Never felt like this before Prolog, Rozdział 1

background image

1 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

Never felt like this before

By Nora_301

Opis: Bella przyjeżdża na ślub swojej ciotki, Esme. Tam poznaje Edwarda, syna pana młodego. Ich pierwsze

spotkanie nie jest wypada najlepiej. Z czasem jednak dochodzą do porozumienia i zaprzyjaźniają się. Niestety
dziewczyna zaczyna go unikad. Przekonuje się bowiem, że jest on typem kobieciarza, a ona nie chce przeżywad
tego, co jej matka. Edward ma jednak inne zdanie na ten temat i nie chce dad za wygraną…

Tytuł: Never felt like this before

Autor: Nora_301

Gatunek: romans

Ograniczenia: +16

Ilość rozdziałów: ?

Narracja: pierwszoosobowa, PWB/PWE

background image

2 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

Spis treści.

Prolog………………….............................................................................................................. str.3
Rozdział 1…………………………………………………………………………………………………………………………… str.5

background image

3 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

Prolog.

„Nadzieja pomaga iśd naprzód, wytrwałośd - stad, a odwaga - wracad.’’

– Władysław Grzeszczyk

PWB.

Usłyszałam trzaśnięcie drzwi na dole. Oderwałam się od książki i wyczekująco czekałam na kolejny hałas, ale nic
takiego nie nastąpiło. Zapewne wróciła moja kuzynka, która nie potrafi normalnie zamknąd drzwi.
Po paru minutach na dole dało się słyszed jakiś szmer, a za chwilę krzyk. Podniosłam się z kanapy i wyszłam z
pokoju. Stałam na górze przy schodach. Wtedy zauważyłam, że byli tam moi rodzice. Żadne z nich nie wyglądało
na zadowolonych. Zapewne ich kolejna kłótnia.

- Masz się spakowad! – krzyknęła Renee. – Nie pokazuj mi się więcej na oczy!!
- Kochanie… - zaczął mój tata. Na jego twarzy dostrzegłam rozpacz i strach. Co się działo? Mama nigdy dotąd

nie kazała ojcu się wyprowadzid!

- Nie nazywaj mnie tak, kurwa! – wysyczała. Była cała roztrzęsiona, ale nie pozwoliła sobie na łzy. W tamtej

chwili byłam z niej cholernie dumna. Nadal nie rozumiałam, o co chodziło, ale podziwiałam Renee za jej
opanowanie.

- Musisz mnie wysłuchad – błagał. Serce biło mi coraz szybciej. Teraz i ja zaczynałam się bad. Nie chciałam, aby

rodzice się rozstali.

- Nic nie muszę!! Pakuj się i wynoś jak najszybciej! Brzydzę się tobą!!
Wiedziałam, że to nie była zwykła sprzeczka. Poczułam łzy na policzkach. Cholera, dlaczego byłam taka

wrażliwa?

- Renee, ona nic dla mnie nie znaczyła! To ciebie kocham!! – W oczach mamy dostrzegłam furię. Złapała

wazon stojący na szafce i rzuciła nim o ścianę.

- Kurwa!! Dla mnie ty nic nie znaczysz, rozumiesz?! Nie chcę słyszed ani słowa o tej dziwce!! Wynoś się, póki

nie straciłam całej cierpliwości!! – Pierwszy raz zobaczyłam, jak mój ojciec płacze. O mało co serce mi nie pękło.

Oparłam się o barierkę przy schodach i zamknęłam oczy. Coraz więcej zaczynałam z tego rozumied. Tata

zdradził moją mamę! Nie wiedziałam, czy błagad ich o pogodzenie się, czy też przywalid Charliemu.

Załkałam z bezsilności. Po chwili westchnęłam głęboko i zauważyłam, że mama była sama. Siedziała na

kanapie i spazmatycznie płakała. Nie wstrzymując już swoich łez zeszłam na dół i usiadłam obok niej.

- Mamo? – zaczęłam niepewnie dotykając jej ramienia. Renee spojrzała na mnie. Jej wzrok był taki pusty.

Kobieta rzuciła mi się w ramiona. Przytuliłam ją mocno. – Wszystko będzie dobrze – szepnęłam.

- Nie, Bello. Już nic nie będzie takie samo – odezwała się wtulona w moje włosy. Pogładziłam ją po głowie,

chcąc tym samym ją jakoś wesprzed. Nie wiedziałam co powiedzied, więc zdecydowałam, że lepiej jest milczed.

W tamtej chwili straciłam cały szacunek do ojca. Wiedziałam, że w młodości nie był święty i dopiero, gdy

poznał Renee ustatkował się. Zdrada była więc do przewidzenia.

Zrozumiałam, że nie chcę faceta, który lubi przygodny seks i ma mnóstwo kobiet. Nie chciałam ryzykowad, że

znajdę się w takiej sytuacji jak mama.

***

Parę godzin później siedząc w pokoju usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili do środka weszła Rosalie, moja

kuzynka. Była przygnębiona.

- Zamknęła się w sypialni i nie chce wyjśd – powiedziała. Oczywiście mówiła o Renee. Ojciec wyniósł się dwie

godziny temu. Z tego co wiem, to miał zatrzymad się u Billy’ego Blacka, swojego przyjaciela.

- Myślisz, że to definitywny koniec? – wyszeptałam przerażona.
- Nie wiem, Bells. Rozmawiałam chwilę z Charliem… Miałaś rację… Rzeczywiście przespał się z inną.- Na jej

słowa wciągnęłam głośno powietrze. Niby już to wiedziałam, ale fakt, że moje przypuszczenia się potwierdziły…
Nie było odwrotu.

- Jak on mógł!! Rozbił naszą rodzinę. Nigdy mu tego nie wybaczę.
- Nie, nie mów tak. Nie chcę go bronid, ale on mówił, że ta kobieta nic dla niego nie znaczyła. Po prostu myślał

wtedy nieodpowiednią partią ciała!

- Nie znajduję wytłumaczenia dla tego, co zrobił. Nie wiem, czy będę potrafiła spojrzed mu w twarz.

background image

4 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

- Bella, to wciąż twój ojciec. Bez względu na to, co zrobił.
- Wiesz jak mama się o tym dowiedziała?- zapytałam. Cholernie bałam się odpowiedzi na to pytanie, ale

musiałam wiedzied.

- Eee… Jesteś pewna?
- Tak!
- Przyłapała go – powiedziała cicho. Zamarłam. Pod powiekami poczułam zbliżającą się falę łez. Jak Renee

musiała się wtedy czud! Nie sądziłam, że mój ojciec jest tak okrutny i egoistyczny!

- Gdzie? Z kim? – wysiliłam się na zadanie kolejnych pytao.
- W szatni w klubie golfowym. Wiem tylko tyle, że ta kobieta miała dwadzieścia osiem lat i również była

członkiem klubu.

-Ja pierdolę! – warknęłam podnosząc się. Złapałam się za włosy i przymknęłam oczy. Nienawidziłam mojego

ojca coraz bardziej. – Długo to trwa?

- Nie wiem, Bello. Lepiej, żeby to był jednorazowy skok w bok, ale…
- Nawet jeśli, to i tak to nic nie zmienia! Mama powinna jak najszybciej złożyd sprawę o rozwód!
- Wydaję mi się, że powinna trochę ochłonąd.
- Im szybciej to zrobi, tym lepiej. – Usiadłam na fotelu i zerknęłam na kuzynkę. – Nie ma mowy o przebaczeniu.

background image

5 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

1.

„Zastanawiam się - rzekł - czy gwiazdy świecą po to, żeby każdy mógł pewnego dnia znaleźd swoją.’’

