1
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
2
KOCHA, LUBI... ŻARTUJE?
MONODRAM
STEFAN VÖGEL
Tłumaczenie: Hanna Odziemkowska
Tytuł oryginalny: Verliebt, verlobt, verschwunden
Copyright © wszelkie prawa zastrzeżone przez Sessler Verlag Wien
c/o Agencja ADiT, agencja@adit.art.pl,
www.adit.art.pl
.
Wystawienie sceniczne lub czytanie sceniczne tego utworu możliwe wyłącznie
w oparciu o licencję udzieloną przez Agencję ADiT.
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
3
Treść
1.
Wprowadzenie
2.
Piosenka „W domku na drzewie”
3.
Miłość
4.
Były mąż
5.
Bajka
6.
Mężczyźni
7.
Piosenka „O męskich imionach”
8.
Bomba biologiczna
9.
Komunikowanie
PRZERWA
10.
Początek po przerwie
11.
Oświadczyny
12.
Przemówienie Huberta
13.
Piosenka „Tango z Georgem Clooneyem”
14.
Siedem typów mężczyzn, których należy unikać
15.
Repryza piosenki „W domku na drzewie”
Nazwiska postaci, nazwy miejscowości i pozostałe realia lokalne mogą i
powinny zostać dopasowane do miejsca akcji.
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
4
(Wprowadzenie)
(Domek na drzewie, składający się z kilku stylizowanych, drewnianych ścian, z
oknem wychodzącym na jedną stronę. Na środku sceny grube drzewo z wyrytym
imieniem „Hubert, 12.4.72”, wokół napisu wyryte serce, obok kolejne serce z
napisem „Karol”, przekreślone. Skrzynia. Ogromna miotła, oparta o ścianę.
Kosz ze sznurem, do spuszczania na dół.
Tylna strona drzewa jest jednocześnie wejściem do domku na drzewie. Słychać
stamtąd dyszenie z wysiłku. Pojawia się Dagmara, kobieta w wieku czterdziestu
kilku lat, wspina się do domku na drzewie. Ma na sobie suknię ślubną, po
wejściu do domku podciąga za sobą długą drabinkę ze sznurka. Jako osoba
dorosła wydaje się nieproporcjonalnie duża w ciasnych ścianach domku. Robi
krok do przodu, chwilę patrzy apatycznie na publiczność, w końcu wybucha
głośnym płaczem.)
Nie zasłużyłam na to! (wyciera nos w welon, próbuje się opanować, mówi bez
wyrazu)
Zabiję go. Wszystko mi jedno, czy dostanę dożywocie. Zabiję go
łopatą, rozwalę mu łeb patelnią, zadźgam go nożem kuchennym. Nie, lepiej
nożyczkami – powolutku, żeby miał dużo małych ran, z których sączą się krople
krwi. Jak wosk ze świecy, która powoli się topi – aż nic z niego nie zostanie.
Tak zrobię. (znowu zalewa się łzami) Gdybym go tylko tak nie kochała! (bierze
się w garść)
Nie – teraz już nie. Nie po czymś takim. Po czymś takim nie można
już człowieka kochać.
(Wyciąga zza dekoltu karteczkę, rozkłada ją.)
Wiecie, co tu jest napisane?! (podaje ją mężczyźnie w pierwszym rzędzie) No
proszę, niech pan przeczyta! Niech pan czyta na głos! Tylko głośno! Niech pan
będzie mężczyzną! Ja też musiałam to dzisiaj przeczytać! (widz czyta tekst z
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
5
kartki: „Nie mogę”.)
„Nie mogę” – dwa głupie słowa! Nie – mogę. Czego nie
może? Napisać długiego listu? Otwarcie ze mną porozmawiać? Powiedzieć mi o
swoich obawach i wątpliwościach? To też. Ale dzisiaj rano nie mógł czegoś
innego – ożenić się! Po trzech latach związku, po pół roku przygotowań do
ś
lubu, którego chciał on, nie ja! Kiedy w dniu ślubu dla niego się stroję, maluję
się dla niego, kąpię się dla niego, perfumuję się, robię sobie dla niego manicure i
pedicure… on kładzie mi na komodzie w sypialni kartkę ze słowami NIE
MOGĘ. I bukiet róż! Ale ja go znajdę, bez dwóch zdań! Nowy Jork, Rio i
Amazonia nie są za duże, żebym nie znalazła Janka Twardowskiego. Mój radar
wyczulony na Janka Twardowskiego nie spocznie, dopóki nie namierzy celu i
nie wyeliminuje go. Bo takie upokorzenie zasługuje na karę śmierci. Kto się ze
mną zgadza? (zapewne kobiety na widowni się zgadzają) No właśnie. (wściekła
zwraca się do widza trzymającego kartkę)
Niech pan mi to odda, będzie mi
potrzebne jako materiał dowodowy w procesie o morderstwo. Okoliczności
łagodzące! Jesteście moimi świadkami – dwa słowa!
(spogląda na zegarek) Dziesięć po dziesiątej. Teraz wszyscy czekają w urzędzie
stanu. I co z tego? Panna młoda zawsze każe na siebie czekać. Ciekawe tylko,
jak długo. Ale co miałam zrobić? Iść tam i powiedzieć „Janek nie może”?
„Chodźmy się napić, skoro i tak wszystko jest opłacone”? Takie upokorzenie!
Moi rodzice, jego rodzice, moje dzieci, moja najlepsza przyjaciółka – wszyscy
teraz tam siedzą. I te pełne politowania rady mojej mamy: „Zawsze ci
mówiłam, nie wychodź drugi raz za mąż”. Do domu też nie mogę wrócić.
Przede wszystkim tam będą mnie szukać. Najchętniej znalazłabym się teraz na
księżycu. Ale nasz stary domek na drzewie też jest całkiem dobry. Chociaż od
trzydziestu lat nikt tu nie wchodził. Czy w ogóle jeszcze mnie utrzyma? (tupie
ciężko
). Wydaje się stabilny. Typowe – solidny jak mój ojciec. (wskazuje na
kabel elektryczny na drzewie
) Nawet prąd jest podłączony! (otwiera skrzynię)
Niesamowite! Wszystko się zachowało! (wyjmuje ze skrzyni sukienkę
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
6
księżniczki, trzyma ją przed sobą
) Moja sukienka księżniczki! Nie śmiejcie się,
kiedyś się w niej mieściłam! (potrząsa sukienką, nad którą unosi się obłok
kurzu, wiesza ją za drzewem tak, że jej nie widać, dalej grzebie w skrzyni,
wyciąga z niej stary magnetofon kasetowy i kilka starych kaset)
I stary
magnetofon kasetowy! Z kasetami! Czy jeszcze działa? (stawia radio na
gzymsie przy drzewie, podłącza je, przesuwa włącznik, rozlega się głos spikera,
czytającego prognozę pogody: „Przed południem w całym kraju zachmurzenie,
po południu opady deszczu. Miejscami możliwe rozpogodzenia. Temperatura nie
przekroczy 15 stopni”. Rozczarowana wyłącza radio)
Działa.
(rozgląda się) Dziwne, w dzieciństwie ten domek zawsze wydawał mi się
ogromny! Ale tak to jest, prawda? Im człowiek większy, tym świat staje się
mniejszy. Nie tylko w wymiarze geograficznym, ale i w głowie. Najlepszym
przykładem jest ten domek. Choćby ta ściana, kiedyś na pewno była daleko.
(przesuwa jedną ścianę w bok do brzegu sceny, zabiera się za drugą) A ta, ta
stała co najmniej tam. Dokąd się da. (przesuwa na zewnątrz drugą ścianę,
przygląda się domkowi, który teraz wypełnia całą przestrzeń sceny – w stosunku
do niego jest teraz tak duża jak wówczas, gdy była dzieckiem
) Właśnie. Tak
wtedy było. (patrzy na swoją suknię ślubną) Tylko nie miałam wtedy takiej
kiecki. (zaczyna zdejmować suknię) Do diabła z nią, ledwo mogę oddychać! Ale
nie z powodu rozmiaru. 38 – bardzo proszę – ale małe 38. I to blisko
pięćdziesiątki. Tyłek jak ze stali! Nawet nie wie, co traci! (patrzy na
publiczność
) Hej, niech pan z łaski swojej nie patrzy! Tak, pan, proszę odwrócić
wzrok! Mówię poważnie, to mój domek! Ach, mężczyźni! (chowa się za
drzewem, żeby się przebrać
) Brak im przyzwoitości, honoru, odwagi! A my,
kobiety, całe życie marzymy o księciu, takie jesteśmy głupie. (wiesza suknię
ślubną na haku na drzewie, chwilę później wychodzi zza drzewa w sukience
księżniczki – ale tym razem dużej!)
No i jak? Pasuje! (rozgląda się, łagodnieje)
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
7
Tak, właśnie tak było. Teraz wszystko jest jak dawniej. Tak powinno być
zawsze…
(Piosenka „W domku na drzewie”)
Gdy legł w gruzach świat twój cały
Twe marzenia się rozwiały
Radości nie daje żaden dzień
Twarz ci pokrył smutku cień
Sięgnij pamięcią do dawnych lat,
gdy kolorowy był twój świat
Wszystko wokół nas cieszyło
Ż
ycie wciąż zabawą było.
zwrotka 1
W domku na drzewie
zegar godzin nie wybija.
W domku na drzewie
czas niepostrzeżenie mija.
Tu o każdej porze roku
mogę siedzieć aż do zmroku
Domek daje mi schronienie,
tu spełnia się każde marzenie
Jeśli kiedyś stanie się tak
Ż
e wszystko będzie mi nie w smak
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
8
Tu nawet o wodzie i chlebie
będę się czuła jak w niebie
zwrotka 2
Z domkiem na drzewie
jestem bardzo zżyta.
