Silence of the heart
, Verrmar
2
Jak wiele musimy powiedzieć,
by nas słyszano w chwili,
gdy milczymy.
Elias Canetti
Silence of the heart
, Verrmar
3
Prolog
Odkąd pamiętam, żyłam w ciszy. Ciszy myśli nigdy nie wypowiedzianych i tych,
które aż za często musiałam pokazywać innym, gestykulując dłońmi - osobliwym narzędziem
mowy. Dzisiaj już nie peszy mnie to jak kiedyś, gdy jako małe dziecko musiałam zdać się na
rodziców, czy przyjaciółkę, która jako jedyna bliska mi osoba z kręgu tych „normalnych”
nauczyła się języka migowego. Pokazała mi piękno świata, ale i okrucieństwo płynące z ust
ludzi uważających się za lepszych. Takich, którym los pozornie niczego nie poskąpił, a może
wręcz przeciwnie. Może żyjąc w hałasie własnych krzyków, tracili tę najważniejszą część
płynącą z chwili milczenia?
Ja mimo wielu prób, nie potrafiłam zwerbalizować myśli. Nie nauczyłam się
recytować poematów Szekspira, czy śpiewać popularnych piosenek. Zamiast tego utknęłam w
tym deszczowym, jesiennym dniu, kiedy wraz z głosem straciłam cząstkę duszy. Pozostało
mi jedynie wsłuchiwanie się w ciszę; w jej spokojną melodię, porównywalną do tej
wygrywanej przez moje serce, gdy go zobaczyłam. Jednak on jej nie usłyszał, nie zauważył
cichości serca, które zaczęło bić dla niego.
Silence of the heart
, Verrmar
4
Rozdział 1. Pierwsze spotkanie
Impreza trwała w najlepsze. Byli na niej praktycznie wszyscy liczący się w szkole, do
której chodziłam, a przynajmniej tak twierdziła moja przyjaciółka. Oliwia, bo o niej mowa,
była tak podekscytowana z powodu tej domówki, że nie dało się tego nie zauważyć.
Niemniej, nie podzielałam jej radości. Snułam się z kąta w kąt, obserwując znane jak i nowe
twarze, relacje pomiędzy bogatymi dzieciakami i tymi, którym los nie podarował w prezencie
rodziców z platynową kartą w portfelach. Podglądając świetną zabawę wszystkich wokół,
czekałam aż impreza dobiegnie końca. Nie miałam ochoty tu przychodzić, jednak uległam
namowom Oliwii. Ciągle powtarzała, że powinnam bawić się jak wszyscy i dać sobie szansę
na szczęście. Do tej pory nie wiem, co miała na myśli.
Ze znudzeniem skanowałam twarze w tłumie, poszukując Oliwii. I wtedy zobaczyłam
Jego. Wydawało się, że czas stanął w miejscu, a moje serce zaczęło wywijać fikołki. Kiedy
sądziłam, że gorzej być nie może, spojrzał w moim kierunku i bez cienia zawahania
uśmiechnął się. Ten jeden uśmiech poraził mnie niczym piorun. Nie poruszyłam się nawet,
kiedy zaczął iść w moim kierunku, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Stałam jak
przysłowiowy słup soli i wpatrywałam się w jego oczy. Nigdy dotąd nie przytrafiło mi się nic
podobnego. Zawsze omijałam ludzi szerokim łukiem, jakbym w ogóle ich nie zauważała.
Jednak, to ja nie chciałam zostać zauważona. Nie chciałam by wciąż szeptano za moimi
plecami, wyśmiewano się z tego, że milczę, bo zwariowałam. Gdyby to było takie proste, to
pewnie wykrzyczałabym im, że to nieprawda. Niestety nie potrafiłam tego zrobić, choć
bardzo chciałam. Teraz też tak było. Tylko cóż z tego, skoro wbrew porzekadłu chcieć nie
zawsze oznacza móc.
Silence of the heart
, Verrmar
5
Zbliżał się, a ja czułam, że powoli zaczyna brakować mi powietrza. Stalowa obręcz
zaciskała się wokół moich płuc.
Muszę uciec… Nie może się do mnie odezwać!, myślałam gorączkowo, rozglądając się
jednocześnie w poszukiwaniu Oliwii.
Jej jak na złość nigdzie nie było, a on podchodził coraz bliżej. Z każdym jego krokiem
w moją stronę czułam na skórze dziwne mrowienie. Byłam zgubiona. Dawno nie czułam się
tak bezradna.
