background image

Punkt jeden dla słabego psa... er... wilka.

 
Granite Lake Wolves, Księga 4 

TJ Lynus jest legendą w Granite Lake, zarówno za jego proste podejście - i jego niezdarność. 
Jednak jego beztroskie pogodzenie się z losem znika gdy jego pozycja jako drużby sprowadza go 
twarzą w twarz z kimś kogo nie oczekiwał. Jego partnerka. Jego bardzo ludzka partnerka. Nagle, 
jedno jest kryształowo jasne: jeśli chce ją mieć, jego zwykłe luzackie podejście nie zadziała.
Po wypełnieniu obowiązków druhny, Pam Quinn ma wystarczająco czasu na wycieczkę po dziczy 
Yukon zanim wróci na południe. Natychmiastowe przyciąganie pomiędzy nią a TJ'em kusi ją by 
oddać się Północnej Radości, ale gdy on zrzuca bombę na "w: - "wieczność" - ma wątpliwości. W 
jej świecie, prawdziwa miłość to bajka, która rzadko, jeśli w ogóle, się spełnia.
Okay, więc może organizowanie porwania nie było najlepszym pomysłem TJ'a, ale przynajmniej 
Pam ma dobre poczucie humoru by zgodzić się na jego układ. On da jej całą dzikość północy jaką 
może znieść - a ona nie rozbije jego rzepki.
Teraz przekonać ją, że bajki mogą przerobić jej świat - a wieczność jest warta walki.

Na ogólne życzenie: Niezdarny pomagier wilk dorasta, sarkazm rządzi, a dzikość robi się dziksza. 
Zawiera gorące bzykanie w spodziewanych miejscach - jak odległa kabina - i miejscach 
nieoczekiwanych.

Wolf Tracks 

by

Vivian Arend 

background image

Rozdział 1

Pam wypuściła długi, powolny gwizd i spojrzała przez okno by jeszcze raz 
podziwiać widoki.
- Cholera, Maggie, wiedziałam, że coś ukrywasz, ale poważnie. Jak wiele 
mogę wziąć do domu?
Lekkie klepnięcie w ramię odwróciło jej uwagę od podwórka i soczystego 
szerokiego wachlarza męskich ciał, gromadzących się na nim.
- Miałaś mi pomagać, a nie ślinić się nad gośćmi weselnymi. - Maggie 
odwróciła się plecami i wskazała przez ramię. - Zapnij ostatnie z guzików, 
dobrze?
- Gdzie zdobyłaś tą wspaniałą suknię tak szybko w tym zadupiu? To 
znaczy minęło dwa miesiące od kiedy pojechałaś na północ. Nie, żebym 
liczyła czy coś, ale sześćdziesiąt siedem dni to krótki okres na zakochanie 
się, zaręczyny i zorganizowanie ślubu. - Pam wsunęła ostatnie maleńkie 
perłowe guziki przez dziurki. Dwa miesiące od kiedy widziała swoją 
przyjaciółkę, a zakochanie nie wyglądało na jedyne co się zmieniło. Pam 
sprawdziła sypialnię, w której byli z rosnącym podejrzeniem, że Maggie 
ukrywa przed nią sekrety. Coś nie pasowało, a w ciągu lat Pam nauczyła 
się ufać swoim instynktom.
- To suknia mojej siostry. Musiałam tylko dodać trochę koronki od spodu, 
żeby poradzić sobie z różnicą naszych wzrostów. - Maggie okręciła się, 
koronkowe warstwy spódnicy latały wokół niej. Jej krótkie blond loki 
podskakiwały bardziej szaleńczo niż zwykle, cienka srebrna tiara umościła 
się wśród chaosu. - Jak wyglądam?

background image

Pam wywróciła oczami.
- Jak cholerna królowa pixie, jak zwykle. Boże, dlaczego nawet pytasz? 
Będziesz wyglądać wspaniale w papierowej torbie.
Maggie roześmiała się.
Teraz albo nigdy.
- Muszę wiedzieć, Mags. Czy naprawdę tego chcesz? A może bierzesz ślub 
tak szybko ponieważ, oh, czujesz, że musisz...
Jej najlepsza przyjaciółka zmarszczyła brwi.
- Czy myślisz, że mnie do tego zmuszają? Poważnie, jestem zakochana i 
chcę poślubić Erika.
- Nie jesteś w ciąży i myślisz, że tylko tak można się tym zająć, ponieważ 
jeśli jesteś, z chęcią pomogę ci...
- Pam! - Maggie uwięziła ją w ramionach, ściskając mocniej niż 
niedźwiadek. - Oh, cukiereczku, jestem zaszczycona, że zechciałabyś mi 
pomóc, ale nie jestem w ciąży. Jestem szczerze i prawdziwie zakochana. 
Wiem, że wydaje się to szybko, ale przy niektórych... ludziach, wiesz, że 
to właściwe.
To jest możliwe. Może. Pam rzadko to widziała. Odwróciła się by 
powstrzymać Maggie od czytania z jej twarzy zbyt dokładnie. Tylko 
dlatego, że nigdy w prawdziwym życiu nie widziała "kocham cię na 
wieczność" nie znaczy to, że nie może się zdarzyć, a czyiś dzień ślubu nie 
był czasem by to wypominać. Westchnęła i próbowała rozproszyć się z 
mężczyznami jak cukierki. 
- Więc. Kiedy ty i Erik wyjedziecie na miesiąc miodowy, czy ja mogę 
wypróbować miejscowych?
Śmiech Maggie połaskotał jej uszy i wszystko znowu było w porządku.
- Jesteś straszną flirciarą. Traktuj ich łagodnie, łamaczko serc. Hej, 
potrzebuję kilku minut w samotności. Może pójdziesz zwiedzać? Wróć za 
jakieś dwadzieścia minut, a będę gotowa do wyjścia..
Pam pocałowała jej policzek.
- Jeśli jesteś pewna, że jesteś pewna.
- Boże, idź. Jestem teraz dużą dziewczynką. - uśmiechnęły się do siebie z 
długoterminową przyjaźnią zanim Pam popędziła w dół po schodach. 
Zerknęła do gwarnej kuchni zanim wyszła na podwórze.
- Hej, przynieść ci drinka?
- Jesteś głodna?
Nagle, otoczona mężczyznami w garniturach, naciekła jej ślinka do ust. 
Kolejny głos wzbił się ponad inne i delikatny dotyk wylądował na jej 
ramieniu.

background image

- Masz. Dla ciebie. - wyglądający jak Gerard Butler facet zaoferował jej 
kieliszek wina. Potrząsnęła głową. Czy oni myślą, że ona właśnie została 
walnięta przez samochód ciężarowy? Ona nie przyjmowała drinków od 
nieznajomych, nawet wartych ślinienia się na ich widok.
- Jesteś przyjaciółką Maggie, prawda?
- Czy zechciałabyś pójść na kilkuminutowy spacer? Mogę cię oprowadzić 
po podwórzu.
Jeden z nich zaoferował jej łokieć i zatrzepotała rzęsami gdy go 
przyjmowała. Dlaczego nie? Miała czas zanim ma wrócić po Maggie. 
Kilka dzieci przebiegło przed ich nogami i Pam uśmiechnęła się gdy 
patrzyła na radosny chaos wypełniający przystrojone podwórze.
- Niezły tłum jak na ślub. Czy wszyscy chłopcy żyją w pobliżu?
Minęło trochę czasu od kiedy ostatni raz była w tak smakowitym 
towarzystwie, a co dopiero przy tylu przystojnych facetach. Pomimo, że 
jej uwaga była odciągana, ona nie była na targu związków gdy przebywa 
na Północy. Nie. Ona tylko robiła to "wspieranie przyjaciół" z Maggie, 
zajmowała się małym zwiedzaniem, później powrót do cywilizacji. A 
piękni mężczyźni jak oni - cóż, przelotna przygoda może być zabawna, ale 
będąc druhną w dzień ślubu to cliche, które chciała uniknąć w tym życiu.
Narzeczony Maggie podszedł, górując na innymi mężczyznami. Pam 
zachichotała. Pomimo, że okazał się być jednym z tych dobrych, skopie 
jego tyłek jeśli będzie tego potrzebował, nie ważne jak duży był. Nikt nie 
zadziera z jej przyjaciółmi, a Maggie była jej najstarszą przyjaciółką. BFF 
i całe to gówno.
- Radzisz sobie? Chłopcy dobrze cię traktują? - Erik rozejrzał się, wyraz 
jego twarzy był srogi, a przymilna załoga rozeszła się jakby byli 
wystrzeleni z armaty. Pam wpatrywała się w ich oddalające plecy z 
rosnącym podejrzeniem. Mowy nie ma. Jeśli on ich do tego...
- Chyba tak brzmi pytanie, prawda? - zwęziła oczy. - Dostawałam 
królewskie traktowanie. Czy to twoja sprawka?
Erik uniósł ręce, wnętrzem dłoni na zewnątrz.
- Zaufaj mi. Nie chcę żebyś mnie obdzierała. Jeśli oni trzymają się w 
pobliżu, to dlatego że jesteś interesująca. Tylko nie złam zbyt wielu serc, 
dobra? Nie chcę później słuchać kiepskich piosenek miłosnych podczas 
nocy karaoke miesiąc po twoim wyjeździe.
Pam roześmiała się.
- Okay, jesteś bezpieczny. Wierzę ci. - potrząsnęła głową gdy spojrzała na 
niego z góry do dołu. - Co wy chłopaki tutaj jecie? Jest tu jakaś fontanna 
ogromności czy co? Naliczyłam przynajmniej dwa tuziny mężczyzn 

background image

mierzących ponad sześć trzy. (*190cm)
Uśmiechnął się do niej.
- To przez wodę. Naprawdę dobra. Hej, Maggie powiedziała, że potrzebuje 
cię ostatni raz, ale najpierw chciałbym przedstawić cię mojemu drużbie.
Pam machnęła na niego ręką.
- Poznam go gdy będziemy razem szli przez podwórze. Maggie wyjaśniła 
procedurę i nie mam nic przeciwko ceremonii. Lepiej biegnę zobaczyć 
czego ona chce. Na wypadek gdyby dostała pietra i chciała żebym 
wszystko odwołała w jej imieniu.
Ukryła swoje rozbawienie gdy jego uśmiech spłynął.
- Chyba nie sądzisz, że to zrobi? Ale...
Zajęło jej lata na udoskonalenie sztucznej troski, którą nosiła gdy kiwała 
głową w sympatii na niego.
- Jestem pewna, że wszystko będzie dobrze, ale lepiej pójdę ją uspokoić. 
Zostań tutaj i staraj się nie martwić. - poklepała go w ramię i poszła na 
górę, uśmiechając się złośliwie.
Maggie spotkała ją na szczycie schodów. Pam próbowała wytrzeć z twarz 
uśmiech, ale one znały się zbyt długo.
- Kogo teraz torturujesz? Pam, obiecałaś nie przerażać ludzi twoim 
dziwnym poczuciem humoru.
Ktoś podszedł do boku Maggie. Pam odwróciła twarz do młodego 
mężczyzny i zamarła. O rety. Zarumieniła się od jego spojrzenia. Ostatnim 
razem gdy facet tak się na nią patrzył, byli oni nadzy w trakcie podgrzanej 
seksualnej wymiany. Rozbierał ją spojrzeniem i raczej czuć oburzenie, jej 
własne zainteresowanie wzrastało. Oczywiście był dla niej za młody, ale 
nadal... Gorąco przeklęty, był seksowny. Ciemnawa skóra, czarne włosy. 
Oczy tak czarne, że źrenice i tęczówki zlewały się. To musi być to - jego 
źrenice - to tylko wyglądało jakby był o krok od oczarowania jej.
- Pam, chciałabym żebyś poznała TJ'a. Jest dobrym przyjacielem i pracuje 
z Erikiem jako przewodnik po dziczy. Będzie naszym drużbą.
TJ wyciągnął dłoń, zbliżając się, a ona zmusiła się by nie cofnąć. 
Chwyciła jego palce, zamierzając potrząsnąć jego dłonią w biznesowski 
sposób, gdy on odwrócił jej dłoń i podniósł ją do ust.
- Moja przyjemność. Naprawdę.
Pochylił się i pocałował jej knykcie. Lodowaty chłód przesunął się w górę 
jej kręgosłupa i o mój Boże, jej ciało natychmiast stało się mokre. Cholera! 
Czy on właśnie polizał jej skórę? Wiedziała, że ona się gapi, ale nie miała 
żadnego sposobu by oderwać spojrzenie od niego. Nawet po tym jak się 
wyprostował, nie chciał puścić jej palców, a ona stała tam jak jakiś 

background image

cholerny gnom ogrodowy z dłonią uwięzioną w jego, mając nadzieję, że w 
jakiś dziwny magiczny sposób okaże się, że stoją sami w sypialni z 
materacem stanowczo uderzającym ją od tyłu w kolana. Żądza ukradła jej 
język.
- TJ? - Maggie trąciła go łokciem i otrząsnął się jakby się budził. Wziął 
głęboki wdech i jego oczy powiększyły się nawet bardziej. Pam zerknęła 
w dal, gdziekolwiek powinno być bezpieczniejsze niż patrzenie się w te 
pieprz-mnie-teraz sypialniane oczy. Aż zdała sobie sprawę, że opuściła 
wzrok, a jej spojrzenie zatrzymało się na przedzie jego spodni, jego 
erekcja rosła coraz bardziej oczywista.
- Pam? - oderwała spojrzenie i zwróciła je na Maggie, która patrzyła na nią 
z niepokojem. - Myślę, że musimy zejść na dół. Teraz. Maggie pociągnęła 
ją za ramię, odciągając od fascynującego młodego mężczyzny w 
smokingu.
Z głębokim poczuciem żalu, Pam odwróciła się pledami do ciemnego 
boga, który patrzył na nią wygłodniałymi oczami. 

Cholera.
Cholera.
TJ przełknął ciężko i natychmiast tego pożałował. Jego język pochwycił 
smak kobiety, którą Maggie odciągnęła i teraz chemia ponownie pędziła 
przez jego ciało, zadając mu ból.
Cholera.
Jak to możliwe? Maggie odciągnęła go na bok by ostrzec, ponownie, że 
nie mógł pozwolić by jej przyjaciółka dowiedziała się czegokolwiek o 
tym, że są wilkami ponieważ Pam była w pełni człowiekiem. Nie mógł 
wypuścić wilkołaka z torby, tak jakby mówiąc. Czuł się trochę oburzony, 
że Maggie traktowała go jak dziecko i oczekiwała, że wszystko zepsuje. 
Tylko dlatego, że przypadkowo raz się zmienił. Albo dwa. Ale te wypadki 
miały miejcie lata temu. Miał dwadzieścia dwa lata, a mimo że wolał 
wilczą formę z powodu dużej zręczności, jego ludzka forma poprawiała 
się. Poza tym, Keil wydał nakaz tym swoim napuszonym głosem Alfy dla 
całej sfory by jej członkowie pozostali niefutrzaści podczas tego ślubu. 
Nikt nie sprzeciwi się jego bezpośredniemu rozkazowi.
Jadnak nadal.... cholera.
 Dobrze, że Maggie go ostrzegła ponieważ niewiarygodnie jego 
pierwszym impulsem gdy położył oko na piękności było zmienienie się i 

background image

zanurzenie nosa w jej ciemnobrązowych włosach. Chciał ją całą obwąchać 
następnie zmienić się z powrotem w człowieka i wylizać ją, zaczynając od 
palców u stóp i rozpraszać się zachwycająco długo zanim sięgnie w 
pobliże jej gardła.
Jego penis bolał, a wizja zamazała się. Piekło jeśli jego słuch również nie 
działał prawidłowo. Nagle świat zaczął się trząść i zastanawiał się jak 
bardzo się zatracił zanim zdał sobie sprawię, że Erik złapał go za ramiona i 
wpatrywał się w jego twarz z niepokojem.
- TJ? Co się do cholery dzieje? Maggie zawołała mnie przez nasze 
mentalne połączenie i powiedziała bym tu przyszedł i poradził sobie z 
tobą. Czy miałeś zamiar się zmienić?
To szybko TJ'a ustabilizowało.
- Nie! - gówno, kolejny nie wierzy w jego umiejętność opanowania. 
Chociaż coś poważnie było spieprzone. Westchnął.
- Chodzi o to...
Zamknął oczy i wziął kolejny głęboki wdech. Zapach Erika był 
najsilniejszy, później Maggie, ale owinięty wokół nich był drażniący i 
odurzający aromat, który łaskotał jego libido i wykopywał na najwyższy 
bieg.
- Erik, jesteś pewien, że Pam nie ma nic z wilka w swoim rodowodzie?
Erik odchylił się i skrzyżował ramiona.
- Całkowicie. Maggie żyła z nią przez lata. Oboje Omegi ją poznali i jest 
czysto ludzka. Na sto procent. - zwęził oczy. - Czego nie mówisz?
TJ zmarszczył nos.
- Pamiętasz jak zawsze mówiłeś, że mam przenikliwie doskonały zmysł 
węchu?
- Najlepszy w sforze.
Prychnął i potrząsnął głową.
- To ucieszysz się gdy usłyszysz jak to mój niesamowity węch właśnie 
powiedział mi, że najlepsza przyjaciółka Maggie, w pełni człowiek i 
prawdopodobnie nie nadająca się przez honor... jest moją pieprzoną 
partnerką.

background image

Rozdział 2

Znalazł nową formę piekła. TJ przemierzał powoli zewnętrzną krawędź 
podwórka, jego partnerka przy jego ramieniu, a wszystko co mógł zrobić 
to... nic. Nie mógł jej powiedzieć, że miał miękkie kolana na myśl o 
znalezieniu jej. Nie mógł powiedzieć jak ważna dla niego była. 
Skoncentrował się na utrzymaniu stóp na ziemi ponieważ nie było mowy 
by miał się potknąć i wygłupić przed nią.
Erik kazał mu obiecać, że nie powie nic przedwcześnie. Najpierw TJ ma 
porozmawiać  z bratem, Alfą, rozmowa z jego partnerką była niezgodna z 
prawem, a najgorsze, że Erik użył ruch Bety i rozkazał TJ'owi milczeć. 
Cholerna hierarchia sfory unieruchamiała jego język. Teraz rozdarty 
pomiędzy strasznym pragnieniem by zaciągnąć Pam do jakiegoś 
prywatnego miejsca i związać ich razem na resztę ich dni, a gwałtowną 
potrzebą podporządkowania się bezpośredniemu rozkazowi - TJ miał 
przechlapane.
Zerknął w bok by  popodziwiać ją jeszcze trochę. Kilka ciemnych 
kosmyków uciekło z jej fantazyjnej fryzury, obramowując jej twarz. 
Uśmiechała się do wszystkich, ale napięcie w jej ciele krzyczało do niego i 
wszystko co chciał to złagodzić jej brzemię.
- Nic ci nie jest?
Spotkała jego spojrzenie i zarumieniła się mocno.
- Ile razy mamy to zrobić?
- Chodzić w kółku? Trzy. Powinnaś zwolnić trochę, żebyśmy nie wdepnęli 

background image

na pięty Erika i Maggie. - Odciągnął łokieć tak, że jej palce dotknęły jego 
żeber. Prawda, było kilka warstw ubrań pomiędzy nimi, ale to lepsze niż 
nic.
To doprowadzało go do szału. Wąchał jej skórę, naturalny zapach jej 
skóry. Jej podniecenia. Jego serce waliło i usiłował zachować neutralny 
wyraz twarzy, a nie dyszeć jak pies. Jak mógł nikt nie zauważyć, że oboje 
ociekają zapachem godów było poza jego wyobrażeniem.
Kolejny głęboki wdech sprawił, że naciekła mu ślinka, a jego penis drgnął. 
To było niezaprzeczalne. Było to niemożliwe i stało się. Jego jedyna-i-na-
wieczność partnerka była człowiekiem.
Nie miał nic przeciwko temu. Było to dziwne i zwariowane, ale skoro są 
partnerami, był ku temu powód i dojdą do niego. Najpierw wydaje się, że 
będzie musiał nie tylko przekonać ją, że należą do siebie, ale całe 
społeczeństwo jego sfory.
Zaczynając od jego starszego brata, Keila, i jego partnerki Robyn. Alfy 
sfory Granite Lake siedzieli w przednim rzędzie z ich małą córeczką 
siedzącą na jego kolanach. Robyn marszczyła brwi na TJ'a, używała 
języka migowego by spytać czy co się dzieje. Szybko potrząsnął głową. To 
nie będą łatwe wyjaśnienia.
Pam nieświadomie pocierała palcami w górę i w dół jego ramienia. Lekki 
ruch z niego szydził. Doprowadzał do szaleństwa. Sięgnął i położył dłoń 
na jej.
- Przestań.
Zesztywniała w odpowiedzi i starała się odsunąć. Ból przebiegł przez 
niego z powodu niepewności jego partnerki i małego strachu, nagle miał 
gdzieś to, co powiedział mu Beta. Jego język rozwiązał się, więzy 
ograniczające go opadły. Będzie o nią dbał, powie jej, że wszystko będzie 
dobrze. Jeśli zdarzy mu się wspomnieć, że jej pragnie podczas tej 
rozmowy... niech tak będzie.
Pochylił głowę bliżej, wdychając tyle jej zapachu ile to możliwe.
- Wszystko w porządku. Lubię jak mnie trzymasz, ale pocieranie było 
rozpraszające.
Pozostała cicho przez chwilę później poprawiła chwyt.
- Przepraszam. Nie chciałam tego.
TJ zachichotał.
- Ty rozpraszasz nie ważne co robisz. - uśmiechnął się do niej i mrugnął 
okiem. - Nawet mi się to podoba.
Zmarszczyła brwi.
- Co podoba?

background image

- Rozproszenie przez ciebie.
Potrząsnęła głową gdy skręcili w najdalszym kącie podwórka i zaczęli 
drugie okrążenie.
- Ile masz lat?
Zamarł.
- Dlaczego?
Pomimo polizania ust i wysłania strzału żądzy przez jego centrum, wyraz 
jej oczu był przyjazny, nie kokieteryjny.
- Ja nie obrabiam kołyski.
Cholera.
- Jestem pełnoletni we wszystkich stanach i prowincjach.
- Jesteś dzieckiem. Słodkim, ale dzieckiem.
- To dlatego chciałaś wpełznąć ze mną do łóżka gdy spotkaliśmy się na 
szczycie schodów? - potknęła się, a on szybko ją złapał. - Cholera. 
Przepraszam, to nie było uprzejme. Prawdziwe, ale niezbyt uprzejme.
- Ja nie chciałam...
- Uważaj. Maggie powiedziała mi, że jesteś najbardziej godną zaufania 
osobą jaką ona kiedykolwiek spotkała. Nie chciałbym rujnować twojej 
reputacji. 
Warknęła a on się uśmiechnął. Zadziorna dziewka. Lubił to w kobietach.
- Dobra. Jesteś przystojnym facetem i tak, wyobraziłam sobie nas 
zaplątanych w prześcieradłach. - Hallelujah! - Ale jesteś zbyt młody, a ja 
przyjechałam tu na ślub i to wszystko.
TJ starał się żeby obraz ich nagich w łóżku go nie rozpraszało gdy szli w 
ciszy kilka kolejnych kroków. Niestety miał dobrą wyobraźnię. To zbył 
młody mógł jakoś obejść. A to, że była uparta? Oh, uwielbiał wyzwania.
- Przestań. - szepnęła. Jej głos był głęboki i ochrypły, prześlizgiwał się jak 
pieszczota po jego już super-wrażliwych nerwach.
- Przestań co?
Poruszyła ręką na jego ramieniu.
- To. Ty.. ocierasz się o mnie.
Ups. Unieruchomił kciuk od kółek, które kreślił na grzbiecie jej dłoni. 
Wygląda na to, że żadne z nich nie mogło powstrzymać się od dotykania 
drugiego, co ma sens przy partnerach. Lekki rumieniec pokrył jej miękkie 
policzki od niskiego dekoltu jej sukienki do linii włosów, musiał odwrócić 
wzrok zanim zrobi coś wilczego jak rzucenie jej na ziemię i wylizywanie 
aż będzie krzyczeć z rozkoszy.
- Co będzie się działo po ceremonii? - spytała Pam. - Zapomniałam 
dowiedzieć się od Maggie czy będę do czegoś potrzebna.

background image

Zabiorę cię do domu i będę cię kochał calutką noc.
- Wejdziemy do środka, będziemy cieszyć się obiadem później śpiewam i 
zaczynają się tańce.
- Ty śpiewasz? - był ślad czegoś w jej włosach. Wątpliwość?
- Śpiewam. Jesteś zaskoczona?
- Wcale nie. - skłamała.
TJ prychnął. Było to oszustwo, które szybko rozpoznał. Po zbyt wielu 
latach w których oczekiwano, że będzie wszystko zawalał, wiedział 
dokładnie co ludzie chcą powiedzieć gdy mówią tym szczególnym głosem.
- Chcesz do mnie dołączyć po kilku piosenkach? - droczył się.
Zakrztusiła się na chwilę.
- Uwierz mi, to będzie zły pomysł. W zasadzie, jako prezent ślubny 
rozważam obiecanie Maggie, że nigdy nie będę śpiewać w jej obecności.
- Tak źle, co?
- Powiem krótko, uderzam w noty, których jeszcze nie wynaleziono.
Zachichotał a ona do niego dołączyła, nagle ściana, którą wcisnęła 
pomiędzy nich, trochę się pokruszyła. Kroczyli powoli, podążając za 
Maggie i Erikiem w ostatnim kole po podwórzu.
- Więc jeśli nie będziesz śpiewać, czy zatańczysz ze mną? - na pewno 
będzie mógł utrzymać stopy pod sobą przez wystarczająco długi czas i nie 
zrobić z siebie głupca. Z nich obojga.
Uchwyt, którym trzymała jego ramię, zacieśniło się lekko.
- Rozważę to. Wygląda na to, że wokoło jest dużo kawalerów z których 
mogę wybierać.
Nie warcz. Nie warcz. Potrzebował całej swojej siły by zwalczyć 
natychmiastową potrzebę zawładnięcia nią przed całą cholerną sforą. 
Prędzej piekło zamarznie niż będzie tańczyć z kimś innym niż on.
- To może być... miłe.
Miłe? Cholerne piekło.
Zignorował pytające spojrzenie od jego starszego brata strzelone z daleka. 
Dobra, może Pam nie wiedziała o wilkołakach i może będzie w wielkich 
tarapatach wymyślając jak ma rozwiązać ten bałagan, ale jedno wiedział 
na pewno.
Ona będzie należała do niego. Ciałem i duszą.
TJ przeszedł wokół niej, umiejscawiając ją po prawej ręce Maggie. Pam 
zadrżała gdy pochylił się i delikatnie otarł wargami skórę przy jej uchu. 
Powiedział ledwie szeptem.
- Gwarantuję, że to będzie o wiele bardziej warte zapamiętania niż miłe.

background image

Pam stała z boku, jej palce ściskały kompozycję kwiatową, którą 
przekazała jej Maggie, tak mocno, że słyszała jak kilka łodyżek się 
połamało. Naprzeciwko niej, TJ przytrzymywał jej spojrzenie i cholera, 
ten facet wystarczał by rozproszyć świętą. Ledwie słyszała jak Erik i 
Maggie wymieniali przysięgę, była zbyt pochłonięta w podziwianiu jego 
wyrazistej urody. Zatracała się w jego hipnotyzującym, ciemnym 
spojrzeniu. Chciała przerwać ceremonię i zażądać by patrzył gdzie indziej, 
ale jednocześnie bardzo jej to schlebiało. 
Może małe szaleństwo nie byłoby takim złym pomysłem.
Cała ceremonia minęła w niewyraźnym zarysie gdy patrzyli sobie w oczy. 
Wewnątrz płoną ogień, pożądanie owijało się wokół jej sedna i sprawiało, 
że jej serce waliło. Musi być coś w powietrzu Północy, że reagowała jakby 
miała umysł omotany seksem.
Dyskretne kaszlnięcie sprowadziło ją z powrotem na ziemię i pośpieszyła 
dołączyć do Maggie i Erika gdy szli przejściem pomiędzy krzesłami, 
kierowali się do sali. Ciepła dłoń TJ'a owinęła się wokół jej tali i gęsia 
skórka pokryła jej skórę. Zignorował jej próbę odsunięcia się od niego, 
zamiast tego przycisnął ją mocniej do jego boku i pochylił głowę aż jego 
usta wisiały tuż nad jej uchem. Czekała aż szepnie jej coś szelmowskiego, 
coś co utrzyma gorąco namiętności, które na nią rzucał przez ostatnie ileś 
tam minut.
Oczekiwanie zabijało ją i mogłaby przysiąc, że jej majtki były mokre od 
samego myślenia, że powie coś seksownego.
- Kurczak?
Nie seksowne.
- Co?
- Czy ryba? Co chcesz na obiad?
Roześmiała się głośno i zrelaksowała.
- Jesteś bęcwałem.
TJ westchnął potężnie.
- Tak mi mówiono.
Przez następną godzinę przystępował go oczarowania jej, wyprzedzał 
każdą jej potrzebę. Siedzieli po jednym boku ślubnej pary i w trakcie 
obiadu ciągle ją dotykał. 
 - Wszystkich gości tak traktujesz? - spytała. Krew pompowała w niej 
mocno jakby właśnie skoczyła maraton.
TJ dolewał jej wina gdy potrząsnął głowa.

