1102 DUO Cantrell Kat Miłość nam wszystko utrudni

background image
background image

KatCantrell

Miłośćnamwszystkoutrudni

Tłumaczenie:

JulitaMirska

@kasiul

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

LeoReynoldsnajchętniejpoślubiłbyswojąasystentkę.NiestetypaniGordonbyła

żatką,wdodatkudwukrotnieodniegostarszą.Ainnekobietycóż,zwijałyża-
gle, kiedy odkrywały, że pracuje sto godzin tygodniowo. Samotność to cena, jaką
płaciłzasukcesReynoldsCapital.

–Ratujeszmiżycie.–Uśmiechającsięzwdzięcznością,podpisałlist,któregosam

niezdołałwydrukować,bojegokomputerodwiłwspółpracyzdrukarką,aktóry
zaniecałągodzinępowinientrafićdoGarrettEngineeringnadrugimkońcuDallas.

–Bezprzesady.–PaniGordonspojrzałanazegarek.–Szefie,jestpiątek.Zaproś

Jennędoklubualborestauracji,ajadostarczętepapieryGarrettowi.

–Jennatohistoria.Spotykasięzinnym–odparł.
Miał nadzieję, że w nowym związku będzie szczęśliwa. Zasługiwała na mężczy-

znę,którybędziepoświęcałjejczasiuwagę.Onniezdołałbyzaspokoićjejpotrzeb.

PaniGordonskrzyżowałaręcenapiersi.
–Tozkimpójdziesznaotwarciemuzeum?
Leojęknął.Całkiemotymzapomniał,aleiśćmusiał.Nowemuzeumdladziecino-

siłojegoimię,ponieważtoonprzekazałpieniądzenajegobudowę.

–Jesteśwolnawsobotę?
Asystentkawybuchłaśmiechem,jakbyusłyszaładobryżart.
–Uważaj,bojeszczesięzgodzę.–Poważniejączaś,dodała:–Rozejrzyjsię.Wo-

kółkręcisięmnóstwokobiet.

Toprawda.Iwszystkiechętniebysięznimumówiły,apotembyłybyrozczarowa-

ne,żewolipracę.

–Nienawidzęrandek–mruknął.Zabierałyzbytdużoczasuienergii.
–Todlatego,żezarzadkonaniechodzisz.
–Rozmawiałaśzmojąmatką?
–Parędnitemubyłyśmynalunchu.Prosiła,żebyciępozdrowić.
No tak, powinien zadzwonić do matki. I chodzić na randki. Problem polegał na

tym,żenietylkonienawidziłrandek,alenieznosiłrównieżsprawianiazawoduko-
bietom.Zdrugiejstronylubiłdamskietowarzystwo,niegardziłteżseksem.Gdyby
mógłmiećidealnąkobietę,którapozwalałabymuskupićsięnapracy!Ech

–Późnojuż–rzekł,usiłujączmienićtemat.–Wracajdodomu,ajazawiozęlist.
WliścieoficjalniepotwierdzałchęćprzystąpieniadowspółpracyzGarrettEngi-

neering.WłaścicielGE,TommyGarrett,wpadłnarewolucyjnypomysłpozwalacy
naznacznezmniejszeniezużyciapaliwawsamochodach,brakowałomujedyniepie-
niędzynarozpoczęcieprodukcji.Współpracabyłabyobustronniekorzystna.

–Jaksobieżyczysz–oznajmiłapaniGordon.–Dziśranonapełniłambakwtwoim

aucie.Mógłbyśczasemsprawdzać,czyniejedziesznarezerwie.

–Dzięki.Cojabymbezciebiezrobił?–Leoruszyłzaasystentkądojejpokoju.–

Jeszczejedno.ChciałbymwydaćprzycienacześćGarretta.Mogłabyśjezaplano-
wać?

–Nie,kochany,tozaciedlanarzeczonejlubżony.–PaniGordonzacisnęłausta,

background image

jakbychciałacośdodać,leczbałasięgourazić.

–Słusznie,takierzeczyniewchodząwzakrestwoichobowiązków–przyznał.
Pani Gordon zajmowała się tysiącem spraw, które nie należały do obowiązków

asystentki.Umawiałagodofryzjera,kupowałaprezentynaurodzinyjegomatki,ale
tymrazemchybaprzesadził.

–Fakt.Istniejeinnerozwiązanie
–Masznamyśliorganizatorkęprzyjęć?–Niebyłtogłupipomysł.Wprawdziena-

dalpotrzebowałbykogoś,ktobymutowarzyszyłnaotwarciumuzeum,ale

–Narzeczoną.Przyjaciółkę.Anajlepiejżonę.Potrzebujeszkogośnastałe,ktoby

sprawdzał, czy masz dość benzyny, ładnie się uśmiechał do Garretta, grzał cię
wnocy

Zamyśliłsię.GdybydałosięwynająćżonęAlejak?Gdzie?Niemiałochotyuma-

wiać się bez końca z kobietami, aż wreszcie trafi na taką, która mu się spodoba
i nie będzie narzekała na jego ciągłą nieobecność w domu. Przyjaciółka może
odejśćzdnianadzień,alenieżona.Żonatogwarancjastałości.

Miałby kogoś, kto wypełniłby pustkę, która czasem mu doskwierała, kogoś, na

kimmógłbypolegać,ktoniczegobynieudawałinieżywiłurazy,żeonstoprocent
czasupoświęcafirmie.Odpoczątkuregułybyłybyjasnookreślone,obojewiedzieli-
by,nacomogąliczyć:naspokój,stabilizację,poczuciebezpieczeństwa.

Wszystkoalbonic–takimiałcharakter.Jeślisięczemuśpoświęcał,tocałkowicie.

Niezadowoliłsiępierwszymmilionemnakoncie.Niezadowoliłpierwsząośmiocy-
frowąsumą.Zyskiprzeznaczałnakolejneinwestycje.Istarałsięniepopełniaćtych
samychbłędówcoojciec.

MiłośćczysukcesNaobierzeczyniebyłomiejscawjegożyciu.Dziękiciężkiej

pracyporzuciłubogądzielnicę,wktórejsięurodził.Bezprzerwyszedłdoprzodu.

Gdybymiałwyrozumiałążonę,jegopracaiżycieosobisteniemusiałybysięza-

biać.Aonnigdywięcejniemusiałbyumawiaćsięnadurnerandki,toczyćbanalnych
rozmówimiećwyrzutówsumienia,żeniesprawdzasięwrolipartnera.

WłożyłmarynarkęizawiózłlistdosiedzibyGE.Naraziefirmazajmowałaniedu-

żepomieszczenienaobrzeżachDallas,alewiedział,żetosięzmieni,kiedyGEwej-
dzienagiełdę.Potencjalnychinwestorównapewnobyłowielu,leczLeosięniezra-
żał.Wierzył,żeprzekonadosiebieGarretta,stądpomysłprzycia.Żonazajmiesię
logistyką, a on rozmową z gościem honorowym, któremu wyjaśni, na czym polega
przewagaReynoldsCapitalnadinnymiinwestorami.Terminskładaniaofertupływał
zakilkatygodni.Dotegoczasupowinienznaleźćżonę.

Wróciwszy do biura, włączył komputer. Na pytanie, gdzie szukać żony, po kwa-

dransiemiałodpowiedź.Naportalurandkowymalbolepiej:wbiurzematrymonial-
nym.

Tak,toniegłupie.Zawszesądził,żekiedyśsięożeni.Kiedy?Gdyniebędziemusiał

całejenergiipoświęcaćpracy.Aleczasmijał,onskończyłtrzydzieścipięćlat,afir-
manadalpochłaniałagoodranadonocy.

Popatrzył na logo biura matrymonialnego, EA International. Strona internetowa

była gustowna, w spokojnych beżach, fachowo zaprojektowana. Dyskrecja zapew-
niona,zwrotpieniędzywrazieniezadowoleniaklienta.Motto:Zdajsięnanas,znaj-
dziemytwójideał.

background image

Biuroprzeprowadzałorozmowyzkandydatkami,sprawdzałoichprzeszłość,wy-

łuskiwałotęnajbardziejodpowiednią.MiłościLeoniemógłnikomuzaoferować,ale
wprzeciwieństwiedoojcamógłzapewnićrodziniekomfortoweżycie.

Pomysłbyłgenialny.Żonazgórybędzieznałajegowymagania.Tymsposobemni-

gdyjejniezawiedzie.

Daniella White od dziecka marzyła o bajkowym weselu. Jako mała dziewczynka

pisałakredkamizaproszenianauroczystośćślubnąiowiniętawprześcieradłouda-
wała pannę młodą. Panem młodym był jej ukochany zmechacony miś. Wyobrażała
sobie,żekiedyśubranawślicznąsuknięzdelikatnejkoronkiisrebrneszpilkiwypo-
wiesakramentalne„tak”.Wyobrażałasobiepięknezaproszeniaitrzypiętrowytort
ozdobiony kwiatami, a także przystojnego młodego człowieka, który z czułym
uśmiechem czeka na nią przy ołtarzu. Wieczorem ona i jej ukochany wyrusza
w podróż na cudowną egzotyczną wyspę. Ich małżeństwo trwa aż po grób, a na-
miętnośćnigdyniewygasa.

Alemarzeniatojedno,arzeczywistośćtodrugie.Zakilkaminut,wdomuwłaści-

cielki EA International, w obecności zaledwie kilku osób, Dannie miała poślubić
mężczyznę,któregodotądniewidziała.

– I jak? – Uśmiechając się w lustrze do matki, poprawiła rękaw. Wolałaby brać

ślubwczymśbardziejstrojnymodgładkiejbeżowejsukienki.

ProgramkomputerowydobrałjąwparęzniejakimLeemReynoldsem,któryszu-

kałnażonęosobyeleganckiejikulturalnej.Danniespędziłaostatnimiesiącwdomu
EliseArundel,właścicielkiEAInternational,którazałasięjejedukacją.

–Wyglądaszślicznie–wycharczałamatkaDannie.Przyciskającdłońdopiersi,za-

niosłasiękaszlem.–Jestemzciebiedumna.

Dumna? Ja tylko odpowiedziałam na ogłoszenie, pomyślała Dannie. Podskoczyła

nerwowo,słyszącostrepukanie.DopokojuweszłaElise.

–Och,skarbie!–zawołałazzachwytem.–Prezentujeszsiędoskonale.
–Dziękitobie.
–Nie,totywybrałaśsuknię.Maszfantastycznewyczuciestylu.
–Zatonamakijażuzupełniesięnieznam.
Elisepowiodłakrytycznymwzrokiempotwarzyswojejpodopiecznej.
–Jestznakomicie.Leobędziepodwrażeniem.
Danniepoczuła,jaksercejejłomocze.Zlustrapatrzyłananiąobcaosoba,która

miałatensamkolorwłosówcoonaitakiesameoczy.Pozatymbyłycałkieminne.
CzyLeowispodobasiętadumniewyprostowana,przerażonakobietawbeżowejsu-
kience,zwłosamiupiętymiwkok?Ajeślinielubibrunetek?

Przestań,skarciłasięwduchu.Przecieżwidziałjejzdjęcie.Dwukrotnieteżroz-

mawialiprzeztelefon;omówilikilkaistotnychspraw,międzyinnymiustalili,żeda-
dząsobieczasnadotarciesię,atakże,żeżadneznichniemanicprzeciwkotemu,
abykiedyśwprzyszłościpowiększyćrodzinę.Skorowszystkobyłojasne,dlaczego
siędenerwowała?

Matkapogładziłająpogłowie.
– Już wkrótce zostaniesz panią Reynolds i spełnią się twoje marzenia. Będziesz

miałato,czegojaniemiałam:poczuciebezpieczeństwaimęża,którycięnieopuści.

background image

Matkąponowniewstrząsnąłkaszel.Chorowałanaidiopatycznewłóknieniepłuc.

Danniezdecydowałasięnaślub,żebyjąratować.

Matkamiałarację.Dannieodnajmłodszychlatmarzyłaotym,bywyjśćzamąż

iurodzićdzieci.OnaiLeobylikompatybilni.Małżeństwoopartenazgodnościdą-
żeńicharakterówbędzietrwałe.Możezczasemstanąsięsobiebliscy?Możesię
zakochają?

Eliseotworzyłaszerzejdrzwi.
–Leoczekaprzykominku.Aototwójbukiet.Takijakprosiłaś:prostyigustowny,

zróżiorchidei.

Danniełzyzakręciłysięwoczach.
Wciążniemogłauwierzyć,żezgłosiłasiędoEAInternational.Zaryzykowała,bo

była zdesperowana. Matka potrzebowała drogiego leczenia, na które nie było ich
stać. Dannie robiła wszystko: woziła ją do lekarzy, gotowała, sprzątała. Niestety
pracodawcy krzywili się, kiedy ciągle brała wolne. Straciła jedną pracę, drugą,
trzecią. W bibliotecznym komputerze szukała zacia, które mogłaby wykonywać
w domu, albo pracy w nienormowanych godzinach. Zamierzała się poddać, kiedy
naglezauważyłareklamę.„Czykiedykolwiekmarzyłaśoinnejkarierze?”–przeczy-
tała.Obokwidniałozdjęciepannymłodej.Klikła.

EAInternationalzachęcałokobietyozdolnościachorganizacyjnych,pragnącesię

dalejkształcić,abyumiejętniekierowaćżyciemswojegomężczyzny,żebyzgłaszały
sięnakursdoskonalenia.

Dannie zdolności organizacyjne miała – musiała mieć, by non stop zajmować się

chorąmatką.Wysłałazgłoszenieiprzeżyłaszok,kiedydoniejzatelefonowano.

Elisewzięłająpodswojeskrzydła,uczyłaogłady,szlifowała,apotemznalazładla

niej mężczyznę, który szukał eleganckiej, dobrze ułożonej kobiety. W zamian za
prowadzenie domu i urządzanie przyjęć Dannie miałaby pieniądze, aby zapewnić
matcenajlepsząopiekęmedycznąpodsłońcem.Uznała,żetransakcjajejsięopła-
ca.

–Stworzyciedoskonałyzwiązek–rzekłaElise.–Jesteścieidealniedopasowani.
Dannieprzebiegłpoplecachdreszcz.Chciała,bymałżeństwospełniłojejoczeki-

wania.Czymążbędziepociągałjąfizycznie?Ajeślinie?Czywtedybędążyćplato-
nicznie?Możeszkoda,żenienalegałanaspotkanietwarząwtwarz.Teraztobez
znaczenia.Zresztąpociągfizycznyniebyłażtakistotny.Podejrzewała,żeprędzej
czypóźniejmiędzyniąamężemnawiążesięnićsympatii.

Wciągnęławnozdrzasłodkizapachróż.
–Mamypodobnecele.Myślę,żebędziemyrazembardzoszczęśliwi.
Leo miał mnóstwo pieniędzy. Wolałaby, by miał o połowę mniej. Onieśmielała ją

takwielkafortuna.AleElisepowtarzałajej,bysięniedenerwowała.Zajmieważne
miejscewżyciuLea,możekiedyśurodzidzieci.Bezwątpienianiebędziesiedziała
zzałożonymirękami.

–Napewno.–WłaścicielkabiurapoprawiłaDannienaszyjnik,złoteserduszkona

łańcuszku, które jej podarowała, gdy ta zgodziła się wyjść za Lea. – Mój program
komputerowynigdysięniemyli.

–Małżeństwaopartenakompatybilności,anieszalonymuczuciu,sąnajlepsze–

wtrąciłamatka.–Najtrwalsze.

background image

Dannie skiła głową. Przypomniała sobie Roba. Była w nim zakochana bez pa-

mięciiczymtosięskończyło?Złamanymsercem.Poichrozstaniuobiecałasobie,
żesięzmieni,takbyjużżadenmężczyznanienarzekałnajejobcesowośćiupór.

– To prawda – przyznała. – Poczucie bezpieczeństwa, spokój i przyjaźń. Czego

więcejmożnachcieć?

Tylko w bajkach oraz komediach romantycznych bohaterowie zakochiwali się

w sobie, po czym żyli długo i szczęśliwie. Biorąc głęboki oddech, Dannie opuściła
pokój, w którym mieszkała podczas kilkutygodniowej transformacji, i ruszyła ku
swemuprzeznaczeniu.Obysięzmężempolubili.Jeślisympatiaprzerodzisięwcoś
więcej,tymlepiej.

Przystanąwszyugóryschodów,popatrzyłanadół.Wjednejczęścisalonustałfo-

tograf, w drugiej, przy udekorowanym kwiatami kominku, siwy pastor, a po jego
prawejręceLeoReynolds.

Napotkałjejspojrzenie.Nażywobyłjeszczeprzystojniejszyniżnafotografii.Nie

potrafiłaoderwaćodniegooczu.Prosteciemnewłosy,klasycznerysytwarzy,szyty
namiaręgarniturokrywacyumięśnioneciałoHm,bardziejAshleyniżRhett,po-
myślała.Idobrze,skoroonausiłowaławyplenićzsiebiecechyScarlett.

Niedość,żebyłbardzoprzystojny,tosprawiałwrażeniedobregoczłowieka,ta-

kiego, który pomógłby zanieść starszej pani zakupy do domu. Dannie prychła
wduchu.Niewierzyła,abyLeokiedykolwiekprzekroczyłprógsklepuspożywcze-
go.Niemiałczasunatakierzeczy;gdybymiał,niepotrzebowałbyżony.

Ciekawe, dlaczego ktoś tak bogaty i seksowny zgłasza się do agencji matrymo-

nialnej?LeoReynoldspowinienniemócsięopędzićodpięknychkobiet.

Zwyuczonąwprawą–ileżtorazyćwiczyłaschodzenienadziesięciocentymetro-

wychobcasach!–Danniezeszłaposchodach.Pochwilistałanawprostpanamło-
dego.Wszpilkachprawiedorównywałamuwzrostem.

Przyglądali się sobie w milczeniu. Co można powiedzieć do mężczyzny, którego

widzisięporazpierwszyizamomentmasięgopoślubić?

Ztrudempowściągnęłachichot.
–Cześć.
Uśmiechnąłsięwodpowiedzi.
Sercezabiłojejmocniej.Leoemanowałciepłeminiesamowitąsiłą.Wiedziała,że

wiążącsięznim,zyskazabezpieczeniefinansowe,aleniesądziła,żesamjegowi-
dokprzyprawijąozawrótgłowy.

Poruszyładyskretnieramionami,usiłującpozbyćsiękoszmarnegonapięcia.
–Zacznijmy–powiedziałpastor.
Żylastą ręką sięgnął po biblię, po czym zaczął recytować przysięgę. Na dobre

inazłe,wbogactwieiwbiedzieTonasniedotyczy,pomyślałaDannie.Tesłowa
przeznaczonesądlaludzi,którzypobierająsięzmiłości:wchwilachtrudnychpo-
winniprzypomniećsobie,coprzysięgalijednodrugiemu.

temokapróbowaładojrzećminęLea.Ciekawabyła,oczymmyśli.Szkoda,że

nieodbyliwięcejrozmów.Nienalegałananie;zawierzyłaElise,któraniepozwoli-
łaby jej poślubić drania. Zresztą program komputerowy nigdy dotąd nie zawiódł.
Danniewestchnęła.Ważne,byLeoniebyłprzestępcąlubdamskimbokserem,ato,
czymapoczuciehumoruiczylubifilmyhistoryczne,naprawdęniegraroli.

background image

–Czyty,Daniello,bierzeszLeazamęża?
–Tak.
Drżącąrękąwsułaplatynowąobrączkęnapalecmężczyzny.Araczejpróbowa-

ła wsunąć. Kiedy zbliżył drugą rękę, by jej pomóc, uniosła głowę i napotkała jego
błękitne oczy. Poczuła dreszcz. Miała wrażenie, jakby zobaczyła kogoś, kogo zna,
leczniewieskąd.

Pochwilirozległosiędrugie„tak”wypowiedzianesilnymzdecydowanymtonem.

Dannieutkwiławzrokwobrączce,oczarowanajejprostotąipięknem.

Rozwód nie wchodził w rachubę. Wypełniając kwestionariusz, oboje napisali, że

obietnicnależydotrzymywać.Byłatoteżjednazpierwszychspraw,jakieporuszyli
wrozmowietelefonicznej.Leoprzygotowałumowęprzedślubną,niezwykledlaniej
korzystną.Danniejednakuparłasięprzyjednympunkcie:wrazierozstaniaLeobę-
dziełożyłnadzieci,natomiastonaniedostanieanigrosza.Tymsposobemchciała
mupokazać,jakpoważnietraktujeichzwiązek.

Najważniejsze było poczucie bezpieczeństwa. W zamian zamierzała być taką

żoną, jakiej Leo potrzebuje. Zawierali małżeństwo z rozsądku, nie z miłości.
Wprzeciwieństwiedoojca,Leonigdyjejnieporzuci.Niemusiałasięmartwićoto,
żekiedyśmusięznudzialbożeprzestaniejąkochać.

–Możeciesiępocałować–zakończyłpastor.
Pocałować?Czemunie?Wkońcuwzięliślub.
Leoobciłsię.Pochwiliichustasięzetknęły.Dreszczprzebiegłjejpokrzyżu.

Nagle Leo skrzywił się, jakby zjadł cytrynę. Pierwszy pocałunek. Szkoda, że taki
krótki.ChoćdlaLeanajwyraźniejzadługi.

EliseimatkaDanniepodeszłyuściskaćmłodąparęiżyczyćjejszczęściananowej

drodzeżycia.

Dannie westchnęła. Czego się spodziewała? Że jak za dotknięciem magicznej

różdżkiLeoprzeistoczysięwkrólewiczazbajki?Powinnasięcieszyć,żeprogram
wybrał dla niej idealnego męża, a nie marzyć o długim gocym pocałunku i o ro-
mantycznejnocypoślubnej.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Stała przy drzwiach, ręce miała splecione, wzrok spuszczony. Była skromna,

ajednocześnieelegancka,dokładnietaka,jaknapisałwkwestionariuszu.Zaskoczy-
łogotylkojedno:wyglądałainaczejniżnazdjęciu.

Spodziewałsiękogośwtypieładnejdziewczynyzsąsiedztwa.Kobieta,którąpo-

ślubił, emanowała energią i zmysłowością. Miał wrażenie, że z trudem poskramia
temperament.Zdjęcienieoddawałojejurody.NażywoDanielladosłowniezapiera-
ładech.

Nawetimięmiałapiękneiegzotyczne.Wodziłzaniąspojrzeniem.Wciążteżmy-

ślałoichkrótkimpocałunku.Samgoprzerwał,aletylkodlatego,żesięwystraszył.
Ranyboskie,coonnajlepszegozrobił?Jakwytrzymaztakąkobietąuboku?

–Jestemgotowa,Leo–oznajmiłacicho.
Dlaczego nie chciał jej wcześniej poznać? Nie musiał. Dopilnował szczełów,

przynajmniej tak mu się wydawało. Rozmawiał z paroma klientami EA Internatio-
nal,którzyniemoglisięnachwalićElise,potemsamkilkakrotniesięzniąspotkał.
Uwierzył,żeznajdziemuodpowiedniąkandydatkę.

ZDanielląodbyłzetrzyrozmowyprzeztelefonipodjąłdecyzję.Pocoodkładać

ślub,skoromielipodobnezapatrywaniainieliczylinapłomienneuczucie?

Gdybymógłcofnąćczas,doswojejlistywymagańdodałbyjedno:bynieczułnajej

widokpodniecenia.DaniellaprzypominałamuCarmen,tyleżejużniebyłusycha-
cymztęsknotynastolatkiem,aonabyłajegożoną.Niechciałiśćwśladyojca,nie
chciałstracićgłowydlażadnejkobiety.

Wmałżeństwieszukałspokoju,wygody,anieszaleństwa.Wiedział,żeodpocząt-

kutrzebapostawićnaszczerość,wtedyunikniesięrozczarowań.

–PożegnałaśsięzmatkąipaniąArundel?
–Tak,jestemgotowadowyjścia.
Usiedlinatylnymsiedzeniu.Kierowcazamknąłdrzwi.Daniellaskrzyżowałanogi

wkostkach.Leooderwałwzrokodjejszczupłychud.

–Niebędzieciprzeszkadzało,jeśliwieczoremzajrządonasmoirodzice?
–Ależskąd.Dlaczegoichniezaprosiłeśnaślub?Winformacjiosobiepodałeś,że

rodzinajestdlaciebieważna.

Wzruszyłramionami,aleucieszyłsię,żetozapamiętała.
–Niesązachwycenimojądecyzją.Mamawolałaby,żebymożeniłsięzmiłości.
–Notak.–Położyłarękęnajegodłoni.–Alekażdysamwybiera,cojestdlaniego

najlepsze.

Miałaklasęistyl.Wprostniemógłuwierzyć,żedzieciństwospędziławtakiejsa-

mejjakonubogiejdzielnicy.Podziwiałjejsiłę,determinację,gotowośćpoświęcenia
siędladobramatki.Szkodatylko,żeemanowałatakązmysłowością.Liczyłjednak,
żezakilkadniuodpornisięnajejwdzięk.

Odprężyłsięzadowolony.Terazmożeskupićsięnapracy,asprawamidomowymi

zajmiesiężona,którejniebędziemusiałpoświęcaćuwagi.

–Daniello,pamiętaj,żezewszystkimmożeszsiędomniezwrócić,zkażdympro-

background image

blemem.

–Tomiłeztwojejstrony.
Uśmiechłasięzwdzięcznością,aonpoczułsięniezręcznie,jakpaniwładca.
–Takjakmówiłemprzeztelefon,mammnóstwozobowiązańtowarzyskich.Ocze-

kuję, że zajmiesz się organizacją przyjęć. W razie jakichkolwiek wątpliwości mo-
żeszmnieowszystkopytać.

–Rozumiem.–Zamierzałacoświęcejpowiedzieć,alenajwyraźniejsięrozmyśliła.

Albowystraszyła.

– Daniello – Zamilkł, niepewien, jak ją ośmielić. – Jestem twoim mężem. Nie

chciałbym,żebyśsięmniebała.

–Ależniebojęsię–oznajmiła.–Bardzocieszęsięznaszegoślubu.–Mocnozaci-

snęładłonie.

–Jateżjestemusatysfakcjonowany–rzekł.–Skorobędziemymieszkaćpodjed-

nym dachem, chciałbym, abyśmy czuli się z sobą swobodnie. Możesz o wszystkim
zemnąrozmawiać.Ofinansach,polityce,religii.–IseksieTegoniepowiedziałna
głos,choćodparuminutusiłowałsobiewyobrazić,jakwyglądająjejuda.

Dannie zerkła na męża i znów zadrżała. Czuła, jak przeskakują między nimi

iskry.Onchybateżtoczuł.

–Niemasznicprzeciwkotemu,żebyintymnastronanaszegozwiązkurozwijała

sięstopniowo?–spytał.

OChryste!Chciał,bysięodprężyła,alejaktakdalejpójdzie,biedaczkaucieknie

przerażona.

–Nie–odparła,patrzącmuwoczy.
Pociągfizycznyzajmowałjednozostatnichmiejscnaichliściepriorytetów.Onpo-

winienskupićsięnapracy.Onabyłajegogłównympriorytetem,aniesekszżoną.

–Poprostuchcę,żebyśmymielijasność.
– Oczywiście. Rozmawialiśmy o tym przez telefon. Nasze małżeństwo zacznie

ewoluowaćkufizycznejbliskości,kiedypoczujemy,żenadszedłwłaściwyczas–po-
wiedziała,niemaldokładniecytującjegosłowa.

Przezmomentkorciłogo,abyjeodszczekać.
–Naraziebędziemyspaćwoddzielnychsypialniach–oznajmił.–Takbędziele-

piej,prawda?Nicnasiłę.

Woddzielnychpokojachpoczująsiępewniej.Będąmogliprzyzwyczaićsiędono-

wejsytuacji,donowejosoby.Dreszczeustąpią,obojeskupiąsięnatym,coważne.
Apotem,pookresieaklimatyzacji,wsposóbnaturalnywprowadzązmianyizaczną
dzielićłoże.

Ciszę,jakanastała,przerwałmelodyjnydzwonek.Leozerknąłnawyświetlaczko-

mórki.Zokazjiślubuwziąłpółdniawolnego,pracownikomdałcałydzieńwolny,ale
oczywiścienonstopbyłpodtelefonem.

Przeczytałmejl.BiuroGarrettainformowałogo,żezofert,jakienadeszły,rozwa-

żanesądwie:ReynoldsCapitalorazMorenoPartners.Świetnie,pomyślałLeo.Pora
zorganizowaćprzycie.

–Jeślimusiszzadzwonić,tomnąsięniekrępuj.
–Niemuszę,tobyłtylkomejl.
MożepowinienzmienićstrategięizacząćmyślećoDanniejakooswojejpracow-

background image

nicy,anieżonie?Naraziemiałochotęspędzićzniąweekendwłóżku,całowaćją,
doprowadzaćdoorgazmu.Aniemógł.Potrzebowałskupieniaispokoju,byosiągać
kolejnesukcesy.

Sukces dawał gwarancję stabilizacji i bezpieczeństwa. To był najważniejszy cel

w jego życiu. Za rozwój Reynolds Capital gotów był zapłacić każdą cenę, nawet
cenęsamotności.

PrzezresztędrogidonowegodomuDanniesięnieodzywała.Najwyraźniejżadne

iskrymiędzyniminieprzeskoczyły.Leojasnodałdozrozumienia,żeniejestniąza-
interesowany.

Szkoda.Wciążczułanaustachsmakjegowarg.Nagleprzeraziłasię.Zotwarty-

mioczamiwstąpiliwzwiązekmałżeński,zawarliumowę,któramiałaobowiązywać
dokońcażycia,aleWprawdzieLeoprzysięgał,żejestczłowiekiemodpowiedzial-
nym,którydotrzymujesłowa,aleczybędzietolerowałbłędy?

Niechciałazawieśćmatki,którananiąliczyła.Kiedyzgodziłasięnaślub,Leoza-

trudniłopiekunkęspecjalizucąsięwrehabilitacjiosóbzchorobamipłuc.Alecoje-
śliDannieniespełnioczekiwańmęża?

BezpieniędzyLeajejmatkaumrze,aonabędziebezradniepatrzyłanajejcier-

pienie.Wbiłapaznokciewpoduszeczkędłoniiniemalkrzykłazbólu.Jeszczejed-
na rzecz, do której musi przywyknąć. Elise twierdziła, że jako żona Lea powinna
miećpaznokciedługieipolakierowane.Niewystarczałzmysłorganizacyjnyiumie-
jętnośćprowadzeniazajmucejrozmowy,ważnybyłteżstrój,fryzuraimakijaż.

Wiedziała, na czym polega jej rola: ma być idealną panią domu, która wspiera

męża.Niepowinnawodzićzanimlubieżnymwzrokiemanibujaćwobłokach.

–Jesteśmynamiejscu.
Wyjrzała przez okno i wytrzeszczyła oczy. Mieszkały z mamą w dwupokojowej

klitce. Kiedy w rozmowie telefonicznej Leo wspomniał o dużym domu w Preston
Hollow, wyobraziła sobie piętrowy dom z salonem, czterema sypialniami i ogród-
kiemwcichejekskluzywnejdzielnicy.Aleczegośtakiegosięniespodziewała.

Bramazkutegożelazna otworzyłasięjakza sprawączarów.Kierowcawjechał

napodjazdzkocichłbów,wzdłużktóregorosłyogromnedrzewaczęściowozasła-
niace słońce. Pięknie utrzymany trawnik ciągnął się do samego domu. Do ich
domu.

Danniedoliczyłasięczterechnie,pięciukominów.Boże,powinnabyłapoprosić

wcześniejozdjęcie.

–Podobacisię?
–Jestbardzoyyy
Oszołomionaniewiedziała,copowiedzieć.Przygryzławargę.Przypomniałasobie

czasspędzonyzElise,któracierpliwiejąwszystkiegouczyła:jaknakrywaćdosto-
łu,jakparzyćherbatę,jaksiadać,chodzić,przedstawiaćgości,jaksięczesać,malo-
wać,ubierać.Terazczekająpierwszapróba.Niemożezawieśćmentorki.

Biorącgłębokioddech,uśmiechłasiępromiennie.
–Jestbardzopiękny.
–Chodź,oprowadzęcię.–Pomógłjejwysiąśćzsamochoduiobejmującjąwpasie,

ruszyłposchodkachdodrzwi.–Torównieżtwójdom.Mówśmiało,jeżelicokolwiek

background image

dzieszchciaławnimzmienić.

