background image

Barbara Boswell

Od pierwszego wejrzenia

Przełożył 

Przemysław Łopatniuk

Tytuł oryginału 

Simply Irresistible

background image

Rozdział 1

Było po czwartej, kiedy doktor Jason Fletcher zjawił się w pierwszą sobotę 

września na dorocznym pikniku, organizowanym przez Szpital Centralny w parku 
Rock  Creek.  Członkowie  komitetu  organizacyjnego,  przygotowujący  właśnie 
olbrzymi obiad dia wszystkich uczestników zabawy, przywitali go serdecznie,

-  Witaj,  Fletcher!  A  więc  w  końcu  wróciłeś  z  Irlandii.  Musisz  nam 

opowiedzieć o irlandzkich dziewczynach.

-  Za  chwilę  zaczynamy  mecz.  Byliśmy  pewni,  że  nie  przepuścisz  takiej 

okazji.

- Zabieraj się do gry, jesteś w drużynie Flynna. Będzie cię potrzebował, żeby 

wygrać  tegoroczne  rozgrywki.  Zane  Montrose  jest  w  drużynie  przeciwników, 
wyglądają na niepokonanych.

Fletcher  zmarszczył  czoło.  Niepokonani?  Nie  uznawał  takiego  słowa,  o  ile 

nie odnosiło się do niego. Jason Fletcher uwielbiał zwyciężać i odnosić sukcesy, z 
reguły  też  udawało  mu  się  to  wyśmienicie.  Uważał  to  za  swój  obowiązek  i 
przeznaczenie.

-  Zane  zwerbował  do  drużyny  niemal  wszystkie  pielęgniarki,  które  mają 

pojęcie  o  rzucaniu  piłką  -  poinformowała  go  rudowłosa  fizykoterapeutka, 
mieszając górę sałatki warzywnej. - Zdaje się, że w tym roku uda im się wygrać. 
Najwyższy czas! 

W jej oku zabłysła złośliwa iskierka.

-  Będzie  mi  przykro,  jeśli  cię  rozczaruję,  ale  nigdy  nie  przegrywam  -

powiedział chłodno.

- Na pewno nie będzie ci przykro. Uwielbiasz rozczarowywać ludzi.

Jason odszedł szybkim krokiem. Najwidoczniej nadal żywiła do niego urazę 

o  to,  że  zakończył  ich  krótki  romans.  Z  pewnością  wolałaby  poprowadzić  go  do 
ołtarza,  w  żelazne  okowy  małżeństwa.  Ale  mieć  nadzieję,  że  drużyna  Fletchera 
przegra najważniejszy mecz, to już lekka przesada. Jason był przerażony. Gdzie się 
podział sportowy duch?

Chęć rywalizacji pognała Jasona na boisko, gdzie rozentuzjazmowane tłumy 

background image

kibicowały  obu  drużynom.  Poczuł,  jak  powoli  opuszcza go  zmęczenie  wywołane 
długim lotem. Uwielbiał te doroczne pikniki, softball i fakt, że zawsze zwyciężała 
drużyna, w której grał.

Casey  Flynn,  główny  chirurg  pourazowy  szpitala  i  stary  przyjaciel  Jasona, 

odbijał  właśnie  piłkę.  Zane  Montrose,  który  od  roku  pracował  na  oddziale 
ortopedycznym, grał w drużynie przeciwników.

-  Jasonie,  nareszcie!  -  przywitała  go  z  miłym  uśmiechem  żona  Caseya, 

Sharla  Shakarian  Flynn,  która  również  pracowała  w  Szpitalu  Centralnym.  -
Zjawiasz się w samą porę. Mecz zaczął się zaledwie piętnaście minut temu, a oni 
już wygrywają sześć do zera.

Jason był przerażony. To po prostu niesłychane! Poza nim Casey Flynn był 

przecież najlepszym graczem w szpitalu.

-  Na  studiach  Zane  miał  opinię  najlepszego  zawodnika  w  swojej  drużynie. 

Jest naprawdę doskonały! - powiedziała Sharla.

-  Bierzesz  to  zbyt  lekko!  -  odrzekł  Jason  z  dezaprobatą  w  głosie.  Sharla 

wydawała  się  znacznie  bardziej  przejęta  swoją  dwuletnią  córeczką  Shannon  niż 
faktem,  że jej  mąż  może przegrać  mecz.  -  Czy grasz w naszej drużynie? -  spytał 
ostrożnie.

Zawsze lubił Sharlę - była żoną jednego z najlepszych przyjaciół, wzorową 

matką i znakomitym pediatrą, ale grała fatalnie. Jason zastanawiał się czasem, jak 
Casey  przeoczył  tak  poważną  wadę.  On  sam  nie  potrafiłby  się  zakochać  w 
kobiecie, która nie wie, jak rzucać piłką.

- Nie martw się, Jasonie. Nie gram w tym roku - krótko powiedziała Sharla, a 

jej oczy śmiały się radośnie; wiedziała doskonale, dlaczego zadał to pytanie.

-  Casey  Flynn  wyeliminowany!  -  dramatycznie  krzyknął  sędzia,  po  czym 

wybuchła ogłuszająca salwa okrzyków radości zmieszanych z gwizdami.

Jason stał jak sparaliżowany.

- Nie mogę w to uwierzyć, Montrose wyeliminował twojego męża z gry! To 

już  nasza  dwunasta  rozgrywka,  a  coś  podobnego  nigdy  dotąd  nie  przytrafiło  się 
Caseyowi.

-  Wyglądasz,  jakbyś  miał  za  chwilę  umrzeć  -  uszczypliwie  powiedziała 

Sharla.  -  To  przecież  tylko  zabawa!  Raz  na  wozie,  raz  pod  wozem.  Nie  zawsze 
można wygrać.

background image

- Ja nigdy nie przegrywam. Dam sobie radę ze wszystkimi!

-  Tatusiu!  -  krzyknęła  Shannon,  gdy  zobaczyła  zbliżającego  się  ojca. 

Przywitała go jak bohatera, rzucając się z rąk matki w objęcia Caseya z radosnym 
uśmiechem na buzi.

Jason  szukał  słów,  którymi  mógłby  pocieszyć  przyjaciela  po  tak 

upokarzającej porażce.

- Zdarza się - zdołał wyjąkać.

Casey wydawał się bardziej zainteresowany wybrykami swojej córeczki niż 

niechlubnymi popisami na boisku.

- Już chyba czas, żeby młodsi przejęli nasz tytuł, nie sądzisz? I tak szło nam 

dotąd całkiem nieźle. Wygrywamy już, zdaje się, od dziesięciu lat?

- Od jedenastu - poprawił przyjaciela Jason, a twarz mu się zaczerwieniła. -

Jeszcze nie wszystko stracone. W tym roku też wygramy!

-  Młodsi?  -  rzucił  szybkie  spojrzenie  w  stronę  dwudziestosześcioletniego 

Zane'a Montrose'a, otoczonego grupką pełnych podziwu pielęgniarek.

Dziesięć  lat  temu  Jason  zaczynał  pracę  w  tym  szpitalu  jako  młody 

obiecujący  lekarz.  Udało  mu  się  i  został  jednym  z  najlepszych  chirurgów 
ortopedów,  zyskał  szacunek  kolegów  i  podziw  pacjentów.  Talent,  ciężka  praca  i 
umiejętność  doskonałego  lokowania  kapitału  zapewniły  Fletcherowi  finansową 
niezależność, a jego powodzenie wśród płci pięknej było pożywką dla wielu plotek, 
które stały się w szpitalu legendami,

Jason zmrużył oczy, kiedy posłyszał  głosy ślicznych młodych kobiet, które 

zebrały  się  wokół  Zane'a.  Kiedy  to  jego  po  raz  ostatni  otaczała  grupa  młodych 
dziewcząt  mających  w  oczach  nadzieję  i  podziw?  Po  chwili  Fletcher  zdał  sobie 
sprawę z czegoś innego, niewiarygodnego. Teraz te młode kobiety zwracały się do 
niego  słowami  „panie  doktorze”,  tonem  zarezerwowanym  dla  przełożonych.  To 
odkrycie uderzyło go z siłą rozpędzonej piłki.

- Jasonie, czy twoje urodziny są w poniedziałek? - pytanie Sharli wyrwało go 

z  zamyślenia.  -  W  poniedziałek  przyjeżdżają  do  nas  na  obiad  krewni,  mamy 
nadzieję, że wpadniesz.

- Przygotujemy specjalnie dla ciebie wspaniały tort urodzinowy - z błyskiem 

w oku dodał Casey. - Z czterdziestoma świeczkami!

background image

- Ależ ja mam dopiero trzydzieści osiem lat! - gorąco zaprotestował Jason.

-  To  prawie  to  samo,  przyjacielu -  powiedział  Casey,  poważniejąc  nagle.  -

Chyba nadszedł już czas, żebyś dokonał pewnych zmian w swoim życiu, nieco się 
ustatkował i…

- No nie, a dajże ty mi spokój! - Jason uniósł rękę do góry, jakby chciał się 

opędzić  od  słów  Caseya.  -  Przestań  mi  prawić  kazania.  Odkąd  się  ożeniłeś, 
zachowujesz się jak fanatyk i chcesz, żeby każdy szedł w twoje ślady. Mam zamiar 
korzystać jeszcze z życia i nie dam się zakuć w kajdany małżeństwa. Świat jest taki 
wspaniały! Nie jestem jeszcze gotów do spędzania nie kończących się wieczorów 
przed telewizorem; nie zniosę widoku żony ubranej we flanelowy szlafrok i grube 
skarpety, czy też narzekań, że za rzadko zmywam naczynia. Powtarzałem już tyle 
razy; małżeństwo jest instytucją, a ja...

- Nie chcę żyć w instytucji - dokończyła Sharla. - Mógłbyś w końcu zmienić 

repertuar.

Jason uśmiechnął się szeroko.

- Dla ciebie wszystko!

- Fletcher, chodź tu, kolej na twój rzut! - krzyknął ktoś na boisku.

- Dam ci znać, czy przyjdę w poniedziałek, Sharlo. - Jason chwycił Caseya 

za ramię. - Chodźmy, Flynn, czeka nas zwycięstwo!

Może i młody doktor Montrose rzeczywiście był najlepszym zawodnikiem w 

czasie  studiów,  pomyślał  Jason,  kończąc  rozgrzewkę.  Niemniej  jednak  Jason 
Fletcher  również  okazał  się  najlepszym  w  swojej  drużynie  akademickiej  i  nadal 
potrafił  rzucać  piłką  dostatecznie  szybko  i  mocno,  by  pokonać  długonogiego 
patologa, który rzadko pudłował.

Nadeszła kolejka Zane' a. Drużyna Fletchera jęknęła chórem.

-  Pewnie  będzie  następny  gol  -  stwierdził  jeden  z  graczy,  korpulentny 

ginekolog. - On jest genialny. Powiedzcie wszystkim, żeby odsunęli się na cztery 
kilometry od środkowej części boiska.

Jasona  zirytowało  to  defetystyczne  nastawienie.  Do  dzisiejszego  meczu 

porażką  zawsze  martwili  się  przeciwnicy;  drużyna  Jasona  Fletchera  nigdy  nie 
wątpiła w zwycięstwo, ponieważ jego obecność gwarantowała sukces.

Zane  Montrose  uderzył  w  piłkę  z  taką  siłą,  że  poszybowała  z  prędkością 

background image

błyskawicy  na  drugą  stronę  boiska.  Grupka  uczennic  ze  szkoły  pielęgniarskiej 
skandowała:

- Kochamy Zane'a!

- Dopiero co przyszłyśmy! - krzyknęła śliczna czarnowłosa fizykoterapeutka, 

która wbiegła na boisko w towarzystwie innej młodej kobiety. - Czy nie jesteśmy 
za późno?

Jason  rozpoznał  czarnooką  piękność,  była  to  kuzynka  Sharli  -  Dana 

Shakarian.  W  przeciwieństwie  do  tamtej,  Danie  udawało  się  od  czasu  do  czasu 
złapać piłkę, chociaż jej uderzenie było równie żałosne, jak Sharly.

- Oczywiście, możecie się włączyć do gry - z ożywieniem zakrzyknął Zane 

Montrose. - Lauro, chcesz być po naszej stronie?

- Nie, Laura będzie grała z nami - pośpiesznie wtrącił Jason.

Nie znał Laury, ale przypuszczał, że to dziewczyna stojąca obok Dany. Fakt, 

że  Montrose  poprosił  ją  o  grę  w  swojej  drużynie,  skłonił  Jasona  do  pozyskania 
nowo przybyłej dla siebie.

-  No  cóż,  ponieważ  tak  sromotnie  przegrywacie,  to  chyba  będzie 

sprawiedliwe, jeśli damy wam pierwszeństwo  w wyborze zawodnika - z wyraźną 
niechęcią zgodził się Zane.

- Chodź, Dano, grasz z nami.

Jason  pobieżnie  zlustrował  nową  zawodniczkę.  Miała  około  stu 

siedemdziesięciu  centymetrów  wzrostu,  a  jej  nieco  przyduża  koszulka  i  luźne 
szorty w niebiesko-białe pasy nie pozwalały stwierdzić, czy jest zgrabna. Ma zbyt 
delikatne  ręce  i  nogi,  a  to  nie  wróży  większej  siły  fizycznej,  myślał  Jason, 
spoglądając tęsknym wzrokiem na atletycznie zbudowaną pielęgniarkę z oddziału 
pourazowego, która grała w zespole Zane'a.

Jason  zwrócił  się  w  stronę  swojej  nowej  zawodniczki.  Była  zbyt  drobna  i 

delikatna,  by  wymagać  od  niej  jakichś  wyczynów.  Twarz  miała  prawie  zupełnie 
zasłoniętą czapką i wyglądała jak zagubiona owieczka, a nie jak gracz, który miał 
podnieść na duchu przygnębioną porażką drużynę.

- Weź rękawicę i idź w róg boiska - z westchnieniem powiedział Jason, Było 

to miejsce, gdzie mogła najmniej zaszkodzić.

Nie  znalazła  rękawicy  na  lewą  rękę,  nałożyła  więc  standardową.  Na 

background image

szczęście  była  przyzwyczajona  do  używania  przedmiotów  przeznaczonych  dla 
ludzi praworęcznych - życie w ich świecie wymagało takich przystosowań. Idąc w 
stronę  boiska,  Laura  szarpnęła  za  daszek  czapki.  Wszyscy  nosili  czapeczki 
przygotowane  specjalnie  na  tę  okazję  przez  komitet  organizacyjny.  Najwyraźniej 
pracownicy  szpitala brali  sobie te  rozgrywki  bardzo  do  serca. Dana  uprzedzała o 
tym koleżankę.

-  Musisz  przyjść  na  piknik!  -  przekonywała  Laurę  z  ogromnym 

entuzjazmem.  -  To  obowiązek  każdego  nowego  pracownika.  Poznasz  mnóstwo 
ludzi, gdyż na ten piknik przychodzą wszyscy. Ponieważ jesteś nową oddziałową 
na ortopedii, nie możesz się wykręcić. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

Laura  wiedziała  doskonale,  o  co  chodzi  Dianie.  Chociaż  pełniła  funkcję 

oddziałowej dopiero od dwóch tygodni, wiedziała, że pracownicy szpitala, którzy 
zajmowali  stanowiska  kierownicze,  musieli  uczestniczyć  w  tego  rodzaju 
imprezach.  Mimo  że  Dana  okazała  się  osobą  bardzo  towarzyską  i  od  razu  się 
zaprzyjaźniły, Laura czuła  się teraz nieswojo i  samotnie w otaczającym ją  tłumie 
ludzi.

Zajęła  wyznaczone  miejsce  i  starała  się  skupić  na  grze.  Niestety,  w  tak 

odległym punkcie boiska niewiele mogła zdziałać.

Ustawicznie  powracały  do  niej  natrętne,  niedobre  myśli.  Dziś  przypadała 

trzecia rocznica najtragiczniejszego dnia jej życia i wolałaby spędzić to popołudnie 
w domu, wśród bliskich, niż w tłumie rozwrzeszczanych kibiców.

Laura  spojrzała  na  niewielki  brylantowy  pierścionek  na  środkowym  palcu 

prawej  dłoni. Był  to pierścionek  zaręczynowy,  droga pamiątka  dawno  minionych 
dni - po śmierci narzeczonego zaczęła go nosić na prawej ręce.

Laura spojrzała na zegarek: dochodziła czwarta piętnaście. Trzy lata temu o 

tej  porze  przygotowywała  się  do  ślubu.  Miał  się  odbyć  o  piątej  w  miejscowym 
kościółku,  do  którego  chodziła  od  dziecka.  Trzy  lata  temu  o  tej  porze  jej  Danny 
jeszcze  żył.  Ślub  nigdy  się  nie  odbył  -  pijany  kierowca  ciężarówki  zderzył  się  z 
samochodem, którym Danny z bratem jechali do kościoła.

Wiadomość o  wypadku była  przez  kilka  dni  na  pierwszych  stronach  gazet, 

lokalne stacje telewizyjne nadawały zaś informacje o tragedii pana młodego, który 
zginął  kilka  ulic  przed  kościołem,  gdzie  oczekiwała  już  narzeczona.  Starszy  brat 
Danny'ego  doznał  poważnych  obrażeń,  a  tragedia  ta  okryła  małe  miasteczko 
Farview żałobą.

Okrzyki dochodzące z boiska wyrwały Laurę ze smutnych myśli. Piłka, którą 

background image

przepuścili  nieudolni  współgracze,  leciała  w  stronę  pola  podbramkowego.  Laura 
rzuciła się do przodu, chwyciła ją i podała Fletcherowi.

Jason  nie  posiadał  się  z  radości.  Skończyło  się  na  aucie.  Dziewczyna 

wiedziała,  co  robi!  W  przeciwieństwie  do  innych  graczy  z  tej  żałosnej  drużyny 
pobiegła  za  przelatującą  piłką  i  nawet  ją  złapała,  zamiast  stać  z  głupią  miną  w 
środku boiska, tak jak inni.

-  Chcę,  żebyś  grała  na  polu  podbramkowym  -  krzyknął  Jason  i  wysłał  na 

miejsce  Laury  zawodnika,  który  z  głupim  wyrazem  twarzy  spoglądał  na  piłkę.  -
Nieźle grasz!

- Dziękuję-uśmiechnęła się.

Widać było,  że Jason oddawał  się grze  całym sercem.  Jego  nastrój udzielił 

się  Laurze. Odrzuciła  tragiczne wspomnienia i  skupiła całą uwagę na tym, co  się 
działo na boisku.

- Gdzie tak dobrze nauczyłaś się grać w piłkę?

-  Grałam  w  liceum  i  szkole  pielęgniarskiej.  Niestety,  od  czasu  skończenia 

szkoły nie miałam okazji potrenować.

- Przypuszczam, że pracujesz w szpitalu od niedawna - kontynuował Jason. -

W  przeciwnym  razie  z  pewnością  grałabyś  tu  w  zeszłym  roku.  -  Na  pewno 
zwróciłby  na  nią  uwagę,  zawsze  się  starał  zapamiętać  dobrych  graczy.  Skinęła 
głową.

- To prawda. Rozpoczęłam pracę dwa tygodnie temu i…

- Lauro,  czy uczestniczysz w kolejnej  rozgrywce?  - dotarło do niej  pytanie 

Zane'a. - Może byśmy przećwiczyli kilka rzutów?

Laura jęknęła.

- Czemu nie zaproponuje tego komuś innemu? - szepnęła, celowo nie patrząc 

w stronę Zane'a.

- Lauro! - nalegał Zane. - Weź kij do gry i chodź tu! 

Jason spojrzał na nią w zamyśleniu.

- Czyżby nasz przyjaciel Zane zadurzył się w tobie! 

Laura zrobiła niezadowoloną minę.

background image

- Wiele bym dała, żeby w końcu zostawił mnie w spokoju. 

Grający z zaciekawieniem spoglądali raz na Zane'a, raz na nią i Laurze nie 

podobało  się  to.  Po  śmierci  Danny'ego  znalazła  się  w  centrum  zainteresowania 
prasy i uczyniło ją to szczególnie wrażliwą na spojrzenia i szepty innych ludzi.

- Skorzystaj z propozycji - zachęcił Jason. - Skoro nie miałaś dotąd okazji do 

treningu, to Zane pomoże ci odświeżyć uderzenie.

- Nie chcę zachęcać go do…

- Zrób to dla dobra naszej drużyny. - Szare oczy Jasona rozbłysły wesołymi 

iskierkami. - Obiecuję, że ochronię cię od ataków Zane'a poza boiskiem.

Laura niechętnie wzięła do ręki kij, a Jason uważnie ich obserwował. Zane 

nie stosował żadnych podstępnych chwytów, rzucał prosto do Laury piłkę, chcąc, 
żeby  ją  złapała.  Kiedy  Laurze  się  udało,  Zane  cieszył  się  równie  mocno,  jak  jej 
własna drużyna.

- W której drużynie gra ten błazen? - żalił się Jason Caseyowi.

- Dość długo nie było cię w kraju - powiedział Casey. - Nie wiesz więc, że 

Zane smali cholewki do Laury. Ja, niestety, wiem o tym znacznie więcej, niż bym 
sobie  życzył.  Tak  się  składa,  że  Dana,  kuzynka  Sharli,  ma  na  niego  wyraźną
chętkę.

Jason  zmarszczył  czoło.  Szpitalne  plotki  z  reguły  go  bawiły,  sam 

dostatecznie często dostarczał im tematu, ale z niewiadomego powodu nie widział 
niczego zabawnego w opowieści o tym trójkącie.

Gra toczyła się dalej. Pod koniec ostatniej rozgrywki Jason musiał pogodzić 

się  z  faktem,  który  wydawał  się  niemożliwy  do  przyjęcia.  Mimo  ogromnych 
wysiłków  Fletchera  i  kilku  wspaniałych  akcji  paru  innych  graczy,  porażka  była 
nieunikniona.  Drużyna  Jasona  przegrywała.  Po  raz  pierwszy  od  dwunastu  lat  nie 
był kapitanem zwycięzców.

Nie pomogło nawet to, że wszyscy poklepywali go po ramieniu i wygłaszali 

jowialne uwagi typu: „Umarł król, niech żyje król” albo: „To koniec pewnej ery”.

Fletcher  odegrał  swą  rolę  znakomicie  i  ze  spokojem  przyjął  porażkę. 

Uśmiechnął  się  pogodnie.  Udało  mu  się  nawet  wykrztusić:  „Nieważne,  czy  się 
wygra,  czy  przegra.  Liczy  się  jedynie  gra”  -  chociaż  sam  nie  wierzył  we  własne 
słowa  ani  przez  minutę.  Uścisnął  nawet  dłoń  Zane'owi  Montrose'owi  i 
pogratulował mu zwycięstwa.

background image

Przygnębienie  ogarniało  Jasona  jak  ciemna  chmura.  A  więc  stało  się: 

skończyło  się  pasmo  nieprzerwanych  sukcesów.  Zbliżał  się  do  czterdziestki  i 
nadszedł  czas,  by  ktoś  młodszy  przejął  jego  rolę  -  w  sporcie  i  w  szpitalnych 
plotkach.  Zmęczenie,  które  Jasonowi  udało  się  pokonać  w  trakcie  meczu,  dało  o 
sobie  znać  ze  zdwojoną  siłą.  Wyczerpany,  marzył  tylko  o  jednym  -  aby  jak 
najszybciej  znaleźć  się  w  domu  i  odpocząć.  Chociaż  piknik  kończył  się  zwykle 
późną  nocą,  Jason  postanowił  natychmiast  wyjechać.  Kiedyś  był  jednym  z  tych, 
którzy  jako  ostatni  opuszczali  zabawę,  tym  razem  postanowił  jednak  wyjść 
wcześniej niż rodziny z małymi dziećmi.

- Jedzenie jest prawie gotowe. Czy zjesz ze mną obiad, Lauro?

Głos Zane'a przebił chmurę przygnębienia, otaczającą Jasona; odwrócił się i 

dostrzegł Laurę oraz Montrose'a, oddalonych od niego zaledwie o kilka kroków.

Złośliwy chochlik skłonił Fietchera do współzawodnictwa.

- Przykro mi, przyjacielu, ale obiecała zjeść obiad ze mną.

- To prawda - szybko potwierdziła Laura. Przyśpieszyła kroku, żeby dogonić 

Jasona, i nawet nie spojrzała na Zane'a.

- Dziękuję ci - powiedziała cicho, gdy szli w kierunku głównego pawilonu, 

gdzie serwowano obiad.

- Cała przyjemność po mojej stronie. Być może Montrose wypadł doskonale 

na boisku, ale z tobą najwyraźniej mu nie poszło. - Myśl o tym sprawiła Jasonowi 
przyjemność.  -  O  ile  się  nie  mylę,  to  chyba nie  zostaliśmy  sobie  przedstawieni  -
powiedział, obracając się ku niej z uśmiechem. Był ogromnie zadowolony z obrotu 
rzeczy.  Zane  spoglądał  na  nich smutnym, przygnębionym  wzrokiem.  - Nazywam 
się Jason Fletcher.

- Zorientowałam się po tych wszystkich okrzykach na boisku. A więc to ty 

jesteś  tym  chirurgiem,  który  kilka  ostatnich  miesięcy  spędził  poza  krajem. 
Nazywam się…

-  Nie  było  mnie  zaledwie  przez  sześć  tygodni  -  przerwał  Jason.  Poczuł się 

mile połechtany w swej męskiej dumie tym, że już o nim słyszała, i uśmiechnął się 
szeroko. - A ja wiem z okrzyków na boisku, że na imię masz Laura. Mówiłaś, że 
grałaś w piłkę, kiedy byłaś w szkole pielęgniarskiej. Nietrudno więc domyślić się, 
że jesteś pielęgniarką. Niestety, nie zapamiętałem twego nazwiska.

- Novak. Nazywam się Laura Novak i…

background image

- Miło mi cię poznać - przerwał jej znowu.

W  kącikach  ust  Laury  zagościł  uśmiech.  Zanosiło  się  na  to,  że  nie  będzie 

miała szansy powiedzieć, iż jest oddziałową na ortopedii, w związku z czym będą 
razem pracować.

- Świetnie grasz w softball - kontynuował Jason. - Czy mogę zdjąć ci czapkę, 

żeby w końcu zobaczyć, jak naprawdę wyglądasz?

Laura  zaczerwieniła  się  i  spełniła  jego  życzenie.  Gęste  kasztanowe  włosy 

opadły  jej  na  ramiona.  Miała  piękną  mlecznobrzoskwiniową  cerę, a  wielkie oczy 
stanowiły niezwykłą mieszaninę błękitu i szarości. Rysy jej twarzy były delikatne, 
miała mały prosty nos, zgrabny podbródek, a kształtne usta skrywały piękne białe 
zęby.

Była  urocza  i  była  z  nim  -  Jason  uśmiechnął  się  z  zadowoleniem.  Młody 

Zane  Montrose  wygrał  mecz,  ale  to  Jason  Fletcher  odszedł  z  Laurą.  Nastrój 
znacznie  mu  się  poprawił  -  cała  ta  sytuacja  przypomniała  artykuł,  który  czytał
kiedyś  w  poczekalni  u  dentysty.  Była  tam  mowa  o  młodym  byku,  który  toczy 
pojedynek ze  starym przywódcą stada.  A może artykuł ów  opowiadał o  młodych 
szympansach w dżungli?

Jason  niecierpliwie  wzruszył  ramionami.  W  królestwie  zwierząt  zwycięzcą 

jest ten, kto zdobył samicę. Tym zwycięzcą będzie on, Jason Fletcher.

Rozdział 2

Dwa stoły w pawilonie zastawiono zimnym i ciepłym jedzeniem. Były tam 

smażone kurczaki, hot-dogi, sałatka ziemniaczana i warzywna, surówka z kapusty i 
hamburgery. Trzeci stół natomiast oferował bogaty wybór deserów: słodyczy, ciast, 
herbatników i czekoladowych ciasteczek z orzechami.

Jason napełnił swój talerz.

background image

-  Umieram  z  głodu.  Od  chwili  wyjazdu  z  Belfastu  nie  miałem  niczego  w 

ustach. Jedzenie w samolocie to okropność.

- Byłeś w Belfaście? - Laura popatrzyła pytająco. - Czyżbyś spędzał wakacje 

w Irlandii?

Jason zaśmiał się cicho.

-  Niestety  nie.  Pracowałem.  Ostatnie  sześć  tygodni  spędziłem  w  szpitalu 

Royal Victoria, obserwując metody leczenia ran postrzałowych przez tamtejszych 
lekarzy. Ich doświadczenie z zakresu ortopedii i chirurgii naczyniowej jest szeroko 
znane  na  całym  świecie.  Niestety,  nie  potrafią  jeszcze  uratować  kończyn  po 
postrzałach o niedużej prędkości lotu.

Zrobiło to na Laurze wielkie wrażenie.

- Pracuję w szpitalu dopiero od dwóch tygodni, a już mieliśmy na oddziale 

kilkunastoletniego  chłopca,  który  stracił  nogę  podczas  strzelaniny  z  udziałem 
policjanta.

Jason wykrzywił usta.

-  Mamy  tu  zbyt  dużo  tego  rodzaju  przypadków.  Dlatego  też,  kiedy  tylko 

przeczytałem  o  projekcie  badawczym  chirurgów  z  Belfastu,  nie  mogłem  się 
doczekać wyjazdu. W ciągu tygodnia mamy w Waszyngtonie więcej przypadków 
ran postrzałowych kości niż oni przez miesiąc.

Laura  podążyła  za  Jasonem  do  stołu  w  pobliskim  pawilonie,  przysłuchując 

się opisowi nowej techniki leczenia strzaskanej kulą rzepki.

- Robią to tak dobrze, że po zakończeniu kuracji pacjent tylko lekko utyka.

Nagle Jason odłożył plastykowy widelec i zrobił niezadowoloną minę.

- Montrose idzie w naszą stronę, najprawdopodobniej zechce się przysiąść.

- Tylko nie to!

Twarz  Laury  wyrażała  przerażenie  i  odrazę,  a  Jason  stłumił  uśmiech 

zadowolenia.

- Czy on ciebie naprawdę nie interesuje? Może tylko udajesz?

Potrząsając głową, pochyliła się do towarzysza.

-  Próbował  mnie  poderwać  już  pierwszego  dnia  -  wyszeptała  wyraźnie 

background image

strapiona tym wspomnieniem. - Chwycił mnie na korytarzu w drodze do stołówki.

- Co za tupet! - Jason sprawiał wrażenie zaskoczonego i oburzonego; czuł się 

jak wilk w skórze owieczki.

- Zdarzyło się to obok gabinetu naczelnej przełożonej pielęgniarek. A gdyby 

właśnie  wyszła  i  zobaczyła  nas  razem?  Skąd  mogłaby  wiedzieć,  że  to  on  mnie 
objął? Wyobrażasz sobie, jaki to miałoby wpływ na moją opinię.

- To po prostu skandaliczne! - przyznał Jason. - Montrose to zwierzę.

I  ostatni  głupiec,  z  zadowoleniem  dodał  w  duchu.  Pierwszą  zasadą 

podrywania  była  pewność,  że  kobieta  tego  chce.  Chyba  tylko  zupełny  idiota 
mógłby pomyśleć, że nowo zatrudniona pielęgniarka będzie miała ochotę na gorące 
uściski  w  pobliżu  gabinetu  naczelnej  przełożonej  pielęgniarek  -  najważniejszej 
osoby w szpitalu.

-  Ciągle  się  za  mną  włóczy.  Nigdy  nie  byłam  w  takiej  sytuacji  -  wyznała 

Laura  z  niepokojem.  -  Moje  stosunki  z  lekarzami  w  szpitalu  w  Farview,  gdzie 
wcześniej pracowałam, były czysto zawodowe. - Nie dodała jednak, że w tamtym 
szpitalu  nie  było  żadnego  lekarza  poniżej  pięćdziesiątego  piątego  roku  życia.  -
Chciałabym, żeby podobnie było i tutaj.

Jason  stłumił  uśmiech.  Biedna  Laura  musi  nauczyć  się  jeszcze  wiele  o 

układach  panujących  w  dużym  miejskim  szpitalu.  Miały  różnorodny  charakter  i 
wiele z nich wybiegało poza czysto zawodowe. Nikogo to nie obchodziło, o ile nie 
cierpieli na tym pacjenci.

- Czy znajdzie się tu dla mnie trochę miejsca? - zapytał Montrose ciepłym, 

pełnym nadziei głosem.

- Oczywiście. - Jason wstał od stołu. - Właśnie mieliśmy wyjść. - Spojrzał na 

koniec pawilonu i dostrzegł Dane szukającą wolnego miejsca. Uważał, że to dobra 
dziewczyna, która zasługuje na chwilę wytchnienia. - Dano! - krzyknął. - Tutaj jest 
wolne!

Po paru sekundach była już przy nich.

- Siądź tu, obok Montrose'a - zaproponował Jason. Czuł się jak dobrotliwy 

wujaszek odgrywający rolę Kupidyna. - My już wychodzimy.

-  Idziecie  już?  -  spytała  Dana,  siadając  na  ławce  koło  Zane'a,  a  jej  czarne 

oczy błyszczały wyczekująco. - Lauro, czy Jason odwiezie cię do domu?

background image

Zane  już otwierał usta, żeby zaproponować  Laurze podwiezienie,  ale  Jason 

dostrzegł to i z całą satysfakcją oznajmił:

- Tak, odwiozę ją, kiedy tylko zechce.

- Chodźmy wreszcie - szybko powiedziała Laura.

Była przekonana, że spełniła już swój obowiązek: uczestniczyła w pikniku i 

wszyscy ją widzieli. Perspektywa pójścia do domu wydawała się kusząca.

Jason  myślał  podobnie.  Ile  czasu  minęło,  odkąd  ostatnio  spał?  Nie  mógł 

sobie przypomnieć, ale zmęczenie, które do tej pory udawało mu się zwalczyć, dało 
ponownie znać o sobie.

- Chodźmy - powiedział, chwytając dziewczynę za łokieć.

-  Dana  będzie  cię  teraz  uważać  za  swojego  przyjaciela  -  szepnęła Laura.  -

Wprost  szaleje  za  Zane'em.  To  także  powód,  dla  którego  nie  chcę,  żeby  mi  się 
narzucał. Odkąd zaczęłam pracować w szpitalu, Dana zawsze była w stosunku do 
mnie miła i pełna życzliwości.

- I nie chcesz, żeby Montrose zburzył tak dobrze zapowiadającą się przyjaźń 

- skonkludował Jason.

Rzucił szybkie spojrzenie za siebie i zobaczył, że Dana prowadzi ożywioną 

dyskusję  z  Zane'em,  który  wyglądał  na  niepocieszonego.  Jason  uśmiechnął  się  z 
zadowoleniem.

Kiedy opuszczali pawilon, Laura dostrzegła zaciekawione, pełne domysłów 

spojrzenia.  Wyjście  zajęło  im  sporo  czasu,  gdyż  Fletcher  zatrzymywał  się  co 
chwilę, żeby pogawędzić z  uczestnikami  pikniku. Za każdym  razem przedstawiał 
swą towarzyszkę rozmówcom, lekko i zdecydowanie trzymając ją za łokieć.

Podczas tych krótkich uprzejmych konwersacji Laura bacznie obserwowała 

swego towarzysza. Podziwiała go za umiejętność prowadzenia rozmowy z każdym, 
poczynając  od  zwykłych  salowych,  a  kończąc  na  dostojnie  wyglądających 
lekarzach.  Polubiła  jego  łagodny,  pewny  siebie  sposób  bycia  i  ujmujące  ruchy 
muskularnej  sylwetki.  Należał  do  mężczyzn,  którzy  zawsze  zwracają  na  siebie 
uwagę.

Laura zauważyła, że inne kobiety patrzą z zazdrością na Jasona. Czuła, że ją 

też obrzucają przenikliwymi spojrzeniami. Dziwne, ale wcale jej nie zmartwiło to 
nadmierne  zainteresowanie  i  nawet  zastanawiała  się  dlaczego.  Przecież  jeszcze 
przed  chwilą  była  zakłopotana  tym,  że  niepożądane  zaloty  Montrose'a  mogły 

background image

zwrócić na nią czyjąś uwagę. Ale być widzianą u boku Jasona Fletchera to zupełnie 
coś  innego,  najnaturalniejsza  rzecz  w  świecie.  Laura  czuła  się  dumna,  że  jest 
właśnie z nim.

- Mam wrażenie, jakbym w czasie naszego krótkiego spaceru poznała więcej 

ludzi niż podczas całej mojej kariery w Farview - zauważyła, gdy pożegnali się z 
innymi  uczestnikami  pikniku  i  skierowali  w  stronę  parkingu.  -  Tam  znałam 
wszystkich i wszyscy mnie znali.

Laura  była  z  natury  cicha  i  skryta,  podziwiała  więc  naturalną  i 

niewymuszoną swobodę towarzyską Jasona.

- Tak, pan Popularność to ja! - uśmiechnął się rozbrajająco.

Oczy Laury zwróciły się w stronę jej towarzysza. Trudno było nie zauważyć 

jego  niezaprzeczalnego  męskiego  uroku. Jason  miał prawie metr dziewięćdziesiąt 
wzrostu  i  sylwetkę  człowieka,  który  uprawia  sport.  Zręczność  i  siła,  którą 
niedawno zaprezentował na boisku, potwierdzały ten fakt. Mimo dziewięciu rund 
softballu  jego  obcisłe  szorty  koloru  khaki  i  bordowa  koszulka  polo  pozostawały 
nadal świeże.

Jason  należał  do  tych  mężczyzn,  od  których  Laura  z  reguły  starała  się 

trzymać  z  daleka.  Emanująca  z  niego  bezgraniczna  męskość  i  elektryzująca 
zmysłowość  były  zbyt  przytłaczające  dla  zrównoważonej  i  zamkniętej  w  sobie 
dziewczyny.  Jednakże  ich  wspólny  wysiłek  na  boisku  pozwolił  Laurze  dostrzec 
drugą  stronę  charakteru  Fletchera.  Laura  lubiła  współzawodnictwo  w  sporcie  i 
dostrzegła  w  Jasonie  świetnego  partnera  do  gry.  W  przeciwieństwie  do  Zane'a 
Montrose'a, którego zachowanie było skandaliczne, Jason Fletcher wpływał na nią 
uspokajająco  i  wydawał  się  przyjacielski.  Zatrzymali  się  przy  czarnym 
błyszczącym  dwudrzwiowym  samochodzie.  Obok  tylnych  świateł  widniała 
tabliczka z napisem „Jaguar XJS”.

- Podoba ci się? - z dumą w głosie spytał Jason i Laura zrozumiała, że ma się 

teraz zachwycać jego autem.

Lianna  z  pewnością  by  to  zrobiła,  pomyślała  Laura  i  wykrzywiła  usta  w 

wymuszonym  uśmiechu.  Jej  siostra  uwielbiała  szybkie  i  drogie  samochody.  Z 
pewnością  uznałaby,  że  pragmatyczna  i  przyziemna  Laura  nie  jest  warta  takiego 
cacka.

- Przyjemny samochód - powiedziała uprzejmie.

- Kochanie, przyjemny to może być spacer z psem po parku. Przyjemne jest 

background image

złożenie wizyty emerytowi. Ten samochód jest o wiele więcej niż „przyjemny”.

Laura uśmiechnęła się nieśmiało.

- No dobrze. Bardzo przyjemny.

Komiczna  mina  Jasona  wyrażała  niesłychaną  irytację.  Wywołało  to  na 

twarzy  Laury kolejny  uśmiech,  który  przykuł  uwagę  jej  towarzysza. Nagle  ujrzał 
dziewczynę w zupełnie innym świetle. Jej twarz rozpromieniła się radością, a oczy 
pojaśniały  i  rozbłysły.  Serce  Jasona  zaczęło  bić  szybciej  -  w  tej  chwili  Laura 
wyglądała nie tylko ładnie; „pięknie” było też zbyt słabym słowem, by opisać urok 
jej ożywionej twarzy.

Fletcher  nie  mógł  oderwać  od  niej  wzroku.  Gdy  tak  stała  obok,  z  twarzą 

rozjaśnioną śmiechem i włosami potarganymi przez wiatr, doszedł do przekonania, 
że to najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widział.

Siła i głębia jego spojrzenia przyciągnęły wzrok Laury, której nagle zabrakło 

tchu. Te szare oczy były ciepłe i czułe, a kształtne usta wyrażały jakieś obietnice. 
Gdzieś głęboko poczuła narastające powoli rozkoszne ciepło. Jej policzki pokryły 
się czerwienią, a puls zaczął walić w oszałamiającym tempie i nie wiedziała, czy to 
wynik strachu, czy oczekiwania, czy też może jakiejś dziwnej mieszaniny obu tych 
uczuć.

Zmieszana, cofnęła się o krok. Nieoczekiwane, nagłe pożądanie odebrało jej 

odwagę.  Nigdy  dotąd  tego  nie  odczuwała,  patrząc  w  oczy  mężczyźnie.  Zawsze 
panowała nad swoim zachowaniem, była zamknięta w sobie i powściągliwa, a jej 
postępowaniem kierował rozsądek, nie zaś hormony. Nawet z Dannym nigdy nie…

Myśl o utraconym ukochanym wywołała u Laury poczucie winy. Gdyby żył, 

świętowaliby dzisiaj trzecią rocznicę ślubu. Być może nawet mieliby już dziecko. 
Ale Danny był w grobie, a ona stała tu, z innym mężczyzną, czując pełnię i radość 
życia.  Nie  mogła  powstrzymać  przyśpieszonego  bicia  serca  i  fali  gorąca,  która 
zalewała  jej  ciało.  Czuła  się  tak,  jakby  nagle  wyrwano  ją  z  długiego, 
obezwładniającego transu.

Jason  pierwszy  spuścił  wzrok.  Zauważył  w  oczach  dziewczyny  błysk 

pożądania  i  wiedział,  że  się  nie  myli.  Zazwyczaj,  kiedy  widział  ten  szczególny 
wyraz  w  oczach  kobiety,  działał  z  całym  wyrafinowaniem  doświadczonego 
kochanka.

Dlaczego  więc  nie  wykonał  kolejnego  ruchu?  Zadał  sobie  to  pytanie, 

wkładając kluczyk do drzwi samochodu. Dostrzegł spojrzenie Laury. Miał bogate 

background image

doświadczenie  i  wiedział,  że  potrafiłby  ją  uwieść,  zanim  zdałaby  sobie  z  tego 
sprawę. Ale uważał, że nie wolno mu postępować zbyt pochopnie.

Może  dlatego,  że  była  tak  młoda,  słodka  i  niewinna.  Nie  brał  pod  uwagę 

wieku  tylko  wtedy,  kiedy  kobieta  posiadała  łatwo  dostrzegalne  doświadczenie  w 
sprawach seksu, co - według zasad wyznawanego przez Jasona swoistego kodeksu 
etycznego - czyniło ją równym partnerem. Czuł się ekspertem, jeśli chodzi o ocenę 
kobiet: dzielił je na te, które godziły się na przypadkowe, niezobowiązujące układy 
- jakie preferował - i takie, którym to nie odpowiadało. Kilka razy popełnił jednak 
błąd i gdy zorientował się, że jakaś kobieta nie rozumie reguł, szybko ją zostawiał 
lub całkowicie ignorował.

Był wyznawcą uczciwej, sportowej gry i obejmowało to wszystkie dziedziny 

życia. Zaciągnięcie poważnej, uroczej Laury do łóżka nie byłoby fair. Przeczuwał, 
że  ich  wzajemny  stosunek  mógł  być  wszystkim,  oprócz  przypadkowego, 
niezobowiązującego  układu.  Myśl  o  skomplikowanym,  intensywnym  związku 
uczuciowym spowodowała, że obudził się w nim zatwardziały stary kawaler.

Jason  wsiadł  do  samochodu  i  pochylił  się  nad  siedzeniami,  żeby  otworzyć 

Laurze drzwi z drugiej strony.

- Wejdź, proszę - powiedział, starając się ukryć napięcie w głosie. Szepcząc 

coś uspokajająco do siebie, próbował siłą woli opanować narastające pożądanie.

Gdy  Laura  znalazła  się  obok  Jasona,  można  było  wyczuć  pomiędzy  nimi 

niemalże  namacalną  nić  zmysłowego  napięcia,  groźną  i  ekscytującą  zarazem. 
Popatrzyła  ukradkiem  na  uderzająco  piękny  profil  mężczyzny,  na  gęste, 
kasztanowe  włosy,  które  kusiły,  by  ich  dotknąć.  Przełknęła  ślinę  i  zaszokowana 
nietypowym dla siebie pragnieniem, mocno splotła dłonie na kolanach.

Jason usiłował zapalić silnik.

- Ile masz lat? - zapytał bez ogródek, przyglądając się dziewczynie.

Laura popatrzyła ze zdziwieniem.

- Dwadzieścia cztery. Na Sylwestra będę miała  dwadzieścia pięć. Dlaczego 

pytasz?

Jason wzruszył ramionami.

- Z ciekawości. Nie wyglądasz na prawie dwadzieścia pięć lat - dodał nieco 

burkliwie. - Myślałem, że masz mniej więcej tyle lat, co te głupiutkie uczennice ze 
szkół pielęgniarskich, które kręcą się bezustannie koło Zane'a.

background image

- Nie wiem, jak mam to rozumieć - powiedziała Laura, a jej oczy pojaśniały 

z radości. - To komplement czy afront?

Jason zaśmiał się cicho.

-  Chyba jedno i  drugie. Byłoby łatwiej cię zignorować, gdybyś okazała  się 

smarkatym podlotkiem. Jesteś jednak dojrzałą kobietą. To oczywiście niczego nie 
zmienia.

Popatrzyła na niego zmieszana.

-  Nie  rozumiesz  nawet,  o  czym  mówię  -  powiedział  sucho.  -  To  tylko 

utwierdza  mnie  w  postanowieniu,  aby  odwieźć  cię  prosto  do  domu.  Gdzie  to?  -
Popatrzył na nią wyczekująco.

-  Ta  rozmowa  przypomina  pisanie  na  maszynie,  w  której  brakuje   

podstawowych klawiszy - powiedziała Laura sztywno.

Jason  rzeczywiście  posługiwał  się  cały  czas  półsłówkami,  uniemożliwiając 

dojście do porozumienia.

- Gdzie mieszkasz, Lauro? - zapytał z udawaną cierpliwością.

Czy  zdawała sobie sprawę, jak pociągająco wygląda, zastanawiając się nad 

jego  słowami?  Była  taka  poważna,  taka  urocza.  Przypomniał  sobie,  że  z  reguły 
każda  poważna,  ładna,  słodka  i  szczera  kobieta  żywiła  oczekiwania,  których  nie 
miał zamiaru spełnić.

Czując  się  nieswojo  pod  jego  czujnym  spojrzeniem,  dziewczyna 

niespokojnie poruszyła się w fotelu, przypominając sobie gorące spojrzenia, które 
wymienili przed wejściem do samochodu. Była przekonana, że pociąga go równie 
mocno, jak on ją. Kobieca intuicja podpowiedziała Laurze, że Jason jej pragnie, a 
mimo to nie zachowuje się jak Zane Montrose.

Ogarnęło  ją  zdziwienie  na  myśl,  że  Fletcher  nie  ma  zamiaru  nawet  jej 

dotknąć.

- Twoje piękne wielkie oczy są tak wyraziste - powiedział Jason. - Obawiasz 

się pewnie, że rzucę się na ciebie jak Montrose?

Przełknęła ślinę. Nie zrozumiał więc przesłania, które jak twierdził, odczytał 

w jej „wielkich, wyrazistych oczach”.

- Wiem, że tego nie zrobisz - powiedziała bez tchu.

background image

A gdyby jednak? Gdyby tak pochylił się i przyciągnął ją do siebie silnymi, 

muskularnymi  ramionami?  Poczuła  delikatne,  przyjemne  mrowienie  w  okolicy 
bioder.

- Jeśli bym tak zrobił, nie musiałabyś przynajmniej martwić się, że przyłapie 

cię  przełożona pielęgniarek - powiedział z czarującym uśmiechem, który  zapierał 
dech w piersi. - Jest w tej chwili zajęta przyrządzaniem parówek z rusztu.

Laura  nerwowo  potrząsnęła  głową  i  próbowała  uśmiechnąć  się 

nonszalancko.  Myśl  o  gorących  objęciach  Jasona  wprawiła  jej  serce  w  szaleńczy 
rytm.  Poczuła,  że  gdyby  ją  pochwycił  swoimi  silnymi  rękoma,  miejsce  pobytu 
siostry przełożonej byłoby jej zupełnie obojętne.

