Tłumaczenie: Honney_
6
Dokładnie pamiętam, kiedy Clara, mówiła, że jej miejsce jest kilka domów dalej
od naszego – po lewej stronie, tak myślę. Tam jest chata, po lewej stronie,
wygląda całkiem swojsko – leżaki poukładane w ganku, przenośny grill,
schowany w rogu, muszla kształtowana wiatrem kuranty, zwisająca nad
drzwiami. Myślę, że to jest to miejsce, ponieważ również pamiętam, kiedy
mówiła, że jest tu z rodzicami, a nie ze stadem piwo żłobów, chłopców z
bractwa. Wydaje się, że chłopcy z bractwa, wynajęli co najmniej trzy lub cztery
domki na prawo od nas.
Wspięłam się po schodach i zapukałam do drzwi. Nieco zaskrzypiały z powodu,
że nie były do końca zamknięte. Trzymam klamkę, żeby je zamknąć i próbuje
ponownie zapukać. Nadal nie ma odpowiedzi.
- Halo? – mówię do pękniętych drzwi. Wiatr powiewa, tak że muszle wirują
dookoła, a dzwonki do nich doczepione głośno dzwonią tuż za mną, zmuszając
mnie do przypomnienia sobie, że słyszałam ten sam dźwięk w swoim
koszmarze.
- Clara? – mówię i otwieram drzwi trochę szerzej.
Zamykam na chwilę oczy i skupiam się na brzęczeniu. Ale potem słyszę coś
innego. To pochodzi z wewnątrz – sygnał dźwiękowy, o wysokim tonie.
Popchnęłam otwarte drzwi dalej.
- Clara? Czy jesteś tutaj?
W salonie jest ciemno, wszystkie odcienie są nużące. Usłyszałam hałas, z
jednego z pokoi dochodziły wrzaski, ktoś z czymś walczy. Otworzyłam drzwi
jeszcze szerzej i podjęłam się kroku, widząc, że układ tej chaty, jest dokładnie
taki, jak nasz. Pokuj dzienny i kuchnia są połączone, jak jeden, wielki, otwarty
obszar. Poruszałam się w kierunku krótkiego, wąskiego korytarza i sypialni,
która odgałęziała się od niego.
Ale teraz jest po prostu cicho. I ciemno – jedyne dostępne światło, wydobywa
się spod wejściowych drzwi, im idę dalej, tym robi się ciemniej. Zaglądam przez
ramię na drzwi, myśląc, że może powinnam pójść po pomoc, ale wszystko co
Tłumaczenie: Honney_
mogę, to skupić się na głupim wietrze kuranty – i myśli, że Clara może być w
tarapatach. Mówię jej imię po raz kolejny.
Nadal nie ma odpowiedzi.
Przeszłam do sypialni, po prawej stronie i przyłożyłam ucho do drzwi. Ale
słychać tylko ciszę, znaczy z wyjątkiem mojego serca, które wali jak oszalałe w
mojej klatce piersiowej. Położyłam ręce na klamce, myśląc, że drzwi będą
zamknięte, ale zamiast tego, klamka przekręciła się. A ja weszłam do środka.
Tu jest jeszcze ciemniej – za ciemno, by coś zobaczyć. Szukam ręką na ścianie
włącznika światła, ale nie udaje mi się go znaleźć. Ruszyłam w kierunku
centrum pokoju, wyciągnęłam ramiona, kiedy nagle potknęłam się o coś
twardego, to może podnóżek. Z salonu dochodziły głośne trzaski, jakby drzwi
wejściowe zostały zamknięte, ale może to tylko wiatr. Gryzę swój policzek od
środka i mówię sobie, że to wiatr oceanicznego powietrza zawrócił i zamkną
drzwi, że nikogo tutaj nie ma, że w kilka sekund, mogę po prostu z powrotem
się stąd wydostać.
Ale potem słyszę kroki, dźwięk skrzypiącej podłogi, zbliżający się w tym
kierunku. Stoję za drzwiami i wstrzymuję oddech, aby nie dać się złapać.
