Kat Cantrell Switching Places 02 Seks na zgodę

background image
background image

KatCantrell

Seksnazgodę

Tłumaczenie:

Leszek

Stafiej

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Ilekroć zdarzało

mu

się wejść do siedziby Fundacji LeBlanc

Charities,XavierLeBlanczawszeodnosiłwrażenie,żebudynek
jest opuszczony. Było to ostatnie miejsce na ziemi, w którym

miałby ochotę przebywać, mimo że nosił to samo nazwisko co
założycielkafundacji.

Niestety,na

swojenieszczęścieodtrzechmiesięcyzmuszony

był wpadać tu prawie codziennie. Co gorsza, czekało go to
samo przez kolejne trzy miesiące, aż do zakończenia tego
przeklętego procesu dziedziczenia spadku. W ten szatański

sposób ojciec Xaviera zmusił synów, by tańczyli, jak im zagra,
jeszczedługopojegośmierci.

Obaj

bracia,XavieriVal,mielizamienićsięrolamiitylkopod

tymwarunkiembędąmogliodziedziczyćnależnyimspadek.

Tak

więc, by sprostać wymaganiom ojca, nie wystarczyło

dziesięć lat poznawania jubilerskiej korporacji LeBlanc
Jewelers ani kolejnych pięć lat pokornego oczekiwania na
objęciestanowiskadyrektorawykonawczego.

Okazało się, że

to

za mało, by zasłużyć na pięć milionów

dolarów,które,jakXaviersądził,jużrazzarobił.

Teraz

czekagojeszczejednapróba.

Jednak

zamiast podjęcia jakiegoś sensownego zadania,

testamentzobowiązywałXavieradozajęciamiejscabrata,Vala,
w

Fundacji

LeBlanc

Charities.

Val

zarządzał

tam

pozyskiwaniem funduszy na statutową działalność fundacji.
W zamian za to Val miał zasiąść na miejscu Xaviera w fotelu

background image

dyrektoraLeBlancJewelers.

Taka

zamianaról.

Chociaż upłynęły już

trzy

miesiące, odkąd Xavier się o tym

dowiedział, wciąż dostawał piany na ustach na myśl

o krzywdzie, jaką wyrządził mu ojciec, stawiając te warunki.
Inaczej mówiąc, ojciec ich zdradził. Uknuł pośmiertny spisek,

bypokazaćobuswymdziedzicom,jakbardzoichnielubi.

To

przykre doświadczenie zbliżyło obu braci, chociaż do tej

pory, oprócz podobieństwa fizycznego – byli bliźniakami –
łączyłoichniewiele.

Wybrali

całkowicie odmienne ścieżki kariery. Val poszedł

wśladymatki,zająłsięfundacjąipowodziłomusięświetnie.

Tymczasem

Xavier, stroniąc od wszystkiego, co choćby

w

najmniejszym

stopniu

miało

coś

wspólnego

z dobroczynnością, objął stanowisko szefa rodzinnej firmy
LeBlancJewelers,jednejznajwiększychświatowychkorporacji

narynkuhandludiamentami.

Iwszystko

nanic.

Klauzula

ojcowskiego testamentu zraniła go tak boleśnie, że

długobędziemusiałdochodzićdosiebie.Uczuciezgorzknienia

w najmniejszym stopniu nie oddawało tego, co czuł do ojca.
Napędzało go jednak na tyle, że postanowił wyjść z tej próby
zwycięsko.

Najlepszązemstą

jest

przecieżsukces.

Przystąpiłwięc

do

nowej roli z gniewnym zapałem. Niestety,

ojcowska klauzula nakładała na Xaviera dodatkowy obowiązek
zgromadzenia dziesięciu milionów dolarów w darowiznach.
Iniebyłotowcalezadaniełatwe.

Nie

poddałsięjednakipoddawaćniezamierzał.Byładopiero

szósta rano, a fundacja pod nowym kierownictwem tętniła

background image

życiem.

Stołówka

dla

bezdomnych

działała

codziennie

piętnaście godzin na dobę, co zdaniem Xaviera było
absurdalnym marnotrawstwem, bo we wczesnych godzinach

porannych nie było tam żywej duszy. Toteż jedną z pierwszych

decyzjiXavierabyłazmianagodzinotwarciatejstołówki.

Obraziłasię

na

niegozatośmiertelnieszefowaadministracji

i obsługi, Marjorie, i chociaż Xavier odwołał swą decyzję,
wkrótcezłożyławymówienie.

Fundacja

charytatywna to zupełnie inna branża niż ta,

w której pracował dotychczas i w której czuł się jak ryba

w wodzie. Tu nikt oprócz niego nie był posiadaczem żadnych
diamentów. Już po pierwszym dniu pracy przestał nosić swój

luksusowy,wartpięćsettysięcydolarów,zegarekYacht-Master.
Jak niedelikatnie skomentowała to Marjorie, podopieczni
fundacji albo myśleliby, że to podróbka, albo próbowaliby go
ukraść,lubwnajlepszymwypadkuoskarżylibyXavieraorażący

brakwrażliwości.Anajpewniejwszystkonaraz.

Yacht-Master

spoczywał

więc

w

szufladzie.

Kolejne

marnotrawstwo.

Wczoraj

Xavierpracowałwmagazynie,porcjującjedzeniedo

toreb. Przygotowywano je dla najbardziej wygłodniałych
podopiecznych, którzy wpadali do stołówki, porywali torbę
iwpośpiechuwybiegali.

Fundacja

serwowała też raz dziennie gorący posiłek do

spożycia na miejscu. Działem żywieniowym kierowała Jennifer

Sanders. Wszyscy pracownicy fundacji podzielali przekonanie,
że w odróżnieniu od Xaviera jego brat Val potrafił dokonywać
prawdziwychcudów.

W takiej sytuacji wszelkie starania Xaviera nie na wiele się

zdawały, dlatego dzisiaj rano zamknął się w gabinecie.

background image

Wcześniej odmalował go i przemeblował,

bo

jeśli miało to być

jego nowe królestwo, gabinet nie powinien mu na każdym
kroku przypominać, że należał przedtem do brata, który

wszystkorobiłlepiejniżon.

Przeglądał właśnie jakieś

firmowe

dokumenty, kiedy drzwi

gabinetu uchyliły się i ukazała się w nich głowa Vala. W samą

porę.

Zaczynał się już zastanawiać,

czy

brat ma w ogóle zamiar

pojawić się na planowanym spotkaniu w sprawie rekrutacji
nowegoadministratora.

Val

obiecał pomóc mu w rozmowach kwalifikacyjnych,

aXavierskwapliwieztegoskorzystał.Nieprzyznałsięjednak,

jakbardzotejpomocypotrzebuje.

Jeżeli

testament

ojca czegokolwiek go nauczył, to przede

wszystkim tego, by nikomu nie wierzyć, nawet członkom
rodziny.

–Przepraszamzaspóźnienie–powiedziałVal,krzywiącsięna

widok zmiany wystroju gabinetu i odgarniając z czoła

zdecydowanie

za długie włosy. – Mogłeś wybrać przynajmniej

jakiśinnykolor,zamiasttejzielonejrzygowiny.

–To

jestkolorszałwi.Działauspokajająco.

– No to kogo tutaj dzisiaj mamy? – zapytał Val, zmieniając

tematirozsiadającsięwfotelu

obokdyrektorskiegobiurka,za

którymzasiadałXavier.

Nikt

jednak nie dawał się zwieść tym biurkiem. Wszyscy

wiedzieli,żeXavierniczemutuniedyrektoruje.

Zanim

stanął przed ojcowskim sprawdzianem dotyczącym

dziedziczenia, mogło mu się wydawać, że jest bystry. Ale ta
fundacjaodbierałamupewnośćsiebie.

Kierował

przedtem

korporacją, która obracała miliardami

background image

dolarów, jedną z najbardziej cenionych firm na rynku

diamentów. I wciąż się rozwijała, odnosząc kolejne sukcesy.
Atutaj?

Tu

wciąż jest młodszym bratem Vala, który prawdę mówiąc,

doskonalesobietymczasemradziwLeBlancJewelers.

Xavier

przerwał na chwilę użalanie się w myślach nad sobą

i sięgnął po leżący na biurku wydruk jednego ze zgłoszeń
rekrutacyjnych.

– Odrzuciłeś wszystkie, więc zostało tylko to. Kandydatka

posiada doświadczenie zbliżone do Marjorie, ale pracowała

w schronisku dla kobiet, więc prawdopodobnie odpada.
Potrzebujemy kogoś, kto posiada praktykę w administracji

izarządzaniudziałemżywienia.

–Wtakimrazietojestwłaściwakandydatka.–Xavierwyczuł

dezaprobatę w głosie brata, jakby oczekiwanie kogoś
zdoświadczeniembyłoniestosowne.–Mogęzerknąć?

Podał

mu

dokument, a Val przebiegł go wzrokiem, surowo

zaciskającusta.

– Laurel Dixon. To jedyna nowa kandydatka? – zapytał

wkońcu.

– Jedyna, która

ma

jakieś doświadczenie. Zamieściłem

ogłoszenietamgdziezawsze,aleodzewbyłmizerny.

Val

dotknąłpalcaminasadynosa.

–Toniedobrze.Zastanawiamsię,czysprawieniezaszkodziła

wiadomość

o

naszym

spadkowym

eksperymencie.

Spodziewałem się większej liczby zgłoszeń. Chyba jednak
wszystkich odstraszyłeś. Widzę, że znajdę się w niezłych
opałach,

kiedy

tuwrócę.

Xavier

nie dał po sobie poznać, że jest lekko dotknięty tą

uwagą.Nigdyniedawałniczegoposobiepoznać.

background image

Ojciec

od wczesnego dzieciństwa uczył go powściągać

emocje. A dyrektorzy zarządzający nie noszą serca na dłoni,
jeśliniechcąstracićszacunkuupodwładnych.

–To

niemojawina–odparł.

Z pewnością Marjorie postarała się na odchodnym o to, by

zniechęcićpotencjalnychkandydatów.

–Jeśliktoś

tu

zawinił,tonaszojciec–dodał.

– Trzeba przesłuchać tę kandydatkę – stwierdził Val

z kamiennym wyrazem twarzy. – I tak

nie masz wyboru. Nikt

niemówi,żemusiszjąprzyjąć,jeśliniebędziesięnadawać.

–Wporządku.

Xavier

wystukał telefoniczny numer kontaktowy podany na

zgłoszeniu i nagrał wiadomość. Szkoda czasu na spory. To
wszystkojestprzejściowe.

Jak

ładnie ujął to sam Val, i tak przecież wrócą wkrótce na

swojemiejsca.

Rozmowę przerwało

im

energiczne pukanie do drzwi,

w których ukazała się pracownica administracji Adelaide
zpełnymsłodyczyuśmiechemskierowanymdoVala.

Xavier

nie przypuszczał, że dziewczyna potrafi się w ogóle

uśmiechać.

– Przyszła pani Laurel Dixon – oznajmiła. – W sprawie

ogłoszenia.

Ciekawe.Dopiero

przed chwilą Xavier nagrał wiadomość, że

chciałbyumówićsięnaspotkanie.Nicniemówiłozaproszeniu.

–Bez

uprzedzenia – zauważył, zwracając się do Vala. – Dość

odważneposunięcie.

Miałzłeprzeczucia.

Val

uniósłbrwizwyrazemuznania.

–Już

jestem

podwrażeniem.Lubiętakądeterminację.

background image

Wypowiedział

ten

komentarz tonem, który miał podkreślić,

jakbardzoXaviersięmyli.

– Kusi mnie, żeby ją odesłać i umówić rozmowę

we

właściwymterminie.

–Skorojużtujest–zauważyłVal,wzruszającramionami–nie

ma co zwlekać. Jeśli nie czujesz się pewnie, to mogę z nią

porozmawiać.

– Umiem

mówić – warknął Xavier. – Tylko nie lubię

niespodzianek.

Ani

żeby ktoś mnie pouczał. Na co zresztą sobie zasłużył,

przyznając się bratu, że odejście Marjorie bardzo go zbiło
ztropu.

Tymczasem

braciszekwykorzystałokazję,bydziśpojawićsię

w siedzibie fundacji ku demonstracyjnej radości całego
personelu.

Val

odrzuciłwłosyzczołagestempełnympróżności.

–Niepanikuj.Wiem,ocochodzi.Przyszedłem,żebypomócci

w konkretnej sprawie. Pozwól, że załatwię to swojemu
Adelaide,poprośpaniąDixon.

Nie

przesiadł się, by zająć miejsce za biurkiem, jak zrobiłby

tokażdyinny.

Siadając

za

biurkiem, człowiek podkreśla swój autorytet,

a Val pewnie nie wiedział nawet, jak się pisze słowo
„autorytet”. Pracownicy go kochali, bo traktował ich jak
równychsobie.Aprzecieżniewszyscysąrówni.Niektórzy,jak

Xavier,musząpodejmowaćtrudnedecyzje.

Otworzyłysię

drzwi

idogabinetuweszłaLaurelDixon.

Xavier

zapomniał o bracie, o fundacji, zapomniał nawet, jak

sięnazywa.Całyświatzniknąłprzesłoniętyprzezkobietę,którą

wprowadziładogabinetuAdelaide.

background image

Kobieta

miała długie, lśniące czarne włosy, które opadały jej

naplecy.

Zatrzymał

na

nich wzrok tylko na chwilę, bo zafascynowała

go jej niezwykła twarz, a zwłaszcza przenikliwe spojrzenie

srebrnoszarychoczu,któresprzęgłysięzjegospojrzenieminie
zamierzałyodpuścić.

Jakiś niezwykły

fluid

przebiegł między nimi. Było to uczucie

tak przyjemnie obezwładniające, że Xavier musiał się z niego

natychmiastotrząsnąć.

Nie

specjalizował się w zjawiskach zmysłowych, a tym

bardziej pozazmysłowych, cokolwiek miałoby to znaczyć.
Zresztąnigdyprzedtemnieużyłtegookreślenia.Aleteżżadne

inne określenie nie pasowało tu lepiej, co czyniło całe to
spotkanie jeszcze bardziej podejrzanym, niż mogłoby się
wydawać.

To

niepoważne, by reagować na kobietę inaczej niż

pożądaniem, a w przypadku Xaviera nawet to zdarzało się
raczejrzadko.Jeślijuż,tojegokontaktyzkobietamimożnaby
opisaćnajwyżejjakostosunkowoprzyjemne.

Jeśli

kobieta

wchodzącadopokojunanieumówionewcześniej

spotkanie robi piorunujące wrażenie, to wniosek jest tylko
jeden:kłopoty.

– Witam, pani Dixon – zwrócił się do niej Val, podnosząc się

i podając rękę. –

Nazywam

się Valentino LeBlanc, jestem

dyrektoremFundacjiLeBlancCharities.

– Witam, panie LeBlanc – odparła głosem silnym i tak

czystym, że Xavier poczuł, jak jego dźwięk przenika go niemal
doszpikukości.

Wolał głosy seksowne, które mruczą,

kiedy

się je właściwie

pogłaszcze.GłosLaurelDixon’strudnonazwaćzmysłowym,co

background image

niemaitakwiększegoznaczenia,bonatychmiastpragnęłosię

usłyszećgoponownie.

Mógłby

go

słuchać godzinami, tymczasem rozmowa miała

dotyczyćkwalifikacjizawodowych,anietechnikuwodzenia.

Inna

rzecz,żeXaviernigdyprzedtemniezostałprzeznikogo

uwiedziony. Zazwyczaj to on był stroną inicjującą i starannie

kontrolującąwszystkieposunięcia.

Tym

bardziej nie miał zamiaru oddawać inicjatywy kobiecie,

którejwzasadzieniepowinnotutajbyć.

– Xavier LeBlanc – przedstawił się i odchrząknął. –

Aktualny

dyrektor Fundacji LeBlanc Charities. Mój brat Val wpadł tutaj
tylkonachwilę.

Kobieta

przeniosłaspojrzeniezXavieranaValaizpowrotem.

TerazXaviermusiałwstaćzzabiurkaipodaćjejrękę.Uścisnęła
ją i Xavier nieco się uspokoił, ponieważ nie towarzyszyły temu
żadnewyładowaniaelektryczne.

I właśnie wtedy popełnił drugi błąd: spojrzał na jej usta. Jej

wargi ułożyły się w uśmiech, który wywarł na nim takie
wrażenie,żemałobrakowało,aby

sięzachwiał.

Pospiesznie

uwolnił rękę z jej uścisku i opadł na fotel za

biurkiem.Jaktosięstało,żetaknaglestraciłrezon?

– Dwa w jednym! – zauważyła z uśmiechem równie

ujmującym

jak

jej twarz. – Na szczęście noszą panowie różne

fryzury.

Xavier

odruchowoprzeciągnąłdłoniąpokrótkoostrzyżonych

włosach. Krótkie fryzury były, jego zdaniem, bardziej
profesjonalne.Afakt,żeValnosiłzadługiewłosy,skazywałgo
narolębliźniakazbuntowanego.

–Valzazwyczajgubisięwdrodze

dofryzjera.

Nie

powiedział tego żartem, ale Laurel znowu się

background image

uśmiechnęła. Utwierdziło go to w postanowieniu, żeby się nie

odzywać.

– Nie spodziewaliśmy się pani – zagaił Val i wskazał

jej

fotel

oboksiebie.

Zaczekał,aż

Laurel

usiądzieidopierowtedysamzająłswoje

miejsce.

– Ale

pani entuzjazm zrobił na nas duże wrażenie, prawda,

Xavier?

No

nie! Jak można występować z takim tekstem chwilę po

tym,kiedypostanowiłsięzamknąć.

– Można

tak

powiedzieć – przyznał gburowato. – Chociaż

wolałbymraczejumówićsięnarozmowękwalifikacyjną.

– Tak, oczywiście, to prawda – przyznała, przewracając

oczami w sposób, który

powinna

sobie darować. – Ale tak

bardzo zależy mi na tej pracy, że nie chciałam zdawać się na
los.

–Acotakbardzointeresującegojestwspiżarniach?

– No, właściwie wszystko – odparła szybko. – Bardzo lubię

pomagać ludziom potrzebującym. A w jaki

sposób można to

robić lepiej, niż zaspokajając tak podstawową potrzebę

człowieka jak pożywienie? Chciałabym po prostu nakarmić
głodnych.

–Słusznie.

Dobrze

powiedziane–mruknąłVal.

Wypowiedźbrzmiała

jak

wyuczona na pamięć. Od momentu,

kiedypodałValowizgłoszenieLaurelDixon,miałprzeczucie,że

cośtuniegra.

Nie

podoba mu się, że Laurel wprawia go w takie

zakłopotanie. Jak mieliby pracować razem, jeśli zawsze w jej
obecnościmusiałbybraćsięwgarść?

–Mapaniraczejskromnedoświadczenie–zauważył,stukając

background image

palcemwpodanie.–Czywschroniskudlakobietzajmowałasię

paniczymś,comazwiązekzobsługądziałużywienia?

Laurel

zreferowała

swój

zakres

odpowiedzialności

w schronisku, podkreślając kompetencje menedżerskie. Wdała

się przy tym z Valem w ożywioną wymianę pomysłów na
zwiększeniezasięgudziałaniafundacji.

Widaćbyło

od

razu,żegotymkupiła,boprzezcałyczasmiał

na twarzy szeroki błogi uśmiech. Nic dziwnego, że po jej

wyjściustwierdził:

–No

tomaszpracownika.Onasięnadaje.

–Nie,wcale

sięnienadaje.

–Jak

to?Dlaczego?Przecieżjestbardzodobra.

–Możeszjąsobiezatrudnić,alezatrzymiesiące.Tymczasem

jaturządzęichcękogośinnego.

– Nie rozumiem, dlaczego się upierasz – zdziwił się Val,

naciągając wątłą nić porozumienia, która połączyła braci

w obliczu wielkiej zamiany miejsc, jak Xavier nazywał
wmyślachklauzulę

ojcowskiego

testamentu.

Nie

upierał się, tylko próbował zachować ostrożność. I miał

dotegomnóstwopowodów.

–Brakuje

jejdoświadczenia.

–Nochybażartujesz?Wszystko,corobiławtymschronisku,

pasuje jak ulał do naszego działu. Może nie jest tu jeszcze tak
elegancko, jak byś lubił, ale będziesz miał z nią do czynienia
tylko przez trzy miesiące. A potem, jeśli okaże się, że się nie

nadaje,tojużjabędęsięzniąużerał.

Xavier

złożyłręce.

– Mnie się w niej

coś nie podoba, tylko nie bardzo wiem co.

Niczegodziwnegoniewyczułeś?

– Nie. Jest zdecydowana i pełna

entuzjazmu

– podsumował

background image

Val, posyłając bratu ni to sarkastyczne, ni pełne politowania

spojrzenie.–Jesteśpewien,żenieczepiaszsięjejtylkodlatego,
żeniejesttakimpozbawionymemocjirobotemjakty?

No

tak.Tosłyszyniepierwszyraz.

Ale

skąd Val ma wiedzieć, co naprawdę dzieje się w głowie

i sercu brata, jeśli Xavier tak skutecznie to ukrywa? Ojciec

gardził wszelkimi słabościami i twierdził, że uczucia i słabości
idązsobąwparze.

Val

wzniósłoczydonieba.

– To nie jest korpoświatek, braciszku. Tu nie zatrudnia się

ludzi na podstawie tego, jak skutecznie radzą sobie
z

rozszarpywaniem

ofiar

upolowanych

w

królestwie

niekomercji. Musisz natychmiast zatrudnić kogoś na miejsce
Marjorie.Itrafiacisięidealnanastępczyni.Chybażeukrywasz
wrękawie

szereg

znacznielepszychpropozycji.

Cóż, stało się.

Teraz

już mu nie wypada odrzucić tej Laurel

Dixon. Połknął haczyk, chociaż z całkiem innego powodu, niż
sądziłVal.

Rzeczywiście

to

nie jest świat korporacji i dlatego tak łatwo

wychodziłonajawjegopoczucieniepewności.

Narzucona

przezojcazamianaróltoprzewrotnasztuczka.

Xavier

zaczynałzdawaćsobiesprawę,jakbardzoosłabiajego

poczucie wartości i pewności siebie. Jak wpływa na obawę
przed zatrudnieniem kandydatki w ciemno, tylko na piękne
oczy.Wefekciewszystkoinnestajesięwątpliweipodejrzane.

– Zajmę się Laurel Dixon, jeśli taka jest wola Waszej

Łaskawości – odezwał się po chwili namysłu. – Ale powiem
wprost:nieufamjej.Onacośukrywa.Ijeślitowyjdzienajaw
iprzysporzy

namkłopotów,toprzypomnęcinasząrozmowę.

Wiele

wskazywałojednaknato,żeprzyjdziemuzakosztować

background image

konsekwencjitejdecyzjiznaczniewcześniej,niżdoczekasięich

Val, który już za kilka minut miał wracać do świata zdrowej
i logicznej polityki korporacyjnej, gdy tymczasem on przez

najbliższetrzymiesiącebędziepracowaćramięwramięznową

szefowąadministracji,naktórejwidokczułmrowienienacałej
skórze.

Obawiałsię,żebędziemusiałunikać

tej

Laureldlawłasnego

dobra. Miejmy nadzieję, że ona nie boi się ciężkiej pracy i że

skorzystazokazji,bytegodowieść.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Być może byłoby lepiej, gdyby Laurel Dixon, podejmując

śledztwo dziennikarskie w sprawie domniemanych nadużyć
w fundacji LeBlanc Charities, wybrała sobie inną przykrywkę

niżmenedżerobsługidziałużywienia.Aleskądmiaławiedzieć,
żeprzyjmąjąodrazunatakiestanowisko?

Zakładała, że zachwyci ich swoim zapałem i zaproponują jej

coś pośledniejszego. Pozycję, która zapewni jej dostęp do
pracowników najniższego szczebla i dużo czasu, by ich
owszystkowypytać.

Tymczasemwręczonojejkluczedokrólestwa.Cozkoleidaje

możliwośćprzekopaniaksięgowości.

Nie miała ani chwili na zastanowienie, jak zabrać się do

ujawnienia korupcyjnych praktyk. Głównie z powodu tego

irytującego Xaviera LeBlanca, który uważał, że ponieważ
przychodzi do pracy o szóstej rano i pracuje do wieczora bez
przerwynalunch,tocałyświatmusizachowywaćsiętaksamo.

I rzeczywiście wszyscy robili tak samo, łącznie z Laurel. Ale

comiałarobić?Przychodzićnadziewiątą,byzwracaćnasiebie

uwagę?Przyjęłatępracępodfałszywympreteksteminiemoże
sięwycofać.

Takie

koszty

niekonwencjonalnego

podejścia

do

dziennikarstwaśledczego.

Zebrany materiał ugruntuje raz na zawsze jej reputację

w branży, zaspokajając potrzebę propagowania uczciwości
w działalności społecznej oraz propagując ideę niesienia

background image

pomocyludziomwpotrzebie.

Działając pod przykrywką, ma szansę zebrać dowody

malwersacjibeznarażaniasię,jakpoprzednio,nazarzutbraku

wiarygodnychpodstawdooskarżenia.

Jeśli ustrzeże się błędów podczas śledztwa i uda jej się

zdemaskować krętactwa fundacji LeBlanc Charities, droga do

kariery znowu stanie przed nią otworem, a sukces przesłoni
poprzednieniepowodzenia.

Tymczasem Adelaide od kilku godzin oprowadzała ją po

fundacji. Około pierwszej, nie czując nóg ze zmęczenia,

podziękowałazaobchódiwymknęłasiędoswojegopokoju.Po
lunchupostanowiłazajrzećdojaskinilwa.

Najwyższyczaspotrząsnąćdrzewemisprawdzić,cowpadnie

dokoszyka.

XavierLeBlancpodniósłwzrok,kiedyweszładogabinetu,ale

wjegoniebieskichoczachniewidaćbyłośladuzaskoczeniana

jejwidok.

Pomyślała, że chętnie nauczy się tej sztuczki, skoro ma

udawać, że wie, co tu robi w nowej roli. Tymczasem jednak
postanowiłaprzyjąćmądreradymentora.

– Czy znajdzie pan dla mnie chwilę? – zapytała, nie czekając

naodpowiedź,boczymusiętopodoba,czynie,itakmusiznią
rozmawiać.

Przecież tylko mając szefa na oku może się dowiedzieć, kto

odpowiadazaprzekrętywtychszacownychścianach.

Xavier obserwował ją, jak wkraczała do gabinetu pewnym

tanecznym krokiem. Wyglądał na faceta, na którym nie robi
wrażenia wejście szarej myszki, nawet jeśli myszka wchodzi
znienacka.

– Czym mogę pani służyć? – zapytał głosem tak zmysłowo

background image

niskimidźwięcznym,żeLaurelpomyliłakroki.

Stanowczopowinnawystrzegaćsięjegoseksualności.Xavier

LeBlancniemaprawabyćseksy.Jestjejszefem,aonazostaje

zatrudnionapodprzykrywką.

Wprawdzie to kłamstwo w dobrej wierze i słusznej sprawie,

a doświadczenie podane w życiorysie jest prawdziwe. Jednak

żadna z tych okoliczności nie daje jej prawa do wchodzenia
w jakąkolwiek osobistą relację z mężczyzną siedzącym za

biurkiem.

Ani nie zapobiega skurczowi serca, ilekroć jego wzrok

przesunie się po jej twarzy. A szczególnie gdy zatrzyma na jej
ustach.

Robił to kilkakrotnie podczas rozmowy kwalifikacyjnej, ale

wtedy to zlekceważyła. Sądziła, że jej się wydaje, tłumaczyła
sobie,żetobłądzącespojrzenienicnieznaczy.

Ale dzisiaj to był ewidentny cios poniżej pasa. Nie może już

udawać,żetosięniedzieje,anitegoignorować.

Czy on zdaje sobie sprawę z tego, jakie to krępujące, kiedy

taki mężczyzna jak on bezkarnie wodzi spojrzeniem po jej
twarzyizatrzymujesięnaustach,jakbyzastanawiałsię,jakją

pocałować?Nieczy,alejak!

Okej.Trzebatojednakzignorować.
Chodzi przecież o pracę. A nawet dwie naraz. I żadnej nie

wykonajaknależy,jeślisięniepozbiera.

Zresztą w zasadzie jeszcze nie zrobił ani nie powiedział

niczego niestosownego. Więc może to tylko kwestia jej
wyobraźni.

–Adelaidebardzosięstara–zagaiła–alemamwrażenie,że

nie potrafi przekazać mi pana wizji tak dokładnie, jak bym

chciała. Czy mogłabym liczyć na to, że pan przekaże mi ją

background image

osobiście?Ibardziejpraktycznie?

Rzecz jasna bez żadnych świństw, dodała w myślach, czując,

żeatmosferawgabineciegęstnieje.

Mogła to wyrazić znacznie lepiej. Bardziej profesjonalnie.

Chybażechcegomiećodrazu,tutaj,natymjegobiurku

Xavieruniósłnieznaczniebrwi.

–Aczegokonkretniepaniodemnieoczekuje?
No nie! Z pewnością nie chciał, by zabrzmiało to aż tak

jednoznacznie.Alewkońcutoonazaczęła.

W głowie zaroiło jej się od tego, o co mogłaby go poprosić.

Ciekawość zawsze stanowiła największą jej siłę i największą
słabośćzarazem.

Prawie nigdy nie cofała się przed badaniem tego, co ją

interesowało i co pragnęła poznać z bliska. Na przykład czy
ramiona Xaviera są tak silne, na jakie wyglądają. A także, jak
zamierzająpocałować

– No więc – Taka chrypka brzmi bardzo nieprofesjonalnie.

Odchrząknęła. – To mój pierwszy dzień w pracy. Miałam
nadzieję, że porozmawiamy o o tym, czego pan ode mnie
oczekuje.

W porządku. To już nie wygląda jak zapowiedź sceny

uwodzenia.

–Oczekuję,żezajmiesiępanizarządzaniemdziałalnościątej

fundacji–oświadczyłsucho.

–Tylezrozumiałam.

Jest seksowny, jednak albo tępy, albo ma do niej znacznie

więcejzaufanianiżpowinien.

– Ale ja mam realizować pańską wizję. Tymczasem nic nie

wiem ani o panu, ani o tym, jak według pana to wszystko ma

działać. Proszę mi powiedzieć, na przykład, jak ma wyglądać

background image

mójtypowydzieńpracy.

