1102 DUO Booth Karen Niezapomniana noc

background image
background image

KarenBooth

Niezapomniananoc

Tłumaczenie:

KrystynaRabińska

@kasiul

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Kobiety uciekały się do najróżniejszych sztuczek, by dostać się do Adama Lang-

forda,aMelanieCostellobyłabliskapobiciarekorduświatawtejdziedzinie.Adam
obserwował,jaknaekraniemonitorapokazucegoobrazzkameryprzemysłowej
skierowanejnabramęwjazdowązzaścianydeszczuwyłaniasięjejsamochód.Oko-
licąwstrząsnąłsilnygrzmot.

–Aniechmnie–mruknął.Jegopies,Jack,zaskomlałitrąciłgonosem.–Maszra-

cję.Tylkowariatprzyjechałbytuwtakąpogodę.

PerspektywaspotkaniaMelanieporazdrugiwżyciuwywoływaławnimmieszane

uczucia.RoktemuMelaniewycięłamuniezłynumer.Spędziłaznimnajbardziejna-
miętnąnoc,jakąmógłsobiewyobrazić,leczzanimsięobudził,znikłabezsłowa
i pocałunku na pożegnanie. Zostało mu po niej tylko wspomnienie, od którego nie
potrafiłsięuwolnić,iniezliczonepytania,naktórenieznajdowałodpowiedzi.Naj-
ważniejszeznichbrzmiało:Czyjeszczekiedyśjąspotkamipoczuję,żedziękiniej
nareszcieżyjępełniążycia?

Poruszył niebo i ziemię, by się dowiedzieć, kim jest, lecz dopiero tydzień temu

przypadkiemodkrył,żenazywasięMelanieCostello.Trzebabyłoskandalurozdmu-
chanego przez tabloidy do wielkich rozmiarów, aby ich drogi znowu się przecięły.
Teraz przyjeżdża ratować go przed atakiem brukowców. Gdyby jakikolwiek inny
specjalistaodkreowaniawizerunkupodjąłsiętegozadania,którezresztąwydawa-
łosięniewykonalne,Adamznalabysposób,jakwywinąćsięodwspółpracy,leczto
byłajegojedynaszansanakonfrontacjęzKopciuszkiem.Niezamierzałztejszansy
rezygnować,taksamojakniezamierzałzdradzaćprzedKopciuszkiem,żejąpamię-
ta.Chciałtousłyszećodniej.Wtedymożewszystkosięwyjaśni.

Zadzwoniłdzwonekdodrzwi.Adampodszedłdokominkaipogrzebaczemporu-

szył żarzące się polana. Potem, ze wzrokiem utkwionym w płomieniach, jednym
haustemdopiłbourbona.Miałwyrzutysumienia,żeMelaniestoiprzeddomem,lecz
uznał,żeskorotakjejsięspieszyło,byodniegouciec,możeterazkilkaminutpo-
czekać,ażonwpuścijądodomu.

JeszczetydzieńtemucudownanoczAdamembyłanajsłodszątajemnicąMelanie,

akażdewspomnienieoniejwywoływałowniejprzyjemnedrżenie.Jedentelefonod
ojcaAdama,RogeraLangforda,położyłtemukres.

Melaniezaparkowaławynatysamochódnapodjeździeimponucejrozmiarami

górskiejrezydencji,terazwspanialeoświetlonej,iwysiadła.Czółenkanawysokich
obcasachślizgałysiępomokrychkamieniach,targanywiatremparasolniechronił
przedulewą.Nieboprzecięłabłyskawica.Burza,którasięzaczęła,kiedyMelanie
ruszałazlotniska,terazroztałasięnadobre.

Mocno trzymając się poczy, wspięła się po schodach. Miała nadzieję, że ktoś

szybkosiępojawiibędziemogłaschronićsięprzeddeszczem.Ktośprzecieżotwo-
rzyłbramęwjazdową.Ktośjejoczekuje.

Gdyniktnienadchodził,nacisnęładzwonek.Każdasekundazdawałasięwieczno-

background image

ścią,stopyzmieniłysięwsoplelodu,dotkliwezimnoprzenikałoprzezpłaszcz.Tyl-
koniezacznijsiętrząść,nakazałasobiewduchu.Zawszegdylekkozmarzła,dosta-
waładreszczy,którychdługoniemogłaopanować.Jużsamaperspektywaspotkania
zAdamemwystarczyła,abywprawićjąwlekkidygot.

Przypomniała sobie chwilę, kiedy pierwszy raz go zobaczyła w tłumie gości na

przyciuwParkHotelprzyMadisonAvenuewNowymJorku.Bankietzorganizo-
wano z okazji wypuszczenia na rynek najnowszego oprogramowania stworzonego
przez firmę Adama, AdLab. Rzadki talent, geniusz, wizjoner – to tylko niektóre
zokreśleń,jakimiobdarzanoAdamaodchwiligłośnejsprzedażyportaluspołeczno-
ściowegoChatterBack,jeszczezanimukończyłzwyróżnieniemstudiaekonomiczne
naUniwersytecieHarvarda.Melaniewystarałasięozaproszeniewnadzieinana-
wiązaniekorzystnychkontaktówipozyskanienowychklientów.Inawetprzezmyśl
jej nie przeszło, że opuści bankiet z bohaterem wieczoru, który na swoim koncie
miałjeszczejedentytułdosławy–niepoprawnegokobieciarza.

Ztrzydniowymzarostem,wświetnieskrojonymdopasowanymdosylwetkiszarym

garniturze, Adam krążył wśród gości. Na jego widok Melanie chciała zapomnieć
owzorcudobrychmanier,jakijejwpojono.KiedyAdamzbliżyłsiędoniejizapytał,
kimjest,przedstawiłasięjakoMel.NiktnienazywałjejMel.

Adamoświadczył,żejestgłównąatrakcjąprzycia,posłałjejuwodzicielskiespoj-

rzenie i o ułamek sekundy za długo przytrzymał jej dłoń. To wystarczyło. Melanie
się zaczerwieniła. Zanim się spostrzegła, siedziała na tylnym siedzeniu limuzyny
wiocejichdoapartamentuAdama.Naudzieczułaciepłojegodłoni,naszyideli-
katnydotykwarg.

Perspektywa ponownego spotkania z mężczyzną, który działał na nią jak narko-

tyk,należącymdowpływowejmanhattańskiejrodziny,obdarzonymmajątkiem,uro-
dąiinteligencją,wywoływałanieprzyjemnessaniewżołądku.JeśliAdamjąrozpo-
zna, warunek zachowania absolutnej dyskrecji postawiony przez jego ojca będzie
niemożliwydospełnienia.Niemanicdyskretnegowprzespaniusięzfacetemcie-
szącym się wątpliwą sławą rekordzisty w przygodach z kobietami. Jego opinia
amantanapewnoprzyczyniłasiędonagłośnieniaprzezmediaostatniegoskandalu.
Melaniewzdrygnęłasię.WjejżyciuprzygodazAdamembyławydarzeniemjedno-
razowymiwyjątkowym.

Nie chciała być nieuprzejma i dzwonić ponownie, lecz zdążyła przemarznąć do

szpiku kości. Im szybciej usiądą z Adamem do pracy, tym więcej zdziałają i tym
szybciejbędziemogłaprzebraćsięwpiżamęiwsunąćpodcieplutkąkołdręwswo-
imhotelowymłóżku.

W tej samej chwili, kiedy nacisnęła przycisk dzwonka, Adam otworzył drzwi.

Ubrany w dżinsy i granatowo-białą koszulę w szkocką kratkę, z rękawami podwi-
niętymidołokci,wyglądałzupełnieinaczejniżwgarniturze,leczbyłrównieprzy-
stojny.

–PaniCostello,jaksądzę.Jestemzdumiony,żezdecydowałasiępaniprzyjechać

tuwtakąpogodę.Czywynałapanikajaknalotnisku?

Jednąrękątrzymałskrzydłodrzwi,drugąprzeczesałciemnewłosyzkasztanowy-

mirefleksami.

background image

Melaniezaśmiałasięnerwowo.Sercejejwaliło.Przenikliwespojrzeniestalowo-

niebieskich oczu Adama okolonych długimi czarnymi rzęsami sprawiało, że czuła
się,jakbystałaprzednimnaga.Wiedziała,żetowrażeniebędziejejtowarzyszyło
jużdokońcawizyty.

–Nie,wolałamwyższystandardiwybrałammotorówkę.
Adamuśmiechnąłsiękpiącoiruchemgłowyzaprosiłjądośrodka.
–Przepraszam,żekazałempaniczekać.Musiałemzamknąćpsa.Potrafizaatako-

wać,jeślikogośniezna.

Melanie odwróciła wzrok. Nie mogła wytrzymać spojrzenia Adama. Przyjmując

zlecenie od jego ojca, naiwnie zakładała, że Adam nie jest w stanie zapamiętać
wszystkichkobiet,jakieprzewiłysięprzezjegołóżko.Nawszelkiwypadekskró-
ciławłosyiprzefarbowałajezpopielatoblondnazłocisty.

–Miłomipanapoznać,panieLangford–wykała,podającmurękę.
Dłońmiałniewiarygodnieciepłą.
–ZwracajsiędomnieAdam,proszę–rzekł.–Niemiałaśproblemówzeznalezie-

niemdrogiwtymdeszczu?

Niepamiętamnie,pomyślałazulgą.
–Żadnych–skłamała.Jechaładwiegodziny,wyżającwzrok,abycokolwiekdoj-

rzećprzezszybęzalewanąstrugamiwodyiklęłaGPSnaczymświatstoi.

–Wezmętwójpłaszcz.
Zaskoczyłją.Niestaćgonasłużbę?
–Trudnotuwgórachznaleźćkogośdopomocywdomu?–zagadła.
KiedyAdamwieszałjejpłaszczwszafie,skorzystała,żenaniąniepatrzy,wygła-

dziłaczarnespodnieipoprawiłaszarąjedwabnąbluzkę.

–Mamgospodynięikucharkę,aleodesłałemjedodomu.Niechciałem,żebyje-

chaływtymdeszczu.

–Przepraszamzaspóźnienie,alemusimytrzymaćsięplanu.Jeślidzisiajprzejrzy-

my strategię kampanii w mediach, cały jutrzejszy dzień będziemy mogli poświecić
naprzygotowaniewywiadów.

Sięgnęła do torby i wyła książki. Adam wziął je od niej, spojrzał na tytuły na

grzbietachiprychnąłzpogardą.

– „Tworzenie własnego wizerunku w świecie korporacyjnym”. Chyba żartujesz?

Ludzieczytajątakierzeczy?

–Toświetnaksiążka.
–Chodźmydalej.Mamochotęnadrinka.
Zaprowadziłjądosalonuzwysokimbelkowanymsufitemzsekwoi.Wygodneka-

napy,skórzanefoteleiogieńwkominkustwarzałyprzytulnąatmosferę.

–Wspaniałydom–odezwałasięMelanie.–Terazrozumiem,dlaczegourządziłeś

tusobieschronienieprzedświatem.

–UwielbiamNowyJork,aletutejszyspokójigórskiepowietrzesąniezrównane.

Tojedynemiejsce,gdziemogęoderwaćsięodpracy.–Westchnął.–Chociażwkoń-
cupracaitumniedopadła.

Melanieuśmiechłasięzprzymusem.
–Nietraktujtegojakopracy.Mamypoprostuproblemdorozwiązania.
– Nie chcę obrażać twojej profesji, ale czy nie męczy cię martwienie się tylko

background image

oto,coludziemyślą?Kształtowanieopiniipublicznej?Niewiem,dlaczegosiętym
przejmujesz.Mediamówią,cochcą.Prawdajestostatniąrzeczą,najakiejimzale-
ży.

– Dla mnie to, co robię, to gaszenie pożaru nowym pożarem. – Wiedziała, że

Adambędzietrudnymklientem.Nienawidziłprasy,auporczywepowracanieprzez
tabloidydoincydentuzjegoudziałemokrzyczanego„WpadkąKrólowejBalu”tylko
pogarszałosprawę.

–Dlamnietodużastratapieniędzy.Zakładam,żegodziwączęśćtejsumymójoj-

ciecprzeznaczyłnatwojehonorarium.

Melaniewyławargi.SłowaAdamajązirytowały.
–Bardzogodziwą.Topowinnobyćdlaciebiedowodem,jakąwagęojciecprzywią-

zujedocałejafery.

Honorarium zaproponowane przez Rogera Langforda znacznie przewyższało

miesięczne zarobki od wszystkich klientów razem wziętych. Jej agencja, Costello
Public Relations, rozwijała się, lecz jak Adam trafnie stwierdził, w tej branży naj-
ważniejsze jest stwarzanie pozorów. Do osiągnięcia sukcesu potrzebne jest ele-
ganckiebiuroinieskazitelnystrój,atokosztuje.

Naglezzadrzwirozległosięszczeknięcie.
– Nie boisz się psów? – zapytał Adam. – Zamknąłem go w sieni, ale on woli być

tam,gdziecośsiędzieje.

–Wypuśćgo,oczywiście–odparła,rozkładającrzeczynaniskimstoliku.–Jakon

sięwabi?

Znałaodpowiedź,wiedziałarównież,żeulubieniecAdamatosłodkiolbrzym,mie-

szaniecmastiffazdogiemniemieckim.

– Jack. Nie przeraź się. Wygląda groźnie, ale jest bardzo przyjacielski. – Jack

szczeknąłponownie.Adamotworzyłdrzwi,awtedypiesgowyminąłiślizgającsię
popodłodze,pomknąłwstronęMelanie.–Jack!Nie!–zawołałAdam,leczpupilgo
niesłuchał.–Dziwne–mruknął.–Jacknigdytaksięniezachowujewstosunkudo
obcych.Nigdy.

Melanieniespodziewałasię,żeJackzdradzi,iżsązaprzyjaźnieni.Zanimtamtej

pamiętnejnocywyśliznęłasięzapartamentuAdama,zatrzymałasięwkuchniipo-
żegnałaznim.

–Możewyczuł,żelubiępsy?Zabierzmysiędoroboty,dobrze?Czekamniejesz-

czedrogapowrotnadohotelu.

– Wykluczone. Nigdzie cię nie puszczę – zaprotestował Adam i ruchem głowy

wskazałogromneokna,októrebębniłdeszcz.–Drogimogąbyćzalane.

–Jestemdobrymkierowcą.Poradzęsobie.
Kierowcąbyłakiepskim.PoNowymJorkuporuszałasiętaksówkami.Prawojazdy

przydawałojejsiętylkopodczaspodróżysłużbowych.

–Żadensamochódniejestamfibią.Dostanieszpokójgościnny.Nalegam.
Melaniebałasię,żejeślizostanie,Adamjąsobieprzypomniizażądawyjaśnień.

Niemiałajednakwyboru.Jeśligdzieśpodrodzeutknie,niewielezdziała.

–Dzięki.Jednozmartwieniemniej.
–Pokażęcipokój.
– Wolałabym przystąpić do pracy. Potem położę się wcześniej i od samego rana

background image

dziemy kontynuowali. – Wyła z teczki dwa segregatory. – Masz tu gabinet,
gdziemoglibyśmyusiąść?

–Myślałemokuchni.Otworzębutelkęwina.Dlaczegoniemamyzafundowaćso-

bie odrobiny przyjemności? – Obszedł wyspę kuchenną, schylił się i z szafki wyjął
dwakieliszki.

Melanie rozłożyła swoje materiały na marmurowym blacie i usiadła na wysokim

stołku.

–Dziękuję.Niepowinnampić.
–Niewiesz,cotracisz.TochiantizmałejwinnicywToskanii.Nigdzietakiegonie

dostaniesz.

Melaniezamknęłaoczyipomodliłasięwduchuosiłydowytrwaniawmocnympo-

stanowieniu,abytospotkanienieskończyłosiętakjakpoprzednie.

–Dobrze,tylkoodrobinęnaspróbowanieDziękuję,wystarczy
Pierwszyłykwinapodziałałnajejnerwyjakbalsam.Ciepłorozlałosiępocałym

ciele.Jackpodszedłipołożyłjejgłowęnakolanach.Melaniezaczęłasiękręcić,aby
zniechęcićzwierzaka.Jack,nie!Nielubimysię!

Adampostawiłkieliszeknablacieizmarszczyłbrwi.
–Mamdziwnewrażenie,żemyskądśsięznamy,pannoCostello–oświadczył.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

– Ludzie często mi mówią, że moja twarz wygląda znajomo – odparła. Jej głos

zdradzałzdenerwowanie.Odwróciłasięipochyliłanadskoroszytami.

Adam uważał siebie za mistrza w odczytywaniu niuansów ukrytych w wypowie-

dziachkobiet,szczególniewyczulonegonawszelkieobjawyzawstydzenia.Niemógł
uwierzyć,żeMelanieusiłujeudawać,żenicmiędzyniminiebyło.

–Możerobiłaśdlamniejakieśzlecenia?
Nieodrywającwzrokuodnotatek,wzruszyłaramionami.
–Pamiętałabym.
Adamuznał,żeczaszwiększyćnapięcie.
–Spotykaliśmysię?
–Nie–odparłazlekkimwahaniem.
Formalnie rzecz biorąc, miała rację. Nie byli na randce. Adam spróbował więc

podejśćjąodinnejstrony.

–Czymniesłuchniemyli?Maszchybalekkipołudniowyakcent.
Wyprostowała się na stołku, lecz wciąż nie patrzyła na Adama. Szkoda, myślał,

matakiepięknekrystalicznieniebieskieoczy.Iwidziałbym,czymnieoszukuje.

–WychowałamsięwWirginii.
– Na jakiejś imprezie poznałem babkę z Wirginii. Była ekstra. Może trochę po-

strzelona,aleekstra.Niemogęsobieprzypomniećjejimienia–Adampotarłbro-
dę,wypiłłykwina,okrążyłwyspęiusiadłnastołkuobokMelanie.Jacknawetnie
drgnął.Tak,tak,kolego,Adampowiedziałwduchudopsa,znaciesię.

–Rozumiem,żetrudnojestśledzićlosywszystkichprzelotnychznajomych.–Me-

laniewyciągnęłarękęiwskoroszycieAdamapalcemwskazałastronęzatytułowa
„Harmonogram”.–Codowywiadów–zaczęła.

Adamprzebiegłwzrokiemlistęczasopisminazwiskdziennikarzy.Ażzakręciłomu

sięwgłowie.

–Nicdziwnego,żemojaasystentkawpadławlekkąpanikę–mruknął.–Zazwy-

czajpracujęosiemnaściegodzinnadobę.Kiedymamznaleźćczasnatowszystko?

– Twoja asystentka obiecała dostosować twój kalendarz spotkań do tych termi-

nów.Większośćwywiadówisesjizdjęciowychoddziesięalbouciebiewdomu,
albowbiurze.Dołożęwszelkichstarań,abyzaspokoićtwojepotrzeby.

W tej chwili najbardziej pacą potrzebą wydawała mu się szklanka bourbona.

UpórMelaniebardzogoirytował.Pytanie,jakiegodręczyłoodroku–jakkobieta
może zniknąć bez słowa po spędzeniu z nim cudownej nocy – wciąż pozostawało
bezodpowiedzi.Dlaczego?

–Wchwiliobecnejnajważniejszyjestwywiaddla„MetropolitanStyle”–ciągnęła

Melanie.–Przygotowująobszernyartykułotobie,cooznacza,żekoniecznabędzie
sesjazdjęciowauciebiewdomu.Sprowadzędoświadczonegostylistę,którydopil-
nuje,abywnętrzadobrzewyglądałynazdjęciach.Jackbędziepotrzebowałfryzje-
ra,aletymrównieżsięzajmę.

OileAdammógłsięjeszczepogodzićzwizytąstylistyprzestawiacegomume-

background image

ble,topsiemufryzjerowipostawiłstanowczeweto.

–Jacknieznosifryzjerów.Będzieszmusiałasprowadzićtego,którysięnimzaj-

muje,aleonmawszystkieterminyzatenakilkatygodninaprzód.

OczywiściedoJackaprzyszedłbynakażdewezwanie,alechodziłoozasadę.
–Postaramsię,alejeśliodwi,zaangażujękogośinnego.Jackjestbardzoważ-

ny.Ocieplitwójwizerunek.Ludzieuwielbiająpsy.

–Atakprzyokazji,skądwiedziałaś,żemampsa?
Melaniegłośnoprzełknęłaślinę.
–Zapytałamtwojąasystentkę.
Nakażdepytaniemawykrętnąodpowiedź,pomyślał.
–Agdybymniemiałpsa?Cobyśwtedyzrobiła?Wypożyczyłabyśjakiegoś?
–Zawszerobięwszystko,cojestkonieczne,abypokazaćklientawjaknajlepszym

świetle.

–Aletooszustwo.Kłamstwazawszeprędzejczypóźniejwychodząnajaw.–Me-

laniewzięłagłębokioddech,odłożyładługopisipodwiłarękawybluzki.–Stylista
teżjestzbędny–oświadczyłAdam.–Mójapartamentjestidealnieurządzony.

–Nazdjęciachpowinienwyglądaćjakprawdziwydom,aniegarsoniera.
Natychmiastdostrzegłswojąszansę.Melaniewie,jakwyglądajegoapartament,

bojątamzwabił.

–Czylimamsiępozbyćkolekcjineonówreklamucychpiwo?Wisząwszędzie.–

Odczasustudiówniemiałżadnegotakiegoneonu,aleniewahałsięblefować,jeśli
todoprowadzigodocelu.

Melanieskrzywiłasię.
–Inatoteżcośporadzimy.
Adampostanowiłpójśćjużteraznacałość.Jakgarsoniera,togarsoniera.
–Acozwypchanągłowąłosianadkominkiem?Czyświadczyotym,żejestemsin-

glem,czyżejestemmęski?

PorożełosiapodobniejakneonowereklamyniebyłowjegoguścieiMelaniedo-

skonaleotymwiedziała.

–Niewiem–Potarłaskronie.–Nieznamsięnatym.Możemywrócićdotego

później?–Zacisnęładłoniewpięści.Coraztrudniejjejbyłozapanowaćnadwzbie-
racąwniejfrustracją.

–Wolałbymrozstrzygnąćtoteraz–oświadczył.Wiedział,żejestbliskiosiągnię-

ciacelu.–Czymojasypialniateżbędzienazdjęciach?Mamokrągłełóżkojakwfil-
machzJamesemBondem.

–Nonsens–prychła.
–MnóstwofacetówmawypchanągłowęłosiaiłożewstyluBonda.
–Aleniety–wyrwałojejsię.
Krewodpłyłajejztwarzy,leczustapozostałytaksamoróżowe,jakjezapamię-

tał. Wspomnienie dotyku tych ust, gdy pocałunkami rysowały pionową linię przez
środekjegotorsu,wprawiałojegociałowdrżenie.Melaniemilczała,leczzdawało
musię,żesłyszybiciejejserca.

–Skądwiesz?–zapytał.
–Err–Widział,zjakimtrudemstarasięodzyskaćkontrolęnadsobą.
–Czekam.

background image

–Naco?
– Chcę nareszcie usłyszeć od ciebie prawdziwą odpowiedź, skąd wiesz, że mam

psaijakwyglądamójapartament.Wykrztuśtowkońcuzsiebie,Mel.

Opuściłaramiona,jakbyprzytłoczonawłasnągłupotą.Matkazawszepowtarzała,

żedamanigdyniekłamie.

–Pamiętaszmnie–wykała.
–Oczywiście,żepamiętam.Naprawdęsądziłaś,żezapomniałem?
Nutaniedowierzaniawjegogłosiesprawiła,żezapragnęłazapaśćsiępodziemię.

Jakmogłabyćażtakąkretynką?!

– Znając twoją opinię kobieciarza, myślałam, że byłam tylko nic nieznaczącym

epizodem.

– Nigdy nie zapominam kobiety. – Oświadczył to z taką mocą, że mu uwierzyła.

Oczywiścienapewnoistniejecałyzastępkobiet,którychrównieżniezapomniał,po-
myślała.–Zmieniłaśuczesanie.

Najednomgnieniejejserceprzestałobić.Istotniezauważakażdyszczegół.
–Skróciłamwłosy.
–Kolorteżmaszinny.Wiesz,wciążpamiętam,jakwyglądałytwojewłosyrozrzu-

conenapoduszce.–Wstał,obszedłwyspę,napełniłswójkieliszek.Jejniezapropo-
nowałwięcejwina.Widoczniewciążbyłnaniązły.–Naprawdęniemiałaśoporów
przed przyciem zlecenia mojego ojca, mimo że jedną noc byliśmy kochankami?
Zakładam,żeniewyjawiłaśmutegosmakowitegoszczełu.Gdybyśtozrobiła,nie
zaangażowałbycię.

Adammiałrację.Usułasięjaknajgłębiejwcień,leczpotrzebowałapieniędzy.

Jejpartnerwinteresachodszedłizostawiłjązogromnymczynszemzabiuro.Naj-
gorszejednakbyłoto,żebyłjejpartneremnietylkowinteresach.Traktowałago
prawiejaknarzeczonego,aonjąrzucił,bozakochałsięwklientce.

–Mamnadzieję,żeobojezachowamywtejsprawiedyskrecję.Uważam,żenajle-

piejbędzie,jeśliuznamytamtenincydentzajednorazowąprzygodęiniedopuścimy,
abywpłynąłnanasząwspółpracę.

Wygłaszająctęchłodnąprzemowę,uspokoiłasięodrobinę,leczniedokońca.
– Incydent? Jednorazowa przygoda? Tym ta noc była dla ciebie? Nie sprawiasz

wrażenia kobiety biegacej po Manhattanie w poszukiwaniu partnera. Wierz mi,
częstospotykamtakiecizie.

Czyżbyżałował,żetobyłatylkojednanoc?Niespodziewałasiętakiejreakcji.
–Przepraszam,niechciałam,abytotakzabrzmiało.
–Cozkontraktem,jakiojcieckazałcipodpisać?Byłatamklauzulaozakaziein-

tymnychstosunkówzklientem?

–Byłaiwłaśniedlategopostanowiłamprzeszłośćodkreślićgrubąlinią.Japotrze-

bujętejpracy,tychceszoczyścićswójwizerunek.Interesjestobopólny.

–Aha.Potrzebujeszpracy.Chodziopieniądze.
–Tak,potrzebujępieniędzy.Zresztąnietylko.Twójojciecjestbardzowpływo

osobąipóźniejjegorekomendacjamożesięokazaćdlamojejfirmybardzocenna.

Niewiedziała,dlaczegowykładawszystkiekartynastół,leczniezamierzałalu-

krowaćrzeczywistości.

background image

–Ajeślipowiem,żesięniezgadzam?Cowtedy?
Melanie z trudem przełknęła ślinę. Jeśli Adam spełni groźbę, nici ze zlecenia

izhonorarium.Postanowiłabyćznimabsolutnieszczera.

– Posłuchaj, rozumiem, że jesteś wściekły. Skandal jest rzeczywiście paskudny,

a ja pogorszyłam tylko sprawę, udając, że się nie znamy. Zachowałam się głupio
iprzepraszam.Alerezygnacjazdziałańniebyłabymądrymposunięciem.Twójoj-
ciecniemartwisięofirmęiopinięrodziny.Onsięmartwioto,żecałatahistoria
odbijesięnatwojejkarierze.

Wpokojuzaległamartwacisza.
–Przyjmujęprzeprosiny–rzekłAdamponamyśle.
–Dziękuję.
Czyżbyposulisięokrokdoprzodu?
–Oczekiwanie,żecięniepoznam,byłoztwojejstronyszczytemnaiwności.
Zanimzdołałaodpowiedzieć,głośnozaburczałojejwbrzuchu.
–Przepraszam–wykała.
–Zgłodniałaśodtegowykręcaniakotaogonem–zażartował.
–Bardzośmieszne.Niejestemgłodna–skłamała,chociażoddałabywszystkoza

kromkęchleba.

Znowuzaburczałojejwżołądku.
–Niemogętegosłuchać–oświadczyłAdam.–Tomnierozprasza.–Podszedłdo

lodówki i wyjął naczynie z przykrywką. – Kucharka przed wyjściem przygotowała
sosmarinara.Ugotowaniemakaronutotylkokilkaminut.

–Pomogę–ofiarowałasięMelanieiwstała.Jackrównieżsiępoderwał.
–Wczym?Wodazagotujesięsama.Siadaj.
–Mówiszdomnieczydopsa?
Adamuśmiechnąłsiękącikiemust.
–Dociebie.Jackmożerobić,cochce.
–Oczywiście.

Adampostawiłnablaciedwaparucetalerzemakaronuzsosem,posypałświeżo

startymparmezanem,usiadłistuknąłsięzMelaniekieliszkiem.

– Wygląda pysznie. Dzięki. – Melanie zaczęła jeść, a kiedy zaspokoiła pierwszy

głód,wytarłaustaserwetką.Atmosferazdawałasięoczyszczona,leczAdamwciąż
niewyraziłzgodynawspółpracę.–Jesteśgotówodjutraprzystąpićdopracy?–za-
pytała.

–Nierozumiem,dlaczegomusimywogólecokolwiekrobićwtejsprawie.Prze-

cieżkażdedziałanieznaszejstronytodolewanieoliwydoognia.

–Gdybyśmymielirokalbodwa,moglibyśmypoczekać,ażskandalsamucichnie,

alestanzdrowiatwojegoojcanatoniepozwala.Przykromi.Wolałabym,żebyist-
niałinnypowód.

–Czyliwieszochorobie.Iojegoplanach.
Adam westchnął i odłożył widelec. Melanie ogromnie mu współczuła. Domyślała

się, co czuje. Chory na nowotwór ojciec nie ma szans na wyzdrowienie, więc już
niedługoprzekażemuzarządzaniefirmą.Jegomarzeniesięziści.

–Tak.Powiedziałmitowścisłymzaufaniu.Chciał,abymrozumiałazłożonośćsy-

background image

tuacji. Zarząd musi zaaprobować zmianę na stanowisku dyrektora generalnego.
Twojanominacjazostanieogłoszonapodczaswielkiejgali,któraoddziesięzakil-
katygodni.Dotegoczasuskandalmusiucichnąć.

–Zarząd!–prychnąłAdam.Naglezadzwoniłtelefon.–Przepraszam,muszęode-

brać.

–Jasne.
Wstałiprzeszedłdosalonu.Melaniebyławdzięcznazachwilęprzerwy.Zmęczyło

jąprzekonywanieAdamaokoniecznościpodciajakichśkroków.Nawetgdybyza-
cząłzniąwspółpracować,zmianajegopublicznegowizerunkuwmiesiącgraniczy
zcudem.

– Jeszcze raz przepraszam – rzekł Adam, wracając. – Kłopoty z wypuszczeniem

naryneknowejaplikacjizapowiedzianymnaprzyszłytydzień.

–Rozumiem.–Melaniewstała,wzięłaswójtalerz,opłukałagoiwstawiładozmy-

warki. – Dokończ kolację. Przyniosę swoją walizkę i udam się na zasłużony odpo-
czynek.Gdybyśtylkopokazałmi,gdziejesttenpokójgościnny

– Możesz mnie nazwać staroświeckim, ale w moim domu żadna kobieta nie bę-

dziewychodzićwtakąulewędosamochodupobagaż.Jasiętymzajmę.–Widząc,
żeMelaniechcezaprotestować,uniósłpalec,nakazującjejmilczenie.–Toniepod-
legadyskusji.

Patrzyła,jakAdamwsamejkoszuliwychodzizdomu,agdywrócił,stanąłnawy-

cieraczce i palcami przeczesał mokre włosy, przypomniał jej się tamten wieczór
sprzedrokuiwspólnyprysznic.WtedyrównieżAdamwykonałtakigest,potemob-
jąłjąwtalii,gotowyznowusięzniąkochać.Pomyślałateraz,żejeślijeszczekiedy-
kolwiekzobaczygozmokrągłową,chybazemdlejezpożądania.

–Twójpokójjestnagórze.Drugiedrzwipoprawej.
Ruszyłanapiętro.Adamszedłtużzanią.
–Ten?–zapytała,uchylającdrzwi.
–Tak.–Sięgnąłzzajejplecówdokontaktuizapaliłświatło.–Mamnadzieję,że

dzieciwygodnie.

– Z pewnością – odparła, ogarniając wzrokiem pięknie zasłane podwójne łóżko,

kominek,anekswypoczynkowyirzeźbionąkomodę.BliskośćAdamadziałałananią
deprymuco.Kiedypotarłdłoniąpodbródekzcieniemzarostu,oblałająfalago-
ca,jakwówczas,gdyjąpieścił.–Dziękujęzawszystko.Zapokój,zaprzyniesienie
walizki.