Skiła głową. Marzyła o tym, by mąż zgarnął ją w ramiona i przeniósł przez

próg.TakjakRhettprzeniósłScarlett.Jednakrękaspoczywacanajejtaliiozna-
czastabilizację,nienamiętność.Wporządku,pomyślała.Wystarczyjejmałżeństwo
oparte na szacunku i sympatii. Jest żoną Lea, a nie miłością jego życia. Powinna
otympamiętaćiniefantazjowaćbezsensu.

Wprowadził ją do holu. Pobieżne zwiedzanie trwało pół godziny. Kiedy w końcu

dotarlidokuchni,Danniemiałajednopragnienie:zdjąćbuty.

Oparłszysięogranitowyblatwyspy,Leosięgnąłpokomórkę.
–Todlaciebie.Wszystkomaszzapisane:numer,kodalarmu,koddostępudoin-

ternetu.

–Dziękuję.–Popatrzyłanalśniącywyświetlacz.Dotejporykorzystałaznajprost-

szego telefonu, takiego, z którego można tylko dzwonić i wysyłać esemesy. Podej-
rzewała,żerozpracowanienowegozajmiejejkilkagodzin.–Swójnumerteżwpisa-
łeś?

– Oczywiście. I numer mojej asystentki, pani Gordon, która bardzo chce cię po-

znać.

–Świetnie,napewnosięzniąskontaktuję.–Możeprzyokazjidowiesięczegoś

o swoim mężu. Na przykład jaką lubi kawę i czy rozmawiając przez telefon, woli
siedziećprzybiurkuczykrążyćpopokoju.

–Kierowcabędziedotwojejdyspozycji–ciągnąłLeo.–Aleradzęcikupićwłasne

auto.Niekierujsięceną.

Zakręciłosięjejwgłowie.Własnysamochód?Odlatkorzystałazkomunikacjipu-

blicznej.

–Dziękuję.Ja
Jeszczenieskończył.
– Otworzyłem ci konto w banku. Będę je uzupełniał, ale daj znać, gdybyś miała

większewydatki.Pamiętaj,tosątwojepieniądze,niemusiszmnieonicpytać.–Wy-
ciągnąłzkieszeniczarnąkartękredytową.–Proszę.Bezlimitu.

–Leo–szepła,usiłującpowstrzymaćłzywzruszenia.–Dlaczegotyledajesz

inicniechceszwzamian?

Ściągnąłbrwi.
–Chcę,itosporo.
–Wsypialni–doprecyzowała.
Zamarł.Chybazadalekosięposuła,alenaBoga,dajejejzłotąkartębezlimitu

inieoczekujewspółżyciachoćbyrazwmiesiącu?Nicztegonierozumiała.

–Daniello
Powinnaugryźćsięwjęzyk,niezadawaćgłupichpytań.
–Przepraszam–powiedziała.–Okazujeszmityledobroci.Niemamprawakwe-

stionowaćtwoichmotywów.

Potrząsnąłgłową.
–Chcęukładupartnerskiego.Musiszmiećwłasnepieniądzeibyćniezależna.
Mężczyzna,któregopoślubiła,byłnaprawdęniezwykły:hojny,troskliwy,mądry.
–Ażniewiem,copowiedzieć
–Nic.–Uśmiechnąłsię.–Mnóstwoczasubędęspędzałwbiurze.Powinnaśzna-

background image

leźćsobiejakieśhobbyalbozgłosićsięjakowolontariuszkadojakiejśfundacji.Sa-
mochódnapewnocisięprzyda.

–Atwojetowarzyskiezobowiązania?Myślałam,że
Machnąłręką.
–Niebędziesznimizataodranadonocy.Zaczynamynowewspólneżycie.Roz-

wijajswojezainteresowania,wieczoramimożeszmiopowiadaćotym,cociekawe-
goporabiałaśwciągudnia.

Elisemówiłajej,żetoważne.Świetnie,będziećwiczyłazmężemsztukękonwer-

sacji,abypóźniejmóczabawiaćrozmowąjegoznajomych.

–Dobrze.
–Cieszęsię.–Ująłjązarękę,jakbytorobiłsetkirazywcześniej.–Chciałbym,

żebyśnieżałowałaswojejdecyzji.Dotychczastrudnomibyłopogodzićżyciezawo-
dowezosobistym.Kobiety,zktórymisięspotykałem,pragnęły,żebympoświęcałim
więcejczasu,niżbyłemwstanie.

–Iżadnaniebyłagotowazrezygnowaćzeswoichżądańwzamianzażyciewluk-

susie?–zdziwiłasię.

–Kilkabysięzgodziło,alemniezależałonawłaściwejkobiecie.
Dlatego udał się do biura. Jego poprzednie związki kończyły się porażką, a by

uniknąćkolejnegofiaska,poprostukupiłsobieżonę.Nicdziwnego,żetakmocno
nalegał,abyobiestronydotrzymałyumowy.Niechciał,byżonamuuciekła,kiedy
zorientujesię,żewiększośćczasubędziespędzaćsamotnie.

–Rozumiem.
–Daniello.–Utkwiłwniejspojrzenie,jakbyjąocośbłagał.–Obojebezzłudzeń

wkraczamywnoweżycieidlategonamsięuda.Doskonalewiem,cotoznaczynie
miećpoczuciabezpieczeństwa.Ichętniecijezapewnię.

Skiłagłową,poczymoznajmiła,żechcesięrozpakować.Tak,poczuciebezpie-

czeństwabyłoważne.Poślubiłaprzyzwoitegoczłowieka,którynieporzucijej,tak
jakzrobiłtoojciec.Aleniespodziewałasię,żeopróczwdzięcznościpoczujedonie-
gocoświęcej.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Samatychjedwabnychskrawkównapewnoniewłożyładowalizki.Wyjmującje,

spostrzegładołączonąkartkę.„Zżyczeniaminamiętnejnocypoślubnej,Elise”.

Dannie podniosła górną część kompletu: rozciętą z przodu haleczkę z czarnym

koronkowymstanikiemozdobionymczerwonymiserduszkami.Rozcięcieodsłaniało
malutkitrójcikstringów.Idealnabieliznadlamłodejmężatki,aleniedlaniej.

Schowałaseksownykompleciknatyłszuflady.Musiałabymiećniepokoleiwgło-

wie,bysiętakwystroić.Gdybychociażmążjejpożądał.Albogdybydzieliliłóżko.

Zasułaszufladęisfrustrowanawróciładowalizki.Okej.Jeślimawieśćsamotne

życie,tenpokójidealniesiędotegonadaje.Nawetnafilmachniewidziałabardziej
luksusowejsypialni.Wogóleniemusijejopuszczać.Miałatubarek,małąświetnie
zaopatrzonąlodówkę,tabletPodejrzewała,żezsetkamielektronicznychksiążek,
bowinformacjachosobiepodała,żelubiczytać.

Nawprostłóżkaznajdowałosiękinodomowe:telewizorzpięćdziesięciocalowym

płaskimekranem,dekoderzodtwarzaczeminagrywarką,głośniki,którychniepo-
wstydziłby się właściciel klubu. Na fotelu leżały instrukcje. Oczywiście. Leo
owszystkimpomyślał.

Ciekawe,gdzietrzymainstrukcjędoobsługiLeaReynoldsa?Botojąnajchętniej

byprzestudiowała.

Gdywyłazwalizkiostatniesztukiodzieży,zrobiłosiępóźno.RodziceLeamieli

wpaśćzapółgodziny.Danniezadzwoniładomatkispytać,jakjejsiępodobanowa
opiekunkaizuśmiechemwysłuchałarelacjiotym,jakobiepaniegrająwremika.

Zadowolona przeszła do łazienki, która była większa niż jej dawne mieszkanie.

Marmurowyblatobokumywalkizastawionybyłkosmetykami.Umieściławszystko
wszufladkachzprzegródkami.

Niewiedziała,wcosięubrać.Ponamyślezdecydowałasięnaprostąjasnofioleto-

wąspódnicęiszarąbluzkę.Jejniewielka,leczskoordynowanakolorystyczniegar-
derobabyłaprezentemodElise.Jeszczebuty,ostatniedrobnepoprawkimakijażu,
schowanieniesfornegokosmykai

Kimbyłakobieta,którąwidziaławlustrze?
–DaniellaReynolds–szepła,apotempowtórzyłatogłośniej.Dotychczasjedy-

niebabciainatrętnitelemarketerzyzwracalisiędoniejperDaniella.

Zeszłanadół,tylkorazmylącdrogę,izaczęłaszukaćLea.Niebyłogoweleganc-

kourządzonymsalonieaniwkuchni,aniwkolejnychpokojach.Wreszciedostrzegła
jegociemnągłowępochylonąnadbiurkiemwgabinecie.

Pracował.Dlaczegoodrazunatoniewpadła,zamiastkrążyćpocałymparterze?

Przezchwilęprzyglądałamusięzukrycia.Siedziałlekkopotargany,bezmarynarki,
zpodwiniętymirękawamiiwyglądałrozkosznie.

Podniósł głowę i lekko się uśmiechnął. Serce Dannie zabiło mocniej. Wyglądał

rozkosznie,alerównieżniesamowiciemęskoiseksownie.Takiejkombinacjitrudno
sięoprzeć.Scarlett,którąDanniewsobietłumiła,natychmiastpomyślałaozmysło-
wejbieliźnieierotycznychigraszkach.

background image

–Zaty?–spytałaochryple.
–Jużkończę–mruknął,zerkającnerwowonaekran,jakbywidniałynanimrzeczy

niemacenajmniejszegozwiązkuzpracą.

–Corobisz?OglądaszfilmikinaYouTubie?
– Nie. – Zamknął pokrywę laptopa. Kąciki warg mu zadrżały. – Udzielam porad

studentom.Właśniezjednymomawiałemjegobiznesplan.

–Och,wyobrażamsobieichradość,żemogąskonsultowaćswojepomysłyzkimś

takimjakty.Tojakwygrananaloterii.

–Pomagamanonimowo.
–Dlaczego?
–Bowświeciebiznesu–Przeczesałpalcamiwłosy.–Konkurenciniezawahaliby

sięwykorzystaćmoichsłabości.Wolęniedawaćimokazji.

Pomaganiemłodszymkolegommogłobybyćuznanezaoznakęsłabości?Dziwne.
–RichardBransondoradzamłodzieży.Jemuwolno,atobienie?
– Branson to człowiek sukcesu – oznajmił Leo, po czym wstał, odwinął rękawy

iwłożyłmarynarkę.–Idziemy?–Zjegotonuwynikało,żetematuznałzazakończo-
ny.

Dannie zacisnęła wargi, przełykając dziesiątki pytań, które miała ochotę zadać.

PrzecieżLeoteżjestczłowiekiemsukcesu,alewyraźniesamtaknieuważał.

W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Leo przedstawił Dannie rodzi-

com,szpakowatemuojcuienergicznejczarnowłosejmatce.

–Miłomipaniąpoznać–powiedziałaDannie,wciągającwnozdrzaperfumyoza-

machuwaniliowym.

–Nie,kochanie,proszęmimówićpoimieniu.Susan.
–Jaspodziewałamsiękogośznaczniestarszego.
Kobietazaśmiałasię.
–Chodź,pójdziemydo kuchniprzygotowaćdrinki,a panowieniechsobie poroz-

mawiają.

Zerknąwszy na Lea, Dannie ruszyła za jego matką. Susan zaczęła wyjmować

szklanki;usynaczułasięjakusiebie,wprzeciwieństwiedoDannie,któraniemiała
pocia,gdziesięcoznajduje.

–Przepraszam,żeniebyliśmyzmężemnawaszymślubie.–Starszakobietapo-

dałamłodszejfiliżankęherbaty.–Naszprotestbyłgłupiiniepotrzebny.Jestemzła
naLea,nienaciebie.Haruje,niemyśliotym,coważne.

–Otym,coważne?
–Ożyciu,omiłości,dzieciach,wnukach,sztuce.–Susanzmrużyłaoczy.–Mówił

ci,żerysuje?Nie?Nowłaśnie,wolałbyumrzeć,niżprzyznaćsiędotak„niepoważ-
nych” zamiłowań. Ma ogromny talent. Wszystko potrafi przenieść na papier lub
płótno:zwierzęta,pejzaże,mosty,budynki.Takjakjegoimiennik.

–Toznaczy?
–LeonardodaVinci.
Dannieomalsięniezakrztusiła.Noproszę.Natychmiastzapragnęłaobejrzećja-

kieśjegorysunki,alechciała,żebysamzaprosiłjądoswojegoświata.

Ciekawa była, co jeszcze ich łączy poza umiłowaniem książek i poczuciem obo-

wiązku.

background image

– Daniello, wiem, że pobraliście się z rozsądku, że wasze małżeństwo jest kon-

traktem.Niebędędociekać,dlaczegonatoprzystałaś,aleLeopotrzebujekogoś,
kto by go kochał i kogo on mógłby obdarzyć uczuciem. Jeżeli nie jesteś właści
osobą,lepiej,abyśsięwycofała.

Danniezamyśliłasię.Owszem,jejzwiązekzLeembyłśrodkiemprowadzącymdo

celu. Nie o takim małżeństwie marzyła, ale zawarła je dobrowolnie. Leo szukał
żony,którapoprowadzimudom,zajmiesięorganizowaniemprzyjęć,oczarujejego
kontrahentów i partnerów biznesowych. Żony, która spełni jego oczekiwania. Był
wspaniałymczłowiekiemowielkimsercu,aleodgradzałsięodludzi.Jeżeliudajej
sięzburzyćmur,ichmałżeństwomaszansęrozkwitnąć,przekształcićsięwhistorię
miłosną.

–Ajeślijestemtąwłaściwąosobą?–spytała,patrzącteściowejwoczy.
Taobdarzyłająpromiennymuśmiechem.
–Wtedypowiem:witajwrodzinie.

Leozamknąłdrzwizarodzicami.Przezmomentsięnieruszał.Gdywreszciesię

odwrócił,Daniellawciążstałanieopodal,obserwującgouważnie.

Synowapodobałasięrodzicom.Dziękiożywionejrozmowie,jakąznimiprowadzi-

ła,niezauważyli,żeonwiększośćczasumilczy.Musiałprzyznać,żewypadłaznako-
micie.Byłafantastycznąpaniądomu,serdeczną,przyjacielską.Iseksowną.

Terazzostaliwedwoje.Dłużejniemógłmilczeć.
–Dziękuję,żetakmiłosięnimizałaś.
Popatrzyłananiegozdziwiona.
–Pototujestem.
–Oczymrozmawiałyściewkuchni?Cocimatkamówiła?
–Nictakiego.
Niewinnaminagoniezwiodła.
–Niesłuchajjej,Daniello.Mojamatkajestnieuleczalnąromantyczką.
–Dannie.
–Co?
Podeszłabliżej.Gdybyobojewzięligłębszyoddech,ichciałabysięzetknęły.
–Daniellabrzmizbytoficjalnie,niesądzisz?WszyscymówiądomnieDannie.
Pokręciłgłową.Imbardziejoficjalnie,tymlepiej.
–MniesiępodobaimięDaniella.Jestpiękne.Pasujedociebie.
Oczyjejzalśniły.
–Uważasz,żejestempiękna?
Takpowiedział?Miałmętlikwgłowie.
–Powiedziałem,żeimięmaszpiękne.–Widząc,jakblaskwjejoczachgaśnie,za-

kląłwduchu.Gdybyporozumiewałsięzżonąwyłączniedrogąmejlową,możezdo-
łałbyjejnieranić.–Aleoczywiścietyteżjesteśładna–dodałpospiesznie.

Ładna?Alesię,człowieku,wysiliłeś!Ładnybywakrajobrazzimowy.Lepiejzajmij

sięczymś,wczymjesteśdobry:pracą.

–Dobranoc–mruknął,niepatrzącnażonę.
–Leo–Zanimjąminął,położyłarękęnajegoramieniu.–Prosiłam,żebyśmówił

Dannie,botakzwracająsiędomnieprzyjaciele.Tyijadziemychybaprzyja-

background image

ciółmi?

Urzekłogociepłowjejgłosie.Stałbezruchu.Czułnapięciewpowietrzu.Lekkim

naciskiemdłoniDannieodwróciłagotwarządosiebie;najwyraźniejniechciałaroz-
mawiaćzjegoplecami.Górneguzikibluzkimiałarozpięte.Zarysjejpiersisprawił,
żezrobiłomusięgoco.

DannieTobrzmizbytintymnie.Daniellazbytintryguco.Jakmasiędoniej

zwracać?Hej,ty?

Niepotrafiłjejzaszufladkować.
–Tak,będziemy–oznajmił.
Od dłuższego czasu pragnął mieć kogoś, kto zapełni pustkę w jego życiu. Teraz

ma,araczejbędziemiał.

–Przyjacielepomagająsobiesięzrelaksować.–Danniewolnorozluźniłamukra-

wat.

Naplecachpoczułmrowienie.Dobiegłgoteżtruskawkowyzapachbłyszczykado

ust.Ciekawe,czytruskawkowybyłtylkozapach,czyrównieżsmak?

–Dlaczegouważasz,żemuszęsięzrelaksować?
–Bojesteśspięty.
Stałatakblisko,żemogławyczućjegopodniecenie.Leoprzysunąłsięjeszczekil-

kacentymetrów.Ichbiodraotarłysięosiebie.Pochwilizgarnąłjąwramiona.

Dannieuniosłatwarz.Mógłbyzmiażdżyćjejustawpocałunku,prawdziwymina-

miętnym.Mógłbyobsypaćpocałunkamijejszyję,potemzejśćniżejdodekoltui

Nie!Ustalili,żeniebędąsięspieszyć,żenarazieichzwiązekbędzieplatoniczny.

Aonmarzył,byjąrozebrać,rzucićnałóżko,pieścić,całować

Opamiętawszy się, cofnął się o krok. Dannie opuściła rękę, którą trzymała przy

krawacie.Jeślitakreagujenajejbliskość,czekajągokłopoty.

– Jestem spięty, bo mam mnóstwo pracy – odrzekł, walcząc z pożądaniem. Musi

wprowadzićdystans,nieulegaćpokusie.–Słuchaj,odczasudoczasubędziemyspę-
dzaćrazemczas,alenapewnoniecodziennie.Jeżelitocinieodpowiada,możepo-
winniśmyanulowaćnaszemałżeństwo.

Zmrużyła oczy. Nie! Przecież chciała tylko rozluźnić mu krawat i wspomniała

oprzyjaźni.

–Ktocięzranił,Leo?Czegosięboisz?–spytałacicho,nieprzejmującsięjegowy-

buchem.

Dodiabła!Wolał,kiedyograniczałasiędo„tak”i„dziękuję”.
– Niczego. Nie mam nic przeciwko związkom czy miłości. Bez niej nie byłoby

mnienaświecie.Moirodzicewciążpatrząnasiebiemaślanymwzrokiem.Nieza-
uważyłaś?

–Sprawiająwrażeniebardzoszczęśliwych.Niechcesztegosamegodlasiebie?
OniDaniellanigdyniebędątakąparą.Niepowinnarobićsobienadziei.
– Owszem, są szczęśliwi. – Westchnął ciężko. – Ale mają tylko siebie, nic poza

tym.Żadnychpieniędzy,żadnychoszczędności.

Iodmawialiprzycia„jałmużny”,jakjąnazywali,odsyna.Chciałsięnimizaopie-

kować,podarowaćimdom,samochód,opłacićurlop,aleniezgadzalisię.Najwyraź-
niejlubilimieszkaćwdzielnicypełnejbandziorówigraffitinamurach.Możemieli
krótką pamięć, ale Leo nie potrafił zapomnieć wymachucego gnatem złodzieja,

background image

którywłamałsiędoichdomu.Strach,jakiwtedyprzeżył,zaważyłnacałymjegoży-
ciu.

–Maszżaldorodziców,żeniegoniązapieniędzmi?
– Nie. Ojciec świadomie wybrał nisko płatną pracę, żeby spędzać jak najwięcej

czasuzemnąizmatką.Jawolężyćinaczej.Niechcę,żebymojedzieckocieszyło
się z jednego marnego prezentu pod choinką. Nie chcę, żeby zostawało w domu,
kiedyresztaklasywybierasiędozoo,boniemogęmudaćpieniędzynabilet.

–Boże,Leo
Nie szukał współczucia. Nie był już małym biednym chłopcem ze wschodniego

Dallas,gdzienawetwkościołachmontowanokratywoknach.

–Widziszto?–Wykonałrękątakiruch,jakbywskazywałnacałydom.–Niczego

nie dostałem za darmo. Podczas studiów pracowałem w trzech miejscach, żeby
opłacić czesne. Nie chciałem zaciągać pożyczki w banku. Ciężko haruję. Jeszcze
dalekomidocelu,jakisobiewyznaczyłem.Nieodpuszczam,niezwalniam,bowy-
starczychwilanieuwagi,żebywszystkoznikło.

Przyglądałamusiębezsłowa.Biustpodbluzkązachęcał,kusił.Leowiedział,że

niemożeulec.Musibyćtwardy.Innefirmyinwestycyjnewspierałystart-upy,apóź-
niejsprzedawałyjekonkurentomzamiliony.Właśniekutemudążył.Iosiągniecel,
jeśliniezboczyzdrogi.Poprostupowinienunikaćpokus.Tylkotyleiażtyle.

–Pracuję,Daniello–rzekł,wciągajączapachtruskawek.–Odranadowieczora.

Niemamczasuangażowaćsięwzwiązek.Chciałbym,żebyśmiałategopełnąświa-
domość.

Ulegającprzyjemnościom,tracisięzoczucel,atoprowadzidoupadku.Przeko-

nałsięotymzCarmen,któraniemalzniszczyłamużycie.Lepiejodpoczątkuomijać
pokusy.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Źlespałatejnocy.Łóżkobyłowygodne,aleTeraz,gdywiedziała,jakwygląda

oczyLea,kiedypłonązpożądania,niepotrafiłaprzestaćonichmyśleć.Niestetydał
jejdozrozumienia,żefirmastanowidlaniegopriorytet.

To,żeżonagopociąga,nieulegałowątpliwości,leczgotówbyłzdusićpopęd,aby

skupićsięnapracy.Ciekawe,jakmajązostaćprzyjaciółmi,awprzyszłościkochan-
kami?Postanowiłaobraćnowąstrategięinienarzucaćsię.Elisepokazałajej,jak
okiełznaćkrnąbrnąwojownicząScarlett.Leowięcdostanietakąkobietę,jakiejszu-
kał:dobrzeułożoną,doskonalezorganizowaną,którabłyszczywtowarzystwie.

Gosposiapoinformowałają,żeLeowyszedłjużdopracy.Wporządku,jutronasta-

wibudzikiwstaniewcześniej,byprzygotowaćmuśniadanie.

Ranekspędziłaproduktywnie:nauczyłasięobsługitelefonu,zapoznałazmarkami

ubrańLea,sprawdziła,jakmapoukładanerzeczywszafie,zapamiętałaumieszczo-
nynametkachsposóbpraniaposzczególnychsztukodzieży.

Po lunchu skontaktowała się z panią Gordon. Rozmawiały godzinę, potem asy-

stentka Lea, która okazała się skarbnicą wiedzy, przysłała jej jeszcze dziesiątki
mejlipełnychprzydatnychlinkówiinformacji.Wostatnimwspomniałaoprzyciu,
które miało się odbyć tego wieczoru, i zasugerowała, aby Dannie sama wpisała
przypomnieniedokalendarzamęża.

Dannie sięgnęła po smartfona. Wysłała przypomnienie, a gdy Leo podziękował,

odtańczyłataniecradości.Potemzobaczyła,żepomyliładatę,więcszybkosprosto-
wała błąd. Następnie zaczęła się zastanawiać, w czym powinna wystąpić, by nie
przynieśćmężowiwstydu.Zdecydowałasięnaeleganckąłososiowąsukniępodkre-
ślacąfigurę,dotegoszpilkiJimmy’egoChoo.

Leo wszedł do domu punktualnie o szóstej. Od razu zauważyła jego podkrążone

oczy, najwyraźniej też kiepsko spał. Korciło ją, by podejść, odgarnąć mu włosy
zczoła,pomasowaćskroń.

–Jakciminąłdzień?
–Dobrze.–Postawiłskórzanątorbęnakuchennejwyspie.–Atobie?
–Wspaniale.PrzyciejestwhoteluRenaissance.Kierowcaczeka.
Słowemniezająknąłsięojejsukni.Potraktowałatojakopozytywnąoznakę.Gdy-

bymiałzastrzeżenia,napewnobyjewyraził.

– Świetnie, tylko się przebiorę. – Ruszył na górę. – Aha, podczas przycia mój

przyjacielodbierzenagrodę.Pouroczystościzabierzemygonakolację.

Acozrezerwacjąstolika?Gdzie?Naileosób?Zanimspytała,Leoznikł.Zadzwo-

niła do najdroższej restauracji, o jakiej słyszała, i zawiła stolik dla czworga na
nazwiskoReynolds.PochwiliLeowróciłwsmokingu,ajejzaparłodechwpiersi.

–Gotowa?
W trakcie jazdy prowadził lekką rozmowę. Przypuszczalnie chciał złagodzić jej

zdenerwowanie.Niezdołał.

Ichwejściedozatłoczonejsalibalowejniepozostałoniezauważone.Ludzieobra-

cali się zaintrygowani kobietą u boku Lea, wymieniali szeptem uwagi. Dannie wy-

background image

prostowałasiędumnie.Suknia,wktórejwystępowała,miałagłębokidekoltiwąskie
zsuwacesięramiączka.Psiakość,niedobrze!

Staliprzygrupcekobietimężczyzn.Danniestarałasięzapamiętaćimionaina-

zwiska.Dziękiczęstymzmianompracyniebałasięnowychsytuacji.

–AtoJennaCrisp.–Leowskazałolśniewacejurodyrudowłosąkobietę,któ

obejmowałjegoprzyjacielDaxWakefield.–Jenno,przedstawiamcimojążonęDa-
niellę.

Jennauścisnęłajejdłoń,aleniespuszczałaoczuzLea.Tenzdawałsiętegonieza-

uważać.

–Miłomiciępoznać,Jenno.OddawnaznaciesięzLeem?
JennaprzeniosłaspojrzenienaDannie.
–Owszem.Awyjaksiępoznaliście?
Danniezawahałasię:nieuzgodniliwersji.Nawszelkiwypadekuciekłasiędopół-

prawdy.

–Przezwspólnąznajomą.
–Ciekawe.–Kobietauśmiechłasię.NiekryłaniechęcidonowejżonyLea.–To

takjakjaiDax.Leonassobieprzedstawił.

–Pewnieucieszyłsię,żeprzypadliściesobiedogustu.
–Bojawiem?Wtymczasiesamsięzemnąspotykał.
Danniejękławduchu.Nicdziwnego,żeJennaniedarzyjejsympatią.
–Napijemysięszampana?–spytała,chcączmienićtemat.
–Chętnie–odparłaJenna,ujmującLeapodrękę,atymsamymwykluczającDan-

niezichgrupki.

Gryzącsięwjęzyk,Dannieskierowałasiędobaru.Właściwietorozumiaławro-

gość Jenny. Też byłaby zła, gdyby Leo scedował ją na kumpla, a sam ożenił się
zinną.

Swojądrogąmógłjąuprzedzić,żespotkająjegoeks.Mężczyźni!
Wróciwszy, podała jeden kieliszek Jennie, drugi mężowi. Uśmiechnął się

zwdzięcznością,ajejpoplecachprzebiegłdreszcz.

–SpotykałeśsięzJenną?–szepła,widząc,żeuwagęJennyzająłDax.
– Krótko. – W nozdrza uderzył ją zapach wody kolońskiej. – Powiedziała ci? Po-

winnabyćbardziejtaktowna.Przepraszam.

–Nicsięniestało.
–Niepotrafiłemspełnićjejoczekiwań,aDaxświatapozaniąniewidzi.
Notak,Leopotrzebowałżony,któraniewymagajegostałejobecności.Przypusz-

czalnieuprzedziłJennę,bysięnieangażowałaemocjonalnie.Kiedygonieposłucha-
ła,zerwałzwiązek.

Czyli ona powinna mieć się na baczności. To samo może ją czekać, jeśli popełni

tenbłąd.Aledobrzeonimświadczyło,żeprzedstawiłJennękomuś,ktobardziejdo
niejpasował.MożeLeojestpracoholikiem,alesercemapowłaściwejstronie.

Wpiłparęłykówszampana.Gdybywiedział,żeJennapostawisobiezapunktho-

noru,abywytrącićDaniellęzrównowagi,omijałbyjąszerokimłukiem.

PowinienzamienićsłowozMilesemBennettem,któryszykowałsiędowypuszcze-

nianaryneknowegoproduktu.AtakżezJohnemHu.Kilkaostatnichinwestycjinie

background image

przyniosłomuspodziewanychzyskówiłaknąłnowejkrwi.Zamiastjednakruszyćna
poszukiwanieBennetta,udawał,żesłuchaDaxa,ajednocześniekątemokaobser-
wowałDaniellę.Czyczułasięniezręcznie,przebywającwtejsamejsalicoJenna?

Niesprawiałatakiegowrażenia.Niemógłoderwaćodniejwzroku.Miałanaso-

biezmysłowąsuknięzgłębokimdekoltem,ztyłuzapinanąnazamekbłyskawiczny.
Wystarczyłoby raz pociągnąć Była najpiękniejszą kobietą na przyciu. Najbar-
dziejintrygucą,elegancką,pogodną.Nietylkoontakuważał.Rozmawiałaakurat
z dwoma klientami Reynolds Capital, dyskretnie poprawiając zsuwace się ra-
miączko.

Zatrzymałprzechodzącegoobokkelnera.Postawiłnatacypustykieliszek,chwy-

ciłpełnyiopróżniłgojednymhaustem.Niepomogło.

Daniellanapotkałajegospojrzenieiposłałamuuśmiech,zktóregowyczytał„póź-

niej”.Amożetylkomusiętakzdawało?Skarciłsięwduchu.Mielipowolibudować
relacjeintymne,niewskakiwaćdołóżkanazajutrzpoślubie.Jeszczesięniezaprzy-
jaźnili,aonjużfantazjowałonastępnymetapie.

ZamomentmiałanastąpićuroczystośćwręczeniaDaxowinagrody.Danniepode-

szła do męża, on obcił się i ujął ją za łokieć, zahaczając guzikiem marynarki
osuknię.Danniepisnęłacichutko,usiłujączakryćodsłoniętąpierś.Zorientowawszy
się,cosięstało,Leoporwałżonęwobciaiprzytulił.

–Niktnicniewidział–szepnął.–Mogęsięjużodsunąć?
Dygotała.Amożetoondrżałzpodniecenia?
–Nie.–Wsunąwszyrękępomiędzyichciała,kilkarazymusnęłajegoczłonek.–

Niepotrafięsięuwolnić

–Musimyprzejśćdoholu.Daszradęsięobcić?
–Tak,alenieopuszczajramienia.
Złączeni niczym syjamskie bliźnięta wymknęli się do holu. Leo skierował się do

wnęki,wktórejstałaogromnarzeźbasyreny.Wsalibalowejrozpoczęłosięprze-
wienie.

–Jesteśmyniewidoczni.
Cofłasiępółkroku,więcejniebyławstanie,ipochyliwszygłowę,zaczęłamani-

pulowaćprzyguziku.

–Nareszcie!–szepła.–Przepraszam.Niechciałamcięzawstydzać
–Tymnie?Nieżartuj.–Ująłjązabrodę.–Tojaprzepraszam.Najpierwnarażam

cięnazłośliwościJenny,potemniemalzdzieramzciebieubranie.

–Niepowinnambyławkładaćtejsukni
Pięćminuttemuskłonnybyłbyprzyznaćjejrację.Gdybyubrałasiębardziejma-

tronowato, może zdołałby porozmawiać z Johnem Hu. Ale zdecydowanie bardziej
wolałstaćzarzeźbązpółnagążoną.

–Wyglądaszwniejpięknie.
–JesttrochęzaluźnaNiepomyślałamokonsekwencjach.
–Wywarłaśnawszystkichznakomitewrażenie.Moipartnerzybiznesowisątobą

zachwyceni.

–Naprawdę?–spytałazniedowierzaniem.
Byłajegożoną,anieprzygodnąznajomą.Kuswemuzdumieniupragnął,bybyła

szczęśliwa.Kuswemujeszczewiększemuzdumieniuodkrył,żechcesięoniątrosz-

background image

czyć. Zależało mu, by wiedziała, że zawsze może na nim polegać. Był tylko jeden
szkopuł.Niemiałdoświadczenia,jeślichodziopoważnedługotrwałezwiązki.