Uciekaj, rusz się!, nakazałam sobie w myślach i rzuciłam się w stronę wyjścia z
pokoju. Musiałam znaleźć się jak najdalej, po prostu musiałam. Niestety moje starania poszły
na marne. Ktoś położył dłoń na moim nagim ramieniu i lekko uścisnął, zmuszając mnie bym
się zatrzymała.
Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, że to on. Czułam to całą sobą, zupełnie
jakbym magicznie wychwytywała jego obecność. Nie wiedziałam nawet jak ma na imię, kim
jest, a mimo to przeczuwałam, że właśnie igram z przeznaczeniem, że za chwilę spojrzę w
twarz komuś, kto złamie mi serce. Mimo to, poddałam się mu. Zaczerpnęłam oddech w
ściśnięte z przejęcia płuca i powoli się odwróciłam. Pierwszym, co dostrzegłam były jego
oczy: zielone jak najprawdziwszy szmaragd, wpatrzone we mnie z rozbawieniem. Widząc w
jego spojrzeniu ten błysk zainteresowania, poczułam jak panika ściska mi gardło.
– Ładnie to tak uciekać przed północą, Kopciuszku? – zapytał, wsuwając mi za ucho
niesforne pasemko, które opadło na policzek.
Trafił w samo sedno. W tym momencie byłam bohaterką bajki Disneya. Tyle, że moja
historia miała się skończyć zupełnie inaczej. Szczęście nie było mi pisane.
Pokręciłam jedynie głową, chcąc mu odpowiedzieć, tak aby zrozumiał. Już miałam
podnieść dłoń, by pokazać bardziej czytelnie, gdy z impetem ktoś mnie popchnął, tak, że
wylądowałam z dłońmi przyciśniętymi do jego klatki piersiowej osłoniętej czarnym
materiałem eleganckiej koszuli.
Jak spaść, to z wysokiego konia, nie ma co, pomyślałam, jednocześnie przeklinając
pomysł Oliwii aby się tutaj wybrać.
Silence of the heart
, Verrmar
6
Z szybkością światła odsunęłam się od niego i nieśmiało uśmiechnęłam. Nie pozostało
mi już nic innego jak zakończyć całą tę szopkę. Wskazałam palcem na swoje ucho i usta i
podniosłam wzrok, tak by dostrzec jego reakcję. Chłopak widząc mój gest momentalnie
pobladł, a z jego oczu zniknęły iskierki rozbawienia, którymi jeszcze przed chwilą mnie
obdarzył. Teraz patrzył na mnie z niedowierzaniem i czymś jeszcze, co zdecydowanie mi się
nie podobało.
– Mia, tutaj jesteś, wszędzie cię szukałam! – krzyknęła mi do ucha zagubiona
wcześniej przyjaciółka, kładąc dłoń na moim ramieniu. Tym samym, którego wcześniej
dotknął nieznajomy chłopak.
Ja mogłam jedynie patrzeć na nią błagalnym wzrokiem, bo ręce odmówiły mi
posłuszeństwa. Ona widząc to, odwróciła się i zobaczyła co, a raczej kto wprawił mnie w ten
stan i tak jakby nigdy nic, go do siebie przytuliła. Stałam tam kompletnie osłupiała, bo nie
miałam pojęcia, co właśnie się wydarzyło.
– Widzę, że zwróciłeś uwagę na Amelię. Wiedziałam, że masz dobry gust, ale że zaraz
ją odnajdziesz, to nie. Kochana, to jest Dawid, Dawid, to Amelia, zwana Mią.
Po tym jakże niezręcznym przedstawieniu wyciągnęłam ku niemu dłoń, którą ten
niepewnie uścisnął, patrząc na nią jakby była wężem czy czymś takim. Cóż, nie tego
oczekiwałam, ale powinnam się domyślić, że niemowa nie przypadnie mu do gustu. Nie
zwracając na mnie dłużej uwagi, zaczął rozmawiać z Oliwią.
– Świetnie wyglądasz. Myślałem, że nie spotkam już nikogo normalnego. Kręcą się tu
same dziwadła.
Mówiąc to, spojrzał na mnie wymownie, albo przynajmniej tylko tak mi się
wydawało, ponieważ Oliwia nie zwróciła na to uwagi, śmiejąc się jak z dobrego żartu.
