Crews Caitlin Toskańskie noce

background image
background image

CaitlinCrews

Toskańskienoce

Tłumaczenie

NataliaWiśniewska

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

–Albomamhalucynacje,alboniechBógmamniewopiece.
Paige Fielding nie słyszała tego głosu od lat, a teraz otulał ją i przeszywał na

wskroś.Wułamkusekundyzapomniałanietylkoomejlu,naktóregowłaśnieodpisy-
wała,aletakże,którybyłrokidzień.Przeszłośćwróciładoniejzprzerażacąsiłą
iuderzyłatam,gdziezabolałonajbardziej.

Tengłos.Jegogłos.Niezwyklemęski,władczyibardzoseksowny.Sprawił,żezro-

biłojejsięgoco.Chciałazapaśćsiępodziemięalborozpłynąćwpowietrzu,ale
zamiasttegoobciłasięnakrześle,dobrzewiedząc,kogozobaczywwejściupro-
wadzącymdowspaniałejposiadłościLaBellissima,nazwanejtaknacześćlegendy
kina, Violet Sutherlin. Właśnie tam, na wzniesieniach Hollywood Hills, w samym
sercu Bel Air musiała spotkać Giancarla Alessiego, jedynego mężczyznę, którego
kochałacałymswoimnaiwnymsercem–ijedynego,któregozdradziła.

Na wspomnienie tego, co zrobiła, rozbolał ją żołądek. Wtedy sądziła, że nie ma

wyboru,aleonpewnienieprzyjąłbytakiegowytłumaczenia.

–Mogęwszystkowyjaśnić–odezwałasięzdecydowaniezaszybkoizbytnerwo-

wo.Nawetniepamiętała,kiedyzdążyławstaćodstolikaipodejśćdoniego.Cogor-
szeniebyłapewna,czydługowytrzymanadrżącychnogach,kiedyspoglądałapro-
stowjegociemneoczywyrażacenieskrywanąwściekłość.

–Będzieszsiętłumaczyćochronie–warknąłgniewnie.–Nieinteresujemnie,co

tutajrobisz,Nicola.Maszstądzniknąć.

Skrzywiłasięnadźwiękimienia,którewywiłznienawidzonegooddnia,wktó-

rymgostraciła.

–Janie–Paigezabrakłosłów.Jakmogłabyopowiedziećotym,cowydarzyłosię

tamtegostrasznegodniadziesięćlattemu,kiedysprzedałagoizniszczyłaichobo-
je?Czywogólezostałocośdopowiedzenia?Nigdyniewyjawiłamucałejprawdy,
chociażmiałaszansę.Nieprzyznała,jakbardzobyłazepsuta,zjakiegowywodziła
sięśrodowiskaanijakichznałaludzi.–NiktniemówijużdomnieNicola.

Zamarłbezruchu,afuriawykrzywiacajegotwarznamomentustąpiłamiejsca

niedowierzaniu.

–Janigdy–Czułasięokropnie,gorzej,niżtosobiewyobrażała.Piekłyjąoczy,

awgardleczułapotwornyucisk.Niezamierzałasięjednakrozpłakać.Wiedziała,
żeniezareagowałbynatodobrze.Itakmiałaszczęście,żewogólesiędoniejode-
zwał, zamiast od progu wezwać ochroniarzy Violet i polecić im wyrzucić ją za
drzwi.Mimowszystkoniemogłaprzestaćmówić,jakbywtensposóbmogłacokol-
wieknaprawić.–Właściwietomojedrugieimię.ByłoJestemPaige.

– Ciekawe, że dokładnie tak samo nazywa się asystentka mojej matki. – Coś

wbrzmieniujegogłosuzdradziło,żejąprzejrzał.–Powiedzmi,proszę,żetoniety.
Przekonajmnie,żejesteśtylkozłymduchemzmojejprzeszłości.Żeniewkradłaś
sięwłaskimojejrodziny.Jeślicisięuda,pozwolęciodejśćwolnoiniewezwępoli-

background image

cji.

Dziesięć lat temu uznałaby, że Giancarlo blefuje. Miałaby pewność, że prędzej

rzucisięzmostu,niżnaślenaniąstróżówporządku.Alestałprzedniącałkieminny
człowiekimogławinićzatowyłączniesiebie.

–Toja–odezwałasięsłabo,drżącnacałymciele.–PracujędlaVioletprawieod

trzechlat,alemusiszmiuwierzyć,żenigdy

Staizitto.
MimożePaigeniemówiłapowłosku,doskonalezrozumiałatenostryrozkaziza-

milkła.Obserwowałagotrwożnie,jakbysięobawiała,żeladamomentchwycijąza
gardło.

Zawszewiedziała,żetendzieńnadejdzie.Niełudziłasię,żetospokojnenoweży-

cie,którezapoczątkowałazupełnieprzypadkowo,masolidnefundamenty.Wkońcu
Giancarlo był synem Violet, jej jedynym dzieckiem – owocem baśniowego małżeń-
stwazwłoskimhrabią,którezzapartymtchemśledziłcałyświat.CzyzatemPaige
mogłaunikaćgownieskończoność?

Zaryzykowała jednak tamtego dnia, gdy poszła na rozmowę o pracę i zmierzyła

sięzpytaniamimenedżerówViolet.Znałanajlepszeodpowiedzi,ponieważwtrak-
ciezwiązkuzGiancarlemwysłuchaławieleopowieścioswojejprzyszłejszefowej.
Wiedziała,jakajestnaprawdę,gdyniepozujewświetlekamer,iczegomożeocze-
kiwać od swojej osobistej asystentki. Pewnie ktoś mógłby jej zarzucić brak etyki,
szczególniesamGiancarlo,alekierowałyniądobreintencje.

Igdykolejnedniprzeciągałysięwtygodnie,atewmiesiące,zaczęławierzyć,że

jej ukochany nigdy nie opuści Europy. Ukrywał się na wzgórzach Toskanii, gdzie
czuwałnadbudowąluksusowegokurortu.Poświęciłnatocałedziesięćlatoddnia,
gdytamtewstrętnezdjęciapojawiłysięwkażdymmożliwymbrukowcu,oczywiście
zjejwiny.Zyskaławięcfałszywepoczuciebezpieczeństwa.

Itojązgubiło.Byłategopewna,kiedypatrzyłananiego,rozmyślającotym,co

zniszczyła.Przezminionetrzylata,kiedypracowaławtymdomu,codziennieoglą-
dałajegozdjęcia.Nawszystkichprezentowałsięniezwyklewytwornieiurzeka-
co.Byłownimcośniezwykłego,coniewątpliwiezawdzięczałswoimarystokratycz-
nymprzodkom:wrodzonaelegancja,klasaiwyniosłość.

Wyglądałrówniedobrzejakwtedy,kiedyPaigewidziałagoporazostatni,amoże

nawetlepiej.Patrzyłananiegojakzahipnotyzowana,wsłuchującsięwbicieswoje-
gorozszalałegoserca.Podziwiałajegosmukłe,umięśnioneciało,chociażwiedziała,
żeniebędziemogładotknąćgonigdywięcej.Dałjejtojasnodozrozumienia.

Weźsięwgarść,upomniałasięwduchu.Nicniemogłonaprawićszkód,którewy-

rządziła.Niebyłodlaniejratunku.

–Przepraszam–wydusiła,hamującłzy,którezamierzałaronić,kiedyzostaniejuż

sama.–Bardzocięprzepraszam,Giancarlo.

Mężczyznadrgnąłgwałtownie,jakbywymierzyłamupoliczek,ająprzeszyłból.
–Nieobchodzimnie,dlaczegotutajjesteś–wypaliłszorstko.–Takjaknieobcho-

dząmnietwojegierki.Maszpięćminut,żebyopuścićtomiejsce.Jeśliniezrobisz
tegozwłasnejwoli,zprzyjemnościąosobiściewyrzucęcięzabramę.

–Giancarlo–zaczęła,próbujączapanowaćnadgłosem.Nerwowymruchemwy-

gładziła dopasowaną spódnicę, a on mimowolnie powiódł wzrokiem za jej ręką.

background image

Spojrzeniebyłegokochankapodziałałonaniąjaknajczulszapieszczota,rozpalając
jejzmysłydoczerwoności.

–Radzęci,zamilczidlawłasnegodobrawyjdźwtejchwili.Nieobchodząmnie

twojegierki.

–Jawnicniegram.Janie–Paigeniedokończyła,ponieważwyjaśnieniamogła-

by się okazać zbyt skomplikowane. Powinna była lepiej to wszystko przemyśleć
iprzygotowaćsiędokonfrontacjizczłowiekiem,któryniewierzyłwżadnejejsło-
wo.–Wiem,żeniechceszzemnąrozmawiać,aletoniejesttak,jakmyślisz.Podob-
niejakwtedy.Naprawdę.

Jegooczybłysnęłytakgroźnie,żezapragnęłausiąść,zanimnogiodwiąjejpo-

słuszeństwa.Ogarniałyjąstrachirozpacz,aletakżeżalitęsknotazatym,costra-
ciłabezpowrotnie.

–Wytłumaczmi–warknąłgniewnie,wykrzywiająctwarzwpotwornymgrymasie

–cotakiegobyłoinaczej,niżmisięwydaje.To,żeukradkiemzrobiłaśnamzdjęcia
podczas seksu? Czy to, że sprzedałaś je później brukowcom? – Zrobił krok w jej
stronę,zaciskającpięści.–Amożechceszmiwmówić,żeniepracujeszwdomumo-
jejmatki,abydalejżerowaćnamojejrodzinie?

–Ja
– Powiem ci dokładnie, jak jest. Jesteś wyrachowaną zdzirą, co ustaliliśmy już

dziesięćlattemu.Dlategopowtórzętosamo,copowiedziałemwtedy.Nigdywięcej
niechcęnaciebiepatrzeć.

Paigeniebyłapewna,cozabolałobardziej:jegosłowaczyto,jaknaniąpatrzył.

Alezamiastpozbieraćswojerzeczyiuciecgdziepieprzrośnie,wyprostowałasię,
unosząc wysoko głowę. Znalazła w sobie siłę, żeby spojrzeć prosto w oczy, z któ-
rychwyzierałotylegniewuinienawiści.

–Kochamją.
Kiedytesłowaponiosłysięechem,zrozumiała,żeprawietosamopowiedziałamu

dziesięć lat temu, kiedy nie mogła już cofnąć zła, które wyrządziła. „Kocham cię,
Giancarlo”.

