background image

 

 
 
Abraham Maslow 

 

 
 
 
 

W  stronę  
        psychologii   
                  istnienia

background image

 

 
 
 
 
'             *                 PRZEDMOWA' 
Wiele zmian zaszło w świecie psychologii od ukazania 
się pierwszego wydania tej książki. Psychologia huma- 
nistyczna, jak się ją najczęściej nazywa, ustaliła się obec- 
nie solidnie jako żywotna trzecia alternatywna możli- 
wość wobec psychologii obiektywistycznej, behawiory- 
stycznej (mechanomorficznej) i ortodoksyjnie freudow- 
skiej. Odnośna literatura jest obszerna i stale rośnie, 
a co więcej, psychologię tę zaczyna się stosować, 
zwłaszcza w szkolnictwie, przemyśle, religii, w organiza- 
cji i zarządzaniu, w terapii i samodoskonaleniu, i w róż- 
nych innych „eupsychicznych" organizacjach i periody- 
kach. 
Wyznaję, że musiałem uznać ten humanistyczny kie- 
runek w psychologu za rewolucję w najprawdziwszym, 
dawnym znaczeniu tego wyrazu, w sensie, w jakim do- 
konywali rewolucji Galileusz, Darwin, Einstein, Freud 
i Marks, którzy przez, rewolucję rozumieli forsowanie 
nowych dróg postrzegania i myślenia, nowych obrazów 
człowieka i społeczeństwa, nowych koncepcji etyki i war- 
tości, nowych kierunków postępu. 
Ta trzecia psychologia jest obecnie jednym z aspektów 
ogólnego Weltanschauung, nową filozofią życia, nową 
koncepcją człowieka, początkiem nowego stulecia pracy 
(o ile oczywiście potrafimy tymczasem zapobiec nowej 
totalnej zagładzie). Dla każdego człowieka dobrej woli, 
każdego, kto stoi po stronie życia, jest tu pole do dzia- 
łania, efektywna, szlachetna, niosąca zadowolenia praca, 
która może nadać bogate znaczenie życiu własnemu i in- 
nych ludzi. 
Psychologia ta nie jest wyłącznie opisowa czy aka- 
demicka, ona podpowiada działanie i zakłada następstwa. 
Pomaga w inicjowaniu drogi życia nie tylko dla danej 
osoby w obrębie jej własnej, prywatnej psyche, lecz tak- 
że dla tej osoby jako istoty społecznej, członka społeczeń- 
stwa. Uświadamia nam ścisłą zależność między tymi dwo- 
ma aspektami życia. Ostatecznie najlepszym „pomocni- 
 

background image

kiem" jest „dobra osoba". Często się zdarza, że osoba cho- 
ra lub nieodpowiednia, starając się pomóc — przynosi 
szkodę. 
Powinienem tu zaznaczyć, że uważam psychologię hu- 
manistyczną (trzecią psychologię) za przejściowy, przy- 
gotowawczy stopień do jeszcze „wyższej" czwartej psy- 
chologii, międzyosobowej, międzyludzkiej, ześrodkowa- 
nej raczej na kosmosie niż na ludzkich potrzebach i za- 
interesowaniach, wykraczającej poza człowieczeństwo, 
tożsamość, samourzeczywistnienie i temu podobne. Wkrót- 
ce zacznie wychodzić (1968) „Journal of Transpersonal 
Psychology" redagowany przez tego samego Tony Suti- 
cha, który założył „Journal of Humanistic Psychology". 
Te nowe poczynania mogą doskonale zaspokoić w sposób 
odczuwalny, użyteczny i efektywny „sfrustrowany ide- 
alizm" wielu zdesperowanych osób, zwłaszcza wśród 
młodych ludzi. Te psychologie obiecują, iż się rozwiną 
w filozofię życia, namiastkę religii, system wartości i pro- 
gram życiowy, których brak tym ludziom. Bez tego, co 
transcendentne i ponadosobowe, stajemy się chorzy, gwał- 
towni i nastawieni nihilistycznie lub też pozbawieni na- 
dziei i apatyczni. Potrzeba nam czegoś „większego od 
nas samych", co budzi lęk i w co zaangażujemy się w no- 
wym sensie: naturalistycznym, empirycznym, nie-kościel- 
nym (może na wzór Thoreau i Whitmana, Williama Ja- 
mesa i Johna Deweya). 
Jestem przekonany, iż drugim zadaniem wymagają- 
cym realizacji dla uzyskania dobrego świata jest rozwój 
humanistycznej i ponadosooowej psychologii zła, powsta- 
łej raczej z miłości i współczucia dla natury ludzkiej niż 
z odrazy do niej czy z poczucia beznadziejności. Popraw- 
ki, jakie wniosłem do tego nowego wydania, dotyczą 
głównie tych zagadnień. Tam, gdzie się to dało, przedsta- 
wiłem klarowniej moją psychologię zła — „zła z góry" 
raczej niż z dołu. Wnikliwa lektura wykryje te popraw- 
ki, chociaż mają bardzo skondensowaną formę. 
To, co mówię o problemie „zła", może brzmieć dla 
czytelników tej książki jak paradoks albo jak zaprzecze- 
nie jej głównych tez, lecz tak niewątpliwie nie jest. 
Są na świecie z całą pewnością ludzie dobrzy, mocni i 
uwieńczeni powodzeniem, ludzie święci, mędrcy, dobrzy 
przywódcy, ludzie odpowiedzialni, politycy, mężowie sta- 
nu, ludzie silni, tacy, którzy wygrywają, a nie przegry- 
 

background image

wają, budowniczowie, a nie niszczyciele, dojrzali, a nie 
zaś dziecinni. Tacy ludzie są dostępni dla każdego, kto 
chce ich poznać, tak jak byli dostępni dla mnie. Prawdą 
jest jednak, że jest ich niewielu, chociaż mogłoby 
być o wiele więcej, i że ich współcześni często źle się do 
nich odnosili. Tak więc trzeba zbadać również to, tę oba- 
wę przed ludzką dobrocią i wielkością, ten brak wiedzy, 
jak samemu stać się dobrym i silnym, tę niemożność 
przekształcenia swego gniewu w działalność pozytywną, 
tę obawę przed pełną dojrzałością, która upodabnia do 
boga, tę obawę poczucia własnej szlachetności, kochania 
siebie samego i stania się godnym miłości i szacunku. 
Zwłaszcza musimy nauczyć się przezwyciężać tę głupią 
skłonność, która powoduje przeradzanie się naszego 
współczucia dla słabych w nienawiść do silnych. 
Właśnie tego rodzaju prace badawcze najusilniej za- 
lecam młodym i ambitnym psychologom, socjologom oraz 
adeptom nauk społecznych w ogóle. Wszystkim zaś in- 
nym ludziom dobrej woli, którzy chcą pomóc w stworze- 
niu lepszego świata, gorąco polecam, aby uznali naukę — 
naukę humanistyczną — za sposób realizacji tego zada- 
nia, sposób bardzo dobry i konieczny, może nawet naj- 
lepszy ze wszystkich. 
My po prostu nie rozporządzamy dziś dostatecznie 
sprawdzoną wiedzą, by przystąpić do budowy jednego 
dobrego świata. Nasza wiedza nie wystarcza nawet, by 
nauczyć jednostki wzajemnej miłości — a w każ- 
dym razie nie jest to wiedza pewna. Jestem przekonany, 
że najlepszą odpowiedź przyniesie postęp nauki. Moja 
Psychology oj Science i Polanyi'ego Personal Knowledge 
jasno wykazują, że życie poświęcone nauce może być za- 
razem życiem, które jest wypełnione zaangażowaniem, 
pięknem, nadzieją na przyszłość człowieka i odkrywaniem 
wartości. 
A. H. Maslow 
 

background image

 
 
 
 
 
Część I 
 
 
SZERSZE POLE DZIAŁANIA 
DLA PSYCHOLOGII 
 
 
 
1. WSTĘP: PSYCHOLOGIA ZDROWIA 
Nowa koncepcja choroby i zdrowia człowieka ukazuje 
się na horyzoncie, psychologia, która jest moim zdaniem 
tak pasjonująca i pełna nadzwyczajnych możliwości, że 
nie mogę się oprzeć pokusie i przedstawiam ją publicz- 
nie, nie czekając na weryfikację i potwierdzenie, a więc 
zanim jeszcze będzie można ją uznać za prawdziwie na- 
ukową. 
Główne przesłanki tej koncepcji są następujące: 
1.  Każdy z nas ma swą zasadniczą, biologicznie uwa- 
runkowaną wewnętrzną naturę, która w pewnym stop- 
niu jest „naturalna", wrodzona, dana i w pewnym ogra- 
niczonym sensie stała,  a przynajmniej  nie  zmieniająca 
się. 
2.  Wewnętrzna natura każdego człowieka jest częścio- 
wo tylko jemu właściwa, częściowo zaś należy do całego 
gatunku. 
3.  Jest  możliwe  naukowe   zbadanie  tej   wewnętrznej 
natury i wykrycie, jaka ona jest (wykrycie,   a nie 
wymyślenie). 
4.  Ta wewnętrzna natura, na ile ją dotychczas pozna- 
liśmy, nie zdaje się być w swej istocie czy przede wszyst- 
kim, czy też z konieczności zła. Główne potrzeby ludzkie 
(życia, bezpieczeństwa i pewności, poczucia więzi i uczu- 
cia, szacunku i własnej godności, samorealizacji), podsta- 
wowe ludzkie uczucia i zdolności są na pozór albo ne- 
utralne,    przed-moralne,    albo    zdecydowanie    „dobre". 
Skłonności .niszczycielskie, sadyzm, okrucieństwo,  złośli- 
kdalej, nie zdają się być wrodzone, lecz raczej 
11 
 

background image

stanowią gwałtowną reakcję przeciw frustracji na- 
szych istotnych potrzeb, emocji i zdolności. Gniew san 
w sobie nie jest czymś złym, jak również strach, le- 
nistwo, a nawet ignorancja. Mogą one rzecz prosta pro- 
wadzić i prowadzą do złego postępowania, ale nie musi 
tak być. Taki skutek nie jest wewnętrzną koniecznością. 
Ludzka natura bynajmniej nie jest tak zła, jak sądzono. 
Można śmiało powiedzieć, że na ogół nie doceniano mo- 
żliwości natury ludzkiej. 
5.  Skoro wewnętrzna natura jest raczej dobra lub ne- 
utralna, a nie zła, należy ją uzewnętrznić i rozwijać, nie 
zaś powściągać. O ile jest nam dana możność pokierowa- 
nia   swoim   życiem,   rozwijamy   się   zdrowo,   owocnie   i 
szczęśliwie. 
6.  Jeśli ten podstawowy rdzeń osobowości zostanie od- 
rzucony bądź stłumiony, dana jednostka zachoruje albo 
w sposób oczywisty, albo w sposób bardziej zamaskowa- 
ny, niekiedy natychmiast, kiedy indziej w późniejszym 
czasie. 
7.  Ta wewnętrzna natura nie  jest tak silna i prężna 
ani nieomylna, jak instynkt u zwierząt. Jest ona słaba, 
delikatna  i  subtelna,   łatwo  ustępuje   nawykowi,   presji 
kulturowej i złemu nastawieniu do niej innych osób. 
8.  Mimo swej słabości rzadko zanika u osoby normal- 
nej — i zapewne nawet u osoby chorej. Chociaż odrzuco- 
na, trwa permanentnie w głębi i domaga się aktualizacji. 
9.  Tak  się  składa,   że te  wszystkie  stwierdzenia  do- 
tyczące wewnętrznej natury muszą być połączone z ko- 
niecznością stosowania dyscypliny i wyrzeczeń oraz z fru- 
stracją, cierpieniem i tragedią. O ile doświadczenia te od- 
krywają, rozwijają i spełniają naszą wewnętrzną naturę, 
o tyle są to doświadczenia pożądane. Coraz bardziej jest 
widoczne, że doświadczenia te mają coś wspólnego z po- 
czuciem dokonania i wzmocnieniem naszego ja, a przez 
to samo z poczuciem zdrowego szacunku dla samego sie- 
bie i większej pewności. Osoba, która nie przezwycięży- 
ła, nie przeciwstawiła się i nie pokonała trudności, bę- 
dzie nadal odczuwała wątpliwość,  czy   potrafiłaby 
to  uczynić. Dotyczy to  nie  tylko  zagrożeń  z  zewnątrz, 
lecz jest słuszne również w odniesieniu do umiejętności 
kontrolowania i opóźniania własnych impulsów, a więc 
do tego, żeby się ich nie bać. 
Zauważmy, że jeśli stwierdzenia te się sprawdzą, bę- 
dzie to zapowiedź naukowej etyki, naturalnego systemu 

background image

wartości i ostatecznego kryterium dla określenia dobra 
i zła, słuszności i błędu. Im lepiej poznamy naturalne 
skłonności człowieka, tym łatwiej będzie można mu po- 
wiedzieć, jak być dobrym, szczęśliwym i owocnym w 
pracy, jak szanować samego siebie, jak kochać i jak reali- 
zować swoje największe możliwości. Prowadzi to auto- 
matycznie do rozwiązania wielu problemów osobowości, 
jakie niesie ze sobą przyszłość. Wydaje się przeto, że 
należy zbadać, jaki człowiek jest wewnątrz, w swojej 
głębi, jako należący do rodzaju ludzkiego i jako odrębna 
jednostka. 
Badanie takich samorealizujących się osób może nas 
wiele nauczyć o naszych własnych błędach i niedo- 
ciągnięciach oraz wskazać właściwy kierunek rozwoju. 
Każde stulecie z wyjątkiem naszego miało swój wzór 
i ideał. Nasza kultura wszystkie j^ odrzuciła, a więc 
ideał świętego, bohatera, dżentelmena, rycerza i misty- 
ka. Pozostał nam tylko osobnik dobrze przystosowany, 
bez problemów, co stanowi mizerny i wątpliwy substy- 
tut. Być może wkrótce uda się nam posłużyć jako na- 
szym przewodnikiem i wzorem istotą ludzką, będącą w 
pełni swojego rozwoju i samourzeczywistnienia, w której 
wszystkie możliwości osiągają swoją pełną aktualizację, 
której wewnętrzna natura wyraża się swobodnie i nie 
jest wypaczona, zahamowana lub zaprzeczona. 
Ważne dla każdej  jednostki  jest wyraźne  i  głębokie 
uświadomienie sobie, że każde odstępstwo od cnoty wła- 
ściwej danemu gatunkowi, każdy gwałt przeciwko włas- 
nej naturze i zły czyn,   każdy  bez   wyjątku   za- 
pisuje się w naszej podświadomości i sprawia, że gardzi- 
my sobą. Karen Horney znalazła dobre określenie tego 
nieświadomego  postrzegania  i  zapamiętywania,  nazwała 
je „rejestrowaniem". Jeśli robimy coś, czego się wstydzi- 
my> „rejestruje się" to na naszą niekorzyść, jeśli zaś ro- 
bimy coś słusznego, szlachetnego lub dobrego, „rejestruje 
się" to na nasze dobro. W ostatecznym rezultacie  albo 
niamy dla siebie szacunek i siebie akceptujemy, albo gar- 
dzimy sobą i czujemy się podli, bezwartościowi i nie za- 
sługujący na miłość. Teologowie używali niegdyś wyrazu 
>,accidie" dla określenia grzechu niewykorzystania swego 
życia na miarę własnych, znanych sobie możliwości. 
13 
 
  

background image

Ten punkt widzenia nie przeczy bynajmniej obrazowi 
przyjętemu przez Freuda. On go nawet poszerza i uzu- 
pełnia. Upraszczając nieco zagadnienie można powiedzieć, 
że Freud przedstawił nam chorą część psychologii, my 
zaś musimy ją uzupełnić częścią zdrową. Miejmy nadzie- 
ję, że ta zdrowa psychologia dostarczy nam więcej mo- 
żliwości kontrolowania i ulepszania naszego życia i sta- 
nia się lepszymi ludźmi. Może okaże się to bardziej 
owocne niż stawianie pytania „jak się pozbyć choroby". 
Jak możemy pobudzić swobodny rozwój? Jakie warun- 
ki wychowawcze są ku temu najlepsze? A warunki sek- 
sualne? Ekonomiczne? Polityczne? Jakiego potrzebujemy 
świata, aby żyli na nim tacy ludzie? A oni jakiego rodza- 
ju stworzą świat? Chorzy ludzie są wytworem chorej kul- 
tury; ludzie zdrowi mogą powstać w zdrowej kulturze. 
Jest jednak równie słuszne, że chorzy osobnicy potęgują 
schorzenie kultury, zaś jednostki zdrowe ją uzdrawiają. 
Podnoszenie stanu zdrowia jednostek przybliża nas do 
tworzenia lepszego świata. Innymi słowy — zachęta do 
rozwoju osobowości jest możliwością realną; leczenie już 
występujących objawów newrozy jest znacznie trudniej- 
sze bez pomocy z zewnątrz, Jest rzeczą względnie łatwą 
dążyć świadomie do stania się człowiekiem uczciwszym; 
bardzo trudno jest natomiast wyleczyć własne czynności 
przymusowe lub obsesje. 
Klasyczne ujęcie zagadnień osobowości polega na uwa- 
żaniu ich za problemy w sensie niepożądanym. Walka, 
konflikt, wina, nieczyste sumienie, niepokój, depresja, 
frustracja, napięcie, wstyd, nakładanie na siebie kary, po- 
czucie niższości lub małej wartości — to wszystko powo- 
duje cierpienie psychiczne i zakłóca skuteczność dzia- 
łań, nie podlegając przy tym naszej kontroli. Toteż auto- 
matycznie te stany są traktowane jako chorobliwe i nie- 
pożądane i „leczy się" je możliwie najszybciej. 
Jednak wszystkie te objawy znajdujemy także u ludzi 
zdrowych, względnie tych, którzy są na drodze ku zdro- 
wiu. Przypuśćmy, że powinieneś się poczuwać do 
winy, a nie poczuwasz sią? Przypuśćmy, że osiągnąłeś 
dobrą stabilizację sił i jesteś dostosowany. Być może 
to dostosowanie i stabilizacja, dobre same w sobie, bo 
usunęły twe cierpienie, są jednocześnie złe, gdyż ustaje 
w tobie dążenie do wyższego ideału? ?\y ':,-,-,.,           = : v; 
14 
 

background image

Erich Fromm w swej doniosłej pracy (50) zaatakował 
klasyczne freudowskie pojęcie superego jako całkowicie 
autorytatywne i relatywistyczne. Freud uważał, że twoje 
superego lub świadomość jest przede wszystkim interna- 
lizacją pragnień, wymagań i ideałów ojca i matki bez 
względu na to, kim oni są. Ale przypuśćmy, że to zbrod- 
niarze? Jaka jest twoja świadomość w takim przypadku;? 
Albo przypuśćmy, że masz surowego, moralizującego 
ojca, który nienawidzi zabawy? Lub ojca psychopatę? Ta 
świadomość istnieje, Freud miał rację. Nasze ideały po- 
chodzą głównie od tych postaci z okresu wczesnego dzie- 
ciństwa, nie zaś z umoralniających książeczek czytanych 
w późniejszym okresie. Istnieje jednak w naszej świa- 
domości również inny element, można to nazwać innym 
rodzajem świadomości, który mamy wszyscy w mniej- 
szym lub większym stopniu. Jest to „świadomość we- 
wnętrzna", oparta na nieświadomej i przedświadomej 
percepcji naszej własnej natury, naszego własnego prze- 
znaczenia lub naszych własnych zdolności i naszego wła- 
snego „powołania" życiowego. Nalega ona, byśmy byli 
wierni naszej wewnętrznej naturze, byśmy się jej nie 
wypierali ze słabości albo dla korzyści lub z jakiegokol- 
wiek innego powodu. Ten, kto zmarnuje swój talent, 
urodzony malarz, który nie maluje, lecz sprzedaje poń- 
czochy, człowiek obdarzony inteligencją, który prowadzi 
jałowy żywot, człowiek świadomy prawdy, który milczy, 
tchórz, który wyrzeka się męstwa — ci wszyscy ludzie 
głęboko odczuwają wyrządzoną sobie samym krzywdę i 
pogardzają sobi. Z samopogardy może się zrodzić newro- 
za. lecz równie dobrze może znowu pojawić się odwaga, 
słuszne oburzenie i większy szacunek dla siebie, jeśli 
późniejsze postępowanie będzie właściwe. Innymi słowy 
— przez cierpienie i konflikt prowadzi droga do rozwoju 
i zmiany na lepsze. 
W założeniu celowo odrzucam obecne łatwe rozróżnie- 
nie między chorobą a zdro\yiem, przynajmniej w zakre- 
sie objawów zewnętrznych. Czy choroba oznacza, że się 
ina jej objawy? Utrzymuję, i c choroba może też oznaczać 
brak jej symptomów, kiedy być powinny. Czy zdrowie 
jest równoznaczne z brakiem symptomów chorobowych,? 
Zaprzeczam temu. Którzy z hitlerowców w Oświęcimiu 
lub Dachau byli zdrowi, czy ci, którzy mieli porażoną 
tiadomość, czy ci o spokojnej, niezamąconej,  szczęśli- 
15 

background image

 
wej świadomości? Czy to możliwe, aby osobnik prawdzi- 
wie ludzki nie odczuwał konfliktu, cierpienia, depresji, 
złości i tak dalej? 
Słowem, jeśli mi ktoś mówi, że ma problem dotyczący 
własnej osobowości, to dopóki bliżej nie poznam tej oso- 
by, nie wiem, czy mam powiedzieć „to dobrze", czy też 
„przykro mi". Zależy to od powodów, te zaś mogą być 
albo dobre, albo złe. 
Przykładem tego jest zmienny stosunek psychologów 
do popularności, do przystosowania, a nawet — do prze- 
stępczości. Popularny — w jakim środowisku? Może le- 
piej, jeśli młodzik jest niepopularny w pojęciu 
snobów z sąsiedztwa lub towarzystwa z miejscowego 
klubu. Przystosowany — do kogo i czego? Do złej kul- 
tury? Do despotycznych rodziców? Co pomyślimy o dob- 
rze przystosowanym niewolnikuj? Albo więźniu? Patrzy 
się teraz inaczej, z nową tolerancją, nawet na chłopca, 
którego zachowanie stwarza problemy. Dlaczego 
zszedł na drogę przestępstwa? Tu najczęściej powodem 
jest choroba. Czasami jednak przyczyny są inne i słuszne, 
bo chłopiec przeciwstawia się wyzyskowi, dominacji, bra- 
kowi dbałości o niego, pogardzie i pomiataniu nim. 
Wynika stąd. jasno, że problemy osobowości zależą od 
tego, kto je wywołuje. Właściciel niewolnika? Dyktator? 
Ojciec-despota? Mąż pragnący pozostawić żonę w stadium 
rozwojowym dziecka? Wydaje się oczywiste, że problemy 
osobowości mogą niekiedy stanowić głośny protest prze- 
ciw łamaniu czyjegoś psychicznego kręgosłupa, czyjejś 
prawdziwej wewnętrznej natury. A wtedy chorobliwy jest 
brak protestu wobec zbrodni. Ze smutkiem stwier- 
dzam, iż przypuszczalnie większość ludzi nie protestowa- 
łaby przeciwko takiemu traktowaniu. Godzą się z nim i 
płacą za to wiele lat później różnego rodzaju neurotycz- 
nymi i psychosomatycznymi objawami, w niektórych zaś 
przypadkach mogą nigdy nie uświadamiać sobie, że są 
chorzy i że ominęło ich autentyczne szczęście, prawdzi- 
we spełnienie oczekiwań, bogate życie uczuciowe i po- 
godny, owocny wiek podeszły; że nigdy nie wiedzieli, 
jak wspaniale jest być twórczym, doznawać wrażeń este- 
tycznych, zachwycać się życiem. 
Trzeba też postawić pytanie, czy smutek i cierpienie 
mogą być pożądane lub nawet konieczne. Czy rozwój 
i samorealizacja są w ogóle możliwe bez cierpienia, 

background image

zmartwień, smutku i niepokoju? Jeśli są one do pewne- 
go stopnia konieczne i nieuniknione, to w jakim stopniu? 
jeżeli zmartwienie i cierpienie są niekiedy konieczne dla 
rozwoju jednostki, to musimy nauczyć się nie chronić 
przed nimi automatycznie ludzi, jak gdyby były one 
zawsze czymś złym. Czasem mogą być dobre i pożądane 
w świetle końcowych dobrych następstw, zaś pozbawie- 
nie ludzi możliwości przeżywania cierpień, nadmierne 
ochranianie ich przed nimi może się okazać nawet nieko- 
rzystne, gdyż z kolei jest wyrazem pewnego braku sza- 
cunku dla integralności, wrodzonej natury oraz przyszłe- 
go rozwoju jednostki. 
 
 
 
2. CZEGO PSYCHOLOGIA MOŻE SIĘ NAUCZYĆ 
OD EGZYSTENCJALISTOW 
Jeśli badany egzystencjalizm pod kątem widzenia te- 
go, „co się w nim nadaje dla psychologii", to znajdziemy 
wiele wątków zbyt nieokreślonych i trudnych do zrozu- 
mienia z naukowego punktu widzenia (niemożliwych ani 
do potwierdzenia, ani do zaprzeczenia). Będzie tam 
wszakże również wiele materiału pożytecznego. Z takiego 
punktu widzenia uważamy go nie tyle za całkowicie no- 
we objawienie, ile za podkreślenie, potwierdzenie, spre- 
cyzowanie i ponowne odkrycie kierunków już istnieją- 
cych w psychologii humanistycznej. 
Dla mnie psychologia egzystencjalna oznacza zasadni- 
czo dwa główne akcenty. Po pierwsze, jest to silny na- 
cisk na pojęcie tożsamości oraz poznanie tożsamości ja- 
ko warunku sine quo, non natury ludzkiej i wszelkiej fi- 
lozofii lub nauki dotyczącej tej natury. Wybieram to po- 
jęcie jako podstawowe po części dlatego, że je le- 
piej rozumiem niż takie terminy jak esencja, egzysten- 
cja, ontologia i tym podobne, a po części dlatego, że czuję, 
iż będzie je można opracować empirycznie, jeśli nie te- 
raz, to wkrótce. 
Tu jednak zachodzi paradoks, bowiem amerykańscy 
psycholodzy również zajęli się poszukiwaniem tożsa- 
mości (Allport, Rogers, Goldstein, Fromm, Wheelis, Erik- 
son, Murray, Murphy, Horney, May i inni). Muszę nadto 
dodać, że ci autorzy są o wiele klarowniejsi i o wiele 
17 
 

background image

  
 
bliżsi nagim faktom, to znaczy bardziej empiryczni niż 
na przykład Niemcy, Heidegger i Jaspers. 
Po drugie, psychologia egzystencjalna kładzie silny na- 
cisk na wychodzenie raczej od wiedzy doświadczalnej niż 
od systemów pojęć czy kategorii abstrakcyjnych lub in- 
nych założeń apriorycznych. Egzystencjalizm opiera się 
na fenomenologii, to znaczy stosuje osobiste, podmiotowe 
doświadczenie jako podwalinę wiedzy abstrakcyjnej. 
Jednak i wielu psychologów zaczynało od akcentowa- 
nia wiedzy doświadczalnej, nie mówiąc o różnych odła- 
mach psychoanalityków. 
Stąd wynikają następujące konkluzje: 
1.  Europejscy  filozofowie  i  amerykańscy  psycholodzy 
nie są tak bardzo sobie dalecy, jak to zrazu wygląda. My, 
Amerykanie,   cały  czas   „mówiliśmy  prozą   nie   wiedząc 
o  tym".   Ten   zbieżny  kierunek   rozwojowy  w   różnych 
krajach jest, naturalnie częściowo, dowodem, że wszyscy 
badacze dochodzący niezależnie do tych samych wniosków 
reagują na coś realnego, co znajduje się na zewnątrz nich 
samych. 
2.  Uważani, że tym czymś realnym jest całkowite za- 
łamanie   się   wszystkich   źródeł   wartości   zewnętrznych 
wobec   jednostki.   Wielu   egzystencjalistów   europejskich 
żywo reaguje na konkluzję Nietzschego.  że  Bóg umarł, 
a może i na fakt, że Marks też umarł. Amerykanie prze- 
konali się, że demokracja polityczna i  dobrobyt ekono- 
miczny same przez się nie rozwiązują żadnych zagadnień 
wartości.  Nie  mamy dokąd  się  zwrócić,  pozostaje   nam 
więc tylko kierunek do wewnątrz, do swego ja, które jest 
siedliskiem wartości. Wygląda to na paradoks,  lecz na- 
wet niektórzy wierzący egzystencjaliści częściowro akcep- 
tują ten wniosek. 
3.  Dla psychologów jest rzeczą niezmiernie ważną, że 
egzystencjaliści  mogą   dać  psychologii  podstawy  filozo- 
ficzne, jakich jej obecnie brakuje. Pozytywizm logiczny 
okazał się niewypałem, zwłaszcza dla psychologów klini- 
cystów i psychologów osobowości. W każdym razie pod- 
stawowe zagadnienia filozoficzne z pewnością znów będą 
poddane dyskusji i być może psycholodzy przestaną opie- 
rać się na pseudorozwiazaniach lub nieświadomych, nie- 
18 
 

background image

sprawdzonych   filozofiach,   o   jakich   słyszeli   w   dzieciń- 
stwie. 
4. Alternatywną charakterystyką istoty europejskiego 
egzystencjalizmu (dla nas, Amerykanów) będzie to, że 
rozprawia się on radykalnie z tym ludzkim tematem, ja- 
ki stwarza luka miedzy ludzkimi aspiracjami a ograni- 
czeniami (między tym, czym człowiek jest, czym 
chciałby być i czym mógłby być). Nie odbiega 
to tak bardzo od zagadnienia tożsamości, jak początkowo 
może wyglądać. Osoba jest zarówno aktualizacją, jak i 
potencjalnością. 
Nie wątpię, że głębsza analiza tej rozbieżności mogłaby 
zrewolucjonizować psychologię. Taką opinię potwierdza- 
ją już różne opracowania, na przykład testy projekcyjne, 
samorealizacja, różne doświadczenia szczytowe (w któ- 
rych przerzuca się pomost przez tę lukę), psychologie 
jungowskie oraz różni myśliciele, teolodzy itd. 
Ich autorzy idą dalej, podejmując problemy techniki 
integracji tej dwojakiej natury człowieka, tego, co w nim 
niższe i wyższe; stworzone i podobne Bogu. Ogólnie bio- 
rąc większość filozofii i religii zarówno wschodnich, jak 
zachodnich wprowadza tu dychotomię, nauczając, że dro- 
ga do stania się „wyższym" prowadzi przez wyrzeczenie 
się i opanowanie „tego, co niższe". Natomiast egzysten- 
cjaliści uczą, że i jedno, i drugie równocześnie 
określa właściwości natury ludzkiej. Nie można żadnej 
z tych części odrzucić, można je tylko zintegrować. 
Poznaliśmy już cokolwiek owe techniki integracyjne, 
wiemy o intuicji, o intelekcie w szerszym ujęciu, o mi- 
łości, o twórczości, o humorze i tragedii, o zabawie i o 
sztuce. Podejrzewam, iż w przyszłości badania ześrod- 
kują się na wspomnianych technikach integracyjnych w 
większym niż dotychczas stopniu. 
Innym rezultatem mojej refleksji nad owym naciskiem 
na dwojakość natury człowieka jest uświadomienie so- 
bie, że niektóre zagadnienia muszą pozostać na zawsze 
nierozwiązalne. 
5. Z tego naturalnie wynika zainteresowanie idealną, 
autentyczną, doskonałą, „boską" istota ludzką, badanie 
możliwości ludzkich jako teraz istniejących w pew- 
nym sensie, jako bieżąca poznawalna rzeczywistość. 
To może brzmieć zbyt książkowo, ale tak nie jest. Jest 
19 
 

background image

to po prostu niecodzienny sposób stawiania starych py, 
tan, które pozostały bez odpowiedzi: „Jakie są cele tera- 
pii, edukacji, wychowania dzieci,?'' 
Nasuwa się tu jeszcze inna prawda i inne zagadnienie 
wymagające pilnego rozważenia. Każdy rzeczowy opis 
„osoby autentycznej" od razu zakłada, że osoba ta z racji 
tego, czym się stała, przyjmuje nowy stosunek do swej 
społeczności, a nawet do społeczeństwa w ogóle. Ona nie 
tylko przekracza samą siebie pod różnymi względami, ona 
przekracza również swoją kulturę. Opiera się włączeniu 
do niej. Staje się bardziej oderwana od swej pierwotnej 
kultury i swego społeczeństwa. Staje się bardziej przed- 
stawicielem swego gatunku, a mniej — członkiem swego 
środowiska. Wyczuwam, że większość socjologów i antro- 
pologów z tym się nie godzi. Toteż z całą gotowością 
oczekuję w tej dziedzinie kontrowersji. Ale jest to nie- 
wątpliwie podstawa do „uniwersalizmu". 
6. Możemy i powinniśmy przejąć od europejskich auto- 
rów ich mocniejsze akcentowanie tego, co nazywają 
„antropologią filozoficzną", to znaczy ich usiłowanie 
określenia człowieka i różnic zachodzących między czło- 
wiekiem a wszelkimi innymi gatunkami, między czło- 
wiekiem a przedmiotami i między człowiekiem a robota- 
mi. Jakie atrybuty są jedynie jemu właściwe i jego cha- 
rakteryzujące? Co jest tak istotne dla człowieka, bez cze- 
go już nie byłby nazywany człowiekiem? 
Ogólnie rzecz biorąc, psychologia amerykańska zrezy- 
gnowała z tego zagadnienia. Różne behawioryzmy nie 
zrodziły żadnej definicji, a przynajmniej takiej, jaką da- 
łoby się potraktować poważnie (jak wyglądałby człowiek 
S — R? * I kto chciałby nim być?). Freudowski obraz 
człowieka jest wyraźnie nieprzydatny, pomija bowiem je- 
go aspiracje, jego dające się urzeczywistnić nadzieje, je- 
go boskie cechy. Fakt, że Freud dał nam najbardziej 
obszerne systemy psychopatologii i psychoterapii, nie ma 
z tym nic wspólnego, jak wynika ze współczesnych od- 
kryć psychologów badających ludzkie ego. 
* S — R — bodziec-reakcja (stimulus-response) — teoria 
psychologiczna, według której wszelkie zachowanie jest 
reakcją na bodźce, a właściwym zadaniem psychologii jako 
nauki jest identyfikowanie bodźców, skorelowanych z nimi 
reakcji oraz procesów pośredniczących między bodźcem a 
reakcją (przyp. red.). 
20 

background image

 
7 Niektórzy filozofowie egzystencjalni nazbyt jed- 
nostronnie podkreślają samokształtowanie się jaźni. Sar- 
tre i inni mówią o „jaźni jako projekcie", całkowicie 
stworzonej przez ciągłe (i arbitralne) wybory dokonywa- 
ne przez samą osobę, tak jakby mogła ona uczynić sie- 
bie wszystkim, czym chce być. Oczywiście tak skrajna 
forma wypowiedzi jest na pewno przesadą, której bezpo- 
średnio przeczą fakty z genetyki i psychologii konstytu- 
cjonalnej. Mówiąc bez ogródek jest to niedorzeczne. 
Z drugiej zaś strony freudyści, terapeuci egzystencjal- 
ni, zwolennicy Rogera i psycholodzy rozwoju osobowe- 
go mówią raczej o odkrywaniu jaźni i o terapii 
odsłaniającej i może nie doceniają czynników wo- 
li, decyzji i sposobów, jakimi rzeczywiście formu- 
jemy siebie z własnego wyboru. 
(Nie wolno nam oczywiście zapominać, że o obu tych 
grupach można powiedzieć, iż nadmiernie psychologizują, 
a zbyt mało socjologizują, to znaczy, że niedostatecznie 
akcentują w swych systematycznych rozważaniach wiel- 
kie determinujące znaczenie autonomicznych czynników 
społecznych i środowisk, takich sił zewnętrznych wo- 
bec jednostki jak ubóstwo, wyzysk, nacjonalizm, wojna 
i ustrój społeczny. Na pewno żadnemu psychologowi przy 
zdrowych zmysłach nie przyjdzie na myśl zaprze- 
czać, że wobec tych sił jednostka jest w pewnym stop- 
niu bezradna. Ale mimo wszystko jego pierwszym obo- 
wiązkiem zawodowym jest raczej badanie indywidualnej 
osoby niż społecznych pozapsychicznych czynników de- 
terminujących. Podobnie, zgodni^ z opinią psychologów, 
socjolodzy przeceniają siły społeczne, zapominając o auto- 
nomii osobowości, woli, odpowiedzialności itd. Lepiej my- 
śleć o tych grupach ludzi raczej jako o specjalistach niż 
ślepcach czy głupcach.) 
W każdym razie wydaje się, że zarówno odkrywa- 
my, jak i odsłaniamy siebie, oraz decydujemy o tym, 
czym będziemy. Ta niezgodność opinii jest zagadnieniem 
oczekującym rozwiązania empirycznego. 
8. Nie tylko pozostawiliśmy na uboczu problem odpo- 
wiedzialności i woli, lecz także ich następstwa — siłę 
i odwagę. Ostatnio psychoanalityczni psycholodzy ego za- 
interesowali się tą znaczącą zmienną człowieka i zaczęli 
91 
 

background image

poświęcać dużo  uwagi  „sile  ego";   jest to  jednak  nadal 
zagadnienie nie tknięte przez behawiorystów. 
9.  Psycholodzy amerykańscy wysłuchali wezwania Al- 
Iporta do zajęcia się psychologią idiograficzną, lecz nie- 
wiele w tym kierunku zdziałali. To samo da się powie- 
dzieć nawet o psychologach klinicznych. Obecnie istnie- 
je dodatkowo presja w tym kierunku ze strony fenome- 
nologów i egzystencjalistów; temu naciskowa będzie bar- 
dzo  trudno się oprzeć, a właściwie, jak sadze, teoretycz- 
nie  jest  to  nawet   niemożliwe.   Jeśli  badanie  nie- 
powtarzalności  jednostki nie pasuje do tego, co podaje 
x  nam nauka, tym gorzej dla takiej koncepcji nauki. I ona 
będzie musiała ulec przetworzeniu. 
10.  Fenomenologia ma  swą historię  w  amerykańskiej 
myśli psychologicznej (87), sądzę jednak, iż ogólnie bio- 
rąc  traci  swą  żywotność.  Europejscy fenomenolodzy  ze 
swymi starannymi i drobiazgowo wypracowanymi opisami 
mogą nas na nowo nauczyć, że najlepszą drogą do zrozu- 
mienia innej istoty ludzkiej,  a przynajmniej  drogą ko- 
nieczną dla pewnych celów, jest wniknięcie w jego Welt- 
ansehauung, by móc widzieć   jego   świat   jego   włas- 
nymi oczami. Taki wniosek jest rzecz prosta niełatwy do 
przyjęcia przez żadną pozytywistyczną filozofie nauki. 
11.  Nacisk kładziony przez egzystencjalistów na  osta- 
teczną samotność  jednostki stanowi  dla  nas  pożyteczne 
przypomnienie o potrzebie dalszego rozwijania pojęć de- 
cyzji,    odpowiedzialności,    wyboru,    samotworzenia    się, 
autonomii i samej tożsamości. Czyni on bardziej skompli- 
kowaną   i   bardziej   fascynującą,   tajemnicę   komunikacji 
między samotnościami na drodze na przykład intuicji i 
empatii, miłości i altruizmu, identyfikowania się z inny- 
mi i homonomii w ogóle. Przyjmujemy to wszystko jako 
sarno przez się zrozumiałe. Lepiej jednak byłoby uważać 
to za cuda oczekujące wyjaśnienia. 
12.  Inne zagadnienie, którym zajmują się autorzy egzy- 
stencjalni, można, jak sądzę, sformułować bardzo prosto. 
Jest to wymiar powagi i głębi naszego życia (lub może 
„tragiczny sens życia")  skontrastowany z  życiem płyt- 
kim   i  powierzchownym,   będącym   niejako   życiem   po- 
 
rnniejszonym, obroną przed jego ostatecznymi problema- 
mi. Nie jest to tylko koncepcja literacka, ma ona istotne 
praktyczne znaczenie, chociażby w psychoterapii. Na 
mnie (i na innych) coraz większe wrażenie wywierał 

background image

fakt, że tragedia może czasami mieć działanie terapeu- 
tyczne i że terapia często wydaje się przynosić najlepsze 
rezultaty, kiedy ludzie szukają jej pod wpływem 
cierpienia. To właśnie wtedy, kiedy płytkie życie przy- 
nosi zawód, dochodzi do jego zakwestionowania i do 
zwrócenia się ku sprawom podstawowym. Również w 
psychologii płycizna nie przynosi rezultatu, o czym bar- 
dzo wyraźnie mówią egzystencjaliści. 
13.  Egzystencjaliści wraz z wielu innymi grupami psy- 
chologów ułatwiają nam poznanie granic słownej, anali- 
tycznej i pojęciowej racjonalności. Są oni za głoszonym 
obecnie powrotem ku czystemu doświadczeniu jako u- 
przedniemu wobec wszelkich pojęć i abstrakcji. Sprowa- 
dza się to do słusznej, w moim przekonaniu, krytyki ca- 
łego sposobu myślenia świata zachodniego w XX wieku, 
nie wyłączając ortodoksyjnej, pozytywistycznej  nauki i 
filozofii, które wymagają pilnie ponownego zbadania. 
14.  Zapewne  najważniejszą  ze  wszystkich  zmian,   ja- 
kich  zamierzają  dokonać  fenomenolodzy i  egzystencja- 
liści, jest mocno opóźniona rewolucja teorii nauki. Nie po- 
winienem mówić „dokonać", lecz raczej „dopomóc", gdyż 
istnieje  wiele  innych  sił  zmierzających  do   zniszczenia 
oficjalnej   filozofii   nauki,   czyli   „scjentyzmu".   Należy 
przezwyciężyć nie tylko kartezjański rozłam między „pod- 
miotem" a „przedmiotem". Zaistniała potrzeba wniesie- 
nia innych radykalnych zmian ze względu na włączenie 
psyche i czystego doświadczenia do rzeczywistości, te zaś 
zmiany wywrą wpływ nie tylko na naukę psychologii, 
lecz także na wszystkie inne nauki; skąpstwo, prostota, 
dokładność, porządek, logika, elegancja, określoność itd. 
— wszystko to należy raczej do świata abstrakcji niż do- 
świadczenia. 
15.  Na zakończenie powiem, że w literaturze egzysten- 
cjalistycznej największe wrażenie wywarł na mnie pro- 
blem czasu przyszłego w psychologii. Nie dlatego, żeby 
ten problem, jak wszystkie inne problemy czy tendencje 
dotychczas tu omówione, był całkowicie obcy dla mnie 
23 

 
ani, jak sądzę, dla każdego poważnego badacza teorii 
osobowości. Prace Charlotty Buhler, Gordona Allporta 
i Kurta Goldsteina również powinny uświadomić nam 
konieczność przeanalizowania i usystematyzowania dyna- 

background image

micznej roli przyszłości u obecnie egzystującej osoby, na 
przykład wzrost, stawanie się i możliwość z konieczności 
wskazują w kierunku przyszłości; podobnie pojęcia po- 
tencjalności i nadziei, pragnienia i wyobrażenia, zaś ogra- 
niczanie się do konkretów jest utratą przyszłości; zagro- 
żenie i obawa wskazują w kierunku przyszłości (nie ma 
przyszłości — nie ma neurozy); samorealizacja traci swe 
znaczenie, jeśli zabraknie odniesienia do obecnie czynnej 
przyszłości; życie może być jakąś postacią (gestalt) w 
czasie itd. itd. 
Jednak podstawowe i centralne znaczenie, 
jakie to zagadnienie ma dla egzystencjalistów, może nas 
czegoś nauczyć, jak na przykład prace Erwina Straussa 
zamieszczone w książce R. Maya (110). Sądzę, że słuszne 
jest stwierdzenie, iż żadna teoria psychologii nigdy nie 
będzie pełna, jeśli nie scentralizuje się na pojęciu, że 
przyszłość człowieka jest zawarta w nim samym i że 
aktywnie działa ona w teraźniejszości. W tym sensie moż- 
na traktować przyszłość jako a-historyczną zgodnie z uję- 
ciem Kurta Lewina. Należy również uświadomić sobie, 
iż tylko przyszłość jest w zasadzie nieznana i nie- 
poznawalna, co oznacza, że wszystkie nawyki, mecha- 
nizmy obronne i mechanizmy aktywne są wątpliwe i nie- 
jednoznaczne jako oparte na doświadczeniu przeszłości. 
Tylko osobnik o elastycznym i twórczym umyśle może 
faktycznie uporać się z przyszłością, a więc tylko ten, 
kto potrafi stawić czoło temu, co nowe, z ufnością i bez 
obawy. Jestem przekonany, że wiele z tego, co obecnie 
nazywa się psychologią, poświęcone jest badaniu różnych 
forteli, jakie stosujemy, żeby uniknąć niepokoju wywo- 
łanego absolutną nowością, narzucając sobie przekona- 
nie, że przyszłość będzie podobna do przeszłości. 
WNIOSEK 
Rozważania te podtrzymują moje nadzieje, że jesteśmy 
świadkami ekspansji psychologii, nie zaś nowego „izmu" 
mogącego się obrócić w antypsychologię bądź antynaukę. 
24 
 
Możliwe, że egzystencjalizm nie tylko wzbogaci psy- 
chologię, lecz może się stać dodatkowym bodźcem, po- 
wstania innej gałęzi psychologii, a mianowicie psy- 
chologii w pełni rozwiniętej i autentycznej Jaźni i jej 
sposobów istnienia. Sutich proponuje nazwać ją ontopsy- 
chologią. 

background image

Na pewno coraz jaśniej widzimy, że to, co w psycholo- 
gii nazywamy „normalnym", jest w rzeczy samej psycho- 
patologią przeciętności, i to tak pospolitą i szeroko roz- 
powszechnioną, że zazwyczaj nawet jej nie dostrzegamy. 
Badania egzystencjalistów nad autentyczną osobą i auten- 
tycznym sposobem życia pozwalają rzucić ostre światło 
na tę ogólną fałszywość, na życie złudzeniami i w lęku; 
stwierdzono, że takie życie jest chorobą, i to szeroko roz- 
powszechnioną. 
Nie sądzę, aby należało zbyt poważnie traktować roz- 
wodzenie się egzystencjalistów europejskich wyłącznie 
nad strachem, niepokojem, rozpaczą itp., na które jedy- 
nym lekarstwem według nich ma być niepoddawanie się. 
To niepohamowane biadolenie (przy wysokim współczyn- 
niku inteligencji) ma miejsce zawsze, ilekroć zawodzi 
zewnętrzne źródło wartości. Powinni byli nauczyć się od 
psychoterapeutów, że utrata złudzeń i odkrycie własnej 
tożsamości, aczkolwiek zrazu bolesne, w końcowym efek- 
cie może stać się ożywiające i wzmacniające. Poza tym, 
brak jakiejkolwiek wzmianki o doświadczeniach szczyto- 
wych, o doświadczeniach, o radości i ekstazie, a nawet 
o zwykłym szczęściu, nasuwa mocne podejrzenie, że ci 
autorzy nie szybują wysoko, że są ludźmi, którzy nie zna- 
ją przeżyć radosnych. Jak gdyby widzieli tylko na jedno 
oko, i to oko dotknięte bielmem uprzedzenia. Większość 
ludzi przeżywa zarówno tragedię, jak radość w róż- 
nych proporcjach. Nie można uważać żadnej filozofii za 
wyczerpującą,1 jeśli pomija któreś z tych doznań. Colin 
Wilson (307) przeprowadza wyraźne rozróżnienie między 
egzystencjalistami „potakującymi" a egzystencjalistami 
„zaprzeczającymi". Pod tym względem muszę mu przy- 
znać całkowitą rację. 
1 Ten sam temat omawiam w Eupsychian Management, 
Irwin 
-Desey 1965, s. 194-201. 
 
Część II 
WZROST I MOTYWACJA 
3. MOTYWACJA BRAKU  I MOTYWACJA WZROSTU 
Pojęcie „potrzeby podstawowej" można określić for- 
mułując pytania, na które ono stanowi odpowiedź, i dzia- 
łania, jakie to pojęcie ujawniły (97). Moje wyjściowe py- 
tanie dotyczyło genezy psychopatologii i brzmiało: „Co 
wywołuje nerwicę u ludzi,?" Odpowiedzią na nie (będącą 

background image

modyfikacją i, mam nadzieję, ulepszeniem metody anali- 
tycznej) było, krótko mówiąc, iż newroza w swej istocie 
i swym zalążku jest chorobą wywołaną brakiem; że po- 
wstaje z powodu pozbawienia pewnych zaspokojeń, które 
nazwałem potrzebami takiego samego rodzaju, jak woda, 
.aminokwasy i wapno, których brak wywołuje chorobę. 
Na większość newroz składają się, oprócz innych złożo- 
nych czynników determinujących, niespełnione pragnie- 
nia bezpieczeństwa, przynależności i tożsamości, bliskich 
/związków miłości, szacunku i uznania. Zbierałem swoje 
„dane" w ciągu dwunastu lat pracy badawczej i psycho- 
terapeutycznej i dwudziestu lat badań nad osobowością. 
Jedno niewątpliwe badanie kontrolne (dokonane w tym 
samym czasie i w trakcie tej samej operacji) dotyczyło 
skutków terapii zastępczej; wykazało ono, z wieloma za- 
strzeżeniami, że z chwilą usunięcia takich braków, scho- 
rzenia miały tendencję do ustępowania. 
Wnioski te są obecnie podzielane przez większość kli- 
nicystów, terapeutów i psychologów dziecka (wielu z nich 
stosuje inną nomenklaturę); coraz bardziej umożliwiają 
one naturalny, łatwy i spontaniczny sposób określenia 
potrzeby przez uogólnienie rzeczywistych danych do- 
świadczalnych (a nie przez arbitralne i przedwczesne 
 
ustalenia, raczej uprzednie wobec gromadzenia in- 
formacji niż późniejsze (141), po prostu dla większej 
obiektywności). 
Charakterystyczne cechy długotrwałego braku są na- 
stępujące. Potrzebę określimy jako podstawową i in- 
stynktowną, jeśli:                                        .                ( , 
1.  jej brak rodzi chorobę, 
2.  jej obecność zapobiega chorobie,        . . '                    ^ 
3.  jej przywrócenie leczy chorobę, 
4.  w  pewnych   (bardzo   skomplikowanych)   sytuacjach, 
które   pozostawiają   możliwość   wolnego   wyboru,   osoba 
dotknięta brakiem, woli zaspokoić tę potrzebę niż inne, 
5.  jest w stanie nieczynnym, nieaktywna lub funkcjo- 
nalnie nieobecna u osoby zdrowej. 
Dwie dodatkowe cechy są subiektywne, mianowicie 
świadoma lub nieświadoma tęsknota i pragnienie oraz 
uczucie braku lub upośledzenia, jakby z jednej strony 
czegoś brakowało i z drugiej odczuwało się smak czegoś 
(„jakie to smaczne"). 
Jeszcze słówko o definicji. Wiele problemów trapiących 

background image

autorów z tej dziedziny, kiedy chcieli zdefiniować i wy- 
tyczyć granice motywacji, wynikało z wyłącznego wyma- 
gania behawioralnych i zewnętrznie obserwowalnych kry- 
teriów. Pierwotne kryterium motywacji, które wciąż 
jeszcze stosują wszystkie istoty ludzkie z wyjątkiem psy- 
chologów behawioralnych, to kryterium subiektywne. 
Motywację dla mnie stanowi uczucie pragnienia, potrze- 
by, tęsknoty, chęci lub braku. Nie znaleziono, jak dotąd, 
dającego się obiektywnie zaobserwować stanu odpowia- 
dającego w przybliżeniu tym subiektywnym relacjom, 
to znaczy, nie znaleziono jak dotąd dobrej behawioralnej 
definicji motywacji. 
Powinniśmy, naturalnie, w dalszym ciągu poszukiwać 
obiektywnych odpowiedników czy wskaźników stanów 
subiektywnych. W dniu, w którym się wykryje taki ogól- 
ny, zewnętrzny wskaźnik zadowolenia lub niepokoju 
bądź też pragnienia — psychologia zrobi skok naprzód 
o całe stulecie. Jednak dopóki go nie mamy, nie po- 
winniśmy udawać, że go mamy. Nie wolno nam też lekce- 
ważyć danych subiektywnych, które mamy. Na nie- 
szczęście nie możemy prosić szczura, aby nam złożył su- 
biektywne sprawozdanie. Jednak możemy, na szczę- 
ście, spytać o to człowieka i nie ma najmniejszego po- 
 
wodu, dla którego nie mielibyśmy tego uczynić, zanim 
nie zdobędziemy lepszego źródła informacji. 
Otóż właśnie te potrzeby, które stanowią zasadniczy 
brak w organizmie, niejako puste miejsca, które muszą 
być wypełnione dla zachowania zdrowia i które ponad- 
to muszą być wypełnione od zewnątrz przez istoty ludz- 
kie inne niż podmiot — takie potrzeby nazwę (dla ce- 
lów tego wywodu) niedoborem lub potrzebą wywołaną 
brakiem i przeciwstawię je innemu bardzo odmiennemu 
rodzajowi motywacji. 
Nikomu nie przyszłoby na myśl kwestionować stwier- 
dzenia, że potrzebujemy jodu lub witaminy C. 
Przypomnę, że oczywistość potrzeby miłości jest do- 
kładnie tego samego rodzaju. 
W ostatnich latach coraz więcej psychologów zostało 
zmuszonych do postulowania pewnej tendencji do rozwo- 
ju lub samodoskonalenia się dla uzupełnienia pojęć rów- 
nowagi, homeostazy, redukcji napięcia, obrony i innych 
motywacji zachowawczych. Wynikało to z różnych przy- 
czyn. 

background image

1.  Psychoterapia.  Pęd do zdrowia umożliwia te- 
rapię. Jest to warunek sine qua non. Bez tego dążenia 
terapia wychodząca poza przeciwdziałanie bólom i nie- 
pokojom, byłaby niewytłumaczalna (6, 142, 50, 67). 
2.  Żołnierze    z    uszkodzonym    mózgiem. 
Wszystkim jest dobrze znana praca Goldsteina (55). Był 
on zmuszony stworzyć pojęcie samoaktualizacji, aby wy- 
jaśnić reorganizację zdolności umysłowych osoby po ura- 
zie. 
3.  Psychoanaliza.      Niektórzy    psychoanalitycy, 
a mianowicie Fromm (50) i Horney (67), uznali za nie- 
możliwe zrozumienie nawet newróży bez przyjęcia zało- 
żenia, że stanowi ona zniekształconą odmianę impulsu do 
wzrastania, doskonalszego rozwoju i do spełnienia mo- 
żliwości osobistych. 
4.  Twórczość. Badania nad ludźmi prawidłowo roz- 
wijającymi się i rozwiniętymi szczególnie w zestawieniu 
z rozwojem ludzi chorych rzucają dużo światła na pro- 
blematykę twórczości. Zwłaszcza teoria sztuki i kształ- 
 
cenie w zakresie sztuki domagają się koncepcji rozwo- 
ju i spontaniczności (179, 180). 
5. Psychologia dziecka. Obserwacja dzieci co- 
raz wyraźniej wykazuje, że dzieci zdrowe znajdują 
radość w swoim rozwoju i w swoich postępach, w 
zdobywaniu nowych umiejętności, uzdolnień i sprawności. 
Przeczy to kategorycznie tej wersji teorii Freuda, która 
zakłada, że każde dziecko trzyma się kurczowo raz osią- 
gniętego przystosowania, jak i stanu spoczynku bądź rów- 
nowagi. Według tej teorii trzeba stale poszturchiwać 
oporne i konserwatywne dziecko, żeby zamiast pozosta- 
wać w wygodnym i ulubionym stanie spoczynku dążyło 
k u nowej, groźnej sytuacji. 
Aczkolwiek klinicyści stale potwierdzają tę freudowską 
koncepcję jako w pełni słuszną w przypadku dzieci po- 
zbawionych pewności siebie i wystraszonych oraz jako 
częściowo słuszną, gdy chodzi o ogół ludzi, jest ona na 
ogół nieprawdziwa w przypadku dzieci zdrowych, 
szczęśliwych i bezpiecznych. U tych dzieci wyraźnie wi- 
dać chęć rozwoju, dojrzewania, pozbywania się starych 
nawyków jako zużytych, podobnie jak starego obuwia, 
z którego się wyrosło. Bardzo wyraźnie występuje u nich 
nie tylko chęć nabywania nowych umiejętności, lecz tak- 
że szczera radość z częstego korzystania z nich, czyli tak 

background image

zwany Funktions-lust Karla Buhlera (24). 
Dla autorów z tych rozmaitych grup, a mianowicie 
Fromma (50), Horney (67), Junga (73), C. Buhler (22), 
Angyala (6), Rogersa (143) i G. Allporta (2), Schachtela 
(147) i Lynda (92), a ostatnio dla jeszcze paru psycholo- 
gów katolickich (9, 128), rozwój, indywiduacja, autono- 
mia, samoaktualizacja, samorozwój, wydajność oraz sa- 
mourzeczywistnienie są, w przybliżeniu, synonimami 
oznaczającymi raczej niewyraźnie dostrzeganą dziedzinę 
niż jasno sprecyzowane pojęcie. Moim zdaniem obecnie 
nie jest rzeczą możliwą wyraźne określenie tej dzie- 
dziny. Nie jest to zresztą wskazane, bowiem definicja nie 
wynikająca łatwo i naturalnie z dobrze znanych faktów 
może raczej przeszkadzać i zniekształcać niż pomagać, 
ponieważ może być błędna albo źle zrozumiana jako 
powstała aktem woli, na apriorycznych podstawach. Do- 
29 
 
tychczas po prostu  jeszcze  za  mało  wiemy o  wzroście, 
aby go móc dobrze określić. 
Jego znaczenie można raczej wskazać niż określić. 
częściowo przez wskazanie pozytywne, częściowo przez 
negatywne przeciwstawienie, to znaczy, wskazanie czym 
nie jest. Na przykład, nie jest on tym samym co rów- 
nowaga, homeostaza, zmniejszenie napięcia itd. 
Konieczność tego pojęcia powstała u jego rzeczników 
po części z racji niezadowolenia (pewne nowo poznane 
zjawiska po prostu nie dawały się ująć istniejącymi te- 
oriami), po części zaś z zapotrzebowania na teorie i kon- 
cepcje lepiej służące nowym systemom wartości humani- 
stycznych, które powstały z przełamania starszych sy- 
stemów wartości. 
Natomiast niniejsza praca opiera się głównie na bez- 
pośrednich badaniach osobników psychologicznie zdro- 
wych. Podjęta bna została nie tylko z powodu wewnętrz- 
nego, osobistego zainteresowania autora, lecz ma rów- 
nież na celu wzmocnienie podstaw teorii terapii, pato- 
logii, a stąd i wartości. Odnoszę wrażenie, że prawdziwe 
cele edukacji, wychowania rodzinnego, psychoterapii, sa- 
morozwoju można odkrywać stosując tylko takie bezpo- 
średnie ujęcia. Końcowy produkt wzrostu może nas wie- 
le nauczyć o samych procesach wzrostu. W poprzedniej 
książce (97) przekazałem naukę płynącą z tych badań i 
ponadto w bardzo swobodnej teoretycznej refleksji pod- 

background image

jąłem temat różnych możliwych następstw dla psycho- 
logii ogólnej, wynikających z tego rodzaju bezpośrednich 
badań nad raczej dobrymi niż złymi ludźmi, nad raczę] 
zdrowymi niż chorymi, zarówno nad tym, co pozytywne, 
jak nad tym, co negatywne. (Muszę tu ostrzec czytel- 
ników, że nie można uważać otrzymanych danych za pew- 
ne, zanim jeszcze ktoś inny nie powtórzy takich badań. 
W tego rodzaju pracy badawczej możliwość projekcji jest 
bardzo realna i oczywiście nie do wykrycia przez same- 
go badacza.) Pragnę omówić obecnie niektóre zaobserwo- 
wane przeze ninie roznieś istniejące między umotywowa- 
nym życiem ludzi zdrowych a życiem innych ludzi, to 
znaczy między ludźmi, dla których motywacją jest po- 
trzeba wzrostu, w przeciwstawieniu do ludzi kierujących 
się potrzebami podstawowymi. 
Jeśli chodzi o sytuację motywacyjną, to ludzie zdrowi 
zaspokoili dostatecznie swe podstawowe potrzeby bezpie- 
30 
 
pry- 
:*-;. 
narzueeniei& 
czeństwa, przynależności, miłości, szacunku i godności 
własnej, tak że motywację dla nich stanowi przede 
wszystkim dążenia do samoaktualizacji (określonej jako 
ciągła aktualizacja możliwości, zdolności i talentów, ja- 
ko wypełnienie misji albo wezwania, losu, przeznaczenia 
czy powołania, jako pełniejsze rozpoznanie i akceptacja 
własnej wewnętrznej natury, jako ustawiczne dążenie ku 
jedności, integracji czy harmonii wewnętrznej). 
Od tej ogólnikowej definicji lepsza jest definicja opi- 
sowa i funkcjonalna, którą podałem we wspomnianej już 
książce (97). Definiuję tam ludzi zdrowych opisując ich 
cechy zaobserwowane klinicznie; ............ 
Tymi cechami są: 
1.  Wyższa percepcja rzeczywistości. 
2.  Większa akceptacja siebie, innych i natury.             K 
3.  Większa spontaniczność.                                        ".;; 
4.  Większa koncentracja nad problemami.                  r 
5.  Większy  stopień  oderwania  się  i  pragnienie 
watności. 
6.  Większa   niezależność   i   opór   przed 
wzorca kultury. 
7.  Większa świeżość oceny i bogactwo reakcji 

background image

ciowej.                                                                          '.', 
8.  Większa częstotliwość doświadczeń szczytowych.    "", 
D. Większy stopień utożsamienia się z rodzajem ludz- 
kim. 
10.  Zmienirne   (klinicyści   powiedzieliby   „ulepszone") 
stosunki interpersonalne. 
11.  Bardziej demokratyczny charakter.                        | 
12.  Znacznie zwiększona zdolność twórcza. 
13.  Pewne zmiany w systemie wartości. 
W książce tej opisuję ponadto ograniczenia definicji 
wynikające z nieuniknionych błędów w wyborze i z trud- 
ności w zbieraniu danych. Jednym z większych manka- 
mentów dotychczas przedstawionej koncepcji jest zbyt 
statyczny charakter. Samoaktualizacja, ponieważ bada- 
łem ją głównie u ludzi starszych, łatwo sprawia wrażenie 
ostatecznego czy końcowego stanu rzeczy, a więc raczej 
odległego celu, niż dynamicznego procesu, aktywnego w 
ciągu całego życia, raczej Bytu niż Stawania się. 
Jeśli określimy wzrost jako ciąg różnych procesów pro- 
wadzących jednostkę do ostatecznej samoaktualizacji, to 

31 
 
ta definicja będzie lepiej odpowiadała zaobserwowanemu 
faktowi, że ten wzrost trwa cały czas w historii życia 
ludzkiego. Taka definicja odrzuca również inną etapową, 
typu wszystko-albo-nic, skokową koncepcję umoty- 
wowanego rozwijania się ku samoaktualizacji, w którym 
podstawowe potrzeby są całkowicie zaspokajane, jedna 
po drugiej, zanim w świadomości wyłoni się następna 
wyższa potrzeba. Wzrost ukazuje się tutaj nie tylko jako 
progresywne zaspokajanie podstawowych potrzeb aż do 
momentu ich „zniknięcia", lecz również w formie specy- 
ficznych motywacji do wzrastania poza i ponad owe pod- 
stawowe potrzeby, jak na przykład talenty, zdolności, dą- 
żenia twórcze, możliwości wrodzone. Pomaga to nam zro- 
zumieć, że potrzeby podstawowe i samoaktualizacja nie 
są wzajemnie sprzeczne, podobnie jak dzieciństwo i doj- 
rzałość. Jedno przechodzi w drugie i jest niezbędnym wa- 
runkiem uprzednim tego drugiego. 
Będące tu przedmiotem badań zróżnicowanie między 
tymi potrzebami wzrostu a potrzebami podstawowymi 
jest następstwem klinicznej obserwacji różnic jakościo- 
wych między umotywowanym życiem osób samoaktuali- 

background image

zujących się a innymi ludźmi. Te niżej podane różnice są 
dość trafnie, choć nie najlepiej nazwane potrzebami wy- 
nikającymi z braku i potrzebami wynikającymi ze wzro- 
stu. Nie wszystkie potrzeby fizjologiczne są niedoborem, 
na przykład seks, eliminacja, sen i spoczynek. 
W każdym razie osoba przeżywa inaczej, pod wielu 
względami, swe życie psychologiczne, kiedy jest ukie- 
runkowana na zaspokojenie potrzeby wynikającej z bra- 
ków, a inaczej kiedy kieruje nią potrzeba wzrostu lub 
„metamotywacja", względnie motywacja wzrostu lub sa- 
moaktualizacja. Wyjaśniają to niżej podane różnice. 
1. Postawa wobec impulsu: 
odrzucenie impulsu i akceptacja impulsu 
W praktyce wszystkie historyczne i współczesne teorie 
motywacji zgodnie uważają potrzeby, popędy i stany mo- 
tywacji na ogół za dokuczliwe, irytujące, nieprzyjemne 
i niepożądane, za coś, czego się trzeba pozbyć. Sposoby 
na zmniejszenie tych przykrości — to umotywowane po- 
stępowanie, poszukiwanie celu, reakcje uzupełniające. Ta- 
kie ujęcie przeważnie przyjmuje się w szeroko stosowa- 
32 
 
nych opisach motywacji, jak redukcja potrzeby, redukcja 
napięcia, redukcja popędu i redukcja niepokoju. 
Ujęcie to jest zrozumiałe w psychologii zwierząt i w 
behawioryzmie mocno opartym na doświadczeniach ze 
zwierzętami. Możliwe, że zwierzęta mają tylko potrze- 
by wynikające z braku. Czy się to sprawdzi czy nie, 
w każdym razie traktowaliśmy zwierzęta tak, jakby 
to była prawda, ze względu na obiektywność. Obiektem 
docelowym musi być coś na zewnątrz organizmu zwie- 
rzęcia, aby się dało zmierzyć wysiłek zwierzęcia wydat- 
kowany na osiągnięcie tego celu. 
Jest rzeczą zrozumiałą, że psychologia freudowska po- 
winna także w odniesieniu do motywacji wychodzić z te- 
go samego założenia, iż impulsy są niebezpieczne i po- 
winny być zwalczane. Wszak cała ta teoria bazuje na 
doświadczeniach z ludźmi chorymi, ludźmi, którzy de fac- 
to cierpią z powodu złych doznań związanych ze swymi 
potrzebami, ich zaspokajaniem i frustracjami. Nic dziw- 
nego, iż tacy ludzie obawiają się, a nawet czują wstręt 
do własnych impulsów, które sprawiają im tak wiele kło- 
potów, z którymi nie umieją sobie poradzić, i że zazwy- 
czaj próbują uporać się z nimi przez ich wyparcie. 

background image

Taka degradacja pragnienia i potrzeby była stałym te- 
matem w dziejach filozofii, teologii i psychologii. Stoicy, 
większość hedonistów, prawie wszyscy teologowie, wielu 
filozofów z zakresu polityki i większość teoretyków eko- 
nomii byli zgodni co do faktu, że dobro, szczęście czy 
przyjemność jest w swej istocie następstwem poprawy 
owego nieprzyjemnego stanu chcenia, pragnienia i po- 
trzeby. 
Wyrażając się zwięźle, wszyscy ci ludzie uważają, iż 
pragnienie lub impuls jest utrapieniem, a nawet groźbą, 
przeto na ogół usiłują ich się pozbyć, zaprzeczyć im lub 
ich uniknąć. 
Twierdzenie to jest czasami dokładnym opisem stanu 
rzeczy. Potrzeby fizjologiczne, potrzeba bezpieczeństwa, 
miłości czy informacji często stanowią prawdziwe utra- 
pienie dla wielu ludzi, wprowadzają zamęt psychiczny 
i stwarzają problemy zwłaszcza dla osób, którym się nie 
udało ich zaspokoić, i dla tych, które obecnie już nie 
mogą liczyć na ich zaspokojenie. 
Jednak nawet uwzględniając te braki cała sprawa wy- 
daje się zbyt przesadzona. Wszak można cieszyć się swy- 
33 
 
mi potrzebami, akceptować i aprobować je w swej świa- 
domości, jeśli a) dotychczasowe doświadczenia w związku 
z nimi były korzystne, i b) jeśli można liczyć na bie- 
żące i przyszłe zaspokojenie. Na przykład, jeśli komuś 
jedzenie sprawia przyjemność i jeśli dobre jedzenie jest 
dlań teraz dostępne, uświadomienie sobie, że się ma ape- 
tyt, jest czymś pożądanym, a nie przerażającym. („Kło- 
pot z jedzeniem polega na tym, że zabija mój apetyt.") 
To samo można słusznie powiedzieć o pragnieniu, sen- 
ności, seksie, o potrzebie polegania na kimś i potrzebie 
miłości. Jednak o wiele mocniejsze ataki na teorię „po- 
trzeby jako utrapienia" powstają ostatnio dzięki uświa- 
damianiu sobie motywacji rozwoju (samoaktualizacji) i 
zainteresowaniu się nią. 
Nie sposób wyliczyć tej mnogości specyficznych moty- 
wów występujących pod ogólną nazwą „samoaktualiza- 
cji", ponieważ każdy osobnik ma odmienne talenty, zdol- 
ności i możliwości. Pewne jednak cechy charakterystycz- 
ne są wspólne dla nich wszystkich. Jedną z nich jest to, 
że wymienione impulsy są pożądane, mile widziane oraz 
sprawiają radość i przyjemność, tak że osoba pragnie ich 

background image

mieć raczej więcej niż mniej, i że jeśli nawet powodują 
napięcia, są to napięcia przyjemne. Twórca zwykle 
wita z radością swe twórcze impulsy, osoba utalentowa- 
na z przyjemnością korzysta ze swych talentów i rozwi- 
ja je. 
Mówienie w takich przypadkach o redukcji napięcia 
jest zwykłym nieporozumieniem, gdyż sugerowałoby to 
pozbycie się stanu przykrego, zaś te stany nie są przy- 
kre. 
2. Różne skutki zaspokojenia     r              •.                      m 
Przyjęcie koncepcji, iż podstawowym celem organizmu 
jest pozbycie się dręczącej potrzeby, a tym samym usu- 
nięcie napięcia, osiągnięcie równowagi, stabilności, uspo- 
kojenia, stanu wypoczynku i braku cierpienia, prawie 
zawsze łączy się z negatywną postawą wobec potrzeby. 
1 Popęd lub potrzeba popycha w kierunku swojego włas- 
nego wyeliminowania. Cały wysiłek skierowany jest tu- 
taj na ustanie, na pozbycie się siebie samych, na osiągnię- 
cie stanu niepragnienia. Doprowadzając je do ich logićz-* 
34 
 
nej ostateczności dochodzimy tu w końcu do freudow-. 
skiego instynktu śmierci. 
Angyal, Goldstein, G. Allport, C. Buhler, Schachtel 
i inni z powodzeniem krytykowali to stanowisko błędne- 
go koła. Jeśli umotywowane życie składa się głównie 
z obronnego usuwania irytujących napięć i jeśli jedynym 
produktem tej redukcji napięcia jest stan biernego ocze- 
kiwania na powstawanie nowych niepożądanych irytacji 
i na kolejną ich likwidację, to jak wobec tego może za- 
chodzić zmiana lub rozwój albo ruch czy kierowanie? 
Dlaczego ludzie się poprawiają? Nabierają rozumu? Co 
znaczy zapał do życia,? 
Charlotte Buhler (22) wykazała, że teoria homeostazy 
(równowagi) różni się od teorii spoczynku. Ta ostatnia 
mówi po prostu o usuwaniu napięcia, co sugeruje, że naj- 
lepsze jest napięcie zerowe. Homeostaza nie oznacza 
osiągnięcia poziomu zero, lecz stan optymalny, który mo- 
że niekiedy oznaczać zmniejszenie napięcia, a czasem — 
jego zwiększenie, na przykład ciśnienie krwi może być za 
niskie, lecz też i za wysokie. 
W każdym przypadku oczywisty jest brak stałego kie- 
runku w ciągu całego życia. W obu przypadkach wzrost 
osobowości, większy zasób mądrości, samoaktualizacja, 

background image

umocnienie charakteru i zaplanowanie swego życia nie 
są i nie mogą być wyjaśnione. Trzeba by się odwołać do 
jakiegoś długotrwałego wektora, czy kierunkowej ten- 
dencji, aby zrozumieć, że trwający całe życie rozwój ma 
jakiś sens (72). 
Tę teorię należy uznać za niewystarczającą dla opisu 
nawet samej motywacji wynikającej z braku. Nie u- 
względnia ona dynamicznej reguły, która łączy i wiąże 
wzajemnie wszystkie poszczególne epizody motywacyj- 
ne. Różne podstawowe potrzeby są powiązane ze sobą 
w układ hierarchiczny w taki sposób, że zaspokojenie jed- 
nej z nich i wynikające stąd usunięcie jej z pierwszego 
planu powoduje nie stan spoczynku czy stoicką apatię, 
lecz raczej pojawienie się w świadomości nowej, „wyż- 
szej" potrzeby; pożądanie i pragnienie trwa nadal, ale 
już na „wyższym" poziomie. Tak więc teoria osiągania 
stanu spoczynku nie sprawdza się nawet w odniesieniu do 
motywacji braku. 
Natomiast okazuje się, że przy badaniu osób kierują- 
cych się głównie motywacją wzrostu, teoria motywacji 
 
osiągania spoczynku jest zupełnie bezużyteczna. U takich 
osób zaspokojenie rodzi raczej zwiększoną niż zmniejszo- 
ną motywację, bardziej wzmożone, nie zaś zmniejszone 
podniecenie. Apetyty nasilają się i podnoszą swój poziom. 
Żywią się same sobą i zamiast chcieć coraz mniej dana 
osoba chce coraz więcej, na przykład w dziedzinie wy- 
kształcenia. Zamiast przejścia do stanu spoczynku osoba 
staje się bardziej aktywna. Zaspokojenie raczej zaostrza 
apetyt na rozwój niż go uśmierza. Rozwój sam w so- 
bie jest opłacalnym i pobudzającym procesem, na przy- 
kład spełnienie pragnień i ambicji takich, jak zostania 
dobrym lekarzem; nabycie podziwianych umiejętności, jak 
gra na skrzypcach czy bycie dobrym stolarzem; stałe po- 
głębianie rozumienia ludzi czy świata, czy siebie samego; 
rozwijanie twórczości na dowolnym polu, czy też to, co 
najważniejsze, po prostu ambicja bycia dobrą istotą ludzką. 
Wertheimer (172) już dawno podkreślił inny aspekt te- 
go samego rozróżnienia twierdząc, co się wydawało pa- 
radoksem, że faktyczna aktywność przejawiana w poszu- 
kiwaniu celu zajmowała mniej niż dziesięć procent jego 
czasu. Aktywnością można się cieszyć albo wewnętrznie, 
ze względu na nią samą, albo też może mieć ona war- 
tość i znaczenie tylko jako środek do zdobycia pożąda- 

background image

nego zaspokojenia. W tym ostatnim przypadku traci ona 
swoją wartość i nie jest czymś przyjemnym, o ile nie 
przyniesie oczekiwanego rezultatu czy powodzenia. Częś- 
ciej po prostu aktywność wcale nie cieszy, a cie- 
szy tylko cel. Ta postawa przypomina postawę życiową, 
która ceni życie nie tyle ze względu na nie samo, ile dla- 
tego, że po nim idzie się do nieba. To uogólnienie opiera 
się na obserwacji, iż ludzie samoaktualizujący się znaj- 
dują przyjemność w życiu w ogóle i praktycznie we 
wszystkich jego przejawach, podczas gdy większość in- 
nych ludzi cieszą tylko sporadyczne chwile triumfu, osią- 
gnięć bądź kulminacji czy doświadczenia szczytowe. 
r To wrodzone ludziom cenienie sobie życia pochodzi 
częściowo z przyjemności tkwiącej w rozwijaniu się i by- 
ciu rozwiniętym. Ale pochodzi także ze zdolności łudzi 
zdrowych do przekształcania aktywności jako środka w 
doświadczenie celu, tak że nawet instrumentalna aktyw- 
ność dostarcza przyjemności, jak gdyby była aktywnością- 
-celem. (97). Motywacja rozwoju może mieć charakter 
długofalowy; aby zostać dobrym psychologiem czy arty- 
 
sta, trzeba poświęcić na to prawie całe życie. Wszystkie 
teorie równowagi, homeostazy lub spoczynku zajmują 
się jedynie krótkimi epizodami, nie powiązanymi ze so- 
bą. Zwłaszcza podkreśla to Allport, który wykazuje, iż 
planowanie i wybieganie w przyszłość stanowią central- 
ne tworzywo zdrowej ludzkiej natury. Zgadza się on (2), 
że „motywacja wynikająca z braku wymaga rzeczywiście 
zmniejszenia napięcia i przywrócenia równowagi. Nato- 
miast motywacja wzrostu utrzymuje napięcie ze wzglę- 
du na odległe i często nieosiągalne cele. One właśnie od- 
różniają stawanie się ludzkie od animalnego i stawanie 
się dziecka od stawania się osoby dorosłej". 
3. Kliniczne i osobowościowe 
skutki zaspokojenia 
Zaspokojenie potrzeby wynikającej z braku i zaspoko- 
jenie potrzeby wzrostu wywierają zróżnicowany subiek- 
tywny i obiektywny wpływ na osobowość. Jeżeli wolno 
mi ująć to, czego szukam tu po omacku, w formie ogól- 
nej, to powiem, że zaspokajanie braków zapobiega cho" 
robom; zaspokajanie wzrostu zapewnia pełne zdrowie. 
Muszę przyznać, iż na razie będzie to trudno zweryfiko- 
wać badaniami. A jednak istnieje rzeczywista kliniczna 
różnica między odpieraniem groźby czy ataku a po- 

background image

zytywnym odniesieniem triumfu i osiągnięciem, między 
własną ochroną, obroną i własnym zabezpieczeniem a się- 
ganiem po spełnienie, po podnietę i rozwój. Usiłowałem 
wyrazić to w postaci kontrastu między pełnym życiem 
a przygotowaniem do pełnego życia, między 
wzrastaniem a pełnią wzrostu. Innym przeciwstawieniem, 
którym się posłużyłem (94, rozdz. 10), jest różnica między 
mechanizmami obronnymi (pozbycie się bólu) a mecha- 
nizmami walki (aby odnieść sukces i przezwyciężyć trud- 
ności). 
4. Różne rodzaje przyjemności 
Erich Fromm (50) wniósł interesujący i ważki przyczy- 
nek do odróżnienia przyjemności wyższego rzędu od przy- 
jemności niższego rzędu, czym się zajmowało wielu ba- 
daczy przed nim. Jest to niezbędna konieczność dla upo- 
rania się z subiektywną względnością etyczną i jest to 
wstępny warunek naukowej teorii wartości. 
37 
 
