Steele Jessica
Zaleg a randka
(Her boss’s marriage agenda)
1
ROZDZIA PIERWSZY
Erin mia a zwyczaj wcze nie si budzi . W
nie nadchodzi
wit, a poniewa wiedzia a,
e ju nie za nie, odda a si rozmy laniom.
Przyzwyczai a si do ycia i pracy w Londynie, cho by o to tylko tymczasowe zaj cie.
Jeszcze miesi c temu mieszka a z ojcem w male kim miasteczku Croom Babbington, w domu,
który zna a od urodzenia.
Rodzice rozwiedli si , gdy mia a pi lat. Matka o wiadczy a, e ma do domowego
ogniska i opu ci a ich dom w Gloucestershire. Jednak e wkrótce po rozwodzie znowu da a si
usidli i powtórnie wysz a za m . Dwa lata pó niej porzuci a drugiego m
a z postanowieniem,
e b dzie ostatni.
I dotrzyma a s owa, cho mia a mnóstwo adoratorów. Erin my la a o niej z mi
ci .
Nina, jak kaza a nazywa si matka, nie porzuci a jej ca kowicie; mieszka a obecnie w Berkshire
i przyje
a do córki co dwa, trzy miesi ce. Erin nie odwiedza a jej, ojciec by na to nie
pozwoli .
Mo e to niewiarygodne, ale po siedemnastu latach wci czu
al, e kobieta, któr
po lubi , odesz a od niego, ponadto obawia si z ego wp ywu Niny na córk . Natomiast Nina nie
chcia a, by ktokolwiek z kr gu jej znajomych dowiedzia si o istnieniu córki. Zw aszcza e Erin
wyros a na pi kn blondynk o fio kowych oczach.
Poniewa
ycie z surowym ojcem by o odrobin bezbarwne, Erin dosz a do wniosku, e
nale y jej si co wi cej od losu ni nudna praca sekretarki bez szans na awans. Od razu jednak
karci a si za takie my li, bo mia a cudownego ojca, na którego zawsze mog a liczy .
To za jego namow par lat wcze niej posz a na kurs dla mened erów i asystentek.
Zaproponowa to po tym, jak pewnej niedzieli matka wpad a, poca owa a go w policzek, nie
zwa aj c na jego kamienn min , i oznajmi a rado nie:
– Zabieram Erin na lunch. Nie masz nic przeciwko temu?
Tego wieczoru oznajmi , e zawsze znajdzie si posada dla wykwalifikowanej asystentki.
ciwie Erin nie musia a pracowa , gdy ojciec odziedziczy maj tek, który jeszcze pomno
,
inwestuj c m drze w akcje i obligacje. Uwa
jednak, e praca nauczy córk samodzielno ci i
odpowiedzialno ci.
2
Erin by a zdolna i ch tna, ale jej pierwsza praca okaza a si straszliwie nudna. Sze
miesi cy temu zatrudni a si u Marka Prentice’a. Nie by o to zaj cie ciekawsze od poprzedniego,
jednak po paru miesi cach ycie nagle zacz o nabiera rumie ców.
Mark zaprosi j na randk , .
Wcze niej chodzi a ju na randki, ale ojciec zawsze nalega , aby jej przyjaciele
przychodzili po ni do domu. Po czym poddawa delikwenta przes uchaniu. Erin by a
przes uchiwana po powrocie – surowy rodzic chcia zna ka dy szczegó .
Wiedzia a, e ojcem powoduje mi
i troska, jednak jego nadopieku czo dzia
a jej
na nerwy. By a wystarczaj co rozs dna, by nie traci cnoty z byle kim.
Jej znajomo z Markiem Prentice’em nie mia trwa zbyt d ugo. Pracowa a dla niego
jeszcze sze tygodni temu. Pewnego dnia Dawn Mason, jego by a dziewczyna, wpad a do biura,
machaj c krawatem, który mia na sobie poprzedniego dnia.
– Chc to odda Markowi – oznajmi a wynio le. – Zostawi u mnie wczoraj wieczorem.
Erin by a tak zaskoczona, e nie powiedzia a s owa. Naprawi a ten b d dziesi minut
pó niej, kiedy wyprowadziwszy Dawn drugim wyj ciem, Mark przyszed zobaczy si z Erin.
– Nocowa
wczoraj u Dawn? – zapyta a prosto z mostu, ca kowicie przekonana, e
zaprzeczy.
– Ee... tak.
– Napr .... – nie mog a doko czy .
– Ty nie chcia
! – broni si . Podnios a si z krzes a, chwyci a akiet i torebk .
– Mo e Dawn Mason zechce równie pisa dla ciebie na maszynie – wypali a, a godzin
pó niej z
a wymówienie.
Nie
owa a tej decyzji, a nawet odczuwa a dum z okazanego przez siebie charakteru.
Nie mia a zamiaru i na kompromisy.
Jednak w tydzie pó niej ycie znowu zacz o traci blask. Cho dostawa a pieni dze od
ojca i w
ciwie nie musia a pracowa , szuka a nast pnej posady i nie mog a oprze si wra eniu,
e inne kobiety w jej wieku wiod o wiele ciekawsze ycie.
Min y dwa nast pne ponure dni, a potem sta o si co , co ca kowicie odmieni o jej ycie.
Spotka a Charlotte Fisher. Na skraju miasteczka sta y dwa du e domy. W jednym mieszka a Erin
z ojcem, w drugim Charlotta Fisher z rodzicami. By a kilka lat starsza od Erin, ale polubi y si i
3
zaprzyja ni y. Potem rodzina Charlotty wyjecha a z miasteczka, tote niespodziewane spotkanie
po latach okaza o si dla obu dziewczyn wielkim i mi ym zaskoczeniem.
– Charlotta! Co tu porabiasz?! – krzykn a Erin.
– Erin! – Charlotta u miechn a si promiennie, zapominaj c ca kowicie, po co w
ciwie
idzie na poczt . Rozgada y si , jakby Charlotta nigdy nie wyje
a. Jej rodzice nadal mieszkali
w Bristolu, ale ona przenios a si do Londynu i wkrótce mia a wyj za m
. – Babcia nadal tu
mieszka, wi c przyjecha am przedstawi jej narzeczonego, Robina. Mo e wpadniesz do nas na
kaw ? – zaprosi a.
– Wyskoczy am tylko po znaczki dla babci. Erin odmówi a, bo nie chcia a przeszkadza
w rodzinnym spotkaniu. Przesz y razem jeszcze kawa ek, rozmawiaj c z o ywieniem.
– Czy zacz
ten kurs mened erski? – pyta a Charlotta. – Pami tam, e my la
o tym,
kiedy si wyprowadzali my.
Erin przytakn a.
– Zacz am i sko czy am. W tej chwili szukam nowej pracy.
– Jaka szkoda, e nie mieszkasz w Londynie – zauwa
a Charlotta. – Przyda aby mi si
pomoc.
– A mnie odmiana – zauwa
a lekko Erin.
Charlotta natychmiast z apa a j za s owo. Powiedzia a, e ma ma firm handluj
artyku ami tekstylnymi i sama zajmuje si papierkow robot . Jednak z powodu zbli aj cego si
lubu dopu ci a do powstania pot nych zaleg
ci.
– Powiedz, e przyjedziesz i mi pomo esz! – nalega a.
Na sam my l Erin poczu a fal podniecenia, wyczu a szans na wyrwanie si ze
straszliwej nudy obecnej egzystencji.
– Ch tnie – odpar a. Zareagowa a entuzjastycznie, ale w tej samej chwili zda a sobie
spraw , e ojcu nie spodoba si ten pomys . Charlotta prawid owo odczyta a min przyjació ki.
– Och, twój ojciec! – wykrzykn a. – Pozwoli ci wyjecha ? Czy nadal drobiazgowo
przes uchuje wszystkich twoich znajomych?
Erin by a wstrz ni ta tak dog bn wiedz przyjació ki na temat jej ycia rodzinnego.
Jednocze nie poczu a si troch zawstydzona dotychczasowym brakiem samodzielno ci.
4
– Och, z pewno ci nie b dzie mia nic przeciwko temu – odpowiedzia a nonszalancko,
cho przecie nie sp dzi a ani jednej nocy poza domem. – Ale nie by by zadowolony, gdybym
zamieszka a w jakim wynaj tym pokoju – zacz a si wycofywa . – A porz dne mieszkanie w
Londynie kosztuje maj tek. Nie mog abym sobie pozwoli na czynsz.
– aden problem – uspokoi a j Charlotta. Szybko wy ja ni a, e gdy wyje
a do
Londynu, jej ojciec kupi dla niej ma e mieszkanko. – Nie jestem pewna, czyje chc sprzeda , a
boj si wynaj zupe nie obcej osobie. Zamieszkuj c tam, tylko wy wiadczysz mi przys ug .
Erin poczu a znowu przyp yw podniecenia; plan zacz nabiera rumie ców.
– Nie starczy mi pieni dzy na czynsz...
– Wcale nie – zaprzeczy a Charlotta. – Zadowol si symboliczn op at , cho mog aby
mieszka za darmo. By aby bardziej opiekunk ni lokatork ... Mieszkanie jest ma e w
porównaniu z tym, do czego przywyk
, ale zakocha am si w nim od pierwszej chwili. Wi c
przyjedziesz? Prosz ...
– Je li jest takie ma e, czy starczy miejsca dla nas obu?
– Och, prawie tam nie bywam – Charlotta odpar a weso o. – Mówi c szczerze, sp dzam
wi kszo czasu u Robina. A lub jest coraz bli ej, mama panikuje, wi c cz sto je
do
Bristolu. To jak?
– Hm... mo e dam ci zna ? Charlotta od razu poda a jej kilka numerów telefonów.
– Wiem, e ci zaskoczy am, sama jestem troch zdziwiona – u miechn a si . – Je li nie
dzie mnie w pracy lub nie z apiesz mnie na komórk , dzwo do Robina.
Rozsta y si i Erin z g ow pe
wra
wróci a do domu, gdzie powita j ojciec,
przypominaj c, e nie przynios a mu wy cie anej koperty, o któr prosi .
– Wróc po ni – powiedzia a. – Eee... spotka am Charlotte Fisher.
– Charlotta Fisher? Dobry Bo e! T , która mieszka a obok nas?
Erin wyja ni a, e Charlotta przyjecha a przedstawi narzeczonego babci, powtórzy a te
ich rozmow .
– Zgodzi
si ? – zapyta , o dziwo wcale nie tak bardzo zdziwiony, jak oczekiwa a.
– Nie mia abym nic przeciwko temu. Tylko na troch – doda a pospiesznie. – My la am,
e si zdenerwujesz.
– Przyznaj , pomys niezbyt mi si podoba, ale w
ciwie spodziewa em si , e kiedy ci
5
stuknie dwudziestka, b dziesz chcia a rozwin
skrzyd a i wylecie z domu.
– Naprawd ? – zdziwi a si .
– Zrobi em co w mojej mocy, eby ci chroni , ale jaki czas temu uzna em, e nie mog
ci zatrzyma przy sobie na zawsze.
– Och, tatusiu – wyszepta a.
Po tej krótkiej chwili wzrusze Leslie Tunnicliffe raptownie przeszed do spraw
praktycznych. Erin przekona a si , e nie jest jeszcze ca kiem gotów zrezygnowa z roli
troskliwego rodzica.
– Oczywi cie musz obejrze to miniaturowe mieszkanko. I rzecz jasna zap acisz
Charlotcie normalny czynsz. Sam si tym zajm .
Nie tego Erin chcia a, ale nie zamierza a k óci si z ojcem, skoro ust pi w
najwa niejszej sprawie. Wkrótce potem zadzwoni a do niej Charlotta.
– Naprawd potrzebna mi twoja pomoc. Ton w papierach – naciska a.
– Kiedy mam zacz
? – zapyta a Erin. Charlotta krzykn a z rado ci i szybko wszystko
ustali y. Erin sp dzi a wiele godzin na pakowaniu rzeczy. Dzie pó niej Leslie Tunnicliffe wsiad
w swój samochód i pojecha za autem córki do Londynu.
Tak jak Charlotta przewidzia a, Erin od razu zakocha a si w mieszkanku. By o na
pierwszym pi trze i mia o osobne wej cie. Cz
, z oknami wychodz cymi na du e brukowane
podwórko, s
a za kuchni i jadalni . Po przeciwnej stronie znajdowa y si sypialnia i
azienka. Z kuchni wchodzi o si do male kiego salonu. Co najwa niejsze, ojciec Erin,
zaaprobowa to tymczasowe lokum.
– Dobra z ciebie dziewczyna – powiedzia , gdy go odprowadza a. – Ufam, e nie
pope nisz adnego g upstwa.
Erin, która po raz pierwszy mia a zasmakowa prawdziwej wolno ci, dosz a do wniosku,
e pami tanie o wszystkich rodzicielskich nakazach i zakazach mo e by odrobin k opotliwe. A
poza tym kocha a ojca i nie chcia a, by si o ni martwi .
– Postaram si by grzeczna – odpar a weso o.
Poca owa j na po egnanie i odjecha . Wspina a si po stromych schodach, nie przestaj c
si u miecha . Kto by pomy la ? W zesz ym tygodniu nudzi a si jak mops i by a zdegustowana
zachowaniem Marka Prentice’a, a teraz ycie sta o si takie ekscytuj ce! Mark Prentice? Te co !
6
Erin zda a sobie spraw , e tak naprawd nigdy jej na nim nie zale
o.
Zanim si rozpakowa a, wyj a telefon komórkowy i wystuka a numer matki. Co dziwne,
Nina by a w domu.
– Stary nudziarz naprawd ci pu ci ? – wykrzykn a.
– Tylko na troch . Jakie trzy miesi ce – odpar a Erin. Stary nudziarz! Matka by a
niepoprawna. Nina roze mia a si .
– Po trzech miesi cach nie zechcesz ju wraca ! Wiem o tym! Podaj mi swój adres.
Przyjad ci odwiedzi , kiedy znajd chwil .
Erin le
a wygodnie wyci gni ta na
ku i intensywnie rozmy la a.
Zaledwie miesi c temu zacz a pracowa dla Charlotty i w krótkim czasie przebi a si
przez stos papierów. Ba a si , e przewidywane przez Charlotte trzy miesi ce skurcz si do
po owy tego czasu. Nawet gdyby pracowa a tylko na pó etatu, nied ugo nie b dzie mia a co
robi .
A wtedy b dzie musia a wraca do domu. Tak jak przewidywa a Nina, Erin z niech ci
my la a o powrocie do Croom Babbington. Ostatni weekend sp dzi a z ojcem, i te dwa dni
wlok y si niczym wieczno , cho i w Londynie jej ycie towarzyskie nie by o zbyt bogate.
Czasami wpada a Nina, Charlotta zjawi a si tylko raz, by zabra reszt swoich ubra . Erin
pozna a jej narzeczonego, Robina, spokojnego cz owieka w wieku oko o trzydziestu pi ciu lat, do
którego od razu poczu a sympati .
Robin by ca kowicie niepodobny do Gavina Gardnera, nieco natr tnego faceta, który
mia firm obok biura Charlotty. Gavin zaprosi Erin na randk ju po pó godzinie znajomo ci.
Cho Erin mia a ochot „zaszale ”, co jej podpowiada o, by nie zadawa a si z facetami w typie
Gavina. Odrzuci a jego propozycj , co go wcale nie zniech ci o. Ponawia zaproszenia, a ona
nadal odmawia a.
Erin z westchnieniem ubra a si i pojecha a do pracy. Tu przed wej ciem do budynku
dopad j Gavin Gardner.
– Jak weekend? – zapyta na wst pie.
– By am w domu – powiedzia a. – A twój?
– Niezbyt udany, bo zabrak o ciebie – zacz flirtowa .
– Pracowity?
– Znalaz bym czas na kaw , lunch i kolacj z tob . Co wybierasz?
7
– Cze , Gavin, musz ju i – odpar a, ignoruj c jego zaczepk .
– Jeszcze zmienisz zdanie, jestem pewny – obwie ci na po egnanie.
Erin u miecha a si , wchodz c do budynku przypominaj cego przero ni
stodo .
Charlotta, jak zwykle pierwsza na miejscu, spojrza a na ni zaciekawiona.
– Gavin Gardner? – zgad a.
– W ko cu zrezygnuje.
– Nie licz na to. Jak twój tata? – zapyta a, wiedz c, e Erin wraca a na weekendy do
domu.
– Ucieszy si z mojego przyjazdu. – Jej u miech zblad . – Chyba za mn t skni.
– To jasne. By
sensem jego ycia, odk d odesz a twoja matka – stwierdzi a
Charlotta. Ta uwaga nie poprawi a samopoczucia Erin.
– My lisz, e powinnam wróci do domu? – spyta a zmartwiona.
– Sk
e! – zaprzeczy a przyjació ka. – Chcesz tego?
Prawd mówi c, cho kocha a ojca i by a mu wdzi czna za wychowanie, wola aby zosta
w Londynie.
– Nie – zaprzeczy a szczerze. – Tylko e wkrótce uporam si z ca robot . Charlotta
zastanowi a si przez chwil .
– I co z tego? Wcale nie musisz wyje
z Londynu.
– Czy by? – zapyta a zdziwiona Erin. To jej nie przysz o do g owy.
– Bez problemu znajdziesz inn prac , a ja dam ci najlepsze referencje. I nadal nie
zdecydowa am, co zrobi z moim mieszkaniem.
– Mówisz, e mog abym tam zosta ?
– Jasne. Je li postanowi je sprzeda , dam ci zna odpowiednio wcze niej. Co ty na to?
Erin chcia a natychmiast wyrazi zgod , ale musia a pomy le o ojcu.
– Mog si zastanowi ? – zapyta a z wahaniem.
– Jasne – zgodzi a si Charlotta i u miechn a si . A skoro nie jeste tak zaj ta, jak
dzi am, rzu my wszystko i wybierzmy si na zakupy! Przegrza am szare komórki i potrzebuj
terapii zakupowej.
Erin nie mia a tego dnia zbyt wiele roboty i uzna a, e zakupy to niez y pomys .
8
– Ruszamy! – popar a przyjació
.
Dwie godziny pó niej, z satysfakcjonuj
kolekcj toreb pe nych zakupów, zrobi y sobie
przerw na kaw . Usiad y w eleganckiej kawiarni, tu przy oknie.
– My
, e jednak wróc po ten szal – zdecydowa a Charlotta, gdy nagle obie zda y sobie
spraw , e kto podszed do ich stolika.
– Joshua – ucieszy a si Charlotta.
– Nie by em pewien, czy to ty – stwierdzi . – Napi bym si kawy. Mog si przysi
?
Charlotta by a zachwycona.
– Jasne. Erin i ja zrobi
my sobie przerw w pracy.
– Spojrza na ich torby z zakupami i u miechn si . Charlotte dokona a prezentacji.
– To jest Joshua Salsbury, dru ba Robina na naszym lubie. – Erin dosz a do wniosku, e
ciemnow osy i wyj tkowo przystojny Joshua jest mniej wi cej w tym samym wieku co Robin. –
Erin Tunnicliffe. Moja stara przyjació ka z Gloucestershire.
Joshua Salsbury wyci gn r
do Erin, a potem zaj wolne krzes o przy stoliku.
Natychmiast, jakby za dotkni ciem czarodziejskiej ró
ki, zjawi a si kelnerka, by przyj
zamówienie.
– Przyjecha
do Londynu na zakupy, Erin, czy tu mieszkasz? – zapyta , gdy kelnerka
odesz a.
– Erin odpowiedzia a na moje SOS, gdy góra papierów uros a do rozmiarów Everestu –
odpowiedzia a za ni Charlotta.
– Ale zamiast pracowa , postanowi
pobuszowa po sklepach – skomentowa
przyja nie.
– wietnie si bawimy – u miechn a si Erin. Ale gdy zobaczy a, jak jego wzrok
zatrzyma si przelotnie na jej ustach, poczu a si nagle nieswojo. Ucieszy a si , kiedy kelnerka
wróci a z kaw . Potem Charlotta zauwa
a, e min y wieki, odk d ostatnio ona i Robin widzieli
Josha.
Czy by nie by o adnej pani Salsbury? Dziwne... Joshua Salsbury odpowiedzia , e nie
by o go jaki czas w kraju.
– Od dawna jeste w mie cie, Erin? – zapyta .
9
– Miesi c – odpar a uprzejmie.
– A ma przed sob nast pne dwa – doda a Charlotta.
– Usi uj j przekona , aby zosta a, kiedy upora si z moj papierkow robot .
– Masz tu mieszkanie? – zwróci si do Erin, która si zawaha a. Nie wiedzia a, czy
wypada zdradza , e Char-xxxlotta mieszka u narzeczonego.
– Erin opiekuje si moim mieszkaniem, dopóki nie zdecyduj , co z nim zrobi – wyzna a
otwarcie Charlotta.
Chwil jeszcze rozmawiali, Joshua wspomnia , e b dzie w kontakcie z Robinem,
wreszcie spojrza na zegarek, dopi kaw , uregulowa rachunek i ycz c paniom dalszych
owocnych zakupów, wyszed .
Erin ch tnie dowiedzia aby si czego na jego temat, ale nie chcia a zdradza przed
przyjació
, e Joshua bardzo j zaintrygowa . Jej zdaniem mia wszystko, absolutnie wszystko.
Jasne, by cz owiekiem sukcesu. Bez w tpienia bardzo subtelnym. Przy nim faceci, z którymi si
dotychczas spotyka a, wydawali si nieokrzesanymi m okosami.
– Chcesz wróci po ten szal, na który nie mog
si zdecydowa ? – zapyta a
przyjació
.
– Chyba tak zrobi . Wiesz, jak to jest. Jak czego szukasz, nigdy nie znajdziesz. A jak na
co trafisz przypadkowo, kupuj bez zastanowienia.
Pod koniec dnia Erin wróci a do domu, ale zamiast ogl da zakupy, rozmy la a o
pewnym wysokim, ciemnow osym i szarookim m czy nie, którego niestety ju nigdy wi cej nie
spotka.
Wydawa o si , e Erin nie potrafi wybi sobie z g owy Josha Salsbury’ego. My la a o
nim cz sto, co utrudnia o jej skupienie si na pracy przez reszt tygodnia.
W pi tek wieczorem wyjecha a na weekend do ojca i mia a wyrzuty sumienia, bo tak
naprawd wola aby zosta w Londynie. Ci
e my la a o znalezieniu sta ej pracy w stolicy.
Jednak dopiero w niedzielne popo udnie odwa
a si wspomnie o tym ojcu, przypominaj c mu
jednocze nie, e przewidywa taki rozwój wypadków.
– Czy mia by co przeciwko temu, gdybym zosta a w Londynie po sko czeniu pracy dla
Charlotty? – zapyta a pod wp ywem impulsu, gdy jej wizyta zbli
a si do ko ca.
10
Leslie Tunnicliffe spojrza na ni ostro.
– Wida trawa w Londynie jest ziele sza – odpar i cho czu a si strasznie, nie zdoby a
si na adne s owa sprzeciwu. – Chyba jestem troch niesprawiedliwy – przyzna chwil pó niej.
– Wida spodoba o ci si
ycie w Londynie, skoro nie masz ochoty stamt d wyje
. Lepiej
zdrad mi swoje plany.
Podczas powrotu do Londynu Erin wci nie mog a uwierzy , e tak atwo posz o jej z
ojcem. W
ciwie udzieli jej b ogos awie stwa na rozpocz cie samodzielnego ycia. Uspokoi a
go, e prawdopodobnie bez trudu znajdzie now prac i jakie mieszkanie, a w ka dy weekend
dzie przyje
do domu.
Charlotta okaza a si nad wyraz pomocna, gdy w poniedzia ek Erin opowiedzia a jej o
nowych planach.
– Wspaniale! – wykrzykn a. – Wiem, e ze mnie egoistka, ale, pomijaj c wszystko inne,
nie musz si spieszy z podj ciem decyzji w sprawie mieszkania.
– Nie b dziesz z a, gdy zaczn si rozgl da za now prac ?
– O ile nie zostawisz mnie tak od razu na lodzie – odpar a. Potem zastanowi a si . –
Prawdopodobnie od przysz ego tygodnia zaczniesz chodzi na rozmowy... Powiesz swojemu
przysz emu pracodawcy, e chcesz odej z obecnej pracy po miesi cznym wymówieniu, bo
zawar
umow na trzy miesi ce. Oczywi cie nie zatrzymam ci si , je li trafi ci si jaka
cudown okazja – doda a szybko.
W drodze do domu Erin kupi a wieczorn gazet . Przej – r
a og oszenia, ale nie
zobaczy a nic, co by j zainteresowa o.
Postanowi a co zje , a potem uwa niej przestudiowa oferty. W
nie pochyla a si nad
gazet , gdy zadzwoni telefon stacjonarny. Erin zazwyczaj u ywa a komórki i nie podawa a
nikomu numeru Charlotty.
– Halo – odezwa a si uprzejmie i na d wi k stanowczego, lecz melodyjnego g osu
poczu a, e ma nogi jak z waty.
– Cze , Erin. Tu Joshua Salsbury.
– Och! – wykrzykn a i natychmiast si zawstydzi a. Szybko spróbowa a wzi si w
gar . – Niestety Charlotty nie ma w domu.
11
– To dobrze si sk ada, bo chcia em porozmawia z tob . Chcia z ni rozmawia !
Joshua Salsbury, wysoki,
przystojny brunet... Czy to dzieje si naprawd ? Spróbowa a wykrzesa z siebie
resztki spokoju i og ady.
– W czym mog ci pomóc? – zapyta a uprzejmie.
– Chcia bym si z tob umówi ... na przyk ad na kolacj – odpowiedzia prosto z mostu, a
jej zakr ci o si w g owie.
Zaprasza j na randk ... Opad a na najbli sze krzes o.
Ku swojemu zdumieniu odkry a, e dwulicowo m czyzny, z którym si ostatnio
umawia a, mia a na ni wi kszy wp yw, ni mog oby si wydawa . Teraz zamiast skaka z
rado ci, zastanawia a si , co dok adnie rozumia pod poj ciem „zje wspólnie kolacj ”...
– Nie jeste
onaty... ani nic w tym stylu? – zapyta a najpierw.
– Nie jestem onaty – odpar nieco rozbawiony. – Ani nic w tym stylu. Nigdy nie by em
onaty. Cho zdaje si , e to cz sty stan cywilny i niektórym ca kiem odpowiada.
– Ta wypowied mia a z pewno ci
wiadczy o jego braku zainteresowania
ma
stwem. – A zatem kolacja? Pi tek? – upewni si .
– Ch tnie – zdo
a wreszcie z siebie wydusi .
– Wpadn po ciebie o siódmej trzydzie ci – powiedzia . – Do zobaczenia. – Od
uchawk .
Erin nie mog a si ruszy przez d
sz chwil . Zupe nie wylecia o jej z g owy, e mia a
szuka og osze o pracy. Czy to naprawd si wydarzy o? Czy Joshua Salsbury naprawd
zadzwoni do niej i zaprosi na randk ? I ona si zgodzi a?
Wydawa o jej si to nierealne jeszcze nast pnego dnia. Odczu a niemal ulg , e Charlotte
bez reszty poch aniaj sprawy firmy. Z jednej strony Erin chcia a opowiedzie przyjació ce o
telefonie Josha, z drugiej jednak troch obawia a si tej rozmowy. Prawdopodobnie ró ni a si od
kobiet, z jakimi Joshua zazwyczaj si spotyka i Charlotta mog aby si troch zdziwi .
A mo e Charlotta wiedzia a o planach Josha? W ko cu zna jej numer telefonu i skoro
mia wpa do mieszkanka w pi tek, musia te zna adres.
Jednak to nie dlatego Erin czu a si taka rozdygotana. Joshua Salsbury by atrakcyjnym
12
wiatowcem, a ona zakompleksion prowincjuszk . Jak, do licha, przetrwa t randk ? Sama my l
o tym, e Josh po ni wpadnie, wprawia a j w lekki pop och.
W rod wróci a do domu nadal pe na mieszanych uczu i obaw. Postanowi a znale
numer Josha i odwo
randk . Nie odezwa si od tamtego telefonu w poniedzia ek, ale zbytnio
jej to nie dziwi o.
Poza tym na pewno by bardzo zaj ty. Gdy dosiad si do nich w kawiarni, wspomnia , e
nie by o go jaki czas w kraju. Mo e bardzo cz sto wyje
za granic .
Nagle obudzi a si w niej duma i przekora. Nie ma mowy, nie pójdzie nigdzie z tym
okropnym, zarozumia ym facetem.
Znalaz a numer telefonu Charlotty, ale zanim zadzwoni a, by poprosi o telefon Josha
Salsbury’ego, dotar o do niej, e zachowuje si jak tchórz.
Czy nie uciek a z Croom Babbington w
nie dlatego, e ycie tam by o straszliwie
nudne? Czy nie postanowi a zmieni swego ycia? Mia aby si wycofa ju przy pierwszej
przeszkodzie?
Dobrze, tylko dlaczego trafi jej si od razu taki wiatowiec jak Joshua Salsbury? Randka
z nim to jak skok do g bokiej wody. Nie, do tego. Na lito bosk , a mo e ju najwy szy czas,
by nareszcie zanurkowa ? Nawet je li trz
a si na sam my l o zanurzeniu cho by czubka
palca, zw aszcza w obecno ci takiego nauczyciela jak pan Salsbury...
Nast pnego ranka powiedzia a Charlotcie o pi tkowej randce.
– Umówi
si z Joshem Salsburym? – wykrzykn a Charlotta i ku uldze Erin nie unios a
ze zdumieniem brwi.
– Ty flirciaro! Wiesz, e po owa londy skich pi kno ci czeka na jego telefon?
– By am równie zaskoczona jak ty... – zacz a Erin, ale kto wpad do Charlotty i Erin
wróci a do pracy, nadal rozwa aj c w duchu s owa przyjació ki.
Po owa londy skich pi kno ci... Po owa wyrafinowanych, eleganckich i pewnych siebie
kobiet, czy tak? Erin znowu ogarn strach. Za adne skarby nie chcia a, by Josh Salsbury uzna
za g upi b
naiwn .
Bij c si z ponurymi my lami, Erin poprosi a Charlotte o numer telefonu Josha. Na
szcz cie Charlotta powstrzyma a si od wszelkich komentarzy i po prostu spe ni a pro
przyjació ki.
13
Jednak e gdy Erin przysz a do domu, wróci y stare obawy i rozterki, ale tak e z
na
asny brak zdecydowania. Na lito bosk , przecie chcia a wi cej przygód w swoim yciu! Z
pewno ci chcia a tak e ponownie zobaczy Josha.