Wizerunek Laury w jego namiętnym uścisku podziałał też na Jasona. Udało 

mu się wreszcie uruchomić samochód.

-  Zapnij  pas  -  polecił.  -  Gdybyś  miała  tak  wiele  do  czynienia  z  ofiarami 

wypadków samochodowych jak ja, nie przejechałabyś nawet metra nie przypięta.

Jego  ton  wskazywał,  że  nie  zniesie  sprzeciwu,  i  Laura  zrobiła,  co  polecił. 

Wiedziała  równie  dobrze  jak  on,  co  mówią  statystyki.  W  dziewięćdziesięciu 
procentach wypadków pasy bezpieczeństwa ratowały ludzkie życie. W pozostałych 
dziesięciu procentach nie znaczyły nic. Tak było w przypadku Danny'ego - pasy go 
nie uratowały.

Jason odchrząknął.

-  Nadal  nie  usłyszałem,  dokąd  chcesz  jechać.  Laura  odgoniła  od  siebie 

czarne myśli.

- Mieszkam z ciotką i wujkiem w Farview. To…

- Jedno  z tych niewielkich miasteczek na północ od Baltimore - dokończył 

Jason.

Laura skinęła głową, Fletcher zaś stłumił jęk rozpaczy.

-  To  prawie  czterdzieści  pięć  minut  jazdy  -  powiedział,  żałując,  że  to  nie 

Zane  Montrose jest na  jego miejscu. Był tak zmęczony, a okazało się jeszcze, że 
czeka  go  dziewięćdziesięciominutowa  podróż.  -  Czemu  mieszkasz  tak  daleko  od 
szpitala? Czy codzienny dojazd do pracy nie wykańcza cię?

- Dopiero od dwóch tygodni pracuję w szpitalu. Na razie nie jest tak źle.

- Ale to ci zabiera dziewięćdziesiąt minut każdego dnia - powiedział Jason, 

background image

gasząc  jej  zapał.  Ruszył  z  parkingu,  kierując  się  w  stronę  dwupasmowej  szosy, 
którą można było wyjechać z parku. - Dlaczego nie poszukasz jakiegoś mieszkania 
na  przedmieściach Waszyngtonu, w pobliżu  szpitala?  - Żałował bardzo, że Laura 
nie mieszka w takim miejscu.

- Pomyślę o tym - powiedziała niezobowiązująco i dodała: - Nie chciałabym 

męczyć  cię  tak  długą  drogą,  zwłaszcza  dziś,  po  podróży  samolotem  i  po  tym 
wszystkim.  Odwieź  mnie  z  powrotem  na  piknik.  Poproszę  Danę,  żeby  mnie 
podrzuciła do domu.

Jej głos był ciepły i pełen troski, a do tego powiedziała dokładnie to, na co 

czekał.

Mając możliwość wyboru, Jason nie pomyślał o odwrocie.

-  Nie  jestem aż  tak  zmęczony.  Obiecałem, że cię odwiozę, i  zrobię to. Nie 

chciałabyś chyba pokrzyżować planów Dany i Zane'a, prawda?

- Nie! - Laura potrząsnęła głową tak gwałtownie, że oboje się roześmiali.

-  Stale  cię  o  coś  pytam  -  powiedział  Jason,  nadal  się  uśmiechając.  -  Gdzie 

pracujesz w szpitalu? Na jakim oddziale?

Byli  już  niedaleko  skrzyżowania,  gdzie  droga  wychodząca  z  parku  łączyła 

się z autostradą.

Laura nie miała okazji odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nagle  w polu 

widzenia pojawiła się niebieska ciężarówka. Jadąc z olbrzymią prędkością, zaczęła 
się zbliżać niebezpiecznie do środka jezdni.

-  Pijany  idiota!  -  z  wściekłością  wymamrotał  Jason  i  zmniejszył  prędkość 

jaguara. - Spędziłem zbyt wiele godzin na sali operacyjnej, próbując poskładać do 
kupy to, co tacy dranie jak on…

Nie dokończył, ponieważ niebieska ciężarówka przejechała na drugą stronę 

jezdni i jechała prosto na nich. Podczas gdy jaguar zmniejszył prędkość prawie do 
zera, ciężarówka jechała coraz prędzej.

Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Tych parę sekund zdawało się jednak 

ciągnąć w nieskończoność i Laura mogła obserwować całe zdarzenie niczym scenę 
z jakiegoś dziwnego filmu, wyświetlanego na zwolnionych obrotach.

Zobaczyła  ciężarówkę  jadącą  prosto  na  nich  i  zrozumiała,  że  czołowe 

zderzenie jest nieuniknione.

background image

Jaguar  był  mały,  nie  mógł  zapewnie  ochrony  przed  siłą  zderzenia. 

Ciężarówka!  Dokładnie  trzy  lata  temu  miał  miejsce  inny  wypadek,  w  którym 
również uczestniczyła ciężarówka. Bardzo tragiczny wypadek…

Laura poczuła, że jej umysł oddziela się od ciała. Wydawało jej się nagle, że 

jedzie  z  Dannym  i  Tomem  do  kościoła,  a  tamta  ciężarówka  wali  prosto  na  nich. 
Zrozumiała, jak czuł się Danny, widząc pędzący na nich samochód i  wiedząc, że 
nie da się uniknąć zderzenia. Oniemiały ze strachu i rozpaczy, mając nadzieję, że to 
sen, a jednocześnie zdając sobie sprawę, że to koniec. Koniec…

Wydawało  się  jej,  że  słyszy  przerażający  krzyk.  Samochodem  szarpnęło, 

uderzył  w  coś  i  zatrzymał  się  niespodzianie.  Laura  nie  mogła  oddychać  ani  się 
poruszyć.  Była  usidlona  w  czarnej  pustce,  bezradna  z  lodowatego  strachu  i 
rozpaczy.

Przez  chwilę  czuła  się  jakby  zawieszona  między  dwoma  światami.  W 

jednym  panowała  okrutna  cisza,  w  drugim  jej  uszy  pękały  od  krzyku.  Powoli, 
stopniowo  do  jej  świadomości  zaczęły  docierać  inne  dźwięki.  Trzask  drzwi 
samochodu;  męski  głos  wyrzucający  przekleństwa  (niektórych  z  nich  nawet  nie 
znała, za użycie innych dostałaby w dzieciństwie porządne lanie).

Otworzyła  oczy:  nadal  siedziała  przypięta  pasami  w  jaguarze,  który 

znajdował się teraz w rowie przykrytym do połowy plątaniną gałęzi. Niby we śnie 
odwróciła głowę: zobaczyła puste siedzenie kierowcy i szeroko otwarte drzwi.

Po chwili do środka zajrzał Jason.

-  Ten  maniak  mógł  nas  zabić!  -  Jego  głos  był  szorstki  i  wściekły.  -  Czy 

zauważyłaś numer rejestracyjny? Próbowałem zapisać, ale drań zbyt szybko jechał 
i już go nawet nie widać. Mam zamiar złożyć skargę na tego łobuza. Może wsadzą 
go do pudła, zanim kogoś zabije.

Adrenalina  pulsowała  w  jego  żyłach  jak  płynny  ogień.  Strach,  jaki  odczuł, 

widząc pędzącą na  nich  ciężarówkę,  przemienił  się  teraz we  wściekłość. Walił w 
guziki telefonu samochodowego, chcąc zgłosić wypadek.

Laura  siedziała,  drżąc  na  całym  ciele,  i  przysłuchiwała  się  Jasonowi 

opisującemu szczegóły zdarzenia, które tak łatwo mogło się zakończyć tragicznie. 
Nie  mogła  powstrzymać  drżenia.  Czuła wszechogarniający chłód i  chciało się  jej 
wymiotować. Zamknęła oczy i  oparła  się o  podgłówek, próbując powstrzymać  w 
ten sposób narastające nudności.

Gdy tylko zamknęła oczy, zobaczyła niebieską ciężarówkę. Usłyszała krzyki; 

background image

wszędzie ból, krew i śmierć.

Otworzyła  nagle  oczy  i  przykryła  twarz  dłońmi,  próbując  rozpaczliwie 

odpędzić  okropne  obrazy  i  dźwięki.  Odetchnęła  głęboko  i  powoli  przerażenie 
zaczęło ustępować. Podniesiony i wściekły głos Jasona przeniknął mgłę otaczającą 
jej umysł.

- Nie, nikt nie jest ranny! Nie doszło do zderzenia! - krzyczał do kogoś po 

drugiej  stronie  linii. -  Już  panu  powiedziałem, że  w ostatniej  chwili  udało  mi  się 
skręcić  do  rowu.  Ale  tą  drogą  nadal  jedzie  pijany  psychopata,  którego  musicie 
zatrzymać, zanim wyśle grupę niewinnych ludzi do kostnicy.

Laura  wzdrygnęła  się,  zamknęła  oczy  i  znowu  zobaczyła  jadącą  na  nich 

ciężarówkę. Wydało jej się nagle, że tylne światła i osłona chłodnicy przemieniają 
się w groteskowo upiorny ruszt. Otworzyła oczy.

- Nie możecie niczego zrobić bez numeru? - wrzeszczał Jason do słuchawki. 

-  Powinienem  był  go  zapisać?  Słuchaj  no  pan,  następnym  razem  spróbuj  sam 
odczytać  numer  rejestracyjny  ciężarówki  jadącej  z  przeciwka  z  prędkością  stu 
pięćdziesięciu kilometrów na godzinę, kiedy w tym samym czasie usiłujesz zjechać 
z drogi. Do cholery, ja wcale nie klnę. Co znaczy, że nie ma powodu, abym używał 
obelżywych słów? Słuchaj, idioto, ktoś nas o mało nie zabił, a ty… Halo, halo!

-  A  niech  to!  -  Oburzony  odwrócił  się  do  Laury.  -  Odłożyli  słuchawkę. 

Najpierw  robią  mi  wykład  na  temat  tablic  rejestracyjnych,  a  potem  odkładają 
słuchawkę!

Minęło  parę  chwil,  zanim  przeszła  mu  wściekłość,  a  potem  spojrzał 

zatroskany na dziewczynę.

- Lauro, wszystko w porządku? Jesteś blada jak płótno. Czy jesteś ranna?

Popielata  twarz  i  rozszerzone  źrenice  dziewczyny  zaniepokoiły  Fletchera. 

Mówił  sobie,  że  nic  jej  się  nie  mogło  stać,  nie  doszło  przecież  do  zderzenia, 
siedziała  bezpiecznie  przymocowana  pasami,  a  szarpnięcie  przy  upadku  do  rowu 
było ledwie odczuwalne. Próbował uspokoić sam siebie i chwycił ją za rękę, żeby 
zbadać puls - był słaby i  urywany. Przesunął dłoń  wzdłuż ciała dziewczyny.  Być 
może  odniosła  obrażenia  wewnętrzne.  Wydawało  się  to  nieprawdopodobne, 
przebadał  jednak  jej  brzuch  w  poszukiwaniu  napięcia  oznaczającego  wewnętrzne 
krwawienie.

Nie  znalazł  nic.  Wykluczywszy  obrażenia  fizyczne,  zastanawiał  się  nad 

możliwością  ataku  histerii.  Diagnozę  tę  potwierdziły  mętne  oczy  i  odrętwiały 

background image

wyraz  twarzy  dziewczyny.  Chwyciwszy  jej  obie  dłonie,  powiedział  wolno  i 
stanowczo:

- Wszystko w porządku. Sytuacja była poważna, ale już po wszystkim.

Laura  zadrżała.  Te  słowa  stukały  jej  po  głowie.  Było  jej  zimno  i  czuła  się 

osamotniona; chciała się uśmiechnąć, powiedzieć coś, ale nie mogła. Zaschło jej w 
ustach,  a  wargi  wykrzywiły  się  w  drżącym  grymasie.  Oczy  Laury  wypełniły  się 
łzami, które spływały po policzkach, i nie mogła ich powstrzymać.

- Nie płacz, Lauro, wszystko w porządku.

Jason  był  poruszony.  Jako  lekarz,  który  spędza  całe  życie  opiekując  się 

pacjentami,  często  w  stanie  krytycznym,  nauczył  się  dystansować  od  ich  reakcji 
emocjonalnych.  Musiał.  Nie  mógłby  pracować,  gdyby  brał  sobie  do  serca  każdy 
przypadek.

Ta umiejętność przeniknęła do innych obszarów życia Fletchera, na przykład 

na  stosunki  z  kobietami.  Oczekiwał,  by  jego  towarzyszki  były  pogodne,  wesołe, 
pełne  werwy  i  żeby  niczym  się  nie  przejmowały.  Nie  miał  czasu  ani  chęci  na 
głębsze  analizy  i  towarzyszące  im  uczucia.  Przez  lata  coraz  gorliwiej  unikał 
kobiecych łez.  Umiał  sobie  poradzić,  gdy  były  to  łzy  pacjentki,  ale  w  przypadku 
kobiety, z którą miał randkę?

-  Jest  mi  tak  głupio  -  wykrztusiła  Laura.  -  Wiem,  że  nic  się  nie  stało.  Ale 

widzisz,  dokładnie  trzy  lata  temu  zginął  w  wypadku  samochodowym  mój 
narzeczony  i  kiedy  zobaczyłam  ciężarówkę,  przeżyłam  wszystko  na  nowo. 
Widziałam wypadek, słyszałam krzyki…

Obawy  Jasona  zniknęły; naturalne  współczucie  wzięło górę  nad  zawodową 

obojętnością.

-  Biedactwo!  Nic dziwnego,  że  jesteś  zszokowana.  Ta  ciężarówka była  dla 

ciebie z pewnością czymś w rodzaju przerażającego deja vu.

Pochylił się i objął dziewczynę jedną ręką, a drugą sięgnął po znajdujące się 

za  siedzeniami  pudełko  z  chusteczkami  higienicznymi,  wyciągnął  jedną  i  wsunął 
Laurze do ręki.

- Było tak ciemno - wyszeptała z oczami utkwionymi w jakiś niewidoczny 

punkt. - Słyszałam krzyki, a potem zapadła cisza. Śmiertelna cisza.

Jason  odgadł,  że  dziewczyna  na  nowo  przeżywa  ten  wypadek  i 

instynktownie przyciągnął ją do siebie.

background image

- Prowadził twój narzeczony, tak? - zapytał cicho.

- Nie było mnie w samochodzie.

Laura  próbowała  powstrzymać  nowy  atak  płaczu.  Przyzwyczaiła  się  do 

panowania nad uczuciami, tym jednak razem emocje przełamały mur samokontroli.

- Nie było cię w samochodzie? Wydaje mi się, że mówiłaś o nadjeżdżającym 

samochodzie, o katastrofie.

Rzeczywiście, mówiła. Laura  zaczęła drżeć  mocniej.  Gdy zobaczyła jadącą 

w ich stronę ciężarówkę, przeżyła wypadek narzeczonego tak, jakby sama w nim 
uczestniczyła.

- Może to był przypadek odczucia pozazmysłowego - szepnęła.

Jason zakaszlał dyskretnie.

-  Szczerze  mówiąc,  wątpię  w  to.  Jako  praktykujący  lekarz  stoję  obiema 

nogami 

na 

ziemi 

jestem 

nastawiony 

sceptycznie 

do 

zjawisk 

parapsychologicznych.

-  Musiało  tak  być,  Jasonie.  -  Wyprostowała  się,  próbując  obetrzeć  łzy.  -

Czułam się, jakbym była w tym samochodzie.

Jason podał jej nową chusteczkę i nie powiedział ani słowa.

- Nie wierzysz mi. - Zaczęła płakać bardziej.

- Kochanie, jesteś podenerwowana. - Jason przyciągnął ją do siebie i głaskał 

po  jedwabistych  włosach  wielką,  mocną  dłonią.  -  W  tej  chwili  nie  myślisz 
logicznie. Chcę, żebyś odpoczęła. Odetchnij głęboko. Zamknij oczy i…

- Zdarzyło się to w dniu naszego ślubu - powiedziała Laura ze smutkiem. -

Dokładnie  trzy  lata  temu.  Było  parę  minut  przed  piątą.  W  kościele  grały  już 
organy,  kiedy  przyszedł  policjant  i  oznajmił  nam  o  wypadku,  który  zdarzył  się 
kilka ulic dalej. Chciałam tam od razu jechać, ale wujek mi nie pozwolił.

Jason odetchnął głęboko.

- Mój Boże, przypominam sobie ten wypadek i młodego narzeczonego, który 

poniósł śmierć na kilka minut przed ślubem. Była to wiadomość z pierwszych stron 
gazet  w  Waszyngtonie  i  Baltimore.  Z  wypadku  przywieziono  helikopterem  na 
oddział pourazowy drugiego mężczyznę, który ocalał.

Laura skinęła głową.

background image

- Tom, brat Danny'ego, miał być świadkiem na naszym ślubie. Operował go 

doktor Flynn, który ocalił mu życie.

- A więc to ty byłaś ową panną młodą. - Jason spojrzał na dziewczynę, a jego 

twarz  wyrażała  smutek  i  współczucie.  -  Tak  mi  przykro,  Lauro.  Wszyscy  na 
oddziale  byliśmy  do  głębi  poruszeni  tym  wypadkiem.  Widzimy  dużo  ludzkich 
tragedii, ale ta była wyjątkowa. Zastanawialiśmy się czasem, co się stało z panną 
młodą. Mieliśmy nadzieję, że spotkała jakiegoś miłego chłopaka i poślubiła go.

-  Och  nie,  nie  mogłabym  wyjść  za  kogoś  innego!  -  Sama  myśl  o  tym 

przerażała ją. - Przez długi czas nie byłam w stanie nawet myśleć o spotykaniu się 
z innym mężczyzną. - Przełknęła ślinę. - Do tej pory nie umówiłam się z nikim na 
randkę.  Zanim  tu  przyjechałam,  pracowałam  w  szpitalu  w  Farview,  na  nocnej 
zmianie,  często  dwa  dni  pod  rząd,  a  w  ciągu  dnia  spałam.  Taki  rozkład  zajęć 
wyklucza życie towarzyskie, nawet jeśli miałabym na nie ochotę.

Jason  zasępił się. Trzy lata  bez randki? Czy oznaczało to  również trzy lata 

bez seksu? Nie mógł tego pojąć.

- Nigdy nie czujesz się  samotna?  - Chciał  taktownie sformułować  nękające 

go pytanie.

Laura potrząsnęła głową, ignorując aluzję.

- Mieszkam z ciotką i wujkiem, są cudowni. - Myśl o bliskich, ich miłości, 

dobroci  i  wyrozumiałości  spowodowała,  że  znowu  łzy  napłynęły  jej  do  oczu.  -
Czasem  mieszka  też  z  nami  moja  siostra.  Stale  wprowadza  się  i  wyprowadza,  w 
zależności  od  tego,  co  w  danej  chwili  wyczynia  ze  swoim  życiem,  w  którym 
zazwyczaj panuje olbrzymi nieład.

Głowa jej spoczywała na piersi mężczyzny; słyszała uspokajające bicie jego 

serca.  Odetchnęła  głęboko,  wciągając  zapach  męskiego  ciała,  zmieszany  z 
oszałamiającą wonią potu i mydła. Wypadek Danny'ego i niedoszły ślub wydawały 
się  odległe  o  całe  wieki.  Teraz  czuła  się  wolna  od  strachu,  bólu  i  żalu.  Powieki 
Laury zadrżały i zamknęła oczy.

Nagle  znowu  przeniosła  się  w  wyobraźni  na  tylne  siedzenie  samochodu, 

usłyszała  krzyki  i  odczuła  zupełnie  niezrozumiałe  przerażenie.  Zobaczyła 
przybliżające się światła reflektorów, coraz większe i większe, które ją oślepiały. A 
potem  jeszcze  tylko  ogłuszający,  wstrząsający  huk.  Czuła,  jak  uderza  w  coś 
twardego. Kiedy rozejrzała się ponownie wokół siebie, otaczała ją tylko ciemność i 
cisza, bardziej przerażająca niż całe zło, które znała.

background image

Wyprostowała się z przejmującym krzykiem.

Rozdział 3

-  Lauro,  już  dobrze  -  usłyszała  nas  sobą  głos  Jasona,  kojący  i  stanowczy 

zarazem. Doktor Fletcher obejmował ją, gładząc włosy i plecy mocnymi ruchami.

Czuła się tak słaba i wiotka w jego ramionach. Usta mężczyzny muskały jej 

włosy pachnące aromatycznym szamponem z ziół.

Po  raz pierwszy  Jason  Fletcher obejmował  młodą  istotę  płci  żeńskiej tylko 

po to, by jej dodać otuchy. Było to dlań czymś nowym. Zazwyczaj, kiedy brał w 
ramiona kobietę, stanowiło to preludium do łóżka.

Laura zadrżała i przytuliła się mocniej. Jason przekonał się, ile przyjemności 

sprawia mu uspokajanie dziewczyny.

- Już po wszystkim, malutka! Przy mnie jesteś teraz bezpieczna.

Ten  głos  zalewał  ją  jak  strumień  ciepłego  miodu.  Laura  przylgnęła  do 

mężczyzny, rozkoszując się poczuciem bezpieczeństwa. Bezgraniczne zaufanie do 
Jasona wydawało się jej najnaturalniejszą rzeczą na świecie.

-  Zawsze,  kiedy  zamykam  oczy,  przenoszę  się  w  tamto  miejsce.  To  tak, 

jakbym  przeżywała  jakąś  niesamowitą  scenę  z  mojego  życia.  Ale  mnie  tam 
przecież nie było!

Opowiedziała  o  swoim  przywidzeniu:  o  tym,  jak  siedziała  na  tylnym 

siedzeniu, o światłach reflektorów, krzykach i śmiertelnej ciszy.

Jason  przysłuchiwał  się  z  uwagą.  To,  co  powiedziała  Laura,  wyglądało  na 

halucynację. Miał już wielokrotnie do czynienia z ofiarami wypadków i wiedział, 
że  tego  rodzaju  urojenia  były  możliwe,  a  nawet  częste.  Przypuszczał,  że  szok 

background image

emocjonalny spowodowany utratą kogoś bliskiego, mógł wywołać podobne objawy 
nawet u osób, które nie uczestniczyły bezpośrednio w wypadkach. Jedna rzecz była 
pewna: nie mógł sobie pozwolić na czterdziestopięciominutową jazdę do Farview z 
Laurą w takim stanie.

- Lauro, zabieram cię do siebie. To jakieś dziesięć minut jazdy stąd i…

- Nie, proszę! Chcę do domu.

Nuta  przerażenia  w  jej  głosie  upewniła  Jasona,  że  postąpi  słusznie,  nie 

ryzykując dalszej jazdy. Kiedy zaczęła się wyrywać, przytulił ją mocno.

- Odwiozę cię do domu później. Na razie potrzebujesz czasu, żeby się wziąć 

w garść. Nie chcę, żebyś dostała ataku histerii, kiedy…

- Nie dostanę żadnego ataku! Nigdy w życiu nic byłam histeryczką!

-  Lauro,  nauczono  mnie  stawiać  diagnozę  na  podstawie  zaobserwowanych 

objawów,  a  to,  co  w  tej  chwili  robisz,  to  typowe  objawy  histerii  wywołanej 
szokiem emocjonalnym.

Chciała się znowu rozpłakać i o mało tego nie zrobiła. Ta nagła zmienność 

nastrojów  zdumiała  Laurę  i  przeraziła.  Zawsze  dumna  była  ze  swej  siły  i 
opanowania.  Na  pogrzebie  Danny'ego  jako  jedyna  nie  płakała;  była  podporą  dla 
jego rodziny.

Oddychając  głęboko,  wyrwała  się  z  ramion  Jasona  i  wyprostowała  się 

sztywno.

-  Czuję  się  doskonale!  -  powiedziała  drżącym  głosem,  który  z  trudem 

przypominał jej własny.

Zaczęła niezręcznie manipulować zamkiem od pasów bezpieczeństwa, aby je 

zapiąć, ale ręce drżały jej tak bardzo, że nic z tego nie wyszło.

-  No,  no,  świetnie  sobie  radzisz!  -  powiedział  sucho  Jason,  pochylił  się  i 

pomógł jej. - A teraz spróbuj na chwilę zamknąć oczy.

- Nie! - wykrzyknęła przerażonym głosem.

- Boisz się to zrobić?

- Oczywiście, że nie. Obawiać się zamknięcia oczu? Nie bądź śmieszny!

Głos  Laury  zaczął  się  powoli  podnosić  i,  ku  swemu  przerażeniu,  znowu 

wybuchnęła płaczem.

background image

Jason popatrzył na nią przez chwilę i uruchomił samochód. Laura próbowała 

powstrzymać  strumień  łez,  które  wydawały  się  płynąć  bez  końca.  Nadaremnie. 
Taki  brak  opanowania  ją  zatrwożył.  Zauważyła  też  ukradkowe  spojrzenie 
mężczyzny, kiedy skierował jaguara na drogę, na której panował sobotni ruch.

Przerażała  ją  myśl  o  tym,  jak  nieprzyjemne  wrażenie  musiała  zrobić  na 

Jasonie  Fletcherze.  Jak  teraz  będą  wspólnie  pracować  po  tym,  co  się  wydarzyło, 
zastanawiała się, pogrążona w rozpaczliwych myślach. Czy będzie mógł traktować 
Laurę  poważnie  w  roli  siostry oddziałowej,  skoro  widział  ją  zachowującą  się  jak 
rozhisteryzowane  dziecko?  Nie  potrafiłaby  stanąć  twarzą  w  twarz  z  doktorem 
Fletcherem, nie przywołując na myśl wspomnień o swoim załamaniu i bezradności.

Te myśli trudno było nazwać kojącymi i zamiast, jak wcześniej zamierzała, 

wyrwać się z upokarzającego stanu, tylko go pogorszyła.

Przyjechali  na  osiedle  Jasona.  Był  to  kompleks  pięknych,  luksusowych 

domów  z  basenem  olimpijskich  rozmiarów,  kortami  tenisowymi,  boiskiem  do 
badmintona  i  polem  golfowym,  na  które  wskazał  Jason,  próbując  w  ten  sposób 
odwrócić uwagę dziewczyny od ponurych myśli. Wszystko na próżno.  Jej ciałem 
nadal wstrząsał bezwolny szloch. Jason zmarszczył brwi i skierował samochód  w 
stronę przylegającego do domu garażu. Spojrzał na Laurę.

- Możesz iść sama, czy mam cię zanieść?

Laura rozejrzała się wokoło; ogarnęło ją dziwne zmęczenie.

- Chcę… chcę iść do domu.

-  Zabiorę  cię  do  domu,  kiedy  będę  pewny,  że  nie  wyskoczysz  z  auta  na 

środku autostrady. Nie mogę jednocześnie prowadzić i pilnować ciebie. Nie mam 
zamiaru narażać się na kolejny wypadek.

Wyszedł z samochodu, podszedł z drugiej strony i podał rękę dziewczynie.

Wyskoczyć  na  środku  autostrady!  ~  Laura  zaczerwieniła  się  gwałtownie. 

Potwierdziło  się  to.  czego  najbardziej  się  obawiała.  Fletcher  uważał  ją  za 
zwariowaną  histeryczkę,  i  nic  dziwnego!  Ogarnęło  ją  uczucie  upokorzenia, 
powiększając jeszcze okropne zmieszanie.

- Nie wiem, co się ze mną dzieje - wyszeptała z trudem.

Wydawała  się  taka  mała  i  bezradna.  Miała  jakiś  nieokreślony  urok  i  czar, 

który przyciągał Jasona. Nie potrafił sobie tego wytłumaczyć ani zrozumieć. Jason 
Fletcher  był  przesadnie  pewnym  siebie  ekstrawertykiem  i  nie  miał  czasu  na 

background image

analizowanie własnych myśli i uczuć. Tak więc nieoczekiwana fala emocji, która 
przenikała  go  za  każdym  razem,  gdy  spojrzał  na  dziewczynę,  zbiła  go  z  tropu  i 
odebrała odwagę. Chciał właśnie pomóc jej wysiąść, gdy usłyszał trwożliwy szept:

- Myślisz, że popadam w obłęd?

- Nie sądzę - powiedział delikatnie i wziął ją za ręce. - Według mnie jest to 

całkiem  normalne  i  dość  powszechne  zjawisko.  Po  prostu  co  roku,  w  rocznicę 
tragicznego wydarzenia, wracasz pamięcią do tamtych dni.

Zaczęła wpatrywać się w niego błyszczącymi oczami.

- Czy tobie przytrafiło się kiedyś coś takiego?

- Mnie? Nie.

Próbował  sobie  wyobrazić  siebie  samego  w  pułapce  łez,  paniki  i  histerii, 

jednak bezskutecznie.

-  Ale  też…  -  zmarszczył  brwi  w  zamyśleniu  -  nigdy  nie  poniosłem  takiej 

straty. W gruncie rzeczy nigdy niczego nie straciłem.

Zastanawiając  się  nad  własnymi  słowami,  Jason  zauważył  z  pewnym 

zdziwieniem,  że  to  prawda.  Nigdy  nie  doświadczył  straty  ukochanej  osoby.  Jego 
całą  rodziną  byli  rodzice.  Oboje  żyli  i  czuli  się  doskonale.  Przygody  miłosne 
kończył  zawsze  wtedy,  kiedy  miał  na  to  ochotę,  wykluczając  w  ten  sposób 
prawdopodobieństwo  romantycznego  zawodu  czy  porzucenia.  Uczelnia  i  kariera 
zawodowa były błyskotliwym rejestrem samych sukcesów.

- Trafiały mi się co najwyżej błahe niepowodzenia - dodał raczej do siebie. -

Jak na przykład dzisiejsza przegrana w softball.

Przypomniał sobie własną wściekłość i przygnębienie po przegranej i poczuł 

się  zakłopotany.  Czy  to  nie  dziecinada  denerwować  się  myślą  o  czymś  tak 
trywialnym? Czuł się jak niepoważny, wyrośnięty nastolatek i wcale mu się to nie 
podobało.

Postanowił  odpędzić  krytyczne  myśli  na  swój  temat,  przystępując  do 

działania. Pomógł Laurze wysiąść z samochodu.

- Wejdźmy do domu!

Nogi  jej  drżały  i  potykała  się  o  płyty  chodnika.  Jason  objął  mocno 

dziewczynę i skierował się w stronę budynku. Złapała mężczyznę za ramię, czując, 
że ziemia chwieje się jej pod nogami. Fletcher wziął Laurę na ręce. Wydawała się 

background image

zupełnie bezsilna i zdezorientowana i mocno wtuliła głowę w jego pierś.

Przyznała  w  duchu,  że  był  to  poważny  błąd.  Ustami  prawie  dotykała 

opalonej szyi mężczyzny. Wciągnęła głęboko zapach męskiego ciała. Poczuła, jak 
napinają się mięśnie Jasona, kiedy skręcili do wejścia, a ciepła dłoń na jej nagim 
udzie wprawiła Laurę w przyjemne drżenie.

Zaciągnięte zasłony nie wpuszczały słońca, pozostawiając obszerny pokój w 

chłodzie i półmroku. Jason posadził dziewczynę na głębokiej, miękkiej pluszowej 
sofie,  rozciągającej  się  na  długość  całej  ściany.  Oczy  Laury  zatrzymały  się  na 
olbrzymich białych poduszkach przed kominkiem, miękkich i puszystych jak płatki 
śniegu.  Ńa  podłodze  leżał  najgrubszy  dywan,  jaki  widziała  w  życiu.  Pokój 
wydawał  się  bardzo  kosztownie  wyposażony,  a  jednocześnie  sprawiał  wrażenie 
zupełnie nie używanego.

To miejsce nie wyglądało jak dom, ale jak zdjęcie z eleganckiego magazynu. 

Typowy  apartament  człowieka  sukcesu,  spopularyzowany  przez  mass  media. 
Niewiele  to  miało  wspólnego  z  jej  wyobrażeniem  domu:  z  praktycznymi 
chodnikami,  trwałymi  tradycyjnymi  meblami  i  zdjęciami  rodzinnymi 
wyglądającymi z każdego zakamarka.

Zobaczyła,  jak  Jason  wkłada  do  odtwarzacza  płytę  kompaktową  i  chwilę 

potem  pokój  wypełniła  fala  łagodnej,  kojącej  muzyki.  Wyciągnął  kryształową 
karafkę i nalał do małego kieliszka podejrzanie wyglądający płyn.

- Lauro, wypij to do dna!

- Co to? - Laura zesztywniała.

-  Porto.  -  Pociągnął  łyk  i  wykrzywił  usta.  -  Dostałem  je  od  jednego  z 

pacjentów,  staruszka, który  złamał sobie miednicę. Podarował mi  je  za to,  że go, 
jak  to  ładnie  ujął,  poskładałem.  Potrzebujesz  czegoś  na  wzmocnienie.  Zazwyczaj 
nie mam w domu zbyt wielu trunków, jeśli więc nie chcesz porto, będziesz musiała 
się  zadowolić  łykiem stuprocentowej  „Wild  Turkey”,  dowodu  uznania  od  innego 
pacjenta.

Laura wzruszyła ramionami.

- Nie chcę pić.

- Musisz. - Przycisnął jej kieliszek do ust. - Pij!

- Nie!

background image

Alkohol szczypał ją w oczy. Oparła głowę na poduszce.

- Dlaczego chcesz to we mnie wmusić?

Rzuciła  przerażone  spojrzenie  na  pokój:  łagodna  muzyka,  przyćmione 

światła, wielka, szeroka sofa…

Nagle  wszystko  zrozumiała.  To  wnętrze,  starannie  zaprojektowane  i 

urządzone, przeznaczone było to uwodzenia w nowoczesnym stylu.

- Czy chcesz mnie upić? - spytała bez tchu, a serce jej zaczęło bić szybciej.

Przecież prawie nic nie wiedziała o Jasonie Fletcherze. Słyszała nieco plotek 

podczas  jego  nieobecności,  a  wszystkie  koleżanki  uważały  doktora  za  wielkiego 
kobieciarza. A jeśli…

-  Na  miłość  boską,  wcale  nie  chcę  cię  upić!  -  powiedział  z  oburzeniem.  -

Próbuję ci pomóc, mały głuptasie. Daję słowo, że nie mam chęci na twoje ciało; w 
tych  niezgrabnych  szortach  i  bluzie  wyglądasz  zupełnie  bezpłciowo.  Chyba  nie 
myślisz, że taki strój mógłby wzbudzić żądzę w jakimkolwiek mężczyźnie!

A co dopiero w Jasonie Fletcherze, prawdziwym koneserze kobiecej urody, 

dodał w duchu.

- Przykro mi. - Laura przygryzła ze zdenerwowania wargę. - Tyle się teraz 

słyszy  o  gwałtach,  a  ja  nigdy  przedtem  nie  byłam  w  takiej  sytuacji…  Sama,  w 
nieznanym miejscu, z mężczyzną, którego dopiero co poznałam.

-  Ja  też  nigdy  nie  byłem  w  takiej  sytuacji.  -  Jason  zrobił  posępną  minę.  -

Zazwyczaj  kobiety,  które  wybieram  na  swoje  przyjaciółki,  nie  posądzają  mnie  o 
chęć gwałtu.

Laura  popatrzyła  ponuro  na  biały  puszysty  dywan.  Do  tego  wszystkiego 

teraz jeszcze go obraziła. Jeśli przedtem szanse na dobrą współpracę były mierne, 
to w tej chwili zupełnie przestały istnieć.

Zamknęła oczy i westchnęła przygnębiona. Zobaczyła…

Szybko  zerwała  się  na  nogi.  Poczuła  zawrót  głowy  i  zachwiała  się 

niebezpiecznie.

Jason podtrzymał ją ręką.

- Znowu zobaczyłaś wypadek?

Podał  jej  kieliszek,  Laura  zaś  wypiła  wszystko  jednym  haustem.  Nie 

background image

zwracała uwagi na to, że alkohol parzy ją w gardło. Zrobiłaby wszystko, żeby tylko 
wymazać z pamięci ten straszny obraz.

Jason  nalał  jeszcze  jeden  kieliszek  i  dziewczyna  dławiąc  się  wmusiła  w 

siebie  alkohol.  Pokój  zaczął  jej  wirować  przed  oczyma,  zacisnęła  palce  wokół 
ramienia mężczyzny.

- Wszystko wokół mnie się kręci - wyszeptała urywanym głosem.

Położył ją delikatnie na sofie.

- Odpocznij, Lauro. Nie myśl o niczym. - Usiadł obok niej, trzymając ją za 

rękę.

Przez  parę  minut  oboje  milczeli.  Muzyka  dobiegająca  z  odtwarzacza  była 

łagodna  i  uspokajająca.  Jason  zaczął  opowiadać  o  niedawnej  podróży,  o  innych 
swoich  wyjazdach,  o  ludziach,  których  poznał  i  miejscach,  które  widział.  Słowa 
zlewały  się  w  jednostajny  szum,  a  niski  głos  mężczyzny  wibrował  wokół  niej, 
uspokajał, nie dopuszczał bólu i strachu.

Laura  przysłuchiwała  się  z  rozmarzeniem,  zawieszona  w  nieziemskim 

spokoju.  Powieki  jej  zrobiły  się  ciężkie  i  zamknęła  oczy.  Zniknęły  gdzieś 
przerażające  wyobrażenia;  oparła  się  na  ramieniu  mężczyzny,  z  głową  na  jego 
piersi.

Jason  odetchnął  z  ulgą.  Dopiero  teraz  zauważył  własne  napięcie.  Miał 

nadzieję, że Laurę przestaną już męczyć okrutne wydarzenia z przeszłości.

Siedział  tak  przez  parę  minut,  rozkoszując  się  spokojnym  zmierzchem, 

muzyką i ciepłem emanującym z ciała dziewczyny.

Nie  spała;  po  prostu  odpoczywała,  delektując  się  spokojem  i  bliskością 

Jasona.

Kiedy zorientował się, że o mało nie zasnął, siłą woli zmusił się do wstania. 

Zmęczenie po długim locie, wysiłek podczas meczu i stres spowodowany ostatnimi 
wydarzeniami  -  wszystko  to  dało  teraz  o  sobie  znać.  Marzył  tylko  o  tym,  żeby 
wsunąć się do łóżka i spać przez parę następnych dni. Myśl o jeździe do Farview i 
z powrotem paraliżowała go.

- Lauro, czy zostaniesz u mnie na noc? - spytał łagodnie, pochylając się, żeby 

ściągnąć jej buty. - Możesz spać tutaj lub w drugiej sypialni. Myślę, że żadne z nas 
nie ma siły na jazdę.

background image

Laura niechętnie otworzyła oczy.

- Nie mogę - wyszeptała sennie.

-  Ależ  możesz,  kochanie.  Spędzę  dzisiejszą  noc  w  moim  łóżku,  w  moim 

pokoju, przysięgam. Jestem zbyt zmęczony, żeby robić ci jakiekolwiek propozycje. 
Chcę się jedynie wyspać.

- Ciotka i wujek będą się bardzo niepokoili, jeśli nie wrócę na noc .do domu. 

Spodziewają się mnie około dziesiątej i jeśli…

-  Zadzwonię  więc  do  nich  i  wyjaśnię,  w  czym  rzecz  -  powiedział  Jason  z 

desperacją w głosie. Był zbyt wykończony, żeby podjechać do następnego bloku, a 
co dopiero do Farview. - Podaj mi numer.

Laura podwinęła nogi pod siebie i wtuliła się w ciepłą sofę. Chciała, żeby ta 

chwila  całkowitego  spokoju  i  zadowolenia  trwała  wiecznie.  Każdą  cząstką  ciała 
buntowała się na myśl o jeździe zatłoczoną autostradą.

Jason stał parę kroków dalej, z bezprzewodowym telefonem w dłoni.

- Jaki jest twój numer telefonu?

Podała  mu  go  odruchowo;  mężczyzna  wystukał  cyfry  i  po  paru  sekundach 

usłyszał po drugiej stronie linii niski męski głos.

Jason milczał przez chwilę, uświadomiwszy sobie nagle że nie bardzo wie, 

do kogo dzwoni.

-  Uhm,  czy  mówię  z  wujkiem  Laury?  -  Czuł  się  tak  niezręcznie,  jak 

trzynastoletni chłopiec dzwoniący do swojej pierwszej dziewczyny.

Z  wujkiem  George'em  rozmawiało  się  bardzo  przyjemnie,  do  tego  chętnie 

mówił  na  temat  Laury.  Dziesięć  minut  później,  po  skończeniu  rozmowy,  Jason 
spojrzał na Laurę w głuchym przerażeniu.

Wyglądała tak spokojnie i pogodnie, kiedy leżała na sofie zwinięta w kłębek, 

z na wpół zamkniętymi oczami. Wiedział, że powinien ją teraz zostawić samą, ale 
nie mógł. Po prostu musiał podejść i usiąść obok.

-  Lauro,  wujek  George  powiedział  mi,  że  twoi  rodzice  zginęli  w  wypadku 

dwadzieścia lat temu, kiedy miałaś zaledwie pięć lat. Mówił, że gdy się to zdarzyło, 
siedziałaś na tylnym siedzeniu samochodu. Było to krótko przed północą. Podobno 
utrzymywałaś, że nic nie pamiętasz. Przez całe lata nie chciałaś mówić o tym, co 
się stało.

background image

Laura  usiadła  na  sofie.  Jej  spokój  znów  gdzieś  zniknął  i  próbowała  się 

opanować. Myśl o nawrocie płaczu wydawała się jej przerażająca.

-  Nie  pamiętam  wypadku  rodziców  i  nie  rozumiem,  dlaczego  wujek 

wspomniał ci o tym.

-  Powiedziałem  mu  o  tym,  co  widziałaś.  Tak,  Lauro,  to  migawki  z  twojej 

przeszłości. Przeżywasz na nowo noc, kiedy zginęli rodzice. Wszystko się zgadza: 
tylne  siedzenie,  światła  reflektorów,  krzyki  i  okropna  cisza.  Twój  wujek 
powiedział, że tamten samochód przejechał środkowy pas autostrady i wpadł prosto 
na  was.  Twoi  rodzice  zginęli  na  miejscu,  a  brat  i  siostra  byli  ranni  i  stracili 
przytomność.  Ty  spadłaś  na  podłogę,  miałaś  złamaną  rękę,  ale  zachowałaś 
świadomość. Kiedy przyjechała karetka, powiedziałaś…

- Nie pamiętam. Miałam zaledwie pięć lat. Nie pamiętam niczego.

-  Twój  mózg  wyparł  to  wydarzenie  ze  świadomości,  ponieważ  było  zbyt 

wstrząsające  dla  tak  małego  dziecka.  Udawało  ci  się  tłumić  je  przez  lata.  Ale 
dzisiaj  ciężarówka  jadąca  prosto  na  nas  przypomniała  ci  wszystko.  Teraz  dasz 
sobie z tym radę i…

- Powiedziałam już, że nic nie pamiętam - upierała się wytrwale. - Ile rzeczy 

pamiętasz  z  czasów, kiedy  miałeś  pięć  lat?  -  Wstała  gwałtownie  z  kanapy.  -  Nie 
chcę mówić o czymś, co zdarzyło się tak dawno. Chcę wrócić do domu.

- Powiedziałem twojemu wujkowi, że zostajesz u mnie na noc. Uważa, że to 

dobry pomysł.

Laura rzuciła mu ostre spojrzenie.

- Widzę, że całkiem się zaprzyjaźniłeś z wujkiem George'em.

- Martwili się o ciebie. Powiedział, że zawsze niepokoiło ich to, jak starasz 

się  wymazać  z  pamięci  wspomnienie  o  wypadku.  Powiedział,  że  nawet  jako 
dziecko  byłaś  opanowana  i  zrównoważona,  że  zawsze  miałaś  kłopoty  z 
okazywaniem  emocji.  Podobno  nikt  nigdy  nie  widział  u  ciebie  łez,  nawet  gdy 
zginął twój narzeczony.

- Chyba trudno ci w to uwierzyć, skoro przez ostatnie dwie godziny płakałam 

bez przerwy.

-  Nic  dziwnego,  masz  nad  czym  płakać.  Dwadzieścia  lat,  nad  którymi 

rzeczywiście  można  się  smucić  i  wylewać  łzy.  Zbyt  długo  panowałaś  nad 
uczuciami. To musiało się kiedyś tak skończyć.

background image

Jason wciąż jeszcze był pod wrażeniem tego, co usłyszał z ust wujka Laury. 

Biedna mała Laura. Mając pięć lat, stała się świadkiem śmierci rodziców, a potem, 
okrutnym zrządzeniem losu,  w  ten  sam sposób  zginął jej  narzeczony.  W dniu,  w 
którym mieli się pobrać!

Ale  Laura  przetrwała  wszystko,  pogodziła  się  z  tym,  być  może  nawet 

odniosła swoisty triumf. Jasonowi nadal pobrzmiewały w głowie słowa jej wujka: 
„Odkąd z nami zamieszkała, zawsze była idealnym dzieckiem; wyrosła na idealną 
nastolatkę, by w końcu stać się idealną młodą kobietą. Nawet po śmierci Danny'ego 
była  idealnie  opanowana.  Wiem,  jak  bardzo  jej  ciąży  ten  balast  przeżyć.  Tak 
bardzo cieszylibyśmy się, gdyby wreszcie dała wyraz uczuciom i wyzwoliła się od 
wspomnień”.

- Nie potrzebuję twojego współczucia!

Ostry i  wściekły głos Laury przerwał jego  zadumę. Jasonowi ze zdumienia 

rozszerzyły się oczy. Ta młoda zbuntowana kobieta, z mocno zaciśniętymi dłońmi i 
oczami  sypiącymi  skry,  nie  była  ani  nieszczęsnym  osieroconym  dzieckiem,  ani 
zrozpaczoną po śmierci narzeczonego panną młodą.

- Do cholery, nie żałuj mnie! - Zdziwiła się sama tym przekleństwem. Nigdy 

nie  klęła,  ale  też  nigdy  dotąd  nie  była  tak  zdenerwowana.  -  Nie  chcę,  żeby  mi 
ktokolwiek współczuł. Nigdy tego nie chciałam!

- Wcale cię nie żałowałem. Starałem się po prostu wczuć w twoje położenie.

Spojrzała na niego kpiąco i pogardliwie.

-  Jak  może  wczuć  się  w  moje  położenie  ktoś,  kogo  jedyną  stratą  jest 

przegrana w softball?

Poniekąd ma rację, niechętnie przyznał Jason. Poczuł, jak rozpala się w nim 

iskierka  gniewu.  To  prawda  -  był  jedynym,  zawsze  podziwianym  dzieckiem  i 
rodzice  nigdy  niczego  mu  nie  odmawiali.  Zawsze  dostawał  to,  czego  chciał,  i 
zawsze osiągał wszystko, co sobie postanowił. Ale przecież nie oznacza to, że nie
potrafi  wykrzesać  z  siebie  uczucia  zrozumienia  i  współczucia  dla  tej  młodej 
kobiety, której los nie szczędził okrutnych doświadczeń.

-  Nie  chcę,  żebyś  wczuwał  się  w  moje  położenie!  Nie  chcę  też  twojego 

współczucia!  Nie  potrzebuję  współczucia  od  nikogo.  Nienawidzę  tego!  -
Gwałtownie  potrząsnęła  głową.  -  Wszyscy ci  ludzie,  którzy  mówią  „biedna  mała 
Laura”, czekają tylko na to, żebym się rozkleiła. Tak było dwadzieścia lat temu i 
tak samo jest teraz. Tylko że to się nigdy nie stało. Nie pozwoliłam sobie na to.

background image

- Wydajesz się spokojną, bezproblemową dziewczyną, ale w gruncie rzeczy 

jesteś wspaniałą, twardą i dzielną kobietą.

Jason spojrzał na nią rozbawiony.

- Tak, jestem twarda.

Odwzajemniła mu spojrzenie. Musiała być taka, żeby pokonać przeciwności 

losu, który roztrzaskał jej życie, i to nie raz.

Z  nikim dotąd  się  nie kłóciła;  spokojna, zrównoważona Laura była  zawsze 

rozsądna, poważna i nienagannie uprzejma - bez względu na to, co czuła. Ale w tej 
chwili kierowała się uczuciami - po raz pierwszy od dwudziestu lat.