background image

- Mogę uczciwie powiedzieć, że jesteś pierwszą kobietą, którą w taki 
sposób traktuję. - położył ramię na oparciu jej krzesła, a jej sutki naprężyły 
się. Czy ktoś zauważy jeśli wpełznie na jego kolana i będą zasysać sobie 
twarze przez chwilę?
Ktoś na końcu sali stuknął kieliszkami a całe pomieszczenie dołączyło. 
Maggie i Erik wstali z gracją i gdy przechylił ją, całując namiętnie, tłum 
wykrzykiwał swoją aprobatę. Całe wydarzenie było rodzajem 
świętowania, które Pam życzyła swojej najlepszej przyjaciółce.
TJ uścisnął jej ramię gdy wstał i przeszedł na przód. Złapał skądś za 
akustyczną gitarę i usiadł na stołku.
Szum rozszedł  się po tłumie, a TJ uśmiechnął się z zakłopotaniem.
- Tak, to nowa gitara, ale tym razem to nie moja wina. Pewien mały 
chłopiec, którym się opiekowałem, myślał, że ta stara będzie wspaniałą 
łódką.
Łagodny śmiech rozszedł się po powietrzu gdy TJ nastrajał struny, jego 
palce poruszały się gładko. Odwrócił się i przemówił do Erika i Maggie.
- Wiem, że prosiliście o waszą ulubioną, ale jeśli zrobicie mi przyjemność, 
mam piosenkę, którą naspałem jakiś czas temu. Zachowywałem ją na 
specjalną okazję i myślę, że lepszej nie będzie. Nazwałem ją "Wieczna 
Miłość".
Brzdęknął kilka akordów zanim rozpoczął prostą melodię, palce wybierały 
osobne nuty towarzyszące jego bogatemu tenorowi. Ich spojrzenia się 
spotkały i śpiewał dla niej. Gardło Pam zacisnęło się. Przesunęła się 
niewygodnie po krześle gdy słuchała słów. Było to całe nierealne i 
niemożliwe a jednocześnie - coś głęboko w niej pragnęło by miłość o 
której śpiewał była możliwa.
Miłość, która trwa wiecznie? Świeża każdego poranka?
Bzdura.
Smutne myśli były rozrywką na ślubie.
Przeniosła spojrzenie z TJ'a na Maggie i Erika siedzących i wpatrujących 
się sobie w oczy. Jeśli to coś warte, życzy im wszystkiego najlepszego. 
Maggie zasługiwała na szczęście, i przy odrobinie szczęścia Erik był 
facetem, który jej to da. Cóż, lepiej żeby to zrobił inaczej rozerwie go na 
strzępy za zranienie jej najlepszej przyjaciółki.
Pam westchnęła i odchyliła się na krześle. Zamknęła oczy i pozwoliła 
muzyce wirować wokół niej. Miękki głos TJ'a dotykał miejsc o których 
ona nie chciała myśleć. Miejsc do których zamknęła drzwi, a ona nigdy nie 
trzymała się przeszłości.
Nie, otrząśnij się z tego i rusz dalej - to było jej motto. Życie było dla 

background image

życia na maksa, cieszenia się każdym doświadczeniem jak to tylko 
możliwe. Jeden dzień na raz. Usiadła prościej i stanowczo odwróciła się 
do piosenkarza, który sprawiał, że jej żołądek drżał z każdą nową nutką, 
którą śpiewał. Palce TJ'a pieściły struny i wyobraziła sobie jak on dotyka 
ją z tą samą intensywnością, taką samą uwagą, a puls pomiędzy jej nogami 
ponownie nabrał tempa.
Święte Toledo, podniecała się patrząc jak facet gra na gitarze.
Co do diabła ona piła? Coś się działo, sposób w jaki jej spojrzenie ciągle 
wracało do TJ'a, sposób w jaki jego głos łaskotał jej uszy a skóra płonęła. 
Pragnienie by upaść na chwilę ciągle wzrastała. Maggie nie miałaby nic 
przeciwko temu.
Poza tym, przecież nie wyjeżdżała z rana. Miała zorganizowaną wycieczkę 
zaczynającą się za kilka dni. Kilka nocy podekscytowania może być tym 
co potrzebowała by te wakacje były bardzo pamiętne.
Zaśpiewał ostatnie nuty i pozwolił melodii ucichnąć. Reszta gości klaskała 
i gwizdała w dowód uznania. TJ w końcu przerwał kontakt wzrokowy z 
nią i uśmiechnął się do tłumu, zanim gestem  zaprosił kilku innych by do 
niego dołączyli. Podnieśli instrumenty i grupa uderzyła w żywą melodię. 
Krzesła i stoły zostało odsunięte na bok, a sala stała się rojem głosów gdy 
wszyscy zaczęli przemeblowanie i tworzyli miejsce do tańca. Pam 
przesunęła kilka krzeseł zanim zdała sobie sprawę, że bardziej była 
przeszkodą niż pomocą. Przekradła się na bok i patrzyła z fascynacją jak 
pokój zmienia się na jej oczach. Na scenie TJ i inni gitarzyści brzdękali 
coś rockowym brzmieniem, a rytm pulsował w rytm jej serca. Jego ciemne 
włosy lśniły gdy kołysał się, a ona zastanawiała się będą gładkie czy 
szorstkie jeśli przebiegnie palcami przez nie.
- Czy podobało ci się to? - spytała Maggie.
Pam podskoczyła lekko, później wypuściła oddech, którzy wstrzymywała.
- Hej. Wspaniała ceremonia, a posiłek był wyśmienity.
Jej przyjaciółka kiwnęła głową na zgodę.
- Było dobre, ale miałam na myśli piosenkę. Nie spodziewałam się, że TJ 
podzieli się piosenką, którą sam napisał. Była piękna.
- Ma wspaniały głos. - Pam przyznała. Maggie uśmiechnęła się ponad jej 
ramię i Pam zerknęła za siebie, zobaczyła jak Erik trzyma się na uboczu. - 
Wyjeżdżacie wkrótce?
Jej przyjaciółka kiwnęła głowa.
- Chciałam się upewnić, że wszystko jest u ciebie w porządku. Wrócę jutro 
popołudniu, będziemy miały trochę czasu zanim udasz się na swoją 
wycieczkę, a my pojedziemy na nasz miesiąc miodowy. - zmarszczyła nos. 

background image

- Nie będziesz miała nic przeciwko, że wyjedziemy? Bo jeśli tak, to ja 
mogę...
Pam położyła dłoń na ustach przyjaciółki. 
- O nie, dziewczyno. Nie sugerujesz, że zostaniesz na swoją noc poślubną 
tutaj by się mną opiekować, prawda?
- Do diabła nie. - Maggie uśmiechnęła się. - Zamierzałam powiedzieć, że 
jeśli chcesz możesz wcześniej wrócić do domu i się ukryć. Mam wszystkie 
twoje ulubione filmy i popcorn w szafce.
Pam rozmyślnie rozejrzała się wokoło, przyglądając się starannie ubranym 
mężczyznom zanim odwróciła się by uśmiechnąć do Maggie.
- Myślisz, że chcę oglądać Serenity po raz milionowy gdy wyłożyłaś dla 
mnie ten szwedzki stół?
- Są apetyczni, prawda? - Maggie odwróciła się i obie rozejrzały się po 
pokoju.
To trochę denerwujące, że najpierw jej spojrzenie przeniosło się tam gdzie 
stał TJ. Kurcze. Pam zignorowała jawny bieg jej umysłu i uśmiechnęła się 
perfidnie.
- Oh tak, nad jednym szczególnie ślinię się całe popołudnie.
- Naprawdę? - Maggie zbliżyła się i szepnęła. - Kto?
- Ten. - Pam wskazała na Erika i roześmiała się gdy Maggie trąciła ją 
łokciem.
- łapy precz, cukiereczku, znajdź sobie własnego Przyjaznego Olbrzyma.
Muzyka ponownie rozbrzmiała, tym razem wolne tempo, a Maggie 
przyciągnęła Pam w objęcia.
- Czas na pierwszy taniec, następnie Erik i ja się wymykamy. Widzimy się 
jutro na kolacji, okay?
Pam szybko cmoknęła ją w policzek.
- Nie martw się o mnie. Przecież nie rzucasz mnie psom.
Maggie prychnęła głośno.
- Przynajmniej wiesz jak sobie z nimi radzić.
Zaufaj mi, poradzę sobie z dwunożną różnorodnością tak samo dobrze jak 
czworonożną. Teraz idź, twój duży brutal czeka i nawet jeśli nadal myślę, 
że mogę go pokonać, zamierzam być miła i nie zranić go zanim się nie 
zabawisz.
Erik wyciągnął rękę i Maggie dołączyła do niego z uśmiechem, oboje 
przeszli na parkiet. Pam wypuściła długi, powolny oddech. Wyraźnie było 
widać, że bardzo się kochają. Może to się uda. Światła w sali przygasły i 
włączona została kula disco. Pam zwalczyła parsknięcie gdy błyski 
zatańczyły na ścianach a samotna para skąpana była w świetle reflektorów.

background image

Ktoś stanął za nią, ciepło jego mocnego ciała uderzyło w jej plecy gdy 
owinął ręce wokół jej tali i delikatnie przytulił ją.
TJ.
Pewny siebie łajdak, naprawdę. Rozważała wbicie obcesu w jego stopę 
albo przewrócenie go przez ramię, tylko żeby dać mu nauczkę, ale patrząc 
jak Maggie i Erik płynęli po podłodze zbyt mocno ją zmiękczyło.
- Powinieneś być ostrożny używając takich ruchów na dziewczynie. 
Możesz stracić coś ważnego. - ostrzegła.
Zignorował ją i opadł podbródek na jej ramieniu. Ciepło promieniowało 
pomiędzy nimi i kusiło ją.
- Doskonale do siebie pasują, prawda?
Jego oddech ocierał się o jej policzek, ciepły i słodko pachnący. Do ust 
naciekła jej ślinka, ale nie chciała rozmawiać z nim o romansie.
- Wyglądają... niezrównoważeni. Co Maggie myślała sobie wiążąc się z 
kimś tak wysokim?
Hmmmnął.
- Prawdopodobnie myśleli, że gdy jest odpowiednia, nie można 
zaprzeczyć, że znalazło się tą jedyną.
Oh panie, jego kciuki gładziły jej talię, a nosem trącał ją pod uchem. Czy 
ona tego chciała? Gorąco ją zalało. Musiała zdecydować, i to szybko. 
Może poprowadzić go na parkiet i cieszyć się jego dotykiem publicznie, 
albo mogą znaleźć ciemny kąt i zobaczyć co z tego wyjdzie.
Że się tak wyrażę.
Pociągnął ją do tyły i jej ciało odrzuciło umysł. Wsunęli się w ciemność z 
boku sali, wchodząc za przegrodę. Przycisnął ją do niej, jego mocne ciało 
było bardzo, bardzo ciepłe. Tętno jej wzrosło, jak również drżenie 
pomiędzy jej udami, ścisnęła mocno nogi by je powstrzymać.
Man-oh-man, jego oczy były tak niesamowite, że mogłaby przysiąc, 
używa jakiegoś rodzaju hipnozy. Odwrócenie się było niemożliwe gdy się 
w nią wpatrywał, przyglądając się jej włosom, twarzy, jeden palce 
prześledził jej usta zanim powoli obniżył głowę i złączył ich wargi.
Otarł ustami jej wargi jak delikatna bryza, jego palce wplątały się we 
włosy by dostosować kąt jej glosy aż ich usta sczepiły się. Niepewne 
ruchy jego języka przemknęły się po jej zębach. Drażniąco, ledwie dając 
jej jego smak zanim odsunął się i oparł czoło o jej.
- Jasna cholera, wspaniale smakujesz. - dyszał. Niesamowicie bajecznie. 
Nigdy nie marzyłem o kobiecie, która tak by smakowała. Albo sprawiała 
to co czuję tak jak ty.
Pieprzyć słodkie słówka. Nawet w przybliżeniu nie miała dość jego 

background image

pocałunków. Próbowała odzyskać jego wargi. Wygięła plecy w łuk w 
próbę złączenia ich ciał by poczuła jego mięśnie, jego pragnienie jej.
Jęknął cicho.
- Zabijasz mnie. Nie powinniśmy...
Przeszła trochę na bok i przyłożyła bolące krocze go jego uda. Krótkie 
sapnięcie uciekło jej przez to jak jej łechtaczka zapulsowała.
- Pieprzyć to. - TJ złapał ją za tyłek i mocno przyciągnął do siebie, 
odbierając jej kontrolę i całując do utraty zmysłów. Wysysając powietrze z 
jej płuc, splatając ich języki. Prawie rozpaczliwe, bezmyślne, szukające 
dotknięcie. Domagał się jej odpowiedzi a ona dała ją gorliwie. Rozkosz w 
jej płci wzrastała jak rakieta startująca w kosmos.
Jego dłonie były wszędzie. Przesuwały się po jej tułowiu, dotykały jej 
piersi. Przyciskały jej biodra i ocierały o jego udo. Podekscytowanie 
przelało się przez nią, szaleńcze bicie jej pulsu przyprawiało ją o zawrót 
głowy, pozostawiało bez tchu. Wylizał ścieżkę w dół jej szyi, przygryzł 
obojczyk i coś elektrycznego strzeliło do jej sedna.
- Pragnę cię, Pam. - warknął przy jej skórze. - Będziesz moja.
Sheesh, tek komentarz wcisnął kilka złych guzików, ale właśnie teraz, 
tutaj? Nie miała zamiaru sprzeczać się z macho-seksistowskim 
oświadczeniem jak tylko będzie robił to co robi. Zatracona ponad 
wszystkimi powodami, stała na krawędzi orgazmu i jeśli przestanie, zabije 
go. Pam wzięła jego głowę w dłonie i przyciągnęła jego usta do jej, 
odchyliła się i próbowała znaleźć ostatni dotyk, który potrzebowała by 
przekroczyć krawędź.
Bariera za jej plecami zachwiała się na chwilę, następnie przechyliła na 
północ. Ich waga poszła razem ze ścianą, rozbijając na podłodze. Stłumiła 
przekleństwa gdy płomienie pożądania, wzrastające pomiędzy nimi, 
rozrzedziły się w powietrzu.
Ciężki oddech TJ'a odbijał się echem w jej uszach gdy rozwiązywali 
zaplątane kończyny. Cholerne światełka disco migotały po nich, pokazując 
ich niegodną sytuację. Balowicze zebrali się i wpatrywali z niepokojem, 
oferując pomocne dłonie. Pam podniosła się, ale wszystko o czym mogła 
myśleć to boląca potrzeba w jej sednie i jego słodki smak pozostały na jej 
ustach.

  

background image

Rozdział 3

Keil uszczypnął grzbiet nosa i TJ spróbował stać w jednym miejscu i nie 
drżeć jak niegrzeczny dzieciak zaciągnięty przed dyrektora.
- Ona jest twoją partnerką.
- Pieprzyć to, Keil, powiedziałem ci to tuzin razy. Jeśli zamierzasz tylko 
powtarzać 'ona jest twoją partnerką' tonem głosu sugerującym, że jestem 
troch więcej niż skretyniały, nie dojdziemy zbyt daleko z tą rozmową, 
prawda?
Robyn roześmiała się.
- To nie jest zabawne. - narzekał Keil.
Robyn pociągnęła go za ramię i chwyciła w dłonie jego twarz, wpatrując 
się w jego oczy.
TJ patrzył jak jego brat i szwagierka rozmawiają o nim. Wiedział że to 
robili, tą rozmowę pomiędzy nimi jaką partnerzy mogą robić. Westchnął. 
Wątpił by on i Pam mogli to robić, skoro ona nie była wilkiem. Jednak nie 
miał zamiaru sprzeczać się z przeznaczeniem.
Zdecydowanie była tą jedyną. Całowanie tej kobiety była lepsze niż 
jakiekolwiek wcześniejsze doświadczenie seksualne w jego życiu. Szybko 
zbliżał się do momentu w którym zbłaźniłby się i doszedł w swoich 
spodniach. Następnie zdołał, ponownie, wszystko nawalić.
Więc teraz czekał na ukaranie jak nieposłuszny szczeniak przez parę 
swoich Alf. A on chciał tylko dowiedzieć się gdzie znaleźć Pan i 
zakończyć co zaczęli. Jeśli odezwie się jeszcze do niego po ocaleniu z 

background image

zaplątanego bałaganu w jakim skończyli na podłodze. Na szczęście światła 
były przytłumione wystarczająco by wszyscy myśleli, że to jego zwykłe 
niezdarstwo, a nie oni zabawiający się razem, spowodowało wypadek.
Pociągnięcie jego  rękawa sprowadziło go z powrotem z mentalnych 
podróży. Robyn uśmiechnęła się do niego i użyła Języka migowego by do 
niego mówić. Migała powoli - nauczył się dużo, ale nadal nie umiał biegle.
- Jeśli Pam jest twoją partnerką, jak masz zamiar sobie z tym poradzić?
TJ zawahał się.
- Masz na myśli, jak jej powiem, że jestem wilkiem?
Robyn przytaknęła.
Cholera, nie pomyślał o tym. Piekło jeśli wiedział. Klepnął palcem swoje 
czoło kilka razy i przeniósł rękę na prawo, kończąc z wnętrzem dłoni 
skierowanym w górę i pięcioma palcami uniesionymi.
Robyn wypuściła długi, powolny oddech.
- Nie wiesz. Więc jeśli zasugerujemy ci być działał powoli aż dojdziesz do 
tego, czy będzie to miało sens?
Cholera.
- Dlaczego musisz być taka logiczna? - narzekał.
- Wolałbyś żebyśmy rozkazali ci trzymać się od niej z daleka, aż wyjedzie 
z Alaski? - spytał jego brat. Keil podszedł i stanął obok Robyn, ich dwoje 
było nienaruszalną ścianą.
- Ona jest moją partnerką. Nie bylibyście tak okrutni? - prawda?
- Nie chcemy cię zranić, ale musimy działać w najlepszym interesie sfory. 
Jeśli ona jest twoją partnerką, i nie przeczę temu, wokoło może być 
cholernie niezręcznie. - Keil skrzyżował ramiona i oparł się o stół. - 
Nareszcie sprowadziliśmy sforę do punktu gdzie nikt nie narzeka na 
kwestię pełnokrwistych i półkrwistych tak często jak kiedyś, a teraz to?
TJ przebiegł palcami po włosach we frustracji.
- Nie zrobiłem tego specjalnie.
- Nie, ale jest potencjalnie niestabilne włączenie człowieka do sfory.
- Nie zrezygnuję z niej.
Robyn potrząsnęła głową. Popchnęła Keila aż odsunął się z 
westchnieniem.
- Dobra, ty z nim porozmawiaj. Wracam na przyjęcie i upewnię, że nikt ze 
sfory nie wszedł w zbyt głębokie gówno.
Keil pocałował Robyn zanim wyszedł - słodki i czuły pocałunek - a gardło 
TJ'a zacisnęło się od czegoś pomiędzy szczęściem i zazdrością. Zawsze 
chciał mieć partnerkę. Mieć kogoś o kogo mógł dbać i cieszyć się jej 
towarzystwem, co zaobserwował pomiędzy starszym bratem i jego żoną. A 

background image

teraz? Prawdopodobnie było to w jego zasięgu.
Robyn usadowiła się na kanapie. Przyjrzała mu się uważnie, a skóra TJ'a 
mrowiła.
- Jeśli planujesz użyć swoich Super Alfa Mocy Posłuszeństwa na mnie, 
powiem otwarcie - to będzie totalnie do kitu.
Roześmiała się i podniosła ręce by do niego zamigać.
- Keil tak bardzo stara się być sprawiedliwym dla sfory, że zapomina być 
sprawiedliwym dla ciebie. Żadnej mocy alfa, tylko jedno pytanie.
Usiadł naprzeciw niej. W ostatnich dwóch i pół roku od kiedy Robyn 
dołączyła do sfory, przeszła długą drogę od zielonej o wilkołakach. 
Głuchota nie powstrzymała jej od pozycji najpotęrzniejszj - i twórczej - 
liderki jaką kiedykolwiek znał. Może miała pomysł jak mógłby sobie 
poradzić z tym bałaganem.
- Jedno pytanie?
- Nie wiesz czy ona chce ciebie....
Cóż jeśli ten mały epizod w sali znaczył cokolwiek.
- ... dla czegoś więcej niż zwykłej przygody. - Robyn wpatrywała się 
niecierpliwie.
Cholera.
- Ona jest moją...
- Partnerką. Wiem, ale ona nie jest wilkiem. Ty jej pragniesz, i zawsze 
będziesz chciał, ale nie sądzę by to działało w taki sam sposób z ludźmi, 
prawda?
TJ wzruszył ramionami.
- Nigdy o tym nie myślałem. Mam na myśli, wiem, że są wilki i ludzie, 
którzy biorą ślub, ale większość z nich to wyrzutki,nie mieszkają ze 
sforą...
Jego żołądek opadł. Jeśli weźmie Pam jako partnerkę, czy będą oczekiwać, 
że odejdzie? Granite Lake zawsze było jego domem i pomimo, że jego 
partnerka była najwyższej wagi, nie chciał porzucać swojej sfory. Swojej 
rodziny. Opuścił głowę na dłonie. Nagle co powinno być najwspanialszym 
dniem jego życia zmieniło się w szarość i zimno.
Robyn delikatnie dotknęła jego ramienia by odzyskać jego uwagę.
- Nigdy cię nie wyrzucimy. Jeśli Pam jest twoją partnerką, jest częścią 
naszej rodziny, nie ważne co będzie się działo.
Patrzyła się na niego przez chwilę a nerwowy tik zapanował nad jego 
udem. Potrząsnął nogą, próbując ukryć tą reakcję. To było bardziej 
skomplikowane niż kiedykolwiek oczekiwał, że będzie. Wewnątrz niego 
wilk zaczął się wiercić. Nie mógł zrozumieć dlaczego tu siedzieli zamiast 

background image

obwąchiwać tą wspaniale pachnącą kobietę, która do nich należała.
- Musisz dać jej czas. Jeśli zaakceptuje cię jako człowieka, będziesz miał 
lepszą szansę by zaakceptowała cię jako wilka. Nie możesz działać przy 
tym połowicznie, TJ. Musisz poświęcić temu czas, zrobić to prawidłowo i 
sprawić, że będzie trwać.
TJ prychnął w drwinie.
- Jak?
- Ona jest zarejestrowana do następnej ekspedycji w spółce Keila. 
Pójdziesz jako przewodnik. Daj jej szansę by cię poznała lepiej w 
środowisku, w którym czujesz się pewnie. Zobacz co się wydarzy, coś 
więcej niż fizyczny pociąg. Ale musisz kontrolować swojego wilka.
On i Keil już przygotowywali się do następnej wyprawy. Zapisana była 
grupa dziesięciu osób, wliczając Pam. Pomimo że  doceniał punkt 
widzenia Robyn, zalecanie się go partnerki przy dużej grupie osób było 
głupie. Mogło być bezpieczeństwo w grupie i tak dalej, ale chciał mieć 
widowni. Dwoje by wystarczyło, bardzo wam dziękuję. Pomysł pojawił 
się na dnie jego umysłu i bardzo mocno próbował by nic nie pojawiło się 
na jego twarzy. Wycieczka? Czas sam na sam?
Oh tak.
Głośne klaskanie otrząsnęło go z zadumy. Robyn obniżyła dłonie i 
spiorunowała go wzrokiem.
Skoczył na nogi.
- Pewnie, brzmi wspaniale. Świetny pomysł, znaleźć trochę czasu na 
poznanie jej. Jesteś genialna. Wspaniała i genialna. Co Keil zrobiłby bez 
ciebie? - paple. Oficjalnie zaczął paplać.
jak szybko był wstanie wynieść się z pokoju zanim ona domyśli się, że coś 
było nie tak? Pokazał jej dwa uniesione kciuki i minął podnóżek w drodze 
do drzwi.
- Cóż, muszę lecieć. Mam dożo do roboty w następnych kilku dniach. 
Muszę się porządnie wyspać, mieć czystą głowę i pozostać przy kontroli, 
prawda?
Wymknął się zanim ona mogła powiedzieć coś w rodzaju "co ty do cholery 
planujesz i zakazuję ci nawet myśleć i kantowaniu". Bo to co miał w 
głowie zdecydowanie zaliczało się do list nieakceptowalnych.
Ale oni rozmawiali o jego partnerce. Jakby Keil chciał czekać dłużej niż 
dzień by rościć jakieś prawa do Robyn. TJ skierował się z powrotem do 
sali, szybki pięciominutowy spacer po żwirowanej drodze z domu jego 
Alf. Muzyka z przyjęcia niosła się w powietrzu, przyśpieszył jeszcze 
bardziej. Myśl o znalezieniu Pam tańczącej z jednym z innych facetów 

background image

sprawiała, że włoski na karku mu stawały. Oh nie, czekanie wychodziło z 
gry. Wyciągnął telefon z kieszeni i wykonał pierwszy telefon.
- Hej, Jared? Zabieraj swój tyłek z parkietu na pięć minut. Muszę z tobą 
porozmawiać.

Pam rzuciła się na kanapę w salonie Maggie i jęknęła z frustracji. W oddali 
nadal słyszała muzykę, ale straciła zainteresowanie po rzuceniu na ziemię 
jak kawałek confetti. Cóż, nie prawda. Wymknęła się, dziękując za 
przytłumione światła przy których nikt nie widział jej zarumienionych 
policzków. Jednak wypadki się zdarzają, a byłaby bardziej niż szczęśliwa 
przeniesienie się na parkiet, ale mężczyzna tamtej chwili zniknął.
Świetnie. Tyle wyszło z wieczności, facet nie mógł pokręcić się 
wystarczająco długo by dokończyć jej orgazm.
Kliknęła telewizor i ospale przeskakiwała przez programy. Maggie 
wyjechała ze swoją prawdziwą miłością, seksując się gdziekolwiek był ich 
apartament nowożeńców. Pam miała cały dom dla siebie, a myślała tylko o 
tym jak samotne będzie dzisiejszej nocy łóżko.
Ble. Napalona i ponura, co za mdłe połączenie. Była na dobrej drodze 
zabawienia się z litości w mniej niż godzinę.
Drzwi od kuchni zaskrzypiały, otwierając się na cal, usiadła i wpatrywała 
się w nie. Nie słyszała by ktoś wchodził, ale przy tej całej zabawą 
oglądając The Price is Right, w drugim pokoju mogło być z tuzin osób.
- Halo?
Drzwi ponownie się poruszyły i tym razem pojawił się szaro-srebrny pysk, 
zerkając przez szparę. Pam zmarszczyła brwi. Nie wiedziała, że Maggie i 
Erik mieli psa. Klękła na siedzeniu i patrzyła bardziej uważnie. Zwierzę 
powąchało uważnie, jego nozdrza zafalowały.
- Hej, co robisz? - były tam wszystkie znaki jaki mogła odczytać - 
klasyczne nieagresywne zachowanie, ciekawość przede wszystkim. Pam 
uśmiechnęła się. - No chodź, nie bój się.
Pomimo, że bestia nie zachowywała się wrogo, gdy pojawiła się cała 
głowa, Pam zaklęła.
- Jasna cholera, nikt mi nie powiedział, że trzymają tu wilki jako pupili. 
Dobry... wilczek. Zostań.
Srebrno-szara istota weszła do pokoju i posłusznie usiadła na jej rozkaz. 
Pam wypuściła powolny oddech. Dzięki Bogu za dobrze wytrenowane 
zwierzęta. Obeszła kanapę ostrożnie i przyjrzała się wilkowi. Wydawał się 

background image

wpatrywać w nią z taką samą intensywnością, dysząc lekko, jego język 
zwisał na jeden bok. Wyciągnęła rękę i pozwoliła mu się powąchać.
- Więc, mam dzisiaj wieczorem kolegę. Też jesteś zmęczony tańczeniem? 
Zostaniesz ze mną na babski wieczór?
Wilk prychnął, kłęb powietrza dmuchnął na jej dłoń. Pam delikatnie 
dotknęła pyska zwierzęcia, gładząc szorstkie futro, pocierając jego uszy.
- No proszę. Wszystko w porządku. Nie zamierzam cię zranić. - co za 
wspaniałe stworzenie. Nie była pewna jaka rasa była skrzyżowana z 
wilkiem, ale mieszanka była oszałamiająca. Jego futro było miękkie - 
miększe niż od owczarka niemieckiego, z którym zwykle pracowała. Pam 
nieświadomie zbadała bestię w taki sposób w jaki każdego swojego 
partnera. Jednakże właściciel tego zwierzęcia wspaniale się nim 
opiekował. Przeniosła dłoń na jego brzuch i roześmiała się gdy drgnął.
- Oops. nie dziewczyna. Przepraszam za to. Jednak będę szczęśliwa jeśli 
pobędziesz trochę ze mną jeśli nie masz wielkich planów na wieczór.
Wstała a wilk ustawił się tuż przy jej nogach. Bardzo dobrze wytrenowany, 
i szczerze mówiąc, takiego towarzystwa potrzebowała po dziwnym 
zakończeniu wieczora. Pam zwinęła się w rogu kanapy. Wilk położył pysk 
na jej kolanie i patrzył na nią z całkowitym zauroczeniem. Potarła jeszcze 
raz jego głowę. Uwielbiała całkowicie szczere i proste uczucia zwierząt. 
Mogłeś ufać, że zareagują według normalnego wzorca.
Tęskniła za swoim partnerem, ale czas pozwolić mu przejść na emeryturę.
- Bardziej wolisz komedie czy kino akcji, wilczku? No dalej, skacz. Może 
zwykle nie pozwalają ci siedzieć na kanapie, ale dzisiaj jest specjalna 
okazja. - poklepała siedzenie obok siebie i nagle szorstki futrzasty pled 
nakrył jej nogi. Podrapała jego szyję, sprawdziła czy jest obroża z 
identyfikatorem. - Nie rozumiem dlaczego ludzie nie zakładają obróż na 
swoich pupili. Jak mam cię nazywać?
Długi, mokry język wysmarował swoją drogę po jej policzku i roześmiała 
się na głos.
- Spokojnie. Nie potrzebuję kąpieli. - złapała go za kark i 
przemanewrowała do lepszej pozycji. Mógł to być sposób na okazywanie 
uczuć, ale ślina psa nie była jej ulubioną. Włączyła ponownie telewizor i 
próbowała wciągnąć się w program.
Było to niemożliwe. Poddenerwowanie, które zaczęło się wcześniej tego 
dnia, nadal nią targało. Przeklęty TJ za uruchomienie jej silników i 
porzucenie jej. Zaplątała palce w futro wilka i próbowała się zrelaksować. 
Długotrwałe gorąco i podekscytowanie całego dnia wreszcie  ją dopadły. 
Dodatkowo ciepło promieniujące z wilka leżącego obok niej. Było coś 

background image

komfortowego w posiadaniu zwierzęcia przy sobie. Tęskniła za swoim 
partnerem. Gdy ziewnęła trzeci raz, poddała się, wyłączyła telewizor i 
rozciągnęła się leniwie.
- Okay, wilczku. Czas na ciebie. - podniosła się i otworzyła drzwi kuchni, 
ale zad zwierzęcia już znikał na piętrze. - Hej, gdzie ty się wybierasz?
Gdy znalazła go zwiniętego na jej łóżku, roześmiała się.
- Założę się, że jesteś łóżkowym wieprzem. Dobra, jak długo nie 
chrapiesz, możesz zostać.
Zdjęła dres, w który się przebrała po powrocie z przyjęcia, zanim ubrała za 
dużą koszulkę. Jedno mocne pchnięcie przesunęło go wystarczająco by 
mogła wpełznąć pod kołdrę. On nie robił nic co zwykły pie robił przy 
spoczynku, tylko wsadził noc koło jej ucha i polizał zanim opadł na brzuch 
tuż przy niej. Zachichotała i położyła na nim ramię.
W jakiś czas gdy się przewracała, jego już nie było. Jak poetycko, została 
porzucona przez kolejnego samca. Westchnęła i ponownie odpłynęła w 
sen.