- Antoine de Saint-Exupery –„Mały Książę”

PWB.

Zamknęłam oczy odprężając się. Byłam zmęczona pakowaniem, podróżą i tym, co miało mnie dopiero czekad
tutaj, w Forks. Za niecały tydzieo siostra mojej mamy, Esme, wychodzi za mąż.

Byłam podekscytowana, ale z drugiej strony obawiałam się. Ciocia tak naprawdę nigdy nie była w poważnym

związku, mimo, iż ma już trzydzieści cztery lata (lepiej jej o tym nie przypominad).

Co prawda z Carlislem spotykała się prawie od trzech lat, ale małżeostwo różni się od zwykłego związku

dwójki ludzi.

Poza tym wiedziałam, że wybranek Esme ma dwójkę dzieci i jest od niej znacznie starszy. Może to komuś się

wydawad dziwne lub śmieszne, ale dziesięd lat różnicy naprawdę mnie martwi.

Nie chciałam, by cierpiała. Opiekowała się mną od małego, a ja wprost ją uwielbiałam. Gdy rozstawała się ze

swoimi partnerami, to do nas przychodziła i się żaliła.

Doskonale pamiętam, gdy po dwuletnim związku z pewnym mężczyzną odwiedziła nas cała zapłakana.

Miałam wtedy może z siedemnaście lat, a moi rodzice byli w separacji. Włączyłyśmy odtwarzacz DVD i
oglądałyśmy (chyba już po raz setny) ‘’Titanica’’.

Każda z nas lamentowała wtedy z powodu nieszczęścia w miłości. Esme rozpaczała po swoim fagasie, mama

po tacie, Rosalie płakała dlatego, że chłopak z drużyny futbolowej całkowicie nie zwracał na nią uwagi, a ja
przyłączyłam się do nich wyzywając wszystkich facetów.

Cała nasza czwórka nieźle się wtedy wstawiła. Skooczyło się na tym, że taoczyłam z Rose na stole, ciocia

pocałowała namiętnie listonosza, a mama usnęła na podłodze.

Do tej pory wspominamy to przy każdej możliwej okazji.
- Jesteśmy na miejscu – odezwał się taksówkarz, wyrywając mnie z moich rozmyślao. Otworzyłam oczy i

rozejrzałam się po okolicy. Dostrzegłam mały biały domek, który należał do moich rodziców. Uśmiechnęłam się
wspominając swoje dzieciostwo tutaj.

Przed domem nadal stała moja huśtawka, a na ganku ten sam, chod już nieco zniszczony bujany fotel. –

Należy się 40 dolarów – dodał. Wyciągnęłam z portfela gotówkę, po czym podałam mu pieniądze.

Wysiadłam z samochodu i szybko rozłożyłam parasolkę.
- Ale paskudna pogoda – stwierdziłam mimochodem. Taksówkarz wyjmował właśnie mój bagaż.
- Rzeczywiście, ale można już do tego przywyknąd – odpowiedział. – Zanieśd pani walizki do domu?
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie. – Taksówkarz z wdzięcznością pokiwał głową. Zmoknięty wsiadł do auta.

Złożyłam parasolkę, wiedząc, że nie dam z nią rady nieśd dwóch walizek na raz. W koocu od deszczu się nie
umiera.

Złapałam swój bagaż i wolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Byłam ciekawa jak zareagują rodzice na mój

przyjazd. Nie byli na to przygotowani. Według planu miałam przybyd dopiero jutro.

Jako, że szybciej załatwiłam swoje sprawy w Los Angeles, postanowiłam przylecied tu nieco wcześniej. To

miała byd niespodzianka. Ciekawe, czy się ucieszą.

Idąc chodnikiem słyszałam stukot moich szpilek i hałas kółek od walizek. Nie przeszkadzał mi deszcz, ani to, że

miałam lekko obtarte stopy. Nie mogłam doczekad się widoku Renee i Charliego.

Odkąd wyjechałam do Los Angeles zaraz po ukooczeniu liceum bardzo rzadko tu zaglądałam. Przyjeżdżałam

jedynie na święta, ale to też tylko na parę dni.

Serce biło mi szybko, gdy zapukałam do frontowych drzwi. Ze zdenerwowania przygryzłam dolną wargę. Po

chwili drzwi otworzyły się i zobaczyłam moją mamę.

- Bella? To ty, kochanie?! – krzyknęła podekscytowana przytulając mnie. – Wchodź do środka, jesteś cała

przemoknięta.

- Cześd, mamo – przywitałam się. Weszłam do domu rozglądając się z zainteresowaniem. Niewiele się tutaj

zmieniło. Ta sama szafka, dywanik, nawet farby na ścianach.

Poczułam znajomy zapach pieczonego kurczaka.

background image

6 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

- Charlie!! Charlie!! Zobacz, kto tu jest! – krzyczała moja mama. Ja w tym czasie stawiałam walizki.
- Jeżeli to znowu jakiś sprzedawca, powiedz, że nie potrzebujemy nowego zestawu noży! – odezwał się mój

tata. Zachichotałam.

- Przyjdź tu w tej chwili!! – rozkazała Renee. Gdy moja mama czegoś żądała, tata nigdy nie potrafił się jej

sprzeciwid. Trudno stwierdzid, czy się bał, czy też robił to co chciała dla świętego spokoju. Bardziej
obstawiałabym drugą opcję. Wiedziałam, że mama potrafiła zatrud drugiemu człowiekowi życie.

Gdy oznajmiłam jej, że wyjeżdżam do Los Angeles o mało się nie popłakała. Później natomiast chodziła i

komentowała, że jestem wyrodną córką, która nie liczy się z jej matczynymi uczuciami. Twierdziła, że niszczę
życie zarówno sobie jak i im.

Tata z ociąganiem podszedł do nas zapatrzony w gazetę. Po chwili podniósł wzrok i zaniemówił.

Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam do niego.

- Cześd tato – powiedziałam wesoło w jego objęciach. Czułam zapach jego wody kolooskiej, tej samej, której

używał od jakiś dwudziestu lat.

- Moja córeczka! – szeptał. Ściskał mnie tak mocno, że ledwo co oddychałam. – Ale zrobiłaś nam

niespodziankę! Tak dobrze znów cię widzied.

- Ja też się cieszę – odpowiedziałam. Odsunęłam się od nieco, by zaczerpnąd tchu. – Jak się czujesz?
- Coraz lepiej. – Tata objął mnie ramieniem. – Strasznie się zmieniłaś. Wyglądasz ślicznie. Pewnie nie możesz

odgonid od siebie adoratorów, co?

- Nie żartuj. – Zaśmiałam się.
- Bello, przebierz się i chodź na obiad – wtrąciła mama. Uśmiechnęłam się szeroko. Specjały mojej mamy to

istna ambrozja. Zdjęłam przemoczone szpilki i otworzyłam jedną z walizek. Wyjęłam czystą bieliznę i ubranie,
po czym poszłam do łazienki.

Tata zaproponował, że wniesie mój bagaż na górę, ale kategorycznie mu tego zabroniłam. Nadal martwiłam

się o jego zdrowie, odkąd dowiedziałam się, że miał stan przedzawałowy. Stwierdziłam, że dam sobie radę
sama.

Wspaniale czułam się w domu. Wróciłam tu ze względu na ślub Esme, tak przynajmniej brzmi oficjalna wersja.

Prawdą jest, że zostanę tu na stałe.

Miałam szczęście, że praca, jaką wykonywałam pozwalała mi na to.
Mimo deszczu i zimna kochałam Forks. Tu miałam najbliższe osoby i cholernie za nimi tęskniłam. To było tylko

kwestią czasu, kiedy tu wrócę.

