background image

 JANUSZ PYDA OP 

Pamięć i zapomnienie 

Mój drogi Kasjelu, 

niezwykle mnie cieszy wszystko, o czym piszesz. Fakt, że Twój podopieczny przejął się kimś 
innym niż on sam, zdecydowanie urealnił zarówno jego modlitwy, jak i kontakt z naszym 
Panem. Tak to już jakoś jest. Poza tym wydaje się, że on rzeczywiście zauważył, iż może 
istnieć ktoś tak piękny i dobry, że warto mu poświęcić więcej uwagi niż sobie samemu. To 
naprawdę wielkie odkrycie dla Twojego podopiecznego. Trudno się dziwić – ta dziewczyna 
jest rzeczywiście niezwykła. Zwróć tylko, proszę, baczną uwagę na jedno niebezpieczeństwo. 
Musisz mieć świadomość, że nie jest prostą sztuką przeprowadzenie człowieka z egoizmu do 
miłości. Nawet jeżeli po raz pierwszy w życiu Twój podopieczny bał się o kogoś innego niż 
on sam i o kogoś innego się martwił, nasza bitwa nie jest jeszcze wygrana. Co prawda mury 
obronne jego spiżowego „ja” zostały już nadwątlone, ale to jeszcze nie koniec. Nasi upadli 
bracia opracowali i doprowadzili do perfekcji przewrotną, ale niezwykle skuteczną metodę 
obracania wniwecz nawet tak dobrych poruszeń ludzkich serc, jakie obserwujesz teraz 
u swojego podopiecznego. Czy nie zauważyłeś, że nawet wtedy, gdy odwiedził ją w szpitalu 
i ślęczał przy jej łóżku, przeszła mu przez głowę, być może niewyraźna jeszcze, ale już 
całkiem pociągająca myśl: „Jakiż ja jestem wrażliwy…”. Od kiedy nasza urocza pacjentka 
czuje się lepiej i Twój podopieczny coraz mniej się o nią musi martwić, coraz bardziej 
zaczyna podziwiać siebie i swoje współczucie. W zasadzie ostatnim razem, gdy szedł do 
szpitala, cały czas zachwycał się swoją własną wrażliwością, wzruszał się swoim własnym 
wzruszeniem i upajał swoim własnym współczuciem. Był tym wszystkim tak zajęty, że nawet 
zapomniał o soku, o który prosiła. Tak się przejął swoim przejęciem o nią, że o niej samej 
właściwie prawie zapomniał. 

Taka jest właśnie ta diabelska metoda. To tak, jakby postawić znak informujący 
o niebezpiecznym zakręcie, którego atrakcyjność tak przyciągałaby uwagę, że mało kto 
zwróciłby uwagę na to, przed czym ostrzega. Albo jakby ktoś zwracał większą uwagę na 
palec, którym przyjaciel wskazuje mu wschodzące słońce niż na samo słońce. Metody 
naszych upadłych braci są przebiegłe, ale skuteczne. 

Jak myślisz, drogi Kasjelu, na czym opiera się w świecie naszych podopiecznych ta 
niezwykła popularność wyciskających z oczu łzy seriali i telewizyjnych oper mydlanych? 
Otóż, na mechanizmie bliźniaczo podobnym do tego, który Ci opisuję. Chodzi ni mniej, ni 
więcej, tylko o to, by wzbudzić w naszych podopiecznych emocje, by poczuli i uwierzyli, że 
skoro są w stanie płakać nad losami innych czy cieszyć się z ich sukcesów, to również są 
w stanie kochać. To cudowne móc się ucieszyć własną radością i wzruszyć własnym 
wzruszeniem. Tyle że nie ma nic, co by bardziej czyniło człowieka niezdolnym do 
prawdziwej miłości i prawdziwych poruszeń serca niż te chwilowe wzruszenia wywołane dla 
nich samych. Po pewnym czasie tego typu treningu nasi podopieczni mogą dojść do takiego 
stanu, że będą zwracać emocjonalną uwagę jedynie na takie rzeczy, które są poza ich 
zasięgiem. To zaś, co mają pod ręką i co powinno wstrząsnąć ich sercem, pozostanie poza 
zasięgiem ich wzroku i wrażliwości. Zauważ, proszę, że matka Twojego podopiecznego 
zawsze wylewa łzy, oglądając w telewizji głodujące dzieci w Afryce, ale nigdy się nie 
wzruszyła losem tego malca, który wybiega na ich podwórko z „kanapką” chleba 
z margaryną. Kilka razy nawet się o niego potknęła, kiedy siedział na schodach przy windzie. 