–Jakśmiesz?–syknąłzajadle.–Jakciniewstyd?
– To nie ma z tobą nic wspólnego. – Mówiła prawdę. Już dawno pogodziła się

z tym, że go straciła. Nie podła pracy u Violet, żeby go odzyskać. Nie śmiałaby
nawetpróbować.Chciałatylkospłacićdług.–Nigdyniemiało.

Gwałtowniepokręciłgłową,mrucząccośpowłosku.
– To jakiś koszmar. – Ponownie zaczął świdrować ją wzrokiem, jakby próbował

wydobyć z niej prawdę. – Ale koszmary się kończą. Dwa miesiące i mnóstwo nie-
dwuznacznychzdjęćPopełniłembłąd,ufająctakiejkobieciejakty,alemamtojuż
zasobą.Dlaczegoniezostawiszmniewspokoju,Nicola?

–Paige.–Niemogłaznieśćdźwiękutegoimienia,któreprzypominałojejofatal-

nych wyborach i wszystkim, co poświęciła dla kogoś, kto okazał się tego niewart.
Dlategoskrzywiłasię,jakbypołknęłacytrynę.–Albowyrachowanazdzira,jeśliwo-
lisz.

– Nie obchodzi mnie, jak każesz się do siebie zwracać. – Chociaż nie krzyczał,

z każdym słowem coraz bardziej podnosił głos. – Po prostu stąd wyjdź. Zniknij.
Przestańzatruwaćżyciemnieimojejmatce.Niemogęuwierzyć,żespędziłaśznią

background image

tyleczasubezmojejwiedzy.

–Przepraszam–powtórzyłakolejnyraz.–Bardziej,niżmożesztosobiewyobra-

zić.AleniemogęzostawićViolet.Obiecałam,żenigdyjejnieopuszczę.

KiedyGiancarlostanąłnadnią,kipiączezłości,Paigeomalnieupadła.Najchęt-

niejwzięłabynogizapas,aleniemiaławzwyczajuprzednikimuciekać.Niezrobiła
tego,kiedyprześladowalijąludzieznaczniegroźniejsiodGiancarlaAlessiego,więc
tymbardziejniezamierzałapostępowaćtakteraz.Inieważne,jakwielkibólwypeł-
niałjejserce.

–Tobiesięchybawydaje,żejażartuję–przewiłłagodnieimponucymężczy-

zna.Itesłowapodziałałynaniącałkieminaczej,niżpowinny.Nieprzestraszyłasię,
ajedyniezadrżałazekscytacji.–Jeślitakjest,tosięmylisz.

–Rozumiem,żetodlaciebietrudneiniemaszzamiaruuwierzyćwmojedobrein-

tencje.–Paigestarałasię,żebyjejgłosbrzmiałkoco.Wrzeczywistościpobrzmie-
waływnimpanikaigorycz.–Alepozostanęlojalnawobectwojejmatki.

–Czytywogólewiesz,coznaczy„lojalność”?
Paigezacisnęłazęby.
–Nietymniezatrudniłeś,tylkoona.
–Toniebędziemiałoznaczenia,kiedyuduszęcięgołymirękami–zagroziłGian-

carlo,aleonamunieuwierzyła.Nawetjeśliraniłjąsłowami,nigdyniepodniósłby
naniąręki.

Może się jednak myliła. Może nadal żyła w niej tamta niewyobrażalnie naiwna

dziewczyna,którasądziła,żemiłośćmożewszystkonaprawić–żenieliczyłosięnic
prócztegowspaniałegouczucia.Terazbyłamądrzejsza.Dostałanauczkęiwycią-
gnęławnioski.MimowszystkonadalwierzyławżyczliwośćGiancarla.Bezwzględu
nato,jakbardzosięzmienił,wgłębisercapozostałdobrymczłowiekiem.

–Maszrację–przyznałazachrypniętymgłosem.–Aletegoniezrobisz.
–Zapewniamcię,żegdybymtylkomógł,rozszarpałbymcięnastrzępy.
–Gdybyśtylkomógł–powiedziałaznaciskiem.–Aletytakiniejesteś.
–Człowiek,któregoznałaś,nieżyje,Nicola–zwróciłsiędoniej,używajączniena-

widzonego imienia, a Paige się cofła. – Zmarł dziesięć lat temu i nie zdołasz go
wskrzesićswoimiżałosnymibajeczkamiolojalnościikłamstewkami.Możeiwyglą-
damjakon,aleniełączynasnicwięcej.

Niemogłazrozumieć,dlaczegoogarniajątakwielkismutek.Przecieżwiedziała

towszystkooddawna.Miałakilkalatnauporaniesięzemocjami,amimotowciąż
żyłapogrążonawżałobie.

– Ponoszę pełną odpowiedzialność za to, co się wtedy wydarzyło – odezwała się

niespodziewanie.Niezamierzałajednakdodawaćnicwięcej.Zachowaładlasiebie,
że te dwa miesiące, które z nim spędziła, były najlepszym okresem w jej życiu. –
Inicnatonieporadzę.AleobiecałamViolet,żejejnieopuszczę.Ukarzmnie,jeśli
musisz,aleniekarzjej.

GiancarloAlessiznałswojewady,amiałichwiele,oczymdosadnieprzekonałsię

wminionejdekadzie,kiedyprzyszłomupłacićzawłasnągłupotę.Alekochałmat
–skomplikowaną,górnolotnągwiazdęfilmową,którauwielbiałagonaswójwłasny
sposób.Inieważne,jakczęstoVioletsprzedawałajegoprywatnośćdlawłasnychce-

background image

lów:żebyuciszyćplotkiokryzysiewjejmałżeństwie,żebyodwrócićuwagępapa-
razziodjejromansówalbopoprawićswojenotowania.

Pogodziłsięztym,żekiedyjestsiędzieckiemtakwielkiejaktorkijakViolet,nie

możnauciecodświatełreflektorów.Ztegosamegopowoduobiecałsobie,żenigdy
niesprawijejwnuków,któremogłabywykorzystywaćtakjakdawniejjego.Żadne-
mudzieckunieżyczyłtakiegolosu.

Wybaczyłmatcewszystko,coprzezniąwycierpiał,izaakceptowałjątaką,jaka

była.Toniejejnienawidził,alekobiety,któranazawszepozostaniedlaniegoNico-
lą,nieważne,podjakimimieniembędziesięprezentować–architektkijegoupadku.

Ze wstydem musiał przyznać, że jak skończony dureń stracił głowę dla niewy-

obrażalniepięknejtancerki,przezktórąpóźniejsplamiłswójszlacheckitytułistra-
ciłszacuneknieżycegojużojca.Toprzebiegłe,pazernestworzenierobiłoznim,
cochciał,ażstałsiękimś,wkimnierozpoznawałsiebie.Itegoniezamierzałwyba-
czyć.

I ta kobieta, Paige – jak o sobie mówiła – stała teraz przed nim, wpatrując się

wniegooczami,któreniebyłyanizielone,aniniebieskie.Swojegęsteciemnewło-
sy,któredawniejfarbowałanarudo,zaplotławwarkocz,któryopadałteraznajed-
noniezwyklezgrabneramię.Żałował,żeniemógłjejuznaćzanieatrakcyjną,cho-
ciażniepodobałomusię,żezabardzoschudła,upodabniającsiędomieszkańców
LosAngeles,którzyuważali,żesławamożezastąpićdosłowniewszystko,nawetje-
dzenieipicie.

Znieruchomiała, kiedy wodził wzrokiem po jej ciele, więc kontynuował z tym

większążarliwością,wmawiającsobie,żenieobchodzigo,coonamyśliiczuje.Nie
dbałoto,ponieważdałamujasnodozrozumienia,żebezwzględunato,coichpo-
łączyło,jakczęstowykrzykiwałajegoimięwchwilachuniesienia,ijakbardzojąpo-
kochał,interesowałyjąwyłącznieksiążeczkaczekowaisławaViolet.

Mimowszystkodobrzesiętrzymała,coniezmierniegoirytowało.Zachowałafi-

guręiwdzięktancerki.Przyjrzałsięjejdrobnympiersiomukrytympodcienkątka-
ninąbiałejbluzkibezrękawówipełnymbiodromwopiętejspódnicy.Doskonalepa-
miętał,jakpieściłtekrągłościiobsypywałjepocałunkami.

Podtymczyinnymimieniemprezentowałasięzjawiskowo.Dziesięćlattemuwni-

czymnieprzypominałainnychdziewcząt,którezabiegałyojegowzględy.Przypomi-
nała żywy ogień tamtego dnia na planie teledysku, gdzie się poznali. Należała do
grupytancerzy,którzytworzylitłodlagwiazdpopuprężącychsięnapierwszympla-
nie.Ichociażonzasiadałwtedywfotelureżysera,całkowiciestraciłdlaniejgłowę.

Zamieniła wprawdzie kusy strój, w którym wtedy występowała, na eleganckie

ubranie odpowiednie dla sekretarki, nadal jednak przyciągała męskie spojrzenia –
niestetytakżejego.Chociażgardziłsobąztegopowodu,niepotrafiłstłumićpożą-
dania,którewnimrozbudzała,nawetpotymwszystkim,cozrobiła.

–Czyteraznadszedłczasnatwojąłzawąhistorię?–zapytałchłodno,rozkoszując

sięjejgwałtownąreakcjąnadźwiękjegogłosu.Drżałatak,jakbyonatakżeniepo-
trafiłazapanowaćnadtąniezwykłąsiłą,któraichdosiebieprzyciągała.–Możesz
wybieraćspośródtyluwywek.

– Nie zamierzam płakać – odparła beznamiętnym głosem. – Ani się usprawiedli-

wiać.Poprostuchciałamcięprzeprosić.Tonietosamo.

background image

– Nie. – Spojrzał na te usta, które tyle razy całował i z których usłyszał same

kłamstwa.–Muszęsięzastanowić,coztobązrobić.

Westchnęła, jakby odczuwała zniecierpliwienie, a on nie wiedział, czy się roze-

śmiać, czy ją udusić. To uczucie też pamiętał doskonale z czasów, kiedy przeszła
przezjegożycieniczymhuragan,zostawiającposobiesameszczątki.

– Piorunowanie mnie wzrokiem nie sprawi, że się rozpłaczę – powiedziała po

chwili, jakby w ogóle nie odczuwała emocji. – Może więc przestaniesz przeciągać
wnieskończonośćtękrępucąsytuacjęicośwkońcuzrobisz.

Roześmiałsięzłowieszczo.
–Niemogęuwierzyćwłasnymoczom–odparłsurowo.–Udajeszkogoś,kimnie

jesteś.AleHollywoodmatęmoc,prawda?Najobrzydliwsze,najpaskudniejszerze-
czyowijasiętutajwnajładniejszypapier.Nicwięcdziwnego,żewyglądajątakdo-
brze.

