Teologia o ponadczasowym znaczeniu.
Rozmowa z prof. Ryszardem Polakiem
My, Polacy, mieliśmy i mamy to szczęście, że żyli i żyją wśród nas
wybitni teolodzy, których nauczanie powinno być znane każdemu.
Do takich osób należał dominikanin Jacek Woroniecki. Czas, jaki
spędziłem nad lekturą dzieł Woronieckiego, był jednym z najlepiej
wykorzystanych przeze mnie w moim życiu - mówi prof. dr. hab.
Ryszard Polak w rozmowie z Januszem Przytułą.
Jesteśmy często przeświadczeni o jakimś szczególnym charakterze
czasów, w których żyjemy. Mówi się, że religijność współczesnego
człowieka jest jakaś „specyficzna”, karykaturalna, zafałszowana.
Czy to prawda? Czy może jest tak, że w każdej epoce ludzie ciągle na
coś narzekają, coś im się nie podoba i stąd wynika również i nasz
pesymizm?
Czasy, w których żyjemy, są niezwykle ciężkie. Wielu ludziom żyje się
w Polsce źle pod względem materialnym, ale o wiele większym
niepokojem napawa spustoszenie duchowe w naszym
społeczeństwie, jakie się w ostatnich zwłaszcza latach dokonało i
dokonuje. Badania wielu socjologów religijności, ale także i zwykła
obserwacja życia społecznego i religijnego, wskazują, że wielu ludzi
nie rozumie i nie zna doktrynalnych podstaw naszej katolickiej wiary,
a zdarza się, że nawet nie odróżniają dobra moralnego od zła i mają
mgliste pojęcie o tym, że każdy grzech i każda zasługa będą na Sądzie
Ostatecznym dokładnie policzone. I że bez osobistego
zaangażowania, bez żarliwej wiary, nadziei i miłości, nie możemy
liczyć na Miłosierdzie Boże.
Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że swoją lekkomyślnością
budują oni sobie tragiczną przyszłość, bo jeśli się nie nawrócą, pójdą
do piekła, i będą cierpieć wiecznie – duchowo i cieleśnie, bo jak mówi
nam nasza wiara, człowiek na końcu czasów ze swoją duszą i ciałem
pójdzie do nieba albo zostanie stracony do piekła. Innej alternatywy
nie będzie. Jeśli ktoś z tego nie zdaje sobie sprawy, czyni sobie
największą krzywdę. I tutaj nie chodzi o sianie pesymistycznych wizji
świata czy losu człowieka, lecz o realną ocenę rzeczywistości, która
nie nastraja do optymizmu, niestety.
Czym jest religijność i komu jest ona potrzebna?
Życie religijne katolika polega na nawiązywaniu osobistych relacji z
Bogiem, który jest jego stwórcą i dzięki któremu człowiek może w
przyszłości z Nim przebywać w bliskiej, pozbawionej trosk życia
doczesnego jedności w Niebie. Religijność człowieka przejawia się w
różnych formach, tj. dobrym moralnie życiu i zachowywaniu Bożych
przykazań, w praktykowaniu modlitwy, udziale w uroczystościach
związanych z obchodami świąt itp. Istnieje wiele możliwości
oddawania czci Bogu i uświęcania swojego życia przez katolika,
zarówno świeckiego, jak i należącego do stanu duchownego. Jeśli
będzie on z nich korzystał, będzie nie tylko osobą religijną, ale przede
wszystkim dobrym człowiekiem, a dobrzy ludzie nie muszą obawiać
się o swoją przyszłość i zbawienie, bo Bóg widzi nie tylko nasze
moralne braki, ale przede wszystkim zasługi, za które nam na pewno
sowicie wynagrodzi.
Mówi się, że obecnie ludzie mało się modlą, że nie mają czasu na
modlitwę, a nawet że jest im ona niepotrzebna. Co Pan o tym sądzi?
Ile Pana zdaniem człowiek powinien się modlić?