Skinąłgłową,zastanawiającsię,jakprzywrócićuśmiechnajejtwarz.
–Przynajmniejwsaliniebyłokamer.
Roześmiałasię,takjaktegochciał.Aonznowupoczułpożądanie,choćtegoaku-

ratniechciał.

–Dzięki,żemniewybawiłeśzkłopotu.Postąpiłeśbardzorycersko.
–Przecieżbymcięniezostawiłsamej.
–Guzik–powiedziała,nieodrywającoczuodjegotwarzy.–Ledwosiętrzyma.
Ztrudemprzełknąłślinę.Płonął.
–Nieszkodzi,mamzapasowy.
Ciemne kosmyki opadały jej na policzki. Korciło go, by je odgarnąć. Na pewno

byłymiękkie

–Wracamy?–spytała,zaskakującgoswojąodwagą.Niewielekobietpostriptizie

wróciłoby na salę. – Jeśli nie będę za bardzo gestykulowała, mój biust pozostanie
zakryty.

Leo odruchowo zniżył wzrok. Teraz, gdy wiedział, co się kryje pod sukien

Mógłbywyciągnąćrękę,przesunąćpalcamipojejpiersiach

–Leo–Wygładziładłoniąklapyjegomarynarki.
–Hm?
Dostrzegałzłocisteplamkinajejtęczówkach.
–Przycie.
Przypomniał sobie, jak przywarł ustami do jej warg podczas ceremonii ślubnej.

Czyzadrugimrazempocałunekteżbyłbytaknamiętny?Możebardziej?Istniałtyl-
kojedensposób,żebysięotymprzekonać.

–Czyniepowinniśmywrócićdosali?–Przyglądałamusięspodrzęs,jakbyczyta-

ławjegomyślach.

Powinni.Naglewgłowiezakręciłomusięodlekkiejwonitruskawek.Niebyłpe-

wien,ktosięprzysunąłbliżej:onczyDaniella.Ichustasięzetknęły,zpoczątkulek-
ko i nieśmiało, a po chwili Po chwili o niczym nie myślał. Całował żonę z pasją,
a ona, wsunąwszy ręce w jego włosy, z pasją odwzajemniała pocałunek. Byli jak
paranastolatków,podnieceni,napaleni.

Ocierałsiębiodramiojejbiodra,jakbychciaługasićogień,którygotrawił.Cały

czasmiałprzedoczamijejnagąpierś.Dotknij,śmiało,słyszałwewnętrznygłos.Ale
bałsię,żejeślitozrobi,niebędziejużodwrotu.

Moglibypojechaćdodomu,mieszkająwszakpodjednymdachem.Tammógłbyze-

drzećzniejubranie,rozkoszowaćsięróżnymikrągłościamiizakamarkami,których
jeszczeniewidział,alektóreczułprzezcienkimateriałsukni.Pocałunekstawałsię
corazbardziejnamiętny.Leoniemógłuwierzyć,żetaniesamowitakobieta,która
mruczyzmysłowo,jestjegożoną.

–Leo,czyniemusiszwrócić?
Naglepoczułsiętak,jakbyoblanogokubłemzimnejwody.Opamiętałsię,opuścił

ręce,wziąłgłębokioddech.

–Muszę.
–Dokończymypóźniej?

background image

Skupsię,Reynolds!Popatrzyłnapotarganąfryzurężony,najejnabrzmiałeusta.

Niecałe sto metrów dalej znajdowało się wejście do sali balowej. Powinien poroz-
mawiaćconajmniejzczteremaosobami.Jeślibędziemyślało„później”,niezdoła
skoncentrowaćsięnarozmowie.

Niemożesięrozpraszać.Jeśliulegnie,tobędziekoniec.Skoropojednympoca-

łunku ledwo nad sobą panuje Cofnął się, czekając, aż ciało mu ostygnie. Ciało
iumysł.

– Przepraszam – rzekł. – Zachowałem się niestosownie. Idź do łazienki, popraw

fryzurę.Spotkamysięwsali.

–Jeżelitegochcesz.–Żarwjejoczachzgasł.
Niechciał,aleniemiałwyboru.
–Tojestprzyciebiznesowe.
–Oczywiście.
Wielebydał,abyniewznosićmiędzynimimuru,leczmusiał.Niemógłsobiepo-

zwolićnażadnerozpraszanie.Daniellabyłażoną,jakąsobiewymarzył.Zasługiwa-
łanaszczęśliweżyciewdostatkuorazstabilizację.Obiecałjejto,aniedotrzyma
słowa,jeślizapomnioswoichobowiązkachzawodowych.

Koniec z pocałunkami. Były zbyt niebezpieczne, zbyt rozpraszace. Ożenił się

zrozsądku,dlawygody.Musimyślećożoniejakoswojejpracownicy,nieprzekra-
czaćgranic,któresamwyznaczył.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Kiedy nazajutrz wyłoniła się z sypialni, Leo zdążył już wyjść. Nastawiła budzik,

mimotoonokazałsięszybszy.

Wczorajsięniepopisała.Całowalisięwhotelowymholu,namiętnie,bezopamię-

tania,inagleLeowcisnąłhamulec.Oczywiściepracajestpriorytetem,żonaniepo-
winnaotymzapominać,aleChryste,miałaudawać,żenicsięniestało?Przynaj-
mniejwdomu,przedwyjściemdobiura,Leomógłbytrochęwyluzować.

Okej, jutro nastawi budzik o pół godziny wcześniej. Może wtedy wypiją razem

kawę,pogadają,pośmiejąsię.Rozmowaiśmiechtonieodzowneelementyprzyjaźni
imałżeństwa.

NastępnegorankaznówniezastałaLea.Przeztydzieńnaniegopolowała.Mimo

czterechzaproszeń,któreodrzucił,niedomyśliłasięprawdy.Dopierogdyktóregoś
dniazobaczyłaranojegozdumionąminę,uświadomiłasobie,żecałyczasjejunikał.

–Dzieńdobry!–zawołałapogodnymtonem.
–Dobry–odparłiodrazuruszyłdodrzwi.
Zrobiło jej się przykro, ale postanowiła się nim nie przejmować. Przez godzi

omawiałazesłużbątygodniowybudżet,następniezatrudniłanowąpokojówkę.Zaj-
mowaniesiędomemsprawiałojejsatysfakcję.Dobrzewywiązywałasięzobowiąz-
ków.CzegowięcejmógłbyLeochcieć?

O czwartej dostała esemesa od męża: „Wrócę późno. Nie czekaj”. Od tygodnia

zasiadaładostołusama.MimonamiętnegopocałunkuLeoutrzymywałdystans.

Wzdychając,zadzwoniładomatki izaprosiłająna kolację.SkoroLeo zatrudnia

kucharZjadłydoskonaleprzyrządzonązupękremzhomara,anadrugieżeber-
ka.Matceustasięniezamykały:chwaliłajedzenie,dopytywałaomałżeństwocórki,
zachwycałasięswojąnowąopiekunką.Dannieuśmiechałasię,alemyślamibyłada-
leko.

Matkaprzezcałeżyciedawałajejradynatematzwiązkówimiłości:„Mężczyźni

próbują zawrócić nam w głowie, ale zawsze odchodzą. Nie można im wierzyć”.
MałżeństwozLeemmiałouchronićDannieprzedbyciemsamotnąinieszczęśliwą.
Mimotowgłębisercapozostałaromantyczką.

Niemożliwe,tłumaczyłasobie,abywszyscyfacecibylitacyjakjejojciec.Leonie

próbowałzawrócićjejwgłowie,odpoczątkubyłzniąszczery.Wdodatkujeszcze
niktniecałowałjejtaknamiętnie.Nicdziwnego,żepragnęłaczegoświęcejniżoka-
zjonalnegoesemesa.

Jeślitakdalejpójdzie,nigdynieprzestanąbyćsobieobcy,aleprzykładJennypo-

kazywał,doczegomogąprowadzićnadmierneżądania.Zdrugiejstronychciałaod
czasudoczasuwidywaćmęża.Choćbygodzinędziennie.Choćbypółgodziny.

Jakmapomagaćmuwjegotowarzyskichzobowiązaniach,jeślijejunika?Odpro-

wadziwszymatkędosamochodu,usiadłanakanapieprzyschodach.Nieruszysię,
dokiLeoniewróci.Musząporozmawiać.

Pogodziniezaczęłasięzastanawiać,czyLeoprzypadkiemniezamierzanocować

wbiurze.Możemajejdość?Odchyliwszygłowę,wbiławzrokwsufit.Niekłamał.

background image

Faktyczniebyłpracoholikiem.

Miła kolejna godzina. Nie, to bez sensu. Przecież sam powiedział, że będą

stopniowozacieśniaćwięzy.Alejak,skorogonigdyniema?

Okej, potrzeba nowej strategii. Szybko, zanim się rozmyśli, Dannie wysłała do

Leaesemesa:„Słyszałamhałas.Chybaktośtujest.Możeszprzyjechać?”.

Natychmiastnadeszłaodpowiedź:„Zadzwońnapolicjęiwciśnijalarm”.
Mężczyźni!Spojrzaławsufit.
„Bojęsię.Przyjedź,proszę”.
„Jużjadę”.
Odetchnęła z ulgą. Ryzyko się opłaciło. Dwadzieścia minut później Leo zajechał

przeddom.Danniewłączyłaświatłanawerandzieiwyszłanazewnątrz.

–Nicciniejest?–spytał,gotówstawićczołowłamywaczom.Sądzącpojegomi-

nie,niemielibyznimszansy.

–Nie,nic.
Wciemnymgarniturzewyglądałfantastycznie.Wojownik.Najegowidokpoczuła

podniecenie.

–Dzwoniłaśnapolicję?–Obejmującżonę,wprowadziłjądoholu.
–Nie.Hałasjużsięniepowtórzył.
Zasypałjąpytaniami.Odpowiadała,dokinienabrałpewności,żesąbezpieczni.
–Następnymrazemwciśnijalarm.Potojest.
–Czyprzeszkodziłamciwczymśważnym?
Uśmiechnąłsię.
–Tak,alenieszkodzi.Ranodokończę.
PodobałjejsiętakiodprężonyLeo,wydawałsiębardziejprzystępny.Odwzajemni-

łauśmiech,poczympociągnęłagozarękaw.

–Usiądźnamoment–poprosiła.–Opowiedz,jakciminąłdzień.
Nieruszyłsięzmiejsca.
–Normalnie.Lećnagóręikładźsięspać.Jajeszczechwilęsiępokręcę,spraw-

dzę,czywszystkojestzamknięte.

Onie!–pomyślała.
–Niejestemśpiąca.Porozmawiajmy.
Zprzepraszacymuśmiechemwskazałnatorbę,którątrzymałwręce.
–Ranodokończysz.–Zabrałamutorbę,trochęzdziwiona,żeniezaoponował.–

Nierozmawialiśmyodczasuprzyciawhotelu.

Utkwił w niej wzrok. Ciekawe, zastanawiała się, czy rozmyśla o ich pocałunku?

Amożejużonimniepamięta?

–Niebezpowodu–oznajmiłwreszcie.
Czylimiałarację,żejejunika.
–Dlategochcę,żebyśmyporozmawiali.
–Myślałem,żechciałaśusłyszeć,jakmiminąłdzień.
–Toteż.Alepozatym
–Możejutro–przerwałjej,sięgającpotorbę.
Zanimzdążyłodejść,Danniezastąpiłamudrogę.
– Powiedz, ale szczerze: żałujesz swojej decyzji? Plujesz sobie w brodę, że nie

wybrałeśJenny?

background image

Torbawysułamusięzdłoniispadłazhukiemnapodłogę.
–Nieteraz,Daniello.
– To kiedy? Nigdy nie masz czasu. – Rozgniewana dźgnęła go palcem w tors.

Wcześniejszym taktem i uprzejmością niczego nie osiągnęła. – Unikasz mnie. Dla-
czego?Niespełniamtwoichoczekiwań?

– Nie unikam. – Westchnął. – Jestem w trakcie przygotowywania trzech ofert,

wartośćakcjijednejzmoichwiększychinwestycjispadławciągutygodniaoczter-
dzieściprocent,astart-up,którywsparłem,ogłosiłbankructwo.Starczy?Nieroz-
mawialiśmy,ponieważjestembardzozaty.

WpatrywałasięwobrazMonetanaścianie.Koloryzaczęłysięrozmazywać.
–Przepraszam–szepłaskruszona.–Niepowinnambyłazawracaćcigłowyja-

kimiś hałasami. Po prostu chciałam – Chciała zobaczyć się z mężem, posiedzieć
znim,porozmawiać.–Poprostusięwystraszyłam.

SpojrzenieLeazłagodniało.Zacisnąłrękęnaramieniużony.
–Niepotrzebnie.Kiedyzgodziłaśsięwyjśćzamnie,kazałemzainstalowaćnajlep-

szejjakościalarm.Niktsiętuniewłamie.Jesteśbezpieczna.

Patrzył na nią z autentycznym zatroskaniem. Zrobiło jej się ciepło na sercu.

Uświadomiła sobie, że Leo wiele rzeczy wykonywał po cichu, jakby nie chciał się
nimichwalić.Jakbyniechciał,abyktokolwiekdostrzegł,żetwardapowłokaskrywa
wrażliwegoczłowieka.

–Zależymi,żebyśdobrzesiętuczuła.
– Wiesz, co by mi pomogło? – Ośmielona troską w głosie męża kontynuowała: –

Gdybymwiedziała,cosiędziejewtwoimżyciu,alenaszedrogiprawienigdysięnie
schodzą.

–Jakto?–zaprotestował.–Tydzieńtemubyliśmyrazemnaprzyciu.
Czuła,żestąpapogrząskimgruncie.Trudno,niezamierzałamilczeć.Jeśliustąpi,

diabli wiedzą, kiedy znów spotka męża. Zresztą sam powiedział, że może go
owszystkopytać.

–Nowłaśnie.Iodtygodnianiezamieniliśmysłowa,nielicząc„dzieńdobry”.Jak

mamprowadzićcidomiorganizowaćżycie,skoronicotobieniewiem?Mamysię
mijaćjakparanieznajomych?

–Daniello.–Przycisnąłkciukdoskroni.–Czegoodemnieoczekujesz?
Patrzyłnanią,jakbywymagałaodniegoniewiadomojakichrzeczy.Jakbychciała,

byrzuciłsięnanią,ledwominiepróg.Ajejchodziłotylkoochwilęrozmowy,oto,
żebywspólniewypićkieliszekwina.

–ŻebyśmówiłdomnieDannie.Żebyśmybyliprzyjaciółmi.Tytegoniechcesz?
– Zależy, co rozumiesz przez przyjaźń. Ostatnim razem odniosłem wrażenie, że

masznamyśli

–Seks?
–Tak.
Przełknęłaślinę.PrzypomniałasobiekłótnięzRobem.Obyznówwszystkiegonie

zepsuła. Ale Leo nie był człowiekiem słabym, który boi się prawdy. Zresztą jeżeli
ichmałżeństwomaprzetrwać,niemogąchowaćgłowywpiasek.

–Anieustaliliśmy,żezczasemnaszarelacjastaniesiębardziejintymna?Przez

„intymna”mamnamyślinietylkoseks.

background image

Leozmrużyłoczy.
–Owszem,ustaliliśmy.Ikiedyśnadejdziedzień,żepójdziemyzsobądołóżka.
– Fantastycznie. Ale intymność rodzi się stopniowo. To proces, który polega na

przebywaniuzsobą,wymianiepoglądów.Chcęciępoznać,Leo.Chcęwiedzieć,co
czujesz,comyślisz,jakiemaszmarzenia.Sekszaczynasiętu.–Wskazałanagłowę.

–Pragnieszbyćuwodzona–stwierdziłkrótko.
–Jestemkobie
–Widzę–mruknął.
Widział?Ico?DziewczynanaobrazieMonetaznówstraciłaostrość.Danniewes-

tchnęłaciężko.

–AtwoimzdaniemjakprzechodzisięzpunktuAdoB?
–Akuratztymproblemówniemiałem–odparłznużonymtonem.–Problempoja-

wiałsię,kiedytraciłemzainteresowanie.

–Czyliniepoświęcałeśswoimzwiązkomwiększejuwagi?
Zapewnezmieniałkobietyjakrękawiczki,dożadnejsięnieprzywiązując.
–Niemamczasunazwiązki,Daniello–oznajmiłcicho,ponownieużywającjejpeł-

negoimienia.–Dlategopoślubiłemciebie.

Poczułapieczeniewgardle.Dlaczego?Odpoczątkubyłzniąszczery.Toonausi-

łowaładoszukaćsięczegośwjegozachowaniu,gestach,spojrzeniu,aleanigocy
pocałunek,anizamontowanywdomualarmoniczymnieświadczyły.

Leomówiprawdę,niechcesięangażować,poświęcaćczasunabudowanierela-

cji.Związkikosztujązbytwieleenergii,wiążąsięzniewiadomą.Kiedyśwprzyszło-
ścipójdziezniądołóżka.Aleniepotrzebowałprzyjaźni,bliskości.

– Rozumiem. – Pokiwała głową. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy, że samot-

nośćwmałżeństwiebywagorszaniżsamotnośćwpojedynkę.

Jaktomożliwe,żeprogramkomputerowydobrałichwparę?Okej,obojenapisali,

żeniewierząwmiłość,cowjejprzypadkuniedokońcabyłoprawdą,ale

–Toświetnie.–NatwarzyLeaodmalowałasięulga.–Ajeślichodziowybórżony,

tolepszejniemógłbymsobiewymarzyć.Jennynawetniebrałempoduwagę.

Bodomagałasięwięcej,niżchciałimógłdać?
–Mamprośbę–dodał.–Chciałbymzaprosićdwadzieściaosóbnakolację,mniej

więcejzadwatygodnie.Zajmieszsiętym?

–Oczywiście.–Dwatygodnie?Przeraziłasię.Przyciedladwudziestuosób!Czy

zdąży?Musizdążyć.DlategozostałażonąLea.–Zprzyjemnościąwszystkozapla-
nuję.Prześleszmejlemlistęgości?

– Dobrze. Gościem honorowym będzie Tommy Garrett. Wybierz datę, która bę-

dzie mu odpowiadała. Nie ma sensu zapraszać innych, jeśli on nie będzie mógł
przyjść.Maszjakieśpytania?

–Narazienie–odparła.–Odranazacznędziałać.
Tobyłkluczdoichmałżeństwa:niczegonieanalizować,nieżebraćouczucia,nie

marzyćoprzyjaźni,tylkowykonywaćobowiązki.Byładorosła,wiedziała,nacosię
decyduje.

Leozrobił,codoniegonależy:zatrudniłopiekunkędlajejmatki.Obiemiałyza-

pewnionybyt,niemusiałysięmartwićoto,skądwziąćpieniądzenaleczenie.Czego
jeszczemożnachcieć?Życietoniebajka.Trzebatwardostąpaćpoziemi,niena-

background image

rzekać.

Życzącmężowidobrejnocy,ruszyładosypialni.Podrodzerozmyślałaoprzyciu.

Dopierogdyprzytknęłagłowędopoduszki,przypomniałasobie,jakdziwnieLeona
niąpatrzył,kiedymówiłaoprzyjaźni,aonsądził,żemówioseksie.Skoroniewie-
rzywmiłość,skoroniezależymunapsychicznejbliskości,skorowystarczymusam
seks,dlaczegonieskorzystałzokazji?

Głowaopadłamunabiurko,nasamśrodekoferty,którąprzygotowywałdlaMile-

saBennetta.Togoobudziło.

Dlaczegonieposzedłdołóżka?Zegarwskazywałtrzecią.Otejporzenormalnilu-

dzieśpią,alenieon.Onie!Leoposiadałnadprzyrodzonemoce,którepozwalałymu
funkcjonować bez snu. Gdyby się położył, znów zostałby w tyle. Z Johnem Hu nie
porozmawiałnaprzyciuidziśHumainnegoinwestora,amógłnimbyćon,Leo.

Powinien się skupić na ważnych sprawach, nie marnować czasu na rozmyślanie

ociepłymuśmiechuswojejżony.

Snupotrzebująludziesłabi,młodsi.Młodsi?Zadwamiesiąceskończytrzydzieści

sześćlat.Niebyłstary,aleostatniocorazbardziejodczuwałwiek.Jeszczeniedaw-
nopotrafiłsiedziećdorana,przeglądająckontrakty,potemwypićdwiekawyizen-
tuzjazmem rozpocząć nowy dzień. A teraz? Teraz zasypia przy biurku. Z każdym
rokiem będzie coraz gorzej, dlatego musi wykorzystywać produktywnie każdy
dzień,pókijeszczemoże.Żadnychdystrakcji,żadnychprzyjaźni.

Możepowinienwięcejćwiczyć,zwiększyćwysiłekfizycznyzczterdziestupięciu

minutdogodzinydziennie?Iodżywiaćsięzdrowiej,nieopychaćsiębyleczym.

Znówsięzdrzemnął.Tymrazemobudziłgodotykrękinaramieniu.
–Leo
Poderwałgłowę.PółprzytomnymwzrokiempopatrzyłnaDaniellę,potemnazega-

rek.Szóstatrzydzieści.Zwykleotejporzebyłjużwbiurze.

–Dziękizapobudkę–wychrypiał.–Nigdyniezasypiamprzypracy.Niewiem,co

sięstało.

Dannieuniosłabrwi.
–Możebyłeśzmęczony?
Miała na sobie zwiewną sukienkę w kwiatki, włosy rozpuszczone, prawie niewi-

docznymakijaż,bezbarwnybłyszczyknaustach.Ztrudemoderwałodniejwzrok.

–Owszem.–ZgarnąłzbiurkaofertędlaBennetta.Choćkusiłogo,abyznówzato-

pićwDanielliwzrok,powstrzymałsię.Jakimcudemwyglądatakrewelacyjnieotak
wczesnejporze?

–Zaparzęcikawy–zaproponowała,przysiadającnarogubiurka.
–Nie,muszępędzić.Jestemspóźniony.
Zacisnęłarękęnajegoprzedramieniu,tużponiżejpodwiniętegorękawakoszuli.
–Jestsobota,dziesięćminutcięniezbawi.
Mimożejąodtrącił,żewzniósłwokółsiebiemur,niezdołałjejzniechęcić.
–Dobrze,dzięki.Wskoczępodprysznicizachwilęspotkamysięwkuchni.
Strugiwodyoczyściłyjegoumysłzreszteksnu.Ubranywspodniekhakiikoszu

zszedłnadół.Dotychczasnawetwsobotywkładałgarnitur,adziśHm.

W kuchni powitał go zapach świeżo zaparzonej kawy oraz promienny uśmiech

background image

żony.

–Proszę.–Podałamukubek.
Usiadł przy okrągłym stoliku i wypił łyk. Kawa była przyrządzona tak, jak lubił.

Nawettogoniezdziwiło.

–Wyborna–pochwalił.
Ćwiczenieczynimistrza.–Danniezałamiejscepodrugiejstroniestolika.
Cośwjejtoniegozaintrygowało.
–Odkiedyćwiczysz?
– Od ślubu. – Wzruszyła ramionami. – Codziennie usiłowałam wstać przed tobą

izrobićciranokawę.Wreszciedziśmisięudało.

Zmarszczyłczoło.Dlaczegotylewysiłkuwkładaławrzecztakbłahą?
–Wcaletegoniewymagam.Możeszspaćdopóźna.
– Zgodnie z naszą umową mam dbać o twoje samopoczucie. Skoro lubisz przed

pracąpijaćkawę,moimobowiązkiemjestjązaparzyć.

Jejobowiązkiem.Próbowałmyślećoichmałżeństwiejakokontrakcie,aoniejjak

oswojejpracownicy,niesądziłjednak,żeonateżtaktosobiewyobraża.

Nagle uzmysłowił sobie, że otrzymał wszystko, co mu biuro EA International

obiecało.Daniellaidealniewcieliłasięwrolężony.Służbająuwielbiała,słuchałajej
poleceń,aonodzyskałwolność:niemusiałnicuzgadniaćzkucharkąaniodpowia-
daćnapytaniaogrodnika.

Elisespisałasięfantastycznie.Daniellamiałatylkojednąwadę:byłazbytpiękna,

bypotrafiłjąignorować.Oczywiścietoniebyłajejwina,tobyłjegoproblem:cier-
piałnaprzypadłość„wszystkoalbonic”.Niczegonieumiałrobićpołowicznie.Dla-
tegoprzestałrysować.Bokiedybrałdorękiołówek,zapełniałcałynoteswidokami,
rysunkami ludzkich twarzy, sylwetek, a gdy dochodził do ostatniej strony, natych-
miastszukałkolejnegonotesu.

Podejrzewał,żegdybynienauczycielmatematyki,byłbydziśgłoducymartystą,

który bazgroli na marginesach książek, na serwetkach, i przeklina swą pierwszą
modelkę, a zarazem pierwszą kochankę. Rysował ją bez opamiętania. Matematyk
wziąłgonarozmowę;wspomniałocorazgorszychocenach,ozbliżacychsięeg-
zaminachiponurejprzyszłości,jakagoczeka,ożyciupodobnymdotego,jakiewio-
dąjegorodzice,jeżelinieprzyłożysiędonauki.MusizostawićCarmen.Naszczę-
ścieLeoposłuchał.Skupiłsięnalekcjach,apotemnaReynoldsCapital.Obiecałso-
bie,żejużnigdyniepozwoli,abycośgoopętało,pozadążeniemdosukcesu.

Znałsiebie,swojesłabeimocnestrony.Wiedział,żejeślijeszczerazzachłyśnie

sięDaniellą,tobędziekoniec.Naniczyminnymniebędziewstaniesięskupić.

–Dziękizakawę.Muszęlecieć.–Wstał.
Wbiławniegoswojepięknepiwneoczy.
–ChciałamcięspytaćokilkarzeczyzwiązanychzprzyciemdlaTommy’egoGar-

retta.

Opadłzpowrotemnaniewygodnemetalowekrzesełko.
–Okej,słucham.
Był to jedyny temat, któremu mógł i chciał poświęcić uwagę. Zależało mu, aby

przyciewypadłojaknajlepiej.Garrettodrzuciłwiększośćofert,zażającwybór
dodwóch.Leozamierzałpokonaćrywala.

background image

Dannieoparłałokcienastoleizmarszczyłaczoło.
–CzymzajmujesięGarrettEngineering?
Spodziewałsiępytańtypu:Którejzastawyużyć?Albo:Copodaćnaprzystawkę?
–Jakietomaznaczenie?
–Poprostujestemciekawa.Chciałabymwiedziećcośogościuhonorowym.Tomi

pomożewustaleniumenuorazprzygotowaniudekoracji.

Miała hipnotyczny głos. Mógłby słuchać jej godzinami, nawet gdyby czytała na-

zwiskainumeryzksiążkitelefonicznej.

–Natobymniewpadł.
–Odtegomaszmnie.–Uśmiechłasię.–Awięc?
–Tommytotakiecudownedziecko.Geniusz,któryprzychodzidopracywtramp-

kachibluziezkapturem.UkończyłYalejakojedenznajlepszychstudentów.Wymy-
ślił modyfikację do silników samochodowych, dzięki której na jednym baku paliwa
dziemożnaprzejechaćdwarazywiększąodległość.

–Lubiszgo.
–Tak–przyznał.
Zaskoczyło go to. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał. Podobał mu się

pomysł, to, że modyfikacja Tommy’ego wszystkim przyniesie zysk. Chciał mieć
w tym udział; chciał też, by Tommy był twarzą całego przedsięwzięcia. Facet był
dowcipny, energiczny i mimo bluz z kapturem wyznawał zasady, które Leo szano-
wał.

–Skądwiedziałaś?
–Bosłuchamoczami–odparłaześmiechem.–Obserwuję.Twarzwielezdradza.
Próbowałsięskrzywićlubchociażprzybraćobojętnąminę,aleniedałrady.
–Nieważne,żegolubię.Ważne,żeobajmożemysporozarobić.Przycieodegra

istotnąrolę.Tommystoiprzeddecyzją,zkimzwiązaćswójlos:zReynoldsCapital
czyzmoimkonkurentem.Muszęgoprzekonać,abywybrałmnie.

–Ilemuzaoferowałeś?Poczytałamtrochęnatematfirminwestycyjnych–dodała,

widzączdziwieniewoczachmęża.–Żebycipomócwuzyskaniukontraktu,muszę
wiedzieć,oczymrozmawiacie.

–Sądziłem,żetyzajmieszsięprzyciem,ajaGarrettem.Alechybawprowadzę

poprawkędoswojegoplanu.

Podejrzewał,żeDaniellabeztruduzdołauwieśćswymwdziękiemTommy’ego.
–Wprowadź.Iopowiedzmicoświęcej.
Odprężyłsię.Miałacudownyuśmiechitoongosprowadziłnajejtwarz.Ćwicze-

nieczynimistrza?Możepowinienwięcejćwiczyć?

–WynalazekGarrettanietylkopasujedonowychsilników,alebędziegomożna

montowaćwwozach,którejużjeżdżąpodrogach.Słowem,jesttocoś,czympowin-
nizainteresowaćsięzarównokliencidetaliczni,jakiproducencisamochodów.Rów-
niedobrzeTommyGarrettmógłwymyślićmaszynkędodrukowaniapieniędzy.

–Czyliwierzyszwjegowynalazek.Niepojmuję,dlaczegoGarrettmiałbywybrać

innegoinwestora.

–Bobiznestobiznes.Liczysięsolidnybiznesplan,podejścieprzedsiębiorcy,jego

zaangażowanie

–Zaangażowanie?Tyjednaktrzymaszsięnauboczu,zdalaodbłyskufleszy.

background image

–Istamtądwszystkiegodoglądam.
–Alewielecięomija.
Odniósłwrażenie,jakbyjużnierozmawialioTommym,leczosprawachbardziej

osobistych.Poczułlekkiniepokój.

–Kawabyłapyszna.Teraznaprawdęmuszęjechać.–Spojrzałnazegarek.Pra-

wiewpółdoósmej.Wsobotęruchjestjednakmniejszy.–Jeślibędzieszmiałapyta-
niawsprawieprzycia,niewahajsięzadzwonić.

– Miłego dnia. – Dannie ścisnęła go za rękę. – Zdradzę ci małą tajemnicę, Leo.

Właśnieodbyliśmyprzyjacielskąrozmowę.Iwidzisz,niezabiłacię.

Odwzajemniłuśmiech.Wsiadającdosamochodu,wciążwidziałgoprzedoczami.

Wskaźnikpaliwapokazywałpełnybak.Leoprzekręciłkluczykwstacyjce.Nigdyna
takierzeczyniezwracał uwagi.Odjechałsprzeddomu. Podrodzezamiast myśleć
opracyiprzyszłychinwestycjach,rozmyślałoDanielli.

Dannie.Możepowinientakdoniejmówić?Możetoteżgoniezabije?Dannie

Nie. To zbyt poufałe, zbyt pieszczotliwe i intymne. Chciał ją trzymać na dystans,
leczczuł,żeonategoniechce.Psiakość,zawarlikontrakt,boichmałżeństwojest
kontraktem.Aletrudnoprzestrzegaćumowy,kiedymasiędoczynieniaztakąko-
bietą.

Umowęmożnarenegocjować.
Naraziebyłzadowolonyzmałżeństwa,miałwszystko,nacoliczył.Daniellajed-

nakpragniewięcej.Jeżelichce,bybyłazadowolona,wiedział,żemusizgodzićsię
nakompromis.Inaczejżonaodniegoodejdzie.Namyślotym,żemógłbyjąstracić,
zrobiłomusięniedobrze.

Przyjaźń?Tochybanicstrasznego.Chybazdołałbysięzaprzyjaźnićzosobą,któ-

rąpoślubił.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Nuciła, ustalając listę dań. Nuciła, czytając nazwiska gości, które Leo przesłał

mejlem.Zadrżała,kiedyzobaczyłasłowa:„Robiszfantastycznąkawę”.

Nuciła,gdyczekała,ażsekretarkaGarrettaodbierzetelefoninuciła,kiedyodha-

czałakolejnepozycjezlistyrzeczydozrobienia.Melodiabyłalekka,wesoła,aona
chodziła po domu radosna i uśmiechnięta. Cieszyła się, że zdołała porozmawiać
zmężem,nawiązaćznimjakiśkontakt.

Cieszyła się też, że wreszcie ma konkretne zacie. Kiedy dorastała, z zapałem

oglądałastarefilmywtelewizjiizawszemarzyłaotym,byprowadzićtakidomjak
gwiazdynasrebrnymekranie.Jejmarzeniesięspełniło.Naprośbęmężaszykowała
przycie, decydowała o potrawach, dekoracjach, i sprawiało jej to ogromną przy-
jemność.Byławswoimżywiole.