Cudownie było widzied rodziców razem, uśmiechniętych i kochających się. Po tym jak tata zdradził mamę, ta

nie chciała go znad. Ale Charlie nie poddał się. Walczył o Renee i z każdym dniem udowadniał, że nadal ją kocha.

Z początku nie podobało mi się to. Nienawidziłam ojca za to, że skrzywdził mamę i uważałam, że powinna się z

nim jak najszybciej rozwieśd. Pewnie doszłoby do tego, gdyby nie starania taty. Po rocznej separacji wrócili do
siebie. Od tamtej pory Charlie wynagradza mamie wszystkie krzywdy.

Byłam z nich dumna, ale dziwiłam się Renee, że odważyła się dad mu drugą szansę. Nie wyobrażałam sobie

bowiem, bym mogła wybaczyd coś takiego swojemu facetowi.
Po odświeżeniu i nałożeniu suchych ciuchów zeszłam do kuchni, gdzie czekała mnie wyśmienicie
przygotowana potrawa.

- Czuję kurczaka – odezwałam się, tym samym zwracając na siebie uwagę. Tata uśmiechnął się.
- Siadaj, kochanie. – Mama rozłożyła talerze i podała jedzenie. Kurczak, pieczone ziemniaki i surówka. Palce

lizad.

Jadłam z apetytem, co chwilę chwaląc talent kulinarny Renee. Moi rodzice śmiali się ze mnie. Mama

stwierdziła, że każdy głodny by tak powiedział.

- Co słychad u Rosalie? – Zapytałam, gdy skooczyłam przeżuwad ostatni kęs potrawy. Sięgnęłam po szklankę

wody mineralnej i napiłam się.

- Tak samo jak my jest podekscytowana ślubem – odpowiedział Charlie.- Szkoda, że tak rzadko nas teraz

odwiedza.

- Czemu się jej dziwisz? Ma ukochanego faceta, z którym mieszka. Niech z tego korzysta.
- Bello, a jak sprawy mają się u ciebie? Masz kogoś? Nie pisałaś nam nic o tym w mailach – mówiła mama.

Wiedziałam, że prędzej czy później padnie to pytanie.

- Ja… uhm… Nie. Nie mam nikogo – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Już od dawna z nikim się nie

spotykałam. Nie miałam do tego głowy.

background image

7 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

- Och! Wielka szkoda! – Mama podniosła się z miejsca i włożyła talerze do zmywarki. – Musisz koniecznie

złapad bukiet!!

- Nigdy w życiu.

- Dlaczego, kochanie? Masz dwadzieścia dwa lata. To odpowiedni wiek na małżeostwo. Ja wychodziłam za
twojego ojca mając dwadzieścia. – W tamtej chwili miałam jej powiedzied, jak to się skooczyło, ale w porę
ugryzłam się w język. Renee wystarczająco się w życiu nacierpiała. Nie musiałam jej o tym wszystkim
przypominad.

- Po prostu nie myślę o tym teraz. Razem z koleżanką z Los Angeles rozwijamy nasz interes. Idzie nam

naprawdę dobrze. Gdy zaczynałyśmy nie sądziłam, że strona internetowa może byd tak opłacalna.

- Miałyście dobry pomysł i sporą wiedzę, dlatego udało wam się osiągnąd sukces – stwierdził z dumą Charlie.
- Raczej wiele szczęścia – mruknęłam.
- Wiesz, Bello… Jacob nadal tu mieszka… i ... ee… Myślę, że może powinniście się spotkad. Minęło już tyle

czasu… - mówiła mama. W duchu jęknęłam.

- Nie sądzę, aby to był dobry pomysł. – Przejechałam dłonią po włosach. Zawsze tak robiłam, gdy się

denerwowałam. – Wiesz, że nie rozstaliśmy się w pokoju. Oboje mamy pewne sprawy za sobą, a ja nie chcę
wracad do przeszłości. Uważam to za skooczony rozdział.

- Ale… byliście taką fajną parą. – Renee nie dawała za wygraną. Dlaczego tak bardzo upierała się, bym kogoś

miała? Przecież nie jestem stara. Mogę z tym jeszcze poczekad.
- Właśnie – przytaknęłam. – Byliśmy. Czy teraz możemy porozmawiad o czymś weselszym?

- Bells, chodź, pokażę ci mój nowy zestaw wędkarski – odezwał się tata. Byłam mu wdzięczna za

wybawienie. Z uśmiechem podniosłam się i poszłam za nim do garażu, gdzie trzymał swoje skarby.

- Dzięki – szepnęłam, przytulając się do niego.
- Nie ma za co. Patrz na te cudeoka! – chwalił się.
Wreszcie byłam w domu. Znów czułam się jak paroletnia dziewczynka kręcąca się przy tacie. To było

cudowne uczucie.

***

Westchnęłam przekręcając się na łóżku. Telefon znajdujący się na szafce nie przestawał dzwonid, więc

powstrzymując jęk, sięgnęłam ręką po hałasujący przedmiot.

- Halo? – odezwałam się nieprzytomnym głosem. Byłam zmęczona po długim locie i jedyne, czego pragnęłam

to jeszcze trochę snu.

- Bello?! Och! Kochanie! Jak dobrze cię słyszed! – dobiegł mnie głos Rosalie. Kochałam ją jak rodzoną siostrę,

ale w tamtej chwili miałam ochotę ją zabid. Co z tego, że jest jedenasta? Chciałam spad!

- Też się cieszę – mruknęłam ziewając. Wiedziałam, że już raczej nie zasnę, więc wyciągnęłam się wygodnie na

łóżku w moim starym pokoju.

- Dlaczego nie uprzedziłaś, że już jesteś w Forks? – mówiła z wyrzutem.- Musimy się spotkad! Może pójdziemy

na kawę i lunch? Co ty na to?

Taak, zdecydowanie nadszedł koniec leniuchowania.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłam, miałam to zrobid dzisiaj – wyjaśniłam.- Możemy się spotkad w tej knajpce

koło ciebie o 13. Pasuje ci?

- Jasne! Już nie mogę się doczekad! – odpowiedziała szczęśliwa.
- To do zobaczenia. – Po tych słowach rozłączyłam się i odłożyłam komórkę. Złapałam poduszkę i przytuliłam

się do niej. Jeszcze parę minut!

PWE.

Zawsze zastanawiało mnie jak zachowuje się facet przechodzący kryzys wieku średniego. Słyszałem o kupnie

nowego auta, młodych kobietach czy farbowaniu włosów na różowo.

To, co wyczyniał mój ojciec nie zaliczało się do żadnej z tych rzeczy. Postanowił wziąd ślub, co było całkowitą

głupotą! Ale oczywiście mnie nie słuchał!

Wiedziałem, że już od jakiegoś czasu spotykał się z Esme, ale nie sądziłem, że to coś poważnego.
Próbowałem nawet przekonad go, by jeszcze się zastanowił, ale był oporny na moje argumenty. Jak idiota

cieszył się, że ożeni się z tą kobietą. Ja nie byłem do niej przekonany.

background image

8 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

Wszyscy wiedzieli, że należymy do dośd bogatej rodziny. Oprócz spadku po przodkach mój ojciec całkiem

nieźle zarabia jako lekarz, a ja jestem architektem. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby Esme chciała wyciągnąd
pieniądze od mojego staruszka.

Mówiłem mu ‘’Rozumiem, świetny seks i tak dalej, ale to nie znaczy, że musisz od razu iśd z nią do ołtarza!’’.

