Słówka, Boy-śeleński, Tadeusz
Tadeusz Nyczek 2001-12-05, ostatnia aktualizacja 2001-12-05 20:36:00.0
Ostatnio znowu głośniej o Boyu. Po niedawnej, wybornej biografii autorstwa Józefa Hena
teraz wyszły prawie równocześnie dwie książki - Barbary Winklowej dzieje małżeństwa
Boyów i nowy wybór "Słówek". Może Boy nie utonie w niepamięci, jak wielu niezwykłych
naszych i nie naszych pisarzy pogrzebanych w niewyobrażalnej górze papierowego śmiecia
zawalającego dziś księgarnie i umysły.
Był fenomenem absolutnym, cudem natury przytrafiającym się ludzkiej kulturze raz na jakąś erę, i możemy sobie
pogratulować, że kiedyś ktoś taki chodził po krakowskich Plantach i pił wiśniówkę u Jana Michalika na Floriańskiej.
Dziś, kiedy wszystkie autorytety, od obyczajowych po estetyczne, zostały już potłuczone na proszek i rozsypane po
ulicach i oceanach, dzieje działalności Boya mogą się wydawać zapisem początków tej dewastacji, jakże typowej dla
ledwo co minionego stulecia. Jakże jednak miłe i rozumne złego początki...
Boy, jednoosobowa boyówka obyczajowo-kulturalna, korzystając ze swoich dwóch talentów, lekarskiego i pisarskiego,
rzucał się na wszystko, co mu zalatywało umysłową stęchlizną, mieszczańskim zaprzaństwem, idiotycznym gorsetem
staroświecczyzny nadzianym na Polaka, a zwłaszcza Polkę. Był admiratorem niewiast i ich wolności społecznej,
obyczajowej, jakiejkolwiek. Pisał o tym książki, artykuły, wiersze i piosenki kabaretowe. Prawie wszystkie teksty były
zarzewiem skandali. Czytane dziś - są czymś więcej niż historycznymi świadectwami wygranych bitew? Bo przecież na
Boya wyszło, od dawna jego na wierzchu. Sądzę, że zdziwiłby się, widząc i słysząc dzisiejsze sufrażystki i feministki,
które przez drzwi otwarte "Słówkami" czy "Dziewicami konsystorskimi" wpadły z takim impetem, że nie zatrzymały się
nawet na ścianie. "Słówka", recytowane i śpiewane w "Zielonym Baloniku" prawie sto lat temu, nadal śmieszą, choć nie
byłbym pewien, czy ich cienki mimo wszystko dowcip będzie czytelny dla wszystkich. Kto nigdy "Słówek" nie czytał, a
takich codziennie przybywa, zapewne co i raz będzie zaskoczony znanym sobie zwrotem, z dawna udomowionym przez
potoczną polszczyznę. A to o panu, co dostał tej manii, że chciał tylko od Stefanii, a to o Esiku, co wyszedł letki z cichej
klozetki. Osobny urok mają stylizacje językowe, w których Boy był mistrzem; talent ten wielce się potem przydawał w
pracy przekładowej. Czytajcie Boya, dziateczki, czytajcie do jasnej cholery.
Tadeusz Boy-śeleński "Słówka", wybrał Henryk Markiewicz, WL, Kraków 2001
Tadeusz Nyczek
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -
www.wyborcza.pl
© Agora SA
Słówka, Boy-śeleński, Tadeusz
http://wyborcza.pl/2029020,75517,593198.html
1 z 1
2010-01-19 16:04