– Masz szczęście, że trafiłeś na nas. Nie widziałeś może gdzieś Sebastiana, bo
chciałabym z nim zamienić słowo? – zapytała.
– Nie mów, że tak szybko chcesz zostawić mnie samego – jęknął.
– Przecież nie jesteś sam, masz Mię.
Uśmiechnęła się, jednocześnie ściskając moją dłoń. Jakby kompletnie nie wyczuwała
tego wiszącego w powietrzu napięcia. Gołym okiem można było dostrzec, że Dawid
Silence of the heart
, Verrmar
7
najchętniej wyrzuciłby mnie przez okno jak natrętnego robaka. Nie chciałam zostać z nim
sam na sam.
– Racja – odpowiedział, uśmiechając się do niej podejrzanie miło. – Sebastian jeszcze
kilka minut temu kręcił się przy stole bilardowym, jeśli się pospieszysz bez problemu go
znajdziesz. A my z Mią utniemy sobie miłą pogawędkę.
Spojrzał na mnie tak zimnym wzrokiem, że poczułam dreszcze. Oliwia za to szepnęła
mi do ucha.
– Widzisz, wszystko świetnie się układa.
Pocałowała mnie w policzek, pomachała chłopakowi na pożegnanie i zniknęła w
tłumie, zostawiając mnie w środku piekła.
– Możesz odejść, widzę, że tylko na to czekasz – zamigałam, a gdy dostrzegłam w
jego oczach zrozumienie przeraziłam się nie na żarty.
– Szybko pojmujesz, dziewczynko. To dobrze, krócej potrwa ta cała szopka.
Patrzyłam na niego, z szokiem wymalowanym na twarzy. Z trudem zdołałam zamigać.
– O co ci chodzi?
Uśmiechnął się bez cienia radości, w jednej chwili pokonał dzielący nas dystans i
złapał moje nadgarstki, unieruchamiając je w stalowym uścisku. Wstrzymałam oddech, bojąc
się choćby poruszyć. Wydawało się, że nawet muzyka wokół nas zamarła.
– Nie zbliżaj się do mnie więcej. Możesz przyjaźnić się z Oliwią, ona lubi pomagać
takim życiowym niedorajdom, ale nie należysz do naszego świata. Jesteś dziwakiem. Nic tego
nie zmieni, nawet najbardziej maślane spojrzenia. Im szybciej zrozumiesz, tym lepiej.
Jego oczy ciskały gromami, podczas gdy z moich niekontrolowanie wypływały łzy.
Nie potrafiłam zrozumieć, co takiego zrobiłam, by zasłużyć na taką podłość. Każde słowo
było niczym pchnięcie rozżarzonego ostrza prosto w moje serce. Rozpadałam się na drobne
kawałki.
Gdy wreszcie puścił moje dłonie, omal nie upadłam. Ostatkiem sił zebrałam się w
sobie i wyszłam. Po drodze napisałam przyjaciółce wiadomość, że źle się poczułam i poszłam
do domu. Nie byłam tu mile widziana i choć to bolało, taka była rzeczywistość.
Silence of the heart
, Verrmar
8
Rozdział 2. Pierwsze rozczarowanie
Obudziły mnie promienie wschodzącego na widnokrąg słońca, śpiew ptaków i
wyraźne poczucie, że ktoś jest niedaleko. Nieśmiało otworzyłam oczy, leniwie się przy tym
przeciągając i ujrzałam mamę, która najwyraźniej planowała dzień prania, gdyż zbierała z
podłogi moje ubrania.
Tak, przyznaję się bez bicia, bałaganiara ze mnie jakich mało, jednak wolę swój
nieporządek, niż przesadny pedantyzm panujący w pokoju rodziców. Jest on oczywiście
zasługą wcześniej wspomnianej kobiety, która to w owej chwili patrzyła na mnie z wyraźną
troską wymalowaną w brązowych oczach, tak bardzo podobnych do moich. Martwiła się, nie
potrafiła tego ukryć nawet za maską uśmiechu czającego się w kącikach ust. Skłamałabym,
twierdząc, że nie czułam tego samego. Z tym, że ja bałam się odrzucenia, ona tego, czy sobie
poradzę w nowej szkole.