Była  wściekła  i  chciała  dać  upust  złości. Wiedziała, że  jej  zachowanie jest 

bez  wątpienia  nierozsądne,  irracjonalne  i  niegrzeczne,  ale  wcale  się  tym  nie 
przejmowała.

- Jestem silna. Zawsze taka byłam. I nie chcę…

- Nie chcę, nie potrzebuję - przedrzeźniał ją Jason. - W tej chwili jesteś zbyt 

napięta i zdenerwowana, żeby wiedzieć, czego chcesz albo czego potrzebujesz.

Odwróciła się do niego twarzą. Krew w jej żyłach zaczęła krążyć szybciej.

- Ale ty oczywiście wiesz! Wiesz, czego potrzebuję, i wiesz, czego chcę.

Te  słowa  stanowiły  wyzwanie.  Wyglądało  to  tak,  jakby  ktoś  inny 

występowa! w roli Laury i czytał wcześniej napisany scenariusz.

Następny krok zdawał się z góry przesądzony. Najprawdopodobniej żadne z 

nich nie miało wyboru, odkąd spotkali się na boisku. A już na pewno nie od chwili, 
kiedy zobaczyli pędzącą z przeciwka ciężarówkę.

- Oto,  czego chcesz - powiedział Jason i  przyciągnął ją bliżej. Czując przy 

sobie  ciepłe  ciało  dziewczyny,  poczuł,  jak  krew  zaczyna  mu  szybciej  pulsować. 
Oto, czego potrzebujesz! Mnie!

Laura uświadomiła sobie, że powoli ogarnia ją dziwny bezwład; zakręciło jej 

się w głowie, zaczęła oddychać ciężko i urywanie. Przeszyło ją nagłe pożądanie -
uczucie, którego do tej pory nie znała.

-  Czy  nie  mam  racji,  Lauro?  -  Głos  mężczyzny  był  przytłumiony  i 

niewyraźny, jakby dobiegał z innej rzeczywistości.

Laura wolno zwróciła ku niemu oczy. Jej gwałtowny gniew przekształcił się 

background image

nagle w niepohamowaną namiętność. Nie potrafiła myśleć racjonalnie, kiedy Jason 
patrzył na nią w ten sposób. Mogła jedynie czuć i czuła, że postępuje słusznie.

- Tak - wyszeptała, obejmując go. Kierowała się instynktem, który kazał jej 

głaskać twardy, gładko wygolony podbródek mężczyzny.

- Powiedz mi, kogo pragniesz - poprosił cicho Jason, przyciskając jej dłoń do 

ust.

Czuła, jak gdyby płynne ciepło przepłynęło przez jej ciało.

- Ciebie - wyszeptała zdumionym głosem. - Pragnę ciebie.

Słowa  te  rozpaliły  oboje;  przecięły  więź  z  pozbawioną  uczuć  przeszłością. 

Laura  traciła  powoli  kontrolę  nad  sobą  i  oddawała  się  bezgranicznie  pożądaniu, 
jakie  w  niej  wzbudził  ten  mężczyzna.  Nigdy  dotąd  tak  się  nie  czuła,  nigdy  nie 
doświadczyła tak głębokiej potrzeby zbliżenia. Tylko Jason i nikt więcej potrafił to 
wywołać. Czuła się kobieca, pełna zmysłowości i wolna. Wolna po raz pierwszy w 
życiu.  Wolna  od  postawionych  przed  sobą  żądań  i  wymagań,  wolna  od  strachu  i 
bólu powodowanego miłością i utratą ukochanej osoby.

Pragnę  ciebie  -  zawarta  w  głosie  dziewczyny  namiętność  rozbrzmiewała 

echem  w  głowie  Jasona.  Jego  zmysły  szalały  pod  wpływem  miękkiego,  ciepłego 
dotyku kobiecego ciała.

Laura przylgnęła doń, drżąc z pożądania, a Jason całował ją tak mocno, jak 

tego pragnęła: głęboko i namiętnie.

Przygniótł  ją  swoim  ciężarem,  czując,  że  luźne  ubranie  skrywa  słodkie, 

kobiece i nieskończenie ponętne kształty. Laura miała małe, ale pełne piersi, wąską 
talię,  a  biodra  delikatnie  zaokrąglone.  Obejmowała  go  i  tuliła  się  w  szczerym  i 
całkowitym oddaniu, równie kuszącym jak pożądanie, które wybuchło między nimi 
tak nagle.

Jason czuł, że znalazł się  w innym świecie, gdzie zwykłe zasady nie miały 

zastosowania.  Kobiety,  które  zazwyczaj  wybierał  na  partnerki,  zawsze  miały 
doświadczenie seksualne, tak że związki z nimi były fizycznie zadowalające, choć 
powierzchowne.  Nie  przejmował  się  uczuciami  tych  kobiet  i  sam  również  nie 
zamierzał angażować się emocjonalnie.

Z Laurą było inaczej. Jason wiedział o tym, nim jej dotknął, a teraz jeszcze 

się to potwierdziło. Czuł się za nią odpowiedzialny i chciał ją posiąść całkowicie. 
Tkliwość,  współczucie,  miłość  i  podziw  -  wszystkie  te  dziwne  uczucia,  których 
nigdy  dotąd  nie  doświadczył  -  wybuchły  w  nim  z  niespodziewaną  siłą.  Tej  nocy 

background image

Jason  Fletcher  złamał  wszystkie  swoje  zasady,  ale  wydawało  mu  się  to 
najsłuszniejszą rzeczą, jaką mógł zrobić.

Rozdział 4

- Lauro, chcę się z tobą kochać! - wyszeptał Jason.

-  Dobrze  -  głos  Laury  brzmiał  gardłowo  i  odlegle.  Zaczęli  całować się  jak 

kochankowie, którzy rozstali się wieki całe temu, a teraz znowu byli razem.

Jason  wziął  Laurę  na  ręce  i  niósł  po  wysłanych  dywanem  schodach  do 

znajdującej  się  na  górze  sypialni.  Był  to  bez  wątpienia  typowo  męski  pokój,  w 
kolorze ciemnej czerwieni, granatu i brudnobiałym. Na prześcieradle w granatowe, 
różowe  i  białe  pasy  leżała  gruba  trójkolorowa  kołdra,  na  niej  porozrzucane  były 
poduszki.

Trzymając  w  ramionach  dziewczynę,  zrzucił  szybkim,  zręcznym  ruchem 

narzutę i kołdrę, po czym położył Laurę. Przylgnęła doń z całej siły, jej nabrzmiałe 
piersi dotykały muskularnego torsu mężczyzny i poczuła na sobie nacisk twardego 
uda. Kiedy się poruszyła, ciepło i ciężar tego masywnego męskiego uda wzbudziły 
w niej falę niewysłowionej rozkoszy.

Przywarła  do  Jasona,  odwzajemniając  jego  gorące  i  namiętne  pocałunki. 

Kiedy ją obrócił, żeby zdjąć z niej koszulkę z krótkim rękawem, Laura bezwiednie 
uniosła  ramiona,  by  ułatwić  mu  to  zadanie.  Doświadczone  palce  Jasona  rozpięły 
biały bawełniany staniczek, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.

W tym momencie musnął ją chłodny powiew z urządzenia klimatyzacyjnego 

i  zadrżała.  Nagły  przebłysk  świadomości  wyrwał  ją  z  miłosnego  oszołomienia. 
Leżała  pół  naga  w  łóżku  z  mężczyzną,  którego  poznała  zaledwie  kilka  godzin 
wcześniej. Było to do niej zupełnie niepodobne, zwrot o sto osiemdziesiąt stopni w 
stosunku do zwykłej ostrożności i rezerwy siostry Novak.

Zwróciła  oczy  ku  twarzy  Jasona  i  zobaczyła,  jak  spogląda  na  jej  obnażone 

background image

piersi. Laurze zabrakło tchu na widok zachwytu w tym spojrzeniu.

Z  delikatnością,  która  zdziwiła  jego  samego  bardziej  niż  ją,  Jason  muskał 

wargami  ramiona  dziewczyny.  Wydała  mu  się  nagle  taka  mała  i  słaba.  Jej  skóra 
była  delikatna  i  pachniała  uwodzicielsko.  Jasona  zalewała  fala  pragnienia  i 
oczekiwania.

Laura zadrżała i jej nabrzmiałe od pocałunków usta rozwarły się delikatnie. 

Wyszeptała  jego  imię  i  poczuł  nową  falę  namiętności.  Z  jakiegoś  powodu 
dziewczyna wydała mu się zniewalająca.

- Pragnę twego ciała - powiedział niskim zdecydowanym głosem i pochylił 

głowę nad jej piersiami.

Ciepły  dotyk  ust  mężczyzny  przeniósł  Laurę  w  zmysłową  krainę  fantazji. 

Nie chciała być dłużej ostrożna i opanowana. To przecież był Jason, a nie jakiś tam 
poznany dzisiaj mężczyzna. Gorące, namiętne pragnienie stało się zbyt potężne, by 
mogła  usłuchać  głosu  rozsądku.  Życie  było  jednie  wegetacją,  dopóki  Jason  nie 
chwycił jej w ramiona.

Po  raz  pierwszy  Laura  zrozumiała  bajkę  o  księżniczce  obudzonej 

pocałunkiem  księcia.  Była  nad  wyraz  poważnym  dzieckiem,  które  nigdy  nie 
pozwalało  sobie  na  wędrówkę  po  beztroskim,  nierealnym  królestwie  fantazji. 
Uważała te opowieści za głupie i niezrozumiałe. Ale teraz...

Zacisnęła oczy i jęknęła, kiedy Jason pieścił językiem jej piersi. Zrozumiała 

wreszcie  różnicę  między  szarą  egzystencją  a  prawdziwym  życiem.  Królewna 
Śnieżka i Śpiąca Królewna nie wydawały jej się już takie głupie i niezrozumiałe.

- Lauro, masz piękne piersi! - powiedział.

Były okrągłe i jędrne. Różowe sutki drżały, delikatnie z podniecenia.

- Och, Jasonie!

Laura doznawała niewysłowionej rozkoszy. Oczy zaszły jej mgłą i wezbrała 

w niej ogromna fala tkliwości. Czuła się kobietą bardziej niż kiedykolwiek dotąd. 
Nigdy przedtem nie odczuwała takiej potrzeby oddania się drugiej osobie.

Dłonie  Jasona  powoli  spłynęły  po  talii  dziewczyny,  badały  delikatne 

zaokrąglenia, potem zbliżyły się do brzucha i bioder. Laura wyginała się i wiła pod 
dotykiem wprawnych, doświadczonych rąk mężczyzny.

Jason  obserwował  jej  kobiece,  przesycone  zmysłowością  ruchy  i  w 

background image

odpowiedzi  na  podniecenie  dziewczyny  jego  ciało  zesztywniało  jeszcze  bardziej. 
Bez trudu rozwiązał i ściągnął jej szorty.

Oddech Laury zrobił się urywany, zamknęła oczy.

-  Czy  wiesz,  jaka  jesteś  podniecająca?  -  spytał  Jason  z  westchnieniem.  -

Jesteś tak czuła, otwarta i szczera. Kochana, pokaż mi, jak bardzo mnie pragniesz.

Te  słowa  pochwały,  wypowiedziane  głębokim,  ciepłym  głosem,  rozpaliły 

Laurę do reszty.

Serce  dziewczyny  biło  jak  oszalałe,  kiedy  Jason  dotykał  jędrnego 

zaokrąglenia jej pośladków i płaskiego brzucha. To rozkoszne badanie zdawało się 
trwać całą wieczność.

-  Jasonie,  proszę!  -  powiedziała  załamującym  się  głosem,  zażenowana 

gwałtownością swych uczuć. Cierpiała i… pożądała.

-  Tak,  kochanie.  -  Oddychał ciężko,  z głową  opartą o  jej  ramię. -  Powiedz 

mi, czego chcesz. Pragnę usłyszeć to, co czujesz.

Laura  zaczęła  całować  go  zapamiętale,  pokazując,  Jak  bardzo  pragnie  go  i 

potrzebuje.  Jason  odpowiedział  od  razu  na  to  wezwanie,  ściągnął  jej  majteczki  i 
wsunął  dłoń  między  uda.  Poczuł,  jak  delikatne  ciało  zaciska  się  wokół  niego  i 
zapragnął  dziewczyny  z  gwałtownością,  która  go  zaszokowała.  Drżały  mu  ręce, 
kiedy  szarpał  koszulę,  próbując  ją  zdjąć.  Rzucił  ją  na  podłogę,  gdzie  po  chwili 
znalazła się też reszta ubrania.

Laura patrzyła przez chwilę na nagie ciało mężczyzny; wyraźnie zarysowane 

mięśnie  klatki  piersiowej,  potężne  ramiona,  płaski,  mocny  brzuch.  Dotknęła  go  i 
oczy rozszerzyły się jej z zachwytu.

-  Byłoby  o  wiele  łatwiej  uczyć  się  anatomii,  gdyby  szkoły  pielęgniarskie 

dysponowały  takimi  modelami  -  powiedziała,  uśmiechając  się  z  podziwem  i 
radością w oczach.

Jason uśmiechnął się szeroko, chociaż wiedział, że nie powinien się  śmiać, 

będąc w łóżku z nagą kobietą. Zawsze traktował seks równie poważnie jak sport, a 
spontaniczny wybuch wesołości wydawał się teraz nie na miejscu.

Ale  Laura dawała  mu  tyle  rozkoszy i  napełniała niezmąconym  szczęściem, 

jakiego nie przeżył nigdy, trzymając się zawsze ścisłych zasad uprawiania miłości. 
Figlarność nie była cechą typową dla normalnego postępowania Jasona, ale chyba 
tak właśnie zachował się, kiedy chwycił dłoń Laury i przycisnął do ust.

background image

- Czy miała pani kłopoty z anatomią, panno Novak?

-  To  było najgorsze! Zwłaszcza kiedy dawano nam do  sekcji martwe koty. 

Myślałam, że umrę na miejscu!

- Lauro! - Jason zaprotestował ze śmiechem. - Czy mogę ci przypomnieć, że 

teraz nie czas ani miejsce na poruszanie tak zniechęcających tematów?

- Czy to cię zniechęca?

Udało  jej  się  przez  chwilę  zrobić  minę  zaskoczonej  niewinności,  nim 

wybuchnęła śmiechem.

- A czy wyglądam na zniechęconego?

Laura  podążyła  za  wzrokiem  mężczyzny  i  spojrzała  na  jego  członek. 

Przełknęła  ślinę.  Jason  przyciągnął  jej  dłoń,  a  palce  dziewczyny  zacisnęły  się 
wokół  niego.  Spojrzenia  obojga  spotkały  się,  gdy  go  pieściła,  doprowadzając 
niemal do obłędu.

Nagle Jason chwycił ją za ręce i przyciągnął mocno do siebie.

Laura spojrzała w jego szare, głębokie oczy.

-  Czy  nie  chcesz,  żebym  cię  dotykała?  -  wyszeptała  zmieszana.  -  Czy  nie 

lubisz…

Jason uciszył ją długim, głębokim pocałunkiem. Gdy w końcu oderwał usta, 

jego głos zabrzmiał jak ochrypły pomruk.

- Ubóstwiam, jak mnie dotykasz, tak bardzo, że jeżeli pozwoliłbym ci, moja 

dziewczyno, robić to dłużej, za parę sekund byłoby po wszystkim. A ja nie chcę, 
żeby to się tak skończyło.

- Jestem w tych sprawach… niedoświadczona.

Laura zarumieniła się i lekko zadrżała, oblizując nerwowo dolną wargę.

- Jak bardzo niedoświadczona? - zapytał delikatnie.

-  Nie  śpieszyłam  się  do  tych  spraw.  Na  szczęście  dla  nas  obojga,  Danny 

również nie. Zgodziliśmy się poczekać aż do ślubu.

Noc  poślubna  miałaby  miejsce  równo  trzy  lata  temu.  Myśl  ta  przemknęła 

teraz Laurze, ale dziewczyna nie czuła już bólu. Nie miała  też poczucia winy,  że 
leży  oto  u  boku  Jasona.  Przed  oczyma  jej  wyobraźni  pojawił  się  na  chwilę 

background image

rozmazany  obraz  twarzy  Danny'ego,  który  rozpłynął  się  w  pustkę.  Danny  kochał 
życie i kochał ją. Na pewno nie miałby za złe tego, że próbuje znaleźć miłość. Być 
może nawet zachęcałby ją do tego.

Laura spojrzała Jasonowi w oczy. Zatrzymał rękę na jej brzuchu.

- Czy chcesz mi powiedzieć, że jesteś dziewicą? - spytał cicho. - Że… jestem 

pierwszy?

- Czy to ci przeszkadza?

- Przeraża mnie to. - Przełknął ślinę. - Dlaczego, Lauro? Dlaczego czekałaś 

tak długo, żeby pójść z mężczyzną do łóżka? Nie mów tylko, że nie zależało ci na 
uprawianiu miłości. Jesteś taka podniecająca, namiętna i czuła. Rozpływasz się pod 
dotknięciem moich dłoni.

Przytuliła się do niego tak, że ich ciała przylegały ściśle do siebie.

- Nigdy nie byłam podniecająca, namiętna i czuła, dopóki ty nie wzbudziłeś 

we  mnie  tych  doznań.  Wydaje  mi  się,  że  otworzyłam  dziś  drzwi  do  zupełnie 
nowego świata.

Wzruszyła go ta szczerość. Nie był nigdy tym, który coś dawał. Przez całe 

lata tylko brał, niekiedy samolubnie, niekiedy bezmyślnie.  Jednakże z Laurą było 
inaczej i nie bardzo wiedział, jak sobie z tym poradzić.

W tym momencie nie umiał analizować faktów ani myśleć racjonalnie. Był 

zbyt pochłonięty chwilą obecną, żeby myśleć o czymkolwiek innym. Puścił dłonie 
dziewczyny i chwycił ją w objęcia.

-  Nie  skrzywdzę  cię  -  zapewnił,  po  czym  musnął  jej  usta  delikatnym 

pocałunkiem.

Laura  usłyszała  jęk  i  przeszył  ją  nowy  dreszcz  pożądania.  Przycisnęła  się 

mocno do mężczyzny. Jason chwycił ją za ramiona i próbował odsunąć od siebie.

- Lauro, kochanie, postaram się robić to powoli.

- Nie chcę, żebyś był delikatny. - Czuła niepohamowane pragnienie, aby dać 

mu rozkosz. - Całuj mnie, Jasonie.

Z  ogromną  satysfakcją  spełnił  tę  prośbę.  Jego  pocałunki  były  gwałtowne  i 

zachłanne.  Głaskał  delikatnie  jej  uda  i  Laura  poczuła  niewiarygodnie  rozkoszne 
ciepło płynące z głębi swego ciała.

background image

-  Kochanie,  nie  mogę  już  dłużej  czekać.  -  Głos  Jasona  wyrażał  ogromne 

napięcie. Próbował powstrzymać drżenie swego ciała. - Jesteś już na mnie gotowa?

- O tak - westchnęła Laura.

Przesunął się między jej nogami, unosząc delikatnie biodra dziewczyny, by 

potem  wejść  w  nią  jednym,  szybkim  ruchem.  Laura  zesztywniała,  czując  nagły 
przypływ  ostrego  bólu,  i  zacisnęła  zęby,  by  się  powstrzymać  od  płaczu.  Jason 
wsparł się na łokciach i spojrzał na nią przeciągle.

-  To  nie  czas  na  perfekcjonizm  -  powiedział  ochrypłym  głosem.  -  Jeśli 

odczuwasz  ból,  nie  kryj  tego.  Na  miłość  boską,  nie  udawaj  doskonałej,  pełnej 
poświęcenia dziewicy.

- Co masz na myśli?

-  To,  że  wiem  wszystko  o  twoim  dążeniu  do  doskonałości.  Twój  wujek 

powiedział  mi,  że  nigdy  nie  popełniłaś  żadnego  błędu.  Teraz  leżysz  przy  mnie  i 
zastanawiasz się, dlaczego nie jest tak, jak w tych wszystkich scenach miłosnych, o 
których czytałaś w romansach.

Przejrzał ją na wylot. Laura chwyciła go za ramię tak mocno, że na skórze 

zostały ślady jej paznokci.

- Na początku trochę mnie bolało - przyznała wreszcie.

Usta Jasona wykrzywiły się w udawanym uśmiechu.

-  No  cóż,  myślę,  że  nie  przyznasz  się  do  niczego  innego  -  wyszeptał, 

przesuwając  usta po jej  uchu.  Uczucie przepełniało go  całkowicie i  nie  próbował 
nawet  pojąć,  dlaczego  ubóstwia  tę  dziewczynę.  Oprócz  niej  nic  się  nie  liczyło.  -
Spokojnie,  kochanie.  Będzie  ci  wspaniale,  obiecuję  to.  Spodoba  ci  się  to  tak 
bardzo, że zechcesz ciągle to robić. Będziesz mnie nieustannie pragnęła.

Raz jeszcze, jak wtedy w samochodzie, jego kojące słowa podziałały niczym 

balsam. Laura rozluźniła mięśnie; nieprzyjemny ból ustąpił i pojawiło się wrażenie 
takiej przyjemności, że aż westchnęła. Nie czuła się już porozrywana i zniewolona.

- Jasonie, to wspaniałe - wyszeptała, tuląc się do mężczyzny. Nie czuła już 

wstydu  i  zakłopotania,  mogła  powiedzieć  mu  wszystko.  -  Miałeś  rację,  jest 
cudownie. 

Jason wydał odgłos, który był na pół śmiechem, na pół jękiem.

-  Mnie  też,  kochanie.  Jesteś  taka  podniecająca  i  rozkoszna.  Lauro,  nigdy 

background image

dotąd nie czułem czegoś takiego, jesteś doskonała.

-  Znowu  to  nieszczęsne  słowo!  -  powiedziała  wesoło.  Po  raz  pierwszy 

dostrzegła coś śmiesznego w swoim dążeniu do perfekcji.

Zaśmiali  się  i  pocałowali.  Wkrótce  potem  pokój  wypełniły  zmysłowe 

odgłosy miłości: szepty, jęki i westchnienia.

Jason wsunął się w Laurę, która rozkoszowała się, czując go w swoim ciele. 

Wypełnił pustkę, z jakiej nie zdawała sobie sprawy.

-  To  nie  może  być  prawda!  -  przytłumionym,  oszołomionym  głosem 

powiedział  Jason,  gdy  wstrząsnął  nim  ostatni  dreszcz  rozkoszy.  To,  co  ich 
połączyło, było silniejsze niż uczucia, jakich kiedykolwiek dotąd doświadczył. Po 
raz pierwszy w życiu dal z siebie wszystko i nie chciał niczego w zamian. Czuł się 
zupełnie wyczerpany i pusty, niezdolny do najdrobniejszego ruchu, do najprostszej 
myśli.  Rozładowanie  fizyczne  i  emocjonalne,  w  połączeniu  ze  zmęczeniem  po 
podróży, spowodowało, że zachciało mu. się spać.

- To tylko sen, a ty jesteś moim wyśnionym kochankiem, Jasonie!

Wrażenie unoszenia się w przestrzeni, radosne uczucie całkowitej swobody i 

wolności  było  czymś  niewypowiedzianie  cudownym.  Laura  sennie  ucałowała 
ukochanego, rozkoszując się ciężarem jego ciała.

-  Uważaj,  bo  cię  zmiażdżę,  dziecinko!  -  wyszeptał  rozespanym  głosem, 

przekręcając się na bok.

-  Nie!  -  przylgnęła  do  niego.  -  Nie  zostawiaj  mnie  jeszcze.  Jest  mi  tak 

dobrze. Nie chcę, żebyś mnie opuścił!

To naprawdę sen, jak przez mgłę myślał Jason. Czy jakakolwiek kobieta była 

tak otwarta i szczera jak Laura? Ucałował ją czule.

- Nie mam zamiaru cię zostawić, kochanie. Nigdy cię nie opuszczę!

Zasnęli. Laura śniła, że leży wtulona w ciepłe ciało Jasona, on zaś pieści jej 

piersi swymi silnymi dłońmi.

Powoli uniosła powieki. W pokoju było zupełnie ciemno i jedynie jarzące się 

background image

czerwono cyfry elektronicznego zegara zdradzały godzinę; była druga szesnaście. 
Wyszeptała cichutko imię kochanka.

- Pragnę cię, Lauro! - głos Jasona pobrzmiewał muzyką w jej uszach.

Zadrżała  delikatnie,  czując  siłę  i  ciężar  jego  nagiego  ciała.  Dryfowali  w 

otaczającej ich ciemności jak w erotycznym śnie.

Laura  zacisnęła  mocno  oczy  i  podała  się  falom  rozkoszy,  zalewającym  jej 

ciało. Wszedł w nią głęboko, ale nie czuła już bólu. Nie wiedziała, czy dzieje się to 
we śnie, czy na jawie, ale nie miało to żadnego znaczenia. W tym ciemnym świecie 
byli tylko we dwoje.

Powtarzało się to stale przez następne godziny. Laura i Jason obracali się w 

cyklu  namiętności  i  snu,  a  sobota  powoli  zmieniała  się  w  niedzielę.  Dopiero  po 
południu, kiedy dzień znowu zaczął przechodzić w noc, po raz pierwszy uderzyła 
ich myśl o czymś tak przyziemnym jak jedzenie.

- Umieram z głodu - powiedział Jason, kiedy zaburczało mu w brzuchu. -Mój 

biedny żołądek chyba już zapomniał, kiedy po raz ostatni coś jadłem.

Laura leżała  zaspokojona i  zmęczona po akcie  miłości, który ich niedawno 

połączył.  Nie  chciało  jej  się  pić  ani  jeść,  ani  nawet  myśleć.  Z  rozmarzeniem  w 
oczach położyła głowę na piersi kochanka.

- Zdrzemnij się teraz, kochanie. - Jason odsunął ją delikatnie od siebie i otulił 

puchową kołdrą. - Ja tymczasem przygotuję coś do jedzenia.

Laura posłusznie obróciła się na bok i z westchnieniem wtuliła się w pościel.

Dom  otulała  mroczna  cisza  zmierzchu.  Jason  wszedł  do  kuchni  i  otworzył 

lodówkę. Zaskoczyło go to, że była prawie pusta. Dopiero gdy doń dotarło, że nie 
był w domu przez sześć tygodni, przypomniał sobie, iż przed wyjazdem zużył lub 
rozdał  wszystkie  produkty  żywnościowe,  które  się  łatwo  psuły.  Zajrzał  do 
zamrażalnika  i  z  radością  odkrył  pierożki,  przygotowane  przed  wyjazdem  przez 
Ritę  -  uroczą  stewardesę,  z  którą  miał  krótki,  niezobowiązujący  romans.  Kiedy 
zwierzyła mu się, że w skrytości ducha pragnęłaby poślubić swego kapitana, Jason 
życzył  jej  dużo  szczęścia.  Podczas  ich  ostatniego  spotkania  doradzał  nawet 
dziewczynie,  jak  ma  usidlić  mężczyznę  swych  marzeń,  a  ona  -  z  wdzięczności  -
przygotowała kochankowi pierożki z mięsem i żółtym serem. Nie widział niczego 
niestosownego w zjedzeniu ich wraz z Laurą. Obecnie Rita jawiła mu się dziwnym 
tworem  wyobraźni,  rozmazaną  postacią  z  przeszłości.  Jedynie  Laura  była 
rzeczywistością.

background image

W lodówce znajdowała się też butelka kiepskiego musującego wina o smaku 

zbliżonym  raczej  do  wody  sodowej  niż  do  szlachetnego  napoju,  ale  dla  Jasona, 
który  i  tak  nie  był  znawcą,  nie  miało  to  najmniejszego  znaczenia.  Dwadzieścia 
minut  później  wniósł  do  sypialni  odgrzane  w  kuchence  mikrofalowej  pierożki, 
wino, dwa kieliszki i widelce.

- Podano do stołu - oznajmił i usiadł na łóżku.

Wyrwana  ze  snu  Laura  przewróciła  się  na  bok  i  otwarła  oczy.  Nadział 

pierożek na widelec i podał dziewczynie.

- Tu będziemy jedli? - spytała rozbawiona. - Prosto z półmiska?

-  To  jest  bardzo  ekonomiczne.  Po  co  zawracać  sobie  głowę  talerzami? 

Zobacz tylko, ile czasu można zaoszczędzić na zmywaniu! - Przysunął jej widelec 
do  ust.  -  Dalej,  kochanie,  zjedz  śniadanie  czy  obiad,  czy  kolację,  czy  jak  też  to 
nazwać.

Laura  podniosła  się  nieco  i  pozwoliła  się  karmić.  Nie  wydawało  jej  się 

niczym  dziwnym  jedzenie  nago  w  łóżku  po  dwudziestu  czterech  godzinach 
uprawiania  miłości.  Nie,  nie  wydawało  się  to  ani  trochę  dziwne  tej  zmysłowej 
istocie, która zajęła miejsce Laury Novak.

Wzięła do ręki widelec. Jedząc pierożki, Jason otworzył wino.

-  Mój  brat  nie  uznaje  wina  zamykanego  na  zakrętkę.  Gdyby  to  zobaczyli 

członkowie Klubu Miłośników Wina, do którego należy, pewnie by zemdleli. - Z 
pewnością  by  je  nazwali  faux  vin.  -  Napełnił  oba  kieliszki  po  brzegi  wiśniową 
cieczą z bąbelkami. - Ale powiem ci w tajemnicy: mnie smakuje ono tak samo, a 
może  nawet  lepiej  niż  te  eleganckie  wina,  które  sprzedają  po  dziewięćdziesiąt 
dolarów za butelkę.

Podał jej kieliszek, który wypiła pośpiesznie.

-  Chyba  masz  rację  -  powiedziała  i  wyciągnęła  przed  siebie  kieliszek.  -

Proszę o dolewkę!

Jason spełnił jej życzenie.

- Uważaj, malutka! - przestrzegł ją z namiętnym uśmiechem na ustach. - Być 

może próbuję cię spić, żebym mógł później przeprowadzić swoje niecne zamiary.

- Tak właśnie sobie pomyślałam, kiedy zaproponowałeś mi to wstrętne porto, 

pamiętasz? - Laura opróżniła drugi kieliszek.

background image

- Pamiętam. - Uśmiechnął się. - Wydaje mi się, jakby to było milion lat temu 

-  powiedział.  Kiedy  patrzył  w  jej  roześmiane  oczy,  poczuł  ciepłe  fale  miłości  i 
pożądania.

-  Bo  to  było  milion  lat  temu  -  wyszeptała  Laura,  wyciągając  dłoń,  by 

pogładzić go po policzkach, które pokrywał dwudniowy zarost.

Urok  nie  ogolonej  męskiej  twarzy,  tak  bardzo  spopularyzowany  przez 

telewizję, uchodził dotąd jej uwadze. Jason był pociągający i podniecająco męski. 
Poczuła,  jak  krew  zaczyna  się  jej  burzyć  w  żyłach.  Za  każdym  razem,  kiedy  na 
niego  spoglądała,  kiedy  go  dotykała,  kręciło  jej  się  w  głowie  od  wina  i 
niewysłowionego pożądania.

- To się zdarzyło w innym świecie, w innym wymiarze czasu!

Jej szeroko otwarte oczy mówiły, jak bardzo go pragnie.

Dziesięć sekund zajęło Jasonowi sprzątnięcie z łóżka pustego talerza, butelki 

i kieliszków. Potem przyciągnął do siebie Laurę.

-  Jaki  to  urok  na  mnie  rzuciłaś,  mała  czarodziejko?  -  spytał  żartobliwie.  -

Nigdy dotąd nie doświadczyłem czegoś podobnego. Nie mogę się tobą nacieszyć!

Laura westchnęła z zadowoleniem i wtuliła się w niego. Czuła dokładnie to 

samo.  Nie  mogła  się  nim  nacieszyć  i  jeśli  była  czarodziejką,  to  Jason  był 
czarnoksiężnikiem. Rzucił na nią urok, spod którego nie mogła się wyzwolić.

Rozdział 5

 Zmęczeni  fizycznie  i  emocjonalnie,  spali  bez  przerwy  przez  dwanaście 

godzin.  Kiedy  Jason  otworzył  oczy  rankiem  następnego  dnia,  zniknęło  gdzieś 
senne  odrętwienie,  które  uczyniło  go  niewolnikiem  zmysłów  w  podobnej  do 
erotycznego snu atmosferze weekendu.

background image

Na  jego  miejsce  pojawił  się  surowy,  nieprzyjemny  chłód  rzeczywistości. 

Jason  powoli  odwrócił  głowę,  żeby  spojrzeć  na  Laurę.  Wyglądała  niewinnie,  a 
zarazem zmysłowo w mętnej poświacie porannego światła. Wtuliła się głęboko w 
pościel. Jason z trudem opanował chęć odrzucenia kołdry, by przyjrzeć się różowej 
nagości ciała dziewczyny.

Przeszył  go  gorący  dreszcz.  Był  zaniepokojony.  Co  się  z  nim  działo? 

Przyprowadził Laurę do domu, żeby dodać jej otuchy, ale dobre intencje spaliły na 
panewce i znaleźli się w łóżku! Kiedy patrzył na śpiącą dziewczynę, przez głowę 
przepływały  mu  dziesiątki  wspomnień,  kłębiły  się  płomienne  słowa,  które  sobie 
powiedzieli. Zarumienił się. Czy nadal był doktorem Jasonem Fletcherem?

Czując się, jakby parzyła go skóra, wyszedł szybko z sypialni i skierował się 

do łazienki. Starał się nie myśleć o pociągającym widoku nagiej Laury, która spała 
w jego łóżku. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Patrzył na niego Jason Fletcher, 
jakiego  znał,  a  nie  delikatny,  zakochany  mężczyzna  spędzający  większą  część 
weekendu  w  łóżku  z  małą,  słodką  dziewicą,  która  nazwałaby  to,  co  się  stało, 
miłością, a nie wspaniałym seksem.

W dorosłym życiu Jason zawsze unikał tego rodzaju kobiet. Nie był w stanie 

spełnić ich oczekiwań: wiecznego oddania, wierności, małżeństwa i dzieci.

Mimo gorących strumieni wody z prysznica, Jasona oblał zimny pot. Dzieci! 

Przypomniało  mu  się,  że  kiedy  kochał  się  z  Laurą  po  raz  pierwszy,  sięgnął 
dyskretnie po prezerwatywę, ale potem…

Urywki wspólnie spędzonych chwil miłości zmieniały się w jego umyśle jak 

w kalejdoskopie. Zacisnął oczy i jęknął. A jeśli zaszła w ciążę? Butelka szamponu 
wysunęła mu się z drżących palców i spadła na stopę. Zabolało tak mocno, jakby 
uderzył  go  odłamek  skały.  Zaklął  szpetnie,  potem  jeszcze  raz.  Sklął  szampon, 
bolący palec, a przede wszystkim Jasona Fletchera. Winił siebie za to, że był tak 
niezrozumiale,  niewytłumaczalnie  głupi  i  kochał  się  z  kobietą,  nie  zachowawszy 
żadnych środków ostrożności.

Ręka trzęsła mu się tak bardzo, że dwukrotnie zaciął się w czasie golenia -

pomyłka zupełnie nie w stylu Jasona Fletchera. Odkąd kochał się po raz pierwszy, 
mając  szesnaście  lat,  dokładał  zawsze  wszelkich  starań,  by  zabezpieczyć  siebie  i 
swą partnerkę. Praktykował bezpieczny seks na wiele lat przed tym, zanim zwrot 
ten stał się sloganem. Nigdy nie nabawił się choroby wenerycznej, nigdy też jego 
kochanka nie zaszła w ciążę.

Ponieważ  Laura  była  dziewicą,  wiedział,  że  jego  zdrowiu  nic  nie  zagraża. 

Maszynka  do  golenia  wypadła  mu  z  rąk  i  wleciała  do  umywalki.  A  jeśli  Laura 

background image

zaszła w ciążę?

Chociaż  skończył  właśnie  trzydzieści  osiem  lat  (i  to  dzisiaj  -  wszystkiego 

najlepszego,  tatusiu!),  potrzeba  rozmnażania  się  była  mu  nadal  obca.  Nie  czuł 
nigdy  chęci  zaludnienia  świata  małymi  Fletcherkami.  Nie  wykluczał  wprawdzie 
takiej  możliwości  raz  na  zawsze,  ale  odsuwał  sprawę  ojcostwa  na  czas 
nieokreślony. Przyszłość wydawała mu się zawsze daleka, prawie nierealna.

Czyżby  teraz  nadszedł  ten  moment?  Jason  wytarł  włosy  ręcznikiem.  Tak 

rzadko przebywał z dziećmi, że nie miał prawie żadnego doświadczenia. Przeszedł 
wprawdzie  kurs  pediatrii  w  trakcie  studiów,  wiedział  jednak,  że  nie  powinien  na 
tym opierać swoich poglądów. Nikt - nawet dzieci - nie przedstawia się korzystnie 
podczas  choroby,  szczególnie  zaś  dzieci  na  oddziale  pediatrycznym.  To,  że 
zazwyczaj krzyczały ze strachu, gdy zbliżał się do nich ktoś w białym fartuchu - a 
jako student Jason musiał również nosić taki fartuch - było w najwyższym stopniu 
irytujące.

Pomyślał  o  swoim  przyjacielu  Caseyu  Flynnie,  niegdyś  beztroskim 

kawalerze,  dziś  szanowanym  mężu  i  ojcu  rodziny.  Przypomniało  mu  się,  z  jaką 
dumą Casey posadził po raz pierwszy swoją córeczkę Shannon na ramieniu „wujka 
Jasona”.  Wrzeszczała  wniebogłosy  i  dokładnie  zaśliniła  nowy  krawat.  Wcale  mu 
się to nie podobało i z przyjemnością oddał malucha tatusiowi.

A gdyby  sam został  ojcem? Pogrążony w niepokoju, zapomniał o Laurze  -

czułej, zmysłowej kochance, która tak cudownie mu się oddała.

W  pierwszej  chwili  Jason  uznał  siebie  za  nędznego  rozpustnika,  który 

bezwzględnie  uwiódł  bezbronną,  młodą,  niewinną  dziewczynę.  Potem  jednak 
zmienił  nagle  punkt  widzenia  i  zobaczył  zniewalającą,  zmysłową  syrenę,  która 
złapała  go  w  sieci  zwodniczymi  metodami  -  tak  subtelnymi,  że  prostoduszny, 
uczciwy facet nie miał żadnej szansy.

Bez względu na to, który scenariusz przeważał, kto był łotrem, a kto ofiarą, 

pozostawała  okrutna  prawda,  że  Jason  dopuścił  się  niepotrzebnego  ryzyka,  które 
mogło  przynieść  nieoczekiwane  konsekwencje.  Kto  wie,  może  właśnie  przed 
chwilą on, Jason, wieczny zwycięzca i szczęśliwy pan własnego losu, oddał swoją 
wolność i spokój ducha kobiecie, którą poznał zaledwie dwa dni wcześniej.

*  *  *

background image

Laura budziła się powoli, na przemian podnosząc i opuszczając powieki. Po 

chwil  szeroko  otworzyła  oczy  i  wyprostowała  się  nagle.  Kiedy  jej  zmysły 
przystosowały  się  do  otoczenia,  zadrżała.  Leżała  naga  w  łóżku,  prześcieradła 
przesycone  były  zapachem  potu  i  miłości.  Zegar  pokazywał  pół  do  jedenastej  w 
poniedziałek rano, a ona znajdowała się tu od soboty.

Jason  nie  był  więc  jedyną  osobą,  która  przeskoczyła  z  czarownego, 

erotycznego  zapomnienia  w  lodowate  szpony  rzeczywistości.  Po  raz  pierwszy  w 
życiu Laura musiała zadać sobie po przebudzeniu klasyczne pytanie: „Boże, co ja 
zrobiłam?”.

W  głowie  kłębiły  jej  się  wspomnienia,  przybierające  na  sile  z  każdym 

uderzeniem  serca.  Być  może  lepiej  byłoby  zadać  pytanie,  czego  nie  zrobiła, 
stwierdziła  ponuro.  Wyobraziła  sobie,  jak  porusza  się  zmysłowo  pod  Jasonem, 
ściskając  go  i  dotykając,  bezwstydnie  prowokując  śmiałe  pocałunki  i  pieszczoty. 
Serce jej waliło, a całe ciało stało się wielkim płonącym rumieńcem. Wspomnienia 
te przerażały ją, a jednocześnie podniecały.

Laura  wyskoczyła  z  łóżka,  nie  mogąc  ani  chwili  dłużej  wysiedzieć 

bezczynnie. Usłyszała plusk wody w łazience. Czuła się rozdarta między olbrzymią 
ochotą  na  prysznic,  a  obawą  przed  spotkaniem  Jasona.  Rozglądając  się  błędnym 
wzrokiem  po  pokoju,  dostrzegła  szlafrok  zawieszony  na  haczyku  wewnątrz  na 
wpół otwartych drzwi szafy z ubraniami. Ściągnęła go szybko i nałożyła na siebie. 
Perspektywa natknięcia się na  Jasona była dostatecznie zniechęcająca i Laura nie 
chciała być do tego wszystkiego naga.

Widok  ubrań  porozrzucanych  na  podłodze  przywołał  znowu  żywe 

wspomnienia rozkoszy wywołanej dotykiem nagich ciał. Laura chwyciła zimnymi 
palcami  klapy  czarnego  jedwabnego  szlafroka  i  zacisnęła  wokół  siebie  wąski 
pasek.

Materiał,  przesycony  zapachem  Jasona,  delikatnie  chłodził  rozgrzaną  skórę 

dziewczyny.

Szybko  zebrała  ubranie,  usiłując  je  wygładzić  i  poskładać.  Wszystko 

wydawało się tak nierealne. Poszła do łóżka z mężczyzną, którego znała zaledwie 
od paru godzin i spędziła z nim sobotę i niedzielę!

I to wcale nie z pierwszym lepszym, o nie! Wybrała lekarza, z którym musi 

codziennie pracować i który już niedługo będzie miał bardzo dużo do powiedzenia 
na  ortopedii.  A  do  tego  niezbyt  dyskretnego,  o  ile  można  było  wierzyć  plotkom. 
Laura zbladła. W ciągu dwóch tygodni, odkąd pracowała na ortopedii, nasłuchała 
się  wielu  opowieści o  doktorze  Fletcherze.  Połowa  personelu mówiła  o  nim  jako 

background image

wyśmienitym chirurgu,  troskliwym i  poważnym lekarzu.  Druga połowa uznawała 
go  za  lekkomyślnego  kobieciarza,  którego  techniki  i  sposoby  uwodzenia  były 
niezawodne.  Laura  uśmiechnęła  się  -  reputacja  doskonałego  lekarza  z  pewnością 
była  zasłużona,  a  uwodzicielski  wdzięk  podziałał  również  i  na  nią.  Dziewczyna 
zastanawiała się, czy to właśnie ona stanie się obiektem następnej serii szpitalnych 
plotek. Wyobrażała sobie, jak Jason raczy pełnych podziwu kolegów opowieściami 
o swoim ostatnim podboju miłosnym - o siostrze oddziałowej z ortopedii. Zdawała 
sobie  doskonale  sprawę  z  tempa  i  skuteczności  takich  plotek.  W  mgnieniu  oka 
szpital  rozbrzmiałby  od  wiadomości,  że  bezpośrednio  po  pikniku  Laura  Novak 
znalazła się w łóżku Jasona Fletchera.

Pomyślała  o  swojej  dobrej  opinii,  której  takie  opowieści  z  pewnością  nie 

przysporzyłyby  blasku.  Zdawała  sobie  sprawę  z  przestarzałej,  dwulicowej 
moralności lekarskiego światka. Lekarz mógł  sypiać z  tyloma kobietami,  z  iloma 
chciał,  ale  jeśli  pielęgniarka  pozwoli  sobie  na  tego  rodzaju  zachowanie,  od  razu 
napiętnują ją jako dziwkę i stanie się obiektem pełnych jadu spekulacji.

Laura  traktowała  swoją  pracę  wyjątkowo  poważnie.  Była  to  najważniejsza 

rzecz na świecie i wypełniała jej życie bez reszty. Otrzymanie stanowiska siostry 
oddziałowej stanowiło olbrzymi krok do przodu w karierze zawodowej. Pociągało 
to  za  sobą  konieczność  porzucenia  spokojnej  i  bezpiecznej  pracy  w  szpitalu 
Farview Memoriał, ale było też możliwością sprawdzenia się na znacznie bardziej 
odpowiedzialnym stanowisku. Ponadto oznaczało to opuszczenie domu i wujostwa. 
Musiała się przeprowadzić bliżej nowego miejsca pracy.

Po  trzech  latach  spędzonych  na  rozpamiętywaniu  Danny'ego  i  wspólnych 

marzeń,  powoli  odzyskiwała  nadzieję,  że  w  końcu  dojdzie  do  siebie.  Teraz 
przepełniały  ją  wątpliwości.  Myślała,  że  zna  siebie  dobrze,  ale  po  szaleńczej  i 
lekkomyślnej  nocy  spędzonej  w  łóżku  z  Jasonem  stała  się  sama  dla  siebie 
niebezpieczną zagadką.

Główną  przyczyną  niepokoju  był  Jason  -  pełen  męskiego  uroku  i 

troskliwości  kochanek,  który  z  niedoświadczonej  dziewicy  uczynił  zmysłową 
kobietę.  Ten  nagły  przypływ  wstydu  i  zmieszania  zaćmił  istniejący  między  nimi 
kontakt i zarysowujące się więzy uczucia.

Mogła jedynie potępiać siebie za to, że przespała się z  mężczyzną, którego 

poznała tak niedawno. Jason nigdy nie będzie jej szanował - ani jako człowieka, ani 
pielęgniarki.  Prawdopodobnie  uważał  ją  za  jedną  ze  swych  najłatwiejszych 
zdobyczy.  I  oczywiście  taka  jest  prawda.  Gorące,  bolesne  łzy  napłynęły  jej  do 
oczu.

background image

Przez  ponad  dwadzieścia  lat  Laura  budowała  swą  stalową,  pełną 

powściągliwości  postawę,  a  teraz  ostatnimi  siłami  próbowała  się  pozbierać.  Nie, 
nie będzie płakała. Przecież to właśnie płacz wpakował ją w to wszystko na samym 
początku.  Nadludzkim  wysiłkiem  woli  powstrzymała  łzy.  Udało  jej  się  to  w 
ostatniej  chwili,  bo  w  kilka  sekund  potem  otwarły  się  drzwi  do  łazienki.  Serce 
Laury przestało bić, ale po chwili zaczęło walić szaleńczym rytmem.

Jason wyszedł z łazienki owinięty ręcznikiem. Oczy Laury przesunęły się po 

nim,  dostrzegając  zmysłową  linię  ust  mężczyzny,  a  następnie  ciemną  gęstwinę 
włosów na jego klatce piersiowej. Przypływ wspomnień spowodował, że krew jej 
popłynęła  szybciej.  Wspomnienia  gorących,  rozkosznych  pocałunków,  które  ze 
sobą wymieniali i cichy jęk kochanka, kiedy pieściła go językiem.

Poczuła, jak uginają się pod nią kolana i zmusiła się do obojętności. Chciała 

rzucić mu się w ramiona. Niski, pełen pożądania głos rozbrzmiewał jej w uszach. 
„Pragnę  cię,  Lauro,  chodź  do  mnie”…  Ileż  razy  wypowiadał  te  słowa  w  trakcie 
romantycznego weekendu i ile razy ulegała? Chociaż przekonywała siebie, że nie 
może tego zrobić, to gdyby Jason teraz otworzył swoje silne ramiona, oddałaby mu 
się bez reszty.

Wyczekiwanie  i  obawa przeszyły ją  z  równą  siłą. Chcąc  zrobić cokolwiek, 

byle tylko opanować nerwy, chwyciła złożone na brzegu łóżka ubranie i przyłożyła 
je  do  piersi,  jakby  było  żelaznym  fartuchem  chroniącym  ją  przed 
promieniowaniem.

Widok  Laury  w  jego  szlafroku  podziałał  na  Jasona  tak  podniecająco,  że 

zapomniał  o  wszystkich  wcześniejszych  obawach.  Owładnęły  nim  gorące 
wspomnienia  pełne  miłości  i  czułości.  Czuł,  że  gdyby  podeszła  do  niego  w  tej 
chwili,  wziąłby  ją  od  razu  do  łóżka  i  kochałby  się  z  nią  natychmiast.  Ryzyko, 
wpadka  i  konsekwencje  były  niczym  w  porównaniu  do  uczucia,  którym  darzył 
Laurę.