background image

Nigdy nie zauważyła jego bladości, wychudzenia i tego rodzaju smutku i znużenia, które 
w oczach dziecka wywołuje zwyczajny głód. Jest jednak przekonana o swojej głębokiej 
wrażliwości na ludzką biedę, bo wczoraj popłakała sobie podczas telewizyjnych wiadomości. 
Kiedy jej anioł stróż przy rachunku sumienia próbował jej myśli zwrócić w tym właśnie 
kierunku, stwierdziła, że staje się skrupulantką i w swojej pysze chciałaby zbawić i nakarmić 
cały świat. Tymczasem ani jedno, ani drugie jej nie grozi. Jedynym realnym 
niebezpieczeństwem jest zaś zatwardziałość serca skrywana przez oczy pełne łez i rozhuśtane 
emocje. Martwimy się o nią, bo co będzie, kiedy nasz Pan przypomni jej kiedyś, że biegał 
głodny po podwórku, a nie dała mu jeść? Jakoś musimy do niej trafić, ale nie będzie to łatwe. 
Pamiętasz te kobiety z Jerozolimy, które stały przy drodze naszego Pana na Golgotę? Jakże 
one lamentowały i zawodziły. Żadna z nich nie wpadła jednak na pomysł, aby otrzeć Mu 
twarz. Do tego potrzebny był spokój prostego gestu Weroniki. A nasz Pan kazał kobietom 
płakać nad nimi samymi i ich synami. To tak, jakby powiedział: „Płaczcie nad tym, na co 
chcecie i możecie mieć wpływ, nie wzruszajcie się czymś, co jest dla was tylko widowiskiem, 
od którego jesteście skutecznie oddzielone”. 

Mój drogi Kasjelu, Twój podopieczny dzięki dobroci i pięknu tej dziewczyny dostał szansę na 
wyrwanie się z tego prostackiego egoizmu polegającego na niedostrzeganiu nikogo i niczego 
wokół siebie. Proszę, uważaj na niego, aby nie wpadł w bardziej wysublimowany, mniej 
prostacki egocentryzm polegający na tym, że wszystko, czemu poświęci swój czas i uwagę, 
będzie i tak jedynie odskocznią do ciepłych rozważań o swojej zdolności patrzenia poza 
czubek własnego nosa. Wtedy tak czy owak powróci do wcześniejszego egoizmu, tyle że 
przebędzie okrężną i długą drogę; tak że nawet nie będzie podejrzewał, iż znalazł się znowu 
w miejscu, z którego wyszedł. 

Cała nasza nadzieja w tej uroczej dziewczynie. Ona przygląda mu się z uśmiechem, ale dzięki 
swojej kobiecej intuicji wie o nim prawie tyle, ile my. Jeśli będzie miała jeszcze na tyle 
odwagi, aby przypominać mu o tym wszystkim, o czym zapomniał, być może w pewnym 
momencie sprowokuje go do pytania, dlaczego prawie nie pamięta o innych. Jeśli on 
w pewnym momencie zauważy, że nie pamięta, bo nie zwraca uwagi na potrzeby i sprawy 
innych, będziemy blisko zwycięstwa. Jeśli zaś zrozumie, że wynika to z nadmiernego 
zajmowania się samym sobą, będziemy zupełnie zwycięscy. Pomóż, Kasjelu, Twojemu 
podopiecznemu zadać sobie pytanie, dlaczego wciąż zapomina o datach imienin i urodzin 
swoich najbliższych, dlaczego zapomina o spotkaniach i umówionych terminach. Dlaczego 
wreszcie przeoczył tyle ważnych sytuacji i wydarzeń w życiu tych, których kocha, których 
chciałby kochać czy o których wie, że kochać ich powinien. Tylko pamiętaj, abyś przy nim 
był, kiedy się zmierzy z tymi pytaniami. Nie ma wielu trudniejszych momentów w ich życiu 
niż ten, gdy widzą siebie oczami ludzi, którzy tak długo czekali na ich uważne spojrzenie. 
Twoim zadaniem, Kasjelu, jest przeprowadzić Twojego podopiecznego przez Prawdę 
chociażby drogą wyrzutów sumienia, nie zaś wtrącenie go w otchłań skrupułów i bezpłodnej 
samorezygnacji. Wówczas bowiem na nowo i inną drogą, ale wprowadziłbyś go po raz 
kolejny do więziennej celi egocentryzmu. 

Będę Cię wspierał, jak tylko potrafię i z anielską cierpliwością 

Zerue