GdyoszóstejLeowróciłzpracy,uśmiechającsięłobuzersko,przezmomentnie

byławstaniezaczerpnąćtchu.

–Pomyślałem,żezjemyrazemkolację–powiedział.–Toznaczy,jeśliniemaszin-

nychplanównawieczór.

Kolację?Razem?
–Nieniemam–odparłaiszybkowzięłakilkagłębokichoddechów.–Poproszę

kucharkę,żebycośprzygotowała.

Muszę się przebrać, przemknęło jej przez myśl, kiedy szła do kuchni. Przebrać

i może otworzyć butelkę wina. Zahaczyła czubkiem buta o chodnik na schodach.
Zwolnij!Chceszzłamaćnogę?

Po raz pierwszy od ślubu zasiądą razem do posiłku. Czuła się niemal tak, jakby

wybierałasięnarandkę.WdodatkupomysłwyszedłodLea!Miałanadzieję,żespę-
dząrazemtakprzyjemnywieczór,żebędziechciałgojaknajszybciejpowtórzyć.

Otworzyłaszafęipowiodławzrokiemposwojejniedużej,leczstaranniedobranej

kolekcjiubrań.Nigdydotądniemiałatakpięknychsukienek,bluzekibutów.Uwiel-
białasięprzebierać.Pochwilizdecydowałasięnaczarnąsukienkękoktajlowązde-
koltemwkształcieliteryVorazseksowneszpilkiodLouboutina.Stanąwszyprzed
lustrem,skrzywiłasięnawidokfryzury.Przeciągnęłaszczotkąpowłosach,poczym
upięłajeweleganckikok.

Okej,pokiwałazzadowoleniem.Dotakiejżonymężczyznapowinienchętniewra-

caćzpracy.Ostrożnie,bysięniepotknąćnawysokichobcasach,zeszłanadół.Kil-
ka minut spędziła w piwniczce, czytając etykiety na winach. Wybrała białe, które
chwalonow„WineSpectator”.

Włożyłabutelkędokubełkazlodemizostawiławjadalni,niechsięchłodzi.Kola-

cja, jak ją poinformowała kucharka, będzie gotowa za kilka minut. Chcąc zająć
czymś myśli, Dannie zaczęła nakrywać do stołu. Przesuwała sztućce o milimetr
wjednąstronę,omilimetrwdrugą,niemogącsięzdecydować,jakjestlepiej.Nie
panikuj,skarciłasię.

Kiedykucharkaoznajmiła,żemożepodawaćdostołu,Dannieudałasięnaposzu-

kiwaniamęża.Oczywiściesiedziałwgabinecie,zewzrokiemwbitymwekranlapto-

background image

pa.Marynarkępowiesiłnaoparciufotela,rękawypodwinął,krawatzdjął.Wyglądał
bosko.

Oparłszysięoframugę,obserwowała,jakuderzawklawisze,potemnachwilęza-

mieraiznówcośpisze.Przypuszczalnieudzielałkomuśwskawek.Niechciałamu
przeszkadzać,ale

–Kolacjaczeka.
Zerknąłnaniąspodoka,prawieniepodnoszącgłowy,ająprzeszyłdreszczpod-

niecenia.

–Już?
–Szkodabybyło,gdybywystygła.
Jeszcze przez moment uderzał w klawisze, po czym zamknął pokrywę laptopa

iwstałodbiurka.

–Niemożemynatopozwolić–odrzekł.
Nieruszającsięzmiejsca,Danniepatrzyła,jakLeosięzbliża.Ciekawabyła,co

zrobi,kiedydojdziedodrzwi,któresobąblokowała.

–Niemożemy.
Zorientowawszysię,żeżonaniezamierzasięodsunąć,przystanął.
–Cieszęsięnamyślodomowymjedzeniu.Zadużoostatniozamawiamdańgoto-

wych.

–Atowarzystwocięniecieszy?
–Cieszy,oczywiście–odparłzbłyskiemwoku.
Przez dłuższą chwilę przyglądali się sobie w milczeniu. Leo nie podszedł bliżej,

aleisięniecofnął.Wreszciewskazałrękąwstronęjadalni.

–Zapraszam,paniReynolds.
Poczułagęsiąskórkę.PaniReynoldshm,fajnietozabrzmiało,takintymnie.
Uśmiechnąłsię,obejmującjąwpasie.Jegodotykniemalparzył.Cośsięzmieniło

wzachowaniuLea.Czyżbyażtakposmakowałamuporannakawa?

W jadalni odsunął krzesło od stołu, poczekał, aż ona usiądzie, po czym wsunął

krzesłonamiejsce.Następnienalałwinadokieliszków,doobutakąsamąilość.

Dannie zastanawiała się, czy może przyznać się mężowi, jak bardzo ją pociąga.

Czy jednak takim wyznaniem przekroczyłaby granicę, której nie powinna w tym
małżeństwieprzekraczać?

Postawiwszy przed nią kieliszek, Leo usiadł po jej prawej ręce, zamiast naprze-

ciwko.

–Byłbymzadaleko–wyjaśnił,widzącjejzdziwionespojrzenie.
Drobnegesty,leczjakżemiłe.Naprawdęsiędzisiajstarał.Możedoszedłdownio-

sku,żewartosięzaprzyjaźnić?Amoże

Nie,niebędziezgadywałaanipróbowaładoszukaćsięukrytychpobudek.Wkoń-

cutotylkokolacja.Jedzącgreckąsałatkę,zaczęłaopowiadać,coustaliławkwestii
przycia.Przydrugimkieliszkuwinaobojebyliznaczniebardziejodprężeni.

Wpołowiegłównegodaniaporuszyłatemat,któryoddniaślubuniedawałjejspo-

koju.

–Nadalrysujesz?
Leozastygłzwidelcemuniesionymnadgrillowanącukinią.
–Skądwieszorysowaniu?

background image

–OdSusan.
Skrzywiłsię.
– Mogłem się domyślić. Matka przechowuje każdy skrawek papieru, który do-

tknąłemołówkiem.

Zauważyła,żenieodpowiedziałnajejpytanie.
–Czytodrażliwytemat?
–Nie.
Odkroiłkawałekryby.Jadłwolno.Widaćbyło,żeniemaochotyciągnąćrozmowy.
–Taktylkospytałam.–Danniewzruszyłaramionami.Nienaciskała,niechciała,

by się zamknął. – A powiedz, dlaczego zostałeś inwestorem kapitałowym. Co cię
wtympociąga?

Ożywiłsię.
–To,żejeślijesteśwtymdobryimasznosa,możeszzbićfortunę.Trzebatylko

wyczućokazję.

–Atyjesteśwtymdobry?
Znałaodpowiedź,aleciekawabyłajegozdaniaofirmie,którązbudowałodpod-

staw.Wszystkiejejinformacjenatematkapitałuwysokiegoryzykapochodziłyzar-
tykułów,jakieczytałaoReynoldsCapital,zanimpierwszyrazrozmawiałazmężem
przeztelefon.

–Jestemkompetentny,alewielebłędówpodrodzepopełniłem.
Jakbytobyłpowóddowstydu!
–Każdypopełniabłędy–oznajmiła.–Typoswoichszybkosiępodniosłeś,wycią-

gnąłeśwnioski.ReynoldsCapitalcieszysiędoskonałąopinią.

Skinąłzzadowoleniemgłową.
–Firmawciążsięrozwija.
Dannie dopiła wino i podparła ręką brodę. Właśnie tak wyobrażała sobie przy-

jaźń:wspólnekolacje,rozmowy

–Poczymrozpoznajeszwłaściwą„okazję”?
Kucharkazabrałazestołunaczyniaipochwiliprzyniosładeser:smażonebanany

z lodami polane rumem. Potarła zapałkę, zbliżyła płomień do talerzyków. Kiedy
ogieńzgasł,znikłazadrzwiami.

Leonabrałodrobinęlodównałyżeczkęiażzamruczałzrozkoszy.
–Poczym?Niewiem.Polegamnadoświadczeniu,naintuicji.Czasemtrzebabyć

wodpowiednimczasiewodpowiednimmiejscu.Ważnyjestupór,wytrwałość.

– Uważasz swoją pracę za twórczą? – Dannie przysuła bliżej swój talerzyk.

Cieszyłasię,żemężowismakujedeser,aleniezamierzałapozwolić,abyskupiłsię
najedzeniuizapomniałorozmowie.

Leozmarszczyłznamysłemczoło.
–Dopewnegostopnia.Gdybynieinwestorzy,pomysłyiwynalazkiwieluutalento-

wanychludzinieujrzałybyświatładziennego.Dziękimnieinnirozwijająskrzydła.

Dzięki niemu Dannie też miała możliwość rozwinięcia skrzydeł, spełnienia ma-

rzeń.Chciałabyćżonąizostałanią.ChciałabliższychrelacjizmężemKtowie,
możetorównieżbyłowjejzasięgu.

–Jesteśjakmarionetkarz,poruszaszsznurkami
– Dysponuję pieniędzmi, nie talentem. Daję kapitał, ale do niczego się nie wtrą-

background image

cam.

–Przecieżmasztalent!
Spochmurniał.
–Niewidziałaśmoichrysunków.
–Chodzimioto,żemasztalentdowyławianiatwórczychjednostek,dowyszuki-

wania właściwych okazji. – Uśmiechła się. – Choć podejrzewam, że talent arty-
stycznyteżmasz.Narysujeszmicoś?

Niepowinnanaciskać,alechciałagolepiejpoznać.Ciekawabyłajegozdolności

artystycznych.

–Oddawnasiętymniezajmuję–oznajmiłostrymtonem.
Czyliniesąnatylezaprzyjaźnieni,abyspełniłjejżyczenie.Alemożekiedyśotwo-

rzysię,wyjawi,comuwduszygra.Odsunąłkrzesłoodstołu.

–Dziękizakolację.Iprzepraszam,alemuszęwracaćdopracy.
Uciekł.Danniewestchnęła,zastanawiającsię,czyotworzyćkolejnąbutelkęwina,

abyuczcićmiłąkolacjęwedwojeczyżebypocieszyćsiępotym,jakmążznówją
zostawiłsamą.Raczejtodrugie:utopismutkiwalkoholu.

Znalazła butelkę czerwonego wina, które bardziej pasowało do jej nastroju niż

białe,inalałapełnykieliszek,poczymzadzwoniładomatki.Chciałaporozmawiać
zkimś,ktojąkochabezwzględunato,cozrobi.

–Dannie!–zawołałamatka.–Louisewłaśniemipowiedziała.Dziękuję,kochanie!
Dannieuśmiechłasię.Matkabłyskawiczniezaprzyjaźniłasięzeswojąopiekun-

ką.Kobietyowszystkimsobieopowiadały.

–Zaco,mamo?
– Za rejs, głuptasku. Za Bahamy. Jestem taka podekscytowana. A ty się słowem

niezdradziłaś!

Kieliszekbyłjużwpołowiepusty,aleDannieniewypiłanatyledużo,byniekoja-

rzyć,najakimżyjeświecie.

–Jakirejs?Oczymtymówisz?
–PodobnoLeokupiłmnieiLouisebiletynatygodniowyrejs.WypływamyzGalve-

ston.Wprzyszłymtygodniu.Myślałam,żetotwójpomysł.Wkażdymraziepodzię-
kujodemnieswojemumężowi.

Dannie słuchała matki, która wychwalała Lea pod niebiosa. Rzeczywiście był

wielkoduszny.Aledlaczegojejoniczymniewspomniał?Czyżbyjegoszlachetnygest
świadczył o uczuciach, jakimi ją darzy, lecz do których nie chce się przyznać? Co
nimkierowało?Czyproponującwspólnąkolację,liczyłnaprzyjaźńczynacoświę-
cej?

Nieulegawątpliwości,żecośsięzmieniło.Postanowiłatosprawdzić,alejak?Na

pewno nie należało robić podchodów. Lepiej spytać wprost, pozwolić swej we-
wnętrznejScarlettprzejąćkontrolę.

Trzykieliszkiwinapomogłyjejzebraćsięnaodwagę.Rozłączywszysięzmatką,

ponownieskierowałasiędogabinetumęża.Weszłabezpukania.

Leopodniósłgłowę,zaskoczony.
–Słyszałamorejsie–oznajmiła,przewiercającgowzrokiem.Zbliżywszysię,ob-

ciłafotel,takbyLeopatrzyłjejwtwarz.–Miałeśzamiarmnieotympoinformo-
wać?

background image

–Oczywiście.
Obojeczulibliskośćdrugiejosoby.
–Toładnygest.Mamajestniesamowicieprzeta.Dziękuję.
Odchyliłsięnafotelu,jakbypróbowałzwiększyćmiędzynimiodległość.
–Tyteżwydajeszsięprzeta.Pobudzona.
– Owszem. – Wsuła się pomiędzy jego uda. – Bo nie rozumiem, dlaczego nie

przyznajeszsiędotychwszystkichwspaniałychrzeczy,którerobisz.

Powolizmierzyłjąwzrokiem.
–Nielubięsięchwalić.
Danniepokręciłagłowąidotknęłajegopiersi.
– Masz wielkie serce, a zachowujesz się tak, jakbyś nie chciał, żeby ktoś o tym

wiedział.Alemnienieoszukasz,przejrzałamcię!

Ściskającjejpalec,odsunąłgoodsiebie,leczniepuścił.Czułabiceodniegocie-

pło.Porazkolejnyprzypomniałasobieichpocałunekiznówzrobiłojejsięgoco.
Wciąż nie potrafiła określić relacji, która ich łączy. Kim są dla siebie? Mężem
iżoną?Przyjaciółmi?Przyszłymikochankami?Jeślionanieugasiognia,którywniej
płonie,czyLeobędziejejunikał,dokisamniezapragnieseksu?Amożeichzbli-
żeniedapoczątekczemuśnowemu?

–Maszzbytbujnąwyobraźnię.
Odwróciłaoczy,byniczegoznichniewyczytał.
– Jasne. Bo jesteś zimnym bezdusznym biznesmenem, który wolałby zginąć, niż

przyznać się, że pomaga paru studentom. Co mam zrobić, żebyś nie stał z boku?
Żebyśotwarcieuczestniczyłwżyciu,którecięotacza?

Musisprawić,byzacząłokazywaćemocje.Gdybydopuściłjądosiebie,zobaczył-

by,jakdobrzemożeimbyćrazem.Żelepszy,bardziejsatysfakcjonucyjestzwią-
zek oparty na przyjaźni niż na samym rozsądku. Chciała mu to jakoś uzmysłowić,
leczonwciążsiębronił.

Powolidźwignąłsięzfotela,zajmującsobąwolnąprzestrzeń.
–Lubięstaćzboku.
Odległośćmiędzynimigwałtowniesięskurczyła.Niemalsięstykali.
–Dlaczegozafundowałeśmojejmatcerejs?
Wzruszyłramionami.
–Uznałem,żewycieczkapoKaraibachsięjejspodoba.
–Aletoniejedynypowód.Zrobiłeśtodlamnie,prawda?–Byłapewna,żemara-

cję.

Utkwiłspojrzeniewjejoczach.
–Jeślinawet,toco?
Serce zabiło jej mocniej. Najpierw kawa, potem kolacja, a teraz jeszcze rejs?

Hm,ciekawe,coLeochceosiągnąć.

–Nic.Dziwimnie,żesięprzyznałeś.Jaktakdalejpójdzie,wkrótcebędziemyso-

biekupowaćkartkiurodzinoweiwyjeżdżaćrazemnaurlop.Jakprawdziwapara.

Tylkodlatego,żeżadneznichnieliczynamiłośćdogrobowejdeski,nieznaczy,

żezczasemniemogąsięwsobiezakochać.Poczuciebezpieczeństwa?Największe
dajeświadomość,żejestsięzkimś,ktonaskocha.

Leouniósłrękę.

background image

–Chybazabardzowybiegaszwprzyszłość.
Danniepostąpiłanaprzód,przyciskającdłońmężadoswojegodekoltu.Pragnęła

byćznim,zespolićsięwjedno,dotrzećzpunktuAdopunktuBiprzekonaćsię,jak
bytomogłobyć.

–Zabardzo?Niesądzę.
–Nawszystkomaszodpowiedź?
–Jakcitoprzeszkadza–szepła–możeszzamknąćmiusta.
Wsunąłpalecwrowekmiędzyjejpiersiami.Zmrużywszyoczy,obserwowałreak-

cję Dannie. Po chwili przyciągnął ją do siebie i goco pocałował. O tym marzyła,
odkądweszładogabinetu.Anawetdużowcześniej.Pragnęłaczegoświęcej,nietyl-
kocałowaćsięzmężem,leczkochaćsięznim.Naraziejednakmusiałyjejwystar-
czyćjegogocewargi.Mrucząccicho,odchyliłagłowęirozwarłausta.Ichjęzyki
siędotknęły.

Leo zacisnął wokół niej ramiona, niemal zgniatając ją w obciach. Kiedy przy-

tknąłbiodradojejbioder,poczułajegopodniecenie,apotemrękęzakradacąsię
podjejsukienkę,gładzącąjąpoudach.Gdybyktośpotrzebowałlekcjiuwodzenia,
Leobyłmistrzem.

Jejręcewędrowałypojegociele,wspanialeumięśnionym,natylesilnym,byczuła

sięprzynimbezpieczna,natyletwardym,abydawałosatysfakcję.

Pocałunek przybierał na intensywności, ręka na udzie przesuwała się coraz wy-

żej.Dannieporuszyłabiodrami,zachęcającLea,abysięniewahał.

Znieruchomiał,poczymobciłjątwarządościany,asamprzywarłciałemdojej

pleców.

–Daniello–szepnąłjejdoucha–zarazwszystkozciebiezedrę,będęcięcałował,

pieściłdonieprzytomności.Czytegochcesz?

Przeszyłjądreszczpodniecenia.
–Jeśliwtrakciebędzieszmówił„Dannie”
–Niemogę
Nie uciekaj, błagała go w myślach. Obciwszy głowę, wskazała oczami na wy-

brzuszeniewjegospodniach.

–Takniecałujesiękogoś,ktojestciobojętny.
–Wtymproblem.–Westchnął.–Pragnieszczegośinnegoniżja.Niechcęcięza-

wieść,abędzieszzawiedziona,boseksniczegoniezmieni.Jutroznówzaszyjęsię
wpracynaszesnaściegodzin.Pojutrzeteż.Jeśliniemożesztegozaakceptować,le-
piejodejdź.

Zamykałsięprzednią,aletojejnieprzeszkadzało.Nieczułasięodtrącona.Wie-

działa,ocomuchodzi:żeniechcetraktowaćjejjakjednorazowejprzygody.

–Dobrze.–Potrzebowaławyciszyćemocje,przemyślećwszystkonaspokojnie.
Obeszłabiurkoizatrzymałasięnaśrodkupokoju.Przeczesawszyrękąwłosy,Leo

opadłnafotel.

–Dobranoc,Daniello.
–Dziękuję.Tobyłanajlepszarandkawmoimżyciu.
Znikłazadrzwiami,pozostawiającLeazestosamipapierów.Byłapewna,żeto

tylkokwestiaczasu,żeznajdziekluczdosercamęża.Sądził,żeodkładająseksna
później,domomentuażonapogodzisięzmyślą,żenicichniełączypozaurzędo

background image

pieczęcią. Ale to nie była prawda, Leo darzył ją uczuciem, inaczej nie myślałby
otym,żemożejąskrzywdzić.

Czekająnieladawyzwanie.Musiuzbroićsięwcierpliwość,abypokonaćkonku-

rencjęizdobyćupragnionycel.Wiedziała,żerywalka,którejnaimięPraca,stano-
wipoważnezagrożenie,alesukcesbyłwartwysiłku.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Wspomnienie jedwabistego uda Danielli prześladowało Lea przez kolejne dni.

Kiedyztrudemsięodniegouwalniał,natychmiastpojawiałosięwspomnieniego-
cegopocałunku.Wypełniałarkuszekalkulacyjne,słuchałinformacjionowychprzed-
sięwzięciach,spałwbiurze,boniemiałsiływracaćdodomu,wktórymmieszkała
Daniella. Zresztą trudno mówić o spaniu, kiedy żona raz po raz nawiedzała jego
sny.

Nicniepomagało.Niepotrafiłsobieporadzićzchaosemwewłasnejgłowie.
Nie widział Danielli od czterech dni, a truskawkowy zapach wszędzie mu towa-

rzyszył.Jakbystałsięjegonieodłącznączęścią.

Nagleczyjeśpalcepstrykłymuprzedtwarzą.Ocknąłsię.PaniGordonprzyglą-

dałamusięznadzsuniętychnaczubeknosaokularów.

–Czteryrazypowtarzałam„Leo”,atynic.
–Przepraszam.Kiepskospałem.
Asystentka popatrzyła na część gabinetu, gdzie pod oknem, z którego rozciągał

sięwidoknacentrumDallas,stałskórzanykompletwypoczynkowy.

–Botakanapajestzakrótkanatakiegomłodegosilnegodrągala.
–Podrywaszmnie?
–Dobra,dobra.Maszkłopotywdomu?–PaniGordonuniosłapytacobrwi.
–Kłopoty?Dlaczego?Myślisz,żeżonawyrzuciłamniezadrzwi?
Niebyłzsiebiezadowolony,postąpiłjaktchórz.Niesądził,żezaprzyjaźnieniesię

z Daniellą okaże się tak trudne, ale Psiakość, była zbyt seksowna, w dodatku
umiałaprzejrzećgonawylot.

–Niekłam.Wszystkomaszwypisanenatwarzy.
–Etam.–Potarłbrodę,jakbypodświadomieusiłowałzetrzećzniejśladywiny.
–Zapomniałeśojejurodzinach,prawda?
Przypomniał sobie słowa: wkrótce będziemy kupować sobie kartki urodzinowe.

Aleprzecieżnieznałdatyjejurodzin.

–Nienatympoleganaszemałżeństwo–burknął.
–Jasne.–Asystentkapokiwałagłową.–Cośmisięjednakzdaje,żemacieodmien-

nepoglądywtejkwestii.

Leowestchnął,czującbolesnyuciskwpiersi.
–DzwonilizbiuraTommy’egoGarretta?
–Niezmieniajtematu.Gdybydzwonili,tobymcipowiedziała.Akłopotywdomu

lepiej rozwiązać, niż czekać, aż się same rozwiążą. Dobrze ci radzę: kup żonie
kwiatyiśpijdziśwswoimłóżku.

Leo zmarszczył czoło. Pani Gordon najwyraźniej sądziła, że on i Daniella dzie

łoże.Niewyprowadziłjejzbłędu,boipoco?Jakwytłumaczyćkomuś,żeniemoże
kochaćsięzżoną?Żeboisię,boonapragnieintymności,którejonniemożejejdać.
dził,żewystarczyimprzyjaźń,aleprzyjacieledzieląsięzsobąmyślami,przeży-
ciami,anatoteżniebyłgotów,zwłaszczanapokazywanieswoichrysunków.Ryso-
waniewiązałosięzobsesją,nadktórąstarałsiępanować.

background image

JakdługoDanniebędzieczekać,zanimznajdziekogoś,ktozaspokoijejpotrzeby?

Kobiety,zktórymisięspotykał,zwyklepodwóchmiesiącachmiałydość.

Przedtem nic sobie z tego nie robił, a teraz Na myśl, że Daniella mogłaby od

niegoodejść,zmartwiał.

O dziewiątej wieczorem ledwo trzymał się na nogach. Pani Gordon miała rację:

powinien się porządnie wyspać. Zerknął na kanapę, lecz nie mógł się zmusić, aby
wykonaćwjejstronęchoćbyjedenkrok.

Co właściwie chciał osiągnąć, unikając żony? Kiedy kazał jej opuścić gabinet po

tym,jakniemalzdarłzniejubranie,posłusznieskierowałasiękudrzwiom.Bezpy-
tań,bezawantur,bezhisterii.

Tonieonastanowiproblem,tylkoon.
Zamiast skupić się na biznesie, wolałby cały dzień wodzić ołówkiem po kartce,

awieczoremwodzićrękamiijęzykiempocieleswojejżony.Kolejnydzieńteżchęt-
niebynatopoświęcił,ijeszczekolejny.Dlafantastycznegoseksuikilkurysunków
bezżaluporzuciłbyReynoldsCapital.Jużraztozrobił,obawiałsięjednak,żetym
razemkonsekwencjebyłybyznaczniepoważniejsze.

Skorozdołałoprzećsiępokusierysowania,zdołarównieżoprzećsięHelenieTro-

jańskiej,którąpoślubił.Niewolnomusiętylkodoniejzbliżać,dotykaćjej,całować.
Leczczynapewnotegochce?

Wrócił do domu, który kupił za własne pieniądze, do domu, w którym stworzył

bezpiecznyazyl,dodomu,wktórymzawszepaliłysięświatłaiwktórymbojlerza-
wszepodgrzewałwodę.Nigdywięcejniechciałmieszkaćwmiejscuciemnymizim-
nym.

Daniellabyłanagórze.Świetnie.Miałnadzieję,żejużśpiiniespotkajejwdro-

dzedosypialni.

Mijającgabinet,przypomniałsobiewczorajszysen,wktórymwcalenieprzerywa

pocałunku,leczprzewracaDaniellęnabiurko,podciągajejsukienkę,apotemgwał-
townie się z nią kocha. Okej, od dziś gabinet to teren zakazany. Jutro kupi nowe
biurko,postawijekołołóżkaitambędziepracował.

Zmęczony,wszedłnagórę.Nacisnąłklamkę.Światłaniezapalał,pocomagora-

zićwoczy?

Nagleocośsiępotknąłistraciłrównowagę.Przeklinającpodnosem,wyciągnął

rękę,byzłagodzićupadek.Pstryk!Zapaliłasięlampkanaszafcenocnej.

–Niccisięniestało?–zapytałaDaniella.
Zaskoczonypoderwałgłowę.
–Coturobisz?Dlaczegoleżyszwmoimłóżku?
Włosy miała spięte w koński ogon, oczy opuchnięte od snu. Przyglądała mu się,

trzymająckołdrępodbrodą.

–Teraztorównieżmojełóżko.Przeniosłamsiędotegopokoju–odparła.–Gdy-

byśczasempojawiałsięwdomu,wiedziałbyś,żezrobiłammałeprzemeblowanie.

Usiłowałrozmasowaćbocekolano.
–NiemiałaśNiemiałaśprawa.
Przezchwilępatrzyłananiegowmilczeniu.Bezmakijażubyłanieziemskopięk-

na.

–Powiedziałeś,żebymczułasiętujakusiebie.Żemammówić,gdybymcokolwiek

background image

chciałazmienić.

–Nowłaśnie:miałaśmówić.
Pewniegdybybywałwdomu,tobypowiedziała
–Ojej,krewcileci.–Odrzuciłanabokkołdrę,wstałaikucłaprzynim.
Miałanasobiezawieszoneniskonabiodrachspodnieodpiżamyorazobcisłąko-

szulkęnacienkichramiączkach,spodktórejwystawałkawałekbrzucha.Wtejsytu-
acjikrewbyłanajmniejszymzjegoproblemów.

–Zmarzniesz–rzekł,odrywającoczyodwidocznychpodkoszulkąsutków.
Zapóźno.Poczuł,jakczłonekmusztywnieje.Psiakrew,czyniemogławłożyćcze-

gośbardziejneutralnego?Naprzykładzbroi?

–Nicminiebędzie.–Pociągnęłagozarękę.–Chodźdołazienki.Przyklejęcipla-

ster.

–Nietrzeba.Wracajdołóżka,ajasięprześpięnadole–oznajmił.Podejrzewał,

żedorananiezmrużyoka.

Adrenalinamuskoczyła.Kusiłogo,byszarpnąćtasiemkęprzytrzymucąspodnie

odpiżamy.Wystarczyjedenmałyruch

Poruszyłrękę,próbującsięuwolnić.Daniellaniepuściła.
–Leo,proszęcię.–Piersiuniosłysięjejiopadły.–Tomojawina,żeupadłeś.
Jejwinąbyłoto,żemiałerekcję,alenieponosiławinyzato,żeodparudninie

wracałdodomuinieznałzmienionegorozkładuswejsypialni.

Pokuśtykałzażonądołazienki,gdziezprzerażeniemujrzałtonydamskichkosme-

tyków.Daniellaobmyłaranęiwytarłajądosucha.Bosobyłasporoodniegoniższa.
Wcześniej podobała mu się na seksownych kilkunastocentymetrowych szpilkach,
aterazpodobałamusiętakadrobna.Miałcorazwiększymętlikwgłowie.Myślimu
się plątały i przez moment nie mógł sobie przypomnieć, dlaczego spanie razem
wjednymłóżkutozłypomysł.

–Już,gotowe.
Schyliłasię,byschowaćplastrydoszafkipodumywalką.Spodnieopinałyjejpupę,

któraznajdowałasięzdziesięćcentymetrówodjegoprzyrodzenia.

–Słuchaj,jeślichodziosypialnię–zaczął.
Otarłasiębiodremojegoczłonek.Leopodskoczył.Napotkaławlustrzejegospoj-

rzenie.

–Wyrzuciszmnie?–spytała.–Czyrozważymyinnemożliwości?
–Jakie?–Psiakość!Niepowiniensięodzywać.Byłsenny,zmęczony,stałobokpół-

nagiejżonynicdobregoztegoniewyniknie.

– Pracujesz sto godzin tygodniowo. W tej sytuacji tylko tu – wskazała głową za

siebie–naszedrogimająszansęsięzejść.Obojedostaniemyto,czegopragniemy.

–Itywiesz,czegojapragnę?
–Tak–odparła.–Mnie.–Odwróciłasiędoniegotwarzą.–Twierdzisz,żeniein-

teresującięuczucia,żezawarłeśmałżeństwozrozsądkuidlawygody.Alejacinie
wierzę.Gdybytakbyło,tamtegowieczorupokolacjizerwałbyśzemniesukienkę.
Wspólnasypialniapozwolicizastanowićsięnadtym,dlaczegotegoniezrobiłeś.Ni-
czego nie żądam, możesz dalej pracować, ile chcesz. Po prostu będziemy się cza-
semwidywać,adziękitemułatwiejnambędziesięzaprzyjaźnić.

–Zaraz,zaraz.Niechodzicioseks?Mamybyćwspółlokatorami?

background image

–Ojej,jesteśzawiedziony?Maszinnąpropozycję?
–Doprowadzaszmniedobiałejgorączki.–Przycisnąłpalcedoskroni,jakbyusiło-

wałuspokoićwirucemyśli.

– Ale co? Spróbujemy? Jeśli po tygodniu uznasz, że to bez sensu, przeniosę się

zpowrotemdosiebie.Iobiecuję,żerączkibędętrzymaćprzysobie.–Chcąctoza-
demonstrować,zacisnęłajenapośladkach.

Leozaklął.Tosamozrobiławjednymzjegosnów.
–Oczywiściejeślityobiecaszmitosamo–dodała.
Czułbolesnepulsowaniewlęwiach.
–Mówiszserio?Żemamyplatoniczniedzielićłóżko?
–Tak.Zobaczymy,coztegowyniknie.Jakożonapracoholika,któregociąglenie

mawdomu,muszęszukaćniekonwencjonalnychrozwiązań.

Zamyśliłsię.Pomysłfaktyczniebyłniekonwencjonalny.Alejeślichce,byDaniella

byłaszczęśliwawmałżeństwie,musiiśćnakompromis.

Patrzyłananiegozuwodzicielskimbłyskiemwoczach.
–Leo?Spróbujemy?–spytałatakimtonem,jakbytoontrzymałwręcewszystkie

atuty.Jakbywystarczyłojednojegosłowo,małeskinienie,abyposłuszniezrobiła,co
jejkaże.Żebytobyłotakieproste!

–No,Leo?Czymryzykujesz?
Westchnął.Ledwosiętrzymałnanogachpokilkunieprzespanychnocach.
–Niewiem.Wkrótcesięprzekonamy.
Półprzytomnyrozebrałsiędobokserekipodkoszulka,poczymwyciągnąłnałóż-

kuobokkobiety,którejsamwidokprzyprawiałgoodreszczpodniecenia.Obokko-
biety,którejobiecałniedotykać.

Spróbujeprzezkilkadni.Udowodnisobie,żeniejestżadnymsłabeuszem.
Sekundępotym,jakprzyłożyłgłowędopoduszki,zasnąłkamiennymsnem.

Dannieobudziłasięzadowolona,aleniecozesztywniała:całąnocleżałanaskraju

łóżka,uważając,abynieprzetoczyćsięnadrugąpołowę.Niechciałanarażaćbied-
negoLeanawięcejtortur.