W domku na drzewie
nikt mnie nie zapyta,
czemu nagle psy fruwają,
głupcy czasem zwyciężają.
Pełno w nim elfów i skrzatów
oraz całkiem zbędnych gratów.
Choć na zewnątrz wciąż się kłócą
Nienawidzą się i smucą
Waśniom i sporom mówię: dość.
Bo w moim domku na drzewie
W cudownym domku
Nie ma miejsca na złość.
zwrotka 3
Domku na drzewie
strzegę jak skarbu cennego
Domku na drzewie
nie zamienię na nic innego.
Choć tu meble się nie mieszczą
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
9
Tylko stare deski trzeszczą
Stroje, które pokrył kurz
lub robaki zjadły już.
Drzewa korona rosochata
Jest lepsza niż przytulna chata
Tu nic nie jest pustym gestem
Bo w domku na drzewie
W cudownym domku
Czuję, że sobą jestem!
(Miłość)
Wiecie, gdyby to był pierwszy raz, jeszcze bym zrozumiała. Ale żeby dwa razy
wychodzić za mąż – to trzeba być głupią. Efekt nauki – zerowy! I na dodatek z
miłości! Zapamiętajcie sobie jedno: Nigdy nie powinno się wychodzić za mąż z
miłości – nigdy! Kiedyś nikt tak nie robił. To wynalazek XX wieku. Jak bomba
atomowa. Z jedną różnicą: miłość okaleczyła i zabiła więcej ludzi niż bomba
atomowa. Nie, własnego męża nie wolno kochać! Wiecie, kto jest od kochania?
kochanek. Samo słowo mówi za siebie. Mąż jest od zamążpójścia. Trzeba tylko
wsłuchać się w słowa. Tego powinni uczyć na lekcjach języka zamiast
gramatyki. Zaoszczędzono by ludzkości wielu nieszczęść. Gdyby mnie ktoś
zapytał, to w zasadzie powinno się wprowadzić zakaz miłości w małżeństwie!
Poważnie! Urzędnik stanu cywilnego pytałby: „Kochacie się? W takim razie
przykro mi, ale nic z tego. Do widzenia, na pewno znajdziecie sobie kogoś, kto
lepiej do was pasuje.” Ale ludzie zawsze pobierają się z miłości – zawsze!
Jedyni inteligentni narzeczeni na świecie to oszuści matrymonialni. Która z was,
kobiet, wyszła za mężczyznę, który był jej obojętny – ręka do góry! Proszę –
ż
adna! Dzisiaj się tego nie robi. A ja nie zrobiłam tego dwa razy. Inteligentna
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
10
kobieta powinna uczyć się na błędach. Ale nie ja. W zasadzie jestem jak jedna z
tych naiwnych marzycielek w telenowelach. Nie, żebym oglądała takie rzeczy,
ale mogłabym tam zagrać główną rolę. Beznadziejna miłość Dagmary, odcinek
34. Szejk z Kataru. Ostatnie ujęcie: szejk oddala się konno przez pustynię,
wzniecając tumany kurzu. Na piasku napisane dwa słowa: nie mogę.
Wszystkie ważne wieści w życiu składają się z dwóch słów – wiedzieliście o
tym? Bez wyjątku. Wszystkie. „Kocham cię”, „Nie mogę”, „Jesteś zwolniony”,
„Jesteśmy bankrutami”, „Masz raka” , „Jestem w ciąży”, „Potrzebuję czasu”.
Dwa słowa stwarzają światy albo je niszczą. No, przynajmniej nie napisał
esemesa. Tego by jeszcze brakowało. „Nie mogę” – a do tego emotikon z ustami
opuszczonymi w dół. Nie śmiejcie się, może być jeszcze gorzej! Moja
przyjaciółka Kaśka dowiedziała się z facebooka, że znowu jest singielką. Facet
po prostu zmienił swój status związku na „wolny”. Klik! Wszyscy mogli to
zobaczyć – łącznie z nią. Ja od razu załatwiłabym płatnego zabójcę. Wyobraźcie
to sobie: teraz faceci to tacy durnie, że jednym kliknięciem rozstają się z kobietą
i wrzucają się z powrotem na wolny rynek. Nie mówią: „Kochanie, muszę się z
tobą rozstać” – klik, „Dziewczyny, znów jestem na rynku!” - klik. Wystarczy im
jedno kliknięcie! Boże, co się z wami stało? Gdzie się podziała wasza
rycerskość, duma i honor… Ach, pewnie nigdy tego nie było. Tylko zawsze
sobie coś takiego wyobrażamy. Przynajmniej na początku. Kiedy poznajesz
faceta, zawsze jest wielki, szlachetny i cudowny! A z każdym dniem odrobinę
się kurczy. To odróżnia mężczyzn od innych przedmiotów. Zwykle przedmioty
stają się większe, gdy się do nich zbliżamy. Ale nie mężczyźni. Na horyzoncie
stał olbrzym. W łóżku obok ciebie leży karzeł. Dzielą ich dwa lata. Potem masz
go w skali 1: 10 000 (szuka wyimaginowanego mężczyzny w łóżku) „ Janek,
gdzie jesteś? (naśladuje Janka) „Tutaj, kochanie. Tylko uważaj, żebyś mnie nie
zgniotła. Wiesz, że potrzebuję dla siebie wolnej przestrzeni”. Śmieszne. Ale oni
są niewinni. Poważnie. Wiecie, kto jest wszystkiemu winien? Matki. Czyli my,
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
11
kobiety. Wiem, o czym mówię, sama mam dwóch synów. Z pierwszym mężem.
Będą tacy sami. Nie dlatego, że wdali się w ojca. Ja ich tak ukształtowałam! Z
czystej matczynej miłości! Brzmi to pięknie: „matczyna miłość” – ale tworzy
głupich mężczyzn. Matczyna miłość i butelka wódki. Niestety tak jest: my,
matki, z czystej miłości przysparzamy nieszczęść następnemu pokoleniu kobiet.
Pewnie dlatego, że mścimy się na pokoleniu mężczyzn, których zostawiły nam
nasze teściowe. To niekończący się łańcuch! Bo nasze synowe też będą to robiły
wobec swoich synowych. Wyżywamy się na synowych, a znosimy szykany ze
strony teściowych. Dlaczego nikt nie mści się bezpośrednio na nich? Ja dzisiaj z
chęcią bym się zemściła, gdyby matka Huberta jeszcze żyła. Co ta kobieta
zrobiła z mojego męża – nawet pośmiertnie należałoby jej odebrać prawo do
opieki!
(Były mąż)
(w czasie tego numeru bierze miotłę i co pewien czas nią zamiata)
Mój Boże, Hubert… co się z tego człowieka zrobiło. Co pół roku nowa kobieta.
Początkowo były jeszcze znośne. To znaczy, mogłam być o nie zazdrosna i tak
dalej. Ale z czasem trafiały coraz bardziej zdzirowate. Wiecie, co mam na
myśli: farbowane na blond włosy i wysokie szpilki. Biustonosze push-up. A
gdyby chciał wrócić? Już bym go nie przyjęła. Nie, poważnie! Nie dlatego, że
go nie lubię, ale nie mogłabym go podziwiać. Nie mogę tego powiedzieć
inaczej – Hubert stał się postacią żałosną. Kimś, kto myśli, że zdobywa
baaardzo wysoką górę, a tymczasem ląduje w dolinie. Ale wciąż udaje, że
widoki są fenomenalne. A patrzy zaledwie na pagórek. Można tylko mieć
nadzieję, że zachowa to złudzenie, co przy zdzirowatych kobietach nie jest takie
łatwe. Bo inaczej będzie mu ciężko. A Hubert? Zawsze był kandydatem do
samobójstwa. Oczywiście pod warunkiem, że nie będzie bolało. Nie, nie, inaczej
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
12
być nie może. Samobójstwa, które choćby na sekundę spowoduje ból, nigdy by
nie zaakceptował. To już lepsze czterdzieści lat w towarzystwie zdzirowatych
bab. Hubert? Zanim by się zabił, jeszcze zdążyłby zawrzeć ubezpieczenie na
ż
ycie. Na wszelki wypadek! Jest taki przewrażliwiony – kiedyś użądliła go
pszczoła, a on potem przez trzy miesiące nie jadł miodu. Dopóki lekarz mu nie
powiedział, że ukąszenia pszczoły są zdrowe. Więc zrobił kurs pszczelarstwa.
Ale użądliła go druga pszczoła. Wtedy zmienił lekarza. I na takiego mężczyznę
kobieta ma patrzeć z podziwem? Naprawdę zadaję sobie pytanie, dlaczego przez
te wszystkie lata zachowałam jego nazwisko. Dziwne, prawda? Nigdy go nie
zmieniłam. Miałam to zrobić dokładnie dzisiaj. Z Ludeckiej na Twardowską.
Byłoby to moje trzecie nazwisko. Najpierw Julińska. Potem Ludecka. Potem
Twardowska. Dagmara Julińska Ludecka Twardowska. To brzmi jak
autobiografia. Jedno jest pewne – nawet jeśli dziś nie pójdę do urzędu stanu,
zrobię to w poniedziałek. I znów będę się nazywać Dagmara Julińska. Co o tym
myślicie? Back to the roots. Powinnam była to zrobić o wiele wcześniej.
