W końcu dostałem się do gazetki szkolnej. Myślałem, że wszystko pójdzie bez kłopotów, ale redaktor naczelny kazał mi napisać sprawozdanie z mojej wycieczki do Soplicowa. Pojechałem konno. Mijałem pagórki, łąki zielone, pola ze zbożem. Wyjeżdżając z kolejnego lasu zauważyłem na pagórku dwór szlachecki. Otoczony on był brzozowym gajem. Z daleka świeciły pobielane ściany. Dwór był niewielki, "z drzewa, lecz podmurowany". Przy nim stała wielka stodoła wypełniona po brzegi i trzy stogi. Po tym i po obejrzeniu ogrodowych grządek zauważyłem, że "w tym domu dostatek mieszka i porządek". Słyszałem, że społeczeństwo soplicowskie jest bardzo gościnne, ale zdziwiłem się, że brama była przez cały czas otwarta. Tuż przede mną wjechał na dziedziniec dwukonną bryką młodzieniec. Kiedy wyszedł z powozu podszedłem do niego i przedstawiłem się. Zaczęliśmy konwersację. Okazało się, że rozmawiałem z Tadeuszem Soplicą, bratankiem Sędziego. Skończył w Wilnie nauki i powracał do domu. Więcej się nie dowiedziałem, bo chłopak nie był skory do rozmowy tylko wolał powspominać to miejsce, ten dom. Poszedł do domu, a ja za nim. Na ścianach wisiało mnóstwo portretów np. Kościuszki i Rejtana. Nie ominął pociągnięcia za sznurek od dużego, stojącego zegara. Usłyszeliśmy Mazurka Dąbrowskiego. Tadeusz pobiegł szukać komnaty, gdzie mieszkał przed dziesięcioma laty, kiedy był jeszcze dzieckiem. Ja dalej oglądałem sztukę wiszącą w komnatach i korytarzach. Po jakimś czasie usłyszałem głosy. Podbiegłem i zobaczyłem rosłego mężczyznę rozmawiającego z Tadeuszem. Chcieli cały okres nieobecności młodzieńca streścić i zamknąć w kilku zdaniach. Mężczyzna opowiedział o gościach i o miejscu ich pobytu. Tadeusz zauważył mnie i przedstawił towarzyszowi. Okazało się, że był nim Wojski. W drodze do lasu zapytałem go o jedną intrygującą sprawę. Dlaczego młodzieniec miał na imię Tadeusz.. Odpowiedział, że nosi to imię po Kościuszce na pamiątkę, że urodził się w czasie wojny. Cieszył się on również z tego, że przyjechało dużo panien i może Tadeusz weźmie jakąś za żonę. Gdy doszliśmy zdziwiła mnie jedna rzecz. To, że Sędzia kazał przerwać chłopom pracę gospodarczą, gdy słońce zaszło. Podobno zawsze przy tej okazji mawiał: "Pan świata wie, jak długo pracować potrzeba; Słońce, Jego robotnik, kiedy znidzie z nieba, Czas i ziemianinowi ustępować z pola". Zauważyłem, że Sędzia pilnował dawnych obyczajów. Widać to było w kolejności w jakiej wracali do dworu. Najpierw szły dzieci mały z dozorcą, potem Sędzia z Podkomorzyną i Podkomorzy z rodziną. Później panny za starszymi a młodzież po bokach. Przywitanie gospodarza z Tadeuszem było krótkie. Sędzia dał bratankowi "rękę do pocałowania i w skroń ucałowawszy, uprzejmie pozdrowił". Nie mógł z młodzieńcem długo porozmawiać, ale widać było z łez jak kochał pana Tadeusza. Po jakimś czasie poszedłem z Sędzią zobaczyć w jakim stanie była obora. Gospodarz zaprosił wszystkich gości do zamkowej sieni, gdzie słudzy rozłożyli stoły. Dowiedziałem się po krótkiej rozmowie z Wojskim, że ten zamek należał do Horeszków i po śmierci dziedzica całe dobra zostały zniszczone. Powiedział on także, że Hrabia przyjechał tu tylko, aby wziąć udział w rozprawie związanej z zamkiem. Na ścianach sieni wisiały rogi sarni i jeleni a na sklepieniu jaśniał herb Horesszków, Półkozic. Wszyscy zasiadali przy stole również według stanu. Jedyne puste miejsce znajdowało się koło Tadeusza. W wyniku tego nie mógł się on skoncentrować na usługiwaniu damom tylko siedział wpatrzony w krzesło i rozmyślał. Na początku podali chłodzieniec litewski. Podkomorzy widząc młodzieńca rzekł: "Muszę ja wam służyć. Moje panny córki, choć stary i niezgrabny". Wtenczas kilku młodych zaczęło podawać kobietom jedzenie. Sędzia widząc, że Tadeusz nadal nie reaguje zaczął wygłaszać mowę o grzeczności. Po min Podkomorzy krytykował naśladownictwo mody francuskiej. Gdy do rozmowy dołączył się rosyjski kapitan atmosfera się rozluźniła i wszyscy zaczęli rozmawiać. Po chwili nastąpiła przerwa, ponieważ weszła nowa osoba, przystojna i młoda . Wszyscy ją znali oprócz Tadeusza i mnie. Próbowała przecisnąć się na swoje miejsce. Po drugiej stronie sali toczyła się kłótnia Rejenta i Asesora o psy: Kusego i Sokoła. Tajemnicza dama (Telimena) zaczęła flirtować z Tadeuszem. Pytała się po francusku o książki, autorów, malarstwo, muzykę, tańce, rzeźbiarstwo. Młodzieniec przestraszył się tak wszechstronnej wiedzy Telimeny. Ona, gdy to zrozumiała zaczęła rozmawiać o czymś łatwiejszym, czyli o wsi, zabawach, nudach i kłopotach. Kłótnia o psy nasiliła się i Rejent spytał Tadeusza co sądzi. Chłopak nie chciał zdradzić swojego roztargnienia i przytaknął Rejentowi. Asesor zdenerwował się, a Tadeusz wstał zmieszany i patrzył na Asesora i wtem dwa razy kichnął Podkomorzy. Wszyscy krzyknęli: "Wiwat!". Chciał on rozładować atmosferę i zaczął pytać się Wojskiego o plany na następny dzień, w tym o polowaniu. Usłyszawszy to wygłosił on mowę o różnicach w zwierzynie dawnej i dzisiejszej. Pierwszy od stołu wstał Podkomorzy i kłaniając się wszystkim wyszedł z sieni. Później wychodzili wszyscy po kolei. Ja też wstałem i poszedłem sam do mojej komnaty. Wcześnie rano następnego dnia wracałem. Pożegnałem się ze wszystkimi i wróciłem tą samą drogą. Kiedy zasiadłem przy stole wziąłem kartkę i zacząłem pisać sprawozdanie. Wszystko co zapamiętałem przelałem na kartkę, a było co, choć przebywałem tam zaledwie jeden dzień.
Autor: Nieznany
Ocena : 1
oceń prace: 1 2 3 4 5 6
Home | Reklama | Info | Mail
Prace | Pomoc | Książki | Artykuły | News | Katalog | Forum | Rozrywka
Wszelkie prawa zastrzeżone / All rights reserved Sciaga.pl 2000