Trudnojejbyłozachowaćwstrzemięźliwość,kiedymążspałobok,nawyciągnię-

cieręki.Naszczęściezdołała.

Mniejwięcejgodzinętemuzabrzęczałbudzikwkomórce.Leonawetniedrgnął.

Niechśpi,pomyślała.Dobrażonapowinnadbaćowypoczynekmęża.

Najejdecyzjęniemaływpływmiałwidok,jakisięprzedniąroztaczał.Leowyglą-

dałfantastycznie;niemogłaoderwaćoczuoddługichrzęsocieniacychpoliczki,od
potarganych włosów. Przekonała go, aby spali w jednym łóżku bez dotykania się.
Platonicznie. Sądziła, że się na nią wścieknie, a potem wyrzuci ją z sypialni. A on
bezwiększychprotestówprzystałnajejpropozycję.

Ucieszyłasię.Tobyłpierwszykrok.Jeżeliwszystkopójdziepojejmyśli,wkrótce

zacznązsobąnormalnierozmawiać,śmiaćsię,oglądającserialkomediowy.Budzić
się razem. Może za jakiś czas Leo zrozumie, czego tak naprawdę chce? Może
uświadomisobie,żedarzyżonęuczuciem?

Krok po kroku osiągną intymność, fizyczną i psychiczną. Nie mogła się tego do-

czekać.

background image

Wstałaiwzięłaprysznic.Stojącwstrugachwody,fantazjowałaopieszczotach,ja-

kimiLeojąobdarzy,kiedywkońcuprzerwiecelibat.Botozrobi,niemiałacienia
wątpliwości. I czuła, że gdy wreszcie dojdzie między nimi do zbliżenia, ziemia się
zatrzęsie.

Kiedywyłoniłasięzłazienki,Leosiedziałnałóżku,pocierająckark.NawetwT-

shircieemanowałmęskością.

–Dzieńdobry–powiedziałapogodnie.
–Cozbudzikiem?–warknął.–Niedzwonił?
–Dzwonił.Podziesięciuminutachgowyłączyłam.
–Dlaczegomnienieobudziłaś?
–Próbowałam–skłamała,trzepoczącrzęsami.–Czynastępnymrazemmamwy-

kazaćsięwiększąinwencją?

–Nie.–Skrzywiłsię,mylnieinterpretującjejpytanie.
–Miałamnamyślichluśnięciewodąwtwarz.Amyślałeś,żeoczymmówię?
Pokręciłzwestchnieniemgłową.
–Taksięzachowująwspółlokatorzy?
–Tak,dokinieuznają,żeczaszmienićregułygry.
Uśmiechając się figlarnie, zbiegła do salonu, by zająć się ostatnimi przygotowa-

niamidoprzycianacześćTommy’egoGarretta.Choćbysięwaliłoipaliło,zapla-
nowana na jutro kolacja będzie wielkim sukcesem. Leo zszedł kilka minut później
ipożegnawszysię,pojechałdobiura.

Kiedywieczoremzjawiłsięwsypialni,zmierzyłżonęuważnymspojrzeniem.
–Przeszkadzam?
Dannieodłożyłaelektronicznyczytnikiskrzyżowałaręcenapiersi.Zadrżała,bo

Leo przyglądał się jej z taką miną, jakby miała na sobie czerwoną bieliznę, któ
Elisesprezentowałajejnanocpoślubną.

–Nie.Aha,odebrałamzpral
–Todobrze.
Rzucił torbę na stocą w rogu wiktoriańską sofę i ponownie utkwił w żonie

wzrok. Zrobiło jej się goco. Usiłowała sobie przypomnieć, o czym mówiła. Nie
byławstanie.Leozdjąłmarynarkęirozwiązałkrawat.

–Wczorajmniezaskoczyłaś.Miałemmnóstwoinnychsprawnagłowie,więcnie

dopytałemokilkaistotnychkwestiidotyczącychnaszegospania.

–Naprzykład?–spytałacienkimgłosem,patrząc,jakLeościągaspodnie,potem

wolnorozpinabiałąkoszulę.Zastanawiałasię,czymsobiezasłużyłanaprywatnego
striptizera?Chętniepoznałabyodpowiedź,byzasłużyćnatoponowniejutro,ipoju-
trze,ipopojutrze.

–Naprzykładco,jeślinieutrzymamrąkprzysobie?
Koszula opadła na podłogę. Dannie wstrzymała oddech. Wiedziała, że mąż jest

fantastyczniezbudowany,ależebyażtak?Uniósłkołdręiwsamychslipachwsunął
siędołóżka.Dannieprzeniosławzrokzpiękniewyrzeźbionejpiersinatwarzmęża.
Uśmiechałsięironicznie,jakbyzgadł,wjakimkierunkupożająjejmyśli.

–Wtedydamcipołapach–odparła.
Leoułożyłsięwygodnie,zrękamipodgłową,jakbynastawiałsięnadłuższąroz-

mowę.

background image

–Bobozłamałbyśzasady.
–Jasne.–Przeciągnąłsię,kołdrazsułasięniżej.–Ajeślitynieutrzymaszrąk

przysobie?

Drażniłsięznią,sprawdzał,czyonazamierzadochowaćślubuczystości.Bobył-

bywpełniusprawiedliwiony,gdybyona

Ogarła ją radość. Rozmawiali. Wiedziała jednak, że musi mu wyjaśnić pewne

rzeczy.Chodziłooichmałżeństwo.Stalinarozstajudrógiodniegozależało,wktó-
rąstronępójdą.

–Źlepowiedziałam,niemazasadanikar.Możemybyćwspółlokatorami,możesz

mniewyrzucićdodrugiegopokoju,możeszzedrzećzemniepiżamę.Twojadecyzja.
To ty się otoczyłeś murem. Kiedy całowaliśmy się, ni stąd, ni zowąd kazałeś mi
odejść,więcposzłamnagórę,aleanitytegoniechciałeś,anija.

–Hm?–Obrysowywałpalcemjejramię.–Acobyśwtedywolałausłyszeć?
–Nieinteresująmniegierki,Leo.–Popatrzyłamuprostowtwarz.–Chciałabym,

żebyśmysięzaprzyjaźnili.Iprzyznajębezbicia,żeciępragnę.Chcęczućnasobie
twojeusta.O,tutaj–Odchylającdotyłuplecy,zakreśliłapalcemsutek.–Takbar-
dzotegochcę,żeażmnieboli.

Zobaczyła,jakspojrzeniemężastajesiępochmurne.
–Nieinteresującięgierki?–spytałochryple.–Ato,coterazrobisz,to
Westchnęła.Kawanaławętonajlepszyruch.Opuściłarękęnamaterac.
–Jeślimniepragniesz,pokażmito.Obnażsięnietylkofizycznie,aleiemocjonal-

nie.Przekonajmysię,jaknambędziezsobą.

Spiąłsię.Znówzacząłwznosićmur.
–Niezawieleżądasz?
–Jaknie,tonie.Niemusimynawiązywaćgłębszychrelacji.Awracającdotwoje-

gopytania:cobędzie,jeślinieutrzymaszrąkprzysobie?Nicniebędzie.–Oparła
sięopoduszkęiwyrzuciłanabokramiona.–Chceszseksu?Proszębardzo.Jatam
niebędęnarzekać.Seksjestfajny.Poseksieświetniesięśpi.

Leonieruszyłsięzmiejsca.
–Noco?–spytałazaczepnie.–Sekstoseks.Tunietrzebasięzastanawiać,my-

śleć.Niekażmiczekać.Jestemnaciebienapalona.

–Przestańsięwygłupiać.Toniejestśmieszne.
Wytrzeszczyłaoczy.
– Uważasz, że się wygłupiam? Bynajmniej. Jesteśmy dwojgiem dorosłych ludzi,

wdodatkumałżeństwem.Japożądamciebie,atymnie.Prędzejczypóźniejdojdzie
dozbliżenia.Kiedyijaktonastąpi,zależyodciebie.

Przeczesałrękąwłosy.
–Dlaczegoodemnie?
Pokręciła głową. Sam musiał znaleźć odpowiedź. To on się bał, wstrzymywał od

seksu.Powinienopuścićgardę,niebronićsięprzeduczuciem,któregopodświado-
miepragnął.Oczywiściezamierzałamupomóc,bointuicjajejpodpowiadała,żeEli-
seijejprogramkomputerowyniepomylilisię,dobierającichwparę.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Przycietrwałownajlepsze.WszyscybylizadowoleniopróczLea,którywciągu

ostatniej godziny może dwa słowa powiedział do żony. Dannie starała się tym nie
przejmować.Krążyłaposalonie,sprawdzając,czywszyscymającopić.Gościezja-
wilisięwkomplecie,wsumiedwadzieściapięćosób.Zsufituzwisałybarwnechiń-
skie latawce, które wprowadzały trochę koloru do minimalistycznie urządzonego
wnętrza.Nastolestałsmokzpapier-mâché,którywregularnychodstępachczasu
plułogniem,podgrzewającrondelzfondue.

Sekretarka Tommy’ego wspomniała, że jej szef uwielbia Orient, stąd te dekora-

cje.Kilkorogościzachwyciłosięnimi,aleoczywiścieniepochwałybyływażne,lecz
podpisGarrettanakontrakcie.

Z drugiej strony, pomyślała Dannie, miło byłoby usłyszeć komplement od męża.

Miałanasobiedługączarnąsuknię,którąznalazładopieropodczastrzeciejwypra-
wynazakupy.Sukniabyłapięknaiświetniewniejwyglądała,tyleżenikttegonie
dostrzegał.Notrudno.Dannieuśmiechłasiędogrupkigości.Postawiłasobieza
celbyćfantastycznąpaniądomu.

Kilkarazyczułanasobieczyjeśspojrzenie.Gdyoglądałasięprzezramię,zakaż-

dymrazemnapotykałaświdrucywzrokLea.

Pomysłzewspólnąsypialniąokazałsięchybiony.Leobyłwściekły.Napewnostąd

tajegoskrzywionamina.Oczywiścieniczegonastoprocentniewiedziała,boznów
otoczyłsięmurem.Możeczekał,ażprzyciesięzakończy,bywręczyćjejpapiery
rozwodowe?

Starającsięskupićnaczymśinnym,ponowniezaczęłakrążyćmiędzygośćmi.Na-

glezobaczyłaDaxaWakefielda.

–Dobrzesiębawisz?–zapytała.
–Owszem–odparłuprzejmie.–Jedzeniejestwyśmienite.
Jejwewnętrznyradaruchwyciłchłódwjegogłosie.Zauważyłateż,żeDaxowinie

towarzyszy żadna kobieta. Tak przystojny mężczyzna nie mógł narzekać na brak
powodzenia,czylijegosamotnośćprzypuszczalniebyłaświadomymwyborem.Czyż-
byrozstałsięzJenną?AmożeLeopoprosiłgo,abyprzyszedłsam?

– Cieszę się – powiedziała, obdarzając go uśmiechem, którego nie odwzajemnił.

Może był zdystansowany z natury? – Jeszcze raz gratuluję ci niedawnej nagrody.
Leotwierdzi,żewpełninaniązasłużyłeś.

–Dziękuję.–Skinąłgłową.–TrochędłużejmusiałemnaniąpracowaćniżLeo,no

alenaszedziedzinykompletniesięróżnią.

Ocomuchodzi?Niepotrafiłafacetarozgryźć,aleczuła,żeniedarzyjejsympa-

tią.

–Stworzyłeświelkieimperiummedialne.Leoijastaleoglądamytwójkanałinfor-

macyjny.

Niedokońcabyłatoprawda.WczorajLeowpatrywałsięwcenyakcjinapasku

udołuekranu,onazaśudawała,żeśpi.Daxwyszczerzyłzęby,ająprzeniknąłchłód.
Jeśli Leo chciał, aby ludzie widzieli w nim bezwzględnego biznesmena, powinien

background image

wziąćparęlekcjiodswojegokumpla.

Kiedyjedenzkelnerówdyskretniedałznać,żejestpotrzebna,Dannieskwapliwie

skorzystałazokazji,abysięulotnić.

–Przepraszam,obowiązkiwzywa
–Jasne–burknął,poczymwdałsięwrozmowęzMilesemBennettemodrużynie

DallasCowboys.

W kuchni, oznajmił kelner, zdarzył się wypadek: stłuczono skrzynkę szampana.

Danniebłyskawicznierozwiązałaproblem:kazałaprzynieśćzpiwnicykilkabutelek
Meunier&Cie.Byłtodoskonałyszampan,tyleżeróżowy,awiększośćgościstano-
wilimężczyźni.Nocóż

Nalawszy dwa kieliszki różowych bąbelków, udała się na poszukiwanie Tom-

my’egoGarretta.Cośjejmówiło–możefioletowetrampki,którewłożyłdosmokin-
gu?–żeznajdziewnimsprzymierzeńca.Stałsamotnieprzyschodach.

–Tommy–Podałamukieliszek.–Wyświadczmiprzysługęiwypijto.Wiem,że

woliszpiwo,alealenapewnojesteśspragniony.

Garrettodgarnąłztwarzysięgaceramion,spłowiałeodsłońcawłosy.
–Czytaszwmoichmyślach.Rozmowyzgarniakamisąpotworniemęczące.
Jednymhaustemopróżniłpołowękieliszka.Niewzdrygnąłsię.Dannierozejrzała

się po salonie. Nie zauważyła, aby ktokolwiek wylewał szampana do doniczek
zkwiatami.Kryzyszażegnany.

–Boże,pięknekobietyzawszemnieonieśmielają.
Dannieroześmiałasię.
–Takipodrywbywaskuteczny?
–Naogół,alecośmisięzdaje,żedziśmójurokniezadziała.–Westchnąłteatral-

nieiporuszajączabawniebrwiami,szepnąłdojejucha:–Alemożekiedyśzechcesz
obejrzećmojąmuskulaturę?

Dannieponowniesięzaśmiała.OdpierwszejchwilipolubiłaGarretta.Niemalża-

łowała,żenajejeleganckieprzycienieprzyszedłwbluziezkapturem.

–Uwodziszmężatkę?Wstydźsię,młodzieńcze.
–Etam,przecieżwiem,żeniezostawiłabyśLea,nawetgdybymofiarowałcipry-

watnąwyspę.Niemamszansy,prawda?–spytałdlapewności.

– Żadnej – odparła stanowczo. – Lubię dojrzałych mężczyzn. Ale nie zniechęcaj

się,ćwiczdalej.Możezczasemnauczyszsięsztukiflirtowania.

Przyłożyłrękędoserca,jakbysprawiłamuwielkiból.
–Och,jakażpanijestokrutna!
PoczułaznajomemrowieniedosłowniesekundęprzedpojawieniemsięLea.Mąż

objąłjąwpasie,aonazcałejsiłypróbowałapowstrzymaćdreszcz;niechciała,by
zorientował się, jak działa na nią jego niewinny dotyk. Chryste, dlaczego włożyła
sukniębezpleców?

– Cześć, Leo. – Tommy uniósł pusty kieliszek, jakby wznosił toast. – Wspaniałe

przycie.WłaśnierozmawialiśmyzDannieomuskulaturze.

–Ach,tak?
Danniepotrząsnęłaześmiechemgłową.Woczachmężadostrzegłagroźnybłysk.
–Nieomuskulaturze,tylkoosile–powiedziała.–Osilnychmężczyznach,którzy

zawszeosiągającel.Takjakty,kochanie–zwróciłasiędomęża,poczymponownie

background image

utkwiłaspojrzeniewTommym.–Powinieneśskorzystaćzjegodoświadczenia.Rey-
noldsCapitaldłużejfunkcjonujenarynkuodMorenoPartners.

Tommyzmrużyłoczy.
–Morenomisiępodoba.Odpowiadamiichstyl.
–Och,nie!–zaoponowałaDannie.ChybaLeonieobrazisię,żewtrącasięwjego

sprawy?–ZReynoldsCapitalodniesieszznaczniewiększekorzyści.Leodłużejzaj-
mujesięinwestycjamiodMorena.Makoneksje,znajomości,fachowąwiedzę.

RękaLeaprzesułasięniżej.Danniezakręciłosięwgłowie.Takwielechciała

jeszczepowiedzieć–żemążmadyplomzinżynieriiibiznesu–alestraciławątek.

– Daniello, mogłabyś zająć się panią Ross? – poprosił cicho. – Spaceruje przy

szklanychdrzwiach,ajabojęsię,czyniewpadniedobasenu.

–Oczywiście.–Uśmiechłasiędomężczyzniposłusznieoddaliła.
UjąwszypaniąRosspodłokieć,skierowałasiędozastawionegojedzeniemstołu.

Śmiałasięzanegdotek,którestarszapaniopowiadała,leczcoruszzerkałanapo-
grążonychwrozmowiemężczyzn.SpojrzenieLeajużniebyłotakostre.

Odprowadziłaostatnichgościdodrzwi,następniespędziłapółgodzinyzpracow-

nikami firmy cateringowej, których wynała do obsługi przycia. Leo był niewi-
doczny,przypuszczalniezajmowałsięwłasnymisprawami.

Okołopółnocyzbutelkąszampanadotarładosypialni.Miałanadzieję,żeopijąra-

zemsukces,jakimbyłodzisiejszeprzycie.

Wsypialnipanowałmrok.
PostawiłabutelkęikieliszkinatoaletceiprzeszładostocejwrogulampyTiffa-

ny’ego.Zapaliłaświatłoiprzytrzymującsięjednąrękąściany,drugązaczęłaodpi-
naćpaseczekprzybutach.

–Zostańwnich–usłyszałagrubygłos.
Okręciłasię.Leosiedziałnasofie,krawatmiałrozwiązany,trzygórneguzikiko-

szuliodpięte.Nieżebyliczyła!

–Dlaczegosiedziszpociemku?
–Mrokpasujedomojegonastroju.
Zabrzmiało to groźnie. Na wypadek gdyby musiała się rzucić biegiem do drzwi,

zsuładrugibut.

–Wolisz,żebymzgasiłalampę?
Przezchwilęprzyglądałsięjejwmilczeniu.
–Czywciemnościłatwiejcibędziewyobrazićsobie,żejestemTommymGarret-

tem?

Parskłaśmiechem.Sięgnąwszyposzampana,wypiłasporyhaustzbutelki,po-

temwierzchemdłoniwytarłausta.

–Jesteśzazdrosny?Oj,Leo,totakiebanalne.
Zmierzyłjąspojrzeniem,wkońcuzatrzymałwzroknajejdekolcie.
–Acopowinienemczuć,widząc,jakmojażonaflirtujezinnymmężczyzną?
–Możewdzięczność?Urabiałamgodlaciebie.
Prychnąłpogardliwie.
–Mamponiegozadzwonić?Możebyłbyzainteresowanytrójtem?
Przeraziłasię.Sytuacjawymykałasięspodkontroli.Leonietylkobyłniezadowo-

background image

lonyzprzycia,alewdodatkuprzeistoczyłsięwurażonegozazdrośnika.

–Upiłeśsię.
Może ona też powinna? Gdyby opróżniła całą butelkę, może zrozumiałaby, o co

żowichodzi.Albomniejbysięprzełatym,co,jakpodejrzewała,niechybniena-
stąpi.Bądźcobądźalkoholprzypiazmysły.

– Wolałbym być bardziej pijany – mruknął, a głośniej dodał: – Skoro jesteś dziś

takawielkoduszna,tomamprośbę.

Zmrużyłaoczy.
–Jaką?
–Pokaż,comaszpodsukienką.
Tegosięniespodziewała.Ponowniewypiłakilkałyków,poczymodstawiłabutel

natoaletkę.

–Dlaczego?Bojesteśzazdrosny?Tominiewystarcza.
cikiustmuzadrżały.
–Acobyśchciaładostać?
–Diamenty.WycieczkęnaBora-Bora.Jaguara.–Wzruszyłaramionami.–Drobia-

zgi,jakiemilionerdajeswejutrzymance.

– A gdybym zwrócił się do ciebie „Dannie”? – spytał zmysłowym głosem, który

przyprawił ją o dreszcz. – To pierwszy krok do intymności, prawda? Pozwoliłaś,
żebyTommytakdociebiemówił.

Zaklęłapodnosem.OnoskarżająoflirtzTommym,aona,głupia,drżyzpodnie-

cenia!

–Namiłośćboską,Leo!Facetmadwadzieściaczterylata.Mogłabymbyćjego

starsząsiostrą.

–Tylkotocięhamuje?Jegowiek?–Dźwignąłsięnanogiipowolizacząłsięzbli-

żać.–ADax?Matylelatcoja.Możebardziejbyciodpowiadał?

–Leo,ococichodzi?–Odważniepatrzyłamuwtwarz.Zamierzałapokonaćba-

riery, jakie wznosił, i dotrzeć do prawdy. – Cały wieczór zachowujesz się dziwnie.
Wyłóżkartynastół.Jeślicościprzeszkadza,poprostumiotympowiedz.Skończ-
myzudawaniem.

Zatrzymałsiętużprzednią.Nagleniemiałaczymoddychać,jakbywyssałzpoko-

jucałepowietrze.

–Owszem,przeszkadza.–Powiódłponiejwzrokiem.–To,żewciążjesteśubra-

na.

Zdumionaprzechyliłanabokgłowę.Cośprzedniąukrywał,aonaniebyławsta-

nieodgadnąćco.Iwtemjąolśniło.Leonaprawdęjestzazdrosny.Widział,żepodo-
basięinnymmężczyznom,żeznimiflirtuje,aonsamsobienarzuciłcelibat.Przy-
glądała mu się badawczo. Toczył walkę. Zaciskał i rozprostowywał palce, jakby
chciałjejdotknąć,leczniemógł.

Zrobiłojejsięgożal.Wprowadziłasiędojegodomu,dojegosypialni,dojegołóż-

ka.Żądała,abysięprzedniąotworzył,zacząłokazywaćemocje

Czekała,abysprostałjejniejasnymwymaganiom.Bezsensu.Postanowiłazmienić

zasady.Obojewyjdąnatymlepiej.Niespuszczającoczuztwarzymęża,sięgnęłaza
szyję,abyodpiąćsuknię.

background image

Zachowujesięjakidiota.Przezcaływieczórobserwowałżonę,starającsięstłu-

mić pożądanie. Widok Danielli uśmiechacej się do innych mężczyzn wywoływał
wnimzłość.

Był wściekły na siebie. Zależało mu na kontrakcie z Tommym Garrettem. Tyle

czasuienergiipoświęciłtejsprawieizamiastterazskorzystaćzokazji,jakkretyn
skręcałsięzzazdrości.Naszczęściejegożonapamiętała,ktojestgościemhonoro-
wym.Chryste,jaktomożliwe,abyjednakobietamiałatylezaletiwad?

Możekolejnaszklankawhiskyprzypiłabyjegozmysły,możeprzestałbyczućza-

pachtruskawek,możeprzestałbychcieć?Chociażwątpił.StojąctakbliskoDanielli,
całymsobąbyłświadomjejseksapilu.

Uniosłaręcezaszyję.Kiedyzrozumiał,wjakimcelu,poczułuciskwsercu.Zanim

zdążył zaprotestować, czarna suknia zaczęła się zsuwać. Wstrzymał oddech, gdy
zahaczyłaoczubkipiersi.Pochwiliopadłanapodłogę.

Miał przed oczami piękną rozebraną kobietę. Patrzył na nią, trawiony ogniem.

Byłaniczymbogini.Pragnąłpaśćprzedniąnakolana.

–Co–Odchrząknął.–Daniello,corobisz?
Przecieżwiedziałco.To,cojejkazał,to,ocoprosił.Spodziewałsięinnejreakcji.

Myślał,żegospoliczkuje,żeoburzonawybiegniezpokoju,zatrzaskującdrzwi,albo
że powie mu coś do słuchu. Tak, gdyby go ukarała za to, że jest idiotą, czułby się
znacznielepiej.

AonaZdrugiejstronyktowie,czytoniejestnajbardziejodpowiedniakara?
–Eliminujęprzeszkody–odparła.–Wszystkiepokolei.
Zmrużyłoczy.
–Ubierzsię.Janie
Niewiedział,czegochceaniprzeciwkoczemuprotestuje.Zaskoczyłago.Emano-

wałaniesamowitąsiłą,energią,zmysłowością.Zacisnąłpowieki.Bałsię.Przerażała
gojejodwagaideterminacja.Intuicyjnieczuł,żedzisiejszywieczórnieskończysię
dobrze.Daniellapragnieczegoś,czegoniemógłjejdać.Znałsiebie.Jeśliulegnie,
niebędzieodwrotu,niebędzieumiałnaniczymsięskupić,napracy,nafinansach.
Stracipęddodziałania.

–LeoOtwórzoczy,spójrznamnie.
Posłuchał.Niepotrafiłsięoprzeć.
–Nigdybymcięniezdradziła.Znikim,ajużzwłaszczaztwoimprzyjacielemczy

partnerembiznesowym.Zabardzocięszanuję.Iprzepraszam,jeślimojezachowa-
niesprawiło,żezwątpiłeśwemnie.

Jejsłowanimwstrząsnęły.Caływieczórnieładniejątraktował,niemającpowodu,

aonagoprzeprasza.

–Niczłegoniezrobiłaś.Poprostuchciałaśbyćdobrągospodynią.Ibyłaś.
Dobrągospodynią?Słabykomplement,zważywszynato,jakfantastyczniezorga-

nizowałaprzycie.Zasługiwałanasamepochwały,anienapretensjezustzazdro-
snegomęża,którywdodatkutrzymająnadystans.

–Naprawdętakuważasz?–Uśmiechłasię.–Przysięgam,jesteśjedynymmęż-

czyzną,jakiegopragnę.

Poczuł, jak ciepło rozchodzi się po jego ciele. Nie interesowały go romantyczne

uniesienia;poto,byichuniknąć,wybrałsiędoEAInternational.Aleczyniedostał

background image

tego,czegoszukał?Przecieżzależałomunawiernościioddaniu.

Comapocząć?Znią,znimi?
–Aty?Niepragnieszmnie?–spytałazmysłowymszeptem.
– Pragnę znacznie bardziej, niż powinienem. – Psiakość, niepotrzebnie się przy-

znał.

–Pokażmi.Udowodnij.
Nieruszyłsięzmiejsca.Nogimiałprzyklejonedopodłogi.Tuniechodziłoosam

seks. Seks mógł uprawiać z kimkolwiek, a Daniella była jego żoną. Seks z żoną,
skonsumowaniemałżeństwa,tokrok,któryzaważynaichdalszymżyciu.

Wgłębiduszymiałochotępognaćnadół,przyssaćsiędobutelkiwhiskyipić,do-

kiniezapomnioDanielli,aprzynajmniejdokinieprzestaniejejpragnąć.

– Czyli moratorium na kontakt fizyczny odwołane? A może zamierzasz wprowa-

dzićnowezasady?–spytał.

Najwyraźniejwciążtkwiławnimzłość.Przyszłomudogłowy,żejeślirozgniewa

Daniellę,sytuacjawrócidopoprzedniegostanu.Aleniechciałpoprzedniegostanu,
niechciałdłużejchłoduiobojętności.

–Niczegoniezamierzamwprowadzać.Poprostuczekam–Rozpostarłaramio-

naiwypięłapiersi.–Stojęwstringach,drżęzpodniecenia.Mógłbyśmniepocało-
wać?

–Wstringach?–Byłtakskupionynabiuście,podbrzuszuiwzgórkuprzysłoniętym

jedwabnymtrójtem,żeniezastanawiałsię,jakwyglądatył.

Dannieobciłasię,demonstrujączalotniegołypośladek.
–Specjalniejewłożyłam.Miałamnadzieję,żedzisiejszejnocynaprawdęstaniemy

sięmężemiżoną.

Pożądaniesprawiło,żeledwobyłwstanieoddychać.Niemówiącjużoprzejściu

parukroków.Mimopodniecenianadalodczuwałstrach.

Dannie uśmiechła się szelmowsko. Przyłożywszy ręce do talii, przesuła je

wdół,zmysłowymiruchamigładziłapośladkiiuda.

–Skoroniechcesz,tosamabędęsiępieścić
Czubkiempalcazaczęławodzićpobrodawce.Wzdychająccicho,przymknęłapo-

wieki.Leozakląłsiarczyście.Najwyraźniejnieżartowała.Pragnęłago.

Było za późno, by zastanawiać się nad konsekwencjami, myśleć o tym, czy i jak

sekszmieniichrelacje.Zapóźnonaucieczkę.Zresztąnigdzieuciekaćniechciał.
ZnalazłsięprzyDanniewdwóchsusach,zgarnąłjąwramionaiprzywarłustamido
jejwarg.Dłużejniemógłtłumićpożądania.Caływieczórmarzyłotejchwili.Nie,
nieprawda,marzyłotym,odkądujrzałDaniellęugóryschodówwdniuichślubu.

Rozchyliławargi.Ichjęzykisięsplotły.Wsuwałswójcorazgłębiej,dotykałpodnie-

bienia

Będąrazem,przeżyjąorgazm,agdybędziepowszystkim,odzyskarównowagę,

ponownieskupisięnasprawachzawodowych,przestaniebujaćwobłokach.

Wbrew temu, co myślał, jej dotyk i pocałunki nie odbierały mu siły. Przeciwnie,

zkażdąsekundączułwiększąmoc.Wiedział,żezdołazadowolićDaniellę,kochać
sięzniądorana.Aletylkodziś,tylkotejjednejnocy.Ranowstanieiwszystkowróci
dopoprzedniegostanu.Takmusibyć.

Przerywającnamomentpocałunek,wziąłjąnaręce,przeniósłdołóżkaipołożył

background image

nakołdrze.Przezchwilęklęczałnadnią,podziwiającjejciało,delikatniegładzącjej
ramiona,wklęsłościiwypukłości.Akiedyzobaczyłbłogośćnajejtwarzy,ciśnienie
gwałtowniemuskoczyło.

–Zimnoci?–zapytał,gdyzadrżała.
Potrząsnęła głową, po czym uniosła się na kolana i ściągnęła mu krawat z szyi.

Następniezsułamuzramionmarynarkęiprzystąpiładorozpinaniakoszuli.Je-
denguzik,drugi

Wreszciebyłnagi.ObejmującDannie,wyciągnąłsięnamateracuiwróciłdoprze-

rwanego pocałunku. Leżeli zwarci w uścisku, najbliżej jak tylko można. Stanowili
jedność.Prawiezapomniałostringach.Wędrującrękąpoplecachibiodrachżony,
naglewyczułcieniutkijedwabnypaseczek.Uśmiechnąłsię.Włożyłastringispecjal-
niedlaniego.Gdybyotymwiedział,przycieskończyłobysiędużowcześniej.

Zaczęłaodwzajemniaćpieszczoty.Nie,niemógłnatopozwolić.Chciałdawać,nie

brać.Jeślibędziemuzadobrze,nigdyniezdołaopuścićłóżka.Musiwszystkowy-
ważyć, odnaleźć delikatną równowagę. Było to trudne, bo wbrew swym twierdze-
niomDannieoczekiwała,żesekszbliżyichpsychicznie.

Jemuwystarczyłozbliżeniefizyczne.
Zerwał z niej stringi, po czym zaczął obsypywać pocałunkami jej dekolt, piersi,

brzuch.WreszciedotarłdowzgórkaWenery,rozchyliłuda

–Leo–jękła,cogojeszczebardziejpodnieciło.
– Smakujesz bosko. – Zacisnął wargi na jej łechtaczce, wodził po niej językiem,

razszybciej,razwolniej.

Daniellawiłasię,pokująccicho.
–Mocniej!–zawołałanagle.–Jajużzachwi
Słyszącto,samomałonieeksplodował.Ztrudemodzyskałkontrolę.Wsunąłpa-

lecwjejpochwę,dołączyłdrugi.Daniellawygięłaplecy,jejciałemwstrząsnęłaseria
dreszczy.Uniósłsięnałokciach,chciałpopatrzećjejwoczy,zobaczyćwnichbłysk
zadowolenia.Daćjejczasnazłapanietchu.Aleniezadużoczasu.Kiedyoddychała
jużspokojniej,przesunąłjejręcedowezgłowia.

–Trzymaj–powiedział,zaciskającjejpalcenapoczy.Wolał,bygoniedotykała.
Rozchylił jej uda i wszedł w nią. Zawładła jego zmysłami, jego wyobraźnią.

Wchodziłwniąrazporaz,corazmocniej,corazszybciej.Zbliżałsię,alejeszcze
niemógł.Czekałnanią,nakolejnyorgazm.Musiałsobieudowodnić,żewciążma
wszystkopodkontrolą.