Modlitwa jest podstawowym i najważniejszy sposobem
nawiązywania relacji z Bogiem. Dlatego też każdy człowiek,
niezależnie od wieku, płci, wykształcenia czy stanu powinien
przeznaczyć na nią w harmonogramie swojego dnia odpowiednią
ilość czasu. Nie ulega żadnej wątpliwości to, że osoby powołane do
stanu duchownego, a więc kapłani i zakonnicy, powinni o wiele
więcej się modlić, niż osoby świeckie. Dlatego też tę kwestię
regulowało i reguluje nawet prawo kanoniczne Kościoła katolickiego.
Kapłan powinien odprawiać Msze święte, modlić się przy pomocy
brewiarza, często przystępować do spowiedzi i Komunii świętej,
praktykować post i jałmużnę. Powinien też prowadzić nienaganne
życie moralne i zachowywać stosowny dystans do radości i uciech
doczesnego świata, nawet jeśli nie są one szkodliwe i grzeszne.
Natomiast ludzie świeccy, którzy siłą rzeczy muszą poświęcić wiele
miejsca na utrzymanie i wychowanie dzieci oraz na życie rodzinne,
nie są zobowiązani do tak licznych praktyk religijnych jak kapłani. Nie
oznacza to jednak, że są od nich zwolnieni. Dobry katolik musi się
modlić codziennie rano i wieczorem, świętować niedziele i inne
święta, przystępować do sakramentów nie rzadziej niż raz do roku.
Oczywiście jest to minimum, które nie każdemu wystarcza; wielu
ludzi mających słabszą wolę lub narażonych na moralną degradacją
powinno modlić się częściej i więcej, wykorzystując w tym celu nawet
bardzo krótkie przerwy na odpoczynek od pracy fizycznej lub
umysłowej. Wszyscy mają moralny obowiązek takiego
gospodarowania swoim czasem, aby w ich życiu było miejsce na
modlitewne skupienie i kontemplację.
Czym się różni religijność średniowieczna od obecnej?
Człowiek średniowiecza był nastawiony przede wszystkim na
budowanie w sobie podstaw duchowej doskonałości moralnej. To
było dla niego najważniejsze. Uważał, że może to osiągnąć przez
dobre moralnie życie i modlitwę. Inne kwestie, m.in. dobrobyt
materialny, nie były tak ważne, chociaż dostrzegano ich wagę i
znaczenie. Postawa moralna była najważniejsza. Jeśli nawet ktoś był
bogatym i potężnym władcą, ale moralnie się poniżył, musiał się liczyć
z możliwością utraty tronu i nieposłuszeństwem poddanych.
Natomiast święty człowiek na eksponowanym stanowisku czy dobry
moralnie król, już za życia był przedmiotem czci i uwielbienia prostych
ludzi. W średniowieczu, w porównaniu z innymi epokami, mieliśmy w
chrześcijaństwie największą statystycznie liczbę świętych. Byli nimi
królowie, uczeni, zwłaszcza filozofowie, osoby duchowne i świeckie,
mężczyźni, kobiety, dzieci. Dlatego też była to piękna epoka, czasy
ludzi szlachetnych, chociaż, jak w każdym okresie dziejów, zdarzały
się oczywiście i niechlubne wyjątki.
Niektórzy twierdzą, że człowiek nie może być jednostką areligijną,
że musi mieć jakiś punkt religijnego odniesienia. Jeśli zaś ktoś nie
wierzy w Boga, to, podobnie jak biblijni Izraelici, zaczyna wierzyć w
„złotego cielca”.
Człowiek ma taką naturę i konstrukcję psychofizyczną, że musi w
swoim życiu kultywować jakąś religię. Jest, jak to określają niektórzy
religioznawcy, „homo religiosus”. Zauważali ten fakt nawet tacy
myśliciele, którzy, o ile mi wiadomo, sami nie wyróżniali się jakąś
szczególną, żarliwą religijnością, np. Erich Fromm. Oczywiście katolicy
znajdują się w tym komfortowym położeniu, że przedmiotem ich
wiary jest Bóg, Stwórca świata, Ten, który tak umiłował człowieka, że
przyszedł na świat, aby go zbawić i właśnie z miłości do człowieka
oddał swoje życie na krzyżu. Dlatego wiara katolicka jest dla nas
szczególnie ważna i godna kultywowania.