Wpatrywali  się  w  siebie  wyczekująco  przez  kilka  chwil,  które  zdawały  się 

trwać całą wieczność. Jason nie wyciągnął ramion do Laury, mimo  że miał  na to 
olbrzymią ochotę. Dziewczyna też nie rzuciła mu się w objęcia, chociaż modliła się 
o najdrobniejszy gest ze strony kochanka.

Stali  bez ruchu,  niczym zaczarowani.  Włączyły się  systemy samokontroli  i 

opanowania wykluczające emocje i nie dające najmniejszej szansy uczuciom.

Nie szanował jej i uważał za bezwartościową zdobycz, dziewczynę na jedną 

noc,  myślała  Laura  z  bólem.  Jasne  było,  że  teraz  chciał  się  jej  jak  najszybciej 
pozbyć.

background image

No tak, pomyślał Jason. Oto obietnice wiecznej i nie gasnącej miłości. Zebrał 

siły. Co zrobi, gdy Laura zacznie płakać? W tamtą sobotnią noc, kiedy zobaczył jej 
łzy,  okazał  się  ostatnim  mięczakiem  -  na  pewno  zdawała  sobie  z  tego  sprawę 
równie dobrze, jak on. A jeśli właśnie teraz mała lepka zygota w jej ciele zamienia 
się w dziecko? Czy mógłby odwrócić się od kobiety w ciąży? Zbladł.

Laura  pierwsza  przerwała  tę  denerwującą  ciszę.  Wzywając  na  pomoc 

ostatnie pokłady odwagi i opanowania, przełknęła ślinę. 

- Czy mogę teraz wziąć prysznic? - zapytała spokojnie. 

Jason  zamrugał  oczami  i  skinął  lekko  głową.  Czy  dobrze  słyszał?  Czy 

rzeczywiście  pytała  o  prysznic,  nienagannie  uprzejmym  tonem  dobrze  ułożonego 
gościa?  Żadnych  miłosnych  deklaracji.  żadnych  wyrzutów  na  temat  jego 
postępowania?  Wpatrywał  się  w  dziewczynę  zbyt  zdumiony,  by  wyrzec  choćby 
jedno słowo.

Jego  milczenie  przeszyło  Lauręjak  nóż.  Nie  chciał  jej  widzieć  ani  chwili 

dłużej,  nie  chce  nawet,  aby  wzięła  prysznic!  Przełknęła  ślinę,  która  zaczęła  się 
niebezpiecznie  zbierać  jej  w  gardle.  Przeszłam  już  przez  gorsze  rzeczy,  myślała 
Laura. Nie płakałam, kiedy ciocia powiedziała mi, że rodzice już nigdy nie wrócą. 
Nie  płakałam,  kiedy  zobaczyłam  Danny'e-go  w  trumnie,  nie  wyobrażaj  sobie, 
Jasonie, że będę płakać przez ciebie! Podniosła odważnie głowę.

- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że pożyczę twój szlafrok? -

powiedziała obojętnym, chociaż nieco drżącym głosem. - Wezmę go ze sobą, kiedy 
będę wychodzić i oddam do pralni.

Była tak chłodna, tak niepodobna do kobiety, z którą spędził weekend. Jason 

czuł,  jak  wzbiera  w  nim  wściekłość.  Czuł  całkowicie  irracjonalną  chęć,  by 
potrząsnąć Laurą.

Rozmawiała  z  nim  jak  z  pierwszym  lepszym  znajomym.  Widział  już  ten 

uprzejmy,  ale  obojętny  uśmiech  na  pikniku.  Przecież  udało  mu  się  już  poznać 
drugą  naturę  tej  kobiety  -pełną  pasji,  emocji  i  radości  -  której  do  tej  pory  nie 
objawiła nikomu innemu.

- Nie martw się o upranie szlafroka - powiedział sucho.

- Możesz też skorzystać z łazienki, mnie już nie będzie potrzebna.

- Dziękuję. - Laura czuła, jak z trudem powstrzymywał wściekłość. Serce w 

niej zamarło. A więc Jason jej nienawidzi, wyczuła to. Musi stąd uciec, jak najdalej 
od  niego  i  jego  wrogości.  -  Zadzwonię  do  siostry,  żeby  po  mnie  przyjechała  -

background image

powiedziała  szybko,  czując,  jak  krew  zaczyna  jej  szybciej  pulsować  w  żyłach.  -
Jeżeli zaraz wyjedzie, powinna tu być za chwilę.

Jej  głos  urwał  się  i  chwyciła  za  telefon,  nerwowo  wykręcając  numer, 

zadowolona, że ma powód, by nie patrzeć w stalowe, szare oczy Jasona.

- Lianna? - wyszeptała po cichu modlitwę wdzięczności, że to właśnie siostra 

odebrała  telefon.  -  Mówi  Laura.  Czy  mogłabyś  po  mnie  przyjechać?  Błagam!  -
dodała pełnym desperacji tonem.

- Oczywiście, że po ciebie przyjadę. Ale gdzie ty właściwie jesteś? - Lianna 

wydawała się zmieszana. Odkąd pamiętała, głos Laury brzmiał zawsze spokojnie, 
chłodno i rozważnie. Chociaż była młodsza od Lianny o trzynaście miesięcy, miała 
niezaprzeczalne  cechy  rozsądnej,  zorganizowanej  i  odpowiedzialnej  starszej 
siostry. - Gdzie jesteś, Lauro? - niecierpliwie powtórzyła Lianna.

Laurze zaschło w ustach, kiedy zdała sobie sprawę z brutalnej prawdy.

- Ja… nie wiem - wyjąkała bardziej do siebie niż do siostry,

- Nie wiesz, gdzie jesteś? - z niedowierzaniem powtórzyła Lianna. - Hejże, 

czy to naprawdę moja siostra Laura, chodząca doskonałość rodu Novaków?

Laura zakryła dłonią słuchawkę telefonu, zwróciła się do Jasona i starannie 

unikając  jego  spojrzenia,  zapytała  o  adres.  Wydawało  jej  się,  że  była  to  jedna  z 
najbardziej poniżających chwil wżyciu.

Z  twarzą  pozbawioną  jakiegokolwiek  wyrazu  Jason  wyrzucał  z  siebie 

wskazówki, jak dojechać do domu.

- Proszę, przyjedź jak najszybciej - zaklinała Laura siostrę.

-  Możesz  być  tego  pewna  -  sucho  powiedziała  Lianna.  -Nie  mogę  się  już 

doczekać, żebyś zdała mi raport z całego zajścia.

Dla  Lianny  wszystko  było  zajściem.  Jako  policjantka  widziała  życie  w 

kategoriach  faktów  i  Laura  dobrze  wiedziała,  że  jej  siostra  opanowała  doskonale 
technikę  przesłuchań.  Zacisnęła  więc  tylko  zęby  i  powstrzymała  się  od  jęku. 
Spotkanie z Lianną będzie równie trudne, jak spotkanie z Jasonem dzisiaj rano.

- Niepotrzebnie prosiłaś siostrę, by jechała tu taki kawał - powiedział przez 

zaciśnięte usta Jason, wpatrując się w tapetę. Nie miał odwagi spojrzeć na Laurę. 
Za  każdym  razem,  gdy  na  nią  patrzył,  rozdzierały  go  sprzeczne  namiętności.  Z 
jednej  strony  pragnął  pochwycić  ją  w  ramiona  i  ucałować,  z  drugiej  zaś  chciał 

background image

zmusić dziewczynę do płaczu… Czy miało to posłużyć za pretekst do pocieszania i 
całowania  jej?  Nie  mógłby,  nie  zrobiłby  tego,  zapewniał  sam  siebie.  -  Mogę  cię 
przecież odwieźć do domu!

- Dziękuję, nie trzeba - powiedziała z okropnym, oficjalnym uśmiechem na 

twarzy. - Lianna nie ma nic przeciwko temu. A teraz wybacz mi, ale…

Pobiegła  do  łazienki  i  drżącymi  rękami  zamknęła  drzwi.  Nie  mogła 

wytrzymać napiętej atmosfery odrzucenia i żalu ani chwili dłużej.

Po kilku minutach do drzwi łazienki zastukał Jason.

-  Pod  domem  zatrzymał  się  jakiś  samochód,  niebieski  dodge  shadow. 

Myślisz, że to twoja siostra?

Laura była już ubrana, a włosy miała elegancko uczesane i prawie suche od 

wycierania ręcznikiem.

- Tak. To ona - powiedziała przez drzwi. - Już wychodzę.

Ku  przerażeniu  Laury,  kiedy  wyszła  z  łazienki,  Lianna  i  Jason  stali  w 

przeciwnych  końcach  pokoju,  bacznie  się  obserwując:  Lianna  z  nie  ukrywanym 
zainteresowaniem,  Jason  -  z  niedowierzaniem.  Lianna  często  wywoływała  takie 
wrażenie na ludziach, którzy widzieli ją po raz pierwszy - zwłaszcza wtedy, kiedy 
nosiła  swoje  przebranie.  Miała  na  sobie  czerwony  koronkowy  stanik,  czarną 
obcisłą spódniczkę mini ze skóry, czarne podwiązki, które podtrzymywały równie 
czarne  pończochy  ze  szwem,  a  do  tego  wszystkiego  srebrne  szpilki  na 
niewyobrażalnie wysokim obcasie! Wyglądu dopełniały jeszcze platynowe włosy z 
różowym pasemkiem pośrodku, zaczesane w jakiś dziwny, nieokreślony sposób.

- To twoja siostra? - zdołał wyjąkać Jason.

Był całkowicie osłupiały. Siostra Laury ulicznicą!?

Mogła to wyjaśnić, ale po co, markotnie pomyślała Laura. Miała nadzieję, że 

Lianna będzie na nią czekać w samochodzie. Nietrudno jednak było się domyślić, 
że  ciekawość  nie  pozwoli  jej  siostrze  przegapić  okazji  do  zbadania  „zajścia”.  A 
także do zaszokowania Jasona Fletchera swoim ubiorem.

- Więc to jest doktor Fletcher? - Ciemne, szarozielone oczy odwróciły się od 

Laury do Jasona. - Ten sam doktor Fletcher, który zadzwonił do wujka George'a, 
aby  powiedzieć,  że Laura jest  wstrząśnięta tym,  iż omal  nie miała wypadku, i  że 
zostanie na noc w mieście u swojej przyjaciółki Dany?

background image

- Nigdy nie powiedziałem, że zostanie u Dany! - zaprotestował Jason.

- Przypuszczam też, że nie powiedział pan o sobie „miły, stary doktor”? - z 

rozbawieniem zapytała Lianna.

Jason zaczerwienił się.

- Oczywiście, że nie!

-  Wujek  George  trochę  nie  dosłyszy.  -  Lianna  uśmiechnęła  się  szeroko, 

bawiąc się setnie. - Ma też niezaprzeczalny talent dopowiadania sobie wszystkiego, 
czego nie usłyszy. Niezależnie od tego, co mu pan powiedział, zinterpretował całą 
historię w następujący sposób: Laura i Dana wracały z pikniku i omalże nie wpadły 
na  inny  samochód. Laura  była bardzo  zdenerwowana i  jakiś  miły, starszy lekarz, 
dokładnie takie były słowa wujka, zadzwonił, by powiedzieć, że Laurze nic się nie 
stało,  ale  zostanie  na  noc  w  mieście.  Przypuszczaliśmy,  że  u  Dany. 
Przypuszczaliśmy  też,  że ten miły, starszy doktor  ma  około  siedemdziesiątki. Jak 
widać, wszystko się nam pomieszało.

-  Lianno,  chodźmy  już.  -  Laura  przeszła  przez  pokój  i  chwyciła  siostrę  za 

ramię, kierując się w stronę drzwi.

-  Iść?  Teraz?  -  Lianna  udała  rozczarowanie.  -  Chciałam  zostać  tu  jeszcze 

chwilę i zaznajomić się z naszym miłym gospodarzem. - Zwróciła się do Jasona z 
bezczelnym  uśmiechem  na  twarzy.  -  Musisz  być  uroczym  facetem,  doktorku!  Po 
raz pierwszy w życiu wyciągam moją siostrę z czegoś takiego. Chciałabym…

- Lianno, daj spokój! - szepnęła Laura z rozpaczą w głosie, chwyciła siostrę 

za ramię i wyciągnęła za drzwi.

- Lauro, gdzie się podziały twoje maniery? - Lianna z uśmiechem na ustach 

strofowała Laurę, gdy ta ciągnęła ją w kierunku samochodu. - Nie podziękowałaś 
nawet panu doktorowi za gościnność!

Lata pracy i wysiłku nad doskonaleniem siebie spowodowały, że z ust Laury 

popłynęły uprzejme słowa:

- Dziękuję za… - Zreflektowała się dopiero w ostatniej chwili. Przerywając 

w pół zdania, Laura wepchnęła chichoczącą Liannę do samochodu.

Jason  patrzył,  jak  się  oddalają.  Chociaż  pamiętał,  że  nie  oszukał  starego 

wujka George'a co do miejsca pobytu Laury, czuł się winny. A do tego wszystkiego 
ta jej siostra! Jason odetchnął głęboko. Nie był snobem - zapewniał siebie - ale z 
pewnością nie chciałby mieć za szwagierkę prostytutki.

background image

Za  szwagierkę?  Skąd  coś  takiego  w  ogóle  przyszło  mu  do  głowy?  Ta 

zdradziecka myśl wstrząsnęła nim do głębi. Jego umysł podświadomie analizował 
ewentualność  małżeństwa.  Tym  razem  wpadł  bardziej,  niż  sobie  wyobrażał. 
Bardziej  niż  tego  chciał.  Ogarnęła go  zupełnie  niewytłumaczalna  panika.  Spędził 
całe  dojrzałe  życie  prześlizgując  się  po  powierzchni  uczuć,  a  nagle  wszystko  się 
zmieniło i nie rozumiał tego.

Instynkt nakazywał wycofać się, uciekać. Jason pragnął, by jego beztroskie, 

pozbawione wszelkich zobowiązań życie kawalera trwało nadal. Tak się też stanie, 
zapewniał  sam  siebie.  Jeśli  szczęście  go  nie  opuści,  nie  będzie  żadnego  dziecka. 
Nie musi się spotykać z Laurą Novak, szpital jest olbrzymi, więc łatwo przyjdzie 
jej unikać, i tak też zrobi.

Czy sytuacja mogła jeszcze się pogorszyć? Laura zastanawiała się nad tym, 

patrząc przez okno samochodu i słuchając paplaniny Lianny.

-  Nie  mogę  w  to  uwierzyć!  Nie  myślałam,  że  doczekam  tego  dnia!  Lauro, 

spędziłaś weekend z mężczyzną, i to jakim! Prawdziwy supermen, z ciałem…

- Lianno, przestań! - przerwała Laura błagalnie. - Nie chcę o tym rozmawiać, 

nigdy! Musisz mi przyrzec, że wujek i ciocia niczego się nie dowiedzą.

Lianna niecierpliwie wzruszyła ramionami.

-  A  czemuż  by  nie!  Ty  chciałaś  jego,  on  chciał  ciebie,  wiedzieliście,  co 

robicie.  Wujek z ciocią nie potępiliby cię z pewnością. Wręcz przeciwnie, byliby 
zachwyceni,  widząc,  że  w  końcu  wracasz  do  życia,  że  mimo  wszystko  jesteś 
normalna, i masz potrzeby i uczucia prawdziwej kobiety.

- Popełniłam wielki błąd. Ja…

-  Gratuluję!  Nareszcie  mam  siostrę,  z  którą  mogę  się  porównywać.  Czy 

wiesz,  jakim  zastraszającym  wzorem  perfekcji  byłaś  zawsze?  Zastanawiałam  się 

background image

nawet, czy nie jesteś robotem. Nigdy nie widziałam, żebyś się spociła. Pod koniec 
upalnego  dnia,  kiedy  wszyscy  wyglądają  na  zmęczonych  i  zmiętych,  wchodzi 
Laura - świeża, rześka i opanowana. Czy wyobrażasz sobie, jak męczące może być 
przebywanie z tobą?

- Przykro mi, że mówisz takie rzeczy - wyszeptała Laura, opuszczając oczy.

-  Nie  pocałowałaś  doktorka  na  pożegnanie!  -  kontynuowała  Lianna.  -  Nie 

powiedziałaś nawet: „Do widzenia”. Dlaczego? Czyżbyście się posprzeczali? Czy 
to dlatego po mnie zadzwoniłaś?

Laura  wzruszyła  ramionami,  nie  mówiąc  ani  słowa.  Gdy  ta  cisza 

przeciągnęła się o kilka następnych długich minut, Lianna zaczęła naciskać.

-  Co  się  stało,  Lauro?  Czy  powiedziałaś  Fletcherowi,  że  kochasz  go  do 

szaleństwa? O ile cię znam, to skoro poszłaś z nim do łóżka, musiałaś tak myśleć. 
Mężczyźni są przerażeni, gdy słyszą słowo „miłość”, zanim sami je wypowiedzą. Z 
pewnością  nie  przeszłoby  to  z  takim  spryciarzem  jak  Jason  Fletcher.  Jego 
zachowanie,  samochód,  mieszkanie  -  wszystko  świadczy  dobitnie,  że  jest 
kawalerem.

Laura nie odezwała się ani słowem. Nie miała zamiaru rozprawiać na temat 

weekendu  u  Jasona.  Ani  z  Lianna,  ani  z  kimkolwiek  innym.  Wspomnienia  były 
zbyt żywe, rany bolały za mocno.

-  Dobrze,  już  dobrze.  Nie  będę  cię  więcej  dręczyć  -  powiedziała  w  końcu 

Lianna zawiedzionym głosem. - Jeśli wujek z ciocią będą o coś pytali, powiem im, 
że  zabrałam cię  z  mieszkania  Dany.  Jeśli jednak  będziesz  chciała  się  przed  kimś 
wygadać…  No  cóż,  nie  zapominaj,  że  jestem  ekspertem  w  dobieraniu 
niewłaściwych facetów. Wiem doskonale, jak to jest, kiedy wszystko układa się nie 
tak, jakbyśmy sobie tego życzyły.

Laura skrzywiła się. Czyż mogła powiedzieć Liannie, że myśli wyłącznie o 

pocałunkach i dotyku dłoni Jasona; o męskiej i kobiecej pasji tak nierozerwalnie ze 
sobą  zespolonych,  że  nawet  w  najskrytszych  marzeniach  nie  mogła  sobie 
wyobrazić ponownego przeżycia czegoś podobnego.

I na pewno już nie przeżyje. Dostrzegła obojętność Jasona, widziała zimne, 

szare oczy, które jej nie zauważały. Wyszłaby na jeszcze większą idiotkę niż teraz, 
gdyby  myślała,  że  może  być  inaczej.  Teraz  musi  zebrać  całą  odwagę,  wszystkie 
siły i dumę, by patrzeć mu w twarz każdego dnia w szpitalu i nie dopuścić, żeby 
osobiste urazy wpływały na jej pracę.

background image

Dawne  sukcesy  utwierdziły  tylko  Laurę  w  tym  postanowieniu.  Ileż  to  już 

razy  dusiła  w  sobie  prawdziwe  uczucia,  płacząc  nie  wypłakanymi  łzami  i  robiąc 
wszystko, czego od niej  wymagano,  jakby nie miała żadnych problemów. Prawie 
przez  całe  życie!  Nadal  będzie  tak  robiła,  i  jutro,  i  przez  wszystkie  dni,  które 
nadejdą.

Rozdział 6

Chociaż  dyżur  dzienny  w  szpitalu  zaczynał  się  dopiero  o  siódmej,  Laura 

specjalnie  przyszła  piętnaście  minut  wcześniej,  żeby  pomóc  koleżankom  z 
poprzedniej  zmiany  w  dopilnowaniu  takich  formalności,  jak  sprawdzenie  stanu 
narkotyków i przejrzenie wypisanych recept. Kiedy jeszcze była w Farview, sama 
dość często pracowała na noc i wiedziała, jak bardzo pracownicy tej zmiany chcą 
wyjść punktualnie.

Dokładnie o siódmej pielęgniarki z grupy dziennej zebrały się w niewielkim 

gabinecie  niedaleko  pokoju  pielęgniarek,  żeby  wysłuchać  nagranego  na  taśmę 
magnetofonową  sprawozdania  o  stanie  zdrowia  pacjentów  w  ciągu  minionych 
ośmiu  godzin.  Laura  powoli  sączyła  kawę  i  robiła  notatki,  porównując 
sprawozdanie  z  kartami  pacjentów.  Przydzieliła  już  zadania  poszczególnym 
pielęgniarkom i ustaliła skład zespołów i ich kierowniczki.

Sprawozdaniom  tym  przysłuchiwały  się  dziś  również  wykładowczynie  ze 

szkół  pielęgniarskich  współpracujących  ze  szpitalem.  Laura  przedstawiła  się  im, 
gdy  pozostali  pracownicy  oddziału  wyszli  do  swoich  obowiązków.  Obawiała  się 
nieco roli pośredniczki między oddziałem ortopedycznym a szkołami. Było to dla 
niej  zupełnie  nowe  zajęcie,  ostatnio  miała  do  czynienia  z  wykładowcami,  kiedy 
sama była uczennicą.

Dość  nietypowe  wydawało  się  to,  że  szpital  związany  był  aż  z  trzema 

różnymi  szkołami  pielęgniarskimi:  z  czteroletnią  uczelnią  uniwersytecką,  po 

background image

ukończeniu której otrzymywało się tytuł naukowy; z trzyletnią przyszpitalną szkołą 
dyplomową  i  z  dwuletnim  liceum  podyplomowym.  Wszystkie  te  placówki 
upoważniały  do  składania  egzaminu,  po  którym  wpisywano  uczennice  do 
ogólnokrajowego rejestru pielęgniarek.

Laura  świadoma  była  kontrowersji  i  sprzeczek  między  wykładowcami  a 

personelem  szpitalnym  i  miała  nadzieję,  że  nie  przyjdzie  jej  w  tym  wszystkim 
uczestniczyć.  Ponieważ  była  siostrą  oddziałową,  do  jej  obowiązków  należało 
przedstawienie pacjentów wykładowczyniom: pani Cyr z liceum pielęgniarskiego, 
pani  Pecoraro  ze  szkoły  przyszpitalnej  i  pani  Long  z  uczelni.  Te  z  kolei 
przydzielały swoje uczennice do pacjentów.    -

- Miło jest  rozpocząć  nowy rok  szkolny, widząc na ortopedii nową twarz  -

ciepło przywitała Laurę pani Pecoraro. - Jestem przekonana, że nasza współpraca 
będzie owocna.

Pani Long uśmiechnęła się również.

-  Kiedy  dowiedziałam  się,  że  na  ortopedię  przychodzi  nowa  oddziałowa, 

miałam ochotę  skakać z radości. Szczerze mówiąc, zaczynam się już obawiać tej 
naszej ciągłej rotacji. Jak pani zapewne wiadomo, jeden z najlepszych i najbardziej 
wpływowych chirurgów na tym oddziale ma wrodzoną awersję do uczennic szkół 
pielęgniarskich.

- Parę lat temu kilka uczennic dopuściło się poważnych błędów w opiece nad 

chorymi. Od tego czasu doktor Fletcher zupełnie stracił do nas zaufanie - wtrąciła 
pani Cyr.

Laura przełknęła ślinę.

- Doktor Fletcher? - spytała ostrożnie.

- Niedawno wrócił z Irlandii, a więc prawdopodobnie nie miała pani okazji 

go poznać - powiedziała pani Long. - Mamy nadzieję, że uda się pani przekonać go 
do  zmiany  zdania.  Nancy  Evans,  poprzednia  oddziałowa,  wzięła  stronę  doktora 
Fletchera i nie miałyśmy od niej żadnego wsparcia.

-  Skoro  jednak pani  Evans  już  tu  nie pracuje,  a  obecna  oddziałowa jest  po 

naszej  stronie,  być  może  uda  się  w  końcu  namówić  doktora  Fletchera,  żeby  dał 
naszym uczennicom jeszcze jedną szansę - powiedziała pani Pecoraro. - To zdolny 
chirurg  i  zawsze  zajmuje  się  interesującymi  przypadkami.  Uczennice  bardzo  by 
skorzystały na współpracy z doktorem i jego pacjentami.

Laura  spojrzała  na  wyczekujące  twarze  trzech  kobiet.  Instynktownie 

background image

wierzyły,  że  uzyskanie  aprobaty  Jasona  Fletchera  zależy  od  niej.  Gdyby  nie 
powaga sytuacji, wyglądałoby to bardzo śmiesznie.

Pożegnała  je  z  uśmiechem  na  twarzy.  W  przyszłym  tygodniu  zamierzały 

wrócić  na  oddział  razem  z  uczennicami.  Laura  starała  się  o  tym  zapomnieć. 
Powiedziała sobie, że i bez myślenia o przyszłym tygodniu ma dość pracy, po czym 
zajęła się zapisywaniem pacjentów na zabiegi przedoperacyjne, przenoszeniem ich 
na inne oddziały i wypisywaniem ze szpitala.

Jeśli Jason Fletcher nie miał w danym dniu operacji, o siódmej rozpoczynał 

obchód  od  oddziału  pourazowego,  a  następnie  przechodził  na  ortopedię.  Po 
sześciotygodniowej  nieobecności  pojawił  się  więc  najpierw  na  tamtym  oddziale. 
Siedział  w  przestronnym  pokoju  lekarskim,  kiedy  ubrany  w  kitel  chirurgiczny 
Casey Flynn wtoczył się ciężko i osunął na krzesło obok.

-  Kiepsko  dziś  wyglądasz,  Flynn  -  powiedział  Jason,  rzucając  na  niego 

spojrzenie.

- Przez cztery godziny operowałem pęknięcie tętniaka. - Casey pił szybkimi 

łykami  kawę  podaną  mu  przez  jedną  z  pielęgniarek.  -  Facet  ma  zaledwie 
trzydzieści trzy lata i dwa razy o mało co nie straciliśmy go na stole.

Jason zmarszczył brwi.

- Wyjdzie z tego?

Casey  zacisnął  kciuki  na  szczęście.  Wypił  jeszcze  parę  łyków  kawy  i 

ponownie skupił uwagę na Jasonie.

-  Słuchaj,  Fletcher,  gdzie  się  wczoraj  podziewałeś?  Specjalnie  dla  ciebie

zostawiliśmy  kawałek  tortu  urodzinowego, a  ty  nawet  się nie  pokazałeś.  -  Twarz 
przyjaciela rozjaśnił uśmiech. - Tak czy owak, tort już zjedliśmy.

Jason potarł dłonią czoło.

-  Tak  mi  przykro,  zupełnie  o  tym  zapomniałem!  A  ponadto  byłem  bardzo 

background image

zajęty i…

- Zajęty, co? - Casey zachichotał. - Ciekaw jestem, czy to Monika, czy też 

Marcy, która specjalizuje się w…

-  Żadna  z  nich  -  przerwał  Jason  i  dodał  pośpiesznie:  -  Byłem  sam. 

Dochodziłem do siebie po długim locie samolotem i przespałem cały weekend.

- Sam? - Casey spojrzał z niedowierzaniem.

Jason  kręcił  się  niespokojnie.  Nigdy  dotąd  nie  oszukiwał  przyjaciela. 

Przeciwnie,  zazwyczaj  przechwalał  się  swoimi  podbojami.  Tym  razem  jednak 
wiedział, iż za nic w świecie nie powie ani Caseyowi, ani nikomu innemu o tym, że 
weekend spędził z Laurą. Ten nagły przejaw rycerskości odebrał mu mowę.

- Jak  się wam udało przyjęcie? - spytał, chcąc w ten sposób zmienić  temat 

rozmowy.  -  Czy  byli  wszyscy  z  dziewięciu  tysięcy  twoich  krewnych  i  spośród 
dziewięciu milionów kuzynów Sharli?

Casey skinął głową.

-  Wszyscy.  Ale  ja  mam  tylko  trzy  siostry,  trzy  siostrzenice  i  trzech 

siostrzeńców,  Fletch.  To  niewielki  ułamek  dziewięciu  tysięcy.  A  co  się  tyczy 
Sharli…  -  przerwał  z  uśmiechem  na  twarzy.  -  Tak,  masz  rację,  jest  dokładnie 
dziewięć milionów Shakarianów.

-  I  wszyscy  w  jakiś  sposób  związani  ze  szpitalem.  -  Jason  podniósł  się  z 

krzesła.  -  No  cóż,  lepiej  będzie,  jeśli  już  pójdę  na  oddział.  Na  nic  się  nie  zda 
odwlekanie tego. - Westchnął ciężko. - Trudno uwierzyć, że nie będzie tam Nancy 
Evans.  To  jedna  z  najlepszych  pielęgniarek,  z  jakimi  kiedykolwiek  pracowałem. 
Wcale nie żartowałem, mówiąc jej, żeby spróbowała namówić męża na rezygnację 
z  awansu  i  przeniesienia.  Mogłaby  tu  wtedy  zostać  i  wszyscy  byśmy  na  tym 
skorzystali.

Casey wyszeptał parę słów pocieszenia i pisał coś dalej na karcie chorobowej 

pacjenta.

Jason klepnął go serdecznie po ramieniu i wyszedł. Po przejściu na oddział 

zebrał grupkę lekarzy, stażystów i studentów, którzy o ósmej mieli wspólnie z nim 
rozpocząć obchód. Dostrzegł w grupie Zane'a Montrose'a i skinął do niego głową. 
Czy Montrose miał zamiar kontynuować polowanie na Laurę? Pytanie to zrodziło 
się w jego umyśle mimo woli. Towarzyszyło mu nieprzyjemne uczucie.

-  Gdzie  jest  ta  nowa  oddziałowa?  -  spytał;  spoglądając  na  zegarek.  Siostra 

background image

oddziałowa  zawsze  towarzyszyła  lekarzom  w  obchodzie,  sporządzając  notatki.  -
Jest już trzy minuty po ósmej. - Jason zrobił niezadowoloną minę. - Nancy nigdy 
się nie spóźniała.

W tym momencie z pokoju pielęgniarek wyszły, rozmawiając ze sobą, trzy 

wykładowczynie ze szkół pielęgniarskich.

-  Boże,  te  znowu  tutaj  -  powiedział  monotonnym  głosem  Stan  Gloz, 

ordynator ortopedii, doskonale zorientowany w nie gasnącej nienawiści Jasona do 
tego rodzaju szkół.

Jason  już  otwierał  usta,  żeby  dorzucić  jakąś  uszczypliwą  uwagę,  gdy 

zauważył  Laurę.  Ubrana  w  wykrochmalony  biały  fartuch  i  spódniczkę  sięgającą 
kolan, wyglądała jak wzór pielęgniarki. Miała na sobie przepisowe białe pończochy 
i  płócienne  buty  ze  sznurkową  podeszwą.  Czepek  był  prawidłowo  przypięty, 
szkolna  spinka  także,  a  włosy  starannie  związane  białą  atłasową  wstążeczką. 
Wydawała  się  nieskazitelnie  czysta  i  być  może,  nieco  staromodna  w  swojej 
zawodowej  elegancji.  W  dzisiejszych  czasach  pielęgniarki  nosiły  zazwyczaj 
dwuczęściowe  uniformy,  składające  się  ze  spodni  i  bluzy,  a  do  tego  białe 
tenisówki. Czepki pielęgniarskie, niegdyś symbol, obecnie należały do rzadkości.

Co  ona  tu  robi?  Pytanie  to  przemknęło  mu  przez  głowę,  kiedy  Laura 

przyłączyła  się  do  nich.  Uśmiechnęła  się  do  wszystkich  chłodno,  spokojnie, 
zawodowo - oddalona o całe lata świetlne od namiętnej, czułej kobiety, którą Jason 
trzymał w ramionach.

- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała spokojnie. - Mogę zacząć, kiedy 

tylko pan sobie życzy, doktorze.

Jason  popatrzył  na  notatki  i  długopis,  który  trzymała  w  dłoniach  i  zwrócił 

oczy na plakietkę z nazwiskiem, przypiętą do fartucha nieco powyżej piersi. Napis 
brzmiał: „Laura Novak, pielęgniarka dyplomowana. Siostra oddziałowa”.

- Nie jesteś chyba… - zaczął ochrypłym głosem. - To niemożliwe, żebyś…

- Jestem nową siostrą oddziałową na ortopedii - oznajmiła Laura pogodnym, 

słodkim głosem.

Lata praktyki nauczyły ją zachowywać pozory obojętności, kiedy tłumiła w 

sobie  szalejące  uczucia.  Spotkanie  z  Jasonem  zrobiło  na  niej  silne  wrażenie. 
Poczuła, jak szybko wali jej serce. Chciała zwymyślać go za to, że ją wykorzystał, 
a  potem  chłodno  odebrał  swoją  czułość.  Pragnęła  rozpłakać  siei  powiedzieć,  jak 
bardzo cierpi, odkąd opuściła jego dom. Chciała mu zarzucić ręce na szyję i prosić, 

background image

żeby ją wziął w objęcia.

Ale personel medyczny zgromadzony na korytarzu widział tylko opanowaną, 

schludną  kobietę  o  nieco  powściągliwym  uśmiechu  i  niezgłębionych  niebiesko-
szarozielonych oczach.

Spędzili  razem  weekend,  a  ona  nawet  nie  wspomniała,  że  będą  ze  sobą 

pracować, że dzień w dzień będą się widywać w szpitalu - Jason był wstrząśnięty 
do głębi i nie ukrywał tego.

-  A  więc  to  ty  będziesz  pracować  na  miejscu  Nancy?  -  spytał  ostro,  a 

wszyscy zebrani spojrzeli podejrzliwie i z obawą.

Laura nawet nie mrugnęła, wyraz jej twarzy nie uległ zmianie.

Ta  niewzruszona  mina  wzmogła  tylko  gniew  Jasona.  Nagle  uświadomił 

sobie,  że  wszyscy  patrzą  na  nich  ze  zdziwieniem.  Jego  wybuch  wściekłości  z 
pewnością wydawał się niezrozumiały, spróbował więc szybko ratować zaistniałą 
sytuację.

- Nancy Evans była starsza co najmniej o dziesięć lat - wykrzyknął, starając 

się  w  ten  sposób  znaleźć  rozsądne  wytłumaczenie  dla  swojego  zachowania  i 
wykorzystując pierwszą myśl, która mu przyszła do głowy. - Jesteś zbyt młoda, by 
podołać obowiązkom oddziałowej.

- Jasonie,  daj  dziewczynie  szansę!  -  wtrącił  ordynator.  -  Pracowała  jako 

pielęgniarka na nocnej zmianie w szpitalu podmiejskim. Zna się na rzeczy.

- Dziękuję, Stan - powiedziała Laura. - Doceniam twoje zaufanie.

Nigdy nie wątpiła w swoje umiejętności i kwalifikacje, a sceptycyzm Jasona 

mocno ją zabolał.

-  Na  ortopedii  w  szpitalach  podmiejskich  są  prawie  same  dzieci,  a  jedyne 

operacje  to  złamanie  kości  i  drobna  chirurgia  kręgowa.  Wszystkie  bardziej 
skomplikowane  przypadki  przysyłają  do  nas.  A  co  z  układaniem  harmonogramu 
pracy?  Oddziałowa  przygotowuje  rozkład  zajęć  dla  wszystkich  pielęgniarek, 
obejmujący  trzy  zmiany  przez  siedem  dni,  uwzględniający  wolne  dni,  urlopy, 
wakacje i rotację personelu. Wszystko to doprowadzało Nancy do szału!

- Nie  miałem pojęcia,  że tak  się przejmujesz harmonogramem - zażartował 

Stan. - Lauro, jeśli będziesz miała kłopoty z przygotowaniem rozkładu, po prostu 
poproś doktora Fletchera o pomoc.

background image

Laura uśmiechnęła się słodko i uprzejmie, nie zdradzając żadnych uczuć.

Nikt  z  młodszego  personelu  nie  ośmielił  się  powiedzieć  ani  słowa.  Jason 

nagle uświadomił sobie, jak musi wyglądać w ich oczach: jak wściekła primadonna 
zbliżająca  się  szybkimi  krokami  do  średniego  wieku,  która  nie  może  odżałować 
minionej młodości. Myśl ta przeraziła go. Chciał powiedzieć wszystkim, że wcale 
nie  o  to  chodzi.  Spojrzał  na  Laurę  płonącymi  z  wściekłości  oczami.  Gdyby  mu 
wcześniej  powiedziała  prawdę,  mógłby  się  przygotować  na  to  spotkanie,  ale 
zapewne wolała, żeby dowiedział się w ten sposób.

Zaciskając usta, odwrócił się od niej.

- Chodźmy - powiedział szorstko i poprowadził grupę na koniec korytarza.

Ordynator, który sprawował opiekę nad nowymi pacjentami Jasona, zadawał 

studentom  pytania  co  do  stanu  zdrowia  podopiecznych  i  postępów  w  leczeniu. 
Laura  szła  w  niewielkiej  odległości  od  Fletchera  i  zajęła  się  notatkami.  Uważała 
też, żeby nie zbliżać się do niego zbytnio.

Na  oddziale  nadal  znajdowało  się  kilku  pacjentów,  których  przyjęto  przed 

wyjazdem Jasona na urlop naukowy.

Wśród  nich  był  siedemnastoletni  Terry  Trice  -  uczeń  szkoły  średniej  i 

gwiazda  piłki  nożnej.  Terry  złamał  sobie  kręgosłup  w  trakcie  bójki  na  letnim 
obozie  kondycyjnym.  Przerwaniu  uległ  rdzeń  kręgowy  i  chłopiec  był 
sparaliżowany od piersi w dół.

Lekarze  zebrali  się  w  pobliżu  pokoju  Terry'ego,  żeby  przedyskutować  po 

cichu jego przypadek.

- Terry jest coraz bardziej przygnębiony i markotny - mówił Zane Montrose, 

który sprawował nad nim opiekę.  - Czuje się samotny i odizolowany. Co prawda 
jego rodzina jest w szpitalu codziennie, ale przyjaciele przychodzą coraz rzadziej. 
Można się było tego spodziewać po dzieciakach w tym wieku, niemniej…

-  Absolutnie  nie!  -  ostro  wtrącił  Jason.  -  Nie  uważam,  że  powinniśmy 

spodziewać  się  czegoś  takiego  po  uczniach  szkoły  średniej.  Powinniśmy  raczej 
oczekiwać, że zaopiekują się kolegą, który grał w drużynie reprezentacyjnej i miał 
wypadek,  a  teraz  do  końca  życia  pozostanie  kaleką.  Jest  naszym  obowiązkiem 
dopilnować,  żeby  zjawili  się  w  szpitalu  i  zrobili  wszystko,  co  w  ich  mocy,  by 
podtrzymać Terry'ego na duchu. Są zdrowi i cali, przynajmniej tyle mogliby zrobić. 
Nancy,  zanotuj,  że  mam  zadzwonić  do  dyrektora  tej  szkoły  i  umówić  się  na 
specjalne spotkanie. Chcę mieć pewność, że każdy nauczyciel i uczeń poczuje się 

background image

zobowiązany do odwiedzenia Terry' ego.

-  Uważam,  że  to  wspaniały  pomysł,  Jasonie.  -  Stan  Gloz  promieniał  z 

radości.  -  Kiedy  Fletcher  się  wkurzy,  nic  na  świecie  nie  jest  w  stanie  mu 
przeszkodzić.  Terry  Trice  będzie  miał  mnóstwo  towarzystwa,  jeśli  poruszysz  tę 
sprawę w szkole. A tak w ogóle, Fletch, to zapamiętaj sobie na przyszłość, ze nasza 
siostra  oddziałowa ma na  imię  Laura.  Czyżbyś zapomniał,  że Nancy  jest teraz  w 
Seattle?

-  Nie  przypominaj  mi  o  tym  -  powiedział  Jason,  wchodząc  do  pokoju 

Terry'ego.

Laura  poczuła,  jak  policzki  jej  pąsowieją.  Kiedy  Jason  mówił  o  Terrym, 

zapomniała na chwilę o nieporozumieniu między nimi. Podziwiała go za troskę o 
pacjenta,  zdecydowaną chęć pomocy  chłopcu i  gotowość do zrobienia czegoś, co 
wykraczało  poza  obowiązki  lekarza.  Ale  Jason  nie  zapomniał,  że  nie  chce  z  nią 
mieć nic wspólnego. Nie tylko uważa ją za łatwą zdobycz, ale nawet powątpiewa w 
kwalifikacje zawodowe! Bardzo ją to zabolało. Łzy napłynęły Laurze do oczu, gdy 
patrzyła na Jasona i Terry'ego w kącie pokoju wypełnionego kolorowymi balonami, 
sportowymi  proporczykami,  obrazkami,  plakatami  i  kartkami  z  życzeniami 
szybkiego  powrotu do  zdrowia. Jason był dla Terry'ego taki dobry i  bezpośredni. 
Przekomarzali  się  i  dyskutowali  o  sporcie,  przywiózł  mu  nawet  zdjęcie  drużyny 
mistrzów Irlandii z podpisami zawodników i koszulkę.

Laura przypomniała sobie, jak dobry i wyrozumiały był dla niej Jason, kiedy 

dostała  ataku  histerii  na  wspomnienie  wypadku  rodziców.  Pomyślała  też  o 
przewspaniałych, czułych i  namiętnych godzinach  spędzonych wspólnie  w łóżku. 
W tym samym momencie zdała sobie sprawę, że to mężczyzna, którego mogłaby 
kochać, szanować i podziwiać do końca życia. Ale Jason nią pogardzał, czuła to.

Po zakończeniu obchodu grupa rozeszła się i Laura usiadła przy biurku, żeby 

wpisać  na  karty  pacjentów  zalecenia  lekarzy.  Sięgała  właśnie  po  pierwszą  kartę, 
kiedy poczuła, jak ktoś chwytają za ramię.

Powoli  wstała,  drżąc  na  całym  ciele  i  walcząc  rozpaczliwie  o  utrzymanie 

kontroli nad sobą. Gdyby tylko cofnął rękę; nie, gdyby zawsze już trzymał ją w ten 
sposób…  Rozum  odmawiał  jej  posłuszeństwa.  Nigdy  nie  przeżywała  takiego 
konfliktu.

Weszli  do  niewielkiego  gabinetu  przylegającego  do  pokoju  pielęgniarek  i 

Jason zamknął drzwi. Oczy Laury rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy zobaczyła, że 
przekręca klucz w zamku.

background image

Kiedy  jednak  zdjął  rękę  z  jej  ramienia,  była  tak  chłodna,  spokojna  i 

opanowana,  jak  przystało  pielęgniarce  rozmawiającej  z  lekarzem.  Nawet  gdyby 
umierała, nie dałaby tego po sobie poznać - duma nie pozwalała jej na to.

-  Czemu  nie  powiedziałaś  mi,  że  jesteś  nową  siostrą  oddziałową  na 

ortopedii? - spytał bez ogródek. - Jaką pani prowadzi grę, młoda damo?

-  To  nie  gra!  -  Laura  cofnęła  się  o  krok.  -  Nie  zataiłam  tego  przed  tobą 

celowo, Jasonie. W czasie pikniku próbowałam parę razy ci powiedzieć, ale zawsze 
przerywałeś mi, a potem… - spuściła oczy i przełknęła ślinę - ten temat już się nie 
pojawił.

-  Ten  temat  już  się  nie  pojawił!  -  powtórzył  za  nią,  rzucając  wściekłe 

spojrzenie.  -  A  czyja  to  wina,  panno  Novak?  Wiedziałaś,  kim  jestem.  Czy  nie 
przyszło  ci  do  głowy, że  wspólna  praca  po…  tym wszystkim  będzie  co  najmniej 
trudna, jeśli nie w ogóle niemożliwa?

Spojrzała na swoje nienagannie białe buty.

- Do poniedziałku nie wydawało się to takie niemożliwe - szepnęła.

-  No  tak,  typowa  bezmyślność  -  powiedział  z  okrucieństwem  w  głosie.  -

Mogłaś  przynajmniej  ostrzec  mnie,  że  jeśli  spotkamy  się  na  oddziale,  mam  cię 
traktować jako oddziałową!

- W jaki sposób? - Jej głos podniósł się iekko, a oczy miotały błyskawice. -

Czułam się zbyt upokorzona po spędzeniu weekendu na uprawianiu taniego seksu z 
zupełnie obcym mężczyzną!

Z jakiegoś powodu nagły brak opanowania Laury zaniepokoił Jasona prawie 

tak mocno, jak ją unieszczęśliwił. Patrzył na drżenie jej ust, obserwował bezwiedne 
ruchy dłoni.

- To nie był tani seks, Lauro - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. - To był 

wspaniały seks, wierz mi.

Odetchnęła głęboko.

-  Myślałam…  byłam  przekonana,  że  dla  ciebie  jestem  jedynie  łatwą 

zdobyczą.

- Nie! - Nieświadomie zbliżył się do niej o krok. - Nigdy tak nie myślałem.

Mała iskierka nadziei  pojawiła się w sercu dziewczyny. Spojrzała na niego 

swymi pięknymi oczyma, pełnymi smutku i powagi.

background image

- Byłam absolutnie pewna, że nigdy więcej nie zechcesz się ze mną spotkać.

- Pod tym względem miałaś rację. - Jason przechylił głowę. Nie lubił kłamać; 

uważał,  że  to  nieuczciwe,  niegodne  prawdziwego  sportowca.  -  Między  innymi 
dlatego przeżyłem taki szok, kiedy cię zobaczyłem.

Dziwne,  że  wszystko  potoczyło  się  w  taki  sposób,  pomyślał  ze  spokojem, 

który go zadziwił. Być może ona jest w ciąży i do tego muszą codziennie widywać 
się w pracy. Wydawało się, iż to los zrządził, że się spotkali, jeśli można wierzyć w 
takie  rzeczy.  Jason  nigdy  wcześniej  nie  wierzył  w  przeznaczenie…  przynajmniej 
do dziś.

Nadzieja,  która  tliła  się  dotąd  w  sercu  Laury,  zaczęła  powoli  wygasać  pod 

druzgocącym naporem bólu. Zalewały ją fale upokorzenia i złości na samą siebie. 
Jak mogła być tak głupio romantyczna i naiwna, by wierzyć choćby przez chwilę, 
że mu na niej zależy. Starał się jej powiedzieć to, co i tak zrozumiała już przedtem. 
Teraz jedynie dobierał delikatne słowa, by jej nie ranić. Miał zamiar nigdy więcej 
nie spotkać się z nią.

Laura nie chciała pogarszać sytuacji, okazując Jasonowi, jak bardzo ją zranił 

i  szukała  w  myśli  odpowiednich słów.  Zastanawiała  się,  jak  w podobnej  sytuacji 
postąpiłaby  jej  siostra.  Romantyczna  przeszłość  Lianny  była  niemalże 
katastrofalna. Miała przerażającą zdolność wynajdywania mężczyzn, którzy nigdy 
nie byli jej warci. Tego typu konfrontacja nie byłaby dla Lianny niczym nowym. Z 
pewnością wymyśliłaby jakiś sardoniczny żart lub powiedzonko.

Laura  znalazła  odpowiedź  -  postąpi  jak  Lianna.  Prostując.  plecy  i  nie 

dopuszczając  do  głosu  prawdziwych  uczuć,  zmarszczyła  czoło  i  powiedziała 
obojętnym tonem:

- Wspaniały seks, tani seks, nieważne, jak to nazwiesz; z pewnością nie było 

to doświadczenie, które uważasz za godne powtórzenia, skoro postanowiłeś unikać 
mnie do końca życia. - Udało jej się nawet wymusić blady uśmiech.

- Lauro, nie w tym rzecz!

Jasona  oblał  pot.  Niech  to  licho,  zaczynał  wszystko  psuć.  Ale  jak  jej 

powiedzieć, że jest pierwszą kobietą, na której naprawdę mu zależy i dlatego musi 
traktować ją z rezerwą i chce, żeby trzymała się z daleka od niego?

- Właśnie, że w tym - powiedziała pogodnie. Miała wystarczająco dużo silnej 

woli,  by  kontynuować  tę  grę.  -  Zapomnijmy  więc  o  wszystkim,  co  zdarzyło  się 
podczas weekendu. Jesteśmy chyba na tyle dojrzali, by nie dopuścić, żeby osobiste 

background image

urazy przeszkodziły nam w pracy.

Jej  chłodne  nastawienie  do  wszystkiego,  co  wspólnie  przeżyli,  zamiast 

przynieść ulgę, ogromnie go zirytowało. Być może straciłem już rozum, pomyślał 
ponuro.