Pragnąłzadaćjejból.Pragnął,żebyjegosłowawywarłynaniejjakikolwiekefekt.

Niestety to mówiło mu o jego własnych uczuciach względem tej kobiety znacznie
więcej,niżchciałprzyznać.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Giancarlozakochałsięwniejdoszaleństwainiepotrafiłsobietegowybaczyćani

otymzapomnieć,zwłaszczateraz,kiedyprzednimstała.Skandal,któryroztała,
zrujnowałjegopączkucąkarieręwbranżyfilmowejipołożyłsięcieniemnapry-
watnymżyciujegoniezwykleporządnegoojca.Wefekcieopuściłtoprzeklętemia-
sto,zostawiajączasobąwszystkiedemony.Aleilekroćspoglądałwprzeszłość,tyle-
kroćprzyznawał,żeniemożecałkowiciepopićpostępowaniategomłodegomęż-
czyzny,którystraciłgłowędlapięknejdziewczyny.Wkońcudokładnietaksamoro-
zegrałasięhistoriajegorodziców.

Właściwieznajdowałsięwtedyokrokodpoproszeniajejorękę.Pragnąłuczynić

ją swoją hrabiną i zabrać ją do swojego rodzinnego domu we Włoszech – chociaż
wcześniej zarzekał się, że nigdy się nie ożeni. Na samą myśl o tym burzyła się
w nim krew. Podczas gdy on snuł plany weselne, ona negocjowała cenę za jego
ośmieszenie.

–Niemaszminicdopowiedzenia?–rzuciłwściekle.–Chybawyszłaśzwprawy,

Nicola. – Zauważył, że się wzdrygnęła, jakby naprawdę nie znosiła tego imienia,
więc postanowił wykorzystać tę amunicję. – Bardzo cię przepraszam. Paige. Tak
czyinaczej,wyglądanato,żezadużoczasuspędzaszzestarą,samotnąkobietą.

–Onanaprawdęjestsamotna–oświadczyłaPaigezespokojem,chociażjejpolicz-

kiodrobinępoczerwieniały.–Niesądziłam,żezostanętutajnadłużej.Zakładałam,
żewróciszdodomuipośleszmniedodiabłajużpomiesiącu.Alemiłytrzylata.

Nieoczekiwanieogarnąłgowstyd,któregoniezamierzałzaakceptować.
– Prędzej słońce spadnie na ziemię, niż ja zacznę się przed tobą tłumaczyć –

warknął,próbujączrozumieć,jaktosięstało,żeupłyłotyleczasu.Wciążbyłza-
typracą,wciążzażegnywałjakiśkryzysweWłoszech,wciążcośgozatrzymywa-
ło. Oczywiście, gdyby naprawdę chciał, nic nie powstrzymałoby go przed przyjaz-
demtutaj.Aleonsięprzedtymuchylał,przyokazjiraniącmatkę.

–Nieprosiłam,żebyśsiętłumaczył.–Wzruszyłajednymramieniem,bardzodeli-

katnymiładnieopalonym,conieuszłouwadzeGiancarla.–Poprostustwierdziłam
fakt.

–Przestańużywaćsłów,którychniepojmujesz.
Zamrugała gwałtownie, zanim ściągnęła łopatki, uniosła brodę i napotkała jego

spojrzenie.

– Może sporządzisz mi listę słownictwa dopuszczalnego w tym czasie, który mi

został,zanimwykopieszmniestądprostonaulicę?

Giancarlozapatrzyłsięnajejatramentowewłosy,którerozwiewałałagodnabry-

za,iniechętniezrozumiał,żetojegoszansa.Takobietaprzypominałamrocznycień
przysłaniacyjegożycie,alezamierzałztymskończyć.Wniczymnieprzypominał
jużmłodzieniaszka,któregoowiławokółpalca,idoskonalezdawałsobiesprawę,
jakbardzoonaróżniłasięodwybrankijegoserca,któraistniaławyłączniewświe-

background image

ciefantazji.Tadrugagodopełniała,miaławszystkoto,czegomubrakowało,izo-
staładlaniegostworzona.Wiedziałotym,wchwili,gdyujrzałjąporazpierwszy.
Wtedynieprzypuszczałtylko,żeoglądałprzedstawienie.

Tymrazemtoonzamierzałzagraćrolężycia,ponieważnadeszłaporanadrugi

akt.

–Czymojamatkawie,żetotypojawiłaśsięnatychwszystkichzdjęciach,które

dekadętemuobiegłyświat?–zapytał,wsuwającręcedokieszeniiobserwując,jak
dziewczynablednie.

–Oczywiście,żenie–szepła.
Giancarlo natychmiast podjął trop. Zaczął się zastanawiać, dlaczego tak bardzo

zależałojejnadobrejopiniiViolet.Jakietomiałodlaniejznaczenie?

– Powiem ci, co się wydarzy. – Mówił spokojnym, niewzruszonym głosem, ponie-

ważzrozumiał,żeznalazłsposób,abysięzemścić.–Niechcęniepokoićmatkire-
welacjaminatematjejulubionejasystentki.Przypuszczam,żeniespodobałabyjej
sięprawda.

–Znienawidziłabymniezato–przyznałaPaige.–Alemiałabytakżezłamaneser-

ce.Jeślitegochcesz,drogawolna.

–Tomnieprzypadarolazłoczyńcywtymscenariuszu?–roześmiałsię,tymrazem

szczerzerozbawiony.Przyokazjidostrzegłemocjeprzemykacepojejtwarzy,ale
niezamierzałsięzastanawiać,cojepowodowało.Dobrzewiedział,naczymmuza-
leży,itylkotosięliczyło.Musiałwięcskupićsięnacelu.–Chybawszystkocisiępo-
mieszało.

–Giancarlo
–Jeszczedzisiajzłożyszwypowiedzenieiodejdziesz.
Uniosłazaciśniętepięści,poczymbezsilniezwiesiłaręce.Musiałprzyznać,żeta-

lentuaktorskiegojejniebrakowało.

–Niemogętegozrobić.
–Niemaszwyjścia.–Giancarloniepamiętał,kiedyostatniotakdobrzesiębawił.

–Nieprowadzimynegocjacji,Paige.

Jejpięknatwarzwykrzywiłasięwgrymasiedesperacji.
–Niemogę.
–Boniezdążyłaśjeszczeprzekonaćmojejmatkidoprzepisanianaciebiecałego

jejmajątku?–zapytałoschle.–Czyniepodmieniłaśjeszczewszystkichdziełsztuki
nafałszywki?JaknamójgustRembrandtwyglądatrochędziwnie,aletomożewina
oświetlenia.

–Bezwzględunato,coomniemyślisz–wychrypiała,jakbymówieniesprawiało

jejtrudność–bardzominaniejzależy.Niebierztegodosiebie,aleonamatylko
mnie.Tynieodwiedzałeśjejprzezlata.Zawsze,kiedyopuszczatęposiadłość,ze-
wsządzlatująsięsępy.Ufatylkomnie.

–Cóżzaironia.–Wzruszyłramionami.–Alemożeszprzestaćstrzępićsobieję-

zyk. Powinnaś raczej podziękować mi za możliwość rozegrania tego na własnych
warunkach.Gdybymbyłmniejpobłażliwy,kazałbymcięaresztować.

Przezmomentmusięprzyglądała.
–Niezmuszajmnie,żebymcięsprawdziła–powiedziałacicho.–Szczerzewątpię,

żezależycinakolejnymskandalu.

background image

– Sugerujesz, że blefuję? – odciął się. – Myślisz, że nie szukałem kobiety, która

zrujnowałamiżycie?Żeniechciałemwidziećjejzakratami?–uśmiechnąłsięponu-
ro.–AleNicolaFieldingznikłazpowierzchniziemi.Idlategowiem,żetytakże
nieszukaszrozgłosu.Natwoimmiejscuzacząłbymsiępakować,cara.

Paigezrobiłagłębokiwdechiwolnowypuściłapowietrze,zanimponowniezabra-

łagłos.

–SzczerzekochamViolet.–Szerokootworzyłaoczy,którewyrażałybłaganie,po-

twierdzając,żemająwgarści.–Przyznaję,żenapoczątkuupatrywałamwtejpra-
cydrogęwiocąprostodociebie,aletosięzmieniło.Dawnotemu.Proszę.Musi
istniećinnerozwiązanietejsytuacji.

Rozkoszowałsiętąchwilą,dlategoprzeciągałjątakdługo,jakmógł.Podobnoze-

mstanajlepiejsmakowałanachłodno,aonmiałokazję,żebyodczućtonawłasnej
skórze.Miłozbytwieleczasu,żebydziałaćimpulsywnieiwpośpiechu.Terazpo-
trafiłpanowaćnademocjami.

Oczywiścieniebyłzachwyconyfaktem,żePaigeuwikłaławichhistorięjegomat-

kę.Nigdyniepowinnabyłasiędotegoposuwać.

–Giancarlo–odezwałasię,wyrywającgozzamyślenia,podobniejaktamtegopo-

twornegodniarano,dziesięćlattemu,kiedywkońcuujrzałjejprawdziweoblicze.
Zanim porzucił ją i Los Angeles, i całą resztę hollywoodzkich machinacji, których
takbardzonienawidził.–Proszę.

Podszedłdoniej,poczymchwyciłjedenzlśniących,długichkosmykówiprzyjrzał

się, jak lśni w promieniach słońca. Usłyszał, że Paige gwałtownie nabiera powie-
trza,izapragnąłjejzcałąmocą.Tosięniezmieniło.

Nadszedłczas,żebysobiepofolgować.DotejporyGiancarlozyskałpewność,że

cokolwiekzamierzała,myślaławyłącznieokorzyściach,ignorującinstynktsamoza-
chowawczy.Dlategobyłałatwymcelem.

–Myślę,żecośwymyślimy–mruknął,wdychajączapachjejbalsamudociałaina-

pawając się zwycięstwem. – Wystarczy, że znajdziesz się pode mną i zostaniesz
tam,dokiztobąnieskończę.

Przezkrótkąchwilęprzypominałaposąg.
–Słucham?
–Słyszałaś.
Spoglądała na niego tymi niesamowitymi oczami z obawą, a może nawet stra-

chem.Imożenawetpoczułbydosiebieniechęćzato,jakzniąpogrywał,gdybynie
wiedział, z kim ma do czynienia. Nie wolno mu było zapominać, że ta kobieta do
perfekcjiopanowałasztukęaktorskąiłgałajakznut.Dlategotylkopociągnąłdeli-
katniejejwarkoczipoczuł,jaknarastamiędzyniminapięcie.

