Za zasłoną śmierci


część pierwsza - poświęcona obrazom zaświatów zawartych w przekazach religijnych

Od Szeolu do Absolutu

"Wielu nie uwierzy w przytaczane tu relacje i w pierwszym odruchu odrzuci je. Nie zamierzam nikogo winić, jeśli tak zareaguje; kilka lat temu ja sam podobnie bym postąpił. Nie żądam, aby ktoś uwierzył w treść tej książki i z nią się zgodził tylko na zasadzie mego autorytetu. Zwłaszcza jako logik nie uznaję mało przekonującego odwoływania się do autorytetu za drogę prowadzącą do poznania i po nikim się tego nie spodziewam. O jedno tylko proszę osoby, które nie dadzą wiary temu, co tu przeczytają, a mianowicie, żeby same zaczęły szukać. Prośbę tę od pewnego czasu ponawiam ustawicznie . Wśród tych , co ją spełnili , jest wielu - z początku bardzo sceptycznych - którzy zaczęli podzielać moje zdumienie wobec tych zjawisk."

Raymond A. Moody, wstęp do "Życia po życiu"



Jako mały chłopiec bałem się zasypiania. Kiedy w pokoju zapadała ciemność po mojej głowie rozpoczynały gonitwę myśli o śmierci. Sen kojarzył mi się z leżeniem w ciasnej, ciemnej i dusznej trumnie. Obawa, że mogę się rano nie obudzić skutecznie odbierała mi ochotę na sen. Śmierć oznaczała dla mnie tylko jedno - wieczną ciemność. Nieco później uwierzyłem w niebo i zbawienie. Chrześcijaństwo wydało mi się atrakcyjne mimo wszystkich jego błędów i wypaczeń. Potem zacząłem szukać czegoś więcej. Odkryłem dla siebie reinkarnację i Absolut. W ten sposób - nieświadomie - odbyłem wędrówkę od najstarszych i najprymitywniejszych, aż do bardziej rozbudowanych systemów wierzeń. Oswoiłem się ze śmiercią, a nawet polubiłem ją, choć oczywiście znacznie bardziej lubię życie. Teraz podobną podróż - w pigułce - chciałbym zaproponować Tobie...

Od tysiącleci ludzkość zadaje sobie pytanie o sens swojej egzystencji. Skąd przychodzimy i co dzieje się z nami, kiedy nadchodzi kres ziemskiej wędrówki ? Na przestrzeni dziejów różne kultury wypracowały własne poglądy i przekonania na ten temat, jednakże wspólnym mianownikiem niemalże wszystkich jest przekonanie, iż po śmierci ciała fizycznego pozostaje nieśmiertelny pierwiastek duchowy, który w ten czy inny sposób kontynuuje swój byt będąc jednocześnie nośnikiem naszej świadomości..

Jednym z najstarszych, dobrze opisanym systemem wierzeń jest Judaizm (miejmy nadzieję, że rozwój badań nad piśmiennictwem sumeryjskim i mezopotamskim pozwoli odbudować wiedzę o jego pierwowzorach). Stary Testament stanowi bogate źródło informacji o zwyczajach Izraelitów, jednakże uważny czytelnik bez trudu zauważy, że w całej tej - pokaźnej bądź co bądź - księdze sprawy duchowe zepchnięte są na margines. Podstawowym założeniem tej wiary było przymierze z Jahwe, w którym Bóg zobowiązywał się do nagradzania i karania swoich wiernych jeszcze za ich ziemskiego życia. Nie znajdziemy tu obietnicy życia wiecznego, lecz zwycięstw nad nieprzyjaciółmi. Zamiast zasiadania u boku Boga w niebie otrzymujemy obietnicę Jego przychylności dla naszych ziemskich działań. Drugorzędne traktowanie kwestii życia po śmierci sprawiło, że w tradycji tej wykształciło się na przestrzeni wieków wiele różnorodnych koncepcji dotyczących tego stanu. Być może nawet więcej niż w innych religiach. Jedną z rzadkich opowieści w hebrajskim Piśmie Świętym, dotyczącą tej kwestii jest opowieść o tak zwanej wróżce z Endor zawarta w Księdze Samuela. Zarysowana zaledwie kilkoma słowami daje do zrozumienia, że podobnie, jak w Mezopotamskiej "krainie bez powrotu", greckim Hadesie, tak i w hebrajskim Szeolu cienie umarłych (zarówno dobrych, jak i złych) wiodły żywot będący bladym odbiciem ich dawnego życia na ziemi.
# "Jest tam dom, którego mieszkańcy nie widzą światła, gdzie proch jest ich pokarmem i glina jadłem, gdzie odziani jak ptactwo odzieżą skrzydeł światła nie widują, żyją w ciemności... W domostwie prochu, w którem był wstąpił, królów zobaczyłem z koron wyzutych.." [mezopotamski "Epos o Gilgameszu" tłum. R.Stiller]

Jak widać nie była to perspektywa ani miła, ani zachęcająca do trwania w wierze. Toteż kiedy obiecana przez Jahwe opieka okazywała się zawodna, a bilans nagród i krzywd dotykających naród wybrany zdecydowanie wskazywał na przewagę tych drugich, pojawia się koncepcja zmartwychwstania, wywodząca się najprawdopodobniej z perskiej religii zwanej zaratustryzmem (lub zoroastryzmem). W wyniku kilkuwiekowej dominacji perskiej na obszarze dzisiejszego Bliskiego wschodu, Żydzi zetknęli się z religijnymi ideami zaratustryzmu, w tym także koncepcją sądu ostatecznego, podczas którego cały rodzaj ludzki zostanie wskrzeszony, poszczególnych zaś ludzi spotka nagroda lub kara. Koncepcja ta była z pewnością bardzo atrakcyjna dla żydowskich myślicieli religijnych, którzy dostrzegli w niej rozwiązanie dylematu dotyczącego tak bardzo widocznej w życiu doczesnym niesprawiedliwości i włączyli ją do późniejszych pism, takich jak powstała około 165 r.p.n.e Księga Daniela. Również w naukach Zaratustry (Zoroastra) po raz pierwszy (około 1000 lat przed Chrystusem) pojawia się wiele elementów przejętych później przez chrześcijaństwo i islam. Są to między innymi; dualizm dobra i zła reprezentowany przez "Mądrego Pana" (Ahura Mazda) otoczonego świtą aniołów i "Złego Ducha" (Aryman) wraz z gromadą demonów toczących między sobą odwieczną walkę, oraz koncepcja piekła i nieba.

W pośredni sposób wierzenia te - prawdopodobnie poprzez Helladę - trafiły także na podatny grunt w postaci żydowskiej sekty znanej jako esseńczycy. Jako pierwszy, przedchrześcijański odłam judaizmu (od II wieku przed Chrystusem do roku 70 n.e.) ta apokaliptyczna sekta złożona z potomków chasydów (chasidim - "pobożny") wiodących pustelnicze życie w Qumran na wybrzeżu Morza Martwego wyznawała nieśmiertelność duszy przy jednoczesnej pogardzie dla ciała:
# "Mają oni niezłomną wiarę, że ciała są zniszczalne, a tworząca je materia przemijająca, lecz dusze nieśmiertelne trwają wiecznie. Bujając swobodnie, jako że pochodzą z delikatnego eteru, zostały związane z ciałem i jakby zamknięte w więzieniu, przyciągnięte jakimś naturalnym czarem, lecz kiedy uwolnią się z więzów cielesnych, jakby wyzwolone z długiej niewoli, radują się i ulatują w górę. Podzielając pogląd synów Hellady utrzymują, że dobre dusze czeka mieszkanie za oceanem i miejsce, które nie trapią ulewy, śnieżyce lub skwar , lecz orzeźwia je zawsze łagodny zefir, wiejący od oceanu. Złym duszom przeznaczają ciemną i nawiedzoną burzami otchłań, gdzie są tylko nie kończące się kary." [Józef Flawiusz "Wojna żydowska" tłum. J.Radożycki]