Niestety Carlisle był całkowicie przekonany do ślubu. Moja młodsza siostra, Alice, trzymała stronę taty.
Zaprzyjaźniła się z Esme i często wychodziły razem. Miałem wrażenie, że są jak koleżanki, a nie jak macocha z
pasierbicą.

Dwa do jednego. Przegrałem i kurwa, wcale nie byłem z tego zadowolony. Postanowiłem jednak, że będę

mied na oku tę kobietę. Nie pozwolę, by oskubała i zraniła mojego ojca.

Musiałem też przyjrzed się jej rodzince. Co prawda, znałem Swanów, w koocu Forks to małe miasto, ale nie

ma mowy o jakiejś zażyłości. Prawdę mówiąc nie rozmawiałem z nimi zbyt wiele. Od Esme też wolałem trzymad
się z daleka. Ta kobieta była niebezpieczna i tylko ja to widziałem!

- Edward! Przymierz garnitur! – odezwała się moja siostra. Z westchnieniem zerknąłem w jej stronę. W ręku

trzymała strój na ślub.

- Kto wymyślił, żeby garnitur był granatowy w białe paski? – mruknąłem zły. Byłem drużbą, ale mimo to, w tej

kwestii nie miałem zbyt wiele do powiedzenia. Zresztą tak samo jak w tych pozostałych, które tyczyły się ślubu.
Wszystko załatwiała Alice, jako, że jest pierwszą druhną.

- Uwierz mi, braciszku, to hit sezonu – przekonywała. Kurwa, będę w tym wyglądad śmiesznie! Zajebiście! Nie

dośd, że idę na ten zasrany ślub sam, to na dodatek nie ma mowy o poderwaniu jakiejś panienki! Nie w tym
stroju! Super! – Załóż go – dodała, podając mi ubranie.

Po paru minutach wróciłem ubrany w ten śmieszny garnitur. Alice wydawała się zachwycona.
- Wyglądasz świetnie! – podsumowała. – Wiedziałam, że będzie leżał jak ulał!
Nie byłem, co prawda tego samego zdania, ale jakakolwiek sprzeczka z moją siostrą była bezsensowna.
- Cześd dzieciaki! – odezwał się ojciec, pojawiając się w drzwiach od mojego pokoju. – Edwardzie, do twarzy ci

w tym ubraniu! – skomentował. Spiorunowałem go wzrokiem, ale ten tylko uśmiechnął się szeroko. – Esme
jeszcze nie ma?

- Nie! Wyskoczyła po jakieś drobiazgi na ślub – wyjaśniła moja siostra. – Mówiła, że później wstąpi jeszcze do

siostry, bo przyjechała Bella.

Odkąd tylko Esme zamieszkała z nami, prawie codziennie słyszałem coś na temat Belli. Osobiście się nie

znaliśmy, ale zdecydowanie mogłem powiedzied, że wiem o niej całkiem sporo.

Narzeczona ojca mówiła o niej w samych superlatywach. Carlisle twierdził, że to bardzo miła dziewczyna. Nie

za bardzo brałem sobie jego słowa do serca, bo widział ją tylko raz w życiu.

Wkurzało mnie to jednak, bo wszyscy uważali ją za wzór cnót i ideał. Wiadome jest, że nie ma ludzi bez skazy.

Dlatego tak bardzo działało mi na nerwy całe to słodzenie na jej temat.

Niejednokrotnie myślałem o wyprowadzce z domu ojca. Może bym to zrobił, ale są pewne powody, dla

których na razie nie mogę tego uczynid

Przede wszystkim musiałem pilnowad Esme. Nie ufałem jej. Ojciec zaślepiony miłością mógł zrobid coś

naprawdę głupiego.

Poza tym dom był ogromny i miałem tutaj swoją małą prywatnośd, co w zupełności mi wystarczało. Nie,

żebym prowadził jakieś bujne życie. Szczerze mówiąc, nie mam na to ostatnio czasu. Głównie dlatego idę sam
na to wesele. Ale… czułem się tu naprawdę dobrze.

W Forks mieszkaliśmy od trzech lat. Z początku nie podobał mi się pomysł przeprowadzki tutaj. Dopiero

później odkryłem, że nawet na takim odludziu będę mógł się spełnid zawodowo, jako architekt.

- Bella! Cudowna dziewczyna. – Mój ojciec zaczął swój wywód. Jęknąłem w myślach. – Musimy zaprosid ją do

nas! Najlepiej z Renee i Charliem! To tacy zabawni ludzie.

Zajebiście, kurwa! O niczym innym, do chuja, nie marzę! Nikt nie ma tak popierdolonego życia. I walniętego

ojca!

Czasami mam wrażenie, że to ja jestem głową tej rodziny, a Carlisle to mój syn. Serio. Chyba tylko ja myślę o

naszej przyszłości.

- Idę się przebrad. – Mruknąłem, chcąc uniknąd dyskusji na temat wspaniałej Belli Swan i jej rodzinki z piekła

rodem.

Zdjąłem to paskudztwo z siebie i poszedłem do łazienki. Obmyłem twarz zimną wodą i zerknąłem na lusterko.
- Świrujesz, Cullen – szepnąłem do siebie. – Albo się, kurwa, starzejesz!

background image

9 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

PWB.

- Boże, jak ty cudownie wyglądasz! – Tymi słowami przywitała mnie moja najlepsza przyjaciółka Rosalie, gdy

tylko pojawiłam się w umówionym lokalu. Co prawda nie wiedziałam, czym ona się zachwyca. Miałam na sobie
dżinsy, zwykłą bluzkę i tenisówki. Nic specjalnego. – Ani grama tłuszczu! Jak ty to robisz?

- A gdzie ‘’cześd’’, ‘’witaj’’, ‘’hej’’ albo coś w tym rodzaju? – zapytałam siadając przy stoliku.
- Nie zmieniaj tematu, kochana! Bierzesz jakieś leki, chodzisz na siłownię, a może jesz tylko sałatkę i pijesz

zwykłą wodę? – dopytywała. Czy wspominałam, że blondynka ma fioła na punkcie idealnej wagi? – Zapewne
masz jakiś tajny system! W koocu jesteś dietetykiem!

Zawsze uważała, że jest za gruba, chod mi osobiście, jej pełne kształty się podobały. Czasami nawet jej

zazdrościłam!

- Nie, Rose – odpowiedziałam. – Jem dosłownie wszystko. Ostatnio zjadłam tłustego steka z masą frytek.

Jedynie biegam, ale to tylko wtedy, gdy uda mi się wstad przed jedenastą, co nie zdarza się zbyt często. No i
fitness.

- Kurwa! Ja już nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłam mięso. Te korzonki są okropne.
- Przepraszam, czy mogę przyjąd zamówienie? – odezwał się młody kelner, wpatrując się w nas z uśmiechem.

Może i był przystojny, ale nie w moim typie.
- Poproszę kawę z mlekiem i do tego nugetsy z kurczaka z śmietanowym sosem – powiedziałam. Zerknęłam na
przyjaciółkę, która niezdecydowanie wpatrywała się w kartę. Wiedziałam, że miała ochotę na normalne
jedzenie, ale jej dieta nie pozwalała na to. Powstrzymałam śmiech.

Rosalie nigdy nie była gruba. Miała jedynie więcej ciała niż ja. Ale to tylko dlatego, że byłam naprawdę bardzo

szczupła, co mama często mi wypominała, twierdząc, że się głodzę. To oczywiście nie było prawdą. Potrafiłam
dużo zjeśd, a moją figurę zawdzięczałam najwidoczniej świetnemu metabolizmowi.