Nie by o o czym wi cej debatowa . Zdob dzie si na odwag , by pod
za swym
marzeniem. Cho nie chcia a nawet my le o tym, jak b dzie si czu a ko o siódmej trzydzie ci
jutro wieczorem, czekaj c, a Josh zadzwoni do drzwi.
Postanowi a zje co i poszuka w gazecie pracy, w której nie zanudzi aby si na mier .
Potem pogrzebie w szafie i znajdzie co eleganckiego, ale niezbyt wyzywaj cego na jutrzejsz
randk .
Erin przygotowa a sobie posi ek i roz
a gazet . I nagle a zaniemówi a z wra enia, bo
oto ujrza a zdj cie m czyzny, z którym jutro mia a zje kolacj . Obok niego sta starszy, ale
równie przystojny m czyzna. Obaj byli w smokingach, co sugerowa o udzia w jakim
przyj ciu.
Zdj cie przedstawia o Thomasa Salsbury’ego, prezesa Salsbury Engineering Systems, z
synem, Joshu Salsburym, dyrektorem przedsi biorstwa. Zrobiono je przed miesi cem, kiedy
Thomas Salsbury cieszy si doskona ym zdrowiem. Niestety, wczoraj mia atak serca.
Wci
nieco wstrz ni ta, przeczyta a ca y materia dwa razy. Dowiedzia a si niewiele
wi cej poza tym, e Salsbury Engineering Systems jest wielk firm specjalistów zajmuj
si
kompleksowymi projektami. Spodziewano si , e teraz Joshua Salsbury zostanie prezesem.
Biedny Josh, pomy la a Erin. Dwaj m czy ni na zdj ciu wydawali si sobie bardzo
bliscy. Niemo liwe, eby Josh postanowi przej przedsi biorstwo tylko z powodu choroby
ojca.
Zapomnia a na mier , e mia a szuka pracy. Zrobi a sobie kaw i postanowi a spokojnie
zaczeka na telefon od Josha. W obliczu takich k opotów z ca pewno ci ich randka nie dojdzie
do skutku.
A mo e powinna do niego zadzwoni i powiedzie , e widzia a artyku w gazecie i
rozumie doskonale, w jak ci
kiej sytuacji si znalaz . Mia teraz co innego na g owie ni randki.
Nie zadzwoni a z dwóch powodów. Po pierwsze, cho nigdy nie grzeszy a nadmiern
nie mia
ci , nagle poczu a obezw adniaj cy brak odwagi. Po drugie, by a prawie pewna, e
siedzia teraz w szpitalu przy ojcu, wi c i tak go nie z apie pod telefonem.
Potem odezwa si dzwonek u drzwi i Erin zesz a na dó , odrywaj c na chwil my li od
14
Josha. W progu sta a jej matka.
Jak zwykle, wygl da a niezwykle elegancko.
– By am w pobli u i zda am sobie spraw , e jest za wcze nie na moje... spotkanie. Nie
chc , by wygl da o, e jestem zbyt niecierpliwa – szczebiota a. – Pomy la am wi c, e przyjad i
sp dz pó godziny z moj drog córeczk .
– Wejd – zaprosi a j Erin, zastanawiaj c si , jak d ugo obecny przyjaciel wytrzyma,
nim matka „pozwoli mu odej ”. Nie by o w tpliwo ci, e Nina jest umówiona z osob p ci
skiej.
Erin zaprowadzi a j do saloniku i ju mia a zaproponowa kaw , kiedy zobaczy a, e
matka wpatrywa a si zdumiona w rozpostart gazet .
– Tommy Salsbury! – wykrzykn a wstrz ni ta.
– Znasz go? – zapyta a Erin bardzo zdziwiona.
– W zesz ym tygodniu by am z nim na randce – odpar a Nina, odk adaj c gazet . –
Wielkie nieba, móg mie atak serca, kiedy z nim by am. Dzi ki Bogu, e w por pozwoli am mu
odej .
– Pozwoli
mu odej ? – Erin wpatrywa a si w matk w zdumieniu.
– Pozwoli am. Porzuci am... chyba tak to si teraz mówi. Wiesz, jacy oni s po jakim
czasie. Zacz zadawa pytania na temat mojej rodziny, jak to m
czy ni, kiedy my
o
powa nym zwi zku. Powinnam pozwoli mu odej ju wtedy, przy pierwszych oznakach, ale...
– Powa ny zwi zek? Na przyk ad ma
stwo? – zapyta a córka, czuj c zawrót g owy.
– Tak, ma
stwo. Fajeczka i kapcie. Królestwo Nudy! – Kiedy Erin by aby tym
rozbawiona, ale to nie by o mieszne. – Prosi mnie, bym za niego wysz a, ale nie mog am... –
wiadczy a Nina nonszalancko.
– Odrzuci
go?
– Oczywi cie, e odrzuci am! – odpar a Nina, zdziwiona, e córka o to pyta.
Erin zabrak o s ów. Na lito bosk , matka „chodzi a” z tym m czyzn jeszcze w
zesz ym tygodniu! To, e „pozwoli a mu odej ” mog o si przyczyni w du ym stopniu do jego
ataku serca!
– Powinnam si domy li , co si
wi ci, kiedy przedstawi mi swojego syna, a potem
15
zacz napomyka , e mia by ochot pozna moj rodzin . Ale Tommy zawsze by takim dobrym
kompanem, e przegapi am znaki ostrzegawcze...
Jej matka pozna a Joshu Salsbury’ego! O, nieba, co za koszmar!
– Hm... powiedzia
panu Salsbury’emu, e masz córk ? – zapyta a. Musia a by w
stanie szoku, skoro zada a tak idiotyczne pytanie.
– Oszala
? Sk
e! Tak jak nie przedstawi abym ci
adnemu z innych... przyjació . –
Aby z agodzi ostro tych s ów, u miechn a si do córki i obdarzy a komplementem. – Jeste
zbyt adna. – I gdy Erin gapi a si na swoj pi kn matk , Nina Woodward zadziwi a j , dodaj c:
– Zastanawiam si nad operacj plastyczn .
– Robisz sobie lifting? – Erin by a zdruzgotana.
– Musisz by taka dos owna? – spyta a z pretensj . – Tak tylko si zastanawia am. Ale
chyba zrezygnuj . Nie mia abym nic przeciwko ko cowemu rezultatowi, tylko e nie przepadam
za narkoz , a z pewno ci nie pozwol sobie tego zrobi na ywca.
– Mamo, jeste pi kna, nie musisz nic poprawia ! – szybko zapewni a Erin, przera ona
pomys em pró nej matki.
– Tak uwa asz? – spyta a wyra nie zadowolona Nina.
– Wybacz ci wi c, e u
s owa „mama”. Teraz chcia abym skorzysta z twojej
azienki, by si od wie
, a potem musz lecie .
Po wyj ciu matki Erin siedzia a przez d ug chwil bez ruchu, pogr ona w my lach,
cho w
ciwie ju wiedzia a, co powinna zrobi .
Od pocz tku mia a du e w tpliwo ci co do jutrzejszej randki z Joshem Salsburym. By a
podniecona i nie mog a si ju doczeka spotkania, a jednocze nie wielokrotnie si ga a po
uchawk , by wszystko odwo
. Jednak radosne oczekiwanie i podniecenie zawsze bra o gór
nad w tpliwo ciami. Teraz znalaz a si w jeszcze gorszej sytuacji...
Zna jej matk . Prawdopodobnie wiedzia , e jego ojciec poprosi Nin o r
, a Nina
zerwa a z nim zaraz po o wiadczynach, czym prawdopodobnie przyczyni a si do ataku serca
niefortunnego narzeczonego. Czy Joshua Sals-xxxbury chcia by i na randk z córk takiej
kobiety?
Erin pami ta a czaruj cego i mi ego bruneta, który dosiad si do nich w kawiarni.
Pami ta a jego zdecydowanie zarysowan szcz
, szare oczy, które, cho wówczas
16
przyjacielskie, mog yby sta si wrogie, gdyby skojarzy , kim tak naprawd jest Erin.
Czu a si okropnie. Wpojono jej prawdomówno , lecz czy mog a powiedzie Joshowi,
e jest córk Niny Woodward? By bez w tpienia lojalny wobec ojca, tak samo jak Erin pragn a
pozosta lojalna wobec matki. Nie zdo a zachowa spokoju i oboj tno ci, je li Joshua Salsbury
zacznie krytykowa zachowanie Niny.
O dziewi tej trzydzie ci Erin zdo
a wzi si w gar , podnios a s uchawk i
zadzwoni a. Mia a nadziej , e Josh b dzie w domu. Po wielogodzinnych rozterkach chcia a mie
to za sob . Spojrza a znowu na zegarek i wyliczy a, e je li Joshua by w szpitalu z wizyt , to ju
powinien wróci . Powoli wybra a numer i czeka a. Nikt nie odebra .
Pó godziny pó niej wykr ci a numer ponownie. Telefon zadzwoni par razy i gdy nie
by a pewna, czy si cieszy , czy martwi takim obrotem sprawy, kto po drugiej stronie podniós
uchawk .
– Salsbury – odezwa si zdecydowany, bardzo m ski glos.
– O, Josh... ua... – doda a ostatnie dwie sylaby, zdaj c sobie spraw , e nie byli jeszcze w
tak za
ych stosunkach, by mog a u
skróconej wersji jego imienia. – Tu Erin Tunnicliffe. –
Nast pi a chwila ciszy, nie odezwa si , tylko czeka! na dalsz cz
jej wypowiedzi. – Czyta am
w gazecie o twoim ojcu – powiedzia a szybko. – Mam nadziej , e czuje si lepiej.
– Dzi kuj . Jest pod bardzo dobr opiek – odpar spokojnie.
To zabrzmia o jak zako czenie tego w tku rozmowy i Erin zda a sobie spraw , e Josh
Salsbury jest bardzo skrytym cz owiekiem i nie lubi omawia z innymi spraw rodzinnych.
– Przepraszam, ale musz odwo
nasze jutrzejsze spotkanie.
Spodziewa a si , zak ada a, e przed od
eniem s uchawki us yszy jakie zdawkowe:
„Dzi kuj , e mnie zawiadomi
”.
– Nie mo esz? – us ysza a ku swojemu zdziwieniu.
Och, na pomoc! Przecie to on powinien wymówi si chorob ojca. S dzi a, e nie
dzie zadawa jej adnych pyta , dlaczego teraz by a zdumiona jego postaw . Pospiesznie
szuka a w my lach jakiego w miar przekonuj cego uzasadnienia, ale w g owie mia a kompletn
pustk .
– Ja... eee... s ... To jest... – wzi a g boki oddech, staraj c si uspokoi . – To znaczy,
wynikn y pewne komplikacje... – Zrobi o jej si gor co i mia a nadziej , e nie b dzie dr
17
dalej.
Na szcz cie uzna jej wyja nienia za wystarczaj ce. Nie us ysza a ani cienia
rozczarowania w jego g osie.
– Zadzwo , kiedy rozwi esz swoje problemy – zaproponowa ch odno.
– Ja... – zacz a, ale od
s uchawk . Czego si spodziewa a? Z pewno ci nie b dzie
roni ez, je li ju nigdy si nie zobacz !
Bardzo j to zasmuci o, bo Josh naprawd jej si podoba . Nie trzeba by o szczególnej
inteligencji, by si domy li , e zmarnowa a swoj szans . Joshua Salsbury nie przywyk z
pewno ci do tego, by kobiety go unika y.
18
ROZDZIA DRUGI
Nast pnego ranka, gdy jecha a do pracy, ycie znowu wyda o jej si szare i beznadziejne.
Ze smutkiem my la a o ojcu Josha. Mia a nadziej , e pan Salsbury wkrótce wyzdrowieje. My li
o jego synu wprawia y j w jeszcze wi ksze przygn bienie. Ta znajmo si sko czy a, zanim
naprawd si rozpocz a.
– Dzie dobry, Erin! – Charlotta powita a j weso o.
Erin zdoby a si na pogodny u miech. W ko cu to nie wina przyjació ki, e ycie nagle
straci o ca y urok. Dziwi a si , e odwo anie randki z m czyzn , którego ledwie zna a, tak
bardzo podci o jej skrzyd a. W ko cu niedawno wcale nie by a pewna, czy w ogóle chce na ni
!
Postanowi a nie my le o Joshu Salsburym, bo i on z pewno ci nie zaprz ta sobie ni
owy. Wysz o jednak inaczej.
– To dzi wybierasz si na randk z Joshem Salsburym, prawda? – przypomnia a sobie
Charlotta.
Niech to. Erin nie mia a poj cia, jak bardzo jej szefowa jest zaprzyja niona z Joshem.
Mia by dru
jej narzeczonego, co sugerowa o du
za
. Lepiej zatem uwa
na s owa...
– Có ... randka odwo ana – b kn a, szukaj c gor czkowo w my lach jakiego
sensownego wyja nienia.
Na szcz cie nie by o to potrzebne, gdy Charlotta albo widzia a gazety, albo dowiedzia a
si o ataku serca Thomasa Salsbury’ego z innego ród a.
– Och, tak. Ojciec Josha... – powiedzia a, a Erin poczu a zawód.
Mo e w
nie dlatego, gdy Gavin Gardner zaprosi j na wieczornego drinka, zgodzi a
si .
– Super! – wykrzykn z takim entuzjazmem, e ponownie ogarn y j w tpliwo ci. –
Dzi rano ubi em wietny interes, b dzie co oblewa . Wpadn po ciebie taksówk . Nie chc
straci prawa jazdy – roze mia si .
O rany, ju by na niez ym rauszu. Ale mia ca e popo udnie, aby wytrze wie , a w ko cu
drink z podchmielonym Gavinem, cho nie doda blasku jej egzystencji, jako zabije nud .
Zacznij
, dziewczyno, ofukn a si w duchu.
19
Poda a Gavinowi swój adres, lecz gdy zaproponowa siódm trzydzie ci, przypomnia a
sobie, e o tej godzinie mia po ni wpa Josh Salsbury.
– Niech b dzie ósma – zdecydowa a po namy le.
– Nie mog si doczeka – powiedzia i u cisn jej rami na po egnanie. Erin wiedzia a,
e wyj cie z nim to b d, ale skoro ju raz podj a decyzj , nie chcia a si teraz wycofywa .
Przecie przyjecha a do Londynu, aby zdoby
yciowe do wiadczenie. A jak ma to
zrobi , je li b dzie wszystkie wieczory sp dza w domu?
Po powrocie z pracy wzi a prysznic, a potem wybra a niebieski kostium ze spodniami.
Gdyby wychodzi a z Jo-xxxshem, najpewniej w
aby sukienk ... Och, dosy ju tych
rozwa
! Nie spotykasz si z nim, tylko z Gavinem. Zacznij wreszcie
! Poznaj wiat!
Gavin przyjecha o siódmej czterdzie ci pi i Erin by a zadowolona, e jest gotowa.
Pomimo prawionych sobie samej kaza na temat zdobywania do wiadczenia, nie mia a ochoty
zaprasza Gavina do ciasnego mieszkanka.
Decyzja okaza a si s uszna, bo Gavin, po eraj c wzrokiem jej d ugie nogi, zachowywa
si jeszcze bardziej obcesowo ni przedtem. Pub, do którego j zabra , by ogólnie dost pnym
barem w ma ym hotelu.
– Czego si napijesz? – zapyta . Nie wiedzia a, czy si roze mia , czy zachowa lodowaty
dystans, gdy Gavin a si obliza , zagl daj c g boko w jej fio kowe oczy.
– Poprosz tonik – odpar a. Gavin chyba nie przerwa
wi towania od czasu ich rozstania
i przynajmniej jedno z nich powinno zachowa jasno umys u.
– Doda em odrobin d inu – poinformowa , stawiaj c przed ni szklank .
Powinna si rozgniewa , ale fakt, e nie próbowa jej oszuka , os abi nieco jej irytacj .
Wznios a toast.
– Gratulacje z okazji wietnego interesu – u miechn a si przyja nie.
Godzin pó niej ju si nie u miecha a. Gavin okaza si utrapieniem. Par razy wraca
do baru po nast pnego drinka, do mocno si przy tym zataczaj c. Zachowywa si coraz
niej i niezno niej.
– Do dna, Erin, przesta si tak grzeba – ponagla .
– Nie, dzi kuj . – Szkoda, e nie zosta a w domu. Nie o takie do wiadczenie yciowe jej
20
chodzi o. – Wezw taksówk , dobrze? – zaproponowa a.
Gavin spojrza na opró nion szklank , potem na Erin i ca y si rozpromieni .
– Swie... tny pomys . Pro... osto do ciebie? Oj, zamiary mia a nadto oczywiste.
– Pami tasz, gdzie mieszkasz? – zapyta a.
– Chcesz jecha do mnie?
Nie, chc jecha do siebie, a twój adres jest dla taksówkarza, eby wiedzia , dok d ma ci
odwie
. Erin ju mia a to powiedzie , gdy Gavin postanowi nagle zacie ni ich znajomo i
poczu a jego r
na udzie. Zesztywnia a. To przesta o by zabawne, zw aszcza w miejscu
publicznym, gdzie kto , kto na nich patrzy , móg wysnu ca kowicie mylne wnioski.
Stanowczym ruchem usun a jego r
z nogi i zagrozi a ch odno:
– Zrób to jeszcze raz, a oberwiesz.
Spojrza zdziwiony na jej rozgniewan twarz. Coraz bardziej
uj c tej eskapady, Erin
odwróci a g ow – i dozna a szoku. Mia a ochot zapa si pod ziemi . Przy barze sta wysoki,
ciemnow osy m czyzna, który z zainteresowaniem obserwowa j i jej towarzysza. Och, nie!
Los nie móg by bardziej okrutny!
Dlaczego musia a spotka akurat Josha Salsbury’ego?
Twarz jej p on a rumie cem. Trudno by o nie zauwa
poufa
ci, z jak Gavin odnosi
si do niej. Chcia a spojrze w inn stron , ale jak zahipnotyzowana wpatrywa a si w par
szarych oczu. Zrezygnowa a z randki z przystojnym, kulturalnym m
czyzn , dla tego pijanego
indywiduum! Och, co za ha ba!
W ko cu uda o jej si oderwa wzrok od Josha. Przypomnia a sobie, e w pobli u
znajduje si prywatna klinika. Prawdopodobnie Josh wst pi na szybkiego drinka po wizycie u
ojca.
Nie mia a jednak czasu na dalsze spekulacje, bo Gavin Gardner po dopiciu drinka,
kompletnie pijany, ponownie okaza niezwyk fascynacj jej udem.
Zda a sobie spraw , e sytuacja wymyka jej si spod kontroli. Nie patrz c w stron Josha,
Erin podnios a si gwa townie. Gavin równie wsta , cho nieco chwiejnie. Erin nie mog a
porzuci tego idioty, to by oby nie w porz dku.
– Idziemy – powiedzia a, bior c go pod rami .
miechn si bezmy lnie. Mia a nadziej , e nie sprawi jej wi cej k opotu, cho
21
wstydzi a si , e musieli przeparadowa przed Joshem Salsburym. Co gorsza, Gavin straci
równowag w najmniej odpowiednim miejscu, bo tu przy barze, kilka kroków od Josha.
Josh podtrzyma go mocno, ale nie odmówi sobie k liwej uwagi:
– Masz niezwyk y talent do wynajdywania komplikacji, Erin.
Spojrza a na niego troch bezradnie. Niestety nie potrafi a wymy li
adnej ostrej i
dowcipnej riposty. Zignorowa a wi c z
liwo i skupi a ca uwag na wyprowadzeniu Gavina,
nim ten znów na kogo wpadnie.
– Och – wymamrota , kiedy owia o go wie e powietrze. Na szcz cie karuzela w g owie
ostudzi a jego romantyczne zap dy.
Z taksówkami jak z autobusami, martwi a si Erin, albo wcale, albo trzy naraz. Gdy w
ko cu jaka podjecha a, Erin pomog a Gavinowi wsi
. Poda a kierowcy swój adres. Jej
towarzysz zacz przysypia i musia a nim zdrowo potrz sn
, by wydoby z niego, gdzie
mieszka.
Gdy taksówka zatrzyma a si przed jej domem, Erin powiedzia a kierowcy, dok d ma
zawie Gavina. Kiedy p aci a za swój kurs i odwiezienie Gavina do domu, ten wysiad , a
taksówkarz najwyra niej zadowolony z takiego obrotu spraw, zatrzasn drzwi i odjecha .
I co teraz mia a zrobi ? W tym stanie Gavin by raczej nieszkodliwy, ale wola aby,
eby u niej nie nocowa . Niestety taksówki nie pojawia y si w tej okolicy zbyt cz sto.
Erin szybko u
a plan dzia ania. Musi oderwa Gavina od ciany, posadzi go na
schodach, pobiec na gór i zadzwoni po taksówk . Jednak ku jej zaskoczeniu, w
nie jaka
zatrzyma a si przed wjazdem na podwórko.
Jeszcze bardziej zdumia j widok pasa era, który wysiad i poprosi taksówkarza, by
zaczeka . Joshua Salsbury! Erin gapi a si na niego z otwart buzi .
– Potrzebujesz pomocy? – Rzuci przelotne spojrzenie w stron jej wstawionego
towarzysza.
Nie pora na kolejne upokorzenie. Otrz nij si ! – nakaza a sobie stanowczo.
– Odwieziesz Gavina? – zapyta a niepewnie. – Taksówkarz, który mia go zabra , uciek .
– Ciekawe dlaczego? – wymamrota Josh. Ku jej uldze najpierw poszed zamieni s ówko
z kierowc , a potem oderwa jej towarzysza od ciany. – Chod my, Gavin. Pora do domu. –
Wepchni ty do taksówki Gavin od razu usadowi si do drzemki, wyra nie trac c ochot na
czynny udzia w dalszych wydarzeniach. – Gdzie mieszka? – zwróci si Josh do Erin.
22
Zmieszana poda a mu adres. To by a najgorsz noc w jej yciu. Chcia a jak najszybciej
znale
si w domu i zatrzasn
drzwi przed ca ym wiatem. My la a tylko o tym, by ukry
ow pod poduszk i udawa , e nic si nie sta o.
Josh Salsbury zamkn drzwi za pi cym Gavinem i rozmawia z kierowc . Patrzy a, jak
pieni dze przechodz z r ki do r ki i sta a otumaniona, kiedy taksówka ruszy a. Bez Josha!
– Taksówki niecz sto t dy je
– poinformowa a go.
Josh przygl da jej si w wietle lampy. Milcza przez chwil , a potem powiedzia bardzo
wyra nie.
– Czarna, bez cukru.
Wzi a si w gar . Skoro przyjecha za ni , zapewne z powodu zapijaczonego Gavina,
nale
a mu si przynajmniej kawa.
– Wejd – zaprosi a go, otwieraj c drzwi kluczem. By a speszona. – By
ju tutaj? –
zapyta a niepewnie.
– Charlotta wyda a kiedy przyj cie – odpar , gdy wspi li si po schodach do ma ego
saloniku.
Przyj cie musia o by w niezwykle w skim gronie. Cztery osoby w tej klitce – to ju by
ok. Mimowolnie zastanowi a si , z kim Josh przyszed na przyj cie. Niew tpliwie z jedn z tych
pi kno ci wyczekuj cych na jego telefon, o których wspomnia a Charlotta.
– Usi
– uda o jej si powiedzie do spokojnie.
– Zaraz zaparz kawy.
Mog a odgadn , e nie jest facetem, który przywyk robi to, co mu ka . Poszed za ni ,
stan w progu i przygl da si , jak wstawia wod , wyjmuje fili anki, spodki i kaw
rozpuszczaln .
– Dlaczego przyjecha
za mn ? – zapyta a. – To znaczy... nie mia
w tej okolicy
adnej sprawy, prawda? Wzruszy ramionami.
– Nie wygl da o mi na to, by podszczypywanie zbytnio ci bawi o. – S usznie si
domy li a, e zauwa
nadmiern poufa
Gavina. – A z moich planów na wieczór wysz y nici
– doda , patrz c na ni z powag .
Do licha! Chcia a przeprosi , ale na sam my li o udzieleniu mu prawdziwych wyja nie
23
zrobi o jej si gor co.
– Jak si czuje twój ojciec? – zapyta a natychmiast.
– Dochodzi do siebie – odpar , bez w tpienia zauwa aj c, jak pospiesznie zmieni a temat.
– Odwiedzi
go dzisiaj wieczorem? – Odrobin zdesperowana modli a si , by woda
szybciej si zagotowa a. Przytakn .
– Twoi rodzice maj si dobrze? – zapyta , podtrzymuj c rozmow .
Chcia a, aby sobie poszed . Czu a si niezr cznie. Rodzice w liczbie mnogiej, czyli matka
i ojciec. Nie mia a ochoty rozmawia z nim o Ninie.
– Tak, dzi kuj – odpowiedzia a zdawkowo. Zaparzy a kaw i obliczy a, e wypicie jej
zajmie mu pi , góra dziesi minut, a potem Josh sobie pójdzie. Ale o czym, do licha, b dzie z
nim rozmawia przez ten czas?
Josh zaniós tac do saloniku, w którym najwyra niej czu si jak w domu. Otworzy a
usta, by zapyta uprzejmie o prac , ale j ubieg .
– Zak adam, e nie jeste zam na ani nic w tym rodzaju – odwdzi czy si jej w asnym
pytaniem na temat jego stanu cywilnego. – Czy mo e Gavin jest „czym w tym rodzaju”?
– Bro Bo e! – wykrzykn a, nim zd
a pomy le . – Ja... – Tego nie da o si
wyt umaczy ! Zrezygnowa a z kolacji z przystojnym, dobrze wychowanym m
czyzn , eby
sp dzi wieczór w hotelowym barze z Gavinem?! – Dobra kawa? – zapyta a g upio.
– Idealna – odpar , cho podejrzewa a, e rzadko pija nesk . – Jeste zdenerwowana –
zauwa
spokojnie.
– Wcale nie! – zapewni a pospiesznie. – Po prostu zwykle podejmowa am go ci w
towarzystwie ojca. – O, niech to. Czemu to powiedzia a? Josh siedzia bez ruchu, jakby trawi to,
co us ysza . Dlaczego nie mog a teraz zemdle ?
– Ty nigdy... !?
– Zapomnij, co powiedzia am!
– Zanim tu przyjecha
... kiedy? Pi
tygodni temu?
Mieszka
w Gloucestershire z rodzicami? Znowu rodzina!
Niebezpieczny temat.
– Rodzice si rozwiedli. Mieszka am z ojcem.
– Który, jak si domy lam, jest nad wyraz opieku czy.
– Mam dwadzie cia dwa lata – powiedzia a, jakby to mia o cokolwiek do rzeczy.
24
– A ja trzydzie ci pi ... bardzo mi mi o – odpar i musia a si roze mia . Zauwa
a, e
przygl da si jej ustom. Nie by a jednak zadowolona z tego przes uchania. Nagle, jakby przysz o
mu to niespodziewanie do g owy i nieco nim wstrz sn o, stwierdzi : – Jeste bardzo pi kn
kobiet , Erin, ale mam wra enie, e brakuje ci... yciowego do wiadczenia.
– Ja... – ju mia a powiedzie „nie”, ale k amstwo utkn o jej w gardle. – Chcia abym je
zdoby – o wiadczy a, czerwieniej c jak burak. – Och – j kn a. – Niczego z ego nie mia am na
my li! – Dlaczego w tym rejonie nie zdarzaj si trz sienia ziemi?
– Mówisz, e nigdy nie mia
.... – urwa , a potem doko czy : – ch opaka?
– Jasne, e mia am! – broni a si . – Prawd mówi c, niedawno z jednym zerwa am – za
pó no ugryz a si w j zyk.
– Co z nim by o nie tak? – zapyta oboj tnym tonem.
Zupe nie nieoczekiwanie dla siebie samej odpar a szczerze:
– Nie. Po prostu Mark poszed do
ka ze swoj by dziewczyn . Wystarczy a ledwie
sekunda, by Josh dotar do sedna.
– Czy ty kiedykolwiek... – zapyta bez ogródek, – Nie, ale mam zamiar zrobi to jak
najszybciej! – przyzna a otwarcie niebotycznie zdumiona w asn szczero ci . Naprawd to
powiedzia a?! – Jeden d in z tomkiem i ju mi si buzia nie zamyka.
– To ca kiem adna buzia. Dlatego wyjecha
z domu? Bo nie mog
... rozwin
skrzyde pod dachem ojca?
– W twoich ustach to brzmi okropnie.
– Wcale nie. Jeste zdrow m od kobiet z naturalnymi potrzebami. Zapewne dra ni ci
ten cnotliwy stan.
– Wydaje mi si , e wszyscy bawi si lepiej ode mnie – wyzna a.
– Z pewno ci nie – odpar uprzejmie i Erin troszeczk si uspokoi a. – Czy masz ju
kogo na oku?
– Jeszcze nie – odpar a, patrz c na ewentualnego kandydata. – Chyba jestem za bardzo....
wybredna.
Móg si obrazi , w ko cu go odrzuci a. W ka dym razie odwo
a randk . Ale nie by
25
ura ony.
– Czy to te komplikacje, o których mówi
?
– Nie – odpar a szczerze.
Josh patrzy jej w oczy przez sekund lub dwie, potem si podniós .
– Nie spiesz si zbytnio – poradzi spokojnie. – To b dzie dla ciebie niezwyk a chwila.
Dokonaj m drego wyboru.
– Odprowadz ci na dó i zamkn drzwi na klucz – nie sta jej by o na lepsz odpowied .
Potem
owa a, e nie pozwoli a, by zszed sam, bo na dole by o bardzo ma o miejsca.
Otar a si o niego i kiedy niepewnie unios a g ow , ich oczy spotka y si na chwil . A potem
Josh, nie spiesz c si , wzi j w ramiona i delikatnie poca owa .
Serce wali o jej jak oszala e. Gapi a si na niego og uszona. Przenios a spojrzenie na jego
usta; chcia a znów poczu ich smak.
Nie mia a poj cia, co dostrzeg w jej wzroku, ale gdy przytuli j jeszcze mocniej do
siebie i ponownie pochyli g ow , do wiadczy a najbardziej nami tnej pieszczoty w yciu. Ten
poca unek zdawa si trwa wiecznie. Gdy rozchyli a wargi, Josh poca owa j jeszcze arliwiej,
zakr ci o jej si w g owie.
Oderwa w ko cu wargi od jej ust i niespiesznie zwolni u cisk. Popatrzy z góry na jej
twarz.
– Pora, by wszystkie grzeczne dziewczynki posz y do
ka – powiedzia spokojnie,
podczas gdy ona wci by a oszo omiona. – Dobranoc, Erin.
Przez ca y tydzie rozpami tywa a to wydarzenie. Wci od nowa prze ywa a ca gam
emocji, zastanawiaj c si , czy Josh odgad po jej reakcji, e chcia aby, by to w
nie on nauczy
mi
ci. Ca a p on a i zastanawia a si te , czy gdyby zaproponowa jej wspóln noc,
wyrazi aby zgod .