(uderza miotłą w otwartą skrzynię i coś w niej dostrzega)
Ojej, moje jojo! (opiera miotłę o ścianę, wyjmuje ze skrzyni jojo) Też mieliście
w dzieciństwie jojo? Takie jojo jest jak życie, prawda? Raz w dół, a po chwili
znów do góry! (upuszcza jojo, które pozostaje na ziemi, tak jak to bywa z
profesjonalnymi jojo, gdy nie umie się w nie grać
) Ach, efekt jojo dotyczy
pewnie tylko diety. (wrzuca jojo z powrotem do skrzyni i najwyraźniej w coś nim
trafia)
Och, przepraszam! Księżniczka! (wyjmuje pacynkę) Mój Boże, ile razy
bawiliśmy się tutaj lalkami z Karolem. (wymownie) I nie tylko lalkami. Całymi
dniami. Wymyślaliśmy bajki. I zawsze miały happy end! A jak jest naprawdę?
Kiedy patrzę na swoje życie, to moja bajka powinna właściwie brzmieć tak:
(wyjmuje pacynki, zaczyna się nimi bawić)
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
13
(Bajka)
Była sobie raz księżniczka, mieszkała w maleńkim królestwie o nazwie Roztoka
Rycerska. A kiedy miała osiemnaście lat i nadszedł czas, by poślubić młodego
mężczyznę, jej ojciec – król, powiedział: Tylko mi tu nie przyprowadź jakiegoś
obcego! Mała księżniczka poznała już kilku młodych mężczyzn, ale żaden nie
potrafił rozpalić jej serca tak jak młody królewicz, który pewnego dnia
przygalopował swoim błyszczącym, białym bmw. Wysiadł z niego i
powiedział: (rzeczowo) „Jestem Hubert. Załatwimy wszystko, jak należy”.
Wprawdzie księżniczka zawsze marzyła o romantycznym królewiczu, ale
powiedziała sobie – królewicz to królewicz, a poza tym lepiej coś załatwić jak
należy niż w ogóle nic nie załatwić. I dlatego odpowiedziała: „Dobrze, bylebym
tylko nie musiała mieszkać w Woli Kroguleckiej”. Królewicz odparł: „Jeszcze
jakieś życzenia? Tam są moje włości i tam się pobudujemy”. I tak się stało.
Pałac, który jej wybudował, nie miał wprawdzie stu pokoi i ogromnej wieży,
miał za to sto różnych wad i ciążyły na nim ogromne długi. Wszystko jedno,
pomyślała księżniczka – dopóki królewicz mnie kocha, wszystko inne się nie
liczy. I kochał ją, przynajmniej fizycznie, bo na świat wkrótce przyszli dwaj
mali książęta. Obaj byli jego, to tylko dla informacji! (pacynka księżniczki
gwałtownie kiwa głową)
Teraz szczęście byłoby pełne, gdyby nie matka
królewicza, która była złą czarownicą. A przede wszystkim – mieszkała wprost
naprzeciwko pałacu! Dlatego często przychodziła do nich w odwiedziny i
mówiła do niego: „Ugotowałam ci coś dobrego”. Królewicz kochał swoją matkę
czarownicę równie mocno, jak księżniczka jej nienawidziła, a zwłaszcza
uwielbiał jej kuchnię, bo zawsze do wszystkiego dodawała dwie kostki masła,
co księżniczkę za każdym razem napawało lekkim wstrętem, zwłaszcza że
małym książętom wkrótce urosły tłuste brzuszki. Więc pewnego dnia
powiedziała: „Dosyć tego! Albo ona albo ja!”. Ale królewicz nie potrafił wybrać
między miłością a masłem, i jak większość mężczyzn, w ogóle nie chciał się
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
14
zdecydować. I to przez osiemnaście lat! Aż pewnego ranka stanął przed
księżniczką, mówiąc z błyskiem w oku: „Kobieto, zdecydowałem się – na
młodszą. Na księżniczkę Sylwię z Przysietnicy”. Księżniczka Sylwia
Tępogłowa z Przysietnicy bynajmniej nie była tak mądra jak nasza księżniczka,
ale najwyraźniej mogła dać niezbyt już młodemu królewiczowi coś, co nie
pasuje do dziecięcych bajek. I tak oto rzekł on do swojej byłej: „Żegnaj, muszę
zbudować nowy pałac”. „Co?!” – wykrzyknęła księżniczka – „Naprawdę
myślisz, że zostanę tu z tą czarownicą? Pocałuj mnie gdzieś!”. (z uśmiechem) I
stało się tak, że księżniczka z synami przeprowadziła się do nowiuteńkiej
siedziby, a ich ojciec musiał zostać ze swoją Sylwią w pobliżu złej czarownicy i
pracować po godzinach. (ze złośliwą satysfakcją) Brawo! Mimo to księżniczka
płakała przez wiele nocy, bo w głębi serca wciąż kochała królewicza, ale w
końcu zabrakło jej łez i zawołała najgłośniej jak mogła: „Możecie mi wszyscy
naskoczyć, od dziś idę na całość!”. (zaskoczona) No i patrzcie, wkrótce
spostrzegła, że w Roztoce Rycerskiej było znacznie więcej książąt niż
przypuszczała, barwniejszych i zabawniejszych niż Hubert. Wyprawiali z nią
rzeczy, o których także nie mówi się w bajkach dla dzieci. I nagle zapomniała o
swoim Hubercie. (powoli przyspiesza) Ale akurat, kiedy wiodło jej się tak
wspaniale i serce miała beztroskie i wolne, w jej życiu pojawił się książę Janek.
On też opuścił pałac, zostawiając w nim inną księżniczkę, więc pomyślała:
(puka się w czoło) „Jeszcze czego! Równie dobrze mogłabym wrócić do
swojego byłego”. Ale Janek obiecywał, że jeśli za niego wyjdzie, złoży jej u
stóp niebo, i dlatego powiedziała: „No dobrze, niech będzie”. I wystroiła się,
umalowała się dla niego, zrobiła sobie manicure i pedicure, a kiedy w dniu
zaślubin wyszła ze swojej komnaty, na komodzie zastała karteczkę z napisem
„Nie mogę!” (patrzy na publiczność, a wraz z nią pacynka księżniczki)
Naprawdę na to nie zasłużyłam! (pacynka księżniczki kręci głową, Dagmara
patrząc na lalkę - cicho
) Obie na to nie zasłużyłyśmy… (ze złością odrzuca
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
15
pacynkę księcia do tyłu)
. Jeszcze sobie znajdę królewicza. Ach, co tam,
niepotrzebny mi już żaden królewicz! Wystarczą mi pierniczki królewskie.
Wy też macie ochotę na coś słodkiego, kiedy trapią was zmartwienia? Boże, już
widzę, że to się źle skończy… Zresztą wszystko mi jedno. Uciekają od nas
nawet wtedy, kiedy jesteśmy szczupłe. Sami widzicie.
(Mężczyźni)
Wiecie, jaki jest główny problem z mężczyznami? Że oprócz nich nie ma
niczego innego. Są dwie płcie, a jedną z nich jesteś ty sama. To nie pozostawia
zbyt dużego pola manewru, prawda? Zwłaszcza, jeśli chcesz mieć dzieci. Pan
Bóg zapewne kierował się zasadą minimalizmu: im mniej tym lepiej. Czy ci się
to podoba czy nie! Dlatego mamy mężczyzn. Wyobraźcie sobie, jaka mogłaby
być wasza druga połówka, gdyby Bóg miał więcej czasu: uważny, troskliwy,
odpowiedzialny, opiekuńczy, uprzejmy, czuły przedstawiciel płci odmiennej. A
co mamy? Mężczyzn! Gdybyście mnie zapytali, to Bóg MUSI być mężczyzną.
Ż
adna kobieta, widząc takie efekty swojej pracy, nie położyłaby się spać
siódmego dnia. W niedzielę po południu jeszcze raz przemyślałaby swój projekt.
„Dinozaury całkiem mi się udały, a co do mężczyzn, to trzeba by zająć się nimi
jeszcze raz. Są zbyt prosto ulepieni!” A może taki był zamiar! Dlaczego nie?
Zrobię prostą konstrukcję, to niewiele się zepsuje. Jak w trabancie. W zasadzie
mężczyzna niewiele się od niego różni: dużo pali, jest głośny, nie ma żadnych
ekstra bajerów – ale spełnia swoje zadanie. I zawsze dociera do celu! I to jak
chętnie! Może dinozaury były na wyższym poziomie rozwoju niż mężczyźni,
ale wymarły! A celem ludzkości jest rozmnażanie. Tak jest już napisane w
Biblii! I jeśli mężczyźni naprawdę coś umieją – to rozmnażać się! Czyli miejsce
w niebie mają zapewnione! To, co robił mój Hubert, żeby się rozmnożyć,
wystarczyłoby do trzech rozwodów! Dzisiaj od razu bym się zorientowała. A
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
16
jeśli Janek ma inną? Na sto procent. Musicie wiedzieć, że jest absolutnie
niezawodna metoda, żeby się o tym przekonać – i zawsze się sprawdza!
Możecie to wypróbować na waszych mężczyznach. Ale tak mniej więcej za
tydzień, kiedy jakiś mecz piłki nożnej zdominuje ich pamięć krótkotrwałą. Więc
trzeba zrobić coś takiego: stanąć przed nim, zagrodzić mu drogę, patrzeć prosto
w oczy, zrobić długą pauzę – i powiedzieć: (dramatycznie) „Wiem o
wszystkim!”. Każdy zmięknie. Dlaczego? Bo każdy mężczyzna – ale to
naprawdę każdy – ma w głowie coś, o czym jego żona nie powinna wiedzieć.
Na sto procent traficie celnie. Nawet jeśli z początku to, do czego się przyzna,
będzie bez znaczenia. Ale jedno celne trafienie zazwyczaj wywołuje lawinę
błota, jakiej nigdy w życiu byście się nie spodziewały. Pytanie tylko, czy to
wytrzymacie. W przeciwnym razie lepiej nie pytać. Ale skąd można to wiedzieć
wcześniej? Tu też istnieje pewna zasada: wyobraźcie sobie coś najgorszego, co
spontanicznie przychodzi wam na myśl. Coś, co on mógłby zrobić. Już wiecie?