Wiedział,żetymrazemonodniesiezwycięstwo,ponieważPaigeniepotrafiłakon-

trolowaćtego,coichdosiebieprzyciągało,aonprzestałwkońcumylićpożądanie
zmiłością.

–Chcęciędobrzezrozumieć.–Chrząkła,zanimponowniesięodezwała:–Mam

ztobąsypiać,żebyzachowaćpracę?

Uśmiechnąłsięnawidokgęsiejskórkipokrywacejjejrękę.
–Dokładnietak.Częstoizentuzjazmem.Zawsze,kiedyprzyjdzieminatoocho-

ta.

background image

–Chybaniemówiszpoważnie.
–Nieśmiałbymżartowaćwtakważnejdlanaskwestii.
JejustazadrżałyodrobinęiGiancarlomusiałprzyznać,żejąpodziwia,aleciałoją

zdradziło.Wyraźniewidziałsutkisterczącepodcienkąbluzkąiczułbiceodniej
ciepło.Wiedział,żeniepotrafiłaztymwalczyćtaksamojakon.Imożewłaśniedla-
tegowszystkosięmiędzynimiskomplikowało.Możepoczątkowozagięłananiego
parolzewzględunatytułyjegoojcaipieniądzejegomatki,alepóźniejsięwtympo-
gubiła.Takczyinaczej,niezamierzałjejwspółczuć,aniprzezmoment.

– Giancarlo – zamilkła, zanim dokończyła zdanie, chociaż nawet nie próbował

jejprzerwać.Wjejoczachzalśniłyłzy.

–Twojeszansemalejązkażdąminutą–przewiłłagodnie,chociażniekrył,że

jejgrozi.–Terazmaszdwiemożliwości:alboodejdziesz,ajawyjawięmojejmatce
powodytwojejdecyzji,albozrobiszdokładnieto,cocikażę.

–Wtwoimłóżku–powiedziaładrżącymgłosem.
Jeśli sądziła, że zawstydzi go taką bezpośredniością, była znacznie głupsza, niż

dził.Giancarlosięuśmiechnął.

–Powiedziałem:„zrobiszdokładnieto,cocikażę”.Kropka.–Wtedyjejdotknął.

Palcaminakreśliłkonturjejtwarzy,czując,jakprzyspieszamupuls.Ująłjejpodbró-
dekiprzytrzymałnieruchomo.–Będzieszpracowaładlamnie,Paige.Naplecach.
Nakolanach.Nabiurku.Gdziekolwiekzechcę,kiedykolwiekzechcę,jakkolwiekze-
chcę.

Drżałapodjegopalcami,aonsiętymupajał.
–Dlaczego?–szepła.–Przecieżtoja.Dlaczegomiałbyśchcieć?
Kolejnyrazurwaławpołowiezdania,okazującsłabość.Jejzbrojazaczęłapękać,

dlategoGiancarlotriumfował.Pochyliłsięimusnąłustamijejusta.Smakowałydo-
kładnietaksamo,jakzapamiętał.

Płocywnimogieńpodsycałonietylkopożądanie,aletakżerozpacz,wstydifu-

ria,któretrawiłygoprzeztewszystkielatatęsknoty.Taknaprawdęnigdynieprze-
bolałjejstraty.Brakowałomuekscytacji,którejniepotrafiławnimrozbudzićżadna
innakobieta.

–Dobrzewiem,kimjesteś–odezwałsięleniwymgłosem.Nieukrywał,jakwielka

ogarniałagoprzyjemność.–Najwyższyczas,żebyśzapłaciłazato,comizrobiłaś,
amusiszwiedzieć,żemamdoskonałąpamięć.

–Pożałujesztego.
– Żałuję od dziesięciu lat, cara – mruknął. – Kilka tygodni w tę czy w tamtą nie

zrobimiróżnicy.

Przyciągnąłjądosiebie,nieposiadającsięzradości.Itymrazemwiedział,zkim

ma do czynienia i czego się spodziewać. Nie zamierzał się zatracić ani planować
hucznegowesela.Chciałtylkozadaćjejpokutęiczerpaćztegosatysfakcję.

–Toniemasensu–odezwałasięzrozpaczona.–Tymnienienawidzisz!
– Nie nazwałbym tego nienawiścią – odparł z drapieżnym uśmiechem. – Ale ze-

mstą.

Paige obawiała się, że Giancarlo rzuci się na nią w momencie, gdy przystała na

jegowarunki,alezrobiłatodlaVioletSutherlin,którabyłajejmatkąbardziejodjej

background image

własnejsamolubnejrodzicielki.Niemogłaporzucićjedynejbliskiejosoby.Niemo-
głajejzawieść.

Zamknęławięcoczyiczekałanaatak.AleGiancarlosięwycofał.Kazałjejczekać

trzydługiedniitrzyjeszczedłuższenoce.WtymczasiePaigepróbowałasięzacho-
wywaćjakgdybynigdyniciudawaćzachwytzpowodupowrotujedynegodziecka
starszejkobiety,którąsięopiekowała.Musiałazachowaćprofesjonalizm.Nieucie-
kaławięczakażdymrazem,kiedyGiancarlopojawiałsięwpobliżu.Wytrzymywała
jego towarzystwo, chociaż z trudem znosiła napiętą atmosferę, która jemu najwy-
raźniejanitrochęnieprzeszkadzała.

KażdejnocyzamykałasięwmałymdomkunaterenieposiadłościViolet,wktórym

mieszkała od trzech lat, i torturowała się do świtu. Wciąż na nowo przeżywała
wszystkiewspomnieniazwiązanezGiancarlem.Każdypocałunek.Każdąpieszczo-
tę.Każdygłośnyjęk,którywyrywałsięzjegoustwmomenciespełnienia.

Czwartegodniaranobyławrozsypce.
–Dobrzespałaś?–zapytał,unoszącciemnebrwi,kiedyspotkalisięnaschodach

wiocychdogłównegobudynku.

PaigezmierzaławłaśnienaspotkaniezViolet,którajakcodzieńoczekiwałajej

wswoimpokojuwporześniadania.Giancarlostanąłtak,żemusiałabysięoboknie-
goprzeciskać,gdybychciałakontynuowaćwspinaczkę,aniemiałanatoochoty.

Najchętniej ograniczyłaby ich kontakty do minimum, chociaż drwiący głos w jej

głowiepodpowiadał,żetonieprawda.MądrakobietanajejmiejscuopuściłabyLos
Angelesdziesięćlattemuinigdyniewróciładotegomiasta,którekojarzyłosięwy-
łączniezcierpieniem.Mądrakobietanapewnoniezwiązałabysięzmatkąbyłego
kochanka,anawetgdybytozrobiła,zażadneskarbynieprzystałabynaukład,któ-
rykilkadniwcześniejzaproponowałjejGiancarlo.

–Jakniemowlę–odparłapochwili.
Niestetystałazbytbliskoniegoiniezdążyłasięcofnąć,kiedywyciągnąłrękę,

żebymusnąćpalcemcieńpodjejokiem.

–Kłamiesz–mruknął.–Aleniczegoinnegosiępotobieniespodziewam.
Paigenieodpowiedziała,mimożeogromniejąkorciło.Wiedziałajednak,żegdy

tylkootworzyusta,narobijeszczewiększegozamieszania,dlategopostanowiłamil-
czeć.Wszystkieuczuciawyraziłagniewnymspojrzeniem.

–Bądźgotowaoósmej–dodałbezcieniasympatii.
–Naco?
Giancarloprzesunąłsięwboknamarmurowymstopniu,zmniejszającdziecąich

odległość.Nawidokszerokich,muskularnychbarkówipotężnegotorsutakblisko
swojej twarzy przypomniała sobie, co potrafił. Był jedynym mężczyzną, który do-
kładniewiedział,cosprawiałojejrozkosz.Czasamiwystarczyłonawetjednospoj-
rzenie,żebyrozpalićjądoczerwoności.

–Załóżcoś,podcobeztrudubędęmógłwsunąćręce–polecił,drapieżniewpa-

trującsięwjejusta.

Potemodszedł,zostawiającjąsamąwgmatwaninieuczuć,którychniepotrafiła,

czyteżniechciała,nazwać.

–Myślę,żejestpotworniesamotny–zawyrokowałaViolet.

background image

Siedziały w jednym z ulubionych pokoi wielkiej legendy kina, bardzo jasnym

iprzestronnym,pełnymksiążekinajróżniejszychnagród.Nazywałagoswoimgabi-
netem. Kilka par drzwi balkonowych prowadziło z niego prosto do prywatnego
ogrodu.

Violet oparła się na szezlongu, spoglądając na miasto, które dumnie majaczyło

w oddali na tle kalifornijskiego nieba, i westchnęła. Na pewno doskonale zdawała
sobiesprawę,wjakisposóbłagodneświatłopodkreślałokonturjejtwarzy.Wyglą-
daławspanialezblondwłosamizaczesanymidotyłu,wswoimulubionymdomowym
strojuskładacymsięzmięciutkichdżinsów,którekosztowałyfortunę,iszmarag-
dowejbluzki,któradoskonalekomponowałasięzbłękitemjejoczu.Takwyglądała
gwiazdawswoimnaturalnymśrodowisku.

ZkoleiPaigesiedziałanaswoimzwykłymmiejscuprzyeleganckimfrancuskimse-

kretarzyku. Przed sobą miała laptop i rząd telefonów komórkowych swojej szefo-
wej,któremogłyrozdzwonićsięwkażdejchwili.

–Naprawdętakuważasz?–zapytałazdumiona,wspominającsławnegoreżysera,

októrymwłaśnierozmawiały.

Violet roześmiała się ochryple, jak to miała w zwyczaju. Ten śmiech był jej zna-

kiem firmowym, odkąd zagrała w pierwszym filmie w latach siedemdziesiątych,
iprzysporzyłjejrzeszewielbicieli.

–Oczywiście–odezwałasięchwilępóźniej.–Inieukryjątegonawetcałezastępy

młodych gwiazdeczek, przy których jak na ironię wygląda znacznie starzej niż
wrzeczywistości.Aleniechodziłomioniego,tylkooGiancarla.

–Dlaczegotakuważasz?–zapytałaPaige,ukrywającciekawość.
– Był samotnym dzieckiem – kontynuowała Violet. – Bardzo tego żałuję. Bardzo

mocnokochaliśmysięzjegoojcemiczasamiwnaszymzwiązkuniebyłomiejscana
nicinnego.