– Muszę cię rozczarować. Nie jestem takim draniem, za jakiego wszyscy mnie

mają.

Wyminąłją,leczzatrzymałsięwprogu.
Niebyłapewna,jakimczłowiekiemjestAdam.Możedowiesiętegowtenweek-

end.Możenigdy.

– To dobrze. Będzie nam znacznie łatwiej pokazać światu lepszą stronę Adama

Langforda.

Ironicznyuśmiechprzebiegłmupotwarzy.
– Widziałaś mnie nagiego, więc posiadasz odpowiednią wiedzę, aby osądzić, co

jestmojąnajlepsząstroną.–Melaniezaniewiła.Policzkijąpaliły.–Dobranoc.

Ztymisłowamiodwróciłsięiwyszedł.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Melanie,jeszczenawpółrozbudzona,usiadłaipodciągnęłacudowniemiękkąkoł-

drępodbrodę.Wczorajszywieczórnieprzebiegłzgodniezjejplanem,leczczuła
ulgę,żejużniczegoniemusiudawać.

Długoniemogłazasnąć. UwagaAdama,żewidziała gonagiego,wywołała żywe

wspomnienia.Pocałunkiwlimuzynie,rozpinaniezamkajejsukienkiwsalonie,piesz-
czotypodprysznicem.Cojestjegonajlepsząstroną?Zdecydowanieciało.Zprzodu.

Szkoda,żejużgotakimniezobaczę,pomyślała.
Odrzuciła kołdrę, wstała i podeszła do okna. Po wczorajszej ulewie nie pozostał

nawetślad.ZawysokimisosnamiwidaćbyłopasmoGórBłękitnych.Skrajemwypie-
gnowanegoogroduwartkopłynąłstrumień.

Zacząłsięnowydzień.Burzaodeszławzapomnienie.Możnazaczynaćwszystko

odpoczątku.

Wzięłaprysznic,ubrałasięwbiałąbluzęzszerokimowalnymdekoltem,czarny

kardigan,obcisłedżinsyibaleriny.Dyskretnieumalowałaoczy,anakładającbłysz-
czyknausta,wysuławargidolustraiwtedyprzypomniałasobiemaksymę,jaką
usłyszałaodmatki,kiedybyłajeszczedziewczynką:Więcejmuchzłapiesznamiód
niżnaocet.

Na koniec przeczesała włosy. Fryzura pixie i zmiana koloru miały pomóc jej za-

cząćodnowapoodejściuJosha.Niestetyzapomniećozdradzieniejestłatwo.Wy-
glądainaczej,leczwśrodkuwciążjestdawnąMelanie,wrażliwą,samotnąizde-
terminacjądążącądocelu.

Zapachświeżoparzonejkawyunosiłsiępodomu.Melanie,pełnawigoru,zeszła

dokuchni.

IwtedyzobaczyłaAdama.
Byłaprzygotowananawszystko,alenienawidoknagiegotorsu,brzucha,wąskie-

gopaseczkawłosówponiżejpępka,zarostudłuższegoiciemniejszegoniżosiemgo-
dzintemu,skórybłyszczącejodpotu.

–Dzieńdobry–mruknął,nieodrywającwzrokuodekranukomórki.–Zaparzyłem

kawę. Nalać ci? – Odwrócił się, aby wyjąć kubek z szafki. Teraz mogła podziwiać
rzeźbęmięśninajegoplecachiramionach.Ipośladkiwszortachdokoszykówki.–
Cukier?Śmietanka?

–Jednoidrugie.–Ztrudemzbierałamyśli.Niemogłasięzdecydować,czyAdam

lepiejwyglądazprzodu,czymożejednakztyłu.

–Częstujsię.–Wskazałmałybiałydzbanuszekicukierniczkę.–Wyspałaśsię?
–Tak.Dziękuję.–Melaniewbiławzrokwkubekzparucąkawą.–Jaktylkobę-

dziesz gotowy zabrać się do pracy, jestem do dyspozycji. Mamy wiele rzeczy do
omówienia.

–Nieleniuchowałem.
–Widzę–mrukła,odwracającwzrok.
–Cośnietak?
–Mógłbyśwłożyćkoszulę?

background image

–Dlaczego?Krępujecięmójstrój,araczejjegobrak?Nicnatonieporadzę,że

jestemrozpalony.

–Słucham?
–Rozpalony.Gocomi.
Psiakrew!
–Trochętrudnoskupićsięnasprawachzawodowych,kiedywłóczyszsiępodomu

wniekompletnymstroju.

–Niewłóczęsię.
–Czyuprzejmośćniewymaga,abydostołuubraćsięwkoszulę?
–Wymaga.Kiedybyłemmały,mamazawszekazałamiwłożyćkoszulę,codziennie

czyścićzębyniciądentystycznąizmieniaćbieliznę.Dzisiajspełniamtylkodwawa-
runki.Niktniejestidealny.

Robitospecjalnie,pomyślała.Chcejąwyprowadzićzrównowagi,bowie,żemu

sięuda.

–Mamyhukroboty.Proponuję,abyśwziąłprysznicizaczynajmy.
–Będzieszybciej,jeśliktośwyszorujemiplecy.
–Dajspokój.Podpisałamkontrakt.Żadnychkontaktówintymnych.Jazobowiąza-

niatraktujębardzopoważnie.Twójojciecrównież.

–Totyzaproponowałaśprysznic.
Melanieprychłazezłością.
–Musiszsięzemnądroczyć?
– Jest sobota. Cały tydzień zasuwam jak wół i wolałbym poczytać książkę albo

obejrzeć telewizję, zamiast ćwiczyć odpowiedzi na pytania i zastanawiać się, co
zrobić,żebyprzypodobaćsięOprahWinfrey.

–PopierwszeOprahWinfreyodwiłazaproszeniaciędoprogramu.Podrugie,

czycisiętopodoba,czynie,musimywyciszyćskandal.–Sygnałnadejściawiadomo-
ścizkomórkiprzerwałjejprzemowę.–Przepraszam,sprawdzę,coto–Przebie-
gławzrokiemtreśćipokręciłagłową.–Znowuotympiszą.Jakiśreporternawił
twojąbyłąnarzeczonąnakomentarz.–ZaczęłojejsięrobićżalAdama.–Dlatego
musisz się zgodzić, abym wzięła sprawy w swoje ręce. Nie może być tak, jak ty
chcesz.

Adamzakryłtwarzdłonią.Jackpodszedłdopanaitrąciłgonosem.
– Hej, kolego – Adam smutnym głosem odezwał się do pupila, potem przykucnął

iwytargałgozauszy.–Właśnietegoniechcę.

Przysiadłnaobitejskórąleżancewgarderobie.
–Cześć,mamo.Ojciecjestgdzieśwpobliżu?–Ramieniemprzytrzymałkomór

przyuchuizacząłrozwiązywaćsznurowadła.

–Cześć,synku.Zemnąniechceszporozmawiać?
–Chcę,alemiałemnadzieję,żezamieniękilkasłówztatąizapytam,couniego.
Ściągnąłskarpetkiicisnąłjewdrugikątpokoju,gdziestałkosznabrudnąbieli-

znę.Trafił.

–Ojciecmasiędobrze.Kontrolujęjegotelefony,boinaczejiwweekendpracuje.

Amusiwypoczywać.

Całytata.Pracoholikzawszepozostaniepracoholikiem.

background image

–Bardzobyłwczorajzmęczony?
– Piątki są najgorsze. Nie wiem, dlaczego się upiera, aby codziennie chodzić do

biura.

–Teżtegoniewiem.
WlatachsiedemdziesiątychRogerLangfordodpodstawstworzyłfirmętelekomu-

nikacyjnąLangTel.Adambyłwychowywanynajegonastępcęnastanowiskudyrek-
tora generalnego, lecz gdy rozpoczął studia na wydziale zarządzania na Harvar-
dzie,zrozumiał,żetakjakojciec,aprzedtemdziadek,niechcebyćkontynuatorem
cudzychosiągnięć.Chciałzbudowaćwłasnąfirmęidlategojeszczeprzeddyplomem
rozwinął działalność. Zanim skończył dwadzieścia cztery lata, dorobił się sporego
majątku.

Niemniej kiedy ojciec zaczął chorować i rodzice zwrócili się do niego o pomoc,

nieodwiłiprzejąłczęśćjegoobowiązków.Dzieliłczasienergiępomiędzywła-
snąfirmęifirmęojca,którązarządzałjakbyztylnegosiedzenia.Chodziłooto,aby
utrzymaćmocnąpozycjęLangTelunagiełdzie.Świetniezdałtenegzamin,leczbył
tonajgorszyrokwjegożyciu,wykańczacypsychicznie.Odeszłaodniegonarze-
czona,rozpadłsięichtrwacydwalatazwiązek.

– W jakimś momencie będziemy musieli ogłosić, że jego choroba jest znacznie

bardziejzaawansowana,niżsięwszystkimwydaje.Zmęczyłomnietobawieniesię
wkotkaimyszkęzmediami.

–Zgadzamsięztobą,synku,aleojciecchceztympoczekać,ażgazetyprzesta

interesowaćsiętwoimiprywatnymisprawami.

MatcesłowoskandalnieprzechodziłoprzezgardłoiAdambyłjejzatowdzięcz-

ny.Naszczęścieprasa zdobyłajedyniekompromitucezdjęcia, anienaprzykład
taśmyznagraniemaktuseksualnego.

Adamzerknąłnazegar,którypokazywałjużdziewiątątrzydzieści.
–Muszękończyć.Porozmawiamztatą,jakwrócędoNowegoJorku.Możewpad-

nęwniedzielęwieczorem.

– Ale przedtem zadzwoń. Reporterzy nadal oblegają budynek. Będziesz musiał

wśliznąćsiębocznymwejściem.

Adamzakląłwduchu.Dlaczegorodzicemuszącierpiećprzezniego?
–Dobrze.
– Jeśli chcesz zostać na kolacji, zaproś swoją siostrę. Miło będzie spotkać się

wkomplecie.

– Świetnie. Zobaczymy, czy da się z tatą porozmawiać, żeby to Anna przeła

LangTel.Obojewiemy,żeznakomicienadajesiędotejroli.

Adamwcaleniechciałdziedziczyćpoojcustanowiska,podczasgdyAnnaoddaw-

naotymmarzyła,aconajważniejsze,posiadałaodpowiedniekwalifikacje.

–Wiesz,żeojciecnawetniedopuszczadosiebietakiejmyśli.Chce,abyAnnazna-

lazłamęża,aniewysiadywaławsaliposiedzeńzarządu.

–Niemożerobićjednegoidrugiego?
–Niedość,żechorobazabieramimęża?Chceszmniepozbawićszansynawnu-

ki?

Zaczynasię,pomyślałAdam.
–Przepraszam,mamo,alenaprawdęmuszękończyć.Mamusiebiegościaichcę

background image

wziąćprysznic.

–Gościa?
–MelanieCostello.Ojciecjązaangażował,abynaprawiłamójwizerunek.Darem-

newysiłki.

–Niedaremne.Chodziospuściznępoojcu.Kiedygozabraknie,tyzostanieszgło-

wąrodziny.Światmusipoznaćtwojetalenty,zobaczyćwtobiepoważnegobiznes-
mena,anietylkoplayboyauganiacegosięzakobietami.–Adamwestchnął.Nie
lubiłdydaktycznychuwag.Niedługoskończytrzydzieścijedenlat!–Powiedzprzy-
najmniej,czyjestładna.

Roześmiałsięmimowolnie.
–Mamo,tonierandka,tylkoroboczespotkanie.–Chociażniemiałbynicprzeciw-

kotemu,abytobyłarandka.–Jaktatamaochotę,niechdomniezadzwoni,dobrze?
Martwięsięoniego.

–Jarównież,synku.
Adam wszedł pod prysznic. Chciał zmyć z siebie niepokój o rodziców. W głosie

matkibrzmiałanutasmutku.Cóżmógłzrobić?Mógłjedyniestaraćsię,abyostatnie
miesiące życia ojca upłyły spokojnie i szczęśliwie. To dlatego zgodził się na tę
kampanię,choćmiałrównieżgłębokoskrywanyprywatnypowód.Kiedywszedłna
stronęinternetowąCostelloPublicRelationsizobaczyłzdjęcieMelanie,musiałsię
zgodzić.

Zakręciłkurki,wytarłsięiubranywulubionyweekendowystrój–dżinsy,kracia-

stąkoszulęibutyrobocze–zszedłnadół.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

– Widziałeś moje skoroszyty? – zapytała Melanie, gdy zjawił się na dole. – Te

zharmonogramamiwywiadów?

–Nie.
Melaniekontynuowałaposzukiwaniawpokojudziennymiwkuchni,akiedywcho-

dziłanaschody,abysprawdzić,czyniezabrałaichdosypialni,zajednymzklubo-
wych foteli dostrzegła zgubę. Grzbiet jednego skoroszytu był powykręcany, drugi
miałpoobgryzanebrzegi.

–Jack!
Wylegucysięprzedkominkiempiesnawetniedrgnął.
– Ma trzy lata, ale zachowuje się jak szczeniak – mruknął Adam, na odrywając

wzrokuodekranukomórki.–Nietrzebabyłoichzostawiaćtam,gdziemógłjedo-
sięgnąć.Biedakstraszniesięzmęczył.

– Mam nadzieję, że mu smakowały – odparła Melanie. – No, zabierajmy się do

pracy. Mamy wiele spraw do omówienia. Muszę udzielić ci korepetycji, jak odpo-
wiadaćnapytaniadziennikarzy.

–Żartujesz.Jestemniereformowalny.
Przeczesał palcami włosy. Melanie poczuła zapach wody kolońskiej i szamponu,

coprzyprawiłojąolekkizawrótgłowy.

– W porządku, Panie Niereformowalny. – Podeszła i usiadła w fotelu naprzeciw

Adama.–Przeprowadzimypróbnywywiadizobaczymy,jakpandajesobieradę.

–Zgoda.
Pstrykła długopisem. Doskonale znała ten trik stosowany przez dziennikarzy,

obliczonynato,bylekkospeszyćrozmówcę.

– Panie Langford, proszę opowiedzieć o tamtym wieczorze w lutym tego roku,

spędzonymwtowarzystwiePortiiWinfield.

Adamuśmiechnąłsię.Zaczynałwchodzićwrolę.
–WypuściłemsięnamiastoiprzypadkiemnatknąłemsięnaPortię.Poznaliśmysię

kilkamiesięcyprzedtemnajakimśprzyciu.Obojechybatrochęzadużowypiliśmy.

–Stop.Błąd.Niemów,ilewypiliście.Tostawiacięwzłymświetle.
–Dlaczego?Żyjemywwolnymkraju.
–Nigdy,przenigdyniewspominajowolnymkraju,botowymówka,abymócrobić,

co chcesz, bez oglądania się na konsekwencje. – Adam skrzywił się, lecz Melanie
nieodpuszczała:–Jeszczeraz.Opowiedzotamtymwieczorzewlutym.

–Jużwszystkopowiedziałem–zaprotestował.
–Pamiętaj,dziennikarzesąmistrzamiwzastawianiupułapeknaswojąofiarę.Im

chodzitylkooto,abyśzaliczyłwpadkę.Dlategototymusiszzbićichztropuiwpeł-
nipanowaćnadsytuacją.Musiszsprowadzićtenskandaldowłaściwychproporcji.

–Czyli?
–Toustalimypotem.Terazmów,jakbyło.
–Nieposzedłemdotegoklubuznią.Spotkałemjątamprzypadkiem.
–Tobrzmitak,jakgdybyśposzedłdoklubuszukaćprzygodnychznajomości.Sta-

background image

rajsiępokazaćsiebiewkorzystnymświetle.Unikajdwuznaczności.

WyrazoczuAdamaświadczył,żeintensywniemyśli.
–Harowałemjakszalonynadnowymprojektemichciałemsiętrochęrozerwać.
–Przykromi,aletoteżniejestdobraodpowiedź.Pracatak,resztanie.Ludzie

pomyślą,żepijeszdlaprzyjemności.

– Oczywiście, że dla przyjemności. Przecież to na tym polega. – Odchylił się do

tyłuiciężkoopadłnapoduszkikanapy.–Poddajęsię.Niepotrafięrozmawiaćwtaki
sposób.Słyszępytanie,odpowiadamzgodniezprawdąiczekamnanastępne.

–Wiem,żetotrudne,alesięnauczysz.Obiecuję.Twojeodpowiedzitrzebatylko

lekkoskorygować.

–Zróbmyinaczej.Wyjaśnij mi,czegoodemnie oczekujesz.Inaczejbędziemy tu

siedziećbezkońca.

– Zgoda. Po pierwsze jasno określ, co cię łączy z Portią Winfield. Na przykład:

Znamysięodkilkumiesięcyijesteśmyprzyjaciółmi.Touroczakobieta,świetnaroz-
mówczyni.

Adamuniósłbrwi.
–Wiesz,żeniegrzeszyintelektem.
–Powiedziałamtylko,żejestdowcipnailubimówić.
Adamkiwnąłgłową.
–Codalej?
Melaniezastanowiłasięchwilę.MyśloinnychkobietachwżyciuAdamawywoły-

waławniejukłuciezazdrości.Jakieonamadoniegoprawo?Ajednakkiedywze-
szłym roku miał romans z Julią Keys, aktorką uznaną za najpiękniejszą kobie
świata,zazdrościłajejzwiązkuzmężczyzną,zktórymonaspędziłatylkojednąnoc.

–Możeszwspomnieć,żewypiliścierazemdrinka.
–Raczejtrzy,niewspominającotym,żekiedyjąspotkałem,byłajużnieźlewsta-

wiona.

–Aletoprawda,żerazemwypiliściedrinka?
–Prawda.
–Widzisz?
Adamuśmiechnąłsięszeroko.
–Mówdalej.
–Wtymmomenciejestemtrochęzagubiona,boniewiem,jaktosięstało,żeza-

częliściesięcałowaćiżebrzegjejsukienkiwsunąłsiępodgumkęmajteczek.Tych,
którepotemtajemniczoznikłyzjejpupy.

–Wiesz,jakatoabsurdalnieidiotycznahistoria?
–Niewiem.Mamnadzieję,żemnieoświecisz.
Adamskrzyżowałręcenapiersiach.
–Pocałowałemją.Całkiemnamiętnie,niezaprzeczam.Właśniewróciłaztoalety

i nie wiedziałem, że świeci bielizną. I oczywiście nie miałem pocia, że ktoś robi
namzdjęciatelefonem.

Melanienierazmiaławtoalecieproblemzrajstopamiispódnicąiwiedziała,że

takaprzygodamożesięzdarzyć.

–Cobyłopotem?
Ciekawośćbraławniejgóręnadzazdrością.

background image

–Zorientowałemsię,żejestpijanaizaproponowałem,żeodprowadzęjądosamo-

chodu,wktórymczekałnaniąkierowca.Jeszczerazposzładotoalety,ajauregulo-
wałemrachunek.Potemwyszliśmy.Uwiesiłasięnamnie,boledwoszła.Wpewnej
chwiliupuściłakomórkę.Schyliłasięponią,alejanadalobejmowałemjąwtalii.To
właśniewtedypokazałacałemuświatugołepośladki.

–Iterazwszyscyuważają,żetotyzdjąłeśjejmajtkiwbarze.Internetażhuczy

odniewybrednychżartów.

–Jasne,aletonieprawda.Niemampocia,jakonatozrobiłaiprzedewszystkim

poco.Starałemsięjejpomóc.

– Reporterzy z tabloidów uwielbiają pokazywać ludzi o znanych nazwiskach

wkompromitucychsytuacjach.Kłopotpoleganatym,żejejreputacjaniedoznała
ażtakiegouszczerbkujaktwoja.

–Niepowinienembyłstawiaćjejdrinka.Anisięzniącałować.–Melaniezrobiło

sięgoprawieżal.Chciałdobrze,awyszło,jakwyszło.–Zdradziszmi,comojabyła
narzeczonapowiedziałaomniewwywiadzie?Nieczujęsięnasiłachtegoczytać.

Melaniewzdrygnęłasię.Gdybyjejbyłynarzeczonypowiedziałcośrówniewstręt-

negooniej,schowałabysięwmysiądziuręiumarła.

–Niemusimysiętymprzejmować.
–Chcęwiedzieć.
– Pamiętaj, sam się tego domagałeś. – Melanie wyła telefon, weszła na stro

gazetyizaczęłaczytać:–„Wolałabympowiedzieć,żemnietodziwi,aleniestetynie
mogę.Adamzawszemiałniesłychanąsłabośćdoładnychdziewczyn.Niewiem,czy
jestzdolnytraktowaćjakolwiekkobietępoważnie.Izdecydowanieniesądzę,że
jestzdolnydomiłości.Współczujęmu.Mamnadzieję,żekiedyśodkryje,cotozna-
czybyćwzwiązkuzkobietą,iofiarujejejczęśćsiebie”.

Adam zerwał się z kanapy, podszedł do kominka i zaczął pogrzebaczem popra-

wiaćpacesiępolana.

–Rozumiem,żejesteśwściekły,alepodpaleniedomuniczegonierozwiąże.
–Zdajeszsobiesprawę,jakkrzywdzącesądlamniejejsłowa?Niejestemzdolny

domiłości?Onabyłamojąnarzeczoną!Mieliśmysiępobrać,założyćrodzinę.

Melanie często miała do czynienia z klientami niesprawiedliwie potraktowanymi

przez media, lecz przypadek Adama był dla niej o tyle trudniejszy, że niedawno
samazostałaporzuconaprzeznarzeczonego.Doskonalewiedziała,jakciężkojest
siępozbieraćpodoznanymzawodzieiruszyćdoprzodu.

–Bardzojąkochałeś.
–Bardzo.Aletoprzeszłość.Kiedymnierzuciła,wiedziałemjuż,żenigdymnienie

kochała.

Melaniewątpiła,czytoprawda.Miłokilkamiesięcy,zanimzrozumiała,żeJosh

jejniekochał.

–Dlaczegoodeszła,jeślimogęcięotozapytać?
– Twierdziła, że jestem zbyt zaabsorbowany pracą. – Wzruszył ramionami i na-

reszciezostawiłpolanawspokoju.–Jeślijużpytasz,topowiem,żechybaczułasię
rozczarowanatym,żeniechcętrwonićrodzinnegomajątkunapodróże,przycia
iinneprzyjemności.Toabsurdalne.Ciężkopracuję,boniepotrafiężyćinaczej.

–Pracatoniepowóddowstydu.

background image

–Słusznie,niepowód,leczgazetyopublikowałyjejwersję,niemoją.
–Przykromi.Czytanieowłasnymżyciuprywatnymnienależydoprzyjemności.
–Niejestemtaki,jakimmnieprzedstawiają.Zdajeszsobieztegosprawę,praw-

da?

–Niestetyczytelnicylubiąsensacje.
Adampokręciłgłową.
–Tojakiśabsurd.Niemożemyzrobićtak,jakproponowałemodsamegopoczątku

izignorowaćtentenincydent?

–Jeśliniechcesz,abyludziejużnazawszekojarzylitwojenazwiskozgołymipo-

śladkamiPortiiWinfield,toniemożemy.

Adamjęknąłgłuchoizpowrotemopadłnakanapę.
–Dobra.Idziemydalej.
Melaniezamknęłanotatkiiodłożyłaskoroszytnastolik.
–Porozmawiajmyostrojach.Nazdjęciachwpismachbranżowychoczywiściebę-

dzieszwgarniturze,alewczasopismachlifestylowychchciałabym,żebyśprezento-
wał swobodną elegancję. Ciemne dżinsy, koszula bez krawata. Koszula najlepiej
wodcieniulila.Podkreślikoloroczu.Kobietylubią,kiedymężczyznanieboisięde-
likatnychbarw.

–Nieżartuj.Noszęniebieski,szaryiczarny.Nawetniewiem,jakitojestlila.
–Lawendowy.Nieproszę,żebyśnauczyłsięnazywaćkolory,proszę,abyśwłączył

liladogarderoby.

–Wykluczone.
Zacięławargi.Życietosztukakompromisu.
– W takim razie niebieski. Jasny. Druga sprawa: do wystąpień telewizyjnych ko-

niecznyjestmakijaż.Niemusisznicrobić.Masztylkosiedziećspokojnie,aonisię
wszystkimzajmą.Tonieboli.

–Skądwiesz?
–Jaktoskąd?StudiowałamPublicRelations.
–Chodzimiokolorlilaioto,żekobietylubiąpasteloweodcienie.
–Powiedzmy,żewychowałamsięwrodzinie,wktórejprzywiązywanodużąwagę

dowyglądu.

Byłotobardzodelikatniepowiedziane,leczniezamierzałaujawniaćszczełów.
–Towszystko?
–Wszystko.
–Opowiedzmiosobie.Muszęsięoderwaćodkłopotów.
Niechciałazbyćgobyleczym,boniecierpiała,kiedystosowałtakąsamąstrate-

gię w stosunku do niej. Może jakaś okrojona wersja wystarczy? Kilka soczystych
sków?

–Moirodzicebylizawsześwietnieubrani.Mamazmarła,kiedybyłammała,inie

pamiętamjejwskawek,zatodoskonalepamiętamnaukitaty.

–Naprzykład?
Melanie spuściła wzrok. Wspomnienia budziły dawne kompleksy, chociaż usilnie

starałasięznichwyleczyć.

–Kazałminosićsukienki,bardziejdbaćofryzurę,generalniestaraćsięwyglądać

jakmojesiostry.Jestemnajmłodszailubiłambardziejchłopięcystyl.Natomiastone

background image

startowaływkonkursachpiękności.Mamamiałacałąkolekcjęnagród,aleonabyła
olśniewaca.Wiedziałam,żenigdyimniedorównam.

–Dlaczego?Jesteśbardzoładna.
Melaniezaczerwieniłasię.KomplementyzustAdamasprawiałyjejprzyjemność.
– Uroda nie wystarczy. Trzeba umieć się zaprezentować, uśmiechać i ruszać

zgodniezustalonymiregułami,adlamnietobyłamęka.

–Niemniejwybrałaśzawód,którywdużejmierzepoleganadoradzaniuludziom,

jakstwarzaćwokółsiebiezasłonędymnąiprzeglądaćsięwlustrze.

Nigdyniemyślałaoswojejpracywtakisposób.
–Tenzawódwymagakreatywności.Samaustalamreguły,nigdysięnienudzę.
–Wzięłaśkiedyśudziałwkonkursiepięknościczyodsamegopoczątkusiębunto-

wałaś?

–Raz–przyznała.Policzkijąpaliły.–Nawetzwyciężyłam.
–ZostałaśMissWirginii?BopochodziszzWirginii,prawda?
–Tak.Zrolniczej,górskiejczęścistanu.Aleniepowiem,cotobyłzakonkurs,bo

musiałabymciępotemzamordować.Tozbytżenuce.

–Terazjużmusiszmipowiedzieć.
Pokręciłagłową.
–Nie.Wracajmydopracy.Omawialiśmytwojągardero
–Ajeśliobiecam,żewłożęlawendowąkoszulę?Raz.
Bardzotegochciała.Nazdjęciachbędziewyglądałsuper.
–Zgoda.ZostałamMissMaślanki.Miałampięćlat.
–Niewierzę.–Adamparsknąłśmiechem.
–Skorojużmusiszwiedzieć,zdobyłamtytuł,boumiałamświetniestepować.
–Uhm.Widziałemtwojenogi.
Widział.Wcałejokazałości.Melanieprzełknęłaślinęipodwiłajednąnogępod

siebie.Adamodchrząknął.Jackrozładowałnapięcie,wstającidomagającsiępiesz-
czotodswojegopana.

–Twoirodziceteżcięzmuszalidorobieniarzeczy,naktóreniemiałeśochoty?
– Tak. Na Gwiazdkę moi koledzy dostawali od ojców rękawice bejsbolowe, a ja

teczkę.–Urwałipokiwałgłową.–Mimotogokocham–dodałzesmutkiem.

–Todlategozgodziłeśsięnamójprzyjazd,prawda?Zewzględunaojca.
Najednomgnienieichspojrzeniasięspotkały.
–Wznaczniejmierzetak.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Miałmętlikwgłowie.Nadyskusjach,przygotowaniachdowywiadówiomawianiu

jegogarderobyspędzilizMelaniewielegodzin.Nauczyłago,jakieszczełyswoje-
gożyciorysupowinienuwypuklić,ajakiestarannieukryć.Ostrzegła,abypodżad-
nympozoremnieopędzałsięodfotoreporterów,nawetjeślisązbytnatarczywi.Je-
denrazjużmusiętozdarzyło,aleniemógłobiecać,żesięniepowtórzy.

PotarłkarkizerknąłnaMelanie.Wdelikatnymświetlewczesnegozmierzchuwy-

glądała uroczo. Jej policzki przybrały różowozłotą barwę, taką jak błyszczyk na
ustach,którychniepotrafiłzapomnieć.Zauważył,żeczęstospoglądanazegarek.

–Spieszyszsięgdzieś,Maślanko?–zapytał.
–Nielubię,jakmnietaknazywasz.
–Naprawdę?Bojalubię.
Nietylelubiłprzezwisko,coreakcjęMelanie.Irytowałasię,leczwsympatyczny

sposób.Chybanawetlubiła,jaksięzniądroczył.

– Skoro już musisz tak się do mnie zwracać, to przynajmniej włącz telewizor.

Obejrzymymeczkoszykówki.Gramojadrużyna.Mistrzostwaligi.Porazpierwszy
oddługiegoczasunieźlenamidzie.

–Oczywiście.–Pilotemwłączyłtelewizor.–AlezarazMistrzostwaNBAsądo-

pierowczerwcu.

–Jamówięolidzeuniwersyteckiej.–Rzuciłamupełnepolitowaniaspojrzenie.Jej

niebieskieoczymiałymagicznąmoc.–Marcoweszaleństwo,dziecino.

Dziecino!Wjejustachtopoufałesłówkozabrzmiałobardzoseksownie.
–Twojeżyczeniejestdlamnierozkazem.–Wstał,podszedłdotelewizora,chwi

przeskakiwał po kanałach, aż znalazł transmisję, o którą jej chodziło. – Chociaż
przyznam,żekibicujęraczejNBA.

–Jawolęamatorów–odparła.–Nieznoszępatrzećnagromadęmilionerówsto-

cychjakkołki,zamiastsięruszać,zagraćjakąśakcję

–Twójopisidealniepasujedowiększościprzyjęć,wktórychuczestniczę.
– Nie wątpię – ucięła. Chwilę siedziała ze wzrokiem przyklejonym do ekranu. –

Maszpiwo?

–Oczywiście.
Przyniósł z lodówki butelkę i usiadł obok Melanie. Nie patrzył jednak na mecz,

lecznanią.Marzyłospędzeniuzniąjeszczejednejnocy.

Kiedywczorajprzekroczyłaprógjegodomu,niewiedział,jaksytuacjasięrozwi-

nie.Pragnąłusłyszećcośwrodzajuusprawiedliwienia,naprzykładżepostąpiłagłu-
pio,alemanadzieję,iżjejwybaczyidajeszczejednąszansę.Zawiódłsięjednak.
Chociażzdrugiejstrony,musiałuczcicieprzyznać,żerozumiejejzachowanie.

WróciłpamięciądotamtegoprzyciawParkHotel.Melanieprzykułajegouwa-

gę,borozmawiałazjednymzjegonajwiększychkonkurentów.Jejmelodyjnyśmiech
przebijałsięprzezgwarrozmów,pobudzającjegociekawość.Przezresztęwieczo-
rustarałsięnietracićjejzoczu.Kiedysięodzywała,jejtwarz,jejcałeciałonabie-
rałyżycia.Wtłumiezblazowanychstarychwyjadaczyonajednasprawiaławrażenie

background image

autentycznej.

Podobnie było teraz. Nie musiał śledzić przebiegu meczu, jej entuzjastyczne

okrzykiiżywiołowagestykulacjamówiłymu,cosiędziejeiktóradrużynawdanej
chwilizyskujeprzewagę.Półtorejgodzinypóźniej,kiedyjejzespółzwyciężył,rzuci-
łasięAdamowinaszyję.

