Stanisław Michalkiewicz: W służbie legend 2005-02-01 (00:07) Najwyższy Czas!
W samym środku karnawału mamy żałobę narodową, bo w wieku 92 lat (daj Boże każdemu!) umarł Jan Nowak-Jeziorański. Dlaczego wszyscy upodobali sobie akurat to legendarne kurierstwo? Wydaje mi się, że nie tyle o kurierstwo tu chodzi, co o zapotrzebowanie na legendy. A co to są legendy? W konspiracji - wiadomo. Taki, dajmy na to, kurier czy inny konspirator, wyruszając do akcji, musiał wymyślić sobie jakąś przekonującą legendę na wypadek, gdyby został przyłapany. Legendę - a więc fałszywy, ale sprawiający wrażenie autentycznego życiorys, jakiś wiarygodny cel pobytu w tym akurat miejscu i czasie, słowem - musiał przedstawić się jako ktoś zupełnie inny niż był w rzeczywistości. No dobrze, ale skoro już przedstawiać się jako ktoś zupełnie inny, to dlaczego nie piękniejszy i dzielniejszy niż w rzeczywistości? Taka legenda jest nie tylko milsza sercu samego zainteresowanego, ale i pedagogiczna. Rozumieją to doskonale nie tylko u nas, ale nawet w Korei Północnej. Tamtejsi inżynierowie dusz twierdzą np. że narodzinom umiłowanego przywódcy Kim Dzong Ila towarzyszyły cudowne znaki, np. jaskółki przemówiły ludzkim głosem itd. Nasi inżynierowie dzisiaj już takich rzeczy nie robią, chociaż wielu z nich na własne oczy oglądało stonkę zrzucaną z amerykańskich samolotów na pola spółdzielni produkcyjnych, do czego podjudzał nie kto inny, jak właśnie "legendarny kurier" z pełnego odwetowców i rewizjonistów Monachium. Czy to aby nie jedna z przyczyn skwapliwego podkreślania przez nich legendarności "kuriera"? Sygnał dał sam prezydent Kwaśniewski, któremu też przydałaby się jakaś nowa legenda. Już "wychował się" na Giedroyciu i paryskiej "Kulturze", ale nie ma jeszcze żadnego epizodu kombatanckiego. A taki np. Maciej Szczepański, szef Radiokomitetu, znaczy się - naczelny inżynier dusz i dowódca frontu ideologicznego za Gierka - już ma. Generał Jaruzelski rzucił go "masom" na pożarcie i wsadził do ciupy, z czego teraz tow. Szczepański z pomocą red. Teresy Torańskiej, znaczy się "pani Tereni", w "Gazecie Wyborczej" wystrzyguje sobie listki do wieńca sławy i męczeńskiej palmy. Wprawdzie kiedy w 1979 roku przyjechał do Polski "Breżniew Watykanu", czyli Papież Jan Paweł II, to w telewizji, zamiast tłumów, można było zobaczyć grupki starych kobiet (dzisiaj "GW" nazywa je "mohairowymi beretami", pewnie dla odróżnienia od ochotniczych formacji w jarmułkach) i zakonnic. Czy jednak Maciej Szczepański nie przyczyniał się w ten sposób do wzrostu popularności "legendarnego kuriera", którego ludzie masowo słuchali, chcąc się czegoś dowiedzieć? Znaczy się - też walczył z komuną, też wygrał i też należy mu się nagroda. Toteż "pani Terenia" stopniowo oswaja nas z tą myślą, bo jużci - opisanie kogoś na łamach ścisłe kierownictwo "GW" traktuje jako formę wyróżnienia, a cóż dopiero wywiad-rzeka z samą "panią Terenią", która też ma przecież co wspominać. Każdy telewizyjny funkcjonariusz, niechby nawet reporter czy kamerzysta, sztorcował wtedy wojewódzkich sekretarzy i jak powiedział takiemu, dajmy na to: nastąp się - to takie polecenie było skwapliwie wykonywane. "W urzędzie dają broń i władzę, a wkoło kraj, jak Zachód Dziki!". Nic dziwnego, że i "pani Terenia" się rozmarza na wspomnienie starych, dobrych