- Przepraszam, ale mam mnóstwo spraw do załatwienia.

Jej uśmiech był uprzejmy, a zarazem obojętny i uosabiał chłodną zawodową 

grzeczność. Laura przeszła obok Jasona i otworzyła drzwi.

- Nie tak łatwo, Lauro!

Ponura  nuta  w  jego  głosie  zatrzymała  dziewczynę;  obróciła  się  do  niego 

twarzą.

- Co… masz namyśli?

Był zadowolony, że przełamał obojętność, która doprowadzała go do szału. 

Nie zastanawiał się nawet, dlaczego uważa za rzecz tak istotną to, by Laura była w 
stosunku do niego otwarta i szczera.

- Wydaje mi się,  że nie zatroszczyłem się o  ciebie przez  miniony weekend 

tak dobrze, jak powinienem - powiedział opryskliwie. - Lauro, jeśli jesteś w ciąży, 
chcę, żebyś…

Laura  nie  słyszała  nic  więcej.  W  ciąży?  Nawet  nie  pomyślała  o  takiej 

możliwości.  Dobra  z  niej  pielęgniarka,  nie  ma  co!  Czuła  do  siebie  pogardę. 
Dokonała w myśli szybkiego rachunku.

- Nie jestem w ciąży. Nie mogę być - zawołała, gwałtownie łapiąc powietrze. 

- Mam dni niepłodne.

Jason zmarszczył brwi.

-  Ciekaw  jestem,  ilu  jest  na  świecie  ludzi,  których  matki  wypowiedziały 

kiedyś dokładnie te same słowa.

- Naprawdę! Miesiączka zaczyna mi się od jutra.

- Od jutra?

Energicznie skinęła głową. Dziwne, rozmowę z Jasonem powinna uznać za 

upokarzającą,  a  wcale  tak  nie  było.  Być  może  przekroczyła  już  taki  punkt,  że 
mogła  znieść  każde  upokorzenie.  A  może  przeżyli  już  tak  dużo,  że  tego  rodzaju 
rozmowa była najnaturalniejsza w świecie. Laura wykrzywiła usta w wymuszonym 

background image

uśmiechu.

- Jak widzisz, nie ma się o co martwić. A teraz muszę. 

-  Być  może  wykłady  dotyczące  tematyki  rozrodczości  są  dokładniejsze  na 

akademii  medycznej  niż  w  szkołach  pielęgniarskich.  Uczono  nas,  że  czas  jest 
bardzo zawodnym czynnikiem w programowaniu płodności. Tak więc mamy się o 
co martwić, Lauro. Obiecaj, że powiesz mi prawdę. Uwierz, że postąpię właściwie.

- Powiem ci, kiedy będziesz… będziemy bezpieczni, obiecuję. Z pewnością 

będziemy - dodała i wybiegła z pokoju.

Nie  chciała  nawet  wiedzieć,  co  uważał  za  właściwe  postępowanie. 

Sfinansowanie  szybkiego  usunięcia  ciąży?  A  może  bezsensowne  małżeństwo  z 
nadzieją na szybki rozwód. Obie ewentualności ją przerażały.

- Lauro, pani Madison z pokoju sześćset czternaście chciałaby porozmawiać 

z  tobą  w  sprawie  wynajęcia  od  jutra  pielęgniarki  do  opieki  nad  jej  mężem,  po 
operacji  biodra.  Czy  masz  wolną  chwilę?  -  zagadnęła  ją  jedna  z  młodszych 
pielęgniarek.

- Oczywiście.

Możliwość  skupienia  myśli  na  problemach  pacjentki,  by  zapomnieć  o 

własnych  kłopotach,  była  prawdziwą  ulgą;  Laura  od  dawna  radziła  sobie  w  ten 
sposób ze zmartwieniami.

Po  rozmowie  z  panią  Madison  złożyła  krótką  wizytę  każdemu  pacjentowi, 

notując  wszystkie  pytania  i  skargi.  Robiła  to  zawsze,  przynajmniej  raz  dziennie. 
Większa  część  zajęć  siostry  oddziałowej  składała  się  z  pracy  typowo 
administracyjnej  i  Laurze  brakowało  bezpośredniego  kontaktu  z  pacjentami.  Tak 
więc dodała do swego codziennego planu zajęć trochę opieki nad nimi.

Była spokojna i opanowana, gdy po  upływie pół godziny weszła ponownie 

do  pokoju  pielęgniarek.  Gdy  zbliżył  się  do  niej  Zane  Montrose,  stłumiła  odruch 
niechęci  i  przywołała  swój  najlepszy,  ale  obojętny  uśmiech.  Przez  chwilę 
rozmawiali  o  stanie  zdrowia  jego  pacjentów,  po  czym  Zane  odchrząknął  i 
powiedział z naciskiem:

- Lauro, chciałbym porozmawiać z tobą o czymś bardzo ważnym.

Przygotowana  była  na  to,  że  zaproponuje  jej  wspólne  wyjście  wieczorem. 

Robił to co parę dni i za każdym razem odmawiała.

background image

-  Lauro,  nie  przeprosiłem  cię  jeszcze  za  to,  co  wydarzyło  się  podczas 

pierwszego  dnia  twojej  pracy  w  szpitalu,  kiedy…  zaczepiłem  cię  w  drodze  do 
stołówki.  - Zaczerwienił  się. - Było to głupie i obrzydliwe i… Naprawdę, bardzo 
cię przepraszam.

Laura spojrzała na niego obojętnie.

- Przyjmuję przeprosiny. - Jej głos był chłodny.

Coś ścisnęło Zane'a w gardle.

-  Pewnie  straciłem  wszystkie  szanse…  -  przerwał,  jakby  czekając,  że  ona 

temu  zaprzeczy,  Laura  nie  powiedziała  jednak  ani  słowa,  westchnął  więc  tylko  i 
kontynuował  niełatwe  wyjaśnienia:  -  Wiesz,  zazwyczaj  tak  się  nie  zachowuję. 
Zresztą skąd miałabyś to wiedzieć. Popisywałem się tylko, zgrywałem się na kogoś 
innego, niż jestem w rzeczywistości. Wiesz, Stan Gloz naśmiewał się i mówił, że 
mi  z  tobą  nie  wyjdzie.  Chciałem  mu  udowodnić,  że  jednak  coś  jestem  wart.  -  Z 
zakłopotaniem wzruszył ramionami. - Najprawdopodobniej udowodniłem, że to on 
miał rację.

-  Zane,  zapomnijmy  o  tym  i  nie  wracajmy  więcej  do  tej  sprawy.  Jestem 

pewna,  że  jesteśmy  na  tyle  dojrzali,  by  nie  dopuścić,  aby  osobiste  urazy 
przeszkodziły nam w pracy.

Powinnam te słowa nagrać na taśmę, pomyślała ze smutkiem. Użyła ich już 

po raz drugi dzisiejszego ranka.

- Czy możemy zacząć wszystko od nowa jak przyjaciele? - nalegał Zane.

- Oczywiście - powiedziała Laura z uśmiechem,  czekając tylko na to, że ją 

gdzieś zaprosi. Oczywiście odmówiłaby. 

Zane jednak uśmiechnął się tylko z ulgą.

- Cieszę się, Lauro!

Ich  cicha rozmowa w kącie pokoju pielęgniarek została jednak zauważona. 

Stojąc  w  pobliskim  korytarzu  i  omawiając  z  ordynatorem  plan  jutrzejszych 
operacji,  Jason  Fletcher  dostrzegł,  jak  Zane  podszedł  do  Laury.  Obserwował  ich 
rozmowę i wymianę uśmiechów.

Kiedy Stan Gloz powtórzył po raz trzeci pytanie, zorientował się, że uwaga 

Jasona zajęta jest czymś innym i podążył za jego wzrokiem. Zaśmiał się cicho.

- Musisz pochwalić Montrose'a za wytrwałość. Laura Novak nawet na niego 

background image

nie spojrzy, a Zane mimo to się nie poddaje. Wiedziałem, że nie ma najmniejszej 
szansy od czasu, gdy po raz pierwszy się spotkali. Patrzyła przez niego, nie zaś na 
niego.

Jason zachmurzył się.

- Ale teraz patrzy na niego. - Widok Laury uśmiechającej się do Zane'a palił 

go jak ogień. - Przepraszam, stary. Muszę uzupełnić kartę pacjenta.

Odszedł  od  ubawionego  Staną,  zapominając,  że  nigdy  nie  odczuwał  chęci 

posiadania kobiety wyłącznie dla siebie i nigdy nie był zazdrosny. Wśliznął się do 
pokoju pielęgniarek i objął Laurę.

-  Przypomniało  mi  się,  że  nie  powiedziałem  ci  o  czymś  w  trakcie  naszej 

rozmowy.  - Wypowiadając te słowa, odwrócił Laurę  od Zane'a i  posłał młodemu 
człowiekowi uśmiech pełen pogardy. 

Zane odszedł niechętnie.

-  Co  chciałeś  mi  powiedzieć?  -  spytała  przerażona  Laura,  łapiąc  z  trudem 

powietrze.

Trudno  było  zachować  spokój  i  rozsądek,  kiedy  patrzył  na  nią  tymi 

płomiennymi szarymi oczyma. Próbowała wyzwolić się dyskretnie z jego objęć.

Zacisnął dłonie na jej biodrze w niedwuznaczny sposób.

- Trzymaj się z dala od Montrose'a - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Nie 

mam  zamiaru  stać  z  boku  i  patrzeć,  jak  w  chwili  słabości  pakujesz  się  w  jego 
ramiona. 

Laurę ogarnęła furia, oczy jej zaszły delikatną mgiełką.

Słyszała kiedyś wyrażenie „purpurowy z wściekłości”. W tej chwili właśnie 

tak  wyglądała.  A  wszystkiemu  winna  była  chwila  słabości  -  lichy,  dwudniowy 
romans z mężczyzną, który powiedział, że nigdy więcej nie chce jej widzieć! Laura 
nie  pamiętała,  żeby  kiedyś  w  życiu  była  tak  rozwścieczona.  Twarz  nabiegła  jej 
krwią; trzęsła się na całym ciele.

Odskoczyła od Jasona z taką gwałtownością, że aż się zatoczyła i wpadła na 

przysłuchującego  się  kłótni  studenta,  który  dokładał  wszelkich  starań,  by  nie 
wyglądać na kogoś, kto podsłuchuje.

Jason ruszył w jej stronę, a zdziwiony student umknął w bok.

background image

-  Wejdź  do  biura.  -  Jego  głos  był  niski,  natarczywy,  nakazujący.  -  Chcę 

porozmawiać z tobą w cztery oczy. Natychmiast.

Niewielu  było  pracowników,  którzy  by  odmówili  wykonania  polecenia 

wydanego takim tonem.

- Nie!

Jason był ogromnie zdziwiony odmową.

-  Wydałem  pani  polecenie,  panno  Novak.  -  Zalewała  go  kolejna  fala 

niepohamowanego gniewu. - Zrobi pani dokładnie to, co powiedziałem.

Przez  dwa  lata  była  uosobieniem  dobrych,  godnych  pielęgniarki  wzorów 

zachowania i pełnym taktu dyplomatą w postępowaniu z wybuchowymi lekarzami. 
Ale tym razem…

-  Proszę  sobie  nie  myśleć,  że  można  mnie  zastraszyć  tylko  dlatego,  że  ma 

pan wyższe stanowisko, doktorze! - Jej oczy rzucały błyskawice. - Nie ma mi pan 
do powiedzenia niczego, co warte by było wysłuchania.

Jason spojrzał na nią skonfundowany. Nigdy nie był w takiej sytuacji. Nigdy 

przedtem nie słyszał od kobiety słowa „nie”. Jeśli nawet słyszał, była to delikatna, 
wesoła  odpowiedź  odmowna  na  jego  niewinne  zaloty,  ale  nigdy  nie  wściekłe, 
gwałtowne  odrzucenie.  Przede  wszystkim  nigdy  nie  słyszał  tego  w  pracy,  od 
pielęgniarki. Laura była pierwszą osobą, która stawiała zdecydowany opór. Ale w 
końcu nie występowali teraz w rolach zawodowych.

-  Tak  jest  zawsze,  kiedy  jest  się  wmieszanym  w  jakieś  układy  ze 

współpracownikiem - wymamrotał bardziej do siebie niż do niej. - Dlatego zawsze 
unikałem kontaktów z pielęgniarkami na oddziale pourazowym. Ale ty…

- Tak, to moja wina. Zataiłam swoją tożsamość, oszukałam cię i uwiodłam. -

Wściekłość  Laury  przekroczyła  wszelkie  granice.  Nikt  spośród  jej  kolegów  w 
Farview  nie  rozpoznałby  w  tej  zaczerwienionej,  rzucającej  gromy  dziewczynie 
spokojnej Laury Novak, wzoru wszelkiej doskonałości.  - Dlaczego nie doniesiesz 
dyrektorowi  o  mojej  niesubordynacji  i  ekscesach  seksualnych?  Jestem  pewna,  że 
miałbyś świetną zabawę!

Wybiegła z pokoju, zostawiając Jasona pogrążonego w myślach.

Audrey, jedna z pielęgniarek zatrudnionych na pół etatu, podeszła do Laury, 

gdy ta sięgała do stojaka z kartami chorobowymi pacjentów.

background image

-  Lauro,  pani  Kessler  z  pokoju  sześćset  jeden  skarży  się  bardzo  na 

dokuczliwe  bóle.  Przeszła  wczoraj  operację  kręgosłupa  i  dałam  jej  przed  niecałą 
godziną  zastrzyk  dilaudydu.  To  powinno  jej  pomóc,  o  ile  nie  wystąpiły 
komplikacje, co teoretycznie mogłoby zwiększyć jej dolegliwości. Mówiłam o tym 
doktorowi Montrose'owi, ale wykluczył taką ewentualność. Uważa, że pani Kessler 
chce jedynie zwrócić na siebie uwagę.

Laura  skinęła  głową,  starając  się  uspokoić.  Niełatwo  było  przejść  ze 

skrajnego zdenerwowania do obowiązków zawodowych. Nigdy przedtem nie miała 
takich  problemów.  Dziś,  dzięki  Jasonowi  Fletcherowi,  miała  okazję  doświadczyć 
ich po raz pierwszy w życiu. Zwróciła w jego stronę wzrok pełen nienawiści. Ku 
swemu zdumieniu zauważyła, że ją obserwuje i odwzajemnia spojrzenie.

Laura całą uwagę i energię poświęciła teraz rozmowie z pielęgniarką.

-  Audrey,  pójdę  porozmawiać  z  panią  Kessler.  Poproszę  też  doktora 

Montrose'a, żeby ją na wszelki wypadek przebadał.

- Ten facet naprawdę mnie denerwuje - gorzko powiedziała Audrey. - Jego 

stosunki  z pielęgniarkami  nie  są takie, jak być powinny. Nigdy nie przejmuje  się 
tym, co mówimy o stanie pacjentów.

Zane Montrose musi jej wysłuchać i zajrzeć do pani Kessler, zadecydowała 

Laura,  bez  względu  na  to,  ile  wysiłku  i  czaru  osobistego  będzie  wymagać 
nakłonienie  go  do  tego.  W  skupieniu  i  stanowczo  podeszła  do  Zane'a,  żeby 
przedyskutować sprawę  pacjentki. Nawet nie  spojrzała na  Jasona, który nie  mógł 
oderwać od niej wzroku.

Gdy Jason dostrzegł, że Laura zbliża się do Zane'a, poczuł, jak ciśnienie krwi 

rozrywa mu tętnice. Specjalnie mnie prowokuje, pomyślał z wściekłością. Chciała 
wyprowadzić  go  z  równowagi.  Co  gorsza,  udało  jej  się  to  doskonale.  Był  tak 
pochłonięty  doprowadzającym  go  do  szału  widokiem  Laury  rozmawiającej  z 
Zane'em, że nie zauważył zbliżającego się ordynatora.

- A więc to tak? Montrose nie jest jedynym mężczyzną mającym chętkę na 

pannę Novak! - Stan wydawał się rozbawiony. - Widziałem was na pikniku, ale nie 
przyszło  mi  nawet  do  głowy,  że  między  wami  coś  jest.  Wydawało  mi  się,  że  ta 
dziewczyna nie jest w twoim typie.

- Bo nie jest. I niczego między nami nie ma.

- No pewnie! Zawsze dokonujesz cudów, żeby odwrócić uwagę pielęgniarek 

od młodych lekarzy. Widzieliśmy waszą gorącą sprzeczkę. Wszyscy widzieli!

background image

- To była jedynie różnica zdań w sprawach zawodowych.

Dlaczego, u licha, nie powiedział Stanowi, że po prostu przespał się z nią po 

pikniku?  Mogliby  się  przynajmniej  po  przyjacielsku  pośmiać.  Od  razu  jednak 
odrzucił ten pomysł.

Chociaż wcale nie chciał, czuł się za Laurę odpowiedzialny. Pragnął jej, a to, 

co między nimi zaszło, było zbyt piękne, żeby się z kimś dzielić.

Zobaczyli, że Laura i Zane idą w stronę sali chorych. Stan przeniósł wzrok z 

oddalającej się pary na posępne oblicze Jasona.

- No cóż, Fletch, sprawy się komplikują!

- Nie mówmy o tym!

Jason otrząsnął się. Stan nie ma racji, Laura wcale go nie obchodzi, starał się 

wmówić sobie. Gdy tylko będzie pewien, że dziewczyna nie jest w ciąży, nawet o 
niej  nie  pomyśli.  Zresztą  najwyższy  czas,  żeby  rozpocząć  normalne  życie 
towarzyskie.  Po  sześciotygodniowym  pobycie  za  granicą  ma  sporo  zaległości  do 
nadrobienia.  Do  kogo  zadzwonią  na  początku,  zastanawiał  się  z  drapieżnym 
uśmiechem  na  ustach.  Do  Eleny?  Do  Caryn?  A  może  powinien  zacząć 
alfabetycznie - Aneta?!

Rozdział 7

Wieczorem  Jason  niespokojnie  przemierzał  puste  pokoje  swojego 

mieszkania.  Po  raz  pierwszy,  odkąd  pamiętał,  czuł  się  tak  samotny.  Na  każdym 
kroku nachodziły go wspomnienia chwil spędzonych z Laurą. Przyznał niechętnie, 
że  nie  zadowoliłaby  go  teraz  obecność  innej  kobiety.  Obok  telefonu,  przy  łóżku, 
nadal spoczywał nie tknięty skórzany notes z telefonami.

background image

Stał w holu i patrzył w stronę sypialni, przypominając sobie Laurę i pragnąc, 

by  znowu  tutaj  była.  Potem  nagle  skierował  się  w  stronę  drugiego  pokoju,  który 
przekształcił się w super nowoczesne centrum audio-video z najlepszym sprzętem. 
Ponieważ  w tej chwili nie miał  najmniejszej ochoty na słuchanie muzyki,  wszedł 
do trzeciego pokoju, który służył gościom. Nie był zbyt ładnie urządzony, ale za to 
funkcjonalny, a ponadto dość duży. Jeśli zaszłaby taka potrzeba, łatwo można by 
go  przekształcić  na  pokój  dziecinny.  Dziwne,  ale  tym  razem  myśl  o  dziecku  nie 
przyprawiła Jasona o palpitacje. W końcu to tylko jeden pokój. Nic poza tym nie 
trzeba  by  zmieniać.  Bez  kłopotu  zmieściłyby  się  tu  wszystkie  rzeczy  dla 
niemowlęcia,

Jason  nie  był  już  biednym,  zmagającym  się  z  życiem  studentem,  który 

musiał pracować po nocach, żeby zarobić na utrzymanie dziecka i czesne. Obecnie 
miał dostatecznie duże dochody, by zapewnić dziecku należyte wychowanie. Mógł 
też  pozwolić  sobie  na  różne  luksusy,  łącznie  z  opłatą  za  ewentualne  studia  w 
przyszłości.

Jason  lubił  myśleć o  tym,  że  byłby  w stanie  zapewnić byt  swojej  rodzinie, 

Pomyślał  o  własnych  rodzicach,  którym  niewypowiedzianą  radość  sprawiało 
spełnianie  wszystkich  jego  życzeń.  Gdyby  mieli  wnuczka,  pewnie  by  oszaleli  z 
radości. Nigdy wprawdzie nie starali się nakłaniać go do ojcostwa, ale przypomniał 
sobie wczorajszy telefon od matki, która zadzwoniła z życzeniami urodzinowymi. 
Prawie  cały  czas  mówiła  o  tym,  jak  urocze  i  kochane  są  wnuczęta  sąsiadów. 
Rozumiało  się  samo  przez  się,  że  ich  własne  -  dzieci  Jasona  -  byłyby 
najśliczniejsze i najukochańsze ze wszystkich.

Kierowany nagłym impulsem, Jason sięgnął po telefon.

Przez ostatnie pół godziny telefon dzwonił dziesięć razy.

-  Lauro,  nie  odbierasz?  -  Lianna  krążyła  po  obitym  boazerią  pokoju  jak 

tygrys w klatce.

Laura podniosła głowę znad powieści historycznej, którą usiłowała czytać.

- Wiesz, że to Ted. Dzwoni średnio co trzy minuty. Dlaczego nie odbierzesz? 

background image

W razie czego, będziesz mogła odłożyć słuchawkę!

-  Dlatego,  że  do  niego  nic  nie  dociera.  Nie  chcę  z  nim  rozmawiać  i  mam 

nadzieję, że przestanie do mnie wydzwaniać. Powiedz mu to, Lauro. Użyj swojego 
poważnego, przekonywającego głosu. Może wtedy uwierzy.

-  Niech  więc  dzwoni.  Być  może  wreszcie  pomyśli,  że  wyszłaś  i  da  sobie 

spokój - powiedziała Laura z nadzieją w głosie.

-  Na  pewno  nie.  To  ciągle  dzwonienie  doprowadza  mnie  do  szaleństwa. 

Błagam cię, siostro!

Laura z westchnieniem odłożyła książkę i weszła do kuchni, żeby podnieść 

słuchawkę.  Nie  lubiła  mieszać  się  w  sprawy  sercowe  Lianny,  ale  być  może  tym 
razem  powinna  przekonać  Teda,  żeby  przestał  telefonować.  Ustawiczne 
dzwonienie stało się już bardzo dokuczliwe.

-  Słucham?  -  powiedziała,  mając  nadzieję,  że  jej  głos  brzmi  dostatecznie 

groźnie.

- Myślałem już, że nikogo nie ma.

Laura  omalże  nie  wypuściła  z  rąk  słuchawki.  To  nie  był  nieszczęsny  Ted, 

rozmawiała z Jasonem Fletcherem! Minęła długa chwila, zanim przyszła do siebie. 
Serce waliło jej dziko. W końcu wydusiła słabo:

- O co chodzi?

- Myślałem o weekendzie - zabrzmiał niski, ciepły głos Jasona.

Przypomniała sobie jego namiętny szept w ciemności tamtej nocy i zadrżała. 

Szybko  jednak  odzyskała  kontrolę  nad  sobą.  Zapewne  myślał  o  tamtej  nocy  z 
obrzydzeniem i żalem.

- Lauro, zastanawiałem się właśnie…

- Wiem, nad czym się  zastanawiałeś - przerwała mu chłodno. - Nie musisz 

się martwić, bez względu na to, co się stanie.

Laura rzuciła słuchawkę na widełki i sztywnym krokiem wróciła do pokoju. 

Gdy tylko przestąpiła próg, telefon zaczął dzwonić ponownie. Lianna jęknęła.

- Nie uwierzył ci? Co mam zrobić, żeby mu przemówić do rozsądku? Może 

powinnam podać go do  sądu za… molestowanie przez telefon. - Zrobiła posępną 
minę  i  pogrążyła  się  w  myślach.  -  Nie  wiem  wprawdzie,  czy  można  kogoś 

background image

zaskarżyć  za  coś  takiego;  przynajmniej  nie  wtedy,  jeśli  nie  było  to  połączone  z 
pogróżkami i sprośnościami, jednak spróbuję. - Pobiegła do telefonu. - Lauro, to do 
ciebie - zawołała po chwili.

- Spytaj, kto to, i powiedz, że zadzwonię później.

Nim Laura skończyła mówić, Lianna była już przy niej. 

- Lauro, to Jason Fletcher. Mówi, że to coś bardzo ważnego i chce mówić z 

tobą natychmiast.

- Nie. - Laura potrząsnęła głową. - Nie chcę z nim rozmawiać.

-  Lauro,  na  miłość  boską,  ten  człowiek  jest  wspaniały.  Lekarz,  i  do  tego 

bogaty. Spędziłaś z nim weekend. Oczywiście, że chcesz z nim rozmawiać!

Laura wzięła książkę i poszła do swojego pokoju, nie mówiąc ani słowa. Nie 

myśl o nim, ostrzegła się w duchu, nie poddawaj się uczuciom, Ciesz się, że wujek 
George  i  ciotka  Sally  grają  dziś  w  kręgle  i  nie  są  świadkami  twojej  porażki. 
Położyła się na łóżku i zmusiła do skupienia uwagi na zadrukowanych stronicach 
książki.

Po chwili telefon zaczął dzwonić znowu.

- Dłużej tego nie wytrzymam - jęknęła Lianna stojąca przy schodach. -  Nie 

wiem  teraz,  czy  to  Ted,  czy  Jason.  Mam  zamiar  wyrwać  się  na  chwilę  od  tego 
cholernego telefonu. Pojedziesz ze mną?

Bez  chwili  namysłu  Laura  rzuciła  książkę,  zeskoczyła  z  łóżka  i  złapała 

kluczyki od samochodu.

- Ja poprowadzę.

Jason  spędził  ranek  na  sali  operacyjnej,  dokonując  zabiegu  na  stawie 

kolanowym  czołowego  napastnika  drużyny  piłkarskiej  Uniwersytetu  Maryland. 
Operacja  udała  się  i  pacjenta  zabrano  do  pokoju  pooperacyjnego,  gdzie  miał 

background image

pozostać  pod  nadzorem  lekarskim  do  następnego  dnia.  Później  zostanie 
przeniesiony na oddział ortopedyczny.

Jason  z  całym  zespołem  operacyjnym  szedł  właśnie  na  obiad  do  stołówki, 

gdy dostrzegł Laurę wychodzącą stamtąd w towarzystwie kilku pielęgniarek.

Ogarnął ją wzrokiem. Dzisiaj miała rozpuszczone włosy, a jej biały fartuch, 

czepek  i  buty  były  nienagannie  czyste,  tak  jak  wczoraj.  Miał  ochotę  podejść  do 
niej. Kiedy jednak przypomniał sobie, jak postąpiła minionego wieczoru, jak kazała 
swojej  siostrze  powiedzieć,  że  nie  chce  z  nim  rozmawiać,  a  w  końcu  odmówiła 
podejścia do telefonu, zacisnął usta i poszedł dalej.

-  A  niech  to  licho!  Przed  wejściem  do  stołówki  stoi  główna  przełożona!  -

wykrzyknęła  jedna  z  pielęgniarek.  -  A  ja  wyglądam  jak  ostatnia  ofiara!  Szybko, 
schowajcie mnie!

Wcisnęła  się  między  dwóch  stażystów  i  młodego  lekarza,  pracującego  w 

szpitalu drugi rok.

Jason  spojrzał  na  Klarę  Maridian,  naczelną  przełożoną  pielęgniarek,  która 

zatrzymała Laurę wraz z koleżankami, i diabelski uśmiech rozjaśnił mu twarz.

- Idźcie dalej beze mnie. Zrobię trochę zamieszania!

Podszedł do pielęgniarek i objął przełożoną ramieniem.

-  Klaro,  wyglądasz  jak  zwykle  bajecznie.  Pozwól,  że  powiem  słówko  za 

naszymi wspaniałymi siostrzyczkami. Chcę mieć pewność, że dostaną podwyżkę.

Laura musiała zebrać wszystkie siły, żeby nie wybuchnąć złością na widok 

Jasona  i  szefowej,  obejmujących  się  jak  starzy  przyjaciele.  A  może  jak  byli 
kochankowie? Przełożona była szczupła, bardzo ładna, miała czterdzieści pięć lat i 
w  niczym  nie  przypominała  prawie  siedemdziesięcioletniej,  przygarbionej  i 
przerażająco brzydkiej dyrektorki z Farview.

Można było przypuszczać, że Jason Fletcher i Klara Maridian mieli romans. 

Miłosne podboje Jasona były w szpitalu legendarne. Zazdrość przeszyła Laurę jak
zatruta  strzała,  a  do  tego  dołączyła  się  jeszcze  jedna  okropna  myśl.  Dziewczyna 
przypomniała  sobie,  że  wczoraj  rzuciła  Jasonowi  wyzwanie:  „Dlaczego  nie 
doniesiesz  o  mojej  niesubordynacji?”  Laura  powstrzymała  się  ostatkiem woli,  by 
nie jęknąć.

-  Klaro,  cóż  to  za  plotki  krążą  o  twojej  uroczej  kuzyneczce  Danie  i  Zanie 

Montrosie? - mówił wesoło, rzucając ukradkowe spojrzenie na Laurę.

background image

Przełożona roześmiała się.

- Nie mów mi tylko, że wszyscy w szpitalu już o tym wiedzą. A jeśli tak, to 

ty również powinieneś już słyszeć, że wyszli razem w sobotę po pikniku. Niedzielę 
i poniedziałek spędzili również wspólnie.

Jason wyglądał na zadowolonego.

- To wspaniale! Mam nadzieję, że im się ułoży. A pani, panno Novak?

Wyraz  całkowitego  zaskoczenia  na  twarzy  Laury  sprawił  mu  olbrzymią 

satysfakcję. Zarumieniła się i wyjąkała kilka zdań, życząc wszystkiego najlepszego 
Danie i Zane'owi. Potem spojrzała szybko na zegarek.

- Czas już na nas - powiedziała do swoich towarzyszek.

- Miałem nadzieję, że znajdzie pani czas na przedyskutowanie paru spraw, o 

których zaczęliśmy wczoraj rozmawiać - wtrącił Jason. - Cały ranek spędziłem na 
sali operacyjnej i nie miałem okazji spotkać pani wcześniej, po obiedzie zaś idę do 
swego  gabinetu  i  do  końca  dnia  będę  zajęty  z  pacjentami.  Jest  to  jedyna  wolna 
chwila, w której możemy porozmawiać.

-  Nie  śpiesz  się,  Lauro  -  wtrąciła  jedna  z  pielęgniarek.  -  Zajmiemy  się 

wszystkim, dopóki nie wrócisz.

Klara Maridian skinęła głową na znak zgody.

Laura  dostrzegła  przebłysk  triumfu  w  szarych,  szyderczych  oczach  Jasona. 

Nagle wpadła jej do głowy perfidna myśl, o którą nigdy by siebie nie podejrzewała.

-  Pewnie  zmienił  pan  decyzję  w  sprawie  uczniów  szkół  pielęgniarskich!  -

powiedziała  z  jasnym  i  szczerym  uśmiechem  na  twarzy,  jakby  to  właśnie  było 
tematem ich wczorajszej rozmowy. - Przemyślał pan to jeszcze raz i teraz ma pan 
zamiar dopuścić ich do pacjentów?

- Jasonie, to cudownie! - wykrzyknęła radośnie Klara Maridian. - Nie wiesz 

nawet, jak dość już mam twojej  ustawicznej wojny z instruktorkami. - Obdarzyła 
Laurę pełnym szacunku spojrzeniem. - Panno Novak, cieszę się, że udało się pani 
przekonać doktora.

Laura  spojrzała  na  Jasona.  Wystarczyłoby  tylko  parę  słów  w  obecności 

przełożonej i innych pielęgniarek, by raz na zawsze zniszczyć jej  wiarygodność i 
reputację. Jason dobrze o tym wiedział, ale nie mógł wydusić ani słowa.

-  Panno  Novak, może przedyskutuje  pani szczegóły  tej  sprawy  z  doktorem 

background image

Fletcherem  przy  obiedzie.  Przy  okazji  napije  się  pani  kawy.  Było  nie  było, 
uczniowie będą na oddziale już w przyszłym tygodniu.

Szefowa pożegnała się i odeszła, a inne pielęgniarki podążyły jej śladem.

Laura  i  Jason  zostali  sami  na  korytarzu.  Zaległa  między  nimi  napięta  i 

niezręczna cisza, którą pierwszy przerwał Jason.

-  Sprytnie,  ale  nic  z  tego  nie  wyjdzie,  dziecinko.  Nie  mam  najmniejszego 

zamiaru dopuścić tych idiotów w pobliże moich pacjentów.

Gniew, który zawsze umiała opanować, wziął nad nią górę.

-  Uczniowie  szkół  pielęgniarskich  wcale  nie  są  idiotami!  Pewnie  nie 

przyszłoby  ci  nawet  do  głowy,  żeby  w  podobny  sposób  traktować  studentów 
medycyny. Nie mogę uwierzyć, że dyrekcja szpitala toleruje takie postępowanie.

-  Zaraz  ci  powiem, dlaczego,  słonko. Kilka lat  temu  przydzielono  mi dwie 

uczennice  do  opieki  nad  pacjentem  leżącym  na  wyciągu  Strykera.  Zapomniały 
umocować pasy i gdy obracały biedaka na drugą stronę, spadł twarzą na podłogę. 
Dzięki Bogu, że nic mu się nie stało. Niemniej jednak rodzina zaskarżyła mnie do 
sądu  za  niedbalstwo,  którego  wynikiem  były  cierpienia  fizyczne  i  straty  moralne 
poniesione  przez  pacjenta.  Zapewne  wiesz,  że  z  uwagi  na  ewentualne  błędy  w 
leczeniu 

chirurdzy-ortopedzi 

muszą 

płacić 

bardzo 

wysokie 

składki 

ubezpieczeniowe.  Moje  podskoczyły  po  tym  incydencie  jeszcze  bardziej.  A 
przecież jedynym błędem, jaki popełniłem, było wyrażenie zgody na współpracę ze 
szkołą.

-  To  rzeczywiście  nie  fair,  przecież  ty  nie  byłeś  winien.  Ale  nie  jest  też 

uczciwe przenoszenie winy na pozostałych uczniów.

-  No  cóż,  Lauro,  życie  czasami  też  nie  jest  uczciwe.  -  Skierował  się  do 

stołówki. - Wiesz o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Po wszystkim, co przeszłaś…

- Nie chcę mówić o przeszłości - przerwała, nieświadomie podążając za nim.

-  A  więc  pomówmy  o  twojej  przyszłości.  I  o  tym,  czy  znajdzie  się  w  niej 

miejsce dla małego Fletcherka.

Laura  spąsowiała.  Chciała  się  odwrócić  i  uciec.  Jason  chwycił  ją  za  rękę  i 

przytrzymał.

-  Nigdzie  nie  pójdziesz,  Lauro.  Twoja  szefowa  poleciła  ci  wypić  kawę  i 

posiedzieć ze mną, kiedy będę jadł obiad. I właśnie to zrobisz.

background image

Trzymał  ją  za  rękę  do  czasu,  kiedy  podszedł  do  talerzy  i  sztućców.  Laura 

szła za Jasonem, nie mając innego wyjścia. Zastanawiała się, ilu ludzi widziało ich 
trzymających się za ręce.

- Chcesz coś zjeść? - zapytał, nakładając sobie na tacę plaster mięsa, tłuczone 

ziemniaki, brukselkę, nieco zwiędłą sałatę i kawałek kleistego ciasta wiśniowego.

- Nie, dziękuję - Laura potrząsnęła głową. Czy naprawdę miał zamiar jeść to 

świństwo? Stołówka nie słynęła ze zbyt dobrej kuchni. Najmniej trującym daniem 
w całym jadłospisie były chyba kanapki. - Jestem po obiedzie.

-  Przypuszczam,  że  nie  wydarzyło się  nic,  co  wykluczyłoby możliwość,  że 

jesteś w ciąży - spytał, biorąc kubek kawy.

-  Powiedziałam,  że  dam  ci  znać  -  wyrzuciła,  rozglądając  się  wokoło 

zrozpaczonym  wzrokiem.  Na  szczęście  nikogo  nie  było  w  zasięgu  głosu.  -  Nie 
pytaj o to bez przerwy.

Jason sięgnął po karton z mlekiem.

-  Dla  ciebie  wezmę  mleko  zamiast  kawy.  Jest  bardziej  pożywne  dla 

rozwijającego  się płodu - powiedział mentorskim  tonem. -  Ponadto słyszałem,  że 
we wczesnym okresie ciąży kawa może powodować ranne wymioty i nudności. 

-  Nie  jest  już  tak  rano,  dochodzi  pierwsza  po  południu.  Chcę  kawy,  nie 

mleka. A do tego nie ma żadnego rozwijającego się płodu.

- Tego jeszcze nie wiemy, Lauro. - Jason zapłacił za jedzenie i wybrał wolny 

stolik w prawie pustej stołówce. Postawił przed Laurą mleko i dał jej słomkę. - Czy 
nie zdziwiło cię, iż Dana i Zane tak bardzo przypadli sobie na pikniku do gustu, że 
razem spędzili pozostałą część weekendu?

- Zdziwiło mnie, że Dana jest kuzynką Klary Maridian.

Laura  wzdrygnęła się,  patrząc  na  tłusty  kawałek  mięsa  oblany  krzepnącym 

sosem.

-  Zgadza  się,  są  kuzynkami.  Straciłem  już  rachubę,  ilu  członków  rodziny 

Shakarianów  związanych  jest  ze  szpitalem,  ale  z  pewnością  wielu.  -  Jason 
uśmiechnął  się  ironicznie.  -  Myślę,  że  powinnaś  wiedzieć  o  bliskim  stopniu 
pokrewieństwa  między  Daną  a  twoją  przełożoną,  w  razie  gdybyś  próbowała 
poderwać Zane'a.

- Nie mam najmniejszego zamiaru odbierać Zane'a komukolwiek.

background image

-  Zauważyłem  wczoraj  twoje  zachęcające  uśmiechy,  kochanie.  Jeśli  nie 

zamierzasz zawracać mu w głowie, to o co ci chodziło? Może chciałaś, żebym był 
zazdrosny?

Laura nie  wiedziała, który  zarzut odeprzeć najpierw. Wybrała więc taktykę 

agresji.

-  A  co  powiesz  o  sobie  i  Klarze?  Od  dawna  już  nie  widziałam  tak 

obrzydliwej wymiany słodkich spojrzeń i zalotnych uśmiechów.

-  Byłaś  zazdrosna!  -  triumfował  Jason,  najwyraźniej  uradowany  tą  myślą. 

Sięgnął  po  dłoń  dziewczyny  i  pogładził  ją.  -  Pozwól  mi  sprostować  parę  rzeczy. 
Klara i ja jesteśmy dobrymi kumplami. To prawda, że kiedy parę lat temu przyszła 
do  pracy  w  szpitalu,  starałem  się  ją  poderwać,  ale  powiedziała  mi  w  czarujący 
sposób,  że  od  dwudziestu  lat  jest  mężatką  i  ma  dwójkę  kilkunastoletnich  dzieci. 
Dodała  też,  że  bardzo  ją  rozbawiłem  i  podbudowałem.  Od  tego  czasu  jesteśmy 
przyjaciółmi.

- No, no - wymamrotała Laura pod nosem.

Jason  przesunął  się  lekko  i  chwycił  jej  nogi  między  swoje.  Kiedy  poczuła 

ciepło  i  siłę  tego  uścisku,  krew  zaczęła  jej  mocniej  pulsować.  Mając  Jasona  tak 
blisko siebie, Laura uważała się jednocześnie za bezpieczną i usidloną.

- Dlaczego nie chciałaś rozmawiać ze mną wczoraj wieczorem?

Ta  nagła  zmiana  tematu  zaskoczyła  ją  tak  bardzo,  że  po  raz  pierwszy  nie 

miała gotowej odpowiedzi.

- Po prostu nie chciałam. - Było to wszystko, na co w tej  chwili mogła się 

zdobyć.

- Martwiłem się o ciebie, Lauro. Czuję się… odpowiedzialny za ciebie.

Zrozumiał, że wybrał zły moment, aby to powiedzieć, gdyż w oczach Laury 

zaczęły zbierać się chmury gradowe.

- Nie ma powodu, żebyś odczuwał w stosunku do mnie jakiekolwiek uczucia 

-  odrzekła,  uwalniając  nogi  i  odsuwając  krzesło.  -  Obejdę  się  bez  twojego 
niefortunnego  współczucia  i  wypaczonego  poczucia  odpowiedzialności.  Jeśli 
jestem w ciąży, poradzę sobie sama.

- Jeśli jesteś w ciąży, nie będziesz musiała radzić sobie sama. Mam zamiar 

ożenić się z tobą.

background image

- Ożenić się? - spojrzała zdumiona.

Jej zdumienie poirytowało Jasona.

- Oczywiście. A czego oczekiwałaś? Że wypiszę czek i pozwolę ci robić, co 

zechcesz?

-  Sama nie  wiem, czego  się  miałam spodziewać.  Powiedziałeś przecież,  że 

miałeś  zamiar  nigdy  więcej  nie  spotykać  się  ze  mną.  -  Stłumiła  ból,  który 
wywoływało zawsze wspomnienie tych słów. - Dziękuję, nie skorzystam z twojej 
chwalebnej, ale mało kuszącej propozycji.

-  Mało  kuszącej?  -  Jason  zmarszczył  brwi.  -  Wierz  mi,  dziecinko,  wiele 

kobiet zrobiłoby wszystko, żeby tylko zostać żoną Jasona Fletchera.

- No cóż, wobec tego nie jestem jedną z tych niezliczonych tysięcy. - Posłała 

mu gorzki uśmiech. - Nie poślubię mężczyzny, który uważa małżeństwo ze mną za 
swój  obowiązek,  gdyż  czuje  się  odpowiedzialny.  Tak  czy  owak,  ta  kwestia 
przestanie w ogóle istnieć, jeśli tylko będziemy pewni, że nie jestem w ciąży.

- A jeśli jesteś? Widzę, że nie przejęłaś się zbytnio tą sprawą!

Wyobraził  sobie,  jak  ciało  Laury  zaokrągla  się  i  podnieciło  go  to  bardziej, 

niż przeraziło. Pomyślał o planach przekształcenia nie używanej sypialni w pokoik 
dziecinny małego Fletcherka.

-  Jest  to,  co  prawda,  nieprawdopodobne,  ale  gdyby  okazało  się,  że 

rzeczywiście  jestem  w  ciąży,  pojechałabym  do  Nowego  Jorku,  gdzie  bez  trudu 
dostałabym  pracę  w  jakimś  szpitalu.  Mogłabym  mieszkać  u  mojego  brata.  Nie 
mieszka wprawdzie sam, ale…

-  Kochanie,  bądź  rozsądna.  Czy  myślisz,  że  jakakolwiek  para  byłaby 

zadowolona, gdyby wprowadził się do nich ktoś trzeci? A co powiedziałaby jego 
dziewczyna, gdyby w mieszkaniu przebywała inna kobieta?

Skończył jeść ciasto i odstawił tacę na bok.

-  Byłabym  jedyną  kobietą  w  mieszkaniu  mojego  brata.  On  mieszka…  z 

kochankiem. - Wypowiedziawszy to stwierdzenie, Laura odeszła.

Jason zerwał się na nogi i w mgnieniu oka był przy niej.

- Twój brat jest pedałem?

Przez  myśl  przemknął  mu  obraz  przyszłych  spotkań  rodzinnych:  Boże 

background image

Narodzenie,  urodziny  dziecka,  Dzień  Dziękczynienia.  Jego  rodzice,  szwagier 
homoseksualista i rozpustna szwagierka po jednej stronie stołu, a po drugiej on  z 
Laurą i dzieckiem. Jak na nieco uaktualnionym obrazie Normana Rockwella.

- Zabraniam ci kpić sobie z niego! - Laura była przewrażliwiona na punkcie 

homoseksualizmu  brata.  Odwróciła  się  do  Jasona  i  spojrzała  na  niego.  -  Tak 
arogancki,  uparty  i  samolubny  rozpustnik  jak  ty  nie  ma  prawa  drwić  z 
kogokolwiek.

- Ależ nie mam zamiaru! Poza tym nie jestem arogancki, samolubny i uparty. 

Nie jestem też rozpustnikiem.

Przyznał w duchu, że słyszał już tego rodzaju słowa skierowane pod swoim 

adresem, ale nigdy wszystkie na raz. I nigdy z ust kobiety, którą...

-  No  cóż,  skoro  uważasz,  że  jesteś  darem  bożym  zesłanym  na  ziemię  dla 

uszczęśliwiania kobiet… - powiedziała zimno.

Miał zamiar nigdy więcej nie spotkać się z nią - ta myśl ponownie przeszyła 

Laurę  bólem.  Prawdopodobnie  wcale  by  z  nią  teraz  nie  rozmawiał,  gdyby  nie 
przerażał  go  fakt,  że  mogła  przypadkiem  zajść  w  ciążę.  Jeśli  teraz  nie  odejdzie, 
wybuchnie płaczem i straci szacunek we własnych oczach.

Laura  wybiegła  ze  stołówki,  nie  martwiąc  się  o  to,  że  jej  nagła  ucieczka

wywoła zdziwienie patrzących.

Jason  popatrzył  za  nią,  a  ostre  słowa  nadal  pobrzmiewały  mu  w  uszach  i 

bolały. Czy naprawdę tak o nim myślała? Próbował wzbudzić w sobie wściekłość, 
ale zalała go fala smutku.

Idąc  do  windy,  minął  pokój  pielęgniarek.  Kierując  się  nagłym  impulsem, 

wszedł do środka. Klara Maridian spojrzała na niego ze zdziwieniem.

-  Znasz mnie  od  wielu lat,  Klaro - powiedział szorstko. - Mam więc jedno 

pytanie: czy myślisz, że jestem aroganckim, upartym i samolubnym rozpustnikiem, 
który uważa się za dar boży zesłany na ziemię dla uszczęśliwiania kobiet?

-  No  nie!  -  jęknęła  Klara,  chwytając  się  za  głowę.  -  Próbowałeś  poderwać 

Laurę, ona się obraziła, pokłóciliście się i teraz sprawa praktyk jest nieaktualna.

- Nie wspominaj nawet o tych nieszczęsnych praktykach, Klaro. Odpowiedz 

mi na pytanie!

- No cóż, czasem myślę, że tak. Ale masz poczucie humoru i jesteś uczciwy. 

background image

To cię ratuje. A do tego jesteś świetnym lekarzem. Czy to się nie liczy?

Jason wybiegł, nie mówiąc ani słowa.

Następnego  ranka  o  godzinie  siódmej  pielęgniarka  z  nocnej  zmiany 

powiedziała  Laurze,  że  pani  Kessler  z  pokoju  sześćset  jeden  znowu  bardzo 
cierpiała.  Silny  narkotyk,  który  jej  zaaplikowano,  wcale  nie  zmniejszył  bólu,  a 
lekarz dyżurny nie mógł znaleźć przyczyny.

Laura powiedziała o tym Zane'owi, który niecierpliwie wzruszył ramionami.

- Lauro, zbadałem ją  wczoraj, a Ken Gruber badał ją o trzeciej nad ranem. 

Nikt  nie  neguje,  że  operacja  kręgosłupa  jest  bardzo  bolesna,  ale  ta  kobieta  to 
najzwyczajniej  w  świecie  histeryczka.  Przesadza  z  tym  bólem.  Nie  mogę 
zwiększyć dawki,  gdyż dostała maksymalną. Czego wy, pielęgniarki,  oczekujecie 
ode mnie? Żebym tę kobietę walnął w głowę i w ten sposób pozbawił świadomości 
? Wtedy pewnie nie odczuwałaby już bólu, no nie?

Oddał  kartę  chorobową  pacjentki  i  odszedł.  Kipiąc  ze  wściekłości,  Laura 

czekała  na  Stana  Gloza,  który  miał  dziś  obchód.  Bez  żadnych  skrupułów 
zamierzała poskarżyć się na Zane'a.

Niestety, okazało się, że Stan zamierzał spędzić cały dzień na konferencji w 

Centrum Johnsa Hopkinsa.

Spojrzała  na  kartę  pani  Kessler  -  na  jej  lekarza  został  wyznaczony  Jason 

Fletcher.

Dlaczego właśnie  on?  Laura  zebrała  siły.  Kiedy  przyszedł dziś  do  szpitala, 

nie  zamienili  ani  słowa.  Starała  się  go  unikać  i  bała  się  poprosić  o  cokolwiek, 
nawet jeśli to była sprawa czysto zawodowa.

