejk sie jednak nie bal. Usmiechniety wzbijal sie w powietrze i
pokornie oraz poczciwie patrzyl na oficera sterujacego samolotem, salutowal tez, jesli widzial przed soba wyzsze szarze,
poruszajace sie pomalu po lotnisku.
A jesli gdzies spadli i rozbili aeroplan, to Szwejk zawsze pierwszy wylazil ze szczatkow i pomagajac oficerowi powstac,
meldowal:
-Melduje poslusznie, ze spadlismy i ze jestesmy zywi i zdrowi.
Byl to przyjemny wspoltowarzysz. Pewnego dnia wystartowal z oficerem Herzigiem i kiedy znalezli sie na wysokosci 826
metrow, przestal pracowac motor.
-Melduje poslusznie, ze skonczyla sie nam benzyna - odezwal sie zza plecow oficera przyjemny glos Szwejka. -
Zapomnialem, melduje poslusznie, dolac do baku. - I chwile potem:
-Melduje poslusznie, ze spadamy do Dunaju.
59
A kiedy po chwili wynurzyly sie ich glowy z koliscie falujacych, zielonkawych wod Dunaju, plynac za oficerem do brzegu,
dobry wojak.Szwejk meldowal:
-Melduje poslusznie, ze dzisiaj pobilismy rekord wysokosci.
Zblizaly sie wielkie lotnicze cwiczenia wojskowe na lotnisku pod Wiener Neustadt.
Przegladali aeroplany, probowali motory i wykonywali ostatnie prace przygotowawcze do lotow.
Porucznik Herzig zamierzal poleciec wraz ze Szwejkiem na dwuplatowcu Wrighta, do ktorego przymocowany byl
przyrzad Morrissona; umozliwiajacy start pionowy. 1 Znajdowali sie tutaj przedstawiciele wszystkich obcych mocarstw.
Rumunskiego majora Gregorescu bardzo interesowal aeroplan Herziga, siadl w. kabinie i ogladal dzwignie oraz stery.
Dobry wojak Szwejk na rozkaz porucznika uruchomil silnik, smigla sie obracaly, Szwejk z wielkim oddaniem poprawial -
siedzac obok ciekawego rumunskiego majora - metalowa linke druciana laczaca tylne stery wysokosciowe, poczynajac
sobie przy tym tak energicznie, ze zrzucil majorowi czapke z glowy.
Porucznik Herzig sie rozzloscil:
-Szwejku, ty osle, lec do wszystkich diablow.
-Zum Befehl, Herr Leutnant - odkrzyknal Szwejk, zlapal za stery wysokosciowe oraz dzwignie przyrzadu Morrissona i
aeroplan wzniosl sie nad ziemia a glosne, regularne wybuchy znakomitego silnika slychac bylo daleko. 20, 100, 300, 450
metrow wysokosci w kierunku poludniowo-zachodnim, ku bialym Alpom, szybkosc 150 km na godzine. ' Nieszczesny
rumunski major odzyskal swiadomosc nad jafcims lodowcem, nad ktorym lecieli na takiej wysokosci, ze mogl wyraznie
rozpoznawac pod soba cuda przyrody, sniezne pola, przepascie spogladajace na niego surowo i groznie.
-Co to sie dzieje? - pytal jakajac sie ze strachu.
-Lecimy wedlug rozkazu, melduje poslusznie - odpowiedzial poczciwie dobry wojak Szwejk. - Pan porucznik rozkazal:
"Leccie do wszystkich diablow", a wiec lecimy, melduje poslusznie.
-Ale gdzie, gdzie wyladujemy? - pytal szczekajac zebami dociekliwy rumunski major Gregorescu.
-Poslusznie melduje, ze nie wiem, gdzie spadniemy. Lecimy wedlug rozkazu i ja umiem tylko w gore, w dol nie potrafie,
mysmy zreszta z panem porucznikiem w ogole tego nie potrzebowali. Kiedy osiagnelismy wysokosc, spadalismy tak jakos
sami.
60
Wysokosciomierz pokazywal wysokosc 1860'metrow. Major kurczowo trzymal sie poreczy i krzyczal po rumunsku: "Deu,
deu, Boze, Boze", a dobry wojak Szwejk zrecznie poslugujac sie' sterami, spiewal ponad Alpami, nad ktorymi przelatywali:
"Ten pierscionek, cos mi dala, ja go nosic nie bede, do pioruna8, czemu nie, kiedy wroce do regimentu karabin nim
nabije".Major modlil sie na glos po rumunsku i klal straszliwie, podczas gdy w czystym mroznym powietrzu daleko brzmial
jasny glos dobrego wojaka Szwejka: "Te chusteczke, cos mi dala, tej ja nosic nie bede, do pioruna, czemu nie, kiedy wroce
do regimentu, gwer pucowac nia bede, do pioruna, czemu nie".
Pod nim krzyzowaly sie blyskawice i grzmiala 'burza.
Wytrzeszczywszy oczy major patrzyl przed siebie i ochryplym glosem pytal: ' ';
-Kiedy sie to skonczy?
-Niewatpliwie sie to skonczy - usmiechajac sie, odpowiedzial dobry wojak Szwejk - poniewaz mysmy z panem
porucznikiem zawsze gdzies spadli.
Znajdowali sie gdzies ponad Szwajcaria i lecieli na poludnie.
-Cierpliwosci, prosze poslusznie - powiedzial dobry wojak Szwejk - kiedy sie nam skonczy benzyna, musimy gdzies
spasc.
-Gdzie jestesmy?
-Nad jakas woda, melduje poslusznie, jest to duza woda, chyba spadniemy do morza.
Major Gregorescu zemdlal, zaklinowal swoj tlusty brzuch miedzy listwami i mocno uwiazl w zelaznej konstrukcji.
A dobry wojak Szwejk spiewal sobie nad Morzem Srodziemnym: "Kto chce wyrosc wielki, musi jesc knedliki, ein, zwei, na
wojnie go nie zabija, ein, zwei, jadl bowiem knedliki, te wojskowe knedliki jak glowa wielkie, ein, zwei".
I dalej spiewal sobie dobry wojak Szwejk ponad tymi olbrzymimi przestrzeniami morskimi na wysokosci tysiaca metrow:
"Maszeruje Grenewil przez Prochowa Brame na szpacir...** ;
Morskie powietrze przebudzilo majora z omdlenia. Popatrzyl na te wstretne glebiny i stwierdziwszy, ze to morze, zawolal:
"Diu, diu" i ponownie omdlal.
Lecieli noca i lecieli ciagle. Raptem dobry wojak SzWejk potrzasnal majorem i powiedzial dobrodusznie: - -
Meldujeposlusznie, ze spadamy, ale jakos powoli. Slizgowym lotem aeroplan, ktory nie mial juz benzyny, wyladowal w
palmowym gaju pod Trypolisem, w Afryce.
61
Dobry wojak Szwejk, pomagajac wychodzacemu z aeroplanu imajorowi, mowil: . - - Melduje poslusznie, ze wszystko jest
w porzadku. ' Byl to swiatowy rekord, ktory ustanowil Szwejk, przelatujac ponad Alpami, poludniowa Europa, Morzem
Srodziemnym i ladujac az w Afryce. ^. - \ . - Major widzac wokol siebie palmy, wycial Szwejka dwa razy w pysk, co przyjal
dobry wojak z usmiechem, poniewaz wykonywal jedynie swoj obowiazek, odkad porucznik Herzig mu rozkazal:-Leccie do
wszystkich diablow!
Co bylo dalej, niezrecznie by opowiadac, poniewaz byloby to bardzo niemile dla ministerstwa wojny, ktore z pewnoscia
zaprzeczy, jakoby pod Trypolisem mial wyladowac austriacki aeroplan, albowiem tym samym znalezlibysmy sie w wielkich
klopotach miedzynarodowych.
Osla historia ''"'l Bosni Na granicy Bosni i Serbii znajduje sie maly fort austriacki. Na dole - jeszcze w Bosni - polozona jest
wies Crna Bara, a w niej jest bunar, studnia, do ktorej chodzili z austriackiego fortu po wode. Posylali tam po wode osla
wraz z podoficerem i dwoma zolnierzami. Osiol nosil buklaki na wode i byl militarysta.
Jesli ktos nie nosil austriackiego munduru, nie smial sie zblizyc do osla w czasie, kiedy zolnierze czerpali z bunaru wode
do skorzanych workow. Wtedy kopal, porykiwal i gryzl, krotko mowiac, objawial prawdziwa nienawisc na widok czakszir,
spodni Bosniakow, czemu sie tez zaden rozumny czlowiek nie powinien dziwic, albowiem osiol zyl juz od wielu lat w forcie,
po ktorego dziedzincu sie wesolo i swobodnie przechadzal. ;
W nocy jednak pilnowal w stajni granicy.
Kiedy sie bowiem na serbskiej stronie cos poruszylo, wtedy sympatyczny i dobry osiol zaczynal straszliwie ryczec, az
zbudzil cala zaloge. Razem z nim najwiekszy halas robil kogut dzierzawcy kantyny, ktory z biegiem czasu calkowicie'nabral
wojskowego ducha. Gdy w nocy po serbskiej stronie, jechaly wozy, kogut rozpoczynal wowczas pianie i tak zyli wszyscy
bezpiecznie w tym forcie, albowiem pilnowali ich osiol i kogut. Zyli w bojazni bozej, az zdarzylo sie pewnego dnia cos, co
calkowicie zaklocilo spokoj zalogi, spokoj powiatu i wprowadzilo zarzad krajowy Bosni w wielkie zdenerwowanie. Bohaterka
tej zdradzieckiej afery byla koza Branka Nuszicia.
Zanim jednak przejde do opowiadania o zdradzie stanu, ktora mrozi krew w zylach kazdego dobrego obywatela, pozwole
sobie krotko opowiedziec o Bosni i Hercegowinie i w ogole o ziemiach okupowanych, jak to pewnego razu jeden z moich
przyjaciol przedstawial pewnemu Francuzowi:
63
-Austro-Wegry skladaja sie z Austrii i Wegier oraziikyajow okupom wanych. Te zas skladaja sie z Bosni, o ktorej nie wolno
mowic oraz z Hercegowiny, o ktorej w ogole nie wolno wspominac. Potem idzie Nowy Pazar, ale i o nim sie rowniez nie
smie mowic.-A dalej? - zapytal Francuz.
-O tym, co dalej takze nie wolno mowic - zakonczyl wyklad moj przyjaciel. ,' W Crnej Barze zyla sobie spokojnie koza
Branka Nuszicia; zrzadzeniem losu przezyla ona przed laty te grozna katastrofe, ktora dotknela wszystkie kozy w Bosni i
Hercegowinie. Zarzad kraju karczowal otoz lasy i potem doszedl do wniosku, iz wyniszczeniu lasow winne sa kozy.
Hultajskie te zwierzeta ogryzaja krzewy i drzewa. Zarzad krajowy wydal wtedy rozporzadzenie, iz do wyznaczonego terminu
wszystkie kozy w Bosni i Hercegowinie musza zostac zjedzone, w przeciwnym razie wlasciciele koz zostana postawieni
przed sad wojenny.
Branko Nuszic ocalil swoja koze w ten sposob, ze ja przeprowadzil przez granice; kiedy zas rozporzadzenie zarzadu
zostalo zniesione, bowiem bratanek jednego z naczelnikow zarzadu krajowego mial wedlug przepisu lekarza pic kozie
mleko pod Sarajewem, Branko Nuszic przywiodl z powrotem swa koze na terytorium bosniackie.
Bylo to zwierze bardzo madre i nie ogryzalo krzewow i drzew, rozumialo bowiem zarzadzenie wladz krajowych, ktore za
takie karygodne postepowanie przewidzialy w Bosni i Hercegowinie kare smierci. Koza nie moze sie odwolywac, a zreszta
w Bosni nie na wiele by sie to jej zdalo. . .
Tak wiec koza Branka Nuszicia szanowala prawa. Dwanascie lat apetyczne lesne drzewa i drzewka posadzone na koszt
skarbu kusily.
Pokusa byla. niekiedy bardzo silna, ale koza zawsze mowila sobie kategorycznie "nie moge", wiedziala bowiem, iz zyje w
kraju pod zarzadem wojskowym.' ^ , - :
Dwanascie lat to piekny kawalek czasu, szczegolnie, gdy zwazymy, ze kozy sa stworzeniami OiSlabym charakterze.
Koz bez charanteru tlucze sie wiele po wzgorzach wszystkich krajow, nie musi to byc ani Bosnia, albo Hercegowina.
Ale koza Branka Nuszicia uczciwie sie walesala po zboczach i skar lach. ' .
Czesto slina zbierala sie jej w pysku, kiedy widziala zielen mlodych drzewek, zawsze jednak zwyciezala jej godnosc i
uczciwosc obywatelska.
Gdy bowiem tak rozporzadzi zarzad krajowy w Bosni, nawet koza nie
64
moze byc lakoma. Dwanascie lat.trzymala sie w ryzach. Bylo to zwierze wzorowe.Az pewnego dnia stalo sie:
modrzewiowe drzewko pod fortem posadzone na pamiatke okupacji Bosni i Hercegowiny, zostalo przez noc do cna
objedzone. Wstretny uczynek odkryty zostal o piatej rano, a o szostej prowadzili juz spetanego Branka Nuszicia do sadu
okregowego.
W Crnej Barze jeden jedyny czlowiek mial koze i byl nim Branko Nuszic; wszystkie pozostale kozy zostaly zastrzelone
przez zolnierzy.
Kolejny dowod: Branko Nuszic byl swego czasu poslem. Chcecie jeszcze czegos wiecej? Mamy i inne dowody, ktore
przemawiaja na niekorzysc Nuszicia. Koza Branka Nuszicia, kiedy po niego przyszli zolnierze, ukryla sie i nie mozna jej bylo
znalezc.
Koza Branka Nuszicia uciekla do Serbii!
Branko Nuszic przez cala droge do sadu okregowego zaklinal sie, ze jest niewinny.
Koze mial przez noc przywiazana i wypuscil ja na trawe dopiero na pol godziny przed przyjsciem zolnierzy:
-A wiec, gdzie ja ukryles?
-Uciekla do Serbii, poniewaz po serbskiej stronie zobaczyla kozla.
My, ktorzy znamy jego koze jako niezwykle uczciwa, moglibysmy w to uwierzyc. Po prostu chciala przeszkodzic
wtargnieciu serbskiego kozla na terytorium bosniackie, wiedziala bowiem o tym, ze wladze bosniackie zakazuja i surowo
karza za przejscie zywych zwierzat z Serbii.
Z drugiej strony uwazamy rowniez za mozliwe, iz koza Branka Nuszicia objadla - obgryzla drzewko posadzone na
pamiatke okupacji Bosni i Hercegowiny. Pewnie juz tego nie mogla wytrzymac i objadla wlasnosc skarbu w stanie
niepoczytalnosci.
Albowiem jako porzadni obywatele, nie mozemy mniemac, izby uczynila to znajdujac sie w normalnym stanie ducha.
Tymczasem Branko Nuszic zostal wtracony do wiezienia przy sadzie okregowym i jednoczesnie przeprowadzono u niego
rewizje domowa.
Kto zna te goraca ziemie w Bosni, nie dziwi sie, iz dowodca fortu, kapitan Kraus, przeniesiony tu za dlugi z Dolnej Austrii,
inteligentnie sie domyslil, iz sprawa nie jest tak prosta, jakby na to z pozoru wygladalo. - Uczynil tedy, co uznal za pozadane,
a o reszte postara sie juz zarzad krajowy. ' Bylo jasne i pewne, iz idzie tu o zdrade panstwa, poniewaz Niemcy na
terytoriach okupowanych sa znienawidzeni, i
65
5 - Nieznane przygody Szwejka Podobnie myslano rowniez w sadzie okregowym, ktory zatrzymal Nuszicia w wiezieniu
sledczym.Jeszcze tego samego dnia przyprowadzono Nuszicia na przesluchanie, w czasie ktorego doszlo do
sensacyjnego odkrycia. ;
Branko Nuszic przyznal sie w czasie krzyzowych pytan zadawanych podczas przesluchania, ze koze kupil .przed
dwunastu laty od Miliwoja Neszkovicia.
Zatelegrafowano'tedy, aby w Crnej Barze zaaresztowac Miliwoja Neszkovicia. Rozkaz wykonano i juz nastepnego dnia
przesluchiwano przez trzy godziny w sadzie okregowym Miliwoja Neszkovicia.
Zrazu sie do niczego nie przyznawal, ale potem oswiadczyl: "Koze kupilem od Turczynki Medzimy Czarapiciowej i potem
sprzedalem ja Brankowi Nusziciowi". ;
Sedzia okregowy zacieral rece.iA wiec. nie myli sie. Sa w to zamieszani rowniez mahometanie. - , , Natychmiast wyslano
telegram: "Zaaresztowac Turczynke Medzime Czarapiciowa w Rakowicy".
Pod wieczor doprowadzono przed sad te straszliwa staruche.
Na pytanie, w jakim jest wieku, odpowiedziala, ze ma sto lat.
Odprowadzono ja do wiezienia po nieudanym przesluchaniu twierdzila bowiem, ze niczego nie pamieta.
Sedzia okregowy nie tracil jednak nadziei. Nic byla- co prawda - przerwana, ale dzieki jego przemyslnosci drugi dzien
przyniosl nowe odkrycia.
Nie bylo watpliwosci, ze idzie o szeroko rozgalezione sprzysiezenie.
Miliwoj Neszkowic -jak stwierdzono podczas przesluchania w sledztwie - kuzyn Janka Weselinowicia w Zarkowie, a ow
Janko Weselinowic byl narzeczonym Ewicy Yasiciowej z Crnej Trdzawy, natomiast jej ojciec byl zaufanym przyjacielem
Petara Milutinowicia ze wsi Zukwarica. A ow. Petar Milutinowic abonowal czasopismo "Straz Serbska", ktore wychodzilo w
Sarajewie i mialo antypanstwowy charakter.
Nie minely dwa dni, a mieli ich wszystkich za kratkami. Janka Weselinowicia, Ewice Wasiciowa, jej ojca i Petara
Milutinowicia i tych wszystkich wraz z Brankiem Nusziciem oraz Turczynka Medzima Czarapiciowa przewiezli z sadu
okregowego do sadu krajowego w Sarajewie, dodajac redaktora "Strazy Serbskiej" (Srb-Obran). Rownoczesnie w Kotorze
w Dalmacji aresztowano syna Petara Milutinowicia, pietnastoletniego gimnazjaliste.
To bylo straszne. Spisek - jak widac - rozszerzono i na Dalmacje'
66
Tymczasem sedzia okregowy przegladal akta sprawy i ku swemu przerazeniu stwierdzil, iz brakuje podstawy oskarzenia,
kozy Branka Nuszicia, tej bowiem nie znalazl pomiedzy uwiezionymi Uczynil wiec wszystko, co bylo w jego mocy. Wezwal
zaloge fortu nad Crna Bara, aby pilnie strzegla granicy, a w przypadku gdyby koza zamierzala z Serbii powrocic do Bosni,
by Ja natychmiast J bez. warunkowo pochwycono i doprowadzono do fortu. " :Kiedy wydal ten rozkaz, raz jeszcze zbadal
wszystkie materialy o tej aferze i ogarnal go lek. i " ,.; ' Jasno zobaczyl, iz w tej sprawie posunal sie nazbyt daleko Poniewaz
niczego JUZ nie mozna bylo naprawic, aby sie nie zblamowac nakazal dodatkowo zaaresztowac naczelnika gminy Crna
Bara, w ktorej' zyla koza Branka Nuszicia, niejakiego Milkowicia, bowiem i ten zaniedbal swych obowiazkow. Jakich
obowiazkow, o tym nie wiedzial an?1 zamkniety naczelnik gminy, ani sedzia okregowy."' ' -? - Powrocmy teraz od sedziego
okregowego do osla, ktory nosi wode z bunaru gminy Crna Bara do fortu.
Otoz osiol ten calymi dniami chodzil zasmucony, jakby eo gryzlo sumienie, i ,? Zolnierze rozmawiali o calym zdarzeniu nie
krepujac sie przed madrym oslem i choc w wiekszosci mowili po niemiecku, to przeciez ten Jezyk osiol najlepiej rozumial,
zyl bowiem wczesniej pomiedzy Niemcami w Tyrolu.
Wiedzial wiec o calej aferze i porykiwal smutnie, i zawsze gdy przechodzil obok obgryzionego drzewka zasadzonego na
pamiatke okupacji Bosni i Hercegowiny, zwieszal leb miedzy nogi, a oczy mu metnialy Kiedys byl zwawy? pelen zycia,
wesolo strzygl wielkimi uszami a teraz mial sie nedznie.
Nie strzygl uszami, nie skakal i leniwie lazil po forcie. Potem pewnego dnia przyszla komisja.
Przyjechal sedzia okregowy oraz panowie z glownego sadu krajowego z Sarajewa. .-.,- - ---:. ..:;-,',:, ^:^ . - -'.,^ Przybyli, aby
obejrzec objedzone drzewko. I wtedy osiol ktory zrozumial, o co idzie, przylaczyl sie do komisji.
Stal obok nieszczesnego drzewa ze zwieszona glowa, ogonem pomiedzy nogami i opuszczonymi uszami. : "? Gdy tylko
uslyszal nazwisko kozy Branka Nuszicia, uwaznie nadsluchiwal.
I naraz przedarl sie przez czcigodna komisje, zaryczal i rzucil sie w strone drzewka upamietniajacego okupacje.
I za nim panowie z komisji zdolali sie opamietac, obgryzl nieszczesny osiol pozostale listki i resztki kory.
A potem podnioslszy ogon i postawiwszy uszy, zaryczal poteznie i radosnie: "Y, y, a! To bylem ja!" Byla to spowiedz
nieszczesnego osla, trapionego wyrzutami sumienia. Swietna komisja nie zrozumiala osla...
Co sie stalo z aresztowanymi, nie wiem, poniewaz o Hercegowinie nie wolno mowic, a o Bosni rowniez mowic nie wolno.
Koza Branka Nuszicia jeszcze nie powrocila z Serbii i sadze, ze o niej rowniez nie wolno mowic.
Zdrada ojczyzny to niebezpieczna i dwuznaczna sprawa.
Teksty wojskowe do czytanek dla dzieci Podlug zarzadzenia ministerstwa oswiaty do czytanek dla dzieci maja byc
wlaczone teksty pochodzace spod piora panow oficerow. lako wzorzec podajemy nastepujace:
Mitiuszka i slonina Mitiuszka wzial ze spizarni pana Kapitana Miszkolcego kawal iloniny, ktora zjadl w calkowite} tajemnicy,
a potem poszedl do pana kapitana, zasalutowal i zameldowal:
-Poslusznie melduje, panie kapitanie, ze ukradlem z panskiej spizarni kawal sloniny, ktora zjadlem.
Mitiuszka byl mianowicie ordynansem pana kapitana.
Kapitan Miszkolc! byl w dobrym nastroju, goscil u siebie panow oficerow, zawolal ich i powiedzial:
-Popatrzcie, to jest Mitiuszka z mojego pulku! Ukradl kawal sloniny, a jak go zjadl, poszedl o tym zaraz poslusznie
zameldowac. Dlaczego, Mitiuszko, nie zameldowales o calym zdarzeniu, zanim' slonina zjadles? - ' ' ' Mitiuszka byl w
rozterce.
-Melduje poslusznie - odpowiedzial niepewnym glosem - slonina pachniala.
-Dobrze, Mitiuszko, a czy wiesz, co cie czeka?
-Surowa kara, melduje poslusznie!
-W zadnym przypadku, Mitiuszko, zjesz cala slonine ze spizarni!
Idzie wiec Mitiuszka do spizarni, gdzie wisi spory kawal sloniny / niemalego swiniaka, wesolo siada na beczce od wina,
wyjmuje z kieszeni ko/ik. kraje slonine i polyka.
71
Gdy zjadl porzadny kawal sloniny, zaczal rozmyslac o nieoczekiwanym szczesciu. W polmroku spizarni sam sobie
wydawal sie ksieciem. ^ Krajal slonine i jadl dalej. Sloniny wszakze wolno ubywalo. Zdalo ? mu sie nagle straszne, ale
swiadom tego, ze rozkaz jest rozkazem, da-| lej odkrawal slonine i zujac kes po kesie, mowil do siebie: | - To za to, ze nie
czyscilem guzikow przy bluzie, ten kawalek za to, 3 ze nie zasalutowalem kapralowi, ten za to, ze na warcie myslalem o do-
j mu.Sloniny jednakze ubywalo bardzo powoli. Im dalej, tym trudniej mu bylo ja jesc i wreszcie wytoczyl sie z niemala
trudnoscia na zewnatrz, gdy zjadl piec kilogramow sloniny. Od tego czasu nigdy nie lasowal w spizarni i z Mitiuszki stal sie
wzorowy zolnierz.
II
Po bitwie Maly Jasiek wyszedl po bitwie na pole. Podobaly mu sie trupy dzielnych obroncow ojczyzny, ktore lezaly w krwi
przelanej za ojczyzne z twarza zwrocona w kierunku, gdzie akurat nasze dzielne wojsko slawilo calkowite zwyciestwo. Ale
w tym momencie zblizyl sie do niego wysoki czlowiek, ktory z lekcewazeniem spogladal na pole chwaly i powiedzial do
niego:-Drogi chlopcze, to co tutaj widzisz (skonfiskowano). .
Maly Jasiek odparl jednak:
-Jestem dumny z tego, ze moj starszy brat znajduje sie wsrod martwych bohaterow!
Zly czlowiek mu na to odpowiedzial:
-Ty nie rozumiesz, ze (skonfiskowano).
Tu wszakze oczy Jaska zaiskrzyly sie gniewem i zawolal:
-Czy pan nie ma ani troche zrozumienia dla tego, ze pieknie jest strzelac do nieprzyjaciela?
Odpychajacy mezczyzna odrzekl:
-Nie mam, poniewaz (skonfiskowano).
Po tych slowach maly Jasiek'z pogarda odszedl od nieszlachetnego meza, ktory wolal za nim: ,
-O, chlopcze, (skonfiskowano).
72
Boje sie, aby panowie oficerowie nie robili wielkich bledow ortograficznych. A w ogole taka czytanka bedzie przyjemna i
pouczajaca lektura. Znajda sie tu opowiadania: "Zasnal na warcie", "Egzekucja dezertera". Redakcja czytanek przyjmie z
checia teksty pisane przez sierzantow. Beda one pisane jedrnym jezykiem, a ich tresc bedzie uwznioslajaca. Z szeregow
artylerzystow dostarczone zostana artykuly "Wychowanie mlodziezy i karabiny maszynowe". Wzruszajacy bedzie wiersz
kapelana wojskowego: ,,Modlitwa przed bitwa". Z historii wojskowosci bedzie z pewnoscia artykul "Bron wiekow srednich a
wspolczesna".A potem z pewnoscia w domach rodzinnych bedzie mozna widziec taki oto tkliwy obrazek: Dziadzius
weteran czyta glosno wnukom z takiej czytanki. Czy potraficie sobie wyobrazic wieksze szczescie w przemilej,
dobrodusznej tepocie?
II
Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny swiatowej i inne opowiadania Opowiadanie o portrecie cesarza
Franciszka Jozefa I W miescie Mlada Boleslav zyl wlasciciel sklepu papierniczego, Petiska. Szanowal prawo i od
niepamietnych czasow mieszkal naprzeciwko koszar. W -dzien urodzin cesarskich oraz podczas innych swiat
ustanowionych przez ck wladze austriackie wywieszal czarno-zolta choragiew na swoim domku i dostarczal lampiony do
kasyna oficerskiego. - Sprzedawal portrety Franciszka Jozefa do zydowskich szynkow w powiecie Mlada Boleslav oraz na
posterunki zandarmerii. Dostarczalby rowniez portrety wladcy i do szkol podleglych tamtejszemu inspektorowi, ale jego
obrazy nie mialy tej wielkosci, jaka ustalila krajowa rada szkolna. Powiedzial mu o tym pewnego razu ck inspektor
powiatowy w starostwie:-Ogromnie zaluje, panie Petiska, ale pan chce nam dostarczac cesarza szerszego i dluzszego niz
jest to przewidziane w uchwale przeslawnej krajowej rady szkolnej z dnia 20 pazdziernika 1891 roku. Cesarz wedlug
przepisow uchwaly jest nieco krotszy. Dopuszczalny jest j jedynie cesarz o wysokosci 48 cm i szerokosci 36 cm.
Natomiast panski \ cesarz jest wysoki na 50 cm i 40 cm szeroki. Napomyka pan, iz posiada ; pan na skladzie dwa tysiace
portretow monarchy. Niech pan tylko sobie nie wyobraza, ze wtryni nam jakis bubel. Ten panski caly cesarz to towar
marnego gatunku i haniebnego wykonczenia. Wyglada jakby sobie nigdy nie czesal wasow. Na nos mu nadpali strasznie
wiele czerwonej farby, a na domiar zlego zezuje.
Kiedy pan Petiska powrocil do domu, rozgoryczony do ostatka; powiedzial do zony:
-A to sie przejechalismy na cesarzu-staruszku.
Bylo to jeszcze przed wybuchem wojny. Krotko mowiac dwa tysiace portretow pana i wladcy zostalo w remanencie. Gdy
wybuchla wojna, pan Petiska bardzo sie z tego cieszyl i mial nadzieje, ze przecie sie wreszcie pozbedzie tego towaru.
Wywiesil portrety krwiozerczego staru76 szkia w oknie wystawowym swego Sklepu wraz z informacja: Okazja.
Cesarz Franciszek Jozef za 15 koron". Sprzedal szesc sztuk. Piec portretow do koszar, gdzie te litograficzne wizerunki
ostatniego Habsburga mialy natchnac patriotyzmem rezerwistow w kantynach, jeden kupil stary Szimr, wlasciciel trafiki. Ten
austriacki patriota stargowal cene obrazu na dwanascie koron i jeszcze wypowiedzial sie o transakcji jako zlodziejskiej.
Trwala wojna, ale cesarz nie znajdowal zbytu, chociaz pan Petiska zdecydowal sie na reklame w gazetach. Zamawial
reklamujace ogloszenia i oglaszal cesarza w ,,Polityce Narodowej" oraz w " Glosie Narodu": ,,W trudnych czasach nie
moze brakowac w czeskim domu obrazu ciezko doswiadczonego monarchy za 15 koron". Zamiast zamowienia otrzymal
pan Petiska wezwanie do starostwa, gdzie go pouczono, aby w przyszlosci unikal w ogloszeniach reklamowych takich
okreslen, jak ,,trudne czasy" oraz ,,ciezko doswiadczony". W ich miejsce powinien uzywac okreslen ,,czasy pelne chwaly"
oraz ,,zwycieski", inaczej bedzie mial z tego nieprzyjemnosci. Dal tedy ogloszenie: "W cza* sach pelnych chwaly w
czeskim domu nie moze zabraknac portretu naszego zwycieskiego monarchy za 15 koron". Na nic sie to nie zdalo.;
Otrzymal tylko kilka obelzywych listow, w ktorych nieznani korespondenci radzili mu, aby powiesil milosciwego pana w
miejscu, do ktorego cesarz chodzi pieszo i znowu wezwano go do starostwa, gdzic urzedujacy komisarz pouczyl go, iz
powinien bacznie sledzic wiadomosci ck biura informacyjnego i podlug nich kierowac sie wstylizowaniu swoich ogloszen.
Rosjanie wkroczyli juz na Wegry, zdobyli Lwow, sa pod Przemyslem i o tym sie nie mowi, ze sa to czasy pelne chwaly,
panie Petiska. To wyglada jak zart, jak nasmiewanie sie, ironia. Z powodu takich ogloszen moglby sie pan znalezc W
Hradcu przed sadem wojennym.
Pan Petiska slubowal, ze juz bedzie uwazal i opracowal nastepujace ogloszenie: ,,15 koron chetnie ofiaruje kazdy Czech,
aby mogl w swym domu powiesic naszego starenkiego wladce". W redakcjach'miejscowych gazet ogloszenie odrzucono. -
- Czlowieku - powiedzial jeden z urzednikow administracji gazety - chyba pan nie chce, aby nas wszystkich rozstrzelano.
Pan Petiska zirytowany powrocil do domu. Na zapleczu sklepiku poniewieraly sie paczki z zapasem podobizn cesarza.
Pan Petiska kopnal jedna z nich i zaraz sie przelakl tego, co zrobil. Przerazony rozejrzal sie wokolo i uspokoil sie dopiero
wowczas, kiedy stwierdzil, ze nikt tego nie widzial. Melancholijnie zaczal odkurzac paczki i wtedy stwierdzil, n ze niektore sa
zawilgocone i pojawila sie na nich plesn. W kacie siedzial czarny kocur. Nie bylo watpliwosci, kto jest winien zamoczenia
paczekl Kocur, aby zmyc z siebie podejrzenie zaczal przymilnie mruczec. Pan Petiska rzucil w zdrajce stanu miotla i kocur
sie uspokoil. Rozzloszcze-. ny kupiec wpadl do mieszkania i ofuknal malzonke:
-To zwierze trzeba wygnac z domu. Kto sobie kupi cesarza, ktorego taki kocur opaskudzi? Cesarz jest zaplesnialy.
Bedzie go trzeba suszyc.
Niech to piorun trzasnie!
Popoludniowa drzemka, w tym czasie zona zastepowala go w sklepie, byla dla pana Petiski wielce niemila i niespokojna.
Snilo mu sie, ze po czarnego kocura przyszli zandarmi i ze prowadza go wraz z nim na sad wojenny. Potem zdawalo mu
sie, ze zasadzili jego i kota na smierc przez powieszenie i ze najpierw ma byc powieszony kocur, I ze on, Petiska,
wypowiada przed sadem jakies straszliwie buntownicze slowa. Krzyknal przerazony i zobaczyl nad soba zone, ktora
zwrocila sie do niego z wyrzutem: "Na Boga, co ty mowisz, niechby cie ktos uslyszal". l opowiadala cala roztrzesiona, ze
ona tymczasem probowala suszyc cesarza w ogrodzie i ze jacys ulicznicy rzucali do obrazow; kamieniami i ze wygladaja
one teraz jak rzeszota. . .
Stwierdzono rowniez inne straty. Na jednym z obrazow milosciwego pana, ktory suszyl sie na trawniku przysiadly kury i
trawily tam zawartosc swych zoladkow, a dzieki wlasciwej sobie przemianie materii pomalowaly mu wasy na zielono. Dwa
obrazy usilowal zezrec mlody i niedoswiadczony bernardyn rzeznika Holeczka, ktory nic nie wiedzial o paragrafie 63
kodeksu karnego. Szczeniak mial to jednak we krwi.
Jego matke przed rokiem zgladzil hycel, poniewaz zzarla na placu j cwiczen sztandar 36 pulku. : . ? l Pan Petiska byl
nieszczesliwy. Wieczorem w winiarni mowil cos o okazyjnej sprzedazy i jakie ma klopoty z panujacym, a z calej mowy
wynikalo, ze rzad wiedenski dlatego z tak malym zaufaniem traktuje Czechy, poniewaz w firmie Frantisek Petiska w Mladej
Boleslvi nie ku-1 puje sie portretow cesarza za pietnascie koron sztuka.
-Niech pan sprzedaje taniej - powiedzial do niego winiarz, gdy opuszczal winiarnie - teraz sa zle czasy. Horejsek
sprzedaje mlocarnie parowe o trzysta koron taniej i tak tez powinno byc z cesarzem. | I dlatego pan Petiska napisal to oto
ogloszenie reklamowe i umie-| scilje w oknie wystawowym swego sklepu: "Z powodu kryzysu gospodar-j czego sprzedam
wieksza ilosc pieknych portretow cesarza nie po 15 ko-| ron za sztuke, ale po 10 koron". . i I znowu w jego sklepie bylo,
cicho.
78
-Jak to wyglada, z cesarzem -pytal znajomy winiarft - Kiepsko - odpowiadal pan Petiska - nie ma zadnego
zainteresowania cesarzem.-Wie pan - powiedzial mu w zaufaniu winiarz -trzeba sprobowac go sprzedac za jaka badz
cene, zanim nie bedzie za pozno.
-Jeszcze poczekam - odpowiedzial pan Petiska.
A na portretach milosciwego pana nadal siadywal niepoprawny kocur. Za trzy miesiace plesn pokryla i te paczki z
cesarzem, ktore lezaly na samym dole. Austriacy sie wycofywali i cala sytuacja Austrii nie byla warta funta kocich klakow.
I wtedy pan Petiska wzial pioro i papier, by wyliczyc z ciezkim sercem, ze nie wzbogaci sie w ten sposob; gdyby jednak
sprzedawal cesarza po dwie korony sztuka, zarobilby na kazdym portrecie choc korone. - . . - . ; - .
W tym celu wykonal specjalne ogloszenie reklamowe. W oknie wystawowym wywiesil obraz monarchy i napisal pod nim:
"Ten starenki wladca jest na sprzedaz nie po 15, ale po 2 korony za sztuke".
Cala Mlada Boleslav jeszcze tego dnia podeszla pod sklep pana Petiski przyjrzec sie, jak to nagle spadly akcje
habsburskiej dynastii.
W nocy po pana Petiske przyszli zandarmi i potem juz wszystko potoczylo sie lawinowo. Zamkneli sklep, zamkneli pana
Petiske i postawili go przed sadem wojennym za przestepstwo przeciwko spokojowi publicznemu i porzadkowi. Zwiazek
weteranow wykluczyl go ze swych szeregow na nadzwyczajnym walnym zebraniu.
Pan Petiska dostal trzynascie miesiecy ciezkiego wiezienia. Mial dostac piec lat, ale wzieto pod uwage, ze kiedys walczyl
za Austrie pod Custozza. Paczki z litografiami cesarza sa tymczasem schowane w depozycie sadu wojennego w Terezinie
i czekaja na godzine wyzwolenia.
Po likwidacji Austrii jakis przedsiebiorczy kupiec bedzie w nie pakowal serki.
Szkola dla policji panstwowej;
Na poczatku wojny dyrekcja praskiej policji zadecydowala na polecenie Wiednia, iz agenci praskiej policji panstwowej
powinni byc jak najlepiej wyszkoleni w kwestiach politycznych, aby im ulatwic jak najlepsze i jak najpewniejsze wpakowanie
kogos w pospiesznie wydawane wyroki.
W tym wzgledzie - niestety - detektywi praskiej policji panstwowej nie odpowiadali wymogom chwili. Detektyw Zawieski na
przyklad nie wiedzial w ogole, ile stronnictw politycznych istnieje w Czechach, detektyw Braun nie odroznial narodowego
socjalisty od socjaldemokraty i do dnia dzisiejszego mysli, iz Cierniobronski jest socjaldemokrata, poniewaz kiedy go
aresztowal, wiezien wygrazal mu po drodze, ze policja juz da bobu demokratycznym socjalom, dla detektywa Fabery nie
byly znowu jasne roznice pomiedzy anarchista a agrariuszem i kiedy aresztowal tego poczciwca Kache z Zizkowa,
powiedzial do niego: "Juz my z wami, agrariuszami, zrobimy porzadek". Podobnie przed laty nie wyjasniono detektywowi
Stoczesowi, co to jest reskrypt. Slyszal jak o tym mowili w dyrekcji jako o rzeczy wielce niebezpiecznej - reskryptowe
oswiadczenie, zebranie w sprawie reskryptu - a kiedy byl wyslany na rewizje domowa u jednego takiego reskryptowego
entuzjasty, przyniosl do komisariatu bialy papierek z tymi c^to zagadkowymi znakami: Resorcini 0,5 gr, Aqua destiiiata 300
gr. Dr Samojed. Biedny detektyw po prostu sobie to slowo pomylil i poplatal reskrypt' z innym i natychmiast w domu
podejrzanego politycznie obywatela zazadal z naciskiem: "W imieniu prawa prosze dac mi te recepte".
Za nieboszczyka Krzykawy nigdy nie dopilnowano, aby na przyklad detektywom w nalezyty sposob wyjasnic znaczenie
bitwy pod Biala Gora.
A bylo to przeciez niezwykle wazne, bowiem z jej powodu mozna bylo Reskrypt - dawniej zarzadzenie wladz,
rozporzadzenie pisemne cesarzy, rzadu.
80
od przypadku do przypadku przywiesc do kryminalu wiecej ludzi. Zaczyna sie to od Bialej Gory, a konczy sie przed sadem
powiatowym lub karnym w Pradze. To zupelnie latwo zrozumiec.Razu pewnego wyslano detektywa Kohouta do Brzewnowa
w czasie listopadowych zebran2, aby tam po konferencji w Resursie Obywatelskiej za dwie korony diety na piwo
sprowokowal kogos do nieszczescia z powodu Bialej Gory. Wrocil nie wykonawszy rozkazu a w raporcie doniosl, ze kiedy
zapytal w gospodzie goscia, ktory wydawal mu sie podejrzany, co sadzi o Bialej Gorze, ten mu po prostu odpowiedzial, ze z
Brzewnowa idzie sie tam trzy czwarte godziny oraz ze z Motolu jest na Biala Gore nieco blizej.
Tajniacy nie wyrozniali sie tedy politycznym wyksztalceniem i wielokrotnie sie zdarzalo, iz donosili na ludzi z powodow,
ktore im sie wydawaly politycznie wazne, jak to sie przydarzylo naszemu dozorcy, na ktorego doniosl detektyw Braun, iz w
dzien jubileuszu piecdziesieciolecia panowania Franciszka Jozefa w kawiarni ..Palace" na Moraniu mowil ostentacyjnie o
Edisonie oraz o bitwie pod Waterloo, przez co wywolal wrazenie, iz jest czlowiekiem politycznie powaznie podejrzanym, a
kiedy go prowadzil na komisariat i zwrocil mu uwage na charakter dzisiejszego jubileuszu, ten mu odpowiedzial:
-Alez pozwolcie, najemny zolnierzu, przeciez oni chyba nie mysla, ze cesarz Franciszek Jozef wynalazl telefon, ten
wynalazl Edison, to mogli sobie wczoraj przeczytac w "Polityczce".
Tajniak Fabera doniosl pewnego razu na mnie, ze w pewnej winiarni mialem mowe o znaczeniu dwutlenku wegla dla piwa
podawanego w restauracji wiedenskiego parlamentu i ze miedzy innymi powiedzialem, ze w Wiedniu powinni wiedziec, iz
dopoty wszedzie w Austrii nie bedzie sie uzywac bomb z dwutlenkiem wegla, czlowiek sie tam nigdzie ze smakiem nie
napije.
Jak widac z tych drobnych przykladow, pracownicy policji panstwowej w Pradze mieli wszystko w glowie pomieszane:
socjaldemokratow, dwutlenek wegla, bomby, recepty, reskrypty. Biala Gore, Franciszka Jozefa i Edisona, bitwe pod
Waterloo i agrariuszy, i wskutek tego efekty ich poszukiwan byly bardzo zalosne. Oczywiscie, prawda jest, ze i z ta2 Na
pamiatke bitwy pod Biala Gora stoczonej w dniu 8 listopada 1620 roku z armiij habsburska przegranej przez stany czeskie
odbywaly sie patriotyczne spotkania.
Bitwa konczyla ere samodzielnosci krolestwa czeskiego i jego walk przeciwko Habsburgom.
W dniu 21 czerwca 1621 roku na Rynku Staromiejskim stracono czeskich i niemieckich przywodcow powstania
antyhabsburskiego. Stracono wybitnych przedstawicieli czeskiego zycia politycznego i kulturalnego.
81
^' - Nie/nanc pr/ygody S/wcjka kich doniesien politycznych tu i tam mozna bylo przeciez wykrecic jakis miesiac wiezienia z
paru glodowkami przymusowymi, ale byla to meczaca robota. Nie mozna powiedziec, urzednicy starali sie jak mogli, aby
podejrzany o mowienie rzeczy zakazanych nie wyszedl na czysto i czesto sie im udawalo, bo kazdy przesluchiwany, choc
niewinny jest przeciez jednak troche zdenerwowany i podczas krzyzowego przesluchania w koncu sie poplacze i
mimowolnie cos powie. Ale byla to ciezka praca.Na poczatku wojny nastapila wiec pewna reorganizacja. Agentow , policji
panstwowej trzeba bylo dokladnie wprowadzic w problemy czeskie, aby mogli obywatelom przedlozyc do rozwazenia caly
dobrze opracowany material, a wiec cala niebezpieczna austriacka rezolucje programowa, a potem zawolac z tym
charakterystycznym wzruszeniem, jak to zawsze mowil pan glowny komisarz Chum: "Juz pana mamy, chlopczyku".
I to wlasnie lezy u podstaw rozwoju szkoly dla policji panstwowej w Pradze. Nie bylo to - oczywiscie - zadne wyzsze
studium nauk politycznych, raczej program nauki obejmowal zbior roznych problemow dotyczacych koncepcji rozbicia
Austrii oraz zestaw idei, ktore juz od dawna drzemaly w sercach obywateli czeskich.
Jeden z pokojow w departamencie policji panstwowej byl przeznaczony na wyklady i opracowany zostal nastepujacy
podzial godzin:
Od 9-10 godz.: Dlaczego musi sie rozpasc Austria Od 10-11 godz.: Jakie mamy powody, aby czescy zolnierze nie
walczyli przeciwko Serbom i Rosjanom , Od 11-12 godz.: Zakladanie tajnych towarzystw Od 12-13 godz.: Ulubione
przezwiska panujacego oraz czlonkow donna cesarskiego, obelgi i inne niedozwolone wyi s powiedzi Po poludniu od 2-4;
godz.: Nauka o powszechnej prowokacji i okreslanie ciezaru wyrokow od 2 do 15 lat Piekny ten program stal sie jeszcze
bardziej sympatyczny, kiedy sluchaczom, ktorych zobowiazano do. odbycia kursu, przekazano po piecdziesiat koron na
papier i olowki.
Dla glupszych agentow wprowadzono jeszcze wieczorne kursy dodatkowe. Wszystko bylo piekne i odbywalo sie
systematycznie.
Agenci policji panstwowej w wolnych chwilach uczyli sie w domu z zeszytow z notatkami z wykladow. W domu detektywa
Brauna byla z tego cala awantura. Pani Braunowa chodzila cala zaplakana i skarzyla sie znajomym paniom:
-Ja juz naprawde nie wiem, czy Braun nie zwariowal. Przez caly wieczor czyta cos z jakichs papierow i na glos
przemawia: "I dlatego, panowie, dzisiaj po trzynastu latach nadeszla chwila, kiedy musimy sie za to zabrac. Austria jest
zmurszala i gdy tylko ja tracimy, musi sie rozleciec". A kiedy mu powiem: "Alez mezu, co ty tez mowisz, przeciez prace
stracisz", patrzy na mnie i odpowiada: "Ty jestes glupia ges i nic nie rozumiesz, nie wtracaj sie do naszej polityki". I znowu
chodzi po pokoju, czyta na glos z notatek i krzyczy: "Od Bialej Gory az po dzisiejszy dzien milczelismy, ale teraz
przemowimy. Ja, panowie, do Serbow strzelac nie bede, ani do Rosjan. Poniewaz jestescie tego samego zdania, panowie,
pozwolcie, ze sie wam przedstawie". Ja chodze i placze, a on mnie przeklina, ze mu przerywam wyklad, wiec mu ostatnio
powiedzialam: "Na rany Chrystusa, prosze cie, Braun, przeciez cie jeszcze zamkna", a on znowu, ze niczego nie pojmuje i
abym sobie siadla i pomyslala, ze jestem w gospodzie i ze prowadzi sie rozmowe o polityce i potem mi wylozyl, ze nasz
najmilosciwszy cesarz wraz z cala rodzina raczy byc calkowicie zdegenerowany lub zdenaturowany. Juz nie pamietam, jak
mi to powiedzial, ale wiem, ze mi szeptal: "Zalozymy tajny spisek, nas juz jest wiecej. Spotkamy sie jutro w tym miejscu, a
ja wam powiem, jak sie wysadza w powietrze pociagi. Chetnie pani przyjdzie? Prosze pozwolic, ze sie przedstawie". Takie
utrapienie mam - droga pani - z mezem juz od tygodnia i bardzo pania prosze, aby pani nikomu nie mowila o tym
denaturowanym naszym cesarzu. Najbardziej mi zal tego mojego chlopca, Emilka, zapomina o nauce i tylko patrzy na
tatusia, jak ten chodzi po pokoju i mowi cos do skrzyni na posciel w rogu pokoju o kazni na Rynku Staromiejskim".
Emilek rzeczywiscie nie mogl oczu spuscic ze swego ojca. Im wiecej sie mu przygladal, tym bardziej tresc mow tatusia
mu sie zaczela podobac. Byl to dobry chlopiec, uczen pierwszej klasy gimnazjum.
Poniewaz byl synem tajniaka, nalezal w szkole do smietanki towarzystwa, ktore siedzialo w lawach szkolnych z samego
kraja.
Nie uczestniczyl w debatach kolegow, ktorzy nim pogardzali, dzgali go scyzorykiem i mowili do niego: ,,Gnojku".
Wojna w naturalny sposob powiekszyla temperature gwaltownych debat w szkolnych lawach klasy. Emilek nie odzywal
sie nawet wowczas, kiedy synalkowie ojcow, ktorzy byli powolani na front mowili jeden drugiemu, ze tatus przed wyjazdem
z domu slubowal rodzinie, ze jak najszybciej ucieknie na druga strone. - , Pewnego dnia Austriacy wzieli do niewoli okolo
trzydziestu Serbow gdzies nad Drawa, ck kancelaria prasowa uczynila z tego wielkie zwy83 ciestwo na froncie serbskim
pod tytulem: "Wojska austriackie zdobyly linie Drawy", a dyrektor gimnazjum. Koch, godne politowania indywiduum
austriackie, chodzil od klasy do klasy i wszedzie mial do uczniow patriotyczna przemowe, wznosil okrzyki na czesc
cesarza, z czego wszyscy mieli wielka ucieche, poniewaz w ten sposob mijala cala godzina lekcyjna.
Kiedy przyszedl do primy, powtorzyl to, co mowil juz w innych klasach, jak Austria jest potezna i jak to powinno nas
cieszyc, ze cesarz wypowiedzial wojne, jaka musimy miec radosc, iz mamy tak wspanialego wladce i wezwal w koncu
wszystkich, aby razem z nim krzykneli na chwale dynastii habsburskiej: czesc cesarzowi, chwala ojczyznie.
Pierwszoklasisci zawyli i tylko stojacy pod sama katedra Emil Braun nie otwieral swych niewinnych, dzieciecych ust, aby
swoj glosik wlaczyc w powszechny manifestacyjny krzyk.
Dyrektor podszedl do niego.
-A czemuz to, chlopcze, sie nie odezwales?
Emilek odpowiedzial niewinnym glosem, szczerze patrzac w oczyl dyrektora: - '| - Poniewaz jego cesarska mosc nie
uwazamy za swego wladce i z tego powodu, ze my, Czesi, nigdy nic dobrego nie doswiadczylismy pod berlem dynastii
habsburskiej. Mowi o tym i czyta co wieczor moj tatus, a on musi dobrze wiedziec, poniewaz jest w policji, i niedawno byla u
nas pani Faberowa i ona mowila mamusi, ze panu Faberze dali na policji jakis papier z jakas mowa o tym, ze musimy
austriackiej zmiji przydeptac glowe. Tatus takze wczoraj tak mowil, a ja musialem udawac goscia w gospodzie i powtarzac
po nim. ze dynastia austriacka jest to towarzystwo oszustow.
Kiedy pedel wraz z groznym listem pana dyrektora przyprowadzil Emilka do domu, a detektyw Braun przeczytal
doniesienie o zdradzieckim mlodzianku, zasmial sie nieludzkim glosem i wykrzyknal:
-Nasz system sie sprawdza. Emilu Braun, aresztuje cie w imieniu prawa.
I nic zwracajac uwagi na placz i lament zony. wlokl przerazonego syna na dyrekcje policji, obchodzac sie z nim na ulicy
ordynarnie, przy czym stale zwracal uwage: ,1 - Juz my wam, socjalistom, pokazemy.
Tacy oto byli agenci policji panstwowej za starej Austrii; ci Brutu-| sowie wyszli ze szkoly policji panstwowej.
Oddawszy syna do aresztu, wrocil do domu i dziko przewracajac oczyma, powiedzial do zony:
K4
-Przyznaj sie, ze wierzysz w degeneracje austrackiej dynastii?Nieszczesnica kiwnela potakujaco glowa.
-W imieniu prawa aresztuje pania, pani Braun - zawolal uroczyscie, a poniewaz byla to jednak jego zona, kazal ja odwiezc
na policje dorozka.
Pod wieczor dostarczyl na policje jeszcze stara i glucha ciotke ze swego domu, przymusiwszy ja do podpisania
oswiadczenia, iz jest czlonkinia tajnego sprzysiezenia, ktore zabilo Ferdynanda d'Este w Sarajewie.
Na drugi dzien zlozyl z odznaczeniem przed komisarzem Klabickiem egzamin dojrzalosci panstwowej szkoly policyjnej.
Emilek ze wzgledu na swoj mlody wiek dostal tylko trzy lata, pani Braun piec lat na skutek uwzglednienia roznych
okolicznosci lagodzacych, a glucha ciotka osiem lat. To wszystko jest jednak drobiazgiem w porownaniu z l 200 latami
wiezienia, ktore pan Braun zapewnil wspolobywatelom z roznych dzielnic Pragi dzieki swemu zawodowemu politycznemu
wyksztalceniu podczas trwania wojny swiatowej.
Jaki kto ma obwod szyi W grudniu 1866 roku minister Beust przebywal na zadanie Franciszka Jozefa w Peszcie, gdzie
posrod Wegrow opracowywal program rekonstrukcji ministerstwa policji panstwowej. Podlug znanych wiadomosci za wzor
sluzyl mu sposob postepowania inkwizycyjnego w dawnej monarchii aragonskiej i katalonskiej i w ten sposob pod koniec |
dziejow inkwizycji po Morillu, Juanie Martinie oraz Tomaszu Torquemadzie wstepuja do historii naczelni komisarze praskiej
policji panstwowej, Sliva, Klabicek i Snopek.
Znalezlismy sie w stuleciu, kiedy w Austrii o wszystkim rozstrzygal miecz, powroz i policja. Komisarz Sliva byl brunetem,
Klabicek blondynem. Chodzili zawsze razem i wspolnie tworzyli jakis zywy ; czarno-zolty sztandar. Komisarz Klabicek mial
do tego jeszcze rudy' was pod nosem tak, ze z tym wasem tworzyli czarno-czerwono-zolty wiel- -i koniemiecki trojkolor.
Gdy zyjaca istota upodabnia sie barwa do oto- j czenia, wtedy naukowo mowi sie o tym mimikra. ' Od poczatku wojny az po
nasze dni ci trzej nowoczesni inkwizytorzy rozwijali rozlegla dzialalnosc. W niektore dni przeprowadzali az trzydziesci
domowych rewizji w Pradze, przebyli w samochodzie dziesiatki kilometrow, jezdzac po Czechach, przewiezli Klofaca z
Wysokiego Myta do Pragi, odwiezli Kramara z Pragi do Wiednia oraz sfotografowali sie z trupem powieszonego Kratochvila
z Prerowa.
Uzupelniali jeden drugiego. W czasie, kiedy komisarz Snopek prze- , giadal kalesony pana domu, komisarz Klabicek
zajmowal sie malzonka ; podejrzanego obywatela. Obaj byli przy tym usmiechnieci, mili.
W ich usmiechu kryly sie pojedyncze cele dyrekcji policji przy ulicy Bartolomejskiej, sad wojenny na Hradczanach i wyroki
na ladnych pare lat.
86
Pod koniec 1914 roku zostalem zaszczycony wizyta tej nierozlacznej dwojki, z czego bierze poczatek ta detektywistyczna
Historyjka.
II
Byl wczesny ranek, pora, kiedy wszyscy porzadni ludzie jeszcze spia lub klada sie do snu, gdy w moim mieszkaniu
odezwal sie dzwonek elektryczny. Rownoczesnie zabrzmialo takze silne kopniecie w drzwi. lomot piesciami w odrzwia i
jakies glosne klatwy, ktore podniecaly moja ciekawosc.Szedlem ku drzwiom i ze sztuczna obojetnoscia zapytalem sie,
czego sobie ktos tam zyczy. Odpowiedzieli mi znanym wezwaniem: ,,W imieniu prawa otworzyc". Na chwile zapadla cisza,
ktora przerwal kobiecy glos:
-Prosze pana, tutaj sa do pana z policji.
-Dzien dobry, pani dozorczyni - odpowiedzialem otwierajac drzwi. Do przedpokoju Wtargnal zastep podejrzanych
indywiduow, posrod ktorych poznalem natychmiast komisarzy Slive i Klabicka. Trzej cywilni agenci pozostali w przedpokoju
i przygladali sie wieszakowi w ten sam sposob, w jaki meksykanscy bandyci generala Carranzy ogladaja galezie drzewa,
badajac czy utrzymaja jencow.
Sliva i Klabicek sie usmiechali a po chwili Sliva przemowil cieplym, milym glosem:
-Prosze nart wybaczyc, ze przeszkodzilismy panu w odpoczynku.
Ale zna pan nasze sluzbowe powinnosci. Dostalismy rozkaz przepro\Vadzic u pana w domu rewizje. Wierze, ze nie
bedzie sie pan wzbranial i podpisze postanowienie o rewizji policyjnej. Jestem przekonany, ze nie znajdziemy u pana nic
zakazanego. Jesli nie podpisze pan postanowienia, rewizja zostanie przeprowadzona bez panskiej zgody.
Tymczasem komisarz Klabicek juz byl w kuchni. Szlismy za nim.
Stal z zalozonymi rekami jak Napoleon posrodku kuchni i spogladal na plyte kuchenna.
-To jest piec, piec kuchenny - wyjasnilem.
-Aha - zawolal Sliva - panie Kleibr - krzyknal na jednego z tajniakow z przedpokoju - niech pan laskawie obejrzy piec.
Po pietnastu minutach piec byl zburzony. Pan Kleibr wygladal jak bandyta, ktory wlazl przez komin.
Natomiast Klabicek w niewymuszony sposob rzucal uwagi o problemach politycznych. - ^ --- - To zrozumiale - mowil,
zerkajac na mnie - ze panstwo nie moze pogodzic sie z istnieniem wywrotowych elementow. Dlatego nikt nie moze sie
dziwic, ze stosuje sie rowniez ostrzejsze srodki.
Kuchnia zaczynala przybierac wyglad belgijskiego miasteczka spladrowanego przez Niemcow. Wszedzie poniewieraly
sie kafelki, naczynia kuchenne, szuflady stolu, cynkowa blacha z lodowki, ktora pan Kleibr tymczasem rozebral za pomoca
mlotka i obcegow. Oderwane plotno smutnie zwisalo z deski do prasowania a wylamana spizarnia wyrzucila swa zawartosc
na podloge, jakby podczas corridy rozzloszczony byk wypatroszyl brzuch biednemu koniowi. Grzybki w occie wymieszaly
sie z marmeladami, a komisarz, kosztujac lyzeczka truskawkowy dzem z rozbitego sloja, rzucil z usmiechem:
-Stwierdzilismy, ze przed dwoma laty grywal pan w bilard z adwokatem Sawciem z Banja Luki.
Komisarz Klabicek tymczasem tasakiem do miesa rozcial puszke segedynskiego gulaszu i wbijajac wzrok w zawartosc,
nadmienil, ze jest z wolowego miesa i ze przedwczoraj podczas rewizji domowej u pewnego politycznie podejrzanego
czlowieka znalazl w konserwie z truflowym pasztetem wycinek z szwajcarskiej gazety "Zuricher Post".
Kiedysmy sie tak zabawiali w kuchni, na skinienie komisarza Snopka dwaj detektywi z przedpokoju znikli, odchodzac do
sypialni.
Komisarz Klabicek otworzyl jeszcze pudelko szprotek oraz sardynek w oliwie i udalismy sie do sypialni.
Zrazu nie moglismy sie dobrze zorientowac, gdzie jestesmy, poniewaz w sypialni wygladalo tak jak w czasie, kiedy wieje
blizzard i zasypuje wszystko bialymi nitkami sniegu. Obaj tajniacy pruli pierzyny.
Komisarz Snopek ze zwyklym usmiechem powiedzial delikatnie: "Nie przypomina to panu zasniezonej krainy, kiedy pada
gesty snieg?
Chyba przed tygodniem rozprulismy pierzyny pewnemu redaktorowi w Kladnie, agent Patlicka przewrocil przy tym butelke
z Lesnym Zapachem i przypadkiem puscil gramofon z plyta "Narodzil sie Jezus Chrystus<< Wierzy mi pan, ze zrobil sie
nastroj, jak w Boze Narodzenie".
Detektywi tymczasem patroszyli juz materace i wytrzasali poduszki. Z pierzem mieszala sie morska trawa; lozka
wygladaly jak szczatki zaglowcow. Szuflady umywalni zostaly wyproznione, lustro na umywalni, kiedy odkrecili sruby, aby
zobaczyc, czy nie napisano niczego na amalgamie, peklo jak lod podczas mrozu i po chwili sypialnia wygladala, jakby do
tego skrzydla domu przypadkiem wpadl ogon komety.
-Nawet pan nie wie - powiedzial przy tym komisarz Klabicek - ile pracy kosztuje robienie w Austrii porzadku. Wierzy mi
pan, ze mozna od tego posiwiec?
Wierzylem mu calkowicie, bo chyba nawet Niemcy do biblioteki uniwersyteckiej w Lowanium nie przylozyli sie tak, jak oni
do mojej.
Snopek, kiedy wyrzucil z polki "Dzieje" Palackiego, rzucil ironiczne pytanie:
-Pan to rowniez czyta?
Klabicek siedzial na stosie ksiag na podlodze i zajmowal sie odrywaniem okladek, albowiem niewatpliwie slyszal, iz
wiadomosc o klesce pod Waterloo przedostala sie do Francji w okladzinach modlitewnika markizy de Mioux.
Biurko nie wymagalo od nich wysilku i wielkiej pracy. Niewielkie uderzenie mlotkiem i zamek odlecial, deska nad nim
wygiela sie, jak umierajacy labedz, a interesujaca korespondencja wydostala sie na zewnatrz. Wielkie zainteresowanie
Snopka wzbudzil pozolkly list, ktory moj dziadek pisal do babuni. Przeczytal rowniez listy, ktore kiedys pisala do mnie zona i
zapytal sie: ' - Co to za kociak? :
Kiedy zobaczyl fotografie mojej zony, zawyrokowal:
-Dziwie sie, ze ma pan tak marny gust.
Listy i fotografie wyniesiono do przedpokoju, gdzie jeden z agentow trzymal na lancuszku mego Balabana, wielce
brzydkiego i litosc wzbudzajacego psa. Zwrocili mi go pozniej z dyrekcji policji zupelnie ostrzyzonego i z ogolonym
grzbietem, albowiem przypomnieli sobie, ze kiedys w dawnej Grecji wazne informacje pisano na ostrzyzonej glowie poslow,
a kiedy im urosly wlosy, wysylano ich w misje, tam ich strzyzono, przeczytano, co bylo napisane i myto im glowy. Pozniej
pisano odpowiedz i znowu czekano, az poslom wlosy odrosna. Biedny Balaban!
Co sie zas tyczy listow i fotografii, ustawia sobie z nich domeczki puculowaty Karliczek, synek inspektora policji Barnera,
ktoremu powierzono archiwum policyjne.
Dzwoniono na poludnie (wowczas w Czechach byly jeszcze dzwony), praca byla zakonczona, a mieszkanie zburzone.
Chodzilismy po kolana w papierach, podartych ksiazkach, porwanych materialach, kawalkach skory odcietej od pokryc
krzesel, w piorach i morskiej trawie. Komisarz Klabicek raz jeszcze powierzchownie omiotl spojrzeniem wszystko dookola,
a kiedy stwierdzil, ze juz nic nie mozna rozbic, rozpruc, wylamac i zburzyc, przeszedl raz jeszcze przez wszystkie pokoje i
zatrzymal sie przed szafa z bielizna, ktora walala sie po podlodze, podeptana, z odciskami obcasow wielu butow.
-Popatrzcie - rzekl zwyciesko - zapomnielismy o tym pudelku. - Kopnal w biale pudlo, ktore wyrzucone z szafy
poniewieralo sie gdzies
91
w kacie. Rozpadlo sie, a na swiat bozy wypadly bielutkie kolnierzyki od koszul.-A wiec kolnierzyki, popatrzymy - zawolal
komisarz Snopek - czy nie macie zwyczaju robic na nich notatek jak jeden szynkarz z Kbeli?
Badali, przewracali i w koncu Klabicek powiedzial jakby mimochodem:
-Dla nas bylyby te kolnierzyki troche za male. Ja mam wokol szyi 46 cm, a pan glowny komisarz Snopek ma numer
kolnierzyka 44 cm.
Siedze sobie teraz daleko od domu i ciesze sie na ten moment, kiedy powrocimy do siebie, a ja wtedy pomysle, jaki ma
obwod szyi niejeden pan z policji panstwowej w Pradze...
Uwaga: Opowiadanie to napisal Hasek w 1917 roku i publikowal, podobnie jak wczesniejsze (z 1916 roku) opowiadania
..Przypadki pana Hurtu oraz ..Opowiadanie o portrecie cesarza Franciszka Jo/ela" w pismie ,.Cechoslovan". Pod
nazwiskami Slivy. Snopka i Klabicka sportretowal komisarzy praskich Klime, Knotka i Slavicka. Rewizje przeprowadzono w
mieszkaniu Haska w zwiazku z posadzeniem o udzial w ruchu pokojowym.
Przypadki pana Hurta Na poczatku mobilizacji cesarz Franciszek Jozef wciagnal w wir wojny rowniez pana Hurta,
handlarza zywnoscia gdzies z Zizkowa. Wyciagnal go z gniazda, jak niegrzeczni chlopcy wybieraja mlode szpakom.
Wydobyl go z beczek twarogu i masla, sposrod butelek nafty, workow kawy i wiencow cytryn. Wzieli go od jego tutek na
papierosy, glow cukru i poslali do Galicji. Bylo to nadzwyczaj proste. Pan Hurt nawet tego dobrze nie pojmowal. Wdal sie z
kims w klotnie, nawymyslal mu i sprawa byla zalatwiona. Nozy uzywal do krajania chleba i kielbasy.
Teraz dostal bagnet, karabin, 120 nabojow i mogl miec jeszcze nadzieje, ze gdzies na poloninach Galicji jakis granat
rozerwie go na poly.
I do tego wszystkiego, zanim pociagiem wyprawili go na te nieszczesne pola bitewne, mial do nich patriotyczna mowe
kapitan i konczyl ja wieloznacznie: ,,Chyba nie zamierzacie zyc tutaj wiecznie?
Pan kapitan tak sie przy tym zapatrzyl na pana Hurta, ze ten zasalutowal i ni w piec, ni w dziewiec przerwal przemowienie
pana kapitana:
-Melduje poslusznie, ze nie pragne zyc wiecznie.
Przyobiecali mu po wojnie kajdany. Kiedy przyjechali do Galicji, dostal pan Hurt dyzenterii. Cale dni przesiadywal po
latrynach i mial wrazenie, ze robi to wszystko dla najmilosciwszego pana. Gdy go wyleczyli, poslali pana Hurta na powrot w
pole. Podczas pierwszego ataku przestrzelono mu piersi a sanitariusze ukradli mu zegarek. Na punkcie opatrunkowym
lekarz orzekl, ze to sa zarty. Poltora miesiaca przelezal w szpitalu, otrzymal dziesiec sportow i dziesieciohalerzowa
tabliczke czekolady jako dar wdziecznosci i pamieci. Potem wyslali go na rekonwalescencje gdzies na Wegry. Wegrzy
zwymyslali go tam od czeskich swin, i po czterech dniach odjechal z najblizszym batalionem zapasowym na pozycje. I
znowu mial szczescie. Tym razem odlamek granatu urwal mu kawalek ucha. O tym z cala pewnoscia juz czytaliscie w
gazetach.
Byl tam pewien niezwykle sumienny lekarz sztabowy i ten przyszyl mu nowe ucho, ktore akuratnie obcial jeszcze cieple
pewnemjU umierajace lnu sierzantowi z wiedenskich deutschmeistrow.
Za trzy tygodnie pan Hurt znowu kopal sobie oslone na glowe przeciwko rosyjskim kulom i zaczal rozumiec wojne: jesli tak
dalej pojdzie, to mu w koncu przyszyja glowe jakiegos pruskiego gwardzisty. I wreszcie nadszedl pamietny dla niego dzien.
Tego popoludnia czytalismy w okopach rozkaz wojskowy o tym, ze Czesi maja w Austrii czeskie szkoly. Pan Hurt o tym
dobrze wiedzial, ale niezupelnie poprawnie rozumial, co to moze miec wspolnego z jego dyzenteria, z jego przestrzelonymi
plucami, z urwanym i przyszytym uchem. Potem wyfasowalismy czarna kawe z rumem, z kolei nastal jakis ruch i wydano
rozkaz, aby co trzeci zolnierz wystapil. Zanim sie opamietal, wiedzialjuz o smutnej prawdzie. Jego brygada odrywa sie od
nieprzyjaciela a czesc jego kompanii ma zostac i strzelac tak dlugo, dopoty... Dalej juz nie rozmyslal, bo mu to pieknie
wyjasnil kadet Holawa: "I my musimy sie tutaj dac pozabijac".
Panu Hurtowi bardzo sie to podobalo. Jak dlugo spal, nie wiedzial, uslyszal gromkie "ura" z przodu, z tylu, wzial wiec
karabin i wylazil z ukrycia.
Wtem jakis zolnierz rosyjski z bagnetem na karabinie mowi ku jego' wielkiemu zdziwieniu calkiem dobrze po czesku:
-Rzuc to zelastwo, bo jak ci przyloze.
I pan Hurt, jesli kiedykolwiek o swym jeniectwie opowiadal, rozpoczynal zawsze od stow:
-A wiec rzucilem to zelastwo i szlismy do Rosji; dogonilem kadeta Holawe i mowie do niego: - "A wiec jestesmy w niewoli"
a on na to: "Ma sie rozumiec, czekalem na to juz trzy miesiace".
W niewoli dobrze sie wiodlo panu Hurtowi. W obozie dostal sie do batalionowej kuchni i gotowal dla jencow podlug
receptury, a dla siebie wedlug wspomnien z domu: nerki, ozor na papryce i inne dobre rzeczy. Tyl az radosc brala i wynalazl
nowy gatunek gulaszu. A kiedy nadeszly te wielkie czasy i kancelaria batalionu oraz baraki jencow w obozie staly sie
osrodkami naszego rewolucyjnego ruchu przeciwko Austrii, pan Hurt gotowal sobie nadal gulasze, nereczki, ozory i ciagle
tyl.
Kiedy byla mowa o starej chalupie z czarno-zoltymi choragwiami oraz o schoenbrunnskim zwierzyncu, pan Hurt mowil z
pelnymi ustami:
-Tak, ja jestem Czech.
I dalej mieszal w kociolku nerki oraz gulasz z wermiszelem. A gdy wszystkie oswiadczenia jenieckich obozow wyrazily sie
w jedynie sensownych slowach: "zbrojny ruch przeciwko Austrii", pan Hurt stal sie bardzo refleksyjny. -- , ; , i - v Pewnego
dnia przyszedl przed kancelarie i wdal sie'z nami w rozmowe. . --, , ., ! ,;1 . . . - - - Slyszalem -przemowil zalosnym glosem -
ze chcecie miec czeskie wojsko. Musze to przemyslec. Popatrzcie na mnie: jestem dobrym Czechem, ale jestem tez
starszym czlowiekiem i przywyklem do porzadku, Rano wstane, ugotuje sobie kawe, wiecie, dobra kawe, w kantynie sie
dostanie, mleko baby przywioza, takie zolciutkie, kupie sobie tez bulke, taka krucha, bielutka. Potem przyrzadze sobie na
dziesiata ozor. Ladnie go wytne z glowy, oczyszcze, podgotuje, sciagne skore, na smalcu usmaze cebulke, udusze
ziemniaczki, ozor tez bede dusil, zasypie maka i mam sos. Wiecie, jestem dobrym Czechem, ale tego ode mnie nie
wymagajcie. Potrzebuje czasu, aby sie przygotowac. W poludnie zbiore zupe jak olej, wybiore sobie kawalek tlustego
mieska i mam do tego czerwone buraczki, kiszone, jak wino, jak wino. Wieczorem gulasz z wermiszelem i jestem jak nowo
narodzony. Nie smiejcie sie z tego, to jest prawda, jestem dobrym Czechem i musze sie przygotowac.
Odciagnal mnie na strone.
-Wie pan - powiedzial placzliwym glosem -ja nie moge, nie ide z wami i nie pojade, mam jeszcze calkiem inne powody,
aby tak uczynic.
Niech pan popatrzy, kupilem sobie, zanim mnie wzieli na wojne, nowe meble. Jeslibysmy nie wygrali, musialbym je
sprowadzac do Rosji, a one by mi sie poniszczyly. To jest przecie odleglosc! Wie pan, ale to miedzy nami. Gdyby sie
dowiedzieli, ze ide zbrojnie na cesarza, wyprzedaliby mnie na licytacji. Sprzedadza mi lozka, szafe, takie piekne lozka z
drucianymi materacami i szafe z lustrem. A kiedy wygramy, przyjde do domu i nie bede mial sie na czym polozyc i gdzie
powiesic ubranie. To sa nowe meble. Naprawde, zupelnie nowe meble... - wolal za mna, kiedy mu wycialem policzek i
odchodzilem. - Pan mnie policzkuje i nie wierzy mi, a przecie i umywalka jest zupelnie nowa, na rany Chrystusa...
Na drugi dzien skierowalismy do kuchni batalionowej innego kucharza. Pan Hurt, kiedy wyprowadzil sie ze swego zamku i
od stoliczka "nakryj sie" do baraku pomiedzy Wegrow, byl zdruzgotany. Po prostu nie rozumial, ze nereczki, gulaszyk i
ozorek w sosie juz sie nigdy nie wroci i ze to byl tylko piekny sen, niestety, krotki sen.
Troche sie jeszcze opamietal, kiedy otrzymal z Austrii za posrednictwem neutralnej misji nowy mundur i poltora rubla.
