RICHARD J. BOYLAN
PUŁKOWNIK STEVE WILSON – KOLEJNA ODSŁONA TAJEMNICY UFO
Tytuł oryginalny "Colonel Steve Wilson: Whistleblower on UFO Secrecy". Artykuł pochodzi z dwumiesięcznika Nexus, vol. 7, nr 1,
kwiecień-maj 2000.
Poniższy szkic biograficzny oparty jest na wyrywkowych informacjach uzyskanych od samego pułkownika
Steve'a Wilsona oraz danych zaczerpniętych z dokumentów dotyczących jego dymisji. Napisałem go, w
dowód uznania dla człowieka, który czuł, że prawo opinii publicznej do poznania niezmiernie istotnych
informacji o kontaktach z istotami pozaziemskimi jest ważniejsze od uprawianej przez wojskowych i
wywiad żonglerki terminem "bezpieczeństwo narodowe" w celu ukrycia własnych poczynań. Oto historia
Steve'a Wilsona bez żadnych upiększeń - człowieka, który zdecydował się powiedzieć ludziom prawdę.
NIECZEKlWANA INTERWENCJA NIEWIDZIALNYCH SIŁ
Steve Wilson urodził ę latach trzydziestych i spęł ęć w stanowym sierociń, skąuciekł powodu czębicia.
Od naj młlat marzył, aby zostać . Dzięprzyjaźz prostytutką przysł"złsercu" został ęw wieku trzynastu lat
do lotnictwa. Zawdzięł swojemu wysokiemu wzrostowi i swojej nowej "matce", która ośł, żskońł ślat, i
podpisałzgodę jego słżę.
Swoją karierę zaczął od szeregowca i musiał ciężko pracować na kolejne awanse.
Ukończył US Armed Forces Institute, co dało mu średnie wykształcenie, a następnie uzyskał dyplom
ukończenia dwuletnich studiów. W tym samym czasie uczęszczał również do Lotniczej Szkoły
Mechanicznej, po ukończeniu której stał się dyplomowanym mechanikiem. Potem zapisał się do szkoły
mechaników pokładowych i przez jakiś czas latał na B-17. Po awansie na sierżanta sztabowego
przydzielono go do załogi B-29, którym latał generał Crabbe. Generał polubił go i zachęcił do wstąpienia
do szkoły kadetów mieszczącej się w bazie sił powietrznych Kelly. Po jej ukończeniu uzyskał stopień
podporucznika i został upragnionym pilotem myśliwskim.
Jego pierwszym przydziałem był 12 Dywizjon Myśliwski stacjonujący w bazie sił powietrznych Clark na
Filipinach. Nie zagrzał tam długo miejsca, gdyż wkrótce przeniesiono go wraz dywizjonem do Korei, po
czym skierowano do 67 Dywizjonu Myśliwskiego działającego w pobliżu linii frontu. Bardzo szybko
przesiadł się ze śmigłowego Mustanga na odrzutowego Sabre'a i ścigał z naddźwiękową prędkością
komunistyczne myśliwce w alei MIG-ów.
Tytuł oryginalny "Colonel Steve Wilson: Whistleblower on UFO Secrecy". Artykuł pochodzi z
dwumiesięcznika Nexus, vol. 7, nr 1, kwiecień-maj 2000.
Podczas jednego z wypadów w głąb terytorium wroga, którego celem było zbombardowanie tamy,
zrzucił bomby, a następnie obserwował, jak rozpada się ona na kawałki. Gdy wykonał zwrot, aby wrócić
do bazy, poczuł silny ból brzucha. Zerknąwszy w dół, spostrzegł tryskającą z boku krew. Przez radio
poinformował dowództwo, że został trafiony ogniem naziemnym. Podał swoją pozycję oraz stan paliwa, po
czym zameldował, że jest bliski omdlenia i na pewno nie wróci. Po tych słowach stracił przytomność.
Dalsze wydarzenia wskazują, że przeżył wyłącznie dzięki niezwykłej interwencji niewidzialnych
sprzymierzeńców.
Trzy dni po ostatnim kontakcie radiowym obsługa wieży lotniska 67 Dywizjonu Myśliwskiego ujrzała
niezwykły widok. Samolot Wilsona podchodził do lądowania z wyłączonym silnikiem! Kadłub maszyny
otaczało dziwne zielonkawe światło. Piloci, oficer dyżurny oraz personel bazy ze zdumieniem oglądali
doskonałe, precyzyjne lądowanie. Potem w kabinie samolotu znaleźli nieprzytomnego Wilsona! Karetka
odwiozła go natychmiast do szpitala, a kiedy odzyskał przytomność, okazało się, że rana po odłamku była
już niemal całkowicie wygojona! Co więcej, koledzy z bazy poinformowali go, że w zbiornikach samolotu
znajdowała się taka sama ilość paliwa, jaką zgłosił w ostatnim meldunku radiowym. Po szybkim
wyzdrowieniu bezzwłocznie wrócił do bazy i sporządził raport z tego niezwykłego zdarzenia. Niedługo
potem jego raport zniknął i w bazie nikt nie chciał rozmawiać o jego cudownym powrocie.