background image

Rozdział 4

Cudownie niebieskie niebo przywitało ich pierwszy dzień wycieczki. Przy 
współpracy pogody Pam przyjrzała się pozostałym turystom. To była 
największa obawa gdy Maggie zaproponowała by wzięła udział w 
zorganizowanej wycieczce - nigdy nie wiesz jakich będziesz miała 
towarzyszy, a czasami zbyt wielu ludzi znaczyło kłopoty.
Keil zebrał uwagę wszystkich zanim wskazał na stertę zapasów zebranych 
na piknikowym stole.
- Mamy lekki plecaki na dzień dla każdego, już załadowane przekąskami i 
butelkami wody. Nie próbujcie ścigać się w górę wzgórza, nie śpieszcie się 
i cieszcie podróżą. Jest kilka ustalonych miejsc na odpoczynek i czas na 
robienie zdjęć, ale za każdym razem gdy musicie się zatrzymać i zrobić 
sobie przerwę, nie krępujcie się. Mamy wystarczająco przewodników, że 
możecie iść własnym tempem.
Pam kiwnęła głową z satysfakcją. Wyglądało na to,że w grupie jest kilka 
różnych poziomów sprawności fizycznej, a pomimo, że nie wiedziała jak 
szybko jest w stanie iść, miło było wiedzieć, że Keil nie oczekuje, że będą 
trzymać się w jednej grupie. Spojrzała na szczyt King's Throne górującym 
nad nią i poprawiła trochę paski lekkiego plecaka. Czyste niebo, lekka 
bryza - zapowiadał się wspaniały dzień. Odwróciła się i wpadła na TJ'a
- Hej tam, gotowa na wycieczkę?
Udawała rozdrażnienie.
- Masz zamiar chodzić mi po piętach cały tydzień wycieczki?

background image

Zmarszczył nos.
- Umm, taki jest plan, tak. Albo przynajmniej aż przyjmiesz moje 
przeprosiny. Nie chciałem porzucać cię tamtej nocy.
Pam roześmiała się lekko. Ten facet nie mógł być bardziej wytrwały.
- Wiem, wezwali się pd razu a gdy wróciłeś już mnie nie było. W 
porządku, przebaczam ci. Naprawdę.
- Dlaczego zachowujesz się jakby cieszył cię mój widok... zwalonego w 
jeziorze czy coś?
Kusząca myśl. Tylko dlatego, że świetnie wyglądałby mokry, jego ubranie 
przylgnięte do ciała. Może mogłaby przekonać go, że lepiej byłoby gdyby 
wysuszył je na powietrzu a on szedłby nago.
Tak, na pewno, z ośmioma ludźmi w pobliżu.
Słyszała jak szybko nabiera powietrza. Tak, jego odpowiedź była 
praktycznie taka jak jej.
Dużo o nim myślała w ciągu tych dwóch dni gdy przygotowywała się na 
wycieczkę - zwłaszcza gdy odkryła, że TJ był jednym z przewodników. 
Mogła się gniewać i robić kwaśną minę, albo świetnie się bawić.
Skoro to była jej szansa na wyjście i dobrą zabawę, zdecydowała się mu 
darować. Było zbyt dużo przyciągania pomiędzy nimi żeby martwić się 
przedziałem czasu, i naprawdę czy nie była to strata energii? Wyjedzie za 
kilka tygodni a w między czasie on może jej pokazać Gościnność Północy.
Ale wprawianie go w zakłopotanie było zabawne.
Szli łatwo po szerokim odcinku drogi.
- Czy to stara droga?
- Droga wycinkowa. Szlak zwęża się gdy dojdziemy go skrzyżowania 
Cottonwood. Wtedy będziemy szli jeden za drugim aż dojdziemy do łąki.
Rozmawiali o Obszarze Yukon. TJ pokazywał jakieś niezwykłe rośliny 
przy ich stopach.
- Dzikich kwiatów już dawno nie ma poza wierzbówką kiprzyca.
- Jest ładny.
- To chwast, ale tak, jest ładny.
Godziny mijały, weszła w rytm rozglądając się po otoczeniu i ciesząc się 
fizycznym wyzwaniem. Kilku wędrowników z grupy zostało daleko w 
tyle, a wkrótce zostało jeszcze dwóch z nią i TJ'em.
- Jak długo zostajesz w Yukon? - spytał jeden z mężczyzn. Odsunęła się 
trochę bardziej od niego. Pomimo że nie byłby fizycznym wyzwaniem dla 
niej, nie czuła się w nastroju na flirtowanie. To znaczy z kimś innym niż 
TJ.
- Kilka tygodni, prawda? - TJ ustawił się pomiędzy nimi zanim wskazał na 

background image

prawo i odciągając ich uwagę na punkt widokowy.
Pam ukryła uśmiech.
Gdy doszli na górę wokoło rozciągały się zdumiewająco piękne widoki. 
Pam wycelowała gdziekolwiek i zrobiła zdjęcie. Kępki chmur otaczały 
szczyty gór. Wstęga lodowca pływała w oddali. Słońce odbijało się 
oślepiające od powierzchni jeziora Kathleen.
Za każdym razem gdy podnosiła głowę, zauważała, że TJ patrzył na nią.
- Czy nie masz czegoś innego, czym musisz się zająć?
Powoli potrząsnął głową.
- Już ustawiłem stół piknikowy, a wszyscy inni jedzą. Muszę pilnować być 
nie podeszła zbyt blisko przepaści czy coś.
Oh kochany, tu do góry było bardzo gorąco, pod jego płonącym 
spojrzeniem.
- Jeśli jest piknik, powinnam chyba do moich dołączyć.
- Zachowałem trochę dla nasz. Możemy tutaj jeść. Sami.
Pam mocno się skoncentrowała. Okey dokey.
Usiedli razem, TJ wskazywał jakieś kierunki i nazywał szczyty gór 
widoczne w oddali. Pam skubała swoją kanapkę, cały czas próbowała 
wymyślić dobrą wymówkę by wspomnieć o niedokończonym pocałunku z 
poprzedniej nocy. Może mogli by znaleźć sposób i spróbować ponownie.
Nigdy aż nie pociągał ją żaden facet i nie miała tak splątanego języka. Nie 
było żadnej odpowiedniej okazji, a nie skończy tak po prostu na niego.
Cóż, jeszcze nie.
- Więc, tak sobie myślałem. - TJ podał jej karton soku, rosa pokrywała 
jego powierzchnię.
- Niebezpieczna rzecz.
Uśmiechnął się.
- Chciałbym ci to wynagrodzić, to znaczy, zostawienie cię na lodzie 
tamtego dnia. Miałem nadzieję, że mi wybaczysz i przyjmiesz ofertę 
pokojową.
Hmmm, łapówka całkowicie skutkuje.
- Mały dodatkowy kawałek czekolady? Ciemnej. Jestem gotowa wybaczyć 
ci wszystko za czekoladę.
Jego śmiech przetoczył się przez nią gdy chwycił za plecak.
- To nie ta niespodzianka, ale myślę, że nadal mogę ci w tym pomóc. - 
wyciągnął paczkę Ziploc i wydobył z niej duży baton owinięty w folię. - 
Oops, jest dzisiaj zbyt ciepło na czekoladę. Przepraszam.
Wyciągnął jedną. Czekolada spływała z rogów na jego palce. Witaj okazjo. 
Chwyciła jego dłoń.

background image

- Nie ma problemu. Lubię w ten sposób.
Przyciągnęła jego dłoń do ust i wessała jeden palec, zlizując ciepłą, 
roztopioną papkę zanim przeniosła się do drugiego. Jego oddech 
przyśpieszył a jej płeć zwilgotniała. Okay, już nie była zła, a separatki 
musiały być dostępne tak gdzie będą spali.
Do czasu gdy zlizała każdy ślad czekolady, ledwie mogła oddychać. 
Pochylił się w jej kierunku, jego ciemne oczy skupione były na niej gdy 
ich usta się złączyły.
Dzwony zabiły. Fajnie, nawet się jeszcze nie całowali a już słyszała bicie 
dzwonów.
TJ odsunął się z westchnieniem, a jej nadzieje opadły. To był prawdziwy 
dzwon i się zbliżał.
- To sygnał oznaczający zbiórkę i rozpoczęcie wyprawy w dół wzgórza. - 
wpatrywał się w jej usta. Pamiętaj gdzie przerwaliśmy...
Oh rety.
Pam zebrała swój rozum tak szybko jak umiała i podniosła się. Skierował 
ją w odpowiednim kierunku, a ona potrząsnęła głową gdy ruszyła w drogę. 
Okay, on wystarczająco dobrze wyglądał, ale musiała zapaść na jakąś 
gorączkę wysokościową. Patrzyła na niego kątem oka aż to zauważył.
Skup się na szlaku. Będzie jeszcze dużo czasu na flirt, jeśli się nie 
przewrócę i złamię kark.
Pół godziny później dogonił ją, pociągając delikatnie za rękę i zdobyć jej 
uwagę.
- Jesteś zainteresowana małym zwiedzaniem z powietrza? Ja stawiam.
- Mówisz poważnie? Kiedy?
TJ uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie, ukrywając ją przed innymi 
gdy znikli za rogiem. Pochylił się i wyszeptał jej do ucha.
- Za jakąś godzinę. Zorganizowałem helikopter żeby zabrał nas z łąki 
gdzie zatrzymaliśmy się dzisiaj rano.
Jego ciepły oddech pieścił jej szyję, a dreszcz przebiegł jej po skórze. 
Święte piekło, ten facet podniecał ją nawet się nie starając.
- Więc to tak jakby prywatne wydarzenie czy bierzemy jeszcze kogoś? - 
skinęła głową na faceta, który wcześniej próbował przystawiać się do niej. 
- Bardzo prywatne. Jest miejsce dla ciebie i mnie, i pilota. Więc, musisz 
zrobić kilka rzeczy. Pierwsze. - pocałował ją w szyję i wsunął dłoń w jej 
włosy żeby jeszcze trochę ją przybliżyć.
- Pierwsze? - Panie, to był jej głos? Ten gardłowy, seksowny, pieprz-mnie-
na-łące głos?
- Hmm, nie możesz powiedzieć nikomu gdzie idziemy. - przygryzł 

background image

małżowinę jej ucha i jęknęła. O tak.
- Mogę to zrobić. Naprawdę dobrze dotrzymuję tajemnic.
- Mogę się założyć. Drugie... - przesunął dłonią w dół jej pleców aż złapał 
ją za tyłek i była gotowa wpełznąć na jego ciało.
- Po... drugie. Cholera, TJ, jeśli będziesz mnie dalej tak dotykał nie będę 
pamiętała słowa, które powiedziałeś.
- Wszystko co musisz pamiętać to, to gdy wyląduje helikopter, kucnij i 
szybko biegnij do drzwi. Chcemy odlecieć nie martwiąc innych klientów, 
okay?
- Czy będziesz miał przez to problemy?
Nie odpowiedział, tylko przyciągnął ją bliżej i zawładnął jej ustami. Na 
ślinę Hokie, ten facet umiał całować. Same jego usta rozpoczęły reakcję, 
nad którą inni jej kochankowie musieli pracować z całą kolacją, tańcami i 
kilkoma butelkami wina. Gdy w końcu się odsunął, z trudem łapała 
powietrze. Uśmiechnął się do niej, kciukiem delikatnie gładził jej policzek.
- Niektóre problemy są warte ryzyka.
Odsunął się i przystawił palec do ust. Kiwnęła głową. Miło będzie oddalić 
się od grupy. Latała helikopterami, ale tylko w pracy. podekscytowanie 
sprawiło, że zadrżała.
- Gdzie pójdziemy?
- Polatamy trochę nad Parkiem Narodowym Kluane. Będziesz mogła 
zobaczyć górę Logan zanim przelecimy nad lodowcami i kilkoma 
pięknymi jeziorami.
Chwyciła jego dłoń i ścisnęła.
- Dziękuję, TJ. To jest bardzo troskliwe. Nie mogę się doczekać by spędzić 
tylko z tobą trochę czasu. - Jego oczy pociemniały i spojrzał na jej ciało 
zanim odsunął się od niej.
- Pamiętaj to. Czas sam na sam jest dobry.

TJ z przejęciem słuchał odgłosów helikoptera. Wszystko sprowadzało się 
do zgrania czasu. Pilot był jego przyjacielem i przy odrobinie szczęścia 
Shaun zdoła wszystko odpowiednio zorganizować.
Teraz upewnić się, że Keil nie przeszkodzi jego planom.
Grupa rozproszyła się jak zwykle przy wędrówce. Bardziej chętni ludzi 
zostali wyżej żeby dodatkowo trochę eksplorować. Keil zaczął wędrówkę 
w dół z wolniejszą grupą by dać im dodatkowy czas na dojście do 
parkingu i przygotowanie piknikowej kolacji.

background image

Pam napiła się wody z butelki i oblizała wargi, jego penis znowu się 
ożywił. Był twardy praktycznie od dwóch nocy temu gdy rozebrała się 
przed nim. Wspomnienia jej nagiego tułowia zanim ubrała koszulkę do 
spania - obraz był tak wyraźny jak zdjęcie i nawiedzał go. Jego partnerka 
była wszystkim co pożądał u kobiety. Musiał odejść zanim za bardzo by 
go kusiło do przemiany z wilka i wpełznięcia na nią. Nie, tak było o wiele 
lepiej. Czas sam na sam. Taki był cel, prawda? Słyszał zbliżający się słaby 
dźwięk helikoptera Shauna.
- Chodź, przejdziemy na skraj łąki.
Wzięła go za rękę i musiał zignorować impuls elektryczny, który 
przepłynął przez niego. Zastanawiał się czy jego dotyk miał taki sam efekt 
na nią jak jej na niego. W jego umyśle nie było wątpliwości, że razem 
będzie fantastycznie. Nie tylko seks, chociaż, hello, to też zapowiadało się 
a spektakularne, ale wydawała się taka wyrozumiała, z niecierpliwością 
czekał na następny tydzień. Odkrywanie co znaczy mieć kogoś, na kogo 
mógł przelać całą swoją uwagę. Całą swoją miłość.
Musiał zrobić jeden ostatni manewr.
Dźwięk i wiatr wzmogły się gdy helikopter wisiał w powietrzu nad nimi, a 
Pam ukryła twarz na jego piersi. Ręką objął ją za ramiona i było to tak 
dobre i naturalne, że na jego twarzy musiał być wielki głupkowaty 
uśmiech. Chronił ją aż helikopter osiadł i drzwi się otworzyły.
Jego przyjaciel Jared wyskoczył, pokazał uniesione kciuki i pobiegł na 
skraj pola. TJ poprowadził Pam i podsadził ją do kabiny, wspiął się tuż za 
nią i stanowczo zamknął drzwi. Sięgnęła po pasy bezpieczeństwa i pomógł 
jej je zapiąć, następnie klepnął Shauna w ramię. Gdy hałas śmigieł 
wzrosną do bolesnych decybeli, chwycił za słuchawki wiszące na ścianie. 
Gdy założyła je, pokazał na guziki do rozmawiania.
- Wygodnie ci? - przesunął plecaki przy ich stopach, pochylił się do niej i 
wyregulował paski bezpieczeństwa.
- Świetnie. Dokąd zmierzamy?
Miał nadzieję, że do raju.
- Wyjrzyj przez lewe okno, to góra Logan. Prawie dwadzieścia tysięcy stóp 
albo sześć tysięcy metrów, jest najwyższa w Kanadzie i druga najwyższa 
w Północnej Ameryce.
Pochyliła się nad jego ciałem by wyjrzeć przez okno po jego stronie, a jej 
włosy opadły na niego jak kurtyna. Słodko pachniała. Połączenie jaśminu i 
jej naturalnego zapachu. Tego, który sprawia, że jego oczy dostają zeza a 
spodnie robią się o wiele za ciasne.
- Wspaniała. Czy to lodowiec, o którym wspomniałeś?

background image

Wskazał na drugie okno, owinął wokół niej rękę i ciągnął dalej 
oprowadzanie. Każda wycieczka, którą odbył w ciągu tych lat przydała się 
gdy zdołała odpowiedzieć na większość jej pytań.
Zwiedzanie również pomagało przy wypełnianiu czasu. Gdy już wylecieli 
za Park Narodowy Kluane, zanurzyli się przy Górze Sheep, zostawiając za 
sobą autostradę Alaski i wlecieli głębiej w dzicz. Gęsty las rozciągał się 
pod nimi, wznosił i opadał w niekończących się zielonych falach. Shaun 
zrobił gest w powietrzu, a podekscytowanie TJ'a wzrosło. Byli prawie na 
miejscu. Ścisnął palce Pam. W jakiś sposób jej dłoń znalazła się w jego i 
nie chciał puścić.
- Chcesz wylądować? - spytał ją.
Uśmiechnęła się do niego.
- Mówisz poważnie?
Za oknem rozciągało się nieskazitelne jezioro górskie, pole dzikich traw 
biegło od brzegu do zalesionego podnóża góry. Shaun wymanewrował 
sobie drogę na północ gdzie skrzący się potok biegł go jeziora. Usadowił 
helikopter na małej polanie i TJ otworzył drzwi, wyskoczył i sięgnął by 
pomóc Pam.
Oczywiście, gdy straciła równowagę i wylądowała na nim był rozdarty 
pomiędzy przeklinaniem swojego pecha a pragnieniem by pozostać tam na 
zawsze.
Trzymaj się planu.
- Tu jest głośno. Przenieśmy się trochę dalej.
- Czy on zamierza zatrzymać śmigła?
Mało prawdopodobne, ale nie zamierzał jej tego mówić. Jeszcze. 
Roześmiała się gdy przetoczył się i podniósł ją na nogi, następnie biegiem 
oddalili się od helikoptera aż mogli mówić bez krzyczenia.
- Czy mamy wystarczająco czasu bym mogła dotknąć jeziora?
- Pewnie. - podążył za nią, rozciągnęła ramiona, wdychając duże porcje 
powietrza. Wyglądała dziko, żywo i witalnie, był po uszy zakochany.
- Ścigamy się. - pobiegła. TJ gonił ją, złapał zanim zbiegli z trawy. 
Trzymał ją ostrożnie, obracając się gdy upadli tak by znalazła się w jego 
ramionach, na nim. Potrzebował sekundy zanim kompletny szok sukcesu 
nie połamania kości, jego albo jej, w pełni do niego doszedł.
- Cóż, witaj. Czy nie byliśmy tutaj kilka minut temu? - Pam drażniła się, 
opierając łokcie na jego piersi i opierając brodę na dłoniach.
- Myślę, że prawie tu byliśmy. Brakuje jeszcze czegoś.
Wziął jej twarz w dłonie i zniżył go jego ust. Jej smak owinął się wokół 
niego i wciągał go głębiej, jego partnerka 

background image

leżąca na nim było najlepszym uczuciem jakie kiedykolwiek doświadczył.
Ona odpowiedziała z entuzjazmem, badała językiem, oddawała pocałunki 
z taką pasją o jakiej marzył. Podniosła 
nowi wyżej i usiadła na nim okrakiem, a jej ciepłe krocze spoczęło na jego 
pachwinie. Lekki ruch jej bioder a dotyk 
wzmocnił się. Oh do diabła, eksploduje jeśli ona jeszcze raz się tak 
poruszy.
Pam usiadła prosto, jasne pasemka jej włosów lśniły na czerwono w 
mocnym świetle słońca. Uśmiechnęła się do 
niego.
- Cóż, wydaje się, że jesteś na mojej łasce, ale chyba powinniśmy wkrótce 
iść, prawda?
Coraz głośniejsze łopotanie śmigieł dotarło do nich, a jej oczy rozszerzyły 
się.
- Co on robi?
Przesunęła się na bok, a szczęka jej opadła gdy helikopter się uniósł. Pęd 
powietrza powalił ich na ziemię, a Shaun odleciał. TJ pomachał do 
swojego przyjaciela gdy samolot wznosił się, wisiał nad polaną przez 
chwilę zanim obrócił się i odleciał w dal.
- Co on robi? Zatrzymaj go... wracaj. - Pam pobiegła za helikopterem, 
machając ramionami szaleńczo, później wróciła, jej piękne brązowe oczy 
były szeroko otwarte. - Zostawił nas. Co on robi?
TJ wstał i przyciągnął ją z powrotem w swoje ramiona.
- Nie martw się, wszystko będzie w porządku. On wróci.
Zrelaksowała się.
- Cóż, to dobrze. Ile mamy czasu zanim wróci?
- Tydzień.

                           

background image

Rozdział  5

Pam wpatrywała się w niego. Co za...? To musiał być żart.
- Nie, poważnie. Czy on musi uzupełnić paliwo czy coś?
- Nie, ma kilka innych rzeczy do zrobienia, ale wróci po nas. W końcu. 
Pomożesz mi wnieść nasze torby do chaty? - TJ odwrócił się by przejść na 
środek łąki.
Chaty? Złapała go za ramię i odwróciła twarzą do siebie.
- Żartujesz sobie, prawda? Naprawdę tak po prostu wyrzuciłeś nas w 
dzicz? Oszalałeś?
- Słuchaj, wszystko będzie dobrze. Zabierzmy nasze rzeczy i pogadamy o 
tym gdy się osiedlimy.
Ugryzła się w język. Poważnie ten facet może nie strzelać z wszystkich 
rakiet, ale ustąpienie mu w tej chwili było jedynym wyjściem. Rozejrzała 
się po łące trochę uważniej.
- Gdzie jest wszystko? Chata, jedzenie, łazienka z bieżącą wodą i telewizja 
satelitarna?
- Brak telewizji, ale obiecuję bieżącą wodę. Chodź.
Poprowadził ją do miejsca gdzie helikopter wylądował. Tam, gdzie trawa 
była niska od ciśnienia powietrza ze śmigieł, stało pudło i dwa duże, pełne 
plecaki. Jednym z nich był jej włosy jaskrawo czerwony plecak, który 
mogłaby przysiąc, że zostawiła bezpiecznie w samochodzie ekspedycji.
Zarzucił na ramię swój plecak i pudło, uśmiechając się do niej, i 
poprowadził w kierunku drzew.

background image

Okay. Zabije go, ale najpierw musi mieć dach nad głową. Zarzuciła własny 
plecak i podążyła za nim.
Szlak prowadził do schludnej chaty skierowanej na jezioro. Było położone 
w taki sposób, że wcześniej go nie zauważyła, ale teraz doceniała 
położenie. Gdy już przejdzie jej chęć rozerwania TJ'a na kawałki, to nie 
będzie takie złe miejsce.
Zatrzymał się u stóp szerokich schodów prowadzących do solidnych 
drewnianych drzwi.
- Prywatne ustronie tylko dla ciebie. Wiem, że powinienem najpierw z 
tobą o tym porozmawiać, ale musiałem szybko działać. Doszedłem do 
wniosku, że proszenie o wybaczenie będzie łatwiejsze niż o pozwolenie.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem. To się nie działo. Serce jej waliło, 
krew pompowała w skroniach tak mocno, że zamgliła jej wzrok. Nie była 
pewna czy to od szoku czy dlatego, że była wkurzona.
Wkurzona. Zdecydowanie najlepsze. Ten facet potrzebował 
odpowiedniego uchwytu, a ona posiadała ten dotyk. Pam nałożyła 
spokojny wyraz twarzy i przemówiła łagodnie.
- Więc próbujesz mi powiedzieć, że specjalnie to zorganizowałeś. Chata na 
odludziu, to całe 'tylko my sami'?
Kiwnął głową, oczy mu błyszczały.
- Ahhh, to takie.... - zbliżyła się i poklepała go po policzku. - Jak 
niewiarygodnie...
Jednym szybkim ruchem złapała go za ucho i przekręciła, mocno. Złapał 
ją za rękę i opadł na kolana.
- Cholera, czekaj.
Wzrokiem rzuciła w niego sztyletami.
- Nie mogę uwierzyć, że jesteś takim palantem. Kto do cholery dał ci 
władzę nade mną? Czy pytałeś? Czy kiedykolwiek rozważyłeś, że może 
zapisałam się na coś w czym chciałam brać udział? Idiota. - dodatkowe 
przekręcenie towarzyszyło jej ostatniemu słowu i TJ zawył przez 
zaciśnięte zęby.
- Arghhhh, mam listę tego co chciałaś wypróbować. Zrobimy to tutaj, 
tylko trochę bardziej przyjemnie, ponieważ nie będzie tłumów.
Puściła jego ucho i przeszła gniewnie na ganek. Nie do wiary.
- Porwałeś mnie.
- Czekaj, to nie tak. - podniósł się na nogi, szaleńczo poklepując się po 
kieszeniach. - Ah, kurwa, wszystko pieprzę. Nie powiedziałem tego 
odpowiednio. Chodziło mi o to... Chciałem cię spytać czy chciałabyś tu 
zostać. Nadal możemy sprowadzić helikopter z powrotem. Tylko...