–Wygraliśmy!
–Słyszę–mruknął.
Natychmiastodsułasięodniego.
–Przepraszam.Topierwszezwycięstwoodwielulat.
–Nieprzepraszaj.Tonajprzyjemniejszachwilategoweekendu.–PogładziłMela-

niepoplecach.Mimowolnienachyliłasiękuniemu.

–Niepowinnamciędotykać.Zachowałamsięnieprofesjonalne.
–Sądziłem,żezrobiliśmysobiemałąprzerwę.
Wyprostowałasięispojrzałamuwoczy.
–Puściszmnie?
–Atymnie?–zażartował.
–Jasiętylkociebietrzymałam,abysiedziećprosto.
–Tosiedźkrzywo–odparł.

Zanimsięzorientowała,wargiAdamadotknęłyjejust.Nietylkosięnieopierała,

aleoddałapocałunek.

Wtejsamejchwiliwszystkiejejpostanowienialegływgruzach.UstaAdama,dło-

nie, naprężone ciało, stanowiły pokusę, jakiej nie potrafiła się oprzeć. Wznieciły
ogień,któryrozpaliłwniejgłóditęsknotę.

Wargi Adama były miękkie i czułe, lecz zdecydowane. Melanie zdawała sobie

sprawę, że on jej pragnie, że przejmuje inicjatywę. Wsunął dłonie pod jej sweter,
objąłwtalii,przechyliłdotyłu.Potempocałowałjąwpoliczek,podbródek,delikat-
nemiejscepodpłatkiemucha.Zadrżała,zamknęłaoczy,wygięłaplecy.Zawisłamię-
dzyteraźniejszościąiprzeszłością.

TamtanoczAdamemniebyłasnemaniwytworemjejwyobraźni.Ostatniroknie

byłrokiemdaremnym.Byłoczekiwaniemnawłaśnietenmoment,tenpocałunek.

Adamkolanemrozsunąłjejnogiizacząłrozpinaćbluzkę.
–Odchwili,kiedyprzekroczyłaśprógtegodomu,niczegoinnegoniepragnąłem–

szepnął.–Wiedziałem,żemuszęcięmieć.Znowu.

Upajała się jego słowami. Ona również tego pragnęła, lecz nagle obudził się

wniejrozdek.Coona,dodiabła,wyprawia?Niemoże.Potrzebujetegozlecenia.
Czynieprzysięgłasobie,żedrugirazniepozwoli,abyjakiśfacetzłamałjejserce
ikarierę?

Chcę tego, odpowiedziała w duchu. Czy nie czekała na niego cały rok? Nikt się

niedowie.

Wystarczy,żetybędzieszwiedziała.
–Przestań,proszę.Niemożemy.
Spodziewałasięjękufrustracji,nawettego,żeAdamodepchniejązewstrętem,

leczpogładziłjąpopoliczkuizapytałtylko:

–Coztobą?Źlesięczujesz?

background image

–Przepraszam.Niemożemy.–Zamknęłaoczy,abyniepatrzećnajegousta.Mu-

siałazebraćmyśli.–Posuliśmysięzadaleko.Niepowinnambyładotegodopu-
ścić.Bowidzisz–Umilkła.Czuła,żeimżarliwiejbędziesiętłumaczyć,tymbar-
dziejsiępogrąży.

–Zrobiłemcośzłego?
–Przepraszam–powtórzyła.–Tobybyłoniefair.
–Nierozumiem.Maszpartnera?Gdybymwiedział,nigdybymcięniedotknął.
–Niechodziopartnera.Podpisałamumowę.Tobyłbybłąd.
– Błąd. – Adam wyprostował się i odsunął. W jednej chwili stał się chłodny, nie-

przystępny.Czułsięfatalnie.Możetakjestjednaklepiej,myślał.–Kiedyniemusisz
dbaćowizerunekpubliczny,potrafiszwyrażaćsięcelnieizwięźle.

Tyteż,chciałaodpowiedzieć.Dotknąłjądożywegonietylesłowami,leczsposo-

bem,wjakijewypowiedział.Uznała,żejakzwyklenajlepsząobronąjestatak.

–Zasługujesznaprawdę.
–Niewiem,nacozasługuję.Wtejchwilimamwrażenie,żeponoszękaręzacoś,

coniezależyodemnie.

Melaniewstałaizapięłabluzkę.Niemogłauwierzyć,żeAdamuciekasiędotak

prymitywnejwymówki.

– Bardzo mi z tego powodu przykro. – Wskazała jego spodnie. – Podobno zimny

prysznicpomaga.

–Rozkoszne.Nietomiałemnamyśli.
–Aha.–Melanieomalniespaliłasięzewstydu.Popełniagafęzagafą!–Najlepiej

zapomnijmyotymipowiedzmysobiedobranoc.

Adampokręciłgłową.
–Jaksobieżyczysz.
Miesiącamiczuławewnętrznąpustkę,terazzaśmiaławrażenie,żejużjejwogó-

leniema.Znikła.Pobiegłanagórę,rzuciłasięnałóżko,zwiławkłębekina-
kryłakołdrą.Łzynapłyłyjejdooczu,wgłowiehuczałoodpytań.Jakwykonato
zlecenie?Czytenukładsięsprawdzi?NiemożecodziennieinstruowaćAdama,co
maodpowiadaćijakzachowywaćsięprzedkamerą,jeślimyślitylkootym,jakbar-
dzogopragnie.Niezdołamupomóc.

Wytarła policzki. Musi przez to przejść, bo na szali leży cała jej kariera. Musi

wziąćsięwgarśćiprzestaćmyślećoAdamie.

Potrzebnyjestjejtylkoplan.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

OdrzucenieprzezMelaniebardzogobolało,zwłaszczażenanowąszansęczekał

całyrok.Czyżbyażtaksiępomylił?Najwyraźniejpracajestdlaniejważniejszaod
niego,myślał.

KiedyMelanienamomentprzylgnęładoniegonakanapie,miałwrażenie,żezno-

wumiędzynimiiskrzy, żeładunkielektrycznewprawiają każdącząstkęjego ciała
wcudownewibracje.Czymożliwe,abytedoznaniabyłyjednostronne?Chybatak,
skoroMelanietakszybkouruchomiłahamulce.

Cośmutujednakniegrało.
Melanieztorbąpodróżnąwręcezeszłazeschodów.Wyglądałauroczoiświeżo,

choćminęmiałapoważną.

–Gdybyśmniezawołała,przyszedłbympobagaż–powiedział,starającsięnanią

niepatrzeć,ignorowaćwzbieracewnimpragnieniezaprowadzeniajejzpowro-
temnagóręicałowaniaażdoszczęśliwegozakończenia.

–Dziękuję.Jestemsamowystarczalna.
–Zpewnością.
–Alemuszęcięprosićoprzysługę.Właśniedostałamesemesodliniilotniczych,

żemająnadkompletpasażerów.Padłonamnie,proponująpóźniejszylot.

–I?–Domyślałsię,cotozaprośba,leczchciał,abysamamupowiedziała.
–Zastanawiamsię,czyznalazłobysiędlamniemiejscewtwoimsamolocie.
–Niewiem.Jacklubirozłożyćsięnadwóchfotelach.
–Ażtakbardzojesteśnamniezłyzawczoraj?Przecieżwieszrówniedobrzejak

ja,żetoniebyłdobrypomysł.Gdybyśmyuleglimagiichwili,świadczyłobytotylko
onaszejlekkomyślności,anawetgłupocie.Popełnilibyśmywielkibłąd.

Nie spodziewał się aż tak poważnej reprymendy. I po co używać tak wielkich

słów?Błąd?

–Jasne.MożeszleciećzemnądoNowegoJorku.
–Dziękuję.
–Całaprzyjemnośćpomojejstronie,Maślanko.
–Musiszmnietaknazywać?
–Niewiemdlaczego,aletoprzezwiskopasujedosytuacji.
Półtorejgodzinypóźniejsiedzieliwsamolocie.Tylkoichdwoje,pilotioczywiście

Jack.ZazwyczajJackkładłsięprzynogachAdamaalbousiłowałwcisnąćsięnafotel
obok,zresztąbezpowodzenia,boprzyswoichgabarytachpoprostusięwnimnie
mieścił.DzisiajnatomiastodrazuumościłsięubokuMelanieipołożyłjejłebnako-
lanach.

Tyzdrajco,pomyślałAdam.
–Muszęztobąoczymśporozmawiać–zaczęłaMelanie.
Adamjużchciałodpowiedziećzsarkazmem:Doprawdy?Chceszmnieprzekonać,

jaktodobrze,żewczorajnieposuliśmysiędalej?Żemusimyzachowaćsięprofe-
sjonalnieizdystansem?Ugryzłsięjednakwjęzyk.

–Słucham–mruknąłidalejspokojnieprzeglądałpocztęe-mailowąwtelefonie.

background image

–Doszłamdowniosku,żeprzyczynątwoichkłopotówsąkobiety,iżetowłaśnie

onemogącięuratować.

–Ciekawe.Szczególniewświetletego,cozaszłowczorajwieczorem.
–Sądziłam,żeumówiliśmysię,żeniebędziemywracalidotegotematu.
–Nieprzypominamsobie.
Melanie,wyraźniesfrustrowana,pokręciłagłową.
–Wmojejpracynauczyłamsięjednego:negatywnywizerunekmożnawymazać,

stopniowozastępującgopozytywnym.

AdamnareszcieoderwałwzrokodekranuispojrzałnaMelanie.
–Mamdaćsięsfotografowaćjakowolontariuszrozdacydarmowązupęubogim

alboładucyworkizpiaskiempodczashuraganu?

–Nie.Mamnamyślicoświarygodnego.Kobieta.Wtejchwiliświatuważacięza

playboya, który co tydzień ma nową narzeczoną. Twoim rodzicom i zarządowi
LangTeluspędzatosenzpowiek.

Adam zakaszlał. Mógłby jej przypomnieć, jak zaczęła się ich znajomość, lecz

uznał,żebyłobytonieczystezagranie.

–Proponujesz,abymspotykałsięzkobietamizwiększąklasą,tak?
–Zkobietą.Jedną.Krótkomówiąc,potrzebnajestcistałapartnerka.Musiszzna-

leźćkobietę,zktórąbędzieszsiępubliczniepokazywałwciągutychkilkutygodni,
jakiezostałydogaliLangTelu,podczasktórejtwójojciecogłosi,żezostajeszjego
następcą. Oczywiście na galę przyjdziesz w jej towarzystwie. Wystąpisz w kilku
talk-showach,wywiadyztobąitwojezdjęciabędąsięukazywaływkolorowychcza-
sopismach.StworzymycałkiemnowegoAdamaLangforda.

Burknąłcośpodnosemzniezadowoleniem.
–Tymiznajdziesznowądziewczynę?
–Nie.Samsiętymzajmij.Alepodpowiem,jakiekryteriapowinnaspełniać.
Adamodłożyłtelefoniwypiłłykwodysodowej.Wtejchwilizdecydowaniewolałby

bourbona.

–Zamieniamsięwsłuch.
– Powinna być piękna. To oczywiste, w końcu jesteś Adamem Langfordem. Nikt

nieuwierzy,żezwiązałeśsięzdziewczynąniegrzeszącąurodą.–Jackpodniósłłeb,
spojrzałjejwoczy,potemłypnąłnaAdamaizpowrotemprzytuliłsiędonógMela-
nie. – Dobrze, gdyby była osobą znaną i otrzaskaną z mediami. Oboje wiemy, do
czegomediasązdolne.Musijednakmiećnieskazitelnąopinię.Imprezowiczkiwy-
kluczone.

–Icomamrobićztąosobą?
–Zabraćjąnakolację.Nakawę.WybraćsięzJackiemnaspacer.Musisztylko

mnieotymuprzedzić,abymmogładaćcynkfotoreporterom.

–Niewydajemisię,abytozadziałało.Niepotrafięprzekonucoudawać.Repor-

terzysięzorientują,żetopic.

Melaniespojrzałananiegowymownie.
–Tosiępostaraj,abytakniepomyśleli.
– A jeśli się zakocham? Jestem samotnym facetem, ale nie zamierzam do końca

życiatrwaćwstaniewolnym.

–Tojużtwojasprawa.

background image

–Jasne.
Czyżbywtensposóbchciałaostateczniedaćmukosza?Popychającgowramiona

innej?Możegdybybyłaociupinkęoniegozazdrosna,zastanowiłabysię,czydobrze
postąpiła,odrzucającgo?

Jeszczenigdyżadnejkobiecienieudałosięzawładnąćjegowyobraźniątak,jakto

uczyniłaMelanie.

–Maszjużkogośnaoku?
–Owszem.Chybawiem,ktoidealnienadajesiędotejroli.

Idealnakandydatka,no,no.
Wteoriiplanwydawałsięstrzałemwdziesiątkę.Rozwiązałamdwiesprawy,my-

ślała Melanie, kiedy w środku nocy, w przerwie między kolejnymi atakami płaczu,
wpadłanapomysłznalezieniadlaAdamapartnerkinaniby.Popierwszemamspój
strategię,podrugiepojawieniesięnascenienowejkobietywymusimiędzynamidy-
stans.Adambędziemusiałtrzymaćręceprzysobie,jazajmęsiępracąiprzesta
oddawaćsięmarzeniom.

Jejnadziejeokazałysiępłonne.
W limuzynie, która wiozła ich z lotniska do centrum, mimowolnie zaczęła sobie

wyobrażać,żesąparąiwracajązromantycznegoweekenduwgórskiejrezydencji
Adama.Łóżkoteżopuszczalitylkopoto,abyszybkocośzjeść.Spleceniuściskiem
leżeliprzedkominkiem.Powiedzieć,żebyliwraju,tozamało.Niestetyrajtonie
rzeczywistość.

Adamcałądrogęrozmawiałprzeztelefonzojcem.Omawialibieżącesprawyfir-

my,natomiastMelaniebyłaumówionanarozmowęzRogeremLangfordemnapo-
niedziałekrano.Zastanawiałasię,czypadnąpytaniaowzajemnestosunkijejiAda-
ma.Coodpowiedzieć?

Wspomnieniesobotniejscenynakanapiewciążwprawiałojąwzakłopotanie.Jak

mogładotegostopniadaćsięponieśćemocjom?JakmogłapozwolićAdamowiroz-
piąćsobiebluzkę?Jakmogłagonawetdotegozachęcać?

TymczasemAdamskończyłrozmowęizacząłprzeglądaćlistękontaktów.
–Szkodatracićczas–stwierdził.–Zarazumówięsięzmojądziewczyną.
–Dziewczynąnaniby–przypomniała.
–Mówiłemci,niepotrafięudawać.
Melaniezdusiławsobiewestchnieniezawodu.
–Samwiesz,corobić.
–Uprzedzam,jeślisięzakocham,tobędzietwojawina.
Zakocham? Chciała mu wymierzyć policzek, aby oprzytomniał. Może w ten spo-

sóbchcesięnaniejzemścićzatamto,cobyłoroktemu,izawczoraj,przemknęło
jejprzezgłowę.

– Najważniejsze, żebyś stosował się do moich wskawek. Reszta mnie nie ob-

chodzi.

–Och,jest.RozkosznaJulia.
Melaniepoczułauciskwżołądku.Julia?JuliaKeys?CzyAdamnaprawdęzamierza

odnowić znajomość z byłą sympatią i jedną z najpiękniejszych kobiet wszechcza-
sów?Ajeślisięwniejzakocha?JeśliJuliazdziewczynynanibystaniesiędziewczy-

background image

nąnaprawdę?

–Julia?TuAdam.Couciebie,mojaśliczna?–Śliczna?Melaniewestchnęławdu-

chu.Słuchanietejrozmowybyłodlaniejwystarczacodotkliwąkarązawszystkie
przewinienia. – Podobno jesteś w Nowym Jorku. Może byśmy się spotkali? Mam
propozycję – Mówiąc, odchylił się na oparcie kanapy i pieszczotliwie pogładził
skórzaneobicie.Melaniebyłazszokowana.–Wolałbymprzedstawićcijąosobiście.
–Jegogłosnabrałzmysłowychtonów.–Powiedzmy,żemamdlaciebienowąrolę.
Zdradzętylko,żespędzalibyśmydużoczasurazem.

OdpowiedźJuliiwywołałauśmiechnajegotwarzy.Melaniezacisnęławargi.Adam

robidokładnieto,comuporadziła,todlaczegojątoażtakwkurza?

–Kolacjawczwartek?Umnie?Poproszękucharkę,abyprzygotowałacośwyjąt-

kowego.Jeśliprzystaniesznamojąpropozycję,możemyumówićsięwweekenddo
jakiegoślokalu.

Na szczęście dla Melanie zbliżali się już do jej mieszkania. Dłużej nie zniosłaby

tegogruchaniaAdamazJulią.

–Totutaj,polewej–odezwałasiędokierowcy.
Wysiadając,odwróciłasiędoAdama.Zakryłtelefondłoniąizapytał:
–Cośjeszcze?
– Nie. Odezwę się jutro – rzuciła i uciekła, zanim wypaliłaby coś głupiego, na

przykład:Odłóżtelefonizapomnij,żetojakazałamcidoniejdzwonić!

Ztrudemwspinałasięnapiętrodomieszkania,którewynałaporozstaniuzJo-

shem. Nawet jeśli nie tęskniła za byłym narzeczonym, to tęskniła do ich dawnego
wspólnego mieszkania, przytulnego, cichego, położonego w staroświeckiej okolicy
wpobliżuChelsea,zwygodnąkanapą,naktórejwniedzielnepopołudniesiadywała
zksiążką.Niestetybyłazmuszonajewynająć.Samanieudźwignęłabyczynszuiza
mieszkanie,izabiuro.

Gdyzbliżałasiędoswoichdrzwi,natknęłasięnaOwena,sąsiadazpiętra,ubra-

negowstrójdobiegania.Dziwne,pomyślała,jegoidealnasylwetkaiwyraźnysek-
sapilzupełnienaniąniedziałają.Jejpotrzebnejestcoświęcej.Bratniadusza.Part-
ner.

–Wróciłaś?–Owenpowitałjązuśmiechem.
–Przedchwilą.
–Cieszęsię.Bezciebiebyłotuzacichoizaspokojnie.Daszsięzaprosićdokina?

Wprzyszływeekend?

– Jeszcze nie wiem, jak będę stała z czasem – odparła, unikając jego wzroku.

Przekręciłakluczwzamku.–Dostałamnowezleceniei

Zezrozumieniempokiwałgłową.
–Notak.Zczegośtrzebapłacićrachunki.
–Właśnie.Damciznać,jeślinastąpijakaśzmianaplanów.–PomachałaOwenowi

rękąizamknęładrzwi.Wokółsiebiepoczuławszechogarniacąpustkę.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Za każdym razem, gdy otwierała drzwi biura, osaczały ją wspomnienia. Czas

przypił ból, lecz go nie uleczył. Zdrada kochanego mężczyzny, który wrobił ją
wumowęnajmutegoobłędniedrogiegolokalu,pozostawałazdradą.

Kiedyśwszystkowtymbiurzeidealniesięukładało.MelanieiJoshtworzylizgra-

ny duet, mieli oddanych współpracowników. Wieczorem wracali razem do domu,
zmęczeni,leczzadowoleni.Umówilisię,żeprzynajmniejgodzinędzienniebędąroz-
mawialioczymśinnymniżpraca.Wpraktyceokazałosiętotrudnedozrealizowa-
nia, ponieważ ich życie kręciło się wokół pracy. W tej sytuacji najłatwiej było od
razupołożyćsiędołóżkaikochać.Możeniebyłytofajerwerkierotycznychdoznań,
leczMelaniesądziła,żecorazbardziejzbliżająsiędosiebie,corazciaśniejwiążą
zsobą,corazlepiejsięuzupełniają.

Nie miała pocia, że ostatnie osiem miesięcy ich związku było jednym wielkim

fałszem. Josh po mistrzowsku potrafił udawać, że między nimi jest super, podczas
gdy cały czas potajemnie romansował z inną. Gdy Melanie zaczęła coś podejrze-
wać,wszystkiegosięwyparł.Ażktóregośdnia,podpretekstem,żejestprzeziębio-
ny,wziąłdzieńwolny,poczymspakowałwalizkiipoleciałdoSanFrancisco,gdzie
zamieszkałznowąmiłością,„bratniąduszą”,nadodatekichwspólnąklientką!

Melaniemiłapustebiurkorecepcjonistki.Jużodmiesięcynikogoniezatrudnia-

ła. Po prostu nie było jej stać na pensje personelu. Musiała oszczędzać i tworzyć
własnąlistęklientówznadzieją,żekiedyśwydodziesięzdołka.Todlategozrobi-
łacoś,czegoabsolutnieniepowinna,czyliprzyłazlecenieRobertaLangforda.

ZkubkiemkawyusiadłazabiurkiemiwykręciłanumerojcaAdama.
– Pani Costello? – W słuchawce rozległ się tubalny głos. – Przyznam, że byłem

przekonany,żepodczasdzisiejszejrozmowybędęmusiałzrezygnowaćzpaniusług.

– Ależ – Melanie zająkła się – weekend minął bardzo dobrze, zapewniam

pana.

–Mamnadzieję,żejestpanizemnąszczera.Bardzokochamsynaiwsprawach

zawodowych ufam mu bezgranicznie, lecz jeśli chodzi o płeć piękną, wykazuje się
całkowitymbrakiemrozsądku.Wierzę,żedotrzymałapaniwszystkichpunktówna-
szejumowy.

Co odpowiedzieć? Czy pocałunek na kanapie to poważne wykroczenie? Bogu

niechbędądziękizato,żesięwporęopamiętała.

–Trzymałamsięzdalaodsypialnipańskiegosyna,jeśliotopanpyta.
–Przepraszamzanietakt,alebardzomizależynaabsolutnejprzejrzystościwna-

szychrelacjach.–PanLangfordodchrząknął.–Niebędęzabierałpaniczasu.Roz-
mawiałemzsynem.Jestpodwrażeniempaniprofesjonalizmu.Zaskoczyłmnie.Bar-
dzo się sprzeciwiał zaangażowaniu specjalisty do spraw PR-u, chociaż kiedy usły-
szałopaniisprawdził,kimpanijest,ustąpił.Paniopiniapaniąwyprzedza.

Melanie aż zakręciło się w głowie. Adam zmienił zdanie, kiedy sprawdził, kim

jest?Nastronieinternetowejbyłojejzdjęcie.Chwaliłsię,żenigdyniezapominako-
biety.Cosobiepomyślał,kiedyskojarzyłfakty?

background image

–AdamopowiedziałmiowaszymplaniezudziałemJulii.Genialny.Obojezżoną

jesteśmy pod jej urokiem. Ich romans trwał bardzo krótko, ale może teraz, kiedy
będąspędzaćzsobąwięcejczasu,zrozumiejąswójbłąd?Bliskośćsprzyjarodzące-
musięuczuciu.

Rodzącemu się uczuciu? Melanie żołądek podjechał do gardła. Jak przeżyje na-

stępnetygodnie?

–Mediapołknąhaczyk.
– Wspaniale. Wspaniale. Patrzę na terminy wywiadów Adama Byłbym bardzo

wdzięczny,gdybymniepanizawiadomiła,kiedywystąpiw„MidnightHour”.Bardzo
byminatymzależało.

Melanieszybkozanotowała,abyjeszczerazzadzwonićdoproducenta„Midnight

Hour”.Dotejporyodpowiedźzawszebrzmiałataksamo:Zobaczymy.Producenci
wybieralirozmówcówzwielomiesięcznymwyprzedzeniem,niemniejnietraciłana-
dziei.Adamidealniepasowałdoprogramu:celebrytawciążpozostacywcentrum
zainteresowaniaopiniipublicznej.

–Staramsiętozałatwić.
–Niechpaninierezygnuje.Rozmawiałemzmojąasystentką.Jeszczedziśdosta-

niepanikolejnyczek.

Melanie odetchnęła z ulgą. Pieniądze i pełna pochwał rekomendacja klienta tak

wpływowegojakRogerLangfordtopowody,dlaktórychpodłasięzadania.Wspie-
ranieAdamaiJuliiokazałosięjednaktrudnymdoprzełknięciaskutkiemubocznym
tejdecyzji.

–Dziękuję,będępanainformowałanabieżąco.
Poskończonejrozmowieczułasiętak,jakgdybyodkilkudniwogóleniewycho-

dziłazpracy.

Kawa.Więcejkawy.
Następną godzinę zały jej sprawy klientów, potem przejrzała pocztę, głównie

rachunki za wynajem mebli, internet, wyjazdy, artykuły biurowe. Kiedy przestanie
dreptaćwmiejscu?Nienależałajednakdoosób,którełatwosiępoddają.

Zadzwonił telefon. Nie lubiła takich sytuacji, ponieważ wtedy musiała udawać

własną recepcjonistkę. Stałych klientów nauczyła, aby dzwonili na komórkę albo
porozumiewali się z nią za pomocą poczty elektronicznej. Nowi jednak często ko-
rzystaliznumerustacjonarnego.

–CostelloPublicRelations.
–Melanie?Toty?–CiepłygłosAdamaobudziłwniejsprzeczneemocje,miłepod-

nieceniepodszyteniepewnościąilękiem.–Recepcjonistkawyszłapokawę?Szefo-
waniepowinnaodbieraćtelefonów.

–Koronamizgłowyniespadnie,jeśliodczasudoczasutozrobię–odparowała.–

Zgubiłeśnumermojejkomórki?

–Omyłkowonacisnąłemtennumer.Wolisz,żebymzadzwoniłnakomórkę?
–Chciałamsiętylkoupewnić,żegomasz.Nawszelkiwypadek.
–Rozmawiałaśzmoimojcem,tak?
–Mniejwięcejgodzinętemu.
Zastanawiałasię,czypowinnapowiedziećAdamowi,czegodotyczyłatarozmowa.
–PowiedziałemmuoJulii.

background image

–Wiem.Jestbardzoprzety.
–Tak.Przykromi.Chybapowinienembyłcięprzygotować.Juliasięzgadza.Spo-

tkaliśmysięranonakawie.

Czyżbyażtakmusiępaliłodospotkaniaznią?
–Zamiastdzisiejszejkolacji?
–Kolacjęzjemyswojądrogą.Właśniewtejsprawiedzwonię.Wybieramysiędo

Milano.Stolikzarezerwowałemnaósmą.

Milano!Najbardziejromantycznarestauracjawmieście!
– Znakomicie. – Zaczęła nerwowo bawić się długopisem. – Impresario Julii nie

zgłaszasprzeciwu?

–Nie.Żadenfilmzjejudziałemniewchodzinaekranywnajbliższychmiesiącach,

awłaściwiewnajbliższymroku,więcJuliazrobiwszystko,abymedia,producenci
ireżyserzyniestracilijejzpolawidzenia.Zbliżasiędotrzydziestki.Dlaaktorkito
zaawansowanywiek.

Amimotowyglądaolśniewaco,pomyślałaMelanie.
–Wporządku.Damcynkkilkufotoreporterom.
–Dzięki.
–AhaBłagam,tylkosięodnichnieopędzaj.
–Nieufaszmi?
Wtejchwiliosobą,którejnajmniejufała,byłaonasama.Cośwjejgenialnympla-

nieszwankowało.Przeczuwałaco,leczbałasięzbytszczełowoanalizowaćwła-
snereakcje.Gdybymniejjejzależałonahonorariumikarierze,nigdybyniepopro-
siłaAdama,abyzacząłsięspotykaćzinną.

–Ufam,alechciałamciotymprzypomnieć.
Odłożyłasłuchawkęipotarłaczoło.Jaktosiędzieje,żewszyscychwaląjązage-

nialnypomysł,aonaczujesięnajwiększąkretynką,jakąziemianosiła.

Adamoparłłokcienabiurkuipalcamiprzeczesałwłosy.Niemógłsięskupić.Za-

miastopracymyślałoMelanie.

Co zrobić, aby spotkania z Julią wyglądały wiarygodnie? Jaki to będzie miało

wpływnajegoznajomośćzMelanie?

Mia,asystentkaAdama,wetknęłagłowędogabinetu.
– Szósta trzydzieści. Samochód czeka. O siódmej odbiera pan panią Keys. Przy

tymruchuzdążypannastyk.

–Dziękuję.Przebioręsię.–Wypijęłykczegośmocniejszegoprzedpierwszympu-

blicznymwystępemzJulią,dodałwmyślach.

Wprywatnejłazienceobokgabinetuzmieniłkoszulęikrawat,potemwłożyłma-

rynarkęodgarnituru.Gotowe.

NiedenerwowałsięprzedspotkaniemzJulią.Porannarozmowaprzykawieprze-

biegławmiłejatmosferze.Porozstaniupozostaliwprzyjaźni.Wciążmiałwpamię-
ci,jakpotrzeciejrandce,siedzącobokniegonatylnymsiedzeniulimuzyny,wzięła
gozarękęispytała,czyzgodzisięznią,żeniemamiędzynimichemii.Lubiąsię,
miłospędzająrazemczas,aletowszystko.

Poczuł wtedy ulgę. Natomiast teraz niepokoił się, czy potrafią dobrze udawać

iczymediailudzietokupią.

background image

Wiedział,żeniemawyjścia.Musisiępostaraćzewzględuinasiebie,inaojca,

i na Melanie. Jej zawodowa przyszłość zależy od sukcesu wymyślonej dla niego
kampanii wizerunkowej. Liczył również na to, że Melanie zmieni zdanie o nim,
amożenawetstaniesięzazdrosna.BojegoostatecznymcelembyłozdobycieMela-
nie.

NaulicyprzedMilanoczekałokilkufotoreporterów.
–Julio!–krzyknąłjedenznich–Spójrzwnasząstronę.
Błysnęłyflesze.Juliadoskonalewiedziała,jaksięustawiaćdozdjęćitoonasku-

piałanasobieuwagęmediów.Adam,mimorozgłosuwywołanegoostatnimskanda-
lem,stanowiłjedynietłodlagwiazdyfilmowej.

Weszlidośrodka,wzbudzającsensacjęwśródgości.Gospodarzsalizaprowadził

ichdostolikawrogu.

Juliaprzestudiowałakartędań,uśmiechłasiępromiennieizapytała:
–Nacomaszochotę,kochanie?
–Nigdymnietaknienazywałaś–zdziwiłsięAdam.
– Jeśli mamy być wiarygodni, musimy używać w stosunku do siebie czułych słó-

wek.

Toprawda.Będziemusiałsięprzyzwyczaić.
–Maszrację–mruknął.Podszedłkelneriprzyjąłzawienianadrinki.Juliapo-

prosiłaoprosecco,Adamobourbona.Bezwodyilodu.–Chybazdecydujęsięnato-
skańskistekzantrykotu–stwierdził,awidzącuniesionebrwiJulii,dokończył:–ko-
chanie.

Nigdyniezwracałsięwtensposóbdokobiet.Iwolałby,abytakpozostało,doki

niezdodzieMelanie.

–Znakomicie.Dlamniesałatkacezarzkrewetkami.
Juliazamknęłakartędańipołożyładłońnastole.GdyAdamniereagował,spoj-

rzała na niego wymownie i zabębniła palcami o blat. Dopiero wtedy domyślił się,
o co chodzi, i nakrył jej dłoń swoją. Każdy inny mężczyzna byłby uszczęśliwiony,
lecz on myślał tylko o tym, że na miejscu Julii powinna siedzieć kobieta, która go
wtouwikłała,podobnodlajegodobra.ZatrzytygodnieoddziesięgalaLangTelu
izadanieMelaniesięskończy.Wtedypodejmękolejnąpróbę,postanowił.

–Powinniśmyuzgodnićwersjęwydarzeń–odezwałasięJulia.–Możemysięspo-

dziewaćpytań,jaktosięstało,żeznowusięspotykamy.

Adam ścisnął nasadę nosa. Jeśli chodzi o nowe oprogramowanie komputerowe

alboaplikacjenasmartfony,miałmnóstwopomysłów,leczwymyślaniefikcyjnychhi-
storyjekzupełniemunieszło.

–Coproponujesz?
–Trochęsiędzisiajnadtymzastanawiałam–odparłaJulia.–Mójscenariuszjest

taki:zadzwoniłeśdomnie,bousłyszałeś,żewróciłamdoNowegoJorku.Znalazłeś
sięnażyciowymzakręciei

Adam zamrugał z niedowierzaniem, chociaż właściwie wersja Julii nie odbiegała

odprawdy.

–Tak,tak.Icodalej?
–Tamtegowieczoruodbyliśmybardzodługąrozmowętelefonicznąiwkońcunie-

background image

chętniezgodziłamsięspotkaćztobą.