Jakiś czas później przeszedł szereg badań i został przesłuchany przez, jak to określił, "dziwną grupę".
Jej członkowie poddali go testom, które wykazały, że jego iloraz inteligencji wzrósł z i tak wysokiego
poziomu 162 aż do 232 punktów. Po zakończeniu badań, wrócił do czynnej służby. Co ciekawe, w jego
organizmie zaszły również zmiany, które wywarły wpływ na jego zdolności paranormalne.
POMOC TELEPATII W BRAWUROWEJ AKCJI RATUNKOWEJ
Dwa miesiące po nie wyjaśnionym ocaleniu Wilsona jeden z jego kolegów, Chuck, został zestrzelony
nad Koreą. Wilson, a także inni piloci z dywizjonu, widzieli, jak jego samolot opada, a potem znika. Kiedy
zawrócili maszyny i obrali kurs powrotny do bazy, Wilson nieoczekiwanie usłyszał w głowie głos
zestrzelonego kolegi. Chuck wzywał pomocy. Wilson podskoczył ze zdumienia. Po chwili ponownie
usłyszał jego głos.
Złamał szyk i zaczął obniżać lot wypatrując kolegi. Dowódca krzyczał do niego przez radio, żeby
wracał, ale Wilson udał, że go nie słyszy i zameldował o kłopotach z samolotem.
Lecąc na wysokości około 100 stóp (30 m) rozglądał się uważnie po okolicy. Nagle usłyszał
(telepatycznie) wołanie Chucka, który poinformował go, że właśnie przeleciał nad nim. "Chuck był
przerażony tym, że go nie widzę" - powiedział później Wilson. Wykonał zwrot o 180 stopni i zszedł jeszcze
niżej. Czuł, że Chuck musi być gdzieś w pobliżu. Wypatrzył dostatecznie rozległą polanę i wylądował na
niej. Kołując po ziemi, dostrzegł tkwiący między drzewami samolot Chucka. Podjechał do niego,
1
wyskoczył z kabiny i podbiegł do wraku. Ciężko ranny Chuck tkwił uwięziony w fotelu.
W relacji Wilsona cała reszta wyglądała bardzo prosto: "Nie wiem, skąd wziąłem taką siłę, ale
rozdarłem blachę wraku wyciągnąłem Chuckaz kabiny i zaniosłem do mojego samolotu. Musiałem
wyrzucić sprzęt radiowy, żeby zrobić miejsce dla nas obu. Siedząc mu na kolanach podkołowałem na skraj
polany i dopiero kiedy zawróciłem, zobaczyłem, jak mało mam miejsca na rozbieg. Spojrzałem w niebo i
powiedziałem: "Boż, jeśistniejesz, pomóż oderwać grata od ziemi. Nacisnąłhamulce i dałsilnikowi najwyż
obroty. Kiedy je zwolnił, samolot pomknął ód. Gdy tylko poczuł, żodrywam się ziemi, zacząłchować ł.
Przyczajony w ukryciu wróg zaczął mnie strzelać. Przeleciałnad nimi i w tym samym momencie
usłłszczępęąmetalu. To byłmoje podwozie, które zostałna drzewie. Miałproblemy ze sterowaniem
samolotem, ale jakoś łmi się ócić bazy. Zobaczyłczekająwzdłż wozy straż, na wieżzamigotał . Prosili,
żpomachał ł, jeśnie mogę ć. Cóż mogł zrobić? Pomachał, przeleciał nad lotniskiem, żzobaczyli, na czym
polega mój problem, zrobiłjeszcze jeden nawrót i zaryłw piasku niedaleko pasa. Poczułwstrzą, gdy
samolot zsunął ę pasa i zaraz potem znieruchomiał. Pierwsza nadjechałkaretka. Dowlokłsię niej z
Chuckiem na plecach. Potem obszedłsamolot dookołi obejrzałdziury po kulach. (Późraport mówił 38
przestrzelinach). Poklepałogon i powiedział: "Dzię, stary". Potem zerknąłw niebo i dodał: "Tobie też ęę".
Mimo niewykonania rozkazu (czego na szczęście dowódca dywizjonu nie mógł mu udowodnić) Wilsona
wyróżniono orderem za odwagę. Sam Wilson całe to zajście skwitował lakonicznie: "Następnym razem
trafiłbym pod sąd wojenny".
POJMANIE I UCIECZKA
46 dni później Wilson znalazł się w sytuacji, w której to on potrzebował pomocy.
W trakcie przelotu nad terytorium wroga silnik jego samolotu odmówił posłuszeństwa i musiał lądować.
Zanim dostał się w ręce wroga, zdążył jednak spalić samolot. Za to, a także za milczenie podczas
przesłuchania, bito go przez trzy dni. Po pierwszej godzinie władzę nad jego ciałem przejęła
podświadomość, dzięki czemu nic nie czuł.