Wowczas oswiadczyl, ze bedziemy wisiec. Dostal za to dziesiec dni aresztu o chlebie os i wodzie. Potem dlugo o nim nie
slyszelismy, az pewnego dnia nadeszla wiadomosc z pobliskiej wioski, ze konny straznik zatrzymal gdzies na lace
pewnego Austriaka, ktory lazl na czworakach w trawie, a na jego pytanie, co tam robi, odpowiedzial, ze sie pasie i ze jest na
sprzedaz za dwiescie rubli. Byl to pan Hurt.
Karol Doudiera z Pedrakowa oraz F. J. I Z obywatelem F.J. I - jesli rzecz idzie o jego strone cielesna - sprawa jest juz
calkowicie zalatwiona. Z tego rodu moze nas interesowac co najwyzej K. I, ktoremu niczego innego nie zyczymy, jak tylko
tego,.aby zginal gdzies jako dzokej na wyscigach, wygnany z ojczyzny, dla ktorej upadku F. J.fl tak cierpliwie i wytrwale
pracowal az do swej smierci. Zyczymy mu jednak i tego, aby gdzies na obczyznie mogl sobie przeczytac ten artykul o
Karolu Doudierze z Pedrakowa.
Zupelnie swiadomie nie informuje o Doudierze, jakiego byl zawodu. Gdybym napisal, ze byl rolnikiem przeciwko takiemu
plugawieniu stanu zaprotestowaliby wszyscy agrariusze, podobnie gdybym napisal, iz byl fryzjerem, a wymienilbym jakis
inny zawod, nadeszlyby protesty od innych.
I jednego jeszcze bardzo zaluje, ze kiedy my powrocimy, nie bedzie juz czytanek dla mlodziezy szkolnej wydawanych
przez ck wydawnictwo i ksiegarnie. Jak pieknie wyroznialby sie tam ten artykul: ,,Karol Doudiera z Pedrakowa oraz F. J. I".
Najpewniej brzmialby nastepujaco: "Podczas wojny swiatowej, kochane dzieci, niewielu mozna bylo zobaczyc prawdziwych
bohaterow w czeskich szeregach, ktorzy -nie reagujac na rozne hasla - staliby wiernie przy boku cesarza Franciszka
Jozefa I i to nie tylko na polu bitwy, ale rowniez w niewoli na obczyznie, gdzie sie znalezli wskutek nieszczesliwego
przypadku, ale gdzie nie zapomnieli o naleznej milosci do monarchy. Jednym z tych bohaterow, mile dziatki, byl Karol
Doudiera z Pedrakowa.
Abyscie mogly sobie wyobrazic, jak wowczas zagrozona byla monarchia austriacka, musimy wam powiedziec, ze
starenkiemu wladcy, ktory widzial tyle przelanej krwi, ze wspolczucia peklo serce. Ale bylo tez wielu Czechow, ktorzy chcieli
sie oderwac od Austrii i nie pomagalo zamykanie do wiezien wielu buntownikow, skazywanie niektorych z nich na smierc
oraz konfiskate ich mieni.a, szczegolnie tych, ktorzy prze97 7 - Nie/nimi; pr/ygddy Sywejka szli do nieprzyjaciol na rosyjska
strone; ci wlasnie uzbroili eie} w wielkiej sile, ciagneli na Austrie. ' ' . . -- ^s. - - Wszakze Karol Doudiera z Pedrakowa do nich
nie nalezal, kochane dzieci. Jak tylko dostal sie do niewoli, unikal ich towarzystwa, poniewaz prowadzili o monarchii
austriackiej brzydkie rozmowy, siadywal sam gdzies w kaciku, wspominajac sobie, co tez robi teraz szlachetny, stary
monarcha, ktorego inicjaly F. J. I nosil na blaszanym guziku na czapce. Niestety, niepogoda panujaca na ziemi rosyjskiej
spowodowala, iz zardzewial rowniez F. J. I.
Wielokrotnie pisal do domu, aby mu przeslali pudelko proszku do czyszczenia metali marki Amor, ale daremnie, poniewaz
-jak wiecie - w tym czasie powszechnej nedzy i glodu, proszek Amor poswiecono na uzytek kuchni publicznych. , Wtedy
Karol Doudiera z Pedrakowa wzial sie do roboty.
Zglosil sie do czyszczenia kanalow w miescie, w ktorym znajdowal sie w niewoli i ciezko zapracowane pieniadze
przeznaczal na zakup kredy i kazdego dnia, kochane dzieci, siadywal w kaciku i czyscil odznake z inicjalami F. J. I, podczas
gdy inni wysmiewali sie z niego i wiedli bezbozne rozmowy. Wyczysciwszy starego wladce, spiewal przed snem piesn,
ktora sam ulozyl, a ktorej pierwsza zwrotka zaczynala sie od slow: >> Austriaczka dzielny, nie daj sie przestraszyc<<
Pomodliwszy sie jeszcze za cesarza, zasypial jako sprawiedliwy bohater posrod tych, ktorzy inicjaly F. J. I juz dawno
sciagneli z czapek.
Przyszly jednak jeszcze gorsze czasy. Staruszek - monarcha umarl i wowczas - drogie dzieci - Karol Doudiera z
Pedrakowa doswiadczyl jeszcze wiekszego ucisku. Czynili mu uwagi, ze teraz, kiedy cesarz umarl, jego upor jest
zbyteczny, ale on dumnie twierdzil i odpieral zarzuty mowiac, ze urodzil sie z inicjalami F. J. I i z nimi rowniez umrze.
Naciskali na niego coraz bardziej okrutnie, lecz on odpowiadal dzielnie: >>Nigdy, nigdy ich nie zdejme<< A wieczorem, po
wyczerpujacej pracy bral znowu kredowy proszek i ze lzami w oczach polerowal inicjaly starego monarchy, az swiecily sie
jak zloto.
Pewnego dnia wieczorem obiegli go tlumnie liczni nieprzyjaciele Austrii i podnoszac dlonie, wygrazali mu, a jeden z nich
oswiadczyl, ze mu odznake starego cesarza zerwa z czapki.
Wtedy Karol Doudiera z Pedrakowa, nie chcac, aby ich rece ja zbrukaly, zniszczyly lub gdzies wyrzucily sam zdjal
odznake z czapki i w grobowej ciszy polknal ja na oczach oniemialych ze zdumienia napastnikow." 'h
98
TTak bym sobie wyobrazal te opowiesc. Niestety, ck wydawea i ksiegarz nigdy juz nie bedzie Wydawal czytanek dla
mlodziezy szkolnej.
Karol Doudiera polknal tedy F. J. I. Polknal go prawie z ta sama odwaga, jaka wykazal ow czlowiek, ktory przed pieciu laty
w Pradze polknal zlota dwudziestokoronowke znaleziona na ladzie sklepu, do ktorego wybral sie zebrac.
Polknal go z bohaterskim zdecydowaniem starych herosow, ktorzy lykali wazne pisane informacje. Bylo w tym tyle
przejmujacego bohaterstwa, ze jego czyn bylby godzien dlugiej epopei.
Niestety, przenikniety praktycyzmem swiat patrzy na to zdarzenie troche inaczej.
F. J. I z czapki byl to przedmiot, ktorego nie mozna bylo dobrze strawic.
Karol Doudiera z Pedrakowa caly blady odnalazl drugiego dnia sanitariusza.
-Polknalem go - powiedzial stlumionym glosem, siadajac prawie bez przytomnosci na krzesle.
I historia sie powtorzyla. Stalo sie z nim to samo, co z czlowiekiem z Pragi, ktory polknal dwudziestokoronowke, a o czym
pisala "Polityka Narodowa".
Karolowi Doudierze kazano wypic roztwor gorzkiej soli. Lyzecze soli daje sie krolikom chorym na pasozyty jelit. Doudiera
dostal 70 gramow.
Karol Doudiera z Pedrakowa znajduje sie dzisiaj w zakladzie dla umyslowo chorych w Saratowie. Kiedy jest dobra
pogoda, Doudiera przesiaduje na laweczce na dworze, poleruje jakas blaszke rekawem i przy tym spiewa: "Austriaczku
dzielny, nie daj sie przestraszyc".
Dobry wojak Szwejk w niewoli Doczekales sie zatem az tego, moj dobry wojaku Szwejku! W "Polityce Narodowej" oraz w
innych urzedowych dziennikach pojawilo sie twoje nazwisko w zwiazku z niektorymi paragrafami kodeksu karnego.
Ws/yscy, ktorzy cie znali, czytali ze zdziwieniem: "Cesarsko-Krolewski Sad Ziemski i Karny, Oddzial IV, nakazal konfiskate
mienia Jozefa Szwejka, szewca, ostatnio zamieszkalego na Krolewskich Winogradach, za przestepstwo dezercji na strone
nieprzyjaciela, zdrade glowna oraz przestepstwo przeciwko silom zbrojnym panstwa wedlug S 183-194, nr 1334, litera c
oraz S 327 wojskowego kodeksu karnego" Jak to sie stalo, iz wszedles w kolizje z tymi paragrafami, ty, ktory przeciez
chciales sluzyc najjasniejszemu panu "az do ostatniej kropli krwi"?
Dobry wojak Szwejk chorowal na reumatyzm i dlatego ten rozdzial mozna by zatytulowac: ,,Wojna i reumatyzm". Kiedy
wybuchla wojna, zastala Szwejka mimo jego slawnej przeszlosci w lozku. W szafie wisialy stare paradne spodnie
wojskowe oraz jego czapka z wypolerowanym napisem "Fur Judische Interesse" ', ktora sasiad wypozyczal zawsze na
reduty i inne zabawy maskowe.
Widzimy wiec, ze dobry wojak Szwejk zdjal swego czasu mundur wojskowy i otworzyl' maly warsztat s2ewski na
Winohradach, gdzie zyl po bozemu i gdzie mu raz do roku regularnie puchly nogi.
Wszyscy, ktorzy przychodzili do jego warsztatu, aby oddac do podzelowania buty, musieli najpierw zobaczyc niezwykle
krzykliwy portret Franciszka Jozefa, wiszacy na scianie prawie naprzeciwko drzwi.
Flir Jiidischc Interesse - w zydowskich interesach.
100
Tam wiec wisial najwyzszy dowodca wojskowy, usmiechajac sie przyglupio do wszystkich klientow Szwejka. Wisial tam
ten, dla ktorego Szwejk chcial walczyc az do ostatniej kropli krwi, z ktorego to powodu stanal nawet przed nadzwyczajna
komisja arbitrazowa, poniewaz panowie wojskowi nie mogli pojac, ze ktos przy zdrowych zmyslach moze chciec to zrobic
dla najjasniejszego pana.W kancelarii regimentu pod liczba porzadkowa 16 112 by l przechowywany akt dotyczacy
przebiegu i wyniku postepowania nadzwyczajnego komisji arbitrazowej w sprawie dobrego wojaka Szwejka.
Jego oddanie dla cesarskiego majestatu bylo tam wyjasnione jako przypadek ciezkiej psychozy najscislej sformulowanej
przez lekarza sztabowego, ktory kiedy przyszla kolej na Szwejka, rozkazal sierzantowi: ;
-Zawolaj tu tego glupka.
Daremnie sie dobry wojak Szwejk zaklinal, ze z wojska nie odejdzie i ze pragnie dalej sluzyc. Znalezli mu jakas
szczegolna narosl w dolnej czesci zatok czolowych czaszki, a kiedy mu major z komisji powiedzial:
-On jest kolosalnym idiota, w koncu chcialby sie chyba znalczc w sztabie generalnym.
Wtedy Szwejk powtorzyl dobrodusznie:
-Jesli pan major sadza, zebym tam podolal.
Dostal za to oswiadczenie osiem dni scislego aresztu. Przez trzy dni zapominali, aby mu dac cokolwiek do jedzenia, a
kiedy wreszcie kara sie skonczyla, zaprowadzono go do kancelarii pulkowej, dano mu biala karte, na ktorej napisano, iz z
powodu demencji zostaje zwolniony z wojska, dwaj zolnierze odprowadzili go z powrotem na izbe, aby zabral swoje rzeczy
i potem go wyprowadzili poza brame koszar.
Pod brama cisnal Szwejk kuferek na ziemie i zawolal:
-Nie chce odchodzic z wojska, chce sluzyc najjasniejszemu panu az do ostatniej kropli krwi.
Na te wzniosle slowa odprowadzajacy odpowiedzieli mu sojka pod zebra i z pomoca kilku
koszarowych obibokow wypchneli go poza koszarowa brame.
Znalazl sie na cywilnym bruku ulicy. Czy to mozliwe, ze juz nigdy nie uslyszy jak na
koszarowym podworcu orkiestra cwiczy "Gott erhalte" 2? Czy mozliwe, ze juz nigdy na
placu cwiczen sierzant nie rabnie 2 .Gott.erhalte...- Boze zachowaj Cesarza i nasz kraj,
poczatkowe stowa austriackiego hymnu w okresie monarchii.
101
go piescia w brzuch i nie powie: "Patrz mi w oczy, patrz mi milo w oczy, albo zrobie z ciebie
flaczki, malpo"! I czy to mozliwe, ze juz nigdy nie uslyszy z ust porucznika Wagenknechta:
"Sie bohmischer Schweinehund, mit ihrer weissroten Meerschweinnase!" 3 Czyz juz nie
powroca te piekne czasy?I dobry wojak Szwejk zdecydowanie, pewnym krokiem skierowal
sie w strone szarego, ponurego budynku koszar, wybudowanych przez cesarza Jozefa II4,
ktory natrzasal sie, ze kiedys dragoni Lichtensteina 5 chcieli zbawic narod przymusowo go
rekatolicyzujac, a sam przy pomocy tych samych dragonow zamierzal uszczesliwic narod
czeski poprzez germanizacje: na podworcu koszar czescy zolnierze biegali przez kije i rozgi
za kare, ze mowili po czesku, i na tym koszarowym placu apelowym niemieccy kaprale
nieustannie bijac tego w pysk usilowali obznajomic uparte czeskie lby z niektorymi urokami
jezyka niemieckiego, z "execirreglama", z "nieder, kehrt euch, Trotti" 6 i podobnymi.
A legalizowal to jak pieczecia wielki czarnozolty orzel austriacki, rozposcierajacy skrzydla
nad wielka brama koszar. Pod wycietym z blachy ogonem wroble uwily sobie gniazda.
Z tych koszar rozchodzily sie w swiat i trafialy do parlamentu w postaci interpelacji wiesci o
licznych przypadkach maltretowania rekrutow. Interpelacje zapadaly gdzies w gabinetach
ministerstwa spraw wojskowych a wroble nadal zanieczyszczaly mur, co sprawialo
wrazenie, ze czyni to czarnozolty orzel austriacki.
A dobry wojak Szwejk zdecydowanie wracal pod tego orla.
W wojsku sie dlugo nie dyskutuje. Z grzecznosci zapytali go tylko, czego w koszarach zyczy
sobie cywil z biala karta, a kiedy im powiedzial, ze pragnie nadal sluzyc cesarzowi az do
ostatniej kropli krwi, wyrzucili go znowu na ulice. 3 Sie bohmischer Schweinehund, mit ihrer
weissroten Meerschweinnase. - Ty czeski swinski psie z bialo-czerwonym nosem morskiej
swinki. 4 cesarz Jozef II - najstarszy syn cesarza Franciszka I i Marii Teresy, wladca Austrii
w latach 1780-1790, od roku 1765 cesarz austriacki i wspolregent z Maria Teresa.
Przedstawiciel oswieconego absolutyzmu, ktory poprzez wewnetrzne reformy usilowal
zjednoczyc rozne narodowosciowo i jezykowo prowincje habsburskie w jeden organizm
panstwowy z przewaga elementu niemieckiego. 5 dragoni Lichtensteina - ksiaze Karol
Lichtenstein (1569-1627) zaslynal jako namiestnik cesarski w Czechach po stlumieniu w
1620 roku powstania stanow czeskich jako tworca i wykonawca planu przymusowej
rekatolicyzacji Czech. Jego wojska tak dlugo okupowaly wsie i miasta, lupiac, gwalcac i
palac, az znekana ludnosc przechodzila na katolicyzm. Tworca olbrzymiego latyfundium
stworzonego z majatkow skonfiskowanych szlachcie protestanckiej. ' "exercirreglama" -
regulamin musztry: nieder, kehrt euch, Trotti - padnij, w tyl zwrot, jolopie.
102
TJest zjawiskiem najzupelniej zwyczajnym, ze stojkowy znajduje sie blisko koszar. W czesci
z powodu sluzbowych obowiazkow, czesciowo dlatego, ze go z tym miejscem wiaze
przeszlosc. Tutaj wszczepiono mu poczucie obowiazku wobec panstwa, tutaj nauczyl si.e
mowic lamana niemczyzna i tutaj cos specyficznie austriackiego powleklo mu i pokrylo
zamiast fosforu szare komorki jego kory mozgowej.
-Ja chce dalej sluzyc - krzyczal Szwejk, kiedy straznik za kolnierz dzwigal go z ziemi - ja
chce nadal sluzyc najjasniejszemu cesarzowi!
-Nie wrzeszcz, czlowieku, bo cie zamkne - pouczal go policjant.
-Ja chce... : J ' ' '' " ' -- - Niech sie pan powstrzyma od jakichkolwiek oswiadczen, zreszta
po co ta cala szarpanina, w imieniu prawa jest pan aresztowany!
Na posterunku policyjnym dobry wojak Szwejk polamal stolek i prycze w pojedynce, do
ktorej go wtracili, a potem juz w spokoju i ciszy czterech golych scian biegly Szwejkowi dni
w Ziemskim Sadzie Karnym, dokad go przeniesiono z powodu kilku przewinien.
Prokuratura starala sie uczynic ze Szwejka politycznego przestepce. Chciano mu przede
wszystkim udowodnic, ze krzyczal cos o cesarzu w zwiazku z powszechnym obowiazkiem
sluzbowym ("Ja chce dalej sluzyc jego cesarskiej mosci"), przez co wywolal zbiegowisko i
zgromadzenie publiczne, co w nastepstwie wymagalo interwencji policji. Okrzyki, jakie
Szwejk wznosil o najjasniejszym cesarzu, nawet jesli oskarzony staral sie im nadac inny,
powazny sens, wywolaly powszechny smiech zgromadzonych ludzi, przez co Szwejk
popelnil przestepstwo przeciw spokojowi i porzadkowi publicznemu. Prokuratura wysuwala
przypuszczenie, ze Szwejk czynil to swiadomie. ,,A ze sie opieral przy tym
funkcjonariuszowi policji - glosil akt oskarzenia - oczywistym sie staje, ze mamy tez do
czynienia z przestepczym aktem gwaltu publicznego.
Polamanie natomiast sprzetu w celi jest przestepstwem polegajacym na niszczeniu majatku
publicznego", poniewaz urzad skarbowy wycenil drewniana prycze na 240 koron, a wiec na
sume, za ktora by mozna wstawic do pojedynki bez mala mahoniowe lozko.
Glos jednak zabrali lekarze sadowi, ktorzy nawiazali do orzeczenia wojskowej komisji
lekarskiej, ktora zwolnila Szwejka ze sluzby wojskowej. Przez bite dwie godziny sprzeczali
sie, czy Szwejk jest absolutnym idiota, czy jest tylko umyslowo uposledzony lub tez czy nie
jest calkiem normalny.
Dr Slowik bronil pogladu, ze czlowiek moze nagle zglupiec, a wowczas nie jest w pelni
swiadomy swych czynow.
103
Moge o tym mowic na podstawie wlasnego doswiadczenia-mowil/dobytego podczas
wieloletniej praktyki sadowej.Przyniesiono potem lekarzom sadowym sniadanie od Brejski i
doktorzy przy kotletach uzgodnili, ze w przypadku Szwejka chodzi jednak naprawde o ciezki
przypadek przewleklych zaburzen umyslowych.
Dr Slowik chcial jeszcze cos powiedziec, ale sie rozmyslil i zamowil sobie jeszcze jedna
cwiartke wina, i rowniez podpisal sadowe orzeczenie lekarskie.
Z tego orzeczenia cytujemy tylko te czesc, w ktorej sie mowi o jego cesarskiej mosci:
"Lekarze sadowi sa zdania, ze oskarzony Szwejk, objawiajac przez rozne okrzyki, ze
pragnie sluzyc jego cesarskiej mosci az do ostatniej kropli krwi, czynil tak z powodu
umyslowej demencji, albowiem lekarze sadowi uwazaja, iz czlowiek normalnie rozwiniety
umyslowo unika chetnie sluzby wojskowej. Milosc Szwejka do Najjasniejszego cesarza ma
charakter anormalny i wyplywa jedynie; z jego niskiego duchowego poziomu".
Szwejka wypuszczono na.wolnosc. Przesiadywal teraz w malej piwiarni naprzeciwko
koszar, z ktprych go kiedys wygnano. Spoznieni przechodnie widywali potem bladzaca w
nocy kolo koszar tajemnicza postac, ktora z okrzykiem: "Ja chce sluzyc cesarzowi az do
ostatniej kropli krwi", rzucala sie do ucieczki i ginela w mrokach ulicy.
Byl to Szwejk, onegdajszy dobry wojak. Pewnego razu znalezli go lezacego pod koszarami
na chodniku. Obok niego lezala butelka z etykieta ,,Diabelski Likier Cesarski", a
spoczywajacy w sniegu Szwejk nieustraszenie spiewal, co z daleka mozna bylo wziac raz
za wolanie o pomoc. a niekiedy tez za wojenny spiew Indian z plemienia Sjuksow: i ,,Byla
bitwa, byla, tam pod Solferino, wiele krwi sie lilio, krwi az po kolana i po gory miesu, bo .ii f
tam rabata la nasza rzeladkd. Hop, hop, hop.
Osiemnasty pulku nie bojze sie nedzy, boc za toba wioza furgony pieniedzy.
Pieniadze na wozie i inciuiz 7 ir karecie..." - W jakim regimencie, gdzie tak potraficie - darl
sie Szwejk w porannej ciszy czynszowych kamienic, z rozkosza walajac sie w sniegu na
chodniku.
Od tego czasu bierze poczatek jego reumatyzm. 7 menaz - tu spyza, zywnosc, od niem.
Menage
104
Wojna zastala tedy Szwejka w lozku po czterech latach cywilnego zycia. W ostatnich latach
Austria, panstwo interesujace politycznie i wprost rozrywkowe powoli przygotowywala
sama swa zaglade. Austria o niczym innym nie marzyla jak tylko stac sie zbedna8.
Austriacka duma nie pozwalala, inaczej wyobrazic sobie monarchii, jak w postaci oskubanej
kury, ktora goni kucharka z nozem w reku.Tymczasem dobry wojak Szwejk ma reumatyzm.
Austria wypowiada wojne, zapominajac, ze przy pomocy bagnetow mozna zrobic wszystko,
nie mozna na nich tylko siedziec. Ale Austria miala dobrego wojaka Szwejka.
Kiedy sie rozeszly wiesci o mobilizacji, terminator Boguslaw smarowal mu wlasnie nogi
ichtiolowa mascia, a Szwejk zaciskajac zeby, warczal: "Ach ci Serbowie, ci Serbowie".
Pod wieczor przyszedl w odwiedziny sasiad, parasolnik, mistrz Bilek. -- Juz dostalem -
krzyczal od samych drzwi, wywijajac w powietrzu jakas kartka - w ciagu dwudziestu
czterech godzin mam sie stawic w moim regimencie. Dziady zatracone.
I Bilek sie rozgadal jak tysiace, tysiace innych. Cesarza nazwal starym szalbierzem, bestia,
dla ktorej kuli szkoda, a- Szwejk czul jak podczas tej glosnej rozmowy wszystkie nerwy w
palcach nog mu bolesnie drgaja, jak bol wykreca mu nogi i stekal:
-Jezus Maria, co tez wygadujesz, mnie to az skreca, co za bol.
Przeciez maszerowalem z Trydentu na Vale di Calogno w czterdziestOstopniowym upale
cale piecdziesiat kilometrow az na wysokosc poltora tysiaca metrow! - Cesarz jest
oszustem, Jezus Maria, bo mnie szlag trafi, rwie mnie jakbym mial nogi w rozzarzonych
kleszczach.
Bilek mimo to dalej rozwijal swoj program: Cesarz, jak to mowia - stary Prochazka9 - jest
dran, a jesli tam w Sarajewie '? skrecili kark 8 aluzja do znanego powiedzenia Franciszka
Palaekiego. ze jesliby Austrii nie bylo. nalezaloby ja stworzyc; ironia Haska podkresla
pragnienie zbednosci panstwa. '' stary Prochazka - potoczne, ironiczne okreslenie cesarza
Franciszka Jozefa II; w tej postaci wystepowal w licznych antyhabsburskich zartach i
dowcipach, sklerotyk, glupek. '" w Sarajewie - arcyksiaze Franciszek Ferdynand d*Este
(1863-1914). austriacki nastepca tronu, bratanek Franciszka Jozefa I. ktory dziedziczyl tron
po samobojczej smierci arcyksiecia Rudolfa (1889). nastawiony proklerykalnie. przeciwnik
liberalow niemieckich i wegierskich, zwolennik rozwiazan federalnych, ale o nastawieniu
reakcyjnym, zabity w Sarajewie wraz ze swa morganatyczna zona. hr. Sophie Chotck. Jego
smierc, sprowokowana przez zamachowcow kierowanych przez, oficerow sztabowych w
Belgradzie oraz oficerow rosyjskich, dazacych do wywolania wojny, stala sie pretekstem do
wybuchu wojny swiatowej.
105
nastepcy tronu, to po co tam w ogole lazl, dlatego i przez niego, jego - Bitka - wyciagaja od
zony, dzieci i kaza mu strzelac do Serbow.Czemu mialby strzelac, z czyjego powodu, po co
i na co? Serbowie nic mu nie zrobili. Nie jest tez zadnym kamratem tego gaduly Wilhelma
".W koncu ten stary lotr moglby mu rozkazac, aby strzelal do wlasnego taty.
Szwejk nie sluchal, poniewaz reumatyczne bole wstrzasaly jego cialem.
Reumatyzm zepchnal calkowicie na dalszy plan najjasniejszego pana i na moment ostygla
jego lojalna swiadomosc. A gdzies daleko nad Austria wisiala grozba nowego Hradca
Kralowe 12.
Na drugi dzien, jeszcze wczesniej, zanim dr Grosz zdolal osobiscie wyrazic namiestnikowi
swe tchorzliwe uczucia wiernopoddancze w zwiazku z wypowiedzeniem wojny, dobry wojak
Szwejk wsrod wielkiego zbiegowiska ludzi urzadzil na praskich ulicach wlasna manifestacje
lojalnosci.
Na wozku, ktory sluzy pielegniarzom do wozenia ludzi chorych na zanik rdzenia
pacierzowego, wypozyczonym od Stoupy, kazal swemu terminatorowi Boguslawowi wozic
sie po ulicach krolewskiego miasta Pragi i trzymajac w reku kule, wolal do podnieconego
tlumu: " Na Belgrad, na Belgrad!" .
Ludzie sie smiali, powiekszali zbiegowisko a kolo Muzeum jakis Zyd, ktory zawolal "Heil",
otrzymal pierwszy cios. Na rogu ulicy Krakowskiej i Placu Waclawa tlum pobil trzech
burszow i orszak ze spiewem "Nemelem, nemelem" l3 na ustach przedostal sie az na ulice
Wodna, gdzie dobry wojak Szwejk z bolem podniosl sie na wozku i wymachujac kulami,
zawolal: ,,Powtorzmy, na Belgrad, na Belgrad!" Wtedy uderzyla policja piesza i konna. :
Po pieciu minutach siedzacy na wozku Szwejk i jego terminator byli jedynymi cywilami w
morzu policyjnych mundurow.
" Wilhelm - Wilhelm II (1859-1941), krol pruski i cesarz niemiecki, zwolennik swiatowej
hegemonii Niemiec, rzecznik polityki "na krawedzi wojny", tworca polityki
ekspansjonistyczncj na Balkany i Bliski Wschod, rzecznik rozwiazan nacjonalistycznych
wewnatrz kraju. Uchodzil za pyszalka, nieodpowiedzialnego gadule i aroganta. Po rewolucji
listopadowej 1918 roku zbiegl do Holandii, gdzie abdykowal w Doorn (28.Xl). 12 nowy
Hradcc Kralove - dawniej Sadowa (Konigsgnitz), gdzie armia pruska zadala ostateczny cios
Austrii w wojnie 1866 roku. zyskujac hcgemoniczne stanowisko w Niemczech. Austria po
bitwie pod Sadowa zrzekla sie uczestnictwa i przewodniczenia w Zwiazku Niemieckim, a
choc Prusy nie odebraly jej ani kawalka terytorium (zgodnie z koncepcja Bismarcka).
wymusily rezygnacje na rzecz sprzymierzonych z nimi Wloch, Wenecji. Bitwa ukazala
slabosc uzbrojenia, dowodzenia i polityki zagranicznej Austrii. 13 ,.Nemelem. nemelem" -
czeska piesn plebejska spiewana w czasach husyckich.
106
Obok jego wozka spotkal sie wlasnie komisarz policji Klima z inspektorem policji konnej
Klausem:-Dobry polow - powital Klima.
-Dobre polowanie - odpowiedzial Klaus. : - Zlazcie -" rozkazal Szwejkowi jakis inny wasaty
inspektor policji.
-Nie moge, mam reumatyzm, przeciez chcialem...
-Stul pysk-zwrocil sie do niego komisarz Klima.-My to pojmujemy, wyciagnijcie go z wozka!
Czterech policjantow rzucilo sie na Szwejka, podczas gdy szesciu konnych i dwunastu
pieszych wloklo w strone Wodnej terminatora Boguslawa, ktory wrzeszczal co sil:
-Panie majster, panie majster, ide z tymi panami!
Czterech policjantow z niezwykla urzedowa gorliwoscia staralo, sie postawic na nogi
reumatyka Szwejka. Szwejk zaciskal z bolu zeby:
-Nie moge...
-Wsadzcie tego symulanta na wozek - zabrzmial nowy rozkaz, ktory wykonano z
blyskawiczna szybkoscia, przy czym Szwejkowi pekla na plecach marynarka, podszewka
kamizelki oraz urwal mu sie kolnierzyk, ktory pozostal w reku jednego z policjantow.
Dwoch policjantow popychalo od tylu wozek z cenna zdobycza, a chyba z dwudziestu szlo
obok, po obu stronach zachmurzeni jechali konni zwyciezcy w liczbie osmiu.
Powiewaly kogucie piora na czapkach, rzaly konie, caly orszak ciagnal do dyrekcji policji, a
dobry wojak Szwejk zaczal sie dobrodusznie usmiechac. Czul, ze jego nogi sa jakby
sprawniejsze, mogl bez bolu poruszac palcami stop w butach i stanal Szwejk przed wielka
naukowa tajemnica. Reumatyzm powoli ustepowal i zanikal, im bardziej zblizali sie do
dyrekcji policji. W spotkaniu twarza w twarz z calym systemem policyjnym reumatyzm
znikal, a kiedy za Szwejkiem zamknela sie brama dyrekcji policji przy ulicy Bartolomejskiej,
dobry wojak Szwejk usilowal wyskoczyc z wozka. Bylo to traktowane jako; nowa
manifestacja.
-Zaniescie go na pietro - polecjt komisarz Klima i za chwile Szwejk znalazl sie w oddziale
sledczym praskiej policji panstwowej.
W ten sposob skonczyla sie jego manifestacja.
107
II
Wybuch wojny oznaczal dla policji panstwowej cos, co znowu ozywilo korytarze gmachu
dyrekcji policji. Co chwila kogos przyprowadzano i osadzano w pojedynczych celach. Na
dziedzincu, na ktorym kroluje stara wieza mieszczaca muzeum kryminalistyczne,
przechadzali sie ludzie, ktorzy jeszcze wczoraj spokojnie zasypiali w swych domach i na
samym poczatku tej wielkiej ery mysleli w swych mieszkaniach, co jutro bedzie na obiad.
Przyszli po nich w nocy i problem jadlospisu byl rozwiazany. Dostali w brudnej blaszanej
misce brunatna zupe z jednym lojowym skwareczkiem rozpaczliwie plywajacym w metnej
cieczy. Teraz ich wyganiali na dziedziniec, na ktory patrzyli przez zakratowane okna swych
nowych przybytkow, aby lepiej trawili i nabrali ochoty nie tylko na zupe, ale i do
skruchy.Redaktorzy dziennikow praskich, kiedy udawali sie po informacje o zlamanych
nogach, przejechanych psach i okradzionych strychach, musieli przejsc obok okien, przez
ktore widac bylo grupy wiezniow przechadzajacych sie smetnie po dziedzincu.
Na poczatku wojny mialo to byc jakas codzienna wprawka dla czeskich dziennikarzy. .
Wielu z nich pozniej rowniez ze zwieszona glowa chodzilo po tym samym podworcu, liczylo
kroki tub spogladalo przez zakratowane okna dyrekcji policji. ' Szwejk ocknal sie na
brudnym sienniku w przedziwnie roznorodnym towarzystwie. Pewien stary restaurator
opowiadal wlasnie, ze kiedy wybuchla wojna, przyszedl do niego gosc, zamowil kufel piwa i
uruchomil pianole, aby zagrala "Hej, Slowianie". Potem przyszedl policjant, posluchal chwile,
wyszedl, gosc rowniez odszedl, a rano przyszli po niego tajniacy do piwiarni. Aresztowali
rowniez kelnerke, choc tamtego dnia wlasnie nie pracowala, ale im to nie przeszkadzalo.
Teraz spotyka ja codziennie na spacerze po dziedzincu, kiedy obie aresztowane plcie
wymieniaja sie na przechadzce. Krzyczy na niego: ,,Ty stary kocurze" i na jego rachunek
kaze sobie przynosic obiady z restauracji.
Na sienniku naprzeciw siedzial chudy, wysoki mlodzieniec z czarnym krawatem i dlugimi
wlosami. Byl to twardy optymista. Ciagle cos mowil o wolnosci i podlug tego, co gadal,
mozna bylo wnioskowac, iz oczekiwal, ze straznik idacy wlasnie korytarzem, w kazdej chwili
moze mu przyniesc papierosy za ostatnia korone, ktora wczoraj rano dal jednemu z nich na
sporty.
Na bardzo zamyslonego wygladal pan w srednim wieku, bardzo po108 rzadnie ubrany,
ktory wczoraj wieczorem znalazl sie w zbiegowisku przed redakcja "Prager Tagblatt" na
ulicy Panskiej. Ktos go aresztowal, jego - radce z namiestnictwa, zemdlal im z irytacji,
przywiezli go do dy-" rekcji policji w trumnie a potem znalezli w jego kieszeni jakies karnie-"
nie. Jeszcze go nie wezwali na badanie. Posadzaja go, ze chcial wybijac okna w ,,Prager
Tagblatt", on, radca namiestnictwa, ktory nigdy niczego innego poza tym dziennikiem nie
czytal, za zone ma Niemke i...
Szwejk slyszal jeszcze jakies wyzwiska, a jakis niewielki czlowieczek wskoczyl na prycze i
krzyczal przez zakratowane okno: "Mordercy".
-Naprawde, panowie - odezwal sie obdarty czlowiek spod drzwi - ja, powiedzmy, jestem
zlodziejem, zlapali mnie w mieszkaniu kupca Hornicka, no, zlapali mnie, w kieszeni pieniadze
kupca, w drugiej kieszeni wytrychy, mieszkanie przewrocone do gory nogami, wpadlem,
panowie i to jest ostatecznie sprawiedliwie. Ale wy, moj Boze, czemu wy?
Mlodzieniec w czarnym krawacie znowu zaczal mowic o wolnosci, stukal do drzwi celi i w
ogole zachowywal sie lekkomyslnie. Mial za soba barwna przeszlosc, byl kiedys wmieszany
w proces antymilitarystow, wczesniej napisal dwa felietony do ,,Mlodych Pradow"
skierowane przeciwko rzadowi wiedenskiemu i wykorzystywaniu przez wladze Czechow.
Oba zostaly skonfiskowane.
Uczucia narodowe byly zawsze w oczach austriackich urzedow okolicznoscia obciazajaca,
przestepstwem, a teraz nadeszly czasy, kiedy Austria wtracala ponizanych i obrazanych za
kraty. Przydarzylo sie to i mlodziencowi w czarnym krawacie.
Stloczono ich tutaj jednego przy drugim. Skupili sie w grupkach i w jednej wlasnie mowil
mlody zastepca gimnazjalnego profesora z Winogradow, aresztowany wczoraj za to, ze w
kawiarni zawolal: ,,Niech zyje Serbia!" Nie mowil o polityce, poniewaz tutaj za kratkami
wydawalo mu sie to ponizajace. Opowiadal jakas uczniowska zakulisowa anegdote
gimnazjalna.
Szwejk w ciagu tych kilku minut nie zaobserwowal pomiedzy tymi wszystkimi ludzmi
najmniejszej oznaki zalu, ani tez sladu zaklopotania z powodu pamieci o "przestepstwach", o
ktore ich oskarzala policja.
Mlody urzednik z dyrekcji urzedu podatkowego glosno sie smial.
Aresztowano go przedwczoraj pod konsulatem niemieckim na Placu? Havlicka wlasnie za
to, ze sie smial. Ale czyz nie jest powodem do smiechu i czy nie warte to glosnej uwagi
przed calym tlumem, ze manifesta111 cja urzadzona przez niemieckich studentow,
zydowskich ekspedientow i kilka bab z ,,Lehrerinnenvereinu" l4 pod niemieckim konsulatem
odbywala sie na placu noszacym dumne imie Karola Havlicka? 15 Niemiecki konsulat! Ta
najbezczelniejsza obraza pamieci Havlicka! Trzeba to tylko przymierzyc do jego slow: "Hej,
w Niemcy - chamy, nie idziemy z wami, coscie sobie upitrasili, zezryjcie to sami".
Mlody kancelista byl w dobrym nastroju, jakby sie cieszyl, ze gq wyrwano z szablonu
urzedniczej egzystencji. ^ Z sasiednich cel dochodzil spiew. Przypominalo to czasy
politycznego fermentu, okres Omladiny 16. Tymczasem na ratuszu burmistrz Grosz,
najwieksza hanba Pragi w ostatnich trzystu latach, odkad Praga znalazla sie pod wladza
Habsburgow, na posiedzeniu nadzwyczajnym, zapominajac, ze ratusz emanuje duchem
czeskiej historii, ktora calkowicie przeczy temu, co on bredzi o cesarzu jako o autentycznym
przyjacielu Polakow17. j W tym czasie pociagi odwozily juz rezerwistow na pola bitew w
Ser- ^ bii. Czescy rezerwisci wyruszali przeciwko Serbom, ale na wagonach,' ktorymi ich
wywozono, pisali: ,,Niech zyja Serbowie!" i I znowu na dziedzincu dyrekcji policji rozlegal sie
refren piesni: "I burzyli wesolo, te Austrie sprochniala!" Zielone wozy o poetycznej nazwie
"zielony Antoni" co chwila wyjezdzaly z podworza i odwozily kobiety oraz mezczyzn do Sadu
Wojennego na Hradczanach.
Szwejk rekami zakryl twarz, zaplakal i zawolal jak filozof Chatrion:
-Chcialem tak jak i oni, a oni mnie bija, podejrzewaja mnie i niszcza moje najczystsze
zamysly. I nawet nie wiedza, jak to mnie boli; zostawcie mnie, pozwolcie mi sie w spokoju
wyplakac, lzy dowodza, jak jestem prawy. Wspominam nieszczesnych, ktorzy mnie
przesladuja. 14 "Lehrerinnenverein" - zwiazek nauczycielek niemieckich 15 Karel Havlicek
(1821-1856), pseud. Havel Borovsky, czeski poeta, publicysta, dzialacz narodowy,
znakomity satyryk, wieziony i internowany przez wladze austriackie w Tyrolu, autor
antyaustriackich artykulow i satyr, antyklerykal, demokrata, patriota i bezkompromisowy
przeciwnik wiedenskiej polityki antyczeskiej.
" okres Omladiny - Omladina (od nazwy serbskiej organizacji liberalno-demokratycznej w
Wojewodinie), nazwa organizacji postepowej mlodziezy studenckiej i robotniczej w Pradze,
przeciwko ktorej w 1894 roku wystapiono z procesem politycznym. Ruch antyklerykalny,
antydynastyczny, wystepowal rowniez przeciwko konserwatyzmowi lojalistycznej burzuazji
czeskiej (staroczesi). Walczyli o polityczna wolnosc narodu czeskiego, oskarzeni o spisek
polityczny, byli wiezieni. 17 jako o rodzonym przyjacielu Polakow - aluzja do specyficznej
reakcji Polakow na wybuch wojny, wierzacych w wielka wojne europejska jako szanse
niepodleglosciowa dla Polakow. Dawalo to rzadowi i cesarzowi szanse kokietowania
Polakow i wykorzystywania antyrosyjskich nastrojow. Czesi przyjeli wojne sceptycznie i
niechetnie.
112
-Nadzwyczajne - odezwal sie mlodzieniecw czarnym krawacie - my jestesmy przez nich bici,
a pan ich jeszcze zaluje.Szwejk wyjasnil im swoj przypadek i swa chwale wojenna.
Przedstawil, jak chcial sluzyc cesarzowi az do ostatniej kropli krwi i jak to go urzedy
wojskowe wziely za glupca.
Omylkowo aresztowany radca namiestnictwa napomknal, ze proroka Jeremiasza rzneli pila.
Potem radce namiestnictwa zawolano na przesluchanie, a za pol godziny do celi wszedl
dozorca i wreczyl Szwejkowi karton ze stu papierosami memfis. Na pudelku napisano: "Auf
freien Fuss gesetzt" ("Wypuszczony na wolnosc").
Memfisy dodaly Szwejkowi ducha. Podzielil sie papierosami ze wspolwiezniami, tylko
mlodzieniec w czarnym krawacie nie przyjal ani jednego. "Mimo wszystko byl to zdrajca -
motywowal swe zachowanie - ponadto czekam az przyniosa mi sporty kupione za moje
pieniadze.
Poznym wieczorem wyprowadzili Szwejka na przesluchanie, poniewaz jego przypadek byl
nadzwyczajnie wazny.
Po odejsciu Szwejka wszyscy w celi zgodzili sie, ze bedzie z nim niewesolo.
III
Szwejka prowadzono na przesluchanie wprost do wydzialu komisarzy policji K-limy i
Slavicka. Ci dwaj przedstawiciele aparatu policji panstwowej od momentu wybuchu wojny
az do chwili, kiedy sie u nich pojawil Szwejk, zbadali kilkaset przypadkow denuncjacji,
przeprowadzili mnostwo rewizji domowych 'i wywlekali ludzi od cieplych kolacji na ulice
Bartolomejska. Jest rzecza interesujaca, dlaczego departamenty praskiej policji panstwowej
usadowily sie wlasnie na ulicy przypominajacej swa nazwa noc sw. Bartlomieja 18.Nad
biurkiem komisarza Klimy jakby przypadkiem wisial portret austriackiego ministra Beusta,
ktory swego czasu powiedzial: "Man 18 noc sw. Bartlomieja - podczas wojen religijnych we
Francji, w nocy z 23 na 24 sierpnia 1572 katolicka szlachta wyrznela francuskich
protestantow (hugonotow), korzystajac z ich zjazdu na wesele Henryka Nawarskiego i
Malgorzaty de Valois. Slub uroczyscie obchodzony w Paryzu mial przypieczetowac pokoj
miedzy katolikami i hugonotami.
Zamieszki trwaly takze w Orleanie, Tuluzie, Rouen i innych miastach, ocaleli, ktorzy przeszli
na katolicyzm. Na czele katolickiego spisku stali Katarzyna Medycejska i Henryk Gwizjusz.
113
8 - Nieznane przygody Szwejka muss dic Tschechen an die Wand driicken" ".I Chlum, Klima
oraz Slavicek, ten nikczemny triumwirat panujacy nad Praga o stu wiezach, ci reprezentanci
niemiecko-krzyzackiej hegemonii nad Czechami w austriackich mundurach, postepowali
wedlug stow nieboszczyka Beusia.Gwaltownie przypierali Czechy do muru.
Aparat policyjny w Pradze otrzymal od rzadu wiedenskiego po prostu carte blanche na
wszystko: "Rob, co chcesz i co ci sie podoba+abys tylko zniszczyl Czechy!" Tutaj ci
nikczemnicy prowadzili przesluchania, widywali l/y kobiet, ktorych mezow Austria pognala
na jatki i ktore odwazyly sie wyrazic o tym swoj sad, slyszeli tu opinie prostych ludzi i
inteligentow, poznali jak zwykly szary Czech zapatruje sie na wojne. Spisane to bylo w
dziesiatkach protokolow, ktore pietrzyly sie wszedzie calymi stosa- | mi i w wielkich
paczkach odwozone byly do Sadu Wojennego na Hrad- jj czanach.
Pomieszczenie bylo przesycone przeklenstwami, obelgami i gwaltem.
A obaj komisarze, Klima i Slavicek, pozostawali przy tym usmiechnieci, zacierali rece,
mowili ironicznie, a ich dzielne spojrzenie mowilo, ze dreczenie narodu dobrze im sluzy. Na
tych, ktorzy zobaczyli ich po raz pierwszy, sprawiali wrazenie dobrodusznych mieszczan z
jakiejs komedii, ktorzy w widoczny sposob nic uczestnicza w akcji.
Podczas domowych rewizji, kiedy komisarz Klima przygotowywal aresztowanie malzonka,
komisarz Slavicek bawil pania domu rozmowa o obrazach wiszacych na scianach, ktore
rownoczesnie podnosil, przegladal nuty na pianinie, jak przyjaciel domu w niezwykle mily i
niewymuszony sposob odkrywal koldry na malzenskich lozkach, grzebal z usmiechem w
nocnych stolikach, urozmaicajac te czynnosci roznymi zarcikami.
Ta sztuczna uprzejmosc natychmiast z. nich spadla, kiedy byli juz u siebie, na ulicy
Bartolomejskiej. Ich biura byly weneckimi katowniami z odbiciem trybunalu inkwizycyjnego
starej Sewilli. Tutaj juz nikogo nie traktowano w rekawiczkach, tutaj slowem najbardziej
uprzejmym bylo odezwanie: "Stulcie pysk!" Jakby trzeba bylo jeszcze tutaj kazdemu to
przypominac, jesli Wieden od trzystu lat wszczepil to haslo narodowi. ''' austriacki minister
Beust - Friedrich Fcrdinand Beust (1809-1886), saski a potem austriacki polityk i dzialacz
panstwowy, przeciwnik Bismarcka. przygotowywal na zlecenie Franciszka Jozefa l odwet
za Sadowa. Tworca ugody austriacko-wegierskiej; wygrywajac interesy polskie przeciw
wplywom wegierskim i czeskim, uchodzil za przeciwnika czeskich aspiracji narodowych.
Przypisywano mu powiedzenie: Man muss die Tschechen an die Wand driicken - Trzeba
Czechow przycisnac do sciany.
114
Jest zrozumiale, ze wszyscy, ktorych tutaj przyprowadzono, chcieli cos powiedziec. Szwejk
mial rowniez taki zamiar, kiedy stal pomiedzy dwoma dozorcami, twarza w twarz z wielkimi
inkwizytorami - Klima i Slavickiem.-Stulcie pysk! - powiedzial komisarz Klima, a gdzies z
kata kancelarii jak echo sie odezwalo: "Stulcie pysk!' - Stulcie pysk! - powiedzieli rowniez
obaj policjanci, ale ciszej.
Dobroduszne oczy Szwejka spogladaly tak niewinnie na komisarza Klime, az ze zloscia
zaczal przerzucac stos papierow na biurku.
-Pan jest Jozefem Szwejkiem, szewcem z Krolewskich Winogradow?
Jakis niebianski spokoj zagoscil na twarzy Szwejka. To znajome z wojska: "Stul pysk"
przenioslo go daleko w minione czasy. Przylozylreke do glowy, jakby chcial zasalutowac, a
jego niewinne, niebieskie oczy... :
-Pan nie jest durniem - odezwal sie po chwili komisarz Klima, szermujac jakims
dokumentem - pan jest skonczonym lobuzem, lotrem i lumpem. Najlepiej pana rozstrzelac,
zdrajco. Gdzie sie podzial panski reumatyzm. Pan wywolal zbiegowisko, pan wystepowal
wprost i posrednio przeciwko prowadzeniu wojny. Pan sie kazal wozic jak kaleka w wozku
inwalidzkim i krzyczal: "Na Belgrad, na Belgrad!" Tym kaleka w oczach zgromadzonego
tlumu miala byc Austria.
-Niech pan popatrzy na te zeznania swiadkow - mowil dalej. - Tmaj na przyklad pan widzi
zeznanie nadinspektora policji konnej, Klausa, ktory w panskim ekscesie zobaczyl
znieslawiajaca alegorie monarchii austro-wegierskiej. Zamknac pysk, wiemy, co pan myslal!
Niebieskie, dobre oczy Szwejka wpily sie w twarz komisarza Klimy.
-Melduje poslusznie - powiedzial stary wiarus - ze ja tylko myslalem...
-Niech no pan sie tvlko nie wstydzi - odezwal sie komisarz Slavicek - i nie patrzy na nas tak
glupio, niech pan to wprost powie: ,,Myslalem, ze mi sie ta heca uda". Ale pan sie bardzo
pomylil, za to grozi sad wojenny. Pan sie buntowal. Teraz jest wojna. Pan tego oczekiwal.
-Melduje poslusznie - odezwal sie Szwejk - ze nie czekalem na wojne, ja mam reumatyzm,
ale chce sluzyc najjasniejszemu panu az do ostatniej kropli krwi!
Padlo znowu to podniosle zdanie, ale niestety takie oswiadczenie podczas wojny jest
zdradliwe, bowiem w takich czasach maja na policji tyle pracy, ze latwo w tym pospiechu o
pomylke i w protokole sie
115
takie slowa jak "najjasniejszy pan", "ostatnia kropla" pominie. .Tak tez sie stalo w tym
przypadku. "^;t - .Jest to zwykly, latwy do wyjasnienia blad. Urzad liczyl sie z mozliwoscia
takiego nieszczescia i dlatego w protokolach kierujacych Szwejka do Sadu Wojennego na
Hradczanach, pisano miedzy innymi: "Szwejk podczas przesluchania powiedzial miedzy
innymi, ze chociaz jego cialo jest dotkniete reumatyzmem, raczej je porozrywa na kawalki,
nizby mialo sluzyc cesarzowi".
Powiadam: jest to zwykly blad spowodowany przepracowaniem urzednikow, ktorzy
troskliwie wykonujac swe obowiazki wobec panstwa po prostu usilowali w tych slowach
zawrzec wierny obraz sposobu myslenia czeskiego ludu. : .-,,; (Jesli to kogos interesuje,
informuje, ze Klima i Slavicek mieszkaja naprzeciw Ogrodow Riegera, a z okien maja widok
na dwa jesiony w parku. Sa to zdrowe drzewa o mocnych galeziach. Komisarz Klima nosi
kolnierzyk nr 40, komisarz Slavicek nr 42.)
IV
Najpewniej kazdy sobie przypomni, ze charakterystyka sadow wojennych u Havlicka
zaczyna sie od slow: "Sad wojenny to potega" M. Okolo 20000 ofiar tego sadu na ziemiach
czeskich, mogloby potwierdzic opinie Havlicka bez zastrzezen. Jesli przyjmiemy, ze na
jednego czlowieka przecietnie przypada piec lat wiezienia, daje to w odniesieniu do narodu
czeskiego piekna liczbe 100000 lat wiezienia. Tego tutaj jeszcze nie bylo. Jesli kogos z
rodziny nie pognali wprost na bagnety i pod deszcz szrapneli, tedy z cala pewnoscia
posadzili go do ciupy. A austriackie sady wojenne uzasadnialy to wszystko okolicznosciami
nadzwyczajnymi i wokol kazdego obywatela rozpostarly pole minowe artykulow wojennych
(Kriegsartikel). Najweselsze sposrod nich byly artykuly 14 i 15 o zdradzie glownej i obrazie
Majestatu21. 20 W oryginale: .,VojensKv sond. to je samec" .-trudno przettumaczalny cytat
z utwo1:11 Haylicka-Boroiskiego, przyrownujacy sad do samca, stworzenia poteznego,
silnego, stal sie obiegowym powiedzeniem w jezyku czeskim. -'' Czeska polityka narodowa
w okresie wojny prowadzona byla dwutorowo. W Szwajcarii Tomasz Ci. Masaryk prowadzil
od grudnia 1914 roku agitacje antyaustriacka, propagujac;) niepodleglosc Czechow i
Slowakow. Kierowal rowniez tzw. Mafia, organizacja tajna, zbierajaca informacji; dla
panstw Ententy. Najpierw dazyl do restytucji Czech opierajac sie na dynastii Romanowych,
po upadku caratu w koalicji 7 panstwami zacho116 Jesli dobrze pamietam, na przyklad
sadzony byl na ich podstawie miedzy innymi gluchoniemy ogrodnik z Zakladu dla
Gluchoniemych na Malej Stranie, ktorego oskarzono, ze w kosciele sw. Tomasza
ostentacyjnie nie spiewal hymnu cesarskiego i czynil rozne uwagi.Pozostale dziewietnascie
artykulow zawieszalo nad kazdym Czechem nieustannie miecz Damoklesa. Przyjechal
obywatel z prowincji do Pragi, wynajal pokoj w hotelu, mowil przez sen i lekal sie, czy nie
spowodowal naruszenia ladu i porzadku publicznego. Szedl po gazety i zatrzymal sie przed
telegramami wywieszonymi na budynku redakcji, a nadsylanymi przez ck kancelarie
informacyjna. Przystanie obok jakis przechodzien i zapyta: "Jak idzie?". Uzyska odpowiedz i
juz sie maszeruje ulica Ferdynanda do dyrekcji policji, a potem na Hradczany. Jesli
utworzylo sie przy tym zbiegowisko, znalazl sie dodatkowo artykul o buncie i podzeganiu.
Nikt nie byl pewien, czy nie zobaczy tej dobroczynnej instytucji.
W kawiarniach, trafikach, restauracjach, sklepach zawsze sie znalazl jakis niemiecki Zyd lub
Zydowka czy tez inny lojalny denuncjant.
Wysla sluzaca do sklepikarki, a ona nie wraca. Biedna Marysia tymczasem juz stoi przed
sadem wojennym.
Przebieg wojskowego postepowania sadowego byl nastepujacy: oskrazonego lub
oskarzona pod bagnetami przyprowadzano do sedziego wojskowego. Potem przywolywano
swiadkow. Jesli swiadek wypowiadal sie na korzysc oskarzonego, zazwyczaj bywal
rowniez aresztowany.
Jesli nakazano aresztowanie wszystkich swiadkow, konczono postepowanie
przygotowawcze i na polecenie dowodcy zbieral sie sad: sedzia wojskowy, szeregowiec,
jeden kapral, jeden plutonowy, jeden sierzant, porucznik, kapitan, oficer sztabowy.
Najbardziej zalosna role w sadzie wojennym odgrywal zawsze tak zwany zwykly zolnierz.
Wiedzial, ze musi glosowac za wyrokiem. Zoldnimi. W kraju burzuazja czeska glosila
lojalnosc wobec wladz austriackich, ale domagala sie wyodrebnienia panstwowego ziem
czeskich i trojczlonowego zwiazku narodow w monarchii, ktorej nie chcieli niszczyc,
obawiajac sie despotyzmu carskiego oraz potegi niemieckiej. Wkrotce po wybuchu wojny,
przekazano wladzom wojskowym nadzor nad administracja cywilna. Prowadzily one
represje wobec elementow niepewnych, a za takie uchodzily organizacje i stowarzyszenia
czeskie, zwlaszcza, kiedy w kwietniu 1915 roku caly pulk czeski przeszedl na strone
rosyjska. Bezwzgledne przesladowania wywolaly konspiracje czeska, aresztowania i
procesy prowadzone w sposob bezprawny wywolywaly oburzenie.
Pod wplywem tych procesow syn. austriackiego polityka Yictora Adiera, Friedrich zastrzelil
premiera austriackiego K. Stiirgha. Pozniejsze akty abolicyjne i amnestyjne cesarza Karola
I, uznawanego za nieodpowiedniego do zasiadania na tronie, nie poprawily nastrojow w
spoleczenstwie czeskim. Wypuszczenie skazanych politykow czeskich, m.in. K.
Kramara nie wyrownalo krzywd czeskich oraz poczucia dyskryminacji.
117
nierz jest zolnierzem i nawet jesli skladal w sadzie przysiege, ze podobnie jak inni sadzil
bedzie wedlug prawa i w zgodzie ze swym sumieniem, widzial przed soba
szarze.Gefreiter22, najbardziej zalosna szarza w wojsku, procz swego imienia nie mial nic,
co kojarzyloby sie z wolnoscia, a tym bardziej nie mogl glosowac przeciwko uznaniu kogos
winnym.
Kaprale znowu postepuja zawsze tak, jak czynia to sierzanci, a sierzant widzial w kazdym
oskarzonym cywilu skonczonego lobuza. Podporucznik lub porucznik nie mogl znowu
powiedziec: "Nie, nie jest winny", gdy widzial przed soba "diese verfluchte tschechische
Bande" ".
Podobnie orzekali kapitan i sztabowiec, poniewaz nadszedl czas, kiedy narod czeski mozna
bylo gladko i pieknie zaprowadzic na szubienice lub do wiezienia. Kazdemu sedziemu
przysluguje prawo zadawania pytan. Ale nikt nigdy o nic oskarzonego nie pytal. Pytania
zadawano jedynie sedziemu sledczemu a ten w sposob niezwykle zrozumialy wyjasnial, ze
oskarzony jest najwiekszym lotrem na swiecie, ze byl czlonkiem ,,Sokola", ze czytal
,,Niepodleglosc" i tak dalej. Sedzia daje rowniez pouczajace objasnienie swego sadu o
sprawie (volens informativum), W ktorym w jasny i przekonujacy sposob udowadnial
powage przestepstwa oraz przypominal wszystkie okolicznosci obciazajace, na przyklad, ze
oskarzony byl dzialaczem mniejszosciowym i w ogole wszystkie, ktore pozwalaly mu w
sentencji stwierdzic, ze oskarzony jest winny.
W koncu sedzia wykrzykiwal, jaka kara ma dosiegnac podsadnego.
Po zakonczeniu rozprawy przystepowano do glosowania o winie, zbierajac glosy od
najnizszych stopniem az do przewodniczacego, ktoremu przysluguja dwa i wreszcie
sedziego, ktory rozporzadzal jednym glosem.
Podsadny jest zatem skazywany wszystkimi dziewiecioma glosami.
To jest pierwsza i glowna zasada sadu wojennego. I to jest owa; prawdziwa dyscyplina
wojskowa: kazdy z sedziow pisze w notatniku odpowiedz na pytanie, czy oskarzony jest
winny: "Tak".
Wszakze, aby przypadkiem nie zostala naruszona dyscyplina woj-'; skowa, kiedy sadzono
Czecha, czlonkami zespolu orzekajacego od prostego zolnierza az po sztabowca byli
zawsze Niemcy. 22 W oryginale gra stow: po czesku gefrajter znaczy "svobodnik", co jest
doslownym przekladem niemieckiego okreslenia "Gefreiter", co znaczylo "uwolniony" od
sluzby wartowniczej. Wyraz ten jest niemiecka kalka lacinskiego "exempius", co znaczy
wylaczac, uwalniac. Stad "svobodnik", ten ktory nie mial swobody. 23 diese vert1uchte
tschechische Bande - te przekleta czeska zgraje.
118
Bylo to tak oczywiste, jak gdyby sfora psow decydowala o losie jakiegos zaszczutego
kocura. - Postepowanie sadow wojennych w Austrii bylo -jesli to tylko okazywalo sie
mozliwe - krotkie i zdecydowane. ;W stu przypadkach na tysiac mogl oskarzony jeszcze
przeczytac, ze na miejsce stracen beda go odprowadzaly dwie kompanie.
Jesli Czech okazywal sie niewinny, stanowilo to tylko okolicznosc lagodzaca. Jego
narodowosc byla juz przewinieniem wystarczajacym, aby otrzymac w najlepszym przypadku
wyrok skazujacy na osiemnascie miesiecy, tak jak wiele starych czeskich mateczek,
ktorych synow Austria zabijala. Ich niewinny egoizm, ktory czesto wyrazaly w sposob, w
ktorym urzedy dostrzegaly naruszenie groznych paragrafow, wywolywal usmieszki panow
sedziow.
Kobiety zgiete do ziemi pod ciezarem klopotow zyciowych byly takimi samymi ofiarami
austriackiej polityki eksterminacji, jak mlodzi ludzie, ktorych w atmosferze przesyconej lzami
ogarnal duch protestu. ;
Postepowanie przed sadem wojennym bylo teatrem szczegolnegorodzaju. . ' :
Ksiegarzowi ze Smichova, ktorego postawiono przed sadem wojennym za to, ze w
restauracji "Pod Aniolem" powiesil plakat "Uczcie sie rosyjskiego," sedzia powiedzial:
"Dostal pan dziesiec lat ciezkiego wiezienia, aby sie pan mogl w spokoju uczyc
rosyjskiego".
Wesoly sedzia, ktory w kasynie niemieckim zawsze bawil cale towarzystwo, opowiadal, jak
to dzisiaj czeska czarownice skazali na piec lat wiezienia.
I przed tym zartobliwym sedzia stanal Szwejk na przesluchanie.
Stal majac u boku zolnierzy z bagnetami na karabinach, a jego mile, dobre oczy bladzily po
calym pokoju i zdawaly sie budzic z uspienia sumienie calego otoczenia. Sedziego
wojskowego, akta, szafy w rogu i pilnujacych go zolnierzy.
Szwejk znajdowal sie w jakiejs meczenskiej ekstazie, ale meczenstwa dobrodusznego,
spokojnego. Jego oczy bladzily gdzies daleko, jakby ogladaly nieznane, mistyczne swiaty.
Niebianski spokoj rozgoscil sie na jego twarzy, a w duszy mu bylo tak dobrze, jakby mowil
do niego pamietany jeszcze z wojska nieboszczyk kapitan Kabr: "Niech nie placze, niech sie
nie buntuje przeciwko odwiecznej sprawiedliwosci, jesli jest niewinny, to prawda na wierzch
wyplynie, poza tym ma piec dni scislego, aby Szwejk wiedzial, ze go rozumiem i ze nie
jestem ludozerca".
119
Sedzia, spogladajac na Szwejka, usmiechal sie i skrecal sobie papierosa. Szwejkowi
wydawalo sie to na swoj sposob mile. Mniemal, ze jego meczenstwo szybko sie skonczy i
ze tutaj uznaja jego zachowanie za wlasciwe, a manifestacje za czyn patriotyczny.-A wiec to
pan jest tym reumatykiem? - powiedzial sedzia, bezustannie sie usmiechajac.
-Tak, to ja, do uslug - odpowiedzial Szwejk -jestem tym reumatykiem: - I rowniez sie
usmiechnal.
-Tak, tak - zauwazyl sedzia - to pan urzadzil te hece na Placu Waclawa. Byl to zart,
prawda, Szwejku? - I znowu sie mile usmiechnal, az Szwejk pojasnial i pelen duchowego
spokoju, wspominajac, jak to go odwozili na wozku i co z tego wyniklo, odpowiedzial: - Tak,
do uslug, byl to zart.
Sedzia zaczal pisac i ciaglesie usmiechajac, zwrocil sie do Szwejka:
-A wiec to byl zart? ,
-Tak, zart, prosze poslusznie, heca to byla.
-A wiec niech pan podpisze.
Szwejk wzial pioro i podpisal sie: "Jozef Szwejk", dobrze sie starajac, aby kazda litera
wypadla okazale.
-Moze pan odejsc.
Szwejk w drzwiach sie odwrocil. Wesoly sedzia znowu skrecal papierosa i Szwejk sie
odezwal:
-Prosilbym, panie poruczniku, aby sie to szybko skonczylo.
Na sercu bylo mu lekko, a kiedy wspolwiezniowie w celi pytali go, jak poszlo, odpowiedzial:
-Jak mialo pojsc? Wszystko w porzadku, pan porucznik to niespotykanie porzadny czlowiek.
-Dobry czlowiek - powiedzial ktos z usmiechem. A Szwejk dobrodusznie powtarzal za nim z
usmiechem:
-Dobry czlowiek, bardzo dobry czlowiek.
Pod oknem ktos kawalkiem szkla na brudnej scianie wyskrobywal rysunek szubienicy, a
pod nia swe inicjaly M.Z.
., Szwejk byl w dobrym nastroju, smial sie i z tego i wszystko by mu sie wydawalo takie
beztroskie, spokojne, gdyby nie bylo tego bezustannego odglosu ciezkich krokow
przechadzajacego sie po korytarzu straznika oraz szczekliwego pokrzykiwania dowodcow,
kiedy zmienialy sie straze. Szwejk usnal spokojnym snem. Rano przebudzil go glosny krzyk
ze wszystkich okien dookola wielkiego podworca. To wiezniowie spiewem i pokrzykiwaniem
witali nowy dzien udreki. Z ktoregos
120
okna na drugim pietrze uslyszal glos swego ucznia, Boguslawa; ktory wolal:-Panie majster,
panie majster, juz jestem tutaj. Ja bede swiadkiem.
-Dzien dobry, Boguslawie - wolal w gore Szwejk.
Powtarzalo sie to przez caly tydzien. Szwejk siadywal na pryczy i uwaznie smakujac, jadl z
miski metna zupe i jakis dziwny chleb. Jesli poprzednio nie byl pewien, czy czegos jednak
nie zbroil, to od chwili, kiedy przesluchiwal go sedzia i od momentu, kiedy zobaczyl jego
usmiech, oczywista byla dla niego nie tylko jego niewinnosc, ale tez nabieral przekonania,
ze sie to wszystko dobrze skonczy.
W wyobrazni juz opuscil hradczanski sad wojenny, a jego mysl podazala do malego
warsztatu na Winohradach, przesunela sie po portrecie cesarza Franciszka Jozefa i
odnalazla pod starym lozkiem dwie swinki morskie. Szwejk oddany temu az do szalenstwa,
hodowal swinki morskie i w tej chwili tylko ich los ciemna chmura kladl sie na jego aktualne
polozenie.
Widzial je - biale, czarne, zolte - weszace malymi prosiecymi ryjkami w gore, w strone
siennika. I to bylo wszystko, co tutaj poruszalo mysli Szwejka. Jego calkowita niewinnosc,
przekonanie o dobrym koncu sprawy i smierc opuszczonych swinek morskich.
Znajdowal sie tam rowniez pewien wdowiec, ktory idac do pracy spotkal oddzial
rezerwistow, a widzac placzace kobiety odprowadzajace swych mezow na ostatnia droge,
przypomnial sobie, iz mial rowniez zone, ktora go tak kochala i nagle zrobilo mu sie tak
bardzo zal tych kobiet, ze krzyknal: "Rzuccie to!" W tamtym momencie wydawalo mu sie to
wszystko tak proste. Zolnierze rzuca bron, bagnety i bedzie po wojnie. Kobiety przestana
plakac... A czlowiek ten mial w domu dwie coreczki.
Siadywal przy Szwejku i sobie rozmawiali. Szwejk o swinkach morskich, a wdowiec o
swoich dzieciach. Kto im teraz da jesc? A takich ludzkich swinek morskich bylo w Czechach
tysiace i jakas zelazna piesc miazdzyla ich glowki. v Tymczasem, kiedy Szwejk siedzial w
areszcie, wojska rosyjskie zajely Lwow24, obiegly Przemysl, w Serbii tez zle sie dzialo z
armia austriacka, ludzie w Pradze sie weselili, a na Morawach robili juz przygotowania do
pieczenia kolaczy, kiedy przyjda kozacy.
Sad wojenny nie nadazal z wydawaniem wyrokow na dziesiatki, dziesiatki obywateli, ale
sprawa Szwejka posuwala sie naprzod powoli.
Szwejk byl zupelnie spokojny. Kazdego ranka po przebudzeniu jego pierwszym slowem bylo
pytanie kierowane przez otwor w drzwiach do zolnierza stojacego na strazy, kiedy go
wypusci. Zazwyczaj slyszal w odpowiedzi: ,,Halten Sie Kusch"25. Przyzwyczail sie do tego,
jak przywykamy do czegos niezbednego, co sie samo przez sie rozumie, i powracajac od
drzwi z rozjasniona twarza, mowil zawsze bardzo wyraznie: "Jestem zupelnie niewinny".
Wypowiadal slowo "niewinny" patetycznie, podniosle, smakujac jego lagodnosc.
Nadszedl wreszcie jego dzien. Zaprowadzono go na dol, gdzie siedzialo osmiu czlonkow
sadu wojennego. Sedzia wojskowy i szarze az po oficera sztabowego. Kiedy
przyprowadzono Szwejka, czul sie calkowicie bezpiecznie. Z jakas nieokreslona
wdziecznoscia spogladal na komplet sedziowski, a pytanie, jakie zadal mu sedzia, czy nie
ma nic przeciwko takiemu skladowi zespolu sedziowskiego, zrobilo na nim przyjemne
wrazenie.
Szwejk, jakis roztkliwiony, rzekl miekko:
-Niech Pan Bog broni, prosze poslusznie. Jak bym mogl miec jakies zastrzezenia. ' -
Zapisali, ze nie wysuwa i sedzia polecil, aby go wyprowadzili na korytarz.
Z sali sadowej dolatywal do niego dzwiek melodyjnego glosu sedziego, ale Szwejk ani nie
sluchal, ani nie staral sie niczego pochwycic z tej mowy. Patrzyl przez zakratowane okno
korytarza na ulice, typowa stara hradczanska ulice. Przechodzily tam sluzace i panie
wracajace z zakupow, jakis chlopiec przenikliwie gwizdal "Kiedy szedlem do Varsovic na
swiecone". u Aluzja do pierwszych klesk wojennych Austrii na froncie balkanskim, gdzie w
1914 roku zalamaly sie dwie ofensywy austriackie wskutek nieudolnego dowodzenia Oraz
na froncie rosyjskim, gdzie pod koniec roku front przesunal sie na linie Karpat i Dunajca a w
Krolestwie Polskim na linie Nidy. Tylko na polnocy odnosili zwyciestwa Niemcy. Austriacy
oddawali miasta, ponoszac kleski, m.in. pod Przemyslem i Zborowem. 25 Halten Sie Kusch
- Stul gebe.
Tymczasem sedzia mowil dalej, wykladajac swoje racje dla pouczenia czlonkow Zespolu
orzekajacego. .To votum informativum miescilo sie w ramach zwyczajnych oskarzen, jakich
niezliczona ilosc slyszaly sciany sali. Udowadnial, iz duch buntu juz dawno gniezdzil sie w
Szwejku, rozgadal sie o tym, ze na samym poczatku wojny Szwejk dazyl do jej osmieszenia
i w zalosnym swietle przedstawial wojskowe operacje Austrii. Wymienial tyle paragrafow,
ze szeregowiec, kapral i gefrajter trzesli sie z przerazenia, w koncu powiedzial, jaka kara
powinna dosiegnac oskarzonego i wezwal do przystapienia do glosowania o winie
oskarzonego.
Potem spisali wyrok i go podpisali. Przyprowadzono oskarzonego Szwejka. Wszyscy
salutowali, oficerowie dobyli szable.
Wszystko bylo tak uroczyste jak na wojskowej paradzie. Szwejk spogladal niewinnie na
zespol wojskowych sedziow i usmiechal sie z zaufaniem. Sedzia czytal. Zaczynalo sie to
wzniosie imieniem Jego Wysokosci, przeplecione zas bylo takimi zdaniami, jak ,,Szwejk ist
schuldig, dass er..." 26, natomiast konczylo sie liczba osiem. Osiem lat!
Szwejk nie wiedzial, co sie z nim dzieje. Zapytal sie jeszcze, jakby nie dowierzal wlasnym
uszom:
-A wiec mam isc teraz do domu, moge isc do domu?
-Oczywiscie - powiedzial wesoly sedzia, zapalajac papierosa - powrocicie do domu za
osiem lat.
-Jestem niewinny! - wykrzyknal Szwejk.
-W ciagu trzydziestu dni mozecie sie odwolac, albo tez wyrok przyjmujecie? , Szwejk
widzial przed soba tylko mundury. Glos sedziego juz nie byl wesoly. Byl surowy, ostry. ,
-Przyjmujecie wyrok? - rozwrzeszczal sie na niego i Szwejk przypomnial sobie pewnego
majora, gdy -przed laty stal podczas pulkowego raportu. Byl wowczas obwiniony o to, ze
palil w magazynie. Prawda zas bylo, ze kiedy przyszla inspekcja, zajmowal sie wlasnie
zbieraniem po magazynie petow z wyrzuconych papierosow i jeden stary sztrumel mial
akurat w rece.
. Major rowniez, kiedy dawal mu "dreissig verscharft" 27, pytal go ostrym, nie znoszacym
sprzeciwu glosem: "Jest to sprawiedliwe?" A Szwejk wowczas odpowiedzial:
-Melduje poslusznie, ze to jest sprawiedliwe. 26 Szwejk ist schuldig, dass er... - Szwejk jest
winien, poniewaz (on)... 27 dreissig verscharft - trzydziesci scislego
123
-Przyjmujecie wyrok - raz jeszcze zapytal sedzia i wtedy Szwejk przepojony i przenikniety
stara austriacka dyscyplina wojskowa, zasalutowal i zameldowal:-Melde gehorsam 28,
przyjmuje.
Ale kiedy przyszedl do celi, rzucil sie na prycze i zaczal krzyczec.
-Jestem niewinny. Ja jestem niewinny. - Staral sie bardzo. Przeciagal "nny" w
nieskonczonosc i troche to lagodzilo bol. "Ja jestem niewinny" a echo odbite na zewnatrz od
przeciwleglej sciany nioslo to "nny" az w nieskonczonosc.
Po dwu dniach odwieziono go wraz z innymi skazanymi dowiezienia wojskowego w
Thalerhof-Zelling w Styrii.
W Wiedniu zdarzyla sie w transporcie mala pomylka. Ich wagon przylaczono w Benesoyie
do pociagu wiozacego zolnierzy na front serbski.
