Znikający ludzie
Psychotronika (nauka badająca zależności międzywymiarowe) nie potrafi wyjaśnić, w jaki sposób
powstają niestabilne tunele międzywymiarowe, w których znikają niczego niespodziewający się
ludzie. Najgorsze jest to, że tego procesu nie da się odwrócić i ludzie ci, pozostają „tam” na zawsze.
Niewytłumaczalne zniknięcia nie dotyczą jedynie naszych czasów. Pierwsze udokumentowane
zniknięcie odnotowano już w połowie XIX wieku, w Stanach Zjednoczonych. Farmer na oczach
rodziny i sąsiadów rozpłynął się w powietrzu. Pomimo szybkiej akcji poszukiwawczej, na miejscu
zniknięcia nie zauważono żadnych anomalii. Podobna sytuacja miała miejsce w latach 80-tych XIX
wieku. Wtedy zaginął sędzia, ale znikali nie tylko dorośli. Na jesieni 1878 roku, 16-letni chłopak
poszedł do studni po wodę i tyle go widziano. Jest to pierwszy przypadek, w którym poszukiwany
pozostawił po sobie jakieś ślady – odcisk butów w mokrej ziemi. Identyczna sytuacja miała miejsce w
1909, kiedy chłopiec krzyczał w czasie porwania. Szczególną uwagę policji zwróciły ostatnie słowa
chłopca, ale nie ustalono kim byli porywacze. Później zniknął kolejny chłopiec.
Po wnikliwym zbadaniu sprawy, badacze stwierdzili, że porwani chłopcy mięli takie same imię, ten
sam czas porwania i te same okoliczności. Ustalono też, że wiele zniknięć miało miejsce na terenie
Ameryki Północnej. Tam znajduje się śmiertelnie niebezpieczny las do którego można wejść, ale
szansa na wyjście to jak trafienie szóstki w totolotka. W tym lesie od dawien dawna ginęły dzieci,
dlatego las nosi nazwę Las Zaginionych Dzieci. Niebezpieczny obszar zaczyna się jeszcze przed
wejściem do lasu i nazywa się „Diabelskie Wrota”.
Znikały nie tylko pojedyncze osoby ale też całe grupy. I tu pojawia się pierwszy świadek zjawiska.
Zauważył na niebie kilka osobliwych „chmur”, które zatrzymały się idealnie nad celem. Właściwie w
tym przypadku użyta nazwa jest niewłaściwa. Te „chmury” były metaliczne i wytwarzały światło.
Nagle jedna z chmur osiadła na ziemi i pochłonęła wszystkich ludzi. Wtedy chmura powróciła do
pozostałych i oddaliły się w kierunku przeciwnym, do kierunku wiatru! Ci którym udało się wrócić,
byli obłąkani. Chmury te przypominały swym zachowaniem UFO, dlatego też całą sprawą
zainteresowało się wielu ufologów. Istotne jest też to, że cała grupa zniknęła nieopodal lasu, który
podobnie jak poprzedni, okrył się złą sławą.
Najbardziej osobliwy wypadek miał miejsce również w Ameryce Północnej. Zaginął tam mały
chłopiec. Zawiadomiono mieszkańców wsi, jednak poszukiwania były bez rezultatu. Następnego dnia,
gdy policyjny pies znalazł trop, pojawiła się nadzieja. Nie trwała jednak zbyt długo, ponieważ ślad
urwał się na łące. Jeżeli sprawcą tego zniknięcia była ta sama chmura, to aby chłopiec poszedł na łąkę,
zamiast wydoić krowę, musiał być zahipnotyzowany. Jeżeli rzeczywiście tak było, to nikt z nas nie
może czuć się bezpiecznie, ponieważ jeśli zostaniemy wzięci na cel, żadna siła nie uratuje nas przed
porwaniem.
Sprawa zostałaby zamknięta, ale kilka dni później ojciec chłopaka, usłyszał na dworze jego głos,
wołający matkę. Wybiegł na dwór, jednak nikogo nie było. Wkrótce ponownie rozległo się wołanie
chłopca. Tym razem usłyszeli je też sąsiedzi, którzy złożyli wspólne zeznanie. Po ponownym
przeszukaniu terenu, chłopca uznano za zmarłego i zamknięto śledztwo.
Znikali też piloci razem z samolotami, ale nie to było najdziwniejszą sytuacją. W 1965 roku na terenie
Antarktydy zaginął naukowiec i to w słoneczny, bezchmurny dzień. Po trzydniowych poszukiwaniach,
oczywiście nic. Aż tu nagle podczas badań z balonem meteorologicznym w 1995 roku, na niebie
pojawiła się dziwna, czarna przestrzeń. Do balonu podczepiono chronometr i skierowano do
osobliwości. Naziemne instrumenty wskazały rok 1965! Pomimo wielokrotnych prób, nie stwierdzono
błędu sprzętu. Czy zatem na Antarktydzie znajduje się stabilny tunel międzywymiarowy? Na razie
poza tym, że sprawę przejęła NASA, niewiele wiadomo. Chodzą pogłoski, że organizacja ma zamiar
wysłać tam mały łazik, podobny do tych, które poruszają się po powierzchni Marsa.