Wilson przytacza ponure szczegóły swojej niewoli: "Wypytywali mnie o mój dywizjon i ruchy wojsk.
Pomyślałem, że jeśli dostatecznie długo zniosę tortury, to potem uwierzą we wszystko, co im powiem i
dadzą mi spokój. Czwartego dnia do skrępowanych z tyłu ramion przywiązali mi kij, następnie zarzucili mi
pętlę na szyję, a drugi koniec liny przytwierdzili do podkurczonych stóp. Gdybym spróbował opuścić nogi,
pętla by mnie udusiła, odcinając dopłYw powietrza. Zamknęli mnie w małej bambusowej klatce, szerokiej
na dwie, długiej na trzy i wysokiej na trzy stopy [0,6 X 0,9 X 0,9 m}. Leżałem w niej z głową na ziemi i
podciągniętymi kolanami, uważając cały czas, żeby się nie udusić. W środku było za mało miejsca na
jakikolwiek ruch. Pamiętam, że żółtki ze śmiechem pokazywały mnie sobie palcami, co wzbudziło we mnie
nienawiść, jakiej jeszcze nigdy w życiu nie czułem. I właśnie wtedy w moim umyśle coś pstryknęło.
Pamiętam, że wyciągnęli mnie z klatki i zawlekli do chaty, ale moje ciało niczego nie czuło. Ktoś rozciął
moje więzy i mój umysł zaczął z wolna normalnie funkcjonować. Od innych więźniów dowiedziałem się, że
wytrzymałem tam piętnaście dni i byłem jedynym, który nie złamał się po tygodniu. Dopiero po upływie
doby krążenie wróciło mi na tyle, że mogłem poruszać rękami i nogami. Gdy mogłem już chodzić o
własnych siłach, zaciągnęli mnie z powrotem do sali tortur, jak nazywaliśmy między sobą tamto miejsce.
Poprzysiągłem sobie, że te dranie nigdy mnie nie złamią. Moja nienawiść stała się tak silna, że jeszcze
dziś czuję na myśl o tym przerażenie. Patrzył, jak wtykają pręt w stawy rąk tak, że sterczał pomiędzy
kośćmi. Słłwłkrzyk, ale mój umysł był wyłączony, nie czułem żadnego bólu. Po paru dniach dołączyłem do
pozostałych więźniów, po kilku następnych mogłem już ruszać rękami".
Po 32 dniach spędzonych w niewoli Wilson uznał, że ma już tego dosyć. Razem z innym pilotem
dostrzegli w nocy szansę ucieczki i nie omieszkali z niej skorzystać. Tej nocy na warcie stała dwójka
żołnierzy, którzy naśmiewali się z niego podczas tortur. Wilson podszedł od tyłu pierwszego wartownika i
skręcił mu kark. Potem, uzbrojony w jego nóż, dopadł drugiego i poderżnął mu gardło. Uciekinierzy
wpadli w gęste zarośla i bez chwili wytchnienia biegli przez całą noc.
Później dowiedzieli się, że od linii frontu dzieliło ich zaledwie 45 kilometrów.
Posuwali się do przodu czołgając się i to wyłącznie pod osłoną nocy. Żywili się robakami i korzonkami, tak
jak ich uczono w szkole przetrwania. Do pozycji amerykańskich dotarli po 23 dniach.
Wilson tak opisuje końcowy moment ucieczki: "Wspięliśmy się na ostatni grzbiet i z góry
obserwowaliśmy ruch w dolinie. Nuckolls przewrócił się na plecy; usłyszałem, jak jego skórzana kurtka z
chrzęstem odstaje od zmrożonej ziemi. «Udało się» - krzyknąłem. Nuckolls cicho płakał. Kto twierdzi, że
mężczyźni nie płaczą? Z radością powitałem wrzask wartownika: «Kto idzie? Podejdź bliżej i pokaż się, bo
inaczej odstrzelę ci ten twój pieprzony łeb!»"
PRZYDZIAŁDO MAJESTIC-12
Kolejny przełom w życiu pułkownika Wilsona zaczął się w lecie 1960 roku.
Kubański kryzys rakietowy nabrał znaczenia światowego. Prezydent Kennedy i sowiecki przywódca
Chruszczow prowadzili śmiertelnie niebezpieczną grę w sprawie obecności na Kubie sowieckich pocisków,
która doprowadziła świat na skraj globalnego konfliktu nuklearnego. Istniała realna groźba użycia
marynarki wojennej do blokady wyspy i zatapiania statków przewożących międzykontynentalne pociski
balistyczne.
W tym czasie Wilson otrzymał awans na kapitana i został dowódcą dywizjonu myśliwców taktycznych
w bazie sił powietrznych Wright-Patterson mieszczącej się w stanie Ohio. Stamtąd przerzucono go do bazy
marynarki wojennej Guantanamo na Kubie z zadaniem osłony okrętów patrolujących wody Zatoki
Kubańskiej.