- Halo? – szepcze męski głos. Nie odzywam się.
Zamknęłam oczy i spróbowałam wyobrazić sobie siebie gdzieś indziej.
- Daj spokój, wyjdź. - śpiewa – Ja nie gryzę.
Zaciskam zęby i kulę się w koncie, jak światło mrugające w pokoju, czyniąc
wszystko czerwone. Patrzę w górę, w kierunku sufitu, na czerwone żarówki,
które oświetlają, to co jest oczywiście w ciemni. Z tyłu sali wiszą sznurki do
suszenia bielizny, na których zawieszone są zdjęcia. Duża stacja robocza,
ustawiona jest obok pojemników na roztwory i półek zawieszonych wzdłuż
ściany.
Słyszę jego oddech po drugiej stroni drzwi. Ściskam kryształ, chcąc poczuć moc
Jacoba przy mnie, zamykam oczy i po cichu, liczę do dwudziestu, modląc się,
1
1
Tłumaczenie: Honney_
aby nie przyszedł aż tu, żeby z powrotem zamkną drzwi i wyszedł.
Rozglądam się po pomieszczeniu, szukając okna. Jest jedno, ale wygląda tak,
jakby było zabite deskami.
Kilka sekund później, światło zamigało i zgasło, a on odszedł. Pociągną za
klamkę, a drzwi zamknęły się za nim. Poczekałam kilka sekund, słuchając przy
ścianie, jak jego stopy podążają przez korytarz aż do salonu. A potem słyszę, z
przodu trzask zamykanych drzwi, jak gdyby opuścił mieszkanie.
Ja też wychodzę. Podnoszę się, otwieram drzwi, na tyle, aby się przez nie
przedostać i przechodzę na korytarz, tak szybko i cicho, jak to możliwe.
Podążam do drzwi salonu, ale gałka nie chce się przekręcić. Przekręcam zamek,
to tej pory, aż w końcu brzdęknie i próbuje ponownie otworzyć drzwi. Nadal
zablokowane.
– Dokąd idziesz tak wcześnie? – męski głos pyta tuż za mną.
Odwróciłam się. On stoi zaledwie kilka metrów ode mnie, ale wciąż jest za
ciemno. Światło przechodzi tylko przez okno w kuchni.
- Nie spotkaliśmy się wcześniej. – kontynuował.
Jest starszy, ma może trzydzieści, lub czterdzieści lat, a jego buzię obrastają
włosy – grube, druciane i miodowe - broda i wąsy, które wystają po obu
stronach twarzy.
- Przepraszam, muszę iść. Tak mi przykro. Zrobiłam błąd. – moja szczęka
zaczęła drżeć.
- Pozwól mi pomóc. – Wyciąga ręce i pozwala sobie na gigantyczne ziewanie,
jakby się dopiero obudził.
- Weszłam tu, gdyż kogoś szukałam. Zrobiłam błąd. – powtórzyłam.
- Kogo? – pyta się, będąc o krok bliżej ode mnie. Ma na sobie parę
pochlapanych farbą jeansów i stary, nędzny T-shirt.
- Nikogo. – moje ręce były za plecami, spróbowałam ponownie odblokować
zamek w inny sposób. Ciągnę pokrętło, ale nadal się nie rusza.
Tłumaczenie: Honney_
- Blokadowa sztuczka. – mówi, uśmiechając się do mnie. Podnosi rękę i łapie
się za swój zarost, podskubując go.
- Zaczekaj chwilę, pozwól mi zrobić ci zdjęcie. – Ruszył się z miejsca i podszedł
do kanapy, wziął swój aparat, a ja w tym czasie, pociągnęłam pokrętło i
przekręciłam zamek, przypominając sobie w jaki sposób działa blokadowa
sztuczka u mojej cioci w domu.
To działa. Przekręcenie gałki, umożliwia mi otworzenie drzwi, aby następnie
przez nie wybiec i skierować się na dół.
Kiedy byłam już w bezpiecznej odległości, odwróciłam się do tyłu. On wciąż
stoi, nadal mnie obserwując.