Odróżnia on przyjemność zaspokojenia braku od przy- 
jemności powstałej z dostatku, „niższą" przyjemność za- 
spokojenia potrzeby od „wyższej" przyjemności produ- 
kowania, tworzenia i pogłębienia wiedzy. Nasycenie, od- 
prężenie i zanik napięcia odczuwane po zaspokojeniu bra- 
ku można w najlepszym razie określić jako „ulgę" w 
przeciwieństwie do Funktions-lust, do ekstazy i radości, 
jakie odczuwamy działając sprawnie, doskonale i wydo- 
bywając z siebie maksimum mocy, na tak zwanych peł- 
nych obrotach (zob. rozdz. 6). 
„Ulga", uzależniona w tak silnym stopniu od czegoś, 
co znika, sama też łatwo ginie. Musi przeto być mniej 
stabilna i trwała niż przyjemność towarzysząca wzrosto- 
wi, która może trwać w nieskończoność. 
5. Stany osiągalnego (epizodycznego) 
i nieosiągalnego celu 
Zaspokajanie potrzeby wynikającej z braku ma ten- 
dencję do osiągania stanu epizodycznego i szczytowego. 
Tutaj najczęstszym schematem jest początkowy stan po- 
budzenia i motywacji, wprawiający w ruch umotywowa- 
ne zachowanie, które zmierza do osiągnięcia stanu-celu, 
który z kolei przy stopniowo i stale rosnącym pragnieniu 
i podnieceniu osiąga ostatecznie szczyt w momencie suk- 
cesu i spełnienia. Od tego punktu szczytowego krzywe 
pragnienia, podniecenia i p^yjemności opadają raptow- 

background image

nie do poziomu spokojnego zwolnienia natężenia i bra- 
ku motywacji. 
Ten schemat, aczkolwiek nie ma uniwersalnego zasto- 
sowania, kontrastuje jednak nader wyraźnie z sytuacją, 
kiedy motywacją jest wzrost. Jego cechą charaktery- 
styczną bowiem jest brak punktu szczytowego, czyli speł- 
nienia, nie ma momentu orgazmu, stanu końcowego, 
a nawet nie ma celu dającego się ująć jako szczytowy. 
Przeciwnie, wzrost to ustawiczny, mniej więcej stabilny 
rozwój w górę lub do przodu. Im więcej się osiąga, tym 
więcej się chce, toteż tego rodzaju pragnienie nie ma 
końca i nigdy nie można go osiągnąć bądź zaspokoić. 
Z tego właśnie powodu praktykowane zazwyczaj od- 
dzielanie od siebie pobudzenia, postępowania nastawio- 
nego na poszukiwanie celu, przedmiotu celu i towarzy- 
38 
 
szących temu efektów całkowicie zawodzi. Samo zacho- 
wanie jest celem i nie jest możliwe odróżnienie celu 
wzrostu od pobudzenia do wzrostu. Są one tym samym. 
6. Cele obejmujące cały rodzaj ludzki 
i cele indywidualne 
Potrzeby wynikające z braku są odczuwane przez 
wszystkich osobników rodzaju ludzkiego, a w pewnym 
stopniu również przez inne gatunki. Samoaktualizacja ma 
charakter indywidualny, gdyż każda osoba jest różna. 
Braki, to znaczy wymogi danego gatunku muszą być 
zwykle stosunkowo dobrze zaspokajane, aby się mogła 
w pełni rozwinąć prawdziwa indywidualność. 
Tak jak wszystkie drzewa wymagają od swego środo- 
wiska słońca, wody i pokarmu, tak samo wszyscy ludzie 
potrzebują poczucia bezpieczeństwa, miłości i uznania od 
swego otoczenia. Jednak w obu tych przypadkach od 
tego właśnie momentu może się zacząć faktyczny rozwój 
indywidualności, gdyż po zaspokojeniu tych podstawo- 
wych gatunkowych potrzeb każde drzewo i każda osoba 
rozwija się dalej według własnego niepowtarzalnego sty- 
lu, posługując się tymi potrzebami dla swych własnych 
prywatnych celów. W nader znaczącym sensie rozwój sta- 
je się wtedy bardziej zdeterminowany od wewnątrz niż 
z zewnątrz. 
7. Zależność i niezależność od środowiska 
Potrzebę bezpieczeństwa, przynależności, miłości i sza- 
cunku mogą w nas zaspokoić tylko inni, a więc czynni- 

background image

ki zewnętrzne. Oznacza to naszą dużą zależność od oto- 
czenia. O osobie znajdującej się w takim stanie zależnoś- 
ci nie można powiedzieć, iż rządzi sama sobą czy że kie- 
ruje swym losem. Musi czuć się w pewnym stopniu 
zobowiązana wobec źródeł zaspokajania swych potrzeb. 
Rządzą nią ich życzenia, kaprysy, zasady i prawa, które 
musi uwzględniać, aby nie narazić się na utratę źródeł 
zaspokojenia. Musi być do pewnego stopnia „nastawio- 
na na innych" i musi być uczulona na aprobatę, przy- 
wiązanie i dobrą wolę innych ludzi. Inaczej mówiąc, ko- 
nieczna jest z jej strony adaptacja i przystosowanie, 
a więc plastyczność i reaktywność i umiejętność prze- 
39 
 
miany samej siebie stosownie do wymagań sytuacji 
zewnętrznej. Osoba jest zmienną zależną, otoczenie 
— stałą lub zmienną niezależną. 
Wobec tego jednostka kierowana motywacją braku mu- 
si się bardziej obawiać otoczenia, bowiem zawsze istnie- 
je możliwość, iż ono ją zawiedzie lub rozczaruje. Obec- 
nie wiemy, że ten rodzaj pełnej niepokoju zależności 
rodzi także wrogość. To wszystko w mniejszym lub więk- 
szym stopniu potęguje brak wolności, zależnie od szczę- 
ścia lub nieszczęścia danej osoby. 
Natomiast osoba samoaktualizująca się, z definicji za- 
spokojona w swych podstawowych potrzebach, jest o wie- 
le mniej zależna i zobowiązana, o wiele bardziej autono- 
miczna i kierująca sama sobą. Osoby kierowane moty- 
wacją wzrostu dalekie są od potrzebowania innych ludzi, 
którzy mogą nawet stanowić dla nich przeszkodę. Jak 
już zaznaczałem (97) mają one upodobanie do samotności, 
odosobnienia i skłonność do medytacji (zob. rozdz. 13). 
Tacy ludzie są o wiele bardziej samowystarczalni i zam- 
knięci w sobie. Rządzące nimi czynniki determinujące są 
raczej wewnętrzne niż społeczne lub środowiskowe. Są to 
prawa ich własnej, wewnętrznej natury, ich możliwości 
i zdolności, ich talentów, drzemiących w nich zasobów, 
impulsów twórczych, potrzeby poznania samych siebie 
i stawania się coraz bardziej zintegrowanymi i zjednoczo- 
nymi, coraz pełniej świadomymi tego, czym faktycznie są, 
do czego rzeczywiście dążą, jakie ma być ich powołanie, 
zawód lub los. 
Skoro mniej zależą od innych osób, są w stosunku do 
nich mniej ambiwalentni, mniej niespokojni, a przeto 

background image

mniej wrodzy, mniej potrzebujący ich pochwały i uczu- 
cia. Mniej zabiegają o zaszczyty, uznanie i nagrody. 
Autonomia czy raczej względna niezależność od oto- 
czenia oznacza też względną niezależność od niesprzyja- 
jących okoliczności zewnętrznych, takich jak nieszczęścia, 
ciosy, tragedie, napięcia i straty. Jak podkreślał Ailport 
koncepcja istoty ludzkiej jako zasadniczo reaktywnej, 
można powiedzieć, jako człowieka S-R, którego aktyw- 
ność zależy od bodźców zewnętrznych, staje się całkiem 
absurdalna i jest nie do utrzymania w odniesieniu do 
samoaktualizujących się ludzi. Źródła ich czynów są 
bardziej wewnętrzne niż reaktywne. Ta względna 
niezależność od świata zewnętrznego, jego wymagań i na- 
40 
 
cisków nie oznacza oczywiście braku powiązania z nim 
czy nierespektowania jego żądań. Znaczy to jedynie, że 
w tych kontaktach chęci i zamiary osoby samoaktualizu- 
jącej się są determinantami ważniejszymi niż nacisld oto- 
czenia. Nazwałem to wolnością psychologiczną w przeci- 
wieństwie do wolności geograficznej. 
Stwierdzony przez Allporta wyraźny kontrast (2) mię- 
dzy „oportunistycznym" a „specyficznym" określeniem 
zachowania się ściśle odpowiada naszej opozycji między 
zewnętrznie zdeterminowanym a wewnętrznie zdetermi- 
nowanym. Przywodzi to również na myśl panującą wśród 
teoretyków-biologów zgodę na uznanie rosnącej auto- 
nomii i niezależności od bodźców otoczenia za jedyne 
cechy charakterystyczne pełnej indywidualności, praw- 
dziwej wolności, całości procesu ewolucyjnego (156). 
8. Interesowne i bezinteresowne 
stosunki międzyosobowe 
W zasadzie człowiek motywowany brakiem jest o wie- 
le bardziej uzależniony od innych ludzi niż człowiek 
głównie motywowany wzrostem. Ten pierwszy jest bar- 
dziej „interesowny", bardziej potrzebujący, bardziej 
przywiązany i pragnący. 
To uzależnienie zabarwia i ogranicza stosunki między- 
osobowe. Ocenianie ludzi głównie jako zaspokajających 
potrzeby czy jako źródła zaopatrzenia jest aktem abstrak- 
cyjnym. Patrzy się na nich nie jako na całości, jako na 
skomplikowane, niepowtarzalne jednostki, lecz tylko z 
punktu widzenia ich przydatności. To, co w nich nie od- 
nosi się do potrzeb obserwatora, jest przez niego albo 

background image

całkiem pomijane, albo nudzi go, irytuje bądź zagraża. 
Można w tym widzieć odpowiednik naszego stosunku do 
krów, koni i owiec, jak również do kelnerów, taksówka- 
rzy, tragarzy, policjantów i innych osób, którymi się 
posługujemy. 
Całkowicie bezinteresowna, wolna od pragnień, obiek- 
tywna i holistyczna percepcja innej istoty staje się mo- 
żliwa tylko wtedy, kiedy niczego od niej nie potrzebu- 
jemy i kiedy "jej nie potrzebujemy. Idiograficzna, este- 
tyczna percepcja całej osoby jest o wiele bardziej do- 
stępna dla osób samoaktualizujących się (albo w okre- 
sach samoaktualizacji), a poza tym — uznanie, podziw 
4) 
 
i miłość mniej się opierają na wdzięczności za użytecz- 
ność, bardziej natomiast na obiektywnych, wewnętrz- 
nych cechach obserwowanej osoby. Podziwia się ją ra- 
czej za cechy obiektywnie godne podziwu niż dlatego, że 
nam pochlebia lub nas chwali. Kocha się ją, gdyż jest 
godna miłości, a nie za to, że oferuje miłość. Omówię 
to dalej jako miłość nie potrzebującą, na przykład zwią- 
zaną z osobą Abrahama Lincolna. 
Jedną z cech wzajemnych relacji, które są „interesow- 
ne" i które zaspokajają potrzebę stosunków z innymi 
osobami jest to, że przeważnie owe zaspokajające po- 
trzebę osoby można zastąpić innymi. Jeśli na przykład 
dorastająca dziewczyna potrzebuje admiracji jako takiej, 
stanowi dla niej małą różnicę, kto ją admiruje; każdy, 
kto ją podziwia, jest równie dobry jak inny. Podobnie 
jest z dawcą miłości lub gwarantem bezpieczeństwa. 
Bezinteresowna, nie licząca na nagrodę, bezużyteczna 
,4. i pozbawiona pragnień percepcja innego jako niepowta- 
rzalnego i niezależnego, jako celu samego w sobie — in- 
nymi słowy raczej jako osoby niż narzędzia — jest tym 
trudniejsza, im większy głód zaspokojenia braku odczu- 
wa osoba postrzegająca. Psychologia międzyosobowa „wy- 
sokiego lotu", to znaczy zrozumienie najwyższego roz- 
woju stosunków między ludźmi nie może się opierać na 
teorii motywacji wynikającej z braku. 
•9. Koncentracja na ego i transcendencja ego 
Próbując   opisać   złożoną   postawę   wobec   jaźni,   czyli 
ego osoby ukierunkowanej na wzrost i samoaktualizują- 
cej   się,   napotykamy   trudny   paradoks.   Jest     to   taka 
właśnie osoba, w której siła ego jest u szczytu, która naj- 

background image

/*" łatwiej zopomina o swoim ego albo je przekracza, która 
może   być  najbardziej   skoncentrowana  na  problemach, 
najbardziej  bezinteresowna,  najbardziej  spontaniczna  w 
działaniu, najbardziej  homonomiczna, że użyję  określe- 
nia. Angyala (6). U takich osób zaabsorbowanie percep- 
cją, aktywnością, radością i tworzeniem może być bardzo 
głębokie, bardzo zintegrowane i bardzo czyste. 
Ta umiejętność koncentrowania się raczej na świecie 
niż na sobie samym, na własnym ego i na własnym 
zaspokojeniu staje się tym trudniejsza, im więcej dana 
osoba ma potrzeb wynikających z braku. Im bardziej 
42 
 
dana osoba jest motywowana wzrastaniem, tym lepiej 
może się koncentrować na problemach, i tym łatwiej 
może zapomnieć o samoświadomości, kiedy ma do czy- 
nienia ze światem obiektywnym. 
|:;; '       10. Psychoterapia interpersonalna 
i psychologia interpersonalna 
Jedną z głównych cech charakterystycznych osób po- 
szukujących psychoterapii jest miniony lub aktualny 
brak zaspokojenia podstawowych potrzeb. Można rozpa- 
trywać newrozę jako chorobę wynikającą z braku. Wo- 
bec tego podstawowym celem kuracji jest dostarczenie 
tego, czego brakuje, lub też umożliwienie samemu pa- 
cjentowi uzupełnienia tego braku. Jeżeli to uzupełnienie 
przychodzi od innych ludzi, normalna terapia musi 
być międzyosobowa. 
Ten fakt nadmiernie uogólniono. To prawda, że osoby 
o zaspokojonych potrzebach wynikających z braku, oso- 
by, które są motywowane przede wszystkim wzrastaniem, 
bynajmniej nie są wolne od konfliktów, złego samopo- 
czucia, niepokoju i wewnętrznego chaosu. W takich chwi- 
lach i one są skłonne szukać pomocy i mogą się zwracać 
do terapii międzyosobowej. Jednak należy pamiętać, iż 
osoba z motywacją wzrostu często sama rozwiązuje swoje 
problemy i konflikty, zwracając się do wewnątrz w me- 
dytacji, to znaczy w autoanalizie, zamiast zwracać się 
o pomoc do kogoś innego. Z reguły wiele zadań samo- 
aktualizacji ma przeważnie charakter intrapersonalny, 
jak na przykład planowanie, odkrywanie własnej jaźni, 
wybór różnych możliwości rozwoju, kształtowanie poglą- 
du na życie. 
Teoria ulepszania osobowości musi uwzględniać samo- 

background image

doskonalenie i wnikanie w siebie oraz kontemplację i me- 
dytację. Na dalszych etapach wzrostu jednostka jest za- 
sadniczo sama i może polegać tylko na sobie. Oswald 
Schwarz (151) nazwał to polepszanie stanu osoby już 
zdrowej — Dsychogogią. Jeżeli psychoterapia sprawi, że 
ludzie chorzy staną się nie-chorzy, i usunie symptomy, 
to psychogogia zaczyna w tym punkcie, w jakim terapia 
się skończy, i stara się, żeby ludzie nie-chorzy stali się 
zdrowi. Z zainteresowaniem przeczytałem u Rogersa 
(142), że dzięki skutecznej terapii podniósł się przeciętny 
43 
 
wynik u pacjentów, mierzony według Skali Dojrzałości 
Willoughby'ego, z dwudziestu pięciu do pięćdziesięciu 
procent. Kto więc doprowadzi ten rezultat do siedemdzie- 
sięciu pięciu procent,? Lub do stu procent? I czy nie 
zachodzi potrzeba zastosowania nowych metod i technik, 
aby to osiągnąć? 
11. Instrumentalne uczenie się i zmiana osobowości 
Tak zwana teoria uczenia się opiera się u nas prawie 
wyłącznie na motywacji wynikającej z braku z celami 
leżącymi zwykle na zewnątrz organizmu, to znaczy 
chodzi tu o uczenie się najlepszego sposobu zaspokojenia 
potrzeby. Między innymi dlatego nasza psychologia ucze- 
nia się jest ograniczoną sumą wiedzy, użyteczną wyłącz- 
nie na niewielkich obszarach życia, i stanowi przedmiot 
zainteresowania tylko innych „teoretyków uczenia się". 
Stanowi to słabą pomoc w rozwiązywaniu problemów 
wzrostu i samoaktualizacji. Tutaj o wiele mniej są po- 
trzebne techniki, dzięki którym można wielokrotnie czer- 
pać ze świata zewnętrznego zaspokojenie braków trak- 
towanych jako motywacje. Uczenie się asocjacyjne i ka- 
nalizacje ustępują tu raczej miejsca poznawaniu percep- 
cyjnemu (123), większej wnikliwości i większemu zrozu- 
mieniu, poznaniu siebie i ciągłemu rozwojowi osobowoś- 
ci, to znaczy wzmożonej synergii (współdziałaniu), inte- 
gracji i wewnętrznej spójności. Zmiana przestaje być 
głównie nabywaniem kolejnych nawyków czy skojarzeń, 
a staje się przede wszystkim totalną zmianą totalnej oso- 
by, to znaczy uzyskaniem raczej nowej osoby niż tej 
samej z pewnymi nawykami dodanymi jako nowe, ze- 
wnętrzne nabytki. 
Tego rodzaju uczenie się zmieniające charakter ozna- 
cza zmianę bardzo złożonego, wysoce zintegrowanego, 

background image

holistycznego organizmu, co z kolei oznacza, że wiele 
wpływów nie dokona żadnej zmiany, gdyż takie wpływy 
będą coraz bardziej odrzucane w miarę jak dana osoba 
będzie stawała się coraz bardziej stabilna i autonomiczna. 
Najważniejsze związane z uczeniem się doświadczenia 
relacjonowane przez badane przeze mnie osoby były bar- 
dzo często pojedynczymi doświadczeniami życiowymi, jak 
tragedie, śmierć, urazy, nawrócenie i nagłe objawienie, 
które zmusiły daną osobę do zmiany postawy życiowej 
44 
 
i w rezultacie do zmiany całego postępowania. (Natural- 
nie tak zwane torowanie sobie drogi przez tragedię czy 
intuicję trwało dłuższy okres, ale i to nie było w głównej 
mierze kwestią uczenia się asocjacyjnego.) 
W tym zakresie, w jakim wzrost polega na pozbywaniu 
się zakazów i nakazów, żeby w rezultacie osoba mogła 
„być sobą", emitować — niejako promieniście — zacho- 
wanie zamiast je powtarzać, żeby mogła wyrażać swoją 
wewnętrzną naturę, w tym właśnie zakresie zachowanie 
osób samoaktualizujących się jest raczej nie wyuczone, 
wytworzone i wyzwolone niż nabyte, raczej ekspresyjne 
niż nastawione na walkę (97, s. 180). 
7" 12. Percepcja motywowana brakiem 
i percepcja motywowana wzrostem 
Najważniejszą ze wszystkich różnic może się okazać 
to, że osoby, które zaspokoiły swoje potrzeby wynika- 
jące z braku, są bliższe królestwa Bytu (163). Psycholo- 
dzy nigdy dotąd nie mogli sobie rościć praw do tej bliżej 
.nieokreślonej dziedziny wiedzy filozofów, tej sfery wi- 
dzianej jak przez mgłę, ale niewątpliwie mającej swą 
podstawę w rzeczywistości. Obecnie jednak przez badanie 
osób samoaktualizujących się możemy obserwować róż- 
nego rodzaju podstawowe intuicje, dawno znane filozo- 
fom, lecz dla nas jeszcze nowe. 
Sądzę na przykład, że zrozumienie przez nas percepcji, 
a przeto i postrzeganego świata, znacznie się zmieni i 
poszerzy, jeśli starannie zbadamy różnicę między percep- 
c ją interesowną a „bezinteresowną", czyli pozbawioną 
pragnienia. Ponieważ ta ostatnia jest o wiele bardziej 
konkretna i mniej abstrakcyjna oraz selektywna, osoba 
nią się posługująca łatwiej widzi wewnętrzną naturę 
przedmiotu percepcji. Może też jednocześnie dostrzegać 
przeciwieństwa, dychotomie, biegunowość, sprzeczności 

background image

i niezgodności (97, s. 232). Można by mniemać, że w ary- 
stotelesowym świecie żyli ludzie mniej rozwinięci, bo 
ich klasy i pojęcia mają ostro zaznaczone przedziały, wy- 
łączają się nawzajem i nie dają ze sobą pogodzić, na 
przykład męski — żeński, egoistyczny — nieegoistyczny, 
dorosły — dziecko, łagodny — okrutny, dobry — zły. 
W logice Arystotelesa A jest A, zaś wszystko inne jest 
nie-A i nigdy ta para się nie spotyka. Jednak osobom 
 
samoaktualizującym się znany jest fakt, że A i nie-A 
przenikają się nawzajem i stanowią jedno, że każda osoba 
jest równocześnie dobra i zła, męska i żeńska, dorosła 
i dziecko. Nie można umieścić całej osoby w jednym 
kontinuum, lecz jedynie jakiś wyabstrahowany aspekt 
danej osoby. Całości nie są porównywalne. 
Możemy nie zdawać sobie sprawy, kiedy my postę- 
pujemy pod wpływem potrzeby. Na pewno jednak uświa- 
damiamy sobie, kiedy my sami jesteśmy w ten sposób 
postrzegani, na przykład po prostu jako dawcy pieniędzy 
lub pożywienia, jako osoby zapewniające bezpieczeństwo, 
dające oparcie bądź jako anonimowi słudzy czy środki 
do jakiegoś celu. Nie lubimy, kiedy tak się dzieje. Chce- 
my, aby nas brano za nas samych, jako pełne i całościo- 
we jednostki. Nie lubimy, kiedy się nas bierze za uży- 
teczne obiekty lub narzędzia. Nie lubimy, by się nami 
„posługiwano". 
Ponieważ osoby samoaktualizujące się zwykle nie mu-' 
szą u nikogo szukać cech zaspokajających potrzeby ani 
widzieć w innej osobie narzędzia, przychodzi im o wiele 
łatwiej zająć wobec innych postawę nie oceniającą, nie 
osądzającą, nie interweniującą, nie potępiającą, bezinte- 
resowną, postawę „świadomości nie wybierającej" (85). 
To pozwala na o wiele jaśniejsze i bardziej wnikliwe 
postrzeganie i rozumienie prawdziwego stanu rzeczy. Sta- 
nowi to percepcję nieuwikłaną, niezaangażowaną i obiek- 
tywną, o jaką starają się chirurdzy i terapeuci i jaką 
samoaktualizujące się osoby osiągają bez żadnego wy- 
siłku. 
Zwłaszcza kiedy struktura obserwowanej osoby lub 
przedmiotu jest trudna, subtelna i nie oczywista, nader 
ważna jest ta różnica stylu percepcji. Szczególnie wtedy 
osoba postrzegająca musi mieć szacunek dla natury obiek- 
tu. Percepcja musi być w tym przypadku łagodna, deli- 
katna, nie narzucająca się, nie wymagająca, zdolna do 

background image

biernego dostosowania się do natury rzeczy, tak jak wo- 
da łagodnie wypełniająca szczeliny i pęknięcia. Nie 
wolno jej stać się percepcją motywowaną potrzebą, która 
kształtuje rzeczy w sposób krzykliwy, tyranizujący, 
wykorzystujący i celowy, na wzór rzeźnika rąbiącego na 
kawałki sztukę zabitego zwierzęcia. 
Najlepszą drogą do poznania wewnętrznej natury świa- 
ta jest być bardziej receptywnym niż aktywnym, w mo- 
AR 
 
żliwie największym stopniu zdeterminowanym przez we- 
wnętrzną organizację rzeczy postrzeganej, a w możliwie 
najmniejszym przez naturę postrzegającego. Ten rodzaj 
oderwanej, taoistycznej, biernej, nie ingerującej świado- 
mości wszystkich równocześnie istniejących aspektów 
konkretu, ma wiele wspólnego z niektórymi opisami do- 
świadczenia estetycznego i doświadczenia mistycznego. 
Napięcie jest takie samo. Czy widzimy rzeczywisty, kon- 
kretny świat, czy też swój własny system rubryk, mo- 
tywów, oczekiwań i abstrakcji, które sami przenieśliśmy 
na świat realny? Czyli, ujmując to bardzo lapidarnie,, 
widzimy czy też jesteśmy ślepi? 
MIŁOŚĆ POTRZEBUJĄCA I MIŁOŚĆ NIE 
POTRZEBUJĄCA 
Potrzeba miłości według zwykłego ujęcia na przykład 
przez Bowlby'ego (17), Spitza (159) i Levy'ego (91) jest 
potrzebą wynikającą z braku. Stanowi lukę, która musi 
być wypełniona, pustkę, do której ma wlać się miłość. 
Jeśli zachodzi brak tego uzdrawiającego czynnika, po- 
wstanie ostry stan patologiczny; jeśli jest on dostar- 
czony w odpowiednim czasie, w odpowiedniej ilości i we 
właściwej formie — uniknie się patologii. Przejściowe 
stany patologii i zdrowia następują po przejściowych sta- 
nach rozczarowania albo nasycenia. Jeżeli stan patolo- 
giczny nie jest zbyt ostry i jeżeli jest dość wcześnie 
wykryty, można go uleczyć terapią zastępczą. Można więc 
powiedzieć, że choroba ,,głodu miłości" w pewnych przy- 
padkach może być wyleczona przez uzupełnienie braku 
patologicznego. Głód miłości jest chorobą wynikającą z 
braku, podobnie jak głód soli lub awitaminoza. 
Osoba zdrowa, nie mająca tego braku, nie potrzebuje 
otrzymywać miłości oprócz jej stałej, małej, zabezpie- 
czającej dozy, a może nawet obyć się bez niej przez ja- 
kiś czas. Ale kiedy motywację stanowi jedynie zaspokoje- 

background image

nie braków, a więc pozbywanie się potrzeb, wtedy poja- 
wia się sprzeczność. Zaspokojenie potrzeby powinno spo- 
wodować jej zniknięcie, co by znaczyło, że ludzie, któ- 
rych łączy związek zaspokajający ich potrzebę miłości, 
to właśnie ludzie, którzy powinni być mniej skłonni 
do dozowania i doznawania miłości! Jednak badanie kli- 
niczne ludzi zdrowych, których potrzeba miłości została 
zaspokojona, wykazują, że chociaż mają mniejszą potrze- 
47 
 
ba otrzymywania miłości, są w większym stopniu 
zdolni do je j dawania. W tym ujęciu są to ludzie 
bardziej kochający. 
Już samo to odkrycie odsłania ograniczenia zwykłej 
teorii motywacji (skoncentrowanej na potrzebie wynika- 
jącej z braku) i wskazuje na konieczność „teorii meta- 
motywacji" (lub motywacji wzrostu bądź teorii samoak- 
tualizacji; 260, 261). 
Już uprzednio w formie wprowadzenia (97) opisałem 
kontrastującą ze sobą dynamikę miłości-B (miłości do 
Bytu innej osoby, miłości nie potrzebującej, miłości nie- 
egoistycznej) i miłości-D (miłości z braku, potrzebującej 
miłości, miłości egoistycznej). Pragnę obecnie się posłu- 
żyć tymi dwiema przeciwstawnymi grupami ludzi dla 
poparcia przykładami i zilustrowania pewnych uogólnień 
przedstawionych wyżej. 
1.  Miłość-B  jest  chętnie  przyjmowana  przez  świado- 
mość i sprawia wielką radość. Nie będąc zachłanna i ra- 
czej podziwiająca niż potrzebująca, nie sprawia żadnego 
kłopotu i niemal zawsze daje przyjemność. 
2.  Nigdy nie może być zaspokojona i można  się  nią 
cieszyć do końca. Zwykle raczej rośnie niż zanika. Daje 
radość wewnętrzną. Jest częściej celem niż środkiem. 
3.  Doświadczenie miłości-B opisuje się też jako jedno- 
znaczne z doświadczeniem estetycznym lub mistycznym 
i mające te same skutki. (Zob. rozdz. 6 i 7 o „doświad- 
czeniach szczytowych". Zob. też 104.) 
4.  Terapeutyczne i psychologiczne skutki doświadcze- 
nia miłości-B są bardzo głębokie i rozległe. Podobne są 
charakterologiczne   skutki   stosunkowo   czystej   miłości 
zdrowej matki do swego dziecka lub doskonałej miłości 
Boga opisanej przez niektórych mistyków. 
5.  Miłość-B   jest,   bez  cienia   wątpliwości,   bogatszym, 
„wyższym"  cenniejszym  doświadczeniem  subiektywnym 

background image

niż    miłość-D    (której    wszyscy   kochający   miłością-B 
uprzednio  również doświadczyli).  Ta  wyższość   jest  też 
sygnalizowana   przez   inne,    starsze   i   bardziej    prze- 
ciętne badane przeze mnie osoby, z których wiele do- 
 
świadczą obu rodzajów miłości jednocześnie w różnych 
proporcjach. 
6.  Miłość-D   może   być zaspokojona. Pojęcie „zaspo- 
kojenia" daje się z trudem zastosować do miłości-podzi- 
wu dla innej osoby z tej racji, że zasługuje na podziw 
i na miłość. 
7.  W miłości-B dawka niepokoju i wrogości jest mini- 
malna. Dla wszystkich praktycznych ludzkich celów moż- 
na nawet uważać je za nieobecne.   Może   tam oczywiś- 
cie istnieć niepokój o drugą osobę. W miłości-D należy 
zawsze oczekiwać pewnej dozy niepokoju i wrogości. 
8.  Osoby kochające się miłością-B są bardziej od siebie 
niezależne, bardziej samodzielne, mniej zazdrosne czy za- 
grożone, mniej potrzebujące, bardziej indywidualne, bar- 
dziej  bezinteresowne,  lecz  zarazem  bardziej   skore,  by 
pomóc drugiej stronie w samoaktualizacji, bardziej dum- 
ne   z   tryumfów   drugiej   osoby,   bardziej   altruistyczne, 
szlachetne i oddane. 
9.  Miłość-B umożliwia najbardziej  prawdziwą i wni- 
kliwą   percepcję   drugiej   osoby.   Jak   już   podkreślałem 
gdzie indziej, jest ona reakcją zarazem poznawczą,  jak 
i emocjonalno-wolitywną. Jest to tak wyraźne i tak czę- 
sto uwierzytelniane przez późniejsze  doświadczenia  in- 
nych osób, że będąc daleki od przyjęcia banału, iż miłość 
zaślepia, jestem coraz bardziej skłonny przyjąć za słusz- 
ne  jego   przeciwieństwo,   a  mianowicie,  że  ten, 
kto nie kocha, jest ślepy. 
10.  Na zakończenie mogę powiedzieć,  że miłość-B w 
głębokim,  lecz  sprawdzalnym  sensie,  stwarza  partnera. 
Umożliwia mu poznanie samego siebie, samoakceptację, 
daje poczucie tego, że zasługuje na miłość — a wszystko 
razem umożliwia mu wzrost. Pozostaje pytanie, czy bez 
niej jest możliwy pełny rozwój jednostki ludzkiej. 
. 4. OBRONA I WZROST 
W rozdziale tym usiłuję nieco bardziej  systematycznie 
ująć teorię wzrostu. Skoro już przyjęliśmy pojęcie wzro- 
49 
 
stu, powstaje wiele kwestii szczegółowych. Jak zachodzi 

background image

wzrost? Dlaczego dzieci rosną albo nie? Skąd wiedzą, 
w jakim kierunku wzrastać? Jak schodzą na drogę pato- 
logii? 
Mimo wszystko, pojęcia samoaktualizacji, wzrostu i jaź- 
ni to wszystko abstrakcje wysokiego rzędu. Trzeba nam 
się zbliżyć do faktycznych procesów, do suchych danych, 
do konkretnych, życiowych wydarzeń. 
To są cele odległe. Zdrowo wzrastające niemowlęta i 
dzieci nie żyją dla celów odległych ani dla dalekiej przy- 
szłości; zbyt ich zajmuje zabawa i spontaniczne przeży- 
wanie obecnej chwili. One żyją, a nie przygoto- 
wują się do życia. Jak one potrafią po prostu być, 
spontanicznie, nie starając się wzrastać, chcąc tylko 
cieszyć się obecną aktywnością, a mimo to posuwając 
się do przodu krok za krokiem? To znaczy jak potrafią 
w ten sposób rosnąć zdrowo? Odkrywać swą właściwą 
jaźń? Jak można pogodzić fakty Bytu z faktami Stawa- 
nia się? W klasycznym przypadku wzrost nie jest wy- 
tyczonym na przyszłość celem ani nie jest samoaktuali- 
zacją, ani odkryciem własnej Jaźni. U dziecka to nie jest 
specjalne zamierzenie, tak się po prostu dzieje. Dziecko 
nie tyle szuka, ile znajduje. Prawa motywacji braku 
i prawa celowego wysiłku nie mają zastosowania, jeśli 
chodzi o wzrost, spontaniczność, twórczość. 
Niebezpieczeństwo czystej psychologii Istnienia * polega 
na jej tendencji do statyczności, niebrania pod uwagę ru- 
chu, kierunku i wzrostu. Jesteśmy skłonni do opisywania 
stanów Bytu i samoaktualizacji, jakby to były stany 
doskonałości nirwany. Gdy się ją raz osiągnie, już się 
ją ma, i wtedy się zdaje, że wszystko, co dalej można 
robić, to trwać w stanie pełnego zadowolenia z dosko- 
nałości. 
Odpowiedź, którą uważam za zadowalającą, jest pro- 
sta, mianowicie że wzrost zachodzi wtedy, kiedy następ- 
* Being-psychology, psychology of Being — tłumaczone jest 
zgodnie z terminologią aktualnie używaną w polskiej 
literaturze 
psychologicznej jako „psychologia istnienia", chociaż jak 
wynika 
z dalszych ustaleń Autora słowo „Being" wydaje się 
oznaczać 
pewien określony zespół wartości czy stan przekraczający 
zakres 

background image

takich określeń jak istnienie, bycie, egzystencja itp. i bliższe 
jest 
filozoficznemu pojęciu „bytu" jako doskonałości, pełni 
(przyp. 
red.).                                                                           .---- 
50 
 
nemu krokowi naprzód towarzyszy subiektywne uczucie 
większej przyjemności, większej radości, większego we- 
wnętrznego zadowolenia niż poprzednie zaspokojenie, z 
którym już się oswoiliśmy i które nas nawet znudziło; 
rn^ślę, że jedynym w ogóle kryterium poznania, co jest 
dla nas dobre, będzie subiektywne odczucie, że coś jest 
lepsze od każdej innej możliwości. Nowe doświadczenie 
weryfikuje się raczej samo niż za pośrednictwem ja- 
kiegokolwiek kryterium zewnętrznego. Jest ono samo- 
uzasadniające i samoweryfikujące się. 
Czynimy coś nie dlatego, że jest dla nas dobre lub 
że aprobują to psycholodzy albo że ktoś inny nam to 
doradza, albo że to nam przedłuży życie, albo że jest 
dobre dla rodzaju ludzkiego, albo że przyniesie zewnętrz- 
ne nagrody, albo że jest logiczne. Robimy to z takiej 
samej racji, z jakiej wybieramy ten, a nie inny deser. 
Już pisałem o tym jako o podstawowym mechanizmie 
zakochania się lub wyboru przyjaciela, to znaczy cało- 
wanie jednej osoby sprawia większą przyjemność niż ca- 
łowanie innej, zaś przyjaźń z a daje więcej osobistej są- 
tysfakcji niż przyjaźń z b. 
W ten  sposób poznajemy,   w  czym  jesteśmy  dobrzy, 
co rzeczywiście lubimy lub czego  nie  lubimy,  jakie  są 
, nasze gusty, osądy i zdolności. Jednym słowem tą drogą 
odkrywamy własne Ja i odpowiadamy na zasadnicze py- 
tania: kim jestem, jaki jestem. 
Postępowanie i wybory określane są całkiem samo- 
rzutnie, od wewnątrz. Zdrowe niemowlę czy dziecko, po 
prostu Istnienie jako część swego Istnienia, jest swo- 
bodnie i spontanicznie dociekliwe, poszukujące, ciekawe 
i zainteresowane. Nawet jeżeli nie stawia sobie żadnego 
celu, nie wysila się, jest ekspresywne i spontaniczne, nie 
motywowane żadnym brakiem zwykłego rodzaju, nawet 
wtćdy dąży do wypróbowywania swych sił, do sięgania 
dalej, do bycia zaabsorbowanym, zainteresowanym, do za- 
bawy, do ciekawości i do manipulowania światem. Ba- 
danie, manipulowanie, doświadczanie, in- 

background image

teresowanie się, wybieranie, cieszenie się i radowa- 
nie, wszystko to można uważać za atrybuty czystego 
Istnienia, które jednak mogą prowadzić do Stawania się, 
chociaż w sposób przypadkowy, niezamierzony, niezapla- 
nowany i nieprzewidziany. Spontaniczne i twórcze do- 
51 
 
świadczenie  może  zachodzić  i  zachodzi  nieoczekiwanie, 
bez planów, przewidywań, zamierzenia czy celu.1 
Dopiero gdy dziecko się nasyci i ogarnia je znudzenie, 
gotowe jest skierować się do innych, być może  „wyż- 
szych" przyjemności. 
Powstają wtedy nieuniknione pytania. Co je hamuje? 
Co zapobiega wzrostowi? Na czym polega konflikt? Co 
stanowi alternatywę wzrostu? Dlaczego ten rozwój jest 
dla niektórych tak trudny i mozolny? Musimy tu sobie 
dokładnie uświadomić fiksacyjną i regresywną moc nie- 
zaspokojonych potrzeb wypływających z braku, przycią- 
^ gającą siłę bezpieczeństwa i pewności, funkcję obrony 
i ochrony przed cierpieniem, strachem, utratą i zagroże- 
niem oraz potrzebę odwagi do wzrastania. 
Każda jednostka ludzka ma w sobie oba zespoły 
^ czynników. Jeden zespół lgnie do bezpieczeństwa i po- 
stawy defensywnej powodowanej strachem, ma tendencję 
do cofania się i trzymania kurczowo przeszłości, boi 
się odejścia od prymitywnej łączności z łonem i z pier- 
sią matki, boi się ryzyka, boi się stracić to, co już 
ma, boi się niezależności, wolności i odrębności. Dru- 
gi zespół czynników popycha jednostkę do przodu, ku 
pełni Jaźni i jej niepowtarzalności, ku pełnemu funkcjo- 
nowaniu jej wszystkich uzdolnień, ku zaufaniu do świata 
zewnętrznego wraz z jednoczesną akceptacją swego naj- 
głębszego, rzeczywistego, nieświadomego Ja. 
1 Wszystko to można ująć w schemat zupełnie prosty, 
a zarazem wiele mówiący zarówno w sensie heurystycz- 
nym, jak teoretycznym. Ten podstawowy dylemat czy 
konflikt między czynnikami obronnymi a dążeniami do 
wzrostu uważam za egzystencjalny, zakorzeniony w naj- 
głębszej naturze istoty ludzkiej teraz i zawsze w przy- 
szłości. Jeśli przedstawimy to na takim wykresie 
Bezpieczeństwo <-----------   Osoba    -----------> Wzrost 
1 „Ale — paradoksalnie — doświadczenie artystyczne nie 
może 
być skutecznie użyte do tego bądź jakiegokolwiek innego 

background image

celu. Musi to być czynność pozbawiona celu w naszym 
rozumie- 
niu »celu«. To może być jedynie doświadczenie w byciu — 
byciu ludzkim organizmem wykonującym to, co musi 
wykony- 
wać, co jest jego przywilejem — doświadczanie ży^cia 
głęboko 
i w pełni, zużywanie energii i stwarzanie piąkna •we 
własnym 
stylu — zaś wzmożona wrażliwość, integralność, 
skuteczność i do- 
bre samopoczucie są produktem ubocznym" (179, s. 213). 
 
to będziemy mogli łatwo sklasyfikować rozmaite mecha- 
nizmy wzrastania w prosty sposób jako: 
a.   potęgowanie   się  wektorów  wzrostu,   na   przykład 
wzrost staje się bardziej  atrakcyjny i przyjemny, 
b.   zmniejszanie się obawy wzrastania, 
c.   osłabienie wektorów bezpieczeństwa, to  jest obni- 
żenie ich atrakcyjności, 
d.   zwiększanie się obawy przed stanem bezpieczeństwa, 
obronności, patologią i regresem. 
Można teraz dodać do naszego podstawowego schematu 
powyższe cztery zespoły wartości: 
Spotęgowanie niebezpieczeństwa           Spotęgowanie 
atrakcyjności 
Bezpieczeństwo^.-----------   Osoba   -----------> Wzrastanie 
Zmniejszenie atrakcyjności 
Zmniejszenie niebezpieczeństwa 
Możemy więc uważać, że proces zdrowego wzrostu jest 
nigdy nie kończącym się ciągiem sytuacji wolnego wy- 
boru, wobec których jednostka staje w każdym momen- 
cie przez całe swoje życie, kiedy musi wybierać między 
przyjemnościami bezpieczeństwa a wzrastaniem, zależ- 
nością a niezależnością, regresem a postępem, niedojrza- 
łością a dojrzałością. Bezpieczeństwo zawiera zarówno 
niepokoje, jak radości, wzrost zawiera zarówno niepoko- 
je, jak radości. Posuwamy się do przodu, kiedy radość 
wzrostu i niepokoje bezpieczeństwa są większe niż nie- 
pokoje wzrostu i radości bezpieczeństwa. 
Jak dotąd, wszystko to brzmi jak truizm. Jednak nie 
dla psychologów, którzy przede wszystkim starają się 
być obiektywni, ogólni, behawiorystyczni. Trzeba było 
przeprowadzić wiele eksperymentów nad zwierzętami i 

background image

następnie uzasadnić je teoretycznie, aby przekonać oso- 
by zajmujące się motywacją u zwierząt, iż muszą się od- 
woływać do tego, co Young (185) nazwał czynnikiem 
hedonistycznym, obok redukcji potrzeby, żeby wytłuma- 
czyć dotychczasowe wyniki eksperymentów dotyczących 
wolnego wyboru. Na przykład sacharyna nie jest bynaj- 
mniej środkiem redukującym potrzeby, a mimo to białe 
szczury wybiorą ją zamiast czystej wody. Jej (bezuży- 
teczny) smak musi tu mieć jakieś znaczenie. 
Ponadto zauważmy, że subiektywna radość z doświad- 
czenia jest czymś, co możemy pr^vt)isać każdemu 
53 
 
:           *' 
organizmowi, na przykład występuje zarówno u niemo- 
wlęcia, jak u osoby dorosłej, u zwierzęcia, jak i u czło- 
wieka. 
Możliwość, jaka się tu otwiera przed teoretykiem, jest 
bardzo nęcąca. Może te wszystkie zawiłe koncepcje Jaźni, 
Wzrostu, Samorealizacji i Zdrowia Psychicznego, na- 
leżą do tego samego systemu wyjaśnienia z eksperymen- 
tami dotyczącymi apetytu u zwierząt, obserwacjami wol- 
nego wyboru przy karmieniu niemowląt i wyboru zajęć 
oraz z licznymi badaniami nad homeostazą (27). 
Oczywiście takie określenie „wzrostu-przez-radość" 
prowadzi do koniecznego postulatu, że to, co smakuje, 
jest również w sensie wzrostu „lepsze" dla nas. Opiera- 
my się na wierze, iż jeśli wolny wybór jest rzeczy- 
wiście wolny i jeśli wybierający nie jest ani zbyt 
chory, ani zbyt przestraszony, by dokonać wyboru, to 
częściej dokonuje mądrego wyboru w kierunku zdrowia 
i wzrostu. 
Postulat ten jest już poparty wielu doświadczeniami, 
ale głównie na zwierzętach, trzeba więc przeprowadzić 
więcej szczegółowych badań dotyczących wolnego wybo- 
ru u ludzi. Musimy znacznie więcej wiedzieć o przyczy- 
nach konstytucjonalnych i psychodynamicznych złego 
i bezsensownego wyboru. 
Jest jeszcze inny powód, dla którego mojej systema- 
tycznej naturze odpowiada ta koncepcja wzrostu-przez- 
-radość. Można ją bowiem ściśle powiązać z teorią dyna- 
miczną, ze wszystkimi teoriami dynamicznymi 
Freuda, Adlera, Junga, Schachtela, Horney, Frcmma, 
Burrowa, Reicha i Ranka jak również z teoriami Ko- 

background image

gersa, Buhlera, Combsa, Angyala, Allporta, Goldsteina, 
Murraya, Moustakasa, Perlsa, Bugentala, Assagioli, Fran- 
kla, Jourarda, Maya, White'a i wielu, wielu innych. 
Mam zastrzeżenia do klasycznych freudystów za skłon- 
ność (w krańcowych przypadkach) do patologizowania 
wszystkiego i za niedostrzeganie w wystarczająco jasny 
sposób ludzkich możliwości ukierunkowanych na zdro- 
wie, i za patrzenie na wszystko przez ciemne okulary. 
Jednak i szkoła wzrostu (w jej krańcowym przypadku) 
również ma słabe punkty, bowiem jej zwolennicy są 
skłonni patrzeć przez zbyt różowe okulary i zazwyczaj 
prześlizgują się przez problemy patologii, słabości, nie- 
powodzenia wzrostu. Klasyczny freudyzm jest jak 
54 
 
teologia wyłącznie zła i grzechu, zaś szkoła wzrostu — 
jak teologia, w której nie ma w ogóle miejsca na zło, 
i dlatego jest równie niewłaściwa i nierealistyczna. 
Trzeba jeszcze osobno nadmienić o dodatkowym związ- 
ku między bezpieczeństwem a wzrostem. Jak wiadomo 
wzrost zwykle postępuje małymi krokami, przy czym 
każdy krok do przodu staje się możliwy dzięki poczuciu 
bezpieczeństwa; jest to niejako wypuszczanie się w nie- 
znane z bezpiecznego rodzimego portu, odważenie się na 
coś, gdy można się jeszcze wycofać. Możemy się tu po- 
służyć przykładem małego dziecka, które odrywa się od 
kolan matki i zaczyna poruszać się w nieznanym oto- 
czeniu. Jest charakterystyczne, że najpierw trzymając 
.się matki bada pokój oczami. Potem odważa się na mały 
wypad upewniając się stale czy może liczyć na bezpiecz- 
ną przystań u matki. Te wypady ogarniają coraz większy 
teren. Tym sposobem dziecko może badać groźny i nie- 
znany świat. Gdyby matka nagle znikła, wpadłoby w pa- 
nikę, przestałoby się interesować badaniem świata, chcia- 
łoby jedynie powrotu bezpieczeństwa, a nawet mogłoby 
stracić swe umiejętności, na przykład zamiast się odwa- 
żyć chodzić mogłoby pełzać. 
Sądzę, że śmiało można uogólnić ten przykład. Zapew- 
nione bezpieczeństwo pozwala na ujawnianie się i dosko- 
nalenie wyższych potrzeb i impulsów. Narażenie na 
szwank bezpieczeństwa oznacza regres do bardziej pier- 
wotnej postawy. Innymi słowy, jeśli mamy dokonać wy- 
boru między wyrzeczeniem się albo bezpieczeństwa, albo 
wzrostu, zwykle zwycięża bezpieczeństwo. Potrzeba bez- 

background image

pieczeństwa przeważa nad potrzebą wzrostu. To oznacza 
rozszerzenie formuły podstawowej. Ogólnie biorąc tylko 
dziecko, które się czuje bezpiecznie, odważa się na zdro- 
wy wzrost. Muszą być zaspokojone jego potrzeby bez- 
pieczeństwa. Nie może być popychane do przodu, 
gdyż nie zaspokojone potrzeby bezpieczeństwa pozostaną 
w nim ukryte na zawsze, wciąż wołając o zaspokoje- 
nie. Im bardziej są zaspokojone potrzeby bezpieczeństwa, 
tym mniejszą mają wartość dla dziecka, tym mniej będą 
je przywoływać i zmniejszać jego odwagę. 
Dobrze, lecz jak poznamy, że dziecko czuje się już do- 
statecznie bezpieczne, aby się odważyć na nowy krok 
do przodu? Zasadniczo jedyną możliwością, by to stwier- 
dzić, jest jego wybór, innymi słowy, tylko ono mo- 
55 
 
że naprawdę uchwycić właściwy moment, kiedy siły wzy- 
wające do przodu przeważają nad siłami ciągnącymi do 
tyłu, a odwaga przewyższa obawę. 
Ostatecznie każda osoba, nawet dziecko, musi sama 
wybierać. Nikt zbyt często nie powinien za nią wybierać, 
bo już to samo ją osłabia, podrywa jej zaufanie do siebie 
i zakłóca jej zdolność do odczuwania własnej, we- 
wnętrznej przyjemności z tego doświadczenia, swych 
własnych impulsów, sądów i uczuć oraz do odróżnia- 
nia ich od wewnętrznych ocen innych osób.2 
2 „Z chwilą, kiedy paczuszka znajdzie się w rękach dziecka, 
czuje ono, że może z nią robić, co zechce. Otwiera ją, 
zastanawia 
się, co to jest, poznaje dany przedmiot, wyraża radość lub 
roz- 
czarowanie, zwraca uwagę na układ zawartości, znajduje opis 
i wskazówki, wyczuwa dotykiem chłód stali, bada różnicę 
cięża- 
ru różnych części, ich liczbą i tak dalej. Robi to wszystko 
jeszcze 
przed próbą posłużenia się tym zestawem. Potem przychodzi 
wielka radość wykonania czegoś z tego zestawu, a może to 
po- 
legać po prostu na dopasowaniu jednej pojedynczej części do 
dru- 
giej. Tylko wtedy nabiera ono poczucia, że czegoś dokonało, 
że 

background image

w ogóle może coś zrobić i że nie jest bezradne wobec tego 
okre- 
ślonego przedmiotu. Bez względu na to, jaki będzie ciąg 
dalszy, 
czy jego zainteresowanie doprowadzi do pełnego 
wykorzystania 
zestawu, a tym samym da mu poczucie możliwości dalszych 
coraz 
większych dokonań, czy też odłoży go na bok, znaczenie ma 
jego 
początkowy kontakt z kompletem montażowym. 
Wyniki aktywnego doświadczenia można w przybliżeniu 
ująć 
następująco. Zachodzi fizyczne, emocjonalne i umysłowe 
zaanga- 
żowanie własnej osoby; rozpoznanie i dalsze badanie 
własnych 
możliwości; zapoczątkowanie aktywności czy twórczości; 
odkry- 
cie własnego tempa i rytmu i podjęcie zadania adekwatnego 
do 
własnych możliwości w danym okresie, co może zapobiec 
podję- 
ciu się zbyt trudnego zadania; nabywanie wprawy, którą 
można 
zastosować w innych przedsięwzięciach; i sposobność, żeby 
za 
każdym razem, kiedy bierze się w czymś choćby 
najmniejszy, 
lecz aktywny udział, coraz lepiej poznawać swoje własne 
zainte- 
resowania. 
Powyżej opisaną sytuację można przeciwstawić innej, kiedy 
osoba przynosząca do domu zabawkę montażową mówi 
dziecku: 
»Oto zestaw do budowania, zaraz ci ten karton otworzę«. 
Rozpa- 
kowuje go, a potem pokazuje wszystkie przedmioty w nim 
się 
znajdujące, a więc książeczkę z objaśnieniami oraz różne 
części 
itd. i — jako szczyt wszystkiego — zabiera się sama do 
budowa- 

background image

nia jednego z bardziej skomplikowanych modeli, 
powiedzmy, pod- 
nośnika. Dziecko może nawet bardzo się interesować tym 
wszyst- 
kim, co mu się pokazuje i co się robi, lecz skoncentrujmy się 
na jednym aspekcie tego, co faktycznie zaszło. Dziecko nie 
ma 
sposobności, aby ustosunkować się do zabawki ani fizycznie, 
ani 
umysłowo czy uczuciowo, nie ma okazji zmierzyć się z 
czymś, 
co jest dla niego nowe, odkryć, do czego jest zdolne, lub zdo- 
 
Jeśli tak się to przedstawia, jeśli samo dziecko musi 
ostatecznie dokonywać wyboru, który decyduje o jego 
rozwoju, i skoro tylko jemu może być znane jego su- 
biektywne doświadczenie radości, to jak pogodzić tę pod- 
stawową konieczność zaufania do wewnętrznej natury 
jednostki z koniecznością pomocy ze strony otoczenia? 
Dziecko bowiem potrzebuje pomocy. Bez pomocy jego 
odwaga będzie sparaliżowana strachem. Jak można więc 
mu pomóc w jego wzrastaniu? I równie ważne, czym 
możemy narazić na niebezpieczeństwo jego wzrost,? 
Przeciwieństwem subiektywnego doznania radości 
(wiara w siebie), jeśli chodzi o dziecko, jest opinia innych 
osób (miłość, uznanie, aprobata, podziw, otrzymana na- 
groda, wiara raczej w innych niż w siebie). Skoro inni 
ludzie są tak ważni i istotni dla bezradnego niemowlęcia 
i dziecka, obawa ich utraty (jako zapewniających bezpie- 
czeństwo, pożywienie, miłość, uznanie itd.) jest pierwot- 
nym i przerażającym niebezpieczeństwem. Toteż dziecko 
w obliczu trudnego wyboru między swymi własnymi 
doświadczeniami radości a doświadczeniem aprobaty ze 
strony innych musi na ogół wybrać aprobatę ze strony 
innych, a w konsekwencji tłumić swą radość lub pozwo- 
lić jej zgasnąć albo nie zwracać na nią uwagi lub pa- 
nować nad nią siłą woli. Przeważnie łącznie z tym roz- 
winie się dezaprobata doświadczenia radości bądź wstyd 
lub zakłopotanie i skrytość wobec niego, co w końcu 
doprowadzi aż do niezdolności jego odczuwania.3 
być dalsze ukierunkowanie swych zainteresowań. Budowanie 
dla 
niego podnośnika przez kogoś mogło też wnieść inny 
czynnik. 

background image

Mogło pozostawić w dziecku ukryte przypuszczenie, że ono 
też 
powinno potrafić to zrobić, chociaż nie miało sposobności 
przy- 
gotowania się do tak skomplikowanego zadania. Celem staje 
się 
przedmiot a nie doświadczenie związane z procesem 
dochodze- 
nia do celu. Poza tym wszystko, co ewentualnie później samo 
z tego kompletu zestawu zbuduje, będzie wyglądało małe i 
nę- 
dzne w porównaniu z tym, co ktoś dla niego zrobił. Dziecko 
w niczym nie powiększyło swego zasobu doświadczeń 
poznaw- 
czych, jak trzeba będzie sobie radzić z czymś nowym 
następnym 
razem. Innymi słowy, nie wzrosło od wewnątrz, tylko coś mu 
narzucono z zewnątrz... Każdy odruch czynnego 
eksperymento- 
wania daje dziecku sposobność, by się dowiedzieć, co ono 
lubi, 
a czego nie lubi, i coraz lepiej poznać, jakim chce siebie 
widzieć 
w przyszłości. Stanowi to istotną cząstkę jego rozwoju do 
stanu 
dojrzałości i samokierowania" (186, s. 179). 
8 „Czy można stracić swą jaźń? Ta zdrada nie do pomyślenia, 
o której nawet nie wiemy, zaczyna się od utajonej śmierci 
psy- 
 
Czyli podstawowy wybór na rozwidleniu drogi życia za- 
chodzi między jaźnią innych a moją własną. Jeśli jedyną 
drogą do zachowania własnej jaźni jest utrata innych 
osób, to normalne dziecko poświęci własne ja. Jest to 
prawda z wyżej wspomnianej już racji, że bezpieczeń- 
stwo jest najbardziej podstawową i przemożną potrzebą 
•chicznej w okresie dzieciństwa, jeśli wtedy nie jesteśmy 
kocha- 
ni i jesteśmy odcięci od naszych spontanicznych pragnień. 
(Po- 
myślmy tylko: co pozostaje?) Chwileczkę, lecz to nie tylko 
zwy- 
kły mord dokonany na naszej psyche. To można by jeszcze 
po- 

background image

minąć, bo mała istota, która padła jego ofiarą, może nawet z 
te- 
go »wyrosnąć« — ale jest to prawdziwy podwójny mord, w 
któ- 
rym samo dziecko stopniowo i nieświadomie uczestniczy. 
Nie 
zostało zaakceptowane dla niego samego, takie jakie jest. 
3>Ach, oni je »kochają«, ale chcą albo zmuszają, albo 
oczekują, 
.że będzie inne! Dlatego musi być nieakceptowane.* 
Dziecko samo uczy się w to wierzyć, aż wreszcie nawet 
przyjmu- 
je za coś naturalnego. Dało za wygraną. Teraz już wszystko 
jed- 
no, czy będzie posłuszne, czy lgnie bądź buntuje się lub 
odsuwa, 
ważne jest tylko jego zachowanie i działanie. Jego siła 
ciężkości 
jest w »nich«, nie w nim samym — i nawet gdyby to 
zauważyło, 
przyjęłoby za coś naturalnego. I cała rzecz z pozoru wygląda 
zu- 
pełnie normalnie, wszystko bowiem odbywa się 
niewidocznie, 
automatycznie i anonimowo! 
To jest zupełny paradoks. Wszystko wygląda normalnie; nie 
zamierzono żadnej zbroni, nie ma trupa, nie ma winy. Widzi- 
•my tylko, jak zwykle, że słońce wschodzi i zachodzi. Ale co 
się stało. Dziecko zostało odrzucone nie tylko przez »nich«, 
lecz 
i przez samego siebie. (Jest faktycznie bez swego ja.) Co 
utra- 
ciło? Właśnie tę jedyną prawdziwą i istotną cząstkę siebie: 
poczucie swego własnego »tak«, stanowiącego o jego istotnej 
.zdolności wzrastania, podstawę swojego bytu. Ale cóż, ono 
nie 
•umarło! »Życie« idzie naprzód, i ono także musi żyć. Od 
mo- 
mentu, kiedy daje za wygraną, i zależnie od stopnia tej rezy- 
gnacji, przystępuje całkiem nieświadomie do stworzenia i 
utrzy- 
mania jakiejś pseudo-jaźni. Ale to tylko oportunizm — 
»jaźń« 
bez pragnień. Ono będzie kochane (lub wywoła strach), gdzie 

background image

jest pogardzane, będzie silne tam, gdzie jest słabe, będzie wy- 
konywało czynności (będące już tylko karykaturami!) nie dla 
zabawy i radości, lecz dla przetrwania; nie ze zwykłej chęci 
ruchu, lecz z nakazu. Ta konieczność to nie jest życie — nie 
jego życie — to mechanizm obrony przed śmiercią. A 
zarazem 
machina śmierci. Od tej chwili będzie rozrywane na części 
przez 
przymusowe (nieświadome) potrzeby lub miażdżone (nie- 
świadomymi) konfliktami do stanu paraliżu, każda czynność 
i każda chwila będzie przekreślała jego byt, jego 
integralność; 
i przez cały ten czas występuje ono w przebraniu normalnej 
istoty, od której oczekuje się normalnego zachowania! 
Jednym słowem zrozumiałem, że stajemy się neurotykami 
szukając lub broniąc naszej pseudo-jaźni, systemu jaźni; i że 
jesteśmy neurotykami z powodu braku własnego ja" (7, s. 3). 
 
u dzieci, daleko bardziej zasadniczą i konieczną niż nie- 
zależność i samoaktualizacja. Jeśli dorośli wymuszą na 
dziecku ten wybór, wybór między utratą jednej (niższej 
i silniejszej) podstawowej konieczności albo drugiej (wyż- 
szej i słabszej) podstawowej konieczności, to dziecko mu- 
si wybrać bezpieczeństwo nawet kosztem wyrzeczenia się 
własnej jaźni i wzrostu. 
(Zasadniczo nie ma potrzeby zmuszania dziecka do 
takiego wyboru. Ludzie po prostu często to robią — 
powodowani własną chorobą i ignorancją. Wiemy, że nie 
jest konieczne, bowiem mamy aż nadto przykładów dzie- 
ci, którym ofiarowuje się te wszystkie dobra jednocześ- 
nie, które mogą mieć bezpieczeństwo, miłość i także uzna- 
nie, nie pozbywając się niczego.) 
W tym zakresie może nas wiele nauczyć sytuacja te- 
rapii. Sytuacja edukacji twórczej, twórcza edukacja sztu- 
ki, a także, jak mniemam, twórcza edukacja tańca. Tu- 
taj, gdzie sytuacja układa się różnie jako przyzwalająca, 
podziwiająca, chwaląca, akceptująca, bezpieczna, nagra- 
dzająca, zachęcająca, podtrzymująca, nie zagrażająca, nie 
wartościująca, nie porównująca, to znaczy tam, gdzie 
jednostka może się czuć całkowicie bezpieczna i nie za- 
grożona, staje się dla niej możliwe wydobycie i wyraże- 
nie różnego rodzaju niższych przyjemności, takich jak 
wrogość czy neurotyczna zależność. Kiedy zostaną one 
dostatecznie oczyszczone, osoba skłania się spontanicznie 

background image

do innych radości, które otoczenie uważa za „wyższe" 
lub powodujące wzrost, na przykład miłość lub twórczość, 
i które ona sama będzie wolała od poprzednich przyjem- 
ności, gdy już doświadczy jednych i drugich. (Często nie 
stanowi dużej różnicy, jakiego rodzaju określoną teorię 
wyznaje terapeuta, nauczyciel, pomocnik itd. Naprawdę 
dobry terapeuta, chociaż może wyznawać pesymistyczną 
teorię Freuda, działa tak, jakby wzrost był możliwy. 
Naprawdę doJDry nauczyciel, który werbalnie akceptuje 
całkowicie różowy i optymistyczny obraz natury ludz- 
kiej, nauczając będzie zakładał pełne zrozumienie 
i uwzględnienie sił regresywnych i obronnych. Jest rów- 
nież możliwe wyznawanie cudownie realistycznej i ob- 
szernej filozofii i zadawanie jej kłamu w praktyce, w 
terapii lub nauczaniu i wychowywaniu rodzicielskim. 
Uczyć może tylko ten, kto szanuje lęk i obronę; tylko 
ten, <kśo ma szacunek dla zdrowia, może być terapeutą.) 
 
W tej sytuacji paradoksem staje się fakt, że nawet 
„zły" wybór jest realnie „dobry dla" neurotyka doko- 
nującego wyboru albo przynajmniej zrozumiały, a nawet 
konieczny ze względu na jego dynamizm. Wiemy, że li- 
kwidowanie funkcjonalnego symptomu neurotycznego na 
siłę albo przez zbyt bezpośrednią konfrontację czy inter- 
pretację, albo przez sytuację stresową, która niszczy 
obronne mechanizmy osoby przed zbyt bolesną intuicją, 
może ją całkowicie zdruzgotać. To stawia nas wobec 
zagadnienia tempa wzrostu. Również tutaj dobrzy ro- 
dzice lub terapeuta czy nauczyciel postępuje, jak 
gdyby rozumiał, że łagodność, delikatność, szacunek dla 
lęku, zdawanie sobie sprawy z naturalnego charakteru 
sił obronnych i regresywnych są konieczne, aby wzrost 
nie wyglądał jak przytłaczająca groźba, ale jak radosna 
perspektywa. Zakłada, że rozumie, iż wzrost może wy- 
łonić się tylko z bezpieczeństwa. Wyczuwa, że jeśli 
mechanizmy obronne danej osoby są bardzo sztywne, to 
istnieją ku temu słuszne powody, i że on chce być cier- 
pliwy i wyrozumiały, nawet jeśli zna drogę, którą dziec- 
ko „powinno" pójść. 
Z dynamicznego punktu widzenia w końcu wszyst- 
kie wybory są w istocie rzeczy mądre, jeśli uznajemy 
dwa rodzaje mądrości, to znaczy mądrość obronną i mą- 
drość wzrostu (zob. rozdz. 12 — o trzecim rodzaju „mą- 
drości", mianowicie o zdrowym regresie). Obrona może 

background image

być równie mądra, jak śmiała, a zależy to od konkretnej 
osoby, jej określonego statusu i od określonej sytuacji, 
w jakiej musi dokonać wyboru. Wybór bezpieczeństwa 
jest mądry, jeśli przez to unika się cierpień przekracza- 
jących siły osoby w danym momencie. Jeśli pragniemy 
jej dopomóc we wzroście (wiemy bowiem, że konse- 
kwentnie podejmowane wybory bezpieczeństwa doprowa- 
dzą ją w końcu do katastrofy i pozbawią możliwości, w 
jakich mogłaby znaleźć przyjemność, gdyby tylko mogła 
ich zakosztować), to wszystko, co możemy dla niej uczy- 
nić, sprowadza się do okazania jej pomocy, jeśli o nią 
poprosi powodowana cierpieniem, albo też do równo- 
czesnego zapewnienia jej poczucia bezpieczeństwa i za- 
chęcenia do pójścia naprzód, żeby wypróbowała 
nowe doświadczenie, tak jak matka, której otwarte ra- 
miona zapraszają dziecko, żeby samo próbowało chodzić. 
 
Nie możemy zmuszać dziecka do wzrostu, inożemy 
tylko przymilnie zachęcać do niego, ułatwiać w 
przekonaniu, że sano przeżycie nowego doświadczenia 
skłoni je do jego wyboru. Tylko ono może dokonać 
wyboru, nikt inny go w tym nie wyręczy. Jeśli to do- 
świadczenie ma się stać jego częścią, ono samo zmusi 
je do akceptacji, w przeciwnym razie trzeba bez gniewu 
uznać, że nie jest ono jeszcze w danym momencie sto- 
sowne dla niego. 
Wynika sj„r,d, iż chorym dzieckiem trzeba się intereso- 
wać tak samo, jak zdrowym, jeżeli chodzi o proces wzro- 
stu. Dopiero kiedy jego obawy są przyjęte z powagą, mo- 
że ono się zdobyć na śmiałość. Musimy pojąć, że ciemne 
siły są równie „normalne", jak siły wzrostu. 
Jest to delikatne zadanie, gdyż jednocześnie zakłada, 
że wiemy, co jest dla dziecka najlepsze (skoro wska- 
zujemy mu drogę w wybranym przez nas kierunku), 
a także, że tylko ono wie, co jest na dalszą metę dla 
niego najlepsze. To znaczy, że musimy głównie propo- 
nować, a rzadko forsować. Musimy być w pełni 
gotowi nie tylko wskazywać mu drogę do przodu, lecz 
uszanować cofanie się dla odzyskania sił, przyjrzenia się 
sytuacji z bezpiecznej pozycji, a nawet regres do po- 
przedniej umiejętności lub „niższej" przyjemności, żeby 
było możliwe odzyskanie odwagi wzrastania. 
I tu znowu jest okazja do przyjścia z pomocą. Pomoc 
jest potrzebna nie tylko dla umożliwienia wzrostu u zdro- 

background image

wego dziecka (przez „dostępność" pomocnika, kiedy go 
dziecko potrzebuje, i usunięcie się z drogi w innych oko- 
licznościach), lecz o wiele bardziej dla osoby, która „za- 
stygła" w fiksacji, w sztywnej obronie, w środkach de- 
fensywnych przekreślających możliwość wzrostu. Newro- 
za jest samoutrwalająca się; podobnie jest ze strukturą 
charakteru. Możemy czekać, aby życie wykazało danej 
osobie, że jej system nie działa, to znaczy dopuścić, by 
ostatecznie pogrążyła się w neurotycznym cierpieniu, lub 
możemy okazać jej zrozumienie i pomóc we wzrastaniu, 
szanując i pojmując zarówno jej potrzeby wynikające 
z braku, jak i potrzeby wzrostu. 
To wszystko oznacza rewizję taoistycznego „niech bę- 
dzie" (let-be), które często się nie sprawdza, gdyż rosnące 
dziecko potrzebuje pomocy. Można to sformułować jako 
61 
 
„pomocne niech będzie". Ma to być taoizm kochający 
i szanujący. Uznaje on nie tylko wzrost i specy- 
ficzny mechanizm sprawiający, że dziecko zmierza we 
właściwym kierunku, lecz także uznaje i respektuje oba- 
wę wzrostu, jego wolne tempo, zahamowania, patologię 
oraz przyczyny niewzrastania. Uznaje rolę, konieczność 
i pomoc otoczenia zewnętrznego, lecz nie przyznaje mu 
władzy. Powoduje wewnętrzne wzrastanie, ponieważ zna 
jego mechanizmy i chce naprawdę przyjść jemu z po- 
mocą, a nie tylko wiązać z nim nadzieje i przyjmować 
wobec niego postawę biernego optymizmu. 
Wszystko, co wyżej powiedzieliśmy, wiąże się z ogólną 
teorią motywacji, przedstawioną przeze mnie w Motiva- 
tion and Personality, a zwłaszcza z teorią zaspokojenia 
potrzeby, która wydaje mi się najważniejszą pojedynczą 
zasadą, stanowiącą podstawę całego zdrowego rozwoju 
człowieka. Pojedyncza zasada holistyczna scalająca mno- 
gość ludzkich motywów wyraża tendencję do pojawienia 
się nowej, wyższej potrzeby, kiedy ta niższa potrzeba ja- 
ko już zaspokojona przestanie istnieć. Dziecko znajdują- 
ce się w tym szczęśliwym położeniu, że normalnie i dob- 
rze się rozwija, staje się przesycone i znudzone przy- 
jemnościami, których zakosztowało do syta, i chętnie 
(bez nakłaniania) przechodzi do wyższych, bardziej zło- 
żonych przyjemności w miarę jak stają się one dostępne 
dla niego bez niebezpieczeństwa lub zagrożenia. 
Przykłady tej zasady widać nie tylko w głębszym dy- 

background image

namizmie motywacyjnym dziecka, lecz także na mniejszą 
skalę w rozwoju jego wszelkich codziennych działań, na 
przykład w nauce czytania, jeżdżenia na łyżwach, malo- 
wania lub tańca. Dziecko opanowawszy wymowę pro- 
stych słów cieszy się nimi ogromnie, ale na tym nie po- 
przestaje. W odpowiedniej atmosferze samorzutnie wyra- 
ża chęć do poznawania wciąż nowych słów, słów dłuż- 
szych, zdań bardziej złożonych itd. Jeśli się je zmusza do 
pozostania na pierwotnym poziomie, to staje się znu- 
dzone i zniecierpliwione tym, co je dawniej cieszyło. Ono 
chce iść naprzód, posuwać się, rozwijać. I dopiero wte- 
dy, kiedy na kolejnym etapie spotka się z frustracją, 
niepowodzeniem, krytyką czy drwiną, zatrzymuje się 
bądź cofa; wówczas stajemy wobec powikłań dynamizmu 
patologicznego i kompromisów neurotycznych, w których 
62 
 
impulsy nadal są żywe, lecz nie spełnione, a nawet — 
wobec utraty impulsu i zdolności.4 
Tak więc stwierdzamy na zakończenie, że do zasady 
hierarchicznego uporządkowania naszych różnych potrzeb 
dochodzi jeszcze subiektywna pomysłowość, która kieru- 
je i prowadzi jednostkę w kierunku „zdrowego" wzrostu. 
Ta reguła sprawdza się dla każdego wieku. 
Odzyskanie zdolności dostrzegania własnych przyjem- 
ności to najlepszy sposób ponownego odkrycia utraconej 
jaźni nawet w wieku dorosłym. Proces terapii pomaga 
dorosłemu odkrywać, że dziecięca (stłumiona) potrzeba 
4 Sądzę, że można zastosować tę ogólną zasadę do 
freudowskiej 
teorii progresji stanów libido. Niemowlę w okresie ssania 
dozna- 
je największej przyjemności przez usta; zaniedbano tu jednak 
zwłaszcza problem osiągnięcia wprawy w tej umiejętności. 
Po- 
winniśmy pamiętać, że jedyną rzeczą, jaką niemowlę potrafi 
dobrze i umiejętnie robić, jest ssanie. We wszystkim innym 
jest 
ono nieudolne, nic nie potrafi, i jeżeli, jak sądzę, jest to naj- 
wcześniejszy zwiastun uznania dla samego siebie (poczucie, 
że- 
się coś opanowało), to jest to jedyna czynność niosąca nie- 
mowlęciu doznanie przyjemności z opanowania czegoś 
(sprawno- 

background image

ści, kontroli, wyrażenia samego siebie, chcenia). 
Wkrótce jednak niemowlę rozwija inne zdolności do bycia 
sprawnym i kontrolującym. Mam tu na myśli nie tylko 
kontrolo- 
wanie czynności analnych, których znaczenie, chociaż 
słusznie 
zauważone, jest, moim zdaniem, mocno przesadzone. 
Zdolności 
ruchowe i sensoryczne również rozwijają się w czasie tak 
zwa- 
nej fazy „analnej" w wystarczającym stopniu, żeby wywołać 
odczucia przyjemności i sprawności. Ale tutaj jest dla nas 
ważne 
to, że dziecko w swojej oralnej fazie rozwoju ma tendencję 
da 
nadużywania tej oralnej umiejętności, tak że staje się nią znu- 
dzone, podobnie jak znudzi się samym tylko mlekiem. W 
sytuacji 
wolnego wyboru dziecko ma skłonność do odchodzenia od 
piersi 
i mleka matki na rzecz bardziej złożonych czynności i 
smaków 
lub przynajmniej do uzupełnienia ssania tymi innymi 
„wyższy- 
mi" osiągnięciami. Założywszy dostateczne zaspokojenie, 
wolny 
wybór i brak zagrożenia, dziecko samo „wyrasta" z fazy 
oralnej 
i samo z niej rezygnuje. Nie ma potrzeby „windować" je w 
górę 
ani zmuszać do przedwczesnej dojrzałości, co się często 
zdarza. 
Ono z własnego wyboru dojrzewa do wyższych przyjemności 
i staje się znudzone dawnymi. Tylko pod wpływem 
niebezpie- 
czeństwa, zagrożenia, niepowodzenia, frustracji lub stresu 
nabie- 
ra tendencji do regresji lub fiksacji; dopiero wtedy woli bez- 
pieczeństwo od wzrastania. Z pewnością .rezygnacja, 
opóźnianie 
w zaspokojeniu i zdolność do znoszenia frustracji są również 
ko- 
niczne dla nabierania siły, wiemy nadto, że nieokiełznane 
zaspo- 

background image

kajanie potrzeb jest niebezpieczne. A jednak prawdą jest, że 
owe zastrzeżenia są uzupełniające wobec zasady, że do- 
stateczne zaspokojenie podstawowych potrzeb jest 
warunkiem* 
koniecznym.                             . , ( ......, . <,,;,!<,.>,,         .. -'.- 
'-<**•• 
 
aprobaty ze strony innych nie musi nadal istnieć w dzie- 
cięcej formie i dziecięcym stopniu oraz że strach przed 
utratą tych innych wraz z towarzyszącą temu obawą 
własnej słabości, bezradności i opuszczenia nie są już tak 
realne i usprawiedliwione, jak były w przypadku dziecka. 
Dla osoby dorosłej ci inni mogą i powinni być mniej 
ważni niż dla dziecka. 
Tak więc nasza końcowa formuła składa się z następu- 
jących elementów: 
1.  Dziecko  o  zdrowej  spontaniczności,  w swojej  we- 
wnętrznej spontaniczności, w odpowiedzi na swój własny, 
wewnętrzny byt, zwraca się ku otoczeniu z ciekawością 
i zainteresowaniem i daje wyraz wszystkim swoim umie- 
jętnościom, 
2.  jeżeli nie paraliżuje je strach, jeżeli czuje się dość 
pewnie, aby się odważyć. 
3.  W tym procesie wszystko, co daje mu przyjemne do- 
świadczenie,   jest   bądź   napotkane   przypadkowo,   bądź 
ofiarowane przez osoby pomocne. 
4.  Musi ono czuć się na tyle bezpieczne i akceptujące 
siebie, aby mogło wybierać i woleć te przyjemności za- 
miast ich się bać. 
5.  Jeśli   może   wybrać  te  doświadczenia,  które   są 
sprawdzone jako dające radość, to może powrócić do ta- 
kiego doświadczenia, powtórzyć je, raczyć się nim aż do 
momentu nasycenia, przesytu czy znudzenia. 
6.  W tym punkcie wykazuje ono tendencję do przej- 
ścia  do  bardziej   złożonych,   bogatszych   doświadczeń  i 
osiągnięć w tym samym sektorze (i znów,  jeżeli czuje 
się dość pewnie, by się na to odważyć). 
7.  Takie doświadczenia oznaczają nie tylko posuwanie 
się naprzód, lecz wywierają oddziaływanie zwrotne  na 
własną jaźń, dając poczucie pewności (to lubię, tamtego 
na   pewno   nie lubię), zdolności, sprawności, zaufania 
do siebie i własnej godności. 
8.  W tym nie kończącym się ciągu wyborów, z jakie- 
go składa się życie, wybór można w ogólnym schemacie 

background image

przedstawić jako zawierający się między bezpieczeństwem 
(lub, biorąc szerzej, obroną) a wzrostem, a ponieważ tyl- 
ko to dziecko nie potrzebuje bezpieczeństwa, które już je 
ma, możemy oczekiwać, że wzrost wybierze dziecko, któ- 
re ma zaspokojoną potrzebę bezpieczeństwa. Tylko ono 
może sobie pozwolić na odwagę. 
JU 
 
9.  Żeby dziecko mogło .wybrać zgodnie z własną natu- 
rą i rozwijać ją, trzeba mu pozwolić na zachowanie jego 
subiektywnych doświadczeń przyjemności i znudzenia ja- 
ko   jedynego   kryterium prawidłowego dlań wyboru. 
Alternatywnym kryterium jest dokonywanie wyboru we- 
dług życzenia innej osoby. Kiedy tak się dzieje, zatra- 
ca się własną jaźń. Stanowi to również o ograniczeniu 
wyboru do samego bezpieczeństwa, ponieważ dziecko ze 
strachu  (utraty opieki, miłości itd.)  przestanie  wierzyć 
w swoje własne kryterium przyjemności. 
10.  Jeśli wybór jest faktycznie wolny, a dziecko nie 
jest upośledzone, zazwyczaj można od niego  oczekiwać 
wyboru postępu.5 
11.  Jest dowiedzione, że to, co raduje zdrowe dziecko, 
co mu smakuje, jest też najczęściej „najlepsze" dla niego 
w sensie odległych celów dostrzeganych przez obserwa- 
tora. 
12.  W tym procesie  otoczenie dziecka  (rodzice, tera- 
peuci, nauczyciele) spełnia ważną rolę pod różnymi wzglę- 
dami, nawet jeśli ostatecznego wyboru musi dokonać sa- 
mo dziecko: 
a.  otoczenie  może  zaspokoić   jego   podstawowe   po- 
trzeby bezpieczeństwa, przynależności, miłości i szacun- 
ku, aby dziecko mogło się poczuć nie zagrożone, samo- 
dzielne,   zainteresowane  i  spontaniczne,   a  tym  samym 
ośmielić się wybrać nieznane; 
b.  otoczenie może pomóc, jeżeli uczyni wybór wzra- 
stania zdecydowanie atrakcyjnym i  mniej  niebezpiecz- 
nym i jeżeli uczyni wybór regresji mniej atrakcyjnym 
i bardziej kosztownym. 
13.  W ten sposób można pogodzić psychologię Istnienia 
z psychologią Stawania się, dziecko zaś, będąc po prostu 
sobą, może jednak posuwać się naprzód i wzrastać. 
5. POTRZEBA POZNANIA I OBAWA POZNANIA 
Obawa poznania; unikanie poznania; 
cierpienia i niebezpieczeństwa poznania 

background image

Z  naszego  punktu   widzenia  największym  osiągnięciem 
Freuda było odkrycie, że   jedyną   główną przyczyną 
8 Nader często zachodzi coś w rodzaju pseudo-wzrostu, 
kiedy 
osoba usiłuje przekonać samą siebie (przez wyparcie, 
zaprzecze- 
nie, reakcję upozorowaną itd.), że nie zaspokojona 
podstawowa 
65 
 
wielu chorób psychologicznych jest obawa poznania sa- 
mego siebie, swych emocji, impulsów, wspomnień, uzdol- 
nień, możliwości i swego przeznaczenia. Odkryliśmy, że 
obawa poznania samego siebie jest bardzo często izomor- 
ficzna i analogiczna do strachu przed światem zewnętrz- 
nym; to znaczy, problemy wewnętrzne i problemy ze- 
wnętrzne są w dużym stopniu podobne do siebie i są 
ze sobą wzajemnie powiązane. Toteż mówimy tu po pro- 
stu o obawie poznania w ogóle, bez zbyt ostrego rozróż- 
niania obawy przed tym, co wewnętrzne, od obawy przed 
tym, co zewnętrzne. 
Ogólnie rzecz biorąc, ten rodzaj lęku jest obronny w 
tym sensie, że stanowi ochronę naszej godności własnej, 
naszej miłości i szacunku dla siebie samych. Jesteśmy 
skłonni bać się wszelkiej wiedzy, która mogłaby obudzić 
w nas uczucie pogardy do samych siebie lub poczucie 
niższości, słabości, braku wartości, poczucie, że jesteśmy 
źli i musimy się wstydzić. Chronimy siebie i swój ideal- 
ny obraz przez represję i inne podobne mechanizmy 
obronne, które w swej istocie są sposobami na to, żeby 
nie uświadamiać sobie prawd nieprzyjemnych bądź nie- 
bezpiecznych. W psychoterapii zaś wybiegi, za pomocą 
których trwamy w unikaniu owej świadomości bolesnej 
prawdy, oraz działania, za pomocą których zwalczamy 
wysiłki terapeuty, żeby pomóc nam w zobaczeniu praw- 
dy, nazywam „oporem". Każda technika stosowana przez 
terapeutę odsłania prawdę lub zmierza do dodania pa- 
cjentowi siły, aby mógł znieść prawdę. („Być całkowicie 
szczerym wobec siebie to najcenniejszy wysiłek, jaki czło- 
wiek może podjąć" —• Z. Freud.) 
Lecz jest jeszcze inny rodzaj prawdy, której chcemy 
uniknąć. Nie tylko trzymamy się kurczowo naszej psy- 
chopatologii, ale chcemy też uniknąć osobistego wzrasta- 
nia, ponieważ ono również może przynieść innego rodza- 

background image

ju obawę, trwogę, uczucie słabości i nieudolności (31). 
Znajdujemy tu drugi rodzaj oporu, zaparcie się naszej 
najlepszej strony, naszych talentów, naszych najsubtel- 
potrzeba jest de facto zaspokojona lub nie istnieje. Wtedy po- 
zwala sobie wzrastać do potrzeb wyższego rzędu, co 
oczywiście 
zawsze będzie oparte na bardzo chwiejnym fundamencie. 
Nazy- 
wam to „pseudo-wzrostem przez pominięcie nie 
zaspokojonej po- 
trzeby". Taka potrzeba pozostanie na zawsze jako 
nieświadoma 
siła (przymus powtarzania). 
66 
 
niejszych impulsów, najwyższych możliwości, naszej zdol- 
ności twórczej. Krótko mówiąc — jest to walka z naszą 
własną wielkością, lęk przed hubris (pycha). 
To nam przypomina, iż* nasz mit Adama i Ewy z jego 
groźnym drzewem wiadomości, którego nie wolno dotk- 
nąć, ma odpowiednik w wielu innych kulturach, które 
również czują, że wiedza ostateczna jest zastrzeżona dla 
bogów. W większości religii przewija się wątek antyinte- 
lektualizmu (naturalnie obok innych motywów), jakiś 
Ś!Ł;d faworyzowania raczej wiary czy wierzenia lub po- 
bożności niż wiedzy, bądź poczucie, że pewne formy 
wiedzy są zbyt niebezpieczne, aby się do nich wtrącać, >< 
i lepiej ich zakazać lub zarezerwować dla garstki specja- 
listów. W większości kultur ci buntownicy, którzy rzucili 
wyzwanie bogom, wykrywając ich tajemnicę, jak Adam 
i Ewa, Prometeusz i Edyp, ciężko zostali ukarani i są 
przestrogą dla wszystkich innych, by nie próbowali być 
podobni bogom. 
I jeżeli mogę to wyrazić w sposób bardzo lapidarny, 
nasza ambiwalentna postawa odnosi się właśnie do tego, 
co w nas boskie, jesteśmy tym zafascynowani i pełni 
obawy, skłaniamy się ku temu i przed tym się broni- 
my. Jest to jeden z aspektów podstawowej kondycji 
ludzkiej — że jesteśmy jednocześnie bogami i robakami 
(178). Każdy z naszych wielkich twórców, ludzi podob- 
nych bogom, dawał świadectwo odwagi potrzebnej w sa- 
motnym okresie tworzenia, ustanawiania czegoś nowego 
(przeciwstawnego staremu). Jest to swego rodzaju śmia- 
łość wyprzedzenia innych w pojedynkę czy prowokacja. 

background image

Lęk jest tu w pełni zrozumiały, musi być jednak prze- 
zwyciężony, aby tworzenie było możliwe. Tak więc wy- 
krycie w sobie wielkiego talentu może niewątpliwie spra- 
wiać radość, ale budzi jednocześnie lęk przed niebezpie- 
czeństwem i odpowiedzialnością oraz przed obowiązkiem 
przyjęcia na siebie roli przywódcy i przed zupełną sa- 
motnością. Odpowiedzialność można traktować jako wiel- 
ki ciężar i unikać jej możliwie najdłużej. Wyobraźmy so- 
bie mieszaninę uczuć lęku, pokory, a nawet przerażenia, 
o jakich mówili nam, na przykład, ludzie, którzy zostali 
wybrani na prezydenta. 
Wiele możemy się nauczyć z paru typowych przykła- 
dów klinicznych. W pierwszym z nich występuje dość 
powszechne zjawisko spotykane w terapii kobiet (131). 
67 
 
Znaczna liczba wybitnych kobiet ma problem nieświado- 
mego utożsamiania inteligencji z męskością. Kobieta mo- 
że odczuwać, że prowadzenie badań, poszukiwań, nowe 
zainteresowania, dociekanie i odkrycia — to wszystko 
pozbawia ją kobiecości, zwłaszcza jeżeli jej mąż poczuje 
się tym zagrożony w swej niepewnej męskości. Wiele 
kultur i religii nie dopuszcza kobiet do wiedzy i nauki 
i moim zdaniem siłą inspirującą takie postępowanie jest 
chęć utrzymania ich „kobiecości" (w sensie sado-maso- 
chistycznym); kobieta na przykład nie może być księ- 
dzem czy rabinem (103). 
Nieśmiały mężczyzna może być również skłonny utoż- 
samiać ciekawość odkrywczą z rzuceniem wyzwania in- 
nym, jakby w jakimś sensie okazując swą inteligencję 
i dociekając prawdy stawał się apodyktyczny, śmiały i 
męski nie mając na to żadnego poparcia, zaś taka posta- 
wa mogła sprowadzić na niego gniew innych mężczyzn, 
starszych i silniejszych od niego. 
Podobnie dzieci mogą utożsamiać swe dociekania po- 
wodowane ciekawością z wykroczeniem przeciwko pre- 
rogatywom swych bogów, wszechmocnych dorosłych. 
I oczywiście jeszcze łatwiej znaleźć odpowiednią postawę 
u dorosłych. Często uważają oni niesforną ciekawość dzie- 
ci co najmniej za utrapienie, a niekiedy nawet — zagro- 
żenie i niebezpieczeństwo, zwłaszcza jeżeli dotyczy spraw 
seksualnych. Rodzic aprobujący i cieszący się z cieka- 
wości swych dzieci jest wciąż jeszcze kimś niezwykłym. 
Podobne zjawisko zachodzi u wyzyskiwanej, gnębionej 

background image

i słabej mniejszości narodowej lub u niewolników. Oni 
mogą się obawiać wiedzieć zbyt wiele, prowadzić swo- 
bodne badania. To może wzbudzić gniew ich panów. 
Obronna postawa pseudogłupoty jest powszechna w tych 
grupach. W każdym razie wyzyskiwacz lub tyran ze 
względu na dynamizm sytuacji nie jest skłonny zachę- 
cać swych podwładnych do ciekawości, nauki i wiedzy. 
Ludzie, którzy za dużo wiedzą, łatwo się buntują. Za- 
równo wyzyskiwany, jak i wyzyskiwacz uważają wie- 
dzę za coś nie dającego się pogodzić z postawą dobrego, 
miłego i dobrze przystosowanego niewolnika. W takiej 
sytuacji wiedza jest niebezpieczna, bardzo niebez- 
pieczna. Stan słabości czy podporządkowania lub niski 
stopień poczucia godności własnej hamują potrzebę wie- 
dzy. Śmiałe wpatrywanie się wprost w oczy jest głów- 
68 
 
nym chwytem stosowanym przez małpę-przywódcę dla 
utrwalenia swej władzy (103). Cechą charakterystycz- 
ną zwierzęcia podległego jest spuszczanie wzroku. 
Podobny dynamizm można niestety obserwować cza- 
sami w klasie szkolnej. Naprawdę zdolny uczeń, chętny 
do stawiania pytań, dociekliwy, zwłaszcza jeżeli jest bar- 
dziej .uzdolniony niż jego nauczyciel, zbyt często jest 
określany jako „mądrala", zagrażający dyscyplinie i auto- 
rytetowi nauczycielskiemu. 
To, że „wiedza" może nieświadomie oznaczać chęć prze- 
wodzenia, kontrolę, a nawet lekceważenie innych widać 
również na przykładzie oglądacza podglądającego nagą 
kobietę i odczuwającego w tym jakieś poczucie władzy 
nad nią, jak gdyby jego oczy były narzędziem przemocy, 
za pomocą którego może ją zgwałcić. W tym sensie męż- 
czyźni często upodabniają się do owego Toma-podglą- 
dacza i zuchwale wpatrując się w kobiety „rozbierają je 
wzrokiem". W Biblii słowo „poznanie" jako identyczne 
z „poznaniem" seksualnym jest innym zastosowaniem tej 
przenośni. 
Na poziomie nieświadomości poznanie jako coś przeni- 
kającego i penetrującego, jako pewnego rodzaju odpo- 
wiednik męskiej seksualności pomaga nam zrozumieć 
archaiczny kompleks ścierających się emocji, jaki może 
narastać przy podglądaniu przez dziecko rzeczy dla me- 
go zakazanych, tego, co nieznane; odczucie pewnych ko- 
biet, że kobiecość jest sprzeczna z odważnym poznawa- 

background image

niem; odczucie miernoty, że poznanie to przywilej pana; 
lęk człowieka religijnego, że poznanie ingeruje w sferę 
zastrzeżoną dla bogów, jest niebezpieczne i wyzywające. 
Wiedza, jak „poznanie", może być aktem własnej afirma- 
cji. 
WIEDZA DLA REDUKCJI NIEPOKOJU  I  DLA  
WZROSTU 
Dotychczas mówiłem o potrzebie poznania dla niego sa- 
mego, dla samej przyjemności i naturalnej satysfakcji 
z wiedzy i ze zrozumienia per se. Przez to osoba staje 
się lepsza, mądrzejsza, bogatsza, silniejsza, bardziej roz- 
winięta i dojrzalsza. Wiedza oznacza aktualizację ludz- 
kiej potencjalności, spełnienie tego przeznaczenia, jakie 
zapowiadają ludzkie możliwości. Można to porównać do 
swobodnego zakwitania kwiatu lub do śpiewu ptaków. 
 