Niemieckie damy rzucaly i do ich wagonu kwiaty i piskliwymi glosami krzyczaly:
-Nieder mit den Serben! w A Szwejk, ocknawszy sie pod sciana na wpol otwartego
wagonu, zaryczal w swietujacy tlum:
-Jestem niewinny.
VI
W wiezieniu wojskowym w Thalerhof-Zelling siedzieli w wiekszosci cywile, albowiem
podczas wojny maja ten przywilej i wygode, iz powoli gina za kratkami, podczas gdy
zolnierz po wyroku sadu wojennego bywa zazwyczaj rozstrzeliwany na miejscu.Thalerhof-
Zelling w dziejach bylej monarchii austriackiej bedzie zawsze pamietany jako miejsce o zlej
slawie, jak katownie Pozzi W historii dawnej Wenecji.
W Thalerhof-Zelling znalazlo sie zawsze dosc Niemcow, ktorzy pluli na transporty
galicyjskich Rusinow, Serbow z Backi i Bosni-Hercegowiny, internowanych tutaj w wiezieniu
wojskowym i byc moze tylko sprawiedliwy widz zaczerwienilby sie, patrzac na zmeczone,
prowadzone pod eskorta konwoje oplutych dzieci i kobiet, ktore rzad oskarzal o chec
zniszczenia Austrii 28 Melde gehorsam - Melduje poslusznie 29 Nieder mit den Serben -
Precz z Serbami!
124
Slonce swieci tu jasno, wokolo gory, zielen, czarodziejski urok przyrody, jakby ta kraina
byla wymalowana na zlotym tle. Jest to miejscowosc, swietne miejsce na sanatorium. W
glebokiej dolinie gorskiej znajdowal sie jednak inny zaklad leczniczy. System okien z
kratami, pod oknami mury, a za murami zasieki z drutu kolczastego. Tutaj leczyc sie mieli
marzyciele, ktorzy domagali sie sprawiedliwosci od tego nedznego knota, ktory nazywali
Austria. Tyfus plamisty i brzuszny, stechly chleb z kukurydzy, troche metnej slonej wody z
dwoma ziarnami fasoli, oto jakie stosowano srodki lecznicze.Obok internowanych
nieszczesnych obywateli innych nieniemieckich narodowosci, jedno skrzydlo w Thalerhof-
Zelling wydzielono tylko dla skazanych na wiezienie Czechow, nad ktorymi zatriumfowal
miecz.
Przy wejsciu do kancelarii przyjmujacej wiezniow wielki austriacki orzel bezlitosnie rozciagal
ramiona, jakby chcial objac swym cieniem wszystkie zadziobane i zadeptane ofiary.
Tutejszych wiezniow, zdawalo sie, czekal juz koniec. Ale poza murami, daleko od nich, dalej
na polnoc od Wiednia, coraz mocniej i mocniej wzniecaly ogien iskry tlace sie w popiolach
dlugich stuleci, nie calkiem jeszcze przytlumione przez wszechmocne paragrafy.
Juz pierwsze plomienie zaczynaly nadgryzac austriacka korone.
A sama Austria nie przeczuwala, ze rodzi sie jej zguba, kiedy sie podetnie korzenie zwiazku
panstw 30. Czech zaczyna rozumiec swoje historyczne powolanie w walce o wolnosc.
Mocno i wysoko podniesiony sztandar walki mieczem wyryje swoja strofe w olbrzymiej
piesni wiekow. O tym szeptaly wiezniom lasy, na ktore patrzyli z okien Thalerhof-Zellingu, a
ktore rozciagaly sie po alpejskich zboczach.
Widzialem na korytarzu prowadzacym do kancelarii, w ktorej przyjmowano wiezniow napis
wyskrobany przez jakiegos wieznia: "My sie was nie boimy". 30 Monarchia austro-
wegierska oparta byla na zwiazku unijnym Wegier z Austria, ale i ten zwiazek nie byl trwaly,
poniewaz srednia szlachta wegierska i burzuazja domagala sie rozluznienia stosunkow z
Austria. Jednoczesnie Wegrzy poprzez nacjonalistyczna polityke narodowosciowa wobec
narodow niewegierskich, udaremniali Wiedniowi reforme wewnetrzna panstwa i obiektywnie
oslabiali jego calosc. Dazenia czeskie do zwiazku unijnego byly odrzucane przez Wieden a
nacjonalizm niemiecki scieral sie na ziemiach czeskich z niemieckim, podobny konflikt,
polsko-ukrainski, narastal w Galicji.
Nie rozwiazanym problemem byla kwestia balkanska. Nie funkcjonowaly w zwiazku z tym w
normalny sposob podstawowe urzadzenia panstwowe: Rada Panstwa oraz parlament.
Nacjonalizmy oraz konflikty administracji z narodowosciami rozbijaly strukture monarchii, a
skladane rozne projekty nie znajdowaly szans przyjecia. Hasek reprezentuje tu skrajne
stanowisko nacjonalistyczne, domagajace sie wolnosci z prawem do oderwania si? od
Austrii oraz przewiduje "rozpad monarchii.
125
Jeden z wiezniow przeklul jakiegos generala, kiedy wizytowal nazbyt gorliwie lochy. Wbil mu
w brzuch wyostrzona lyzke, nie byla mu juz potrzebna, bo dawali im nazbyt malo do
jedzenia. I powiedzial potem: "Jaka wartosc ma dla nas zycie? Zanim zejdziemy ze swiata,
przynajmniej pomscijmy sie na naszych wrogach!" To wszakze nie przedostalo sie do gazet,
bowiem wyostrzona lyzka w brzuchu austriackiego generala bardzo zle by wygladala obok
lojalistycznych artykulow, ktorymi redakcje zalewala ck kancelaria informacyjna.Szwejk nie
mogl wyjsc z oslupienia nawet wtedy, kiedy juz ostatecznie dostal swoj numer i wiezienne
ubranie i kiedy mu wskazano w jednej z cel brudny siennik. Bylo to dla niego calkowicie
niezrozumiale, jak sie w to wszystko wplatal. Chodzil pomiedzy wspolwiezniami ze
zwieszona glowa i mowil do siebie: "Przeciez nie jestes wariatem, przeciez o wszystkim
dobrze pamietasz".
Ogarnela go ciezka melancholia. Nie interesowal sie nikim z otoczenia. a smutne dni
trawione pomiedzy golymi scianami ciagnely sie beznadziejnie w nieskonczonosc.
Niekiedy wdawal sie w rozmowe ze staruszkiem pochodzacym skady1 spod Hradca
Kralove, a ktory otrzymal wyrok czteroletni, poniewaz podczas spisu ziarna przyniosl wiazke
siana i rzucil ja pod nogi komisji ze slowami: ,,Wezcie i to ze soba, niech ma cesarz co
jesc!" Staruszek bardzo zywo zajmowal sie losem wspolwiezniow, na pamiec znal wszystkie
drobne historie, ktore ich tutaj przywiodly i wszystkim dodawal otuchy. Jak dlugo beda tutaj
siedziec? Rok, najwyzej dwa i przyjda Rosjanie. Wyobrazal to sobie bardzo plastycznie.
Podczas takich rozmow az wrzalo zemsta. Jakie to bedzie piekne, kiedy niektorzy z ich
dreczycieli beda zamiast nich siedziec za kratkami.
Tylko Szwejk szeptal na swoim sienniku:
-Wyobrazcie sobie, ze jestem zupelnie niewinny, przeciez o wszy stkim dobrze pamietam.
Po jednej z takich rozmow Szwejkowi snilo sie w nocy, ze przyszedl do niego sam cesarz.
Przychodzi i mowi: "Ogol mnie, Szwejku, w tych bokobrodach wygladam jak orangutan z
schonbrunnskiego zwierzynca".
Szwejk sie caly trzesie i poci. a cesarz wyjmuje z kieszeni surduta brzytwe i mydlo i podaje
Szwejkowi, ktory zaczyna namydlac najjasniejszego pana. Kiedy go juz namydlil, bierze
naboznie brzytwe w palce i trzesaca sie reka goli cesarza. Wtem otwieraja sie drzwi i
pojawia sie w nich sedzia wojskowy z hradczanskiego sadu. Szwejk sie przeleknie, brzytwa
nieoczekiwanie zatnie, a jego cesarska mosc sie odezwie: "Aber,
126
Szwejk, Himmel Herrgott, was machen Sie?31" A Szwejk trzyma w obciety nos cesarza.
Krzyknie strasznie we snie, przebudzi sie, przeb sie rowniez inni, a na pytanie, czemu nie
daje w nocy spokoju, ode przerazonym glosem: "Ucialem najjasniejszemu cesarzowi
nos".Od tego momentu cesarz, najwyzszy zwierzchnik sil zbrojnych czal sie Szwejkowi
pojawiac nie tylko w nocy, ale rowniez i za dnia Jego twarz pojawiala sie z oblupanego
tynku na scianie, a pew; razu, kiedy wylawial z zupy drugie ziarno fasoli, wydalo mu sie, ze
t la wyglada jak glowa Jego Wysokosci.
Niekiedy rozmawial ze swa zjawa: "Wasza Wysokosc, Wasza Cesa Mosc, ja jestem
calkowicie niewinny, ja o wszystkim dobrze pamieta I kiedy mu ziarno fasoli, ktore dlugo
ogladal, naraz spadlo na ziei pochylajac sie pod stolem, powiedzial proszacym tonem:
"Wasza sarska Wysokosc, niech sie nie gniewaja".
Wszyscy zauwazyli, ze ze Szwejkiem jest cos nie w porzadku, az p nego dnia, kiedy na
inspekcje przyszedl sam dyrektor wiezienia i przed nim szereg wiezniow, wystapil Szwejk i z
dziwacznie zaokraj nymi oczyma, salutujac powiedzial:
-Melde gchorsam, Herr Hauptmann, ze chce sluzyc cesarzowi do ostatniej kropli krwi.
Dyrektor wiezienia kazal to sobie raz jeszcze powtorzyc, odsz( a za pol godziny przyszli po
Szwejka dwaj straznicy z noszami zaoj trzonymi w zapinajace sie rzemienne pasy.
Przyszedl z nimi rown mlody lekarz wiezienny, ktory popchnal najpierw ku Szwejkowi straz
kow z kaftanem bezpieczenstwa; na wszelki przypadek naciagneli Szwejkowi na cialo. I
natychmiast poniesli go w dol, potem przez dz dziniec wiezienny do wieziennego szpitala.
Piana szla mu z ust, a z pia Wydobywalo sie potezne i nioslo do Czterech rogow
dziedzinca: "Bo; zachowaj nam Cesarza..." Na drugi dzien odwieziono Szwejka do Wiednia
na obserwacje w k niceipsychiatrycznej.
VII
Zawsze podczas wojny pojawia sie zwiekszona ilosc chorob ps; chicznych. Wywoluja je
same z siebie rozne okropnosci wojny, strac " Aber, S/wcjk. Himmel Herrgott. was machen
Sie - alez, Szwejku. wielkie nieba, c pan robi? , jednostek przed smiercia, klopoty
opuszczonych rodzin i jeszcze caly szereg innych przyczyn, bioracych poczatek w krwawym
rzemiosle.Szczegolnie w Austrii choroby umyslowe rozszerzyly sie podczas wojny do
niebywalych rozmiarow, poniewaz bylo wielu, ktorzy za pomoca zdrowego rozumu nie mogli
zrozumiec powodow, dla ktorych mieliby swoje zycie ofiarowac za to panstwo. Mialo to
zrodlo w historii, w traktowaniu czeskich zolnierzy w koszarach i na frontach, krotko mowiac
plynelo to z przekletego zwiazku ziem czeskich z austro-wegierska monarchia. To wszystko
moglo przywiesc do szalenstwa.
Szwejk zostal skierowany na oddzial dziewiaty. Przebywalo na nim kilku tak zwanych
symulantow. Jeden z nich, stary recydywista, byl podejrzany, iz oszalal jedynie dlatego, aby
ulatwic sobie zwolnienie z wojska. Granat wyrzucil go na dach chalupy. Teraz czynil
bezustanne proby, aby uniesc sie w powietrze, przez caly dzien skakal i padal z, ciezkimi
przeklenstwami na powrot na ziemie.
Inny podejrzany po wybuchu granatu zostal zasypany w piwnicy, gdzie pozostawal przez
cztery dni. Ten nieustannie udaje, ze sie zakopuje w ziemi, stale gmera i szuka czegos po
podlodze. Inny mlody czlowiek w mundurze chodzil po korytarzu i spiewal: "Wacht am
Rhein"32 oraz co chwila krzyczal: "Ratatata, bum, bum".
Gdyby wszystko, co ludzie tutaj krzyczeli i jak sobie poczynali, prawidlowo osadzic, kazdy
musialby dojsc do jedynie mozliwego wniosku, ze wlasciwie cala Austria byla jednym
wielkim zakladem dla oblakanych.
W rogu korytarza siedzial na przyklad czlowiek, kapral, ktory krzykiem oznajmial, ze jest
arcyksieciem Fryderykiem i ze za miesiac bedzie W Moskwie..
Zamkneli go na obserwacji, ale nie mozemy zapomniec, iz prawdziwy arcyksiaze Fryderyk "
sam to pewnego razu powiedzial i nic mu sie nie stalo, tylko troche sie zblamowal.
A cesarz Karol34, byl wtedy jeszcze arcyksieciem, oglosil na raucie, ze cala Rosje zrowna
z ziemia.
Albo wezmy na przyklad przypadek cesarza Wilhelma. Kazde male 32 Wacht am Rhein -
Straz na Renie, nacjonalistyczna piesn niemiecka. 33 arcyksiaze Fryderyk -jeden z bocznej
linii domu habsburskiego. 34 cesarz Karol - Karol I, cesarz austriacki w latach 1916-1918,
bratanek Franciszka.
Jozefa I, po objeciu tronu dazyl do stworzenia porozumienia austriackofranciiskiego i
wyrwania Austrii z bloku wojskowego z Niemcami. Nie mogl uzyskac poparcia Niemcow i
Wegrow, nie liczyl sie z reakcja Niemiec, nie uzyskal zadnych efektow, a tylko
skompromitowal sie osobiscie w opinii politycznej.
128
dziecko dzisiaj wie, ze cesarz Wilhelm cierpi na zanik mozgu. W dworskich kolach jego
gadanine i plany uwaza sie za przejaw genialnosci.Nieboszczyk cesarz Franciszek Jozef I
wypowiedzial wojne jedynie w nastepstwie zachwiania rownowagi umyslowej. Podczas
sekcji zwlok tego przyglupiego starca stwierdzono zropnienie mozgu (atrophia cerebri
senilis). A u Franciszka Jozefa nie bylo to znowu nic innego jak tylko dziedziczny kretynizm
35, na ktory cierpia potomkowie Habsburgow.
Karol I we wczesnej mlodosci dotkniety byl wodoglowiem i leczono go w zakladzie
wodoleczniczym dra Guggenblihia w Abenbergu nad Jeziorem Trzech Kantonow w
Szwajcarii.
I od tych panow to szlo jak po drabince w dol. Austriaccy ministrowie kierowali losami
panstwa, zamiast leczyc sie w jakims zamknietym, renomowanym zakladzie, na przyklad w
Klosteroberbach w ksiestwie Nassau, generalowie, ktorzy powinni znalezc sie pod
natryskami w sanatorium dla oblakanych w Antdorf, opracowywali plany wojenne i
pocieszali sie wzajemnie, ze jednym,z podstawowych praw wojny jest, iz ktos musi
przegrac.
Byla to oczywista anoia (glupota), w ktorej Austria zyla i poruszala sie i ktora konczyla sie
wreszcie na kazdym wachmistrzu zandarmerii z terytorium zamknietego36, z glupim
usmiechem przygladajacego sie, jak grupa niemieckich szalencow tlucze okna w czeskiej
szkole i pali niewinne ramy okienne, wyjac "Es braus ein Ruf..." 37 Rozwazanie o tym, ilu
bylo w naszych czasach szalencow w Austrii, mogloby zapelnic bardzo pojemna ksiazke. To
jednak nie jest moim zadaniem, o tym kazdy sam sobie z pewnoscia sad wyrobi. Zajmiemy
sie tylko wyjatkami. Kiedy powrocimy do domu, wprowadzimy nowy system leczenia.
Zabierzemy sie do tego pieknie od samej gory az po bylych starostow, przepiszemy
wszystkim tym nieprzyjaciolom narodu czeskiego 35 dziedziczny kretynizm - w rodzie
Habsburgow choroba dziedziczna (najpewniej po Joannie Szalonej (1479-1555), krolowej
Kastylii, corce Ferdynanda Katolickiego oraz Izabeli I Katolickiej, ktora poslubila w 1496
Filipa Pieknego Habsburga i byla matka Karola V) byla schizofrenia. Na schizofrenie
chorowali, np. Karol V, jego zona Maria Habsburska (psychopatia schizoidalna), Rudolf
II,jego niemalzenski syn don Julio d'Austria i inni. W rodzinie tej choroba dziedziczna byla
rowniez padaczka. Objawy zaburzen psychicznych wystepowaly rowniez w dynastii
Habsburgow-Lothringenow, z ktorej pochodzil m.in. Franciszek Jozef I oraz jego syn, ktory
zmarl samobojcza smiercia, Rudolf.
Niechetny Habsburgom tradycyjny przekaz czeski obiaza te rodzine dziedzicznym
kretynizmem i Hasek powtarza obiegowa opinie laczona zwykle z Franciszkiem Jozefem I.
36 zamkniete terytorium - chodzi o obszar ziem czeskich na pograniczu saskobawarsko-
slaskim, gdzie dominowala ludnosc niemiecka, oddzielona od Austrii wlasciwej zwartym
zasiedleniem czeskim. 37 Es braus ein Ruf... - Zahuczalo wolanie, nacjonalistyczna piesn
niemiecka.
129
9 - Nieznane przygody Szwejka to, co proponowal kiedys dr Thoinayer ", Corylus avellana,
tak zwany./ po cycsku pret leszczynowy. Przctr/epiemy ich tak dokladnie, aby kazde
arcyksia/atko moglo sobie przynajmniej zalozyc handel flakami. ;W wiedenskiej klinice
podczas obserwacji umyslowo chorych obowiazywal system lecznic/y dra Bernardina 39.
Metoda ta polegala na tyrh, ze jesli to tylko bylo mozliwe, tworzono dla chorych okolicznosci
sprzyjajace uspokojeniu. ' Robi sie to w ten sposob, ze chorego rozbiera sie do naga i
wtraca ?lo nicogrzanej separatki, w ktorej znajduja sie tylko cztery gole sciany,
wywatowane, aby uspokajajacy sie pacjent nie rozbil sobie glowy. W iz-, debce brakuje
jakichkolwiek urzadzen. Aby sie chory jeszcze bardziej uspokoil, przez czterdziesci osiem
godzin nie otrzymuje ani jedzenia, ani picia. Po czterdziestu osmiu godzinach wyciagaja go i
wrzucaja do wanny z zimna woda oraz masuja mu kregoslup. Potem wpychaja go pod
goracy prysznic i jesli jeszcze zdradza oznaki niepokoju, ponownie zamykaja w
wywatowanym pokoiku.
Ta uspokajajaca metoda w blogoslawiony sposob wplywala na Szwejka. Gdy po goracych
natryskach ponownie zamykali go na czterdziesci osiem godzin w izolatce, nabral juz
takiego spokoju duchowego, iz stwierdzal, ze dobrze jest sie podporzadkowac
zwierzchnosci. Po jeszcze jednym goracym natrysku Szwcjk nabyl zdecydowanego
przeswiadczenia, ze wszystko, co sie z nim dzieje, jest w calkowitym porzadku, ze tak po
prostu musi .byc i wylazac z wanny, odezwal sie: "Wiem, wiem, przeciez jest wojna".
Nakarmili go przypalona kapusta i starymi, przemarzlymi kartoflami, co go jeszcze bardziej
uspokoilo. Na drugi dzien doszlo do dokladnego zbadania jego duchowego stanu wedlug
metody dra Bernardina.
Mlody, energiczny asystent w mundurze lekarza wojskowego - w tym czasie nawet szpitale
dla oblakanych w Austrii dawali pod dozor wojskowy - zadal mu cale mnostwo pytan wedle
metody tego doktora psychiatrii, ktorego jego wlasny system doprowadzil do szalenstwa,
aby wedlug odpowiedzi okreslic stopien psychicznej niedyspozycji.
-Sadzi pan, ze sie urodzil?
-Wedlug rozkazu - odpowiadal Szwejk - wojna to wojna - " dr Thomaycr - Jozef Thoinayer
(1S53-1927), czeski lekarz internista. 39 dra Bernardina - najpewniej chodzi o dra Ciaude
Bernarda (1813-1878). francuskiego lekar/a. wybitnego eksperymentatora i fizjologa,
odkrywcy nerwow naczynioruchowych. przemiany chemicznej w organizmie itd.
130
przez co chcial wlasnie powiedziec: Jesli sobie pan zyczy, abym powiedzial, ze sie
urodzilem, jestem gotow to oswiadczyc.-Czy pamieta pan swoich rodzicow? Mial pan ojca?
Szwejk popatrzyl na niego:
-Jesli raczycie nie miec nic przeciwko temu? Teraz czas wojenny.
-Czy ma pan siostry, brata?
-Nie mam - odpowiedzial Szwejk - ale jesli mialbym miec...
Asystent pilnie notowal odpowiedzi i pytal dalej: " - Czy moze mi pan wyjasnic, dlaczego
slonce wschodzi i zachodzi?
Szwejk zadrzal:
-Poslusznie melduje, ze nie jestem temu winien.
-Dobrze. Slyszal pan cos o Ameryce?
Szwejk byl w rozterce. Pewnie .znowu jakies nowe sledztwo.
Pewnym glosem odpowiedzial: - - Nie slyszalem, melduje poslusznie.
-Czy wie pan, jak sie nazywa prezydent republiki murzynskiej na wyspie San Domingo? -
Szwejk sie zastanowil. Przez glowe przebiegly mu wszystkie rozmowy ze wspolwiezniami w
dyrekcji praskiej policji, w wiezieniu sledczym hradczanskiego sadu\wojennego oraz w
wiezieniu Thalerhof-Zelling i pomyslal sobie: Mnie J nie wykolujecie i otwarcie, z naciskiem
powiedzial: - - Za jedynego wladce, melduje poslusznie, uznaje najmilosciwiej nam
panujacego cesarza, Franciszka Jozefa I. Dreimal hoch, prosze poslusznie.
Wyprowadzono go z powrotem na.korytarz. Usilowal tam wyjasniac pacjentom, co i jak bylo
podczas badania. Nie rozumieli go i kazdy bawil sie po swojemu. - .
Ten, co spiewal "Wacht am Rhein", krzyczal co chwila nadal "Ratatata bum", domniemany
symulant-rezerwista skakal wzwyz, a tamten zakopywal sie pod drzwiami i krzyczal na
sanitariusza: "Ausharren40"!
Szwejk mogl dopiero wieczorem na sienniku wykazac slusznosc swego przeswiadczenia.
Kiedy sie wydawalo, ze wszystko ucichlo, stanal na pryczy i krzyknal:
-Za jedynego wladce uznaje jedynie najmilosciwiej nam panujacego cesarza, Franciszka
Jozefa I. Dreimal hoch!
Nie minal nawet tydzien, a Szwejka juz odwozili do szpitala dla nerwowo chorych w Hali,
gdzie byl rowniez zamkniety Franz Rypatschek, 40 Ausharren - wytrwac
131
miejski radny wiedenski z szostej dzielnicy, ktorego pewnego razy w nocy zatrzymal patrol
pod zamkiem cesarskim, nagiego i pomalowanego olejnymi farbami.Kiedy padl Belgrad,
Franz Rypatschek zwielkiej radoscipomalowal sie na czarno-zolto i udal sie oddac
cesarzowi hold w imieniu szostej dzielnicy. vm Wielka era, wielka nerwowosc. Proces
duchowy, ktory ogarnal oficjalna Austrie, mozna chyba jedynie porownac do ruchu
flagelantow albo do wielkich wstrzasow duchowych, jakie staly sie udzialem mas w okresie
wojen krzyzowych.
Widzielismy ciagnace z Austrii na wojne dzieci w szarych mundurach, ktore ledwo co
pokonczyly szkoly; przypominalo to zastepy dzieciece z wojen krzyzowych, ktore w srednich
wiekach szly, aby zdobyc Jerozolime. Tym razem posylali dzieci przeciwko okopom.
W szpitalu dla oblakanych w Hali, choc bylo to nieoficjalne, istnialy osobne oddzialy dla
Niemcow z rdzennych, alpejskich ziem austriackich oraz z innych terytoriow zwiazkowej
monarchii. Moze ktos z was widzial taka patriotyczna manifestacje austriackich Niemcow ze
wszystkimi atakami wscieklosci, wrzasku do zachrypniecia, gdy napady zlosci i obledu
przeniosly sie na ruchome przedmioty. Tlum skakal, wyl "Heil dir im Siegeskranz"41 . Oczy
wytrzeszczone, halucynacje. siegaly szczytu podczas skandowania "Nieder mit den
Russen"42. Nie mozemy sie dziwic, ze takie szalenstwa byly najlepsza pozywka dla manii;
politycznych i ze stad podchodzily stale nowe sily do Hali.
Byla to jakas mobilizacja szalenstwa, psychoza masowa, ktora napelniala nowymi
pacjentami smutne domy zakladow dla umyslowo chorych.
Ksieza w Austrii modlili sie za panstwo tak, jak dobry ksiadz modli sie za niesfornego
podopiecznego, blagajac Pana, aby byl tak milosciwy i podczas wyprawy przez ploty na
cudze jablka, kiedy lobuz" podrze sobie spodnie, ocalil mu przynajmniej kurtke. ^ Bylo to
malpie panstwo. Glowy mezow stanu pelne byly planow, 4' Heil dir im Siegeskranz -
Chwala ci w wiencu zwyciestwa, do 1918 roku pruski hymn narodowy, slowa B. G.
Schumachera; spiewana na melodie jak hymn angielski (wydrukowany w 1744 r,). 42
Nieder mit den Russen - precz z Rosjanami.
132
t. ktore realizowano i wykonywano podczas sniadania, wszystkie sady byly przebiegle, a
domy wariatow przy tym pelne.Zdarzalo sie, ze ktos oszalal z koniecznosci, aby pokazac
sie rzadowi od najlepszej strony, W Hali leczony byl kusnierz, Niemiec z Trutnova,, ktory
sfalszowal weksle na 200000 koron, aby cala wyludzona sume przeznaczyc na austriacka
pozyczke wojenna. Niemiecka nauczycielka z "Lehrerinnenvereinu" w Brnie przebrala sie
pewnego ranka w mundur wojskowy, rabala szabla okna wystawowe na ulicy Franciszka i
wrzeszczala: "Gott strafe England!" 43 Znajdowaly sie tam najrozniejsze rodzaje szalencow
politycznych.
Przewodniczacy towarzystwa weteranow wojennych w Usti nad Laba, ktory na nagie cialo
przypial sobie kilka tuzinow medali i wlasciciel ziemski z Chomutowa, ktory zaszyl w czarno-
zolty sztandar cztery woly i dwie krowy i poslal je z entuzjastycznym adresem do starostwa.
Wreszcie malzonka starosty z Czeskiej Lipy, wielka niemiecka dama, ktora zamierzala
podpalic w Lipie czeski przytulek. To byly gatunki typowe (Jesli ktos sadzi, ze przesadzam,
niech przeczyta w monachijskim almanachu lekarskim studium "Krieg und Psychose der
Massen" 44).
Kiedy Szwejk znalazl sie w Hali, poczul jakis spokoj wewnetrzny.
Zauwazyl, iz wlasciwie nie jest tylko malo znaczaca jednostka w panstwie, poniewaz
wszystkie wydarzenia, ktore spadly na jego glowe jasno dowodza, ze przeciez cos znaczy.
Jego samopoczucie szybko sie poprawilo, szczegolnie wtedy, gdy pewien chory umyslowo
pan wkrotce po przyjezdzie zaczal go tytulowac panem majorem. Przedstawil sie mu jako
general Potiorek, chodzil z nim po ogrodzie i ukazujac mu swiezo rozkwitly zagon mniszkow,
mowil:
-Prosze sobie wziac ten pulk i zajac z nim Bosnie oraz Hercegowine. - Pokazywal przy tym
na uschnieta czeresnie pod murem.
-Herrgot - krzyczal na Szwejka. - Oni nas otaczaja. Musimy ich zaatakowac granatami. -
Stanal na czubkach palcow i plul w strone czeresni.
Szwejk wspominal stare zolnierskie czasy i zachowywal sie w sposob wyrazajacy gleboki
szacunek.
-To jest strzelanina gorska - wyjasnial mu oblakany pan - a kiedy plune w ten sposob jest to
kanonada polna. Teraz skierujemy na to artylerie forteczna. 43 Gott strafe England - Bog
ukarze Anglie, nacjonalistyczny slogan z okresu pierwszej wojny swiatowej. 44 Krieg und
Psychose der Massen - Wojna i psychoza mas.
133
Plunal z pelnych ust i komenderowal gdzies do tylu:-Habt acht, marschieren marsch 45!
Wygralismy - wolal do Szwejka - gratuluje, panie majorze, trzymal sie pan dzielnie. , Szwejk
spacerowal z nim chetnie. Ponownie przeszedl cala musztre, komenderowal dmuchawcami,
scinali pretami glowkistokrotek.
Pewnego dnia podczas przechadzki oblakany przyjaciel powiedzial tajemniczo:
-Panie majorze, czy pan wie, ze jestesmy okrazeni? Stwierdzilem, ze naprzeciw stoja dwie
dywizje. Musimy zaryzykowac atak. Niech pan przygotuje swoj pulk. Zaraz zaczynamy.
Podjal probe wdarcia sie na mur. Szwejk byl jednak sprawniejszy i znalazl sie na murze
wczesniej niz jego przyjaciel.
Od tego czasu juz nie widzial swego przyjaciela, poniewaz sanitariusze zamkneli ,,generala
Potiorka" na oddziale, a Szwejka w osobnej celi z powodu usilowania ucieczki. Nie poczynali
sobie z nim milosiernie. Kiedy walili go piesciami po zebrach, Szwejk oznajmil: - Zadam, aby
mnie postawiono przed sadem wojennym.
Wydawalo sie naprawde, ze okolica zaczynala na niego oddzialywac.
Podczas obiadu udalo sie "panu generalowi" przy pomocy innego wariata przemycic do
Szwejka list nastepujacej tresci: ,,Wydano rozkaz ministerstwu marynarki, aby
przygotowano do przewiezienia w kazdym momencie 300 000 mezczyzn z Azji. Powoluje
pod bron wszystkie roczniki rezerwy. 60 000 wojsk przesunelo sie na polnocny wschod.
Saperzy pracuja na okopach artyleryjskich".
Znalazlem ten list w notatniku Szwejka. (Szwejk sain pozniej twierdzil, ze do jego szalonego
przyjaciela zwracano sie per "ekscelencjo" i ze niechybnie widzial przed laty jego twarz w
ilustrowanym czasopismie. Pokazalem mu niektore fotografie austriackich dowodcow, a on
rozpoznal w szalonym panu generala-porucznika von Begga).
Z innymi szalencami rozmawialo sie Szwejkowi ciezko. Jeszcze jako tako mogl sie dogadac
z panem Tomsem, dyrektorem niemieckiej szkoly pod Lowoszycami. 45 Habt acht,
marschieren marsch -bacznosc, maszerowac, komenda pruska i austria134 ^ Pobyt w
szpitalu psychiatrycznym przyniosl Szwejkowi wiele nowych doswiadczen, dotyczacych
najrozmaitszych problemow wewnetrznej polityki austriackiej. W pewien sposob mistrzem i
doradca duchowym w jej ogladzie zostal inny pacjent, Hugo Werder, "Tyrolczyk",
poprzednio kelner w tyrolskiej winiarni na wiedenskiej Humboidskirchenstrasse.
Do wybuchu wojny podawal gosciom cwiartki kiepskiego wina oraz plucka na kwasno,
czego mizerna jakosc wynagradzal gosciom jego tyrolski stroj: nagie, chude kolana, zielone
kamasze, zielona kamizelka z bialymi koscianymi guzikami i maly tyrolski kapelusik ze
sprasowana alpejska szarotka oraz zebami kozicy. Kiedy sie pierwsze austriackie pulki
starly z Serbami i Rosjanami i stopnialy, przyszla kolej i na Hugo Werdera, aby szedl na
pomoc. Ubrali go w mundur i biedak przed odjazdem przedostal sie do piwnic winiarni,
gdzie do wybuchu wojny byl zatrudniony, napil sie wina tak porzadnie, iz z piwnic wylazl juz
z pierwszymi oznakami delirium tremens. Juz na ulicy usilowal spiewac "Gott erhalte", ale
mieszal do tego slowa z "Heil dir im Siegeskranz" i konczyl kazda zwrotke groznym wyciem
oraz jodlowaniem "Osterreich, du edles Haus, steck deine Fahne aus, holdrija, holdrija,
dro.juchalio46".
Na drugiej i trzeciej ulicy delirium tremens Hugona Werdera nabralo jeszcze bardziej
wyrazistych rysow i pieknie sie objawilo na placu z pomnikiem Tegetthoffa. - Patriotyczne i
lojalistyczne uczucia Tyrolczyka Werdera zostaly urazone. Wydalo mu sie. ze w czasie dla
Austrii tak waznym jest straszliwym przejawem lekcewazenia i nieliczenia sie z niczym, iz
stary austriacki admiral stoi na cokole caly zarosniety i z nieprzyjetym wasem.
Wyciagnal z pochwy bagnet i zaczal sie wspinac na pomnik z okrzykiem: "Man muas do den
Tegetthoff rasieren" 47.
Zawolal jeszcze do zgromadzonego tlumu, aby mu podali mydlo, bo musi Tegetthoffa
namydlic, zanim go ogoli. Nie powiodlo sie. Tegetthoff po dzisiejszy dzien stoi na cokole z
niedbale przycietymi, rozwichrzonymi wasiskami i dziko spoglada wokolo, czy wloskie
wojska nie ciagna 46 Osterreich, du edles Haus, steck deine Fahne aus, holdrija... -
Austrio, domu szlachetny, niech twoja flaga wieje... 47 Man niass do den Tegetthoff
rasieren -Trzeba ogolic Tegetthoffa. w dialekcie.
Wilhelm Freiherr von Tegetthoff (1827-1871), dowodca floty austriackiej, zwyciezca w
wojnie z Wiochami (sprzymierzonymi wowczas z Prusami) pod Lissa. Mcidling - dzielnica
Wiednia. ' , .
135
na Modling, zas entuzjastycznego tyrolskiego patriote odprowadzili do szpitala dla
umyslowo chorych.W szpitalu przedstawil sie Szwejkowi jako baron Bumerkirchen,
marszalek nadworny zmarlego arcyksiecia Ferdynanda d'Este i calymi godzinami wyjasnial
Szwejkowi, iz trzeba utworzyc "Grossosterreich", polknac Serbie, Czarnogore i stamtad isc
razem z Niemcami przez Konstantynopol do Malej Azji az ku Zatoce Perskiej oraz na
azjatycki Daleki Wschod.
Interesujace, ze jesli podobne poglady posiada cesarz Wilhelm i nasladujacy go cesarz
Karol I, wtedy nazywamy to polityka imperia- j listyczna, ale jesli je wyraza tyrolski wariat,
traktujemy je jako prze- ; jaw glupoty. Rozmyslajac o tym, dochodze do wniosku, ze lepiej
by bylo Wilhelma i Karola I zamknac w szpitalu dla oblakanych, a prowadzenie polityki
imperialistycznej zostawic Hugonowi Werderowi, kelnerowi z tyrolskiej piwnicy. Z pewnoscia
kosztowaloby to o wiele mniej ludzkich zywotow.
Historia uczy nas jednak, ze malym postrzelencom nie zapewnia sie miejsca na stronicach
dziejow. Dostaja sie tam jedynie wielkie lotry, bandyci, podpalacze i zbrodniarze, ktorzy im
wiecej ludzi zabili, tym wyzsze maja ksiazece, krolewskie i cesarskie tytuly. Znajda sie tam
Attylowie, Tamerlanowie, Wilhelmowie i Habsburgowie. A ci do tego .czasu zadaja nowych
ofiar i beda tak czynic, poty nie zemra normalna smiercia lub poty nie pojawi sie rozumny
czlowiek, ktory zrobi z tym koniec.
Tymczasem w Austrii, w okresie, kiedy opisuje sie przypadek Szwejka, na nic takiego sie
nie zanosilo. Franciszek Jozef potrzebowal nowych ofiar, aby na starosc mogl sie wykapac
we krwi niewinnych. W ministerstwie wojny liczyli obywateli zdolnych do boju, ktorzy
mogliby jeszcze pasc w polu za Austrie, a doktor Emil Berger, general i naczelny lekarz
sztabowy, doszedl do wniosku, ze w szpitalach psychiatrycznych Austrii marnuje sie jeszcze
mnostwo ludzkiego materialu, a jesli ludzie rozumni i normalni nie maja nic przeciwko temu,
aby oddac zycie za cesarza, to pewnie i lzej, chorzy wariaci nie beda przeciwko temu
oponowac.
W "Wiener Allgemeine Zeitung" ukazal sie calkiem ladny artykul przygotowujacy do
wypelniania nowych zadan dla uzupelnienia przerzedzonych szeregow armii austriackiej.
Autorem byl sam doktor Emil Berger, ktory w artykule "Leczenie psychozy" zupelnie
otwarcie wypowiedzial sad, iz wielu ludzi umyslowo chorych i w wysokim stopniu
znerwicowanych we wrzawie walki zyskalo nowe i zdrowe sily duchowe.
136
Zgielk bitewny byl tam wymieniony jako najlepszy srodek uspokajajacy. 'Ponoc szczegolnie
mile wrazenie wywoluje u wielu kanonada, wybuchy granatow, zapominaja bowiem podczas
walki o swych dawniejszych, tkwiacych w ich pamieci wyobrazeniach.Dr Berger niestety
troche sie mylil, poniewaz taki austriacki patriota, ktorego zamkneli w klinice psychiatrycznej
z tego powodu, iz wyobrazal sobie, ze jest marszalkiem Hindenburgiem, wcielony potem do
wojska jako prosty inflanterzysta nie mogl tak strasznej degradacji przyjac spokojnie.
W sumie jednak mial dr Berger racje. Czemuz to nie wariaci mieli ocalic Austrie? W koncu
najpiekniej sformulowal to kapitan Komplex z 88 pulku: ,,Zolnierze, musicie isc w ogien za
najjasniejszego pana jak wariaci".
Niedlugo potem zaczely komisje wojskowe przegladac zaklady dla umyslowo chorych.
Stosowano przy tym szczegolne kryterium. Interesowano sie najbardziej tak zwanymi
cichymi wariatami, smutnymi maszynami, ktore zatrzymywaly sie lub siadaly tam, gdzie
nakazal dozorca, ludzmi o slabym umysle, dziedzicznie obciazonymi, lepszymi idiotami i tak
dalej.
Z wojskowego punktu widzenia najbardziej sie powinni nadawac ci, ktorzy najwiecej drapali i
gryzli, poniewaz na pierwszy rzut oka moglo sie zdawac, ze z nich beda najlepsi austriaccy
zolnierze. Ale to sprawy skomplikowane. Taki czlowiek moze bowiem pokasac i
sanitariusza, a co by sie stalo, gdyby pewnego razu ugryzl samego pana majora. - Byl wiec
wybor. Wybierano zreszta uwazniej, anizeli podczas stawek dla ludzi zupelnie normalnych i
wedle sprawozdan urzedowych (,,Gazeta Praska" z dnia 2 maja 1915 foku) w calej Austrii
uznano 22 678 pacjentow zakladow dla umyslowo chorych za wyleczonych i zdolnych do
noszenia broni. Ostatnie slowa jasno udowodniaja, ze urzedowo mozna znalezc
uzasadnienie dla wszystkiego.
Jest to rowniez dowodem glebokiego austriackiego patriotyzmu. 22 678 ludzi umyslowo
chorych odzyskalo jednoczesnie rozum, aby sie dac zabic za jego cesarska wysokosc.
Kiedy przyszla kolej na Szwejka, aby stanal przed nadzwyczajna komisja wojskowa, zwrocili
sie do niego: ,,Odwroccie sie - tauglich 48.
I Szwejk obrocil sie w ich strone: "Ja tego nie uznaje, ja juz raz dezynterowalem przed laty,
abym mogl dalej sluzyc najjasniejszemu panu 48 tauglich - w domysle "zum Militardienst",
zdatny.
137
(lo ostatniego tchnienia, poniewaz chcieli mnie superarbitrowac. Potem mnie zamkii.
przeniesli do arsenalu i z powodu glupoty znowu mnie dali na komisje superarbitrazowa. Ja
im wtedy powiedzialem: "Bede sluzyc jego cesarskiej wysokosci az do ostatniej kropli krwi".
Kiedym zolnierz, nikt nie ma prawa mnie wygnac z wojska, ani nawet gdyby przyszedl pan
jcneral, kopnal mnie w dupe i wyrzucil z koszar. Wrocilbym i powiedzial: ..Melduje
poslusznie, panie jcnerale, ze pragne sluzyc milosciwemu panu cesarzowi az do ostatniego
tchnienia i ze wracam do kumpanii. A gdyby mnie nie chcieli, dam sie na marynarza, bym
przynajmniej mogl sluzyc cesarzowi na morzu. A gdyby i tam mnie nie chcieli, a pan admiral
i tam kopnalby mnie w zadek, bede sluzyl najjasniejszemu panu w powietrzu". To im wtedy
powiedzialem, ale oni mnie uznali za bydlaka i z powodu glupoty zwolnili z wojska. Kiedy
wybuchla wojna, to manifestowalem za Austria i za to mnie zamkneli na tyle lat. Kiedy w
wiezieniu spiewalem hymn austriacki, to mnie wyciagneli z wiezienia i zamkneli w szpitalu
dla wariatow. Teraz zescie mnie znowu przepisali do wojska i terazdopiero oszalalem z
tego wszystkiego. . ; . . .Ta deklaracja dobrego wojaka Szwejka niczego w samej rzeczy
nie mogla zmienic. ,, . ,;
Z wielka radoscia uzywam znowu po latach tego okreslenia "dobry wojak Szwejk". Znowu
po tylu cierpieniach znalazl sie w szeregach armii austriackiej. Przysiegal wraz z innymi,
ktorzy z radoscia klaskali na wiadomosc, iz dostana mundur wojskowy i czapke z inicjalami
"F.J.I" oraz gwery do rak i beda strzelac do Rosjan.Serbow i do wszystkiego, co im
panowie oficerowie wskaza.
Nie dziwcie sie. Istni szalency!
Szwejka wcielono do 91 pulku piechoty w Czeskich Budziejowicach, ktory przeniesiono do
Bruck nad Litawa49. Przed wyjazdem do wojska, albo przez pomylke, albo dlatego, zeby
doprowadzic jego stan duchowy do calkowitego porzadku, lekarz przepisal mu lewatywe.
Kiedy dawal mu ja sanitariusz, Szwejk powiedzial powaznie: ..Nie oszczedzaj mnie ide
walczyc i nie boje sie nawet artylerii, a co dopiero twojej lewatywy. Austriacki zolnierz nie
moze sie bac niczego!" 49 Bruck nad Litawa - Bruck an der Leitha, miasto we wschodniej
czesci Dolnej Austrii, wazny wezel drogowy na przejsciu z Kotliny Wiedenskiej na Nizine
Wegierska, dawny oboz wojskowy i miejsce manewrow wojskowych. Na rzece Litawie
przebiegala od 1867 roku (ugoda z Wegrami, ustanowienie dwu osobnych panstw, rzadow,
parlamentow, ale wspolnego monarchy) granica miedzy Przedlitawia (Austria) oraz
Zalitawia (Wegry).
138
Moglby z tego powstac jakze piekny artykul do ..Gazety Wojskowej" pana Streffieura.
Cesarsko-krolewskie wojsko i lewatywa!
X
To prawda, ze uplynelo wiele lat od czasu, kiedy dobry wojak Szwejk ostatni raz nosil bron.
Ale przeciez nie bylo to tak dawno, aby nie pamietal dobrze onegdajszych wojskowych
zwyczajow i nie mogl ich porownac z dzisiejszym nowoczesnym przygotowaniem
wojskowym. Gdziez te idylliczne czasy, kiedy jezdzil po wino mszalne dla kapelna zalogi
trydenckiej twierdzy, Augustyna Kleinschrodta; wowczas tez mu wymyslali, ale jakos tak
mile. Kapelan wojskowy nie nazwal go nigdy inaczej, jak ,,du barmherziges Mistvieh" 50, ale
to tylko Szwejka radowalo.Szwejk stwierdzil, ze w minionych latach wiedza zoologiczna
austriackich oficerow i wyzszych szarz znacznie sie rozszerzyla.
Juz w pierwszym dniu pobytu w budynku obozu wojskowego w Bruck nad Litawa wydawalo
mu sie, ze wszyscy zwierzchnicy, ktorzy zachmurzeni chodzili wokol tych "staronowych"
rekrutow, z ktorych miano uformowac nowy material wojenny i nowe kesy uswiadomionego
miesa armatniego dla artyleryjskich gardzieli, musieli studiowac biologie, albo pojemna
ksiege ,,Zrodla dobrobytu rolnika" wydana przez Koczego w Pradze. Kapral Althof, ktory
byl dowodca oddzialu, w ktorym Szwejk mial w kurzu koszar swoja prycze, nazwal go zaraz
przed poludniem, wkrotce po przybyciu i rozlokowaniu nowych obroncow ojczyzny, koza
engandynska, gefrajter Miiller, niemiecki nauczyciel z miasta Kasperskie Hory, czeskim
smierdzielem, a sierzant Sondernummer dupa wolowa, swinskim bydlakiem i oswiadczyl, ze
go obedrze ze skory. To wyznanie zlozyl z takim zawodowym znawstwem, jakby niczym
innym sie przez cale zycie nie zajmowal, jak tylko wypychaniem zwierzat.
Interesujace przy tym bylo, ze wszyscy wojskowi dowodcy starali sie zaszczepic milosc do
jezyka niemieckiego oraz rozszerzyc jego znajomosc pomiedzy czeskimi landwerzystami51
za pomoca szczegolnych przygotowan, tak jak tubylcy afrykanscy zabieraja sie do
oprawienia niewinnej antylopy lub przegladaja szynki misjonarzy przeznaczonych do
zjedzenia.
Nie dotyczylo to Niemcow. Kiedy sierzant Sondernummer mowil cos 50 du barmherziges
Mistvieh - ty zalosny bydlaku. 51 landwerzysta - czlonek landwery, terytorialnego oddzialu
wojsk w Austrii. o; "Saubande" ", zawsze poprzedzil to z chwalebna szybkoscia okresleniem
"die tschechische", aby Niemcy nie czuli sie urazeni i nie brali tego do siebie. Wszystkie
niemieckie szarze toczyly przy tym dziko oczyma jak biedny pies, ktory z lakomstwa polknie
grzybek w oleju i nie moze go przelknac.
Kiedy oboz wojskowy w Bruck nad Litawa przygotowywal sie do snu, Szwejk poslyszal po
raz pierwszy przemila rozmowe gefrajtra Miillera z kapralem Althofem, dotyczaca dalszych
postepow w musztrowaniu : landwerzystow. W rozmowie padaly takie slowa jak ,,ein Paar
Ohrfeigen"53. Szwejk cieszyl sie, ze zalamuje sie jednosc niemiecka, ale powaznie sie mylil.
Mowiono naprawde tylko o landwerze. ,,Kiedy taka czeska swinia - pouczal kapral Althof -
nawet po trzydziestu "nieder" nie nauczy sie stac prosto jak swieca, nie wystarczy dac mu
kilka razy w pysk, ale rypnij go piescia w brzuch a druga reka naciagnij mu czapke na uszy,
potem zakomenderuj: <<Kehrt euch!"54, a jak sie odwroci, kopnij go w dupe, a zobaczysz
jak sie bedzie prostowac i jak sie bedzie smial pan chorazy Dauerling". , Slyszac slowo
"Dauerling", Szwejk zadrzal na swym tapczanie, poniewaz to, co slyszal dotad od
landwerzystow o tym oficerze, przypominalo opowiadania osamotnionej babuni farmerow z
meksykanskiego pogranicza o jakims slawnym meksykanskim bandycie.
Deuerling mial opinie ludozercy, antropofaga z wysp australijskich, ktory pozera czlonkow
innych plemion, jesli mu wpadna w rece.
Jego droga zyciowa byla wspaniala. Niedlugo po narodzinach nianka noszaca go na rekach
upadla i maly Konrad Dauerling uderzyl sie w glowke tak bardzo, ze i dzisiaj na jego glowie
widac bylo splaszczenie tak wielkie, jakby kometa uderzyla w biegun polnocny. Wszyscy
zwatpili w jego przyszlosc, tylko ojciec, ktory byl pulkownikiem, stwierdzil, ze w zadnym
przypadku nie powinno mu to przeszkadzac, poniewaz - co sie samo przez sie rozumie -
Konrad poswieci sie zolnierskiemu .powolaniu.
Mlody Dauerling po straszliwej walce z czterema klasami nizszego gimnazjum realnego,
ktore przeszedl w nauce domowej, przy czym jeden z nauczycieli posiwial, a drugi chcial
wyskoczyc z wiezy katedry sw. Szczepana we Wiedniu, poszedl do hainburskiej szkoly
kadetow.
W szkole kadetow nigdy nie przywiazywano wagi do niezbednego wy" Saubiiiule.
tschcchische - swinska zgraja czeska " cin Paar Ohrtcigcn - kilka policzkow 54 Kehn cuch -
w tyl zwrot
14()
ksztalcenia, to nie jest wiekszej czesci austriackich czynnych oficerow potrzebne. Ideal
wojskowy widziano zawsze w odpowiednim postepowaniu z zolnierzami. Wyksztalcenie
wplywa na uszlachetnienie dus/.y, a Austria zawsze potrzebowala jedynie bardzo
brutalnego korpusu oficerskiego i nigdy nie' przywiazywala znaczenia do naukowych
postepow. -.-:Kadet Dauerling nie wyroznial sie nawet w tych 'przedmiotach, ktore kazdy
jako tako opanowywal. I w szkole kadetow wyrazne byly slady tego, ze w dzieciecym
wieku upadl na glowke. - Jego odpowiedzi podczas egzaminow wlasnie z tego powodu
mialy zawsze ten sam charakter i byly uwazane wprost za klasyczne z powodu ich glebokiej
glupoty i calkowitego poplatania zadan, jakie mu stawiano, a profesorowie szkoly kadetow
nie nazywali go miedzy soba inaczej, jak "unser braver Trottel"55. Jego glupota byla wprost
olsniewajaca, byly wiec wielkie nadzieje, iz najpewniej po kilku dziesiatkach lat z pewnoscia
dostanie sie do terezjanskiej akademii wojskowej.
Niestety, wybuchla wojna i wszyscy mlodziutcy kadecikowie z trzeciego rocznika zostali
mianowani chorazymi i w ten sposob do archiwum hainburskich awansowanych oficerow
dostal sie rowniez Konrad Dauerling, ktorego przydzielono do 91 pulku piechoty w Bruck
nad Litawa, aby tam byl pozyteczny podczas musztrowania wojska!
Dauerling z wojskowego podrecznika ,,Drill oder Erziehung"56 swego czasu tyle tylko
wyczytal, ze wojakow trzeba traktowac surowo. Musztra konczy sie tym wiekszym
sukcesem, jesli odbywa sie na najwyzszym diapazonie strachu.
W swej pracy mial same bez wyjatku sukcesy. Landwerzysci, aby nie musieli sluchac jego
wrzaskow, calymi plutonami zglaszali sie na izbe chorych, czego sie im jednak bardzo
szybko odechcialo. Kto sie meldowal jako chory, dostawal trzy dni "verscharft" ", co bylo
prawdziwie diabelskim wynalazkiem; poniewaz goni sie wtedy czlowieka jak kazdego
innego zolnierza po placu cwiczen, ale potem, na noc sie go jeszcze zamyka w areszcie.
W jego kompanii nie bylo chorych; kompaniji slabeusze siedzieli w ciupie, i -A, Dauerling na
placu cwiczen zachowywal nadal ten specyficzny, 55 unser braven Trottel - nasz dzielny
kretyn. ," Drill und Erziehung - Musztra i wychowanie. 57 verschiirft - scisly areszt
141
niewymuszony, przyjacielski ton, zaczynajacy sie od slowa "swinio" a konczacy sie
dziwacznym mieszancem ,, swinskim psem".Byl przy tym bardzo liberalny. Zostawial
zolnierzom wolnosc 'wyboru. Mowil: "Co chcesz, sloniu, piescia w nos, albo trzy
dni<<verscharft^Jesli jednak ktos wybral "verscharft", i tak dostal kilka razy piescia w nos.
"Ty tchorzu - mowil Dauerling - ty sie boisz o swoj nos, a co bedziesz robil, kiedy zacznie
strzelac ciezka artyleria?" Czy w ten sposob zachowywal sie rowniez wobec Czechow?
Jesliby ktos sie w ten sposob zapytal, podziwialbym jego naiwnosc. W ten sposob
zachowywal sie wlasnie jedynie wobec Czechow, ktorych bylo szescdziesiat procent w jego
kompanii.
Wiem przeciez o jego opinii, ktora sformulowal, kiedy podbil oko landwerzyscie Houserowi:
"Pan, was fur Geschichte mit den Tschechen, musen so wie so krepieren" 58.
. Nie powiedzial nic nowego. Tak jak to sformulowal, w tym znalazla wyraz cala polityka
wojskowa Austrii: wygubic Czechow. "Die Tschechen mussen so wie so krepieren".
Powiedzial to rowniez marszalek polny Conrad von Hotzendorf59 na poczatku stycznia 1916
roku przed frontem dywizji piechoty w Innsbruckd.
XI
.Ulubionym przez Dauerlinga srodkiem oddzialywania bylo zwolywanie czeskich zolnierzy na
wspolne zebrania, na ktorych im wykladal o wojennych zadaniach Austrii, przy czym
wyjasnial maly i pieczolowicie sporzadzony wybor ogolnych zasad kierowania wojskiem od
kajdan az po powieszenie i rozstrzelanie oraz pouczal, jak ma to sobie czeski narod cenic.-
Ja wiem - zaczynal za kazdym razem - ze jestescie ostatnie lumpy i ze nalezy wam wybic z
glowy wasze czeskie blaznowanie. Jego Wysokosc nasz najmilosciwiej nam panujacy
cesarz i najwyzszy zwierzchnik sil zbrojnych, Franciszek Jozef I, nie mowi inaczej jak tylko
po niemiecku i z tego widac, ze niemczyzna jest jezykiem panujacym. Gdyby nie stalo
jezyka niemieckiego, wy lumpy, nie moglibyscie nawet pasc . 58 Pah. was fur Geschichte
mit den Tschechen, mussen so wie so krepieren - Phi, co za historie z Czechami, musza tak
czy tak zdechnac. 59 .Conrad von Hotzendorf - Franz Conrad von Hotzendorf (1852-1925),
feldmarszalek, szef sztabu generalnego w latach 1906-1911, 1912-1917. - 4
142
na ziemie, albowiem "nieder"' zawsze zostanie "nieder". chocbyscie sie wy, bando,
pokichali. Wreszcie nic myslcie sobie, /e dawniej bylo inaczej. W panstwie rzymskim, za
c/asow jego najwiekszego rozkwitu;, byl juz powszechny obowiazek wojskowy od
siedemnastu do szescdzicsieciii lat. wtedy sie sluzylo trzydziesci lat i to w polu i nikt nic
walal sie jak swinia w obozie. Juz wtedy jezykiem wojskowym by) jezyk niemiecki a i ten
wasz Zizka tez by sie nie mogl obejsc bez niemieckiego. Co iimia.^ tego sie nauczyl z
"dienstreglama" w oraz z "Schiesswesen". I dialog(R) zapamietajcie sobie, ze tak dlugo
wbijac wam to bede do lba. az przestaniecie sie porozumiewac za pomoca tego
dziwacznego, glupiego jezyka. Kto by zas odpowiadal tym waszym glupim slangiem,
zostanie zakuty w kajdany, a gdyby ktos sobie pomyslal, ze to niejcsl w porzadku, ten
bedzie z powodu swego "yerraterische Handlung"f11 rozstrzelany i powieszony, a przedtem
mu rozerwe gebe od ucha do ucha. A teraz powiedzcie mi. po co to wszystko wam mowie?
Wzrok Dauerlinga przeslizgnal sie po przerazonych twarzach landwerzystow, az sie
zatrzymal na twarzy Szwcjka, ktory z usmiechem niewinnego siedmiomiesiec/ncgo
dzieciatka patrzyl, jak na placu cwiczen sploszyl sie kon wegierskiego oddzialu karabinow
maszynowych, jak stado wron przelatuje nad przepiekna stara aleja w strone Krolewskiego
Mostu i jak po modrym niebie gonia sie biale obloczki.
-Dlaczego o tym wszystkim mowie, czemu sie tak mecze -- zawyl Dauerling wprost w twarz
Szwejka.
Ten, wyrwany ze swych marzen, za nic W swiecie nie mogl sobie uswiadomic, co by moglo
byc najbardziej stosowna w tej sytuacji odpowiedzia. W rozterce kilkakrotnie oblizal wargi i
dobrodusznie patry-ac na Dauerlinga, od/cwal sie zgodnym, oddanym tonem:
-Melduje poslusznie. panie chorazy, dass die Tschechen mussen so wie so krepieren.
Dauerling stal przed nim z szeroko rozdziawiona geba. Wszyscy wokol oczekiwali
strasznych rzeczy, a tchorz Kicha cicho pytal Szwejka:
-Do kogo mam napisac?
Szwejk znowu patrzyl, jak sie ploszy kon wegierskich zolnierzy na odglos karabinow
maszynowych. Patrzyl gdzies ponad malenkim chorazym. Ten spokoj wprowadzil
Dauerlinga w oslupienie.
-Jutro do "batalionsraportu" - powiedzial juz nie tak szybko -i zaraz go zamknac.
M1 dienstreplama, Schiesswesen - regulamin slu?by, nauka strzelania ''' yerraterische
Handlung - zdradzieckie postepowanie
1.43
ICapral Althof z ochota odprowadzil Szwejka do aresztu, aby go oddac w rece profosa
Reinelta, fajnego chlopa, ktory posylal po piwo i papierosy dla wiezniow i to za ich
pieniadze, ale w stosunku; pieniadze na dwa litry. Litr dla aresztanta, litr dla Reinelta.Po
drodze kapral Althof wyglosil do Szwejka dluga mowe tak przekonujaca, ze znalazlszy sie
juz w areszcie, Szwejk jeszcze przez jakis czas zajmowal sie wspomnieniami przestepstw i
zbrodni, ktorych mial sie dopuscic w ciagu tych kilkunastu sekund rozmowy z Dauerlingiem.
Althof mu wyjasnil, iz popelnil przestepstwo polegajace na niesubordynacji, buncie, zawinil
naruszajac obowiazki porzadnego zolnierza, zlamal dyscypline i naruszyl porzadek, a w
ogole zlekcewazyl-.regulamin sluzbowy, czego efektem nie moze byc nic innego jak tylko
"Verwirkung des Anspruches auf die Achtung der Standesgenossen"62 i szubienica, jesli
bedzie dalej szedl ta droga. Przeplatal wyklad calym szeregiem ulubionych wyrazow ze
,,Zrodel dobrobytu rolnika".
Profos Reinelt zapytal go, czy ma na piwo, a kiedy odpowiedzial przeczaco, zamknal go
bez slowa w areszcie, gdzie siedzial juz jeden Wegier.
Mowil on ciagle do Szwejka "baratom" i wyludzal od niego papierosy. ; . , Dobry wojak
Szwejk legl na pryczy i usnal snem sprawiedliwego z gleboka wiara, ze jest wojna i dlatego
sie dzieja tak dziwne rzeczy oraz ze czlowiek nie powinien buntowac sie przeciwko losowi
oraz rozkazom.
Jesli do "batalionsraportu", to z ochota i miloscia.
Od tego nikt juz nie moze nikogo odwiesc, a szczegolnie dobrego wojaka Szwejka, ktory
wie, ze rozkaz jest czyms swietym, ze jest to cos podobnego do tego, kiedy to misjonarze
przepuszczali przez ciala Murzynow prad elektryczny i mowili im, ze to jest Pan Bog. Od tej
pory czarnoskorzy wierzyli w Pana Boga tak samo jak Szwejk w potege rozkazu.
Kiedy Dauerling zrobil tego wieczoru bilans calego dnia (a byl on jak Tytus i wolal ,,dzien
stracilem", kiedy nikogo nie zamknal lub nie postawil do "kompanieraportu") po rozmowie z
kadetem Bieglerem, swym najwierniejszym przyjacielem, doszedl do wniosku, ze z tym
,,batalionsraportem" przeciez troche przesadzil, poniewaz dojdzie to wszystko do majora
Wenzia. 62 Verwirkung des Anspruches auf die Achtung der Standesgenossen - utrata
odpo-1 wiedzialnosci za wspoltowarzyszy . '.'.
144
A przed majorem Wenziem Dauerling i Biegler trzesli sie tak samo, jak przed nimi z kolei
drzeli prosci'zolnierze, i Major Wenzel nie byl zadna szczegolna austriacka gwiazda
wojskowa, ale bal sie klotni narodowosciowych. Malzonke mial Czeszke i kiedys, gdy
jeszcze sluzyl jako kapitan w Kutnej Horze, dostal sie na lamy gazet, pewnego razu bowiem
bedac pijany zniewazyl kelnera w hotelu Haszka, zwracajac sie do niego per ,,czeska
holoto", aczkolwiek sam ani w domu, ani w towarzystwie nie mowil inaczej jak po
czesku.Byly wowczas takie idylliczne czasy, iz przypadek ten trafil w interpelacji do izby
poselskiej. Sama interpelacja zapadla - oczywisciew archiwach ministerstwa, ale major od
tej pory lekal sie jakichkolwiek publicznych oswiadczen, bo nie mowiac juz o interpelacji,
mial takze scene w domu.
Ten dobry czlowiek ponad wszystko lubil tyrac i przesladowac mlodziutkich kadetow i
ponad wszystko nienawidzil malostkowosci podczas "batalionsraportow". To, co mialo tam
trafic, musialo byc czyms wielkim, na przyklad kiedy ktos palil w prochowni w Czeskich
Budziejowicach albo przelazil w nocy przez mur w koszarach marianskich i usnal tam na
gorze pomiedzy niebem a ziemia, strzelal na strzelnicy ciagle zamiast do tarczy w
drewniana obudowe, nie wrocil na czas i pozwolil aby nieznani sprawcy sciagneli mu
panstwowe buty, pil przez dwa dni z patrolem, ktory go w nocy zatrzymal bez
"erlaubnisscheinu" 63 i placil za niego, nie wypucowal guzikow przed defilada itd.
Wtedy przybieral na twarz mine syrakuskiego tyrana, ale .jakies tam drobiazgi", jak zwykl
mowic, te spadaly na barki najmlodszych oficerow.
Jak ten czlowiek potrafil kadetow zrownac z ziemia! Sam na wlasne oczy widzialem, jak
kadet Biegler podczas takiej rozmowy zaczal plakac i jak major Wenzel poklepal go po
ramieniu i powiedzial: ,,Prosze sie uspokoic, niech pan slicznie pojdzie do domu do mamusi,
niech da panu na lyzeczke troche gorzkiej soli, prosze to popic szklanka wody i bedzie
dobrze. To przepedzi panu z glowy pomysl, aby dla jakichs dro' biazgow stawiac ludzi do
,,batalionsraportu".
Stad ta decyzja, ktora na drugi dzien rano powzial Dauerling, komunikujac kapralowi
Althofowi, ktorego rozkazal przywolac:
-Ten zatracony Szwejk nie pojdzie do zadnego "batalionsraportu".
Wypuscie go zaraz. Czego? Nie bede wam niczego wyjasnial, durniu jeden. Abtreten! 63
erlaubnisschein - karta urlopowa.
145
10 - Nieznane przygody Szwejka Kiedy Althof przybyl z rozkazem do kancelarii aresztu,aby
wyprowadzic Szwejka na swiatlo boze, Szwejk oznajmil, ze jest aresztowany wedlug
wszelkich praw az do ,,batalionsraportu" i ze nie moze w zwiazku z tym wykonywac ani
"marschubungow", ani "salutierubungow" M.Wspolnie z protbsem wyciagneli go spokojnie
na zewnatrz aresztu i przed aresztem Althof stwierdzil, ze Szwejk ma za co dziekowac
Dauerlingowi, ktory w swej dobroci kazal go wypuscic na wolnosc i ze nie musi stawac do
"batalionsraportu". ' Szwejk spogladal na niego swymi dobrymi, niebieskimioczami:
-To bardzo pieknie, ale ja pojde do ,,batalionsraportu", ja wiem, co trzeba i co sie nalezy.
Od tegom zolnierzem, abym chodzil do ra^ portu. To jest rozkaz, a rozkaz musi byc
wykonany. Jesli sie dzisiaj pan Chorazy rozmyslil i chce mi to wybaczyc, to sie nie da. Ja
jestem zolnierzem i jesli cos przewinilem, tedy musze byc ukarany.
Sierzant Sondernummer kategorycznie obwiescil, ze Szwejk nigdzie nie pojdzie, poniewaz
pan chorazy sobie tego nie zyczy.
Znowu to przejmujace spojrzenie niebieskich Szwejkowych oczu.
-Panie sierzancie - powaznie odparl Szwejk - wczoraj wieczorem rozkazano mi, abym
stanal do ,.batalionsraportu", a wiec pojde i stane, musze isc, poniewaz jestem zolnierzem.
Mnie nic nie moze powstrzymac i stanac na przeszkodzie, znam swoje obowiazki.
Sondernummer nie wierzyl wlasnym oczom, kiedy widzial lodowaty wyraz twarzy, boski
spokoj Szwejka, oddanie i przy tym takie uduchowienie, ktore zobaczyc mozna tylko w
kosciolach na obrazach swietych meczennikow.
Tak spokojnie patrzyl swiety Wawrzyniec, choc widac, ze sie juz gotuje olej, na ktorym
miano go smazyc i tak spokojnie spoglada tylko swieta Katarzyna wjihiawskim kosciele?
wotywnym z obrazu, na ktorym pokazano, jak jej wyrywaja zeby. tak roztropnie z innego
obrazu spoglada na poganska publicznosc rzymskiego cyrku pewien biedny chrzescijanin,
na ktorym siedzi juz tygrys, wygladajacy jak,lakomy; angorski kot.
Sierzant Sondernummer poszedl zameldowac o odpowiedzi Szwejka.
Dauerling, ktory wlasnie z wielkim wysilkiem i toczac boje ze skladnia jezykowa pisal w
kancelarii 11 plutonu jakis rozkaz dotyczacy porzadku przy wydawaniu menazu, akurat
myslal o tym, ze byloby dobrze wspomniec na koncu, ze menaz nie ma nic wspolnego z?
menazeria, za M marschiibung, salutienibung - cwiczenia marszowe, cwiczenia w
salutowaniu
146
ktora .i tak wszyscy maja zolnierzy, ale by o tym sobie nie mysleli, wlasnie chce im
wyjasnic. W tym momencie Sondernummer przyszedl meldowac, iz Szwejk odrzuca
wspanialomyslnosc Dauerlinga i ze chce stanac do ,,batalionsraportu". ,;;Dauerlingowi
przed oczyma stanal obraz majora Wenzia.
-Zawolajcie tu Szwejka!
Popatrzyl do kieszonkowego lusterka, aby sie upewnic, ze wyglada surowo i groznie.
Dobry wojak Szwejk wszedl spokojny, jakby mial fasowac w kancelarii nowe buty.
-Slyszalem - zaczal ironicznie Dauerling - ze sie raczyliscie zdecydowac, iz staniecie do
"batalionsraportu". - Nie wytrzymal jednak dlugo mowienia tym tonem i z wytrzeszczonymi
oczyma, chwytajac Szwejka za guziki bluzy, wrzasnal na niego soczystym zolnierskim
slangiem: ,
-Ty trabo sloniowa, ty psie morski, jeszcze nie widzialem takiego bydlaka, slyszysz, durniu,
ja cie naucze stawac do ,,batalionsraportu", ja cie wsadze do ciupy, ja cie rozedre, ty
glizdo, abys sie dowiedzial, co to jest "batalionsraport". Powiedz, ze sie myle, chamie
zatracony, powiedz: "Melduje poslusznie, ze nie pojde i nie zamierzam stawac do
jakiegokolwiek <<batalionsraportu>>". Przy tym wymachiwal Szwejkowi piescia przed
oczami, jakby to byla prawdziwa walka bokserska.
Dobry wojak Szwejk nie tracil jednak ducha. Podczas tej ciezkiej proby trzymal sie swego. .
-Melduje poslusznie, panie chorazy, ze stane do "batalionsraportu"! , .
-Szwejku, zwrac.am wam uwage, ze to sie zle skonczy, jesli sie bedziecie upierac. To jest
"subordinationsverletzung"65, a teraz jest wojna.
-Melduje poslusznie, panie chorazy, ze wiem, iz jest wojna, a jesli to jest
"subordinationsverletzung" to niech mnie podczas "batalionsraportu" nalezycie ukaza.
Jestem zolnierzem, przyjme kazda kare, jaka otrzymam podczas ,,batalionsraportu".
-Szwejku, ty bydlaku, nigdzie nie pojdziesz'.
I dobry wojak Szwejk potrzasnal glowa i pelen uniesienia, wiary oraz swietego ognia
powtorzyl:
-Melduje poslusznie, ze wedlug wczorajszego rozkazu stane do "batalionsraportu". ' 65
Subordinationsverletzung - naruszenie subordynacji
147
Dauerling z uczuciem zmeczenia usiadl na lozku sierz^tfe-szefa, Wagnera i cicho,
beznadziejnie westchnal: ,1";' - Sondernummer, przemowcie mu dci rozumu, dostaniecie na
piwo.Sierzant Sondernummer zaczal przekonywac Szwejka. Byla to mowa, ktora
zmiekczylaby kamien. Zaczal od tego, aby Szwejk zechcial pojac swoje polozenie i
koniecznosc podporzadkowania sie. Przez bunty niczego nie osiagnie, to tylko znowu
zwiekszy przemoc. Szwejk musi tez zrozumiec skutki swego zachowania. Nie mogl znalezc
odpowiednich stow, nawymyslal wiec Szwejkowi od "swin", ale przypomniawszy sobie, ze
dazy do porozumienia, zaraz zaczal go klepac po ramieniu i mowic: "Sie, Szwejk, sie sind
ein braver Kerl" 66. , Sondernummer pod mundurem sierzanta skrywal prawdziwy talent
kaznodziejski. Gdyby w ten sposob mowil czasem do zolnierzy, cale zastepy bilyby sie w
piersi i zanosily placzem, ale dobry wojak Szwejk wytrzymal ulewe pieknych zdan i wyszedl
z oratorskich pulapek spokojny i niezachwiany: - - Melduje poslusznie, panie chorazy, ze
Stane do "batalionsrapor-1 tu". - . ) Dauerling zeskoczyl z lozka i zaczal biegac po malym
pokoju kance^ larii. Wygladalo to jakby tanczyl, z mniejszym wdziekiem anizeli Salome,
kiedy pragnela dostac glowe swietego Jana, ale tanczyl. Byc moze, ze byla to rowniez
podswiadoma proba wyskoczenia ze skory. 'Wreszcie zatrzymal sie, oddychal ciezko,
mrugal jak czlowiek, ktory stara sie szybko znalezc jakas zbawcza mysl, patrzyl na Szwejka
i po wiedzial zdecydowanym glosem:
-Szwejku, nie staniecie do zadnego "batalionsraportu", Szwejku, wy nie mozecie tam
stanac, poniewaz nie macie tam nic do szukania, nie nalezycie juz w ogole do druzyny,
poniewaz od tej chwili jestescie | moim ordynansem. | Dauerling otarl pot z czola, l -
Melduje poslusznie, panie chorazy - odezwal sie po chwili -| Szwejk, kiedy to wszystko
ulozyl sobie w glowie - ze nie stane do zadnego ,,batalionsraportu", poniewaz od tej chwili
jestem ordynansem i nie naleze juz do druzyny.
Bylo to oczywiste, ze ordynans nie moze stanac do ,,batalionsraportu". Szwejk nie znal
takiego przypadku i nigdy sie nic takiego nie zdarzylo od samego poczatku, jak tylko istnieje
armia austriacka.
Nie pytal rowniez, co bedzie teraz robil poprzedni pucflek Dauer66 Sie, Szwejk, sie sind ein
bravef Kerl. - Jestescie, Szwejku, dzielnym chlopcem.
148
linga, Kreibich; zapisano go zreszta zaraz do stanu druzyny. Byl to znowu rozkaz, a Szwejk
przyjal go z zolnierskim spokojem i posluszenstwem. . - ..., ,1-1'. . ,.,, - !Szybko sie
wszakze dowiedzial, jak sie do tego ustosunkowal Kreibich. Kiedy mu oznajmili, ze stracil
ciepte: miejsce, Kreibich skakal z radosci i kupil Szwejkowi w kantynie piecdziesiat cygar
Wirginia oraz zaprosil go na Kirylyhid do Harrachowskiej winiarni ksiazecej na wino. , ;
Gdy sie zegnali, Kreibich plakal, zwracal sie do Szwejka, nazywajac go swoim wybawca i
doradzal mu, aby sie zastrzelil.
Szwejk obejmuje zatem sluzbe u DauerUnga w dziwacznych okolicznosciach. Przebieg
dalszej akcji ukaze, jak znaczna role w dziejach monarchii austriackiej odgrywaja
pucflekowie austriackich oficerow w tych pelnych chwalyczasach, kiedy to ze starego
habsburskiego hasla "Divide et impera" ("Dziel i panuj") zaczela sie powoli materializowac
pierwsza czesc zasady, a wiec podzial Austrii.
XII
Nakladem ,,Gazety Wojskowej" Strefleura ukazala sie w Wiedniu ksiazka "Pflichten der k.k.