–Dlaczegoażniechętnie?
– Bądź poważny. Oczywiście widziałam te ohydne zdjęcia w internecie. Każda

normalnakobietabyłabyostrożna.

Adampoczułuciskwżołądku.Melaniemogłazareagowaćpodobnie.
–Chybamaszrację–przyznał.
–Przyniosłeśkwiaty.BiałeróżeJakodeklaracjadobrychintencji.
–Zdawałomisię,żebiałeróżeoznaczająprzeprosiny.
–Cóż,wkońcutotyzemnązerwałeś.
–Aniebyłatonaszawspólnadecyzja?Niktnieuwierzy,żeztobązerwałem.To

absurd.–Pokręciłgłową.Tarozmowatodopieroabsurd,pomyślał.

– Zgoda. Czerwone róże, wyraz namiętności. – Zalotnie puściła do niego oko.

Adammilczał.Wypiłłykbourbona.–Gdytylkonasiebiespojrzeliśmy,zaiskrzyło–
ciągnęłaJulia.–Zrozumieliśmy,żemusimydosiebiewrócić.

Adamnachyliłsięnadstolikiem.
–Acopowiemyzamiesiąc,kiedybędziemysięrozstawali?
–Och,tocozwyklemówisięwtakichsytuacjach.–Juliawypiłamałyłykwina.–

Dwojeludzioddanychpracyikarierzeniepotrafiłoznaleźćdlasiebieczasu.Wiary-
godne,prawda?

ZpiersiAdamawyrwałosięwestchnienie.
–Nawetniewiesz,jakbardzo,kochanie.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

OglądaniewtabloidachzdjęćAdamaiJuliiwchodzącychdoMilanobyłodlaMela-

nieprzykre,leczjeszczedozniesienia,natomiastzdjęciatejparywkawiarnikilka
dnipóźniejprzyprawiłyjąodziwnyuciskwpiersi.

Tozgaga,tłumaczyłasobie.Ajednakkiedywidziała,jaktrzymająsięzaręce,pa-

trzą sobie w oczy, nadzieja ją opuszczała. Powtarzała więc sobie, że przecież
wimięratowaniafirmyzrezygnowałazAdama.No,prawiezrezygnowała.

Ilejeszczebędziemusiałaznieść,zastanawiałasię,siedzącwbiurzeAdamaipa-

trząc na fotografie jego i Julii biegacych w Cenral Parku w towarzystwie Jacka.
Tworzylipięknąparę.Wyglądalinaszczęśliwychizakochanych.

Najgorsze ze wszystkich było zdjęcie, na którym po biegu wykonują ćwiczenia

rozciągace. Julia ubrana w legginsy i obcisły podkoszulek bez rękawów, zgięta
wpół, dłońmi dotyka czubków stóp, Adam zaś pożądliwym wzrokiem patrzy na jej
zgrabnebiodra.Podpispodzdjęciem,zresztąuderzacopodobnymdotego,które
zagroziłopublicznemuwizerunkowiAdama,brzmiał:Tylkodlajegooczu.

Nawetgdybymzrobiłapięćmilionówprzysiadów,mojapupabytakniewyglądała,

Melanie pomyślała z zazdrością. Nie nakręcaj się, upomniała się w duchu. Zaraz
maszmuasystowaćpodczaswideokonferencjizudziałemprzedstawicielinajwięk-
szychpismbranżowychzcałegoświata.Tymrazemniechodziłoowyciszenieskan-
dalu,leczopokazanieAdamajakosprawnegobiznesmenapoto,abyzarządLang-
Teluzobaczyłgowakcji.

Melaniezerkłanazegarek.Mielipięćminutopóźnieniawstosunkudoharmo-

nogramu, jaki przedstawiła Adamowi. Przewidując taką ewentualność, celowo po-
dałamuwcześniejszągodzinę.

WholupojawiłasięasystentkaAdama,Mia.
–PanLangfordprosi–rzekłaizaprowadziłaMelaniedogabinetuszefa.
Adam siedział za biurkiem, odwrócony plecami do drzwi. Rozmawiał przez tele-

fon.Gdyweszła,rzucił:

–Cześć.
–Cześć–odparła.
Ichoczysięspotkały.SpojrzenieAdamaprzyprawiłoMelanieodreszczpodniece-

nia.Byłanasiebiezła,żepotychwszystkichzdjęciach,jakichsięnaoglądała,wciąż
reagujenaniegowtakisposób.

Wdrugimkońcugabinetustałstółkonferencyjny,ananimkomputerikilkapodłą-

czonychdoniegomonitorów.

–Toniepowinnotrwaćwięcejniżpółtorejgodziny–rzekła,siadającprzedkom-

puterem.–Makamerę,prawda?

–Oczywiście–odparłAdam.–Najnowszymodel.Jakikomputerniejestterazwy-

posażonywkamerę?

–Przepraszam,niechciałamobrażaćtwoichurządzeń.
–Wszystkowporządku?Jesteśzdenerwowana.–Zgazetąwręcezbliżyłsiędo

stołu. – Widziałaś zdjęcia, tak? Są dokładnie takie, jakie chciałaś, prawda? Kiedy

background image

przyszedłem dziś do biura, wszyscy mówili tylko o nich. Ojciec jest zachwycony.
Specjalniezadzwonił,abymiotympowiedzieć.

Melanieskrzyżowałaręcenapiersi.
–Owszem,widziałam.Dobrarobota.Następnymrazempostarajsięniegapićna

jejtyłek.

–Och,otocichodzi!Niepodobacisię?–Adamuśmiechnąłsięzsatysfakcją.–

Czyżbyśbyłazazdrosna?

Zmobilizowałacałąsiłęwoli,abyskupićsięnaistociesprawy.
–Staramsię,żebyśpozbyłsięetykietkikobieciarza,aniepotwierdziłjejtrafność.
–Dajspokój.–Pokręciłgłową.–Każdynormalnyfacetpatrzyłbytaksamo.
Melaniewestchnęła.
– Wiedziałam, że będziesz się bronił w ten sposób. Wszyscy mężczyźni są tacy

sami.Przewidywalni.Widząładnąbuzięiniemogąsięopanować.

–Buzięalbopupcię,jeślijużotochodzi.
Odchylił się na oparcie fotela i spojrzał na Melanie z szelmowskim błyskiem

woku.

–Niebądźtakidowcipny.Zachwilęmaszwywiad.Niemożemyterazprowadzić

tegotypurozmów.

–Ależmożemy.Tamcipoczekają.Muszęsiędowiedzieć,dlaczegotezdjęciatak

bardzocięzbulwersowały.

–Niemamochotyrozmawiaćomoichuczuciach.Gazetyzamieściłytwojezdjęcia

zJulią.Iotochodziło.

Ekran komputera nagle ożył i pojawiło się na nim pół tuzina nieznanych twarzy.

Mężczyznawprawymgórnymrogupomachałimręką.

–Witam,panieLangford,witam,paniCostello.Moderujęnaszczat.Zakilkami-

nutzaczynamy.

–Świetnie.Myjesteśmygotowi–odezwałasięMelanie.
– Właściwie to potrzebujemy jeszcze około pięciu minut, jeśli można – wtrącił

Adam.

Moderatorpodniósłgłowęispojrzałprostowokokamery.
–Oczywiście,panieLangford.Aleniewięcej.Dziennikarze,którzydonasdzisiaj

dołączą,mająbardzonapiętyplanzajęć.

–Proszęsięnieniepokoić.Niebędęnadużywałichcierpliwości.–Adamwyłączył

głośnikiizwróciłsiędoMelanie.–Chcęsiędowiedzieć,dlaczegoakurattojedno
zdjęcietakcięzirytowało.Mamciprzypomnieć,żetobyłtwójpomysł?

Minąłtydzień,odkądsiedziałatakbliskoniego.Jegozapach,włosy,dłonie,wpra-

wiałyjąwstanbliskiodurzenia.

–Proszę,przestańmiwytykać,żetobyłmójpomysł.Skupmysięnawywiadzie,

dobrze?Niemusiszwiedzieć,codziejesięwmojejgłowie.

– Dałbym dużo za możliwość zajrzenia do twojej głowy. Zacznijmy od uwagi, że

wszyscy mężczyźni są tacy sami. Był w twojej przeszłości jakiś facet, który ci się
naraził? Bardzo chciałbym myśleć, że chodzi o mnie, ale coś mi mówi, że jednak
okogośinnego.

Niezamierzałaopowiadaćmuobyłymnarzeczonymidoznanymzawodziemiło-

snym.

background image

–Chodzitylkooto,żejastaramsiędobrzewykonaćswojąpracę,atymiwtym

przeszkadzasz,bochceszrobićwszystkoposwojemu.Totak,jakbymspędziłakilka
godzin, nakrywając do stołu, a ty przychodzisz i odwracasz widelce trzonkami do
góry.Uwielbiaszwszędziewprowadzaćlekkibałagan,prawda?

–Wprowadzaćbałagan?–Adamuniósłbrwi.–Raczejspuszczaćpowietrzezba-

lonu.Nieznoszęsztuczności.BiegaliśmyzJuliąpoparku,nachyliłasię,pośladkima
zgrabne,towszystko.Niemusiszdopatrywaćsięwmoimzachowaniuznaczeń,któ-
rychtamniema.

Dlaczegoniemogęuwierzyć,żetoażtakieproste,pomyślałaispojrzałanaekran

komputera.

Zdenerwowanymoderatorgorączkowodawałimznaki.Melaniewłączyłagłośniki

imikrofon.

–PanieLangford,paniCostello,naprawdęmusimyzaczynać.
–Oczywiście–odrzekła.–Przepraszamzazwłokę.
Adamodchrząknął.
–Zaczynajmy.–Szybkozapisałcośnakartce,potempodsunąłjąMelanie.
„Jeślinachyliszsięwtejspódnicy,zprzyjemnościąspojrzęnatwójtyłeczek”.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

AdamwłasnymkluczemotworzyłdrzwidoapartamenturodzicówprzyParkAve-

nue.

–Synkukochany!–Matkawybiegłamunaspotkanie.
–Cześć,mamo.Świetniewyglądasz–rzekłAdamipocałowałjąwobapoliczki.

Zauważył,żeodjegoostatniejwizytyjeszczebardziejschudła.–JestjużAnna?

–Tak.Zakwadranssiadamydostołu.Margaretprzyrządziłatwojąulubionąwo-

łowinęàlaWellington.

–Wspaniale.Jakojciec?
–Oglądatelewizję.Ostatniozacząłsięinteresowaćligąuniwersyteckąkoszyków-

ki.Chodźmydoniego.

Adam uśmiechnął się mimowolnie na wspomnienie Melanie oglądacej mecz

wjegodomuwgórach.Oddałbywszystko,abyznowusiętamznaleźć.Tylkoznią,
zdalaodświata.

– Witaj, mój chłopcze. – Roger Langford wstał z trudem, lecz Adam go nie po-

wstrzymywał.Wiedział,jakijestuparty.Objąłojcaiuścisnął.–Jestembardzozado-
wolonyztejkampaniiwizerunkowej.Dobrzezainwestowanepieniądze.

–MelanieCostellomatalent.Tonieulegawątpliwości.
DopokojuweszłaAnnaiuśmiechłasiędobrataniepewnie.Grafitowagarsonka

ibeżowabluzkaświadczyłyotym,żeprzyszłaprostozpracy.JedynacórkaRogera
Langfordazarządzałafirmąprodukucąodzieżrekreacyjnąisportowądlakobiet.

Spotkania z ojcem zawsze były dla Anny trudne. Marzyła o tym, aby stanąć na

czele LangTelu, miała ku temu wszelkie predyspozycje, lecz ojciec nawet słuchać
otymniechciał.

–Dobrzewyglądasz,tato–szepła.
–Bojestemszczęśliwy.NowakampaniaAdamaprzebiegaznakomicie.Dwojemo-

ichdzieciprzyszłonakolację.Obecnymiczasyjestemwdzięcznyzakażdąradosną
chwilę.

–Nalaćciczegoś?–Adamzwróciłsiędosiostry.
–Proszę.Miałamciężkidzień.
Razempodeszlidobarku.
–Porozmawiamydziśzojcem?
–Szczerze?Dzisiajtochybaponadmojesiły.Jeśliwygłosikolejnekazanie,żepo-

winnamposzukaćmężaizarezerwowaćmiejscawprywatnychszkołachdlamoich
nienarodzonychjeszczedzieci,zacznękrzyczeć.

Adamwestchnął.Cud,żejeszczeniezwariowaliśmy,pomyślał.Ojciecchce,abym

tojaprzejąłponimLangTel,podczasgdydlamnietoostatniarzecz,jakiejpragnę.
Annamarzyozostaniupierwsząkobietąstocąnaczeleznaczącejfirmytelekomu-
nikacyjnej,aojciecwogóleniebierzejejpoduwagę.

Poklepałsiostręporamieniu.
–Musimypróbować.Popręcię.

background image

Po kolacji ojciec zaprosił Adama do gabinetu. Usiadł za mahoniowym biurkiem,

którekiedyśnależałodojegoojca,izapytałwprost:

–JakcisięukładazJulią?Domyślamsię,żeniechciałeśmówićotymprzystole,

alemniemożeszpowiedzieć.Terazobojezmatkąniemożemysiędoczekaćzdjęć
wprasie,atojużwielkipostępwstosunkudosytuacjisprzedmiesiąca.

Adamusiadłwjednymzeskórzanychklubowychfotelinawprostbiurka.Niepo-

dzielałradościojca.ParadującpoManhattaniezJuliąuboku,czułsięjakpajac.

–Mówiłemci,tato,żetobyłpomysłMelanieCostello.ZJuliąnicmnieniełączy.
–Nazdjęciachwyglądacienaszczęśliwych.Byłbyśostatnimgłupcem,gdybyśwy-

puściłzrąkkobietętakąjakJulia.–Jedynąkobietą,naktórejmizależy,jestMela-
nie,pomyślałAdam.Niestetyonaniechcemiećzemnąnicwspólnego.–Jestpiękna
isławna.Dokładnietaka,jakąobojezmatkąwymarzyliśmysobienasynową.Jesteś
mężczyzną,onakobietą.Wczymproblem?

Wtym,żenicdoniejnieczuję!Adamwypiłłykbourbona.Umieracemuczłowie-

kowiniczegobynieodwił,leczniezamierzałkłamać.

–Bądźcierealistyczni.Jeślinicnieprzewidzianegoidrastycznegosięniewydarzy,

niebędzieznaspary.

–Wiesz,cozobaczyłem,kiedytyitwojasiostraprzyszliścienaświat?
–Pomarszczonenoworodki.
– Nie, synu. Zobaczyłem przyszłość. Chłopca, który przejmie po mnie dziedzic-

two,icórkę,którazapełninaszdomwnukami.Mojednisąpoliczone.Jedyne,comi
pozostało,tonadzieja,żewyimatkabędzieciezabezpieczeni.Chcężonydlaciebie
imężadlaAnny.DlawaszejmatkigromadywnukówwokółstołuwBożeNarodze-
nie.–Głosmusięzałamał,łzapopłyłapopoliczku.

Adamowi serce się ścisnęło ze wzruszenia. Tylko raz widział ojca płaczącego.

Byłotowdniuśmiercidziadka.

– Nie możesz się zamartwiać, tato, bo niezbadane są wyroki boskie. Wszystko

dziedobrze.

–Wywetrojejesteściedlamnienajważniejsinaświecie.Mojepierwszemyślipo

przebudzeniubiegnąkuwam.

Adam doskonale wiedział, że to nie do końca jest prawdą. Ojcu chodzi o przy-

szłośćkorporacji,oogromnączęśćwłasnegoego,którąLangTeluosabia.

– Musimy porozmawiać o Annie i LangTelu – rzekł. – Twoja uwaga przy kolacji

sprawiła jej ogromną przykrość. Dlaczego nie chcesz przyznać, że z jej kwalifika-
cjamiświetniebysięsprawdziłanaczelefirmy?

–Niekwestionujęjejkwalifikacji.Zleciłemjejorganizacjęgali,prawda?
–Prawda,aleonamierzywyżej.
–Jestbystra,alezarządzaniefirmąwymagażelaznejodporności.Moimzadaniem

jestchronieniejej.Możeszmnieuważaćzakonserwatywnego,aletakjużjest.

Adamniedałsobiezamknąćust.Iniechodziłotylkoojegoosobistyinteresioto,

żeniechciałkierowaćLangTelem.Siostradorastaławjegocieniu,onzaśuważał,
że to nie fair. Była równie inteligentna jak on, może nawet bardziej, innowacyjna,
potrafiła szybko podejmować decyzje. Jej pech polegał na tym, że nie urodziła się
chłopcem.

–Annajesttwardajakfacet,możenawettwardsza.Bardzomipomagała,kiedy

background image

namniescedowałeśswojeobowiązkinaczasoperacjiichemii.Nierozumiem,dla-
czegoniedaszjejszansy.

–Właśnie,pomagałaci.Wtakiejrolijąwidzę.Możenastanowiskuzastępcydy-

rektoranaczelnego?Tyzaśstałbyśusteru,takjaktosobiewymarzyłeśoddziecka.

–AjeśliniechcęzarządzaćLangTelem?–wypaliłAdam.Tesłowakiedyśwkońcu

musiałypaść.

Natwarzyojcaodmalowałosięzdumienieiprzerażenie.
–Niechzachciankitwojejsiostrynieprzysłaniającifaktów.Oczywiście,żetoty

dzieszzarządzaćLangTelem.Takijestplanoddniatwoichnarodzininiezamie-
rzamodniegoodstępować.Koniecdyskusji.

–Posłuchaj,tato,jestemdorosły,mamwłasnąfirmę.Ktojakkto,aletypowinieneś

rozumieć,żechcęurzeczywistnićswojąwizję.Chcęrealizowaćwłasneambicje,nie
twoje,botyswoichjużniespełnisz.–Zapadłacisza.DoAdamadotarło,copowie-
dział.–Przepraszam.

– Wydaje ci się, że ja nie wolałbym odbywać tej rozmowy w innych okoliczno-

ściach?Wtedy,kiedyszykowałbymsiędoprzejścianaemeryturę?–Uderzyłpięścią
oblatbiurka.–Aledotegoczasujużmnieniebędzie.LangTeltodziełomojegoży-
ciaizabezpieczeniebytumatki.Przekazujęjetobie,bociufam.Czycisiępodoba,
czynie,musiszzgodzićsięibasta.

Adamopadłciężkonaoparciefotela.Jakmógłbysiękłócićzczłowiekiemsto-

cymnadgrobem?

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Melanie postarała się, aby jednym z mocnych akcentów kampanii wizerunkowej

Adamabyłwywiaddlatygodnika„MetropolitanStyle”.KiedywięcFionaMarch,re-
daktornaczelna,zadzwoniładoniejwieczoremwprzeddzieńspotkaniaiprosiłają,
awłaściwiebłagała,abybyłaobecnaprzynagrywaniuwywiaduipodczassesjizdję-
ciowejwapartamencieAdama,Melanieniemogłaodwić.

Jadącterazwindąnagórę,modliłasię,bycośsięstałoiprzynajmniejopóźniłojej

spotkaniezAdamemijegonibywybranką,Julią.Obrazypierwszejwizytywaparta-
mencieAdamaprzebiegałyjejprzedoczami.Ratunku!

Jejmodlitwyjednakniezostaływysłuchaneigładkodojechałanaostatniepiętro.
Fotografz„MetropolitanStyle”chodziłpopokojudziennym,robiączdjęciaprób-

ne.Melaniezauważyła,żezaangażowanyprzezniąstylistazdołałkilkomaakcenta-
mi złagodzić surowość wnętrza. Skórzaną kanapę nakrył kaszmirową narzutą, na
stolikuustawiłozdobneświeceidekoracyjneprzedmioty.

Adam z miną cierpiętnika siedział na wysokim barowym stołku w rogu pokoju.

Jackwarowałujegoboku.Melaniepodeszładonich.

–Uśmiechjestnietylkodozwolony,alezalecany–zażartowała.
– Zaraz kończę – odezwał się charakteryzator nakładacy Adamowi makijaż na

twarz.–PanAdamchybaniezbytdobrzesiębawi.

–Marzę,abyjaknajszybciejmiećtozasobą–burknąłAdam.–Wciąguostatnich

pięciu minut dostałem chyba z tuzin ważnych e-maili. Ten wywiad wypadł mi nie
wporę.

–KazałempanuAdamowiodłożyćtelefon,bookropniemarszczyczoło.Całamoja

robotaidzienamarne–poskarżyłsięcharakteryzator.

–Moimzdaniemwyglądaświetnie.Jakzawsze.–ZaplecamiMelanierozległsię

kobiecygłosznanyjejzekranu.Odwróciłasięistałatwarząwtwarzznajbar-
dziejolśniewacązmorąspędzacąjejsenzpowiek.–Melanie,prawda?–Zmora
uśmiechłasięiwyciągnęładoniejrękę.–Julia.–Naglejejoczyzrobiłysięokrą-
głeiparskłaśmiechem.–Niedowiary!Mamyprawieidentycznesukienki!Ne-
imanMarcus?Ostatniakolekcjajesienna?

Melanienajchętniejzapadłabysiępodziemię.
–Rzeczywiściezabawne–wykała.–Tylkożemojajestoryginalnasprzedlat.

Należaładomamy.

–Cudownie.Miło,żewiążąsięzniąwspomnienia.–Juliamiałaprzyjemnytembr

głosu,którysprawiał,żekażdyczułsięprzyniejswobodnie.Każdy,lecznieMela-
nie.Szóstymzmysłemczuła,żeAdamniespuszczaznichwzroku.Porównujenas,
pomyślała.–Obróćsię–Juliapalcemnarysowałakółkowpowietrzu–chcęcięzo-
baczyćztyłu.

Obracającsię,MelaniekątemokadostrzegłaironicznyuśmieszeknaustachAda-

ma.

–Niespodziewajsięniczegonadzwyczajnego.
– Wiesz, ta sukienka dużo lepiej leży na tobie niż na mnie, szczególnie na bio-

background image

drach.Podkreślakształty.

Czyżbywtenzawoalowanysposóbmówiła,żejestempuszysta?Melaniewiedzia-

ła, że nie jest gruba. Wiotka co prawda również nie, bo miała wyraźnie kobiece
kształty.

–Wyglądafantastycznie,prawda,Jules?–odezwałsięAdam.
–Idealnie.Zastanawiamsię,czyniepoprosić,żebymimojądopasowali.
WtejsamejchwilizadzwoniławindaidoapartamentuwkroczyłaFionaMarch.
–Melanie!Świetnie,żejużjesteś.Przepraszamzaspóźnienie.
Melaniepodbiegładoniej.ZnajomośćzFionąbyładlaniejbardzoważna.
–Och,tynigdysięniespóźniasz.Zawszezjawiaszsięnaczas.Chodź,przedsta-

więcię.

FionaprzywitałasięzAdamemiJulią,potemwymienilimiędzysobąkilkagrzecz-

nościowychuwag.Melaniezauważyła,żeAdamjestwyraźnienieswój.Skorzystała
zchwiliprzerwy,kiedykamerzystaustawiałświatło,odciągnęłagonabokizapyta-
ła:

–Dobrzesięczujesz?
–Kiedychcesz,potrafiszbyćtakasłodka.
Zawsze mogę być słodka, odpowiedziała mu w myślach, lecz moja praca nie za-

wszeminatopozwala.

–Chcęsiętylkoupewnić,czywszystkowporządku.Jesteśmoimklientem.Musisz

byćwformie.

–Ach,otocichodzi.Klientmadobrzewypaść,tylkotosięliczy.
–Niedokońca.Martwięsięociebie.–Wskazałajegoczoło.–Charakteryzator

marację.Zbytintensywniemyśliszirobicisięzmarszczkamiędzyoczami.

Adampotarłczoło,jakgdybychciałwygładzićzmarszczkę.
–Naprawdę?Niktnigdyniezwróciłminatouwagi.
– To pewnie efekt wpatrywania się cały dzień w ekran komputera. Od czasu do

czasu musisz dać oczom odpocząć. – Dotknęła jego łokcia. – Daj znać, kiedy bę-
dzieszpotrzebowałchwiliprzerwy,dobrze?Niechcę,żebyśzaliczyłjakaśwpadkę.

AdamspojrzałnadłońMelanienaramieniu.Jużprawiezapomniał,jakmagicznie

działananiegojejdotyk,jakbudzigodożycia.Słodkizapachperfumwypełniłmu
nozdrza.OczamiwyobraźnizobaczyłMelanieubranąwtamtączarnąsukienkę,do-
pasowanądofigury,przypomniałsobie,jakpieściłjejrozkoszniemiękkiekrągłości.
Tylko z nią było mu tak dobrze, tylko ona potrafiła go rozśmieszyć, sprawić, że
wzdychał z pożądania i jęczał z rozkoszy. Przy niej dopiero poczuł, jak silny może
byćprawdziwyzwiązekzkobietą.

Melaniepoklepałagoporamieniu.
–Wszystkowporządku?
–Tak.
–Niemartwsię.Świetniedaszsobieznimiradę.
Adamzmusiłsiędouśmiechu.Przeżywałtortury,leczwiedział,żedotangatrze-

badwojga,aMelaniedałamudozrozumienia,żeniemaochotyznimtańczyć.

Gdybyzamknąłterazoczy,poczułbyjejnogizaciśniętewokółpasaiszept:„Jesteś

we mnie jak spełnione marzenie”. Na wspomnienie tamtej chwili oblewała go fala

background image

goca.Wielekobietprawiłomukomplementyzpowoduapartamentu,strojów,uro-
dy,pozycji,leczpuszczałjemimouszu.SłowaMelanie,proste,słodkieipoetyckie,
wiącenieomajątkuaniprestiżu,leczonimjakoomężczyźnieiodoznaniach,ja-
kiejejofiarowuje,podbiłyjegoserce.

–Adamie?Fionadajeznaki,żejestgotowa.
–Tak,tak.
Posłusznie zajął wskazane miejsce. Zdawał sobie sprawę, że gdy padnie pytanie

ostosunkizJulią,jegoromansnanibystaniesięromansemnaprawdę.Zdjęciawta-
bloidachmogąbudzićrozmaitedomysły,leczterazjegodeklaracjazostaniewydru-
kowana.ZapragnąłkazaćwszystkimopróczMelaniewynieśćsięstąddodiabła.

–Awięc,Adamie–Fionauśmiechłasię,wyciągnęłarękęidotknęłajegokolana

–mogęsiętakdopanazwracać,prawda?

–Oczywiście.
–Opowiedz,proszę,onanoworozpalonymromansiezJuliąKeys.Widujesięwas

znowu razem i jestem pewna, że nasi czytelnicy chcieliby się dowiedzieć więcej
owzbudzacejnajwiększeemocjeparzenaManhattanie.

Trudno,pomyślałAdam.Odchrząknął.
– Cóż mogę powiedzieć – zaczął. – Julia jest urocza i świetnie spędzamy razem

czas.

Najchętniejzaśwyznałby:Zmieniałemkobietyjakrękawiczki,terazmamdziew-

czynęnaniby,amarzęokobiecie,którachce,żebymbyłtylkoiwyłączniejejklien-
tem.

– Możesz opowiedzieć, jak doszło do waszego pierwszego spotkania po okresie

rozłąki?

AdamwyrecytowałwersjęwymyślonąprzezJulię.Kątemokaobserwowałreak-

cjęMelanie.Zastanawiałsię,czyrobito,czegoonaodniegooczekuje.

–Niezapomnijoróżach–wtrąciłaJulia.StałazaFionąipołożyłajejdłońnara-

mieniu.–Adamtoniepoprawnyromantyk.

– Opowiedz o tym – Fiona natychmiast podchwyciła nowy wątek. – Jeśli się zgo-

dzisz,chciałabym,abyJuliateżwzięłaudziałwwywiadzie.

AdamspojrzałpytaconaMelanie.Przysłuchiwałasięrozmowie,stojączrękami

skrzyżowanyminapiersiach.Niemiałpocia,cootymwszystkimsądzi.

–ZapytajmypaniąCostello–zaproponował.
Melaniekiwłagłowąnaznak,żesięzgadza.
–Jasne.Oczywiście.–Głosjejlekkodrżał.–Fiono,tytutajdecydujesz.
–MożemyprosićkrzesłodlapaniKeys?–Fionazwróciłasiędoswojejekipy.
Julia,nieczekającnakrzesło,przysiadłanaoparciufotelaAdamaiotoczyłagora-

mieniem.

– Dziękuję, nie trzeba. Tak jest mi bardzo wygodnie. – Przytuliła się do Adama,

który czuł się coraz bardziej skrępowany. – A więc Adam przyniósł mi tuzin róż.
Zpoczątkubyłamnaniegozła,bowydawałomisię,żetotakibanalnygest.

Adammiałochotękrzyknąć:Tobyłtwójpomysł,docholery.Zamiasttegopodniósł

oczynaJulię,jakgdybyzuwagąchłonąłkażdejejsłowo.Julianachyliłasięipocało-
wałagowczoło.

–Możeibanalny–ciągnęła–alejakżeromantyczny.Niemogłammuodwić,bo

background image

teżchciałam,abyśmydosiebiewrócili.Odtamtejporyżyjęjakweśnie.Spełniłosię
mojemarzenie.

Tylkożetoniejestżadensenanimarzenie,chciałzaprotestować.Tojednowiel-

kiepaskudnekłamstwo.

NadodateksłowomarzeniekojarzyłomusięzMelanieitylkozjejustpragnąłje

słyszeć.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

PocztaelektronicznaipocztagłosowaMelaniezmieniłysięwcentruminformacji

natematshowpodtytułem„AdamiJulia”,aonasamastałasięjegomimowolnym
choreografem.

„Czytoprawda,żetraktująswójzwiązekpoważnie?”.
Jakodpowiedziećnatopytanie?Zdjęciawprasiebyłybardzoprzekonuce.Me-

laniewgłębisercawiedziała,żesąudawane,leczzakażdymrazem,gdyjeogląda-
ła,ściskałojąwdołku.

„CzyAdamnareszciesięustatkuje?”.
Rodzinamiałanadzieję,że tak.RogerLangforddzwonił doMelaniez podzięko-

waniamizaudanąkampanięichwaliłjejspryt.PaństwoLangfordowiekilkakrotnie
gościliJulięusiebienakolacji,amatkaAdamapodobnopowiedziała,żetakurodzi-
wirodzicebędąmielipięknedzieci.Bezwątpienia.Melaniemyślećotymniemo-
gła.

„CzyJuliazdołaposkromićAdama?”.
Czytająctopytanie,Melanieparskłaśmiechem.PoskromićAdama?CzyAdam

jestlwemwcyrku?Doskonalewiedziała,żenie.Nawetkiedybyłzaczony,toon
dyktowałwarunki.

Zadzwoniłajejkomórka.KiedynaekraniepojawiłsięnumerAdama,miałaocho

cisnąćaparatemościanę.Musiałajednakodebrać.

–Cześć.
–Właśniedociebiejadę.
Wtlesłychaćbyłoodgłosyruchuulicznego.
–Co?Gdzieterazjesteś?–Melaniezamknęłaoczyiścisnęłanasadęnosa.–Dla-

czego?Poco?

–Niezawielepytań?Siedzęwsamochodzie,utknąłemwkorkuispóźniłemsięna

wywiadztymczasopismemtechnicznym,nowiesz.Jestemjużtylkoojednąprze-
cznicęodtwojegobiura.Poleciłemasystentce,abyzadzwoniładoredakcjiiumówi-
łaichzemnąuciebie.Dziennikarznawetsięucieszył,botodlaniegowygodniej.

Melanie spojrzała na bałagan na biurku. Na szczęście w recepcji panował jaki

takiładiporządek,chociażjednegoelementubrakowało:recepcjonistki.Jakmożna
prowadzićcorazbardziejliczącąsięnarynkuagencjęPR-owąbezpersonelu?

Zdołałazaparzyćdzbanekkawyiwłaśniekiedypoprawiałapoduszkinasofie,zja-

wiłsięAdam.

– Przepraszam. Koszmarny dzień. – Wyłączył komórkę i wsunął do kieszonki na

piersi.Miałnasobienienagannieskrojonespodniezszarejflaneliiczarnąkoszu
bez krawata. Rękawy podwinął do łokcia. Zmierzwione wiatrem włosy nadawały
mukuszącywygląd.Rozejrzałsięporecepcjiizapytał:–Gdziewszyscy?