W taki właśnie sposób jabłoń rodzi jabłka bez starań czy 
wysiłku, po prostu jako działania swojej wewnętrznej na- 
tury. 
Jednak wiemy również, że ciekawość i eksploracja to 
potrzeby „wyższe" od potrzeby bezpieczeństwa, co zna- 
czy, że potrzeba czucia się bezpiecznym, pewnym, wol- 
nym od niepokoju i strachu jest przemożna i silniejsza 
od ciekawości. Można to wyraźnie zaobserwować zarów- 
no u młodych małpek, jak i dzieci. Jest rzeczą charakte- 
rystyczną, że małe dziecko w obcym dla siebie otoczeniu 
będzie się kurczowo trzymało matki i dopiero potem 
stopniowo, krok za krokiem, zacznie robić wyprawy z 
jej kolan, żeby obserwować rzeczy, badać je i poznawać. 
Jeżeli matka zniknie, a dziecko poczuje się wystraszone, 
ciekawość zniknie aż do przywrócenia sytuacji bezpie- 
czeństwa. Dziecko wypuszcza się na badania tylko z bez- 
piecznej przystani. To samo dzieje się z młodymi małpka- 
mi Harlowa. Z chwilą, kiedy coś je przestraszy, ucieka- 
ją z powrotem do sztucznej matki. Przylgnąwszy do niej 
małpka najpierw obserwuje, a dopiero potem wy- 
puszcza się na zewnątrz. Jeśli matki nie ma — zwinie 
się poprostu w kłębek i skomli. Filmy Harlowa bardzo 
dobrze to przedstawiają. 
U człowieka dorosłego niepokoje i obawy są uczucia- 
mi bardziej skomplikowanymi i ukrytymi. Jeśli go cał- 
kowicie nie opanują, to sam jest skłonny do ich wypar- 
cia, do zaprzeczenia, że istnieją, nawet wobec samego 
siebie. Często nie „wie" o tym, że się boi. 

background image

Jest wiele sposobów radzenia sobie z takimi obawami, 
a jeden z nich to ich poznanie. Nieznane, zaledwie prze- 
czuwane, tajemnicze, ukryte i nieoczekiwane wydaje się 
człowiekowi groźne. Żeby to wszystko stało się czymś 
znanym, przewidywanym, posłusznym, sprawdzalnym to 
znaczy niestrasznym i nieszkodliwym, trzeba to poznać 
i zrozumieć. Tak więc wiedza może spełniać nie tylko 
funkcję wzrastania, lecz także reduktora niepokoju, ho- 
meostatycznej ochrony. Zewnętrzne zachowanie może być 
bardzo podobne, lecz motywacja całkowicie różna. Zatem 
subiektywne konsekwencje są też bardzo różne. Z jed- 
nej strony odczuwamy ulgę i uczucie zmniejszenia na- 
pięcia, jak na przykład zaniepokojony gospodarz domu, 
który z rewolwerem w ręku w środku nocy zbiega z pię- 
tra słysząc tajemniczy i groźny hałas na parterze, 
70 
 
i stwierdza, że nic się nie dzieje. Jest to coś zupełnie róż- 
nego od iluminacji i radości, nawet ekstazy studenta, 
który po raz pierwszy ogląda pod mikroskopem mister- 
ną budowę nerki albo który nagle zrozumiał strukturę 
symfonii czy znaczenie zawiłego poematu lub teorii po- 
litycznej. W tych ostatnich przypadkach doznaje się 
uczucia, że jest się wspanialszym, bystrzejszym, silniej- 
szym, pełniejszym, zdolniejszym, pewniejszym powodze- 
nia, łatwiej pojmującym. Jak gdyby nasze organy zmy- 
słów stały się nagle doskonalsze, wzrok bystrzejszy, słuch 
ostrzejszy. Tak właśnie byśmy się poczuli. Oto, co może 
się zdarzyć i co dość często się zdarza w edukacji 
i w psychoterapii. 
Ta motywacyjna dialektyka występuje w poczynaniach 
ludzkich na ogromną skalę, w wielkich filozofiach, struk- 
turach religijnych, systemach politycznych i prawnych, 
różnych naukach, a nawet w kulturze jako całości. Ujmu- 
jąc powyższe jak najprościej, zbyt prosto nawet, mo- 
gą one jednocześnie stanowić w różnych proporcjach re- 
zultat potrzeby rozumienia i potrzeby bezpieczeństwa. 
Czasami potrzeby bezpieczeństwa mogą prawie całkowi- 
cie nagiąć potrzeby poznawcze dla swoich celów uśmie- 
rzenia niepokoju. Osoba wolna od niepokoju może być 
śmielsza i odważniejsza, może badać i teoretyzować ze 
względu na samą wiedzę. Słusznie można przypuszczać, 
że raczej właśnie taka osoba dotrze do prawdy, do istoty 
rzeczy. Filozofia bądź religia czy nauka uprawiane ze 

background image

względu na bezpieczeństwo prędzej się okażą ślepe niż 
filozofia, religia czy nauka uprawiane ze względu na 
wzrastanie. 
UNIKANIE WIEDZY JAKO UNIKANIE 
ODPOWIEDZIALNOŚCI 
Niepokój i nieśmiałość nie tylko naginają ciekawość, 
wiedzę i rozumienie do swych własnych celów, używa- 
jąc ich poniekąd jako narzędzi do uśmierzania nie- 
pokoju, ale brak ciekawości może być również czynnym 
lub biernym wyrazem niepokoju i obawy (co nie jest 
tym samym, co atrofia ciekawości na skutek nieposługi- 
wania się nią). To znaczy, że możemy uciekać się do 
poznawania w celu zmniejszenia niepokoju, ale możemy 
też unikać poznania dla zmniejszenia niepokoju. Stosu- 
jąc tu nomenklaturę Freuda, brak ciekawości, trudność 
 
uczenia się i pseudo-głupota mogą być samoobroną. 
Wszyscy są zgodni co do tego, że poznanie i działanie bar- 
dzo ściśle wiążą się ze sobą. Osobiście idę o wiele dalej, 
jestem przekonany, że poznanie i działanie są często sy- 
nonimami, nawet są ze sobą indentycze na modłę Sokra- 
tesa. Tam, gdzie zachodzi pełne i całkowite poznanie, 
stosowna czynność następuje automatycznie i odruchowo. 
Dokonywanie wyboru odbywa się wtedy bezkonfliktowo 
i całkiem spontanicznie (32). 
Występuje to na wysokim poziomie u osoby zdrowej, 
która zdaje się wiedzieć, co jest poprawne, a co mylne, 
co dobre, a co złe i wykazuje to w swym łatwym, peł- 
nym funkcjonowaniu. Ale widzimy to na zupełnie innym 
poziomie u małego dziecka (lub u dziecka ukrytego w oso- 
bie dorosłej), dla którego myślenie o jakiejś czynności 
może być równoznaczne z jej dokonaniem, co psychoana- 
litycy nazywają „wszechmocą myśli". To znaczy, jeśli 
dziecko życzy ojcu śmierci, może podświadomie reagować 
tak, jak gdyby rzeczywiście go zabiło. Wszak jedną 
z funkcji psychoterapii dorosłych jest rozłączenie tej 
dziecięcej identyfikacji, aby dana osoba nie czuła winy 
z racji dziecinnych myśli poczytywanych za czyny. 
W każdym razie ten ścisły związek między poznaniem 
a czynem może nam pomóc w interpretacji jednej przy- 
czyny lęku poznania jako w dużym stopniu lęku dzia- 
łania, lęku następstw płynących z wiedzy, lęku groźnej 
odpowiedzialności. Często jest lepiej nie wiedzieć, bo gdy- 
bym wiedział, musiałbym działać i nadstawiać 

background image

karku. Jest to nieco zawikłane i przypomina trochę 
człowieka mówiącego: „Tak się cieszę, że nie lubię ostryg. 
Gdybym je lubił, to bym je jadł, a nie cierpię tego 
ścierwa". 
Z pewnością bezpieczniej było dla Niemców mieszka- 
jących koło Dachau nie wiedzieć, co się tam działo, być 
ślepymi i udawać głupich. Gdyby bowiem wiedzieli, mu- 
sieliby bądź jakoś zareagować na to, bądź poczuwać się 
do winy z powodu tchórzostwa. 
Dziecko może też udawać, zaprzeczając i nie chcąc wi- 
dzieć tego, co dla wszystkich jest oczywiste: że jego 
ojciec to godny pogardy słabeusz i że matka wcale go 
naprawdę nie kocha. Tego rodzaju wiedza wzywa do 
działania, które nie jest wykonalne. Lepiej więc nie wie- 
dzieć. 
72 
 
W każdym razie dość już obecnie wiemy o niepokoju 
i poznaniu, aby móc odrzucić krańcowe stanowisko wie- 
lu filozofów i teoretyków psychologów od wieków utrzy- 
mujących, że wszystkie potrzeby poznawcze są wy- 
wołane niepokojem i są jedynie usiłowaniem zredu- 
kowania niepokoju. W ciągu wielu lat wydawało się to 
pozornie słuszne, lecz obecnie nasze doświadczenia ze 
zwierzętami i dziećmi przeczą tej teorii w jej czystej 
formie, gdyż wszystkie one wykazują, iż ogólnie biorąc 
niepokój zabija ciekawość i dociekliwość oraz że jedno 
jest nie do pogodzenia z drugim, zwłaszcza jeśli nie- 
pokój występuje w skrajnym stopniu. Potrzeby poznaw- 
cze uwydatniają się najwyraźniej w bezpiecznych, wól- x 
nych od niepokoju sytuacjach. 
Książka M. Rokeacha znakomicie podsumowuje taką 
sytuację: „Jakikolwiek system wierzenia ma tę wspania- 
łą cechę, że wydaje się skonstruowany po to, żeby służyć 
naraz dwu panom: zrozumieniu świata, na ile to jest mo- 
żliwe, i obronie przed nim, na ile to konieczne. Nie zga- 
dzamy się z tymi, którzy utrzymują, że ludzie selektyw- 
nie zniekształcają swe funkcje poznawcze, aby widzieć, 
pamiętać i myśleć tylko to, co chcą. Natomiast podtrzy- 
mujemy pogląd, że ludzie będą tak czynili tylko o tyle, > 
o ile będą musieli, lecz nic ponadto. Wszyscy bowiem je- 
steśmy umotywowani pragnieniem, które czasem jest sil- 
ne, a czasem słabe, żeby widzieć rzeczywistość taką, ja- 
ka ona jest naorawdę, nawet jeśli to stwarza ból" (146, 

background image

s. 400). 
STRESZCZENIE 
Wydaje się rzeczą zupełnie jasną, że potrzeba pozna- 
nia, jeśli ją mamy dobrze zrozumieć, musi być zintegro- 
wana z lękiem poznania, z niepokojem, z potrzebą pew- 
ności i bezpieczeństwa. Kończymy dialektycznym związ- 
kiem między „do tyłu" i „do przodu", który stanowi za- 
razem walkę między lękiem a odwagą. Te wszystkie czyn- 
niki psychologiczne i społeczne, jakie wzmagają lęk, ha- 
mują impulsy do poznania; wszystkie zaś czynniki sprzy- 
jające odwadze, wolności i śmiałości będą tym sarnym 
wyzwalały naszą potrzebę poznania. 
 
Część III 
WZROST I POZNANIE 
6. POZNANIE BYTU 
W DOŚWIADCZENIACH SZCZYTOWYCH 

Wnioski w tym i następnym rozdziale to pierwsze przy- 
bliżenia, impresjonistyczna, idealna „złożona fotografia", 
czyli zestawienie osobistych wywiadów z około osiem- 
dziesięciu osobami i pisemnych odpowiedzi 190 studen- 
tów na następujące instrukcje: 
Chciałbym, żebyś pomyślał o najwspanialszym doświad- 
czeniu czy doświadczeniach twojego życia; najszczęśliw- 
sze chwile, momenty ekstazy, zachwytu — może w 
związku z zakochaniem czy słuchaniem muzyki lub na- 
głym „urzeczeniem" książką czy obrazem albo w związku 
z jakimś wielkim aktem twórczym. Najpierw je wymień. 
Potem zaś spróbuj opowiedzieć, co czujesz w takich przej- 
mujących momentach, co w tych doznaniach jest o d- 
miennego od twoich odczuć w innych okolicznościach, 
co stanowi o tym, że w takim momencie jesteś pod pew- 
nymi względami inną osobą. [W zastosowaniu do innych 
osób pytania dotyczyły raczej tego, pod jakimi względa- 
mi świat wyglądał inaczej.] 
Żadna z osób nie podała pełnego syndromu. Podsumo- 
wałem więc wszystkie częściowe odpowiedzi, żeby otrzy- 
fnać „doskonały" zbiorowy syndrom. Ponadto około pięć- 
dziesięciu osób, po przeczytaniu moich uprzednio opubłi- 
kowanych prac, z własnej inicjatywy napisało do mnie 
listy, w których podali swe osobiste sprawozdania z do- 
świadczeń szczytowych. Wreszcie zaznajomiłem się z 
ogromną literaturą, dotyczącą mistycyzmu, religii, sztuki, 

background image

twórczości, miłości itd. 
 
Osoby samoaktualizujące się, które osiągnęły wysoki 
poziom dojrzałości, zdrowia i samorealizacji, mogą tak 
wiele nas nauczyć, że niekiedy wydają się być wprost 
odmienną rasą ludzką. Jednak ze względu na swą nowość 
eksploracja najdalszych granic natury ludzkiej i jej osta- 
tecznych możliwości i aspiracji to zadanie trudne i za- 
wiłe. Wymagało ono ode mnie ustawicznego obalania ce- 
nionych pewników, ciągłego zmagania się z pozornymi 
paradoksami, sprzecznościami i niejasnościami, a od cza- 
su do czasu zawalania się tuż pod moim nosem od daw- 
na ustalonych głęboko wyznawanych i pozornie niepod- 
ważalnych praw psychologii, w które święcie się wierzy- 
ło. Często okazywało się, że te prawa bynajmniej nie są 
prawami, lecz regułami na życie w stanie łagodnej i chro- 
nicznej psychopatologii i bojaźni, zahamowań, ułomnoś- 
ci i niedojrzałości; stanów tych nie zauważamy, gdyż 
większość innych osób cierpi na te same co my schorze- 
nia. 
Najczęściej, co jest typowe dla historii naukowych te- 
orii, taka penetracja nieznanego najpierw przyjmuje for- 
mę uczucia niezadowolenia i niepokoju, że czegoś bra- 
kuje, i to na długo przedtem, zanim stanie się" osiągalne 
jakieś rozwiązanie naukowe. Na przykład, podczas mo- 
ich badań dotyczących samoaktualizujących się osób jed- 
nym z pierwszych problemów było mgliste rozeznanie, że 
ich życie motywacyjne w czymś istotnym różni się od 
tego wszystkiego, czego się przedtem nauczyłem. Naj- 
pierw opisałem je jako raczej ekspresyjne niż zwalczają- 
ce trudności, lecz nie dało to pełnego wyjaśnienia. Póź- 
ftiej wykazałem, że jest ono nie motywowane lub ma me- 
tamotywację (ponad dążeniem) raczej niż motywację. 
Stwierdzenie to jednak tak bardzo zależy od tego, jaką 
się przyjmie teorie motywacji, że sprawiło równie dużo 
kłopotów jak przyniosło korzyści. W rozdziale 3 moty- 
wację wzrostu przeciwstawiłem motywacjom potrzeby 
wynikającej z braku, co jest tu pomocne, lecz jeszcze nie 
całkiem rozstrzygające, bowiem nie odróżnia w dostatecz- 
nym stopniu Stawania się od Istnienia. W tym rozdziale 
proponuję nowe ujęcie (psychologii Istnienia), które po- 
winno uwzględniać i uogólniać trzy już dokonane próby 
wyrażenia słowami zaobserwowanych różnic między ży- 
ciem motywacyjnym a poznawczym osób w pełni rozwi- 

background image

niętych, jak i większości innych. 
 
Ta analiza stanów Bytu (czasowy, metamotywowany, 
bez dążeń, nie egocentryczny, pozbawiony celu, samooce- 
niający, doświadczenia celu i stany doskonałości i osią- 
gnięcia celu) wyłoniła się pierwotnie z badań nad związ- 
kami miłości u osób samoaktualizujących się, następnie 
również innych osób, i wreszcie z zagłębienia się w lite- 
raturę teologiczną, estetyczną i filozoficzną. Trzeba było 
przede wszystkim rozróżnić dwa typy miłości (miłości-D 
i miłości-B), które opisałem w rozdziale 3. 
W stanie miłości-B (do Bytu innej osoby lub rzeczy) 
odkryłem specjalny rodzaj poznania, do jakiego nie przy- 
gotowała mnie moja znajomość psychologii, ale jakiego 
dobry opis znalazłem już u niektórych autorów prac z za- 
kresu estetyki, religii i filozofii. To poznanie nazwę po- 
znaniem Bytu (cognition of Being) lub w skrócie pozna- 
niem-B. Jest ono przeciwstawne poznaniu wywołanemu 
'potrzebami (deficiency cognition) wynikającymi z bra- 
ku, które nazwę poznaniem-D. Osobnik kochający mi- 
łością-B zdolny jest dostrzec u osoby ukochanej takie 
cechy, na które inni są ślepi, to znaczy jego percepcja 
może być ostrzejsza i głębsza. 
Ten rozdział stanowi próbę uogólnionego pojedynczego 
opisu niektórych z tych podstawowych poznawczych wy- 
darzeń w doświadczeniu miłości-B, jak: doświadczenie ro- 
dzicielskie, mistyczne, wywołane kontaktem z przyrodą 
lub oceanem, percepcja estetyczna, moment twórczy, in- 
tencja terapeutyczna albo intelektualna, doświadczenie 
orgazmu, pewne formy dokonań w dziedzinie sportu itd. 
Te i inne momenty najwyższego szczęścia i spełnienia 
nazwę doświadczeniami szczytowymi (peak-experiences). 
Jest to więc rozdział „psychologii pozytywnej", czyli 
„ortopsychologii" przyszłości, traktuje bowiem o ludziach 
zdrowych, w pełni sprawnych, a nie tylko o ludziach za- 
zwyczaj chorych. „Psychologia pozytywna" nie przeczy 
psychologii jako „psychologii ludzi przeciętnych"; ona ją 
przekracza i w teorii może wcielić wszystkie jej odkry- 
cia w strukturę poszerzoną i obszerniejszą, obejmującą 
zarówno chorych, jak zdrowych, zarówno brak, jak Sta- 
wanie się i Byt. Nazywam to psychologią Istnienia bo- 
wiem zajmuje .„się, _racze j ceiamj njż środkami, a więc 
doświadczeniami celu, wartościami celu, poznaniami celu 
i ludźmi jako celami. Psychologia współczesna badała 

background image

głównie raczej nie-posiadanie niż posiadanie, raczej dążę- 
 
nie niż spełnienie, raczej frustrację niż zaspokojenie, ra- 
czej szukanie radości niż jej osiągnięcie, raczej staranie 
się, aby tam dojść, niż aby tam być. Jest to narzucone 
powszechną akceptacją uznawanej za pewnik apriorycz- 
nej, choć błędnej definicji, że każde zachowanie jest umo- 
tywowane (zob. 97, rozdz. 15). 
;           POZNANIE-B W DOŚWIADCZENIACH 
SZCZYTOWYCH 
Obecnie przedstawię w zwięzłym streszczeniu kolejne 
cechy poznania stwierdzone w uogólnionej formie do- 
świadczenia szczytowego, stosując termin „poznanie" 
(cognition) w skrajnie szerokim sensie. 
1.  W poznaniu-B doświadczenie lub przedmiot są prze- 
ważnie widziane jako całość, jako pełna jednostka, oder- 
wana od relacji, od możliwego użycia, wykorzystania i ce- 
lu. Przyjmuje się je za coś jedynego we wszechświecie, 
za coś, co stanowi cały Byt, jednoznaczny z wszechświa- 
tem. 
Kontrastuje to z poznaniem-D, które obejmuje więk- 
szość ludzkich doświadczeń poznawczych. Te doświadcze- 
nia są częściowe i niepełne pod względami, które przed- 
stawię niżej. 
Musimy tu wspomnieć o absolutnym idealizmie dzie- 
więtnastego wieku, który traktował cały wszechświat ja- 
ko jedną całość. Ponieważ ta jedność nie mogła być nig- 
dy ujęta lub dostrzeżona czy poznana przez ograniczo- 
ną istotę ludzką, wszystkie faktyczne doznania ludzkie 
były z konieczności uważane za część Bytu, nigdy zaś 
nie pojmowane jako jego całość. 
2.  Kiedy mamy do czynienia z poznaniem-B, przedmiot 
postrzegany jest wyłącznym i całkowitym przedmiotem 
zainteresowania.  Można   to   nazwać   „absolutną   uwagą" 
(total attention) — patrz Schachtel  (147).  To,  co  spró- 
buję tu opisać, jest bardzo bliskie fascynacji lub całko- 
witemu zaabsorbowaniu. Przy takim napięciu uwagi ta 
jedna postać staje się  każdą  postacią, zaś tło w rezul- 
tacie znika, a przynajmniej nie jest odbierane jako coś 
ważnego. Jak gdyby dana postać była na jakiś czas odizo- 
lowana   od  wszystkiego innego,   jak  gdyby świat  uległ 
77 
 
.zapomnieniu, jak gdyby postrzegany przedmiot stał się 

background image

na chwilę całością Bytu. 
Skoro percypujemy całość Bytu, to mają zastosowanie 
te wszystkie prawa, jakie byłyby słuszne, gdyby m-ożna 
.było objąć naraz całość kosmosu. 
Ten rodzaj percepcji ostro kontrastuje z percepcją nor- 
malną. W tym przypadku zwracamy uwagę na przedmiot, 
a jednocześnie na wszystko inne, co ma jakieś znaczenie. 
Widzimy go w jego ścisłych związkach ze Wszystkim in- 
nym na świecie, czyli jako część świata. Zachodzi tu 
normalna relacja postać-tło, to znaczy, zwraca się uwa- 
gę na postać i na tło, chociaż w różny sposób. Ponadto, 
•przy zwykłym poznawaniu przedmiot jest widziany nie 
tyle per se, ile jako element pewnej klasy, jako przypa- 
dek w szerszej kategorii. Percepcję tego rodzaju opisa- 
łem jako „rubrykującą" (97, rozdz. 14) i znów chcę wy- 
kazać, że jest to nie tyle pełna percepcja wszystkich 
aspektów postrzeganej osoby lub rzeczy, ile pewnego ro- 
dzaju taksonomia, klasyfikacja, zaopatrywanie w etykiet- 
ki i umieszczanie w odpowiednich rejestrach. 
W stopniu znacznie większym niż sobie zwykle uświa- 
damiamy poznanie wymaga także umieszczania w pew- 
nym kontinuum. Wymaga pewnego rodzaju automatycz- 
nego porównywania lub osądu czy oceny. Zakłada rela- 
cje: większy niż, mniejszy niż, lepszy niż, wyższy niż itd. 
Poznanie-B można nazwać poznaniem nie porównują- 
cym lub nie oceniającym czy nie osądzającym. Rozumiem 
to w tym sensie, w jakim Dorothy Lee (88) opisała, w ja- 
ki sposób pewne ludy prymitywne różnią się od nas 
w swoich percepcjach. 
Osoba może być widziana per se, sama w sobie i przez 
siebie. Może być widziana jako coś jedynego w swoim 
rodzaju i indywidualnego, jak gdyby była jedynym ele- 
mentem swej klasy. To właśnie rozumiemy przez per- 
cepcję niepowtarzalnej jednostki i to oczywiście starają się 
uzyskać wszyscy klinicyści. Jest to jednak bardzo trudne 
zadanie, o wiele trudniejsze niż jesteśmy skłonni sądzić. 
Niemniej taka percepcja może się zdarzyć, choćby tyl- 
ko przelotnie, i zdarza się jako cecha charaktery- 
styczna w doświadczeniach szczytowych. Zdrowa matka 
z miłością obserwująca swoje dziecko zbliża się do tego 
rodzaju percepcji niepowtarzalności jego osoby. Jej dziec- 
ko nie jest zupełnie takie samo jak jakiekolwiek inne na 
78 
 

background image

świecie. Ono jest cudowne, doskonałe, zachwycające 
(przynajmniej o tyle, o ile potrafi ona uwolnić się od 
norm Gesella i porównań z dziećmi sąsiadów). 
Konkretne postrzeganie całości przedmiotu zakłada 
również, że się go ogląda z „troskliwością". Z drugiej 
strony ta „troskliwość" (126) o przedmiot wywołuje pod- 
trzymanie uwagi, jego wielokrotne badanie tak ko- 
nieczne dla percepcji wszystkich aspektów przedmiotu. 
Czuła dokładność, z jaką matka wciąż spogląda na nie- 
mowlę lub zakochany na swą umiłowaną bądź znawca 
na swój obraz, na pewno stworzą pełniejszą percepcje niż 
zwykłe przypadkowe rubrykowanie niesłusznie uchodzące 
za percepcję. Możemy oczekiwać bogactwa szczegółów i 
wielostronnej świadomości przedmiotu z tego rodzaju 
wnikliwego, zafascynowanego i w pełni zaangażowanego- 
poznania. Kontrastuje ono z produktem przypadkowej 
obserwacji dającej jedynie szkielet doświadczenia, przed- 
miot widziany tylko v/ jego pewnych aspektach, w spo- 
sób selektywny i z punktu widzenia jego „ważności" 
i „nieważności". (Czy jest jakaś „nieważna" część w 
dziecku, ukochanej, obrazie?) 
3. Aczkolwiek prawdą jest, że wszelka percepcja u lu- 
dzi jest częściowo produktem istoty ludzkiej i w pew- 
nym stopniu jej tworem, można mimo to stwierdzić, że 
percepcja przedmiotów zewnętrznych różni się w zależ- 
ności od tego, czy dotyczy przedmiotów należących do 
ludzkich zainteresowań czy też do nich nie należących. 
Osoby samoaktualizujące się są zdolniejsze do postrzega- 
nia świata, jak gdyby istniał niezależnie nie tylko od 
nich, lecz także od istot ludzkich w ogóle. To zdaje się 
też sprawdzać w stosunku do przeciętnego człowieka w 
jego najwyższych momentach, to znaczy w doświadcze- 
niach szczytowych. Może on wówczas łatwiej traktować 
naturę jako coś istniejącego samo w sobie i dla siebie, 
nie zaś jako arenę stworzoną dla ludzkich celów i dla 
rozrywki. Łatwiej może się powstrzymać od projekcji 
na nią ludzkich celów. Jednym słowem, może ją widzieć 
raczej w jej własnym Bycie („celowości") niż jako cośr - 
czym można się posłużyć, lub czego trzeba się bać albo- 
na co trzeba odpowiedzieć w jakiś inny ludzki sposób. t 
Za przykład weźmy mikroskop, który w preparatach 
histologicznych może ukazać nam albo świat piękna są- 
 
mego w sobie, albo też świat zagrożenia, niebezpieczeństwa 

background image

i patologii. Wycinek tkanki rakowatej pod mikroskopem, 
jeśli tylko potrafimy zapomnieć, że to jest rak, może być 
oglądany jako piękny, zawiły i wzbudzający grozę układ. 
Moskit to cudowny obiekt, jeśli się nań patrzy jako na 
cel sam w sobie. Wirusy pod elektronicznym mikrosko- 
pem stanowią fascynujące obiekty (albo mogą nimi 
być, jeśli tylko uda się nam zapomnieć o ich związku 
z człowiekiem). 
Poznanie-B, umożliwiające w większym stopniu oder- 
wanie się od spraw ludzkich, pozwala nam dzięki temu 
lepiej dostrzegać prawdziwą naturę przedmiotu samego 
w sobie. 
4. Jedną z różnic między poznaniem-B a poznaniem 
przeciętnym, która obecnie wyłania się w moich bada- 
niach, lecz co do której nie mani jeszcze pewności, jest 
to, że powtarzane poznanie-B zdaje się wzbogacać per- 
cepcję. Ponawiane zafascynowane doświadczanie kocha- 
nej twarzy lub podziwianego obrazu sprawia, że bardziej 
je lubimy i pozwala nam widzieć je coraz lepiej w róż- 
nym sensie. Możemy to nazwać bogactwem wewnątrz- 
przedmiotowym. 
Powyższe kontrastuje dość ostro z bardziej zwykłymi 
skutkami ponawianego doświadczenia, takimi jak znu- 
dzenie, przyzwyczajenie, utrata uwagi itp. Wykryłem, ku 
własnemu zadowoleniu (aczkolwiek nie usiłowałem tego 
dowieść), że osoby wybrane pod kątem lepszej spostrze- 
gawczości i wrażliwości częściej oglądające obraz, który 
oceniam jako dobry, uważają go za coraz piękniej- 
szy, podczas gdy te same osoby częściej oglądające 
obraz, który oceniam jako zły, uznają go za coraz 
mniej piękny. To samo wydaje się sprawdzać na 
przykład jeśli chodzi o ludzi dobrych i złych, okrutnych 
lub nikczemnych. Częstsze kontakty z dobrymi osobami 
zdają się wzmagać ich dobroć, zaś ze złymi — skłaniają 
do jeszcze gorszej oceny. 
W bardziej powszechnym rodzaju percepcji, kiedy per- 
cepcja początkowa tak często ogranicza się do klasyfika- 
cji na użyteczne i bezużyteczne, groźne i niegroźne, po- 
nawiane oglądanie sprawia, że staje się ono coraz bar- 
dziej puste. Zadanie normalnej percepcji, często opartej 
80 
 
na niepokoju lub określonej motywacją-D, zostaje wy- 
konane w pierwszej obserwacji. Potem znika potrze- 

background image

b a percepcji, a następnie przedmiot lub osoba, już za- 
rejestrowana, przestaje być postrzegana. Ponawiane do- 
świadczenie ujawnia zarówno ubóstwo, jak bogactwo. Co 
więcej, przy częstszym oglądaniu ukazuje się nie tylko 
ubóstwo przedmiotu percepcji, lecz także ubóstwo oglą- 
dającego. 
Jeden z głównych mechanizmów, za pomocą którego 
miłość wywołuje głębszą percepcję wewnętrznych cech 
przedmiotu miłości niż to czyni stan nie-miłości, polega 
na tym, że miłość pociąga za sobą fascynację przedmio- 
tem miłości, a co za tym idzie częstsze, zaangażowane, 
badawcze patrzenie, oglądanie „troskliwe". Osoby kocha- 
jące się mogą widzieć u siebie nawzajem takie możliwoś- 
ci, na które inni ludzie są ślepi. Zwykło się mówić, że 
„miłość jest ślepa", teraz jednak musimy dopuścić ewen- 
tualność, iż w pewnych okolicznościach miłość może być 
bardziej spostrzegawcza niż nie-miłość. Zakłada się tu 
naturalnie, że w pewnym sensie można spostrzegać mo- 
żliwości, których jeszcze nie ma, co nie jest tak trudnym 
problemem badawczym, jak się wydaje. Test Rorschacha 
w rękach specjalisty jest też percepcją możliwości jesz- 
cze nie zrealizowanych. W zasadzie hipoteza ta jest mo- 
żliwa do sprawdzenia. 
5. Psychologia amerykańska lub, mówiąc szerzej, za- 
chodnia, zakłada w sposób, który uważam za etnocen- 
tryczny, że ludzkie potrzeby, obawy i zainteresowania 
muszą zawsze determinować percepcję. „Nowe spojrze- 
nie" (new look) w percepcji opiera się na założeniu, że 
poznanie musi być zawsze motywowane. Jest to również 
klasyczny pogląd spotykany u Freuda (137). Pociąga on 
za sobą dalsze przypuszczenie, że poznanie jest mecha- 
nizmem radzenia sobie, mechanizmem instrumentalnym 
i że musi być w pewnym stopniu egocentryczne. Zakłada 
ono, że świat można widzieć tylko z korzystnej po- 
zycji interesów obserwatora i że doświadczenie musi się 
obracać wokół ego jako punktu centralnego i determi- 
nującego. Wypada dodać, że jest to dawny punkt widze- 
nia psychologii amerykańskiej. Tak zwana psychologia 
funkcjonalna, będąca pod silnym wpływem szeroko wy- 
znawanej wersji darwinizmu, też skłaniała się do sza- 
81 
 
cowania wszystkich zdolności ze względu na ich przy- 
datność i „wartość przetrwania". 

background image

Taki punkt widzenia uważam za etnocentryczny nie 
tylko dlatego, że wyraźnie stanowi nieświadome odbicie 
poglądów Zachodu na świat, lecz również dlatego, iż 
pociąga za sobą uporczywe i stałe lekceważenie prac 
filozofów, teologów i psychologów świata wschodniego, 
zwłaszcza Chińczyków, Japończyków i Hindusów, nie mó- 
wiąc już o takich autorach, jak Goldstein, Murphy, C. 
Buhler, Huxley, Sorokin, Watts, Northrop, Angyal i wie- 
lu innych. 
Moje prace badawcze wskazują, że w normalnej per- 
cepcji osób samoaktualizujących się i w bardziej spora- 
dycznych szczytowych doświadczeniach ludzi przecięt- 
nych percepcja może relatywnie przekraczać ego, może 
być bezinteresowna, pozbawiona ego. Może być nieumoty- 
wowana, bezosobowa, pozbawiona pragnień, nieegoistycz- 
na, nie potrzebująca, niezależna. Może koncentro- 
wać się raczej -na przedmiocie niż na ego, to znaczy, 
doświadczenie percepcyjne może się ześrodkowywać ra- 
czej wokół przedmiotu jako punktu centralnego niż opie- 
rać się na ego. Jak gdyby postrzegało się coś, co ma swą 
własną niezależną realność i co jest niezależne od oglą- 
dającego. W doświadczeniu estetycznym lub miłosnym 
możliwe jest takie pochłonięcie przedmiotem i stopienie 
się z nim, że w bardzo realnym sensie następuje zniknię- 
cie jaźni. Niektórzy pisarze z dziedzin estetyki, misty- 
cyzmu, macierzyństwa i miłości, na przykład Sorokin, 
posunęli się aż do stwierdzenia, że w doświadczeniu 
szczytowym może być mowa nawet o identyfikacji po- 
strzegającego z przedmiotem postrzeganym, stopieniu się 
tego, co stanowiło dwa przedmioty, w nową i większą 
całość, w jedność wyższego rzędu. To może przypominać 
pewne określenia empatii i identyfikacji i naturalnie 
otwiera możliwości badań w tym kierunku. 
6. Doświadczenie szczytowe jest odczuwane jako mo- 
ment samopotwierdzający się i samouzasadniający, który 
zawiera w sobie swoją własną wewnętrzną wartość. To 
znaczy, jest ono celem samo w sobie, czymś, co możemy 
nazwać raczej doświadczeniem celu niż doświadczeniem 
środka. Odczuwa się je jako doświadczenie tak cenne, 
82 
 
odkrycie tak wielkie, że nawet próba uzasadnienia go 
pomniejsza jego godność i wartość. Osoby poddawane mo- 
im badaniom zgodnie to poświadczają, mówiąc o swych 

background image

doświadczeniach miłosnych, doświadczeniach mistycz- 
nych, doświadczeniach estetycznych, doświadczeniach 
twórczych i błyskach intuicji. Staje się to .oczywiste 
zwłaszcza w momencie intuicji w sytuacji terapeutycz- 
nej. Sam fakt, iż dany osobnik broni się przed intuicją, 
sprawia, że z natury rzeczy trudno się z nią pogodzić. 
Wdarcie się intuicji do świadomości może załamać daną 
osobę. A jednak, mimo to powszechne są głosy, że jest 
ona warta zachodu, pożądana i na dalszą metę chciana. 
Lepiej jest widzieć niż być ślepym (172), nawet jeśli 
otwarcie oczu boli. Jest to właśnie przypadek, kiedy 
wewnętrzna samousprawiedliwiająca, samopotwierdzają- 
ca się wartość doświadczenia sprawia, że cierpienie się 
opłaca. Liczni pisarze z zakresu estetyki, religii, twór- 
czości i miłości zgodnie opisują te doświadczenia nie 
tylko jako wewnętrznie wartościowe, lecz także jako tak 
cenne, iż przez swe sporadyczne występowanie nadają 
życiu wartość. Mistycy zawsze dawali świadectwo wiel- 
kiej wartości wspaniałego doświadczenia mistycznego, 
które może się zdarzyć zaledwie parę razy w życiu. 
Kontrastuje to ostro ze zwykłymi doświadczeniami ży- 
ciowymi zwłaszcza na Zachodzie, a szczególnie u psycho- 
logów amerykańskich. Zachowania (behaviour) tak się 
identyfikuje ze środkiem do celów, że wielu autorów 
uważa słowa „zachowanie" i „zachowanie instrumental- 
ne" za synonimy. Wszystko jest robione dla jakiegoś 
dalszego celu, aby osiągnąć coś innego. Szczyt tej po- 
stawy osiąga John JDewey w swej teorii wartości (38a), 
gdzie w ogóle nie ma celów, a tylko środki do celów. 
Lecz i takie stwierdzenie nie jest zupełnie dokładne, 
gdyż zakłada istnienie celów. Żeby być całkiem ścisłym, 
należy raczej powiedzieć, że u Deweya środki są środka- 
mi dla uzyskiwania innych środków, które z kolei są 
środkami dla jeszcze innych, i tak dalej w nieskończo- 
ność. 
Szczytowe doświadczenia czystej rozkoszy stanowią dla 
badanych przeze mnie osób ostateczne cele życia i jego ^, 
ostateczne potwierdzenie i uzasadnienie. Jest czymś nie-r 
pojętym, aby psycholog mógł je pomijać lub nawet żeby 
83 
 
był oficjalnie nieświadomy ich istnienia, a co gorsze, by 
w psychologiach obiektywnych zaprzeczał a priori mo- 
żliwości ich istnienia jako przedmiotu badań naukowych. 

background image

7. We  wszystkich  zbadanych  przeze  mnie  zwykłych 
doświadczeniach szczytowych zachodzi bardzo charakte- 
rystyczna dezorientacja w czasie i przestrzeni. Słuszne 
byłoby twierdzenie, że w tych momentach osoba jest 
subiektywnie poza czasem i przestrzenią. W twórczym 
uniesieniu poeta czy artysta zapomina o otaczającym 
świecie i o mijaniu czasu. Kiedy powróci do normalnego 
stanu, nie potrafi określić, ile czasu upłynęło. Nieraz mu- 
si mocno potrząsnąć głową, jakby się budził z jakiegoś 
- oszołomienia, żeby zdać sobie sprawę, gdzie się znajduje. 
Ale jeszcze częstsza jest relacja, zwłaszcza podawana 
przez dwoje zakochanych, o całkowitej utracie świado- 
mości upływu czasu. Czas mija w ich ekstazach z prze- 
rażającą szybkością i cały dzień może przeminąć jak 
jedna chwila, ale z drugiej strony minuta przeżywana 
tak intensywnie może być odczuwana jak dzień lub rok. 
Jak gdyby jakimś sposobem znaleźli się w innym świe- 
cie, gdzie czas jednocześnie stoi w miejscu i pędzi z wiel- 
ką szybkością. Dla naszych zwykłych kategorii myślenia 
jest to oczywisty paradoks i sprzeczność. A jednak takie 
właśnie odczucia są przekazywane, a więc stanowią fakt, 
z którego trzeba sobie zdać sprawę. Nie widzę powodu, 
aby ten rodzaj doświadczania czasu nie nadawał się do 
badań eksperymentalnych. Ocena przemijania czasu w 
doświadczeniu szczytowym musi być bardzo niedokładna, 
jak również świadomość otoczenia musi być znacznie 
mniej dokładna niż w normalnym życiu. 
8. Wnioski z moich odkryć dla psychologii wartości są 
zaskakujące, a przy tym tak jednoznaczne, że trzeba ko- 
niecznie nie tylko je przedstawić, lecz również starać się 
jakoś zrozumieć. Zacznę od końcowego wniosku, że do- 
^ świadczenie szczytowe jest wyłącznie dobre i pożądane 
i nigdy nie jest doświadczane jako złe lub niepożądane. 
Doświadczenie jest wewnętrznie ważne; doświadczenie 
jest doskonałe, pełne i niczego więcej nie potrzebuje. 
Wystarcza samo sobie. Odczuwa się je jako wewnętrznie 
konieczne i nieuniknione. Jest tak dobre, jak być p o- 
winno. Reaguje się na nie uczuciem lęku, zdziwienia, 
84 
 
zdumienia, pokory, a nawet czci, uniesienia i nabożności. 
Czasami używa się wyrazu „święte", by określić reakcję 
danej osoby. Jest ono radosne i „zabawne" w sensie 
Bytu. 

background image

Implikacje filozoficzne są tu ogromne. Jeśli gwoli ar- 
gumentacji przyjmiemy tezę, że w doświadczeniu szczy- 
towym sama natura rzeczywistości może być widziana 
jaśniej, a jej istota przeniknięta głębiej, to jest to nie- 
mal równoważne temu, co potwierdziło tylu filozofów 
i teologów, że całość Bytu oglądanego z jego najlepszej 
strony i z olimpijskiego punktu widzenia jest wyłącznie 
neutralna lub dobra, zaś zło, cierpienie czy zagrożenie 
jest jedynie zjawiskiem cząstkowym, wynikiem tego, że 
nie widzimy świata jako całości i jedności i że patrzymy 
nań z egoistycznego lub zbyt niskiego punktu widzenia. 
(Nie oznacza to oczywiście zaprzeczenia zła, cierpienia 
czy śmierci, ale raczej pogodzenie się z nimi i zrozumie- 
nie ich konieczności.) 
Innym sposobem wyrażania tego poglądu byłoby po- 
równanie z, jednym z aspek?3w pojęcia „boga", zawartym 
w wielu religiach. Bogowie, którzy mogą kontemplować 
i ogarniać całość Bytu i którzy dlatego go rozumieją, 
muszą widzieć go jako dobry, sprawiedliwy, nieuniknio- 
ny i muszą widzieć „zło" jako produkt widzenia i rozu- 
mienia ograniczonego i egoistycznego. Gdybyśmy mogli 
być pod tym względem podobni bogom i rozumieć 
wszechświat, to my także nigdy byśmy nie ganili i nie 
potępiali, nie czulibyśmy się zawiedzeni ani oburzeni. 
Naszymi uczuciami mogłyby być jedynie litość, miłosier- 
dzie, życzliwość i może smutek lub rozbawienie-B z po- 
wodu wad innego. Lecz dokładnie w taki właśnie sposób 
osoby samoaktualizujące się reagują niekiedy na świat, 
a my wszyscy reagujemy w naszych momentach 
szczytowych. Dokładnie w ten właśnie sposób wszyscy 
psychoterapeuci starają się odnosić do swych pa- 
cjentów. Musimy naturalnie przyjąć, że ta postawa na 
podobieństwo boskie, uniwersalnie tolerancyjna, zabaw- 
na-B i akceptująca-B jest bardzo trudna do osiągnięcia, 
a nawet prawdopodobnie niemożliwa do osiągnięcia w 
czystej formie, ale wiemy, że jest to kwestia względna. 
Możemy się do niej zbliżać w różnym stopniu i byłoby 
niemądrze zaprzeczać temu zjawisku tylko dlatego, że 
jest rzadkie, przelotne i nie występuje w czystej formie. 
85 
 
Chociaż nigdy nie potrafimy być w tym sensie bogami, 
możemy jednak być mniej lub bardziej, częściej lub rza- 
dziej, podobni bogom. 

background image

W każdym razie kontrast z naszym zwykłym pozna- 
niem i z naszymi reakcjami zaznacza się bardzo ostro. 
Zwykle działamy kierując się wartościami-środkami to 
znaczy przydatnością, korzyścią, wadliwością lub dobro- 
cią, nadawaniem się do celu. Oceniamy, kontrolujemy, 
osądzamy, potępiamy lub aprobujemy. Wyśmiewamy się 
raczej z kogoś niż śmiejemy razem z nim. Reagujemy na 
doświadczenie w kategoriach osobowych i postrzegamy 
świat w odniesieniu do nas samych i do naszych celów, 
przez co traktujemy go jako nie więcej niż środek do 
naszych celów. Jest to przeciwieństwo oderwania się od 
świata, które z kolei oznacza, iż go faktycznie nie po- 
strzegamy, ale postrzegamy siebie w świecie lub świat 
w nas samych. Wtedy postrzegamy posługując się mo- 
tywacją wynikającą z braku, a więc możemy postrzegać 
tylko wartości-D. Taka percepcja różni się od postrzega- 
nia całego świata lub tej jego części, którą w doświad- 
czeniu szczytowym przyjmujemy za surogat świata. Wte- 
dy i tylko wtedy możemy postrzegać raczej jego wartości 
niż nasze własne. Nazywam to wartościami Bytu, w skró- 
cie wartościami-B (B-values). Są one podobne do „we- 
wnętrznych wartości" Roberta Hartmana (59). 
Te wartości-B, według mego obecnego rozeznania, są 
następujące: 
[1] całość (jedność; integracja; tendencja do tożsamości; 
wzajemna łączność; prostota; organizacja; struktura; 
transcendencja dychotomii; porządek); 
[2] doskonałość (konieczność; słuszność; akuratność; 
nieuniknioność; stosowność; sprawiedliwość; całkowitość; 
„powinność"); 
[3] spełnienie (zakończenie; finalizm; sprawiedliwość; 
„to jest zakończone"; spełnienie; finis i telos; przeznacze- 
nie; los); 
[4] sprawiedliwość (uczciwość; porządek; zgodność z 
prawem; powinność); 
[5] żywotność (proces; nie-martwota; spontaniczność; 
samoregulacja; pełne funkcjonowanie); 
[6] bogactwo (zróżnicowanie; złożoność; zawiłość); 
[7] prostota (uczciwość; otwartość; istotność; struktura 
abstrakcyjna, zasadnicza, szkieletowa); 
86 
 
[8] piękno (słuszność; forma; żywotność, prostota, bo- 
gactwo; całość; doskonałość; dokonanie, niepowtarzalność; 

background image

uczciwość); 
[9] dobroć (słuszność; pragnienie, powinność; sprawie- 
dliwość; życzliwość; uczciwość); 
[10] jedyność (specyficzność; indywidualność, nieporów- 
nywalność; nowość); 
[11] łatwość (obycie; brak wysiłku, napięcia czy trud- 
ności; wdzięk; doskonałe, piękne funkcjonowanie); 
[12] żartobliwość (zabawa; radość; rozrywka; wesołość; 
humor; wybujałość; brak wysiłku); 
[13] prawda; uczciwość; realność (otwartość; prostota; 
bogactwo; powinność; piękno; niewinność, czystość i nie- 
skazitelność; całkowitość; istotność); 
[14] samowystarczalność (autonomia; niezależność; nie- 
potrzebowanie nikogo innego oprócz samego siebie, aby 
być samym sobą; samookreślenie; przekraczanie otocze- 
nia; izolacja; życie według własnych praw). 
Te wartości, rzecz prosta, nie wyłączają się nawza- 
jem. Nie są oddzielne lub odrębne, ale nakładają się na 
siebie albo ze sobą stapiają. Ostatecznie wszystkie są 
raczej aspektami Bytu niż jego częściami. Róż- 
ne z tych aspektów wysuną się na pierwszy plan pozna- 
nia w zależności od operacji, która to poznanie odsłoniła, 
na przykład percypowanie pięknej osoby lub pięknego 
obrazu, doświadczenie doskonałej miłości, intuicji, twór- 
czości, porodu itd. 
Jest to więc nie tylko dowód połączenia dawnej trójcy 
prawdy, dobra i piękna, ale jest również czymś o wiele 
więcej. Przedstawiłem gdzie indziej mój wniosek (97), że 
prawda, dobro i piękno są u przeciętnej osoby w naszej 
kulturze tylko względnie dobrze ze sobą skorelowane, 
a u neurotyka ta korelacja jest jeszcze mniejsza. Tylko 
u dobrze rozwiniętej i dojrzałej istoty ludzkiej, u osoby 
samoaktualizującej się i w pełni funkcjonującej, są one 
tak dalece skorelowane, iż praktycznie można przyjąć, 
że stapiają się w jedność. Dodam, że sprawdza się to 
u innych ludzi w ich doświadczeniach szczytowych. 
To odkrycie, jeżeli okaże się słuszne, jest bezpośrednim 
i jaskrawym zaprzeczeniem jednego z podstawowych 
pewników, który kieruje wszelką naukową myślą, że 
percepcja im bardziej obiektywna i bezosobowa, tym bar- 
dziej staje się oderwana od wartości. Fakt i wartość pra- 
87 
 
wie zawsze były uważane (przez intelektualistów) za 

background image

antonimiczne i wzajemnie się wykluczające. A może 
prawdziwa jest hipoteza przeciwna, gdyż kiedy badamy 
poznanie najbardziej oderwane od ego, obiektywne, po- 
zbawione motywacji i bierne, stwierdzamy, że rości so- 
bie ono prawo do bezpośredniego postrzegania wartości, 
że wartości nie można oderwać od rzeczywistości i że 
najgłębsza percepcja „faktów" sprawia, że „jest" stapia 
się z „powinien". W takich momentach rzeczywistość 
zabarwia się podziwem, admiracją, trwogą i aprobatą, 
to znaczy wartością.1 
9. Normalne doświadczenie jest osadzone zarówno w 
historii i kulturze, jak w zmiennych i względnych po- 
trzebach człowieka. Jest zorganizowane w czasie i prze- 
strzeni. Stanowi część większych całości i przeto jest 
względne wobec tych większych całości i układów odnie- 
sienia. Ponieważ uważa się, że jego rzeczywistość w każ- 
dym przypadku zależy od człowieka, więc gdyby czło- 
wiek miał zniknąć, ono też by zniknęło. Organizujące 
je układy odniesienia przesuwają się od zainteresowań 
jednostki do potrzeb sytuacji, od czasu teraźniejszego do 
przeszłości i przyszłości i od danego miejsca do innego. 
W takim znaczeniu doświadczenie i zachowanie są rela- 
tywne. 
Z tego punktu widzenia doświadczenia szczytowe są 
bardziej absolutne, a mniej względne. Nie tylko są one 
poza czasem i poza przestrzenią w znaczeniu wyżej po- 
danym, nie tylko są oderwane od tła i percypowane bar- 
dziej same w sobie, nie tylko są stosunkowo niemoty- 
wowane i oderwane od zainteresowań człowieka, lecz są 
także percypowane i odbierane, jak gdyby były same w 
sobie, „poza", jak gdyby stanowiły percepcję rzeczywi- 
stości niezależnej od człowieka i trwającej poza jego ży- 
ciem. Oczywiście trudno, a także niebezpiecznie jest z 
naukowego punktu widzenia mówić o tym, co względne 
1 Nie starałem się tego zbadać ani żadna z badanych przeze 
mnie osób samorzutnie nie mówiła o tym, co można by 
nazwać 
poświadczeniami nadiru", np. bolesne i miażdżące (dla 
pewnych 
osób) wgłębianie się w nieuniknioność starzenia się i śmierci, 
ostatecznej samotności i odpowiedzialności jednostki, 
bezosobo- 
wości natury, istoty nieświadomego itd. 
88 

background image

 
i absolutne, i zdaję sobie sprawę, że jest to semantyczne 
grzęzawisko. A jednak czuję się zmuszony, z racji wielu 
introspekcyjnych relacji uczestników moich badań, przed- 
stawić to zróżnicowanie jako odkrycie, z którym myr 
psycholodzy, będziemy musieli w końcu się pogodzić. 
Tych słów używały same badane przeze mnie osoby 
usiłujące opisać doświadczenia, które są zasadniczo nie- 
wyrażalne. One mówią o „absolutnym", one mówią 
o „względnym". 
Nas samych niejednokrotnie kusi takie słownictwo na 
przykład w dziedzinie sztuki. Chińska waza może być 
doskonała sama w sobie, może sobie liczyć dwa tysiące 
lat i jednocześnie w danej chwili może być czymś zu- 
pełnie świeżym, raczej uniwersalnym niż chińskim. W 
tym przynajmniej znaczeniu jest ona absolutna, choć jed- 
nocześnie względna wobec czasu, wobec kultury kraju 
swego pochodzenia i wobec norm estetycznych ogląda- 
jącego. Czy nie jest też znamienne, że doświadczenie mi- 
styczne było opisywane niemal w identycznych słowach 
przez ludzi różnych religii, różnych epok i różnych kul- 
tur? Nic dziwnego, że Aldous Huxley (68a) nazwał je 
„filozofią wieczystą". Wielcy twórcy, według antologii 
Brewstera Ghiselina (54a), opisywali swe momenty twór- 
cze prawie w identycznych słowach, chociaż reprezento- V 
wali różne dziedziny — poeci, chemicy, rzeźbiarze, filo- 
zofowie i matematycy. 
Koncepcja tego, co absolutne, sprawia trudność po czę- 
ści dlatego, że zawsze jest przeniknięta domieszką sta- 
tyczności. Obecnie stało się jasne z doświadczeń bada- 
nych przeze mnie osób, że nie jest to konieczne ani nie- 
uniknione. Percepcja przedmiotu estetycznego lub uko- 
chanej twarzy czy pięknej teorii jest procesem płynnym, 
zmiennym, ale ta płynność uwagi mieści się dokładnie 
wewnątrz percepcji. Jej bogactwo może być nieskoń- 
czone i ciągłe wpatrywanie się może przenosić się od 
jednego aspektu doskonałości do innego, koncentrując 
się raz na jednym jej aspekcie, raz na innym. Piękny 
obraz ma wiele organizacji, nie tylko jedną, tak że do- 
świadczenie estetyczne może być ciągłym, choć zmienia- 
jącym się zadowoleniem, wynikającym z oglądania go 
raz pod jednym, to znów pod innym kątem widzenia. 
Można go również widzieć raz jako coś relatywnego, in- 
 

background image

nym razem — jako coś absolutnego. Nie musimy spierać 
się o to jaki jest, czy jest relatywny, czy absolutny. 
Może być jednym i drugim. 
10. Zwykłe poznanie jest procesem bardzo aktywnym. 
Charakteryzuje się pewnego rodzaju kształtowaniem i se- 
lekcjonowaniem przez oglądającego. On wybiera, co per- 
cypować, czego zaś nie percypować, on odnosi to do 
swoich potrzeb, obaw i zainteresowań, on nadaje temu 
pewną organizację, porządkuje i zmienia. Jednym słowem 
oglądający opracowuje poznanie. Jest to proces pochła- 
niający energię. Wymaga skupienia, czujności i napięcia, 
a więc powoduje zmęczenie. 
Poznanie-B jest o wiele bardziej bierne i receptywne 
-niż czynne, chociaż rzecz prosta, nigdy nie może być ta- 
kie w pełni. Najlepsze opisy tego „biernego" rodzaju 
poznawania znalazłem u filozofów wschodnich, zwłaszcza 
u Lao-Tse i filozofów taoistycznych. Krishnamurti (85) 
tną doskonałe wyrażenie odnoszące się do moich danych, 
Takie poznanie nazywa on „świadomością bez wyboru". 
Moglibyśmy to również nazwać „świadomością bez prag- 
nień". Taoistyczna koncepcja „niech będzie" głosi to, co 
ja się staram przekazać, mianowicie że percepcja może 
ł>yć raczej nie wymagająca niż wymagająca, kontempla- 
tywna niż silna. Może być pokorna wobec doświadczenia, 
nie ingerująca, raczej przyjmująca niż biorąca, może po- 
zwolić, żeby przedmiot percepcji był sobą. Przychodzi 
mi tu również na myśl freudowski opis „swobodnego 
strumienia uwagi". To też jest raczej bierne niż czynne, 
raczej bezinteresowne niż egocentryczne, przypominające 
raczej sen niż jawę oraz raczej cierpliwe niż niecierpli- 
we. Jest to raczej wpatrywanie się niż patrzenie, podpo- 
rządkowanie się i poddanie doświadczeniu. 
Niedawno znalazłem przydatne uwagi poczynione przez 
Johna Schliena (155) o różnicy między słuchaniem bier- 
nym a czynnym, napiętym. Dobry terapeuta musi umieć 
słuchać raczej w sensie receptywnym niż „wyciągają- 
cym" potrzebne mu informacje, aby móc usłyszeć to, 
co zostało naprawdę powiedziane, nie zaś to, co on 
sam spodziewa się usłyszeć lub nawet domaga się usły- 
szeć. Nie wolno mu narzucać siebie, ale powinien raczej 
pozwolić, aby słowa same do niego płynęły. Tylko wtedy 
ich właściwy kształt i sens może być przyswojony; w 
•90 
 

background image

przeciwnym razie usłyszy się tylko własne teorie i to, 
czego się oczekuje usłyszeć. 
Zgodnie z rzeczywistością można powiedzieć, że zdol- 
ność do biernego odbioru jest tym kryterium, jakie wy- 
różnia dobrego terapeutę od złego, bez względu na szko- 
łę, jaką reprezentuje. Dobry terapeuta potrafi „na świeżo" 
percypować każdą osobę ze względu na nią samą bez 
skłonności systematyzowania, rubrykowania, klasyfikowa- 
nia i szufladkowania. Lichy terapeuta, choćby przez sto 
lat praktykował w klinice, może znajdować tylko powta- 
rzające się potwierdzenia teorii, których nauczył się na 
początku swej kariery. W takim właśnie sensie mówi się, 
że terapeuta może powtarzać te same błędy przez, lat x* 
czterdzieści, aby je potem nazwać „bogatym doświadcze- 
niem klinicznym". 
Całkowicie odmiennym, choć też odbiegającym od nor- 
my, sposobem wyrażenia odczucia tej cechy poznania-B 
jest określenie go, przez D. H. Lawrence'a i innych ro- 
mantyków, jako raczej niewolitywnym niż wolicjonalnym. 
Zwykłe poznanie jest w wysokim stopniu wolicjonalne, ^ 
a więc wymagające, z góry przygotowane i przedpojęcio- 
we. W poznaniu doświadczenia szczytowego wola nie 
bierze udziału. Ulega zawieszeniu. Przyjmuje, a nie żą- 
da. Nie możemy nakazać doświadczenia szczytowego. Ono 
nam się przytrafia. 
11. Reakcja emocjonalna na doświadczenie szczytowe 
tną szczególny posmak zdziwienia, grozy, czci, pokory ^ 
i poddania się doświadczeniu jako czemuś wielkiemu. 
Czasami ma domieszkę lęku (ale lęku przyjemnego) z po- 
wodu stanu oszołomienia. Badane przeze mnie osoby 
określają to w takich zdaniach: „To mnie przerasta", „to 
ponad moje siły", „to zbyt piękne". Doświadczenie może 
być tak przejmujące i ostre, iż może powodować łzy lub 
śmiech, lub jedno i drugie, może też być paradoksalnie 
zbliżone do cierpienia, chociaż jest to cierpienie pożąda- 
ne, opisywane nieraz jako „słodkie". Może to posunąć się 
tak daleko, że w szczególny sposób przywołuje myśl o 
śmierci. Nie tylko badane przeze mnie osoby, lecz wielu 
autorów opisując różne doświadczenia szczytowe porów- 
nywało je z uczuciem umierania, to znaczy chętnego 
umierania. Typowa wypowiedź może brzmieć: „To zbyt 
cudowne. Nie wiem, jak potrafię to znieść. Mógłbym te- 
 
raz umrzeć bez żalu". Może się na to składać częściowo 

background image

chęć trwania w tym doświadczeniu i niechęć zejścia z 
tego szczytu w dolinę codziennej egzystencji. A może 
jest to częściowo także jakiś aspekt głębokiego poczucia 
pokory, własnej małości i nikłej wartości wobec ogromu 
doświadczenia. 
12.  Inny paradoks, jakim się musimy zająć mimo jego 
trudności,  polega  na  sprzecznych relacjach  o  percepcji 
świata.   W   pewnych   relacjach,   zwłaszcza   doświadczeń 
mistycznych   lub   religijnych   bądź   filozoficznych,   cały 
świat przedstawia się jako jedność, jako pojedyncza, bo- 
gata, żywa  całość.  W innych  doświadczeniach  szczyto- 
wych, zwłaszcza w przeżyciu miłosnym i  estetycznym, 
jedna drobna część świata jest postrzegana, jakby w tym 
momencie stanowiła cały świat. W obu przypadkach za- 
chodzi  postrzeganie   jedności.   Prawdopodobnie   fakt,   iż 
poznanie-B   obrazu   lub   osoby   bądź   teorii   zachowuje 
wszystkie atrybuty całości Bytu, to  znaczy wartości-B, 
wynika stąd, że percypujemy dany obiekt, jakby stano- 
wił wszystko, co w danej chwili istnieje. 
13.  Zachodzą   zasadnicze  różnice   (56)   między  pozna- 
niem, które abstrahuje i klasyfikuje, a świeżym pozna- 
niem tego, co konkretne, naturalne i indywidualne. W ta- 
kim właśnie znaczeniu będę używał określeń „abstrak- 
cyjny" i „konkretny". Nie różnią się one znacznie od ter- 
minów Goldsteina. Większa część naszego poznania (zaj- 
mowanie   się,   percypowanie,   zapamiętywanie,   myślenie 
i uczenie się) ma charakter raczej abstrakcyjny niż kon- 
kretny. To znaczy, w naszym życiu poznawczym głównie 
kategoryzujemy i schematyzujemy, klasyfikujemy i ab- 
strahujemy. Nie tyle poznajemy naturę świata, takiego 
jakim jest on naprawdę, ile organizujemy nasz własny 
wewnętrzny pogląd na świat. Większa część doświadcze- 
nia przechodzi przez nasz system kategorii, konstrukcji 
i   rubryk,    jak   wykazał   również    Schachtel   w    swej 
klasycznej pracy Childhood  Amnesia  and  the  Problem 
of Memory.  Do  tego  zróżnicowania  doprowadziły mnie 
badania osób samoaktualizujących się, u których znala- 
złem zarówno zdolność do abstrahowania bez wyzbywa- 
X nią się konkretności, jak i zdolność do konkretyzowania 
bez wyzbywania się abstrakcyjności. Poszerza to  nieco 
92                                                 *                - 
 
opis podany przez Goldsteina, ponieważ wykryłem nie 
tylko redukcję do konkretu, lecz również coś, co można 

background image

by nazwać redukcją do abstraktu, to znaczy utratę zdol- 
ności poznawania konkretu. W późniejszym okresie wy- 
kryłem tę samą wyjątkową zdolność percypowania kon- 
kretu zarówno u dobrych artystów, jak i u klinicystów, 
nawet jeśli nie były to osoby samoaktualizujące się. 
Ostatnio znajduję tę samą zdolność u zwykłych ludzi 
w ich momentach szczytowych. Łatwiej wtedy chwytają 
postrzegany przedmiot w jego własnej konkretnej, in- 
dywidualnej naturze. 
Ponieważ ten rodzaj percepcji idiograficznej był za- 
zwyczaj opisywany jako rdzeń postrzegania estetycznego, 
na przykład przez Northropa (127a), percepcje te stały 
się nieomal synonimami. Dla większości filozofów i arty- 
stów percypować konkretnie osobę w jej wewnętrznej 
niepowtarzalności oznacza to samo, co percypować ją 
estetycznie. Ja wolę ujęcie ogólniejsze i sądzę, że już 
dostatecznie wykazałem, iż ten rodzaj percepcji niepow- 
tarzalnej natury przedmiotu jest charakterystyczny dla 
wszystkich, a nie tylko estetycznych doświadczeń 
szczytowych. 
Pożytecznie jest pojmować konkretne postrzeganie za- 
chodzące w poznaniu-B jako percepcję wszystkich aspek- , 
tów i atrybutów obiektu jednocześnie lub w krótkim na- 
stępstwie czasu. Abstrahowanie stanowi w swej istocie 
wybór spośród pewnych aspektów przedmiotu tylko tych, 
które są nam przydatne, które nam zagrażają, które są 
nam dobrze znane lub które pasują do naszych kategorii 
językowych. Zarówno Whitehead, jak Bergson wyjaśnili 
to w dostatecznym stopniu, później przyłączyło się do 
nich wielu innych filozofów, na przykład Vivanti. Ab- 
strakcje, o ile są pożyteczne, o tyle są też fałszywe. Mó-< 
wiać krótko, postrzegać jakiś przedmiot abstrakcyjnie to 
znaczy nie postrzegać pewnych jego aspektów. Zakłada 
to wyraźnie selekcję pewnych atrybutów, odrzucenie in- 
nych, wytwarzanie lub zniekształcanie jeszcze innych. 
Robimy z niego to, co chcemy. My go tworzymy. My 
go produkujemy. Ponadto, w abstrahowaniu niezwykle 
ważna jest wyraźna tendencja do odnoszenia aspektów 
przedmiotu do naszego systemu językowego. Sprawia ^to 
szczególne utrudnienie, ponieważ język jest raczej wtór- 
nym niż podstawowym procesem w sensie freudowskim, 
93 
 
gdyż traktuje raczej o rzeczywistości zewnętrznej niż 

background image

psychicznej, raczej o świadomości niż o nieświadomości. 
To prawda, że można w pewnym stopniu naprawić ten 
brak stosując język poetycki czy rapsodyczny, lecz i tak 
duża część doświadczenia jest niewyrażalna i nie może 
być ujęta w ogóle żadnym językiem. 
Weźmy dla przykładu percepcję jakiegoś obrazu lub 
osoby. Aby nasza percepcja była pełna, musimy zwalczyć 
naszą tendencję do klasyfikowania, porównywania, oce- 
niania, potrzebowania i użytkowania. W chwili, kiedy 
powiemy, że ten człowiek jest na przykład cudzoziem- 
cem, już go sklasyfikowaliśmy, dokonaliśmy aktu abstra- 
howania i w pewnym stopniu odcięliśmy się od możli- 
wości widzenia go jako jedynej w swoim rodzaju i cał- 
kowitej istoty ludzkiej, różnej od każdej innej na całym 
świecie. W chwili, kiedy zbliżamy się do obrazu wiszą- 
cego na ścianie, aby odczytać nazwisko artysty, odcięliś- 
my się od możliwości oglądania go z całą świeżością w 
jego własnej niepowtarzalności. Tak więc to, co nazywa- 
my wiedzą, to znaczy umieszczenie doświadczenia w 
systemie pojęć, słów lub relacji, w pewnym stopniu prze- 
kreśla możność pełnego poznania. Herbert Read zwrócił 
uwagę, że dziecko ma „niewinne oko", zdolność oglądania 
czegoś, jakby widziało to po raz pierwszy (często widzi 
to po raz pierwszy). Wtedy może się w to wpatrywać 
zdziwione, badając wszystkie aspekty przedmiotu, zwra- 
cając uwagę na wszystkie atrybuty, bowiem w takiej sy- 
tuacji dla dziecka żadna cecha nieznanego przedmiotu nie 
jest ważniejsza od jego żadnej innej cechy. Ono nie 
organizuje przedmiotu, po prostu się wpatruje. Smakuje 
jakość przeżycia w sposób opisany przez Cantrila (28, 29) 
i Murphy'ego (122, 124). W podobnej sytuacji człowiek 
dorosły, o ile potrafi się powstrzymać od tylko abstra- 
howania, nazywania, porównywania, grupowania i odno- 
szenia, będzie mógł widzieć coraz więcej aspektów wie- 
lostronności danej osoby czy obrazu. Muszę zwłaszcza 
podkreślić zdolność do percypowania tego, co niewyra- 
żalne, co nie może być ujęte w słowa. Werbalizacja „na 
siłę" zmienia to, co niewyrażalne, w coś innego, coś 
jak tamto, coś podobnego, co jest jednak czymś innym 
niż tamto samo w sobie. 
Ta właśnie zdolność postrzegania całości i przekracza- 
nia części charakteryzuje poznanie w różnych doświad- 
94 
 

background image

czeniach szczytowych. Skoro tylko w ten sposób możemy 
w pełnym znaczeniu tego słowa poznać drugą osobę, to 
nic dziwnego, iż osoby samourzeczywistniające się są 
znacznie bardziej przenikliwe w percypowaniu ludzi, w 
przenikaniu do samego rdzenia czy istoty drugiej osoby. 
Dlatego też jestem przekonany, że idealny terapeuta, od 
którego można by oczekiwać, że z racji swego zawodu 
bez żadnych uprzedzeń powinien umieć zrozumieć inną 
osobę w jej niepowtarzalności i całości, musi być sam 
co najmniej dostatecznie zdrowym osobnikiem. Podtrzy- 
muję to, aczkolwiek skłonny jestem uznać niewytłuma- 
czalne różnice indywidualne w tego rodzaju percepcji^ 
i mniemam, że także doświadczenie terapeutyczne może 
być pewnego rodzaju ćwiczeniem w poznawaniu Bytu 
innej osoby. To wyjaśnia też powód, dla którego uwa- 
żam, iż ćwiczenie estetycznej percepcji i twórczości może 
stanowić bardzo pożądany aspekt praktyki klinicznej. 
' 14. Na wyższych poziomach dojrzałości wiele dycho- 
tomii, polarności i konfliktów zostaje usuniętych, prze- 
kroczonych lub rozwiązanych. Osoby samourzeczywist- 
niające się są jednocześnie samolubne i niesamolubne, 
są dionizyjskie i apolińskie, indywidualne i społeczne, 
racjonalne i irracjonalne, połączone z innymi i oderwane 
od innych i tak dalej. To, co wyobrażałem sobie jako 
prostą ciągłą, której końce były polarne względem siebie 
i możliwie najdalej od siebie położone, okazało się raczej 
kołami lub spiralami, w których krańcowe punkty po- 
larne łączą się ze sobą w jedno. Widzę w tym również 
silną tendencję do pełnego poznania przedmiotu. Irn bar- 
dziej rozumiemy całość Bytu, tym bardziej możemy to- 
lerować jednoczesne istnienie i percepcję niekonsekwen- 
cji, przeciwieństw, a nawet jawnych sprzeczności. Zdają 
się one wynikać z częściowego poznania i znikają w po- 
znaniu całościowym. Osoba neurotyczna oglądana z ko- 
rzystniejszego boskiego punktu widzenia może być wi- 
dziana jako cudowny, skomplikowany, a nawet piękny, 
harmonijny proces. To, co nornfalnie widzimy jako kon- 
flikt, sprzeczność i rozbicie, może być wówczas widziane 
jako nieuniknione, konieczne, a nawet przeznaczone. To 
znaczy, jeśli owa osoba może być w pełni zrozumiana, 
to wszystko znajdzie się na koniecznym i właściwym so- 
bie miejscu, i można ją percypować i oceniać według 
95 
 

background image

założeń estetyki. Okazuje się, że wszystkie jej konflikty 
i rozdarcia mają pewien sens lub mądrość. Nawet pojęcia 
choroby i zdrowia mogą połączyć się i zaniknąć, jeśli 
patrzymy na objaw choroby jako pęd ku zdrowiu lub 
widzimy newrozę jako najzdrowsze dostępne w danej 
chwili rozwiązanie problemów danej jednostki. 
15. Osoba w momencie szczytowym jest podobna bogu 
nie tylko w tym znaczeniu, które już omówiłem, lecz 
także w inny sposób, zwłaszcza przez pełną, kochającą, 
nie potępiającą, współczującą i może zabawną akceptacje, 
świata i siebie, choćby najgorzej przedstawiała się w in- 
nych, zwyczajnych momentach. Teolodzy od bardzo daw- 
na zmagają się z niewykonalnym zadaniem pogodzenia 
grzechu, zła i cierpienia na świecie z pojęciem Boga 
wszechmocnego, wszechmiłującego i wszechwiedzącego. 
Dodatkową trudność stanowiło zadanie pogodzenia ko-, 
nieczności wynagrodzenia i ukarania za dobro i zło z 
owym pojęciem wszechmiłującego i wszystko wybacza- 
jącego Boga. Musi On jakoś jzarówno karać, jak i nie ka- 
rać, zarówno przebaczać, jak"potępiać. 
Sądzę, że możemy się czegoś nauczyć o naturalistycz- 
nym rozwiązaniu tego dylematu, badając samourzeczy- 
wistniających się ludzi i porównując dwa wyraźnie od- 
mienne, wyżej omówione typy percepcji, to znaczy per- 
cepcję-B z percepcją-D. Zwykle percepcja-B jest chwi- 
lowa. To szczyt, wysoki punkt, osiągnięcie sporadyczne. 
Wydaje się, jakby istoty ludzkie postrzegały przeważnie 
z motywacji braku. To znaczy, porównują, osądzają, ak- 
ceptują, odnoszą do czegoś, korzystają. Wynika stąd, że 
możemy percypować inną osobę na dwa różne sposoby: 
czasami w jej Bycie, tak jakby stanowiła całość wszech- 
świata w danej chwili, ale przeważnie jako część wszech- 
świata powiązaną z jego resztą na wiele złożonych spo- 
sobów. W przypadku percepcji-B możemy być sa- 
mą miłością, samym przebaczeniem, samą akceptacją, sa- 
mym uwielbieniem, samym zrozumieniem, odczuwać ra- 
dość-B, radość miłującą. Lecz są to właśnie atrybuty 
przypisywane różnym pojęciom boga (z wyjątkiem ra- 
dości, której dziwnie brakuje u większości bogów). W ta- 
kich więc chwilach możemy się upodabniać do bogów 
przez owe atrybuty. Na przykład, w sytuacji terapeutycz- 
nej możemy odnosić się w taki kochający, pełen zrozu- 
96 
 

background image

mienia, akceptacji i przebaczenia sposób do różnego ro- 
dzaju ludzi, których normalnie się boimy i potępiamy, 
a nawet nienawidzimy, do morderców, pederastów, gwał- 
cicieli, wyzyskiwaczy, tchórzów. 
Jest dla mnie czymś wielce znamiennym, że w pew- 
nych przypadkach wszyscy ludzie zachowują się tak, 
jakby chcieli być poznawani według poznania-B (zob. 
rozdz. 9). Oburza ich klasyfikowanie, dzielenie na kate- 
gorie i segregowanie. Przylepianie osobie etykietki kel- 
nera, policjanta czy „matrony" zamiast traktowania jej 
jako odrębnej jednostki często wywołuje uczucie obrazy. 
Wszyscy chcemy być uznawani i aprobowani takimi, ja- 
kimi jesteśmy w naszej całości, bogactwie i złożoności. "' 
Jeśli nie można znaleźć takiej akceptacji wśród ludzi, 
powstaje bardzo silna tendencja do projekcji i tworzenia 
postaci na podobieństwo boskie, niekiedy będzie nią czło- 
wiek, niekiedy istota nadprzyrodzona. 
Inną odpowiedź na „zagadnienie zła" podsuwa nam 
sposób, w jaki badane osoby „akceptują rzeczywistość" 
jako byt sam w sobie, mający własną rację istnienia. Nie 
jest ona ani dla człowieka, ani przeciw niemu. Jest 
taka, jaka jest, nieosobowa. Trzęsienie ziemi niosące za- 
gładę stawia problem pogodzenia się z tym zjawiskiem 
tylko przed człowiekiem potrzebującym osobistego Boga, 
który jest jednocześnie wszechmiłujący, poważny, wszech- 
mocny i który stworzył świat. Dla człowieka mogącego 
postrzegać i akceptować świat w sposób naturalistyczny, 
bezosobowy i jako nie stworzony, nie przedstawia to 
żadnego problemu etycznego ani aksjologicznego, bowiem 
dla niego zjawisko to nie wydarzyło się „celowo", by 
go nękać. Wzruszy on ramionami i jeśli zło ma być okre- 
ślone antropocentrycznie, to zaakceptuje je po prostu 
tak, jak przyjmuje pory roku i burze. W zasadzie można 
podziwiać piękno powodzi lub tygrysa w momencie tuż 
przed jego śmiertelnym atakiem i nawet czuć się tym 
rozbawionym. Oczywiście jest człowiekowi o wiele trud- 
niej przyjąć taką postawę wobec czynów ludzkich szko- 
dliwych dla niego, ale czasami to jest możliwe, i im 
bardziej człowiek jest dojrzały wewnętrznie, tym bar- 
dziej staje się to możliwe. 
16. W momentach 
się wyraźnie 
omentach szczytowych percepcja łatwo staje 
ie  idiograficzna,  a nie  klasyfikująca.  Przed- -V 

background image

97 
 
miot percepcji, czy jest nim człowiek, czy świat bądź 
dzieło sztuki, łatwo jest widziany jako przypadek nie- 
powtarzalny i jako jedyny przedstawiciel swej klasy. 
Jest to przeciwne naszemu normalnemu nomotetycznemu 
ujmowaniu świata, które polega w swej istocie na uogól- 
nianiu i na arystotelesowskim podziale świata na róż- 
nego rodzaju klasy, których przykładem bądź próbką 
jest przedmiot. Całe pojęcie klasyfikacji opiera się na 
klasach ogólnych. Gdyby nie było klas, pojęcia podobień- 
stwa, równości, porównania i różnicy stałyby się zupeł- 
nie bezużyteczne. Nie można porównywać dwóch przed- 
miotów, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Co wię- 
cej, powiedzenie, iż dwa przedmioty mają coś wspólnego, 
oznacza z konieczności abstrahowanie takich cech jak 
na przykład czerwoność, okrągłość, ciężkość itd. Jeśli 
jednak percypujemy osobę bez abstrahowania, jeżeli na- 
legamy na percypowanie wszystkich jej atrybutów rów- 
nocześnie i jako wzajemnie koniecznych, to już nie mo- 
żemy klasyfikować. Z takiego punktu widzenia każda 
osoba jako całość, każdy obraz lub każdy ptak bądź kT;viat 
staje się jedynym przedstawicielem klasy i musi być 
postrzegany w sposób idiograficzny. Ta chęć równoczes- 
nego widzenia wszystkich aspektów przedmiotu oznacza 
większą wartość percepcji (59). 
17. Jednym z aspektów doświadczenia szczytowego jest 
całkowita, aczkolwiek chwilowa, utrata lęku, niepokoju, 
zahamoioaii, obrony i kontroli, wyzbycie się rezygnacji, 
opóźnień i skrępowania. Obawa dezintegracji i rozpły- 
nięcia się, obawa opanowania przez „instynkty", obawa 
śmierci i niepoczytalności, obawa poddania się nieokieł- 
znanym przyjemnościom i emocjom — to wszystko w 
danym momencie znika lub ulega zawieszeniu. Oznacza 
to również większą otwartość percepcji nie zniekształco- 
nej lękiem. 
Można by ją uważać za czyste zaspokojenie, czystą 
ekspresję, czyste uniesienie czy radość. Skoro jednak jest 
„z tego świata", stanowi rodzaj połączenia freudowskiej 
„zasady przyjemności" z „zasadą rzeczywistości". Jest to 
więc jeszcze jeden przykład rozwiązania zazwyczaj dwu- 
dzielnych pojęć na wyższym poziomie psychologicznego 
funkcjonowania. 
Możemy więc spodziewać się, że u osób, które mają 

background image

98 
 
często takie doświadczenie, znajdziemy pewną „przeni- 
kalność", bliskość i otwartość wobec tego, co nieświa- 
dome, i względny brak lęku przed tym, w nieświadome. 
18. Widzieliśmy, że w tych różnych doświadczeniach 
szczytowych osoba dąży do większej integracji i indywi- 
dualizacji, większej spontaniczności i ekspresji, większej 
łatwości i swobody, większej odwagi i mocy itd. 
Lecz to są cechy podobne bądź prawie takie same, jak 
figurujące w wykazie wartości-B podanym na poprzed- 
nich stronicach. Wydaje się, że jest coś w rodzaju dyna- 
micznego paralelizmu lub izomorfizmu między tym, co 
wewnętrzne, a tym, co zewnętrzne. To znaczy, kiedy oso- 
ba percypuje zasadniczy Byt świata, zbliża się równole- 
gle do swego wlasnego Bytu (do swej własnej doskona- 
łości, do bycia w doskonalszym stopniu samą sobą). To 
wzajemne oddziaływanie zdaje się zachodzić w obu kie- 
runkach, bowiem osoba zbliżając się z jakiegoś powodu 
do swego własnego Bytu lub doskonałości staje się przez 
to zdolniejsza do łatwiejszego dostrzegania wartości-B w 
świecie. Stając się bardziej zintegrowana może zobaczyć 
więcej jedności w świecie. Stając się weselsza w sensie 
B może łatwiej zobaczyć wesołość-B w świecie. Stając 
się silniejsza lepiej potrafi dojrzeć siłę i mcc w świecie. 
Jedno zwiększa możliwość drugiego, podobnie jak depre- 
sja sprawia, że świat wygląda gorzej, i odwrotnie. Osoba 
i świat stają się coraz bardziej do siebie podobni w mia- 
rę zbliżania się ku doskonałości (lub w miarę tracenia 
doskonałości; 108, 114). 
Być może na tym częściowo polega zespolenie się za- 
kochanych, zjednoczenie się ich ze światem w kosmicz- 
nym doświadczeniu, poczucie, że jest się częścią jed- 
ności, jaką percypuje się w głębokiej filozoficznej intuicji. 
Należą tu również niektóre (nieadekwatne) dane (180) 
wskazujące, że pewne cechy opisujące strukturę „dob- 
rych" obrazów opisują zarazem dobrą istotę ludzką, war- 
tości-B pełni, niepowtarzalności, żywotności. To można 
oczywiście sprawdzić. 
19. Dla niektórych czytelników może być pomocne, je- 
śli spróbuję teraz umieścić to wszystko w innym psycho- 
analitycznym układzie odniesienia, który dla wielu jest 
bardziej znany. Wtórne procesy zajmują się światem 
i 99 

background image


 
realnym poza tym, co nieświadome i przedświadome (86). 
Logika, nauka, zdrowy rozsądek, dobre przystosowanie, 
adaptacja kulturalna, odpowiedzialność, planowanie i ra- 
cjonalizm są to wszystko techniki procesu wtórnego. Pro- 
cesy pierwotne wykryto najpierw u neurotyków i psycho- 
tyków, potem u dzieci, zaś dopiero ostatnio u osób zdro- 
wych. Zasady działania nieświadomości najlepiej uwi- 
daczniają się w snach. Życzenia i lęki to podstawowe 
sprężyny freudowskich mechanizmów. Osobnik dobrze 
dostosowany, odpowiedzialny, rozsądny, dobrze sobie ra- 
dzący w świecie realnym może zazwyczaj być taki dzięki 
temu, że po części odwraca się od swej nieświadomości 
i przedświadomości, zaprzecza ich istnieniu i tłumi je. 
Co do mnie zdałem sobie z tego jasno sprawę, kiedy 
przed laty stanąłem wobec faktu, iż badane przeze mnie 
samoaktualizujące się osoby, wybrane z racji ich dużej 
dojrzałości, okazały się jednocześnie dziecinne. Nazwałem 
to „zdrową dziecinnością", „wtórną naiwnością". Kris 
(84) i psychologowie jaźni również to rozpoznali i nazwa- 
li „regresją w służbie ego", którą znajdujemy nie tylko 
u ludzi zdrowych, ale którą ostatecznie uznano za waru- 
nek konieczny zdrowia psychologicznego. Miłość też zo- 
stała uznana za regresję (co znaczy, że osoba niezdolna 
do regresji jest niezdolna do miłości). Psychoanalitycy 
również są zgodni, że natchnienie lub wielka (pierwotna) 
twórczość pochodzi częściowo z nieświadomości, jest więc 
zdrową regresją, chwilowym odwróceniem się od świa- 
ta rzeczywistego. 
Otóż to, co wyżej opisałem, można uznać za fuzję ego, 
id, super-ego i ego-idealnego, tego, co świadome, przed- 
świadome i nieświadome, procesów pierwotnych i wtór- 
nych, syntezę zasady przyjemności z zasadą rzeczywi- 
stości, zdrową regresją pozbawioną lęku w służbie naj- 
wyższej dojrzałości, prawdziwą integracją osoby na 
wszystkich poziomach. 
REDEFINICJA SAMOAKTUALIZACJI 
Innymi słowy każda osoba w doświadczeniu szczyto- 
wym nabiera okresowo wiele charakterystycznych cech, 
jakie stwierdziłem u jednostek samoaktualizujących się, 
to znaczy przez jakiś czas owe osoby same się aktuali- 
zują. Można też uważać to za przemijającą zmianę cha- 
100 

background image

 
rakterologiczną, a nie tylko za stan emocjonalno-poznaw- 
czo-ekspresyjny. Dla danego osobnika są to nie tylko naj- 
szczęśliwsze i najbardziej przejmujące momenty, ale też 
chwile najwyższej dojrzałości, indywiduacji i spełnienia, 
jednym słowem, jego najzdrowsze momenty. 
Umożliwia to nam ponowne zdefiniowanie samoaktuali- 
zacji w taki sposób, by oczyścić ją z jej statycznych i ty- 
pologicznych ograniczeń i żeby nie była czymś w rodzaju 
ekskluzywnego panteonu, do którego wkraczają wyjąt- 
kowi osobnicy w wieku lat sześćdziesięciu. Możemy ją 
określić jako epizod lub zryw, w którym siły jednostki 
łączą się razem w sposób szczególnie wydajny oraz nad- 
zwyczaj przyjemny i podczas którego jest ona bardziej 
zintegrowana, mniej rozdwojona, bardziej otwarta na do- 
świadczenie, bardziej zindywidualizowana, doskonalej eks- 
presyjna lub spontaniczna bądź w pełni funkcjonująca, 
bardziej twórcza, pogodna, bardziej wychodząca poza ego, 
bardziej niezależna od swych niższych potrzeb itd. W ta- 
kich epizodach jednostka staje się naprawdę sobą, dosko- 
nalej aktualizuje swe możliwości, jest bliższa sedna swe- 
go Bytu, jest pełniej ludzka. 
Takie stany lub epizody teoretycznie mogą się zda- 
rzać każdemu w każdym okresie życia. Wydaje się, że 
jednostki nazwane przeze mnie osobami samoaktualizu- 
jącymi się, wyróżnia właśnie o wiele większa częstotli- 
wość tych okresów, ich większa intensywność i dosko- 
nałość niż u przeciętnych ludzi. Czyni to z samoaktuali- 
zacji raczej kwestię stopnia i częstości niż sprawę bycia 
lub nie-bycia, a tym samym rzecz bardziej nadającą się 
do dostępnych procedur badawczych. Nie musimy więc 
już ograniczać się do wyszukiwania tych rzadkich osób, 
o których można powiedzieć, że spełniają się przez więk- 
szość czasu. W teorii przynajmniej można również szu- 
kać w każdej historii życia epizodów samoaktuali- 
zacji, zwłaszcza u artystów, intelektualistów i innych wy- 
bitnie twórczych ludzi, jak też u osób głęboko religij- 
nych i osób doświadczających wielkich intuicji w psycho- 
terapii lub innych ważnych doświadczeniach wzrostu. 