Min nast pny tydzie i stopniowo Erin zaczyna a wraca do równowagi. Przesta a czu
si tak bardzo skr powana, gdy codziennie rozpami tywa a coraz to inne fragmenty ich
rozmowy. Nigdy dot d nie by a tak szczera wobec adnego m czyzny.
Gavin jej unika , cho przeprosi solennie, kiedy wpad na ni przypadkiem na korytarzu.
– Nie le narozrabia em, prawda? – powiedzia bardzo zawstydzony.
26
– By
pijany.
– To przez ten wyj tkowy interes – wyja ni . – Czy umówisz si ze mn jeszcze raz,
ebym móg si zrehabilitowa ?
– Chyba nie znios abym kolejnej dawki takiej pysznej zabawy – odpar a lekko.
Mia a mglist nadziej , e Josh Salsbury do niej zadzwoni, cho nic si nie zmieni o i
nadal nie mog aby si z nim umówi . Ale poczu aby si lepiej, gdyby okaza iskierk
zainteresowania.
Cho jej ycie towarzyskie toczy o si bez fajerwerków, sprawy zawodowe uk ada y si
znakomicie. Praca dla Charlotty dobiega a ko ca, Erin nadrobi a prawie wszystkie zaleg
ci i
pozosta o jej tylko uporanie si z bie cymi sprawami. Charlotta zgodzi a si , by Erin odesz a
przed up ywem trzech miesi cy, pod warunkiem oczywi cie, e znajdzie inne zaj cie.
I faktycznie Erin natrafi a na co interesuj cego.
Jej uwag przyci gn a oferta dla „sekretarki wykazuj cej si du elastyczno ci ”.
Zawaha a si nieco, kiedy zauwa
a nazw firmy – Salsbury Engineering Systems. Czy powinna
si ubiega o t posad ? Wydawa o si , e by o tam mnóstwo roboty, a ona lubi a by zaj ta.
Erin zastanawia a si nad tym d ugo i g boko. Chcia a zosta w Londynie, znale
ciekaw prac , prowadzi ruchliwe ycie. Przeczyta a ponownie og oszenie. Dotyczy o
stanowiska w o rodku badawczym umiejscowionym do daleko od g ównej siedziby firmy.
Najprawdopodobniej Joshua Salsbury nigdy tam nie zagl da .
Napisa a podanie, posz a na rozmow i spodoba o jej si to, co zobaczy a. Uznali, e ma
odpowiednie kwalifikacje i zgodzili si poczeka kilka dni.
– B dzie mi ciebie brakowa – lamentowa a Charlotta, kiedy Erin wróci a do Fisher
Fabrics i oznajmi a, e zaczyna now prac w nast pny poniedzia ek. – Ale nadal b dziesz
mieszka u mnie, wi c b dziemy w kontakcie.
Zgodnie z przypuszczeniami Erin znakomicie si czu a w Salsbury Engineering Systems.
Wymagano od niej wi cej ni od zwyk ej sekretarki, ale jej to wcale nie przeszkadza o.
Pracowa a z grup sympatycznych ludzi, po trzech tygodniach by a ze wszystkimi po imieniu i co
wa niejsze, nabra a pewno ci siebie.
Pracowa o tu kilku dojrza ych panów, którzy traktowali j jak córk , byli te m odsi, z
którymi szybko si z
a. Zw aszcza ze Stephenem Dobbsem, m czyzn pod trzydziestk , który
27
pewnego dnia wynurzy si zza stosu papierów i zaproponowa :
– Mo e pójdziemy co zje jutro wieczorem, je li nie jeste zaj ta albo z kim
umówiona?
Erin przyjrza a mu si – wysoki, jasnow osy, w okularach. Waha a si .
– Brzmi nie le – odpar a wreszcie. Czemu si nie zabawi ? By mi y,
niezbyt nachalny. Poca owali si , przelotnie, na po egnanie – adnych iskier ani
tym bardziej fajerwerków.
Spotka a si z nim par razy i ca owali si bardziej nami tnie, ale nie wskrzesi w niej
aru i wiedzia a, e pozostan tylko przyjació mi, o czym mu powiedzia a na nast pnej randce.
Pogodzi si z tym i zaprosi ponownie.
Erin mia a równie inne propozycje i nie by aby kobiet , gdyby jej to nie pochlebia o. Nie
zamierza a jednak chodzi na randki z wi cej ni jednym m czyzn , nawet je li przyja
–
trudno to by o nazwa zwi zkiem – ze Stephenem prowadzi a donik d. Jej my li wci
zbyt
cz sto dryfowa y w kierunku Josha Salsbury’ego, ale nikomu si z tego nie zwierza a.
ycie toczy o si ustalonym rytmem. W ka dy weekend wraca a do Croom Babbington.
W czwartek, pod koniec pierwszego miesi ca nowej pracy, mia o miejsce kilka nadzwyczajnych
rzeczy naraz.
Najpierw otrzyma a zaproszenie na lub Charlotty i Robina. Oczywi cie zapragn a
znowu zobaczy Josha Salsbury’ego. Wiedzia a, e b dzie obecny na lubie, wi c na pewno si
spotkaj . lub mia si odby w Bristolu.
Nast pne wydarzenie mia o miejsce, kiedy przechodzi a obok biura kierownika.
Nieoczekiwanie w drzwiach stan sam szef, Ivan Kelly.
– O, Erin! W
nie ci szukam.
– Mog w czym pomóc? – zapyta a pogodnie.
– Jak z twoim stenografowaniem technicznych tekstów?
– Zrobi am ostatnio wielkie post py – u miechn a si z dum .
– Profesor organizuje zebranie dzi po po udniu, a Kate si rozchorowa a. Profesor Joseph
Irving znany jest z oryginalnych, niekonwencjonalnych pomys ów i niewiele osób potrafi za nim
nad
.
– Z ch ci j zast pi – odpar a z nadziej , e na zebraniu nie b
mówili o zbyt
skomplikowanych sprawach.
28
Nie myli a si , ale by a spi ta przez ca y czas. Dopiero pod koniec spotkania, kiedy
wszyscy zacz li porz dkowa notatki, mog a si odpr
.
Ale potem sta o si co , co sprawi o, e jej serce gwa townie przyspieszy o. W drzwiach
stan Josh Salsbury. Towarzyszy mu szef o rodka badawczego, którego Erin ledwo zauwa
a.
Poczu a, jak p on jej policzki. Na szcz cie wszyscy byli zbyt przej ci niespodziewanym
przybyciem g ównego dyrektora, by zwraca na ni uwag . Ostatnim razem, kiedy si widzieli,
Josh trzyma j w ramionach. Poca owa j ... To by o takie cudowne. Nie mog a zapomnie
smaku jego ust.
Niezwykle zadowolony profesor Irving u cisn d
Josha, a potem przedstawi mu
niektórych wspó pracowników.
Musia a si opanowa . Odwróci a wzrok. Kiedy spojrza a ponownie na Josha, znowu
zaszumia o jej w g owie. Cieszy a si , e jej rumie ce nieco zblad y, a kiedy dotar o do niej, e
odszy personel ju wychodzi z sali, z ulg odetchn a.
Zadowolona z takiego obrotu spraw podnios a si z krzes a. Profesor dyskutowa
zawzi cie z Joshem Salsburym na temat szczegó ów technicznych i Erin, mijaj c ich, mia a
nadziej , e Josh jej nie zauwa y.
Nic z tego. Spojrza na ni i na moment jego szare oczy napotka y jej fio kowe, lecz nadal
by poch oni ty rozmow i nie przerwa , aby zamieni z Erin cho by jedno s owo. Nie liczy a na
to, w ko cu przyjecha zobaczy si z profesorem.
Zdenerwowana wysz a szybko z sali. Zatrzyma a si przy swoim biurku, rzuci a notes,
schroni a si w damskiej toalecie. Na lito bosk , oprzytomniej, skarci a si w duchu.
W ko cu nie ma si czym przejmowa . Tylko dlaczego ponowne spotkanie z Joshem tak
bardzo ni wstrz sn o?
29
ROZDZIA TRZECI
Po wizycie Josha Salsbury’ego nic nie wydawa o si takie samo. Kiedy przysz a do pracy
nast pnego dnia, w firmie a hucza o. Gdy pozna a powód tego wrzenia, jej emocje si gn y
zenitu.
Wida Josh rzadko odwiedza o rodek, nie ingeruj c w prac filii. Okaza o si , e s
wolne pomieszczenia w centrali, tote zapowiedziano przeprowadzk tutejszego personelu.
‘ – Musimy si przeprowadza ? – zapyta a zdenerwowana Erin swojego bezpo redniego
prze
onego, Ivana Kelly’ego. Chyba w ogóle nie ubiega aby si o t posad , gdyby wiedzia a,
e przyjdzie jej pracowa pod jednym dachem z Joshem Salsburym!
– Musimy – odpar Ivan. – Profesor od lat narzeka na ciasnot . Nie b dzie ci to
przeszkadza , prawda? Czy b dziesz mia a jakie problemy z dojazdem?
– Ale sk d – u miechn a si Erin. – adnych. Pociesza a si , e Salsbury House jest
du ym gmachem i raczej nie b dzie mia a zbyt wielu okazji, by spotyka Josha.
Oczywi cie, mog a wpa na niego przypadkiem, ale równie dobrze mog a go ju nigdy
wi cej nie zobaczy . Zaraz, przecie oboje s zaproszeni na lub Charlotty...
Par dni pó niej, w czwartek wieczorem, Erin zadzwoni a do matki. Zasta a j w domu,
ale Nina wydawa a si tak przygn biona, e córka si zaniepokoi a.
– Co si sta o? – zapyta a.
– Nic! – odpar a Nina szybko. Zbyt szybko.
Erin nie da a si nabra . Zamy li a si . By a umówiona na jutro ze Stephenem Dobbsem,
ale mog a odwo
to spotkanie.
– Zjesz ze mn jutro lunch? – Kiedy Nina si waha a, doda a: – Nie martw si . Nikomu
nie powiem, e jestem twoj córk .
– Mam nadziej ! – g os matki zabrzmia nieco weselej.
– Jestem o wiele za m oda, eby mie córk w twoim wieku! No dobrze, i tak jestem
zapisana do Phillipe’a na drug pi tna cie... to doskona y fryzjer.
Niepokój Erin o matk , przyt umiony nieco poprzedniego wieczoru, zap on na nowo,
30
gdy przy posi ku Nina by a niezwykle cicha i zamy lona.
– Wszystko w porz dku? – zapyta a Erin.
– Nie b
niem dra – ofukn a j Nina, po czym po mistrzowsku zmieni a temat: –
By am zaskoczona, gdy dowiedzia am si , e pracujesz w firmie Tommy’ego Salsbury’ego. Jak
ci leci?
– wietnie – odpar a Erin. – Przenie li my si do Salsbury House, ale... – urwa a, gdy
zauwa
a zmian w zachowaniu matki. – To o to chodzi, prawda? – wykrzykn a. – Martwisz
si o niego?
Nina uda a zdziwienie.
– Martwi si ? O kogo?
– O Tommy’ego. Pana Salsbury’ego. S ysza
co ? Czy jego stan si pogorszy ?
– Sk d mam wiedzie ? – matka mówi a tak oboj tnie, e niemal przekona a Erin. – Nie,
podobno u niego wszystko w porz dku.
Erin ucieszy a si .
– Wi c o co chodzi?
– Na lito bosk ! Jeste zupe nie jak ojciec! Uparty jak osio , kiedy si do czego
przyczepi. – Erin siedzia a cicho i czeka a. – No... je li musisz wiedzie ... Pozna am kogo .
– Nic nowego pod s
cem.
– Tym razem to co innego.
– Innego? Pod jakim wzgl dem?
Matka spojrza a na ni zdesperowana.
– No, jest ode mnie m odszy. Cho niewiele – doda a szybko.
– No i?
Nina u miechn a si .
– Bawi mnie. Dzwoni rano i doprowadza mnie do miechu. Dzwoni po po udniu i... –
umilk a.
– Zakocha
si w nim?
– Och, tego bym nie powiedzia a – zaprotestowa a stanowczo matka, ale doda a: –
Richard ma w sobie t odrobin . .. czego wi cej. – Spojrza a na zegarek. – Musz ju lecie .
Powtórzymy to... Wkrótce. – Zebra a swoje rzeczy, poca owa a w powietrzu córk . – Pa,
31
kochanie.
Erin zap aci a rachunek i wróci a do biura z nadziej , e wszystko mi dzy matk a
Richardem u
y si pomy lnie. Nie chcia a, aby które z nich cierpia o.
Erin spotka a si ze Stephenem w pi tkowy wieczór, a w sobot pojecha a do Croom
Babbington. Sp dzi a spokojny weekend z ojcem i wróci a do Londynu w niedziel wieczorem.
W poniedzia ek odzyska a zwyk równowag ducha. Trwa o to do czwartku, kiedy zjawi si
przed ni Ivan Kelly. Wygl da jak syty kocur.
– Wygra
na loterii? – za artowa a.
– Niestety nie, ale mam inny powód do rado ci. Najwyra niej kto ci nie le pochwali
tam na górze. Erin gapi a si na niego zdziwiona. – Przydzielono ci do samego g ównego
dyrektora!
Otworzy a usta ze zdumienia.
– G ó... wnego dyrektora? – wymamrota a.
– Do pana Salsbury’ego! – odpar Ivan z dum . – Bez ciebie zgin – westchn , gdy
gapi a si na niego szeroko otwartymi oczami. – Ale to tylko na dwa tygodnie... w
ciwie
dziewi dni, dopóki asystentka pana Salsbury’ego nie wróci z urlopu.
– Ja? – spyta a s abo. – Mam pracowa jako osobista asystentka pa... – s owa uwi
y jej
w gardle.
– Wygl da na to, e zast pczyni Isabel Hill nie daje sobie rady z nadmiarem pracy. Masz
jej pomaga . Erin zawaha a si , ale poczu a te mi e podniecenie.
– Mam pracowa w sekretariacie pana Salsbury’ego? Ivan spojrza na zegarek.
– Od tej pory, panno Tunnicliffe, jest pani tymczasow asystentk tymczasowej osobistej
asystentki wiceprezesa firmy. Pospiesz si – ponagli j i doda z u miechem: I nie zapomnij
wróci .
Erin doko czy a to, nad czym pracowa a i uporz dkowa a kilka innych spraw. Gdy nieco
och on a, przysz a kolej na pytania. Bardzo jej pochlebia o, e kto wyda jej pozytywn opini ,
ale... Salsbury Engineering zatrudnia o dziesi tki innych sekretarek, które poradzi yby sobie w
ka dym wydziale. Wi c dlaczego wybrano w
nie j ?
32
Godzin pó niej wesz a do g ównego gmachu i skierowa a si na najwy sze pi tro, gdzie
mie ci o si biuro Josha Salsbury’ego. Zastanawia a si , czy on wie, kogo przydzieli y mu kadry.
Czy b dzie z y, gdy j zobaczy?
Erin by a coraz bardziej zdenerwowana. Przypomnia a sobie, jak Josh pojawi si po
zebraniu, którego przebieg stenografowa a. Nie patrzy na ni jak na powietrze, wr cz
przeciwnie, utkwi wzrok w jej ustach, cho nie odezwa si do niej s owem.
Dotar a do biura, niemal przekonana, e za jakie dwie minuty b dzie wraca t sam
drog .
Zbuntowa a si na my l o takim scenariuszu. Nie pozwoli sob pomiata . Zapuka a
zdecydowanie do drzwi i wesz a, nie czekaj c na zaproszenie. Josh Salsbury by sam.
Spostrzeg a, e przypadkiem wesz a do jego gabinetu zamiast do biura obok, ale tym lepiej. Je li
mia j odes
, wola a, by nikt nie by wiadkiem jej odprawy.
– Przys ano mnie do pomocy zast pczyni pa skiej asystentki, ale mog od razu wróci ,
je li moja twarz si nie spodoba – zaatakowa a, oczekuj c najgorszego.
Josh Salsbury, wysoki i przystojny jak zawsze, . podniós si i nawet z tej odleg
ci
wydawa si patrze na ni z góry. Przygl da jej si przez par chwil. A kiedy gotowa a si ju
do najszybszego odwrotu w historii, us ysza a:
– Z pewno ci wiesz, e masz bardzo pi kn twarz – wycedzi i jej serce przyspieszy o
rytm, cho raczej nie by to komplement. – Ale Bóg jeden wie, sk d u ciebie ta rozgniewana
mina.
No w
nie, sk d?!
– Nie mia am poj cia, czy wiesz, e to ja... czy... mnie zechcesz. – Zaczerwieni a si . –
Czy zechcesz, bym pracowa a w twoim biurze...
– Niby dlaczego mia bym nie chcie ?
Par dni temu uzna
za stosowne zupe nie mnie zignorowa . Z trudem si
powstrzyma a, by nie powiedzie tego na g os, ale w por zda a sobie spraw , e to nada oby ich
stosunkom zbyt osobisty ton. A przysz a tu przecie pracowa .
– Mam wi c zaczyna ? – zapyta a.
– Przedstawi ci Angeli Toon.
33
Dopiero teraz Erin zacz a rozumie , co znaczy pracowa w takiej du ej i pr nej firmie.
Rozeznanie si we wszystkim zaj o jej par dni, ale do pi tku zrozumia a, dlaczego Angela
Toon potrzebowa a kogo do pomocy. Mog a jedynie podziwia nieznan osobist asystentk ,
Isabel Hill, przebywaj
obecnie na zas
onym, bez w tpienia, wypoczynku.
Dotar o te do niej, e, bez najmniejszego cienia w tpliwo ci, jest zakochana w Joshu
Salsburym.
Wymy la a sobie w duchu od idiotek, bo przecie ledwo zna a tego m czyzn . Ale cho
by o to
osne, w
nie tak wygl da a prawda. Budzi a si , my
c o nim, a jakby tego by o
ma o, pojawia si równie w jej snach.
Chcia aby wierzy , e to jedynie chwilowe zauroczenie, niemal wolne od jakichkolwiek
podtekstów erotycznych. W ko cu Josha by o za co podziwia . Kiedy wymaga a tego sytuacja,
potrafi by twardy, umia te by przyjacielski i czaruj cy. Pracowa
wietnie i nigdy nie pad o
pod jego adresem oskar enie o nadu ywanie w adzy lub niekompetencj . Erin szybko polubi a
now prac .
Dni mija y szybko, natomiast wieczory wlok y si
lamazarnie. Wiedzia a, e w ten
sposób nigdy nie wybije sobie z g owy Josha Salsbury’ego. Mo e powinna si umówi na randk
ze Stephenem? Sko czy o si na postanowieniach.
W sobot pojecha a do Croom Babbington. Odlicza a ka de tykni cie zegara i wróci a do
Londynu w niedziel , nie mog c si doczeka poniedzia ku, nast pnego dnia pracy.
Angela Toon przysz a do biura przezi biona. We wtorek wydawa o si , e ju jest lepiej,
ale w rod choroba zaatakowa a z pe
si .
Josh Salsbury wszed do pokoju po jej czwartym kichni ciu z rz du, spojrza na
za zawione oczy i zaczerwieniony nos. Podszed do wieszaka i zdj p aszcz.
– Cho bardzo cenimy twój profesjonalizm, Angelo, niestety b dziemy musieli oby si
bez ciebie – poinformowa j uprzejmie, podaj c okrycie.
– Nic mi nie b dzie – zaprotestowa a Angela.
– Po kilku dniach odpoczynku – odpar i zakaza my le o powrocie przed
poniedzia kiem. Po wyj ciu panny Toon zwróci si do Erin: – Zadzwo do kadr. B dzie ci
potrzebna pomoc.
– Awansowa am!
– Mo e nieco grzeczniej – warkn , ale rozpogodzi si , kiedy liczna buzia Erin
34
rozja ni a si w miechu.
Erin podesz a do telefonu, by powiadomi kadry, ale gdy przypomnia a sobie, ile czasu
zaj o jej zapoznanie si z obowi zkami, zmieni a zamiar i uda a si do s siedniego gabinetu.
Josh by czym poch oni ty, ale po sekundzie uniós g ow .
– Zastanawia am si , panie Salsbury – zacz a natychmiast i urwa a, bo Josh uniós brew,
zdziwiony jej oficjalnym tonem. – Chodzi o to... nie s dz , aby w kadrach zd
yli przys
kogo
przed lunchem. No a pozostaje tylko dwa i pó dnia do powrotu pa skiej osobistej asystentki.
– Do czego zmierzasz?
Mo na by o zak ada , e przejdzie prosto do sedna sprawy – taki mia zwyczaj; ju o tym
wiedzia a.
– Chodzi o to, e wyja nienie komu nowemu, jak si w tym wszystkim rozezna , zajmie
par dni. Szybciej zrobi to sama.
– Uwa asz, e sobie poradzisz?
Chcia a odpowiedzie „jasne”, ale jeszcze by pomy la , e jest zarozumia a.
– Zapewne b
musia a pracowa do pó na, ale tak – odpar a.
Musn spojrzeniem jej usta, potem przeniós wzrok na liczne fio kowe oczy.
– Dobrze, panno Tunnicliffe – zwróci si do niej oficjalnie. – Bardzo prosz .
Roze mia a si i wróci a do siebie. Wiedzia a, e kiedy opu ci biuro w
pi tek po po udniu, przeklnie sw decyzj . Uwielbia a prac w o rodku
badawczym, ale teraz, gdy pozna a od podszewki, jak si prowadzi interesy,
trudno jej b dzie tam wróci . Josh wyszed w po udnie i wróci o trzeciej.
– Radzisz sobie? – zapyta .
– wietnie si bawi – odpar a z szerokim u miechem, i naprawd tak by o. Przygl da jej
si d
sz chwil .
– Zapewne. Czy twój pobyt w Londynie nie mia trwa krócej?
Pierwszy raz odk d pracowa a w jego biurze, przypomnia , e nie poznali si w pracy.
– Przyjecha am, stwierdzi am, e mi si podoba, i postanowi am zosta d
ej –
miechn a si .
– Z dala od rodzicielskiej w adzy – skomentowa Josh i Erin poczu a, jak robi jej si
35
gor co.
– Hm....
– Zawstydzi em ci ?
– Je
do niego w weekendy. A w
nie – zapyta a pospiesznie – jak si miewa twój
ojciec? – Nie by o to zbyt taktowne, ale musia a ci gn
ten temat. – Jego atak serca pewnie by
dla ciebie strasznym szokiem.
– Czuje si dobrze. Je li b dzie s ucha zalece lekarzy, wyzdrowieje.
– O, bardzo si ciesz – odpar a szczerze i dostrzeg a jego przenikliwe spojrzenie.
– Znasz mojego ojca? – zapyta ostro.
– Nie, sk d. – Przestraszona, e prawda zaraz wyjdzie na jaw, Erin po
a folder na
jego biurku i szybko wróci a do spraw s
bowych.
Potem niemal
owa a, e nie wykorzysta a wietnej okazji, aby powiedzie , czyj jest
córk . Wr cz wypada o to zrobi .
A mo e i lepiej si sta o, e siedzia a cicho. Trudno, b dzie musia a poradzi sobie z
wyrzutami sumienia, które j gryz y. By o jasne, e Josh wini Nin Woodward za atak serca
Salsbury’ego seniora. Pewnie niezbyt by si ucieszy , e córka Niny pracuje w jego biurze...
Nie prosi a o t prac , ale rado sprawia a jej ka da sp dzona tu minuta. Wyznanie
prawdy oznacza oby bez w tpienia natychmiastowy powrót do o rodka badawczego. Co wi cej,
Josh móg j zwolni z Salsbury Engineering Systems. Nie, nie wyzna mu prawdy.
Zdecydowanie nie. Pracuj c tu, mo e b dzie mia a okazj spotka go od czasu do czasu. I, kto
wie? A je li kiedy znowu b dzie potrzebowa zast pstwa?
Westchn a. Kocha a go. Mo e by a s aba i g upia, ale nie chcia a straci okazji do
widywania Josha. By przesta my le o nieosi galnym szefie, rzuci a si w wir pracy.
Cho pracowa a pilnie przez ca y dzie , musia a zosta do pó nego wieczora. Wcale jej to
nie przeszkadza o. Josh wyszed z biura ko o czwartej i wróci dopiero po jej wyj ciu.
– Do której wczoraj pracowa
? – zapyta j nast pnego ranka.
– Chcia
czego ode mnie? – nieco zaskoczona od
powiedzia a pytaniem. Potrz sn g ow .
– By em pod ogromnym wra eniem, ile zrobi
pod moj nieobecno .
Dzie przeszed dobrze. Pracowali ci ko w znakomitej harmonii.
36
– Zosta o co jeszcze do zrobienia? – zapyta , wchodz c do jej pokoju tu po szóstej.
– Niewiele – odpar a. Zauwa
a, e jest w p aszczu.
– Wychodzisz?
– Jestem umówiony na kolacj . Wola bym si nie spó ni .
zzielenia a z zazdro ci. Szed do domu, aby wzi prysznic, przebra si i
przygotowa dla jakiej poci gaj cej licznotki! Przez chwil czu a, e go nienawidzi. Ale tylko
przez moment, bowiem szybko u wiadomi a sobie bezsens takiego podej cia do sprawy. No tak,
ale kto powiedzia , e mi
kieruje si rozs dkiem? Spojrza a na czekaj
na uporz dkowanie
stert papierów.
– Albo ma si szcz cie, albo nie – zauwa
a, patrz c mu prosto w oczy. Wytrzyma jej
spojrzenie.
– To prawda – zgodzi si i doda : – A z ciebie wyga dana kokietka. Roze mia a si , na
przekór samej sobie.
– Wygadana? Mo liwe. Ale kokietka? Dopiero nad tym pracuj .
– Nadal? – spyta ironicznie, najwyra niej pami taj c o jej planach zdobycia
do wiadczenia przy pierwszej nadarzaj cej si okazji.
– Ju nied ugo – zapewni a. Nagle zawstydzona odwróci a wzrok, chwyci a bezwiednie
ugopis. – Dobranoc – szepn a i zacz a przegl da kartki maszynopisu, cho i tak nie by a w
stanie niczego przeczyta .
– Dobranoc, Erin – odpowiedzia cicho. Nie podnios a g owy, póki nie us ysza a
zamykaj cych si za nim drzwi.
Tej nocy nie spa a najlepiej. Budzi a si , ni c, e Josh Salsbury przeta czy ca noc,
tul c w ramionach jak smuk pi kno .
W pi tek Erin jecha a do pracy w ponurym nastroju, to by jej ostatni dzie pracy w
biurze Josha. Isabel Hill mia a wróci ju w poniedzia ek.
Erin w
nie przesz a przez jezdni do Salsbury House, kiedy niemal wpad a na Josha.
– Gdzie parkujesz samochód? – zapyta przyja nie, gdy dotarli do drzwi. Otworzy je
przed ni i przepu ci szarmancko przodem.
– Nie je
samochodem. Metrem jest szybciej – odpowiedzia a, skr caj c w stron
37
wind. Dziwne, e Josh tak wcze nie zjawi si w pracy. Wczoraj na pewno balowa do pó na.
Inni pracownicy do czyli do nich w windzie i Erin mia a czas wzi si w gar . Ale
winda opustosza a, nim dotarli na ostatnie pi tro.
– Udana kolacja? – us ysza a swój g os, cho przecie obieca a sobie zachowa ch odny
dystans. Nie wygl da , jakby sp dzi ca noc na parkiecie, ale któ to mo e wiedzie ?
– Niez a – odpar . – Troch si przeci gn a, jak to zwykle bywa.
Wydawa si znudzony. Dobrze! Erin mia a nadziej , e tamta, kimkolwiek by a,
zanudzi a go na mier .
– Kolacja by a nudna? – upewni a si . – Och, czemu nie ugryz a si w j zyk?
– Wieczór – odpar ku jej uciesze. – Wiesz, jakie s s
bowe kolacje.
Poczu a si nagle w siódmym niebie. Nie zabawia si z jak
licznotk ! Ledwo si
powstrzyma a od radosnego okrzyku.
Sprawy przybra y nieco inny obrót, kiedy ko o dziesi tej czterdzie ci pi – drzwi do
gabinetu by y otwarte – zadzwoni telefon na jej biurku i us ysza a m ski g os, o którym ju
dawno zapomnia a.
– Halo, czy to Erin?
– Przy telefonie.
– Tu Mark Prentice – przedstawi si .
Mark Prentice? Jaki Mark Prentice? O, Bo e, a kiedy uwa
a go za swojego ch opaka!
– Cze , Mark – odpowiedzia a, mo e nieco cieplej ni zamierza a, pewnie dlatego, e
rana ju si zabli ni a. W
ciwie wy wiadczy jej wielk przys ug . Gdyby nie on, nadal
nudzi aby si w pracy i mieszka a – spójrzmy prawdzie w oczy – w zapyzia ym Croom
Babbington. Co u ciebie? – kontynuowa a pogodnie. Przez otwarte drzwi zobaczy a, jak Josh
unosi g ow znad papierów. Przy
a r
do mikrofonu i wyja ni a: – Do mnie. Sprawa
osobista.
Mark przyjecha do Londynu na dzie i chcia j zaprosi na lunch.
– Przepraszam, e tak bez uprzedzenia, ale nie dodzwoni em si wczoraj na twoj
komórk , a dopiero wieczorem uda o mi si zdoby telefon do biura. – Zapewne od jej ojca,
który, to równie oczywiste, swoim zwyczajem wzi Marka na spytki.
Erin wy cza a telefon komórkowy w pracy i pewnie zapomnia a w czy po powrocie do
domu. Lunch? Nie mia a czasu na godzinn przerw . Nie chcia a jednak, by Mark Prentice
38
pomy la , e wci jest w nim zakochana i zbyt zraniona, by si z nim spotka .
– Z ch ci zjem z tob lunch – zapewni a pogodnie, umówi a si i od
a s uchawk .
Gdy par minut pó niej zajrza a do drugiego gabinetu w sprawach s
bowych, szef
bezceremonialnie zapyta :
– Umówi
si na randk ?
Gdyby j zapyta uprzejmie, odpowiedzia aby, e bez problemu odwo a spotkanie. Tylko
e Josh nie zapyta grzecznie. W
ciwie jego ton by ca kiem obrailiwy. Mo e chodzi o mu o to,
e za atwia a osobiste sprawy w godzinach pracy. W ko cu tyra a dla niego jak g upia, nie
wspominaj c o godzinach nadliczbowych, wi c sk d ten napastliwy ton?
Zamiast zachowa si jak dobrze wychowana pracownica, wypali a prosto z mostu:
– Tylko ty masz prawo dobrze si bawi ?!