Jak widać odrzucona została tutaj zakorzeniona już głęboko w judaizmie wiara w Sąd Ostateczny i fizyczne zmartwychwstanie na rzecz osądu odbywającego się tuż po śmierci i kontynuację życia w formie duchowej. Jest wysoce prawdopodobne, że to właśnie esseńczycy spowodowali przeniesienie tej wizji do późniejszego chrześcijaństwa. Podejrzenie to wydaje się szczególnie uzasadnione, jeśli przyjąć dość popularną ostatnio hipotezę, że Jezus w istocie wywodził się z tej grupy religijnej i nie tylko działał za jej przyzwoleniem, ale nawet został wykreowany niejako zgodnie z jej oczekiwaniami, a co potwierdzać mają tak zwane zwoje z Qumran, czyli zbiór apokryficznych tekstów zapowiadających rychłe nadejście "Nauczyciela Prawości" niemalże całkowicie identycznego z Jezusem. Co ciekawe, dualizm dobra i zła był charakterystyczny nie tylko dla mieszkańców rejonów będących pod wpływem helleńskim. Niemalże identyczne opisy spotkać można także u ludów zamieszkujących obie Ameryki. Wiąże się to prawdopodobnie z ekspansją trzech największych ludów tego kontynentu ( Azteków, Inków i Majów), których wierzenia do pewnego stopnia opierały się na tej idei.

Również kojarzony dziś niemal wyłącznie z ideą reinkarnacji hinduizm przechodził podobne etapy, jak judaizm; od krainy zmarłych (wyjątkowo jednak umieszczonej ponad ziemią, nie zaś w jej wnętrzu), poprzez krainy podobne niebu i piekłu, aż do kołowrotu wcieleń. Przy czym ślady każdego z tych etapów są głęboko obecne także i we współczesnym, mocno urozmaiconym hinduizmie.
Część druga - poświęcona zagadnieniu reinkarnacji

Kołowrót wcieleń

"Gdy azjata spyta mnie o definicję Europy, będę zmuszony odrzec mu: Jest to ta część świata, którą nawiedziło niewiarygodne złudzenie, że człowiek stworzony został z nicości, a obecne jego narodziny są pierwszym dlań wejściem w życie. (Schopenhauer)

Skoro zaś doszliśmy do idei reinkarnacji, spróbujmy przyjrzeć się jej bliżej. Nie jest ona domeną jedynie ludów azjatyckich. Szczątkowe informacje na jej temat można znaleźć u wymienianych już wyżej Majów (wskazują na to niektóre fragmenty "Księgi Umarłych" tego ludu). Była i jest też głęboko zakorzeniona u ludów Afryki, w połączeniu z kultem przodków i płodności, a także Australii, gdzie przybrała formę wiary iż duchy przodków mogą czasem wcielać się w zwierzęta lub rośliny, a nawet przedmioty nieożywione. Idea ta obecna była także w kręgach żydowskich mistyków (kabalistów), wierzących, że osoby, które popełniły jakieś wyjątkowo ciężkie grzechy, miały szansę powrócić na ten świat w kolejnym wcieleniu i naprawić wyrządzone krzywdy. Natomiast mało kto wie dzisiaj, iż reinkarnacja nieobca była także, choć w znacznie ograniczonym zakresie, pierwszym chrześcijanom, przenikając później do różnych odłamów chrześcijaństwa (o czym wspomnę poniżej). Jednak najbardziej rozbudowane doktryny dotyczące ponownych narodzin wywodzą się z tradycji starożytnej Grecji oraz Indii. W starożytnej Grecji, dokąd idea metempsychozy (reinkarnacji) dotarła ze Wschodu, koncepcję reinkarnacji kojarzono głównie z filozoficznymi poglądami Pitagorasa, Empedoklesa i Platona. Ich rozważania - jakkolwiek nie reprezentatywne dla całej Grecji - stały się na tyle znane, iż dzięki nim reinkarnację kojarzono właśnie z Helladą. W Indiach wiara w reinkarnację kojarzona jest najczęściej z naukami i praktykami hinduizmu i buddyzmu, chociaż w rzeczywistości wszystkie rodzime tradycje południowej Azji przyjmują ideę reinkarnacji za jeden ze swoich dogmatów. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, iż reinkarnacja nie jest jednolitym systemem przekonań obowiązującym w różnych religiach. Każda bowiem z nich wykształciła własne, często zupełnie różne, założenia, wyjaśnienia i sposoby realizacji tej idei. I tak Buddyzm, który zaczerpnął doktrynę reinkarnacji z hinduizmu głosi naukę, zgodnie z którą istota ludzka nie ma nieśmiertelnej duszy. Prawu karmy zaś podlega jedynie zbiór cech, "psychosomatycznych momentów", nawyków itp. (proszę zwrócić uwagę na zdumiewające podobieństwo do memetyki - całkiem młodej teorii według której nasza świadomość jest w istocie jedynie zlepkiem informacji docierających do naszego mózgu). Celem natomiast kolejnych wcieleń jest takie ograniczanie wielkości tego zbioru (poprzez uświadomienie sobie swojej iluzoryczności i oderwanie od spraw świata materialnego), aby całkowicie uwolnić się od jakichkolwiek karmicznych obciążeń i... zniknąć na zawsze roztopiwszy się w niebycie. Jest więc to system diametralnie różny (pomimo wspólnego punktu wyjścia) od hinduizmu upaniszad, który nie tylko przyznaje naszemu duchowemu, powracającemu pierwiastkowi (atman - oddech) pełnię świadomości, ale także prawo do dalszego istnienia - na przykład w zespoleniu z Brahmanem, Absolutem - po zakończeniu ciągu wcieleń (samsara - wędrówka, moksza - uwolnienie). Brahman jest bezosobową siłą, energią, czynnikiem sprawczym, a jednocześnie istotą wszystkiego. Wszystko, cokolwiek istnieje, jest manifestacją Brahmana. I w tym sensie wszystko jest cząstką bezosobowego Boga, czy też - wszystko jest Bogiem.

"Ten, który przebywa we wszystkim, będąc odmienny od wszystkiego, którego nic nie zna, czyim ciałem jest wszystko, kto kontroluje wszystko od wewnątrz - ten jest twoją duszą, Stróżem, Nieśmiertelnym" [fragment Upaniszad ]

Tradycyjnie atmana przyrównuje się do wpadającej do oceanu (Brahmana) kropli wody, która traci swoją indywidualność, stając się jednością z oceanem. Dokładniej zaś atman nie traci swej indywidualnej natury, ponieważ nigdy takowej nie posiadał - moksza jest jedynie przerwaniem snu o oddzieleniu się od Brahmana.

Z kolei hinduizm dewocyjny odrzuca ideę pojedynczej, bezosobowej przenikającej wszystko istoty na rzecz panteonu osobowych bóstw:

"Świat nie jest więc bezosobową i nierealną krainą, lecz areną boskiej aktywności oraz spotkania z bogiem. Wisznu pojawia się na świecie jako Rama i Kryszna, by zbawić świat od zła, Śiwa manifestuje się światu w teofaniach mających zbawić jego wyznawców, bogini zaś przychodzi na świat, by pokonać demony zagrażające jego bezpieczeństwu." [T.Hopkins "Hindu Views of Death and Afterlife"]

Natomiast uwolniona z kołowrotu wcieleń dusza - miast rozpłynąć się w Absolucie - prowadzi jednostkowy byt polegający na uszczęśliwiających czynnościach w świecie, który można pod wieloma względami przyrównać do nieba religijnych tradycji Zachodu:

"Mędrcy wsłuchani w głos rozumu odrzucą owoc zrodzony z czynu. Wyzwoleni z więzów narodzin idą tam, gdzie nie ma bólu." ["Bhagawadgita czyli Pieśń Pana" tłum.J.Sachse]

Idea reinkarnacji wielokrotnie przenikała do myśli filozoficznej Zachodu za sprawą takich ugrupowań, jak katarzy czy albigensi, a także członków zakonu templariuszy, różokrzyżowców, masonów, alchemików i kabalistów, jednakże zawsze zanikała pod naporem działań inkwizycji, czy innych nadgorliwych wyznawców chrześcijaństwa. Dopiero w ostatnich czasach (nie bez sprzeciwu co bardziej ortodoksyjnych chrześcijan) obserwować możemy triumfalny jej powrót wynikający z popularności religii Wschodu oraz burzliwego rozwoju New Age, w którym stanowi elementarną część doktryny.