Jak   dotąd   opisywałem   doświadczenie   subiektywne   w 
sposób empiryczny. Jego związek ze światem zewnętrz- 
101 
 

background image

nym to zupełnie inna sprawa. Tylko to, że osoba po- , 
strzegająca wierzy, iż jej percepcja jest prawdziwsza 
i pełniejsza, nie stanowi żadnego dowodu, że tak jest 
rzeczywiście. Kryteria oceny słuszności tego przekonania 
tkwią zwykle w postrzeganych przedmiotach lub oso- 
bach bądź w wytworzonych produktach. Stanowią one 
przeto w zasadzie prosty problem dla badań korelacyj- 
nych. 
W jakio jednak znaczeniu można powiedzieć o sztuce, 
iż jest wiedzą,? Percepcja estetyczna ma z pewnością 
swe wewnętrzne samcuzasadnienie. Jest odczuwana jako 
cenne i wspaniałe doświadczenie. Lecz odnosi się to rów- 
nież do pewnych złudzeń i halucynacji. Ponadto jakiś 
obraz może pobudzić niektóre osoby do doświadczenia 
estetycznego, gdy inne pozostają nań obojętne. Jeśli ma- 
my w ogóle wyjść poza sferą prywatną, pozostaje pro- 
blem zewnętrznych kryteriów ważności, tak jak w przy- 
padku wszystkich innych postrzeżeń. 
To samo można powiedzieć o percepcji miłości, o do- 
świadczeniu mistycznym, o momencie twórczym i o bły- 
sku intuicji. 
Zakochany widzi u ukochanej to, czego nikt inny nie 
potrafi zobaczyć, i nie zachodzi tu żadna wątpliwość co 
do zasadniczej wartości jego wewnętrznego doświadcze- 
nia i wynikających z niego wielu pozytywnych następstw 
dla niego, dla jego ukochanej i dla świata. Jeśli dla przy- 
kładu weźmiemy matkę kochającą swe dziecko, sprawa 
staje się jeszcze bardziej oczywista. Miłość nie tylko po- 
strzega możliwości, lecz je także aktualizuje. Brak mi- 
łości na pewno tłumi możliwości, a nawet je zabija. Wzra- 
stanie osobowe wymaga odwagi, zaufania do siebie i na- 
wet śmiałości; brak miłości ze strony rodzica czy współ- 
małżonka wywołuje coś przeciwnego, mianowicie zwąt- 
pienie w siebie, niepokój, poczucie braku wartości i oba- 
wę ośmieszenia się — to wszystko przeszkadza wzrasta- 
niu i samoaktualizacji. 
Wszystkie personalne i psychoterapeutyczne doświad- 
czenia świadczą o tym, że miłość aktualizuje, a brak mi- 
łości, usprawiedliwiony lub nieusprawiedliwiony, wszyst- 
ko udaremnia (17). 
Powstaje tu więc złożone i ogólne pytanie: „W jakim 
stopniu to zjawisko jest zapowiedzią "samospełnienia" — 
jak wyraził się Merton. Przekonanie męża, że jego żona 
102 

background image

 
jest piękna, lub silna wiara żony, że jej mąż jest odważ- 
ny, w pewnym stopniu tworzy to piękno i tę odwa- 
gę. Jest to nie tyle percepcja czegoś, co już istnieje, ile 
stworzenie czegoś przez wiarę. Może uznamy to za przy- 
kład percepcji możliwości, ponieważ każda osoba mo- 
że być piękna i odważna? Jeśli tak, to różni się to od 
postrzegania realnej możliwości zostania wielkim skrzyp- 
kiem, co n i e jest możliwością powszechną. 
A jednak, pomijając nawet te wszystkie komplikacje, 
nadal czają się wątpliwości u tych, którzy mają nadzieję 
włączenia tych wszystkich zagadnień do dziedziny nauko- 
wej. Dość często miłość do drugiej osoby wywołuje ilu- 
zje, percepcję cech i możliwości, które nie istnieją, a więc 
nie są naprawdę percypowane, lecz są tylko wytworem 
umysłu obserwatora, czyli opierają się na systemie po- 
trzeb, represji, wyrzeczeń, projekcji i racjonalizacji. 
Wprawdzie miłość może być bardziej spostrzegawcza niż 
nie-miłość, ale może też być bardziej ślepa. I nadal bę- 
dzie nas dręczył problem, z którym z tych dwóch przy- 
padków mamy do czynienia;? Jak dobierać takie przykła- 
dy, w których percepcja rzeczywistego świata jest 
ostrzejsza? Opisywałem już moje obserwacje na poziomie 
osobowym, że jedną z odpowiedzi na to pytanie znajdu- 
jemy w zmienności psychologicznego zdrowia osoby per- 
cypującej w relacji miłości czy poza nią. Im lepsze zdro- 
wie, tym ostrzejsza i bardziej przenikliwa percepcja świa- 
ta, w takich samych uwarunkowaniach. Ponieważ wnio- 
sek ten jest owocem potwierdzonej obserwacji, trzeba go 
traktować tylko jako hipotezę wymagającą badań kontrol- 
nych. 
Ogólnie rzecz biorąc stajemy wobec podobnych proble- 
mów przy wybuchach twórczości estetycznej oraz intelek- 
tualnej, jak też w doświadczeniach intuicji. W obu przypad- 
kach zewnętrzne uzasadnienie doświadczenia nie korelu- 
je w sposób doskonały z fenomenologicznym samouzasad- 
nieniem. Jest możliwe, iż wielka intuicja zawiedzie, wiel- 
ka miłość zniknie. Wiersz spontanicznie powstały w chwi- 
li doświadczenia szczytowego może być później odrzu- 
cony jako niezadowalający. Stworzenie dzieła, które wy- 
trzyma próbę czasu, odczuwa się subiektywnie tak samo, 
jak stworzenie dzieła, które potem zostanie odrzucone 
w świetle chłodnego, obiektywnego i krytycznego bada- 
nia. Osoba z natury twórcza wie o tym dobrze i nie 

background image

103 
 
dziwi się, iż połowa jej wielkich momentów natchnie- 
nia nie sprawdza się. Wszystkie doświadczenia szczyto- 
we są odczuwane jako poznanie Bytu, ale nie wszystkie 
są nim naprawdę. A jednak nie ośmielamy się pomijać 
wyraźnych oznak, że przynajmniej niekiedy można 
stwierdzić większą przejrzystość i wyższą sprawność po- 
znawczą u ludzi zdrowszych i w momentach pełniejsze- 
go zdrowia, to znaczy, iż pewne doświadczenia szczyto- 
we są poznaniem-B. Kiedyś sformułowałem tezę, że 
jeżeli osoby samoaktualizujące się mogą postrzegać i po- 
strzegają rzeczywistość sprawniej, pełniej i z mniejszym 
jej skażeniem motywacjami niż my, inni, to robimy, to 
mogłyby nam one służyć jako biologiczne próbki. Dzię- 
ki i c h większej wrażliwości i ostrzejszej percepcji uzy- 
skiwalibyśmy lepszy opis rzeczywistości niż gdybyśmy 
obserwowali ją własnymi oczami, co da się porównać 
z użyciem kanarków do wykrywania gazu w kopalniach, 
zanim poczują go mniej wrażliwe stworzenia. Jako spraw- 
dzian zapasowy możemy użyć samych siebie w momen- 
tach naszej największej spostrzegawczości, w naszych do- 
świadczeniach szczytowych, w chwilach naszej włas- 
nej samoaktualizac ji, abyśmy zdali sobie sprawę z isto- 
ty rzeczywistości prawdziwszej niż ta, którą normalnie 
widzimy. 
Wreszcie wydaje się oczywiste, że opisywane przeze 
mnie doświadczenia poznawcze nie mogą zastąpić pod- 
stawowych sceptycznych i ostrożnych procedur nauko- 
wych. Najbardziej owocne i przenikliwe poznania, jeśli 
nawet w pełni uznamy, że stanowią one najlepszą lub 
jedyną drogę wykrycia pewnego rodzaju prawdy, pozo- 
stawiają po tym błysku intuicji dalsze zadania weryfi- 
kacji, selekcji, eliminacji, potwierdzenia i (zewnętrzne- 
go) uzasadnienia. Wydaje się jednak niemądre określe- 
nie relacji tych obu zjawisk jako wyłącznie antagonistycz- 
nej i wzajemnie wykluczającej. Jak się bowiem okazało, 
one się nawzajem potrzebują i uzupełniają, prawie w ta- 
ki sam sposób, jak mieszkaniec pogranicza i osadnik. 
DALSZE   NASTĘPSTWA   DOŚWIADCZEŃ   
SZCZYTOWYCH 
Zupełnie inna niż kwestia zewnętrznej ważności pozna- 
nia w różnych doświadczeniach szczytowych jest spra- 
wa dalszych następstw tych doświadczeń u danej osoby, 

background image

104 
 
następstw, o których można w jeszcze innym sensie po- 
wiedzieć, iż uzasadniają doświadczenie. Na swoje popar- 
cie nie rnam sprawdzonych danych badawczych w tym 
zakresie. Mam tylko ogólną zgodną opinię badanych prze- 
ze mnie osób, iż były takie skutki, moje własne prze- 
konanie, że tak było, oraz całkowitą zgodność wszyst- 
kich piszących o twórczości, miłości, intuicji, doświad- 
czeniu mistycznym i estetycznym. Na tej podstawie po- 
zwalam sobie zaprezentować przynajmniej następujące 
stwierdzenia czy tezy, z których wszystkie można spraw- 
dzić. 
1.  Doświadczenia szczytowe mogą mieć i mają pewne 
terapeutyczne następstwa, polegające w ścisłym znacze- 
niu na usuwaniu objawów. Mam co najmniej dwa spra- 
wozdania,  jedno psychologa,  drugie  antropologa,  o  do- 
świadczeniach mistycznym i oceanicznym tak głębokich/ 
iż na zawsze usunęły pewne objawy neurotyczne. Takie 
konwersyjne doświadczenia są oczywiście  często  spoty- 
kane w historii ludzkości, lecz, o ile wiem, nigdy nie by- 
ły przedmiotem zainteresowania psychologów i psychia- 
trów. 
2.  Mogą one zmieniać pogląd danej osoby na siebie sa- 
mą i to w zdrowym kierunku. 
3.  Mogą zmieniać jej pogląd na innych ludzi i stosu- 
nek do nich w wieloraki sposób. 
4.  Mogą mniej lub bardziej trwale zmieniać jej pogląd 
na świat lub na jego aspekty czy części. 
5.  Mogą w niej wyzwalać większą moc twórczą, spon- 
taniczność, ekspresję, indywidualność. 
6.  Dana osoba pamięta te przeżycia  jako  wydarzenia 
bardzo ważne, pożądane i warte powtórzenia. 
7.  Dana osoba jest bardziej skłonna odczuwać, iż życie 
w ogóle jest coś warte, nawet jeśli zazwyczaj jest mo- 
notonne, przyziemne, trudne  lub  nie przynoszące  zado- 
wolenia, ponieważ przekonała się, że istnieje piękno, za- 
angażowanie, uczciwość, zabawa, dobroć, prawda i sens. 
To znaczy, życie samo  się uzasadnia,  a  samobójstwo i 
pragnienie śmierci muszą się stać mniej uzasadnione. 
Można by przedstawić wiele innych następstw ad hoc 
i indywidualnych, zależnych od poszczególnej osoby i jej 
konkretnych problemów, które ona uważa za rozwiąza- 
105 

background image


 
ne lub które widzi w innym świetle na skutek swego do- 
świadczenia. 
Sądzę, że te wszystkie następstwa dałyby się 
uogólnić i wyrazić w sposób zrozumiały, gdyby doświad- 
czenie szczytowe można było porównać do wizyty w 
czymś, co dana osoba określa jako Niebo, z którego na- 
stępnie wraca na ziemię. Dodatnie dalsze skutki takie- 
go doświadczenia, niektóre charakteru powszechnego, in- 
ne — indywidualnego, okażą się wtedy nader prawdo- 
podobne.2 
Mogę także podkreślić, że takie następstwa doświad- 
czenia estetycznego, twórczego, miłości, mistycznego i 
intuicyjnego oraz innych doświadczeń szczytowych są 
przedświadomie brane za coś naturalnego i powszechnie 
oczekiwane przez artystów i nauczycieli sztuki, twór- 
czych dydaktyków, teoretyków religii i filozofii, przez 
kochających mężów, matki oraz terapeutów i przez wie- 
lu innych. 
Na ogół łatwo zrozumieć takie dodatnie następstwa. 
Trudniej natomiast wyjaśnić brak dających się zauwa- 
żyć następstw u niektórych osób. 
7. DOŚWIADCZENIA SZCZYTOWE 
JAKO PRZEJMUJĄCE DOŚWIADCZENIA 
TOŻSAMOŚCI 
Szukając definicji tożsamości musimy pamiętać, że de- 
finicje te i pojęcia nie znajdują się gdzieś w ukryciu, 
czekając cierpliwie, abyśmy je odnaleźli. My tylko czę- 
ściowo je odkrywamy, zaś częściowo tworzymy. Toż- 
samość jest w pewnej mierze tym wszystkim, czym mó- 
wimy, że jest. Oczywiście ważniejsza powinna być nasza 
wrażliwość i receptywność wobec różnych uprzednich 
znaczeń temu wyrazowi nadanych. Okaże się od razu, 
że różni autorzy stosują to słowo dla różnego rodzaju 
danych i dla różnych działań. Następnie trzeba oczy- 
2 Porównaj myśl Coleridge'a: „Gdyby człowiek mógł przejść 
we ^ śnie przez Raj i otrzymać w podarunku kwiat na dowód, 
że jego dusza rzeczywiście tam była, i gdyby znalazł ten 
kwiat 
w ręku po przebudzeniu... — ach! i co wtedy?" E. Schneider 
<wyd.) Samuel Taylor Coleridge: Selected Poetry and Prose, 
Rinehart 1951, s. 477. 
IDfi 

background image

 
wiście poznać bliżej te działania, by pojąć, co autor ma 
na myśli, kiedy właśnie o n używa tego słowa. Oznacza 
ono coś odmiennego dla różnych terapeutów, socjologów, 
psychologów jaźni, psychologów dziecka itd., aczkolwiek 
u nich wszystkich zachodzi również pewne podobień- 
stwo lub zazębianie się zakresów znaczeniowych. (To 
podobieństwo może jest właśnie tym, co dziś „znaczy" 
tożsamość.) 
Mogę przytoczyć inną operację dotyczącą doświadczeń 
szczytowych, w której „tożsamość" ma różne realne, sen- 
sowne i przydatne znaczenia. Nie twierdzę jednak, że są 
to jedyne prawdziwe znaczenia tożsamości; cho- 
dzi tylko o to, że jest tutaj przyjęty inny kąt widzenia. 
Ponieważ odnoszę wrażenie, że ludzie w swoich doświad- 
czeniach szczytowych są w najwyższym stopniu 
tożsami, najbliżsi swoich prawdziwych jaźni, najbardziej 
naturalni, wydaje mi się, że jest to szczególnie ważne 
źródło czystych i nieskażonych danych, bowiem inwen- 
cja jest tu zredukowana do minimum, a możliwości od- 
krycia spotęgowane do maksimum. 
Czytelnik łatwo zauważy, że wszystkie niżej podane 
„osobne" cechy w rzeczywistości nie są bynajmniej oso- 
bne, lecz współdziałają ze sobą w różny sposób, na przy- 
kład zachodząc na siebie, mówiąc o tej samej rzeczy w 
różny sposób, mając to samo znaczenie w sensie meta- 
forycznym itd. Czytelnik interesujący się „analizą holi- 
styczną" (w przeciwieństwie do analizy atomistycznej, 
czyli redukcyjnej) znajdzie odpowiedni materiał w Moti- 
vation and Personality, rozdz. 3. Będę więc opisywał na 
sposób holistyczny, nie rozdzielając tożsamości na zupeł- 
nie odrębne składniki wykluczające się wzajemnie, lecz 
raczej obracając ją na wszystkie strony i obserwując jej 
różne aspekty, jak koneser kontempluje piękny obraz, 
obserwując go raz w tym układzie {jako całość), raz w 
innym. Każdy omawiany „aspekt" można uważać za czę- 
ściowe wyjaśnienie każdego innego „aspektu". 
l . Osoba w doświadczeniach szczytowych czuje się bar- 
dziej zintegrowana (scalona, całkowita, jednolita) niż kie- 
dy indziej. W oczach obserwatora wydaje się ona bar- 
dziej zintegrowana na różny (opisany poniżej) sposób, na 
przykład mniej rozdwojona czy rozkojarzona, mniej wal- 
cząca ze sobą, bardziej pogodzona ze sobą, mniej rozdwo- 
107 

background image

 
jona między samodoświadczeniem a samoobserwacją, bar- 
dziej jednokierunkowa, harmonijniej ukształtowana, sku- 
teczniej zorganizowana (wszystkie części dobrze współ- 
działają ze sobą), bardziej synergiczna, o mniejszych we- 
wnętrznych tarciach itd.1 Inne aspekty integracji i jej 
uwarunkowań omówione są poniżej. 
2. Im bardziej i częściej osoba staje się sobą, tym bar- 
dziej staje się zdolna do stopienia się ze światem,2 z tym, 
oo przedtem było „nie-ja", na przykład zakochani stają 
się sobie bliscy tworząc raczej jedną całość niż dwie oso- 
by, monizm ja-ty staje się bardziej możliwy, stwórca 
utożsamia się z dziełem, które tworzy, matka czuje się 
zjednoczona ze swym dzieckiem, znawca staje się 
1 Jest to specjalnie ważne dla terapeutów nie tylko dlatego, 
że integracja stanowi jeden z głównych celów całej terapii, 
lecz 
również z racji frapujących problemów związanych z tym, co 
możemy nazwać „dysocjacją terapeutyczną". Aby terapia 
zacho- 
dziła intuicyjnie, konieczne jest jednoczesne doświadczenie i 
obserwowanie. Na przykład u osobnika cierpiącego na 
psychozę, 
który w pełni doświadcza, lecz nie jest na tyle obiektywny, 
aby 
obserwować swe doświadczenia, nie nastąpi poprawa pod 
wpły- 
wem tego doświadczenia, nawet gdyby miał mieć rację 
wewnątrz 
swej nieświadomości, tak ukrytej u neurotyków. Lecz prawdą 
jest, że terapeuta musi się rozdwoić w ten sam paradoksalny 
sposób, ponieważ musi jednocześnie akceptować i nie 
akcepto- 
wać pacjenta, to znaczy z jednej strony musi odnieść się do 
niego z „bezwarunkowym pozytywnym uznaniem" (143), 
musi 
utożsamić się z pacjentem, żeby go zrozumieć, musi wyzbyć 
się 
wszelkiej krytyki i oceny, musi doświadczać 
„Weltanschauung" 
pacjenta, musi zjednoczyć się z nim w spotkaniu „ja-ty", 
musi, 
go kochać w szerokim sensie słowa „agape". Z drugiej strony 
terapeuta jednocześnie pośrednio nie aprobuje, nie akceptuje, 

background image

nie utożsamia się itd., ponieważ stara się poprawić pacjenta, 
uczynić go lepszym niż jest, czyli uczynić go czymś innym 
niż 
jest obecnie. Dla Deutscha i Murphy'ego (38) te 
terapeutyczne 
rozdwojenia są najwyraźniej podstawą terapii. 
Ale i tutaj celem terapii jest, podobnie jak przy złożonych 
osobowościach, zespolenie ich w jednolitą, harmonijną 
całość, 
zarówno u pacjenta, jak i terapeuty. Można to również 
określić 
jako stawanie się coraz czyściej doświadczającym (ego, gdzie 
sa- 
moobserwacja jest zawsze dostępna jako możliwość, nawet 
przedświadoma. W doświadczeniach szczytowych stajemy 
się co- 
raz czyściej doświadczającymi ego. 
* Zdaję sobie sprawę, że posługuję się językiem 
„wskazującym" 
na doświadczenie, to znaczy zrozumiałym tylko dla tych, 
którzy 
sami nie stłumili, nie wyparli, nie zaprzeczyli, nie odrzucili 
czy 
nie boją się własnych doświadczeń szczytowych. Sądzę, że 
jest 
też możliwe istotne porozumienie z „nie-szczytowcami", ale 
jest 
to proces pracochłonny i długi.                    *;b ?d J-               
,-•"•'* 
108 
 
muzyką (a ona nim) czy obrazem, czy tańcem, astro- 
nom jest „tam wysoko" z gwiazdami (a nie jakąś od- 
rębnością patrzącą przez otchłań na drugą odrębność za 
pomocą teleskopu). 
Tak więc największym osiągnięciem tożsamości, auto- 
nomii czy osobowości jest zarazem przekroczenie siebie, 
wyjście poza i ponad osobowość. Osoba może więc zo-     ^ 
stać w pewnym sensie pozbawiona ego.3 
3.  Zazwyczaj   osobie  w  doświadczeniach   szczytowych 
wydaje się, że jest w apogeum swych mocy i że wyko- Jx" 
rzystuje wszystkie swe zdolności najlepiej i najpełniej. 
Jak to trafnie określił Rogers (145) czuje się ona „w peł- 
ni funkcjonująca".  Czuje  się  inteligentniejsza,  bardziej 

background image

spostrzegawcza, dowcipniejsza, silniejsza lub milsza niż 
kiedy indziej. Jest w pełni swoich możliwości, stanowi 
jedność w najwyższym  stopniu,  jest  w najlepszej  for- 
mie. I nie jest to wyłącznie subiektywne odczucie, ale 
tak widzi ją również obserwator. Osoba nie marnuje wy- 
siłku na zwalczanie i hamowanie samej siebie; jej mię- 
knie nie służą już do walki. W normalnej sytuacji część 
naszych możliwości zużywa się na działanie,  zaś część 
się marnuje na hamowanie tychże możliwości. Tu nic się 
nie marnuje, całość możliwości może być zużyta na dzia- 
łanie. Osoba staje się rzeką bez tamy. 
4.  Nieco odmienny aspekt pełnego funkcjonowania sta- 
nowi brak wysiłku i łatwość funkcjonowania, kiedy się 
jest w najlepszej formie. To, co w innym czasie wymaga 
wysiłku, starań i zmagania się, obecnie odbywa się bez 
żadnego wysiłku, pracy i trudu, przychodzi „samo przez 
się". Z tym łączy się często poczucie własnego wdzięku, 
swobodne zachowanie idące w parze z gładkim, łatwym 
3 Myślę, że sens tego stwierdzenia dość łatwo przekazać 
nazy- 
wając taką sytuację całkowitą utratą tej samoświadomości 
czy 
samowiedzy, czy samoobserwacji, która normalnie jest w 
nas, 
lecz której pewne ograniczenie odczuwamy w chwilach 
zaangażo- 
wania czy koncentracji, czy rozproszenia, czy wyjścia „poza 
sie- 
bie", czy to na wysokim poziomie doświadczeń szczytowych, 
czy 
na niższym poziomie tak wielkiego zainteresowania się 
filmem 
lub powieścią, lub meczem futbolowym, że zapomnimy o 
sobie 
i o swoich drobnych cierpieniach, o swoim wyglądzie, o 
swych 
kłopotach itd. Zawsze w praktyce odczuwamy to jako stan 
przy- 
jemny. 
109 
 
i pozbawionym wysiłku pełnym funkcjonowaniem, kiedy 
wszystko „gra", „toczy się bez oporu" lub jest „na peł- 
nych obrotach". 

background image

Obserwuje się wówczas u tych osób pełną spokoju 
pewność siebie i poczucie słuszności, jak gdyby wiedzia- 
ły one dokładnie, co robią, i robiły to z pełnym przeko- 
naniem, szczerze, bez zwątpień, wahań czy bez asekura- 
cji. Nie ma miejsca na przymierzanie się, aby trafić 
„w dziesiątkę", ani na markowanie uderzeń, są tylko 
pełne ciosy. Wielcy sportowcy, artyści, twórcy, przywód- 
cy i mężowie stanu wykazują tę cechę w okresie swej 
szczytowej działalności. 
(To wszystko łączy się w sposób mniej oczywisty z po- 
jęciem tożsamości niż sprawy uprzednio poruszane, są- 
dzę jednak, że powinno tu być włączone jako wtórna 
cecha „bycia samym sobą", gdyż jest to cecha na tyle 
zewnętrzna i powszechna, że można ją badać. Uważam 
również, że jest to potrzebne dla pełnego zrozumienia 
swego rodzaju boskiej radości — humoru, wesołości, bez- 
troski, przekomarzania się, zabawy i śmiechu — która 
moim zdaniem stanowi jedną z najwyższych wartości-B, 
jaka charakteryzuje tożsamość.) 
5. Osoba w doświadczeniach szczytowych odczuwa w 
wyższym stopniu niż kiedy indziej, iż jest odpowiedzial- 
nym, czynnym i twórczym ośrodkiem swych aktywności 
i percepcji. Czuje się bardziej inicjatorem, kimś bardziej 
samookreślającym się (nie zaś kimś kierowanym, deter- 
minowanym, bezradnym, zależnym, biernym, słabym, 
podległym). Czuje się sama sobie panem, w pełni odpo- 
wiedzialnym, w pełni władającym swą wolą, mającym 
większy zasób „wolnej woli" niż kiedy indziej, panem 
swego losu, czynnikiem aktywnym. 
Podobnie przedstawia się ona oczom obserwatora: sta- 
je się na przykład bardziej zdecydowana, wygląda na 
silniejszą, bardziej szczerą, bardziej zdolną do lekceważe- 
nia lub przezwyciężania przeszkód, bardziej pewną sie- 
bie, sprawia wrażenie, że daremne byłyby próby zahamo- 
wania jej. Jakby obecnie w ogóle nie wątpiła w swoją 
wartość czy zdolność zrealizowania tego, co postanowiła. 
W oczach obserwatora wygląda na bardziej godną zaufa- 
nia, bardziej rzetelną, niezawodną, na „pewniaka". Czę- 
110 
 
sto można śledzić tę wielką chwilę stawania się odpowie- 
dzialnym w terapii, w procesie dorastania, w edukacji, 
w małżeństwie itd. 
6.  Taka osoba wyzwala się od oporów, inhibicji, ostroż-; 

background image

ności,  kontroli,  rezerwy,  obaw,   zwątpień,   samokrytyki, 
zahamowań.  Mogą  to  być  negatywne   aspekty  poczucia 
wartości,  samoakceptacji, poszanowania miłości  własnej. 
Jest to zjawisko zarazem subiektywne jak i obiektywne 
i może być opisane w dwojaki sposób. Jest to naturalnie 
po prostu inny ,,aspekt" cech już wymienionych i tych, 
które będą podane niżej. 
Zapewne zjawiska te są zasadniczo sprawdzalne, gdyż 
biorąc obiektywnie są to mięśnie zwalczające inne mię- 
śnie, zamiast mięśni współdziałających i wspomagających 
inne mięśnie. 
7.  Jest ona więc bardziej  spontaniczna,  bardziej  eks- 
presyjna, bardziej niewinna w swoim zachowaniu (szcze- 
ra,  naiwna,  uczciwa,  bezstronna,  pomysłowa,  dziecinna, 
naturalna,    beztroska,    bezbronna),    bardziej    naturalna 
(prosta,   swobodna,   bez   wahań,   jednoznaczna,   otwarta, 
bez pozy, prymitywna w szczególnym sensie, bezpośred- 
nia), bardziej nieskrępowana i „wylewna"  (automatycz- 
na, impulsywna, odruchowa,  „instynktowa",  niepohamo- 
wana, bez tremy, nierozważna, nieświadoma).4 
8.  Jest to więc osoba bardziej  „twórcza"  w szczegól- 
nym  sensie   (zob.  rozdz.   10).   Dzięki  większej   pewności 
siebie  jej poznanie i zachowanie mogą  się  kształtować 
w nie interferencyjny, taoistyczny sposób,  bądź w pla- 
styczny sposób opisany przez psychologów gestaltystów 
w odniesieniu  do  sytuacji problematycznej  lub  niepro- 
blematycznej w   jej   wewnętrznych terminach czy wy- 
4 Ten aspekt autentycznej tożsamości jest tak ważny, ma tyle 
odcieni i jest tak trudny do opisania i przekazania, że 
dołączam 
następujące określenia będące po części synonimami, których 
znaczenia częściowo się pokrywają. Niezamierzony, z 
własnej 
woli, swobodny, niewymuszony, nie wyrozumowany, nie 
prze- 
myślany, porywczy, bez zastrzeżeń, nie wycofujący się, 
odsłania- 
jący się, szczery, nie udający, otwarty, bez obłudy, bezpreten- 
sjonalny, nie zakłamany, bezpośredni, niewyszukany, nie 
sztucz- 
ny, nie trapiący się, ufny. Pomijam tutaj kwestię „niewinnego 
poznania", intuicji, poznania-B itd. 
111 
 

background image

mogach (raczej niż w terminach egocentryczności czy sa- 
moświadomości), w terminach ustalonych przez samą 
naturę zadania lub obowiązek (Franki), lub grę. Jest to 
więc poznanie i zachowanie bardziej spontaniczne, impro- 
wizowane, nie przygotowane, powstające bardziej z nicze- 
go, bardziej nieoczekiwane, nowe, świeże, niebanalne, po- 
zbawione frazeologii, samodzielne, nie zrutynizowane. 
Jest również mniej obmyślone, zaplanowane, zaprojekto- 
wane, uprzednio rozważone, powtarzane, zawczasu za- 
myślone, w tym sensie, w jakim te wszystkie słowa ozna- 
czają jakieś wyprzedzenie w czasie i jakiekolwiek plano- 
wanie. Jest więc w pewnym stopniu nie oczekiwane, nie 
wynika z pragnienia, potrzeby, dążenia, jest pozbawione 
celu, „nie umotywowane", nie zamierzone, ponieważ jest 
niespodziewane, nowo powstałe i nie wywodzi się z cze- 
goś, co by je wyprzedzało. 
9.  Wszystko to można wyrazić w jeszcze inny sposób 
jako szczyt  jedyności,  indywidualności  lub  osobowości. 
Jeśli wszyscy ludzie w zasadzie różnią się między sobą, 
to owa różnica zaznacza się jeszcze wyraźniej  w do- 
świadczeniach  szczytowych.  Jeśli pod  wielu  względami 
(swoich ról) jednego człowieka można zastąpić innym, to 
w doświadczeniach szczytowych role odpadają, i danego 
człowieka nie da się już zastąpić innym. -To, czyni są w 
samej głębi, cokolwiek może znaczyć określenie „niepow- 
tarzalna jaźń", tym właśnie stają się ludzie w doświad- 
czeniach szczytowych. 
10.  W doświadczeniach szczytowych dany osobnik jest 
najbardziej obecny teraz i tutaj (133), w różnym sensie 
wolny od przeszłości i przyszłości, najbardziej „cały tu- 
taj" w doświadczeniu. Może na przykład słuchać lepiej 
niż w innym czasie. Ponieważ jego zachowanie jest wte- 
dy najmniej zrutynizowane i nie jest nacechowane żad- 
nym oczekiwaniem, może w pełni oddać się słuchaniu, 
które   nie   jest   zniekształcone   żadnymi   oczekiwaniami 
opartymi na sytuacjach uprzednich (które nie mogą być 
identyczne z obecną) lub nadziejami czy obawami opar- 
tymi na planowaniu przyszłości (co oznacza traktowanie 
teraźniejszości raczej  jako  środka  służącego  przyszłości 
niż jako celu samego w sobie). Skoro jednostka znajduje 
się poza sferą pragnień, nie musi wszystkiego rejestrować 
 
w terminach obawy, nienawiści lub życzenia. Nie musi 
też dla dokonania oceny porównywać tego, co jest, z tym, 

background image

czego nie ma (88). 
11. Osobnik staje się bardziej czystą psyche, a mniej 
rzeczą należącą do świata i żyjącą według jego praw 
(zob. rozdz. 13), co znaczy, że bardziej go determinują 
raczej prawa wewnątrzpsychiczne niż prawa rzeczywi- 
stości niepsychicznej (o ile one są różne). Brzmi to jak 
sprzeczność lub paradoks, lecz tak nie jest, a gdyby na- 
wet było, należałoby to w każdym razie akceptować, 
gdyż ma swego rodzaju znaczenie. Poznanie-B innej oso- 
by jest najbardziej możliwe wówczas, kiedy istnieje jed- 
nocześnie swoboda bycia sobą i bycia innym; szanująca 
miłość samego siebie i szanująca miłość innego nawza- 
jem się umożliwiają, podtrzymują i wzmacniają. Naj- 
lepiej mogę zrozumieć nie-ja nie narzucając się z moją 
chęcią zrozumienia, to znaczy pozwalając mu być samym 
sobą, dając mu swobodę, pozwalając żyć według jego 
własnych praw, a nie moich, podobnie jak ja staję się 
sobą samym w najczystszej formie, kiedy wyzwolę się 
od nie-ja, nie pozwalając, by nade mną zapanowało, od- 
mawiając życia według jego przepisów i nalegając na 
życie według praw i zasad właściwych mnie samemu. 
Kiedy do tego dojdzie, okazuje się, że to, co wewnątrz- 
psychiczne (ja), i to, co zewnątrzpsychiczne (inny), nie są 
znów tak bardzo odmienne, a już na pewno nie są 
naprawdę antagonistyczne. Okazuje się, że oba zbio- 
ry praw są bardzo ciekawe i przyjemne i można je nawet 
zintegrować i połączyć ze sobą. 
Najprostszym przykładem ułatwiającym czytelnikowi 
zrozumienie tego labiryntu słów jest związek miłości-B 
między dwojgiem ludzi; można jednak posłużyć się każ- 
dym innym doświadczeniem szczytowym. Oczywiście na 
tym poziomie dyskusji pojęciowej (co nazywam sferą-B) 
takie wyrazy jak wolność, niezależność, rozumienie, po- 
zwolenie, zaufanie, wola, zależność, rzeczywistość, druga 
osoba, oddzielność itd. nabierają bardzo złożonych i bo- 
gatych znaczeń, jakich nie mają w sferze-D życia co- 
dziennego, braków, potrzeb, samozachowania oraz dycho- 
tomii, polarności i rozszczepień. 
12. Istnieją pewne teoretyczne korzyści z tego, aby te- 
raz podkreślić aspekt nie-dążenia czy nie-potrzebowania 
113 
 
i przyjęcia go za punkt centralny (centrum organizacji) 
tego, co badamy. Na różne wyżej opisane sposoby i w 

background image

pewnym ograniczonym znaczeniu osoba w doświadcze- 
niu szczytowym jest bez motywacji (czy bez dążenia), 
zwłaszcza pod kątem widzenia potrzeb uzupełnienia bra- 
ków. W tej samej sferze dyskusji wydaje się słuszne 
przedstawić również najwyższą, najbardziej autentyczną 
tożsamość jako brak dążeń, brak potrzeb i,brak pragnień, 
to znaczy jako przekroczenie zwykłych potrzeb i popę- 
dów. Osoba po prostu jest. Osiągnięta radość oznacza tu 
chwilowy koniec dążenia do radości. 
Podobnie mówiliśmy już w odniesieniu do osoby samo- 
aktualizującej się. Wszystko wynika wtedy samo z sie- 
bie, wypływa bez jej woli, wysiłku, zamiaru. Działa ona 
teraz w pełni i niezawodnie, nie szukając równowagi lub 
zmniejszenia potrzeb, nie po to, aby umknąć bólu lub nie- 
przyjemności bądź śmierci, nie dla jakiegoś innego celu 
w dalszej przyszłości, nie dla żadnego innego celu niż cel 
sam w sobie. Jej zachowanie i doświadczenie stają się 
czymś per se i czymś samouzasadniającym się, są raczej 
zachowaniem-celem i doświadczeniem-celem niż zacho- 
waniem-środkiem i doświadczeniem-środkiem. 
Na tym poziomie określiłem osobę jako boską, ponie- 
waż uważa się, że większość bogów nie ma potrzeb, 
pragnień ani żadnych braków, że mają wszystko. Cechy, 
a zwłaszcza działania „najwyższych" i „najlepszych" bo- 
gów zostały wywiedzione z ich braku potrzeb. Te wnio- 
ski pomogły mi zrozumieć działania ludzi, kiedy oni 
działają z pozycji braku potrzeb. Uważam na przykład, 
że jest to pouczająca podstawa do teorii boskiego humo- 
ru i zabawy, teorii nudy, teorii tworzenia itd. Fakt, że 
ludzki embrion również nie ma żadnych potrzeb, jest 
obfitym źródłem mylenia nirwany wysokiej z niską, o 
czym będzie mowa w rozdziale 11. 
13. Ekspresja i komunikacja w doświadczeniach szczy- 
towych często mają tendencję do przybierania formy 
poetyckiej, mistycznej i rapsodycznej, jakby to był na- 
turalny rodzaj języka dla wyrażania tych stanów bytu. 
Dopiero niedawno uświadomiłem to sobie u osób, któ- 
re badałem, i u samego siebie, a przeto nie powinie- 
nem już teraz zbyt wiele o tym mówić. Powyższe odno- 
si się również do rozdziału 15. Wynika stąd implikacja 
114 
 
dla teorii tożsamości: że osoby bardziej autentyczne mo- 
gą jako takie bardziej upodabniać się do poetów, arty- 

background image

stów, muzyków, proroków itd.5 
14. Można z pożytkiem rozumieć wszystkie doświadcze- 
nia szczytowe jako dopełnienia czynu w sensie Dawida 
M. Levy'ego (90) lub jako zamykanie w rozumieniu psy- 
chologów postaci albo jako odpowiadające paradygmato- 
wi Reichowskiego typu pełnego orgazmu, albo całkowi- 
te rozładowanie się, oczyszczenie, kulminację, szczyt, speł- 
nienie, ogołocenie lub zakończenie (106). Kontrastuje to 
z trwaniem problemów nie zakończonych, z zahamowa- 
nym funkcjonowaniem jelit, z niemożnością wypłakania 
żalu, z częściowym zaspokojeniem głodu przy diecie, z 
kuchnią, która nigdy nie jest całkowicie czysta, z. coitus 
reservatus, z gniewem, którego nie wolno wyrazić, z atle- 
tą, który nie odbywa ćwiczeń, z niemożnością wyprosto- 
wania krzywo zawieszonego obrazu na ścianie, z koniecz- 
nością przełknięcia głupoty, nieudolności lub niesprawie- 
dliwości itd. Z tych przykładów każdy czytelnik powi- 
nien zrozumieć fenomenologicznie, jak ważne jest doko- 
nanie, a także dlaczego ten punkt widzenia jest tak po- 
mocny dla lepszego zrozumienia wszystkiego, co było 
omówione wcześniej, i dotyczyło braku dążenia, zinte- 
growania, odprężenia. Dokonanie w życiu przedstawia się 
jako doskonałość, sprawiedliwość, piękno, cel raczej niż 
środek itd. (106). Skoro światy zewnętrzny i wewnętrzny 
są w pewnym stopniu izomorficzne i powiązane dialek- 
tycznie („powodują" siebie nawzajem), zbliżamy się do 
krawędzi problemu, jak dobry człowiek i dobry świat 
tworzą się nawzajem. 
Jaki to ma związek z tożsamością? Prawdopodobnie 
osoba autentyczna jest w jakimś sensie dopełniona i za- 
kończona; niewątpliwie doznaje od czasu do czasu uczu- 
cia subiektywnej ostateczności, pełni czy doskonałości 
i na pewno dostrzega te cechy w świecie. Może się 
okazać, iż tylko „szczytowcy" mogą osiągnąć pełnię 
tożsamości, że „nieszczytowcy" muszą na zawsze pozo- 
stać niepełni, z potrzebami, dążeniami, brakami, żyjący 
raczej wśród środków niż wśród celów. Jeśli korelacja 
6 „Poezja  jest   zapisem   najlepszych   i  najszczęśliwszych   
chwil 
przez najszczęśliwsze i najlepsze umysły" — P. B. Shelley. 
 
okaże się niedoskonała, jestem przynajmniej pewny te- 
go, że zachodzi ona między autentycznością a doświad- 
czeniem szczytowym. 

background image

Rozważając fizyczne oraz psychologiczne napięcia i u- 
trzymywanie się stanów niespełnienia, wydaje się praw- 
dopodobne, że mogą one nie dać się pogodzić nie tylko 
z pogodą, spokojem i dobrym poczuciem psychologicz- 
nym, lecz także z dobrym poczuciem fizycznym. Tu być 
może znajduje się także klucz do zaskakującego odkrycia, 
że wiele osób określa swe doświadczenie szczytowe jako 
coś zbliżonego do (pięknej) śmierci, jak gdyby najbar- 
dziej przejmująca chwila życia paradoksalnie miała rów- 
nież w sobie jakieś pragnienie czy chęć umierania. Być 
może, każde doskonałe spełnienie czy zakończenie jest 
metaforycznie, mitologicznie lub archaicznie śmiercią, jak 
sugeruje Rank (76, 121). 
15. Odczuwam wyraźnie, iż pewnego rodzaju żartobli- 
\wość jest jedną z wartości-B. O niektórych przyczynach 
tego rodzaju sądu już wspomniałem. Jedną z najważniej- 
szych jest ta, że dość często wymienia się ją w doświad- 
czeniach szczytowych (zarówno wewnątrz osoby, jak i po- 
strzeganych w świecie  otaczającym),  a także,  że  może 
; być postrzegana przez prowadzącego badanie z .zewnątrz 
relacjonującej osoby. 
; Bardzo trudno jest opisać tę żartobliwpść-B, gdyż ję- 
•' zyk angielski nie może temu sprostać (w ogóle nie moż- 
, na opisać w nim „wyższych" doświadczeń subiektyw- 
nych). Ma ona kosmiczną czy boską cechę dobroduszności, 
przekraczającą wyraźnie wszelką wrogość. Można by też 
nazwać szczęśliwą radością lub niepohamowaną weso- 
łością czy przyjemnością. Ma cechę wylewania się poza 
przepełnione brzegi z nadmiaru i pełni (ale nie ma nic 
wspólnego z motywacją-D). Jest egzystencjalna w tym 
znaczeniu, że cieszy się i raduje zarówno małością (sła- 
bością), jak wielkością (siłą) istoty ludzkiej, przekracza- 
jąc polarność dominacja-podporządkowanie. Zawiera w 
sobie jakąś cechę triumfu, a czasami może i ulgi. Jest 
jednocześnie dojrzała i dziecinna. 
Jest ostateczna, utopijna, eupsychiczna,  transcendent- 
s  ,na w sensie opisanym przez Marcusa (93) i Browna (19). 
Można by ją również nazwać nietzscheańską. 
 
Wiąże się z tym wewnętrznie, jako część jej definicji, 
łatwość, brak wysiłku, wdzięk, pomyślność, pozbycie się 
inhibicji, zahamowań i wątpliwości, bawienie się z kimś 
(a nie z powodu kogoś), poznanie-B, przekroczenie kon- 
centracji na ego i na środkach, przekroczenie czasu 

background image

i przestrzeni, historii, miejsca. 
I wreszcie jest ona sama w sobie czymś integrującym, 
tak jak piękno, miłość czy intelekt twórczy. Jest integru- 
jąca w tym sensie, że usuwa rozdwojenia, rozwiązuje 
wiele nierozwiązalnych problemów. Jest jednym dobrym 
rozwiązaniem sytuacji ludzkiej ucząc nas, że jednym ze 
sposobów rozwiązania problemu jest potraktowanie go 
na wesoło. Umożliwia nam życie jednocześnie w sferze-D 
i w sferze-B, bycie jednocześnie Don Kiszotem i Sancho 
Pansą, jak był nimi Ceryantes. 
16. Jest rzeczą charakterystyczną, że w czasie doświad- 
czenia szczytowego i po nim ludzie czują się radośni, 
szczęśliwi, zaszczyceni. Nierzadką reakcją jest: „Nie za- 
sługuję na to". Szczytów się nie planuje ani nie przy- 
gotowuje, one się po prostu zdarzają. Jesteśmy „radośnie 
zdziwieni" (91a). Reakcja zdziwienia, niespodzianki, przy- 
jemnego „szoku poznania" jest bardzo częsta. 
U osób religijnych zwykłą reakcją jest uczucie wdzięcz- 
ności wobec Boga, u innych wobec losu, natury, ludzi, 
przeszłości, świata, wobec wszystkiego, co pomogło za- 
istnieć temu cudowi. Może to się przekształcić w mo- 
dlitwę, dziękczynienie, adorację, oddanie chwały, złożenie 
ofiary i inne reakcje łatwo mieszczące się w sferze reli- 
gijnej. Oczywiście każda psychologia religii, nadnatural- 
nej czy naturalnej, musi to wszystko brać pod uwagę, 
podobnie jak też każda naturalistyczna teoria pochodzenia 
religii. 
To uczucie wdzięczności bardzo często znajduje wy- 
raz we wszechobejmującej miłości do każdego i wszyst- 
kiego albo prowadzi do niej i do percepcji świata jako 
pięknego i dobrego, często wywołuje impuls, by uczynić 
coś dobrego dla świata, gotowość odpłacenia, a nawet 
poczucie zobowiązania. 
I wreszcie jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że mamy 
tu teoretyczne ogniwo łączące z opisanymi faktami po- 
kory i dumy u osób samoaktualizujących się, autentycz- 
117 
 
nych. Osoba, której dopisało szczęście, nie może przypi- 
sać sobie całej zasługi za to szczęście, podobnie jak osoba 
pełna nabożnego szacunku lub osoba przepełniona 
wdzięcznością. Muszą one zadawać sobie pytanie: „Czy 
na to zasługuję?" Takie osoby rozwiązują dychotomię 
między dumą a pokorą przez połączenie ich w pojedyn- 

background image

czą, kompleksową, nadrzędną jedność, to znaczy są dum- 
ne (w pewnym znaczeniu) i pokorne {w pewnym zna- 
czeniu). Duma (zabarwiona pokorą) to nie hubris czy 
paranoja; pokora (zabarwiona dumą) to nie masochizm. 
Jedynie rozdwajanie ich prowadzi do patologii. Wdzięcz- 
ność-B umożliwia nam połączenie w jednej postaci bo* 
hatera i pokornego sługi.                                                  ,v 
. 'v    '                        ;Jf- 
: •.      -      . ł: 
Chciałbym tu podkreślić jeszcze jeden ważny wspom- 
niany wyżej (punkt 2) paradoks, który należy sobie uświa- 
domić, nawet jeśli się go nie rozumie. Cel tożsamości 
(samoaktualizacja, autonomia, indywiduacja, prawdziwa 
jaźń według Horney, autentyczność itd.) -zdaje się być 
zarazem sam w sobie celem końcowym, a także celem 
f- przejściowym, obrzędem przejścia, krokiem na drodze do 
przekroczenia tożsamości. To tak, jakbyśmy powiedzieli, 
że jej funkcją jest wymazanie siebie samego. Mówiąc 
inaczej, jeśli naszym celem jest cel religii Wschodu, czyli 
przekroczenie i zapomnienie własnego ego, wyzbycie się 
samoświadomości i samopostrzegania, fuzja ze światem 
i utożsamienie się z nim (Bucke), homonomia (Angyal), 
to wydaje się, że najlepszą drogą ku temu celowi będzie 
dla większości osób droga przez osiągnięcie tożsamości, . 
silnej realnej jaźni, oraz raczej przez zaspokojenie pody 
^    stawowych potrzeb niż przez ascetyzm. 
Może  jakieś znaczenie dla powyższej teorii ma fakt, , 
iż młode osoby, które badałem, skłonne były wymieniać-, 
dwa   rodzaje reakcji fizycznej na doświadczenie szczy- . 
towe. Jedna to podniecenie i silne  napięcie  („czuję  si^„ 
jak oszalały, chciałbym podskakiwać, głośno krzyczeć"). 
Druga   to   odprężenie,   uspokojenie,   wyciszenie,   
uczucie,,, 
bezruchu. Na przykład, po pięknym doświadczeniu seksu- 
alnym  lub   estetycznym  czy  też   twórczym   uniesieniu, , 
możliwe jest jedno lub drugie; albo trwanie w wielkim 
podnieceniu, niemożność spania czy brak chęci do  snu, ' 
118 
 
nawet utrata apetytu, obstrukcja itd. Albo też całkowite 
odprężenie, bezruch, głęboki sen itd. Nie wiem jednak, 
co to znaczy.                                                                  i 
8. NIEKTÓRE NIEBEZPIECZEŃSTWA POZNANIA-B 
Celem niniejszego rozdziału jest skorygowanie szeroko 

background image

rozpowszechnionego mylnego rozumienia samoaktualiza- 
cji jako statycznego, nierealnego, „doskonałego" sta- 
nu, w którym przekracza się wszystkie ludzkie problemy 
i w którym ludzie „już na zawsze żyją szczęśliwie" w 
nadludzkim stanie pogody i ekstazy. Jak już uprzednio 
wykazałem (97), doświadczenie nie potwierdza tego prze- 
konania. 
Chcąc ten fakt przedstawić jaśniej, mógłbym opisać 
.samoaktualizację jako rozwój osobowości, która uwalnia 
osobę od młodzieńczych problemów braku i od neuro- 
tycznych (lub infantylnych czy urojonych, niepotrzebnych 
czy „nierealnych") problemów życia, umożliwiając jej 
tym samym stawianie czoła, znoszenie i borykanie się 
z „realnymi" problemami życiowymi (problemami we- 
wnętrznie i ostatecznie ludzkimi, nieuniknionymi, „egzy- 
stencjalnymi", problemami, które nie mają doskonałego 
rozwiązania). Tak więc nie jest to brak problemów, lecz 
przejście od problemów przemijających czy nierealnych 
do problemów realnych. Chcąc wywołać wstrząs u czy- 
telników mógłbym nazwać osobę samoaktualizującą się 
nawet neurotykiem, który akceptuje siebie i ma rozwi- 
niętą intuicję, ponieważ to stwierdzenie można określić 
jako niemal synonimiczne z „rozumieniem i uznawaniem 
wewnętrznej ludzkiej sytuacji", to znaczy stawianiem 
czoła i odważnym akceptowaniem, nawet radowaniem 
i bawieniem się „niedociągnięciami" natury ludzkiej w 
przeciwieństwie do prób negowania ich. 
Tymi to właśnie realnymi problemami, wobec których 
stają nawet (a może zwłaszcza) najbardziej dojrzałe isto- 
ty ludzkie, chciałbym z kolei się zająć, na przykład rze- 
czywistą winą, rzeczywistym smutkiem, rzeczywistą sa- 
motnością, zdrowym egoizmem, odwagą, odpowiedzial- 
nością za innych itd. 
Zachodzi naturalnie ilościowa (jak również jakościowa) 
j>oprawa wraz z wyższym rozwojem osobowości, zupełnie 
119 
 
niezależnie od wewnętrznej satysfakcji raczej z poznania 
prawdy niż z oszukiwania siebie samego. Ludzka wina, 
biorąc statystycznie, ma przeważnie charakter neurotycz- 
ny, a nie rzeczywisty. Uwolnienie się od winy neurotycz- 
nej oznacza oczywiście zmniejszenie ciężaru winy, nawet 
jeśli pozostaje prawdopodobieństwo winy rzeczywistej. 
Ponadto wysoko rozwinięte osobowości mają też więcej 

background image

doświadczeń szczytowych, które zdają się być u nich 
głębsze (chociaż to może się nie sprawdzać w przypadku 
„obsesyjnego" czy apolińskiego typu samoaktualizacji). 
A więc aczkolwiek być pełniej człowiekiem znaczy mieć 
nadal problemy i cierpienia (wprawdzie „wyższego" rzę- 
du), pozostaje prawdą, iż owych problemów i cierpień 
jest ilościowo mniej, zaś przyjemności są ilościowo i ja- 
kościowo większe. Jednym słowem jednostka czuje się 
subiektywnie lepiej, kiedy osiągnie wyższy poziom oso- 
bowego rozwoju. 
Osoby samoaktualizujące się okazały się bardziej zdol- 
ne do specjalnego rodzaju poznania, które nazwałem po- 
znaniem Bytu, niż przeciętne jednostki. Jest to opisane 
w rozdziale 6 jako poznanie esencji, czyli ist-ności czy 
wewnętrznej struktury i dynamizmu oraz obecnie istnie- 
jących potencjalności czegoś lub kogoś, lub wszystkiego. 
Poznanie-B (B = byt) jest przeciwstawne poznaniu-D 
(D = motywacja potrzeby wynikającej z braku) czy po- 
znaniu ześrodkowanym na człowieku i na sobie. Podobnie 
jak samoaktualizacja nie oznacza braku problemów, tak 
poznanie-B jako jeden z jej aspektów zawiera pewne nie- 
bezpieczeństwa. 
NIEBEZPIECZEŃSTWA POZNANIA-B 
1. Głównym niebezpieczeństwem poznania-B jest unie- 
możliwienie aktywności lub przynajmniej jej niezdecydo- 
wany charakter. Poznanie-B jest pozbawione sądu, po- 
równania, potępienia bądź oceny. Jest również pozba- 
wione decyzji, ponieważ decyzja to gotowość do akcji, 
zaś poznanie-B jest bierną kontemplacją, oceną i nie-in- 
gerencją, a więc „niech będzie". Dopóki ktoś zastanawia 
się nad rakiem lub bakterią, odczuwa trwogę, podziw, 
zdziwienie i biernie pogrąża się w przyjemności pełnego 
zgłębienia tego zjawiska rozumem — dopóty nic nie robi. 
W uśpieniu pozostaje gniew, strach, pragnienie naprą- 
 
wienia sytuacji, zniszczenia lub zabicia bakterii, potępie- 
nie, wnioski obracające się wokół człowieka („to jest złe 
dla mnie" lub „to mój wróg, który mi zaszkodzi"). Błąd 
czy słuszność, dobro czy zło, przeszłość i przyszłość, to 
wszystko nie ma nic wspólnego z poznaniem-B, a zara- 
zem jest nieskuteczne. To nie jest w-świecie w sensie 
egzystencjalistycznym. Nawet nie jest ludzkie w zwy- 
kłym sensie; jest boskie, współczujące, nie-aktywne, nie- 
-integrujące, nie-działające. Nie ma nic wspólnego z przy- 

background image

jaciółmi lub wrogami w sensie ludzkim. Dopiero kiedy 
poznanie przesuwa się w stronę poznania-D, stają się 
możliwe działanie, decyzja, sąd, kara, potępienie i piano-* 
wanie na przyszłość (88). 
Czyli głównym niebezpieczeństwem jest to, że pozna- 
nie-B jest w danej chwili niezgodne z działaniem.1 Ale 
skoro większość czasu żyjemy w-świecie, działanie 
jest konieczne (działanie obronne lub ofensywne 
bądź działanie skierowane egocentrycznie bardziej jako 
obserwatora niż obserwowanego). Tygrys ma prawo da 
życia (tak jak muchy, moskity czy bakterie) z punktu wi- 
dzenia swego własnego „bytu"; ale podobnie istota ludz- 
ka ma to prawo. W tym właśnie tkwi nieunikniony 
konflikt. Potrzeby samoaktualizacji mogą spowodować 
konieczność zabicia tygrysa, jeśli nawet poznanie-B ty- 
grysa jest przeciwne zabijaniu tygrysa. A więc nawet 
w sensie egzystencjalnym z pojęciem samoaktualizacji 
wiąże się wewnętrznie i z konieczności pewne samolub- 
stwo i samoobrona, pewna zapowiedź koniecznego gwałtu, 
a nawet okrucieństwa. Tak więc samoaktualizacja wyma- 
ga nie tylko poznania-B, lecz także poznania-D jako swe- 
go niezbędnego aspektu. Oznacza to więc, że pojęcie sa- 
moaktualizacji z konieczności pociąga za sobą konflikt, 
podejmowanie decyzji i dokonywanie wyboru. Przeto 
spór, walka, wysiłek, niepewność, wina i żal muszą rów- 
nież stanowić „konieczne" wtórne zjawiska samoaktuali- 
zacji. Czyli samoaktualizacja koniecznie wymaga 
zarówno kontemplacji, jak i działania. 
1 Prawdopodobnie do analogicznych wniosków prowadzą 
znane 
doświadczenia Oldsa (129a). Biały szczur, u którego 
pobudzimy 
„ośrodek zaspokojenia" znajdujący sią w mózgu, trwa w 
bezru- 
chu wyraźnie „rozkoszując się" doznaniem. Podobnie istoty 
ludz- 
kie, które po zażyciu narkotyków podlegają błogim 
doznaniom, 
mają tendencję do trwania w spokoju i bezruchu. Chcąc prze- 
dłużyć ulatniającą się pamięć snu najlepiej się nie ruszać 
(69). 
121 
 
Obecnie zachodzi w społeczeństwie możliwość pewnego 

background image

podziału pracy. Kontemplatycy mogą być wyłączeni z 
działania, jeśli ktoś inny może je wykonać. Nie musimy 
sami sobie rąbać mięsa na befsztyki. W dużym uogólnie- 
niu przedstawił to Goldstein (55, 56). Tak jak jego pa- 
cjenci o uszkodzonych mózgach mogą żyć bez abstrakcji 
i bez katastroficznego niepokoju, gdyż inni ludzie ich 
ochraniają i robią za nich to, do czego oni sami nie są 
zdolni, podobnie samoaktualizacja w ogóle, a przynaj- 
mniej o tyle, o ile jest czymś wyspecjalizowanym, staje 
się możliwa, ponieważ inne osoby godzą się na nią i po- 
magają w niej. (Psycholog Walter Toman w rozmowach 
ze mną również podkreślał, że pełna samoaktualizacja 
staje się coraz mniej możliwa w wyspecjalizowanym spo- 
łeczeństwie.) Einsteinowi, który w ostatnich latach życia 
stał się jednostką wysoce wyspecjalizowaną, umożliwili 
to jego żona, przyjaciele, uniwersytet w Princeton itd. 
Einstein nie musiał wciąż przerzucać :się od jednego zaję- 
cia do drugiego i mógł aktualizować się, ponieważ inni 
ludzie wykonywali wiele czynności za niego. Gdyby zna- 
lazł się sam na bezludnej wyspie, mógłby samoaktuali- 
zować się w rozumieniu Goldsteina („możliwie najlepiej 
wykorzystując swoje uzdolnienia w danych okolicznoś- 
ciach życiowych"), lecz w żadnym razie nie mogłaby 
to być tak wysoko wyspecjalizowana samoaktualizacja, 
jaką u niego znajdujemy. Może nawet byłaby ona w ogó- 
le niemożliwa, to znaczy mógłby umrzeć lub poddać się 
widząc swoje słabości albo mógłby się cofnąć do życia 
na poziomie potrzeb-D. 
2. Drugie niebezpieczeństwo poznania-B i kontempla- 
cyjnego rozumienia to możliwość zmniejszenia naszego 
poczucia odpowiedzialności, zwłaszcza jeśli chodzi o po- 
maganie innym ludziom. Ekstremalnym tego przykładem 
jest niemowlę. W tym przypadku „niech będzie" oznacza 
hamowanie jego rozwoju, a nawet zabicie. Jesteśmy rów- 
nież odpowiedzialni za nie-niemowlęta, za dorosłych, za 
zwierzęta, za ziemię, drzewa, kwiaty. Chirurg, który za- 
chwyca się pięknem guza, może zabić pacjenta. Jeśli bę- 
dziemy podziwiali powódź, nie zbudujemy tamy. Odnosi 
się to nie tylko do innych ludzi, którzy doznają szkody 
na skutek braku działania, lecz także do osoby kontem- 
plującej, u której musi zrodzić się poczucie winy za złe 
199 
 
skutki powstałe w wyniku jej kontemplacji i braku dzia- 

background image

łania. (Ona musi poczuć się do winy, ponieważ „kocha" 
ich w ten lub inny sposób; ona się identyfikuje w miłości 
ze swymi „braćmi", co oznacza troskę o ich samoaktu- 
alizację, którą przerwałaby ich śmierć lub cierpienie.) 
Najlepszy przykład tego dylematu znajdujemy w po- 
stawie nauczyciela wobec swych uczniów, rodzica wobec 
dzieci i terapeuty wobec pacjentów. W tych przypadkach 
łatwo dojrzeć, że mamy do czynienia ze związkiem je- 
dynym w swoim rodzaju. Musimy jednak zdać sobie 
sprawę z obowiązków wynikających z odpowiedzialności 
nauczyciela (rodzica, terapeuty) za dbanie o rozwój, a więc 
z problemów stawiania ograniczeń, dyscypliny, kary, nie 
zaspokajania, rozmyślnego powodowania frustracji, moż- 
ności wzbudzenia i znoszenia wrogości itd. 
3.  Przeszkoda  w  działaniu i  utrata  odpowiedzialności 
prowadzi do fatalizmu, to znaczy „co będzie, to będzie. 
Taki już jest ten świat. To było przeznaczone. Nic na 
to nie poradzę". Jest to utrata chcenia, wolnej woli, zła 
teoria determinizmu,  na  pewno  szkodliwa  dla  wzrostu 
i samoaktualizacji każdej jednostki. 

4.  Bezczynna  kontemplacja  będzie  z konieczności źle 
pojęta przez inne osoby, które na tym cierpią. Pomyślą 
one, że jest to brak miłości, zainteresowania, współczucia. 
Prowadzi to nie tylko do zatrzymania rozwoju w kierun- 
ku samoaktualizacji, lecz nawet może cofnąć ich skłon- 
ność do rozwoju, bowiem „pouczy" je, że świat jest zły 
i że ludzie są źli. W rezultacie nastąpi regres ich miłości, 
szacunku i zaufania do ludzi. Będzie to pogorszenie obra- 
zu świata zwłaszcza w oczach dzieci, młodzieży i ludzi 
słabych. Tłumaczą oni powiedzenie  „niech będzie"  jako 
brak troski lub brak miłości, a nawet pogardę. 
5., Czysta kontemplacja pociąga za sobą (jako szczegól- 
ny przypadek powyższego) nie pisanie, nie pomaganie, 
nie nauczanie. Buddyści odróżniają pratjeka-buddę, który 
zdobywa oświecenie tylko dla samego siebie, od bodhi- 
sattwy, który choć sam już zdobył oświecenie, czuje jed- 
nak, że jego własne zbawienie jest niedoskonałe, dopóki 
inni nie będą oświeceni. Można powiedzieć, że dla wła- 
 
snej samoaktualizacji musi on odejść od błogości pozna- 
nia-B, aby nieść pomoc innym i ich nauczać (25). 
Czy oświecenie Buddy było czysto osobistą, prywatną 
sprawą? Czy też z konieczności należało również do in- 

background image

nych, do świata,? To prawda, że pisanie i nauczanie to 
często (nie zawsze) kroki prowadzące wstecz od błogości 
i ekstazy. Znaczy to rezygnację z nieba, aby dopomóc 
innym w jego osiągnięciu. Czy buddysta ze szkoły zeń lub 
taoista nią rację mówiąc „skoro zaczniesz o tym mówić, 
to przestaje istnieć i już nie jest prawdziwe" (to znaczy, 
ponieważ jedyną drogą do doświadczenia tego jest do- 
świadczenie tego, a słowa i tak nigdy nie potrafią tego 
opisać, ponieważ jest to niewyrażalne)?, 
Jest naturalnie sporo racji po obu stronach. (Dlatego 
też stanowi to dylemat egzystencjalny, wieczny, nieroz- 
wiązalny.) Jeżeli znajdę oazę, z której mogliby skorzystać 
inni ludzie, czy mam się nią sam jeden cieszyć, czy też 
uratować życie innym przyprowadzając ich do niej? Je- 
żeli znajdę jakiś Yosemite,* który jest piękny po części 
dlatego, że jest cichy, bezludny i prywatny, czy mam go 
takim zachować, czy też zamienić na park narodowy dla 
milionów ludzi, którzy z racji swej liczebności pomniej- 
szają jego wartość, a może nawet go zniszczą? Czy mam 
dzielić z innymi moją własną plażę i pozbawić ją pry- 
watności,?! W jakim stopniu ma słuszność Hindus, który 
szanuje życie, nienawidzi zabijania, a w rezultacie poz- 
wala, żeby krowy się tuczyły, a niemowlęta umierały? 
W jakim stopniu mogę sobie pozwolić na dogadzanie 
podniebieniu w ubogim kraju na oczach głodujących dzie- 
ci? Czy powinienem też głodować? Nie ma tu prostej, 
dobrej, przejrzystej, teoretycznej odpowiedzi a priori. 
Bez względu na odpowiedź musi pozostać przynajmniej 
pewne uczucie żalu. Samoaktualizacja musi być egoistycz- 
na; i musi być nieegoistyczna. Czyli musi być wybór, 
konflikt i możliwość powstania żalu. 
Być może zasada podziału pracy (związana z zasadą 
indywidualnych różnic konstytucjonalnych) mogłaby po- 
móc w otrzymaniu lepszej odpowiedzi (chociaż nigdy nie 
da odpowiedzi doskonałej). Jak w różnych zakonach reli- 
gijnych niektórzy czują powołanie do „egoistycznej samo- 
aktualizacji", a inni powołanie do „spełniania dobrej sa- 
* Yosemite   —   Park   Narodowy   w   Stanach   
Zjednoczonych 
(przyp. tłum.),   y,       .  ..;          .-rfferM • .;-r.yy*['tw .                 
.. ^j 
124 
 
moaktualizacji", tak samo może społeczeństwo powinno 

background image

postulować, jako przywilej (uśmierzający poczucie winy), 
aby niektóre jednostki były „egoistycznymi samoaktuali- 
zującymi się osobami", oddającymi się czystej kontem- 
placji. Społeczeństwo mogłoby założyć, że w jego włas- 
nym interesie warto utrzymywać takie jednostki jako do- 
bry przykład dla innych, jako inspirację i dowód na 
możliwość istnienia czystej kontemplacji oderwanej od 
świata. Czynimy to dla nielicznych wielkich uczonych, 
artystów, pisarzy i filozofów. Zwalniamy ich od dydak- 
tyki, pisania i obowiązków społecznych nie tylko z „idea- 
listycznych" powodów, lecz także idąc na ryzyko, iż to 
się nam opłaci. 
Ten dylemat komplikuje jeszcze zagadnienie „realnej 
winy" („humanistyczna wina" Fromma), którą tak na- 
zwałem w odróżnieniu od winy neurotycznej. Realna wi- 
na powstaje wówczas, kiedy sprzeniewierzamy się sami 
sobie, swemu życiu, swemu losowi, swej własnej we- 
wnętrznej naturze; porównaj Mowrer (119) i Lynd (92). 
Ale tutaj stawiamy dalsze pytanie: „Jakiego rodzaju 
powstaje wina, kiedy jesteśmy wierni wobec siebie, lecz 
nie wobec innych?" Jak już wiemy, bycie wiernym sobie 
może czasem wewnętrznie i z konieczności kolidować z 
wiernością wobec innych. Wybór jest zarówno możliwy, 
jak konieczny, lecz tylko w rzadkich przypadkach bywa 
całkowicie zadowalający. Jeśli, jak głosi Goldstein, trze- 
ba być wiernym wobec innych, by być wiernym samemu 
sobie (55), i jak mówi Adler dobro społeczne jest we- 
wnętrznym, decydującym aspektem zdrowia psychiczne- 
go (8), to świat musi żałować, kiedy samoaktualizująca 
się jednostka poświęca cząstkę siebie samej dla ratowania 
innej osoby. Natomiast jeżeli się żąda przede 
wszystkim wierności sobie, to świat będzie musiał 
żałować nie napisanych rękopisów, porzuconych obrazów, 
nauk, jakie moglibyśmy usłyszeć od tych czystych (i egoi- 
stycznych) kontemplatyków, którzy ani myślą o przyjściu 
nam z pomocą. 
6. Poznanie-B może prowadzić do zaślepionej akcepta- 
cji, do zamazania wartości codziennych, do utraty dobre- 
go smaku, do zbyt dużej tolerancji. Dzieje się tak, bo- 
wiem każda jednostka widziana wyłącznie pod kątem 
Swojego własnego Bytu przedstawia się jako w swoim 
125 
 
rodzaju doskonała. Ocena, potępienie, osąd, nagana, kry- 

background image

tyka oraz porównanie nie mają wówczas zastosowania 
i nie wchodzą w rachubę (88). Podczas kiedy bezwarun- 
kowa akceptacja jest, powiedzmy, sine qua non dla te- 
rapeuty lub ukochanej osoby, dla nauczyciela, rodzica 
czy przyjaciela, to z pewnością nie może ona wystarczać 
jako jedyna dla sędziego, policjanta czy urzędnika. 
Dostrzegamy już pewną niezgodność w tych dwóch 
postawach międzyludzkich. Większość psychoterapeutów 
nie chce stosować dyscypliny czy kar wobec swoich pa- 
cjentów. Wielu zaś urzędników, zarządzających czy ge- 
nerałów nie podejmie terapeutycznej bądź osobistej od- 
powiedzialności za ludzi, którym wydają rozkazy i któ- 
rych muszą zwalniać lub karać. 
U wszystkich nieomal ludzi powstaje dylemat wynika- 
jący z konieczności bycia zarówno „terapeutą", jak „po- 
licjantem" w różnym czasie. Możemy oczekiwać, że oso- 
ba „pełniej ludzka" traktując obie role poważniej będzie 
zapewne bardziej zaniepokojona tym problemem niż oso- 
ba przeciętna, która często nawet nie zdaje sobie sprawy 
z istnienia takiego dylematu. 
Możliwe, że dla tej przyczyny, lub też i innych, osoby 
samoaktualizujące się, dotychczas tu scharakteryzowane, 
zazwyczaj potrafią dobrze łączyć obie te funkcje, są bo- 
wiem najczęściej współczujące i pełne zrozumienia, a za- 
razem bardziej zdolne do słusznego oburzenia od prze- 
ciętnej jednostki. Mamy dane wskazujące na to, że sa- 
moaktualizujące się osoby i zdrowsi studenci dają upust 
swemu usprawiedliwionemu oburzeniu i dezaprobacie z 
większą szczerością i pewnością siebie niż ludzie prze- 
ciętni. 
Jeśli zdolności do współcz,ucia-przez-zrozumienie nie to- 
warzyszy zdolność do wyrażania gniewu, potępienia i obu- 
rzenia, to może z tego wyniknąć zamazanie wszelkich 
emocji, ugrzecznienie w stosunkach z ludźmi, niezdolność 
do oburzenia się i utrata możności rozpoznawania i do- 
ceniania prawdziwej zdolności, umiejętności, wyższości 
i doskonałości. Może się okazać niebezpieczna dla zawo- 
dowych psychoterapeutów o poznaniu-B, jeśli będziemy 
dosłownie traktowali szeroko rozprzestrzenioną opinię, iż 
wielu psychoterapeutów zdaje się być raczej zbyt neu- 
tralnych i nie reagujących, zbyt ugrzecznionych i gład- 
kich, zbyt beznamiętnych w swych stosunkach z ludźmi. 
126 
 

background image

7.  Poznanie-B dotyczące innej osoby równa się uważa- 
niu jej za „doskonałą" w pewnym sensie, co może ona 
bardzo łatwo źle zrozumieć. Być zaakceptowanym całko- 
wicie, kochanym bezgranicznie i w pełni uznanym może 
być, jak wiemy, czymś wspaniale wzmacniającym i sprzy- 
jającym wzrostowi, czymś wysoce terapeutycznym i psy- 
chologicznym. A jednak należy zdawać sobie sprawą  z 
tego, że taka postawa może być również mylnie pojęta 
jako irytujące wymagania spełnienia nierealnych i per- 
fekcjonistycznych oczekiwań. Im bardziej dana jednostka 
czuje się niegodna i niedoskonała, im bardziej mylna jest 
jej interpretacja  słów  „doskonały" i  „akceptacja",  tym 
bardziej odczuje taką postawę jako ciężar. 
Słowo „doskonały" ma oczywiście dwa znaczenia, jed- 
no dla sfery Bytu, drugie dla sfery Braku, dążenia i sta- 
wania się. W poznaniu-B „doskonałość" oznacza w pełni 
realistyczne postrzeganie i akceptację wszystkiego, co 
się składa na daną osobę. W poznaniu-D „doskonałość" 
zakłada z konieczności mylne postrzeganie i złudzenie. 
W znaczeniu pierwszym każda jednostka ludzka jest do- 
skonała; w drugim — żadna jednostka nie jest i nigdy 
nie może być doskonała. To znaczy, my możemy ją uwa- 
żać za doskonałą w sensie B, zaś ona może sądzić, że 
uważamy ją za doskonałą w sensie D, co naturalnie 
może wywołać u niej zły nastrój, poczucie winy i braku 
własnej wartości, jakby czyniła z nas głupców. 
Słuszny będzie wniosek, że im bardziej dana jednost- 
ka jest zdolna do poznania-B, tym bardziej jest zdolna 
uznać i cieszyć się, że jest poznawana według wzoru B. 
Mamy też prawo oczekiwać, że możliwość takiego niepo- 
rozumienia często może nasunąć delikatne zagadnienie 
taktyki przed poznającym-B, czyli tym, który potrafi 
całkowicie zrozumieć i akceptować innego. 
8.  Możliwość przesadnego estetyzmu jest ostatnim tak- 
tycznym  problemem  związanym  z   poznaniem-B,   który 
zamierzam tu jeszcze omówić. Estetyczna reakcja na ży- 
cie często wewnętrznie koliduje z praktyczną i moralną 
reakcją na życie (stary konflikt między stylem a treścią). 
Jedną możliwością jest piękne opisanie rzeczy brzydkich. 
Drugą — to nieudolne, nieestetyczne przedstawienie rze- 
czy prawdziwych lub dobrych, a nawet pięknych. (Pomi- 
jam prawdziwe-dobre-piękne prezentowanie prawdziwe- 
127 
 

background image

go-dobrego-pięknego, jako nie stanowiące żadnego pro- 
blemu.) Ponieważ ten dylemat był już szeroko omawiany 
w przeszłości, ograniczam się tu jedynie do podkreślenia, 
że wiąże się z tym również problem społecznej odpowie- 
dzialności jednostki bardziej dojrzałej za mniej dojrzałą, 
która może pomylić akceptację-B z uznaniem-D. Wzru- 
szająca i piękna prezentacja na przykład homoseksualiz- 
mu lub zbrodni czy braku odpowiedzialności, oparta na 
głębokim zrozumieniu, może być mylnie pojęta jako za- 
chęta do współzawodnictwa. Dla jednostki o poznaniu-B, 
żyjącej w świecie ludzi ulegających bo jaźni i łatwo wpro- 
wadzanych w błąd, stanowi to nałożenie dodatkowego 
ciężaru odpowiedzialności. 
.'..,•                                                 '                        •f        •                        
< •  •   ,*f 
DANE EMPIRYCZNE                                            ,          . _            
'   * 
Jaka jest relacja między poznaniem-B a poznaniem-D 
badanych przeze mnie samoaktualizujących się osób (97),? 
Jak łączą one kontemplację z działaniem? Chociaż te py- 
tania nie przyszły mi na myśl w swoim czasie w tej 
formie, mogę retrospektywnie przekazać następujące 
wrażenia. Po pierwsze, osobnicy ci byli o wiele bardziej 
zdolni do poznania-B i czystej kontemplacji oraz rozu- 
mienia od osób przeciętnych, co już na wstępie zazna- 
czyłem. Jest to chyba kwestia stopnia nasilenia, ponie- 
waż każda z tych osób wydaje się zdolna od czasu do 
czasu do poznania-B, do czystej kontemplacji, doświad- 
czenia szczytowego itd. Po drugie, wszystkie one były 
bardziej zdolne do skutecznego działania i poznania-D. 
Należy uwzględnić, że mogło to stanowić wtórne zjawi- 
sko wybrania tych osób w Stanach Zjednoczonych; albo 
nawet faktu, że ich selekcję przeprowadził Amerykanin. 
Muszę wszakże oświadczyć, że w moich badaniach nie 
miałem do czynienia z osobnikami typu buddyjskiego 
mnicha. Po trzecie, moim retrospektywnym wrażeniem 
jest to, że osoby „najpełniej ludzkie" przez sporą część 
czasu prowadzą tak zwane zwyczajne życie, załatwiają 
zakupy, jedzą, są grzeczni, chodzą do dentysty, myślą 
o pieniądzach, zastanawiają się głęboko, czy wybrać czar- 
ne, czy brązowe obuwie, chodzą na głupie filmy, czytają 
bezwartościową literaturę. Można się zazwyczaj spodzie- 
wać, że niecierpliwią ich nudziarze, zazwyczaj wstrząsają 
nimi złe czyny itd., chociaż ich reakcja może będzie mniej 

background image

128 
 
ostra lub bardziej zabarwiona współczuciem. Wydaje się, 
że w świetle liczb doświadczenia szczytowe, poznanie-B, 
czysta kontemplacja, bez względu na ich częstotliwość, 
są doznaniami wyjątkowymi nawet dla osób samoaktuali- 
zujących się. Wydaje się to prawdą, aczkolwiek jest rów- 
nież prawdą, że bardziej dojrzałe jednostki żyją cały 
czas lub większość czasu na wyższym poziomie w jakiś 
inny sposób, na przykład jaśniej odróżniając środki od 
celów, to, co głębokie, od tego, co powierzchowne, są też 
na ogół łatwiej zrozumiałe, bardziej spontaniczne i eks- 
presyjne, głębiej związane z kochanymi przez siebie oso- 
bami itd. 
Tak więc postawione tu zagadnienie ma charakter bar- 
dziej ostateczny niż aktualny, bardziej teoretyczny niż 
praktyczny. A jednak owe dylematy są istotne nie tylko 
dla teoretycznej próby określenia możliwości i ograni- 
czeń natury ludzkiej. Ponieważ rodzą także realną winę, 
realny konflikt i to, co można by nazwać „realną psy- 
chopatologią egzystencjalną", musimy nadal borykać się 
z nimi jako z problemami osobowymi. 
9. OPÓR WOBEC UMIESZCZANIA 
W OKREŚLONEJ RUBRYCE 
„Opór" w terminologii Freuda odnosi się do podtrzy- 
mania wyparcia. Ale już Schachtel (147) wykazał, że 
trudność w dochodzeniu idei do świadomości może mieć 
inne źródło niż wyparcie. Można powiedzieć, że w miarę 
wzrastania po prostu „zapomina się" pewne rodzaje 
świadomości możliwe u dziecka. Ja również próbowałem 
odróżniać słabszy opór wobec pierwotnego nieświadome- 
go i przedświadomego procesu poznania od o wiele sil- 
niejszego oporu przeciw zakazanym impulsom, popędom 
czy pragnieniom (100). Ten i inne kierunki rozwojowe 
wskazują, że może być pożądane rozszerzenie pojęcia 
„oporu", aby znaczył mniej więcej „trudności w uzyska- )< 
niu rozeznania z jakiegokolwiek powodu" (z wy- 
łączeniem naturalnie organicznej niemożności, na przy- 
kład niedorozwoju umysłowego, ograniczenia się do kon- 
kretnych, rodzajowych różnic, a może nawet determinu- 
jących czynników organicznych, zgodnie z Sheldonem). 
Stawiam tu tezę, że innym źródłem „oporu" w sytuacji 
terapeutycznej może być u pacjenta zdrowy odruch nie- 
129 

background image

 
chęci do umieszczenia go w określonej rubryce lub przy- 
padkowego sklasyfikowania, to znaczy do pozbawienia go 
indywidualności, niepowtarzalności, jego różnic wyodręb- 
niających go spośród wszystkich innych i jego szczegól- 
nej tożsamości. 
Już uprzednio (97, rozdz. 4) opisałem rubrykowanie 
jako tani rodzaj poznania, a właściwie rodzaj n i e - p o- 
znania, szybkie, łatwe katalogowanie, którego zada- 
niem jest uniknięcie wysiłku wymaganego przy staran- 
niejszym, idiograficznym postrzeganiu lub myśleniu. 
Umieszczenie osoby w jakimś systemie wymaga mniej 
zachodu niż jej poznanie jako takiej, ponieważ w pierw- 
szym przypadku wystarczy rozpoznanie tej jednej ab- 
strakcyjnej cechy charakterystycznej, która wskazuje na 
jej przynależność do określonej klasy, na przykład nie- 
mowląt, kelnerów, Szwedów, schizofreników, kobiet, ge- 
nerałów, pielęgniarek itd. Przy rubrykowaniu kładzie się 
nacisk na kategorię, do której należy osoba jako jeden 
z jej przedstawicieli, a nie na osobę jako taką, chodzi 
więc raczej o podobieństwa, nie o różnice. 
W tej samej publikacji odnotowałem bardzo istotny 
fakt, że rubrykowanie zazwyczaj jest obraźliwe dla danej 
jednostki, bowiem zaprzecza jej indywidualności lub nie 
liczy się z jej osobowością, z jej odmienną, niepowtarzal- 
ną tożsamością. Znane stwierdzenie Williama Jamesa z 
1902 roku jasno to określa: „Pierwszą czynnością inte- 
lektu wobec przedmiotu jest zaliczenie go do określonej 
klasy. Ale każdy przedmiot, który jest dla nas nieskoń- 
czenie ważny i budzi w nas uczucie przywiązania, spra- 
wia wrażenie, jak gdyby musiał być sui generis jedyny 
w swoim rodzaju. Zapewne krab poczułby się osobiście 
znieważony, gdyby mógł słyszeć, jak go zaliczamy bez 
żadnych ceregieli czy przeprosin do skorupiaków, i na 
tym kończymy sprawę. »Niczym takim nie jestem — po- 
wiedziałby — jestem samym sobą, wyłącznie s a- 
m y m s o b ą«" (70a, s. 10). 
Mogę przytoczyć przykład ilustrujący obrazę z powodu 
klasyfikacji, zaczerpnięty z moich bieżących badań nad 
pojęciami męskości i kobiecości w Meksyku i w Stanach 
Zjednoczonych (105). Większość Amerykanek, po począt- 
kowej fazie adaptacji do życia w Meksyku, uważa za 
rzecz bardzo przyjemną, że spotyka je tak wielkie ilzna- 
nie jako kobiety, że wszędzie wywołują taką wrzawę 

background image

130 
 
gwizdów i tyle westchnień, i że mężczyźni młodzi i sta- 
rzy szukają ich towarzystwa, że uważają je za piękne 
i oceniają wysoko. Dla wielu Amerykanek, chociaż ich 
kobiecość często wywołuje w nich samych sprzeczne 
uczucia, może to być doświadczenie zadowalające i tera- 
peutyczne, które pozwala im poczuć się bardziej kobie- 
tami, cieszyć się kobiecością, co z kolei spowoduje, że 
często również ich wygląd nabierze cech bardziej ko- 
biecych. 
W miarę jednak upływu czasu sprawia im to (przy- 
najmniej niektórym) mniej przyjemności. Dowiadują się 
bowiem, że każda kobieta jest cenna dla Meksykanina, 
że nie robi on różnicy między kobietą starą a młodą, pięk- 
ną a niepiękną, inteligentną a nieinteligentą. Co więcej, 
okazuje się, że w przeciwieństwie do młodego Ameryka- 
nina (który, jak to określiła pewna młoda dziewczyna, 
„doznaje takiego urazu, kiedy odmówi mu się chodzenia 
z nim, że aż musi zasięgnąć porady psychiatry") młody 
Meksykanin przyjmuje odmowę bardzo spokojnie, zbyt 
spokojnie. Wydaje się tym nie przejmować i szybko się 
zwraca ku innej kobiecie. Ale dla danej kobiety znaczy 
to, iż ona, ona sama, jako osoba, nie jest dla niego 
szczególnie cenna i że wszystkie jego usiłowania były 
skierowane do kobiety w ogóle, a nie do niej, 
z czego wynika, że każda kobieta jest prawie równie 
dobra jak inne i że można ją wymienić na inne. Dowia- 
duje się, że to nie ona ma wartość, lecz że klasa „ko- 
biet" ma wartość. Ostatecznie czuje się raczej obrażona 
niż ujęta pochlebstwem, chce bowiem być ceniona jako 
osoba, dla siebie samej, a nie jako rodzaj. Oczy- 
wiście, kobiecość ma przewagę biologiczną nad osobo- 
wością, to znaczy wymaga wcześniejszego zaspokojenia, 
jednak to zaspokojenie wysuwa na pierwsze miejsce mo- 
tywacyjnej ekonomii roszczenia osobowości. Przeżywa- 
nie romantycznej miłości, monogamia i samoaktualizacja 
kobiet są możliwe raczej w odniesieniu do poszczególnej 
osoby niż do klasy „kobiet". 
Drugim, bardzo powszechnym przykładem obrazy z po- 
wodu zarubrykowania jest tak często wywoływane obu- 
rzenie u młodych ludzi, kiedy słyszą: „Ach, to po prostu 
taki wiek. Z czasem z tego wyrośniesz". Nie można wy- 
śmiewać się z tego, co tragiczne, ważne i niepowtarzalne 

background image

131 
 
dla dziecka, nawet jeśli zdarzyło się i będzie się zdarzało 
milionom innych dzieci. 
I ostatni przykład. Psychiatra zakończył bardzo krótki 
i pośpieszny pierwszy wywiad ze swoją ewentualną przy- 
szłą pacjentką słowami: „Pani kłopoty są ogólnie mó- 
wiąc charakterystyczne dla pani wieku". Potencjalna pa- 
cjentka bardzo się rozgniewała, a później powiedziała, 
że czuła się „zlekceważona" i dotknięta. Została potrak- 
towana jak dziecko. „N i e jestem tylko egzemplarzem. 
Jestem sobą, nie kimś innym." 
Tego rodzaju rozważania mogą pomóc w rozszerzeniu 
naszego pojęcia oporu w klasycznej psychoanalizie. Po- 
nieważ opór jest zazwyczaj traktowany jedynie jako 
obrona newrozy, jako opór przed wyzdrowieniem czy po- 
strzeganiem niemiłych prawd, traktuje się go często jako 
coś niepożądanego, coś, co trzeba przezwyciężyć i czego 
trzeba się pozbyć drogą analizy. Jak wszakże wykazują 
przykłady, to, co traktowano jako chorobę, może nie- 
kiedy być zdrowiem, a przynajmniej nie chorobą. Trud- 
ności terapeuty w pracy z pacjentami, ich odmowa przy- 
jęcia interpretacji, ich gniew i kłótnie, ich upór, w nie- 
których wypadkach prawie na pewno wynika z od- 
mowy poddania się sklasyfikowaniu. Można więc uznać 
taki opór za potwierdzenie i ochronę osobistej jedyności, 
tożsamości czy jaźni przeciw atakom bądź lekceważeniu. 
Takie reakcje nie tylko podtrzymują godność jednostki, 
służą one również jako ochrona przed złą psychoterapią, 
książkową interpretacją, „analizą wyssaną z palca", prze- 
intelektualizowanymi lub przedwczesnymi interpretacja- 
mi lub wyjaśnieniami, nic nie znaczącymi abstrakcjami 
lub konceptualizacjami, gdyż to wszystko oznacza dla 
pacjenta brak szacunku. Podobnie traktuje to O'Connell 
(129). 
Pacjenci muszą się bronić przed takimi klasyfikatora- 
mi, jakimi są świeżo upieczeni terapeuci skorzy do szyb- 
kiego leczenia, niedawni kujoni, którzy nauczyli się na 
pamięć pewnego systemu pojęciowego i pojmują dalszą 
terapię jako nie więcej niż posługiwanie się pojęciami, 
teoretycy bez praktyki klinicznej, studenci lub absol- 
wenci psychologii, którzy po prostu nauczyli się na pa- 
mięć Fenichela i są gotowi mówić każdemu w akademiku 
do jakiej należy kategorii. Tacy jak oni wygłaszają szyb- 

background image

ko i z łatwością nieraz już przy pierwszym poznaniu 
129. 
 