Xavier uniósł dłonie znad klawiatury komputera i splótł je

wystudiowanym

gestem,

który

miał

wyrażać

anielską

cierpliwość. Dłonie miał silne, palce długie i smukłe. Laurel

wolałasobieniewyobrażać,jakwędrująpojejciele.

–ProsiłemotoAdelaide.Jeżelionaniepotrafi

–Nie,nie!
O Boże! Tylko nie to! Żadnego obarczania winą Adelaide,

któraitakprzeżywakoszmaryzpowoduXavieraLeBlanca.

– Adelaide jest absolutnie bez zarzutu. Okazała się bardzo

pomocna.Alejachciałabymtousłyszećbezpośrednioodpana,
panie

LeBlanc.

Mam

nadzieję,

że

będziemy

ściśle

współpracować.

– Niczego takiego tutaj nie praktykujemy. Zatrudniłem panią

po to, żeby była pani niewidzialna. I żebym ja nie musiał
zawracaćsobiegłowycodziennymidziałaniamitejfundacji.

O nie! Laurel pochyliła się i splotła dłonie nad krawędzią

biurka,naśladującjegogest.

–Nowłaśnie.Itojestwłaśnieto,czegoAdelaideniepotrafiła

miprzekazać.Pokazała,gdziemieszcząsięposzczególnedziały

iprzedstawiłamniepracownikom,alejamuszępoznaćsposób
myślenia Xaviera LeBlanca, żeby się z nim zsynchronizować.
Proszę mi powiedzieć, co pan by zrobił. To najpewniejszy
sposób, żeby niepotrzebnie nie zawracać sobie głowy.
Powinnam wiedzieć, jaki sposób załatwienia sprawy panu

odpowiada.

Powstajewtensposóbokazjadosprawdzenia,czyiileXavier

wie o przekrętach. Źródłem jej informacji na ten temat byli
wolontariusze pracujący w magazynie stołówki. Przekazali jej

kilka dość wiarygodnych sygnałów, między innymi na temat

background image

tańszychzamiennikównieodnotowywanychwksięgowości.

Zapewnewidzielitylkowierzchołekgórylodowej.
Trzebasprawdzić,jakdalekotozaszłoiczyXavierotymwie.

A także czy ta dziwna, niewyjaśniona zamiana ról między

braćmi

nie

służy

przypadkiem

usunięciu

z

fundacji

rzeczywistegowinowajcy.

Może powodem tej zamiany był właśnie ów przekręt. I tego

trzebasiędowiedzieć.

Jeżeli to brat Xaviera stoi na czele spisku albo go aprobuje,

niezbędnyjestnatodowód.Niewykluczonejednak,żecałyten

procederzacząłsiępoobjęciustanowiskaprzezXaviera.

To skomplikuje nieco dochodzenie. Stosując się do zaleceń

Xaviera, nie zbierze wystarczającej ilości dowodów godnych
ujawnienia,jeślipozostanieniewidzialna.

Znowu poczuła na sobie jego spojrzenie i tym razem miała

wrażenie, że on nie bardzo wie, co z nią począć. I bardzo

dobrze.

Mężczyzna zdezorientowany zdradza zazwyczaj sekrety,

którychwolałbyniezdradzać.

– Dobrze. Oto czego oczekuję od osoby zatrudnionej na tym

stanowisku – usłyszała znowu jego niski głos. – Chciałbym,
żeby zapewniła pani na tyle sprawne działanie organizacji,
żebym mógł skupić się na pozyskiwaniu funduszy. I jest mi
zupełnieobojętne,czymbędziepanizajmowaćsiępozatym.

Laurazamrugałaoczami.

–Oczywiście,jasne.Topanturządzi.
Była to kwintesencja filozofii reportażu śledczego, tak jak ją

uczono w szkole. Podążaj za kasą. Trzeba zawsze zaczynać od
samejgóry,bototennagórzepodejmujewszystkiedecyzje.

Ijeżelidziejesięcośniezgodniezprawem,tozazwyczajsięga

background image

dosamejgóry.

Wprawdzie tutaj sytuacja jest o tyle złożona, że facet na

górze nie jest całkiem normalny. Ni stąd, ni zowąd poczuła

nadzieję, że Xavier okaże się czysty, że zamiast niego będzie

musiałaprześwietlićjegobrata.

Szkoda,bowgruncierzeczynawetpolubiłategoVala.Jednak

w żadnym wypadku jej osobiste nastawienie nie powinno
wpływać na przebieg śledztwa. Tu nie ma miejsca na żadne

sympatie.

–Tak,toprawda–potwierdziłXavierpochwilimilczenia.

Nadal się w nią wpatrywał i gdyby nie była rozsądna, toby

pomyślała, że wciąż próbuje tłumić wrażenie, jakie na nim

wywarła.

Topewne,żekobietynaniegolecą.XavierLeBlancniemusi

sięwięcnanicsilić.Takipoprostujest.

– Świetnie. W takim razie działamy na tej samej

częstotliwości.Panjestszefem,ajawykonujęzadania.Comam
zrobićwpierwszejkolejności?

–Proszęmiwyjaśnić,paniDixon,dlaczegoodnoszęwrażenie,

żepróbujepanizemnąflirtować.

Laurelpoczuła,żemięknąjejkolana.Zakrztusiłasięizoczu

popłynęłyjejłzy,rozpuszczająctusz.

– Co takiego? – wykrztusiła, kiedy odzyskała głos. – Ja

flirtuję?Ależnicpodobnego!

Jeśli już, to raczej on wysyła te jakieś dziwne niepokojące

fale.

Jegotwarzpozostałanieprzenikniona.
–Całeszczęście.Boniebyłbytodobrypomysł.
Ach tak? To bardzo znamienne stwierdzenie. Żadnego: „Nie

jest pani w moim typie” ani „Bierze mnie pani za osobę

background image

heteroseksualną”.Niebyłbytodobrypomysł?Czylionteżczuje

tengęstniejącyklimat.

Jak bardzo można się do niego zbliżyć i czy wpłynie to

korzystnie na planowany reportaż? Widać gołym okiem, że

facet zna się na sprawach męsko-damskich. Chętnie by
sprawdziłajegomęskieprzymioty.

– Bardzo zły pomysł – powtórzyła z namysłem, splatając

ręcezaplecami.–Wtakimrazieprzyrzekamuroczyścieunikać

wtrakcienaszejścisłejwspółpracyzachowańorazwypowiedzi
dwuznacznychiwszystkiego,comożebyćuznanezaflirt.

Nie

powiedziałem

jeszcze,

że

będziemy

ściśle

współpracować–skorygował.

Ciekawe, co trzeba zrobić, by naprawdę wyprowadzić go

z równowagi. I to do tego stopnia, żeby ujawnił coś wbrew
swojejwoli.

Każdymajakiśpunktkrytyczny.

Ludzie nieraz zdradzali jej swoje sekrety, często nawet nie

zdającsobieztegosprawy,jednakmusiałanajpierwzdobywać
ichzaufanie.

Czy uwiedzenie kogoś w tym właśnie celu byłoby sprzeczne

zetykądziennikarską?

Nigdyprzedtemtegoniepróbowała.Takipomysłwydałsięjej

dośćekscytujący.

Coznaczy,żetozłypomysł.
– No dobrze. Wiem już, że pan tu rządzi, a ja mam

wykonywać pana polecenia. Z wyłączeniem seksualnych.
Iobojezamierzamyignorowaćchemię.Czycośsięstało?

Roześmiałsiętak,żepoczułałaskotaniewbrzuchu.Wsposób

wysocenieprofesjonalnypoddawałasięmagicznemuspojrzeniu

jegoniebieskichoczu.

background image

– Nic się nie stało. Po prostu się nad tym zastanawiam –

odparł.

– Brzmi to obiecująco. Może jednak zechce pan podzielić się

zemnąswojąwizją.

–Alewizjączego?
Pochylił się, a Laura nagle straciła wątek. Jego bliskość

wywierałananiąjakiśniepokojącyfizycznywpływ,któryczuła
bezpośrednionaskórze.

– Mam na myśli wizję działalności fundacji jako organizacji

dobroczynnej. Jaka przyświeca jej misja? Jaka jest wizja na

przyszłość?Chodzimiotakiesprawy.

– Karmienie ludzi – stwierdził sucho. – Co jeszcze można

dodać?

– Mnóstwo! W schronisku dla kobiet staraliśmy się

przywrócićofiaromprzemocywrodziniepoczuciekontrolinad
własnym życiem, przede wszystkim poprzez możliwość

dokonywaniawyboru.

Xavierprzybrałkamiennywyraztwarzy,corobiłdośćczęsto.
–Proszęniezapominać,żejestemtutajwzastępstwiebrata.

Toniejestmójświat.

Inagletropprzestałprowadzićdofundacji,leczskierowałsię

na osobę samego Xaviera LeBlanca. Bo Xavier LeBlanc był
niezwykle zagadkowy: niczego nie okazywał, niczego po sobie
niezdradzał.

ALaurelzapragnęłaskłonićgodozwierzeńwnajokrutniejszy

zmożliwychsposobów.

– Pana brat wspomniał, że matka panów, pani LeBlanc,

założyłafundacjępiętnaścielattemu,więcmusiałpanbyćwto
jakośzaangażowany.

– Jest pani właśnie świadkiem jedynego wymiaru mojego

background image

zaangażowania w tę organizację. – Wskazał biurko. – Spędzę

jeszcze za tym meblem tylko trzy miesiące. Nie zajmuję się
formułowaniem

misji

i

wizji.

Mam

zamiar

zatrudnić

fundraisera, który pozyska określoną kwotę darowizn od

sponsorów.

Laurel przybrała zdziwiony wyraz twarzy. Nie zrobiło to

jednak na nim najmniejszego wrażenia. Czyli mówił poważnie.
Nocóż,wtakimrazienonono!

–Będziewięcpanmusiałzmierzyćsięznieladaproblemem,

bo darczyńcy nie dają pieniędzy fundraiserom. Dają pieniądze

na cele, w których słuszność wierzą. Pana zadanie polega na
tym,żebyuwierzyliwsprawę,którejmająsłużyćichpieniądze.

W Chicago są setki, jeśli nie tysiące miejsc, które można
wesprzeć finansowo. Czym kierują się sponsorzy? Od czego
uzależniają swoje decyzje? Od tego, kto przekona ich do misji,
której służy organizacja i od tego, czy uwierzą w wizję jej

rozwoju.

–Potraktujętojakocennąradę.
Patrzylinasiebiewmilczeniu.
– Z pani życiorysu wynika, że zajmowała się pani przedtem

pozyskiwaniemfunduszy.Czytoznaczy,żeprzyjętotupaniąna
niewłaściwestanowisko?

Racja.Takwłaśniejest.
Nie pozostawało jej nic innego, jak próbować zmienić tok

rozmowy w kierunku zgodnym z jej głównym, choć ukrytym

celem.

–Byćmoże.Aletylkodlatego,żezgłosiłpanzapotrzebowanie

naniewłaściwestanowisko.Uważam,żepotrzebujepankogoś,
kto będzie doradzał panu, co należy robić, a nie odwrotnie.

Mam wrażenie, że jest pan do końca świadomy potrzeb

background image

wzakresiefilozofiioperacyjnejistrategiitejorganizacji?

Xavierodchyliłsięwfoteluizmrużyłoczy.
–Czymogębyćzpaniąszczery,paniDixon?

O mój Boże! Oczywiście, że tak. Możesz mi powierzyć

wszystkieswojesekrety,panieLeBlanc.

–Tylkopodwarunkiem,żebędziepanzwracałsiędomniepo

imieniu.

Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, który miał zapewne

oznaczać,żebędziesięzniąspierał.

Alesięmyliła.

– Tak więc, Laurel – zaczął – musisz zrozumieć, co się tutaj

dzieje. Postanowiłem ci zaufać, czego z reguły nie robię zbyt

pochopnie.

Trudno powiedzieć, czy sprawił to ton jego głosu i ten

uśmiech,czyteżmożejejwłasnesumienie,wkażdymraziecoś
wniejdrgnęło.

Było to nagłe i niespodziewane poczucie winy. Nie miała

jeszcze żadnych dowodów na to, że Xavier jest zamieszany
wjakieśoszustwo.Acobędzie,jeślijejśledztwoprzysporzymu
niezasłużonychproblemów?

Czy ona przypadkiem nie przesadza? Czy ta sprawa nie

wymyka jej się z rąk? Informatorzy byli wystarczająco
wiarygodni. Jeśli w fundacji rzeczywiście jest coś do zbadania,
to może Xavier byłby wdzięczny za to, że właśnie ona to
odkryła. Przecież jest to działanie dla dobra publicznego.

Zpewnościąbytodocenił.

–Postaramsięzasłużyćnatozaufanie.
Kiwnąłgłową.
–Wtakimrazieprzyznaję,żeniemamzielonegopojęcia,jak

prowadzićfundacjędobroczynną.Ipotrzebujępomocy.

background image

Mało brakowało, a wzniosłaby oczy do nieba. I to ma być ta

szczerość?

–Trudnobyłotegoniezauważyć.

– Staram się, jak mogę, nie ujawniać tego przed pozostałym

personelem – powiedział cierpko. – Dlatego nie wchodzę
wniczyjekompetencje.Itobyłabywłaśnietwojarola.

– Rozumiem. Chcesz przez trzy miesiące ukrywać się

wgabinecie,czekając,ażwszyscyzrobiązaciebiecałąbrudną

robotę.

Zmierzyłagosurowymspojrzeniem,aontylkościągnąłbrwi.

– Bardzo nieładnie. Skoro zobowiązałeś się do prowadzenia

fundacji, to wypada się z tego wywiązać. Ja chętnie ci w tym

pomogę.Zostańmypartnerami.

Wyciągnęłarękęnadbiurkiemiczekała.
Byłjejpotrzebny,czyjejsiętopodobaczynie.Ibezwzględu

nato,coonotymmyśli.Onteżjejpotrzebował,cobyłowidać

jaknadłoni.

Zrobią to razem albo nie zrobią tego wcale. Partnerstwo

zmniejszaryzykoporażki.

Xavier pozwolił jej siedzieć tak z wyciągniętą ręką i bić się

z myślami przez całe trzydzieści sekund, zanim niedbale
podniósłrękęiścisnąłjejdłoń.

Przytrzymałjąwbardzodługimuścisku,któregożadneznich

niepomyliłozezwyczajnymuściskiemdłoni.

Przebiegło między nimi zbyt wiele elektronów. Im krócej

pozwolimusięnadtymzastanawiać,tymlepiej.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

PomysłbardzosięXavierowispodobał,zwłaszczazewzględu

najegopodejrzenia,żeLaurelDixoncośukrywa.Odpowiadało
mu,żesamazasugerowaławspółpracę.

Imbędziebliżejniego,tymłatwiejbędziemiećjąnaoku.Nie

ufałjej,alezdawałsobiesprawę,żenieufanikomu.Ponieważ

nieporozumieniezMarjoriewynikałowłaśniezbrakuzaufania,
rzeczywiściepostanowiłtymrazemsięniewtrącać.

Nie mówiąc już o tym dziwacznym uczuciu, z którego nie

potrafiłsięotrząsnąć,ilekroćznalazłsięzLaurelwtymsamym

pomieszczeniu. Liczył na to, że zachowując dystans, uniknie
tegorodzajudoznań.

–Nodobrze,partnerstwo.Icodalej?–zapytał,uwalniającjej

dłoń, chociaż kontakt trwał nadal w formie jakiegoś

przyciągania,nadktórymniepotrafiłzapanować.

Coznaczy,żewprzyszłościlepiejwystrzegaćsiędotyku.
–Proszębardzo,zarazcipokażę.
Zsunęła się z krzesła, odwróciła i zerknęła przez ramię, być

możeabysprawdzić,czyXavierrobito,ocoprosiła.Jasne,że

ruszyłzanią,bochciałsprawdzić,jakiesztuczkiLaurelchowa
jeszczewrękawie.

Ruszylidorecepcji.NaichwidokAdelaideotworzyłaszeroko

oczyzprzerażenia.

– Adelaide, dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień – oświadczyła

Laurel. – Zostajesz szefową. Pan LeBlanc właśnie cię
awansował.

background image

–Alejakto?Nicpodob–ŁokiećLaurelwbiłmusięgłęboko

wżebra.–Ależtak,znaczytak.Jesttak,jakLaurelmówi.

Adelaide patrzyła zdezorientowana to na Xaviera, to na

Laurel z taką miną, jakby straciła poczucie miejsca i czasu.

Xavierdobrzeznałtouczucie.

–Ach,panieLeBlanc!Cozawspaniałomyślność.Bardzopanu

dziękuję! – odrzekła wzruszona Adelaide. – Ale jak to? Nie
rozumiem.Jakto,awans?

– Właśnie! – Laurel promieniała takim szczęściem, że Xavier

miał wrażenie, że widział otaczający ją blask. – Awansujesz na

stanowisko szefowej administracji i obsługi. Na miejsce
Marjorie.

Zaraz,zaraz.Tegojednaktrochęzawiele.
Gdyby Adelaide miała jakiekolwiek kwalifikacje albo gdyby

była zainteresowana tym stanowiskiem, to zgłosiłaby się od
razu,kiedypojawiłosięogłoszenie.

DoczegotaLaurelzmierza?
– Jesteś tego pewna? – wyszeptał jej do ucha, blokując tym

razemłokiećwymierzonywjegożebra.

Laurel najwyraźniej ma jakiś zamysł. Łokieć w żebrach

oznacza,żenależywstrzymaćsięzpolemiką.

–Znasztęfundacjęjakwłasnąkieszeń,Adelaide.Powiedzto

panu LeBlanc – zachęcała Laurel. – Przeprowadziłaś ze mną
obchód całego ośrodka. Nie ma zakątka, którego byś tutaj nie
znała,prawda?

Adelaideposłuszniepokiwałagłową.
– Nie ma, proszę pani. Ja tu pracuję od siedmiu lat.

A zaczynałam w kuchni jako wolontariuszka. Kocham każdy
gwóźdźikażdąklepkęwtymbudynku.

–Towidać–potwierdziłaLaurelispojrzałanaXaviera.–Pan

background image

LeBlancwłaśnieubolewałnadtym,żeniemakomupowierzyć

organizacjiimprezydobroczynnejnarzeczfundacji.

Noprzecieżnictakiegoniemówił!

Zanim jednak zdążył zaprotestować, Laurel pospieszyła

zwyjaśnieniem:

– Myślę, że to idealna okazja, żeby Adelaide tym razem

zrobiła to po swojemu. Pokaż nam, Addy, na co cię stać.
Przecieżjesteśwtymdobra,prawda?

Adelaide uśmiechnęła się szeroko i klasnęła radośnie

wdłonie.Laurelobjęłająizaczęływymieniaćsiępomysłamina

scenariuszimprezy.

WkońcuXavierstraciłcierpliwość.

– Czyli sprawa załatwiona, tak? – przerwał im rozmowę. –

Zastąpisz Marjorie i zorganizujesz ten bal, tak? A teraz
zapraszamdomnie–zwróciłsiędoLaurelprzezzęby.

Wróciligojegogabinetu.

– Co to miało znaczyć? – zapytał ostro, zamknąwszy drzwi. –

Jak mogłaś przerzucić swoje obowiązki na Adelaide, nie
konsultując tego ze mną? To co ty tu właściwie masz zamiar
robić?

– Mam zamiar ci pomagać. – Dotknęła jego ramienia. Ten

dotyk przeniknął go do szpiku kości. – Musimy przecież
zorganizowaćimprezędobroczynną.

Zastawiła pułapkę tak zręcznie, że nawet nie poczuł, jak

wnykizatrzasnęłysięnajegonogach.

– A jakie masz doświadczenia w organizacji imprez

dobroczynnych?

Wzruszyłaramionami.
– Jakieś tam mam. Zresztą nie martw się o doświadczenie.

Adelaide nie ma żadnego, ale nauczyła się wszystkiego,

background image

obserwującMarjorie.

– Dobrze. Niech będzie – wycedził przez zęby. – Adelaide

zajmuje miejsce Marjorie, a ty pomagasz przy organizacji

imprezy.Czyteżdaszsobieradę?

–Oczywiście.
Znowu odrzuciła włosy na plecy. Ciekawe, dlaczego nosi je

rozpuszczone i bez przerwy się nimi bawi. W pracy włosy
powinnybyćupięte.

Wtedybygoniekusiło,byichdotknąćisprawdzić,czysątak

miękkie,najakiewyglądają.

Założyłręcenapiersi.Lepiejniekusićlosu.
– Fantastycznie. Więc jak wygląda plan najbliższych działań,

generale?

– A więc jednak się przezywamy, tak? – Obrzuciła go

przeciągłym spojrzeniem, niestosownie zatrzymując wzrok na
kilkudetalach.

– Sądziłam, że poczekamy z tym, aż się poznamy bliżej

wniecoinnychokolicznościach.

Czyli ma na myśli łóżko. Implikacja jednoznaczna. Co nie

znaczy, że wolno mu zareagować na nią równie niestosownie

wewspomnianychwyżejmiejscach.

–Tobardzodociebiepasuje.Nicnatonieporadzę.
–Nieszkodzi.Nawetmisiępodoba.
Znowu

na

niego

spojrzała.

Atmosfera

w

gabinecie

naelektryzowałasięjeszczebardziej.

–Tomiłoztwojejstrony,żezauważyłeś,jakbardzonielubię

siedziećwmiejscuiczekać,ażcośmisięprzydarzy.

– Wiem to od czasu, kiedy Adelaide poinformowała mnie, że

przyszłaśnarozmowękwalifikacyjnąnieumówiona–odparował

bezogródek.–Nietaktrudnocięprzejrzeć.

background image

Jakiścieńprzesłoniłnamomentjejspojrzenie.

Czylitakobietanaprawdęcośukrywa.Ciekawe,iletajemnic

wyjdzienajawwłóżku.

Ledwootympomyślał,niemógłjużmyślećoniczyminnym.

Zazwyczaj tak nie reagował. Ale ona wtargnęła w jego
normalnośćiwszystkosięzmieniło.

Możepowiniensięjejodwdzięczyć?
– Jestem przejrzysta – zgodziła się chętnie, nie zmieniając

jednakwyrazutwarzy.

Niezłazniejkłamczucha.

– Może widzę więcej, niżbyś chciała? – rzucił, a ona znów

zamrugała. A więc to jest taka zabawna gra. – Na przykład

jestem prawie pewien, że wmanewrowałaś się na stanowisko
mojej asystentki do spraw pozyskiwania funduszy dlatego, że
niepotrafisztrzymaćsięodemniezdaleka.

Ani przez chwilę w to nie wierzył, ale ciekaw był, co Laurel

natopowie,czylijakzaprzeczy.

Uniosła wysoko brwi, a on odniósł wrażenie, że odetchnęła

zulgą.

– To jest bardzo prowokacyjne stwierdzenie. A co by było,

gdybympotwierdziła?

Toznowubyskłamała.Czylimajakiśinnyplan,aonjeszcze

go nie odkrył. Jeśli jednak chce go wcielić w życie poprzez
potęgowaniewzajemnegoprzyciągania,toproszębardzo,mogą
graćdalej.

– Wtedy powiedziałbym, że mam problem. Nie powinniśmy

sięzsobąwiązaćemocjonalnie.Byłobytozbytlepkie.

Skrzywiłasię,słysząctookreślenie,takjaksięspodziewał.
–Atoszkoda.Bojalubięlepkie.

– Lepkie jest dobre w cukierkach. – I naraz poczuł

background image

podniecenie,boprzedoczamistanąłmuwyraźnieobrazLaurel,

która stoi na jego biurku naga, z otwartymi ustami
izrozpuszczonymkarmelkiemnajęzyku.

–Jajednakwolę,kiedysprawyniesązbytskomplikowane.

Laurel odchrząknęła, podeszła bliżej i położyła mu dłoń na

ramieniu, co stało w rażącej sprzeczności z wewnętrzną

konwersacją,którąprowadziłzsobą.

Chciałjązbićztropu,aledotądtrzymałasiędzielnie.Wbrew

sobie podziwiał ją, pożądał jej i jednocześnie czuł narastającą
irytację.

– Ależ proszę bardzo! – powiedziała z sarkastycznym

uśmiechem, ściskając jego ramię. – Jesteś jednym z najmniej

skomplikowanych facetów, jakich spotkałam. Wyświadcz mi
uprzejmośćiprzyznajuczciwie,żecisięniepodobam,jeżelitak
właśniejest.

O, to ładne zagranie! Zręczna wrzutka do jego ogródka.

Mógłbyodpowiedzieć,żewcalegoniepodnieca,cosamamoże
sprawdzić. Mógłby też przyznać, że jest rozpalony i ogłosić
zawieszeniebroni.

Wybrał trzecią opcję: postanowił jej uświadomić, że nie

będzietańczyłtak,jakonamuzagra.

–Niewydajemisię,żebywtejgrzestawkąbyłauczciwość.
Nastrójprysnął.Laurazesztywniała.Trzebajednakprzyznać,

żenieprzestałasięuśmiechać.

–Dobrze.WracajmywięcdopunktuA:ignorujemychemię.

–Takbędzielepiej.
Niemiałnamyślitego,comówi.Raczejniespodziewałsię,że

Laurel zechce z własnej woli zdradzać mu swoje sekrety.
Wszystkowswoimczasie.

–Awracającdoimprezydobroczynnej

background image

– No dobrze – Zdjęła mu rękę z ramienia i spojrzała na

niegoznamysłem.

– Powinniśmy wybrać się na jakieś przyjęcie dobroczynne

wmieścieipodejrzeć,jaktorobiąinni.

– Rzeczywiście! – Xavier aż zamrugał. – To jest świetny

pomysł!

Sampowinienbyłnatowpaść.Ipewniebytozrobiłwswoim

rodzimym jubilerskim biznesie, bo ilekroć natknął się na

interesującą strategię konkurencji, zawsze dokładnie ją badał
iwyciągałwnioski.

Dlaczegoniezastosowaćtejsprawdzonejmetodywfundacji?
– Zrobię rozeznanie i wybierzemy się razem na rozpoznanie

wterenie–zaproponowałazuśmiechem.

Fantastycznie.
Skoro nie można utrzymać jej na dystans, to należy spędzić

zniądośćczasu,byprzejrzećjejzamiary.

Jeśli ma ulec chemii i sile przyciągania, to da sobie jakoś

radę,byleniestracićzoczutego,codlaniegoważne.

Tylko wciąż nie wiadomo, jak bardzo Laurel wszystko to

zagmatwa.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Już w piątek w tym samym tygodniu Adelaide zaskarbiła

sobiepełnezaufanieXaviera.

Musiała

rzeczywiście

zdobyć

przez

lata

niemałe

i doświadczenia u boku Marjorie, wykazała się bowiem
kompetencją i znajomością wszystkich aspektów działalności

fundacji.

Bez zbędnej zwłoki podejmowała rozsądne decyzje. Personel

reagował na jej polecenia tak, jakby robiła to od zawsze,
aXavierpolubiłjejsposóbdziałania.

Fundacja od dawna nie działała tak sprawnie, a on dzięki

temumógłzajmowaćsięswoimisprawami.

Albo przynajmniej udawać, że się czymś zajmuje, do czasu,

gdy zorientuje się, jak nadać sprawom bieg, który by mu

sprzyjał.

Laurelwsunęłagłowęwuchylonedrzwigabinetu.
– Dlaczego wcale się nie dziwię, że siedzisz za biurkiem? –

rzuciłaprowokacyjnie.

–Botutajwłaśniejestmojemiejscepracy–odparłpogodnie.

Odkądzostali„partnerami”,nauczyłsię,żenatopytanienie

mazadowalającejodpowiedzi.

– Może raczej dlatego, że się tutaj ukrywasz, od kiedy

Adelaideprzejęłakontrolęnadinteresem.

Wzruszyłramionami.

– Może nie ukrywam się zbyt skutecznie, skoro mnie

znalazłaś.

background image

– Szukałam cię. – Wsunęła się do gabinetu. – Może jako

jedynaosobawtejfirmie.

– Miejmy nadzieję, że masz istotny powód – odparł szybko,

niezamierzającwdawaćsięwkolejnądyskusjęnatemattego,

że mógłby spróbować nawiązać jakąś interakcję z personelem.
–Bojestemtuzajętypapierologią.

W istocie to przeglądał z niepokojem księgę wpływów od

darczyńców.

Lista była krótka, a zostały zaledwie trzy miesiące na

zebranieokołodziesięciumilionówdolarów.

Laurel spojrzała na rozłożone na biurku dokumenty

ipowiedziała:

– Mam dla ciebie coś znacznie ciekawszego: możesz mnie

dzisiajzaprosićnawyjątkowogorącąrandkę.

Jasne,żetak!
Wyobraził ją sobie w krótkiej czarnej sukience, oczywiście

bezpleców,skrojonejtak,byfacecitraciligłowę.Nawysokich
szpilkach, które robią cuda z jej nogami. Czarne lśniące włosy
rozpuszczone.

Takobietaukazujesięwdrzwiachizapieramudechwpiersi.

Nieodzyskagoażdorana

– Rozmawialiśmy już o tym – wyjaśniła. – Nie jest to

prawdziwa randka. Zabierasz mnie na badanie terenowe.
Znalazłambaldobroczynnyorganizowanydziświeczoremprzez
Stowarzyszenie Autystyków w hotelu LeGrand. Zrobiłam

rezerwację na ósmą. Spotkamy się na miejscu. A teraz muszę
iśćdofryzjeraiposzukaćodpowiedniejsukienki.

– Musimy mieć chwilę na uzgodnienie strategii. Przyjadę po

ciebieowpółdoósmej.

Gdy uniosła brwi, Xavier nawet nie próbował ukryć

background image

zadowolenia.Ajednakmożnajązaskoczyć.

Będzie to musiał powtórzyć, bo podobało mu się wytrącanie

Laurel z równowagi. Zanim zdąży odpłacić mu pięknym za

nadobne.

–Tak,rzeczywiście.Niechtobędziespotkaniestrategiczne.
Podtekst był tak wyraźny, że aż zaszumiało mu w głowie.

Dopieropochwiliodparłzuśmiechem:

–Dozobaczeniaowpółdoósmej.

Xavier włożył ulubione czarne ubranie już o siódmej

i z trudem powstrzymywał pokusę, by ruszyć po Laurel

natychmiast.

Zdawał sobie jednak sprawę, że zbyt wczesne przybycie

świadczyłoby o tym, jak bardzo mu zależy na tej „randce”.
Wcale nie dlatego, że miał własny scenariusz na ten wieczór,
aledlatego,żebardzochciałjąznowuzobaczyć.