Ale tego wymagało dobro pani Kessler. Laura musiała zrobić wszystko, co w 

jej mocy, żeby zmniejszyć dolegliwości pacjentki. Nawet jeśli miałoby to oznaczać 

background image

złe samopoczucie jej samej.

Nie było okazji, aby porozmawiać z Jasonem przed obchodem. Gdy weszli 

do pokoju pani Kessler, biedaczka płakała i jęczała z bółu.

-  Przechodzi  menopauzę  -  pogardliwie  powiedział  Zane,  gdy  pozostali 

podeszli do chorej, żeby zamienić z nią parę słów. - Chce, żeby mąż siedział przy 
niej dzień i noc, a ponieważ to niemożliwe, dostaje ataków szału.

- Wydaje mi się, że ta kobieta umiera z bólu - ostro wtrąciła Laura. - I nie 

traktuje się jej poważnie.

-  Traktujemy  ją  poważnie,  Lauro,  ale  nie  możemy  siedzieć  tutaj  całymi 

dniami i wysłuchiwać skarg. Jason spojrzał na Zane'a, a potem na Laurę.

- O co chodzi? - spytał.

-  Pani  Kessler  zamęcza  pielęgniarki  ciągłymi  narzekaniami,  a  te  z  kolei 

zamęczają nas. - Zane westchnął zirytowany. - Ken Gruber przebadał ją dokładnie, 
ja również, panie doktorze.

- Uważam, że lekarze coś przeoczyli - odrzekła Laura. - Dilaudyd wcale nie 

działa, a ponadto pani Kessler wcale nas nie zamęcza, nie przechodzi menopauzy i 
nie jest histeryczka.

- Dzieci, dzieci, tylko się nie kłóćcie! - zjadliwie upomniał ich Jason.

-  Jasonie,  czy  przebadasz  panią  Kessler?  -  poprosiła,  ignorując  oburzenie 

malujące się na twarzy Zane'a.

Czuła, że tym razem trochę przesadziła, ale nie przejęła się wcale. Działała w 

imieniu swojej pacjentki i taka była jej rola jako oddziałowej.

Spojrzała  w  oczy  Jasonowi  i  ogarnęło  ją  zmieszanie.  Czy  rzeczywiście 

zachowała  się  jak  oddziałowa,  a  nie  jak  kobieta  prosząca  kochanka  o  przysługę? 
Bez wątpienia ich sprawy zawodowe i osobiste były ze sobą ściśle związane.

Jason przełknął ślinę.

-  Czy  któreś  z  was  rozmawiało  o  tym  ze  Stanem  Glozem?  -  spytał 

dyplomatycznie.

Zane potrząsnął głową.

-  Opiekuję  się  tą  pacjentką  i  nie  widzę  powodu,  dla  którego  miałbym 

wciągać w tę sprawę kogoś innego.

background image

-  Chciałam  porozmawiać  ze  Stanem,  ale  ma  dziś  ważną  konferencję.  Nie 

możemy  pozwolić,  żeby  pani  Kessler  cierpiała  jeszcze  przez  całą  dobę  tylko 
dlatego, że Stan wróci dopiero jutro. Ona naprawdę bardzo cierpi.

Prośba Laury wymagała, żeby opowiedział się wyraźnie po czyjejś stronie i 

wszyscy o tym wiedzieli. Jason zamyślił się i po chwili odrzekł:

- Zbadam pacjentkę po obchodzie.

Uważał, że Laura ma rację. Przeszli do następnego pokoju.

Zane  Montrose  rzucał  Laurze  groźne  spojrzenia  do  czasu  zakończenia 

obchodu, ale nie zwracała na to uwagi. Weszła z Jasonem do pokoju pani Kessler i 
towarzyszyła  mu  w  badaniu.  Podziwiała jego  sposób postępowania  z  pacjentami. 
Jason  był  dobry  i  łagodny,  bez  śladu  zniecierpliwienia,  które  okazywał  chorym 
Zane.

- Co o tym myślisz? - spytała, starając się dotrzymać mu kroku.

- Najwyraźniej podawanie leków nie dało efektu - powiedział szybko. - O ile 

mi wiadomo, nie  ma powodu,  dla którego miałaby odczuwać tak  straszny ból  po 
regularnym  wstrzykiwaniu  mocnego  środka  znieczulającego.  Będziemy  musieli 
poszukać  odpowiedzi gdzie indziej. Lauro, otwórz, proszę, szafkę z narkotykami, 
chcę coś sprawdzić.

Weszli  do  pokoju  z  lekami  i  Jason  zamknął  drzwi.  Laura  sięgnęła  do 

szuflady  i  wyjęła  kluczyk  od  szafki  zawierającej  narkotyki.  Jason  wziął  z  szafki 
pudełko z pojedynczymi fiolkami dilaudydu. Każda zabezpieczona była metalową 
plombą.

- Czy myślisz, że coś jest nie tak? - zapytała Laura zdziwiona. - Nawet o tym 

nie  pomyślałam.  Wszystko  jest  pod  kluczem,  sprawdzane  i  liczone  pod  koniec 
każdej zmiany.

- Tak, ale do klucza ma dostęp każdy, kto wie, gdzie go trzymacie, a wiedzą 

o tym wszyscy na oddziale. - Jason brał do ręki każdą ampułkę i przyglądał się z 
uwagą. - Przyjrzyj się tym - powiedział, podając Laurze cztery opakowania. - Czy 
widzisz  drobną  szczelinę  między  pieczęciami  a  krawędzią?  Nie  ma  jej  w  innych 
fiolkach.  Na  pierwszy  rzut  oka  nie  wygląda  podejrzanie,  ale  możliwe,  że  jest 
dostatecznie  duża,  żeby  wsunąć  igłę  i  wypróżnić  zawartość  ampułki,  a  następnie 
zagiąć  na  powrót  pieczęć.  Zamiast  narkotyku  można  wstrzyknąć,  na  przykład, 
roztwór soli.

-  Ale  kiedy,  w jaki  sposób?  Nie  mogę  uwierzyć,  że  kogoś  stać  by  było  na 

background image

rozmyślne  pozbawienie  pacjenta  środka  znieczulającego  tylko  dlatego,  żeby 
zaaplikować go sobie.

-  Albo  sprzedać na  ulicy.  Nie  wiemy  nawet,  czy  zamiany  dokonano u  nas, 

czy  na  farmacji.  Nie  mamy  też  pewności,  czy  w  ogóle  dokonano  zamiany. 
Będziemy musieli  wysłać te próbki do analizy. Mam znajomego, który pracuje w 
laboratorium i zajmuje się tymi sprawami. Zaraz do niego zadzwonię.

Laura skinęła głową.

- A ja wydam zarządzenie w sprawie klucza od szafki z narkotykami. Od tej 

pory tylko jedna osoba będzie zawsze odpowiedzialna za klucz. Będę go nosiła w 
ciągu  dnia,  a  w  trakcie  zmian  popołudniowych,  nocnych  i  weekendów  -
pielęgniarki odpowiedzialne za daną zmianę.

Jason oparł się o metalowy blat i skrzyżował ręce na piersiach.

- Wypiszę zaraz inny narkotyk dla pani Kessler. - Podał jego nazwę i sposób 

dozowania.  -  Jeśli  zmniejszy  ból,  sprawa dilaudydu  będzie naprawdę  podejrzana. 
Gdyby i to nie pomogło, skieruję ją po południu na prześwietlenie.

Spojrzenia obojga spotkały się; Laurze zabrakło tchu.

- Dziękuję, Jasonie - powiedziała cicho - za pomoc dla pani Kessler. Za to, 

że nie potraktowałeś pielęgniarek jak gromady swarliwych złośnic. 

Jason uśmiechnął się lekko.

- No cóż, nawet aroganccy, uparci i samolubni rozpustnicy, którzy myślą, że 

są darem bożym zesłanym dla uszczęśliwiania kobiet, też mają swoje dobre chwile.

Laura zarumieniła się.

-  Nie  to  miałam  na  myśli  -  wydusiła  ze  wzrokiem  spuszczonym  w  dół.  -

Zdarza się, że reaguję zbyt gwałtownie, jeśli chodzi o mojego brata.

- Przyznaję, że zdziwiło mnie to, iż twój brat jest homoseksualistą, ale wcale 

z niego nie szydziłem.

Zagryzła dolną wargę i wpatrywała się w geometryczny wzór na podłodze.

-  Dorastanie  ze  świadomością,  że  jest  się  homoseksualistą,  wcale  nie  jest 

łatwe w takim małym miasteczku jak Farview. Ciocia i wujek byli wyrozumiali, ale 
koledzy  w  szkole  zrobili  sobie  z  Lane'a  pośmiewisko,  a  niektórzy  z  nich  beż 
przerwy go bili. Czułam się okropnie nieszczęśliwa. Mimo że jest ode mnie o pięć 

background image

lat starszy, zawsze starałam się być za niego odpowiedzialna.

- Podziwiam twoje oddanie - powiedział łagodnie.

Laura podniosła głowę i przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy. A potem 

Jason wyciągnął rękę i przyciągnął dziewczynę do siebie. Nie oponowała.

- Lauro, zjedz ze mną obiad, spędź ze mną tę noc!

Dłonie  Laury  przesunęły  się  ku  jego  piersi.  Jak  sobie  później  tłumaczyła, 

chciała jedynie znaleźć punkt oparcia, żeby łatwiej móc się odepchnąć.

- Nie - powiedziała sucho, tak jak zamierzała.

Jason  pochylił  się,  żeby  schować  twarz  w  jej  ramionach.  Silne  dłonie 

przycisnęły ją mocno.

- Tak, kochanie.

Chcąc zachować kontrolę nad sobą, próbowała wydostać się z jego objęć.

- Puść mnie, Jasonie. Powiedziałeś przecież, że nie masz zamiaru więcej się 

ze mną spotykać.

-  Zapomnij  o  tym.  -  Dotknął  jej  ust  swoimi  w  krótkim,  namiętnym 

pocałunku. - Całuj mnie - powiedział władczo. - Otwórz usta i całuj mnie tak, jak 
tego pragnę, jak oboje pragniemy.

Laura  zadrżała.  Jej  ciało  przypomniało  sobie  rozkosz,  której  doznała  w 

ramionach kochanka, i nie posłuchało głosu rozsądku.

Przycisnęła  się  do  Jasona,  całując  go  tak,  jakby  miała  prawo  żądać  odeń 

wszystkiego.  Spowodował,  że  pragnęła  go  jak  żadnego  mężczyzny.  Zdarł  z  niej 
nieprzeniknioną maskę powściągliwości, której używała do pohamowania swojego 
temperamentu.

Laura miała zaskakujący wpływ na Jasona. Nigdy dotąd nie lubił angażować 

się  emocjonalnie.  Myślał,  że  jest  odporny  na  uczucia,  które  burzyły  życie  wielu 
zupełnie normalnych mężczyzn.

Kiedy  przestał  ją  całować,  czuła  się  tak  słaba,  że  musiała  wesprzeć  się  o 

niego. Jason oddychał ciężko, a oczy płonęły mu pożądaniem.

- To czyste szaleństwo - pieścić się w pokoju z lekami! - Wolno potrząsnął 

głową. - Nawet nie zamknąłem drzwi na zamek.

background image

Wyciągnął rękę, żeby przekręcić klucz, ale Laura wysunęła się z objęć i była 

przy drzwiach pierwsza.

-  Wypisz  receptę  dla  pani  Kessler.  -  Słowa  te  były  mierną  imitacją  jej 

zwykłego,  energicznego  tonu,  jakiego  zazwyczaj  używała,  rozmawiając  z 
lekarzami.

Jason westchnął ciężko. Zdawało się, że byli uwikłani w grę, która polegała 

na robieniu jednego kroku do przodu i natychmiastowym cofaniu się. Ona właśnie 
się cofnęła. Czas więc, by zrobić krok naprzód.

- Przyjadę po ciebie o pół do siódmej - powiedział zdecydowanie.

Laura przygotowała zastrzyk dla pani Kessler.

- Nigdzie z tobą nie pójdę.

Pragnęła z nim być tak bardzo, że aż sprawiało to ból, ale nie chciała łudzić 

się nadzieją, że Fletcherowi zaczyna na niej zależeć. Nie, myślała, jeśli tylko Jason 
dowie  się,  że  nie  jestem  w  ciąży,  wróci  do  planu  powziętego  owej  nieszczęsnej 
nocy  i  nigdy  więcej  nie  spotka  się  ze  mną.  Twarz  jej  płonęła.  Przeszła  obok 
mężczyzny, niosąc na metalowej tacce lekarstwo i tamponik umoczony w alkoholu.

- Będę o pół do siódmej - krzyknął za nią.

Nie odwróciła się i nie zareagowała na to, co powiedział.

Rozdział 8

Największy  ruch  panował  w  szpitalu  o  trzeciej  po  południu;  w  tym  czasie 

przychodziła do pracy nocna zmiana, personel dzienny zaś nie opuszczał oddziału 
przed  pół  do  czwartej.  Wciąż  jeszcze  przewożono  pacjentów  do  gabinetów 
fizykoterapii,  na  prześwietlenia  i  do  różnych  laboratoriów.  Lekarze  wypisywali 
recepty,  wszędzie  pełno  było  studentów  medycyny  i  odwiedzających,  którzy 
tłumnie napływali do sal chorych.

background image

-  Na  początku  przyszłego  tygodnia  dojdą  jeszcze  do  tego  praktykanci  ze 

szkoły pielęgniarskiej - powiedziała Laura, lustrując zatłoczony pokój pielęgniarek. 
-  W  Farview  zawsze  pracowałam  nocą  i  nie  miałam  nigdy  do  czynienia  z 
praktykantami - dodała do siostry odpowiedzialnej za zmianę nocną. - Z lekarzami 
konsultowałyśmy  się  tylko  w  przypadku  bardzo  pilnych  spraw.  Na  oddziale 
panowała zawsze idealna cisza!

- Pracując na zmianie dziennej, szybko zapominasz, co znaczy cisza. Dlatego 

wolę  pracować  nocą.  Lekarze  i  studenci  znikają  o  piątej,  a  ostatni  odwiedzający 
wychodzą  o  ósmej.  Wtedy  nie  ma  tu  takiego  zoo.  A  mówiąc  o  zoo,  co,  u  licha, 
znaczy ten hałas? Mam wrażenie, jakby tu była… grupa kibiców sportowych.

Wymieniły zdziwione spojrzenia.

-  Sprawdzę  to  -  powiedziała  Laura  i  szybkim krokiem  wyszła  na  korytarz. 

Wpadła na  Danę  Shakarian, wykonującą zabiegi  pacjentom, którym stan  zdrowia 
nie pozwalał na zejście do gabinetu fizykoterapii. Jednym z nich był Terry Tracę.

-  Czyż  to  nie  wspaniałe?  -  entuzjastycznie  spytała  Dana.  -  Jason  Fletcher 

wrócił właśnie ze szkoły i przyprowadził chłopców, z którymi Terry grał w piłkę 
nożną, a także trenera i kibiców. Szkoda, że nie widziałaś radości na twarzy tego 
chłopaka.

Laura  poczuła,  że  łzy  cisną  się  jej  do  oczu.  Próbowała  je  bezskutecznie 

ukryć. Dana zobaczyła to i pogłaskała ją po ramieniu.

-  Rozumiem  -  powiedziała  delikatnie.  -  Widok  Terry'ego  wpływa  na  mnie 

podobnie.  To  taka  tragedia.  Cieszę  się  bardzo,  że  Jason  poszedł  do  tej  szkoły  i 
przekonał  chłopców,  żeby  tu  przyszli.  Kontakt  z  rówieśnikami  jest  dla  Terry'ego 
bardzo ważny.

Laura  skinęła  głową,  nie  mogąc  wykrztusić  ani  słowa.  Stały  przez  chwilę, 

przysłuchując  się  młodym  głosom  śpiewającym  hymn  drużyny.  Było  to  bez 
wątpienia niezwykłe wydarzenie na oddziale, ale Laura wiedziała doskonale, kiedy 
przymknąć oko na przepisy.

-  Słuchaj,  Lauro,  nie  miałyśmy  nawet  okazji  porozmawiać  o  pikniku  -

powiedziała  nagle  Dana,  uśmiechając  się  chytrze.  -  Obu  nam  nieźle  się  trafiło. 
Tobie z Jasonem, mnie z Zane'em.

Laura o mało nie zemdlała ze zdziwienia.

- Mnie z Jasonem? - powtórzyła ostrożnie.

background image

- No  przecież  już  cały  szpital  trąbi  o  waszym  romansie  -  powiedziała 

entuzjastycznie Dana. - Widziano, jak trzymacie się za ręce, jak się sprzeczacie, jak 
znikacie w pokoju z lekami. - Roześmiała się. - Wszyscy zastanawiają się, czy uda 
ci  się  rzucić  nieugiętego  Jasona  Fletchera  na  kolana.  Odkąd  inny  pożeracz 
niewieścich serc - Casey Flynn - poślubił moją kuzynkę Sharlę, cały szpital czeka, 
kiedy Jason zakocha się do szaleństwa.

Laura  poczuła,  że  jej  policzki  robią  się  purpurowe  i  próbowała  temu 

zaradzić, jednak na próżno.

-  Przykro  mi,  że  muszę  wszystkich  rozczarować,  ale  doktor  Fletcher  w 

żadnym razie nie jest we mnie zakochany do szaleństwa. Ta plotka umrze śmiercią 
naturalną.

Była tego pewna, zwłaszcza teraz. Nie powiedziała jeszcze Jasonowi, że nie 

musi się o nią martwić. Wiedziała, ile ulgi przyniesie mu owa wiadomość.

- Nie byłabym tego taka pewna - odrzekła Dana, uśmiechając się szeroko. -

Uwaga, idą Zane z Jasonem!

Laura  zauważyła  Zane'a  Montrose'a  i  Jasona  Fletchera  wyłaniających  się  z 

pokoju Terry'ego. Obaj się uśmiechali. Chciała schować się w pokoju pielęgniarek, 
ale Dana chwyciła ją mocno za rękę.

- Zaczekaj chwilę - szepnęła.

Laura nie chciała czekać, ale Dana przytrzymała ją tak długo, że w tej chwili 

ucieczka  wyglądałaby  dziecinnie  śmiesznie.  Uśmiechnęła  się  więc  uprzejmie  i 
obojętnie, gdy Jason i Zane podeszli do nich. Dana przechyliła głowę, uśmiechając 
się kokieteryjnie.

- Cześć, Zane!

Zane rozpromienił się cały.

-  Szukałem  cię  -  powiedział,  chwytając  ją  za  rękę.  Odeszli,  zostawiając 

Laurę sam na sam z Jasonem.

- Wygląda jak odtrącony wielbiciel - powiedział Jason, patrząc na oddalającą 

się  parę.  Ta  myśl  wyraźnie  go  ucieszyła.  -  To,  że  zakwestionowałaś  jego  opinię 
przed  całą  grupą  i  poprosiłaś  mnie  o  zbadanie  pani  Kessler,  zraniło  jego  męską 
dumę. Jeśli  przedtem  miał jakieś  wątpliwości, to  zdarzenie z  pewnością uczyniło 
go zwolennikiem Dany.

background image

-  Do  moich  obowiązków  należy  dbać,  aby  pacjenci  otrzymywali  dobrą 

opiekę,  a  nie  podbudowywać  wysokie  mniemanie  o  sobie  jakiegoś  lekarza  -
odrzekła chłodno.

Jason zmarszczył brwi, jego szare oczy zapłonęły gniewem.

-  Postawa  godna  pochwały,  doprawdy.  -  Przysunął  się  do  niej.  -  A  teraz 

przestań  uśmiechać  się  jak  siostra  Novak  i  uśmiechnij  się  jak  Laura.  Zrób  to  dla 
mnie. - Jego głos zabrzmiał podniecająco i czule.

Laura  zwalczyła  chęć  kokieteryjnego  uśmiechu,  takiego  jak  przed  chwilą 

Dany.  Te  dwa  związki  nie  są  do  siebie  podobne  nawet  w  najmniejszym  stopniu, 
upomniała  siebie  surowo.  Romans  Dany  i  Zane'a  dopiero  się  zaczynał,  ciepłe 
uśmiechy i flirtowanie były jego częścią. A jeśli chodziło o nią i Jasona...

Lodowaty chłód przeszył serce Laury. Spędzili wspólnie weekend. Przeżyli -

jak  to  nazwał  -  „wspaniały  seks”,  po  którym  Jason  postanowił  nigdy  więcej  nie 
spotykać się z nią. Nie, romanse, flirt i uśmiechy nie były przeznaczone dla Laury 
Novak i Jasona Fletchera.

Pamiętając  o  plotkach  krążących  po  szpitalu  i  mając na  względzie  kręcący 

się  wszędzie  personel,  cofnęła  się  o  dwa  kroki,  starając  się  zachować  pozory 
całkowitej, zawodowej obojętności.

-  Panie  doktorze!  -  powiedziała  jednym  tchem,  traktując  jego  prośbę  jako 

dalszą  część  gry.  -  Mam  panu  do  zakomunikowania  dwie  wiadomości.  Po 
pierwsze:  środek,  który  zalecił  pan  pani  Kessler,  podziałał  jak  cud  i  cały  dzień 
czuła się wyśmienicie. Czy mógłby pan wydać polecenie, aby stosować go nadal?

-  Oczywiście,  panno  Novak.  -  Ciągle  uśmiechał  się  ujmująco.  -  Myślę,  że 

mniej  więcej  za  tydzień  otrzymamy  z  laboratorium  wyniki  analizy  dilaudydu.  -
Zbliżył  się,  niwelując  wytworzony  przez  Laurę  dystans  i  nie  spuszczając  z  niej 
wzroku. - Dziś wieczorem zjemy u mnie kolację. Kupiłem w delikatesach sałatkę, 
pieczonego kurczaka i…

- Drugą sprawą, o jakiej chciałam panu powiedzieć, jest to, że nie mamy już 

powodu do dalszego prowadzenia tej gry. Nie musimy spotykać się poza szpitalem. 
Miniony weekend nie będzie miał konsekwencji. Wiem to na pewno. - Zarumieniła 
się i odwróciła wzrok. - Powiedziałam, że dam panu znać, kiedy to nastąpi i tak też 
się stało!

Odwróciła  się  i  poszła  szybkim  krokiem  do  pokoju  pielęgniarek.  Jason 

patrzył za nią, starając się zrozumieć znaczenie usłyszanych słów. Nie będzie więc 

background image

małego Fletcherka. Zaryzykowali i mieli szczęście. Nie musiał uspokajać sumienia, 
nie musiał pokutować za swój grzech. Był wolny - powinien się cieszyć.

Ale  nie  cieszył  się  wcale.  Zasępiony,  próbował  przeanalizować  swoje 

uczucia. Nie znał dotąd uczucia… straty. Tak, to chyba najlepsze słowo.

Zamiast  radować  się  cenną  wolnością,  poddał  się  obezwładniającemu 

poczuciu  straty.  Patrzył  przed  siebie  pustym  wzrokiem,  w  głowie  miał  zamęt. 
Czyżby pragnął dziecka? To prawda, że pogodził się już z taką możliwością, ale…

Nagle  Jason  pojął  prawdę.  Możliwość  ciąży  Laury  niejako  gwarantowała 

trwanie ich związku, a teraz było to  nieaktualne - ta świadomość go  przygnębiła. 
Zjawisko  takie  określano  w  psychologii  terminem  „dysonans  poznawczy”,  Jason 
użył  go  nawet  dzisiaj  w  trakcie  zajęć  ze  studentami.  Dysonans  poznawczy 
występuje  wtedy,  gdy  dana  osoba  znajduje  się  między  dwoma  sprzecznymi 
uczuciami.  Dokładnie  tak,  jak  w  przypadku  kolegów  szkolnych  Terry'ego.  Nie 
chcieli uwierzyć, że ktoś w ich wieku może być sparaliżowany i na stałe przykuty 
do łóżka, a równocześnie pragnęli okazać mu współczucie. Jason i trener drużyny 
piłkarskiej  rozwiązali  dylemat  nie  poprzez  pozostawienie  chłopcom  wyboru,  ale 
nakazując im przyjść w odwiedziny do szpitala.

Dysonans  poznawczy  w  stylu  Jasona  Fletchera!  Chciał  zachować  wolność 

bez  zobowiązań  i  wieść kawalerski  żywot  i  wiedział,  że  związek  z  Laurą  położy 
temu  kres.  Kiedy po  raz pierwszy wziął ją w  ramiona, zrozumiał,  że  tej kobiecie 
mógłby  oddać  się  bez  reszty.  A  to  oznaczałoby  koniec  beztroskiej  samotności. 
Przekonanie  o  ciąży  Laury  rozwiązałoby  ten  problem.  Wtedy  Jason  nie  miałby 
wyboru. Gdyby Laura była w ciąży, musiałby się z nią ożenić.

Okazało się, że nie jest i Jason mógł dokonać wyboru między Laurą a swoją 

wolnością,  między  stanem  kawalerskim  a  małżeństwem.  Mógł  wyciągnąć  mały 
czarny notatnik i umówić się na  spotkanie  z Anną albo Stefanią. Nie zrobił tego. 
Pragnął jedynie zapomnieć o tym, że Laura nie urodzi mu syna i o wypływającym 
stąd poczuciu utraty czegoś ważnego.

Wszystko to wytrąciło go z równowagi i zmartwiło.

Z  tych  posępnych  myśli  wyrwał  Jasona  głos  stażysty,  który  poprosił  o 

skonsultowanie  diagnozy  jednego  z  pacjentów.  Potem  poszedł  do  Terry'ego  i 
zabawiał chłopca i jego kolegów. Gdy miał jakieś zajęcie, mógł przynajmniej  nie 
myśleć o Laurze.

background image

-  Lauro,  kochanie,  ktoś  do  ciebie!  -  ożywiony  głos  ciotki  Sally  przerwał 

rozgrywany na podwórku mecz siatkówki.

- To Jason Fletcher! - wykrzyknęła Lianna. - Nowa miłość Laury.

Spojrzenia  wszystkich  zwróciły  się  na  wysokiego  mężczyznę,  ubranego  w 

dżinsy  i  szarą  bawełnianą  koszulkę  polo.  Wszedł  za  ciotką  Sally  na  niewielki 
ganek.

- Wcale nie jest moją nową miłością - zaprotestowała Laura, ale wiedziała, 

że  nikt  nie  zwraca  na  nią  uwagi.  Wszyscy byli  zbyt  pochłonięci obserwowaniem 
Jasona, który szedł teraz obok wyraźnie ożywionej ciotki Sally.

Laura miała serwować piłkę, ale pozostała na miejscu, podenerwowana i bez 

uśmiechu. Jason tutaj? Nie mogła w to uwierzyć. Nie wiedziała, co ma powiedzieć 
ani  jak  się  zachować.  Obecność  rodziny  czyniła  sytuację  jeszcze  bardziej 
niezręczną.

- To moje wnuczęta - dumnie powiedziała ciotka Sally, wskazując na grupkę 

dzieci  w  wieku  od  ośmiu  do  piętnastu  lat,  stojących  po  jednej  stronie  siatki.  -
Kuzyni Laury - dodała. - A to moi synowie - Jim i Dick - i ich żony - Magie i Jean. 
To zaś Lianna, siostra Laury. Podejdźcie tu wszyscy i poznajcie przyjaciela Laury -
Jasona Fletchera. Lauro, nie powiedziałaś mi, że umówiłaś się dziś na randkę.

Ciotka  Sally - nieduża,  jasnooka i  siwowłosa staruszka - była  najwyraźniej 

zachwycona niespodziewanym pojawieniem się Jasona.

-  Bo  i  nie  umówiłam  się  -  powiedziała  Laura  i  uśmiechnęła  się  do  ciotki, 

usiłując jednocześnie uniknąć spojrzenia Jasona.

- Ależ, Lauro, przecież umówiliśmy się dzisiaj. Powiedziałem, że wpadnę po 

ciebie o pół do siódmej. Czyżbyś zapomniała?

Jego  spojrzenie  przesunęło  się  po  żółtych  szortach  i  bluzie  w  tym  samym 

kolorze. Włosy Laury związane były w koński ogon, ale kilka pasemek wymykało 

background image

się spod elastycznej opaski. Była boso i nie miała makijażu. Rzeczywiście nie była 
ubrana jak na randkę. Jason w zamyśleniu ściągnął brwi.

-  Skąd  wiedziałeś,  gdzie  mieszkam?  -  zapytała  Laura,  zbyt  rozwścieczona 

jego widokiem, by zachować zimną krew. - Jeśli nawet udało ci się dostać książkę 
telefoniczną Farview, to przecież nie wiedziałeś, jak brzmi nazwisko wujostwa. Nie 
nazywają się Novak.

-  Mamy  na  nazwisko  Bryn  -  podpowiedziała  ciotka  Sally.  -  Alice,  matka 

Laury, była moją siostrą.

- Ponieważ zapomniałaś podać mi adres, poprosiłem o pomoc naszą wspólną 

przyjaciółkę,  Danę. -  Spojrzenie  Jasona wywołało  delikatne mrowienie na  skórze 
Laury. - Przyjechała tutaj, żeby cię zabrać na piknik, nie pamiętasz? Była po prostu 
wniebowzięta, że może mi pomóc.

Laura przypomniała sobie, z jaką radością Dana opowiadała jej o krążących 

po szpitalu plotkach dotyczących ich „gorącego romansu”.

- Szkoda, że poprosiłeś ją o pomoc. Pomyśli, że…

-  No  to  jak,  gramy  dalej?  -  zawołał  jeden  z  kuzynów  Laury,  mniej  więcej 

dwunastoletni,  piegowaty  chłopiec,  który  najwyraźniej  zaczynał  niecierpliwić  się 
przerwą w grze.

- Lauro, nie odchodź - krzyknął inny. - Jesteś najlepszym graczem w naszej 

drużynie i bez ciebie przegramy.

- Niech sobie idzie - wtrącił Jim. - Wtedy moja drużyna na pewno wygra.

-  Nigdzie  nie  pójdę  -  zapewniła  wszystkich  Laura.  Rzuciła  ukradkowe 

spojrzenie na Jasona. - Jesteśmy w połowie trzeciej rundy, a obie drużyny mają po 
jednej wygranej.

Jason  zmusił  się  do  uśmiechu.  Chociaż  przywitanie  Laury  było  gorące  jak 

lodowiec, jej rodzina wydawała się dość przyjazna. Nigdy nie unikał okazji, żeby 
zażyć  ruchu  na  świeżym  powietrzu.  Nawet  jeśli  miała  to  być  tylko  podwórkowa 
rozgrywka siatkówki.

- Zagram z chęcią - zaproponował.

-  Zagraj  zamiast  mnie,  Jasonie  -  powiedziała  Lianna.  -  Ja  i  tak  muszę  się 

przygotować do pracy.

Jak ona to powiedziała? Przygotować się do pracy? Jason zamyślił się, kiedy 

background image

zajął miejsce w drużynie grającej przeciwko Laurze. Dzisiaj Lianna wygląda młodo 
i świeżo. Zupełnie nie jak ulicznica. Miała na sobie szorty i koszulkę, podobne do 
tych, w jakie ubrana była Laura, a popielate, rozpuszczone włosy spływały jej po 
plecach. Zaświtało mu w głowie, że ów platynowo-różowy koszmar to peruka.

- Lianna jest gliną w policji obyczajowej okręgu Kolumbia - wyjaśnił Dick. -

Żałuj,  że  nie  widziałeś  niektórych  z  jej  przebrań.  Wygląda  jak  najprawdziwsza 
prostytutka!

- Tak też do niedawna myślał o niej Jason - uszczypliwie wtrąciła Laura. -

Spotkał ją tak ubraną na ulicy i był zbulwersowany.

- O Boże! - Ciotka Sally wyglądała na przerażoną.

„Może nawet rzeczywiście się przestraszyła” - pomyślał Jason i ogarnął go 

strumień  gorąca.  Która  słodka  staruszka  chciałaby,  żeby  ktoś  uważał  jej 
siostrzenicę  za  prostytutkę?  Spojrzał  na  Laurę  karcąco  -  mogła  wyjaśnić  mu 
przynajmniej tę sprawę.

- Zagrajmy wreszcie! - poprosił jeden z chłopców.

Przestano mówić na temat Lianny, gdy wszyscy zajęli miejsca na boisku.

Fletcher  ze  swoimi  umiejętnościami,  siłą  i  wzrostem  był  prawdziwym 

dobrodziejstwem  dla  drużyny.  Mimo  najlepszych  chęci  Laury  i  wysiłków  jej 
graczy,  trzecią  rundę  wygrał  Jason.  Czwartą  i  piątą  również.  Jego  drużynę 
oficjalnie ogłoszono zwycięską.

-  Jasonie,  czy  następnym  razem  zagrasz  po  naszej  stronie?  -  spytała  mała 

dziewczynka z grupy Laury.

Jason wykręcił jej długi brązowy warkocz.

- Oczywiście, królewno.

Laura nie wspomniała, że nie będzie następnego razu. Nadal nie wiedziała, 

co on tu robi. Pasował, co prawda, do jej rodziny, ale chyba dlatego, że traktował 
sport równie poważnie, jak wszyscy tutaj. Prócz kilku chwil na początku, wcale nie 
zwracają na nią uwagi, koncentrując całą uwagę na grze.

- Dziadziuś wrócił z lodami! - powiedziała ciotka Sally. - Idźcie do kuchni i 

zjedzcie je sobie. - Uśmiechnęła się do dorosłych. - Kupił sześć rodzajów. Jasonie, 
nie poznałeś jeszcze wujka Laury.

Chwyciła go za ramię i poprowadziła do kuchni, gdzie dzieci już jadły lody 

background image

kolorowymi plastykowymi łyżeczkami.

Wujek  George  wydawał  się  zachwycony  poznaniem  „przyjaciela  Laury, 

Jasona” i jeśli nawet przypomniał sobie, że kiedyś uważał go za miłego, starszego 
lekarza, to nie wspomniał o tym ani słowem.

- Czy masz ochotę na obiad, Lauro?

Jason posłał jej jeden ze swoich najbardziej ujmujących uśmiechów: ciepły, 

czuły, podniecający. Uśmiechnął się jak wtedy, gdy razem byli w sypialni. Laurę 
ogarnęło gorzkie uczucie bólu zmieszanego z pożądaniem.

-  Zjadłam  już  obiad  -  powiedziała  oschle,  uzbrajając  się  przeciwko 

magicznej, oplatającej ją sile.

- Czyżbyś nie wiedziała, że masz randkę, Lauro? Jasonie, jesteś głodny!

Ciotka Sally sprawiała wrażenie zmartwionej. Nie lubiła, gdy ktoś opuszczał 

posiłek.

-  Za  chwilę  przygotuję  wam  coś  do  przekąszenia.  Mieliśmy  dziś  rostbef. 

Odgrzeję trochę mięsa z sosem, ziemniakami i marchewkę.

Ponieważ  wszyscy  krzątali  się  w  kuchni,  w  pokoju  jadalnym  było  cicho  i 

pusto. Laura rozejrzała się nerwowo, życząc sobie w duchu, by do pokoju wszedł 
ktoś spośród jej młodszych kuzynów. Niestety, nikt się nie pojawił.

- Podoba mi się twoja rodzina - wykrztusił w końcu Jason.

Laura nie patrzyła na niego. Jej wielkie oczy rzucały spojrzenia we wszystkie 

możliwe strony, za wyjątkiem Jasona.

- Twój wujek i ciotka są cudowni. Twoi kuzyni też. Wszystkie te dzieci… -

głos mu się urwał i zaczął iść w kierunku dziewczyny.

- Mam cudowną rodzinę - zgodziła się Laura i cofnęła o kilka kroków.

Jason zbliżał się do niej z kpiącym uśmiechem na ustach.

- Muszę przyznać, że było dla mnie wielką ulgą, kiedy dowiedziałem się, że 

twoja siostra jest uczciwą kobietą, a do tego pracuje w policji.

Laura  zdała  sobie  sprawę  z  jego  strategii,  ale  było  już  za  późno.  Stał 

bezpośrednio  przed nią,  z  rękami  w  kieszeniach  spodni.  Był tak  blisko,  niemalże 
dotykał ją swoim ciałem. Jego wielka męska sylwetka, gorące ciało, zapach płynu 
po goleniu - wszystko to oczarowało dziewczynę. Zaczęło jej się kręcić w głowie.

background image

- Jasonie, po co tu przyszedłeś? - zapytała drżącym głosem.

Powoli, ostrożnie przysunął  się do  niej, nadal nie wyjmując rąk z  kieszeni. 

Laura poczuła twardość jego członka i westchnęła głęboko.

-  Nie  wiem…  -  Próbowała  opanować  szaleńczy  łomot  serca.  -  Nie  masz 

powodu, żeby… Och! - Przerwała w pół zdania, czując delikatny dotyk jego ust.

- Żadnego powodu? - Jason muskał jej wargi, nie przestając mówić. - Czy to, 

że zupełnie zwariowałem na twoim punkcie, nie jest wystarczającym powodem? -
szeptał, nie odrywając od niej ust. - Pragnę cię, Lauro, bardziej niż jakiejkolwiek 
kobiety w moim życiu!

- Ale stwierdziłeś przecież…

Starała  się  odwrócić  od  niego  głowę,  ale  nie  pozwolił  na  to,  obsypując  ją 

gorącymi  pocałunkami.  Nadal  jednak  trzymał  ręce  w  kieszeniach,  nie  próbując 
nawet jej dotknąć.

-  Co  takiego,  kochanie?  Powtórz  wszystko,  co  ci  mówiłem  -  nakłaniał  ją 

czule.

Nie odrywał od niej warg ani na chwilę, ale też nie całował głęboko. Kiedy 

mimo wszystko nie objął jej, Laura zrezygnowała ze swoich usiłowań i przywarła 
doń z całej siły, wydając ledwie słyszalny jęk. Jej piersi stykały się z muskularną 
klatką piersiową Jasona.

-  Powiedziałeś,  że  nie  chcesz  mnie  już  nigdy  więcej  widzieć  -  wyrzuciła z 

siebie.

Trudno było w tej sytuacji nawet logicznie myśleć, a co dopiero mówić. Nie 

pozwalał,  by  przestała  go  całować.  Mówienie,  gdy  usta  obojga  stykały  się,  było 
naprawdę czymś oszałamiającym.

- A ty mi uwierzyłaś?

Zaśmiał się, a śmiech ten przyprawił Laurę o drżenie.

- Powiedziałeś, że jeden weekend ze mną wystarczy ci na całe życie. Nigdy 

nawet  nie  spotkalibyśmy  się  ani  nie  rozmawialibyśmy  ze  sobą,  gdyby  nie  to,  że 
pracujemy na tym samym oddziale.

- Ale, na szczęście, pracujemy razem, kochanie!

Powoli  przyciskał  ją  biodrami.  Laura  jęknęła  z  pożądania  i  chwyciła  go 

background image

jeszcze mocniej za ramiona.

- Nie drażnij się ze mną, Jasonie! - prosiła. Czuła się taka słaba i bezwolna. 

Nie  wiedziała,  jak  się przed  nim bronić;  udało  mu się  opanować  ją  całkowicie.  -
Bałeś się, że jestem w ciąży. Ale tak nie jest, więc…

Zbliżył usta do szyi dziewczyny i zaczął ją całować.

-  Kiedy  się  obudziłem  w  poniedziałek  rano,  zdałem  sobie  sprawę,  iż 

zakochałem się w tobie.

Te słowa spowodowały, że Laura zadrżała z podniecenia i radości. Pocałunki 

i  pieszczoty  Jasona  spowodowały,  że  jej  pewność  siebie  wzrosła.  Cofnęła  się  i 
spojrzała na niego przez długie rzęsy.

- Jak  bardzo? - wyszeptała i  przysunęła się prowokująco do  tej części jego 

ciała, która była najlepszym dowodem pożądania.

Oczy Jasona rozbłysły w odpowiedzi na tę grę.

- Bardzo mocno, kochanie. - W końcu wyjął ręce z kieszeni i chwycił Laurę 

w objęcia. - Zawsze, kiedy jestem przy tobie, zawsze, kiedy o tobie myślę… - głos 
Jasona brzmiał miękko i uwodzicielsko.

Laura westchnęła i wsparła się na nim całym ciałem, rozkoszując się ciepłem 

bijącym  od  kochanka.  Uginała  się  pod  ciężarem  uczuć  i  miłości  do  Jasona,  pod 
presją pożądania, które w niej rozbudził. Odczuwała też wielką ulgę, że oto znowu 
jest w jego ramionach. Chciało jej się śmiać i płakać jednocześnie.

- Jasonie, dlaczego nie powiedziałeś mi tego wszystkiego w poniedziałek? -

szepnęła.

Przypomniała sobie, jak bardzo chciała wtedy do niego podejść, jak bardzo 

potrzebowała  pieszczot  i  pocieszenia.  Wyglądał  jednak  tak  groźnie,  a  poczucie 
wstydu  i  konsternacja  powstrzymywały  ją  od  zrobienia  tego,  czego  rzeczywiście 
pragnęła.

-  Nie  mogłem  ci  tego  powiedzieć.  Nie  wtedy.  Czułem  się  jak  zwierzę  w 

potrzasku, Lauro. Bałem się!

- A teraz już sienie boisz?

Jego dłonie pieściły ją i przyciskały do siebie.

-  Zrozumiałem  w  końcu,  że  jeśli  nawet  byłem  w  pułapce,  ty  nie  miałaś 

background image

zamiaru  trzymać  mnie  tam.  Wręcz  przeciwnie,  chciałaś  jak  najszybciej  mnie 
uwolnić. - Pocałował ją w czoło, a Laura przechyliła głowę i spojrzała mu prosto w 
oczy.  -  Mogłaś  mnie  utrzymywać  w  przekonaniu,  że  jesteś  w  ciąży  -  powiedział 
cicho. - Wiesz, że ożeniłbym się z tobą.

- Ależ, Jasonie, to byłoby nie tylko niemoralne, ale po prostu niemożliwe. -

Jej  oczy  wyrzucały  drobne  niebieskie  iskierki.  -  Z  pewnością  po  jakimś  czasie 
domyśliłbyś się wszystkiego.

- Jesteś na to zbyt uczciwa, wiem. - Jason wpatrywał się w nią intensywnie 

poważnymi oczyma. - Ale po ślubie mogłabyś udawać, że poroniłaś, albo po prostu 
najzwyczajniej  w  świecie  zajść  w  ciążę,  już  z  obrączką  na  palcu.  Jednak  nie 
wybrałaś żadnego z tych sposobów!

Laura zadrżała.

-  Powinnam  powiedzieć;  nie!  Nie  chcę  być  z  kimś,  kto  -  przeszyła  go 

wzrokiem - nie chce być ze mną.

Wspięła się na palce, by go pocałować dokładnie w tej chwili, kiedy ciotka 

Sally weszła do pokoju.

- Oto twój obiad, Jasonie! Och, przepraszam, ja tylko… 

Jason odwrócił głowę od Laury, ale nie puścił dziewczyny.

- Dziękuję bardzo. Umieram już z głodu!

Ciotka  Sally  płonęła  z  radości  na  widok  swojej  siostrzenicy  w  ramionach 

Jasona Fletchera. Laura zaczerwieniła się i obserwowała staruszkę, która układała 
na stole sztućce i jedzenie.

- To wygląda po prostu cudownie! - entuzjastycznie stwierdził Jason.

Usiadł na krześle,  skrywając umiejętnie podniecenie.

Laura usiadła obok, spojrzała na niego i wymienili zakłopotane uśmiechy.

Ciotka Sally wyszła. Kiedy rzuciła ostatnie spojrzenie na parę siedzącą przy 

stole, mina jej wyrażała zadowolenie.

- Widziałam, że z takim samym zapałem pałaszujesz to okropne jedzenie w 

szpitalnej stołówce - Laura drażniła się z Jasonem. - Najwidoczniej nie cierpisz na 
brak apetytu!

- Z pewnością nie. - Uśmiechnął się sugestywnie, sięgnął pod stołem po jej 

background image

rękę  i  gładził  kciukiem  dłoń.  -  Ale  ty  też  nie  należysz  do  niejadków.  Nie 
zapomniałem  jeszcze,  jak  łapczywie  pałaszowałaś  w  niedzielę  pierożki.  -  Szare 
oczy  ogarnęły  ją  płonącym,  pełnym  pożądania  spojrzeniem.  -  Nie  mówiąc  już  o 
tym, czym uraczyłem cię później, w nocy…

- Jasonie! - Laura spłonęła rumieńcem.

-  Kto  by  pomyślał,  że  sztywna  w  zachowaniu  i  oschła  panna  Novak  może 

być  tak  fantastyczna  w  łóżku.  Namiętna  i  nienasycona,  i  szczera.  Kochająca! 
Jestem  jedynym  mężczyzną,  który  wie,  że  siostra  Novak  jest  równie  doskonałą 
kochanką, jak pielęgniarką.

Te  słowa  wyzwoliły  w  niej  kobietę,  ale  chłodne  opanowanie  zbyt  głęboko 

zakorzeniło się w jej psychice, by mogła zapomnieć, że po szpitalu już zaczynają 
krążyć plotki na ich temat.

-  Jasonie,  czy  zamierzasz  mówić  o  mnie?  -  Było  to  zarazem  niepewne 

pytanie, jak i z głębi serca płynąca prośba.

-  Co  masz  na  myśli,  Lauro?  -  Drażniący  ton  zniknął  z  jego  głosu,  a  szare 

oczy patrzyły poważnie, pozbawione radosnego błysku.

-  Nigdy  nie  chciałabym  stać  się  ofiarą  plotek.  Ani  być  głównym  tematem 

rozmów. Może dlatego, że kilka razy już przez to przeszłam. Po śmierci rodziców 
moja  siostra,  brat  i  ja  byliśmy  dla  wszystkich  w  Fairview  „biednymi,  małymi 
Nowakami”.  Potem  wszyscy  zaczęli  plotkować  o  Lianie  i  zastanawiać  się,  jak 
straszne  musi  być  dla  nas  to,  że  mamy  takiego  brata.  A  potem  zginął  Danny  i 
stałam  się  „tragiczną  panną  młodą”.  -  Niespokojnie  zagryzła  dolną  wargę.  -  Nie 
chcę,  żeby  wszyscy  w  szpitalu  mówili  o  mnie  jako  o  nowej  zdobyczy  Jasona 
Fletchera.

Przysunął jej rękę do ust i ucałował.

- Nikomu o tym nie powiem, skarbie, możesz być pewna. Chcę, żeby to, co 

nas łączy, pozostało tylko między nami.

Jego uczucia do Laury były zbyt silne i zbyt osobiste, by je wyjawiać innym. 

A ponadto Jason doszedł do przekonania, że Laura należy tylko do niego. Doktryna 
wyłączności  seksualnej,  niedawno  jeszcze  zupełnie  mu  obca,  wydawała  się  w  tej 
chwili oczywista.

Ich  rozmowa  była  swobodna  i  chaotyczna,  ale  dawało  się  w  niej  wyczuć 

napięcie seksualne.

background image

- Czy nie mylę się sądząc, że nie pojedziesz dziś do mnie? - zapytał Jason, 

odsuwając  na  bok  pusty  talerz  i  wstając  od  stołu.  Ponieważ  nadal  trzymał 
dziewczynę za rękę, wstała razem z nim.

- Dzisiaj?  -  Laura  czuła,  jak  na  policzki  uderza  jej  gorąca  fala  purpury.  -

Przecież powiedziałam ci…

-  Rozumiem,  że  musisz  pokonać  pewne  opory  -  przerwał  jej  Jason  z 

szelmowskim uśmiechem na ustach. - I z pewnością uda ci się to za jakiś czas. Ale 
dzisiaj  rozejrzyjmy  się  za  czymś  w  Farview.  Co  ciekawego  można  tu  robić 
wieczorami?

- Mamy kino, w którym wyświetlają całkiem niezłe filmy.

- Co grają dzisiaj?

Kiedy  wymieniła  dobrze  znany  film  animowany  Walta  Disneya,  Jason 

omalże nie zakrztusił się ze śmiechu i potrząsnął głową.

- Dajmy sobie z tym spokój. Czy naprawdę nie ma tu nic ciekawszego?

- Mamy też lodziarnię, która jest ulubionym miejscem spotkań nastolatków.