Offiziersdiener" (,, Obowiazki cesarsko-krolewskich ordynansow oficerskich"). Nie wiem,
czy mialbym wieksza i bardziej bezinteresowna radosc z jakiejkolwiek innej ksiazki, niz z
tego dzielka sprawiedliwego austriackiego kapitana. Austriacki mysliciel respektujac
wszystkie chlodne sady o ordynansach oficerow, ktore sa spoleczna realnoscia oraz dobrze
pojmujac ograniczenia rzeczywistych okolicznosci, zbliza sie do sformulowania idealu
oficerskiego sluzacego. Chce polozyc nacisk na to, ze przy calej ewangelicznej czystosci
pogladow nie przemawia tutaj jakis rozmarzony idealista, ale surowy austriacki kapitan,
ktoremu najpewniej podczas podrozy zjadl kiedys ordynans pol porcji wedzonego miesa z
grochem. Do tego ta trzezwosc czlowieka liczacego sie z okolicznosciami. Swoja pewnosc
o mozliwosci praktycznego wykorzystania jego wystapienia objasnia slowami mocnymi i
twardymi.Wymiana mysli w tej sprawie nie moze nie przyniesc pozytku i przede wszystkim
niezwykle jasno oswietla role ordynansow oficerskich w przynoszacej liczne korzysci pracy
na rzecz mocarstw sredniej wielkosci, jak urzedowo sie sami nazywaja Turcy, Niemcy,
Austriacy i Bulgarzy.
149
Sluzacy oficera ukazany jest w tej ksiazeczce jako czlowiek blisko zwiazany z losem swego
pana, starajacy sie o zalatwienie jego drobnych spraw, jak na przyklad wyszukiwanie wszy
w bluzie polowej oraz doreczanie milosnych liscikow na tylach armii.Calosc sprawia
wrazenie jakiegos nowego dziesieciorga przykazan, poczynajac od czyszczenia butow az
po punkt, w ktorym takiemu austriackiemu obywatelowi kladzie sie do glowy, aby nie
tasowal, nie palil papierosow swego pana, nie czerpal z jego zapasow i w ogole nie uwazal
majatku pana za cos wspolnego. - Dzielaca ich przepasc towarzyska a rownoczesnie
bezustanny scisly q zwiazek sluzacego z jego panem sa tam pieknie i precyzyjnie nakres- m
lone.
Ta ksiazka jest sama w sobie jakims yademecumdla-ordynansow, ktorzy znajda w niej
wszystkie wskazowki, co maja robic, a o czym by bez niej chyba nawet nie pomysleli.
W praktycznym zyciu jest jednak wszystko inaczej. W Austrii ordynans pana oficera byl
zawsze przez zolnierzy z druzyny, w ktorej sluzyli pod dowodztwem jego pana, powazany i
darzony szacunkiem przy czym nazywali go popularnie pucflekiem, pucybutem, fajfusem,
pfeifendeklem 67 i tym podobnie.
Do niego zwracaly sie ze wszystkimi poufnymi sprawami wszystkie szarze bez rozdzialu od
kaprala az po sierzanta-szefa kompanii, dalej jednostki marzace o schowaniu sie przed
prawdopodobnym wojennym niebezpieczenstwem za kotlami kuchni polowych, w taborach i
innych rezerwowych instytucjach.
Znac sie z ordynansem, znaczylo miec koneksje. Piersi pucybutow, fajfusow i pfeifendeklow
w wiekszosci zdobily medale za dzielnosc, ktore zdobyli na polach bitew, kiedy pod
huraganowym ogniem dzial i wybuchow szrapneli w bezpiecznym jakims miejscu przebrali
swego pana w czyste kalesony.
Oczywiscie wszyscy byli przy tym wypasieni. Spokojnie w okopach zjadali konserwy z
zelaznego zapasu, ile tylko w gardlo wlazlo, podczas gdy inni za zjedzenie konserwy
skazywani byli "na slupek", otrzymywali swoje porcje z kuchni oficerskiej, gdy inni glodowali
w okopach o kilka krokow dalej.
Byli bezczelni, brutalni, wyniesieni ponad tlum, ktory byl jedynie dobry jako "kanonenfutter",
gdy oni palili egipskie z zapasow swych 67 pfeifendeckel - pucybut, dosl. przykrywka fajki
panow i wlazili z bagazami oficerow do zawczasu przygotowanych ziemianek polozonych w
bezpiecznej odleglosci od pierwszej linii.
Ale w wielu przypadkach byla to tylko pozlota pokrywajaca inna rzeczywistosc, smutna
slawa, bowiem byli oni przy tym wszystkim piorunochronem, po ktorym biegly blyskawice
wszystkich zlych zdarzen, nieporozumien i nieszczesc ich panow, l w tym momencie
pojawiaja sie historyczne persony tej szczegolnej grupy.
Ordynansa generala Potiorka mlocono jak zboze, jesli armia austriacka sie cofala. Kiedy
Austriacy dostali w skore pod Kragujewacem, general wybil mu dwa przednie zeby. Gdy
wkroczyli do Belgradu, z radosci nakazal wstawic mu sztuczne, ktore mu znowu wybil wraz
z jeszcze jednym zdrowym, kiedy Austriacy uciekali z Belgradu. , Kiedy po latach bedzie
ogladal serbskie pola walki, z pewnoscia powie do swoich wnukow, przyciskajac dlon do
twarzy: ..Tutaj padly dwa, tu dostalem w pysk. i to mocno, tu padly trzy, tutaj mnie kopnal".
.... Nic mowiac juz o tak wielkim panu, jakim byl general Potiorek, kazdy oficer austriacki
znalazl zawsze powod do sponiewierania swego ordynansa.
Dauerling, gdy tylko skarcil go major Wenzel, zawsze wymyslal pucybutowi Kreibichowi.
Byly jednak na porzadku dziennym i. sprawy niesluzbowe, w ktorych Kreibich gral role
piorunochronu. Przegrana w kartach, przypalony kotlet, pozyczka, ktora nie doszla do
skutku i inne drobne nieszczescia wystarczyly, aby z Kreibicha uczynic meczennika.
Dobry wojak Szwejk przypomnial jednak sobie, ze kiedys jego pan ze starych czasow,
kapelan garnizonu trydenckiego, Augustyn Kleinschrodt, u ktorego byl rowniez ordynansem,
wszczepial mu bezbrzezny szacunek do zwierzchnosci w nastepujacych slowach: "Ty trabo,
ty masz sluchac i trzymac pysk, poniewaz my jestesmy wojskowa zwierzchnoscia
pochodzaca od samego Pana Boga"..
Gdy wiec po raz pierwszy czyscil buty Dauerlinga, bral je do reki znaboznym lekiem.
Dauerling zdawal mu sie byp. jakims posrednikiem pomiedzy nim a Panem Bogiem. Mial
uczucie niejasnego, naboznego leku, prawie tak jak starzy Indianie, ktorzy bili poklony przed
nietoperzem, poniewaz tak im nakazali ich plemienni szamani.' Przypomnial sobie jeszcze
inne slowa kapelana wojskowego Kleinschrodta: "Ty trabo, masz sluchac, bowiem lud
zolnierski musi byc traktowany z cala surowoscia". .
To wszystko wyposazalo Szwejka w przymioty wlasciwe swietym oraz nadawalo jego
dzialaniu pewny i wzniosly kierunek; daremiiie tez prze151 klenstwa Dauerlinga sciagaly
jego ducha z tych wysokich regionow.
Nawet przeciwnie, przeklinanie Dauerlinga prowadzilo dobrego wojaka Szwejka do swego
rodzaju mistycyzmu i w pierwszy dzien, kiedy przyniosl Dauerlingowi obiad, jego twarz
podczas nalewania zupy byla tak rozanielona i uduchowiona, ze Dauerling przestal na chwile
jesc i powiedzial:
-Tylko mi tego nie zezryj.
-Zum Befehl, Herr Fahnrich" 68 - odpowiedzial Szwejk z gorycza polaczona z takim
poddaniem sie losowi, iz Dauerling szybko i lapczywie rzucil sie na jadlo, jak kotka, kiedy
widzi zblizajacego sie do miski nienasyconego kocura.
Po obiedzie przyszedl kadet Biegler i razem z Dauerlingiem pil koniak, politykujac przy tym,
jak to Austrie zalozyli Niemcy i ze wszystkim narodom w monarchii trzeba stawiac przed
oczy za wzor niemiecka kulture.
Szwejk dolewal koniaku, ktory jest wazna podstawa politycznej psychologii zywiolu
niemieckiego. Potem Dauerling napisal jakis list i wreczyl go Szwejkowi wraz z rozkazem,
ze ma pismo doreczyc w jakichkolwiek okolicznosciach oraz oczekiwac na odpowiedz.
Adres brzmial: Kiraiyhida, Pozsony utca 13, Etelka Kakonyi.
Szwejk szedl. Gdyby mu byli rozkazali, iz ma isc na koniec swiata, szedlby w tak samo
spokojny sposob i na koncu tego swfata czekalby na odpowiedz.
Bylo to jednak znacznie blizej. Przejdzie sie Litawe w Brucku i juz jest czlowiek w
"magyarszag"69 z czerwono-zielono-bialymi slupami granicznymi. Az tutaj ciagnie jeszcze
smrod z wielkiej ck fabryki konserw w Bruck nad Litawa, co Wegrom pozwala sadzic, ze
tam za Litawa przebiega w czyms proces gnilny, ale tu miesza sieznowu ze smrodem
wegierskich swin, ktore trzymane sa za droga w wielkich zagrodach i stad razem z
honwedami, honwedhuzarami oraz czerwonymi huzarami transportowane sa dalej na front. '
'" ' A w ogole Kiralyhida jest miastem pokrytym kurzem. Obywatele nie wiedza, czy sa
Niemcami, czy Wegrami. Damy miejskie flirtuja z oficerami z obozu wojskowego w Brucku.
Kwitnie tu prostytucja, jak wszedzie w Madziarii. Sa tu dwie pamiatkowe budowle: ruiny
cukrowni oraz oslawiony dom "Pod Kukurydziana Kolba", ktory raczyl zaszczy188 zum
Betchl. Herr Fiinrich - rozkaz, panie chorazy ''' magyarszag lub magyarorszag - panstwo
wegierskie
152
clc swa wizyta arcyksiaze Szczepan w 1908 roku podczas wielkich manewrow. - - Szwejk
bez wielkich klopotow znalazl Pozsony utca nr 13. W korytarzu uszczypnela go w twarz
jakas wegierska sluzaca, pokazujac rowniez gdzie na pierwszym pietrze mieszka pani
Etelka Kakonyi. Szwejk wstapil do mieszkania. Uzywam swiadomie tak zwiezlego stylu, aby
podkreslic, iz jego wejscie bylo energiczne.Szwejk oddal list. Dama, ktora list odebrala byla
pucolowata kobietka o czarnych oczach, przyjemnie usmiechajaca sie do Szwejka, ktory
stal wyprostowany, spokojny, wspanialy.
Otwarly sie drzwi i wszedl jakis pan, ktory surowo spojrzal na Szwejka, zaleknionej damulce
wyrwal list z reki i rozpoczal go sam czytac.
Potem mowil po wegiersku, co slyszy sie, jakby ktos wymyslal i pytal, jakiej jest Szwejk
narodowosci, co formulowal z trudem, poniewaz juz czytajac, glosno sylabizowal, jako ze
niemiecki sprawial mu trudnosci.
Uslyszawszy, ze jest Czechem, czynil rozne aluzje, wznosil w gore rece i w lamanej
niemczyznie wywrzeszczal, ze zrobi porzadek i zeby sobie austriaccy panowie nie
wyobrazali, ze ma po to zone, aby kazdy austriacki oficerek umawial sie z nia na schadzki
w ksiazecym parko harrachowskim, w ,,malpim raju". Krzyczal, ze Wegrzy maja tego wyzej
uszu, ze cala kukurydze wywiezli do Wiednia, ze zzarli im cala swinska trzode, ze dzisiaj
zbieraja nawet ich zoledzie w Bakonskim Lesie i robia z nich kawe.
Mowil jeszcze wiele milych rzeczy o wzajemnym stosunku Przedlitawii do Zalitawii70 i mowil
dlugo. Pucolowata damulka sie przy tym smiala i swiergotala cos po wegiersku.
Szwejk czekal i po pol godzinie, kiedy pan Kakonyi na chwile zaprzestal mowienia dla
nabrania tchu, powiedzial wyraznie:
-Mam rozkaz czekac na odpowiedz!
Pan Kakonyi mowil znowu. Raz jeszcze przeanalizowal, co oznacza wspolpraca i
solidarnosc Wegrow i Austriakow. Przeklal matke Szwejka i Dauerlinga. Powiedzial: "Juz
my znamy naszych Austriakow" i dalej rozwijal swoj program. Kto bedzie lazil za jego zona,
tego zrzuci ze schodow.
A Szwejk, majac swiadomosc, iz otrzymal od swego zwierzchnika wojskowego rozkaz,
odparl powaznie: ;
-Nakazano mi czekac na odpowiedz.
Pan Kakonyi przystapil do czynu. Uzyl owego niedozwolonego 70 Przedlitawia - Austria,
Zalitawia - Wegry, por. przyp. 49.
153
chwytu, ktory podczas zawodow zapasniczych powoduje wkroczenie sedziego oraz
wywoluje olbrzymi krzyk i gwizdanie ze strony widzow.Zlapal Szwejka za kark. Byl wiekszy i
na oko silniejszy, tak ze udalo mu sie wypchnac Szwejka na schody, a stamtad na ulice.
Tam sie jednak sytuacja zmienila. Przechodzili wlasnie tedy dwaj Zolnierze z 91 pulku
piechoty, ktorzy zobaczyli jak cywil maltretuje towarzysza. Slyszeli tez. jak Szwejk mowi po
czesku: "Co szturchasz, kogo szturchasz", a poniewaz byli Czechami, sytuacja od razu stala
sie jasna. Wegierski cywil leje krajana.
Zaatakowali z dwu stron Kakonyiego, przyparli do okna wystawowego i zaraz zaczeli go
obrabiac jak sukiennicy, kiedy staraja sie wyprac i wywalcowac tluszcz z owczej welny.
Oczywiscie ta interesujaca scena przyciagnela uwage wszystkich przechodniow. Jakis
Wegier, ktory sie zblizyl, dostal od zolnierza piescia w nos. Okno wystawowe juz nie
istnialo. Rozbil je pan Kakonyi, ktory na moment zapadl sie w roznych towarach
papierniczych, a gdy nowo przybyli widzowie, cywile i zolnierze, rozpoczeli miedzy soba
bitwe, pan Kakonyi przebiegl przez sklepik, wydostal sie na dwor i przelazl przez plot na
tylach. Na plocie pozostal kawalek jego marynarki, ktory trzepotal na wietrzyku, jakby sie z
nim zegnal.
W tym czasie ktos pobiegl zatelefonowac do obozu wojskowego w Bruck po pomoc. Zanim
nadeszla, Wegrzy poniesli calkowita porazke, chociaz pomagalo im kilku honwedow, ale ci
w najbardziej krytycznym momencie dali noge i znikneli. Cywile sie rozbiegli, zwyciezcy
odeszli i wzmocniony patrol znalazl jedynie slady walki: rozrzucone na ziemi kapelusze,
urwane guziki i odlamki szkla z wygniecionego okna wystawowego. Dobry wojak Szwejk w
tym czasie dostojnie kroczyl przez nasyp kolejowy do obozu i do domow oficerskich. ;
Niosl w rece kolnierzyk pana Kakonyiego. Kiedy przyszedl do Dauerlinga, zasalutowal i
powiedzial:
-Melduje poslusznie, panie chorazy, ze list oddalem, a tutaj jest odpowiedz.
Szwejk polozyl na stole kolnierzyk pana Kakonyiego, naderwany przy dziurkach od
mocujacych go guziczkow, tak ze na pierwszy rzut oka bylo widac, ze ten, do ktorego
nalezal, nie oddal go dobrowolnie.
I jako maz stojacy na prawym stanowisku, rzeczowo wyjasnil Dauerlingowi, co sie
wydarzylo.
-Melduje poslusznie, ze nie czekalem na "bereitschaft" 7t. bereitschalt - tu w znaczeniu: na
pogotowie
154
Dauerling sie zamyslil:-Szwejku, ty bydlaku, cos ty znowu narobil.
-Melduje poslusznie, ze postepowalem wedle rozkazu.
Dauerling siadl na lozku. Przed oczyma stanal mu major Wenzl i jeszcze inni wyzsi
przelozeni, polozenie i Bog wie co jeszcze. - - Wiem - powiedzial Dauerling, smutnie
potrzasajac glowa - ze bedzie z tego skandal, ale nie mam slow, aby cie zwymyslac.
-Melduje poslusznie, ze wykonywalem swoj obowiazek.
Na trzeci dzien pojawil sie w "Peszti Hirlap" nastepujacy artykul:
Panoszenie sie czeskich zolnierzy na Wegrzech.
Kazdy Wegier wie, ze Czesi czyhaja na nasze zycie i ze w czasach dla krolestwa
wegierskiego tak krytycznych prowadza dzialalnosc antypanstwowa nie tylko w Czechach,
ale i na froncie. Czesi uwazaja Wegrow za swych najwiekszych nieprzyjaciol, co powoduje,
ze przy dyslokacji pulkow czeskich na Wegry, obywatele nasi sa wystawieni na ich gwalty.
Doszla do nas wiadomosc o wielkim naruszeniu porzadku publicznego przez zolnierzy
czeskich w Kirdlyhidzie. Czesi sponiewierali caly szereg wegierskich obywateli i rozbili okno
wystawowe w miescie. Awantur i gwaltow zaprzestano dopiero po ingerencji wojska.
Zolnierze czescy byli podburzani przeciwko Wegrom przez porucznika Dauerlinga, znanego
czeskiego szowiniste, ktory zamiast od dawna przebywac na froncie, w najciezszych dla
monarchii austro-wegierskiej chwilach systematycznie szczuje Czechow przeciw Wegrom, a
w wolnych chwilach zajmuje sie uwodzeniem zameznych pan z kiralyhidzkiego powiatu.
Taipra a Magyar! Naprzod, Wegrzy! W tym wielkim boju z Czechami wytrwamy w scislym i
szczerym braterstwie i nie bedziemy sie unosic nawet z powodu wiekszych ofiar. Wierzymy,
ze sprawa bedzie wyjasniona przez odpowiednie urzedy wojskowe, a winni zostana surowo
ukarani, aby im odeszla ochota od znecania sie nad niewinnymi obywatelami wegierskimi.
Taipra a Magyar!
Tego samego dnia "Gazeta Szopronska" opublikowala ten oto artykul:
A cseh bdzaarulok Kirdlyh idan. Czescy zdrajcy ojczyzny zaczynaja sie ujawniac.
Informacje, jakie nadeszly z Kiralyhidy sq nalepszym dowodem, ze Czesi, ktorych
przesunieto jako zaloge do obozu wojskowego w Bruck na Litowa zamierzaja wygubic
naszych obywateli.
Podczas zwyklej awantury, w czasie ktorej jeden z kiralyhidzkich oby155 wateli polozyl kres
- zagrozony w swych prawach malzenskich - gwaltom, zolnierze czescy z
,,papageiregimentu" 72 rzucili sie na bezbronnych obywateli. Pioro wzdraga sie opisac
wszystkie gwalty, jakie sie dzialy', wszystkie zwierzece uczynki, ktore nie znaly zadnych
swietosci. Czesi zlupmszy miasto, odeszli. Jak nas informowano, na czele calej akcji stoi
znany panslawistyczny agitator, porucznik Dauerling. Wegierscy obywatele z Kirdlyhida sq
zdecydowani ochocza reka, ramie przy ramieniu, przeciwdzialac i zapobiec wszystkim
usilowaniom Czechow o powstrzymanie dalszego wolnego rozwoju miasta. Czesi sami sq
za wszystko odpowiedzialni. My, Wegrzy, wolamy jedynie za swoim poeta Petofim: ,,Hi a
haza!" Tu jest nasza ojczyzna, tu jest nasza ziemia i czescy zdrajcy nie maja tu czego
szukac. "Pozsonyi Naplo" pisze:
Tragedia kiralyh idzk a. (Inform. telegr.) Przedwczoraj setka Czeskich landwerzystow 91
pulku piechoty pod wodza znanego propagatora zblizenia czesko-slowackiego Dauerlinga
wyszla z obozu wojskowego w Bruck nad Litowa i ze spiewem ,,Hej, Slowianie" na ustach
wdarla sie do pogranicznego miasta wegierskiego Kiralyhida i wywolala krwawe zamieszki
na Pozsony utca. Czescy lupiezcy ograbili sklep papierniczy pana Gyuly Kakonya, ktorego
zadzgali bagnetami. Przybyla spiesznie na pomoc malzonka wlasciciela sklepu zostala
rowniez zakluta na miejscu. Czescy zolnierze nabili rowniez na bagnet dwuletnie dziecko
nieszczesnych malzonkow. Przybyli na pomoc honwedzi zmusili Czechow do ucieczki. Tabor
otoczony przez wojsko.
W dwa dni pozniej po ukazaniu sie tych milych informacji, Dauerling powrocil do domu z
kancelarii pulku zupelnie zdruzgotany. W rekach trzymal numery "Peszti Hirlapu", ,,Gazety
Szopronskiej" i "Pozsonyi Naplo" oraz przeklady tych zajmujacych artykulow, przygotowane
przez kancelarie ,,zielonej brygady".
Wygladal jak czlowiek zegnajacy sie ze swiatem, ktory kazdemu przebacza i kazdego prosi
o wybaczenie. Machajac w powietrzu tymi trzema gazetami, wymamrotal do Szwejka:
"Jesztem szkonczona. Ich bin verloren!" I upadl na lozko. Po chwili sie podniosl, popatrzyl
bezradnie wokol i znowu wyszedl z budynku. W drzwiach raz jeszcze'wyszeptal:
papagairegiment - od koloru zielonego zwany papuzim regimentem
156
-Ich bin verloren, jesztem szkonczona.Wydarzenie bylo naprawde smutne. Z brygady doszlo
do dowodztwa pulku dokladne sprawozdanie wraz z zalacznikami o groznym zdarzeniu w
Kiralyhidzie.
Major Wenzl, ktory prowadzil sledztwo w tej sprawie, cale przedpoludnie strawil na
przesluchiwaniu Dauerlinga i mowil cos o kompanii karnej.
Wieczorem poszedl popatrzec na miejsce przestepstwa, a kiedy powrocil i udal sie do
kasyna, powiedzial, ze pani Kakonyi jest naprawde piekna i ze szkoda jej dla dwu oslow, to
znaczy dla malzonka i dla Dauerlinga. ;;
Mozna bylo z te.go wnioskowac, ze sytuacja Dauerlinga sie troche polepsza. Nastepnego
dnia Dauerling byl juz w milszym nastroju, nawymyslal Szwejkowi i cisnal w niego butem,
Trzy dni pozniej pojawila sie w "Pesti Hirlap", w "Gazecie Szopronskiej" oraz w "Pozsonyi
Naplo" nastepujaca informacja urzedowa nadeslana przez dowodztwo 91 pulku piechoty:
,,CK dowodztwo 91 pulku piechoty, poprzednio w Czeskich Budziejowicach, obecnie w
Bruck nad Litowa, oznajmia, ze nie jest prawda jakoby zolnierze tego pulku pod
dowodztwem porucznika Dauerlinga dopuscili sie gwaltow i tupiestwa w Kiralyhidzie.
Cala sprawa jest zwyklym nikczemnym wymyslem, a przeciwko tym, ktorzy rozszerzaja i
wymyslaja takie nieprawdziwe informacje wszczete zostanie postepowanie sadowe.
Prawda jest, ze jeden z cywilnych mieszkancow zachowal sie obrazliwie wobec ordynansa
pewnego oficera i ze za swoje zachowanie zostal na miejscu - zgodnie z prawem - ukarany,
kiedy sie dopuscil wobec zolnierzy naszej dzielnej armii brutalnego gwaltu.
Dowodca ck 91 pulku piech. pulkownik Schlager" Rownoczesnie w tych samych gazetach w
listach do redakcji ukazalo sie oswiadczenie, ktore wystylizowal kadet Biegler.
Oswiadczenie brzmialo: "Nie jest prawda, iz ja, Dauerling, porucznik ck 91 pulku piech.
jestem czeskim szowinista i znanym panslawistycznym agitatorem, prawda jest bowiem, ze
zawsze czulem tylko po niemiecku i zachowywalem sie jak Niemiec".
I dlatego tego dnia powiedzial wesolo do Szwejka:
-Horen Sie, Szwejk, Sie sind doch ein tschechisches Mistyieh 73.
" Horen Sie, Szwejk, Sie sind doch ein tschechisches Mistvieh. - Sluchajcie, Szwejk, wy
jednak jestescie czeskim bydlakiem.
157
XIII
-Sluchajcie, Szwejk, nie wiecie o jakims psie? - zapytal w pewne przedpoludnie Dauerling,
rozwalajac sie na polowym lozku.Szwejk zasalutowal i milczal, bowiem slowo "pies" czesto
pojawialo sie w ustach Dauerlinga i Szwejk sobie teraz pomyslal, ze Dauerling wymyslil
nowa forme przezwiska.
Dauerling zaczal sie zloscic.
-Naprawde nie wiecie o jakims ladnym psie? Ja chce miec psa - powtarzal jak male dziecko
kaprysnym tonem, jakby domagal sie nowej zabawki.
-Melduje poslusznie, ze biega tutaj mnostwo psow, wiekszych i mniejszych - odpowiedzial
Szwejk - niedawno dwa rzeznickie psy napadly na kuchnie 5 kompanii.
-Nie mysle o takich psach, chcialbym miec pieknego psa, buldoga albo foksteriera. Chce
pieknego psa. Obejrzyjcie sie za jakims.
Szwejk zasalutowal i zniknal. Szedl do miasta. Po drodze spotkal wiele pieknych psow, do
ktorych mowil po czesku i po niemiecku, wabil je przymilnie, ale ani jeden nie zdradzil
ochoty, aby sie do niego przylaczyc.
Za mostem przez Litawe zaczal isc za nim wynedznialy pies z kudlata morda, wygladajacy
tak wstretnie, ze odpedzaly go od siebie wszystkie psy tulajace sie pod mostem obok
fabryki konserw. Ale po chwili chwycil w nozdrza zapach idacy z kuchni restauracji, wbiegl
tam i zaraz stamtad z przejmujacym jekiem wypadl na trzech lapach i kulejac zniknal w
uliczce nad woda.
Szwejk znowu zostal sam i doszedl az na promenade. Bylo tam znowu wiele pieknych
egzemplarzy psow, ktore jednak w wiekszosci prowadzono na lancuszkach, a kiedy i nie
prowadzono to na jego obludne "chodz tu" ledwie sie ogladaly lekcewazaco i dalej szly
wiernie obok swych panow.
Szwejk wszedl do restauracji "Pod Niebieskim Kwiatem", siadl w piwiarni, kazal sobie
podac piwo (wtedy mieli jeszcze w Austrii piwo) i wdal sie w rozmowe z pewnym
zolnierzem, ktory na rekawie mial rowniez czerwony pasek, oglaszajacy na caly swiat, iz
ten oto zolnierz armii austriackiej nalezy do elitarnego oddzialu, to jest do grupy oficerskich
sluzacych.
Towarzysz Szwejka byl Wegrem i wlal juz w siebie tyle szklaneczek sliwowicy, iz znajdowal-
sie w nastroju'serdecznym, przyjaznym wobec
158
calej ludzkosci. Rozmawial ze Szwejkiem mieszanina wegierskiego, niemieckiego,
slowackiego i chorwackiego.Szwejk zwierzyl sie, jakie otrzymal zlecenie i skarzyl sie, ze nie
wie o zadnym psie. - ' - Bason az anyat -- powiedzial Wegier - co vravis, man muss stehien,
boga mi" 74.
-Musisz go ukrasc - mowil z naciskiem - inaczej psa nie zdobedziesz. Idz do dzielnicy
willowej przy szosie do Wiener Neustadt.
Jest tam w ogrodach pelno psow. Moj pan ma rowniez psa stamtad. Gryzl, ale juz
przywyknal.
Jak zahipnotyzowany Szwejk wyszedl z piwiarni, omamiony bajkowa dyspozycja: "Idz do
dzielnicy willowej przy szosie do Wiener Nfustadt.
Jest tam w ogrodach pelno psow". Szwejk rychlo stwierdzil, ze Wegier mowil prawde. W
pieknym osiedlu willowym, zamieszkalym przez; wyzszych oficerow oraz dostawcow
wojskowych, na zielonych trawnikach biegaly psy najrozmaitszych ras.
Przed jedna z willi napotkal Szwejka wielki bokser, ktorego Szwejk poglaskal po glowie.
Bokser spogladal na Szwejka, obwachalgo iwiercac przyjacielsko resztka obcietego ogona,
prowadzil go po drodze w strone rzeki i parku.
Szwejk przemawial do niego po czesku i niemiecku, a bokser jakby wszystko rozumial,
biegal wokol niego; odbiegal na: jedna lub druga strone, znowu wracal i zachowywal sie tak
przyjaznie, ze kiedy Szwejk wkroczyl z nim do dzikiego parku, zdecydowal sie w gestwinie
przystapic do dzialania.
W jezyku prawniczym mowi sie o tym "przywlaszczenie", a praktycznie dokonalo sie to w
nastepujacy sposob: Szwejk odpial pasek i zalozyl go bokserowi na kark, bokser sie
opieral, dziko toczyl oczami, ale Szwejk sciagnal rzemien, bokser wywalil jezyk i nie mial juz
innej szansy ocalenia sie przed uduszeniem, jak tylko co szybciej isc za Szwejkiem.
Smutnie tylko spogladal w tyl na dzielnice willowa, gdzie pozostawala jego mlodosc i z
wyrzutem patrzyl na Szwejka, jakby mil chcial powiedziec: ,,Dokad mnie wleczesz, co
chcesz ze mna zrobic, pewnie chcesz mnie zjesc?" Szwejk rozmawial ,tnim uprzejmie i milo.
Przyrzekal mu zlote gory, zeberka z kuchni, kosci.
Przyciagnal go do Dauerlinga, ktory na widok psa sie rozradowal. 74 bason az anyat -
przeklenstwo wegierskie i datej: co mowisz, musisz ukrasc, boga mi... . ^ ';
159
W zaden sposob nie przeszkadzalo mu rozpaczliwe warczenie boksera.Zapytal, jak sie
wabi.
Szwejk wzruszyl ramionami;
-Po drodze wolalem na niego Balaban.
-Ty durniu - rozwrzeszczal sie Dauerling - taki pies musi sie nazywac jakos wznioslej,
poczekamy, az przyjdzie Biegler, to madra glowa, on juz cos wymysli.
Kiedy przyszedl Biegler, Dauerling pokazal mu psa lezacego smutnie kolo lozka i zalosnie
skowyczacego-w nowej niewoli. Dauerling chcial go kopnac, ale Biegler mu wyjasnil, ze to
nie jest zolnierz i ze ze wszystkich zwierzat pies, jesli chodzi o duchowe wlasnosci, posiada
je na najwyzszym poziomie, co pozwala czlowiekowi uczynic go swym przyjacielem. ' -- '
Biegler wykorzystal te okazje, aby wyglosic wyklad, w ktorym scharakteryzowal
wlasciwosci psa oraz polozyl nacisk na to, iz nie mozna z nim postepowac jak z austriackim
infanterzysta. Pies zasluguje na to, aby go kochac i szanowac, pies nigdy nie popelni
wykroczenia - jak infanterzysta - przeciwko "dienstreglama". Niestety, jest wielu takich ludzi,
ktorzy co chwila tluka psa i bija go za wszystko i sami nie wiedza, dlaczego katuja biedne
zwierze.
-Jak myslisz, Szwejku, dlaczego tak robia?
Szwejk myslal dlugo i wreszcie udzielil nastepujacej odpowiedzi:
-Ech, a na co taki paskudnik zasluguje, jak nie na lanie.
Rzucili sie obaj na niego i tak go zwymyslali, ze i bokser zaczal na niego warczec. Wobec
tego Szwejk odwrocil sytuacje i nazwal boksera, wielkiego, doroslego bydlaka, "przemilym,
sliczniutkiem, malenkim szczeniatkiem".
Wreszcie Biegler zaproponowal, aby mu nadac imie Billy, przeciwko czemu zaprotestowal
Dauerling, jako ze jest to imie angielskie i ze teraz, kiedy nie mozna nawet w restauracjach
podawac befsztyku z powodu angielskiej nazwy, jego pies nie moze sie nazywac Billy.
Lepiej by bylo, gdyby mu nadac imie Hindenburg.
To znowu rozwscieczylo Bieglera, ktory uznal propozycje za najwieksza obraze wszystkich
Niemcow. Krzyczal: ,,Odwolaj!" Dauerling oswiadczyl wiec, iz wie, ze jest glupcem i ze mu
to sie wyrwalo tylko tak z glupoty. Dlugo potem jeszcze debatowali, jak sie pies ma
nazywac. W koncu zadecydowali, ze mu dadza jakies neutralne imie, a z tych najlepiej sie
im podobalo Zanzibar.
Biegler jeszcze zauwazyl, ze trzeba psa wykapac, poniewaz sie caly zablocil, gdy Szwejk
wlokl go do Dauerlinga.
160
-Przyjde za godzine po psa, teraz ide kupic dla niego smycz i obroze - powiedzial
Dauerling.Za chwile jednak powrocil.
-Nie ucz go po czesku - mowil troskliwie -- potem nie rozumialby ani po niemiecku, ani po
czesku, zapomnialby niemieckiego...
Przepelniony obawa, ze pies moze zapomniec niemieckiego, odszedl.
W tym czasie Szwejk wyszczotkowal psa, az mu lsnila krotka siersc.
Byl brudnozolto podpalany, tak ze wygladal jak zblakly austriacki sztandar. Musial sie
kiedys porzadnie pogryzc z innymi psami, bo na lbie mial blizne, co mu nadawalo wyglad
niemieckiego bursza.
Dauerling przyniosl mu piekna obroze, na ktorej wyryto napis "Fur Kaiser und Vaterland" 75.
Byly to wielkie czasy; hasla patriotyczne trafialy i na obroze.
-Zanzibar - powiedzial Dauerling - musi przywyknac do nowego pana. Przejdziemy sie aleja.
Byla to dla boksera droga pelna udreki. Dauerling ciagnal psa na smyczy, a bokser
domniemywal, ze znowu ma byc-zawleczony do jakiegos innego pana.
Nie mogl tego w swej glowie rozstrzygnac i dlatego sie opieral. Szwejk aktywnie pomagal
Dauerlingowi i wreszcie pojawili sie w'alei.
Przepieknie splatajaca sie koronami drzew aleja obozu wojskowego w Bruck nad Litawa
stala sie swiadkiem zawzietego oporu. Zanzibar zdecydowanie nie chcial isc naprzod i
niekiedy po prostu wleczono go po ziemi. Zaczelo sie mu to podobac i chwilami wygladalo,
ze Dauerling powraca do czasow wczesnego dziecinstwa, kiedy ciagnal za soba wozek.
Znudzilo sie to wreszcie bokserowi, ktory nagle skoczyl do przodu i zaczal ciagnac za soba
Szwejka i Dauerlinga.
W tym czasie od strony glownej wartowni w kierunku pawilonu fotograficznego szedl po
drugiej stronie laki wyzszy oficer wraz z dama.
Bokser popatrzyl na druga strone, zatrzymal sie, wietrzyl w tym kierunku, a potem radosnie
szczekajac ciagnal przez lake Dauerlinga.
Szczekanie psa zwrocilo uwage damy na to, co dzialo sie po drugiej stronie alei. Przez
chwile bylo widac jak rozmawia o czyms z oficerem, bowiem zawolal potem do boksera:
"Mursa, Mursa!" Bokser zaczal skakac, ciagnal za soba Dauerlinga i Szwejka a wyzszy
oficer wolal:
-Komen Sie, Herr Fahnrich!76 75 Fiir Kaiser und Vaterland - dla cesarza i ojczyzny 76
Kommen Sie, Berr Fahnrich - niech pan podejdzie, panie chorazy
161
11 - Nieznane przygody Szwejka Kiedy przeszli szybko pod pawilon fotograficzny, bokser
poczal radosnie skakac, opierajac sie zabrudzonymi lapami na piersiach damy i
oficera.Dauerling zbladl. Stal przed nim general-porucznik von Arz, dowodca obozu
wojskowego w Bruck nad Litawa.
Dzwoniac zebami, Dauerling wyjakal:
-Zum Bbbebbefehl, Excelenz!
-Skad ma pan tego psa?
Dauerling znowu cos z siebie wykrztusil, ale Szwejk po zolniersku wystapil, energicznie
salutujac:
-Melduje poslusznie... - Popatrzyl na generala-porucznika von - Arza i nie majac pewnosci,
jaki ma wlasciwie stopien, poniewaz jego znajomosc szarz konczyla sie na stopniu
pulkownika, po chwili namyslu powtorzyl: - - Melduje poslusznie, generale nie wiem jaki, ze
ten pies jest nasz i ze ja go znalazlem. ; .
-Dzisiaj rano sie nam zgubil - mowil von Arz - prosze o panskie nazwisko, panie poruczniku.
-Konrad Dauerling, ekscelencjo.
-Dauerling, Dauerling - powtorzyl general-porucznik,- pamie"tam. Pan mial jakies afery w
Kiralyhidzie, pisano o tym w prasie wegierskiej, a teraz spaceruje pan z cudzym psem,
ktory nalezy do panskiego przelozonego. Pan ma wiele wolnego czasu, a my potrzebujemy
oficerow na froncie. Poniewaz ma pan czas, aby robic rozne skandale, rozumiem, ze
panska kompania jest juz wycwiczona. Dlatego zrobie z niej marszkompanie dla
uzupelnienia 22 marszbatalionu 73 pulku piechoty.
Dostanie pan jeden pluton i pojutrze odjedziecie na front. Reszte przekaze panu w kancelarii
pulkowej.
Szwejk rozpial tymczasem szczesliwemu Zanzibarowi obroze, a dama wyciagnela
portmonetke.
-Znalezliscie psa - powiedziala uprzejmie - macie tu nagrode.
Szwejk schowal do kieszeni bluzy dwudziestokoronowy banknot i pomyslal, ze jest
korzystnym zajeciem krasc generalskie psy.
Wracali do domu. Dauerling szedl jakis cichy ze zwieszona glowa i w zamysleniu.
Gdy weszli do domu, Dauerling siadl na krzesle. Szwejk polozyl smycz i obroze na stol i
zapytal:
-Melduje poslusznie, panie chorazy, czy czegos jeszcze sobie pan zyczy?
Dauerling zdruzgotany spogladal z wyrzutem na Szwejka.
162
-Szwejku - rzekl - kiedy juz mnie zniszczyles, idz sie uchlac, ale naprzod oddaj mi dziesiec
koron, ktore wydalem na smycz i obroze.-Do uslug, panie chorazy, tutaj jest dwadziescia
koron, prosze dziesiec z powrotem.
Po jego odejsciu Dauerling dlugo jeszcze tepo patrzyl w kat. Naprzeciwko u kapitana
pucybut czyscil buty i spiewal: "Wann i'kum, wan i'kum, wan Pwieda, wieda kum" 77. Od tej
smutnej piesni przeszedl do repertuaru kupletowego i podspiewywal sobie: "Artyleria bije
wkolo, bum, i juz glowa lezy w dole, korpusu to nie raduje, gdy bez glowy maszeruje.
Dauerling spojrzal na Obroze, na ktorej lsnil napis: "Fur Kaiser und Yaterland".
Tak. Fur Kaiser un Vaterland! Cichy placz pochwycil Dauerlinga i chorazy dlugo plakal, a
tymczasem w obozie zaczely rozszerzac sie wiadomosci, ze Dauerling, chorazy z 91 pulku
piechoty, z 11 kompanii ukradl psa generala-porucznika von Arza. Natomiast dobry wojak
Szwejk w winiarni harrachowskiej wlewal w siebie jedna cwiartke wina po drugiej i
wykrzykiwal, ze idzie na front.
XIV
Dauerling w drodze na pozycje robil z siebie wielkiego bohatera. Gdy przejezdzali przez
Wegry, wychylajac sie z okna wagonu, dzielnie pokrzykiwal do siebie: "Tu by byly
wspaniale okopy, tutaj by sie bojowalo!" W Miszkowcu najadl sie na stacji gruszek, dostal
bolow brzucha i przesiedzial w dyskretnym miejsttu z urzadzeniem do splukiwania az do
Przeleczy Lipeckiej.Gdy wjezdzali do Galicji, jego dzielnosc nadwerezona juz gruszkami,
zaczela malec, a na dworcu w Samborze spadla do minimum, a w zamian wystapila
nieslychana zarlocznosc. ' Chodzil do kuchni i wyludzal od kucharzy kawalki miesa i
namawial ich, aby oficerom rezerwy dawali mniejsze porcje, bo nawet w domu nie mieli sie
tak dobrze jak w wojsku. Potem objawil olbrzymia troskliwosc w zakresie zaopatrzenia
siebie w zapasy na droge, wyludzil w trenach cukier i wkladal do plecaka, a zdobyl rowniez
na pol zgnile 77 Wann ich kum... w dialekcie Niemcow z Szumawy, z pogranicza czesko-
bawarskiego: Kiedy powroce, kiedy znowu powroce...
163
suszone ryby holenderskie, ktore byly przeznaczone dla zwyklych zol- ;aiftKSea(R)is^
nierzy, , - , , . , ' , iSBsSISPftm Szwejk wlokl sie za nim z ladunkiem, ktory im dalej, tym
bardziej stawal sie ciezki, a Dauerling pieczolowicie ukladal w workach coraz to nowe
zapasy. Tam zorganizowal kawal suszonej kielbasy, tu pudelko konserw z kawa i namawial
jeszcze Szwejka, aby ukradl gdzies paczke z konserwowana zupa.Wygladalo na to, ze
Austria prowadzila wojne tylko dlatego, aby zaopatrywac Dauerlinga w rozne srodki
zywnosciowe podrzednych gatunkow. Byl przy tym ciagle coraz bardziej nerwowy i nawet
niemieckich zolnierzy zwyzywal od "czeskiego bydla".
Dobry wojak Szwejk doswiadczyl od niego wszystkich mak najbardziej wyrafinowanych
tortur.
-Ty lumpie - powiedzial Dauerling - ty sobie myslisz, ze jesli mnie wyprowadziles w pole, to
ja cie zwolnie. Strasznie sie mylisz, rozumiesz, .lumpie. Myslisz, ze cie odesle do oddzialu,
aby cie w. szybciej zastrzelili. Tos sie pomylil, wszarzu, ty bedziesz zawsze ze mna, a ja
bede pasy z ciebie darl, nie uciekniesz mi. Bede cie dreczyl we dnie i w nocy, \ l], \ "^^S
abys mnie zapamietal i co ty na to, durniu? \ ^tf l'^. ' - - ^ ^^^ H^NA Dobry wojak Szwejk
zasalutowal i z usmiechnieta twarza odpowie- ; ;' ^ "SUK. 'h1^ dzial: ! - i'-"- . . ,, 'ffWli^S ---;.
':: .?:-.."'\;-y';-;.-:-:-'."--- ....-.---.'Mii:
-Melduje poslusznie, panie chorazy, ze mnie pan bedzie dreczyl we ; '^^^ ^ffisls^ dnie i w
nocy. abym pana nie zapomnial. , ^ ' L.J ^Vi31BBI - Durniu, smiejesz sie ze mnie -
rozwrzeszczal sie Dauerling - ; j s^attN ale poczekaj, zobaczysz, dokad nas obu
zaprowadziles. Beda nam nad ' '^'ISl" glowa latac granaty, szrapnele, wylecimy w
powietrze.
Dauerling zaczal sie trzasc. Drzal jak w febrze.
-Melduje poslusznie - odparl na to Szwejk- ze to nie szkodzi, ze wylecimy w powietrze i
bedzie z nami koniec. To idzie nadzwyczaj szybko, panie chorazy! . ,,. , . .. ,^ .,IStt?l
-Co mam robic, Szwejku-zalosnie i proszaco odezwal sie Dauer- i^^la ling. ! . , ' ' . . , ! ' '
^l'1*1 , - Melduje poslusznie, ze nie wiem; wojna to wojna i o jednego oficera oraz o jednego
piucfleka mniej lub wiecej, to w tej swiatowej wojnie nie gra zadnej roli. Nadleci granat i
sladu po nas me ma, panie ,?411 chorazy., ' ,, . . _J . . , ,..-_?-. ! ,1BIW Szwejk ponownie
sie rozesmial, aby dodac Dauerlingowi otuchy, ale ' ft?ll, ten trzasl sie jak osika w kacie
wagonu.
-Ja ci dosole - warczal - ja cie naucze, uliczniku, pognac mnie do okopow:"' '""' "- - ..,'j"" ! 1
'- :-' '' ' ! "''''',;'., .
164
Usiadl przy oknie i patrzyl na puste poloniny Galicji; groby i krzyze znaczyly na nich droge
imperialistycznej polityki austriackiej, Na pewnej stacji kolejowej przejechali obok drzewa,
na ktorym wisial ukrainski chlop i jego dwoje dzieci, chlopiec i dziewczynka. Do galezi
przyczepiony byl papier za napisem "Spionen". Wisieli juz dosc dlugo, bo twarze mieli
sczerniale. Powieszony chlopiec spogladal w twarz powieszonej siostrzyczki.Szwejk
zauwazyl, ze dzieci chyba powieszono omylkowo, na co Dauerling wycial mu kilka policzkow
i rozwrzeszczal sie, ze cala te slowianska zdradziecka bande trzeba powiesic i zaglodzic i
ze on bedzie pierwszy, kiedy tylko wejda do Rosji, ktory bedzie wieszal dzieci, aby wytepic
slowianskie plemie. Rozwscieczyl sie tak, ze mu slina ciekla po bluzie. Jakie sady! Wieszac
sie bedzie wszystko, co sie napotka. Slowianina najpierw powies, potem dopiero zaluj! W
bezsilnym bohaterstwie oplul okno.
Z okien wagonu rozciagal sie widok na ciagle ten sam pejzaz spalonych ukrainskich wiosek,
wycietych laskow, rozrytych pol, okopow i znowu wszedzie krzyzy i krzyzy. I tak bylo bez
konca w calej wschodniej Galicji. W Kamiencu Dauerling sie upil oraz zrobil przy tym
przeglad konserw, grozac ciagle rozstrzelaniem. Byl tak spity koniakiem, ze nie potrafil
policzyc trzech konserw, chodzil po wagonach, szermujac sluzbowym rewolwerem. Potem
powrocil do swego wagonu i usnal.
Tymczasem dobry wojak Szwejk spal, a kiedy sie przebudzil, stali gdzies za Kamiencem.
Rozlegal sie drzacy dzwiek trabki, ktos gral sygnal: "wszyscy wychodzic!" Glowa bolala
Dauerlinga, mial straszliwe pragnienie. W wagonach byl ruch i przestano spiewac "Wann ich
kum, wann ich wieder, wieder kum".
Jakis kapral wyganial zolnierzy z wagonu i krzyczal, aby spiewali "Und die Russen miissen
sehen, dass wir Osterreicher Sieger, Sieger sind 78". Nikt jednak z nim nie chcial spiewac.
Za wzgorzami w przedzie strzelaly dziala, a spoza odleglego lasu podnosily sie slupy dymu
z plonacej wsi.
Dauerling zostal wezwany na narade oficerow kompanii oraz batalionu marszowego.
Kapitan Sagner poinformowal ich, iz oczekuje na dalsze rozkazy, bowiem dalej jechac nie
mozna - tory sa pozrywane, M Und die Russen... - piosenka austriacka, wojskowa: A
Rosjanie musza widziec, ze Austriacy zwyciezcami, zwyciezcami sa.
167
poniewaz Rosjanie w nocy przeszli rzeke i obecnie napieraja na lewe skrzydlo. Jest wielu
zabitych^, wielu sie dostalo do niewoli.Dauerling sie nie pohamowal i jakby mu nastapili na
odcisk, krzyknal: "Jezus Maria". . - , Wtem z dali zabrzmiala kanonada. Ziemia drzala a
zgromadzenie oficerow nie sprawialo wrazenia spotkania bohaterow.
Kapitan Sagner rozdal mapy i jako dowodca batalionu zapasowego prosil oficerow, aby
dokladnie wypelniali jego rozkazy. Dotad nie ma informacji, gdzie znajduja sie Rosjanie.
Trzeba przygotowac sie na wszystkie mozliwe sytuacje. Poinformowac zolnierzy i
zorganizowac szybko msze polowa. Ksiezy sie pozyczy z 73 regimentu.
Kapitan Sagner zaczal klepac piate przez dziewiate, ze Rosjanie sa chyba niedaleko i ze nie
moze juz sie doczekac rozkazu, a moze trzeba sie wycofac.
Bylo cicho. Nikt nic nie mowil, jakby w obawie, aby jakims niebacznym odezwaniem nie
wywolac z ziemi gromady kacapow ze sztykami.
Cos wisialo w powietrzu. Wreszcie kapitan Sagner wyjasnil, iz w tym przypadku nie da sie
nic innego zrobic, jak uformowac "vorhut", "nachthut", "seitenhut" 79. Potem rozpuscil
oficerow. Po chwili zwolal ich jednak ponownie do rozwalonej stacji kolejowej. ,,Panowie -
powiedzial uroczyscie - zapomnialem o czyms. Wzniesmy okrzyk na chwale cesarza!"
Odezwalo sie trzykrotne: "hoch, hoch, hoch" i oficerowie rozeszli sie do swoich kompanii.
Po godzinie przybyl kapelan wypozyczony z 73 pulku piechoty, tlusty, zdrowy, kipiacy
ochota, ktory dowcipkowal i zachowywal sie tak, jakby szedl do variete, gdzie tancza
wschodnie tance z szablami. Zlozyli oltarz polowy, ksiadz przy tym wymyslal pomocnikom
od swin, a potem mial kazanie, oczywiscie po niemiecku, w ktorym udowodnil, jak to jest
pieknie i wspaniale pozwolic sie zabic za Jego Wysokosc cesarza, Franciszka Jozefa I.
Udzielil im calkowitego rozgrzeszenia, orkiestra zagrala "Boze, zachowaj nam cesarza",
gdzies w przedzie palily sie wioski, grzmialy dziala, a wszedzie dookola staly male
drewniane krzyze, na ktorych na wietrze chwialy sie zawieszone na nich austriackie czapki
wojskowe.
Potem nadbiegli lacznicy z dowodztwa "marscribatalionu", rozbrzmialy rozkazy, aby ruszac.
Kanonada sie przyblizala. Na horyzoncie bylo widac biale obloczki rozrywajacych sie
szrapneli, huk dzial byl coraz wyrazniejszy, a dobry 79 Vorhut, Nachthut, Seitenhut - straz
przednia, straz tylna, straz boczna.
168
wojak Szwejk szedl spokojnie za swym panem z jednym tylko kuferkiem, poniewaz drugiego
zapomnial w pociagu.Dauerling nie zauwazyl niczego, poniewaz byl zly i drzal na calym
ciele. Co chwila krzyczal na zolnierzy swego plutonu: "Naprzod, marsz, psy, swinie!" i grozil
rewolwerem pewnemu podagrykowi, staremu landwerzyscie, ktory do tego wszystkiego
mial jeszcze przepukline, co wedlug lekarzy wojskowych bylo prowokacja wolajaca o
pomste do nieba i dlatego byl uznany za "kriegsdiensttauglich ohne Verbrechen 80".
Byl to Niemiec, chlop spod Krumlowa, ktory nie pojmowal, co ma jego przepuklina do
zabojstwa w Sarajewie, jak go uczyli w wojsku.
Zostawal w tyle, a Dauerling bezlitosnie go poganial, grozac, ze go na miejscu zastrzeli.
Wreszcie podagryk padl na szosie, Dauerling kopnal go i powiedzial: "Du Schvein, du
Elender81!" Kanonada zaczela sie rozszerzac i teraz juz huczalo na calym froncie w
przedzie i po bokach. Na prawo na poloninie wzbijaly kurz na drodze kolumny ciagnace do
przodu na pomoc.
Kadet Biegler, caly blady zblizyl sie do Dauerlinga:
-Wolaja na pomoc rezerwy, wejdziemy w boj.' - Melduje poslusznie - odezwal sie z tylu
Szwejk - ze najpierw nas posiekaja na kawalki.
-Zamknij pysk, durniu- zakrzyczal Dauerling - chcialbys juz to miec za soba i zabity lezec
sobie gdzies w polu, abys nie musial nic robic i tylko jak swinia ryc w ziemi ryjem. Ale to ci
sie nie uda, bedziemy sie kryc i ja ci pokaze, do czego sluza lokcie.
Weszli na wzgorze i nadszedl rozkaz:
-Einzein abfallen!82.
-No i masz babo placek - powiedzial dobry wojak Szwejk.
Rzeczywiscie. Ziemia byla tu rozryta, pojawily sie rowy wykopane. w ziemi i biegnace
gdzies przez las, gdzie nasypy ziemi pozwalaly sadzic, iz znajduja sie tam okopy. W
powietrzu cos swiszczalo i bzyczalo. Obloczki z rozrywajacych sie szrapneli zdawaly sie
plynac wprost nad ich glowami, z dala slychac bylo palbe karabinowa oraz "drdrdr" z
karabinow maszynowych.
-Wala w nas - stwierdzil Szwejk. w Kriegsdiensttauglich ohne Verbrechen - zdolny do sluzby
wojskowej bez ogranin czcn " du Schwein, du Elender - ty swinio, ty nikczemniku 82 einzein
abfallen! - pojedynczo kryj sie!
169
-Stul pysk! . , ,.Zobaczyli, jak przed nimi z wielu okopow wzbil sie slup dymu i slychac bylo
wybuch granatu, jasny i wyrazisty.
-Mysle - zauwazyl Szwejk - ze chca nas rozwalic.
Dauerling smutnie popatrzyl na Szwejka i lazl do rowu lacznikowego okopu.
Wysoko nad nimi swiszczaly kulki, a Dauerling szedl naprzod skulony i tak przygiety do
ziemi, iz chwilami zdawalo sie, ze lezie na czworakach, choc sciana przewyzszala go
jeszcze o pol metra. - - Nigdy za duzo ostroznosci -jakal sie - to jest sadny dzien.
Jakby na potwierdzenie salwa z granatnikow wybuchla gdzies blisko i ziemia zaczela sie
sypac ze scian rowu lacznikowego.
-Ich bin verloren-powtarzal jak wowczas placzliwym glosem:Mein Gott, ich bin verloren 83.
Idacy za nim Szwejk, zaczal go uspokajac:
-Melduje poslusznie, ze zrobia z nas makaron.
W ten sposob przedostali sie chodnikiem lacznikowym do okopu, gdzie jak sploszony biegal
dowodca kompanii, porucznik Lukas. Zolnierze roili sie wokol jak mrowki, kiedy woda im
zalewa chodniczki lub gdy ktos laska grzebie w mrowisku.
Wszyscy zolnierze byli bladzi, oficerowie bardzo bladzi. Teraz dopiero w jasny i prosty
sposob bylo widac, ze dzielne ,serca Austriakow wszystkim wpadly w spodnie. Z ich
wszystkich ruchow wyzieralo czyste i krysztalowe tchorzostwo. Nikt nie wygladal bojowo i
co chwile ktorys z oficerow, slyszac w oddali wybuch, krzyczal:* - Decken, alles decken!84
Kleli przy tym, wymyslali zolnierzom, ktorzy rowniez nie wygladali walecznie i zachowywali
sie jak chlopcy przychwyceni na drzewie, ktorych stroze klada na kolano, aby im zbic tylki.
Tylko dobry wojak Szwejk byl spokojny, usmiechal sie i zazeral sie czekolada, ktora po
drodze w chodniku lacznikowym wyciagnal z kuferka Dauerlinga.
Znajdowali sie na pierwszej linii, gdzie zluzowali Prusakow, ktorzy nie jedli juz od dwu dni i
zebrali teraz u nich o chleb, ktorego oni sami tez nie mieli. Odezwaly sie okrzyki ,,przekleci
Austriacy" i batalion zapasowy, kompania za kompania, zajmowal przewidziane dla nich
pozycje. Potem nadszedl rozkaz, aby wszyscy zajeli miejsca w strzel83 Ich bin verloren... -
jestem stracony, moj Boze, jestem stracony, M decken, alles decken - kryc sie, wszyscy
kryc sie
170
nicach i oficerowie gnali zolnierzy jak bydlo do waskich strzelnic, odliczali, dawali rozkazy
szarzom i podczas nieopisanego balaganu odchodzili do drugiej linii, do bezpiecznych
ziemianek, chroniacych przed wybuchami granatow.Dauerling zniknal w jednej z
podziemnych nisz za okopem, a gdy Szwejk zapalil swieczke, polozyl sie na poslaniu z darni
i zaczal plakac.Nie wiedzial sam, dlaczego placze, ale plakal tak zalosnie jak male dziecko,
kiedy zblaka sie w lesie lub upadnie w bloto.
-Melduje poslusznie-odezwal sie Szwejk-ze jest tutaj ordonans od kompanie komendaneta.
- Dauerling wstal, otarl bluza oczy i przeczytal doreczona mu rozkaz: "Z dwunastoma ludzmi
na "oficierpatrol" za zasieki do wzgorza'278 zaraz. Porucznik Lukas". :
Lukas byl tak skolowany, ze sie prawidlowo podpisal po czesku Lukas, czego nie robil juz
latami, od czasu, kiedy przyszedl do szkoly kadetow. .
Dauerling nie mogl sie juz nawet trzasc. Patrzyl na rozkaz, na slowo "Oficierspatrole", z
takim zdziwieniem, jakby mu nie dowierzal. Ale niczego innego sie nie dalo doprawdy z
rozkazu wyczytac.' Polecil Szwejkowi, aby mu podal mape i szukal na niej koty 278. Gdy ja
znalazl, podkreslil ja niebieskim olowkiem, zalozyl kabure z rewolwerem, westchnal, raz
jeszcze ze smutkiem popatrzyl na bezpieczna dziure i polecil Szwejkowi, aby szedl za nim.
Szwejk wzial kuferek i poszedl; Dauerling, przyszedlszy do swego plutonu zapytal, kto
pojdzie z nim na ochotnika na patrol.
Nie podniosl sie nawet jeden palec. Zwymyslal ich od tchorzy i zaczal sam wybierac. Przed
nimi rozciagal sie lasek, z ktorego strzelano, Dauerling rozkazal przeto, ze pojda wawozem
i1 szedl jak na sciecie. Szwejk szedl za nim i wyciagal z kuferka czekolade chrupiac ja ze
smakiem i coraz bardziej smialo. Idziemy na smierc, mozemy sobie pozwolic na taka
przyjemnosc.
Z austriackich okopow strzelano salwami w lasek, skad odpowiedziano piekielna palba. Byl
taki harmider, ze Dauerling zdecydowal sie szybko na decyzje.
-Szwejku - powiedzial - idz i powiedz im, aby poszli pod lasek na lewo od tych chaszczy, i
wroc!
Gdy Szwejk wrocil z wiescia, ze wszystko jest w porzadku i ze kapral Weiss prowadzi
patrol do zarosli, Dauerling jeszcze przez chwile sie guzdral, jakby o czyms rozmyslal.
-Sluchaj, Szwejku, wleziemy tam - i pokazal na row w wawozie
171
uksztaltowany przez wode podmywajaca jego: sciany. - Nie wiem, Szwejrku, czy wiesz, ze
choc jestes bydlak, to cie lubie. Oddasz mi przysluge. Wez rewolwer, widzisz, i strzel mi w
ramie, chce powrocic do domu.Wiesz, Kiralyhida, pies generala, pozycje, "officierspatrole",
to .szlo nazbyt predko. Postrzel mnie w ramie, oni mnie znajda i..,
-Melduje poslusznie panie chorazy, ze rozumiem, a potem sie pozwole za to powiesic,
prawda?
Dauerling westchnal: , ;,.
-Masz racje, tobie potem nie pozostanie nic innego, jak dac sie powiesic, albo uciec.
Najlepiej zrobisz, gdy uciekniesz. Ich pozycje nie sa daleko, a z Rosjanami sie przeciez
porozumiesz. . . , Dauerling mowil jak aniol, mowil ladna chwile, a Sszwejk sie nawet nie
poruszyl.
-Szwejku, ty bydlaku -zloscil sie Dauerling. - Ja ci rozkazuje, abys do mnie strzelil, wiesz, co
to rozkaz?: ;
Szwejk zasalutowal:
-W tym wypadku poslucham, panie chorazy Dobry wojak Szwejk odstapil na pare krokow,
wyciagnal reke, zamknal oczy, poniewaz nigdy nic podobnego nie robil i strzelil.
-Jezus Maria - odezwal sie krzyk Dauerlinga i Szwejk rzucil sie do ucieczki wawozem w
strone lasku. Zobaczyl jeszcze, jak Dauerling patrzy na niego, lezy na ziemi, milczacy, nie
wydajac glosu.
Szwejk przedostal sie do lasku, przy czym przebiegl przez mala porebe, gdzie ze
wszystkich stron gwizdaly kule. .
Za poreba wyjal z kieszeni fajeczke, zapalil i pomalu szedl w strone zwalow ziemi
wyrzuconej przez wybuchy; przed nimi lsnily zasieki z drutu. ,, '. - - Wylezli wlasnie stamtad
dwaj zolnierze w obcych .mundurach, ktorych Szwejk jeszcze z bliska nie widzial, ale po
plaskich czapkach poznal, ze sa to Rosjanie. . , .;;, Zatrzymal sie i krzyczal do nich: ';
-Koledzy, ja jestem Jozef Szwejk z Krolewskich Winogradow - i podniosl w gore rece. - Nas
jest tam cala marszkompania, a nie zadne wojsko.
W ten sposob dobry wojak Szwejk dostal sie do niewoli. Dostal chleba, herbaty, a na drugi
dzien przekazano go do plutonu ochotnikow czeskich, gdzie przebywal caly dzien i doczekal
sie, ze przyprowadzili tam innych jencow z jego kompanii, ktorzy pozostali przy zyciu po
ataku Rosjan na pozycje austriackie pod wzgorzem 278.
172
Byl miedzy nimi takze sierzant Sondernummer. Caly zmieniony, patrzyl na Szwejka i lamana
czeszczyzna powiedzial do niegoi - Wy nam srobili ladny rzecz, wy nam zastrzelic wczoraj
pana Ferirycha. On byc martfy a wy uciec i zawolac ten ruski soldat, a oni nas rozbic ein,
zwei.-Herr Hauptmann Sagner - dodal cicho - srobil na nich eine Strafanzeige 85. Adieu.
W ten sposob przez pomylke dobry wojak Szwejk dokonal przestepstwa przeciwko silom
zbrojnym panstwa austriackiego.
A dobry wojak Szwejk szedl do niewoli odwrociwszy sie plecami do cesarstwa i czarno-
zoltego dwuglowego orla, ktoremu zaczely wypadac piora... eine Strafanzeige - doniesienie
karne.
III
Tajemnica mojego pobytu w Rosji i inne opowiadania Bylem komendantem miasta Bugulmy
Kiedy na poczatku pazdziernika tysiac dziewiecset osiemnastego roku Rewolucyjna Rada
Wojenna "lewobrzeznej grupy w Symbirsku" powiadomila mnie, ze zostalem mianowany
komendantem miasta Bugulmy, spytalem przewodniaczego Kajurowa: - Czy aby na pewno
Bugulma zostala zdobyta?-Blizszych wiadomosci nie mamy - brzmiala odpowiedz - i bardzo
watpie, czy juz teraz jest w naszych rekach, ale zanim tam dojedziecie, mam nadzieje, juz
padnie.
-Bede mial jakas eskorte? - zapytalem cichym glosem. - I jeszcze jedno: Jak sie dostac do
tej Bugulmy, gdzie ona wlasciwie lezy?
-Eskorte macie, dostaniecie dwunastu zolnierzy, a co sie tyczy drugiej sprawy, popatrzcie
na mape, myslicie, ze martwie sie tylko o to, gdzie lezy jakas glupia Bugulma?
-Mam jeszcze jedno pytanie, towarzyszu Kajurow. Kiedy dostane pieniadze na droge i
wydatki?
Na to pytanie zalamal rece:
-Oszaleliscie. Po drodze musicie przeciez isc przez jakies wsie, tam was nakarmia i napoja,
a na Bugulme nalozycie kontrybucje...
Na dole czekal na straznicy moj oddzial. Dwunastu dzielnych zuchow - Czuwaszow, ktorzy
niewiele rozumieli po rosyjsku, tak ze zadnym sposobem nie mogli mi wyjasnic, czy ich
zmobilizowano, czy tez sa ochotnikami. Z ich dobrodusznego i zarazem strasznego wygladu
dalo sie wywnioskowac, ze raczej sa ochotnikami zdecydowanymi na wszystko.
Kiedy jeszcze otrzymalem swoje papiery i kupe pelnomocnictw, w ktorych sie dosadnie
zwracalo uwage, ze od Symbirska az po Bugulme kazdy obywatel powinien mi okazac
pelna pomoc, udalem sie ze swoja ekspedycja na parowiec i plynelismy Wolga oraz Karna
az do Czystopola.
176
W drodze nie przezylem zadnych szczegolnych przygod, tylko jeden Czuwasz z mojej
eskorty wypadl po pijanemu za burte i utonal. Pozostalo mi ich jeszcze jedenastu. W
Czystopolu, kiedy opuscilismy parowiec, jeden z Czuwaszow zglosil sie, ze pojdzie
zorganizowac podwody i wiecej nie wrocil. Pozostalo ich dziesieciu i dogadalismy sie, ze
zaginiony Czuwasz ma stad do domu, do Montazmy, tylko czterdziesci wiorst, wiec poszedl
zobaczyc, co robia jego rodzice.Po dlugim wypytywaniu miejscowych ludzi dowiedzialem sie
wreszcie, gdzie ta Bugulma lezy, jak sie tam dostac i wszystko zapisalem.
Czuwasze znalezli furmanki i po blotnistych, straszliwych drogach tego kraju jechalismy; na
Kraczalge, Jelanowo, Moskowo, Gulukowo, AjbaSew. Wszystko sa to wsie zamieszkale
przez Tatarow az do Gulukowa, gdzie wspolnie zyja Czeremisi i Tatarzy.
Poniewaz pomiedzy Czuwaszami, ktorzy przyjeli juz chrzescijanstwo jakos tak przed
piecdziesieciu laty, a Czeremisami, ktorzy jeszcze dotad sa poganami, panuje straszna
nieprzyjazn, doszlo wiec w Gulukowie do malej awantury. Moi Czuwasze uzbrojeni po uszy,
przeszukujac wioske przywlekli do mnie szamana Dewledbaja Szakira, ktory trzymal w reku
klatke z trzema bialymi wiewiorkami, a jeden z nich, ktory najlepiej znal rosyjski, zwrocil sie
do mnie z nastepujacym wyjasnieniem:
-Czuwasze prawoslawni jeden, dziesiec, trzydziesci, piecdziesiat lat. Czeremisi poganie,
swinie. - Wyrwawszy z rak Dewledbaja Szakira klatke z bialymi wieworkami, mowil dalej: -
Biala wiewiorka jest ich bog. Jeden, dwa, trzy bogowie. Ten oto czlowiek, pop, skacze z
wiewiorkami, skacze, modli sie do nich. Ty go ochrzcij...
Czuwasze zachowywali sie tak groznie, ze kazalem przyniesc wody, pokropilem
Dewledbaja Szakira, mamroczac niezrozumiale slowa, po czym go uwolnilem.
Czeremiskich bogow moi molojcy odarli potem ze skory i moge kazdego zapewnic, ze z
boga Czeremisow jest bardzo dobra zupa.
Odwiedzil mnie pozniej jeszcze miejscowy mahometanski mulla Abdul-Halej i wyrazil radosc,
ze te wiewiorki zjedlismy:
-Kazdy musi w cos wierzyc - powiedzial - ale we wiewiorki, to jest swinstwo, skacze to z
drzewa na drzewo, a kiedy jest w klatce, czyni to nieczystosc, piekny mi bog.
Przyniosl duzo pieczonego, baraniego miesa i trzy gesi oraz zapewnil, ze gdyby w nocy
Czeremisi sie burzyli, to wszyscy Tatarzy ida z nami.
Nic sie nie stalo, bowiem, jak mowil Dewledbaj Szakir, ktory pojawil sie rano w chwili
odjazdu, wiewiorek jest w lesie pelno. W koncu mine177 12-Nieznane przygody Szwejka
lismy Ajbaszewo i wieczorem bez przeszkod bylismy juz w malej Piesecznicy, rosyjskiej wsi
lezacej dwadziescia wiorst od Bugulmy. Miejscowi ludzie byli bardzo dobrze poinformowani,
co sie dzieje w Bugulmie. Biali opuscili miasto przed trzema dniami bez walki, wojska
radzieckie stoja po drugiej stronie miasta i boja sie wejsc, by nie wpasc w zasadzke.
W miescie zapanowal bezwlad a burmistrz z cala rada juz od dwu dni czekal z chlebem i
sola, aby powitac tego, kto wejdzie do miasta.
Poslalem na zwiady tego Czuwasza, ktory najlepiej mowil po rosyjsku i rano ruszylismy na
Bugulme.
Od granicy miast szly ku nam nieprzeliczone zastepy. Burmistrz niosl na tacy bochen chleba
a w misce sol.
Wyrazil w swej mowie nadzieje, ze sie ulituje nad miastem. Wydawalo mi sie, ze jestem
Zizka'pod Praga szczegolnie, kiedy zobaczylem w orszaku dziatwe szkolna. '
Podziekowalem wyglaszajac dluga mowe, ukroiwszy chleba i posypawszy go sola. Kladlem
nacisk na to, ze nie przyszedlem glosic zadnych hasel, poniewaz moim dazeniem jest:
spokoj, pokoj, porzadek.
W koncu ucalowalem burmistrza, podalem reke przedstawicielowi prawoslawnego
duchowienstwa i udalem sie na ratusz, gdzie pokazano mi pomieszczenia przeznaczone na
komendanture miejska.
Potem nakazalem rozlepic rozporzadzenie nr l tej tresci: ,, Obywatele!
Dziekuje Warn wszystkim za gorace i szczere powitanie oraz poczestunek chlebem i solq.
Zachowajcie na zawsze stare slowianskie zwyczaje, przeciwko ktorym nic nie mam, ale
prosze, abysmy przy tym nie zapomnieli, ze zostalem mianowany komendantem miasta,
ktory ma rowniez swoje obowiazki.
Dlatego zadam, drodzy przyjaciele, abyscie wszystka bron, jaka macie, odniesli jutro do
godziny 12 na ratusz, do siedziby komendanta miasta. Nie groze nikomu, ale wiecie, ze
miasto jest ze wszystkich stron okrazone.
Dodaje jeszcze, ze mialem na miasto nalozyc kontrybucje i oglaszam, ze miasto zadnej
kontrybucji placic nie bedzie.
Podpis" Na drugi dzien okolo dwunastej uzbrojony lud wypelnil rynek. Przyszlo ponad tysiac
ludzi z karabinami, ten i ow ciagnal nawet kulomiot.
Nasza jednostka zginelaby w tej powodzi uzbrojonych ludzi, ale oni
178
szli oddawac broin. Skladali ja dlugo, do wieczora, kazdemu przy tym podawalem reke i
powiedzialem kilka; milych slow. ;Rano kazalem wydrukowac i rozplakatowac
rozporzadzenie nr 2: ,, Obywatele! . , . - . .
Dziekuje wszystkim mieszkancom Bugulmy za dokladne wypelnienie rozporzadzenia nr l.
Podpis" Tego dnia spokojnie poszedlem spac nie wiedzac, ze wznosi sie nade mna miecz
Damoklesa w postaci rewolucyjnego twerskiego pulku piechoty.
Jak powiedzialem, wojska radzieckie staly z drugiej strony Bugulmy w odleglosci okolo
piecdziesieciu wiorst w kierunku poludniowym, obawiajac sie pulapki, az wreszcie dostaly
rozkaz z Symbirska od Rewolucyjnej Rady Wojennej, by natychmiast zajac Bugulme i
stworzyc w ten sposob baze dla oddzialow radzieckich operujacych na wschod od miasta.
I tak to towarzysz Jerochimow komandir twerskiego rewolucyjnego pulku, szedl tej nocy
zdobywac i zajac Bugulme, kiedy ja juz trzeci dzien z laski bozej bylem komendantem
miasta i urzedowalem ku powszechnemu zadowoleniu wszystkich warstw mieszkancow.
Pulk twerski "przeniknawszy" do miasta strzelal salwami W powietrze, maszerowal ulicami i
napotkal opor jedynie ze strony patrolu zlozonego z dwoch moich Czuwaszow, ktorzy
zbudzeni ze snu podczas warty przed drzwiami komendantury miasta nie chcieli wpuscic do
wnetrza towarzysza Jerochimowa idacego z rewolwerem w reku na czele pulku, by
zawladnac ratuszem. - ' - Czuwaszow rozbroili i wzieli pod straz, a Jerochimow wszedl do
gabinetu i zarazem mojej sypialni.
-Rece do gory - rzekl upojony zwyciestwem, mierzac do mnie z rewolweru. Spokojnie
podnioslem rece do gory.
-Coscie za jeden? - zapytal sie komandir twerskiego pulku.
-Jestem komendantem miasta.
-Z bialych czy sowieckich wojsk?
-Z radzieckich: moge opuscic rece?
-Mozecie, ale prosze, abyscie mi zaraz wedlug prawa wojennego oddali urzad komendanta
miasta, poniewaz ja zdobylem Bugulme.
-Ale ja bylem mianowany komendantem-zaprzeczylem.
-Do diabla z takim mianowaniem. Najpierw musisz zdobyc miasto.
179
-Wiecie co - rzekl wspanialomyslnie po chwili - mianuje was swoim adiutantem. W
przypadku, jesli sie z tym nie zgodzicie, kaze was w ciagu pieciu minut rozstrzelac.-Nie mam
nic przeciwko temu, bede waszym adiutantem - odpowiedzialem i zawolalem do swojego
ordynansa: -^ Wasilij, nastaw samowar, popijemy czaju z nowym komendantem miasta,
ktory wlasnie zdobyl Bugulme...
Wszelka slawa - polna trawa.