Otworzyłamudrzwiodziewiętnastejtrzydzieścijeden,ledwo

nacisnął przycisk dzwonka. Stała w otwartych drzwiach, jakby
oddawnatamczekała.

Chyba więc nie miała nic przeciwko temu, by wiedział, że

czekałananiegoniecierpliwie.

Dopieropochwilizrozumiał,żemaprzedsobąkobietę,która

odbiera mu wszelkie nadzieje na to, że zdoła zachować
panowanienadsytuacją.

–Laurel
Niebyłwstaniesklecićzdania.

Wyglądała bosko, niemal zjawiskowo. Mężczyzna o duszy

bardziej poetyckiej potrafiłby to może jakoś ująć i uwiecznić,
aleonpotrafiłjedynieszepnąćwduchu:wow!Iwpaśćwniemy
zachwyt.

W stroju Laurel dominowała czerń. Była to jednak czerń

background image

aksamitna,która,współgrajączdelikatnącerąikoloremoczu,

nadawałajejjakąśniezwykłąświetlistość.

Sukienkamiałatakądługość,bymożnająuznaćzaskromną,

ależebyjednocześnieskuteczniepobudzaćmęskąwyobraźnię.

Na koniec zaś szpilki wyglądały tak seksownie, że niemal
otworzyłustazezdumienia.

– Udało się! – Powitała go tak rozkosznym tonem, jakby nie

zauważyła, że cały jego świat stanął właśnie na głowie. – To

była pierwsza sukienka, jaką przymierzyłam, i nie kosztowała
tyle,żebymniezrujnować.

–Wygląda
Tak, tak, olśniewająco, tylko że język odmówił mu

posłuszeństwa.Przełknąłślinę.Cosięznimdzieje?Przecieżto
tylko sukienka. Z kobietą w środku. Brał przecież udział
wtysiącachpodobnychsytuacji.

Żadna jednak nie zniewoliła go od pierwszego wejrzenia tak

jak ta. Żadna kobieta nie zawróciła mu w głowie do tego
stopnia ani nie zbijała tak często z tropu jak Laurel. Wreszcie
też żadna nie wzbudziła w nim tego, czego nie umiał wyjaśnić
aninazwać.

Trzebazacząćpoważniemyśleć,jaksobieztymporadzić.Bo

jednak wciąż jej nie ufał. Nie potrafił potraktować tego
spotkania jak gorącej randki ani nie umiał odzyskać nad nią
kontroli.Abezkontrolinadsytuacjąniezdołaprzebrnąćprzez
tenwieczór.

Laurelmożebyćwyłącznieosobątowarzyszącąwekspedycji

badawczej.

Iniczymwięcej.
–Wyglądaszwspaniale–odezwałsięwreszcieiodchrząknął.

–Jesteśgotowa?

background image

Wskazał wynajętą limuzynę zaparkowaną przy krawężniku,

zaczekał, aż Laurel zamknie drzwi, a potem ruszył za nią
chodnikiem,bezskuteczniepróbującodwrócićwzrokodmiłego

widokujejpleców.

Z tyłu, poniżej rozpuszczonych włosów, sukienka miała

głębokiewycięciewkształcieliteryV.Laurelnigdynieupinała

włosów, co teraz potrafił docenić, bo takie włosy nie powinny
gnieśćsięwkońskimogonieczywkoku.

Inaczejmówiąc,znowudałsięwmanewrowaćwrozmyślania

o kobiecie imieniem Laurel, zamiast myśleć o niej jak

o partnerce biznesowej w kwestiach dotyczących fundacji.
Rzecz w tym, że w gruncie rzeczy nie była jego partnerką.

Iwcalesobienieżyczył,byniąbyła.Jedyniewystępowaławtej
roli.

Tymczasem jednak trzeba ją jakoś wykorzystać, skoro

przerzuciła zarządzanie codziennym funkcjonowaniem fundacji

nabarkiAdelaide.Jeśliniezinnychpowodów,todlatego,żeVal
jąpolubiłiprosiłbrata,byjązatrzymał.Takwięcmamygalerię
sztuki,kolacjęiwernisaż.

W drodze do LeGrand, by nie flirtować, wypytywał Laurel

ojejdoświadczeniazawodowe.

– Właściwie nigdy mi nie wyjaśniłaś, dlaczego chcesz być

mojąpartnerkąstrategiczną.

–Doschroniskaprzychodziłykobietyzałamane,wyczerpane,

smutnealbozapłakane–wyjaśniła.–Maszwtedyochotęoddać

imwszystko,comasz,żebytylkousunąćzichtwarzytenwyraz
upokorzenia. Nie miałam pieniędzy, więc musiałam być
twórcza,skoroniechciałamżadnejznichodprawićzkwitkiem.
Każdaporażkaoznaczałaby,żejakaśkobietaniezdołauchronić

siebieiswoichdzieciprzedprzemocą.Niemogłamichmiećna

background image

sumieniu.Idlategonieponosiłamporażek.

– Porażka nie wchodzi w rachubę – zapewnił ją Xavier

zdecydowanymtonem.

Uśmiechnęłasię,alewoczachnadalmiałasmutek.

– Słusznie. Dlatego chcę ci pomóc. Możemy stworzyć dobry

zespół.Bojesteśmytacysami.

–Jakto?
– Tacy sami. Podobni do siebie jak dwie krople wody. Tak

bardzocizależy,żebyzdobyćtefundusze,żezdecydowałeśsię
wynająćkogoś,ktoprzeprowadzicałątęoperacjęzaciebie,bo

niemożeszpozwolićsobienaporażkę.Ijatorozumiem.

Spojrzała na niego tak przenikliwie, że poczuł się nieswojo,

bo Xavier LeBlanc nie może być transparentny, zwłaszcza jeśli
chcesprawdzić,jakbardzoLaurelmuulegnie.

–Zatrudniłemcięnamiejscekogoś,ktozrezygnowałzpracy.

Zakres obowiązków na tym stanowisku nie obejmuje

odczytywaniapodtekstów.

Roześmiałasię,potrząsającgłową.

Na

twoje

szczęście

umiejętność

dostajesz

zdobrodziejstweminwentarza.Inaczejmówiąc,bądźmywobec

siebieszczerzy.Tylkotakmożemypracowaćpopartnersku.

Trudno było nie przyznać jej racji, co wcale nie znaczy, że

musi to zrobić. Laurel ma wrażenie, że mu zależy na tym, by
partnerstwozadziałało.

Otóż niezbyt mu na tym zależy, bo wolałby, by wszystko

zależałoodXavieraLeBlanca.

–Jesteśmynamiejscu.
Wysiadła z limuzyny, a kiedy podał jej ramię, by wprowadzić

ją do restauracji, posłała mu wymowne spojrzenie, które

oznaczało, że nadal analizuje podteksty i prawdopodobnie

background image

doszładowniosku,żecelowozmieniłtemat.

Chcąc nie chcąc, podziwiał w niej to, że potrafiła zagrać to

wszystkobezwysiłku.

Innymi słowy może się to skończyć tak, że polubi Laurel

Dixon, co nie byłoby wskazane, zważywszy że pierwotnie miał
jedynie zamiar ją zwodzić, zapewniając pozorne poczucie

bezpieczeństwa, by w końcu utwierdzić się w przekonaniu, że
jegopodejrzeniawstosunkudoniejbyłyuzasadnione.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Laurelmiałakłopot.ImdłużejstałaobokXaviera,ukradkiem

podziwiając jego sylwetkę, tym większej nabierała ochoty, by
objąćgoramionamiiuwieśćgowbezecnysposób.Gdybytylko

rozluźnił się na tyle, by jej na to pozwolić. No i gdyby nie
zniweczyłobytojejplanówdotyczącychśledztwawfundacji.

Ale to, co dobrze skrojony garnitur potrafił zrobić z tego

mężczyzny, było nie do opisania. Nie dość, że Xavier wyglądał
wnimświetnie,tobyłteżpiekielnieprzystojny.Poprostupalce
lizać, ciacho do zjedzenia na miejscu. Trzeba się było nieźle

namęczyć,

by

udawać

skupienie

na

otaczających

ich

eksponatach „sztuki jadalnej”, czyli czekoladowych rzeźbach
wystawionychwgaleriiwspierającejautystyków.

Sama kolacja okazała się dość męcząca, bo trwała ponad

godzinę. Xavier siedział naprzeciwko niej i nie mogła oderwać
odniegowzroku.Apotemnawystawiestałoboknatyleblisko,
żemożnagobyłodotknąć.

Inaprawdęmiałaochotęnatychmiastzaspokoićswąrosnącą

ciekawość. Obawiała się, że gdyby na przykład spróbował ją

pocałować, nie powstrzyma pokusy, by sprawdzić, jak bardzo
możetobyćprzyjemne.

Pragnącniecoochłonąć,przypomniałasobieswójnajwiększy

koszmar: publiczne obalanie w telewizji zarzutów, jakie
postawiłaniegdyśburmistrzowi.

Konkurencyjna stacja telewizyjna przedstawiła relację

świadka, który podważył wiarygodność jej źródła. Materiał

background image

opublikowano jednocześnie we wszystkich mediach. Miała

wielkie szczęście, że po tym, jak publicznie go przeprosiła
i opublikowała sprostowanie, burmistrz odstąpił od zamiaru

wytoczeniastacjiprocesuozniesławienie.

Nigdyniezapomni,ilewstydukosztowałjątenbłąd,dlatego

terazmusikoniecznieoprzećsięnaniepodważalnychfaktach.

AponieważkluczemdowszystkiegojestXavier,niewolnojej

snuć wyobrażeń o tym, jaki smak mogą mieć jego pięknie

wykrojoneusta.

– To chyba ma być Wenus z Milo – rzekł Xavier na widok

jednegozczekoladowycheksponatów,patrzącnaLaurel.–Też
towidzisz?

– Faktycznie. Dostrzegam pewne podobieństwa. Wystarczy

spojrzeć z boku i umówić się, że to zgrubienie na wierzchołku
przypominagłowę.

–Podobamisiętwójstosunekdożycia–oświadczył.

Przeszliwgłąbpomieszczenia,zatrzymującsięwprzestrzeni

między dwoma eksponatami, gdzie nie tamowali ruchu. Obok
przesuwałysięwobiestronyeleganckiepary.Laurajednaknie
zwracałananieuwagi,całkowicieskupiającsięnaXavierze.

Dzięki temu zauważyła, że jego oczy przybierają niezwykły

ocień głębokiego błękitu, kiedy zapomina, że ma zachowywać
się bezosobowo i kiedy na jego twarzy pojawia się wyraz
żywegozainteresowania.

– Cieszę się, że tak uważasz. Ja uważam, że trzeba być

ciekawym, patrzeć na życie z różnych stron, sprawdzać,
eksperymentować, zadawać pytania, zanurzać się i zgłębiać.
Dopierowtedydowiadujeszsię,cosięnaprawdędzieje.

Mówiła ciszej, bo stali teraz bardzo blisko siebie, a także

dlatego, że nie chciała naruszać intymnej atmosfery, która się

background image

międzyniminarodziła,wywołującnoweciekawedoznania.

–Ajeślisięokaże,żeto,cosiędzieje,jestzłe?
Magnetyczneprzepływymiędzynimiprzybrałynasile,kiedy

Xaviersięnadniąnachylił.

Niespuszczalizsiebieoczu.
–Właściwienigdyniewiadomo,jakibędzieostatecznywynik,

prawda?Totakżejestczęśćprocesuodkrywania.Amożewynik
okażesiębardzodobry?Wistociejesttylkojedensposób,żeby

poznaćodpowiedźnatopytanie.

–Chybazaczynamrozumieć,ococichodzi–szepnął,azaraz

potem zapytał: – Ale to przyciąganie, które czuję, chyba nam
nieprzejdzie,prawda?

Trzebaprzyznać,żebyłytoodważnesłowa.Możejednakona

też potrafi polubić jego podejście do życia. Musiała się
roześmiać.

–OBoże!Nie.Mamnadzieję,żenieprzejdzie.Podobamisię

to,coprzytobieczuję.

–Przynajmniejjednoznassięztegocieszy.
Wierzchem dłoni odgarnął kosmyk włosów z jej czoła, przez

mgnienie zatrzymując rękę na policzku. Przez jej ciało

przebiegłdreszcz,ogarnęłojąprzyjemneciepło.

– Nie podoba ci się ta energia, która wyzwala się między

dwojgiem ludzi podczas takiej relacji? – zapytała, ledwo
oddychając,naconiemogłanicporadzić.Tenfacetzapierałjej
dechwpiersi.

Chybaniebędzieterazpróbowałjejpocałować?Czułajednak

wyraźnie,żetonadchodzi.

Zamiary Xaviera dawało się wyczuć w dotyku jego dłoni,

zktórychjednaspoczywałanajejpoliczku,adrugaobejmowała

jejgłowę.

background image

–Niezabardzo.Niejestemprzyzwyczajonydowewnętrznych

burz emocjonalnych – przyznał i wyglądał na równie
zdziwionego tym stwierdzeniem jak ona, bo komentarz był

zdecydowaniezbytosobisty.

Pochwilijednakwzruszyłramionami.
–Maszniezwykłązdolnośćprowokowaniamniedozachowań,

zktóryminiewiem,copocząć.

Zabrzmiałototakobiecująco,żeodchyliłalekkogłowę,żeby

mocniejoprzećjąnajegodłoni.

– To jest etap eksperymentowania i potrwa on do czasu, aż

zdecydujesz,cochciałbyśzemnązrobić.

Patrzyłnaniąrozpalonymwzrokiem,wodzącpalcamiwzdłuż

nasadyjejwłosów.

– Dokładnie wiem, co chciałbym z tobą zrobić. Nie jestem

tylkopewien,cobędziezemną.

– Ale pamiętasz, że jesteśmy partnerami? Więc uzgadniajmy

wszystkowspólnie.Spróbujpodążaćtądrogą,mójdrogipanie,
i bądź przygotowany na wstrząs, kiedy zobaczysz, co jest za
zakrętem.

Uśmiechnąłsiętak,jakchciała,alejeszczeniepochyliłgłowy,

byjąpocałować.Bardzojużpragnęłategopocałunku.

–Jesteśpewna,żechceszpokonaćtenzakręt?Bojeślizanim

jest puszka Pandory, to już nie będzie odwrotu. Jak ją
otworzysz, to przepadło, nie da się wpakować wszystkiego
zpowrotem.

Toprawda.Najbardziejzabójczazewszystkichprawd.
Laurel skakała już nieraz w przepaść, orientując się dopiero

poniewczasie,żezapomniałaospadochronie.

Ale jakimś cudem nie zabijało to w niej ciekawości. I za

każdymrazemudawałojejsięjakośzejśćzescenyowłasnych

background image

siłach.

Chwyciła Xaviera za klapy marynarki i przyciągnęła go do

siebie.Powoli,bezpośpiechu.Oczekiwaniebyłozbytrozkoszne,

bydziałaćszybko.

Pozwoliłjejprzezchwilęodwlekaćmomentzetknięciasięich

wargidopierowtedyprzejąłinicjatywę.Wpiłsięwjejustatak

mocno, że straciła równowagę. Pocałunek pochłonął ją bez
reszty,poruszyłjejwszystkienerwy.

Pragnęła, by jej dotykał. Pragnęła ciepła jego ciała. Dotyku

skóry. Pragnęła patrzeć mu w oczy, kiedy sprawi mu rozkosz

i gdy przeżyje rozkosz. Była ciekawa, jaki mają kolor, kiedy
podniesiegłowęspomiędzyjejud.Pragnęładowiedziećsię,czy

gdyby rozebrała się do naga, to on w końcu by się złamał
i zamiast tego nienawistnego opanowania pokazałby coś
nowego,coś,nacoczekałajużoddawna.

Bo wciąż brakowało w nim pasji, uniesienia i zapamiętania,

naktóretakbardzoliczyła,kiedywreszciezbliżąsiędosiebie.
Co ma robić, by Xavier pozbył się tej swojej nieznośnej
samokontroli?

On tymczasem całował ją coraz goręcej, jakby czuł, że ona

czekanacoświęcej.Wpewnejchwilioderwałustaodjejwarg
iszepnął:

–Wychodzimystąd?
Laurel wróciła do rzeczywistości, jakby ocknęła się

z omdlenia. Jasne, była gotowa iść z nim wszędzie, do

jakiegokolwiek łóżka, limuzyny czy gorącej kąpieli, cokolwiek
przyjdziemudogłowy,byletachwilamogłatrwać.

Byłagotowa.Chociażniepowinna.
Noijakoktomiałabyznimwyjść?

Jako Laurel Dixon, pracownica fundacji i przyszła kochanka

background image

XavieraLeBlanca?

Przecieżniąniejest.
Jest dziennikarką śledczą, która ma na koncie fałszywe

oskarżenie burmistrza, bo dała się zwieść niewiarygodnemu

informatorowi. A teraz jedynym źródłem informacji mógł być
tenmężczyzna,którywłaśniejącałował.

Za jej pełnym przyzwoleniem. A nie może dopuścić do tego,

by

podczas

śledztwa

zaczęła

łamać

zasady

etyki

dziennikarskiej. I nie może być tak, że kiedy już znajdzie tę
czarnąkartęwksięgowościfundacji,tofakt,żespałazeswoim

szefem,położysięcieniemnaopublikowanymmateriale.

Tegoniktbyjejniewybaczył.

Onateżbysobietegoniedarowała.
Trzeba było o tym myśleć, zanim zaczęła całować się

zXavierem.Niemalnadludzkimwysiłkiemwyzwoliłasięzjego
objęćicofnęłaokrok.

–Wybacz,jeśliodniosłeśmylnewrażenie–powiedziałacicho,

zudawanąswobodązatykająckosmykwłosówzaucho–aleto
nie miał być wstęp do łóżka. Byłam ciekawa, jak się całujesz.
I zaspokoiłam tę ciekawość. Możemy kontynuować nasze

rozpoznawanieterenu.

To zabrzmiało tragicznie, jak wypowiedź zarozumiałej

świętoszkowatejpindy,któramazwyczajcałowaćsięzfacetami
zciekawości.Cozabzdura!

Przecież nie tylko nie pamiętała, kiedy całowała się po raz

ostatni, ale była święcie przekonana, że za całowaniem nie
przepada.

– W porządku. Nie ma sprawy – zapewnił ją Xavier

zpokerowąminą.–Mójbłąd.

Tymrazembyłapodwrażeniemjegoopanowania.

background image

Jakże żałośnie by to wyglądało, gdyby był wstrząśnięty tym,

żesięwycofała.Ręcedrżałyjejzpowoduzastrzykuadrenaliny,
któranieznalazłaujścia.

Nic nie ucieszyłoby jej bardziej niż możliwość ponownego

wtuleniasięwjegoramiona.

–Doceniamtwojąuprzejmość.

Uniósłbrwi.
– Czy o to właśnie chodziło? Wydawało mi się, że ktoś tu

niedawnomówił,żemadość.PotymniemaplanuB.

Chyba nie zamierzał jej teraz przypominać, że od początku

wątpił w słuszność przenoszenia ich znajomości na poziom
osobisty. Ułatwił jej nawet wycofanie się, zanim ją pocałował.

Z czego powinna była skorzystać, a tego nie zrobiła. Ale żeby
wtakiejsytuacjiodmawiaćsobieprzyjemnościwypominania?

To są jakieś niespotykane szczyty uprzejmości. Po tym

wszystkim, co wyczyniała, Xavier LeBlanc zachowuje się jak

dżentelmen.

Cosprawiło,żemiałananiegoochotęjeszczewiększą.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Nazajutrz rano, chowając dumę do kieszeni, Laurel zajrzała

do gabinetu Xaviera, by zorientować się, jak bardzo zawaliła
sprawę.

Nie było to wejście do jaskini lwa, bo Xavier przypominał

raczej posąg. Kiedy podniósł wzrok, wyraz jego twarzy był tak

samokamiennyjakzawsze.

Doskonale. Wrócili zatem na poziom pierwotnego sporu.

Trzebatojakośzałatwić,boinaczejnigdyniedogrzebiesiędo
tych brudów, których szuka. Trzeba tylko sprawdzić, czy

z powodu całowania się z Xavierem jej sytuacja w jakikolwiek
sposóbsięzmieniła.

–Wczymmogęcipomóc?–zapytał.
– Chciałam przeprosić za wczorajszy wieczór – powiedziała,

chociażakurattozdanieniebyłonawetnadziesiątymmiejscu
naliścietych,któremiałazamiarwygłosić.

Bo niby za co miałaby go przepraszać? Przecież ma pełne

prawowycofaćsię,kiedytylkozechce.Innarzecz,żewcalenie
miałanatoochoty,bojejsiętopodobało.

Uniósł brwi i tym swoim nieznośnie opanowanym tonem

zapytał:

–Zaco?
– Za to, że nie rozmawialiśmy o strategii. Daliśmy się

rozkojarzyć.

–Tak,toprawda.
Zapraszającymgestemwskazałfotelprzybiurku.

background image

Nie

zdążyli

jednak

rozpocząć

rozmowy,

bo

jeden

z wolontariuszy przez nieuwagę zaprószył w kuchni ogień
iwywołałmałypożar.Niktnieucierpiał,ogieńugaszonoprzed

przybyciemstrażypożarnej.

Było to mimo wszystko przypomnienie w samą porę, że

igraniezogniemniepopłaca.

Strażacysprawdzilistanbezpieczeństwaprzeciwpożarowego

i odjechali. W kuchni zebrało sie wiele osób chętnych do

pomocyprzyusuwaniupowstałegopopożarzebałaganu.

Xavier przyłączył się do nich, a Laurel wykorzystała okazję,

by oddalić się dyskretnie i podjąć czynności śledcze w pokoju
Adelaide.

Na biurku Adelaide panował nieskazitelny porządek;

chusteczki higieniczne, komputer, długopis. Szanse na
włamaniesiędokomputerabyłynikłe.

Szkoda próbować. Tym bardziej że to, co mogłaby tam

ewentualneznaleźć,wsądzieniebędziemiałożadnejwartości
dowodowej.

Informacje

istotne

dla

sprawy

mogłyby

ewentualnie

znajdować się w podręcznej szafce. Podeszła do niej

iwyciągnęłajednązszuflad.

Rozległsięzgrzytmetalu,alenaszczęścieniktwsąsiednich

pomieszczeniachniezareagował.

Laurel odetchnęła z ulgą i pospiesznie przerzuciła kilka

folderów. Sięgała po kolejny, kiedy do pokoju weszła Adelaide.

PulsLaurelprzyspieszył,aAdelaidestanęłajakwrytawprogu
inerwowymruchempoprawiłaokulary.

– O! Właśnie cię szukałam – powiedziała Laurel, wrzucając

folder do szuflady ruchem tak obojętnym, jakby miała pełne

prawo do grzebania w cudzych biurkach. – W kuchni już

background image

wszystkowporządku?

–Tak,tak.Wnajlepszym.Jenniferpanujenadsytuacjąitylko

jejtamprzeszkadzałam.Aczegoszukasz?Możecipomogę?

Zostałazłapananagorącymuczynku,więcniemiałaczasuna

udawanie,żeniczegonieszuka.

Trzebaimprowizować.

– Dziękuję, to miło z twojej strony. Próbuję znaleźć namiary

na darczyńców, z których korzystał Val. Chciałabym podrzucić

Xavierowi kilka kontaktów. Ale dam sobie radę. Nie zawracaj
sobiegłowy.

To niezdarne kłamstwo osiadło na jej sumieniu jak sadza,

zwłaszcza że Adelaide pokręciła głową i zapewniła ją

zuśmiechem,żetożadenkłopot,apozatymmaprzecieżuniej
ogromnydługwdzięczności.

– Nie masz u mnie żadnego długu. O czym ty mówisz? –

oburzyłasięLaurel.

ZamiastodpowiedziAdelaidepodeszłaizarzuciłajejramiona

na szyję. Laurel, zaskoczona, też ją objęła. Adelaide miała
woczachłzy.

–Mamdług,itowielki.Niejestemgłupia.Wiem,żetodzięki

tobie pan LeBlanc dał mi ten awans. Sam nigdy by na to nie
wpadł. Ja tak lubię tę pracę! A teraz mogę paroma sprawami
zarządzać. Wciąż nie potrafię w to uwierzyć. To było moje
ukryte marzenie, które spełniło się tylko dzięki tobie. A jeśli
chodzi o darowizny, to tu niczego nie znajdziesz. Może

powinnaś zadzwonić do Vala? On zawsze ma doskonałe
pomysły.

–Aletotyjesteśmenedżerką.Cotybyśzrobiła?
Adelaidezamrugaławpopłochuoczami.

Czyżby nikt nigdy nie pytał jej o opinię? Żyła tą fundacją,

background image

czyli zależało jej na tym, by wszystko działało jak najlepiej.

Dlategojejpomysłysąbardzoważne.

– Ja bym zaproponowała, żeby personel przekazał na rzecz

fundacji to, co każdy potrafi robić najlepiej, i wystawił to na

aukcję – odpowiedziała Adelaide po chwili namysłu, po czym
zamilkła i skuliła się, wznosząc oczy do góry, jakby czekała na

gromzjasnegonieba,którywymierzyjejkaręzazuchwalstwo.
– To znaczy chodzi mi o to, że prawie każdy z nas ma jakieś

hobby. Na przykład ktoś robi na drutach, ktoś inny
patchworkowe narzuty, inny rzeźby. Niektóre są naprawdę

niesamowite.

LaurelzastanawiałasięnadpomysłemAdelaide.

Aukcja takich produktów to rzeczywiście doskonały pomysł.

Pracownicychętniewłącząsięwpromocjęisprzedażwłasnych
unikatowychwyrobów.

Nie osiągną na aukcji niebotycznych cen, ponieważ

uczestnicy licytacji przywykli raczej do obcowania z obiektami
znacznie cenniejszymi, mimo to przedsięwzięcie posiada
potencjał.

Wystarczyjetylkotrochęuatrakcyjnić.

– To fantastyczny pomysł, Adelaide! Zaraz przedstawię go

Xavierowi.

Laureluśmiechnęłasięiopuściłapokój.
Adelaide będzie świetną partnerką. Znacznie lepszą niż

Xavier,którybezprzerwyrozbierająoczami.

Gdyby była mądrzejsza, to zaprzyjaźniłaby się z Adelaide

znacznie wcześniej. Tymczasem była zbyt zajęta przymilaniem
sięszefowi.

–A,tutajjesteś–usłyszałazaplecamijegogłos.

Odwróciła głowę i napotkała jego uważne spojrzenie. Stał

background image

znacznie bliżej, niż się spodziewała. Pachniał jak prawdziwy

mężczyzna.

Jeszcze przed chwilą dzieliło ich jego biurko, teraz łączyły

przejawypierwotnegoinstynktu.

Wdychała łakomie zapach Xaviera, poddając się jego

zniewalającej obecności, gdy nagle dopadło ją wspomnienie

wczorajszegopocałunku.

Chociaż nie powinno. Chociaż powinna stąd wyjść. Albo coś

zrobić.

Tylkocomiałabyzrobićwtakiejsytuacji?

– A co, brakowało ci mnie? – zapytała i na szczęście głos się

jejniezałamał.

–Niewidziałemcięprzytympożarze–powiedziałtymswoim

niskim głosem, od razu wciągając ją w strefę doznań
niezwiązanychzfundacją.

Czyżby zauważył, że się ulotniła? To niedobrze. Jak ma

prowadzić swą operację dyskretnie, skoro on ciągle ma ją na
oku?

Mimotocieszyłoją,żezauważyłjejnieobecność.
–Pracowałamnadpomysłaminaimprezę.

To kłamstwo wymknęło jej się zbyt łatwo. Lepiej, żeby nie

byłatakadobrawoszukiwaniuXaviera.

Oparłsięościanę,założyłręcenapiersiistałwtakniedbale

seksownejpozie,żeażzaschłojejwgardle.

–Notoproszę,słucham–powiedziałponaglająco.

–WłaściwietojestpomysłAdelaide.Chodzioaukcję.
Wykrzywiłusta.
– Jak mam to rozumieć? Wstawiasz kilku przystojniaków do

lokalu, gdzie starsze panie płacą po dziesięć tysięcy dolarów,

żebytakimodelprzezcaływieczórpodawałimherbatę?

background image

– No niezupełnie. Ale skoro o tym mówisz, to też brzmi

interesująco.

Niemalbezwiednieomiotłaspojrzeniemjegosmukłąsylwetkę

i sprawiło jej to taką wizualną przyjemność, że zrobiła to

powtórnie,tymjednakrazemwbardziejwystudiowanysposób.

–Zgłosiłbyśsięnaochotnika?

–Tozależy.–Uniósłbrwiizmierzyłjąbadawczymwzrokiem,

lecz w jego oczach dostrzegła figlarny błysk. – A czy ty byś

licytowała?

Nonie,tonieczasanimiejscenaszczereodpowiedzi.

W powietrzu unosił się drażniący swąd nadpalonych płyt

gipsowych i plastiku. Mógł posłużyć jako adekwatne

przypomnienieotym,jakłatwostracićpanowanienadogniem.

–Tylkociebie.
Do licha. To jej się jednak wypsnęło. Chociaż to święta

prawda.Ibardzogroźna.

Nie powinna dać się wciągnąć w jego aurę, ale co robić,

skorotaknaniądziała?Zwolnićsię?

– Sądziłem, że zaspokoiłem już twoją ciekawość. Czy masz

jakieś

pytania,

na

które

powinienem

natychmiast

odpowiedzieć?–zapytałtonemjeszczebardziejzmysłowym.

Notak,tojestchybazasadniczepytanie.
–Byćmoże.
Boże.Toniemożesiędobrzeskończyć,alewyglądanato,że

niedasięzatrzymać.

–Popierwszetozależyodtego,czyumieszzaparzyćdobrze

herbatę.

Roześmiałsięznowutakjaklubiła.
– Wygląda na to, że będziesz wysoko licytować, żeby się

przekonać.

background image

– Owszem, gdyby to była aukcja kawalerów. Ale wtedy za

szybkoskończylibysięnamprzystojniacy.

– A to szkoda. – Jego niebieskie oczy rozbłysły jakby

rozczarowaniem.–Bojużsięnawetnastawiłem.

–Możeporozmawiaćzkolegamiipartneramibiznesowymina

temat przedmiotów wystawianych na aukcję? Zamiast usług

przystojniaków, przedmiotem aukcji mógłby być unikat. Myślę,
że twoi znajomi będą zachwyceni licytowaniem przedmiotów,

którychniekupiąnigdzieindziej.

Pokiwałgłową,jakbyniezdającsobiesprawyzezmiany,jaka

sięwłaśniedokonała.