W odpowiedzi us ysza a chrz kni cie. Wróci a do swojego biurka w ciek a. Nie pozwoli
si tak traktowa . O, co to, to nie! Nikt nie b dzie si wtr ca w jej prywatne ycie.
Gniew na Josha Salsbury’ego nie trwa d ugo. Kocha a go tak bardzo, e nawet nie umia a
si na niego z
ci . Mi
pozbawi a j resztek zdrowego rozs dku i Erin gotowa by a odwo
spotkanie z Markiem.
Nie zrobi a tego. Duma, jeszcze spot gowana nieodwzajemnion mi
ci , nie pozwoli a
jej na takie zachowanie. Nie pozwoli, by Josh traktowa j w tak paskudny sposób.
Z uderzeniem pierwszej, chwyci a torebk i wysz a z biura. Szkoda, e drzwi do gabinetu
Josha by y wtedy zamkni te... Mark ju czeka . Poca owa j w policzek na powitanie. Chcia
poca owa w usta, ale czujnie odwróci a g ow .
– Jeste
liczna jak zawsze. – Chwyci jej d onie.
Kiedy on to mówi , brzmia o wyj tkowo trywialnie, w ustach Josha nawet banalny
komplement wydawa si czaruj cy i wyj tkowy.
– Dobrze wygl dasz – stwierdzi a, cofaj c r ce.
Podeszli do stolika i Erin usiad a naprzeciwko Marka. Zastanawia a si , co na lito bosk
widzia a w tym facecie? Próbowa a by sprawiedliwa i musia a przyzna , e na tle innych
czyzn z Croom Babbington wypada ca kiem nie le. Jednak wyjecha a stamt d trzy miesi ce
temu i spotka a wielu innych m czyzn. Wszyscy byli mili. Nawet Gavin Gardner, o ile nie wypi
za du o. Wi c mo e nieco wydoro la a, odk d opu ci a rodzinne miasteczko? Prawda, pozna a
równie Josha Salsbury’ego, a w jego cieniu inni prezentowali si wr cz
nie. Ale bez
39
wzgl du na wszystko, co si zdarzy o od jej wyjazdu z domu, wiedzia a, e gdyby Mark Prentice
zaprosi j na randk dzi wieczorem, powiedzia aby „nie”. Zrobi to, jeszcze zanim podano
przek ski.
– T skni em za tob , Erin – powiedzia
nie. A ja za tob wcale, pomy la a
natychmiast.
– Z pewno ci znalaz
bardzo dobr sekretark na moje miejsce – uda a taktownie, e
nie zrozumia a.
– Nie mówi em o pracy.
I tyle jej przysz o z taktu. Dobre sobie, a wi c on za ni t skni !
– A jak tam interesy? Id dobrze, jak zawsze?
– Pope ni em wielki b d – ci gn uparcie i Erin zacz a
owa , e w ogóle zgodzi a si
z nim spotka .
– Có , ju przepad o – odpar a lekko i wzdrygn a si , gdy pochyli si nad sto em i
chwyci jej lew d
.
– By em g upcem, Erin. Gdybym tylko móg cofn
czas... – powiedzia szczerze.
Szybko wyrwa a r
.
– Wszyscy robimy rzeczy, których... potem troch
ujemy – stwierdzi a pogodnie, ale
czu a si niezr cznie.
– Tak bardzo tego
uj ... szczerze! – wyzna
arliwie. O, niech to!
– Nie musisz przeprasza . – Nic innego nie przysz o jej do g owy.
– Wi c wybaczasz mi? Mo emy zacz od nowa?
– Nie o to mi chodzi o – wtr ci a szybko. I doda a agodniej, ni na to zas ugiwa : – To
przesz
, Mark. Teraz , mieszkam i pracuj tutaj. Ju si nawet nie widujemy.
– Je dzisz do domu na weekendy. – Jej s owa raczej go zach ci y ni zniech ci y.
Powstrzyma a go od razu.
– Przykro mi, Mark – nie by o sensu go zwodzi – ale to nie najlepszy pomys .
W ko cu przyj do wiadomo ci, e nie ma adnych szans. Restauracja by a zat oczona,
obs uga powolna. Erin zbyt pó no zda a sobie spraw , e spotkanie z Markiem jest pomy
,
chcia a jedynie jak najszybciej wróci do biura. Lunch ci gn si w niesko czono .
– Mo e spotkamy si w weekend – zaproponowa Mark przy po egnaniu.
– Mo liwe – u miechn a si i dzielnie znios a nast pny poca unek w policzek.
40
Wiedzia a, e zrobi wszystko, by go wi cej nie spotka .
Wróci a mocno spó niona do pracy. Drzwi sta y teraz otworem i gdy tylko wesz a, Josh
spojrza na ni surowo. Postanowi a pracowa do pó na, by nadrobi stracony czas. Postanowi a
szybko za egna ewentualny konflikt z Joshem.
– Przepraszam za spó nienie. Kelnerzy nie mogli nad
z zamówieniami. Wiesz, jak to
jest.
Nie mia a poj cia, czego si spodziewa a, pewnie jakiego zdawkowego stwierdzenia,
dlatego zaskoczy o j jego lakoniczne pytanie:
– Mark to ten, którego porzuci
?
– Ja.... eee... nie s dz , aby Mark mia co wspólnego z moj decyzj – odpar a zdumiona,
e Josh w ogóle pami ta jej opowie .
– To on sypia ze swoj by dziewczyn – przypoxxxmnia Josh. Nie mog a zaprzeczy .
– Chyba nie zamierzasz do niego wróci ?
Co to mia o znaczy ? Przysz a tylko przeprosi !
– Proponowa , ale odmówi am – odpar a sztywno. By a w po owie drogi do drzwi, kiedy
zatrzyma .
– Chcia , eby wróci a? – Erin by a naprawd z a. Jej zdaniem nie wypada o dyskutowa
o uczuciach osób trzecich. Ale Josh mia jeszcze co do dodania: – Rzuci
go – stwierdzi . – W
sumie go rzuci
.
Ju zamierza a powiedzie , e to nie jego sprawa, ale ku w asnemu przera eniu paln a
co , co nigdy, przenigdy nie powinno przej przez jej usta.
– Czu am si w obowi zku pozwoli mu odej – odpar a sucho i wróci a do swojego
biurka, u wiadamiaj c sobie, e jednak ma w sobie co z matki!
Natychmiast rzuci a si w wir pracy i sp dzi a dobr godzin nad jakim
skomplikowanym materia em. Rozchmurzy a si , bo kiedy ponownie zwróci a si do Josha z
jakim pytaniem, odpowiedzia bardzo uprzejmie.
Jednak dobra atmosfera nie trwa zbyt d ugo. Mieli sporo roboty, a on by tytanem pracy
i nie lubi , gdy co mu przeszkadza o, zw aszcza, je li to by nast pny telefon do jego asystentki.
– O, cze , Stephen – u miechn a si , rozpoznaj c znajomy g os.
– Masz jakie plany na wieczór? – zapyta . – Jak sobie radzisz z kr glami? Roze mia a
41
si .
– Nijak. A co do spotkania, dzisiaj chyba nie dam rady... . – Dostrzeg a zniecierpliwiony
gest Josha. – Do zobaczenia w poniedzia ek – zako czy a, wiedz c, e spotkaj si w o rodku
badawczym.
– Do zobaczenia – przyj jej odmow bez urazy i po egnali si .
Czy to jej wyobra nia, czy te szanowny pan Salsbury znowu si naje
?
– Jak widz , nie le dajesz sobie rad ! – warkn , gdy tylko od
a s uchawk .
– Z pewno ci sam wiesz, jak to jest – odpar a ch odno.
Pracowali w lodowatej ciszy, z trudem zachowuj c pozory uprzejmo ci. Nie marnowali
czasu na przerwy. Erin nawet nie zaproponowa a Joshowi herbaty...
Wspania e zako czenie cudownych dziewi ciu dni.
Sko czy a prac ko o siódmej. Przygotowa a biurko dla Isabel Hill, która mia a przej
obowi zki w poniedzia ek, zostawi a odpowiednie notatki dotycz ce spraw do za atwienia, po
czym posz a si po egna z m czyzn , którego kocha a, cho okaza si daleki od idea u. By a
pewna, e ju nie poprosi j o pomoc i spotkaj si dopiero na lubie Charlotty.
Uniós g ow , kiedy Erin otworzy a usta, by go poinformowa , e wychodzi do domu.
– Wygl dasz na zm czon – powiedzia i chrz kn zak opotany.
– Ka da dziewczyna marzy, eby co takiego us ysze ! – paln a bez zastanowienia.
Spojrza lodowato na ni , potem na zegarek, stwierdzi , e przepracowali ci ko ostatnie
pi godzin i nasadzi skuwk na pióro.
– Lepiej zabior ci na jak przek sk – o wiadczy .
– Zjad am du y lunch, dzi kuj – odpar a oschle. Za nic nie usi dzie z nim przy jednym
stole, cho by mia o p kn
jej serce.
Wróci a szybko do sekretariatu, chwyci a torb i wysz a. I to ma by podzi kowanie za jej
ci
prac ! Przek ska? Pr dzej umrze z g odu!
Spacer uspokoi j nieco. Sz a w stron stacji metra, kiedy nagle dostrzeg a sun cy
wzd
kraw
nika ciemny samochód. Zatrzyma a si . Otworzy y si drzwi od strony pasa era.
– Wsiadaj! – rozkaza Josh Salsbury. To nie by a pro ba. Zamierza a powiedzie mu co
do s uchu, ale zawaha a si i... to by b d. Wsiad a. Samochód nabra szybko ci i pogna w
42
stron jej domu. Josh przyj do wiadomo ci, e Erin nie ma ochoty na jedzenie, ale postanowi
dopilnowa , aby dotar a bezpiecznie do mieszkania.
Jechali w milczeniu, ale to jej nie przeszkadza o. By a zm czona i w
ciwie zadowolona,
e dotrze wygodnie do domu.
No tak, ale Josh te musia by wyczerpany. Poczu a w sercu przyp yw cieplejszych
uczu . Odwali dzi kawa niesamowitej roboty. Pewnie nie mo e si doczeka powrotu do
domu.
Nagle zda a sobie spraw , troch poniewczasie, e jej szef pewnie umiera z g odu.
Zostawi a go przy biurku, wychodz c na lunch, i nadal tam tkwi po jej powrocie. Czy w ogóle
co jad ?
Gdy samochód zatrzyma si przed jej domem, Erin siedzia a przyt oczona wyrzutami
sumienia. Dlaczego nie zaproponowa a mu cho by fili anki herbaty? Kocha a go, powinna o
niego dba .
Odwróci a si do niego.
– Mog ci przygotowa co do zjedzenia – zaproponowa a impulsywnie, nie
zastanawiaj c si , jak to zabrzmi. Nagle przypomnia a sobie, co si sta o, gdy by w jej
mieszkaniu ostatni raz. Poczu a, e si rumieni. Pragn c za wszelk cen wyja ni , e to nie
aden podryw, doda a jeszcze: – Nie ma mowy o adnych poca unkach!
Spojrza na ni nieprzyja nie. Dziwne, e nie zabi jej wzrokiem.
– Nie mam ochoty ani na jedno, ani na drugie – poinformowa j szorstko. I jakby to nie
wystarczy o, doda :
– Mo e niektórzy faceci chcieliby i z tob do
ka, Erin, ale ja do nich nie nale
.
Gapi a si na niego z szeroko otwartymi oczami. Potem ogarn a j furia. Je li mia
jeszcze co do powiedzenia w tym samym stylu, to nie zamierza a czeka . Wystrzeli a z auta jak
rakieta. Niewychowany gbur! Us ysza a do , wi cej ni do !
43
ROZDZIA CZWARTY
Tak jak Erin przypuszcza a, po pracy u Josha trudno by o jej si odnale w o rodku
badawczym. Brakowa o jej gwara, gor czkowej atmosfery, wiecznego po piechu. Powa nie
zastanawia a si , czy nie odej . Ale nie mog a tego zrobi .
Po dwóch tygodniach stopniowo zacz a przyzwyczaja si do wolniejszego tempa pracy.
Liczy a po cichu, e Isabel Hill poprosi o pomoc w kilku niedoko czonych sprawach, ale nic
takiego nie mia o miejsca. Asystentka Josha przys
a tylko li cik z podzi kowaniem za wietnie
wykonan robot i informacj , e pod koniec miesi ca na konto Erin wp ynie premia.
Erin zacz a le sypia . Nie potrafi a wybi sobie Josha z g owy, wi c próbowa a si na
niego z
ci . W ko cu on tak e móg napisa podobne podzi kowanie, korona by mu z g owy
nie spad a! Wiedzia a jednak, e nie jest wobec niego ca kiem fair. Zbyt ci
ko pracowa , by
marnowa cenny czas na pisanie li cików. Od tego s osobiste asystentki.
A w ogóle czemu mia by do niej pisa ? Czy poczu aby si przez to szcz liwsza? Wci
ura ona przypomnia a sobie, co powiedzia na po egnanie: „Mo e niektórzy faceci chcieliby i
z tob do
ka, Erin, ale ja do nich nie nale
”...
Pociesza a si zatem nieskomplikowan przyja ni ze Stephenem Dobbsem. Chodzili
razem na kr gle i pozna a kilku jego przyjació . Josha Salsbury’ego nie widywa a nawet
przelotnie.
Rozs dek nakazywa , by definitywnie wyrzuci a go ze swych my li, by poszuka a
wreszcie innej pracy. Powinna te napisa list do Charlotty z przeprosinami, bo nie zamierza a
pojecha na jej lub. Po prostu nie mog a. A jednak sp dza a mnóstwo czasu w sklepach w
poszukiwaniu czego specjalnego na t okazj .
Znalaz a odpowiedni kreacj na dwa dni przed wyjazdem do Bristolu – w odcieniu
bladego fioletu, czy raczej lawendy, podkre laj cym fio kowy odcie jej oczu. By a to jedwabna
suknia bez r kawów, do skromna, lecz elegancka i twarzowa. Erin postanowi a zrobi si na
bóstwo i rzuci Josha na kolana.
I chyba warto by o si postara . Kiedy dotar a do ko cio a, kilku pracowników z agencji
organizuj cej uroczysto ustawi o si w kolejce, aby pokaza jej miejsce do parkowania. Pó niej
dwóch d entelmenów, którzy przedstawili si jako Greg Williams i Archie Nevitt eskortowa o j
44
na miejsce.
Josh siedzia z przodu obok Robina. Na jego widok drgn o jej serce. Na szcz cie
rozmawia a jeszcze z Gregiem i Archiem, kiedy Josh spojrza w ich stron .
Ich oczy spotka y si na moment, ale Erin natychmiast spojrza a z u miechem na Grega,
który w
nie zaproponowa zacie nienie ich znajomo ci. Mo e nie podoba a si Joshowi
Salsbury’emu, ale to, e widzia , jak inni na ni lec , podzia
o jak balsam na jej zranion dusz .
– To jest nas dwóch – natychmiast odezwa si Archie, zapowiadaj c przyst pienie do
gry. Obdarzy a u miechem równie jego.
Erin usadowi a si na przeznaczonym dla niej miejscu i przejrza a program uroczysto ci.
Gdy ju wydawa o jej si , e jest wystarczaj co opanowana, uprzejmie i oboj tnie rozejrza a si
doko a, omiataj c spojrzeniem m
czyzn siedz cego przed ni po prawej stronie nawy.
Josh nie patrzy w jej stron , dzi ki” temu Erin mia a du o czasu, by napawa si jego
widokiem. W szarym surducie wygl da wyj tkowo dobrze – wytwornie i jednocze nie
swobodnie. Uwielbia a sposób, w jaki jego w osy opada y na kark.
owa a, e nie mo e powiedzie mu o prawdy o Ninie. Przecie Nina Woodward
rzuci a Thomasa Salsbuxxxry’ego na tydzie przed jego atakiem serca. Erin powa nie obawia a
si ostrej reakcji Josha i komentarza: jaka matka, taka córka.
– Czy mog si dosi
?
W awce siedzia o ju kilka osób i nie tylko Greg Williams chcia dotrzyma Erin
towarzystwa. Za nim wcisn si Archie Nevitt.
Charlotta wygl da a cudownie – wsparta na ramieniu ojca, ze sznureczkiem druhen z
ty u, sz a do o tarza w ob oku bieli.
Erin ze wzruszeniem wys ucha a przyrzeczenia Charlotty i Robina, ale podczas ca ej
ceremonii jej wzrok co i rusz w drowa w stron Josha. Jednak, gdy m oda para sz a wzd
nawy do wyj cia, a za nimi procesja rodziców oraz dru ba z pierwsz druhn u boku, Erin
patrzy a akurat na Grega Williamsa.
Po opuszczeniu ko cio a, nadal uwa
a, by nie spogl da zbyt cz sto na Josha. Jednak
dziwnym trafem zawsze wiedzia a, gdzie si znajdowa .
Wi kszo czasu, ku rozpaczy Erin, sp dza z pierwsz druhn , okazuj c jej wi ksz
atencj , ni by o to konieczne. Erin zacz a zawzi cie flirtowa z Gregiem i Archiem.
Poniewa na wesele zaproszono wielu go ci, przyj cie urz dzono w hotelu pod Bristolem.
45
Zarówno Greg, jak i Archie zaproponowali, e j podwioz , ale odmówi a i pojecha a w asnym
autem.
Jakim cudem, ku rozpaczy Archiego, Gregowi Williamsowi uda o si za atwi , by
siedzia a przy stole obok niego. I, prawd mówi c, ucieszy a si z tego. Greg by przystojny i
us
ny, a poniewa oboje siedzieli zwróceni twarz do sto u m odej pary, by o dla niej spraw
honoru, by Josh Salsbury zobaczy , e nie mog a narzeka na brak powodzenia.
Nie wiedzia a jednak, czy w ogóle zauwa
jej obecno na sali. I cho gonitwa my li
przyprawia a j o ból g owy, dzielnie u miecha a si do Grega i prowadzi a uprzejm pogaw dk .
Korci o j , by pods ucha , co takiego opowiada Josh druhnie, gdy ta co chwila wybucha a
miechem.
Nie, nie chcia a wiedzie . W ogóle jej to nie obchodzi o. Roze mia a si weso o, kiedy
Greg powiedzia co zabawnego i spojrza a na niego uwodzicielsko.
Wyg oszono przemówienia, wypito toasty, go cie zacz li wstawa od sto u. Erin
zamieni a par s ów z Charlotta i Robinem i znowu zwilgotnia y jej oczy, kiedy na rozpocz cie
ta ców m oda para odta czy a pierwszego walca. Wygl dali, jakby byli dla siebie stworzeni.
Erin ta czy a z Gregiem i Archiem, równie z innymi panami, ale nic nie wskazywa o na
to, by Josh Salsbury mia ochot wzi j w ramiona.
Czas zacz si wlec niezno nie i kiedy o ósmej Charxxxlotta posz a si przebra , Erin
zastanawia a, jak d ugo jeszcze wytrzyma na przyj ciu. Josh ta czy z druhn i Erin musia a
przyzna , e dobrze wygl dali razem na parkiecie.
– Chyba na mnie pora – powiedzia a do Grega, kiedy wyszli przed hotel po egna m od
par udaj
si w sekretne miejsce na miesi c miodowy.
– Nie mo esz nigdzie jecha ! – zaprotestowa Greg.
– Nie powiedzia
mi jeszcze do o sobie. Poza tym...
– u miechn si – tak dobrze nam idzie! – Jego u miech zamieni si w obuzerskie
spojrzenie. – Czy nie powinni my pozna si lepiej?
Erin poczu a si jako niezr cznie, ale w tym momencie wszyscy zacz li wraca do sali i
niechc cy otar a si o kogo . Obejrza a si odruchowo, by przeprosi . Serce zabi o jej
gwa townie, a w ustach zasch o.
– Czy na pewno wiesz, w co si pakujesz? – zapyta Josh Salsbury ch odno.
46
Tylko ona go us ysza a, ale zamiast docieka sensu tych s ów, postanowi a pokaza , jak
niewiele j obchodz .
– Doskonale – odpar a wynio le, unosz c wysoko g ow , po czym zwróci a si do Grega:
– Masz racj , Greg, powinni my si lepiej pozna .
Dopiero podczas ta ca dostrzeg a jego lubie ne spojrzenie i dotar o do niej, czym to si
mo e sko czy .
Przytula j o wiele za mocno, ale przecie w
nie zgodzi a si pozna go „lepiej”.
Wspomnia a s owa Josha i ostrzegawczy dzwonek rozdzwoni si w jej g owie.
Gdy taniec si sko czy , Greg odprowadzi j z powrotem do sto u. Chwyci kieliszki z
szampanem od przechodz cego kelnera i powiedzia z u miechem:
– Podobno hotel jest przepe niony, ale poczekaj tu, a ja namówi recepcjonistk , aby
znalaz a dla nas jaki k cik.
Gapi a si na niego bez s owa, og uszona i zmieszana.
– Zaraz wracam – obieca .
Wci
zbyt oszo omiona rozwojem sytuacji, by zaprotestowa , chwyci a stoj cy przed ni
kieliszek z szampanem. Bez wzgl du na to, jak zinterpretowa jej zachowanie Greg, nadszed
czas, by wyja ni mu, i to szybko, e nie zamierza a i z nim do
ka.
Poruszona obraca a kieliszek w d oni. Czu a si winna, bo przecie prowokowa a Grega,
zach ca a go gestami i s owami. A to wszystko przez Josha Salsbury’ego! To przez niego
flirtowa a i zachowywa a si swobodniej ni zazwyczaj.
– Zbierasz si na odwag , Erin? – przerwa jej my li aksamitny g os, którego wola aby
nie s ysze .
Spojrza a na niego ostro. Tylko tego jej by o trzeba! Josh Salsbury odgad , co si
wi ci,
nim sama przejrza a zamiary Grega Williamsa, i przyszed z niej szydzi .
– Dla twojej informacji, ograniczy am si do jednego kieliszka szampana – warkn a.
– „Nie, ale zamierzam to zrobi jak najszybciej”. – Wyprostowa a si gwa townie, gdy
zacytowa jej w asne s owa. – Mam rozumie , e zamierzasz swoje zamiary przeku w czyn?
Min a dobra sekunda, nim dotar o do niej, co w
nie powiedzia . Co za bezczelno ! Co
za tupet!
– A dlatego wypi am tak ma o, bo zamierzam wróci samochodem do Londynu, i to
sama!
47
Rozz
ci a si na dobre, na niego i ca m sk populacj , cznie z Gregiem Williamsem,
który poszed szuka dla nich
ka, w
ciwie nie pytaj c jej o zdanie. Zerwa a si na nogi,
ciek a i upokorzona. Jak Josh Salsxxxbury mia tak o niej pomy le !
– I dodam jeszcze – atakowa a z ogniem – e nie mam zamiaru i do
ka z pierwszym
lepszym facetem. Je li zobaczysz gdzie Grega Williamsa, mo esz mu to askawie przekaza .
Wyje
am!
Po wyg oszeniu ognistej tyrady, odwróci a si na pi cie i – cho Josh mia znakomity
refleks, tym razem nie by do szybki – z impetem wpad a na marmurowy filar. Wiedzia a, e
tam sta , by a jednak zbyt w ciek a, aby o tym pami ta . Zobaczy a gwiazdy, a potem zapad a w
ciemn otch
.
Powoli zacz a zdawa sobie spraw , e s yszy g osy, swój i.... Z kim rozmawia a. Kto
zadawa pytania i zmusza j do odpowiedzi. Chcia a, eby zamilk i pozwoli jej spa . Niech to
diabli, ostatnio tak le sypia a, teraz nareszcie mia a szans odpocz , zdrzemn si , a tu kto
zawraca jej g ow .
– Ile widzisz palców?
Otworzy a oczy i szybko zamkn a je z powrotem. wiat o dra ni o j .
– Je li powiem, e trzy, zamkniesz si i dasz mi spokój? – odpar a.
– Nic jej nie b dzie – oznajmi g os.
Potem mia a przezabawny sen, e jest przy niej Josh. Ale w ko cu, zawsze o nim ni a,
có w tym nowego?
– Jak si czujesz? – zapyta .
– A jak wygl dam?
– Czaruj co – pad a odpowied .
Westchn a. To by przyjemny sen. Chcia a powiedzie Joshowi, e go kocha, ale jaka
resztka skromno ci – nawet we nie – zwyci
a. Zapyta a za to:
– Lubisz mnie?
– Któ móg by ci nie lubi ? – szybko odpowiedzia pytaniem.
– Odpowied wymijaj ca – wymamrota a i westchn a znowu. – Dobranoc, kochanie.
– Dobranoc, skarbie – wyszepta równie cicho.
– Poca ujesz mnie? – poprosi a. – Tylko tak delikatnie, jak wtedy. – Nast pi a chwila
przerwy, ale potem poczu a leciutkie mu ni cie ust na swojej brwi. – Dzi kuj , Josh – szepn a.
48
– Wiesz, e to ja? By a taka zm czona. Tak straszliwie zm czona.
– Kogo innego wpu ci abym do mojego snu? – odpar a sennie. – Dobranoc.
Obudzi a si , nie bardzo wiedz c, gdzie jest. Le
a w
ku, ale na pewno nie we
asnym. Obcy pokój ton w ciemno ciach rozproszonych pal
si gdzie nocn lampk . Nie
po lewej stronie
ka, do czego by a przyzwyczajona, ale po drugiej, gdzie... spa Josh Salsbury,
z twarz zwrócon w jej stron .
miechn a si .
– Wci
pi – powiedzia a g
no, ale na d wi k jej g osu, le cy obok m czyzna
otworzy oczy i usiad . I nagle dotar o do niej, e to wcale nie sen.
– Co... ? – zach ysn a si zdumiona, wpatrzona jak zahipnotyzowana w jego nag pier .
– Cxxxco... ? Wyno si ! – wrzasn a. Potem natychmiast zmieni a zdanie. – Nie! Zosta ! –
pisn a, nie maj c poj cia, czy nie jest przypadkiem naga. – Ja nie... ? – zapyta a ochryple,
szukaj c w pami ci tego, czego tam nie by o. – O, moja g owa! – j kn a, gdy najgorszy pod
cem ból da zna o swoim istnieniu. Natychmiast zacisn a powieki. Gdy po chwili otwo
rzy a oczy, z ulg dostrzeg a, e Josh narzuci na siebie lekki szlafrok. Okr
ko i podszed
do niej.
– We to. – Poda jej kilka tabletek i si gn do nocnego stolika po szklank wody. –
Zalecenie lekarza. Powiedzia , e kiedy si obudzisz, mo esz tego potrzebowa .
Ws uchana w jego g os, upewni a si , e to wcale nie sen. Josh naprawd tu by !
My li k bi y si w jej g owie. Usiad a i po kn a tabletki przeciwbólowe. Gdy Josh wzi
od niej szklank i przysiad na skraju
ka, zapyta a:
– Lekarz?
– Straci
przytomno – o wieci j .
– Mo e zabrzmi to nieco melodramatycznie, ale... gdzie ja jestem? – . zapyta a.
– W hotelu pod Bristolem.
– Czy prosi am, eby mnie poca owa ? – zapyta a ca kiem bez sensu. U miechn si .
– Pami tasz? – Wydawa o si , e mu ul
o. – To nie by o szczególnie trudne zadanie.
Uczyni a wysi ek, eby przypomnie sobie wi cej.
– By am na lubie Charlotty?
– Tak – potwierdzi . – Zach ca
Grega Williamsa do niecnych czynów. Pami tasz go?
– O rany, tak. Oskar
mnie o... z e prowadzenie si – wydoby a wspomnienie z
49
obola ej g owy. Z u miechem przyj to okre lenie.
– Wybi
g ow dziur w marmurowym filarze... i straci
przytomno .
– Zemdla am?
– Pad
jak wór kartofli.
– Dzi ki! – Te porównanie! Ale coraz bardziej rozbudzona czu a, jak powoli ogarniaj
panika. – Co, do diabla, robi am z tob w
ku? – wybuch a nagle.
– Spokojnie. Spokojnie! – uciszy j . – Na przyj ciu by lekarz. Musia ci gdzie zbada ,
a poniewa by em przy tobie pierwszy, naturalnie zaproponowa em mój pokój.
– To nie wyja nia, dlaczego... le eli my w jednym
ku – zauwa
a sucho.
– Wiedzia em, e b dziesz wdzi czna!
– Niby za co? – odpar a podejrzliwie.
– Masz szcz cie – stwierdzi . – Lubi
ywo reaguj ce kobiety!
– Nie w tpi ! – prychn a. – Przynios
mnie tutaj?
– By
ci ka jak k oda. Lekarz ci zbada , stwierdzi , e nic ci nie b dzie, ale nie
pozwoli ci od razu zasn
.
– To dlatego ni o mi si , e rozmawia am? Przytakn .
– Zajrza ponownie ko o pó nocy i potwierdzi diagnoz , ale chcia , by kto z tob
posiedzia przez jaki czas.
– Wi c zosta
?
– Dok d mia em i ? Hotel jest przepe niony... Dochodzi a druga, a ty spa
jak dziecko.
– Przygl da
mi si , gdy spa am? – zapyta a zak opotana i wdzi czna jednocze nie.
– To niezbyt przykry obowi zek. Jeste niezwykle pi kna, Erin.
Jej serce zatrzepota o. Otworzy a usta, by co powiedzie , ale nie mog a wymy li nic
sensownego.
– No i? – wymamrota a.
– No i zasn
, dochodzi a druga rano, niebezpiecze stwo min o, a ja pada em z nóg.
Spa
na brzegu
ka. Mia a si zmarnowa wi cej ni po owa?
– Wi c po prostu wskoczy
? Spojrza na ni
artobliwie.
– Najpierw pozby em si wi kszo ci ubrania – skomentowa ironicznie.
– Co za ulga, e jednak co zostawi
– warkn a nieprzyja nie.
– Skarpetki – kpi w ywe oczy.
50
Jednak to wcale nie by o zabawne. Zw aszcza gdy nagle zda a sobie spraw , e sama
prawie nic na sobie nie ma! Spojrza a w dó , gdzie wida by o kawa ek jej koronkowego
biustonosza i szybko wsun a r
pod ko dr . Z ulg odkry a, e ma na sobie majtki.
– Kto mnie rozebra ? – zapyta a s abo, desperacko próbuj c sobie przypomnie cho by
jedn przyjazn kobiec twarz w ród zgromadzonych. – Matka Charlotty?
– By o wielu ch tnych – Josh odpar uprzejmie i zada cios: – Pomy la em, e b dziesz
chcia a, ebym ja to zrobi .
– Ty – powtórzy a cicho i zaczerwieni a si . Bez w tpienia by bieg y w tych sprawach.