- Dla mnie sałatkę teksaoską i latte z odtłuszczonym mlekiem – odezwała się blondynka. Kelner zapisał nasze

zamówienie i odszedł. – Co za przystojniak – westchnęła Rose. Zachichotałam i spojrzałam na nią karcąco.

- Masz swojego faceta – przypomniałam.
- Jednak to nie znaczy, że nie mogę popatrzed na tyłek tego ciacha!
- Jasne, że możesz, ale jakoś nie wydaje mi się, aby spodobało się to Emmettowi. Nie, żebym miała mu to

mówid. Znasz mnie…

- Myślisz, że faceci nie gapią się na kobiety, nawet wtedy, gdy są w związku? W jakim ty świecie żyjesz,

kochana?! – zaśmiała się.

- Och, wierz mi, doskonale wiem o tym – mruknęłam. W pamięci wciąż miałam obraz zrozpaczonego ojca

(którego w ogóle nie było mi żal) i załamanej mamy.

Wszyscy wiedzą, że to mężczyznom jest trudniej dochowad wierności. Dla większości z nich związek i

małżeostwo nie są na tyle ważne, by powstrzymad się przed uciechami cielesnymi z innymi kobietami.

Jest to przykra prawda, ale niestety musimy się z nią pogodzid.
- Och, ja nie chciałam… - zaczęła speszona Rosalie. Złapała mnie pocieszająco za dłoo. Uśmiechnęłam się do

niej szeroko na znak, że wcale się nie gniewam.

- Daj spokój, to już minęło.
- Tak, Charlie i Renee są teraz tacy szczęśliwi – przytaknęła blondynka. W tym momencie pojawił się kelner z

naszym zamówieniem.

- Dziękuję – odezwałam się, łapiąc za kawę. Hm, tego było mi trzeba. Nic tak nie stawia mnie na nogi jak dobra

kawa z mlekiem.

Odprężyłam się na krześle, obserwując, jak kuzynka śledzi wzrokiem przystojnego kelnera.
Rosalie zawsze taka była. Odkąd pamiętam zdobywała najlepszych facetów w szkole. Dzięki niej byłam lubiana

i popularna. Była starsza ode mnie o rok, ale i tak trzymałyśmy się razem.

Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy miała dziesięd lat. Od tamtej pory zamieszkała z nami.

Renee i Charlie traktowali ją jak córkę, a ja jak siostrę, której nie miałam.

To Rosalie była tą, która miała milion pomysłów na minutę. Ona nauczyła mnie palid papierosy i dała do picia

pierwsze piwo. Zabierała mnie na dyskoteki, umawiała ze swoimi kolegami.

Czasami było to bardzo niezręczne, ale doceniałam jej starania. Byłyśmy naprawdę blisko.
- Zapomniałabym! – powiedziała Rose. – Jutro mamy iśd na przymiarkę sukien dla druhen. Jeżeli chcesz, to

wpadnę po ciebie i pojedziemy tam razem. Co ty na to?

background image

10 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

- Świetnie. O której przyjedziesz?
- O 11 mamy tam byd, więc będę o 10.30.
- Tak wcześnie? – jęknęłam. Wychodziło na to, że w Forks nie będę mogła dłużej pospad. A przynajmniej nie w

najbliższym czasie. Rose zachichotała i pokręciła głową.

- Kiedy wracasz do LA? – zapytała, zajadając swoją sałatkę.
- Już chcesz się mnie pozbyd? – zażartowałam gryząc pysznego nugetsa. Blondynka spojrzała na mnie ze

złością, a ja zaśmiałam się. Wiedziałam, że miała ochotę na kurczaka. – Poczęstuj się – dodałam. Rosalie
wpatrywała się we mnie, jakbym popełniła największą zbrodnię w życiu.

- Nie, dzięki – odparła wpatrując się w swoje jedzenie.- Niemniej jednak chciałabym wiedzied, ile jeszcze tu

będziesz. Po ślubie mogłabyś na trochę zostad.

- Co będzie, jeśli ci powiem, że na razie nie zamierzam wracad do Los Angeles?
- Naprawdę? – pisnęła podekscytowana. – To cudownie!!
- Taak. Ale nikt o tym jeszcze nie wie… więc zostaw to dla siebie.
- Jasne! Boże, ale wszyscy się ucieszą.
- Mam nadzieję.
- Daj spokój. To będzie wydarzenie roku, oczywiście pomijając ślub Esme i Carlisle’a.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas. Opowiadałam jej o moim życiu w LA. Nie obyło się bez pytao o

facetów. Niestety w tej kwestii nie miałam zbyt wiele do powiedzenia, co Rose, oczywiście mi wypomniała.

Później wróciłam do domu. Tam czekała mnie nie lada niespodzianka.
- Bella! Kochanie, witaj! – Esme przytuliła mnie mocno, gdy tylko pojawiłam się w progu. Uśmiechnęłam się na

jej widok. Nadal była piękna. Praktycznie w ogóle się nie zmieniła.

- Cześd, Esme. Świetnie wyglądasz. – Nigdy nie mówiłam do niej ‘’ciociu’’, bo jak twierdziła, za bardzo to ją

postarzało.

- Ty również. Czy ty wiesz, jak zazdroszczę ci tych cholernie długich nóg? – zaczęła. Była tak podobna do

Rosalie!

- Drogie panie, chodźcie do salonu! Podałam szarlotkę – wtrąciła mama wesoło. Pociągnęłam Esme i

usiadłyśmy na kanapie. Charlie był w pracy, więc byłyśmy same.

- Bells, opowiedz mi wszystko ze szczegółami! Z kim się spotykasz? Jest przystojny? Ile ma lat? Jest dobry w

łóżku? – Esme zawsze była bezpośrednia. Całkiem sporo wiedziałam o jej życiu seksualnym, gdyż lubiła się z
tego zwierzad. I niestety sama również była tego ciekawa.

- Muszę cię rozczarowad, ale nikogo nie mam – odpowiedziałam. Kobieta zerknęła na zmieszana, po czym

posłała znaczące spojrzenie mojej matce. O nie! Tylko nie to! Jeżeli znowu zaczną tę zabawę w swatanie…
Przyrzekam, nie będę zważad, że to moja rodzina i bez żadnych, kurwa, zahamowao obie zabiję. Nie, lepiej!
Zabiorę im karty stałego klienta do Spa! Tak, to zdecydowanie bardziej na nie wpłynie.

- Już my coś na to poradzimy – mruknęła Esme.
- Co proszę? – krzyknęłam zdenerwowana.
- Nic, nic – odpowiedziała szybko.
- Spróbuję tej szarlotki – powiedziałam, starając się zmienid temat. Ciasto mojej mamy było wspaniałe. –

Esme, opowiedz mi o swojej sukni ślubnej.

- Och, nie jest nadzwyczajna. To bardzo tradycyjna suknia z dodatkami koronki. Gdy tylko ją zobaczyłam, od

razu się w niej zakochałam.

- Rose mi mówiła, że jutro mamy przymiarkę sukien dla druhen – napomknęłam. Temat ślubu był bezpieczny.

Mogłam byd pewna, że chod na chwilę te dwie harpie dadzą mi spokój.

- Tak, ale wszystkim zajmuje się Alice, córka Carlisle’a, więc za dużo ci nie powiem.
- A wiesz chociaż, jak wyglądają? – zapytałam z nadzieją.
- O ile się nie mylę to są do ziemi – odpowiedziała niepewnie Esme. Czyli to nie wszystko…
- Co jeszcze?
- Są różowe.
- Żartujesz sobie!! Przecież wiesz, że nigdy czegoś takiego na siebie nie włożę!! – protestowałam. Wszyscy

wiedzieli, że ten kolor działa na mnie wręcz odstraszająco. Możliwe, że to trauma z dzieciostwa… Wszystko
przez Świnkę Piggy.