Wypada jeszcze w tym miejscu zwrócić uwagę na kapitalną różnicę w odbiorze reinkarnacji przez jej wschodnich i zachodnich wyznawców. O ile dla hinduisty jest to zjawisko niepożądane (w pewnym sensie kara - bez względu na warunki, w jakich następuje kolejna inkarnacja), któremu należy jak najszybciej położyć kres (czy to poprzez odsunięcie się od spraw tego świata, czy też medytację), o tyle dla przedstawiciela zachodniego stylu myślenia reinkarnacja stanowi bardzo pociągającą alternatywę dla tradycyjnej chrześcijańskiej wiary w jednorazowe zbawienie, a nawet obietnicę fizycznej nieśmiertelności - choć rozłożonej na wiele kolejnych wcieleń.

W tej ekspresowej wędrówce poprzez niektóre religie naszej planety ograniczyć musieliśmy się do dość wąskiej ich grupy. Tanatologiczne ukierunkowanie niniejszego opracowania zmusza mnie do ominięcia szerokim łukiem kilku szczególnie ciekawych systemów religijnych. Głównie zaś mitologii starożytnej Mezopotamii i Starożytnego Egiptu - kto wie, czy nie najstarszych systemów religijnych Ziemi. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że ich przybliżenie możliwe stanie się przy okazji jakiegoś innego opracowania, poświęconego - powiedzmy - paleoastronautyce, bądź zagadce pochodzenia wspólnych dla wielu odległych od siebie ludów, mitów - jak choćby obecna niemal we wszystkich systemach religijnych historia herosa schodzącego do krainy podziemi bądź to w celu przywrócenia do życia przyjaciela, bądź to rozwikłania tajemnicy nieśmiertelności, czy też powtarzający się w niemalże wszystkich kulturach mit o nauczycielu, mistrzu, synu bożym - dawcy praw i nowych rozwiązań technicznych.
Część trzecia - poświęcona doznaniom poza ciałem

Poza ciałem

W poprzedniej części odbyliśmy ekspresową wędrówkę przez krainy zmarłych niektórych ludów tego świata. Jednakże wielu współczesnym (i nie tylko) badaczom zjawiska śmierci taki przegląd nie wystarczył. Nadal bowiem nie możemy jednoznaczne orzec nie tylko co dzieje się z nami po fizycznej śmierci, ale także - czy coś z nas po niej pozostaje. Czy śmierć to naprawdę "nie odkryta kraina, z której granic nie powrócił żaden wędrowiec" (Szekspir) ? A co, jeśli z krainy tej powraca więcej wędrowców, niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić ?

Zanim jednak przejdziemy do próby naukowego udowodnienia życia po śmierci raz jeszcze pozwólmy sobie na krótką wędrówkę - tym razem poprzez przebogate zbiory dokumentów będące zapisami przeżyć bądź to bezpośrednio związanych ze śmiercią i umieraniem, bądź mającymi z nimi raczej luźny związek:

OBE:

Out of the Body Experience - doznania poza ciałem. Zbiór zjawisk polegających na samoistnym, wyuczonym lub wymuszonym opuszczeniu ciała fizycznego przez niematerialny czynnik będący nośnikiem naszej świadomości (duszę, ciało astralne lub eteryczne ?). Najbardziej chyba znanym polskiemu czytelnikowi człowiekiem zajmującym się tym zjawiskiem jest Robert Monroe - autor takich książek, jak "Podróże poza ciałem", "Dalekie podróże" i "Najdalsza podróż" (wszystkie trzy wydane w Polsce przez wydawnictwo Limbus) oraz założyciel The Monroe Institute zajmującego się badaniem OBE i zjawisk mu towarzyszących.

Monroe na podstawie własnych doświadczeń wyróżnił trzy podstawowe poziomy, po których może poruszać się ciało astralne osoby znajdującej się w OBE i nazwał je miejscami akcji.

Miejsce akcji 1 to znajomy świat fizyczny nie będący jednakże idealnym miejscem do tego typu podróży - znajome miejsca widzimy pod nieznanymi kątami, a automatyczny "instynkt orientacji" (wystarczy, że o kimś pomyślisz, a już go widzisz, wystarczy pomyśleć o jakimś miejscu, a już tam jesteś) powoduje, że nawet drobne "zakłócenia" w wyobrażeniu celu mogą przenieść podróżnika w zupełnie inne miejsca. Można by uznać ten rodzaj doświadczeń za halucynacje, bądź wymysł, gdyby nie fakt, że "astralni podróżnicy" bywają często obserwowani przez innych - jak to miało na przykład miejsce podczas eksperymentów Monroe'a, kiedy to kilku osobom wprowadzonym w stan OBE polecił udać się ponad dach budynku instytutu i tam przybrać widzialną postać. W określonym czasie Monroe i kilka towarzyszących mu osób zaobserwowało we wskazanym miejscu różowawą poświatę - bądź też udzielają informacji, których nie mogliby zdobyć nie opuszczając ciała fizycznego. Ponadto mnogość relacji dotyczących tego zjawiska skłoniła wielu badaczy do baczniejszego przyjrzenia się kwestii podróży poza ciałem, co zaowocowało w ostatnich latach sporą ilością literatury.

Miejsce akcji 2 przypomina według Monroe'a konwencjonalny "czyściec" dla ludzi, którzy dopiero co zmarli. Przenika on świat fizyczny, ale jest od niego odmienny - "składa się z najgłębszych pragnień i najsilniejszych lęków". Jest to bezczasowy świat (Bar-do) opisany w Tybetańskiej Księdze Umarłych , obszar wypełniony projekcjami myśli znajdujących się tam osób, odwiedzany w snach i narkotycznych majakach. Jego mieszkańcy często nie zdają sobie sprawy ze swojej śmierci. Znajdują się tam jednak także istoty gotowe nieść pomoc tym, którzy pragną "iść dalej".

Miejsce akcji 3 to świat zaludniony przez niematerialne istoty (byty) znajdujące się na różnych etapach rozwoju, których głównym celem jest dotarcie do miejsca, które nazywają Domem. Miejsca, w którym będą się mogły połączyć z Absolutem i zaznać wiecznego spokoju. Podczas kilkudziesięciu lat swoich niezwykłych wędrówek Monroe zdołał zbudować sobie wizję ogólnej, hierarchicznej budowy tego świata podzielonego na poziomy odpowiednie dla poziomu rozwoju zamieszkujących je bytów. Świata istot podobnych do nas niemalże w każdym aspekcie, choć różniących się od nas tym bardziej, im bliżej Domu się znajdują. Istot, z których wiele było i wiele jeszcze będzie ludźmi takimi, jak my - z krwi i kości. Na najniższym poziomie miejsca akcji 3 znajdziemy domy, ogrody, jedzenie i wiele innych aspektów właściwych rzeczywistości materialnej, jednakże wytworzonych jedynie przez umysły osób przychodzących tu bezpośrednio z miejsca akcji 2. Cała ta otoczka ma na celu jedynie zbudowanie atmosfery sprzyjającej powolnej adaptacji do nowych warunków i z czasem - stając się zbędna - znika.