takie opinie jak: „Jesteś typem analnym", „chcesz wszyst- 
kich zdominować", „chcesz, żebym się z tobą przespał" lub 
„ty naprawdę chcesz mieć dziecko ze swoim ojcem" itd.1 
Nazywanie słusznej samoobronnej reakcji przeciwko ta- 
kiemu zaklasyfikowaniu „oporem" w klasycznym sensie 
tego wyrazu jest jeszcze jednym przykładem złego za- 
stosowania pojęcia. 
Na szczęście wśród osób odpowiedzialnych za leczenie 
ludzi mamy oznaki sprzeciwu wobec klasyfikowania. Da- 
je się to zauważyć w powszechnym odchodzeniu postę- 
powych terapeutów od taksonomicznej, „Kraepelinow- 
skiej" lub „szpitalnej" psychiatrii. Głównym, a niekiedy 
jedynym wysiłkiem była zazwyczaj diagnoza, to zna- 
czy umieszczenie danego osobnika w odpowiedniej kla- 
sie. Doświadczenie jednak już nauczyło, że diagnoza jest 
koniecznością bardziej prawną i administracyjną niż te- 
rapeutyczną. Obecnie nawet w szpitalach psychiatrycz- 
nych coraz częściej się uznaje, że nikt nie jest podręczni- 
kowym pacjentem, toteż podczas zebrań personelu stwier- 
dzenia diagnostyczne stają się dłuższe, bogatsze, bardziej 
złożone, a przestają być po prostu oznaczaniem etykietką. 
Uświadamia się obecnie, że pacjenta trzeba raczej trak- 
tować jako pojedynczą, jedyną w swoim rodzaju osobę, 
a nie jak członka klasy, o ile naszym głównym celem 
jest psychoterapia. Zrozumienie danej osoby nie jest tym 
samym, co jej sklasyfikowanie lub zarubrykowanie. To 
zrozumienie zaś jest koniecznym warunkiem terapii. 
STRESZCZENIE 
Istoty ludzkie często się czują urażone, gdy się je ru- 
brykuje lub klasyfikuje, uważając to za zaprzeczenie ich 
indywidualności (osobowości, tożsamości); można oczeki- 
wać, że zareagują różnymi dostępnymi sobie drogami, by 
potwierdzić swą tożsamość. Takie reakcje powinny być 
w psychoterapii przyjęte ze zrozumieniem jako potwier- 
dzenie godności własnej, która w każdym razie 
1 Ta tendencja do rubrykowania (zamiast używania języka 
konkretnego, idiograficznego, skoncentrowanego na 
pacjencie i 
opartego na doświadczeniu) prawie na pewno nasila się 
nawet 

background image

u bairdzo dobrych terapeutów, kiedy czują się chorzy, 
zmęczeni, 
zaabsorbowani, niespokojni, pozbawieni zainteresowania, nie 
sza- 
nują pacjenta, spieszą się itd. Tendencja ta może pomagać 
psy- 
choanalitykowi w ciągłej autoanalizie kontrprzeniesienia. 
133 
 
jest brutalnie atakowana w niektórych formach terapii. 
Albo nie powinno się nazywać takich samoobronnych re- 
akcji „oporem" (w sensie manewru obrony przed cho- 
robą), albo pojęcie „oporu" musi być rozszerzone dla ob- 
jęcia wielu rodzajów przeszkód w osiągnięciu świadomoś- 
ci. Wykazałem też, że taki opór jest nader cenną ochroną 
przed złą terapią.2 
2 Tę tezq można również uważać za przyczynek do ogólnego 
problemu porozumienia między terapeutą a pacjentem. Dobry 
terapeuta liczy się z potrzebą zastosowania swej 
nomotetycznej 
wiedzy do idiograficznego użytku. Schemat pojęciowy, 
według 
którego on pracuje i który może być dla niego empirycznie 
bo- 
gaty i znaczący, jest w swojej pojęciowej formie 
bezużyteczny 
dla pacjenta. Terapia intuicyjna polega nie tylko na wykrywa- 
niu, doświadczaniu i dzieleniu na kategorie treści nieświado- 
mych. Jest to też w znacznym stopniu zadanie łączenia w jed- 
nym pojęciu iróżnego rodzaju w pełni świadomych, lecz nie 
na- 
zwanych, a przez to nie powiązanych ze sobą doświadczeń 
su- 
biektywnych, a nawet, wyrażając się prościej, nadawania 
nazwy 
nie nazwanemu doświadczeniu. Pacjent może reagować 
dozna- 
niem „aha" na prawdziwą intuicję, np.: „Na Boga! Naprawdę 
nienawidziłem matki przez cały czas, kiedy myślałem, że ją 
ko- 
cham!" Jednak może to zauważyć bez odniesienia do jakich- 
kolwiek nieświadomych treści, np.: „Więc to właśnie 
rozumiesz 

background image

przez niepokój!" (mając na myśli takie lub inne doznania w 
żo- 
łądku, gardle, nogach, sercu, z których doskonale zdawał 
sobie 
sprawę, lecz ich nigdy nie nazwał). Uwagi te mogą być też 
po- 
mocne w kształceniu terapeutów. 
134 
 
Część IV 
TWÓRCZOŚĆ 
10. TWÓRCZOŚĆ 
U OSÓB SAMOAKTUALIZUJĄCYCH SIĘ 
Musiałem po raz pierwszy zmienić moje poglądy na 
twórczość, kiedy zacząłem zajmować się osobami abso- 
lutnie zdrowymi, wysoce rozwiniętymi i dojrzałymi, sa- 
moaktualizującymi się. Musiałem najpierw wyzbyć się 
stereotypowego poglądu, iż zdrowie, geniusz, talent i 
produktywność to synonimy. Wiele badanych przeze mnie 
osób, chociaż zdrowych i twórczych w szczególnym sen- 
sie, o jakim chcę tutaj powiedzieć, nie było produk- 
tywnych w zwykłym sensie; nie mieli oni ani wielkiego 
talentu, ani geniuszu, nie byli poetami, kompozytorami, 
wymalazcami, artystami czy twórczymi intelektualistami. 
Oczywiście, niektóre największe talenty w dziejach ludz- 
kości z pewnością nie należały do ludzi zdrowych psy- 
chicznie, dotyczy to na przykład Wagnera albo Van 
Gogha czy Byrona. Niektórzy byli zdrowi, inni nie byli, 
to było oczywiste. Szybko musiałem wyciągnąć wniosek, 
że wielki talent nie tylko nie zależy w żadnym stopniu 
od dobrego bądź zdrowego charakteru, lecz także, że na- 
sza wiedza na ten temat jest znikoma. Mamy na przykład 
pewne dowody, że wielki talent muzyczny lub matema- 
tyczny jest częściej dziedziczny niż nabyty (150). Wobec 
tego wydawało się rzeczą jasną, że zdrowie i specjalny 
talent są zmiennymi niezależnymi, które być może w ma- 
łym stopniu korelują ze sobą, a może wcale nie korelują. 
Można też od razu założyć, że psychologia bardzo mało 
wie o szczególnym talencie typu genialnego. Nic więcej 
o tym nie powiem, ograniczając się do bardziej rozpo- 
wszechnionego rodzaju twórczości, która jest powszech- 
135 
 
nym dziedzictwem każdej narodzonej istoty ludzkiej; ta 

background image

właśnie twórczość zdaje się zmieniać wraz ze zdrowiem 
psychicznym. 
Ponadto szybko ustaliłem, że podobnie jak większość 
ludzi myślałem o twórczości w terminach wytworów, 
oraz, po drugie, że nieświadomie ograniczyłem twórczość 
tylko do pewnych konwencjonalnych obszarów ludzkich 
wysiłków, zakładając nieświadomie, że każdy malarz, 
każdy poeta i każdy kompozytor prowadzi twórczy 
żywot. Twórczymi mogą być teoretycy, artyści, naukow- 
cy, wynalazcy, pisarze. Nikt inny nie może być twórczy. 
Zakładałem nieświadomie, że twórczość stanowi wyłączną 
prerogatywę pewnych specjalistów. 
Jednak tym oczekiwaniom zadali kłam różni badani 
przeze mnie osobnicy. Na przykład pewna niewykształ- 
cona i niezamożna kobieta, poświęcająca cały swój czas 
domowi i dzieciom, nie wykonywała żadnej z tych rzeczy 
tradycyjnie uznanych za twórcze, a jednak była wspania- 
łą matką, żoną i świetnie gotującą gospodynią. Przy ma- 
łych środkach jej dom był zawsze piękny. Doskonale 
przyjmowała swych gości. Przygotowany przez nią po- 
siłek stanowił prawdziwą ucztę. Miała niezawodny gust 
i smak co do wyboru bielizny stołowej, sreber, szkła, 
serwisu i umeblowania. W tym wszystkim wykazywała 
oryginalność, nowoczesność, pomysłowość, nowatorstwo, 
inwencję. Wprost musiałem nazwać ją twórczą. Dzię- 
ki niej i innym jej podobnym osobom pojąłem, że pierw- 
szorzędna zupa wymaga więcej artyzmu niż drugorzędny 
obraz i że ogólnie biorąc gotowanie, macierzyństwo i pro- 
wadzenie domu może być twórcze, zaś pisanie wierszy 
nie musi być takie, może być nietwórcze. 
Inna badana przeze mnie osoba poświęciła się pracy 
społecznej, pojętej bardzo szeroko, bandażowała rany, po- 
magała ludziom uciśnionym nie tylko niosąc im pomoc 
osobistą, lecz także działając w organizacji przychodzącej 
z pomocą znacznie większej liczbie ludzi niż ona mogła- 
by to zrobić indywidualnie. 
Innym obiektem badań był psychiatra, oddany wyłącz- 
nie klinice; nigdy nic nie napisał, nie stworzył żadnych 
teorii, nie prowadził badań, a jednak czerpał wielkie za- 
dowolenie ze swej codziennej pracy i z pomagania in- 
nym w stwarzaniu samych siebie. Ten człowiek trakto- 
• 136                                                                      ^ 
 
wał każdego pacjenta, jak gdyby był on jedyny na świe- 

background image

cie, nie stosował utartych określeń, niczego nie oczeki- 
wał, nic nie zakładał z góry, był bezpośredni i szczery, 
a przy tym bardzo mądry, na sposób taoistyczny. Każdy 
pacjent był niepowtarzalną istotą ludzką, a więc całkiem 
nowym zagadnieniem, które trzeba zrozumieć i rozwiązać 
w całkiem nowy sposób. Rezultaty, jakie otrzymywał 
nawet w przypadkach bardzo trudnych, były tak znako- 
mite, że uzasadniały jego „twórczy" (a nie stereotypowy 
czy ortodoksyjny) sposób postępowania. Z kontaktu z in- 
nym człowiekiem doszedłem do wniosku, że zorganizo- 
wanie przedsiębiorstwa handlowego może być działaniem 
twórczym. Od młodego atlety nauczyłem się, że dosko- 
nały chwyt może być czymś równie estetycznym jak so- 
net i że można go traktować w równie twórczy sposób. 
Kiedyś zaświtała mi myśl, iż wprawna wiolonczelistka, 
którą odruchowo uważałem za „twórczą" (z racji koja- 
rzenia jej osoby z twórczą muzyką czy twórczymi kom- 
pozytorami?), w istocie rzeczy po prostu grała dobrze 
cudze utwory. Była jedynie odtwórczynią, podobnie jak 
przeciętny aktor lub „komediant" jest odtwórcą. Dobry 
stolarz meblowy lub ogrodnik czy krawcowa mogą być 
bardziej twórczy. Musiałem w każdym przypadku wyda- 
wać osobny osąd, ponieważ niemal każdy zawód czy pro- 
fesja może być twórcza albo nietwórcza. 
Innymi słowy nauczyłem się stosować słowo „twórczy" 
(jak również słowo „estetyczny") nie tylko do wytworów, 
lecz także do ludzi w sensie charakterologicznym, jak 
również do czynności, procesów i postaw. Następnie do- 
szedłem do tego, aby stosować słowo „twórczy" do wielu 
wytworów poza standardowymi i powszechnie przyjęty- 
mi, jak wiersze, teorie, powieści, doświadczenia czy 
obrazy. 
W rezultacie uznałem za konieczne odróżnienie „spe- 
cjalnego talentu twórczości" od „samoaktualizującej się 
(SA) twórczości", która wynika bardziej bezpośrednio z 
osobowości i która szeroko przejawia się w zwykłych spra- 
wach życiowych, na przykład w swoistego rodzaju hu- 
morze. Wyglądało to na skłonność robienia wszyst- 
kiego w sposób twórczy, na przykład: prowadzenie do- 
mu, nauczanie itd. Robiło to często wrażenie, że istotnym 
aspektem twórczości SA jest specjalny rodzaj percepcji, 
jak owego dziecka z bajki, które zobaczyło, że król jest 
137 
 

background image

nagi (to również zaprzecza pojmowaniu twórczości jako 
produktywności). Tacy ludzie potrafią dojrzeć zarówno 
to, co świeże, naturalne, konkretne, idiograficzne, jak 
rówaież to, co ogólne, abstrakcyjne, zarubrykowane, 
sklasyfikowane i podzielone na kategorie. W rezultacie 
żyją oni o wiele bardziej w realnym świecie natury niż 
w zwerbalizowanym świecie pojęć, abstrakcji, oczekiwań, 
wierzeń i stereotypów, które większość ludzi myli ze 
światem realnym (97, rozdz. 14). Oddaje to dobrze okre- 
ślenie Rogersa „otwartość na doświadczenie" (145). 
Wszystkie poddane moim badaniom osoby były sto- 
sunkowo bardziej spontaniczne i ekspresyjne niż ludzie 
przeciętni. Ich zachowanie było bardziej „naturalne", 
mniej kontrolowane i hamowane, wydawało się łatwiej- 
sze i swobodniejsze, z mniejszymi zablokowaniami 
i mniejszym samokrytycyzmem. Taka zdolność wyrażania 
myśli i impulsów bez ich dławienia i bez obawy śmiesz- 
ności okazała się podstawowym aspektem twórczości SA. 
Rogers zastosował doskonałe określenie „osoba w pełni 
funkcjonująca" dla opisania tego aspektu zdrowia (145). 
Drugą obserwacją było to, że twórczość SA pod yielu 
względami jest podobna do twórczości wszystkich 
szczęśliwych i mających poczucie bezpieczeństwa dzieci. 
Jest ona spontaniczna, pozbawiona wysiłku, jest niewin- 
na, łatwa, wolna od stereotypów i oklepanych frazesów. 
Robi wrażenie, że składa się głównie z „niewinnej" swo- 
body percepcji i „niewinnej", pozbawionej zahamowań 
spontaniczności i ekspresyjności. Niemal każde dziecko 
ma większą swobodę postrzegania, pozbawione jest aprio- 
rycznych oczekiwań, co powinno tam być, co musi tam 
być lub co zawsze tam było. Prawie każde dziecko potrafi 
na poczekaniu ułożyć piosenkę czy wierszyk, zatańczyć, 
namalować obrazek, coś odegrać lub obmyślić zabawę bez 
planowania czy uprzedniego zamierzenia. 
Osobnicy badani przeze mnie byli twórczy w tym wła- 
śnie sensie, na wzór dziecka. Dla uniknięcia nieporozu- 
mienia, ponieważ nie byli oni dziećmi, lecz ludźmi w 
wieku lat 50 lub 60, powiedzmy, iż zachowali lub od- 
zyskali przynajmniej te dwa główne aspekty wieku dzie- 
cięcego, mianowicie riie mieli tendencji do rubrykowania, 
czyli „byli otwarci na doświadczenie", i łatwo przycho- 
dziła im spontaniczność i ekspresyjność. Jeżeli dzieci są 
naiwne, to ci osobnicy osiągnęli „wtórn§ naiwność", jak 
138 

background image

 
to określił Santayana. Ich świeżość percepcji i łatwość 
ekspresji szła w parze z wyrafinowanym umysłem. 
Wszystko zdaje się sprowadzać do tego, że mamy do 
czynienia z podstawowym atrybutem tkwiącym w ludz- 
kiej naturze, potencjalnością daną przy urodzeniu wszyst- 
kim ludziom lub ich większości, która najczęściej ginie 
lub zanika czy też ulega zahamowaniu w miarę kultu- 
ralnej adaptacji osoby. 
Badani przeze mnie osobnicy różnili się od przecięt- 
nych osób jeszcze inną cechą, która ułatwia możliwość 
tworzenia. Osoby SA są stosunkowo wolne od bo jaźni 
przed nieznanym, tajemniczym i zagadkowym, a często 
to nieznane właśnie ich pociąga, to znaczy wybierają je, 
by łamać sobie nad nim głowę, rozmyślać nad nim i w 
pełni się nim zaabsorbować. Cytuję z mego opisu (97^ 
s. 206): „Oni nie lekceważą nieznanego ani mu nie za- 
przeczają, ani od niego nie stronią, nie usiłują też two- 
rzyć pozorów, że jest ono naprawdę znane; nie porządku- 
ją ani nie rozgraniczają i nie klasyfikują przedwcześnie. 
Nie trzymają się znanego, a ich poszukiwanie prawdy nie 
jest przemożną potrzebą pewności, bezpieczeństwa, okre- 
śloności i porządku, co znajdujemy w przesadnym stopniu 
u osób z urazem umysłu opisanym przez Goldsteina lub 
u obsesyjno-kompulsywnycn neurotyków. Potrafią być, o 
ile wymaga tego całościowa sytuacja obiektywna, wystar- 
czająco nieporządni, niechlujni, anarchiczni, chaotyczni, 
niedokładni, wątpiący, niepewni, nieokreśleni, nieściśli 
lub nieakuratni (wszystko to jest w pewnych momentach 
pożądane w nauce, sztuce lub w ogóle w życiu). 
Tak się więc dzieje, iż wątpliwość, kolejne próby, nie- 
pewność i wynikająca z nich konieczność zawieszenia de- 
cyzji, co dla większości osób stanowi torturę, może być 
dla niektórych przyjemnie podniecającym wyzwaniem, 
wzniosłą, a nie deprymującą chwilą życia". 
Pewne dokonane ongiś przeze mnie spostrzeżenie za- 
stanawiało mnie przez wiele lat i dopiero obecnie zaczy- 
nam je rozumieć. Opisałem je jako rozwiązanie dycho- 
tomii u osób samoaktualizujących się. Mówiąc krótko, 
okazało się, że muszę inaczej patrzeć na wiele przeci- 
wieństw i dwoistości uznanych przez wszystkich psycho- 
logów za linię prostą ciągłą. Dla przykładu przytoczę 
pierwszą dychotomię, z którą miałem trudności: nie mo- 
głem rozstrzygnąć, czy moi pacjenci są egoistami, czy 

background image

139 
 
nie są. (Zwracam uwagę, jak łatwo popadamy tu w owo 
albo-albo. Im więcej jednego, tym mniej drugiego, taka 
jest implikacja wynikająca ze sposobu postawienia mego 
pytania.) Zmuszony jednak zostałem samą presją faktów 
porzucić tę Arystotelesowską formę logiki. Badane prze- 
ze mnie osoby były bardzo nieegoistyczne w jednym sen- 
sie, a nader egoistyczne w innym. I jedno wiązało się 
z drugim nie jako coś nie dającego się ze sobą pogodzić, 
lecz raczej w sensowną, dynamiczną jedność lub syntezę 
bardzo podobną do tego, co Fromm opisał w swojej kla- 
sycznej pracy o zdrowym egoizmie (50). Badane przeze 
mnie jednostki w taki sposób łączyły ze sobą przeciwień- 
stwa, iż doszedłem do przekonania, że już samo trakto- 
wanie egoizmu i nieegoizmu jako określeń sprzecznych 
i wzajemnie się wykluczających jest cechą osobowości 
o niższym stopniu rozwoju. U tych osób wiele innych 
dychotomii zamieniało się w jedność, poznanie-wola (ser- 
ce-głowa, życzenie-fakt) stało się poznaniem „związanym" 
wolą, kiedy instynkt i rozum doprowadził do tych samych 
wniosków. Obowiązek stał się przyjemnością, a przyjem- 
ność łączyła się z obowiązkiem. Różnica między pracą 
a zabawą przestała być uchwytna. Jak można przeciw- 
stawić egoistyczny hedonizm altruizmowi, jeśli altruizm 
stał się egoistycznie przyjemny?; Te właśnie jednostki 
najbardziej ze wszystkich ludzi dojrzałe były jednocześ- 
nie bardzo dziecinne. Te same jednostki, będące najwięk-\ 
szymi egocentrykami, o jakich kiedykolwiek pisano, i na 
pewno silne indywidualności, były jednocześnie tymi, 
które najłatwiej potrafiły zapomnieć o własnym ego, 
wyjść poza siebie i skoncentrować się na zagadnieniu (97, 
s. 232-234). 
Ale tak właśnie postępuje wielki artysta. Potrafi ze- 
stawić w jedną całość gryzące się ze sobą kolory, nie- 
zgodne ze sobą formy i wszelkiego rodzaju dysonanse. 
Tak samo postępuje wielki teoretyk, kiedy zestawia za- 
gadkowe i niezgodne ze sobą fakty, by nam pokazać, że 
one naprawdę łączą się ze sobą. Podobnie ma się sprawa 
z wybitnym mężem stanu, znakomitym filozofem, wspa- 
niałym rodzicem, wielkim wynalazcą. Wszyscy oni po- 
trafią integrować, łączyć ze sobą w jedność to, co od- 
dzielne, a nawet przeciwstawne. 
Jest tutaj mowa o zdolności do integrowania oraz o 

background image

wzajemnym związku między wewnętrzną integracją jed- 
140 
 
nostki a jej zdolnością do integrowania wszystkiego, czym 
•się zajmuje w życiu. W takiej mierze, w jakiej twórczość 
jest konstruktywna, syntetyczna, jednocząca i integru- 
jąca, w tej mierze zależy ona częściowo od wewnętrznej 
integracji danej osoby. 
Starając się to pojąć uznałem, że taki stan rzeczy moż- 
na przypisać w znacznym stopniu względnemu brakowi 
strachu u badanych osób. Byli oni z pewnością mniej 
zależni od wpływów otoczenia, to znaczy wydawało się, 
że mniej obawiają się tego, co mówią, czego wymagają 
bądź z czego się śmieją inni ludzie. Mniej potrzebowali 
innych ludzi, a więc mniej byli od nich zależni, a zatem 
mogli mniej się ich obawiać i odnosić do nich z mniejszą 
wrogością. Jednak może jeszcze ważniejszy był u nich 
brak lęku o swoje własne ja, swoje własne impulsy, 
uczucia, myśli. Bardziej akceptowali samych siebie niż 
przeciętni ludzie. Ta aprobata i akceptacja swej głębszej 
istoty umożliwiła odważną percepcję rzeczywistej natury 
świata i sprawiła, że ich zachowanie było bardziej spon- 
. taniczne (mniej kontrolowane i zahamowane, mniej za- 
planowane, mniej „chciane" i zamierzone). Mniej się oba- 
wiali swych własnych myśli, nawet tych „zbzikowanych" 
•czy głupich lub szalonych. Mniej się bali wyśmiania lub 
potępienia. Mogli sobie pozwolić na poddanie się emocji. 
Inaczej jest z osobami przeciętnymi i neurotycznymi, któ- 
re odgradzają się od strachu znajdującego się przeważnie 
w nich samych. One kontrolują, hamują, powściągają i 
tłumią. One potępia ją' swą głębszą istotę i spodziewają 
się tego również po innych. 
To co chcę wyrazić, sprowadza się w istocie rzeczy 
do tego, że twórczość tych osób zdawała się być epifeno- 
menem ich większego scalenia i zintegrowania, które są 
rezultatem samoakceptacji. Wojna tocząca się wewnątrz 
przeciętnej jednostki między siłami wewnętrznej głębi a 
siłami obrony i kontroli została chyba u nich rozstrzyg- 
nięta i są one mniej rozdwojone. W rezultacie większa 
część ich wewnętrznego „ja" może być wykorzystana dla 
radości życia i dla celów twórczych. Tracą bowiem mniej 
czasu i energii na obronę przed samym sobą. 
Z poprzednich rozdziałów wynika, że to, co wiemy o 
doświadczeniach szczytowych, podtrzymuje i wzbogaca te 

background image

wnioski. To są również doświadczenia zintegrowane i in- 
tegrujące, które w pewnym stopniu są izomorficzne z in- 

1.41 
 
tegracją w postrzeganym świecie. W tych doświadcze- 
niach znajdujemy też zwiększoną otwartość na doświad- 
czenie oraz zwiększoną spontaniczność i ekspresywność. 
Skoro zaś jednym z aspektów tej wewnętrznej integracji 
osoby jest akceptacja i większa dostępność naszego głęb- 
szego ja, te głębokie korzenie twórczości (84) stają się 
bardziej dostępne do wykorzystania. 
TWÓRCZOŚĆ PIERWOTNA, WTÓRNA I 
ZINTEGROWANA 
Klasyczna teoria Freuda nie jest użyteczna dla naszych 
celów, a nawet częściowo jest sprzeczna z naszymi da- 
nymi. Jest ona (lub była) zasadniczo psychologią id, ba- 
daniem instynktownych impulsów i ich zmienności, to- 
też uważa się, że podstawowa dialektyka freudowska 
obraca się głównie miedzy impulsami a obroną przed 
nimi. Jednak o wiele ważniejsze dla zrozumienia źródeł 
twórczości (jak również zabawy, miłości, entuzjazmu, hu- 
moru, wyobraźni i fantazji) są tak zwane procesy pier- 
wotne, będące w swej istocie raczej poznawcze niż woli- 
tywne. Jeśli zastanowimy się nad tym aspektem ludzkiej 
psychologii głębi, to znajdziemy dużą dozę zgodności 
między psychoanalityczną psychologią ego — Kris (84), 
Milner (113), Ehrenzweig (39), psychologia Junga (74), 
a amerykańską psychologią jaźni i wzrostu (118). 
Zwykła adaptacja przeciętnego, rozsądnego, dobrze 
przystosowanego osobnika zakłada ustawiczne i skuteczne 
odrzucanie wiele z tego, co skłacTa się na głębie natury 
ludzkiej zarówno ze sfery poznawczej, jak wolicjonalnej. 
Dobre przystosowanie się do realnego świata oznacza 
rozszczepienie osoby. Znaczy to, że dany osobnik odwraca 
się od znacznej części tego, co jest w nim samym, ponie- 
waż jest to niebezpieczne. Jednak obecnie widać wyraź- 
nie, że czyniąc tak dużo traci, bowiem owe głębie sta- 
nowią zarazem źródło jego wszystkich radości, zdolności 
do zabawy, miłości, śmiechu i, co najważniejsze dla jed- 
nostki ludzkiej, źródło twórczości. Chroniąc siebie od pie- 
kła wewnętrznego odcina się zarazem od wewnętrznego 
nieba. W krańcowym przypadku mamy osobnika pełnego 
obsesji, bezdusznego, o ciasnych poglądach, sztywnego, 

background image

nieczułego, opanowanego i ostrożnego, który nie potrafi 
śmieć się, bawić i kochać, nie umie być nierozsądnym, 
ufnym ani dziecinnym. Jego wyobraźnia, intuicja, mięk- 
142 
 
kość charakteru i emocjonalność ulegają zdławieniu lub 
zniekształceniu. 
Podstawowym celem psychoanalizy jako terapii jest 
integracja. Wysiłek jest skierowany na usunięcie tego za- 
sadniczego rozszczepienia za pomocą intuicji, aby to, co 
było stłumione, stało się świadome lub przedświadome. 
Lecz i tutaj można wnieść zmiany opierając się na ba- 
daniach głębi źródeł twórczości. Nasz stosunek do na- 
szych procesów pierwotnych nie jest pod wszystkimi 
względami taki sam, jak stosunek do życzeń nie do przy- 
jęcia. Najważniejsza różnica, jaką widzę, polega na tym, 
iż nasze procesy pierwotne nie są tak niebezpieczne, jak 
zakazane impulsy. Przeważnie nie są one tłumione ani 
cenzurowane, ale raczej „zapomniane" czy poniechane, 
lub raczej stłumione niż wyparte, musimy bowiem przy- 
stosowywać się do twardej rzeczywistości wymagającej 
celowego i pragmatycznego wysiłku, a nie marzenia, 
poezji i zabawy. Ujmując to innymi słowy, w bogatym 
społeczeństwie musi być o wiele mniej oporu wobec 
pierwotnych procesów myślowych. Spodziewam się, że 
procesy wychowawcze, znane z tego, iż mało się przy- 
czyniają do zmniejszenia stopnia wyparcia „instynktu", 
wiele mogą zdziałać w sferze akceptacji i integracji pro- 
cesów pierwotnych w świadomym i przedświadomym ży- 
ciu. Edukacja w dziedzinie sztuki, poezji i tańca może 
w zasadzie uczynić wiele w tym kierunku. Może też tego 
dokonać kształcenie w kierunku psychologii dynamicznej. 
Na przykład CZinical Interview Deutscha i Murphy'ego, 
gdzie zastosowano język procesu pierwotnego (38), można 
odbierać jak swego rodzaju poezję. Niezwykła książka 
Marion Miller On Not Being Able to Paint doskonale 
oddaje moją myśl (113). 
Najlepszym przykładem tego rodzaju twórczości, który 
starałem się przedstawić, jest raczej improwizacja, jak 
w jazzie lub dziecinnych malowankach, niż dzieła sztuki 
określane jako „wielkie". 
Ta bowiem wielka sztuka, po pierwsze, wymaga wiel- 
kiego talentu, który, jak się okazało, nie ma nic wspól- 
nego z naszymi zainteresowaniami, a po drugie, wielkie 

background image

dzieło wymaga nie tylko olśnienia, natchnienia, doświad- 
czenia szczytowego, lecz również wytężonej pracy, dłu- 
giego przygotowania, nieustannej krytyki, perfekcjoni- 
stycznych wzorów. Innymi słowy, po pierwszym sponta- 
143 
 
nicznym momencie przychodzi refleksja; po całkowitej 
akceptacji — krytyka; po intuicji pojawia się rygory- 
styczna myśl; po odwadze • — ostrożność; po fantazji 
i puszczeniu wodzów wyobraźni następuje sprawdzanie 
realiów. Z kolei przychodzą pytania: czy tak jest napraw- 
dę? Czy inni to rozumieją? Czy założenia mają zdrowe 
podstawy,?! Czy uda się sprawdzian logiczny? Jak to 
przyjmie świat? Czy mogę tego dowieść? Następnie przy- 
chodzą porównania, osądy, oceny, chłodne, rozważne my- 
śli, jakie przynosi ranek, selekcja i odrzucanie. 
Jeśli wolno mi tak powiedzieć, to teraz procesy wtórne 
biorą górę nad pierwotnymi, Apollo zajmuje miejsce Dio- 
nizosa, „męskość" bierze górę nad „kobiecością". Zakoń- 
czyło się dobrowolne wycofanie się do naszych głębi, ko- 
nieczna bierność i receptywność natchnienia czy doświad- 
czenia szczytowego musi obecnie ustąpić aktywności, kon- 
troli i wytężonej pracy. Doświadczenie szczytowe przy- 
trafia się danej osobie, lecz to ona tworzy wielkie 
dzieło. 
Ściśle mówięc zbadałem tylko ten pierwszy etap, to, 
00   przychodzi gładko i bez wysiłku  jako  spontaniczny 
wyraz zintegrowanej osoby lub przelotnego zjednoczenia 
wewnątrz osoby. Może to się zdarzyć tylko wtedy, jeżeli 
głębie osoby są dla niej dostępne i jeżeli nie obawia się 
ona swych pierwotnych procesów myślowych. 
Będę nazywał „twórczością pierwotną" taką twórczość, 
która wynika bardziej z procesu pierwotnego niż z pro- 
cesów wtórnych i która posługuje się bardziej tym pierw- 
szym niż tym drugim. Twórczość opartą głównie na wtór- 
nych procesach myślowych będę nazywać „twórczością 
wtórną". Ten drugi rodzaj obejmuje dużą część świato- 
wej produkcji takiej jak mosty, domy, nowe samochody, 
a nawet wiele eksperymentów naukowych i dużo prac 
literackich. Wszystkie one stanowią właściwie realizację 
1  rozwinięcie pomysłów innych osób. Odpowiada to róż- 
nicy,  jaka zachodzi między komandosem a  żandarmem 
na  tyłach frontu,  między pionierem  a osadnikiem.  Tę 
twórczość, która gładko i prawidłowo stosuje   oba   ro- 

background image

dzaje procesu, we właściwym powiązaniu czy w odpo- 
wiedniej  kolejności,  nazwę  „twórczością  zintegrowaną". 
Właśnie z niej wywodzą się wielkie dzieła sztuki, filozofii 
lub nauki. 
144 
 
WNIOSKI 
Sądzę, że ostateczny wynik owych rozważań można 
podsumować jako zwiększony nacisk na rolę integracji 
(bądź wewnętrznej koncentracji, jedności, całości) w te- 
orii twórczości. Przekształcenie dychotomii na wyższą, 
szerszą jedność równa się wyleczeniu danej osoby z roz- 
dwojenia i pogłębieniu jej wewnętrznej jedności. Ponie- 
waż omówione tu rozdwojenia zachodzą wewnątrz jed- 
nostki, można je porównać do wojny domowej, do kon- 
frontacji jednej części danej osoby z jej drugą częścią. 
W każdym razie, jeżeli chodzi o twórczość SA, zdaje się 
ona bardziej bezpośrednio wynikać z połączenia procesów 
pierwotnych i wtórnych niż represyjnej kontroli zaka- 
zanych impulsów i pragnień. Zachodzi, rzecz prosta, mo- 
żliwość, iż obrona wywołana obawą tych zakazanych 
impulsów też sprowadza te procesy pierwotne do czegoś 
w rodzaju totalnej, ślepej, panicznej wojny na wszyst- 
kich głębokościach. Jednak można sądzić, że taki brak 
rozróżnienia nie jest w zasadzie konieczny. 
Podsumowując, twórczość SA kładzie przede wszyst- 
kim nacisk na osobowość, nie zaś na jej dokonania, któ- 
re uważa się raczej za epifenomeny emitowane przez 
osobowość, a przeto wobec niej wtórne. Podkreśla takie 
cechy charakterologiczne, jak śmiałość, odwaga, wolność, 
spontaniczność, przejrzystość, integracja i samoakcepta- 
cja; wszystkie one umożliwiają pewien rodzaj ogólnej 
twórczości SA, która się wyraża w twórczym życiu bądź 
twórczej postawie lub twórczej jednostce. Położyłem rów- 
nież większy nacisk na ekspresyjną czy bytową jakość 
twórczości SA niż na jej jakość jako rozwiązującą pro- 
blemy czy wytwarzającą produkt. Twórczość SA jest 
„emitowana", czyli wypromieniowana, i charakteryzuje 
całość życia bez względu na jego problemy, podobnie jak 
pogodna osoba „emituje" radość bez specjalnego zamie- 
rzenia lub zaplanowania, a nawet bez świadomości tego 
faktu. Jest ona emitowana jak blask Słoneczny; rozszerza 
się na cały obszar; sprawia, że pewne rzeczy rosną (te, 
które mogą rosnąć), zaś marnuje się na skałach i innych 

background image

przedmiotach nie podlegających wzrostowi. 
Wreszcie zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że usi- 
łuję przełamać szeroko przyjęte koncepcje twórczości nie 
będąc w stanie zaofiarować na ich miejsce jasno określo- 
nej i precyzyjnie sformułowanej koncepcji zastępczej. 
145 
 
Twórczość SA jest trudna do zdefiniowania, poniewafc 
czasem zdaje się być synonimem samego zdrowia, jak to 
sugeruje Moustakas (118). Skoro zaś samoaktualizację lub 
zdrowie trzeba ostatecznie określić jako dojście do pełni 
człowieczeństwa lub jako „Byt" jednostki, to można po- 
wiedzieć, że twórczość SA jest prawie synonimem bada 
aspektem sine qua non lub cechą określającą istotę czło- 
wieczeństwa. <, 
. n» 
>  i  .    . A- 
«'',"                                4 
A'       t    ' 
l t   . 
 
f, ;•] 
, V. 
Część V 
cn>    WARTOŚCI 
11. DANE PSYCHOLOGICZNE I WARTOŚCI LUDZKIE 
Przez tysiące lat humaniści próbowali zbudować natu- 
ralistyczny, psychologiczny system wartości, który dałby 
się wyprowadzić z natury ludzkiej bez konieczności od- 
woływania się do autorytetu zewnętrznego wobec samej 
istoty ludzkiej. W ciągu dziejów powstawało wiele takich 
teorii. Wszystkie one zawiodły z wielu praktycznych 
względów, tak samo zresztą jak działo się ze wszystkimi 
innymi teoriami. Mamy obecnie nie mniej łotrów i neuro- 
tyków na świecie niż dawniej. 
Większość z tych niezadowalających teorii opierała się 
na takich lub innych założeniach psychologicznych. Dziś 
w świetle ostatnio zdobytej wiedzy można wykazać, że 
prawie wszystkie one są fałszywe, nieodpowiednie, nie- 
pełne, że im czegoś brakuje. Jednak w moim przekona- 
niu pewne osiągnięcia w zakresie nauki i sztuki psycho- 
logicznej w ostatnich paru dziesięcioleciach pozwalają po 
raz pierwszy zaufać, że ta, nadzieja żywiona przez setki 
lat może się spełnić, jeżeli tylko włożymy dostatecznie 

background image

dużo pracy. Wiemy, jak krytykować stare teorie; wiemy, 
choć niejasno, jaką postać będą miały przyszłe teorie, 
a przede wszystkim wiemy, w którą stronę kierować po- 
szukiwania, i co robić, by wypełnić luki w naszej wiedzy 
i by odpowiedzieć na te odwieczne pytania: „Co to jest 
dobre życie? Kto jest dobrym człowiekiem? Jak nauczyć 
ludzi, aby woleli żyć dobrze? Jak powinno się wycho- 
wywać dzieci na zdrowych dorosłych? itd." Uważamy 
wiec, iż naukowa etyka jest osiągalna i wiemy jak się 
zabrać do jej stworzenia. 
147 
 
W następnym rozdziale omówimy krótko kilka obie- 
cujących kierunków argumentacji i badań, ich związek 
z dawnymi i przyszłymi teoriami wartości, jak również 
teoretyczne i faktyczne kroki, jakie musimy uczynić w 
bliskiej przyszłości. Bezpieczniej jest oceniać je wszyst- 
kie jako mniej lub bardziej możliwe niż jako pewne. 
EKSPERYMENTY WOLNEGO  WYBORU:  
HOMEOSTAZA 
Dokonano setek doświadczeń wykazujących powszechną 
u różnego rodzaju zwierząt wrodzoną zdolność wybiera- 
nia najwłaściwszego pożywienia, jeżeli mają możliwość 
urozmaiconego dowolnego wyboru. Zwierzęta często za- 
chowują tę mądrość organizmu w niecodziennych warun- 
kach, na przykład zwierzęta będące pod działaniem adre- 
naliny potrafią się utrzymać przy życiu stosując odpo- 
wiednio dobraną przez siebie dietę. Ciężarne samice zwie- 
rząt doskonale dostosowują swe pożywienie do potrzeb 
rozwijającego się płodu. 
Wiemy obecnie, że nie jest to w żadnym razie mądrość 
doskonała. Zdolność wyboru mniej się sprawdza w przy- 
padku na przykład zapotrzebowania ciała na witaminy. 
Zwierzęta niższego rzędu skuteczniej chronią się przed 
truciznami niż zwierzęta wyższego rzędu i ludzie. Uprzed- 
nio wytworzone nawyki preferencyjne mogą zupełnie 
przesłonić aktualne potrzeby przemiany materii (185). 
Najważniejsze zaś u istoty ludzkiej, a zwłaszcza u neuro- 
tyka, jest to, że różnego rodzaju siły mogą ograniczyć tę 
mądrość organizmu, chociaż, jak się wydaje, nigdy nie 
ginie ona zupełnie. 
Ta ogólna zasada sprawdza się nie tylko w wyborze 
pożywienia, lecz też w odniesieniu do innych potrzeb 
organizmu, jak wykazały znane eksperymenty homeosta- 

background image

tyczne (27). 
Chyba jest dostatecznie jasne, iż wszystkie organizmy 
rządzą się bardziej samodzielnie, lepiej się regulują i są 
bardziej autonomiczne niż uważano przed ćwierć wiekiem. 
Organizm zasługuje na sporo zaufania i wciąż uczymy 
się polegać na tej wewnętrznej mądrości naszych niemo- 
wląt co do wyboru pożywienia, pory ssania, ilości snu, 
nabierania nawyków regulowania potrzeb fizycznych, po- 
trzeby aktywności i wielu innych rzeczy. 
1<ŁR 
 
Jednak ostatnio uczymy się, zwłaszcza od osób cho- 
rych fizycznie i psychicznie, że jedni wybierają dobrze, 
inni źle. .Wiele się dowiedzieliśmy, zwłaszcza od psycho- 
analityków, o ukrytych przyczynach takiego zachowania 
i nauczyliśmy się je respektować. 
W związku z tym rozporządzamy zdumiewającym eks- 
perymentem (38b), brzemiennym w implikacje dla teorii 
wartości. Kurczęta, którym się pozwoli wybierać sobie 
pokarm, znacznie różnią się między sobą co do zdolności 
wybierania stosownego pokarmu. Te, które robią dobry 
wybór, są silniejsze, większe i górują nad źle wybierają- 
cymi, co dowodzi, że zdobywają sobie wszystko, co naj- 
lepsze. Jeśli z kolei zmusimy słabe kurczęta, które źle do- 
bierają swą karmę, do spożywania pokarmu wybieranego 
przez zdolniejsze kurczęta, to okaże się, że teraz one 
stają się silniejsze, większe, zdrowsze i bardziej dominu- 
jące, chociaż nigdy nie osiągają poziomu dobrze wybie- 
rających kurcząt. To znaczy, że te dobrze wybierające 
kurczęta mogą lepiej niż te gorsze pod tym względem 
wybierać to, co jest lepsze dla źle wybierających. Jeżeli 
uzyskamy podobne wyniki w doświadczeniach z istotami 
ludzkimi, co moim zdaniem nastąpi (nie brakuje tu dob- 
rze rokujących danych klinicznych), czeka nas wiele mo- 
dyfikacji różnego rodzaju teorii. Jeśli zaś chodzi o teo- 
rię wartości ludzkiej, to nie wystarczy żadna teoria opie- 
rająca się jedynie na statystycznym opisie wyboru do- 
konanego przez dowolne istoty ludzkie. Bezcelowe jest 
ustalanie przeciętnej dla ludzi dobrze i źle wybierają- 
cych, dla zdrowych i chorych. Jedynie wybory, upodoba- 
nia i sądy zdrowych jednostek ludzkich określą nam to, 
co jest dobre dla rodzaju ludzkiego na dłuższą metę. 
Wybory neurotyków mogą- wskazać nam głównie na to, 
co jest dobre dla utrzymania neurozy, podobnie jak wy- 

background image

bory człowieka z uszkodzonym mózgiem mogą służyć dla 
zapobieżenia katastrofalnemu załamaniu albo jak wybór 
dokonany przez zwierzę poddane działaniu adrenaliny 
może uchronić j e od śmierci, natomiast zabiłby zwie- 
rzę zdrowe. 
Sądzę, że głównie na tym podłożu bazowała większość 
hedonistycznych teorii wartości i teorii etycznych. Nie 
można obliczać przeciętnej dla patologicznie umotywo- 
wanych przyjemności za pomocą danych dotyczących 
przyjemności o zdrowej motywacji. 
149 
 
Co więcej, każdy kodeks etyczny będzie musiał 
uwzględniać fakt istnienia zasadniczych różnic nie tyl- 
ko między kurczętami a szczurami, lecz także między 
ludźmi, jak to wykazali Sheldon (153) i Morris (116). 
Pewne wartości są wspólne dla całej (zdrowej) ludzkości, 
natomiast inne nie są wspólne dla całej ludzkości, 
a jedynie dla pewnego typu ludzi lub dla specyficznych 
osobników. To, co nazwałem potrzebami podstawowymi, 
jest zapewne wspólne całemu rodzajowi ludzkiemu, a więc 
stanowi wartość wspólną. Natomiast indywidualne po- 
trzeby rodzą indywidualne wartości. 
Konstytucjonalne różnice między jednostkami prowa- 
dzą do preferencji w sposobie odnoszenia się do swego 
ja, do kultury i do świata, to znaczy wytwarzają war- 
tości. Doświadczenie klinicystów na całym świecie co do 
różnic indywidualnych potwierdza te badania i jest przez 
nie weryfikowane. Odnosi się to również do danych etno- 
logicznych, które pomagają zrozumieć różnorodność kul- 
tury zakładając, iż każda kultura wybiera drobny segment 
z zakresu ludzkich konstytucjonalnych możliwości, aby 
go wykorzystać lub usunąć, uznać lub potępić. Zgadza 
się to całkowicie z danymi i teoriami biologicznymi oraz 
z teoriami samoaktualizacji wykazującymi, że układ orga- 
niczny zmierza do wyrażenia samego siebie, słowem do 
działania. Człowiek o dobrze rozwiniętej muskulaturze 
lubi się posługiwać swymi mięśniami, a nawet musi 
ich używać dla samoaktualizacji i dla osiągnięcia subiek- 
tywnego poczucia harmonijnego, swobodnego, przynoszą- 
cego satysfakcję funkcjonowania, które stanowi tak waż- 
ny aspekt zdrowia psychologicznego. Ludzie obdarzeni 
inteligencją muszą robić użytek ze swej inteligencji, 
obdarzeni wzrokiem muszą go używać, ludzie zdolni do 

background image

miłości mają impuls, żeby kochać, i potrzebę 
kochania, żeby czuć się zdrowymi. Zdolności dopominają 
się o korzystanie z nich, przestają się o to dopominać do- 
piero wtedy, kiedy s ą dostatecznie wykorzystane. In- 
nymi słowy — zdolności są potrzebami, a zatem są rów- 
nież wewnętrznymi wartościami. W takim samym stop- 
niu, w jakim różnią się uzdolnienia, różnią się także war- 
tości. 
 
POTRZEBY PODSTAWOWE I ICH HIERARCHIA 
Jak już uprzednio chyba dość obszernie uzasadniłem, 
jednostka ludzka ma nie tylko potrzeby fizjologiczne 
związane ze swą budową wewnętrzną, lecz także wymogi 
czysto psychologiczne. Można na nie patrzeć jak na bra- 
ki, które muszą być optymalnie zaspokojone przez otocze- 
nie dla uniknięcia choroby i subiektywnego złego samo- 
poczucia. Można je nazwać potrzebami podstawowymi lub 
biologicznymi i porównać z potrzebą soli, wapna lub wi- 
taminy D, bowiem: 
a)  osobnik ich pozbawiony uporczywie domaga się ich 
zaspokojenia, 
b)  ich brak powoduje chorobę i wyniszczenie, 
c)  ich zaspokojenie działa terapeutycznie i leczy cho- 
Tobę wywołaną brakiem, 
d)  ciągłość zaopatrzenia zapobiega chorobie, 
e)  jednostki zdrowe  (zaspokojone) nie wykazują tych 
braków. 
Ale te potrzeby czy wartości są ze sobą powiązane 
w sposób hierarchiczny i rozwojowy zgodnie ze stopniem 
ich nasilenia i pierwszeństwa. Potrzeba bezpieczeństwa 
jest przeważająca biologicznie, a więc silniejsza, bardziej 
gwałtowna i żywotna niż na przykład potrzeba miłości, 
zaś potrzeba pokarmu jest zazwyczaj silniejsza od nich 
obu. Co więcej, te wszystkie podstawowe potrzeby 
można uważać jedynie za kroki na drodze do ogólnej 
samoairtualizacji stanowiącej podsumowanie wszystkich 
podstawowych potrzeb. 
Biorąc to pod uwagę można rozwiązać wiele proble- 
mów wartości, z którymi filozofowie zmagają się bez- 
skutecznie w ciągu stuleci. Przede wszystkim wydaje się, 
iż istnieje dla całej ludzkości jedyna i ostateczna K 
wartość, jakiś odległy cel, do którego dążą wszyscy lu- 
dzie. Różni autorzy różnie go nazywają, samoaktualiza- 
cją, samorealizacją, integracją, zdrowiem psychologicz- 

background image

nym, indywiduacją, autonomią, zdolnością twórczą, pro- 
duktywnością, lecz wszyscy oni się zgadzają, iż chodzi tu 
o zdanie sobie sprawy z potencjalności danej jednostki, 
to znaczy o stawanie się w pełni człowiekiem, tym 
wszystkim, czym osoba może się stać. 
Ale prawdą jest także, że sama jednostka tego nie wie. 
151 
 
My, psycholodzy, w trakcie naszych obserwacji i badań 
stworzyliśmy to pojęcie chcąc zintegrować i wyjaśnić 
wiele danych. Co zaś dotyczy samej osoby, to ona wie 
tylko tyle, że rozpaczliwie szuka miłości i myśli, że osiąg- 
nie permanentne szczęście i zadowolenie, jeśli ją zdo- 
będzie. Nie wie jeszcze, iż po zaspokojeniu jednego 
braku nadal będzie się starała coś osiągnąć i że zaspoko- 
jenie jednej podstawowej potrzeby sprawia, że świado- 
mość zostaje opanowana przez inną, „wyższą" potrze- 
bę. Jeśli chodzi o osobę, to tą absolutną, ostateczną 
wartością, będącą synonimem samego życia, jest ta po- 
trzeba, która w danym okresie dominuje w hierarchii 
jej potrzeb. Można więc traktować te podstawowe po- 
trzeby lub wartości zarówno jako cele, jak i kro- 
ki na drodze ku jedynemu celowi końcowemu. Jest praw- 
dą, że istnieje jedyna, ostateczna wartość lub cel życia, 
i zarazem jest też prawdą, że mamy hierarchiczny 
i rozwojowy system wartości powiązany między sobą w 
sposób skomplikowany. 
Pozwala to również rozwiązać pozorny paradoks kon- 
trastu między Bytem a Stawaniem się. To prawda, że 
istoty ludzkie dążą ustawicznie ku ostatecznemu czło- 
wieczeństwu, co samo w sobie może stanowić odmienny 
rodzaj Stawania się i wzrastania. To tak, jak byśmy zo- 
stali skazani na wieczne usiłowanie osiągnięcia stanu, do 
którego nigdy nie dojdziemy. Na szczęście obecnie już 
wiemy, że nie jest to prawda, a przynajmniej, że nie 
jest to jedyna prawda. Istnieje inna prawda, która się 
z nią łączy. Za dobre Stawanie się jesteśmy wciąż wyna- 
gradzani przelotnymi stanami absolutnego Bytu, doświad- 
czeniami szczytowymi. Osiąganie zaspokojenia potrzeb 
podstawowych daje nam wiele doświadczeń szczytowych, 
z których każde stanowi absolutną radość, jest doskona- 
łe samo w sobie, nie potrzebuje nic innego poza samym 
sobą dla uzasadnienia życia. Jest to niejako odrzucenie 
poglądu, że niebo znajduje się w jakimś miejscu poza 

background image

końcem ścieżki życia. Można powiedzieć, iż niebo czeka 
na nas w ciągu całego naszego życia, gotowe, abyśmy na 
jakiś czas doń weszli i radowali się, zanim będziemy mu- 
sieli powrócić do naszego codziennego życia i zmagań 
z nim. Skoro już raz tam będziemy, zapamiętamy je na 
zawsze, będziemy karmić się tą pamięcią, a ona będzie 
nas podtrzymywała w okresach stresów. . ;>i»v • 
 
Nie tylko to, bo proces wzrastania z chwili na chwilę 
jest sam w sobie wewnętrznie wynagradzający i wspania- 
ły w sensie absolutnym. I nawet jeśli to nie są doświad- 
czenia szczytowe na miarę szczytów górskich, są to przy- 
najmniej doświadczenia na miarę ich podnóży, drobne 
przebłyski absolutu, samouzasadniający się zachwyt, krót- 
kie chwile Bytu. Byt i Stawanie się n i e są sprzeczne 
ani wykluczające się nawzajem. Zarówno zbliżanie się 
jak dotarcie stanowią same w sobie nagrodę. 
Powinienem tu wyjaśnić, iż chcę odróżnić „Niebo" 
przed nami (wzrostu i transcendencji) od „Nieba" poza 
nami (regresji). „Wysoka nirwana" to coś zupełnie in- 
nego niż „niska nirwana", aczkolwiek wielu klinicystów 
miesza je ze sobą (zob. również 170). 
SAMOAKTUALIZACJA: WZROST 
Ogłosiłem już w innej swej publikacji przegląd wszyst- 
kich dowodów, które każą nam iść w kierunku pojęcia 
zdrowego wzrostu lub tendencji do samoaktualizacji (97). 
Jest to częściowo dowód dedukcyjny w tym sensie, że 
wykazuje on, iż bez założenia tego rodzaju pojęcia znacz- 
na część postępowania ludzkiego nie ma sensu. Opiera 
się ono na tej samej naukowej zasadzie, jaka doprowa- 
dziła do wykrycia niewidocznej przedtem planety, która 
musiała tam się znajdować, aby wiele innych zaobser- 
wowanych danych miało sens. 
Istnieje też pewien bezpośredni kliniczny i osobowy 
dowód, jak również rosnąca ilość danych testowych po- 
twierdzających to przekonanie. (Zob. bibliografia na koń- 
cu książki.) Można obecnie z całą pewnością stwierdzić, 
że uzyskano przynajmniej sensowny, teoretyczny i empi- 
ryczny materiał dowodowy na potwierdzenie istnienia 
w człowieku tendencji lub potrzeby wzrostu w kierunku 
dającym się ogólnie ująć jako samoaktualizacja czy zdro- 
wie psychologiczne, a zwłaszcza jako rozwój w kierunku 
każdego i wszystkich pod-aspektów samoaktualizacji, to 
znaczy, człowiek ma wewnętrzny pęd do jedności osobo- 

background image

wej, do spontanicznej ekspresywności, do pełnej indywi- 
dualności i tożsamości, raczej do widzenia prawdy niż do 
trwania w ślepocie, do bycia twórczym, bycia dobrym 
i do wielu jeszcze innych rzeczy. A więc człowiek jest 
 
tak stworzony, że zmierza ku coraz pełniejszemu bytowi, 
co oznacza dążenie do tego, co większość ludzi nazwałaby 
dobrymi wartościami, do pogody, dobroci, odwagi, uczci- 
wości, miłości, altruizmu i dobra. 
Jest sprawą delikatnej natury ustalenie granic tego, 
co tutaj twierdzić, a czego nie. W przypadku moich włas- 
nych badań oparłem je głównie na osobach dorosłych, 
którym, jak to się mówi, „powiodło się". Mam mało infor- 
macji o tych, którym się nie powiodło, którzy odpadli 
po drodze. Badając zdobywców medali olimpijskich moż- 
na całkiem słusznie wyciągnąć wniosek, że zasadniczo 
każdy człowiek jest w stanie biegać tak szybko, skakać 
tak wysoko lub podnosić taki ciężar, i o tyle, o ile można 
to przewidzieć, każde nowo narodzone niemowlę mogłoby 
dojść do podobnych wyników. Ale samo stwierdzenie tych 
możliwości nic nam nie mówi o statystyce, prawdopodo- 
bieństwie i szansach. Jak słusznie podkreślił Buhler, sy- 
tuacja jest prawie taka sama dla samoaktualizujących się 
osób. 
Trzeba nadto zaznaczyć, iż tendencja rozwoju w kie- 
runku pełni człowieczeństwa i zdrowia nie jest jedy- 
ną tendencją w istocie ludzkiej. Jak już wiemy z roz- 
działu 4 u tej samej osoby można znaleźć pragnienie 
śmierci, tendencje do lęku, obrony i regresji itd. 
A jednak wiele możemy się nauczyć o wartościach 
z bezpośredniego badania jednostek wprawdzie nielicz- 
nych, ale wysoce rozwiniętych, najbardziej dojrzałych, 
najzdrowszych psychologicznie, i z badań momentów 
szczytowych jednostek przeciętnych, momentów, w któ- 
rych przelotnie stają się one samoaktualizujące się. Dzie- 
je się tak dlatego, że na sposób prawdziwie empiryczny 
i teoretyczny są one najpełniej ludzkie. Są to na przy- 
kład osoby, które zachowały i rozwinęły swe ludzkie 
zdolności, zwłaszcza te, które określają istotę ludzką i od- 
różniają ją, powiedzmy, od małpy. (Jest to zgodne z Hart- 
manowskim, (59), aksjologicznym ujęciem tego samego 
problemu określenia dobrej istoty ludzkiej jako tej, któ- 
ra ma więcej cech charakteryzujących pojęcie „jednostki 
ludzkiej".) Z rozwojowego punktu widzenia są one peł- 

background image

niej rozwinięte, ponieważ nie zatrzymały się na niedoj- 
rzałym lub niepełnym etapie wzrostu. Nie jest to bardziej 
tajemnicze ani aprioryczne, ani wymagające wyjaśnień 
niż wybór typowego okazu motyla przez systematyka 
 
lub najzdrowszego młodzieńca przez lekarza. Obaj szu- 
kają „doskonałego, najdojrzalszego, najwspanialszego 
okazu" jako przedstawiciela gatunku; podobnie i ja to 
czynię. Ta pierwsza procedura jest w zasadzie równie 
powtarzalna, jak ta druga. 
Pełnia człowieczeństwa da się określić nie tylko w ter- 
minach stopnia realizacji pojęcia „ludzki", to znaczy nor- 
my gatunkowej. Ma ona również swą opisową, klasyfi- 
kującą, wymierną, psychologiczną definicję. Obecnie ma- 
my, na podstawie paru początkowych prac badawczych 
i niezliczonych doświadczeń klinicznych, pewne pojęcie 
o cechach charakterystycznych zarówno w pełni rozwi- 
niętej, jak i dobrze rozwijającej się istoty ludzkiej. Te 
cechy są nie tylko możliwe do neutralnego określenia; 
są również subiektywnie wynagradzające, przyjemne i 
wzmacniające. 
Wśród dających się obiektywnie opisać i zmierzyć 
cech charakteryzujących zdrowego osobnika są: 
1.  Jaśniejsza, bardziej skuteczna percepcja rzeczywis-, 
tości. 
2.  Większa otwartość na doświadczenie. 
3.  Wzmożona integracja, jedność i całość osoby. 
4.  Wzmożona spontaniczność i ekspresja; pełne funk- 
cjonowanie; rozbudzenie. 
5.  Rzeczywista jaźń, zdecydowana tożsamość, autono- 
mia, jedyność. 
6.  Wzmożona obiektywność, oderwanie, transcendencja 
jaźni. 
7.  Odzyskanie zdolności twórczych. 
8.  Umiejętność łączenia konkretu z abstraktem.         , 
9.  Demokratyczna struktura charakteru.                     ! 
10. Zdolność do miłości itd. 
Wszystko to wymaga potwierdzenia na drodze szer- 
szych badań i prac doświadczalnych; wiadome jest jed- 
nak, że te działania są możliwe. 
Ponadto istnieją subiektywne potwierdzenia czy umoc- 
nienia samoaktualizacji lub dobrego wzrostu w jej kie- 
runku. Są to uczucia pasji życiowej, szczęścia lub euforii, 
rozradowania, wesołości, spokoju, odpowiedzialności oraz 

background image

'Ufności, że się potrafi uporać ze stresami, niepokojami i 
155 
 
problemami. Subiektywnymi oznakami samooszukiwania, 
fiksacji, regresji, życia naznaczonego raczej lękiem niż 
wzrostem są takie uczucia, jak niepokój, rozpacz, nuda, 
niezdolność do cieszenia się, poczucie winy, wstydu, bra- 
ku celu, pustki, braku tożsamości itd. 
Te subiektywne reakcje stanowią również podatne po- 
le do badań. Istnieje też rozwinięta w tym kierunku 
technika kliniczna. 
To właśnie owe wolne wybory dokonywane przez takie 
samoaktualizujące się osoby (w sytuacjach, gdzie jest 
możliwy prawdziwy wybór spośród różnych możliwości) 
uważam za możliwe do badań opisowych jako natura- 
Mstyczny system wartości, z którym nadzieje obserwato- 
ra nie mają absolutnie nic wspólnego, to znaczy jest on 
„naukowy". Ja nie mówię: „On powinien wybrać to 
lub tamto", ale tylko „obserwujemy, że osoby zdrowe 
mające wolność wyboru wybierają to lub tamto". To 
tak, jak byśmy pytali raczej: „Jakie są wartości naj- 
lepszych jednostek ludzkich?" niż: „Jakie powinny 
być ich wartościj?" lub: „Jakie muszą one być?" (Po- 
"równajmy to ze zdaniem Arystotelesa, że „właśnie te 
rzeczy, które są cenne i przyjemne dla dobrego człowie- 
ka, są istotnie cenne i przyjemne".) 
Co więcej, uważam, iż można rozszerzyć te wnioski na 
większość ludzi, bowiem wydaje mi się (jak również in- 
nym), że większość ludzi (może wszyscy) dąży do samo- 
aktualizacji (uwidacznia się to najwyraźniej w doświad- 
czeniach z zakresu psychoterapii, zwłaszcza odkrywają- 
cej) i że, przynajmniej w zasadzie, większość ludzi jest 
zdolna do samoaktualizacji. 
Jeśli można przyjąć, że różne religie wyrażają ludzką 
aspirację, to znaczy czym ludzie chcieliby być, gdy- 
by tylko mogli, wówczas można widzieć tutaj również 
uzasadnienie twierdzenia, że wszyscy ludzie tęsknią do 
samoaktualizacji lub do niej dążą. Dzieje się tak, ponie- 
waż opis prawdziwych cech osób samoaktualizujących się 
odpowiada w wielu punktach ideałom wymaganym przez 
religie, na przykład wyjście poza własne ja, połączenie 
prawdy, dobra i piękna, niesienie pomocy innym, mą- 
drość, uczciwość i naturalność, wyjście poza egoistyczną 
i osobistą motywację, poniechanie „niższych" pragnień 

background image

na rzecz „wyższych", wzmożona przyjacielskość i życzli^ 
156 
 
wość, łatwość w odróżnianiu celów (spokój, pogoda, po- 
kój) od środków (pieniądz, władza, pozycja), eliminacja 
wrogości, okrucieństwa i destrukcji (aczkolwiek może 
wzrosnąć zdecydowanie, usprawiedliwiony gniew i 
oburzenie, samop-otwierdzenie itd.). 
1.  Z tych wszystkich eksperymentów dotyczących wol- 
nego wyboru, z kierunków rozwojowych w teorii dyna- 
micznej motywacji i z badań psychoterapii wynika jeden, 
nader rewolucyjny wniosek,  mianowicie  że  nasze  naj- 
głębsze potrzeby   nie   są same w sobie niebezpieczne, 
złe lub szkodliwe. To otwiera nam drogę do zniesienia 
wewnętrznych rozłamów w osobie między tym, co apo- 
lińskie, a tym, co dionizyjskie, tym, co klasyczne, a tym, 
co romantyczne, tym, co naukowe, a tym, co poetyckie, 
między rozumem a impulsem, pracą a zabawą, między 
tym, co werbalne, a tym, co przedwerbalne, między doj- 
rzałością a podobieństwem do dziecka, męskością a ko-^ 
biecością, między wzrostem a regresem. 
2.  Głównym  społecznym  odpowiednikiem  tej   zmiany 
w naszej filozofii natury ludzkiej  jest szybko  rosnąca 
tendencja^do uważania kultury za narzędzie zarówno za- 
spokajania potrzeb, jak również frustracji i kontroli. Mo- 
żemy obecnie  odrzucić  niemal powszechnie  popełniany 
błąd, jakoby potrzeby jednostki i społeczeństwa   z   k o- 
nieczności   wzajemnie się wykluczały i przeciwsta- 
wiały albo jakoby cywilizacja stanowiła przede wszyst- 
kim mechanizm kontroli i ograniczania ludzkich instynk- 
towych impulsów (93). Te wszystkie odwieczne pewniki 
giną wobec nowej możliwości określenia głównej funkcji 
zdrowej kultury jako propagowania powszechnej samo- 
aktualizacji. 
3.  Jedynie u osób zdrowych zachodzi dobra korelacja 
między   subiektywną   przyjemnością   z   doświadczenia, 
impulsem do doświadczenia lub jego chęcią a „podstawo- 
wą potrzebą" doświadczenia (okaże się ono kiedyś dobre 
dla osoby). Tylko tacy ludzie jednakowo tęsknią do tego, 
co jest dobre dla nich i dla innych, a następnie szczerze 
cieszą się z tego i akceptują. Dla takich osób cnota stano- 
wi sama w sobie nagrodę w tym znaczeniu, że raduje 
sama przez się. Dążą one spontanicznie do robienia dob- 
rze, bowiem to właśnie chcą robić i to potrzebują 

background image

157 
 
robić, to je cieszy, takie postępowanie aprobują i nadal 
będą się nim radować. 
Ta właśnie jedność, ta sieć pozytywnych współzależ- 
ności rozpada się stwarzając konflikt z chwilą, kiedy 
jednostka ulega chorobie psychologicznej* Wówczas to, 
co chce robić, może być dla niej złe; nawet jeśli to robi, 
może ją to nie cieszyć; a nawet jeśli to ją cieszy, może 
równocześnie nie pochwalać tego, więc radość jest za- 
truta lub może być krótkotrwała. To, co ją najpierw cie- 
szy, później może przestać cieszyć. Wtedy jej impulsy, 
pragnienia i radości stają się lichym drogowskazem ży- 
cia. Wobec tego musi nie dowierzać i obawiać się impul- 
sów i przyjemności, które ją prowadzą na manowce, i w 
ten sposób popada w konflikt, rozszczepienie, chwiej- 
ność; jednym słowem opanowuje ją wojna wewnętrzna. 
Jeśli zaś chodzi o teorię filozoficzna, powyższe odkry- 
cie rozwiązuje wiele historycznych dylematów i sprzecz- 
t, ności. Teoria hedonizinu sprawdza się u ludzi zdro- 
wych, ale nie sprawdza się u chorych. Prawda, 
dobro i piękno rzeczywiście pozostają w pewnej 
korelacji, lecz tylko u jednostek zdrowych jest to kore- 
lacja mocna. 
4. U niewielu osób samoaktualizacja jest względnie 
osiągniętym „stanem rzeczy". U większości ludzi jest to 
raczej nadzieja, pragnienie, pęd, „coś", czego się chce, 
ale czego się jeszcze nie osiągnęło; coś, co klinicznie wy- 
raża się jako pęd do zdrowia, integracji, wzrostu itd. 
Testy projekcyjne też potrafią wykryć te dążenia jako 
raczej potencjalności niż jawne zachowania, podobnie jak 
promienie rentgenowskie mogą wykryć patologię w jej 
stanie początkowym, zanim pojawi się na zewnątrz orga- 
nizmu. 
Dla nas znaczy to, że dla psychologa to, czym jed- 
nostka jest, i to, czym może być, istnieje równo- 
cześnie, co znosi dychotomię między Bytem a Stawa- 
niem się. Potencjalności nie tylko będą czy mogą być; 
one także s ą. Wartości samoaktualizacji jako cele ist- 
nieją i są realne, nawet jeśli nie zostały jeszcze zrealizo- 
wane. Istota ludzka jest jednocześnie taka, jaka jest, 
i taka, jaką pragnie być. 
158 
 

background image

WZROST I OTOCZENIE 
Sama natura człowieka nadaje mu pęd ku coraz, 
pełniejszemu Bytowi, coraz doskonalszej aktualizacji swe- 
go człowieczeństwa w dokładnie tym samym naturali- 
stycznym, naukowym sensie, w jakim o żołędziu można 
powiedzieć, że „prze do" stania się dębem, albo w jakim 
można zaobserwować, że tygrys „dąży do" bycia tygry- 
sim, a koń — końskim. Człowiek nie jest do końca 
ukształtowany czy uformowany w człowieczeństwo ani 
nauczony być człowiekiem. Rola otoczenia polega osta- 
tecznie na tym, żeby pozwolić mu lub pomóc w aktuali- 
zacji jego własnych możliwości, nie zaś możli- 
wości otoczenia. Otoczenie nie obdarza go możli- 
wościami i uzdolnieniami; on je ma w formie zacząt- 
kowej czy embrionalnej, tak samo jak ma embrionalne 
ręce i nogi. Twórczość, spontaniczność, osobowość, auten- 
tyczność, troska o innych, zdolność do miłości, pragnie- 
nie prawdy — to embrionalne możliwości właściwe jego 
gatunkowi, tak samo jak jego ręce, nogi, mózg i oczy. 
Nie stanowi to sprzeczności z już zebranymi danymi, 
które jasno wskazują, że życie w rodzinie i w kulturze 
jest niezbędne dla zaktualizowania tych psycho- 
logicznych potencjalności, które określają człowieczeń- 
stwo. Unikajmy tutaj pomieszania pojęć. Ani nauczyciel, 
ani kultura nie tworzą istoty ludzkiej. Nie zasiewają w 
nim zdolności do kochania, do ciekawości, do filozofowa- 
nia, do używania symboli lub tworzenia; raczej tylko 
pozwalają czy pielęgnują, czy zachęcają i pomagają, że- 
by to, co istnieje jako embrion, stało się realne i rzeczy- 
wiste. Ta sama matka czy ta sama kultura obchodząc 
się w dokładnie ten sam sposób z kotkiem lub szczenię- 
ciem nie może go zamienić w istotę ludzką. Kultura to 
słońce, pokarm i woda, ale to nie ziarno. 
V                  ,'                  TEORIA „INSTYNKTU" 
Grupa myślicieli, którzy pracują nad samoaktualizacją, 
nad jaźnią, nad autentycznym człowieczeństwem itd. usta- 
liła raczej niezbicie, iż człowiek ma tendencję do samo- 
urzeczywistnienia. Przez implikację jest upominany, że- 
by był wierny własnej naturze, żeby ufał sobie, żeby 
był autentyczny, spontaniczny, szczery w wyrazie, żeby 
159 
 
szukał źródeł swych działań w głębi własnej wewnątrzr- 
nej natury. 

background image

Lecz oczywiście jest to rada idealna. Ci myśliciele nie 
przestrzegają wyraźnie, że większość dorosłych nie wie, 
jak być autentycznym i że chcąc „wyrazić samych sie- 
bie" mogą sprowadzić katastrofą nie tylko na siebie, ale 
i na innych. Jaką musimy znaleźć odpowiedź dla gwał- 
ciciela albo sadysty, który pyta: „Dlaczego ja także nie 
powinienem zawierzyć sobie i wyrazić samego siebie?" 
Ci myśliciele jako grupa są pod wielu względami nied- 
bali. Założyli nie precyzując jasno, że jeśli możesz 
zachować się autentycznie, to zachowasz się dob- 
rze, że jeśli emitujesz działanie ze swojego wnętrza, to 
będzie to zachowanie dobre i słuszne. Bardzo wyraźnie 
zakłada się, że ów wewnętrzny rdzeń, to prawdziwe ja, 
jest dobre, godne zaufania, etyczne. To stwierdzenie wy- 
raźnie odbiega od twierdzenia, że człowiek sam się aktu- 
alizuje, i powinno być osobno udowodnione (co, jak są- 
dzę, nastąpi). Co więcej, ci autorzy jako grupa wyraźnie 
uchylili się od rozstrzygającego stwierdzenia o tym we- 
wnętrznym rdzeniu, to znaczy, że musi ono być w pew- 
nym stopniu odziedziczone, w przeciwnym razie wszyst- 
kie ich wypowiedzi to puste słowa. 
Innymi słowy, musimy się zmierzyć z teorią „instynk- 
tu" lub, jak ją wolę nazywać, teorią podstawowych po- 
trzeb, to znaczy z badaniami pierwotnych, wewnętrz- 
nych, częściowo zdeterminowanych przez dziedziczność 
potrzeb, skłonności, pragnień i, mogę powiedzieć, war- 
tości ludzkich. Nie możemy jednocześnie rozgrywać dwóch 
gier — biologicznej i socjologicznej. Nie możemy twier- 
dzić, że kultura sprawia wszystko bez wyjątku i że w 
człowieku istnieje wrodzona natura. Jedno twierdzenie 
wyklucza drugie. 
Ze wszystkich zaś zagadnień dotyczących instynktu 
najmniej wiemy, a powinniśmy wiedzieć najwięcej, o 
agresji, wrogości, nienawiści i destrukcji. Zwolennicy 
Freuda twierdzą, iż są one instynktowe, natomiast więk- 
szość innych psychologów dynamicznych utrzymuje, że 
nie są one bezpośrednio instynktowe, lecz stanowią 
wciąż obecną reakcję na frustrację potrzeb instynkto- 
idalnych czy podstawowych. Inna możliwa interpretacja 
tych danych — sądzę, że lepsza — kładzie nacisk raczej 
na zmianę jakości gniewu w miarę polepszenia lub 
 
pogorszenia zdrowia psychologicznego (103). U osoby 
zdrowszej gniew stanowi raczej reakcję na aktualną sy- 

background image

tuację niż charakterologiczny zasobnik z przeszłości. To 
znaczy jest on raczej realistyczną i skuteczną reakcją na 
coś realnego i obecnego, na przykład na niesprawiedli- 
wość, wyzysk lub atak, niż oczyszczającym wybuchem 
źle pokierowanej i nieskutecznej zemsty na niewinnych 
przygodnych widzach za grzechy popełnione kiedyś przez 
kogoś innego. Gniew nie znika wraz z powrotem do zdro- 
wia psychologicznego, ale przybiera formę zdecydowa- 
nia, samopotwierdzenia, samoobrony, usprawiedliwione- 
go oburzenia, walki ze złem i temu podobnych reakcji. 
Taka osoba może stać się bardziej skutecznym w 
działaniu bojownikiem na przykład o sprawiedliwość niż 
osoba przeciętna. 
Słowem, zdrowa agresywność przybiera formę osobo- 
wej siły i samoafirmacji. Agresja osoby chorej bądź nie 
mającej szczęścia czy wyzyskiwanej jest bardziej skłonna 
zabarwiać swoje zachowanie złośliwością, sadyzmem, śle- 
pą destrukcją, chęcią dominacji i okrucieństwem. 
W tym świetle widać, że problem można łatwo zbadać, 
jak wynika z, wyżej wzmiankowanej pracy (103). 
PROBLEMY KONTROLI I OGRANICZEŃ 
Inne zagadnienie, wobec którego stają teoretycy we- 
wnętrznej moralności, to łatwość samodyscypliny zazwy- 
czaj występującej u osób samoaktualizujących się, auten- 
tycznych, szczerych, której nie znajdujemy u osób 
przeciętnych. 
U tych zdrowych osób, jak się okazuje, obowiązek i 
przyjemność stanowią jedno i to samo, podobnie jak pra- 
ca i zabawa, interes własny i altruizm, indywidualizm 
i bezinteresowność. Wiemy, iż one s ą takie, ale nie wie- 
my, jak się nimi stają. Intuicja mówi mi wyraźnie, 
iż takie autentyczne w pełni ludzkie osoby są aktuali- 
zacją tego, czym mogłoby być wiele istot ludzkich. A jed- 
nak stoimy wobec żałosnego faktu, iż niewielu ludzi 
osiąga ten cel, może zaledwie jeden na stu lub dwustu. 
Należy wszakże żywić nadzieję, jeśli chodzi o ludzkość, 
ponieważ w zasadzie każdy może się stać dobrym i 
zdrowym człowiekiem. Jednak musi nas zarazem zasmu- 
cać fakt, że tak niewielu staje sią naprawdę dobry- 
161 
 
mi ludźmi. Chcąc zaś dowiedzieć się, dlaczego jedni sta- 
ją się nimi, a inni nie, stajemy wobec problemu zbadania 
historii życia ludzi samoaktualizujących się, aby wyja- 

background image

śnić, jak do tego dochodzą. 
Już wiemy, że głównym warunkiem zdrowego wzrastar 
nią jest zaspokajanie potrzeb podstawowych. (Newroza 
jest bardzo często chorobą braku, podobnie jak awitami- 
noza.) Poznaliśmy też, że niepohamowane pobłażanie so- 
bie i zaspokajanie potrzeb mają swe niebezpieczne na- 
stępstwa, jak na przykład psychopatyczna osobowość, 
„oralność", brak odpowiedzialności, niezdolność do zno- 
szenia stresów, zepsucie, niedojrzałość, pewne zaburze- 
nia charakteru. Danych badawczych jest mało, ale rozpo- 
rządzamy obecnie dużym zasobem doświadczeń klinicz- 
nych i wychowawczych, pozwalających słusznie mnie- 
mać, że dziecko wymaga nie tylko zaspokajania potrzeb, 
lecz i wskazania mu ograniczeń, jakie świat fizyczny na- 
kłada na to zaspokojenie; i musi ono się dowiedzieć, że 
inne istoty ludzkie też szukają zaspokojenia swych po- 
trzeb, nawet jego matka i ojciec, przeto oni są nie tylko 
środkiem dla osiągania jego celów. Oznacza to kontrolo- 
wanie, zwłokę, ograniczenia, wyrzeczenie się, znoszenie 
frustracji i dyscyplinę. Tylko osobom zdyscyplinowanym 
i odpowiedzialnym można powiedzieć: „Czyń jak chcesz, 
a będzie to zapewne dobre". 
SIŁY REGRESYJNE: PSYCHOPATOLOGIA 
Musimy z kolei poważnie zająć się problemem, co 
przeszkadza wzrostowi, a więc problemami zaniku wzro- 
stu i unikania go, fiksacji, regresji, samoobrony, słowem 
— przyciągającą siłą psychopatologii lub, jak inni wolą 
to określić, problemem zła. 
Dlaczego tak wielu ludzi nie ma rzeczywistej tożsamości 
i ma tak mało sił na własne decyzje czy wybory? 
1. Owe impulsy i kierunkowe tendencje do samospeł- 
nienia, chociaż instynktowe, są bardzo słabe, tak że w 
przeciwieństwie do wszystkich innych zwierząt o sil- 
nych instynktach, te impulsy bardzo łatwo są wypierane 
przez nawyki, niewłaściwe kulturowe postawy, trauma- 
tyczne wydarzenia i błędne wychowanie. Toteż problem 
162 
 
wyboru i odpowiedzialności jest o wiele ostrzejszy u lu- 
dzi niż u istot innego gatunku. 
2.  W zachodniej kulturze przejawia się specjalna ten- 
dencja, określona  historycznie, która  zakłada,  że  te in- 
stynktoidalne potfzeby człowieka, jego tak zwana natura 
zwierzęca,  jest złĄ lub przewrotna.  W następstwie tego 

background image

zakłada  się  wielć   kulturalnych  instytucji   specjalnie   w 
tym celu, aby kontrolować, hamować, tłumić i elimino- 
wać tę pierwotną Maturę człowieka. 
3.  Istnieją dwa  rodzaje sił działających na człowieka, 
nie tylko  jeden.  Oprócz  presji do  przodu,  ku  zdrowiu, 
istnieją też lękoWo-regresywne naciski do tyłu, ku cho- 
robie d słabości. Możemy posuwać się albo do przodu, do 
„wysokiej nirwany, albo do tyłu, do „niskiej nirwany". 
Sądzę, że głównym rzeczywistym brakiem teorii war- 
tości i teorii etycznych, zarówno w przeszłości jak obec- 
nie, jest niedostateczna znajomość psychopatologii i psy- 
choterapii. W ciągu całej historii uczeni mężowie pokazu- 
ją ludzkości nagrodę cnoty, piękno dobroci^wewnętrzny 
urok zdrowia psychicznego i samospełnienia, a mimo to 
większość ludzi "Wciąż uporczywie odmawia wejścia na 
wskazaną im dro^ę szczęścia i godności własnej. Nic nie 
pozostaje przeto haoiczycielom prócz irytacji, zniecierpli- 
wienia, rozczarowania, i tak trwają w tym zaklętym krę- 
gu między monitowaniem, napominaniem a zniechęce- 
niem. Sporo z &ich zrezygnowało zupełnie, wysuwając 
sprawę grzechu pierworodnego czy wrodzonego zła i z te- 
go wnioskując, iż człowieka mogą zbawić tylko nieziem- 
skie siły. 
A tymczasem rozporządzamy ogromną, bogatą i od- 
krywczą literaturą z zakresu dynamicznej psychologii i 
psychopatologii, wielkim zasobem informacji o słaboś- 
ciach i lękach człowieka. Wiemy dużo o tym, d l a c z e- 
g o ludzie popełniają złe czyny, dlaczego ściągają 
na siebie nieszczęście i zgubę, dlaczego są zdeprawowani 
i chorzy. Z teg^ zaś wyłoniło się zrozumienie, że zło 
w człowieku to głównie (choć nie tylko) ludzka słabość 
lub niewiedza, w^baczalna, zrozumiała, a także uleczalna. 
Niekiedy wydaje się czymś zabawnym, czasami zasmu- 
cającym, że tak wielu uczonych i badaczy, tak wielu 
163 
 
filozofów i teologów rozprawiających o ludzkich wartoś- 
ciach, o tym, co dobre, i co złe, działa nie biorąc absolut- 
nie pod uwagę tego zwykłego faktu, że zawodowi psy- 
choterapeuci codziennie, jako coś zwykłego, dokonują 
zmian i ulepszeń w naturze ludzkiej, pomagają ludziom 
stać się bardziej silnymi, cnotliwymi, twórczymi, dobry- 
mi, kochającymi, altruistycznymi, pogodnymi. To są tyl- 
ko niektóre następstwa lepszego poznania i zaakceptowa- 

background image

nia siebie. Jest ich znacznie więcej, jak również mogą 
one występować w mniejszym lub większym stopniu (97, 
144). 
Temat ten jest jednak zbyt złożony, aby go nawet tyl- 
ko poruszyć w tym miejscu. Mogę jedynie wyprowadzić 
parę wniosków dotyczących teorii wartości: 
1.  Znajomość siebie wydaje się główną drogą do samo- 
poprawy, choć nie jedyną. 
2.  Samopoznanie i samodoskonalenie są dla większości 
ludzi nader trudne.' Wymagają zazwyczaj wiele odwagi 
i długotrwałego wysiłku. 
3.  Aczkolwiek pomoc dobrego  zawodowego  terapeuty 
znacznie ułatwia ten proces, nie jest to, bynajmniej, je- 
dyna droga. Wiele z tego, czego nas uczy terapia, daje się 
zastosować w wychowaniu, w życiu rodzinnym i w kie- 
rowaniu własnym życiem. 
4.  Jedynie studiując psychopatologię i terapię można 
się nauczyć właściwego respektowania i oceniania sił lę- 
ku, regresji, obrony, bezpieczeństwa. Uznawanie i rozu- 
mienie tych sił znacznie ułatwią własny wzrost ku zdro- 
wiu  i  pomaganie   w  tym  innym.   Fałszywy  optymizm 
wcześniej lub później przynosi rozczarowanie, gniew i po- 
czucie beznadziejności. 
5.  W podsumowaniu powiem, że nigdy nie będziemy 
w stanie dobrze zrozumieć ludzkiej słabości nie pojąwszy 
jej zdrowych dążeń. Bez tego popełnimy błąd patologi- 
zowania wszystkiego. Jednak nie potrafimy też tych dą- 
żeń w pełni zrozumieć ani wspomóc siłę jednostki, jeśli 
nie pojmiemy jej słabości. Popełnimy bowiem błąd zbyt 
optymistycznego polegania na samej racjonalności. 
Jeśli pragniemy pomóc ludziom w rozwoju ich czło- 
wieczeństwa, musimy zdać sobie sprawę nie tylko z tego, 
że oni sami próbują się zrealizować, lecz również że są 
niechętni, boją się czy są niezdolni do tej realizacji. Do- 
 
piero zdając sobie w pełni sprawę z tej dialektyki mię- 
dzy zdrowiem a chorobą możemy pomóc w przechyle- 
niu szali na rzecz zdrowia. 
12. WARTOŚCI, WZROST I ZDROWIE 
Moja teza brzmi zatem: zasadniczo może istnieć opiso- 
wa, naturalistyczna nauka o ludzkich wartościach; od- 
wieczny kontrast między wzajemnie wykluczającymi sdę 
„to, co jest" a „to, co powinno być" jest w pewnej mie- 
rze błędny; możemy badać najwyższe wartości czy cele 

background image

istot ludzkich, tak samo jak badamy wartości mrówek 
lub koni, dębów czy, jeśli o to chodzi — Marsjan. Może- 
my wykryć (raczej niż stworzyć lub wymyślić), do ja- 
kich wartości ludzie dążą, tęsknią, jakie usiłują zdobyć, 
kiedy się doskonalą, a jakie wartości tracą, kiedy popa- 
dają w chorobę. 
Jednak, jak widzieliśmy, można tego owocnie dokonać 
(przynajmniej na obecnym etapie, przy ograniczonej tech- 
nice, którą rozporządzamy) tylko wtedy, jeśli wyróżni- 
my jednostki zdrowe od reszty populacji. Nie możemy 
określać średniej dla pragnień neurotyków za pomocą 
średniej dla pragnień ludzi zdrowych. (Niedawno pewien 
biolog oznajmił: „Wykryłem brakujące ogniwo między 
małpami antropoidalnymi a cywilizowanymi ludźmi. T o 
my!") 
Wydaje się, że te wartości są zarówno odkryte; jak 
stworzone czy skonstruowane, że są one wewnętrzne dla 
samej struktury natury ludzkiej, że mają zarówno pod- 
stawę biologiczną i genetyczną, jak również są rezulta- 
tem rozwoju kulturalnego, że ja sam raczej je opisuję 
niż wynajduję bądź projektuję czy ich pragnę („dyrekcja 
nie przyjmuje żadnej odpowiedzialności za stan istnieją- 
cy"). Jest to całkowicie sprzeczne na przykład z Sar- 
tre'em. 
Mogę to przedstawić w sposób bardziej bezpośredni 
zakładając na chwilę, iż badam wolny wybór czy prefe- 
rencje różnego rodzaju istot ludzkich, chorych i zdro- 
wych, starych i młodych, i to w różnych okolicznościach, 
Mamy naturalnie prawo to robić, podobnie jak mamy 
prawo, jako badacze, zajmować się wolnym wyborem 
białych szczurów, małp czy neurotyków. Przez takie sfor- 
165 
 
mułowanie można umknąć wielu nieistotnych i oderwa- 
nych dysput o wartości, a nadto ma ono tę zaletę, że kła- 
dzie nacisk na naukowy aspekt przedsięwzięcia, wyłącza- 
jąc je całkowicie z dziedziny apriorycznej. (W każdym 
razie osobiście uważam, że pojęcie „wartości" wkrótce 
stanie się anachroniczne. Zawiera zbyt dużo treści, zna- 
czy za wiele różnych rzeczy i ma zbyt długą historię. 
Co więcej, te różne zastosowania nie zawsze są świado- 
me. Dlatego też wywołują zamieszanie i jestem nieraz 
skłonny całkowicie odrzucić ten termin. Zwykle można 
zastosować dokładniejszy, mniej mylący synonim.) 