background image

TJ zrzucił plecak z pleców i otworzył zamek, wyraźnie czegoś szukając. 
Pam również ściągnęła plecak, stawiając go o ścianę chaty. Potrzebowała 
wolnych rąk i nóg gdyby musiała kopnąć go w tyłek. Przyjęła postawę 
obronną, gotowa rzucić go na ziemię gdyby było to konieczne.
Odwrócił się do niej. Coś ciemnego przepchnęło się w jej kierunku i 
ruszyła się instynktownie, bok jej ręki uderzyło w jego przedramię 
wystarczająco mocno by wytworzył się siniak. Krzyknął, podłużny kształt 
wyleciał z jego palców i uderzył w drzwi. Kawałki czarnego plastiku 
posypały się na drewnianą podłogę, zestaw baterii potoczył się od ściany i 
zatrzymał przy jej stopach.
Cholera.
Pam klęknęła i podniosła zmiażdżone ciało nadajnika, oderwane kabelki 
wystawały z pudełka. Jedna okrągła tarcza spadła na ziemię i kręciła się 
jak bąk, echo wirowania ustawało aż kawałek opadł z cichym trzaskiem.
TJ chrząknął.
Przygryzła wargi. Wybuchnięcie śmiechem nie było by w tej chwili 
najdojrzalszą odpowiedzą, ale... oh mój Boże. Minęła pełna minuta zanim 
mogła przemówić.
- To był telefon satelitarny? - była dumna z tego jak spokojnie brzmiała. 
Nawet skraju histerii czy czegoś.
- Umm, prawda. Żebyśmy mogli zadzwonić po Shauna gdybyś nie chciała 
tu zostać.
Pam zamknęła oczy i policzyła do dziesięciu. Dwa błędy nie tworzą 
dobrego, ale jego błąd złączony z jej zostawia ich w tarapatach.
- Czy to był nasz jedyny telefon?
- Yup.
Jego uczciwa odpowiedź bardzo ją rozśmieszyła i nagle większość jej 
gniewu odpłynęło. 
- Gniewam się na ciebie. Nie zrozum mnie źle, nadal planuje moją zemstę. 
Ale w jakiś pokręcony sposób to, że mnie tutaj przyprowadziłeś jest 
słodkie. Psychopatyczne, ale słodkie.
- Pokręcone i słodkie. Podoba mi się. - posłał jej najbardziej rozbierający 
szczeniacki wzrok i przygryzła wargę by się nie roześmiać.
Otworzył drzwi i gestem zaprosił do wejścia. Chwyciła za plecak, 
rozgniatając kilka kawałków plastiku przy wejściu. Chata była jasna i 
radosna, większa niż oczekiwała. Główny obszar był otwartym salonem i 
mini kuchnią po boku, a piękny kamienny kominek stał po przeciwnej 
stronie. Dwoje drzwi otwierało tył, postawiła plecak na podłodze i zajrzała 
do pierwszych, znajdując sypialnię. Cholera, to też nie było duże, raczej 

background image

ogromne.
- Muszę zrobić kilka rzeczy na zewnątrz. Rozejrzyj się, rozgość. - TJ 
szybko wyszedł i wypuściła głęboki wdech.
Jasna cholera, utknęli tu. Powinna być wściekła. Jak ktoś w tych czasach 
mógł myśleć, że w porządku jest kogoś gdzieś zabrać bez jego 
pozwolenia? Jednak gdy spacerowała po chacie, nie była rozgniewana. 
Chciała przeżyć przygodę, zapisanie się na ekspedycję było bardziej 
pomysłem Maggie niż jej własnym.
To była częściowo jej wina za zbyt mocne zareagowanie na schodach. Oh 
Boże. Roześmiała się z siebie, potrząsając głową gdy chodziła po chacie. 
To - wymuszone odosobnienie - było tym co właśnie teraz pragnęła. 
Dodać do tego TJ'a, Pana Podnieca-mnie-nawet-nie-próbując, z którym 
zostawała? Ponownie spojrzała na gigantyczne łóżko. Okay. To ona traciła 
rozum, ale może być w tym dużo zabawy.
Oczywiście planowała sprawić mu cierpienia. Powinna otrzymać kilka 
drapań pleców, może nawet masaż stóp, od niego gdy poczuje się 
wystarczająco winny.
Spostrzegła miotłę w rogu i zamachnęła się nią kilka razy, ale pod stopami 
nie było nic co nie powinno tam być. Sprawdziła szafki, spojrzała pod 
łóżko... nie ma kurzu, żadnego śladu myszy. Szafki były pełne suchych 
dobroci i przekąsek. To była najczystsza chata jaką kiedykolwiek widziała. 
Szczerze mówiąc czystsza niż jej mieszkanie od kiedy Maggie się 
wyprowadziła.
Ciężkie Kroki rozbrzmiały na ganku i pośpiesznie wyszła z sypialni by 
zobaczyć jak TJ ramieniem otwiera sobie drzwi do frontowego pokoju, 
jego ręce trzymały papierową torbę. Uważnie ją obserwował i westchnęła.
- Nie zamierzam uderzyć cię w głowę patelnią, którą znalazłam, jeśli o to 
się martwisz.
Uśmiechnął się.
- Dobrze, ponieważ potrzebujemy jej do śniadania, a placki lepiej się 
piecze w nie wgniecionych patelniach.
Roześmiała się.
- Okay, porozmawiamy o porwaniu w szczegółach później. Czy mogę 
pomóc ci porozkładać wszystko co trzeba?
Dno papierowej torby, którą trzymał, poddało się, wysyłając jej zawartość 
na podłogę. Oboje rzucili się żeby łapać przedmioty, ale na koniec 
większość wylądowała w stercie przy ich stopach. Zgięła się żeby pomóc 
mu pozbierać zapachowe świece, czekoladki, olejek do masażu, super 
duże pudełko prezerwatyw... Ciepło przelało się przez nią gdy to trzymała, 

background image

patrząc się na mocno czerwoną twarz.
- Masz plany?
Przełknął nerwowo kilka razy.
- Tylko jeśli ty masz.
Oh Panie. Musiała odzyskać trochę kontroli, a trzymanie dowodu na to co 
się bardzo szybko stanie nie pomagało. Cofnęła się.
- Myślę... że potrzebuję trochę świeżego powietrza.
- To może ja to posprzątam? Ty możesz...
- Obejrzę jezioro...
Mówili jednocześnie. To było zbyt wiele i umknęła, biegnąć do drzwi 
gdzie wieczorna bryza unosiła się nad wodą.
Jeszcze dwie sekundy a kazałaby mu użyć jednej z tych prezerwatyw.
Ścieżka przed kabiną doprowadziła ją do małej przystani rozciągającej się 
nad wodą. Ściągnęła buty i wymachiwała stopami w wodzie. Pracowała 
ciężko i bawiła się mocno, a brak kontroli było tym czego w swoim życiu 
nie lubiła. Obiecała sobie wiele lat temu, że to ona będzie dyktowała 
warunki. Jednak była tu, całkowicie poza strefą komfortu, a uczucie 
pełznące jej po plecach nie było strachem, czy przerażeniem, ale radością.
Dlaczego?
Położyła się na przystani i zamknęła oczy. Światło słońca świeciło jej na 
twarz, jego przemijające ciepło nadal pomagało jej się zrelaksować. Była 
uwięziona tu na tydzień. Nie było mowy by była taka głupia i spróbowała 
wydostać się stąd sama, więc miała dwa wybory. Jęczeć o tym, albo 
skoczyć dwoma stopami. Świetnie bawić się z tym facetem, a później 
zabrać ze sobą te wspomnienia gdy odejdzie.
Teraz i tak potrzebowała przerwy. Po tym jak jej partner przeszedł na 
emeryturę, będzie musiała wytrenować nowego i miała miesiąc wolnego. 
Czas postawić sobie nowe cele w życiu. Dwadzieścia sześć, a już czuła 
jakby miała być sama na zawsze.
Ale nie w tym miesiącu. Czy on zdaje sobie z tego sprawę czy nie, TJ 
dobrze ją uderzył gdy tego potrzebowała. Usiadła i kopnęła wodę, 
rozpryskując ją i wzburzając. Życiem powinno się cieszyć i miała taki 
zamiar na ten tydzień. Słońce wsunęło się za szczyt góry, rzucając cień na 
jezioro, odetchnęła świeżym powietrzem. To zdecydowanie było miejscem 
na stworzenie jakichś wspomnień.

TJ patrzył na nią, jego wilk popychał go by poszedł do niej. Wydawała się 

background image

taka mała i samotna na przystani, a on był trochę zmartwiony, że trochę za 
mocno naciskał sprowadzając ją tutaj. Przy odrobinie szczęścia kolejne dni 
wystarczą by przekonał ją, że on był rodzajem faceta na zawsze.
Gdy odrzuciła głowę do tyłu i roześmiała się, pluskając wodą jak dziecko, 
musiał zwalczyć potrzebę pobiegnięcia i dołączenia do niej.
Całe życie pragnął mieć taki rodzaj związku jaki widział u innych w 
sforze. Jak to będzie działać przy nim jako wilkiem i nią człowiekiem, 
nadal nie wiedział, ale nikt jeszcze nie sprawił by czuł się w taki sposób.
Płaszczył się już od samego początku.
Powoli podchodził, ale usłyszała go. Odwracając swoje ciało, przyciągnęła 
nogi wyżej i owinęła ramiona wokół kolan. Uśmiechnęła się do niego, a 
ciepło uderzyło go prosto między oczy.
- Jesteś głodna? - spytał.
Kiwnęła głową.
- Przy okazji, powiesz mi gdzie jesteśmy?
- Na północny zachód of skrzyżowania Haines, w jednym z północnych 
ramion jeziora Kluane. Chata należy do przyjaciela, on i jego żona 
pojechali na południe odwiedzić rodzinę.
- Jak tu wszystko przywiozłeś? Jest czysto, zaopatrzenie i wszystko.
- Shaun, pilot helikoptera. Przyjechał wcześniej, przywiózł zaopatrzenie i 
wyczyścił dla nas.
Smuga psoty rozświetlająca jej twarz była trochę zatrważająca.
- Ty też przywiozłeś trochę własnych zapasów.
Zakasłał.
- Jeśli o to chodzi... Nie chciałem zakładać i wszystko całkowicie zależy 
od ciebie czy my...
Pam wstała i rozciągnęła się, a jemu do ust napłynęła ślinka. Jej piersi 
rozciągały koszulkę, mięśnie ramion odbijały zachodzące światło słońca. 
Zbliżyła się.
- Nie zakładaj, ale ja naprawdę cię lubię. Sama jestem zainteresowana, jak 
mogłeś stwierdzić po tamtej nocy. Więc nie rób się nieśmiały i całe to 
gówno w stosunku do mnie. Pragniesz mnie?
O mój Boże.
- Bardziej niż sądzisz.
Oblizała usta gdy lustrowała go wzrokiem.
- Wygląda na to, że przed nami interesujący tydzień. Tylko twoja lista 
zajęć? Chcę zobaczyć co zaplanowałeś. Chcę doświadczyć północy, a ty 
mi to zapewnisz, prawda?
O tak, da jej wszystko czego pragnie.

background image

Wyciągnął rękę.
- Kolacja najpierw? Później zaplanujemy jutrzejszy dzień?
Wzięła jego palce w jej i przytrzymała je mocno.
Naczynia zostały umyte, ogień w kominku trzaskał, a TJ nie mógł oderwać 
od niej wzroku.
- Dziękuję za kolację.
Prychnął.
- Powinienem był cię ostrzec, nie jestem aż tak dobrym kucharzem.
- Hej makaron z serem i taką ilością ketchupu jaką chcę? Czego więcej 
trzeba? - przytrzymała swój kieliszek wina, a on w niego stuknął swoim. - 
Twój kolega Shanu wykonał świetną robotę z zaopatrzeniem.
Patrzył na nią trochę dłużej. Gładka powierzchnia jej policzka, sposób w 
jaki jej włosy wisiały na jej skórą i błyszczały w świetle. Była 
zachwycająca i bardzo jej pragnął.
- Chcesz zagrać w coś? - potrzebował czegoś do odwrócenia jego uwagi 
od rozebrania jej i zanurzenia się w jej ciele zanim będzie gotowa. Jej 
zapach wypełniał pokój, musiał się mocno koncentrować żeby nie zacząć 
się ślinić.
- Gra? pewnie. - odłożyła kieliszek z winem i wpełzła na jego kolana, 
prawie połknął swój język.
- Co... co robisz? - jasna cholera. Odpięła kilka guzików jego koszuli i 
pocałowała go w szyję.
- Próbuję zdecydować w jaką grę zagrać.
Ciężko było cokolwiek usłyszeć z krwią przepływającą mu przez uszy en-
route i opuszczającą jego mózg na rzecz bardziej południowych obszarów. 
Gdy usiadła i ściągnęła koszulkę, zamknął mocno oczy, a palce zacisnął na 
szlufkach jej spodni. Nie miał zamiaru jej poganiać. Ona ustali tempo.
- Hmm, powiedziałabym rozbierany poker, ale jestem naprawdę kiepska w 
kartach, więc nie będzie trwał zbyt długo. - nie odważył się zerknąć, ale jej 
dłonie były ponownie na nim. Dokończyła odpinanie reszty guzików jego 
koszuli i zsunęła ją z jego ramion. Pochylił się do przodu by pomóc jej 
ściągnąć do końca tą część garderoby, a jego klata dotknęła jej piersi. Jej 
nagich, gorących, gołych piersi.
Jego oczy otwarły się.
- Oh, słodkie miłosierdzie, zabijasz mnie.
- Dlaczego miałbyś tak mówić? - Przykryła siebie dłońmi, wzięła sutki 
pomiędzy kciuki i palce wskazujące, gwiazdy zebrały się przed jego polem 
widzenia.
- Pam, jesteś pewna? Nie musimy tego robić, nie dzisiaj.

background image

To nie on mówił. Jakiś obcy go porwał. On by jej dotykał, gładził jej 
skórę, sięgał językiem do bladych różowych szczytów jej piersi. On nie 
byłby tak głupi by ją spowalniać, albo niebiosa brońcie, powstrzymać ją 
od przesunięcia się i sprowadzenia sutka do jego ust.
Tylko spróbuje. Polizał lekko czubek twardniejący pod jego językiem. Jej 
smak przetoczył się po nim, odurzający i bogaty. Zamknął usta i zaczął 
ssać.
- Tak. Oh, tak. - Pam przeciągnęła palcami po jego włosach i przytrzymała 
bliżej, nie było już możliwości zatrzymania tego pociągu. Przenosił się z 
boku na bok, ucztował na jej ciele, trzaski ognia przycichły gdy jej okrzyki 
przybierały na sile. Była głośna i wymowna, i pomimo że nigdy nie miał 
problemu z uszczęśliwianiem pań w łóżku, wiedza co podnieca jego 
partnerkę była najbardziej przejmującym uczuciem jakiego doświadczył.
Chwycił w dłonie jej tyłek i wstał, kierując się do sypialni gdy ona 
przyssała się do jego ust. Idąc na ślepo wpadł we framugę kilka razy zanim 
przeszedł przez drzwi i do łóżka. Położył ją na mocnej powierzchni i 
cofnął się by popatrzeć.
Jej ciemne włosy rozłożyły się na jasnej pościeli, usta miała mokre od ich 
pocałunków, nagi tułów był kuszący. Odpięła guzik u spodni i otwarła 
zamek błyskawiczny, a on nie mógł oddychać. Ledwie mógł myśleć gdy 
zsunęła z siebie spodenki i bieliznę.
Naga. 
Czekająca.
Jego wilk zawył z radości. Jego partnerka pragnęła go. Czekała na niego. 
Zbliżył się i opadł na kolana. Jedno pewne pociągnięcie sprowadziło jej 
biodra na skraj materaca. Otworzył jej nogi i pocałował intymnie. 
Roześmiała się, a śmiech zmienił się w jęk gdy wyciągnął język i polizał 
jej szparkę, rozdzielając loki i znajdując ją mokrą i gotową.
Jego penis było obolały za pod ubraniem, ale cieszył się rozproszeniem 
uwagi. Chciał by to było coś specjalnego dla niej. Ich pierwszy raz, 
pierwszy z wieczności jeśli o niego chodziło. Ponownie jej spróbował, 
upajając się jej sapnięciami, gwałtownymi jękami uciekającymi z jej 
gardła gdy okrążał jej łechtaczkę językiem.
Gdy wsunął palec w jej pochwę i ssał w tym samym czasie, krzyknęła i 
doszła, jej ciało odpowiadało o wiele zbyt szybko. To nie wystarczało, 
nawet w przybliżeniu nie wystarczająca ilość rozkoszy. Nie przestawał, 
trzymał ją mocniej gdy wiła się. Jedną ręką unieruchomił jej biodra gdy 
ssał i lizał, pompował dwa palce w jej rdzeń, masował jej pochwę.
- Zabijasz mnie. Zbyt wrażliwa, to zbyt dużo.

background image

Podniósł głowę i zanurzył się w obrazie. Jej policzki były zaczerwienione, 
oczy błyszczały. Wzięła głęboki, drżący oddech a jego serce powiększyło 
się. To było z jego powodu. Przez to co jej robił.
- Nigdy wystarczająco. Chcę żebyś jeszcze raz doszła zanim się w tobie 
zanurzę. Zanim to nie palce wypełniają cię, ale mój penis połączy nas 
razem.
Zamknęła oczy i syknęła. Jej łono było mokre a powietrze wypełniał 
dźwięk wpychanych w nią palców. Gdy doszła tym razem wydała 
zadowolone westchnienie, opuścił głowę na jej brzuch i zadrżał od tego 
jak satysfakcjonujące było zaspakajanie swojej partnerki.
Spowolnił palce, pieszcząc delikatnie wejście do jej ciała. Okrążał 
delikatne tkanki gdy wiła się pod nim. Podniósł się i dołączył do niej, 
całując ją delikatnie, przetoczył ją na bok gdy zanurzyła palce w jego 
włosach.
Długą zdyszaną chwilę później odsunęła się, gładząc jego policzek, 
wzrokiem omiatała jego twarz.
- Dziękuję, to było niesamowite.
- Jeszcze nie skończyliśmy. - obniżył głowę i ponownie wziął jej usta. Nie 
mógł nasycić się jej wargami, jej smak i zapach wypełniały jego głowę i 
doprowadzały do szaleństwa. Szarpnęła za jego spodnie, spychając 
materiał z jego bioder, jej delikatne dłonie pieściły nagą skórę jego tyłka. 
Jego penis dotknął jej nogi, zadrżał walcząc o kontrolę.
- Podnieś się. - szepnęła, a następnie, słodkie miłosierdzie, jej dłonie były 
na jego penisie i umierał. Usadowił głowę przy jej gardle, wchłaniając 
każde uczucie - zapach jej skóry, bolesną rozkosz w jego jądrach gdy ona 
w jakiś sposób, skądś, rozciągała prezerwatywę na jego trzon.
Chciałby by ta przeklęta rzecz była miliony mil stąd. Chciał wziąć swoją 
partnerkę, skóra przy skórze. Potrzebował poczuć jej wilgoć wokół siebie. 
Jej ciepło otaczające go, ale wiedział, że to nie zadziała. Więc kondom był, 
a nawet jeśli pragną tego, czego nie mógł mieć, przesunęła się pod nim, 
otwarła nogi, a główka jego penisa dotknęła jej wejścia.
- Weź mnie. - Pam wygięła się o niego i wsunął się troszeczkę.
Z rozkoszą. Wsuwał się powoli, upajając się tym jak zamykała się wokół 
niego aż był zanurzony po rękojeść. Była ciasna i mokra i o-pieprzone-
kurcze nigdy wcześniej się tak nie czuł.
Wpatrywał się w jej duże brązowe oczy. Podtrzymując się na łokciach, 
każdy po obu jej stronach, ich ciała złączone razem, powolny, 
uwodzicielski taniec rozkoszy. Cień uśmiechu pojawił się w kąciku jej ust, 
pocałował je. Wycałował drogę po jej policzku i do jej gardła. Tak bardzo 

background image

chciał ją ugryźć, że dziąsła go bolały. Chciał ją oznaczyć jako jego i 
upewnić się, że nie ważne co się stanie będzie z nią połączony, ale nie 
mógł. Najpierw musi się o wszystkim dowiedzieć. Jakoś znalazł siłę by po 
prostu polizać jej szczękę, ignorując tętno bijące pod jego ustami. 
Skoncentrował się na wsuwaniu i wysuwaniu penisa do i z jej słodkiego 
ciała.
Pam owinęła nogi wokół niego, a przy następnym ruchu, wsunął się trochę 
głębiej, a ona wydała mały dźwięk, przez który jego jądra napięły się.
- Tak dobrze. Oh tak, właśnie tam. - przeklęła kilka razy, a on się 
roześmiał.
- Co jest dobre, to? - przesunął się po jej łechtaczce. Musiała być wrażliwa 
od jego poprzednich starań, a jej oczy przetoczyły się trochę w tył. - Yup, 
tak jak myślałem.
- Szybciej. - zażądała, wpijając pięty w jego tyłek.
Zachichotał i opuścił głowę żeby ssać jej sutki, przygryzać lekko zębami, 
łagodząc napięte szczyty językiem. 
- Wolniej.
Robił się zdrętwiały od pasa w dół, co, zważając na to jak mieszała mu w 
głowie, zmieniało tą sytuację w trochę zamgloną i surrealistyczną. Nie 
chciał by to się skończyło, nie chciał przyśpieszać, ale mrowiący ból u 
podstawy jego kręgosłupa ostrzegło go, że nie wytrwa już zbyt długo. 
Znowu ją pocałował, biorąc jej usta i domagając się jej uwagi. Wsunął się 
najgłębiej jak umiał, przyciskając ją do materaca tak mocno, że 
skrzypnęło, jej oddech przesunął się po jej policzku gdy sięgnął w dół i 
wsunął dłoń pomiędzy nich.
- Dojdź dla mnie ponownie. Jeszcze jeden raz. Uściśnij mnie w tym twoim 
słodkim łonie aż nie będę mógł wytrzymać.
Naciskał jej łechtaczkę w rytm pchnięć. Pam uchwyciła się jego szyi w 
śmiertelnym uchwycie, a gdy jęknęła z rozkoszy, zamknął oczy i wtargnął 
do środka. Ponownie i ponownie a jej ciało przytrzymywało go, fale 
rozchodziły się wokół niego. Trzymał się kontroli na cienkiej nici. Wtedy 
jej gorące usta i szukające wargi zamknęły się na jego szyi, ugryzła go.
Eksplodował w jej głębiach.

 

background image

Rozdział 6

Przepraszam koledzy, nie zdobyłem niczego pożytecznego od Jareda. TJ 
był bardzo mądry - wszystko co powiedział Jaredowi to to, że zamierzał 
wakacje rozpocząć trochę wcześniej i nie chciał zostawiać wyprawy na 
lodzie, spytał czy Jared mógłby go zastąpić. Nie wie nic więcej.
Znajdźcie Shauna. To on ich zabrał. Sprawdźcie chatę Granite Lake i 
typowe miejsca wypoczynkowe. Utknąłem  przy zajmowaniu się 
wycieczkowiczami. Gdy znajdę tego chłopaka, zamierzam go oskórować. 
Robyn, powiedziałaś, że chcesz nowy dywanik do salonu, prawda?
Keil.

Rozkosz.
Dlaczego nigdy wcześniej tego nie robiła? Zupełnie dekadencka adoracja 
nieznacznie młodszego faceta była wspaniała. A ona umawiała się ze 
starszymi myśląc, że będą bardziej dojrzali i będą lepiej znali się na 
różowych częściach dziewczyny, ale TJ? Prr Nelly, ten facet ma 
utalentowane palce.
Nawet teraz używał ich ku jej uciesze. Ostatnia noc była niesamowita i nie 
całkiem pamiętała kiedy zasnęła. Gdzieś pomiędzy trzecim, a czwartym 
przewracaniem w pościeli, wszystko stało się niewyraźne, ale pociągnięcia 
jego dłoni po jej plecach gdy masował jej nagie ciało było bardzo 

background image

wyraźne.
Rozkosz.
A może już o tym myślała?
Nacisnął mocniej, jego kciuki zanurzały się w napięte mięśnie w dole jej 
pleców i jęknęła.
- Oh tak, właśnie tam.
- Hmm, śpiąca królewna się obudziła. Wydaje mi się że w nocy często to 
powtarzałaś.
- Oh, tak?
- I to "właśnie tam". Jesteś bardzo wokalna w łóżku. Podoba mi się to. - 
Pocałował jej policzek i położył się obok niej, ciepło jego nagiej skóry 
pokrywało ją jak kołdra.
- Nie widzę ani jednego powodu na nieśmiałość.
Patrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy.
Oparła się na łokciu.
- Co?
- Jak się czujesz?
- Dobrze wypieprzona.
Zmarszczył brwi i wpatrywał się w nią w milczeniu przez minutę.
- Czy powinnam czuć coś jeszcze? Jesteś naprawdę dobrym kochankiem, 
TJ. Jestem szczęśliwa jak małż, albo byłabym gdybyś wrócić do tego co 
robiłeś minutę wcześniej. - zauważyła błysk smutku w jego oczach, ale 
pomimo, że napawało ją to ciekawością, głęboka introspekcja przed 
umyciem zębów nie była zapisana w księgach.
- Hej, czy nie mówiłeś mi, że tu jest prysznic?
Pocałował ją w nos zanim usiadł i wznowił magiczny dotyk na jej ciele.
- Masaż najpierw. Możesz wziąć prysznic gdy będę gotował śniadanie. 
Piecyk podgrzewający wodę szybko działa, a włączyłem pompę 
wczorajszej nocy. Przy jeziorze pełnym wody i propanowym generatorem, 
możesz moczyć się tak długo jak chcesz.
- To miejsce nie jest tak wiejskie jak się wydaje na pierwszy rzut oka.
- Dla ciebie tylko wszystko co najlepsze.
Roześmiała się.
- Dobrze że miałeś moją wygodę na myśli gdy wsadzałeś mnie na statek. - 
położyła się i cieszyła tym co przyniesie dzisiejszy dzień.

Siedzieli nad jeziorem podczas gdy wspaniałe uczucie znużenia zakradało 

background image

się na jej kończyny. Prywatne wycieczki Kidnapers R Us wygrywają.
- Poza ostrzeżeniem, że przejmuję rządy w kuchni, ten dzień był 
niesamowity. Uwielbiam kajakarstwo, a wycieczka była bajeczna.
- Przepraszam za grillowaną kanapkę z serem na lunch.
- Hej, trochę węgla powinno być dobre dla systemu, prawda? 
Przeczyszcza.
TJ uśmiechał się do niej gdy dotknął jej włosów. Robił to cały dzień. 
Gładził jej policzek, trzymał jej dłoń. Nawet gdy zachowywał się jak 
dziwny prześladowca,nie mogła zebrać się w sobie i zacząć niepokoić. 
Wszystko to było takie niewinne i czułe.
- Jestem bardzo wdzięczny, że jesteś taka wyrozumiała w stosunku do 
mnie... cóż...
- Porwanie? Zapomnij o tym. Próbowałam być zła, ale jakoś tak przy 
piętnastym orgazmie wszystkie moje zdolności do wkurzania odleciały.
- Nie doszłaś tak wiele razy.
Roześmiała się łagodnie.
- No cóż, więc lepiej bierz się do roboty, prawda?
Zbliżył się, owinął wokół niej ramię i pozwolił jej oprzeć się o niego.
- Dziś wieczorem. Teraz ciesz się widokami. Wiem, że ja to robię.
- Nawet się nie rozglądasz. - Pan zarumieniła się. Ten facet zdawał się nie 
odrywać od niej spojrzenia. - Znowu się gapisz.
- Wiem.
- To bardzo pochlebne.
TJ położył jej głowę na jego ramieniu i zrelaksowała się, pozwoliła mu 
podpierać swój ciężar gdy patrzyli na słońce zbliżające się do szczytów 
gór. Pod jej uchem serce pulsowało równo, stałe bicie usypiało ją do 
leniwego stanu.
- Myślisz, że polubiłabyś życie na północy? - spytał.
Pomyślała o tym, ale przeprowadzka nie była praktyczna. 
- Tu jest ładnie, ale moja praca jest na południu. Muszę być gotowa na 
wyszkolenie nowego partnera.
- Partnera?
- RCMP, pamiętasz? Mój partner przeszedł na emeryturę i muszę od nowa 
zacząć proces. - westchnęła. - Damon był niesamowity. Bardzo za nim 
tęsknię.
Dziwny duszący kaszel zatrząsł TJ'em.
- Damon? 
- Tak. Byliśmy nierozłączni. Nawet w najzimniejsze noce on mnie 
ogrzewał. - TJ napiął się pod nią i Pam odwróciła się w jego kierunku. 

background image

Jego twarz była mocno czerwona a usta się poruszały, ale żaden dźwięk 
nie wychodził. - Wszystko w porządku?
Potrząsnął głową i chrząknął kilka razy.
- Nic mi nie będzie. Nigdy nie miałem kobiety, które w taki sposób 
opowiadała mi o byłym kochanku, podczas gdy my...
- Kochanku? - Co do diabła? Oh cholera. Wybuchnęła śmiechem. Do 
czasu gdy odzyskała panowanie, jej brzuch był obolały i z trudnością 
chwytała powietrze. Nie pomagało gdy za każdym razem gdy patrzyła na 
TJ'a, wyraz jego twarzy powodował kolejny wybuch.
- Przepraszam... nie chciałam być niegrzeczna. O mój Boże, żartujesz 
sobie ze mnie. Nie wiedziałeś? Damon był moim partnerem, ale on jest 
psem.
- To z pewnością moja opinia.
- Nie, poważnie, Owczarek Niemiecki. Jestem treserem psów dla 
Kanadyjskiej Policji Konnej. Wydział narkotykowy i zajmuję się 
poszukiwaniami i ratownictwem gdy trzeba.
- Jesteś treserką psów? - Opadł na koc, jego ramiona poleciały na boki. - 
Oh ludzie, nigdy mi tego nie odpuszczą.
Pam podpełzła bliżej i oparła głowę na jego piersi. Było coś bardzo 
komfortowego w tej pozycji.
- Wiem, że to trochę niespodziewane, ale nie wiem dlaczego myślisz, że to 
taka dziwna praca. To wspaniałe móc uczestniczyć w RCMP i 
jednocześnie cieszyć się pracą ze zwierzętami. Rozważałam szkolenie na 
weterynarza, ale nie wyszło.
TJ przetoczył ją, pochylił się i potarł nosem jej szyję, a wzrastające 
oczekiwanie, które już oczekiwała odczuwać przy nim, ponownie ją 
ogarnęło. Mówił cicho, podmuch powietrza z jego ust drażnił jej ucho.
- Myślę, że to niesamowita praca i założę się jesteś wspaniała. Wszystkie 
psy muszą rywalizować o pozycję twojego partnera.
- Bęcwał.
- Tylko mówię...
Zachichotała, a śmiech zmienił się w olbrzymie ziewnięcie. Co za 
wspaniały dzień. TJ zaplątał palce w jej włosy i pieścił, i głaskał ją, 
owinęła ramiona wokół jego szyi, zachęcała by się zbliżył.
Zrozumiał aluzję i pocałował ją. Powoli i całkowicie. Cholera, wspaniale 
smakował. To było jakby dokładnie wiedział w jakim nastroju była. 
Zmęczona ich pracowitym dniem, czuła się marzycielsko i czule, i tak 
właśnie ją całował. Odsunął się a jego oczy błyszczały, czarne środki 
hipnotyzowały.