Szczególnie uderzające są jego opisy najwyższych poziomów spośród tych, które udało mu się "odwiedzić" (7 z 9, lecz liczby te są najzupełniej umowne). Poziom siódmy opisuje jako emanację niemożliwej do wytrzymania, świdrującej, porażającej i prześwietlającej wszystko... dobroci.

Innym "podróżnikiem astralnym" jest Robert Bruce - autor "Traktatu o projekcji astralnej" - kompendium wiedzy o sposobach uzyskiwania OBE i LD. Co prawda skupia się tylko na dwóch pierwszych spośród wymienionych wyżej miejsc akcji, lecz jego obserwacje są doskonałym uzupełnieniem opisów Monroe'a - szczególnie te, które dotyczą efektu Alicji w krainie czarów i niebywałych możliwości wykorzystania kreatywności swojego umysłu. Zauważa bowiem, iż dokonując projekcji astralnej ("wychodząc z ciała") zaczynamy - zrazu podświadomie - kreować nową rzeczywistość. A to drzwi znajdują się nie na tej ścianie, co trzeba, a to wiszący obraz zaczyna tętnić życiem. Wystarczy tylko przejść przez te nieistniejące drzwi lub wskoczyć do wnętrza obrazu i znajdujemy się "po drugiej stronie lustra", gdzie każdy wymyślony przez nas przedmiot czy osoba natychmiast otrzymują "fizyczną" postać. Oczywiście w większym stopniu mamy tutaj do czynienia z kreacjami własnego umysłu, niż udawaniem się dokądkolwiek, czy zwiedzaniem jakichkolwiek astralnych, czy duchowych miejsc. Jednakże obserwacje Bruce'a dają doskonały pogląd na mechanizm powstawania tego wszystkiego, co czeka nas tuż po śmierci, a czemu tak wiele uwagi poświęca Tybetańska Księga Zmarłych.

Zjawisko OBE nie jest niczym nowym, ani przypisanym wyłącznie do kultury zachodniej. Wzmianki o nim możemy znaleźć w tradycji wielu szczepów indiańskich. Jednym z bardziej znanych szamanów dostępujących tego stanu był Tenskwatawa z plemienia Szaunisów, brat Tecumseha (przywódcy wojny przeciwko białym kolonizatorom w 1812 roku)

NDE:

Near Death Experience - doznania z pogranicza śmierci. To zespół zjawisk występujących w stanie zwanym potocznie "śmiercią kliniczną", opisywanych przez ludzi, którzy dzięki zabiegom medycznym zostali "przywróceni do życia". Dopóki nie istniały opracowania poświęcone OBE wszystko wskazywało na to, że jest to zjawisko zupełnie odrębne i różne od wszystkiego, co do tej pory znaliśmy. Jednak zdumiewające podobieństwo pomiędzy tymi dwoma stanami pozwala przypuszczać, że w istocie mamy do czynienia z tym samym (lub niemal identycznym) zjawiskiem. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że spora grupa relacji klasyfikowanych dotychczas jako NDE w istocie bliższa była OBE. Mam tutaj na myśli głównie relacje osób, które podczas operacji medycznych znajdowały się nagle poza swoim ciałem, widziały i słyszały personel przeprowadzający operację, a także osoby znajdujące się w pomieszczeniach sąsiednich, zaś po powrocie do ciała potrafiły przekazać informacje, których w żaden sposób nie mogły uzyskać, nie znajdując się w określonym czasie poza ciałem (o ile - rzecz jasna - wykluczymy w tym przypadku działanie na przykład telepatii...)

Co ciekawsze, również wyjątkowość tego zjawiska należałoby włożyć pomiędzy bajki - z przeprowadzonej w latach 80 ankiety (w Stanach Zjednoczonych Ameryki) wynika, że co najmniej 5% dorosłych Amerykanów doznało NDE - daje to liczbę około ośmiu milionów osób w samym USA.

Najbardziej chyba znanym badaczem NDE jest Raymond Moody - autor takich bestsellerów, jak "Życie po życiu", "Życie przed życiem" i "Refleksje nad życiem po życiu". Warto również w tym miejscu przypomnieć pierwsze polskie opracowanie poświęcone temu zagadnieniu, jakim niewątpliwie była doskonale napisana książka Leszka Szumana "Życie po śmierci".

Moody na podstawie setek zgromadzonych relacji wyodrębnił kilka najczęściej powtarzających się zjawisk towarzyszących NDE (nie zawsze występują w podanej kolejności i nie zawsze w pełnym składzie):

1. NIEWYRAŻALNOŚĆ- wszyscy, którzy doświadczyli NDE jednogłośnie stwierdzają, że to, co przyszło im przeżyć i zobaczyć "po tamtej stronie" jest niezwykle trudne do opisania zwykłymi słowami. Każdy ludzki język jest zbyt ubogi.
2. SŁYSZENIE - bardzo wiele spośród tych osób oświadczało (i potrafiło to udowodnić), iż słyszało prowadzone wokół siebie rozmowy (diagnozy lekarzy, uwagi pielęgniarek, a także rozmowy toczone w innych pomieszczeniach), pomimo iż lekarze jednoznacznie stwierdzają, że w stanie śmierci klinicznej do mózgu nie docierają żadne bodźce zewnętrzne..
3. UCZUCIE SPOKOJU I CISZY - pewien żołnierz po NDE na skutek ran odniesionych w Wietnamie powiedział: "Nic mnie nie bolało i nigdy nie byłem tak odprężony. Było mi bardzo dobrze". Tego typu stwierdzenia pojawiają się niemalże we wszystkich relacjach.
4. HAŁAS - bardzo wiele osób w momencie "umierania" słyszało różne dźwięki. Zdecydowanie najczęściej było to głośne i uciążliwe brzęczenie lub dzwonienie, choć zdarzała się również muzyka lub szum wiatru.
5. CZARNY TUNEL - często wraz z pojawianiem się hałasu ludzie mają uczucie, że są szybko wciągani w jakąś ciemną przestrzeń. Opisują ją na różne sposoby; jako pieczarę, studnię, rów, zamknięcie, tunel, lej, próżnię, pustkę, kanał, dolinę lub cylinder.
6. POZA CIAŁEM - po przejściu przez "czarny tunel" ze zdziwieniem postrzegają, że znajdują się poza swoim fizycznym ciałem - gdzieś ponad nim - i mogą patrzeć z tej perspektywy na swoją doczesną powłokę i najbliższe otoczenie. Mogą także poruszać się w dowolnie wybranym kierunku, a umysł nabiera jakby nowych mocy.
7. SPOTKANIE Z INNYMI - sporo osób twierdzi, że kiedy umierały - czasem na początku tego procesu, czasem dopiero po innych wydarzeniach - zdawały sobie sprawę z obecności w pobliżu innych niematerialnych istot. Czasami są to postacie zupełnie relacjonującym nieznane, czasem jednak odbierane są jako duchy opiekuńcze, czy wręcz zmarli wcześniej znajomi lub krewni.
8. ŚWIETLISTA ISTOTA - jest to element najczęściej występujący w zebranych przez Moody'ego relacjach. Określana jest jako niezwykle intensywne (ale nie oślepiające) światło posiadające świadomość i emanujące wielką miłością i ciepłem. O ile powyższe cechy pojawiały się we wszystkich relacjach, o tyle identyfikacja tej istoty nie była już tak jednoznaczna i w sposób oczywisty wynikała z religijnych przekonań (lub ich braku) każdej spośród relacjonujących osób.
9. PRZEGLĄD ŻYCIA - pojawia się przeważnie tuż po spotkaniu świetlistej istoty i przypomina nagłe wyświetlenie całej pamięci ziemskiego życia. Wszystko dzieje się błyskawicznie, niemal jednocześnie. A jednak każdy, nawet najdrobniejszy szczegół, jest zauważalny. Przegląd życia to nie tylko ruchome obrazy, ale także wszystkie właściwe im uczucia i myśli.