–Wszyscy?
–Twójpersonel.Recepcjonistka,asystenci,stażyści.Wyobrażałemsobie,żejest

turojnoigwarnojakumniewbiurze.Listatwoichklientówjestdługanamilę.

Chciałaodpowiedzieć,żekiedypracowałazJoshem,byłajeszczedłuższa.Wiele

background image

rzeczy wyglądało wtedy inaczej. Miała z kim dzielić pracę, z kim podyskutować
o kłopotach, do kogo się przytulić pod koniec dnia, od kogo usłyszeć, że wszystko
dziedobrze.Miała,ale terazniema.Straciła systemwsparcia,siatkę ubezpie-
czacą.

Byłazmęczonatągrąpozorów,jakąprowadziłaodrana,odpowiadającnae-ma-

ile,idlategonawetniepróbowałaubarwiaćrzeczywistości.

–Obecniejestemtusama.Zwartaigotowadowykonywaniatrudnychzadań.
–Aha.–Adamzmarszczyłbrwi.–Alektoprowadzicibiuro?Ktozamawiaartyku-

łypiśmienneirozwiązujeproblemyzkomputerem?Cozorganizacjąwyjazdów,ko-
ordynacjąterminów,nieliczącjużtakichzupełnychdrobiazgówjakumawianiewi-
zytyufryzjeraczyoddawanieubrańdopralni?

–Mojeżycieniejestażtakskomplikowanejaktwoje.Całydzieńpracuję,wracam

dodomu,kładęsięspać.Następnegodniatosamo.Pracuję,wracamdodomuitak
dalej.

–Powiałonudą.–Niezaprzeczę,pomyślała.–Takieżyciechybaniedajecisatys-

fakcji?

–Niedaje,alemateżiswojezalety.Nietrafiamnapierwszestronytabliodów.
Zaległaniezręcznacisza.
–Aha–mruknąłAdam.
–Przepraszam–wykała.–Tobyłoniepotrzebne.
–Miałabyświęcejklientów,inadodatekzwyższejpółki,gdybyśniemusiaładwo-

ićsięitroić.–Adamuparcietrzymałsiętematu.–Kluczemdosukcesujestumiejęt-
nośćprzekazywaniaobowiązkówpodwładnym.

–Cośdopicia?Kawa?Woda?
–Zdecydowaniekawa.
Zaprowadziła Adama do kuchenki znacznie nowocześniejszej niż ta, jaką miała

wdomu,iznaczniezawyżacejczynszzatenlokal.

–Cośdokawy?–zapytała.–Mamherbatniki,mogęteżskoczyćdopiekarniobok

ikupićjakieściasteczkaalborogaliki.

– Widzisz? To nie ty powinnaś się zajmować takimi rzeczami. Jesteś zdolną biz-

nesmenkąiciężkopracujesz.Ciasteczkadlaklientówtonietwojezmartwienie.

Czynaprawdętakwysokojąocenia?Adamoparłdłonieoczarnygranitowyblat.

Gdybychciał,złatwościąmógłbydotknąćbioderMelanie.

–Mamrację–dodał.
Masziniemasz,pomyślała.BliskośćAdamaprzyprawiałająozawrótgłowy.Wy-

obraźniapodsuwałanajśmielszewizjepocałunkówipieszczot.Czuła,żepoliczkiją
palą.Nalałakawędokubków.

–Jakieśjeszczeuwagi,panieWszystkowiedzący?–Dlauspokojeniainabraniady-

stansuuciekłasiędoironii.–Możepowinnamrobićnotatkizpanawykładu?

–Bardzośmieszne.Wszystkowiedzący.Dałemcitylkokilkadobrychrad.–Wziął

odniejkubek,wlałśmietankę.–Pierwszymilionzarobiłemjeszczenastudiach.Za
biurosłużyłmipokójwdomustudenckim.Wiem,jakrozwijaćfirmę.

–Własnąfirmę.Pracujemywkompletnieróżnychdziedzinach.Wierzmi,jawiem,

jakrozwijaćmoją.

Oczywiście, że gdyby nie musiała sama sprzątać biura, mogłaby przyjąć więcej

background image

zleceń,aletoniemiałoznaczenia.Poprostuniestaćjejnapersonel.Doczasu.

–Wporządku–mruknął,zabrałswojąkawęiwyszedłzkuchenki.–Późniejotym

porozmawiamy. Po wywiadzie zabieram cię na drinka. Tuż za rogiem znajduje się
jedenzmoichulubionychbarów.

–Nadrinka?
Żebyjeszczebardziejjąotumanićizachwiaćjej,jużitakzachwianym,postano-

wieniem?

–Owszem.Zdajęsobiesprawę,żetoodstępstwoodrutynypraca-dom,dom-pra-

ca,alesądzę,żecisięspodoba.Naszespotkaniadotyczątylkopracy.

–Jestempewna,żeitakbędziemyrozmawialiopracy.
–Amniesięwydaje,żeporuszymyteżinnesprawy.
Innesprawy.Niechciałarozmawiaćorodzinieaniożyciuprywatnymirelacjach

sko-damskich.Copozostaje?Pogoda?Zanotowaławpamięci,abywczasiegdy
Adambędzieudzielałwywiadu,sprawdzićwinternecienajnowsząprognozęiewen-
tualniezerknąćnawynikiturniejuNBA.Pamiętała,żekibicujenowojorskiejdruży-
nie Knicks. Chciała się przygotować na raptowną zmianę tematu, gdyby rozmowa
zaczęłazmierzaćwniepożądanymkierunku.

Rozległosiępukanieinaprogustanąłchudymężczyzna.
–Dobrzetrafiłem?SzukamAdamaLangforda.
– To tutaj. – Melanie z wyciągniętą ręką podeszła do przybysza. – Zapraszam.

Kawajestgotowa.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Adam pchnął skrzypiące drzwi baru U Flaherty’ego i przepuścił Melanie przed

sobą.

Ostrożniezajrzaładośrodka.
–Cośmimówi,żetuniepodająmojito–mrukła.
– Ani żadnych innych drinków w szklance z brzegiem udekorowanym cukrem.

Przykromi,Maślanko.

Melanieodwróciłasię,wymierzyławniegopalecwskazucy,wyławargi,lecz

dostrzegł,żesiłąpowstrzymujesięodśmiechu.

–Wiesz,jakreagujęnatoprzezwisko.
– Wiem, ale kłopot polega na tym, że świetnie do ciebie pasuje. Trochę słodkie,

trochękwaśne.Niclepszegonieprzychodzimidogłowy.

–Maszszczęście,żekonieczniemuszęsięnapićczegośmocniejszego,chociaż

zawiesiłagłosirozejrzałasiępopogrążonymwpółmrokuwnętrzuzestarymiznisz-
czonymimeblamiistarąszafągracą–nietaksobiewyobrażałamtwójulubiony
bar.

Adampołożyłjejdłońnaramieniu.
–Wyluzujizaufajmi.Jużjakonastolatekwymykałemsięzdomuiprzychodziłem

tutaj. Uwielbiam ten bar, bo jest tak różny od wszystkich miejsc, w których spę-
dzamczas.Rodzicebylibywstrząśnięci,gdybysiędowiedzieli.

Jones,barman,przerzuciłścierkęprzezramięipozdrowiłAdamakiwnięciemgło-

wy.

–Patrzcie,patrzcie,synmarnotrawnywrócił.
AdamroześmiałsięiobjąłMelaniewtalii.PodeszlidobaruiprzywitalisięzJone-

sem.

–Melanieuwielbiamojito.Zdołaszprzyrządzićdlaniejcośpodobnego?
–Czyzdołam?–obruszyłsięJones.–PowojskuspędziłemdwalatawPortoryko.

Robię najlepsze mojito na świecie. Miętę hoduje moja żona w domu na Staten Is-
land.

Melanieprzysiadłanawysokimobrotowymstołku,pokazującwspaniałenogi.
–Cudownie.Proszęopowiedziećmiożonie.Długojesteściemałżeństwem?
– Ma na imię Sandy. Ślub wzięliśmy dwadzieścia siedem lat temu. Nie licząc ju-

trzejszegodnia.–PuściłdoMelanieokoiprzystąpiłdoprzyrządzaniakoktajlu.

–Dlaczegonicniewiemotym,żejesteśmistrzemmojito?–zpretensjąwgłosie

dopytywałsięAdam.

– Może dlatego, że nigdy nie zamawiałeś nic poza bourbonem albo piwem?

Amożedlatego,żeuroczaMelaniejestpierwsządziewczyną,którątuprzyprowa-
dziłeś?

MelanieoparłasięłokciemobariodwróciławstronęAdama.
–Pierwszą?Czujęsięwyróżniona.
Wychwyciłwjejgłosienutęironii.Uwielbiałjąprowokować.Stawałasięharda,

aprzytymzalotna.Tutaj,gdziepozostawałanonimowymgościem,mógłsobiepo-

background image

zwolićnapuszczeniewodzyfantazjiizastanawianiesię,cobybyło,gdybybyliparą,
gdybyzostałajegodziewczyną,amożekimświęcej.

MojitodlaMelaniebyłogotowe.
–Twojedrinkidopisujędorachunku,Melanienatomiastjestmoimgościem.–Jo-

nesznowupuściłdoniejoko.Wodpowiedzizachichotałajaknastolatka.Adambył
zszokowanytąpróbąflirtuzestronyJonesa,choćzdrugiejstronywcalesięniedzi-
wił.Melaniespróbowałamojito,potemoblizaławargi.–Pycha.Najlepsze,jakiepi-
łamwżyciu.Awypiłamsporo.

Adampatrzyłnaniąjakurzeczony.
–Przeniesiemysiętam?–Wskazałbokswkącie.
–Chceszmiećjątylkodlasiebie?–zaprotestowałJones.
–Niejestemgłupi.Widzę,cosięświęci.
Usiedlinapółokrągłejkanapcewboksie.Melaniepostawiłaswojądużątoreb

międzynimi.

–OpowiedzmioCostelloPublicRelations.Chcęsiędowiedzieć,jakjednakobieta

może prowadzić taką firmę. Tylko nie mów, że zawsze jesteś zwarta i gotowa do
wykonywaniatrudnychzadań.Niedamsięnabrać.

Spojrzałananiegozukosa.
–Cowtymtakiegotajemniczego?Jestemsprawna.Robotajestwykonana.
–Nietwierdzę,żeniejesteś.Powiedziałemtylko,żemogłabyśprzyjąćwięcejzle-

ceń,gdybyśmiałakogośdopomocy.Osiągaszzyski.Wiem,ilepłacicimójojciec.To
sporasuma.

Westchnienie,jakiewyrwałosięzustMelanie,byłooznakąrezygnacjiifrustracji.
–Powiedzmy,żemojasytuacjajestskomplikowana.Nadalspłacamratyzameble

biurowe.–Zanimzdecydowałasięmówićdalej,wypiłałykmojito.–Skorojużmu-
siszwiedzieć,dlaczegonikogoniezatrudniam,topowiem:niestaćmnienapracow-
ników.Jeszczenie.Alepewnegodniabędzie.

–Dlaczegowydajesztyleforsynabiuro?Musiałaśmiećjakiśbiznesplan,jakiśbu-

dżetnapierwszekilkalat.

–Tobyłpomysłmojegobyłegowspólnika.
–Wtakimraziepodajgodosądu.
–Tonietakieproste.
–Przeciwnie.Wtakichsprawachtrzebabyćtwardym.Biznestobiznes.
–Tuchodzinietylkoobiznes–Melanieznowusięgnęłapomojito–aleorelacje

osobiste.Bardzoosobiste.

Najwyraźniejdelikatneibolesne,pomyślałAdam.
–Opowiedzmiwszystko.
–Wolałabymotymnierozmawiać.
Niedawałzawygraną.
–Proszę.Jatylkostaramsięcipomóc.Niebędęwygłaszałsądów.
Melaniepodniosłagłowę.Ichoczysięspotkały.
–Mójwspólnikbyłrównieżmoimchłopakiem–zaczęłazwestchnieniem.–Myśla-

łam, że kiedyś weźmiemy ślub, ale okazało się, że miałam klapki na oczach. Cały
czasromansowałzjednąznaszychklientek,awkońcuprzeniósłsiędoniejdoSan
Francisco.Zalisięhandlemnieruchomościami.–Głosjejzadrżał,leczsięopano-

background image

wałaiciągnęła:–Ufałammu.Wszystkiedokumenty,międzyinnymiumowanajmu,
sąnamojenazwisko.Firmawcałościjestmoja.Wózalboprzewóz.Albojąutrzy-
mam,albostracę.

WAdamiekrewsięzagotowała.Gdybydostałtegotypawswojeręce
–Straszniemiprzykro.Tobyłdlaciebiepodwójnycios.
Chciałdotknąćjejdłoni,leczcofłarękę,podniosłaszklankędoustiwypiłaresz-

tęmojito.

–Nawetpotrójny–mrukła.
–Romans.Zklient–Terazwpełnizrozumiał,dlaczegoMelaniedokładasta-

rań,abytrzymaćsięodniegonadystans.

–Tak,Adamie.Romanszklientką.Dlakogośzzewnątrztowyglądatrochęina-

czej,prawda?Niektórzypowiedzieliby,żetoniestosowne.

–Zachowałsięjaktchórz–stwierdził.–Jeślidwojeludzijestsobązainteresowa-

nych, mogą poczekać, aż umowa o świadczeniu usług wygaśnie, i dopiero potem
wchodzićwzwiązek.

–Iumówmysię,obiestronyniepowinnymiećzobowiązańwobecinnych.–Mela-

nieoczywiściemiałanamyśliJulię,leczniepowiedziałatego.–Iniemogąprogra-
mowounikaćzaangażowaniasię.Jazwiązektraktujępoważnie.Mamtowgenach.

Czy to znaczy, że jest nim zainteresowana? Czy on jest gotów zaangażować się

wpoważnyzwiązek?

–Sprawdzaszmojąprzydatność?
–Nawetgdyby,tomojalistakryteriówdospełnieniajestbardzodługa.
Przerwał im sygnał z komórki Adama oznaczacy nadejście wiadomości. A już

takdobrzemiszło,pomyślałzezłością.

–Przepraszam.Powinienemwłączyćwibracje.
–Nieprzepraszaj.Rozumiem.
Adamprzeczytałesemesiskrzywiłsięzniezadowoleniem.
„Potrzebnymijesteśwsobotęwieczorem.Kolacja.Przyjechałreżyser”.
Wyglądanato,żezwiązeknanibyprzynosiwięcejkorzyściJuliiniżjemu,pomy-

ślał. Julia właśnie dostała rolę wyszczekanej żony mafiosa z Long Island. Agent
twierdził, że gdyby nie pokazywała się z bohaterem głośnego skandalu, nikt nie
brałbyjejpoduwagę.

Esemesbyłteżniemiłymprzypomnieniem,żezadrzwiamipubuczekająnaniego

trudne zobowiązania wobec rodziny. Najważniejsze jednak w tej chwili jest to, że
Melanienareszciezaczęłamówićosobie.

–Kłopotywbiurze?
Adamwyłączyłtelefonischowałdokieszeni.
–Tomożepoczekać.Awięcnaczymskończyliśmy?
–Wolałabymzmienićtematalbo–Melanieobejrzałasięiruchemgłowywskazała

szafę gracą – posłuchać muzyki. – Otworzyła portmonetkę. – Psiakość, nie mam
drobnych.

–RozmienięuJonesa.
–Adostanęjeszczejednomojito?
Adamroześmiałsię.LubiłtakąwyluzowanąMelanie.Podszedłdobaru.Jonesna-

tychmiast mu oświadczył, że byłby skończonym idiotą, gdyby się nie postarał, aby

background image

Melaniezostałajegożoną.

AdamobejrzałsięnaMelaniestocąprzedszafą.Kołysałabiodramiiprzegląda-

łalistępiosenek.Dałbywszytko,bymócobjąćjąwtaliiipocałowaćwkark.

– Nareszcie – mrukła, gdy wręczył jej garść ćwierćdolawek. Wrzuciła je do

maszynyizaczęłakolejnonaciskaćprzyciskiznumerami.

–Ajatoco?–zaprotestował.
Zasłoniłasobątablicęzprzyciskami.
–Niewiem,czymaszdobrygust,jeślichodziomuzykę.
–Mamświetnygustipragnęprzypomnieć,żetojafinansujętoprzedsięwzięcie.

Cośmisięnależy.

–Zgoda.Wybierzjedenkawałek.Tylkodobry.
Cofłasię,ustępującmumiejsce.
Boże,dajmisiłę,pomyślał.Melanie,niezależna,harda,zmysłowaizalotnaprzy-

pominałamuteraztamtądziewczynęsprzedroku,któragozawojowała.Nachybił
trafiłprzycisnąłprzycisk.

–Cotozapiosenka?Niewidziałamnumeru.
Adamnawetniezapamiętałtytułu.
–Zobaczysz.Niespodzianka.
Melaniesłomkązamieszałakoktajl.
–Mogłabymwypićtakichsiedem,alewtedymusiałbyśwsadzićmniewtaksówkę,

boalbobymzasnęła,alborobiłastrasznegłupstwa.

–Niechcę,żebyśtylewypiła,alecodoresztymogęcitowarzyszyć.
– Tak w ciemno? – Uśmiechła się do niego szelmowsko. – W takim razie za-

tańczmy.

Czułprzemożnąchęć,bypocałowaćjąwusta.
–Tusięwłaściwienietańczy.
–Czaswprowadzićnowezwyczaje.–Wzięłagozarękęipołożyłasobienabio-

drze.

Miałaszczęście,żejegopalcesłuchałypoleceńzmózgu.Wprzeciwnymraziena-

tychmiast rozwiązałyby węzeł kopertowej sukienki. Objął Melanie w talii, dru
rękąująłjejdłoń,przyciągnąłjądosiebieizapytał:

–Ajeślipowiem,żenietańczę?–Obciłsięzniąnawolnymkawałkupodłogi.
–Nazwęciękłamcą.–Dałasięprowadzićwtaktmelodii.
– Prawdę mówiąc, nie lubię tańczyć, ale z tobą mi się podoba. Nawet bardzo.

Przynamniejmogęciętrzymaćwramionach.

–Przeztrzyminuty.Tyletrwatamelodia.
–Wrzuciliśmydwadolary.Jeślidobrzeliczę,kupiłemsobiedwadzieściaminuttej

przyjemności.

–Podwarunkiem,żebędzieszprzyzwoiciesięzachowywał.
Adamzaśmiałsięcicho.
–Jesteśmyobojemistrzamiwkrążeniuwokółtematu.Anity,anijaniechcemysię

przyznać,oczymnaprawdęmyślimy.

Melaniespojrzałamuwoczy.
–Typierwszy.Powiedz,oczymmyślisz?
Jejodwagawzięłasięzmojito,leczpostanowiłjejdorównaćizaryzykowaćszcze-

background image

rość.

–Myślę,żejesteśpiękna,inteligentna,seksownaidowcipna.Myślę,żefacet,któ-

rycięrzucił,todureń.Myślę,żespotykającsięzJulią,tracęczas,którymógłbym
spędzićztobąispróbowaćwspólniezbudowaćcośznaczącego.

Melaniezamrugałapowiekami.
–Mocne.
–Zbytmocne?
–Eee,nie.–Potrząsnęłagłową.–Zaskoczyłeśmnie.
–Czym?Wiesz,codociebieczuję.Wiesz,żegdybyśmidałaszansę,skorzystał-

bymzniej.

–Cobynamtodało?Spotykalibyśmysięprzeztydzień,dwa,ażbyśsięmnąznu-

dził?

Sercezabiłomumocno.Jeślijakaśpartnerkagonudziła,todlatego,żeczegośjej

brakowało.Melanienatomiastposiadaławszystkiecechy,jakichszukałwkobiecie.

–Tynigdybyśmisięnieznudziła.
–Dlaczegomiałabymciwierzyć?Nawetkiedybyłeśoficjalniezaczony,ugania-

łeśsięzaspódniczkami.

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

RogerLangfordpłaciłMelaniewysokiehonorarium,alekontraktnieobejmował

prac związanych z przygotowaniem dorocznej gali LangTelu. Melanie podła się
dodatkowych obowiązków częściowo dlatego, że uroczystość miała charakter do-
broczynny,aczęściowodlatego,żebyłtopunktkulminacyjnykampaniiwizerunko-
wejAdama.Imprezamusibyćzorganizowanawzorcowo,więcpostanowiłategodo-
pilnować.

Kiedylekkospóźnionaiwalczącazgigantycznymkacemwbiegładoogromnejsali

wynatejnabankiet,zastałajużtamsiostręAdama,Annę.

–Dziękuję,żezgodziłaśsięmipomagać–powitałająAnnazuśmiechem,odrazu

przechodzącnaty.–Jestemzdezorientowana.

– Nie przejmuj się – odparła Melanie. – Mam spore doświadczenie w tych spra-

wach.

Myśl o gali działała na nią przygnębiaco. Ten wieczór będzie oznaczał koniec

pracyzAdamem.Onwrócidoswojegożycia,onadoswojego.Czasamiwyobrażała
sobie,żerazczydwaumówiąsięnakolację,leczterazwątpiła,czystarczyjejod-
wagi,abyzaproponowaćspotkanie.Aczekanienagestzjegostronyjużwydawało
siętorturą.Nadodatekwszystkowskazywałonato,żepokolacjiAdamiJuliawy-
mknąsięgdzieśtylkowedwoje.

Razemobeszłysale,sprawdzającstanprzygotowańznotatkamiotrzymanymiod

asystentaRogera.Wystrój,nakryciestołóworazjadłospiszaplanowanowielemie-
sięcytemu.Donichnależałowłaściwietylkouzgodnienieprogramuiustalenie,kie-
dyprzewiRoger,akiedyAdam.

–Godzinanakoktajlewystarczy–stwierdziłaMelanie.–Dopilnuję,abyprzedsta-

wiciele mediów zali dogodne stanowiska. Rozumiem, że mowa twojego ojca bę-
dziekrótka.

Zadzwoniłjejtelefon,lecznieodebrała.
–Nielicznato.–Annaroześmiałasię.–Tatalubibrzmienieswojegogłosu.
–MuszęprzekonsultowaćiprzećwiczyćzAdamemjegowystąpienie,więczaj

sięteżprzewieniemwaszegoojca.Jeślibędziezbytdługie,reporterzywybio
tylko fragmenty, a tego nie chcemy. – Melanie dopisała w swych notatkach odpo-
wiednipunkt.–PoojcunamównicęwejdzieAdam,wygłosimowę,następnietoast
ikolacja.

–Królobejmietron.
Właśnie. Spełni marzenie życia, przejmie zarządzanie korporacją stworzo

przezRogeraLangforda.

–Toprawiejakkoronacja,prawda?
Annapowoliskiłagłową.
– Mama twierdzi, że ojciec czekał na ten moment od chwili narodzin Adama. –

Głosjejlekkozadrżał,leczsięopanowała.–Wszyscysądziliśmy,żetonastąpi,kiedy
tataprzejdzienaemeryturę,aniezpowoduchoroby,któragozabija.

SerceMelaniewypełniłowspółczucie.

background image

–Ogromniemiprzykro.Musiwambyćbardzociężko.
Telefonzadzwoniłponownie,leczitymrazemnieodebrała.
– Dziękuję. Nie wiem, dlaczego tata właśnie mnie zlecił przygotowanie gali. To

trochęjakbyrzuciłmiochłapnapocieszenie.

–Ochłap?Napocieszenie?
–Dziwne,żeAdamnicciniepowiedział.Spędzaciezsobąmnóstwoczasu.Jesz-

cze przed chorobą taty zaczęłam go namawiać i przekonywać, żeby mnie uczynił
swoją następczynią. Niestety w pewnych sprawach reprezentuje mentalność z lat
pięćdziesiątych.Tolerujemojądziałalnośćbiznesowąpodwarunkiem,żeprzyoka-
zjiszukammęża.

Melanieniemiałapociaorywalizacjimiędzyrodzeństwem.
–Mójojciectraktujemnietaksamo.Tylkoczeka,ażpowiniemisięnoga,bobę-

dzie mógł powiedzieć: a nie mówiłem? Oczywiście to mnie tylko jeszcze bardziej
mobilizujedopracy.Muszęmuudowodnić,żeniemaracji.

UśmieszekprzemknąłpotwarzyAnny.
– Właśnie. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ciężko harowałam na uczelni, żeby

zdobyćwynikilepszeodAdama.Chciałampokazaćojcu,żemamyrównekwalifika-
cje.

–Adamjestwybitnieinteligentny.Trudnojestgopobić.
–Mniesięudało.
TelefonMelaniezadzwoniłporaztrzeci.
–Przepraszam,ktośsiędomniedobija.
–Oczywiście.
–MelanieCostello.Słucham?
–MówiBethzekipy„MidnightHour”.Jedenzuczestnikówzachorowałiwostat-

niejchwiliodwołałudziałwprogramie.CzyAdamLangfordbyłbyzainteresowany?
Bardzonamzależy.

Melaniespojrzałanazegarek.
–Októrej?
–Czymógłbysięstawićwstudiuzagodzinę?Zajmiesięnimfryzjericharaktery-

zator.

Psiakość!
–Tak,oczywiście.Będziemy.

Dwie godziny po telefonie rozgorączkowanej Melanie Adam był gotowy stanąć

przedkamerami.Prawiegotowy,ponieważzżerałagotrema.

–Możegdybymmiałwięcejczasunaprzygotowanie–zwierzyłsięMelanie.
Od tamtego wieczoru w pubie U Flaherty’ego wciąż nie mógł się otrząsnąć po

tym,comupowiedziała.

To prawda, gdy był zaczony, popełnił kilka błędów. Sam doszedł do takiego

wniosku,chociażpewnieniktbymunieuwierzył.AsugestieMelanie,żeszybkoby
sięniąznudził,sąabsurdalne.Niąnigdybysięnieznudził.Właśniedlategotakbar-
dzogopociągała.

–Wyluzuj–rzekła.–Będziedobrze.Zobaczysz.
– Rzecz w tym, że ja nigdy nie mam tremy. To jakiś znak. – Nerwowym ruchem

background image

przeczesałpalcamiwłosy.

–Przestań.Niszczyszsobiefryzurę.
–Zdajeszsobiesprawę,żezachwilęmilionyludzibędąmnieoglądały?Ludzi,któ-

rzychcązobaczyćgościdowcipnych,inteligentnychiczarucych?Niepotrafiębry-
lowaćnazawołanie.

Melaniepołożyłamuręcenaramionach.
–Popierwszeoddychajgłęboko.Podrugiezmieńkoszulę.Tajestnieświeża.No,

rozbierajsię.

–Toniejestodpowiednimementnaseks.
–Widzisz?Potrafiszbyćdowcipny,inteligentnyiczarucynazawołanie.
Adamzacząłrozpinaćkoszulę.WjegofantazjachtozawszeMelanierozpinałamu

guziki.Aletojużsięniestanie.Dlaniejnapierwszymmiejscujestpracaikariera.
Zresztą nie może mieć do niej pretensji. Nie jest hipokrytą. W końcu jego narze-
czeństworozpadłosięztegosamegopowodu.Życieprywatneschodziłouniegona
dalszyplan.

– Skoro już jesteśmy przy strojach, musimy porozmawiać, w czym wystąpisz na

gali.Chociażmożemyzdecydowaćprzyokazjipróbyprzewienia.

–Zgoda.
Dogarderobyzajrzałainspicjentka.
–Zapięćminutzaczynamy!–zakomunikowała,awidząc,żeAdamjestspocony,

z niezadowoleniem pokręciła głową. – Ma pan pół minuty na włożenie koszuli, bo
dostanęzawału.

–Będziedobrze–wtrąciłaMelanie.–PanLangfordjesttakiprzystojny,żenawet

kiedybędzieświeciłpotem,przedkameramiwypadnieznakomicie.–Zwracającsię
doAdama,rzekła:–Będziedobrze,zobaczysz.

–Dziękizamoralnewsparcie.–Nachyliłsięijąpocałował.–Ostatniraztaksię

denerwowałemwgimnazjumprzedwyboraminaprzewodniczącegoklasy.

–Jestempewna,żepobiłeśkonkurentównagłowę.
–Przeciwnie.Przegrałemzkretesem.

Melanieszykowałasięnanajgorsze,leczokazałosię,żezupełnieniepotrzebnie

się denerwowała. Z chwilą, kiedy wszystkie reflektory skierowały się na niego,
Adamuruchomiłswójnieodpartyczariwmgnieniuokazawojowałwszystkichobec-
nychwstudiu.

Gospodarz programu, Billy Danville, w diademie z napisem „Księżniczka” ułożo-

nymzestrasów,jużwpierwszympytaniuzadałmocnycios.

–Stałeśsiębohateremskandalu.
TrzytygodnietemuAdamobruszyłbysięzaingerowaniewjegożycieprywatne,

terazjednakprzybrałswobodniejsząpozęizaripostował:

– Nie zauważyłem. Byłem zbyt zaty rozgrywkami uniwersyteckich drużyn ko-

szykówki.

Widzowieparskliśmiechem.Billytakżesięroześmiał,zdjąłdiadem,leczdrążył

temat.

– Pomówmy poważnie – rzekł. – Zostawiłeś tamten incydent za sobą. W ciągu

ostatnichkilkutygodnidziękilicznymwywiadommięliśmyszansęlepiejciępoznać.

background image

Terazjużwiemy,żejesteśnietylkoprzystojnymspecemodnajnowszychsystemów
informatycznych, lecz również, że podziwianie pośladków aktualnej partnerki to
twojeulubionezacie.

–PodobniejakwszystkichAmerykanówpłcimęskiej–skontrowałAdam.
Billyuśmiechnąłsię.
– Rzeczywiście. Dziś rano zastanawiałem się nawet, czy i ja nie powinienem

przyjrzeć się bliżej pupie twojej dziewczyny. – Widzowie zareagowali wybuchem
śmiechu.–Ależartynabok.Opowiedz,proszę,ozwiązkuzJuliąKeys.Nazdjęciach
wyglądacie na bardzo zainteresowanych sobą. Czy usłyszymy bicie weselnych
dzwonów?

Weselnedzwony?Melaniewstrzymałaoddech.CoAdamodpowie?Cochciałaby,

abyodpowiedział?

ZkażdymdniemzwiązekAdamazJuliąwyglądałcorazwiarygodniej.Czynietego

chciała?Samagopchnęławjejramiona.

Adampoprawiłsięwfotelu.
–Nie.Biciaweselnychdzwonówniebędzie,atabliodymogąsobiewypisywać,co

imsiężywniepodoba.

–Alemiędzywamidobrzesięukłada,prawda?
Adamzachowywałkamiennyspokój.
–Jaknajlepiej.Juliajestpiękną,inteligentnąiutalentowanąkobietą.Każdymęż-

czyzna,zktórymzechcedzielićswójczas,możenazwaćsięszczęściarzem.

Billykiwnąłgłową.
–Nawszelkiwypadekgdybyztobązerwała,dajjejmójnumer.
Adamświetniesobieradził.Odpierałciosy,śmiałsięzdowcipównaswójtemat,

nieuchylałsięodkomentarzanakłopotliwepytania,odzwierzeńbyłejnarzeczonej,
zktórychwynikało,żeniepotrafizaangażowaćsięwzwiązek,dochorobyojca.Za-
pewniłprowadzącego,żeojciecmawspaniałąopiekęlekarskąicodzienniechodzi
dopracy.WkońcuBillyzapytałwprost:

–KiedytystaniesznaczeleLangTelu?
–Tachwila,jeślikiedykolwieknastąpi,jestbardzoodległa.Niezaprzątamsobie

zbytniogłowypodobnymisprawami.

–Jaktojestdorastaćwcieniutakniezwykłegoczłowieka?
–Zbiegiemlatzrozumiałem,żejeślibędępozostawałwjegocieniu,nigdymunie

dorównam. Ojciec chce, żebym był taki jak on. Odziedziczyłem po nim wiele cech
charakteru, ale muszę być sobą. Chociaż gdybym miał syna, pewnie pragnąłbym
tegosamego.

WystępAdamaw„MidnightHour”byłtriumfem.Melanierozpieraładuma.
–Jakwypadłem?–Szerokiuśmiechnajegotwarzyświadczył,żedoskonalewie,iż

odniósłsukces.

–Wspaniale.Nawetgdybymchciała,nienapisałabymcilepszychodpowiedzi.
–Trzebatouczcić.
–UFlaherty’ego?Tylkotamniewzbudziszsensacji.
–Bartoniemiejscenapicieszampana.–Adamspojrzałnaniązukosa.–Miałem

namyślimójapartament.Jedentoastprzedsnem.