Okay, teraz pomnóżcie to przez dwa. (pauza) Dodajcie cztery. (pauza) Gotowe?
Podnieście do kwadratu. To będzie prawda. Jeśli nie będziecie w stanie jej
znieść, lepiej nie pytać. W każdym razie lepiej tego nie robić, jeśli go kochacie.
Poza tym reszta i tak jest bez znaczenia. Mój Boże, czy to nie okropne… (patrzy
w niebo w kierunku Boga)
Dlaczego nie mogłeś po prostu przestać po piątym
dniu? (nagle błyska się i grzmi, zaczyna padać deszcz. Dagmara do
publiczności, wskazując na niebo)
No proszę – mężczyzna! Porywczy, głośny,
nieskory do rozmowy!
Z facetem nie da się zwyczajnie porozmawiać. Nawet po osiemnastu latach
małżeństwa – kiedy z dnia na dzień chce od ciebie odejść! Na rok przed
porcelanową rocznicą ślubu! A ty starasz się tylko zrozumieć! Mówisz do
swojego męża: „Porozmawiajmy! Wyjaśnij mi! Dlaczego? Z jakiego powodu?”.
A on nic nie mówi. Po prostu odchodzi. Bo mężczyźni nie umieją rozmawiać. A
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
17
jeśli już, to wolą, żeby inni mówili za nich! (przypomina sobie coś, wpada w
złość).
Wiecie, co mi Hubert podarował na pożegnanie – po osiemnastu latach
małżeństwa? Nigdy na to nie wpadniecie. „Małego księcia”. Chętnie bym go
trzasnęła nim w łeb. Zanim zaczęłam czytać. Ale dopiero potem naprawdę się
wściekłam. Czytaliście kiedyś „Małego księcia”? „Dobrze widzi się tylko
sercem”. Po swoich doświadczeniach mogę wam powiedzieć jedno: Jeśli jakaś
część ciała jest ślepa, to właśnie serce. Większość serc, które znam, ma 32
dioptrie. Gdyby serca miały widzieć, nie potrzebowałyby zastawek, tylko szkieł
kontaktowych, grubych jak denka słoików. Nie, nic z tego – serca nie są od
patrzenia. Oczy są od patrzenia. Serce może tylko krwawić. Jeśli nie wierzycie,
rozetnijcie jakieś serce. Nie ma co liczyć na kolorowe widoki. Jedyny kolor to
czerwień. Kolor miłości. Kolor bólu. A teraz przypomnijcie sobie, kto napisał
„Małego księcia”? Mężczyzna! Któż by inny! Antoine de Saint-Exupery. Saint –
do tego jeszcze święty! Był trzy razy żonaty, to tylko dla waszej informacji! Aż
razem ze swoim samolotem zaginął bez śladu nad Morzem Śródziemnym.
Ostatnia żona jeszcze wiele lat później pisała do niego listy. Nie zdziwiłabym
się, gdyby od 70 lat siedział na Majorce. Z dwudziestą żoną. Ale tak to jest. My
kobiety, zawsze kierujemy się emocjami. W sprawach miłości wyłączamy
rozum – i to z własnej woli – bo jesteśmy przekonane, że w prawdziwej miłości
nie może liczyć się rozum, tylko uczucia. A uczucia rodzą się na tysiąc
sposobów. Na przykład ja jestem słuchowcem. Mężczyzna z odpowiednim
głosem… może zrobić ze mną wszystko. Ulegam brzmieniu słów. Na przykład
imię automatycznie uruchamia we mnie wyobrażenie człowieka, który je nosi.
To znaczy, po prostu wiem, jaka może być Marta. Albo Rita. Rita nigdy nie robi
figurek z masy solnej. A Marta robi. Jak to jest możliwe? Albo już na chrzcie
widać po dziecku jego przyszłe hobby, albo każda Rita od razu obrywa po
łapach, kiedy pierwszy raz dotknie masy solnej. Inaczej nie da się tego wyjaśnić.
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
18
Kobiety przynajmniej potrafią sprostać swoim imionom. Na przykład na Marcie
można polegać. Czego nie można powiedzieć o Marcinie. I wcale nie chodzi o
masę solną. Bo jedno wam powiem: przez te kilka lat, kiedy byłam sama,
spotykałam mnóstwo mężczyzn – ale żaden nawet w przybliżeniu nie pasował
do swojego imienia.
(Piosenka „O męskich imionach”)
Stół ma zawsze cztery nogi
Kwadrat zaś jest kwadratowy
Dąb liście gubi jesienią
Kolory tęczy się mienią
Ale jeden jest wyjątek
I każdy to przyzna
Ż
e do swego imienia
Nie pasuje mężczyzna
Mój Franek nie był święty
A Bolek nie był cienki
Hilary nie szukał okularów
Czarek nie odprawiał czarów.
Lew to raczej był baranek
dosyć wstydliwy kochanek.
Lew to raczej był baranek
dosyć wstydliwy kochanek.
Podobno w słowach zawsze jest prawdy choćby łut
Lecz przeczą temu imiona, noszone przez męski ród:
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
19
Bronisław sławy swej nie bronił
Szymon od ascezy stronił
Artur wcale nie był królem
Bogdan Boga wielbił z bólem
Hubert bynajmniej lisów nie tropił
Filip nie wyskakiwał z konopi.
Bernard nie miał bernardyna
Feliks pechowo dzień zaczynał.
Bernard nie miał bernardyna
Feliks pechowo dzień zaczynał.
Pamiętaj więc kobieto, dla dobra własnego
Mężczyzna to przeciwieństwo imienia swojego:
Mścisław mściwy nie był wcale
Za to wzniecał wciąż skandale.
Dominik nie grał w domino,
w głowach zawracał dziewczynom.
Krystian nie był chrześcijaninem
Zbigniew gniew swój gasił winem.
Adam wciąż się czuł jak w raju
bo często bywał na haju.
Adam wciąż się czuł jak w raju
bo często bywał na haju.
Jak długo trwać będzie ta maskarada?
Lepiej, by w imionach nie kryła się zdrada!
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
20
Konstanty niech będzie w uczuciach stały,
choćby pokusy go pociągały.
Florian niech nie igra z ogniem
Eugeniusz niech działa roztropnie
Roman niech będzie romantyczny
Błażej zaś pobłażliwy, a nie krytyczny.
Artur niech pokaże, że silny jest jak tur
Aleksander, że wielki i cnót wszelkich wzór.
Radosław niech radość sławi
Sylwester niech się całe noce bawi
Krzesimir niech pokój szerzy
Bogusław niech w Boga wierzy
Walenty niech miłości się oddaje
Mikołaj niech prezenty daje.
Ryszard niech szczyci się męstwem
A Wiktor nie gardzi zwycięstwem.
Gdyby męskie imiona prawdę ujawniały
Może by kobiety nabrać się nie dały
Wiecie, co znaczy imię mojego byłego męża – Hubert? „Promieniujący
umysłem”. Super, nie? A Janek, czyli Jan – jak myślicie, co znaczy? „Bóg jest
łaskawy”. Świetne, prawda? Po promieniującym umysłem Hubercie Bóg znów
był dla mnie łaskawy, zsyłając mi Janka. Nie ma się co dziwić, że ludzie
występują z kościoła.
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
21
(Bomba biologiczna)
Ale przynajmniej ustrzegłam się bomby biologicznej. Tak! Moja przyjaciółka
Kaśka wieczorem przed swoimi 42 urodzinami kazała sobie zrobić dziecko.
Poważnie! Dopadła jakiegoś Franka. I teraz ma małego Frania. Mówi, że nigdy
by go nie oddała. Ale Franek wcale go nie chce. Niech się cieszy, że od czasu do
czasu daje jej forsę. Wyobraźcie to sobie – facet z baru – w czasie karnawału!
Nie zmyślam! Poszła do łóżka z pijanym Indianinem! Mam nadzieję, że nie
powie o tym małemu Franiowi. „Mamo, gdzie poznałaś tatę? – W saloonie. –
Gdzie? – Nie pytaj, oglądaj Winnetou”. Ale nie robię jej wyrzutów. Co miała
zrobić, w wieku 42 lat, bez męża, skoro pragnęła mieć dziecko? A to pragnienie
nie chciało ustąpić? Kto powiedział, że w banku spermy nie trafi się pijany
Indianin? Widzieliście, jakie typki tam chodzą? Bynajmniej nie nobliści. Raczej
faceci, którzy pilnie potrzebują paru stów. Na knajpę. Więc już lepszy Indianin,
którego przynajmniej się widziało. Dziecko z banku nasienia jest jak
niespodzianka z kapelusza. (udaje, że trzyma wyimaginowany kapelusz) Pa-bam!
(unosi wyimaginowane dziecko do góry, ogląda krytycznym wzrokiem) „To na
pewno moje? Tak? Wszystkie dzieci mają takie długie kły? A co oznaczają te
dwie szóstki na czole?” To już lepiej: „What you see is what you get” – nawet
jeśli to Indianin. Co innego pozostaje kobiecie, kiedy czas nagli? Spróbujcie się
wczuć w jej położenie. Jak mam to wyjaśnić? To tak, jakby ktoś o dziewiątej
wieczorem poszedł do kasyna grać w ruletkę z dwoma tysiącami w kieszeni, a o
trzeciej nad ranem siedział z dychą w garści przed jednorękim bandytą.