Channeling:

(channel - kanał, przekaźnik) - zespół praktyk mających na celu uzyskanie kontaktu z bytami niematerialnymi (zarówno duchami zmarłych, jak i innych istot tego rzędu) i uzyskiwanie tą drogą informacji. Channelem (kanałem) jest tutaj medium, za pomocą którego następuje kontakt pomiędzy tymi dwoma płaszczyznami. W tej grupie wyodrębnić można kilka podgrup ze względu na sposób przekazu komunikatów (pismo automatyczne, przekazy głosowe, tabliczka oui-ja itp.)

Zjawisko to szerzej znane jest pod nazwą spirytyzmu i szczególnie popularne było na przełomie XIX i XX wieku, kiedy to niemalże w dobrym tonie było uczestniczenie w różnego rodzaju seansach.
# "Spirytyzm jest religią dla tych, którzy znajdują się poza wszelkimi religiami, z drugiej zaś strony przyczynia się do wzmocnienia wiary tych, których przekonania religijne są już wyraźnie określone" (sir Artur Conan Doyle)

A jednak uczciwość znaczącej ilości tych seansów należałoby postawić pod wielkim znakiem zapytania. Nic dziwnego, że powoływane w celu zbadania tego zjawiska komisje orzekały najczęściej jego nieprawdziwość, obniżając stopniowo jego prestiż, aż do całkowitego zepchnięcia na margines. W ten sposób wielka liczba oszustów i szarlatanów przyczyniła się do zaniechania rzetelnych badań nad sposobami komunikacji z zaświatami. Na szczęście jednak - wraz z rozwojem zainteresowania zjawiskami parafizycznymi - również spirytyzm doczekał się swojego renesansu w czasach współczesnych. Rzetelnie prowadzone badania, niezwykle bogata dokumentacja i wzajemnie uzupełniające się informacje pochodzące z rozmaitych źródeł pozwalają sądzić, że tym razem odsetek zwyczajnych oszustw i manipulacji jest znacznie mniejszy (być może jest to jedyny pozytywny skutek wcześniejszej nagonki i bezlitosnego tępienia przejawów spirytyzmu). Najprawdopodobniej sztandarowym przykładem rzetelności przekazów channelingowych jest opracowana przez Frederica Meyersa metoda korespondencji krzyżowej. (Co ciekawe - pomimo iż poświęcił całe swoje życie na poszukiwanie jednoznacznej i wykluczającej oszustwo metody komunikacji z zaświatami - jego metoda ujrzała światło dzienne dopiero po jego śmierci - na skutek jego własnych, krzyżowych przekazów.) Polega ona na przekazywaniu przez byty niematerialne pozornie bezsensownych strzępków informacji różnym mediom jednocześnie. Dopiero złożenie tych części w całość powoduje powstanie spójnego komunikatu o klarownej i jednoznacznej treści. Metoda ta pozwala wyeliminować oszustwa, uzyskiwanie informacji drogą np. telepatii, czy wreszcie podświadome fantazjowanie mediów (zakładając oczywiście, że rzeczona grupa mediów nie jest ze sobą w zmowie).

Jako ciekawostkę podać można fakt, iż rozwój techniki znalazł swoje odzwierciedlenie również w sposobach komunikacji z zaświatami. Wspomnieć wypada chociażby o głosach pojawiających się na "pustych" częstotliwościach radiowych, obrazach ukazujących się na ekranach telewizorów ustawionych na "pustych" kanałach, czy też specjalnie konstruowanych magnetofonach mogących podobno zapisywać głosy z "tamtej strony".

W ten, czy inny sposób uzyskiwane informacje zdają się układać w jednolity obraz tego, co dzieje się z nami po śmierci - często obfitując w barwne i bogate szczegóły rozmaitych aspektów pozacielesnego życia. Przy czym dominuje w nich grupa przekazów dotyczących najniższych poziomów miejsca opisanego przez Monroe'a jako miejsce akcji 3. Niezwykle rzadko pojawiają się natomiast przekazy pochodzące z "wyższych sfer" - stąd ich realność jest praktycznie niesprawdzalna i może budzić duże wątpliwości.

W bardzo dużym skrócie powiedzieć można (na podstawie tej grupy doświadczeń), iż po śmierci następuje kilka faz przechodzenia na kolejny poziom bytu.

1. nieświadomość śmierci - w tej fazie nie zauważamy, że nasze ciało właśnie przestało funkcjonować. Jego niematerialny duplikat jest tak sugestywny, iż nasze rozdrażnienie budzi fakt, że nikt nas nie zauważa nie reaguje na nasze sygnały. Bywa, że ta faza trwa nawet przez kilka tygodni. (Podobno są nawet duchy nieświadome swego stanu od stuleci)
2. Po pewnym czasie (zazwyczaj bardzo szybko, lub wręcz już w momencie śmierci) pojawia się przewodnik. Najczęściej jest to zmarła wcześniej - znana nam, czy wręcz bliska - osoba. Jej zadaniem jest pomoc w uświadomieniu nam naszego nowego stanu i przeprowadzenie do miejsca zamieszkałego przez podobne nam istoty. Gdzieś pomiędzy fazą 1 i 2 następuje często (lecz nie zawsze) efekt zwany "przeglądem życia".
3. W nowym miejscu znajdujemy swoich zmarłych bliskich i znajomych, ulubione zwierzęta domowe i przedmioty. Jest to poziom iluzji i bardzo wiele bytów przyznaje, że choć niemalże wszystko, co ich otacza jest wytworem ich umysłów, stan ten całkowicie im odpowiada. Nikt tutaj nie choruje, nie umiera. Nie trzeba (ale można) pracować, wszystko, czego potrzebujemy pojawia się pod wpływem myśli o tym. Jakkolwiek stan ten z powodzeniem można by nazwać niebem - większość bytów twierdzi, iż jest to jedynie pierwszy etap dość długiej i skomplikowanej drogi. Dokąd - nie potrafią powiedzieć. Wiadomo jedynie, że ci, którym ten sposób życia się "przejadł" znikają, odchodzą, bądź - jak mówią niektórzy - "przeprowadzają się wyżej". Wiadomo jedynie, że ci, którzy "mieszkają wyżej" są piękniejsi, mądrzejsi, jaśnieją czymś w rodzaju poświaty i emanują miłością tym większą, im wyższy poziom zamieszkują. Niewątpliwie to właśnie miał na myśli Monroe zwracając uwagę na emanujące ze wszystkiego i wszystkich dobro i miłość - tym większe, im bliższy DOMOWI poziom opisywał. Także to właśnie - niewątpliwie - jest sens określenia, iż Bóg jest miłością. I także to może stanowić wyjaśnienie istoty "aniołów", czy innych nadprzyrodzonych istot ukazujących się niekiedy żyjącym, a które są w istocie wyżej rozwiniętymi bytami, które kiedyś, być może, zamieszkiwały Ziemię jako ludzie...

Tybetańska Księga Umarłych:

Opis tego fenomenu zacząć należałoby od stwierdzenia, że w istocie nie istnieje jedna "Tybetańska Księga Umarłych". To, co znamy pod tym tytułem, (a co w oryginale nazywa się "Bar-do T'os-grol" i w dokładnym przekładzie powinno brzmieć "Wyzwolenie z Bar-do") jest tylko jednym z bardzo wielu (i nawet nie najbardziej rozpowszechnionym w Tybecie) tekstów dotyczących umierania, opracowanych i przechowywanych w buddyjskich klasztorach. Praktycznie każdy odłam buddyzmu posiada swoją własną wersję tego dzieła. Ich geneza nie jest jasna. Prawdopodobnie są to kompilacje nauk Buddy (o zabarwieniu zależnym od wykładni danego odłamu) i doznań medytujących mnichów. Nie można wykluczyć, iż sporą część spośród zawartych tu informacji (co postaram się udowodnić poniżej) uzyskano poprzez OBE i NDE. Dopełnienie stanowi zaś niezwykle bogaty zbiór różnego autoramentu istot o genezie ludowej i religijnej pojawiających się na drodze zmarłego. Niestety nie miejsce tutaj, aby przedstawić pełną wykładnię buddyjskich nauk dotyczących śmierci i narodzin (w tej właśnie kolejności) oraz tło zarówno historyczne, jak i religijne tego systemu, dlatego pozostaje mi jedynie odesłać zainteresowanych do lektury "Tybetańskiej Księgi Umarłych, choć wydaje mi się, że w chwili obecnej jest to lektura niezwykle trudna do zdobycia (Ostatnie znane mi wydanie to edycja "Oficyny Literackiej" w Krakowie z roku 1991, " w przekładzie Ireneusza Kani), oraz innych publikacji przybliżających buddyzm i kulturę Tybetu.