23.1.1922
Po wyzwoleniu Symbirska (12.9. 1918) zglosil sie Hasek do wydzialu politycznego
Rewolucyjnej Rady Wojennej i byl przez nia wyslany jako organizator do Bugulmy do
dyspozycji radzieckiego przedstawicielstwa w miescie. Wyruszyl 16. 10., a 26. 12. byl
mianowany pomocnikiem komendanta Bugulmy. Nie ma sladow potwierdzajacych
historycznosc wydarzen i postaci. Przypuszcza sie, ze pierwowzorem Jerochimowa
,,radykalnego komunisty" byl niejaki Jcrochim, ktorego rozstrzelano w styczniu 1919 roku za
to, zejako czlonek bugulmskiej czerezwyczajki przywlaszczyl sobie kosztownosci podczas
rewizji.Jestem adiutantem komendanta miasta Bugulmy Pierwsza moja czynnoscia bylo
uwolnienie wzietych do niewoli Czuwaszow, a potem udalem sie dospac to, w czym mi
przeszkodzil przewrot w miescie. Kolo poludnia przebudzilem sie i stwierdzilem, ze po
pierwsze wszyscy moi Czuwasze w tajemniczy sposob znikneli, zostawiwszy dla mnie w
jednym z mych butow kartke dosc niezrozumialej tresci: ,,Towarzysz Gaszek. Duzo pomocy
szukac tu tam. Towarzysz Jerochimow baszka-khawa (glowa w dol)". Po drugie,
zauwazylem, ze towarzysz Jerochimow od rana poci sie nad ulozeniem swego pierwszego
rozporzadzenia dla obywateli Bugulmy.
-Towarzyszu adiutancie - powiedzial -sadzicie, ze tak bedzie dobrze? Wzial ze stosu
napisanych projektow rozporzadzenia kartke z przekreslonymi zdaniami, dopisanymi
slowami i czytal: - Do wszystkich obywateli Bugulmy! W dzisiejszym dniu przejalem poprzez
upadek Bugulmy dowodztwo w miescie. Bylego komendanta z powodu braku zdolnosci i
tchorzostwa pozbawiam stanowiska komendanta i mianuje go swym adiutantem.
Komendant miasta Jerochimow" - To wyjasnia wszystko - pochwalilem gp. - A co
zamierzacie robic dalej?
-Najsamprzod - odpowiedzial powaznie i uroczyscie - zarzadze mobilizacje koni, potem kaze
rozstrzelac burmistrza, a z burzuazji wezme dziesieciu zakladnikow i odesle ich do
wiezienia, gdzie posiedza do konca wojny domowej.
Nadto zrobie powszechny "obysk" w miescie i zabronie wolnego handlu. Na pierwszy dzien
bedzie tego dosc, a jutro wymysle cos nowego.
-Pozwolcie mi stwierdzic - rzeklem - ze zdecydowanie nic nie mam przeciw mobilizacji koni,
ale stanowczo protestuje przeciw rozstrzelaniu burmistrza, ktory mnie powital chlebem i
sola.
181
Jerochimow wybuchnal:-Was wital, ale do mnie jeszcze nie przyszedl...
-To mozna naprawic - powiedzialem. - Poslemy po niego.
Podszedlem do stolu i napisalem: "Komendantura miasta Bugulmy , Numer 2 891 Dziej
stwujuszczaja armija do Burmistrza miasta Bugulmy!
Rozkazuje natychmiast przyjsc z chlebem i solq wedle staroslowianskiego obyczaju do
nowego komendanta miasta. ^Komendant miasta: Jerochimow Adiutant: Gaszek" Kiedy
Jerochimow pismo podpisywal, dodal:
-Inaczej zostaniecie rozstrzelani, a wasz dom bedzie spalony.
-Do urzedowych listow - poinformowalem Jerochimowa-nie mozna niczego dopisywac,
inaczej sa niewazne.
Przepisywalem list w pierwotnym brzmieniu i redakcji, daleth podpisac i nakazalem odeslac
wedlug ordonansu.
-Dalej -mowilem do Jerochimowa - zdecydowanie sie sprzeciwiam, aby zamknieto dziesiec
osob z burzuazji i trzymano w wiezieniu az do konca wojny domowej. Poniewaz o tym moze
rozstrzygac tylko trybunal rewolucyjny. ' - Trybunal rewolucyjny- powaznie odparl
Jerochimow -to my jestesmy. Miasto jest w naszych rekach.
-Mylicie sie, towarzyszu Jerochimow. Czym my jestesmy? Nic nie znaczaca marna dwojka.
Komendant miasta i jego adiutant. Trybunal rewolucyjny wyznacza Rada Wojenna Frontu
Wschodniego.: Zyczycie sobie, aby was postawiono pod sciane?
-No dobrze- odezwal sie wzdychajac Jerochimow -' ale powszechnej rewizji w miescie nikt
nam przeciez nie moze zakazac.
-Na podstawie dekretu z 18 czerwca tego roku - odpowiedzialem na to - rewizja
powszechna, ,,obysk", moze byc przeprowadzona jedynie za zgoda miejscowego komitetu
rewolucyjnego albo rady. Poniewaz^ taki nie istnieje, zostawmy to na czas pozniejszy.
-Wy jestescie aniol - delikatnie rzekl Jerochimow. - Bez was bym juz przepadl, ale z tym
wolnym handlem musimy przeciez skonczyc.
182
-Wiekszosc z tych - wyjasnialem - ktorzy handluja i jezdza na bazary, jest ze wsi, sa to
muzyki, ktorzy nie umieja ani czytac, ani pisac.Najpierw musza sie nauczyc "gramoty",
potem moga czytac nasze rozporzadzenia i pojmowac, o co chodzi. Najpierw musimy
niegramotne spoleczenstwo nauczyc czytac i pisac i postarac sie, aby rozumieli to, czego
od nich chcemy, a potem mozemy wydawac ukazy chocby nawet o mobilizacji koni.
Powiedzcie mi, towarzyszu Jerochimow, dlaczego tak nieustepliwie zamierzacie
przeprowadzic moblizacje koni? Czyzr chcecie przeksztalcic twerski pulk piechoty na
dywizjon jazdy? Wiecie, ze od tego jest ,,inspektor po formirowaniju wojsk lewobereznej
gruppy"?
-Tu tez macie racje, towarzyszu Gaszek - powiedzial Jerochimow z westchnieniem. - Co
mam robic?
-Uczcie lud bugulmskiej oblasti czytac i pisac - odpowiedzialem. - A co do mnie - pojde
zobaczyc, czy wasi molodcy nie robia jakichs glupstw i jak ich zakwaterowano.
Odszedlem i chodzilem po miescie. Twerski pulk rewolucyjny zachowywal sie godnie.
Nikogo nie ciemiezyl, zaprzyjaznil sie z mieszkancami, pil herbate, dozwolil, by gotowano mu
"pele-mele", szczi, borszcz, dzielil sie machorka i cukrem z goscinnymi gospodarzami,
krotko mowiac wszystko bylo w porzadku. Zaszedlem az do Malej Bugulmy, by popatrzec,
jak sie rozmiescil pierwszy batalion pulku. I tu stwierdzilem taka sama idylle. Pili czaj, jedli
barszcz i zachowywali sie wzorowo.
Wrocilem poznym wieczorem i na narozniku rynku zobaczylem swiezo nalepiony czerwony
plakat, na ktorym napisano: ,,Do wszystkich obywateli Bugulmy i oblasti!
Rozkazuje, aby wszyscy ci z miasta i obwodu, ktorzy nie umieja czytac i pisac, nauczyli sie
tego w ciqgu trzech dni. Kto po tym terminie bedzie uznany jako niegramotny, zostanie
rozstrzelany.
Komendant miasta: Jerochimow" Kiedy przyszedlem do Jerochimowa, siedzial z
burmistrzem, ktory przyniosl oprocz chleba i soli, co pieczolowicie zostalo ulozone na stole,
kilka butelek starej litewskiej wodki. Jerochimow byl w dobrym nastroju, obejmowal
burmistrza i wrzeszczal do mnie, gdy stanalem w progu:? - Czytaliscie, jak posluchalem
waszej rady? Sam z tym poszedlem do drukarni i wymierzylem w kierownika rewolwer:
Zaraz drukuj, golabku, a nie to cie, sukinsynie, na miejscu zastrzele. Trzesie sie, swolocz,
185
trzesie, czyta, trzesie sie jeszcze wiecej, a ja bach w sufit... I wydrukowal, swietnie
wydrukowal. Umiec czytac i pisac, to najwazniejsze! Potem wydasz prikaz. Wszyscy
czytaja, rozumieja i sa szczesliwi. Prawda, burmistrzu? Napijcie sie, towarzyszu
Gaszek!Odmowilem.
-Bedziesz pil czy nie - krzyknal.
Wyjalem rewolwer i strzelilem w butelke z litewska wodka, a mierzac w swego
zwierzchnika, rzeklem dobitnie. - Zaraz sie kladziesz, albo...
-Juz ide, golabku, duszko, ide, ja tylko tak. Poweselic sie, pogulac troszeczke.
Odprowadzilem Jerochimowa, ulozylem, a wrociwszy do burmistrza, powiedzialem mu:
-Tym razem wybacze, idzcie do domu i cieszcie sie, ze sie tak latwo z tego wyplataliscie.
Jerochimow spal do drugiej po poludniu nastepnego dnia. Kiedy sie przebudzil, poslal po
mnie i niepewnie na mnie spogladajac, rzekl:
-Zdaje mi sie, ze chcieliscie mnie wczoraj zastrzelic.
-Tak - odpowiedzialem - chcialem w ten sposob ubiec to, co by z wami zrobil trybunal
rewolucyjny, gdyby sie dowiedzieli, ze upijasz sie jako komendant miasta.
-Golabeczku, ty przeciez nikomu tego nie powiesz, ja wiecej nie bede. Ludzi uczyc bede
"gramoty"...
Wieczorem przyszla pierwsza deputacja muzykow z karlaginskiego powiatu. Szesc bab w
wieku od szescdziesieciu do osiemdziesieciu lat i pieciu dziadkow w tym samym wieku.
Rzucili mi sie do nog:
-Nie gub dusz naszych, ojczulku, batiuszko, za trzy dni czytac i pisac sie nie nauczymy,
glowa nie pracuje, zbawicielu nasz, zmiluj sie nad nasza glupota.
-Rozkaz jest niewazny - oznajmilem - to wszystko zrobil ten duren, komendant miasta,
Jerochimow.
W nocy przyszlo jeszcze kilka deputacji, ale rano wszedzie byly juz rozlepione plakaty i
rozeslano je po calej oblasti. Tresc plakatu byla taka: ,,Do wszystkich obywateli Bugulmyi
obwodu!
Oglaszam, iz zdjalem komendanta miasta, towarzysza Jerochimowa
186
i znowu objalem swoj urzad. Tym samym uniewaznia sie zarzadzenie nr l i zarzadzenie nr 2
dotyczace likwidacji analfabetyzmu w'ciagu trzech dni.Komendant miasta: Gaszek" Moglem
sobie na to pozwolic, poniewaz do miasta przybyl w nocy piotrogrodzki pulk jazdy, ktory
przyprowadzili moi Czuwasze. 30.1.1921 r. ,,Krestny chod" Jerochimow, zdjety przeze mnie
dowodca miasta, wydal rozkaz nakazujacy calemu rewolucyjnemu pulkowi twerskiemu
ustapienie z miasta w szyku bojowym oraz rozbicie obozu poza miastem, a sam szedl
pozegnac sie ze mna. Zapewnilem go, ze jesli ponownie bedzie staral sie wraz ze swym
pulkiem uczynic cos niemilego, nakaze rozbrojenie pulku twerskiego, a jego posle przed
trybunal rewolucyjny frontu. W koncu gramy w otwarte karty.
Towarzysz Jerochimow ze swej strony zapewnil mnie Z wielka szczeroscia, ze jak tylko
piotrogrodzki pulk jazdy opusci miasto, kaze mnie powiesic na wzgorzu w Malej Bugulmie,
aby mnie ze wszystkich stron mogli ogladac.
Podalismy sobie dlonie i rozstalismy sie jak najlepsi przyjaciele.
Po odejsciu Jerochimowa i jego pulku konieczne bylo wygodne rozmieszczenie kawalerii
piotrogrodzkiej, zlozonej w wiekszosci z ochotnikow i oczyszczenie w tym celu koszar. W
ogole to postanowilem sobie, iz uczynie wszystko, aby sie tutaj piotrogrodzkim molodcom
podobalo i by pewnego pieknego dnia nie powstali przeciwko mnie.
Kogo jednak poslac, by wyprzatnal koszary, umyl podloge i wszystko doprowadzil do
porzadku? Oczywiscie tego, kto nie pracuje.
Sposrod miejscowych obywateli kazdy cos robil i gdzies pracowal.
Dlugo rozmyslalem, zanim sobie przypomnialem, ze w Bugulmie jest wielki klasztor zenski,
monastyr pod wezwaniem Przenajswietszej Dziewicy, w ktorym mniszki nic innego nie
robia, jak tylko modla sie i nawzajem obgaduja.
Napisalem tedy do ihumeny (przeoryszy) klasztoru taki oto list urzedowy:
Dowodztwo wojskowe miasta Bugulmy
Nr 3 896. Dejstwujuszczaja armija
Do obywatelki ihumeny klasztoru
Przenajswietszej Dziewicy Przyslac natychmiast 50 panien klasztornych do dyspozycji
piotragrodzkiego pulku jazdy. Mniszki skierowac wprost do koszar.
Naczelny dowodca miasta: Gaszek List odniesiono, a za jakies pol godziny uslyszalem od
klasztoru bardzo piekne i potezne bicie dzwonow. Huczaly i kwilily wszystkie dzwony
monastyru Przenajswietszej Dziewicy, a odpowiadaly im dzwony cerkwi w miescie.
Ordynans zameldowal, ze naczelny pop cerkwi wraz z calym duchowienstwem miasta
prosi, abym go przyjal. Zgodzilem sie spokojnie i do kancelarii wtargnelo kilku brodatych
popow, a ich rzecznik powiedzial:
-Panie towarzyszu dowodco, przychodze do pana nie tylko w imieniu miejscowego
duchowienstwa, ale jako reprezentant calej cerkwi prawoslawnej. Nie gubcie niewinnych
mniszek, dziewic klasztornych.
Wlasnie dostalem informacje z klasztoru, ze chcecie piecdziesiat mniszek dla
piotrogrodzkiego pulku jazdy. Niech pan sobie przypomni, ze Bogj jest nad nami. ; ,
-Nad nami jest tymczasem tylko sufit - odpowiedzialem cynicznie. - A jesli chodzi o mniszki,
musi byc, jak zarzadzilem. Potrzebuje piecdziesiat do koszar. Jesli okaze sie, ze do tej
pracy potrzebuje tylko trzydziesci, odesle dwadziescia do klasztoru. Natomiast, jesli nie
wystarczy piecdziesiat, wezme z klasztoru sto, dwiescie, trzysta. A wam, panowie,
zwracam uwage, ze sie mieszacie do spraw urzedowych, wiec jestem zmuszony was
ukarac. Kazdy przyniesie mi zatem trzy libry woskowych swiec, tuzin jaj i libre masla. Wy
zas, obywatelu glowny popie, jestescie upelnomocnieni do pertraktacji z przeorysza, aby mi
tych piecdziesiat mniszek poslala. Powiedzcie jej, ze koniecznie je potrzebuje i ze zwroce
panny z powrotem. Nie zaginie ani jedna.
Prawoslawne duchowienstwo wyszlo z mojej kancelarii zasmucone.
Juz we drzwiach najstarszy z nich, z najdluzszymi wasami i wlosami, odwrocil sie i
powiedzial do mnie:
-Pamietajcie, ze Pan jest nad nami.
-Pardon - powiedzialem - przyniesiecie mi nie trzy, ale piec libr swiec.
Bylo przepiekne pazdziernikowe popoludnie. Przyszedl silny mroz i zamarzlo przeklete bloto
bugulmskie. Ulice zapelnily sie ludzmi, ktorzy spieszyli do cerkwi. Powaznie i uroczyscie
dzwonia w miescie i klaszto189 rze. Nie dzwonia jak, i poprzednio na alarm, ale zwoluja
ludnosc Bugulmy na "krestny chod", na droge krzyzowa.
Tylko w najgorszych czasach szli w Bugulmie ha "krestny chod".
Kiedy Tatarzy oblegali miasto, kiedy szalaly dzuma i cholera, gdy wybuchla wojna, kiedy
zastrzelili cara i wlasnie teraz. Dzwony dzwonia miekko, jakby sie chcialy rozplakac.
Otwarly sie wrota klasztoru i mniszki zaczely wychodzic z choragwiami i ikonami. Cztery
najstarsze mniszki wraz z przeorysza niosa wielka ; i ciezka ikone.
Z ikony ciekawie spoglada wizerunek Przenajswietszej Dziewicy.
A za obrazem szeregi mniszek mlodych i starych, wszystkie odziane w czarne habity.
Spiewaja psalmy, na przyklad ten: ,,I wiedli go, by ukrzyzowac. Ukrzyzowali go, a wraz z
nim innych dwu po obu stronach, a posrodku Jezus".
Tymczasem z cerkwi wychodzi juz duchowienstwo prawoslawne w ornatach haftowanych
zlotem: prawoslawny lud ciagnie za nim z licznymi ikonami.
Oba pochody spotkaly sie i krzycza:
-Chrystus zyje! Chrystus kroluje! Chrystus, zwyciezy!
I juz wielu spiewa: "Wiem, ze odkupiciel moj jest zyw i ze w dniu ostatecznym sadzic
bedzie".
Procesja idzie obok cerkwi i zmierza w strone dowodztwa miasta, gdzie poczynilem
stosowne przygotowania. :
Przed domem stoi stol zaslany bialym obrusem'ha nim bochenek chleba i sol w solniczce. W
prawym rogu stoi ikona, a wokol niej goreja swieczki. - '--- ' !
Kiedy procesja przyszla pod komendanture, dostojnie wychodze i prosze przeorysze, aby
przyjela chleb i sol na dowod, ze nie mam zadnych nieprzyjaznych zamiarow. Zapraszam
rowniez duchowienstwo prawoslawne, aby sobie kroili. Podchodzili jeden- po drugim i
calowali ikone.
-Prawoslawni - mowie uroczyscie - dziekuje wam za piekny i niezwykle zajmujacy "krestny
chod". Widzialem go po raz pierwszy w swoim zyciu i pozostawi on we mnie na zawsze
niezatarte wspomnienie. Widze tu spiewajacy orszak mniszek, co mi przypomina procesje
pierwszych chrzescijan w czasach Nerona. Byc moze, ze wielu z was czytalo "Quo vadis"?
Nie chce dluzej, prawoslawni, wystawiac na szwank wasza cierpliwosc. Prosilem o
piecdziesiat mniszek, ale jesli jest juz tutaj caly klasztor, prosze panny mniszki, aby udaly
sie ze nina do koszar. - " --- -'- - -- " ' : \"' ! ' '- " '' ! -''
190
Procesja przechodzi obok mnie i spiewa w, odpowiedzi: "Niebiosa wyspiewuja chwale
poteznego Pana, a jego czywy niebiosa zwiastuja.Dzien po dniu i noc po nocy ukazuje
chwale jego".
Przeorysza staje przede mna. Broda jej sie trzesie, gdy zapytuje:
-W imie Hospodina, pana naszego, co tam bedziemy robic? Nie gub duszy swojej.
-Prawoslawni - wolam do tlumu - bedziecie myc podlogi i sprzatac w koszarach, aby mogl
tam rozlozyc sie pulk jazdy piotrogrodzkiej.
Chodzmy.
Orszak idzie za mna i do wieczora, przy takim mnostwie pracowitych rak, koszary zostaly
doprowadzone do wzorowego porzadku.
Wieczorem mloda piekna mniszka przynosi mi mala ikone i list ihumeny-staruszki z
prosciutkim zdaniem: "modle sie za pana". Spie spokojnie, albowiem wiem, ze jeszcze
dzisiaj wsrod starej dabrowy pod Bugulma stoi monastyr Dziewicy Przenajswietszej, zyje w
nim stara ihumena, ktora sie za mnie, nikczemnika, modli.
1921
O rozterkach strategicznych W koncu pazdziernika 1918 roku dotarl do mnie w
komendanturze miasta Bugulmy ten oto rozkaz od rady rewolucyjnej frontu wschodniego:
"16 dywizjon artylerii lekkiej w marszu. Przygotujcie sanie w celu przemieszczenia dywizjonu
na pozycje".Telegram wywolal we mnie ogromne rozterki. Co to jest takiego ten dywizjon,
ilu liczy ludzi, skad wezme tyle san. W sprawach wojskowych bylem calkowitym laikiem.
Austria nie udzielila mi zolnierskiej edukacji i bronila sie rekami nogami, abym nie poznal
tajemnic sztuki wojennej.
Na poczatku wojny ' wyrzucili mnie ze szkoly oficerskiej 91 pulku piechoty, potem odpruli mi
nawet naszywki jednorocznego ochotnika i kiedy moi byli koledzy dostawali stopnie
kadetow i chorazych oraz padali jak muchy na wszystkich frontach, siedzialem w
koszarowym wiezieniu w Budziejowicach oraz w Briick nad Litawa, a kiedy mnie wreszcie
uwolnili i chcieli wyprawic z marszkompania w pole, ukrylem sie w stogu i tak
przetrzymalem trzy marszkompanie. Potem symulowalem padaczke i o malo co byliby mnie
rozstrzelali, gdybym sie nie byl ochotniczo zglosil na front. Od tej chwili usmiechnelo sie do
mnie szczescie, a kiedy podczas marszu na Sambor- wystaralem sie dla pana
nadporucznika Lukasa o kwatere z taka jedna miluska Polka i ze znakomita kuchnia,
zostalem awansowany na ordynansa.
Kiedy pozniej u naszego "batalionskomendanta" pojawily sie wszy, wylapalem je, natarlem
swego zwierzchnika mascia rteciowa i dostalem wielki srebrny medal za dzielnosc.
Przy tym wszakze nikt mnie nie wprowadzal w tajniki sztuki wojennej.
Jeszcze dzisiaj nie wiem, ile pulkow ma batalion i na ile kompanii ' Jaroslav Hasek wcielony
zostal do 91 pulku jako jednoroczny ochotnik, a ze szkoly oficerskiej rzeczywiscie zostal
wyrzucony.
192
dzieli sie brygada, a w Bugulmie mialem wiedziec, ile san trzeba dla transportu dywizjonu
artylerii lekkiej. Ani jeden z moich Czuwaszow tez tego nie wiedzial, wiec skazalem jednego
na trzy dni aresztu z zawieszeniem. Jesli do roku sie dowie, kara go minie.Wezwalem
burmistrza i powiedzialem surowo:
-Dowiedzialem sie, iz ukrywacie przede mna, ilu ludzi ma dywizjon artylerii lekkiej.
Najpierw nie mogl wyksztusic slowa, potem rzucil sie na ziemie, objal za nogi i zakwilil:
-Wybacz, nie gub mnie, nigdy niczego takiego nie rozpowiadalem.
Podnioslem go, ugoscilem herbata, machorka i puscilem z zapewnieniem, iz w tym
przypadku jestem przekonany o jego niewinnosci.
Wrocil do domu i poslal mi pieczone prosie z miska marynowanych grzybow. Zjadlem to
wszystko, ale stale jeszcze nie wiedzialem, ilu ludzi liczy dywizjon oraz ile san dla nich
potrzeba.
Poslalem po komandira piotrogrodzkiego pulku jazdy i w rozmowie niepostrzezenie
uczynilem taka aluzje:
-To niepojete - powiedzialem - ze centrala nieustannie zmienia stan w dywizjonach lekkiej
artylerii. Zwlaszcza teraz, kiedy organizuje sie Armia Czerwona, jest to dokuczliwe. Nie
wiecie przypadkiem, towarzyszu komandirze, ilu kiedys bylo ludzi w dywizjonie?
Splunal i nie wiedzial:
-My, kawalerzysci, nie troszczymy sie przeciez o artylerie. Sam nie wiem, ilu ludzi mam
miec w pulku, bo nie przyslali zadnych dyrektyw. Dostalem rozkaz: "zebrac pulk", wiec go
zebralem. Ten ma kolege, ten takze i tak to roslo. Jak ich bedzie za duzo, nazwe go na
przyklad brygada. Gdzie tam do nas Kozacy.
Kiedy odszedl, wiedzialem tyle, co przedtem i na cale nieszczescie dostalem taki oto
telegram z Symbirska: "Ze wzgledu na powazna sytuacje na froncie mianowano Was
dowodca frontu. W przypadku przerwania naszych pozycji na rzece sciagnijcie pulki na
pozycje Kluczewo-Bugulma. Zorganizujcie komisje nadzwyczajna dla obrony miasta i
wytrwajcie do ostatniego zolnierza. Ewakuacje miasta zacznijcie, jesli nieprzyjaciel zblizy sie
na odleglosc 50 wiorst.
Zmobilizujcie mieszkancow do 52 roku zycia i rozdajcie im bron. Wysadzcie most zelazny na
Ikce pod Kluczewem w stosownej porze. Wyslijcie pociag pancerny na rozpoznanie i
wysadzcie tory w powietrze"...
Telegram wypadl mi z reki, a kiedy sie opamietalem z pierwszego szoku, doczytalem do
konca: "Podpalcie elewator. Co sie nie da wyniesc, zniszczcie. Oczekujcie posilkow,
postarajcie sie o kwatery dla wojska
193
13-Nieznane przygody Szwejka i o jego wyzywienie. Zorganizujcie tabory i prawidlowa
dostawe amunicji na pozycje. Przystapcie do wydawania gazety dla uspokojenia ludnosci w
jezykach rosyjskim i tatarskim. Wyznaczcie komitet rewolucyjny. Niewypelnienie rozkazu lub
bledne.wykonanie karane bedzie wedle prawa czasu wojennego. Rewolucyjna rada
wojenna frontu wschodniego".Byl wieczor, a ja nawet nie zapalilem swiatla. Siedzialem w
fotelu, a kiedy ksiezyc zajrzal oknem do mojej kancelarii, zobaczylem czlowieka siedzacego
w tymze fotelu, trzymajacego w reku telegram i glupio wpatrujacego sie w polmrok
gabinetu.
Tak mnie zastalo i ranne slonce. Rankiem nie wytrzymala tego ikona wiszaca w rogu,
spadla ze sciany i sie rozbila.
Czuwasz stojacy na strazy przed drzwiami zajrzal do wnetrza i karcaco pogrozil ikonie
palcem: ,,,
-Swolocz jedna, spada, spada i zbudzi czlowieka, Q switaniu wyjalem z kieszeni podobizne
mojej matki - nieboszczki, lzy zalaly mi oczy i szepnalem:
-Droga mateczko! Kiedy przed laty mieszkalem z toba na ulicy Mileszowskiej 4 na
Krolewskich Winogradach, nigdy bys nie pomyslala, ze twoj byly syneczek po pietnastu
latach ma, oprocz innych rzeczy, sciagac pulki na pozycje Kluczewo-Bugulma, wysadzac
zelazne mosty na Ikce i pod Kluczewem, minowac tory, podpalic elewator i wytrwac do
ostatniego czlowieka w obronie miasta. Czemuz raczej nie zostalem benedyktynem, jak
chcialas, kiedy po raz pierwszy zostalem drugorocznym w kwarcie. Mialbym spokoj.
Odprawilbym msze i pilbym klasztorne wino.
Jakby w odpowiedzi cos podejrzanie zahuczalo na poludniowo-wschodnich krancach
miasta, potem zadudnilo po raz drugi i trzeci.
-Pieknie rznie artyleria - rzekl ordynans, ktory akurat przy-. byl z frontu. - Kapelowcy
^przeszli Ik i z polska dywizja2 ida na nasze prawe skrzydlo. Twerski pulk ustepuje.
Wyslalem na front ten oto rozkaz: ,,Jesli grupa generala Kapela przeszla Ik i z polska
dywizja nacieraja na prawe skrzydlo, przejdzcie Ik na druga strone i ruszcie na ich lewe
skrzydlo. Wysylam kawalerie piotrogrodzka na tyly przeciwnika". 1 Kapelowcy - general
Kapel, czlonek Sztabu admirala Kolczaka, uczestniczyl podczas tzw. pierwszej interwencji
Ententy. - ' polska dywizja -jedna z dwu dywizji syberyjskich walczacych na Syberii,
najpewniej chodzi o dywizje gen. Zeligowskiego.
194
Zawolalem kpmandira jazdy piotrogrodzkiej.-Nasze pozycje przerwano - powiedzialem - tym
wiec latwiej przedostaniecie sie na tyly przeciwnika i wezmiecie do niewoli cala polska
dywizje.
-Dobrze -odpowiedzial komandir jazdy piotrogrodzkiej, zasalutowal i odszedl.
Podszedlem do aparatu i zatelegrafowalem do Symbirska: "Wielkie zwyciestwo. Pozycje na
rzecze Ik przerwane. Atakujemy ze wszystkich stron. Kawaleria na tylach przeciwnika.
Wielu jencow."
13.II.1921
Wielkie dni Bugulmy Napoleon byl glupcem. Co to sie biedak nie nastaral, aby przeniknac
tajemnice strategii, czego to nie studiowal, zanim wymyslil swoj nierozerwalny szyk. Byl w
szkolach wojskowych w Brienne i w Paryzu i mial znakomicie opracowana taktyke wojenna,
a w koncu przegral pod Waterloo.Wielu go nasladowalo i zawsze obrywali ciegi. Dzisiaj po
wielkich dniach Bugulmy zwyciestwa Napoleona -Zaczynajace sie zajeciem polwyspu
L'Aiquilette, poprzez Mantue i Castiglione, Aspry itd. - wydaja mi sie strasznym glupstwem.
Jestem przekonany, ze gdyby Na-' poleon pod Waterloo postepowal tak jak ja, bylby
niewatpliwie rozbil Wellingtona.
Blucher uderzyl tam w prawe skrzydlo Napoleona, ktory powinien uczynic to, co ja zrobilem
pod Bugulma, kiedy oddzialy ochotnikow generala Kapela i dywizja polska byly na naszym
prawym skrzydle.
Czemu nie wydal rozkazu, by jego gwardia Uderzyla na lewe skrzydlo Bilichera, jak ja to
nakazalem uczynic jezdzie piotrogrodzkiej.
Jazda piotrogrodzka dokonala prawdziwych cudow, poniewaz ziemia rosyjska jest
bezkresna i na jakims tam kilometrze nie stanowi problemu. Szli az na Menzeiinsk i przyszli
pod Cziszme oraz Bog wie jeszcze gdzie na tyly przeciwnika i gnali go przed soba, tak ze
jego zwyciestwo skonczylo sie kleska.
Niestety, przy tej okazji wiekszosc naszych nieprzyjaciol ustapila az ku Belebeji i
Bugurusianowi a mniejszosc, gnana od tylu przez jazde piotrogrodzka, doszla az na
odleglosc pietnastu wiorst od Bugulmy.
W tych wielkich dniach Buguimy przed nieprzyjacielem ustepowal nieustannie twerski pulk
rewolucyjny na czele z towarzyszem Jerochimowem.
Wieczorem pulk rozlozyl sie jak zwykle po wioskach tatarskich
196
i gdy zjedzono wszystkie gesi i kury, ustepowal znowu blizej Bugulmy i stawal w nowych
wioskach, az wreszcie w pelnym szyku i porzadku wstapil do miasta.Z drukarni przybiegli
do mnie z wiadomoscia, ze dowodca pulku twerskiego towarzysz Jerochimow grozi
dyrektorowi rewolwerem i zamierza drukowac jakis rozkaz i ogloszenie.
Wzialem ze soba swych czterech Czuwaszow, dwa brauningi, rewolwer systemu Colta i
wybralem sie do drukarni, gdzie w kancelarii zobaczylem siedzacego na jednym krzesle
dyrektora drukarni, a naprzeciwko niego, na drugim, towarzysza Jerochimowa. Dyrektor
drukarni znajdowal sie w nieco nieprzyjemnej sytuacji, bowiem sasiad trzymal rewolwer
przystawiony do jego skroni i mowil:
-Wydrukujesz to, czy nie wydrukujesz?
Uslyszalem metna odpowiedz dyrektora drukarni:
-Nie wydrukuje, nie moge, golabeczku.
Na Co jego sasiad z rewolwerem skamlal:
-Wydrukuj, duszyczko, kochaneczku, golabeczku, wydrukuj, prosze cie.
Kiedy mnie zobaczyli, Jerochimow najwyrazniej zaklopotany podszedl do mnie, objal mnie,
serdecznie potrzasnal reka i obracajac sie ku dyrektorowi, mrugnal do niego i rzekl:
-My sie tak bawimy razem od pol godziny. Ja dlugo go juz nie widzialem.
Zauwazylem, ze dyrektor drukarni splunal i otwarcie zamruczal:
-Piekna zabawa!
-Slyszalem-mowie Jerochimowi-ze znowu chcieliscie cos wydrukowac, ogloszenie jakies,
rozkaz lub cos podobnego. Nie bylibyscie tak laskawi i nie dali mi przeczytac tekstu?
-Ja tylko zazartowalem, towarzyszu Gaszek, troszeczke pozartowalem - odpowiedzial
Jerochimow jakims smutnym glosem. - * Nie chcialem z tego wyciagac jakichkolwiek
konsekwencji.
Wzialem ze stolu oryginal tego, co mialo zostac wydrukowane, a czego nie czytali nigdy
obywatele Bugulmy, ktorzy z pewnoscia byliby zaskoczeni tym, co dla nich przygotowal
Jerochimow, bowiem w oryginale napisano:
Ogloszenie nr l Wracajac na czele zwycieskiego pulku twerskiego, oglaszam teraz, iz
przejmuje wladze nad miastem i okolicy. Organizuje nadzwyczajny trybunal rewolucyjny,
ktorego ja jestem przewodniczacym. Pierwsze posie197 dzenie odbedzie sie jutro a
przypadek, ktory bedzie sadzony, jest wielkiego znaczenia. Przed nadzwyczajnym
trybunalem rewolucyjnym stanie komendant miasta Gaszek, poniewaz jest
kontrrewolucjonista i spiskow-, cem. Jesli zostanie skazany na smierc przez rozstrzelanie,
wyrok bedzie wykonany w ciagu 12 godzin. Zwracam uwage obywatelom, iz kazdy opor
karany jest na miejscu.
Jerochimow dowodca miasta i okolicy Do ogloszenia moj przyjaciel Jerochimow zamierzal
dolaczyc jeszcze ten rozkaz:
Rozkaz nr 3 Nadzwyczajny trybunal rewolucyjny okregu wojennego buguimskiego
powiadamia, iz byly dowodca miasta Gaszek zostal za kontrrewolucje i spisek przeciw
wladzy radzieckiej rozstrzelany na podstawie wyroku nadzwyczajnego trybunalu
rewolucyjnego.
Jerochimow przew. nadzw. komitetu rew.
-Jest to naprawde tylko zarcik, moj golabeczku -rzekl miekko Jerochimow. - Chcesz
rewolwer, bierz go, do kogo'bym strzelal.
Podejrzana mi byla miekkosc jego glosu, odwrocilem sie i zobaczylem, ze moi czterej
Czuwasze mierza do niego za swych rusznic i zachowuja sie przy tym straszliwie groznie i
twardo.
Nakazalem,, by opuscili rusznice do nogi, przyjalem rewolwer od Jerochimowa, ktory
wbijajac we mnie swe dziecieco niebieskie oczy, rzekl cicho:
-Jestem aresztowany, czy na wolnosci?
Rozesmialem sie:
-Glupiec jestescie, towarzyszu Jerochimow. Z powodu ^takich zarcikow przeciez nikogo sie
nie zamyka. Sam powiedziales, ze to naprawde tylko zarcik. Powinienem byl was zamknac
z innego powodu.:
Z powodu waszego haniebnego powrotu. Polakow rozbila nasza jazda piotrogrodzka, a wy
przed nimi wycofaliscie sie do miasta. Wiecie, iz mamy telegram z Symbirska, w ktorym
nakazuje sie, aby rewolucyjny pulk twerski ponownie zdobyl wawrzyny dla swego starego
rewolucyjnego sztandaru? Rewolwer, ktory mi oddaliscie, zwroce pod jednym warunkiem -
natychmiast wyjedziecie z miasta, okrazycie Polakow i przyprowadzicie jencow. Zadnemu
jencowi nie smie spasc wlos z glowy. To wam
198
mowie, inaczej bedzie zle z toba. Przyznasz przecie, ze sie przed Symbirskiem nie moge
kompromitowac. Zatelegrafowalem juz, iz pulk twerski przywiodl wielu jencow.Uderzylem
piescia w Stol:
-A gdzie ty masz jencow? Gdzie ich masz? - I dodalem groznym, zlym glosem, wymachujac
mu piescia pod nosem: - Poczekaj, ty za to odpowiadasz. Czy chcesz mi jeszcze cos
powiedziec, nim pojdziesz z pulkiem po jencow? Wiesz o tym, ze jestem komendantem
frontu, najwiekszym naczelnikiem?
Jerochimow stal jak swieca, mrugal tylko ze wzruszenia, az wreszcie zasalutowal i
zameldowal:
-Jeszcze dzisiaj wieczorem rozbije Polakow i przyprowadze jencow. Dziekuje Warn. ,
Oddalem mu rewolwer, uscisnalem reke i pozegnalem sie z nim serdecznie.
Jerochimow wspaniale dotrzymal danego slowa. Rano pulk twerski przyprowadzil jencow.
Wypelnili koszary, nie mielismy ich gdzie pomiescic.
Poszedlem na nich popatrzec i cudem z przerazenia nie omdlalem.
Zamiast Polakow, Jerochimow nazbieral po wioskach Tatarow - wiesniakow, poniewaz
Polacy nie czekali na niespodziewany atak pulku twerskiego i tchorzliwie uciekli.
16.2.1921
Nowe niebezpieczenstwo Towarzysz Jerochimow absolutnie nie mogl zrozumiec, iz spokojni
Tatarzy, rodzimi mieszkancy, nie sa Polakami i kiedy wydalem rozkaz, aby wszyscy
domniemani ,,jency", ktorych pozbieral po wioskach, zostali wypuszczeni na wolnosc,
poszedl do wojskowego urzedu telegraficznego piotrogrodzkiego pulku jazdy i staral sie
przeslac Rewolucyjnej Radzie Wojennej Frontu Wschodniego telegram: "Informuje, iz po
trzydniowych walkach rozbilem wraz z mym twerskim pulkiem rewolucyjnym nieprzyjaciela.
Ogromne straty u nieprzyjaciela. Wzialem do niewoli l 200 bialych, ktorych komendant
miasta wypuscil na wolnosc. Prosze o przyslanie komisji nadzwyczajnej oraz sledztwo w tej
calej sprawie. Dowodca miasta towarzysz Gaszek jest calkowicie niepewny,
kontrrewolucjonista i ma zwiazki z nieprzyjacielem. Prosze o zezwolenie na zorganizowanie
czerezwyczajki. Jerochimow, dowodca twerskiego pulku rewolucyjnego".Naczelnik urzedu
telegraficznego przyjal telegram od Jerochimowa, zapewnil go, ze zostanie wyslany, jak
tylko zwolni sie linia, siadl w sanie i przyjechal do mnie.
-Wot wam, batiuszka, i Juriew den - rzekl do mnie z wyrazem absolutnej beznadziei. -
Przeczytajcie to sobie - podal mi telegram towarzysza Jerochimowa.
Przeczytalem telegram i spokojnie schowalem go do kieszeni. Naczelnik urzedu
telegraficznego zaczal sie drapac po glowie, przy czym nerwowo zamrugal i powiedzial:
-Przyznacie, iz moje polozenie jest trudne, diabelsko ciezkie. Wedlug rozporzadzenia
komisariatu ludowego musze od dowodcow pulkow przyjmowac telegramy. A wy sobie z z
pewnoscia zyczycie, abym tego telegramu nie poslal. Chcialem, abyscie sie zaznajomili z
jego trescia i poslali rownoczesnie telegram przeciwko towarzyszowi Jerochimowi.
200
Oznajmilem naczelnikowi urzedu, ze niezwykle wysoko cenie ludowy komisariat wojny, ale
ze my nie jestesmy na tylach jak oni. Tutaj jest front. Jestem dowodca frontu i moge robic
co chce. Rozkazuje, abyscie przyjmowali od towarzysza Jerochimowa tyle telegramow, ile
tylko zechce mu sie ulozyc. Zakazuje wszakze, abyscie je odsylali i polecam, abyscie je
natychmiast przynosili do mnie.-Poza tym - konczylem - pozostawiam was na wolnosci, ale
zwracam uwage, iz najmniejsze odstepstwo od naszego programu bedzie mialo takie
nastepstwa, ze sobie ich nawet nie potraficie wyobrazic.
Potem pilem z nim herbate, przy ktorej rozmawialismy o calkiem zwyczajnych rzeczach i
pozegnalem go zwracajac uwage, aby powiedzial Jerochimowi, iz telegram zostal wyslany.
Po kolacji Czuwasz stojacy na warcie zameldowal, ze caly budynek dowodztwa jest
otoczony przez dwie roty twerskiego pulku rewolucyjnego oraz ze towarzysz Jerochimow
przemawia do zolnierzy i oglasza koniec tyranii.
Rzeczywiscie w tej samej chwili pojawil sie w kancelarii towarzysz Jerochimow z oddzialem
dziesieciu zolnierzy, ktorzy z osadzonymi na karabinach bagnetami, zajeli pozycje kolo
drzwi.
Towarzysz Jerochimow nie mowiac do mnie ani slowa zaczal ich rozstawiac po kancelarii.
-Ty idziesz tam, ty tutaj, ty stan tam, ty idz tam do kata, ty staniesz przy tym oknie, ty przy
tamtym, a ty bedziesz zawsze przy mnie.
Skrecalem papierosa, a kiedy go zapalilem, bylem otoczony bagnetami i moglem
obserwowac, co tez towarzysz Jerochimow bedzie dalej robil.
Jego niepewne spojrzenie swiadczylo, ze nie wie, jak sie do tego zabrac. Podszedl do
biurka z urzedowymi papierami, rozdarl chyba ze dwa, a potem przez chwile Chodzil po
kancelarii, strzezony od tylu przez zolnierza z bagnetem.
Inni, ktorzy stali wokol mnie rozstawieni po katach, zachowywali sie powaznie, az jeden z
nich, mlodziutki zapytal:
-Towarzyszu Jerochimow, mozna zapalic?
-Palcie - odparl Jerochimow i usiadl naprzeciwko mnie. Podsunalem mu tyton i bibulki.
Zapalil i niepewnym glosem powiedzial:
-To jest tyton symbirski?
-Z donskiej oblasti - odpowiedzialem krotko i jakby go nie bylo zaczalem przewracac
papiery. ' Zapanowala uciazliwa cisza. W koncu Jerochimow cichym glosem powiedzial: '
201
-Co byscie na to powiedzieli, towarzyszu Gaszek, gdybym ja byl przewodniczacym
czerezwyczajki?-Tego moglbym wam jedynie pogratulowac-odpowiedzialem. - Chcecie
sobie jeszcze zapalic?
Zapalil i mowil dalej tak jakos smutnie:
-A nie myslicie, towarzyszu Gaszek, ze ja nim naprawde jestem, ze zostalem mianowany
przewodniczacym czerezwyczajki przez Rewolucyjna Rade Wojenna Frontu Wschodniego.
Wstal i dobitnie powiedzial:
-I ze jestescie w mych rekach.
-No dalej - spokojnie odpowiedzialem - pokazcie mi mandat...
-Naplewat na mandaty - rzekl Jerochimow. - I bez mandatu moge was zamknac.
Rozesmialem sie:
-Siadzcie sobie spokojnie, towarzyszu Jerochimow, gdzie siedzieliscie, zaraz przyniose
samowar i porozmawiamy sobie o ,tym, jak sie powoluje przewodniczacych czerezwyczajki.
-A wy nie macie tutaj nic do roboty - obracalem sie wokol siebie i mowilem do orszaku
Jerochimowa. - Zobaczcie, czy nie ma was juz na dworze! W koncu powiedzcie im,
towarzyszu Jerochimow, aby natychmiast stad znikneli.
Jerochimow rozesmial sie z zaklopotaniem:
-Idzcie, golabki, i powiedzcie tym na zewnatrz, niech takze ida do domu.
Kiedy wszyscy odeszli i przyniesli samowar, powiedzialem do Jerochimowa:
-Widzicie, gdybyscie mieli mandat, moglibyscie mnie zamknac i rozstrzelac, w ogole zrobic
ze mna wszystko, co sobie wyobraziliscie, iz mozecie uczynic jako przewodniczacy
czerezwyczajki.
-Ja ten mandat dostane -cicho odezwal sie Jeroch)impw. - Zpewnoscia dostane, moj ty
mily. ;
Wyjalem z kieszeni nieszczesny telegram Jerochimowa i mu go pokazalem.
-Jak sie znalazl u was - wstrzasniety wyglosil Jerochimow. - Mial byc juz dawno wyslany.
-Rzecz w tym, drogi przyjacielu - odpowiedzialem grzecznie - ze wszystkie telegramy
wojskowe musza byc podpisane przez dowodce frontu i dlatego przyniesli mi telegram do
podpisu. Jesli sobie zyczycie i obstajecie przy swoim, bez zastrzezen podpisze i mozecie go
sam odniesc do urzedu telegraficznego, abyscie wiedzieli, ze sie was nie boje.
202
Jerochimow wzial swoj telegram, podarl go, zaplakal, zaszlochal:-Duszko, golabeczku, ja
tylko tak, prosti, drug moj ty jedyny.
Pilismy herbate az do drugiej godziny w nocy. Zostal u mnie na noc, spalismy na jednym
lozku, rano dalej pilismy czaj, a na droge do domu dalem mu cwierc libry dobrego tytoniu.
20.2.1921
Wioski potiomkinowskie Od wielkich dni Bugulmy uplynela juz osma doba a po
piotrogrodzkim pulku jazdy nie bylo ani sladu. Towarzysz Jerochimow, ktory od ostatniej
afery pilnie mnie odwiedzal, kazdego dnia wypowiadal niezachwiane podejrzenie, ze jazda
piotrogrodzka przeszla ,na strone nie^ przyjaciela i proponowal: l. Oglosic ich za zdrajcow
republiki. 2. Poslac do Moskwy telegram do Trockiego, w ktorym mialbym wyjasnic
szczegoly ich haniebnego przejscia. 3. Zorganizowac trybunal rewolucyjny .frontu i postawic
przed nim naczelnika urzedu telegraficznego kawalerii piotrogrodzkiej, poniewaz tenze musi
wiedziec, co sie dzieje. A jesli nie wie, postawic go rowniez, poniewaz jest naczelnikiem
,,svjazi" '.Towarzysz Jerochimow byl w swoim szczuciu bardzo dokladny i punktualny.
Przychodzil o osmej i szczul do wpol do dziesiatej, potem odchodzil i pojawial sie z nowymi
oskarzeniami o drugiej i kontynuowal je do godziny czwartej. Wieczorem pojawial sie znowu
i przy herbacie do dziesiatej, jedenastej szczul przeciwko piotrogrodczykom na nowo.
Chodzil przy tym ze zwieszona glowa po kancelarii i melancholijnym glosem zawodzil:
-To straszne,, taka hanba dla rewolucji.TelegraCajmy, polaczmy sie wprost z Moskwa.
-Wszystko zmieni sie na lepsze - pocieszalem go. - Przyjdzie czas, kiedy zobaczysz,
towarzyszu Jerochimow, ze piotrogrodzcy powroca. , Tymczasem dostalem telegram od
Rewolucyjnej Rady Wojennej Frontu Wschodniego: "Podajcie liczbe jencow. Ostatni
telegram o wielkim zwyciestwie pod Bugulma niejasny. Jazde piotrogrodzka wyslijcie do
trzeciej armii pod Buguruslan. Podajcie, czyscie wykonali wszy' naczelnik "svjazi" - naczelnik
lacznosci
204
stko, co bylo w ostatnim telegramie. Podajcie tez, ile wydaliscie nunterow pisma
propagandowego w jezykach tatarskim i rosyjskim. Wyslijcie kuriera ze szczegolowym
sprawozdaniem z waszych dzialan. Rewolucyjny pulk twerski skierujcie na dogodne
pozycje. Sporzadzcie wezwanie do zolnierzy bialej armii, aby przechodzili do nas i
rozrzuccie je z, aeroplanu. Kazdy blad lub niewypelnienie poszczegolnych punktow karze sie
wedlug prawa obowiazujacego w czasie stanu wojennego".Po niedlugim czasie dostalem
nowy telegram: ,,Kuriera nie posylajcie. Oczekujcie inspektora Frontu Wschodniego i
naczelnika oddzialu politycznego Rewolucyjnej Rady Wojennej wraz z czlonkiem Rady,
towarzyszem Morozowem, ktorzy zostali wyposazeni w pelnomocnictwa.
Towarzysz Jerochimow byl akurat obecny. Kiedy przeczytalem ostatni telegram, podalem
go Jerochimowi, aby zobaczyc, jakie wrazenie zrobila na nim ta straszna inspekcja, ktora
byla przeciez jego pragnieniem.
Bylo widac, iz toczy sie w nim ciezka wewnetrzna walka. Jakaz to okazja, by pomscic sie
na mnie, poskarzyc sie na mnie. Blysk radosnego usmiechu, ktory sie w pierwszym
momencie pojawil na jego twarzy, znikl jednak po chwili i zmienil sie w wyraz troski i
cierpienia.
-Przepadles, golabku - powiedzial smutnie - stracisz chwacka glowe.
Chodzil po kancelarii i spiewal mi tesknym glosem:
Golowa ty moja udalaja, kak dolgo ja budu tiebja nosit2.
Potem usiadl i mowil dalej:
-Ja na twoim miejscu uciekalbym na Mezelinsk, potem do Osy i z Osy do Permu i szukajcie
mnie, glupkowie. Oddasz mi dowodztwo miasta i frontu, a ja juz wszystko doprowadze do
porzadku.
-Mysle - powiedzialem - ze nie mam sie czego obawiac.
Jerochimow znaczaco gwizdnal:
-Nie ma sie czego obawiac. Zmobilizowales konie? Nie zmobilizowales. Masz gdzies
'zakladnikow sposrod tutejszych obywateli? Nie masz. Nalozyles kontrybucje na miasto? Nie
nalozyles. Zamknales kontrrewolucjonistow? Nie zamknales. Znalazles w ogole jakiegos
kontrrewolucjoniste? Nie znalazles. A teraz mi jeszcze powiedz: Kazales 2 Glowo ty moja
chwacka, jak dlugo bede cie nosil?
205
rozstrzelac chociaz jednego popa lub kogos ze stanu kupieckiego? Nie kazales. Kazales
rozstrzelac bylego prystawa? Tez nie kazales. A byly burmistrz miasta jest zywy czy
martwy? Zywy. Wiec widzisz, a ty jeszcze mowisz, ze nie masz sie czego obawiac. Zle jest
z toba, moj druhu.Wstal, chodzil po kancelarii i gwizdal znowu:
Gotowa ty moja udalaja, kak dolgo ja budu ttobja nosit.
Chwycil sie za glowe, a kiedy ja tymczasem spokojnie patrzylem, jak sie szwaby mrowia na
cieplej scianie przy piecu, Jerochimow zaczal biegac od okna do okna i znowu ku drzwiom,
chwytal sie za glowe i jeczal:
-Co robic? Przepadles, golabku. Stracisz dziarsko glowe.
Biegal tak chyba przez piec minut, potem usiadl bezradnie na stolku i powiedzial:
-Tutaj niczego nie da sie juz zrobic/Gdybys przynajmniej mogl powiedziec, iz masz wiezienie
pelne. Ale kogo ty tam masz? No, kogo.
Gdybys chociaz mogl pokazac inspekcji, ze spaliles jakis dwor, w ktorym ukrywali sie
kontrrewolucjonisci. Ale ty nie mozesz pokazac niczego, zupelnie niczego. Nawet rewizji w
miescie nie zrobiles. Ja, szczerze ci mowie, lubie cie; ale mam o tobie bardzo zle
mniemanie. - Wstal, zapial pas, zatknal za pas rewolwer i polmetrowej dlugosci kaukaski l
kindzal, podal mi reke i zapewnil, ze chce mi pomoc, ze nie wie wpraw- ;] dzie, jakim
sposobem, ale ze z pewnoscia na jakis pomysl wpadnie, Po jego odejsciu poslalem w
odpowiedzi telegram do Symbirska: "Liczbe jencow ustalamy. Ruchliwosc frontu oraz brak
map nie pozwalaja na szczegolowe przedstawienie zwyciestwa pod Bugulma. Inspekcja
przekona sie na miejscu. Wydawanie pisma w jezykach tatarskim i rosyjskim zwiazane z
trudnosciami. Nie ma tatarskich zecerow, malo rosyjskich czcionek, biali wywiezli maszyny
drukarskie. Jesli zostanie skierowany do Bugulmy park lotniczy, moge rozrzucic z aeroplanu
wezwanie do bialej armii. Twerski pulk rewolucyjny w rezerwie w miescie". , - Spalem snem
sprawiedliwych, a rankiem przyszedl po mnie Jerochimow i oswiadczyl, ze wymyslil cos, by
mnie ocalic i ze nad tym pracowali przez cala noc.
Wiodl mnie przez miasto do dawnej cegielni, gdzie spotkalem patrol z 5 roty twerskiego
pulku rewolucyjnego, ktory w tym miejscu stal z karabinami, na ktore nasadzono bagnety i
kiedy ktos przejezdzal, krzyczano:
206
-Jedz na lewo, tedy nie wolno. ' ,Posrodku tego miejsca czekala mnie mala niespodzianka.
Trzy swiezo usypane groby. Na kazdym z nich kolek z tabliczka i napisem. Pierwszy grob
mial napis. ,, Tutaj jest pochowany rozstrzelany byly prystaw.
Byl rozstrzelany w pazdzierniku 1918 jako kontrrewolucjonista". Na drugim grobie napisano:
,,tutaj jest pochowany rozstrzelany pop. Byl rozstrzelany w pazdzierniku 1918 za
kontrrewolucje". Na trzecim grobie napis: "Tu jest pochowany burmistrz miasta. Byl
rozstrzelany za kontrrewolucje w pazdzierniku 1918".
Trzesly mi sie nogi i podpierany przez towarzysza Jerochimowa wracalem do miasta.
-Przez noc bylismy z tym gotowi - rzekl Jerochimow. - Przyrzeklem ci, ze pomoge, abys
mogl cos pokazac inspekcji, kiedy przyjdzie.
Dlugo nie wiedzialem, jak by ci pomoc, az wymyslilem, te oto rzecz.
Chcesz ich zobaczyc?
-Kogo?-zapytalem lekliwie.
-No, tego popa, burmistrza i prystawa- odpowiedzial Jerochimow. - Mam ich wszystkich
zamknietych w swinskim chlewiku, a jak bedzie po inspekcji, puszcze ich do domu. Nie mysl
sobie, ze sie o tym ktos dowie. Do grobow nikomu nie wolno. Moi molojcy trzymajajezyk za
zebami, a ty mozesz sie przed inspekcja czyms wykazac.
Popatrzylem na niego z profilu, jego rysy przypominaly mi Potiomkina. I poszedlem
sprawdzic, czy mowi prawde. Przekonalem sie, ze Jerochimow nie lgal. Ze swinskiego
chlewika odzywal sie basowy spiew popa, ktory spiewal jakis wielce smutny psalm z
refrenem: "Hospodi pomiluj, hospodi pomiluj".
Pomyslalem o potiomkinowskich wioskach.
26.2.1921
( Klopoty z jencami Piotrogrodzki pulk jazdy calkowicie zwiodl oczekiwania towarzysza
Jerochimowa. Nie tylko nie przeszedl na strone nieprzyjaciela, ale przyprowadzil jencow -
dwa szwadrony Baszkirow, ktorzy zbuntowali sie przeciwko rotmistrzowi Bachiwalejewowi i
przeszli na strone Armii Czerwonej. Zbuntowali sie dlatego, ze Bachiwalejew podczas
odwrotu nie pozwolil im na podpalenie jakiejs wioski. Szukali tedy szczescia po drugiej
stronie.Oprocz Baszkirow przywiedli rowniez piotrogrodzcy innych jencow, mlodych
chlopakow w wieku od siedemnastu do dwudziestu lat, w lapciach, ktorzy zmobilizowani
przez bialych, czekali najblizszej okazji, aby dac dyla.
Bylo ich okolo trzystu, w podartych narodowych strojach. Miedzy nimi znalezli sie Tatarzy,
Mordwini, Czeremisi, ktorzy sens wojny domowej pojmowali tak samo jak rozwiazywanie
rownan ktoregos stopnia.
Przyszli w szyku, z gwintowkami i nabojami oraz przyprowadzili swego pulkownika, ktorego
gnali przed soba. Stary cesarski pulkownik szedl najezony, dziko toczyl oczyma i nawet w
niewoli nie zaprzestal powtarzac swym onegdajszym podkomendnym, ze sa "swolocz" i ze
im zbije ,,mordu".
Rozkazalem, aby jencow umieszczono w opustoszalej gorzelni i zapisano na strawne w
polowie w pulku jazdy piotrogrodziej, a czesciowo w drugiej - w rewolucyjnym pulku
twerskim.
Po wydaniu rozkazu przybiegli do mnie towarzysz Jerochimow oraz komendant jazdy
piotrogrodzkiej zadajac kategorycznie, abym jako dowodca frontu i miasta sam zywil
jencow.
Towarzysz Jerochimow wyznal rowniez, iz zamiast karmic przypadajaca na niego czesc
plennych, kaze ich raczej rozstrzelac.
Komendant jazdy piotrogrodzkiej kopnal towarzysza Jerochimowa w kostke i zazadal, aby
nie mowil glupstw. Nikomu nie pozwoli roz208 strzelac swych jencow, mogl to zrobic zaraz
na froncie, a nie dopiero dzisiaj, kiedy cala jego jazda przez ten czas dzielila sie z nimi
chlebem i tytoniem. ' re Jesli kaze kogokolwiek rozstrzelac, to jedynie pulkownika 54
sterlitamackiego pulku, Makarowa.
Wystapilem przeciwko temu projektowi i przypomnialem, iz wszyscy oficerowie dawnej
armii carskiej, jesli zostana wzieci do niewoli, sa mobilizowani na podstawie dekretu z 16
czerwca 1918 roku.
Pulkownika Makarowa wyslemy do sztabu frontu wschodniego, gdzie znajduje sie juz wielu
bylych oficerow carskich i sluza bezposrednio w sztabie. ' Towarzysz Jerochimow rzucil
uwage, ze w taki sposob kontrrewolucja rozlazi sie po sztabach Armii Czerwonej.
Wyjasnilem mu, iz opieke nad nimi roztoczyly organa polityczne i ze sluza oni wylacznie jako
specjalisci. Az dziw, ze Jerochimow w swoim radykalizmie nie zaczal plakac:
-Golabeczku. o nic innego nie prosze, daj mi tego pulkownika.
Potem mowil z pogrozka w glosie:
-Wiesz dobrze, iz w najblizszych dniach przyjdzie tutaj inspekcja.
Co ci powie? Wpadl w nasze rece pulkownik, a zyw i zdrow od nas odjechal. Pluj na
dekrety, moze je takze przygotowali specjalisci.
Komendant jazdy piotrogrodzkiej nagle wstal i wrzasnal na Jerochimowa:
-Lenin jest specjalista? Mow, nie krec! Rada komisarzy ludowych, ktora wydaje dekrety, to
specjalisci? Kakaja ty swolocz, sukinsyn!
Wzial Jerochimowa za kolnierz, wyrzucil za drzwi i wsciekal sie dalej:
-Gdzie byl jego pulk, kiedy bralismy Czuzmy, zagarnelismy dwa szwadrony Baszkirow i
batalion 54 sterlitamackiego pulku z pulkownikiem na czele? Gdzie ukrywal sie ze swoim
rewolucyjnym pulkiem twerskim?. Gdzie byl ze swymi zolnierzami, kiedy kapelowcy wraz z
Polakami byli juz dwadziescia piec wiorst od Bugulmy? Wezwe swoja kawalerie i wypedze,
caly jego slawny pulk rewolucyjny na pozycje. Karabiny maszynowe rozstawie za ich
plecami i w taki sposob pognam ich do ataku. Sklal jeszcze ,,po matuszce" Jerochimowa i
jego pulk, a umilkl, kiedy zwrocilem mu uwage, ze taki sposob przeprowadzania dyslokacji
wojsk jest wylacznie prawem dowodcy frontu i to na podstawie rozkazu zwierzchniego
sztabu.
Wrocil tedy do poczatku naszej rozmowy i dowodzil, iz utrzymywanie jencow jest
obowiazkiem jedynie komendanta miasta i dowodcy fron209 14 - Nieznane przygody
Szwejka tu. Na to nie da ani kopiejki. Ma w kasie pulkowej wszystkiego 12000 rubli,
trzykrotnie slal juz na polowe "kaznaczejstwo ' po pieniadze, ale nie dostal jeszcze ani rubla.
Zapewnilem go, ze w swojej kasie jako dowodca frontu i komendant, : miasta mam dwa
ruble, a gdybym zliczyl wszystko, co jestem -winien j roznym korporacjom, ktore
zaopatrywaly przechodzace tedy oddzialy, wynioslo by to ponad milion rubli. Rachunki
oczywiscie wysylam do intendentury symbirskiej poprzez "gosudarstwiennyj kontrol" 2, ale
jak dotad nie zaplacono ani jednego z moich rachunkow, tak wiec bilans mego
jednomiesiecznego pobytu tutaj wynosi: aktywa dwa ruble, pasywa troche ponad milion
rubli. Podczas tak wspanialych obrotow juz trzeci dzien pije tylko herbate z mlekiem i
przegryzam bialym chlebem - rano, w poludnie i wieczorem. Nie mam ani kawalka cukru,
miesa nie widzialem juz od tygodnia, "szczi" nie jadlem juz czternascie dni. Nie pamietam
juz, jak wyglada maslo albo slonina.
Komendantowi jazdy piotrogrodzkiej podczas wyliczania mej nedzy zwilgotnialy oczy.
-Jesli tak rzeczy sie maja, bede zywil wszystkich jencow. Na naszych terenach mam wielkie
zapasy. Troszeczke zlapalismy na tylach nieprzyjaciela - powiedzial wyraznie poruszony.
Potem poprosil o dokladna liczbe jencow i odszedl. Po jego wyjsciu kazalem sie polaczyc
ze sztabem frontu wschodniego i wymienilem z nim kilka depesz, dwie o czysto
ekonomicznym znaczeniu, a jedna dotyczaca liczby jencow. Otrzymalem odpowiedz:
,,Wydano rozkaz >>kaznaczejstwu<< polowemu, aby wyplacilo wam zaliczke w wysokosci
12 min rubli. Jencow wcielcie do armii: szwadrony baszkirskie wlaczcie do pulku
piotrogrodzkiego jako oddzial samodzielny, ktory po uzupelnieniu wzietymi do niewoli
Baszkirami przeformujecie na pierwszy baszkirski pulk radziecki. Batalion 54 pulku
sterlitamackiego wlaczcie do rewolucyjnego pulku twerskiego.
Jencow rozdzielcie po rotach pulku. Pulkownika Makarowa natychmiast wyslijcie do
dyspozycji sztabu frontu wschodniego. Jesli bedzie sie opierac, rozstrzelajcie go".
Poslalem po towarzysza Jerochimowa i po komendanta jazdy piotrogrodzkiej.
Przyszedl jedynie dowodca kawalerii piotrogrodzkiej. Zamiast Jerochimowa zjawil sie
adiutant pulku i poinformowal, ze towarzysz Jerochimow wzial dwu uzbrojonych zolnierzy i
wlasnie wyprowadzil kaznaczejstwo - urzad finansowy w intendenturze gosudarstwiennyj
kontrol - kontrola panstwowa
210
z gorzelni, gdzie trzyma sie jencow, pulkownika Makarowa i odszedl z nim do lasu. , Konno
dognalem Jerochimowa, gdy za Mala Bugulma zniknal z zolnierzami w niskich swierczkach.-
Kuda? - wrzasnalem na niego, Jerochimow zachowal sie tak, jak uczen, kiedy go nauczyciel
przylapie, jak laduje gruszki za pazuche nie ze swojego drzewa.
Przez chwile bezradnie patrzyl na pulkownika, na swierczyne, na swoje buty i dopiero
odezwal sie niesmialym glosem:
-Na spacerek ide z pulkownikiem do lasu.
-Nu - powiedzialem - juz dosc pospacerowaliscie, idzcie naprzod, a ja sam wroce z
pulkownikiem. - Najezony pulkownik nie zdradzal ani troche strachu. Prowadzilem konia za
uzde a pulkownik szedl obok. - - Pulkowniku Makarow - odezwalem sie - uwolnilem was z
niemilej sytuacji, jutro was wysle do Symbirska, do sztabu. Jestescie zmobilizowani -
dodalem lagodnie.
Ledwo to powiedzialem, otrzymalem olbrzymia, niedzwiedzia lapa pulkownika taki cios w
skron, ze bezglosnie osunalem sie w snieg na drodze. Mysle, ze z pewnoscia bylbym tam
zamarzl, gdyby mnie nieco pozniej nie znalezli dwaj muzyki jadacy saniaml-z Bugulmy.
Zawrocili i odwiezli mnie do domu.
Na drugi dzien skreslilem z listy jencow pulkownika Makarowa, a z listy koni w dowodztwie
miasta mego wierzchowca, na ktorym umknal pulkownik Makarow, aby na powrot dostac
sie od czerwonych do swoich bialych. I wlasnie wowczas towarzysz Jerochimow, ktory
podjechal do Klukweny, staral sie za posrednictwem dworcowego uraedu telegraficznego
wyslac do Rewolucyjnej Rady Wojennej Frontu Wschodniego w Symbirsku ten oto
telegram: ,,Towarzysz Gaszek wypuscil na wolnosc wzietego do niewoli pulkownika
Makarowa z 54 pulku sterlitamackiego i darowal mu swego konia, aby mogl przedostac sie
na strone nieprzyjaciol. Jerochimow".
Telegram naprawde doszedl do Symbirska...
9,3.1921
211
Przed Rewolucyjnym Trybunalem^Frontu Wschodniego "...Schlechte Leute haben keine
Lieder" - napisal niemiecki poeta, konczac dystych. Tego wieczoru tak dlugo w noc
spiewalem kilka tatarskich piesni, ze ludzie znajdujacy sie w moim poblizu nie mogli spac ani
nawet spokojnie wypoczywac. Wyciagnalem z tego wniosek, iz niemiecki poeta klamie.
Mysle jednak, ze to wlasnie ja w calej okolicy najwczesniej udalem sie na spoczynek,
poniewaz w koncu i mnie samego zmeczyly te monotonne melodie konczace sie refrenem:
"El, et, bar, ale, ele, bar, bar, bar".
Przebudzil mnie jeden z mych Czuwaszow informujac, ze troje ludzi przyjechalo na saniach i
wlasnie na dole pokazuja straznikom jakies papiery. Dokladnie jego slowa brzmialy: "Trzy
sanie, trzy ludzie, papierow na dole pelno, jeden, dwa, trzy papiery". \J - Z toba mowic-
kontynuowal Czuwasz-zli, klac.
-Przyslij ich tutaj!
W tym momencie nagle rozwarly sie drzwi i goscie wtargneli do mojej kancelarii-sypialni. ;
Pierwszym byl wasaty i brodaty blondyn, drugim byla kobieta\zakutana w kozuch, trzecim
mezczyzna z czarnym wasem o niezwykle'Ostrym spojrzeniu. . ,:
Przedstawili sie jedno po drugim:
-Jestem Sorokin, Kalibanowa, jestem Agapow.
Ostatni dodal przy tym twardo i nieublaganie:
-Stanowimy kolegium Rewolucyjnego Trybunalu Frontu Wschodniego.
Poczestowalem ich papierosami, przy czym Agapow zauwazyl:
-Jak widac - towarzyszu Gaszek - nie jest wam tutaj zle. Na palenie takiego tytoniu ludzie,
ktorzy uczciwie sluza rewolucji nie moga sobie pozwolic.
1\1
Kiedy przyniesli samowar, rozmawialismy o zupelnie innych sprawach: Sorokin mowil o
literaturze i wyznal, iz kiedy byl lewym eserem wydal w Piotrogrodzie zbior wierszy pod
tytulem "Bunt", ktory, niestety, zostal przez komisariat prasy skonfiskowany. Dzisiaj juz tego
nie zaluje, bo wlasciwie byl to wyglup. Studiowal neofilologie, a dzisiaj jest
przewodniczacym Rewolucyjnego Trybunalu Frontu Wschodniego.Byl to naprawde subtelny,
mily czlowiek z delikatna jasna broda, za ktora go delikatnie pociagnalem, kiedy pilismy
herbate.
Towarzyszka Kalibanowa, byla studentka medycyny i rowniez kiedys lewa eserka:
sympatyczna, zywa osobka znala calego Marksa na pamiec. Agapow -trzeci czlonek
Rewolucyjnego Trybunalu - reprezentowal poglady najbardziej radykalne. Pracowal jako
skryba u pewnego moskiewskiego adwokata, u ktorego swego czasu ukrywal sie general
Lelenin. Wedlug jego slow adwokat byl najwiekszym padalcem na swiecie, albowiem placil
mu miesiecznie pietnascie rubli. W ,,Ermitazu" dal trzy razy wiecej napiwku kelnerowi, ktory
przynioslszy mu porcje jesiotra wyrazil rowniez zgode, aby adwokat plunal mu w twarz.
Caly jego wyglad wskazywal, ze to wszystko, co poprzedzalo upadek caratu uczynilo z
niego czlowieka srogiego, nieublaganego, twardego i groznego, ktory juz dawno wyrownal
rachunki z tymi. co mu placili pietnascie rubli, a teraz walczy z cieniem przeszlosci wszedzie,
gdziekolwiek sie znajdzie, przenoszac swa podejrzliwosc na otoczenie i stale rozmyslajac o
jakichs nieznanych zdrajcach.
Mowil zwiezle, ucinanymi zdaniami pelnymi ironii. Kiedy go poprosilem, aby wzial sobie
kawalek cukru, powiedzial:
-Tylko dla niektorych zycie jest slodkie, towarzyszu Gaszek, ale i im zgorzknieje.
Podczas rozmowy, gdy, rzecz zeszla na to, ze jestem Czechem, Agapow zauwazyl:
-Jak bys wilka nie karmil, zawsze na las spoglada.
Towarzysz Sorokin na uwage Agapowa odpowiedzial:
-Wszystko sie wyjasni podczas sledztwa.
Towarzyszka Kalibanowa usmiechnela sie i powiedziala:
-Mysle, ze powinnismy towarzyszowi Gaszkowi pokazac nasze pelnomocnictwa.
Powiedzialem, ze bardzo mnie to ucieszy, kiedy sie wreszcie dowiem, z kim mam honor,
poniewaz bez waznego powodu nikomu nie pozwole budzic sie po nocy. ,".W tym
momencie Agapow otworzyl maly neseser i pokazal takie pelnomocnictwo: , ,
213
Rewolucyjna Rada WojennaSztabu Frontu Wschodniego '
Nr 728-b
Symbirsk
Pelnomocnictwo wydaje sie tym oto: A. Sorokinowi, Kalibanowej i Agapowowi, bowiem sq
mianowani przez Rewolucyjna Rade Wojenna Sztabu Frontu Wschodniego i maja prawo
prowadzic sledztwo na podstawie pelnomocnictwa przeciw komukolwiek i gdziekolwiek. Dla
wykonywania wyrokow przez nich ogloszonych nakazujemy wszystkim jednostkom
wojskowym oddac do ich dyspozycji zolnierzy w ilosci zadanej.
Rewolucyjna Rada Wojenna Sztabu Frontu Wschodniego (podpis) - Mysle, iz to zupelnie
wystarczy, towarzyszu Gaszek - powiedziala Kalibanowa.
-Oczywiscie - zgodzilem sie - ale zdejmijcie kozuch, poniewaz zaraz znowu pojawi sie tutaj
samowar, a oprocz tego w izbie jest cieplo.
Agapow nie pozwolil, by mu umknela okazja, wiec zapytal:
-A wam nie jest cieplo? Mysle, ze wam jest chyba goraco.
-Mam tu termometr - odpowiedzialem - i jesli chcecie, sprawdzcie tam pod oknem, czy
temperatura jest wlasciwa.
Sorokin, najwazniejszy z nich, odlozyl swoj polkozuszek na lozko i oswiadczyl, iz zaraz po
herbacie przystapi do sprawy.
Jeszcze dzisiaj, gdy przypominam sobie towarzysza Agapowa, lubie go za jego szczerosc,
otwartosc...
On byl takze pierwszy, ktory zazadal, abym nakazal odniesienie samowaru, bo teraz
rozpocznie sie przeciwko mnie rozprawa glowna oraz sledztwo. Swiadkow przywolywac nie
trzeba. NajzupelnieTwystarczy oskarzenie przygotowane w Symbirsku na podstawie
telegramu towarzysza Jerochimowa o tym, ze wypuscilem na wolnosc pulkownika
Makarowa i darowalem mu wlasnego konia, aby mogl sie przedostac do nieprzyjaciol. -
Agapow wiec proponuje zakonczenie przesluchania i domaga sie dla mnie kary smierci
przez rozstrzelanie. Wyrok powinien byc wykonany w ciagu dwunastu godzin.
Zapytalem towarzysza Sorokina, kto wlasciwie przewodniczy i kieruje rozprawa i
otrzymalem odpowiedz, ze wszystko jest w calkowitym porzadku, poniewaz Agapow jest
przedstawicielem strony oskarzajacej.
214
Wtedy zazadalem, aby przywolano towarzysza Jerochimowa, albowiem w pierwszym
porywie gniewu kazdy czlowiek moze wyslac telegram.Niech bezposrednio zostanie
przesluchany jako swiadek.
Agapow oswiadczyl, iz jest to wlasciwe, bowiem jesli Jerochimow wyslal telegram, to
najpewniej wie o mnie jeszcze wiecej.
Zgodzilismy sie. ze Jerochimow zostan,ie natycbmijast przyprowadzony, aby dal o mnie
swiadectwo.
Posialem po Jerochimowa...