MieszkanieAdama.Szampan.WgłowieMelanierozległysięsyrenyalarmowe.

background image

–Zrobiłosiępóźno.Jutrojestdzieńpracy.
–Pracowaliśmycaływieczór.Należysięnamprzerwaidrinkdlauczczeniasuk-

cesu.Obiecuję,żebędędżentelmenem.

–Tobiechybasięwydaje,żezawszejesteśdżentelmenem.
–Niewydajemisię.Tofaktniezaprzeczalny.Japoprostujestemdżentelmenem

wkażdymcalu.

background image

ROZDZIAŁCZTERNASTY

Strzeliłkorekodszampana.Adamnapełniłdwakieliszkimusucymwinemobar-

wie złota. Satysfakcja z odniesionego sukcesu wprawiała go w euforię. A może to
radość,żegościusiebieMelanie?Samą.

Wznieślitoast.OczyMelaniebłyszczały,zapraszałydoflirtu.Zapragnąłspróbo-

wać ponownie, nawet jeśli znowu spotkałaby go odmowa taka jak wówczas w gó-
rach:dłońMelanieprzyłożonadojegopiersiiszept„Niemogę”.

–Byłeśwspaniały.Naprawdę–pochwaliła.
Adamrozpiąłmankietykoszuliipodwinąłrękawy.Byłwsiódmymniebie.Bardzo

dawnonieczułtakiegopodniecenia.Dziświeczoremdokopałwszystkim,acoważ-
niejsze,zrobilitowspólniezMelanie.

–Dziękuję,aletotwojazasługa.Gdybyśminiepomogłapozbyćsiętremy,dałbym

plamę.

Melanieprzeszładosalonu.Ruszyłzanią.
–Wiedziałam,żedaszradę.–Machłaręką.–Zawszemiałamdociebieabsolut-

ne zaufanie. Są między nami kwestie sporne, ale jedno zawsze wiedziałam. Kiedy
obiecujesz,żecośzrobisz,dotrzymujeszsłowa.

Gdywjegożyciuprywatnymizawodowymdochodziłodozawirowań,ludzietraci-

lidoniegozaufanie.Ojciec,zarządLangTelu,nawetjegowspółpracownicynabiera-
lidystansu.Melanienatomiastwierzyławniegoniezależnieodokoliczności.Oparła
sięterazoframugęjednegozwysokichokien.Światłanocnegomiastapadałynajej
rozpromienionątwarz.

– A gdybym powiedział, że chcę cię pocałować, też byś mi uwierzyła? – Słyszał

swójprzyspieszonyoddech.

–Wieszdoskonale,żenieotomichodziło.
–Chcętego.Odtamtegowieczoruwbarzeoniczyminnymniepotrafięmyśleć.

Teraz, kiedy patrzę na ciebie opromienioną światłem księżyca, kiedy widzę tę su-
kienkę,kiedyprzypominamsobie,jakmojarękaidealniemieścisięwewgłębieniu
twojejtalii

–Wswojejwizjiposuwaszsiędalejniżpocałunek.
–Owszem.
Nieodwracającwzrokuodwidokumiastazaoknem,zapytała:
–CozJulią?
–Onaniejestkobietą,którejpragnę.
–Muszęwypićwięcejszampana,żebywtouwierzyć.Dzisiajpowiedziałeś,żetyl-

kogłupiecniechciałbyzniąbyć.

Adampokręciłgłową.
–Nie.Powiedziałem,żekażdymężczyzna,zktórymonazechcedzielićswójczas,

możenazwaćsiebieszczęściarzem.Tonietosamo.

–Domistrzostwaopanowałeśsztukęodwracaniakotaogonem.
Adamchwyciłjązaramięizmusił,bynaniegospojrzała.
– Błagam, przyznaj, że wiesz, że z Julią to związek na niby. To był twój pomysł.

background image

Twójplan.

Melanieobciłasięcałymciałemwjegostronę.
–Samprzyznałeś,żeniepotrafiszudawać.Widziałamwaszezdjęcia.Sprawia

wrażenieautentycznych.

–Zdjęciasprawiajątakiewrażenie,jakieredaktorzychcą,żebysprawiały.Ktojak

kto,aletypowinnaśsięnatymznać.

Przechyliłagłowęispojrzałananiegozukosa.
–Chybapowinnam.
–Zdjęciawtabliodachnieprzedzająotym,czyparajestwzwiązku.Dotego

potrzebnajestwięź.

–Wiem.–Kiwłagłową,leczwjejoczachnadalczaiłsięcieńwątpliwości.–Ale

onewyglądajątakprzekonuco.

Cozrobić,bymuuwierzyła?
–TowszystkodziękiJulii.Jatylkostosujęsiędojejwskawek.Aleonaniejest

kobietą,którejpragnę.Tyniąjesteś.

Melaniedotknęłajegodłoni.
–Jestemskłonnauwierzyćcinasłowo,alelepiej,abyśmitopokazał.
Adamwyjąłjejkieliszekzrękiiodstawiłnastolik.
–Czekałemnatakąsposobność–oznajmił.–Niczegobardziejniepragnę.–Ujął

jej twarz w dłonie, zajrzał w oczy, palcami delikatnie pogładził jedwabistą skó
szyi.Czuł,jakprzezjegociałoprzetaczasięfalagoca,jakprzeradzasięwrwą
rzekęijaknarastawnimatawistycznapotrzeba.–Mamnatocałąnoc.

NachyliłsięnadMelanie.Wstrzymałaoddech,agdypoczułanawargachzabor-

czydotykjegowarg,niemiaławątpliwości,żejejpragnie.Przywarładoniego,wtu-
liłasięwjegociepłeciałoioddałapocałunek.

PragnęłarozkoszowaćsiępieszczotamiAdama,lecztłumionatęsknotawybuchła

znowąsiłą.Ogarłająniecierpliwość,wszystkodziałosięzawolno.Szarpłagu-
zikijegokoszuli,pogładziłanagitors.

– Kiedy zmieniałeś tę koszulę, przeżywałam tortury. – Ściągnęła mu ją z ramion

irzuciłanapodłogę.–Wgłowiemiałamjednąmyśl.Dotknąćcię.

– Dla mnie już samo przebywanie koło ciebie jest torturą – odparł. – Z trudem

zbierammyśli.

Otoczył Melanie ramionami i mocno ją przytulił. Ciepło jego skóry przenikało

przezsukienkędokażdejcząstkijejciała.Ziściłosięjejmarzenie,wobciachAda-
ma odnalazła swoje miejsce. Ogarło ją uczucie niewysłowionej ulgi, zaś w dole
brzucha zaczęło pulsować podniecace napięcie między pragnieniem dawania
ibrania.Nareszciespełniłosięto,oczymobsesyjnieśniłaprzezcałyrok.Naresz-
cieuwolniłasięodżalu,żewtedyodniegoodeszła.

Adam pocałunkami pokrywał jej szyję. Rozpiął suwak sukienki, ściągnął ją z ra-

mion,zsunąłzbioder.WtejchwiliMelanieniezważałanato,żenajdroższasukien-
kawjejgarderobielądujenapodłodzejakmokryręcznikpoprysznicu.Kiedydo-
tknęłaklamrypaskaAdama,przytrzymałjejręce.

–Nietutaj.
Serce jej zadrżało. Czy teraz to w Adamie górę bierze głos rozsądku? Bo w tej

background image

chwilionapragnęła,abyobojeokazalisłabość,abysiępoddali,abyprzestalimyśleć
kategoriami,copowinni,aczegoniepowinni,comogą,aczegoniemogą.

–Proszę,nieodtrącajmnie–szepła.
–Nieodtrącam.Pragnętylkokochaćsięztobąwmoimłóżku.Długoczekałemna

tęchwilę.Chcę,abybyłanajpiękniejsza.–WziąłMelaniezarękęizaprowadziłdo
sypialni.Tamobjąłjąmocnowpasieipołożyłnałóżku.–Znacznielepiej–mruknął.
–Muszęnaciebiepatrzeć.

Przezoknasączyłosiędopokojuświatłoksiężyca,wypełniającwnętrzesrebrzy-

stymblaskiem.

–Jesteśtakapiękna.Ażtrudnomiogarnąćtoumysłemizmysłami.
Nie mogła oderwać od niego oczu. Zachwycała się wyrazistymi rysami twarzy,

szerokąklatkąpiersiową.Pragnęłagodotykać,całować,apotempoczućgogłębo-
kowsobie.

–Dośćtegopatrzenia–oznajmiła.–Chcęciebie.Potrzebuję.–Przysułasiębli-

żejbrzegułóżka,usiadła,rozpięłamupasek,ściągnęłaspodnieibokserki.

Pogładziła nabrzmiały członek, potem otoczyła go palcami. Adam zamknął oczy,

z jego ust wyrwał się pomruk rozkoszy. Oparł dłonie na ramionach Melanie i po-
pchnąłjąnałóżko.Wyciągnąłsięobokniej,objąłją,poszukałzapięciabiustonosza,
rozpiął haftki. Wargami ucałował pierś, potem delikatnie wciągnął twardy koniu-
szek w usta. Gdy zdejmował jej figi, poczuła, jak w oczekiwaniu na spełnienie jej
ciało pokrywa się gęsią skórką. Już nic ich nie mogło powstrzymać. Przywarli do
siebiebiodrami,spletlinogami,złączylipocałunkami.

–Jeszczechwila–szepnąłizszufladkistolikawyciągnąłopakowaniezprezerwa-

tywą.

–Jacijązałożę.–Pragnęłaskorzystaćzkażdejokazji,bygodotknąć.
Adamwręczyłjejopakowanie.
–Mówiłemcijuż,żejesteśideałem?–zapytał.
– Nie. – Pchnęła go na plecy, usiadła mu na udach. Z lubością wpatrywała się

wjegotwarz.–Powiedztojeszczeraz.

–Nieumówiliśmysię,żecitopokażę?–Zaśmiałsię,przyciągnąłjądosiebieipo-

całowałtakżarliwie,jakbychciałnadrobićstraconyczas.–Muszęcięczućjaknaj-
bliżej siebie. – Uniosła biodra, szerzej rozsuła nogi. Na jedno mgnienie oboje
wstrzymali oddechy. Połączyli się. To, na co tak długo czekali, ziściło się. – Jesteś
niewiarygodna–szepnąłmiędzypocałunkami.

Przewróciłjąnaplecy,wplótłpalcewjejwłosy,powoliporuszyłbiodrami,potem

szybciej,głębiej.Melanieczuławzbieracąwniejspiralęrozkoszy.OwiłaAda-
ma nogą w pasie, przycisnęła łydką, aby czuć go jeszcze mocniej. Oddech Adama
stał się nierówny, jej zaś płytki, przyspieszony. Szczytowa chwila ulgi szybko się
zbliżała.

AdamdługotrzymałdrżącąMelaniewobciach.
Czytostałosięnaprawdę?Amożetotylkosen?Przytuliłasiędoniego,poddała

czułympieszczotominiezapomnianympocałunkom.

–Tobyłoniewiarygodne–Adamodezwałsiępierwszy.–Spełniłosięwszystko,na

cotakdługoczekałem.

background image

–Fantastyczne–odparła.Terazonagopocałowałaipalcamiprzeczesałazmierz-

wionewłosy.

–Muszęcicośpowiedzieć,żebyniebyłowątpliwości.
Melanieserceprzestałobićzestrachu.
–Tak?
– Nigdzie nie pójdziesz. Nie chcę, abyś po tym, co wspólnie przeżyliśmy, gdzieś

wychodziła.Potrzebujęmiećcięprzysobieprzezcałąnoc.

Ucieszyłasię.Adamchce,byzostała!Natychmiastjednakprzyszłarefleksjanad

ewentualnymikonsekwencjami.

–Jesteśpewny,żetodobrypomysł?Przeddomemmożeczekaćgromadafotore-

porterów.Jeśliranozobaczą,jakwychodzę,nicdobregoztegoniewyniknie.

– Nie martwmy się na zapas. Nie spuszczę cię z oka. Dzisiaj zostajesz tutaj ze

mną.Całąnoc.Umowastoi?

Jak brzmi to stare powiedzenie o stawianiu wszystkiego na jedną kartę? Iść na

całość?Jużzrobiłato,czegoprzysięgłasobienigdynierobić,inieżałowała.Było
warto.Jeślicośpójdzienietak,wspólniezAdamemstawiączołokłopotom.Tymcza-
semmająsiebie.Przednimicałanoc.

–Oczywiście,żezostanę.Dorana.

background image

ROZDZIAŁPIĘTNASTY

Obudziłasięzbłogimpoczuciemnierzeczywistości.Czywczorajszanocnapraw-

dęsięwydarzyła,czytobyłotylkosennemarzenie?Podciągnęłaprześcieradłona
piersi.PrześcieradłoAdama.

Ciszę przerwał charakterystyczny stuk psich pazurów na posadzce i do pokoju

wśliznąłsięJack.GdyzobaczyłMelanie,skręciłiprzyczłapałdoniej.Melanieprze-
wróciłasięnabokiznalazłasięnoswnoszulubieńcemAdama.

–Cześć,kolego.
Jackpochyliłłeb,domagającsiędrapaniazauszami.
–Dobranazwaspara–odezwałsięAdamzajejplecami.
Obejrzałasięprzezramię.Znagimtorsem,wspodniachodpiżamyniskoopusz-

czonychnabiodra,zkubkamikawywoburękach,wyglądałzabójczoiseksownie.
Jakmogłabymusięoprzeć?

Uśmiechłasięmimowolnie.
–Dzieńdobry.
Adamprzykląkłnajednymkolanienałóżkuipocałowałjąwczoło.
– Dzień dobry, moja piękna. – Wręczył jej kubek. – Śmietanka i łyżeczka cukru,

zgadzasię?

–Zapamiętałeś?
Dmuchłanakawęiwypiłamałyłyk.Targałyniąsprzeczneuczucia.Wczorajsza

nocbyłaniewiarygodna.Cudowna.Leczbyłateżwynikiemchwilisłabości.Euforia
posukcesietelewizyjnegoprogramu,tygodniepowtarzaniasobie,żeniemożemieć
Adama,wszystkotosprawiło,żeuległa.

Martwiła się jednak, że złamała warunki umowy z Rogerem, jej zleceniodawcą.

Nieznosiłauciekaćsiędopokrętnychwyjaśnień,atylkowtakisposóbmogławy-
brnąćzkłopotliwejsytuacji,gdybywyszłonajaw,żeonaiAdamsąkochankami.

–Bardzobymchciałspędzićporanekztobąwłóżku.–Adamurwał,postawiłku-

bekzkawąnastolikuiwśliznąłsiępodkołdręobokniej.–Niestetymamserięspo-
tkań.Pierwszejużodziewiątej.Gdybychodziłoojednoalbodwa,przesunąłbymje
napóźniej.

–Boże!Spotkania?–Melaniesercezabiłomocniej.–Któragodzina?
–Odrobinęposiódmej.Tylkoniemów,żejużjesteśgdzieśspóźniona.
–Jeszczenie,aleteżjestemumówionanadziewiątą.Ztym,żeprzedtemmuszę

pojechać do siebie, wziąć prysznic, przebrać się, potem pobiec do biura i zrobić
kawę.Jeśliterazniewyjdę,niezdążę.

Odrzuciłakołdręinatychmiastsięzorientowała,żejestnaga.Chwyciłapoduszkę,

abysięniązasłonić.

–Trochęzapóźnonawstyd,Maślanko–zażartowałAdam.–Niemacentymetra

twojegociała,któregownocyniepoznałem.

–Możeszmipomócznaleźćbieliznę?
Adampodniósłzpodłogiposwojejstroniełóżkastanikorazfigi.
–Nicminiezostawisznapamiątkę?

background image

–Bardzodowcipne!
Wyrwała mu figi oraz biustonosz i zasłaniając się poduszką, uciekła do salonu.

Nie wiedziała, dlaczego nie chce pokazać się Adamowi naga. Czyżby się bała, że
ostreporannesłońcebezlitośnieuwydatniwszelkiemankamentyurody,amożecho-
dziobezlitosnewyrzutysumienia?

–Muszęznaleźćsukienkę.
Widoksukienkiipantofliporzuconychnapodłodzewywołałprzypływwspomnień.

Pieszczoty,pocałunki.Takidealneitakniedozwolone.

–Poczekaj!–zawołałAdam.–Dajmichociażzapiąćsuwak!
Obejrzałasię.Namyśl,żeAdampatrzyteraznajejodkryteplecy,poczułanaskó-

rzeukłuciamilionówdrobnychigiełek.Rozległsięcharakterystycznydźwiękzasu-
wanegozamkaizarazpotemAdamotoczyłMelanieramionami.

– Porozmawiajmy – szepnął jej do ucha. Echo jego głosu wibrowało w jej całym

ciele. – Widzę, że panikujesz, i muszę się dowiedzieć dlaczego. Intuicja mi podpo-
wiada,żechodziocośinnegoniżporannespotkanie.

Melaniezapragnęłaspędzićznimcałydzień,szczególnieżeciepłyoddechAdama

podniecacomuskałwrażliwąskóręzauchem.Byławrozterce,sercemówiłojed-
no,rozdekzaśmocnosiębroniłizaczynałbraćwniejgórę.Przypominałoumó-
wionymspotkaniu.

–Japoprostu–zaczęłaiurwała.
Ilerazywypowiadałatesłowa?Adamowimusiałyjużsięznudzić.Bojejtak.
–Poprostuco?Denerwujeszsię?Martwisz,żeto,cozrobiliśmy,byłoniewłaści-

we?

Głośnowypuściłapowietrzezpłuc.
–Tak.
Nicinnegoniemogłapowiedzieć.Adamdotknąłsamejistotyrzeczy.Terazobcił

jątwarząkusobie,leczniewypuściłzobjęć.

–Rozumiemcię.–Gestemdodacymotuchypogładziłjejplecy.–Posłuchaj,oboje

wiemy,żetoniejestnajzręczniejszasytuacja,aleniemamysięczegowstydzić.Ja
pragnąłemciebie,typragnęłaśmnie.Proste.

–Atwójojciec?Podpisałamznimkontrakt.
Objąłjąmocniej.
–Niemartwsięomojegoojca.Niedowiesię.–Pocałowałjąwczoło.–Odprowa-

dzęcięnadółiwsadzędotaksówki,żebyśniespóźniłasięnaspotkanie.Gdybym
wiedział,żemusisztakwcześniewyjść,poprosiłbymportiera,żebysprowadziłsa-
mochód.

Melaniepokręciłagłową.Adamjesttakimiły.Itakinaiwny.
–Ajeśliktośczekaprzedbudynkiem?Naprzykładfotoreporterzy?
–Zadzwoniędorecepcjiisprawdzę,czydrogawolna.Dotejporyportierzyświet-

niesobieradzilizpaparazzimi.

–Zadzwoń,alewyjdęsama.Takjestbezpieczniej.
Poczułauciskwżołądku.Koniecznośćskradaniasię,ukrywania,bardzojążeno-

wała.

–Czybyłbymgodnymianadżentelmena,gdybymnieodprowadziłcięnadół?–od-

parł.Potarłbrodędłoniąizaproponował:–Zjadęztobąwindą.Nieprzyjmujęod-

background image

mowydowiadomości.

Podczas gdy dzwonił do recepcji, pozbierała swoje rzeczy. Potem Adam włożył

sportowąbluzęibutydobiegania.Sznurowadełnawetniezawiązał.Wwindzienie
odzywalisiędosiebie,leczcałyczastrzymałjązarękęikciukiemdelikatniegładził
wnętrzejejdłoni.

Melaniemiałamętlikwgłowie.Comywyrabiamy?Amożetoprzygodanajed

noc?Takiepytaniasamesięnasuwały,leczwtejchwiliniebyłoczasuszukaćnanie
odpowiedzi.Napewnonietegoranka.Zresztąobojętne,jakiebyłybyoweodpowie-
dzi,AdammusikontynuowaćzwiązeknanibyzJulią,przynajmniejdogaliLangTelu.
Jakonatowytrzymapsychicznie?

W pewnej chwili z komórki Adama dobiegł sygnał nadejścia wiadomości. Adam

wyciągnąłtelefonzkieszenibluzy,przeczytałesemesiuśmiechnąłsięciepło.

–Ojciec.Gratulujemiwystępuw„MidnightHour”.
Windadotarłanadół.Zadzwoniłdzwonek,drzwisięrozsuły.Melaniewysiadła,

leczAdamzostałwkabinie,przytrzymałtylkodrzwi,abysięniezamknęły.

–Byłeśwspaniały.Jestempewna,żedostanieszdziśmnóstwopodobnycheseme-

sów.

TelefonAdamaznowuzabrzęczał.Tymrazem,czytającwiadomość,Adamsięnie

uśmiechał.Krewodpłyłamuztwarzy.

–Carl!–zawołałdoportiera.Wjegogłosiezabrzmiałanutapaniki.–Wezwijtak-

sówkędlapaniCostello.Migiem.

–Cosięstało?–zaniepokoiłasięMelanie.
–Musiszzniknąć–rzuciłAdaminacisnąłprzyciskznumerempiętra.–Ojciectu

jedzie–wyjaśnił,zanimdrzwiwindysięzasuły.

Boże!Nie!
Portier wyprowadził Melanie przed budynek, lecz było za późno. Omal nie zde-

rzylisięzRogeremLangfordem.

– Pani Costello? – zdziwił się Roger. Przez oszklone drzwi usiłował zajrzeć do

holu.–Widziałasiępanizmoimsynem?

Nigdydotądnieznalazłasięwrówniekrępucejsytuacji.
–Eee,tak.–Najchętniejzapadłabysiępodziemię.-Wczorajszywywiadzostałtak

pozytywnie przyty, że postanowiłam iść za ciosem i do maksimum wykorzystać
sprzyjacenamokoliczności.Niechwszystkiemediaotymmówią.Właśnieustala-
łamzAdamemkilkaszczełówtejstrategii.

Przestańwygadywaćbzdury!Pogrążaszsiętylko!
–Towpanicenię,paniCostello.Zawszepełnapomysłów,pracowitajakmrówecz-

ka,żadnejszansypaninieprzepuści.

Potymkomplemenciepoczułasięmilionrazygorzej.
–Dziękuję.
Portierowinareszcieudałosięzatrzymaćtaksówkęimachałdoniejręką.
– Przepraszam, muszę pędzić do biura – rzuciła Melanie. Właściwie nie było to

kłamstwo.

–Oczywiście,oczywiście.Miłegodniażyczę.

Adam krążył po kuchni. Czy Melanie zdążyła wsiąść do taksówki, zanim ojciec

background image

podjechałpodom?Odpowiedźusłyszałnatychmiast,gdytylkoRogerwysiadłzwin-
dy.

–NadolezderzyłemsięzpaniąCostello.
–Achtak?–Niechciałnicmówić,nawypadekgdybywymyślonaprzezniegohi-

storyjkaniezgadzałasięzwersjąpodanąprzezMelanie.–Siadaj,proszę.

WtejsamejchwilinadszedłesemesodMelanie.
„Niemożemy.Toniewłaściwe”.
„Niedenerwujsię”,odpisał.
– Pracuś z tej Costello – stwierdził Robert Langford i przysiadł na stołku baro-

wym. – Wpadłem tylko na chwilkę. Chciałem ci osobiście powiedzieć, jak ucieszył
mnietwójwczorajszywywiad.Jużzsamegoranamiałemkilkatelefonówodczłon-
kówzarządu.Wyrażalisięotobiewsamychsuperlatywach.Bylipodwrażeniem.Ja
teżbyłempodwrażeniem.Nicdodać,nicująć.

KażdepochlebnesłowozustojcapogowałorozterkęAdama.Terazznaczniele-

piejrozumiał,dlaczegoMelaniebyłaażtakzdenerwowana.Cobybyło,gdybyprzy-
znałsię,żemazniąromans?Jakojciecbyzareagował?Byłbyzawiedziony?Zarzu-
ciłbymu,żewracadostarychnawyków?

Odpowiedźojcaniemiałaznaczenia.Ważniejsze,żeMelaniebyłabywściekła.Je-

ślimajakolwiekszansęzatrzymaćjąprzysobie,niemożerujnowaćwszystkiego,
codotejporyciężkąharówkąudałojejsięosiągnąćwsprawiepoprawyjegowize-
runku.

Gdybyewentualnącenąbyłatylkojegokariera,możeuległbypokusieipołożyłby

naszaliwszystkiedotychczasoweosiągnięciaiostatniegodolara,abybyćzMela-
nieispędzaćzniąkażdąnoc.Wczorajszanietylkodorównywaławspomnieniomtej
sprzedroku.Byłaoniebolepsza.

PowyjściuojcaAdamnatychmiastnapisałdoMelaniedłuższąwiadomość.Bałsię,

czyjegokrótkie„Niedenerwujsię”wystarczyło,abyjąuspokoić.

„Weźgłębokioddech.Wszystkowporządku.Jadędociebiedobiura”.
Odpowiedźprzyszłabłyskawicznie.
„Proszę,nie.Toniepomoże,apogorszysprawę.”
Szybkowystukałesemesdoasystentki,abyprzełożyłajegoporannespotkaniana

inneterminyipołożyłkomórkęnablaciekuchennymekranemdodołu.Niezamie-
rzał prowadzić z Melanie dalszej korespondencji jak jakiś zakochany nastolatek.
Musisięzniązobaczyć.Obejmieją,przytuliiodrazuwszystkobędziedobrze.

Szybko wziął prysznic i gdy zjechał na dół, poinstruował kierowcę, aby jak naj-

szybciej dowiózł go do biura Melanie. Każdy postój na czerwonym świetle był dla
niegotorturą.Telefondzwoniłbezprzerwy,leczAdamniemógłsięskupićnapracy
iwkońcuwyłączyłdźwięk.Firmapoczeka.Wtejchwiliniemaważniejszejsprawy
odrozmowyzMelanie.

Gdykierowcazatrzymałsięprzedbudynkiem,Adamwyskoczyłzlimuzyny.Winda

niedziałała,więcmimożebyłwgarniturzeipodkrawatem,przeskakującpodwa
stopnienaraz,wbiegłnaósmepiętro.PchnąłdrzwizwizytówkąCostelloPublicRe-
lations i stanął zdezorientowany. W biurze panowała złowieszcza cisza. Jedynymi
dźwiękami był brzęczyk oznajmiacy wejście interesanta i jego własny przyspie-
szonyoddech.

background image

–Mel?Jesteśtam?–Adampoprawiłmarynarkęikrawat,przeszedłprzezrecep-

cjęiostrożniezajrzałwgłąbkorytarzyka.

Drzwigabinetubyłyotwarte,zwnętrzadobiegałocichełkanie.Niechcącprze-

straszyćMelanie,głośnochrząknąłicichozawołał:

–Mel?
Melaniewyjrzałazpokoju.Policzkimiałazaczerwienioneimokreodłez,leczwy-

glądałapięknie.

–Prosiłam,żebyśnieprzyjeżdżał.Niechcęrozmawiać.Poprostuodejdź.Niemo-

żemysięzsobąwiązać.Jasięnatoniegodzę.Toniejestwporządku.

–Posłuchaj,dzisiejszespotkaniezmoimojcemtobyłczystyprzypadek.Ononi-

czymniewieiniczegoniepodejrzewa.Jesteśmybezpieczni.

Melanie oparła się ramieniem o ścianę, jak gdyby nie miała siły stać, i palcami

przeczesaławłosy.

–Łatwocimówić.Niemasztakwieledostraceniajakja.Niechodzitylkoofir

czyopinięzawodową,chodziomojeżycie.Mójwizerunek,mojatożsamośćsąprzy-
wiązane do tego głupiego biura, na które mnie nie stać. Całe moje życie to usta-
wiczne parcie do przodu. Nie mam niczego poza tym, co sama osiągnęłam. Nie
mogęsobiepozwolićnabłąd.

Sercemusięścisnęło.Och,jaknienawidziłtegosłowa.
–Uważasz,żewczorajszanocbyłabłędem?
–Jeśliprzezniąstracęnajważniejszezleceniewcałejkarierze,totak,byłabłę-

dem.

Zaczynało do niego docierać, że gdyby ojciec zrezygnował z jej usług, Melanie

znalazłabysięnabruku.

– A gdybym wypłacił ci honorarium, jakie miałaś otrzymać od ojca? Zaczekaj,

mam lepszy pomysł. Kupię dla ciebie ten lokal. Jeśli stanie się to, czego się oba-
wiasz,jasiętymzajmę.

Postąpiłkrokwjejstronę.Tęskniłzatym,abyjądotknąć,chociażczuł,żewznosi

wokółsiebiemursprzeciwu.Wokółsiebiei,conajważniejsze,wokółswojegoserca.

– Naprawdę sądzisz, że chcę twoich pieniędzy? Że chcę, żebyś mnie ratował

zopresji?Odkądskończyłamosiemnaścielat,jestemsamodzielna.Nieznaminnego
sposobunażycie.Iniezapominaj,żecałyświatwie,żepracowałamprzytympro-
jekcie. Każdy nowy klient zechce się dowiedzieć, jak Roger Langford ocenił moją
pracę. Jeśli twój ojciec powie, że mnie zwolnił, bo przespałam się z jego synem,
będęskończona.Jużnieodbijęsięoddna.

–Jeślijaposkandaluodbudowałemswojąopinię,tobietymbardziejsięuda.
–Nieporównujmniezsobą.TynazywaszsięAdamLangford.Twojarodzinato

uosobienieamerykańskiegomarzenia.Jesteśinteligentny,przystojny,własnymisiła-
mizbudowałeśfirmę.Światchceciękochać.Mojezadaniepolegałotylkonapoka-
zaniuimtwoichzalet.Janatomiastjestemnikim.Jeślinaszromanswyjdzienajaw,
stanęsięotaka–pokazaładwomapalcami–takatycia.Niemogęnatopozwolić.
NiewrócędoWirginiizniskopochylonązewstydugłową,żebyprzyznaćojcurację.
Niepowiem,żeniepowinnambyławyjeżdżaćdoNowegoJorkuiwyobrażaćsobie,
żeotworzęagencjęPR-owąiodniosęsukces.Tychybapoprostuniezdajeszsobie
sprawyzewszystkichkonsekwencji.

background image

Możerzeczywiścieniezdajesobiesprawyzewszystkichelementówtejukładan-

ki, myślał Adam, ale to nie zmienia faktu, że stojąc tutaj, obserwując desperackie
wysiłki Melanie, by go do siebie zniechęcić, pragnął tylko jednego: wziąć ją w ra-
miona.Iwięcej,pragnął,bystałasięczęściąjegożycia.

– Słyszę każde twoje słowo, ale ważniejsze jest to, co zaistniało między nami.

Wporównaniuztym,twojakarieraczymojarodzinamniejsięliczą.

TwarzMelaniewyrażałakonsternację.
–Niewiem,oczymmówisz.
Adamprzysunąłsięodrobinębliżejiwziąłjązałokieć.Zesztywniała.
–Pomyśl,cociędoprowadziłodotakiegostanu.Twójbyły.Toonwpędziłcięwta-

rapatyfinansowe,toprzezniegotwojakarieraznalazłasięnazakręcie.Moimzda-
niemtoprzezniegoboiszsięwpuścićkogośdoswojegożycia.

Podniosłagłowęispojrzałananiegobadawczymwzrokiem.
–Nie,myliszsię.Minąłjużponadrok,odkądJoshmnierzucił.Stałamnanogi

idajęsobieradę.

Widział,żeMelanietoczywewnętrznąwalkę.Kiwnąłgłowąnaznak,żeprzyznaje

jejrację.Wiedział,coczuje.Kiedyśonteżtakbardzoskoncentrowałsięnajednym
celu,żezapomniał,cojestwżyciuważne.

–Zależyminatobie,Mel–oznajmił.–Bardzo.Wiem,cotoznaczyzostaćzranio-

nym.Każdyznaskiedyśtegodoświadczył.Mojahistoriamożeodrobinęróżnisię
odtwojej,alecięrozumiem,naprawdę.Iwiem,żejeślitylkodopuściszmniedosie-
bie,możemyprzeżyćcośwspaniałegoiprawdziwego.

Spojrzałjejwoczy.Byłaoszołomiona.Zrozumiał,żepotrzebujeczasu.Iżemusi

jejtenczasofiarować,bezwzględunato,cosamczuje.

