Pieśń
"Skłaniam się przed najwyższym Guru, który jest głębokim ucieleśnieniem wszystkich
Mistrzów, obiektów schronienia i Trzech Klejnotów (Buddy, jego nauk i przyjaciół na ścieżce).
Południowa część krainy śniegów jest miejscem odosobnienia.
W grubej, gęstej dżungli, udaję, że to lenistwo jest praktyką.
W lśniącym, niebieskim niebie Alaji najrozmaitsze obiekty powstają jako chmury myśli, które
ja, łatwowierna osoba, zapisuję na papierze.
W cierpieniu nieskończonego zniewolenia nieustannie wirują czujące istoty.
Kiedy myślę o tym przytłacza mnie depresja.
Chociaż powstaje też pragnienie uwolnienia od niego wszystkich, w mojej aspiracji jestem skąpy
i nie potrafię spełnić pożytku istot.
Manifestują się działania mrocznej epoki, a ja sobie myślę: "Oby nauki utrzymały się w wazie
mojego umysłu".
Ale nie ma w niej nektaru wyrzeczenia i urzeczywistnienia.
Ten obecny sukcesor dzierżawców linii praktyki jest jak pies wśród koni.
Jestem złośliwy, a moja istota, choć jest nieposkromiona, to jednak przypomina truciznę, która
za sprawą mocy zastępów Buddów - nieomylnego schronienia - została przekształcona w amritę
(nektar).
Rozprzestrzeniajcie proszę, girlandę promieni swojej dobroci, aby ten syn mógł wypełnić
przykład swojego ojca.
Pomimo całej mojej głupoty, ciało mi drży, a z oczu spływają łzy, kiedy przywołam na myśl
przykłady panów, przodków Kagyu.
Obyśmy zrealizowali, że zjawiska dharmy - relatywnej prawdy są złudzeniami i obyśmy
zrealizowali, że istota głębokiej, tajemnej Mahamudry (Wielkiej Pieczęci), całkowite, łatwe
wyzwolenie - jest prawdą ostateczną.
Obym w najwyższej komnacie pałacu, największej, niezmiennej, wielkiej błogości, wykonał
taniec radości i pustki, posiadający wszystkie najwyższe aspekty.
Oby wraz ze mną wszystkie istoty szybko osiągnęły wielkie królestwo znakomitego
Wadżradhary (Dzierżącego Diament, Dordże Czang)".
Z książki "Deszcz mądrości"