I bardzo dobrze. Im mniej będzie na ten temat mówiła, tym

lepiej.

–Faktycznie,mogęsiętymzająć.Todobrypomysł.
Ta drobna pochwała znaczyła dla niej o wiele więcej niż

wszystko,copowiedziałdotejpory.

– Fantastycznie! – zawołała radośnie i zaczęła się cofać,

zanimdoresztystracigłowę.–Zabieramsięwięcdoroboty.

Rzuciłasięwkierunkuswojegopokoju,aonnaszczęścienie

poszedłzanią.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Xavier pozwolił Laurel odpocząć od siebie i celowo

powstrzymał się przez kilka dni od szukania z nią kontaktu.
Przerwapowinnadobrzezrobićimobojgu.

Zajął się przekopywaniem kontaktów biznesowych i starych

znajomości szkolnych pod kątem potencjalnych sponsorów

idarczyńców.Jednakrozmowy,któredotychczasprzeprowadził,
wydały mu się jakieś sztywne. Propozycja sponsorowania nie
wzbudzałaentuzjazmu.

Groziło to katastrofą, zwłaszcza wobec zbliżającego się

terminuspełnieniawarunkówtestamentu.Jużsłyszałzzagrobu
szyderczygłosojca.

Wybrał kolejny kontakt, ale ociągał się z połączeniem.

Usłyszał w głowie głos Laurel: „Sponsorzy nie wspierają

fundacji,leczsprawy,wktórewierzą”.

Nie wychodziła mu więc sprzedaż, bo nie wierzył w misję

fundacji. Ale przecież nie jest egoistą. Nie jest obojętny na
niedolęludzi,którymlosniesprzyja.

Czyniepomagałwczorajprzysprzątaniukuchnipopożarze,

noszącworkizkartoflami,żebyniemusiałategorobićJennifer,
szefowakuchni?

Dobroczynnośćmiałprzecieżwekrwi.Tojegomatkazałożyła

tę fundację, poświęcając jej mnóstwo czasu, zapału i energii.
Szczerze mówiąc, zawsze sądził, że robiła to z nudów. Ojciec

pracował od rana do nocy, przez siedem dni w tygodniu, więc
znalazłasobienietylkozajęcie,lecztakżesłusznycel.

background image

Val poszedł w jej ślady, przejmując fundację, kiedy matka

przeszłanaemeryturę.

Val zawsze wykazywał nadmiar zapału, którym Xavier

pogardzał, uznając to za słabość. Teraz jednak był gotów

przyznać,żebratwłaśniedlategopotrafiłtakdobrzeprowadzić
fundację,bozawszemiałsercenadłoni.

Jemu natomiast brakowało wiary. Jeżeli ma zdobyć dla

fundacjiwymaganewklauzulispadkowejdziesięćmilionów,to

musibardziejsiępostarać,jeszczebardziejnawetniżVal.

MusispróbowaćbyćtakijakLaurelDixon.

Laurelmaprawdziwąpasję.Widaćtobyło,kiedyopowiadała

opracywschroniskudlakobiet.

Chociażtrzebaprzyznać,żebyłaprzekonującawewszystkim,

o czym mówiła i w co się angażowała: w planowaniu aukcji,
promowaniu Adelaide na stanowisko menedżerki, nawet
w uzgadnianiu scenariusza randki, mimo że w tym ostatnim

przypadkubardzosięstarałzmienićjejnastawienie.

Gwałtownie odjechał fotelem od biurka, wstał i ruszył na

poszukiwanieLaurel.

Jej pokój mieścił się w przeciwległym skrzydle budynku, ale

tam jej nie zastał. Znalazł ją natomiast w jednej z sal
konferencyjnych.

Przemawiaładogrupkiosób,któresłuchałyjejjakurzeczone.

Słuchacze wyglądali na nowych ochotników z North-Western
University. Byli młodzi, ubrani w modne drogie ciuchy, które

miałyudawać,żesąswobodne.

Uniwersytet przysyłał zazwyczaj wielu ochotników i Laurel

włączyłasięwichszkolenie,oczymXaviernawetniewiedział.
Zatrzymał się w drzwiach i oparty o futrynę, z założonymi

rękamiczekał,ażskończymówić.

background image

Podziwiałjejlśniącewłosyswobodnieopadającenaramiona.

Nic nie sprawiłoby mu większej przyjemności, niż gdyby mógł
zanurzyć w nich dłonie. A nawet je uczesać, czego nigdy nie

robił.

WłosyLaurelażprosiłysięotakieksperyment.Nicdziwnego,

żenowicjuszewpatrywalisięwniąjakwobraz.Stanowiłatak

urzekającezjawisko,żeonteżniemógłoderwaćodniejoczu.

– I tym się właśnie tutaj zajmujemy – zakończyła. – Dajemy

ludziom nadzieję. Bo jeśli wam się wydaje, że ta fundacja
dokarmia tylko głodnych ludzi, to tracicie z oczu całego

człowieka.Jasne,żejedzeniejestważne,nawetbardzo,alenie
mniej ważne jest to, co się za nim kryje. A dla wielu naszych

gościjedzenieoznaczanadzieję.

Gdy słuchacze zaczęli bić brawo, Xavier miał ochotę do nich

sięprzyłączyć.

Laurel jednak uśmiechnęła się na jego widok tak

rozbrajająco,żestraciłgłowę.

– A teraz macie rzadką okazję – powiedziała, wskazując

Xaviera–poznaćsamegopanaLeBlanc.

Wszyscyodwrócilisięjaknakomendę.

Jeden ze słuchaczy ruszył przez salę, żeby z entuzjazmem

uścisnąćmudłoń.

– Dzień dobry. Jestem Liam Perry. Mój ojciec jest prezesem

Metro Banku i od lat klientem LeBlanc Jewelers. To dla mnie
prawdziwyzaszczyt,żemogępanapoznać.

– Jest pan synem Simona Perry? – zapytał Xavier bez sensu,

bo przecież to oczywiste, że chłopak jest jego synem. Tylko
jedenprezesMetroBankunosiłnazwiskoPerry.

Chłopakjednakuznałpytaniezauzasadnioneipotwierdził:

–Takjest,proszępana.

background image

Laurel odprawiła podopiecznych do kuchni, gdzie pod

kierunkiem

Jennifer

mieli

zająć

się

przygotowaniem

popołudniowegoposiłku.

Dopiero kiedy zniknęli w korytarzu, spojrzała na Xaviera

zpytającąminą.

–Czemuzawdzięczamprzyjemnośćwizytypanadyrektora?

– Wolno mi chyba przyglądać się szkoleniu wolontariuszy

wmojejwłasnejfundacji,jeślimamochotę?

ZbliskaLaurelpachniaławaniliąicytrusem,którejakdotąd

sądził, nie komponują się najlepiej. W jej przypadku jednak

tworzyłymagicznyierotyczniezniewalającybukiet.

–Askorootymmowa,toodkiedyzajmujeszsięszkoleniem

wolontariuszy?

Wzruszyłaramionami.
– Zajmuję się wszystkim, co wymaga uwagi. Zazwyczaj

szkolenie prowadzi Marcy, ale musiała iść z córką do dentysty

naekstrakcjęzębamądrości.Więczgłosiłamsięnaochotnika.

Właściwie powinien o tym wiedzieć. Wprawdzie organizacja

pracy należała do obowiązków Adelaide, ale Val wiedział
doskonale,żetoMarcyszkoliwolontariuszy,znałtakżeimięjej

córki.Izapewnepoleciłbyposłaćdziewczyncekwiaty.

Poza tym nikt nigdy nie przedstawiłby go wolontariuszom

jakopanaLeBlanc.

– A skąd wzięłaś tekst tego wystąpienia? – Ruchem głowy

wskazał miejsce, skąd przemawiała do wolontariuszy. – Czy po

prostuzacytowałaśfragmentinstrukcji?

– To mój tekst – przyznała z uśmiechem. – Sama na to

wpadłam,bomoimzdaniemmatogłębokisens.Popierwsze,ci
wolontariusze wcale chętnie do nas nie przychodzą, bo nie

bardzo wiedzą, co będą tutaj robić. Próbuję im więc

background image

uświadomić, że to coś więcej niż podawanie ludziom miski

gorącejzupy.

Spojrzałnaniązdziwiony.

– Jak to niechętnie? Pierwsze słyszę. Czy nie na tym polega

wolontariat?

– Tak się tylko wydaje. Przeważnie albo spełniają wymóg

nałożony przez uczelnię, albo chcą zebrać dodatkowe punkty.
Może zachęcają ich do tego przyszli pracodawcy. W każdym

razieprzychodzątutajzwieluróżnychpowodów,bardzorzadko
zpowodupalącejpotrzebybrataniasięzbezdomnymi.

–Atybrataszsięzbezdomnymi?
– Ja nie jestem wolontariuszką – przypomniała mu. –

Postanowiłampodjąćtupracę,bouznałam,żejesttodlamnie
ważne.

Inatowłaśniepowinienpołożyćnacisk.Zamknąłwięcdrzwi

dosalikonferencyjnejioparłsięonie.

Niechresztasprawpoczeka.
– No właśnie. Co masz na myśli? Dlaczego wierzysz w tę

fundację?

– Żebyś mógł to sobie zapisać i powtarzać? – Uniosła brwi,

dając mu do zrozumienia, że nic tym nie zyskał. – Powiedz mi,
dlaczego ty w nią wierzysz? Dlaczego tu codziennie
przychodzisz?

Pieniądze.
To słowo samo cisnęło się na usta, ale jakoś nie potrafił go

wymówić. Jednak taka właśnie jest prawda: to pieniądz
wprawia świat w ruch. Z tym, że on przecież i tak ma
pieniądze.

Pytanie

Laurel

sprowokowało

go

więc

do

przemyśleń.

Chce tego, co mu się należy. Należnej mu części spadku.

background image

Tego, na co jego zdaniem już zasłużył, prowadząc LeBlanck

Jewelerswsposób,któryojciec,jaksięprzynajmniejwydawało,
wpełniaprobował.

Tymczasem po śmierci ojca otrzymał zadanie niemal

niemożliwe do wykonania. Niemożliwe, bo brakowało mu
niezbędnejwiaryizapału.Akobieta,którązatrudnił,żebybyła

jegoasemwrękawie,niechcepołknąćhaczyka.

Domaga się od niego, by to uzasadnił. Więc proszę bardzo,

otowyjaśnienie:

– Przychodzę codziennie do pracy po to, żeby sobie

udowodnić, że nie ma dla mnie nic trudnego – oświadczył
zzaskakującąszczerością.–Dotejporyodnosiłemsukcesywe

wszystkim,zacosięwziąłem.Iniedamsięzłamać.

Dostrzegłjejpełenżyczliwościuśmiechidługosięnimsycił.
–Nowłaśnie–wyszeptała.–Aterazwyobraźsobie,żejesteś

po przeciwnej stronie lady. I pomyśl, co może znaczyć to, co

przed chwilą powiedziałeś, dla kogoś, kto liczy na pomoc
iwsparciezestronyfundacji.

Dotknęła jego ręki, co go rozczuliło, a potem ścisnęła jego

dłoń,alemimotonieotworzyłoczu.

– Nie szkodzi, że jesteś głodny i załamany – powiedziała

półgłosem, zupełnie jakby był jednym z bezdomnych. – Jestem
przy tobie. Nie musisz być sam. Pozwól, że cię nakarmię.
Nabierzeszsiłizdecydujesz,dokądiść.

Tak.Trzymałjązarękęiprzyswajałsobiejejsłowa.

Nie musi tego robić sam. Podobnie jak głodni ludzie

zChicagoniemusząbyćzdaninasiebie.Fundacjatroszczysię
o zaspokojenie prawdziwej potrzeby. I tu wcale nie chodzi
ojedzenie.

Chodzi o odrodzenie duszy jednostki, kiedy wydaje się, że

background image

wszystkojestjużstracone.Chodzioodzyskaniewiarywsiebie.

Tojestwłaśnieto,copowinienimmówić.
Otworzył

oczy

i

napotkał

przenikliwe

spojrzenie

srebrnoszarych oczu Laurel. Czy ona wie, że oswaja jego

demony?Iczyrzeczywiściechcejąotopytać?

Bo jeśli tak, to ich relacja może osiągnąć stan, na który nie

byłjeszczegotowy.Bowolałby,żebynierozłożyłagoznowuna
łopatki,gdyposuniesięzadaleko.

– A skąd się to wszystko wzięło? – zapytał przez ściśnięte

gardło. – Jesteś tutaj od paru dni. Ja znam tę fundację od lat

iniepotrafiłbymwyrazićtegoażtakjasno.

– To się wzięło stąd. – Wskazała serce jedną ręką, nie

wypuszczając z drugiej jego dłoni. – Bo to także jest moja
historia.Nieznoszęporażekiniełatwodajęsiępokonać,aledo
tegoniewystarczysamadeterminacja.

Wczorajmożebyzniąpolemizował.Aledzisiaj

–Chybazaczynatodomniedocierać.
Co po raz kolejny świadczy o tym, jak bardzo są do siebie

podobni.SkądinaczejLaurelwiedziałaby,comugrawduszy?

– Wiesz, co jest dla mnie piekłem? – zapytała. – Nie mieć

w pobliżu nikogo, na kogo można liczyć. Nikogo, kto poda mi
rękę, kiedy się potknę albo zostanę zdołowana przez życie lub
ludzi.Iwłaśnietakapomocnadłońpozwalamizrobićnastępny
krok.

No dobrze. Pod tym względem jednak się różnią. Chociaż

możeniepowinni.

I to była oś całej rozmowy. Determinacja to tylko pierwszy

krok.Możnasobiepostanowić,żeprzezcałydzieńniebędziesz
głodny. Ale żeby przez to przejść i nie cierpieć, warto przyjąć

pomocnądłoń,którąciktośpodaje.Albo,jakwjegoprzypadku,

background image

niepuszczaćdłoniosoby,którajużtrzymacięzarękę.

Ichspojrzeniasięspotkały.OczyLaurypłonęły.
–Xavier–wyszeptała.–Niewolnonam.Niepowinniśmy.

– Powinniśmy – odparł stanowczo i już miał ją objąć, lecz

w ostatniej chwili powstrzymał się z obawy, że Laurel może
jednakzaprotestować.

Zamiasttegomusnąłjejpoliczekwierzchemdłoni.
–Nietutaj–dodał.–Alejużwkrótce.

Pokręciłagłową,lecznieodsunęłasię.
–Wtakimrazietojaniepowinnam.Botojest

–Wiem.Niepokoiszsię,borazempracujemy.
Niepotrafiłbyopisać,coczuł,dotykającjejskóry.

–Tymsięnieprzejmuj.Jatubędętylkoprzezchwilę,apotem

wraca Val. Do tego czasu zorganizujemy tę imprezę. To ma
sens. W końcu i tak ulegniemy temu, co oboje czujemy. Po co
czekać?

– Dlatego, że ja wcale nie zamierzam temu ulec –

zaoponowałagwałtownie.–Zapominaszsię.Dajeszsięponieść
emocjom.

–Nowłaśnie!

Jak to? Teraz, kiedy on wszystko pojął, ona nagle się

wycofuje?

Omałosięnieroześmiał.
– Nigdy przedtem nie uległem emocjom. Robię to po raz

pierwszy w życiu. Nie zmarnujmy tego. Pomóż mi to

wykorzystać.

–AleXavier
–Nie,Laurel.Przestań.Jaciępotrzebuję.Chcę,żebyemocje

przesłoniły mi rozsądek. Pozwól mi się uwieść podczas pracy

nad tą imprezą. Na pewno okaże się, że jestem w tym

background image

wszystkimbeznadziejny,więcmusiszmimówić,kiedyrobięcoś

nietak.

Uśmiechnąłsię,aonaodpowiedziałamuuśmiechem.

–Czyjestkobieta,któraodrzuciłabytakąpropozycję?

Tymrazemudałojejsiępowstrzymaćuśmiech.
–Gdybyśdopuściłmniedogłosuto

– Powiedziałabyś tak. – Pokiwał głową i podniósł rękę, by

dotknąćpalcemjejgórnejwargi.

Nie cofnęła się, lecz pochyliła w jego stronę. To mu

wystarczyło.

Pocałowałjąwusta,tłumiącjejokrzykzaskoczenia.Objęłago

obiema rękami i błądząc palcami po jego głowie, przyciągnęła

dosiebie.Zrozumiałiprzytuliłjąjeszczemocniej.

Itakimiałbyćceltegopocałunku.Miałjąpoczuć.Wprawdzie

pragnął poczuć znacznie więcej: zapach i dotyk jej skóry,
włosów, dłoni błądzących po jego ciele, tymczasem musiał

zadowolićsiępocałunkiemwsalikonferencyjnejfundacjiLBC.

Trzebaprzyznać,żeitakbyłotowspaniałedoświadczenie.Jej

ustasmakowałyjakwyszukanaporcjaniezwykłejsłodyczy.

– Laurel – mruknął, pokrywając jej szyję drobnymi

pocałunkami.–Kolacja.Tylkotyija.Jutrowieczorem.

Wodpowiedziwestchnęła,comożnabyłouznaćzawyrażenie

zgody.Pogłaskałlekkomałżowinęjejucha,aonaodpowiedziała
głębokim westchnieniem, który uniósł jej piersi oparte na jego
torsie.

–Xavier,ja
Syknęła, kiedy ugryzł ją tuż pod uchem. Lekko, by nie

zostawićśladu,alecotamślad.

Spodobał mu się pomysł, że Laurel będzie nosiła jego ślady.

Ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby udało się ukryć je gdzieś pod

background image

ubraniem. Byłaby to ich wspólna słodka tajemnica. Delikatnie

zsunąłjejbluzkęzjednegoramieniaizacząłjecałowaćwzdłuż
obojczyka. Odchyliła się do tyłu, a on kojącym gestem położył

jejrękęnakarku.

Wodził wargami po kremowym gładkim ramieniu, o czym

marzyłodczasukuszeniawgalerii.Podniosłaręce,chwyciłago

za koszulę i przyciągnęła do siebie. Przesunął usta wyżej
i dostrzegł czerwony znak nie większy od drobnej monety, ale

itakpoczułogromnąsatysfakcję.

–Pokolacjichciałbymzostawićnatobiewięcejtakichśladów.

Natwoichudach,naszyiinapiersiach,

Zamrugała powiekami, udając, że protestuje. Miał nadzieję,

żetotylkoudawanie.

Chciał, żeby była uległa i żeby nie miała na sobie niczego

opróczradościżycia.

–Niepowinieneśtakmówić–wyszeptała.

–Boniewypada?
–Botosprawia,żetegopragnę.–Westchnęłazrezygnacją.–

To wszystko jest nie tak. Nie powinnam pragnąć cię do tego
stopnia.

–Wtakimrazieniewidzęproblemu.Pozwólsiętylkozaprosić

nakolację.PotrzebujęosobytowarzyszącejnaprzyjęcieuVala.
Będą tam także inni goście. Nie ma ryzyka, że wciągnę cię do
jakiegopokoikunazapleczuitamzgwałcę.

Ajednakzjakiegośpowodunadalsięopierała.

Może wyczuwała resztki jego wahania? Chyba Laurel nie

domyślasię,żewgłębiduszyonnadaljąocośpodejrzewa?

– Posłuchaj, Laurel – zwrócił się do niej niemal proszącym

tonem. – Po prostu się zgódź. Obiecuję, że będę trzymał ręce

przy sobie, jeżeli ci na tym zależy. Możemy miło spędzić czas.

background image

Bardzo mi na tym zależy. Przyjadę po ciebie wieczorem

osiódmej.

–Powinnampowiedziećnie.

Pokręciła głową ze śmiechem, który wcale nie brzmiał

odmownie.

–Aleobiecujesz,żetobędzietylkokolacjainicwięcej?

– Przysięgam – oświadczył i korzystając z chwilowej

przewagi, znowu ją pocałował, tym razem w policzek. –

Widzisz? Potrafię się powstrzymać, kiedy tylko sobie tego
zażyczysz.

Cofnęła się o krok, zaczerwieniona, i poprawiła na sobie

bluzkę.

–Niepowinnamsięzgadzać.Aleniechcibędzie.
Była to zgoda uzyskana z takim trudem, że musiał się

roześmiać. Nic nie stało na przeszkodzie, by wiedziała, że jest
szczęśliwy.

Ma trzydzieści sześć godzin na przełamanie jej pozostałych

obiekcji.

I przekonanie Vala, by zaprosił go na kolację, na którą

przyjdzie z dziewczyną, bo to jedyne zaproszenie, jakie ta

dziewczynamożeprzyjąć.

Po przeszkodach, które właśnie pokonał, wszystko inne to

drobiazgi.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Następnego dnia Xavier opuścił fundację w południe, udając

sięnaseminariumwjednejzeleganckichdzielnicChicago.Gdy
tylko zniknął za drzwiami, Laurel wśliznęła się do jego

gabinetu.

Musi koniecznie znaleźć jakiś obciążający dowód. Na tyle

silny, by uzasadnił decyzję o rezygnacji z jej posady jeszcze
przedsiódmąwieczorem.

Tylko wtedy mogłaby przyjąć zaproszenie na tę randkę.

Wprzeciwnymrazietrzebająodwołać,chociażnamyślotakiej

ewentualnościLaurelzbierałosięnapłacz.

Ależzniejmiękkasłabiutkaosóbka,żetakłatwopoddajesię

pokusie.Powinnazachowaćstanowisko,trwaćprzyswoiminie
dać się w nic wciągnąć. A przede wszystkim, absolutnie nie

powinna pozwolić Xavierowi na pocałunek. Ale jak, do jasnej
cholery,miałasiępowstrzymać?

Ten facet ma w sobie magiczną moc, która kobiecie odbiera

mowęirozum.

Apozatymchciałaiśćnatęrandkę.

Mężczyźni tacy jak Xavier nigdy się z nią nie umawiali. Po

prostujejniezauważali.Aontak.

Itowłaśniezamieszałojejwgłowie.
Wchodząc do gabinetu, zauważyła na biurku laptop. Był

jednak zamknięty i zapewne wymagał hasła. Trzeba więc

przeszukaćbiurko.

Przerzucając i wertując teczki, doznała paraliżującego

background image

uczuciadéjàvu.Agdybyjąnatymprzyłapał?

TakjakAdelaide
Gdybywtychokolicznościachpowiedziałamuprawdę,tonie

miałaby tu czego szukać. Zwłaszcza po tym, do czego doszło

wczorajwieczorem:zapomniała,żedziałapodprzykrywką,aon
nie dał jej szansy na ujawnienie prawdy. Chociaż przecież

próbowała!

A gdyby zdecydowała się na rezygnację ze śledztwa? Gdyby

sobie powiedziała: zapomnij o porażce, o rehabilitacji, rzuć to
swojedziennikarstwośledcze,zostańwtejfundacji.Tumożesz

liczyć na uczciwe i pożyteczne zajęcie. Nikt przecież nie musi
siędowiedzieć,żeukryłaprawdęoswychzamiarach.

Tak czy owak, podjęła pracę ze szlachetnych pobudek – by

nieśćpomocpotrzebującym.

Robiłaby to nadal, tylko nieco inaczej. I wtedy mogłaby

umawiaćsięzXavierembezobawy.

Ciekawe,jakbytobyło?
Na myśl o rezygnacji z kariery zawodowej poczuła lekkie

ukłucie w sercu. Nie wypada jednak przerywać tego
dochodzenia.Niemożnazignorowaćtego,żegdzieśtutaj,wtej

fundacji,kryjesięjakieśzgniłejabłko.

Gdyby zrezygnowała ze swej misji, to kto ujawni nadużycia?

Zaniechanie tylko po to, by bez wyrzutów sumienia sypiać
zXavierem,byłobyjeszczebardziejnieuczciwe.

Śledztwo, które ona tu prowadzi, ma służyć społecznie

ważnejsprawie.AtenXaviertowkońcutylkozwykłyfacet.

Nojednaknie.
Bowgruncierzeczybyłniesamowity.
Czuła to, kiedy trzymał ją za rękę. Widziała to, kiedy na nią

patrzył. Sprawiał, że było jakoś inaczej, tak jakby to on został

background image

wciągniętywjejorbitę,anieodwrotnie.Moglibyprzeżyćrazem

cośniezwykłego.

Na pewno nigdy tego nie doświadczy, jeśli z własnej woli

utkniewślepymzaułku.

Mrużącoczy,którenaglezaszłyłzami,sięgnęłaposegregator

i powoli przeglądała jego zawartość. Nie znalazła niczego

podejrzanego.DziękiBogu!

Ale zostały jej tylko cztery godziny na podjęcie decyzji, czy

wystawić Xaviera do wiatru, czy jednak iść na tę randkę,
udając, że to tylko kolacja. Czyli jest już za późno. Śledztwo

zostałonieodwołalnieunicestwione.

Ale co dalej? Czy ma wejść w ten związek i czekać, aż

wszystkojakośsięułoży?

Zmagając się z sumieniem, ubierała się na niezobowiązującą

kolację u Vala, ponieważ już się przecież na nią zgodziła.
Zawsze może powiedzieć „ręce precz”. Xavier sam powiedział,

żedecyzjanależydoniej.

Jednak kiedy o siódmej wieczorem otworzyła drzwi, widok

Xavieraznowuznowuodebrałjejrozum.

Miałnasobiebłękitnysweterzdługimirękawami,podkolor

oczu,iciemnedżinsy,którepodkreślałyjegozgrabnąsylwetkę.

–Żebybyłojasne–zaczęła–toczykiedyciępoproszę,żebyś

trzymałręceprzysobie,jateżmuszęprzestrzegaćtejzasady?

–Wżadnymwypadku!–odparłzszelmowskimuśmiechem.–

Ty nie musisz przestrzegać żadnych zasad. Możesz mnie
dotykać,gdzie,kiedyijakzechcesz.

–Rozumiem.Wtakimrazienajwyższyczas,żebyśmyprzestali

udawać,żetotylkokolacja.

–Niewiem,comasznamyśli.

background image

Xavierrozłożyłbezradnieręce.

– To Val organizuje przyjęcie, a skoro w przyszłości ma być

twoim

szefem,

to

możesz

zacząć

się

socjalizować

z wyprzedzeniem. Zostałem także zaproszony, bo jest moim

bratem. Będziemy jedli i rozmawiali. Jeśli wolisz uznać, że nie
potrafię myśleć o niczym innym oprócz tego, co masz pod

sukienką,toniebędęciępowstrzymywać.

Zamiast roześmiać się otwarcie, powinna go skarcić za ten

niewybrednyżart,aleczasnareakcjęminął.

– Mam na sobie różowe majtki i stanik do pary. Kupiłam ten

komplecik z pół roku temu na jakąś gorącą randkę.
Ipostanowiłamdzisiajwyciągnąćgozszuflady.

Jegooczyzapłonęłyżywymogniem.
– Próbuję to sobie wyobrazić. Szkoda, że muszę na tym

poprzestać,skorototylkokolacja.

Mimo prowokacyjnych zaczepek usiłował zachować dystans,

cowprawiałojąwzadziornynastrój.

Wpiątekwieczoremmożnawreszcieoddzielićżycieprywatne

odpracy.Czytotakistrasznygrzechzapomniećnakilkagodzin
okomplikacjach?

Zawarła więc sama z sobą twardy układ: jeśli znajdzie jakiś

ślad korupcji w fundacji, to jemu o tym powie w pierwszej
kolejnościipoprosiozgodęnaupublicznienie.JeżeliXavierjest
takim facetem, za jakiego go uważa, to będzie zadowolony, że
to zrobiła i zgodzi się na publikację. Nie wierzyła, że mógłby

próbowaćzamieśćsprawępoddywan.

Gdyby jednak próbował, to znaczy, że nie jest facetem,

z którym chciałaby się wiązać. Wtedy miałaby prawo
publikowaćmateriałbezjegozgody.

Aterazniejestżadnądziennikarkąśledczą.Jestkobietą.Ana

background image

progujejdomustoiideałmężczyzny.

Zaprosił ją właśnie na wieczorek zapoznawczy w posiadłości

brata.

Val mieszkał w dzielnicy Foster Forest, tak daleko od

skromnej dzielnicy Laurel, że równie dobrze mógł mieszkać
w Timbuktu, na rozległej posesji wśród rozłożystych drzew

istaranniewystrzyżonychtrawników.

Tak skończyło się udawanie, że jest to normalna randka

zkolegązpracy.

– Domyślam się, że twój dom może śmiało konkurować

zrezydencjąbrata–rzuciłazlekkaironicznie,kiedyzatrzymali
sięprzedwejściem.

Xavierodwróciłsięispojrzałnaniąbadawczo.
– Jeśli chodzi o wiek, to dom Vala wygrywa. Ma wartość

historyczną. Nie jest w moim stylu. Czy chcesz powiedzieć, że
bogactwociękrępuje?

Wciasnymwnętrzusamochoduzapadłacisza.
Laurel studiowała twarz Xaviera, która w łagodnym świetle

ogrodowychlatarniwydałajejsięjeszczebardziejintrygująca.

– Zdarza mi się o tym zapominać. Do pracy chodzisz ubrany

swobodnie, jak kolega z pracy, który akurat wczoraj zamiatał
podłogęwkuchni.

– To jeden z najprzyjemniejszych komplementów, jaki

usłyszałemnaswójtemat.

–Jamówiępoważnie.

–Jateż.
Wyciągnął rękę, pogładził Laurel po policzku, chwycił pod

brodę,pocałowałkrótkowustainatychmiastjąuwolnił.

–Niebędęcięzatoprzepraszał,aleobiecuję,żeprzezresztę

wieczorubędętrzymałręceprzysobie.

background image

Byłazawiedziona,żetakszybkosięwycofał.

–Ajeślijategoniezechcę?
– To mi powiesz – mruknął, patrząc jej w oczy obiecująco. –

Zaproszę cię wtedy na osobiste zwiedzanie mojego domu.

Zaczniemy od holu, gdzie oprę cię o jedną z marmurowych
kolumn,żebycięrozebrać.Chciałbymzobaczyć,jakwyglądasz

nago na tle marmuru. Może następnie przedstawię ci sofę
wbibliotece.Jesttakmiękka,żeodrazuwniejutoniesz.Przez

świetlik w suficie wpada tam zazwyczaj światło księżyca.
Chciałbym wycałować każdy punkt twojego ciała, do którego

dotrze.

Namyślotymprzebiegłjądreszcz.

–Przestań.Jużwystarczy.
Roześmiał się dźwięcznym głosem, który podrażnił jej strefy

erogenne.