Usiadłam wygodnie na ogromnym łóżku i poklepałam miejsce obok siebie. To był
nasz normalny znak, gdy chciałyśmy pogadać. Inne natomiast stanowiły nieodzowną cześć
naszej codzienności. Codzienności, na którą nieświadomie skazałam siebie i moich bliskich.
Nie mogłam porozumiewać się z osobami, które mówią, a przynajmniej nie ze
wszystkimi, lecz z takimi jak ja. W tym celu chodziłam do specjalnych szkół, uczęszczałam
na warsztaty, zdobywałam przyjaciół. Jednak co dobre, szybko się kończy. Dziś miałam iść
do liceum integracyjnego, czyli takiego, w którym są niemi lub głuchoniemi, a także ci, dla
których dźwięk ich mowy jest czymś naturalnym. Dlatego też nasza rozmowa była próbą
spojrzenia na tę kwestię przez różowe okulary, dostrzeżenia w tej sytuacji jakichś plusów.
Silence of the heart
, Verrmar
9
Jednak nie oszukujmy się, udawałam zadowoloną tylko ze względu na mamę i Oliwię,
która to zobowiązała się przyjść po mnie. Bez niej nie odważyłabym się tam nawet pokazać.
Lękałam się tego miejsca jak diabeł święconej wody, tego, że nie zostanę zaakceptowana
przez tych zdrowych, bo tych mojego pokroju się nie bałam.
Nie wiem, co w tym jest, ale my niemi, w zadziwiająco łatwy sposób potrafimy
nawiązać ze sobą kontakt. Trudniej jest z innymi. I tu zaczynają się schody, z kategorii tych,
że kiedy raz się o nie potkniemy, boli dłużej niż powinno.
Po jakimś czasie, nieubłaganie usłyszałam dzwonek do drzwi, a to oznaczało, że zaraz
do mojego pokoju wpadnie huragan o wdzięcznej nazwie Oliwia. Mama, widząc moją
cierpiętniczą minę, spojrzała na mnie z nutką rozbawienia i dała mi znak, że śniadanie jest już
gotowe. Gdy tylko wyszła, do moich czterech kątów dumnie wmaszerowała śliczna,
filigranowa blondynka, o pełnych ustach i niebieskich oczach. Miała na sobie mundurek
świadczący o tym, iż uczęszcza do szkoły św. Franciszka, czyli szarą spódnicę do kolan,
takiego samego koloru żakiet oraz białą bluzkę z czarnym krawatem. Wyglądała bardzo
elegancko, jednak to mnie jakoś bardzo nie zdziwiło, gdyż co niektórym byłoby bosko nawet
w worku po kartoflach. Moja przyjaciółka zdecydowanie należała do tej grupy ludzi.
Musiałam na chwilę odpłynąć w swoich rozważaniach, bo dostrzegłam przed nosem
jej drobną dłoń.
– Mia, ubieraj się w końcu, bo spóźnimy się już pierwszego dnia zajęć – powiedziała,
udając przy tym ton głosu surowej pani profesor. Zamigałam jej tylko, że też ją kocham i
pognałam pędem do łazienki, dzierżąc w dłoniach taki sam strój, jak dziewczyny oczekującej
na mnie w pokoju.
Gdy wróciłam do pomieszczenia, na mój widok aż zagwizdała w geście zachwytu. Ja
tylko ostentacyjnie wywróciłam oczami, po czym spojrzałam w lusterko, stojące na jednej z
szafek. Jak na mój gust wyglądałam całkiem zwyczajnie. Tylko duże, brązowe oczy
zasługiwały na określenie ładnych. Ciemne włosy i jasna karnacja były dość przeciętne.
Mimo to, nie ubolewałam nad tym, że wyglądam jak wyglądam. Jedynym kompleksem jaki
miałam było, to, że nie potrafię mówić. Tak było kiedyś, dziś i pewnie do końca mojego
życia, ponieważ zawsze będę słyszeć wyzwiska grupki chłopaków mieszkających niedaleko
mojego bloku: 'niemowa', 'kaleka', czy po prostu 'dziwadło'.
Silence of the heart
, Verrmar
10
Gdy zeszłyśmy do kuchni, szybko zjadłam przygotowane wcześniej śniadanie i
wyszłyśmy z domu, narzucając na siebie jesienne płaszczyki w granatowym kolorze, które
były kolejnym znakiem rozpoznawczym naszego elitarnego liceum.