W roku 1963 dywizjom Wilsona wrócił do bazy Wright-Patterson i niedługo potem skierowano go do
lotów osłonowych nad Houston. Jeszcze przed pierwszym lotem powiedziano mu, że po zakończeniu misji
2
zostanie przeniesiony do Majestic-12 i awansowany na majora. (Jak miał się wkrótce dowiedzieć,
Majestic-12, w skrócie MJ -12, było supertajną organizacją sprawującą kontrolę nad badaniami UFO oraz
pozyskanych wraków tych poj azdów i ich załogan tów, a także nadzór nad rozpowszechnianiem
wszelkich informacji na ten temat). Dzień, w którym tam trafił, na zawsze zapadł mu w pamięci.
Misja Wilsona w Houston polegała na utrzymywaniu poza miastem wszelkich samolotów podczas wizyty
w nim prezydenta Kennedy'ego. Jego dywizjon otrzymał rozkaz zestrzelenia każdego, kto nie usłuchałby
polecenia zmiany kursu. Właśnie patrolował przestrzeń powietrzną nad miastem, gdy przez radio
nadeszła wiadomość o zamachu w Dallas.
Wilson tak opisuje swoją reakcję: "Byłem w szoku. Kiedyś miałem możliwość poznać tego człowieka i
naprawdę go polubiłem. Do oczu napłynęły mi łzy, toteż niewiele widziałem, gdy dostaliśmy rozkaz
lądowania. Prawie nie widziałem pasa z powodu nąpływających mi do oczu łez. To było chyba najgorsze
lądowanie w historii dywizjonu. Zaden z pilotów nie miał suchych oczu".
Po powrocie do bazy Wright-Patterson dowiedział się, że awansowano go na majora i otrzymał klauzulę
dostępu do ściśle tajnych informacji. W ten sposób rozpoczęło się jego zapoznawanie z tajemnicami
dotyczącymi NOLi będącymi w posiadaniu Majestic-12. Pokazano mu ciała pozaziemskich istot oraz
szczątki NOLi z katastrofy w Roswell z roku 1947 przechowywane w Hangarze 84 w bazie Wright-
Patterson. Przeczytał raporty na temat tego zdarzenia oraz sposobu, w jaki Majestic-12 zatuszowało całą
tę sprawę, wiążąc wszelkie dokumenty oraz wydatki z katastrofą w Socorro w Nowym Meksyku.
Poinformowano go także, że do Majestic-12 (także: Majic-12) przydzielono go z powodu jego
szczególnych zdolności. Zapowiedziano, że otrzyma przydział do Pierwszego Dowództwa Specjalnych Sił
Powietrznych i przejdzie odpowiednie szkolenie w Delta Force i Czarnych Beretach.
Wilson tak komentuje ten okres: "Przyglądałem się ludziom, z którymi miałem odbywać szkolenie.
Każdy z nich był doświadczonym zabójcą, natomiast ja wciąż nie byłem przygotowany do pracy w MIB-
ach [Men In Black - Ludzie w Czerni], Wackenhuts [prywatna firma ochroniarska współpracująca z
rządem przy realizacji tajnych projektów] i całej reszcie odzianego na czarno towarzystwa, które działa
głęboko zakonspirowane pod przykrywką naszego rządu. Właśnie wtedy dowiedziałem się, że muszę
zniknąć".
Wilson został poinformowany, że jego obecna praca jest objęta tajemnicą do tego stopnia, że jego
dane będą wymazane z wszelkich dokumentów, a on sam przeniesie się do siedziby Majestic-12.
Powiedziano mu, że jego zdolności telepatyczne są niezbędne do pewnego wyjątkowego zadania, przy
czym szczegóły z nim związane pozna, gdy uzyska klauzulę dostępu do danych o odpowiednio wysokim
stopniu tajności.
Wilson wspomina: "Poczułem się jak ktoś szczególnie ważny, moje poczucie własnej wartości z miejsca
wzrosło o 100 procent. Skąd mogłem wtedy wiedzieć, że zostanę wciągnięty w jedną z najbardziej
nikczemnych i odrażających akcji maskujących w dziejach ludzkości. Jeszcze dzisiaj robi mi się niedobrze
na samą myśl tym ... wtedy jednak byłem przeświadczony, że służę dobru kraju. Nic nie wiedziałem o
chciwości i potędze kilku ludzi znanych jako «Maji» [Najwyżsi rangą szefowie Majestic-12]" .
WYPRAWA W GŁĄB WYDRĄŻONEJ GÓRY
W ciągu następnych dziewięciu lat major Wilson odwiedził niemal wszystkie amerykańskie bazy lotnicze
na świecie nawiązując kontakty z ludźmi o kluczowym znaczeniu dla MJ -12.
W końcu, latem 1972 skierowano go do Pierwszego Dowództwa Powietrznych Sił Specjalnych w bazie
sił powietrznych Vandenberg w Kalifornii. Wilson planował urządzić tam sobie urlop i trochę odpocząć.