background image

To bardziej naturalistyczne i opisowe ujęcie (bardziej 
„naukowe") ma jeszcze tę dodatnią stronę, że zamienia 
formę pytań obciążonych, „powinien" i „winien", peł- 
nych domyślnych i niesprawdzonych wartości, na zwy- 
klejszą, empiryczną formę pytań: kiedy? Gdzie? Dla ko- 
gOj? Ile? W jakich warunkach? itd., to znaczy na pytania 
empirycznie sprawdzalne.1 
Mój kolejny główny zestaw hipotez głosi, że tak zwa- 
ne wyższe wartości, wartości odwieczne itd., itd. to w 
przybliżeniu to, co uznajemy za wolne wybory dokonane 
w pomyślnej sytuacji przez takie osoby, które uważamy 
za względnie zdrowe (dojrzałe, rozwinięte, spełnione, 
zindywidualizowane itd.), kiedy czują się najlepiej i naj- 
silniej.                                                                 ^ 
Chcąc to określić bardziej opisowo dodam, że te oso- 
by, kiedy czują się silne, jeśli wolny wybór jest rze- 
czywiście możliwy, dążą samorzutnie do wybrania 
raczej prawdy niż fałszu, dobra niż zła, piękna niż brzy- 
doty, integracji niż dysocjacji, radości niż smutku, oży- 
wienia niż martwoty, oryginalności niż stereotypowości 
itd., widząc w tym wyborze to, co już opisałem jako 
wartości-B. 
Tu się nasuwa hipoteza pomocnicza, że tendencje do 
wyboru tych samych wartości-B widoczne są w słabym 
i niewyraźnym stopniu u wszystkich lub u większości 
1 To jest też jedna droga wydostania się z tak charaktery- 
stycznej dla teoretycznych i semantycznych dyskusji o warto- 
ściach kolistości pojęć. Na przykład taki klejnocik z plakatu: 
„Dobro jest lepsze od zła, ponieważ jest ładniejsze". 
[Jest to sprawdzalne ujęcie zalecenia Nietzschego: „Bądź 
jakim 
jesteś" lub Kierkegaarda: „Być takim, jakim się jest 
naprawdę" 
czy Rogersa: „To, do czego istoty ludzkie zdają się dążyć, 
kiedy 
mają wolność wyboru". 
 
istot ludzkich, to znaczy, że mogą one stanowić war- 
tości obejmujące cały gatunek, które występują najwy- 
raźniej i najpewniej, najsilniej u ludzi zdrowych, i że 
u tych zdrowych ludzi owe wyższe wartości występują 
z najmniejszą domieszką wartości czy to defensywnych 
(wzbudzonych przez niepokój), czy zdrowo-regresywnych, 
czyli „pasywnych".2 O tych ostatnich będzie mowa niżej. 

background image

Inną bardzo prawdopodobną hipotezą jest następująca: 
zdrowi ludzie przeważnie wybierają to, co jest „dla nich 
dobre" oczywiście w sensie biologicznym, ale możliwe, że 
także w innym sensie („dobre dla nich" znaczy tutaj 
„prowadzące do samoaktualizacji ich samych i innych"). 
Co więcej, podejrzewam, że to, co jest dobre dla osób 
zdrowych (wybrane przez nie), zapewne okaże się na 
dłuższą metę dobre też dla mniej zdrowych, i że jest 
tym, co osoby chore także by wybrały, gdyby umiały le- 
piej wybierać. Innymi słowy ludzie zdrowi lepiej wy- 
bierają niż ludzie niezdrowi. Albo odwracając to twier- 
dzenie dla uzyskania innego zestawu implikacji propo- 
nuję, abyśmy zbadali wyniki obserwacji tego wszystkie- 
go, co wybierają nasze najlepsze jednostki, a następnie 
przyjęli założenie, iż są to najwyższe wartości dla całego 
rodzaju ludzkiego. A więc zobaczmy, co się stanie, jeśli 
żartobliwie potraktujemy te jednostki jako biologiczne 
próbki, bardziej wrażliwe odmiany nas samych, o ostrzej- 
szej niż nasza świadomości tego, co jest dla nas dobre. 
Czyli zakładamy, że mając dość czasu wybralibyśmy w 
końcu to, co one wybierają od razu. Albo że wcześniej 
lub później zobaczylibyśmy mądrość ich wyboru, a wtedy 
wybralibyśmy to samo. Albo że one postrzegają ostro 
i wyraźnie to, co my widzimy mgliście. 
Zakładam również, że wartości postrzegane w 
doświadczeniach szczytowych są mniej więcej takie sa- 
me, jak wartości z wyboru, o których była mowa wyżej. 
Czynię to, aby pokazać, iż wartości z wyboru są tylko 
jednym z rodzajów wartości. 
I wreszcie zakładam, że te same wartości-B, które ist- 
nieją jako preferencje lub motywacje u naszych najlep- 
szych jednostek, są w pewnym stopniu takie same, jak 
wartości, które stanowią o „dobrym" dziele sztuki czy 
o Naturze w ogóle lub o dobrym świecie zewnętrznym. 
r   ! 
2 Termin zaproponowany przez drą Richarda Farsona. 
167 
 
Mniemam przeto, iż wartości-B wewnątrz osoby są 
w pewnym stopniu izomorficzne z tymi samymi wartoś- 
ciami postrzeganymi w świecie i że istnieje dynamiczny 
związek między tymi wewnętrznymi a zewnętrznymi war- 
tościami, które się wzajemnie podkreślają i wzmacniają 
(108, 114). 

background image

Wyrażę tutaj jedną jeszcze implikację, iż rozważania 
te potwierdzają istnienie najwyższych wartości w obrę- 
bie samej natury ludzkiej, które należy tam odkryć. Jest 
to radykalnie sprzeczne z dawniejszymi i powszechnymi 
wierzeniami, że najwyższe wartości mogą pochodzić tyl- 
ko od nadprzyrodzonego Boga lub z jakiegoś innego źród- 
ła poza naturą ludzką. 
DEFINICJA CZŁOWIECZEŃSTWA 
Musimy  szczerze   uznać   realne   teoretyczne   i   logiczne 
trudności nieodłącznie związane z takim zadaniem i zmie- 
. rzyć się z nimi. Każdy element bowiem tej definicji sam 
l wymaga definicji i posługując się nimi poruszamy się po 
\ krawędzi koła. Na razie będziemy musieli się zgodzić na 
\ pewną kolistość. 
„Dobrą istotę ludzką" możemy zdefiniować jedynie na 
podstawie jakiegoś kryterium człowieczeństwa. Kryte- 
rium to prawie na pewno będzie kwestią stopnia, to zna- 
czy niektórzy ludzie są bardziej ludzcy niż inni, zaś 
„dobre" jednostki, „dobre okazy" są bardzo ludzkie. 
Tak być musi, gdyż istnieje wiele cech określających 
człowieczeństwo, każda jest konieczna, lecz nie wystar- 
cza sama w sobie dla zdefiniowania człowieczeństwa. 
A ponadto wiele z tych określających cech stanowi kwe- 
stię stopnia i nie w pełni czy nie ostro odróżnia zwierzęta 
od ludzi. 
,„,    Tutaj okażą się bardzo pożyteczne sformułowania Ro- 
Ą berta Hartmana (59). Dobra istota ludzka (lub tygrys czy 
jabłoń) jest dobra o tyle, o ile spełnia lub czyni zadość 
pojęciu „istoty ludzkiej" (lub tygrysa czy jabłoni). 
Z pewnego punktu widzenia jest to faktycznie bardzo 
proste rozwiązanie, z którego cały czas nieświadomie ko- 
rzystamy. Młoda matka pyta lekarza: „Czy moje dziecko 
jest normalną?", i on już wie, co pytająca ma na myśli. 
Dyrektor ogrodu zoologicznego kupując tygrysy szuka 
168 
 
 
„dobrych okazów", tygrysów naprawdę tygrysich, ze 
wszystkimi ich cechami dobrze zaznaczonymi i w pełni 
rozwiniętymi. Kiedy kupuję małpy cebus do mego labo- 
ratorium, również potrzebuję dobrych okazów, dobrych 
małp o małpich cechach, nie zaś jakichś osobliwych czy 
niezwykle dobrych małp cebus. Jeśli napotkam małpę nie 
mającą chwytliwego ogona, nie będzie ona dobrą małpą 

background image

cebus, chociaż u tygrysa ta cecha nie stanowiłaby prze- 
szkody. Podobnie rzecz się ma z dobrą jabłonią, z dob- 
rym motylem. Systematyk wybiera na przedstawiciela 
nowego gatunku, który ma być umieszczony w muzeum, 
który ma być typowy dla całego gatunku, najlepszy okaz, 
jaki może zdobyć, najbardziej rozwinięty, nie uszkodzo- 
ny* wyposażony w najbardziej typowe cechy określające 
dany gatunek. Taka sama zasada kieruje wyborem „dob- 
rego Renoira" lub „najlepszego Rubensa" itd. 
W dokładnie takim  samym sensie możemy wybierać 
najlepsze okazy rodzaju ludzkiego, osobników ze wszyst- 
kimi elementami właściwymi dla tego gatunku, ze wszyst- 
kimi ludzkimi zdolnościami dobrze rozwiniętymi i w peł-    s. 
ni   funkcjonującymi,   bez   żadnych   widocznych   chorób,   
<* 
zwłaszcza takich, które mogłyby uszkodzić główne, okre- 
ślające, konieczne cechy. Tych można nazwać „najpełniej 
ludzkimi". 
Jak dotąd sprawa nie jest zbyt kłopotliwa. Lecz weźmy 
pod uwagę dodatkowe trudności, jakie przedstawia sę- 
dziowanie na konkursie piękności lub zakup stada owiec 
czy psa pokojowego. Stajemy tutaj, po pierwsze, wobec 
kwestii arbitralnych standardów kulturowych, które mo- 
gą przeważyć i wyeliminować determinanty biopsycho- 
logiczne. Po drugie, stajemy wobec problemu oswojenia, 
to jest życia sztucznego i ochranianego. Musimy tu pa- 
miętać, że istoty ludzkie można też traktować jako pod 
pewnymi względami oswojone, zwłaszcza te, które naj- 
bardziej chronimy, na przykład upośledzone umysłowo, 
małe dzieci itd. Po trzecie, stajemy wobec potrzeby od- 
różnienia wartości właściciela farmy mlecznej od war- 
tości krów. 
Skoro instynktoidalne tendencje człowieka są o wiele 
słabsze od sił kulturowych, zawsze będzie trudnym zadar 
niem wydobycie psychobiologicznych wartości człowieka. 
Trudne czy też nie, jest to w zasadzie możliwe. Jak rów- 
nież niezbędne, a nawet rozstrzygające (97, rozdz, 7). 
169 
 
Otóż naszym kapitalnym problemem badawczym jest 
„wybór zdrowego wybierającego". Dla celów prak- 
tycznych można to uczynić nawet już teraz, bo już 
obecnie lekarze mogą wybierać organizmy zdrowe fizycz- 
nie. Wielkie są natomiast trudności teoretyczne, 

background image

zwłaszcza zagadnienie definicji i konceptualizacji zdrowia. 
WARTOŚCI WZROSTU, 
WARTOŚCI OBRONNE (NIEZDROWY REGRES) 
I WARTOŚCI ZDROWEJ REGRESJI 
<WARTOŚCI „PASYWNE") 
Okazuje się, że przy naprawdę wolnym wyborze ludzie 
dojrzali lub zdrowsi cenią sobie nie tylko prawdę, dobro 
i piękno, lecz także wartości regresywne, wartości prze- 
życia i (albo) homeostatyczne wartości spokoju i ciszy, 
snu i wypoczynku, poddania się, zależności i bezpieczeń- 
stwa lub ochrony przed rzeczywistością i uwolnienia się 
od niej, wycofania się od Szekspira do powieści detekty- 
wistycznych, ucieczki w świat fantazji, a nawet pragnie- 
nia śmierci (spokoju) itd. Można je w przybliżeniu naz- 
wać wartościami wzrostu i wartościami zdrowo-regre- 
sywnymi, czyli „pasywnymi", oraz z kolei wykazać, że 
im bardziej jest dana osoba dojrzała, silna i zdrowa, tym 
więcej poszukuje wartości wzrostu, a mniej szuka i wy- 
maga wartości „pasywnych", niemniej potrzebuje jed- 
nych i drugich. Te dwie grupy wartości zawsze łączy 
wzajemna dialektyczna zależność, rodząc dynamiczną 
równowagę, to znaczy otwarte zachowanie. 
Należy pamiętać, że podstawowe motywacje dostarcza- 
ją gotowej hierarchii wartości powiązanych ze sobą ja- 
ko wartości wyższe i niższe, silniejsze i słabsze, bardziej 
istotne i mniej niezbędne. 
Te potrzeby układają się raczej w zintegrowaną hie- 
rarchię niż dychotomię, to znaczy jedna opiera się na 
drugiej. Wyższa potrzeba realizowania, powiedzmy, spec- 
jalnych talentów opiera się na ciągłym zaspokajaniu, po- 
wiedzmy, potrzeby bezpieczeństwa, która nie znika, choć- 
by znajdowała się w ^stanie,„nieaktywnym. (Przez stan 
nieczynny rozumiem stan głodu po dobrym posiłku.) 
To znaczy, że zawsze pozostaje możliwość regresu do 
niższych potrzeb, który w tym kontekście musi być uwa- 
170 
 
żany nie tylko za patologiczny lub chorobowy, lecz także 
za, absolutnie niezbędny dla integracji całego organizmu 
i za warunek wstępny do istnienia i funkcjonowania 
„wyższych potrzeb". Poczucie bezpieczeństwa jest poprze- 
dzającym koniecznym warunkiem miłości, ta zaś warun- 
kuje samorealizację. 
Tak więc te wartości zdrowo-regresywne muszą być 

background image

uważane za „normalne", naturalne, zdrowe, instynkto- 
idalne itd., za tak zwane „wartości wyższe". Jest oczy- 
wiste, iż łączy je dialektyczny czy dynamiczny wzajemny 
związek (czyli, jak wolę to określić, są raczej hierarchicz- 
nie zintegrowane niż dychotomiczne). I wreszcie musimy 
zająć się wyraźnym, opisowym faktem, że niższe potrze- 
by i wartości przeważają nad wyższymi potrzebami i war- 
tościami przez większość czasu i u większości osób, to 
znaczy, iż wywierają one silny nacisk regresyjny. Jedy- 
nie najzdrowsze, najdojrzalsze i najlepiej rozwinięte jed- 
nostki częściej wybierają i preferują wartości wyższe 
(i to tylko w dobrych lub dość dobrych warunkach ży- 
ciowych). Dzieje się tak chyba głównie dzięki solidnej 
podstawie zaspokojonych niższych potrzeb, które jako 
uśpione i nieczynne przez zaspokojenie nie wywierają 
regresywnego wstecznego wpływu. (Jest oczywistą praw- 
dą, iż to założenie zaspokojenia potrzeb zakłada istnie- 
nie nader dobrego świata.) 
P-cdsumowując powyższe w sposób staromodny po- 
wiem, że wyższa natura człowieka opiera się na jego na- 
turze niższej, potrzebnej jako fundament, bez którego 
musiałaby upaść. To znaczy, że dla ludzkości, widzianej 
jako całość, wyższa natura ludzka jest nie do wyobraże- 
nia bez zaspokojenia natury niższej jako jej podstawy. 
Najlepszą drogą wiodącą do rozwoju wyższej natury jest 
uprzednie spełnienie i zaspokojenie potrzeb natury niż- 
szej. Co więcej, wyższa natura ludzka opiera się także na 
istnieniu dobrego lub dość dobrego otoczenia — obecnego 
i uprzedniego. 
Zakładam przy tym, że wyższa natura człowieka, ideały 
i aspiracje oraz zdolności opierają się nie na wyrzecze- 
niu się instynktów, lecz raczej na ich zaspokojeniu. Oczy- 
wiście te „podstawowe potrzeby", o których mówię, nie 
są tym samym, co klasyczne freudowskie „instynkty". 
A nawet jeśli tak, to sposób, w jaki ująłem to zagadnie- 
nie, wskazuje na konieczność ponownego zbadania teorii 
171 
 
instynktów Freuda. Potrzeba tego już od dawna istnie- 
je. Z drugiej strony takie ujęcie byłoby w pewnym sen- 
sie izomorficzne z freudowską metaforyczną dychotomią 
instynktów życia i śmierci. Może natomiast da się użyć 
jego podstawowej metafory modyfikując konkretne 
sformułowanie. Tę dialektykę między postępem a regre- 

background image

sją, między tym, co wyższe, a tym, co niższe, egzysten- 
cjaliści obecnie wyrażają inaczej. Nie widzę większej róż- 
nicy między tymi sformułowaniami z tym wyjątkiem, że 
ja staram się zbliżyć moje sformułowanie do danych kli- 
nicznych i empirycznych, łatwiejszych do potwierdzenia 
albo odrzucenia. 
EGZYSTENCJALNY DYLEMAT LUDZKI 
Nawet istoty najpełniej ludzkie nie są wolne od głów- 
nego ludzkiego dylematu bycia jednocześnie tylko stwo- 
rzeniem i bogiem, słabym i silnym, ograniczonym i nie- 
ograniczonym, tylko zwierzęcym i przekraczającym zwie- 
rzęcość, dorosłym i dziecinnym, bojaźliwym i odważnym, 
postępowym i wstecznym, pragnącym doskonałości i bo- 
jącym się jej, robakiem i bohaterem. To właśnie usilnie 
starają się nam przekazać egzystencjaliści. Myślę, że rnu- 
simy się z nimi zgodzić na podstawie dostępnego nam 
świadectwa, że ów dylemat i jego dialektyka znajdują 
się u podstaw każego ostatecznego systemu psychodyna- 
mizmu i psychoterapii. Co więcej, uważam go za podsta- 
wowy dla każdej naturalistycznej teorii wartości. 
Lecz jest bardzo ważne, a nawet decydujące, poniecha- 
nie naszego, liczącego sobie trzy tysiące lat, zwyczaju 
rozdwajania, rozszczepiania, rozdzielania na wzór logiki 
arystotelesowskiej. („A i nie-A są od siebie całkowicie 
odmienne i nawzajem się wykluczają. Dokonaj wyboru 
— między jednym albo drugim. Ale nie możesz mieć 
jednego i drugiego.") Chociaż może to być trudne, mu- 
simy nauczyć się myślenia raczej holistycznego niż ato- 
mistycznego. Wszystkie te „przeciwieństwa" są w istocie 
rzeczy zintegrowane hierarchicznie, zwłaszcza u ludzi 
zdrowszych, i jednym z właściwych celów terapii jest 
przejście od dychotomii i rozszczepienia do integracji po- 
zornie nie dających się pogodzić przeciwieństw. Nasze ce- 
chy boskie opierają się na cechach zwierzęcych i ich po- 
trzebują. Nasz wiek dojrzały nie powinien być jedynie 
172 
 
wyrzeczeniem się naszego dzieciństwa, lecz włączeniem 
jego dobrych cech i budowaniem na nich. Wyższe war- 
tości są hierarchicznie zintegrowane z wartościami niż- 
szymi. Ostatecznie dychotornizowanie patologizuje, a pa- 
tologia dychotomizuje. (For. ze wspaniałym pojęciem izo- 
łacji u Groldsteina, 55.) 
WRODZONE WARTOŚCI JAKO MOŻLIWOŚCI 

background image

Jak powiedziałem, wartości odkrywamy częściowo w 
nas samych. Ale częściowo są one również stwarzane lub 
wybierane przez samą osobę. Odkrycie nie jest jedyną 
-drogą uzyskiwania wartości, którymi będziemy żyli. Po- 
szukując ich w sobie rzadko odkrywamy coś ściśle jed- 
noznacznego, strzałkę wskazującą tylko jeden kierunek, 
potrzebę dającą się zaspokoić tylko w jeden sposób. 
Wszystkie niemal potrzeby, zdolności i talenty dadzą się 
zaspokoić w rozmaity sposób. Chociaż ta rozmaitość jest 
ograniczona, jest to w każdym razie rozmaitość. Uro- 
dzony sportowiec ma do wyboru wiele dziedzin sportu. 
Potrzeba miłości może być zaspokojona przez każdą z 
wielu osób i w różny sposób. Utalentowany muzyk bę- 
dzie nieomal równie szczęśliwy z fletu jak z klarnetu. 
Wielkiej klasy intelektualista może być równie szczęśli- 
wy jako biolog, jako chemik bądź psycholog. Na każde- 
go człowieka dobrej woli czeka wielka różnorodność 
spraw czy obowiązków, którym może się oddać z równą 
satysfakcją. Można powiedzieć, iż ta wewnętrzna struk- 
tura natury ludzkiej jest raczej chrząstkowa niż kostna, 
albo że można ją prowadzić i formować jak żywopłot, 
a nawet rozpinać jak drzewka owocowe. 
Problemy wyboru i wyrzeczenia się wciąż pozostają, 
chociaż dobry eksperymentator lub terapeuta powinien 
rychło się zorientować ogólnie co do talentów, uzdolnień 
i potrzeb danej osoby i umieć na przykład udzielić jej 
odpowiedniej wskazówki w wyborze zawodu. 
Poza tym, kiedy wzrastająca osoba niewyraźnie zaczy- 
na dostrzegać zakres swoich losów, wśród których może 
wybierać zgodnie z okolicznościami, z aprobatą lub na- 
ganą środowiska itd., i kiedy stopniowo skłania się (wy- 
biera? jest wybrana?) do zostania, powiedzmy, lekarzem, 
szybko wyłaniają się problemy samokształtowania i sa- 
mostwarzania. Dyscyplina, wytężona praca, odkładanie 
173 
 
na później przyjemności, zmuszanie się, kształtowanie i 
ćwiczenie siebie, to wszystko staje się konieczne nawet 
dla „urodzonego lekarza". Bez względu na to, jak bardzo 
lubi swą pracę, są i takie zajęcia, do których musi się 
zmuszać dla dobra sprawy. 
Można to przedstawić w inny sposób: samorealizacja 
poprzez zawód lekarza oznacza zostanie lekarzem dob- 
rym, nie zaś marnym. Ten ideał na pewno stwarza czę- 

background image

ściowo on sam, częściowo podsuwa mu kultura, a czę- 
ściowo odkrywa go w sobie samym. To, jakim według 
niego powinien być dobry lekarz, jest równie determinu- 
jące, jak jego własne talenty, zdolności i potrzeby. 
•*•'•'"•••                                            CZY TERAPIA 
ODKRYWAJĄCA 
;                   POMAGA W POSZUKIWANIU WARTOŚCI? 
Hartmann (61, s. 51, 60, 85) zaprzecza tezie, jakoby 
imperatywy moralne można wyprowadzić z danych psy- 
choanalitycznych (ale zob. również s. 92).3 Lecz co ozna- 
.cza tutaj wyraz „wyprowadzić",? Twierdzę, że psycho- 
analiza i inne terapie odkrywające po prostu odsła- 
niają, czyli ukazują wewnętrzny bardziej biologiczny 
i instynktoidalny rdzeń natury ludzkiej. Część tego rdze- 
nia stanowią pewne preferencje i pragnienia, które moż- 
na uważać za wartości wrodzone i ugruntowane biolo- 
gicznie, aczkolwiek słabe. Wszystkie podstawowe potrze- 
by należą do tej kategorii, jak również wrodzone uzdol- 
nienia i talenty jednostki. Nie mówię, że są to „powin- 
ności" lub „nakazy moralne", przynajmniej w dawnym, 
zewnętrznym sensie. Mówię jedynie, iż są one wrodzone 
naturze ludzkiej, a ponadto, że ich negowanie i zniwe- 
8 Nie jestem pewien, w jakim stopniu występuje tu 
prawdziwa 
różnica opinii. Na przykład wydaje mi się, że pewna 
wypowiedź 
jHairtmanna (s. 92) jest zgodna z moją powyższą tezą, 
zwłaszcza 
w swoim nacisku na „wartości autentyczne". 
Por. z poniższym zwięzłym sformułowaniem Feuera (43, s. 
13- 
-14): „Różnica między wartościami autentycznymi a 
'nieautentycznymi jest różnicą między wartościami, które 
wyrażają pierwotne popędy organizmu, a wartościami, które 
są wywołań te przez niepokój. Jesit to kontrast mię- 
dzy wartościami, które wyrażają wolną osobowość, a 
wartościa- 
mi, które są regresywne przez lęk i tabu. Jest to rozróżnienie, 
które znajduje się u podstawy teorii etycznej, i rozwinięcie 
socjo- 
logu stosowanej dla wypracowania ludzkiego szczęścia". 
174 
 
czenie powoduje psychopatologię, a więc zło, bo chociaż: 

background image

nie są to synonimy, patologia i zło na pewno zachodzą na 
siebie. 
Podobnie mówi Redlich (109, s. 88): „Jeśli poszukiwa- 
nie terapii staje się szukaniem ideologii, musi to pro- 
wadzić do rozczarowania, jak wyraźnie stwierdził Whee- 
lis, gdyż psychoanaliza nie może dostarczać ideologii". 
Oczywiście jest to prawdziwe, jeżeli rozumiemy wyraz 
,,ideologia'' dosłownie. 
A jednak znowu przeoczą się coś bardzo ważnego. Acz-* 
kolwiek te odkrywające terapie nie dostarczają 
ideologii, z pewnością pomagają one odsłonić i ob- 
nażyć przynajmniej predyspozycje lub zaczątki 
wrodzonych wartości. 
To znaczy, iż odkrywający, sięgający głębi terapeuta 
może pomóc pacjentowi w odkryciu, jakich najgłębszych, 
najbardziej wewnętrznych wartości po omacku poszuku- 
je, pragnie, potrzebuje. Utrzymuję przeto, że właściwy 
rodzaj terapii jest raczej ważny przy poszukiwaniu 
wartości niż nieważny, jak twierdzi Wheelis (174). 
Uważam nawet za możliwe, iż wkrótce będziemy 
mogli nawet określić terapię jako poszukiwanie 
wartości, ponieważ w końcu poszukiwanie tożsamości jest 
w swej istocie poszukiwaniem swoich własnych, wrodzo- 
nych, autentycznych wartości. Staje się to zrozumiałe 
zwłaszcza wtedy, jeśli pamiętamy o tym, że ulepszona 
samowiedza (i wyrazistość własnych wartości) jest rów- 
noczesna z ulepszoną wiedzą o innych i ogólną wiedzą 
o rzeczywistości (jak również z wyrazistością ich war- 
tości). 
Wreszcie uważam za rzecz możliwą, iż powszechne nad- 
mierne podkreślanie (domniemanej) przepaści między sa- 
mowiedza a działaniem etycznym (i zaangażowaniem wo- 
bec wartości) może samo w sobie być symptomem szcze- 
gólnie obsesyjnego rozłamu między myślą a dzia- 
łaniem, który nie jest tak powszechny dla innych typów 
charakteru (zob. 32). Można to prawdopodobnie rozsze- 
rzyć na odwieczną filozoficzną dychotomię między „jest" 
a „powinno być", między faktem a normą. Z moich obser- 
wacji ludzi zdrowszych, ludzi w doświadczeniach szczy- 
towych i ludzi, którym udaje się zintegrować swoje dob- 
re obsesyjne cechy z dobrymi histerycznymi cechami wy- 
nika, iż na ogół nie ma tu takiej nieprzebytej 
175. 
 

background image

otchłani czy rozwarcia, że u nich z jasnej wiedzy zwykle 
wypływa bezpośrednio spontaniczny czyn lub zaangażo- 
wanie etyczne. To znaczy, że skoro już wi e d z ą, co 
jest słuszne, czynią to. Co pozostaje u zdrowszych 
-osób z tej przepaści między wiedzą a czynem? Tylko to, 
co jest nieodłączne od rzeczywistości i egzystencji, ra- 
-czej tylko realne problemy niż pseudo-problemy. 
Na ile to przypuszczenie jest słuszne, na tyle głębokie, 
odkrywające terapie mają znaczenie nie tylko jako leczą- 
ce choroby, lecz także jako prawomocne techniki odkry- 
wania wartości. 
13. ZDROWIE JAKO TRANSCENDENCJA OTOCZENIA 
Mam tu na myśli uratowanie jednego punktu, który 
może się zagubić na fali obecnej dyskusji dotyczącej zdro- 
wia psychicznego. Niebezpieczeństwo, jakie widzę, to od- 
rodzenie się w nowych i bardziej wyszukanych formach 
starej idei utożsamiającej zdrowie psychologiczne z przy- 
stosowaniem do rzeczywistości, do społeczeństwa, do in- 
nych ludzi. Oznacza to, że jako autentyczną czy zdrową 
osobę będziemy określali jednostkę nie ze względu na nią 
samą, nie w jej autonomii, nie na mocy jej własnych 
wewnątrz-psychicznych i nie-środowiskowych praw, nie 
jako wyróżniającą się od otoczenia, niezależną 
od niego, a nawet mu przeciwstawną, lecz raczej w ter- 
minach odnoszących się do środowiska, na przykład jej 
umiejętności panowania nad otoczeniem, bycia zdolnym, 
adekwatnym, skutecznym, kompetentnym w odniesieniu 
do niego, wykonywania dobrej roboty, prawidłowego 
postrzegania g o, bycia w dobrych stosunkach z nim, 
zdobycia powodzenia według jego kategorii. Innymi 
słowy — analiza pracy, wymogi zadania nie powinny sta- 
nowić głównego kryterium wartości czy zdrowia jedno- 
stki. Istnieje nie tylko orientacja w kierunku zewnętrz- 
nym, lecz i wewnętrznym. W teoretycznym opracowaniu 
definicji zdrowej psyche nie można kierować się centrum 
znajdującym się na zewnątrz psychiki ludzkiej. Nie wol- 
no nam wpaść w pułapkę określania zdrowego organizmu 
według tego, do czego jest on „przydatny", jak gdyby 
był raczej narzędziem niż czymś samym w sobie, jak 
gdyby był tylko środkiem do jakiegoś zewnętrznego celu. 
 
(W moim rozumieniu psychologii marksistowskiej ona też 
kategorycznie i niedwuznacznie wyraża pogląd, iż psyche 
jest zwierciadłem rzeczywistości.) 

background image

Ostatni artykuł Roberta White'a w „Psychological Re- 
view" Motivation Reconsidered (177) i książka Roberta 
Woodwortha Dynamics of Behavior (184) dały mi dużo 
do myślenia. Wybrałem je, ponieważ są to doskonałe 
prace, głęboko przemyślane i ponieważ znacznie posunę- 
ły naprzód teorię motywacji. Zgadzam się z nimi w tym, 
do czego dochodzą. Ale uważam, że nie idą wystarczająco 
daleko. Zawiera się w nich, w formie ukrytej, niebez- 
pieczeństwo, o którym wspominałem, że chociaż mistrzo- 
stwo, skuteczność i kompetencja mogą być raczej aktyw- ^ 
nymi niż biernymi stylami przystosowania się do rzeczy- ^ 
wistości, są to mimo wszystko odmiany teorii przy- 
stosowania się. Uważam, że musimy przekroczyć te 
stwierdzenia, mimo że są godne podziwu, by dojść do 
wyraźnego uznania transcendencjiJ wobec środowiska, 
niezależności od niego, możności przeciwstawienia się mu, 
zwalczania go, lekceważenia go, nieliczenia się z nim, y 
odrzucenia go lub odmowy przystosowania się do niego. 
(Pomijam pokusę omówienia kwestii męskiego charakte- 
ru tych terminów na Zachodzie i w Ameryce. Czy ko- 
bieta, Hindus, a nawet Francuz myśli przede wszystkim 
•w kategoriach mistrzostwa i kompetencji?) Dla teorii 
^zdrowia psychicznego nie wystarcza powodzenie ze- 
wnątrzpsychiczne; musimy tu włączyć także zdrowie we- 
wnątrzpsychiczne. 
Inny przykład, którego nie traktowałbym poważnie, 
gdyby tak wiele innych osób nie traktowało go 
poważnie, to próby określenia jaźni na sposób Harry 
Stack Sullivana po prostu w terminach tego, co myślą 
1 Używam   wyrazu   „transcendencja"   z   braku   lepszego.   
„Nie- 
(zależność   od"   sugeruje   zbyt   bezpośrednio   dychotomią   
między 
ja"   a   środowiskiem   i   dlatego   jest   nieodpowiednie.   
Niestety 
„transcendencja"  dla  pewnych  osób oznacza  coś  
„wyższego",  co 
odrzuca i nie uznaje „niższego", a więc znów powstaje 
fałszywe   ( 
rozdwojenie. W innych pracach dla kontrastu z 
„dychotomicznym v 
sposobem myślenia" używałem hierarchicznie  integrującego 
spo- 

background image

sobu myślenia, które po prostu zakłada, że wyższe jest 
budowa- 
li ne  i opiera sią na  niższym,  ale też  obejmuje  niższe.  Na 
przy-  
kład,  centralny  układ  nerwowy  lub  hierarchia  potrzeb  
podstawowych   czy   armia   —  są   hierarchicznie   
zintegrowane.   Stosuję   - 
tutaj wyraz „transcendencja" raczej w sensie hierarchiczno-
inte- 
gracyjnym niż w sensie dychotomicznym.         *     ,          - 
177 fis 
 
0  niej inni ludzie, skrajnej kulturalnej względności,  w 
której zupełnie zatraca się zdrowa indywidualność. Sulli- 
van ma rację, jeśli chodzi o niedojrzałą osobowość. Ale 
my mówimy o zdrowej, w pełni dojrzałej osobie. A  t a- 
k ą osobę na pewno charakteryzuje wznoszenie się ponad 
opinię innych ludzi. 
Żeby uzasadnić moje przekonanie o konieczności za- 
chowania różnicy między ja a nie-ja dla zrozumienia jed- 
nostki w pełni dojrzałej (autentycznej, samourzeczywi- 
stniającej się, zindywidualizowanej, zdrowej) skrótowo 
przedstawiam następujące rozważania. 
1. Najpierw wspomnę o pewnych danych przedstawio- 
nych przeze mnie w artykule z 1951 roku Resistance to 
Acculturation (96). Podałem w nim, że zdrowi osobnicy 
poddani moim badaniom tylko powierzchownie akceptu- 
ją utarte zwyczaje, lecz w głębi odnoszą się do nich 
zdawkowo, od niechcenia i nie przejmują się nimi. 
To znaczy mogą je przyjąć lub odrzucić. Prawie u wszyst- 
kich znalazłem spokojne, pobłażliwe odrzucanie głupstw 
1  niedostatków kultury połączone z większym lub mniej- 
szym wysiłkiem w kierunku ich naprawy.  Wykazywali 
wyraźną zdolność do ich energicznego zwalczania, kiedy 
uważali to za konieczne. Przytoczę z tego artykułu: „Mie- 
szanina różnych proporcji sympatii czy uznania i wro- 
gości i krytyki wskazywała, iż wybierają oni z kultury 
amerykańskiej to, co w ich opinii jest w niej dobre, i od- 
rzucają to, co uważają za złe. Jednym słowem, ważą ją 
i oceniają (według swych wewnętrznych kryteriów), a na- 
stępnie podejmują własne decyzje". 
Wykazywali też zadziwiającą skłonność do odseparo- 
wywania się od ludzi w ogóle i mocne upodobanie, a na- 
wet silną potrzebę prywatności (97). 

background image

„Dla tej i innych przyczyn można ich nazwać autono- 
micznymi, to znaczy kierującymi się prawami swego 
własnego charakteru, a nie regułami społecznymi (o ile 
zachodzi między nimi różnica). W tym właśnie znaczeniu 
nie są oni tylko czy jedynie Amerykanami, lecz także 
członkami całego rodzaju ludzkiego." Dalej postawiłem 
hipotezę, że ,,ci ludzie powinni mieć mniej ^charakteru 
narodowego« i powinni być bardziej niż są podobni do 
siebie nawzajem pod względem kultury, tak jak jest 
17R 
 
w przypadku mniej rozwiniętych osób należących do ich 
własnej kultury".2 
To, co pragnę tutaj podkreślić, to oderwanie, niezależ- 
ność, samorządny charakter tych ludzi, skłonność do szu- 
kania w sobie drogowskazów i prawideł życiowych. 
2.  Co więcej, tylko przez takie zróżnicowanie możeny 
pozostawić teoretyczne  miejsce  dla  medytacji,  kontem- 
placji i  dla  wszystkich  innych  form  wejścia  w  swoją 
jaźń, odwrócenia się od świata zewnętrznego dla wsłu- 
chania się w głosy wewnętrzne. Obejmuje to wszystkie * 
procesy wszystkich terapii intuicyjnych, w których od- 
wrócenie się od świata  jest warunkiem koniecznym,  w 
których droga do zdrowia prowadzi przez zwrócenie się 
do  świata  fantazji  i  procesów  pierwotnych,   to   znaczy 
w   ogóle   przez   odzyskanie   sfery   wewnątrzpsychicznej. 
Warstwa psychoanalityczna znajduje się na zewnątrz kul- 
tury na tyle, na ile to jest możliwe.  (Przy pełniejszym 
omawianiu  tematu   z  pewnością  broniłbym  tezy  o   ko- 
rzystaniu z samej świadomości i o wartościach, jakie da- 
je doświadczenie; 28, 124.) 
3.  Myślę, że obecne zainteresowanie zdrowiem, tworze- 
niem, sztuką, zabawą i miłością nauczyło  nas wiele na 
temat psychologii   ogólnej.   Z wielu różnych rezulta- 
tów tych badań wybiorę   jeden  dla  uwypuklenia  mego 
obecnego  celu,   jakim   jest  zmiana  postawy  wobec   głę- 
bin natury ludzkiej,  nieświadomości,  procesów pierwot- 
2 Przykłady tego rodzaju transcendencji stanowią Walt Whit- 
man i William James, którzy będąc do głębi i nieskazitel- 
nie amerykańscy, byli jednocześnie ponadkulturowymi, 
między- 
narodowymi członkami całego rodzaju ludzkiego. Byli 
obywate- 
lami świata nie mimo swej amerykańskiej narodowości, lecz 

background image

właśnie dlatego, iż byli takimi Amerykanami. Podobnie ży- 
dowski filozof Martin Buber był czymś więcej niż Żydem. 
Ho- 
kusai, Japończyk w każdym calu, był artystą światowym. Za- 
pewne żadna sztuka uniwersalna nie może nie mieć swych 
korzeni. Sztuka wyłącznie regionalna to coś innego niż re- 
gionalnie zakorzeniona sztuka, która staje się ogólnoludzka. 
Mo- 
żemy tu przypomnieć dzieci Piageta, które nie mogły sobie 
wy- 
obrazić, iż są jednocześnie Genewczykami i Szwajcarami, za- 
nim dorosły na tyle, żeby jedno włączyć do drugiego, i to 
w sposób hierarchicznie zintegrowany. Te i inne przykłady 
po- 
daje Allport (3). /, fti -;/           •.•.:.< 
179 
 
nych, tego, co archaiczne, mitologiczne i poetyckie. Po- 
nieważ korzenie złego zdrowia wykryto najpierw w nie- 
świadomości, mamy skłonność do myślenia o nieświado- 
mości jako czymś niedobrym, złym, szalonym, brudnym 
lub groźnym i do myślenia o procesie pierwotnym jako 
zniekształcającym prawdę. Teraz jednak, kiedy 
się okazało, iż te głębie stanowią również źródło twór- 
czości, sztuki, miłości, poczucia humoru i zabawy, a na- 
wet niektórych rodzajów prawdy i wiedzy, można mówić 
o zdrowej nieświadomości i zdrowej regresji. Zwłaszcza 
zaś możemy zacząć cenić pierwotny proces  poznania i 
archaiczne czy mitologiczne myślenie, zamiast uważać je 
za patologiczne. Możemy obecnie zwracać się ku pierwot- 
nemu procesowi poznania w pewnych rodzajach wiedzy 
— dotyczącej nie tylko jaźni, lecz również świata — na 
które procesy wtórne są ślepe. Te procesy pierwotne są 
częścią normalnej czy zdrowej natury ludzkiej i muszą 
być  włączone  do   każdej   wyczerpującej   teorii   zdrowej 
ludzkiej natury (84, 100). 
Jeśli uznamy te uwagi za słuszne, to będziemy musie- 
li zmierzyć się z faktem, że owe osoby są intrapsychiczne 
1  mają swe własne autochtoniczne prawa i reguły, że nie 
są przede wszystkim dostosowane do zewnętrznej 
rzeczywistości bądź przez  nią  ukształtowane  lub  odpo- 
wiednio wyposażone, by jej sprostać. Bardziej zewnętrz- 
ne warstwy osobowości są przeznaczone do zajęcia  się 
tym zagadnieniem. Identyfikowanie całej psyche z tymi 

background image

mechanizmami służącymi do zmagania się z otoczeniem 
byłoby utratą tego, czego już nie chcemy stracić. Ade- 
kwatność,  przystosowanie,  adaptacja,   kompetencja,   mi- 
strzowskie    władanie    jakąś    umiejętnością,    walka    — 
wszystko to są słowa skierowane na otoczenie, a tym sa- 
mym są  niewystarczające dla  opisania   całej   psyche, 
któr-aj część nie ma nic wspólnego z otoczeniem. 
4. Ważne jest tutaj tr.l~że rozróżnienie miedzy walczą- 
cym aspektem zachowania a aspektem ekspresyjnym. 
Wychodząc z różnych postaw podważałem pewnik, iż każ- 
de zachowanie jest umotywowane. Obecnie podkreślam 
fakt, że ekspresyjne zachowanie jest albo nieumotywo- 
wane, albó~"w każdym razie, mniej umotywowane niż za- 
chowanie polegające na zmaganiu się z czymś (zależnie 
od tego, co rozumiemy przez „umotywowane"). Zacho- 
 
wania ekspresyjne w swej czystej formie mają mało 
wspólnego z otoczeniem i nie zakładają jako celu jego 
zmiany lub adaptacji do niego. Słowa: adaptacja, adekwat- 
ność, kompetencja czy mistrzostwo nie mają zastosowa- 
nia do zachowań ekspresyjnych, a jedynie do zachowań 
„walczących". Ześrodkowana na rzeczywistości teoria 
pełnej natury ludzkiej nie może zawierać ekspresji ani 
posługiwać się nią, chyba że z wielkim trudem. Natural- 
nym i łatwym punktem centralnym dla zrozumienia eks- 
presyjnego zachowania jest centrum intrapsychiczne (97, 
roidz. II).                                           ^ 
5. Skoncentrowanie się na zadaniu prowadzi do zor- 
ganizowania się dla uzyskania skuteczności działania za- 
równo wewnątrz organizmu, jak i wobec otoczenia. To, 
co nieistotne, jest odsunięte na plan dalszy i przestaje 
być interesujące. Różne odpowiednie zdolności i informa- 
cje układają się zgodnie z hegemonią celu, zamiaru, co 
znaczy, że to, co ważne, zostaje określone w terminach 
tego, co pomaga rozwiązać problem, to znaczy w termi- 
nach użyteczności. To, co nie pomaga rozwiązać proble- 
mu, staje się nieważne. Zachodzi konieczność selekcji, 
jak również redukcji, która może również oznaczać nie- 
dostrzeganie pewnych rzeczy, niedbałość, wyłączenie. 
Stwierdziliśmy jednak, że umotywowana percepcja, na- 
stawienie się na zadanie, poznanie w terminach użytecz- 
ności, a więc to wszystko, co wiąże się ze skutecznością 
i kompetencją (a co White określa jako „zdolność orga- 
nizmu do skutecznego współdziałania ze swoim otocze- 

background image

niem") jeszcze coś pomija. Wykazałem, że pełne pozna- 
nie musi być oderwane, bezinteresowne, pozbawione 
pragnień, nieumotywowane. Tylko w ten sposób jesteś- 
my w stanie postrzegać przedmiot w jego własnej natu- 
rze, z jego własnymi obiektywnymi, wewnętrznymi ce- 
chami charakterystycznymi, a nie redukować go do „tego, 
co pożyteczne", „tego, co zagraża" itd. 
Odcinamy się od możliwości pełnego, obiektywnego, 
oderwanego, niezakłócającego poznania, jeżeli usiłujemy 
zawładnąć otoczeniem lub odnieść z niego korzyść. Tylko 
pozostawiając je takim, jakie jest, możemy dojść do pełni 
poznania. Opierając się na doświadczeniu psychoterapeu- 
tycznym można stwierdzić, że im usilniej dążymy do po- 
stawienia diagnozy i zaplanowania działań, tym mniej 
181 
 
stajemy się pomocni. Im usilniej staramy się wyleczyć, 
tym dłużej to trwa. Każdy psychiatra musi nauczyć się, 
by nie usiłować wyleczyć, nie tracić cierpli- 
wości. W tej sytuacji, podobnie jak w wielu innych, ustą- 
pić znaczy zwyciężyć, okazać pokorę to odnieść sukces. 
Taoiści i buddyści zeń szli taką właśnie drogą i potrafili 
przed tysiącem lat poznać to, z czego my, psycholodzy, 
dopiero teraz zaczynamy zdawać sobie sprawę. 
Najważniejsze jednak jest moje wstępne stwierdzenie, 
że tego rodzaju poznanie Bytu świata (poznanie-B) czę- 
ściej znajdujemy u ludzi zdrowych, a nawet może się 
ono okazać jedną z cech określających zdrowie. Znalaz- 
łem je również w doświadczeniach szczytowych (przejścio- 
wa samorealizacja). To wskazuje, że nawet w odniesieniu 
do zdrowych związków z otoczeniem, słowa: władanie, 
kompetencja i efektywność sugerują o wiele aktywniej- 
szą celowość niż jest pożądane dla pojęcia zdrowia lub 
transcendencji. 
Jako pojedynczy przykład następstw tej zmiany w po- 
stawie wobec procesów nieświadomych można założyć 
hipotezę, że pozbawienie zmysłów zamiast tylko przera- 
żać powinno ludziom zdrowym sprawiać także przyjem- 
ność. To znaczy, skoro przez odcięcie od świata zewnętrz- 
nego może przenikać do świadomości świat wewnętrzny 
i skoro ten świat wewnętrzny jest bardziej akceptowa- 
ny i daje większą radość ludziom zdrowszym, to powin- 
ni oni prawdopodobnie więcej się cieszyć z pozbawienia 
zmysłów. 

background image

6. Na zakończenie dla upewnienia się, iż ten punkt nie 
będzie pominięty, chcę podkreślić (1), że wgląd w siebie 
w poszukiwaniu prawdziwej jaźni jest pewnego rodzaju 
„biologią subiektywną", gdyż musi obejmować wysiłek 
uświadomienia sobie swych potrzeb, zdolności i reakcji 
wynikających z konstytucji, temperametu, anatomii, fiz- 
jologii i biochemii, to znaczy własnej indywidualności 
biologicznej. Wtedy jednak (2), choć to może brzmieć 
jak paradoks, będzie to równocześnie droga do doświad- 
czenia swej własnej gatunkowości, wspólnoty ze wszyst- 
kimi innymi członkami rodzaju ludzkiego. A więc jest 
to droga do doświadczenia naszego biologicznego brater- 
stwa ze wszystkimi istotami ludzkimi bez względu na ich 
zewnętrzne uwarunkowania. 
 
STRESZCZENIE 
Oto czego mogą nas nauczyć nasze dotychczasowe roz- 
ważania o teorii zdrowia: 
1.  Nie  wolno   zapominać  o   autonomicznej   jaźni   czy 
czystej psyche. Nie wolno jej traktować   jedynie   ja- 
ko instrumentu adaptacyjnego. 
2.  Nawet kiedy zajmujemy się naszymi związkami z 
otoczeniem, musimy zostawić teoretyczne miejsce zarów- 
no dla receptywnej, jak i władczej relacji do środowiska. 
3.  Psychologia stanowi częściowo gałąź biologii, a czę- 
ściowo socjologii. Ale nie ogranicza się tylko  do tego. 
Ma również swój własny zakres działania, tę część psy- 
che,  która   nie    jest   odbiciem  zewnętrznego  świata 
ani czynnikiem, który go kształtuje. 
 
Część VI 
PRZYSZŁE 
14. PEWNE PODSTAWOWE PROPOZYCJE 
PSYCHOLOGII WZROSTU I SAMOAKTUALIZACJ1 
Kiedy się zmienia filozofia człowieka (dotycząca jego 
natury, jego celów, możliwości, jego spełnienia), to 
wszystko się zmienia, nie tylko filozofia polityki, ekono- 
mii, etyki i wartości, stosunków międzyludzkich i samej 
historii, lecz także filozofia wychowania, psychoterapii 
i wzrostu osobowego, teoria tego, jak pomagać ludziom, 
aby stali się tym, czym mogą i czym bardzo potrzebują 
zostać. 
Jesteśmy obecnie w połowie drogi wiodącej do takiej 
zmiany koncepcji ludzkich uzdolnień, możliwości i ce- 

background image

lów. Wyłania się nowe spojrzenie na możliwości człowie- 
ka i na jego przeznaczenie; implikacje tego są liczne, nie 
tylko dla naszych koncepcji wychowania, lecz również 
dla nauki, polityki, literatury, ekonomii i religii, a nawet 
dla naszych koncepcji świata poza-ludzkiego. 
Sądzę, iż jest obecnie możliwe naszkicowanie takiego 
poglądu na naturę ludzką jako całościowego, pojedyncze- 
go, obszernego systemu psychologii, mimo że znaczna je- 
go część powstała jako reakcja przeciw ogranicze- 
niom (jako filozofie natury ludzkiej) dwu najbardziej 
obszernych systemów psychologicznych, jakimi obecnie 
rozporządzamy, a mianowicie behawioryzmu (lub asocja- 
cjonizmu) i klasycznej freudowskiej psychoanalizy. Zna- 
lezienie pojedynczego określenia dla tego poglądu nadal 
pozostaje zadaniem trudnym i być może jeszcze przed- 
wczesnym. W przeszłości nazywałem go psychologią 
„holistyczno-dynamiczną" dla wyrażenia mego przekona- 
nia co do jej głównych korzeni. Niektórzy, idąc za Gold- 
 
steinem, nazywają ją „organizmiezną". Sutich i inni zwą 
ją psychologią jaźni lub hujnanistj^zna,. Zobaczymy. Co 
do mnie, przypuszczam, iż za parę dziesięcioleci, o ile 
zachowa ona swą eklektyczność i obszerność, będzie na- 
zwana po prostu „psychologią". Myślę, że oddam naj- 
większą przysługę mówiąc przede wszystkim od siebie 
i na podstawie własnej pracy, nie zaś jako „oficjalny'* 
rzecznik tej licznej grupy myślicieli, aczkolwiek jestem 
pewien, iż istnieje między nimi bardzo obszerne pole po- 
rozumienia. Wybór prac z zakresu tej „trzeciej siły" jest 
umieszczony w bibliografii. Mając ograniczone miejsce 
przedstawię tu tylko niektóre główniejsze tezy tego po- 
glądu. Muszę się zastrzec, że w wielu punktach znacznie 
wyprzedzam moje dane. Niektóre z tych twierdzeń opie- 
rają się raczej na moim osobistym przekonaniu niż na 
faktach zweryfikowanych publicznie. Jednak wszystkie 
one w zasadzie dają się potwierdzić lub obalić. 
1. Każdy z nas ma swą zasadniczą, wewnętrzną na- 
turę, która jest instynktowa, tkwiąca w nas, dana, „na- 
turalna", to znaczy wyposażona w dający się określić 
dziedziczny czynnik determinujący, i która wykazuje sil- 
ną tendencję, aby się utrzymać (87, rozdz. 7). 
Sensowne jest mówienie tu o dziedzicznych, konstytu- 
cjonalnych i bardzo wcześnie nabywanych korzeniach 
indywidualnej jaźni, mimo że taka biologiczna de- 

background image

terminacja jaźni jest tylko częściowa i zbyt skompliko- 
wana dla prostego opisu. W każdym razie nie jest to 
produkt finalny, ale raczej „surowiec", na który wywie- 
ra swój wpływ konkretna jednostka, ci „inni", dla któ- 
rych ma ona znaczenie, jej środowisko itd. 
Włączam do tej zasadniczej wewnętrznej natury in- 
stynktoidalne potrzeby podstawowe, zdolności, talenty, 
strukturę anatomiczną, równowagę fizjologiczną lub tem- 
peramentu, uszkodzenia przedporodowe i porodowe oraz 
urazy w niemowlęctwie. Ten wewnętrzny rdzeń objawia 
się jako naturalne inklinacje, skłonności lub wewnętrz- 
ne zamiłowanie. Czy należy tu włączyć mechanizmy 
obronne i aktywne, „styl życia" i inne cechy charaktero- 
logiczne — wszystko ukształtowane w pierwszych latach 
życia — jest nadal kwestią dyskusyjną. Ten surowy ma- 
teriał bardzo szybko przekształca się w jaźń w spotkaniu 
185 
 
ze światem  zewnętrznym i  zaczyna  nawiązywać  z nim 
kontakty. 
2.  To są możliwości, nie zaś końcowe urzeczywistnie- 
nia. Dlatego ciągną się przez całe życie i trzeba je trak- 
tować rozwojowo. Są urzeczywistniane, kształtowane lub 
tłumione głównie (lecz nie wyłącznie) przez determinan- 
ty ekstrapsychiczne (kulturę, rodzinę, środowisko, naukę 
itd.). Bardzo wcześnie w życiu owe pozbawione celu na- 
kazy i tendencje zostają powiązane z przedmiotami („sen- 
tymenty") przez ukierunkowanie (122), jak również przez 
arbitralnie wyuczone asocjacje. 
3.  Ten  wewnętrzny  rdzeń,  chociaż  opierający  się  na 
biologii ludzkiej  i  „instynktoidalny",  w pewnym  sensie 
jest raczej  słaby niż  silny.  Łatwo daje  się przezwycię- 
żyć,  wyprzeć  lub  stłumić.  Można  się  go  nawet  pozbyć 
bezpowrotnie. Ludzie nie mają już instynktów w sensie 
zwierzęcym, silnych, nieomylnych głosów wewnętrznych, 
które mówią im jednoznacznie, co robić, kiedy, gdzie, jak 
i z kim. To, co nam pozostało, to tylko szczątki instynk- 
tu.  Co  więcej,  są one  słabe,  nikłe  i delikatne,  bardzo 
łatwo   zagłuszane  przez   naukę,   oczekiwania   kulturowe, 
lęk, naganę itd. Są raczej   trudne  niż łatwe do pozna- 
nia. Autentyczną osobowość da się określić po części ja- 
ko zdolność słyszenia w sobie tych głosów-impulsów, to 
znaczy uświadamiania sobie, czego rzeczywiście pragnie- 
my, a czego nie, do czego jesteśmy zdatni, a do czego  nie 

background image

itd. Wydaje się, że zachodzą duże indywidualne różnice 
w sile tych głosów-impulsów. 
4.  Wewnętrzna natura każdej  osoby ma pewne cechy 
posiadane   przez   wszystkie   inne   jednostki   (obejmujące 
cały gatunek) i ma inne należące wyłącznie do danej oso- 
by   (idiosynkratyczne).   Potrzeba   miłości   charakteryzuje 
każdą narodzoną istotę ludzką (chociaż może ona później 
zniknąć w pewnych okolicznościach). Natomiast geniusz 
muzyczny dany jest nielicznym, a i oni znacznie się róż- 
nią między sobą stylem, na przykład Mozart i Debussy. 
5.  Zachodzi możliwość naukowego i obiektywnego (to 
znaczy za pomocą właściwego rodzaju „nauki") badania 
tej wewnętrznej natury i odkrycia, jak się ona przedsta- 
 
wia (odkryć — nie wymyślić czy skonstruować). Moż- 
na też zrobić to subiektywnie, przez wewnętrzne docieka- 
nia i psychoterapię, te zaś oba przedsięwzięcia wzajem- 
nie uzupełniają się i podtrzymują. Rozszerzona huma- 
nistyczna filozofia nauki musi obejmować te techniki eks- 
perymentalne. 
6. Wiele aspektów tej wewnętrznej, głębszej natury 
jest albo (a) aktywnie wypieranych, jak to opisał Freud, 
ponieważ jednostka ich się boi lub je potępia, względnie 
są one obce jej ego, albo (b) „zapomnianych" (zaniedba- 
nych, nie używanych, pominiętych, nie wyrażonych słow- 
nie lub stłumionych), jak to opisał Schachtel. Przeto wie^- 
le z tej wewnętrznej, głębszej natury należy do sfery 
nieświadomości. Może się to odnosić nie tylko do impul- 
sów (popędów, instynktów, potrzeb), jak podkreśla Freud, 
lecz także do zdolności, emocji, sądów, postaw, określeń, 
percepcji itd. Aktywne tłumienie wymaga wysiłku i zu- 
żywa energię. Istnieje wiele specjalnych technik pod- 
trzymujących aktywną nieświadomość, jak wyrzeczenie, 
projekcja, reakcja upozorowana itd. Jednak wyparcie nie 
zabija tego, co wypiera. Wyparte pozostaje jako czynny 
determinant myśli i zachowania. 
Zarówno czynne jak bierne wyparcie zaczyna się już 
chyba we wczesnym okresie życia, przeważnie jako re- 
akcja na rodzicielską i kulturową dezaprobatę. 
Mamy jednak pewne kliniczne dowody, że wyparcie 
może też wynikać ze źródeł wewnątrzpsychicznych, poza- 
kulturowych u małego dziecka albo w okresie dojrzewa- 
nia, a więc z obawy, by nie zostać opanowanym przez 
swe własne instynkty, by nie ulec dezintegracji, nie „roz- 

background image

paść się", nie wybuchnąć itd. Jest teoretycznie możliwe, 
iż dziecko wytworzy samorzutnie postawy lęku i deza- 
probaty wobec swych własnych impulsów, aby następnie 
bronić się przed nimi w różny sposób. Jeśli tak, to spo- 
łeczeństwo nie musi być jedyną siłą wypierającą, mogą 
jeszcze istnieć wewnątrzpsychiczne siły wypierające i 
kontrolujące. Można je nazwać „wewnętrznymi przeciw- 
-kateksjami". 
Dobrze jest odróżniać nieświadome popędy i potrzeby 
od nieświadomych sposobów poznania, bowiem te ostat- 
nie są często łatwiejsze do uświadomienia sobie, a więc 
i do zmodyfikowania. Poznanie procesów pierwotnych 
187 
 
 
(Freud) bądź myślenie archaiczne (Jung) są łatwiejsze do 
odzyskania na przykład dzięki różnym formom wychowa- 
nia przez twórczość, taniec i inne techniki niewerbalne. 
7.  Ta wewnętrzna natura, choć „słaba", rzadko znika 
czy w ogóle ginie u zwykłej osoby w Stanach Zjedno- 
, czonych (jednak taki zanik jest możliwy we wczesnym 
dzieciństwie). Ona utrzymuje się w ukryciu, nieświado- 
mie, chociaż zaprzeczana i wypierana. Podobnie jak głos 
, rozumu (który stanowi jej część) przemawia ona cicho, 
ale będzie usłyszana, choćby w zniekształconej for- 
mie. To znaczy, ma ona swą własną dynamiczną siłę, któ- 
ra zawsze dąży do otwartej i swobodnej wypowiedzi. 
Trzeba użyć wysiłku, by ją stłumić lub wyprzeć, co mo- 
•  że spowodować zmęczenie. Ta siła stanowi jeden z głów- 
nych aspektów „woli zdrowia", impulsu do wzrastania, 
pędu do samorealizacji, poszukiwania własnej tożsamości. 
To ona w zasadzie umożliwia psychoterapię, wychowanie 
i samodoskonalenie. 
8.  Jednak ten wewnętrzny rdzeń, czyli jaźń, tylko po 
części rozwija się dzięki (obiektywnemu lub subiektyw- 
; neniu) odkryciu, odsłanianiu i akceptowaniu tego, co jest 
: „tam" przed nami. Częściowo jest on też kreacją samej 
csofoy. Życie to nieprzerwany ciąg dokonywanych przez 
jednostkę   wyborów,   których   głównym   determinantom 
jest osoba  jako  już  uformowana  (wraz z  jej  własnymi 
•., celami, jej odwagą lub lękiem, poczuciem odpowiedzial- 
• ności, mocą swojego ego, „siłą woli" itd.). Nie możemy 
już  uważać  osoby  za   „w  pełni  zdeterminowaną",   jeśli 
to  ma  oznaczać   „zdeterminowaną  tylko  przez  siły  ze- 

background image

wnętrzne wobec osoby". Osoba o tyle, o ile  jest  auten- 
-/_   tyczną osobą, jest swoim własnym głównym 
determinan- 
tem. Każda osoba jest po części „swoim własnym projek- 
tem" i sama siebie tworzy. 
"    •Ł"'-«"^v.%..i]B*r*t*'*7"-  "•-"-"  ' •-•-".•.f-."- •-•-. -.         
.,,.. 
9.  Jeśli ten zasadniczy rdzeń (wewnętrzna natura) da- 
nej osoby będzie zniweczony, zaprzeczony lub stłumiony, 
wyniknie choroba, niekiedy w formie widocznej, czasem 
w subtelnej i pośredniej, może to nastąpić natychmiast 
albo  po  pewnym  czasie.  Liczba  tych  psychologicznych 
chorób obejmuje znacznie więcej pozycji niż podaje lista 
Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego. Obec- 
188 
 
nie   uważa   się   zaburzenia  i   zakłócenia   charakteru   za 
o   wiele  ważniejsze   dla   losów  świata   od   klasycznych 
newroz czy nawet psychoz. Z tego nowego punktu wi- 
dzenia najgroźniejsze są nowe rodzaje chorób, na przy- 
kład „osoba niedorozwinięta lub zahamowana w rozwo- 
ju", co oznacza utratę którejkolwiek z cech charaktery- 
zujących człowieczeństwo lub osobowość,  niedorcśnięcis 
do swych możliwości, brak wartości itd. 
A wiać, za ogólną chorobę osobowości uważa się każdy 
niedorozwój każdy brak w samoaktualizacji, każdy brak  
pełnego człowieczeństwa. Główne zaś (choć nie jedyne) 
źródło choroby leży we frustracjach (podstawowych po- 
trzeb, wartości-B, indywidualnych możliwości, samoeks- 
presji i tendencji osoby do rozwoju na swą własną modłę '••'• 
1  \v swym własnym tempie), zwłaszcza w wieku młodo- 
cianym. To znaczy, iż frustracja podstawowych potrzeb 
nie jest jedynym źródłem choroby lub ludzkiego niedo- 
rozwoju. 
10. Z tego, co już wiemy o tej wewnętrznej naturze, * 
na pewno nie jest ona przede wszystkim „zła", jest ra- " 
czej, jak my dorośli nazywamy w naszej kulturze, „do- * 
bra" bądź też „neutralna". Najdokładniej można ją okre- * 
ślić  jako   „uprzednią  wobec  dobra  i  zła".   Jeśli  chodzi 
o wewnętrzną naturę niemowlęcia i małego dziecka, nie u 
przedstawia  to  żadnej   kwestii.   Ten  problem   staje   się 
czymś o wiele bardziej złożonym, kiedy mówimy o „dziec- 
ku" wciąż istniejącym w osobie dorosłej, a komplikuje 
się  jeszcze bardziej,  gdy oceniamy jednostkę  z punktu 

background image

widzenia raczej psychologii-B niż psychologii-D. 
Ten wniosek podtrzymują wszystkie procedury ujaw- 
niające i odkrywająca prawdę, które mają coś do czy- 
nienia z naturą ludzką: psychoterapia, nauka obiektyw- 
na, nauka subiektywna, wychowanie i sztuka. Dla przy- 
kładu, terapia odkrywająca na długą metę zmniejsza 
złośliwość, lęk, chciwość itd., powiększa zaś miłość, odwa- 
gę, zdolności twórcze, uprzejmość, altruizm itd., pozwa- 
lając nam wnioskować, że te ostatnie są „głębsze", bar- 
dziej naturalne i bardziej nieodłącznie ludzkie niż te 
pierwsze; to znaczy, tak zwane przez nas „złe" zachowa- 
nie ulega złagodzeniu lub ginie, gdy się je odkryje, zaś 
to, co nazywamy „dobrym" zachowaniem, jest wzmacnia- 
ne i podsycane, kiedy zostanie odkryte. 
189 
 
11.  Musimy odróżnić freudowski typ superego od we- 
wnętrznego  sumienia i wewnętrznej  winy;  to  pierwsze 
jest w zasadzie wchłonięciem w siebie potępień i akcep- 
tacji przez inne osoby, jak ojciec, matka, nauczyciel itd. 
Wina więc to uświadomienie sobie potępienia przez in- 
nych. 
Poczucie wewnętrznej winy jest spowodowane sprze- 
niewierzeniem swej własnej wewnętrznej • naturze czy 
jaźni, zejściem z drogi samorealizacji i jest zasadniczo 
usprawiedliwionym samopotępieniem. Nie jest więc tak 
zależna od kultury jak wina freudowska. Jest ona „słusz- 
na" lub „zasłużona", lub „należna i sprawiedliwa", lub 
„właściwa", ponieważ stanowi sprzeczność z czymś głę- 
boko istotnym, tkwiącym w osobie, nie zaś z jakimiś 
przypadkowymi, arbitralnymi lub czysto względnymi par- 
tykularyzmami. Widziana pod tym kątem wina we- 
wnętrzna jest czymś dobrym, a nawet niezbędnym 
dla rozwoju osobowego, jeśli dana jednostka na nią za- 
sługuje. Nie jest to tylko objaw, którego należy za wszel- 
ką cenę unikać, ale raczej wewnętrzny drogowskaz dla 
wzrastania w kierunku aktualizacji prawdziwej jaźni i jej 
możliwości. 
12.  „Złe" zachowanie odnosi się głównie do nieuspra- 
wiedliwionej wrogości, okrucieństwa, destrukcji, „niskiej" 
agresywności. Nie wiemy na ten temat zbyt wiele. O ile 
ten rodzaj zachowania jest instynktoidalny, przed ludz- 
kością jest jeden rodzaj przyszłości. O ile stanowi reakcję 
(odpowiedź na złe traktowanie), ludzkość ma przed sobą 

background image

zupełnie inną  przyszłość.  Moim  zdaniem,  wymowa  do- 
tychczas   zgromadzonych  dowodów  wskazuje  na  to,   że 
bezkrytyczna   destrukcyjna   wrogość jest reaktyw- 
na, ponieważ terapia odkrywająca zmniejsza ją i zmie- 
nia jakościowo w „zdrową" samoafirmację, poczucie siły, 
selektywną wrogość, samoobronę,  słuszne oburzenie itd. 
W każdym razie  u wszystkich  samoaktualizujących  się 
osób znajdujemy  zdolność   do agresji i gniewu, któ- 
rym mogą dać swobodny upust, kiedy tego się domaga 
sytuacja zewnętrzna. 
U dzieci spotykamy sytuację o wiele bardziej skom- 
plikowaną. Wiemy przynajmniej tyle, iż zdrowe dziecko 
jest również zdolne do słusznego gniewu, samoobrony 
i samoafirmacji, a więc i do reaktywnej agresji. Można 
190 
 
przeto przypuszczać, że dziecko powinno się nauczyć nie 
tylko, jak kontrolować swój gniew, ale również jak i kie- 
dy go wyrażać. 
Zachowanie nazywane przez naszą kulturą złym może 
też mieć źródło w niewiedzy i dziecinnym błędnym ro- 
zumowaniu lub w wierzeniach (zarówno u dziecka, jak 
u wypartego albo „zapomnianego" dziecka w osobie do- 
rosłej). Na przykład rywalizacja między rodzeństwem 
wywodzi się z pragnienia dziecka, żeby zdobyć wyłączną 
miłość rodziców. Dopiero w miarę dojrzewania takie 
dziecko jest w zasadzie zdolne pojąć, że miłość matki do 
jego brata lub siostry daje się pogodzić z jej niezmienną 
miłością do niego. Tak więc z dziecinnej interpretacji 
miłości, choć nienagannej samej w sobie, może wyniknąć 
postępowanie pozbawione miłości. 
W każdym razie wiele z tego, co nasza lub każda inna 
kultura nazywa złym, nie musi być w istocie rzeczy 
uważane za złe z bardziej uniwersalnego, ogólnoludzkie- 
go punktu widzenia, jaki omawiam w niniejszej pracy. 
Jeśli człowieczeństwo będzie zaakceptowane i pokochane, 
to wiele lokalnych etnocentrycznych problemów po pro- 
stu zniknie. Podam tylko jeden przykład: traktowanie 
seksu jako czegoś wewnętrznie złego jest czystym non- 
sensem z humanistycznego punktu widzenia. 
Powszechnie spotykana nienawiść, niechęć lub zazdrość 
wobec dobra, prawdy, piękna, zdrowia lub inteligencji 
(„przeeiw-wartośei") wynika głównie (choć nie całkowi- 
cie) z zagrożenia utraty szacunku dla siebie, tak jak 

background image

kłamcy zagraża człowiek uczciwy, nieładnej dziewczynie 
— dziewczyna piękna, zaś tchórzowi — bohater. Każda 
górująca nad nami osoba unaocznia nam nasze własne 
braki. 
Jednak jeszcze głębiej tkwi ostateczne egzystencjalne 
pytanie o słuszność i sprawiedliwość losu. Osoba dotknię- 
ta chorobą może zazdrościć zdrowej, która niczym na to 
zdrowie bardziej od niej nie zasłużyła. 
Większość psychologów uważa złe postępowanie raczej 
za reaktywne (tak jak w tych przykładach) niż za in- 
stynktowne. Zakłada to, że chociaż „złe" zachowanie jest 
bardzo głęboko zakorzenione w naturze ludzkiej i nigdy 
nie da się całkowicie usunąć, można oczekiwać jego zła- 
godzenia w miarę dojrzewania osobowości i naprawy 
społeczeństwa.                ; M 4 
191 
 
13.  Wiele osób nadal uważa ,,nieświadomość", regresję 
i pierwotny proces poznania za z konieczności niezdrowe, 
groźne  lub  złe.  Doświadczenia  psychoterapeutyczne  za- 
czynają powoli uczyć nas  czegoś innego.  Nasze  głębie 
mogą  też  być  dobre,  piękne,  pożądane.  Ogólne wyniki 
badania źródeł miłości, twórczości, zabawy, humoru, sztu- 
ki itd. również na to wyraźnie wskazują. Te źródła tkwią 
głęboko w wewnętrznej, głębszej  jaźni,  a więc w nie- 
świadomości. Chcąc je odzyskać, cieszyć się nimi i ko- 
rzystać z nich — musimy umieć „się cofnąć". 
14.  Nie   istnieje   możliwość   zdrowia   psychologicznego 
bez podstawowej  akceptacji tego istotnego rdzenia oso- 
bowego  i  bez  obdarzenia  go  miłością  oraz  szacunkiem 
przez innych i  przez  siebie   (twierdzenie  odwrotne  nie 
musi być prawdziwe, to znaczy jeśli będziemy ten rdzeń 
szanowali itd., musi wymknąć z tego zdrowie psycholo- 
giczne, ponieważ muszą jeszcze być spełnione inne wa- 
runki wstępne). 
Psychologiczne zdrowie osobnika niedojrzałego wiekiem 
nazywamy zdrowym wzrastaniem. Psychologiczne zdro- 
wie osoby dorosłej ma różne nazwy: samospełnienie, doj- 
rzałość emocjonalna, indywiduacja, produktywność, sa- 
noaktualizacja, autentyczność, pełnia człowieczeństwa 
itd. 
Zdrowe wzrastanie jest pojęciowo podporządkowane, 
gdyż zwykle określa się je jako „wzrost w kierunku sa- 
moaktualizacji" itp. Niektórzy psycholodzy (Goldstein, 

background image

Rogers) wysuwają po prostu koncepcję jednego nadrzęd- 
nego celu lub tendencji rozwoju człowieka i uważają 
wszystkie niedojrzałe zjawiska wzrostu jedynie za kroki 
na drodze do samoaktualizacji. 
Samoaktualizacja jest określana różnie, lecz można do- 
strzec pewną bardzo istotną zgodność. Wszystkie defini- 
cje przyjmują lub zakładają a) akceptację i wyrażenie 
wewnętrznego rdzenia czy jaźni, to znaczy aktualizacją 
tych utajonych zdolności i możliwości, „pełne funkcjono- 
wanie", dostępność ludzkiej i osobowej istności; b) mi- 
nimalny udział złego zdrowia, newrozy, psychozy, utraty 
lub zmniejszenia podstawowych ludzkich i osobowych 
uzdolnień. 
15.  Z tych wszystkich względów jest to najodpowied- 
niejsza chwila, by wydobyć i podkreślić, a przynajmniej 
 
uznać tą wewnętrzną naturę, nie zaś tłumić ją czy wy- 
pierać. Czysta spontaniczność polega na wolnej, nieskrę- 
powanej, niekontrolowanej, ufnej i nie przemyślanej z 
góry ekspresji swego ja, to znaczy sił psychicznych, 
z jak najmniejszym udziałem świadomości. Kontrola, wo- 
la, ostrożność, samokrytycyzm, umiar i rozwaga stanowią 
hamulce tej ekspresji, których wewnętrzna konieczność 
wynika z praw świata społecznego i świata natury ze- 
wnętrznych wobec świata psychiki, oraz pośrednio z lęku 
przed samą psyche (wrodzona „przeciw-kateksja"). Mówiąc 
bardzo ogólnie, kontrola psyche spowodowana stra- 
chem przed psyche ma przeważnie charakter neu- 
rotyczny czy psychotyczny, a więc nie jest we- 
wnętrznie ani teoretycznie konieczna. (Zdrowa psychika 
nie jest ani straszna, ani okropna, zatem nie trzeba się 
jej obawiać, jak się to dzieje od tysiącleci; oczywiście, 
niezdrowa psychika to już inna historia.) Ten ro- 
dzaj kontroli słabnie pod wpływem psychologicznego 
zdrowia, głębokiej psychoterapii i każdego głębszego 
samopoznania i samoakceptacji. Istnieje jednak kontrolo- 
wanie psychiki nie wypływające z obawy, ale z koniecz- 
ności zachowania jej jako zintegrowanej i zorganizowanej 
{wewnętrzna „przeciw-kateksja"). Istnieją też zapewne 
,,kontrole" w innym sensie, które stają się konieczne w 
miarę aktualizacji uzdolnień i poszukiwania wyższych 
form ekspresji, na przykład wytężona praca, ćwiczenia 
swoich umiejętności przez artystę, intelektualistę, spor- 
towca. Te jednak kontrole są ostatecznie przekraczane 

background image

i jako jaźń stają się aspektami spontaniczności. Proponu- 
ję nazwać te pożądane i niezbędne kontrole „apolinizu- 
jącymi kontrolami", ponieważ nie kwestionują one słusz- 
ności zaspokojenia, a raczej potęgują przyjemność, 
organizując, estetyzując, nadając tempo, styl i smak za- 
spokojeniu na przykład w przypadku seksu, jedzenia, pi- 
cia itd. Kontrastuje to z kontrolą wypierającą i tłumiącą. 
Tak więc równowaga między spontanicznością a kon- 
trolą jest zmienna, podobnie jak zmienny jest stan zdro- 
wia psychiki i zdrowie świata. Czysta spontaniczność nie 
jest już możliwa, ponieważ żyjemy w świecie, który rzą- 
dzi się swymi własnymi, nie-psychicznymi prawami. 
Jest ona możliwa w snach, fantazji, miłości, wyobraź- 
ni, seksie, na pierwszych etapach twórczości, w pracy 
artystycznej, w grze intelektualnej, wolnych skojarze- 
193 
 
niach itd. Wyłączna, ustawiczna kontrola nie jest mo- 
żliwa, bo powoduje śmierć psyche. Tak więc wychowanie 
musi być nastawione zarówno na kultywowanie kon- 
troli, jak i na kultywowanie spontaniczności i eks- 
presji. W naszej kulturze i w tej epoce konieczne jest 
przywrócenie równowagi na korzyść spontaniczności, 
zdolności do ekspresji, bierności, braku woli, pełnego za- 
ufania do procesów innych niż wola i kontrola, do braku 
premedytacji, do twórczości itd. Trzeba jednak uwzględ- 
nić, że są i będą inne kultury i inne obszary, w których 
równowaga poszła lub pójdzie w innym kierunku. 
16. Zgodnie z obecnym poglądem normalnie rozwija- 
jące się zdrowe dziecko, mające możność naprawdę wol- 
nego wyboru, w większości przypadków wybierze to, co 
jest dobre dla jego rozwoju. Zrobi tak, bo to dobrze 
smakuje, jest miłe w dotyku, sprawia przyjemność albo 
radość. Z tego wynika, że ono ,,wie" lepiej niż kto- 
kolwiek inny, co jest dla niego dobre. Przyzwalający 
reżim nie oznacza, iż dorośli bezpośrednio zaspokajają 
jego potrzeby, lecz że umożliwiają jemu ich zaspoko- 
jenie i dokonywanie swego własnego wyboru, to znaczy 
pozwalają mu być. Aby dzieci dobrze wzrastały i roz- 
wijały się, konieczne jest ze strony dorosłych zaufanie 
do nich i do naturalnych procesów wzrostu, to znaczy 
wstrzymanie się od nadmiernej ingerencji, od zmusza- 
nia ich do wzrostu czy od wtłaczania ich w z góry 
określone wzorce i pozwolenie im na rozwój oraz 

background image

pomaganie im w tym procesie na sposób taoistyczny, 
nie zaś autorytatywny. 
(Aczkolwiek to stwierdzenie brzmi tak prosto, jest ono 
w rzeczywistości zdumiewająco źle interpretowane. Ta- 
oistyczne „niech będzie" i szacunek dla dziecka są nader 
.-trudne dla większości ludzi, którzy skłonni są przypusz- 
czać, że oznacza to całkowitą swobodę, pobłażliwość i nad- 
mierną opiekuńczość, dawanie mu różnych rzeczy, 
urządzanie dla niego przyjemnych rozrywek, chronie- 
nie go przed wszelkim niebezpieczeństwem, zabranianie 
wszelkiego ryzyka. Miłość bez szacunku to coś zupełnie 
.różnego od miłości z poszanowaniem własnych wewnętrz- 
-nych sygnałów dziecka.)           •••„/'*                    . 
194 
 
17. Z tą „akceptacją" jaźni, losu, powołania jest zgod- 
na konkluzja, że dla większości główna droga do zdrowia , 
i samospełnienia prowadzi raczej przez zaspokojenie pod- 
stawowych potrzeb niż przez frustrację. Stoi to w sprzecz- 
ności z reżimem tłumienia, brakiem zaufania, kontrolo- 
waniem, metodą policyjną, które z konieczności zakłada 
wiara w podstawowe, instynktowne zło w głębi natury 
ludzkiej. Wewnątrzmaciczne życie płodu jest całkowicie 
zaspokojone i pozbawione frustracji i obecnie zakłada 
się, że mniej więcej pierwszy rok życia powinien cha- 
rakteryzować się przede wszystkim zaspokojeniem i bra- 
kiem frustracji. Ascetyzm, wyrzeczenie się, rozmyślne od- 
rzucenie wymogów organizmu, przynajmniej na Zacho- 
dzie, prowadzą do wytworzenia organizmu zredukowane- 
go, zahamowanego lub okaleczonego i nawet na Wscho- 
dzie przynoszą samourzeczywistnienie tylko nielicznym, 
wyjątkowo silnym jednostkom. 
To stwierdzenie też jest nierzadko źle rozumiane. Za- 
spokojenie podstawowych potrzeb zbyt często jest uwa- 
żane za równoznaczne z przedmiotami, rzeczami, dobra- 
mi, pieniędzmi, ubiorem, autami i tym podobne. Ale to 
wszystko nie zaspokaja samo w sobie potrzeb podstawo- 
wych, które po zaspokojeniu braków fizycznych dotyczą 
1) opieki, bezpieczeństwa, pewności; 2) przynależności 
(do rodziny, wspólnoty, klanu, gangu), przyjaźni, uczu- 
cia, miłości; 3) szacunku, poważania, aprobaty, godności, 
szacunku dla siebie i 4) swobody dla najpełniejszego roz- 
woju własnych uzdolnień i możliwości, realizacji własne- 
go ja. Wydaje się to dość proste, a jednak można odnieść 

background image

wrażenie, że niewielu ludzi na świecie jest zdolnych 
pojąć znaczenie tego zaspokojenia. Ponieważ najniższe 
i najpilniejsze potrzeby są materialne, na przykład po- 
żywienie, dach nad głową, ubranie itd., ludzie skłonni 
są sprowadzać cały problem przede wszystkim do mate- 
rialistycznej psychologii motywacji, zapominając o istnie- 
niu wyższych, niematerialnych potrzeb, które są także 
„podstawowe". 
18. Wiemy jednak również, że całkowity brak 
frustracji, cierpienia lub zagrożenia jest niebezpieczny. 
Aby stać się silną, osoba musi zdobyć umiejętność zno- 
szenia frustracji, zdolność postrzegania rzeczywistości fi- 
zycznej jako całkiem obojętnej wobec ludzkich pragnień, 
195 
 
zdolność kochania innych i cieszenia się z zaspokajania 
przez nich potrzeb na równi z własnymi (nieużywania 
innych ludzi jako tylko środków). Dziecko o ugruntowa- 
nym poczuciu bezpieczeństwa, o zaspokojonej potrzebie 
miłości i szacunku jest w stanie wyciągnąć korzyść z od- 
powiednio stopniowanych frustracji i nabrać przez to 
siły. Jeśli przewyższają one jego odporność, jeśli je przy- 
gniatają, nazywamy je urazami i uważamy za coś groź- 
nego, nie zaś korzystnego. 
Poprzez frustrującą nieustępliwość rzeczywistości fi- 
zycznej zwierząt i ludzi poznajemy ich naturę, a tym 
samym uczymy się odróżniać chęci od faktów (jakie 
życzenia dotyczące rzeczy dadzą się zrealizować, a co 
jest absolutnie nieczułe na nasze życzenia), dzięki czemu 
możemy żyć w świecie i przystosowywać się do niego 
w miarę potrzeby. 
Poznajemy też własne siły i granice i poszerzamy je 
przez pokonywanie trudności, zmuszanie się do najwięk- 
szego wysiłku, stawianie czoła problemom i trudom, na- 
wet przez niepowodzenia. Wielka batalia może przynieść 
wielką radość, która zajmie miejsce lęku. Co więcej, jest 
to najlepsza droga do zdrowego szacunku dla siebie, opar- 
tego nie tylko na aprobacie ze strony innych, ale i na 
faktycznych osiągnięciach i sukcesach i na rzeczywistej 
pewności siebie, jaka z tego wynika. 
Nadmierne ochranianie dziecka oznacza, iż rodzice za- 
spokajają jego potrzeby za niego, bez wysiłku z jego 
strony. To rodzi u dziecka infantylność, przeszkadza roz- 
wojowi jego własnych sił, woli i samopotwierdzenia. Ta- 

background image

kie postępowanie może między innymi nauczyć je raczej 
wykorzystywania innych ludzi niż ich respektowania; w 
innych przypadkach może doprowadzić do braku zaufa- 
nia i szacunku dla własnych sił i wyborów dziecka, to 
znaczy jest w swym założeniu protekcjonalne i obraźli- 
we, czym rrioże zwiększyć u dziecka poczucie braku wła- 
snej wartości. 
19. Chcąc umożliwić wzrost i samoąktualizację trzeba 
zrozumieć, że uzdolnienia, organy i układy organiczne 
dążą do funkcjonowania i wyrażenia samych siebie i do 
tego, żeby były używane i ćwiczone, oraz że takie użycie 
przynosi zadowolenie, a jego brak — irytację. Osoba z 
 
dobrze rozwiniętą muskulaturą lubi posługiwać się swo- 
imi mięśniami, a nawet musi ich używać, aby się „czuć 
dobrze" i osiągnąć subiektywne poczucie harmonijnego, 
skutecznego, swobodnego funkcjonowania (spontanicznoś- 
ci) tak ważnego dla dobrego wzrastania i zdrowia psy- 
chologicznego. To samo odnosi się do inteligencji, do ma- 
cicy, do oczu, do zdolności kochania. Zdolności domagają 
się ich użytkowania, a przestają się domagać dopiero 
wtedy, kiedy s ą dobrze użyte. To znaczy, że zdolności 
są też potrzebami. To nie tylko przyjemność używać 
swych zdolności, ale jest to także potrzebne dla wzrostu. 
Nieużywana umiejętność, zdolność lub organ może się 
stać ośrodkiem choroby albo ulec atrofii czy zaniknąć, 
tyrn samym pomniejszając osobę. 
20.  Psycholog zakłada, że dla jego celów istnieją .dwa 
rodzaje światów i dwa rodzaje rzeczywistości, świat Ua- 
turalny i świat psychiczny, świat nieustępliwych faktów 
i ""świat pragnień, nadziei, obaw, emocji, świat kierujący 
się regułami nie psychicznymi i świat kierujący się pra- 
wami psychiki. To rozróżnienie nie jest zbyt jasne, chyba 
że w punktach ekstremalnych, gdzie nie ma wątpliwości, 
iż ułudy, sny i swobodne skojarzenia są dozwolone, cho- 
ciaż całkowicie odmienne od praw logiki i praw świata, 
które pozostałyby, gdyby zniknął gatunek ludzki. To za- 
łożenie nie przeczy, iż oba światy są ze sobą powiązane, 
a nawet mogą łączyć się ze sobą. 
Mogę powiedzieć, że wielu albo większość psy- 
chologów działa na podstawie tego założenia, aczkolwiek 
są gotowi uznać, że mamy tu do czynienia z nierozwia- 
zalnym problemem filozoficznym. Każdy terapeuta mu- 
si je przyjąć albo przestać pracować. To jest charakte- 

background image

rystyczny sposób, w jaki psycholodzy omijają trudności 
filozoficzne i działają ..jak gdyby" pewne założenia były 
prawdziwe, chociaż niesprawdzalne, jak na przykład po- 
wszechne założenie o „odpowiedzialności", „sile woli" 
itd. Jednym z aspektów zdrowia jest zdolność do życia 
w obu tych światach. 
21.  Z punktu widzenia motywacji niedojrzałość można 
przeciwstawić  dojrzałości  jako  proces  zaspokajania  we 
właściwym porządku potrzeb wynikających z braku. Dój- 
197 
 
rzałość, czyli samorealizacja, z tego punktu widzenia 
oznacza transcendencję potrzeb wynikających z, braku. 
Można więc nazwać ten stan metamotywowanym lub nie- 
motywowanym (jeśli uważamy braki za jedyną motywa- 
cję). Można też go określić jako samorealizację, Bycie, 
raczej ekspresję niż zmaganie się. Ten stan raczej Bycia 
niż usiłowania można uważać za synonim jaźni, bycia 
„autentycznym", bycia osobą, bycia w pełni człowiekiem. 
Proces wzrastania to proces stawania się osobą. 
Bycie osobą jest czymś innym. 
22. Niedojrzałość można także odróżniać od dojrzałości 
w terminach zdolności poznawczych (jak również w ter- 
minach zdolności emocjonalnych). Niedojrzałe i dojrzałe 
poznanie najlepiej opisali Werner i Piaget. Możemy obec- 
nie dodać inne rozróżnienie, a mianowicie między po- 
znaniem-D a poznaniem-B (D — brak, B — Byt). Po- 
znanie-D można określić jako poznanie mające za punkt 
wyjścia potrzeby podstawowe lub potrzeby wynikające 
z braku oraz ich zaspokajanie lub frustrację. Przeto po- 
znanie-D można by nazwać poznaniem egoistycznym dzie- 
lącym świat na to, co zaspokaja nasze własne potrzeby, 
i to, co ich nie zaspokaja, z pominięciem lub zatarciem 
wszystkich innych cech. Poznawanie przedmiotu jako ta- 
kiego w jego własnym Bycie, bez odwoływania się do je- 
go cech zaspokajania czy niezaspokajania potrzeb, to zna- 
czy bez odwoływania się przede wszystkim do jego war- 
tości dla obserwatora lub jego wpływu na niego można 
nazwać poznaniem-B (czyli poznaniem samotranscendent- 
nym lub nieegoistycznym, lub obiektywnym). Porówna- 
nie z dojrzałością jest dalekie od doskonałego {dzieci też 
mogą poznawać w sposób bezinteresowny), biorąc jed- 
nak ogólnie, przeważnie prawdą jest, że wraz z rozwojem 
osobowości czy okrzepnięciem tożsamości osobowej (lub 

background image

akceptacją swej własnej wewnętrznej natury) poznanie-B 
staje się łatwdejsze i częstsze. (Jest to prawdziwe, cho- 
ciaż poznanie-D oznacza dla wszystkich istot ludz- 
kich, włącznie z dojrzałymi, główne narzędzia do życia 
w tym świecie.) 
Na tyle, na ile percepcja jest pozbawiona pragnień 
i obaw, jest ona prawdziwsza, w sensie postrzegania 
prawdziwej czy istotnej, czy wewnętrznej pełnej natury 
przedmiotu (bez rozszczepiania jej przez analizowanie). 
198 
 