W halloween Rose przebrała się za nią. Ja byłam Czerwonym Kapturkiem, ale to nie jest istotne. Żadna z nas

nie wiedziała, za co będziemy przebrane. To był nasz pomysł, aby było śmieszniej. Niestety blondynka była

background image

11 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

pewna, że to Lauren Mallory przebrała się za Czerwonego Kapturka… Więc chcąc się zemścid na niej, że ukradła
jej ukochaną gumkę do ścierania, postanowiła zamknąd ją w publicznej toalecie.

Nie wiedząc, że ja to ja, to mnie zatrzasnęła w toalecie. Gdyby nie przejeżdżający radiowóz policyjny

sprawdzający porządek na ulicy, spędziłabym tam całą noc.

Blondynka później bardzo mnie przepraszała i robiła wszystko, aby jakoś to wynagrodzid. Ja jednak cały czas

miałam przed oczami złowieszczy uśmiech Świnki Piggy.

Inną teorią może byd fakt, że tak naprawdę nigdy nie lubiłam różowego. Powiedzmy, że wybryk Rose tylko

mnie w tym utwierdził.

- Naprawdę nie są takie złe…- wtrąciła moja mama pijąc kawę. Rzuciłam jej wściekłe spojrzenie.
- Jutro się przekonasz. Będziesz wyglądad cudownie. – Esme uśmiechnęła się do mnie szeroko. Zapewne

chciała mnie uspokoid. Nie skomentowałam tego. Mogłam założyd nawet worek na ziemniaki, aby ją tylko
zadowolid. W koocu nie co dzieo wychodzi się za mąż.

PWE.

Siedziałem przy stosie dokumentów i planów, próbując jakoś to wszystko uporządkowad. Miałem

pracowników, którzy mogli mnie w niektórych rzeczach zastąpid, ale akurat to musiałem zrobid sam.

Poza tym mogłem oderwad się na chwilę od tego szaleostwa związanego z ślubem.
W pewnej chwili komórka zawibrowała na biurku, więc sięgnąłem po nią odbierając.
- Edward? – usłyszałem głos Tanyi, mojej pracownicy. W firmie wszyscy mówiliśmy sobie po imieniu. Nie

chciałem zachowywad się jak podstarzały egocentryk. W zupełności nie przeszkadzała mi taka poufałośd.

- Słucham.
- Chciałam ci tylko przekazad, że pan Grace dzwonił do nas i kazał przekazad, że wpadnie do biura. Chce

osobiście przejrzed wszystkie plany jego posiadłości.

- Rozumiem. Mówił, kiedy?
- Chciał jak najszybciej, więc kazałam mu przyjśd jutro. Wiem, że ty nie możesz się z nim spotkad, ze względu

na przygotowania do ślubu. Dlatego to ja się nim zajmę. Nie musisz się martwid – mówiła.

- Jestem ci wdzięczny. Dziękuję.
- Nie, to ja dziękuję. Praca u ciebie to spełnienie marzeo.
- Bez przesady – zaśmiałem się. – Jeszcze raz dzięki. Mam u ciebie dług.
- Wystarczy lunch.
- Ok, gdy tylko minie całe to zamieszanie, zabiorę cię do twojej ulubionej knajpki. Oczywiście na mój koszt –

zaproponowałem. Usłyszałem jej śmiech.

- W porządku. To do zobaczenia niebawem.
- Cześd – mruknąłem do telefonu. Potarłem ręką czoło. Zdecydowanie za dużo miałem teraz na swojej głowie.

Dobrze chociaż, że Tanya pomagała mi w firmie. Gdyby nie ona, zapewne zaharowałbym się na śmierd.

Usiadłem na fotelu i spojrzałem na dokumenty. Kosztorysy, plany, szkice. Musiałem to wszystko

posegregowad.

- Edward? – usłyszałem ojca. Wszedł do mojego biura, które urządziłem sobie w domu.
- Co tu robisz? Miałeś byd w szpitalu – zauważyłem spoglądając na Carlisle’a. Musiałem przyznad, że mimo

wieku całkiem nieźle się trzymał.

Co prawda nie jest stary, ale i tak nie wygląda na swoje lata. A przynajmniej nie na człowieka, który ma

dwójkę dorosłych dzieci.

- Mam teraz luźne godziny. Wszyscy wiedzą, że wariuję z powodu ślubu, więc nie chcą mnie tam trzymad –

zaśmiał się. – Pomyślałem, że powinniśmy zorganizowad kolację. Zaprosimy Swanów. Chciałbym lepiej poznad
rodzinę Esme. Co o tym sądzisz?

- To twoja sprawa – burknąłem. Mój tata był dorosłym człowiekiem, ale to nie zmieniało faktu, że nie

akceptowałem Esme. Po prostu wydawała mi się karierowiczką, łowczynią fortuny. Nie mogłem pozwolid na to,
by zniszczyła naszą rodzinę.

- Cóż… I tak już postanowiłem – zaczął niepewnie. Wydawał się zraniony. To nie było moim zamiarem, ale

temat tej kobiety działał na mnie drażniąco. – Mam tylko nadzieję, że się pojawisz. W każdym razie… byłbym
szczęśliwy… A teraz już ci nie przeszkadzam… - Mężczyzna wychodził właśnie z pomieszczenia.

- Tato?
- Tak?

background image

12 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

- Ja… po prostu martwię się o ciebie – wyznałem.
- Wiem, ale musisz mi zaufad – odparł. Kiwnąłem głową. I tak nie mogłem nic zmienid.
- Gdzie jest Alice? Nie widziałem jej od śniadania – powiedziałem, zmieniając temat.
- Poszła na przymiarkę sukni dla druhny. Wiesz… ona bardzo zaangażowała się w to wszystko.
- Cała Al – skomentowałem. Carlisle zachichotał, po czym wyszedł. Westchnąłem.
To wszystko było trudniejsze niż sądziłem. Tata wydawał się szczęśliwy. Czy miałem prawo mieszad się w to

wszystko? Może powinienem pozwolid mu żyd po swojemu?

W koocu sam także nie chciałbym, aby mieszał się do mojego życia.

PWB.

Nigdy nie sądziłam, że nadejdzie dzieo, w którym będę wyglądała jak landrynka. Cudowna, przesłodzona i

tandetna.

Niestety dzisiaj to się właśnie wydarzyło.
Sukienki może nie były złe, ale na pewno w nie moim stylu. Nie czułam się w tym dobrze, co zauważyła Rose,

ale zdecydowałam, że zniosę to dla Esme. To był jej wielki dzieo i nie mogłam go jej popsud.

Alice, córka Carlisle’a była żywiołową i serdeczną dziewczyną. Była bardzo zaangażowana w przygotowania do

ślubu. Zyskała moją sympatię.

Oczywiście z tymi sukienkami zawaliła sprawę, ale nie wspominałam jej o tym.
Po przymiarkach, które trwały niemal dwie godziny, poszłyśmy na lody. Alice cały czas mówiła o ślubie i

przyjęciu weselnym. Z nią nie można było się nudzid.

- Masz kogoś? – zapytała w pewnym momencie Rosalie. Pytanie było skierowane do Alice. Dziewczyna

zerknęła na nas smutno.

- Nie…
- Ale jesteś kimś zainteresowana – stwierdziłam z uśmiechem. Al była speszona, ale pokiwała twierdząco

głową.