-  Daj  spokój.  Po  wielu  godzinach  spędzonych  z  kolegami  Terry'ego 

chciałbym na chwilę oderwać się od dzieciaków. Jeśli masz ochotę na lody, są w 
lodówce,  w  sześciu  smakach.  -  Nagle  zabłysły  mu  oczy.  -  Czy  jest  w  Farview 
alejka kochanków, gdzie tutejsze pary spędzają ze sobą upojne chwile?

- Jasonie, cóż za pytanie? - Oplotła rękami jego biodra i przycisnęła czoło do 

miękkiej  bawełnianej  koszulki.  Twarz  miała  gorącą.  -  Tak  -  odpowiedziała 
stłumionym głosem.

- A czy pokażesz mi, gdzie to jest? - Jason zaśmiał się lekko.

- Tak - szepnęła.

- A więc chodźmy.

Chwycił  ją  za  rękę  i  poprowadził  w  stronę  kuchni,  gdzie  oświadczył 

wszystkim, że wybierają się na „przejażdżkę”. Rozradowany chór głosów „bawcie 
się dobrze!” towarzyszył im do drzwi.

-  To  trochę  żenujące  -  powiedziała  Laura  z  wesołym  uśmiechem.  -  Jesteś 

pierwszym mężczyzną, który przyszedł do nas po śmierci Danny'ego i cała rodzina 
stara się pokazać, jak bardzo jest zachwycona.

background image

-  Nie  martw  się  tym.  Jestem  przyzwyczajony  do  tego,  że  wszyscy  mnie 

ubóstwiają. Rodzice zmienili mój pokój w muzeum.

-  Ależ  ty  jesteś  zepsuty.  A  jaki  doświadczony!  -  z  rozbawieniem  odrzekła 

Laura.

- Za to ty nie jesteś. - Spojrzał na nią wyzywająco. - Myślisz, że dasz sobie 

ze mną radę?

- Nie wiem - odpowiedziała szczerze. - Jestem zwykłą dziewczyną z małego 

miasta, która do tej pory wkładała całą swoją energię w pracę, najpierw w szkole, a 
później w szpitalu.

Jason uśmiechnął się.

-  Zapewniam  cię,  że  energia,  którą  wykazałaś  w  łóżku,  warta  jest  pięciu 

gwiazdek, jeśli istniałby przewodnik Michellina po krainie seksu!

- A więc być może poradzę sobie z tobą. Jestem dobra  w łóżku,  a ty mnie 

pragniesz!

- O tak, Lauro - zgodził się Jason, a jego głos stał się cichy i zmysłowy. - Z 

pewnością pragnę ciebie, ale nie tylko seksualnie - dodał z namysłem. - Dlatego tu 
jestem. 

- Dlatego, że chcesz ode mnie czegoś więcej niż tylko wspaniałego seksu?

Jason nie był jeszcze gotów, by się do  tego przyznać, zmienił więc szybko 

temat.

-  Pojedźmy  twoim  samochodem,  z  wielkimi  siedzeniami  i  ręczną  zmianą 

biegów. Jaguar nie nadaje się do naszych celów.

Laura  zauważyła,  że nie  odpowiedział na  jej  pytanie.  Nie  mówiąc żadnych 

banałów, wyjawił więcej, niż zamierzał. Ogarnęła ją naglą fala optymizmu. „Tak. 
Dam sobie z tobą radę, Jasonie” - powiedziała w duchu i prawie w to uwierzyła.

Wskazała mu jasnożółtego forda escorta. Jason drażnił się z nią mówiąc, że 

w  centrum  wzięliby  ten  samochód  za  taksówkę.  Był  zadowolony,  że  to  Laura 
prowadzi  i  pokazuje  p  mu  okolicę,  co  nie  trwało  długo,  gdyż  Farview  było 
niewielkim miastem. Serce jej waliło i krew uderzała do głowy, kiedy wjeżdżali na 
Pritchard  Road,  niedużą  drogę  biegnącą  przez  las  na  obrzeżach  Farview. 
Zauważyła z ulgą, że nie było tu innych samochodów.

Wyłączywszy silnik, spojrzała przez szyby samochodu na promienie słońca 

background image

przedostające się przez leśną gęstwinę. 

-  Z  pewnością  miałeś  zarezerwowane  miejsce  w  takiej  alejce  w  twoim 

rodzinnym mieście, ale ja po raz pierwszy w życiu parkuję na Pritchard Road.

- Nie dziwi mnie to. - Jason objął ją ramieniem. - Cieszę się, że ten pierwszy 

raz jest właśnie ze mną. - Dotknął jej piersi swoimi wielkimi dłońmi. - Należysz do 
mnie, Lauro. Rozkoszowała się władczym tonem jego głosu, pieszczotą dłoni i ust.

„Tak,  jestem  twoja  całkowicie,  ponieważ  cię  kocham”  -  myślała.  Jason 

mówił najpierw o zobowiązaniach wobec niej, później o pożądaniu, ale ani razu nie 
padło  słowo  „miłość”.  Laura  nie  miała  na  tyle  odwagi,  by  je  wypowiedzieć 
pierwsza.

Pocałunki  stawały  się  coraz  gorętsze  i  bardziej  namiętne.  Niewielka 

przestrzeń samochodu i krępujące ich ubrania powiększały napięcie obojga.

- Jasonie, proszę… - wyjąkała Laura, ale nie wiedziała nawet, o co właściwie 

prosi. O zaspokojenie głodu, który ogarnął całe jej ciało? A może o słowa miłości, 
za którymi tak bardzo tęskniła? Chyba o obie te rzeczy jednocześnie.

-  Rozumiem,  kochanie,  rozumiem  -  łagodnie  mówił  Jason.  -  Zapomniałem 

już, jak to działa na nerwy. Musimy uspokoić się i ochłonąć.

Delikatnie głaskał jej włosy, od czasu do czasu całując.

- Tak - powiedziała Laura drżącym głosem. - To dla mnie za dużo.

Znała Jasona mniej niż tydzień, ale wzbudził w niej więcej emocji i pasji, niż 

biedny Danny przez cały okres ich spokojnego i nudnego narzeczeństwa.

Było  to  uczucie  radosne,  ale  też  niebezpieczne.  Laura  wiedziała,  że 

całkowite oddanie się mężczyźnie takiemu jak Jason stanowi wielkie ryzyko. Może 
to  dziwne,  ale  dotąd  zawsze  starała  się  unikać  tego  rodzaju  doświadczeń.  Z 
minionych  lat  wiedziała,  że  samo  życie  bywa  wystarczająco  niebezpieczne. 
Rzucenie się w niepewny wir emocji wydawało się czystym wariactwem. Kochała 
jednak Jasona, a to dawało jej dostatecznie dużo odwagi, by podjąć tę próbę.

background image

Rozdział 9

Przez resztę tygodnia Jason jeździł codziennie do Farview, żeby zobaczyć się 

z  Laurą  i  odwiedzić  jej  rodzinę.  Wyjątkiem  był  piątek,  kiedy  wezwano  go  na 
oddział  pourazowy,  aby  wykonał  operację  zmiażdżonej  miednicy  u 
dwudziestoletniej dziewczyny, która wypadła z samochodu, gdy ten roztrzaskiwał 
się o drzewo.

-  Mieliśmy  dziś  na  sali  operacyjnej  niezłą  przeprawę  -  powiedział 

zmęczonym  głosem,  gdy  zadzwonił  tego  wieczora  do  Laury.  -  Kiedy  ją 
operowałem,  miałem  do  pomocy  neurochirurga,  który  zajmował  się  pęknięciem 
podstawy czaszki; w tym czasie Casey Flynn próbował połatać rozdartą wątrobę i 
nerki oraz usunąć pękniętą śledzionę.

Laura zadrżała.

- Myślisz, że wyjdzie z tego? - spytała cicho.

-  Nie  wiem  -  Jason  potrząsnął  głową.  -  Po  prostu  nie  wiem.  Jej  stan  jest 

krytyczny. Helikopter przywiózł ją wprawdzie przed upływem „złotej godziny”, ale 
przy tak rozległych obrażeniach za wcześnie jest jeszcze na to, by powiedzieć coś 
konkretnego.

Laura  wiedziała,  że  „złota  godzina”,  o  której  wspomniał  Jason,  to 

rozstrzygający  odcinek  czasu,  kiedy  można  jeszcze  odwrócić  skutki  wstrząsu 
pourazowego.

- Taka młoda dziewczyna - westchnęła. - O Boże, jaka szkoda!

-  Tak,  ogromna.  Rozmowa  z  jej  rodziną po  tym wszystkim  była…  -  Jason 

odchrząknął - nieprzyjemna.

To  zbyt  słabe  słowo,  by  oddać  trudną  do  opisania  scenę  rozpaczy.  Głos 

mężczyzny  odpłynął  w  pustkę.  Zdarzało  się  niekiedy,  że  Jason  czuł  się 
przytłoczony  ogromem  tragedii,  których  był  świadkiem.  Niegdyś  w  takich 
momentach szukał ucieczki w szybkich, niewyszukanych rozrywkach, dziś jednak 
postanowił wrócić do swego ciemnego, cichego mieszkania i zadzwonić do Laury.

Pragnął jej tak bardzo i tęsknił za ożywczym ciepłem jej ciała.

background image

-  Szkoda,  że  nie  jestem  teraz  z  tobą,  Jasonie  -  powiedziała  czule,  niczym 

echo  jego  myśli.  -  Gdybym  teraz  wyjechała,  byłabym  u  ciebie  mniej  więcej  za 
godzinę.

Po raz pierwszy troska o kobietę wzięła górę nad pożądaniem.

-  Kochanie,  tak  bardzo  chciałbym,  żebyś  tu  była,  ale  dziś  wieczorem  będę 

musiał zadowolić się tylko twoim głosem. Nie chcę, żebyś o tej porze włóczyła się 
po ulicach.

- Jasonie, a może ty byś do mnie przyjechał? - spytała Laura, a niepewność w 

jej głosie wywołała uśmiech na twarzy mężczyzny.

-  Chcę  się  z  tobą  kochać,  Lauro  -  powiedział  drżącym  głosem  -  ale  wiem 

dobrze, że nie mogłabyś tego robić, wiedząc, że o parę drzwi dalej śpi twoja ciotka 
i  wujek.  -  Zaśmiał  się  łagodnie.  -  Ja  wprawdzie  nie  mam  takich  zahamowań, ale 
szanuję  twój  punkt  widzenia.  -  Odniósł  kolejne  zwycięstwo.  -  Parkowanie  na 
Pritchard Road zupełnie nie wchodzi w rachubę - kontynuował.-Dzisiaj nie zniosę 
jeszcze jednej porcji mocnych wrażeń.

Na wspomnienie tamtych chwil Laura poczuła rozkoszne ciepło.

-  Jasonie,  jutro  chcę  się  rozejrzeć  za  mieszkaniem.  Myślę  już  o  tym  cały 

tydzień. Najwyższy czas, żebym wyprowadziła się z domu i znalazła coś dla siebie.

Nie była już smutną, młodą dziewczyną, lecz kobietą, która ma dobrą pracę i 

ukochanego  mężczyznę.  Przyszłość  nie  wydawała  się  jej  teraz  pełna  obaw  i 
samotna, ale obiecująca i radosna.

- Dana powiedziała, że w bloku, w którym mieszka jej kuzynka, zwolniło się 

mieszkanie.  Bardzo  blisko  szpitala,  a  do  tego  czynsz  jest  podobno  w  miarę 
rozsądny.  Mówiła  też,  że  mieszka  tam  sporo  ludzi  pracujących  w  szpitalu. 
Postanowiłam obejrzeć je jutro z samego rana.

- Spotkam się tam z tobą.

Dlaczego  to  zaproponował?  Dziwił  się  sam  sobie,  robiąc  grymas 

niezadowolenia. Wyszukiwanie mieszkań nie było jego specjalnością. Wolał, żeby 
ktoś inny znalazł mu odpowiednie miejsce, na przykład usłużna przyjaciółka, dział 
socjalny  szpitala,  agent  mieszkaniowy  lub  ktokolwiek  inny.  Ponadto  chciał  jutro 
trochę dłużej pospać.

-  Nie  musisz  tego  robić,  Jasonie.  Umówiłam  się  z  gospodarzem  bardzo 

wcześnie, o ósmej. Na pewno będzie ci się chciało spać.

background image

- Wiem, że nie muszę. - Nagle poczuł, jak bardzo, bardzo tego pragnie. - Daj 

mi adres. Będę o ósmej.

-  Okropne  miejsce  -  oświadczył  Jason,  rozglądając  się  po  niewielkim 

dwupokojowym mieszkaniu. Przez ostatnie dziesięć minut oceniali je badawczym 
wzrokiem. Gospodarz wycofał się dyskretnie na korytarzu i czekał na decyzję.

-  Podoba  mi  się  tu  -  powiedziała  Laura  z  entuzjazmem,  uchylając  żaluzje, 

żeby  wyjrzeć  z  okna.  Na  rogu  znajdował  się  sklep  całodobowy.  Wystarczyło 
przejść przez ulicę.

- Lauro, jest za małe, to stary budynek, a do tego niebezpieczna dzielnica.

-  Gospodarz  mówi,  że  wszystkie  mieszkania  w  tym  bloku  wynajmują 

studenci i personel szpitalny - przypomniała mu Laura. - Ponadto mam stąd blisko 
do pracy, tak że w pogodne dni będę mogła chodzić piechotą.

- Za następnym blokiem zaczyna się obszar ruder, gdzie występują wszystkie 

problemy  znane  służbom  socjalnym,  z  morderstwami  włącznie.  Zdarzyło  mi  się 
operować dwie osoby, które odniosły rany postrzałowe zaledwie trzy bloki dalej.

-  Jest  przytulne  i  miłe,  i  stać  mnie  na  czynsz  -  zdecydowanie  powiedziała 

Laura.  -  Myślałam  już  nawet,  jak  je  urządzić.  Lianna  mówi,  że  w  każdej  części 
wielkiego miasta istnieje potencjalne zagrożenie, ale jeśli się uważa, maleje ryzyko 
stania się ofiarą przestępstwa.

- Nic dziwnego, że tak mówi, w końcu pracuje w policji. Trudno oczekiwać, 

żeby przyznali, jak niebezpiecznie jest spacerować po ulicach miasta w biały dzień, 
nawet jeśli to prawda. W jakim świetle postawiłoby to stróżów porządku?

- Jesteś bardzo cyniczny - powiedziała z wyrzutem.

- A ty naiwna. Nie pozwolę ci zamieszkać w takiej dziurze! - Zacisnął zęby z 

determinacją. - Mam pomysł. Możesz sprowadzić się do mnie. Jest dużo miejsca, 

background image

osiedle ma własną ochronę, a do tego nie będziesz musiała płacić czynszu. Pomyśl 
tylko, ile na tym zaoszczędzisz!

Laura zaczęła się śmiać; nie mogła się powstrzymać.

- Och, Jasonie, szkoda, że nie słyszałeś sam siebie. Zabrzmiało to jak zlepek 

argumentów  przedstawianych  przez  nadopiekuńczych  rodziców  i  agenta 
mieszkaniowego.

-  To  nie  żart,  Lauro  -  powiedział  chłodno.  Zniknął  gdzieś  jego  zimny, 

niewzruszony stosunek do dziewczyny. - Po raz pierwszy poprosiłem kogoś, żeby 
ze mną zamieszkał i nie widzę w tym nic śmiesznego. To, że chcesz zostać w takiej 
norze, też wcale nie jest wesołe.

Przeszła przez pokój i zarzuciła mu ręce na szyję.

- To miłe, że tak się troszczysz o moje bezpieczeństwo - powiedziała cicho. -

I o moje konto. - Jej śliczne oczy poweselały. - Ale nie mogę z tobą zamieszkać.

W tej chwili Laura poczuła się delikatną kobietą. Jason przytulił ją mocno.

-  Dlaczego?  -  spytał  matowym  głosem.  -  Obawiasz  się,  że  ciotka  i  wujek 

mogą tego nie zaaprobować?

-  Chyba  żartujesz!  Ciotka  Sally  i  wujek  George  lubią  cię  tak  bardzo,  że  z 

chęcią  pomogliby  mi  w  przeprowadzce  nawet  dzisiaj,  jeśli  tylko  bym  poprosiła. 
Ale mieszkać u ciebie w roli kochanki to nie w moim stylu. - Spojrzała na niego 
poważnie. - W twoim chyba też nie, chociaż prawdopodobnie z innych powodów. 
Stała  obecność  drugiej  osoby  w  twoim  domu  z  pewnością  by  cię  zirytowała.  Za 
bardzo cenisz wolność i możliwość odosobnienia.

- Do licha, Lauro, nie proponuję ci, żebyś tylko mieszkała  ze mną. Ale nie 

proponuję  też  małżeństwa…  Czy  oto  chodzi?  Gdybym  cię  poprosił  o  rękę,  to 
pewnie…

- Znamy się zbyt krótko, żeby się pobrać - przerwała mu spokojnie. - Tak czy 

inaczej, muszę najpierw zobaczyć, jak to jest, kiedy się ma własny kąt. Żeby żyć 
samodzielnie,  trzeba  być  niezależnym,  odważnym  i  dojrzałym,  a  ja  chcę 
udowodnić…

-  Że  posiadasz  te  cechy  -  dokończył  Jason  z  wymuszonym  uśmiechem  na 

ustach. Jego gniew już wygasł. Uprzytomnił sobie, że Laura nie da sobą rządzić. -
Traktujesz to jako próbę charakteru i zdecydowana jesteś osiągnąć sukces… Nie, to 
za mało, chcesz przejść samą siebie!

background image

Uśmiechnęła się w odpowiedzi.

-  Coś  w  tym  sensie,  Jasonie.  Powiem  gospodarzowi,  że  chcę  podpisać 

umowę.

Jason nie był zadowolony. Świadomość, że nie może kierować Laurą i że ma 

ona zamiar zrobić to, co sama zechce, a nie to, co zasugerował, była dlań swoistym 
szokiem. Gdyby na oddziale dał jej polecenie jak lekarz pielęgniarce, na pewno by 
posłuchała.  Żałował,  że  nie  może  teraz  wykorzystać  tej  władzy.  Jego 
niezadowolenie  wzrosło  jeszcze,  gdy  Laura  postanowiła  przeprowadzić  się  do 
nowego mieszkania natychmiast. Założył sobie, że dzisiejszy dzień spędzą razem w 
łóżku i zdecydowany był dopiąć swego.

- Nie będę spędzał weekendu, jeżdżąc do Farview i z powrotem ani ganiając 

po klatce schodowej - powiedział z rozdrażnieniem.

-  Wcale  tego  nie  oczekuję,  Jasonie  -  wykrzyknęła  Laura,  której  oczy 

wyrażały zakłopotanie. - Siostra i kuzynki zaproponowały mi pomoc. Ciotka Sally i 
wujek George również. Nie przyszłoby mi do głowy prosić ciebie, żebyś marnował 
czas na coś tak nudnego jak przeprowadzka.

- Nie oczekujesz mojej pomocy, ale twój siedemdziesięcioletni wujek będzie 

przemierzał schody w górę i w dół. Twoja siostra pracowała cały tydzień na nocnej 
zmianie  i  powinna  się  wyspać,  a  ty  zwerbowałaś  ją  do  pomocy.  Dlaczego  mnie 
miałoby to ominąć?

Z niewiadomych powodów Jason był wściekły. Od tej chwili nic by go nie 

odwiodło od pomocy dziewczynie.

Rozpakowując  z  Laurą  naczynia,  garnki  i  patelnie  w  maleńkiej  kuchence, 

ciotka  Sally  i  wujek  George  rozmawiali  o  miłej  atmosferze  panującej  w  bloku. 
Przez  cały  dzień,  gdy  Jason,  Lianna  i  inni  członkowie  rodziny  pomagali  w 
przeprowadzce, do nowego mieszkania Laury wpadali inni lokatorzy. Ciotka Sally 
przygotowała kawę, wodę sodową i własnego wypieku ciasteczka dla gości, którzy 
zostawali, żeby chwilę pogawędzić.

-  Na  pewno  ci  się  tu  spodoba,  Lauro!  -  zawołała  czarnowłosa  Beth 

Shakarian, pielęgniarka pracująca w laboratorium i na sali porodowej, mieszkająca 
piętro niżej. - Mieszkańcy tego bloku pracują w szpitalu. Wszyscy jesteśmy wolni i 
uwielbiamy  urządzać  przyjęcia.  Organizuję  dziś  prywatkę  z  moją  przyjaciółką 
Sarą,  która  pracuje  na  sali  operacyjnej.  Zazwyczaj  każdy  coś  przynosi,  ale 
ponieważ jesteś tu jeszcze nowa, nie musisz. Przyjdź koniecznie!

background image

- Laura i ja mamy już plany na dzisiejszy wieczór - chłodno wtrącił Jason. 

Chociaż jeszcze z nią o tym nie rozmawiał, założył, że wieczór spędzą razem.

Jason zauważył, jak Beth przebiegała wzrokiem od niego do Laury. Uraziło 

jego  męską  ambicję  to,  że  do  tej  pory  Beth  go  nie  zauważyła.  Wiedział,  że  była 
typem  naiwnej,  młodej  dziewczyny,  która  przyjaźni  się  z  rówieśnikami,  ale  czy 
musiała robić taką niedowierzającą minę na wzmiankę, że doktor Fletcher spotyka 
się  wieczorem  z  Laurą?  Ponadto  przedstawiony  przez  Beth  obraz  życia  w  tym 
domu  zaniepokoił  go.  Wyglądało  to  jak  koedukacyjny  akademik,  a  może  nawet 
gorzej - przytułek samotnych serc.

Było to na pewno wyśmienite miejsce dla Beth i jej współlokatorki, a także 

dla każdego, kto tu mieszkał, ale z pewnością nie dla Laury. Nie chciał, żeby stale 
przebywała  z  grupą  dwudziestoparoletnich  dzieciaków.  Sama  myśl  o  tym 
przerażała Jasona.

-  Pan  też  może  przyjść  na  nasze  przyjęcie,  panie  doktorze!  -  powiedziała 

Beth  pełnym  szacunku  tonem,  jakiego  używała  również  w  stosunku  do  wuja 
George'a.

W  tym  momencie korytarzem przechodziła  Dana  Shakarian.  Zajrzała przez 

szparkę w drzwiach i na widok Laury wpadła do środka.

-  Lauro,  a  więc  jednak  zrobiłaś  to!  Wprowadziłaś  się!  -  pisnęła  radośnie  i 

zarzuciła jej ręce na szyję. -Tak bardzo się cieszę! Widzę, że poznałyście się już z 
Beth. Mam nadzieję, że zaprosiła cię na przyjęcie?

- Ona nie może przyjść - wtrąciła Beth. - Ma randkę z doktorem Fletcherem.

Dana zwróciła się do mężczyzny.

-  Daj  spokój,  Jasonie  -  powiedziała  szelmowskim,  złośliwym  tonem.  -

Pozwól  Laurze  przyjść  na  to  przyjęcie.  Będzie  miała  okazję  poznać  nowych 
sąsiadów. Przyjdą wszyscy mieszkańcy z przyjaciółmi.

Laura spojrzała na Jasona - sprawiał wrażenie rozdrażnionego. Zastanawiała 

się,  co  mogło  być  tego  przyczyną.  O  ile  jej  było  wiadomo,  zawsze  uwielbiał 
przyjęcia.

Jason Fletcher, osławiony hulaka i lekkoduch, znany ze swej spontaniczności 

i beztroski, nie zgodził się jednak.

- Przykro mi, Dano, nie możemy. Jak zapewne już wiesz, mamy inne plany -

powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.

background image

- A więc może innym razem - dyplomatycznie zaproponowała Beth.

- Jedziemy z Zane'em po  zakupy - powiedziała Dana. - Może ci coś kupić, 

Lauro? A tobie, Beth?

Obie dziewczyny pokręciły głowami.

-  Zane  mieszka  na  drugim  piętrze,  naprzeciw  mnie  -  wyjaśniła  Beth. 

Uśmiechnęła  się  do  kuzynki.  -  Odkąd  Dana  zaczęła  z  nim  chodzić,  ciągle  tu 
przesiaduje.

- Montrose mieszka tutaj? - Jason nie był zachwycony.

Zwłaszcza  teraz,  kiedy  Laura  pogodziła  się  z  Zane'em  po  sprzeczce  z 

powodu  pani  Kessler.  Jeśli  Dana  podzielała  jego  obawy  wynikające  z  obecności 
Laury w tym samym budynku, nie okazała tego. Pożegnała się serdecznie i wyszła. 
Beth opuściła ich parę minut później.

-  Jakież  to  niezwykłe  plany  masz  na  dzisiejszy  wieczór,  Jasonie?  -  z 

zaciekawieniem w głosie zapytała jedna z młodszych kuzynek Laury.

Jason poczuł, że spojrzenia wszystkich kierują się na niego.

-  Zarezerwowałem  stolik  u  Jeana-Louisa  w  restauracji  Hotelu  Watergate  -

powiedział,  obiecując  sobie  w  duchu,  że  wyskoczy  zaraz  do  najbliższej  budki 
telefonicznej i zrobi to rzeczywiście.

-  To  urocze  miejsce  -  wesoło  powiedziała  ciotka  Sally.  -  Jedzenie  jest 

wyśmienite,  a  restauracja  podobno  bardzo  modna.  Będziesz  musiała  ubrać  się  w 
coś wyjątkowego na tę okazję, Lauro!

Jason uśmiechnął się i skinął głową.

- Przepraszam wszystkich na parę minut, ale muszę sobie kupić w kiosku na 

dole program telewizyjny.

Opuścił mieszkanie tak szybko, że nawet nie dostrzegł wychodzącej za nim 

Laury.

Książkę  telefoniczną  skradziono,  zadzwonił  więc  do  informacji,  by 

dowiedzieć  się,  jaki  jest  numer  do  Jeana-Louisa.  Mieli  wolny  stolik  na  szóstą 
czterdzieści  pięć,  ale  zgodził  się  na  to  z  wdzięcznością.  Uśmiechając  się  z 
zadowoleniem, wyszedł z budki i zobaczył przed sobą Laurę.

- Zeszłam po program - stwierdziła niewinnie. Była wyraźnie zaintrygowana. 

background image

- Zrobiłeś już rezerwację?

Była to jedna z niewielu chwil w życiu Jasona, kiedy zupełnie nie wiedział, 

co powiedzieć.

- Tak - przyznał.

Wiedziała  teraz,  że  skłamał,  mówiąc  innym,  iż  nie  mogą  przyjść  na 

przyjęcie.  W  kącikach  ust  Laury  zagościł  uśmiech,  a  oczy  błyszczały 
zadowoleniem, uwydatniając piękny, niezwykły odcień.

-  Czy  naprawdę  zamierzałeś  zabrać  mnie  do  restauracji  i  zapomniałeś  o 

rezerwacji stolika, czy też jest to wymówka, żeby nie iść na przyjęcie?

Jason  poczuł  przypływ  ulgi.  Miłość  do  Laury  uświadomiła  mu,  jak  bardzo 

chce  uniknąć  sprzeczki.  Zastanawiał  się,  jak  wielką  władzę  nad  nim  posiada  ta 
kobieta.  Było  to  równie  zadziwiające,  co  niepokojące  dla  mężczyzny 
przyzwyczajonego do tego, że wszystko układa się po jego myśli.

- I jedno, i drugie po trochu - powiedział niechętnie. - Było nie było, nigdy 

jeszcze  nie  zaprosiłem  cię  do  restauracji  czy  kawiarni,  choćby  tylko  na  lody  w 
Farview.  Najwyższy czas,  żebym cię  w końcu  zabrał do  jakiegoś ekskluzywnego 
lokalu.

- Tak, żebyś pod koniec wieczoru mógł zażądać rewanżu! - drażniła go.

Wrócili  do  mieszkania,  trzymając  się  za  ręce  i  delikatnie  dotykając  się 

ramionami.

Kiedy weszli na korytarz, przyciągnął dziewczynę mocno do siebie.

- Dzisiejszą noc spędzisz ze mną, Lauro. Spakuj wszystko, co potrzebujesz i 

zabierzemy to, kiedy będziemy wychodzić do restauracji.

Idąc  po  schodach,  Jason  cały  czas  narzekał  na  brak  windy.  Zatrzymał  się 

kilka metrów przed jej mieszkaniem.

-  Lauro,  jeśli  chodzi  o  to  przyjęcie…  miałaś  rację.  Nie  chciałem  tam  iść. 

Wolę spędzić tę noc tylko z tobą, a nie z grupą rozbawionych błaznów.

-  Z  tego,  co  wiem,  zawsze  byłeś  jednym  z  najbardziej  skorych  do  zabawy 

błaznów.

Miała oczywiście rację.

- No wiesz…

background image

Wzruszył ramionami i szybko wprowadził ją do pokoju.

Był wstrząśnięty. O mało co nie palnął czegoś, czego nie chciał. Lubił siebie 

takim,  jaki  był,  ale  nie  dopowiedziane  słowa  „zmieniłem  się”  tłukły  mu  się  po 
głowie tak wyraźnie i mocno, jakby oznajmił to na głos.

Nagle  przyszła  Jasonowi  do  głowy  inna  myśl,  równe  niepokojąca: 

perspektywa  spędzenia  cichego  wieczoru  w  domu  nie  wydawała  mu  się  już  taka
straszna  -  nie  wtedy,  kiedy  byłaby  z  nim  Laura.  Nawet  jeśli  miałaby  na  sobie 
flanelowy szlafrok i przepocone skarpetki.

-  Wyglądasz  przeuroczo  -  wyszeptał  Jason,  trzymając  Laurę  za  ręce  przy 

oświetlonym świecami stoliku w eleganckiej restauracji Jeana-Louisa.

- Tę sukienkę pożyczyłam od Lianny - przyznała. - Kiedy dowiedziała się od 

cioci Sally, że zabierasz mnie tutaj, uparła się, że muszę ją założyć.

Suknia  uszyta  była  z  białego  jedwabiu;  miała  krótką,  bufiastą  spódniczkę, 

długie, obcisłe rękawy i głęboki dekolt odsłaniający ramiona. Przód ozdabiały białe 
cekiny.

- Cieszę się, że nie zaproponowała ci ubioru, który miała na sobie w trakcie 

naszego pierwszego spotkania. - Jason uniósł oczy ku niebu. Laura uśmiechnęła się 
szeroko.

-  Biedny  Jason!  Byłeś  taki  zaszokowany.  -  Wspomnienie  owego  spotkania 

wydawało się teraz zabawne. - Myślałeś, że zaszłam w ciążę i będziesz musiał się 
ze  mną  ożenić.  A  do  tego  jeszcze  moja  biedna  siostra,  którą  wziąłeś  za  dziwkę! 
Jestem pewna, że nie wyobrażałeś sobie wejścia w taką rodzinę.

Przypominając sobie panikę, która ogarnęła go  tamtego  dnia,  Jason  wesoło 

potrząsnął głową i próbował skierować uwagę dziewczyny na menu.

Ale Laura, najwidoczniej zachęcona dwoma kieliszkami francuskiego wina, 

background image

droczyła się nadal.

- Widzę twoje przerażenie. Mogę się założyć, że przyszłą żonę wyobrażałeś 

sobie  jako  chłodną,  elegancką  pannę  z  dobrego  domu,  z  dużymi  pieniędzmi  i 
odpowiednimi koneksjami.

Jason  nic  na  to  nie  odpowiedział.  Przejrzała  go  na  wylot!  Nieprzyjemne 

połączenie  uczucia  winy  i  zmieszania  spowodowało,  ze  się  zasępił.  Ten 
wymarzony  ideał  był  tak  odległy  od  ciepłej,  namiętnej  i  urzekającej  kobiety 
siedzącej  naprzeciwko.  Wiedział,  że  powinien  jej  to  powiedzieć  -  czekała  na  te 
słowa.

Czując, że walczy uparcie o swój kawalerski styl życia, milczał.

Laura  patrzyła  na  jego twarz,  rozjaśnioną blaskiem świec.  Nigdy  dotąd  nie 

widziała  Jasona  w  takim  stroju.  Wyglądał  niesłychanie  atrakcyjnie  w 
ciemnoszarym  garniturze,  uszytym  w  europejskim  stylu.  Wyrafinowany, 
adorowany  przez  kobiety  i  bogaty  doktor  Fletcher  -  jednym  słowem  -  zupełnie 
nieosiągalny  dla  wszystkich  Laur  tego  świata.  Nagle  zdała  sobie  z  tego  sprawę  i 
zabolało  ją  to.  Jak  mogła  nawet  na  chwilę  zapomnieć?  Jej  oczy  przygasły  nieco; 
wyrwała  dłoń  z  uścisku  mężczyzny,  rzekomo  po  to,  by  móc  lepiej  trzymać 
olbrzymie menu.

Jason obserwował dziewczynę, czując jej chłód i domyślając się przyczyny. 

Westchnął niecierpliwie.

-  Lauro,  zawsze  staram  się  unikać  rozmowy  na  temat  małżeństwa,  nawet 

teoretycznego, ponieważ w sposób nieunikniony prowadzi to do nieporozumień.

-  Już  raz  mówiłeś  na  temat  małżeństwa.  W  szpitalnej  stołówce,  pochylony 

nad kawałkiem mięsa i talerzem ziemniaków, pamiętasz? - spytała uszczypliwie. -
Nigdy tego nie zapomnę.

Jason wykrzywił usta. Nie podobało mu się, że rozmowa przyjęła taki obrót.

- Mówiłem to w zupełnie innych okolicznościach!

- Oczywiście, rozumiem. - Uśmiechnęła się olśniewająco, ale Jason wiedział, 

że nie był to szczery uśmiech. - Co proponujesz na przystawkę?

- Proponuję, żebyś nie obrażała się na mnie, bo mówiąc o moim ideale żony, 

nie powiedziałem wcale, że ty nie spełniasz tych warunków!

Słowa  Jasona  zaniepokoiły  dziewczynę.  W  duchu  przeklinała  zdradziecki 

background image

rumieniec, który wystąpił jej na policzki.

- Nie jestem obrażona. Chce mi się jeść. - Potrafiła być równie wykrętna, jak 

on,  jeśli  tego  wymagała  sytuacja.  -  Myślę,  że  wezmę  ślimaki  w  cieście  -
powiedziała,  starając  się  okazać  nonszalancję.  -  To  coś,  czego  nie  potrafię 
przygotować w domu.

Wypowiadając te słowa, Laura dała mu szansę na banalną i płytką rozmowę. 

Lubił  to  przecież!  Wystarczyłoby,  żeby  od  czasu  do  czasu  wtrącił  jakąś 
bezosobową uwagę na temat wina lub kuchni francuskiej.

Zamiast tego Jason wyrwał jej menu i chwycił dziewczynę za ręce.

-  Jeśli  chcesz  porozmawiać  ze  mną  na  temat  idealnego  partnera  w 

małżeństwie…

- Wolałabym rozmawiać na temat menu - bezceremonialnie przerwała Laura.

Zignorował jej słowa i zaczął mówić:

- Abstrahując od kwestii społecznych i materialnych, wybiorę moją przyszłą 

żonę w sposób logiczny i rozsądny. Nie pozwolę sobie na to, by emocje zaćmiły mi 
umysł!  Ona  musi  iść  własną  drogą  i  będzie  zadowolona,  że  ja  robię  podobnie. 
Zrozumie, że nigdy nie będę należał do niej w całości i zadowoli się małą cząstką! 
- Jason oparł się o krzesło, a jego oczy rzucały błyskawice.

- Powinieneś ożenić się z kotką. Przypuszczam, że taki układ odpowiadałby 

jej idealnie. A jeśli poślubisz kobietę, jaką właśnie opisałeś, to sam będziesz winien 
swojego nieszczęścia!

- A jakie jest twoje zdanie na temat idealnych stosunków w małżeństwie?

- Całkowicie odmienne od twojego! W przeciwieństwie do ciebie, oddam się 

całkowicie 

mężczyźnie,  którego  poślubię.  Możemy 

mieć  odmienne 

zainteresowanie  i  hobby,  ale  będziemy  uznawać  te  same  wartości  i  cieszyć  się 
wspólnie spędzonym czasem. Małżeństwo to dawanie siebie drugiej osobie i branie 
czegoś  w zamian. Ja i  mój  mąż  nie  zamkniemy  się każde oddzielnie. Będę miała 
jego całego i on mnie też.

Jason  słuchał  jak  zaczarowany.  Dopiero  po  chwili  zorientował  się,  że 

przestała mówić.

- Rozumiem. - To wszystko, co zdołał z siebie wykrztusić.

Laura  poczuła,  że  ogarniają  fala  złości.  Nigdy  nie  będzie  chłodną, 

background image

pozbawioną  uczuć  księżniczką,  o  jakiej  marzy  Jason.  Jego  podejście  do 
małżeństwa  okazało  się  przerażające.  Zakochanie  się  w  tym  mężczyźnie  było 
najgłupszą rzeczą na świecie, ganiła siebie. Laura, która przez całe życie starała się 
robić wszystko w sposób absolutnie doskonały, nie znosiła myśli o tym, jak głupio 
postąpiła.

Co gorsza, nie potrafiła się schować za maską obojętności, którą doskonaliła 

przez  tyle  lat.  Odkąd  Jason  pojawił  się  w  jej  życiu,  nie  potrafiła  tłumić  swoich 
uczuć. W tej chwili była to zimna wściekłość.

- Ponieważ żadne z nas nie jest dla drugiego idealnym wzorem małżonka, to 

dobrze, że mamy ze sobą tylko romans - wyrzuciła z siebie, wyrywając mu z rąk 
menu.

- Mamy romans? Według mnie romans oznacza spanie ze sobą, a myśmy nie 

robili tego przez cały tydzień!

- I nie zrobimy tego dziś wieczorem! - Wstała od stołu, a jej błękitno-zielone 

oczy płonęły gniewem. - Wezwę taksówkę i pojadę do domu.

- Jeśli wyjdziesz, nie pobiegnę za tobą!

- Bardzo dobrze!

Wyszła  z  restauracji  z  wysoko  podniesioną  głową,  a  Jason  jeszcze  przez 

kilka minut siedział przy stoliku. Nie po raz pierwszy w życiu zdarzyło mu się, że 
spotkanie  z  kobietą  kończyło  się  jej  niespodziewanym  wyjściem.  Ale  uczucie 
osamotnienia,  które  teraz  go  opanowało,  było  czymś  zupełnie  nowym.  Wstał  od 
stolika i wyszedł do szatni, gdzie zobaczył Laurę stojącą w drzwiach.

Niebo stało się szare i zaczynał padać deszcz.

-  Czekam  na  taksówkę.  Ma  przyjechać  za  chwilę  -  powiedziała  chłodno, 

odwracając twarz.

Spojrzał  na  delikatną  linię  jej  pleców.  Zamknął  oczy  i  poczuł 

niepohamowany przypływ pożądania.

- Nie możesz tak odejść, zostawiłaś w moim samochodzie rzeczy.

Laura przypomniała sobie, o czym marzyła i czego oczekiwała kilka godzin 

wcześniej,  wkładając  do  torby  kosmetyki.  Gdyby  nie  była  taka  wścieka, 
wybuchnęłaby płaczem.

- Możesz je wysłać pocztą. Zwrócę ci pieniądze za przesyłkę.

background image

Jason  zacisnął  palce  na  nagich  ramionach  dziewczyny.  Jego  dotyk 

zelektryzował Laurę.

-  Nic  nie  wyślę.  -  Pochylił  się  i  muskał  ustami  jej  miękką  szyję.  -  Chcę, 

żebyśmy wrócili razem do stolika, a potem pojedziemy do mnie, tak jak wcześniej 
zaplanowaliśmy.

- A co z taksówką? - zapytała, a łomot serca zagłuszył jej myśli.

Całował ją dalej, głaszcząc delikatnie.

- Zostawię taksówkarzowi napiwek u portiera.

Laura  zamknęła  oczy  i  oparła  się  o  Jasona.  Objął  ją  mocno  ramieniem  i 

przytulił.

- Kelner pomyśli, że zwariowaliśmy! - bez tchu powiedziała Laura.

-  Kogo  to  obchodzi?  Wróć  ze  mną!  -  Jason  głęboko  wciągnął  powietrze, 

kiedy dotknął ciała dziewczyny. - Proszę! - dodał.

- Powiedziałeś przecież, że nie pobiegniesz za mną! - wyszeptała. - A więc 

dlaczego to zrobiłeś?

- Nie mogłem za tobą nie pobiec, Lauro - powiedział drżącym głosem. - Ja 

też nie potrafię tego zrozumieć.

- Cieszę się, że tak się stało.

Oplotła go rękami i pocałowała delikatnie.

Kelner  zachował obojętność, bez  względu na  to,  co  sobie o nich  pomyślał. 

Chociaż  początek  tego nie  wróżył,  kolacja okazała  się  cudowna jak  romantyczne 
marzenie. Jedzenie było wyśmienite. Laura i Jason wsłuchiwali się w swoje słowa, 
trzymali się za ręce i patrzyli sobie w oczy z uwielbieniem. Rozmawiali z łatwością 
dobrych  przyjaciół  i  intymnością  kochanków.  Każde  spojrzenie  i  uśmiech  pełne 
były namiętności.

Wyszli  z  restauracji  parę  minut  przed  dziesiątą.  Kiedy  przyjechali  do 

mieszkania Jasona, wziął ją na ręce i wniósł do środka przez próg, jak pan młody 
nowo poślubioną żonę.

Później  przeniósł  ją  do  sypialni  i  położył  na  łóżku.  Laura  westchnęła  i 

przytuliła się do kochanka.

- Czuję się jak w domu - szepnęła.

background image

-  O  tak  -  zgodził  się  Jason.  -  Tak  też  jest!  -  Porwał  ją  w  objęcia  i  zaczął 

całować. - Boże, jak mi cię brakowało. Czuję się, jakbym czekał wiele długich lat, 
żeby cię przynieść do domu.

Ich pocałunki były głębokie i namiętne. Zrzucili z siebie ubrania tak szybko, 

że aż śmiali się z własnego pośpiechu. Jason objął Laurę długim spojrzeniem.

-  Nie  mogę  bez  ciebie  wytrzymać.  Nie  pamiętam,  żebym  pragnął 

czegokolwiek w życiu tak bardzo, jak teraz ciebie.

- Chcę, żebyś mnie posiadł - powiedziała, całując go. - Chcę zawsze dawać 

ci wszystko, czego pragniesz i potrzebujesz.

Miała zamiar dodać, że bardzo go kocha, ale powstrzymały ją słowa Lianny 

o  podejrzliwości  mężczyzn  wobec  słowa  „miłość”.  Nie  chciała,  żeby  czuł  się 
manipulowany lub nakłaniany do czegoś. Pragnęła, żeby sam zrozumiał, jak bardzo 
go kocha, potrzebuje i pożąda.

Laura  oddała  się  całkowicie  ukochanemu,  dzieląc  z  nim  bezgraniczną 

rozkosz,  która  jeszcze  wzmacniała  łączącą  ich  więź.  Uczucie  przepełnionej 
miłością  namiętności  zawładnęło  kochankami  całkowicie  i  otwarło  przed  nimi 
wymarzoną krainę.

Rozdział 10

Kiedy  w niedzielę o dziesiątej  wieczorem Jason  odwoził Laurę  do  nowego 

mieszkania,  wspominali  miniony  weekend.  Byli  nierozłącznymi  przyjaciółmi  i 
kochankami. Laura przypomniała sobie, jak w sobotę, po chwilach uniesień, Jason 
zaniósł  ją  do  znajdującej  się  obok  domu  sauny.  Nigdy  wcześniej  nie  widziała 
czegoś  takiego  -  wirujące  strumienie  ciepłej,  rozjaśnionej  mnóstwem  białych  i 
niebieskich światełek wody zaskoczyły ją i sprawiły wielką przyjemność. Tulili się 
namiętnie,  zalewani  obłokami  wirującej  pary,  a  z  góry  delikatnie  kropił  na  nich 
lekki  deszcz.  Dziewczyna  westchnęła,  rozkoszując  się  tym  cudownym 
wspomnieniem.

background image

Jason rzucił krótkie spojrzenie na ukochaną, ujął jej dłoń i położył na swych 

rozpalonych udach. Uśmiechnął się, przypominając sobie radość dziewczyny tego 
wieczora,  kiedy  przypadkiem  znalazła  w  składziku  na  narzędzia  rzadko używany 
komplet do gry w badmintona. Pomógł jej rozpiąć siatkę, ćwiczyli przez chwilę, a 
potem  przystąpili  do  -  jak  to  nazwała  - mistrzostw  świata. Laura  miała  mnóstwo 
wspaniałych pomysłów i grało im się wyśmienicie. Wymyśliła na przykład, że są 
światowej klasy zawodnikami reprezentującymi dwa państwa rywalizujące ze sobą 
o  złoty  medal  w  badmintonie.  Pomysły  te  sprawiły  Jasonowi  nie  mniej 
przyjemności niż sama gra. Nigdy przedtem nie bawił się tak doskonale z kobietą.

Później  kibicowali  razem  zawzięcie,  kiedy  o  czwartej  w  telewizji  była 

transmisja  meczu  Czerwono  skorych  z  Gigantami,  mimo  że  sama  gra  nie 
interesowała  Laury  zbytnio.  Przeglądała  czasopisma  i  gotowała  obiad,  który 
później podała mu przed telewizor. Gdy pochwalił się, że ma karnet na wszystkie 
mecze  Gigantów  odbywające  się  na  miejscowym  stadionie,  wyraziła  należyty 
entuzjazm  i  nawet  nie  napomknęła,  żeby  ją  kiedyś  zabrał.  Zazwyczaj  chodził  na 
mecze z Caseyem Flynnem, a jeśli Casey nie mógł, zapraszał innego kumpla. Jason 
wierzył  twardo  w  sport  i  męską  solidarność,  ale  teraz  po  raz  pierwszy  rozważał 
możliwość zabrania na następny mecz kobiety - Laury.

Odprowadził ją do drzwi mieszkania i dopilnował, żeby bezpiecznie weszła 

do środka.

- Jasonie, spędziłam z tobą niezapomniane chwile - powiedziała cicho, nagle 

onieśmielona.

Dziwne, że po tym, kiedy byli sobie tacy bliscy, ten weekend kończył się jak 

zwykła randka.

Jason  spojrzał  na  Laurę.  Wyglądała  tak  młodo,  delikatnie  i  pociągająco, 

kiedy stała w tej obskurnej klitce imitującej normalne mieszkanie. Czy mógł ją tu 
zostawić?

- Ja też - powiedział krótko, powstrzymując się ostatkiem woli, żeby jej nie 

chwycić  i  nie  zabrać  z  tego  miejsca.  Zamiast  tego  pochylił  się  i  ucałował  ją  w 
czoło. - Zobaczymy się jutro na oddziale.

Skinęła  głową  i  uśmiechnęła  się  promiennie,  machając  mu  ręką  na 

pożegnanie.  Zbiegł  szybko  po  schodach  i  popędził  do  jaguara,  który  stał  na 
parkingu należącym do pobliskiego sklepu. Kiedy był już w samochodzie, spojrzał 
raz  jeszcze  na  odrapany  budynek.  Po  chwili  przebiegł  co  tchu  przez  ulicę,  żeby 
zastukać do drzwi Laury. Jej twarz wyrażała zdziwienie i radość, że znów go widzi.

background image

- Spakuj to, czego potrzebujesz na dziś wieczór i jutro do pracy - polecił. -

Nie zostawię cię tutaj, pojedziesz do mnie!

Laura  nie  opierała  się;  już  przedtem  nie  chciała,  żeby  Jason  wyszedł. 

Zebranie  wszystkich  rzeczy,  łącznie  z  fartuchem  pielęgniarskim,  butami  i 
czepkiem, zabrało jej zaledwie parę minut. Trzymając się za ręce, prędko zbiegli po 
schodach, jak gdyby uciekali, a nie wychodzili z mieszkania.

Kiedy  opuszczali  budynek,  wchodzili  właśnie  Dana,  Zane,  Beth  i  parę 

innych osób, które Laura znała tylko z widzenia.

Jason w jednej ręce trzymał torbę Laury, drugą ujął dłoń dziewczyny. Laura 

zaczerwieniła się, gdy wymieniali szybkie słowa powitania i pożegnania.

-  Jeśli  ktoś  miał  wcześniej  jakieś  wątpliwości  co  do  naszego  związku,  to 

dzisiejszy wieczór rozwieje je zupełnie - stwierdził, prowadząc dziewczynę do jej 
samochodu. Ponieważ pracowali w różnych godzinach, każde z nich musiało mieć 
własny  środek  lokomocji.  -  Mamy  już  więc  świadków.  Czy  poradzisz  sobie,  z 
plotkami, Lauro?