Ledwie jednak wypakował swoje rzeczy i schował do szafy pustą torbę B-4, gdy do pokoju wszedł
mężczyzna o wyglądzie zbiega z obozu jenieckiego. Facet błął przed oczami identyfikatorem CIA i
oznajmił, żma się ć, bo za 20 minut odlatuje. I rzeczywiście, w 20 minut później siedział ż samolocie
kołuącego do startu.
Wiedział, że lepiej nie zadawać żadnych pytań, niemniej obserwując wskazania kompasu oraz
ukształtowanie terenu doszedł do wniosku, że znajdują się nad Nevadą. Samolot zatoczył koło i wylądował
na dnie wyschniętego jeziora. Później dowiedział się, że było to Jezioro Papoose położone w głębi
należącego do sił powietrznych poligonu Nellis w centralnej Nevadzie. Okoliczny teren oraz góry nawet z
bliska wydawały się całkowicie bezludne. Przeszli do oddalonej o 300 metrów grupy skał. Po przeciwległej
stronie, między wielkimi głazami, znajdowały się metalowe drzwi bez klamki. Facet z CIA otworzył je,
odsłaniając wejście do tunelu. Na jego końcu Wilson szybko rozejrzał się wokoło.
Po dziś dzień zdumiewa go ogrom tamtej konstrukcji: "Mógłbym przysiąc, że cała tamta góra jest
wewnątrz pusta. Samym środkiem biegł pas startowy, a na jego końcu znajdowały się wielkie wrota. Po
ich otwarciu samolot mógł startować prosto z wnętrza góry".
Pracownik CIA bez słowa zaprowadził go do windy, po czym nacisnął jakiś nie oznakowany guzik i
kabina ruszyła w dół. Wilson nie wie, ile pokonali pięter, ponieważ winda mknęła z oszałamiającą
prędkością. Opadali tak szybko, że omal nie wydalił z siebie obiadu! Po wyjściu z windy zaprowadzono go
do biura na końcu długiego korytarza, gdzie czekał na niego jakiś pułkownik. Wilson zasalutował, po czym
zmierzył wzrokiem stojącego na wprost niego oficera. Załzawione oczy pułkownika miały nieprzyjemny
wyraz, który pasował zresztą do jego oschłego zachowania.
Pułkownik poinformował Wilsona o jego nowych obowiązkach, jak również o rozkładzie lotów do i z
dowództwa bazy sił powietrznych Nellis mieszczącego się w Las Vegas. Powiedział mu również o sposobie
korzystania z wahadłowego połączenia między Nellis i kwaterą główną realizowanego za pomocą tajnego
tunelu. Ostrzeżono go, że wszystko, co widzi, jest objęte ścisłą tajemnicą, i jeśli piśnie o tym komuś
choćby słowo, będzie to ostatnie słowo, jakie wypowie w życiu.
3
NOLE, OBCE ISTOTY I TRÓJWYMIAROWE NIESPODZIANKI W SEKTORZE S-4
Wilson rozpoczął służbę w obiekcie pod Jeziorem Papoose, wciąż nie wiedząc, co znajduje się na 30
ukrytych pod ziemią kondygnacjach. Przeszedł szczegółowe szkolenie w zakresie pracy w warunkach
tajności i poznał wszelkie konsekwencje kontaktów z najbardziej strzeżonymi tajemnicami kraju. Przez
kolejnych sześć lat nudził się okropnie, walcząc z czasem. W przeciwieństwie do pobytu w bazie Wright-
Patterson, miał wrażenie, że zawisł w próżni i nie zmierza w żadnym określonym kierunku.
Któregoś ranka właśnie rozmyślał nad tym w swoim biurze w S-4, gdy w drzwiach stanął
nieoczekiwanie podpułkownik Bennett. Zapytał go, czy jest zajęty, po czym kazał mu iść z sobą.
Zjechali dwa piętra niżej, do supertajnej strefy technologii NOLi. Tuż po wejściu do niej ujrzał osiem
różnych typów NOLi! Dookoła nich krzątali się ludzie o inteligentnych twarzach, których wziął za
naukowców. Zerknął na Bennetta, który uprzedził jego pytania krótkim: "Daj sobie spokój".
Po chwili wkroczyli do sali, w której siedziało około dwudziestu wojskowych i cywili.
Gdy w pomieszczeniu zjawiła się kobieta mierząca co najmniej osiem stóp [2,4 m] wzrostu, nie posiadał
się ze zdumienia. Zapamiętał, że nie miała na sobie ani grama zbędnego tłuszczu. Ubrana była w dziwny
kombinezon z literami HI powyżej prawej piersi. Do dziś pamięta szczegóły tego niezwykłego spotkania.