Przyszedl rozespany i zrzedzacy. Kiedy go Agapow poinformowal, ze to, co przed soba
widzi, stanowi Rewolucyjny Trybunal Frontu Wschodniego, wyslany, aby zbadal na miejscu i
rozsadzil sprawe towarzysza Gaszka, twarz Jerochimowa przybrala wyraz doskonalej
tepo^ 1\1 ' ' ! ' .."',1 Patrzyl na mnie i do dzisiaj jest psychologiczna zagadka, co rozegralo
Sie w jego duszy.
Jego wzrok przenosil sie z jednego Czlonka Rewolucyjnego Trybunalu na drugiego, a potem
na mnie.
Podalem mu papierosa i powiedzialem:
-Zapalcie sobie, towarzyszu Jerochimow. Jest te ten sam dobry tyton, ktory razem dotad
palilismy.
Jerochimow nadal glupio i bezmyslnie patrzyl na cale zgromadzenie az rzekl:
-Telegram, golabki moje, poslalem po pijanemu.
Towarzysz Sorokin wstal i mial wyklad o zielonej zmii alkoholizmu.
Potem mowila Kalibanowa w tym samym sensie, a wreszcie wstal Agapow i pelen goryczy
zazadal surowej kary dla towarzysza Jerochimowa za pijanstwo, poniewaz tego
przestepstwa dokonal bedac dowodca rewolucyjnego pulku twerskiego.
Agapow, piekny w swym uniesieniu, domagal sie kary smierci przez rozstrzelanie.
Wstalem i oswiadczylem, ze nie znajdzie sie zywa dusza, ktora by chciala strzelac do
Jerochimowa i ze bylby z tego powodu bunt \>>/ wojsku.
Kalibanowa zaproponowala dwadziescia lat przymusowych ciezkich robot.
Sorokin -degradacje.
Dlugo do rana dyskutowano za i przeciw kazdemu projektowi, az w koncu skonczylo sie na
tym, iz Jerochimow dostal surowa nagane z ostrzezeniem, ze gdyby sie to jeszcze raz
powtorzylo, zastosowana zostanie wobec niego kara najsurowsza.
215
Podczas calego przewodu sadowego JerochimoW spal.Rano Rewolucyjny Trybunal Frontu
Wschodniego odjechal. Agapow, kiedy sie ze mna zegnal, raz jeszcze powiedzial ironicznie:
,
-Jakbys wilka nie karmil, zawsze na las spoglada. Smotri, brat, glowa leci. Sciskalem im
wszystkim rece...
Czzen-si -najwyzsza prawda Otrzymalem rozkaz ', abym zorganizowal wydzial oswiaty w
chinskim pulku, ktory nam do Irkucka przyslali z pozycji we Wschodniej Republice
Sybirskiej. Natychmiast napisalem do Sun-Fu, dowodcy pulku kilka stow: ..Prosze stawic
sie w oddziale politycznym armii". W odpowiedzi otrzymalem czerwona koperte, na ktorej
adres nalepiony byl na niebieskim pasku papieru na znak szacunku pierwszej klasy.
Tresc byla wyrazona wedlug wszystkich prawidel grzecznosci gramatyki mandarynskiej:
Wielmozny i najmilosciwszy Panie!
Wczoraj mialem honor otrzymac Panski list, w ktorym zechcial.
Pan uzyc tak wobec mnie uprzejmych slow, iz podczas czytania opanowal mnie wstyd i
poczucie zawstydzenia, ze nie jestem godzien takiego szacunku.
W tym liscie spiesze wyrazic Panu, wielmozny i najmilosciwszy Panie, moja najwieksza
wdziecznosc, w pozostalych sprawach osmiele sie pomowic z Panem podczas osobistego
spotkania. Przesylam Panu teraz listowne wyrazy najwiekszego podziwu i szacunku i
wykorzystuje te dla mnie niezapomniana okazje, aby zyczyc Panu najdoskonalszego
szczescia.
Sun-Fu, najpokorniejszy sluga i dowodca l chinskiego pulku gubernii irkuckiej, byly general
zalog chinskich w Nau-Cin, Lin-Chu, Czzen-Ce, U-Czzen i Szuan-Lin.
Przypomnialem sobie, iz kiedy Chinczyk tak pisze o spotkaniu osobistym bedzie go unikal za
wszelka cene i dlatego raczej poslalem po niego. ' Przy koncu sluzby w Armii Czerwonej
Hasek zajmowal sie agitacja pomiedzy chinskimi i baszkirskimi ochotnikami. Mieszkal nad
brzegiem Angary wspolnie z Niemcem oraz Chinczykiem Czzin-czzenchajem- '
217
Przyprowadzili mi starszego Chinczyka w zatluszczonej kurtce angielskiej, w wysokich
butach i spodniach do konnej jazdy.' Skosne oczy bezustannie na znak szacunku spuszczal
ku ziemi, a kiedy dopelnilismy kilka grzecznosciowych formalnosci, uzgadniajac, kto ma
pierwszy usiasc, Sun-Fu, jak nakazuje dobry obyczaj, wyjal swa wizytowke.Na jednej
stronie wizytowki bylo nazwisko, a na drugiej zawolanie wlasciciela, odziedziczone po
przodkach: "Chao-min, bu czumin-emin-sin-cjan-li - dobra slawa odpoczywa, zla biegnie
daleko".
Zapalilismy papierosy i zaczelismy rozmawiac za posrednictwem tlumacza. , Grzecznosc
nakazywala, aby Sun-Fu opowiedzial te momenty ze swego zycia, ktore uznal za dobre.
-Ja, Sun-Fu - powiedzial - kiedy mialem osiemnascie lat, me majac pieniedzy, za
posrednictwem Chou-Ci sprzedalem kupcowi Szi dom, ktory pozostawili przodkowie
wewnatrz bram Szim-Czzi-Min za wiezieniem Ci-Szou-Wej w Pekinie. Dom posiadal
szescdziesiat osiem pokojow, w ktorych okna, drzwi, parawany, drewniane zaluzje i sciany
widzialy mych przodkow. Dostalem tysiac dwiescie grzywien srebra, ktora to sume
otrzymalem w calosci od kupca Szi za posrednictwem Van-Cun oraz urzednika Tun-Czi,
oddawszy im najpierw dwanascie zapisow na hipoteke. Potem zaplacilem za weksle w
oddziale bankowym firmy Juj-Taj w Sau-Denskiej gubernii i wykupilem skrypty dluzne w
okregu licencjanskim za tysiac grzywien srebra i wyjechalem do Szanghaju. Bylo to w roku
osmym, szostego ksiezyca, trzynastego dnia panowania namiestnika Gauau-Cuj. W
Szanghaju udalem sie do koszar Szau-Czeu-Chen, gdzie uczylem sie dwanascie lat i
zostalem mianowany generalem, otrzymawszy od rzadu w darze dwa worki suszonych
malych czarnych zolwi, jeden worek gniazd jaskolczych drugiego gatunku, dwa worki
cynamonu, jeden worek suszonych ryb i trzy worki skor krowich. To wszystko kupil ode
mnie kupiec San-Czeu-Chau, zaplaciwszy mi cztery tysiace sto grzywien czystego srebra i
szkatulke opium. Mialem byc wyznaczony na dowodce portu szanghajskiego, kiedy tu
wlasnie zdarzylo mi sie podczas przyjecia pozegnalnego dla urzednikow zalogi wojskowej
urazic krupiera domu gry Chou-Fa, ktorego wszyscy urzednicy byli dluznikami i za kare
poslali mnie do polnocnych jednostek w Nau-Czen, Lin-Chu, Szin-Szi, U-Czzen, Szuan-Lin i
Czzen-Ce. Co pol roku dostawalem czerwony list bu-fa z lu-czen-czen - wezwanie do
wymarszu na pobieranie podatkow w imieniu najdoskonalsze218 go prezydenta Juan, Szi-
Kaja, ktory byl ucielesnieniem Du-Czamamony.
Wszyscy guan-fu, mandaryni polnocnych prowincji, bali sie mnie, poniewaz ja kladlem
nacisk na czyny moralne poszukujac w prowincjach polnocnych zzen-Si, najwyzszej prawdy,
prowadzonej ku doskonalosci. Ale jak to sie mowi, ze prawda w oczy kole, moi
nieszlachetni nieprzyjaciele poinformowali wladze polnocy, ze jestem tan-mo albo - jak to
sie mowi na polnocy - tan-czan-di, czlowiek bioracy lapowki, aczkolwiek, jak mowie,
kladlem zawsze nacisk na postepowanie moralne, przyjmujac jedynie si-czen-czen-i, male
podarunki na wyrownanie wydatkow podroznych. Jesli ja staralem sie byc doskonalym,
zajmujac sie podczas pochodow rowniez ksiegami starych medrcow z czasow pierwszych
dynastii, moi nieprzyjaciele pozostawali w sluzbie najwiekszych bledow, obwiniajac mnie, iz
dalem najwyzszemu pocztmistrzowi prowincji Sin-Si, memu milemu i doskonalemu
przyjacielowi Ju-Czzen-Guan, wiozacemu do Pekinu od granic Mongolii wybrane podatki
oraz oplaty celne, ochrone wojskowa jedynie po to, by Ju-Czzen-Guan mogl zniknac bez
sladu. Kiedys za czasow piatej dynastii na dworze wydano ksiege "Mo-J-Mo", to jest
sposob, jak wzbudzac podejrzenie przeciwko drugiemu; nie wiem, czy krazy jej odpis w
prowincjach polnocnych, ale zdaje mi sie, ze chyba tak, poniewaz najwyzszy senat sadu
Nej-Ge nieustannie dostawal skargi, w ktorych obwiniano mnie o najgorsze przestepstwa i
gwalty, wskazywano, iz moi zolnierze nie sa czjun-szi, prawdziwym wojskiem, ale czje-lu-
duan-sin, lupiezcy na drogach i w wioskach chunguzi, chaj-kon. Byc moze, iz bylem niezbyt
surowy wobec moich zolnierzy, poniewaz staralem sie byc dobrym wobec wszystkich, a
wiadomo, iz nikt nie jest Wierchnego Udinska, gdzie nas Czao-Tun-Szen, rzad prowincji,
przyjal do swych wojsk. Ale i tam przesladowali mnie nieprzyjaciele i tak poslali nas za
Bajkal, w 0-Go, do Rosji. Dzisiaj widze, iz wielu ludziom duzo brakuje do doskonalosci, a
jesli ja nie jestem doskonaly, to innym jeszcze dalej do tego, aby poszukiwac drogi do
doskonalosci poprzez przywiazywanie wagi do czynow obyczajnych, o co ja sie staralem
przez cale moje zycie, szukajac odkupienia w poznaniu prawdy.
Umilkl, a jego skosne oczy skakaly z przedmiotu na przedmiot, a w koncu utkwily we mnie
zupelnie obojetnie z takim chlodem, jakby chcial mi powiedziec: - Cjuan-cza-baj, bialy
diable, dla mnie ty nie istniejesz.
Kazalem przelozyc to, co powiedzialem do Sun-Fu:
-Bardzo jestem wam zobowiazany za wasz krotki zyciorys, ktory swiadczy o waszej
doskonalosci. Wyobrazam sobie jasno rowniez nie
219
mniejsza doskonalosc waszego' pulku, ktoremu niczego nie brakuje oprocz komisji
oswiatowej fa-ghuan-czjao-chua. Szkoly, teatru, wykladow. To w pulku musi byc.
Przyniescie mi za dwa dni projekt, jak to sobie wyobrazacie, aby to odpowiadalo potrzebom
waszych rodakow.Sun-Fu nakazal przelozyc tlumaczowi:
-Oswiata ma zwiazki z wszystkimi systemami wychowawczymi i moralnymi. Czjao-Chua
oswiata, pragnie osiagnac prawde, ona nie moze znajdowac sie we wladzy formul i bledow,
ale musi brac poczatek z serca i nauki o moralnosci a opierac sie o czuam-co, bledy natury
ludzkiej. Jestem szczesliwy, ze nazajutrz bede mogl wylozyc swe poglady na te sprawy,
czuje sie wszakze nazbyt cju-e, nikczemnym i nic nie znaczacym i wstydze sie, ;ze na mnie
padl wasz wybor i ze chcecie w ten sposob ocenic zdolnosci czlowieka, ktory jest wobec
was nazbyt zobowiazany, wiec nie nioze odmowic wam takiego drobiazgu.
Sun-Fu wstal i podal mi reke, tak zimna jak jego oczy. Koreanczyk, tlumacz, kiedy podawal
mi reke,,w dowod szacunku zdjal swe okulary. ^ Kiedy odeszli, czulem w zapachu czosnku i
bobrowego sadla, ktory po sobie zostawili, dusze Chin, ktora trzeba przewietrzyc.
Przypomnialem sobie, ze wczoraj podczas rozmowy z komisarzem sztabu piatej armii
dotyczacejSun-Fu, powiedzial mi: To jest lotr.
Pod wieczor przyszedl z wizyta drugi Chinczyk. Byl to maly mezczyzna z zupelnie gola
czaszka, w czarnym ubraniu. Mial bladozolta obrzmiala twarz, jak to bywa u palaczy opium.
Was mial wygolony, a tylko na brodzie sterczala kepka czarnych wlosow, niezwykle rzadka.
Mial cos wesolego w twarzy, ale nie mozna bylo dobrze rozeznac - smieje sie albo tez
szczerzy zeby.
Chinczycy maja niezwykle rozbudowana sluzbe wywiadowcza. Mozecie byc pewni, ze jesli
spotkaja sie dwaj Chinczycy, to beda mowic o trzecim: ,,Akurat widzialem jak Bo-cja-dza
kupowal u Szen-Szena jarzyny". A drugi z pewnoscia doda: "Z ktorymi poszedl do domu
Zen-Czzu-Zen". ;
Dlatego zupelnie mnie nie zaskoczylo, kiedy gosc powiedzial: - Sun-Fu byla, pulkownik Sen-
Fu, byla moja Lu-J-Jao, moja mowila rosyjski moja nie chciala tlumacz, moja dobrze rosyjski
jezykowi. Moja wszystko mowila o: rosyjski. Cho-Cho (dobrze), Sun-Fu, pulkownik byla -
byla. Sun-Fu, pulkownik, mala-mala maszynka 2. 2 Bardzo trudno podac, jak zle mowil Lu-
J-Jao po rosyjsku. Moja - znaczy "ja".
Chinczycy nie znaja rodzaju, przypadku, deklinacji i koniugacji. Nadto zmieniaja slowa Z
obcego jezyka. Tak wiec mala - mala maszynka oznacza rosyjskie slowo moszenik
(oszust).
220
Zaproponowalem herbate i papierosy, podczas gdy Lu-J-Jao przyjemnie szczerzyl zeby i
kontynuowal, wtracajac do swej mowy wielka liczbe chinskich slow z polnocnego dialektu,
co czynilo nasza rozmowe jeszcze trudniejsza i bardziej niezrozumiala:-Ja, Lu-J-Jao, nigdy
nie byla sza-daj, glupkami. Moja chan-szi-czzan-lio, moja maj-maj-sin-ci-laj-lio, s Chcialem
mu przerwac i wyjasnic, ze obecnosc tlumacza jest konieczna, w zwiazku z czym on odparl:
-Trzymala sie na nogach. Dyszy, dyszy, nie upadla.
To zagadkowe zdanie bylo doslownym wszakze zlym przekladem dlugiego okreslenia
chinskiego, ktore ma chyba to oznaczac:
-W takim wypadku, odejde. , :
Siedzial jednak nadal, a dla mnie bylo oczywiste, ze pic nie jest jego wiekszym zyczeniem,
jak wlasnie to, aby tlumacz juz sie tu znalazl.
Bylem przekonany, iz Lu-J-Jao odrzucajac tlumacza, uczynil to jedynie z grzecznosci, by
zaoszczedzic mi pracy.
Zadzwonilem i przez telefon domowy polaczylem sie z kancelaria, nakazujac, aby przyszedl
tlumacz.
Z kilku slow zorientowalem sie, ze Lu-J-Jao dobrze wiedzial o tym, ze tlumaczem jest
Koreanczyk, ktory nalezy do narodu znanego z tego, ze kiedy wie cos o jakims Chinczyku
odczuwa wielka radosc, ze o tym innemu Chinczykowi nie powie.
Lu-J-Jao rozpoczal w szybkim tempie:
-Ja Lu-J-Jao, przyszedlem zwrocic wam uwage na Sun-Fu. Jest to czlowiek cjao-czzan, to
jest niegodny, aby zostac podeszwa pod stopa.
Nie wiecie bowiem, kim jest Lu-J-Jao. W dwudziestu dwu prowincjach Chin, znaja jego imie.
Wiecie, co to jest Ciao-Ven-Bu-Ja-Ja-Juj-Zen?
Jakze, nie znacie czasopisma "Uczonosci nie odstepuj innym"? I nie znacie pisma
,,Braterstwo Zjednoczonych Serc", ktore wychodzilo w Szi-czan? Nie znacie wydawcy tych
pism, mnie Lu-J-Jao? Tak, to ja jestem. Lu-J-Jao, ktory tak dobrze zna Sun-Fu. Co robil
Sun-Fu w prowincji Kanton. Czze-czjan, Guan-Si? Dlaczego scigali go listem gonczym w
portach Si-Mao, Men-Czi Su-Czzou, dlaczego uciekal z wiezien w Czen-Du, Fu-Dzzou, w
Jun-Jan i Szan-Dun? Dlaczego przez trzy lata ukrywal sie w Czemulpo, Fusanie, Kuzanpo,
Juauszanie w Korei?
General? Nigdy. Chcialbym, abyscie wyostrzyli sluch. Sun-Fu jest sjun-szou, podstepny,
zlodziejski morderca. Zyczylbym sobie, aby wiadomosc ta nie uczynila was nieszczesliwym,
poniewaz zycze wam z czystego serca wszystkiego, co najlepsze, mimo iz i ja nie jestem
doskonalym.
Dlatego jestem tutaj lubiany i ciesze sie. ze zawsze, kiedy bedziecie sobie zyczyc
wiadomosci o ktoryms z moich rodakow zwrocicie sie jedy221 nie do mnie i przekonacie sie
zawsze o sprawiedliwosci mych slow, albowiem taki ja jestem, Lu-J-Jao, ktorego bardzo
kochaja jego ziomkowie.
Przez caly czas, kiedy mu dziekowalem za informacje, zapewniajac go, ze zwracac sie
bede wylacznie do niego, proszac, aby zostawil mi swoj adres Lu-J-Jao patrzyl na mnie
oczyma tak samo zimnymi jak Sun-Fu.
Jakby i on chcial powiedziec:
-Cjuan-cza-baj, nie istniejesz dla mnie, bialy diable.
Drugiego dnia przed poludniem zgloszono, ze chca ze mna rozmawiac dwaj Chinczycy.
Kiedy ich wprowadzili, na pierwszy rzut oka stwierdzilem, ze mam honor spotkac sie z
Chinczykami ubranymi bezblednie po europejsku w eleganckich bucikach - fason
amerykanski. Starszy mial nawet rekawiczki. Obaj mowili sprawnie po francusku, a starszy
przedstawil sie: Czun-Li-Ja-Min, konsul chinski w Irkucku, a to moj sekretarz Gu-Czjao-
Czzan. W ciagu polgodzinnego przemowienia wyjasnil mi powod swej wizyty. Po pierwsze
przyszedl sie przedstawic i zaoferowac swe sluzby, gdybym czegos potrzebowal. (Troche
zagadkowe, nieprawdaz?). Po drugie dowiedzial sie, ze wczoraj wieczorem byl u mnie
niejaki Lu-J-Jao. Przyszedl, aby mnie ostrzec przed tym czlowiekiem.
Nie znam jeszcze jego krajanow, musze wiec wiedziec i przyjac ostrzezenie, iz Lu-J-Jao jest
najgorszym czlowiekiem na calym swiecie.
Jest bandyta, ktory nie ma sobie rownych. Stal na czele szajki chunchuzow i przemytnikow,
ktora operowala pod Charbinem. Zabil kilku rosyjskich kupcow. Tak, taki jest Lu-J-Jao,
ktory w ostatnich czasach okradl rowniez wielu Chinczykow, dostarczajac im zamiast opium
jakiejs zywicy. Lu-J-Jao mieszkal gleboko w Rosji, choc udaje, ze mowi zle po rosyjsku.
Podczas wojny rosyjsko-japonskiej pracowal dla Japonczykow jako szpieg i tlumacz. Przed
laty podczas pobytu w Rosji wyludzil od bogatego chinskiego kupca pieniadze, obiecujac iz
przewiezie zwloki jego zony do Chin, zawiozl trumne do Odessy i tam pogrzebal ja na
cmentarzu, a pieniadze, ktore otrzymal na przewoz zwlok do Chin, schowal do wlasnej
kieszeni i w porcie otworzyl szulernie, w ktorej zniknelo bez sladu wielu gosci. Obecnie
snuje w Irkucku spisek przeciwko niemu, Czun-Li-Ja-Minowi, pisze donosy do komitetu
rewolucyjnego, ze chinski konsul przemyca z Irk,u,cka do Chin zasobnych w zloto
Chinczykow.
Pomiedzy wszystkimi Chinczykami Lu-J-Jao jest znienawidzony, wszyscy go unikaja.
Sekretarz chinskiego konsula, pan Gu-Czajo-Czzan, zauwazyl jeszcze, ze Lu-J-Jao sprzedal
zone pewnemu buriackiemu koczownikowi za bardzo mizerna szkape, na ktorej uciekl, kiedy
pod Czyta scigali go za rozboj i wielokrotne zabojstwa.
222
Zapytalem sie, co panowie sadza o pulkowniku Sun-Fu.ij - Maz znakomity - odpowiedzial
konsul- czlowiek najdoskonalszy. Szczery, prawdomowny, szybko zdazajacy do
doskonalosci wedle wszystkich regul blogoslawionej nauki Lao-Gur.-Czlowiek najbardziej
sympatyczny r- dodal sekretarz konsula - najbardziej godny szacunku, najlepszy ze
wszystkich, z ktorymi sie kiedykolwiek zetknalem.
I tak zegnal sie ze mna pan Czun-Li-Ja-Min:
-Prosze miec pewnosc, ze jesli zechce pan otrzymac jakiekolwiek o kimkolwiek informacje,
jestem do uslug. Znam tutejsza kolonie chinska doskonale. Wszyscy sa mi bardzo
zobowiazani, poniewaz nieustannie mnie potrzebuja. Jestem dla nich ojcem i matka.
Po ich odejsciu jakis Chinczyk przyniosl mi skrzynke z laki ze zwykla chinska ornamentacja -
ptak lecacy nad trzcinami. W szkatulce byly pomadki z trzcinowego cukru woniejace
wstretnym zapachem pizma. Na pomadkach lezal list pisany na czerwonym papierze o
tresci niezwykle grzecznej, co sie okazalo po odczytaniu tekstu przez tlumacza Li-Pi-Ti:
Wielce szanowny Panie! - Ze szczegolna radoscia dowiedzialem sie o Panskim pobycie w
tym miescie, ktore po Panskim przyjezdzie stalo sie dla mnie milym i niezapomnianym,
poniewaz ulice tego miasta rozjasnia Panska obecnosc. Jestem tak zuchwaly, iz
pragnalbym dostapic najwyzszego zaszczytu w mym zyciu - osobiscie z Panem
porozmawiac. Prosze o Panska decyzje. Moj los jest w Panskich rekach. Niezaleznie od
tego, jaka Pan podejmie decyzje, Panska odpowiedz zawsze pozostanie dla mnie
najcenniejszym darem.
Prosze wybaczyc moja smialosc. Zycze najwiekszego oraz najdoskonalszego szczescia.
Chuan-Chun - Nie wierzcie Chinczykom - powiedzial Koreanczyk, tlumacz, kiedy mu
podyktowalem odpowiedz, ze bardzo mnie ucieszy, jesli bede mial zaszczyt osobiscie
poznac pana Chuan-Chuna.
-Chinczycy - mowil Koreanczyk - sa daj-dzar-diczzu, po rosyjsku, suprosnaja swinja 3.
Pan Chuan-Chun mowil dosc dobrze po rosyjsku, a na pytanie, dlaczego pisal do mnie po
chinsku, odpowiedzial, iz z grzecznosci, poniewaz 3 Suprosnaja swinja - prosna swinia
(ros.)
223
myslal, ze gromadze z takich rzeczy zbiory. Kiedy przed laty pracowal w Moskwie w handlu
herbata, sprzedawal rowniez do prywatnych kolekcji listy handlowe.Nie przyszedl wszakze z
tych powodow. Jego wizyta ma na celu zwrocenie uwagi na utalentowana dwojke znanych
oszustow, na Czun-Li-Ja-Mina, ktory podaje sie za chinskiego konsula oraz na Gu-Czajo-
Czzana, chcacego uchodzic za jego sekretarza. Aby mi to jeszcze lepiej wyjasnic, musze
przedtem dowiedziec sie, iz w czasie, kiedy Irkuck znajdowal sie we wladzy admirala
Kolczaka, ci lajdacy sprzeniewierzyli przy dostawach ryb i ryzu kilka milionow i byli osadzeni
na katorge w Kopalniach Czeremchowskich. Po przewrocie uciekli z katorgi i przybyli do
Irkucka prawie w tym momencie, kiedy uciekl stad chinski konsul, ktory mial na sumieniu
nadmierne wspieranie nieboszczyka admirala. Natychmiast obaj oglosili, iz przejmuja
konsulat, zrobili dla siebie pieczecie i tak to juz idzie. -- A co myslicie o Lu-J-Jao? -
zapytalem pana Chuan-Chuna.
-Przepiekny czlowiek - odpowiedzial - godny szacunku, prawy, stara sie zostac
doskonalym, zdaza ku prawdzie.
Chuan-Chun pozegnal sie ze mna serdecznie zapytawszy, czy moglby mi poslac herbate
prawdziwa, z poludnia Chin.
Po jego odejsciu, przyznaje, zakrecilo mi sie w glowie. Gdzie znajduje sie ta najwyzsza
prawda, zmierzajaca do doskonalosci, jak sobie zyczy Budda, prawda "czzen-si!!?
W ciagu najblizszych dni zawirowalo w mojej glowie jeszcze bardziej. Najpierw przyszedl
niejaki Tou-Mu i oskarzyl pana Chuana-Chuna o falszowanie banknotow i inne zbrodnie.
Pan Sjun-Czjan oswiadczyl, iz Sun-Fu jest lotrem a chinski konsul i jego sekretarz
najuczciwszymi ludzmi pod sloncem. Pan Lao-Po-Cza wyjasnil, iz pan Tou-Mu, Chuan-Chun,
chinski konsul i jego sekretarz, Lu-J-Jao oraz pan Sjun-Czjan sa najwiekszymi drabami i
wyrzutkami spolecznymi, jakich kiedykolwiek ziemia nosila. Szacownym wyjatkiem z calej
kolonii jest pan pulkownik Sun-Fu, ktory jest najdoskonalszym glosicielem prawdy, bez
jednej plamy na honorze.
Pan Fa-Dza postawil pana Lao-Po-Cza w bardzo niekorzystnym swietle, wyliczajac przez
kwadrans jego przestepstwa.
Pan Lao-Bin oskarzyl Fa-Dza o zamordowanie wlasnych rodzicow i kilka mniejszych
zbrodni.
Kazdy dzien przynosil nowe odkrycia...
Pulkownik Sun-Fu otrzymal z intendentury dla swego pulku dwa ty224 siace plaszczy
wojskowych, dwa tysiace kompletnych mundurow oraz dwa tysiace par butow, ktore kazal
zlozyc w magazynie na Inokientijewskiej.
Po trzech dniach przyszedl do mnie wraz z tlumaczem i ten przelozyl te oto jego mowe:
-Jestem szczesliwy, iz moge was znowu zobaczyc, aczkolwiek wystepuje przed panem jako
istota rozplywajaca sie w placzu i smutku.
Nie przynosze propozycji dotyczacych komisji oswiatowej - fa-ghan-czjao-chua -w mym
pulku. Moje serce placze, a czolo moje zachmurzone jest rozpacza. Stalo sie, biada, cho-
chuan, stalo sie najwieksze nieszczescie, przeklete, cza-nan. Zloczyncy zlupili moj magazyn
na Inokientijewskiej i ukradli, przeklete diably, dwa tysiace plaszczy, dwa tysiace
kompletnych mundurow i dwa tysiace par butow. Niech beda przekleci!
I na znak rozpaczy pulkownik Sun-Fu poczal jeczec:
-Ku, t-ku, ku-szen, ku-ku-ti-ku.
Kazalem go odwiezc na przesluchanie do glownej straznicy. Sledztwo wyjasnilo, ze
pulkownik Sun-Fu zalozyl spolke komandytowa, ktora ograbila magazyn pulkowy.
Jej czlonkami byli wszyscy, ktorzy uprzednio mnie wizytowali. I pan Lu-J-Jao, pan Chuan-
Chun, pan Tou-Mu, Sjuan-Czjan, Lao-Po-Cza, Fa-Dza i pan Lao-Bin.
-Chinski konsul i jego sekretarz doskonali panowie Czun-Li-Ja-Min oraz Czu-Cjao-Czzan,
pozyczyli w tym celu swoj samochod i zadowolili sie dwustu piecdziesiecioma kompletami
wszystkiego; znaleziono je w ich skladach.
Mowi sie, iz wszyscy wyglosili przed sadem niezwykle piekne mowy, bogate w cytaty z
pism starych filozofow dawnych Chin, potwierdzajace, iz w swym zyciu przywiazywali wage
przede wszystkim do czynow moralnych i poszukiwali czzen-si, najwyzszej prawdy,
umozliwiajacej dazenie do doskonalosci. Ze poszukiwali jej przypadkiem w magazynie
mundurow na Inokientijewskiej, jest zrzadzeniem losu.
Czzen-si, najwyzsza prawda, nie moze sie rozbic o jakies dwa tysiace plaszczy wojskowych
i dwa tysiace par butow.
225
15 - Nieznane przygody SzwejkaMale nieporozumienie Syberyjski Komitet Rewolucyjny w
Omsku polecil mi, abym natychmiast wyprawil sie z Irkucka do Urgi w Mongolii, powital tam
przedstawiciela republiki chinskiej, generala Sun-Fu i przeprowadzil z nim rozmowy o
wszystkim; co dotyczylo odnowienia kontaktow handlowych republiki chinskiej oraz
wschodniego Sybiru.
Na drugi dzien otrzymalem kolejny telegram z zadaniem, abym przywiozl generala Sun-Fu
do Irkucka, by towarzysz Gabranow, przedstawiciel ludowego komisariatu spraw
zagranicznych mogl z nim omowic umowe dotyczaca granic Rosji Radzieckiej z Mongolia i
Chinami.
Tak sie zlozylo, ze wzialem ze soba dwa bataliony piechoty i szwadron jazdy jako oddzial
honorowy, a na wszelki przypadek baterie artylerii lekkiej.
Z Irkucka wyszlismy w szyku pieszym i nigdzie nie napotykalismy Oporu. Buriaci wszedzie
wychodzili nam naprzeciw z pieczonymi baranami i kumysem.
Posuwalismy sie w ten sposob bez przeszkod az do Selengi, glownego miasta ajmaku
selenginskiego. W Selendze sytuacja sie nieco zmienila na nasza niekorzysc. Nieznani
agitatorzy wzburzyli przeciwko nam kilka ajmakow Buriatow zabajkalskich. Glosili, iz idziemy
rekwirowac bydlo.
W Szudjarze na stepie pojawili sie pierwsi uzbrojeni jezdzcy buriaccy, a kiedy doszlismy do
jeziorka Ar-Meda, stanelismy naprzeciw trzem tysiacom buntownikow, ktorzy wyslali do nas
parlamentariuszy z laskawa propozycja, bysmy sie poddali, a kiedy juz beda nas mieli
razem sugerowali, aby moje wojsko udalo sie w strone Altaju i zywilo sie do zimy lupieza. W
zimie mozemy sie rozejsc do swych domow.
Propozycje odrzucilem i przedstawilem powstancom nowy projekt: niech sie oni nam
poddadza }przylacza do naszych oddzialow. Mial to
226
byc dyplomatyczny trick - buriaccy jezdzcy w naszym pochodzie stanowiliby ochrone przed
atakiem innych tubylcow, tez Buriatow.Musze powiedziec, ze nie wszystko powiodlo sie
zgodnie z moimi oczekiwaniami. Powstancy naprawde sie nam poddali, kiedy uslyszeli iz
mamy ze soba artylerie i w ten sposob moj oddzial honorowy zostal powiekszony o trzy
tysiace dzikich buriackich jezdzcow.
Ale z powodu sasiedzkiej solidarnosci laczyli sie z nami rowniez koczownicy barkuginskiego,
meszegelskiego i tamirskiego ajmaku (obwodu), a kiedy oddalilem sie od granicy rosyjsko-
mongolskiej, o jakies trzysta wiorst, bylo nas dwanascie tysiecy chlopa.
W Kal-Izyr, malym miasteczku w stepie, przylaczyli sie do nas rozbojnicy buriackiego
atamana Lo-Tum w liczbie osmiuset ludzi, pod gora Mane-Omi szesciusetosobowa banda
chuchuzow i radosnie liczba zolnierzy rosla az do granicy mongolsko-chinskiej przybylem w
dwadziescia tysiecy wojska. Mieszkancy przerazeni uciekali przed nami, w nocy na
wzgorzach palily sie ostrzegawcze ogniska. Mielismy olbrzymie stada bydla, owiec, koz i
koni, ktore moj oddzial honorowy pieczolowicie zbieral po drodze.
Kiedy przybylismy do We-Ram, glownego miasta mongolskiej prowincji Pej-Hur, wyszli nam
naprzeciw przedstawiciele rzadu mongolskiego i lamowie (buddyjscy ksieza) i prosili,
abysmy im darowali tylko zycie. Z Mongolia mozemy sobie robic, co chcemy, oni nie maja
nic przeciw temu, jaka wladze chcemy ustanowic. Trwalo bardzo dlugo, zanim im
wyjasnilem, ze mam jedynie przyjacielskie, pokojowe zamiary i ze ide do Urgi na spotkanie
z chinskim generalem Sun-Fu.
Byli szczerze zdumieni i przydzielili mi jako orszak honorowy dwa pulki wojsk mongolskich,
tak ze do Urgi zblizalem sie juz w sile trzydziestu tysiecy ludzi. Rzad chinski byl tym
zaskoczny i poczal sciagac wojska na granice Mongolii.
Przedstawiciel rzadu japonskiego w Pekinie poczul sie urazony takim postepowaniem Chin,
poniewaz Japonia ma rowniez swe interesy w Mongolii. ^ :
Doszlo wiec do tego, ze pomiedzy Pekinem, i Tokio wymieniono kilka bardzo ostrych
telegramow.
Tymczasem my spokojnie zblizalismy sie do Urgi, aby powitac tam generala Sun-Fu, ktory
rowniez zaniepokojony sciagal do Urgi garnizony graniczne i w koncu mial przeciwko mnie
trzy dywizje piechoty chinskiej, pulk japonskiej jazdy i dwa dywizjony artyleryjskie.
Pod Urga doszlo do fatalnej bitwy, ktora trwala przez dwa dni. Zlozyli tam glowy wszyscy
moi Buriaci. - 227 Bylem rozbity do szczetu. Urga przypadla Chinom wraz z cala prowincja
Pej-Hur. Wrocilem do Irkucka z dwoma ludzmi, a kiedy towarzysz Gabranow,
przedstawiciel ludowego komisariatu spraw zagranicznych zapytal, gdzie mam generala
Sun-Fu powiedzialem:
-Wyniklo male nieporozumienie. On zostal w Urdze...
I otrzepal proch z sandalow swych..
W dniu 4 grudnia 1850 roku poczynajac od zburzenia Jerozolimy, 428 lat od odkrycia
Ameryki, a jesli i to nie wystarczy, w 540 roku od czasu wynalezienia prochu strzelniczego,
opuscilem Rosje Radziecka i pojawilem sie na granicach republiki estonskiej.
W Narwie z zainteresowaniem przeczytalem wyblakly plakat, na ktorym rzad estonski przed
rokiem przyrzekal nieznanym panom, ktorzy mnie pochwyca i powiesza, 50 000 marek
estonskich nagrody.
W tamtym czasie pod Jombrogiem wydawalem pismo ' w jezyku tataro-baszkirskim, dla
dwu dzikich dywizji Baszkirow i innych zabijakow, ktorzy operowali przeciwko bialym
wojskom republiki estonskiej.
Estonczycy mianowicie wkroczyli do Rosji i poprobowali - popierajac Anglie - jak smakuje
rosyjskie lanie, 50000 marek estonskich! Maja - co prawda - marna walute, dziesiec marek
estonskich musicie dac za jedna niemiecka, tym niemniej byla to oferta bardzo necaca,
zwlaszcza kiedy potrzebowalem pieniedzy utraciwszy ostatni milion rubli po drodze z
Moskwy do Narwy.
Na szczescie uswiadomilem sobie, ze nawet gdybym sie im najpiekniej w Narwie sam
powiesil i tak by mi nikt nie uwierzyl, ze to naprawde jestem ja, poniewaz jechalem pod
falszywym nazwiskiem, na podrobionych dokumentach, na ktorych jedno z rzeczywistosci
tylko bylo prawdziwe - moja fotografia.
Z rozmyslan wyrwal mnie pewien przyzwoicie ubrany pan, ktory w lamanym jezyku
rosyjskim zapytal, czynie chcialbym wymienic rosyjskich rubli na marki estonskie. ' Chodzi o
pismo "Or", ktore Haiek redagowal przy pomocy znawcow jezyka mongolskiego przed
wyjazdem z Irkucka.
229
Poznalem go na pierwszy rzut oka. Po wielu latach znowu pierwszy tajniak.Estonskich
zandarmow i straznikow juz widzialem jak dlugim lancuchem stali za zaporami z drutu
kolczastego wzdluz granicy. Patrzylem na nich ze szczegolnym uczuciem, ktore - wierze -
kazdy zdola pojac.
Sama Estonia jest cala zadrutowana, aby nie mogla tam przeniknac mysl socjalistyczna.
Pierwszy napotkany tajniak zagadywal dalej. Staral sie ze mnie nieznanego cudzoziemca,
cos wyciagnac.
Mowil o balaganie w Estonii i chwalil Rosje Radziecka.
Na szczescie wiedze o Rosji zyskalem z jedynego numeru "Polityki Narodowej", ktora
Czechom powracajacym z Rosji za darmo rozdaja pracownicy misji czeskiej, ktora kieruje w
Moskwie pan kapitan Skala.
Powiedzialem mu, aby tak Sowietow nie chwalil, bo czytalem w ,,Polityce Narodowej", ze
pewnemu czeskiemu szewcowi w Piotrogrodzie zona oszalala z glodu i zmarl dziadek w
Chrastowicach pod Berounem.
Trupy walaja sie po ulicach. Z poltora miliona mieszkancow Piotrogrodu przy zyciu pozostal
tylko jeden czlowiek, Zinowiew, ktory w opustoszalym z ludzi Piotrogrodzie lupi kramy za
bialego dnia. Ale to wszystko drobiazg, dzieja sie gorsze rzeczy. Noworodkom...
Tajniak nawet sie ze mna nie pozegnal, pospiesznie odszedl na druga strone dworca.
Przylaczylem sie do transportu powracajacych z Rosji.
Podarte szare mundury starej Austrii, "ruksaki" 2 wyplowiale przez tych szesc lat,
mieszanina glosow i jezykow wszystkich narodow bylej monarchii.
W zacisznym kaciku; malego domku na dworcu, ktory nosi napis "dla panow", pewien
wegierski kapitan przyszywal sobie gwiazdki na zatluszczonym kolnierzyku.
Przed stara twierdza i zamkiem w Narwie przedstawiciel Miedzynarodowego Czerwonego
Krzyza wita po niemiecku ,,ciezko doswiadczonych obroncow ojczyzny".
Niemiecka siostra z Czerwonego Krzyza rozdaje pierwsza niemiecka kawe z sacharyna.
Na bramie starego zamku, w ktorym-miesci sie oboz przejsciowy, tylko wegierskie i
niemieckie napisy.
Ruksak z niem. - plecak Sztandary narodowe wszystkich mozliwych narodow
nieslowianskich.
Czlonkowie amerykanskiego Stowarzyszenia Mlodziencow Chrzescijanskich rozdaja biblie i
spekuluja wymieniajac "romanowki", "kierenki" i rosyjskie ruble na marki estonskie.
Wszyscy klna na Rosje, a zolnierze estonscy potajemnie sprzedaja wracajacym gorzalke.
Zamknela sie za nami brama starego krzyzackiego zamczyska. Pozostaniemy tutaj cztery
dni, nikomu nie wolno wychodzic do miasta.
Na wielkim dziedzincu zaczyna sie rozdzielanie narodow. Jakis pan krzyczy po niemiecku:
-Obywatele Republiki Wegierskiej na lewo, Austriacy na prawo, Czechoslowacy do srodka,
Rumuni pod brame.
Nastaje ogromne zamieszanie. Pod kancelaria stoi jakis byly kadet i placze. Pracownik
Miedzynarodowego Czerwonego Krzyza domaga sie od niego, by powiedzial, gdzie nalezy.
Prowadza go do kancelarii ku mapie. Szukaja tam Koloszvaru i w koncu okazuje sie, iz na
podstawie pokoju wersalskiego stal sie z niego Rumun.
Kadet placze jeszcze bardziej, a siostra z Czerwonego Krzyza daje mu krople walerianowe
na cukrze...
II
Oboz przejsciowy oraz biura Miedzynarodowego Czerwonego Krzyza znajduja sie na
ogromnej przestrzeni starego zamku w Narwie 3, ktory postawili Niemcy z inflanckiej galezi
Krzyzakow, ogniem i mieczem pustoszacy kiedys kraje nadbaltyckie.Dzisiaj niszcza je
angielskie towarzystwa handlowe, dostarczajace niepotrzebnych przedmiotow:
porcelanowe plytki na podlogi w kurnikach, elektryczne samowary i sprzet sportowy,
wszystko to jest niezwykle potrzebne, poniewaz Estonczycy nie maja co jesc.
Zamek w Narwie jest ruina doskonala. Kilka razy niszczyli go Szwedzi, kiedy zamierzali
wygnac z Narwy rycerzy zakonnych. W nowa ruine wpedzil go Piotr Wielki, kiedy wypedzal
z zamku Szwedow. (Blizszych szczegolow nie uswiadczycie W zadnej encyklopedii).
Podczas 3 Wiadomosci historyczne podane przez HaSka nie sa dosc scisle; zamek w
Narwie w 2 pol.XIV wieku przejeli Krzyzacy, odbudowujac go ze zniszczen spowodowanych
przez Nowogrodzian, potem w rekach Moskwy, Szwedow i ponownie Rosjan.
231
wojny domowej mury zamku posmakowaly granatow czerwonych i bialych.W koncu dziela
zaglady dokonuje Miedzynarodowy Czerwony Krzyz, ktory wybudowal z pozostalosci starej
sali rycerskiej, nie szczedzac lopat na dawne mury, latryny dla bylych jencow
powracajacych z Rosji.
Narzedzia Czerwonego Krzyza przerobily rowniez wieze zamkowe na rozne magazyny, do
ktorych - nie daj Boze - aby przyszla inspekcja. .
Miejscowi przedsiebiorczy, spekulujacy obywatele, wywiercili w murach zamkowych liczne
otwory, przez ktore wczolguja sie na zamek ze smierdzaca kielbasa.
Przy kazdej takiej dziurze stoi zolnierz estonski i czeka jak kot na mysz, poniewaz jest
surowy zakaz kontaktow mieszkancow, z powracaja-. cymi z Rosji. Jest to staly dochod dla
tutejszej zalogi - piecdziesiat procent z kazdej libry sprzedanej kielbasy i innej zywnosci,
rowniez jak wedlina mizernej jakosci. .
Na calym zamku panuje wzorowy brud. Wywoluje to wrazenie, jakby zamek byl oblegany w
dawnych czasach, kiedy to nieprzyjaciele wrzucali do twierdzy smierdzace garnki.
Skorupy starannie zebrano, aby nie przecinaly lapci, ale zawartosc garnow znajduje sie
wszedzie, gdziekolwiek spojrzycie.
Rownie pieknie wyglada to takze w budynku bylych rosyjskich koszar na dziedzincu, gdzie
umieszczono biezencow z Rosji.
Brudne prycze, dymiace piece i ciezki zaduch zupy fasolowej. Kobiety biezencow wieszaja
pieluszki swych dziatek.
Pojdziemy juz raczej popatrzec do "soldatenheimu" 4.
Miedzynarodowy Czerwony Krzyz, na ktory Amerykanie ofiarowali tyle pieniedzy, jest
przedsiebiorstwem o czysto niemieckim kolorycie i sprawia wrazenie przedsiebiorstwa
ogromnie dochodowego.
Siostrzyczki sprzedaja kielbase i kawe. Kawa pochodzi z konserw, ktore powinno sie za
darmo rozdawac powracajacym. Kielbase kupuja za 5 marek a sprzedaja za 25 marek
estonskich lub 125 rubli romanowek (carskich) albo za 320 rubli dumskich (kierenek) lub l
000 rubli radzieckich.
Pewnemu Tyrolczykowi, ktory dzisiaj odjezdza z transportem jest wszystko jedno. Czuje
zapach niemieckiej kawy, smakuje napis "Behiit euch Gott" 5. 4 Soldatenheim- dom
zolnierza, tu kasyno. 5 Behiit cuch Gott - Niech Bog was chroni.
232
Jest wzruszony: ' - Kochana siostrzyczko - mowi przejety, chowajac do kieszeni kielbase
kupiona za ostatnie ruble - dziekuje za wszystko, co dla nas zrobilyscie.W "soldatenheimie"
sa tylko niemieckie gazety. Chcialem wlasnie przejrzec we "Freiheit" artykul o ostatnich
lokautach robotnikow w niemieckiej ,,republice socjalistycznej", kiedy na zewnatrz nastalo
straszne zamieszanie i krzyk, ze jakis Wegier skoczyl z wiezy do fosy zamkowej.
Poszedlem tam popatrzec i stwierdzilem: Do fosy zamkowej skoczyl na skutek nieudanej
spekulacji finansowej byly kapitan Haranyi z 18 pulku honwedow.
Jest to wzruszajacy obrazek spekulowania pieniedzmi.
Pan Kapitan Haranyi z obozu w Krasnojarsku zostal odeslany jako inwalida do Moskwy,
gdzie sprzedal na Sucharewce (targowisko moskiewskie) spodnie za 120000 rubli, bluze za
80000 rubli, co mu dalo razem 200 000 rubli radzieckich.
Poniewaz slyszal, iz za granica nie przyjmuja rubli radzieckich i nic nie chca za nie sprzedac,
zakupil od spekulantow na Suchariewce romanowki, carskie dziesiecio-i pieciorublowki, l
000 rubli za 50000 radzieckich. Mial tedy 4000 rubli romanowek. Potem mu ktos
powiedzial, ze rozbito Wrangla i za granica romanowek nie biora, teraz sa tam w cenie
dumskie ruble Kierenskiego. Zamienil wowczas 400 rubli carskich na 2 000 kierenek, ktore
w Narwie ku swemu zdumieniu zamienil na 400 marek estonskich, a te staral sie wymienic
na marki niemieckie.
Dostal za nie 80 marek niemieckich. To mu dodalo odwagi. Zaczal znowu skupowac ruble
radzieckie i dawal za 10 marek niemieckich l 000 rubli radzieckich. Uzyskal w ten sposob
8000 rubli, ktore pelen rozpaczy wymienil na 40 marek, bowiem w tym czasie spadl kurs.
We wtorek dokonal nowej spekulacji z zamiana na carskie pieniadze, a w srode rzucil sie z
jedna marka estonska w kieszeni z najwyzszej wiezy zamku do fosy z okrzykiem:
-EIjen a Magyarorszag!6.
Pochowali go za murem zamkowym, gdzie snem ostatnim spi 400 zolnierzy rosyjskiej Armii
Czerwonej, ktorzy dostali sie do niewoli estonskiej i byli na walach rozstrzelani z karabinow
maszynowych.
Jutro jedziemy do Rewia 7. ' EIjcn a Magyarorszag - Niech zyja Wegry. 7 Rewel - obecnie
Tallin
233
III
Przedostac sie z Narwy do Rewia nie jest sprawa tak prosta i lekka, jak by to sobie ktos
wyobrazal. Musicie przejsc przez caly system roznych przygotowan i zabiegow. Przede
wszystkim nalezy rozebrac sie do naga i oddac ubranie oraz buty do dezynfekcji w
specjalnym przyrzadzie, w ktorym zostana wyprazone. I moze sie wam przydarzyc takie
nieszczescie, a nikt tego wam nie wytlumaczy, ze przedmioty ze skory, np. buty czy
portmonetka w takiej maszynie dezynfekcyjnej zupelnie sie zniszcza i ze ujrzycie przed soba
obrazy grozy i rozpaczy.Pewien biedak wlozyl do wezelka bielizne, ubrania, swoje buty oraz
portfel z romanowskimi piecsetrublowkami. Dwa lata okradal Rosje, zanim zdobyl spory
kapital, ktory z maszyny dezynfekcyjnej po wyprazeniu wyszedl jako skamieniala, skrecona
gruda spalonej i wygotowanej skory z banknotami wewnatrz, ktore powrocily do swego
pierwotnego stanu papierowej wyschnietej papki.
Jesli chodzi o buty, bylo po prostu zagadka, co to powrocilo z maszyny dezynfekcyjnej.
Jakies dwa tajemnicze tlumoczki z twardej skorzanej masy lezaly przed nieszczesnikiem,
ktory w jednej rece trzymal to, co przed pietnastu minutami nazywalo sie portfelem i
majatkiem, i oglupialy spogladal na swoje byle buty. \ W koncu bosonogiego nieszczesnika
odprowadzili do biura Miedzynarodowego Czerwonego Krzyza, gdzie wyplacili mu
piecdziesiat marek niemieckich zapomogi i dali ordynarne buty, wszystko to musial
potwierdzic pietnastoma podpisami.
Tymczasem stalo sie inne nieszczescie: kolejne grupy powracajacych kapaly sie w
brudnych i zimnych lazniach, a dozorcy bili po lapach smialkow z bylej Cekanii, ktorzy kradli
zielone plynne mydlo z kapielowych beczek.
W koncu wszystkich wymytych i wydezynfekowanych zebrano w biurze Czerwonego Krzyza
i zaczela sie nowa procedura. Estonski urzednik kontroluje wedlug spisu, kto dzisiaj
wieczorem pojedzie do Rewia. Wegierskie, rumunskie i czeskie nazwiska stanowia dla
niego zagadke nie do rozwiazania - nie potrafi ich wymawiac.
Dochodzi do licznych nieporozumien. Wola:
-Josef Ncfech! Szukaja go, nikt sie nie zglasza. Szukaja Nefecha pomiedzy Turkami i
Rumunami i nikomu nie przyszlo do glowy, ze jest to Josef Novak, ktory w grupie Czechow
czeka na dziedzincu zamku w Narwie, aby dumnie krzyknac:
-Hier!
234
I moze po dzien dzisiejszy Josef Novak czeka jeszcze w Narwie az wyczytane zostanie jego
nazwisko.Zaczyna sie drugi akt. Walka o konserwy, rozdaja je po jednej na dwu mezczyzn.
Dzieje sie to bez jakiegokolwiek systemu. Zasada altruizmu placze gdzies w ruinach. Darmo
poszukuja tego, ktory dostal konserwe dla drugiej osoby, ponownie w rozpaczy staja w
ogonku w nadziei, ze uda sie zniknac z druga puszka. W koncu zamykaja magazyn i biedny
magazynier z ekspedytorem z olowkiem w reku rozwiazuja trudny problem matematyczny.
Dzisiaj powraca 726 bylych jencow. Jedna konserwa na dwoch - 363 puszki, a wydali 516.
(Polecam goraco to nieznane rownanie ,,Czasopismu Czeskich Matematykow" oraz panu
ministrowi finansow).
Cos podobnego dzieje sie rowniez z darami Amerykanskiego Czerwonego Krzyza. Mloda
mila kobieta bada prosby potrzebujacych, ktorzy zdolali szybko pozbyc sie w baraku koszuli
i teraz z gola piersia demonstruja, ze sa bez koszuli. . - Jeden z proszacych, usiluje mlodej
damie udowodnic, iz naprawde nie ma kalesonow w...
O szostej wieczorem ustawili nas wreszcie szostkami, otaczaja zolnierzami estonskimi i
wyprowadzaja z bramy do sadu przy moscie, gdzie nas powtornie licza.
Liczby sa niezwykle ruchome. Jak mowilem, ma nas jechac 726. Na dziedzincu naliczyli
713, pod brama 738 a teraz jest nas 742.
Urzednik estonski rozpaczliwie macha reka i mruczy: Ilvaja! co odpowiada rosyjskiemu
"niczewo". .
Prowadza nas przez most i jeszcze ze dwa kilometry przez miasto, w ktorym wojna
domowa pozostawila wyrazne slady.
Poprzez rynek biegnie dlugi ciag nie zasypanych okopow na pamiatke potomnym i na uslugi
kanalizacji, ktora pozostala na tym samym stopniu ewolucji jak przed stuleciem kiedy to,
niemieccy rycerze zakonni budowali to miasto.
Na narozniku ulicy Maja widzialem niezwykle sympatyczny obrazek.
Stojkowy rozganial tlustego wieprza i brodatego, spokojnego kozla, ktore zaczely miedzy
soba awanture.
To wszystko, co widzialem w Narwie i moge zakonczyc tymi samymi slowami, jak w
felietonie nr 2.: ,,Jutro jedziemy do Rewia". Redakcji i czytelnikom daje slowo honoru, ze
jutro naprawde odjedziemy do Rewia.
235
IV
Odleglosc stu osiemdziesieciu kilometrow dzielaca Narwe od Rewia przejechalismy w dwa
dni. Urzedy estonskie na kilku stacjach ponownie rewidowaly transport, nie pozwolily
nikomu wyjsc na dworzec, nie bylo wolno niczego kupowac, a w pociagu siedzielismy jak na
wulkanie:Byli jency siedzieli wokol malych zelaznych piecykow, w ktorych ogien wygasl juz
pierwszego dnia, poniewaz na te dwa dni dali nam tylko kilka sztuk brykietow z torfu,
siedzieli i kleli na cala Estonie oraz na przedstawiciela Miedzynarodowego Czerwonego
Krzyza.
Najdluzszy postoj mielismy na dworcu estonskim miasteczka Igoreatis, gdzie doszlo do
otwartego buntu w ostatnich trzech wagonach, ktore zajmowali Wegrzy i Rumunii. Obiegli
nieszczesliwego przedstawiciela Czerwonego Krzyza i burzliwie domagali sie od niego
chleba grozac pobiciem, i :
Podczas tej sceny blizej poznalem pana inzyniera Jozka. Az do tego momentu zyl
niepoznany i przez nikogo niedoceniany pomiedzy austriackimi Niemcami w wagonie nr 7.
Nikt nie przeczuwal, ze ten skromny pan z obozu oficerskiego w Semipalatinsku jest takim
medrkiem-idcalista.
Stanal przed zagrozonym przez tlum przedstawicielem Czerwonego Krzyza i powiedzial
kaznodziejskim tonem:
-Alez panowie, miejcie rozum, dziwie sie, ze tak glosno krzyczycie. Uswiadomcie sobie
dobrze, ze jestescie na obczyznie, goscmi na ziemi estonskiej i ze kazda taka awantura
przedstawia nas w niekorzystnym swietle w oczach Estonczykow. - Zadamy -wrzasneli
Rumuni - aby natychmiast dali nam chleba.
-W Narwie,- krzycza Wegrzy- dali kazdemu chleba na pol dnia i te,raz od poltora dnia
morza nas glodem. Zarznac go!
-Alez panowie! - lagodzil pan inzynier - badzcie cierpliwi, nie stosujcie przemocy! Niech
Estonczycy widza, ze potrafimy sie zachowac przyzwoicie. Pomyslcie, gdyby dzieci
estonskie szly do szkoly, co by sobie pomyslaly. , Przez tlum przemyka niejasne
podejrzenie, ze pan inzynier ma chyba cos wspolnego z czlowiekiem z Czerwonego Krzyza,
a ktos z tlumu bezwstydnie twierdzi, iz w wagonie, ktorym jechal pan inzynier, maja tyle
chleba, ze pala nim w piecu. ' Przedstawiciel Czerwonego Krzyza korzysta z burzy, ktora
zbiera sie nad glowa pana inzyniera i znika. Nastepuje krotkie spiecie. Dwaj
236
estonscy zolnierze spokojnie obserwuja, jak pan inzynier jest linczowany i jak po tym, co go
spotkalo z trudem wlecze sie do swego wagonu.-Ale mnie urzadzili - powiedzial w wagonie
-boli mnie, ze mnie to spotkalo na oczach cudzoziemcow, cale szczescie, ze dzieci nie szly
do szkoly, moglyby sobie pomyslec, ze jestesmy dzikusami. ., Przedstawiciel Czerwonego
Krzyza, za ktorego ofiare poniosl pan inzynier, poczul jednak moralny obowiazek zrobic cos
dla transportu i poszedl pertraktowac z miejscowymi urzedami estonskimi, aby spo-'
wodowaly ugotowanie przynajmniej zupy dla eszalonu. '' Jego rozmowy zakonczyly sie
jednak pewnym sukcesem. Kiedy tylko zaczal mowic o zupie, rozdzwonily sie telefony.
Stacja kolejowa otrzymala rozkaz, by nasz pociag natychmiast odprawiono w droge,
a'przed-' stawicielowi Czerwonego Krzyza przyrzeczone, iz ciepla strawe dostar niemy w
Igwie. . ' . . - , Jedziemy wiec do Igwy, gdziesie dowiadujemy,ze zupy nie g0fuj'a, poniewaz
otrzymamy caly obiad w Morigolje.
Stacja kolejowa Morigolje pozbywa sie nas predko z zapewniemerri, iz na dworcu w
Weinemaje oczekuje nas obiad i kolacja.
Dla honoru wspoltowarzyszy podrozy musze powiedziec, ze czlowieka, ktory nam to
wszystko obiecywal zalatwic odwiezli do szpitala, a my jechalismy dalej. Na stacji
Weinemaje nasz pociag nawet sie nie zatrzymal i w ten sposob, jesli wsrod nas pozostal
jeszcze ktos, kto sadzil, ze temu panu w Morigolje zrobiono krzywde, calkowicie zmienil o
tym sad. ;' W nocy do Rewia zblizal sie pociag, ktorego pasazerowie statfowili ludzi
zdecydowanych na wszystko. Nastroj byl taki, ze zlupienie Rewia bylo bardziej niz
prawdopodobne.
Nad ranem nie bylo miedzy nami nikogo, kto by sie nie zachowywal jak zawziety rabus i
zloczynca.
Jedynie pan inzynier nie tracil nadziei i optymistycznie domnie" mywal, ze przeciez jednak w
Rewlu nas nakarmia.
Inzynier nieustannie mowi o czyms, co kazdy juz od dawna wie.
-Naprawde - mowi -' jest to dziwne, ze czlowiek, jesli poltora dnia nic nie je, odczuwa glod.
Jesli nam w Rewlu nie dadza jesc, glod sam minie. Bez chleba zyje sie bardzo ciezko, a
chleb dobrze syci glod.
-Panie inzynierze - odzywa sie glos z rogu wagonu - jesli nie przestanie pan pieprzyc, daje
slowo honoru, ze otworze drzwi i wyrzuce pana'na tory podczas jazdy. , ; ^ Pan inzynier
mruczy cos o harmonii piekna, dobra i postepu, ti tyrn,
237
ze nadzieja pozwala duszy ^zwyciezy c nad klatwami oraz o duchowym odrodzeniu
prostakow. ,;,, , Swita. Pan profesor Zemanek sprzecza sie z calym wagonem, ze musimy
byc blisko morza i ze juz czuc morskie powietrze. W koncu zauwaza, ze ktos z naszego
towarzystwa wsadzil mu do kieszeni garsc ikry ze zgnilych sledzi, ktorymi ofiarnie
obdzielono nas w Narwie.Czuje sie naturalnie urazony, a pan inzynier delikatnie zwraca mu
uwage, ze najwyzsza cnota jest znosic szyderstwa. Swiat musi kierowac sie ewangelia
milosci.
Kilka zdecydowanie sformulowanych pogrozek zmusza pana inzyniera, by zawiniety w
plaszcz zamilkl az do stacji Kulmo, gdzie wszyscy mezczyzni z transportu rozchwytuja
zgromadzone tu zapasy torfu i,drzewa, aby napalic w wagonach.
Kiedy przyniesli lup i ogien wesolo huczal w malych piecykach, pan inzynier wylazl ze swego
legowiska i przemowil:
-Zbieramy rzecz, ktora do nas nie nalezy. Jest to kradziez a o tym, ktory tak czyni, mowi
sie, ze kradnie. Wszyscy jestesmy odpowiedzialni. Grzeje sie palac kradzionym drewnem,
weglem lub torfem, jestem uczestnikiem rabunku.
W dyskusji po jego oswiadczeniu dochodzi sie do wni'osku, ze w wyprawie nie uczestniczyl i
nie posiada prawa do zysku. Jesli chce siedziec w cieple, musi isc i ukrasc polano. Kto
korzysta z dobra - musi tez na nie swiadczyc.
Otwieraja drzwi i wypychaja go na zewnatrz. Na dworze zimno, dwanascie stopni mrozu. Za
chwile wraca z wielka kloda i mowi:
-Wzialem cudza rzecz, jestem zlodziejem, Po stacji Kulmo roznioslo sie, ze przedstawiciel
Czerwonego Krzyza pozostal na dworcu w Morigolje, aby telefonicznie pertraktowac z
urzedami rewelskimi. Wiadomosc ta przebiega przez wszystkie wagony jak iskra nadziei, az
gasnie w sceptycyzmie, ktory prostymi slowami wyraza pewien obywatel ze Smichowa, ze
.jest to znowu nowy szwindel".
Jego poglad byl najzupelniej sluszny. Kiedy juz mamy wjechac na dworzec w Rewlu, pociag
zboczyl na boczny tor, wielkim lukiem minal miasto Rewel, w ktorym mielismy otrzymac: l.
obiad, 2. kolacje,
3. sniadanie. ,
Pociag ze zwiekszona szybkoscia wiezie nas wzdluz morskiego brzegu. Na morze- nikt, nie
zwraca uwagi, wszyscy patrza przerazeni w.tyl, gdzie za piaszczystymi nasypami chowa sie
Rewel, miasto, ktore tak szczesliwie uniknelo spotkania. Ze zrozpaczonymi i
zdecydowanymi na wszystko jencami.
238
Pociag przystaje u cehr podrozy. Molo, przy nim parowiec do przewozu drobnicy "Cypr",
dalej pomiedzy wyspa Silgit.a nami jeszcze jeden statek na kotwicy. - - Na brzegu oczekuje
nasdeputacja jakiegos stowarzyszenia pan i dziewic z Rewlu na czele z : pastorem' i
rozdaja gazety z ojczyzny, przy czym chor pan i dziewic spiewa wzruszajaco po
niemiecku:Kto chce byc na swiecie szczesliwy musi wyrzec sie grzechow wszystkich.
Kto i w godzinie smierci zaznac chce blogoslawienstwa laski bozej musi czuc tchnienie.
Po pol godzinie pastor wraz z chorem pan i dziewic kapie sie w morzu, a my wszyscy z
groznym krzykiem "hurra"! rzucilismy sie na parowiec "Cypr", stojacy na cumie przy molo...
V
Zaloga statku "Cypr" wszyscy jak jeden maz doswiadczeni marynarze, szybko zrobili z nami
porzadek. Dzialo sie to tak, jakby baca na hali liczyl owce -jedna po drugiej chwyta za skore
i rzuca do zagrody. Kazdy z nas przeszedl przez kolowrot, na ktory zlozylo sie kilka par
muskularnych, owlosionych marynarskich rak, ktore podawaly go dalej, az ocknal sie gdzies
w dole, pod pokladem i znajdowal sie juz wsrod jednej z licznych dziesiatek, ktore rosly pod
pokladem jak grzyby po deszczu.
I zanim sie opamietal, juz ze swa dziesiatka szedl przez druaie wyjscie na rufe statku, gdzie
otrzymal bochenek chleba, konserwe miesna, lyzke, blaszany talerz i kubek i juz znowu
wracal na dawne miejsce na srodokreciu. W ciagu pol godziny caly transport zostal
rozmieszczony, wyposazony i nakarmiony.
Pan inzynier nabral znowu ducha i kontynuuje swoje niepowtarzalne wywody: .
-Zanim stad ruszymy, statek musi przedtem dzwignac kotwice, a pod kotlami trzeba
rozpalic. Gdyby to byl zaglowiec musialby czekac na sprzyjajacy wiatr. Bez wiatru zaglowce
plywac nie moga, sa jak automobil bez benzyny. "Cypr" daje malym stateczkom
dozorujacym porzadek w porcie sygnaly, ze zamierza wyjsc w morze i otrzymuje
odpowiedz, iz nie ma przeszkod. Uruchamia wiec turbinowe syreny, a i my zegnamy sie z
estonskimi brzegami zasnutymi mglami, ktore jakby nam mowily, ze nie war239 to
odwracac sie i patrzec w tyl,-bo niczego dobrego nie zaznalismy na estonskim ladzie.
Tym niemniej kilku sentymentalnych biezencow macha brudnymi chustkami. Na molo stoi
gromadka estonskich chlopcow i dziewczat z niedalekich chat rybackich i pokazuja nam
jezyk.
Trzej strzelcy tyrolscy trzymaja sie za rece i spiewaja:
Wann ich kumm. wann ich kumm. wann ich wieder. wieder kumm...* Czytam tabliczki
ostrzegawcze na statku. Napisy sa niezwykle odkrywcze: "W razie zauwazenia pozaru na
statku, zawiadomic nalezy starszego oficera". ..Na mostek kapitanski osobom postronnym
wstep wzbroniony". ..Klucz od magazynu pasow ratunkowych znajduje sie u mlodszego
oficera, nalezy mu zglaszac kazdy nieszczesliwy wypadek" Dopisuje pod tym: "Jesli statek
zatonie, nalezy o tym powiadomic kapitana".
Ide popatrzec do kantyny, gdzie - jak dzgniecie nozem - wita mnie napis: "Sprzedaz
alkoholu surowo wzbroniona".
Gdziez sie podzialy czasy marynarskiego rumu, whisky i groggu?
Gdzie starzy pijani marynarze Kiplinga, ktorzy pragneli tego pic i wolali "johoho. johoho" i tak
rzeczywiscie pili.
Zamiast alkoholu sprzedaja ciemne piwo, lemoniade, cukierki, pierniki i czekolade, jakby to
dziatki szkolne pod dozorem nauczycieli pod koniec roku urzadzily sobie wycieczke.
Na rufie statku jest druga kantyna, ktora przedstawia rownie smutny Widok, jakby wznosily
sie nad nia dlonie dra dra Foustki i Batjeka9.
Sprzedaja tam cytryny, jablka, sledziki, oliwki, konserwy rybne i widokowki. Otrzymacie tam
rowniez podle niemieck-ie papierosy i jeszcze gorsze cygara.
Podczas dalszego zwiedzania parowca odkrywam kilka dalszych tabliczek z
ostrzegawczymi napisami, dotyczacymi lodzi ratunkowych i przepisow, wedle ktorych
nalezy je spuszczac na wode. Jedna lodz interesuje mnie szczegolnie. Dno jest porzadnie
przedziurawione. Zajrzalem rowniez do kajut marynarskich. Pija kawe. sa trzezwi, nie pala
krotkich fajeczek. Jeden trzyma w reku ksiazke z czerwonymi brzegami.
" "Wann ich kumm..." - Kiedy powroce, kiedy /nowu. /nowu powroce. Spiewaj;! te piosenke
w dialekcie szumawskim z pogranicza czesko-bawarskiego. ' Dr dr Foustka i Batjek-
profesorowie Uniwersytetu Karol;! i gorliwi propagatorzy ruchu abstynenckiego . ,
240
Podejrzewam, ze jest to biblia. Cicho zamykam drzwi, przepraszajac, ze sie pomylilem i
odchodze, by zaczerpnac swiezego powietrza na dziobie okretu, ktory akurat daje sygnaly
statkowi wiozacemu do ojczyzny jencow rosyjskich.Wszyscy wychodza na poklad. Na
statku wiozacym Rosjan wznosza czerwony sztandar.
Parowce zblizaja sie i wymieniaja jakies rozmowy. Oni i my machamy chustkami, krzyczymy
"urra" a tu i tam wielu lzy trysnely z oczu, ktorych nikt sie nie wstydzi.
Dlugo jeszcze niosa sie nasze pozdrowienia po szerokiej, spokojnej powierzchni zalewu, a
echo je niesie ku kredowym skalom wyspy Sigit.
Powierzchnia zalewu jest spokojna, Mewy lataja nad woda, znizaja lot i siadaja na drobnej
fali.
Pan inzynier jak zawsze madrze napomyka:
-Ten ptak nazywa sie mewa smieszka, albowiem jej krzyk przypomina ludzki smiech, a
gdyby sie ptak ten nie smial...
-Wrzucilbym was do morza - mowie powaznie.
Mijamy dlugi pas jakiegos brzegu, a pan inzynier szczerze wyznaje:
-To jest wyspa, poniewaz ze wszystkich stron oblana jest woda.
Jesli ta ziemia z jednej strony polaczona by byla z ladem, stanowilaby polwysep.
Wokol pana inzyniera formuje sie krag sluchaczy. Pan inzynier wskazuje na lodzie rybackie
na zalewie i mowi z wielka pewnoscia:
-Morze jest bogate w ryby, a rybolowstwo jest jedynym zajeciem rybakow. Wiele ryb
pozera sie wzajemnie, bowiem w innym przypadku zginelyby z glodu. Rekin jest
niebezpieczny dla ludzi kapiacych sie w morzu. Morze bywa plytkie lub glebokie. Morska
woda jest slona.
Sluchacze chwytaja pana inzyniera za rece i nogi oraz kolysza nad glebina morska. Pan
inzynier krzyczy:
-Jesli mnie puscicie, utone.
Ktos przynosi wiadro pelne morskiej wody, klada pana inzyniera na pokladzie, polewaja
woda, a potem odprowadzaja do maszynowni, aby sie osuszyl. Jest tak zaskoczony, ze nie
moze sobie przypomniec zadnej prawdy, opamietuje sie dopiero podczas kolacji, kiedy
nadmienia jakby mimochodem:
-Groch pozostaje kulisty nawet w stanie wrzenia.
Jest to oczywiscie swieta prawda, ale ten groch, ktory nam dali w zupie musial podczas
gotowania strajkowac -jest twardy jak bruk na moscie Karola.
241
16-Nic/naiK pr/ygody S/wrjk.i Mile nas zaskoczylo, ze w zupie znalezlismy suszone sliwki,
jablka, platki owsiane oraz ikre ze sledzi.Wyobrazcie sobie, ze wiekszosc zjadla przed tym
tlusta konserwe miesna na zimno, w kantynie kawalek czekolady, marcepanu, jablka,
marynowanego sledzia, cebulke w occie, rybki w oleju oraz napila sie piwa slodowego oraz
lemoniady.
Bylo to solidne przygotowanie do choroby morskiej, ktora sie jeszcze skrywala gdzies za
horyzontem na pelnym morzu. Sciemnilo sie. Na wyspie Silgit swiatla latarni morskiej
blyskaly w ciemnosciach. Zaczal dac wiatr polnocno-zachodni, a kiedy opuscilismy zalew,
fale nie pozwolily na siebie czekac, z pelna werwa i energia pojawily sie same. "Cypr"
obrocil sie pod fala i prul fale, ktore z bolu wyly w te cicha noc i rozwscieczone probowaly
zatopic parowiec, poslac go na dno. "Cypr" zatanczyl nagle taki "cake walk" 10 na morskich
falach, az nas ogarnely z tego powodu mdlosci. Idea jednomyslnosci zwyciezyla na calej
linii. Wszyscy - nie zwazajac na podzialy partyjne, wlasne zdanie, narodowosc - trzymali sie
za brzuch, czyli - jak pieknie sie wyrazil pan profesor Zemanek: ,,Mysle, ze to nas wzielo."
Wszyscy pisarze opowiadajacy o swych podrozach morskich wspominaja o chorobie
morskiej i robia z siebie bohaterow. Wszyscy rzygali, tylko pan pisarz nie wymiotowal.
Stanowi szacowny wyjatek.
Mnie takze wzielo. Chwycily mnie tak mocno, ze pierwszy raz w swym zyciu przypomnialem
sobie Pana Boga i goraco modlilem sie nad rozszalalym morzem:
-Boze wszechmogacy zblizam sie do ciebie w duszy mojej i naprawde pragne z toba
mowic, choc widzisz, co robie. Stworzyles mnie jednak na chwale, miej wiec litosc nad
marnoscia moja. Przyrzekam ci, ze bede przestrzegal przykazan przez ciebie
ustanowionych, wyrzekam sie wszystkich blednych sciezek i nieprawosci, nie chce juz
trzymac z bezboznikami i ateistami, bede pisal do "Czecha" i uloze wiersz pochwalny na
czesc nuncjusza papieskiego.
Skutek byl taki, ze zapisalem trzesaca sie reka w swym; dzienniku: "Jest mi ciagle gorzej i
gorzej. Modlitwa mi nie pomogla", i Slonce wschodzace nad wzburzonym morzem zastalo
nas w tej samej pozycji nad burta, w jakiej stanelismy w nocy.
Pan inzynier, sklaniajac obok mnie glowe nad falami, wyglosil szeptem: 10 "cake walk" -
taniec z folkloru murzynskiego, po 1918 roku modny w Europie.
242
-Na ladzie choroby morskiej nie stwierdzono.A ja biedak nie mialem nawet tyle sily, aby go
wyrzucic za burte jako ofiare wzburzonemu morzu...
VI
Praktyczne wykonanie wszystkich tych roznych ruchow, ktore ludzie i nauka nazywaja
choroba morska, trwalo cale poltora dnia. Na statku bylo smutno, poniewaz nikt, nawet
kapitan, nie wiedzial, dokad plyniemy. : ..,., : . ....Kapitan twierdzil, ze okret musi isc pod
fale, przeciwko czemu nikt doprawdy nic nie mial. tylko ze fale i wiatr bezustannie zmienialy
swoj kierunek i w ten sposob plynelismy raz tak, raz inaczej jak piracki okret obawiajacy sie
brzegu.