Oczywiście każdy znał tę historię o przeklętej miłości, która nie zakończyła się

happyendem.Przezwielelatżyliwseparacji,rzucającsięwramionakolejnychko-
chanków,alenigdyniezdecydowalisięnarozwód.PodczaspogrzebuhrabiegoVio-
letroniłarzewnełzy,apóźniejodwiławszelkichkomentarzy.

–Niewydajesięsamotny–stwierdziłaPaige,czującnasobiewyczekucespoj-

rzenie starszej kobiety. Próbowała się nie wiercić ani nie robić głupich min, żeby
nie zdradzić, jak bardzo poruszyła ją ta rozmowa. – Sprawia wrażenie człowieka,
którywszystkoiwszystkichmapodkontrolą.

Violetuśmiechłasięsmutno.
–Jestdokładnietak,jakmówisz.Aletomuwniczymniepomaga.
Paigerozmyślałaotychsłowachjeszczekilkagodzinpóźniej,kiedyprzedlustrem

kończyła podkreślać oczy konturówką. Nagle usłyszała stanowcze pukanie do
drzwi.Spojrzałanazegar;właśniemiłaósma.

Natychmiastrozbolałjążołądek,alezapanowałanadstrachemiposzłaotworzyć.

Na progu stał Giancarlo, ubrany w jeden z szytych na miarę garniturów, które
ostatniotakbardzolubił.Wniczymnieprzypominałtamtegobeztroskiegozawadia-
ki,któryspacerowałpoplażywpodartychdżinsachizdeskąsurfingowąpodpachą.
Całkowicieprzeobraziłsięwewłoskiegohrabiego.

Przyjrzałjejsięzminąkonesera,uważnieanalizująckucykzebranywysokoztyłu

background image

imocnymakijaż,któregozamierzałaużywaćjakmaski.Uśmiechnąłsiępółgębkiem,
jakbydoskonalezdawałsobieztegosprawę,zanimpodrowałwzrokiemjeszcze
niżej.Najwyraźniejsukienkanaramiączkach,ciasnoopinacapiersiispływaca
łagodnymifalamidoziemi,przypadłamudogustu,ponieważskinąłgłową.

–Bardzodobrze,cara – powiedział z satysfakcją. – Wygląda na to, że potrafisz

wykonywaćprostepolecenia,kiedycitopasuje.

–Wszyscywykonująpolecenia,kiedyimtopasuje–odcięłasię,chociażupominała

sięwcześniej,żebyniewchodzićznimwdyskusję.–Tosięnazywawalkaożycie.

–Znamkilkainnychtrafnychokreśleń–mruknąłponuro–aleniezamierzamza-

czynaćtegowieczoruodrzucaniawyzwiskami.Lepiejzachowaćsiłynapóźniej.

Paigespróbowałasięuspokoić,wmawiającsobie,żetotylkogra.Zamykaładrzwi

dłużej,niżtobyłokonieczne,zmagającsięznerwamiiniepokojem.PotemGiancar-
lo oparł rękę na jej plecach i ruszyli na spacer. Ich historia zdawała się odżywać
waksamitnymmrokunocy.

Nieodzywałsiędoniej.Wmilczeniupomógłjejwsiąśćdosportowegosamocho-

du,poczymzająłmiejscezakierownicą.Paigeniewiedziała,czegosięspodziewać.
Może zamierzał upokorzyć ją publicznie w jakiejś restauracji. Może kierowali się
dojednegoztychtanichmoteli,gdziemożnabyłowynająćpokójnagodziny,żeby
tam potraktować ją jak dziwkę, za którą ją uważał. Spodziewała się wszystkiego,
tylkonietego,żezatrzymasięnaskrajuklifunatotalnympustkowiu.

–Wysiadaj–rozkazał.
–Niemamochoty–odparła,spoglądajączprzerażeniemnastarą,drewnianąba-

rierkę.

–Niezrzucęcięnadół,nieważne,jakbardzokuszącewydajesiętakierozwiąza-

nie–odezwałsięrozbawiony.–Tobyłabyszybkaśmierć,ajachcę,żebyścierpiała.

Chociaż te słowa zadały jej ból, ukoiły nieco strach, więc wysiadła i czekała na

ciągdalszy.Giancarloniepatrzyłnanią.Właściwieaninamomentnieoderwałoczu
odświatełmiastamigoczącychwoddali.

–Podejdźdomnie.
Natoteżniemiałaochoty,aleobiecałamuposłuszeństwo.Staławięcoboknie-

go,agdyobjąłjązaszyjęiprzyciągnąłmocnodosiebie,zadrżała.Pogłaskałjejpoli-
czek,apotemnakreśliłlinięust.

Jegodotykparzył.Wciążmiałtakdoskonalewyrzeźbioneciało,jakzapamiętała.

Niekazałjejrozchylićust.Zrobiłatozwłasnejwoli.Wtedyonwsunąłkciukmiędzy
jejwargi.JegooczybłyszczałytaksamointensywniejakświatłaLosAngeles.

–Przypomnijmi,dlaczegostraciłemdlaciebiegłowę–mruknąłprzeciągle.–Inie

zapomnijużyćjęzyka.

Paigeniewiedziała,cowniąwstąpiło,aleujęłajegodłońobiemarękamiiwyko-

nała polecenie. Ssała jego palec, lizała go i całowała, wyobrażając sobie zupełnie
innączęśćjegociała.Niewiedziała,jakdługototrwało.Zekstazywyrwałjądopie-
rojegogłos.

–Nakolana,Paige.Iprzyłóżsięjeszczebardziej.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

PrzezmomentPaigesądziła,żesięprzesłyszała.Przecieżniemógłodniejwyma-

gać,żebyzrobiłacośtakiegonagołejziemitużprzydrodze,którąkażdymógłprze-
jeżdżać.AleGiancarlowpatrywałsięwniąwyczekuco,dającdozrozumienia,że
właśnietegoodniejoczekuje.

–Chybanietutaj–zaprotestowałasłabymgłosem.
–Gdziekolwiekzechcę.Jakkolwiekzechcę.Sądziłem,żewyraziłemsięjasno.
–Tak,ale–chrząkła.–Toznaczy,janie
– Sprawiasz wrażenie zdezorientowanej. – Nadal jej dotykał, pogarszając sytu-

ację,akiedymusnąłpalcamijejnagieramiona,chciałakrzyczeć.–Jato,jatamto.
Tuniechodziociebie,aleomnie.

–Giancarlo.
–Powiedziałemci,comaszrobić–powiedziałozięble.–Icosięwydarzy,jeślimi

odwisz.

Wyrwałasięzjegouściskuwprzypływiegniewu.Byławściekłanietylkonanie-

go,aletakżenasiebie.Zrozumiała,żepragnęłajegopowrotu,alejegopowrótnie
oznaczał,żegoodzyskała.Niebyłtymczłowiekiem,zaktórymtęskniła.

Przez pierwsze miesiące, a nawet lata nie opuszczała jej nadzieja, że ponownie

pojawi się w jej życiu. Sądziła, że odszuka ją, gdy tylko opadną emocje i ucich
echaskandalu.Łudziłasię,żepodobniejakonabędziechciałdokończyćrozmowę,
którą zaczęli na progu jej mieszkania tamtego dnia, gdy zdjęcia obiegły świat. Bo
chociaż spędzili razem tylko dwa miesiące, Giancarlo zdążył poznać ją lepiej niż
ktokolwiek inny. Oczywiście szczeły zachowała dla siebie, ponieważ nie chciała
dzielićsięnimiabsolutnieznikim,alerozumielisiębezsłów.

–Naprawdętegochcesz?–rzuciłazezłością,zapominającosamokontroli.–Wła-

śnietymsięstałeśpodziesięciulatach?

–Toprzezciebietakijestem–przypomniałjej.–Itak,naprawdętegochcę.
–Zmusićmniedorzeczy,naktóreniemamochoty?Dotegodo
–Niezachowujsię,jakbyśbyławestalskądziewicą–syknął,aPaigezaczęłasię

zastanawiać,czyjużzapomniał,żewłaśnietakadoniegoprzyszładziesięćlattemu:
nietknięta.–Powiedziałem,żemaszspełniaćmojezachcianki,włóżkuipozanim.

–Żemuszęuprawiaćztobąseksalbozrezygnowaćzpracy–wycedziłaprzezza-

ciśniętezęby.

Niewzruszyłramionamianisięnieuśmiechnął.
–Dokładnietak.
–Niezostawiaszmiwyboru.
–Zawszejestjakiśwybór,Paige,nawetjeślicisięniepodoba.
–NiemogęzranićViolet.Czyonawogólecięnieobchodzi?–zapytałazniedo-

wierzaniem.

–Wszystkieczynymająswojekonsekwencje–odparłsurowo.–Jeszczesiętego

background image

nienauczyłaś?Nierozumiesz,żechcędaćcinauczkę?Niezależyminatwoimdo-
brym samopoczuciu ani nie zamierzam dostarczać ci rozrywki. Chodzi wyłącznie
oto,żebyśzapamiętała,jaknienależypostępować.

Wpierwszejchwilichciała zerwaćsiędoucieczki, alemusiałabypokonać dłu

drogę z góry na dół, a w butach na obcasach nie dotarłaby daleko. Właściwie nie
byłapewna,jakzdołałatakdługowytrwaćnawłasnychnogach,kiedywrzeczywi-
stościopadałazsił.Czułasiętak,jakbyladamomentmogłasięrozpaśćnamiliony
kawałków.

–Wytłumaczmiwięc–odezwałasię,gdytylkoodzyskałapanowanienadgłosem–

jak dokładnie wyobrażasz sobie tę lekcję. Twierdzisz, że do niczego nie będziesz
mniezmuszał,aleproponujeszrzeczy,którychniechcę.

– Poważnie? – Pokręcił głową, uśmiechając się kpiąco. – Na pewno znasz moje

zdanienatematkłamstw,Paige.Gdybymterazzadarłtwojąsukienkęidostałcisię
domajtek,czegobymsięotobiedowiedział?Żeniejesteśzainteresowana?

Oczywiścieniemogłasięztymkłócić.
–Nieotochodzi.Totylkobiologia.
–Pragnieszmnie?
Taknaprawdętoniebyłopytanie,aodpowiedziałamucisza.Paigeniemusiałanic

wić.Byłapewna,żezdradziłyjąwypiekinatwarzy.ZresztąGiancarloznałjąna
tyledobrze,żebyibeztegowiedzieć,jakreagowałonaniegojejciało.

–Proszę–szepła,ztrudemwydobywającgłos.
– Dojdziemy do części z błaganiem – obiecał, patrząc na nią bez cienia litości.

Czuławielkiból,aprzytymtakżeogromnepożądanieinierozumiała,dlaczegotak
siędzieje.–Alenajpierwklęknijwtejchwiliiniekażmisiępowtarzać.