Po krótkiej wędrówce znalazłyśmy się przed szkołą. Kilkupoziomowy budynek, dzięki
barwom beżu i brązu sprawiał wrażenie przytulnego. Jednak ilość uczniów tłoczących się
przed wejściem napawała mnie po raz wtóry irracjonalnym lekiem. Dlatego też, gdy z
bijącym jak dzwon sercem weszłam w mury liceum nerwowo spoglądałam na twarze ludzi,
których mijałyśmy. Wielu z nich tak jak ja rozmawiało między sobą, lecz oczywiście zdarzali
się tacy, którzy nie potrzebowali znaków do komunikacji. Ku mojemu zaskoczeniu
podeszłyśmy do grupki wyglądającej na dobrze sytuowaną w hierarchii szkoły.
Na ich czele stał wysoki brunet, który, gdy tylko zobaczył Oliwię, szeroko się
uśmiechnął. Ona wręcz w podskokach podbiegła do niego i ucałowała go w oba policzki. Ja
stałam kilka metrów dalej jakby mnie wmurowało. I nie chodziło tu bynajmniej o zachowanie
mojej przyjaciółki, lecz o to, że chłopak był po prostu niesamowicie przystojny. Z
chwilowego osłupienia wyrwała mnie moja kumpela, która odwróciła się do mnie z
uśmiechem na ustach.
– Amelia, no podejdź tu wreszcie! – zawołała.
Chcąc nie chcąc, powlokłam się te kilka metrów i spojrzałam nieśmiało w stronę
chłopaka. On skinął na mnie głową, po czym się przedstawił.
– Jestem Sebastian, miło mi – rzucił nonszalancko. – Ty jak mniemam masz na imię
Amelia, tak? – zagadnął.
Spojrzałam wtedy na Oliwkę, szukając u niej wsparcia, jednak daremnie. Doskonale
wiedziała, że czuję się w takich sytuacjach niekomfortowo, ale uparła się, że musi mnie
wrzucać na głęboką wodę za każdym razem, gdy będzie taka okazja. I tak też było teraz.
Kiwnęłam więc tylko głową i posłałam mu najszczerszy uśmiech na jaki mogłam się zdobyć.
On o dziwo go odwzajemnił, jednak przygasł, gdy nie doczekał się z moich ust żadnego
słowa, a jedynie znaki języka migowego, które dla niego tak naprawdę nic nie znaczyły.
Oliwia zaczęła mu tłumaczyć, że nie potrafię mówić, ale to nic nie dało. Popatrzył na
mnie obojętnie, by następnie rzucić Oliwii zdawkowe cześć i zniknąć w tłumie uczniów
Silence of the heart
, Verrmar
11
rozproszonych po korytarzu. Tak, to by było na tyle, z moich marzeń o jakiejkolwiek
akceptacji... Przyjaciółka widząc smutną minę malującą się na mojej twarzy, uścisnęła lekko
moją dłoń w pocieszającym geście. A ja? Cóż, poszłam wraz z nią pod salę, w której to miała
się odbyć pierwsza lekcja. On oczywiście tam był w towarzystwie chłopaka z imprezy.
Zastanawiając się co takiego złego zrobiłam w poprzednim wcieleniu, masochistycznie
obserwowałam jak w jego oczach maluje się pogarda. Nie mogłam zrozumieć co mu takiego
zrobiłam. Czy moja ułomność była dla nich aż tak odpychająca? Dlaczego?
Głupia wpatrywałam się w niego, próbując uzyskać odpowiedź, lecz daremnie. Jego
lodowate spojrzenie mówiło samo za siebie. A ja niczym idiotka nie potrafiłam przestać na
niego patrzeć, co nie umknęło Oliwce.
– Mia, cholera, co się z tobą dzieje?! Przepraszam za tę akcję z Sebastianem.... –
mówiła, jednak ja jej nie słyszałam, bynajmniej nie tak jak powinnam. Zdenerwowana
dziewczyna złapała mnie za ramiona i lekko mną potrząsnęła, przywracając tym samym do
porządku. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że wszyscy wchodzą już do klasy.
Przyjaciółka pociągnęła mnie za ramię i już po chwili siedziałyśmy w jednej z ławek
znajdujących się w rzędzie obok okna. W miejscu, w którym ktoś umyślnie zrobił sobie z
moich pleców ciekawy obiekt do obserwacji.