Wiadomo, że zagra, prawda? No właśnie. Tak samo było z Kaśką. Problem w
tym, że przebimbała czas między dwudziestką piątką a trzydziestką piątką. Co
znaczy – przebimbała? Korzystała z życia! I to jest okrutne: kiedy kobieta
korzysta z życia, zaczyna tykać bomba zegarowa. Bezlitośnie. A Kaśka mogła
mieć wszystkich – wszystkich! (wylicza mężczyzn stacatto) Konrada
Hamerskiego – dwie firmy budowlane i cztery hektary ziemi w okolicach
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
22
Suchej Strugi, a na dodatek wygląda jak George Clooney; Jakuba Prucnala –
który odziedziczył żwirownię i połowę nieruchomości w Miliczu, a puściła go
kantem z powodu instruktora narciarstwa z Wierchomli Wielkiej; Norberta
Siwka – niezbyt przystojnego, ale miłego, a przede wszystkim szefa kancelarii
doradców podatkowych, zatrudniającej 17 pracowników! Rzuciła go dla
nauczyciela filozofii! No to przepraszam – ale bardziej głupio nie można
postąpić! Kaśka, mając wszystkie asy w ręku, przegrała! Bo żaden nie był dla
niej wystarczająco dobry! Kiedy obchodziła trzydziestkę, mówiłam jej:
„Uważaj, żeby to się kiedyś na tobie nie zemściło”. Tak jej mówiłam! No i
proszę: pijany Indianin.
Moje dzieci wszystkie były upragnione. Wszystkie! Chciałam je mieć z moim
Hubertem. Dziwne, prawda? Właściwie miałam wszystko, czego chciałam:
męża, dzieci. Właściwie układało się super – summa summarum. (wybucha
płaczem
) Przepraszam, znowu zaczynam. Już tak jest… że kiedy człowiek miał
wszystko, tak jak ja, nieszczęście dotyka go tym mocniej. Ślepemu byłoby
wszystko jedno, gdyby mu ukradli kolekcję malarstwa. Zawsze mówię, że
trzeba być wdzięcznym za to, co się miało. Tak już mawiała moja mama. Bo i
tak będzie, co ma być. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. (chwilę
patrzy bez wyrazu na publiczność
) Co za brednie! Czego to kiedyś kobietom nie
wmawiano. Byle tylko siedziały cicho. „Nie ma tego złego, co by na dobre nie
wyszło”. Komu wyjdzie na dobre czyrak? Albo stłuczka podczas parkowania?
Albo facet, który ucieka w dniu ślubu? Ni cholery nikomu nie wyjdzie to na
dobre! Muszę się mocno wziąć w garść, żeby nie wyrażać się znacznie
dosadniej. Bo (znów zalewa się łzami) po prostu na to nie zasłużyłam! I nikt
mnie nie szuka! (wskazuje na okno) Mogę wyjrzeć! (woła przez okno) Żadna
panna młoda nie każe na siebie aż tak długo czekać! (dostrzega kogoś, na chwilę
zamiera, potem słodkim głosem)
Tak, pani Sikorowa, dzień dobry. Pięknie pani
wyrosły prymulki. Tak, komu pani to mówi. Najwyższy czas, wystarczająco
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
23
długo to trwało… Słucham? Tak, tak, wszystko w porządku. Proszę? Dzisiaj?
Ach, ślub? Tak, tak, owszem, ale później. Chciałam jeszcze pożegnać się ze
wspomnieniami z dzieciństwa…tu na górze. Miłego dnia. (wraca) Boże, akurat
ta plotkara. Co ja nawygadywałam! (wali się pięścią w głowę) Cała Dagmara.
Typowe, typowe, typowe! Dlaczego nie mogę po prostu siedzieć cicho. Założę
się, że wszystko rozgada. A jeśli nie ona, to jej mąż (słychać sygnał
nadchodzącego esemesa w komórce, Dagmara przestraszona
) Ale chyba nie aż
tak szybko. (wyjmuje komórkę z torebki) Ach, coś takiego – Janek. Jak myślicie,
mam to w ogóle przeczytać? (do publiczności) Kto jest za? (większość
potwierdza
) No dobrze. (czyta) „Gdzie jesteś?” No proszę, nie mówiłam – dwa
słowa! No, chłopczyku, to ja też napiszę ci dwa słowa! (wystukuje tekst,
jednocześnie go czytając
) „Wypchaj się”. Wysłać! No, a teraz wyłączam!
Koniec komunikowania się. (wyłącza komórkę, chowa ją z powrotem do torebki)
Chociaż, możecie się uśmiać: komunikowanie to najważniejsza sprawa między
mężczyzną a kobietą. Nie, naprawdę, poważnie.
(Komunikowanie)
Nie miłość, nie seks, nie romantyzm, nie pieniądze – rozmowa. Ileż to rzeczy
ludzie mówią, nie słuchając siebie nawzajem. Jeśli w ogóle ze sobą rozmawiają.
Ale niemówienie też jest sposobem komunikowania się. A czasem może być
nawet głośniejsze niż krzyk. Opowiem wam teraz prawdziwą historię, o mnie i o
Janku, kiedy się poznaliśmy. Janek to typ artysty. Kiedyś grał w kapeli rockowej
i tak dalej. Długie włosy. Czasem jest trochę roztargniony. Zawsze czegoś
szuka! Kluczy i długopisu, i diabli wiedzą czego. Jak to artysta. W każdym razie
pewnego wieczora, kiedy byliśmy świeżo zakochani, wracam z pracy o szóstej i
myślę tak, jak myśli zakochana kobieta: chciałabym być teraz z moim Jankiem.
To nie zbrodnia. Więc dzwonię do niego. Ale on nie odbiera telefonu.
Wiedziałam, że ma wolne, bo umówiliśmy się na ósmą. No dobrze, myślę sobie,
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
24
nie jestem z bezpieki – zadzwonię jeszcze raz za dziesięć minut. Znowu nie
odpowiada. Kwadrans później – to samo. Hmmm, pomyślałam, no dobrze, w
takim razie pojadę do niego. To nie zbrodnia. Zresztą może mi nie otworzyć.
Jest wolnym człowiekiem. Podjeżdżam pod dom Janka – wszędzie świeci się
ś
wiatło. Aha, myślę. Nic więcej – tylko aha. Podchodzę do drzwi i dzwonię –
jak zrobiłby każdy inny. Żadnej reakcji. Dzwonię drugi raz – znowu nic. Jak
powiedziałam, to jego sfera prywatna. Jest dorosłym człowiekiem i nie musi się
przede mną tłumaczyć, co robi o szóstej we własnym domu, skoro umówił się ze
mną na ósmą. Z drugiej strony, mówiąc szczerze, jego demonstracyjny brak
odpowiedzi – tymczasem minęła już prawie cała godzina – wydał mi się
trochę… jak by to powiedzieć… obraźliwy. To znaczy, mógł mi powiedzieć, że
nie ma czasu. Coś takiego można przecież powiedzieć! Więc co robi kobieta?
Zawraca i przychodzi dopiero o ósmej, tak jak było ustalone czy skrada się
wokół domu i zagląda do środka? Ja zdecydowałam się na to drugie. Jeśli nie
chce, żeby mu zaglądać do środka, może zamknąć okiennice. W każdym razie
po chwili stoję na tarasie w ogrodzie, czuję się jak włamywaczka! – i zaglądam
do jego pokoju. W zasadzie to on mnie wmanewrował w taką sytuację!
Zaglądam i widzę, jak Janek, mój Janek, absolutnie bez ruchu, leży sam na
kanapie, wpatrując się w telewizor. Dzięki Bogu bez ruchu i sam, bo muszę
przyznać, że miałam pewne obawy. Wiadomo, jak to jest z artystami. Okay, w
zasadzie mogłam teraz zawrócić. Bo przecież ma prawo leżeć o godzinie
siódmej bez ruchu na własnej kanapie, skoro jest ze mną umówiony na ósmą.
Gdyby – no właśnie, gdyby nie to, że tuż obok niego, w zasięgu ręki leży jego
komórka. Która niecałe pół godziny wcześniej dzwoniła pięć razy! No dobrze,
dziesięć. Więc co robię? Pukam w szybę, przyznaję, już trochę wkurzona. Zero
reakcji. Daję mu znaki, wymachuję rękami, podskakuję jak kretynka na tym
głupim tarasie. No, myślę, dosyć tego! Naprawdę nie muszę sobie na coś
takiego pozwalać. Jeśli już teraz tak się zaczyna! Biegnę do drzwi kuchennych
od tyłu budynku, bo zawsze są otwarte, przez kuchnię wpadam prosto do jego
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
25
pokoju, staję przed nim i mówię: „Chłopczyku, posłuchaj mnie uważnie. Jeśli
tak bardzo potrzebny ci margines wolności, możesz mi o tym spokojnie
powiedzieć”. Jak Boga kocham, nie mam nic przeciwko temu, że ktoś od czasu
do czasu potrzebuje spokoju i naprawdę jestem ostatnią, ale to zupełnie ostatnią,
która by drugiego człowieka do czegoś zmuszała. Ale przynajmniej można o
tym powiedzieć! Można to zakomunikować! Ale żeby tak po prostu nie odbierać
telefonu! Przecież mogło się coś stać! Mężczyzna w tym wieku może się
przewrócić. Mógł leżeć bezradnie na podłodze, na wpół sparaliżowany,
oddalony niecałe dziesięć centymetrów od telefonu, bez jakiejkolwiek szansy na
ratunek! I co wtedy, ha, co wtedy??!! (do publiczności) Nie śmiejcie się,
kobiecie przychodzą takie myśli do głowy. Byłam wściekła jak diabli, miotałam
się po całym pokoju. A co on robi? Patrzy na mnie z największym spokojem i
uśmiecha się. Więc mówię: „Mógłbyś przestać tak idiotycznie się uśmiechać?”.