"Ta kobieta miała piękną twarz o wysmakowanych rysach. Jej blond włosy opadały kaskadami na
ramiona, zaś oczy były najbardziej błękitne ze wszystkich, jakie kiedykolwiek widziałem. Wydała mi się
jakaś inna, choć wówczas nie miałem jeszcze pojęcia, jak bardzo! Ustawiła na stole duży kryształ, po
czym jej palce zaczęły nagle świecić, gdy przesunęła je nad nim. Po chwili w tamtym miejscu zaczął
rozwijać się trójwymiarowy hologram! Rozejrzawszy się po sali stwierdziłem, że wszyscy mają
rozdziawione usta. Nagle uprzytomniłem sobie, że ja również. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że w tym
momencie moje życie zmienia się na zawsze. To, co zobaczyłem, sprawiło, że odrzuciłem całą zdobytą
wcześniej wiedzę. Moja koncepcja życia przeorientowała się o 180 stopni, gdy patrzyłem, jak barwny,
dźwięczny hologram odsłania przed nami tajemnice przeszłości i teraźniejszość innych światów".
Wilson powiedział, że wśród scen wyświetlonych przez kryształ pozaziemskiej kobiety znajdował się
również hologram prezentujący historię Ziemi oraz zaangażowanie pozaziemskich istot w dzieje naszej
planety. Jednym z jego przejawów było wytworzenie świadomości Jezusa i posłanie go, aby żył wśród
Ziemian, nauczając, jak wieść lepsze życie. Ta niezwykła kobieta pokazała również zgromadzonym sceny
z zamieszkałych planet w innych systemach gwiezdnych.
To przeżycie całkowicie przeobraziło Wilsona. "Kiedy już było po wszystkim, wiedziałem, że bez
względu na rolę, jaką mam odegrać w całej tej historii, moje dotychczasowe życie skończyło się raz na
zawsze".
Po pewnym czasie mianowano go na dowódcę powołanego do życia w roku 1980 "Projektu Pounce",
który był kryptonimem elitarnej grupy złożonej z żołnierzy Czarnych Beretów i wojskowych uczonych. Jej
zadaniem było jak naj szybsze dotarcie do miejsca katastrofy NOLa, otoczenie terenu, odnalezienie
pozaziemskiego pojazdu i jego załogi, a następnie przywrócenie miejsca katastrofy do pierwotnego stanu
oraz nakłonienie ewentualnych świadków do zachowania milczenia.
Otrzymawszy stopień pułkownika i klauzulę dostępu do tajemnic Ultra Top Secret, Cosmic Q, Level
27, Wilson poznał wewnętrzną strukturę agencji Majestic-12. W ramach swoich obowiązków związanych z
utrzymywaniem tajemnicy w sprawie NOLi współpracował z "ludźmi w czerni" z prywatnej firmy
ochroniarskiej Wackenhut pracującymi na zlecenie MJ-12. Bardzo szybko zaczął gardzić tymi zabójcami.
Dowiedział się również o tajnych operacjach w kosmosie prowadzonych przez wojskowych
astronautów, którzy odbyli przeszkolenie w tajnej Specjalnej Akademii Sił Powietrznych. Astronauci ci
latali zbudowanym w Stanach Zjednoczonych antygrawitacyjnym pojazdem kosmicznym - dwuosobowym
dyskiem Lockheed X-22A. Startowali w przestrzeń kosmiczną z baz Vandenberg i Beale w Kalifornii. Z
pomocą tego pojazdu przepędzali NOLe uważane za wrogie używając do tego celu broni z programu
Gwiezdnych Wojen.
UFO POWRÓT MAJI
Pułkownik Wilson zdobył nieco wiadomości o najwyższych władzach Maji. Poznał między innymi
tożsamość dwóch członków jej zarządu, prezesa Henry'ego Kissingera, oraz doradcy naukowego, Edwarda
Tellera, posiadających najwyższą klauzulę dostępu do tajemnic Level 33. Kiedy zorientował się, jak
bardzo są oni chciwi i żądni władzy, przestał darzyć ich jakąkolwiek sympatią. Odkrył, że Maji byli "na tyle
potężni, że postępowali, jakby stali ponad prezydentem, prawami natury i wszystkimi ludźmi". Był mocno
rozczarowany, kiedy dowiedział się, że to, co robią, ma na celu wprowadzenie "Nowego Porządku Świata".
Rozczarowany niekonstytucyjnymi i nieetycznymi poczynaniami agencji Majestic-12, a także swoim
udziałem w "jednym z najnikczemniejszych i najhaniebniejszych poczynań maskujących, z jakimi świat
miał do czynienia", złożył w końcu rezygnację.
W chwili odejścia po 40 latach służby w siłach powietrznych był dowódcą eskadry Pierwszego
Dowództwa Powietrznych Sił Specjalnych w bazie Vandenberg. Jego odznaczenia, to między innymi Air
Force Distinguished Service Medal, Silver Star, dwa krzyże Air Force Distinguished Flying Cross, dwa
Purple Heart, Joint Services Commendation Medal, Air Force Commendation Medal, USAF Good Conduct
Medal i National Defense Service Medal.