Wstrz ni ta zda a sobie spraw , e odpi zamek b yskawiczny jej sukni i widzia j prawie
nag . Poczu a gwa town ch potrz xxxni cia nim, odegrania si w jaki sposób. U miechn a
si s odko. – Spali my w jednym
ku, ty i ja – oznajmi a.
– I dlatego b dziesz musia si ze mn o eni ... – Jak uda o jej si to powiedzie ,
zachowuj c ca kowit powag , nie mia a poj cia, ale widok jego zdumionej twarzy by
wystarczaj
nagrod . Wybuch a miechem. – Spokojnie, tylko artowa am – przyzna a. –
Chcia am zobaczy twoje wyba uszone oczy!
Na jego twarzy pojawi si u miech.
– Bezczelna smarkata! Mo na spokojnie przyj , e nie dozna
wstrz nienia mózgu.
Teraz po
si i prze pij.
Erin uwielbia a patrze , jak Josh si u miecha, ale to nie dlatego nie spuszcza a z niego
wzroku.
– Z tob ?
– Jest czwarta – poinformowa j .
Sugerowa , e jest istot bez serca, skoro zamierza wyrzuci go z jego w asnego pokoju o
czwartej nad ranem. Przypomnia a sobie, jak okaza wielkoduszno , przynosz c j tutaj. Nie
mia a wyj cia. Albo prze pi si w jego
ku, albo wstanie i pojedzie do Londynu, cho wci
potwornie bola a j g owa. By a taka s aba...
– Dobranoc... dzie – powiedzia a i delikatnie opad a na poduszk .
Josh wsta i pochyli si nad ni . Przestraszy a si , e znowu j poca uje, ale tylko si gn
po ko dr i nakry jej ramiona.
Przypuszcza a, e zamierza si wyci gn
na kilku krzes ach.
– B dzie ci ciep o? – zapyta a cicho. Mo e by dodatkowy koc w szafie.
51
– O, z pewno ci – odpowiedzia cicho i ca a zesztywnia a, gdy znalaz si po drugiej
stronie
ka, zgasi lampk i po
si obok.
Instynktownie, szybciej ni zd
a pomy le , poderwa a si , by wyskoczy z
ka, lecz
chwyci j za nadgarstek.
– O, moja g owa – j kn a. Wszystko inne przesta o si nagle liczy .
– Poczujesz si o wiele lepiej, je li si po
ysz – powiedzia z moc . Och, niech kto jej
pomo e – co robi ? Mia a ochot pos ucha jego rady.
– Nie zaczniesz zabawia si ... w
daka? –
daka? – roze mia si cicho w
ciemno ciach. – Wyci gn
to wyra enie z kuferka babci?
Po
a g ow na mi kkiej poduszce i rzeczywi cie od razu poczu a si lepiej.
– A co z druhn ? – zapyta a bez zastanowienia.
Nie zapyta g upio, z któr , tylko odpowiedzia cicho w ciemno ciach:
– Zniweczy
skutecznie moje plany.
– wietnie. – Niezwykle si ucieszy a i wcale nie mia a wyrzutów sumienia. –
Dobranoc... to znaczy... – Odsun a si na swoj po ow .
Josh pu ci jej r
i te odwróci si plecami. Wiedzia a, e nie b dzie mog a wspomnie
o tym ani ojcu, ani nikomu innemu. Kto uwierzy, e do tego stopnia zaufa a m czy nie?
Zamkn a oczy. Mo e powiem matce, postanowi a sennie.
Nagle rozbudzi a si ponownie. Postanowi a powiedzie mu prawd o Ninie. Teraz jest
taki sprzyjaj cy moment.
– Josh...
– pij, Erin – nakaza surowo.
Jej oczy przyzwyczai y si do ciemno ci. Zacz a rozró nia kszta ty w pokoju. R ka
Josha le
a na ko drze i Erin poczu a nieodpart ch , by dotkn jego ramienia.
Powstrzyma a si , rzecz jasna. Równie dobrze mog aby mu powiedzie , e ma ochot si
z nim przespa . Wiedzia a ju , e nie chce si kocha z nikim innym; e to on jest tym jednym
jedynym. Co by zrobi a, gdyby tym dotkni ciem sprowokowa a go do pieszczot?
We si w gar . Jakie tam pieszczoty? Jest zm czony i marzy o odpoczynku, a nie o
52
upojnych igraszkach. Idiotka! W ogóle go nie obchodzisz!
W ko cu usn a. Po solidnym odpoczynku zacz a stopniowo dochodzi do siebie. By o
przytulnie i ciep o. Wtulona delikatnie w po ciel przeci gn a si leniwie. Lew stop dotkn a
czego . To by a noga!
– Mo e przestaniesz mnie wreszcie kopa ! – Josh Salsbury poprosi z humorem.
Otworzy a szeroko oczy. Byli razem w
ku! Co dziwne, wcale jej to nie onie miela o.
Ani to, e Josh le y tak blisko, a ona trzyma r
na jego nagiej piersi i czuje bij ce od niego
ciep o. Jednak po chwili cofn a gwa townie d
.
– Która godzina? – zapyta a sennie.
– Pora, by jedno z nas wsta o.
– Mo esz i pierwszy do azienki – zaproponowa a grzecznie.
– Co za uprzejmo . Jak g owa?
– Jak nowa!
– Nie boli? adnych zawrotów?
– Nic a nic – zapewni a. Ale wiedz c, e jedno z nich b dzie musia o si wkrótce ruszy ,
a podobna sytuacja ju nigdy si nie powtórzy, chcia a zosta tu przy nim jak najd
ej. – To by
pi kny lub, prawda? – zacz a towarzysk pogaw dk .
– Zawsze budzisz si taka gadatliwa, czy mo e zawdzi czamy to twojej kolizji ze
upem? – za artowa . Och, Josh, Josh, Josh...
– Sk d mam wiedzie – wzruszy a ramionami. – Pierwszy raz budz si z kim , z kim
mog porozmawia .
– Prowadzisz smutne ycie – zakpi . Lubi a w nim wszystko.
– Co si robi, kiedy si budzisz z... z... – Kim dla siebie byli, do diaska? – Przyjacielem?
– ucieszy a si , e znalaz a w
ciwe s owo.
Usiad i spojrza na jej potargane blond w osy rozrzucone na poduszce.
– Ró nie. Czasami to. – Pochyli si , by musn wargami jej usta. Potem szybko si
wyprostowa . – Przepraszam. Nie powinienem tego robi , ale sama si prosi
.
Jej serce wali o jak oszala e.
– Je li poprosz , zrobisz to jeszcze raz? – Kto , kogo nie zna a, jaka inna kobieta
ca kowicie przej a nad ni kontrol .
53
Josh potrz sn g ow .
– To niezbyt dobry pomys , Erin – stwierdzi .
– Przepraszam. – Poczu a si okropnie.
– Och, Erin – westchn z powag i delikatnie odwróci jej twarz do siebie. – To nie
dlatego, e.... – urwa i zacz od nowa. – Erin, chyba nie jeste w pe ni wiadoma, w jak
niekorzystnej znalaz
si sytuacji.
Wiedzia a doskonale. Ju niebawem ka de z nich pójdzie w asn drog . On znowu b dzie
szefem firmy, ona zwyk asystentk i mo e ju nigdy go nie zobaczy. Kocha a go, pragn a, by
te wspólne chwile trwa y wieczno . Co wi cej, pragn a czego wi cej – poca unku, mo e
pieszczoty – eby mie co wspomina .
– Nigdy nie zdob
.... do wiadczenia – poskar
a si p aczliwie.
Josh u miechn si do niej, g adz c jej twarz opuszkami palców.
– Prosisz si o k opoty – powiedzia cicho, ale z zadowoleniem stwierdzi a, e nie
wyskoczy z
ka i nie pogna pod prysznic.
A potem nagle ta nowa kobieta w jej wn trzu, któr dopiero niedawno pozna a, dzi ki
mi
ci do Josha, znowu przej a nad ni kontrol .
– Jeden poca unek nie zaszkodzi, prawda? Spojrza na ni z rozbawieniem.
– Musz si ogoli – szybko znalaz wymówk .
Nie dbam o twój zarost, kocham ci ! – mia a ochot krzykn
. Wyci gn a r
, dotkn a
jego ramienia i natychmiast przeszy j dreszcz. Zobaczy a, jak jego wzrok w druje w kierunku
jej ust.
– To nie jest zbyt m dre – wymamrota , ale w ko cu dotkn delikatnie wargami jej ust.
By a wniebowzi ta.
– Zadowolona? – zapyta weso o.
Odwzajemni a u miech. Czu a si jednocze nie nie mia a i odwa na.
– artujesz? – roze mia a si . U miechn si .
– Có , nie licz na nic wi cej.
Nie mog a na to pozwoli . Rozsmakowa a si w jego poca unkach, a instynkt jej
podpowiada , e on te nie mia by nic przeciwko powtórce. Usiad a i przysun a si do niego.
– Jeszcze raz – zaproponowa a. – Eee... prawdziwy poca unek. Zdziwiony uniós brew.
54
– To znaczy... tak jak to robi doro li?
Na pomoc! Wystarczy o jedno jego dotkni cie i ju ca a p on a.
– Prosz – szepta a bezwstydna niewiasta, która do reszty ni zaw adn a. Przysun a si
jeszcze bli ej do Josha, dotykaj c zakrytymi piersiami jego szerokiego torsu.
– Erin – j kn i w nast pnej chwili znalaz a si w jego ramionach. Ca owa j tak, jak
nikt dot d tego nie robi .
Jego usta kusi y j do rozchylenia warg. Przylgn a do niego kurczowo.
Odsun a si , gdy poczu a, jak przeszywa j co na podobie stwo elektrycznej iskry.
– Josh – szepn a.
– Wstrz ni ta? Oszo omiona? – Wiedzia a, e je li si do tego przyzna, Josh natychmiast
zostawi j sam . U miechn a si wi c szelmowsko.
– Zachwycona – wymrucza a. Nie musia a d
ej prosi , przej a inicjatyw . Przesun a
si odrobin do przodu i sama go poca owa a.
By o to zaproszenie do przekroczenia wszystkich granic, cho prawd powiedziawszy,
Erin nie przypomina a sobie, eby jakie wytyczy a. Tak bardzo go kocha a, e jego poca unki
wydawa y jej si ca kiem naturalne i na miejscu.
Par chwil pó niej Josh pochyli si , ich usta spotka y si w takim ta cu nami tno ci, e
zawirowa o jej w g owie. Dawa przyjemno nie tylko jej ustom. G adzi delikatnie jedwabist
skór jej pleców. Omal nie wyzna a mu mi
ci, gdy jego delikatne palce rozpina y haftki
stanika.
Na tym nowym terenie poczu a si niezbyt pewnie, ale ba a si , e on si zatrzyma,
ysz c jakikolwiek protest z jej strony. A tego nie chcia a. By a spragniona jego mi
ci,
pragn a ukojenia. Je li nie mia
stanowi a przeszkod – do diab a z nie mia
ci .
Obj a go mocno ramionami i czu a ar jego skóry na nagich piersiach.
– Och, Josh – j kn a.
– Wszystko w porz dku? – zapyta , patrz c jej z uwag w oczy.
– O, tak, tak – pospieszy a z zapewnieniem, przera ona, e uzna brak odpowiedzi za
sprzeciw, wypu ci j z obj i pozostawi sam .
miechn si i poca owa znowu, sprawiaj c, e na chwil wstrzyma a oddech. Odsun
si od niej, pragn c napawa si widokiem jej piersi.
– Jeste naprawd niezwyk a. – Oddycha ci ko, pieszcz c wzrokiem jedwabiste
55
wzgórki ze stercz cymi ró owymi koniuszkami.
Odwaga i bezwstydno opu ci y j nagle. Przysun a si bli ej, ale zas oni a piersi przed
jego wzrokiem. Zrozumia jej wstyd i poca owa j z czu
ci . Uspokoi a si , cho z trudem
apa a oddech, gdy pie ci jej sutki i ukry piersi w swych delikatnych, ciep ych d oniach.
– Och, Josh – krzykn a.
– Mam przesta ? – zapyta i wystarczy o jedno jej s owo, by to zrobi .
– Nawet si nie wa ! – zaprotestowa a z gard owym miechem i z zachwytem us ysza a,
e zareagowa podobnie.
Potem ca owa jej piersi, najpierw jedn , potem drug , wzbudzaj c w niej pragnienie
jeszcze mielszych pieszczot. Potem przeniós usta na jej wargi i przesun si , by przylgn
do
Erin ca ym cia em.
– Jxxxjosh... – wymrucza a dr cym g osem. L k miesza si z desperack t sknot za
nim. On te zapami ta si w rozkoszy. Bezwiednie rozsun a nogi.
– Josh – z przera eniem us ysza a w swym g osie lad paniki.
Znieruchomia , jakby tak e to us ysza , i oderwa si od niej ze zdumiewaj
szybko ci .
– Co si sta o? – zapyta a, pragn c, by nie przerywa .
– Przepraszam. – Musia wzi jej panik za sprzeciw. – Ni e chcia am...
– Nie jeste pewna – stwierdzi szorstko. – Musisz by ca kowicie pewna, Erin.
– Jestem! – zaprotestowa a. – Ja...
– To nie by najlepszy pomys od samego pocz tku – przerwa jej zdecydowanie w pó
owa i odwróci si plecami. Og uszona patrzy a, jak chwyta spodnie i zaczyna si ubiera .
Patrzy a na niego z niedowierzaniem. W ko cu dotar o do niej, e musi to po prostu
zaakceptowa . Cho desperacko pragn a, by do niej wróci , dzi ki Bogu duma zwyci
a.
Mia aby b aga m czyzn o odrobin mi
ci? Niedoczekanie!
– Wybacz, e nie jestem zbyt pon tna – . wyg osi a, dumnie unosz c g ow .
– Nawet przy twoim niewielkim do wiadczeniu wiesz, e nie o to chodzi – odpar Josh,
zapinaj c koszul . – Ubierz si i jed do domu – poleci i zostawi j sam .
Zatrzasn za sob drzwi, a Erin by a zbyt zdenerwowana, by rzuci za nim czym
ci kim. Jak móg j tak zostawi ? Po tym jak rozpali jej zmys y... jak móg j zostawi ?
56
ROZDZIA PI TY
W poniedzia ek Erin pojecha a do pracy z zamiarem porzucenia posady. Posz a nawet do
Ivana Kelly’ego.
– Ivan... – zacz a, ale s owa, które mog y zupe nie odmieni jej ycie, uwi
y jej w
gardle. – Chodzi o spraw Pickeringa... – zapyta a go o problem, z którym ju dawno sobie
poradzi a.
W pi tek wieczorem pojecha a do Croom Babbington, z g ow pe
dr cz cych
wspomnie . Zastanawia a si , czy kiedykolwiek och onie i uwolni si od uczucia dojmuj cego
wstydu.
By a wstrz ni ta zarówno swoim zachowaniem, jak i reakcj Josha. Zaraz, przecie to
ona wymusza a na nim poca unki. Zachowa a si jak bezwstydna kokietka, nie da a biedakowi
adnego wyboru. Pewnie ca owa j tylko dlatego, eby wreszcie przesta a j cze .
Próbowa a wzbudzi w sobie z
na Josha, ale bez powodzenia. Usi owa a sobie
wmówi , e to on nie powinien k
si z ni do
ka. Chocia w
ciwie... Zm czony i
znudzony na mier pewnie spojrza na woln po ow
ka i pomy la sobie: a niech tam, raz
kozie mier ! Nie mog a si na niego gniewa , bo przecie przyniós j do pokoju i troskliwie
piel gnowa . Co z tego, e dzieli z ni
ko, w ko cu i tak nale
o do niego!
Westchn a ci ko. Oprócz jej rozwi
ego zachowania, najbardziej upokarzaj cy by
fakt, z jak
atwo ci Josh Salsbury odrzuci jej... wdzi ki. Och, poci ga a go fizycznie, to by o
oczywiste, ale nie na tyle, by si z ni przespa . „Mo e niektórzy faceci chcieliby i z tob do
ka, Erin, aleja do nich nie nale
” – powiedzia kiedy i potwierdzi to w niedzielne
przedpo udnie.
Mia a nadziej , e weekend w Croom Babbington w ciszy i spokoju przywróci jej
równowag ducha. Myli a si .
– Do zobaczenia za tydzie – po egna a ojca w niedziel z udawan beztrosk .
– Jed ostro nie – pouczy j , czego prawie nie s ysza a z g ow pe
my li o Joshu.
Gdy dotar a do domu, zadzwoni a matka i Erin musia a przyj
do wiadomo ci, e chyba
nie jest jedynym cz onkiem rodziny, który prze ywa uczuciowy galimatias.
57
– Mi o sp dzi
weekend? – zapyta a Nina.
– By am u ojca.
– Zapewne wietnie si bawi
! – zauwa
a matka sarkastycznie. Erin nie zamierza a
wys uchiwa uszczypliwo ci Niny.
– A jak twój weekend?
– Có ... – wyra nie si zawaha a.
– Co si sta o? – Erin nagle zda a sobie spraw , e g os matki brzmi troch dziwnie.
– Sk
e. Nic! – zaprzeczy a ywo. – Pomy la am tylko, e zadzwoni do ciebie i mo e
umówimy si jutro na lunch.
Naprawd co j dr czy o!
– wietnie. – Chcia a wyci gn z matki co wi cej, ale wiedzia a, e musi poczeka z
tym do jutra. – Tam, gdzie ostatnio?
– Czemu nie – zgodzi a si Nina. – Jutro nigdzie si nie spiesz . Podjad po ciebie.
– Pracuj , mamo.
– Wiem. Wiem! I przesta tak mnie nazywa . Zabior ci z biura. Erin nie spodoba si
ten pomys .
– Wiesz, e pracuj w firmie Thomasa Salsbury’ego? – o mieli a si przypomnie .
– Ale jest ma o prawdopodobne, ze si na niego natkn , prawda? Podobno wyjecha z
Londynu i siedzi gdzie za granic , kuruj c si w tropikach. Zreszt z przyjemno ci bym si z
nim spotka a. Zawsze by dobrym kompanem. W ka dym razie dopóki si nie o wiadczy .
– Nie o nim my la am – przyzna a Erin.
– O, s dzisz, e synalek palnie mi kazanie, bo mia am odtr ci jego ojca?
– Sk
e znowu – odpar a pogodnie. – Ale my
, e b dzie lepiej, je li spotkamy si w
restauracji.
Matka zgodzi a si bez oporu.
Nast pnego ranka, pami taj c, ile czasu trwa lunch z Markiem i znaj c swoj matk ,
która je li „nie mia a nic pilnego”, nie lubi a si spieszy , Erin posz a do Ivana Kelly’ego.
– Czy mog przed
dzi przerw na lunch? – zapyta a.
– Farciarz – stwierdzi krótko.
– Moja matka – wyja ni a. – Dodatkowe pó godziny powinno wystarczy .
– Za atwione.
58
Matka zjawi a si w restauracji pierwsza, wyra ny znak, e co j trapi o.
– Kochanie, jeste zbyt adna, by zarabia na ycie – powita a j Nina. – Niech ci ojciec
da wi cej pieni dzy.
– Stale to powtarza a. – Je li masz jakie obiekcje, sama z nim porozmawiam.
– Naprawd , ma... Nino, jeste straszna. – Erin si roze mia a. – Nie potrzebuj pieni dzy
taty. Moje konto w banku jest ca kiem poka ne.
– Naprawd ? – zdziwi a si Nina i doda a nieco ostrzej: – Mam nadziej , e nie robisz si
równie sk pa jak on?
Cokolwiek powiedzie o ojcu, z pewno ci nie by sk py. W kwestiach finansowych
zawsze by wr cz szczodry. Nina po rozwodzie dosta a takie alimenty, które niejednego
czyzn przyprawi yby o atak serca.
Popatrzy a z uwag na matk , urocz jak zwykle, i zda a sobie spraw , e to wszystko to
zas ona dymna, pod któr ukrywa si jaki powa ny problem.
Coraz bardziej utwierdza a si w tym mniemaniu, s uchaj c ywej i beztroskiej paplaniny
matki. Ale gdy na stole pojawi o si drugie danie, a matka nadal nie mia a zamiaru porusza
tematu g bszego od ostatniego zakupowego szale stwa, Erin odgad a, e chodzi o o m czyzn .
– Co u... Richarda? – zapyta a, wyci gaj c z g bin pami ci imi ostatniego adoratora,
którego Nina okre li a przymiotnikiem „inny”.
– O! – wykrzykn a matka i Erin wiedzia a, e trafi a w sedno.
– Nadal... ci bawi? – sondowa a delikatnie. Nina westchn a g boko.
– Zrobi si strasznie powa ny... Wiesz, jacy oni s – poskar
a si . – Wszystko zepsu !
– Rzuci
go? – Erin nie by a pewna, komu bardziej wspó czu – Richardowi, czy
uciekaj cej od zobowi za matce.
– O wiadczy si ... Szczerze mówi c, od lat unikam o wiadczyn jak ognia, a teraz dwóch
naraz! Mo esz w to uwierzy ? Wyja ni am przecie wyra nie, e stan ma
ski absolutnie mi
nie odpowiada!
– Ale... my la am... e ci na nim zale y! Nina spojrza a na ni bez u miechu.
– Zale y – przyzna a. – Ale by am ju m
atk . Dwukrotnie! Nie jestem gotowa na
kolejny zwi zek. – Na jej powa nej twarzy rozkwit tak czaruj co zawadiacki u miech, e Erin
zrozumia a, czemu m czy ni tracili dla niej g ow . U miech jednak znikn , gdy zapyta a: –
59
Pewnie jedziesz do ojca w ten weekend? Stary egoista. Powiedz mu, e masz w asne ycie.
– W zesz ym tygodniu nie by am w domu – Erin zacz a si broni , potem ol ni o j . –
Zapraszasz mnie na weekend? – wypali a, cho ta my l wyda a si absurdalna.
– Zabawne, e o to pytasz – us ysza a ku swojemu zdumieniu. – Mo e z
aby mi
wizyt w sobot ... i zosta a na noc?
– Wpakowa
si w jakie k opoty? – zapyta a Erin przekonana, e jedynie co
strasznego mog o sk oni matk do takiej serdeczno ci.
– Jakie k opoty? – Nina wzruszy a wdzi cznie ramio nami. – Chodzi o to... potrzebuj
czasu... eby przemy le ... podj decyzj ... Zaprosi am Richarda na ten weekend. Ma wzi
udzia w zawodach p ywackich. To akcja charytatywna organizowana przez Normana i Letty
Ashmore’ow. Wyobra asz to sobie? Po owa z tych naxxxrwa ców a prosi si o zawa . – Erin
lekko zadr
a. Bezmy lno matki wci przyprawia a j o wstrz s. Nina beztrosko ci gn a: –
Kto odwa ny zaproponowa zbiórk o szóstej rano i wszyscy si zgodzili my... rozs dek uton
w winie.
– Ty te bierzesz udzia w zawodach? – zapyta a g upio Erin. Nie wyobra
a sobie
swojej wytwornej matki z fryzur zmoczon w chlorowanej wodzie.
– Nie, kochanie – zaprzeczy a Nina agodnie. – Jedynie zaproponowa am Richardowi
nocleg na sobotni noc.
– I przyj zaproszenie?
– Nie mog si teraz wycofa , bo co sobie o mnie pomy li, nie mówi c o innych... Och,
czemu musia poprosi mnie wczoraj o r
i wszystko zepsu ?
– Odmówi
?
– Domy li si chyba, e mam taki zamiar, wi c szybko zaproponowa , bym wszystko
przemy la a, nim dam odpowied . A ja g upia si zgodzi am.
– Zamierzasz go rzuci ?
– On pierwszy powinien pozna moj decyzj – odpar a Nina, okazuj c tym razem
zadziwiaj
delikatno .
– Przyjedziesz?
– Oczywi cie – odpar a bez wahania. – Mam tylko nadziej , e nie paln g upstwa i nie
powiem do ciebie „mamo”.
– On wie, e mam córk .
60
– Powiedzia
mu?! – nie posiada a si ze zdumienia.
– Przy apa mnie w chwili s abo ci – wyzna a Nina, odzyskuj c humor. – Nikt wi cej nie
musi wiedzie ... Nie musisz i na t imprez charytatywn . Richard pojedzie sam. Ja do cz do
Ashmore’ów pó niej. – Nastrój matki znowu si zmieni i ci gn a nieco przybita: – Tak sobie
my
, e chyba nie dbam o to, czy kto si dowie o mojej doros ej córce.
Erin zrozumia a, e matka prze ywa podobny uczuciowy galimatias, jak ona. Od razu
przyszed jej na my l sprawca ca ego zamieszania, Josh, i wróci a do w asnego emocjonalnego
piekie ka.
Przypomnia a sobie równie o pracy. Spojrza a na zegarek.
– Ju wpó do drugiej! – Nie wierzy a w asnym oczom.
– Z api taksówk . Nie pogniewasz si , je li daruj sobie deser?
– Ja te zrezygnuj – odpar a Nina.
O drugiej czterdzie ci próbowa y na ulicy z apa taksówk . Erin proponowa a, e poczeka
sama, ale Nina odmówi a. Szybko jednak straci a cierpliwo .
– To niedorzeczne! – oznajmi a. – Podwioz ci do biura. Przecie nie zrobi am nic
ego!
Zapewne Nina, we w asnym mniemaniu, nie wyrz dzi a adnej krzywdy Thomasowi
Salsbury’emu. Erin nie mia a poj cia, co zasz o mi dzy jej matk a ojcem Josha, niemniej ten
cz owiek ci ko si rozchorowa . Czy by z powodu odrzuconych o wiadczyn?
– O której przyjecha w sobot ? – zapyta a Erin, gdy matka sprawnie manewrowa a
pojazdem na zat oczonej ulicy.
– Wczesnym popo udniem. Poprosz Richarda, by ci podwióz . Mieszka niedaleko od
ciebie. Po co bra dwa samochody?
Ju wszystko sobie zaplanowa a. W taki sposób zamierza a unikn przebywania sam na
sam z Richardem.
Gdy zatrzyma y si przed wej ciem imponuj cego gmachu firmy Salsbury Engineering
Systems, Erin by a tak poch oni ta problemami matki, e straci a czujno . Matka zatrzyma a
samochód i naraz Erin zamar a. Josh wyszed w
nie z budynku i schodzi szybko po schodach.
Mo e mnie nie zauwa y, pociesza a si Erin. Na jego widok serce jej podskoczy o z
61
rado ci i jednocze nie ogarn a rozpacz, gdy z szybko ci
wiat a opad y j wspomnienia jej
nieprzyzwoitego zachowania podczas ostatniego spotkania.
Nie zobaczy jej? Akurat! Samochód sta przed wej ciem i Josh patrzy prosto na ni .
Dziwne, przez u amek sekundy wydawa o si , e ucieszy go jej widok, chyba nawet chcia do
niej podej . Potem spojrza na miejsce kierowcy i na jego zadowolonej twarzy pojawi si wyraz
niedowierzania. Twarz mu poblad a, w oczach zamigota a w ciek
. Erin nie mia a
tpliwo ci, e pozna Nin , kobiet , przez któr jego ojciec otar si o mier .
Na szcz cie matka by a odwrócona i wcale go nie zauwa
a.
– Pa, kochanie – po egna a córk z u miechem i pochyli a si , by j poca owa .
– Do soboty. – Erin, ot pia a i zmieszana spojrzeniem Josha, wysiad a z samochodu,
pomacha a matce i na skróty przez g ówny budynek uda a si do swojego biura.
By a tak zdenerwowana, e zapomnia aby przeprosi Ivana Kelly’ego za spó nienie,
gdyby sam do niej nie zajrza .
– Dobrze, e ju jeste .
– Przepraszam, straci am poczucie czasu – przyzna a.
– Nie ma sprawy. Ale jest pilny raport do przepisania. Zajmiesz si tym?
– Mog zosta do pó na – zapewni a, ale po jego wyj ciu zacz a si zastanawia , czy
pod koniec dnia b dzie jeszcze pracowa dla Salsbury Engineering Systems. Mia a wra enie, e
Josh by zbyt w ciek y, by pu ci p azem jej znajomo z kobiet , któr mia powody
nienawidzi . To jeszcze nie koniec sprawy.
Przez reszt dnia by a podminowana i z niepokojem odbiera a ka dy wewn trzny telefon.
Raport dla Ivana sko czy a dopiero po szóstej. Wróci a do domu, zrobi a sobie herbaty i
zastanawia a si , dlaczego, skoro nie grozi o jej ju wezwanie na dywanik, nadal by a taka spi ta.
Zrozumia a, gdy zmywaj c naczynia, zauwa
a przez kuchenne okno wje
aj cy na
podwórko samochód. By o jeszcze do jasno, tote z atwo ci rozpozna a wóz. O, rany!
Odsun a si od okna i szybko wytar a r ce. Wpad a do saloniku, miotaj c si jak
oszala a. Potem us ysza a natarczywy dzwonek do drzwi.
Najch tniej by nie otworzy a, ale pewnym sprawom trzeba stawi czo o. Roztrz siona
wzi a g boki oddech i po paru sekundach zesz a po w skich schodach.
62
Na widok Josha Salsbury’ego na jej twarzy zakwit y rumie ce. Nie tylko z powodu
zachowania podczas ich ostatniego spotkania oraz faktu, e zosta a odrzucona.
Wci
by w ciek y. Bi a od niego wrogo . Popatrzy na ni w milczeniu przez dwie
sekundy i nie bawi si w uprzejmo ci, tylko krzykn :
– Nie najlepiej dobierasz sobie towarzystwo!
Jej zak opotanie znik o w jednej chwili. Sp dzi a niespokojne popo udnie, przeczuwaj c,
e Josh zechce z ni porozmawia , mo e nawet wr czy jej zwolnienie. Ale nie mog a zdzier
tego, e wpad jak burza do jej domu i rzuca obelgi na matk .
Nie zamierza a jednak prowadzi k ótni przy otwartych drzwiach. Bez s owa odwróci a
si i pomaszerowa a z powrotem na gór .
Josh Salsbury nie czeka na zaproszenie. Niezbyt delikatnie zatrzasn wej ciowe drzwi i
ruszy za ni po schodach. Gdy znale li si w salonie, spojrzeli na siebie gniewnie. Erin nie
potrafi a zrozumie , jak mog a by na niego taka z a, skoro nieprzytomnie go kocha a.
– Wygl dacie na bardzo zaprzyja nione. – Bez w tpienia pi do ich ca usa na po egnanie.
Wci
milcza a. – Sk d znasz t kobiet ?!
Erin unios a dumnie g ow .
– Skoro tak bardzo pragniesz wiedzie ... Ta kobieta – urwa a, by wzi
g boki oddech –
jest moj matk !