- W życiu niestety nie zawsze dostajemy to, co chcemy – powiedziała filozoficznie Rose.
- Czym się zajmujesz? – zaciekawiłam się. Chciałam uratowad tę biedną dziewczynę przed wywodami

blondynki. To często było dośd męczące, o czym wszyscy z naszej rodziny doskonale wiedzieli.

- Tak naprawdę to niczym konkretnym – wyznała Alice. – Lubię dobierad różne stylizacje. Bardzo interesuje

mnie moda.

- To tak jak Rosalie – zaśmiałam się. Były bardzo do siebie podobne pod tym względem.
Po godzinie wróciłam do domu. Mama podśpiewywała sobie pod nosem, a tata czytał gazetę.
- Stało się coś? – zapytałam, gdy tylko pojawiłam się w progu.
- Jutro idziemy na kolację – powiadomiła Renee z podekscytowaniem. Wyglądała na taką zadowoloną i

szczęśliwą.

- Gdzie?
- Do Cullenów. Dzwonił Carlisle. Zaprosił całą rodzinę. Stwierdził, że najwyższy czas, aby cię lepiej poznad. Czy

to nie miłe? – mówiła z uśmiechem.

- Tak, bardzo – mruknęłam. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, bo szczerze mówiąc, nie chciało mi się do

nikogo iśd. Jednak widząc radośd mamy nie miałam serca odmówid. Renee i Esme to naprawdę bliskie mi osoby.
Zrobię dla nich wszystko.

Poza tym nie sądziłam, aby było tam tak źle. Alice była miłą osóbką, Carlisle także wydawał się porządnym

człowiekiem. Powinnam się z nimi dogadad.

Co prawda wielką niewiadomą był syn pana młodego, Edward. Alice niewiele o nim mówiła, Esme także. Ale

chyba nie mógł byd okropny, prawda?

PWE.

Kolacja zapoznawcza. Czy to mogłoby, kurwa, jeszcze bardziej żenująco brzmied? Zgodziłem się na ten

idiotyczny pomysł dla ojca. Tylko dla niego. Najchętniej wyszedłbym z domu jak najszybciej, ale tu chodziło o
dobro mojej rodziny.

Alice latała po całym domu przejęta, że goście niedługo się pojawią. Ja natomiast, spokojnie siedziałem w

fotelu oglądając telewizję. Słysząc dzwonek do drzwi nie podniosłem się. Ktoś inny mógł się tym zająd.

background image

13 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

Może i byłem niemiły, ale całkowicie miałem to w dupie. Cała ta sytuacja była pojebana. Nie chciałem

uczestniczyd w tym chorym cyrku.

- Witajcie! – usłyszałem głos taty. – Ty zapewne jesteś Isabella.
- Bella – dobiegł mnie delikatny kobiecy głos. Podniosłem się z miejsca, kierując się do drzwi. Zobaczyłem

Renee i Charliego, którzy wyglądali, jakby przeżywali drugą młodośd. Obok nich stała szczupła dziewczyna z
brązowymi włosami. Była piękna.

Przełknąłem niepewnie ślinę, po czym przybrałem lekceważący wyraz twarzy. Co z tego, że była ładna?

Zapewne chodziło jej o to samo, co Esme. W koocu wszystko zostaje w rodzinie.

- Dzieo dobry – przywitałem się. – Edward Cullen – przedstawiłem się Belli.
- Miło mi – odparła niepewnie. – Bella Swan.
- Zapraszam, wejdźmy do salonu – odezwał się Carlisle. Skierowaliśmy się do środka. Szedłem blisko Belli,

dzięki czemu mogłem spokojnie się jej przyglądad. Ubrana w zwiewną, zieloną sukienkę przydmiewała wszystkie
kobiety w tym domu. Jej uroda zapierała dech w piersiach, ale jak wiadomo, nie tylko to się liczy.

Kurwa, Cullen, przestao myśled fiutem!
Zapewne była tak samo niebezpieczna jak jej ciotka. Cała rodzinka wydawała mi się podejrzana.
Alice z piskiem powitała naszych gości, na co przewróciłem oczami.
Usiedliśmy do stołu.
- Szkoda, że Rose i Emmett nie mogli przyjśd – skomentowała Esme z tym swoim sztucznym uśmiechem. Nie

wiem, jak można byd tak fałszywą osobą.

- Rzeczywiście. Oni także należą do rodziny – dodała Renee. Em był moim dobrym przyjacielem. Nie mogę

jednak tego samego powiedzied o jego dziewczynie, Rosalie. To był istny diabeł wcielony!

Nigdy nie dogadywałem się z blondynką. Była tak samo wredna i fałszywa jak jej rodzinka. Z tego co

wiedziałem, była kuzynką Belli. Jej ojciec był bratem Charliego, ale zginął razem z żoną w wypadku.

Może dlatego stała się taką suką? Kto wie…
- Bello, słyszałem, że jesteś dietetykiem – zaczął Carlisle. No super! Kolejna dawka pochwał na temat

cudownej Belli Swan. Czy to się kiedyś, kurwa, skooczy?

- Tak – odparła niepewnie dziewczyna. Co to, do kurwy? Teraz gra nieszczęsną męczennicę? To jest jakiś

pierdolony cyrk!

Zerknąłem na zebranych. Wszyscy zachowywali się normalnie, jakby niczego nie dostrzegając. Zajebiście,

kurwa! Tylko ja dostrzegałem, że to było jedno wielkie oszustwo!!

- Oprócz tego jest instruktorką fitnessu – wtrącił Charlie z dumą. Jakby naprawdę miał się z czego cieszyd. No

proszę was! Bella nie mogła dużo zarabiad, nie z taką pracą. To jasne, że jak ciotka poluje na bogatego męża.
Ale nie ze mną te numery!

Pewnie dlatego od początku kolacji posyła mi te ukradkowe spojrzenia. Ja się nie nabiorę tak jak Carlisle! O

nie!

Co z tego, że może i chciałbym ją bliżej poznad? Co z tego, że chciałbym całowad jej twarz, piersi i … Może i

chciałbym mied ją w swoim łóżku… Kurwa, jestem tylko facetem, a ona jest naprawdę gorąca.

Ale nie nadaję się do seksu bez zobowiązao. Może to żałosne albo starodawne, ale wierzę w związek i

małżeostwo. Nigdy nie kręciły mnie szybkie numerki, które nie mają większego sensu.

A niestety, na nic więcej nie mogłem liczyd. Nie z Bellą.
- Och! To świetne! Prowadzisz jakieś zajęcia? – pytała Alice.
- Tak… znaczy… prowadziłam, w Los Angeles – wyjaśniła. Kurwa! Kurwa! Kurwa! Jej usta! To jedyne o czym

mogłem myśled w tej chwili. Jestem pojebany! Zachowuję się jak napalony nastolatek.

To wszystko przez to, że już dawno z nikim nie byłem. Taak, na pewno.
Nie pomagał także fakt, że była tak zajebiście seksowna! Na dodatek zachowywała się zupełnie naturalnie,

jakby nie zauważała tego, jak na mnie wpływa.

Zapewne to była kolejna zagrywka z jej strony. Kurwa! A wyglądała tak niewinnie. Łatwo można było ulec jej

urokowi, jak to było z moją rodzinką. Wszyscy byli nią zachwyceni.

- To cudownie! – ekscytowała się moja siostra. – Koniecznie musisz pokazad mi jakieś proste dwiczenia.
- Nie ma sprawy – odpowiedziała z uśmiechem. Esme zerknęła na nią z aprobatą. Wcale nie zdziwiłbym się,

gdyby to wszystko było jej planem. Mogła przecież namówid siostrzenicę, aby ta spróbowała mnie poderwad. A
ja, jak głupi wlepiałem w nią oczy, podziwiając jej urodę.

background image

14 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

Ta dziewczyna zapewne doskonale zdawała sobie sprawę ze swoich atutów, a niewinnośd i niepewnośd, były

całkowicie wyreżyserowane. Mistrzowskie posunięcie.