Tybetańska Księga Umarłych jest tekstem religijno-filozoficznym odczytywanym osobom umierającym lub właśnie zmarłym w celu takiego pokierowania ich poczynaniem tuż po śmierci, aby unikając złudnych pokus czekających na nich w krainie Bar-do (Kraina "Pomiędzy") - pokusy ponownego wcielenia, namiastki uciech cielesnych, namiastki życia ziemskiego w zaświatach - szybko i bezpiecznie dotarli do miejsca prawdziwego zjednoczenia z Brahmanem (Absolutem) i wyzwolenia z kołowrotu wcieleń (samsary). Jest to szczegółowy zapis instrukcji odczytywanych zmarłemu jeszcze przez wiele dni po jego śmierci, niezwykle precyzyjnie dzielący okres tuż po śmierci na kilka kolejno następujących po sobie etapów w ten sposób, iż jeśli zmarły nie uzyska wyzwolenia w jednym etapie, może go dostąpić w kolejnym:

1. Pierwsze Bar-do: "Szlachetny synu (...), któremu teraz przyszło szukać drogi! Gdy tylko przestaniesz oddychać, pojawi się przed tobą tak zwana Główna Jasność Pierwszego Bar-do (...) A gdy ustanie twój dech zewnętrzny, zaświta przed tobą Dharmata wyrazista jak pusta przestrzeń nieba, jasna, świetlista, pozbawiona krańców i środka"

Pojawiają się w tym opisie dwa znaczące zjawiska znane z opisów NDE - "Główna Jasność" przyjmująca czasem postać osobową (przez chrześcijan interpretowana jako Jezus lub inna święta osoba), oraz "przestrzeń nieba" opisywana często jako "niebiańska kraina", "rozległe pola i łąki" itp.

2. Drugie Bar-do: "W drugim Bar-do świadomość człowieka, nie wiedząca, czy umarł, czy nie, nagle się rozjaśnia. Jest to tak zwane wyraźne ciało złudne."

Kolejnym doświadczeniem jest odczucie dezorientacji (nieświadomość własnej śmierci) i fantom fizycznego ciała. O obu tych zjawiskach wspomniałem już przy okazji OBE i NDE, a szczegółowo postaram się zająć nimi w podsumowaniu niniejszego opracowania.

3. Trzecie Bar-do: "Wszyscy bliscy płaczą wówczas, wznoszą krzyki i lamenty (...) Chociaż on sam widzi ich, oni go nie widzą. On słyszy, że mówią do niego, lecz oni nie słyszą jego głosu. Z sercem zasmuconym odchodzi. Wówczas pojawiają się dźwięki, blask i promienie światła."

Mamy tutaj niezwykle charakterystyczny dla NDE moment dezorientacji wynikający z bycia niewidzialnym. Niemalże identyczny cytat można by przytoczyć z "Życia po życiu" R. Moody'ego. Zmarły podejmuje próby kontaktu z żywymi, jednakże pozostaje niezauważony. Znużony bezowocnością swoich starań pojmuje wreszcie, że nie jest w stanie zwrócić na siebie uwagi - wówczas najczęściej pojawia się przy nim "świetlista istota", ktoś bliski lub inna istota pełniąca rolę przewodnika. Tybetańska Księga Umarłych jednak nakazuje zignorować jej pomoc, uważając ją - tak, jak wszelkie inne zjawiska w Bar-do - za emanacje umysłu zmarłego:

"Szlachetny synu, choćby w tym Bar-do (...) stanęły przed tobą najprzeróżniejsze straszliwe i okropne zjawy, nie zapominaj tego, co ci powiedziano (...) - to, co widzę, to moje własne emanacje; wiem też, że w taki właśnie sposób przejawia się Bar-do."

Takie nastawienie do rzeczywistości Bar-do okazuje się niezwykle podobne do tego, o czym w przekazach channelingowych opowiadają duchy zmarłych, a także do definicji pierwszego niematerialnego poziomu używanej czasem przez ludzi praktykujących OBE - poziomu iluzji.

W tym miejscu wypada również wspomnieć o zjawisku zwanym "jasnym (świadomym) śnieniem" (LD - Lucid Dream). Jest to zdolność (najczęściej wytrenowana poprzez długotrwałe ćwiczenia) do wpływania na przebieg swoich marzeń sennych przy całkowitej świadomości faktu, że są to tylko marzenia. Granica pomiędzy LD i OBE jest do tego stopnia rozmyta, iż wielu praktykujących oba te doświadczenia często nie potrafi rozróżnić, z którym ma do czynienia. A wspominam w tym miejscu o LD z tego właśnie powodu, iż przyjmuje się - dokładnie, jak w przypadku Bar-do - że wszystko, co napotykamy podczas doświadczeń w tym stanie jest jedynie wytworem naszego umysłu.

"Jeśli zmarły, otrzymawszy takie wielokrotne i wielostopniowe wskazówki przyswoi sobie choćby jedną i rozpozna choćby raz, to (...) musi dostąpić wyzwolenia. Ale pomimo otrzymania wielokrotnych pouczeń, skutkiem wielkiego mnóstwa złych skłonności i nawyków, jakim hołdował za życia, i nieobznajomienia z jasną i czystą Wiedzą - ta moc złych skłonności będzie go ciągnąć wstecz."

Podobnie, jak z relacji Monroe'a i przekazów channelingowych, z powyższego fragmentu wynika, iż podstawowym czynnikiem zatrzymującym zmarłego w połowie drogi do wyzwolenia (zbawienia, nieba, rozwoju etc) jest zbiór nabytych podczas ziemskiego życia nawyków i przyzwyczajeń. Bar-do (poziom iluzji, czyściec) jest więc miejscem, gdzie z jednej strony ma on możliwość hołdowania im (i to w znacznie większym, niż za życia, zakresie) dla własnej przyjemności, z drugiej zaś otrzymuje szansę stopniowego i "bezszokowego" pozbycia się ich na rzecz duchowego rozwoju i uzyskiwania coraz to wyższego poziomu świadomości. Powyższy fragment (w kontekście całości "Księgi...") mówi o jeszcze jednym - dla buddysty znacznie gorszym - skutku zbytniego przywiązania do ziemskiego życia. Jest nim konieczność ponownych narodzin. Dlatego w dalszej części poświęcono sporo miejsca sposobom uniknięcia tego przykrego następstwa, co jednak nie stanowi tematu tej publikacji i co pozwoliłem sobie pominąć. Zaś na zakończenie przytoczę jedynie wielce znaczący i smutny zarazem w swojej wymowie cytat:
# "Wielorakie może być wyzwolenie. Wielka jest liczba różnych istot żywych, wielka jest ilość złego karmana, nieprzebrane jest mnóstwo kalających występków, długowieczne są zakorzenione złe skłonności i nawyki. Ale ponieważ ten kołowrót Niewiedzy ani nie rośnie, ani się nie zmniejsza, większość zmarłych nie osiąga wyzwolenia, nawet po dokładnym wysłuchaniu szczegółowych pouczeń, i błędną drogą dąży w dół."