–Aletodopieropoczątek.Mambardzodużydom.

–Wezmętopoduwagę.
Co będzie wymagać nie lada wysiłku, zważywszy że nie

potrafiła teraz myśleć o niczym innym. I zapewne o to mu
chodzi,okilkagodzinwyczekiwaniawnapięciu.Kiedyostatnio

ktośjątakoczarował?

–Niesądziłam,żejesteśtakipoetycki.
–Wcaleniejestem.–Przyglądałjejsięprzezchwilę.–Mówię

tylkoto,cosłyszęwgłowie,kiedyotobiemyślę.

Nonieźle.Niezaczęlijeszczerandki,aonjużdałjejpowody,

byzaprzepaściłatenniewinnywieczóruVala.

– Jak ja mam tam siedzieć i udzielać się towarzysko po tym,

comituopowiadasz?

–Podobniejakjamuszęsiedziećwfundacjizeświadomością,

że jesteś w sąsiednim skrzydle budynku – odparł spokojnie. –

background image

Muszę powstrzymywać się co godzinę przed złożeniem ci

wizytywwiadomymcelu.

Wygląda na to, że dała mu zielone światło na dzielenie się

fantazjami erotycznymi, i w zasadzie nic w tym złego. Jeśli

spotkanie ma rozwijać się w podobnym duchu, to proszę
bardzo.

– Następnym razem się nie powstrzymuj. – Przeszył ją

spojrzeniem,wktórymniedałosięukryćpożądania.

–Odbieraszmiszansęnaskupieniewpracywponiedziałek.
Znowusięroześmiała,zastanawiającsię,czywypadadaćsię

oczarowaćdotegostopnia.

– I dobrze ci tak. Bo ty odebrałeś mi szansę na skupienie

podczas tego rodzinnego spotkania. Teraz myślę tylko o tym,
jaksięstądeleganckourwać.

– Ten pomysł mi się podoba – mruknął. – Może od razu coś

wymyślisz,żebymwysłałValowiwiadomość,żenieprzyjdziemy.

– To jest – Straciła wątek, bo położył jej dłoń na ramieniu

ipogładziłpalcempłatekucha.–Myślę,żeżepowinniśmysię
pokazać przynajmniej na chwilę. Pewnie już wiedzą, że
jesteśmy.

– Pewnie tak – zgodził się, ale nie zdejmował ręki z jej

ramienia.

Inagleznowupocałowałjąwusta.
Tym razem był to długi pocałunek, któremu poddała się

bezwiednie. Ich języki zetknęły się i rozesłały dreszcze

pożądaniapocałymciele.

Xavier oderwał od niej usta znów zbyt gwałtownie i za

wcześnie. Oddychał ciężko, a może to ona z trudem łapała
oddech?

– Może powinniśmy już – Musnął nosem jej ucho i złożył

background image

kilkapocałunkównaszyi.–Tak,takTrzebasięruszyć.

– Uhm – Przechyliła głowę, by umożliwić jego wargom

lepszydostępdojejszyi.–Naprzykładdociebie?

Jęknąłcicho,wciążwodzącustamipojejskórze.

– Szkoda, że to mówisz, bo przekonałaś mnie, że jednak

powinniśmydonichzajrzeć.

–Możepotraktujemytojakogręwstępną?
–Albouzgodnimyjakiśsygnał.Zaćwierkaszjakwróbelek,aja

zaczekam na ciebie w łazience – zaproponował z nadzieją
wgłosie.

– Bardzo to romantyczne jak na pierwsza randkę. –

Roześmiała się, gdy uszczypnął ją w ramię. – Wymyśl coś

lepszego.

– Myślę, że muszę wydostać się z tego samochodu, zanim

nastąpi coś nieodwracalnego – rzekł półgłosem. – Nigdy bym
nieprzypuszczał,żejesteśtakaromantyczna.

–Isłusznie.Botakaniejestem.Tylkocałyczasudaję.
Wysiedli z samochodu, Xavier wziął ją za rękę i weszli po

schodach do drzwi, szepcząc i chichocząc. Wyraźnie ją to
podniecało.

Otworzyła im kobieta w średnim wieku, w białym fartuszku,

o starannie uczesanych siwych włosach, i wprowadziła do
obszernegoholu.

LaureloderwaławreszciewzrokodXaviera,byprzywitaćsię

zeswoimewentualnymszefem.

ValprzedstawiłjąSabrinie,swojejżonie,wpatrzonejwmęża

jakwobraz.

Siwowłosa kobieta roznosiła kieliszki z chardonnay, Sabrinie

podała jednak szklankę z ciemnoczerwonym płynem, zapewne

zsokiemporzeczkowym.

background image

Val wzniósł toast za spotkanie. Laurel uniosła w górę swój

kieliszek. Czuła, że się z nim dogada, nawet gdyby śledztwo
miałosięprzeciągać.

Jak by to było, gdyby zachowała pracę w fundacji?

SpotykałabysięzXavierem,dopóki

Zaraz, zaraz, ale czy to nie jest stawianie spraw na głowie?

Przecieżjeszczesięzsobąnawetnieprzespali.

–Sabrinajestwciąży–szepnąłjejXavier,podczasgdyżona

Vala wydawała jakieś polecenia służbie, a Val programował
zestawstereowrogupokoju.

–O!–Zdziwiłasię,bobyłatowiadomośćbardzoprywatna.–

Mamjejpogratulować?

–Niejestempewien,czyzostałotojużpodanedopublicznej

wiadomości.

– W takim razie czy jesteś pewien, że powinieneś mi o tym

mówić?

Uśmiechnąłsiętak,żepoczułamrowieniewpalcachnóg.
– Chciałem podzielić się z tobą tą wiadomością, bo czuję się

trochęzdezorientowany.

– Aha. To faktycznie jest dość dziwne uczucie – zaczęła

powoli, usiłując się domyślić, o co mu chodzi. – Zmusza do
zastanowienia, ale nie w sensie, że ja też tak chcę, tylko
bardziejwsensiewłasnejśmiertelności.

Wjegooczachzabłysłajakaśwewnętrznaradość.
–Nowłaśnie–odparłpółgłosem.–Niewiem,jaktosiędzieje,

żeczytaszwmoichmyślach.Chybajesteśmydosiebiebardziej
podobni,niżnamsięwydaje.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Xavier obawiał się, że w obecności Sabriny może czuć się

niezręcznie, ponieważ chodzili z sobą, zanim związała się
z Valem. Jednak Laurel absorbowała go do tego stopnia, że

natychmiastzapomniałoSabrinie.

Szczerze mówiąc, dość szybko pogodził się wtedy z tym, że

Sabrinadałamukosza.Byłapięknaniczymzamarzniętatundra
porośniętaośnieżonymidrzewami:imbyładalej,tymwyglądała
lepiej.

Zasadataadekwatnieoddawałajegostosunekdowszystkich

pozostałych związków. Zachowywanie dystansu przychodziło
mu w sposób naturalny, bo i tak większość czasu spędzał
codziennie w LeBlanc Jewelers, co skutecznie odstraszało od
niegokobiety,któreliczyłynajakąśtrwalsząrelację.

Dotąd nigdy tego nie żałował. Nigdy nie tęsknił za kobietą,

któraodeszła.Ledwozauważał,kiedyprzestawałyodpowiadać
najegotelefony.

DopókiniespotkałLaurel.
Aprzecieżniebyłazupełniewjegotypie.Gdybyspotkałjąna

ulicy,nawetbyjejniezauważył.Aniniezwróciłbynaniąuwagi
jako na potencjalną partnerkę seksualną, choćby dlatego, że
nienależaładotejsamejklasy.

DopókiniespotkałLaurel
Powtarzał sobie to wiele razy podczas tego wieczoru, bo

kusiło go, by tym razem robić wszystko inaczej, niż uczył go
ojciec:sprawdzić,jaktojestiśćnacałośćiuwierzyć,żesprawy

background image

mająsiętymlepiej,imbardziejczłowiekjeprzeżywa.

Po kolacji sprzątnięto ze stołu i wszyscy przenieśli się do

salonu. Laurel i Sabrina, zajęte rozmową, usiadły na kanapie

przykominku.

ValpodszedłdoXaviera,którystałprzyoszklonychdrzwiach

napatiozbasenem.

Wymienili kilka zdań na temat trudności, z którymi zmagał

sięoddziałLeBlancJewelerswNowejAnglii,aletematszybko

sięwyczerpał.

Xavier nie zaczynał nowego, gdyż zajęty był obserwowaniem

Laurel.

– No więc – zagaił Val po tak długiej pauzie, że Xavier

zareagował z zaciekawieniem. – No więc o co chodzi z tobą
iLaurel?

– Zależy, co rozumiesz pod pojęciem „o co chodzi”? – Xavier

wypiłdługiłykpiwa.Chciałzyskaćnaczasieiprzygotowaćsię

donastępnejkwestii.

– Chodzi o to, że się z nią spotykasz, czego się nie

spodziewałem. Zdziwiłem się tylko, dlaczego tak zależy ci na
tym, żebym cię dzisiaj zaprosił. Musieliśmy z Sabriną zmienić

wcześniejszeplany.

–Całkiemniepotrzebnie–odparłXavierłagodnie.–Wcalenie

otomichodziło.Tojestdość

Co„dość”?Dośćskomplikowane?
Nigdy nie miał problemu z zaciągnięciem dziewczyny do

łóżka.Tyleżetadziewczynawciążrzucałamujakieśkłodypod
nogi.

Valuniósłbrwi.
– Jeśli z tego powodu zapominasz języka w gębie, to znaczy,

że coś jest na rzeczy. Zmieniliśmy plany na wieczór, bo byłem

background image

ciekaw, co to za nowa laska wywołuje aż takie komplikacje.

I doznałem nie lada szoku, kiedy stanąłeś w drzwiach z nową
szefowąadministracji.

–Jeślijużotymmowa

Xavier zorientował się, że powinien był uprzedzić brata

ozamianiestanowiskwfundacji.Terazwykorzystałsytuacjędo

wygodnejzmianytematu.

–Jeślijużotymmowa,topowinieneświedzieć,żewkońcuto

stanowisko

objęła

Adelaide.

A

Laurel

pomaga

mi

wpozyskiwaniusponsorówidarczyńców.

– Aha! – Val uśmiechnął się szeroko, ale wrócił do

poprzedniego tematu. – Trzymasz ją przy sobie na wypadek

dodatkowychzajęć,tak?

– Wcale nie! – zaprotestował Xavier gwałtownie, starając się

mówić cicho i sprawdzając, czy Laurel nadal rozmawia
zSabriną.

Lepiejżebyniesłyszałapodobnychuwagnatematichrelacji.
–Tadziewczynarzeczywiściemamnóstwodobrychpomysłów

i jest No, sam nie wiem, jak to powiedzieć. Po prostu
inspiruje mnie. Zacząłem dzięki niej widzieć różne sprawy

zupełnieinaczej.

Valniespodziewanieuderzyłgowplecytak,jakrobitobrat,

któremuzależy.

– Słuchaj, brachu. Widzę, że ona rzeczywiście cię pobudza.

Kiedy ostatni raz podniosłeś głos? Chyba naprawdę jest

wyjątkowa. Zrób to dla mnie i tym razem przestań być sobą.
Chciałbymjązatrzymaćwfundacji.

–Zaraz,zaraz!Cochceszprzeztopowiedzieć?–zaniepokoił

sięXavier.

– Pamiętaj tylko, że to jest istota ludzka, która ma uczucia –

background image

ostrzegł Val łagodnie. – Kobiety lubią, kiedy dajesz im do

zrozumienia, że doceniasz ich obecność i od czasu do czasu
zapraszasznarandkę.

– No przecież z nią jestem, tak czy nie? – nastroszył się

Xavier.

IotowłaśnieValowichodziło,sądzącpowyraziejegotwarzy.

–Owszem,jesteś.Ipostarajsiękorzystaćztegojaknajdłużej.

Boonaitakjestdlaciebiezdecydowaniezadobra.

Zamilkł, bo Sabrina zaproponowała, by przenieśli się na

patio.

Zanimbratzdążyłsięzgodzić,Xavierpodniósłrękę.
–Bardzodziękujemyzazaproszenie,alemusimyjużiść.

Spojrzał na Laurel siedzącą w przeciwległym końcu pokoju

iznowudopadłogotodziwnenieznaneuczucie,jakbyzinnego
świata.

Tym razem jednak odczuł je raczej jako silną nić

porozumienia, bo Laurel patrzyła na niego w sposób, jakiego
nigdyprzedtemodnikogonieoczekiwał.

Mimotonieodwróciłwzroku.Wciągałagowswojąaurę,aon

nieznajdowałwsobieśladuoporuanichęci,żebysięwyzwolić.

Jedyne,comógłzrobić,toiśćzanią.Tyleżetoonmiałkluczyki
dosamochodu.

PożegnałsięwięcszybkozbratemiSabrinąiporwałLaurel

dosamochodu.

– W życiu nie widziałam tak błyskawicznej ewakuacji –

zauważyłaLaurelzuśmiechem,ściskającgozaramię.

– Najwyższy czas. Mam dziś jeszcze mnóstwo spraw do

załatwienia. I nie są to sprawy, które da się załatwić w domu
mojegobrata.

– Podoba mi się to. Mam rozumieć, że zabierasz mnie na

background image

malownicząwycieczkęnadjezioroMichigan?

Małobrakowało,aotworzyłbyustazezdumienia.
–Żartujesz,prawda?

Przejęzyczyłam

się.

Chciałam

zapytać,

na

czym

skończyliśmy. O ile pamiętam, twoja ręka zawędrowała pod
mojąsukienkę–odparłazalotnie,cowywołałownimtaksilną

erekcję,żemiałochotęjęknąć.

Przecieżżadentakiincydentniemiałmiejsca,bogdybymiał,

toniewysiadalibywogólezsamochodu.Aledobrze,niebędzie
sięspierał.

–O,tutaj?
Położył rękę na jej nagim udzie i wsunął ją pod sukienkę,

delikatnie pieszcząc skórę kciukiem. Posuwał się coraz wyżej,
a widząc, że Laurel go nie powstrzymuje, wędrował dalej, aż
natknął się na trójkąt jedwabiu między jej nogami. Miał
nadzieję,żezgodniezobietnicąróżowego.

Laurel wciągnęła powietrze i wstrzymała oddech. Atmosfera

nabrzmiała tak dużym napięciem seksualnym, że chyba na
momentstanęłomuserce.

– Mniej więcej – przyznała głosem tak zmienionym, że omal

niecofnąłręki.Onajednakprzykryłajądłoniąipchnęłajeszcze
wyżej.–Chociażmożebardziejtak.

Proszę bardzo! Pieścił ją coraz mocniej. Laurel westchnęła,

a on poczuł, jak to westchnienie dociera do najbardziej
wrażliwychmiejscwjegociele.

Zdecydowanie zasługiwała na coś lepszego niż seks

w samochodzie, dobry może dla napalonego nastolatka, który
niemapojęciaokobiecymciele.

Odchrząknął,gwałtownymruchemuwolniłdłoń,zapaliłsilnik

iwrzuciłbiegwsteczny.

background image

– Jedziemy do mnie. Jeśli masz inne preferencje, to mów od

razualbotrzymajjęzykzazębami.

– Wolałabym trzymać co innego – odparła zuchwale, kładąc

rękę na jego udzie w taki sam sposób, jak przed chwilą on to

zrobił.

Różnica polegała na tym, że ona jednak nie prowadziła

samochodu.

Koniuszkiem palca pogładziła jego członek. Jej dotyk był

bardzo delikatny, Xavier jednak odczuł go tak, jakby Laurel
ściskaławdłonijegomęskośćnacałejjejdługości.Wskazówka

prędkościomierza

wskazywała

coraz

większą

szybkość.

Samochódwypadłzbramynaulicę.

Xavier z trudem zmusił się, by zwolnić, zanim kogoś zabije,

po czym zdecydowanym ruchem zdjął rękę Laurel ze swojego
krocza.

–Zaczekaj.Będziemynamiejscuzaparęminut.

Posłuchałagoigrzeczniepołożyłaręcenakolanach.
–Twójbratijegożonatobardzomililudzie.
– Cieszę się – odparł krótko – ale jeśli masz ochotę na

pogawędki,towymieńraczejswojeulubionepozycjeipodłoża.

Woda,takczynie?Iinnetegotypusprawy.

Dźwięczny śmiech Laurel otulił go niczym chłodny prysznic

wupalnyletnidzień.Zerknąłnaniązukosa,zmieniającpas,by
wyprzedzić mikrobus, który wlókł się przed nimi z prędkością
stu

kilometrów

na

godzinę,

jakby

nie

wiedział,

że

podnieconemufacetowimożesiębardzospieszyć.

Laurel namyślała się przez chwilę, uderzając lekko palcem

wdolnąwargę.

– Jestem fanką przytulania. Nie lubię na dywanie. Nie

potrafię powiedzieć, czy lubię coś oprócz łóżka, bo niczego

background image

innego nie próbowałam. A o co chodzi z tą wodą? Czy mamy

kochać się pod wodą, czy będziesz polewał mnie wodą
wtrakcie?

–Tak–odparł.

Woda rozpryskująca się na jej ciele, krople na jej piersiach

domagającesięzebraniajęzykiem.

Zdecydowanietak.
Xavier zaparkował przed domem, bo wjazd do garażu

trwałybyzdecydowaniezadługo.

Czy gdyby wyniósł ją z samochodu na rękach, to byłaby

przesada?Naszczęściechybazdawałasobiesprawęztego,jak
bardzo jest podniecony, bo zanim okrążył samochód, by

otworzyćjejdrzwi,stałajużnachodniku.

Chwyciłjązarękęiwprowadziłdośrodka.
Laurelrozejrzałasięzciekawościąpociemnymwnętrzu.
–Oiledobrzepamiętam,byłamowaomarmurowejkolumnie.

– Kolumna jest od frontu – rzucił lekceważącym tonem

i popchnął ją w kierunku schodów. – To za daleko. Teraz
zapomnijoniej.Zwiedzimynajpierwgórę.

Wprowadził ją do sypialni, zamknął drzwi i przycisnął ją do

nich.

–Tosąbardzosolidnedębowedrzwi.
Po wielogodzinnym wyczekiwaniu z jękiem ulgi wpił się

ustamiwjejpełnewargi.

Nie był to wcale taki pocałunek, jaki sobie wcześniej

wymarzył, lecz coś znacznie bardziej dojmującego. Bo nigdy
przedtem żadnej kobiety tak silnie nie pragnął. Było to
pragnienie, które wyłączało myślenie i umożliwiało jedynie
odbiórwrażeńzmysłowych.

Laurel też nie próżnowała: obejmując go oburącz, zsunęła

background image

ręce po jego plecach i gorączkowo wyciągała mu koszulę ze

spodni,bywreszciedotknąćjegoskóry.

Pocałunekstawałsięcorazgorętszy,wtulalisięwsiebiecoraz

mocniej. Po chwili Xavier sam już nie wiedział, gdzie jest on,

a gdzie Laurel. Jej krótkie westchnienia rozkoszy potęgowały
jegopodniecenieiwydawałomusię,żezarazposzybujewgórę.

Jej usta i dłonie, pieszczoty i uniesienie, które dzięki niej

odbierałterazwszystkimizmysłami,działałynaniegowsposób

niepojęty. Nigdy dotąd nie pożądał aż tak żadnej kobiety. To
byłojakbynieopanowaneopętanie.Pragnąłdotykaćjejnagiego

ciała, pieścić i całować, czuć kształt i smak jej piersi, wilgoć
międzyjejudami,którasygnalizowała,żeonateżgopragnie.

Sunącrękamipojejudach,uświadomiłsobienagle,żetonie

on ją prowadzi ani nie ona prowadzi jego. Że prowadzi ich
narastająca nieposkromiona żądza. A jednak coś go w tym
wszystkimniepokoiło.

Bo gdyby rzeczywiście oboje ulegli tylko bezgranicznemu

pożądaniu, to skąd się wzięło to dziwne nieziemskie uczucie,
które jest silniejsze niż zwykłe pożądanie? Normalny seks –
proszę bardzo. Potrafił przecież właściwie obsłużyć piękną

kobietę we własnym łóżku. Dlaczego miałoby w tym być coś
więcej?

Wydając z siebie krótki stłumiony pomruk, wziął ją na ręce

izaniósłdołóżka.

–Innepodłożaprzećwiczymyinnymrazem.

Całującgowucho,zdołałatylkowymamrotać:
–Umowastoi.
Ostrożnie i delikatnie ułożył ją na brzegu łóżka. Pochylił się

nadniąizacząłcałowaćjejszyję.Gdydotarłdodekoltubluzki,

próbował ją rozpiąć, ale mu się nie udało, więc ściągnął ją

background image

przezgłowę.

–Odtądróżowytobędziemójulubionykolor.
Uśmiechnęła się pogodnie i prowokująco zsunęła ramiączko

stanika.

–Możebędęwyglądałalepiejbeztego?
–Raczejniemożliwe.Alemożelepiejsięupewnić.

Patrzyła mu w oczy, gdy on tymczasem ukląkł między jej

nogami i położył dłonie na jej plecach. Drżącymi palcami

majstrował przy zapięciu biustonosza. Też nie był w stanie go
rozpiąć, więc z pomrukiem zniecierpliwienia szarpnął go

irozerwał.

– Przepraszam. Jutro wykupię dla ciebie całą kolekcję

zVictoriaSecret.

Na widok jej piersi znowu zapomniał, jak się oddycha. Ujął

jedną z nich i przytknął ją do ust. Smakowała wyśmienicie.
Ciało Laurel naprężyło się, jęknęła i wygięła plecy, po czym

zcichymwestchnieniemchwyciłagozagłowęiprzycisnęłado
siebie,jakbyobawiałasię,żejejkochaneksięrozmyśli.

Wykluczone. Mógł tkwić w tej pozycji godzinami, gdyby nie

to, że druga pierś domagała się atencji. Zajął się nią więc

i stwierdził, że jest jeszcze słodsza i soczystsza. Laurel
wzdychała,pojękująccicho.

–Tak,Xavier.TakJeszcze,jeszcze
Zachęcony pchnął ją na materac. Różowe jedwabne stringi

działały mu na nerwy, bo zakrywały miejsce, w którym już

dawno chciał się znaleźć. Wsunął kciuki pod gumkę i jednym
zdecydowanym ruchem zsunął je i odrzucił na bok. Przez
dłuższyczasniebędąjejpotrzebne.

– Jesteś piękna – szepnął z zachwytem i zgiął jej kolano, by

napatrzeć się do syta. Nie ma nic bardziej podniecającego niż

background image

Laurel leżąca w jego sypialni, z zapraszająco rozłożonymi

udami,corazbardziejpobudzona.Pochyliłsię,dotknąłwargami
wewnętrznejstronyuda,poczymwsunąłgłowęmiędzyjejnogi

wmiejsce,którejeszczeprzedchwilązakrywałróżowyjedwab.

Pierwszy dotyk wywołał silny dreszcz, który przebiegł przez

jej ciało. Teraz oboje oddychali coraz szybciej. Xavier czuł jej

zapach, trzymał ręce na jej biodrach. Narastający żar ogarniał
teraztakżejegociało.Napięciestałosiębolesne.

– Chcę, żebyś doszła – powiedział i zaczął ją pieścić coraz

szybciej.

Nie miał pojęcia, co może zrobić, ale wiedział na pewno, że

owieledłużejniewytrzyma.

Pożądał jej bardziej niż czegokolwiek i kogokolwiek w życiu.

Bardziej niż powietrza, krwi i wody. I wtedy Laurel nagle
krzyknęła,ścisnęłagoudamiiwbiłamupalcewszyję.Jejłono
zacisnęło się gwałtownie, a potem pulsowało. Jej głos

wypowiadającyjegoimięzabrzmiałwtejburzynamiętnościjak
chór anielski. Będzie go wspominał i słyszał we śnie
tygodniami.

Dopieroterazmógłzająćsięsobą.Ściągnąłubranieipochylił

sięnadLaurel,pokrywającjąpocałunkami.Wyglądałonato,że
nieco ochłonęła. Jej dłonie powędrowały po jego plecach,
pośladkach, dotarły między uda. Chwyciła mocno jego
przyrodzenie, przesuwając kciukiem po wierzchołku i mało
brakowało,abyskończył.

–Zaczekaj,Laurel–szepnął,opanowującsięzwysiłkiem.
Sięgnął do szuflady szafki przy łóżku i wyjął paczkę

prezerwatyw. Drżącymi rękami udało mu się rozerwać
opakowanie.Opadłznowumiędzyjejuda,aonauśmiechałasię

do niego. W jej oczach skrzyło się pełno tajemnic. Nie mógł

background image

czekaćanisekundydłużej.

Pocałował ja namiętnie i objął tak silnie, że ich ciała znowu

zlałysięwjedno,jakbyzawszebyłyrazem.

IwtedyLaurelzaprowadziłagonanastępnypoziom:otoczyła

gonogamiiotworzyłasięszeroko,bymógłwniąwejśćjednym
ruchem. Przywitała go wilgotnym ciepłem i natychmiastową

gotowością.

Zakręciłomusięwgłowie.Laurelzacisnęławokółniegonogi

iramiona,azjegoustwyrwałsięgłośnyjęk.Poruszalisięcoraz
szybciej. Wzrastająca temperatura doprowadziła ich na szczyt.

Spojrzał na nią i wtedy coś w nim nagle pękło. Poszybował
wysoko na grzbiecie fali namiętności. Laurel, wstrząsana

kolejnym orgazmem, szybowała razem z nim. Tego dotąd nie
przeżył z żadną kobietą. Nie wiedział, że kochanie się może
polegaćwłaśnienatym.

Krążące w nich i wokół nich fluidy scaliły się i rozpaliły

świetlistymblaskiem.Xavierzadrżał,zacisnąłpowiekiiprzeżył
spełnienie tak intensywne, jakby w jego głowie doszło do
eksplozji.

Kiedy otworzył oczy, ujrzał Laurel w swoich ramionach,

zwłosamirozrzuconymiwokółtwarzy.

Nie mógł myśleć ani mówić. Mógł ją jedynie objąć mocniej

i mieć nadzieję, że nigdzie nie odejdzie co najmniej przez
najbliższymiesiąc.

Przecież dopiero zaczął badać tę swoją nowo odkrytą

namiętność,LaurelDixon.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Laurel poczuła, że musi wydostać się z sypialni. I to

natychmiast,zanimrozsadzijąnatłokmyśli,doznańcielesnych,
uniesień i emocji. Zanim da po sobie poznać, co się z nią

naprawdędziejeiwpakujesięwzagrażającejejmisjikłopoty.

Toprawda,żezgodziłasięnakrótkiseksbezzobowiązańczy

pretensji,zktóregokażdymawynieśćzadowolenie,niemyśląc
o niczym innym oprócz przyjemności erotycznej. Xavier
sprawdziłsię,byłobardzomiło,alejużwystarczy.

Tylkoniebardzowiedziała,jaksięztegowykręcić.

– Coś czuję, że próbujesz zbierać się do odlotu – mruknął,

delikatnie dotykając ustami jej skroni. – Ale ja cię nie
wypuszczę.

Dotykjegowargznowuprzejąłjądreszczem.

– Czujesz, że zastanawiam się, jak się wymknąć? – zapytała,

dziwiącsię,żemożejeszczemówićpotym,gdywszystkoinne
odmówiłoposłuszeństwa.

Zapomniałanawet,dlaczegopowinnasięubrać.
– Nie jestem przygotowana na nocowanie tutaj, więc lepiej

jużpójdę.

Trzebanadalutrzymywać,żechodziwyłącznieoseks.Xavier

będzie musiał ją odwieźć albo sama zamówi taksówkę, kiedy
znajdzie komórkę. W piątek wieczorem w tej dzielnicy
taksówkajestnawagęzłota.Chwilępotrwa,zanimprzyjedzie.

– To jest kłamstwo – odparł, wodząc ustami wzdłuż jej szyi

wtakisposób,żeponowniepoczułaprzypływrozkoszy.–Mam

background image

tu jeszcze całe połacie nagiego ciała, których nie zdążyłem

zbadać.Czegopotrzebujesz,żebytutajprzenocować?

–Szczoteczkidozębów–udałojejsięwymamrotać.

–Mamkilkazapasowych.Jakiśinnewarunki?

–Maszzamiarwszystkiespełniać?
–Raczejtak.Żebydaćciszansę,kiedynienadążasz.

–Miałamwrażenie,żetotyjesteśztyłu.
–Notak,faktycznie,jestem–przyznał,przyciskającbiodrado

jej pośladków. A ponieważ okazało się, że znów jego członek
stwardniał, kilkoma ruchami posiadł ją ponownie. A kiedy

zacząłpieścićjejpiersi,skręcałasięzrozkoszy.

Skądonwie,jakigdziejejdotykać?

– Xavier – westchnęła pragnąc, by zabrzmiało to jak

ostrzeżenie,atymczasemzabrzmiałojakbłaganie.

– Jestem tu, kochanie – szepnął i przytrzymał ją za biodra,

kiedywbijałsięwniąodtyłu.–Tojesttwojaulubionapozycja,

prawda?

W odpowiedzi zdołała tylko wydać z siebie głęboki jęk. Więc

jakmogłamuodmówić?

– Nie potrafię cię nie dotykać – ciągnął tym swoim kojącym

hipnotycznym

głosem.

Jesteś

taka

ciepła,

gładka

ipociągająca,żetracęprzytobiegłowę.

Ponownie wstrząsnął nią gwałtowny spazm rozkoszy. Skuliła

się odruchowo, domagając się więcej pieszczot. Nie dał się
długo prosić. Zalała ją nowa fala rozkoszy, po czym nadszedł

kolejny orgazm. Zamiast minąć, trwał i narastał, potęgując
rozkosz.Zjejoczupopłynęłyłzy.

Xavier poczuł spełnienie chwilę później. Zanurzył usta w jej

włosach, opadło na nią ciężko, wciąż pulsując. Leżeli obok

siebiedługo,dysząc.

background image

Laurel odnosiła wrażenie, że przenieśli się w inny wymiar,

gdzietakierzeczydziejąsiębezprzerwy.

– To było coś niesamowitego – zachrypiał, odwracając się na

plecyiobejmującjąnanowo.–Jeszczelepszeniżzapierwszym

razem.Chociażtamtoteżniebyłobyleco.

Gdy jej oddech się wyrównał, znowu zatęskniła za ciężarem

jegociała.Swobodneoddychanieteżjestprzereklamowane.

–Owszem.Możnatakpowiedzieć.