A on powoli, baaardzo powoli, odgarnia włosy i wyjmuje z uszu słuchawki.
Wiecie, jak się czułam? Jak ostatnia kretynka. Ale szczerze – czy nie powinien
był mi przedtem powiedzieć, że na dwie godziny zatkał sobie uszy swoją
muzyką rockową! Margines wolności – jak najbardziej – ale przecież można to
zakomunikować!
(Nagle przerywa) Chwileczkę, słyszycie? Nie słyszycie? Przestało padać.
(wygląda przez okno) Popatrzcie, tęcza! Z tamtej strony! Nad Jodłowym
Wzgórzem. Tęcza zawsze rozpościera się nad Jodłowym Wzgórzem. Gdy
byliśmy dziećmi, zawsze tam biegliśmy. Ale ledwie dotarliśmy do wzgórza, już
jej nie było. Tak, tak to jest z tęczą. Może właśnie dlatego jest taka piękna. Bo
pozostaje nieosiągalna. I jest cudownie, kiedy wyjrzy słońce, prawda? A
powietrze po deszczu jest takie czyste. (podchodzi do okna, rozpościera
ramiona, głęboko oddycha)
Oddychasz i masz wrażenie, że zaczyna się nowe
ż
ycie. (z rozpostartymi ramionami patrzy na zewnątrz, szeroko otwiera oczy) O
Boże… (panicznym wzrokiem patrzy na publiczność) Idą!!!
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
26
PRZERWA
(Początek po przerwie)
(Dagmara przykucnęła na podłodze, zatkała sobie uszy dłońmi, powtarza jak
mantrę
)
Nie nie nie, nie zejdę na dół, nie zejdę na dół, nie zejdę na dół…! (odrywa rękę
od uszu)
I nie wpuszczę ich na górę. (idzie za drzewo, patrzy w dół, woła) I nie
ważcie się przynosić drabiny! Nie chcę nikogo widzieć! Ślub odwołany, jasne?
Idźcie wszyscy do domu. Albo jak chcecie do gospody „Pod Gwiazdami”,
wszystko jest przygotowane. (wraca do domku, mówi do siebie) Jeszcze czego.
Jestem panną młodą na zawołanie czy co? Co on sobie w ogóle myśli? Typowe
– pewnie zrobiło mu się głupio. Zrozumiał swój błąd, a teraz mu się wydaje, że
raz gwizdnie, a Dagmara już będzie do usług. Ale nie ze mną takie numery!
(nagle przerywa) A może on wcale nie chce się żenić? Może tylko boi się, że
sobie coś zrobię i dlatego przyszedł? Można się po nim tego spodziewać,
jeszcze gotów być dumny z tego powodu! Przeze mnie, Jana Twardowskiego,
kobieta popełniła samobójstwo. (woła na zewnątrz) Ale nie bój się, dam sobie
radę i bez ciebie! Ciekawe, czy roztargniony Janek poradzi sobie w życiu bez
silnej kobiety, takiej jak ja?
Ach, już w czasie oświadczyn powinnam była to przewidzieć. Jedna wielka
katastrofa. Pierwszy mówi: „Załatwimy to jak należy”, a drugi…wolę sobie nie
przypominać. Szczerze, czy tylko mnie coś takiego się przytrafia?
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
27
(Oświadczyny)
Która z was, kobiet, wspomina cudowne oświadczyny – ręka do góry. No
właśnie, katastrofa. W hollywoodzkich filmach są tysiące obrazowych
przykładów – a mężczyźni i tak sobie z tym nie radzą. Na Boga, przecież to nie
jest takie trudne. Latają na księżyc, zdobywają biegun północny, budują
ośmiusetmetrowe wieże – a nie potrafią się oświadczyć. Więc mówię wam po
raz ostatni, mężczyźni! Są trzy złote zasady oświadczyn. Jeśli będziecie ich
przestrzegać, wszystko pójdzie dobrze. Wyjaśnię je wam po kolei, począwszy
od najważniejszej. Chociaż dla większości i tak już za późno. Ale może jest
jeszcze nadzieja w młodych.
Po pierwsze: kobieta musi wiedzieć, że się jej oświadczacie. Nie śmiejcie się, bo
najczęściej zdarza się tak, że już dawno jest po oświadczynach, a ona nawet się
nie zorientowała. Chłopaki – w najlepszym wypadku kobieta przyjmuje
oświadczyny raz w życiu. Raz! Więc nie schrzańcie tego! Bo to byłoby tak,
jakbyście decydujący rzut karny w finale mistrzostw świata strzelili dziesięć
metrów nad bramką! Muszę używać takich porównań, bo tylko przy piłce
nożnej mężczyźni przeżywają podobne emocje jak kobiety w miłości. A jeśli w
ogóle nie wiecie, co powiedzieć, to powiedzcie po prostu: „Uwaga, teraz będę
się oświadczał. Wyjdziesz za mnie?” Nawet gdybym z całą pewnością miała
odmówić. Ale przynajmniej nie ominęłyby mnie oświadczyny.
Po drugie: postaraj się choć trochę ubarwić swoje oświadczyny. Naprawdę nie
żą
damy Romea i Julii, mówienia wierszem czy podkładu muzycznego, ale nie
może być tak, że pewnej nocy zalany w pestkę facet, leżąc na ukochanej, w
czasie szczytowania pyta: Może się chajtniemy? Nie o taki punkt kulminacyjny
nam chodzi. Przynajmniej trochę to zaplanujcie. Nie chodzi tylko o to, żeby
było romantycznie, wykażcie się też odrobiną rozsądku. Facet mojej
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
28
przyjaciółki schował pierścionek w torcie, ale zapomniał, gdzie dokładnie!
Zmusił ją, żeby zjadła pięć kawałków tortu serowego z bitą śmietaną, aż
wreszcie znalazła ten przeklęty pierścionek! I ułamała sobie przy tym kawałek
zęba. Jasne, że coś takiego pamięta się przez całe życie. Powódź też się pamięta.
Według mnie oświadczyny nie muszą być klęską żywiołową.
I po trzecie - to tak proste, aż trudno uwierzyć, że w ogóle muszę o tym
wspominać: dajcie pierścionek! Naprawdę nie tak trudno to zapamiętać. Dajcie
pierścionek! (do mężczyzny spośród publiczności). To takie kółko, które wkłada
się na palec. Złote, srebrne, z kamieniem lub bez – może być nawet z trupią
czaszką, jeśli jesteś wyznawcą subkultury gotyckiej. Gest jest ważniejszy niż
cena. Wprawdzie pierścionek nie musi być kupiony w automacie z gumą do
ż
ucia, ale nawet taki jest lepszy niż żaden. A więc, jak brzmi ta zasada w dwóch
słowach: (dyryguje publicznością – wszyscy razem) „Daj pierścionek!”. No
widzicie, jednak można.
Mam też jedną radę dla was, kobiety. Wprawdzie tylko jedną, ale ważniejszą niż
tamte wszystkie trzy razem wzięte: Nigdy, ale to nigdy, nie oświadczajcie się
facetowi. Rozumiemy się? A już zwłaszcza przy innych ludziach. Kiedy nie
mógłby powiedzieć nic innego niż „tak”. Nawet gdyby sam nie oświadczył się
przez 30 lat. Po prostu go zostawcie. Zapamiętajcie sobie jedno: im dłużej
zwleka, tym mniej na was zasługuje. Więc nie róbcie z siebie idiotek.
Wystarczy, że on jest idiotą. Chociaż nie zdaje sobie z tego sprawy.
Faceci nigdy nie zdają sobie z tego sprawy. Oni robią z siebie idiotów!? Nigdy!
(Przemówienie Huberta)
Zawsze udają strasznych ważniaków. Mogą mówić największe bzdury, ale
takim tonem, jakby właśnie zdobyli nagrodę Nobla. Na przykład mój były mąż,
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
29
Hubert, był prezesem Związku Turystycznego, i raz w roku, z początkiem
wiosny, gdy kończył się sezon zimowy, wygłaszał przemówienie. Nie
wyobrażacie sobie tego! Tydzień przygotowań, a i tak musiał przedtem strzelić
sobie dwa piwa. A potem zaczynał mówić:
(naśladuje Huberta) Drodzy członkowie Związku Turystycznego w Woli
Kroguleckiej, szanowny zastępco prezesa, panie sekretarzu, panie skarbniku,
(swoim głosem) czyli po prostu: Edku, Kaziu, Włodku (znowu głosem Huberta)
– jako prezes Związku Turystycznego w Woli Kroguleckiej niezmiernie się
cieszę, że mogę was powitać na dorocznym walnym zgromadzeniu naszego
Związku Turystycznego. Także w ubiegłym roku, jak i w latach minionych,
Związek Turystyczny w Woli Kroguleckiej wykazał się aktywnością w licznych
aktywnych działaniach. Przypomnę jedynie zjazd na klepkach od beczki, który z
wielkim sukcesem rozsławił nasz region, to znaczy nasz śnieg (śmieje się
głupio
) – to drobny żart na marginesie. Czy bieg z pochodniami na Sylwestra z
udziałem Klubu Narciarskiego z Kokuszki – ale z naszym grzańcem. Nie
chciałbym jednak w tym miejscu pominąć problemów nowoczesnej turystyki
narciarskiej, co szczególnie leży mi na sercu. Jak wszyscy wiecie, w ubiegłym
roku znowu nie udało nam się zebrać funduszy na armatkę śnieżną. Nie muszę
chyba mówić, że akurat w położeniu środkowym, takim jak nasze, na wysokości
900 metrów jest to szczególny handicap. Jesteśmy więc, zwłaszcza w zimie,
zdani na naturalny śnieg. Nie w tym rzecz, że w tym roku nie mieliśmy śniegu –
bo pług kursował regularnie - chodzi o inny problem, który tak jak w ubiegłych
latach, tak i w tym roku stał się bardzo problematyczny, i wszyscy wiecie, o
czym mówię: o Jakubie Morawcu. Przysięgam na Boga, że osobiście nie mam
nic przeciwko Jakubowi Morawcowi, przeciwnie, powinniśmy się cieszyć, że
oddał nam do dyspozycji swoje łąki, ale trzeba wreszcie raz na zawsze skończyć
z tym rozrzucaniem gnoju w szczycie sezonu! Tak, do ciężkiej cholery, nie
podarujemy temu kuternodze! (opanowując się, do protokolanta) To nie jest do
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
30
protokołu. (do wszystkich) Nowoczesny gość ma prawo do białego śniegu i
ś
wieżego powietrza. Chyba nie żądamy za wiele. Ale Jakub Morawiec to
typowy pieniacz. (do protokolanta) To możesz napisać. (do wszystkich) W
sensie prawnym nie możemy mu zabronić wywozić gnoju. Ale z całą pewnością
możemy zrobić jedno – zaśnieżać. Śnieg też zaśnieża, i to sam z siebie. I nikt
temu nie przeszkodzi. Problem w tym, że gnój można wywozić zawsze, a
zaśnieżać tylko wtedy, kiedy sypie śnieg. Chyba, że ma się armatkę.