Drugiego dnia wieczorem rozpoczal sie znowu taniec gorszy niz poprzedniego dnia.
Wszyscysmy juz pragneli, aby juz w jakis sposob nadszedl nasz koniec.
Kapitan staral sie nas pocieszyc, ze to jeszcze nic strasznego, ze pewnego razu musial isc
pod wiatr i ciac fale przez czternascie dni, a plynal tylko na mala odleglosc z Gdanska do
Rygi, a teraz przeciez plyniemy z Rewia do Szczecina. , ' Przyzwyczailismy sie do choroby
morskiej, a wreszcie zaczela nam smakowac nawet ta oslawiona wszechnie;miecka,zupa z
suszonych sliwek i gotowanych sledzi.
Rankiem pan inzynier wyszedl na poklad i zaczal-krzyczec:
-Ziemia, ziemia. Tak chyba wolal ow marynarz w gniezdzie bocianim na maszcie okretu
Kolumba, kiedy ten wyruszyl odkrywac Ameryke. Nawet panowie nauczyciele mowili nam,
ze ten marynarz krzyczal: ,,Ziemia, ziemia". Pan inzynier nauczyl sie tego na pamiec i teraz
uzyl tych historycznych stow, krzyknal raz jeszcze:
-Ziemia, ziemia!
Zapylalismy kapitana, gdzie sie znajdujemy. Po dlugim poszukiwaniu i mierzeniu oznajmil, ize
jestesmy blisko dunskich lub szwedzkich wybrzezy, albo tez moze to byc jedna z wysp
nalezacych do pierwszego lub drugiego krolestwa. ..
To dokladne oznaczenie miejsca naszego polozenia wywolalo powszechne poruszenie.
Pewna pani wybuchla placzem, ze juz nie zobaczy Niemiec, bo przywiezli nas zamiast do
Szczecina na przeciwlegly brzeg.
Chodzilem pomiedzy grupkami rozloszczonych mezczyzn i lalem oliwe do ognia,
opowiadajac, ze wioza nas do Ameryki.
245
Na szczescie ponownie zmienil sie kierunek wiatru i "Cypr" zmuszony byl ciac fale w
kierunku poludniowym, w strone Niemiec. Ale nie poprzestal tylko na tym, w ciagu dnia
plynelismy rowniez w kierunku poludniowo-wschodnim, polnocno-wschodnim, znowu na
poludnie, potem na polnocny-zachod i wreszcie na poludniowy-zachod.W ladowni na
sienniku pan inzynier rozmyslal na glos:
-Poprzez wynalezienie kompasu mozliwe 'est ustalenie kierunku poludniowego, polnocnego,
zachodniego i wschodniego. Na poludniu znajduje sie biegun poludniowy, na polnocy,
polnocny.
Pani, ktora plakala, kiedy okazalo sie, ze znajdujemy sie "badz u wybrzezy Szwecji, badz
Danii", dostala ataku histerii i krzyczala, ze na biegun polnocny nie pojedzie, bo sie boi.
Pan inzynier nie pozwolil sobie przerwac i wykladal dalej:
-Biegun zachodni lub wschodni nie istnieje, istnieja tylko dwa - polnocny i poludniowy,
podobnie jak polkule polnocna i poludniowa.
My nalezymy do polkuli polnocnej, a gdyby plyneli z nami Australijczycy, nalezeliby do polkuli
poludniowej. Ziemia jest kulista i obraca sie wokol swej osi, dzien w dzien, rok w rok. Jesli
znajdziemy sie jutro w Szczecinie, to znaczy, ze doplynelismy szczesliwie, a Szczecin jest
portem. .
Potem napil sie ciemnego piwa i scigany nieprzyjaznymi spojrzeniami szedl spac. !
W nocy przestal wiac wiatr. "Cypr" nie mial juz zadnej roboty z pruciem fal, plynal sobie
zupelnie spokojnie. Kapitan wyznaczyl kierunek na Swinemunde, niebo sie rozjasnilo, a
okolo poludnia zaczely znowu pojawiac sie mewy. Horyzont przed nami juz sie nie kolysal,
woda byla tak cicha i spokojna jak na stawach w Hostivarze.
Po poludniu zobaczylismy pagorki na wybrzezu pokryte gestym sosnowym lasem :i jeszcze
za dnia przyplynelismy do Swinemunde, z jego latarnia morska, portem rybackim,
opustoszalym kapieliskiem i koszarami dla marynarzy, ktorych dzisiaj mozecie tam policzyc
na palcach.
Wielki umocniony port wojenny, duma Niemiec, lezy dzisiaj w ruinach. Niemcy musieli go
wysadzic w powietrze, podobnie jak dumne dreadnouhty, ktorych resztki leza w
rozwalonym porcie.
Kapela wszakze na brzegu oczywiscie byla, grala stare, wojenne marsze, ktore nas
powitaly na Pruskim Pomorzu przy ujsciu Swiny do Baltyku.
Pan inzynier spojrzawszy na mase zrujnowanego sprzetu wojennego nie moze sie
powstrzymac od rzucenia uwagi:
246
-Lodz podwodna wysadzona w powietrze nie nadaje sie juz wiecej do uzytku. Poniewaz
tutaj Swina wpada do morza, a po niemiecku "ujscie" nazywa sie "Mlinde" tedy miasto
poprawnie nazywa sie Swinemunde, a jesli wpada Laba - tedy Elbemunde. Ren -
Reinmunde. To jest chyba logiczne.Nasz statek wplywa na zalew odrzanski, laczacy port ze
Szczecinom, co pana inzyniera zmusza do wyrazenia tego oto logicznego pogladu:
-Jesliby nie bylo Odry, Szczecin przestalby byc najwiekszym pruskim portem handlowym, a
my musielibysmy udac sie do Szczecina nie woda, ale droga, bez wody nie mogliby tutaj
budowac statkow. Dlatego mozemy powiedziec, ze Odra jest dobrodziejstwem Szczecina.
Z tych uczonych rozmyslan wyrwal nas loskot spuszczanej kotwicy. Tutaj bedziemy teraz
stac, zanim nie przyjdzie komisja lekarska, aby nas zbadac.
Kiedy komisja przyjechala, stawalismy przed nia pojedynczo. Nie bawili sie z nami dlugo.
Zadali, abysmy pokazali jezyk i to bylo wszystko.
Gdy kilkuset jencow pokazalo jezyk slawnej komisji lekarskiej, zadowoleni czlonkowie
zebrali sie i odjechali. My natomiast podnieslismy kotwice. Kapela na brzegu zagrala nam
jeszcze "Heil dir im Siegeskranz" " a my kanalem odrzanskim wplynelismy do glownego
miasta Pomorza.
Ponoc tam odbedzie sie uroczyste powitanie.
" "Heil dir im Siegeskranz" - "Chwala ci w wiencu zwyciestwa", poczatek hymnu pruskiego
spiewanego na melodie "God save the King".
Z dziennika mieszczanina z Ufy Powiadaja, ze bolszewicy zajeli Kazan. Nasz biskup Andrzej
ustanowi} trzymiesieczny post. Od jutra trzy razy dziennie bedziemy jesc ziemniaki z olejem
konopnym. Niech zyje Zgromadzenie Ustawodawcze', Czeski oficer Palicka, ktory u nas
mieszka, pozyczyl ode mnie dwa tysiace rubli.
Wiesci o zdobyciu Kazania przez czerwonych naprawde roznia sie od poprzednich - glownie
tym, iz maja obiektywnie pewne podloze. Nasi opuscili Kazan dlatego, bo do miasta -jak
mnie poufnie poinformowal czeski oficer Palicka - przyszly dwa miliony zolnierzy
niemieckich.
Ze wszystkich kupcow i kupcowych, jakich czerwoni w Kazaniu zagarneli, sciagneli skore i
drukuja na niej ukazy Nadzwyczajnej Komisji Sledczej. Mowi sie, ze przyjda uciekinierzy z
Kazania. Bede musial schowac w kramie cukier i troche podniesc cene. Rodacy z Kazania
maja dosyc pieniedzy. Niech zyje Zgromadzenie Ustawodawcze!
Mowi sie, ze bolszewicy zajeli Symbirsk. Nasi wysadzili w powietrze most na Woldze. Przy
budowie tego mostu stryjek zarobil pol milliona. Oficerowie czescy twierdza, ze upadek
Symbirska to smieszny drobiazg, a wszystko sie miesci w planie strategicznym. Oficer
Palicka ukradl mi zlota papierosnice. Niech zyje Zgromadzenie Ustawodawcze!
Dzisiaj dotarla do Ufy pierwsza grupa uciekinierow z Kazania i Symbirska. Po drodze
omylkowo ograbili ich ze wszystkiego orenburscy kozacy. Bylo uroczyste powitanie. '
Zgromadzenie Ustawodawcze - chodzi o Komitet Czlonkow Zgromadzenia
Ustawodawczego (przelbrmowany w tzw. dyrektoriat utski oraz Wszechrosyjski Rzad
Tymczasowy), zlikwidowany przez admirala Kotczaka.
248
Wypilem dwie butelki koniaku i napisalem donos na stroza, ze jest bolszewikiem. Stroza
zabrali do wiezienia. :W gazetach pisza, ze bolszewicy zabrali dzieci wszystkim bogaczom
w Symbirsku i oddali je na wychowanie chinczykom. We wszystkich kosciolach odmawia sie
modlitwy. Biskup nakazuje wszystkim prawoslawnym, aby zachowali scisly post, poniewaz
bolszewicy ciagna na Samare.
Wczoraj zjadlem troche szynki, a wieczorem nadszedl telegram, ze padla Samara. Jednego
z czlonkow prezydium Zgromadzenia Ustawodawczego odwiezli z Klubu Towarzyskiego
wprost do szpitala dla oblakanych, bo glosil, ze upadek Samary to brednia. Uciekinierow
przybywa. Opowiadaja, ze bolszewicy wszystkich od razu zarzynaja, a glowy mieszczan
laduja do specjalnych pociagow i odwoza do Moskwy, gdzie je balsamuja i ukladaja w
magazynach na Kremlu.
Pewien sztabskapitan opowiadal wczoraj w Zgromadzeniu Szlacheckim, ze bolszewicy
polewaja mieszczan wrzaca woda, z zon i dzieci robia smazone kotlety siekane, ktorymi
karmi sie w wiezieniach prawych eserow 2 i kadetow. Kupcow oblewaja nafta i w takiej
postaci uzywaja ich do oswietlania zdobytych miast. Arystokratow i fabrykantow rozbieraja
do naga, gotuja w specjalnych urzadzeniach, dodaja do tego obciete warkocze szlachcianek
i wyrabiaja z tej masy walonki dla Armii Czerwonej.
Wczoraj znowu odwiezli do szpitala dla wariatow pewnego prawego esera. Na targowisku
wzywal kobiety, aby szly burzyc Moskwe i wstepowaly do pulku rosyjsko-czeskiego. Moj
oficer Palicka znowu pozyczyl ode mnie dalsze dwa tysiace z tym, ze odda, kiedy armia
ludowa ponownie zdobedzie Kazan. Mysle, ze tych pieniedzy nigdy nie zobacze.
Nasi wycofali sie spod Bugulmy. Nie ma watpliwosci, ze jest to tylko manewr strategiczny i
niczego nie oznacza. W koncu jest to male miasteczko. Gazety pisza, ze razem z nami idzie
Anglia, Francja, Japonia i Ameryka. Sam Wilson przyjedzie do Ufy. Wobec czego Bugulma
jest drobiazgiem. Francuski konsul juz wyjechal z Ufy. Jedzie z pewnoscia naprzeciw
Wilsonowi. Niech zyje Zgromadzenie Ustawodawcze!
Wczoraj przeczytalem w gazetach, ze w interesie oswobodzenia Rosji, od bolszewikow i
przebudzenia jej do nowego zycia konieczna jest ewakuacja Ufy. Dzisiaj widzialem na ulicy
Glownej prawdziwego Fran2 Prawi eserzy - prawicowy odlam partii socjalnych
rewolucjonistow, byli tez eserzy i.
249
euza z odmrozonymi uszami. Sprzedawal w kawiarni pocztowki z wlasna fotografia i
podpisem "Kapitan Lagalet" po dwa rublesztuka; Bracia czechoslowaccy nieco
odpoczywaja po swych zwyciestwach i handluja na targowisku zapalkami, cygarami oraz
gorzalka.Z Ufy zniknal ostatni eszelon z Czechoslowakarni. Nasz sublokator zabral ze soba
moj zegarek, corke i szesc tysiecy rubli, ktore znalazl w biurku. Czolem.
Admiral Kolczak 3 wydal rozkaz, aby uwieziono wszystkich czlonkow Zgromadzenia
Ustawodawczego. W tej sytuacji dojrzalem do przekonania, ze jest ono, jak to sie
mowi,zabawka dla dzieci. To Zgromadzenie Ustawodawcze kosztowalo mnie corke,
dwadziescia tysiecy, zlota papierosnice, zegarek, a zamiast tego mam u siebie jakies
weksle. Oszukali, rodacy. Niech zyje admiral Kolczak.
Oddzial karny kolczakowcow zarekwirowal mi pare koni, dwadziescia pudow cukru, sto
skrzynek zapalek i wzial do wojska mego pomocnika. Bolszewicy zajeli Cziszme.
W Ufie z Francuzow pozostalo tylko dwu mlodziencow, ktorzy wystepuja w cyrku. Naszego
biskupa widziano u naczelnika stacji. Bardzo sieinteresowal, kiedy odjedzie pociag do-
Czelabinska. Bede musial rowniez skoczyc na dworzec.
II
Pierwszego marca, wedlug starego kalendarza, w dzien swietych meczennikow Nestora,
Trywimija, Antoniego Markela, dziewicy Domniny i Martyrila Zelepeckiego, ktorego szczatki
bolszewicy sprofanowali, weszla do Ufy nasza wyzwolicielka - armia ludowa imperatora
Kolczaka. Pierwszego samowladnego cara wszechsybirskiego omskiego, tobolskiego,
tomskiego i czelabinskiego.Z duma teraz mowie: ,,Jestem mieszczaninem. Dla nas,
bogaczy, nadeszla wolnosc, a te robotnicza i chlopska holote czekaja kajdany, wygnanie,
Sybir, powroz i kula. ;
Niepokoi mnie tylko male nieporozumienie, do ktorego doszlo po poludniu. My, mieszczanie,
szlismy chlebem i sola powitac naszych wyzwolicieli, a zamiast nich omylkowo natknelismy
sie na szwadron ' Admiral Kolczak - minister wojny w dyrektoriacie ufskim. ktory
18.11.1918 roku dokonal przewrotu we wschodniej Syberii i przejal z rak samozwanczej
Rady Ministrow wladze, obdarzajac sie tytulem ,,najwyzszego wladcy". Po klesce zadanej
przez Armie Czerwona pojmany podczas ucieczki i rozstrzelany 7.2.1920 roku.
250
czerwonego pulku jazdy, ktory o malo co nie wybil nas wszystkich.Tak. sie zleklem, ze
wieczorem, kiedy naprawde przyszli wyzwoliciele, lezalem w goraczce w lozku, a przed
soba nie widzialem nic tylko szable czerwonej konnicy. ,,Niech zyje niewolnictwo! Niech zyje
imperator Kolczak prawoslawny car wszechsybirski!..." Dzisiaj bylem w kosciele i z innymi
kupcami oraz mieszczanami modlilem sie poboznie za nasza pomyslnosc i szczescie. Jak
swobodnie nam sie teraz oddycha! Na ulicach znowu stoja straznicy i nikt nie : smie niczego
sobie zabrac bez zaplaty gotowka. Podnajemcom podwyzszylem o sto rubli miesiecznie za
pokoj. Mieszka u mnie sama proletariacka gawiedz. Teraz ja im pokaze! Dzisiaj bylem na
policji z donosem na oddzwiernego Samuela, zydowskiego uciekiniera, ktory, kiedy byli tu
bolszewicy, stale wolal: ,,Swiatlo! Powietrze! Wolnosc".
Bardzo sie ciesze, ze go przymknieto i rozstrzelano. ,,Swiatlo, powietrze, wolnosc!" Niech
zyje -niewolnictwo! Niech zyje imperator Kolczak Pierwszy!...
Dzisiaj do miasta wszedl pulk Jezusa Chrystusa. Zolnierze maja zamiast galonow biale
krzyze. Rozmawialem z pewnym oficerem, bylym duchownym z Kazania i on poinformowal
mnie, iz pulk Jezusa Chrystusa ma za zadanie wyrznac Zydow i bolszewikow w Rosji i w
calej Europie oraz wyzwolic Jerozolime od Turkow i Zydow. W pulku Jezusa Chrystusa jest
specjalny oddzial karabinow maszynowych zlozony z duchownych...
Po bolszewickiej zimie nadeszla dla nas mieszczan prawdziwa wiosna. Wszystkie ulice jarza
sie zlotem naramiennikow. Zewszad slychac: "Wasze Blagorodje, Wasze
Wysokoblagorodje, Wasza Ekscelencjo".
Kiedy zolnierz nie zasulutuje i nie stanie na bacznosc, dostanie pachol po gebie. Jest
oczywiste, iz bez poddanstwa zyc nie mozna i ze musi byc jakis porzadek. Dzisiaj wydano
nakaz, ktory odbiera ziemie rolnikom, a oddaje ja obszarnikom oraz szlachcie. Rolnicy i
robotnicy zostana pozbawieni wszystkich praw i nie beda mogli samowolnie odejsc od
pana, na ktorego roli zyja lub u ktorego pracuja. Holota proletariacka stracila wszystkie
prawa. Kazdy robotnik codziennie musi zglaszac sie na policji.
Dano nam cala wladze nad robotnikami. Z rozkazu cara Kolczaka Pierwszego
wprowadzono kary chlosty, kajdany i deportacje na Sybir.
Rozmawialem z kilkoma fabrykantami. Zadaja od Kolczaka, aby zezwolil im handlowac
roboti.ikami wedle ich woli.
251
Zamieszkal u nas pewien oficer pulku czelabinskiego. To jest pieknezloto i ordery. Nakazal,
abym, gdy wchodzi do mieszkania, komenderowal calej rodzinie: -- Powstac!
Bacznosc!Ostry chlopak! Codziennie musi miec wino i bije swego sluge. Dzisiaj powiesili
przed kosciolem piecdziesieciu bolszewikow wraz z ich zonami i dziecmi. Wstep na miejsce
kazni kosztowal rubla; pieniadze przeznaczono na rzecz dragonow georgijewskich. Niech
zyje dyktatura burzuazji!...
Wczoraj urzadzilismy male przyjecie. Moj oficer rozbil strzalami z rewolweru lustra i lampy,
szabla rozsiekal wszystkie naczynia, rozcial sobie reke i krwia pomazal twarz oraz spiewal:
"Boze, cara chrani".
W nocy wszedzie widzial bolszewikow i skryl sie pod lozkiem. Rankiem odwiezli go do
szpitala. Doktor powiedzial, iz jest to zatrucie alkoholem. ktorego picie w armii jest
rozpowszechnione...
Dzisiaj rozstrzelali w wiezieniu trzecia grupe wiezniow politycznych. Rozwiazano wszystkie
zwiazki zawodowe. Niech zyje imperator Kolczak Pierwszy...
Mowi sie, iz bolszewicy zbieraja wszystkie sily, aby na powrot odzyskac Ufe. Boze, co sie
to bedzie dzialo, co sie bedzie dzialo... Mowi sie, ze przerwano juz polaczenie miedzy
Wierchniouralskiem a Zolotustem, nie ma dokad uciekac.
Cholerna kolczakowizna... 141 i 22 III 1919 Tragedia pewnego popa W gubernii ufskiej zyl
swego czasu pewien pop. Nazywal sie Mikolaj Piotrowicz Guljajew.
Byl to prawowierny Rosjanin, ktory za starych czasow z powodu niedostatku Zydow w
gminie, jezdzil na pogromy do Samary i Woroneza.
Kiedy nastapil przewrot, Mikolaj Piotrowicz Guljajew bardzo sie przestraszyl, ze przestana
mu przynosic pieniadze i dlatego poczal wszedzie glosic, iz dazenie czlowieka do wolnosci
musi byc kierowane przez prawo moralne oraz ze dla rewolucji rosyjskiej jest takim prawem
wola boza. Jako ze wedle tego idealu moralnego postepuja ksieza - wyslannicy Pana,
powinna cala rewolucja znalezc sie w reku cerkwi.
Bolszewicy niestety maja poniekad odmienny poglad na rzecz i uwazaja popow za
lajdakow. Tak wiec Mikolaj Piotrowicz zirytowal sie jeszcze bardziej, kiedy sie dowiedzial, iz
cerkiew i republika rad nie maja ze soba nic wspolnego i ze jego dochody z kasy
panstwowej sie skonczyly.
Era Zgromadzenia Ustawodawczego w zyciu przerazonego Mikolaja Piotrowicza rozblysla
jak tecza.
Oznajmil ludowi z ambony, ze Zgromadzenie Ustawodawcze jest bezposrednim dzielem
bozym, absolutnie odmiennym od wszystkich dziel jemu podobnych.
Zanim Bog stworzyl Zgromadzenie Ustawodawcze, radzil sie sam siebie i dal temu cialu
blogoslawienstwo, aby wladalo ufska gubernia.
-Dbajcie tylko - glosil Guljajew w cerkwi - aby nie powrocili bolszewicy. Dlatego modlcie sie
i skladajcie ofiare na msze, albowiem wszystko teraz zdrozalo, wiec i modlitwa za wasze
odkupienie i zbawienie drozej kosztuje, taka jest wola boza. Mala modlitwa, dziesiec,
wielka, dwadziescia rubli. To jest cena ustanowiona przez Boga, ktory zawzial sie na
bolszewikow i podwyzszyl ceny wszystkich produktow.
I stalo sie, ze Mikolaj Piotrowicz gromadzil pieniazki, okazujac jednoczesnie niezmierna
wdziecznosc wobec Zgromadzenia Ustawo25^ dawczego, ktore chronilo jego dochody
przed bolszewikami oraz powolutku wymienial stare banknoty carskie i kierenki ' na
krotkoterminowe obligacje z podpisami urzednikow Zgromadzenia Ustawodawczego oraz
na dlugoterminowe weksle pozyczkowe.
Pewnego pieknego dnia nadeszla katastrofa w postaci nastepujacego telegramu:
"Duchowny Mikolaj Piotrowicz Guljajew. Ze wzgledu na to, ze Zgromadzenie
Ustawodawcze zostalo rozwiazane, a jego czlonkowie uwiezieni, nakazujemy natychmiast
zaprzestac modlitw w intencji Zgromadzenia Ustawodawczego, a rozpoczac modlitwy za
admirala Kolczaka".
Po przeczytaniu telegramu Mikolaj Piotrowicz ze zgroza spojrzal na sterte
krotkoterminowych obligacji Tymczasowego Rzadu Wszechrosyjskiego; potem nakazal bic
w dzwony i kiedy lud sie zgromadzil, wyglosil nieswoim glosem te oto mowe: "Byl czas,
kiedy caly rodzaj ludzki z wyjatkiem rodziny bogobojnego Noego zostal z woli bozej
wygubiony przez potop, albowiem ludzie utracili wiare w Kolczaka i sympatyzowali z
bolszewikami oraz wladza rad. I dlatego Bog o tych ludziach rzekl: "Duch moj cierpiec
wiecznie nie bedzie, aby ludzie nim gardzili, dlatego ze sa bolszewikami.
Prawoslawna nauka chrzescijanska mowi, co nastepuje: Admiral Kolczak jest jedyny w swej
istocie, ale trojaki w osobie a wiec: admiral Kolczak jest Bogiem Ojcem, Bogiem Synem
jest general Wojciechowski2 a duchem swietym jest ambasador angielski Coldrun. Hurra,
hurra, hurra".
Mikolaj Piotrowicz wyglosiwszy te slowa, uciekl z kosciola. Koscielnego, ktory go dopadl
pod lasem, powital okrzykiem:
-Hurra, Kolczakt Mikolaj Piotrowicz Guljajew znajduje sie obecnie w ufskiej klinice
psychiatrycznej w celi nr 6. Rozwloczy po celi jakies papiery i wykrzykuje:
-Krotkoterminowy skrypt dluzny. Przewodniczacy urzedu Filipowski. Czlonkowie:
Niestierow, Klimuszkin, Bajew; glowny pelnomocnik Tymczasowego Rzadu
Wszechrosyjskiego Znamienski. Slawa, slawa!.
W takim momencie wchodzi do celi dozorca i odprowadza Mikolaja Piotrowicza Guljajewa
pod lodowaty prysznic.
1711919
' kierenki - banknoty wydawane przez Rzad Tymczasowy Kierenskiego. 2 general
Wojciechowski - Siergiej Wojciechowski, byly oficer carski, w Legionie Czechoslowackim
naczelnik sztabu I czechoslowackiej dywizji strzeleckiej, w latach
1918-1920
uczestniczyl w walkach z Armia Czerwona. Po wojnie zmarl w Brnie. " Wspomnienia
jubileuszowe W lecie 1918 roku zorganizowano w Samarze ' wojsko kontrrewolucyjnego
Zgromadzenia Narodowego, ktorego czlonkowie zostali zima powieszeni lud inaczej
zlikwidowani przez admirala Kolczaka.W guberni samarskiej w tym czasie dojrzewala
pszenica i zblizaly sie sianokosy. W Samarze dorazne sady polowe wydobywaly z wiezien
robotnikow i robotnice, by nakazac ich rozstrzelanie za cegielniami.
W miescie i okolicy pracowicie dzialal kontrwywiad nowej kontrrewolucyjnej wladzy,
wspierany przez stare zywioly "czynownickie" i kupieckie, ktore znowu pokazaly rogi i
zajmowaly sie donosicielstwem.
W tych trudnych chwilach, kiedy na kazdym kroku grozilo mi niebezpieczenstwo 2, uznalem
za najdogodniejsze wybrac sie na polnocny wschod w strone Wielkiej Kamionki. Mieszka
tam jedna z grup nadwolzanskiej Mordwy. Jest to lud dobroduszny, ogromnie naiwny.
Mordwini zostali ochrzczeni stosunkowo niedawno, zachowali wiec zdrowe, poganskie
obyczaje, a prawoslawie przyjeli za caratu jedynie z tego powodu, iz nie chcieli miec
klopotow i prystawow. Mieli kiedys wielu bogow, lecz prawoslawna cerkiew ograniczyla ich
do trzech, z ktorego to powodu nie darza batiuszki miloscia, a podczas rewolucji w pewnej
okolicy potopili nawet wszystkich popow wraz z diaczkami.
Kiedy wiec ucieklem na polnocny wschod, dogonil mnie na drodze jakis mordwinski
wiesniak na wozie. ' Po wzieciu Samary legiony czechoslowackie ustanowily w miescie
eserski Komitet Czlonkow Wszechrosyjskiego Zgromadzenia Ustawodawczego, ktory w
koncu oglosil sie blizej nie okreslonym Rzadem Tymczasowym. Rzad przemiescil sie do
Ul'y. gdzie 2.12.1919 roku zostal zlikwidowany na rozkaz admirala Kolczaka. 2 Po upadku
Samary (8.06.1918 r.) nie odjechal z jednostka czechoslowacka do Orenburga. Obawiajac
sie zemsty ze strony legionistow uciekl w przebraniu przyglupiego od urodzenia syna
niemieckiego kolonisty w strone Bugulmy, w okolice zamieszkale przez Tatarow i
Baszkirow. W tym czasie legionisci czechoslowaccy oczyszczali kraj od bolszewikow. ,
255
-Dokad idziesz, duszo droga? - zawolal, zatrzymujac woz pelen glowek kapusty.-Tak sobie
- odpowiedzialem - spaceruje.
-Masz sie dobrze - oznajmil z wielka pewnoscia siebie Mordwin. - Przechadzaj sie,
golabeczku. W Samarze Kozacy wycinaja narod. Siadaj na woz i jedziemy dalej. Okropne
rzeczy dzieja sie w Samarze. Wioze na targ kapuste, a z naprzeciwka nadjezdza od
Samary Piotr Romanowicz z Lukaszewki. Wracaj, powiada. Kozacy zabieraja kapuste na
samarskich rogatkach. Mnie wzieli wszystko, a Dmitrijewicza, sasiada, posiekali
szablami.,.Zmilujcie sie, braciszkowie", mowi do nich "czy to tak mozna, prawoslawni,
grabic na drodze. Wieziemy przecie na targowisko". "Teraz przyszlo nasze prawo", odparli
Kozacy i szablami spedzili go z wozu. ,,Widzicie, krzyczeli, potepienca, juz w sielskim
sowiecie sluzy".
Mordwin zapatrzyl sie we mnie, a z jego oczu odgadlem, iz po prostu jest przeswiadczony,
ze i ja stamtad uciekam.
-Tak - powiedzial powoli - piekna pogode wybrales na droge. Nu, pomiedzy Mordwa sie
uchowasz, zanim to nie przejdzie. Narod dosc sie nacierpial, choc mamy ziemie i laki, a
popatrz, obszarnicy i generalowie znowu by chcieli panowac i zdzierac z naszego brata.
Tylko uwazaj na kulakow. Za dwa, czy trzy dni beda juz tutaj podjazdy Kozakow
orenburskich. Nasi mowia, ze sa pod Buzulukiem. A z drugiej strony tez ktos ciagnie na
Stawropol. W nocy slychac bylo artylerie i bila wielka luna pozarow. Dobrze, skrecimy
sobie papierosa.
-A ty czyj? - zapytal mordwinski wiesniak. - Z daleka?
-Z daleka, bafko.
-A walki u was sie tocza?
-U nas wszystko w porzadku, spokojnie.
-Tedy tam kisles, prawda. Tu niczego innego robic nie mozna tylko uciekac. Jesliby ci sie
udalo za Wolge... tam bez generalow, obszarnikow i kupcow. Zbieraja tam wielkie sily
przeciw tym samarskim. Ty sie, golabeczku, nie boj, na wieczor dojedziemy do naszych i
tam sie przebierzesz po mordwinsku. Lapcie tez dostaniesz, rano pojdziesz do Wielkiej
Kamionki. Szukaj wyzywienia. Wszystkiego sie nauczysz, a potem juz jakos dojdziesz do
swoich.
II
Rano, kiedy dalej szedlem na polnocny wschod, nikt by mnie nie poznal. Przed poludniem
dotarlem do jakiejs tatarskiej wioseczki,
256
przeszedlem, ale za wioska dopadl mnie Tatarzyn i calkiem krotko zapytal:-Uciekasz? - Po
czym wcisnal mi w reke bochenek chleba i pozdrowiwszy na droge: - Masalam malejkam 3
- powrocil do osady.
Jakos tak za pol godziny dogonil mnie inny Tatar z tej samej wioski i nieslychanie lamana
ruszczyzna ostrzegl mnie, abym nie szedl droga, ale w dol uskokiem ku rzece i potem jej
biegiem w gore. Przy czym powtorzyl kilkakrotnie:
-Kozak, droga, jest Kozak, koja barasin 4. Przy pozegnaniu dal mi zawiniatko z tytoniem,
pudelko zapalek i arkusz papieru, dodajac: - Tatar biedak, generala a swolocz, gener
kichnet5.
Na skraju lasku, w dolince nad rzeczka zjadlem bochenek chleba.
Niedaleko mnie na murawie odgrywalo sie to samo, co w Samarze. Opasla mrowka-
wojownik pozerala tam mala mroweczke, ktora jeszcze przed chwila ciagnela kawalek kory
na budowe wspolnego gniazda.
Wieczorem dotarlem do Wielkiej Kamionki, wszedlem do najblizszego gospodarstwa, w
izbie uklonilem sie przed ikona, pozdrowilem cala rodzine i zasiadlem z nimi za stolem. Na
stole stala wielka misa salmy, zupy z kartoflami, kluskami z pszenicznej maki oraz siekana,
zielona cebula. Gospodyni przyniosla drewniana lyzke, polozyla przede mna i zachecila,
abym jadl z nimi. Gospodarz przysunal chleb i noz. Nikt z poczatku o nic mnie nie pytal.
Okragle, dobroduszne twarze Mordwinow nie zdradzaly zadnej nadmiernej ciekawosci.
Kiedy sie najedlismy, gospodarz oznajmil, ze bede spal na strychu i dopiero potem
nawiazala sie rozmowa:
-Z daleka?
-Z daleka, chazjan.
-Uciekasz? Widze, ze biezeniec, nawet onus i lapci nie potrafisz porzadnie po mordwinsku
zawiazac lykiem. Od razu poznac, golabku, zes na ucieczce z Samary. Umiesz robic cegly?
Na wszelki wypadek powiedzialem, ze potrafie..
1921
Z nie dokonczonego rekopisu 3 Masalam malejka, prawidlowo po arabsku: Salam nialejkam
- pokoj z toba. 4 Koja barasin - po tatarsku - dokad idziesz. 5 Gener kichnet - nie sposob
ustalic znaczenia tych slow po tatarsku. 17 - Nieznane przygody Szwejka Iwan Iwanowicz z
Wy Ufski kupiec Iwan Iwanowicz nie uciekl wraz z innymi mieszczanami z miasta, lecz
pozostal na swym punkcie obserwacyjnym, w kramie, z zupelnie oczywistym zamiarem -
aby po nadejsciu wojsk radzieckich spekulowac i prowokowac.Tym, co Iwana Iwanowicza
najbardziej roznilo od innych, byl dar slowa, dar mowy.
Iwan Iwanowicz wykorzystuje te umiejetnosc jak najczesciej i przy kazdej okazji naduzywa
wolnosci slowa. , , Jego talent oratorski jest niezwykle ceniony w calej Ufie. Dar tefl nie w
tym sie objawia, co mowi w rodzinnym domu, lecz w tym, co mpwi w miejscach
publicznych, na targowisku, w herbaciarniach, kawiarniach, u fryzjera i w swym kramie. ,
Pracuje tak. aby nikt sobie nie uswiadomil, iz jest prowokatorem, ktory upowszechnia
wyssane z, palca wiadomosci, by wywolywac panike albo pozyskiwac nowe zywioly
kontrrewolucyjne oraz nieprzyjaciol wladzy radzieckiej. , Nigdy nie powie
otwarcie:St.wierdzilem to albo to. Mowi, ze to gdzies slyszal, ze to gdzies czytal.
Pozostal w Ufie, aby jak najwydatniej mogl szkodzic wladzy radzieckiej. Pracuje z pomoca
spoleczenstwa. , ;
Przyjdzie na targowisko i zachowuje sie na targu jak czlowiek, ktorego nie interesuje nic
innego jak tylko kapusta, maka, mieso lub slonina. , -- Hm - rzuci ogladajac prosiaka - biali
znowu odbili Bugulme i dlatego nie wolno jezdzic do Symbirska.
Zna psychologie targowiska, ciemne masy drobnomieszczanstwa i kulakow, ktorzy polkna
najglupsza wiesc, jesli przynajmniej choc troche jest nieprzyjazna dla wladzy radzieckiej. ', .
.; ' - Chwala Bogu - powie jakas kobiecina, uslyszawszy to i pospie258 szy do domu, aby
powtarzac idiotyczne prowokacje Iwana Iwanowicza wsrod innych plotkarskich bab.
Iwan Iwanowicz idzie do fryzjera. >>( /I '-",
-Dzisiaj w nocy - mowi stlumionym glosem - byl porzadny mrozik.
Po tej niewinnej grze wstepnej ciagnie dalej:
-To interesujace, jak w taki mroz slychac kanonade. Byla taka mocna, ze zaraz sobie
pomyslalem, ze biali nie moga byc dalej jak pietnascie wiorst od miasta.
Iwan Iwanowicz wie, ze u fryzjera siedzi jemu podobny nieprzyjaciel wladzy radzieckiej,
kupiec Zacharoj, ktory z pewnoscia powie swoim znajomkom: - Nasi sa pietnascie wiorst od
Ufy. - I potem obojetnie doda:-Dzisiaj przywiezli wielu rannych. ' i!
Kiedy Iwan Iwanowicz wypelnil swoje prowokatorskie zadanie u fry-' zjera, udaje sie do
kawiarni. Wie, ze tam siedza i pfotkuja byli przedsiebiorcy, ktorych wywlaszczono z
majetnosci. ' ' Przynosi tam wielka nowine: Dutow' zdobyl Kazan pod Moskwa.
Piotrograd zajeli sprzymierzency.
Wszyscy wiedza, ze to nieprawda, ale mimo to ta glupia gadanina wywiera na nich
przyjemne wrazenie. ' Iwan Iwanowicz z zimna krwia mowi dalej, ze Dutow Uwiezil Rade
Komisarzy Ludowych, wlasnie o tym uslyszal na dworcu.
Wszyscy wiedza, ze Dutowa pobili pod Orenburgiem, ale to im nie przeszkadza w
rozszerzaniu po miescie prowokacyjnych'wiadomosci wsrod nieprzyjaciol wladzy radzieckiej.
Dzisiaj slyszycie, ze zajeto Birsk, jutro ze Sterlitamask i nie wiecie, czy macie sie z tych
idiotow smiac, albo Wziac rewolwer i palnac prowokatorom kule w leb.
To drugie jest wedlug mnie najlepszym sposobem walki z prowokatorami.
Podczas rewolucji francuskiej prowokatorow nie gilotynowano, lecz wieszano.
Ze wzgledu na to, ze szubienica jest u nas zniesiona, proponuje wszystkich tych
prowokatorow na miejscu rozstrzeliwac. ' Dutow - (1864-1921), biatogwardyjski ataman
kozakow orenburskich dazacy do wyrwania Syberii spod wladzy radzieckiej.
O sklepikarzu Bulakulinie, ufskim rabusiu Sa bandyci, ktorzy pracuja siekiera lub palka.
Sklepikarz Bulakulin spekulowal, a zaden bandzior nie zachowywal sie wobec swych ofiar
tak ironicznie i wysnniewnie jak on.
Na targu placisz za pud ziemniakow szesc rubli, ale u niego rubel piecdziesiat za libre.
Patrzysz ze zgroza na kartofle i czekasz, ze juz powie do swojej zony; ,
-Popatrz na niego, na tego lobuza, wyglada, jakby go zzerala namietnosc do ziemniakow.
W swoim kramiku jest calkowitym despota; Kupujacy w jego oczach to nic nie warte stado
baranow. Patrzy na gromade wystraszonych klientow w sklepiku i mowi:
-To straszne, handlowac z takim bydlem.
Wieczorem, kiedy liczy utarg, wszystkie te pomiete ruble, marki, piatki, obligacje i
wybrudzone kierenki, ktore wydarl ludowi pracujacemu, wzdycha: ,
-To jest niewdzieczna robota, no me? - I ma przy tym wyglad zbrodniarza, idioty, ktory nie
pojmuje swej zbrodni.
Atoli w kramiku jego grubianstwa nie maja konca.
-Nie wachaj, jesli nic kupisz - mowi do staruszki, ktora struchlala, kiedy sie dowiedziala, ze
za libre postnego oleju konopnego chce czterdziesci rubli. - Co stekasz, bedziesz rodzic?
-Coz to, nie slyszeliscie -zwraca sie do kupujacych -ze w Moskwie libra kosztuje sto rubli?
Wszyscy wiedza, ze ten spasiony rabus lze, lecz ich los jest w jego rekach. ... .
Oslupiali czekaja, co jeszcze powie. Staruszka juz sie pomalu opamietala.
-Bierzcie libre oleju konopnego za czterdziesci rubli - slychac cichy glos tej pijawki - bo jutro
bedzie po czterdziesci osiem;
260
-To jest spekulacja - ktos powiedzial.-Nie gadaj, kochaneczku. Jaka spekulacja? Sa mrozy,
jakich Ufa nie pamieta, jest wojna domowa i kiedy zechce zaplacisz za libre nawet
dwadziescia piec rubelkow. My jestesmy kupcy, nasza chata z kraja. Ty nam pieniadze, my
tobie towar.
-Trzydziesci rubli za libre moge dac - oznajmia ktorys z kupujacych niesmialym glosem,
jakby sie obawial, ze za te stowa poprowadza go na stracenie.
-Nie rob zartow - odpowiada kupiec Bulakulin. - Trzydziesci rubli za libre konopnego oleju?
Chcesz mnie zniszczyc, z torbami puscic? Chcesz, abym do rzeki skoczyl? Ja mam przeciez
dzieci.
Twarz Bulakulina przybiera grymas rozpaczy i znuzenia.
Kupujacy w sklepiku pojmuja, ze wszystko juz stracone i placa za libre oleju konopnego
czterdziesci rubli.
Sklepikarz dlugo milczy i skrobie sie po glowie. Przed tygodniem sprzedawano kielbase po
trzy ruble za libre. W srode po dwanascie, w sobote po szesnascie, a dzisiaj, w
poniedzialek?...
Trudne pytanie.
-To jest najlepsza kielbasa - poleca mieszanine koniny z maka - prawdziwa krakowska,
dwadziescia dwa ruble za Hbre.
Sklepikarz Bulakulin znowu slyszy slowo "spekulant" i urazonym tonem z pewnoscia siebie
oznajmia.
-Zostawcie te mowy i pouczenia, popatrzcie, jak to wyglada w innych sklepach w Ufie.
Mam z waszego powodu zbankrutowac?
W calkowita ekstaze wpadl sklepikarz Bulakulin, kiedy sie ktos pytal o zapalki.
Pierwsza odpowiedz byla najzupelniej zasmucajaca.
-Mozecie porabac mnie na drzazgi, ale zapalek u mnie nie znajdziecie. Nie oplaci sie tego
sprzedawac, cena jest zbyt wysoka. Sam kupowalem paczke za sto dwadziescia rubli.
W magazynie ma schowane jeszcze dwie skrzynie z czasow, kiedy pudelko kosztowalo
kopiejke.
-Jesli chcecie -* mowi dalej zdzierca -dam wam pudelko za dwanascie rubli. / - Nie chce,
nie potrzebuje.
Sklepikarz Bulakulin grozi piescia:
-Bydlaku jeden niewdzieczny.
Przerazony ufski obywatel wyjmuje z kieszeni dwanascie rubli, bierze pudelko zapalek i
szepcze:
263
-Nie gniewajcie sie na mnie, juz was nie bede draznic - i wybiega ze sklepiku
przeswiadczony, iz tylko przez przypadek nie stracil zycia.Nigdy w zyciu sie nie balem, tylko
raz. Bylo to w sklepiku Bulakulina.
Jeszcze dzisiaj na wspomnienie tej przygody ciarki mi przechodza po plecach.
Tego strasznego dnia wszedlem do sklepiku Bulakulina, aby sie zapytac. ile kosztuje
pieczony kotlet, ktory lezal pomiedzy serem a kielbasa.
-Dwadziescia rubli - powiedzial Bulakulin tak wscieklym glosem, ze wlosy zjezyly mi sie na
glowie.
W tym glosie bylo wszystko: "Rece do gory!" I cios palka lub siekiera.
Wiecej nie pamietam. Leze w lazarecie, a lekarze mowia, ze mam zapalenie opon
mozgowych...
Wczoraj zapytalem sanitariusza, co sie dzieje z kupcem Bulakulinem.
Podobno go rozstrzelali za spekulacje. Jak mowia, najpierw uparcie milczal, a przemowil
dopiero przed smiercia, kiedy stal juz pod sciana, przemowil sam do siebie: - Czy jednak
kielbasy nie sprzedalem zbyt tanio? Gdybym ja schowal, moze zarobilbym o dwa tysiace
wiecej...
9.3.1919
Dziennik popa Maluty z pulku imienia Jezusa Chrystusa
MARZEC(ZOLOTUST)
Mili Bogu arcypasterze, pasterze i wszyscy wierni synowie prawoslawnej cerkwi rosyjskiej
wspolnie z Aleksandrem IV (Kolczakiem), z bozej milosci carem Wszechrusi, oglosili
przesladowanie pogan bolszewickich. Z naszych braci zostal sformowany batalion, do
ktorego przylaczono dwa bataliony Baszkirow i Tatarow. Jest to pulk imienia Jezusa
Chrystusa '. , Kiedy wyjezdzalismy z Czelabinska, obywatele kupcy wolali na dworcu:
"Niech zyje kapitalizm! Naprzod, za wiare prawoslawna!" Wszyscy Tatarzy i Baszkirzy w
naszym pulku odpowiedzieli gromkim "Hurra"!.
MARZEC (BIRSK)
Zostalem z bozej laski mianowany adiutantem pulku. Mam nadzieje, ze doprowadze do
porzadku swoje finanse nadwatlone przez bolszewikow -przesladowcow slug
bozych.Poprzez oddzielenie kosciola od panstwa pozbawili nas pensji, twierdzac, iz nie
zajmujemy sie praca, ale okradaniem ludzi. Dlatego my, popi, gromadzimy-sie wszyscy
wokol Aleksandra IV, zeslanego nam przez Boga zjednoczyciela i budowniczego nowej
monarchii na swietej Rusi. , . :-' Oby Bog mu pomagal w tym wielkim dziele, oby zeslal na
armie ludowa swe blogoslawienstwo. ' Pulk Jezusa Chrystusa - latem 1919 roku admiral
Kolczak przeprowadzil mobilizacje do swej armii przy pomocy prawoslawnego
duchowienstwa, ktore wznosilo modly, organizowalo procesje, bilo w dzwony i zakladalo
tzw. oddzialy bozego chrestu (krzyza).
265
Rozstrzelalismy w miescie kilka tuzinow bolszewikow, ktorym zdjelismy buty i sprzedalismy
magazynom wojskowym, pzisiaj wychlostalem kilku zolnierzy, aby nie zapomnieli, ze
dyscyplina oznacza bojazn boza. . ' ' ' '" ' '
KWIECIEN (UFA)
Nasz pulk imienia Jezusa Chrystusa urzadzil pogrom Zydow. Kazdy, komu drogie sa
wskrzeszone do zycia ojczyzna i cerkiew prawoslawna, kto szanuje swieta nauke ewangelii,
komu drogie sa przykazania Chrystusowe - szedl bic Zydow. Sam na glownej ulicy
zatluklem kamieniem jakas babine.Oby nasz Pan zeslal nam sily dla sluzby prawdzie bozej i
na chwale Tymczasowego Rzadu Syberyjskiego.
KWIECIEN (BELEBEJ)
Pozostawilismy w Belebeju kilka szubienic. Oby szubienice Aleksandra IV staly sie
prawdziwa szkola zycia, zrodlem wody zywej, ktora nasz pan, Jezus Chrystus, dal nam w
swej ewangelii.
MAJ (UFA)
Antychryst triumfuje na froncie. Czerwoni wygnali nas z Buguruslanu. Jego Swiatobliwosc
biskup Andrzej urzadzi jutro procesje przez cale miasto. . ; "; - '- -'-- - ,.:--' - ! ':Po procesji
znowu bedzie pogrom, poniewaz zaloga Ufy oraz brygadyj uralskich strzelcow gorskich
maja niedostateczny ekwipunek. skiego milosierdzia. Czerwoni strzelcy zaczeli
niemilosiernie przesladowac armie cara Kolczaka. Biskup Andrzej wczoraj na kazaniu w
katedrze mowil: "Lepiej krew swa przelac i zyskac korone meczenska, anizeli dopuscic, aby
Ufa zostala zhanbiona przez czerwonych". A dzisiaj uciekl z miasta. Wzywa nas w poslaniu
nadzwyczajnym, abysmy go nasladowali i wyruszyli na droge bohaterskich cierpien w celu
obrony swiatyn.
Nasz transport przygotowuje sie do odjazdu jutro o godzinie szostej rano w kierunku
Zolotustu. Wierze, ze Bog nam pomoze i ze do rana zdolamy rozstrzelac ostatnia grupe
czerwonych zamknietych w wiezieniu.
CZERWIEC (CZELABINSK)
Badz mezny, Aleksandrze IV! Idz na swoja Golgote! Z toba jest cerkiew swieta, szlachta,
kupcy, oficerowie i obszarnicy. Twoje wojsko, ktore bija czerwoni przechodzi na ich strone,
ale z toba sa zastepy niebieskie.Czerwoni zdobyli Ufe, Perm, Kubgur, Krasnoufimsk, ciagna
na Jekaterinoburg i zblizaja sie do Zolotustu. "Wyplynely od lez oczy me, zasmucila sie
dusza moja" ("Placz Jeremiasza", 2.11).
Ewakuujemy Czelabinsk.
CZERWIEC (OMSK)
Panie! Zbaw nas trwogi przed bolszewikami. Strach padl na nas za sprawa czerwonych
strzelcow. Groza bije, bo nie znamy konca...Ewakuujemy Omsk.
CZERWIEC (UFA)
Sadze, ze mobilizowanie Tatarow i Baszkirow wokol opustoszalego oltarza prawoslawnej
cerkwi jest niepotrzebne.Nasi ewakuowali Mezelinsk. Czerwoni 'gnaja nas wzdluz Karny.
Wpadl im w rece pewien batjuszka, ktory w 27 pulku czelabinskim obslugiwal kulomiot, a
oni go rozstrzelali, nie okazujac chrzescijan266
9.7.1919
IV
Moja spowiedz i inne opowiadania (pja spowiedz "28 Pazdziernika" ' w licznych felietonach
usiluje zohydzic mnie w oczach calej czeskiej opinii publicznej. Stwierdzam, iz wszystko, co
pisze o mnie, polega na prawdzie. Jestem nie tylko takim podlecem i nikczemnikiem, jak
mnie opisuje "28 Pazdziernika", ale o wiele gorszym zwyrodnialcem.Postaram sie zatem
dac ,,28 Pazdziernikowi" szczegolowy material do jego atakow, ktory jednoczesnie bedzie
moja szczera spowiedzia przed calym czeskim spoleczenstwem:
A wiec: Spowiadam sie Bogu wszechmogacemu i wam, panowie poslowie Modracek oraz
Hudec, iz:
Juz przez swoje narodzenie spowodowalem wiele przykrosci mojej matce, ktora nie spala
tyle dni i nocy.
W trzecim miesiacu zycia ugryzlem swoja nianke, co mialo swoj epilog w sadzie karnym w
Pradze, gdzie moja matke pod ma nieobecnosc skazano na trzy miesiace wiezienia za
niedbala opieke nad dzieckiem.
Bylem juz wtedy tak zdemoralizowany, ze sie do sadu w ogole nie stawilem, aby przemowic
choc jedno slowo w obronie mojej biednej matki.
Przeciwnie, wesolo sobie dalej roslem i przejawialem zwierzece instynkty.
Kiedy ukonczylem szesc miesiecy, zjadlem swego starszego brata i ukradlem mu swiete
obrazki z trumienki, ktore schowalem w lozku ' Tekst pt. "Moja spowiedz" opublikowalo
"Vecern'i ceske slovo" v/ dniu 28 stycznia 1921 roku, a wiec w okresie, kiedy pisarz byl
przedmiotem niewybrednych atakow prasy mieszczanskiej.
Czasopismo "28 Pazdziernika" wydawali w latach 1920-1923 dwaj skrajnie zorientowani
prawicowi socjaldemokraci: Franciszek Modracek i Jozef Hudec, walczacy o dalsza rewizje
marksizmu. Wystapili oni z partii socjalno-demokratycznej i zalozyli tzw. partie postepowych
socjalistow. Ich pismo mialo antysowiecki charakter; w linii programowej miescily sie ataki
na bylego czerwonoarmiste. Haska.
270
sluzacej. Wygnano ja za kradziez oraz zasadzono na dziesiec lat ciezkiego wiezienia za
okradanie trupow, gdzie zmarla gwaltowna smiercia podczas bojki z innymi wiezniarkami,
ktora miala miejsce w czasie codziennej przechadzki.Jej narzeczony sie powiesil i
pozostawil po sobie szescioro pozamalzenskich dzieci: kilkoro z rodzenstwa wyroznilo sie
pozniej jako miedzynarodowi zlodzieje hotelowi, jeden stal sie pralatem u premonstratesow
a inny, najstarszy, pisze do "28 Pazdziernika".
Kiedy mialem roczek, nie bylo w Pradze ani Jednego kota, ktoremu bym nie wydlubal oczu
lub nie obcial ogona.
Gdy wraz ze swoja opiekunka udawalem sie na spacer, juz z daleka uciekaly przede mna
wszystkie psy.
Opiekunka wszakze dlugo ze mna nie spacerowala; poniewaz pb ukonczeniu osiemnastego
miesiaca zycia, zaprowadzilem ja do koszar na Placu Karola, gdzie za dwie paczki tytoniu
oddalem ja na zolnierskie uciechy.
"' Opiekunka nie mogla przezyc hanby, jaka ja spotkala i pod Veleslavinem rzucila sie pod
pociag osobowy, ktory na tej przeszkodzie sie wykoleil, przy czym zginelo osiemnastu ludzi,
a dwunastu bylo ciezko poranionych. Pomiedzy zabitymi byl rowniez handlarz ptakami.
Wszystkie klatki zostaly zniszczone, a z ptaszkow zrzadzeniem bozym ocalal jedynie
modraczek (cyancula suesica), ptak z rodziny czyzykowatych, na grzbiecie szarobrunatny,
na ogonie jasniejszy, gardlo i piers niebieska z bialym lub rdzawoczerwonym polem
posrodku. Modraczek jest zadomowiony w Czechach, niekiedy spotkac go mozna w
miejscach wilgotnych, poroslych krzewami, ale nigdy w wielkiej liczbie. Zjada gasienice i
owady, ktore lapie ruszajac ogonkiem. Jest hodowany w klatkach, czesto, wczesnie i
gorliwie spiewa (patrz ,,Slownik naukowy" Otty, tom siedemnasty, str. 481, haslo
Modraczek - Modrzew).
W wieku trzech lat bylem najbardziej zepsutym chlopcem w calej Pradze. Utrzymywalem
wowczas, delikatne chlopie, milosny stosunek z malzonka pewnej wysoko postawionej
osobistosci, ktora to afera wstrzasnelaby cala-Praga i okolicami, gdyb5' stala sie znana
opinii publicznej.
W czwartym roku zycia ucieklem z domu, poniewaz Siostrze Mani rozbilem glowe maszyna
do szycia. Uciekajac, ukradlem rodzinie kilka tysiecy zlotych, ktore puscilem wraz ze
zlodziejami w piatej dzielnicy.
Po wyczerpaniu sie pieniedzy zylem z zebraniny oraz kradziezy kieszonkowych, przy czym
podawalem sie za syna ksiecia Thuna (w tamtym czasie byl jeszcze hrabia).
27F
Zostalem schwytany i oddany do domu poprawczego w Libm, ktory podpalilem. Wszyscy
nauczyciele zgineli w ogniu zamknieci od zewnatrz w pokojach. , Nastaly znowu smutne
czasy. Jako pieciolatek wloczylem sie glodny po ulicach Pragi i kradlem bulki u piekarzy, a
jablka u straganiarek.Sytuacje w znakomity sposob polepszylem sobie, kiedy wlamalem sie
do kosciola sw. Tomasza, skad ukradlem zloty kielich. Kielich sprzedalem pewnemu Zydowi
z piatej dzielnicy za dukaty, a kiedy pieniadze utracilem w pewnym wesolym domu w Trupiej
Uliczce, chodzilem do Zyda, by go szantazowac, grozac mu donosem. Ciagnalem z niego
dukata za dukatem, az w koncu sam zglosil sie na policje, aby mu to wyszlo taniej.
Bylem zmuszony uciec z Pragi, udalem sie wiec do Polnej, a jesli moja spowiedz ma byc
szczera i pelna, oglaszam publicznie: Te dziewczyne w Polnej nie zabil Hilsner, ale ja!
Zrobilem to za trzy zlote 2!
Jest to calkowicie zrozumiale, ze po tym wszystkim bylem w Pradze bardzo zle widziany,
poszedlem przeto pieszo do Wiednia, dokad dotarlem w wieku szesciu lat, a nie majac
pieniedzy na powrotna droge do Pragi, bylem zmuszony wlamac sie do banku na
Herrenstrasse, udusiwszy przy tym z ostroznosci czterech straznikow, jednego po drugim.
Byl to naprawde jeden z moich prawdziwie brzydkich uczynkow, ktorych nie sposob
wytlumaczyc, ale jesli wyobrazicie sobie, jak tesknilem za ojczyzna, jak bardzo chcialem
znowu zobaczyc moich spracowanych i zatroskanych rodzicow...
Po co wszakze byc sentymentalnym. Dojechalem potem szczesliwie do Pragi, jednak
wczesniej zwabilem na korytarz pewna starsza pania.
Wyrwalem jej torebke z reki i wypchnalem z jadacego pociagu. Kiedy wszczeto
poszukiwania, powiedzialem, ze ta pani wysiadla na poprzedniej stacji i ze wszystkich
pozdrawia.
Nie zastalem juz swych rodzicow przy zyciu! Ojciec powiesil sie prawie dwa miesiace
przedtem ze zgrozy i zmartwienia, a moja mateczka skoczyla do rzeki z mostu Karola, a
gdy ja ratowali, przewrocila lodke z ratownikami, ktorzy sie potopili.
Roslem samotnie jak kolek w plocie, poniewaz otrulem cala rodzine mego biednego stryja,
aby zawladnac jego ksiazeczka oszczednosciowa, w ktorej sfalszowalem zapisy, aby
wiecej otrzymac... 2 Jest to aluzja do rytualnego mordu, ktorego rzekomo dokonano w
1899 roku w miejscowosci Polna na Wysoczynie Morawskiej na osobie Agnieszki Hruzowej.
272
Szanowna Redakcjo "28 Pazdziernika"!Pioro wypowiada mi posluszenstwo. Chcialbym
pisac dalej i wyspowiadac sie do konca. Strumienie szczerych lez maca mi jednak wzrok.
Placze, gorzko placze nad ma mlodoscia i nad swa przeszloscia i prawdziwie, szczerze sie
ciesze na ciag dalszy w "28 Pazdziernika". Ma to byc i bedzie dopelnienie mojej spowiedzi.
Aby moja skrucha, ktora okazuje przed calym czeskim narodem byla jeszcze szczersza,
prosze, abyscie mnie przyjeli na czlonka waszej partii postepowych socjalistow.
Przyrzekam, iz dobrym zachowaniem zasluze na wasze zaufanie.
Prosze, abyscie mnie poinformowali, kiedy i gdzie mam zaplacic pierwsza skladke na
wasza partie.
Tymczasem do widzenia! 18-Nieznane przygody SzweJka Jak sie spotkalem z autorem
swojego nekrologu W ciagu pieciu lub prawie szesciu lat swego pobytu w Rosji bylem wiele
razy zabijany i usmiercany przez rozne organizacje i poszczegolnych ludzi.
Powrociwszy do ojczyzny stwierdzilem, ze bylem trzykrotnie powieszony, dwa razy
rozstrzelany i jeden raz pocwiartowany przez dzikich buntowniczych Kirgizow nad jeziorkiem
Kale-Yszela.
Wreszcie w sposob definitywny zostalem zadzgany nozem w dzikiej bojce z pijanymi
marynarzami w jednej z odeskich knajp. Ta wiadomosc wydaje mi sie najbardziej
prawdopodobna.
I to nie tylko mnie, ale rowniez mojemu znakomitemu przyjacielowi Colmanowi*, ktory
znalazlszy naocznego swiadka mej haniebnej i zarazem bohaterskiej smierci napisal o tym
tak dla mnie nieprzyjemnym zdarzeniu artykul do swojej gazety.
Nie ograniczyl sie tylko do malego komunikatu o sprawie. Dobre serce kazalo mu napisac o
mnie nekrolog, ktory przeczytalem wkrotce po przyjezdzie do Pragi.
Elegancko nawymyslal mojej posmiertnej pamieci, przeswiadczony, ze umarli nie powstaja z
grobu.
Aby go przekonac, iz jestem zyw, poszedlem go szukac i tak powstalo to opowiadanie.
Nawet mistrz grozy i strachu, Poe, nie wymyslil straszniejszego zdarzenia...
Autora swego nekrologu spotkalem w jednej z praskich winiarni, ' Jaroslav Colman -
Cassius, poeta, byl przyjacielem Haska. W pismie czeskich agrarystow ,,Venkov" w dniu 19
grudnia 1919 roku oglosil nekrolog pod tylulem ..Zdrajca", w ktorym m.in. pisal: ,.Hasek
zostal zdrajca, wybral bolszewizm i zostal zabity na Powolzu w karczmie przez pijanych
marynarzy-bolszewikow". Hasek odpowiedzial mu opowiescia "Duszyczka Jaroslawa Haska
opowiada: Jak umarlam", ktora napisal w Irkucku w
1920
roku i opublikowal po powrocie do Pragi.
274
prawie o polnocy, kiedy sie winiarnie zamyka na podstawie jakiegos cesarskiego
rozporzadzenia z 18 kwietnia 1856 roku.Spogladal w sufit. Ze stolow sciagali juz
poplamione obrusy. Przysiadlem sie do jego stolika pytajac uprzejmie:
-Pan pozwoli, czy jest tu wolne miejsce?
Obserwowal nadal niewidoczny punkt na suficie, co go nadzwyczaj zajmowalo, i
odpowiedzial logicznie:
-Prosze, wlasnie zamykaja. Sadze, ze juz nic nie podadza.
Wzialem go za reke i obrocilem ku sobie. Przez chwile spogladal na mnie w milczeniu i
wreszcie powiedzial cichym glosem:
-Przepraszam, czy nie byl pan w Rosji?
Rozesmialem sie:
-A wiec jednak mnie pan poznal? Zabito mnie w Rosji w pewnej ordynarnej knajpie w bojce
z prymitywnymi, pijanymi marynarzami.
Zbladl.
-To pan, to pan jest.::
-Tak - powiedzialem z naciskiem -zabili mnie w odeskiej karczmie marynarze, a pan napisal
nekrolog po mej smierci.
Z jego warg splynelo ciche pytanie:
-Czytal pan, co o panu pisalem?
-Oczywiscie, nekrolog byl bardzo interesujacy, mimo pewnych niewielkich pomylek. A przy
tym niezwykle obszerny. Nawet cesarz, kiedy umarl, nie mial tak dlugiego. Panskie pismo
ofiarowalo mu 152 linijki, a mnie 186 wersow po 35 halerzy za rzadek (jak to sie kiedys
marnie placilo dziennikarzom), co razem daje 55 koron i 15 halerzy.
-Czego wlasciwie pan ode mnie chce? - zapytal wystraszony. - Zada pan tych 55 koron i 15
halerzy?
-Niech pan zatrzyma te kwote - odpowiedzialem. - Umarli nie przyjmuja honorariow za
nekrolog o swojej smierci.
Pobladl.
-Wie pan co -rzucilem od niechcenia - zaplacimy i pojedziemy gdzies indziej. Chcialbym
spedzic dzisiejsza noc wraz z panem.
-Nie mozna by odlozyc tego do rana?
Popatrzylem na niego.
-Place - zawolal.
Na rogu przywolalem fiakra, autora swojego nekrologu poprosilem, aby usiadl, a
dorozkarzowi powiedzialem grobowym glosem:
-Zawiezcie nas na Cmentarz Olszanski.
Autor mojego nekrologu sie przezegnal. Dlugi czas panowala klopotliwa cisza, przerywana
jedynie trzaskaniem bicza i parskaniem koni.
275
Pochylilem sie do swego towarzysza:-Nie wydaje sie panu, ze gdzies w ciszy zizkowskich
ulic zawyly psy? .
Zadrzal, podniosl sie w dorozce, belkoczac:
-Rzeczywiscie byl pan w Rosji?
-Zabity w karczmie w Odessie, w bojce z pijanymi marynarzami - odparlem sucho.
-Jezus Maria - odezwal sie moj towarzysz - to jest straszniejsze anizeli ,,Weselna Koszula"
Erbena2.
Znowu zapadla meczaca cisza. Gdzies naprawde zawyly psy.
Kiedy ocknelismy sie na strasznickiej drodze, polecilem memu towarzyszowi, aby zaplacil
dorozkarzowi. Stalismy w ciemnosciach na drodze.
-Czy nie ma tu, prosze pana, jakiejs restauracji - zwrocil sie do mnie bezradnie i zalosnie
autor mojego nekrologu.
-Restauracji? - zasmialem sie. - Teraz przeskoczymy przez mur cmentarny i pogawedzimy
sobie o tym nekrologu, przysiadlszy gdzies na kamieniu nagrobnym. Niech pan wlazi
pierwszy i poda mi reke.
W milczeniu, cicho podal mi reke i zeskoczylismy na cmentarz. Pod naszymi stopami
zachrzescily galezie cyprysow. Wiatr melancholijnie szumial pomiedzy krzyzami.
-Dalej nie pojde - szept splynal z ust mego przyjaciela - dokad to pan chce mnie zawlec?
-Teraz - powiedzialem wesolo, podpierajac go - pojdziemy popatrzec na grob starej
mieszczanskiej rodziny praskiej Boenepianich.
To zupelnie opuszczony grobowiec w pierwszym kwadracie, szosty rzad od muru.
Opuszczony od czasow, kiedy w nim pochowali ostatniego potomka rodu, ktorego
przywiezli w 1774 roku z Odessy, gdzie zabito go w bojce z marynarzami w pewnej podlej
knajpie Moj towarzysz przezegnal sie po raz drugi.
Kiedy nareszcie usiedlismy na kamieniu nagrobnym, kryjacym prochy ostatnich czlonkow
rodu Boenepianich, delikatnie ujalem autora mego nekrologu za rece i przemowilem cichym
glosem:
-Drogi przyjacielu! W gimnazjum panowie profesorowie nauczyli nas pieknego, szlachetnego
powiedzenia "o zmarlych nic lub dobrze", pan natomiast staral sie o mnie, niezyjacym, pisac
jak najgorzej. Gdybym ja pisal o sobie nekrolog, napisalbym, ze zadna smierc nie wywarla
2 Aluzja do ballady czeskiego poety Erbena, napisanej w stylu romantycznej powiesci
grozy.
276
tak smutnego wrazenia, jak smierc tego a tego pana. Napisalbym, iz najpiekniejsza cnota
zmarlego pisarza bylo wielkie umilowanie dobra i wszystkiego, czego pragnie czysta dusza.
A pan napisal o mojej smierci, ze umarl lump i komediant. Niech pan nie placze! Sa takie
chwile, gdy serce rwie sie, by przypomniec najpiekniejsze momenty z zycia zmarlych, ale
pan napisal o tym, ze nieboszczyk byl alkoholikiem.Autor mojego nekrologu szlochal, a jego
placz zalosnie unosil sie ponad cisza cmentarza i niknal gdzies daleko pod Zydowskimi
Piecami.
-Drogi przyjacielu - powiedzialem z naciskiem - niech pan nie placze, teraz juz nic nie mozna
zmienic...
Wypowiedziawszy te slowa, przeskoczylem mur cmentarza, pobieglem w dol do
oddzwiernego, zadzwonilem i oznajmilem mu, ze wracajac z nocnej pracy uslyszalem jakis
czas temu, jak za murem oddzielajacym pierwszy kwadrat slychac placz.
-To pewno bedzie jakis pijany wdowiec-odpowiedzial cynicznie oddzwierny - oddamy go do
cyrkulu.
Czekalem za rogiem. Za dziesiec minut wyprowadzili stojkowi autora mego nekrologu z
cmentarza i zaprowadzili go na posterunek.
Opieral sie i krzyczal:
-To sen czy jawa? Czy znacie, panowie, "Weselna koszule" Erbena?
Idylla w winiarni Ci czterej mezczyzni nie znali leku i nie mieli wahan, kiedy podczas
codziennych popoludniowych spotkan w winiarni rozmawiali o bolszewikach.
Mowili o nich codziennie; bezwzglednie opiniowali i osadzali ich onegdajsze i dzisiejsze
dzialania, wkladajac w to cala swa dusze.
Byli zywym archiwum codziennej prasy, wspanialym fonografem o stale ostrej igle i
peknietej plycie, ktora brzeczace i chrapliwie, ale ciagle sie jeszcze obracala.
Byli to: Handlarz kawy. Fabrykant szkla stolowego. Budowniczy.
Glowny inspektor kasy oszczednosci.
Kazdy z nich mial swoja specjalnosc. Handlarz kawy mowil o egzekucjach, fabrykant szkla
stolowego o udreczonej burzuazji oraz o rodzinie carskiej, budowniczy o gospodarczym
rozkladzie i o przesladowaniach przedsiebiorcow budowlanych, o komisarzach oraz o
glodzie, glowny inspektor kasy oszczednosci o dzikich malzenstwach, buntach oraz
likwidacji ubezpieczen na zycie.
Za ich stolem, na ktorym stala tabliczka "Zajete", codziennie tracono tysiace ludzi, palily sie
miasta. Tutaj cwiartowano dzieci burzuazji, a Chinczycy dokonywali tysiecy okrucienstw.
Tutaj obrzezano wszystkich bolszewikow i komisarzy, skazano na ^smierc glodowa cala
Rosje, przy ich stole wieszano i rozstrzeliwano rosyjska inteligencje, tutaj codziennie
zwyciezaly bunty przeciwko Sowietom, a komisarze uciekali za granice ze straconej dla nich
Moskwy i Piotrogrodu, unoszac ukradzione zloto.
Przy tym stole rozgrywaly sie najstraszniejsze tragedie i posylano beczki zlota za granice na
propagande. W tym wzgledzie ichSzczodrosc nie znala granic i bliska byla marnotrawstwu.
Wraz z kazda cwiartka, ktora wypili, ich stosunek do radzieckiej Rosji stawal sie coraz
bardziej okrutny. Ani "Narodni listy", Awerczen278 ko, Stanislaw Nikolau, "Pravo lidu", ani-
"Prazsky vecern'ik" l nie mogly wymyslec takiej uczty ludozercow. A kiedy sie rozchodzili,
sciskali sobie rece w podziwie i uznaniu dla swych zdolnosci, jakby chcieli
powiedziec:,,Zatem jutro od nowa. Bez milosierdzia. W ciagu nocy z pewnoscia cos sie w
tej Rosji stalo".
Sapiac odchodzili na obiad. Przez caly czas, kiedy sie tam spotykali, ich ofiara stal sie
jedynie pewien mlody statystyk, ktory robil w notatniku zapisy o liczbie osob straconych
przez bolszewikow, opierajac sie na informacjach handlarza kawa.
Akurat przed swoimi imieninami podliczyl wszystko! stwierdzil, iz bolszewicy wymordowali
trzykrotnie wiecej mieszkancow niz na calej kuli ziemskiej, od czego oszalal, nie mogac
wyjasnic swej egzystencji na opustoszalej od ludzi planecie. ;
Kiedy znowu znalezli sie razem przy stole, handlarz kawa powiedzial: - Ladnie to urzadzili ci
bolszewicy w Rosji. Zatlukli dranie w Charkowie trzech wnukow i wnuczke Bozeny
Nemcowej. Ale i tego nie mieli dosc, odrabali im glowy i poslali je w beczce Leninowi, aby
im wlasnorecznie wyklul oczy. Czytalem o tym dzisiaj w "Wieczorze".
Zaczela sie niezwykle interesujaca rozmowa, w ciagu ktorej budowniczy stwierdzil, iz
rosyjscy bolszewicy uwzieli sie szczegolnie na potomkow i krewniakow czeskich poetow i
pisarzy. I tak w Nowoczerkasku powiesili niedawno brata naszego Hayduka, pocwiartowali
w Moskwie dalekiego wuja Benesa Trebizskiego oraz utopili mlodszego brata Arbesa.
Siostre Eliski Krasnohorskiej wbili na pal w Tambowie.
Bratanka Svatopluka Cecha spalili w Tule. Siostrzenice Yrchlickiego udusili w Niznym
Nowogrodzie, a brata Pelenta zestrzelili wraz z samolotem. Szwagra Machara przywiazali
do szyn kolejowych i puscili na niego pociag pospieszny; kiedy okazalo sie, ze jeszcze zyl,
przejechali go pociagiem towarowym. -.
Fabrykant szkla stolowego dopelnil relacje wyliczeniem, co bolszewicy robia w Rosji z
wlasnymi pisarzami i dziennikarzami. Z Gorkiego zdarli za zycia skore, a potem wrzucili go
do dolu z gaszonym wapnem. Awerczenke rozebrano do.naga podczas
czterdziestopieciostopniowych mrozow i polewano tak dlugo woda, az sie zamienil w jeden
olbrzy"Narodn'i listy", najbardziej reakcyjne pismo czeskiej burzuazji przed pierwsza wojna
swiatowa. Hasek publikowal w tym dzienniku pierwsze swoje prace, choc nigdy sie nie
zgadzal z jego linia polityczna. Inne tytuly dotycza rowniez prawicowej prasy czeskiej i jej
publicystow.
279
mi sopel lodu. Teffiego smazyli na konopnym oleju, a wreszcie marynowali go w occie.
Borysa Sokolowa nabili na Kremlu w "Car-puszke" i wystrzelili na Chodynke. Jesli tak
postepuja z wlasnymi ludzmi, jesli zadusili wdowe po Tolstoju a Merezkowskiego nekali
pradem elektrycznym o napieciu 2 000 000 wolt, az z tego oszalal, nic dziwnego, iz tak
potraktowali w Charkowie trzech wnukow oraz wnuczke Bozeny Nemcowej...Starszy pan,
ktory siedzial przy sasiednim stole, wstal i podszedl do czterech znawcow rosyjskich
stosunkow.
-Panowie - powiedzial trzesacym sie glosem, panowie, to pomylka. Ja wlasnie jestem
wnukiem Bozeny Nemcowej. Wrocilismy akurat wczoraj z Rosji wszyscy zywi, nic zlego nam
nie uczyniono. Prosze pozwolic, ze sie przysiade, jestem...
-Nie jestesmy ciekawi, kim pan jest - rzekl swym basem glowny inspektor kasy
pozyczkowej - tutaj miejsca sa rezerwowane dla naszych znajomych, a nie dla tych, ktorzy
bronia bolszewikow. Jesli ich zamierza pan bronic, nalezalo pozostac w Rosji i razem z nimi
robic dalej te lajdactwa. U nas, w czeskim narodzie, miejsca pan nie znajdzie...
Gdy zameczony przez bolszewikow wnuk Bozeny Nemcowej odszedl, handlarz kawa
powiedzial powaznie:
-Jest to jakis stary cwaniak. Za pieniadze z Moskwy bedzie nam tutaj robil propagande.