Wybierając cytaty z "Księgi..." starannie omijałem wszystko, co stanowi wynik patrzenia na śmierć przez pryzmat buddyzmu. Dlatego nie znalazły się powyżej cytaty w rodzaju "(...) bram pilnują potężni gniewni strażnicy: Zwycięski, Pań Śmierci, Koński Grzbiet, Wężowy Splot Nektaru oraz strażniczki: Dzierżąca Żelazny Hak, Dzierżąca Arkan, Dzierżąca Łańcuch, Dzierżąca Dzwonek (...)" lub "tłum czterdziestu dwu dewów sambhogakaji wychynie z wnętrza twego własnego serca". Nie jest to bynajmniej przejaw tendencyjności, lecz proste uznanie faktu, że wszystko, co ukazuje się zmarłemu w Bar-do zależne jest od tego, co on sam spodziewa się tam zobaczyć (a więc także od tego, w jakim przekonaniu został utwierdzony przez swoją wiarę). Sama "Księga..." niemalże na każdej stronie ujmuje to prostymi, ale dobitnymi słowami: "Szlachetny synu, wszystkie one są formami powstałymi ze zręcznej gry twego własnego umysłu, nie wywiodły się z niczego więcej."
Część czwarta - poświęcona próbie podsumowania wszystkiego, cośmy do tej pory przeczytali

Ujednolicona wizja (za)światów

Oficjalna nauka zakłada, że wszechświat powstał w wyniku Wielkiego Wybuchu (Big Bang). Jeszcze do niedawna najświętszym dogmatem tej teorii był Praatom. Jeden jedyny atom umieszczony nie wiadomo gdzie i skąd przybyły. Atom, który znudzony swoją pojedyńczością eksplodował ni stąd, ni z zowąd i dał początek całemu wszechświatowi o niepojętej masie i objętości (cóż za płodność !). Fizykom jednak tak bogaty zbiór niedorzeczności nie przeszkadzał. Tym samym fizykom, dla których niepojęte jest istnienie niezbadanych jeszcze fal mogących przenosić ludzkie myśli, pozwalających zaglądać w przyszłość, widzieć niewidzialne i czuć nieodczuwalne. I owszem, niektórym zdarzało się wierzyć w Boga, ale żeby go zaraz mieszać do stworzenia świata - to było nie do przyjęcia. Aż tu jak diabeł z kapelusza (a może tylko królik ?) wyskakuje rzecz niepojęta, a przecież przez pana Einsteina matematycznie dawno już opisana. Przyszło z ziemi podnieść, ucałować i przeprosić (ale cichaczem, żeby - nie daj Boże - nikt nie zauważył) oplutą, wyszydzoną i zdeptaną starożytną wiedzę wschodu, że wszystko, co istnieje, jest tylko inną postacią tej samej boskiej natury. Tej samej wiedzy, która w Biblii lapidarnie zapisana została w zdaniu: "Na początku było Słowo." Wysłużony praatom pożegnano jak kombatanta, który wygrał co prawda wiele bitew, ale żadna nie była słuszna. Jego miejsce zajęła nowa (?!) teoria udowodniona już w laboratoriach i opisana skomplikowanymi wzorami. Teoria, zgodnie z którą wszechświat powstał w wyniku zamiany energii w materię. Nie jakiegoś wolnego elektronu, któremu zdarzyło się zwarcie, lecz energii, która była, jest i będzie zawsze. Energii, która w procesie przemiany wytworzyła nie tylko materię, ale także (czego nijak nie dało się w laboratoriach zmienić) antymaterię. Kto udowodni, że w tym samym procesie nie powstała także forma pośrednia między energią i materią (powstała, bo jest nią foton - fala i materia jednocześnie, lecz chodzi mi o coś subtelniejszego) ?

Czy zatem badanie innych aspektów osadzonych głęboko w religiach świata naprawdę jest tylko stratą czasu, brednią i bałamutnym samooszukiwaniem się ? Czy nie czas przyjąć, że tak naprawdę wszystko jest możliwe ? Również i to, co przeczytasz za chwilę - tym bardziej, że poparte tysiącami niezależnych relacji...

1. Śmierć

Umierasz. Twoja świadomość opuszcza ciało fizyczne, ale nie zauważasz tego. Twoja podświadomość wytwarza jego astralny duplikat, który jest dla ciebie tak realny, jak cały materialny świat. Starasz się zwrócić na siebie uwagę otoczenia, ale nikt cię nie dostrzega. Twoje myśli są szybsze, pełniejsze - tak, jakby ktoś wreszcie zwolnił ręczny hamulec. Twoje zmysły (czy też ich duplikaty) są wyostrzone. Postrzegasz otaczający cię świat wyraźniej, pełniej, inaczej. Nie wiesz, co ze sobą zrobić.

Ten etap został dokładnie opisany aż w trzech typach przekazów - NDE, przekazach channelingowych i Tybetańskiej Księdze Umarłych. Wszystkie te opisy są ze sobą całkowicie zgodne, tak iż ich prawdziwość nie budzi raczej żadnych wątpliwości.

2. Zabłąkani wędrowcy

Jeśli nie pojawił się przewodnik i - na domiar złego - nie możesz ogarnąć umysłem swojej sytuacji, zaczynasz błąkać się po najbliższej okolicy. Odwiedzasz rodzinę, znajomych, bliskie ci miejsca. Może zaczniesz szukać pomocy u mediów. Wszyscy cię ignorują. Niby płaczą po tobie, ale nie potrafią, a może nie chcą przyjąć do wiadomości, że tylko zmieniłeś stan. Jeśli jesteś bardzo przywiązany do ziemskiego życia, może trwać to bardzo długo. Jeśli jesteś bardzo przywiązany do swojego majątku, twoją zgrozę budzić będzie widok rodziny dzielącej go między sobą, kłócącej się o każdy grosz, marnotrawiącej dorobek twojego życia. Twoje oburzenie popchnie cię do prób zwrócenia na siebie uwagi. Jeśli ci się uda, rodzina uzna swój dom za nawiedzony. Może wezwą egzorcystę, by przepędził cię z niego, a może dadzą na mszę za spokój twojej duszy. Tygodniami, a może miesiącami będziesz podsycał w sobie całą gamę negatywnych uczuć.

Kiedyś zrozumiesz, że był to twój największy błąd. Więc umierając pamiętaj, że niepotrzebny ci już będzie żaden doczesny majątek. Że właśnie dostałeś stałą przepustkę do znacznie bogatszego świata. I że tak właściwie (o ile nie byłeś szubrawcem) właśnie stało się najlepsze, co ci się mogło przydarzyć. Zamiast złorzeczyć, pomyśl, że niektórym twoim bliskim jest przykro z powodu twojej śmierci. Kilka ciepłych myśli o każdym z nich pomoże i tobie, i im.

Ten etap pojawia się w dwóch źródłach bezpośrednio - przekazy channelingowe i OBE, oraz w jednym pośrednio - Tybetańska Księga Umarłych. Również tutaj występuje zgodność co do opisów sytuacji. Ponadto potwierdzenie znajdziemy także w zjawisku nawiedzeniu domów, których głównym powodem jest właśnie zbytnie przywiązanie zmarłego do pozostawionego majątku, czy innych materialnych przedmiotów.

3. Poziom iluzji (czyściec)

Może znudziło ci się krążenie bez celu po materialnym świecie, a może robisz to już tak długo, że oprócz niego zaczynasz także dostrzegać przenikający go inny świat. Może wreszcie etap zabłąkanych wędrowców szczęśliwie cię ominął. Znajdujący się tuż obok świata materialnego, często go przenikający, zaludniony ludzkimi pragnieniami, widziadłami i projekcjami ludzkich myśli, świat iluzji pochłania cię bez reszty. Jeśli tylko zapragniesz (a skoro już tu jesteś, to zapragniesz z całą pewnością), możesz wziąć udział w dzikiej orgii, obżarstwie, zbiorowych gwałtach, torturach i tysiącu innych uciech. Ale nie dadzą ci one żadnej przyjemności. Co dzień pole twojej świadomości będzie się zawężać. Im bardziej pogrążysz się w szale widmowych uciech, tym mniej z ciebie pozostanie . Twój stępiający się umysł nie zauważy nawet, kiedy osiągniesz całkowite dno.