Rozumiecie, do czego zmierzam? Kiedy on będzie rozrzucał gnój, my
będziemy zaśnieżać. A jak my będziemy zaśnieżać, on będzie rozrzucał gnój.
Pytanie, kto dłużej wytrwa? Jako zastępca naczelnika Straży Pożarnej w Woli
Kroguleckiej mogę was zapewnić: mamy znacznie więcej wody niż on gnoju.
Nawet jeśli stok podwyższy się o pięć metrów i będzie wyglądał jak tort
szwarcwaldzki, dzięki armatce śnieżnej i tak będziemy mieli przewagę. Dlatego
proponuję sprowadzić model Nevada 5000 w cenie 13 750 euro z vatem. Kto
jest za? Nikt. Dobrze, propozycja odrzucona. Samiście sobie winni. Kompletni
idioci…
(znowu jako Dagmara) Mój Boże, Hubert. Taki był. Ale mimo całego nadęcia,
jak coś powiedział, zawsze dotrzymywał słowa. Nawet jeśli to była największa
brednia. Uśmiejecie się, ale to mi dawało pewność. Pewność bredni. Śmieszne,
prawda? (wygląda przez okno na dół). Jezus Maria, na dole stoją ludzie! Na
pewno z pięćdziesiąt osób. (śmieje się) Niesamowite – jest Hubert! Mój były
mąż! Chyba Janek rzeczywiście był zdesperowany. (zamyślona opiera się na
miotle, stojącej przy oknie
) To dziwne, kiedy obaj tak bezpośrednio obok siebie
stoją. Jak przeszłość i przyszłość. To znaczy przeszła przyszłość. Albo przyszła
przeszłość? Ach, żaden z nich nie jest dla mnie. Wiecie, kto by do mnie
pasował? George Clooney. To jest prawdziwy mężczyzna. Spryciarz. Taki,
który dobrze wie, czego chce. I nieźle się prezentuje. Dokładnie w moim typie.
(znowu zaczyna zamiatać). Wszystko, czego mi potrzeba, to tango – jedno
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
31
jedyne tango z Georgem Clooneyem, a już by mi się wymknął. Gdybym go już
miała w swoich rękach (trzyma miotłę przed sobą), spojrzałabym mu w twarz
(obraca miotłę, tak że chrust przedstawia twarz Clooneya) i poprowadziła na
parkiet… (do miotły) Już ja cię wezmę w obroty, mój kochany. (włącza kasetę,
rozpoczyna się tango)
(Piosenka „Tango z Georgem Clooneyem”)
(zaczyna tańczyć z miotłą)
Georgie boy
Jesteś dla mnie jedyny, bo
tylko z tobą pragnę tańczyć tango.
Czemu jesteś tak daleko stąd?
Forsy mi brak na podróż do Hollywood
Gdybyś się zjawił tutaj, byłoby very good.
Więc nie myśl długo i przyjedź tu
Mój ogień cię rozpali od stóp do głów.
Georgie boy
Długo prosić się nie każ
Na co ty jeszcze czekasz?
Przyleć tu do mnie
Ucieszę się ogromnie.
Ta noc cię rzuci na kolana
Będziemy tańczyć tango
Aż do białego rana.
Poranny słońca blask
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
32
W łóżku zastanie nas.
To dobra jest okazja, by…
(rozczarowana) poniosła mnie fantazja.
Georgie boy
Nie chcę z dala od ciebie żyć
tylko espresso z tobą pić,
bo na to czasu szkoda.
Gdy w mych ramionach skoczy ci puls
Na niebie rozbłyśnie wielki wóz
Złączy nas tango andaluz
Dla nas obojga to przygoda.
Georgie boy
Czas już na ciebie,
wieczór już zbliża się
powiedz adé
swoim apartamentom,
zawitaj w progi me
gdzie czule przyjmę cię,
więc dłużej już nie zwlekaj.
Bo jakiś inny pan
stanie u moich bram,
dojrzy we mnie to „coś”
ciebie ogarnie złość,
z żalem powiesz „psia kość!”
Więc nie czekaj!
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
33
Georgie boy
Jak długo mam cię jeszcze prosić?
Chcesz sam z urodą się obnosić?
Lepiej ze mną w romans się wdaj.
Bo jeśli ja u stóp ci składam swe nadzieje,
a ty je podeptać chcesz
Może być tak, że szczęście szybko się rozwieje,
a ty zostaniesz sam! Olé!
(odstawia miotłę, styliskiem na dół – przez chwilę miotła tak stoi, po czym
przewraca się, a Dagmara stoi dumna i triumfująca)
Proszę – bez damskiego wsparcia przewracają się. Wszystko jedno, czy to
Hubert, Georgie czy Janek. (stawia miotłę przy ścianie). Co tam się dzieje?
(wygląda przez okno) Chyba nigdy nie zrezygnują. Przeciwnie, wciąż ich
przybywa! Super, są też już wszyscy sąsiedzi. Zobaczycie, na pewno przyjedzie
jeszcze telewizja.
(
woła do zgromadzonych na dole)
Tu nie ma na co patrzeć! Idźcie wreszcie do
domu! Tak, ty też! Nie, Janek, nie chcę słyszeć o ślubie, nawet jeśli do końca
ż
ycia miałabym siedzieć tu na górze (nasłuchuje głosu dochodzącego z dołu,
zaskoczona)
Dlaczego? Kto, ja? Dlaczego ja?! (wraca do publiczności) Nie do
wiary – słyszeliście?! On mnie pyta, dlaczego uciekłam! Ten idiota nawet im nie
powiedział! Ja to załatwię, przyjacielu, ja to załatwię! Niech się dowiedzą, kto
ich pozbawił obiadu z pięciu dań. (wyjmuje kartkę, wkłada ją do koszyka,
wołając na dół)
Dwa słowa! Powiem tylko – dwa słowa! (spuszcza koszyk na
dół)
Szczyt wszystkiego: stoi tam i udaje niewiniątko. Właściwie naprawdę
miałam szczęście, że tak się stało. Boże, człowiek myśli, że wreszcie znalazł
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
34
tego właściwego, a potem takie rzeczy… (zamyśla się) Dziwne, nawet nie
znalazł się w żadnej z siedmiu grup. Bo, wiecie, na temat mężczyzn mam
sprecyzowaną teorię.
(Siedem typów mężczyzn, których należy unikać)
Chyba nie muszę wam mówić, jak trudno jest znaleźć rozsądnego faceta.
Wprawdzie są ich 4 miliardy. Ale większość z nich jest bezużyteczna. Jako
partnerzy. Pytanie, jak rozróżnić dobrych od złych? Nie można każdego
dogłębnie prześwietlić. I właśnie dlatego opracowałam siedmiostopniową
metodę eliminacji. Pochodzi z czasów, kiedy byłam sama. Więc, posłuchajcie:
zaczynasz od wszystkich facetów, którzy ci się podobają – nieważne skąd są, w
jakim wieku, jaki mają kolor skóry. I skreślasz ze swojej listy następujących:
Po pierwsze: facetów ze środkowym inicjałem, czyli ze skróconym drugim
imieniem. Znacie takich? Marek B. Grodzki, Krzysztof M. Nadobnik, Henryk L.
Sobczyński. Wszystkich ich możesz pogonić w diabły! Typowi neurotycy, tak
nadęci, że nie zdziwiłabym się, gdyby kiedyś wzbili się w powietrze. Jeśli
któryś z nich podaje wam wizytówkę - a zawsze mają wizytówki ze środkowym
inicjałem! – to odwróćcie się o 180 stopni. Bo z facetów, którzy koniecznie
muszą przytaczać swoje drugie imię, żeby wydawać się bardziej interesującymi,
nie ma żadnego pożytku. A co dopiero skrót imienia! Gerard K. Bracki. Jasne –
K jak kompleks niższości.
Numer dwa: faceci, którzy za jednym posiedzeniem na klozecie zużywają
więcej niż pół rolki papieru. Tak, dobrze słyszycie. Nie, żebym była taka
oszczędna. Ale to pokazuje, że każdą sprawę muszą zakończyć definitywnie.
Gdybyście mnie zapytali, to prawdziwemu mężczyźnie, który się zdrowo
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
35
odżywia, jedna rolka papieru spokojnie wystarcza na dwa tygodnie. Ale na
pewno nie takim pedantom. Czyli nacisnąć spłuczkę i niech spływają !