Budowniczy zauwazyl, ze takie lumpy tlumia w sobie wszystkie uczucia moralne. 1 znowu
jak wczoraj i przedwczoraj przy stole palily sie miasta i ginely tysiace ludzi.
A przewodniczacy tej grupki ucztujacych kanibali, handlarz kawa, walil przy kazdym zdaniu
piescia w stol i glosil:
-Gdybym tak ja tam byl, Chryste Panie, ja bym tym bolszewikom pokazal. Ani by nie
pisneli...
Na dzien przed wydaniem wyroku w procesie przeciwko dzialaczom z Kladna 2 handlarz
kawa raz jeszcze zebral wszystkie przeciwko nim zarzuty i rozgadal sie:
-Tak wiec jutro skaza ich na szubienice. Co pan na to, panie winiarz? Nie dodawajcie
chrzanu do debreczynskich kielbasek, wole musztarde... Wiecie, panowie, mowilem z
wieloma ludzmi i kazdy im zyczy stryczka. Co pan mowi, buleczke lub kawaleczek chlebka?
Gdyby 2 Aluzja do procesu przywodcow kladenskiego powstania robotniczego oraz
strajkow z 1920 roku.
280
sne tak znalazl slony rogalik. Nie ma? A wiec buleczke. Wczoraj wieczorem siedzialem w
budziejowickiej piwiarni i' nie bylo tarri ani jednego czlowieka, ktory by watpil, ze jednak
beda dyndac'.-Obawiam sie - rzekl budowniczy - aby im nie zamienili stryczka na
dozywotnie wiezienie.
-Alez pan ma pomysly, kto panu o tym powiedzial- rozzloscil sie fabrykant szkla stolowego -
tutaj nie moze byc mowy o jakiejkolwiek lasce. Beda wisiec sama radosc.
-Chcialbym tam byc i miec decydujace slowo - odezwal sie glowny inspektor kasy
oszczednosciowej - zadalbym, aby. wyrok wykonano w ciagu dwudziestu czterech godzin. :
, ' - To jest niemozliwe - rozsadnie powiedzial handlarz kawy - gdyby wieszali jednego, to
moze, ale tutaj beda wieszac czternastu od razu. Bedzie to najwieksza egzekucja, jaka
zesmy w ogole w Czechach widzieli, a to wymaga dobrej organizacji. Jeden kat do tego nie
wystarczy, nawet jesliby mial pomocnikow. Zbudowac tylko i postawic czternascie szubienic
- to nie moze byc gotowe w ciagu dwudziestu czterech godzin. Robili mi niedawno, regaly
do jednego ze sklepow, robil to calkiem zreczny stolarz, a pomimo to pracowal przez trzy
dni. . ,
-A potem trzeba zamowic trumny - mowil dalej, maczajac debreczynska kielbaske w
musztardzie - i nawet jesli te trumny beda zbite tylko z nie heblowanych desek, trzeba na to
co najmniej trzech dni...
Tak, jeszcze jedna buleczke... Sadze, ze beda ich wieszac nie wczesniej niz za jakis
tydzien.
-A coz bedzie, jesli sie odwolaja - zauwazyl budowniczy.
-W takim przypadku to sie przedluzy - powaznie odpowiedzial handlarz kawy; przed laty
zasadzili w Triescie na szubienice pewnego Wlocha, odwolal sie i trwalo prawie trzy
miesiace, zanim go powiesili. Dostalem wowczas bilet wstepu, poniewaz nigdy jeszcze nie
widzialem egzekucji, ale nie moglem przyjsc, bo zasiedzialem sie zbyt dlugo w nocy i potem
zaspalem. Poszla wiec moja pani, ale w ogole nie wydawalo sie jej to zajmujace, bowiem
Wloch nie rzucal sie, nie bronil.
-Ja widzialem w Szoproniu, jak wieszali Cygana - zaczal opowiadac budowniczy. Taki to
umie sie rzucac!
-Cygan to juz taka niespokojna dusza - odezwal sie fabrykant szkla stolowego, zapalajac
cygaro.
W popoludnie, kiedy powszechnie juz bylo wiadomo, jaki jest wyrok
281
sadu, przy stole tych czterech mezczyzn w winiarni opanowala smutna cisza, wielka cisza
oszukanych nadziei i zdeptanej bujnej'fantazji.Pierwszy przerwal milczenie budowniczy:
-W niedziele pojade z rodzina do Roztok popatrzec, jak kwitna czeresnie.
-U mnie w ogrodzie - powiedzial handlarz kawy - rozkwitla jablon. ;
-Oby tylko ludzie byli rozumni i nie lamali jak barbarzyncy galezi - odezwal sie fabrykant
szkla stolowego.
-Ja bym takiego czlowieka karal od razu i na miejscu - oglosil handlarz kawa.
I znowu wszyscy popadli w cicha rezygnacje...
O Oldze Fastrowej Wiesc o smierci pani Olgi Fastrowej bardzo mnie zaskoczyla'.
Nie mieszkam w Pradze 2 i dlatego dowiedzialem sie o tym troche pozniej, a w tej
informacji o tragicznym koncu slawnej czeskiej dziennikarki jest przeciez cos tak
wzruszajacego.
Zrazu nawet nie chcialem w te wiadomosc uwierzyc! dopiero, kiedy przeczytalem jej tekst
w "Narodni politice" z dnia 7 maja, a mianowicie jej felieton o cylindrze Cziczernina 3,
zrozumialem w pelni, iz ta praca powstala w przeczuciu smierci, bowiem zegna sie w niej
wielce serdecznie z Helena Malirowa, informujac, iz bardzo ja lubi, choc nosila wlosy krotko
obciete i po mesku uczesane.
Kiedy pisala w tym felietonie, ze mezczyzni w Berlinie, w Rosji, w Monachium i w Peszcie
napadali na ulicach kobiety i gwaltem je odzierali z sukien, aby pozniej zabic, Olga Fastrowa
miala juz czterdziesci stopni goraczki.
Zanim skonczyla pisac felieton, paznokcie poczely jej siniec jak podczas ataku cholery. Nikt
jednak z jej bliskich nie oczekiwal, ze zbliza sie jej koniec, ktory nadszedl nieublaganie w
tym nieszczesnym dniu, kiedy niedzielny artykul pani Olgi Fastrowej o cylindrze Cziczerina
zamieszczony w "Narodm politice" zadziwil opinie publiczna. ' Olga Fastrowa nie zmarla w
1922 roku; Hasek zastosowal tutaj chwyt literacki dla skuteczniejszej polemiki z
antyradziecka dziennikarka "Narodm politiki". 2 Od sierpnia 1921 roku Hasek mieszkal w
Lipnicy nad Sazawa kolo Havlickuv Brodu. 3 Artykul Olgi Fastrowej pt. "O cylindrze pana
Cziczerina" ukazal sie 7 maja w "Narodm politice". Fastrowa twierdzila w nim, iz "w
pierwszych miesiacach po zwyciestwie rzadow bolszewickich w Rosji, Berlinie, Monachium i
Budapeszcie... mezczyzni... zamienieni w dzikie zwierzeta gwaltem zdzierali szaty, meczyli,
ba, zabijali eleganckie kobiety".
I oto po czterech latach na konferencji w Genui "jeden z najbardziej gorliwych rzecznikow
sprawiedliwosci spolecznej", Cziczerin, Ludowy Komisarz Spraw Zagranicznych Rosji
Radzieckiej, pojawil sie w cylindrze na glowie. Fastrowa komentowala: "wielu uczciwych
komunistow" musi to nazwac "zdrada".
283
W niedziele rano mozna bylo odniesc wrazenie, ze' Olga Fastrffwa wraca do przytomnosci.
Zaczela mowic logicznie i poprosila, aby jej przyniesiono "Narodni politike". Bylo to o wpol
do dziesiatej rano. Najpierw przejrzala rubryki "Malego informatora": "Propozycje
malzenstwa", ,,Listy", ,,Informator Powszechny" oraz wypila filizanke slabej herbaty. Potem
ku wielkiemu zdziwieniu obecnych zaczela czytac na glos swoj felieton o cylindrze pana
Cziczerina. Lektura byla przerywana atakami kurczy. Gesty pot perlil jej czolo, cale cialo
drzalo w silnej febrze, a wypowiadane bez zwiazku slowa artykulowane byly z trudem jak
przy jakaniu. O wpol do jedenastej pani Olga Fastrowa odzyskala przytomnosc i zazadala
spowiednika z Vinohradow. , W powszechnej ciszy powiedziala umierajacym glosem do
wielebnego ksiedza: "Przepieknie na bialych etaminowych sukniach wygladaja rozne ladnie
przygotowane ozdoby azurowe, zrobione recznie na wyciagnietych nitkach z szerokim
siatkowanym wkladem, ktory najlepiej odda sliczny wzorek. Rysunek dla wykonania,
rozdzielenia i oznakowania azuru zamieszczono w zamowionym wykroju. Ozdoby powinny
znajdowac sie na przednich czesciach bluzki, spodnicy, i sukni, a rowniez w czesciach o
wykroju kimonowym. Tutaj zakonczenie rekawow tworzy wezszy wklad.Potem przyszla
agonia, z ktorej wrocila do przytomnosci przed poludniem, lekko uniosla sie w lozku i
powiedziala do obecnych:,,Dziewczeta powinny chodzic jedynie w towarzystwie doroslego
mezczyzny. Damy do towarzystwa nie powinny podczas tancow konwersowac ze swymi
podopiecznymi w sposob dwuznaczny. Wydekoltowane damy z lepszego towarzystwa
powinny sobie pudrowac brzuchy!" , To byly jej ostatnie slowa. Wkrotce stracila
przytomnosc, do ktorej JUZ nie powrocila. Skonala cicho i spokojnie, tak jak ciche bylo jej
zycie w lagodnej zgodzie z akcjonariuszami "Narodni politiki"...
Nigdy nie zapomne swego pierwszego spotkania z nieboszczka Olga Fastrowa po swym
przyjezdzie w dniu 19 grudnia 1920 roku z Rosji. '"1"" ! '.! .,' ".,",, ... --- ' , '- , . ... .. '" !
11.':... ." Przyjechalem z ,RosJi wprost do kawiarni "Pod Zlota Gesia" na Placu Waclawa,
aby przeczytac gazety. Przy jednym ze Stolikow siedziala przedwczesnie zmarla, ktora
bardzo lubilem, tak jak ona lubila Helene Malirowa. Nasze spotkanie bylo naprawde
serdeczne, a jej pierwsze slowa brzmialy: -, Czy to prawda,,-Jareczku, ze bolszewicy w
Rosji odzywiaja sie miesem wyrzuconych i wybrakowanych z';wojska Chinczykow?
284
Zapytalem, jak sobie ona wlasciwie wyobraza te Cala manipulacje, a ona odpowiedziala, ze
bolszewicy organizuja wielkie wyprawy do Chin i lapia Chinczykow tak jak Hindusi slonie.
Wybrane, specjalne odf dzialy wojsk bolszewickich z ziem graniczacych z Chinami zakladaja
tam wnyki i kopia wilcze doly. Pochwyconych w nie Chinczykow wiaze sie w tuziny oraz
przewozi do Moskwy i Piotrogradu do wydzielonych koszar, gdzie cwiczy sie ich w
poslugiwaniu bronia oraz w zastraszaniu i meczeniu rosyjskiej inteligencji. Oni zameczyli
Miijukowa, Gorkiego i Czirikowa. Pod koniec drugiego roku sluzby zolnierskiej wydziela sie z
nich dziesiata czesc i tuczy, a potem ich mieso rozdaje sie komisarzom.-O tym juz takze
napisalam felieton. Jadles, Jareczku, Chinczykow?
-Zanim przywyklem - odpowiedzialem - czulem ciagle smak pizma. Szczegolnie mocno
trzeba solic i pieprzyc spocone nogi tlustych Chinczykow, droga pani. Sadze jednak, ze
swietnie mozna by ten przykry zapach oddalic, gdyby je owinac w ,,Narodni politike" z
rubryka ,,Wydarzenia w Rosji", a potem je uwedzic w kominie. -,- Pisalam niedawno do
,,Patrolu Kobiet" o nacjonalizacji kobiet.
Niech mi pan powie, ile w tym jest prawdy? .' - To pania ominie, szanowna pani -
powiedzialem wspolczujacoale nie mozna z tym igrac. Radzilbym, aby jak najszybciej
pojechala pani gdzies nad morze. Mialem znajomego, ktory cierpial na uderzenia krwi do
glowy i w takich momentach sprzeczal sie, ze ksiezyc jest zamieszkaly przez
pobialogorskich emigrantow4.
Takie bylo moje pierwsze spotkanie z pania Olga Fastrowa po mym powrocie z Rosji. , , , ,
Zdaje sie, ze w wirze dziennikarskiego zycia, w staraniach o damska mode, Olga Fastrowa
zapomniala o dobrej radzie. Jej przepracowane nerwy nie wytrzymaly. Przezyla swoj artykul
p cylindrze Cziczerina tylko o kilka godzin. :
Krotko przed smiercia wyrazila prosbe, aby jej cialo spalic, a prochy wysypac z Mostu Zofii
do Weltawy. I w tych ostatnich slowach przejawila sie raz jeszcze niezmozona energia,
ktora wyrozniala sie w swej pracy nad kulturalnym odrodzeniem czeskiej kobiety. Czesc jej
pamieci' 4 Aluzja do wygnanych po 1620 roku, po bitwie pod Biala Gora, prqtestantow
czeskich. ktorzy - jesli nie przyjeli katolickiego wyznania - musieli opuscic Czechy.
9
Jak pisalbym artykuly wstepne, gdybym byl redaktorem gazety rzadowej Wszedzie dobrze,
ale najlepiej w domu Ta prawda do dzisiaj pozostaje niedoceniona i nie zauwazona.
Twierdzic przeciwnie jest zlym zwyczajem, ktory szczegolnie w ostatnich czasach zakorzenil
sie w naszej republice. Aczkolwiek nie chcemy i nie mozemy mowic po prostu o dobrobycie
obywateli naszej republiki, to jednak nalezy uspokoic tych krzykaczy, ktorzy stracili
szacunek dla umiejetnosci organizacyjnych panstwa i wykrzykuja na caly swiat, ze sie zle z
nami dzieje.Pragnelibysmy, aby nasze slowa nie padaly jak groch o sciane i by ich nie
rzucano na nieurodzajna glebe. Przyjmujemy, ze zdarzaja sie niekiedy momenty w zyciu
obywateli naszej republiki, kiedy moga oni bardzo latwo znalezc sie pod wplywem
wichrzycieli, ale przypominamy tez, ze nigdy nie jest tak zle, aby znowu nie bylo dobrze.
Tylko czlowiek zajety zla mysla o swoim niepowodzeniu moze powatpiewac o prawdziwosci
tych slow.
Organizacja panstwowa jest tak stara jak ludzkosc i od poczatku jej rozwoju nie bylo
panstwa, ktore nie czyniloby bledow; zawsze zdarzaly sie male bledy w mechanizmie
panstwowym. Mimo to w kazdym panstwie znajda sie niezadowoleni, ktorym nawet gdyby
powodzilo sie osobiscie dobrze, nigdy nie beda szczesliwi.
Od takich ludzi trzeba sie trzymac z dala, poniewaz zaklocaja nasz duchowy spokoj i czynia
z nas ludzi spogladajacych z nienawiscia na niektore klasy, na porzadek panstwowy oraz na
grupy kierujace losami tego czy innego panstwa. W koncu przychodzi czas zburzenia iluzji i
otwiera sie droga do kryminalu.
286
Porzadek w panstwie powoduje, iz kazdy obywatel jest porzadny, porzadny czlowiek
zapewni sobie spokoj ducha i dobrobyt, a dobro narodu oznacza dobro
polityczne.Popatrzmy wokol siebie. Czyz nie spotykamy ludzi z imponujacymi dochodami,
ktorzy posiadaja przyzwoite kapitaly, sa szanowani nie tylko w kregach im towarzysko
bliskich, ale rowniez posrod swoich robotnikow? Zaiste, tylko czlowiek pelen uprzedzen
moglby twierdzic inaczej.
W naszej republice jest wielu ludzi, ktorzy dzieki pilnosci swych robotnikow albo poprzez
spadki osiagneli zamoznosc. Czyz nie mamy im zyczyc sukcesow, mamy byc nienawistni lub
niezyczliwi?
Mamy wierzyc tym, ktorzy mowia, iz u nas jest zle? Niedawno prasa codzienna podala
wiadomosc, ze w Chinach w prowincji Gans-Su zginelo z glodu piecset tysiecy ludzi, a w
prowincji Czan-Si osiemset tysiecy.
Czy zdarzylo sie cos podobnego w naszej republice, ktora kupuje chinska make?
Statystyka posluguje sie liczbami. Z nedzy i glodu ginie rocznie w Czechach, na Morawach,
na Slasku i w Slowacji niezauwazalny ulamek procenta ogolnej liczby mieszkancow. A ilu
ludzi umiera z glodu w Indiach, skad importujemy do nas ryz? Pol miliona. Mala umieralnosc
w Czechach w porownaniu z Indiami musi przekonac kazdego niestronniczego czlowieka.
Tyle narzekan u nas musi wzbudzic u kazdego statystyka jedynie usmiech wspolczucia. l kg
miesa wolowego kosztuje dzisiaj 16 koron, l kg gesiny 32 korony, l kg kaplona 36 koron, l
kg wieprzowiny 28 koron, l kg indyka 42 korony. I mimo to stale sie narzeka na drozyzne.
Podczas oblezenia Paryza w czasie wojny francusko-niemieckiej w roku 1871 kura
kosztowala 300 frankow, ges 500 frankow, wol 80 000 frankow, swinia 50 000 frankow.
Przeliczcie to na dzisiejszy kurs korony!
Kazdy niezadowolony niech zechce porownac te liczby. Bezsprzecznie zyjemy dzisiaj w
czasie niezwykle tanich towarow zywnosciowych. Przed 170 laty, kiedy Francuzi byli w
Pradze, jedna libra maki kosztowala 13 talarow. A ile kosztuje dzisiaj, kiedy Francuzow nie
ma?
Na Alasce nie kupicie wolowego miesa, u nas mamy bydla, ile kto chce. Indianie z plemienia
Czamakoko w Afryce Poludniowej (?) w ogole nie znaja cukru, a u nas kazdy urzednik w
dyrekcji ma cukrzyce.
Jesli wiec ludzie nie moga u nas narzekac na koszta utrzymania, zaczynaja uwaznie
obserwowac stosunki panujace w republice. Wezmy na przyklad stosunki w Tonkinie, gdzie
poslowie po rozwiazaniu parlamentu zostali zabici, skatowani i pocwiartowani. Czy u nas,
gdy odroczono posiedzenie Zgromadzenia Narodowego, byl jakikolwiek posel po287
cwiartowany? A jesli ktos u nas mowi, iz jest uciskany, niech popatrzy na Syjam. Tam
panuje wladca absolutny i zdarza sie,, iz panujacy nakaze komu zechce sciac glowe. U nas
ludzie dobrowolnie chodza bez glowy.
Kto znajac te fakty, uskarza sie na brak wolnosci, jest podlym nikczemnikiem.
Wolnosc jest u nas zagwarantowana przez prawo i nigdy u nas prawa nie lamano ani na nie
nie pluto. A jesli sie nawet cos stanie, jest to malenkie odstepstwo, ktore natychmiast jest
wyjasnione i wszystko powraca do wlasciwej miary.
Niezwykle rozbudowane organa bezpieczenstwa czuwaja za nas, kiedy my spimy.
A jesli zostanie dokonane gdzies przestepstwo, czeste rewizje domowe i aresztowania
ujawnia bardzo czesto przypadkowo nie wykryte dotad i nie osadzone gangi falszerzy
pieniedzy.
W szkolach uczy sie nasze dzieci przestrzegac prawa i modlic sie do Boga i szkola
wychowuje je na dobrych obywateli. Nasi zagraniczni politycy zyskali miedzynarodowa
slawe, a nasi finansisci maja takie wplywy na swiatowym rynku pienieznym, iz sami ustalaja
kurs naszej korony.
Spokoj i zadowolenie promieniuje z kazdej chalupki i z kazdego czeskiego domu, pracowite
rece pracuja w fabrykach i warsztatach, a po calodziennej pracy tysiace ludzi pracy zjada
podczas wieczerzy swoj kawalek chleba, chwalac Boga i dziekujac swym pracodawcom za
to,ze im daja utrzymanie. . , Calymi latami przywodcy proletariatu dyskutowali o tym, co
zrobic, .aby klasa robotnicza miala sie dobrze.
Problem rozwiazali pracodawcy znakomicie: zaofiarowali robotnikom zatrudnienie i w ten
sposob kwestia upadla,, bowiem nawet najbardziej lewicowe skrzydlo, socjalistyczne,
komunisci, twierdza, ze kto nie pracuje, ten nie je. , ; .
Czlowiek, ktory posiada zatrudnienie, pracuje i je, , Oczywiscie mylny jest poglad, iz
pracodawca nie pracuje. Kazdy pracodawca sie o cos stara i o cos troszczy.
Kto sie o cos stara, ten pracuje.
Powszechna opieka nad klasa robotnicza w naszej republice wczesnie pokazala robotnikom
bezsensownosc iluzji rewolucyjnych. Rozwoj kapitalizmu, na ktorym opiera sie nasza mloda
republika zapewnia zatrudnienie wszystkim, ktorzy szczerze chca pracowac dla jego
rozwoju:
Dzisiaj, w czasie powszechnej troski o niemajetne klasy, w ogole nie mozna mowic o
jakiejkolwiek bardziej zdecydowanej i ostrej polityce wobec klasy robotniczej. Zmniejszanie
zasilkow, o czym sie mowilp. rozbilo sie o powszechna milosc blizniego,, jak to, pieknie
powiedzial
288
socjaldemokratyczny posel Bechyne w artykule "Rozbitkowie", wahajac sie pomiedzy
nienawiscia a wspolczuciem az przemowila jego piekna i czysta dusza.Wydaje sie nam, ze
czytamy wiersze poety, ktory czytal jego artykul "Rozbitkowie":
I rozbil sie moj statek, samotny, siadywalem na wyspie, siadywalem samotny.
Morze, niebo, pomiedzy nimi bilo moje "ludzkie serce", Robinsona Kruzoe.
Te piekne, uniwersalne wiersze przemawiaja dzisiaj tym wiecej, iz pelne sa harmonijnej
milosci do blizniego. ;
Mowia wiele szczegolnie dzisiaj, kiedy udalo sie inaczej pokierowac calym procesem i
zlikwidowac swiatowa rewolucje socjalistyczna.
Autokratyczny stosunek rzadu do problemow z tego kregu jest wlasciwy, a kroki, ktore
wladza podjela, byly najwlasciwsze z punktu widzenia istotnych interesow panstwowych i w
ogole nie moga byc poddawane krytyce. Musimy sobie uswiadomic, w jak waznej chwili
dziejowej sie znajdujemy i wiedza o tym powinna byc miara naszych sadow o wydarzeniach
politycznych.
II
Nie badzmy zawistni Historycznym bledem nas wszystkich w naszej republice jest sroga
zawisc, jaka przenika najszersze warstwy naszej spolecznosci i rzuca klody pod nogi naszej
szczesliwej przyszlosci.Byc zazdrosnym w republice jest to wstyd i w oczy bijacy brak
moralnosci. Kazdy, komu zalezy na tym, aby nasz narod sie ocknal i odnalazl swoja
tozsamosc, powinien w pierwszym rzedzie tlumic szkaradna zazdrosc, ktora wszedzie i
wszystko przenika oraz oplata pajeczymi sieciami cala republike. Zawisc jest tym, co
zatruwa cala czeska atmosfere i niszczy moralne podstawy naszej republiki.
W czysty krysztal naszego zycia zawisc miota brud za.posrednictwem; falszywych
prorokow oraz wilkow w owczej skorze.
W wielkich czasach, w ktorych zyjemy i kiedy poprzez wygnanie Karola Habsburga
ukazalismy calemu swiatu zdecydowana linie Malej
289
19 - Nieznane przygody Szwejka Umowy,.nie moze zazdrosc rozbijac naszych szeregow.
Pragnelibysmy powrocic do epoki starych Grekow i Rzymian, kiedy ani patrycjusz ani
niewolnik nie znali zawisci i obaj reka w reke pracowali dla chwaly., panstwa. - -.-
Tymczasem w szerokich kregach naszego spoleczenstwa zapuscila; korzenie zawisc.
.Kazda podwyzka pensji naszych ministrow lub czlonkow cial ustawodawczych rodzi jako
nastepstwo zawistne komentarze ludzi, ktorzy nie potrafia logicznie myslec. Nie rozumieja
oni slow dunskiego ministra spraw wewnetrznych, ktory podczas uroczystosci osiemsetlecia
panstwa dunskiego powiedzial: ,,Narod przetrwa, bedzie dzielny i silny dzieki swym dobrze
uposazonym ministrom i poslom do parlamentu".
Tak sie mowi w kraju, w ktorym nie ma zawisci i gdzie budzet panstwowy przyjmuje sie bez
debaty oraz zawistnej krytyki. , Tymczasem u nas, jesliby podwyzszyli pensje na przyklad
ministrowi finansow o sto tysiecy koron rocznie, wystapi natychmiast caly szereg
poslugaczy, nizszych i wyzszych urzednikow urzedow podatkowych, ktorzy rowniez
bezmyslnie domagac sie beda podwyzszenia swych pensji, nie dbajac o to, ze republika
przezywa ciezki kryzys finansowy.
Twierdza oni, ze wszystko jest drogie, a oni ze swych poborow nie moga wyzywic siebie i
swych rodzin.
Nie jest to prawda. Zyjac skromnie i w prosty sposob nikt z urzednikow panstwowych nie
moze u nas zemrzec z glodu, a zawistny postulat: "I ja zadam pieniedzy na wydatki
reprezentacyjne jak nasz pan minister", jest znowu rezultatem dzialan roznych podburzaczy.
Rzeczywiscie moze zadziwic, jesli slyszymy: ,,Jesli pan minister moze reprezentowac
republike, dlaczego i my nie moglibysmy jej reprezentowac, nas sa tysiace, caly aparat
resortu". ;
Kiedy indziej znowu slyszymy: "Pan minister ma wille, pan minister jedzie ze swoja rodzina
do letniego domu. Nie tak wyobrazalismy sobie praktyczna realizacje Deklaracji Republiki
Czechoslowackiej Masaryka". Nie mowimy juz o tym, iz w okresie powszechnego kryzysu
budowlanego nie jest mozliwe, aby kazdy z pol miliona urzednikow oraz pracownikow
panstwowych mogl sobie kupic lub wybudowac wille, bo w ogole smieszna jest mysl o pol
milionie letnich domkow, kiedy w ogole wszystkie mieszkania sa zajete lub z gory oplacone
przez panow z ministerstw i naszych kapitalistow, ktorzy reprezentuja nasz narod na
swiatowym rynku i umozliwiaja naszej walucie przeplyw przez caly swiat, i, ktorym kazdy z
nas powinien serdecznie zyczyc odpoczynku, gdybysmy nie byli zawistni.
290
Niedawno slyszalem, jak mowil pewien obywatel: "Oni sobie jezdza w autach, a ja nie mam
na tramwaj". Chcialem mu powiedziec: "Idz wiec pieszo, zazdrosny czlowieku. Kiedy nie
masz na tramwaj, nie mozesz sie dziwic, ze nie masz pieniedzy na auto. Idz i pracuj, pracuj
gorliwie, bo inaczej ten, ktorego dzisiaj widzisz w samochodzie, bedzie rowniez musial
chodzic pieszo, a sam widzisz, jakie to nieprzyjemne, a wiec nie zycz tego innemu, zyj
moralnie, poniewaz jedynie od odnowy moralnej zalezy rozwoj calego naszego
wewnetrznego zycia".Od oczyszczenia moralnego, ktore nastapi wowczas, kiedy
wymieciemy z naszych serc jady zawisci, uzaleznione jest unormowanie naszych stosunkow
wewnetrznych.
Nauczmy sie respektowac materialna sytuacje blizniego, a w sercu zachowajmy zawsze
swiadomosc swych obowiazkow. O tym, iz nie wszyscy dojrzeli do takiego myslenia, niech
opowie to zdarzenie:
Ukazalo sie niedawno zarzadzenie, iz dozorcom nie wolno placic za otworzenie noca drzwi
wiecej niz szostaka. Zarzadzenie to zaczelo obowiazywac w czasie, kiedy rzad ze wzgledu
na wzrost wszystkich kosztow utrzymania, podwyzszyl odpowiednio pobory ministrow.
I wowczas uslyszalem, jak jeden z dozorcow brzydko przeklinal taki porzadek. "Nam
obnizyli oplate za otwieranie bramy w nocy na jednego szostaka - zloscil sie - a ministrom,
ktorzy i tak maja wszystkiego dosc, podwyzszyli pensje o cale tysiace. A my tracimy
zdrowie i musimy kazdemu, kto w nocy czy rano wroci z pijatyki otwierac drzwi, w ogole nie
wiemy, co to sen i tak dalej." Nie wytrzymalem i powiedzialem: ,,Drogi przyjacielu! Znowu
przemawia przez pana ta przekleta zawisc. Pan jest dozorca, a tam chodzi o ministra. Nie
zyczy sobie pan chyba, aby minister zostal dozorca i dozorca ministrem. Ludzie by wam
tego jeszcze bardziej zazdroscili, niz pan teraz zazdrosci panu ministrowi. Nie dlatego, iz nie
potrafilby pan tego robic lepiej niz ten minister, ktory teraz tam siedzi, ale po prostu taka
jest zasada zawisci. Pan zas zapomina o swoich obowiazkach, bo co ma robic dozorca?
Troszczyc sie w dzien i w nocy o bezpieczenstwo domu. Placi za to wlascicielowi kamienicy
nizszy czynsz. Dozorca nie powinien w ogole spac i otwierac za darmo brame nie
zazdroszczac, iz w czasie, kiedy on wykonuje swoja powinnosc, inny hula w nocnych
lokalach. A w takim przypadku to i ten szostak jest calkowicie zbyteczny. Wasza praca jest
honorowana juz przez to, ze pozwala sie panu taniej mieszkac. Jest to mozliwosc, ktora w
czasie obecnego powszechnego glodu mieszkaniowego, nie sposob przecenic".
Pragnelibysmy, aby szerokie masy narodu zrozumialy wreszcie, ze
29t
zawisc rozbija jednosc narodowa i oslabia : pozycje naszej republiki w swiecie. ,. !- : - .-:'\' .
,. -' '; " Czy robotnik, jesli zazdrosci swemu pracodawcy, iz ten zyje znacznie od niego lepiej
i ze jego roczna placa nie rowna sie ani jednej dziesiatej tego, co jego pracodawca wydaje
w jeden dzien, postepuje dobrze?Nie, nie postepuje dobrze. W takim przypadku w sercu
kazdego robotnika powinno zagoscic uczucie wyzsze anizeli zawisc. A mianowicie radosc, iz
jego praca jest pozyteczna. Robotnik nie powinien troszczyc sie o place, powinien byc
idealista. Jego idealem nie ma byc walka o marny grosz, lecz jego idealem powinna byc -
powtarzam raz jeszcze - swiadomosc pozytku z jego pracy. Robotnik powinien odstapic od
dotychczasowej watpliwej drogi zawisci i musi znalezc w pracy perpetuum mobile swego
zycia, nie dbac o biede oraz klopoty egzystencjalne.
Wszystkim pracujacym, ktorzy nadal podlegaja podburzajacym wplywom bezmyslnych
agitatorow, zwracamy uwage na piekne strofy opublikowane w dniu 24 maja 1921 roku w
"Niedzielnym Wesolym i Ksztalcacym Dodatku do 'oNarodm polityki"". Ich autorem jest Ad.
Alfa, a tytul wiersza brzmi: "Sonet".
Jak wielu ludziom lekko plynie zycie; ich szczescie barwami nasyca kwiaty, im blogi usmiech
jawi sie na usty, kiedy przyjemne z pozytecznym lacza w dobrobycie.
Innym zywot zle strony ukazuje skrycie, czarna robote i jak nietoperz skrzydlaty tylko
smutne pytanie po glowie lata, . czy kalendarz inne, radosniejsze ukaze daty.
Wszakze nie wszyscy mozemy byc rowni, bo wtedy zycie byloby bez sensu,' '^ta i chec do
pracy pewno by zanikla. " Czlowiek radosci z pracy ma byc pewny, czuc czysta radosc
pracy, w wiosny zgielku spogladac na nature jak pieknie rozkwitla.
Jak pieknie to poeta wyrazil, ze gdyby wszyscy mieli sie dobrze, swiat bylby malo wart.
Byloby to grozne, gdyby ludzie nie umierali z glodu, gdyby nie bylo nieszczesnikow
walczacych w pocie czola o kawalek chleba. Wreszcie zycie byloby tak nudne, ze kapitalisci
z ,,Narodn'i politiki" musieliby rozdac swe kapitaly biednym i sami zemrzec z glodu, aby
egzystencja ludzka nie byla pozbawiona wdzieku, jak to bardzo slusznie wyspiewal autor
,,Sonetu". ' '- ':
292
Zwraca on rowniez uwage na cos, o czym jeszcze nie mowilismy, a co jest jednym z
waznych czynnikow w naszej walce z Zawiscia. A wiec nie tylko - co juz zauwazylismy '-
owa czysta radosc z pracy, przy ktorej czlowiek pracujacy zapomina o swojej biedzie i
przygniatajacym go zyciu, ale rowniez to piekne uczucie, kiedy maly i ucisniony czlowieczek
widzi w wiosennym rozkwicie przyrode, jak sie przyobleka w kwiaty.Wachanie kwiatkow,
trawy, kwitnacych drzew, dmuchawcow, stokrotek wypedza zawisc z serca ludzkiego, z
duszy biednego proletariusza. Czuje sie przesycony zapachem, ktory przynosi i do swego
rodzinnego domu wraz z bukietem polnych i lesnych kwiatow i ktorym go nasyca. . - O tym
powinni rowniez pamietac najbardziej zawistni z zawistnych - bezrobotni, a nasze urzedy
opieki socjalnej powinny urzadzac przechadzki w okolice fabrycznych miast, aby bezrobotni
mogli pokochac won kwiatow i spiew ptakow, szemranie czystych potokow i szum lasu.
O tym powinni pamietac rowniez przywodcy partii socjalistycznych, ktorym zalecic sie
powinno, aby mniej mowili o polityce, ale raczej wyjasniali botanike i wyglaszali pogadanki o
pieknie przyrody. Ponad wszelka watpliwosc jest pewne, ze kombinacja piekna przyrody
oraz czystej radosci z pracy usunie zawisc z szerokich rzesz czeskiego narodu i ze nasza
republika, urzadzajac wyprawy klasy robotniczej na lono Iprzyrody, zyska slawe w calym
swiecie. -- : ---:
Tekst ogloszony zostal w "Rudym prawie" w dniach 10 i 28 maja 1921 roku.
Czechoslowacja rzeczywiscie: kupila;-wtedy w Anglii make wywieziona z Chin, w
parlamencie wyglaszal przemowy prawicowy socjaldemokrata Bechyne, trwala nedza i
bezrobocie. Karol Habsburg po obaleniu Wegierskiej Republiki Rad zamierzal opanowac
tron wegierski, ale rzad Horthyego plan ten udaremnil. W parlamencie zawarta zostala Mala
Umowa (Mala Ententa) pomiedzy Czechoslowacja, Jugoslawia i Rumunia. Deklaracja
Masaryka - dokument oglaszajacy powstanie republiki czechoslowackiej; zawarto w niej
wiele przyrzeczen, ktorych nie zrealizowano.
W redakcji czasopisma przyrodniczego Sezon wezow morskich w dziennikach trwa tylko
przez kilka tygodni, u mnie jako redaktora pisma "Swiat Zwierzat" trwal bezustannie. W
przeciagu wielu lat redaktorzy "Swiata Zwierzat" zdolali wydrukowac wszystkie informacje o
zwierzetach i kiedy objalem po nich redakcje, stwierdzilem, ze nie ma stworzenia, o ktorym
w pismie juz by nie pisano.
Zostalem tedy przymuszony do wymyslania sobie zwierzat, co zreszta kosztowalo mnie
mniej pracy anizeli pisanie o tych, ktore juz znano".
Pierwszym mym czynem bylo odkrycie zarloka straszliwego; zwierzecia zyjacego w morzu
od godziny dziesiatej rano do czwartej po poludniu.
Przez pozostala czesc dnia zarlok zajmowal sie polykaniem dzieci na Wyspach
Blogoslawionych. Pisalem: "Zwierze to nie jest wielkie, ale przy swoim straszliwym
wygladzie zdaje sie byc potezne. Badacz fauny, dr Ewerich, znany przyjaciel naszego
pisma, nadeslal nam z San Francisco ten oto opis zarloka straszliwego: "Nalezy - co
okazalo sie po. zbadaniu szkieletu - do jaszczurow. Mniemam, ze jest to jedyny gatunek,
jaki uchowal sie do naszych czasow z ery wielkich jaszczurow - ichtiozaurow i innych
olbrzymich zwierzat przedpotopowych. Na brzusznym skraju pancerza znajduja sie luski,
ktore ocieraja sie o siebie, kiedy zarlok jest rozzloszczony; powstaje przy tym loskot
slyszalny na dwie mile angielskie.
Udalo mi sie na tubylczego chlopca zlapac jeden egzemplarz potwora. Wsadzony do
wielkiej bambusowej klatki, przez noc zjadl cala klatke oraz pol chaty, w ktorej ja
postawiono, a potem uciekl w glab wyspy, gdzie go w koncu zastrzelono z karabinu
maszynowego. W jego zoladku znaleziono majora gwardii cywilnej. Biedak zmarl z glodu
otoczony skorzanymi scianami zoladka. Na jednej z nich napisal: Przekazcie ostatnie
pozdrowienia mojej nieszczesnej zonie. , - Interesujace, ze mieso tego potwora jest
szczegolnie lubiane przez
294
tubylcow. Pierwszy raz skosztowalem go na wyspie Kalalo. Smakiem przypomina mieso
wieprzowe. Upieczone posiada kolor rozowy. Potwor oczy ma wielkie. Czaszka jest
wypelniona mozgiem. Jak sie rozmnaza, nie udalo mi sie ustalic. Rownoczesnie posylam
fotografie."Tyle wiadomosci od przyjaciela naszego pisma. Fotografie reprodukujemy na
innym miejscu w naszym pismie". (Kazalem przygotowac reprodukcje ichtiozaura).W ten
sposob pieknie rozpoczalem swoja prace.. Dwoch nauczycieli natychmiast
zaprenumerowalo pismo na dwa lata, a ja z wielka ochota zajalem sie zwierzetami.
Przede wszystkim w nastepnym numerze - poniewaz jest oczywiste, ze stale i stale
wymyslac nowe i nowe zwierzeta jest zajeciem ciezkim - rzucilem sie na wieloryby.
Odkrylem wieloryba szerokobrzuchatego, bladzacego w morzach wokol Nowej Grenlandii i
zeby napisac cos jeszcze bardziej niezwyklego, zaczalem publikowac informacje o
niezwyklych zwyczajach niektorych zwierzat. Napisalem, ze hipopotamy lubia, kiedy im
tubylcy dmuchaja do nozdrzy i ze mrowki pozwalaja sie lapac na "Traviate". Rownoczesnie
opublikowalem wielki artykul jak zapobiec ploszeniu sie bydla poprzez nacieranie owadow
terpentyna.
Inna ciekawostka z zycia zwierzat byla wiadomosc, iz slimaki rozpoznaja strony swiata, a
kiedy wieje wiatr zachodni, pelzaja na wschod.
Termity znowu buduja swoje gniazda w taki sposob, by ostra krawedzia byly obrocone
przeciwko pasatom i tak rozpraszaja wiatry. Jest to dobrodziejstwem dla calej polnocnej
Australii.
Te ciekawostki pewnemu profesorowi biologii podobaly sie do tego stopnia, iz przeslal
przedplate na prenumerate "Swiata Zwierzat" i wzbogacil to uczone przedsiewziecie
patetycznym przypiskiem, iz bedzie popularyzowal pismo, poniewaz objawia ono zupelnie
mu nie znane zwierzece swiaty. Zachecony tym sukcesem, napisalem w pocie czola artykul
o racjonalnej hodowli wilkolakow. Pisalem, iz w pierwszym miesiacu wilkolaki nalezy zywic
krwia wolow i postepowac tak przez szesc miesiecy, kiedy to mozna juz krew wolow
zastapic slodem. Wilkolaki rozmnazaja sie tylko raz w roku, zawsze w czerwcu. W okresie
parzenia sie wilkolakow trzeba ich unikac, jesli nie chcemy, aby strzyknely na nas ciecza,
ktora zmieszana w nalezytej proporcji z czystym spirytusem, najlepiej w stosunku 1:25,
wydziela won pizma. Wilkolaki sa niezwykle milymi, wiernymi i ostroznymi przewodnikami
oraz czujnymi straznikami, tak ze w kazdym przypadku moga zastapic psy, nad ktorymi
posiadaja przewage niespotykanej inteligencji oraz niezwyklego
295
panowania nad soba. Rozrozniamy wilkolaka syberyjskiego oraz wilkolaka mandzurskiego.
Pierwszy posiada siersc srebrzysta, a drugi zabarwiona zlotawo.Artykul ten odniosl wielki
sukces. Mniej wiecej po tygodniu zjawila sie w redakcji czarno ubrana dama i zyczyla sobie,
abysmy jej dostarczyli parke wilkolakow syberyjskich.
Powiedzieli jej w administracji, iz jestem nieobecny. Kasjer (czyz wiedzial on, co to sa
wilkolaki?) udal sie z dama do dozorcy. Sprzedawalismy wowczas zwierzeta wszystkich
gatunkow a dozorca, ktory o wilkolakach mial takie samo jak kasjer pojecie, powiedzial:-
Alez prosze, szanowna pani moze otrzymac przepiekna parke. Nie mamy ich tutaj, tu
bowiem trzymamy tylko psy, wilkolaki znajduja sie na wychowaniu na wsi. Maja chyba
dopiero cztery miesiace.
Pani zyczyla sobie otrzymac szesciomiesieczne wilkolaki.
-Alez naturalnie, szanowna pani -ochoczo rzekl dozorca. - Mamy rowniez szesciomiesieczne
wilkolaczki, jeszcze piekniejsze niz te czteromiesieczne.
-Sa srebrzyste?
-Tylko srebrzyste!
-Nie gryza?
-Alez nie, szanowna pani. Nasze wilkolaki sa najzupelniej oswojone, one sa jak dzieci i
biegaja za swym panem jak pieski. To cos niezwyklego.
-Dobrze - mowila dama w czerni. - Zainteresowal mnie niezwykle artykul w waszym pismie,
poniewaz bardzo lubie zwierzeta. Moj piecioletni Karolek, kiedy mowilam o tym ze swoim
ojcem, poslyszal o wilkolakach i nie chce niczego innego jak tylko wilkolaka i kazdy dzien
rano krzyczy: Mamusiu, ja chce wilkolaka! Zdecydowalam sie na podroz z Olomunca do
Pragi.
-Jak tylko, szanowna pani, nieco sie ociepli, przeslemy pani wilkolaki za zaliczeniem
pocztowym - odpowiedzial ochoczo dozorca. - Prosze zostawic nam swoj adres.
Uplynelo czternascie dni i w redakcji pojawil sie czlowiek z dlugim bialym wasem.
-Przyszedlem w sprawie tych wilkolakow - mowil. - Moja corka je zamowila i dotad ich
jeszcze nie przeslaliscie. Znajomi sie bardzo na nie ciesza. Chcialbym je zaraz zobaczyc.
-Nie mozna ich poslac - powiedzialem slodko. - Wladze austriackie zakazuja importowania
wilkolakow, poniewaz nie zostala odnowiona umowa handlowa pomiedzy Austria a Rosja,
ktora tylko
296
jednemu eksporterowi umozliwia wywoz wilkolakow z Syberii. Jak tylko (Zostanie
odnowiona umowa, damy panu znac.Po jakims czasie spacerowalem po olomunieckim
parku.. Na lawce siadla obok mnie czarno ubrana dama, ktora na kolanach trzymala
ladnego, okropnie placzacego chlopczyka. Denerwowal mnie ten szloch bezustanny i kiedy
odchodzilem, uslyszalem jak chlopczyk lkajac mowi mamusi:
-Mamo, ja chce wilkolaka, kiedy przyjdzie ten wilkolak?
Odszedlem w pospiechu. W kieszeni mialem list od pewnego rolnika z Czech, ktory pisal, iz
nacieral owady terpentyna gdziekolwiek je tylko spotkal, tak jak mu to radzono w "Swiecie
Zwierzat", ale krowy mimo to ploszyly sie i brykaly, i zapowiadal, ze przyjedzie odwiedzic
mnie w redakcji.
W kieszeni mialem wiecej takich listow, a miedzy nimi i ten, w ktorym pewien nauczyciel
donosil, iz przez czternascie dni obserwowal, czy slimaki rozeznaja strony swiata i ze
uprzejmie zapowiada rowniez swoja wizyte, aby dowiedziec sie, o jaki gatunek slimakow
idzie. Poniewaz spotkalem sie z chlopcem, ktory chcial wilkolaka, w Olomuncu
uswiadomilem sobie, ze musze uciekac przed tymi znawcami zwierzat i zbieglem na
Morawy, gdzie zamierzam zalozyc nowe czasopismo naukowe, w ktorym pisac bede o
duchowych zdolnosciach stonog. ^Przeglad Czeskich Kobiet i Dziewczat" Odwiedzil mnie
redaktor i wydawca czasopisma "Przeglad Czeskich Kobiet i Dziewczat" i po dlugim
certoleniu sie wyjasnil przyczyne wizyty, Interesy czasopisma wymagaja, aby ozenil sie z
najstarsza abonentka. Zamierza w ten sposob umocnic sie finansowo i powiekszyc naklad
pisma. Musi wszakze z powodu slubu wyjechac z Pragi, poniewaz jego oblubienica mieszka
w Olomuncu, gdzie przed trzydziestu laty pochowala swych bedacych juz w podeszlym
wieku rodzicow oraz starszego od niej o dziesiec lat brata. Chodzi mu o to: Jest gleboko
przeswiadczony, ze nie bedzie dla mnie specjalnym obciazeniem, jesli pod jego nieobecnosc
wydam nowy numer jego pisma. Nie musze nic do niego pisac, rekopisow w zapasie ma na
dwa numery. Prosi mnie jedynie, abym zrobil korekte, byl obecny podczas lamania pisma i
dopilnowal, aby nie zostaly przesuniete stale rubryki.
Podalem mu reke i powiedzialem: "Zrobie dla pana wszystko. Pismo panskie idzie w slad
za nasza ukochana Olga Fastrowa z "Narodni politiki" i dlatego zdaje sie mi wielce
sympatyczne".
Redaktor ,,Przegladu Czeskich Kobiet i Dziewczat" wyjechal do Olomunca, a ja poszedlem
zlozyc nowy numer i wybrac do niego rekopisy.
Nie podobaly mi sie. Posrod artykulow przygotowanych do druku byly miedzy innymi takie,
jak: "Praktyczne pieluchy dla dziatek", ,,Znaczenie kulturalne godzin tanca", "Dlaczego
meble kuchenne musza byc lakierowane na bialo", "Czy karp nadaje sie do spozywania w
roznych porach roku", "Obowiazki narzeczonego", "Jak zabijac kroliki".
Artykuly byly wodniste, bez rozmachu, nie wzbudzaly glebokiego zachwytu.
Zakomunikowalem wlascicielowi drukarni, ze zabieram wszystkie artykuly do domu,
poniewaz, ani jeden sie do druku nie nadaje oraz ze
298
caly numer napisze sam. Najpierw ulozylem sensacyjny komunikat o slubie redaktora i
wydawcy z najstarsza abonentka. Napisalem, ze narzeczona ma dziewiecdziesiat lat i
posiada majatek o wartosci poltora miliona koron, a wiec po zaplaceniu pieciuset tysiecy
dlugu, ktory zaciagnieto, bedzie mozna przystapic do jego powiekszenia oraz
udoskonalenia. Aby ten pamietny dzien utrwalil sie w pamieci wszystkich abonentow,
wydawca obniza przedplaty na abonament do jednej czwartej ceny.Pod ta informacja
opublikowalem brutalny atak na pania Olge Fastrowa z "Narodni politiki", ktorego powodem
byl jej artykul ,,Przygotowanie stolu na przyjecie domowe", opublikowany w ,,Kobiecym
Patrolu". Napisalem, iz "Narodni politika" przygotowuje przyjecia dla spekulantow, poniewaz
pani Olga Fastrowa pisze w artykule, ze dla jednej osoby powinno przypadac co najmniej
70 cm przestrzeni, a sztucce maja byc srebrne; natomiast kolejnosc podawania potraw
podczas przyjecia domowego w rodzinnym gronie ma byc zachowana w nastepujacym
porzadku: zupa, ryba, pieczen, drob, ser, owoce, cukry i czekoladki.
Napoje: likiery, cherry, malaga, wina francuskie.'Zakonczylem zyczeniem, aby wszyscy
spekulanci wraz z cala redakcja "Narodni politiki" na takich przyjeciach sie przezarli i pekli.
Po tej ordynarnej napasci napisalem rozprawe o kuchni, w ktorej udowadnialem, iz kuchnie
powinny byc oddzielone od wlasciwych mieszkan i przeniesione poza miasto lub mialyby
byc budowane samotnie w ogrodach, a to z tego powodu, aby nie zanieczyszczac
powietrza w przylegajacych pokojach kuchennymi oparami. Jesli nie mozna przeniesc kuchni
poza miasto do innego domu, kuchnie mozna potraktowac jako znakomity srodek
ogrzewczy w okresie kryzysu weglowego i zalecalem przeniesienie sypialni do kuchni.
Zdecydowanie wszakze protestowalem przeciwko tepieniu Szwabow w kuchni, poniewaz
mozna z nich przyrzadzic swietna zupe. Dodalem rowniez przepis:
Zupa brazowa ze Szwabow Ugotuj okolo 18 dkg Szwabow, ktore wczesniej wymyj w zimnej
wodzie f zalej je pol/itrem zimnej wody. Zanim zgestnieja, mieszaj, aby sie nie przypalily.
Jak tylko szwaby zgestnieja, postaw garnek na mniejszym ogniu, aby gotowaly sie wolno;
mozna je rowniez gotowac na parze.
Kiedy woda nad Szwabami zaledwie je przykrywa i sa one dosc miekkie, dodaj kawalek
masla wielkosci kokosowego orzecha, mozna dodac dziesiec zoltek i mocno zamieszac.
Polej to bulionem i podaj do stolu. Jesli
299
kogos oparzysz, natrzyj go lnianym olejem i zasyp oparzone miejsce proszkiem z
gotowanych i suszonych skorupek raczych oraz odwiez pacjenta do szpitala. Miesa rakow
nie wyrzucaj, posiekaj je na drobno, dodaj zielonej pietruszki, przygotuj jasny roztwor masfa
i rakowym sosem polej nadziewane kurczeta i zanies choremu do szpitala, Jesli tymczasem
umrze, odwiedz pania Olge Fastrowq i zapytaj sie, w jaki sposob masz uszyc zalobna
suknie, aby ci bylo w niej do twarzy. Podczas pogrzebu nie placz, aby puder na twarzy sie
nie rozmazal i abys nie wygladala jak pomalowany na wojne Siuks. :Po tych uniwersalnych
radach zamiescilem artykulik pod tytulem "Podzial pracy w domu oraz niektore rady dla
mlodych gospodyn":
Podstawowym warunkiem zadowolenia j spokoju w domu jest wlasciwy podzial czasu oraz
konsekwencja w wypelnianiu zaplanowanych zajec. Jesli kucharka wie, iz niektore dania
wymagaja kolejnych przygotowan, winna zaczac wczesniej przygotowania. Na przyklad,
jezeli zamierzasz ugotowac zupe z watrobianymi knedlikami, rozloz cala prace na tydzien.
W poniedzialek przemiel na maszynce kawalek watroby wolowej, a mase przetrzyj przez
sitko we wtorek. W srode wloz do rondelka kawalek masla dowolnej wielkosci. W czwartek
to wszystko osol, dodaj troche pieprzu, tluczonych gozdzikow i majeranku, w piatek dodaj
jeszcze kawaleczek czosnku i dwa zoltka. W sobote zmieszaj to wszystko na ciasto i zrob
knedliczki wielkosci orzecha. W niedziele kup w najblizszej restauracji garnek wywaru z
wolowego miesa, wloz do niego knedliki i podaj do stolu. Jak latwo zauwazyc, oszczedzisz
w ten sposob przez caly tydzien wiele wolnego czasu, ktory mozesz wykorzystac na
samoksztalcenie. Jedna z najwazniejszych cnot dobrej gospodyni jest rowniez oszczednosc
oraz madre wydatkowanie pieniedzy tak, aby nigdy nie wydawala wiecej anizeli otrzyma.
Dlatego zalecamy, aby gospodynie braly wszystko na kredyt. W przypadku oskarzenia i
zasadzenia naszej redakcji o oszustwo, ci, ktorzy posiadaja wplywowych znajomych w
ministerstwie sprawiedliwosci oraz na Hradczanach, zalatwia sobie przelozenie kary.
Zdecydowanie nie zalecamy, aby za wszystko placic od razu, albowiem trzeba stale sie
liczyc z zabezpieczeniem sobie przyszlosci w taki sposob, abysmy sie nie ockneli przy
najmniejszym wypadku losowym w niebezpieczenstwie, ktore jawi sie, kiedy sie przed nami
otwieraja wrota wiezienia na Pankracu.
Kucharka powinna pamietac, iz cialo, aby bylo zdrowe, wymaga zmiany pozywienia.
Zapamietajcie zatem, iz codziennie trzeba zmieniac mieso na posilki. W poniedzialek
gotowac lopatke, we wtorek schab i'.siekany ogon, w,srode karczek, w czwartek zeberka,
w piatek nerki,
300
w sobote rozbratel, a w niedziele poledwice. Jesli przyjmujemy gosci, miesa powinno byc
tyle, iz bedzie zbywac. Dlatego najlepiej jest, jesli na jednego goscia .przypada jeden wol,
jak to bywa na przyjeciach dyplomatycznych. Goscia - jesli juz nie moze jesc, zaprowadz do
pustego pokoju, daj mu po karku i zaprowadz na powrot do stolu; polecaja to liczni i znani
lekarze. Podczas przygotowywania stolu pamietaj, iz oko ciesza swieze kwiaty, a goscie sa
bardzo zaskoczeni, jesli w zimie znajda na stole barwne polne kwiaty, bukiety z polnej
koniczyny, wlasnorecznie zerwane zlocienie. Takie zdarzenie rozswietli kazda wrazliwa
dusze, rozjasni czolo, przepedzi smutki i rozweseli twarz kazdego biesiadnika.Po tym
artykule nastepowal felieton pod tytulem "Czy dziewczyna powinna byc cnotliwa?". W tym
tekscie zdeptalem cnote calkowicie i pokazalem, jak robia kariere rozmaite bubki z
republikanskich ministerstw. -;' W dalszej kolejnosci nastepowal artykul "Narzeczony i
narzeczona"; to jest fragmenty z ksiazki "Seks i zdrowie" napisanej przez doktora
Schillmanna z Lipska. ' Zamiescilem rowniez wiersz:
Szczescie domowego ogniska
Babka z rodzynkami, bulka z makiem,
Aprowizacja, wielkanocny baranek.
Bulka z makiem. Babka.
Babka z maki kartoflanej.
Agrarysci. Babka piaskowa.
Delikatnie wyrosnieta babka, inna babka.
Precz z mistrem. Babka ze smietana.
Nowy numer wyszedl we wlasciwym czasie, zadbalem rowniez, aby administracja
dopilnowala terminowego rozeslania pisma i dzisiaj czytani z wielkim zdumieniem w
gazetach: ,,Wczoraj o godzinie dziesiatej rano przed drukarnia braci Karasiow zastrzelil sie
znany redaktor i wydawca "Przegladu Czeskich Kobiet i Dziewczat", ktory dzisiaj w nocy
przyjechal z Olomunca. Wypadek jest tym bardziej tragiczny, ze samobojca przed
tygodniem sie ozenil. Ostatni numer wydanego wlasnie pisma pozwala mniemac, ze uczynil
to z powodu pomieszania zmyslow..." Humoreske zamiescil Jaros)av Hasek w satyrycznym
pismie "Koprivy" w dniu 2 lutego 1921 roku.
Jaroslav Hasek o sobie:
List z Irkucka do Jaroslava
Salata "Irkuck, 17 wrzesnia 1920
Drogi tow. Salat!
Przyjechal wlasnie tow. Frisch i przywiozl mi list od Was oraz literature, co z wielka
radoscia przyjalem. W pore nadeszla szczegolnie "Filozofia doswiadczenia" Bogdanowa,
ktora przyda mi sie jako material do wykladu, jaki mam w poniedzialek w jednej ze szkol
kursu piechoty.
Pisanina o mnie raduje; dowodzi, ze juz nie patrza na mnie, jak na niestalego czlowieka.
Zmiennosc zgubilem w ciagu 30 miesiecy nieprzerwanej pracy w partii komunistycznej i na
froncie z wyjatkiem malej przygody po tym, kiedy bracia szturmowali Samare w
osiemnastym roku, a mnie - zanim przedostalem sie do Symbirska -przyszlo odgrywac
przez dwa miesiace smutna role glupiego od urodzenia syna niemieckiego kolonisty z
Turkiestanu, ktory w mlodosci zagubil sie daleko od domu i bladzi po swiecie, w co wierzyly
nawet przebiegle patrole czeskich wojsk przechodzacych przez te strony.
Od Symbirska do Irkucka szedlem z armia,w ktorej spoczywal na mnie ciezar roznych
waznych zadan partyjnych i administracyjnych i to jest najlepszy material do polemiki z
burzuazja w Czechach, ktora twierdzi, ze sie <<przymazalem>> ', jak piszesz, do
bolszewikow. Oni sami nie potrafia sie obejsc bez ideologii slowa <<przymazac sie>>.
Probowali sie <<przymazac>> do Austrii, potem do cara, potem sie <<przymazali>> do
francuskiego i angielskiego materialu i do <<tow. Tuzara>>. Co sie tyczy tego ostatniego,
tutaj bardzo trudno rozsadzic, kto sie do kogo <<przymazal>>. Niech zyja przekupnie
polityczni!
Gdybym zamierzal mowic i pisac, jakie mialem <<dolznosti>> i ile rzeczy ' Zob. uwaga na
koncu listu.
302
^. robilem, nie wystarczylby ten maly zasob papieru, jaki mamy u nas w Irkucku. Teraz
jestem na przyklad naczalnikom organizacznowo-oswiedomitielnowo otdielenija 5-oj armii,
poniewaz wszyscy zostali odkomenderowani do zarzadu politycznego Sybiru w Omsku i
tylko ja tutaj zostalem na wschodzie.Jestem przy tym redaktorem trzech czasopism,
niemieckiego "Sturmu", wegierskiego "Roham", w ktorym mam wspolpracownikow oraz
buriacko-mongolskiego "Zorza" (nazwe mongolska nakreslil znakiem staromongolskim
dodajac "tak sie to prawidlowo pisze"), do ktorego pisze wszystkie artykuly, nie obawiaj
sie, nie po mongolsku, ale po rosyjsku i mam swoich tlumaczy. Teraz na mnie jeszcze
naciska Rewolu? cjonnyj Wojennyj Sowiet armii, abym wydawal dziennik koreansko-chinski.
Tu juz naprawde nie wiem, co mam robic. Chinczykow organizowalem, ale po chinsku
umiem bardzo malo i z 86 000 znakow w jezyku i pismie chinskim znam wszystkiego 80.
Oprocz tego od wczorajszego dnia jestem w kolegium redakcyjnym "Biletena
Pohtrabotnika".
Ciagle mam wiele pracy, a kiedy sobie wyobrazam, ze chyba juz nikt niczego wiecej nie
moze wymyslec, co moglbym jeszcze robic, zawsze nadejda okolicznosci, ktore znowu
przymusza mnie, abym wiecej pracowal. Nie narzekam jednak, poniewaz tego wszystkiego
potrzebuje rewolucja.
Kiedy bylem w Ufie, zanim oddalismy ja w 1919 roku, dokad przyjechalem, aby
zorganizowac Osobnyj Oddiel 26 dyw. - przedtem bylem komendantem miasta Bugulmy -
to oprocz tych wszystkich obowiazkow, dali mi prace w komisariacie prasy, wyznaczyli
mnie na dyrektora drukarni oddzialu politycznego armii, powierzyli mi organizacje pisma
wojskowego, nie mowiac juz o pracy politycznej.
Wreszcie - jesli mowic o <<przymazaniu>> do partii komunistycznej - dodac musze, ze
prowadzilem w czasie, kiedy bylem miedzy Ufa a Irkuckiem cala prace organizacyjna
dotyczaca jencow wszystkich naro-' dowosci, o czym dobrze wie towarzysz Traub z
czasow, kiedy organizowalismy tam krajowa kancelarie sekcji zagranicznej partii. Przy tym
bylem przewodniczacym rajona ' sztabu 5 armii, i jesli na poczatku pisze, ze w poniedzialek
mam lekcje tam i tam, to wszystko jest zgodne z prawda, poniewaz wyklady albo
wystepowanie na zebraniach, to juz zupelnie cos innego i zwyczajnego, podobnie jak praca
w roznych komisjach,.do ktorych mnie wybierano w ciagu tych dwu lat. powinno byc
rajkoma - przyp. tlum.
303
Wybacz, ze o tym wszystkim pisze, nie chce sie chwalic, pragne tylko wyjasnic, jak sie
<<przymazalem>> do komunizmu.Jesli pojade do Czech, to nie po to, by ogladac
wymiecione ulice w Pradze, i sprawdzac, czy gazety jeszcze pisza, ze sie "przymazalem"
do komunizmu.
Przyjade tam "pomazac" plecy temu calemu czeskiemu rzadowi z taka energia, jaka
zwyklem widziec i jaka przezylem w walce naszej piatej armii z syberyjska reakcja
nieboszczyka admirala.
List ten zabiera towarzysz Valousek, ktorego odkomenderowano do PUR (Politiczeskoje
Uprawlenije Rabocze-krestjanskoj Krasnojarmii), aby go stamtad do Was przeslal.
Jest to rowniez jeden ze slawnej 5. armii.
Bede sie staral stad wydostac, ale wiem, ze nie moge sam niczego zrobic, poniewaz tutaj
nikogo nie ma i musze podpisywac wszystkie papiery jako pomocnik naczelnika oddzialu
politycznego armii. Mimo to nie myslcie, ze postepuje wbrew partyjnej dyscyplinie, jesli sam
niczego nie robie. Naciskac musicie Wy i o to Was prosze.
Wasz Jarps)av Hasek" Uwaga: Adresatem listu byl Jaroslav Salat, przewodniczacy
Centralnego Biura Czechoslowackiego do Spraw Agitacji i Propagandy przy KC RPK (b).
Salat, wlasciwe nazwisko Petriik, ur. w 1889, nauczyciel, porucznik armii austro-
wegierskiej, dezerter, czlonek partii bolszewickiej, dwukrotnie przyjezdzal do
Czechoslowacji z poslaniami politycznymi, pracowal i umarl na Kaukazie. List w 1945
nieznany ofiarodawca przekazal do archiwum KPCz. Okreslenie "przymazac" pochodzi od
rosyjskiego "prymazywatsja", co znaczy zdobywac przyjazn, upodobniac sie (ironicznie).
Towarzysz Tuzar, prawicowy socjaldemokrata, ktory w tym okresie byl premierem rzadu
Czechoslowackiego. Jego dekrety antyrobotnicze sluzyly burzuazji, ktorej otworzyl dostep
do wladzy w 1920 roku.
Najwiekszy pisarz czeski
Jaroslav Hasek - Poniewaz juz wielokrotnie podczas przedstawiania historii partii
umiarkowanego postepu w granicach prawa dotknalem swojej osoby, czuje, ze trzeba
poniechac niepotrzebnej skromnosci i bezstronnie oraz powaznie dokonac samooceny
przed cala publicznoscia.
Jako przywodca partii umiarkowanego postepu w granicach prawa i jej kandydat
powinienem jak najbardziej obiektywnie, a rownoczesnie jasno ocenic swe postepowanie
oraz dzialania, aby nie umknal czyjejkolwiek uwadze ani jeden swietny rys mego charakteru.
Naprawde sa -w moim zyciu chwHe, kiedy szepcze sam do siebie, promieniejac z zachwytu
nad jakis swoim uczynkiem: "Moj Boze, ale ze mnie zuch". Jakie by to jednak mialo dla mnie
znaczenie, gdyby swiat sie o tym nie dowiedzial. Swiat musi dojrzec do takiego pogladu,
ludzkosc musi mnie nalezycie ocenic i to nie tylko moje wielkie zdolnosci i olbrzymie
umiejetnosci, ale przede wszystkim moj bajeczny talent i niezrownanie czysty charakter.
Byc moze, iz ktos napomknie, dlaczego nie kazalem sobie tej pochwaly napisac przez
kogos innego, bardziej do tego powolanego, dlaczego zadaje taki gwalt swej skromnosci
sam sie chwalac? . Odpowiadam: dlatego, ze znam siebie najlepiej i z cala pewnoscia nie
napisze o sobie niczego, co by nie odpowiadalo prawdzie, albowiem byloby to smieszne,
gdybym sam o sobie piszac, przesadzal w czymkolwiek. Uzywam z tego powodu
najskromniejszych okreslen, gdy zachodzi kiedykolwiek potrzeba, abym sam siebie
pochwalil, ale zdecydowanie stoje na stanowisku, iz skromnosc zdobi meza, ale
jednoczesnie, ze prawdziwy mezczyzna nie powinien sie upiekszac i z tego powodu nie
powinnismy byc skromnymi ponad potrzebe. Odrzucmy wreszcie wszelki sentymentalizm,
dla ktorego przezywaja nas ,,golebim narodem" i badzmy mezczyznami. Nie wstydzmy sie
publicznie przyznac do swego pierwszenstwa! Jakie to piekne, kiedy potrafie powiedziec:
"Szanowny panie, jestem geniuszem", gdy na tym samym miejscu czlowiek skromny powie:
"Szanowny panie, jestem bydlakiem". 20 - Nieznane przygody Szwejka
305
Czlowiek rozumny przepycha sie rowniez w chytry sposob do przodu i. wykrzykuje sam
swoja pochwale, podczas gdy inny, czlowiek wstydliwy siedzi w ustepie, gdy tymczasem
jego bardziej szczesliwy towarzysz, nalezycie sie oceniwszy, potrafi rowniez wykazac sie w
zyciu publicznym. Wstydliwosc jest najgorsza cecha ludzkiej natury. Jest to oszustwo okryte
szatka skromnosci i wlasnie ja - czlowiek tak bardzo zasluzony dla calej czeskiej literatury,
polityki i zycia publicznego - musialbym sie wstydzic grzechu, ktorym obciazylbym caly
narod czeski, gdybym go pozostawial w niepewnosci co do tego, czy jestem czlowiekiem
genialnym.I dlatego mowie w sposob najbardziej prosty: W dziejach calej ludzkosci pojawila
sie tylko jedna tak doskonala jak ja jednostka. Wezmiecie sobie na przyklad do reki jedna z
moich niezwykle udanych humoresek. I co widzicie, obracajac strone po stronie? Ze kazde
zdanie ma swoj gleboki sens, ze kazde slowo znajduje sie na wlasciwym miejscu, wszystko
pozostaje w zgodzie z rzeczywistoscia, jesli tylko przystapie do przedstawienia krajobrazu,
to zaraz go macie tak przed oczyma, jakby byl sfotografowany, a osoby, ktore wam
ukazuje w najbardziej przyjemnym zawezleniu akcji, staja przed wami jak zywe. Przy tym
czeszczyzna w mych pracach literackich jest najczystsza, przesciga w czystosci i
wyrazistosci czeszczyzne Biblii Kralickiej, jest prawdziwa rozkosza przeczytac choc jedna
linijke z mych dziel - a gdy to juz uczynicie, zobaczycie, jaki czar przenika wasza dusze, jak
sie rozgrzewacie, jak z blogoslawionym usmiechem w ogole tej ksiazki nie odlozycie, lecz
bedziecie ja zawsze nosic ze soba. Wiele razy bylem swiadkiem tego, jak ludzie z
lekcewazeniem odkladali czasopismo, poniewaz nie bylo w nim nic mojego. Tak, i ja tak
czesto czynilem, poniewaz i ja naleze do swych czcicieli i rowniez sie z tym nigdy nie kryje.
O przeczytanie mi kazdej mej wydrukowanej pracy prosze zawsze swa zone Jarmile,
najmilsza i najinteligentniejsza zone na swiecie i przy kazdym zdaniu nie moge sie
powstrzymac od okrzyku zasluzonego podziwu: "To przepiekne, to sliczne! Alez to glowa,
ten pan Jaroslav Hasek!". - Napomykam o tym tylko mimochodem, poniewaz jest to
znakomity dowod, jaki entuzjazm wywoluja me dziela literackie w kregach czytelniczych i
jestem przeswiadczony, ze tysiace, tysiace czytelnikow reaguje z podobnym entuzjazmem i
ten entuzjazm jest mi wlasnie dlatego tak drogi, ze tryska z serc inteligentnego tlumu, dla
ktorego zawsze bede najslawniejszym pisarzem swiata. Jestem zywym przykladem, jak
klamliwe wiesci upowszechniaja nieswiadomi krytycy twierdzac, ze nie mamy u nas
zadnego swiatowego pisarza.
306
Przystapie teraz jak najkrocej do oceny swego charakteru Czlowiek, ktory pisze takie jak ja
piekne rzeczy, musi miec rowniez piekna dusze. A podczas nadchodzacych wyborow do
Rady Panstwa znajdzie sie mozliwosc, abym ja, jesli zostane Jednomyslnie wybrany w
jednym lub kilku powiatach, zdjal hanbe z austriackiego parlamentu, ze nie zasiadal w mm
dotad najszlachetniejszy czlowiek austro-wegierskiego cesarstwa! Nie musze oczywiscie
tlumaczyc, ze za tego najszlachetniejszego meza uwazam siebie. Wreszcie wypowiadam
przeswiadczenie, ze i to, co napisalem, jest jednym z owych wielkich, szlachetnych czy-'
now, poniewaz coz jest piekniejszego, niz calkiem nieswiadome wzniesienie sie na szczyty
slawy? Tym tekstem otworze rowniez oczy wielu ludzi, ktorzy szukaja w tej ksiazce, w tej
wielkiej historii kolekcji donosow, oskarzen i lekcewazacych krytyk licznych, publicznie
dzialajacych osob. Jesli sa te wersy oskarzeniem, to przysiegam na zbawienie mej duszy,
ze juz nie wiem, co to jest oskarzenie!Jaroslav Hasek Uwaga: tekst opublikowano po raz
pierwszy z rekopisu ksiazki "-Polityczne i socjalne dzieje partii umiarkowanego postepu w
granicach prawa", w 1937 roku w "Rudym pravie".
Spis tresci Jaroslav Hasek: glosy do genealogii Jozefa Szwejka szewca z Vinohradow i
dobrego zolnierza ck- armii austriackiej ............ ., , . 5 I. Przygody dobrego wojaka
Szwejka przed wojna swiatowa i inne opowiadania Szwejk staje przeciwko Italii .............
42 Dobry wojak Szwejk dostawca mszalnego wina ........ 46 Nadzwyczajne postepowanie
komisyjne wobec dobrego wojaka Szwejka . . 52 Dobry wojak Szwejk uczy sie, jak nalezy
sie obchodzic z bawelna strzelnicza . 55 Dobry wojak Szwejk sluzy przy aeroplanach .
........ 59 Osla historia z Bosni .............. 63 Teksty wojskowe do czytanek dla dzieci ..........
71 II. Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny swiatowej i inne opowiadania
Opowiadanie o portrecie cesarza Franciszka Jozefa I ....... 76 Szkota dla policji
panstwowej ............ 80 Jaki kto ma obwod szyi .............. 86 Przypadki pana Hurta
.............. 93 Karol Doudiera z Pedrakowa oraz F. J. I. . . . . . . . . . 97 Dobry wojak Szwejk
w niewoli ............ 100 III. Tajemnica mojego pobytu w Rosji i inne opowiadania Bylem
komendantem miasta Bugulmy .......... 176 Jestem adiutantem komendanta miasta Bugulmy
. . . . . . . . 181 "Krestny chod" ................ 188 O rozterkach strategicznych .............. 192
Wielkie dni Bugulmy .............. 196 Nowe niebezpieczenstwo.............. 200 Wioski
potiomkinowskie ............. 204 Klopoty z jencami ............... 208 Przed Rewolucyjnym
Trybunalem Frontu Wschodniego . . . . . - i. 212 Czzen-si - najwyzsza prawda . . . . . . . . . .
. . 217 Male nieporozumienie .............. 226 l otrzepal proch z sandalow swych ........... 229
Z dziennika mieszczanina z Ufy ............ 248 Tragedia pewnego popa .............. 253
Wspomnienia jubileuszowe ............. 255 Iwan Iwanowicz z Ufy . . . . . . . . . . . . - - 258 O
sklepikarzu Balukininie, ufskim rabusiu ......... 260 Dziennik popa Maluty z pulku imienia
Jezusa Chrystusa . . . . . . 265 IV. Moja spowiedz i inne opowiadania Moja spowiedz . . . . .
. ... . . . . . . . 270 j Jak sie spotkalem z autorem swojego nekrologu ........ 274 ^ Idylla w
winiarni ............... 278 .
O Oldze Fastrowej . ... ..? \.;. . , ; : -..'.. ....... 283 ;
Jak pisalbym artykuly wstepne, gdybym byl redaktorem gazety rzadowej . . 286 W redakcji
czasopisma przyrodniczego .......... 294 , "Przeglad Czeskich Kobiet t Bziewczat" .- << ;
........ 298 t List do Jaroslava Salata .............. 302 i Najwiekszy pisarz czeski Jaroslav
Hasek .......... 305
This file was created with BookDesigner program
bookdesigner@the-ebook.org
2010-01-17
LRS to LRF parser v.0.9; Mikhail Sharonov, 2006; msh-tools.com/ebook/