Zgadzam się z tym, że byli i są przedstawiciele takich religii czy nawet
kultur, którzy przedmiotem wiary uczynili złotego cielca (obecnie
często występuje on pod postacią dolara czy euro), jakąś – co i dziś
obserwujemy – ideologię, a nawet Szatana. Jaką należy przyjąć wobec
nich postawę? Oczywiście należy się za nich modlić, ale to bardzo
często nie wystarcza. W związku z tym należy czynnie przeciwstawiać
się czynionemu przez nich złu, oraz konsekwentnie trzymać się w
naszym życiu indywidualnym i społecznym naszych katolickich
wzorców i zasad, nie ulegając sugestiom złego ducha, którego
natchnienia szukają dla siebie nasi wrogowie.
Czy człowiek może być religijny i sprawiedliwy zarazem? Czy da się
te dwie postawy życiowe ze sobą w praktyce życia codziennego
pogodzić?
Oczywiście, może i powinien być religijny i sprawiedliwy zarazem.
Sprawiedliwość jest cnotą moralną, bez której praktykowania nie
można być człowiekiem dobrym. O tym pisali już w starożytności
Platon i Arystoteles. Św. Tomasz z Akwinu zaś dodawał, że jeśli
człowiek nie będzie dobry, to i jego religijność osłabnie, albo stanie
się tylko powierzchowna, na pokaz. Również miłosierdzie nie
wyklucza dobrze pojmowanej sprawiedliwości, lecz ją uzupełnia.
Sprawiedliwość bowiem jest oddawaniem każdemu tego, co się mu
słusznie należy – w sposób oczywisty Bogu należy się od człowieka
cześć religijna, zaś miłosierdzie wiąże się z postawą zakładającą
konieczność dzielenia się dobrami duchowymi i materialnymi z
innymi ludźmi (zwłaszcza szczególnie potrzebującymi) w większym
jeszcze wymiarze, jeśli oczywiście mamy taką możliwość. Nie dotyczy
to tylko – podkreślam – materialnych dóbr tego świata, ale przede
wszystkim tych duchowych. Dlatego wszyscy jesteśmy zobowiązani
na przykład do modlitwy za naszych prześladowców, ale jednocześnie
powinniśmy domagać się należnej nam sprawiedliwości i naprawienia
krzywd.
Napisał Pan kolejną, drugą już książkę o Jacku Woronieckim. Nosi
ona tytuł: „Człowiek i religia w myśli Jacka Woronieckiego OP”.
Dlaczego zajął się Pan tą problematyką? Jakie treści zawiera ta
książka?
Zagadnieniami związanymi z problematyką religijną interesuję się od
dawna, chociaż z wykształcenia nie jestem teologiem. Jako humanista
jednak wiem, że bez zrozumienia natury i potrzeby życia religijnego
człowieka nie da się zrozumieć wielu problemów, jakimi zajmuje się
historyk czy filozof. Dlatego wiele lat poświęciłem na szczegółowe
badania związane z historią i duchowością katolicką, analizując różne
jej wymiary i aspekty. My, Polacy, mieliśmy i mamy to szczęście, że
żyli i żyją wśród nas wybitni teolodzy, których nauczanie powinno być
znane każdemu. Do takich osób należał dominikanin Jacek
Woroniecki – człowiek, który jest dla mnie osobiście wielkim
autorytetem w dziedzinie teologii. Jego teksty poświecone
problematyce teologii duchowości, modlitwie i kontemplacji,
wychowaniu religijnemu, są warte przypomnienia i dogłębnej lektury.
Oczywiście, doceniam dorobek także innych myślicieli: św. Jana Pawła
II, Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Wincentego Granata i wielu
innych, ale uważam, że czas, jaki spędziłem nad lekturą dzieł
Woronieckiego, był jednym z najlepiej wykorzystanych przeze mnie w
moim życiu. Oczywiście zachęcam do lektury mojej książki. Powstała
ona nie tylko dlatego, że dzieło i życie Woronieckiego uczyniłem
przedmiotem moich naukowych zainteresowań, ale także z poczucia
obowiązku, aby naszym rodakom przybliżyć poglądy polskiego
teologa, mające ponadczasowe znaczenie.
Dziękuję za rozmowę.
Janusz Przytuła