Niespodziewałsię,żeusłucha.
Stalinaprzeciwkosiebiewmroku,wystarczacoblisko,żebymógłobserwować

jej twarz. W pewnym sensie nawet liczył na to, że mu odwi, odejdzie od niego
i położy kres temu szaleństwu, zanim pochłonie ich oboje. Tylko ona mogła to po-
wstrzymać,ponieważonjużniepotrafił.Straciłhamulce,gdytylkojąujrzał.Pędził
wdółstromejgórynazłamaniekarku,niedbającoto,cozniszczypodrodze.

Ale Paige nawet nie mrugnęła, chociaż zaciskała pięści. Sądził, że rzuci się do

ucieczki, ale ona poruszyła się z wielką gracją, którą dawniej tak wielbił. Zrobiła
dokładnieto,cojejkazał.Uklękła.

Ichociażpragnąłprzywołaćcałązłość,którazapewniałamuamunicjęwtymstar-

ciu,nieczułnicpodobnego,kiedywpatrywałasięwniegodużymioczami,delikatnie
rozchylającusta.Wtedyzrozumiał,żesięoszukiwał.Nietrzymałrękinapulsie.

Uznał jednak, że jak długo ona nie będzie miała o tym pocia, on nie wyjdzie

z roli mrocznego mściciela. Noc wydawała mu się teraz znacznie ciemniejsza niż
wrzeczywistości,ananiebiebłyszczałomniejgwiazdniżwtedy,kiedyspoglądałna
niewToskanii,gdziebyłjegodom.

Usłyszał,jakPaigegwałtownienabierapowietrza,ipoczuł,żewypełniagoznajo-

maniszczycielskasiła.Falagocaprzetoczyłasięprzezjegociało,apotemstałsię
twardyjakgranit.

–Twojamatkauważa,żejesteśsamotny–odezwałasięniespodziewanie.

background image

Nieodrazuzrozumiałjejsłowa,agdyjużdotarłdoniegoichsens,ogarłogo

silne uczucie. Wmówił sobie, że to złość. Ujął w dłoń jej twarz i przytrzymał tak,
żeby na niego spojrzała. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz tak trudno było mu nad
sobą zapanować. Ostatecznie zdołał jednak ujarzmić rozszalałe pożądanie, które
domagałosię,żebyposiadłjąbezdalszejzwłoki.

–Tosięnieuda–odparłłagodnie.
–Jatylkopowtarzamjejsłowa.
–Jeślichceszmiopowiedzieć,jaktozalewałasięłzaminadstarymialbumamipeł-

nymimoichzdjęćzdzieciństwa,odrazumożeszsobiedarować–ostrzegłzłowiesz-
czo.–Pozatymjakośniewierzę,żebyśnaglezaczęłasięprzejmowaćmoimstanem
emocjonalnym.

–Nawetgdybymsięprzejmowaławyłącznietwoimstanememocjonalnym,tyitak

miałbyśomniejaknajgorszezdanie–rzuciłaztakąbutą,jakbytoonklęczałprzed
nią.–Wtakimraziepowiedzmicośinnego.Iletopotrwa?

–Słucham?
–Kiedydaszmispokój?–Oblizaławargi,aGiancarloomalniejęknąłnatenwi-

dok.

–Kiedysięznudzę.
–Zakilkagodzin?
–Raczejniebędzieszmiałatyleszczęścia.–Pogłaskałjejpoliczek.–Miałemspo-

roczasu,żebyplanowaćdlaciebienajróżniejszetortury.Niewiem,ileupłyniecza-
su,zanimzastosujęjewszystkie.

–Możegdybyśporozmawiałzemnąwtedydłużejniżkilkasekundinie`przepadł

jakkamieńwwodęnadziesięćdługichlat,niemusiałbyśzaprzątaćsobiegłowyta-
kimirzeczami.

Poczułsiętak,jakbykopłagowbrzuch,kiedywspomniałdzień,wktórymwy-

korzystałagodokładnietaksamo,jakdawniejwykorzystywałagoViolet.

– Nie chciałem z tobą rozmawiać – warknął. – I teraz też nie chcę. To się nie

zmieni.

Kiedyminąłichsamochódnadługichświatłach,dostrzegłcośniepokocegowjej

oczach.

–Wtakimrazielepiejzaczynajmyzrealizacjątwoichfantazjierotycznych–za-

szczebiotałapogodnie,zanimchwyciłazaklamręjegopaska.

Niespodziewaniedlasiebiepowstrzymałją.Pomógłjejwstać,uważnieobserwu-

jącjejtwarz.

– A już myślałam, że trafimy do aresztu za nieobyczajne zachowanie w miejscu

publicznym – szepła zachrypniętym głosem. – Skazaliby mnie za nagabywanie
iwszystkietwojemarzeniaziściłybysięwjedenwieczór.

– Byłoby cudownie – odparł, mocno ściskając jej ramię. – Ale tutaj nie chodzi

oczyny,cara.Niezasłużyłaśnatenprzywilej.Zależymiwyłącznienatym,żebycię
upokorzyć.Żebyśczołgałasięprzedemną,takjaknatozasłużyłaś.

Roześmiałsięponuro,poczymjąpuścił.Aleprzyszłomutotrudniej,niżpowinno.

WkolejnymtygodniudlaPaigestałosięjasne,żeGiancarlowcaleniezamierzał

jejzmuszaćdoseksu,nawetjeślitaktwierdził.Jegoplanokazałsięznaczniebar-

background image

dziejdiaboliczny.Chciałutrzymywaćjąwstanieciągłejpaniki.Pragnął,żebymyśla-
ławyłącznieonim.Idoprowadzałjąwtensposóbdoszaleństwa.

PewnegodniaprzyszedłdoprzepastnejgarderobyViolet,gdziewłaśniewybierała

strojeodpowiednienawydarzenie,wktórymgwiazdamiaławziąćudziałwieczoro-
wąporą.

–Podciągnijspódnicę,zdejmijmajtkiipodajmije.Oczywiście,jeślibyłaśnatyle

głupia,żebyjezałożyć–rozkazałGiancarlobezżadnychwstępów.

ZaskoczonaPaigepodskoczyłaniczymrażonaprądem,wracającdorzeczywisto-

ścizjegodomuwMalibu,gdziedziesięćlatwcześniejspędziliwieleupojnychnocy.

– Słucham? – zapytała nerwowo, chociaż zrozumiała go doskonale. Sam dźwięk

jegogłosuwystarczył,żebyrozbudzićwniejpożądanie,nawetwtejniezbytprzy-
jemnejdlaniejsytuacji.

–Czytotwojastrategia,cara?Zamierzaszudawaćgłuchązakażdymrazem,kie-

dysiędociebieodezwę?–Stałwdrzwiach,niezwyklemęskiiseksowny.Tymra-
zem garnitur zamienił na strój sportowy i znacznie bardziej przypominał mężczy-
znę,któregokiedyśkochała.–Tozaczynamniemęczyć.

Stała nieruchomo przy znajducej się na środku pomieszczenia gablocie z nie-

zwykłą kolekcją biżuterii Violet, w ostrym świetle lamp wiszących nad jej głową.
Zwyczajnieniemogłasięruszyć.

–Próbowałamcięostrzec,żeprędzejczypóźniejsięznudzisz.
OczyGiancarlapociemniały.
– Udowodnij, że potrafisz wykonywać polecenia – mruknął, krzyżując ręce na

piersi.Oparłsięramieniemoframugę,przyjmujączrelaksowanąpozę,alePaigenie
dałasięzwieść.Miaładoczynieniazdrapieżnikiemzdolnymdoatakuwkażdejse-
kundzie.–Natwoimmiejscuniekazałbymmiczekać.

–Wciążtylkomigrozisz–zauważyłacichymgłosem.–Jestemnieżywazestrachu

ikiedydudnimiserce,ciężkomiusłyszećcokolwiekinnego,wtymtakżetwojein-
strukcje.

–Obojewiemy,żetoniestrach–skwitował,uśmiechającsięwymownie.
Paigeniemogłaztymdyskutować.Zerkławdółnaswojąkusąspódnicę,pod

którąniemiałaabsolutnienic,izdałasobiesprawę,żegrała,jakjejzagrał.Wkoń-
cutoonkazałjejubieraćsiętak,żebymiećdoniejłatwydostęp,aonausłuchała.

Kiedyponownienaniegospojrzała,napotkałajegoświdrucespojrzenie.Uśmie-

chałsięszeroko,zadowolonyzsiebie,jakbydokładniewiedział,oczymmyślała.Ru-
chemgłowypokazał,żebyuniosłaspódnicę,ichociażjejzdradzieckieciałochciało
usłuchać,niezrobiłatego.

–Chodźtutajisamsięprzekonaj,jeślitakbardzocizależy–rzuciłazuchwale.
Giancarlopokręciłgłową,jakbyogarnąłgosmutek.
–Kolejnyrazłamieszzasadygry,cara. Przestań się ze mną droczyć i pokaż, co

maszpodspodemAlboczegotamniemasz.

Paige wiedziała, że mówi poważnie. Wytłumaczyła sobie, że to nie ma żadnego

znaczenia.Wkońcuwidziałjąjużnago,wdodatkuwznaczniebardziejintymnych
momentach.Zdawałasobiejednaksprawę,wcozniąpogrywał.Chciał,żebyzapa-
łaładoniegonienawiścią.

Roześmiała się więc niczym bezwstydnica, którą nigdy nie była. Wyszła zza ga-

background image

bloty,obserwując,jakjegotwarztężeje,apotembardzowolnouniosłaspódnicęna
wysokośćbioder.

–Zadowolony?–zapytała,stojącprzednimobnażona.
Giancarlopatrzyłnaniądługoiprzeciągle,ażjejtwarzpoczerwieniałaodrobinę.

Dostrzegłaznajomybłyskwjegociemnychoczach.Wiedziała,coznaczył.Wkońcu
znałagorówniedobrzejakonją.

–Chodźdomnie–rozkazałochrypłymgłosem,któryprzyciągałjąjakmagnes.
Usłuchała.Iniebyłaztegopowodunieszczęśliwa.Podeszładoniego,czując,jak

krewzaczynajejszybciejkrążyćwżyłach.Giancarlomógłnazywaćtozemstą,ale
jejprzypominałototamtoszaleństwosprzedlat,którecałkowicienimizawładło.

Kiedysięprzednimzatrzymała,chwyciłjązanadgarstkiiodciągnąłjejręcedo

tyłu.Spódnicanatychmiastopadła,zasłaniającdoniedawnaodkryteczęścirozpalo-
negociała.Wtedyogarłająpanika.