– Hm, ciekawe. Masz jakieś lepsze określenie? – zapytał

wyzywającymtonem.

– Oczekujesz komplementów? – drażniła się. – To było tak

wstrząsające jak trzęsienie ziemi. Wystarczy? Czy mam

kontynuować?

Delikatniecałowałjejpoliczek.
– Brzmi to trochę tak, jakbyś czytała na głos słownik

frazeologiczny.

Znieruchomiała. Nagle opadło z niej napięcie i ogarnął ją

chłód.Jedwabnapościelstałasięzimna.Ciekawe,czyXavierto
wyczuł. Jasne, że potrafi sprawnie władać językiem ojczystym.
Tojednazpodstawowychumiejętnościdziennikarzaśledczego:

dobieraćwłaściwesłowadookreślonejsytuacji.

Przypomnienie to pojawiło się zdecydowanie nie w porę.

Z drugiej jednak strony, może właśnie w samą porę. Im dłużej
tujest,tymgłębszykopiesobiegrób.PrzecieżXavierwciążnie
wie,zkimmataknaprawdędoczynienia.

Ujawnienie

prawdy

oznacza

utratę

wszystkiego,

co

dotychczas zdobyła. I nawet gdyby dla niego nie miało to
znaczenia, to pozbawiona osłony przed ewentualną porażką
samaniepotrafiłabyodgrywaćzuchwałejLaurel.

– Czuję, że znowu rozmyślasz, jak się urwać. – Zacisnął

background image

ramiona,odcinającjejdopływpowietrza.

Tym razem nie było to przyjemne. Odepchnęła go, a gdy

zorientował się, że przesadził, natychmiast zwolnił uścisk.

Usiadłanałóżku,aonprzyglądałjejsiębadawczo.

–Jeślinaprawdęchceszjużiść,toniebędęcięzatrzymywał–

powiedziałcichymgłosem.–Niepodobamisięto,alezrobisz,

cozechcesz.

Tojeszczebardziejpogorszyłosytuację.

–Przestańbyćtakicholerniewyrozumiały.
–Proszębardzo:przestaję.

–Nowłaśnie!Itowłaśniejestcholernawyrozumiałość!
Rozdrażniona sięgnęła po kołdrę, by zakryć piersi. Już

przecieżsięnapatrzył.Tegocofnąćsięnieda.

W gruncie rzeczy chętnie by tu została, ale skoro Xavier nie

zna prawdy, to teraz każdy ruch będzie zły. Oto doskonała
receptanaporażkę.

–Niebyłaśprzekonananastoprocent,przychodzącdomnie

wieczorem,prawda?–zapytałbeznamiętnymtonem.

A więc nawet teraz nie jest w stanie wyprowadzić go

zrównowagi.

–Ależbyłam!Byłamcałkowicieprzekonana!
Mogłaby to powtarzać przez cały dzień. I bardzo zależało jej

na tym, by uwierzył, że ani przez chwilę nie czuła się do
niczegoprzymuszona.

Alejakmuwyjaśnić,dlaczegonaprawdęchcesięwymknąć?

–Zawszesamapodejmujędecyzję.TylkożeSamaniewiem.
–Ajawiem–oznajmił,ajejserceznowuzamarło.
–Wiesz?–Aleprzecieżtoniemożliwe.
Gdyby wiedział, po co tak naprawdę zgłosiła do fundacji, to

nie zapraszałby jej do domu i nie zaprosił do uczestnictwa

background image

wuczcie.

O, jak bardzo chciała, by jednak powiedział: Okej, Laurel.

Podoba mi się, że masz zamiar zdemaskować nieuczciwych

pracowników mojej fundacji. Masz tu za to jeszcze jeden

orgazm.Albonawetdwa.

–Takmisięwydaje.Chciałaśpoprostusprawdzić,jaktojest

kochaćsięzemną.Ijużwiesz.Podobniejakwgalerii,kiedysię
ze mną całowałaś. – Jego cierpki uśmiech zranił ją jeszcze

bardziej dotkliwie. – W porządku. Moje ego może nieco
ucierpiało,alejakośtoprzeżyję.Podwarunkiem,żedobrzesię

sprawiłem,zaspokajająctwojąciekawość.

Był tak piekielnie cierpliwy i anielsko wyrozumiały, że nie

mogładopuścić,bytakmyślał.

– Wcale nie o to chodzi. Raczej o to, że mam za sobą kilka

spieprzonychsprawiwolałabymtegoniepowtarzać.

Ejże! Czy to nie jest zbyt dosadne ujawnianie własnej

podatności na porażkę? Sama obnaża się teraz bardziej, niż

kiedybyłarozebrana.Otodlategoniemożeodtańczyćtangana
dwie Laurel. Trudno z jednej strony udawać kobietę, która
dzielnie zabiera się za śledztwo, a z drugiej być kobietą, która
przeprowadzijejaknależy.

To chyba jednak nie jest najmocniejszy tekst tego wieczoru.

Mimo to Xavier pokiwał tylko głową i przeszedł nad tym do
porządkudziennego.

– Zapominasz, że jesteśmy do siebie bardzo podobni. Ja też

nieznoszęporażek,więcrozumiem,ococichodzi.

Wziąłjądelikatniezarękęispojrzałnaichsplecionedłonie.
– Więc może powiedz mi, Laurel, co jest grane? Gdybym cię

poprosił, żebyś została, czy toby znaczyło, że działam za

background image

szybko?Żewyprzedzamfakty?Jesteśmydorośli,jestmiztobą

dobrze. Odpowiada mi twoje towarzystwo. I tyle. Nie róbmy
ztegowiększejsprawy,niżnatozasługuje.

Wypuściła powietrze, a potem gwałtownie odetchnęła, bo

chwilęwcześniejnieświadomiewstrzymałaoddech.

– Przepraszam. Zachowuję się jak wariatka. To, co dzieje się

międzynami,niezaszłoażtakdaleko,żebymzachowywałajak
osobaniepoczytalna.

Wporządku.Odzyskujemypanowanienadsobą:oddech,puls

ibiciesercawracajądonormy.

– Niepoczytalna to jednak spora przesada – zauważył

z uśmiechem. – To ty zareagowałaś na moje idiotyczne

zachowanie, a nie odwrotnie. Dzisiejszy wieczór był niezwykły.
Bardziej niezwykły, niż się spodziewałem. I bardzo samolubnie
chciałbym,żebybyłotakichwieczorówwięcej.

– Może w kwestii romansów jestem trochę zbyt ostrożna.

Zpowodupewnychurazów.

Odchrząknąłipokręciłgłową.
–Kochanie,jesteśnajmniejostrożnądziewczyną,jakąmiałem

przyjemność rozbierać w łóżku. To jakieś kłamliwe bzdury,

maszjenatychmiastwymazaćzpamięci.

Nie mogła się nie roześmiać, bo dała się rozebrać w jego

włóżkutylkodlatego,żetejnocypostanowiłaniebyćsobą.No
iproszę,doczegotodoprowadziło.Małobrakowało,awszystko
byzepsuła.

–Łatwocimówić–odparła,zdającsobiesprawę,żestąpapo

cienkim lodzie, próbując być tą Laurel, którą widział w niej
Xavier,czyliosobą,którąpomógłjejbyć.

Lódwkażdejchwilimożesiępodniązałamać.

– Obawiam się, że będziesz musiał często mi o tym

background image

przypominać–dodała.

– Może w takim razie będę cię tu trzymał nagą i będziemy

robićróżneświństwa.–Jegopsotnyuśmiechznowująrozbroił.

–Nie,nie.Jamówiępoważnie.Skorojesteśmypartnerami,to

alborobimytorazem,albonierobimywcale.

–Niezłyzciebiewyjadacz–rzuciłazudawanąironią–żetak

sięzgłaszasznaochotnika.Mamnieladaszczęście,żeudałomi
sięzyskaćpartnerazsamarytańskimzacięciem.

– O, dla mnie to chleb z masłem. W końcu prowadzę

organizację charytatywną i robię to dlatego, że znajduję

przyjemnośćwdzieleniusięzinnymi.

Wzruszyłdobrodusznieramionami,pociągnąłjądelikatnieza

rękę, a ona położyła się obok niego, opierając głowę na jego
ramieniu.

– A teraz, kiedy już załatwiliśmy kwestię twojego

przedwczesnego wyjścia, muszę wyznać, że pewien wątek tej

rozmowytrochęmnieniepokoi.

Ponieważ zostało ustalone, że nie ma się czego obawiać,

spróbowałazapanowaćnadswoimgłosem:

–Tak?

–Mówiłaśtamwgaleriioskakaniuwprzepaśćiodkrywaniu

tego,cojestzahoryzontem.Tomniebardzoporuszyło.

– Naprawdę? – Nie pamiętała nic oprócz smaku jego ust. –

Wcalesiędotegonieprzyznałeś.

– Próbowałem poukładać sobie w głowie różne sprawy –

wyznał. – Staram się nie wyciągać przedwczesnych wniosków.
Żeby rzucić się przed siebie, trzeba mieć nie byle jaki
temperament,

a

ja

wypracowałem

w

sobie

poczucie

ostrożności,którezdecydowanietemuniesprzyja.Terazusiłuję

sięgopozbyć.Naprzykładdziś.

background image

No proszę! Całkiem nieźle. To zabrzmiało tak przekonująco,

że wróciła jej odwaga. Pogładziła go czule po imponującym
bicepsie.

–Cieszęsię,żemogłambyćczęściątwojegoeksperymentu.

–Niejesteśjegoczęścią,leczprzyczyną.
Aha! Teraz ona powoli zaczynała rozumieć, co jest grane.

Wygląda na to, że rozpoznali właśnie jeszcze jeden obszar
wzajemnegopodobieństwa.

–Chceszpowiedzieć,żetodziękimniestajeszsięodważny?
– W pewnym sensie tak. Ale wyczuwam również w tobie

wahanie,któremnieniepokoi.Chciałbymwejśćwtęrelacjędo
samegokońca,Laurel.Chcędoświadczyć,jaktojestprzeżywać

zkimśtakąnamiętność.Nienawidzętejswojejpowściągliwości,
wktórejsiędotychczasporuszałem.

– Posłuchaj, Xavier. To ty sprawiłeś, że nagle zapragnęłam

skoczyć przed siebie. Że znalazłam w sobie odwagę, żeby

zostawićzasobąwszystkiewątpliwości,lękiiobawy.

Szerokiuśmiechrozjaśniłjegotwarz,ajejodrazuzrobiłosię

cieplej.

– Czyli oboje odkrywamy, jak to na nas działa. Stanowimy

bardzozgranyzespół.

Ciężkizimnykamieńspadłjejwreszciezserca.
–Przecieżpowtarzamtoodsamegopoczątku.
Aterazwystarczytylkodotrzymaćsłowa.
Xavierchciałwidziećwniejkobietęodważnąizdecydowaną,

którą w gruncie rzeczy przecież była, więc nie ma się czego
obawiać.

Trzeba tylko uwierzyć, że znowu nie nawali. I ufać, że on

stanie przy niej, kiedy będzie na nowo stawać się prawdziwą

Laurel.

background image

Bo najważniejsze odkrycie tego wieczoru polega na tym, że

nie ma żadnego rozdwojenia jaźni. Jest tylko jedna Laurel,
która zapomniała na chwilę o odwadze. A odważna Laurel

bierze,cochce.

TerazchceXaviera.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Weekend przeciągnął się do poniedziałku rano, Laurel nadal

przebywała u Xaviera. Był zachwycony. W sobotę zrobili
wspólniewielkiezakupy.

Byłotodlaniegocałkiemnowedoświadczenie,alenawetmu

siępodobało.

Kiedy w poniedziałek o piątej rano zadzwonił jego budzik,

Laurel nawet nie drgnęła. Przytulił się do niej, ale przesunęła
sięnaswojączęśćłóżka,obejmującrękamipoduszkętak,jakby
siębała,żemożejąstracić.

Patrzył na nią przez chwilę w bladym świetle nocnej lampki,

a potem postanowił jej nie budzić. Wstał i zabrał się do
porannychrytuałów.

Ćwiczył właśnie w siłowni na parterze, kiedy weszła do niej

zaspana. Rozrzucone w nieładzie długie włosy zasłaniały jej
twarz.Xavieruznał,żejesttojedenznajpiękniejszychwidoków
wjegożyciu.Wkrótkichspodenkachodpiżamyikusymbiałym
podkoszulkuwyglądałabardzoponętnie.

–Dzieńdobry–przywitałagosennymuśmiechem.–Niełatwo

ciętuznaleźć.

Oparłhantelnaudzieijużmiałgoodłożyć,byprzyciągnąćją

dosiebie,alewpadłnalepszypomysł.

–Niechciałemciębudzić.Aleskorojużzbudziłaśsięsama,to

dajmijeszczepięćminutnaostatnizestaw,apotemweźmiemy

razemprysznic.

–Dobrze–zgodziłasięzwahaniem.–Alebyłobymiło,gdybyś

background image

zechciałpozbyćsięmnieprzedpracąiodwieźćmniedodomu.

–Adlaczego?
–Bopracownikomfundacjimożesięniepodobać,żesypiam

zszefem.

– W takim razie pracownicy fundacji mogą iść na drzewo –

warknął,chociażdobrzewiedział,żeLaurelmarację.

Wprawdzie to nie ich interes, ale do powrotu Vala trzeba

jakoś sterować tym okrętem, więc nie może sobie pozwolić na

wszystko,nacomaochotę.

–Maszrację–przyznał.–Personelmusiprzyzwyczaićsiędo

myśli, że jesteśmy z sobą. Ale to nie znaczy, że musimy to od
razuogłaszać.Podrzucęciędodomuwdrodzedofundacji.

– Kiedy będę miała własny samochód, będę jeździła w tę

i z powrotem od twojego domu do fundacji – oznajmiła
z uśmiechem. – Przez jakiś czas zachowajmy dyskrecję
ispróbujmysięzorientować,czytomożebyćdlaludziproblem.

Atymczasemcoztymprysznicem?Boniemogęsiędoczekać,
kiedy mnie wreszcie dotkniesz. Zajęcia pod prysznicem mogą
chwilępotrwać,aniepowinniśmyspóźniaćsiędopracyztego
powodu.

Nagle dostał tak silnej erekcji, że musiał się pochylić. Wziął

Laurel na ręce i zaniósł do najbliższej kabiny prysznicowej.
Rzucili się na siebie pod strumieniami gorącej wody i pod
wpływem nowych nieznanych pieszczot niemal natychmiast
przeżylirozkosz.

Niechętniepozwalałjejodejśćtegoranka.
W końcu jakoś się jednak wyśliznęła z samochodu,

przerywając pożegnalny pocałunek obietnicą, że w ciągu dnia
odwiedzigowbiurze.

To go ucieszyło. Z uśmiechem na ustach, czując nieustające

background image

podniecenie, ruszył w stronę fundacji, z trudem przedzierając

sięprzezmiastozakorkowanezpowoduporannegoszczytu.

Jeśli sądził, że nasyci się porannym seksem pod prysznicem,

to się przeliczył. Pragnął Laurel nieustannie przez całą dobę

i zapewne będzie pragnął co najmniej przez następnych sześć
dniwtygodniu.

Dałamutylkogodzinęnato,byochłonął.
Kawa dawno już wystygła, bo ilekroć sięgał po kubek,

wydawało mu się, że słyszy za drzwiami czyjeś kroki i sądząc,
żetoLaurel,odchylałsięnafotelu,byjąprzywitać.

Atutakierozczarowanie.
Planował, że gdy tylko Laurel wejdzie, on natychmiast

zamkniedrzwiizaczniejąrozbierać.Dobitnieświadczyłotym
fakt, że odkąd przyszedł do biura, nie zrobił kompletnie nic.
Tymczasempowinienpracowaćnadprojektemkolejnejimprezy
charytatywnej, a nie fantazjować jak zakochany i niewyżyty

nastolatek.

Gdy Laurel stanęła wreszcie w drzwiach w obcisłej

limonkowej sukience, która kończyła się nad kolanami,
wszystkiejegoplanywzięływłeb.

–Noilemożnaczekać?Najwyższyczas!–mruknął.–Kolortej

sukienkidoskonalenadajesiędotego,comamciterazzamiar
zrobić.

Laurelzamknęładrzwiioparłasięoniezzaczepnąminą.
–Chceszzemniezrobićmargaritę?

– Chce cię raczej wycisnąć – odparł krótko i odsunął się

w fotelu od biurka. – Chodź tutaj. – Uderzył dłonią w blat. –
Sprawdzimy,czysmakujesztak,jakwyglądasz.

Laurelanidrgnęła,leczjejoczyzasnułamgłapodniecenia.

– Brzmi to jak recepta na powstrzymanie się od pracy

background image

iniezałatwieniedzisiajżadnejsprawy.

–Właśnie.Tozresztąbyłodoprzewidzenia.
– W takim razie po co w ogóle przychodziliśmy do biura? –

zapytała z oszałamiająca szczerością. – Mogliśmy oboje iść na

choroboweispędzićcałydzieńwłóżku.

– Masz rację. – Dlaczego nie przyszło mu to do głowy? –

Zrobimytakjutro.

Onajednak,wciążuśmiechającsię,pokręciłagłową.

–Niemożemyspędzićdwóchdnizrzędunabzykaniu.
– A chcesz się założyć? – Bzykanie. Jakie to ładne określenie

seksu,zwłaszczawichwykonaniu.

Trzeba przyznać, że kilka razy rozgrzała go niemal do

czerwoności,sprowadzającprawiedostanuanimalnego.

– Właśnie tym zajmowaliśmy się przez ostatnie dwa dni

zrzędu.

–Nieprawda.Byliśmyprzecieżnazakupach.Ipamiętamteż,

żeposzliśmydokina.Ijeszczecośjedliśmy.

Dlaczego ona nie przestaje mówić, skoro zaprosił ją do

zabawynabiurku?Czyniewyraziłsiędośćjasno?Możeująćto
tak:

– Czy masz coś przeciwko temu, żebym w godzinach pracy

włożyłcigłowęmiędzynogi?

Omiotła go długim spojrzeniem i zatrzymała wzrok na jego

ustach.

–Tak.Właściwiemam.

–Czyżby?Bonatwarzymaszwypisanezupełniecoinnego.
– To, że się czegoś pragnienie, nie oznacza jeszcze, że to

dobry pomysł. – Splotła dłonie na brzuchu, napinając materiał
sukienkitak,żeuwydatniłysiępiersi.–Mamypilnezadaniedo

wykonania i coś mi się wydaje, że próbujesz się z niego

background image

wymigaćpodpretekstemseksu.

No to wsadziła mu kij w szprychy. Jego podniecenie lekko

osłabło.Niemożnapuścićtegopłazem.

–Comasznamyśli?

– Aukcję dobroczynną. Ani razu się nad nią nawet nie

pochyliliśmy.Dlaczego?

Obojepatrzylinasiebie,alezmysłowawibracja,którajeszcze

przedchwiląwypełniałagabinet,jużpowoliwygasała.

– Bo mam takie wrażenie, że wolisz mnie w łóżku niż w sali

konferencyjnej.

O,tugozabolało.Odrazusięwyprostował.
–Chybażartujesz.Przecieżwiesz,żetonieprawda.

Jednak sam nie wierzył w to, co mówił. Nie wierzył

w przydatność umiejętności Laurel, jeśli chodzi o klauzulę
zapisanąwtestamencieojca.Imożewłaśniedlategojeszczejej
otymniepowiedział.Jeślionnierozumie,dlaczegojegowłasny

ojciecsięodniegoodwrócił,towjakisposóbrozpozna,żektoś
innyrobimutosamo?

KtośtakijakLaurel.
Uniosłabrwizdziwiona.

–Jeślitonieprawda,todlaczegowciążwydajemisię,żemnie

spławiasz, kiedy mówimy o partnerstwie, na które oboje się
zgodziliśmy.

Zasługiwałanawyjaśnienie,anawetwięcej.
–Dobrze.Porozmawiajmyotym.

Uśmiechnęła się pojednawczo, podeszła do biurka i usiadła

wfotelu.

– Czy rozmawiałeś już ze swoimi znajomymi na temat

przekazywaniaprzedmiotównaaukcję?

–Zkilkomaosobamitak.Alejakośniemogłemsięskupić.

background image

Słabe wytłumaczenie, ale faktycznie był zajęty kobietą

w limonkowej sukience. Zanim zdążyła go za to skarcić,
podniósłręce.

– Miałem ciężki okres, jasne? Pomogłaś mi poukładać sobie

w głowie wiele rzeczy podczas tej rozmowy w sali
konferencyjnej, ale przyznaję, że potem już do tego nie

wracałem.

Spojrzałaznacząconajegotelefon.

–Wtakimrazieterazmamydoskonałymoment.
W geście dobrej woli podniósł telefon i otworzył listę

kontaktów.PodjejuważnymspojrzeniemwybrałnumerSimona
Perry,szefaMetroBanku.

Simonodebrałjużpodrugimsygnale.
– Dzień dobry, panie Perry – powitał go, próbując sobie

przypomnieć, jak zażyłe łączyły ich stosunki. – Mówi Xavier
LeBlanc.

– A to przyjemna niespodzianka – odparł Simon pogodnie. –

Syn wspominał, że spotkał pana w fundacji. Dziękuję za
umożliwienie mu uczestnictwa w dziele zmieniania świata na
lepsze.Tobardzoważnamisja,doktórejusiłujęgoprzekonać.

– Cała przyjemność po mojej stronie – zapewnił Xavier

irzeczywiściepoczułpewnezadowoleniezfaktu,żejestszefem
takiejfundacjijakLeBlancCharities.

Wprawdzie tymczasowym, ale ostatnio to zastrzeżenie

pojawiałosięcorazrzadziej.

Valwspominałnawetkiedyś,żeXaviermógłbybyćlepszyod

niego.

–Czymmogępanusłużyć?–zapytałSimon.
Xavier opowiedział mu o aukcji, a Simon zaoferował butelkę

Macallan whiskey, unikat, który, jak Xavier dobrze wiedział,

background image

sprzeda się za co najmniej sto tysięcy dolarów. Była to więc

fenomenalna

dotacja,

czego

nie

omieszkał

powiedzieć

Simonowi.

Na koniec Simon obiecał przesłać kilka nazwisk swoich

znajomych, którzy mogliby być zainteresowani udziałem
waukcji.

– Doskonale. Gratuluję – pochwaliła go Laurel, kiedy się

rozłączył.–Możepowinieneśwykonaćjeszczeparępodobnych

telefonów, skoro tak dobrze ci idzie? – zaproponowała
żartobliwieidemonstracyjnieodsunęłasięodniego.

Tak, tak, jasne. Atmosfera staje się zbyt ckliwa. Zrozumiał

aluzję. Tym bardziej że Laurel już raz wytknęła mu taktykę

uników.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Dzieńaukcjizacząłsiędlanichopiątejrano.

WsobotęXavierniewstawałzazwyczajotakwczesnejporze,

dziśjednakmielizLaureldługąlistęsprawdozałatwienia.

Xavier sam prowadził wynajętego pikapa. Laurel siedziała

obok i relacjonowała zmiany, jakie wprowadziła do jadłospisu

cateringowego.

Słuchał jej jednym uchem. Im bliżej było do imprezy, tym

bardziejsiędenerwował.

Za kilka godzin odbędzie się wielkie wydarzenie, które

planowali od wielu tygodni. A jeśli coś nie pójdzie zgodnie
z planem? Według szacunków wartość zebranych darowizn
wynosiładobrzeponadtrzymilionydolarów,aprzynajmniejna
tyleprzedmiotytezostałyubezpieczone.Leczwrzeczywistości

mogąnieosiągnąćnawetpołowytejkwoty.

Wszystkozależyodtego,czyzdołaliprzekonaćzaproszonych

gościdootwarciaportfeli.

Ajeślimusięnieuda?Ojciecbędziezacierałręcewgrobie.
– Czuję, że ogarnia cię panika – zauważyła Laurel, czytając

wjegomyślach.

–Panikatozamocnesłowo–odparłłagodnie.
– Kiedy zaczynasz mówić swoim starym tonem w stylu „nic

mnienierusza”,tojestwłaściweokreślenie.–Położyłamudłoń
naudzieiwgeściepocieszeniaizrozumienia.–Jeśliniechcesz,

żebym snuła domysły, to zawsze możesz mi powiedzieć, o co
chodzi.

background image

Zatrzymał samochód na czerwonym świetle, zaczekał, aż

światło zmieni się na pomarańczowe i dopiero wtedy
odpowiedział.

– No dobra, panikuję – przyznał nachmurzony. – Sam nie

wiemdlaczego.

– Ponieważ to jest dla ciebie ważne wydarzenie. Nie ma

wtymniczłego.

–Alejestcośzłegowtym,żetonamnietakdziała.

–Niemartwsię.Damyradę.Zrobimytorazem.
–Alewłaściwiedlaczegotysięwtotakbardzoangażujesz?–

zapytał.–Przecieżtojestmojeprzedsięwzięcie.

Zdawał sobie sprawę, że marudzi. Zadał jej to pytanie tylko

po to, by zmienić temat. Teraz jednak, kiedy już wybrzmiało,
zauważył, że go to rzeczywiście intryguje. Pracowali po
dwanaście godzin dzień w dzień, nawet w weekendy. A Laurel
przecieżniemiaławtejgrzeżadnegointeresu.

–Właśniedlatego,głuptasie–odparłazuśmiechem,jakbyto

było całkiem naturalne. – Dlatego, że mnie potrzebujesz. I ta-
dam!Otojestem.

Nie zasługiwał na jej lojalność, tym bardziej że wciąż nie

potrafiłzdobyćsięnaotwartość.

– Ale ty nawet nie wiesz, dlaczego to jest dla mnie takie

ważne–wypaliłiodrazutegopożałował.

Laurelbyłazbytbystra,żebytoprzeoczyć.Warunekzawarty

w testamencie ojca stanowił puszkę Pandory, którą musi

otworzyć.Wspólnie,razemzLaurel.

Zaparkował przed hotelem, w którym wynajęli salę balową.

Aukcja miała się zacząć punktualnie o ósmej wieczorem, ale
mielijeszczemnóstwopracy.

Trzeba między innymi udekorować salę. Zamówili stroje

background image

wizytowe, co znaczyło, że sami też muszą się kiedyś przebrać.

Xavier nie miał więc czasu, by wprowadzać Laurel teraz
w szczegóły klauzuli dziedziczenia. I wolałby nie wdawać się

w rozmowę o tym, dlaczego jeszcze o tym nawet nie

napomknął.

Laurelnastawiłaucha.

–Chceszpowiedzieć,żejestjakiśinnycel,ukryty?
–Taaak–odparłzwahaniem.

Laurelpewniezakłada,żezależymunadarowiznachjedynie

z powodów altruistycznych. Może lepiej nie wyprowadzać jej

ztegoprzekonania.

–Czymożemyporozmawiaćotympóźniej?

– Oczywiście – zgodziła się pospiesznie, a on poczuł się

jeszczegorzej.

Koniecznie musi wyznać jej prawdę. Choćby dlatego, że

jednak poświęcili mu swój czas i energię, a także w niego

wierzyła.Pozatym,jeżelirzeczywiściezamierzasprawdzić,jak
to jest, kiedy rezygnuje się z przesadnej ostrożności i pokazać
Laurel,żejejufa,totrudnoolepszydowódzaufania.

Powinien powiedzieć jej o wszystkim, nie szczędząc

najgorszego, i mieć nadzieję, że Laurel nie wyskoczy w biegu
zokrzykiemprzerażenia.

– Otóż – ciągnął – testament mojego ojca jest trochę

niekonwencjonalny, że tak powiem. Zawiera klauzulę, która
nakazuje nam z Valem zamienić się rolami. Jest to warunek

dziedziczeniaspadku.

–Ooo!–zawołała.–Itodlatego
– Na tym nie koniec – przerwał jej, chociaż nienawidził

przerywania.

Uznał jednak, że jeśli od razu nie powie wszystkiego, to już

background image

nigdytegozsiebieniewydusi.

– Muszę zebrać dziesięć milionów dolarów na rzecz fundacji

alboniedostanęwspadkuanicenta.

– Co? Przecież to śmieszne! – zawołała oburzona. – Spadek

nie powinien być opatrzony żadnymi warunkami. Po co ten
warunek? Czy ojciec chciał cię sprawdzić? Czy może

upokorzyć?

– Coś takiego. – Czy powinien poczuć ulgę, że pojęła to tak

szybko? Że oburzyła się na prawdziwego winowajcę, zamiast
czepiać się jego, Xaviera, za to, że jest tak płytki? – Bo ja się

znamnadiamentach,anienadobroczynności.

– Posłuchaj – rzekła poważnie, przeczesała mu włosy dłonią,

zsunęłarękęnakarkispojrzaławoczy.–Dobrzesobieradzisz
w fundacji, więc spełnisz ten warunek bez wysiłku. Zbierzemy
te dziesięć milionów, choćby się waliło i paliło. Jeżeli nie z tej
aukcji,toznastępnej.Będziemyrobićimprezy,ażzgromadzimy

całą kasę. Jestem gotowa harować w twoim imieniu i nie
odpuszczać.Rozumiesz?

–Itowszystko?–zapytałzniedowierzaniem.
Takiejreakcjisięniespodziewał.

– I nie chcesz się wycofać, wiedząc, że robię to wyłącznie

zpowodówmaterialnych?

Zbyłatopytanielekceważącymruchemręki,jakbyodganiała

natrętnąmuchę.

–Niewierzę,żerobisztowyłączniedlapieniędzy.Ojcieccię

upokorzył, a może nawet zranił. Rozumiem, że chcesz mu
pokazać,żeodniesieszsukces.

–Nomożerzeczywiściemaszrację–mruknąłoszołomiony.
I wtedy poczuł, jak coś ciężkiego zsuwa się z jego piersi,

ustępując miejsca Laurel, która tuli się do niego tak, jakby to

background image

zawszebyłojejmiejsce.

W tej sytuacji nie mógł zrobić nic innego, jak ją pocałować,

aonazprzyjemnościątenpocałunekodwzajemniła.Gdybynie

siedzieli w kabinie pikapa, to natychmiast by ją rozebrał

iposiadł.Takwłaśnietakobietananiegodziałała.

Po raz pierwszy uwierzył, że będzie w stanie zdać ojcowski

egzaminzdziedziczenia.Laurelwytrwaprzynimtakdługo,jak
onbędzietrwałprzyniej.Czegowięcejmógłbypragnąć?

Aukcja okazała się oszałamiającym sukcesem od pierwszych

minut aż do końca. Nie mogło być inaczej przy pełnym
zaangażowaniu wszystkich pracowników i wolontariuszy

fundacji, którzy z radością i dumą przekazali na licytację
wykonanewłasnoręczniewyroby.