Tak więc zadaniu obiektywnego i prawdziwego opisu 
wszelkiej rzeczywistości sprzyja zdrowie psychologiczne. 
Newroza, psychoza, zahamowanie rozwoju, wszystko to 
stanowi z tego punktu widzenia choroby także poznaw- 
cze, zniekształcające percepcję, uczenie się, pamięć, uwa- 
gę i myślenie. 
23.   Ubocznym  produktem  tego   aspektu  poznawczego 
jest lepsze  zrozumienie  wyższych  i  niższych  poziomów 
miłości. Miłość-D można odróżnić od miłości-B na mniej 
więcej tej samej podstawie co poznanie-D od poznania-B 
lub motywację-D od motywacji-B. Żaden idealnie dobry 
związek z inną istotą ludzką, zwłaszcza z dzieckiem, nie 
jest możliwy bez miłości-B. Zwłaszcza jest to konieczne 
w nauczaniu na równi z taoistyczną, ufną postawą, jaką 
zakłada. Sprawdza się to również dla naszych stosunków 
ze światem fizycznym, to znaczy możemy go traktować 
na jego własnych prawach albo możemy go traktować 
jako coś stworzonego wyłącznie dla naszych celów. 
Należy zwrócić uwagę, że istnieją znaczne różnice mię- 
dzy wewnątrzpsychicznym a międzyosobowym. Jak do- 
tąd omawialiśmy głównie Jaźń, nie zaś stosunki między 
ludźmi i wewnątrz grup małych i dużych. To, co omó- 
wiłem jako powszechną ludzką potrzebę przynależności, 
obejmuje potrzebę wspólnoty, współzależności, rodziny, 
koleżeństwa i braterstwa. Różne stowarzyszenia i wspól- 
noty( Synanon, Esalen, Alcoholics Anonymous, grupy-T) 
wciąż uczą nas, że jesteśmy zwierzętami towarzyskimi 
i to w sposób bardzo podstawowy. U silnej osobowości 
zachodzi naturalnie potrzeba, by rnóc w końcu wyjść 
poza grupę, kiedy to stanie się konieczne. Niemniej na- 
leży zdawać sobie sprawę, iż ta siła rozwinęła się w niej 
dzięki wspólnocie z innymi. 
24.  Chociaż samourzeczywistnienie jest w zasadzie ła- 

background image

twe, w praktyce zdarza się rzadko (według moich kryte- 
riów z pewnością u mniej niż u 1% dorosłej populacji). 
Jest bardzo, bardzo wiele przyczyn tego stanu rzeczy na 
różnych płaszczyznach dyskusji, włączając wszystkie de- 
terminanty psychopatologii, które obecnie są nam znane. 
Już wspomnieliśmy jedną z głównych przyczyn kulturo- 
wych, to jest przekonanie, że wrodzona natura człowieka 
jest zła lub niebezpieczna, jak również jeden biologiczny 
199 
 
warunek utrudniający osiągnięcie dojrzałej jaźni, mia- 
nowicie utrata przez ludzi silnych instynktów, które mó- 
wią jednoznacznie, co robić, kiedy, gdzie i jak. 
Istnieje subtelna, lecz ogromnie ważna różnica, czy 
uważamy psychopatologię za blokowanie lub unikanie, 
lub obawę wzrostu ku samoaktualizacji, czy patrzymy 
na nią w sposób medyczny, jako coś pokrewnego inwazji 
z zewnątrz przez guzy, zatrucia czy bakterie nie będące 
w żadnym związku z osobowością, która jest zaatakowa- 
na. Ludzkie pomniejszenie (utrata ludzkich możliwości 
i zdolności) jest dla naszych celów teoretycznych koncep- 
cją pożyteczniejszą niż ,,choroba". 
25. Z wzrastaniem wiążą się nie tylko satysfakcja i 
przyjemności, lecz także wiele wewnętrznych cierpień, 
i zawsze tak będzie. Każdy krok naprzód jest krokiem 
w nieznane, które może być niebezpieczne. Oznacza to 
również porzucenie czegoś dobrze znanego, dobrego i za- 
dowalającego. Często oznacza to rozstanie i separację, 
a nawet swego rodzaju śmierć przed ponownym naro- 
dzeniem z wynikającą z tego nostalgią, obawą, samot- 
nością i żałobą. Często oznacza to również porzucenie 
prostszego, łatwiejszego życia na rzecz bardziej wyma- 
gającego, bardziej odpowiedzialnego i trudniejszego. Roz- 
wój następuje mimo tych strat, a więc wymaga od 
jednostki odwagi, woli, wyboru i siły tudzież opieki, 
przyzwolenia i zachęty od otoczenia, zwłaszcza w przy- 
padku dziecka. 
2S. Słusznie jest więc myśleć o wzroście lub jego bra- 
ku jako o wyniku dialektyki między siłami sprzyjającymi 
wzrostowi a siłami zniechęcającymi do niego (regresja, 
bojaźń, cierpienia związane z wzrostem, niewiedza itd.). 
Wzrost mieści w sobie zarówno strony dodatnie jak ujem- 
ne. Nie-rośnięcie ma nie tylko strony ujemne, lecz i do- 
datnie. Przyszłość pociąga, ale to samo jest z przeszłoś- 

background image

cią. Odwadze przeciwstawia się obawa. W pełni zadowa- 
lający zdrowy rozwój stanowiłby w zasadzie spotęgowanie 
wszystkich plusów wzrastania i wszystkich minusów nie- 
-wzrastania i zmniejszenie wszystkich minusów wzrasta- 
nia i wszystkich plusów nie-wzrastania. 
Tendencje homeostatyczne, skłonność do „redukowania 
potrzeb" i mechanizmy obronne Freuda nie są tenden- 
 
cjani wzrostu, lecz są często obronnymi i redukującymi 
ból postawami organizmu. Są one jednak konieczne i nie 
zawsze patologiczne. Zazwyczaj mają przewagę nad ten- 
dencjami wzrostu. 
27.  Wszystko to zakłada naturalistyczny system war- 
tości, produkt uboczny empirycznego opisu najgłębszych 
tendencji rodzaju ludzkiego i poszczególnych osobników. 
Badanie istoty ludzkiej drogą naukową lub przez samo- 
poznanie może wskazać, dokąd ona zmierza, jaki ma cel 
życia, co jest dla niej dobre, a co złe, co wywoła u niej 
poczucie prawości, a co poczucie winy, dlaczego często 
sprawia jej trudność wybranie dobra i jakie są powaby 
zła. (Zwracam uwagę, że nie musi się tu używać słowa 
„powinien", oraz że takie poznanie człowieka odnosi się 
tylko do człowieka i nie uzurpuje sobie „absolutności".) 
28.  Newroza   nie   jest   częścią  wewnętrznego   rdzenia, 
ale raczej obroną lub unikiem przed nim,  jak też jego 
zniekształconym obrazem (pod egidą  strachu).  Powstaje 
zwykle kompromis między usiłowaniem szukania zaspo- 
kojenia podstawowej potrzeby w sposób ukradkowy, za- 
maskowany lub samounicestwiający  się a obawą przed 
tymi potrzebami, zaspokojeniami i umotywowanym za- 
chowaniem. Wyrażać neurotyczne potrzeby, emocje, po- 
stawy, określenia,  czynności itd. znaczy   nie   wyrażać 
w pełni swego  wewnętrznego  rdzenia  czy rzeczywistej 
jaźni. Jeśli sadysta czy wyzyskiwacz lub zboczeniec pyta: 
..Dlaczego   ja   nie   mam   wyrazić   samego   siebie?"   (np. 
przez zabójstwo), albo: „Dlaczego ja nie mam aktualizo- 
wać samego siebie?", to odpowiedzią będzie, iż taka eks- 
presja jest zaprzeczeniem, a nie wyrazem tendencji in- 
stynktoidalnych (czyli wewnętrznego rdzenia). 
Każda neurotyczna potrzeba, emocja lub czyn oznacza 
utratę zdolności dla danej osoby, jest czymś, cze- 
go ona nie może lub nie śmie uczynić, chyba że ukrad- 
kiem i w sposób niezadowalający. Oprócz tego traci ona 
zwykle swe subiektywne dobre samopoczucie, swą wolę 

background image

i poczucie samokontroli, swą zdolność przyjemnych od- 
czuć, szacunek dla siebie itd. Jako ludzka istota — jest 
pomniejszona w swoim człowieczeństwie. 
201 
 
29.  Uczymy się, że brak systemu wartości jest stanem 
psychopatogennym.   Istota   ludzka   potrzebuje   przynaj- 
mniej zrębu systemu wartości, filozofii życiowej, religii 
lub jej namiastki, aby żyć i orientować się według ich 
wskazań, i to prawie w takim samym sensie,  w jakim 
wymaga słońca, wapna lub miłości.  Nazwałem to  „po- 
znawczą potrzebą rozumienia". Choroby wartości, wyni- 
kające z braku wartości, są nazywane różnie: anhedonia, 
anomia,  apatia,  amoralność,  beznadziejność,  cynizm  itd. 
i mogą się stać chorobą somatyczną. Z punktu widzenia 
współczesności   znajdujemy   się   w   okresie   bezkrólewia 
wartości, kiedy zawiodły wszystkie dane z zewnątrz sy- 
stemy (polityczne, ekonomiczne, religijne itd.), na przy- 
kład nie istnieje nic, za co warto umierać. Człowiek bez 
ustanku będzie szukał tego, czego potrzebuje, ale czego 
nie ma, i staje się niebezpiecznie skłonny do chwytania 
się każdej   nadziei, dobrej lub złej. Lekarstwo na tę 
chorobę   jest   oczywiste.   Potrzebujemy   sprawdzonego   i 
dającego się zastosować systemu wartości ludzkich; w któ- 
re   możemy   wierzyć   i   którym   możemy   się   poświęcić 
(chcieć  oddać  za  nie  nawet  życie),  i  to  dlatego,  że  są 
prawdziwe, a nie dlatego, że każą nam „wierzyć i ufać". 
Taki  empiryczny światopogląd  wydaje  się  obecnie  rze- 
czywiście możliwy, przynajmniej w ujęciu teoretycznym. 
Wiele zaburzeń u dzieci i młodzieży można zrozumieć 
jako następstwo niepewności dorosłych co do swych war- 
tości. W rezultacie duża część młodzieży w Stanach Zjed- 
noczonych nie żyje w zgodzie z wartościami dorosłych, 
lecz według swych własnych, młodocianych wartości, któ- 
re są rzecz prosta niedojrzałe, ignoranckie i określone 
przez niesprecyzowane potrzeby młodych. Doskonałą pro- 
jekcją tych młodzieżowych wartości jest kowbojski „we- 
stern" lub młodociany przestępczy gang (105). 
30.  Na poziomie samoaktualizacji rozwiązuje się wiele 
dychotomii,   w  przeciwieństwach  dostrzega   się   jedność, 
a cały dwoisty sposób myślenia uznaje się za niedojrza- 
ły. Osoby samoaktuałizujące się mają wyraźną tendencję 
do łączenia egoizmu i bezinteresowności w jedną całość 
wyższego  rzędu.  Praca  dąży  do  tego,  by  stać  się  tym 

background image

samym, co zabawa; powołanie i jego brak stają się jed- 
nym  i  tym   samym.   Kiedy  obowiązek   jest  przyjemny, 
a przyjemność równa się spełnieniu obowiązku, tracą one 
90? 
 
swą oddzielność i przeciwstawność. W najwyższej dojrza- 
łości odkrywa się cechy dziecięce, a u zdrowych dzieci 
odkrywamy pewne cechy dojrzałej samorealizacji. Roz- 
szczepienie między wewnętrznym a zewnętrznym, mie- 
dzy jaźnią a wszystkim innym, zaciera się i traci ostrość, 
i oba elementy przenikają się wzajemnie na najwyższych 
stopniach rozwoju osobowości. Obecnie wygląda na to, 
iż dychotomia jest cechą charakterystyczną niższego po- 
ziomu rozwoju osobowości i funkcjonowania psycholo- 
gicznego; stanowi ona zarówno przyczynę, jak i skutek 
psychopatologii. 
31.  Jednym,   nader   ważnym,   wnioskiem   dotyczącym 
osób samoaktualizujących się jest tendencja do integracji 
freudowskich dychotomii i trychotomii, to znaczy świa- 
domego, przedświadomego i nieświadomego (jak również 
id,  ego i superego).  Freudowskie  „instynkty"  i mecha- 
nizmy obronne  nie  są  tak ostro  sobie  przeciwstawione. 
Impulsy znajdują więcej ekspresji, a mniej kontroli; kon- 
trola  traci swą  ostrość,  nieugiętość i  podtekst  strachu- 
Superego jest rnniej bezwzględne i karzące, mniej prze- 
ciwstawne wobec ego. Pierwotne i wtórne procesy po- 
znawcze  są  bardziej   równomiernie  dostępne   i  bardziej" 
równomiernie cenione  (zamiast tego, by piętnować pro- 
cesy pierwotne jako patologiczne). Istotnie, w „doświad-/ 
czeniu szczytowym" mur graniczny między tymi proce- 
sami ma tendencję do zaniku. 
To wszystko ostro kontrastuje z wczesnym stanowi- 
skiem Freuda, zgodnie z którym te różne siły były ra- 
dykalnie podzielone jako (a) wykluczające się nawzajem, 
(b) mające sprzeczne interesy, to znaczy jako siły raczej 
antagonistyczne niż uzupełniające się lub współdziała- 
jące, i (c) jedne „lepsze" od drugich. 
Ponownie zakładamy tutaj (niekiedy) zdrową, nieświa- 
domą i pożądaną regresję. Co więcej, zakładamy też 
integrację racjonalności i irracjonalności, w wyniku cze- 
go irracjonalność na właściwym miejscu może być też 
uważana za zdrową, pożądaną, a nawet konieczną. 
32.  Zdrowe jednostki są bardziej zintegrowane jeszcze 
w  inny  sposób.  To,   co   wolicjonalne,   poznawcze,   afek- 

background image

tywne i poruszające jest mniej od siebie oddzielone i bar- 
dziej  zbieżne, to  znaczy współdziałające bezkonfliktowo 
dla  uzyskania  tych  samych  celów.   Wnioski   wyprowa- 
203 
 
dzane z racjonalnego i głębokiego myślenia mają skłon- 
ność do utożsamiania się z wnioskami ślepych instynk- 
tów. To, czego taka osoba chce i co lubi, okazuje się 
właśnie tym, co jest dla niej dobre. Jej spontaniczne 
reakcje są równie udane, efektywne i słuszne, jak gdyby 
były uprzednio obmyślone. Jej reakcje sensoryczne i ru- 
chowe są ściślej ze sobą związane. Jej sensoryczne mo- 
dalności są bardziej ze sobą zespolone (percepcja fizjono- 
miczna). Co więcej, poznaliśmy trudności i niebezpieczeń- 
stwa tych odwiecznych systemów racjonalistycznych, któ- 
re mniemały, iż uzdolnienia nie są zintegrowane, lecz są 
uporządkowane dychotomicznie i hierarchicznie z racjo- 
nalnością na szczycie. 
33. Rozwój w kierunku koncepcji zdrowej nieświado- 
mości i zdrowej irracjonalności unaocznia nam wyraź- 
niej istnienie ograniczeń myślenia czysto abstrakcyjnego, 
werbalnego i analitycznego. Jeżeli mamy nadzieję na spo- 
rządzenie pełnego opisu świata, to musimy uwzględnić 
takie rodzaje poznania jak przedwerbalne, niewyrażalne, 
metaforyczne, proces pierwotny, konkretne doświadcze- 
nie, intuicyjne i estetyczne typy poznania, gdyż istnieją 
pewne aspekty rzeczywistości, których nie da się poznać 
w żaden inny sposób. Odnosi się to również do nauki, 
ponieważ teraz wiemy już, że: 1) korzenie twórczości 
sięgają tego, co nieracjonalne, 2) język jest i musi być 
niewystarczający dla opisania całej rzeczywistości, 3) każ- 
de pojęcie abstrakcyjne pomija wiele z rzeczywistości, 
i 4) to, co nazywamy „wiedzą" (co zwykle jest bardzo 
abstrakcyjne, werbalne i wyraźnie określone), często słu- 
ży do zaciemnienia tych działów rzeczywistości, których 
nie obejmuje abstrakcja, to znaczy umożliwia nam wi- 
dzenie pewnych rzeczy, ale czyni nas mniej zdolnymi 
do postrzegania innych rzeczy. Wiedza abstrakcyjna za- 
wiera obok korzyści również niebezpieczeństwa. 
Nauka i wychowanie jako wyłącznie abstrakcyjne, wer- 
balne i książkowe za mało uwzględniają surowe, kon- 
kretne estetyczne doświadczenie, zwłaszcza dotyczące su- 
biektywnych wydarzeń wewnętrznych. Na przykład psy- 
cholodzy organizmalni z pewnością zgodziliby się, iż po- 

background image

żądane jest bardziej twórcze wychowanie w percepcji 
i tworzeniu sztuki, w tańcu, \v gimnastyce (styl grecki) 
i w fenomenologicznej obserwacji. „, y,                  ., ^ D 
204 
 
Ostatecznym wynikiem abstrakcyjnego, analitycznego 
myślenia jest możliwie największe uproszczenie, a więc 
-formuła, wykres, mapa, projekt, schemat, rysunek i pew- 
ne rodzaje obrazów abstrakcyjnych. Potęguje to naszą 
władzę nad światem, lecz jego bogactwo może być za- 
przepaszczone, jeżeli nie nauczymy się cenić pozna- 
nia-B, percepcji z miłością i troską, swobodnej uwagi, 
bo to wszystko nie zuboża doświadczenia, ale je wzbo- 
gaca. Nie ma powodu, dla którego „nauka" nie miałaby 
ulec rozszerzeniu, aby objąć oba rodzaje poznania (262, 
279). 
34.  Ta zdolność osób zdrowszych do zagłębiania się w 
nieświadomości i przedświadomości, do posługiwania się 
i cenienia swych procesów pierwotnych zamiast ich się 
obawiać, do akceptowania swoich impulsów zamiast ich 
ciągłego kontrolowania, do regresji z własnej woli i bez 
lęku — ukazuje się  jako  jeden z głównych warunków 
twórczości.   Stąd   możemy  zrozumieć,   dlaczego   zdrowie 
psychologiczne tak ściśle wiąże się z pewnymi * uniwer- 
salnymi formami twórczości (poza specjalnym talentem), 
że niektórzy autorzy uważają jedno i drugie za niemal 
synonimy. 
Podobne powiązanie między zdrowiem a integracją sił 
racjonalnych i irracjonalnych (świadomych i nieświado- 
mych, procesów pierwotnych i wtórnych) również pozwa- 
la nam zrozumieć, dlaczego jednostki zdrowe psycholo- 
gicznie potrafią bardziej się cieszyć, kochać, śmiać się, 
bawić, być dowcipnymi, kapryśnymi, „zwariowanymi", 
mieć swoje fantazje, a mówiąc ogólnie — pozwalać sobie 
na doświadczenia emocjonalne w ogóle, a na doświadcze- 
nie szczytowe w szczególności, cenić je i cieszyć się nimi 
oraz częściej ich doznawać. To prowadzi nas do uzasad- 
nionego przypuszczenia, że nauczenie się ad hoc umie- 
jętności robienia tych wszystkich rzeczy może pomóc 
dziecku w jego drodze ku zdrowiu. 
35.  Estetyczne postrzeganie i tworzenie oraz estetyczne 
doświadczenia  szczytowe  stanowią raczej  centralny  niż 
peryferyjny aspekt ludzkiego życia oraz psychologii i wy- 
chowania.  Tak jest  z różnych względów:   1)  wszystkie 

background image

doświadczenia szczytowe (oprócz innych cech charakte- 
rystycznych) prowadzą do integracji wewnętrznych roz- 
 
r szczepień osoby, między osobami, wewnątrz świata i mię- 
dzy osobą a światem. Skoro jednym z aspektów zdrowia 
jest integracja, doświadczenia szczytowe są zatem kro- 
kami ku zdrowiu i same stanowią przejściowe okresy 
; zdrowia; 2) te doświadczenia uzasadniają życie, to znaczy 
nadają mu wartość; stanowią z pewnością ważną część 
odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego my wszyscy nie popeł- 
nimy samobójstwa?"; 3) mają wartość same przez się itd. 
38. Samoaktualizacja nie oznacza przekroczenia wszyst- 
' kich problemów ludzkich. Konflikt, niepokój, frustracje, 
smutek, urazę i winę można znaleźć u ludzi zdrowych. 
Na ogół wraz ze wzrostem dojrzałości mamy do czynie- 
nia z przejściem cd neurotycznych pseudo-problemów do 
realnych, nieuniknionych, egzystencjalnych problemów 
nieodłącznych cd natury człowieka (nawet w okresach 
szczytowych) żyjącego na takim, a nie innym świecie. 
Człowieka nawet nie dotkniętego newrozą może trapić 
raczej realne, pożądane i konieczne poczucie winy niż 
' wina neurotyczna (która nie jest pożądana ani koniecz- 
na), wewnętrzne sumienie (nie zaś freudowskie super- 
ego). Nawet jeśli człowiek przekroczył problemy Stawa- 
nia się, zostają mu jeszcze problemy Bytu. Nie martwić 
się, kiedy powinno się martwić — może być symp- 
tomem choroby. Trzeba niekiedy „przywrócić rozum" ta- 
kim zadowolonym z siebie osobom. 
37.  Samoaktualizacja  nie  jest  czymś  całkowicie  ogól- 
nym. Zachodzi poprzez kobiecość   lub   męskość,  które 
przeważają nad tym, co ogólnoludzkie. To znaczy trzeba 
najpierw być zdrową,  spełnioną  w swej  kobiecości  ko- 
bietą lub spełnionym w swej męskości mężczyzną zanim 
się stanie możliwa ogólnoludzka Samoaktualizacja. 
Istnieje też pewna liczba dowodów na to, że typy o róż- 
nej konstytucji aktualizują się w nieco odmienny spo- 
sób (ponieważ muszą aktualizować różne wewnętrzne 
jaźnie). 
38.  Innym przełomowym aspektem zdrowego wzrostu 
osobowości   i   pełni   człowieczeństwa   jest   pozbycie   się 
chwytów stosowanych przez słabe  i małe  dziecko,  aby 
się przystosować do silnych, wielkich, potężnych, wszyst- 
kowiedzących,   podobnych   bogom   dorosłych.   Musi   ono 
206 

background image

 
zamienić to postępowanie na inne, samo się stać silnym, 
niezależnym i spełniającym rolę rodzica. Wymaga to prze- 
de wszystkim wyzbycia się u dziecka rozpaczliwego prag- 
nienia wyłącznej, całkowitej miłości ze strony rodziców 
i uczenia się kochać innych. Ono musi się nauczyć za- 
spokajać raczej własne potrzeby i pragnienia niż prag- 
nienia rodziców i musi się nauczyć zaspokajać je samo 
nie polegając na rodzicach, że uczynią to za niego. Musi 
zaniechać być dobrym ze strachu i dla zachowania ich 
miłości, musi być dobrym, bo samo tego pragnie. Mu- 
si odkryć swe własne sumienie i przestać uważać swych 
zinternalizowanych rodziców za jedynych przewodników 
etycznych. Musi od zależności przejść do stanu odpowie- 
dzialności i potrafić nią się cieszyć. Te wszystkie techni- 
ki, przez które słabość adaptuje się do siły, są konieczne 
dla dziecka, ale są objawem niedojrzałości i zahamowa- 
nia u dorosłego (1.03). Dorosły musi zastąpić bo jaźń od- 
wagą. 
39. Z tego punktu widzenia społeczeństwo lub kultura 
mogą albo podsycać wzrost, albo go powstrzymywać. 
Źródła wzrostu i człowieczeństwa znajdują się zasadniczo 
wewnątrz osoby, społeczeństwo ich nie tworzy ani nie 
wymyśla, ono może tylko dopomóc lub przeszkodzić roz- 
wojowi człowieczeństwa, tak jak ogrodnik może pomóc 
lub przeszkodzić w rozwoju krzaku róży, ale nie może 
spowodować, aby stał się on dębem. Jest to prawda, cho- 
ciaż wiemy, iż kultura jest niezbędnym warunkiem dla 
samoaktualizacji samego człowieczeństwa, na przykład 
język, myślenie abstrakcyjne, zdolność do miłości; ale to 
wszystko istnieje w formie potencjalnej w zalążku ludz- 
kiej plazmy wcześniej niż kultura. 
Dzięki temu staje się teoretycznie możliwa socjologia 
porównawcza, obejmująca i przekraczająca względność 
kultury. „Lepsza" kultura zaspokaja wszystkie podsta- 
wowe potrzeby ludzkie i pozwala na samoaktualizację. 
Kultury „uboższe" tego nie czynią. To samo sprawdza się 
dla wychowania, gdyż o ile popiera ono wzrost ku sa- 
moaktualizacji, o tyle jest „dobrym" wychowaniem. 
Kiedy zaczynamy mówić o „dobrych" i „złych" kul- 
turach i traktować je raczej jako środek niż cel, powstaje 
kwestia „przystosowania". Musimy zapytać: „Do ja- 
kiego rodzaju kultury lub podkultury »dobrze przy- 
 

background image

stosowana« osoba jest dobrze dostosowana?" Dostosowa- 
nie absolutnie nie musi być synonimem zdrowia psy- 
chologicznego. 
M».  - 
40.  Jest to dość paradoksalne, że osiągnięcie samoaktu- 
alizacji   (w   sensie   autonomii)    bardziej    umożliwia 
przekroczenie  własnej   jaźni,   samoświadomości  i  samo- 
lubstwa;   ułatwia  też osobie stopienie się jako części 
z   większą   całością   homonom   (8).   Warunkiem   pełnej 
homonomii jest pełna autonomia i odwrotnie (do pewne- 
go stopnia), do autonomii dochodzi się tylko przez pozy- 
tywne  doświadczenia homonomiczne  (zależność  dziecka, 
niiłość-B, troska o innych itd.). Należy wyróżniać stopnie 
homonomii (coraz większą dojrzałość) i odróżniać „niską 
homonomię" (leku, słabości i regresji) od „wysokiej ho- 
monomii" (odwagi i pełnej, niezależnej autonomii), „niską 
nirwanę" od „wysokiej nirwany", łączenie się ku doło- 
wi od łączenia się ku górze (170). 
41.  Ważny problem egzystencjalny wynika z faktu, że 
jednostki samorealizujące się (a w momentach doświad- 
czeń szczytowych  wszyscy  ludzie) chwilami żyją po- 
za czasem i poza światem, nawet jeśli głównie   muszą 
żyć w świecie zewnętrznym. Życie w wewnętrznym świe- 
cie   psychicznym    (rządzonym    prawami    psychicznymi, 
a nie prawami zewnętrznej rzeczywistości) to znaczy w 
świecie doświadczenia, emocji, pragnień, obaw i nadziei, 
miłości, poezji, sztuki i fantazji, to coś innego niż życie 
v/ rzeczywistości nie-psychicznej i przystosowywanie się 
do niej, rządzą bowiem nią prawa, których człowiek nie 
ustanawiał i które nie są istotne dla jego natury, aczkol- 
wiek musi żyć według nich. (Ostatecznie  mógłby  żyć 
w innych światach, o czym wie każdy amator literatury 
fantastycznej.) Osoba nie lękająca się tego wewnętrzne- 
go, psychicznego świata może cieszyć się nim tak bardzo, 
że nazwie go Niebem przez kontrast z wymagającym wię- 
cej   wysiłku,   męczącym,   zewnętrznie   odpowiedzialnym 
światem „rzeczywistości", światem walki i starań, spra- 
wiedliwości i krzywdy, prawdy i fałszu. Tak jest w isto- 
cie, nawet jeśli zdrowsza osoba może również łatwiej i ra- 
dośniej przystosować się do świata „realnego" i ma lep- 
sze  „wyczucie rzeczywistości",  to  znaczy  nie  myli  go 
z własnym światem psychicznym. 
 
Widać już, że mieszanie tych dwóch rzeczywistości, 

background image

wewnętrznej i zewnętrznej, lub wyłączanie jednej z nich 
ze sfery doświadczenia jest w dużym stopniu patologicz- 
ne. Zdrowa osoba jest w stanie włączyć je obie w swe 
życie, a więc nie musi z żadnej rezygnować, potrafi do- 
wolnie przechodzić od jednej do drugiej. Zachodzi tu ta- 
ka sama różnica, jak między osobą, która odwiedza \ 
slumsy, a osobą, która musi w nich żyć. (Każdy świat 
jest slumsem, jeśli nie można go opuścić.) Wtedy to, co 
było chore, patologiczne i ,,najniższe", staje się dość 
paradoksalnie częścią najzdrowszego i „najwyższego" 
aspektu natury ludzkiej. Przejście do stanu „szaleństwa" 
przeraża tylko tych, którzy nie mają pełnego zaufania 
do swej poczytalności. Wychowanie musi dopomóc jed-h 
nostce żyć w obu tych światach.                                       l" 
42. Powyższe rozważania dają początek innemu poj- 
mowaniu roli działania w psychologii. Ukierunkowane, 
umotywowane, połączone z wysiłkiem i walką celowe 
działanie jest aspektem bądź produktem ubocznym ko- 
niecznych wzajemnych oddziaływań między psyche 
a światem nie-psychicznym. 
a)  Zaspokajanie   potrzeb-D   przychodzi  ze   świata   ze- 
wnętrznego, a nie z wnętrza jednostki, toteż konieczne 
jest przystosowywanie się do tego świata poprzez spraw- 
dzanie   rzeczywistości,   poznanie  natury  świata,   uczenie 
się   odróżniania   tego   świata   od   świata   wewnętrznego, 
uczenie się natury ludzkiej Społeczeństwa, uczenie się 
odkładania zaspokojeni^,, uczenie^&ię ukrywania tego, co 
byłoby  niebezpieczne, tuczenie   sia tego,   co   na   świecie 
przynosi zaspokojenie, a^co jest niebezpieczne lub zbędne 
dla zaspokojenia potrzeby uczenia się uznanych i dozwo- 
lonych przez kulturę dróg prowadzących do  zaspokoje- 
nia i technik tego zaspokojenia. 
b)  Świat jako taki jest ciekawy, piękny, fascynujący. 
Jego eksploracja, kierowanie nim, bawienie się nim, kon- 
templowanie i cieszenie się, to wszystko stanowi umoty- 
wowany rodzaj działania (potrzeby poznawcze, motorycz- 
ne i estetyczne). 
Istnieje jednak działanie nie mające nic lub niewiele 
wspólnego ze światem przynajmniej na pocztąku. Zwykła 
ekspresja natury lub stanu czy sił organizmu (Funktion- 
209 
 
slust) wyraża raczej Byt niż zmaganie się (24). Kontem- 
placja zaś i radowanie się życiem wewnętrznym nie tylko 

background image

stanowi samo w sobie pewnego rodzaju „działanie", ale 
jest również antytezą działania w świecie, na przykład 
prowadzi do wyciszenia i przerwy w działaniu mięśni. 
Umiejętność czekania jest specjalnym przypadkiem zdol- 
ności zawieszenia działania. 
43. Od Freuda nauczyliśmy się, że przeszłość istnieje 
teraz w osobie. Obecnie musimy nauczyć się z teorii 
wzrostu i teorii samoaktualizacji, że czas przyszły rów- 
nież istnieje teraz w osobie w formie ideałów, na- 
dziei, obowiązków, zadań, planów, celów, niezrealizowa- 
nych możliwości, posłannictwa, losu, przeznaczenia itd. 
Ktoś, dla kogo nie istnieje żadna przyszłość, jest skazany 
na konkretność, beznadziejność, próżność. Dla niego czas 
musi być niezmiennie „wypełniony". Jeśli dążenie, będą- 
ce organizatorem większości działań, zanika, pozostawia 
osobę niezorganizowaną i niezintegrowaną. 
Znajdowanie się w stanie Bytu naturalnie nie potrze- 
buje przyszłości, gdyż już się jest. Stawanie się zosta- 
je na pewien czas wstrzymane, a jego weksle są zrealizo- 
wane w formie ostatecznych nagród, to znaczy doświad- 
czeń szczytowych, kiedy czas znika, a nadzieje zostają 
spełnione. 
210 
 
APENDYKS A 
Czy nasze publikacje i zjazdy 
są stosowne dla psychologii osobowej? *• 
Przed paru tygodniami zdałem sobie naraz sprawę, w jaki 
sposób mógłbym scalić pewne aspekty teorii postaci (Gestalt) 
z moją psychologią zdrowia i wzrostu. Problemy, które mnie 
od lat dręczyły, same się kolejno rozwiązały. Był to typowy 
przykład doświadczenia szczytowego, może tylko bardziej 
roz- 
szerzonego. Po przejściu burzy (pierwszym przebiciu się) 
długo 
jeszcze trwały jej echa w miarę jak przychodziły mi do głowy 
implikacje pierwszych intuicji. Ponieważ mam zwyczaj 
myśleć 
przelewając myśl na papier, napisałem to wszystko. Potem 
ogar- 
nęła mnie pokusa, aby odrzucić ten raczej profesorski referat, 
jaki przygotowywałem na dzisiejsze zebranie. A miałem 
auten- 
tyczne żywe doświadczenie szczytowe uchwycone w locie, 

background image

pięknie przedstawiające („w kolorach") różne punkty, jakie 
za- 
mierzałem omówić w związku z ostrym czy przejmującym 
„do- 
świadczeniem tożsamości". 
Tymczasem z uwagi na prywatność i niekonwencjonalność 
tego 
opracowania poczułem wielką niechęć do przeczytania go 
publicz- 
nie na głos i nie uczynię tego. 
Wszelako autoanaliza tej niechęci uświadomiła mi pewne za- 
gadnienia, o których chcę tu. mówić. Zdanie sobie sprawy, że 
tego rodzaju opracowanie „nie pasuje" ani do publikacji, ani 
do 
wygłoszenia na zjeździe czy konferencji, doprowadziło do 
pyta- 
nia: „Dlaczego nie pasuje?" Co jest właściwe konferencjom 
czy periodykom naukowym, co' sprawia, iż pewnego rodzaju 
prawdy osobiste i pewien styl wyrażania się nie są 
„stosowne" 
czy właściwe?                            . » 
Odpowiedź, do jakiej doszedłem,' nadaje się do dyskusji. 
Na tym zebraniu kroczymy po omacku w kierunku tego, co 
fe- 
nomenologiczne, doświadczalne, egzystencjalne, 
idiograficzne, nie- 
świadome, prywatne i wybitnie osobowe; ale widzę teraz 
wyraź- 
nie, że próbujemy to czynić w dawnej atmosferze 
intelektualnej 
czy ramach bynajmniej nie nadających się i nie 
sprzyjających, 
a nawet powiedziałbym raczej odstręczających. 
Nasze periodyki, książki i referaty konferencyjne nadają się 
przede wszystkim do dyskusji i przekazywania tego, co racjo- 
nalne, abstrakcyjne, logiczne, powszechne, nieosobowe, 
nomote- 
i Uwagi wygłoszone przed formalnym referatem na zabraniu 
Stowa- 
rzyszenia Rozwoju Psychoanalizy, 5 października 1960 roku. 
poświęconym 
pamięci Karen Horney. 
211 
 

background image

tyczne, powtarzalne, obiektywne i nieemocjonalne. Tym 
samym 
zakładają akurat to wszystko, co my „psycholodzy 
osobowości" 
usiłujemy zmienić. Innymi słowy przyjmuje się założenia nie 
udowodnione. W rezultacie my, jako terapeuci lub 
obserwatorzy 
samych siebie, podlegamy akademickiemu zwyczajowi 
mówie- 
nia o doświadczeniach naszych własnych lub naszych 
pacjentów 
prawie w taki sam sposób, jak byśmy mówili o bakteriach 
albo 
o  księżycu  czy  białych  szczurach,   zakładając   podział  
pod- 
miot-przedmiot,  zakładając  nasze oderwanie, oddalenie i 
nie- 
zaangażowanie,   zakładając,   że my (i przedmioty naszej 
per- 
cepcji)  nie  ulegamy  zmianom  na   skutek  aktu   
obserwacji,   za- 
kładając,  że   potrafimy   odłączyć   „ja"   od   „ty",    
zakłada- 
jąc,   że każda obserwacja, proces myślenia, ekspresja i 
komuni- 
kacja   muszą   być   chłodne   i   beznamiętne,    zakładając,    
że 
poznanie może być tylko skażone  i zniekształcone  przez 
emocję 
itd. 
A więc staramy się stosować kanony i zasady nauki nieoso- 
bowej do naszej nauki osobowej, chociaż jestem przekonany, 
że 
to się nie uda. Obecnie widzę wyraźnie, że rewolucja 
naukowa, 
jaką niektórzy z nas przygotowują (gdy my już budujemy 
filo- 
zofię nauki dość obszerną, by objąć wiedzę opartą na 
doświad- 
czeniu), musi rozciągnąć się również na powszechne zasady 
ko- 
munikacji intelektualnej (262). 
Musimy wyraźnie uwidocznić to, z czym wszyscy pośrednio 
się 

background image

godzimy, że nasz rodzaj pracy często wywołuje głębokie 
odczu- 
cia i pochodzi z głębokich osobowych źródeł, że czasami 
raczej 
jednoczymy się z przedmiotami badań niż oddzielamy się od 
nich, że zazwyczaj jesteśmy silnie zaangażowani i że tak 
musi 
być, jeśli nasza praca ma nie być fikcją. Musimy też uczciwie 
przyznać i szczerze wyrazić głęboką prawdę, że większa 
część 
naszej „obiektywniej" pracy jest jednocześnie subiektywna, 
że 
nasz świat zewnętrzny jest często izomorficzny ze światem 
we- 
wnętrznym, że problemy „zewnętrzne", które opracowujemy 
„na- 
ukowo", są często naszymi własnymi wewnętrznymi 
problemami, 
1  że nasze irozwiązania tych  problemów to  w  zasadzie  
również 
autoterapia w najszerszym sensie. 
Prawdziwość tych uwag staje się wyraźniejsza dla nas, uczo- 
nych zajmujących się osobą, ale w zasadzie są one 
prawdziwe 
również dla wszystkich badaczy nie zajmujących się osobą. 
Po- 
szukiwanie ładu, praw, sprawdzianu, możności 
przewidywania i 
zrozumiałości w gwiazdach i roślinach — często jest 
jednoznacz- 
ne z poszukiwaniem wewnętrznych praw, sprawdzianów 
itd. Nauka nieosobowa może niekiedy być ucieczką lub 
obroną 
przed wewnętrznym brakiem ładu i chaosem, przed obawą 
utra- 
ty kontroli. Ogólnie mówiąc, nauka nieosobowa może być <i 
jak 
stwierdziłem, dość często jest) ucieczką lub obroną przed 
tym, 
co osobowe w naszym wnętrzu i wewnątrz innych jednostek 
ludzkich, wyrazem niechęci do emocji i impulsu, a czasem 
na- 
wet odrazą do człowieczeństwa lub lękiem przed nim. 
Oczywi- 

background image

ście głupotą jest chęć uprawiania nauki osobowej w układzie 
odniesienia opartym na negacji tego, co badamy. Nie 
możemy 
dojść do nie-arystotelesowskich wniosków stosując ściśle 
ary- 
stotelesowskie metody. Nie możemy posunąć się w kierunku 
wiedzy doświadczalnej posługując się abstrakcją jako 
jedynym 
 
narzędziem. Podobnie oddzielenie podmiotu od przedmiotu 
nie 
prowadzi do połączenia. Dychotomia uniemożliwia 
integracją. 
Respektowanie racjonalnego, werbalnego i logicznego języka 
jako 
jedynego języka prawdy uniemożliwia dokonywanie koniecz- 
nych dla nas badań tego, co nieracjonalne, poetyckie, 
mityczne, 
nieokreślone, co jest pierwotnym procesem i co podobne do 
ma- 
rzeń sennych2. Klasyczne, nieosobowe i obiektywne metody, 
które tak dobrze się nadawały do pewnych zagadnień, n i e 
na- 
dają się do owych nowszych naukowych problemów. 
Musimy pomóc „naukowym" psychologom w zdaniu sobie 
spra- 
wy, że ich praca odbywa się na podstawie jakiejś filozofii 
nauki, ale nie tej właśnie filozofii nauki, i że każda filo- 
zofia nauki, która służy przede wszystkim funkcji 
wyłączającej, 
jest założeniem klap na oczy, przeszkodą raczej niż pomocą. 
Cały świat i całe doświadczenie muszą być otwarte dla 
badań. Nic, nawet problemy „osobiste" nie powinny być 
odsu- 
nięte od ludzkich badań. W przeciwnym razie wpędzimy się 

idiotyczne położenie, w jakim zastygły niektóre związki 
zawo- 
dowe, gdzie tylko stolarze mogą obrabiać drewno i tymże 
sto- 
larzom wolno pracować tylko w drewnie, nie mówiąc już o 
tym, 
że skoro stolarze go dotkną, staje się ono przez to samo 

background image

drewnem, że tak powiem „honorowym". Nowe materiały i 
nowe 
metody muszą wtedy stać się czymś dokuczliwym, a nawet 
groźnym, jakąś katastrofą, a nie sprzyjającą okazją. 
Przypomnę 
tutaj o prymitywnych plemionach, które muszą umieszczać 
każ- 
dego w systemie pokrewieństwa. Kiedy zjawi się przybysz, 
któ- 
ry nie mieści się w tym systemie, nie ma innego sposobu roz- 
wiązania trudności, jak go zabić. 
Wiem, że te uwagi łatwo można źle zrozumieć jako atak na 
naukę. Tak nie jest. Chcę raczej zaproponować rozszerzenie 
za- 
fcresu nauki, aby objęła swym zasięgiem zagadnienia i dane 
psychologii osobowej i eksperymentalnej. Wielu naukowców 
zre- 
zygnowało z tej problematyki uważając ją za „nienaukową". 
Jednak pozostawienie jej nie-naukowcom podtrzymuje ten 
rozłam 
między światem nauki a światem „nauk humanistycznych", 
co 
obecnie zniekształca zarówno jeden, jak i drugi. 
Jeśli chodzi o nowe rodzaje komunikacji, trudno jest 
dokładnie 
zgadnąć, co musi nadejść. Z pewnością należy zwiększyć 
zakres 
literatury psychoanalitycznej (obecnie ukazującej się dość 
spo- 
radycznie) dotyczący dyskusji o przeniesieniu i 
kontrprzeniesie- 
niu. Musimy przyjmować do naszych periodyków więcej 
artyku- 
łów idiograficznych zarówno biograficznych jak i 
autobiograficz- 
nych. John Dollaird dał przed laty w przedmowie do swej 
książki 
o Południu analizę swych własnych uprzedzeń; my również 
mu- 
simy się tego nauczyć Z pewnością powinniśmy mieć więcej 
sprawozdań z lekcji, jakich psychoterapia dostarcza ludziom 
pod- 
danym terapii, więcej autoanaliz w rodzaju Marion Milner 
On 

background image

2 Odczuwam na przykład, że to wszystko, co staram się tu 
wyrazić, 
o wiele iepiej wyraził Saul Steintaerg w swojej 
zdumiewającej serii szki- 
ców w „New Yorker" z ostatniego roku. W swych 
„rysunkach egzysten- 
cjalnych" ten świetny artysta nie użył ani jednego słowa. Ale 
po- 
myślmy, jak pasowałyby one do bibliografii „poważnego" 
artykułu w 
„poważnym" periodyku, lub, jeśli o to chodzi, do programu 
tej konfe- 
rencji, chociaż jej treść i treść jego rysunków jest ta sama, 
mianowicie 
tożsamość i alienacja. 
913 
 
Not Being Able to Paint, więcej relacji o prawdziwych przy- 
padkach jak te, które opisuje Eugenia Hanfmann, więcej 
dosłow- 
nych sprawozdań z różnego rodzaju kontaktów 
międzyosobowych. 
Sądząc z mych własnych zahamowań najtrudniejsze jednak 
będzie stopniowe otwieranie łamów naszych pism dla 
artykułów 
pisanych w stylu podniosłym, poetyckim lub wolnych 
skojarzeń. 
Przekazywanie pewnego rodzaju prawd najlepiej się odbywa 
w ten właśnie sposób, na przykład przekazywanie wszelkich 
do- 
świadczeń szczytowych. Na pewno będzie to dla nas 
wszystkich 
niełatwe. Niezbędni będą najbardziej przenikliwi redaktorzy 
do 
wykonywania ogromnej pracy oddzielenia tego, co 
pożyteczne dla 
nauki, od powodzi śmieci, jakie na pewno zaleją redakcje, 
skoro 
ich drzwi zostaną otwarte. Mogę jedynie sugerować ostrożną 
próbę. 
 
'        J,,          APENDYKS B 
'            '                      Czy jest możliwa 
,v; , -     •    .      i.,    normatywna psychologia społeczna?4 

background image

Książka niniejsza jest niewątpliwie normatywną psychologią 
społeczną, to znaczy uznaje poszukiwanie wartości za jedno 
z istotnych i wykonalnych zadań nauki o społeczeństwie. 
Otwar- 
cie więc przeciwstawia się takiemu ortodoksyjnemu 
stanowisku, 
które wyłącza wartości z kompetencji nauki, twierdząc, iż 
war- 
tości nie mogą być odkryte czy odsłonięte, ale mają być tylko 
stwierdzane arbitralnie, mocą dekretu, przez nie-naukowców. 
Nie znaczy to, że książka niniejsza stoi w opozycji do kla- 
sycznej nauki nie zajmującej się poszukiwaniem wartości czy 
też do czysto opisowej nauki społecznej. Raczej starą sią 
połą- 
czyć jedną i drugą w szerszą, pełniejszą koncepcję nauki i 
technologu humanistycznej, koncepcję mocno opartą na 
przyzna- 
niu, że nauka jest produktem ubocznym natury ludzkiej i że 
nauka może przyczynić się do spełnienia natury ludzkiej. Z 
tego 
punktu widzenia społeczeństwo i każda jego instytucja da się 
scharakteryzować jako popierająca lub przeszkadzająca w sa- 
mourzeczywistnieniu jednostek (259). 
Jednym z podstawowych pytań postawionych w tej książce 
jest pytanie, jakie warunki pracy, jaki rodzaj pracy, jaki spo- 
sób kierowania pracą i jakiego rodzaju nagroda lub płaca 
mogą 
pomóc naturze ludzkiej w zdrowym osiągnięciu 
najpełniejszego 
rozwoju. To znaczy, jakie warunki pracy najbardziej 
sprzyjają 
spełnieniu osoby? Możemy również zadać pytanie odwrotne, 
za- 
łożywszy dość zamożne społeczeństwo oraz względnie 
zdrowych 
i normalnych obywateli, którzy mają już zaspokojone 
najbardziej 
podstawowe potrzeby, jak pożywienie, dach nad głową, 
odzież 
itd., jak tacy ludzie mogą chcieć w swym własnym interesie 
po- 
pierać cele i wartości jakiejś struktury? Jak byłoby najlepiej 
ich 

background image

traktować? W jakich warunkach będzie im się najlepiej 
praco- 
wało? Za jakie wynagrodzenie, nie pieniężne jak i pieniężne, 
będą 
najlepiej pracowali? Kiedy będą czuli, że to jest ich 
instytucja? 
Wiele osób może zaskoczyć moje wyraźne stanowisko, 
poparte 
coraz obszerniejszą literaturą badawczą, iż przy zachowaniu 
i w 1967 roku poproszono mnie o napisanie przedmowy do 
japońskie- 
go tłumaczenia mojej książki Eupsychian Management, 
napisanej w 1962, 
a wydanej w 1965 roku. Zdałem sobie sprawę, że w 
pierwszej wersji nieco 
kluczyłem i robiłem uniki, ale obecnie mam już pewność, że 
normatyw- 
na psychologia społeczna Jest możliwa, l mniej się obawiam 
to wy- 
215 
 
pewnych „zbieżnych" warunków te dwa zespoły dóbr, dobro 
jed- 
nostki i dobro społeczne, mogą coraz bardziej się zbliżać do 
sie- 
bie stając się raczej synonimiczne niż antagonistyczne. 
Eupsy- 
chiczne warunki pracy często sprzyjają nie tylko spełnieniu 
oso- 
bowemu, lecz także przyczyniają się do rozwoju i 
pomyślności 
instytucji (fabryki, szpitala, koledżu itd.), jak również ilości i 
ja- 
kości dóbr i usług przez nie produkowanych. 
Zagadnienia kierownictwa (w każdej organizacji czy społe- 
czeństwie) można wtedy potraktować bardziej nowocześnie: 
jak 
zorganizować warunki specjalne w danej organizacji, aby 
cele 
indywidualne pokrywały się z celami tejże organizacji? 
Kiedy 
jest to możliwe? Kiedy niemożliwe? Albo szkodliwe? Jakie 
siły 

background image

sprzyjają społecznemu i indywidualnemu współdziałaniu? 
Jakie 
natomiast siły zwiększają antagonizm między 
społeczeństwem 
a jednostką? 
Tego rodzaju pytania dotyczą bezsprzecznie najgłębszych 
kwe- 
stii spornych życia osobistego i społecznego, teorii 
społecznej, 
politycznej i ekonomicznej, a nawet filozofii w ogóle. Na 
przy- 
kład moja ostatnio wydana Psychology oj Science 
przedstawia 
potrzebę i możliwość wyjścia nauki humanistycznej poza 
nałożo- 
ne sobie ograniczenia nauki pozbawionej wartości i 
medhano- 
morficznej. 
Można także założyć, iż klasyczna teoria ekonomiczna, 
oparta 
na niewystarczającej teorii motywacji ludzkiej, może też być 
zrewolucjonizowana, jeśli się przyjmie biologiczną 
rzeczywistość 
wyższych potrzeb ludzkich włącznie z impulsem do 
samourzeczy- 
wistnienia i z umiłowaniem najwyższych wartości. Jestem 
pe- 
wien, że coś w tym rodzaju sprawdza się w naukach politycz- 
nych i w socjologii oraz we wszystkich humanistycznych i 
spo- 
łecznych naukach i profesjach. 
Mówię to wszystko, by podkreślić, że niniejsza książka nie 
traktuje o jakichś nowych fortelach w zarządzaniu czy 
jakichś 
„sztuczkach" lub powierzchownych technikach, które można 
za- 
stosować, by skuteczniej manipulować ludźmi nie dla ich 
wła- 
snych celów. To nie jest podręcznik uczący jak eksploatować 
' ludzi. 
Jest ona natomiast wyraźną konfrontacją jednego 
podstawowe- 
go  zespołu  wartości  ortodoksyjnych   z   drugim,   
nowszym   syste- 

background image

mem wartości, który pretenduje do tego, aby być nie tylko 
sy- 
;stemem bardziej skutecznym, ale i prawdziwszym. W 
książce tej 
' formułuje się pewne rzeczywiście rewolucyjne wnioski z 
odkry- 
^cia, że natura ludzka była niedoceniana, że człowiek ma 
wyższą 
1 naturę,  która  jest  równie „instynktoidalna",  jak  niższa,  i  
że ta 
"wyższa   natura   zawiera   w   sobie   potrzebę   
wykonywania   pełnej 
•znaczenia   pracy,   potrzebę   odpowiedzialności,   
twórczości,   bycia 
szlachetnym  i sprawiedliwym,  czynów wartościowych  i  
prefero- 
wania dobrej roboty. 
W tych ramach traktowanie „zapłaty" jedynie w aspekcie pie- 
niężnym jest czymś anachronicznym. Prawda, iż 
zaspokojenie 
niższych potrzeb można kupić za pieniądze, ale kiedy się je 
za- 
i spokoi, wtedy motywacją stają się tylko wyższe rodzaje 
„zapła- 
ty" — przynależność, uczucie, godność, szacunek, uznanie, 
honor 
— jak również możliwość samoaktualizacji i kultywowanie 
na j- 
 
wyższych wartości — prawdy,  piękna,  sprawności,  
doskonałości, 
sprawiedliwości, perfekcji,  porządku,  praworządności  itd. 
Jest tu oczywiście wiele materiału do przemyślenia nie tylko 
dla marksistów i freudystów, lecz także dla dyktatorów poli- 
tycznych i wojskowych bądź dla „władczego" szefa czy 
„libe- 
rała". 

 
BIBLIOGRAFIA      ' 
Niniejsza bibliografia obejmuje nie tylko pozycje zawarte 
w przypisach, ale również inne tytuły autorów piszących na 
te- 

background image

mat psychologii i psychiatrii egzystencjalnej. Najlepszym 
wpro- 
wadzeniem do ich pism jest Moustakas (118). Dobre 
opracowa- 
nia ogólne — Jourarda (72) i Colemana (33). 
1.   Allport G. The Naturę of Personality, Addison-Wesley 
1950. 
2.     — Becoming, Yale Univ. 1955. 
3.     — Normatiue  compatibility  in the  light  of  social  
science, 
w: Maslow A. H. (ed.), New Knowlsdge in Human Yalues, 
Harper 1959. 
4.     — Personality and Social Encounter, Beacon 1960. 
5.   Anderson H.H.  (wyd.), Creativity and  Its Cultivation, 
Har- 
per 1959. 
6.   Angyal A, Foundations for a Science of Personality, 
Com- 
monwealth Fund 1941. 
7.   Anonim, Finding the real self. A letter with a foreword by 
Karen Horney, „Amer. J. Psychoanal." 9 (1949), 3. 
8.   Ansbacher  H.   i  R.   The   Individual   Psychology   of   
Alfred 
Adler, Basic Books 1958. 
9.   Arnold M. i Gasson J. The Human Person, Ronald 1954. 
10.   Asch S. E. Social Psychology, Prentice-Hall 1952. 
11.   Assagioli  R.   Self-Realization  and  Psychological  
Disturban- 
ces, Psychosynthesis Research Foundation 1961. 
12.   Banham K. M. The development of affectionate 
behavior in 
infancy, „J. General Psychol." 76 (1950) 283-289. 
13.   Barrett W. Irratianal Mań, Doubleday 1958. 
14.   Bartlett F. C. Remembering, Cambridge Univ. 1932. 
15.   Begbie T. Twice Born Men, Revell 1909. 
16.   Bettelheim B. The Informed Heart, Free Press 1960. 
16a. Bossom J. i Maslow A. H. Security of judges as a factor 
in 
impressions of warmth in others, „J. Abn. Soc. Psychol." 
55 (1957) 147-148. 
17.   Bowlby J. Maternal Care -and Mental Health, Geneva: 
World 
Health Organization 1952. 

background image

18.   Bronowski J. The values of science, w: Maslow A. H. 
(wyd.), 
New Knowledge in Human Values, Harper 1959. 
19.   Brown N. Life Against Death, Random House 1959. 
20.   Buber M. I and Thou, Edinburgh: T. and T. Clark 1937. 
21.   Bucke R. Cosmic Consciousness, Dutton 1923. 
22.   Buhler C.  Maturation and  motivation,  „Dialectica" 5  
(1951) 
312-361. 
23.     — The  reality  principle,  „Amer.   J.  Psychother."   8  
(1954) 
626-647. 
 
24.   Buhler  K.   Die  geistige  Entwicklung   des  Kindes,   4  
wyd., 
Jena: Fischer 1924. 
25.   Burtt  E.  A.   (wyd.),  The   Teachings   oj  the   
Compassionate 
:        Buddha, Mentor Books 1955. 
26.   Byrd B.  Cognitive  needs  and  human motivation  (nie  
opu- 
blikowane). 
' 27.   Cannon W. B. Wisdom of the Body, Norton 1932. 
28.   Cantril H. The „Why" of Man'a Experience, Macmillan 
1950. 
29.   Cantril H.  i Bumstead  C. Reflections on the Human 
Ven- 
ture, N. Y. Univ. 1960. 
30.   Clutton-Brock A. The Ultimate Belief, Dutton 1916. 
31.   Cohen S. A growth theory of neurotic resistance to 
psycho- 
therapy, „J. of Humanistic Psychol." l (1961) 48-63. 
32.     — Neurotic ambiguity and neurotic hiatus between 
knowl- 
edgz and action,  „J.  Existential Psychiatry"  3  (1962)  75-
96. 
33.   Coleman  J.   Personality   Dynamics   and   Effectiue   
Behauior, 
Scott, Foresman 1960. 
34.   Combs A i Snygg D. Individual Behavior, Harper 1959. 
35.   Combs A.  (wyd.),  Perceiving,  Behaving,  Becoming:  
A  New 
Focus for Education, Association for Superyision and Curri- 
culum Development, Washington, D. C., 1962. 

background image

36.   D'Arcy M. C. The Mind and Heart of Love, Holt 1947. 
37.     — The Meeting of Love and Knowledge, Harper 1957. 
38.   Deutsch F. i Murphy W. The Clinical Interview (2. t.), 
Int. 
Univs. Press 1955. 
38a. Dewey  J.  Theory   of  Yaluation,  t.   II,  No.   4  
International 
Encyclopedia   of   Unified   Science,   Univ.   of   Chicago   
(nie 
:         datowane). 
38b. Dove W.  F.  A study of individuality  in the  nutritive  
in- 
stinćts „Amer. Naturalist" 69 (1935) 469-544. 
39.   Ehrenzweig  A.  The  Psychoanalysis  of  Artistic  
Vision  and 
Hearing, Routledge 1953. 
• 40.   Erikson E. H. Childhood and Society, Norton 1950. 
41.     — Identity and the Life Cycle. (Selected papers.) 
„Psychol. 
Issues" l, Monograph l, 1959. Int. Univs. Press. 
42.   Festinger L.  A.  Theory  of  Cognitive  Dissonance,  
Peterson 
1957. 
43.   Feuer L. Psychoanalysis and Ethics, Thomas  1955. 
Field J. 
(pseudonim), zob. Milner M. 
44.   Franki V. E. The Doctor and the Soul, Knopf 1955. 
45.     — From Death-Camp  to Existentialism, Beacon 1959. 
46.   Freud S. Beyond the Pleasure Principle, Int. Psychoan. 
Press 
1922. (Polski przekł. Jerzego Prokopiuka Poza zasadą przy- 
jemności, PWN, Warszawa 1975.) 
47.   —;-The  Interpretation  of  Dreams,  w:   The   Basic   
Writings 
of Freud, Modern Lib. 1938. 
48.    — Collected Papers, London, Hogarth 1956, t.  III, t.  
IV. 
49.    — Ań   Outline   of   Psychoanalysis,   Norton   1949.    
(Polski 
przekł. Zarys psychoanalizy, w:  Poza zasadą przyjemności, 
wyd. cyt.) 
50.   Fromm E. Mann For Himself, Rinehart 1947. 
51.     — Psi/chonalysis   and   Religion,   Yale   Univ.   1950.   
(Polski 

background image

 
przekł. Psychoanaliza a religia, w: Szkice z -psychologii re- 
ligii, Warszawa 1966.) 
52.     — The Forgotten Language, Rinehart  1951.  (Polski 
przekł. 
Józefa Marzęckiego Zapomniany język, PIW, Warszawa 
1972.) 
53.     — The Sane Society, Rinehart 1951. 
54.   Fromm E., Suzuki D. T. i De Martino R. Zeń Buddhism 
and 
Psychoanalysis, Harper 1960. (Polski przekł. Psychoanaliza * 
buddyzm zeń, w: Szkice z psychologii religii, wyd. cyt.) 
54a. Ghiselin B. The Creative Process,  Univ.  of Calif.   
1952. 
55.   Goldstein K. The Organism, Am. Bk. Co. 1939. 
56.     — Human   Naturę   from   the   Point   of   View   of   
Psycho- 
pathology, Harvard Univ. 1940. 
57.     — Health as value, w: A. H. Maslow (wyd.), New 
Knowl- 
edge in Human Values, Harper 1959, s. 178-188. 
58.   Halmos   P.   Towards   a   Measure   of   Mań,   
London:   Kegan 
Paul 1957. 
59.   Hartman R. The science of value, w: Maslow A. H. 
(wyd.), 
New Knowledge in Human Yalues, Harper 1959, 
60.   Hartmann H. Ego Psychology and the Problem of 
Adapta- 
tion, Int. Univs. Press 1958. 
61.     — Psychoanalysis   and   Moral   Values,   Int.   Univs.   
Press 
1960. 
62.   Hayakawa S. I. Language in Action, Harcourt 1942. 
63.     — The fully functioning personality,  „ETC"  13  
(1956)   164- 
181. 
64.   Hebb  D.  O.  i Thompson W.  R.  The   social  
significance   of 
anżmal  studies, w:   G.  Lindzey  (wyd.),  Handbook  of  
Social 
Psychology, t. I, Addison-Wesley 1954, s. 532-561. 
65.   Hill W. E. Actiuity  as  an autonomous  driue, „J.  
Comp.  & 

background image

Physiological Psychol." 49 (1956) 15-19. 
66.   Hora T. Existential group psychotherapy, „Amer. J. of 
Psy- 
ehotherapy" 13 (1959) 83-92. 
67.   Harney K. Neurosis and Human Growth, Norton 1950. 
(Pol- 
ski  przekł.   Zofii  Doroszowej   Nerwica  a   rozwój  
człowieka* 
PIW, Warszawa 1980.) 
68.   Huizinga   J.   Homo   Ludens,   Beacon   1950.   (Polski   
przekł. 
Marii Kureckiej   i  Witolda  Wirpszy  Homo  ludens.  
Zabawa 
jako źródło kultury, Czytelnik, Warszawa 1967.) 
68a. Huxley A. The Perennial Philosopy, Harper 1944. 
69.     — Heaven & Heli, Harper 1955. 
70.   Jahoda M. Current Conceptions  of PosiliiJe  Mental  
Health, 
Basic Books 1958. 
70a. James W. The Varieties of Religious Experience, 
Modern 
Lib. 1942. (Polski przekł. J. Hempla Doświadczenia religijne, 
Warszawa 1958.) 
71.   Jessner L.  i Kapłan S.  „Discipline" as a  problem  in 
psy- 
chotherapy with childern, „The Nervous Child" 9 (1951) 147- 
-155. 
72.   Jourard   S.   M.   Personal   Adjustment,   wyd.   3,   
Macmillan 
1963. 
73.   Jung C. G. Modern Mań in Search of a Soul, Harcourt 
1933. 
74.     — Psychological   Rejlections   (Jacobi   J.,   wyd.),   
Pantheon 
Books 1953. 
 
75.    — The  Undiscouered   Self,  London:  Kegan  Paul,   
London 
1958. 
76.   Karpf F. B. The Psychology & Psychotherapy of Otto 
Rank, 
Philosophical Library 1953. 
77.   Kaufman W. Existentialism from Dostoevsky to Sartre, 
Me- 

background image

ridian 1956. 
78.     — Nietzsche, Meridian 1956. 
79.   Kepes G. The New Landscape in Art and Science, 
Theobald 
1957, 
80.   The   Journals   of   Kierkegaard,   1834-1854,   Dru   
Alexander 
(wyd. i tłumacz.), Fontana Books 1958. 
81.   Klee J. 3. The Absolute and the Relative (nie 
opublikowa- 
ne). 
82.   Kluckhc  n C. Mirror of Mań, McGraw-Hill 1949. 
l ' 83. Korzybski A. Science and Sanity: Ań Introduction to 
Non- 
Aristotelian Systems and General Semantics (1933), Lake- 
ville, Conn: International Non-Aristotelian Lib. Pub. Co. 
1948, wyd. 3. 
84.   Kris   E.   Psychaonalytic   Explorations   in   Art,   Int.   
Univs. 
Press 1952. 
85.   KrishnamuTti J. The First and Last Freedom, Harper 
1954. 
86.   Kubie L. S. Neurotic Distortion of the Creatwe Process, 
Univ. 
of Kans. 1958. 
87.   Kuenzli A. E. (wyd.). The Phenomenological Problem, 
Har- 
per 1959. 
88.   Lee D. Freedom & Culture, A Spectrum Book, Prentice-
Hall 
1959. 
89.     — Autonomous   motivation,   „J.   Humanistic   
Psychol".    l 
<1962) 12-22. 
90.   Levy D. M. Informacja osobista. 
91.     — Maternal Overprotection, Columbia Univ. 1943. 
91a. Levis C. S. Surprised by Joy, Harcourt 1956. 
92.   Lynd H.  M. On Shame  and the  Search for Identity, 
Har- 
court 1958. 
93.   Marcuse H. Eros and Civilization, Beacon 1955. 
94.   Maslow A. H. i Mittelmann B. Principles of Abnormal 
Psy- 
chology, Harper 1941. 

background image

95.   Maslow A. H. Experimentalizing the clinical method, „J. 
of 
Clinical Psychol." l (1945) 241-243. 
96.     — Resistance   to   acculturation,   „J.   Soc.   Issues"   
7   (1951) 
26-29. 
96a. — Comments on Dr. Old's paper, w: M. R. Jones (wyd.), 
Nebraska Symposium on Motżuation, 1955, Univ. of Neb. 
1955. 
97.     — Motiuatkm and Personality, Harper 1954. 
98.     — A philosophy of psychology, w: Fairchild J. (wyd.), 
Per- 
sonal  Problems  and Psychological Frontiers, Sheridan 1957. 
99.     — Power  relationships  and  patterns  of  personel   
deuelop- 
ment, w: Kornhauser A. {wyd.), Problems of Potuer in Ame- 
rican Democracy, Wayne Univ. 1957. 
100.   — Tioo   kinds   of   cognition,   „General   Semantics   
Bulletin" 
20 i 21 (1957) 17-22. 
101.    — Emmotional blocks to creatwity, „J. Individ. 
PsychoL" 
14 (1958) 51-56. 
22l 
 
102.     — (wyd.), New Knowledge in Human Yalues, Harper 
1959, 
103.     — Rand H. i Newman S. Some parallels between the 
do- 
minance and  sexual  behamor  of monkeys  and the  fanta- 
sies of psychoanalytic patients, „J. of Nervous and Mental 
Disease" 131 (1960) 202-212. 
104.     — Lessons   from   the   peak-experiences,   „J.   
Humanisctic 
Psychol." 2 (1962) 9-18. 
105.    — i   Diaz-Guerrero   R.   Juvenile   delinąuency   as   
a   value 
disturbance,   w:   Peatman   J.   i   Hartley   E.   (wyd-y),   
Fest- 
schrift for Gardner Murphy, Ha.rper 1960. 
106.     — Peak-experiences as completions (nie 
opublikowane). 
107.     — Eupsychia — the good society, „J. Humanistic 
Psychol." 

background image

l (1961) 1-11. 
108.     — i Mintz N. L. Effects of esthetic surroundings: I. 
Initial 
short-term   effects   of   three   esthetic   conditions   upon   
per-. 
ceiving  „energy"  and  „well-being"  in  faces,   „J.   
Psychol." 
41 (1956) 247-254. 
109.   Masserman  J.   (wyd.),   Psychoanalysis   and   Human   
Values> 
Grune and Stratton 1960. 
110.   May R. i inni (wyd-y), Ezistence, Basic Books 1958. 
111.     — (wyd.), Eocistential Psychology, Random House 
1961. 
112.   Milner M. (Joanna Field, pseudonim), A Life of One's 
Own, 
Pelican Books 1952. 
113.   Milner M.  On Not Being  Able to  Paint,  Int.  Univs.  
Press 
1957. 
114.   Mintz N. L. Effects of esthetic surroundings:  II. 
Prolonged 
and   repeated  experiences  in  a  „beautiful"   and  an  „ugly" 
room, „J. Psychol." 41 (1958) 456-466. 
115.   Montagu, Ashley M. F. The Direction of Human 
Develop- 
ment, Harper 1955. 
115a. Moreno  J. (wyd.), Sociometry  Reader, Free Press  
1960. 
116.   Morris C. Yarieties of Human Value, Univ. of. 
Chicago 1956. 
117.   Moustakas   C.   The   Teacher   and   the   Child,   
McGraw-Hill 
1956. 
118.     — (wyd.), The Self, Harper 1956. 
119.   Mowrer O. H. The Crisis in Psychiatry and Religion, 
Van 
Nostrand 1961. 
120.   Mumford L, The Transformations  of Mań, Harper  
1956. 
121.   Munroe  R.  L.  Schools  of  Psychoanalityc  Thought,  
Dryden 
1955. 
122.   Murphy G. Personality, Harper 1947. 

background image

123.   Murphy   G.   i  Hochberg   J.   Perceptual   
development:   some 
tentative   hypotheses,   „Psychol.   Rev."   58   (1951)   332-
349. 
124.   Murphy G. Human Potentialities, Basic Books 1958. 
125.   Murray H. A.  Vicissitudes  of Creativity, w:  H.  H. 
Ander- 
son (wyd.), Creativity and its Cultivation, Harper 1959. 
126.   Nameche G. Two pictures of mań, „J. Humanistic 
Psychol." 
l (1961) 70-88. 
127.   Niebuhr   R.   The   Naturę   and   Destiny   of   Mań,   
Scribner's 
1947. 
127a. Northrop F. C. S. The Meeting of East and West, 
Macmillan 
1946. 
138.  Nuttin J. Psychoanalysis and Personality, Sheed and 
Ward 
1953. ;     -,        ' ••'   •-                                                   (f; . 
222 
 
129.   O'Connell  V.  On  brain  washing  by  
psychotherapists:   The 
effect of cognition in the relationship in psychotherapy (od- 
bitka powielaczowa) 1950. 
129a. Olds J. Physiological mechanisms oj reward, w: Jones 
M. R. 
(wyd.), Nebraska Symposium on Motivation, 1955, Unie. of 
Nebr. 1955. 
130.   Oppenheimer O.  Toward a new instinct theory,  „J.  
Social 
Psychol." 47 <1958) 21-31. 
131.   Overstreet H. A. The Maturę Mind, Norton 1949. 
132.   Owens C. M. Awakening to the Good, Christopher 
1958. 
133.   Perls F., Hefferline R. i Goodman P. Gestalt Therapy, 
Ju- 
lian 1951. 
134.   Peters  R.  S.  „Mentol  Health"  as  an educational  aim 
(od- 
czyt   wygłoszony   na   posiedzeniu   Philosophy   of   
Education 
Societjr), Harvard University, marzec 1961. 

background image

135.   Prcgoff I. Jung's Psychology and Its Social Meaning,  
Gro- 
ve 1953. 
136.     — Depth  Psychology   and   Modern  Mań,   Julian   
1959. 
137.   Rapaport D. Organization and Pathology of Tought, 
Colum- 
bia Univ. 1951. 
138.   Reich W. Character Analysis, Orgone Inst. 1949. 
139.   Reik T. Of Love and Lust, Farrar, Straus 1957. 
140.   Riesman D. The Lonely Crowd, Yale Univ. 1950. 
141.   Ritchie   B.   F.   Comments   on  Professor   Farber's   
paper,   w: 
Marshall  R.  Jones   (wyd.),  Nebraska  Symposium   on  
Moti- 
uation, Univ. of Nebr. 1954, s. 46-50. 
142.   Rogers C.  Psychotherapy and Personality  Change, 
Univ. of 
Chicago 1954. 
143.   Rogers  C.   A theory  of therapy,  personality  and  
interper- 
sonal relationships as deueloped in the client-centered fra- 
mework, w: Koch S. (wyd.), Psychology: A Study of a Scien- 
ce, t. III, McGraw-Hill 1959. 
144.   Rogers  C.   A  Therapisfs  View  of  Personal  Goals,  
Pendle 
Hilł 1960. 
145.     — On Becoming a Person, Houghton Mifflin 1961. 
146.   Rokeach M. The Open and Closed Mind, Basic Books 
1960. 
147.   Schachtel E. Metamorphosis, Basic Books 1959. 
148.   Schilder P. Goals and Desires of Mań, Columbia Univ. 
1942. 
149.     — Mind:   Perception   and   Thought   in  Their   
Constructive 
Aspects, Columbia Univ. 1942. 
150.   Scheinfeld A. The New You and Heredity, Lippincctt 
1950. 
151.   Schwarz O. The Psychology of Sex, Pelican Books 
1951. 
152.   Shaw F. J. The problem of acting and the problem of 
be- 
coming, „J. Humanistic Psychol." l (1961) 64-69. 

background image

153.   Sheldon W. H. The Varieties of Temperament, Harper 
1942. 
154.   Shlien J. M. Creativity and Psychological Health, 
„Counse- 
ling Center Discussion Paper" 11 (1956) 1-6. 
155.   Shlien  J.   M.   A   criterion  of  psychological   health,   
„Group 
Psychotherapy" 9 (1956) 1-18. 
156.   Sinnott E. W. Matter, Mind and Mań, Harper 1957. 
157.   Smillie D. Truth and reality from two points of viewt 
w: 
Moustakas C. (wyd.), The Self, Harper 1956.    w       .   ; 
223 
 
157a. Smith M. B. „Mental Health" reconsidered: A special 
case 
oj the problem oj values in psychology, „Amer. Psychol." 
16 (1981) 299-306. 
158.   Sorokin P.  A.  (wyd.),  Ezplorations  in  Altruistic  
Love  and 
Behamor, Beacon 1950. 
159.   Spitz R. Anaclitic depression, „Psychoanal. Study" 2  
(1946) 
313-342. 
160.   Sutfie J.  Origins  of Love and Hate, London:  Kegan 
Paul 
1935. 
160a. Szasz T. S. The myth oj mentol illness, „Amer. 
Psychol." 15 
(1960) 113-118. 
161.   Taylor C. (wyd), Research Conference on the 
Identification 
of Creatiue Scientific Talent, Univ. of Utah 1956. 
162.   Tlad O. Toward the knowledge of mań, „Main 
Currents in 
Modern Thought", Nov. 1955. 
163.   Tillich   P.   The   courage   To   Be,   Yale   Univ.   
1952.   (Polski 
przekł.   Henryka   Bednarka   Męstwo   bycia,   Znaki   
Czasu, 
Paryż 1983.) 
164.   Thompson   C.   Psychoanalysis:   Evolution   &   
Development, 
Grove 1957. 

background image

165.   Van Kaam A. L. The Third Force in European 
Psychology 
— Its Expression in a Theory of Psychotherapy, Psychosyn- 
thesis Research Foundation 1960. 
166.     — Phenomenal  analysis:   Exemplified   by  a  study   
of  the 
experience of „really feeling understood", „J. Individ. Psy- 
chol." 15 (1959) 66-72. 
167.     —   Humanistic   psychology   and   culture,   „J.   
Humanistic 
Psychol." l (1961) 94-100. 
168.   Watts A. W. Naturę, Mań and Woman, Pantheon 1958. 
169.     — This is IT, Pantheon 1960. 
170.   Weisskopf W. Existence and values, w: Maslow A. H. 
(wyd.), 
New Knowledge of Human Yalues, Harpeir 1958. 
171.   Werner H. Comparative Psychology of Mental 
Development, 
Harper 1940. 
172.   Wertheimer M. Nie opublikowane wykłady w New 
School 
for Social Research 1935-1936. 
173.     — Productive Thinking, Hairper 1959. 
174.   Wheelis A. The Quest for Identity, Norton 1958. 
175.     — The Seeker, Random 1960. 
176.   White M. (wyd.), The Agę of Analysis, Mentor Books 
1957. 
177.   White  R.   Motivation  reconsidered:   the   concept  of  
compe- 
tence, „Psychol. Rev." 66 (1959) 297-333. 
178.   Wilson C. The Stature of Mań, Houghton 1959. 
179.   Wilson F. Human naturę and esthetic growth, w: 
Moustakas 
C. (wyd.), The Self, Harpeir 1956. 
180.     — Nie opublikowany rękopis o wychowaniu 
artystycznym. 
181.   Winthrop H.  Some neglected  considerations  
concerning  the 
problems of value in psychology, „J.  of General Psychol." 
64 (1961) 37-59. 
182.     — Some  aspects  of  value  in  psychology  and  
psychiatry, 
„Psychological Record" 11 (1961) 119-132. 
183.   Woodger J. Biological Principles, Haircourt 1929. 

background image

184.   Woodworth R. Dynamics of Behavior, Holt 1958. 
 
185.   Young P. T. Motivation and Emotion, Wiley 1961. 
186.   Zuger B. Growth oj the individuals concept oj Self, 
„A.M.A. 
Amer. J. Diseased Children" 33 (1952) 719. 
187.     — The states of being and awareness in neurosis and 
their 
redirection in therapy, „J. of Neryous and Mental Disease" 
121 (1955) 573. 
BIBLIOGRAFIA  UZUPEŁNIAJĄCA 
188.   Adler A. Superiority and Social Interests:  A. 
Collection oj 
Later Writings  (H.  L.  i R.   R.  Ansbacher,  wyd-y),  North- 
western University Press 1964. 
189.   Allport G. Pattern and Growth in Personality, Holt, 
Rinehart 
& Winston 1961. 
190.   Angyal A. Neurosis and Treatment, Wiley 1965. 
191.   Aronoff J. Psychological Needs and Cultural Systems, 
Van 
Nostrand 1967. 
192.   Assagioli R.  Psychosynthesis:  A  Manuel  of  
Principles  and 
Techniąues, Hobbs, Dorman 1965. 
193.   Axline V. Dibs: In Search of Selj, Houghton Mifflin 
1966. 
194.   Bailey J. C. Clues for success in the presidenfs job, 
„Har- 
vard Business Reyiew" 45 (1967) 97-104. 
195.   Barron  F.   Creativity   and   Psychological   Health,   
Van   No- 
strand 1963. 
196.   Benda C. The Image of Love, Free Press 1961. 
197.   Bennis W., Schein E., Berlew D. i Steele F. (wyd-y). 
Inter- 
personal Dynamics, Dorsey 1964. 
198.     — Changing Organizations, McGraw-Hill 1966. 
199.   Berne E. Games People Play, Grove Press 1964. 
200.   Bertocci P. i Miliard R. Personality and the  Good, 
McKay 
1963. 
201.   Blyth R. H. Zeń in English Literaturę and Oriental 
Classics, 

background image

Tokyo, Hokuseido Press 1942. 
202.   Bodkin  M.   Archetypal  Patterns  in  Poetry,  Yintage   
Books 
1958. 
203.   Bois J. S. The Art of Awareness, Wm. C. Brown 1966. 
204.   Bonner H. Psychology of Personality, Ronald 1961. 
205.     — On Being Mindful of Mań, Houghton Mifflin 
1965. 
206.   Bradford L. P., Gibb, J. R. i Benne K.D. (wyd-y). T-
Group 
Theory and Laboratory Method, Wiley 1964. 
207.   Bronowski J. The Identity  of Mań, Natural History 
Press 
1965. 
208.     — The Face of Yiolence, World 1967. 
209.   Bugental J. The Search for Authenticity, Holt, Rinehart 

Winston 1965. 
210.     — (wyd.), Challenges of Humanistic Psychology, 
McGraw- 
-Hill 1967. 
211.   Buhler C. Values in Psychotherapy, Free Press 1962. 
212.     — i Massarik F.  (wyd-y),  Humanism  and the  
Course   of 
Life: Studies in Goal-Determination, Spring«r 1967. 
225 
 
213.   Burrow T. Preconscious Foundations of Hwman 
Experience 
(W. E. Galt, wy d.), Free Press 1964. 
214.   Campbell J.  The  Hero with  a Thousand  Faces,  
Meridian 
Books 1956. 
215.   Cantril H. The human design, „J. Individ. Psychol." 20 
(1964> 
129-136. 
216.   Carson R. The Senss of Wonder, Harper & Rów 1965. 
217.   Clark J. V.  Motivation in work groups: A tentative 
view, 
„Human Organization" 19 (1960) 199-208. 
218.     — Education   for   the   Use   of   Behavioral   
Science,   Univ. 
Calif. L. A., Institute of Industrial Relations 1962. 

background image

219.   Graig R.  Trait  lists  and  creativity,  „Psychologia"  9  
(1086) 
107-110. 
220.   Dąbrowski K. O dezintegracji pozytywnej, PZWL, 
Warsza- 
wa 1964. 
221.   Davies J. C. Human Naturę in Politics, Wiley 1963. 
222.   Deikman A. Implications of experimentaly induced 
contem- 
plation meditation, „J. of Ńeryous and Mental Disease" 142 
(1966) 101-116. 
223.   De   Martino   M.   (wyd.),   Sezual   Behavior   and   
Personality 
Characteristics, Grove Press 1963. 
224.   Eliade M. The Sacred and the Profane, Harper & Rów 
1961. 
(Polski przekł. fragmentów pt.  Elementy rzeczywistości mi- 
tycznej, w: Sakrum Mit. Historia, tłum. Anna Tatarkiewicz, 
PIW, Warszawa 1974.) 
225.   Farrow E.  Psychoanalyze Yourself,  International 
Universi- 
ties Press 1942. 
226.   Farson R.  E.  (wyd.), Science  and  Human  Affairs,  
Science 
and Behavior Books 1965. 
227.   Esalen   Institute,   Residential   program   brochure,   
Big   Sur, 
Calif. 1966. 
228.   Franki   V.   Psychotherapy   and   Existentialism,   
Washington 
Sąuare Plress 1967. 
229.   Fromm E. The Heart of Mań, Harper & Rów 1964. 
230.   Gardner J. Self-Renewal, Harper & Rów 1963. 
231.   Gibb J. R. i L. M. The Emergent Group: A Study of 
Trust 
and Freedom (nie opublikowane). 
232.   Glasser W. Reality Therapy, Harper & Rów 1965. 
233.   Greening  T.   i  Coffey  H.   Working   with  an  
„impersonal" 
T-Group, „Journal of Applied Behavioral Science" 2 (1966) 
401-411. 
234.   Gross B. The Managing of Organizations (2 t.), Free 
Press 
1964. 

background image

235.   Halmos P. The Faith of the Counsellors, London, 
Contable 
1965. 
236.   Harpeo: Ralph Human Love: Existential and Mystical, 
Johns 
Hopkins Press 1966. 
237.   Hartman  R.   S.   The   Structure   of   Value:   
Foundations   of 
Scieutific Axiology, South Illinois University Press 1967. 
238.   Hauser R. i H. The Fraternal Society, Random House 
1963. 
239.   Herzberg F. Work and the Naturę of Mań, World 1966. 
240.   Hora T.  On meeting a Zen-master  socially,  
„Psychologia" 
4 ;(1961) 73-75. 
241.   Horney K. Self-Analysis, Norton 1942. 
226 
 
242.   Hughes Peorcy Ań Introduction to Psychology, Lehigh 
Uni- 
versity Suppley Bureau 1928. 
243.   Huxley A. Grey Eminence, Meridian Books 1959. 
244.     — Island, Bantam Books 1963. 
245.   Huxley L. You Arę Not the Target, Farrar, Straus & 
Gkoux 
1963. 
246.   Isherwood M. Faith Without Dogma, G. Allen Unwin 
1964. 
247.   Johnson R. C. Watcher on the Hills, Harper & Rów 
1959. 
248.   Jones R. (wyd.), Contemporary Educattonal 
Psychology: Se- 
lected Essays, Harper Torchbooks 1966. 
249.   Jourard  S.  M.   The  Transparent  Self:  Self-
Disclosure  and 
Well-Being, Van Nostrand 1964. 
250.   Kaufman W. (wyd.), The Portable Nietzsche, Yiking 
1954. 
251.   Koestler A. The Lotus and the Robot, London, 
Hutchinson 
1960. 
252.   Kuriioff R. Reality in Management, McGraw-Hill 
1966. 
253.   Laing R. The Dimded Self, Penguin Books 1965. 

background image

254.   Lao Tsu The Way oj Life, Mentor Books 1955. 
255.   Laski M. Ecstasy, Indiana University Press 1962. 
256.   Lowen A. Love and Orgasm, Macmillan 1965. 
257.   Malamud   D.   i   Machover   S.   Toward   Self-
Understanding, 
Thomas 1965. 
258.   Manuel F. Shapes of Philosophical  History, Stanford 
Uni- 
versity Press 1965. 
259.   Masło w A. H. Synergy in the society and in the 
individual, 
„J. of Individ. Psychol." 20 (1964) 153-164. 
260.   — Religions Valv.es and Peak~Experinces,  Ohio  
State  Uni- 
yersity Press 1964. 
261.     — Eupsychian Management: A Journal, Irwin-Dorsey 
1965. 
262.     — The Psychology  of Science:  A Reconnaissance,  
Harper 
& Rów 1966. 
263.   Matson F. The Broken Image, Brazilłer 1964. 
264.   May R. On Will (nie opublikowane) 
265.   McCurdy  H.   G.   The  Personal  World,  Harcourt,   
Brace   & 
World 1961. 
266.   McGregor D. The Kumem Side of Enterprise, 
McGraw-Hill 
1960. 
267.     — The   Professional   Manager   (W.   G.   Bennis   i   
C.   Mc. 
Gregar, wyd-y), McGraw-Hill 1967." 
268.   Morgan A.  E.  Search  For  Purpose,  Yellow  Springs,   
Ohio, 
Community Service, Inc. 1957. 
269.   Moustakas C. Creativity and Conformity, Van 
Nosfcrand 1967. 
270.     — The Authentic Teacher, Doyle 1966. 
271.   Mowrer O. H. The New Group Therapy, Van Nostrand 
1964. 
272.   Mumford L. The Conduct of Life, Harcourt, Brace 
1951. 
273.   Murray H. A. Prospect for psychology, „Science"  11  
maja 
1962, 483-488. 