Zanimjednakzdążyłaprzeanalizowaćwszystkiemożliwescenariusze,pocałował

jątaknamiętnie,jakrobiłtozwyklepodczasseksu.Paigeodwzajemniłapocałunek,
przywierającdoniegocałymciałem,zapominającojegogroźbach,brakuzaufania,
zdradzieigniewie.Nieobchodziłojej,czegoodniejchciałanijakzamierzałjązra-
nić.Liczyłosiętylkotuiteraz.

WpewnejchwiliGiancarlopuściłjejręce,aonazarzuciłamujenaszyję.Tuliła

siędoniegotakmocno,jakbychciałasięznimzespolić,takjakotymmarzyła.Ina-
glepoczuła,żecośsięzmieniło.Gniewzamieniłsięwnamiętność,aoniponownie
stalisiętamtymimłodymikochankami,którzysięwsobiezatracili.

Onteżtopoczuł.Zrozumiałatowchwili,gdynaprężyłcałeciałoijąodepchnął.

Przezmomenttylkosięnasiebiepatrzyli,oddychającszybko.Paigestraciłarówno-
wagę,aleonniepozwoliłjejupaść.

–Dziękuję–powiedziałacicho.–Terazjużwiem,gdziemojemiejsce.Tenkażący

pocałunekwszystkomiwyjaśnił.

Wyraz jego twarzy zadał jej znacznie większy ból niż wszystkie słowa, którymi

próbowałjązranić.

–Doskonale–odparłponuro.–Możeodtądbędzieszbardziejusłużna.

Niepowinienbyłjejcałować.Popełniłogromnybłąd.
Giancarlo biegł tak długo, aż płuca zaczęły go palić, a nogi zaczęły się pod nim

uginać,amimotonadalczułjejsmak.Niepotrafiłsięgopozbyć.Byłodokładnietak
samojakdekadęwcześniej,aletymrazemniemógłudawać,żezostałotumaniony.
Tymrazemwszedłwtenukładzwłasnejwoli.

Samamyślotym,żemógłbyzacząćwtymmiejscu,gdziekiedyśskończyli,wyda-

wałasięzbytkusząca,bymógłjązignorować.Sytuacjawymykałamusięspodkon-
troli.Zapominał,zkimmadoczynienia.

AprzecieżwciążmiałdoczynieniazNicolą.Mogłazmienićimięi`wygląd,aleto

ciąglebyłaona.Tasamakobieta,któragozniszczyła.

Mimowszystkowracałdostarychnawyków,któretakdługopróbowałwyplenić.

WeWłoszechczekałonaniegomnóstwopracy,aonbiegałsobiepowzgórzachBel
Airtaksamojakwtedy,kiedymiałszesnaścielatipróbowałuwolnićsięodnapięcia.

Śniłoniejcałąnoc.Obudziłsię,myśląconiej.Byłodniejuzależniony.Inaczejnie

background image

dałosięopisaćtegostanu.Pragnąłjąupokorzyćisprawić,żebypoczułasięrównie
potwornie jak on tamtego dnia, kiedy odkrył, że jego nagie zdjęcia obiegły świat.
Musiałacierpieć.

Giancarlo wyprostował się, odgarniając włosy z czoła. Przeszłość napierała na

niegozezbytwielkąmocą.Pamiętałjązbytwyraźnie.Wspominałnietylkoseks,ale
takżeto,jakgorozśmieszała,jakpaplałaprzeztelefonijaksiędoniegouśmiecha-
ła.

Niestetywjegowspomnieniachniezatarłosiętakżeto,conastąpiłopotem.Kiedy

zrozumiał,żeukochanakobietagozdradziła,ipojechałdoWłochnaspotkanieze
swoimojcem.

Tenleciwyjużwtedymężczyznauważał,żedżinsnadajesięwyłączniedlaplebe-

juszy,ajedynąrzeczążałośniejsząodeuropejskiejarystokracjijestbrytyjskarodzi-
nakrólewska,zewszystkimiswoimirozwodamiipublicznympraniembrudów.Hra-
biaAlessimógłuczyćdobregowychowaniaimanierchoćbywżeńskimklasztorze.
Byłłagodnyiszlachetny.Dumniereprezentowałswójwymieracygatunek.

– To nie twoja wina – powiedział, kiedy spotkali się z Giancarlem po wybuchu

skandalu.Uściskałswojegojedynegosynaipowitałgociepło.Jegociałowydawało
sięprzerażacosłabeikruche.–Kiedyożeniłemsięztwojąmatką,doskonalewie-
działem,nacosiędecyduję.Naiwniewierzyłemjednak,żewedwojemożemywy-
chowaćsynazdalaodwścibskichspojrzeń.Wrzeczywistościcośtakiegomusiało
sięwydarzyćprędzejczypóźniej.

ByćmożerozczarowanieojcajegoosobądotknęłoGiancarlabardziej,ponieważ

byłospodziewane.Nietowarzyszyłymusmutekanizłość.Niebyłosięocospierać.

Starajsięzewszystkichsiłczynićdobro,powtarzałsynowirazzarazem.Nigdy

nieróbwidowiskazsiebieanizinnych.Iunikajnieprawychorazhaniebnychczy-
nów,któreidązesobąwparze.

Giancarlozawiódłnacałejlinii.Przyokazjiutwierdziłsięwprzekonaniu,żenigdy

nie zawrze związku małżeńskiego. Bo niby skąd mógł mieć pewność, że jego wy-
branka będzie się interesowała wyłącznie nim, a nie pieniędzmi i tytułami? Poza
tymżadnegodzieckanieskazałbynaswójlos.

TylkoprzeklętaPaigezdołałanamomentzacićmuwgłowie,aledrugiraznie

mogłosięjejudać.ZtąmyśląGiancarlopobiegłdalej.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Podługim,gocymprysznicuiprzywołaniusiędoporządkuGiancarlowyszedłna

korytarz, nadzany gniewem. La Bellissima wyglądała dokładnie tak samo jak
wczasachjegodzieciństwa.Oszałamiałabogactwemiprzepychem.Najwspanialsze
dziełasztukizdobiłyściany.Drobnedetale,widocznetuitam,przypominałyopraw-
dziwej naturze Violet Sutherlin, która urodziła się pod innym imieniem w kolebce
artystów,Berkley.BlaskdawnegoHollywoodmieszałsiętutajzurokiemnowocze-
snościiwszystkowjakiścudownysposóbdosiebiepasowało.

Tendombyłtakisamjakjegowłaścicielka,którawlatachsiedemdziesiątychza-

czynała karierę jako seksowny kociak wydymacy usteczka, a wkrótce stała się
prawdziwąlwicą,trzęcąbranżąfilmową.

Pewnegorazuujawniłalaurki,którerobiłdlaniejjakomałychłopiec,pełnedekla-

racjimiłościioddania.Wszkoleniebyłopotemdziecka,któreniedrwiłobyzniego
ztegopowodu.Późniejpodczasjednegozwywiadówopowiedziała,jakprzyłapała
gowłóżkuzjegopierwsządziewczyną.CzternastoletniwówczasGiancarloczułsię
ogromnieupokorzony.

Znałkażdyzakamarekwtymdomu,amimotonigdynieczułsiętutajjakusiebie.

Był tylko jedną z wielu ozdób, którymi otaczała się Violet. Ale kochał ją mimo
wszystko.

Kierowałsięprostodojejgabinetu,ponieważwiedział,jakbardzolubiłaspędzać

tamdługiegodziny,podziwiającwidoknamiasto.Wdzieciństwieczęstowspinałsię
najejszezlongikładłustóp,podczasgdyonaćwiczyłaróżneakcentyipozypozwa-
lacejejprzemienićsięwkogośinnego.Ogromniegowtedyfascynowała.Itosię
chyba nie zmieniło. Lepiej było podziwiać Violet, niż na niej polegać. Odkąd się
ztympogodził,obojgużyłosięznacznielepiej.

Przystanąłprzeddrzwiami,gdydojegouszudoleciałsłynnyśmiechmatki.Stała

przydrzwiachbalkonowychskąpanawpromieniachsłońca,trzymającwrękutele-
fon komórkowy. Kiedy już się zorientował w sytuacji, szybko odszukał wzrokiem
drugąkobietę.

Paigesiedziałaprzywymyślnymsekretarzykuustawionymwroguipisałacośna

komputerze.Chociażwydawałasięskupionanaklawiaturze,nieuszłojejuwadze,
kiedy Violet przewróciła oczami, spoglądając na nią, i od razu zrobiła stosow
minę.Wyrażaławspółczucieipomyślałby,żejestszczera,gdybynieznałprawdy.

Na niego też często patrzyła w ten sposób. Wtedy jeszcze sądził, że go kocha,

równiemocno,jakonkochałją.Aletamtakobietanigdynieistniała.Byłaułudą–
zjawąznajgorszychkoszmarów.

Giancarlonadalniemógłuwierzyć,żetakbardzosiępomylił.Cogorsze,tęsknił

zaNicolą.Pragnął,żebywróciła.Iwłaśniedlategozdawałsobiesprawę,wjakim
wielkim znajdował się niebezpieczeństwie. Musiał się mieć na baczności, żeby hi-
storianiepowtórzyłasięnigdywięcej.

background image

–Najdroższy–powitałagomatkazuśmiechem,gdytylkoodłożyłatelefon.–Nie

skradajsiępoddrzwiami.Trzebabyłowejść.Tenczłowiek,którydzwonił,totylko
mójagent.Niemiłosierniegłupi,aleitaklepszyodpozostałych.

GiancarlonapotkałspojrzeniePaige,któranapowrótskoncentrowałasięnatek-

ście,którywłaśniepisała.Zauważył,żeściągnęłałopatkiiuniosłagłowę.

–MuszęwracaćdoWłoch–oświadczyłzwięźle.
– Nie możesz wyjechać – zaprotestowała Violet, a palce Paige zaczęły szybciej

śmigaćpoklawiszach.–Dopieroprzyjechałeś.

–Przyjechałem,boniewidzieliśmysięprzesadniedługo,matko–odparłłagodnie.

–Nigdyniezamierzałemzostaćnadłużej,alemamdlaciebiepropozycję.

–ChceszwrócićdoLosAngeles?–zapytałastarszakobietatakimgłosem,jakby

jużnawstępiewtoniewierzyła.–Tocudownie.DomwMalibujestzbytładny,żeby
rzucićgonapastwęnajemcom.

–Nicpodobnego.–WolałbyobserwowaćPaigeniżwłasnąmatkę,alesięnatonie

odważył. – Chcę natomiast, żebyś odwiedziła mnie we Włoszech. Zabierz ze sobą
swojąasystentkęispędźzemnąresztęlata.