–Chciałbym,żebyśsobietowszystkoprzemyślała.Bardzominatymzależy.
Wyprostowałasięiwzięłagłębokioddech.
–Tuniechodzioto,czegotychcesz,Adamie,leczrównieżoto,czegojachcę.
–Więcpowiedz,czegochcesz.
–Teraz?Terazchcę,żebyśstądwyszedł,zająłsięswoimżyciemiobiecał,żepo

galiprzestanieszomniemyśleć.

Czuł się tak, jak gdyby ktoś trzymał jego serce w kleszczach. To nie były słowa

kobietygotowejprzemyślećjegopropozycję,rozważyć,jakwielerzuciłnaszalę.

–Mogęobiecaćróżnerzeczy,aletegojednegonie.Niepowczorajszejnocy.
–Cóż,musiszsiępostarać,bojamamrobotędowykonania.

background image

ROZDZIAŁSZESNASTY

Piątekbyłkolejnym,piątymjużdniembezwiadomościodAdama.Jeślimiałcośdo

ustaleniazMelanie,wyczałsięasystentką.Większośćzaplanowanychwywiadów
już się odbyła, lecz zostało jeszcze kilka spraw do dopracowania, a najważniejszą
byłowyszlifowanieprzewieniapodczasgali.

Melanie bardzo przeżywała milczenie Adama, lecz nie mogła mieć pretensji, że

sięodniejodsunął.Czynieotogoprosiła?Czyniekazałamuosobiezapomnieć?

Osobą,odktórejsięnieodsunął,byłaoczywiścieJulia.Zaledwiedwadnipona-

miętnejnocy,jakąspędziłzMelanie,wgazetachpojawiłysięnowezdjęciaAdama
zJulią,jaktrzymającsięzaręce,robiązakupywSoHo.Terazfotoreporterzywszę-
dzie potrafili wytropić tę parę. Albo agent Julii wysyłał im informacje, albo Julia
iAdamsamiznaleźlisposób,jakorganizować„ustawki”zpaparazzimi.Wkażdym
razieMelanieniemiałaztymjużnicwspólnego.

Iwłaściwieniechciała mieć.GenialnyzabiegPR-owy, któryuratowałAdama, ją

samądoprowadziłdozguby.Jaktosięstało,żecofłasiędopunktusprzedkilku
tygodni,kiedywpatrywałasięwzdjęciaAdamaorazJuliiizastanawiałasię,czyich
zażyłośćjestprawdziwa?Złabyłanasiebiezato,żewciążzadajesobietesamepy-
tania.Izato,żewciążjątakwestiaobchodzitakbardzo,żeażboli.Izato,żeczu-
jesięwewnętrzniemartwa.

WjejgłowiejakzaciętapłytabrzmiałysłowaAdamawypowiedzianetamtegopo-

rankauniejwbiurze:„Wiem,żejeślitylkodopuściszmniedosiebie,możemyprze-
żyć coś wspaniałego i prawdziwego”. Nie była przekonana, że to aż takie proste.
Jej wydawało się skomplikowane. Czy Adam ma rację? Czy Josh zranił ją tak bar-
dzo,żejużniepotrafizaufaćżadnemumężczyźnie?Czyjejsercejestzabetonowa-
ne?Niechciaławierzyć,żeażtaksięzmieniła.Możejużtakdotegoprzywykła,że
tego nie zauważa? A jeśli to prawda, to co ją uleczy? Terapia? Medytacja? Nagły
skokzkrawężnikawprostpodautobus?

Wzięła głęboki oddech i wsiadła do windy macej ją zawieźć do apartamentu

Adama.Uzgodnili,żedzisiejszespotkaniepoświęcąnaprzećwiczeniejegoprze-
wieniaiwybranieodpowiedniegostrojunajutrzejsząuroczystość.Niemiałaopra-
cowanegoplanu,jakinarzucistylrozmowy,zwyjątkiemmocnegopostanowienia,że
dzie się zachowywać bardzo profesjonalnie. Miała nadzieję, że Adam zrobi to
samo.Wygłosimowę,potempokażejej,wcosięubierze.Onazaaprobujejegowy-
bórisiępożegna.Przedniąbędziejeszczetylkojedenskokprzezprzeszkodę,czyli
bankiet.Zbaremserwucymszampanabezograniczeń.Słodkikochanyszampan.

Kiedydrzwiwindyrozsułysię,Adampodniósłsięzjednegozwysokichstołków

przywyspiekuchennej.

–Spóźniłaśsię–przywitałjąlodowatymtonem.
–Tak?–Spojrzałanazegarek.–Trzyminutypopiątej.Tyzawszesięspóźniasz.
–Nierozmawiamyomnie,aleotobie,prawda?Mamjeszczedziśkilkasprawdo

załatwienia.

Melaniewestchnęła.Aha,czylitakątaktykęobrał.Niechciaładaćsięsprowoko-

background image

wać,leczniemogłamudarowaćtempa,wjakimwróciłdoJulii.

–GocarandkazulubienicąAmeryki?
–Polepszyłobycihumor,gdybytwojepodejrzeniasięsprawdziły?
Słowa Adama dotykały ją do żywego, chociaż przecież nie mogła mieć do niego

pretensjioto,żejestnaniązły.Podczasostatniegospotkaniapotraktowałagopod-
le.

–Zajmijmysięgarniturem,potemmową,dobrze?
PrzeszlidosypialniAdama.Zchwilągdyprzekroczyłapróg,poczułasię,jakgdy-

by otrzymała silny cios w pierś tam, gdzie bije serce. Spojrzała na łóżko, nakryte
nieskazitelnie białą jedwabną narzutą. Natychmiast przypomniała sobie ich dwoje
wgocymuścisku,idealniezsobązgranych,rozumiecychsiębezsłów.Włóżku
panowałamiędzynimiharmonia,dopierozadrzwiamisypialniwszystkosiękompli-
kowało.

Gdybysięnadtymzastanowiłaiprzewidziałaswąreakcję,napewnonapróbęge-

neralnąwystępuAdamapodczasgalizaproponowałabyinnemiejsce,niewywołu-
cetakintymnychwspomnień.Niestetynazmianębyłojużzapóźno.

–Przygotowałemtrzykoszule.–Adamzachowywałsięswobodnie,jakgdybynie

zauważałmiękkiejpłaszczyznyłóżka.–Wybórkrawatazostawiamtobie.–Wszedł
dogarderoby,wskazałstojakzgarnituramiiwieszakzbogatąkolekcjąjedwabnych
krawatów.

Melaniejużwcześniejzdecydowałasięnagarniturwkolorzegrafitu.Adammiał

gonasobie,kiedysiępoznali.Wyglądałwnimoszałamiaco,świetnieskrojonama-
rynarkapodkreślałaszerokieramionaiwąskątalię.Wiedziała,żejutrozakażdym
razem,gdynaniegospojrzy,będziemusiałaodwracaćoczyigryźćkostkipalców.
Trudno.Przetrzymałagorszetortury,przetrzymaito.Zaczęłaprzeglądaćkrawaty.
Cisza panuca w garderobie stawała się coraz bardziej krepuca, więc aby ją
przerwać,Melaniezapytała:

–Dlaczegoniesmoking?
Ilekroćnaniegospojrzała,Adamumykałwzrokiemwbok.Takbyłoiteraz.
–Mamanieznosiojcawczerni.Mówi,żewyglądajakprzedsiębiorcapogrzebo-

wy.Podejrzewam,żewobecnejsytuacjiwolałabyoszczędzićsobietakichwrażeń.

– Oczywiście, oczywiście – mrukła Melanie. Koniec pogawędki, pomyślała.

Przejdźmydokonkretów.

Wybrałakilkakrawatów–stalowoniebieski,czarnywukośneciemnozielonepa-

skiilawendowy.

–Wykluczone–oświadczyłAdam,wyjąłjejzdłonikrawatlilaiodwiesiłgozpo-

wrotem. – Masz jakąś obsesję na punkcie tego koloru. Jak na mój gust jest zbyt
dziewczęcy.

–Aletoprzecieżtwójkrawat–żachłasię.–Pocogotrzymasz,jeśliażtakci

sięniepodoba?

–Botoprezentodmamy.Zawszekiedydecydujęsięgoniewłożyć,myślęoniej.
– Aha. – Zastanawiała się, który z pozostałych dwóch krawatów woli, w końcu

wręczyłamuniebieski.–Przymierzten.Podkoloroczu.Nadaimblasku.

–Takcizależynablaskuwmoichoczach?
–Owszem.Zależy.Oczytojedenznajważniejszychatutówtwojejurody.

background image

–Mógłbympomyśleć,żezemnąflirtujesz.–Skrzywiłusta.–Aleznamcięnawy-

lot.

–Włóżgarnituriprzećwiczymyprzewienie,dobrze?Potemkażdeznaswróci

doswoichzajęć.Zaczekamzadrzwiami.

Adamwestchnąłzniezadowoleniem.
–Dobrze.Tomizajmieminutę.
Melaniewyszłazgarderobyizbliżyłasiędookna,zktóregorozpościerałsięwi-

doknamiasto.Dnibyłycorazdłuższe.Zakilkamiesięcyjużbędzielato.Gdziewte-
dy będzie? Czy zyska nowych klientów? Czy wpadnie jej trochę dodatkowych pie-
niędzy?Wielewskazujenato,żedziękisukcesowikampaniiwizerunkowejAdama
jejakcjewrosną.Todlaczegosięniecieszy?Przecieżtobyłjejwybór.Skoncentro-
wałasięnakarierze,zaczynaodbijaćoddna.Notak,aleotaczająpustka.Niema
zkimdzielićsięradościązsukcesów.Adammarację,samadotegodoprowadziła.

WejścieAdamawyrwałojązzadumy.
Stanąłprzeddużymlustremizapytał:
–Noijak?
Melanieodwróciłasię,oparłaoframugęoknaiobrzuciłagotaksucymspojrze-

niem. Wyglądał rewelacyjnie. Dreszcz podniecenia przebiegł przez jej ciało od
czubka głowy po koniuszki palców u stóp. Jej serce przeszywał ostry ból, gdy pa-
trzyłanaAdamaubranegowtenwłaśniegarnituriniemogłagopocałować.Anizo-
baczyć,jakgozsiebiezdejmuje.

–Ujdziewtłoku–stwierdziła,starającsiężartować.
–Atywcosięubierzesz?
–Wsukienkę.
–Tylesamsiędomyśliłem.Bliższeszczeły?
–Jeszczeniewiem,wktórą.–Wybórmiałaograniczony,kupnonowejkreacjinie

wchodziłowgrę.Zapewneskończysięwięcjakzawszewprzypadkupodobnychim-
preznamałejczarnej.–Toważne?

Adampoprawiłspinkiwmankietachkoszuli.
–Przyjdzieszzkimś?–zapytał,całyczasstudiującswojeodbiciewlustrze.
Naułameksekundyzamknęłaoczy.Wiedziała,żewłaśniedostajeszansęprzygo-

towaniagruntuprzedjutrzejsząkonfrontacją,lecztaperspektywanienapawałajej
entuzjazmem.

–Zaprosiłamsąsiada,Owena. Jestlekarzem.–Owen jakomężczyznaniewzbu-

dzałjejzainteresowaniaijasnodałamudozrozumienia,żepotrzebujeodniegoje-
dynieprzyjacielskiejprzysługi,leczAdamniemusiotymwiedzieć.Niechciałapoja-
wićsięnagalisama.Zdawałasobiesprawę,żebędziemusiałauśmiechaćsięiuda-
wać,jakbardzojącieszywidokJuliiuwieszonejnaramieniuAdamaipotrzebowała
moralnegowsparcia.

–NiechzgadLaryngolog.
–Ginekolog,jeślimusiszwiedzieć.
Adamroześmiałsię.
–Żartujesz!
–Pocomiałabymżartować?Szczególnieżewiem,jakibyłbytwójkomentarz.
–Totwojaimpreza,więcdomyślamsię,żetygozaprosiłaś.

background image

Coonsugeruje?Żejejjużniktniezaproponujerandki?
–Owszem,zaprosiłamgo,aleOwenkilkakrotnieproponowałmijakieśwyjście.
–Iskorzystałaś?
–Byliśmywkinieinakolacji.
Niewchodziławszczełytychspotkań.Niebyłytoprawdziwerandki.Siedzieli

oboksiebiewciemnymkinie,jedlipopcorn,alenietrzymalisięzaręce.Anakola-
cjęposzlidosieciowejpizzeriiwbudynkuobok.

– Aha. Chętnie poznam twojego sąsiada. Jestem pewien, że znajdziemy wiele

wspólnychtematów.

–Boobajjesteścieznawcamikobiecychkształtów?
Adamrzuciłjejspojrzenie,któreprzyprawiłojąogęsiąskórkę.
–BonajwyraźniejobajjesteśmyfanamikształtówMelanieCostello.
SłowaAdamawywołaływniejfalęgocaizamętwgłowie.Czyżbybyłzazdro-

sny?NiewyobrażałasobieAdamazazdrosnegooinnegomężczyznę.Niemniejjego
oczypatrzyłynaniązaborczo,awgłosiebrzmiałanutaurazy.Czyżbydawałjejdo
zrozumienia,żeniezrezygnował?Cozrobi,jeślitakjestnaprawdę?

– Zajmijmy się twoim przewieniem – rzekła, przerywając kłopotliwą ciszę. –

Chciałabymcięusłyszeć.

–Tutaj?
Wzruszyłaramionami.
–Możebyćitutaj.
Przeszła przez pokój i usiadła w fotelu. Bała się, co Adam sobie pomyśli, jeśli

przysiądzienałóżku.

–Szkoda,żetuniemapodium–zauważył.–Głupiosięczuję.
Wygładziłmarynarkę.Sprawiałwrażenieipewnegosiebie,istremowanego.Me-

lanie zdusiła westchnienie. Takiego Adama uwielbiała. Adama, który nigdy nie bę-
dziejej.

Gdyzacząłprzemowę,natychmiastsięzorientowała,żecośjestznimnietak.Ra-

mionatrzymałsztywno,asłowa,jakiepadałyzjegoust,brzmiałycoprawdaopty-
mistycznieibyływypowiadanepewnymtonem,leczonawprawnymuchemwyłowiła
w nim oznaki irytacji. Mówił jak gdyby nie swój tekst, chociaż był jego autorem.
Onawprowadziłatylkokilkadrobnychpoprawek.

„Jestempodekscytowanynowymwyzwaniem”.
„Całeżycieczekałemnatęszansę”.
„Cenięzaufanie,jakimzarządmnieobdarzył”.
Niedobrze,pomyślała.Adamzbytwielerazyjejpowtarzał,żeniepotrafiudawać,

bysięniezorientowała,żemówijedno,amyślicoinnego.

Gdyskończył,palcemwskazucymikciukiemścisnąłnasadęnosa.Wiedział,że

niewypadłdobrzeinawetniechciałsłuchaćuwagMelanie.Zakomentarzwystar-
czyłamujejzdumionamina.

–Wszystkowporządku?–zapytała.
–Oczywiście.–Pytaniegozaskoczyło.Jeślicośzasługiwałonakrytykę,Melanie

nigdysięniewahała.-Dlaczegopytasz?

–Bomówiłeśjakniety.

background image

–Nicminiejest.
Nieprawda.Skłamał.Jest,itowiele.ChodzinietylkooLangTel.Inieośmiertel-

nąchorobęojca.ChodzioMelanie.Onirazemwjegosypialni,ztrudemzachowu-
cy pozory towarzyskiej poprawności, pilnucy, aby przypadkiem się nie dotknąć,
patrzący na siebie tylko wtedy, kiedy to absolutnie konieczne Nie, to nie jest
wporządku.Tojestabsolutnieniewporządku.

W ich wzajemnych relacjach zaszła zmiana. Przedtem, kiedy Melanie mu odma-

wiała, powodem był kontrakt określacy warunki współpracy, a nie inny facet.
Adambyłnatylepewnysiebie,żezakładał,iżMelanienikimsięnieinteresuje,bo
pragniebyćtylkoznim.Najwyraźniejsięmylił.

Najutrzejszągalęznalazła sobiepartnera,nadodatek lekarza.Adamnigdynie

porównywał się z innymi, lecz teraz komunikat był jasny. Melanie trzykrotnie go
odepchnęła.WybrałaOwena.Możewcaleniewykluczyłazeswojegożyciamiłości,
natomiastmiłośćdoniegotak.

– Na pewno? – dopytywała się. – Wyglądasz, jakby coś cię gryzło. Powiesz mi,

ocochodzi?

Stoi przed nim kobieta, której mimo usilnych starań nie potrafi wygnać z myśli,

inamawiadozwierzeń.Chcegowysłuchać.Chcerozmawiać.Możetoichostatnia
szansanaszczerąrozmowę?Pobankiecieonpójdziewswojąstronę,onawswoją.

Wciągnąłpowietrzewpłucaipowolijewypuścił.
–NiechcęzarządzaćLangTelem.–Wyrzucenietegozsiebieprzyniosłomunie-

wysłowionąulgę.

Melanieoniemiałazwrażenia.
–Co?Atwójojciec?Ajegoplanysukcesji?–Rozejrzałasiędookoła,jakgdybynie

mogłapojąćtego,cowłaśnieusłyszała.Inatymwdużejmierzepolegałproblem.
Tylko Adam i Anna rozumieli, o co w tym wszystkim chodzi. Osobom postronnym
wgłowiesiętoniemieściło.–Uwielbiaszwyzwania.Towielkakorporacjafirmowa-
nawaszymnazwiskiem.Dlaczegoodrzucasztakąszansę?

Pokręciłgłowąiciężkoopadłnawyściełanąławeczkęwnogachłóżka.
–Wiem,żetobrzmidziwnie,alewnaszejrodziniekażdymężczyznadowszyst-

kiego,pozycji,majątku,dochodziłsam.Niemogęznieśćmyśli,żeniepójdęichśla-
deminiewybięwłasnejścieżki.Cowtymzłego?

Uśmiechłasięznacząco.
–Pierwszymilionzarobiłeśjeszczejakostudent.Jużjesteśmężczyzną,którysam

dowszystkiegodoszedł.Odhaczwięctenpunktnaliścieiprzejdźdokolejnegowy-
zwania.Niewątpię,żepchnieszLangTelnanowetory.Ztwojąsmykałkądonowych
technologiimożeszsięgnąćpoinnowacyjnerozwiązania.

–Miło,żetakmówisz,aletowcaleniejestproste.Przynajmniejniedlamnie.
–Czynierozmawialiścieotymzojcem,odkądbyłeśmałymchłopcem?
Rozmawiali.Odkądbyłmałymchłopcem,wiedział,jakarolajestmuprzeznaczo-

na.Jednymznajlepiejutrwalonychwspomnieńzdzieciństwabyławizytawsiedzi-
bieLangTelu.Ojcieczabrałgotamktóregośsobotniegopopołudnia,zaprowadziłdo
swojegogabinetuiposadziłwdużym,obitymskórąfoteluzaogromnymbiurkiem.
Potemmówiłmuorozmaitychsprawach,którejakosiedmiolatekniedokońcarozu-
miał,alezapamiętał,żetenfotel,biurko,gabineticałaresztapewnegodniabędą

background image

należałydoniego.

Tendzieńzbliżałsięwielkimikrokami,aAdamniczegotakniepragnął,jaknaci-

snąć hamulce i zatrzymać pociąg, którym wciąż uciekał przed przyszłością, jakiej
ojciecpragnął,ajakanieodpowiadałajegowizji.

– To prawda. Słyszałem o tym, odkąd sięgam pamięcią. Gdybym był mądrzejszy,

już dawno coś bym z tym zrobił. Czekałem, kiedy ojciec ogłosi, że jest gotowy
przejść na emeryturę. Łudziłem się, że może do tego czasu to ja zmienię zdanie.
Aterazjestumieracyiniemogęmuodwić.

Melaniesłuchałazszerokootwartymioczami.
–CozAnną?Onachcezastąpićojca.Powiedziałamiotym,kiedyspotkałyśmysię

isprawdzałyśmystanprzygotowańdogali.

Adam uśmiechnął się. Kochana Melanie. Stara się pomóc, tak wszystko poukła-

dać,abyion,iAnnabylizadowoleni.ŻebycałarodzinaLangfordówbyłazadowolo-
na.

–Ojciecstanowczoodmawiarozmównatentemat.Jestokropniestaroświecki.To

śmieszne.

Melaniewyglądałanazawiedzioną.
–Kurczę.Amniesięwydawało,żewszystkiemuwinnajestrywalizacjamiędzyro-

dzeństwem.–Westchnęła.Ichspojrzeniasięskrzyżowały.AdampatrzyłwoczyMe-
lanie,jakbyszukałwnichukojenia.–Boże!–zawołałanagle.–Skandal!Przecież
dlaciebietobyłaszansa.Wystarczyłoniezgodzićsięnacałątękampanięispokoj-
nieczekać,ażzarządodrzucitwojąkandydaturę.

Adamzdusiłśmiech.Rozważałtakikrok,leczwtedyojciecwynająłcudotwórczy-

nię od PR-u, Melanie Costello. Gdy zobaczył zdjęcie na stronie internetowej jej
agencji,sercemuzamarło.NareszciepoznałimięinazwiskoKopciuszka.Przełknął
dumęizgodziłsięnakampanięwizerunkową,chociażwtensposóbzapewneprzy-
pieczętowałswójlos.Musiałzobaczyćsięponownieztątajemnicząkobietą,spraw-
dzić,czyitymrazemzrobinanimpiorunucewrażenie.Izrobiła.Niestetyniejest
imdanawspólnaprzyszłość.

Niemożejednakjejtegopowiedzieć.Podładecyzję,ruszyładoprzodu.Niema

wyjścia,trzebatouszanować.

–Myślałemotym–odrzekł.–Niestetyucierpiałobydobreimięrodziny,atonie

byłbywłaściwysposóbpożegnaniazojcem.

Nieokłamujmysię,myślał.Niedarowałbymsobie,gdybyprzezmójupórucierpia-

łymojestosunkizojcem.

–Wiesz,tamtegodnia,kiedypoznałamAnnę,trochęwamzazdrościłam,żetwo-

rzycietakbardzozżytąrodzinę.

–Totylkozpozoruwyglądajakidylla.
– Wiem, ale jesteście sobie bliscy, kochacie się. Ja tego nie mam. Moje siostry

uważająmniezadziwaczkę,ojciecjestniedowytrzymania,amamaNieznałam
jej.–Pokręciłagłową.–Wiem,żetwojestosunkizojcemsąburzliwe,aleprzynaj-
mniejmaszgoprzysobie.Jeszcze.Możeszznimporozmawiać,musisztylkozna-
leźćsposób,jakdoniegotrafić,żebycięzrozumiał.Kiedyodejdzie,będzieszsobie
wyrzucał,żeniespróbowałeś.

Wciąguostatnichmiesięcypróbowałniezliczonąilośćrazy.Zawszebezrezulta-

background image

tu.Czywogólejestmożliwe,abyojciecwyraziłzgodę?

– Czy to nie ironia losu, że jesteśmy z ojcem tak blisko, a on jest jedyną osobą,

której nie potrafię skłonić do przycia mojego punktu widzenia? Paraliżuje mnie
myśl,żemiałbymsprawićmuzawód.

DopokojuwkroczyłJack,zatrzymałsięnachwilęprzynogachpana,potempod-

szedłdoMelanie.Uwielbiałją.Adamwalczyłzpokusą,bypowiedziećjej,żeostat-
nioJackstajeprzyłóżkuikładziełebnapoduszce,naktórejspała.Nawetonwie,
żetamjestjejmiejsce.

Melaniezuśmiechempotargałapsazauszy.
–Niejestemekspertką,alewiem,żelepiejwyłożyćkawęnaławę,apotemżyć

zkonsekwencjami.Jatakpostąpiłamzmoimojcem.Niewieletozmieniło,aleprzy-
najmniejpowiedziałam,comileżynasercu.

–Lubięsłuchaćopowieściotwojejrodzinie.
Wtedy zbliżam się do ciebie, dokończył w myślach. Bardzo chciał powiedzieć to

nagłos,leczbałsię,żewyznaniezabrzmijakskargamężczyznybeznadziejnieza-
kochanego w kobiecie, której nie może zdobyć. Taka jest zresztą prawda. Kocha
Melaniekażdącząstkąsiebie.

–Powinnamsięzbierać.–Melaniewstała,wygładziłasukienkęiwzięłatorebkę.–

Atyzmieńgarnitur,bogowygnieciesz.

Adamwstał,abysiępożegnać.WalczyłzpokusąwzięciaMelaniewramiona,za-

trzymaniajejnazawsze.Pragnąłcałowaćjądoutratytchu,ucieczniąodcałego
świata.Pragnąłotoczyćjąmiłościąiczułością,najakązasługuje.Pokazałamu,że
jutro, w dniu, którego tak się obawia, ma nową szansę. Przypomniała mu, że jest
panemwłasnegolosu.Oczywiścietoodnosisiętylkodointeresów,wmiłościnato-
miast,szczególnieteraz,kiedynasceniepojawiłsięinnymężczyzna,nicodniego
niezależy.

background image

ROZDZIAŁSIEDEMNASTY

NatychmiastpowyjściuodAdamapostanowiławycofaćsięzzaproszeniaOwena.

Trudno jej będzie patrzeć na Adama i Julię razem, lecz obsadzenie sąsiada w roli
pocieszycielauznałazaniefairwobecniego.Dlategomijającjegodrzwi,zadzwoni-
ła,wyjaśniłasytuację,przeprosiłazawszystkoiwzięłacałąwinęnasiebie.Owen
zasługujenakogoślepszegoodniej,aonamusisięwziąćwgarść.

Tejnocyprawieniespała.PrześladowałjąobrazAdama,spojrzenie,jakimjąob-

rzucił po przebraniu się w garnitur, brzmienie głosu, jakby był zazdrosny. Wspo-
mnieniaprzypływałyiodpływały–górskarezydencja,taniecwbarze,tamtapierw-
szanoc,kiedyuległapokusieiposzładołóżkaznajseksowniejszymfacetem,jakie-
gowżyciuwidziała.

NawargachczuładotykwargAdama,wnozdrzachciepłyprzyjemnyzapachjego

ciała. Tęskniła za poczuciem bezpieczeństwa, jakie znalazła w jego ramionach.
Świadomość, że szansa na bycie z Adamem ją omiła, wywoływała wewnętrz
pustkę,wporównaniuzktórąpoczuciestratypoodejściuJoshawydawałosięzaled-
wiedrobnąszczerbąnaporcelanowejfiliżance.

Rano,niewyspana,czułasiępotwornie.Wiedziałajednak,żemusisięczymśza-

jąć, inaczej cały dzień będzie roztrząsała to, co już niezliczone razy przemyślała.
dziestrasznietęskniłazaAdameminicztymniemożezrobić.

Przymierzyła ze dwadzieścia rozmaitych sukienek, załadowała pralkę, na twarz

nałożyła maseczkę, wzięła kąpiel, pomalowała paznokcie ciemnoczerwonym lakie-
remispędziłaowielezadużoczasu,próbującróżnefryzuryinakładającmakijaż.

Właśniekiedyostateczniezaziławybórsukienkidodwóch,zkomórkidobiegł

sygnał nadejścia wiadomości. Otworzyła ją i zamarła. Patrząc na zdjęcie Julii
wcześnie rano wychodzącej z kamienicy, w której mieszka Adam, poczuła ucisk
wpiersiach.Tchujejbrakło.Czylitomiałwplanachnawczorajszywieczór.

Opadłanałóżko.Wpatrywałasięwzdjęcie,usiłujączapanowaćnadtargacymi

niąsprzecznymiemocjami.Rozumpodpowiadał,żepowinnaczućsmutek.Otokolej-
nydowód,żeonaiAdamniesąsobieprzeznaczeni.LeczwsercuMelanieniebyło
rozpaczy,niebyłogoryczy,byłanatomiastwściekłość,itonienaAdama,lecznasie-
bie.Najwspanialszymężczyznanaświecie,jedyny,któregopragnęła,właśnieznika
zjejżycia,aonasięztymgodzi.Dziśopółnocywszystko,cojąjeszczemobilizuje
dodziałania,zniknie.Copotem?Coztego,żefinansoworuszydoprzodu,skorozo-
staniezezłamanymsercem?

AdamniechceJulii,wiedziałaotym.Nawetjeśliniewyznałtegowprost,intuicja

jej to podpowiadała. Kiedy byli z Adamem razem, Melanie czuła się spełniona,
szczęśliwa,przynimbyłojejmiejscenaziemi.Agdyznajdowalisięzdalaodsiebie,
czułasięzagubiona.Nie,niebrakowałojejmapyczykompasu,leczcelu,doktóre-
gozmierza.

W tych chwilach, kiedy zapominała o przeszkodach dziecych ją i Adama, więź

międzynimizdawałasięprawdziwszaniżwnajśmielszychmarzeniach.Nawetgdy
sięzsobąniezgadzali,niemogłazaprzeczyć,żeprzyciągajądoniegomagnetycz-

background image

nasiła.Nauczyłasiętylkoudawać,żetakniejest.

Dośćudawania,zdecydowała.Niemożepozwolićmuodejść.Tobyoznaczało,że

ugięłasiępodnaporemokoliczności,aprzecieżnigdysięniepoddaje.Zawszewal-
czyzprzeciwnościami.PoodejściuJoshawalczyła,abyutrzymaćsięnapowierzch-
ni, chociaż nigdy nie walczyła o niego. Na tyle nie zasługiwał. Lecz Adam to nie
Josh.Adamcenijejdeterminację,energięisilnąwolę.Jestczułyitroskliwy.Chce,
aby odniosła sukces. A co ważniejsze, jednym spojrzeniem potrafi rozpalić w niej
ogień,adotądjeszczeżadnemumężczyźnietosięnieudało.OAdamawartozawal-
czyć,nawetjeślipowie,żezbytwielerazygozraniła.

Najwyższyczasznowuposłuchaćgłosuserca.
„Możemyporozmawiaćprzedbankietem?Wczteryoczy?”,wystukałanaklawia-

turzetelefonu.

Serce jej stało. Czuła, jak wzbiera w niej wszystko, co chce mu powiedzieć.

Wystarczytylkootworzyćzawór.Aleczyniejestzapóźno?

Telefon zadzwonił natychmiast po tym, jak wysłała wiadomość. Na ekranie wy-

świetliłsięnumerAdama.

Szybko,pomyślała.
–Właśnienapisałamciesemesa–odezwałasięponaciśnięciuklawiszaodbioru.
–Właśniegootrzymałem–odparł.–Czytoniezabawne?
Sercezabiłojejmocniej.
–Zabawne?
– Mam na myśli wyczucie czasu. Stoję przed twoim domem. Możesz mnie wpu-

ścić?Domofonniedziała.

Przeddomem?Dlaczego?Poco?Melanieogarłapanika.Wmieszkaniujestba-

łagan,sypialniawyglądałajakdomtowarowypoprzejściuhuraganu,wszędzieleżą
skłębionesukienkiipantofleniedopary.

–Jestemnieubrana.
–Nieszkodzi.Muszęztobąpowić.
Nietracącczasunadoprowadzeniesiędoładu,niezastanawiającsię,corobić,

wybiegłazsypialni,nacisnęłaprzyciskdomofonuiotworzyładrzwi.

Potemwyszłanapodestipatrzyła,jakAdamwchodzipodgórę.Wyglądałjakza-

wszeniezwykleseksownie.

–Cośsięstało?–zapytała.
– Można to tak ująć. Przepraszam, że nie zadzwoniłem. Bałem się, że mnie nie

wpuścisz.–Stałzaledwiekilkacentymetrówodniej.–Pięknasukienka.Niezupełnie
takjąsobiewyobrażałem,aledekoltbardzomisiępodoba.

Melaniespojrzaławdółisięzaczerwieniła.Szybkoowiłasięszczelniepołami

jedwabnegoszlafroka.GestemzaprosiłaAdamadośrodka.

–Ocochodzi?Maszjakieśsprawydotyczącedzisiejszegowieczoru?
–Mógłbymoto samozapytaćciebie.Dlaczego chceszporozmawiaćprzed ban-

kietem?

Niewiedziała,odczegozacząć.Wiedziałajednak,żemusiprzeprowadzićznim

tęrozmowę.

–Zobaczyłamdzisiejszezdjęcie.Małomnieobchodzi,czyJuliaspędziłauciebie

noc.Niewierzę,żechceszzniąbyć.

background image

Adampowolikiwnąłgłową.Każdasekundaprzedłużacegosięmilczeniabyładla

Melanietorturą.