Rozdział 3. Pierwsza niewiadoma
DAWID
Gdy Sebastian powiedział mi, że ona tu jest, odwróciłem się i napotkałem jej
spłoszone spojrzenie. Bez wątpienia była ładna, ale nie za sprawą grubej warstwy makijażu,
Silence of the heart
, Verrmar
12
lecz w zupełnie naturalny sposób. Biła od niej niepewność, może nawet obawa. Gdy nasze
spojrzenia się spotkały, dostrzegłem strach i coś jeszcze. Bała się mnie i miała rację. Powinna
się bać, powinna wiedzieć, że nie zadaję się z takimi jak ona. Jednak jeszcze nie wiedziała.
Czułem się jakbym dostał w twarz. Dlaczego ona? Nie mogła chodzić do innej szkoły,
razem z podobnymi sobie? Zmyłem się do sali tak szybko, jakbym uciekał przed seryjnym
mordercą. Dosłownie i w przenośni. W zastraszającym tempie dopadły mnie wstyd,
rozgoryczenie, żal… Chciałem się schować w miejsce, w którym mógłbym to wszystko
wyłączyć. Wcisnąć jeden guzik i po krzyku. Gotowe. Niestety się nie dało, bo zostałem
zmuszony do przebywania z nią w jednej pracowni.
Gdy tylko znalazłem się w ławce, nie mogłem usiedzieć spokojnie na krześle. Cały
czas błądziłem wzrokiem po sali, by w końcu zawiesić go na niej. A ona jak gdyby nigdy nic,
odwróciła się w moją stronę i napotkałem jej duże, ciemne oczy. Musiała poczuć, że się w nią
wpatruję. Była uosobieniem tego, czego nienawidziłem od dzieciństwa. Nie powinienem
nawet na nią patrzeć, bo i po co?
Jednak coś sprawiało, że nie mogłem oderwać od niej oczu, zupełnie jakby jakaś podła
siła ciągnęła mnie ku tej wystraszonej istocie. Zacisnąłem pięści pod blatem stolika, tak by
nikt nie zauważył mojego rozchwiania i z trudem przeniosłem wzrok na widok znajdujący się
za oknem. Kątem oka zauważyłem, że moja ofiara zrobiła dokładnie to samo.
Ciekawe o czym myśli, co poczuła gdy po raz drugi tak zareagowałem? Nie wiem i
pewnie nigdy się nie dowiem. Cholera! Co się ze mną dzieje? Zachowuję się jak baba, myśląc
o niej, o Amelii, Mii, jak nazywała ją Oliwia… Nawet jej imię jest dla mnie karą. Zaraz
zwariuję, to wszystko wydaje się coraz bardziej irracjonalne. Ta dziewczyna mnie odrzuca,
ale i pociąga. Jak to w ogóle możliwe? Czy to wszystko mogłoby być jeszcze bardziej
popieprzone?
Lekcje dłużyły się jak nigdy wcześniej. To było okropne, wręcz nie do wytrzymania.
Starałem się, jak mogłem skupić uwagę na słowach kolejnej dzisiaj nauczycielki, lecz bez
większego rezultatu. Wreszcie zadzwonił dzwonek i wybiegłem z klasy jak opętany. Już za
bramą placówki dogonił mnie Sebastian.
– Co się z tobą dzieje? Wpatrywałeś się w tą małą typiarę jak sroka w świecidełko, a
teraz wyleciałeś jakby cię goniła zgraja wściekłych psów. Stary, wrzuć na luz, bo długo tak
Silence of the heart
, Verrmar
13
nie pociągniesz. Rozejrzyj się może za kimś normalnym. Mi na przykład przypadła do gustu
śliczna Oliwia – wygłosił swój monolog.
– Co ty pierniczysz? Ja i ona? Chyba ci na mózg padło! – warknąłem.
– To niby po co się na nią tak gapiłeś? Chciałeś zabić ją wzrokiem, czy tylko
zastanawiałeś się jak wygląda bez ciuchów? – spytał.
– Nie wiem, naprawdę nie wiem. Cholera, ona mi się podoba, te jej sarnie oczy, figura,
włosy… Wszystko oprócz tego, że jest niema.
– Tak jak… – zaczął, jednak wyraz mojej twarzy kazał mu się zamknąć.
– Jakbym nie wiedział. Dlatego tak mnie to odrzuca – przyznałem.
– To chore, bo z tego co mówisz, z jednej strony chciałbyś ją przelecieć, a z drugiej
przeszkadza ci to, że nie mówi, co jest przyczyną twoich doświadczeń.