–Daniello–szepnął.
Widziałwjejoczachzaproszenie,zachętę,abysięniewstrzymywał,abyoniczym

niemyślał,abypoprostuczuł.

Ipoczuł.
– Dannie – szepnął błagalnie i odleciał. Daleko i wysoko. Zatracił się. Pragnął

wniejpozostaćnazawsze.

Wiedział,żetakbędzie,żerazmuniewystarczy,żebędziepragnąłwięcej.
Aletosięwięcejniepowtórzy.Bowtedy,takjakzesztuką,zrysowaniem,pasja

zamienisięwobsesję.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Obudziła się o świcie w obciach śpiącego męża; już nie byli białym małżeń-

stwem. Mięśnie miała obolałe, marzyła o tym, by się przeciągnąć, ale najbardziej
otym,abyznówusłyszeć„Dannie”wyszeptaneniskim,pełnymżarugłosem.

Pomysłwspólnejsypialniokazałsięstrzałemwdziesiątkę.
Leotuliłjądosiebie.Jejplecyprzylegałydojegopiersi.Dziwne,zważywszyżeod

początku upierał się, by zachować między nimi dystans. Jednak jego śpiące ciało
wiłorzeczy,którychustaniebyływstaniewypowiedzieć.

Pragnął związku, prawdziwego związku. Tęsknił za uczuciem. Widoczne to było

wjegozachowaniu,wuczynkach,któryminigdysięniechwalił,aktóreświadczyły
ojegowielkimsercuizaangażowaniu.Problempolegałnatym,żeniepotrafiłsię
otworzyć,wyciągnąćręki.

Aleonamuwtympomoże.Nauczygo.Powoli,cierpliwie,damuto,czegopotrze-

bował. To, co sprawia mu przyjemność. Nagrodą będzie wspaniałe małżeństwo,
któreobojguprzyniesieradośćisatysfakcję.

NiechciałabudzićLea,alewiedziała,żejegoczłonekniedajejzasnąć.Napierał

najejplecy.Wstrzymałaoddech,poczympochyliwszysię,wypięłalekkopośladki.
Poruszyłasięnapróbęwprzódiwtył,pozwalając,abyLeowsunąłsiępomiędzyjej
złączoneuda.O,takbyłodobrze.NagleciałoLeazesztywniało.Jegoręcezacisnęły
sięnajejbiodrach,powstrzymującruchy,jakiewykonywała.Najwyraźniejniemiał
ochotynaporannąrundęseksu.

Danniewygięłasię,usiłującgozachęcić.
–Daniello,przestań–poprosiłochryple.–Zapomniałemnastawićbudzik.Muszę

jechaćdopracy.

–Wiem.–Zakołysałabiodrami,wciskającpośladkiwjegobrzuch.–Jeszczemo-

ment,dziesięćminutJestemtakapodniecona

Owiałojąchłodnepowietrze.Leobezsłowaprzewróciłsięnadrugibok,spuścił

nogizłóżkairuszyłdołazienki.Pochwilizzaścianydoleciałszumprysznica.

Serce ścisnęło jej się z bólu. Czyli wczorajszy wieczór niczego nie zmienił. Leo

gotówbyłjącałować,pieścić,kochaćsięzniąpółnocy,aprzezresztędniasiędo
niejnieodzywać.

Ostrzegałją,żetakbędzie,aonaponocyseksumiałanadzieję,żemążstracidla

niejgłowę,aich związekprzemienisięw cudownąromantycznąbajkę. Wykonała
striptiziwnagrodęwzbiłasięwprzestworza.Dostaładawkęfantastycznegosek-
su.

Czegojeszczechciała?
Zakryłasięponoskołdrąileżała,dokiLeoniewyszedłzłazienki,apotemzsy-

pialni.Oczywiścienawetsięniepożegnał.Oczyjąpiekły,alepowstrzymywałałzy.
Obiecałasobie,żeniebędziepłakać.

Inagleciszęprzerwałamelodyjkawydobywacasięztelefonu.Jejpierwsząmy-

śląbyło:Leo!

Chwyciłakomórkę.Napewnodzwoni,żebyjąprzeprosić,powiedzieć„dzieńdo-

background image

bry”.Żebypochwalićjązaprzygotowaniewczorajszegoprzycia.Żeby

Minajejzrzedła,kiedynawyświetlaczuzobaczyłasłowo„Mama”.Wcisnęłaprzy-

cisk.

–Czcześć–powiedziała.
–Kochanie,cocijest?
Świetnie.Tylkotegobrakuje,bymatkasięniepokoiła.
–Nic,mamo–skłamała,silącsięnapogodnyton.–Jestemwłóżku.Jeszczeniedo

końcasięobudziłam.Couciebie?Jaksięczujesz?

– Dobrze – odparła matka. Atak kaszlu zadał kłam jej słowom. – Zjemy dzisiaj

lunch?

Danniepotrząsnęłagłową.Najpierwmusidojśćdoładuzsamąsobą.Matkana-

tychmiastbyjąprzejrzała.

–Och,dziśniemogę,mammnóstwozajęć.Możejutro?
–Jutrowypływamwrejs.Zapomniałaś?Chciałamsięztobązobaczyćprzedwy-

jazdem.

Tak,rzeczywiściezapomniała.Zrobiłojejsięwstyd.Matkajestważniejszaniżjej

urażonaduma.

–Wieszco?Przesunęswojespotkaniaiwpadnępociebiekołojedenastej.Pasuje?
–Doskonale.Czekam.
Wzdychając ciężko, rozłączyła się, po czym skierowała się do łazienki, by zmyć

zsiebieśladyLea.Gdybyrówniełatwoumiałapozbyćsięgozmyśliiserca!Jego
obecnośćbyławyczuwalnawcałymdomu,wkażdympokoju.

Wdrodzedomatki przezdwadzieściaminutwalczyła zełzami,które napływały

jejdooczu.

Kierowca zatrzymał samochód na chodniku przed domem. Na widok obłażącej

farbyiporośniętegochwastamitrawnikaDanniezmarszczyłaczoło.Wcześniejta-
kie rzeczy jej nie przeszkadzały, nawet ich nie zauważała, a teraz Jakie to nie-
sprawiedliwe, pomyślała; ona mieszka w luksusie, a chora matka w tak nędznych
warunkach.

Alecomożenatoporadzić?Niemawłasnychpieniędzy;wszystkonależydoLea.

Zdrugiejstronymógłbywpodzięcezawczorajsząnoc

Nie, przestań! Uciszyła wewnętrzny głos. Leo od początku uprzedzał ją, czego

oczekujeinaczymbędziepolegałoichmałżeństwo.Toniejegowina,żeonawoli
snućfantazjeoromantycznejmiłości.

Matkawsiadładosamochoduiuśmiechłasiędocórki.Wyglądałaznakomicie.

Widaćbyło,żetowarzystwoopiekunkiicodziennarehabilitacjapomagają.

–Jakmiłocięwidzieć,skarbie.
Kierowcaopuściłszybęmiędzyprzedniąatylnączęściąsamochoduiwłączyłsię

wruch.Danniecmokłamatkęwpoliczek.

–Teżsięcieszę,mamo.
Przy matce wszelkie jej problemy zawsze znikały. Przynajmniej dotychczas tak

było.Terazjednakpoczułaszczypaniepodpowiekami.

Matkaujęławpalcejejbrodę.
–Mów.Cosięstało?
Psiakość,mogłasiętegospodziewać.Oswobodziwszysię,Danniewyjrzałaprzez

background image

okno.

–Nictakiego.Leoijamieliśmymałenieporozumienie.
Waucienastałacisza.PochwiliDanniezerkłanamatkę,któraprzyglądałajej

sięzmarsowąminą.

–Mamnadzieję,żetonicpoważnego.
Dannieroześmiałasię.
–Jegozdaniemnie.
Oddychajączulgą,matkaoparłasięosiedzenie.
–Todobrze.
–Niesądzę,żebyplanowałsięzemnąrozwieść,jeślitegosięobawiasz.
Przynajmniejjeszczenie.Jejrozpaczliwepróbywprowadzeniazmiandoichmał-

żeństwajużdawnomogłyzakończyćsiękatastrofą,czyliwręczeniemjejpapierów
rozwodowych.AjednakLeonigdysłowemniewspomniałorozwodzie,więcnajwy-
raźniejzjakichśpowodównadalbyłamupotrzebna.

–Oczywiście,żesięobawiam.–Matkaścisnęładłońcórki.–Naszczęściepoślu-

biłaśporządnego,wzbudzacegorespektmężczyznę,którywierzywtrwałezwiąz-
ki.Podłaśbardzomądrądecyzję.Nigdyniewydujeszsama,jakja,izezłama-
nymsercem.

Tak,takibyłceltegomałżeństwa.Niechodziłoowielkąnamiętnośćanimiłośćdo

grobowej deski. Została żoną, to była jej rola i praca. Powinna o tym pamiętać
izdusićwzarodkuwszelkieuczuciadomęża.

–Maszrację,mamo.Leotodobryczłowiek.
W powietrzu rozległo się przytłumione wycie karetki, która mknęła w przeciw-

nymkierunku.Dannieprzeszyłdreszcz.Niedawnojechaławidentycznej,jakopasa-
żerka, towarzysząc przypiętej do noszy matce, która z trudem oddychała. Kiedy
nadszedł rachunek ze szpitala, natychmiast pobiegła do biblioteki szukać sposobu
nadorobieniepieniędzy.

Terazsiedziaławewspółczesnymodpowiednikuzaprzęgniętegowkoniepowozu,

powozuzklimatyzacjąiskórzanymisiedzeniami.

Leouratowałje,zapewniłbezpieczeństwofinansowe.Niewolnojejotymzapomi-

nać. Oboje podli zobowiązanie, on dotrzymał umowy. Czas najwyższy, aby ona
zrobiła to samo i przestała marzyć o wielkim uczuciu, którego nikt jej nigdy nie
obiecywał.

Nie wszystkim przydarza się dozgonna miłość. Nigdzie nie jest powiedziane, że

jejsięprzydarzy.

–Towaszenieporozumieniechybaniedotyczyłodzieci,co?
Dannie pokręciła niepewnie głową. Nie użyli prezerwatywy. Teoretycznie mogła

zajśćwciążę.Zalałająfalaciepła.Gdybyurodziładziecko,łatwiejbyłobyjejznieść
ciągłą nieobecność męża w domu. Matka wychowała ją bez niczyjej pomocy. Ona
teżdałabyradęsamotniewychowaćdziecko.

Dziwne, że wczoraj w ogóle o tym nie pomyślała. Dziś wiedziała ponad wszel

wątpliwość,żeichmałżeństwopozostaniekontraktem.Trudno.Zuwaginamat
przywołałauśmiechnatwarz.

–Opowiedzmioswoimrejsie.
Podczaslunchumatceustasięniezamykały,Dannieteżzabierałagłos,alenawet

background image

gdybyktośdawałjejmiliondolarów,niebyłabywstaniepowiedzieć,oczymrozma-
wiały.Naszczęścietematmężaimałżeństwaniewrócił:tobynapewnozapamięta-
ła.

Leo nie zadzwonił ani nie przyjechał do domu na kolację. Wszedł do sypialni

odziesiątej,kiedyDannieszykowałasiędosnu.Przyjrzałamusięuważnie,ztęsk-
notąwoczach,szukającwjegotwarzyiruchachwskawekzdradzacych,wja-
kimjesthumorze.

–Cześć–powiedziała,gasząctelewizor,wktórytępowpatrywałasięodgodziny.

–Jakciminąłdzień?

–Dobrze.Mamcośdlaciebie.
Podszedłdołóżkaiwręczyłjejniedużąsrebrnątorebkę.Danniewyłaześrodka

małekwadratowepudełeczko.Uniosłapokrywkę.Natlegranatowegoaksamitupo-
łyskiwałybrylantowekolczyki.

Ogarłajązłość.Miaławrażenie,żepudełeczkoparzyjąwdłoń.Niewielemy-

śląc,rzuciłajenaszafkęnocną.

–PodziękujodemniepaniGordon.Madoskonałygust.
TwarzLeastężała.
–Samjeprzezgodzinęwybierałem.Sąpodziękowaniemzaprzycie.Spisałaśsię

fantastycznie.Powinienembyłcitowcześniejpowiedzieć.

–Przepraszam–szepłagłosempełnymskruchy.Ostatnioplotła,cojejślinana

zyk przyniesie. Gdzie się podziała uprzejma kulturalna młoda dama, którą Elise
stworzyła?–Tobyłopodłezmojejstrony.

–Aleusprawiedliwione.–Leonieodrywałodniejwzroku.–Przepraszamzaswo-

jeporannezachowanie.Byłoowielebardziejpodłe.

Zaniewiła. I dobrze, bo zamierzała go spytać, dlaczego wybiegł. Ale gdyby

chciał,tosambyjejpowiedział.Nieważne.Grunt,żeprzeprosił.Małotego,kupił
prezent.

Sięgnąłpopudełeczkoijeszczerazjejwręczył.
–Będzieszjenosiła?Jeślicisięniepodobają,oddamjedosklepu.
Najegotwarzypojawiłsięwyraztkliwości.Dająckolczyki,Leochciałjąprzepro-

sić,ajednocześniepodziękować.Chciałsprawićjejprzyjemność.Znówzaciłjej
wgłowie.

–Bardzomisiępodobają.–Wpięłajedouszu.–Ico?Ładnie?
–Przepięknie.–Powiódłspojrzeniempojejciele.Nauszynawetniespojrzał.
Widziała płomień w jego oczach. Pragnął jej. Hm, powiedział, że sam wybierał

kolczyki.Ciekawe,cosięzatymkryło?Pewniesamniewiedział.

Odrzuciłakołdręizaczęłaprzesuwaćsięwjegokierunku.Patrzyłnanią,gotów

doucieczki.Zanimsięnaniązdecydował,chwyciłagozaklapymarynarki.Bezsło-
waściągnęłamujązramion,poczymzabrałasiędorozwiązywaniakrawata.

–Daniello–zaprotestowałcichoicofnąłsięcentymetrlubdwa.–Tekolczykito

nieJanie

–Ciii,wiem–szepła,dotykającbiustemjegotorsu.
Pokręciłgłową.
–Nieoczekujęseksuwzamianzabiżuterię.
–Ajanieoczekujębrylantówwzamianzaseks–odrzekła.–Skorotoustaliliśmy,

background image

przytulmnie.Pocałuj.

Zamknąłoczyiztrudemprzełknąłślinę.Odczytałatojakoodpowiedźtwierdzą-

cą: tak, ma na nią ochotę. Więcej nie było jej trzeba. Bez zbędnych słów zdarła
zniegoubranie.Onściągnąłzniejpiżamę.Spleceniwuściskuopadlinałóżko.Ca-
łował ją długo i namiętnie. Tak, to był ten mężczyzna, który tulił ją podczas snu.
Ten,którychwilęprzedwytryskiemwyszeptał„Dannie”.

Aniprzezmomentniewątpiła,żetakbędzie,żeichciałaigestywyrażąwięcej,

niżonimoglibywyrazićsłowami.CiałoLeamówiłoodobroci,owrażliwości,opra-
gnieniubliskości.

Patrzącwbłękitneoczymęża,poczuładziwneukłuciewbrzuchu.Starałasięje

zignorować,leczonorazporazwracało.NaglezobaczyładzieckoLeawswoimło-
nie.Zobaczyła,zjakączułościąLeonaniespogląda.

Przeraziłasię.Cobędzie,jeślisięzakocha,aoncałeżyciebędziechciałspędzić

wpancerzupracoholika?

Puk,puk,puk.
Leo zamrugał i podniósł wzrok. Wskazując głową na ekran laptopa, na którym

widniałyinformacjedotyczącefirmyMastermindMedia,Daxjeszczekilkarazypo-
stukałdługopisemwblatstołu.

–Stary,skupsię–poprosił,marszczącbrwi.–Przedłużylitermindopółnocy.Czas

płynie.Miałeśpowiedzieć,cocisięniepodobawparagrafiedrugim.

To,żemuszętusiedziećzamiastbyćwłóżkuzmojążoną,odparłwmyślachLeo.

Od wpół do piątej, z krótką przerwą na kurczaka po chińsku, rozkładali ofertę na
czynnikipierwsze,analizującjązdaniepozdaniu.

Leospojrzałukradkiemnazegarek.Dochodziładziewiąta.Gdybywyszedłzbiu-

ra, mógłby być w domu już za dwadzieścia minut. Za szesnaście, gdyby nie prze-
strzegał ograniczeń prędkości. Po drodze mógłby wysłać Danielli esemesa, że już
jedzie.Możepowitałabygoubranajedyniewkolczykizbrylantem.

Tymprezentemchciałjejtylkopodziękować,alecośsięstało.Samdokońcanie

wiedziałco.Niezamierzałznówsięzniąkochać,aprzynajmniejnietakszybkopo
ostatnim razie. Wciąż usiłował odzyskać nad sobą kontrolę, jakoś zapanować nad
sytuacją.

WręczyłDaniellipodarunek.Otworzyłapudełeczkoizaczęławpinaćkolczykido

uszu.Apotem,zanimsięzorientowałWspomnieniazeszłejnocyponownienimza-
władły.Właściwiecałydzieńniemógłsięodnichuwolnić.

–Paragrafdrugijestokej.–Nieprawda.Leopotarłbrodę,próbującsięskoncen-

trować.–Toznaczybędzieokej.Trzebatylkowprowadzićdrobnąpoprawkęcodo
oczekiwańmarketingowych.

Daxznówzacząłwybijaćrytm.Pochwiliodłożyłdługopisnabok.
– Leo – Pochylił się do przodu, oplótł dłońmi kolano i utkwił wzrok w hebano-

wym blacie. Na jego czole pojawiły się poziome zmarszczki. – Odnoszę wrażenie,
żeniechcesz,żebyśmypodpisalitęumowę.

–Co?–Leopodskoczył.Znówbujałwobłokach!Chryste,cosięznimdzieje?–

Spędziłemnadtymprojektemsześćdziesiątgodzin.Uważam,żetosolidnaoferta.

–Więcocochodzi?–Przyjacielpopatrzyłnaniegozzatroskaniem.–Odmiesięcy

background image

przyglądamysięMastermindMedia.Jeżeliboiszsiępodjąćzemnąwspółpracę,mo-
głeśwcześniejpowiedzieć.

Leozawahałsię.Znalisięponadpiętnaścielat,odstudiów.Daxbyłjedynąosobą,

którapotrafiłaprzywołaćgodoporządku,kiedyzabardzoodpływałmyślami.

–Niewtymrzecz.
–Awczym?Wfinansach?–Daxzmarszczyłczoło.–Chybanieplanowałeśużyć

własnychpieniędzy?

–Nieżartuj!–Firmytypuventurecapitalzawszeobracająpieniędzmiinnych.
–Notoniewiem.Mów.Albojasięwycofuję.
Leowestchnął.Psiakrew!Małomubyło,żestraciłJohnaHujakoklienta?
–Przepraszam,jestemrozkojarzony.Niechodzioofertę,tylkoosprawyosobiste.
Osprawyosobiste,zktórymimusisięuporać.Odnajmłodszychlatszczyciłsięsil-

nąwolą.Jaktomożliwe,żeDaniellatakłatwosobiezniąporadziła?

Daxwykrzywiłwuśmiechuwargi.
–Powinienembyłsiędomyśleć.Jesteśinny,odkądpoślubiłeśtękobietę.
Nieprawda,pomyślałLeo.
–Uważaj,comówisz–warknął.
NawetprzyjacielniemiałprawanazywaćDanielli„tąkobietą”,zupełniejakbypo-

ślubiłpacąpapierosazapapierosemcizięwbotkachzakolanaiszortachledwo
zakrywacychpośladki.Aonspecjalniewybrałeleganckąkobietęzklasą.

Daxwestchnąłteatralnie.
–Uwodziliśmyrazemwielelasek.Czymtaróżnisięodpoprzednich?
–Ztąsięożeniłem–odparłLeo.
Niechciałsiętłumaczyćanizwierzać.Zresztąmałżeństwoniczegoniezmieniało.

NiepotrafiłprzestaćmyślećoDanielli.Otym,jakwspanialeporadziłasobiezprzy-
ciem.Ojejśmiechu.Otym,jakowszystkodbała.Jaksięoniegotroszczyła.Kiedy
siękochali,cośsięwnimprzestawiło.Jegostosunekdożycia,spojrzenienarzeczy-
wistość.

Wzruszywszyramionami,Daxwskazałbrodąnaustawionypomiędzynimilaptop.
–Icoztego?Przecieżsięniezakochałeś.Sammówiłeś,żeonajestśrodkiemdo

celu.

Leo ugryzł się w język. Dlaczego chciał zaprotestować? Dax ma rację. Daniella

faktyczniebyłaśrodkiemdoceluion,Leo,istotnietakpowiedział.Aletostwierdze-
niewustachprzyjacielabrzmiałotakjakośzimno.

–Daniellatomojażona,aniejakaśprzypadkowaznajoma.Zależymi,żebybyła

szczęśliwa.

–Boco?Bocięrzuci?Puknijsięwgłowę,stary.Niegryziesięręki,któraciękar-

mi.

WLeawstąpiłazłość.
–Daniellaniejestżadnąwyrachowanąmaterialistką.Tomałżeństwoobojunam

przynosi korzyści i dobrze o tym wiesz. Chyba nie sądzisz, że byłaby ze mną dla
moichpieniędzy,gdybymniąpomiatał?–Pokręciłzdegustowanygłową.

Nagle poczuł ucisk w brzuchu. Niepotrzebnie zjadł tego kurczaka. Chyba że

uciskbrałsięzwyrzutówsumienia.

Jegohistoriazkobietamiprzedstawiaładośćponuryobraz.LeoReynoldsnapew-

background image

noniedostałbymedaluzaczułość,troskęczyzaangażowanie.Pozatyminnymko-
bietom też kupował prezenty. Może chciał im w ten sposób wynagrodzić swoje
wady?

–Wrócimydotejrozmowy,kiedysamsięożenisz.
–Nie„jeśli”,tylko„kiedy”?–Daxparsknąłśmiechem.–Twojeniedoczekanie,sta-

ry.Babysłużądojednego:dająnampowód,żebysięupić.

Leoskorzystałszybkozokazji,abyzmienićtemat.
–NieukładacisięzJenną?
Szkodabybyło.Daxpotrzebowałkogoś,ktobymupomógłuporaćsięzparoma

ważnymirzeczamiwżyciu.TyleżeJennaitakkiepskosiędotegonadawała.

– Co ty gadasz? Dziewczyna jest świetna, zwłaszcza w łóżku. – Dax poruszył

brwiami.–Samwiesz.

Notak,przyjacielowichodziłooto,żenajpierwonumawiałsięzJenną.Psiakrew,

czyzawszetaklekkoinonszalanckotraktowałkobiety?

Nie, nie zawsze. Daniella była wyjątkowa, ożenił się z nią. Zresztą od początku

zachowywałsięwobecniejuprzejmie,zszacunkiem.

Pochyliwszysięnadkomputerem,Daxwprowadziłkilkapoprawekdooferty.
–Sądzącpotym,jakwodziłeśzaniąwzrokiem,tatwojaDaniellamusibyćpraw-

dziwąkocicą.Dajznać,jaksięniąznudzisz.

Krzesłozaszurałoostroopodłogę:Leopoderwałsięnanogi.Skrzyżowałręcena

piersi,bynierozkwasićprzyjacielowinosa.

–Zamknijsię,bopożałujesz.
–Chryste,Leo,uspokójsię.Totylkolaska.
–Atyjesteśtylkokumplem.–Leozmierzyłprzyjacielawściekłymspojrzeniem.–

Wkażdejchwilimożeszprzestaćnimbyć.

Daxpowolidźwignąłsię.Zmrużyłoczy.
–Niechcemisięwierzyć,żebyśpozwolił,abyporóżniłanaskobieta,szczególnie

taka, którą znalazłeś przez biuro matrymonialne. – Skrzywił się, wypowiadając
ostatnie dwa słowa. – W porządku, niech termin umowy z Mastermind wygaśnie.
Kiedyprzestanieszbujaćwobłokachizrozumiesz,costraciłeśprzezgłupiąfascy-
nacjędamskimbiustem,pomogęciznówstanąćnanogi.Zbytdługosięprzyjaźnimy,
żebymsięodciebieodwrócił.

Daxcofnąłsięokrok.Leotrzymałręcewzdłużciała,zwiniętewpięści,ztrudem

sięhamując,byniezmasakrowaćprzyjacielowijegoładnejbuźki.

–Słusznie.Lepiejżebyśmynarazienierobilirazeminteresów.
–Jedźdożony–rzuciłprzezramięDax,zabierająctorbę,komórkęorazkubek

termiczny.–Mamnadzieję,żewjejobciachzdołaszzapomnieć,ileforsywłaśnie
ciprzeszłokołonosa.–Nieoglądającsięzasiebie,opuściłsalękonferencyjną.

Osunąwszysięnanajbliższyfotel,Leowyjrzałprzezoknonazieloneświatłazdo-

biące budynek Bank of America Plaza, w którym mieściło się imperium medialne
DaxaWakefielda.Tak,straciłmnóstwoforsy.Straciłrównieżprzyjaciela.

Podejrzewał,żeniełatwoimbędzienaprawićrelacje.Niezpowoduzdrady,jaką

odczuwał,iniezpowoduokropnychrzeczy,jakieDaxmówiłoDanielli.Aledlatego,
żeDaxmiałrację.Zmieniłsiępoślubie.Niechciałdłużejbyćtakimfacetem,oja-
kimDaxmówił,takim,którytraktujekobietyprzedmiotowoiżebyzagłuszyćsumie-

background image

nie,kupujeimdrogocennebłyskotki.Takim,któryznudziwszysiękobietą,przeka-
zujejąprzyjacielowi.

Daxowi najwyraźniej takie zachowanie nie przeszkadzało, sam tak postępował.

Leo nie zamierzał dalej przyjaźnić się z człowiekiem, który pogardzał kobietami.
Dlaczegowcześniejniezwróciłnatouwagi?Icomiałzrobić,byDaxdostrzegłpro-
blem?MożenawićgonawizytęwEAInternational?SkoroElisepotrafiłajemu
znaleźćidealnąkobietę,tokażdemuzdoła.

Utrataprzyjacielabolała.Fakt,żepozwolił,abyminąłterminskładaniaofertdo

Mastermind Media, bolał jeszcze bardziej. Podczas całej kariery ani razu się nie
poddał,niemachnąłnacośręką.Jednosięniezmieniłoinigdysięniezmieni:nie
miałzamiarubyćfacetem,któryprzegrywa.Zwłaszczazpowodukobiety,któranon
stopzaprzątajegomyśli.

StraciłkontraktzJohnemHu.TerazzMastermind.Czynastępnywkolejcebę-

dzieTommyGarrett?

Niedopuścidotego.MusiuwolnićsięodDanielli,itonatychmiast.Próbowałją

ignorować.Próbowałsypiaćwbiurze.Próbowałjąsobienawetdawkowaćwieczo-
rami,kiedywracałzpracy.Nicniedziałało.Musispróbowaćczegośinnego.

Matylkojednowyjście:spędzizniąnamiętnyweekendwłóżku.Doponiedziałku

powinienodczućprzesyt.Uwolnisięodżony,przestanieoniejmyśleć,znówbędzie
skoncentrowanyiskupionynapracy.

Musisięudać.Pracowałciężko,byzbudowaćsolidnąprężnąfirmę.Zrobiwszyst-

ko,abyprzetrwaławdobrymstanie.ZrobitodlaDanielli.Obiecałsięoniątrosz-
czyć. Gotów był szorować podłogi w więzieniu stanowym, by tylko jego żona nie
cierpiałabiedy.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Dannie usiadła z czytnikiem na kanapie, licząc, że Leo wkrótce wróci do domu,

aledochodziładziesiąta,ajegowciążniebyło.Książkazaśwciągałajątaksamojak
poprzednia,czyliwcale.

Okej,jeszczejednastrona.Jeślinicsięniepoprawi,udasięnagórę.BudzikLea

zadzwoniłprzedświtem,nicdziwnego,żejestśpiąca.

Nagle wyczuła w powietrzu zmianę. Podniószy głowę, zobaczyła Lea opartego

oframugę.Trzymającbukietczerwonychróż,przyglądałsięjejgłodnymwzrokiem.
Czytnikwysunąłsięjejzrękinadywan.

–Róże?Dlamnie?–spytaładrżącymgłosem.
–Wpewnymsensie.–Zbliżywszysiędokanapy,Leowyciągnąłdłoń.–Chodźze

mną.

Wstała zaintrygowana i ruszyła za mężem. Weszli do łazienki. Leo przyciemnił

światło,odkręciłwodę.

–Jakwiesz,dużopracujęiniewielemamczasunazwykłeprzyjemności.Chcęci

towynagrodzić,tymbardziejżeciągleotobiefantazju–Trzymająckwiatynad
wanną,zacząłzrywaćznichpłatki.–Jeśliniemaszinnychplanów,możemyspędzić
razemcaływeekend.Urządzićsobieminimiesiącmiodowy.

Caływeekendrazem?Danniezmrużyłaoczy.
–KimtyjesteśicozrobiłeśzLeemReynoldsem?
Uśmiechnąłsiępodnosem.
–Zrozumiałemważnąrzecz.Żemuszęniecozmienićswojezwyczaje.Dlaciebie,

bonatozasługujesz.Jesteśwspaniałążoną.

Wzruszenie odebrało jej głos. Leo chce się zmienić, chce spędzać z nią więcej

czasu,takjakprosiła.Łzyzapiekłyjąpodpowiekami.Nierozpłaczęsię,powtarzała
wduchu.Nierozpłaczęsię.

–Opowiedzmiotychswoichfantazjach–poprosiła.Jeszczeniedokońcawierzy-

ławswojeszczęście.–Cownichrobię?

Przysiadłszynastopniuprzedwanną,Leoskinąłgłową.
– Podejdź tu. – Przyciągnął ją pomiędzy swoje uda, po czym zacisnął je, aby nie

mogłamuuciec.–Nawetniemaszpocia,jakajesteśseksowna.Jakmniepodnie-
casz.Zarazcitoudowodnię.

Kolanamiałajakzwaty.Jakimcudemjeszczestoi?
Powolizacząłrozpinaćjejbluzkę,guzikpoguziku.
–Mojefantazjeblednąwporównaniuzrzeczywistością.–Przyłożyłwargidojej

piersi tuż nad stanikiem, po czym wsuwając język pod materiał, odnalazł sutki.
PrzytrzymującsięramionLea,Danniepowtarzałaszeptemjegoimię.Wyjąłjejpier-
sizmiseczek.Naparłabiustemnajegoustaiprzymknęłaoczy,rozkoszującsiędo-
tykiemjęzykaorazzębów.

–Daniella
Odsunąłsię.Niemaljękłazżalu.Pochwilijednakściągnąłzniejstanikifigi.
–Chryste!Jakajesteśpiękna.Awdodatkumoja.

background image

Pochylającsięlekkodoprzodu,całowałjąpobrzuchu,wodziłpalcamipojejpo-

śladkachiudach.

–Leo
–Chodź.
Pomógłjejwejśćdowannyiułożyćsięwśródpłatkówróż.Zacząłpocieraćnimi

jejpiersi,uda.

–Konieczabawy–oznajmiła,chwytającgozakrawat.–Chodźdomnie.
Ubranialądowałynapodłodze.Zawolno!Dannieniespuszczałaoczuzmęża,po-

dziwiałajegociało.

Leozanurzyłsięwwodzie.Pieściłżonę,tulącjądosiebieiszepczącjejdoucha

różnebezeceństwa.Zacisnęłapalcenajegoczłonku.Pochwiliwszedłwnią.

–Dannie
Leżeli złączeni, spleceni w ciasnym uścisku. Po paru minutach, które wydawały

sięwiecznością,Leozacząłwsuwaćsięiwysuwać.

Dziśbyłoinaczej.Byłbardziejskupiony,nigdziesięniespieszył,pozwalałjejcie-

szyćsiękażdymmuśnięciem.

–Dannie–zamruczał.
Odleciała wstrząsana orgazmem. Dzięki mężowi poznała smak raju. Zaczęło się

odbrylantów,askończyłonajedwabistychpłatkachróży.Nie,niejestokrokodza-
kochaniasię.Tosięjużdokonało.KochałaLeabezpamięci.

–Leo,ja–Jakzareaguje,jeślimupowie?Chybadobrze.Chybajemuteżnaniej

zależy.Ichmałżeństwojestcałkieminne,niżzpoczątkuzakładali.