background image

- Pomimo, że to jest bardzo przyjemne, muszę się upewnić, że 
odpowiednio przywiązałem kajaki. Mam ukradkowe podejrzenie, że 
zapomniałem, a nie chcę jutro pływać by je znaleźć.
- Chcesz żebym poszła z tobą?
- Możesz, ale możesz również zostać tutaj. To zajmie tylko minutkę.
Pomachała mu na pożegnanie i ponownie ziewnęła. Położyła się na kocu. 
Oh tak, całkowicie zatraciła się w tych wakacjach. Jeszcze sześć dni? 
Powinni pomyśleć o przedłużeniu.
Zakryła oczy ręką i odetchnęła głęboko. Czyste powietrze wypełniało jej 
płuca nową energią. Zastanawiała się jakich nowych sztuczek mogą dzisiaj 
w nocy użyć. Może będą kochać się przy ognisku.
Coś w niej znieruchomiało. Od kiedy nazywała to kochaniem? Seks był 
seksem. Zajmujesz się swoim partnerem, bawisz się trochę i ruszasz dalej.
Szelest w pobliskich drzewach sprawił, że usiadła i uważnie obserwowała 
znaków tego co powodowało te dźwięki. Jeszcze nie natknęli się na dzikie 
zwierzęta, a miała nadzieję, że to się zmieni zanim wrócą do domu.
Wstała by mieć lepszy widok. Niższe gałęzie krzaka poruszyły się. Coś 
małego. Dźwięk wąchania dosięgło jej uszu i zawahała się.
To nie brzmiało jak jeleń czy karibu, czy coś wegetariańskiego na czterech 
łapach. Głowa, która wynurzyła się z lasu, była brązowa z plamami 
szarości. Jedna łapa wielkości talerza wynurzyła się później i Pam zamarła 
przerażona.
Niedźwiedź.
O mój Boże, co ona teraz powinna zrobić? Przeszukiwała mózg w 
poszukiwaniu sesji treningowej ze spotkania z niedźwiedziem, ale to było 
dawno temu. Nie ruszaj się. Nie może mnie widzieć gdy stoję nieruchomo.
Nie, czekaj - to miało działać na T-Rexy.
Nadal była spora odległość pomiędzy nią a niedźwiedziem, więc ostrożnie 
cofnęła się o krok. Głowa zwierzęcia zwróciła się w jej kierunku i 
powąchał mocniej.
Pam zacisnęła zęby by przestały szczękać.
Zwierzę stanęło na tylnych łapach, wychwytując zapachy z powietrza. 
Prychnęło na nią, dwa razy.
Zrobiła kolejny krok w tył i powiedziała łagodnie.
- Odejdź. Jestem człowiekiem. W ogóle nie jestem interesująca. Och 
cholera, cholera, cholera, TJ, to zakichany czas na przechadzki. - 
zaryzykowała szybkie zerknięcie za ramię by zobaczyć czy jest jakieś 
poruszenie przy jeziorze, ale to wymagałoby oderwanie spojrzenia od 
niedźwiedzia a to było fizycznie niemożliwe.

background image

Bestia zachwiała się, jego górna połowa poruszała się z boku na bok przez 
sekundę zanim nagle opadł na wszystkie cztery łapy i z przerażającym 
pomrukiem, ruszyło na nią. Krzyknęła, adrenalina zalała jej żyły. 
Szaleńczo rozejrzała się w poszukiwaniu kija albo kamienia, albo 
czegokolwiek do obrony, ale nic nie znalazła, a poza tym jej kończyny 
były zamarłe z przerażenia.
Smuga srebrno-szarego futra wypadła zza niej. Cofnęła się i zaklęła gdy 
rozpoznała psiopodobne ciało pędzące na niedźwiedzia. Jej napastnik 
zatrzymał się i warknął, jego zęby kłapnęły zanim obrócił się. Zniknął w 
krzakach z hukiem, wilk pędził za nim. Głośne wycie rozbrzmiało gdy jej 
obrońca zatrzymał się na granicy lasu a następnie podbiegł i usiadł kilka 
stóp od niej. Pam owionęła ramiona wokół siebie by powstrzymać 
dreszcze i patrzyła się na zwierzę.
W jaki sposób?
- Wilczku?

background image

Rozdział 7

Keil
Granite Lake jest puste. Nie ma śladu po jakiejkolwiek letniej wyprawie 
sfory. Nawet sprawdziliśmy stare pułapkowe chaty i nic nie mamy. Jeśli 
chodzi o Shauna, po prostu uciekł na północ do Old Crow, tam zaparkował 
helikopter i powiedział, że bierze tygodniowe wakacje. Miejscowi widzieli 
jak wchodzi w dzicz z plecakiem. Wygląda na to, że tylko on wie gdzie są 
Pam i TJ, i robi wszystko co może żeby Alfa nie rozkazał mu sypać.
Odkryłam, że kilku kawalerów ze sfory zapakowało TJ'owi paczkę z 
jedzeniem. Wygląda na to że zaciągnął i odebrał przysługi u kogo się tylko 
dało. Wszystko co mogą powiedzieć to to, że TJ prosił o pomoc i nikt mu 
nie odmówił.
APO (*A przy okazji), Maggie pisała. Powiedziała, że nie musimy się 
martwić pozwem od Pam, ale możesz nie mieć szansy oskórować TJ'a. 
Pam jest bardziej niż zdolna do wprowadzenia w życie własnej kary. Czy 
pamiętasz, że ona jest RCMP? Umrzesz gdy dowiesz się dla jakiej 
jednostki pracuje.
Robyn

Cholera.
Cholera.

background image

Pam go zabije. A po tym Keil zerwie z niego futro i użyje je na płaszcz. W 
połowie drogi z jeziora zauważył niedźwiedzia szarżującego na nią. 
Prawdopodobnie próbował dowiedzieć się czym ona jest - niedźwiedzie 
mają koszmarny wzrok - ale nie był pewien czy Pam wiedziała, że tylko 
próbował ją powąchać. A ponieważ nie było powodu do ataku, nie mógł 
ryzykować, że źle zrozumie pozorną szarżę. Jego wilk żądał akcji, a zanim 
się opamiętał już rozbierał się, zmieniał w czasie biegu i pędził przekonać 
starego Bruin by poszedł na inne jagody. 
TJ szedł powoli w stronę Pam, która rozglądała się w dezorientacji. 
Krzyknęła jego imię kilka razy.
- TJ! Ty dupo, przyprowadź tu swój tyłek.
Ona była cholernym preserem psów. Jak miał z nią rozmawiać? Po raz 
milionowy pragnął by byli w pełni związani jak pełnokrwiste wilki. 
Mógłby przemówić w jej umyśle i słyszała by jego głos.
- Okay, wyglądasz jak przyjazny wilk, którego spotkałam u Maggie. Ale to 
cholernie niemożliwe. Zostań.
Zamarł. Wszystko by poczuła się bardziej komfortowo.
- Psiamać, podobno miałeś być wytresowany. Jak się tu dostałeś? Chodź. - 
strzeliła palcami i TJ przytruchtał do jej boku, a ona nadal wołała jego 
imię w kierunku jeziora.
Jego wewnętrzna debata trwała. Jeśli pobiegnie do lasu i zawróci za chatą, 
będzie mógł się zmienić i udawać, że był tam cały czas. Tylko, że to 
wyjaśni jego nieobecność, ale nie obecność "wilczka" a to będzie 
kłamstwo.
Nie chciał jej okłamywać. Nie chciał podtrzymywać oszustwa. Pragnął 
powiedzieć jej wszystko, a biegnąć za nią do chaty, podjął decyzję. Pokaże 
jej.
Może to trochę za szybko. Ale... zaprzyjaźnili się, prawda? Na pewno 
będzie lepiej być szczerym teraz niż wyjaśniać wszystko później i 
pozwolić by kłamstwa wisiały nad jego głową. Pchnięciem otworzyła 
drzwi i przeszukała chatę.
- TJ, gdzie ty do diabła jesteś?
Zablokował jej drogę gdy chciała wyjść z chaty, trąceniem kazał jej usiąść 
na kanapie.
- Przestań, muszę znaleźć TJ'a.
Oparł swój ciężar na jej nogi by ruszyła się tam gdzie chciał, nagle ostry 
ból rozszedł się po jego uchu, następnie gardle gdy założyła mu gilotynę.
- Zostań.
Okay, wystarczy rozkazywaniu mu jak psowi. Zawahał się na dwie 

background image

sekundy zanim zaczął zmieniać się w człowieka.

Tętno Pam mieściło się w granicy około trzystu uderzeń na minutę. 
Wystrzeliło tam gdy niedźwiedź się pojawił i zostało na tym poziomie do 
czasu gdy ten cholerny pies zablokował jej drogę. Pieprzyć to, musiała 
wyjść z tego budynku i żaden zwierzak jej nie zatrzyma. Oczywiście 
czucie jak futro pod łokciem zmienia się w ludzką skórę i odkrycie, że 
trzyma ucho nagiego TJ'a zrobiło coś jej tętnu co, była pewna, było 
niebezpieczne.
Uwolniła go i cofnęła się aż walnęła w drzwi. TJ wstał i odsunął się od 
niej, jego ręce były uniesione w geście wyrażającym pokojowe zamiary.
- Co. Do. Diabła. Właśnie. Się. Stało. - krzyknęła. Skulił się. Okay, może 
była kilka decybeli ponad bezpiecznym poziomem, ale... kurwa.
- Mogę wyjaśnić. - Pam z trudem łapała powietrze. Nie była pewna czy 
zwymiotuje czy roześmieje się. Jej brzuch trochę się obracał, zamknęła by 
oczy ale chciała wiedzieć gdzie on cały czas jest. 
- Zacznij teraz. Szybko.
TJ zerknął na swoje nagie ciało.
- Czy mogę coś na siebie ubrać?
Kiwnęła głową. Nawet gdy wariowała, uważała że jest rozpraszająco 
atrakcyjny. Odwrócił się i zniknął w sypialni, którą dzielili wczorajszej 
nocy, jego nagi tyłek drażnił ją.
On zmienił się w wilka. To było niemożliwe.
Wrócił i pogrzebał w chłodziarce, nalał czegoś do szklanki i gestem 
nakazał by usiadła. Musiała odrywać się od drzwi.
- Zamierzasz... - nie przychodziło jej nic o co mogła go oskarżyć. Zmieniał 
się w pieprzonego wilka.
Wyciągnął do niej szklankę.
- Sok pomarańczowy. Kaloria ponoć są dobre dla ludzi, którzy przeżyli 
szok. Cholera, Pam,  naprawdę przepraszam. Nie chciałem tego tak na 
ciebie rzucić. Niedźwiedź by cię nie skrzywdził. To znaczy, jestem pewien, 
że przerażające był patrzenie jak biegnie na ciebie, ale to się nazywa blef 
ponieważ o tej porze roku będzie bardziej zainteresowany jagodami. 
Chciał cię tylko przestraszyć, ale nadal musiałem upewnić się, że jesteś 
bezpieczna i wiem, że to dużo do przyjęcia... - zacisnął usta i wskazał na 
szklankę. - Proszę, poczujesz się lepiej.
Usiadła naprzeciw niego i napiła się soku. Dzwonienie w jej uszach 

background image

powoli cichło i mogła znowu słyszeć. Uśmiechnął się gdy postawiła pustą 
szklankę na stół.
Zmieniał się w wielka.
To w rzeczywistości było niezwykłe. Całkowicie niesamowite. 
Niewiarygodne i przerażające w tym samym czasie.
- Więc, to co chciałeś mi powiedzieć to to, że w twoim sekretnym życiu 
jesteś przyjaznym wilkiem?
Wybuchnął śmiechem i nagle przestał.
- Przepraszam, ale o mój Boże, to jest zabawne. Nie, jestem wilkiem, ale 
nie przyjaznym. To znaczy, jestem wilkiem i człowiekiem, ale nie tak jak 
w tych przerażających "pełnia doprowadza mnie do szaleństwa i wyrwę ci 
gardło" czy coś takiego. Naprawdę.
Pam powstrzymała się od objęcia nóg.
- Wilkołak?
TJ przechylał głowę z boku na bok.
- Trochę? Ale bardziej jak jestem człowiekiem, który umie zmieniać się w 
wilka. Nie ma niczego pomiędzy.
Zadrżała mimowolnie. Pochylił się do przodu jakby zamierzał przyjść i 
dołączyć do niej, wyciągnęła dłoń. 
- Nie. Tylko... nie wymagaj zbyt wiele zbyt szybko, okay? Myślę, że 
minęłam punkt, w którym mdleję, ale musisz dać mi trochę czasu.
Oparł się i ułożył dłonie na kolanach, przez pełen nadziei wyraz jego 
twarzy, prychnęła. Wstała i podeszła do drzwi.
- Nie wychodzisz, prawda? - brzmiał jakby panikował i zlitowała się nad 
nim. Nigdy tego nie zrozumie jeśli ucieknie.
- Nie, ale muszę się ruszać. Powiedz mi więcej.
- Okay, tylko... nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Mogę zmieniać się w 
wilka. Zawsze umiałem od dwunastego roku życia. Umm, jest nas wielu, i 
my...
O mój Boże.
- Maggie. Czy ona o tym wie?
TJ się zawahał.
- Pam, zamierzam być z tobą całkowicie szczery, ale musisz obiecać, że 
nie zbzikujesz.
Wybuchnęła śmiechem - malutki i drżący.
- Nie mogę tego obiecać, ale spróbuję.
- Maggie wie. Zawsze wiedziała ponieważ też jest wilkiem. Wyszła za mąż 
za wilka. Mój brat jest wilkiem. Jego żona jest wilkiem. Kurcze, 
dziewięćdziesiąt procent Heines to generacja wilków, albo pełno- albo 

background image

półkrwistych. Razem należymy do sfory Granite Lake, mam pewnego 
rodzaju hierarchię i rządy, i cóż, czasem to skomplikowane, ale zwykle 
całkiem fajne.
Pam przestała przemierzać i oparła się o ścianę żeby się uspokoić. 
Wszystko co wiedziała o rzeczywistości wymykało jej się z rąk i jakoś 
musi to zrozumieć.
Jej najlepsza przyjaciółka może zmieniać się w wilka i nigdy jej nie 
powiedziała? Ci olbrzymi mili mężczyźni, których widziała na ślubie byli 
zmiennokształtnymi w wilki? Niewiarygodne a jednak musiało to być 
prawdą. Ból powiększał się wewnątrz niej, ale nie tyle ze strachu co z 
braku pewności. Smutek z powodu tego, że co to miało być prawdą było 
od niej wyrywane.
Odwróciła się do TJ'a. Niepokój był wypisany na całym jego ciele, w 
naprężeniu ramion, w wyrazie jego twarzy. Powoli potrząsnął głową.
- Przepraszam. Nie chciałem cię tak zranić. Proszę, proszę nie bój się. 
Zrobię wszystko co w mojej mocy by to naprawić. Cokolwiek. Zadawaj 
tyle pytań ile chcesz, przysięgam, odpowiem na wszystkie. Jedyne na co 
nie pozwolę to to by ktoś ranił moją rodzinę. - wstał powoli i wyciągnął 
ramiona.
Szaleństwo. Z jednej chwili na drugą robi wszystko źle. Porwał ją, a ona 
się śmiała i uprawiała z nim seks. Teraz wyznał, że czasem jest dzikim 
zwierzęciem, a ona nie mogła powstrzymać się od wejścia w jego ramiona 
i akceptowania jego objęcia.
Uchwyciła się jego mocno, owinęła ręce wokół jego torsu i oparła głowę 
na piersi. Powoli gładził jej plecy w powolnych, równych kółkach. Pod jej 
uchem biło jego serce, stały rytm dodawał otuchy. Nic nie powiedział - po 
prostu pozwolił jej wchłaniać jego ciepło, komfort jego obecności.
W jej rozbujanym świecie, on dawał jej równowagę.
Wzięła głęboki wdech, nierówny i drżący, on zaklął.
- Zabijasz mnie. Wszystko będzie dobrze. Proszę, zaufaj mi. Nic złego ci 
się nie stanie. Upewnię się, że wszystko się ułoży. - podniósł jej podbródek 
i spojrzał na nią ze współczuciem, źrenice miał duże.
Próbowała się uśmiechnąć.
- Coraz łatwiej mi to zaakceptować, ale tak skopię tyłek Maggie gdy ją 
zobaczę.
Pochylił się do niej, jego intencje były oczywiste, wstrzymała oddech. Czy 
chciała go pocałować?
- Pam?
Bardziej niż chciała, potrzebowała. Uniosła usta, a on ją delikatnie 

background image

pocałował. Delikatnym pociągnięciem usunął łzy, które wypełniły jej oczy 
gdy świat pogrążył się w chaosie. Przesunął palcem w dół jej policzka.
- Maggie ma historię do opowiedzenia, ale to ona musi to zrobić, nie ja. 
Powiem ci, że ona zawsze mówiła, że jesteś jej najlepszą przyjaciółką na 
całym świecie i bardzo cię kocha. Nigdy nie utrzymywała tajemnic by cię 
zranić.
Kiwnęła głową.
- Jeszcze jakieś bomby zrzucisz na mnie? Na przykład jak będę piła wodę 
z Yukon to będę mogła się zmieniać czy coś takiego?
Ból pojawił się na jego twarzy.
- Nie, to tak nie działa. - pocałował ją w czoło. - Niestety jest jeszcze coś 
co muszę ci powiedzieć, a to prawdopodobnie spowoduje kolejny zawrót 
głowy. Chcesz usłyszeć przed czy po kolacji?
Uwolnił ją i podeszła do zlewu by ochlapać twarz wodą. Więcej tajemnic? 
Jej serce nie wytrzyma więcej.
- Czy to coś ważnego?
Kiwnął głowa.
- Powinnaś usiąść.
Oh cholera.
- Tak źle, co?
- Obiecuję, że zmienię się później w wilka i będziesz mogła ukręcić mi 
ucho jeśli przez to poczujesz się lepiej.
zachichotała.
- Głupek.
Westchnął potężnie.
- Trzymaj się swojego poczucia humoru, możesz tego potrzebować.
Usiadła a on osunął się na podłogę u jej stóp. Wyraz jego twarzy był 
poważny i zatroskany, tak inny niż te, które widziała przez ostatnie kilka 
dni.
- Hej, gdzie jest ten beztroski facet, który mnie rozśmieszał? Możesz 
zmieniać się w wilka. To nie koniec świata, chyba że przekażesz mi pchły. 
Nie chciałabym walczyć z plagą pcheł.
Wziął jej dłoń w swoją i uniósł do ust, delikatnie całując jej knykcie.
- Żadnych pcheł... ale coś bardziej trwałego. Wspomniałem, że mamy 
pewnego rodzaju rząd? Mój starszy brat, Keil, jest głową sfory Granite 
Lake.
- Naprawdę? To nawet fajne. Dlaczego to jest problem?
- Cóż, nie jest, ale on jest Alfą, skoro jest najsilniejszym wilkiem w 
okolicy. Istnieją niepisane zasady, które zdarzają się w sforze, na 

background image

podstawie naszych wilków. Keil i jego żona, Robyn, pamiętasz ją? Oni są 
na szczycie. Cóż, jedną z innych rzeczy, które nasze wilki zdecydowały 
to...
Potrząsnął powoli głową i przyłożył jej dłoń do jego ucha.
- Tu. Równie dobrze możesz już chwycić.
Jak mogła się na niego gniewać? Roześmiała się i pochyliła by pocałować 
go, przebiec palcami po jego włosach. To ją rozproszyło.
- To przypominają mi twoje  włosy.
- Co?
Pogłaskała ponownie, upajając się miękkością. Tak kojące w dotyku. Coś 
w pieszczotach, byciu blisko TJ, sprawiało że w środku była szczęśliwa, 
rozjaśniało wszystkie jej ciemne zakamarki.
- Twoje futro. W nocy gdy spałeś ze mną w wilczej formie, zasnęłam 
głaszcząc cię. Takie są twoje włosy. Tak miękkie.
Zadrżał.
- Boże, dalej mnie tak dotykaj, a nigdy tego z siebie nie wyrzucę.
Zatrzymała rękę.
- Po prostu mi powiedz. Przecież już bardziej nie wstrząśniesz tym dniem.
- Jesteśmy partnerami.
Zamarła.
- Pewnie. Jesteśmy najlepszymi kumplami. Teraz powiedz mi resztę 
wiadomości ponieważ przez to całe wariowanie zrobiłam się głodna.
Gwałtownie potrząsnął głową.
- Nie, nie rozumiesz. Partnerami, tak jak wilki mają partnerów. Znasz psy, 
musisz wiedzieć trochę o wilkach. Mamy wiele wspólnych cech z 
wilkami, tak jak istnieją Alfy i Omegi, nasze wilki wybierają partnerów, a 
wybierają ich na całe życie. Ty, ja. Mój wilk wybrał ciebie. 

TJ wpatrywał się w ogień. Było zbyt wcześnie na wstawanie i stanowczo 
zbyt późno na nie spanie. Po jego małej zmieniającej życie wiadomości, 
Pam zajęła się przygotowywaniem kanapek, następnie poszła do sypialni 
bo "potrzebowała przestrzeni do pomyślenia". Usiadł i uzbroił się w 
cierpliwość by czekać na to co przyjdzie.
Wszystko spieprzył. Wszystko.
Cholera, dlaczego wyobrażał sobie, nawet przez chwilę, że zaciągnięcie 
Pam w dzicz wbrew jej woli wszystko ułatwi? Czas sam na sam, pewnie. 
Trącił polana i patrzył jak iskry pojawiają się w proteście. To właśnie teraz 

background image

miał, czas całkowitej samotności. Tylko on i kanapa, która była 
grudkowata i niewygodna, będzie spał na niej przez następny tydzień bez 
jednej skargi jeśli Pam da im szansę.
Będzie na niej spał wiecznie jeśli ona o to poprosi.
Deski podłogowe w sypialny zatrzeszczały i szybko wstał, wpatrując się w 
drzwi w nadziei, że ona wyjdzie. Najdziwniejsze, że wyczuwał gdzie ona 
jest - i co czuje - ale tylko troszkę. Jego brat wyjaśnił kiedyś jak 
połączenie pomiędzy nim a jego partnerką Robyn działa. Pomimo, że to 
nie było tak silne jak Keil opisał, było wystarczająco żywe by dać TJ'owi 
malutką cząstkę nadziei, której może się uczepić.
Może w ich partnerstwie będzie więcej niż myślał, że jest możliwe.
Gdy zabarykadowała się w sypialni, była po królewsku na niego wkurzona 
i podszedł do tego z rezerwą. To przez dezorientację i łzy tuż po tym chciał 
zignorować jej prośbę i wyłamać drzwi ponieważ wiedział, że mógłby ją 
pocieszyć.
Odczuwał potrzebę pocieszenia jej.
Teraz stał tak nieruchomo jak mógł, próbując wymyślić sposób na 
porozumienie się z nią. Kochali się - to musi się jakoś liczyć. Pomimo 
przeklętej prezerwatywy, musiała istnieć więź, która pomoże mu w ich 
ciężkim początku. Ona nie spała i nie była zła. Przywitał go spokój i teraz 
to on był zdezorientowany. Spokojna? Po tym wszystkim co na nią zrzucił 
w te kilka dni?
Jasna cholera, była najbardziej intrygującą osobą jaką kiedykolwiek 
spotkał i w tej właśnie chwili wszystkie wątpliwości rozpłynęły się.
Jeśli będzie musiał odwrócić się od swojej rodziny by z nią być, zrobi to. 
Przeniesie się na południe, znajdzie pracę. Nadal będzie musiał od czasu 
do czasu zmienić się w wilka, ale znajdzie na to sposób tam gdzie ona 
będzie. Będzie się do niej odpowiednio zalecał, a w końcu ona go 
zaakceptuje, jeśli nie jako kochanka to jako przyjaciela.
To zabije cząstkę jego, ale będzie to warte tego, że będzie blisko niej.
Drzwi otworzyły się na cal i ich oczy się spotkały. Przygryzł wargę. To 
ona będzie dyktować warunki. Rzęsy nadal miała mokre od 
wcześniejszych łez i coś szarpnęło w jego brzuchu. Jego determinacja 
osłabła. Okay, niemożliwość pocieszenia partnerki? śmierdziała jak łajno 
osła.
- Możemy porozmawiać?
TJ tak szaleńczo pokiwał głową, że świat rozpłynął mu się przed oczami. 
Pam szerzej otworzyła drzwi. Oderwał spojrzenie od zbyt dużej koszulki 
ledwo zakrywającej jej uda. To nie czas na rozpraszanie, nawet jeśli przez 

background image

swoją partnerkę miał miękkie kolana od tęsknoty.
- Oto umowa. Wiem, że nie kłamałeś w sprawie wilka. Widziałam to.
Obiecujący start.
- Wierzę również, że jesteś wariatem, w najmilszy możliwy sposób.
Umm, to nie brzmiało zbyt dobrze. Żebrania czas rozpocząć...
- Powiedz mi co mam zrobić żeby to naprawić. Jeśli chcesz zmienię się w 
wilka i pobiegnę do najbliższego miejsca z telefonem. Trochę czasu zajmie 
organizacja, ale jestem pewny, że możemy zabrać cię do domu wcześniej.
Prychnęła.
- Nie wywiniesz się z tego tak łatwo, koleś. - Pam powoli do niego 
podeszła i złapała go za kołnierzyk. Przeciągnęła spojrzeniem w dół i górę 
jego postaci, a jego gasnąca nadzieja powróciła do życia. - Obiecałeś mi 
siedem dni przygód w dziczy, z dużą ilością małpiego seksu.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Ledwie mógł oddychać.
- Cóż, poza tym, że musisz zaoferować gorący wilczy seks. Chcę żebyś 
dotrzymał swoich zobowiązań. Ale masz dodatkowe zadanie. Mówisz, że 
jesteśmy 'partnerami'. Dobra. Masz czas do końca tygodnia na 
udowodnienie tego.