Ten etap odpowiada żydowskiemu Szeolowi, greckiemu Hadesowi i mezopotamskiej "krainie bez powrotu". Cały otaczający cię świat jest poszarzały. Wszystkie uciechy są tylko cieniami uciech i zamiast sprawiać radość, przynoszą smutek i przygnębienie. Otępiają. To również tybetańskie Bar-do - przeszkoda na drodze do wyzwolenia, pełne pułapek i pokus bez pokrycia. Jeśli znalazłeś się tu choć na chwilę - nie pozwól, by porwał cię wir. Popatrz na tych, którzy jeszcze niedawno byli ludźmi, a teraz stali się bezmyślnymi maszynami do uprawiania seksu i zadawania cierpień. Powinieneś im współczuć. Jeśli czujesz się na siłach, spróbuj przeprowadzić taki eksperyment: Wybierz sobie jedną z tych postaci i spróbuj zwrócić na siebie jej uwagę. Jeśli nawet ci się to uda, jedyną rzeczą, jakiej doznasz będzie bijąca od niej fala zwierzęcej (przepraszam wszystkie, nawet najdziksze, zwierzęta) wrogości. Chyba nie chcesz być taki sam ?

Opisy tego etapu pojawiają się zarówno w Tybetańskiej Księdze Umarłych, przekazach channelingowych (choć tutaj niezwykle rzadko), jak i relacjach z OBE (tutaj szczególnie polecam lekturę książek R. Monroe'a). Znaleźć je możemy także niemalże we wszystkich religiach świata; jako chrześcijański czyściec, Szeol, Hades... Co ciekawe, a co pokrywa się z wymienionymi wcześniej źródłami, trafiają tutaj dusze nieświadome innych możliwości (zarówno Izraelici, jak i Grecy nie posiadali systemu wierzeń, który dopuszczałby przeniesienie się po śmierci do innego miejsca, niż kraina cieni).

4. Pierwszy poziom "nieba"

Miejmy nadzieję, że w chwili swojej fizycznej śmierci znalazłaś w sobie wystarczająco dużo samoświadomości i pozytywnych uczuć, aby ominąć pułapki dwóch poprzednich sytuacji. Twoje "pozytywne wibracje" z całą pewnością przywołały do ciebie jakiegoś przewodnika, który (nawet jeśli jest tylko wytworem twojej podświadomości) przeprowadził cię bezpiecznie na pierwszy poziom "nieba". Spotkasz tu swoich zmarłych krewnych i znajomych. Znajdziesz się w spokojnym, cichym i kojącym otoczeniu zaludnionym przez takież istoty ludzkie (tak przynajmniej sugeruje odpowiednik zmysłu wzroku, którym się tu posługujesz). Jeśli zechcesz, będziesz miała dom, ogród. Będziesz mogła poświęcać swój czas (na tym poziomie jeszcze go odczuwasz, choć może to być odczucie subiektywne) na pomaganie innym, hobby, chodzenie do teatru (artyści też umierają ). Podobno Szekspir po śmierci napisał jeszcze wiele doskonałych sztuk. Słowem - sielanka. Jeśli komuś przyjdzie do głowy zapytać, czy jesteś szczęśliwa, będziesz zdumiona. Co za dziwne pytanie ? Oczywiście, że tak. Przecież jesteś w niebie ! Krainie pachnącej utraconym dzieciństwem i zbyt szybko przeżytej młodości. Oczywiście nie wyobrażasz sobie, abyś mogła kiedykolwiek dobrowolnie zrezygnować z tego wszystkiego.

Po pewnym czasie wiesz już, że wszystko, co cię otacza jest tylko iluzją zbudowaną z twoich (i wszystkich innych jej mieszkańców) pragnień i wyobrażeń. Wiesz także, że ten poziom "nieba" wcale nie jest ostatnim. A mimo to długo jeszcze będziesz poddawać się błogiemu stanowi zadowolenia.

A szkoda. Pomimo, iż faktycznie spotkało cię coś dobrego, nie jest to jeszcze rzecz najlepsza. Czekają na ciebie kolejne poziomy. Każdy doskonalszy i każdy zbudowany z coraz mniejszej ilości iluzji. Kiedy wreszcie poczujesz się gotowa do dalszej drogi - ze zdumieniem stwierdzisz, że nie potrzebny ci dom, ogród, jedzenie, a w końcu także i ciało. Zrozumiesz, że jesteś czystą energią. Cząstką energii wypełniającej wszechświat w całości i każdą jego cząsteczkę z osobna. Zrozumiesz, że tak naprawdę jesteś zbudowana z Boga (Absolutu), jesteś Nim. Kiedy po długiej ewolucji swojej świadomości dopuścisz do siebie tę prawdę, czeka na ciebie...

Opis tego etapu bazuje właściwie tylko na jednym źródle - przekazach channelingowych. Co prawda pojawiają się o nim liczne wzmianki w relacjach z OBE, ale pozbawione są one jakichkolwiek szczegółów mogących służyć za wzorzec tego, co nas na nim czeka.

5. Ostatni poziom "nieba"

Nikt z praktykujących OBE, ani doznających NDE tu nie był. Duchy przychodzące na seanse spirytystyczne mają o tym blade pojęcie, lub zgoła nie wiedzą o nim nic. A jednak ludzie jakoś zdobyli wiedzę na temat tego najwspanialszego, najdoskonalszego stanu, jaki może nas spotkać. Monroe nazywa ten stan-miejsce Domem i uzyskuje informacje o nim od bytów, które - choć same go jeszcze nie zaznały - stoją w jego przedsionku. Chrześcijanie mówią o tym - zespolenie z Bogiem. Hinduiści - zlanie z Brahmanem. Buddyści - rozpłynięcie w Nicości. To emanacja niewyobrażalnej energii odczuwanej przez świadków jako Miłość i Dobro w najczystszej postaci (choć może to być odczucie subiektywne, tak jak to, które powoduje, że prąd drażniący język czujemy jako gorzki) tak silne, że dla zwykłego śmiertelnika oślepiające i nie do wytrzymania. Czy stając się jednością z całym wszechświatem zapomnimy, kim byliśmy na Ziemi (czy dowolnej innej planecie) ? A może wręcz przeciwnie - uzyskamy świadomość wszystkich swoich form i doświadczeń będąc jednocześnie Wszędzie i Zawsze. Wszak czas jest tylko efektem ubocznym powstania materii. Kiedy tam dotrę, nie powiem już o sobie "ja, Alex44", lecz "ja, Absolut. Między innymi - Alex44"

Opisy tego etapu praktycznie nie istnieją. Dokonałem syntezy strzępków informacji pojawiających się we wszystkich cytowanych wyżej źródłach w sposób jak najbardziej dla mnie logiczny - jako ukoronowanie długiej fizycznej i duchowej ewolucji każdej istoty. Wychodząc z założenia, że skoro wszystko wywodzi się z Absolutu - normalną koleją rzeczy jest dążenie do ponownego zespolenia się z Nim.

Jeśli podczas lektury tego cyklu nasunęły Ci się jakieś uwagi, wnioski, pytania - proszę o kontakt (skorzystaj z zamieszczonego poniżej łącza). W temacie wiadomości proszę napisać "Za zasłoną śmierci". Wszystkie listy będą brane pod uwagę w kolejnych rozszerzeniach niniejszego cyklu.


Wyszukiwarka