Uśmiechnęła się z niewypowiedzianą radością w oczach.

-  Jestem  taka  szczęśliwa,  Jasonie  -  powiedziała  głosem  wypełnionym 

miłością. - Nie obchodzi mnie ani to, kto o nas wie, ani też to, co o nas mówią.

Podwinął jej za ucho kosmyk włosów gestem pełnym miłości i uwielbienia, 

zupełnie nie pasującym do dawnego Jasona Fletchera.

- Pojadę za tobą. Jedź ostrożnie!

- Tak jest, panie doktorze!

Uśmiechnął się szeroko.

- Siostro, czy mogłaby pani zmienić ton pani wypowiedzi?

Ze śmiechem wsiedli do samochodów, aby udać się z powrotem do Jasona.

background image

Pani  Pecoraro,  nauczycielka  z  podyplomowej  szkoły  pielęgniarskiej, 

pojawiła  się  na  oddziale  ze  swoimi  ośmioma  uczennicami  dokładnie  o  godzinie 
siódmej rano.  Laura omalże  nie  jęknęła na  ich  widok.  Nie rozważała możliwości 
przydzielenia uczennic do pacjentów Jasona, gdyż w zeszłym tygodniu jej prośby 
okazały  się  daremne.  Pani  Pecoraro  czekała  niecierpliwie,  planując  już,  że 
jedynemu  pielęgniarzowi  w  swojej  grupie  powierzy  opiekę  nad  młodym  Terrym 
Trice'em. Laura uważała, że to dobry pomysł.

- Ale oczywiście wszystko zależy od doktora Fletchera - dodała.

- Oto  i  on  - powiedziała Pecoraro. - Myślę, że byłoby lepiej,  gdyby  pani z 

nim  porozmawiała.  Ja  tymczasem  zabiorę  uczennice  do  którego  z  gabinetów  na 
dole i przejrzymy karty pacjentów.

Kiedy  Laura  stanęła  twarzą  w  twarz  z  Jasonem,  naokoło  nich  zebrała  się 

grupa zainteresowanych gapiów.

Z domu wyszli osobno. Ostatnio byli razem o piątej trzydzieści, kiedy Jason 

zaciągnął Laurę pod prysznic. Ogarnęło ich przyjemne wspomnienie tych gorących 
chwil.

- Cześć! - chłodno i cicho powiedział Jason, jego szare oczy mówiły jednak 

coś zupełnie innego.

-  Cześć!  -  zarumieniła  się.  -  Jasonie,  jest  tu  pani  Pecoraro  ze  swoimi 

uczennicami  i  uczniem.  Chciałaby  przydzielić  go  do  opieki  nad  Terrym.  On,  to 
znaczy  ten  uczeń,  ma  dziewiętnaście  lat  i  uwielbia  piłkę  nożną.  Pani  Pecoraro 
pomyślała  -  obie  pomyślałyśmy  -  że  byłoby  to  dla  chłopców  wspaniałe 
doświadczenie.

Uśmiechnęła  się  do  ukochanego  spod  swoich  cudownych rzęs,  czarując  go 

przez chwilę nieświadomie, nim zdała sobie z tego sprawę. Oddzielenie Laury od 
siostry  Novak,  pielęgniarki  oddziałowej,  okazało  się  znacznie  trudniejsze,  niż 
przypuszczała.

- Mam wielką ochotę powiedzieć: nie. - Stał teraz przed nią doktor Fletcher, 

a  nie  Jason.  -  Postanowiłem  trzymać  swoich  pacjentów  z  dala  od  uczniów  szkół 
pielęgniarskich. Inni lekarze nie podjęli takiej decyzji. Mamy mnóstwo pacjentów, 

background image

którymi mogą się zaopiekować praktykanci.

-  Ale  Terry  jest  twoim  pacjentem,  Jasonie.  Proszę!  Czy  pamiętasz,  co  mi 

wczoraj powiedziałeś o męskiej solidarności? Terry i ten uczeń mogliby rozmawiać 
o sporcie i o wszystkim, o czym rozmawiają dobrzy kumple.

Jason  uśmiechnął  się,  a  ponura  maska  doktora  Fletchera  zaczęła  powoli 

ustępować. Laura wyglądała tak poważnie i niewinnie, że nie mógł jej się oprzeć,

- No cóż… - Wzruszył ramionami. - Myślę, że Terry doceni to i będzie się 

cieszył z towarzystwa rówieśnika.

Twarz Laury rozpromieniła się uśmiechem.

- Poszukam pani Pecoraro i powiem jej. Ukryła uczniów w gabinecie przyjęć 

do czasu twojej decyzji - dodała z szelmowskim uśmiechem.

-  Lauro!  -  krzyknął  za  nią.  -  Powtórz  im,  że  nie  będę  tolerował  żadnego 

niedbalstwa.

-  Oczywiście.  Postępujesz  słusznie,  Jasonie  -  zapewniła  go  gorąco.  -  Ale 

uważam,  że  to  niezupełnie  w  porządku  winić  wszystkich  uczniów  za 
niedociągnięcia, których niegdyś dopuściło się parę osób.

- Tylko bez kazań, proszę - powiedział Jason z udaną surowością. - No więc, 

jak to będzie?

Zbliżyła się do niego.

- Z czym?

Chwyciła  Jasona  za  rękę  i  wspięła  się  na  palce,  żeby  pocałować  go  w 

policzek. Czy mógłby oprzeć się jej i nie zrobić tego samego?

- Wracasz dziś po pracy do swojego mieszkania?

Skinęła głową twierdząco.

-  Chcę  się  w  końcu wziąć  za  malowanie  łazienki. Ten  mdły,  zielony kolor 

jest po prostu obrzydliwy.

- Nie zawracaj sobie tym głowy. Przyjadę po ciebie około pół do siódmej.

W tej sytuacji malowanie upiornie zielonej łazienki przestało być problemem 

numer jeden. Laura wolała spotkać się z Jasonem.

background image

Uśmiechem wyraziła zgodę i poszła po panią Pecoraro.

Wrzesień  przeszedł  w  październik.  Ciepło  późnego  lata  ustąpiło  rześkim 

jesiennym dniom. Zieleń liści przyjmowała olśniewające odcienie czerwieni i żółci. 
Laura  spędzała  niewiele  czasu  w  swoim  mieszkaniu.  Po  pewnym  czasie,  jeśli 
kończyła  pracę  po  południu,  przestała  tam  w  ogóle  wracać  i  jechała  od  razu  do 
Jasona. Doszła do  wniosku, że życie w pojedynkę nie jest jedynym sposobem na 
zdobycie  niezależności.  Związek  z  mężczyzną,  którego  kochała,  był  równie 
skuteczny. Wkrótce więcej rzeczy miała w mieszkaniu Jasona niż u siebie. Razem 
sypiali, bawili się i pracowali.

Niekiedy  Laura  gotowała  obiad,  niekiedy  wychodzili  do  restauracji  -  we 

dwójkę  lub  w towarzystwie innych par,  ale zawsze  małżeństw. Jason  zauważył z 
pewnym zdziwieniem, że woli takie towarzystwo od swoich nieżonatych przyjaciół 
i  ich  dziewczyn,  Laura  i  Jason  zdawali  się  mieć  więcej  wspólnego  z  parami 
żyjącymi w uregulowanych związkach, niż z tymi, które angażowały się w grupie 
młodzieńcze układy.

Od  czasu  do  czasu  wychodzili  do  kina  lub  teatru,  sami  lub  z  przyjaciółmi. 

Kiedyś  Jason  zabrał  Laurę  na  mecz  Czerwonoskórych  z  Kowbojami.  Bawili  się 
wyśmienicie,  ale  doszli  do  wniosku,  że  jeden  raz  w  zupełności  wystarczy. 
Następnym  razem  Jason  miał  zaprosić  swojego  kumpla  Caseya,  Laura  zaś 
postanowiła pójść w tym czasie na zakupy.

Kiedy ciotka Sally i wujek George zapraszali ich do Farview, Jason jeździł 

bez sprzeciwu. Przypadła mu do gustu zabawna, a zarazem wzruszająca gościnność 
starszych  państwa.  Starał  się  zapomnieć,  że  jeszcze  niedawno  takie  życie 
wydawało mu się nieznośnie nudne i ograniczone. Dzięki Laurze poznał spokój i 
zadowolenie,  których  do  tej  pory  nigdy  nie  doświadczył,  czy  może  nie  chciał 
doświadczyć.

Plotka  o  ich  romansie,  głośna  przez  pierwszych  parę  tygodni,  straciła  w 

miarę  upływu  czasu  wiele  ze  swej  pikantności,  a  oni  wciąż  byli  razem.  Ponadto 
ciągle  pojawiały  się  nowe  i  o  wiele  bardziej  ekscytujące  wiadomości,  które 
stanowiły doskonałą pożywkę dla ludzkich języków.

background image

Laboratorium analityczne ujawniło, że fiolki z dilaudydem, które przesłał ze 

swojego  oddziału  Jason,  zawierały  całkiem  inną  substancję.  Przyśpieszyło  to 
przeprowadzenie  dochodzenia  w  szpitalu.  Ten  sam  fakt  -  roztwór  soli  zamiast 
narkotyków - wykryto również na innych oddziałach. W szpitalu pojawili się tajni 
agenci i aż wrzało od domysłów, kto mógł się dopuścić kradzieży narkotyków.

Prawdziwa bomba wybuchła dopiero w październiku. Dana Shakarian i Zane 

Montrose zerwali ze sobą, i to w pokoju Terry'ego! Pokój chłopca był ulubionym 
miejscem  spotkań  praktykantów  ze  wszystkich  trzech  szkół,  zarówno  dziewcząt, 
jak  i  chłopców.  Ponieważ  Zane  Montrose  był  lekarzem  prowadzącym  Terry'ego, 
nie  widziano  niczego  podejrzanego  w  fakcie,  że  często  przyłączał  się  do  tych 
spotkań późnym wieczorem lub wczesnym rankiem.

-  Z  reguły  oglądam  telewizję  lub  z  kimś  rozmawiam  -  krótko  po  tym 

zdarzeniu  powiedział  Terry  Laurze  i  Jasonowi.  -  Nie  zwróciłem  więc  uwagi,  że 
doktor Montrose spędza wiele czasu, rozmawiając i flirtując z Cassie Exton, jedną 
z pielęgni arek-praktykantek.

Dana  dowiedziała  się  o  tym  wszystkim,  gdy  Zane  zaczął  się  spotykać  z 

Cassie poza pokojem Terry'ego. Widziano ją w bloku, w którym mieszkał Zane, a 
następnie jego w hotelu pielęgniarek.

Rano  w  Dzień  Zaduszny  Dana  przyszła  do  pokoju  Terry'ego,  żeby 

przeprowadzić nie zaplanowane wcześniej ćwiczenia ruchowe. Właśnie kończyła, 
kiedy do pokoju weszli Zane i Cassie, śmiejąc się i trzymając za ręce.

- To było niesamowite, panno Novak - mówił Terry, kiedy Laura sporządzała 

notatkę  na  temat  tego  zajścia.  -  Dana  dostała  szalu!  Chwyciła  kubek  z  wodą  i 
wylała  na  doktora  Montrose'a.  Cassie  wybiegła  z  krzykiem  z  mojego  pokoju  i 
wpadła  na  salową,  która  niosła  tacę  z  obiadem.  Jedzenie  i  talerze  poleciały  na 
wszystkie strony. Potem doktor Montrose próbował złapać Dane, ale pośliznął się 
na rozlanym sosie, upadł na stolik przy łóżku i wywrócił moje radio. Radio upadło 
w kałużę z wodą i spowodowało spięcie. Aż się iskry posypały! - Terry zaczął się 
śmiać.  -  Szkoda,  że nie  robiłem zdjęć.  To  było lepsze  niż niejeden  odcinek  „Bill 
Cosby Show”.

-  Świetnie,  lubimy  takie  sceny  na  ortopedii.  -  Jason  wykrzywił  twarz  w 

grymasie  niezadowolenia.  -  Nieźle  to  o  nim  świadczy.  Biedny  dureń!  Jak  mógł 
przypuszczać, że Dana nie dowie się, iż jest wystawiana do wiatru, kiedy połowa 
szpitala to jej krewni! A do  tego jej kuzynka mieszka w tym samym budynku co 
Zane.

-  Pani  Pecoraro jest  zrozpaczona  -  wtrąciła  Laura.  -  Obawia  się,  że  znowu 

background image

zabronisz  jej  uczennicom  dostępu  do  pacjentów.  Prosiła,  żeby  ci  przekazać,  że 
obniżyła o jeden stopień ocenę tej Exton.

- Uhm, to niesprawiedliwe - wtrącił Terry. - W końcu to nie jest wina Cassie. 

Zresztą pan nie wini uczniów, panie doktorze, prawda? Oni są wspaniali!

- Nie, nie winię ich - odpowiedział Jason. - Spisują się doskonale. Uważam, 

że  nie  postępowałem  rozsądnie,  broniąc  się  tak  długo  przed  praktykantami.  -
Uśmiechnął  się  do  Laury.  -  Wiesz,  przyznanie  się  do  błędu  wcale  nie  jest  takie 
trudne, jak myślałem.

Laura  odwzajemniła  mu  się  uśmiechem  pełnym  słodyczy  i  zebrała  kopie 

protokołu,  w  którym  opisała  stłuczone  naczynia,  zmarnowany  obiad  i  siniaki 
salowej.

- Myślę, że lepiej będzie, jeśli od razu złożę to do archiwum. A swoją drogą, 

czyta się to rzeczywiście jak scenariusz dobrej komedii. - Figlarnie zmrużyła oczy. 
- Dreszcz mnie przechodzi na samą myśl o tym, że mogłaby to przeczytać kuzynka 
Dany, naczelna przełożona pielęgniarek.

W drzwiach pojawiła się grupka adeptów pielęgniarstwa i medycyny.

- Terry, co tu się stało? - wykrzyknęła jedna z dziewcząt. - Aż nie chce nam 

się wierzyć w te szalone plotki!

-  To  wszystko  prawda  -  powiedział  Jason,  chwytając  Laurę  za  ramię  i 

wyprowadzając ją z pokoju. - Opowiedz im wszystko, Terry.

Wyszli, pozostawiając Terry'ego w centrum zainteresowania.

- Nie rozumiem Montrose'a. Pozbywa się tak uroczej dziewczyny jak Dana! -

Idąc  z  Laurą  korytarzem,  Jason  rzucał  gniewne,  pełne  dezaprobaty  spojrzenia.  -
Uganiać się za uczennicami, w jego wieku! To chyba przypadek zahamowania w 
rozwoju.

Laura,  która  słyszała  kiedyś,  jak  Jasona  opisywano  w  podobny  sposób, 

opanowała chęć uśmiechu i szepnęła jakieś słowa współczucia pod adresem Dany.

Jason był oburzony jeszcze następnego dnia, kiedy wspólnie z Laurą, Sharlą 

i Caseyem jedli obiad w restauracji Old Europę, której specjalnością była kuchnia 
niemiecka.

-  Biedna  Dana  -  mówił  Jason,  próbując  przekłuć  sznycel  wiedeński  tępym 

widelcem.  -  Każdy  wie,  że  szalała  za  Montrose'em.  Zaangażowała  się  w  ten 

background image

związek całkowicie, a ten drań ugania się za innymi kobietami i upokarza ją przed 
wszystkimi. To niesprawiedliwe.

Sharla,  kuzynka  Dany  i  dobra  przyjaciółka  Laury,  popatrzyła  na  niego  z 

uśmiechem.

- Nigdy bym się nie spodziewała, że usłyszę coś takiego od ciebie, Jasonie! 

Myślałam, że  będziesz bronił  Zane'a  za ucieczkę  spod  - jak  to  kiedyś nazwałeś  -
„jarzma monogamii”.

-  My,  nawróceni  rozpustnicy,  jesteśmy  prawdziwymi  wzorami  oddania  i 

lojalności, no nie, Fletch? - powiedział Casey, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Jeśli ktoś nie jest skory do pochopnego związku z drugą osobą, traktuje tę 

sprawę  bardzo  poważnie,  kiedy  się  w  końcu  zdecyduje  -  powiedział  Jason  z 
namysłem.

- No cóż, członkowie rodu Shakarianów nie decydują się łatwo - powiedziała 

Sharla, a jej czarne oczy zapłonęły gniewem. - Dana kochała Zane'a i wszyscy w 
rodzinie są oburzeni tym, jak ją potraktował.

-  Ktoś  powinien  ostrzec  Montrose'a,  żeby  uważał  na  siebie  -  zażartował 

Casey. - Zapewne gniew Shakarianów jest rzeczą straszną.

- Nie dziwię się - poważnie powiedział Jason. - Czy można myśleć inaczej?

Chwycił dłoń Laury i ich spojrzenia spotkały się nagle. Dostrzegła niepokój 

w oczach ukochanego i w tym samym momencie zrozumiała, że sprawa Dany nie 
była  jedyną  przyczyną  jego  wściekłości.  Dostrzegłszy  głębię  własnego  uczucia, 
Jason nagle pojął, że i on sam mógłby zostać zraniony w podobny sposób. Niegdyś 
nie przyszłoby mu to nawet do głowy.

Laura wzięła go za rękę. Później, nocą, próbowała dowieść mu, jak bardzo 

go kocha.

-  Chcę,  żebyś  mi  ufał  -  wyszeptała  gorąco,  kiedy  leżeli  nasyceni  sobą.  -

Kocham cię i nie zrobię niczego, co mogłoby cię zranić.

- Oczywiście, że nie, kochanie. - Pocałował ją w usta.

Miał do Laury ogromne zaufanie. Po intensywnym uprawianiu miłości czuł 

się silny i pewny siebie. Wiedział, że jest kochany przez swoją kobietę i może ją 
zaspokoić. Był to wielki triumf i Jason rozkoszował się nim. Nie dodał jednak, że 
też ją kocha.

background image

Jason  Fletcher,  wyrafinowany,  zepsuty  i  doświadczony  mężczyzna,  wciąż 

jeszcze był nowicjuszem w dziedzinie miłości.

Konferencja  poświęcona  problematyce  ortopedii  w  medycynie  sportowej 

miała się odbyć w połowie listopada w Houston.

- Szkoda, że nie możesz ze mną pojechać - powiedział Jason do Laury, kiedy 

w  nocy  przed  wyjazdem  pomagała  mu  się  pakować.  Zajrzał  do  broszury 
informacyjnej, w której zamieszczony był wykaz zajęć przygotowanych specjalnie 
dla współmałżonków towarzyszących uczestnikom konferencji i zmarszczył brwi. -
Lauro, powiedziałem ci już, że zapłacę za samolot i pokryję wszystkie koszty.

-  Musiałabym  zwolnić  się  z  pracy  od  wtorku  do  piątku,  a  na  razie  nie 

zapracowałam jeszcze na tak długie wakacje. - Ostrożnie złożyła koszulę i włożyła
do neseseru. - Będę za tobą bardzo tęskniła, Jasonie - powiedziała czule.

Miało  to  być  ich  pierwsze  rozstanie  na  dłuższy  czas  i  Laura  nienawidziła 

samej myśli o tym.

- Już  dobrze,  malutka.  - Jason chwycił ją w ramiona.  - Ja  też będę za tobą 

tęsknił. - Westchnął ciężko. - Zdecydowałem się na uczestnictwo w tej konferencji 
na długo przed poznaniem ciebie. Chcąc nie chcąc, muszę jechać. 

Jeszcze w marcu z równym utęsknieniem wyczekiwał korzyści zawodowych 

płynących  tyle  z  konferencji,  co  i  z  czterodniowej  zabawy.  W  tej  chwili  myśl  o 
zabawie go odpychała. Czuł, że, będzie to pierwsza w jego życiu konferencja, na 
której nie opuści ani jednego seminarium. 

Było to  smutne pożegnanie.  Sobota - dzień powrotu Jasona - wydawała się 

odległa  o  cała  lata  świetlne.  Laura  rozpłakała  się,  kiedy  ukochany  odjechał  na 
lotnisko. Bez niego mieszkanie wydawało się nie do zniesienia puste.

Zastanawiała się, czy nie pojechać do Farview, żeby spędzić pozostałą część 

tygodnia  z  ciocią  i  wujkiem,  ale  odrzuciła  tę  myśl.  Ostatnio  Lianna  też  się 
przeprowadziła  do  własnego  mieszkania  w  zupełnie  innej  części  miasta  i  po  raz 
pierwszy od dwudziestu lat ciotka Sally i wujek George mieli dom tylko dla siebie. 
Chociaż  Laura  wiedziała,  że  przyjęliby  ją  z  otwartymi  ramionami,  uznała,  że 
zasługiwali  na  przerwę  w  matkowaniu  Novakom.  A  ponadto  ma  przecież  własne 
mieszkanie… Pomysł spędzenia tam reszty tygodnia od razu jej się spodobał. Nie 
będzie musiała znosić pustki panującej w apartamencie Jasona, Znała już mnóstwo 
ludzi z domu, w którym znajdowało się jej mieszkanie. Kilka razy jadła lunch na 
stołówce  wspólnie  z  Beth  Shakarian  i  jej  współlokatorką  Sarą.  Mogłaby  je 
odwiedzić. Może któregoś dnia zechciałyby pójść z nią do kina lub na lunch?

background image

Stwierdziła,  że  to  bardzo  dobry  pomysł.  Parę  minut  później  stała  przed 

drzwiami mieszkania Sary i Beth. Dziewczęta zaprosiły ją do siebie i namówiły na 
obejrzeń ii-romansu na  wideo. Przyłączyły się do  nich dwie młode pielęgniarki z 
naprzeciwka, a Beth przygotowała prażoną kukurydzę. Siedziały jeszcze długo po
filmie, śmiejąc siei rozmawiając do późna w nocy.

Następnego  dnia  Laura  zjadła  lunch  wspólnie  z  Beth  i  Sarą  w  stołówce 

szpitalnej i umówiły się na zakupy w pobliskim centrum handlowym.

Kiedy  wróciła  na  oddział,  salowy  zawołał,  że  jest  do  niej  rozmowa 

międzymiastowa.

- Jason! - krzyknęła uszczęśliwiona, kiedy usłyszała jego głos.

-  Gdzie  się,  u  licha,  podziewałaś?  -  spytał  opryskliwie.  -  Wczoraj,  po 

przyjeździe,  dzwoniłem  do  ciebie  przez  dwie  godziny,  ale  nikt  nie  odbierał 
telefonu. W końcu zrezygnowałem i poszedłem spać.

Laura  wyjaśniła  mu,  że  postanowiła  spędzić  resztę  tygodnia  w  swoim 

mieszkaniu i opowiedziała o spotkaniu z Beth.

- Odkąd przestałam chodzić do przedszkola, nie spędziłam żadnego wieczora 

wspólnie z innymi dziewczętami. Było wspaniale!

- Kiedy ja wychodziłem ze skóry, zamartwiając się o ciebie, ty najspokojniej 

w  świecie  trajkotałaś  z  dziewczętami  Bóg  wie  o  czym.  -  Jason  wydawał  się 
rozdrażniony.

Laura rozejrzała się po pokoju - jak zwykle panowała tu gorączkowa wrzawa 

i nie był to ani czas, ani miejsce na tego rodzaju rozmowę.

-  Jasonie,  zostaw  mi  swój  numer  telefonu.  Zadzwonię  wieczorem  -

powiedziała, sięgając ręką po ołówek.

-  Czy  jesteś  pewna,  że  nie  będzie  to  kolidowało  z  napiętym  planem twego 

życia towarzyskiego?

Jasonowi  nie  podobało  się,  że Laura  tak dobrze  bawiła  się  bez niego.  Sam 

czuł  się  bez  niej  fatalnie.  Mógł  myśleć  jedynie  o  tym,  że  bardzo  za  nią  tęskni  i 
bardzo  chce  być  znowu  w  domu.  A  ona  w  tym  czasie  zabawiała  się  jak 
lekkomyślna pannica i wcale nie tęskniła!

Po kilkugodzinnych zakupach Laura, wraz z Daną, Beth i Sarą zjadły obiad 

we włoskiej restauracji, gdzie serwowano wyborne spaghetti. Opowiedziała o tym 

background image

Jasonowi, gdy zadzwoniła do niego wieczorem.

-  Koniecznie  musimy  się  tam  wybrać,  kiedy  wrócisz.  Na  pewno  ci  się 

spodoba.

- Z pewnością.

Chciał,  aby  powiedziała,  że  bez  nieco  czuje  się  samotna  i  zagubiona  -

mógłby  wtedy  wyznać  coś  podobnego.  Laura  starała się  jednak, by  ich  rozmowa 
była  pogodna  i  optymistyczna.  To,  że  znajdowali  się  daleko  od  siebie,  było 
wystarczająco nieprzyjemne.

Jason  czuł  się  całkowicie  opuszczony  i  próbował  zwalczyć  chorobliwe 

przeczucie, że Laura oddala się od niego, że ją traci.

Był  prawdziwym  mistrzem  w  sprawach  seksu,  ale  tylko  niespokojnym 

nowicjuszem w sztuce miłości.

Rozdział 11

W  piątkowy  wieczór  lekarz  stażysta,  mieszkający  na  tym  samym  piętrze, 

urządzał przyjęcie i zaprosił wszystkich mieszkańców domu. Beth i Sara namówiły 
Laurę,  aby  z  nimi  poszła.  Pogawędziła  trochę  z  dziewczętami,  ale  kiedy  światła 
zaczęły  przygasać  i  rozpoczęły  się  tańce,  uznała,  że  czas  już  na  nią.  Było  to 
przyjęcie dla samotnych,  a Laura nie czuła się samotna.  Kiedy jednak zobaczyła, 
jak tańczące pary kołyszą się w takt muzyki, ogarnęło ją nagle uczucie samotności. 
Wydawało się, jakby całe wieki minęły od czasu, kiedy ostatnio była z Jasonem i 
tęskniła za nim niewypowiedzianie.

Miała mu tyle do opowiadania o tym, co robiła w czasie jego nieobecności i 

o  wszystkim,  co  wydarzyło  się  w  szpitalu.  Nie  mogła  się  doczekać,  by  mu 

background image

powiedzieć,  że  salowy  z  nocnej  zmiany,  który  kursował  między  piętrami, 
przyłapany został na próbie kradzieży narkotyków. Agent udający strażnika złapał 
chłopaka,  gdy  ten  przelewał  narkotyk  z  fiolki.  Tak  jak  przypuszczał  doktor 
Fletcher,  przy  winnym  znaleziono  roztwór  soli  do  podmiany.  Laura  pragnęła 
powiedzieć  Jasonowi,  jak  dumna  jest  z  jego  spostrzegawczości  i  logicznego 
myślenia.

Próbowała rozchmurzyć się, powtarzając sobie, że Jason wróci już jutro, ale 

nie na wiele się zdało. Pragnęła go teraz, a serce ściskało jej się z tęsknoty.

Tak  bardzo  go  kochała.  Jutro  wydawało  się  równie  odległe,  jak  rocznica 

ogłoszenia niepodległości.

Wróciła do swojego mieszkania i włożyła różową bawełnianą koszulę nocną, 

która sięgała jej do kolan. Był to prezent od jednej z kuzynek. Dawno już nie nosiła 
tego typu rzeczy. Kupowała seksowne jedwabne koszule, które ubierała specjalnie 
dla  Jasona, albo  też nie  kładła na  siebie niczego. Laura  poczuła przypływ ciepła, 
gdy przywołała z pamięci wspomnienia minionych nocy spędzonych z Jasonem. 

A jutro-jutro…

Nalała    sobie    szklankę  soku  pomarańczowego,  żeby  ochłodzić  rozgrzane 

namiętnością ciało. 

Po  obejrzeniu  wieczornych  wiadomości  -  w  których  była  między  innymi 

wzmianka  o  aresztowaniu  salowego  -  próbowała  zasnąć,  ale  hałas  dobiegający  z 
korytarza nie pozwalał na to. Wzdychając nastawiła jedną z płyt gramofonowych, 
otuliła  się  wełnianym  szalem  zrobionym  na  szydełku  przez  ciotkę,  skuliła  się  na 
tapczanie i zaczęła czytać.

Dochodziła północ, kiedy usłyszała łomotanie do drzwi. Zdziwiła się, gdy na 

korytarzu  zobaczyła  Zane'a  ubranego  tylko  w  białe  szorty.  Śmierdziało  od  niego 
alkoholem i Laura chciała szybko zamknąć drzwi.

Musiał to wyczuć.

-  Nie,  Lauro,  proszę!  Nie  wyrzucaj  mnie.  Dziś  w  nocy  już  trzy  osoby 

zatrzaskiwały mi drzwi przed nosem. Najpierw zrobiła do Dana, potem Beth i Sara. 
Lauro, muszę z kim porozmawiać, bo oszaleję!

Laura rzuciła na niego gniewne spojrzenie.

-  Dlaczego  nie  chcesz  porozmawiać  z  Cassie  Exton?  Pamiętasz  tę  małą 

kurewkę, dla której porzuciłeś Dane?

background image

Ku jej zdziwieniu Zane zaczął płakać.

-  Lauro,  to  był  największy  błąd  mojego  życia.  Nie  wiem,  dlaczego  to 

zrobiłem. Ja… kocham Dane. Nie rozumiałem tego, dopóki jej nie straciłem.

Laura westchnęła.

- Wejdź, Zane, zrobię ci kawy.

Wtoczył się do pokoju i opadł na łóżko.

- Byłem męskim szowinistą, który nie widział świata poza sobą. Od samego 

początku wiedziałem, jak wielką sympatią darzy mnie Dana. Przyjąłem to za rzecz 
naturalną i nawet kiedy się we mnie zakochała, uważałem to za zrozumiałe samo 
przez się. Kiedy Cassie zaczęła mnie kokietować…

- Zane, jeśli chcesz mi wmówić, że uwiodła cię nastoletnia kusicielka, to ci 

nie  uwierzę.  Jesteś  o  wiele  starszy  od  Cassie  i  powinieneś  być  bardziej 
odpowiedzialny. A w ogóle, to gdzie twoje buty i koszula? Na dworze jest zaledwie 
kilka stopni powyżej zera.

- Wiem. Nie obchodzi mnie to. Kiedy Dana nie chciała ze mną rozmawiać, 

postanowiłem trochę pobiegać.

- I w tym celu zdjąłeś buty i koszulkę? Czy planowałeś samobójstwo przez 

jogging?

Zadrżał i pociągnął za kolorowy szal Laury. 

- Lauro, kocham Danę. Muszę ją odzyskać. Powiedz, co mam robić. Zrobię 

wszystko! - Zaczął szlochać.

Laura współczuła mu. Nie docenił miłości Dany, a o ile znała Dane i innych 

Shakarianów, to nie miał najmniejszej szansy, aby odzyskać jej uczucia.

Ale nie powiedziała tego głośno. Zrobiło się późno, a Zane był na pół pijany, 

przemarznięty  i  nieszczęśliwy.  Siedziała  przy  nim  przez  chwilę,  słuchając  o 
utraconej miłości.

-  Uczyniłbym  Dane  taką  szczęśliwą.  Dużo  szczęśliwszą,  niż  wtedy,  kiedy 

byłem  jeszcze  tylko  aroganckim  i  zadowolonym  z  siebie  szczeniakiem,  który 
uważał, że miłość to coś, co mu się należy. - Zane chwycił rękę Laury i przywarł 
do niej jak tonący do koła ratunkowego. - Ale ona nie da mi szansy. Boję się, że już 
mnie ze zechce.

background image

„Słuszne przypuszczenie” - pomyślała Laura, ale nie wypowiedziała swoich 

myśli na głos.

-  Zane,  myślę,  że  ty…  -  zaczęła  mówić,  ale  nie  miała  okazji  dokończyć 

zdania, ponieważ drzwi otwarły się nagle i do mieszkania wkroczył Jason, ubrany 
w niebieski, trzyczęściowy garnitur, żółtą koszulę i krawat.

Powiódł  oczami  po  pokoju,  usłyszał  delikatną  muzykę,  zwrócił  uwagę  na 

późną  porę  i  strój  obojga  leżących  na  sofie.  Laura  w  seksownej  koszuli  nocnej  -
uważał,  że  wyglądała  seksownie  bez  względu  na  to,  co  miała  na  sobie  -  i  Zane 
Montrose  w  białych szortach,  przykryci  luźno  prześcieradłem.  W  powietrzu  czuć 
było zapach alkoholu. Jason stanął, patrząc oniemiałym wzrokiem na ten widok.

- Jasonie,  myślałam,  że wracasz dopiero  jutro! - Laura zwróciła się  w jego 

stronę, ale powstrzymał ją lodowato chłodny wyraz twarzy ukochanego.

- Najwyraźniej  -  powiedział  zimnym,  okrutnym  głosem,  jakiego  wcześniej 

nigdy nie słyszała.

Wyszedł z pokoju i skierował się do drzwi, blady, wstrząśnięty do głębi i tak 

wściekły,  że  nie  mógł  pozbierać  myśli.  Specjalnie  wyjechał  z  konferencji  dzień 
wcześniej, opuszczając bankiet pożegnalny. Nie mógł dłużej wytrzymać rozłąki z 
Laurą.  Przez  całą  drogę  z  Houston  myślał  o  ich  spotkaniu,  wyobrażał  sobie 
zaskoczenie i radość dziewczyny, gdy ujrzy go w drzwiach.

I  rzeczywiście  zaskoczył  ją  -  pijącą  alkohol  i  kochającą  się  z  Zane'em! 

Poczuł ogromny ból i rzucił się pędem w dół schodów, przeskakując trzy stopnie 
na raz. Musi stąd wyjść, wynieść się możliwie najprędzej… Jego skołatany umysł 
nie mógł sformułować żadnego planu działania, żadnej myśli.

Właśnie wsiadał do samochodu, kiedy usłyszał swoje imię.

- Jasonie! - krzyknęła Laura, wybiegając na ulicę. Pędziła za nim bez pantofli 

i tylko w koszuli. - Jasonie, poczekaj! Proszę!

- Wracaj do swojego nowego kochanka! - zawołał Jason.

Była  niewierną,  pozbawioną  serca  dziwką,  która  bawiła  się  wyśmienicie, 

kiedy on tęsknił i kochał… Laura znalazła się już przy samochodzie.

- Jasonie, uwierz, że ja i Zane…

- Widziałem was na własne oczy. - Na jego twarzy malowała się wściekłość i 

uczucie zawodu. Przeszywał go ból, jakiego nigdy dotąd nie odczuwał. - Pasujecie 

background image

do siebie! - wyrzucił, trzaskając drzwiami i włączając silnik.

Zane Montrose, który oszukał Dane i zdradził ją po tym, jak ofiarowała mu 

całą swą miłość… i Laura, która zrobiła dokładnie to samo. Tak, ta para świetnie 
się uzupełniała.

Wystartował w pustkę nocy z taką prędkością, aż zapiszczały opony. Laura 

stała  na  parkingu,  tak  oszołomiona,  że  nie  czuła  zimnego  chodnika  pod  swoimi 
stopami ani silnego wiatru szarpiącego jej włosy i różową koszulę nocną. Była tak 
wstrząśnięta,  iż  nie  zauważyła  nawet  trzech  zbliżających  się  do  niej  młodych 
punków. Dostrzegła napastników dopiero wtedy, gdy ją otoczyli.

Jasona zalewał zimny pot, serce mu waliło, a głuchy łomot odbijał się echem 

w uszach. Minął w tym stanie drugi, trzeci, a potem czwarty blok, zanim czerwone 
światło  zmusiło  go  do  zahamowania.  Gdy  tak  siedział,  czekając  na  zmianę 
sygnalizacji,  do  jego  skołatanej  głowy  dotarła  pierwszy  rozsądna  myśl,  odkąd 
opuścił mieszkanie Laury.

Wracał do domu sam. Świadomość tego o mało co nie wywołała kolejnego 

szalonego  ataku  wściekłości.  Światło  było  nadal  czerwone  i  nie  pozwalało 
Jasonowi  uciec.  Myślał  tylko  o  tym,  że  właśnie  chciał  zabrać  Laurę  do  siebie  i 
powiedzieć  jej,  jak  bardzo  tęsknił  i  jak  bardzo  ją  kocha.  Uświadomił  sobie  w 
końcu, że po raz pierwszy w życiu był naprawdę zakochany. Głęboko, namiętnie i 
nieodwracalnie.

Okazało  się,  że  przyjechał  po  to,  by  zastać  ją  w  ramionach  innego 

mężczyzny. Jason wzdrygnął się. Widocznie Laura go nie kocha.

I wtedy wróciła mu odrobina rozsądku. Nie kocha go? Przecież to śmieszne! 

Emocje zaczęły powoli opadać i Jason mógł znowu trzeźwo myśleć. Przez ostatnie 
dwa  miesiące  Laura  robiła  wszystko,  co  w  jej  mocy,  żeby  mu  udowodnić,  jak 
bardzo  i  prawdziwie  go  kocha.  Jason  nie  był  głupi  i  wiedział,  że  Laura  nie  jest 
dobrą  aktorką.  Przez  minione  miesiące  nie  pojawiło  się  między  nimi  ani  jedno 
kłamstwo. Nie do wiary, jak mógł nawet na chwilę zwątpić w jej uczucie!

Fakt ten zmusił Jasona do zastanowienia się nad tym, co zobaczył dzisiejszej 

nocy,  czy  raczej  wydawało  mu  się,  że  zobaczył.  Nic,  co  wiedział  o  Laurze  na 
podstawie  długich, spędzonych razem godzin,  nie wskazywało na  to, że mogłaby 
wykorzystać  tygodniową  nieobecność  ukochanego  mężczyzny  na  krótkotrwały 
romans.

A Zane  Montrose? No cóż,  gdyby Laura rzeczywiście go  chciała, mogłaby 

go mieć już dawno. Ale jedynym mężczyzną, którego pragnęła, był Jason Fletcher, 

background image

jej  pierwszy  i  jedyny  kochanek.  Mężczyzna,  który  teraz  właśnie  zademonstrował 
obrzydliwy  brak  wiary  i  zaufania.  Odjechał,  zostawiając  ją  samą  i  zmarzniętą  na 
pustym parkingu. Pojawił mu się w oczach obraz Laury, bladej i drżącej, wołającej 
jego imię.

Światło  zmieniło  się  na  zielone.  Jason  wykorzystał  to,  że  ulica  była  pusta, 

skręcił o sto osiemdziesiąt stopni i podążył w przeciwnym kierunku - z powrotem.

Zadziwiająco  szybko  znalazł  się  koło  sklepu.  Myśli  miał  tak  pochłonięte 

Laurą, że prawie nie zauważył trzech młodych chuliganów po drugiej stronie ulicy. 
Dopiero  błysk  różowego  koloru  zwrócił  jego  uwagę  na  rozgrywającą  się  w 
ciemnościach scenę. Serce stanęło mu na chwilę, ale w okamgnieniu zaczęło walić 
w obłędnym tempie. Napastowaną przez drabów kobietą była Laura - bosa i ubrana 
tylko w koszulę nocną.

Jason opuścił szybę samochodu i wjechał na krawężnik.

-  Zostawcie ją,  gnojki,  albo  was rozjadę! -  zawołał,  nie poznając  własnego 

głosu, który brzmiał groźnie i śmiertelnie poważnie.

Widok tych drani wzbudził w nim najprymitywniejsze instynkty. Naprawdę 

zamierzał  to  zrobić.  Dodał  gazu  i  skierował  samochód  w  ich  stronę.  Jechał  teraz 
prosto na napastników. Ale ci nie czekali i z przekleństwami na ustach rozpierzchli 
się w noc.

- Lauro, wsiądź do samochodu - poprosił Jason.

Stała  oparta  o  zimną,  ceglaną  ścianę  budynku,  z  oczami  rozszerzonymi  z 

przerażenia  i  trupiobladą  twarzą.  Nie  mogła  nawet  się  rozpłakać  -  wyglądała  jak 
sparaliżowana.  Nie  była  też  w  stanie  poczuć  ulgi,  kiedy  pojawił  się  Jason  i 
przepędził zbirów.

Poczuła,  że  Jason  bierze  ją  w  ramiona  i  niesie  do  samochodu.  Ułożył 

dziewczynę na siedzeniu, a sam usiadł za kierownicą i ruszył przed siebie. Laura 
patrzyła na powoli rozmazujące się światła miasta.

-  Lauro,  nic  ci  się  nie  stało?  -  spytał  ochrypłym  głosem.  -  Czy  cię 

skrzywdzili?

Czuł, jak wzbiera w nim gwałtowny gniew. Chciał rozwalić punkom łby za 

to,  że  ośmielili  się  do  niej  zbliżyć.  Był  też  wściekły  na  siebie,  że  naraził 
dziewczynę na takie niebezpieczeństwo.

- Oni jedynie… wygadywali różne rzeczy. - Zaschło jej w gardle i nie mogła 

background image

mówić. Tych parę słów zabrzmiało jak piskliwy rechot. - Nie dotknęli mnie.

Zamknęła  oczy,  przypominając  sobie  ich  obrzydliwe  pogróżki.  Nie  mogła 

powstrzymać szczękania zębów. Jason zjechał na bok i zdjął marynarkę, aby okryć 
Laurę. Chwycił dziewczynę w ramiona.

-  Lauro,  czy  przebaczysz  mi  kiedykolwiek?  -  Kołysał  ją  delikatnie,  aż 

poczuł,  że  przestaje  drżeć.  -  Kocham  cię,  najdroższa.  Podziwiam  cię.  Kiedy 
zobaczyłem, że jesteś w niebezpieczeństwie…

Zamknęła  oczy,  czując,  jak  jego  siła  i  ciepło  przełamują  okropny  chłód, 

który przeszywał jej ciało, serce i duszę.

- Jasonie,  nie spędziłam dzisiejszej nocy z  Zane'em - wyszeptała z trudem, 

odsuwając się nieco do tyłu, by móc patrzeć ukochanemu prosto w oczy. - Nie w 
taki sposób, jak to sobie wyobrażasz. Widzisz, Zane zdał sobie sprawę z tego, że 
nadal kocha Danę i…

- Kochanie, nie musisz mi tego tłumaczyć. Wierzę ci i pogardzam sobą za to, 

że zwątpiłem w twoją miłość. Lauro, zrobię wszystko, żeby ci to wynagrodzić, jeśli 
mi  tylko  pozwolisz.  -  Wziął  ją  w  ramiona  i  przycisnął  do  siebie  z  całej  siły.  -
Musisz mi pozwolić.

- Pozwolę ci, Jasonie. - Laura zdobyła się na słaby uśmiech.

Był  przy  niej,  kochał  ją  i  wszystko  wydawało  się  teraz  proste.  Poczuła 

ogromną ulgę i radość. 

- Co miałeś na myśli? - zapytała drżącym głosem.

Oczy zaszły mu mgłą.

- Lauro, nie zasługuję na ciebie…

Przytuliła  się  mocniej,  zbliżając  usta  do  jego  warg.  Musnęła  je  delikatnie, 

uwodzicielsko.

- Ależ zasługujesz. Nazywasz się Jason Fletcher i zawsze dostajesz to, czego 

chcesz. A jeśli chcesz mnie…

- Chcę.

Wsunął dłoń pod marynarkę i zaczął powoli gładzić pierś dziewczyny. Laura 

robiła się coraz łagodniejsza, słabsza i bardziej podniecona.

- A więc jestem twoja - szepnęła.

background image

-  Kochanie,  to  wprawdzie  nie  czas  i  nie  miejsce  na  romantyczne 

oświadczyny, o jakich myślałem, ale nie chcę czekać ani chwili dłużej. Lauro, czy 
mnie poślubisz? - Jego wargi połączyły się z jej ustami w głębokim pocałunku.

W ramionach Jasona Laura czuła się bezpieczna i kochana.

-  Tak,  najdroższy.  Tak  bardzo  cię  kocham!  -  Uśmiechnęła  się,  a  twarz  jej 

zajaśniała radością i uczuciem. - Ale przecież wiesz o tym od dawna, czyż nie?

Jason popatrzył na nią czule.

- O tak, kochana. Ale ja również kocham cię od dawna.

Uniosła brwi ze zdziwienia i wpatrywała się w niego uporczywie.

- To  prawda, Lauro. Byłem zbyt  głupi,  zbyt uparty albo po  prostu za mało 

doświadczony,  by  zdać  sobie  z  tego  sprawę.  Być  może  znam  się  doskonale  na 
seksie,  ale  w  sprawach  miłości  jestem  jedynie  amatorem.  Mam  nadzieję,  że 
będziesz miała dla mnie trochę cierpliwości.

-  Myślę,  że  jesteś  prawdziwie  zakochanym  mężczyzną.  Wyjdę  za  ciebie, 

kochany, kiedy tylko zechcesz.

-  Kiedy  ty  zechcesz  -  poprawił  ją  łagodnie.  -  Weźmiemy  taki  ślub,  jaki  ci 

odpowiada.  Im  wcześniej,  tym  lepiej.  Mam  wielką  ochotę,  żeby  jak  najszybciej 
zostać twoim mężem.

- A ja nie mogę się już doczekać, kiedy zostanę twoją żoną.

Laura przypomniała sobie o wspaniałym ślubie, który planowali wspólnie z 

Dannym  i  który  skończył  się  tak  tragicznie.  Postanowiła,  że  ten  będzie  zupełnie 
inny. Nie chciała więcej myśleć o smutnej przeszłości. Życie z Jasonem miało być 
dla obojga początkiem nowej drogi.

- Myślę, że wolałbym skromną uroczystość, tylko z naszymi najbliższymi.

- Czy przyszły tydzień to za wcześnie?

- Przyszły tydzień to idealny termin, Jasonie.

Pocałowali  się  raz  jeszcze,  zanim  Jason  ponownie  uruchomił  silnik.  Wiózł 

narzeczoną do swojego domu, jak przystało świeżo zaręczonemu mężczyźnie.

Laura  była  zaskoczona,  że  posadził  ją  na  sofie,  zamiast  zanieść  prosto  do 

łóżka.

background image

- Wrócę za chwilę, kochanie - wyjaśnił i po krótkim czasie był z powrotem, 

ubrany  w  czerwony  flanelowy  szlafrok,  najwidoczniej  zupełnie  nowy,  i  w  grube 
białe skarpety. Przyniósł ze sobą identyczny komplet.

- Czy nadal jest ci zimno, kochanie?

Jason  ubrał  Laurę  w  nieco  za  obszerny  szlafrok,  ale  owinął  go  naokoło  i 

zawiązał paskiem, a następnie naciągnął jej na stopy skarpety.

- Kochany, co robisz? Skąd wytrzasnąłeś te szlafroki i skarpety?

-  Kupiłem  je  w  Houston.  Dla  nas.  Będziemy  mogli  nosić  je  w  długie 

wieczory  spędzane  przed  telewizorem.  Od  dłuższego  czasu  widzę  ten  obraz  w 
wyobraźni.

- Z radością zajmę jakieś miejsce w twojej wyobraźni - szepnęła i spojrzała 

na niego swoimi wielkimi wesołymi oczyma.

-  Kocham  cię,  Lauro,  i  chcę,  żeby  nasze  małżeństwo  wyglądało  tak,  jak 

opisałaś  je  tamtej  nocy  w  restauracji  Jeana-Louisa.  Chcę  ci  dać  wszystko  -  moje 
nazwisko  i  dzieci,  wszystko,  co  mam.  Chcę  ci  ofiarować  siebie  całego  i  chcę 
wszystkiego od ciebie.

Laura  nigdy  nie  czuła  się  bardziej  szczęśliwa.  Była  z  mężczyzną,  którego 

kochała, za którego chciała wyjść i któremu urodzi dzieci.

-  Jesteś  moim  ideałem  -  powiedział  czule.  -  Nie  mogę  ci  się  oprzeć.  Od 

momentu,  kiedy  poznaliśmy  się  podczas  meczu,  wtedy  na  pikniku,  czułem,  że 
jesteśmy sobie przeznaczeni.

-  Też  tak  myślę  -  zgodziła  się  Laura,  przypominając  sobie  historię  ich 

związku.

Kiedyś  będą  opowiadać  dzieciom  o  wielkiej  miłości  od  pierwszego 

wejrzenia,  która  rozpoczęła  się  na  boisku.  Ale  na  to  wszystko  przyjdzie  jeszcze 
czas. Na razie chcieli świętować swoje szczęście.

Powoli usta ich złączyły się w pełnym miłości i oddania pocałunku.