Po piętnastu latach wahań postanowił zaryzykować życie i opowiedzieć wszystko, co wie. Wykorzystał
do tego celu Internet, umieszczając szereg informacji na stronie Skywatch
(www.wic.net/colonel/ufopage.htm)
oraz tworząc grupęinformacyjną zajmującą się propagowaniem
Po latach kariery w wojsku i wywiadzie, kiedy postępował według obowiązujących przepisów, wykazał
się najwyższym patriotyzmem, nagłaśniając istnienie równoległego rządu stworzonego przez
skorumpowaną MJ -12.
4
Chory na raka tak mówi o cenie, jaką przyszło mu zapłacić za lata przeżyte w "czarnym świecie"
kamuflażu roztaczanego wokół zjawiska NOLi: "Jestem pozbawiony wszelkich uczuć. Związek z Maji zabił
moje wnętrze. Wciąż jestem zimny i wyrachowany, nie pozwalam, aby ktokolwiek zbliżył się do mnie.
Czuję się jak robot w ludzkiej skórze. Zabijałem bez cienia litości i kłamałem dla dobra kraju - tak
przynajmniej wówczas sądziłem".
Jego końcowa uwaga sugeruje, że wkrótce wszyscy dowiemy się o pozaziemskich odwiedzinach, co w
konsekwencji doprowadzi do głębokich przemian społecznych:
"Oglądałem rzeczy niewiarygodne, zupełnie niepojęte dla ludzkiego rozumu. Pragnę dopomóc ludzkości w
przebrnięciu przez to, co niebawem nastąpi".
ROZMOWA Z PUŁKOWNIKIEM STEVE`EM WILSONEM
Poniższa rozmowa autora z pułkownikiem Steve'em·Wilsonem odbyła się 19 sierpnia 1997 roku.
Dr Richard Boyłan: W przesłanym przez pana schemacie organizacyjnym Miasta Gwiezdnych Wojen
(SDI/01) znajduje się ramka opisana jako "Specjalna Akademia Sił Powietrznych" ["Air Force Special
Academy"] (AFSA), podporządkowana Miastu Gwiezdnych Wojen w Colorado Springs. Zakładam, że nie
jest to zwyczajna uczelnia wojskowa, czy mam rację?
Pułkownik Steve Wilson: Nie, nie jest.
RB: Czy to AFSA szkoli wojskowych astronautów startujących w tajemnicy z bazy sił powietrznych
Vandenberg w Kalifornii, podczas gdy media kieruje uwagę opinii publicznej na prom latający z Cape
Canaveral na Florydzie?
SW: Tak, dotyczy to baz Vandenberg i Beale. RB: Czy AFSA pełni również
inne funkcje? SW: Tak, związane z "facetami w czerni".
RB: Jakie zadania otrzymują ci Gwiezdni Wojownicy [wojskowi astronauci], kiedy są na orbicie?
SW: Mają zestrzeliwać nieprzyjazne NOLe. Stany Zjednoczone trafiają przynajmniej jednego
dziennie. Inne kraje robią to samo. Rosja zalicza przeciętnie dwa trafienia dziennie. [Bardzo wątpię, aby
USA zestrzeliwały jednego NOLa dziennie. Infonnatorzy Z ONI oraz CIA powiedzieli drowi Stevenowi
Greerowi, że w roku 1995 "zestrzelono" dwa NOLe. Z moich badań wynika, że liczba trafień może
wynosić sześć rocznie, co samo w sobie jest tragiczne bez względu na ilość. Dr Michael Wolf z MJ-
12/SSG twierdzi, że grupa renegatów o nazwie "Kabała" wywołuje te niczym nie sprowokowane ataki
rozmyślnie, aby popsuć pokojowe stosunki między obcymi istotami i Ziemią. - Przyp. autora]
RB: Jakim pojazdem wojskowi astronauci wznoszą się w kosmos, aby prowadzić tam swoje
działania? Czy jest to [tajny, podobno nie istniejący] pojazd kosmiczny Aurora poruszający się z
prędkością 8 Machów osiągający pułap 100 mil [160 km], gdzie atmosfera zaczyna przechodzić w
próżnię?
SW: Nie. Naszyn:i własnymi dwuosobowymi skopiowanymi NOLami zaklasyfikowanymi jako Ultra
Sciśle Tajne [Ultra Top Secret].
RB: [Ultra tajna] Pumpkinseed [Pestka dyni] jest podobno znacznie szybsza i posiada o wiele
bardziej egzotyczny napęd, wykorzystujący pole antygrawitacyjne. Z kolei energię czerpie z reakcji
antymaterii. Czy to tego pojazdu używają wojskowi astronauci w przestrzeni kosmicznej?
SW: Nie mogę tego skomentować, ale z pewnością może się pan tego dowiedzieć. RB: Na opublikowanym
w Skywatch schemacie organizacyjnym Miasta Gwiezdnych Wojen/Inicjatywy Obrony Kosmicznej jest
zaznaczony 1010 Specjalny Dywizjon Bezpieczeństwa. Z pominięciem Sił Powietrznych podlega on
bezpośrednio Narodowemu Biuru Rozpoznania (kamuflaż NO Li) oraz Maji (MJ-12, grupa , kształtująca
politykę informacyjną w sprawie NOLi). Czy w skład tego wyspecjalizowanego dywizjonu wchodzą
żołnierze elitarnych Czarnych Beretów (Delta Forces)?