  

background image

Rozdział 8

Kilka kolejnych godzin było czystą męką gdy Pam walczyła z sobą o 
wybranie najwłaściwszej drogi.
Krok pierwszy. Porwanie przez wirtualnego nieznajomego? Zrobione.
Dwa. Całkowicie zapomnieć zasady bezpieczeństwa i przespać się z wyżej 
wymienionym porywaczem? Zrobione
Trzy. Facet, do którego zaczynała odczuwać głębsze uczucia, zmienia się 
przed tobą w wilka następnie sugeruje, że ich przeznaczeniem jest spędzić 
razem resztę ich żyć? Gdy już to zrobisz co jeszcze powinno się zdarzyć?
Ale to była prawda. Widziała jak się zmieniał - była to rzeczywistość, z 
którą musi się zmierzyć, nie ważne jak bardzo jej umysł buntuje się na tą 
myśl. Wrzeszczenie czy zawodzenie nie ruszy tą sytuacją do przodu.
Logika była najlepszą ucieczką. Logika i przerośnięty kij baseballowy.
TJ kołysał się na piętach, skręcał rękoma aż rozmyślnie wsadził je do 
kieszeni.
- Nie chcesz żebym sprowadził nas z powrotem do Haines?
Potrząsnęła głową.
- Jeśli teraz wrócimy, nie dostanę odpowiedzi na więcej moich pytań, 
prawda? Podejrzewam, że jak wrócimy do cywilizacji, będziemy mieli 
kilka innych problemów do zamartwiania.
Skulenie się TJ'a powiedziało wszystko. Tak - ta hierarchia, o której 
wcześniej wspomniał - mogła się założyć, że był w tej chili w tarapatach. 
Jego starszy brat rządził? Wracając wspomnieniami do tego jak cała grupa 

background image

działała w czasie ślubnej ceremonii, podejrzewała, że było tam kilka 
dobrze nasmarowanych kół zębatych. Kto wie jakie dziwne zasady złamał 
TJ? Ktoś bez wątpienia właśnie teraz ich szukał.
Ale to było jej życie i to ona będzie podejmować decyzje. Nie jakiś starszy 
brat pełen najlepszych intencji, albo nawet Maggie, chociaż, Pam 
podejrzewała, że jej BFF mogłaby odpowiedzieć na kilka pytań.
Pomimo przypływu adrenaliny, który zalewał ją przez większość wieczoru 
i nocy, albo z jej powodu, zawładnęło nią potężne  ziewnięcie.
TJ odezwał się cicho.
- Chodźmy spać, a jutro zrobię wszystko by pokazać ci... cóż, pokażę ci 
jak to wszystko działa. Gdy będziesz miała pytania, pytaj. Obiecuję, że nic 
nie będę przed tobą ukrywał.
- Utrzymanie twojego języka wydaje się nie być problemem, TJ.
- Przepraszam, bardzo prawdziwe.
Pam zakryła usta przy kolejnym ziewnięciem. Łóżko. Było po drugiej i był 
to zdecydowanie odpowiedni czas na sen. Odwróciła się i poszła do 
sypialni. Chłód powietrza zachęcił ją do zanurzenia się w pościeli.
Uderzyła kilka razy w poduszkę starając się ułożyć wygodnie i zdała sobie 
sprawę, że jest sama. Usiadła i zobaczyła, że Tj wpatruje się w nią z 
miejsca gdzie stał w salonie.
- Nie idziesz?
- Chcesz żebym spał z tobą? - przeciągnął dłonią po włosach. - Okay. To 
znaczy chcę do ciebie dołączyć ale...
Powoli zbliżył się i opadł na kanapę przy łóżku. Jego długie palce 
delikatnie odsunęły kosmyk włosów z jej czoła a przez nią przebiegł 
dreszcz.
- Pam. Chcesz żebym udowodnił, że jesteśmy partnerami, oto pierwsza 
demonstracja. Myślę, że wejście teraz z tobą do łóżka będzie błędem. 
Nadal jesteś w szoku, a pomiędzy nami jest to niesamowite fizyczne 
przyciąganie ponieważ jesteśmy partnerami, jeśli zdarzy się coś 
seksualnego, później będziesz tego żałowała. Jednak czuję, że 
potrzebujesz jakiegoś pocieszenia, więc to jest najlepsze co mogę teraz 
zrobić.
Pocałował ją w czoło czule następnie podszedł do przeciwnej strony łóżka. 
Odwrócił się plecami, zdjął koszulkę i rzucił ją na krzesło. Blade światło z 
dogasającego ognia wsączające się przez otwarte drzwi, kreśliło delikatne 
wzory na jego ciele. Pam ostro wciągnęła powietrze. Był po prostu 
wspaniały. Sposób w jaki się poruszał sprawiał, że była podniecona i 
udręczona nawet jeśli nie zwracał na nią seksualnej uwagi.

background image

Olbrzymi uśmiech wykwitł na jego twarzy gdy odwrócił się i opadł na 
kolana.
- Sposób w jaki na mnie patrzysz sprawia mi ogromną radość. Zmienię się 
z powrotem rano gdy będziesz mnie potrzebowała.
Chociaż patrzyła bardzo dokładnie, nie nie wiedziała jak on to zrobił. 
Jednej chwili był człowiekiem kucającym przy ziemi, w następnej piękny 
wilk wskakuje na łóżko obok niej. Trącił ją swoim łbem, wypuścił ciepłe 
powietrze z nozdrzy na jej szyję.
Coś zwyczajnie niezwykłego - a chwilę później coś normalnego. To było 
takie TJ'owskie.
- Bęcwał.
Polizał jej policzek od szczęki po skroń, powolne pociągnięcie, przez które 
zachichotała. Gdy się usadowili jej ramiona owinęły się wokół niego, 
palce zaplątała w sierść i trzymała mocno.
Mała kula strachu, której obecności nie chciała się przyznawać, sturlała się 
z jej brzucha i rozwinęła.
Skąd wiedział? Musiała przejąć dowodzenie i sprawić by to działało. I tak, 
odczuwała wielkie pożądanie do niego. Ale to? Głaskała jego futro a on 
zamruczał gardłowo, nisko i cicho. Promieniował spokojem, poruszał się 
ostrożnie żeby zbyt mocną ją nie trącać.
Zamykając oczy była otoczona przez mocne uczucie spokoju. Rytmiczne 
bicie jego serca czuła pod palcami gdy zasypiała, gładząc jego futro.
TJ nadal był w wilczej formie gdy się obudzili, a jego entuzjazm do 
porannych całusów sprawił, że śmiała się aż ją brzuch bolał. Serce trochę 
bolało ją na wspomnienie tego jak Damon zwykle ją witał - z mokrym 
językiem, przez który musiała szukać schronienia a on ją gonił po 
splątanych prześcieradłach łóżka.
Cholera, jej nowy chłopak przypominał jej o jej psie. To nie wróży nic 
dobrego.
Odepchnęła go wystarczająco by mogła usiąść. Oparł pysk na jej udzie, 
duże piękne oczy patrzyły na nią bez mrugania. Spała jak kamień, jego 
ciepłe futrzaste ciało było przyciśnięte do jej boku, pocieszające i 
uspokajające.
- Dzień dobry, TJ.
Pochylił głowę na bok, jego oczy skrzyły się na nią. Jedno ucho poruszyło 
się i mogłaby przysiąc, że westchnął z zadowolenia. Kurcze, był słodki.
- Zamawiam prysznic, później możesz mi powiedzieć co na dzisiaj 
zaplanowałeś.
TJ wyskoczył z łóżka i skierował się do otwartych drzwi, zostawiając ją 

background image

samą w sypialni. Rozebrała się z piżamy i wzięła swoje rzeczy.
Partnerzy. Wilkołaki. To spokojne, zadowolone uczucie, z którym się 
obudziła, trochę się rozpłynęło. Dlaczego nie krzyczała i uciekała po 
obudzeniu się z wilkiem w jej łóżku?
Ponieważ to wydawało się właściwe?
Prysznic nie był wystarczająco ciepły by zmyć resztę jej niepokoju, nie 
ważne jak długo pod nim była. Jednak zaoferowała TJ'owi czas by 
udowodnił swoje racje. nie żeby miała jakiś wybór z wydostaniem się z 
dziczy bez jego pomocy. Gdy jej palce u rąk i nóg się zmarszczyły, 
porzuciła wodę by stawić czoła temu co przyniesie dzień.
Suszyła włosy ręcznikiem gdy dołączyła do niego przy kuchennym stole.
Podpieczone bajgle były tylko lekko spalone. W pełni ludzki TJ nalał jej 
kubek kawy i podał cukierniczkę, jego mokre włosy stały we wszystkich 
kierunkach.
- Gdzie się myłeś?
Wskazał okno.
- W jeziorze.
Pam zadrżała.
- Żartujesz. Woda jest lodowata.
- Jest za zimne dla mojej ludzkiej formy, ale wilk nie ma nic przeciwko.
Wzięła duży łyk kawy, pozwalając by ciepło rozlało się po niej. To może 
być przydatne - posiadanie dwóch form - ale była wdzięczna, że to on, a 
nie ona, kąpał się w jeziorze.
Podał jej podkładkę do pisania.
- Wszyscy mamy zwyczaj nosić przy sobie kartki do pisania w razie 
gdybyśmy musieli porozumieć się z Robyn, a nasz język migowy nie 
wystarcza. Gdy brałaś prysznic, napisałem kilka kwestii by rozproszyć 
uwagę.
- Rozproszyć uwagę?
Jego spojrzenie przeszło w dół po jednej jej stronie i wróciło w górę po 
drugiej i nagle pokój stał się o wiele cieplejszy.
- Byłaś naga pod prysznicem. Wyobrażając sobie ciebie tam...
Ich oczy się spotkały i Pam przełknęła kawałek bajgla, który utknął jej w 
gardle. O Panie, w co ona się wpakowała? Wpatrywała się w niego, czarne 
głębie jego oczu zachęcały by zanurkowała.
Trącił podkładkę i przerwał połączenie.
- Zgodnie z poleceniem zaplanowałem aktywne przygody na każdy dzień, 
ale dodałem coś jeszcze. W tej liście są doświadczenia naturalne dla 
wilczych partnerów. Pomyślałem, że kilka razem odbędziemy - 

background image

zobaczymy jak to między nami będzie i nadal dostaniesz przygody na 
jakie się pisałaś na początku.
Pochylił się i wziął ją za rękę, wyraz jego twarzy zmieniał się z 
flirtującego na skruszony.
- Chciałbym jeszcze raz powiedzieć jak bardzo mi przykro, że na początku 
nie spytałem czy chcesz się ze mną związać. Powinienem wszystko zrobić 
inaczej.
Wow. Niepytane przeprosiny od faceta? Pam siedziała przez chwilę nie 
wiedząc co powiedzieć.
- Okay.
Zerknęła na papier. Narysował pięć kół, łącząc je na środku jak 
zdeformowana stokrotka. Dopasowane słowa wypełniły każde kółko.
Mentalne połączenie
Chemiczna atrakcyjność
Fizyczna łączność
Emocjonalne przywiązanie
Dopełniające zainteresowania
Pam zawahała się. Brał to na poważnie.
- Chemiczna atrakcyjność? Czy to nie to samo co Fizyczna łączność?
TJ potrząsnął głową.
- W ogóle. Jedno prowadzi do drugiego, ale mogę cię zapewnić, że to dwie 
różne rzeczy. - pogładził jej policzek knykciami zanim wsunął kosmyk 
włosów za jej ucho. - To może być trudne do udowodnienia - kurcze, 
wszystko będzie trudne, ale to jest najbardziej wilcze. Trochę tu zgaduję 
skoro wiem tylko to co mi mówiono o wilczych doświadczeniach. Ty jako 
człowiek... - wzruszył ramionami.
- Więc nie wiesz dokładnie co chcesz udowodnić?
Jego oczy zabłyszczały.
- Oh, wiem dokładnie co chę udowodnić. To, że ty i ja należymy do siebie, 
bez jakichkolwiek wątpliwości.
Pam nieznacznie odepchnęła swoje krzesło, czując się uwięzioną przez 
jego intensywność. Złapała za podkładkę i przytrzymała pomiędzy nimi, 
wzięła głęboki wdech, próbując uspokoić krew pędzącą przez jej ciało.
- Okay, chemiczne. W skrócie to znaczy? Co?
TJ wziął powoli głęboki wdech i jęknął.
- Nigdy nie będę mógł tego robić bez dostawania erekcji. Okay - to znaczy, 
że dobrze pachniesz. Nie mówię o twoich perfumach czy mydle, ale o 
tobie. - zamknął oczy i chwycił mocno stół. - Sam twój zapach wystarczy 
bym miał miękkie kolana. To sprawia, że chcę cię wziąć, zanieść do łóżka 

background image

i kochać się z tobą godzinami.
Pam zadrżała, erotyczne obrazy pojawiały się w jej umyśle.
Otworzył oczy.
- Ale przez to chcę również siedzieć przy twoim boku godzinami i słuchać 
jak mówisz mi o swoim ulubionym jedzeniu, o twoim dniu w pracy i 
opowieściach z dzieciństwa.
Brzuch jej się zacisnął zanim rozluźniła go. Niemożliwe by chciał słuchać 
czegoś takiego.
- Więc to coś innego od zobaczenia kogoś w barze czy w klubie i 
podnieceniu? Albo jeśli o to chodzi, oglądanie Gerarda Butlera w filmie i 
przemożonej chęci obskoczenia tego faceta?
Przewrócił oczami.
- Co jest z dziewczynami i tym facetem? Nie, to nie to samo. Bardziej jak - 
co byś zrobiła gdybyś spotkała go osobiście?
Roześmiała się.
- Prawdopodobnie zamarła.
- Dobra, a gdy myśmy się spotkali, chciałaś...?
Wróciła myślami do dnia ślubu. Prawie przemożonego pragnienia by 
poznać go bardziej intymnie.
- Więc lubimy nasze zapachy. Nie wiem czy to wystarczy by wszystko mi 
udowodnić.
TJ odchylił się na oparcie i napił się soku.
- Jeśli tylko przyznajesz, że jest coś - magnetycznego - pomiędzy nami.
Powoli kiwnęła głową. Do tego może się przyznać. To również wyjaśnia 
dlaczego gdy robi coś szalonego, odpowiadała w niewłaściwy sposób.
TJ zabrał podkładkę z jej palców.
- Jedz, marnujesz dzień. To nie jest w planach naszego dnia.
Pam zamrugała zaskoczona.
- Nie jest?
- Nie. - dolał jej kawy i podniósł swój kubek w geście toastu. - Za 
Przebrnięcie przez listę partnerską.

Ukryć się i szukać. Grała w chowanego w dzikich lasach Yukon z 
wilkołakiem. Pam przysunęła nogi trochę bliżej ciała i upewniła się, że nic 
nie wystaje.
Spędzili poranek na wędrówce do opuszczonej chaty górników i 
myszkowaniu wśród pozostawionych rzeczach. Po lunchu naprawdę 

background image

zaproponował tą grę, a teraz ona siedziała na gałęzi drzewa, jej ciało było 
przyciśnięte do pnia. TJ szedł prosto w jej kierunku jakby zostawiła ślady 
z okruszków chleba. Uśmiechnął się do niej i wyciągnął rękę.
- Musisz bardziej się postarać albo pomyślę, że się nie starasz.
- Oszukujesz. Nasz zmysły wilka, prawda, nawet jako człowiek? - musi 
być jakiś powód tego, że tak szybko ją znalazł. Ostatnie pięć razy, które się 
ukryła.
TJ potrząsnął głową.
- Cóż, mogę cię wywąchać, ale również wyczuć gdzie jesteś. Tak jak ci 
mówiłem, pomiędzy nami jest mentalne połączenie i podążam za nim. - 
skoczyła z gałęzi, a on ją złapał, jej ciało przylgnęło do jego, ciepło i 
komfort otoczył ją go objęła go za szyję.
- Dobra. Możesz znaleźć mnie w burzy śnieżnej. To fajna sztuczka.
- Hej, nie myśl, że to droga jednokierunkowa. Myślę, że ty też możesz to 
robić.
Postawił ją na trawie przy chacie, jednak nie chciał jej puścić.
- Planujesz udowodnić fizyczne połączenie właśnie teraz?
Posłał jej uśmiech.
- Nie, ale poczekaj. Gdy będziemy perwersyjni w łóżku, będziesz wiedzieć 
czego chcesz. Jak mocno, jak szybko. - jedna dłoń przesunęła się po jej 
ramieniu, w dół jej kręgosłupa i osiadła w dole pleców. Intymnie. Ten 
lekki dotyk jego pieszczot wysyłało mrowiące uczucie na całe jej ciało, a 
sutki napięły się mimowolnie. TJ odezwał się, jego głos był głęboki i 
ochrypły.
- Oczywiście to oznacza, że mogę całkowicie się  z tobą drażnić.
O mój Boże, zrób to teraz. Potrzeba by zaoferować siebie na srebrnej tacy 
była instynktowna i jakoś przerażająca. Czas na wycofanie się. Umieściła 
dłonie na jego piersi i odsunęła się wystarczająco by mogła myśleć.
- Dwukierunkowa droga, kolego? Bądź ostrożny, mogę wypisać ci mandat.
Objął jej brodę wolną dłonią. Jego chwyt nasilał się aż podniosła na niego 
wzrok.
- Nie. Nie chowaj się teraz za żartami.
Pam zamknęła oczy i czekała. Jego ciepły oddech pieścił jej policzek gdy 
ich ciała ponownie zaczęły się dotykać.
- Wyglądasz pięknie w promieniach słońca.
Otworzyła oczy akurat wtedy gdy otarł ustami jej wargi. Jego czarne rzęsy 
zatrzepotały przy jej skórze. Wsunęła język w jego usta, już nie walczyła z 
zachwycającymi uczuciami, które przemykały przez jej ciało. 
Stali tam, całując się powoli, dłonie delikatnie poznawały ciała - Pam 

background image

straciła poczucie czasu i wymknęła się do krainy marzeń gdzie nad jej 
głową nie wisiały żadne problemy. Nie było potrzeby odkrycia czy bajki 
naprawdę mogły się zdarzyć.
Gdy się rozdzielili, jego uśmiech rozgrzał ją całą.
- Cóż, nie to planowałem, ale na pewno nie pogardzę. Przestań mnie 
rozpraszać. Twoja kolej polowania. Nie podglądaj gdy będę się chował.
Pam nie tylko zamknęła oczy, zakryła twarz dłońmi, jak dziecko bała się, 
że pokusa podglądania będzie zbyt wielka. Nie chciała mieć żadnych 
wskazówek na to, w którą stronę się skierował. Nie udawała, że to 
uczciwy test, skoro taki nie był. Nuciła cicho by zagłuszyć jakiekolwiek 
przypadkowe dźwięki, które mogą wskazać gdzie się kieruje. Natchnienie 
w nią uderzyło i zaczęła głośno liczyć.
-... Dziesięć, jedenaście, dwanaście... mam nadzieję, że dobrze się ukryłeś, 
ponieważ jeśli stoisz na otwartej przestrzeni, będziesz musiał kupić mi 
kraba na kolację albo coś podobnego... siedemnaście, osiemnaście... albo 
sześciopak piwa, naprawdę przydałby mi się zimny drink... dwadzieścia 
trzy, dwadzieścia cztery, dwadzieścia pięć... gotowy lub nie, musisz zostać 
złapany.
Otwarła oczy i rozejrzała się. Słońce odbijało się od powierzchni jeziora 
naprzeciwko niej, delikatne zmarszczki od bryzy tworzyły kalejdoskop 
kolorów i światła. Przy chacie huśtawka na ganku poruszała się lekko i 
patrzyła na nią przez chwilę, ale przyśpieszyła a nie zwolniła. Ponownie 
wiatr, TJ jej nie trącił. Przyjrzała się krzakom, ale poza naturalnym 
poruszeniem i drżeniem liści, nie widziała żadnych oznak miejsca ukrycia 
TJ'a
- Okay, przyznaję, bardzo dobrze się ukryłeś. Teraz...
Zwykłą procedurą byłoby podzielenie obszaru na sektory i metodycznie 
przejście przez każdy z nich. Zatrzymała się. To nie ma być zwykłe 
poszukiwanie, prawda? Jeśli byli partnerami, powinna być w stanie go 
wyczuć. Powąchała powietrze i roześmiała się. Nie, to nie ona miała 
wilczy nos.
Nadal się śmiała gdy poczuła to. Prawie... lekkość w powietrzu, uczucie 
emocji ocierające się o nią. TJ był zadowolony. Podziwiał ją? Przycisnęła 
rękę do piersi. To nie była tylko jej wyobraźnia. Zamknęła ponownie oczy 
i zakryła uszy. Wiatr wśród drzew ucichł jak również wszystkie inne 
dźwięki, ale uczucie wzmocniło się. O mój Boże, czuła coś. Obróciła się i 
pobiegła do chaty. Uderzenia jej stóp, gdy biegła po schodach, odbijały się 
echem od niskiego sufitu, otwarła szarpnięciem drzwi.
Rozczarowanie mocno ją uderzyło. Naprawdę oczekiwała znaleźć TJ'a na 

background image

kanapie. Była pewna, że tam jest. Siedział wygodnie, czekał na nią. 
Ponowne szarpnięcie. Jak sznurek uczepiony jej serca.
Biegła po chacie w dezorientacji. Miał tu być.
- TJ, gdzie jesteś?
Uczucie nie chciało odejść. Sprawdziła pod łóżkiem, w kabinie prysznica. 
Wychodząc na zewnątrz, kopnęła z frustracji kamień zanim w przypływie 
inspiracji zaklęła.
- Ty indyku. - Pobiegła na tyły chaty gdzie stos drewna na opał ułożony 
został przy ścianie i schodach. Wspięła się na szczyt gdzie łączył się z 
dachem i spojrzała na TJ'a. Leżał na plecach na grubym kocu, uśmiechał 
się do niej.
- Hej.
Głębokie zadowolenie zalała ją gdy ostrożnie podeszła do jego boku.
- Hej, ty. Szybko się tu wspiąłeś.
Jego uśmiech samozadowolenia stał się jeszcze większy.
- A tobie zajęło tak dużo czasu by mnie znaleźć, czyż nie?
Jasna cholera, miał rację. W trakcie polowania straciła chwyt faktu, że go 
znalazła. Wiedziała gdzie jest. 
- Wow.
TJ poklepał koc.
- Jak to zrobiłaś?
Pam usiadła obok niego, sadowiąc się w jego objęciach.
- Nie jestem całkiem pewna. To tak jakbym wiedziała. Ale, to 
niemożliwe...
Trącił jej skroń nosem.
- Hmm, właśnie dowiodłaś, że jest. - jego usta zniżały się powoli, ciepłe i 
miękkie, na jej szczękę. Wsunął palce w jej włosy i złączył ich usta, już 
nie przejmowała się tym skąd wiedziała gdzie go znaleźć. Jeden punkt dla 
listy partnerstwa. Dawać tu seks.
Położyła go i wpełzła na niego, utrzymując ich usta złączone. Jego język 
robił ten skomplikowany taniec w jej ustach, przez który włoski na karku 
jej stawały. Zemściła się opuszczając biodra na jego pachwinę. TJ oddał jej 
wślizgując dłonie pomiędzy nich i nakrywając jej piersi, znienawidziła 
Wonderbra z pasją.
Jednym ruchem rozebrał ją z koszulki. Kolejny uwolnił ją ze stanika i TJ 
warknął.
- O tak. - przyciągnął ją bliżej, uchwycił jej sutek pomiędzy zębami. Jego 
palce gładziły jej żebra, sprawiając, że jej skóra ożywała, gdy ssał 
przenosząc się z jednego sutka na drugi. Lekka bryza przeszła po jej 

background image

mokrych sutkach i napięły się nawet bardziej. Pośród nich natura 
wydawała delikatne dźwięki - śpiew ptaków, szelest liści w nierównym 
rytmie. Mlaskanie i jęki, małe okrzyki rozkoszy uciekały z ich ust i 
idealnie dopasowywały się do mieszaniny, Pam pomyślała, że nigdy nie 
była w piękniejszym miejscu.
Odsunęła się by na niego spojrzeć, jego zawsze obecny uśmiech ocieplił 
jej serce, żądza i pasja na twarzy ociepliły jej duszę.
- Pomimo, że to jest przyjemne, nie sądzę by dach był idealnym miejscem 
na kochanie się.
Jego oczy rozszerzyły się i rzucił się po przodu ponownie łącząc ich ciała, 
nagle znalazła się na plecach pod nim. Koc chronił się od ostrych kątów 
dachówek a słońce świeciło w pełnej chwale.
Światło jego oczu zaćmiło je.
- Myślę, że każde miejsce jest idealne na kochanie się z tobą.
Jej serce zamarło na jedno uderzenie. Następnie nie mogła zobaczyć już 
jego twarzy gdy rzucił się na nią, jego usta robiły złe rzeczy jej klatce 
piersiowej, jego palce grały na jej ciele tak umiejętnie jak on grał na 
gitarze. O tak, był utalentowany. Wrzenie pożądania w jej brzuchu przelało 
się i dziwnie dach chaty zaczął być uroczym miejscem na mały seksualny 
wypad. Tylko...
- Wziąłeś prezerwatywę? - nawet pytanie zabrzmiało jak pieprz mnie teraz. 
Bez tchu, błagający. Pożądliwy.
Uniósł się nad nią.
- Wiesz, nie potrzebujemy tego. Nie mam żadnych chorób skoro mój wilk 
leczy prawie wszystko związanego z drobnoustrojami i wirusami.
- Prawie?
Ciężar jego pachwiny naciskał na jej sedno gdy sadowił się pomiędzy jej 
udami, było to tak wspaniałe,że część jej mózgu rozpłynęła się.
- Zwyczajne przeziębienie nadal jest do chrzanu.
O Panie, znowu ją pocałował - pocałunkami, które były zbyt 
rozpraszające. Zbyt kuszące gdy kołysał ich biodrami tak intymnie. 
Materiał, który ich oddzielał, był prawdziwym wybawieniem i poruszyła 
się pod nim. Seks nie wchodził w grę, chyba że spełznął z siebie na tyle 
długo by dostać się do chaty. Jednak nie było powodu by nie mogli znaleźć 
satysfakcji.
- Pozwól mi wstać.
Stoczył się z niej, rozczarowanie było wypisane po nim całym. Dopóki nie 
zrzuciła butów i sięgnęła po jego rozporek.
- Czy my zamierzamy...?

background image

- Nie. - pchnęła go na plecy i ściągnęła jego spodnie. - Nie będzie seksu 
bez prezerwatywy. Przepraszam, to co mówisz ma sens, ale nie mogę po 
prostu zaakceptować twojego słowa na coś tak dużego.
Leżał na plecach i zakrył oczy ramionami, klatka piersiowa ciężko się 
unosiła. Jego erekcja wystawała prosto z jego pachwiny. Hmm. Seksualne 
nucenie jej ciała osiąknęło ogłuszający poziom więc sięgnęła i chwyciła go 
mocno.
- Piekielne kurwa. - pchnął w jej rękę i roześmiała się.
- Nie drażnię się. Możemy wejść do środka i wziąć prezerwatywę na rundę 
drugą. Teraz... - Pam głaskała go, palce naciskały lekko na główkę erekcji 
by zebrać wilgoć wyciekającą z czubka. Z mokrą dłonią było łatwiej 
ślizgać się po jego długości, każde pociągnięcie wydobywało jęk rozkoszy 
z jego ust. Światło słońca świeciło na nich, wzięła głęboki wdech 
rześkiego powietrza. Zapach ich ciał unosił się wokół nich i sprawiał, że 
czuła radość od środka.
Wszystko w TJ'u napawało ją radością, jeśli miałaby być z sobą szczera.
Jego dłonie chwyciły jej biodra i podniósł ją.
- Cholera, co ty wyprawiasz? - puściła jego penisa i wyrzuciła ręce przed 
siebie żeby złapać równowagę. Chwilę później była na rękach i kolanach, 
dłonie spoczywały po obu stronach jego bioder. Podążyła za linią jego 
ciała gdzie jego głowa usadowiła się pomiędzy jej kolanami. Oblizał usta a 
jej płeć zapulsowała.
- Ty użyj rąk, ale ja będę używał ust.
Yee-ha.
Pociągnął ją w tył i nagle to, że byli na dachu nie miało już znaczenia. 
Potrzeba by odkryć czy byli partnerami? Wyrzucona przez przysłowiowe 
okno ponieważ ten facet miał magiczny język i używają go na niej na 
najwyższych obrotach. Lizał - lekkie dręczące dotknięcia, później mocne 
pociągnięcia od wrażliwej skóry przy odbycie do wierzchołka jej wzgórka.
Przygryzał jej wargi sromowe. Ssał jej łechtaczkę. Kołysała się chcąc 
przysunąć go bliżej, ale trzymał jej biodra mocno. To on miał kontrolę i 
nieważne co by zrobiła nie zmieni tego faktu.
Poza rozproszeniem jego uwagi. Zerknęła na jego penis i zaplanowała 
kontratak. Jedna dłoń na dachu dla równowagi, druga owinięta wokół 
niego i pompująca.
Wibracje jego jęku na jej dolnych wargach wysłały wstrząsy elektryczne. 
Fajerwerki wystrzeliły przez jej sutki i zawróciły by podpalić lont do jej 
sedna. Mocniej chwycił jej tyłek, masował i ściskał jej pośladki gdy 
zbliżał da jego twarzy. Jego gorący, mokry język wsunął się w nią i było to 

background image

tak niesamowite, że zamarła na sekundę. Uczucie wzrastało aż drżała na 
granicy uwolnienia. Euforia wzniosła ją tak wysoko, że gdy wsunął w nią 
dwa palce i ssał mocno jej łechtaczkę, zatraciła się. Krew dudniła w jej 
uszach a w głowie się kręciło. Minęła chwila zanim fala opadła 
wystarczająco by znowu mogła myśleć.
TJ lizał powoli, jego dotyk był coraz bardziej łagodny aż pozwoliła mu 
pomóc sobie przekręcić się i przytulić do jego boku. Jego obrzmiały penis 
naciskał na jej biodro, wzięła głęboki wdech, poczucie winy ją dręczyło.
- Cholera, to było samolubne z mojej strony.
TJ zawładnął jej ustami na długi zapierający dech pocałunek. Przez smak 
jej rozkoszy na jego wargach zadrżała.
Odsunął się i złączył ich czoła.
- Nie samolubne. Wyczucie czasu jest wszystkim. Musiałaś się 
skoncentrować, a ja chciałem ci to dać. - przysunął jej palce do ust i 
pocałował jej knykcie, coś w jej sercu zacisnęło się odrobinę. Co on 
powiedział o fizycznej łączności? Rzadko dochodziła od oralnego seksu 
jeśli dawała w tym samym czasie.
Jej palec otoczone zostały mokrym ciepłem gdy wessał go do ust. Jeden po 
drugim moczył je zanim owinął jej dłoń na jego erekcji i nakrył jej dłoń 
swoją.
- Teraz moja kolej i możesz mi to dać.
Od czubka po podstawę, prowadził ją, zwiększając napięcie. Jego usta 
ponownie znalazły jej, a ich języki dotykały się intymnie gdy pociągnięcia 
trwały. Niezbyt szybkie, ale pewne. Pam wsunęła palce w jego włosy i 
odchyliła jego głowę do tyłu, odsłaniając kark. Pozwolił jej pocałunkami 
utorować drogę w dół. Zatrzymała się i wdychała głęboko zanurzając 
twarzy przy jego szyi zanim zaczęła lizać, słony smak był jak dojrzałe 
wino. Wypełniał jej zmysły - dotyk ich skóry tak grzeszny i zmysłowy. 
Dźwięk ich złączonych dłoni był erotycznym kontrastem do delikatnych 
dźwięków natury. Napiął się pod jej dłonią i z jękiem doszedł. Gorący płyn 
jego wytrysku pokrył ich dłonie i rozlał się dalej na ich nagie torsy.
Siedzieli razem aż ich serca przestały walić, ciepło promieniało od TJ jak 
grzejnik. Pam przytuliła się i przycisnęła ich klatki piersiowe do siebie nie 
zważając na nasienie na ich skórze.
- To było całkiem niesamowite, jeśli mogę coś powiedzieć.
TJ uśmiechnął się.
- Co powiesz na prysznic przed większą ilością niesamowitości? Myślę, że 
możemy wepchnąć to do grafiku.
Grafik robił się coraz lepszy.

background image

- Zgoda.
Zebrała ich ubrania w stos, a on zaprotestował łagodnie.
- Chcesz żebyśmy zeszli nadzy?
Pam wyciągnęła do niego rękę, przeciągając palcami po lepkiej plamie na 
jego brzuchu.
- Nie wkładam ubrań na klejące ciało na pięć minut kiedy one mają nam 
starczyć na tydzień.
TJ wzruszył ramionami, następnie podniósł się z koca. Ostrożnie przeszła 
na skraj dachu i rzuciła ubranie na ziemię. TJ przytrzymał ją za rękę gdy 
wsuwała się na stos drewna. Schodzenie nie było tak proste jak droga w 
górę.
- Nie mogę uwierzyć że po tym wbiegałam.
Gdy już dwie stopy były na dole, jedno polano zachwiało się więc 
uchwyciła się TJ'a dla odzyskania równowagi. Nie śpieszyła się, testowała 
każdy krok aż bezpiecznie dotarła na sam dół. TJ wziął z niej przykład i 
rzucił na ziemię koc. Odwrócił się by postawić stopę. Hmm, jaki ładny 
tyłek.
Zszedł kilka stopni i właśnie myślała jakie ładne ma widoki gdy 
rozbrzmiało głośne trzaśnięcie. Polana pod jego stopami zaczęły się 
staczać i chwiać, nagle TJ szybko zbliżał się do ziemi, prawie surfował po 
stosie drewna, które zaczęło ożywać. Pojedyncze polana drżały i kręciły 
się, niektóre zlatywały na bok, niektóre kręciły się w miejscu, a cały stos 
się walił. Przypadkowe polana zlatywały na prawo i lewo, a on machał 
rękoma by utrzymać równowagę. Pam odsunęła się z drogi 
niebezpieczeństwa, patrząc z trwogą jak stos opadał. Gdy już cały stos był 
na ziemi, jedno ostatnie polano wahało się jeszcze zanim dołączyło do 
reszty, TJ leżał na szczycie tego rozgardiaszu.