czasów. Wtedy i "legendarny kurier" był w znakomitej formie, zresztą inni legendarni kurierzy też. Moja siostra słuchała regularnie "Wolnej Europy" tylko węgierskiej, a ja - polskiej. Kiedy tak sobie de temps en temps porównywaliśmy swoje wiadomości, to okazywało się, że te legendarne rozgłośnie opowiadają swoim słuchaczom całkiem różne legendy. Widać ówczesna Kondoliza w Departamencie Stanu i CIA przędła inne przeznaczenie dla Węgrów, a inne - dla Polaków. Dzisiaj oczywiście nikt o tym nie pamięta, bo i po co, kiedy obowiązują już całkiem inne legendy, a w dodatku krążą po mieście pogłoski, że pan red. Michnik, który z Teneryfy przeniósł się do słonecznej Italii, właśnie pracuje nad swoim testamentem. Jestem pewien, że będzie to Najnowszy Testament, co szóstym zmysłem musi przeczuwać również Lech Wałęsa. Z okazji śmierci "legendarnego kuriera" powiedział bowiem, że było kilku "książąt Rzeczypospolitej": Giedroyć, prymas Wyszyński, Miłosz i właśnie Nowak-Jeziorański - i na tym koniec. Na tym koniec?! A przecież nie wymienił Kuronia, chociaż "my wszyscy z niego", więc co będzie z Michnikiem, kiedy już wejdzie w życie Najnowszy Testament? Legendy to nie żarty, a tu właśnie wróg publiczny nr 1, czyli Roman Giertych przekomarza się z bohaterami legend, że im wyciągnie teczki. Co gorsza, wydaje się, że uwiódł "masy", bo aż 77 procent go w tym zbrodniczym i sprzecznym z "duchem Ewangelii" zamiarze popiera. W obliczu takiej zgrozy inżynierowie dusz i legendarni musieli przypomnieć sobie indiańskie przysłowie, że jeśli nie możesz ich pokonać, to przyłącz się do nich. Przyłącz, a najlepiej - stań na czele i przejmij w ten sposób kontrolę nad całą operacją. W Hitlerjugend wyznawana była ponoć zasada: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Otóż to! Pewnie dlatego Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich opowiedziało się za lustracją dziennikarzy, a grupa czcigodnych osobistości, wśród których są również intelektualiści, a nawet legendarne autorytety moralne, założyła właśnie Stowarzyszenie Pamięci Narodowej, które nie tylko jest "za lustracją", ale nawet - słuchajcie, słuchajcie! - "za dekomunizacją"! Człowiek słucha i oczom nie wierzy, bo kogóż tam widzimy? Prezesem Stowarzyszenia jest sama pani senator Olga Krzyżanowska z Unii Wolności, której legendarny przewodniczący Władysław Frasyniuk, wraz z dwoma innymi legendarnymi przywódcami, właśnie potępił chorych z nienawiści nikczemników od lustracji. Jest legendarny Władysław Bartoszewski, który w listopadzie podpisał protest przeciwko mnie ("legendarny kurier" zresztą też; niech Bóg mu wybaczy!), bo ośmieliłem się ujawnić konfidenta z grona "legendarnego towarzystwa". Senator Piesiewicz, który oświadcza, że "nie przyłoży ręki" do ustawy o lustracji, która by "naruszała godność osób trzecich". Chodzi mu pewnie o konfidentów, bo o kogóż by innego? No dobrze, ale jakże tu ich lustrować bez naruszenia ich godności? Toteż nie dziwi nas dyskusja, jaką w Katolickiej Agencji Informacyjnej zorganizował legendarny arcybiskup Józef Życiński, żeby przeprowadzić lustrację "uczciwą". Najwyraźniej lustracja "uczciwa" różni się czymś istotnym od lustracji zwyczajnej. Coś mi się wydaje, że pedagogiczną troską o podtrzymanie legend legendarnych bohaterów. No, to pozdrawlaju!