To nim wstrz sn o. Gapi si na ni przez chwil , nie mog c wydoby z siebie s owa.
Ale nie trwa o to d ugo.
– Ona nie ma dzieci! – zaprzeczy ostro.
Wybacz, mamo, zapomnia am.
– Poprawka. Ma córk !
– Nosi inne nazwisko!
– Wysz a powtórnie za m – poinformowa a go ch odno, ale uprzejmie.
– I nazywa si Woodward – najwyra niej to nazwisko wry o mu si w pami . – A mo e
Woodward to trzeci albo czwarty m ? – zapyta z sarkazmem.
– Drugi. Moja mama czuje awersj do ma
stwa.
– Powinna o tym wspomnie mojemu ojcu, nim zrobi a z niego g upca! – warkn .
– Na pewno mu powiedzia a.
– Wi c czemu tak prze
jej odmow ? – zapyta ponuro. – Nie by by tak przygn biony,
63
gdyby si tego spodziewa ! Wiedzia
o tym! Ca y czas wiedzia
! – Jej gniew przyblad ,
przygaszony wyrzutami sumienia. – Ok ama
mnie!
– Nieprawda!
– Pyta em ci , czy znasz mojego ojca – przypomnia wrogo, kiedy milcza a. –
Powiedzia
, e nie.
– Bo go nie znam!
– Ale s ysza
o nim. Wiedzia
, e chcia si o eni z twoj matk . e bezlito nie go
rzuci a. Wiedzia
ca y czas!
– Tonie...
– Musia
cie si obie wietnie bawi , ty i ta twoja udana mamusia! Nie le u mia
cie
si kosztem mojego ojca! – wypali w ciekle. – I moim!
– Nigdy si z ciebie nie mia am! – zaprzeczy a gniewnie. – I nie wa si szkalowa
mojej matki!
– Niby czemu? Nie dba o to, czyje serce z amie! – urwa , popatrzy na Erin i rykn
znowu: – Niedaleko pada jab ko od jab oni! Do diab a, da em si nabra !
– Co masz na my li? – zapyta a cicho.
– Jak to co? Ta ca a cnotliwa mówka, e nie spa
z adnym facetem! Ca a ta gra! –
piekli si . – Niewinno , nie mia
, zdenerwowanie. Min o, kiedy ju ci mia em pod ko dr ?
– Celowo mnie obra asz? – By a z a, ale nie broni a si , bo wiedzia a, jak by o. Ledwie
Josh j poca owa , jej nie mia
diabli wzi li.
– Obra am? – szydzi . – By
taka ch tna. Gdyby nie to, e mam nieco inne upodobania,
mog em ci mie w ka dej chwili... Nadal mog . Ty, tak samo jak twoja matka, pójdziecie z
ka dym!
Erin wci gn a gwa townie powietrze. Jego s owa mia y zrani i zrani y. Wiedzia a, e jej
po da , na pewno, ale, jak si wyrazi , mia zapewne bardziej wyrafinowane upodobania.
– Moja mama wcale taka nie jest! I mylisz si co do mnie – odpar a, dumnie unosz c
ow . Mo e go i kocha a, ale nie pozwoli si tak traktowa .
– Myl si ? – W jego oczach pojawi si dziwny b ysk, którego nie potrafi a na razie
zinterpretowa .
– Sam o tym wiesz – upiera a si .
– Niez y dowcip! – zadrwi . – Nie zaprzeczysz, e by
ca a napalona, e b aga
, bym
64
nie przerywa ?
– Có ... wyj
to z kontekstu! – zaprotestowa a i znowu wróci o uczucie
upokorzenia. Josh potrz sn g ow i podszed bli ej.
– Niewiele trzeba, by ci rozpali , prawda? – szydzi , z trudem nad sob panuj c.
Zrobi jeszcze jeden krok naprzód i Erin ogarn niepokój.
– Czas, by sobie poszed – za da a ch odno.
– O, czy by?
– Natychmiast! – Cofn a si , gdy zbli
si jeszcze bardziej.
– Kiedy b
gotów – odpar z owieszczo.
– Txxxteraz jest odpowiednia chwila. – By a ju powa nie zaniepokojona. Zrobi a krok
do ty u. Jeszcze jeden. Pokój by ma y i Erin znalaz a si nagle przy cianie.
– Wyjd ! – rozkaza a ostro. U miechn si , ale w jego u miechu nie by o weso
ci. O,
nieba!
– Myl si ? – spyta aksamitnym g osem i nagle Erin nie mia a ju
adnej w tpliwo ci.
Mo e i wola sypia z bardziej wyrafinowanymi kobietami, ale by wystarczaj co z y za
zrobienie z niego g upca, wystarczaj co w ciek y za krzywd swoj i ojca, by udowodni , e
mo e j wzi
, kiedy tylko zechce.
– B
walczy ! – ostrzeg a, zbieraj c ca swoj od wag . Ale jemu to si spodoba o.
– wietnie. B dzie ciekawiej.
Rozejrza a si gwa townie doko a, szukaj c drogi ucieczki. Spróbowa a si wyrwa , ale
apa j , nim zrobi a dwa kroki.
– Nie! – wrzasn a, lecz by silniejszy, o wiele silniejszy od niej. Bez trudu przyci gn j
z powrotem prosto w swoje ramiona.
– Wkrótce powiesz „tak”! – zapewni j , unieruchamiaj c jej ramiona.
– Nie! – pisn a, odwracaj c twarz. U miechn si .
– To udawanie niedost pnej to chyba dla ciebie co nowego, skarbie. Oboje wiemy, e to
tylko gra.
– Spadaj! – prychn a i kopn a go w gole . J kn . Ale by a to niewielka satysfakcja, bo
z jeszcze wi ksz w ciek
ci zamkn j w swoich ramionach i ju nie mog a si wyswobodzi .
Znowu j poca owa , zmuszaj c do otwarcia ust. Wi a si , walczy a, kopa a. I znowu
65
trafi a, tym razem mocniej.
– Zaraz si uspokoisz! – Najwyra niej mia do tej walki, bo nagle wzi Erin na r ce.
– Co... ?
– Znam o wiele wygodniejsze miejsce. – Wyniós wci
wierzgaj
Erin z pokoju.
Jej zaskoczenie nie trwa o d ugo, bo cho og uszona, zrozumia a, co mia na my li.
Przesta a walczy – na jakie dwie sekundy. Potem zacz a go ok ada pi ci .
Uwolni a si ... na krótko. Potem Josh rzuci j na
ko. Spróbowa a si podnie , ale
cho by a szybka, on te nie marnowa : ani chwili.
– Z
ze mnie! – krzykn a, kiedy przyszpili j do materaca ca ym ci arem cia a.
– Udajesz, e ci si to nie podoba? – zakpi .
– Id do diab a! U miechn si nieszczerze.
– Nie b
taka.
– Nienawidz ci !
– Wol to od twojej mi
ci, skarbie. – Ca kowicie niewzruszony spróbowa poca owa j
w usta, ale trafi na policzek. Zacz wi c ca owa j w szyj , rozpinaj c jednocze nie koszul
Erin.
– Pu mnie! – Rozw cieczona próbowa a si wyrwa .
– Och, skarbie – zadrwi . – Zrób to jeszcze raz, a wietnie si zabawimy. – Znowu zacz
brutalnie ca owa . Ale ona nie chcia a takich poca unków. Kiedy przedtem le eli w
ku, jego
usta dawa y, nie tylko bra y. By czu y i delikatny, nie taki brutalny i bezwzgl dny.
Gwa townie odwróci a twarz.
I wtedy przysz o jej do g owy, e nie ma sensu walczy . Josh chcia , by si opiera a – to
go podnieca o. Je li przestanie walczy , mo e zostawi j w spokoju?
Znieruchomia a. Przesta a si wyrywa . Ju w pe ni zdawa a sobie spraw , e Josh bardzo
jej po da, ale ona tego nie chcia a, w ka dym razie nie w taki sposób, nie w takich
okoliczno ciach.
Gdy po chwili poczu a jego usta na swoich wargach, nie zaprotestowa a. Spojrza na ni
zdziwiony. Bez u miechu wytrzyma a jego wzrok.
– My lisz, e bierno mnie powstrzyma? – zapyta ostro. Wzruszy a ramionami.
66
– Na to nie licz – przyzna a spokojnie. – Jestem tylko zdziwiona, to wszystko.
Przez moment wydawa o si , e ma zamiar kontynuowa t brutaln gr , bez wzgl du na
wszystko, jednak zawaha si .
– Zdziwiona?
miechn a si .
– To ty powiedzia
: „Mo e niektórzy faceci chcieliby i z tob do
ka, ale ja do nich
nie nale ”? Czy by zmieni zdanie?
Josh Salsbury patrzy na ni nieodgadnionym spojrzeniem szarych oczu. Ca si woli
uda o jej si zachowa ca kowity spokój. A potem, ku jej uldze, odsun si .
Lodowatym tonem przypomnia jej w asne s owa.
– Ale mo esz si za
, e si z tob nie o eni , skarbie! – rzuci arogancko i wsta z
ka.
Mog a rzuci jak k liw ripost , ale czu a si pokonana, cho wygra a.
67
ROZDZIA SZÓSTY
Noc wlok a si w niesko czono . Erin wci od nowa rozmy la a o niedawnym
incydencie z Joshem. Mia a racj , nie mówi c mu o matce. To, co si sta o, by o najlepszym
dowodem!
W ko cu nadszed
wit i wsta a przekonana, e w g bi duszy zawsze b dzie kocha
Josha. Mi
ci nie mo na tak po prostu wy czy , bez wzgl du na nasze postanowienia.
Mia a nadziej , e udowodni a mu ostatecznie, jak bezpodstawne okaza y si jego
oskar enia. Kocha a go, ale równocze nie nienawidzi a za to, e potraktowa j tak podle. I nie
zamierza a pu ci tego p azem.
W takim nastroju, gdy tylko przyjecha a do biura, wr czy a Ivanowi Kelly ‘emu
rezygnacj . Najch tniej odesz axxxby od razu, ale w o rodku badawczym zawsze by o mnóstwo
papierkowej roboty i lojalno wobec wspó pracowników kaza a jej da szefowi miesi c na
znalezienie zast pstwa.
– Nie mo esz odej ! – zaprotestowa Ivan. – Czy wczoraj za atwia
sobie now prac ?
– Jad am lunch z mam . Nie mam niestety na oku nowej posady.
– Wi c zosta , póki czego nie znajdziesz. Czy co ci si tutaj nie podoba? Powiedz –
nalega . – Z pewno ci jako temu zaradzimy.
Gdyby to by o mo liwe... Potrz sn a g ow . Jeszcze nigdy dot d nie by a tak przybita i
pokonana, ale ani Ivan, ani nikt inny nie by w stanie jej pomóc.
– To sprawy rodzinne – wyja ni a Ivanowi i polubi a go jeszcze bardziej, gdy uszanowa
jej prawo do prywatno ci i nie zadawa wi cej pyta .
Rodzinne? W
ciwie mo na tak powiedzie . Ca y dzie starannie ukrywa a rozpacz, ale
kiedy wróci a do domu, omal si nie rozp aka a. Nie zrobi a tego jednak. Zwyci
o poczucie
kobiecej dumy. Mia aby p aka z powodu faceta? Nigdy w yciu, aden nie jest tego wart.
Nagle zadzwoni telefon. Nie mia a ochoty odbiera , ale je li to by ojciec, mia a okazj
powiadomi go, e nie przyjedzie w ten weekend.
To by Josh Salsbury.
– Ja... – zacz i, co dziwne, urwa , jakby zabrak o mu s ów. Po chwili doda : – Jestem w
Nowym Jorku.
68
By a zbyt zdenerwowana, by odpowiedzie . Potem poczu a w ciek
. Co on sobie
my li, e mo e do niej dzwoni i obra
j przez telefon?
– Spotkamy si , kiedy wróc ... – powiedzia .
– Wykluczone! – wrzasn a i trzasn a gwa townie s uchawk ,
uj c, e nie mo e
zaatakowa Josha bezpo rednio.
zy nap yn y jej do oczu. Nie! Nie! Nie! Nie b dzie p aka ! Jak mia zadzwoni ? Za
kogo, do diab a, si uwa
?
Noc nie przynios a ukojenia. Erin po
a si i wsta a równie nieszcz liwa. Posz a do
pracy z mocnym postanowieniem, e nie pozwoli si tak traktowa . Wi c kiedy Stephen Dobbs
wpad do niej i zaprosi na wieczór, przylepi a do twarzy weso y u miech i natychmiast wyrazi a
zgod , a wr cz entuzjazm.
W popo udniowej gazecie znalaz a zdj cie wystrojonego w smoking Josha Salsbury’ego u
boku jakiej nowojorskiej licznotki.
Nienawidzi a go, ale wyci a zdj cie z gazety. Przynajmniej po ow , na której widnia
Josh. Po
a fotografi na nocnym stoliku, obiecuj c sobie, e nast pnego dnia nab dzie
komplet strza ek i wykorzysta podobizn Josha jako cel. Zapomnia a ca kiem, e kupi a gazet ,
by zajrze do kolumny z og oszeniami o pracy.
Nast pnego wieczora przeprowadzi a trudn rozmow z ojcem.
Zaakceptowa , e Erin nie przyjedzie do niego w nast pny weekend, ale by z y, e
zamierza a sp dzi go z matk . Erin postanowi a wi c nie wspomina ojcu o nowym
przyjacielu matki, cho Ninie by oby to zapewne oboj tne. Kiedy ko o dziewi tej
zadzwoni telefon, Erin znowu poczu a zdenerwowanie.
Przypomnia a sobie na szcz cie postanowienie, e aden m czyzna nie jest wart jej
nerwów. Podnios a s uchawk i uda o jej si wydoby z siebie uprzejme „halo”.
– Erin?
– Tak – odpowiedzia a ju nieco pewniej. To nie by Josh Salsbury.
– Greg Williams – przedstawi si rozmówca.
– Cze , Greg. – Tylko tego jej potrzeba. – Co u ciebie s ycha ?
– Dobrze, bo ci odnalaz em. Jak si czujesz? Straci
kontakt z rzeczywisto ci , kiedy
si nadzia
na ten s up.
69
– W porz dku, dzi kuj – odpar a, licz c, e skoro zadzwoni z pytaniem o jej zdrowie,
zaraz si roz czy.
– Dopiero przed chwil uda o mi si zdoby twój telefon. – Liczy a na zbyt wiele. –
Nasze sobotnie plany diabli wzi li, prawda? Ale chcia bym si z tob jeszcze spotka .
Erin zrobi o si gor co na wspomnienie jego planów upokarzaj cego faktu, e Josh
Salsbury przejrza je wcze niej od niej. Przysz o jej nagle do g owy, e przez w asn ignorancj ,
swoim zachowaniem wobec Grega utwierdzi a Josha w przekonaniu, e jest atwa.
– Wybacz, Greg – mia a tego do – straci am przytomno , nim zd
am ci wyja ni , e
nie mam ochoty na bli sz znajomo . – I na wypadek, gdyby nadal to do niego nie dociera o,
doda a: – Nie chadzam do
ka z pierwszym lepszym.
Zapad a niezr czna cisza. Ale poczu a do niego wi ksz sympati , gdy westchn
tragicznie i skomentowa :
– Raz na wozie, raz pod wozem – rozbawi j . – Wpadam czasami do Londynu, czy
móg bym zadzwoni do ciebie w jaki weekend? Mogliby my na przyk ad wybra si do zoo.
Akurat! Nie potrafi a wyobrazi go sobie spaceruj cego po ogrodzie zoologicznym. Ale
przynajmniej poprawi jej nastrój.
– Zadzwo – zgodzi a si , cho w tpi a, czy j zastanie.
Po od
eniu s uchawki, w jej my lach na nowo zagnie dzi si Josh Salsbury. Ze
zdziwieniem skonstatowa a, e cho wci jest na niego w ciek a, to ju znacznie mniej ni
godzin temu.
Erin spakowa a ma y neseser i by a gotowa, gdy Richard Percival przyjecha po ni w
sobot . By przystojnym m czyzn , mo e dwa lub trzy lata starszym od Josha Salsbury’ego.
Och, przesta o nim my le , skarci a si w duchu.
– Czym si zajmujesz? – zapyta a Richarda, gotowa prowadzi konwencjonaln
rozmow , byle nie my le o Joshu.
W ci gu nast pnych dwudziestu czterech godzin naprawd szczerze polubi a Richarda.
Cho nie okazywa zbyt otwarcie swych uczu , przez ca y czas wodzi za Nin wzrokiem i jasne
by o, e jest w niej g boko zakochany.
By o równie jasne, e matka za wszelk cen stara si unika przebywania z nim sam na
sam. Zachowanie Niny, cho z pozoru nienaganne, wprawia o Erin w zak opotanie. Gdy tylko
70
córka wychodzi a z jakiego powodu z pokoju, matka natychmiast znajdowa a jaki pretekst, by
si za ni wymkn
.
– B dziesz musia a rozmówi si z Richardem – stwierdzi a Erin, kiedy zanios a tac z
fili ankami do kuchni, a matka przysz a jej pomóc.
– Trzymaj si blisko mnie – upomnia a Nina ostro. Po chwili zjawi si równie Richard.
– Czy kto ma ochot na spacer? – zaproponowa .
Erin ju zamierza a odmówi , kiedy dostrzeg a rozpaczliwe sygna y matki.
– wietny pomys – zgodzi a si i cho wszyscy dobrze wiedzieli, co si dzieje, by a
pewna, e z ca ej trójki to ona czuje si najbardziej za enowana.
Dla Richarda spacer stanowi jedynie pretekst, aby poby z kobiet , której odda serce.
Erin poczu a si jeszcze bardziej skr powana, gdy Nina grzecznie odmówi a.
– Tylko nie odchod my zbyt daleko – poprosi a, gdy wyruszyli.
– Nonsens – odpar Richard pogodnie. – Dobrze nam to zrobi. Siedz przy biurku przez
ca y tydzie . – Ale jego dobry nastrój ulotni si par minut pó niej, kiedy zapyta :
– Nina wspomina a ci, e poprosi em j o r
?
wiadczyny powinny by spraw prywatn mi dzy dwojgiem ludzi, zw aszcza gdy
czyzna nie by pewny odpowiedzi wybranki.
– Có ... – waha a si .
– Wybacz. To nie by o fair – przeprosi i Erin spodoba a si jego subtelno . – Nowe
pytanie – ci gn . – Co by powiedzia a, gdybym mia szcz cie zosta twoim ojczymem? – Och,
nie, niech on przestanie mnie wypytywa . .. – Czy mia aby co przeciwko temu?
Nic a nic. By mi ym, dobrym cz owiekiem i widz c, w jaki sposób traktuje jej matk ,
Erin ch tnie widzia aby ich razem.
– Pragn tylko szcz cia mamy. – Mia a nadziej , e Richard domy la si , e gdyby by a
temu przeciwna, nie posz aby z nim na spacer.
– Uwa asz, e twoja matka by aby ze mn szcz liwa? – nalega .
Ale tak, Erin by a tego pewna, ale równie i tego, e matk przera
a my l o trzecim
ma
stwie, które mog o si kiedy rozpa . Znalaz a wymijaj
odpowied .
71
– Nina mówi, e j bawisz. – To zach caj ce – stwierdzi i doda z
miechem: – Nie powiem ju nic wi cej na ten temat. S owo.
Erin zosta a w domu nast pnego ranka. Nie wylegiwa a si , tylko wzi a prysznic i ubrana
do czy a do matki przed siódm .
– Jad do Ashmore’ow – powita a j Nina. I zapyta a prosto z mostu: – O czym
rozmawiali cie wczoraj z Richardem?
– Trzeba si by o wybra z nami na spacer.
– Jeste bezczelna.
– Czy to reprymenda? – Roze mia y si obie. Erin nie chcia a by nielojalna wobec
Richarda, wi c doda a: – Rozmawiali my o o wiadczynach. O jednych w szczególno ci.
– Nadal mu si wydaje, e chce si ze mn o eni ?
– spyta a Nina ostro.
– Wiesz, e tak.
– O, Bo e! – Matka nie wygl da a na uszcz liwion z tego powodu. – Lepiej pojad . Nie
dadz mi
, je li nie zd
na wzajemne klepanie si po plecach! – Odzyska a zwyk y humor. –
Dzi ki Bogu, e ju przynajmniej wyjd z basenu i b
ubrani. Te ich chude, wystaj ce kolana...
to niezbyt pi kny widok! – Roze mia a si i ruszy a do swoich przyjació .
My li Erin znowu skoncentrowa y si na cz owieku, którego jeszcze we wtorek
nienawidzi a, a dzi znów bez pami ci kocha a. „Spotkamy si , kiedy wróc ” – powiedzia i na
sam my l jej g upie serce prawie oszala o z rado ci. Uspokoi a si nieco, przypominaj c sobie
odmown odpowied . W tpi a, czy po czym takim Josh b dzie chcia si z ni zobaczy . A
ciwie po co zadzwoni , i to z Ameryki? Zazwyczaj zjawia si bez zapowiedzi. I w
ciwie
czemu chcia si z ni spotka ? Liczy na powtórk ostatniego przedstawienia? Nie, nic z tego.
Matka i Richard zjedli co u Ashmore’ow, wi c Erin przygotowa a sobie lunch, wci
rozmy laj c o Joshu i jego telefonie z Nowego Jorku.
Nied ugo po trzeciej, wcze niej ni Erin przypuszcza a, wróci a matka, a wkrótce po niej,
Richard.
– Jak zawody? – zapyta a go Erin.
– Do diab a ze skromno ci – pochwali si z u miechem. – Patrzysz na mistrza!
72
Erin u miechn a si szeroko i pogratulowa a zwyci stwa. Jednak w powietrzu da o si
wyczu bardzo napi
atmosfer . Richard i Nina odzywali si do siebie z uprzedzaj
grzeczno ci .
Erin pomy la a, e najwy sza pora wraca .
– Kiedy chcesz jecha do Londynu? – zapyta a.
– W domu czeka na mnie robota – odpar . – Nawet zaraz, je li jeste gotowa.
W ci gu pó godziny byli w drodze. Richard bawi j opowie ciami o zawodach
ywackich, ale w miar , jak zbli ali si do Londynu, coraz trudniej by o mu udawa , e
wszystko jest w porz dku.
Nie wje
ali w ma e podwórko, tylko zatrzymali si na ulicy. Erin chcia a odebra
neseser i po egna si z Richardem, ale nalega , e odniesie torb do drzwi, na co Erin w ko cu
przysta a.
– Napijesz si herbaty? – zaproponowa a. Naprawd zd
a go polubi . Potrz sn
ow . Postawi neseser przy drzwiach.
– Uciekam – u miechn si do niej. – By bym dumny, gdyby zosta a moj pasierbic –
powiedzia z bólem w oczach.
– Och, Richard... Czy moja mama...
– Powiedzia a „nie”.
– Tak mi przykro – westchn a i ze wspó czuciem po
a mu r
na ramieniu. Cofn
si . – W tpi , czy nasze cie ki jeszcze si skrzy uj – stwierdzi . Impulsywnie zrobi krok do
przodu, obj j i u cisn na po egnanie.
– Do widzenia. – Wiedz c, e adne s owa pocieszenia nie ukoj jego bólu, wspi a si na
palce i poca owa a go w policzek.
– Do widzenia – powiedzia .
Erin patrzy a ze ci ni tym gard em, jak odchodzi . Biedny Richard. W ko cu jednak
uda o mu si zmusi Nin do rozmowy. Wspó czu a równie matce, bo przecie Nina lubi a
Richarda i z pewno ci
owa a, e ich zwi zek dobieg ko ca.
Erin odwróci a si , w
a klucz w zamek i przekr ci a. Uchyli a drzwi i omal nie
umar a z zaskoczenia, kiedy niespodziewanie m ska d
chwyci a jej neseser i wrzuci a do
73
rodka. Josh! D ug chwil patrzy a na niego nieco nieprzytomnie.
– Kto to by ? – warkn , nim odzyska a oddech.
– W drowiec powraca – odci a si . Ostatnim razem te nie by zbyt mi y. Nie zamierza a
si cieszy z jego wizyty. Za nic!
– Kto to?! Zignorowa a pytanie.
– Je li przyjecha
tu po to, eby mnie zwolni z pracy, to za pó no! – powiedzia a z
satysfakcj . – Ju wr czy am wymówienie. Odchodz za trzy tygodnie. .
Nie zrobi o to na nim wra enia. ‘i – To nie ma nic wspólnego z prac – rzuci ostro. Erin
przekroczy a próg. Josh za ni . Celowo zatrzasn g
no drzwi i z w ciek
ci zapyta znowu: –
Kto to by ?
Cho powoli przechodzi jej szok po tej niespodziance, nadal by a og uszona i niemal
zapomnia a, e kto o imieniu Richard odwióz j do domu.
– Kto taki? – zapyta a opryskliwie.
– Nie udawaj g upiej! – Zacisn z by.
W jego szarych oczach kry a si gro ba. Jej serce zabi o mocniej. By blisko, zbyt blisko.
Nie by o do miejsca dla dwojga w ciek ych ludzi w w skiej przestrzeni miniaturowej klatki
schodowej.
Erin odwróci a si i wesz a na schody.
– Wiesz, któr dy si wychodzi! – rzuci a arogancko przez rami . B d! Josh szed tu za
ni . Kiedy dotar a na szczyt schodów, odwróci j si do siebie.
– Nie odwracaj si do mnie plecami! – warkn .
Ojej, szykuje si niez y pasztet. Jednak jako nie mia a ochoty zrobi tego, co by mo e
powinna – przeprosi i odpowiedzie na wszystkie jego pytania.
– Czy ju tego nie przerabiali my? – Zadr
a, dostrzegaj c morderczy b ysk w jego
oczach, ale nie zamierza a tak atwo ust pi : – Znowu mnie ci niesz na
ko?
Jak oparzony odepchn j i wpad do salonu. Gdyby zdecydowa a si teraz zej na dó i
wyj z mieszkania, tym razem by si jej uda o. Ale nadal kocha a tego dzikusa i mi
kaza a
jej zosta z nim bez wzgl du na konsekwencje.
Rozs dek jej podpowiada , e robi b d. Josh sta ty em, ale odwróci si natychmiast, gdy
74
wyczu jej obecno w pokoju. Nic nie powiedzia , tylko patrzy .
Wzi g boki oddech, jakby stara si uspokoi .
– Kto to by ? – nie mia zamiaru ust pi .
– Niewa ne. Ju go wi cej nie zobacz .
– To by o niezwykle czu e po egnanie! – zadrwi .
– Co?
– Sp dzi
z tym cz owiekiem ca y weekend? – zapyta jakby spokojniejszym tonem, ale
jej wydawa si bardziej z owieszczy. .
Mog a mu chyba powiedzie , e oboje byli go mi jej matki. e Richard by przyjacielem
Niny, Ale ze wzgl du na ojca Josha, nie mog a wyzna , e Nina porzuci a w
nie nast pn
ofiar . Josh i tak mia o niej nie najlepsz opini .
– Tak. By am z nim od wczoraj.
– Wi c w ko cu to zrobi
! – Josh zgrzytn z bami z trudem nad sob
panuj c. Domy li a si , o co mu chodzi.
– Przecie uwa asz mnie za dziwk ! – przypomnia a wrogo. – Ale to i tak nie twoja
sprawa, czy z nim spa am, czy nie! – Zarumieni a si na przekór sobie i niepotrzebnie
powtórzy a: – Ju go wi cej nie zobacz .
– Wi c albo to nie by o zbyt mi e do wiadczenie, albo odtr ci
go i zez
ci si , e
zmarnowa
mu weekend. Która wersja jest prawdziwa?
Erin znowu poczu a gniew. Naprawd ! Co za cz owiek! My la , e mo e wtyka nos w
najbardziej intymne sprawy jej ycia!
– To nie twoja...
– Spa
z nim? – przerwa jej.
– Mam ci do ! – rzuci a krótko.
– Spa
!
– Akurat bym ci powiedzia a! – Znowu poczu a nienawi do Josha Salsbury’ego. – Co
ciebie to obchodzi?
– Nic a nic! – wrzasn . Sta na tyle blisko, e mog a dostrzec bursztynowe iskry w jego
szarych oczach. – Jestem tylko idiot , który odrzuci to, co tak szczodrze ofiarowywa
, gdy si
75
do mnie lepi
!
Uderzy a go. Nie mia a zamiaru. Nie wiedzia a nawet, e potrafi. Po prostu to zrobi a.
Poczu a w ciek
, jej prawa r ka podnios a si sama i zada a cios. Trzask! G owa polecia a mu
do ty u, a j ogarn natychmiast nieopisany wstyd. Przemoc nie le
a w jej naturze. Tak
przynajmniej my la a. Wszystko, co do tej pory o sobie wiedzia a, straci o sens. Mi
zmieni a
wszystko.
– Przepraszam – z trudem wyda a z siebie g os. – Nie chcia am... Tylko ty... – Odwróci a
si do niego plecami, nie mog c znie furii maluj cej si na jego twarzy.
Spodziewaj c si podobnego zachowania z jego strony, sta a nieruchomo – nie mia a
dok d uciec. Ale ku kompletnemu zaskoczeniu, poczu a jego d onie na swoich ramionach. Nie
twarde i karz ce, ale agodne, niemal delikatne.
– Dr ysz – us ysza a gdzie nad uchem.
– Zanim ciebie pozna am, by am ca kowicie zdrow na umy le, rozs dn osob –
wyzna a bezmy lnie. Zdaj c sobie spraw , e powiedzia a za wiele, doda a: – Wpadasz tu jak do
siebie... b dnie interpretujesz moj przyja
z Richardem... – urwa a, czuj c, e j odwraca ku
sobie.
– Richard to ten, któremu w
nie odmówi
prawa do sk adania wizyt? – Przytakn a
og upia a, boj c si podnie g ow , by nie dojrza , co kry o si w jej oczach.
– Wi c, skoro jeste cie przyjació mi, zak adam, e nie jeste cie kochankami?
Znowu by a zakochana w tej agodnej, czu ej wersji Josha. Poczu a, e nie mo e przed
nim niczego ukry .
– Naprawd mi przykro, e ci uderzy am – przeprosi a znowu.
– I nigdy nie byli cie kochankami? – Josh uj j pod brod i uniós jej twarz.
– Nigdy – przyzna a, patrz c mu w oczy. U miechn si .
– A Stephen? – zapyta . – Czy Stephen te si sta zb dny? Stephen? A... Stephen Dobbs.
Erin przypomnia a sobie mgli cie, e Josh s ysza , jak umawia a si z nim przez telefon, gdy
pracowa a w jego biurze.