–Zabrakłocisłów?Tobie?–Roześmiałsię.–Niedowiary.
DannieprzypomniałasobielekcjeudzielanejejprzezEliseizdusiłaswojąScar-

lett. Nie wyznała mężowi miłości. Bądź co bądź Leo nie powiedział, że ją kocha.
Możezaichmiesiącemmiodowymkryłsięwyłącznieseks?Zdrugiejstronyjeślinie
chciał,bysięwnimzakochała,niepowinienbyćtakczułyiwspaniały.

Narzuciłnasiebieszlafrokiznikłzadrzwiami,apochwiliwróciłzbutelkąidwo-

makieliszkami.Piliwłóżkuszampana,rozmawiającowszystkimioniczym.

Zawsze marzyła o takim małżeństwie. Poślubiła człowieka, który dawał jej ra-

dość,ajejmatcezapewniałtroskliwąopiekę.Byłjakseksownydżinnspełniacyży-
czenia.Czekałanaodpowiednimoment,bymutowyznać.Aletenmomentnienad-
szedł. Leo nie rzucał jej pełnych miłości spojrzeń. Gdy wypili szampana, odstawił
kieliszkinabokiznówdoprowadziłjądofantastycznegoorgazmu,leczanirazunie
szepnął,żejąkocha.

Zasnął,aonależaławciemnościach.Objąłjąmocniejprzezsen,przytulił,alenic

niepowiedział.Wichwypadkumiłośćbyłajednostronna,przynajmniejnarazie.

Miał jeszcze jedną fantazję. Kiedy poranne promienie wpadace przez okno go

zbudziły,postanowiłjązrealizować.PrzyciągnąłDannie,takbyjejpośladkidotykały
jegoczłonka,następniezacząłdelikatniemasowaćjejpiersi.Zamruczałacicho.

–Leo–Otworzyłaoczyiszybkojezamknęła.–Jestszóstadwadzieściatrzy.
–Wiem.–Potarłnosemjejszyję.–Zaspałem.
– Mówiłeś, że nie idziesz do pracy. – Poruszyła zmysłowo biodrami. – Że w ten

weekend

background image

Wsunąłsiępomiędzyjejpośladkiizamknąłpowieki.Wnozdrzauderzyłgozapach

róż. Wykonywali powolne jednostajne ruchy. Byli idealnie zgrani. Ona pierwsza
szczytowała,ontużponiej.

Spodobałomusięwagarowanie.Przedsobąmielijeszczedwapełnedni,dwadni

naerotycznezabawyifajerwerki.Zprzerażeniemmyślałoponiedziałku.Czyzdoła
skupićsięnapracy,niemyślećoDanielli?

Pojakimśczasiewstalizłóżka.Danniezaproponowała,żeprzyrządziśniadanie.

Puszystenaleśnikibyłyoniebolepszeodbatonikówproteinowych,którymizwykle
siężywił.Kawateżbyławyśmienita.Wspólniekawęnaśniadaniewypilitylkoraz,
aleDanniezawszeszykowałamudopracykubektermiczny.Opróżniałgopodro-
dze.Potempustykubekstałnabiurku,aonnajegowidoksięuśmiechał.

–Corobimyztympożyczonymczasem?–spytał,nabierającnawideleckawałek

naleśnika.

–Pożyczonym?–Przyjrzałamusięznadfiliżanki.
–Poniekąd.–Cośwjejnieruchomejpostawieuzmysłowiłomu,żestąpapogrzą-

skimgruncie.–Tewszystkieprojekty,którymisięzajmuję,nieznikły.Odłożyłem
jedoponiedziałku.

–Rozumiem.
–Jesteśzawiedziona–stwierdził.Wielerzeczypotrafiłznieść,aleniewyrazroz-

czarowanianatwarzyDanielli.

Potrząsnęłagłową,włosyjejzafalowały.
–Nie,poprostuPożyczaniekojarzymisięzkoniecznościązwrotu.Czyliznów

dzieszzostawałwpracypogodzinach.

–Podłemdecyzję,żespędzęweekendztobą.
–Jesteśjakżongler,ajaczujęsięjakpiłeczka,którąakuratzłapałeś.
–Jakiemamwyjście?–Wzdychając,odsunąłtalerzzniedojedzonymnaleśnikiem.

–Prowadzęfirmę.Alestaramsię,caływeekendbędziemymielidlasiebie.

Porównaniezżonglerembyłotrafne.Tegosięzawszebał:żeupuścipiłkę.Gorzej,

żeupuściwszystkie.Niemiałpodzielnejuwagi.

–Wiem,alechybażadneznasnieprzepadazażonglerką.Naprawdęniemożesz

jakośtemuzaradzić?Ograniczyćliczbypiłek?Albozatrudnićdodatkowychpracow-
ników?

Zrobiłomusięsłabonamyśl,czymbytosięmogłoskończyć.Firmytypuventure

capital były niczym wieże z klocków: usunie się jeden niewłaściwy element i cała
konstrukcjasięzawala.

–Nieznamsięnatym–ciągnęłaDannie–alechybajakieśrozwiązanieistnieje.

Musisz je tylko znaleźć. A wtedy z twojego słownika zniknie pocie pożyczonego
czasu.

Czyżby? Na razie miał wrażenie, że znikła wyrozumiała żona, która wybacza

żowi jego pracoholizm. Po to się ożenił, po to w biurze matrymonialnym podał
swojewymagania.Okazałosięjednak,żeDaniellaprzeszłanastronękobiet,zktó-
rymiwcześniejsięumawiał.

–ReynoldsCapitaltoja.Dziesięćlatbudowałemfirmę,zaczynającodzerai

urwał.Niemasensusiędenerwować.Dajkobieciepalec,aonaweźmiecałąrękę.

– Przepraszam, Leo. To ty powiedziałeś, że chcesz zmian, więc dlatego

background image

Uśmiechła się, zaciskając rękę na jego dłoni. Ale go nie oszukała. Miała więcej
siływmałympaluszkuniżfaceciwbicepsach.–Chciałamjedyniezwrócićciuwa
na fakt, że wszyscy codziennie dokonujemy wyboru. Nie musimy obstawać nie-
zmiennieprzyjednym.

–Jasne–mruknął.
–Zostawmytentematicieszmysięweekendem.Okej?
ZgodniezobietnicąLeoanirazuniezerknąłnatelefoniniewłączyłkomputera.

Czekał,ażpojawisięuniegodrżączka,jakunarkomana,któryniedostałdziałki.
Odziwo,nictakiegosięniestało.Zdrugiejstronybyłzbytzatyinnymisprawami.
Bardzoprzyjemnymi.Naprzykładzabawąwjacuzzi.Zanurzyłsięwwodzieiwynu-
rzałdosłownienamoment,bynabraćpowietrza.

DlategozaskoczyłagoDaniella,kiedywieczoremusiadłobokniejnakanapie,by

wspólnieobejrzećfilm,aonaoznajmiła:

–PowinieneśzadzwonićdoTommy’egoGarretta.
– Do Tommy’ego? Co? Dlaczego? – Postawiwszy na stoliku butelkę wina, któ

przyniósłzpiwniczki,wyjąłzkieszenikorkociąg.

–Bocałydzieńusiłujesięztobąskontaktować.Wkońcuzadzwoniłnamojąko-

mórkęzapytać,czynietrafiłeśprzypadkiemdoszpitala.

Tysiącemyśliprzebiegłomuprzezgłowę.Zacząłodnajważniejszej:
–SkądTommymatwójnumertelefonu?–spytał,ztrudemtłumiączłość.
– Och, doprawdy, Leo! Jak miałby mnie poinformować, czy przyjdzie do nas na

przycie,gdybymniepodałanazaproszeniuswojegonumeru?Przezposłańca?

Uspokoiłsię.Wyciągnąłkorekzbutelkiinapełniłkieliszki.
–Przepraszam.Niewiem,comnienapadło.
– W porządku. To miło, że ci na mnie zależy. – Uśmiechła się ciepło. – Film

możepoczekać.ZadzwońdoTommy’ego.

Mrucząccośpodnosem,Leoruszyłnaposzukiwanietelefonu.Znalazłgowkuch-

ninaszafce.Wszystkosięzgadza:Tommyusilniepróbowałsięznimskontaktować.
Dzwoniłdziesięćlubdwanaścierazyiprzysłałczteryesemesy,zczegojedenpisany
dużymiliterami.

Kręcącgłową,wcisnąłprzycisk„oddzwoń”.Ach,cimłodzi!
–Leo?Nareszcie!–zawołałGarrett.–Moiprawnicywkońcuuporządkowaliswój

bajzel.Słuchaj,wybieramciebie.Podpiszmykontraktiruszajmynapodbójświata.

Leowymacałprzywyspiestołekbarowy.Usiadł.
–Czyliprzyjmujeszmojąofertę?
– Tak powiedziałem. Dlaczego nie odbierałeś telefonu? Całe szczęście, że udało

misięodszukaćnumerDannie.

Nadrugimkońculiniirozległsięodgłoschrupania.Tommyodżywiałsięgłównie

chipsami kukurydzianymi, które popijał red bullem. Jedno i drugie Leo trzymał na
wszelkiwypadekwbiurze.Będziemusiałuzupełnićzapasy.

–Postanowiłemwziąćparędniwolnego–odparł,czując,żemasuchowustach.
Tobyłoto,nacoczekał.Wkrótceprzekonasię,czyobstawiłzwycięzcę.Wkrótce,

aleniedziś.WeekendobiecałDanielli.

–Świetnie.Aletoco,pogadamyjutro?
–Wponiedziałek.–Słowaztrudemprzeszłymuprzezgardło.

background image

–Poważnie?–Tommywestchnął.–Nodobra,wcalecisięniedziwię.Teżbymcię

olał, gdybym miał w domu tak wyjątkową kobietę jak Dannie. Wpadnę do ciebie
wponiedziałek.

Leougryzłsięwjęzyk.Comiałpowiedzieć?Żetak,właśniezpowoduDaniellinie

możezajmowaćsięwniedzielęinteresami?On,któryokażdejporzedniainocygo-
tówbyłrobićwszystko,abyfirmaReynoldsCapitalodnosiłacorazwiększesukce-
sy?

Rozłączywszy się, usiadł obok żony na kanapie. Korciło go, aby wycofać się

zobietnicyspędzeniazDannieweekendu.Mógłbyjąprzeprosić,powiedzieć,żewy-
padłomucośbardzoważnegoiprzyrzec,żewnastępnymtygodniunastoprocent
dotrzymasłowa.Niezrobiłtego.Akiedyspytała,czegochciałTommy,machnąłlek-
ceważącoręką.

Psiakrew, dlaczego mówił, że mogą być razem cały weekend? Ucieszyłaby się,

gdybypoświęciłjejsamąsobotę.Terazbyłojużzapóźno.Niemógłnistąd,nizo-
wądoznajmić,żejednakwybierapracę.

W trakcie oglądania filmu Dannie opróżniła niemal całą butelkę wina, następnie

kilkoma namiętnymi pocałunkami zaczęła wyrażać wdzięczność za wczorajszą ką-
piel w płatkach róży. Kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, Leo nie wie-
dział,jaksięnazywa.Daniellacałkiemzawróciłamuwgłowie.Jużnawetniepróbo-
wałudawać,żewziąłwolnedlażony.Nie,wziąłwolne,bozdalaodżonyczułnie-
malfizycznyból.

Niechciałstawaćprzedwyborem:pracaczydom.Ambicjaczykobieta.Niejakaś

tam kobieta, ale taka, o której myślał bez przerwy. I nie jakaś tam ambicja, lecz
szansanapozbyciesięmłodzieńczychlękówiosiągnięciawielkichsukcesów.

W niedzielę po długich pieszczotach i paru orgazmach Dannie wyciągnęła spod

łóżkapłaskiepudełko.

–Todlamnie?–zdziwiłsięipoczułukłucieradości,kiedyskiłagłową.
Zerwałopakowanie.Jegooczomukazałsięoprawionyrysunek.
–DaVinci–wyjaśniła.–Alepewnietowiesz.
Owszem,wiedział.Byłatoreprodukcjajednegoznajwcześniejszychrysunkówmi-

strzaprzedstawiacadolinęrzekiArno.

–OryginałwisiwUffizi.Dziękuję.Aleskądpomysł?
–DaVincibyłnietylkomalarzem.Byłwynalazcą,matematykiem.Rzeźbił,ryso-

wał.Robiłmnóstworzeczy.–Dannieodłożyłarysuneknamaterac,poczymścisnęła
dłońLea.–Leonardotonietylko„MonaLisa”,takjaktytonietylkoReynoldsCapi-
tal.

Nagleprezentnabrałnowegoznaczenia.Leoskrzywiłsię,niepewny,czypodoba

musię,wjakimkierunkurozmowazmierza.

–Próbujeszmnieprzekonać,abympokazałciktórąśzeswoichprac?
Niewyobrażałsobietego.Rysowałdlasiebie,niktniemiałwstępudotejczęści

jegoświata.

–Gdybyotomichodziło,poprosiłabymwprost.
–Więcococichodzi?
–Ajakmyślisz?–Uśmiechłasię.–Podarowałamcirysunek,ponieważcięko-

chamichciałamtowyrazićwnamacalnysposób.

background image

Zastygł.Ponieważciękocham
Słowa te niczym echo odbijały się w jego głowie. Kocham Nikt nigdy mu tego

niemówił.No,pozamatką.

Boże!Gdybymatka,wielkaromantyczka,sięotymdowiedziała,chybazwariowa-

łaby ze szczęścia. Syn zawiera małżeństwo z rozsądku i nagle Nagle żona się
wnimzakochuje!

Nerwowozastanawiałsię,comazrobić,jakzareagować.
–Niemożeszmiwyskakiwaćztakimwyznaniem
–Nie?–Usiadła.Byłanaga,niepamiętałaotym,bysięzasłonić.–Trzebastop-

niowaćnapięcie?

–Nie,poprostuniemusiałaśtegomówić.BoNiejesteśmy–Zacisnąłpalcena

grzebiecienosa.Bałsię,żezarazpowieDanielliprawdę:żejejwyznaniesprawiło
muniespodziewanąradość.–Nietaksięumawialiśmy,kiedybraliśmyślub.

Wzięłagłębokioddech,niezdołałajednakukryćwyrazubóluwoczach.
– Wiem, ale to niczego nie zmienia. Jesteś dobrym wspaniałomyślnym człowie-

kiem,zktórymczujęsięszczęśliwa.Spędziliśmyrazemromantycznyweekend,no
iwzruszyłamsię,kiedykazałeśTommy’emupoczekaćdoponiedziałku.Niewolisz,
żebymbyłaszczera?

Niekoniecznie,odparłwmyślach.Napewnoniewtedy,gdyrzeczdotyczyczegoś,

czego nie rozumiał: uczuć, które nim miotały. Miłość to nowe trudne zagadnienie,
któregojeszczeniezgłębił.Tosłabość,nałógogroźnychkonsekwencjach.

Pókinierozmawialiomiłości,mógłoniejniemyśleć.LeczDaniellawypowiedzia-

łatemagicznesłowa,więcniemógłdłużejchowaćgłowywpiasek.

– Skoro zależy ci na szczerości Okej. Z powodu fantazjowania na twój temat

przeszło mi koło nosa kilka kontraktów. Postanowiłem spędzić z tobą weekend,
żebywponiedziałekmócznówskoncentrowaćsięnapracy.

Niechciałsprawiaćjejbólu.Chciałjązgarnąćwramiona,powiedziećjej,żeskła-

mał.Żenigdyniesłyszałpiękniejszychsłówod„kochamcię”.Żegotówjestspędzić
zniąwieletakichweekendówbezpracy,bezTommy’ego.Takbardzogotokusiło,
żeażsięwystraszył.

Zaciskającdłoniewpięści,powiedziałnajobrzydliwsząrzecz,jakaprzyszłamudo

głowy.

–Płatkiróżwykorzystałemniepoto,żebycięuwieść.Tomiałbyćegzorcyzm.
Egzorcyzmsięniepowiódł.Żonasięwnimzakochała.Widziałtowjejspojrzeniu,

czułwdotyku.Uświadomiłsobie,jakbardzogotocieszy.Alemusiałudawaćobojęt-
nego.Zawszemożebyćtakjakpodczastegoweekendu,słyszałwewnętrznygłos.
Zapomnijopracy,skupsięnażonie.

Wzdrygnąłsię.Miłośćtosiłaniszczycielska,zabieraspokój,poczuciebezpieczeń-

stwa,prowadzidoubóstwa.Nie,nieulegnieswymsłabościom.Niepójdziewślady
ojca.

–Naszzwiązekjestmałżeństwemzrozsądku,Daniello–oznajmiłwbrewsobie.–

Nielicznanicwięcej.

–Rozumiem–szepła,wpatrującsięwswojesplecionedłonie.
Niespoliczkowałago,niewybiegłazpokoju.Ulga,którejsięspodziewał,niepoja-

wiłasię.Zadanieżonglerskiestałosięznacznietrudniejsze.Odtądzezdwojonąsiłą

background image

dziemusiałodpychaćDannie,byprzypadkiemznówniewyznałamumiłości.Nie
mógłznieśćbólumalucegosięnajejtwarzy,bólu,jakijejzadawał,wiedziałjed-
nak, że jeśli nieopatrznie przyzna się, że też ją kocha, skrzywdzi ją jeszcze bar-
dziej.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Pigułkabyłamaleńka.Jakcośtakmałegomożezapobiecciąży?
Z trudem powstrzymując łzy, Dannie ją połknęła. Pigułka miała znaczenie prak-

tyczne oraz symboliczne. Decydując się na nią, świadomie rezygnowała zarówno
zmożliwościzajściawciążę,jakteżzmarzeńowielkimuczuciuinamiętności.

Nawetniewyobrażałasobie,żemogłabyurodzićdziecko.Nieteraz.Możekie-

dyś zdoła wyrzucić z głowy obraz Lea uśmiechacego się do ich córki lub syna,
aleNie,poprostuniechciała,abyjejdzieckobłagałoojcaomiłość.Żadnedziec-
koniezasługujenato,byspłodziłjefacet,któryniechceuczestniczyćwjegożyciu.

Ciążęnależywykreślićzlisty.Jeszczejednopoświęcenie,najakiemusisięzdo-

być.Wiedziała,żeniezawszemożnamiećto,oczymsięmarzy.Alejejniezostały
jużżadnemarzenia,zewszystkichzrezygnowała.

Miałacaływeekendnato,bypokazaćmężowi,jakwspanialemogłobywyglądać

ichmałżeństwo.Poniosłaporażkę.Niespodobałmusiępomysłotwarcianadru
osobę,dopuszczeniajejdosiebie.Idiotka!Myślała,żezczasempołączyichsympa-
tia,anawetmiłość.Możebędądochodzićdotegowróżnymtempie,alekiedyśdoj-
dą.Niesądziła,żemążmożeniedarzyćżonynajmniejszymuczuciem.

Byładlaniegoudogodnieniem.Nasamympoczątkujasnoprzedstawiłsytuację,

swoje wymagania i oczekiwania. Jej próby zbliżenia emocjonalnego spełzły na ni-
czym.

WponiedziałekLeowróciłdopracy,wktórejtakjakdawniejspędzałszesnaście

godzinnadobę.Gdyprzyjeżdżałdodomu,jużspała.Niepotrzebniestosowałapiguł-
ki;słowa„kochamcię”okazałysięskutecznąmetodąantykoncepcji.

Ciszęwłazienceprzerwałamelodiawydobywacasięzkomórki.Danniezerk-

łanawyświetlacz.Elise?Czegóżmogłachcieć?

–Halo?
– Kochanie, tu Elise. Przepraszam, że przeszkadzam, ale jestem w kropce. Po-

trzebujętwojejpomocy.

–Oczywiście.Wiesz,żezawszemożesznamnieliczyć.
Mimo że Leo złamał jej serce, Dannie wszystko gotowa była zrobić dla kobiety,

któraodmieniłajejżycie.

–Dziękuję.Nowięcmamnowąkandydatkęnażonę,alebrakujemirąkdopracy.

Czybyłabyśtakmiłaizałasięnią,przynajmniejnawstępnymetapie?

–Chcesz,żebymuczyłakogoś,jaksięczesaćimalować?
Eliseroześmiałasięwesoło.
–Dlaczegotaksiędziwisz?Maszświetnekwalifikacje.
Świetne?Danniepokręciłagłową.Eliseniezdawałasobiesprawy,jakźlesiędzie-

jewjejmałżeństwie.

–Okej,mogępomóc,aletylkonatymwstępnymetapie.Zresztąniedamrady.
–Zapłacęci.
– Nie chodzi o pieniądze. – Nagle przyszło Dannie na myśl, że takie zacie to

znakomitaodskocznia;niebędziesnułasiępopustymdomu,dumającomężu.–Iza

background image

darmocipomogę.

–Nie,absolutnienalegam.Słuchaj,naprawdęmogęnaciebieliczyć?Boniechcia-

łabym

–Możesz–przerwałajejześmiechemDannie.–BędęwEAInternationalzapół

godziny.

Zakończyła rozmowę i szybko się ubrała. Przestała wstawać o świcie i parzyć

żowikawę.Pewnienawettegoniezauważył.

Na widok pięknego piętrowego domu w willowej części miasta naszły Dannie

słodko-gorzkie wspomnienia. Tu, w tych murach, przeistoczyła się ze szczerej do
bólu,zdesperowanej,pozbawionejpieniędzyinadzieidziewczynywkobietędostoj-
ną,elegancką,którąkomputerwybrałnażonędlaLea.

Możeniezawszedostojną.CzasemScarlettwystawiałarogi,szczególniewtedy,

gdy Leo zdzierał z niej ubranie. Także wówczas, gdy ją złościł i kiedy się do niej
uśmiechał, i Dannie westchnęła. Temperamentna Scarlett była nieodłączną czę-
ścią jej charakteru. Ale kiedy trzeba było, potrafiła ją ujarzmić, zorganizować
wspaniałeprzyciedlaTommy’egoGarretta,któryzdecydowałsiępodpisaćumo
zReynoldsCapital.NajwyraźniejnaukiElisenieposzływlas.

EliseotworzyładrzwiipochwyciłaDanniewobcia.
–Ależcudniewyglądasz!Elegancko,zklasą!–Cmokłająwpoliczek.–Jeszcze

razbardzocidziękuję.Chodź,poznaszJuliet.

DannieruszyłazaElisedosalonu,wktórymodbyłsięjejślubzLeo.Miaławraże-

nie,żeodchwili,gdystałaprzykominku,powtarzającsłowaprzysięgi,miływie-
ki. Kiedy Leo wsuwał jej na palec obrączkę, nie przypuszczała, że zakocha się
wmężu,atymbardziejżekiedymuotympowie,onodrzucijejmiłość.

Małożeodrzuci,będzieodprawiałegzorcyzmy.
Gdybywtedyotymwiedziała,czynadalzgodziłabysięgopoślubić?Ujrzałaprzed

oczami twarz matki. Tak, zgodziłaby się. Matka jest ważniejsza niż jej cierpiące
serce.

Zkanapynaprzeciwkokominkapodniosłasięmłodakobieta.
–JulietVillere–przedstawiłasię.Chociażmówiłabezobcegoakcentu,widaćbyło

pojejstroju,butach,fryzurze,żeniejestAmerykanką.

Uśmiechającsięserdecznie,Dannieuścisnęławyciągniętąnapowitaniedłoń.Le-

dwobyławstanieposkromićciekawość,dlaczegoJulietodpowiedziałanaogłosze-
nieEAInternational.

–Chcesz,żebyczarodziejkaEliseobsypałacięswoimmagicznympyłem,tak?
–Marzęotym.
Julietodwzajemniłauśmiech,alewjejoczachczaiłsięsmutek.Nicdziwnego,że

Elise przygarła dziewczynę, pomyślała Dannie. Sama miała ochotę okryć ją cie-
płymkocem,podaćjejkubekgocejczekolady

–Juliet,wedługwłasnychsłów,jesttypemchłopczycy–wyjaśniłaElise.–Zkolei

do ciebie, Dannie, najlepiej pasuje określenie: prawdziwa dama. Myślę, że wiele
możeszjąnauczyć.

Dannie zaczerwieniła się. Owszem, kiedy sytuacja tego wymagała, była damą.

Aotym,cosiędziałowsypialni,niktniemusiwiedzieć.ZresztąLeolubił,kiedyby-
wałaniegrzecznądziewczynką.Przynajmniejwtymbyładobra.

background image

–Jestempaniogromniewdzięcznazapomoc,paniArundel–szepłaJuliet.–Nie

wiedziałam,dokogosięzwrócić.ChętniewyszłabymzamążzaAmerykanina.

–Elise,czykomputerjużkogośdlaniejznalazł?–spytałaDannie.
– Nie, najpierw metamorfoza, dopiero potem komputer. Wprawdzie komputera

nie interesuje wygląd kandydatki, ale z doświadczenia wiem, że po metamorfozie
kobietanabierapewnościsiebieiodpowiadanapytaniazkwestionariusza,kierując
sięsercem,anierozumem.

–Zaraz,zaraz.–Danniezbladła.–Mówisz,żedobierającludziwpary,komputer

wogóleniebierzepoduwagęcechzewnętrznych?

–Oczywiście,żenie.Miłośćniezależyodwyglądu.
–Ale–Dannieusiadłanakanapie.–WybrałaśmniedlaLea,któryszukałwżo-

nieokreślonychcech.Chciał,żebybyładobrzezorganizowana,kulturalna,eleganc-
ka,żebypotrafiławydawaćprzyciairozmawiaćzludźmizwyższychsfer.

–Zgadzasię.Iztwoichodpowiedziwynikało,żetakajesteś,alepytańbyłowię-

cej.Dotyczyłypoglądównatematzwiązków,miłości,rodziny,seksu,konfliktów.Ty
iLeookazaliściesięwprostidealniedobrani.

–Niemożliwe.
–Aczymsięróżnicie?
–Mamycałkiemodmiennespojrzenienamiłość.Jawniąwierzę,onnie.
–Nieprawda.–Elisezmarszczyłaczoło.–Chybażeskłamałwkwestionariuszu.

Teoretyczniemógł,choćwtoniewierzę.

–Kwestionariuszniemożebyćwstuprocentachniezawodny–oznajmiłaDannie.
Dlaczegosiękłóci?Komputerdobrałichwparę,boobojestwierdzili,żemałżeń-

stwozrozsądkumasens.Żadneznichniewierzyłowmiłośćodpierwszegowejrze-
nia, a odpowiadając na pytania, ona kierowała się sercem, nie rozumem. Kochała
matkę, która dzięki jej ślubowi z Leem miała zapewnioną dobrą opiekę. Koniec
kropka.

–Maszrację–przyznałaElise.–Zatojanigdysięniemylę.
Julietpatrzyłatonajedną,tonadrugą,jakbyobserwowałamecztenisowy.
–Jednakcośsięniezgadza,inaczejnieprowadziłybyścietejdyskusji.
Mojawina,pomyślałaDannie.Poczuciebezpieczeństwanierodzisięwtedy,gdy

ludziesiękochają,leczwtedy,gdydotrzymująprzyrzeczeńizobowiązań.Powinna
byłapamiętać,wjakiwchodzizwiązek,wówczasunikłabyrozczarowań.

Elisewestchnęłacicho.
–Przepraszam.Czasemsięniepotrzebnieupieram.
–Nie,tomojawina.Wiedziałam,żeLeotopracoholik,alemyślałam,żezdołam

gozmienić.

ElisepoklepałaDannieporamieniu.
– Zdołasz, ale to wymaga czasu. Na razie spełniasz jego inne oczekiwania. Nie

traćnadziei,boemocjonalnieteżjesteściedopasowani.

Naprawdę? Czy rzeczywiście miała to, czego Leo potrzebował, czy tylko to, co

musięwydawało,żepotrzebuje?Przezcałyczassądziła,żewie,aleterazsamanie
byłapewna.

Zabrała Juliet na górę do pomieszczenia zwanego pokojem przemian, w którym

znajdowałosięwielkie,doskonaleoświetlonelustro,wieszakipełneubrańorazwię-

background image

cejprzyrządówfryzjerskichikosmetycznychniżwgarderobiegirlaskizVegas.

– Ojej – Juliet rozejrzała się oszołomiona. – Tyle tego wszystkiego. Boże, a to

co?

Dannieuśmiechłasię,słyszącprzerażeniewjejgłosie.
–Prostownicadowłosów.Niedenerwujsię.No,siadajizarazzaczynamy.Napi-

jeszsięczegoś?–Podeszładoniedużejlodówkipełnejbutelekzwodą,cytryn,ogór-
kóworazzimnychkompresów.

–Nie,dziękuję.
–Musiszpićdużowody.Świetnierobinacerę,pozatymzabijagłód.–Danniere-

cytowałazpamięciradyudzielanejejprzezElise.–Jeślinielubiszsamej,możesz
dodaćplasterekcytryny.

– Kocham wodę, ale wolałabym po niej żeglować. O, albo pływać. – Uśmiech na

twarzyJulietwciążograniczałsiędojejwarg.

–Skądpochodzisz?–spytałaDannie,włączającdokontaktususzarkę,prostowni-

cęilokówkę.

Jeszcze nie zdecydowała, w jakiej fryzurze Juliet będzie najlepiej, ale na pewno

należałobyodrobinęskrócićjejwłosy.PrzydałabysięteżmaseczkaRobiącwgło-
wienotatki,naglezreflektowałasię,żenucipodnosem.Odwieludninieczułasię
takszczęśliwa.

–ZDelamernapołudniuFrancji–odparłaJulietiskrzywiłasię,jakbytobyławio-

skatrędowatych.

–Tammieszkarodzinaksiążęca.PodobnoksiążęAlainwkrótcebierześlub.Mam

nadzieję,żebędzietransmisjawtelewizji.

Dannierozmarzyłasię,aJulietwybuchłapłaczem.
–Cosięstało,kochanie?
–SprasprawysercoweJa
–Dlategowyjechałaś?–DannieobłaJulietzaramię.–Jakiśmężczyznazłamałci

serce?

– Chcę o nim zapomnieć. – Pociągnąwszy nosem, Juliet oswobodziła się i otarła

łzy. – W Delamer byłoby to niemożliwe, wszędzie są jego zdjęcia. Jeśli poślubię
AmerykaninaizostanęwAmeryce,niebędęmusiałaichwięcejoglądać.

Danniepokiwałagłową;zrozumiała,ocochodzi.
–Toonzłamałciserce,tak?
DałabyJulietcośsłodkiegoikieliszekwinanapoprawęhumoru,alebyłojeszcze

zawcześnienalunch,aElisetakichrzeczynietrzymaławdomu.

– Wybuchł skandal – szepła Juliet, obracając w ręku szczotkę do włosów. –

Alecóż,było,miło.Zamknęłamzasobątenrozdział.Terazmuszęskupićsięna
przyszłości. To od czego zaczniemy? Jak powinna wyglądać kobieta, którą amery-
kańskimężczyznabędziechciałpojąćzażonę?

Danniepozwoliłajejnazmianętematu,potemprzezdwiegodzinycierpliwieuczy-

łająsztukimakijażuiukładaniawłosów.

–Ustasąnajmocniejszymakcentemwmakijażu.Jeżelikredkąotonciemniejszą

odszminkizaznaczyszkonturdolnejwargi,wydadząsiępełniejsze–Mówiącto,
Danniesięgnęłapokonturówkę.

–Alepoco?Niebędęspaćwszmince,więcranomążitakzobaczy,jakiemam

background image

usta.–Julietpopatrzyłanaswojeodbiciewlustrze.

–Wymyśl,jakodwrócićjegouwagę–poradziłaDannieiprzeszładotechnikmalo-

waniaoczu.

Tak, Juliet zdecydowanie potrzebuje pomocy. Nie przesadziła, określając siebie

jako typ chłopczycy: nie nosiła makijażu, paznokcie miała obgryzione, opaleniznę
jakmarynarz,rozdwojonekońcówkiwłosów.Łzycośwniejodblokowały,botrajko-
tałajaknata,opowiadającoswoimżyciuwDelamer.Tylkooksięciuniemówiła.

Dannieonicniepytała,chociażciekawiłoją,jaktosięstało,żezwykładziewczy-

na,nawetniespecjalniezadbana,nietylkomiałakontaktzrodzinąksiążęcą,alenaj-
wyraźniejbyławzwiązkuzksięciem.

PojakimśczasiezajrzałaEliseizaproponowała,żezawilunch.PolunchuDan-

niezabrałaJulietnazakupydogaleriihandlowejwpółnocnymDallas.Zanimwróci-
łydodomuElise,zdążyłysięzaprzyjaźnić.Obiepotrzebowałyprzyjaciółki.