Skoro już zeszłyśmy do trzech miliardów mężczyzn, do następnej grupy
przeznaczonej do kosza na śmieci zaliczają się faceci z klamrami na banknoty.
Znacie takich? Siedzisz w barze, chcesz w spokoju dopić koktajl, i nagle
słyszysz (niskim głosem) – Hej, mała, ja stawiam! I podsuwa ci pod nos paczkę
stówek spiętych złotą klamrą. Wiesz, co mówię do takich frajerów: posłuchaj,
kolego, wskakuj do swojego audi, kup sobie porządny garnitur i przypnij sobie
swoje banknoty tam, gdzie słońce nie dochodzi.
Kategoria czwarta: faceci, którzy prowadzą samochód w kapeluszu.
Maksymalna prędkość – 35 km/h – na autostradzie! Naprawdę, nie mam nic
przeciwko bezpieczeństwu w ruchu drogowym, ale dlaczego akurat ci w
kapeluszach jadą tak wolno? To znaczy rozumiem, że kapelusz jest mniej
aerodynamiczny niż łysina. Ale przecież nie jadą kabrioletem! Raczej już tanim
jeepem albo subaru! Często też z cygarem w ustach. A przy tylnej szybie
kiwający głową jamnik. Mili ludzie, bez wątpienia – ale jako partnerzy
seksualni nie sprawią radości na dłuższą metę. Odhaczamy ich.
Zostają dokładnie dwa miliardy. Po odliczeniu kolejnej grupy. To faceci, którzy
wożą w samochodzie talizmany przy lusterku wstecznym. Czyli dokładniej:
Indianie, guru, wróżbici, uzdrowiciele, jasnowidze, miłośnicy amuletów,
indiańskich rytuałów i kamiennych kręgów, wyznawcy ruchu New Age.
Bądźcie tak dobrzy i zostańcie w swoim świecie, dobrze? Mój niestety jest dla
was za mały. Jest wystarczająco dużo kobiet, którym możecie zaciemniać umysł
kadzidełkami, żeby poszły z wami do łóżka. Ja do nich nie należę.
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
36
I na pewno nie wchodzi w rachubę następna grupa męskich typów z tej planety
– faceci, którzy jeżdżą na leżąco na rowerach poziomych. Muszę mówić więcej?
Ci, którzy uczestniczą w obchodach dni literatury i piją zieloną herbatę. Ci, co
rezygnują z centralnego ogrzewania i budują chaty z gliny, bo uważają, że w
ś
redniowieczu było przyjemniej! Nie, w XXI wieku jest dla nich tylko jedno
miejsce: muzeum antropologiczne.
Została jeszcze żałosna resztka 500 milionów egzemplarzy męskiego homo
sapiens – minus ostatnia grupa, której należy niezwłocznie urzędowo zakazać i
wystrzelić na księżyc. To faceci, którzy sypią powiedzonkami. Wiecie, takimi w
rodzaju: „No, chłopie, wypijem, bo zgnijem!”, „Człowiek nie wielbłąd, pić
musi!”, „Baba o szydle, a dziad o mydle”, „Wszystko ma swój koniec, tylko kij
ma dwa”. Skoro nie potraficie wypowiadać własnych zdań, to po prostu się
zamknijcie. Okay? Może wtedy wydacie się bardziej atrakcyjni. Bo takim
nudziarzom warto powiedzieć jedno: zabierajcie się stąd, już was tu nie ma,
poszukajcie sobie innego miejsca, najlepiej gdzie pieprz rośnie!
No więc taką mam metodę. Patrząc realistycznie pozostaje 100 milionów
przydatnych mężczyzn, o których biją się cztery miliardy kobiet. Dlatego pytam
wprost: może któryś z nich przypadkiem tu siedzi? Ręka do góry! (pokazuje
palcem
) Zapiszcie nazwisko i adres, oddajcie przy wyjściu, odezwę się.
(ukradkiem wygląda na zewnątrz) Niesamowite, wciąż tam stoją! (woła na dół)
Nie czytaliście, co tam jest napisane? Co tu jeszcze wyjaśniać? Ty mnie? Nie
wiem, co mógłbyś jeszcze… O Boże, niech ci będzie, podaj! Tylko nie myśl, że
to coś zmieni! (podciąga do góry koszyk na sznurze) Typowe! Artysta! Myśli, że
napisze parę kwiecistych słów i znowu wszystko będzie cacy. Widocznie nie
zna dobrze Dagmary Ludeckiej. Nawet gdyby napisał stustronicowy epos
miłosny – ja na pewno nie zgodzę się na powtórkę! (wyjmuje z koszyka kartkę i
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
37
zaczyna czytać
) „Nie mogę…” Nawet nie ma porządnej kartki (odwraca kartkę
na drugą stronę)
Już samo pismo wystarczy, żeby się rozwieść. (czyta)
„Dagmaro, ukochana”
– tak, jasne… „Nie uwierzysz, ale jestem na ciebie
tak samo wściekły jak ty na mnie”.
Ja chyba śnię! Czy on ma po kolei w
głowie? Jeszcze mnie nie widziałeś wściekłej! „Ale to wszystko moja wina”.
Coś podobnego! „Jak widzę, znalazłaś moją kartkę. Tę kartkę z dwoma
słowami. Czyli wiesz, co napisałem”
. Tak, wiem, udało mi się skończyć szkołę
wieczorową. „Niestety nie wiesz, jakich trzech słów nie dopisałem, bo
skończył mi się wkład w długopisie. A mianowicie: bez ciebie żyć”
. Zaraz,
zaraz, czy on za dużo wypił? „Bez ciebie żyć”?Teraz możesz całe życie przeżyć
beze mnie! (czyta) „Dodaj do siebie te słowa, a otrzymasz: (odwraca kartkę
na pierwszą stronę i czyta)
„Nie mogę… (znowu ją odwraca, unosi głowę,
patrząc apatycznie na publiczność)
…bez ciebie żyć”. (apatycznie czyta dalej)
„Dagmaro, właśnie poszedłem po nowy długopis, kiedy wyszłaś z łazienki.
To wszystko jest więc tylko …
(patrzy na publiczność i czyta dalej) … błędem
w komunikowaniu”
. (upuszcza list, kompletnie skonsternowana, kręci głową)
Nie…nie.. nie, nie, nie nie, nie, nie!!! To kłamstwo. To jakaś sztuczka, tak?
Próbuje się usprawiedliwić. To do niego podobne. O Boże, nie, proszę!
Dlaczego ja? Dlaczego akurat ja! Chyba zapadnę się pod ziemię. Co mam
zrobić? (do publiczności) Powiedzcie coś! Nie mogę tak po prostu zejść na dół
(jej wzrok znów pada na kartkę, czyta dalej), „Kocham cię całym sercem,
Dagmaro, i chcę się wreszcie z tobą ożenić, nawet jeśli mój ślubny garnitur
jest przemoczony do suchej nitki”
. (wzruszona) Do suchej nitki… „Jeśli ty
też jeszcze mnie kochasz, to proszę, proszę, zejdź wreszcie z tego
przeklętego drzewa. Cokolwiek się zdarzy – tylko my dwoje liczymy się tego
dnia. Twój… Janek”
. (rozczula się, bliska łez) Mój Boże, czy on nie jest
uroczy! Jak pomyślę, co on przez mnie przeżył w ostatnich godzinach… Który
inny by coś takiego zrobił? Narzeczona zapadła się pod ziemię! Inny po prostu
by zwiał. Albo gdzieś się ukrył… ze wstydu. Ale nie mój Janek. Zawsze
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
38
wiedziałam. Kobiety nigdy nie zawiedzie instynkt. (spogląda na kartkę) „Nie
mogę bez ciebie żyć”
. Pięć słów. Piątka to szczęśliwa liczba. Wszystkie dobre
wieści liczą pięć słów.
(Mówiąc poniższą kwestię Dagmara przebiera się, zmieniając sukienkę
księżniczki na suknię ślubną. Następnie zsuwa ściany domku na drzewie, tak że
w stosunku do domku znowu wydaje się zbyt duża - czyli: zbyt dorosła.)
(do jednego z mężczyzn spośród publiczności) Nie musi pan odwracać wzroku.
Już i tak nie mogę się bardziej obnażyć niż przez ostatnią godzinę. Ale nie
wstydzę się tego. Przeciwnie – cieszę się, że byłam tu na górze i że mnie
wysłuchaliście. Dziwne – teraz naprawdę mogę wyjść za mąż. Kto wie, czy
kiedyś znów nie będę musiała wejść tu na górę. Wiele może się zdarzyć w
ż
yciu. Niezależnie od tego, co się zdarzy, jedno jest pewne…
(Repryza piosenki „W domku na drzewie”)
(spogląda na domek na drzewie i ponownie śpiewa o nim piosenkę)
Do domku na drzewie
mogę przyjść, kiedy chcę.
Domkowi na drzewie
uczucia powierzam swe.
Tutaj serce wiedzie prym
Nikt nie rani słowem złym.
Swoich myśli nie ukrywam
Mogę płakać, gdy przegrywam.
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl
39
Tu nic nie jest pustym gestem
Bo w domku na drzewie
W moim cudownym domku
Czuję, że sobą jestem!
(Dagmara spuszcza na dół drabinkę ze sznurka i znika za drzewem. Światło
powoli gaśnie, zza kulis słychać jej głośny, radosny okrzyk.)
Janek!!!
(Kurtyna – jednocześnie rozbrzmiewa „Going to the Chapel” w wykonaniu The
Dixie Cups.)
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: pmtchu@wp.pl