SW: Nie, to agencja Whackenhut i jej zabójcy.
RB: Czy to w tej jednostce był ulokowany Projekt Pounce?
SW: Projekt Pounce nie istnieje jako wyodrębniony pododdział. Wszyscy mieliśmy inną pracę, każdy
uczestniczył w Projekcie jako ekspert w swojej dziedzinie. Nie znaliśmy się nawzajem. Spotykaliśmy się
jedynie podczas przeszukiwania miejsca katastrofy. Dzięki temu zachowany był najwyższy poziom
bezpieczeństwa.
RB: Czy "najwyższy" oznacza Ultra Cosmic Top Secret, Q Clearance, Level 33?
SW : Cosmic Q, Level33 mają Maji. Level32 to MJ-12; Level31 posiadają pewni pracownicy przemysłu
lotniczego; Level 30 - pierwsza czwórka z Whackenhut itd., DOD, NSC. Ja miałem tylko Level 27 -
dalej nie dotarłem.
RE: Jak zawsze jest pan nieocenionym źródłem ciekawych informacji. Jeśli pan pozwoli, zadam jeszcze
dwa pytania.
RB: Ze schematu Miasta Gwiezdnych Wojen wynika, że Rockefeller Company jest jedną z elitarnych
firm przemysłu obronnego finansowaną z Czarnego Budżetu znanego jako SDIO/BMDO (projekty
Gwiezdnych Wojen). Jaki jest "wkład" Rockefeller Company w projekt SDIO?
SW: Nie znam szczegółów na ten temat. Moja wiedza sprowadza się do informacji ogólnej. Tylko w
taki sposób można utrzymać tajemnice. Wszystko wiedzą tylko ci z Level 33 [Poziomu 33].
RB: Na tym samym schemacie występuje korporacja Decision Science Applications, Incorporated
(DSAl). Nazwa ta jest bardzo podobna do Science Applications International Corporation (SAle) z San
Diego kierowanej przez weterana czarnych operacji, admirała Bobbiego Raya Inmana, zajmującej się
produkcją silników do amerykańskiego pojazdu antygrawitacyjnego. Czy DSAI i SAlC to jedno i to samo,
czy też tylko powiązane ze sobą firmy?
SW: Jest to grupa utworzona z szefów firm produkujących wojskowy sprzęt w Czarnej Strefie. A tak
przy okazji, słyszałem, że Inman im prezesuje. [Tak więc Decision Science Applications, Inc. (DSAI)
składa się Z dyrektorów oddziałów film pracujących w ramach Czamego Budżetu (amelykański pojazd
5
antygrawitacyjny i broń kosmiczna), takich jak Rockwell, Martin Marietta, Boeing, IBM, Lockheed, McDon-
nell-Douglas, FordAerospace, Aerojet Electro Systems, Teledyne RyanAeronautical, Inc., Kaman
Industries Co., Rockefeller Co. oraz Fujika Co. Emerytowany admirał Bobbie Ray Inman z NSA kieruje
zarówno DSAI ("działającym wewnątrz"), jak i SAIC ("działającym na zewnątrz" Czamego Świata). Z
kolei dr Michael Wolf z MJ-I2/SSG twierdzi, że DSAI i SAIC to jedno i to samo! - Przyp. autora]
RE: Panie pułkowniku, w materiale zamieszczonym na stronie Skywatch [poprzednio:
www.wic.net/colonellufopage.htm]
ujawnia pan organizację zajmującą się utrzymywaniem w tajemnicy
informacji na temat NOLi. Prowadzi to do następującego pytania: Jaką rolę odgrywają dr Henry Kissinger i
dr Edward Teller w tej ultratajnej organizacji? Dr Teller umożliwił Bobowi Lazarowi, fizykowi z
Departamentu Wywiadu Marynarki Wojennej, pracę w Sektorze S-4 Strefy 51 nad przebudową
przechwyconych NOLi. Nowojorskie biuro dra Kissingera miało problemy z osobą wypytującą o związek
Kissingera z kamuflażem wokół NOLi. Czy może rzucić pan nieco światła na rolę tych dwóch ludzi?
SW: Obaj są członkami MJ-12. W roku 1994 było ich wszystkich 36. Być może pana to zainteresuje,
że ich wspólna przeszłość sięga czasów Projektu Paperc1ip. Choć mają odrębne historie z czasów
wcześniejszych, wygląda na to, że przebywali na Uniwesytecie Heidleburg, w czasie gdy powinni byli
znajdować się w USA. Kissinger jest gorącym zwolennikiem i kluczową postacią w MK-ULTRA, podczas gdy
Teller lubi stroić sobie z tego żarty. Nie mogę tego dowieść. Po prostu słyszałem coś takiego od kogoś na
wysokim szczeblu.~
Przełożył Mirosław Kościuk
6