background image

Rozdział 9

TJ leżał twarzą do materaca, jego twarz zapewne była tak czerwona jak 
jego tyłek. Przeszywający ból rozszedł się po jego prawym pośladku, 
podniósł się na łokciach z przekleństwem.
- Do diabła z nimi wszystkimi, zostaw je. W końcu same odpadną. Ała, 
cholera. Przestań.
Pam roześmiała się z niego i jeszcze raz wzięła pincetę, próbując usunąć 
kolejne drzazgi, których się dorobił przy kontakcie z drewnem na opał.
- Przestań być takim mazgajowatym szczeniakiem.
Warknął, a jej śmiech stał się głośniejszy. Opadł i zazgrzytał zębami. 
Cholera, miał wrażenie jakby wykopywała dziury.
- Dobrze się tam bawisz?
- Uh-huh.
Cholera. Ponownie się skulił przy wyjątkowo twardym odłamku.
- Założę się, że byłaś do kitu przy grze Operacja gdy byłaś mała.
Pam specjalnie wbiła mocniej.
- Okropna. Przegrywałam za każdym razem.
Zanurzył twarz w poduszce i ugryzł ją. Mocno.
Zachichotała. Prawdziwy, naprawdę dziewczęcy chichot zakończony 
prychnięciem i TJ nie mógł już tego znieść. Okręcił się, złapał ją w 
ramiona i zaciągnął pod siebie.
- Hej, jeszcze wszystkich nie wyciągnęłam. - zaplątała dłonie w jego 
włosy i przycisnęła ich usta do siebie, a wszystkie drzazgi świata nie 

background image

wystarczyły by odciągnąć go od znalezienia prezerwatywy i zadowolić 
jego partnerki jeszcze raz.
I jeszcze raz. Na łóżku, pod prysznicem. Kurcze, ledwie zrobili kolację 
zanim jego wilk kazał mu przycisnąć ją do stołu i wziąć od tyłu. 
Aromatyczny zapach pomidorowego sosu wypełniał chatę, woda na 
spaghetti gotowała się w garnku gdy na nią nacierał. Krzyki Pam zabrały 
ich szybciej na skraj niż tego pragnął. Każde wślizgnięcie się w jej ciało 
wpychało ją głębiej do jego serca. Sięgnęła do tyłu i złapała go za rękę, 
splatając ich palce. Zwolnił i przycisnął się do jej pleców, przekręcił głowę 
na bok by móc spojrzeć jej w oczy.
- To jest prawdziwe, Pam. - powoli wchodził w nią, spojrzenia mieli 
utknięte w sobie. - Ty, ja. Razem jak teraz.
Ścisnęła palce.
Kolejne kołysanie jego bioder. Kolejne ściśnięcie przez jej ciało tak 
mocne, że ledwie mógł oddychać. Ale to wyraz jej oczu odbierał mu dech.
Tak dużo nadziei i tak dużo strachu. Jego wilk zawył i musiał zwalczyć 
potrzebę zawładnięcia nią całkowicie. Zabić pragnienie by wziąć sprawy 
w swoje ręce zanim ona była gotowa. TJ zamknął oczy i uchwycił się 
kontroli cienką nitką. Przez cały ten czas poruszali się razem.
To prawdopodobnie było jedynym co go uratowało. Chętne przyciskanie 
się Pam do niego, gdy unosiła się by wychodzić na spotkanie jego 
pchnięciom, uspokajało jego wilka. Dało mu czas na załagodzenie bestii i 
przejęcie kontroli przez człowieka. Przesunął jedną dłoń na jej tułów, 
jedną dłoń pomiędzy jej nogi by jej pomóc, pocierał jej łechtaczkę w rytm 
ich połączeń aż poczuł jak pod nim się napina, jej orgazm chwytał go 
falami. Zanurzył się w jej i opuścił więzy, pragnąc całym sercem by była 
gotowa zaakceptować go.
Na zawsze.

- Kolejna lista?
TJ poruszył kilka razy wiosłami, ustawiając ich kanu na zatokę, którą 
wybrali. Dzień czwarty i czas zbyt szybko umykał. Popołudniowe słońce 
skrzyło się wokół nich, widoki były tak sielskie jak każda pocztówka, ale 
czuł  potrzebę pośpiechu jakiej nigdy nie czuł w dziczy. Udowodnienie, że 
są partnerami było jak udowadnianie dziecku, że słońce wzejdzie rano. 
Fakty mogę tylko tyle wyjaśnić zanim trzeba będzie odpuścić i zaufać.
- Możesz odstawić wiosło i pozwolę ci zerknąć. O i możesz się odwrócić. 

background image

Opuszczę kotwicę kiedy będziemy łowić ryby.
Pam schowała wiosło i ostrożnie przeniosła nogi nad górną częścią 
nadburcia. Długa linia nagiej skóry pokazała się pod brzegiem krótkich 
spodenek sprawiła, że do ust napłynęła mu ślinka, zapatrzył się w krzaki i 
pomyślał o okropnych rzeczach żeby odwrócić kierunek myśli.
Kiedy kanu przestało się kołysać, sprawdził czy siedziała wygodnie, 
następnie podał jej kartki, które wcześniej włożył do kieszeni. Rozłożyła je 
i wygładziła zagniecenia.
- Lista partnerska. Które dzisiaj przerobimy?
- Dopełniające zainteresowania.
Wpatrywała się w papier i zastanawiał się dlaczego wyglądała na tak 
smutną. Dlaczego przypływ przyjemności, które wcześniej od niej czuł, 
odszedł tak szybko zastąpione przez coś tak bliskiego rozpaczy. Jego 
połączenie z nią wzrosło przez ostatnie dwa dni, ale wątpił by wzrosło 
jeszcze bardziej dopóki nie będą kochać się bez zabezpieczenia i naznaczy 
ją jako jego. Teraz mieli coś w rodzaju cienia prawdziwej łączności, jaką 
uważał za możliwą. Była tam, niezaprzeczalna dla niego, ale pragnął 
czegoś więcej.
Pam nałożyła szczęśliwą twarz i złożyła papier, chowając w swojej tylnej 
kieszeni. Zerknęła na drugą kartkę, nadal leżącą na jej kolanach, i 
roześmiała się.
- O mój Boże, chcesz żebym napisała esej czy coś takiego? Jestem na 
wakacjach. Nie zajmuję się teraz reportami.
- Do diabła nie, to tematy do rozmów. Widzisz, większość partnerów, 
jakich znam, ma wspólne zainteresowania. Robyn i Keil, powinnaś 
zobaczyć ich na stokach. Oni oboje są zwariowanymi narciarzami kiedy 
nie kierują grupą. Erik i Maggie są maniakami klasycznej literatury.
- Więc myślisz, że my też powinniśmy mieć jakieś wspólne 
zainteresowania?
Usadowiła się na dnie kanu i poprawiła kamizelkę ratunkową tak by mogła 
oprzeć się o przednie siedzenie i użyć je jako oparcia. Jej długie nogi 
rozciągnęły się po środkowej części statku i TJ spojrzał na nie z tęsknotą. 
Nie. Pomimo, że miał więcej szczęścia w tym tygodniu ze swoją 
niezdarnością, zabawianie się w kanu nie skończyłoby się miłym 
obrazkiem.
- TJ?
Spojrzał jej w oczy i brakło mu słów.
- Znowu się gapiłem, prawda?
Zarumieniła się lekko, następnie odrzuciła głowę do tyłu, ciemne włosy 

background image

opadły na ramiona.
- Nie przeszkadza mi to. Ale wracając do pytania...
- Myślę, że możemy mieć jakieś wspólne zainteresowania, albo możemy 
być jak Tad i Missy - często mają takie zainteresowania, że jak zostawisz 
ich razem, dostaniesz coś dopasowanego. On robi coś z drewna a ona lubi 
szyć. Razem robią różnego rodzaju podarunki dla sfory, jak kołyski dla 
niemowląt i kocyki, ozdobne narzuty ścienne i wieszaki by je powiesić.
Pam powoli pokiwała głową.
- Dopełniają się. Myślisz, że będziemy tak do siebie pasować?
- Przez ostatnie kilka dni gdy rozmawialiśmy, myślę, że usłyszałem kilka 
rzeczy, ale nie chcę wykrzywiać wyników i użyć ich jako przykładu. Więc 
wybierz jedno, pomyśl o odpowiedzi, ale zanim mi powiesz co byś 
powiedziała, ja podzielę się moją odpowiedzią.
Uśmiechnęła się gdy przyglądała się kartce.
- Wiesz, to może być zabawne.
Jej psotna strona osobowości wróciła. Boże, uwielbiał gdy jej oczy 
błyszczały a twarz jaśniała. Łatwiej wtedy mu się oddychało. Cała jego 
dusza była zadowolona.
Założył przynętę na haczyki, dodał spławik i zarzucił linkę zanim podał jej 
pierwszą wędkę, następnie zajął się swoją. Łowienie ryb było świetną 
okazją na długie rozmowy.
Pam przesunęła palcem po liście zanim zerknęła na niego, niewinny wyraz 
przykleił się do jej twarzy. Nie.
- Okay - jaki jest twój ulubiony sport dla ćwiczeń?
Łatwe.
- Bieganie. - głównie jako wilk, ale to nadal się liczy.
Prychnęła.
- Mój baseball. Cóż, by działało, możemy razem pograć w przynieś piłkę, 
prawda?
Chlapnął w nią wodę, a łódka lekko się zakołysała przy jej śmiechu.
- Numer dwa. Ulubiony rodzaj relaksu?
TJ chwycił mocno wędkę zamiast sięgnąć po nią.
- Moją nową odpowiedzią byłoby kochanie się z tobą, ale przed tym 
tygodniem powiedziałbym, że tworzenie muzyki.
Błysk pożądania w jej oczach był niewątpliwy.
- Przestań.
Wpatrywali się w siebie. Jej puls bił we wgłębieniu jej gardła, a on 
cierpiał.
- Jaka jest twoja podpowiedź, Pam?

background image

Oblizała wargi.
- Zamierzałam powiedzieć słuchanie muzyki.
Tak, mogła próbować zaprzeczać, ale było coraz więcej dowodów na to, że 
byli dla siebie stworzeni.
Wędka jej zadrżała i usiadła prosto, a kartka upadła na dno kanu. Śmiejąc 
się udzielał jej instrukcji jak wyciągnąć rybę. Przez następne dwie godziny 
pływali i łowili, uwalniając wszystkie poza jednym tęczowym pstrągiem, a 
w tym samym czasie przeszli przez całą listę, którą przygotował. Do tego 
czasu kartka była mokra i pachniała jak ryba, a gdy czas było zawracać 
kanu i kierować się do portu, Pam czuła się bardzo zadowolona.
- Ty się odpręż, a ja zawiozę nas do domu. - wiosłował mocno, czasem 
zerkając na wodę. Większość czasu jego spojrzenie pieściło jej ciało, które 
opierało się o łódź, ręce leżały na górnej części nadburcia, a ona rozglądała 
się na okoliczne góry.
- Nie mogę uwierzyć, że ktoś może żyć tutaj na dłużej niż wakacje.
- Lata są wspaniałe, ale oddalone miejsca jak to nie są zamieszkałe w 
zimy, a one przychodzą wcześnie tu, na Północy. Moi przyjaciele zwykle 
korzystają z tej chaty od Maja do sierpnia, resztę roku mieszkają bardziej 
na południu.
Wiosłował równomiernie, zastanawiając się dlaczego było mu trudniej niż 
zwykle utrzymać linię prostą kursu kanu. Zbyt banalne było myśleć, że to 
przez nią robił się słaby od pożądania.
- Kiedy helikopter po nas wraca? - oczy miała zamknięte gdy mówiła, 
leniwe zadowolenie nadal od niej emanowało. TJ zrelaksował się od nagłej 
czujności, którą jej pytanie spowodowało.
- Około trzeciej, za trzy dni. Odstawi nas w Haines, a stamtąd będziemy 
musieli złapać okazję do domu Maggie i Erika. Wyprawa, w której miałaś 
brać udział zostanie zakończona około południa.
Uśmiechnęła się i pochyliła do przodu by owinąć ręce wokół kolan. Jej 
ciemne oczy błyszczały na niego.
- Dziękuję ci.
- Za co?
Pam wskazała wokoło.
- Za to. Wiem, że między nami nadal są pytania pozostawione bez 
odpowiedzi, ale nie zrezygnowałabym z tego doświadczenia za nic na 
świecie. To mi się o wiele bardziej podoba, cicho i daleko od wszystkiego. 
To bardziej mój styl niż codzienna rutyna podróży w grupie.
TJ zająknął się przez sekundę w dezorientacji.
- Zapisałaś się na to. Pierwszego dnia powiedziałaś, że nie miałem prawa...

background image

Podniosła dłoń.
- Wiem, byłam w błędzie. Przyjęłam propozycję Maggie ponieważ nie 
widziałam innego sposobu na doświadczenie dziczy w krótki okres czasu. 
Samotna kobieta, podróżująca sama, to nie byłoby mądre. Dobrze zrobiłeś 
porywając mnie. Ty naprawdę wiedziałeś coś na temat tego co prawdziwie 
potrzebowałam.
- Cóż, cieszę się, że teraz czujesz się z tym komfortowo.
Jej mały uśmiech drażnił go.
- Ty jesteś komfortowy - w całkowicie niepokojący i rozwikłujący życie 
sposób.
Śmiali się razem z łatwością, TJ wciągnął głęboki oddech świeżego 
powietrza. Nadzieja ożywiła się.
Zmienił strony wiosłowania by dać odpocząć ramieniu. Zbliżali się do 
postu, ale nigdy wcześniej kanu nie było dla niego tak niezgrabne i 
powolne w manewrach.
Pam leniwie moczyła palce w wodzie, wstęgi fal wznosiły się po każdej 
stronie jej palców. Pozostały trzy dni na zmienienie wszystkiego. TJ 
zastanawiał się czasami jaki chaos dział się w Haines, ale zapłaci 
dudziarzowi kiedy będzie musiał. Teraz mają pstrąga tęczowego na 
kolację, a wieczór rozciągał się przed nimi.
Z wyrazu jej oczu widać było, że ma kilka pomysłów na to jak mogą 
spędzić ten czas, a on z chęcią będzie czekał na to co ona zaplanuje.
Powrócili do portu, wyciągnął rękę i chwycił za pomost gdy ona 
wychodziła. Całe wyposażenie wychodziło pojedynczo aż zaczął 
rozglądać się za kotwicą.
Pam wybuchnęła śmiechem, wskazując za kanu.
- Czy ta zielenina ma towarzyszyć rybie na kolację?
Okręcił głowę by zobaczyć olbrzymią kępę wodorostów za łódką.
- Skąd to się wzięło? - wspiął się na pomost i podążył za linią jaką 
wskazywał jej palec. - Och cholera, nic dziwnego, że tak ciężko mi się 
wiosłowało.
Pam położyła się na brzuchu na pomoście żeby złapać linę kotwicy. 
Pociągnęła, wyciągając wodorosty i kotwicę, którą zapomniał wyciągnąć, i 
przez to ciągnąć ją cały ten czas po dnie jeziora.
Westchnął. Tak, dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Przynajmniej było to 
leprze niż potykanie się.

background image

TJ siedział na stopniach ganku, trącając struny starej gitary, którą znaleźli 
w szafie wnękowej. Każdego dnia od kiedy odkryła, że on jest wilkiem, 
grał dla niej. Zaczęła wyczekiwać tych cichych chwil by posiedzieć i 
pomyśleć. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek potrzebowała tego. Jutro 
będzie ich ostatni cały dziej razem, zanim helikopter po nich wróci. Pam 
zwinęła się na huśtawce na ganku i obserwowała zachód słońca. Byli 
skierowani przodem do jeziora, a blask unoszący się nad zachodnimi 
górami malował całą okolicę w odcieniach mandarynki i złota. Smugi 
światła świeciły na nich, uśmiechnęła się gdy ciemny koloryt TJ'a został 
rozjaśniony gdy przebłysk różowego rozświetlił jego tułów. 
Delikatne tony gitary przepływały wokół niej. Zamknęła oczy i kołysała 
się sennie, upajając się swoją sytuacją. Pełny brzuch, kieliszek wina przy 
łokciu. Pokolacyjna muzyka. Życie nie mogło być lepsze.
Trochę była obolała po różnych aktywnych zajęciach minionych dni. 
Wierny swoim słowom, TJ dał jej spróbować różnego rodzaju 
doświadczeń, wliczając w to zwariowaną podróż kajakiem po pobliskiej 
rzece.
Również wierny swoim słowom, niektóre bóle pochodziły od bardzo 
częstego i niezwykle przyjemnego gorącego wilczego seksu, którym się 
cieszyli. A w ciągu tego dnia, za każdym razem gdy brał prezerwatywę z 
ich malejącego zapasu, była coraz bliższa powiedzenia mu by zapomniał o 
tym...
To już oficjalne. Wariowała.
Porwanie nie było już problemem. Stali się wystarczająco dobrymi 
przyjaciółmi, że ciężko było pamiętać, że to nie to, na co się pisała. Miała 
jeszcze pytania wymagające odpowiedzi, ale miała podejrzenia, że gdy 
tydzień oficjalnie się skończy, nie będzie chciała go zostawić i wrócić na 
południe do jej normalnej rutyny.
Zmiana w jej procesach umysłowych zdziwiła ją.
- To było duże westchnienie. - TJ przyjrzał jej się dokładniej, jego ciemne 
oczy zerkały do jej duszy. - Jakie głębokie myśli sprawiają, że jesteś taka 
smutna?
Cholera. Zrelaksowany spokój trochę osłabł. Tak mało czasu pozostało 
zanim będą musieli wrócić do cywilizacji, a ona nadal nie wiedziała co 
zrobić.
- Myślę o tym wszystkim co mi pokazałeś. Wiesz, ta lista partnerstwa i 
reszta.
Brzdąkał łagodnie przez chwilę, lekka melodia, ze strun poruszanych 
palcami, otaczała ich. Miał zamiar ją uspokoić, była tego pewna, ale teraz 

background image

znajome nuty, które grał, wypełniały jej uszy i serce, oczy napełniły się 
łzami. To była ta sama piosenka, którą śpiewał jej na ślubie, z wieczną 
miłością i nową nadzieją zaplątanymi w nią.
Chciała w coraz więcej wierzyć.
TJ oparł się o górną balustradę ganku.
- Jest taka stara para, która prowadzi Piekarnię Chilkat w mieście. Oboje 
ludzie. Jeśli dobrze pamiętam mówili, że są małżeństwem od 
pięćdziesięciu pięciu lat.
Pam zerknęła na niego z podejrzeniem. Dokąd to zmierzało?
- I?
Odłożył gitarę na bok i dołączył do niej na huśtawce.
- Widziałaś kiedyś taką parę? Małżeństwo przez taki długi czas, wydają się 
czytać sobie w myślach? - Umieścił dłoń na jej karku i zaczął masować 
napięte mięśnie. - Wydają się wiedzieć co druga osoba potrzebuje o każdej 
porze.
- Próbujesz powiedzieć, że ludzie mogą mieć partnerskie połączenie? 
Nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszałam.
- Okay, może to nie jest dokładnie to samo, ale musi być bardzo bliskie. 
Widziałem to. Znają siebie tak dogłębnie, że przewidują myśli drugiego, i 
potrzeby. Tak właśnie jest dla wilków - jedyne co wydaje się być inne to, 
to jak szybko się to dzieje. Dla wilków jest to natychmiastowe. Dla ludzi, 
widziałem to u par, które były ze sobą przez długi czas.
Pam przygryzła wargę. Frick (*eufemizm dla fuck). Znowu, on i logika. 
Nie mogła walczyć z logiką, a jednak kula strachu w jej brzuchu nie 
chciała zniknąć.
- Jacy są twoi rodzice?
Odwróciła się do niego. Tak, wiedział jakie guziki przyciskać, dużo lepiej 
niż jakakolwiek osoba, którą kiedykolwiek poznała. Nawet Maggie nie 
spytała o jej rodzinę tak szybko.
- Jesteśmy rozwiedzeni.
TJ'owi zrzedła mina.
- Gówno.
- Tak.
- Okay, więc chyba nie są najlepszym przykładem. - zamilkł i patrzył na 
nią przez chwilę. - Czekaj, co masz namyśli przez 'jesteśmy rozwiedzeni'?
Pam przeciągnęła palcami po włosach.
- Rozwiedli się gdy miałam dziesięć lat i zaczęli procedurę 
unieszczęśliwiania mojego życia. Oboje spieprzali plany wakacyjne żeby 
zemścić się ta tym drugim. Walczyli o mnie jak psy o kość, ale gdy 

background image

spędzali ze mną czas, ignorowali mnie, albo wydawali się żałować faktu, 
że muszą marnować na mnie energię. Do czasu gdy miałam szesnaście lat, 
miałam dosyć. Rozwiodłam się z nimi i pojechałam żyć z babcią, która 
była całkowicie oburzona nimi obojgiem. Zmarła gdy miałam 
dziewiętnaście lat. Od tamtego czasu jestem sama.
Powiedziała to od tak, zwykłe stwierdzenie faktu. Wzięcie kontroli nad 
swoim życiem dziesięć lat temu, w tak młodym wieku było ciężkie, ale 
musiała to zrobić. To było właściwe, była tego pewna.
TJ delikatnie pocałował jej skroń, następnie usadowił ją na swoim 
ramieniu. Splótł ich palce i położył ich złączone dłonie na swoim kolanie.
- Czy widujesz się czasem z rodzicami?
Potrząsnęła głową.
- I nie dlatego, że się przed nimi ukrywam. Szczerze mówiąc, nie jestem 
już zgorzkniała czy źle bym im życzyła. Odcięłam się i zdecydowałam, że 
jestem odpowiedzialna za swoje własne szczęście. Ich to po prostu nic nie 
obchodzi. Myślę, że przypominam im siebie czy coś, a oni nienawidzą się 
zaciekle. - wzruszyła ramionami.
Skrzywił się.
- Więc opowiadanie ci historii o ludziach i żyli-długo-i-szczęśliwie...
Pam oparła się o niego i westchnęła.
- Czysta fantazja. Wilkołaki są bardziej prawdopodobne. - jak również o 
wiele bardziej pożądane,  z tego co mogła zobaczyć. TJ zdawał się 
wiedzieć dokładnie kim był i w jakim miejscu stał. Czy zyskał taką 
pewność siebie przez bycie wilkiem?
TJ delikatnie głaskał jej palce kciukiem.
- Miałem wokół siebie sforę przez całe życie. Mimo, że dużo mi dokuczali 
przez moją niezdarność, zawsze mnie wspierali. Mój brat, moi przyjaciele, 
kurcze... wszyscy.
- Nie jesteś niezdarny.
Roześmiał się głośno.
- Okay, to kolejny temat do rozmowy. Umm, tak, jestem. Z jakiegoś 
powodu nie jestem aż taki zły gdy jesteś w pobliżu. - trącił nosem jej kark. 
- To ta cała sprawa z 'dopełniasz mnie'.
Klepnęła go lekko.
- Przestań. Myślę, że jesteś jak szczeniak zaczynający dorastać. 
Powinieneś widzieć jakie problemy miał mój pierwszy pies...
Warknął.
- Możemy teraz zawrzeć umowę, że nie będziesz porównywać mnie do 
swoich poprzednich psów. Proszę?

background image

Wymknęło się jej prychnięcie.
- Zobaczymy.
Odwróciła się i spojrzała na niego. Jego poważny wyraz twarzy skradł jej 
serce.
- Pam, możesz mi trochę podpowiedzieć? Czy chociaż trochę przekonałem 
cię, że to co mówiłem jest prawdą? Że jesteśmy partnerami?
Jej obawy i wątpliwości wzniosły się ponad niezaprzeczalną więź jaka 
rosła pomiędzy nimi z każdą chwilą jaką z nim spędziła.
- Nie możesz stwierdzić co myślę z tą twoją wilczą łącznością? - nie 
mogła odezwać się głośniej niż szept, wysiłek wymówienia słów był 
ogromny. Chciała wierzyć, bardzo tego chciała.
Zaskoczył ją dźwigając i kładąc na jego kolana, i przyciskając jej głowę do 
jego piersi zanim wprawił w ruch huśtawkę. Otoczył ją ramionami jakby 
rozkładał wokół nich tarczę ochronną.
- Wyczuwam od ciebie wiele rzeczy, jednak twoje uczucia są tak 
poplątane, że nie mogę ich zrozumieć. Strach, tęsknota, seksualna 
potrzeba. Czasem czuję jakbyś lada chwila miała ogłosić, że mnie 
kochasz. Następnej minuty planujesz powiedzieć mi żegnaj i oczekujesz, 
że odstawię cię na lotnisko bez słowa protestu.
Umm, tak, to objaśnia gamę chaosu przebiegającą przez jej mózg w ciągu 
ostatnich kilku dni.
- Czy naprawdę wyczuwasz to wszystko, czy tylko zgadujesz?
Tym razem to on westchnął.
- Nie mogę dosłownie czytać ci w myślach i nie możemy ze sobą 
rozmawiać mentalnie. Ale z tego co umiem stwierdzić, jestem z tobą 
połączony na takim poziomie partnerskiej więzi o jakiej mogłem tylko 
śnić.
- Czuję jakbym znała cię całe życie. - wyszeptane wyznanie złagodziło 
trochę wewnętrzne napięcie. Uścisnął ją delikatnie i pocałował w czubek 
głowy. Jego serce biło mocno pod jej uchem, objęła ramionami jego tors i 
zbliżyła się tak bardzo jak umiała.
TJ śpiewał jej a capella, jego bogaty głos łaskotał jej uszy. Wypełniał ją 
nadzieją i głęboką tęsknotą.

Moja miłość nigdy nie osłabnie, będzie świecić jak słońce.
Wypełni każdy szczyt góry, zaświeci nawet mocniej.
Moja miłość jest jak przypływ, świeży i czysty każdego dnia.
Jest czysta i mocna, i mogę tylko powiedzieć...
Wypełniasz moje dni, wypełniasz moje noce, jesteś wszystkim, wszystkim 

background image

czego potrzebuję,
Na wieczność.

Moja miłość jest jak wiosna, zwleka jak śnieg.
Topi się tylko po to by mogła na nowo urosnąć.
Moja miłość jest jak wiatr, jest dzika i wolna.
Teraz razem, pójdziesz ze mną...
Wypełniasz moje dni, wypełniasz moje noce, jesteś wszystkim, wszystkim 
czego potrzebuję,
Na wieczność.
 