– Seba, jak ty wszystko pięknie potrafisz ubrać w słowa, po prostu po mistrzowsku!
Drugi Coelho się znalazł!
– Ma się rozumieć – rzucił, szczerząc się przy tym. – W każdym razie poradzę ci
jedno. Prześpij się z nią i będzie po krzyku. Jednak uważaj, bo albo ci minie, albo wpadniesz
po uszy i będziesz kompletnie stracony.
– Nie ma żadnego albo.
– Dobra, dobra. Ja swoje wiem. Wiem też, że nie pójdzie ci z nią łatwo mimo
wyglądu, na który lecą wszystkie laski…
– Może tak, może nie – prychnąłem. Nie było mowy o opcji numer dwa, bo ja nie
wiedziałem, co znaczy kochać. Więc jak mógłbym się w niej zakochać? To niemożliwe, choć
Sebastian pewnie po części miał rację.
Wystarczy, jeśli pozbędę się tych idiotycznych sentymentów i mrzonek. Wrócę do
poprzedniego stanu, do swojego dawnego ja. Do starego Dawida, któremu żadna się nie
oparła i ona też nie będzie. Nie mi. Muszę ją tylko jakoś podejść, zdobyć to cholerne
zaufanie, które jest tak ważne dla każdej z tych cnotliwych lasek, a potem…
Silence of the heart
, Verrmar
14
Tak, tak muszę zrobić, a wtedy wszystko minie, zaspokoję tę swoją idiotyczną
ciekawość, chwilowy kaprys i słabość do tych dużych sarnich oczu. Potem znajdę sobie
dziewczynę w typie Oliwii, taką, którą będę mógł z godnością przedstawić swoim kumplom.
Bo Mii choćbym chciał, nie mógłbym z wiadomych powodów.
***
Gdy wróciłem do domu, ojciec siedział w kuchni przy stole i czytał gazetę, jak miał w
zwyczaju. Ja nalałem sobie soku pomarańczowego i już miałem wychodzić, gdy zatrzymał
mnie głos lekko siwiejącego mężczyzny o zatroskanym spojrzeniu.
– Dawidzie, wiem, że się spieszysz, ale zajrzyj do mamy, jest sama prawie cały dzień.
Ona cię potrzebuje, ty jej też, synu… Chciałbym byś się zmienił, byś zrozumiał… – Ojciec
jak nikt inny potrafił uprzykrzyć mi popołudnie! Tylko matka i matka. Co ja jej niańka
jestem, czy jak?
– Dobrze – przerwałem stanowczo jego tradycyjny monolog, a następnie poszedłem
do sypialni rodziców.
Dość ładna kobieta o brązowych oczach i włosach siedziała na bujanym fotelu,
oglądając album ze zdjęciami. Mimo upływu lat pozostała taka, jaką ją zapamiętałem, zmienił
się tylko wyraz jej oczu. Były inne, ale sam nie wiedziałem dlaczego.
Podszedłem do niej i usiadłem na łóżku. Dopiero wtedy dostrzegłem, że na większości
fotografii byłem razem z nią, uśmiechnięty, szczęśliwy. Teraz po dawnym uśmiechu nie
pozostał nawet ślad, zastąpił go ironiczny wyraz niechęci. Tylko tyle.
Natychmiast gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i położyła swoją dłoń na mojej. Ku
mojemu zdziwieniu poczułem przyjemne ciepło, gdzieś tam w środku. Mama popatrzyła
jeszcze krótko na mnie, po czym skierowała wzrok na jedno ze zdjęć. Przedstawiało
noworodka i ją, trzymającą go troskliwie w ramionach. Sposób, w jaki mnie obejmowała był
jakiś inny, zupełnie jakby chowała w dłoniach cenny skarb. Czy ja nim mogłem być? Nie
wiem. Wiem za to, że teraz nim zdecydowanie nie jestem.
Wstałem z łóżka, jednocześnie strącając dłoń matki ze swojej i wyszedłem, nie
czekając na słowa, których i tak nigdy nie zdołałaby mi ofiarować.
Silence of the heart
, Verrmar
15
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Original edition copyright.
© 2016 by Verrmar
Powielanie, kopiowanie i rozpowszechnianie całości lub fragmentów tekstu bez pisemnej zgody
autorek zabronione.