PWB.

Mój Boże! Co za dom!
Patrzyłam na te wszystkie kosztowności, żałując, że nie założyłam nic elegantszego, a przede wszystkim

droższego. Chod nie mogłam narzekad na brak pieniędzy, nie lubiłam ich wydawad na niepotrzebne rzeczy.

Zawsze dziwiłam się, że ludzie tak bardzo fascynują się metkami na ubraniach. Nigdy nie zwracałam na to

uwagi. Bo czy to ważne, czy mam markowe ubranie, czy też ze zwykłego sklepu?

Teraz jednak, widząc to bogactwo, poczułam się nie na miejscu. Zdecydowanie tu nie pasowałam.
Nie należałam do osób nieśmiałych, ale tutaj byłam niepewna.
W drzwiach powitał nas Carlisle. Wyglądał cudownie. Wcale nie dziwiłam się Esme, że straciła dla niego

głowę.

Po chwili dołączył jego syn, tajemniczy Edward. I… o Boże! W swoim życiu widziałam wielu przystojnych

facetów, ale on… On wyglądał jak jakiś gwiazdor. Był cholernie pociągający.

Niestety wydawał się zbyt pewny siebie. Na dodatek nie wyglądał na takiego, co stroni od kobiet. Mógł mied

każdą.

Skarciłam się w myślach. Zupełnie, jakbym chciała byd jego kolejną zdobyczą.
W LA było wielu takich jak on. Zawsze wolałam trzymad się od nich z daleka. Teraz też tak powinnam postąpid.
Mimo to, nie mogłam powstrzymad się przed zerkaniem na niego. Podczas rozmów z jego rodziną

spoglądałam na jego twarz, oczy, usta…

Spełnienie marzeo kobiety…, ale także jej największy koszmar.
Uspokój się, Bello. Nawet go nie znasz, więc go nie oceniaj.
Tak… nie wiem, dlaczego tak się tym przejmuję. Co mnie obchodzi jakiś tam Edward Cullen!
- Pyszna zupa – pochwaliła moja mama. – Esme, przeszłaś samą siebie.
- Dzięki – mruknęła kobieta. Atmosfera przy stole była miła, ale wszyscy byli cholernie spięci.
- Nigdy nie sądziłam, że coś ugotujesz – zaczęłam ze śmiechem. – Pamiętasz, jak spaliłaś pizzę?
- Pizzę? – zaciekawiła się Alice, podnosząc wysoko brwi. Zachichotałam.
- Tak – potwierdziłam wesoło. – Esme przyszła do nas i była strasznie głodna. Szkopuł w tym, że nikogo nie

było w domu, a jedyne jedzenie, jakie można było u nas znaleźd, to zimna pizza z poprzedniego wieczora –
tłumaczyłam. Oczy wszystkich były we mnie wpatrzone, ale jakoś nie przeszkadzało mi to. – Postanowiła więc
podgrzad ją sobie. Zrobiła to na patelni. Wróciłam ze szkoły, patrzę, a tu pełno dymu. Okazało się, że pizza
smażyła się już prawie pół godziny, bo Esme poszła oglądad kolejny odcinek Roswell.

- No co? Uwielbiam ten serial! – Wszyscy zaśmiali się.
- Ja też! – wtrąciła Alice. – Co z tego, że ma już swoje lata? Dobrze, że mogę go obejrzed w Internecie. W TV

niestety już nie puszczają.

- Czyli utalentowana z ciebie kucharka, kochanie – podsumował Carlisle chichocząc.
- Po tej opowieści, aż trudno uwierzyd, że to Esme gotowała te wszystkie pyszności – odezwał się Edward.

Zaskoczona spojrzałam na niego. Do czego zmierzał? – A może zamówiłaś to jedzenie, co? – Moja ciocia
zamarła, a po chwili zaczerwieniła się. Niestety było to u nas rodzinne.

Esme wyglądała, jakby ktoś przyłapał ją na zbrodni. Kurwa, ja i ten mój długi język. Powinnam walnąd się w

głowę.

Ale Edward też nie był bez winy. Nawet się nie zawstydził! Wyglądał, jakby właśnie o taki efekt mu chodziło.
Co za chuj! Jak mógł postąpid tak z moją ciocią? Za kogo on się uważa?
Dostrzegłam, że Esme podnosi się z krzesła.
- Przepraszam – szepnęła, łamiącym się głosem. – Ja… - Szybko wyszła z pomieszczenia. Carlisle poderwał się i

poszedł za nią.

- Dlaczego to zrobiłeś? – zwróciłam się do Edwarda ze złością. Mężczyzna patrzył na mnie ze spokojem. Gbur,

idiota, cham, fiut!! Aaach!

- Bella! – skarciła mnie mama. – Edward zapewne nie chciał…
- Nie chciał? Nie chciał? – pytałam prawie krzycząc.- Popsuł Esme ten wieczór! To tylko i wyłącznie jego wina.
- Tak? A kto zaczął? – odezwał się Cullen.
- Co, proszę?

background image

15 |

S t r o n a - N e v e r f e l t l i k e t h i s b e f o r e b y N o r a _ 3 0 1

- Przecież to ty zaszczyciłaś nas uroczą historyjką na temat pizzy…- mówił dalej.
- Ed, przestao – wtrąciła Alice, na którą żadne z nas nie zwróciło uwagi. Znajdowaliśmy się po przeciwnej

stronie stołu, ale to nie przeszkadzało nam mierzyd się wzrokiem. Byłam na niego całkowicie wkurwiona.

- Ja jedynie wykorzystałem okazję – wyznał z rozbrajającym uśmiechem. Był takim aroganckim dupkiem.

Nadal przystojnym, to prawda, ale przede wszystkim dupkiem!! – Aż żal przepuścid coś takiego…

- Ty łajdaku! – krzyknęłam. Rodzice starali się mnie uspokoid, ale nie za bardzo im to wychodziło. Gdy

wpadałam w złośd, nic nie mogło mnie powstrzymad.

Złapałam kieliszek z czerwonym winem i wylałam na jego białą koszulę. Edward zaskoczony spojrzał na mnie z

mordem w oczach. - Żegnam – powiedziałam, podnosząc się z krzesła. Nie czekając na rodziców wyszłam z
pomieszczenia. Zdążyłam usłyszed jedynie ‘’Ja pierdolę!’’ wypowiedziane przez tego napuszonego faceta.
Uśmiechnęłam się szeroko. Zadarł z niewłaściwą osobą.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Alicia Keys Never Felt This Way 2
333 Alicia Keys Never felt this way
Alicia Keys Never Felt This Way 2
Stupid like this
Czas Przeznaczenia prolog rozdziały 1 5
Prolog i rozdział I
I hate this parrt like this
Rescued - Prolog i 1 rozdział, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Prolog + Rozdział 1, Moja twórczość, Wybrana
01 Read This Before Taking the Course
Siła przeznaczenia; Prolog Rozdział3
Siła przeznaczenia; Prolog Rozdział5
Pittacus Lore JESTEM NUMEREM CZTERY prolog rozdziały 1 3
Prolog Rozdział drugi
prolog i rozdział 1
Pittacus Lore JESTEM NUMEREM CZTERY (prolog rozdziały 1 3)(1)
Jestem Twoim Cieniem (Prolog rozdział 2)
Prolog rozdział pierwszy
Magiczne Śluby prolog rozdział 1

więcej podobnych podstron