Pozwolił słowom ucichnąć, intensywność jego piosenki wyrażała 
wszystko co od niego czuła. Jego czułe serce. Jego poczucie humoru. 
Proste słowa i otwartość, ale nigdy okrutność, on był wszystkim co 
podziwiała w przyjacielu. Wszystko co chciała w kochanku.
Jej ostatnie wątpliwości odleciały. Logika miała w tym swoje miejsce, a on 
zrobił wszystko co mógł by pokazać jej, że lista partnerska istniała i 
przykłady każdego punktu. Ale w którymś momencie, serce musi przejąć 
dowodzenie nad głową i ta chwila właśnie nastała.
Przycisnęła dłoń do jego policzka i pocałowała łagodnie zanim spełzła z 
jego kolan, i wyciągnęła do niego rękę.
- Co...?
Potrząsnęła głową.
Jeden palec przystawiła do ust, przelała energię w podzielenie się tym co 
czuła w środku. Głęboka satysfakcja z jego towarzystwa. Pasję, którą do 
niego czuła.
Miłość.
Szli razem, ręka w rękę, do chaty gdzie ona poprowadziła go do sypialni. 
Rozebrała się szybko i odwróciła się by mu pomóc. Z każdym dotknięciem 
jej dłoni, myślała o chwilach gdy ją rozśmieszał w ciągu ostatniego 
tygodnia. O wyrazach jego twarzy. O miłości jaką widziała w jego oczach. 
Nie potrzebowała więcej słów - mówił do niej cały tydzień każdym 
gestem, każdym dotykiem.
Za każdym razem gdy zmieniał się w wilka i szedł u jej boku, albo zwijał 
się przy niej, miękki i ciepły. Czuł cię całkowicie komfortowo w obu 
swoich skórach, nie było w nim oszustwa.
Pociągnęła go na łóżko i połączyli się, skóra do skóry, dłonie pieściły, 
badały. Ich usta spotkały się w zapierającym dech pocałunku, który 
rozpoczął się łagodnie i delikatnie zanim stał się wygłodniały. Zachłanni i 

background image

namiętni, toczyli się aż zdołała ostawić ich do pozycji, jego nogi 
uwięzione pod nią. Jego penis wbijał się w fałdki jej ciała i wsunęli się w 
siebie jednym idealnym ruchem. Jego oddech wyszedł sapnięciem i 
poczuła jak napina się pod nią gdy zdał sobie sprawę, że kochali się bez 
żadnej bariery pomiędzy nimi.
TJ wziął ją w ramiona i spojrzał w jej oczy. Nie pytał czy była pewna, nie 
zrobił nic co mogłoby zepsuć piękno podarunku. Nawet nic nie 
powiedział, nie słowami.
Ale jego oczy mówiły kocham cię.
Jego ciało to mówiło. Jak również każda emocja jaką w nim wyczuła, czy 
to wytwór jej wyobraźni czy nie. Wszystkie znaki mówiły, że on jest jej, 
całkowicie.
Poruszali się razem, biodra kołysały, napięcie budowało się. Bolące 
pragnienie by zostać wypełnioną przez niego, nie tylko fizycznie, ale w 
każdy możliwy sposób, było zaspokajane. Pocałunki na pocałunkach 
opadały podczas gdy dłonie TJ przemierzały jej ciało. Wsuwał się w nią i 
wsuwał, przysuwał jej udo bliżej jego biodra gdy leżeli obok siebie na 
materacu. Stała na krawędzi wyzwolenia. Zanurzył twarzy przy jej szyi, 
uniósł się bardziej i wsunął głębiej w jej sedno, przez zmianę kąta nacisnął 
mocniej na jej łechtaczkę. To mrowiące uczucie tuż przed orgazmem nigdy 
nie wcześniej nie było tak silne, a każdy nerw domagał się satysfakcji. Nie 
miała pojęcia jak intensywnie jej ciało zareaguje gdy przystawił zęby do 
jej szyi i ugryzł, zanurzając się głęboko, a oboje zaczęli spadać.
Jaskrawobiała rozkosz przepłynęła przez nią, każdy skrawek skóry był 
wrażliwy i mrowił. Każdy wdech powietrza smakował jak on, każda myśl 
owinięta była w jego miłość. Ich ciała zazębiały się, intymnie i mocno, a 
fale rozkoszy pulsowały równomiernie. Stos marzeń, które związała i 
odłożyła na bok jako niemożliwe, rozwinęły się.
Na zawsze nie było mitem, nie bardziej niż wilkołaki.
Leżeli spleceni przez długą chwilę, ich oddech powoli wracały do 
normalności. TJ pocałował ją - jej szyję, jej policzek, jej czoło. Jeden 
delikatny, czuły pocałunek na usta. Odezwał się, a ich wargi ocierały się o 
siebie.
- Czuję twoje serce w mojej duszy.

background image

Rozdział 10

TJ zamknął drzwi chaty z niechęcią. Żadne z nich nie było gotowe do 
wyjazdu. Odwrócił się i zobaczył, że Pam uśmiecha się do niego, plecak 
już miała na plecach i pozostał tylko czekać na helikopter. To nadal wydaje 
się niemożliwe, że wzięła ten ostatni krok i zaakceptowała go. Jeden dzień 
świętowania pełnego partnerstwa - nie było wystarczające.
- Powinnam wziąć dwutygodniową wycieczkę. Wtedy zostalibyśmy na 
kolejny tydzień.
Wyciągnęła do niego rękę i dołączył do niej, szli na łąkę a palce mieli 
splecione. TJ podniósł jej palce do swoich ust i pocałował lekko jej 
knykcie.
- Pomimo, że pragnąłbym spędzić więcej czasu tylko z tobą, w którymś 
momencie i tak musielibyśmy zmierzyć się z prawdziwym światem.
Och do diabła, będzie trochę mierzenia. Śmieszna myśl, teraz gdy byli z 
Pam prawdziwą parą, nie był nawet w połowie tak zmartwiony 
zobaczeniem co z jego czynów wynikło. Naprawdę byli razem - nie można 
temu zaprzeczyć - i nikt nie może ich rozdzielić. Postawili torby na skraju 
polany i Pam wróciła do jego ramion, opierając głowę na jego piersi. 
Wciągnęła głęboki wdech.
- Czy możemy tu kiedyś wrócić?
- Z pewnością.
Bawił się jej włosami gdy w ciszy stali razem. Od kiedy dokończyli 
połączenie czuł mocną linię do jej uczuć. Porównując to do tego, co było 

background image

wcześniej, bogactwo i głębia była niesamowita. Jak oglądanie starego 
czarno-białego filmu na pięciocalowym telewizorze, a teraz posiadanie 
Blu-ray, hi-def na ekranie wielkości ściany.
Teraz była zadowolona, a on zamierzał zrobić wszystko co mógł by tak 
pozostało.
- Wiesz, że będziemy musieli przebrnąć przez wielkie 'poznawanie 
rodziny', prawda? - ostrzegł ją.
Pam uniosła ramiona i zarzuciła je mu na szyję.
- Myślę, że sobie z tym poradzę. Maggie i Erik jeszcze nie wrócili, ale nie 
boję się poznać twojego brata, czy jego żony, bardziej formalnie. Albo 
kogokolwiek, kogo muszę poznać.
TJ pocałował ją niezdolny oprzeć jeszcze jednej dawce jej smaku by się 
wzmocnić. To będzie interesujący dzień, jeśli tylko.
Dźwięk śmigieł sięgnął ich na długo zanim zauważyli je w oddali, 
uchwyciła się go na chwilę, ściskając mocno.
- Wiem, że mamy sporo do zrozumienia, ale, szczerze? Wszystko się 
ułoży. Jestem tego pewna.
- Oczywiście, że się ułoży. - jej wiara stała się jego wiarą, a razem mogli 
dokonać wszystkiego.
Shaun wylądował, jego uśmiechnięta twarz wyglądała przez okno. 
Wrzucili plecaki na obszar dla pasażerów i weszli chwilę później, szybko 
się przypięli i założyli słuchawki. Unieśli się i Pam wychyliła się nad nim 
by spojrzeć na chatę i jezioro gdy obracali się i kierowali na Haines. Jej 
ciało było ciepłe i miękkie, owinął wokół niej ramię by ją przy sobie 
zatrzymać.
- Cóż, nie muszę pytać czy dobrze spędziliście czas. - głos Shauna rozległ 
się w słuchawkach. - Gratulacje, dla was obojga.
Pam zerknęła na TJ'a w zaskoczeniu. Wcisnął przycisk mówiący by jej 
wyjaśnić.
- Wilki czują zapachy. Shaun czuje, że jesteśmy partnerami.
- Może wyczuć... - zarumieniła się. - Okay, może nie jestem tak gotowa na 
spotkanie z twoją sforą jak myślałam.
TJ chwycił jej dłoń i uścisnął.
Shaun ponownie się odezwał.
- Muszę was uprzedzić. Zdołałem utrzymać się z dala od radaru twojego 
brata przez ostatni tydzień, ale dostałem bezpośredni rozkaz od mojego 
Alfy w Whitehorse by złożyć mu raport gdy tylko odstawię was 
bezpiecznie do domu. Co jest w porządku, skoro to oznacza, że nie będę 
musiał stanąć twarzą w twarz z Keilem.

background image

TJ przeklął.
- Nie chciałem sprawić ci problemów gdy prosiłem cię o pomoc.
- Hej, nie martw się. Ty zrobiłbyś to samo dla mnie jeśli byś mógł. Jesteś 
dobrym przyjacielem, TJ, i miło jest móc takim papużkom nierozłączkom 
jak wy. Nie sądzę by mój Alfa będzie robił mi problemy - on ma 
romantyczne serce. Każe nam oglądać kiepskie dziewczyńskie filmy na 
zebraniach sfory, bla bla bla.
- Jednak daj mi znać jeśli będziesz potrzebował żebym porozmawiał z 
twoim Alfą. Mam przeczucie, że przez jakiś czas będę bez przerwy musiał 
się tłumaczyć.
Shaun pokazał uniesiony kciuk.
- Tak czy inaczej, skontaktowałem się z twoją sforą przez e-mail i 
zawiadomiłem, że podrzucę was na lądowisko. Ktoś powinien po was 
przyjechać. Obawiam się, że później zostaniecie sami.
Dłoń Pam w jego była wystarczającym przypomnieniem jakie 
potrzebował.
- Nigdy już nie będę sam.
Oparła się o niego i użyła słuchawek.
- Więc, to gówno zaraz uderzy we wiatrak, tak?
- Nie wiem dlaczego musi. Przecież nie zadzwonisz na policję i każesz 
mnie aresztować, prawda?
- Ja jestem policją.
Uśmiechnęli się do siebie.

Beżowy minivan stał po boku lądowiska - auto Tada i Missy - i TJ 
wypuścił westchnienie ulgi. Omegi sfory będą idealnymi ludźmi na 
pierwszą rozmowę. TJ przekazał na dół plecaki do Pam następnie uścisnął 
ramię Shauna.
- Jeszcze raz dziękuję za wszystko.
- Hej, daj mi sekundę. - Shaun odwrócił się na fotelu do TJ'a. - Wiesz co? 
Myślę, że oni będą bardzo zaskoczeni gdy cię spotkają, twój brat i reszta. 
Zmieniłeś się. Coś ci się stało i jesteś czym więcej niż wilkiem jakiego 
tydzień temu wiozłem.
TJ zmarszczył brwi.
- Co masz na myśli?
 Shaun potrząsnął głową.
- Nie jestem pewien, ale powiedzmy tak, wątpię bym mógł ci teraz 

background image

rozkazać byś coś dla mnie zrobił. 
Kurwa.
- Naprawdę?
- Naprawdę. - Shaun puścił do niego oko następnie odwrócił się do 
swojego panelu sterowniczego.
- Zmiataj stąd, twoja partnerka czeka na ciebie.
TJ dołączył do Pam na pasie startowym, założyli plecaki i skierowali się 
do vanu. TJ'owi kręciło się w głowie. Shaun nie mógł mu rozkazywać? 
Shaun zawsze przewyższał go rangą - kurcze, większość sfory wydawała 
się do przewyższać. Nawet jeśli nie robili z tego wielkiego problemu, ale 
zazwyczaj był "młodszym bratem Alfy", a tak poza tym nie był 
interesujący dla większości sfory.
Tad wyszedł z auta i otworzył właz. Następnie odsunął się i zlustrował ich 
wzrokiem kiedy oni wsadzali plecaki do bagażnika. Jego krzywy uśmiech 
dodawał nieco otuchy.
- Witamy z powrotem. I witamy w sforze, Pam. Gratulacje z połączenia.
Pam pociągnęła rękaw TJ'a.
- Wszyscy wiedzą o naszym partnerstwie tylko na nas patrząc. Do tego 
będzie potrzeba sporego przyzwyczajania się.
TJ otworzył drzwi pasażera dla niej i pomógł jej wsiąść.
- Mówiłem, że jest kilka rzeczy trudnych do wyjaśnienia - musisz je 
doświadczyć by zrozumieć. - usiadł na tylnym siedzeniu.
Odwróciła się by odpowiedzieć Tadowi, który wsunął się za kierownicę.
- Dziękuję. Musisz mnie ostrzec jeśli zrobię coś nie tak. Jesteś... Omegą w 
sforze, prawda?
Tad przytaknął.
- TJ wyjaśnił trochę jak działa sfora?
- Tak, dużo wyjaśnił. To nie będzie wiele znaczyć zanim nie zobaczę tego 
w ruchu. Koniec końców, nie planuję dołączyć do jakiegoś country klubu, 
tylko...
- My po prostu chcemy być razem. - TJ wsunął głowę pomiędzy przednie 
fotele, kładąc dłoń na ramieniu Pam.
- Cóż, razem jest wspaniałe i tak dalej, ale mam nadzieję, że jesteście 
gotowi wypić piwo, które nawarzyliście. Robyn cały tydzień miota się jak 
burza z piorunami, a Keil wrócił pół godziny temu i też zaczyna wzbierać 
jak sztorm. Missy stara się ich uspokoić zanim przyjedziecie, ale 
zobaczymy jak jej poszło.
- Będą musieli się z tym pogodzić. - słowa zostały wypowiedziane 
odważniej niż dziura w jego brzuchu dowodziła. Pam zerknęła przez 

background image

ramię, a coś jak bryza otarło się o niego. Wyobraziła sobie jak siedzą 
razem, on tworzy muzykę, ona podziwia okolicę. Przekazała mu swój 
spokój, przyciągnął jej palce do swoich ust. Pocałował je lekko i 
wyszeptał.
- Świetna sztuczka.
Uśmiechnęła się.
- Myślę, że zaczynam to chwytać.
Tad hmmnął.
- To jest bardzo interesujące. Mogę z ciebie czytać, TJ, tak jak zwykle 
umiałem, ale Pam - ona jest jak wilki ale nie jest. Nie miałem pojęcia, że 
ludzie i wilki mogą dzielić się emocjami w swoim partnerstwie.
- Ale ty przez długi czas nie byłeś pełnym wilkiem, prawda? - spytała 
Pam.
- Nie. Jednak z sedna tego co od was wyczuwam, wiem, że należycie do 
siebie i jesteście dla siebie odpowiedni. Ale to moja interpretacja, nie ja 
decyduję co robicie ze swoim życiem.
- Cholerna racja. - wymamrotała Pam.
TJ roześmiał się.
- Wypowiedz się, Pam, powiedz co naprawdę czujesz.
Tad uśmiechnął się.
- Więc, co zdecydowaliście?
Odsunęła na bok kołnierzyk koszulki i odsłoniła znak jaki TJ pozostawił 
gdy ją ugryzł. Rana się wygoiła szybciej niż oczekiwali 0 jakaś wilcza 
magia.
Tad kiwnął głową.
- Cóż, to nie podlega dyskusji. Wiecie, to nawet interesujące, że nie mogę 
odczytywać cię tak jak reszty sfory. Myślę, że przyniesiesz dużo dobrego 
nam wszystkim.
Zjechał na długi, wąski dojazd prowadzący do skupiska domów, 
zbudowanych przy drzewach na peryferiach Haines. Zaparkował przed 
starszym domem z polan, szeroka weranda biegła na całej długości 
budynku. TJ wysiadł i dołączył do Pam. Trzykołowy rowerek z różowymi 
chorągiewkami stał na środku przejścia, Tad odsunął go na bok i podeszli 
do frontowych drzwi.
TJ chwycił dłoń Pam, splatając ich palce.
- Czuję się jakby powinni nam zaoferować ostatni posiłek czy coś. - Pam 
zanuciła część elegii żałobnej i TJ roześmiał się.
TJ zmarszczył na nich brwi.
- Co to była za melodia?

background image

Pam przewróciła oczami i spiorunowała TJ'a wzrokiem.
- Widzisz, mówiłam, że nie umiem śpiewać. Tyle wyszło z twoich lekcji 
tamtej nocy w chacie.
TJ wzruszył ramionami.
- Jestem twoim partnerem, nie cudotwórcą.
Warknęła i zamachnęła się na niego. Złapał uderzenie i przyciągnął ją do 
siebie, zdobywając jej usta. Smakowała jak słońce i seks, i gdyby nie 
musiał iść na spotkanie z Keilem i Robyn, które zaplanowali jako karę, 
podniósłby ją i ukrył z nią w lesie na kilka godzin.
Albo kilka dni. Był łatwy.
Oddała pocałunek, palce wplątała w jego włosy. Uwielbiał sposób w jaki 
jej język brał kontrolę, badał i drażnił aż całe jego ciało słyszało alarm. 
Zbliżyła się, jej gładka skóra i silne mięśnie pasowały do niego idealnie. 
Zwłaszcza gdy sięgnął w dół i chwycił jej tyłek, przyciągnął ją do siebie 
i...
- TJ, Pam. Cieszę się, że wpadliście. - głęboki głos Keila przecisnął się 
przez seksualną mgłę i szybko się rozdzielili. Jego brat okręcił się na 
pięcie i wszedł do domu, pozostawiając za sobą otwarte drzwi.
Policzki Pam zarumieniły się, ale podniosła brodę wysoko i weszła do 
środka razem z nim.
- On tak naprawdę nie jest palantem. To znaczy, czasem jest, ale zazwyczaj 
jest całkiem fajnym facetem. Naprawdę. - chociaż wydaje się, że teraz 
może być jeden z tych 'palantowatych' dni.
Pam prychnęła.
- Nie martw się o mnie, mam przeczucie, że to twój tyłek chce przetrzepać.
TJ powoli pokiwał głową.
- Cóż, to jest to.
Weszli do salonu i TJ policzył głowy. Keil i Robyn, Tad i Missy. Kilka 
innych wyższych rangą wilków, ale całość wydaje się być raczej 
przyjaznym zbiorowiskiem.
Cóż, przyjaznym poza Robyn, która posyłała mu diabelski wzrok gdy 
opierała się o przeciwną ścianę. Keil stał u podnóża schodów, ramiona 
miał skrzyżowane na piersi jak jakiś buldożer gotowy go zmiażdżyć.
Pełne zaufanie trzymało TJ'a wyprostowanego. Przy nim stała jego 
partnerka, jej rozbawienie całą tą sytuacją otaczało go i uspokajało jego 
niepokoje. Kurcze, jeśli ona się nie martwiła, dlaczego on miał? To była 
jego rodzina i przyjaciele. Nie było nic co mogliby mu zrobić, co nie 
byłoby zrobione z miłości.
- Umm, cześć, wszyscy. Poznaliście już Pam na weselu, ale chciałbym 

background image

przedstawić ją ponownie. Oficjalnie, zaakceptowała mnie jako jej partnera.
Jakby to było zaskoczeniem dla wszystkich z nosem, ale doszedł do 
wniosku, że dla Pam powinien to zrobić, zanim jakiś mądrala zdecyduje 
się spytać jak udało im się tak seks-uperfumować. To nie jego wina, że ten 
ostatni prysznic wzięli razem. To wszystko była jej wina.
Keil zbliżył się, górując nad nimi.
- Nigdy więcej nie odstaw takiego bezmózgiego wyczynu. O czym ty do 
diabła myślałeś? - krzyknął.
TJ otworzył usta by odpowiedzieć kiedy Pam weszła pomiędzy nich. 
Położyła pięści na biodra i spiorunowała Keila wzrokiem.
- Nie krzycz tak na niego. Już mnie przeprosił i to o mnie powinien się 
martwić.
Jasna cholera. Szczęka Keila prawie uderzyła w podłogę. Daleko z boku 
Tad wpatrywał się w sufit, przygryzając wargę. TJ przyjrzał się dokładniej 
i mógłby przysiąc, że Tad się śmiał.
Keil chrząknął i z zakłopotaniem rozejrzał się po pokoju. Gdy ponowie się 
odezwał, mówił ciszej i z większym szacunkiem.
- Przepraszam, masz rację. Nie ma potrzeby bym podnosił głos. Nie 
mówię teraz o tobie i o nim. Mówię o nim nie zostawiającym słowa o tym 
gdzie cię zabiera albo nie mającym planu rezerwowego na wypadek 
gdybyś wpadła w kłopoty. On wie, że to nie jest odpowiednia procedura 
pod względem bezpieczeństwa w dziczy.
Pam pokiwała powoli głową.
- Oh. Myślałam, że zamierzasz nakrzyczeń na niego za porwanie mnie. 
Proszę bardzo, jeśli zaniedbał protokół - przewierć go. - Odsunęła się i 
wskazała dłonią. Pokój wybuchnął śmiechem.
Keil uniósł brew.
- To łaskawe z twojej strony, że dajesz mi pozwolenie.
TJ podrapał się po twarzy by ukryć własny uśmiech. Tak, wszystko dobrze 
się ułoży, gdy tylko pozbiera swoje resztki, ponieważ Keil miał rację w 
kwestii bezpieczeństwa.
Keil wyciągnął telefon komórkowy z kieszeni i wsadził go w dłoń TJ'a.
- Prawdopodobnie będziesz tego potrzebował - znalazłem to w w oborze 
po tym jak zwiałeś. Och i czy próbowałeś telefonu satelitarnego, który 
wziąłeś ze sobą? Baterie były prawie na wykończeniu.
Mocne uderzenie wylądowało na jego ramieniu w miejscu gdzie Pam go 
uderzyła.
- Wykończone? A co gdybym chciała zadzwonić po helikopter?
- Ale roztrzaskałaś... - TJ zacisnął wargi. Nie ma mowy by rozdrapywał ten 

background image

temat.
Pam warknęła na niego, jej oczy błyszczały.
- Następnym razem ja zajmę się planowaniem.
TJ próbował ukryć uśmiech.
- Oczywiście.
- Jasna cholera, ona jest najbardziej alfą człowiekiem jakiego spotkałem. - 
jeden z obserwujących wilków powiedział.
Pam wzruszyła ramionami.
- Alfa? Nie jest to twoja pozycja? - spytała Keila.
Potrząsnął głową.
- Tak i nie. Alfa nie jest tylko przywódcą, oznacza to również to jak silny 
jesteś, mentalnie jak i fizycznie. Jest więcej niż jeden wilk alfa w sforze. 
Kurcze, Erik i Maggie, Bety sfory, są tak silne jak Robyn i ja, ale 
zdecydowali się używać swojej siły w inny sposób. Nie wszyscy możemy 
być gnojkami.
- Więc nie ma problemu przez to, że jesteśmy razem? - Pam wróciła do 
boku TJ'a
Keil wzruszył ramionami.
- Jest kilku staro-myślących w sforze, którzy narzekają jak to świat 
zmierza do piekła w piknikowym koszyku, ale nie ma nic czym nie 
mógłbym się zająć.
Robyn klasnęła w dłonie, a Keil zrobił minę.
- O tak, a Robyn zamierza odbyć długą rozmowę z twoim partnerem o 
jakiejś radzie jaką mu dała, a on zignorował.
O cholera. Okay, to było straszniejsze niż wezwanie na dywanik Keila. TJ 
pomachał Robyn niepewnie, a ona pokazała mu palec.
Pam uśmiechnęła się do TJ'a.
- Wiesz jak mówiłam, że nie jestem pewna jak radzić sobie z twoją sforą? 
Nie ma problemu, doszłam do tego. To jak trzymanie się z chłopakami z 
centrali.
Tad przeszedł do przodu i wskazał na kanapę.
- Jeśli chcesz się odprężyć, myślę, że formalna część się skończyła. Mam 
jednak jeszcze jedno pytanie i może ktoś z doświadczeniem mi odpowie. 
Co jest z siłą TJ'a? Przysięgam, że zrobił się silniejszy od wyjazdu.
- Shaun powiedział to samo. O czym ty do diabła mówisz? Nie czuję się 
inny. - TJ usiadł obok Pam. Ona ściągnęła buty i zwinęła się prawie na 
jego kolanach. Wsadziła głowę pod jego ramię i lekko połaskotała go w 
żebra. - Jedyne co wiem to, to, że nie jestem już tak niezdarny. Cóż, 
względnie mówiąc.

background image

Partnerka Tada, Missy, przeszła przez pokój i usiadła na drugiej kanapie 
naprzeciw nich, jeden z jej dwumiesięcznych dzieci tuliło się do jej 
ramienia.
- Twój wilk nigdy nie był niezdarny.
Pam pochyliła się.
- Myślę, że jego wilk dorósł. Dojrzał. Jeśli TJ ma dwadzieścia dwa lata, to 
znaczy, że wilk... - odwróciła się do niego i spytała. - Wilcze lata, są jak 
siedem psich?
Warknął.
- Obiecałaś, że nie będziesz już tego robić.
Pam uśmiechnęła się z wyższością do niego.
- Jeśli masz bawić się z dużymi psami, używasz wszystkiego co możesz.
Otworzył usta by zaprotestować i nagle komórka, którą Keil mu zwrócił, 
zadzwoniła. Jakiś dowcipniś zmienił dzwonek na "Who let the dogs out' 
(*Kto wypuścił psy?) i Pam wybuchnęła śmiechem.
Wstał by odebrać, zostawiając Pam i Missy chichoczących razem 
szaleńczo.
- Halo?
- Ty idioto. Nie mogłeś poczekać aż skończymy nasz miesiąc miodowy? 
Do licha.
- Cześć, Maggie. - TJ wziął głęboki wdech. Tyle wyszło z bycia 
silniejszym. Nie ma mowy by mógł wtrącić słowo przy tylko kobietach 
wokoło. Słuchał jej bury przez minutę zanim wpadł mu do głowy 
wspaniały pomysł. - Hej, Maggie, założę się, że musisz porozmawiać z 
Pam. Zaraz ci ją dam.
Podał telefon swojej partnerce i wzięła ją ze zdziwieniem. Jej zdziwienie 
zmieniło się w radość i wstała by znaleźć spokojniejszy kąt do rozmowy 
ze swoją najlepszą przyjaciółką.
TJ rozejrzał się po pokoju. Missy kołysała dziecko w ramionach, a Tad 
spacerował z jej siostrą bliźniaczką. Robyn rozmawiała z kimś, jej ręce 
poruszały się szybko.
Kara, dwuletnia córka Keila i Robyn, przeszła przez pokój do Pam. 
Pociągnęła za spodnie Pam i wyciągnęła do niej ręce. Pam pochyliła się i 
podniosła małą dziewczynkę, która natychmiast owinęła się wokół niej, 
zanurzając twarz o kark Pam. Ona na nowo podjęła rozmowę.
Głęboka satysfakcja wypełniła TJ'a kiedy gdziekolwiek spojrzał tam 
widział rodzinę. Dzielącą się, śmiejącą się. Mały Jamie i najstarsze 
dziecko Tada i Missy razem z kilkoma innymi ze sfory tarzali się po 
podłodze w ich wilczych formach.

background image

Nie był to Waltons (*serial amerykański), ale był to dom.
Zerknął z powrotem na Pam i zobaczył, że mu się przygląda, światło paliło 
się w jej oczach. Poprawiła dziewczynkę w ramionach i poruszyła 
brwiami, wskazując głową dziecko.
Och cholera. O cholera, tak. Cóż, może nie w tej chwili, ale...
TJ puścił jej oko, a ona uśmiechnęła się, posyłając mu całusa.
Keil trącił go łokciem.
- Nie słyszałeś słowa z tego co mówiłem, prawda? Na co ten głupkowaty 
wyraz twarzy?
TJ wziął głęboki wdech. Jego głowa wypełniła się znajomym zapachem 
domu, a ponad nim był zapach Pam. W jego głowie, w jego sercu.
Na zawsze.
- Ponieważ w końcu jestem we właściwym miejscu, we właściwym czasie. 
Przepraszam, wrócę na moją reprymendę na temat bezpieczeństwa 
ponieważ masz rację, spieprzyłem. I przeproszę również za chwilę Robyn. 
Ale muszę coś zrobić z moją partnerką.
Przeszedł przez pokój i pociągnął Pam do kuchni, biorąc małą Karę na 
przejażdżkę skoro nie chciała puścić nowej koleżanki. Wyciągnął rękę po 
telefon.
- Mags? Muszę kończyć. Chyba TJ chce żebym wyprowadziła go na 
spacer.
TJ potarł czoło gdy ona kończyła żegnać się z Maggie. Treserka psów. 
Musi znać z milion żartów, czekających w rzędzie i gotowych by rzucić je 
w niego.
Pam podała mu komórkę i zamrugała oczami.
- Więc. Myślę, że wszystko poszło cudownie.
Jęknął.
- Tak, widzę, że ten związek będzie utrzymywał mnie na palcach. 
Chciałem wiedzieć czy nadal masz listę partnerską.
Pam zmarszczyła brwi.
- W kieszeni. Dlaczego?
- Nigdy jej nie skończyłem.
Pocałowała Karę w czoło i podała ją TJ'owi. Mała dziewczynka wierciła 
się dopóki jej nie postawił i wróciła ze śmiechem do salonu.
Pam sięgnęła do kieszeni i rozłożyła kartkę na kontuarze. Brzegi były 
trochę bardziej obszarpane i postrzępione niż gdy zaczynali tydzień temu. 
Wzięła jego twarz w dłonie.
- Udowodniłeś wystarczająco bym zaryzykowała i pomimo mamy jeszcze 
kilka spraw do omówienia, myślę, że jesteśmy na odpowiedniej drodze.

background image

TJ złapał pióro.
- Zgadzam się, ale jest coś co musisz zobaczyć. To ważne.
Było tam pięć kół łączących się, puste miejsce pozostało. Rozmyślnie 
upewnił się, że było częścią każdego pojedynczego koła i bardzo ostrożnie 
wypełnił je słowem
Wieczność.
Pam ostro wciągnęła powietrze i zarzuciła ręce na jego szyję. Chwiał się 
przez chwilę aż złapał równowagę, a ona wspięłam się i pocałowała go 
szaleńczo. O tak, idealnie będzie pasować. Pokój pełen ludzi po drugiej 
stronie ściany, a ona szczęśliwie próbowała dotknąć jego migdałków.
Chwycił ją za biodra i odwrócił się by zanieść ją do jednego z gościnnych 
pokoi na tyłach. Nikt nie zauważy że ZWA (*Zaginęli W Akcji) na godzinę 
czy dwie, prawda?
- Przestań.
Cholera. Proszę niech nie będzie cała ludzko nieśmiała.
- Oni wszyscy są wilkami. Nie przejmowaliby się gdybyśmy uprawiali 
seks tuż przed nimi.
Pam prychnęła.
- Tak, cóż, wątpię bym kiedyś doszła do takiego stanu komfortu, ale 
wezmę tylko... - pochyliła się i zabrała listę partnerstwa z kontuaru. - 
Okay, teraz możemy iść się zabawić.
TJ roześmiał się gdy szedł w dół korytarza.
- Zamierzasz zachować tą listę?
- Uh-huh. Tak jak napisałeś. Zamierzam ją zachować, i ciebie, na zawsze.

background image

Koniec