– Ja... nadal si z nim widuj – wyzna a zgodnie z prawd , ale jej odpowied chyba nie
wypad a najlepiej. Mo e Josh nie lubi , by jego personel spoufala si po pracy. Nie chcia a, aby
76
znowu zamieni si w brutala. – Wybacz – powiedzia a cicho i poca owa a miejsce, gdzie
wyl dowa a jej w ciek a d
. – Je li ci to pocieszy, chyba z ama am r
.
Josh j kn .
– Co ja mam z tob zrobi ? – Dotkn ustami jej d oni. Potem u miechn si . – To uleczy
nas oboje – wymrucza i przez nieko cz ce si sekundy wpatrywali si w siebie.
Potem bez po piechu, daj c jej czas na wycofanie si , gdyby tego pragn a, Josh wzi j
w ramiona. I Erin nie mia a najmniejszej ochoty si opiera . Min y ca e lata wietlne, odk d go
widzia a. Pragn a znale si w jego obj ciach. Po
a g ow na jego piersi, a on wydawa si
dziwnie zadowolony, e mo e tuli j czule do siebie.
Delikatnie g adzi z ote w osy Erin. Chcia a tak trwa ju na zawsze. Ale przestraszy a si
nagle, e Josh dojrzy w jej spojrzeniu to, co do niego czu a, i mimo e wymaga o to wielkiego
wysi ku z jej strony, wysun a si z jego obj .
– Ja... – próbowa a powiedzie co z sensem, ale sta j by o jedynie na: – Lepiej
zadzwoni do taty. Obieca am odezwa si po powrocie.
Josh wygl da na odrobin rozbawionego.
– Teraz?
– Prawd mówi c...
Równie delikatnie jak przedtem, znowu przygarn j do siebie. Tym razem nie po
a
owy na jego piersi, tylko czeka a na poca unek.
– Och – westchn a chwil pó niej. Roze mia si lekko.
– „Och, wi cej” czy „och, dosy ”? Te si roze mia a. To by o ca kowicie niedorzeczne.
– Mo e „och, jeszcze raz”... eby przeprosi za to, e ci uderzy am.
– Zas
em na to – rozgrzeszy j . Ale doda z u miechem, od którego ugi y si pod
ni kolana: – Cho mo e jeden buziak zmniejszy nieco ból.
– Nadal boli? – zapyta a przestraszona.
– Wcale – odpar i nie mog a stwierdzi , czy k ama , bo znowu za da jej ust. Dosta a
wi cej, ni obiecywa i te poca unki rozgrzeszy y go w jej oczach za tamte, wzi te si .
Serce wali o jak m otem i nie obchodzi o j , dok d to wszystko mog o prowadzi .
Przyjmowa a z rado ci ka
czu pieszczot . Odpi jej koszul i zacz ca owa jedwabist
77
skór , odsuwaj c materia i rami czka stanika.
Och, Josh, Josh, Josh! Jego dotyk by magiczny. Zacisn a wokó niego ramiona.
Nast pny poca unek wyra nie ostrzega , e wkrótce nie b dzie odwrotu. Nie dba a o to – ca a
on a. Pragn a si z nim kocha – chyba o tym wiedzia . Przywar a do niego.
– Josh, ja... – urwa a.
– Przestraszona? – Popatrzy z powag w jej oczy.
– Nie – odpar a szczerze i roze mia a si nie mia o.
–
dna wra
.
– To b dzie niez a przygoda.
– Chyba... – prze kn a z trudem lin – chyba jestem... na to gotowa. Poca owa j z
zachwytem.
– Musisz by tego pewna, nie mo e ci si tylko wydawa , kochanie moje – powiedzia
cicho, ale by a zbyt w nim zakochana, by my le logicznie. – To wa ny krok.
Wiedzia a doskonale, ale by tym jedynym i chcia a, by si z ni kocha , aby mie co
wspomina , gdy odejdzie. Zawaha a si jednak. Czy nie by a zbyt bezpo rednia?
– Jestem zbyt natr tna? – Mia a ochot umrze ze wstydu.
– Nie, skarbie. Po prostu d ugo czeka
... ale jedno z nas musi by pewne, e to w
ciwa
pora.
– Ty nie jeste pewny... ? – O, rany! Ledwie to powiedzia a, zda a sobie spraw , e
zabrzmia o to, jakby da a od niego jakiej deklaracji. Cofn a si nieco. Zarumieniona
gwa townie na widok nie adu, w jakim znajdowa o si jej ubranie, szybko zapi a koszul . –
Lepiej ju id – wymamrota a.
– Czy to nerwy?
– Sk d mam wiedzie ? – odpar a bardziej zgry liwie, ni zamierza a. Naprawd nie mia
poj cia, jak na ni dzia
i nadal dzia a? – Nigdy przedtem nie bxxxby am... no... tak blisko z
czyzn ... – uda o jej si nie dopowiedzie : „z wyj tkiem ciebie”.
– Och, Erin – powiedzia mi kko. – Wró do mnie.
Spojrza a na niego niezdecydowana. Nie mog a mu pozwoli odgadn
, co do niego
czu a, ale tak bardzo pragn a znale
si znowu w jego ramionach.
– Prosisz? – zapyta a ostro nie. Nie waha si .
78
– Prosz – odpar i u miechn si zach caj co.
– W takim razie... – Przytuli a si do niego, ca owa a, trac c znowu panowanie nad
emocjami, czuj c znowu, jak ar rozpala jej cia o.
Josh posadzi j na kanapie – przywarli do siebie mocno. – Naraz zadzwoni telefon.
Próbowali go zignorowa , ale nie da o si . Josh odsun si nieco.
– To beznadziejne – mrukn . Usiedli oboje. Erin westchn a.
– Mo e to ojciec. B dzie dzwoni bez ko ca. Lepiej odbior . – O, rany...
– O, rany... co?
– O, rany... „Co robi
, e tak d ugo nie odbiera
telefonu?”...
Josh u miechn si szelmowsko. Erin, ca a rozemocjonowana, pospiesznie wsta a z
kanapy, doprowadzi a ubranie do porz dku i podesz a do telefonu. To nie by ojciec, tylko Greg
Williams! Niech to!
– O, cze , Greg. – Ujrza a, jak u miech Josha ga nie, usta zaciskaj si . Wsta i podszed
do okna. – Jak si masz?
– Ciesz si , e ci w ko cu zasta em. Wydzwaniam od wczorajszego popo udnia!
– Przykro mi – przeprosi a uprzejmie, lecz my lami by a przy Joshu, a nie z rozmówc .
Ca kiem bez sensu, bo cho starannie unika a jakiejkolwiek wzmianki o matce przy Joshu, teraz
bez wahania wyja ni a Gregowi: – Sp dzi am weekend u mamy.
Spojrza a pospiesznie na Josha – ca y zesztywnia i wiedzia a od razu, e mo e
zapomnie o dalszych poca unkach. Pozna a po jego minie, e dobrze pami ta , co Nina zrobi a
jego ojcu. Erin odwróci a g ow . Bez w tpienia Josh zda sobie spraw , e jego przytulanki z
córk Niny Woodward mog y zosta odczytane jako nielojalno wobec ojca.
Erin próbowa a si skupi na rozmowie z Gregiem – wzi wolny dzie na przysz y
czwartek i chcia , by umówi a si z nim, gdy przyjedzie do Londynu.
Nie mia a najmniejszej ochoty zobaczy si ponowne z Gregiem Williamsem. Dotar o
jednak do niej, e jej do wiadczenia erotyczne ograniczaj si wy cznie do Josha, lecz w
nie
ten jeden m czyzna nie powinien odgadn
, jak bardzo jej na nim zale
o. Pora, aby
dowiedzia si , e inni te s ni
ywo zainteresowani.
– Z ch ci spotkam si z tob w czwartek. – Josh zacisn szcz
. Co z tego? Niech si
79
troch podenerwuje, to mu dobrze zrobi. – Mo e uda mi si zwolni z pracy. Zostaw mi swój
numer, to zadzwoni i ustalimy szczegó y.
– wietnie! – wykrzykn Greg z entuzjazmem, poda jej numer telefonu i gada by
jeszcze przez godzin , ale Erin, udaj c, e nie widzi ponurej miny Josha, wyja ni a, e ma go cia.
– Czekam z ut sknieniem na twój telefon – doda a jeszcze na po egnanie.
Od
a s uchawk . By o jej ci ko na sercu. Z miny Josha wywnioskowa a, e nici z
dalszych poca unków. Na przekór gwa townym uniesieniom i wzajemnej nami tno ci, ich
zwi zek nie mia
adnych szans przetrwania. Nie by o im pisane.
– Nie powinna ko czy rozmowy ze wzgl du na mnie – oznajmi lodowato. – Twój go
wychodzi!
– Pozwól, e ci odprowadz – zaproponowa a s odko, unosz c dumnie g ow , cho serce
jej krwawi o. W dodatku ukochany spojrza na ni z jawnym obrzydzeniem. Potem
wymaszerowa energicznie i z hukiem zatrzasn wyj ciowe drzwi
.
80
ROZDZIA SIÓDMY
Erin po wyj ciu Josha próbowa a my le o czym innym, ale ta walka by a z góry
skazana na niepowodzenie.
Postanowi a zadzwoni do ojca, jednak po namy le dosz a do wniosku, e jest zbyt
podminowana, by prowadzi sensown rozmow .
Pó godziny pó niej zadzwoni ojciec.
– Dawno wróci
? – zapyta .
– Nie, niedawno. W
nie mia am do ciebie zadzwoni .
– Mi o sp dzi
czas u matki?
– Bardzo mi o.
– Z kim teraz chodzi? Niebezpieczne terytorium.
– W tej chwili z nikim – odpar a zadowolona, e nie musi mija si z prawd .
– Mój Bo e, to chyba koniec wiata! – wykrzykn z sarkazmem.
– A jak ty sp dzi
weekend? – zmieni a temat.
– Hm... – Zawaha si ? By a zaintrygowana. – Nowa s siadka, która wprowadzi a si do
starego domu Ravenow jaki miesi c temu, zaprosi a wczoraj kilku znajomych na drinka.
Erin nie mog a uwierzy , e przyj zaproszenie. Zazwyczaj ucieka na mil przed takimi
okazjami.
– I... poszed
?
– Czemu nie?
nie! Uzna a, e pora wykorzysta przywilej córki i troch pow szy .
– Jaki jest jej m
? – zapyta a oboj tnym tonem.
– Brenda jest wdow . – Brenda! Ju s po imieniu! Niez e tempo... – W
ciwie – ci gn
Leslie Tunnicliffe – przysz o mi do g owy... jest tu nowa, wi c mo e zaprosimy j na kolacj w
któr sobot .
Wielkie nieba! Co za sensacja! Nawet Josh Salsbury wylecia jej na chwil z g owy.
– Przyjad do domu w pi tek – zdecydowa a szybko.
– Czy w t sobot nie b dzie zbyt wcze nie?
– Zastanowi si – odpowiedzia , ale Erin dos ysza a nut zadowolenia w jego g osie.
81
Od
a s uchawk i wkrótce znowu Josh niepodzielnie opanowa jej my li. Pragn a, by
wróci , ale dzisiejsza awantura by a prawdopodobnie zarazem ko cem ich znajomo ci.
Uciek a od brutalnej rzeczywisto ci, wspominaj c z rozmarzeniem jego cudowne
poca unki, jego delikatno , czu
. Gdyby tak mo na by o cofn
czas.
O dziewi tej Erin pragn a jedynie i do
ka, naci gn
ko dr na g owie i zapa w
odki niebyt a do nast pnego ranka.
Niestety, sko czy o si na marzeniach. Rozs dek jej podpowiada , e powinna si
przespa cho kilka godzin, ale sen nie przychodzi . W poniedzia ek wsta a wcze nie po nocy
sp dzonej na rozpami tywaniu ka dego s owa i spojrzenia, jakie ona i Josh wymienili od ich
pierwszego spotkania w kawiarni.
Wzi a prysznic, ubra a si i w ko cu uzna a si za pokonan . Skoro nie mo e przesta
my le o Joshu, to trudno. Usi owa a zag uszy nieustaj cy ból z
ci . Jakim prawem ten
zarozumialec w ogóle zapuka do jej drzwi? Wczoraj nawet nie czeka na zaproszenie do rodka.
Cho mówi c szczerze, pewnie zdawa sobie spraw , e po ostatnim incydencie móg by si nie
doczeka na zaproszenie.
Ale po co w ogóle si tu zjawi ?
Owszem, czy o ich co wi cej ni stosunki s
bowe, to jednak nie dawa o mu prawa
nachodzi j bez uprzedzenia. Powie mu nast pnym razem, co o tym my li... Powie? Zaraz... Te
jego lodowate s owa na po egnanie, spojrzenie rzucone przed wyj ciem... To ostateczne
zatrza ni cie drzwi wej ciowych... By a pewna, e ju nigdy go nie zobaczy.
Westchn a g boko, przysiad a na kanapie i zaton a w ponurych rozmy laniach. Mo e z
czasem ten ból serca troch zel eje, jednak teraz wydawa si wprost nie do zniesienia.
Potem zadzwoni telefon. Podskoczy a. Puls gwa townie przyspieszy , gdy pomy la a o
Joshu, cho wiedzia a, e to nie on. Czy za ka dym razem, gdy zadzwoni telefon, b dzie
prze ywa m ki niepewno ci i przyjemne podekscytowanie?
Dzwoni a matka.
– Dzie dobry, kochanie! – powita a j weso o. Chcia am ci z apa przed wyj ciem do
pracy. Czy mo emy umówi si dzi na lunch?
– Jasne – odpar a Erin równie pogodnie. – Tam gdzie zawsze?
– Je li chcesz – zaszczebiota a Nina i roz czy a si .
82
Erin powróci a do swoich rozmy la . Tym razem nie b dzie musia a prosi Ivana o
sz przerw na lunch, bo zdecydowa a, e zaraz do niego zadzwoni i zerwie ostatni wi
cz
j z Joshem Salsburym.
Nie by a to chyba najrozs dniejsza decyzja, ale Erin nie widzia a innego wyj cia. Musia a
definitywnie wyrzuci Josha ze swojego ycia. Rzecz jasna, guzik go to b dzie obchodzi .
Najprawdopodobniej nawet nie zauwa y jej nieobecno ci w pracy.
Nieco po dziewi tej podnios a s uchawk i wykr ci a numer.
– Och, Erin, nie mo esz tak odej ! – zaprotestowa Ivan Kelly, kiedy wyja ni a, e w
zwi zku z nieprzewidzianymi rodzinnymi komplikacjami musi natychmiast z
wymówienie,
cho obieca a poczeka , a znajd zast pstwo. – Mo e nasze kadry w czym pomog ? –
zasugerowa . – S bardzo dobrzy i nad wyraz dyskretni, je li...
Zmieszana Erin szybko mu przerwa a.
– Nie, nie. Dzi ki. wietnie mi si z tob pracowa o, Ivan, ale...
Ivan
wystarczaj co d ugo, by zrozumie , e niektóre sprawy trzeba rozwi za
samemu, bez niczyjej pomocy. Na zako czenie poprosi , by Erin da a mu s owo, e gdy ju upora
si z k opotami, ponownie zatrudni si w ich firmie. W ka dym razie oni b
na ni czeka z
otwartymi ramionami.
Po tej rozmowie wcale nie poczu a si lepiej. Zostawi a Ivana na lodzie i by o jej
straszliwie wstyd. Ale czy mog a post pi inaczej? Mia aby sp dzi nast pne trzy tygodnie,
udz c si nadziej , e gdzie na korytarzu natknie si przypadkiem na Josha? Nie, to by by
ostateczny upadek, s usznie post pi a, odchodz c z firmy. Wi c czemu czu a si tak podle?
Przed spotkaniem z matk wzi a si troch w gar , ale jej u miech by nieco
wymuszony. W trakcie posi ku dosz a do wniosku, e dobry nastrój Niny to tylko maska
ukrywaj ca prawdziwe emocje.
– Zerwa am z Richardem – rzek a Nina oboj tnym tonem. – Podaj sos tatarski. Erin
westchn a cicho.
– Richard wspomina o tym.
– Mówi ci? – Nina zapomnia a o jedzeniu. – Co jeszcze powiedzia ?
– Tylko to, e by by dumny, maj c tak pasierbic jak ja. No ale skoro dosta kosza...
– By zdenerwowany?
– Och, mamo, to chyba oczywiste. – Nie on jeden, skoro Erin upiek o si u ycie s owa
83
„mama”. – B dziesz za nim t skni a, prawda?
Nina westchn a g boko.
– Ju t skni – przyzna a. – A nie min a jeszcze doba! Nie zadzwoni wczoraj
wieczorem ani dzi rano.
– A liczy
, e to zrobi? Nina westchn a znowu.
– Raczej nie. I by abym bardzo z a, gdyby to zrobi – obruszy a si , cho doda a innym
tonem: – B dzie mi brakowa tych telefonów.
Erin, której w asne problemy mi osne zdawa y si te nie do rozwi zania, uwa
a, e
wszystko da oby si jeszcze naprawi , gdyby matka sama zadzwoni a do Richarda. Odwa
a si
to nawet powiedzie .
– Nie mam twojego do wiadczenia w sprawach nieudanych ma
stw, ale... czy
naprawd by oby to takie straszne, gdyby za niego wysz a?
– Po raz trzeci wyj za m
?
Erin, zaskoczona tak agodn reakcj matki, odwa
a si na mielsz wypowied .
– Mówi c szczerze, to ca kiem bez sensu. Zale y ci na Richardzie, a jemu na tobie...
oboje jeste cie teraz nieszcz liwi i samotni, a temu naprawd
atwo zaradzi .
– Próbowa am ju dwa razy, nie pami tasz? Nie prze
abym nast pnego rozwodu!
– Spójrz na t spraw inaczej – zaprotestowa a córka.
– Wolisz ju nigdy nie zobaczy Richarda?
Nina nie odpowiedzia a, ale Erin zauwa
a jej rozdra nienie.
– M czy ni staj si tacy nudni po lubie – stwierdzi a sentencjonalnie. Potem
miechn a si i znów sta a si zalotn kokietk . – Nie jestem jeszcze gotowa, by si
ustatkowa !
Erin roze mia a si . Matka mia a mnóstwo uroku, ale by a niemo liwa.
– S dz , e Richard nie sp dza czasu na kanapie przed telewizorem.
– Wiesz, co mam na my li... Królestwo Nudy.
Erin zabrak o argumentów i jej próby przekonania matki, e w ma
stwie mo na
odnale
szcz cie, spe
y na niczym.
– Mówi
Richardowi, co czujesz? e, cho tego nie okazujesz, nadal masz stare
niezabli nione rany, baga wyniesiony z poprzednich nieudanych ma
stw?
84
– To nie ma z nim nic wspólnego! – Nina znowu si obruszy a. I patrz c na swoj urocz
córk , rzuci a: – Jeste zbyt spostrzegawcza!
Jestem zakochana tak samo jak ty, mamo, i czuj si emocjonalnie wypalona, pomy la a
smutno Erin.
– Pragn twojego szcz cia – powiedzia a cicho. – Zadzwo do Richarda. Otwórz si
przed nim. Powiedz mu...
– Zrobi to, co b
uwa
a za stosowne! – Nina poci gn a nosem, jednak ku
zadowoleniu Erin wyra nie spu ci a z tonu i ju nie by a taka pewna siebie. Mo e jednak
zadzwoni do Richarda?
Rozsta y si jak przyjació ki. Po powrocie do domu, Erin mia a wiele do przemy lenia.
Oby i Nina zastanowi a si nad swoim post powaniem... Zw aszcza e dla niej i Richarda nie
by o jeszcze za pó no. Gdyby matka zadzwoni a do niego i powiedzia a...
Jej my lami ponownie zaw adn Josh. Gdyby by a w podobnej sytuacji jak matka,
zadzwoni aby do Josha. Jednak Richard kocha matk , a Josh tylko...
Akurat! Wiedzia a, e mu si podoba, ale po danie to nie mi
. Ko o siódmej
zaparzy a herbat . Nie mog a usiedzie nad ksi
, postanowi a wi c doprowadzi swoje
sprawy do adu. O ósmej tkwi a nadal w tym samym miejscu, dumaj c nad przysz
ci . Nie
posuwa a si wcale naprzód, gdy Josh, matka, Richard, ojciec oraz nieznana Brenda zaprz tali j
bez reszty, z tym e to oczywi cie Josh wywalczy najwi kszy udzia w jej my lach. Powinna si
zastanowi , jak znale
now prac , a tymczasem siedzia a bezczynnie i zadr cza a si
rozpami tywaniem minionych chwil. W ko cu dosz a do wniosku, e nie ma najmniejszego
powodu do pozostania w Londynie. Mog a pracowa gdziekolwiek.
Czy powinna wróci do Croom Babbington? Kocha a ojca i wiedzia a, e z rado ci
przyjmie j z powrotem, ale zaznawszy ycia w wielkim mie cie, wzdraga a si przed powrotem
do sennego miasteczka. Nie, jednak wola a zosta w Londynie.
Mia a to w
nie przeanalizowa po raz kolejny, kiedy zadzwoni telefon. Josh? Richard?
– Wszystko w porz dku, Erin? – Stephen Dobbs wydawa si mocno zaniepokojony. –
nie przyszed em... to jeden z tych pechowych poniedzia ków! Ivan wspomnia , e ju nie
wracasz. Czy co ... ?
– Chodzi o sprawy rodzinne – sk ama a g adko. Stephen by bardziej przyjacielem
85
ni xxxkoleg z pracy, ale nie mia a ochoty zwierza mu si .
– Czy mog ci w jaki sposób pomóc? – zapyta bez wahania.
– Nie, poradz sobie.
– Wpadniesz na drinka którego wieczoru? Zjemy co na mie cie – zaproponowa .
Najpierw chcia a prze
spotkanie na nast pny tydzie , ale przypomnia a sobie
prasowe zdj cie Josha z Nowego Jorku i znowu poczu a uk ucie zazdro ci i ura onej dumy.
– Z przyjemno ci – odpar a i umówi a si z nim na rod .
Jednak ledwo sko czy a rozmawia ze Stephenem, znowu zadzwoni telefon. Wiedzia a,
e to nie Josh, to nie by o w jego stylu. Zjawi si osobi cie i bez zapowiedzi – oto jego ulubiona
metoda dzia ania.
Niech tnie chwyci a s uchawk .
– Halo – odezwa a si spokojnie.
– Linia by a zaj ta. – Ten g os przyprawi j niemal o palpitacj serca.
– Dzwoni Stxxxstephen – odpar a machinalnie.
– Stephen? – zdziwi si Josh.
– Umówi am si ze Stephenem na rod – odpar a bez zastanowienia i natychmiast
po
owa a tej szczero ci. Ale z niej idiotka! – Hm... co...
Nie da jej doko czy .
– Spotykasz si z Gregiem Williamsem w czwartek – przypomnia Josh dziwnie
spokojnym g osem. To j zastanowi o.
– Wiesz, jak to jest – odpar a nonszalancko. – Albo adnej, albo
dwie randki naraz. Nasta a cisza.
– Pami tasz chyba pomys y Grega Williamsa na udan randk – przypomnia jej nadal
bardzo spokojnie.
Och, Josh. Erin opad a na kanap , obawiaj c si , e zaraz upadnie.
– Greg wie, e ja... nie jestem taka.
– Odbiera em zupe nie inne sygna y, kiedy ostatnio widzia em was razem – stwierdzi bez
ogródek, tym razem ju zdenerwowany. – Kiedy mu powiedzia
?
– Co takiego? – Wcale nie by a pewna, czy podoba jej si to przes uchanie.
86
– Kiedy powiedzia
, e marnuje czas... i nie b dzie mia okazji zabawi si w
daka?
Wybuch a miechem. Na przekór sobie, musia a si roze mia . e te pami ta ! – Kiedy dzwoni
ostatnim razem.
– Ilu masz takich potencjalnych kochanków? – zapyta Josh tonem, który Erin wydawa
si nieco spi ty. – Od r ki wylicz pi ciu.
– Wi c znasz ich wi cej ode mnie!
– Gavin, Mark....
– Gavin? Jaki Gavin?
– Wielbiciel ud.
– A, tak, Gardner!
– Richard, Stephen – ci gn . – I niezaprzeczalnie Greg Williams.
– Mówi am ju ... – zacz a, a potem si rozz
ci a. Mo e go i kocha, ale co on jej
ciwie sugerowa ? – Po co dzwonisz? – zapyta a oschle.
Nast pi a krótka cisza, zupe nie jakby to bezpardonowe pytanie troch go zaskoczy o.
– Pomy la em sobie, e chcia aby wiedzie ... mam podbite oko.
Straci a na moment oddech. Czy by uderzy a go a tak mocno?
– Nieprawda! – zaprzeczy a zdenerwowana. – Powiedz, e to nieprawda!
Znowu nasta a grobowa cisza, podczas której Erin prze ywa a m ki.
– Nieprawda – z trudem st umi miech. – Mia em nadziej , e si nade mn ulitujesz.
Przez chwil nie wierzy a w asnym uszom. I cho chcia a rozmawia z nim jak najd
ej,
duma zmusi a j do udawania oboj tno ci.
– Dlatego zadzwoni
?
– Nie przysz
dzi do pracy.
– Ju tam nie pracuj . – Sk d wiedzia ?!
– Tak, s ysza em – przyzna spokojnie. – Mog wiedzie dlaczego? Mia
jeszcze zosta
kilka tygodni.
Co to, przes uchanie trzeciego stopnia? Nie mia a poj cia, czemu w ogóle go to obchodzi.
By a dobr sekretark , ale bez w tpienia wkrótce znajd kogo równie dobrego na jej miejsce.
Nie chcia a t umaczy swojej decyzji k opotami rodzinnymi, by Josh nie zacz dr
tego
tematu.
87
– Mia am do .
Znowu par chwil ciszy.
– Moja wina? – zapyta spokojnym g osem.
Jasne, e twoja.
– Sam to powiedzia
– odpar a ostro.
– A tak na ciebie dzia am, Erin?
– Ja... – Os upia a, nie mog a znale s ów. Potem wzi a g boki oddech i zaatakowa a:
– S uchaj, Salsbury, nie zaprasza am ci wczoraj i nie prosi am o telefon. Wi c albo wyja nij, po
co dzwonisz, bym mog a wróci do swoich zaj
, albo od
s uchawk i zmieni numer. –
By a ju bliska ez.
– Mia em do czekania – powiedzia cicho.
– Czekania?
– Nie zadzwoni
.
Nie mia a zielonego poj cia, o czym mówi , by a ca kowicie zdezorientowana.
– Ja?
– Obieca
, e do mnie zadzwonisz.
– Wcale nie! – zaprzeczy a.
e jak pies! – Niby kiedy?
– Nie pami tasz? Byli my umówieni, ale odwo
randk dzie wcze niej... to by
chyba czwartek... Zadzwoni
, e nie mo esz przyj .
No jasne, e pami ta a.
– To... hm... by czwartek – potwierdzi a bezmy lnie.
– Odwo
randk , bo mia
jakie problemy... „Wynikn o kilka komplikacji”, tak si
chyba wyrazi
.
– Erin milcza a oniemia a. Josh czeka par sekund, a potem ci gn : – Zaproponowa em,
aby do mnie zadzwoni a, kiedy rozwi esz swoje problemy. Ale nie zadzwoni
. Min ju
miesi c i z pewno ci uda o ci si usun
te komplikacje.
Erin’ by a og uszona. Zaprasza j na randk ? Nie wiedzia a, co odpowiedzie , wi c po
prostu od
a s uchawk .
88
Od razu tego po
owa a. Jednak czy naprawd pope ni a b d? Przecie komplikacje, o
których wspomina , nigdy nie zostan rozwi zane.
Jego ojciec mia powa ne zamiary wobec jej matki, ona go rzuci a i w rezultacie pan
Salsbury wyl dowa w szpitalu.
Jednak Josh mimo to zaprasza j na randk ... Czy to mia o oznacza , e komplikacje
znikn y? Naprawd j zaprasza ?
By a zbyt podniecona, by usiedzie spokojnie, posz a wi c wzi prysznic. Przebra a si
w koszul nocn , wróci a do salonu i nadal analizowa a ka de s owo ich rozmowy. Dlaczego
zadzwoni ?
Chcia si z ni spotka ? Serce zacz o jej omota . Je li tak, to chyba j lubi ? Czy to
mo liwe? Och, wiedzia a doskonale, e pod wzgl dem fizycznym bardzo mu si podoba. Móg j
mie , ale odmówi . Wi c co w
ciwie oznacza ten telefon?
A mo e to rodzaj zemsty? Czy postanowi ukara Erin za krzywd wyrz dzon jego ojcu
przez Nin ? Nie bardzo w to wierzy a.
Bezpieczniej by o zignorowa ten telefon. Bezpieczniej, ale to oznacza o te powrót do
codziennej nudy. Nala a sobie kawy. Gdy wraca a do salonu, fraza „bezpieczniej i nudniej” wci
ko ata a si po jej g owie. Erin wypi a kaw i podrepta a z powrotem do kuchni. Umy a fili ank
i spodek, wróci a do pokoju... i ogarn a j tak niewypowiedziana t sknota za Joshem, e
spojrza a na telefon.
mieszne. Wiedzia a, e Josh nie zadzwoni. Zacz a chodzi po pokoju, by uciszy
rosn cy niepokój. W ko cu odszuka a numery, które dosta a kiedy od Charlotty. Spojrza a na
zegarek; zbli
a si pó noc. Nie mog a do niego zadzwoni . Ale czemu nie? Przecie czeka na
jej telefon, sam tak powiedzia .
Zrobi o jej si gor co z wra enia i przypomnia a sobie, e nie dalej jak dzisiaj sama
namawia a matk , aby zadzwoni a do ukochanego m czyzny. Wpatrywa a si w telefon jak
zahipnotyzowana. Nie mog a zadzwoni ... Tak b dzie bezpieczniej. I nudniej, podszeptywa jaki
liwy wewn trzny g os. Je li zaraz nie zadzwoni, b dzie musia a czeka do rana. Kto wie,
gdzie wtedy b dzie Josh?
Wyci gn a r
po s uchawk . Mo e ju po
si spa . Co z tego?
Zastanawia a si przez nast pne trzy minuty, a potem przyzna a uczciwie, e wcale nie
chce, by by o bezpiecznie i nudno. Chcia a us ysze g os Jo ha, dowiedzie si , czemu tak
89
naprawd zadzwoni . Co tam, pi, czy nie pi, nie on jeden ma przywilej dzwoni po nocy i
zak óca ludziom spokój. Nie zastanawiaj c si ani chwili d
ej, chwyci a s uchawk i wybra a
numer Josha.
Natychmiast odebra , jakby czeka na jej telefon. Akurat!
– Salsbury – odezwa si spokojnym g osem.
– Hm... – jedyne, co uda o jej si wyj ka .