Xavier wyglądał bardzo godnie i sprawdził się znakomicie

w roli mistrza ceremonii. Laurel nie mogła oderwać od niego
oczuprzezcaływieczór.

Kiedygościerozeszlisię,odprawiłwolontariuszy.

–Wyszłolepiej,niżsięspodziewałem–przyznał,przyciągając

jądosiebietakblisko,żezabrakłojejtchu.

Na moment dała się unieść fali emocji, ale szybko wyzwoliła

sięzjegoobjęć.Zżalem.

Coraz trudniej było nie dotykać go bez względu na to, gdzie

sięznajdowali.

–Możemywracaćdodomu–dodał.
–Aniemamytujużnicdoroboty?–zapytała,mimożejego

spojrzeniezniewalałojątakjakdotyk.

–Jesttylkojednarzecz,naktórąmiałbymterazochotę.Inie

tomanicwspólnegozaukcją–oznajmił.

Niepamiętał,jakdotarlidodomu.

background image

Już w progu sypialni ściągnął z niej sukienkę i upadli razem

na łóżko. Tam, ciasno spleceni, przenieśli się w inny wymiar,
oddając się nowym wzruszeniom ciała oraz duszy. Xavier

doprowadziłjąnaszczyty,którychnigdydotądniezdobyłaidał

tyle rozkoszy, że długo nie mogła wrócić do siebie. Kiedy on
osiągnął spełnienie, przywarła do niego z całych sił w obawie,

żeposzybujewyżej.

Imdłużejtoznimrobiła,tymmniejbyłapewna,żeudajejsię

zakończyć tę znajomość łagodnie i wyjść z niej bez szwanku.
Skoro jednak zgodziła się wspierać Xaviera w badaniu

głębszych uczuć, to nie mogła teraz, ot tak, po prostu zerwać
znimzdnianadzień.

Tym bardziej że zaczęła do tej relacji przywiązywać coraz

większąwagę.Znaczniewiększąniżpowinna.

Atowcaleniemiałbyćwstępdozwiązkunadłuższąmetę.Bo

być nie mógł. Wciąż nie przyznała mu się, kim jest naprawdę

i ani przez chwilę nie przypuszczała, że zmierzają do punktu,
w którym powinna się do tego przyznać. Sypiali z sobą, bo
obojgutoodpowiadałoisprawiałoprzyjemność.

Leczpewnegodniatosięskończy.

Xavier sam przecież powiedział, że pomagają sobie

wokazywaniuodwagi.

Poza tym właściwie już uznała ostatecznie, że nie będzie

żadnegomateriałuomalwersacjachfinansowych,ponieważnie
znalazła na nie żadnych dowodów. I to tyle, jeśli chodzi o tę

sprawę.

Tyle że kiedy Xavier ją przytulał i głaskał jej włosy, wcale

nie wyglądało na to, że ich znajomość ma się ku końcowi.
Spędzalikolejnenocewjegołóżku,dotegowieletygodnipoza

łóżkiem,pracującnadaukcją,aonawcaleniezmęczyłasięjego

background image

towarzystwem. To z pewnością o czymś świadczy. Ale o czym,

niemiałapojęcia.

Alboudawała,żeniema.

– Nie wiem, co chciał osiągnąć twój ojciec, sporządzając ten

zapiswtestamencie,alemożeszbyćpewien,żeniepozbawicię
wtensposóbnależnegospadku.

Mogła mu dać przynajmniej taką satysfakcję, zanim się

rozstaną.

– Jeśli aukcja przyniesie tyle, na ile liczyliśmy, to będę

całkiembliskotychdziesięciumilionów–zauważył.

– Mogę spotkać się w poniedziałek z Adelaide i kimś

zksięgowości,żebywstępniezorientowaćsięwwynikach.

– Dobrze, zrób to – mruknął Xavier, pokrywając drobnymi

pocałunkami jej szyję aż do ramienia, a potem jeszcze niżej.
Akiedyzacząłpieścićjejpiersi,zapomniałaoaukcji.

Dopiero w poniedziałek rano, siedząc z Adelaide i Michelle

w księgowości, przypomniała sobie, że o takim właśnie

stanowisku marzyła, starając się o pracę w fundacji:
o stanowisku na tyle godnym zaufania, by mieć dostęp do
dokumentów.

Przyspieszył jej puls na widok słupków, które dziewczyny jej

pokazały. Jednak nawet wiadomość, że zebrali zawrotną sumę
prawie dziesięciu milionów dolarów, nie była w stanie jej
uspokoić.

Skoro wystarczy urządzić jeszcze jedną równie skuteczną

imprezę i cel zostanie osiągnięty, to znaczy, że wkrótce

przestanie być potrzebna. W takiej sytuacji trudno udawać, że
wszystko jest w porządku. Zbliża się punkt kulminacyjny i nie

wiadomo,cobędziedalej.

background image

Zapytała Michelle, kiedy zamkną bilans aukcji i zanotowała

kilka pomysłów Adelaide na kolejną imprezę. Pogawędziły
jeszcze chwilę, po czym Michelle i Adelaide zajęły się jakimś

innymtematem,tymrazemzwiązanymzusługamistołówki.

Laurel słuchała tego jednym uchem, notując swoje uwagi na

tematpomysłówAdelaide.

Skoro aukcja tak dobrze się powiodła dzięki zaangażowaniu

całego personelu, to nie ma powodu, by to zmieniać. Dlatego

zamierzała

posunąć

się

o

krok

dalej

i

wciągnąć

wprzedsięwzięcierównieżrodzinypracownikówfundacji.

–Jenniferrobitojużodtakdawna,żeniktniezwracanato

uwagi – oznajmiła nagle Michelle, zwracając się do Adelaide

ipokazująccośnaekraniekomputera.

– Tak, tak, zauważyłam. – Adelaide przewróciła oczami

wgrymasiezniecierpliwienia.–Marjorienarzekałananiądwa
razywmiesiącu:najpierwkiedyprzedstawiałabudżet,apotem

kiedy rozliczała wydatki. Nie mam pojęcia, dlaczego ona
wogólesiętymzajmuje.

– Bo ją do tego zmuszam – powiedziała Michelle

zsarkastycznymuśmiechem.–Chybabymzwariowała,gdybym

miała dopasowywać jej wydatki do budżetu. Całe szczęście, że
Valwziąłtonasiebie.

Laurel zamarła. Poczuła mrowienie w kręgosłupie. Słyszała

każde słowo. Instynkt śledczy i doświadczenie mówiły jej, że
sprawasięgaznaczniegłębiej.

– Czy to Val zatwierdza wszystkie rachunki z działu usług

żywieniowych? A nie ktoś z księgowości? – zapytała niby
mimochodem.

– Tak – odparła Michelle. – To znaczy zatwierdzał, bo teraz

robi to Xavier. Obowiązuje tu zasada, że rachunki powyżej

background image

pewnejkwotywymagająakceptacjiszefa.

Co było całkowicie zrozumiałe. Dlaczego jednak nikt nie

porównywałwydatkówzkwotązałożonąwbudżecie?

Ani nie sygnalizował przekroczeń budżetu, do czego musiało

dochodzić od dawna, skoro uczestniczyli w tym i Marjorie,
iVal?

Laurel postanowiła na razie zachować tę informację dla

siebie i nie naciskać na Michelle, ponieważ nadal nie miała

dowodówpopełnieniaprzestępstwa.

Niemogłajednakprzestaćotymmyśleć.

Jej

pierwotne

źródło

informacyjne

wspominało

onieprawidłowościachwksięgowaniudostawimagazynowaniu

produktów, a nie w samym dziale żywieniowym, ale skąd
wiadomo,żenieprawidłowościniewystępowałytakżewinnych
działach?

Tak czy owak, najwyższy czas, by włączyć w to Xaviera, co

przecieżobiecałasobiezrobić,jeślicośwyjdzienajaw.Byłbyto
nieladatestjegoprawdziwychzamiarów,testwykazujący,czy
ich znajomość rozwija się w kierunku czegoś lepszego
i głębszego, czy też zmierza ku gorszemu. Na co była też

przygotowana.

Wreszciebyłobywiadomo,ocotaknaprawdęimchodzi.

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

Kiedy Xavier po długiej porannej rozłące ujrzał Laurel

w drzwiach swojego gabinetu, po jej minie zorientował się, że
nie myślała o nim tak jak on o niej, czyli w sposób nie mający

nicwspólnegozpracą.

Z żalem zrezygnował więc z pierwotnego zamiaru, by

zaprosićjąnabiurkoizajrzećjejpodsukienkę.

– Czy to jest wizyta służbowa? – upewnił się na wszelki

wypadek,poważniejąc.

Kiwnęłagłowąizamknęładrzwi.Xavierzamknąłlaptop.

– Przed chwilą rozmawiałam z Michelle z księgowości –

zaczęłaisięzawahała.

Poczuł ucisk w żołądku, bo przypomniał sobie, że miała

sprawdzićwynikiaukcji.

– Nie masz radosnej miny. Chyba nie mogłem pomylić się

owięcejniżjedenczydwamiliony.

– Tak, tak. Ale nie chodzi o aukcję. – Machnęła ręką, jakby

aukcja nawet nie przeszła jej przez głowę. – Miałeś rację
i niewiele się pomyliłeś. Wystarczy jeszcze jedna udana akcja

charytatywna i jesteśmy w domu. Spisałyśmy już z Adelaide
kilkawstępnychpomysłów.Kiedyścijeprzedstawię.

–Todlaczegonieczujęsięlepiej?
Uśmiechnęła się krótko, ale tak ładnie, że znowu się

rozchmurzył. Dopóki Laurel tak się uśmiecha, nie ma powodu

dozmartwienia.

– Podczas rozmowy z Michelle wyszło na jaw coś innego.

background image

Sprawa dotyczy księgowania w dziale usług żywieniowych. –

Wykrzywiła twarz w grymasie zakłopotania. – Nie chcę
spekulować,więcpowiemcitylko,cowiemodniej,żebyśsam

wyciągnąłwnioski.Otóżpofundacjikrążypogłoska,żeszefowa

tegodziałuprzekraczazaplanowanewydatki,aleniktjejnigdy
otoniepytaaninieprosiowyjaśnienie.

–Podejrzewaszjakieśoszustwo?
– Nie wiem – odparła. – Nic oprócz tego, że dotychczas

Michelle osobiście zatwierdzała wydatki tego działu, a teraz
należytodotwoichdyrektorskichkompetencji.

– Rozumiem. Chcesz powiedzieć, że to mój bałagan i sam

muszęgouprzątnąć.

Supeł w żołądku zacisnął się jeszcze mocniej, bo Laurel nie

zareagowała natychmiastowym protestem. Ani stwierdzeniem,
żetoichwspólnyproblem.

Nie pochyliła się też gwałtownie nad biurkiem z ogniem

w oczach i z żądaniem, by powierzył jej misję czyścicielki. Tak
czy inaczej, w fundacji jątrzy się jakiś wrzód, który stanowi
poważne zagrożenie dla firmy i dla niego osobiście. Jeśli ktoś
okradafundacjępodjegookiem,tobezzwłocznietrzebasiętym

zająć.

Dopiero potem można się zastanawiać, dlaczego Laurel

gdzieśmusięwymyka.

Powielugodzinachwyczerpującychanaliz,wtrakciektórych

XavierzMichelleprzejrzeliwielesegregatorów,doszliobojedo

wniosku,żedotknęlitylkowierzchołkagórylodowej.

Michelleniemiałaszczęśliwejminy.PodobniejakXavier.
– Późno już – stwierdził, spoglądając na zegarek. – Powinnaś

wracać do domu. Jutro rano zadzwonię do firmy audytorskiej

izlecęimprzekopanietegonaszegobałaganu.

background image

Mówiąc„nasz”wiedział,comanamyśli.Zdążyłjużpodpisać

wielezdecydowaniezawyżonychfakturibyłświadomy,żemusi
tojakośwyprostować.

– Dziękuję ci, że mnie nie zwolniłeś – powiedziała cicho

Michelle. – Ta sprawa powinna była wyjść na jaw już dawno
temu.

– To nie tylko twoja wina. Mają w tym swój udział Marjorie

iVal.

Nie mówiąc o Jennifer Sanders, szefowej działu usług

żywieniowych, która, jak wiele na to wskazywało, już od

dłuższegoczasuskubałafundacjębezżenady.

–Proszęcię–dodał–żebyśnaraziezatrzymałatodlasiebie,

dopókiniezbierzemydowodów,żebypostawićjejzarzuty.

I był to prawdziwy powód, dla którego nikogo jeszcze nie

wylał. Zanim zacznie działać, trzeba zebrać fakty. Nie można
ulecnarastającejwściekłości.

Dopóki nie otrzyma od niezależnych audytorów dowodów

potwierdzającychoszukańczyproceder,którysiętutajodbywa,
nie wolno mu nikogo stawiać w stan oskarżenia. Chociaż na
aktualnym etapie na czele listy podejrzanych stoi jego własny

brat,Val.

Michellewłożyłapłaszcziwyszławchłodnązimowąaurę,nie

obdarzającgospojrzeniem.

Xavierczułsięjednaknadalzbytspięty,bywracaćdodomu,

gdzie zapewne czeka na niego Laurel. Wysłał jej tylko

zwięzłegoesemesa:„Nieczekajzkolacją”.

Oszustwowfirmiewzbudziłownimgniewiniepokój.Jednak

jeszcze większy niepokój budziło w nim nagłe i niezrozumiałe
wycofaniesięLaurel.

Dlaczegozostawiłagosamnasamztymproblemem?Czyto

background image

znaczy,żejejrolawjegożyciubyłatymczasowaimasięjużku

końcowi?

A może zastanawia się, czy powinna się angażować? Wcale

nie oczekiwał, że będzie go wyręczać w rozwiązywaniu tej

sprawy. Ale liczył na to, że w tym także będą partnerami.
Ichciałzniąotymporozmawiać.Możejestzawcześnie?Może

niepowiniensięspieszyćiwyprzedzaćwypadków.

Postanowiłwięcnajpierwodwiedzićbrata.

Jadąc do Vala, znalazł się nagle nie wiedzieć czemu

w dzielnicy North Shore nad oceanem i zatrzymał się przed

domemmatki.Dozorcaotworzyłmubramę.

Nie odwiedzał matki od roku i raczej go nie oczekiwała. Ale

jeśli ktokolwiek mógł udzielić mu rady, jak potraktować
problemwfundacji,towłaśniejegozałożycielka.

Matkaotworzyłamu,zanimzdążyłzadzwonić.
–Cotyturobisz,Xavier?–zapytałazniepokojemwgłosie.–

Czycośsięstało?

PatriceLeBlancwyglądałanaczterdzieścipięćlat,itoprzez

całą dobę. Jej fryzura upięta z włosów o platynowej barwie
miała styl ponadczasowy, którego zazdrościła jej większość

rówieśniczek.

Xavier przez chwilę przyglądał się matce uważnie. Przez

wiele lat prowadziła fundację samodzielnie, zanim dołączył do
niejVal.Uświadomiłsobie,żedotejporyniedoceniałwysiłku,
jakiegotoodniejwymagało.

–Cześć,mamo.Chciałbymztobąoczymśporozmawiać.
Uniosła brwi i bez słowa wprowadziła go do swego

ulubionego salonu. Zawsze podkreślała, że kolor żółty
o odcieniu słońca poprawia jej nastrój. Tym razem jednak

usiadłanajednejzciemniejszychbrokatowychkanap.

background image

– Niepokoisz mnie, kochanie – przyznała w końcu, kiedy

Xavier usiadł w skórzanym fotelu obok kanapy, chociaż
wiedział,żematkawolałaby,byusiadłobokniej.

Nigdyniebylisobiebardzobliscy.Onodnajmłodszychlatbył

raczej

synkiem

tatusia,

podczas

gdy

matka

otwarcie

faworyzowałaVala.

Kiedyśzazdrościłbratutychłatwychrelacjizmatką.Przeszło

mu,kiedyjegooddaniewobecojcastałosięgłębokie.Iproszę,

doczegogotodoprowadziło.

–Przepraszam,żewpadłemtakbezzapowiedzi.

– Przestań, Xavier. Przecież wiesz, że możesz wpadać kiedy

zachcesz,okażdejporzedniainocy.

Wiedział, ale nie pamiętał, kiedy czuł się w domu rodziców

jakusiebie.

Poniekądsambyłsobiewinien,bopośmierciojcaniestarał

się nawiązać więzi z matką. Wybrał samotne cierpienie

z powodu klauzuli umieszczonej przez ojca w testamencie.
Możenadszedłczas,bytozmienić.

–Ajaksięmiewasz,mamo?
Roześmiałasięnerwowo.

–No,teraztodopieromniezmartwiłeś.
Faktycznie,niemiałzwyczajupytaćjejozdrowie,więctrochę

sięzawstydził.

–Zastanawiamsię,jakznosiszsamotnośćpośmierciojca.
– To miło z twojej strony, że o tym pomyślałeś. – Pokiwała

głową. – Byliśmy razem ponad trzydzieści pięć lat. Samotność
jest trudna, jednak jakoś daję sobie radę. Ale po co tak
naprawdęprzychodzisz?

Rozbawiła go ta bezpośredniość, która nie wiedzieć czemu

przypomniałamuojca.Nigdynieprzypuszczał,żesądosiebie

background image

podobni.

Jednak kiedyś nie powiedziałby tego także o sobie i Laurel.

Terazwiedział,żeniemiałbyracji.

– Natknąłem się na pewne nieprawidłowości w księgowości

fundacji. Wygląda na to, że ktoś nas okrada przy pomocy
fałszywychrachunkówifaktur.

Na twarzy matki pojawiła się złość, która po chwili stała się

widocznawjejciele.

– Opowiedz mi o wszystkim – zażądała. – Wprawdzie jestem

naemeryturze,alenadalnoszęnazwiskoLeBlanc.

Uśmiechnął się mimo powagi sytuacji. Zrelacjonował swoje

odkrycie, dodając, że nawiązał kontakt z firmą audytorską

specjalizującasięwksięgowościorganizacjipozarządowych.

Matkapokiwałagłowąistwierdziła,żepowinienniezwłocznie

poinformowaćotymVala.

– Doceniam, że przyszedłeś z tym najpierw do mnie –

przyznała. – To świadczy o zmianie, jaka w tobie zaszła po
przeczytaniu testamentu ojca. Byłam przeciwna tej zamianie
stanowiskmiędzywami,aleojciecmniewkońcuprzekonał.

– Ale wytłumacz mi, czemu to miałoby służyć? – zapytał

ostrymtonem.–Jakątomiałoprzynieśćkorzyśćikomu?

– Posłuchaj, kochanie. – Pokręciła głową, dziwiąc się, że

jeszczetegoniezrozumiał.–Czytooszustwowyszłobynajaw,
gdybyśniezaangażowałsięwsprawyfundacji?Czyzapukałbyś
kiedyśdomoichdrzwi?Ojciecobawiałsię,żezabardzosiędo

niego upodabniasz, i postanowił uchronić cię przed tym. Nie
chciał,żebyśpodkoniecżyciażałowałtegosamegocoon.

Żałował? Czego miałby żałować? Że zbudował firmę wartą

miliarddolarów?

Cośtuniegra.

background image

–Chceszpowiedzieć,żezrobiłtodlatego,żeczegośżałował?

Ale jeszcze zanim matka zaczęła kiwać głową, odniósł

wrażenie,żeprzestajebyćzłynaojca.

Bomatkamiałachybarację.

To wszystko, włączając Laurel, nigdy by mu się nie

przydarzyło, gdyby nadal siedział zamknięty w swoim biurze

wLeBlancJewelers.

– Oczywiście, że żałował. Żałował, że nie poświęcał więcej

czasutwojemubratu,żenauczyłciębyćtakimtwardzielem,że
nie zabierał mnie w swoje podróże po świecie. Żałował wielu

rzeczy.

–Nodobrze.Jeślinawetojcieczrobiłtodlamnie,tojakajest

wtymrolaVala?

– Val ma swoje własne wyzwania. Na przykład to, że za

bardzo się wszystkim przejmuje. Musi się więc nauczyć, jak
łączyć odruchy serca z obiektywizmem. Ojciec uznał, że mogą

na tym skorzystać Val oraz LeBlanc Jewelers. I sądzę, że miał
rację.

Zamiast pojechać do brata, Xavier wrócił jednak do domu.

Wdrodzepróbowałuporządkowaćmyśli.

Jeśli wierzyć matce, testament nie był bezdusznym

narzędziem,któremiałozrujnowaćjegożycieiprzemodelować
życie Vala. A Xavier wierzył matce. Co znaczy, że przestał być
nieufnyrównieżwobecczłonkówwłasnejrodziny.

I nie powinien trzymać Laurel na dystans. Ani też nie może

pozwolić jej odejść. Bo już najwyższy czas, by przyznał sam

przedsobą,żesięwniejzakochał.

Ledwo więc dopadł do drzwi sypialni, porwał Laurel

w ramiona i nim zdążyła krzyknąć, wpił się w jej usta

background image

najbardziej żarliwym pocałunkiem, na jaki go było stać.

Zanurzył ręce w jej włosach, objął ją i wtulił się w nią tak
mocno,jakbyjużnigdyniemielisięrozdzielić.

Aprzecieżobojebyliubrani.

WtejsytuacjiLaureluznała,żeniebędziegopytaćowyniki

spotkania z Michelle. Nie zapytała też, czy coś jadł oraz skąd

ten nagły przypływ pożądania. Pozwoliła unosić się na tej fali,
dopókinieochłonął.

Wreszcieoparłgłowęnajejczole.
–Stęskniłemsięzatobą–wyznał.

Onateżsięzanimstęskniła!
Całymi godzinami nerwowo przemierzała jego gabinet od

ściany do ściany. Potem ruszyła na górę do sypialni i wtuliła
twarzwpoduszkę.

Noicowtymstrasznego,żenieprześpiąrazemjednejnocy?

Zwłaszcza kiedy on zmaga się tam z tą księgowością. Tylko że

od tygodni spędzali z sobą całe dnie, nie rozstając się ani na
chwilę.

Kiedyniebyłogowpobliżuczuła,szukałaczegoś,cobyjejgo

przypominało.

No i wystarczyło, by wrócił, a od razu ją poczuła się lepiej

dziękikilkuzwyczajnymibanalnymsłowom.

–Trochęsiętegodomyślałam–przyznała.–Mamnadzieję,że

nie masz nic przeciwko temu, że czekałam tu na ciebie.
Uciebie.

– Dokładnie tego się spodziewałem. Właściwie to chciałbym,

żebyśjużtuzostała.–Ująłjąrękąpodbrodę,gładząckciukiem
jej wargi. – Wprowadź się do mnie. Choćby jutro. Niech to
będzieoficjalne–dodał.

Tak, tak, tak! Tak dla kochania go bez ograniczeń. Tak, by

background image

zbadać,czymobojemogąbyćdlasiebie.Takdla

AlenieNie!
Poczuła ucisk w gardle, zrobiło jej się ciemno przed oczami.

Poczuła, że robi się jej duszno. Zaczęła uwalniać się z objęć

Xaviera.

Przecież to jest niemożliwe, jeśli nie powie mu prawdy.

W końcu wypuścił ją z ramion i spojrzał jej w oczy zdziwiony.
Zakłopotanygładziłsiępokarku.

–Co?Żetozaszybko?Jeszczenieteraz?–pytałzniepewnym

uśmiechem. – W drodze od matki ułożyłem sobie tekst, ale się

pospieszyłemijakośsamomisiętopowiedziało.Przepraszam,
chybawszystkopopsułem.

–Jakto?Byłeśuswojejmatki?
Xavierposzedłdomatki?Poco?Żebysięporadzić.Czywtej,

czywjakiejśinnejsprawie?

Zakręciłojejsięwgłowie.

–Niczegoniezepsułeś,Xavier.Aleocociwłaściwiechodzi?
–Chodzimioto,Laurel,żechybasięwtobiezakochałem.
I to jedno krótkie zdanie, którym Xavier LeBlanc wyznał jej

miłość, sprawiło, że zawalił się jej świat. A razem z nim

rozsypała się w drobny mak jej dusza, wyparował rozum oraz
rozleciaływszystkiedotychczasoweplany.

–Niemożeszmitegozrobić–wyszeptała.–Wkażdymrazie

nieteraz.

– Kiedy w takim razie? – zapytał wciąż zdezorientowany. –

I czy mi się wydaje, czy rzeczywiście nie powiedziałaś, że coś
domnieczujesz?Amożecośstoinaprzeszkodzie?

Notak,prawda.Stoi.
– To, że nie wiesz, kim naprawdę jestem – wyszeptała przez

ściśniętegardło.Tonietakmiałobyć.

background image

Cofnął się o krok. Na jego twarzy malowało się tyle różnych

emocji,żeniepotrafiłaichokreślić.

–Oczymtymówisz?

– Zaraz spróbuję ci to wyjaśnić. Daj mi tylko chwilę, żebym

ochłonęła.

Wzięłagłębokioddech,alenictoniepomogło.

Nadalniemiałapomysłu,jakpoprowadzićtęrozmowę.Może

powiedziećmuwszystkoprostozmostu,liczącnato,żezanim

skoczy w przepaść, Xavier chwyci ją za rękę i będą spadać
razem.

Proszęcię,Boże,niechtaksięwłaśniestanie.
Pragnęłategofacetabardziejniżpowietrza.Iczuła,żemago

na odległość ramienia. Chyba że się myli. Że wszystko
zaprzepaściła już wcześniej, przychodząc do fundacji pod
fałszywympretekstem,nieujawniającprawdziwegoceluswojej
obecności.

– Jestem dziennikarką śledczą – oznajmiła w końcu. –

Zgłosiłam się do pracy w fundacji, żeby odkryć w niej
malwersacje,októrychmniepoinformowano.Przepraszamcię.
Powinnamcibyłapowiedziećotymwcześniej.

–Aleniepowiedziałaś–odparłpowoli.–Dlaczego?
–Próbowałam!Naprzykładwtedy,wpokojukonferencyjnym.

Przerwałeśmiconajmniejczteryrazy

–Ipotemzakneblowałemciusta,tak?
– Nie miałam pojęcia, że to się tak potoczy, Xavier. Że nasza

znajomość rozwinie się w coś tak poważnego. Skąd miałabym
wiedzieć?Naszaznajomośćzaszładalej,niżmyślałam.Miałam
zamiar ci powiedzieć o tych przekrętach, ale aż do dzisiaj nie
miałamżadnychsolidnychdowodów.

Wtejsytuacjirzeczywiściesiępospieszył.Aleitakbyłojużza

background image

późno,więcniemogłamiećdoniegopretensji.Tymbardziejże

itakbyłatojejwina.

– Wyjaśnijmy to sobie. – Dotknął nasady nosa, zmarszczył

czoło i zmrużył oczy w grymasie udawanego niedowierzania. –

Czyli nie jesteś specjalistką od imprez charytatywnych i przez
całyczassięmnąbawiłaś.Tak?

–Nie!Namiłośćboską!Nicpodobnego!
Przerażona rzuciła się odruchowo w jego stronę, ale

zatrzymałasięiskuliła,gdygwałtownieodniejodskoczył.

– Dlaczego uważasz, że się tobą bawiłam? Zajmowałam się

przedtem pozyskiwaniem sponsorów. To akurat jest prawda.
Podobniejakto,codociebieczuję.Iwszystko,cowydarzyłosię

międzynami,jestprawdziwe.

– Nic, co dzieje się między nami, nie jest prawdziwe –

sprostowałostrymtonem.–Niewierzęterazwanijednotwoje
słowo.

– Xavier – zaczęła i zamilkła, rezygnując ze wszystkich

komunałów,

którymi

mogła

próbować

udowodnić

swą

niewinność.

Boprzecieżjestwinna!

– Masz rację. Przepraszam cię. Nie powinnam była ukrywać

prawdziwego powodu, dla którego zatrudniłam się w fundacji.
Ale wcale nie chciałam upubliczniać informacji o tych
malwersacjach. Rozmyśliłam się. I dlatego ci powiedziałam
orozmowiemiędzyMichelleaAdelaide.

– Ach tak! Co za niebywała łaskawość! Bardzo dziękuję. –

rzucił sarkastycznie. – Sam wniosę sprawę przeciwko
domniemanemu sprawcy, kiedy zbiorę dowody. Gdybyś
opublikowała materiał wcześniej, osoba podejrzana mogłaby

mieć czas na zatarcie śladów. Tak więc mamy remis. Nie

background image

zwolnię cię za podjęcie pracy pod fałszywym pretekstem, ale

jutroranosamazłożyszwypowiedzenienaręceAdelaide.

Boże!Onnaprawdęniemazamiarudaćjejszansy!Czuła,jak

powolipękajejserce.

–Itowszystko?–zapytałazniedowierzaniem.
Niemusiałaczekaćnapotwierdzenie.

– A co mam ci jeszcze powiedzieć? Widocznie nie doszło

między nami do niczego poważnego, a ja niewłaściwie

zinterpretowałemnasząrelację.

Powiedział to tonem, którego nie znosiła, który miał

oznaczać, że Xavier LeBlanc jest znowu ponad wszystko,
nieczułynaemocjeunoszącesięwtympomieszczeniu.

Inicgojużnierusza.
Chociażonaprzecieżwie
– Chciałam, żeby to było na poważnie. Po prostu nie

wiedziałam

Niemiałapojęcia,jakzakończyćtozdanie.
– Czego nie wiedziałaś? Nie wiedziałaś, że zasługuję na

szczerość? Na prawdę? Nie wiedziałaś, że się dowiem? Że się
tym przejmę? – Patrzył jej w oczy, i było to spojrzenie pełne

bólu.

Otóż

jak

widzisz,

zasługiwałem

na

prawdę,

dowiedziałemsięowszystkimisiętymprzejąłem.

Aha,czasprzeszły.Todoniejdotarłojednoznacznie.Terazjuż

Xaviersięnieprzejmuje.Skończyłznią.

Dokładnie w chwili, gdy pojęła, na czym zależy jej

najbardziej.Nanim.