background image

274.   Neill A. S. Summerhill, Hart 1960. 
275.   Otto H. (wyd.), Explorations in Human Potentialities, 
C. C. 
Thomas 1966. 
276.     — Guide to Developing Your Potential, Soribnea^s 
1967. 
277.   Owens C. M. Discovery of the Self, Christopher 1963. 
278.   Polanyi M. Science, Faith and Society,  CJniversity  of 
Chi- 
cago Press 1964. 
227 
 
879.    — Personal Knowledge, Uniyersity of Chicago Press  
1958. 
280.    — The Tacit Dimension, Doubleday 1966. 
281.   Reich W. The Function oj the Orgasm, Noonday Press 
1942, 
282.   Ritter P. i J. The Free Family, London, Gollancz 1959. 
283.   Rogers C. Actualizing tendency in relation to motives 
and 
to  consciousness,  w:   M.  R.   Jones  (wyd.),  Nebraska  
Sym- 
posium on Motiuatżon,  1963, Uniyersity  of Nebraska  Press 
1963. 
284.   Rosenthal R. Experimenter Effects in Behavioral 
Research, 
Appleton-Century 1966. 
285.   Sands  B. The Seventh  Step,  New  American Library  
1967. 
286.   Schumacher   E.   F.   Economic   development   and   
poverty, 
„Manas" 15 lutego 1967, 20, 1-8. 
287.   Schutz W. Joy, Grove Press 1967. 
288.   Seguin C. A. Love and Psychotherapy, Libra 1965. 
289.   Seyerin   F.   (wyd.),   Humanistic   Viewpoints   in   
Psychology, 
McGxaw-Hill 1965. 
290.   Sheldon W. H. Psychology and the Promethean Will, 
Hairper 
& Rów 1936. 
291.   Shostrom E. Personal Orientation, Inwentory (POI): A 
Test 
of   Self-Actualization,   San   Diego,   Calif.   Educational   
and 

background image

Industrial Testing Service 1963. 
292.   Steinberg S. The Labyrinth, Harper & Rów 1960. 
293.   Steinzor B. The Healing Partnership, Harper & Rów  
1967. 
294.   Sutich A.  The growth-experience  and  the  growth-
centered 
attitude, „J. Psychol." 28 (1949) 293-301. 
295.   Sykes G. The Hidden Remnant, Harper & Rów 1962. 
296.   Tanzer D. The Psychology of Pregnancy and 
Childbirth: Ań 
Investigation of Natural Childbirth, Ph. D. Thesis, Brandeis 
Uniyersity 1967. 
297.   Thorne   F.   C.   Personality,   Journal   of   Clinical  
Psychology 
Publishers 1961. 
298.   Tillich P. Love, Power and Justice, Oxford Uniyersity 
Press 
1960. 
299.   Torrance E. P. Constructive Behavior, Wadsworth 
1965. 
300.   Van Kaam A.  The  Art  of Existential Counseling, 
Dimen- 
sion Books 1966. 
301.   Weisskopf   W.   Economic   growth   and   human   
well-being, 
„Manas" 21 sierpnia 1963, 16, 1-8. 
302.   White R.  (wyd.), The Study of Lives, Atherton Press 
1964. 
303.   Whitehead A. N. The Aims oj Education, Mentor Bros. 
1949. 
304.    — Adventures of Ideas, Macmillan 1933. 
305.   Wienpahl P. The Matter of Zeń, New York Uniyersity 
Press 
1964. 
806.  Wilson C. Beyond the Outsider, London, Arthur Barker 
Ltd. 
1965. 
307.    — Jntroduction to the New Existentialism, Houghton 
Miff- 
lin 1967. 
308.   Wolff W. The Expression of Personality, Harper & 
Rów 1943. 
309.   Wootton G. Workers, Unions and the State, Schocken 
1967. 

background image

310.   Yablonsky L. The Tunnel Back: Synanons, Macmillan 
1965. 
811.  Zinker J. Rosa Lee:  Motivation and the  Crisis  of 
Dying, 
Lakę Erie College Studies 1966. 
228 
 
rtełnm , 
Mi nss 
?8 i   ^-f 

INDEKS 
absolut 153                         " -<af 
absolutna  u"raga  77 
„absolutne" 89, 90 
absolutny idealizm XIX w. 77 
abstrahowanie 93, 94, 98 
abstrakcja(e) 23, 119, 122, 132, 
138, 204, 212 
abstrakcyjne (to, co abstrak- 
cyjne) 211 
abstrakcyjne pojęcie 204 
— myślenie, zob. myślenie ab- 
strakcyjne 
abstrakt i konkret 155         :;-' 
accidie 13                            l^<" 
Adam i Ewa 67 
adaptacja 142, 143, 180, 181   .*L 
adaptacja kulturalna 139     , 
Adler Alfred 54, 125            J 
adoracja 117 
adrenalina 148, 149              ?aj> , 
a gapę 108                            ' ,^ 
agresja 160                           "," 
agresja osoby chorej 161 
agresja reaktywna 190 
agresywność niska, zob. niska 
agresywność 
agresywność   zdrowa   161 
akceptacja 97, 126, 127, 140, 157, 
192, 193 (zob. też aprobata) 
akceptacja-B 128 
akceptacja jaźni 195 
akceptacja rzeczywistości 97 

background image

Aksjologiczne ujęcie 154 
akt obserwacji 212 
aktualizacja 12, 13, 19, 20, 102, 
159, 161, 190 
aktywność 36, 40, 42, 46, 54, 144 
Alcoholics Anonymous 199 
alienacja 213 
Allport Gordon 17, 22, 24, 29, 
35, 37, 40, 41, 54, 179 
altruizm 22, 140, 154, 161, 189 
Amerykanie 178, 179 
amerykańska psychologia (jaź- 
ni i wzrosću), zob. psycholo- 
gia amerykańska 
amoralność, zob. choroby war- 
tości 
Amerykańskie Stowarzyszenie 
Psychiatryczne 188 
analiza 132 
analiza atomistyczna (redukcyj- 
na) 107 
— holistyczna 107                    '! 
analna faza 63 
analny typ 133                          ; 
Angyal A. 29, 35, 42, 54, 82, 118 
anhedonia, zob. choroby war- 
tości 
anomia,  zob.  choroby  wartości 
antropolog 105 
antyintelektualizm 67               , 
anty nauka 24                             ; 
antypsychologia 24 
apatia, zob. choroby wartości 
apolińska (osoba) 95 
apolinizująca kontrola 193 
apoliński typ samoaktualizacji 
120 
apolińskie (to, co apolińskie w 
osobie) 157 
Apollo 144 
aprobata 196 (zob. też akcep- 
tacja) 
archaiczne (w naturze ludzkiej) 
180 

background image

artysta 93, 101, 106, 115, 125, 
135, 136, 140, 179 
artyzm 136 
Arystoteles 45, 156 
arystotelesowska logika 45, 140, 
172 
arystotelesowskie metody 212 
Arystotelesowy świat (podział 
świata) 45, 98 
ascety zm 118, 195          - 
99Q 
 
asocjacje 186 
asocjacjonizm, zob. behawio- 
ryzm 
asocjacyjne uczenie się 44, 45 
Assagioli R. 54 
atomistyczne myślenie, zob. 
myślenie atomistyczne 
autentyczność 159 
autoanaliza 133, 213 
autonomia 22, 29, 40, 41, 109, 
151, 176, 309 
autonomiczne   (osoby)   44,   178 
autorytatywny (w przeciwień- 
stwie do taoistycznego) 195 
autoterapia 212 
badania korelacyjne 102 
behavioralne kryterium, zob. 
kryterium behavioralne 
behaviocryzm(y) 20, 22, 33, 184 
Bergson Henri 93 
bezinteresowność  161,  202 
beznadziejność, zob. choroby 
wartości 
bezpieczeństwo 26, 30, 31, 39, 53, 
55, 59, 60, 64, 65, 69, 70, 139, 
164, 170, 195, 196 (zob. też 
poczucie bezpieczeństwa) 
bezpieczeństwo (najbardziej 
podstawowa potrzeba u 
dzieci) 58, 138 
bierność 144 
Biblia — biblijne znaczenie 

background image

„poznania" 69 
biologia subiektywna 182 
biologiczna determinacja jaźni 
185 
bodhisattwa 123 
bodziec — reakcja (teoria psy- 
chologiczna) 20 
bogowie 67, 69, 85, 86, 96 
bogowie (podobni bogom doro- 
śli) 206 
boska osoba 114 
— radość 110 
boski humor i zabawa (teoria) 
114 
Bóg 18, 96, 97, 117, 168 
brak (cechy charakterystyczne) 
27 
brak (choroba braku) 162 
brak(i) 115, 119, 151 
Brown N. 116               m^^m- 
brzydota 166                 t5 
Buber Martin 179 
Bucke R. 118 
Budda 124                      ~*; 
buddyjski mnich 128        "   l"n 
buddysta-zen 124 
buddyści 123, 182 
Bugental J. 54 
Buhler Chorlotta 24, 29, 35, 82 
Buhler Karl 29, 54, 154 
Burrow T. 54                         tfs 
bycie dobrym 153                   ffc 
—  osobą 198 
—  samym    sobą    (jako    cechą 
wtórna) 110 
bycie twórczym 153 
Byron George Gordon 135 
Byt 31, 45, 50, 51, 75-78, 85, 95, 
96, 101, 121, 125, 146, 152, 153, 
158, 206, 210 
Byt (aspekty) 87 
Byt (celowość) 79 
Byt, całość 92                      |   . 
Byt czysty (atrybuty) 51     ,," 

background image

całkowity brak frustracji, cier- 
pienia lub zagrożenia jest 
niebezpieczny 195 (zob. też 
cierpienie, frustracja) 
Cantril H. 94 
cechy histeryczne (dobre) 175 
cechy obsesyjne (dobre) 175 
cel(e) 36, 38, 51, 52, 83, 86, 115, 
129, 157, 162, 176, 181, 186, 
215 
cel, doświadczenie, zob. do- 
świadczenie celu w przeci- 
wieństwie do doświadczenia 
środka 
cel edukacji 30 
—  religii Wschodu 118 
—  terapii 108, 172 
—  tożsamości     (samoaktualiza- 
cja,   autonomia,   indywidua- 
cja, prawdziwa jaźń, auten- 
tyczność) 118 
—  życia 152, 201 
cele indywidualne a cele orga- 
nizacji (instytucji) 216 
—  obejmujące cały rodzaj ludz- 
ki i cele indywidualne 39 
celowość 182 
cenzurowanie 143 f 
230 
 
Cervantes Mi.gu.el 117 
charakter     neurotyczny,     zob. 
neurotyczny charakter 
chemicy 89 
Chińczycy 82 
chińska waza 89 
chirurdzy 46 
chore dziecko 61 
choroba   (osoby   chore)   11,   14- 
-16, 25, 27, 28,  30-32, 59,  76, 
.95,   132,   149,   151,   169,   176, 
188,   189,   191,   199,   200,   206, 
209 
choroba psychologiczna 158        , 

background image

•— somatyczna 202                   . 
—  wywołana brakiem 26     ;•;,>; y;., 
choroby wartości 202             -. J 
ciekawość 71, 72                       f 
cierpienia   i   niebezpieczeństwa 
poznania 65—69 
cierpienie  12,  15-17, 23, 52, 60, 
.     61, 91, 96, 105, 200 
—  i problemy  wyższego  rzędu 
120 
cnota 157, 163 
coitus reservatus 115 
Coleridge Samuel Taylor 106 
Combs A. 54 
cynizm,  zob.   choroby  wartości 
cywilizacja 157 
człowieczeństwo 8, 159, 189, 191, 
201, 207, 212 
•— autentyczne 159 
—  definicja 168-170 
—  istota,   zob.   istota   człowie- 
czeństwa 
—  pełnia,  zob.  pełnia  człowie- 
czeństwa 
człowiek S-R 20, 40 
czyn 176 
ćwiczenie percepcji estetycznej 
i twórczości jako pożądany 
aspekt praktyki klinicznej 95 
Dachau 15, 72 
dalsze  następstwa  doświadczeń 
szczytowych 104-106 vy»j, 
Darwin Karol 7              ' .,SA' 
darwinizm 81                    su /.. 
dążenia 115                         ,,-'-. 
Debussy Claude 186        „!,'• 
decyzja 22, 121, 162, 17&   ', 
decyzja (jako gotowość do 
akcji) 120                           ... . 
demokracja polityczna 18 
demokratyczna struktura cha- 
rakteru 155 
depresja 14, 16, 99 
destrukcja 157, 160, 161, 190 

background image

determinanty ekstrapsychiczne 
(kultura, rodzina, środowis- 
ko, nauka) 186                        „, 
Deutsch F. 108, 143 
Dewey John 8, 83 
dezaprobata 187 
dezintegracja 98, 187 
dezorientacja w czasie i prze- 
strzeni (poza czasem i prze- 
strzenią) 84 
dialektyka choroba-zdrowie 165 
—  freudowska 142 
—  motywacyjna 70 
—  postęp-regres 172 
dieta 148                                         ,. 
Dionizos 144                             ~ 
dionizyjski(e) 95, 157             7" ***" 
dobra robota 176                   lŁ> 
dobre dzieło sztuki 167       s° 
dobre (nasze głębie) 192 
dobro(ć)  13, 33, 46, 87, 95, 121, 
166, 191 
dobrobyt ekonomiczny 18 
dobroduszność   (źartobliwość-B) 
116 
dobry (ze strachu) 207 ' 0& 
dojrzałość 198                    \ 
dokonanie 115                         - 
Dollard John 213                   " -*?.. 
Don Kiszot 117                        T,-,- 
dorosły 207                               -* 
doskonałość 99, 216 
„doskonały" (dwa znaczenia)   ,i* 
127                                       JV 
dostosowanie 14 
doświadczenie 179, 205, 208, 213 
^- biologicznego braterstwa 182 
doświadczenie-cel 114 
—  celu   w   przeciwieństwie   do 
doświadczenia   środka   82 
—  czyste 23 
—  doskonałej miłości 87 
—  estetyczne 47, 48, 82, 83, 92, 
102, 105, 106, 118                  ^ 

background image

—  filozoficzne 92                      *$, 
—  homonomiczne 208 
—  intuicji 87                 , ; 
231 
 
—  miłosne 82, 83, 92 
—  mistyczne   (religijne)   47,  48, 
76, 83, 89, 102, 105, 106 
—  nadiru 88                             «?»'-> 
—  normalne 88                       >7 
—  oceaniczne 76, 105       > •*'%&& 
—  Oldsa 121                  mnlas*> 
—  porodu 87                 '     v-rs^fc 
—  poznawcze 57, 104     uj'{T>h 
—  rodzicielskie 76         -J 
—  seksualne 118             ^          * 
—  spontaniczne   i   twórcze   51j 
52                                         p 
—  subiektywne 134                   ' 
-------(opis   empiryczny)   101 
-------„wyższe",   zob.   „wyższe" 
doświadczenie subiektywne 
doświadczenie szczytowe 19, 25, 
31, 36, 48, 74, 76, 100, 103, 
104, 128, 129, 141, 143, 144, 
152, 153, 167, 175, 182, 203, 
205, 206, 208, 210, 211, 214 
-------dalsze    następstwa,    zob. 
dalsze   następstwa   doświad- 
czeń szczytowych 
-------dezorientacja  w  czasie  i 
i przestrzeni, zob. dezorien- 
tacja w czasie i przestrzeni 
-------jako doświadczenie tożsa- 
mości 106-118 
doświadczenie-środek 114 
doświadczenie   terapeutyczne 
(psychoterapeutyczne)   95,    ' 
102, 181, 192 
—  tożsamości 211 
—  twórcze (twórczości) 83, 87 
—  własnej   gatunkowości  182 
—  wzrostu 101 
dychotomia 19, 95, 145, 170, 172 

background image

dychotomia    Byt-Stawanie    się 
158 
fc— duma-pokora 118 
i— egoizm-bezinteresowność   202 
s— filozoficzna jest-powinno być 
'     175 
—  freudowska 203 
—  (freudowska) instynktów ży- 
cia i śmierci 172 
dychotomia  ja-środowisko  177 
—  jako  cecha  charakterystycz- 
na niższego poziomu rozwo- 
ju  osobowości  i  funkcjono- 
wania   psychologicznego   203 
dychotomia jest-powinno być, 
zob. dychotomia filozoficzna 
—  obowiązek-przykrość 202 
—  poznanie-wola (serce-głowa, 
życzenie-fakt) 140 
—  praca-zabawa 202 
—  uniemożliwia   integrację  213 
dychotomiczne uporządkowanie, 
zob. uporządkowanie dycho- 
tomiczne i hierarchiczne 
dychotomiczny sposób myślenia 
a hierarchicznie integrujący 
sposób myślenia 177 
dychotomizacja patologizuje a 
patologia dychotomiztije--173 
dyktatorzy polityczni  217 
—  wojskowi 217 
dylemat egzystencjalny 124, 172 
dynamiczny  paralelizm  między 
tym, co wewnętrzne, » tym, 
co zewnętrzne 99 
dynamizm  motywacyjny   (dzie- 
cka) 62 
—  patologiczny 62 
dyscyplina 173                           5 
dysocjacja   terapeutyczna   108 > 
działanie 121, 128, 210 
działanie (brak) 123 
—  (jego rola w psychologii) 209 
—  (konieczne) 121 

background image

dziedziczny czynnik determinu- 
jący 185 
dziękczynienie (jako reakcja na 
doświadczenie szczytowe) 11? 
edukacja 20, 71, 111, 143 
edukacja, cel, zob. cel edukacji 
edukacja sztuki 59 
—  tańca 59 
—  twórcza 59 
Edyp 67 
ego 20, 81, 82, 100, 108, 109, 117, 
187, 188, 203 (zob. ja) 
ego-idealne 100                   .r ; 
ego-siła 22                          \ 
egocentryk 140                     r"- \ 
egocentryzm 112                       '!> 
egoistyczna samoaktualizacj% 
zob. samoaktualizacja egoi* 
styczna                                    *° 
egoizm 202            :                       -® 
—  zdrowy 140       ,,   ',„             '"" 
egzystencja 17       ' -  <r* ";   '  "-' 
 
egzystencjaliści 7, 22-24, 172 
—  europejscy 18, 25 
—  potakujący 25 
—  zaprzeczający 25 
egzystencjalizm 6, 18, 25 
—  europejski 19 
egzystencjalna     żartobliwość-B 
116 
egzystencjalne 211 
egzystencjalny dylemat,  zob. 
dylemat   egzystencjalny 
egzystencjalny konflikt między 
czynnikami obronnymi a dą- 
żeniami do wzrostu 52 
Ehrenzweig A. 142 
Einstein Albert 7, 122 
ekonomia 33 
ekonomiczny dobrobyt, zob. do- 
brobyt ekonomiczny 
ekspresja 193, 194, 203, 212 
—  czysta 98 

background image

—  i  komunikacja   w   doświad- 
czeniu szczytowym 115, 116 
ekspresja natury lub stanu sił 
organizmu 210 
ekspresyjność (ekspresywność) 
138, 142 
ekstaza 25, 38 
ekstrapsychiczne determinanty, 
zob. determinanty ekstra- 
psychiczne 
emocja 212 
empatia 22, 82 
Erikson E. H. 17 
Esalen 199 
esencja 17 
—  (ist-ność;   poznanie   esencji) 
120 
estetyczne normy, zob. normy 
estetyczne 
—  doświadczenie szczytowe 205 
(zob. też doświadczenie este- 
tyczne) 
„estetyczny"   (znaczenie)   137 
estetyka 82, 96 
estetyzm 127 
etnocentryczny punkt  widzenia 
82 
etnocentryczny sposób percepcji 
81 
etnologiczne dane 150 
etyczne działanie 175           !      ' 
etyczny kodeks 150        -         •' -1 
etyka 7, 13 
—  naukowa 147 
euforia 155 
eupsychiczna     żartobliwość-B 
116 
eupsychiczne organizacje 7 
—  warunki pracy 216 
eupsychizm 216 
fantazja 144, 193, 208                  * 
Farson Richard 167 
fascynacja 77-81 
Fenichel 132                               '* 

background image

fenomenolodzy 22, 23 
fenomenolodzy  europejscy  22 
fenomenologia 18                       f' 
fenomenologiczna      obserwacji 
204                                          3 
fenomenologiczne 211 
Feuer L. 174                                ' 
fiksacja 61, 63, 156, 162             ,| 
filozofia(e)  33, 59, 71,  106,  14JŁ 
216                                          a 
filozofia człowieka 184             '•* 
—  ekonomii 184                        ,. 
—  etyki 184                         "" _„» 
—  natury ludzkiej 184             '^ 
—  nauki 212, 213               j    oi^ 
—  polityki 184 
—  stosunków      międzyludzkich 
184 
—  wartości 184                         ~t 
—  wieczysta 89 
—  wychowania 184                   ~~ 
—  wzrostu 184 
filozoficzna intuicja, zob. intu- 
icja filozoficzna, filozoficzne 
doświadczenie, zob. doświad- 
czenie filozoficzne 
filozof(owie) 45, 71, 82, 89, 93, 
125, 140, 151, 164 
filozofowie egzystencjalni 21 
—  europejscy 18 
—  taoistyczni 90 
—  wschodni 90 
formuła (jako ostateczny wy- 
nik myślenia abstrakcyjne- 
go) 205 
Franki L. 54, 112 
Freud Sigmund 7, 14, 15, 20, 
29, 54, 59, 65, 66, 71, 81, 129, 
142, 172, 187, 188, 200, 203, 
210 
freudowska   dialektyka   142 
9.3Ś 
 
—  dychotomia 203 

background image

freudowski (sens procesu języ- 
kowego) 93 
freudowskie   mechanizmy   (ży- 
czenia i lęki) 100 
freudyści 21, 217 
—  klasyczni 54 
Fromm Erich 15, 17, 28, 29, 37, 
54, 125, 140 
frustracja 12, 14, 62, 63, 77, 123, 
160,   162,   189,   195,   196,   198, 
206 
Funktionslust 29, 38, 210 
Galileusz Galileo 7 
gang (młodzieżowy) 202       '.'Ł'~\ 
geniusz 135                        : 
—  muzyczny 186 
Gesell, zob. normy Gesella 
gestaltyści 111             » , 
Ghiselin Brewster $9 
gimnastyka 204 
głębiny (głębie natury ludzkiej) 
179, 180, 192 
głosy-impulsy 186 
głód miłości 47 
główne potrzeby ludzkie 11 
—  bezpieczeństwa,  zob. bezpie- 
czeństwo;    poczucie    bezpie- 
czeństwa 
—  godności, zob. godność 
—  pewności 11 
—  poczucia więzi 11 
—  samorealizacji,    zob.    samo- 
aktualizacja 
—  szacunku,  zob.   szacunek 
—  uczucia 11 
—  życia 11 
gniew 12, 120, 126, 157, 190, 191 
gniew, jakość, zob. jakość gnie- 
wu 
godność 31, 132, 133 
Goldstein Kurt 17, 24, 28, 54, 
82, 93, 122, 125, 139, 173, 185, 
.     192 
gra 112                       x.u       .u' 

background image

—  biologiczna 160        (H- iy» 
—  intelektualna 193    u         ,.j-| 
—  socjologiczna 160 \^    ;   ^ 
grecki styl 204               ,       < 
grupy-T 199 
grzech 13, 96 
—  pierworodny 163 (          i   , ,1 
hamowanie 208                      r ,: 
Hanfmann Eugenia 214      »łg 
Harlow H. F. 70                   - '; .— 
Hartman Robert 86, 154, 168, 
174 -..- v:;. :                  ; ••.. •• 
hedonistyczna teoria wartości - 
149                     ...••••' 
hedonistyczny   (czynnik)   53 
hedoniści 33 
hedonizm 140 
Heidegger Martin 18 
hierarchia potrzeb 78 
— wartości 170 
hierarchiczna integracja 172, 
173, 179 
hierarchiczne (uporządkowanie) 
204 
hierarchicznie integrujący spo- 
sób myślenia 177 
hierarchiczny system wartości 
152 
Hindusi 82, 124 
histeryczne cechy (dobre), zob. 
cechy histeryczne 
historia 88, 117                  .     , 
Hokusai 179                                      Ł~,'-•«* 
holistyczna zasada 62 
holistyczne myślenie 172      ; >[s 
holistyczny organizm 44 
homeostatyczne tendencje 200 
homeostaza 28, 30, 31, 37, 54, 70, 
148 
homonomia 22, 118 
homonomia niska 208           L 
homonomia wysoka 208 
homonomiczna osoba 42 
homonomiczne doświadczenie, 

background image

zob. doświadczenie homono- 
miczne 
homoseksualizm 128 
Horney Karen 13, 17, 28, 29, 54, 
118, 211 
hubris 67, 118 
humanistyczna filozofia nauk 
187 
humanistyczny punkt widzenia 
191                                            : 
humaniści 147 
humor  19, 137, 142, 192 
Huxley  Aldous  82,  89 
id 100, 203 
idealizm sfrustrowany, zob. 
sfrustrowany idealizm Ą.:, > , 
234 
 
idealna istota ludzka (auten- 
tyczna, boska) 19 
identyfikacja 82 
ideologia 175                             ; 
idiograficzne (to, co idiograficz- 
ne) 138, 211 
idiograficzne artykuły 213 
idiograf iczne   postrzeganie   130 
idiograficzny język, zob. język 
idiograficzny 
—  użytek 134 
idiosynkratyczne (cechy)  18G 
ignorancja 12, 59 
imperatywy moralne  174       " 
improwizacja 143 
impuls(y) 12, 33, 34, 56, 62, 66, 
117, 129, 138, 141, 142, 145, 
150, 157, 158, 162, 187, 203, 
205,212 
impuls do wzrastania 28, 188 
—  (postawa    wobec     impulsu), 
odrzucenie  i  akceptacja  32- 
-34 
impulsy twórcze 40            ,•;,,• 
—  zakazane 143                     )'^ 
indywiduacja 29, 101, 151       "^ 

background image

indywidualizacja 99             .„' ~__ 
indywidualizm 161 
indywidualność 39, 41, 112,"} 
153 
—  biologiczna 182 
—  zdrowa 178                           ,,&v> 
inhibicja 111, 117                   .,^j 
instrumentalne uczenie się i,,0 - 
zmiana osobowości 44, 45" 
instynkt(y) 12, 98, 140, 186, 200, 
204 
instynkt śmierci (freudowski) 
35 
—  wyparcie, zob. wyparcie in- 
stynktu 
instynktoidalna      (instynktowa) 
natura 185, 216 
instynktoidalne   tendencje   169, 
201 
—  zachowanie 190 
instynktoidalny  rdzeń   186 
instynkty freudowskie 171, 172, 
203 
instytucja 215, 216 
integracja  19,  44,  99,   100,  1:07, 
140-143,   145,   151,   155,   158, 
166,   171,   172,   175,  203,   205, 
-     206, 213 
integracja (jedność, harmonia 
wewnętrzna) 31 
—  freudowskich dychotomii i    < 
trychotomii 203 
—  hierarchiczna  172, 173, 179 
—  sil racjonalnych i irracjonal- 
nych 203, 205 
integralność  17, 52,  58 
intelekt 19 
—  twórczy 117, 135                   " 
intelektualiści 101, 173 
inteligencja 68, 150, 191 
interesowne i bezinteresowne 
stosunki   międzyosobowe   4t* 
42                                          v 
inteligencja (utożsamiona z mę- 

background image

skością) 67 
intrapsychiczne centrum 181 
intrapsychiczne osoby  180 
intuicja 19, 22, 45, 83, 102, 104- 
-106,   111,   119,   134,   143,   144, 
161 
intuicja   filozoficzna   99 
intuicja terapeutyczna albo inr 
telektualna 76                      * 
irracjonalność 203                     '<*• 
istota  człowieczeństwa  146     • "'-••• 
—  ludzka 168, 169 
—  idealna,   zob.   idealna   istota 
ludzka   (autentyczna,   boska) 
izolacja 173 
ja 51, 141, 142, 146, 177, 178, 
193, 212 (zob. też jaźń) 
jakość gniewu 160                     5. 
James William 8, 130, 179 
Japończycy 82 
Jąspers Karl 18                         ? 
jaźń 42, 50, 54, 57, 58, 63-65, 
132, 142, 159, 177, 179, 180, 
182, 188, 190, 192, 195, 198, 
199, 203, 208 (zob. też ja) 
jaźń  autonomiczna   183 
—  biologiczna     determinacja, 
zob. biologiczna determinacja 
jaźni                                      ; 
—  dojrzała 200 
—  indywidualna 185      '  . 
—  jako projekt 21            ' 
—  niepowtarzalna 112 
—  rzeczywista 155 
*" 
ooirf 
 
-   jedność (wyższa) 145 
r jedyna i ostateczna wartość 151 
.język 204, 207 
—  idiograficzny 133    .>,.,.   ,       * i 
—  logiczny 213              ~         __ 
—  mistyczny 114          y>i      j       ł 
—  poetycki 94, 114                  _ 

background image

J   ;— prawdy 213                         .._ *• 
----procesu pierwotnego 143        z 
<— racjonalny 213                    rrj t 
—  rapsodyczny   94,   114            j l 
—  werbalny 213                       .- f 
Jourard S. M. 54                       i 
„Journal of Transpersonal Psy- 
chology" 8 
*•' Jung C.  G. 29, 54, 142, 188 
*•• 'jungowskie    psychologie,     zob. 
:    psychologie jungowskie 
> Kartezjański   rozłam   podmiot- 
"-'-,     -przedmiot 23 
& kanalizacje 44 
S* katalogowanie, zob. klasyfikacja 
kategoria 130 
Kierkegaard S0ren  166 
kierownictwo 216 
klasyczna teoria Freuda 142 
klinicysta (klinicyści) 18, 26, 29, 
93, 150, 153 
klasyfikacja     (klasyfikowanie) 
78, 97, 98, 130, 138, 139 (zob. 
też   rejestrowanie,   rubryko- 
wanie,   szufladkowanie) 
kobiecość   65,   68,   69,   130,   131, 
144, 157, 206                         •• 
kompozytor 135, 136, 137 
kompromis  neurotyczny  62 
komunikacja 212, 213 
—  intelektualna 212 
koncentracja   na   ego   i   trans- 
cendencja ego 42, 43 
konflikt  14,   15,   16,  43,  95,  121, 
124, 158, 206 
—  między stylem a treścią 127 
konstytucjonalne i psychodyna- 
miczne przyczyny złego i 
bezsensownego wyboru 54 
kontakty międzyosobowe 214 
kontemplacja 43, 107, 120, 121, 
123, 128, 179, 180-182, 210 
kontemplacja czysta 123, 125, 
128, 129                           "i 

background image

kontemplatycy 122, 125 
kontemplatywna percepcja, zob. 
percepcja kontemplatywna 
kontrola (kontrolowanie) 14, 
111, 141, 144, 145, 157, 162, 
193-195, 203, 205, 212 
kontrola wypierająca 193 
kontrprzeniesienie  133, 213 
korelacja między subiektywną 
przyjemnością z doświadcze- 
nia, impulsem do doświad- 
czenia a podstawową potrze- 
bą doświadczenia 157 
Kris E. 100, 142 
Krisznamurti J. 90 
kryterium  behawioralne  27 
—  subiektywne   (uczucie   prag- 
nienia,    potrzeby,    tęsknoty, 
chęci, braku) 27 
kryterium wartości 176 
krytyka 144 
kultura 68, 71, 88, 89, 150, 157, 
159,   160,   174,   178,   179,   186, 
190, 194, 207 
kultura dobra 207 
—  „lepsza" 207 
—  „uboższa" 207 
—  zła 207 
kulturalny rozwój 165 
kurczęta (eksperyment) 14®, 150 
Lao-Tse 90                 ' v    T ;- ~ 
Laurence D. H. 91              -* "i:i 
Lee Dorothy 78         :           : '• " 
lekarz 173, 174     •    •    '- 
lenistwo 12                     -      ' m 
Levy M. 115                     *' 
Lewin Kurt 24 
lęk 25, 67, 72,  84,  91,  154» 163, 
164,   174,   186,   187,   189,  193, 
196, 205, 208 
liberał 217 
libido, zob. stany libido 
Lincoln Abraham 42 
logika    arystotelesowska,    zob. 

background image

arystotelesowska logika 
logiczne (to, co logiczne) 211 
Lynd H. M. 125 
t  '{;>.r  ' r* j 
• M<; 
macierzyństwo 82     • &• „• v* i\ 
malarz 136                 r^.-,Mm 
małpa-przywódca   68 f j     ,< j 
J-m 
bili 
 
małpki Karłowa   (eksperyment) 
70 
małpy 165 
manipulowanie ludźmi 216 
mapa   (jako   ostateczny   wynik 
myślenia abstrakcyjnego) 205 
Marcuse Herbert 116 
Marks Karol 7, 18                ry, 
marksiści 217 
marzenia senne 213 
Masło w Abraham H. 9 
masochizm 118 
matematycy 89 
materialistyczna      psychologia 
motywacji 195 
May Roiło 17, 24, 54 
mądrość 60, 156 
—  doskonała 148       <; 
—  organizmu 148      n          ; 
mąż stanu 140                        'r 
mechanizmy aktywne 24, 185 
—  freudowskie 100 
—  obronne  24,  37, 60, 66,  180, 
200, 203 
mechanizmy walki 37 
—  wzrastania (klasyfikacja)  51, 
53 
medytacja 40, 179              -  - 
—  (autoanaliza) 43         'Hł*    * 
Meksyk 130                         "<*• 
Merton Thomas 102        "    'MJJ 
metamotywacja 32, 48, T5 •&& 
metamotywowany  stan  78'    ' - 

background image

metody klasyczne 213          ^il 
—  nieosobowe 213             * >l 
—  obiektywne 213 
maska seksualność 69 
męskość 68, 130, 144, 157, 206 
Milner Marion 142, 143, 213 
miłość  8, 9,  13,  19, 22,  26, 31, 
34, 39, 42, 59, 65, 74, 76, 81, 
83, 96, 100, 103, 105, 106, 113, 
117, 123, 131, 142, 150, 152, 
154, 171, 179, 180, 189, 192, 
193, 195, 202, 205, 207, 209 
miłość-B (do Bytu innej osoby, 
nie potrzebująca, nieegoi- 
styczna) 48, 76, 113, 199, 208 
/miłość  (bez szacunku)  194 
miłość-D (z braku, potrzebują- 
ca, egoistyczna) 46, 49, 76, 
199 
miłość doskonała, zob. doświad- 
czenie doskonałej miłości 
miłość potrzebująca i miłość 
nie potrzebująca 47-49 
—  własna 111 
mistycy 83 
mistycyzm 74, 82 
mistyczne doświadczenie, zolx 
doświadczenie mistyczne 
mitologiczne (to, co mitologicz- 
ne) 180 
mityczne (to, co mityczne) 213 
mnich buddyjski, zob. buddyj* 
ski mnich 
modlitwa 117                              ' 
monizm ja-ty 108 
monogamia 131 
Morris C. 150 
motywacja 26-28, 31-33, 36, 47, 
48, 70, 88, 104, 114, 156, 197, 
216 
motywacja-B 199 
motywacja braku (wynikająca 
z braku) 26, 35, 37, 40, 41, 
44, 50, 86, 96 

background image

motywacja-D 81, 115, 200        ' ' 
motywacja   dynamiczna   157 
—  jako potrzeba wzrostu 30    _ 
—  (jej brak) 38                          ; 
—  patologiczna 149 
—  pierwotne    kryterium,    zob. 
pierwotne   kryterium   moty- 
wacji 
motywacja potrzeby 75 
—  u zwierząt 54 
—  wzrostu  (rozwoju)  26,  34-38, 
40,41,43,75 
motywacja zdrowa  149 
motywacje podstawowe 170     ,f 
—  zachowawcze 28 
motywacyjna dialektyka 71     ^ 
motywacyjne życie 75 
Moustakas C. 54, 146               ^ 
Mourer O. H. 125                    ..,, 
Mozart Wolfgang Amadeus iw 
możliwości  indywidualne   189 , 
Murphy G. 17, 82, 94, 108, 143 * 
Murray H. A. 16, 54 
muzyk 115, 173 
myślenie abstrakcyjne (anali- 
tyczne), ostateczny wynik 
204, 205, 207 
myślenie archaiczne 180, 188 
—  atomistyczne 172 
—  holistyczne 172       , « 
237 
 
—  mitologiczne 180 
—  werbalne 204 
nacisk regresyjny 171                : 
nadir, zob. doświadczenie nadi* 
ru 
nadzieja 24                                 t 
nagłe objawienie 44 
nagroda (płaca) 215 
naiwność wtórna, zob. wtórna 
naiwność 
najwyższe wartości, zob. war- 
tości najwyższe 

background image

napięcia fizyczne 116                it 
—  psychologiczne 116               *{ 
napięcie 14, 34, 47 
nastawienie na innych 39 
natchnienie 143, 144 
natura 167 
—  ludzka   19,  75,  147,  159,  164, 
168,   173,   180,   184,   189,   191, 
195,  206,  215,  216 
natura ludzka (jej rdzeń biolo- 
giczny i instynktoidalny) 75 
—  nie  jest zła  12 
—  (uczenie się jej) 209 
natura  niższa,  zob.   niższa  na- 
tura                       _ 
—  wewnętrzna, zob. wewnętrz- 
na natura 
—  wrodzona człowieka 17, 160, 
199 
—  wyższa      (człowieka),      zob. 
wyższa natura  człowieka 
—  zwierzęca   (pierwotna)   czło- 
wieka 163 
naturalistyczna teoria wartości 
172 
naturalistyczny system wartości 
156, 201 
naturalne procesy wzrostu 194 
naturalne zachowanie, zob. za- 
chowanie naturalne 
nauczyciel-uczeń 123 
nauka   144,  186, 204, 205,  213 
nauka humanistyczna jako spo- 
sób realizacji zadania stwo- 
rzenia lepszego świata 8 
nauka klasyczna 215 
—  mechanomorficzna 216 
—  nieosobowa 212                  .'I 
—  obiektywna 189   ,_..   ,..0i, ... 
—  osobowa 212                         os 
—  pozbawiona   wartości   216   • 
—  społeczna 215                     'tui 
—  subiektywna 189                sig 
nauki humanistyczne 216       Hff 

background image

naukowcy 136 
nawyki 148, 162 
neurotycy obsesyjno-kompul- 
sywni 139 
neurotyczne pseudo-problemy, 
zob. pseudo-proolemy neuro- 
tyczne 
neurotyczny charakter 193 
—  kompromis,  zob.  kompromis 
neurotyczny 
neurotyk 58, 60, 87, 100, 108, 
119, 141, 147-149, 165 
—  (oglądany z boskiego punktu 
widzenia) 95 
neuroza (newroza, nerwica) 14, 
24, 26, 28, 96, 132, 149, 162, 
189, 192, 199, 201, 206 
neuroza jako choroba wynika- 
jąca z braku 43 
„New Yorker" 213 
nie-arystotelesowskie   wnioski 
212 
niebezpieczeństwo (dla dziecka) 
57 
niebo 36, 106, 124, 152, 153, 208 
niebo wewnętrzne 142 
„niech będzie" 90, 120, 123, 194 
„niech będzie" (w przypadku 
niemowlęcia) 122 
nie-chorzy 43 
nieczyste sumienie 14 
niedojrzałość 198                       / 
nieemocjonalne (to, co nieemo- 
cjonalne) 212 
nie-ja 108, 113, 178                     ;; 
nie-naukowcy 213, 215               ' 
nieokreślone (to, co nieokreślo- 
ne) 213 
nieosobowe (to, co nieosobowe) 
211 
niemotywowany stan, zob. stan 
niemotywowany 
nienawiść 160, 191 
niepoczytalność 98 

background image

niepokój 14, 25, 122, 156, 206 
nie-poznanie 130 
nieracjonalne (to, co nieracjo- 
nalne) 213 ( ) . , 3 
238 
 
nie-rośnięeie 200 
nie-szczytowcy 108, 115 
nieświadome 100, 203, 211  (zob. 
też   świadome   i   przedświa- 
dome) 
—  sposoby  poznania   187 
nieświadomość    108,    180,    187, 
192, 205 
Nietzsche Fryderyk 18, 166 
nietzscheańska     żartobliwość-B 
116 
„niewinne oko" dziecka 94 
niewinne poznanie  111, 128 
niewolitywny (a nie wolicjonal- 
ny) charakter poznania-B 91 
niewolnik 16 
niezdrowa psychika   193 
nirwana 50 
—  niska, zob. niska nirwana 
—  wysoka, zob. wysoka nirwa- 
na 
niska  agresywność  190 
—  nirwana  114,  153, 163, 208 
niższa   natura   (człowieka)   171, 
216 
—  przyjemność 61 
niższe potrzeby 170, 171 
nomotetyczne   (to,   co   nomote- 
tyczne) 211-212 
—  ujmowanie  świata  98 
normatywna    psychologia    spo- 
łeczna 215 
normy estetyczne 89 
—  Gesella 79 
Northrop F. C. 82 
nostalgia 200 
„nowe spojrzenie" w percepcji 
(poznanie musi być motywo- 

background image

wane) 81 
nuda 156 
obowiązek 140 
obrazy  abstrakcyjne  205 
obrona 28, 142, 145,  154, 164 
—  i wzrost 49-65 
obsesyjne   cechy   (dobre),   zob. 
cechy obsesyjne 
obsesyjny  typ  samoaktualizacji 
210 
oceaniczne   doświadczenie,   zob. 
doświadczenie   oceaniczne 
O'Connell V. 132 
odkrycie 188                           ;jj' 
—  jako      droga      uzyskiwania 
wartości 173 
odkrywanie jaźni 21 
—  wartości, techniki, zob. tech- 
niki odkrywania wartości 
odpowiedniki (wskaźniki) sta- 
nów subiektywnych — ich 
znaczenie dla psychologii 27 
odpowiedzialność 21, 22, 67, 100, 
119, 122, 123, 126, 128, 162, 
163, 197-207 
odsłanianie 174 
odwaga 21, 55, 56, 102, 119, 144, 
145, 189, 200, 207, 208 
—  wzrastania 52, 61                     l 
odwrócenie się od świata 179 
ofiara (złożenie) 117 
okresy szczytowe 206 
okrucieństwo 11, 157, 161, 190   > 
Olds    J.,    zob.    doświadczenie ;j. 
Oldsa 
olśnienie 143 
ontologia 17                                   q 
ontopsychologia 25 
opiekuńczość 194                           p 
opór 111, 143                                 c 
—  (definicja) 66                            >» 
—  wobec umieszczenia w okre*,* 
słonej rubryce  129-134 
oralna faza 63                               ~' 

background image

oralność 162 
organizacja 89, 92, 108, 193       .^ 
—  centrum 114                             H 
—  przedmiotu 94 
—  (zorganizowanie   się)   181      *.'•• 
orgazm 76, 115 
orientacja w kierunku ze- 
wnętrznym i wewnętrznym 
176 
osoba autentyczna 20, 25, llS^i 
-118, 186, 188 
—  jako   aktualizacja   i   poten-tf 
cjalność 19                                rv 
—  jako    swój    własny   projekt; 
188 
—  jako  zmienna  zależna  40 
—  najpełniej   ludzka   128 
—  „pełniej ludzka" 126 
—  samoaktualizująca    się,    zob»r 
samoaktualizująca  się  osoba 
—  w pełni funkcjonująca 138 
—  zintegrowana 144 
osobowość   109,   112,   131,   145, 
159, 189, 191 
norii,! •' 
 
—  i rozwój 203                     ;f    ~ 
—  niedojrzała 178              :/iW . 
—  psychopatyczna   162           4^° 
—  silna 199 
—  (warstwy   zewnętrzne)   180 
—  wolna 174 
osobowość, zagadnienie — uję- 
cie klasyczne, zob. zagadnie- 
nia osobowości — ujęcie kla- 
syczne 
osoby SA 139 
ostrożność 144, 193                  'L!O 
ośrodek  zaspokojenia  121    "^ 
oświecenie   123,  124 
Oświęcim 15 
otoczenie,  zota.   środowisko 
—  jako stała lub zmienna nie- 
zależna 40 

background image

otwartość na doświadczenie 138, 
141, 155 
pacjent 44, 66, 85, 108, 126, 129, 
132-134, 137, 140, 212 
pan 69 
pan-niewolnik 68 
paranoja 118 
patologia (patologiczne) 30, 47, 
50, 53, 54, 118, 158, 209 
—  dychotomizująca, zob. dycho- 
tomizacja 
patologizowanie  164,  173 
pełne  funkcjonowanie 109,  110, 
192 
pełnia człowieczeństwa 146, 154, 
155, 206 
percepcja 42, 49, 79, 87, 88, 94, 
102-104, 137-139, 141, 155, 187, 
198, 199 
percepcja (przedmiot) 212 
percepcja-B 96 
percepcja bezinteresowna 45 
percepcja-D  95 
percepcja estetyczna 41, 73, 89, 
93, 205 
'— ćwiczenie,     zob.     ćwiczenie 
percepcji       estetycznej        i 
twórczości 
percepcja   fizjonomiczna   204 
percepcja  holistyczna 41 
—  idiograficzna 41, 93, 97, 98 
—  interesowna 45 
—  kontemplatywna   90           v-o 
—  miłości 102                     tó! 
percepcja motywowana brakiem 
i percepcja motywowana 
wzrostem 45-47 
percepcja motywowana potrze- 
bą 46 
—  normalna u osób samoaktu- 
alizujących    się    (nieumoty- 
wowana, nieegoistyczna)  82 
percepcja, nowe spojrzenie, zob. 
„nowe spojrzenie" w per- 

background image

cepcji 
—  obiektywna   (niezaangażowa- 
na) 45 
—  rubrykująca 78 
—  świata 92, 103, 117 
—  umotywowana 181 
—  z miłością i troską 205 
—  zasadniczego Bytu świata 99 
Perls F. 54 
Piaget J. 179, 198 
piekło wewnętrzne 142 
pierwotne   kryterium   motywa- 
cji  (subiektywne)  27 
pierwotny  proces  poznania  180 
piękno   87,   115,   117,   163,   166, 
191, 192, 216 
pisarze 125, 136 
poczucie bezpieczeństwa 171 
171 (zob. też bezpieczeństwo) 
—  braku   własnej   wartości   (u 
dziecka) 196 
—  humoru 180 
—  niższości lub małej wartości 
14 
—  winy   (realne)   206   (zob.   też 
wina) 
podmiot 213 
podmiot-przedmiot   212 
podstawowa    kondycja    ludzka 
67 
„podstawowa     potrzeba"     do- 
świadczenia 157 
podział pracy 122 
—  (zasada) 124 
poezja, poeci, poetyckie 89, 115, 
135, 136, 143, 180, 213 , ., 
Polanyi M. 9 
polarność 95 
policyjna metoda 195 
polityka 33 
popędy 32, 114, 129      o 
popularność  (w oczach 
loga) 16                 -• 
do 

background image

540 
 
poród,  doświadczenie,  zob.   do- 
świadczenie porodu 
porządek 216 
postawa akceptująca-B 85 
postawa rozbawienia-B 85 
postawy obronne 201 
—  redukujące 201 
postrzeganie     estetyczne,     zob. 
percepcja estetyczna 
potencjalność 24, 158, 159 
potrzeba(y)   28,   33,   34,   45,   88, 
90,   103,   114,   115,   148,   157, 
173,  174, 182, 194, 207, 209 
potrzeba bezpieczeństwa 33, 69, 
70, 151 
—  braterstwa (koleżeństwa) 199 
—  bycia  sprawiedliwym  216 
—  bycia  szlachetnym  216 
—  czynów wartościowych 216 
—  dobrej roboty 216 
potrzeba(y)   fizjologiczna(e)   33, 
151 
potrzeba informacji 33              _ 
potrzeba instynktowna 27 
—  miłości 28, 33, 173, 186 
—  odpowiedzialności 216 
—  percepcji 81 
potrzeba(y) podstawowa(e) 26, 
27, 30, 32, 40, 63, 118, 150, 
151, 160, 162, 163, 171, 174, 
185, 189, 195, 198, 201, 216 
potrzeba podstawowa doświad- 
czenia, zob. „podstawowa po- 
trzeba" doświadczenia 
potrzeba popęd popycha w kie- 
runku własnego wyelimino- 
wania 34 
potrzeba poznania (poznawcza) 
i obawa poznania 65-69, 71, 
219 
potrzeba poznania samego sie- 
bie 40 

background image

—  prywatności 178          -    i0lq 
—  przynależności  199           .   :f> 
—  rodziny 199                      ,x 
—  rozumienia 71, 202    u,t - 
—  stawania się 40                 ,   *• 
—  twórczości 216 
—  wspólnoty 199 
—  współzależności 199 
—  wyższa (wyższego rzędu)  32, 
66, 70 
potrzeby-D 122 
potrzeby biologiczne, zob. po- 
trzeby podstawowe 
—  estetyczne 209 
—  fizjologiczne   (nie   wszystkie 
są niedoborem np.  seks eli- 
minacja,  sen,  spoczynek)   31 
potrzeby,   hierarchia,   zob.   hie- 
rarchia potrzeb 
potrzeby  indywidualne   150 
—  instynktoidalne, zob. potrze- 
by podstawowe 
potrzeby ludzkie główne, zob. 
główne potrzeby ludzkie 
—  motoryczne 209 
—  neurotyczne 201 
—  niższe 99 
—  podstawowe   (hierarchia) 
151-153 
—  przymusowe     (nieświadome) 
58 
—  psychologiczne 151 
—  wynikające  z  braku  32,  33, 
39, 42, 197 
—  wynikające   ze   wzrostu   32, 
•     61 
—  wyższe 195 
—  zasada  hierarchicznego  upo- 
rządkowania,     zob.     zasada 
hierarchicznego uporządko- 
wania  różnych potrzeb 
potrzeby zdeterminowane przez 
dziedziczność 160 
poznanie  69-71,  74,  86,  88,   129, 

background image

130, 164, 187, 212 
—  a czyn 72 
—  abstrakcyjne     i     konkretne 
znaczenie (obu terminów) 92 
—  analityczne 204 
poznanie-B   76,   90,   92,   93,   97, 
102, 111, 113, 117, 120, 121, 
124, 126, 127-129, 182, 198, 
199 
poznanie-B a poznanie prze- 
ciętne 80, 81 
poznanie-B (niektóre niebez- 
pieczeństwa) 119-127 
poznanie-B (raczej niewolityw- 
ne niż wolicjonalne) 91 
poznanie-B w doświadczeniach 
szczytowych (cechy charak- 
terystyczne) 77-99 
241 
 
poznanie   Bytu   w   doświadcze- 
niach szczytowych  74-105 
poznanie całościowe 95 
poznanie,   cierpienia   i   niebez- 
pieczeństwa poznania, zob. 
cierpienia i niebezpieczeń- 
stwa poznania 
poznanie częściowe 95 
poznanie-D 76, 77, 120, 121, 127, 
128, 198, 199 
poznanie dojrzałe 198 
—  egocentryczne 112          >-.,„ = 
—  estetyczne 204             ,•,   i 
•— intuicyjne 204 
•— jako konkretne doświadcze- 
nie 204 
—  jako   proces   pierwotny   204 
—  metafizyczne 204 
—  niedojrzałe 198 
—  nieumotywowane   112,   181 
—  niewinne, zob. niewinne po- 
znanie 
—  niewyrażalne 204 
—  percepcyjne 44 

background image

—  potrzeba  i  obawa,  zob.  po- 
trzeba  i  obawa poznania 
—  prawdy 120 
—  proces  pierwotny, zob. pier- 
wotny   proces   poznania 
—  przedwerbalne 204 
—  znaczenie biblijne, zob. Bib- 
lia — biblijne znaczenie po- 
znania 
poznawanie Bytu innej osoby 
95 
„poznawcza potrzeba rozumie- 
nia" 202 
pozytywistyczna nauka filozofii 
23 
—  filozofia nauki 22 
pozytywizm   logiczny   18 
praca   143,   144,   157,   173,   176, 
215, 216 
—  artystyczna 193 
—  podział, zob. podział pracy 
pragnienie niższe  156 
—  wyższe 156 
pragnienie 33, 34,  129,  145,  158 
—  prawdy 159 
pratjeka-budda 123                  :^ 
prawa nie-środowiskowe 176 
—  psychiczne 208 
—  rzeczywistości      nłepsychłcz.- 
nej 113 
—  rzeczywistości   zewnętrznej 
208 
—  wewnątrz-psychiczne     113, 
176 
prawda   87,   153,   180,   189,   191, 
208, 214, 216 
prawda, dobro, piękno („trójca) 
87,   127,   128,   156,   158,   170 
praworządność 216 
predyspozycje 175 
premedytacja  (jej  brak)  194 
problem egzystencjalny 208 
problemy   etnocentryczne   191 
—  kontroli i ograniczeń 161, 

background image

162 
—  osobiste 213 
—  osobowości   zależą   od   tego, 
kto je wywołuje 16 
—  wewnętrzne 212                   3 
—  zewnętrzne 212 
—  życiowe 119                        •"? 
proces myślenia 212 
proces pierwotny, język, zob. 
język procesu pierwotnego 
—  poznania,     zob.     pierwotny 
proces poznania 
—  wtórny,  techniki,  zob.  tech- 
niki procesu wtórnego 
procesy nieświadome  182 
—  pierwotne   100,   143-145,   179, 
180,  187,  192, 203, 205, 213 
procesy pierwotne (raczej po- 
znawcze niż wotywne) 142 
—  wtórne 99, 144, 145, 180, 203, 
205 
—  wychowawcze 143 
—  produktywność  135,  138,  151 
projekcja 30, 97,  103,  187 
projekt (jako ostateczny wynik 
myślenia abstrakcyjnego) 205 
Prometeusz 67 
prorocy 115 
przeciw-kateksja wewnętrzna, 
zob. wewnętrzna przeciw- 
-kateksja 
przeciw-wartości 191 
przedmiot 213 
przedświadome 100, 143, 203 
przedświadomość 205 
przedwerbalne (to, co przed- 
werbalne) 118 
9,49. 
 
—   różne   rodzaje 
i   niższego   rzędu 
195, 
przeniesienie 213                       4 
przestępczość 16                         Ł 

background image

przeszłość 88, 112, 117,  121, 200> 
przeszłość (doświadczenie) 24 
przewodnik etyczny 207 
„przydatny" organizm 176 
przyjacielskość 156                     J 
przyjaźń 195                              T 
przyjemność  33,  34,  50,  59,  64, 
140,   149,   157,   158,   174,   193, 
194, 200 
przyjemność 
wyższego 
37, 38 
przymus powtarzania 66 
przynależność   26,   31,   65, 
199 
przystosowanie   (przystosowany) 
13,  16, 39, 142,  176, 177, 180, 
196, 206-208 
przyszłość (problem czasu przy- 
szłego w psychologii)  23, 24, 
37, 88, 112, 114, 121, 200, 210 
pseudogłupota 68, 71 
pseudo-jaźń 58 
pseudo-problemy      neurotyczne 
206 
pseudo-wzrost 66 
psyche 7, 23, 177,  180, 193 
209 
psyche czysta 113, 183 
psyche zdrowa 176 
psychiatra     (psychiatrzy) 
131, 132, 136, 182 
psychiatria        kraepelinowska 
133 
—  szpitalna 133 
—  taksonomiczna 133 
psychika 193 
psychoanalitycy 18, 72, 100, 133, 
149 
psychoanalityczna 
213 
—  psychologia ego 
—  warstwa 179 
psychoanalityczne 

background image

psychoanalityczni 
ego 21 
psychoanalityczny układ odnie- 
sienia 99 
psychoanaliza 28, 175 
—  jako terapia (cel) 143 
—  klasyczna 132, 184              \o 
194, 
105, 
literatura    : 
142 
dane   174 
psycholodzy 
psychologia 43 
psycholodzy amerykańscy 18, 
22, 83 
—  behawioryści   (behawioralni) 
27, 53 
—  dynamiczni 160 
—  dziecka 26, 107 
psycholodzy ego, psychoanali- 
tyczni, zob. psychoanalitycz- 
ni psycholodzy ego 
psycholodzy jaźni 100 
—  katolicy 29                           : ?q 
—  naukowi 213 
—  organizmalni 204                   >o 
—  osobowości 18, 212 
—  postaci 115 
psycholog kliniczny 22 
psychologia   amerykańska   (za- 
chodnia) 81 
—  jaźni i wzrostu 142 
psychologia-B 189 
psychologia   behawiorystyczna 

—  czwarta   (ześrodkowana   ra- 
czej na kosmosie niż na po- 
trzebach ludzkich) 8 
psychologia-D 189 
psychologia dynamiczna 163 
—  dziecka 29 
—  egzystencjalna 17 
—  eksperymentalna 213 

background image

—  freudowska 7, 33 
—  funkcjonalna 81 
—  głębi 142 
—  holistyczno-dynamiczna   184 
—  humanistyczna  7,   17,   185 
idiograficzna 22 
—  istnienia 50, 65, 75 
—  definicja 76                            ; 
—  jako gałąź biologii i socjolo- 
gii 183 
—  jaźni 185 
psychologia ludzi przeciętnych 
76 
—  marksistowska 177 
—  mechanomorficzna, zob. psy- 
chologia   behawiorystyczna 
—  międzyosobowa 42 
—  obiektywistyczna   7,  84 
—  ogólna 30, 179                        i 
—  organizmiczna 185 
—  osobowa 211, 213 
„psychologia" (po prostu)  185 
psychologia    pozytywna    (orto- 
243 
 
psychologia) 76      •••(p*!* '   -:q 
—  religii 117                ^    e '"--q 
—  stawania się 65 
—  trzecia, zob. psychologia hu- 
manistyczna 
—  uczenia się 44 
—  w pełni rozwiniętej  jaźni i 
jej sposobów istnienia (onto- 
psychologia) 25 
—  wartości 84 
—  współczesna 76 
psychologia   wzrostu   i   samo- 
aktualizacji 184-210 
psychologia     zdrowia,    główne 
przesłanki 11 
—  i wzrostu 211 
—  zła 8 
—  zwierząt 33 
„Psychological Review" 177 

background image

psychologiczne    napięcia,    zob. 
napięcia   psychologiczne 
psychologiczny system wartości 
147 
psychologie jungowskie 19 
psychopatogenny stan 202 
psychopatologia 66, 75, 162-164, 
175, 199, 200, 203 
—  przeciętności 25 
psychoterapeuci 25, 85, 164 
psychoterapia 23, 28, 66, 71, 101, 
156,   157,   163,   187-189,   213 
psychoterapia, cel 30 
psychoterapia głęboka 193 
—  interpersonalna   i   psycholo- 
gia  interpersonalna 43, 44 
—  zła 132 
psychotycy 100 
psychotyczny charakter 193 
psychoza 108, 189, 192, 199 
punkt szczytowy 38 
racjonalizacja 103 
racjonalne   (to,   co   racjonalne) 
211 
racjonalność 23, 203, 204 
radość 25, 38, 42, 51, 53, 57, 59, 
114,   145,   152,   166,   182,   194, 
196                        -,.        . ,(> - 
radość-B 96                     ..     •*" - 
radość czysta 98       r > . ir., "> - 
Rank Otto 54, 116 
rdzeń   wewnętrzny,* ' 
wnętrzny rdzeń 
Read Herbert 94                     :-< • 
reakcja emocjonalna 91 
—  fizyczna na doświadczenie 
szczytowe   (podniecenie,   na- 
pięcie   i   odprężenie,   wyci- 
szenie) 118 
reakcja upozorowana 65,  187 
reakcje sensoryczne 204 
„realna   psychopatologia   egzy- 
stencjalna" 129 
receptywność 46, 106 

background image

Redlich Joseph 175 
redukcja 181                             i(i 
redukcja do abstraktu 93 
—  do konkretu 93 
—  napięcia 28, 33-35, 37          •"•-' 
—  niepokoju 33                        '<" 
—  popędu 33 
—  (redukowanie)   potrzeby   33, 
53, 200 
refleksja 144 
regres    (regresja)    53,   63,   153, 
154,   156,   157,   164,   192,   200, 
205, 208 
regres niezdrowy 170               i 
regresja w służbie ego 100     tl 
—  zdrowa 203                          t 
Reich W. 54, 115 
rejestrowanie  13,  112  (zob.  też 
klasyfikowanie,   rubrykowa- 
nie, szufladkowanie) 
relatywny   sposób  widzenia  89, 
90 
religia 67, 68, 71, 74, 83, 85, 106, 
117, 184, 202 
religie   Wschodu,   cel,  zob.   cel 
religii Wschodu 
Renoir Auguste 169             -- ---- 
represja 66, 103 
rewolucja naukowa 212          -:ij 
rodzice 140, 207                   r,  iq 
rodzice-dziecko 123 
rodzina 159, 186                        >>"Jł| 
Rogers  Carl   17, 21,  29, 43,. 54, 
109, 138, 166, 192                :   - 
Rokeach M. 73 
Rorschacha test 81               /; ,-g 
rozbawienie-B 85                       c; 
rozłam między myślą a działa- 
niem 175 
rozłam  między  światem  nauki 
a   światem   „nauk   humani^ 
stycznych" 213   SB. , 
rozpacz 25, 156      r msv, ,,..!.>; ..... 
244 

background image

 
rozszczepienie 142, 143, 158, 172, 
203, 205, 206 
rozum 140, 157 
rozwaga 193 
rozwój 14, 16, 17, 28, 29, 35-39, 
119-121, 190, 195, 217 
równowaga 34, 114 
—  fizjologiczna 185 
—  między    spontanicznością    a 
kontrolą 193 
rubrykowanie 79, 91, 138 (zob. 
też klasyfikowanie, rejestro- 
wanie, szufladkowanie) 
Rubens Peter Paul 169 
rysunek (jako ostateczny wy- 
nik myślenia abstrakcyjne- 
go) 206 
rzeczywistość nie-psychiczna 
209 
rzeźbiarze 89 
SA 137, 138, 145 
sacharyna (szczury wybiorą sa- 
charynę zamiast czystą wo- 
dę) 53 
sadysta 160, 201 
sadyzm 11, 161 
samoakceptacja 49, 141, 145, 161, 
193 
samoaktualizacja 8, 16, 19, 24, 
28, 29, 31, 32, 34, 35, 39, 41, 
42, 44-46, 49, 50, 58, 75, 102, 
119, 122-125, 129, 151, 153, 
155-159, 167, 171, 174, 188-192, 
195, 196, 198, 199, 201, 203, 
206-208, 215, 216 
-— apoliński typ, zob. apoliński 
typ samoaktualizacji 
samoaktualizacja egoistyczny 
124, 125 
—  ogólnoludzka 205 
—  obsesyjny typ, zob. obsesyj- 
ny  typ  samoaktualizacji 
samoaktualizacja (potrzeba) 121 

background image

—  przejściowa 182 
—  redefinicja 100, 101 
—  (zadania) 43 
samoaktualizująca(e)    się    oso- 
ba(y) 13, 32, 36, 40, 41, 45, 
75, 76, 79, 82, 87, 92, 93, 95, 
96, 100, 102, 114, 117, 125, 
126, 128, 129, 154, 156, 161, 
162, 178, 190, 202, 203, 208 
samodoskonalenie 7, 164, 183 
samoekspresja 189 
samokontrola 201 
samokrytycyzm 138, 193 
samokształcenie 173 
samokształtowanie się jaźni 21 
samolubstwo 208 
samoobrona 162 
samoobserwacja 109, 118 
samopotwierdzenie, zob. samo- 
akceptacja 
samopoznanie 164, 193 
samorealizacja, zob. samoaktu- 
alizacja 
samorealizacja przejściowa, zob. 
samoaktualizacja przejścio- 
wa 
samorealizuja.ce się osoby, zob. 
samoaktualizująca się osoba 
samorozwój 29, 30 
samospełnienie 102, 163, 192, 195 
samostwarzanie, zob. samotwo- 
rzenie się 
samoświadomość 43, 109, 112, 
118, 208 
samotworzenie się 22, 173 
samourzeczywistniające się o- 
soby, zob samoaktualizująca 
się osoba 
samourzeczywistnienie, zob. sa- 
moaktualizacja 
samowiedza 109, 175 
samowystarczalność (autono- 
mia) 87 
Sancho Pansa 117 

background image

Santayana George 139                 >-, 
Sarte Paul 21, 165 
Schachtel E. 29, 35, 54, 77, 92, 
129, 189 
schemat (jako ostateczny wy- 
nik myślenia abstrakcyjne- 
go) 206 
Schlien John 90               r .    ft{? 
Schneider E. 106 
Schwarz Oswald 43                rrfeJB 
scjentyzm 23 
seks 32, 34, 191, 193 
seksualne doświadczenie, zob. 
doświadczenie seksualne 
seksualność  męska, zob. męska 
seksualność 
selekcja 144, 181 
sen 32, 100, 118, 119, 121, 170, 
193, 197 
0,1 K. 
 
senność 34                              ^ 
sensoryczne   modalności  204   tig 
sfera-B 113, 117                        •»«« 
sfera braku 127 
—  Bytu 127                    - 
sfera-D 113, 117 
sfera poznania 142 
—  wewnątrzpsychiczna 
—  wolicjonalna 142            c r"'Ba 
sfrustrowany idealizm 8     "   'Ui 
Sheldon W. H. 129, 150 
Shelley P. B. 115        - 
siła 21 
—  woli 188, 197 
siły regresyjne 162 
Skala Dojrzałości Willoughby'e- 
go 44 
skłonności niszczycielskie 11 
słuchanie bierne a czynne (na- 
pięte) 90 
smakowanie   jakości   przeżycia 
'94                                        . . : 
socjolodzy 107 

background image

* socjologia 174, 216 
:; •— porównawcza 207 
1 Sokrates 72 
Sorokin P. A. 82 
specjalny talent twórczości  137 
spełnienie 77, 116 
—  nadziei 210 
—  osoby 215, 216 
społeczeństwo       a       jednostka 
(współdziałanie i antago- 
nizm) 216 
spontaniczność 29, 50, 99, 111, 
138, 142, 145, 155, 159, 194 
spontaniczność czysta nie jest 
możliwa w świecie 193 
sport 76 
spotkanie ja-ty 108 
sprawiedliwość 216 
S-R (stimulus-response), zob. 
bodziec-reakcja 
stan-cel 38 
stan nieumotywowany 198 
—  pobudzenia i motywacji 38; 
—  przyjemny 109 
—  szaleństwa 209 
stany Bytu 
(czasowy, metamotywowany, 
bez dążeń, nieegocentryczny, 
pozbawiony celu, stan do- 
skonałości, stan osiągnięcia 
celu) 76, 114 
stany libido (freudowska teoria 
progresji) 62 
—  niespełnienia 116 
—  osiągalnego  (epizodycznego) 
i  nieosiągalnego  celu  38,  39 
Stany Zjednoczone 128, 130, 188 
stawanie się 24, 31, 37, 50, 51, 
75, 76, 152, 153, 158, 206, 210 
stawanie się osobą 198 
Steinberg Saul 213 
stoicy 33 
Stowarzyszenie   Rozwoju    Psy- 
choanalizy 211 

background image

strach 12, 25, 120, 141, 203   , 
Strauss Erwin 24 
stres 63, 152, 155                     ^ 
stresowa sytuacja 60 
struktura anatomiczna 185    o;; 
styl (konflikt między stylem 
a  treścią),  zob.  też  konflikt 
127 
—  życia 185 
subiektywne       doświadczenie, 
zob.    doświadczenie   subiek- 
tywne 
—  kryterium, zob. kryterium 
subiektywne 
—  oznaki samooszukiwania 156 
—  wydarzenia  wewnętrzne  204 
Sulivan  Harry  Stack  177,  178 
sumienie 207 
—  nieczyste 14 
sumienie wewnętrzne 206 
—  (w odróżnieniu do superego) 
190 
superego 100, 190, 203, 206 
—  (świadomość)   jako   interna- 
lizacja   pragnień,   wymagań 
i ideałów ojca i matki 
Sutich Tony 8, 25, 185 
swobodne  skojarzenia   197 
swobodny strumień uwagi        3 
(freudowski) 90 
Synanon 199 
synergia  (współdziałanie)  44 
synergiczna  osoba   108             ? 
system językowy 93 
—  psychologii 184 
—  wartości 8, 31 
—  wartości (jego brak jest sta- 
nem psychopatogennym)  202 
246 
 
__wartości naturalnej 13       . **" 
—. wierzenia 73 
systemy racjonalistyczne 204 ""• 
sytuacja   terapeutyczna   129 

background image

szacunek 26, 31, 195, 196 
szczęście 25, 33, 155, 174 
szczur(y) 27, 53, 121, 150, 165, 
212 
szczyt jedyności, indywidual- 
ności lub osobowości 212 
szczytowy 115 
szczytowe momenty 154 
sztuka 19, 74, 89, 102, 105, 143, 
144, 180, 189, 192, 204, 208 
—  dobre     dzieło,     zob.     dobre 
dzieło sztuki 
—  regionalna 179 
—  uniwersalna 179 
—  wielka 143 
szufladkowanie (zob. też klasy- 
fikowanie, rejestrowanie, ru- 
brykowanie) 91 
śmierć 44, 58, 98, 116,  154 
śmierć (przed ponownym naro- 
dzeniem) 200 
—  psychiczna 57-58 
—  psyche 194 
środki   117,  129,  162,  176,   196 
środowisko (otoczenie) 39, 40, 
41, 62, 65, 84, 116, 141, 151, 
171, 173, 176, 177, 180-183, 
186, 200 
środowisko (otoczenie) — zależ- 
ność i niezależność 39, 40, 41 
świadome 100, 143, 203 
—  i nieświadome 205 
świadomość 15, 16, 94, 152, 179, 
193 
—  bez pragnienia 90 
—  bez wyboru 90 
—  nie  wybierająca — postawa 
osób samoaktualizujących się 
49 
świadomość taoistyczna 47    (y/ 
—  wewnętrzna 15 
świat naturalny 197                  • * 
—  niepsychiczny 209               iV-' 
—  poza-ludzki 184 

background image

—  psychiczny 197, 208 
—  realny 208 
—  wewnętrzny 182, 208, 209 
—  zewnętrzny 179, 182, 183, 186, 
208, 209 
„święte" 85                             ;. 
tabu 174                                 " ^ 
taksonomia 78 
talent matematyczny 135           ^ 
—  muzyczny 135 
talent twórczości, specjalny, 
zob. specjalny talent twór- 
czości 
talenty 34, 67, 135, 143, 170, 173, 
174, 185 
taniec 143, 188, 204 
taoista 124 
taoistyczna  postawa   199 
taoistyczne niech będzie 61 
(zob. też „niech będzie") 
taoistyczne niech będzie (zob. 
też „niech będzie") 61            •• •'* 
taoistyczny sposób 194 
—  typ mądrości 137 
taoiści 182 
taoizm   kochający   i   szanujący 
61 
techniki integracyjne  19 
—  niewerbalne 188 
—  odkrywanie  wartości   176 
—  podtrzymujące aktywną nie- 
świadomość        (wyrzeczenie, 
projekcja,   reakcja   upozoro- 
wana) 187 
techniki procesu wtórnego 
(adaptacja kulturalna, dobrej 
przystosowanie, logika, na-J 
•    uka,   odpowiedzialność,   pla- 
, nowanie, racjonalizm, zdro- 
wy rozsądek) 100 
technologia   humanistyczna   213 
temperament 185 
tempo wzrostu 60 
tendencje instynktoidalne 169* 

background image

201 
teolodzy (teologowie) 13, 82, 85, 
96, 164 
teologia 33 
—  zła    i    grzechu    (klasyczny 
freudyzm) 54-55 
teoretycy uczenia się 44 
teoria determinizmu (szkodliwa 
dla wzrostu i samoaktualiza- 
cji) 123 
teoria dynamiczna 54     '>" 
 
—  ekonomiczna 216 
—  etyczna 149, 163, 174     " ."* 
—  filozoficzna 158 
—  Freuda, klasyczna, zob. kla- 
syczna teoria Freuda 
—  hedonizmu 158 
—  instynktu 159-161 
teoria metamotywacji 48 
teoria(e)   motywacji  32,  42,  62, 
177, 216 
teoria nudy 114 
—  osobowości 24 
—  polityczna 216 
—  postaci 211 
—  potrzeb podstawowych 160 
—  potrzeby  jako  utrapienia  34 
teoria(e)   samoaktualizacji   150, 
210 
teoria spoczynku 35 
—  społeczna 216 
—  sztuki 28 
—  twórczości (tworzenia) 114, 
145 
—  uczenia się 44 
—  ulepszania  osobowości  43 
—  wartości 37, 83, 148, 149, 163, 
164 
—  wartości naturalistyczna, zob. 
naturalistyczna   teoria   war- 
tości 
teoria wzrostu 210 
—  zaspokojenia  potrzeby  62 

background image

—  zdrowia 183 
teorie biologiczne 150 
terapeuci  egzystencjalni  21 
terapeuta 26, 46, 59, 60, 66, 106- 
-108,   126,   132-134,   173,   175, 
197, 212 
terapeuta dobry 91 
—  idealny 95 
terapeuta-pacjent 123 
terapeuta zły 91 
terapeutyczna   dysocjacja,   zob. 
dysocjacja terapeutyczna 
—  sytuacja, zob. sytuacja tera- 
peutyczna 
terapia   7,   20,   30,   59,   63,   96, 
132-134, 143, 164, 174-176, 213 
terapia, cel, zob. cel terapii 
—  intuicyjna 134, 179 
—  jako   poszukiwanie   wartości 
175                             ,,        ,., 
—  kobiet 67             fr               ' 
—  odkrywająca     (odsłaniająca) 
21, 174, 175, 189, 190 
—  (terapeutyczne     doświadcze- 
nie) 131 
—  zastępcza 26, 47 
—  zła 134                              .:... 
teraźniejszość 88, 112 
testy projekcyjne 19, 158 
Thoreau  Henry  I?avid  8         : 
tłumienie 187, 195 
tolerancja 125 
Tom-podglądacz 69 
Toman Walter 122 
tożsamość 8, 17, 19, 22, 25, 26, 
130, 132, 133, 153, 162, 175, 
188, 189, 211, 213 
tożsamość, cel, zob. cel tożsa- 
mości 
—  definicja 106, 107 
—  doświadczenie, zob. doświad- 
czenie tożsamości 
—  (jej brak) 156 
tragedia 12, 19, 25, 44, 45 

background image

—  jako działanie terapeutyczne 
23 
tragiczny sens życia 22 
traumatyczne   wydarzenia   162 
transcendencja    153,    176,    179, 
182 
—  (znaczenie wyrazu) 177 
—  potrzeb wynikających z bra- 
ku 198 
transcendencja żartobliwość-B 
116 
treść 127 
troskliwość 79, 81, 159 
trójca prawdy, dobra i piękna 
87 
trychotomia (freudowska) 203 
trzeci rodzaj mądrości (zdrowy 
regres) 60 
trzecia siła 185 
twórca(y)  34, 67, 89,  101 
twórcza zdolność, zob. zdolność 
twórcza 
twórcze doświadczenie, zob. do- 
świadczenie twórcze 
—  uniesienie 118 
twórczość 19, 28, 42, 50, 56, 59, 
74, 83, 100, 102, 105, 111, 135, 
159, 180, 188, 192-194, 204, 
205 
twórczość estetyczna 42 
 
—  fermy uniwersalne, zob. uni- 
wersalne formy twórczości 
—  intelektualna 103 
—  pierwotna 142-146 
—  samoaktualiziująca   się,   zob. 
SA 
—  u  osób  samoaktualizujących 
się 135-146 
twórczość wtórna 142-146 
—  zintegrowana 142-146 
uczenie sią natury ludzkiej 210 
uczeń 125 
—  określany    jako    „mądrala" 

background image

68, 69 
ulga 38, 70, 116 
umiar 193 
umiejętność czekania 210        -*w 
umotywowane  działanie  209 -W 
—  zachowanie 201                 i -w 
—  życie 35 
unikanie wiedzy jako unikanie 
odpowiedzialności 71 
uniwersalizm 20 
uniwersalne   formy   twórczości 
205 
uporządkowanie   dychotomiczne 
i hierarchiczne 204 
uraz(y)  28, 44,  131,  185,  196 
uszkodzenia    przedporodowe    i 
porcfdowe 185 
uzasadnienie zewnętrzne 101 
—  życia 152                 , 
uznanie 26, 39, 41 
uznanie-D 128 
Van Gogh Yincent 136   r 
Vivanti 93 
Wagner Ryszard 135 
walczący asepkt zachowania a 
aspekt akspresyjny 180, 181 
walka 14 
wartości  autentyczne  174 
wartości-B (wyliczenie) 86, 87 
wartości  (cztery  zespoły)  53 
wartości-D 86 
wartości dobre 154 
wartości homeostatyczne (spo- 
kój, cisza, sen, wypoczynek) 
170 
—  humanistyczne 30 
—  indywidualne 150                  • 
—  ludzkie 147, 149, 160, 164 
—  najwyższe 168, 216 
—  nieautentyczne 174 
—  nowsze 216 
—  obronne 170 
—  odwieczne 166 
—  ortodoksyjne 216 

background image

—  pasywne, zob. wartości zdro- 
wo-regresywne 
—  podstawa biologiczna i gene- 
tyczna 165 
—  przeżycia 170 
—  regresy wne 174 
wartości   samoaktualizacji   jako 
cele 158 
wartości-środki 86 
wartości wewnętrzne 86, 150 
—  wrodzone 174, 175 
—  wrodzone    jako    możliwości 
173, 174 
—  wspólne 150 
—  wyższe  166,  167,  171, 173 
—  wzrostu 170 
—  zdrowo-regresywne  167,  170, 
171 
—  zewnętrzne 18 
—  zewnętrzne   źródło,   zob.   ze- 
wnętrzne  źródło  wartości 
wartość 7, 88, 151, 165, 166, 168- 
-170,   174,  176,   179,  202,  206, 
215 
wartość-B 92, 99, 109, 116, 166- 
-168, 189 
wartość,    hedoistyczna    teoria, 
zob.     hedonistyczna     teoria 
wartości 
—  hierarchia,    zob.    hierarchia 
wartości 
—  hierarchiczny    system,    zob. 
hierarchiczny    system   war- 
tości 
—  jedyna i ostateczna, zob. je- 
dyna i ostateczna wartość 
—  kryterium,    zob.    kryterium 
wartości 
—  naturalna,   system,   zob.   sy- 
stem wartości naturalnej 
—  ostateczna  (absolutna)   152 
—  teoria,   zob.   teoria  wartości 
(naturalistyczna) 
Watts A. W. 82             «s '       'v/ 

background image

wdzięczność-B 118    -         *>>'--<• 
249 
 
Weltanschaung 7, 22, 108 
werbalizacja 94 
werbalne (to, co werbalne) 157 
(zob   też  przedwerbalne) 
Werner H. 198 
Wertheimer M. 36 
wesołość-B 99 
western 202 
wewnątrzmaciczne   życie  płodu 
195 
wewnątrzpsychiczna  sfera   179 
wewnątrzpsychiczne   a   między- 
osobowe 199 
wewnątrzpsychiczne       a       ze- 
wnątrzpsychiczne  113 
wewnątrzpsychiczne zdrowie 
177 
—  źródła 187 
wewnętrzna    mądrość    (niemo- 
mowląt) 148 
wewnętrzna   natura   11-14,   31, 
40, 45,  70,  125,  160, 185,  186, 
187-190, 193, 198 
wewnętrzna  natura  jest  raczej 
dobra lub naturalna 12 
wewnętrzna      przeciw-kateksja 
187, 193 
wewnętrzne rozłamy 157 
—  sumienie, zob. sumienie we- 
wnętrzne 
wewnętrzny rdzeń 185, 186, 188, 
192, 201 
Wheelis A. 17, 175 
White Robert 54, 177, 181 
Whitehead A. N. 93 
Whitman Walt 8, 179             w 
wiedza 68, 69, 94, 102, 176, 
204 
wiedza-czyn 176 
wiedza  dla  redukcji  niepokoju 
i dla wzrostu 69-71 

background image

—  doświadczalna 212 
—  jako    aktualizacja    ludzkiej 
potencjalności 69 
—  nomotetyczna 134 
—  ostateczna 67 
—  unikanie, zob. unikanie wie- 
dzy jako unikanie odpowie- 
dzialności 
Willoughby 44 
Wilson Colin 25 
wina  14,  119-123,  125,  156,  190, 
206                   r 
—  freudowska 190 
—  neurotyczna 125, 206 
—  a rzeczywista 120 
—  realna   (humanistyczna)   125- 
—  wewnętrzna 141, 190 
władczy szef 217                     c 
wojna wewnętrzna 158 
wola 21, 91, 110, 193, 200 
wola zdrowia 188                  -.;<_ 
wolicjonalne    (to,   -co    woliąjo- 
nalne) 203 
wolne skojarzenia 193, 214 
wolność 41, 145                      ,9S 
—  geograficzna 41 
—  psychologiczna 41 
wrażliwość 52, 106 
wrodzona   natura,   zob.   natura 
wrodzona 
wrogość 59, 157, 160, 190 
Wschód 195 
współczucie-przez-zrozumienie 
126 
wstyd 14 
wszechmoc myśli 72 
wtórna naiwność 100 
wybór  21, 22, 25,  51,  53-60, 63X 
72,   121,   124,   125,   148,   149, 
156,   157,   162,   163,   165,   166,. 
169,  170,  173,  188, 194, 200 
wybór (dziecka) 196 
—  elementy wyboru u zdrowe- 
go dziecka 64, 65 

background image

wybór zły (jest dobry) 60 
wychowanie   188,   189,   194,   204, 
209                                            ; 
wychowanie dobre  189, 207 
wychowanie   rodzicielskie   (ro- 
dzinne) 59 
—  rodzinne (cel) 30 
—  złe 189 
wychowawcze procesy, zob. pro- 
cesy wychowawcze 
wyczucie  rzeczywistości  208 
wydajność 29 
wykres (jako ostateczny wynik 
myślenia      abstrakcyjnego) 
205 
wynalazca 135, 136, 140 
wyparcie 33, 65, 70, 129, 143     , 
wyparcie (czynne i bierne)  187 
wyrzeczenie 12, 173 
wysoka  nirwana   114,  153,  163, 
208 
250 
 
wyższa natura (człowieka) 171, 
216 
—  potrzeba 35, 55, 62, 152, 171, 
195,  216 
„wyższe" doświadczenie subiek- 
tywne 116 
wyższe przyjemności  52 
wyższe rodzaje zapłaty (przy- 
należność, uczucie, godność, 
szacunek, uznanie, honor) 
216 
wzór (ideał: bohatera, dżentel- 
mena, mistyka, rycerza, 
świętego) 13 
wzrastanie (wzrost), mecha- 
nizmy, zob. mechanizfńy 
wzrastania 
—  zdrowe,  zob.  wzrost zdrowy 
wzrost  (wzrastanie)   24,  26,  30- 
-32, 38, 42, 44, 45, 49, 70, 74, 
102, 123, 127, 142, 145, 152- 

background image

-154, 157, 158, 162, 164, 165, 
196,   197, 200, 201, 207 
wzrost dobry 155 
—  dojrzałości 206 
—  doświadczenie, zob. doświad- 
czenie wzrostu 
—  i otoczenie 159 
—  ku samoaktualizacji 200 
—  osobowości 35, 206 
—  proces naturalny, zob. natu- 
ralne procesy wzrostu 
wzrost-przez-radość 54 
wzrost u dziecka 50         "'    ' tt 
—  zdrowy 162 
Yosemite 124 
Young P. T. 53 
zabawa   19,   142,   143,   157, 
180, 192, 202                        -;. 
zachowanie   (behawior)   83,   88 
114, 180 
zachowanie-cel 39, 114 
zachowanie naturalne 138 
—  nieumotywowane   112,   180^ 
—  „oportunistyczne" 41 
—  „specyficzne" 41 
zachowanie-środek 114 
izachowanie umotywowane  180 
f— złe 190, 191 
Zachód 195 
zagadnienia osobowości — uję- 
cie klasyczne 14 
zahamowanie rozwoju 199 
zainteresowanie 90 
zakony religijne 124 
zależność neurotyczna  59 
zapłata, wyższe rodzaje, zob.. 
wyższe rodzaje zapłaty 
zasada hierarchicznego uporząd- 
kowania różnych potrzeb 63- 
—  przyjemności 98, 100 
—  rzeczywistości 98, 100 
zaspokojenie   32,   34-36,   39,   42, 
44, 47, 49, 51, 55, 63, 66, 131, 
152, 162, 171, 193, 196-198, 

background image

201, 207, 209 
zaspokojenie czyste 98 
zaspokojenie, kliniczne i osobo- 
wościowe skutki 37 
—  niższych potrzeb 216 
—  podstawowych    potrzeb    43, 
195 
—  różne skutki 34-37 
zdobywcy   medali   olimpijskich 
154 
zdolność do agresji i gniewu 
190 
zdolność do biernego odbioru 
91 
—  do miłości 155,  159, 196, 20T 
—  postrzegania  całości 94 
—  twórcza   31,   66-67,   151,   155, 
189 
zdolności  62,  150,  171,  173,  174, 
181,   182,   185,   187,   192,   196, 
206 
zdolności poznawcze  198 
ści są też potrzebami 19T 
dziecinność  100 
onalność 204 
ra 157                           i _• 
—  n-atura ludzka 180 
— .-nieświadomość 204 
—  psychika 193 
—  samoafirmacja 190 
zdrowe  dziecko   (niemowlę)   51, 
61, 194, 201 
zdrowi   ludzie    (zdrowe   osoby) 
30,   43,   47,   72,   76,   95,   149, 
157,   161,   166,   167,   178,   182, 
191, 205, 208, 209 
zdrowi   ludzie   (zdrowe   osoby), 
definicja opisowa 31 
251