– Ciesz si , e dzwonisz – powiedzia zach caj co. Sk d wiedzia , e to ona?
– Tu Erin – przedstawi a si na wszelki wypadek.
– Wiem.
– Sk d wiedzia
, e nie by am dzi w pracy? – Nie mia a poj cia, dlaczego o to
zapyta a.
– Pojecha em co za atwi w o rodku badawczym – odpowiedzia .
– Nigdy tam nie bywasz.
– Dzisiaj by em – odpar wci spokojnie, nie okazuj c wcale zniecierpliwienia.
– A propos tej randki... – zacz a, ale zabrak o jej odwagi. Nasta a straszliwa, og uszaj ca
cisza. Potem...
– Przyjad do ciebie – powiedzia cicho i, tak jak ona wcze niej, od
s uchawk .
Przez par nieko cz cych si sekund Erin gapi a si na g uchy telefon w swojej d oni.
„Przyjad do ciebie”. Kiedy? Jutro? Jutro by wtorek. Josh wiedzia , e jest umówiona na rod .
W czwartek mia a si spotka z Gregiem. Mo e Josh wpadnie w pi tek? Nagle uderzy o w ni
jak grom z nieba! Teraz? Zerwa a si na nogi, zbyt sko owana, by wiedzie , co robi.
Z pewno ci nie teraz! Przecie Josh dotar by tu dopiero ko o pierwszej! To mieszne.
Mo e i tak, ale na wszelki wypadek posz a do sypialni, wyj a wie bielizn , najlepsze
spodnie i pi kny kaszmirowy sweter i przebra a si .
Potem posz a do kuchni, ale nie zapali a wiat a, bo tak o wiele lepiej widzia a podwórko.
Mija y minuty. Po pi ciu posz a si uczesa i biegiem wróci a do okna, kiedy wydawa o jej si ,
e us ysza a samochód.
Nie by o adnego samochodu. Czeka a przez nast pnych dziesi minut. Próbowa a si
mia ze swojego zachowania. Nawet je li Josh od razu wyszed z domu, cho to ma o
prawdopodobne, b dzie tu nie wcze niej ni ...
Z trudem z apa a oddech, omal si nie udusi a, gdy reflektory o wietli y jej okno i jaki
90
samochód wjecha na podwórko.
Samochód zatrzyma si . By o ciemno, ale chyba rozpozna a ten wóz. Wysiad kto
wysoki. Wzrostu Josha.
W uszach jej hucza o. M czyzna wyszed z parkingu i wiat o przy drzwiach o wietli o
go w pe ni. Josh! Serce wali o Erin tak mocno, e robi o jej si s abo. By tutaj, a ona trz
a si
jak osika, nogi si pod ni ugina y. Nie mia a poj cia, jak uda jej si zej po schodach, eby
otworzy drzwi.
91
ROZDZIA ÓSMY
Erin zamar a na d wi k dzwonka. Potem wci oszo omiona zesz a po schodach.
Nie zadzwoni drugi raz, tylko da jej par chwil, których naprawd potrzebowa a, by si
opanowa . Stracony czas. Otwieraj c drzwi, wci by a ca a rozdygotana.
Próbowa a si uspokoi , zachowa oboj tno , ale on wygl da tak... pora aj co, e
mog a jedynie gapi si na niego bez s owa. Cofn a si . Sta w progu bez ruchu, napawaj c si
jej widokiem.
W tej w
nie chwili umys Erin wróci nieco do równowagi.
– Zazwyczaj nie czekasz na zaproszenie – rzuci a na powitanie. Josh wpatrywa si w
ni przez d
sz chwil .
– Obawiam si , Erin, e zmieni em wiele przyzwyczaje w dniu, w którym ci pozna em.
Nie wiedzia a, czy to mia by
art. Na pró no szuka a odpowiedzi, wi c postawi a na
uprzejmo i opanowanie.
– Lepiej wejd .
Opanowanie, no jasne! By a k bkiem nerwów.
– Napijesz si kawy? – zaproponowa a, jak przysta o na dobrze wychowan gospodyni .
– Twój ojciec by to zaaprobowa ?
– Prawie o pierwszej w nocy? W tpi – odpar a. – Cho ... O to w
nie chodzi, prawda?
O moj mam i twojego ojca? – Chyba prosi a si o otwart wojn . – Mo e usi dziesz?
– Dzi kuj – odpowiedzia spokojnie i poczeka , a Erin przycupnie na fotelu, nim sam
zaj miejsce na kanapie.
– Jeste niezwykle uprzejmy – zauwa
a. – Ta wizyta... chodzi o zemst , prawda?
– Zemst ? – udawa zdziwionego, ‘ ale nie da a si oszuka .
– To jedyne sensowne wyt umaczenie – stwierdzi a, bo nareszcie zrozumia a. – Nikt
normalny nie przychodzi z wizyt o pierwszej w nocy z powodu... hm... zaleg ej randki.
Josh spojrza na ni .
– Zemsta? O czym ty mówisz?
Sama chcia aby wiedzie ! Próbowa a uciszy rozszala e serce.
– Wiesz, o czym mówi – wzi a si w gar . – Wierzysz, s usznie czy nie, e twój ojciec
92
rozchorowa si przez moj mam i chcesz, bym za to zap aci a.
Patrzy na ni z niedowierzaniem.
– Jeste niesamowita – wymamrota z podziwem. – Co za stek bzdur!
– Czy by? – spyta a wyzywaj co.
– Nie do wiary. Pomy le , e kiedy pracowa
w moim biurze, twoja inteligencja
wywarta na mnie kolosalne wra enie!
Wyprostowa a si .
– Ha! Patrzysz wilkiem, gdy tylko wspomn o mojej mamie. Ty...
– Mo liwe, e tak by o, ale...
– Mo liwe?
– Przyznaj , by em w ciek y. Ale tylko na pocz tku.
Erin nie wygl da a na przekonan . Nie dalej jak wczoraj Josh z powodu Niny wpad w
furi i zachowa si poni ej wszelkiej krytyki.
– Mówi prawd – zapewni . – Wpad em we w ciek
, kiedy zobaczy em was obie w
samochodzie, a ju szczególnie na widok waszych czu
ci. Gruboskórno tej kobiety omal nie
zabi a mojego ojca.
– Wi c przyszed
tutaj. No i... – Nie mog a mówi dalej.
– Och, moja droga, kochana Erin – powiedzia czule i od razu poczu a, jak mi knie jej
serce. – Próbowa em zapomnie o tej ponurej nocy, ale nie mog . Straci em ca kowicie
panowanie nad sob , kiedy dowiedzia em si , e Nina Woodward jest twoj matk ... – Potrz sn
ow . – Nawet teraz nie mog uwierzy , e próbowa em wzi ci si .
Wydawa si zniesmaczony i wzburzony tym wspomnieniem. Erin nie chcia a, by by z
jej powodu nieszcz liwy i smutny.
– Uwa
, e sypiam ze wszystkimi ch tnymi.
– Jakby to mog o mnie usprawiedliwi ! – odpar ze z
ci . – I tak nigdy w to nie
wierzy em! Po
owa a, e próbowa a go pocieszy .
– Uda o ci si mnie nabra ! – odpar a zgry liwie.
– Ju od jakiego czasu zdaj sobie spraw , e jedyn osob , któr próbowa em oszuka ,
93
by em ja sam – wyzna .
– Intryguj ce, mo e nawet zdumiewaj ce – zauwa
a sucho. – Na pewno nie napijesz si
kawy przed wyj ciem? Roze mia si .
– Och, Erin, jeszcze tyle musisz si o mnie dowiedzie – powiedzia
agodnie. –
Przygotowywa em si na t chwil – o wiadczy . – Tak wiele rzeczy musz ci wyzna .
Przeprosi . Otrzyma odpowiedzi, bez których nie zaznam spokoju. Mowy nie ma, bym wyszed ,
nim wszystko lub prawie wszystko nie zostanie rozwi zane ku naszemu... hm... mam nadziej ,
obopólnemu zadowoleniu.
Zasch o jej w gardle.
– Czyli zostajesz, tak? A co z kaw ?
– Och, Erin, Erin... – powiedzia . – Czy to dziwne, e doprowadzasz mnie do szale stwa?
– Ja?
miechn si .
– I tak przed tym nie uciekn , wi c zbior si na odwag i wyja ni , e... – urwa , jakby
dobiera odpowiednie s owa. – Od samego pocz tku wywar
na mnie wielkie wra enie.
– Pod wzgl dem fizycznym? – odwa
a si zapyta .
– To znaczy...
– Jasne – zgodzi si i zawaha znowu. – Ale to co wi cej.
Wi cej! O, nieba, trz
a si ca a. Na wszelki wypadek schowa a r ce za plecy, eby
przypadkiem nie zauwa
, jak dr .
– Hmm, to stwierdzenie wydaje mi si nieco niejasne.
– Otwórz umys i wys uchaj mnie – poleci .
Przecie s ucha a. Jak zawsze.
– Zamieniam si w s uch. Twierdzisz, e to nie ma nic wspólnego z zemst ?
– Daj ci s owo, absolutnie nic. Mój ojciec by powa nie chory, ale wraca ju do zdrowia.
Przyznaj , by em w ciek y, kiedy dowiedzia em si * e Nina Woodward jest twoj matk . Ale w
bardzo krótkim czasie...
– Kiedy och on
? – podpowiedzia a.
miechn si przepraszaj co.
– Odbi o mi, prawda? – I nie czekaj c na odpowied , ci gn : – Kiedy si uspokoi em,
zrozumia em, e to nie twoja wina i e nale
ci si przeprosiny. Zadzwoni em z Nowego Jorku,
94
by ci przeprosi , ale...
– Ojej. Nie da am ci szansy, prawda?
– By
nie le wkurzona. I s usznie – przyzna . – Zachowa em si podle. Obrazi em ci i
potraktowa em brutalnie. Nie zas ugiwa em na nic lepszego. Poza tym i tak nie mog em prosi
ci o wybaczenie przez telefon.
– Wi c przyjecha
osobi cie! – wykrzykn a. – Wczoraj.
– By em i w sobot , kiedy wróci em z Nowego Jorku.
– W sobot ?
– Par razy – wyzna . – Cho wiedzia em, e wyjecha
na weekend do ojca.
– Tym razem do mamy – szepn a. – Chyba ci bardzo zale
o na tych przeprosinach...
– I na zobaczeniu ciebie.
– eby przeprosi ? – Na lito bosk , nie zaczynaj sobie wyobra
, e tak bardzo chcia
ci zobaczy , e przyjecha tu prosto z lotniska. – Wróci
ponownie w niedziel .
– Czeka em tu, kiedy si zjawi
z Richardem...
– Nocowali my oboje u mojej mamy.
– Wszystkich ch opaków zabierasz na weekend do
matki? Zawaha a si .
– Powiedz prawd , Erin – za da stanowczo.
– Nie chcia am ci mówi . Nie ze wzgl du na siebie, tylko moj mam .
– Na ni ?
– Ju i tak nie masz o niej najlepszego zdania. Nie chcia am dolewa oliwy do ognia.
Spojrza na ni z powag .
– Cokolwiek zasz o mi dzy naszymi rodzicami, nie mo e mie wp ywu na nas –
powiedzia cicho. Chcia a co powiedzie , ale zda a sobie spraw , e to bez sensu. Nie by o
adnego „nas”...
Ale Josh
da , aby by a szczera. Przez chwil walczy a mi dzy mi
ci i lojalno ci
wobec matki a mi
ci i zaufaniem do ukochanego.
Czu a si straszliwie rozdarta, ale w ko cu zaryzykowa a.
– Moja mama straszliwie boi si ma
stwa. – Odwa
a si zerkn
na Josha. Nie by
y... jeszcze nie. – By a dwukrotnie zam na i... W ka dym razie, ma powodzenie u m czyzn,
jest bardzo towarzyska. – Znów na niego zerkn a. Niezbyt uszcz liwiony s ucha o kobiecie,
95
która rzuci a jego ojca, ale nie wydawa si bardzo z y. – Nina... woli, ebym tak na ni mówi a...
Nie chce, aby jej przyjaciele dowiedzieli si , e ma doros córk .
– Na dodatek bardzo pi kn – wtr ci i znowu jej serce oszala o.
– Ale z pewno ci ka demu nowemu znajomemu mówi otwarcie, e ma
stwo nie
wchodzi w gr – urwa a. Patrzy na ni bez wyrazu i nie mia a poj cia, co my la .
– Dlaczego ci to wszystko mówi ?
– Bo musz wiedzie .
– W ka dym razie, niektórzy panowie nie bior jej s ów powa nie i o wiadczaj si .
Ostatnio dwóch spróbowa o prze ama jej barier „ju nigdy wi cej”.
Mój ojciec – podj Josh.
– I Richard – doko czy a Erin.
– Richard? – nie móg uwierzy . – Twój Richard?
– Nigdy nie by mój.
– Nigdy?
– Przenigdy – odpar a. – Pozna am go w ostatni sobot . Mama z ama a swoj zasad i
powiedzia a mu, e ma córk . W ten weekend oboje brali udzia w akcji charytatywnej.
Wcze niej on si o wiadczy i chcia , eby to przemy la a. Nina unika a k opotliwego sam na
sam...
– Zaprosi a wi c tak e ciebie – odgad .
– Richard mieszka niedaleko st d. Matka prosi a, by mnie podwióz .
– Wi c to nie ty z nim zerwa
, tylko twoja matka?
Erin chcia a usprawiedliwi matk , powiedzie nawet, e mi dzy Richardem a Nin nie
wszystko jeszcze sko czone, ale Josh nie przyjecha tu, by rozmawia o ich rodzicach.
– Nie le ci wysz y te przeprosiny w niedziel – wspomnia a, udaj c oboj tno .
– By em nieco zdenerwowany – przyzna zawstydzony.
– Dlaczego?
Omal nie zemdla a, kiedy patrz c jej prosto w oczy, o wiadczy cicho:
– Zazdro .
96
– Zazdro ?!
– By em nieprzytomny z zazdro ci. Erin, od samego pocz tku zak óci
spokój mojego
ducha.
– Nie!
– Naprawd – odpali, nie odrywaj c od niej oczu. – Kiedy tamtego dnia przechodzi em
obok kawiarni, zobaczy em ci przy stoliku przy oknie. Nie mog em oderwa od ciebie wzroku.
Potem zauwa
em Charlotte i nim si spostrzeg em, przy czy em si do was. Pragn em by
przedstawiony najpi kniejszej kobiecie, jak kiedykolwiek spotka em.
– Och!
– W
nie. Powali
mnie na kolana. Ju wtedy chcia em ci zaprosi na randk .
– Ale nie zrobi
tego – wyduka a, z trudem api c oddech. Pos
jej ironiczny u miech.
– Musia em najpierw przyzwyczai si do tej my li. Nie by em przyzwyczajony do
padania na kolana. Takie rzeczy mi si nie przytrafia y.
– Hm... – gra a na zw ok , przera ona, e wpadnie w jak pu apk albo odkryje przed
nim wi cej, ni chcia a. – Wi c odczeka
tydzie , a potem zadzwoni
.
– I umówi em si na nast pny pi tek. Tylko e do spot kania nie dosz o, bo je
odwo
. Erin dobrze pami ta a, e liie wydawa si wcale rozczarowany, kiedy do niego
zadzwoni a. No tak, ale do wiadczony m czyzna nie boleje zbytnio nad niedosz randk z
ledwo co poznan dziewczyn .
– Te komplikacje, o których wspomina
... Chodzi o o twoj matk ? – odgad , kiedy
si nie odezwa a. Przytakn a.
– Nie mia am poj cia, e mama zna twojego ojca, dopóki nie wpad a niespodziewanie w
czwartek. Zauwa
a zdj cie w gazecie. Powiedzia a, e o wiadczy jej si , a ona odmówi a –
poda a z agodzon wersj .
– A ty uzna
, e to mog o spowodowa jego atak serca –
doko czy agodnie. Przytakn a.
– Wiedzia am, e nie mog i z tob na randk , dopóki ci nie powiem. A gdybym to
zrobi a, ty i tak nie chcia by si ze mn spotka .
– No tak, teraz wszystko rozumiem.
– Tyle razy ci chcia am powiedzie . Cho , szczerze mówi c, zastanawia am si , czy nie
odwo
randki jeszcze przed wizyt mamy.
97
– Nie chcia
si ze mn spotka ? – zapyta , marszcz c brwi.
– Nie o to chodzi – odpar a szybko. – By am zdener wowana. Kto taki jak ty wydawa mi
si nieosi galny. Zmarszczki znik y. Nawet si u miechn .
– Nie masz zbyt wiele do wiadczenia w kontaktach z m czyznami, prawda, skarbie? –
Jej serce znowu mocniej zabi o. – Gdy przekona em si , e odwo
randk z powodu jakiego
pijanego indywiduum, postanowi em ci pomóc, cho dzielnie sobie dawa
rad .
– By
z y, e da am ci kosza? Wcale nie by
– doda a szybko. – Nigdy nie byli my ze
sob ... hm...
– Blisko – doko czy za ni . – Intrygowa
mnie – przyzna . – Nie spotka em dot d
kogo takiego jak ty, wi c nic dziwnego, e nie mog em przesta o tobie my le .
My la o niej? Ona o nim bez przerwy!
– Och, Erin, Erin – powiedzia mi kko. – Powinienem pogodzi si z tym, co si
e mn
dzieje, ale nie chcia em.
– Co si z tob dzieje? – zapyta a cicho.
– Zakocha em si .
– We mnie? – szepn a. Nie wierzy a w asnym uszom. Zerwa a si z miejsca i odwróci a
do niego plecami. To niemo liwe, to jaka gra. Ale z niej idiotka!
Pragn a znale
si tysi ce mil st d. Albo raczej eby to on znikn i eby nie musia a
ju nigdy wi cej ogl da jego twarzy. Tymczasem Josh wsta , po
r ce na jej ramionach i
delikatnie, lecz zdecydowanie odwróci j do siebie.
Nie spojrza a na niego, nawet kiedy pochyli g ow i powiedzia cicho:
– Dlatego tu jestem, Erin, by ci powiedzie , e ci kocham...
– To zemsta... Zaprzecza
, ale...
Urwa a, kiedy Josh wzi j w ramiona.
– Zapomnij o zem cie – powiedzia stanowczo. – Kochasz swoj matk , a ja mojego ojca.
Ale bez wzgl du na to, co do nich czujemy, tu chodzi o ciebie i o mnie.
Odwa
a si spojrze mu w twarz. Wytrzyma jej spojrzenie i odnalaz a w jego oczach
szczero .
– O mnie i o ciebie? – zapyta a zduszonym g osem.
98
– O nas – potwierdzi . – Przyszed em, bo prze ywa em piek o i po twoim ostatnim
telefonie nie mog em zwleka ani chwili d
ej.
Musia em si dowiedzie , teraz zaraz, czy mam u ciebie jakiekolwiek szanse. – Szanse u
niej? – Och, skarbie, ty dr ysz – wymrucza i przytuli j mocniej do siebie. – Przyszed em
powiedzie , jak bardzo mi na tobie zale y i zapyta – zawaha si lekko – czy ty czujesz to samo
do mnie?
– Zale y ci na mnie? – zapyta a.
– Kocham ci ca ym sercem – o wiadczy spokojnie i otwarcie. – Prze ywam przez ciebie
czarnie. Zdaj sobie jednak spraw , e nie zas
em nawet na twoj sympati , nie mówi c o
mi
ci. Powodowany zazdro ci , pokaza em ci si od najgorszej strony. Jak mog aby mnie
kocha ? A gdy pomy
o swoim niewybaczalnym zachowaniu...
– By
troch brutalny – przyzna a delikatnie.
– Brutalny? Powinni mnie zamkn
! – Poca owa j w policzek. – Szuka em pretekstu, by
rano pój do o rodka badawczego, ale za atwia em sprawy ojca i zabrak o mi czasu. Poza tym
by em w takim stanie, e pewnie bym ci zignorowa , jak podczas spotkania z profesorem.
– Charlotta wspomnia a, e pracujesz u nas i... – u miechn si lekko. – Nie jestem
przyzwyczajony, by kobiety odwo ywa y ze mn randki, wi c nie zamierza em ponownie do
ciebie dzwoni . Owszem, podnosi em par razy s uchawk , ale zaraz j odk ada em. – Przytuli j
mocniej. – Ceni em sobie wysoko swoj wolno . Wmawia em sobie, e b dzie lepiej, je li
zaczniesz ostrzy z bki na kogo innego. Tylko e prze ywa em piekielne m ki zazdro ci, gdy
umawia
si na randki.
Erin wiedzia a co nieco o piekielnych m kach. Zaczyna a wierzy w to, co mówi , i
powoli przepe nia o j szcz cie. Przesta a dygota i nabra a pewno ci siebie.
– Przyjecha
do o rodka badawczego w sprawie przeprowadzki – urwa a, gdy zobaczy a
jego ironiczny u mieszek.
– Nic podobnego. Chcia em zamieni par s ów z profesorem, ale tak naprawd gna o
mnie nieprzeparte pragnienie zobaczenia ciebie. – Delikatnie musn jej usta. – Potem
wymy li em, jak sprawi , by widywa ci codziennie.
– Prosi
specjalnie o mnie?
– Jasne – przyzna . – Podoba
ml si , by em tob oczarowany, ale nie mia em zamiaru
tego okazywa . Odrzuci
mnie, pami tasz?
99
– Wcale nie! – zaprotestowa a. – Nie mog am do ciebie zadzwoni ...
– Wiem – przerwa
agodnie, rozumiej c doskonale jej sytuacj . – Potem pracowa
w
moim biurze i znowu zrobi em si zielony z zazdro ci, kiedy zjawi si twój by y ch opak Mark.
Roze mia a si . Och, Josh j kocha! Naprawd .
– Nawiasem mówi c, Mark jest bardzo przystojny.
– Nie musia em o tym wiedzie . – Z zachwytem s ucha jej miechu. – Ixdwo si
dowiedzia em, e Mark dosta kosza, na horyzoncie pojawi si Stephen.
Stephen! Czy dlatego by
taki... hm... zgry liwy?
– By em zazdrosny – przyzna . – I z y, e odrzuci
moje drugie zaproszenie na kolacj .
– To: „Lepiej zabior ci na jak przek sk ” by o zaproszeniem na kolacj ?
– Pami tasz?
– Ka de s owo.
Znieruchomia .
– Tak jak ja ka de twoje zdanie? – zapyta cicho.
Straci a na chwil oddech. Prze ywa to samo! By a zbyt wzruszona, by odpowiedzie .
– Kochasz mnie odrobin ? – zapyta niecierpliwie.
– Tak – wyszepta a.
– Kochanie! – Poca owa j . Odpowiedzia a na pieszczot delikatnie, jakby ni a i chcia a,
by ten sen nigdy si nie sko czy .
Potem usiedli na kanapie, wpatrzeni w siebie i trwali tak przez d ug chwil .
– Och, moje kochanie – wyszepta . – No i ja – przerwa , by poca owa k cik jej ust –
facet, który nigdy nie prosi dwa razy, a ju z pewno ci nie trzy, chcia em ci zobaczy , ale uda o
mi si wytrzyma do lubu Robina i Charlotty.
– Wiedzia
, e tam b
?
– Upewni em si – przyzna . – Ale znowu z era a mnie zazdro , na moje nieszcz cie,
bo wszyscy cholerni faceci na weselu uganiali si za tob .
– Przesada.
– Niewielu by o takich, z którymi nie zata czy
.
– Nie ta czy am z tob .
100
– By em zbyt zaj ty wmawianiem sobie, e nie obchodzi mnie, z kim si bawisz.
– By
zbyt zaj ty zabawianiem druhny.
– Ja... – urwa nagle i na jego twarzy pojawi si niesamowity zachwyt. – By
zazdrosna! Musia a si u miechn
.
– Potwornie, je li chcesz wiedzie .
– Spe nia em swój obowi zek, nic wi cej! S owo. Przyznam jednak, e pilnie
obserwowa em ciebie i Grega Williamsa. Potem mia
kolizj z filarem, a ja zrozumia em, co
jest ze mn nie tak. To nie by a tylko zazdro .
– Nie?
Potrz sn g ow .
– Waln o mnie jak obuchem w g ow , kiedy z uporem nie dopuszcza em do ciebie
nikogo poza lekarzem – u miechn si czule. – Dotar o to do mnie, kiedy zasn
, a ja si na
ciebie gapi em. Zda em sobie wreszcie spraw , e zakocha em si w tej pi cej królewnie.
Zrozumia em, e ci kocham i nigdy nie przestan ...
– Och, Josh! – krzykn a i nagle poczu a, e mo e powierzy mu swoje najskrytsze my li.
– Tamtej nocy zrozumia am, ile dla mnie znaczysz.
– Kocha
mnie ju wtedy?
Przytakn a uszcz liwiona.
– Zakocha am si w tobie ju tamtej nocy, kiedy ode s
Gavina taksówk do domu.
Spojrza na ni z niedowierzaniem.
– To by o tak dawno!
– I przez ten czas ta odrobinka mi
ci nieco uros a – przyzna a nie mia o.
– Wyznaj , e ogrom mi
ci do ciebie nieco mnie przyt oczy . Jedyne, czego pragn em,
to by z tob .
– Ale po weselu nie widzia am ci przez ca y tydzie !
– To powinno ci uzmys owi , jakim jestem tchórzem.
– Jak to? – By najbardziej pewnym siebie cz owiekiem, jakiego zna a.
– Straszliwie pragn em ci zobaczy , czasami wpada em w desperacj – wyja ni . –
Zacz em nerwowo zadawa sobie pytanie, co ty czujesz do mnie? Wiedzia em, e fizycznie ci
101
poci gam, ale to jeszcze nic nie znaczy. Nie zadzwoni
. Ani razu! W ostatni poniedzia ek
mia em ju do koszmarnej niepewno ci i postanowi em si przekona , co do mnie czujesz.
Nast pnego dnia lecia em do Nowego Jorku...
– To by o, nim zobaczy
mnie z mam ?
– W pierwszej chwili pomy la em, e wyobra nia p ata mi figla.
– Mia
mord w oczach!
– Wybacz, skarbie. Ojciec za ama si , kiedy Nina Woodward nie tylko da a mu kosza,
ale nie chcia a go wi cej widzie . Wkrótce potem dosta ataku serca.
– Tak mi przykro.
– To przecie nie twoja wina – powiedzia czule. – Ale w ciek em si .
– By
ci gle w ciek y, kiedy tu przyszed
tamtego wieczoru.
– Nie przypominaj mi! – j kn . – Zachowa em si obrzydliwie. Kiedy pomy
, jak ci
potraktowa em, co powiedzia em...
– Prosz , przesta – przerwa a. Wydawa si tak przygn biony, e nie mog a tego znie .
– To ju bez znaczenia. Teraz jeste tu i...
– To ma znaczenie – zaprzeczy . – Wyrwa
mi serce. Kocha em ci i nienawidzi em
jednocze nie, bo robi
ze mn to samo, co twoja matka z moim ojcem. Nie mog em na to
pozwoli . – Po prostu musia a go poca owa . – Och,
moje kochanie – wymrucza ochryple. – Nie spa em ca noc, wiedz c, e nie tylko
zachowa em si podle, ale zaprzepa ci em ostatni szans .
– Zadzwoni
z Nowego Jorku, eby przeprosi .
– I niewiele mi z tego przysz o. Po powrocie wcale nie by o lepiej. Zobaczy em, jak
ca owa
Richarda. To wygl da o na czu e po egnanie.
– W
nie mi powiedzia , jak zako czy a si jego znajomo z Nin . By o mi go al.
– Z pewno ci – przyzna czule.
– Uderzy am ci – powiedzia a, nadal zawstydzona z tego powodu. – Tak bardzo mi
przykro...
– Niepotrzebnie, zas
em na to – powiedzia z u miechem. – Ledwie mog em poczu
ci w swoich ramionach, a ju umówi
si na randk z Gregiem Williamsem!
– To dlatego by
taki wkurzony! – wykrzykn a. – My la am, e z powodu mamy.
– Hm, mam nadziej , e odwo asz czwartkow randk ?
102
– Z przyjemno ci – roze mia a si .
– A rodow ? I kim, u licha, jest Stephen?
– Pracuje w o rodku badawczym. Jeste my przyjació mi.
– I nic wi cej?
– Nic.
– A je li powiem, e chcia bym si z tob zobaczy w rod . .. i w ka dy wieczór w tym
tygodniu?
– Rzecz jasna, uwzgl dni ci w moim notesiku. A skoro ju jeste my przy zazdro ci, to
widzia am zdj cie zrobione w Nowym Jorku. Widnia
na nim w towarzystwie jakiej pani.
– By
zazdrosna? Cudownie! – ucieszy si , e nie tylko on cierpia m ki. – Jej m
kr ci si gdzie w pobli u, s bardzo dobrym ma
stwem. My la em tylko o tobie. Prawd
mówi c, nie mog em si doczeka powrotu do Londynu. Ale kiedy wczoraj wszystko si znowu
pogmatwa o, a dzisiaj nie zjawi
si w pracy...
– Szuka
mnie?
– Oczywi cie. M czy em si przez reszt dnia.
– I dlatego postanowi
przyjecha .
– Chcia em od razu, ale pomy la em, e najpierw zadzwoni .
– Przypomnia
mi, e jestem ci winna telefon – wymrucza a rozmarzona.
– Prawie straci em nadziej . A potem zadzwoni
. – Milcza przez d
sz chwil , a
potem spojrza z powag w jej prze liczne fio kowe oczy. – Wyjdziesz za mnie?
– Tak – powiedzia a z trudem i nagle zerwa a si na nogi. O, nieba! Musia a si
przes ysze . – Ja... zrobi kawy.
Nim doko czy a, Josh znalaz si przy niej.
– Niech to lepiej b dzie szampan, dobrze, skarbie?
– zaproponowa .
– Naprawd poprosi
mnie o r
?
– Tak, kochanie moje. Kiedy mi powiedzia
, e b
musia si z tob o eni . Zatem
tak, najdro sza Erin, naprawd poprosi em ci o r
. Kochasz mnie?
– Tak, bardzo...
Ca owa j przez chwil , a potem spojrza g boko w jej oczy.
103
– Wi c skoro, skarbie, us ysza em od ciebie zdecydowane „tak”, chyba musz ci jednak
poprosi o tego obiecanego szampana. Co ty na to?
– O, tak. Oczywi cie – odpar a w rozmarzeniu wtulona mocno w jego ramiona.
– Ale gdzie o tej porze kupimy szampana?
Spojrza a na niego rozkochanym wzrokiem. Chyba dobrze zna odpowied na to pytanie,
bo przecie on wiedzia wszystko.
– Och, tak bardzo ci kocham, Erin – wyszepta i po prostu musia j poca owa jeszcze
raz.