–Dziękuję–powiedziałaElise,kiedyDannieszykowałasiędowyjścia.–Wykona-

łaśkawałświetnejroboty.Chętniebymcięzatrudniła,gdybyśkiedykolwiekszukała
pracy.

Dannieściągnęłabrwi.
–Mówiszserio?
–Absolutnie.Takie„szkolenie”zajmujesporoczasu,ajamamcorazwięcejzgło-

szeń od samotnych mężczyzn. Od mężczyzn, którzy odnoszą sukcesy zawodowe,
lecz nie potrafią znaleźć odpowiedniej kandydatki na żonę. Mój biznes kwitnie.
Gdybyśmiałaczas,twojapomocbyłabynieoceniona.

Dannieotworzyłausta,kiedyElisewymieniłasumę,którągotowabyłabypłacić.
–Zastanowięsię–obiecała.
Jej praca teraz polega na byciu żoną Lea Reynoldsa. Ale przecież tak nie musi

być,pomyślała.Mogłabyzarabiaćniezłepieniądzeisamatroszczyćsięomatkę.

Leoożenionybyłzeswąfirmą.Codzienniedoniejgnał.
Niechciałarozwodu.ChciałabyćpaniąReynoldsiwieśćszczęśliweżycie,aledo

małżeństwa potrzeba dwojga chętnych. Postanowiła, że zanim podejmie jakol-
wiekdecyzję,jeszczerazpostarasięwyjaśnićmężowi,czegojejbrakuje.

Możesamapowinnauciecsiędoegzorcyzmów?

Egzorcyzmyokazałysiętotalnymfiaskiem.Leoprzekonałsięteż,żewżadenspo-

sóbniemożezmyćzsiebiezapachutruskawek.Wypróbowałczteryrodzajemydła
iostrągąbkę,zdesperowanyrozważałnawetużyciepapieruściernego.Narozum
wiedział, że zapach nie może utrzymywać się tak długo, ale wąchał swoją skó
iczułzapachDanielli.

Ściskając ołówek w dłoni, zmusił się, by oderwać wzrok od okna. Kosz za biur-

kiemwypełniałypomiętekartki.Dorzuciłkolejną.Spadłanapodłogę.Nojasne,nic
musięnieudaje.Maobjawyklasycznejblokadytwórczej.

Jaktakdalejpójdzie,wkrótceTommyGarrettbędzieplułsobiewbrodę,żepod-

pisałkontraktzReynoldsCapitalzamiastzMorenoPartners.Leomiałwnieśćwie-
dzę,doświadczenie,aodkilkudnibujałwobłokach,snującfantazjenatematżony,
którąświadomieodsiebieodsunął.Icomutodało?

Zacząłmazaćołówkiempopapierze.Bazgrołyułożyłysięwpostaćkobiety.Jęk-

background image

nąłizamknąłoczy.Pochwilijeotworzył.Comadostracenia?Itakniejestwstanie
skupićsięnapracy.

Tłamszonaodlatwenanieśmiałobudziłasiędożycia.Postaćnapapierzeprzybie-

rałakształtyDanielli.Leopoczułbolesnyuciskwsercu.Bólrozprzestrzeniłsięna
całeciało,kroplepotuosiadłynaczoleiszyi,rękazdrętwiała.Mimotorysowałjak
wtransie,przelewającnapapiersweemocje.

Nagle podniósł głowę i w drzwiach gabinetu zobaczył Daniellę. Miał wrażenie,

jakby rysując, przywołał ją do siebie. Drżącą ręką zasłonił rysunek, a uwolnione
emocjeszybkoupchnąłzpowrotemnamiejsce,poczymspojrzałnazegarek.Ósma
trzydzieści.

Zaoknemniebobyłoczarne.
–Coturobisz?–Wstałodbiurka.Pięknepowitanie,idioto,zrugałsięwmyślach.
–Chciałamporozmawiać.Maszchwilę?–Weszła,jakbyodpowiedział„tak”.
Niewidzielisięodniedzieli,alejegociałozareagowałopodnieceniem.
– Może usiądziemy? – spytała, jakby to było jej królestwo, a on gościem, który

wpadłzniespodziewanąwizytą.

Usiadłnadrugiejkanapie.Niezadaleko,niezablisko.
–Jaksięmiewasz?
–Doskonale.Elisezaproponowałamidziśpracę.
Wygładziłaspódnicęizałożyłanogęnanogę.Obserwowałjąkątemoka.Pamiętał,

jaktenogioplatałygowpasie.

–Wjakimcharakterze?
–Nauczycielki.Chce,żebymdoradzałakobietom,jejklientkom,jaksięmalować,

czesać,ubierać.

–Byłabyśwtymświetna.Przyszłaśprosićmnieopozwolenie?Niemamnicprze-

ciwko

– Nie, przyszłam zapytać, czy istnieje cień szansy, że mnie kiedykolwiek poko-

chasz?

Uciskwsercusięwzmógł.
–Daniello,jużotymrozmawialiśmy.
–Nieprawda.–Takmocnosplotłaręce,żekłykciejejzbielały.–Japowiedziałam,

żeciękocham,atyspanikowałeś.

–Posłuchaj,zdecydowaliśmysięnamałżeństwozrozsądku.Iniechtakzostanie.
–Nie,typosłuchaj.Ważnepowodysprawiły,żezrezygnowałamzmiłościwmał-

żeństwie.Iważnepowodysprawiły,żewszystkojeszczerazprzemyślałam.Kocham
cięichcębyćprzezciebiekochana.Muszęwiedzieć,czymogęnatoliczyć.

Kochamcię.Przyszyłgodreszcz.
–Toniejesttakieproste–rzekłochryple.
–Acowtymjestskomplikowanego?
–Chcesz,żebymwybrałmiędzytobąafirmą.
–Nieprawda.Nigdyniekazałabymcidokonywaćtakiegowyboru.Poprostuchcę

byćczęściątwojegożycia.

Znówmiałbywcielićsięwżonglera?Niepotrafił.Muszątosobieraznazawsze

wyjaśnić.

– Nie jestem tak skonstruowany. Niczego nie robię połowicznie, o czym chyba

background image

mogłaś się przekonać w zeszły weekend. – Popatrzył na nią wymownie, a ona za-
czerwieniła się po uszy. – Wybrałem się do agencji matrymonialnej, żeby znaleźć
żonę, która za cenę stabilizacji finansowej byłaby gotowa przymknąć oczy na mój
pracoholizm.Bowpracęteżwkładamstoprocentenergii.

Innymisłowy,wszystkoalbonic.TyleżezDanielliniepotrafiłbyzrezygnować.
Utkwiławzrokwjegotwarzyidojrzaławniejwięcej,niżzamierzałzdradzić.
– Ale to nie znaczy, że jestem ci obojętna? Po prostu boisz się przyznać, że coś

naspołączyło.

–Nacoliczysz?–spytał,próbujączachowaćspokój.–Żepowiem:tak,maszra-

cję?

Wargajejzadrżała.
–Nie,żepowiesz,conaprawdęczujesz.Amożesięboisz?
Nicnierozumiała.Niemógłulecpragnieniom.Cenabyłazbytwysoka.
–Koniecrozmowy,Daniello.
Wstała.
–Poślubiłamciebie,żebymiećzabezpieczeniefinansowe.Tylkowtensposóbmo-

głampomócmojejmatce.AledziśElisezłożyłamipropozycję.Pensjawystarczyła-
byminazapewnieniematcegodziwegożycia.

Przeniknąłgochłód.
–Prosiszmnieorozwód?
Wiedział,żejeślijąstraci,sambędziesobiewinien.
Potrząsnęłagłową.
–Mówięci,żemamwybór.Każdyma.Wychodzączaciebie,złożyłamprzysię

izamierzamjejdotrzymać. Tyteżmaszwybór; możeszzdecydować,jakie będzie
nasze małżeństwo. Możemy się kochać i być szczęśliwi albo żyć obok siebie jak
dwojeobcychludzi,awtedyprzeniosęsiędoswojejsypialni.Cowolisz?

Spanikował. Daniella pragnęła czegoś gorszego od rozwodu, czegoś, czego za

żadnepieniądzeniemógłkupić:jego.Jegoczasu,uwagi,miłości.

–Tośmieszne!–warknął,agdysięuspokoił,dodał:–Odpoczątkuwszystkobyło

jasne,atychceszzmieniaćzasady.

Łzaspłyłajejpopoliczku.Leomiałochotęzgarnąćżonęwobcia,aletozjego

powodupłakała.

– Wiem. – Spuściła głowę. – Moja mama to fantastyczna kobieta, ale ma dość

wypaczony pogląd na małżeństwo, a ja jej uwierzyłam, że mogę być szczęśliwa
w związku bez miłości. I może byłabym, gdybym trafiła na innego mężczyznę, ale
tyLeo,bądźmężem,jakiegopotrzebuję.Proszę.

Kiedypatrzyłananiegozmiłościąwoczach,gotówbyłjejwszystkoobiecać,speł-

nićkażdąprośbę.Lecztużobokstałkosznaśmiecipełenpomiętychkartek,aon
jużwiedział,cotoznaczy.Jeśliulegnie,niezdołaskoncentrowaćsięnapracy.Inne
firmy typu venture capital mają większą płynność aktywów, tym samym na więcej
mogąsobiepozwolić

Nie,niemożespełnićprośbyDanielli.Sercewaliłomumłotem.Wiedział,żepo-

stępujesłusznie,tylkodlaczegotakpodlesięczuł?

–Przykromi.Niemogęangażowaćsięwzwiązek.Mamobsesyjnąnaturęitylko

wtensposóbOczekuję,żebędziesztakążoną,jaksięumawialiśmy.

background image

–Oczywiście–odparła,posępniejąc.–Będępilnowałatwoichterminów,urządzała

ciprzyciaizabawiałagości.Nocebędziemyspędzaćoddzielnieinigdywięcejnie
będęnarzekałanatwójpracoholizm.

Otomuchodziło,choćwgłębiduszypragnąłczegośwprostprzeciwnego.Przyci-

snąłpalcedoskroni.Bólrozsadzałmuczaszkę.

–Szkoda–Skrzyżowałaręcenapiersi.–Miłośćnietylkodajepoczuciebezpie-

czeństwa,aleiuskrzydla.Szkoda,żetegoniewidzisz.Aleskorowolisz,żebymbyła
wyłącznie twoją asystent Pamiętaj jednak, że zarówno firma, jak i ja nosimy
twojenazwisko.

Potychsłowachwstałaistukającobcasamiopodłogę,znikłazadrzwiami,ajego

sercepękło.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

–Chipsa?–zaproponowałTommy.
Leopokręciłgłową.Chipsynapustyżołądek?Nie.Kawanapustyżołądekteżmu

niesmakowała.PaniGordonparzyłająjużczteryrazyizjejminywyczytał,żepiąty
raztegoniezrobi.

Odsunął kubek na skraj stołu, marząc o kawie Danielli, po czym potarł brodę.

Psiakrew,znówzapomniałsięogolić.

–Awięc,amigo–Tommywskazałekrankomputera–dwukrotnietoprzerabia-

łem.Cocisięjeszczeniepodoba?

Wszystko mu się nie podobało. Miał potężną chandrę. Tęsknił do żony. Tak jak

obiecała,byłaidealną,choćniewidocznąasystentką,któradbałaokażdyszczegół
jegożycia,łącznieztym,abynigdymuniezabrakłopaliwawbaku.

Leoobciłrysuneknaekranie.
–Trzebaprzyciąćtoojakieśdwacentymetrysześcienne,inaczejbędziezadro-

gieidystrybucjasiądzie.

Zabrzęczałtelefon:esemesodDanielli,krótki,rzeczowy,zprzypomnieniemter-

minuwizytyufryzjera.

– Nie wystarczy, że zaprojektowałem to ustrojstwo? – mruknął Tommy. – Jak je-

steśtakimądry,tosamresztęwykombinuj.

Leopoliczyłwmyślachdodziesięciu.Nieuspokoiłsię.
–Tyjesteśprojektantem.–Sięgnąłposkórzanąteczkę.Wśrodkuznajdowałsię

portretDanielli.–Mojezadaniepoleganaczymśinnym.Jużtoomawialiśmy.

Dlaczego ciągle musiał przypominać ludziom – Tommy’emu, Danielli – o tym, co

wcześniejustalili?

– Nie wiem, jak mam sprostać żądanym przez ciebie specyfikacjom! – Tommy

skrzywiłsięniczymkrnąbrnypięciolatek.–Próbowałem.Potrzebujętwojejpomocy.

–Alejajestemodfinansów.Ktocipowiedział,żemogępomóczprojektem?
– Dannie. Nie wprost, ale ona w ciebie wierzy. Uważa, że potrafisz chodzić po

wodzie,żejesteśbogiem.Pomagaszmłodymdojrzećswój,toznaczyichpotencjał

–Bzdura!–burknąłLeo.
Byłzwykłymfacetem,którypopełniłwżyciumnóstwobłędów.Poczułsięjednak

mile połechtany. Czy Daniella naprawdę widzi w nim postać niezawodną? A może
chwaliłagotylkodlatego,żegrałarolęidealnejżony?Podejrzewał,żejednoidru-
gie,aonaniniebyłbogiem,aniniezasługiwałnaidealnążonę.

–Tak?–Tommyodgarnąłwłosyztwarzy.–Mamwrażenie,żeodgodzinyusiłu-

jeszmnienaprowadzićnawłaściwerozwiązanie,któregojawciążniewidzę.

Leowestchnął.Najchętniejcisnąłbyołówkiemwścianę.Zanimjednaktozrobił,

przysunął do siebie kartkę i narysował pierwszą kreskę. Tommy pochylił się nad
jegoramieniem.ZkażdąkolejnąkreskąLeotłumaczył,corobi,dlaczegomodyfika-
cjesąkonieczne,cooznaczają.OdczasudoczasuTommywtrącałuwagi,pytania,
sugestie.KilkaznichLeouwzględnił.

Pani Gordon dawno wyszła do domu. Po wielu godzinach, kilku kłótniach, kilku

background image

burzliwych wymianach myśli i paru chwilach harmonijnej współpracy powstał pro-
jekt,zktóregoobajbylizadowoleni.

OstatnirazLeotakświetniesięczułpodczasweekenduzDaniellą.Kiedyzeska-

nowałrysunekdolaptopaiwyświetliłnaekraniedużegotelewizora,Tommygwizd-
nąłzzachwytu.

–Prawdziwedziełosztuki!Wdodatkuwykonaneołówkiem,zręki,bezużyciafa-

chowychnarzędzi!Cudo!

–Ołówkiemdobrzewychodzicieniowanie.–Leowzruszyłramionami.
–GdybympodpisałumowęzMorenoPartners,kwiczałbym.Ucałujodemnieswo-

jążonę.Madziewczynaczuja!

Leo zamyślił się. Ciekawe, jak by się układały ich relacje, jego i Danielli, gdyby

przezcałyczasmielioddzielnesypialnie?Czywiedziałby,cotraci?Pewnienie.Ona
odpoczątkudostrzegałapotencjałwichzwiązku,aonrobiłwszystko,byjądosie-
biezniechęcić.Naszczęściezamiastgorzucić,została.

–Czasemma–odparłcicho.
–Tak,Dannietoświetnababka!
Dannie?Leospiąłsię.LubiłTommy’ego,jegoentuzjazmitalent,alenaglepoczuł

ukłucie zazdrości. Ten młody geniusz w fioletowych trampkach, zajadacy chipsy
ipopijacyredbulla,któryniebałsiędoDaniellimówićDannie,byłmłodszą,od-
ważniejsząwersjąjego,LeonardaReynoldsa.

–Zciebieteżjestświetnygość–dodałTommy,mnącpustątorbępochipsach.–

Niemaszpocia,jaksięcieszę,żeciępoznałem.

Leowybuchnąłszczerymśmiechem.
–Dzięki,pochlebco.
– Serio. Więcej się dziś od ciebie nauczyłem niż w trakcie czterech lat na Yale.

Czegomniejeszczemożesznauczyć?

Onie.Byliwspólnikamiwinteresach;umowajasnookreślałaichrole.Dotegopo-

winnyograniczaćsięichrelacje.PowinnyLeolubiłporządekwżyciuiwpracy,lu-
biłmiećwszystkoposzufladkowane,ale

–Acochceszwiedzieć?
–Wszystko.–Tommywyszczerzyłzęby.
Przyjemnie dzielić się wiedzą i doświadczeniem, pomyślał Leo. Zrozumiał to,

oczymmówiłaDaniella:niedasiędokońcaoddzielićżyciaodpracy.Atakże:nale-
żydokonywaćwyborów.KontraktzMastermindwcalenieprzeszedłmukołonosa.
Po prostu dokonał wyboru: postanowił nie wchodzić w układ biznesowy z Daxem,
dlaktóregostraciłszacunek.

A z Daniel z Daniellą wciąż mają szansę. Mogli być szczęśliwi. Zamiast za-

zdrościćTommy’emuzapałuimłodości,powinienpostaraćsiębyćlepsząwersjąsie-
biesamego,zmienićsię,staćsięgodnymtakiejkobietyjakDaniellaReynolds.

Posępny nastrój znikł. Obiecawszy Tommy’emu, że poświęci mu dwa popołudnia

wtygodniu,Leowyrzuciłswegouczniazadrzwiiruszyłdodomu.

Zatrzymując się koło drzwi Danielli, jak co wieczór przyłożył do nich dłoń. Cza-

semwydawałomusię,żesłyszyjejoddech.Dziśodniósłwrażenie,żewholuczuje
zapachtruskawek.

Jegodombyłniczymtwierdzazapewniacastabilizację,którejtakbardzobrako-

background image

wałomuwdzieciństwie.OdkądDaniellasięwprowadziła,niewyobrażałsobie,że
mogłobyjejtuniebyć.Ogarłygowyrzutysumienia.Zasługiwałanalepszylos,niż
jejzgotował.Powinnabyłagozostawić.

Wybory Zastukał. W drugiej ręce trzymał pakunek. Przestępował nerwowo

znoginanogę.

Daniellaotworzyłaubranawkrótkąobcisłąkoszulkęodsłaniacąpępekiluźne

spodnieodpiżamy.Sercezabiłomuszybciej.

–Cześć–wydusił.
–Cześć.–Patrzyłananiegooczami,zktórychwyzierałomnóstwoemocji.
–Dlaciebie.–Podałjejpakunek.Ręcesplótłnaplecach,byniezgarnąćjejwra-

miona.Niebyłpewien,czybytegochciała.

–Coto?
–Gałązkaoliwna.–Uśmiechnąłsię.Wpowietrzuczułosięnapięcie.
–Widzę.Alecoonaoznacza?
Najwyraźniejniezamierzałamuniczegoułatwiać.Wcześniejpomagałamunawi-

gować,omijaćprzeszkody,mielizny.Lecznietymrazem.

–Nonic.PoprostuToniejestjakaśbanalnabiżuteria.Tocoświęcej.To
Wpatrywałasięwniegobezsłowa.Nagleuświadomiłsobie,żewłaśniezdewalu-

ował prezent, który podarował jej z okazji pierwszego przycia – kolczyki, które
lśniływjejuszach.

Cholera!Tonietakmiałowyglądać.Daniellamiałamusięrzucićwobciaipo-

wiedzieć,żeonateżniemożeznieśćichseparacji.

–Przepraszam.Wyszłoniezręcznie.
–Amiałowyjśćjak?
Psiakość,comógłbypowiedziećżoniefacet,któryzżadnąkobietąniebyłdłużej

niżkilkatygodni?

–Czegoodemnieoczekujesz?
–Domyślsię.Iwróć,kiedybędzieszwiedział.
Zamknęłamudrzwiprzednosem.Gałązkaoliwnaczykolczykizbrylantemnicze-

go nie zmieniały. Nadal nie dał jej tej jednej rzeczy, której tak bardzo pragnęła:
wszystkiego.

Jeżelichcezmienićichrole,ichrelacje,musisiębardziejpostarać.Poszukaćgłę-

biej.

Przywierając plecami do drzwi, osuła się na podłogę i zapłakała. Dlaczego

wszystkojesttakietrudne?Mamamiałarację:niewartopobieraćsięzmiłości.To
zabardzoboli.Przecieżwystarczyło,byLeopowiedział:dajęciprezent,bocięko-
cham.

Starałsię,aleteraztojużzamało.Przedtemsądziła,żesiędobrzedobrali,bo

obojecenilistabilizację.Jednakcałkieminaczejdoniejdążyli.

Leobyłzamkniętywsobie,skupionynapracy.Susanuprzedzałają,żeżycieznim

ikochaniegobędziewyzwaniem.Ona,Dannie,zasłużyłanamedal.Susanrównież.

Nie mogła zasnąć. Ponownie spojrzała na budzik, pewna, że miła co najmniej

godzina,odkądpatrzyłaostatniraz,aleupłyłydopieroczteryminuty.Kwadrans
podrugiejpoddałasięiwłączyłatelewizor.Nadawanodokumentowojniesecesyj-

background image

nej. Kobiety w krynolinach tańczyły kadryla Potem generał Sherman uderzył na
Georgię i rozpoczął swój słynny „marsz ku morzu”. O ile jednak Scarlett O’Hara
wzniosłapięśćkuniebu,obiecując,żesięniepodda,otyleDanniebyłabliskaspa-
sowania.

Rozwódbyłbyprostszy.MogłabywprowadzićsiędoElise,samatroszczyćomat-

kęipróbowaćzapomniećomężu.Alezłożyłaprzysięgę.Niemiałapocia,coro-
bić:zostaćczyodejść.Alewiedziała,żedłużejtakniewytrzyma.

RanowzięłaprysznicispędziładzieńzJuliet.
–Ajeślikomputerdobierzecięwparęzczłowiekiem,wktórymniemogłabyśsię

zakochać? Poślubiłabyś go? – zapytała, pokazując swojej uczennicy, jak nakręcać
włosynawałki.Niektórymkobietomniezależałonamiłości.Niektóreczerpałyra-
dośćzwłasnychzainteresowańipasji.Jejtoniewystarczało.

– Poślubiłabym największego brzydala, gdybym dzięki niemu mogła pozostać

wStanach.WEuropiearanżowanemałżeństwanienależądorzadkości.Człowiek
uczysiękoegzystować.

–Aleczywartostawaćsiękimśinnym,żebyosiągnąćcel?
–Nadalbyłabymsobą,tyleżeuczesanaizpolakierowanymipaznokciami.
Danniezerkłanaswojeodbicie.Przyzwyczaiłasięjużdoswojegoeleganckiego

wyglądu.Bazującnaotrzymanychinformacjach,komputerdobrałjąwparęzLeem.
Mieli idealnie do siebie pasować. Nie dlatego, że została poddana metamorfozie.
Wciążbyłasobą,tylkolepsząwersjąsamejsiebie.

Leo ją zaakceptował. Charakterologicznie do siebie pasowali. Oboje pragnęli

bezpieczeństwaiobojeotowalczyli,każdenaswójsposób.

PoprawiwszylokiJuliet,ujęławpalcewisiorekwkształcieserca,którydostałaod

Elise.Możewczorajbyłazbytsurowa?Julietwystarczykoegzystencja,aona,Dan-
nie,konieczniedomagasięuczucia.

WprowadziłasiędosypialniLea,myśląc,żewtensposóbzaspokoijegoniewypo-

wiedzianepotrzeby.Całyczasjednakignorowałapotrzeby,októrychmówiłwprost:
żepragnieżony,naktórejmożepolegać.

Najwyższyczas,byniązostała.
Kiedy wróciła do domu, samochód męża stał w garażu. Spojrzała na zegarek.

Byładopierotrzecia.Ktośumarł,tojednoprzyszłojejdogłowy.Wbiegładośrodka,
podrodzesprawdzająckomórkę.Gdybycośzłegospotkałojejmatkę,chybaktośby
jąpowiadomił?

–Leo!
Gdynieznalazłagowgabinecie,przeraziłasięnienażarty.Niebyłogorównież

nadbasenem,wkuchni,wpokojutelewizyjnymczywsiłowninadgarażem.Dosy-
pialnimężaniewchodziłaodczasupamiętnejrozmowy,terazjednakniezawahała
się:przecieżmógłtamleżećwkałużykrwi.

Zaciągnięte zasłony blokowały dostęp słońca. W pokoju paliła się pojedyncza

lampka.JejświatłopadałonaLea,którysiedziałnadywanie.Pochylonynadkart
papieruściskałwpalcachołówekiszybkimiruchamicośrysował.

–Leo?Wszystkowporządku?
Podniósłgłowę.Połowętwarzymiałwcieniu.
–Nieumiemprzestać.Próbowałemcitopowiedzieć.

background image

–Oczymmówisz?Czegoniepotrafiszprzestać?
–Rysować.
Wskazałprzedsiebie.NagleDanniespostrzegła,żepodłogazasłanajestkartka-

mi,setkamirysunków.NajwyraźniejLeonieprzesadzał,mówiąc,żeniczegoniepo-
trafirobićpołowicznie.

–Odkiedy?
–Odwczoraj.
–Ranoniewidziałamtwojegosamochodu
– Potrzebowałem temperówki. Czy już wystarczy? Popatrz na rysunki, Daniello,

ipowiedz,czyjużstarczy.

Sercezabiłojejmocniej.
–Chcesz,żebymjeobejrzała?
W odpowiedzi zgarnął kilka kartek z podłogi i wstał. Koszulę miał pogniecioną,

rozpiętą,wystacązespodni.Włosyleżałymunakołnierzyku.Nietylkoprzegapił
wizytęufryzjera,aleodwczorajsięniegolił.

Ostrożnie,jakbytrzymałwdłonirannepisklę,podałjejkartki.
–Toty–szepła.
Wrysunkachwidaćbyłorękęmistrza,którydoskonaleznasiebieiniewstydzisię

obnażyćprzedświatem.Nawszystkichbyłnagi.

–Rozebrałemsię.Obnażyłememocjonalnie,fizycznieiduchowo.Niepotrafięci

powiedzieć, ile to mnie kosztowało, ale zrobiłem to. Dla ciebie. Błagam, powiedz,
żewystarczy.

–Leo–Łzywzruszeniaścisnęłyjązagardło.–Tak,absolutnie
Przycisnęłakartkidobrzucha.Byłyświadectwemmiłości,którejLeoniepotrafił

wyrazić słowami. Ale te rysunki mówiły za niego, wyrażały tęsknotę, pokazywały
wszystko,codotądpróbowałukryć.

Wypuścił z płuc wstrzymywane powietrze, chwycił Dannie w ramiona i niemal

zmiażdżyłjąwuścisku.Zakręciłojejsięwgłowie.Rysunkisfrułynapodłogę,do-
łączającdoinnych.Całowałjążarliwie,namiętnie,jakbystarałsięnadrobićstraco-
nyczas.Icałując,cośmówił,lecznierozumiałaanisłowa.

Dopierogdyoderwałusta,usłyszała:
–Chcębyćmężem,jakiegopotrzebujesz.Jakiegosobiewymarzyłaś.
–Jesteś,kochanie–odparła.Byłotakodpierwszejchwili.
–Niezasługujęnatakwspaniałążonę.Alepragnęciędobólu.
–Jestemtwoja.Nawieki.
–Niechcętakdłużejżyć.Niechcężonypomocnicy,niechcęoddzielnychsypialni,

oddzielnychserc.–Przyłożyłrękędopiersi,jakbyskładałprzysięgę.–Mogłemza-
trudnićasystentkę,alezamiasttegowolałemposzukaćżony.Potrzebujękogoś,kto
pokochamniemimomoichwad.Chybaniejestzapóźno?

–Nie,Leo,ale–Zmarszczyłaczoło.–Nieposzedłeśdziśdopracy?
–Wiem,jestemtakizmęczony.–Niewypuszczającjejręki,usiadłnapodłodze.–

ZReynoldsCapitalniezrezygnuję.Niemogę.Zciebieteżniemogę.

Danniepopatrzyłanasetkirozrzuconychpodywanierysunków.Oczymświadczy-

ły?

–Chcęspełniaćambicjezawodoweiwieśćszczęśliweżycierodzinne–ciągnął.–

background image

Nieumiemjeszczeznaleźćkoniecznejrównowagi,alebędępróbował.

–Znajdziesz.Razemjąznajdziemy.Uwielbiamtwojezaangażowanie,twójzapał

dopracy.Leobiznesmen,Leoinwestortonieodłącznaczęśćciebie.Zniczegonie
musiszrezygnować.Kochamcię,całegociebie.

–Czyjeśliwsobotębędęmusiałiśćdobiura,zrobiszmikawę?
–Obiecuję.Znajdziemyrównowagę.
–Chyba–Odchrząknął.–Chybatakjest,kiedysięmadziecko.Kochasięjeca-

łymsercem,potempojawiasiędrugieiokazujesię,żesercejestniesamowiciepo-
jemne.

Dzieci?Leomówiodzieciach?Dannienawetniepróbowałapowstrzymaćłez.
–Toprawda–szepła.
Znówprzywarłustamidojejwargicałującją,znówmruczałcośpodnosem.Tym

razemwiedziała,comówi:kochamcię.Dzisiejszegowieczoruzamierzaławyrzucić
pigułkiantykoncepcyjneiwłożyćdołóżkaseksownączerwonąbieliznę.

background image

EPILOG

Leo Reynolds żałował, że nie może poślubić Danielli, ale byli już małżeństwem,

aonaniezgodziłasięrozwieśćznimtylkopoto,abyznówmógłsięjejoświadczyć.

–Naprawdęniechceszromantycznychoświadczyniwspaniałegowesela?–zapy-

tał,kiedyznajwyższegotarasuwieżyEifflapodziwialiParyż.

–Jestemwcudownejpodróżypoślubnejzmężczyznąmoichmarzeń.Czegowię-

cejmogępragnąć?

–Hm–Wyjąłzkieszenipudełeczko.Wśrodkuznajdowałsiępierścionekzrzad-

kimczerwonymbrylantem.–Daniello,kochamciędoszaleństwa.Czyobiecasz,że
dzieszzemnądokońcażycia?

–Obiecałabymcitoibezpierścionka.Alemuszęprzyznać,żejestwyjątkowy.
–Takjakty.Takjaknaszemałżeństwoinaszamiłość.Ipomyśleć,żemogłemto

stracić!–Wyjąłpierścionekzpudełeczkaiwsunąłżonienapalecobokobrączki.Po
chwilirozciągnąłustawuśmiechu.–Wdodatkutaczerwieńpasujedotwojejsek-
sownejbielizny.

–Dziękuję–szepła,patrzączzachwytemnakamień.–Kiedytyznalazłeśczas

nałażeniepojubilerach?OdwielutygodniharowałeśzTommym

–Tommyłaziłzemną.Uznałem,żeskorochcesięchłopakuczyćodemnie,niech

sięrównieżuczy,jakuszczęśliwiaćkobietę.

Leo z Tommym zostali wspólnikami. Ich firma Garrett-Reynolds Engineering

z miejsca okazała się sukcesem. Leo wiedział, że bez Danielli nie miałby odwagi
zdecydowaćsięnatenkrok.Dziękiniejprzeszedłwewnętrznąmetamorfozę.

–Atucosiędzieje?–Przyłożyłrękędobrzuchażony.Niemógłsiędoczekaćdo-

brychwieści.

–Jeszczeniejestemwciąży,alepróbujmydalej.
–Musimyzdwoićwysiłki–oznajmił,składającnajejustachdługiczułypocałunek.

@kasiul


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MIŁOŚĆ DO WSZYSTKICH cz druga bis
miłość przyjaźń, Miłość nie wszystko wybaczy, Miłość nie wszystko wybaczy / 18 styczeń 2008
MIŁOŚĆ SPEŁNIONA, wszystko do szkoly
Miłość Ci wszystko wyjaśni, Teksty, Miłość
MIŁOŚĆ mi wszystko wyjaśniła, Katecheza, Jan Paweł II
Powszednie gesty miłości, czystosc, Wszystko o czystości, czyli jak utrzymać piękno swojej duszy
Cantrell Kat Przystanek Wenecja
DZIEWCZYNA MOJEJ WOLI W JEZUSIE MIŁOŚĆ DO WSZYSTKICH MOICH DZIECI (TOM II)
MIŁOŚĆ DO WSZYSTKICH cz druga zmod, Teksty, Miłość
MILOSC DO WSZYSTKICH cz druga, Teksty, Miłość
MIŁOŚĆ DO WSZYSTKICH cz pierwsza, Teksty, Miłość
Kat - Miłość i Eucharystia, KATECHEZA, Scenariusze zajęć
Cantrell Kat Najtrudniejszy klient
Miłość mi wszystko wyjaśniła2 skrócone

więcej podobnych podstron