–Wporządku.Rozumiem,żejesteśwściekły
–Niejestemwściekły–przerwałjej,wzruszającramionami.–

W najlepszym razie targają mną sprzeczne uczucia. Możesz

zabraćswojerzeczyodowolnejporze.Mnietutajniebędzie.

background image

Ztymisłowamiobróciłsięnapięcieiwyszedł,zostawiającją

pośrodku sypialni, zaskoczoną. Na skutek własnej głupoty za
jednym zamachem straciła wymarzony materiał do publikacji

ifacetażycia.

background image

ROZDZIAŁCZTERNASTY

ZatrzymałsięwkońcuprzeddomemVala,botymrazemnie

bardzo miał dokąd jechać. Po drodze odzyskał swój dziwny
niebiański spokój. Spokój, którego nie lubił, którego zaczął się

obawiaćiunikać.

Terazjednak,pokilkutygodniachuleganiaróżnymemocjom,

nagle wydało mu się, że nie czuje nic. W gruncie rzeczy to
błogostan.

AwięcLaurelcośprzednimukrywała.Itoniebyleco.Była

oszustką.Wdodatkucałkiemzdolną.

Miał sobie za złe tę swoją nieufność, przypisując

testamentowi ojca winę za to, że obarczył go podejrzliwością,
którąpowinienprzezwyciężyć.

Tymczasem Laurel rzeczywiście działała pod przykrywką

i spiskowała w celu publicznego ujawnienia skandalu, którego
bohaterem miała być zarządzana przez Xaviera fundacja
LeBlancCharities.

Tak bardzo pragnął ją znielubić. Chciał nią pogardzać.

Analizować

liczne

i

w

pełni

uzasadnione

powody

natychmiastowego i całkowitego zerwania. Chciał o niej
zapomnieć, ale nie potrafił wycisnąć w sobie żadnego uczucia
opróczotępienia.

Dotarł pod dom Vala dobrze po północy. Może jednak nie

powinien go budzić? Zważywszy stan i nastrój, w jakim się

znajdował.Niemówiącotym,żeValtoostatniaosoba,zktórą
może rozmawiać, zanim wyjaśni się problem z Jennifer

background image

Sanders.

Zanim jednak włączył silnik, by odjechać z podjazdu, Val

zapukałwokno.

Xavieropuściłszybę.

–Cojest?–zapytałdośćopryskliwie.
–DzwoniładomnieLaurel–poinformowałgoValrzeczowym

tonem.

Nie zapytał o powód opryskliwości, więc Xavier westchnął

tylko,uznając,żeLaurelwszystkojużwyjaśniła.Wysiadłjednak
zsamochodu,trzaskającgłośnodrzwiami.Wśrodkuwiększość

światełbyłapogaszona.

–Sabrinajużśpi–szepnąłVal.–Iniechtakzostanie,bośpi

terazzadwoje.

– Tak, tak. Jasne. – I po co Val macha mu przed nosem tym

swoim sielankowym życiem rodzinnym, podczas gdy on sypiał
nieświadomiezwrogiem?

Wszedłdosalonu,usiadłwfotelu,opuściłgłowęiukryłtwarz

w dłoniach. Musi się wziąć w garść i przestać rozmyślać
oLaurel.

PotarłczołoispojrzałspodełbanaVala.

–Notomów,cocipowiedziała.
– Wiem, że Jennifer nas skubie. I wiem o tym od wielu

miesięcy – oświadczył Val z nonszalanckim wzruszeniem
ramion.–Jejmążumieranaraka.Próbująopłacaćrachunkiza
leczenie, ale nie mają z czego. Sam wiesz, jak działają

ubezpieczenia.Wysokiekosztywłasneitakdalej.Niechceode
mnie pieniędzy, choć jej proponowałem. A co ty zrobiłbyś
wtakiejsytuacji?

– Na pewno nie to co ty – odparł Xavier. – Nie wolno

przymykać oczu na to, że pracownicy cię okradają. Ja bym ją

background image

zwolnił.

Tak.Izapewnewłaśniedlategoojciecwymyśliłwtestamencie

tęzamianęról.

Przypomniałomusię,comówiłamatka,iażskuliłsięwsobie.

Możejednakniechcebyćażtakimtwardzielem

–Tojestgównianaodpowiedź,synu–odciąłsięValunosząc

brwi–jakpowiedziałbyojciec.Cobyśzrobiłnaprawdę?

– Nie wiem – mruknął Xavier, myśląc o matce, która siedzi

teraz sama, i o tym, jakie to straszne patrzeć, jak umiera mąż
iwiedzieć,żeniemożnazrobićnic,bytemuzapobiec.

– Nie podawaj jej do sądu ani nie zwalniaj, zanim znajdziesz

odpowiedź na to pytanie – odezwał się Val cicho. – Marjorie

znalazła furtkę, przez którą załatwiała te dysproporcje. Co
znaczy, że z księgowego punktu wiedzenia jesteśmy kryci.
Mogęprzekazaćciszczegóły.

I dlatego firma audytorska nic nie znajdzie. A Jennifer ma

ograniczoną możliwość oceny sytuacji i może jednak nie
zasługujenazwolnieniedyscyplinarne.

–Prześpięsięztym.
Oczywiście sam się prześpi. Przed oczami stanęło mu nagle

puste łóżko. Ogarnął go tak głęboki smutek, że ni stąd, ni
zowądwypalił:

–Zerwaliśmyzsobą,jaiLaurel.
Valpokiwałgłowązzakłopotanąminą.
–Wiem.Otymteżmipowiedziała.

Jakto?Otymteż?Czytuniemanicświętego?
– Wszystko ci powiedziała? I o tym, że te rzeczy, które nam

opowiadała,tosamekłamstwa?

– Tak. Wszystko. Łącznie z tym, jak bardzo pokochała pracę

wfundacjiiżechcerzucićdziennikarstwo.Pytała,czymógłbym

background image

jej wybaczyć tę mistyfikację i czy widzę możliwość, żeby

pozostaławfirmie,kiedywróciszjużdoLeBlancJewelers.

Aha, więc zadzwoniła do Vala z nadzieją na zachowanie

miejsca pracy. Zapewne po to, by mu się przypodobać na

wypadek,gdybymiałaznimpracować.

– A ty się zgodziłeś – domyślił się Xavier ponuro. –

I podejrzewam, że powiedziałeś też, że może pracować także
wokresieprzejściowym.

Dlaczego nie? Byłoby zabawnie nadal z nią pracować,

przynajmniej z punktu widzenia Vala. Swoją drogą to był

przecież jego pomysł, by ją przyjąć. Wbrew zastrzeżeniom
Xaviera, któremu należy się medal za to, że mu teraz tego nie

wypomina.

–Tojużtwojasprawa.
– Rozumiem. Czyli to ja mam decydować o zwolnieniu lub

zatrzymaniu najlepszej fundraiserki w mieście, tak? I sam

muszę wybrać, czy chcę się czuć jak wypatroszony kapłon za
każdym razem, kiedy ją spotkam? Nic łatwiejszego. Muszę
jeszczetylkoprzestaćjąkochać–ironizowałXavierzkrzywym
uśmiechem.

Zdał sobie jednak sprawę, że czeka go dokładnie to, co

właśnieopisał.Ibardzomusiętoniespodobało.

Boażtakbardzowcaleniechciałsięodsłaniać.Znowupoczuł

wściekłość.

–Przykromi,bracie–mruknąłVal.–Wiem,coczujesz.

– A co ty o tym możesz wiedzieć? – mruknął Xavier,

wzdychającciężko.–Wybacz.Jestemwkompletnejrozsypce.

Valpokiwałgłowąipołożyłmurękęnaramieniu.
–Takistanakuratznamdobrze–odparłVal.–Chociażjasię

wpakowałem w trochę inną kabałę. Sabrina doznała kiedyś

background image

krzywdyzmojegopowoduimusiałemtozałatwić.Naszczęście,

nie roztkliwiając się nad moimi wadami, szybko przyjęła
oświadczyny. W przeciwnym razie do dziś byłbym w czarnej

dziurze.

–Tak,aletozupełniecoinnego–zaoponowałXavier.
Poza tym cokolwiek Val zrobił Sabrinie, nie mogło to być

nawet w połowie tak potworne jak to, co zrobiła Laurel. Jego
bratbyłświęty:sprawnieprowadziłfundację,troszczącsięprzy

tym, by pracownica, której mąż był śmiertelnie chory, mogła
pokryćkosztyjegoleczeniabezutratymiejscapracyigodności.

–Acojejzrobiłeś?–zapytał.
–Skrzywdziłemją.–Valzamknąłoczy,jakbytowspomnienie

sprawiało mu ból. – Chodziliśmy z sobą, ale nie na poważnie.
InagleSabrinazaszławciążę.Ajaniezmieniłemnastawienia
do naszej relacji, chociaż powinienem. Nigdy przedtem nie
byłemwpoważnymzwiązkuzkobietą.Mamwielkieszczęście,

że mi wybaczyła. I powiem ci, że właśnie na tym polega
prawdziwysekretmałżeństwa.Nigdynieprzestajeszpopełniać
błędów, bo ciągle dzieje się coś nowego. Ale jeśli wchodzisz
w to z gotowością do przebaczenia, to wszystko działa jak

należy.

– A kto tu mówił o małżeństwie? – zaniepokoił się Xavier,

nieco oszołomiony nagłymi zwierzeniami brata. – Dopiero co
zaproponowałem,żebysiędomniewprowadziła.

Valzmarszczyłczołownamyśle.

–Możenatymwłaśniepolegatwójproblem.Traktowałeśten

związek lekko, jak przelotną niezobowiązującą znajomość. Aż
nagle poczułeś, że jesteś gotów iść dalej. I nie ostrzegłeś jej
w porę, żeby ona też mogła zmienić stosunek do waszej

znajomości.

background image

–Czywłaśnietocipowiedziała?

Co jest z nim nie tak, że zabiega o strzępy informacji na

tematLaurel,zamiastwymazaćjązeświadomości?Jednakchoć

próbował to zrobić, wciąż widział jej twarz nachylającą się do

pocałunku. Albo uśmiech, od którego ściskało go w dołku.
Laurelbyławszędzie.

Odsamegopoczątkubyłajegopartnerkądosprawdrobnych

orazważnych.

– Nie – odparł Val. – Powiedziała, że straciła najlepsze, co

przytrafiło jej się w życiu. I nie chce tego zrobić drugi raz.

Zadzwoniładomniewnadziei,żeuratujepracęwfundacji.Bo
uważa,żeciebiejużstraciła.

–Mnie?–Xavierzamrugał.–Jajestemtonajlepsze,cojejsię

przytrafiło?

–Rozumiemcię.Jateżsiędziwię–przyznałVal,uśmiechając

się kpiąco. – Dlatego nadeszła właśnie chwila, w której

wsiadasz do swojej bryki i jedziesz do niej, żeby sama ci się
tłumaczyła.

Niewiele brakowało, a Xavier pokiwałby głową i zrobił, jak

radził brat. Zdołał się jednak opanować, kiedy przywołał

bolesnewspomnieniehaniebnejzdradyLaurel.

– Nie ma dla mnie znaczenia, jak będzie się tłumaczyć.

Pewnychsprawsięniewybacza.

–Jaknaprzykładkradzieży?–rzuciłValizamilkł,dającbratu

chwilę na zastanowienie. – Jeśli wyjmiesz określone działanie

z kontekstu, to owszem. Ale mam nadzieję, że kontakt z tymi,
dla których los okazał się mniej łaskawy, pozwolił ci dostrzec,
że ludzkie motywacje bywają złożone. Ludzie popełniają błędy,
czasemnasnawetranią.Możnapróbowaćwznieśćsięponadto

albopozostaćsamotnym.Wybórnależydociebie.

background image

– Gdzie i kiedy stałeś się taki przenikliwy? – zapytał Xavier

zironią.

Udawaną,bowszystkozrozumiał.

Valtylkosięroześmiał.

– Powiem ci – dodał po chwili – że siadając u szczytu stołu

w sali konferencyjnej LeBlanc Jewelers często czuję się w tym

szacownym gronie jak głupiec. Kiedy skutecznie zarządzasz
tym na co dzień, to wydaje się, że to jest bardzo łatwe. Chcę

powiedzieć, że każdy z nas ma swoje zalety. I ojciec chyba
chciał,żebyśmyumielijełączyć.

Jeśli to prawda, że dzięki ojcu – i Laurel – stał się lepszym

człowiekiem, to może zrozumie powody, dla których nie

powiedziałamuodrazuprawdy.

–Przyjmijmojąbraterskąradę.–Valszarpnąłbratazaramię,

zmuszając go, by podniósł się z fotela. – Jedź. Porozmawiaj
znią.Niepozwól,żebycokolwiekstanęłowamnadrodze.

Xavierniebyłpewien,czypowinienskorzystaćzporadbrata.

W sensie akademickim rozumiał racje Vala, ale to wcale nie
zmniejszałojegocierpienia.

Zresztądlaczegoonpowinienzrobićpierwszykrok?Przecież

toLaurelpostąpiłaniewłaściwie.

Widoczniebyłategosamegozdania,bopopowrociedodomu

zastałjąwswojejsypialni.Siedziałanabrzegułóżka,jakbycały
czascierpliwienaniegoczekała.

Jeślibędzietrzeba,todosamegorana.
–Cotyturobisz?–zapytałszorstko,mimożejejzakłopotana

twarzwzbudziławnimfalęczułości,którąopanowałztrudem.

– Próbuję uniknąć kolejnego błędu – oznajmiła łamiącym się

głosem,któryporuszyłwnimnajgłębszestruny.–Spieprzyłam

background image

sprawę, nie mówiąc ci prawdy w odpowiednim czasie, i nie

mamzamiaruspieprzyćjejporazdrugi.

–Wtakimraziemyślę,żepowinnaśwyjść

– Nie. – Zsunęła się z łóżka, stanęła przed nim z rękami

zwieszonymiwzdłużciałaispojrzałamuwoczy.–Chciałabym,
żebyśmniewysłuchał.

Skrzyżował ręce na piersi, by nie wziąć jej w ramiona, bo

stała bardzo blisko. Można było tego wszystkiego uniknąć,

gdyby opuściła jego dom wcześniej. Albo gdyby jej nie zaufał,
gdyby nie była taka zniewalająco cudowna, gdyby nie było mu

z nią tak dobrze i gdyby nie tysiące innych sprzyjających
okoliczności.

Nie wyszła i chyba nie wyjdzie z jego domu, zanim nie

dopuścijejdogłosu.

–Dobrze.Niechbędzie.Słucham.
Wbiławniegoprzejmującespojrzenieszarychoczu.

–Xavier,jateżsięwtobiezakochałam.
Serce podskoczyło mu do gardła, wstrzymał oddech i ziemia

siępodnimporuszyła.

Laurelzacisnęłapieści,wbijającpaznokciewdłonie,aonstał

ze spuszczona głową, wpatrzony w podłogę, jakby odkrył tam
jakiś magiczny wzór. Albo jakby nie mógł znieść jej spojrzenia
anisekundędłużej.Takczyowak,próbaspaliłanapanewce.

To już koniec. Wytłumaczyła się. Przeprosiła. Przyznała, że

jestwnimzakochana.Otworzyłasięprzednim,dokonałaaktu

pełnejuległości.

Aletoniewystarczyło.
WkońcujednakXavierpodniósłwzrok.Czyżbymiałwoczach

łzy?

Awięcchociażgozraniła,onpozwalajejterazbyćświadkiem

background image

swojegocierpienia.Icomaztympocząć?

–Powtórzto–zażądał.
–Zakochałamsięwtobie–odezwałasięzdezorientowana,ale

szczęśliwa, że może to wyznać jeszcze raz. – Nigdy przedtem

niebyłamzakochana.Niespodziewałamsię,żemnietoażtak
wystraszy.Idlategorobiłamróżnegłupstwa,którychniemogę

cofnąć.

Pokiwałgłową.

– Rozumiem. Czyli jesteśmy do siebie podobni bardziej, niż

namsięwydaje.

Łzynapłynęłyjejdooczu.Niemogłapowstrzymaćuśmiechu,

słysząc zdanie, które tyle razy sobie powtarzali. Xavier chyba

niejestażtakwściekły,skoropozwalasobienażarty.

Awięcjestjeszczejakaśiskierkanadziei.
–Wjakimsensie?
– Ja też nigdy przedtem nie byłem zakochany. I dlatego też

robiłemróżnegłupstwa.Międzyinnymito,żecizaufałem.

–Posłuchaj,tonietak!Kochanie,nie!–zawołałapospiesznie.

–Niewolnocibraćwinynasiebie.Tojestwyłączniemojawina.
To, że mi zaufałeś, nie było wcale głupie z twojej strony. Masz

wszelkiepowody,żebybyćnamniewściekły.Ija

– Największym błędem, który świadomie popełniam, jest to,

żeciwybaczam–przerwał,czymtakjązaskoczył,żezamilkła.–
Nie wiem dlaczego, ale wolę wysłuchać twoich wyjaśnień niż
pozostaćsamotnymczłowiekiem,którymarację.

Patrzyłananiegozdumiona.Jakto?Onjejwybacza?Czyliże

chcezniąbyć?

Toprzecieżniemasensu.
–Nierozumiem.

– Więc pozwól, że ci wytłumaczę. Ja cię kocham, Laurel.

background image

Przestańgadaćipodejdźtudomnie,tocitopokażę.Słyszysz?

Kochamcię!

Podeszła do niego posłusznie, oszołomiona, nie rozumiejąc,

dlaczego trafia w gorące objęcia Xaviera bez konieczności

odbyciasiedmioletniejpokutyzapopełnionegrzechy.

– Ale jak ty możesz mi przebaczyć ot tak, nie przejmując się

tym,żetakobrzydliwiecięzwodziłam?

– Przejmuję się, kochanie – wyszeptał, wtulając twarz w jej

włosy. – I właśnie dlatego, że się tym przejmuję, chcę ci dać
jeszcze jedną szansę. Gdybym się nie przejmował, to

pozwoliłbym ci odejść i sam ruszyłbym w swoją stronę.
Zdarzałomisiętowielerazy.Alemamjużtegodość.Chcęcię

pokochaćtak,żekiedymiędzynamicośsiępopsuje,tomnieto
zaboli. I o to cię proszę w zamian. Postaraj się już niczego nie
popsuć. Jeśli jednak znowu coś schrzanisz, to zapewniam cię,
że znowu ci wybaczę. Dopóki chcesz być ze mną, towarzyszyć

miprzezcałeżycie.

Po

jej

policzkach

popłynęły

łzy

szczęścia,

radości

iwzruszenia.

– Jesteś bardzo wspaniałomyślny. Powinieneś tego uczyć na

tychswoichszkoleniach.

–Wezmętopoduwagę.Chociażwolałbymraczejzaprosićcię

dołóżka,jeżeliniemasznicprzeciwkotemu.

Kiwnęła głową i pisnęła głośno, udając przerażenie, kiedy

poderwałjądogóry,przeniósłkilkakroków,poczymrzuciłna

łóżkoiprzycisnąłswoimciałemtak,żeniemogłasięruszyć.

Było to bardzo przyjemne uczucie. Seks na zgodę? Proszę

bardzo!Możetylkozwyjątkiem

– Jednego nie rozumiem – zaczęła, powstrzymując się

z trudem od pieszczot, na które miała większą ochotę niż na

background image

rozdrapywanie ran. – Jak to się stało, że zaszła w tobie taka

zmiana? Wybiegłeś stąd jak szalony, a wróciłeś łagodny jak
baranek.

– Pamiętam, jak mnie wsparłaś, kiedy opowiedziałem ci

w końcu o tej klauzuli w testamencie – odparł po chwili
milczenia, czerwieniąc się lekko. – Nie mówiłem o tym

wcześniej,bomiałemswojepowody.Aletyniezwróciłaśnato
uwagiiniezadającżadnychpytań,odrazuzaproponowałaś,że

pomożesz mi zebrać te pieniądze. Doszedłem do wniosku, że
zachowałem się jak despota, odrzucając wszystko, co zaszło

między nami, tylko dlatego, że nie wyjawiłaś mi swojego
sekretuwewłaściwymczasie.Izatocięprzepraszam.

– Zaraz, zaraz. Czy ja dobrze słyszę, że mnie właśnie

przerosiłeś? – Laurel prychnęła śmiechem. – Przecież to ja
zawaliłamsprawę.

–Ciii.Zawaliłaśiprzeprosiłaś.

Pogłaskałjapotwarzy,jakbytądelikatnąpieszczotąodsuwał

wszystkowniepamięć.

– Dla mnie na tym właśnie polega zaufanie. I tak muszę

jeszczenadtympopracować.Mamnadzieję,żeztwojąpomocą.

Alewiedz,żewewnętrznieprzestałemsiętakopierać.

–Jakmożesztakmówić?Agdybymkłamaławtysiącuinnych

spraw?

– Nie zapominaj, jak dobrze potrafimy odczytywać swoje

intencje.–Pocałowałjączulewczubeknosa.Taczułośćrozlała

siępojejcałymciele.–Bojesteśmydosiebiebardzopodobni.
Jasięniemartwię.Jestempewien,żetyteżmiwybaczysz,jeśli
kiedyś zawiodę twoje zaufanie. Pracujmy nad tym oboje. Jak
partnerzy

Chłonęłajegosłowa.Uwielbiałasłuchać,kiedywyznawałjej,

background image

jak wielki miała na niego wpływ. Uwielbiała to, że ufał jej tak

bezgranicznie. I uwielbiała jego samego. Czym zasłużyła sobie
nato,bygospotkać?

– Jeżeli potrafisz odczytywać moje intencje, to powiedz,

oczymterazmyślę–zapytałażartobliwie,zwracająckuniemu
twarzrozświetlonąszczęściem.

–OprzejażdżcenadjezioroMichigan?–zażartowałiprzytulił

jąmocniej.

Prychnęła.
–Próbujdalej!

Zamiast zgadywać, pocałował ją w usta, i była to bardzo

dobraodpowiedź.Rzeczywiściepotrafiłczytaćwjejmyślach.

Jakimścudemdałjejdrugąszansę,októrejzawszemarzyła,

choć nigdy przedtem nie miała okazji jej doświadczyć. Odtąd
nie musi się już martwić, że popełni jakiś błąd. Bo Xavier jest
tuż obok i trzyma ją za rękę, kiedy skaczą przed siebie

wnieznane.Razem.

background image

EPILOG

Charytatywny pokaz mody zorganizowany przez Xaviera

i Laurel przy pomocy Vala i Sabriny zaczął się wielkim bum.
Dosłownie, bo nagle rozległ się wystrzał armatni i scenę

spowiłachmurabłyszczącychbrokatowychgwiazdek.

Ztejchmurywyłoniłasięmodelkawlśniącejbiżuteriiznowej

kolekcjifirmyLeBlancJewelers.

Tym razem Xavier nie okazywał zdenerwowania. W każdym

razieniezpowodupokazu,którymiałnaceluzarównozbiórkę
funduszydlaFundacjiLBC,jakteżprezentacjękolekcji.

Zaskakująco trafne i twórcze połączenie przedsięwzięć obu

braci wyraźnie przysłużyło się atrakcyjności i popularności
imprezy.

AutorkamipomysłubyłyLaureliSabrina,którezaprzyjaźniły

się i spędziły kilka długich wieczorów na opracowaniu
programu. Xavier był pełen uznania i podziwu dla ich
pracowitościorazstarań.

On i Laurel starali się teraz robić wszystko wspólnie,

włączniezespaniem,braniemprysznicaizakupami.

Xavier nigdy nie czuł się tak szczęśliwy. Ona czuła to samo.

Skądotymwiedział?Bojejdziałaniazawszemówiływięcejniż
słowa.Chociażsłówteżniebrakowało.Wciążpowtarzała,żego
kocha.

Mógłbysłuchaćtegocodziennie,dokońcażycia.

Miał nadzieję, że właśnie tego wieczoru będzie miał okazję

wykuć te słowa w kamieniu. W szlachetnym kamieniu, a ściśle

background image

mówiąc,wbrylancie.

– Masz pierścionek? – wyszeptał mu Val do ucha, kiedy

obserwowalipokazzzasceny.–Nieźlesięnagimnastykowałem,

żebyzdążylinaczas.

Xavier przeczesywał wzrokiem tłum gości, z satysfakcją

odnotowującobecnośćwielucelebrytów.

Wodpowiedzinapytaniebratapoklepałsiępokieszeni,gdzie

w aksamitnym pudełeczku spoczywał unikatowy pierścionek

zbrylantem.

–Chętniebymznimspał,gdybynieto,żetoniespodzianka.

Laureluwielbianiespodzianki–dodał.

– Mówiłeś to już tysiąc razy – zauważył Val z uśmiechem

udawanegopolitowania.

Xavier był zaskoczony pomysłem, by oświadczyć się

publicznie, podczas imprezy. Ale w końcu się zgodził, chociaż
wizjamałżeństwanadalgoprzerażała.

–Dziwiszsię?Pierwszyrazmamprosićkobietęoto,żebyza

mniewyszła.

Powtarzanie tego na głos bynajmniej nie zmniejszało stresu.

Mimo radosnego podniecenia raz po raz ogarniało go

przerażenie,żeLaureljednakmożepowiedziećnie.

Valpoklepałgopoplecach.
–Dziwięsię,żeniezrobiłanatobiewrażeniawiadomość,że

do końca kwartału przychody LeBlanc Jewelers powinny
przekroczyćmiliarddolarów.

Xavier spojrzał na brata i wyszczerzył zęby w prawdziwie

radosnymuśmiechu.

–Awięcjednakcisięudało.Gratulacje,braciszku!
– Obu nam się udało – skorygował Val. – Ty ustawiłeś kostki

domina, a ja wprawiłem je w ruch. Stanowimy zgrany zespół

background image

i dlatego zbiórka z tej imprezy też przekroczy zamierzony

pułap. W ten sposób obaj mamy w kieszeni swoje części
spadku.

JednaknawetmyślosukcesieniecieszyłaXavieratakbardzo

jakwidokLaurel,którakrążyławśródgości.

Obserwował, jak swobodnie zagaduje kogoś w drodze na

scenę, gdzie ma ogłosić zasady nabywania eksponowanej na
modelach biżuterii tak, by zysk ze sprzedaży zasilił konto

fundacji. Testament Edwarda LeBlanca zawierał klauzulę
zakazującą Xavierowi wypisywania czeków na pokrycie

funduszu na rzecz LBC, lecz nie mógł zakazać firmie LeBlanc
Jewelersprzekazywaniadarowizn.

InatymwłaśniepolegałpomysłLaurel.
Weszła właśnie na scenę. Za chwilę podbije serca

publiczności.

To

najlepszy

moment,

by

wystąpić

zniespodzianką.Itakibyłplan.

Ale Xavier zastygł nagle i nie mógł się poruszyć. A jeśli się

myli? Jeśli okaże się, że Laurel nie jest zainteresowana
małżeństwem?Cowtedy?

–Przestańsięnamyślać,tylkoruszajnascenę–syknąłValza

plecami. – Gwarantuję ci, że będzie zachwycona tym
pierścionkiem.

– Tak, tak – powiedział Xavier nieprzytomnie i zmusił się do

wejścianascenę.

Laurel nieco się zdziwiła, widząc go obok siebie, ale płynnie

dokończyłaswąwypowiedź,poczymspojrzałananiegoztaką
czułością,żenatychmiastzapomniałowątpliwościach.

Podszedłdoniejiwziąłjązarękę.
–Laurel–zacząłizamilkł.

Patrzyła na niego, uśmiechając się niepewnie, zaskoczona.

background image

Xavierodchrząknął.

– Zanim cię spotkałem, sądziłem, że aby prowadzić firmę,

trzeba mieć czysty umysł i trzymać się z daleka od ludzi. Ty

przekonałaś mnie, że samemu nie da się zrobić niczego.

Apotempomogłaśmizrozumieć,żeniechcęjużbyćsam.

Łzypopłynęłyjejzoczu,alemunieprzerywała.Nieodezwała

sięrównieżwtedy,gdywyjąłzkieszeniaksamitnepudełkoije
otworzył, pokazując niezwykły pierścionek z przydymionym

brylantemobarwiejejoczu.

– Dlatego klękając tu przed tobą – ciągnął Xavier – proszę,

żebyś podała mi rękę i żebyś skoczyła w przyszłość razem ze
mną.

Kiedy uniosła brwi zdziwiona, zorientował się, że zapomniał

uklęknąć.Więcpadłzłomotemnascenęnaobakolana.

Publicznośćwybuchnęłagłośnymśmiechem,aLaurelopadła

przednimnakolana.

Przecieżstanowiązespół.Sąpartnerami.
– Tak, zgoda – powiedziała do przypiętego do sukni

mikrofonu. – Wyjdę za ciebie, ale pod jednym warunkiem.
Mianowicie kupisz mi w prezencie naszyjnik Jada Nessa

z nowej kolekcji. Musicie przyznać – zwróciła się do
publiczności–żejestabsolutnierewelacyjny!

Copowiedziawszy,rzuciłamusięwramionaipocałowałago

gorąco.Rozległysięgromkiebrawa,radosneokrzykiiwiwaty.

– Pomnażasz w ten sprytny sposób darowiznę LeBlanc

Jewelers – zauważył z uśmiechem, kiedy zdyszani opuszczali
scenę.

Posłałamufiglarnespojrzenie.
–Czyktośopróczciebiepotrafimnieprzejrzeć?

Czy taką kobietę można porównywać ze spadkiem po ojcu?

background image

Wykluczone.

Alechybawłaśnietoojciecchciałmuprzekazać:Nicniejest

wartewięcejniżludzie,którychzapraszaszdoudziałuwswoim

życiu.

background image

Tytułoryginału:PlayingMr.Right
Pierwszewydanie:HarlequinDesire,2018

Redaktorserii:EwaGodycka

©2018byKatCantrell
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2019

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A. Wszystkie
prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieł
wjakiejkolwiekformie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób
rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe. Harlequin
i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin
Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji. HarperCollins Polska jest
zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak
niemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinssp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25

www.harpercollins.pl

ISBN9788327646712


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
02 2 Skierowanie na naukę w?lu podnoszenia kwalifikacji w formach szkolnych
04 02 Polecenia na prace kwalifikacje uprawnienia
Lab 02 Operacje na plikach
02-06 NA JESIENNE, EDUKACJA, Plany pracy - wg. nowej podstawy programowej
Seks na Rzeszowszczyźnie, smieszne teksty
02 Prace na wysokosci
02 POLOWANIE NA CZAROWNICE
Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (02) Polowanie na czarownice
02 - Trening na maksymalny przyrost siły, Instrukcje & Pomoce, SIŁOWNIA
02 Prace na wysokosci v1 1
prawo pod TEST 02, Studia na KA w Krakowie, 5 semestr, Prawo finansowe
02 Gospodarowanie na rynku zaso Nieznany (2)
204 02 w 6 seks p 2012id 28747 ppt

więcej podobnych podstron