–Cieszęsię,żenareszciemiuwierzyłaś–odezwałsięwkońcu.–Przyszedłemci

powiedzieć,żeonaniezjawisięnagali.

Melaniebyławstrząśnięta.Czyonprzyszedłomawiaćzniąsprawyorganizacyj-

ne?

–Cotakiego?
– Nie wściekaj się. Wiem, że gala ma być ukoronowaniem twoich wysiłków, ale

niepotrafiędłużejudawać.Idlategodzisiajukazałosiętakiewłaśniezdjęcie.Im-
presarioJuliinamojąprośbęaranżujenaszezerwanie.Musiałemprzeciąćtęgrę.
Nietylkozewzględunamnie,alerównieżzewzględunaciebie.

Czyżbymiałpoprostudosyćcałejtejzabawy?Amożekryjesięzatymcośjesz-

cze?

–OdwołałamzaproszeniedlaOwena.Toniebyłobyfairwstosunkudoniego.
–Dlaczegobyniebyłofair?
Melaniewstrzymałaoddech.Wgłowieażhuczałojejodmyśli.Adamzasługujena

to,abypoznaćjejuczuciaicałąlistępowodów,dlaktórychgopotrzebuje.

–Bojestemzakochanawtobieiniechcęnawetminutyspędzićwtowarzystwie

innegomężczyzny.Niechcępatrzeć,jakodchodziszpobankiecie.

Zrobiłakilkakrokówdoprzodu,zmniejszającdziecyichdystans.Wsłuchiwanie

sięwoddechAdamadziałałonaniąuspokajaco,chociażniewiedziała,jakonod-
bierajejsłowa.Trudnobyłocośwyczytaćzjegotwarzy.

–Zasypiamibudzęsięztwoimobrazempodpowiekami,zmyśląotobie.Kiedy

coś dobrego czy złego się wydarzy podczas dnia, czuję nieodpartą chęć, żeby za-
dzwonićiopowiedziećciotym.Hamujęsię,bopodpisałamkontraktztwoimojcem.
Potrzebujęjednakczegoświęcejniżkariera.Potrzebujęciebie.

IchoczyspotkałysięiMelanieporazpierwszypoczuła,żeAdammyśliiczujeto

samo.

–Naprawdę?–zapytałzuśmiechem.
– Naprawdę. I miałeś rację. Pozwoliłam, aby przeżycia związane z moim byłym

narzeczonymzrobiłyzemniekobietę,któraboisięuczuć.Jużniechcębyćtakąko-
bietą.Żałosnąkobietą.

–Niemogęmyślećotym,jakbardzojesteśnieszczęśliwa.–Wziąłjązarękęipo-

gładził wierzch dłoni. – Musiałem porozmawiać z tobą przed bankietem, bo nie
chciałem, abyś znikła jak Kopciuszek. Chciałem zobaczyć wyraz twojej twarzy,
kiedybędęcimówił,żeciękocham.–Pokręciłgłową.–Oczywiściemusiałaśmnie
ubiec.Jakżebymogłobyćinaczej.

Melaniesercewaliło,pulsprzyspieszył.
–Przepraszam.Tylejużrazycięzraniłam,żeuznałam,iżzasługujesznato,aby

poznaćprawdę.Zaryzykowałam,chociażniewiedziałam,coodpowiesz.

Uśmiechnąłsiękącikiemust.Trzymającjejobieręce,oznajmił:
– Kocham cię i chcę być z tobą, ale muszę wiedzieć, że twoja deklaracja jest

szczera,prawdziwaidługoterminowa.Jeśliznowuzacznieszkaprysićiuciekniesz,
niezniosętego.

SamotnałzapopłyłaMelaniepopoliczku.Mężczyzna,którymiałdziewczynna

background image

pęczki,pyta,czyonapotrafibyćstaławuczuciach!

–Uciekłamzestrachu.Bałamsię,żebardzobędęcierpieć,jeślinaszzwiązeksię

nieuda.Alejużsięnieboję.

–Mówiępoważnie.Myślędługoterminowo.–Sięgnąłdokieszenimarynarkiiwy-

jął małe granatowe pudełeczko. – Pragnę, abyś została moją żoną. Pragnę resz
życiaspędzićztobą.

Oniemiałazwrażeniaimimowolniezakryłaustadłonią.Poznałacharakterystycz-

ne pudełeczko legendarnej firmy jubilerskiej Harry’ego Winstona. Kiedy Adam
uniósł wieczko i zobaczyła platynowy pierścionek z brylantem o szmaragdowym
szlifie, oszołomiona wstrzymała oddech. Bała się, że klejnot zaraz zniknie. Scena,
ojakiejwnajśmielszychfantazjachledwoodważyłasięmarzyć,naglestałasięrze-
czywistością.

–Przepiękny.
–Zechceszprzymierzyć?
Zochotąkiwłagłową.
Adamwyjąłpierścionekzpudełeczkaiwsunąłjejnapalec.Brylantzaiskrzyłośle-

piacymblaskiem.

–OBoże!Adamie,uwielbiamgo.JakcisięudałozdobyćpierścionekodWinstona

wtakkrótkimczasie?

–Niebójsię,tempoimcięopłaciło.Aleporozmawiajmyoważniejszychrzeczach.
Melanie podniosła głowę i spojrzała na Adama. Miała nadzieję, że odtąd już za-

wszepoprzebudzeniuoboksiebiebędziewidziałajegotwarz.

–Chceszsięzemnąożenić?
–Domyślamsię,żedokumentzpodpisemmadlaciebiedużyciężargatunkowy.
Zaśmiałasię.Czytojawa,czysen?Wułamkusekundycałajejprzyszłośćzmieni-

łasięostoosiemdziesiątstopni.

–Niczegotakniepragnę,jakzostaćtwojążoną.
Adamprzyciągnąłjądosiebie.
–Chodź–szepnął.Otoczyłjejtalięramieniem,wolnąrękąodgarnąłwłosyzczoła.

– Nie mogę uwierzyć, że w jakiejś kwestii się ze mną zgadzasz. Bez sporów, bez
targów,bezwykrętów.

Lubiła, kiedy przejmował dowodzenie. Kiedy ją obejmował, czuła, że należy do

niego.

Ująłjejtwarzwdłonie,pogładziłpodbródek.Melanieprzeszedłdreszczpodnie-

cenia. A kiedy ją pocałował, miękko i cudownie, wsuła mu ręce pod marynar
iprzytuliłasiędoniego.Trudneprzeżyciaostatniegorokuodeszływzapomnienie.
Adamnależydoniej.

Teraz, kiedy zdobył Melanie, jego szczęście nie miało granic. Czuł wzbierace

wnimpożądanie.

Pociągnął za koniec paska jedwabnego szlafroka Melanie i zsunął poły z jej ra-

mion.Pogładziłplecy,ścisnąłpośladki.Niemiałanasobiemajteczek.Świetnie,po-
myślał,toułatwiasprawę.Melanieroześmiałasię.Tużprzyustachpoczułdrżenie
jejwarg.Byłatobardzozmysłowapieszczota.

–Adamie,niemamyczasu.Najpóźniejoszóstejtrzydzieścimusimybyćnamiej-

background image

scu.

Wzbraniałasię,leczjejdłoniepodmarynarkązsułysięniżej,ajednazatrzyma-

łasiędopieropodpaskiemspodni.

–Jaktytosobiewyobrażasz?Potym,jakobiecałaśwyjśćzamnie,mamsięztobą

niekochaćdozatraceniapoczuciarzeczywistości?

Wtulił twarz w zagłębienie jej szyi i wciągnął w nozdrza odurzacy zapach jej

ciała.

–Mojafryzura–jękła.–Mójmakijaż.
–Widziałemjużtwojąfryzurępoigraszkachwłóżku.Jestbezzarzutu.
Skrzywiła się, lecz zażowione policzki i błyski w oczach świadczyły, że też go

pragnie.

–Muszęjeszczezdecydować,conasiebiewłożę.Mamynajwyżejdwadzieściami-

nut.

–Podpresjączasudajęzsiebiewszystko.
–Czuję–rzekła,gładzącprzódjegospodni.Wzięłagozarękęipociągnęładosy-

pialni.Zgarłazłóżkasukienkiirzuciłajenakrzesło.Niespuszczałzniejoczu.
Uwielbiałpatrzećnajejkształty.Ściągnąłmarynarkę,krawat,koszulę.–Ostrożnie,
niemamyczasunaprasowanie–przypomniałamuisamarozpięłamupasek.

Adamwyjąłzkieszeniopakowaniezprezerwatywąijejwręczył.Uniosłabrwi.
–Przezornyzawszeubezpieczony?–zażartowała.
–Przyniosłemcipierścionek,Maślanko.Tooczywiste,żezabrałemzsobągumkę,

nie?

Pocałowałją,położyłnaplecach,wyciągnąłsięobokniej.Przycisnąłwargidojej

ramienia,dłoniąrozsunąłnogiizacząłpalcamipieścićwnętrzejejud.

–Kochajsięzemną–szepła.–Chcęciępoczuć.
Zmysłowanutawjejgłosiesprawiła,żekrewzaczęłaszybciejkrążyćwjegoży-

łach.Połączylisię.Spełnienie,nasycenieprzyszłoszybko.Zaszybko.

–Byłocudownie,apogalibędziemymoglisiękochaćcałąnoc–oświadczył.
–Aponieważjutrojestniedziela,wogóleniebędziemymusielisięubierać.
Pocałowałjąwczoło.
–Uwielbiamtwójpięknyumysł.
–Ajauwielbiamciebie.
Jeszczenigdynieusłyszałpiękniejszychsłów.
–Kochamcię.
Melanieuniosłasięnałokciuispojrzałanazegar.
– Przykro mi to mówić, ale musimy się ruszyć. Za kwadrans przyjedzie po mnie

samochód.

Cmokłagowusta,zeskoczyłazłóżkaizaczęłaprzerzucaćstosubrańnakrze-

śle.

Adampodniósłzpodłogibokserki,myślącotym,coMelaniepowiedziała.Jegoli-

muzynazkierowcącałyczasczekałaprzeddomem.

–Niemasensujechaćoddzielnie–stwierdził.
Melaniewłożyłajedwabnąmałączarnąbezpleców.
–Przeciwnie.Zjawimysięosobno,jakodwojesingli.Jeślichcesz,możemysięna-

wetpokłócić.Tonasuwiarygodni.Dopierokiedybędzieszgotowy,powieszonasro-

background image

dzicom.–Odwróciłasiędoniegoplecami.–Możeszmipomóc?

Adamzawiązałjejtroczkisukienkinaszyi.Jadąctutaj,niebyłpewien,czyMela-

nie przyjmie jego oświadczyny, nie opracował więc strategii na później. Nie miał
jednakochotyodgrywaćprzedstawienia.Dzisiejszywieczórjużitakbędziedlanie-
gotrudny.

–Niemamowy.Jedziemyrazem.Jakopara.
Odwróciłasięnapięcie.Wjejoczachdostrzegłpanikęiirytację,jakzawsze,gdy

niepodobałsięjejjegopomysł.

–Toszaleństwo.Całyświatspodziewasię,żewysiądzieszzlimuzynyzJulią.Jej

nieobecność wywoła wystarczacą sensację. Nie musisz dolewać oliwy do ognia,
pokazującsięzemną.Wybuchnienowyskandal.

–Małomnietoobchodzi.–Zapiąłkoszulęiwsunąłjąwspodnie.–Niechcędłużej

czekać.Kochamcię,tykochaszmnie,ajeślikomuśtosięniepodoba,totrudno.

Melanie włożyła czarne pantofle na wysokich obcasach. Uwielbiał jej nogi. Nie

mógłsiędoczekaćdzisiejszejnocy,kiedyowiniemujewokółpasa.

–Tobiełatwotakmówić–stwierdziła,zapinająckolczyki.–Tobieojciecnieurwie

głowy.Zatomnietak.

–Niedopuszczędotego–oświadczył.–Całąwinębioręnasiebie.Tydotrzyma-

łaśumowy.

–Toszlachetneztwojejstrony,żetakmówisz,alenietypodpisałeśkontrakt.–

Podeszładotoaletkiz lustremipoprawiłafryzurę. Potemwrzuciłakilka kosmety-
kówdoczarnejwieczorowejtorebki.

Adamstanąłzanią,wziąłjązaramionaispojrzałwlustro.Ichoczyspotkałysię.

Porazpierwszyzobaczyłichrazem,jakoparę.Takiegoobrazupotrzebował.

–Dosyćudawaniaizamartwianiasię,coktośpomyśli.Dziświeczoremdefinityw-

nieztymskończymy.

background image

ROZDZIAŁOSIEMNASTY

KierowcaAdamaotworzyłdrzwilimuzyny.Błysnęłyflesze.Melanie,stremowana,

leczzwysokopodniesionągłową,wysiadłazaAdamemzsamochodu.Toonzadecy-
dował,żejadąrazem.Zbytdługopozwalali,abycudzeambicjerządziłyichuczucia-
mi. Czas położyć temu kres. Dam radę, powtarzała sobie w duchu Melanie. Jeśli
chcebyćzAdamem,tomusi.

Gdy stała na czerwonym dywanie, zaskoczony tłum fotoreporterów i gapiów

wstrzymałoddechizarazpotemzewszystkichstronpadłypytania:

–Adamie!Ktoto?
–GdzieJulia?
AdamwziąłMelaniezarękęimocnościsnąłjejpalcenaznak,żemawnimopar-

cie.Melaniespodziewałasię,żeprzyspieszykrokuibędziestarałsięjaknajszyb-
ciejminąćciekawskichreporterów,leczonprzystanąłiopanowanymgłosem,prze-
wił:

– Nie denerwujcie się, panie i panowie. Przedstawiam wam Melanie Costello,

mojąspecjalistkęodPR-u.

–GdziejestJulia?
DlaMelaniebyłtomoment,któregonajbardziejsięobawiała.Tłumprzycichł,fo-

toreporterzyznieruchomieli.

–Będzieciemusielijąsamąotozapytać–rzekłAdam.–Rozstaliśmysię,leczpo-

zostajemywprzyjaźni.

Fleszebłysnęłynanowo,Melaniejednaktoniepeszyło.Całąuwagęskierowała

naprzyszłegomęża.Dumnabyłaztego,jakświetnieradzisobieterazzprasą.

–CzyMelaniejesttwojąnowądziewczyną?–zapytałajednazreporterek.
–Wtejchwilimogętylkozapowiedzieć,żepobankieciewydamspecjalneoświad-

czenie.–AdamnachyliłsięipocałowałMelaniewskroń.

Niewierzyła,żetowszystkodziejesięnaprawdę.Wydawałojejsię,żeprzeniosła

sięwinnywymiar.Przezcałyostatnirokżałowała,żewymknęłasięzapartamentu
Adama,aprzezostatnimiesiącpragnęłazdobyćgodlasiebie.Itoosiągnęła.

Ruszylidywanemwstronęwejściadohotelu.Zanimipożalinowigoście,tłum

przednimirzedniał.OdRogeraiEvelynLangfordówdzieliłoichzaledwiekilkakro-
ków.AdamprzyciągnąłMelaniebliżejsiebieiszepnąłjejdoucha:

–Pozwolisz,żejabędęmówić,dobrze?
Uśmiechłasię,leczsercejejzamarło.Zdawałasobiesprawę,żeRogerLang-

fordjednymzdaniemwypowiedzianymprzedaudytoriumzłożonymzludzibogatych
iwpływowychmożejązniszczyć.NawetjakożonaAdamaniezamierzałarezygno-
wać z prowadzenia agencji, którą zbudowała. Osiągnie to, co w jakimś momencie
wydawało jej się niemożliwe, będzie miała Adama i karierę. Chyba że jego ojciec
postanowijejwtymprzeszkodzić.

– Tato, mamo – zaczął Adam, kiedy dotarli do wejścia do wspaniałej sali balo-

wej.

Rogerzzaciętąminąwysyczał:

background image

–Musimyporozmawiać.Teraz.–Starałsięprzykryćwściekłośćsztucznymuśmie-

chem,leczniezbytmusiętoudało.

– Masz rację. Musimy – odparł Adam. Wszystkie oczy zwrócone były na nich. –

Prywatnie.

–Tużobokjestmniejszasala–wtrąciłaMelanieiwskazaładrzwiwrogu.–Dy-

rekcjahoteluoddałajądonaszejdyspozycji.

Sercejejwaliłojakmłotem.Adamtrzymałjejdłońwżelaznymuścisku.Mijanigo-

ście zaczęli szeptać między sobą. Melanie zastanawiała się, co teraz myślą idący
tuż za nimi rodzice Adama. Nie tak wyobrażała sobie pierwsze spotkanie z przy-
szłymiteściami.

Gdytylkodrzwisięzanimizamknęły,RogerostrymtonemzwróciłsiędoMela-

nie:

–Panipodpisałakontrakt,alenajwyraźniej–wymownymgestemwskazałichzłą-

czoneuściskiemdłonie–niedotrzymaławarunków.Tamtegoranka,kiedyspotkali-
śmysięwholudomuAdama,nieprzyszłapaniomawiaćdalszejstrategiikampanii.
Wychodziłapaniodniegopowspólniespędzonejnocy.–Urwałipokręciłgłową.–
BiednaJulia.Niespodziewałasię,żemójsynzłamiejejserce.

AdamniepuszczałrękiMelanie.Zbliżyłsiędoojca,pociągającjązasobą.
–Tato,proszę,niemówdoMelaniewtensposób.Pozatymniewolnociażtaksię

denerwować. Weź głęboki oddech i posłuchaj mnie. – Mówił tonem opanowanym
ispokojnym,leczzwyraźnądeterminacją.

EvelynLangford,wciemnoszafirowejkoktajlowejsukniioszałamiacejbrylanto-

wejkolii,przytrzymałamężazaramię.

–Kochanie,pozwólAdamowiwyjaśnić.
Rogerskrzyżowałręcenapiersi.
–No,słucham.Iradzęcimówićzsensem.
Adamodetchnąłgłęboko.
–MójromanszJuliąbyłzabiegiemwizerunkowym,oczymbyłeśuprzedzonyod

początku,tylkoniechciałeśprzyjąćtegodowiadomości.Wtejsprawiezawszeby-
łemztobąuczciwy.

Roger wyglądał na przybitego, Evelyn zaś kiwła głową na znak, że się z Ada-

memzgadza.

–Musiszzrozumieć,synku–rzekła–żeojciecbardzosięprzywiązałdomyśli,że

szukaszżonyiżezdążyszmująprzedstawić,jeszczekiedyjestznami.

WtejsamejchwilidrzwiotworzyłysięidosaliweszłaAnnaubranawczarnąsuk-

nięzodkrytymiramionami.

–Tujesteście.Wszyscysięzastanawiają,gdzieznikliście.
–Twójbratpostarałsię,abydzisiejszywieczórbyłdlanasjeszczebardziejstre-

sucy,niżsięzapowiadał.Właśnieomawiamypewnesprawy–oznajmiłRoger.

NiepuszczającdłoniMelanie,Adamoświadczył:
–Wszystkieewentualnekonsekwencjedzisiejszychdecyzjibioręnaswojebarki.

AlejeślitakajestcenamojegozwiązkuzMelanie,cóżZbytmocnojąkocham,aby
siędłużejkryć.

OczyAnnyrozbłysłyzradości.
–Wiedziałam,żecośsięświęci.

background image

–Wiedziałaś?–zapytałRoger.
Annawzruszyłaramionami.
– Po spotkaniu z Melanie intuicja mi podpowiadała, że ich coś łączy. Sposób,

wjakiMelaniemówiłaoAdamie,otymświadczył.Niedziwęsię,żestraciłdlaniej
głowę.Melaniejestinteligentna,pięknaiutalentowana.Znakomitabizneswoman.

SłowaAnnytchnęłyotuchęwserceMelanie.Dobrzewiedzieć,żektośztejrodzi-

nyjestpojejstronie.

–KochamMelanie,tato.Poprosiłem,żebyzostałamojążoną.Zgodziłasię.
–Pobieraciesię?Pomiesiącuznajomości?
–Chciałeś,żebymożeniłsięzJulią,aznaliśmysięniewieledłużej.
–Coprawda,toprawda–przyznałRoger.
Adam odwrócił się do Melanie i bezgłośnie poruszając wargami, zapytał: Co te-

raz?

Melanieujęłagozałokieć,przyciągnęładosiebieiszepłamudoucha:
–Mów,cocisercedyktuje.Zawszewtedyjesteśnajbardziejprzekonucy.
Adampocałowałjąwpoliczek,potemodwróciłsiędoojca.
–Chceszwiedzieć,czegonigdyniepodawałemwwątpliwość?
–ŻepewnegodniaobejmieszLangTel?
– Nie. Nigdy nie wątpiłem, że ty i mama się kochacie. Widzę to w waszych

oczach,kiedynasiebiepatrzycie,słyszęwgłosie,kiedysiędosiebieodzywacie.Ze
mnąiMelaniejesttaksamo.Onamnierozumie,zależyjejnamnie.Będzieprawdzi-
wąpartnerką,ategonietylkopotrzebuję,alebardzopragnę.

Melaniepoczuła,jakciepłorobijejsiękołosercaifalamirozchodzipocałymcie-

le.Uśmiechłasięmimowolnie.Evelynodchrząkła.

–Kochanie,czymuszęciprzypominać,żemyzaczyliśmysięjużpodwóchmie-

siącachznajomości?

Rogernieodpowiedział,tylkociężkowestchnął.
–Miłośćtomiłość,tato–rzekłAdam.–OświadczyłemsięMelanie,niesprawdza-

jącwkalendarzu,jakdługosięznamy.Myślałemtylkootym,comisercedyktuje.

–Iniezapominaj,żekiedybraliśmyślub,byłamjużwciąży–ciągnęłaEvelyn.–

Życieniezawszewyglądatakpiękniejaknapocztówce.Aleprzecieżtoniemiało
znaczenia,prawda?Byliśmyparądzieciaków,doszaleństwawsobiezakochanych
ichcieliśmybyćrazem.

Rogerspojrzałnaniączule.
–Pamiętamtendzień,jakbytobyłowczoraj.Najpiękniejszydzieńmojegożycia.
ŁzaspłyłapopoliczkuEvelyn.
–Widzisz.Ijakośprzeżyliśmyrazemtrzydzieścilat.
–Niejakoś–zaprzeczyłRoger–aleidealnie.
TerazMelaniewalczyłazełzami.Porazpierwszywżyciuwidziałapogęmiło-

ści,którapołączyłatęparę.Obojebylisilnymiosobowościami.Wiedzieli,żeniedłu-
goutracądrugąpołowę,leczsięniepoddawali.

–Tato–odezwałsięAdam–chcę,abyścieszyłsięrazemznami.Melaniejestnaj-

wspanialsząkobietą,jakąwżyciuspotkałem,izostanieczłonkiemnaszejrodziny.

–Cieszmysię–dodałaAnna–ipowitajmyjązotwartymiramionami.
–Wiem,żepragniesz,abyAdamspotkałwżyciumiłośćiżebysięożenił–Evelyn

background image

rzekła do męża. Oczy jej błyszczały od powstrzymywanych łez. – Od pierwszego
dnia, kiedy podpisałeś z Melanie kontrakt, piejesz peany na jej temat. Nie rozu-
miem,dlaczegoterazstwarzaszproblemy.–OdwróciłasiędoAdamaiMelanie.–
Zgodziciesięprzyspieszyćślub,abyojciecmógłwnimuczestniczyć?

AdamiMelaniewymienilispojrzenia.Będąmielioczymrozmawiać,gdynaresz-

cieznowuzostanąsami.

–Oczywiście.Alejestjeszczejednasprawa,októrejtatamusiusłyszeć.
Adamzbliżyłsiędoojcaipołożyłmudłońnaramieniu.Wgłowierozbrzmiewały

musłowa,jakiewczorajusłyszałodMelanie.Ojciecjeszczejestznimi.Jeszczejest
czasporozmawiać.

–NiemogęobjąćzarządzaniaLangTelem.Kochamcięiwiesz,żewszystkobym

dlaciebiezrobił,aleniemogęspełnićtwoichmarzeń.Coważniejsze,kontynuacja
twojegodziełatomarzenieAnny,ajaniechcęodbieraćjejtejszansy.

RogerLangfordnawetnieudawałzaskoczenia.Musiałpodejrzewać,jakiesąpra-

gnieniaAdama,nawetjeśliuważałjezanierealne.

–JeśliAnnazajmietwojemiejsce–ciągnąłAdam–LangTelwciążbędziefirmąro-

dzinną.Annaspotkawłaściwegomężczyznęiwyjdziezaniegozamaż.

Annazakasłała.
–Tegonieobiecuję.
Adamroześmiałsię.Cieszyłsię,żeAnnastarasięrozładowaćsytuację.
– Będę zawsze ją wspierał, lecz coś mi mówi, że obejdzie się bez moich rad.

Wszystkodobrzesięułoży.Wierzęwto.Iprzyrzekamtegodopilnować.

Rogerwestchnąłciężko.
–Bardzobymchciał,żebytobyłotakieproste.Niemogęwtakszybkimtempie

zwołaćposiedzeniazarząduiprzedstawićimnowegoplanusukcesji.

–Alejajakodyrektorgeneralnymogę.Statutnatopozwala.Kiedysytuacjasię

unormuje i zarząd da mi wotum zaufania, zaproponuję zmianę. To nie powinno
trwaćdłużejniżrok.–Doskonalezdawałsobiesprawę,żetoniebędziełatwe,lecz
niemiałwyboru.Tylkowtensposóbkażdyostatecznieosiągnieto,czegochce.–
Daj mi swoje błogosławieństwo. Myślę, że oboje z Anną będziemy się czuli lepiej,
wiedząc,żeaprobujesznaszedecyzje.

–Zdecydowanietak–wtrąciłaAnna.
Rogerpatrzyłtonasyna,tonacórkę.Milczenieprzedłużałosię.Adamniemiał

wątpliwości,żekiedyojciecprzewi,wszelkiedyskusjebędąwykluczone.

–Maciemojebłogosławieństwo.Wszystkichobecnychbioręnaświadków.
Annapodbiegładoojcaigouścisnęła.Adamuczyniłtosamo.
–Kochanie,jeślijużjesteśmyprzybłogosławieństwach–odezwałasięEvelyn–to

Melanie też na to zasługuje, prawda? – Uśmiechła się do przyszłej synowej i ją
obła.

–Przepraszamzaszorstkiepowitanie–rzekłRoger.–Zawszepaniąbardzolubi-

łem,paniCostello.Jestpaniinteligentnaiznasiępaninaswojejrobocie.

–Dziękuję.Cenięsobiepańskiesłowa.
–Zwracajsiędomniepoimieniu.Dobrzewywiązałaśsięzezleconegocizadania,

alejużdlamnieniepracujesz.

Adamowi kamień spadł z serca. Kontrakt wygasł, koniec z obawami, że ojciec

background image

zniszczykarieręMelanie.

–WtakimrazieproszęnazywaćmnieMelanie,Rogerze.
RogerspojrzałnaEvelyn.
–Ajednakbędziemymieliślubwrodzinie.Iwspaniałąsynową.
–Mamyszczęście–odparła,patrzącmuwoczyzmiłością.
– Mamy, najdroższa, mamy. Bardzo by było miło usiąść w rodzinnym gronie

iotymporozmawiać,leczzatymidrzwiamiczekająnasigoście.

RogerLangfordpowoliwszedłnapodium,Evelynmutowarzyszyła,aAnna,Adam

iMelaniezalimiejscaprzystolehonorowym.

–Pragnępodziękowaćwszystkimzaprzyciezaproszenia,abybyćznamiwtej

ważnejchwili–przewiłRogerLangforddozgromadzonych.–Mamzaszczytza-
komunikować,żenanajbliższymposiedzeniuzarząduprzedstawiękandydaturęmo-
jegosynaAdamanamojegonastępcę.

Rozległysięgromkieoklaski.
–Zmiananastąpijaknajszybciej–ciągnął–ponieważlekarzestwierdzili,żemoja

chorobanowotworowajestśmiertelna.–Wsalizapanowałacisza.–Dzisiejszywie-
czórjednakniechniebędzieogłoszeniemwyrokuśmierci,leczotwarciemnowego
rozdziałuwhistoriiLangTelu.Adamudowodnił,żejestwartościowymmłodymczło-
wiekiemiznakomitymliderembiznesu.Jestemzniegobardzodumny.

PodstołemMelanieuścisnęładłońAdama.Jakżeinaczejbrzmiałobyprzewie-

nie Rogera, gdyby nie zdołała przekonać ukochanego do podcia jeszcze jednej
próbywpłynięcianaojca.

– Chciałbym zaprosić Adama tu na podium. Posłuchajmy jego komentarza. I do-

dam,żeAdammarównieżdobrąnowinędotyczącąjegożyciaosobistego.

RogerzszedłzmównicyiuścisnąłEvelyn.NatomiastAdamnachyliłsiędoMela-

nieigłośnooświadczył:

–Idzieszzemną.
–Jesteśpewien?Totwójdzień.
–Rodzicestojąnascenierazem.Mypostąpimytaksamo.
Wziąłjązarękęizaprowadziłnapodium.Kiedywstąpiłnamównicę,Melaniesta-

łaobokjegorodziców.

–Będęmówiłkrótko–zaczął–bowiem,żewszyscywolelibywreszciezjeśćkola-

cję,zamiastmniesłuchać.–Zebraninagrodziligośmiechem.–Chciałbympodzięko-
waćojcuzazaufanie,jakimmnieobdarzył.Zprzeciemprzyjmujęnowewyzwanie
i obiecuję nie sprawić mu zawodu. – Teraz jego deklaracja brzmiała zupełnie ina-
czejniżpodczaswczorajszejgeneralnejpróby.–Jeślichodzionowinęzapowiedzia-
nąprzezojca,tochciałbymogłosićmojezaczynyzMelanieCostello.Planujemy
hucznyślub,apotemwspólneżyciedokońcanaszychdni.

Odpowiedziała mu burza oklasków. Adam gestem przywołał Melanie, a gdy się

zbliżyła,otoczyłjąramieniem.

–Nakoniecdziękujęwszystkimzaprzybycieiżyczędobrejzabawy.
PokolacjiAdamwziąłMelaniezarękęizapytał:
–Ilejeszczeczasumuszęczekać,zanimzdejmęzciebietęsukienkę?
–Sądzę,żepowinniśmyzostaćdopółnocy.Potemmożemysięulotnić.

background image

–Zapowiadasiębardzociężkirok.Najprawdopodobniejojcajużniedługozabrak-

nie,ajabędęmusiałprzekonaćzarząd,żekolejnazmianadyrektorageneralnego
wyjdziefirmienadobre.

– Pomyśl o naszym ślubie. Wierzę, że razem jakoś przebrniemy przez trudne

chwile.

–Gdybyniety,niebyłobydzisiejszejgali.Mówięserio.Musimyrównieżpomyśleć

oprzyszłościtwojejagencji.Pierwszykroktoprzyciepersonelu,żebyciumożli-
wićskoncentrowaniesięnatym,cociwychodzinajlepiej.

–Czyli?
–Czylinaprzekonaniuświata,żeAdamLangfordposiadaidobrąstronę.
–Widziałamcięnagiego.–Przytuliłapoliczekdojegoszyi.–Wierzmi,maszwię-

cejniżjednądobrąstronę.

@kasiul


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1102 DUO Cantrell Kat Miłość nam wszystko utrudni
Booth Karen Czy seks coś zmienia
0574 DUO McCauley Barbara Zapomniana noc
1077 DUO Foley Karen Zakładnik
Booth Karen Kuszenie losu
Niezapomniana noc Charlotte Hawkes
0597 DUO Kelly Mira Lyn Noc w Chicago
Booth Karen Nie mogę ci się oprzec
Nieugaszone pragnienie Karen Booth
Najkrótszy romans świata Karen Booth
279 DUO Grady Robyn Noc w rezydencji
Marsh Nicola Światowe Życie Duo 345 Ostatnia noc w Sydney
1096 DUO Maynard Janice Tylko jedna noc
Jak uprawiać niezapominajki
Noc w monopolówce
1995 05 16 1102
82 Ciemna noc
Jak stworzyć najniezwyklejszy i niezapomniany Marketing swojego życia
Noc listopadowa-Wyspiański(1), Lektury Okresy literackie

więcej podobnych podstron