Przez moment Violet sprawiała wrażenie zaskoczonej, ale ostatecznie powścią-

gnęłaemocjeinadałatwarzywyglądmaski.Takąkochałająpubliczność,aGiancar-
lomusiałprzyznać,żejemutakżebardziejodpowiadałatawersja.Niebyłpewien,
jaktoonimświadczyło,alelepiejradziłsobiezgwiazdąniżzprawdziwąVioletSu-
therlin,któraudawała,żemacierzyństwostanowidlaniejpriorytet.

– Najdroższy, znasz mój stosunek do Włoch. Kocham je całym sercem. Ale oba-

wiamsię,żepochowałamtosercerazemztwoimojcem.

–AlejazapraszamciędonowychWłoch–dodałGiancarlozuśmiechem.–Moich.
–Stworzyłeśsobiewłasne?–Violetroześmiałasięgłośno.–Wtakimraziejużro-

zumiem,cozajmowałociętakdługo.

– Całkowicie przebudowałem posiadłość – wyjaśnił cichym głosem. – Wiem, że

wiele razy ci o tym opowiadałem, ale chcę, żebyś się przekonała na własne oczy.
Myślę,żeojciecbyłbyzemniedumny.

–Jestemotymprzekonana–zapewniłagożarliwie.WtedyGiancarlozrozumiał,

żejąskusił.ZrozumiałatotakżePaige,któraznieruchomiałaprzyswoimkompute-
rze.–Nodobrze,najdroższy.ZwielkąochotęodwiedzęznowuToskanię.

Paige przez całe życia marzyła o wyprawie do Włoch. Jako dziecko wykradała

książkizbibliotekiiprzemycałajedoponurejprzyczepyswojejmatkiwpiecym
słońcuArizony.Czekała,ażArleenstraciprzytomność,poczymsięgałaponieima-
rzyła.Wyobrażałasobiecyprysywytyczacegranicefalucych,zielonychpól,po-
mniki dawno zapomnianych bogów i pozostałości cywilizacji, które znikły z po-
wierzchniziemicałewiekiprzedjejurodzeniem.

Potem poznała Giancarla, który wniósł do jej życia odrobinę tego wspaniałego

kraju,ijejmarzenianabrałybardziejrealnychkształtów.Nawetwtedy,kiedybar-
dziejzależałomunaświatłachHollywoodniżnaswojejspuściźnie,opowiadałoty-
siącachakrównależącychdojegoojca.Naiwniesądziławtedy,żepewnegodniaza-
mieszkajątamrazem.

Alekiedywkońcumiaładotrzećdotegomiejsca,ogarniałjąbólnamyśl,żenigdy

background image

niebędziemogłanazywaćgodomem.RozległaposiadłośćwpięknejToskaniinale-
żaładoroduAlessichodczasówśredniowiecza.Byłausianastarymiwiejskimicha-
tami, które Giancarlo poddał starannej renowacji z myślą o wyjątkowej klienteli:
oludziachtakbogatychjakjegomatkaitakuczulonychnanaruszanieichprywat-
nościjakjegoojciec.

WśródnichgórowałCastelloAlessi,otoczonypagórkami,gajamioliwnymiiwinni-

cami,atakżewiekowymdębowymlasem.TegoPaigedowiedziałasięzestronyin-
ternetowej,którąprzeczytałzestorazyjeszczenapokładziesamolotu,abyupew-
nićsię,żenieśni.

Po całonocnym locie osiedli na prywatnym lądowisku w dolinie. Był ciepły pora-

nek. Wszędzie dookoła rosły żółte kwiaty, a błękitu nieba nie mąciła nawet naj-
mniejszachmura.Wszystkowyglądałodokładnietak,jakPaigesobiewyobrażała.

Violet ulokowała się w cudownie odnowionym zamku z kamiennym dziedzińcem,

z którego rozpościerał się zapieracy dech widok. Poza tym miała do dyspozycji
prywatnespaisłużbęgotowąnakażdejejskinienie.

Dla Paige Giancarlo przygotował inne atrakcje. Wsadził ją do jeepa i wywiózł

wgłąbposiadłościnaszczytpobliskiegowzniesienia,gdzieznajdowałsięsamotny
dom.

–Chceszmnietutajporzucićzakarę?–zapytała,gdydotarłodoniej,żeniejadą

dookazałegobudynku,aledochatkiprzycupniętejwdolinie.Robiła,comogła,żeby
naniegoniepatrzećwobawie,żewzbieracewniejemocjesprowokująjądopła-
czu.–Niesądzisz,żetosięmożewydawaćdziwne?

–Odpowiedniowyszkolonypersonelbędzieskakałdookołamojejmatkidwadzie-

ściaczterygodzinynadobę–odparłodrobinęzniecierpliwiony.–Jeślijednakzja-
kiegoś powodu uzna, że potrzebuje twojej obecności między kolejnymi zabiegami
wspa,poprostuwyśledociebiemejl.MamytutajdoskonałeWi-Fi.

– Czyli odpowiedź brzmi „tak” – skwitowała Paige, kiedy zatrzymali się przed

chatką.Giancarloprzekręciłkluczykisilnikzgasł.Nagłaciszawydałasięcudowna
iprzerażacajednocześnie.–Tomojakara.

Niechciałasięrozglądać,dlategospojrzałananiego,corównieżnieokazałosię

dobrympomysłem.Czułasięsłabaibezbronna.

–Sądzisz,żeniewiem,dlaczegomnietutajsprowadziłeś?–roześmiałasięgorz-

ko.–Chceszmiećpewność,żebymniemiaładokąduciec.Nieuważasz,żetojedna
znajbardziejoczywistychtortur?

–Nieobchodzimnie,comyślisz.
Paigewystrzeliłazjeepajakzprocy,aonodczekałchwilęiniespieszniewysiadł

nazewnątrz.Zastanawiałasię,czyzniąpogrywa.Możeprezentowałprologdojed-
nejzwieluwyreżyserowanychprzezsiebiescen.Niepewnatego,cosięzarazwy-
darzy,wsułaręcedokieszenidżinsów.Przyokazjipróbowałasobiewmówić,że
kiepskiesamopoczuciejestwyłącznieefektemzmęczeniapodługiejpodróżysamo-
lotem.Alewrzeczywistościnieczułasięzbytniozmęczona.

–Jakdługobędzieszmnietutajtrzymał?–zapytałagłosem,któryniebrzmiałjak

jejwłasny.

Giancarlo wyciągnął jej torby z bagażnika, zarzucił je na ramię i zniknął za

drzwiamichatki.AlePaigesięnieruszyła.Stała,spoglądającnafalucą,zielonąli-

background image

nięhoryzontu.Byłotakjakwjejsnach,ztąróżnicą,żetopięknemiejscemiałosię
staćjejwięzieniem.Jednocześnieniemogłasięoprzećwrażeniu,żewkońcuodna-
lazładom.

–Takdługo,jakzechcę–odparł,pojawiającsięnaprogu.–Muszępoczućsatys-

fakcję,cara.Twojeuczuciasąmiobojętne.

– Ale przecież twoim zdaniem ja nie mam uczuć. – Nie zamierzała powiedzieć

tegotakimwyzywacymtonem.Spojrzałanapięknywidok,rozmyślającotym,że
nigdyniemiałaprawdziwegodomuinigdyjużtakiegomiećniebędzie.Tęsknotaza
takimmiejscemokazałasiędlaniejwiększątorturąodtych,któreGiancarlomógł
dlaniejwymyślić.–Jestemtylkowyrachowanązdzirą,którajużrazcięzniszczyła,
a teraz próbuje tego samego. Kłamliwą prześladowczynią, która zakradła się na
łonotwojejrodziny.

–Widzę,żedoskonalesięrozumiemy–mruknąłprzeciągle.–Tylkonierozumiem,

pocotendramatyzm,skorowszystkojestjasne.

Pokręciła głową, cierpiąc katusze. Sny były nieszkodliwe. Nie przetrwałaby bez

nich w tym okropnym, nędznym miejscu, w którym dorastała u boki matki alkoho-
liczki,któraczęstowykorzystywałają,żebysięutrzymać,taksamojakdziesięćlat
temu.Alemarzeniaprzysparzałykłopotów,azwiązekzGiancarlempozwoliłjejma-
rzyć.Więcejniezamierzałapopełnićtegobłędu.

–Wiem,żeniechceszmiwierzyć–odezwałasięmimowszystko,ponieważnigdy

niepotrafiłasięprzednimbronić.Kiedygopoznała,cieszyłsięsławąnienasycone-
godonżuana,aleonaitakzakochałasięwnimbezpamięci.Dlategotakbardzoza-
leżało jej teraz, żeby chociaż przez chwilę widział prawdziwą ją. – Zrobiłabym
wszystkodlatwojejmatki.Ztysiącaróżnychpowodów.Międzyinnymidlatego,że
byładlamnielepszaniżmojawłasna.

– A już myślałem, że wyrosłaś z paskudnych kłamstw – odparł jedwabistym gło-

sem. Niemniej przyjrzał jej się uważnie, jakby dotarło do niego, że Paige bardzo
rzadkowspominałakobietę,któradałajejżycie.Ostateczniejednaktylkowzruszył
ramionami,dającjasnodozrozumienia,żeniezamierzasięnadtymzastanawiać.–
PrzezostatnielatanieunikałemViolet,alemiasta,wktórymmieszka.Jateżzrobił-
bymdlaniejwszystko.Itakiwłaśniemamzamiar.

Ostatniezdaniezabrzmiałojakgroźba–alboobietnica.Patrzyłnaniąprzytym

taksurowo,żeledwiemogłatoznieść,niszczącwszystkiemarzeniaodomu,omiej-
scu,wktórymmogłapoczućsiębezpiecznaikochana.

–Kochałammojąmatkę,Giancarlo–kontynuowałaPaige,chociażwiedziała,żeon

jejniezrozumie.Niemógłwiedzieć,jaktojest,kiedyczłowiekłapiesięochłapów
miłości,bonieznanicinnego.Onawłaśnietakpostępowała,zanimpoznałajego.–
Wzamianotrzymałammnóstwosiniakówizłamaneserce.DlategodoceniamViolet.
Wiem,naczympolegaróżnica.

Podszedłdoniejiwszystkostałosiębardziejskomplikowane,ajednocześnieła-

twiejsze.Paigeniepotrafiłastwierdzić,czypoczułasięlepiej,czygorzej.Uczucia
się ze sobą mieszały, granice zacierały, a ona traciła rozeznanie. Zielone drzewa,
zapachlawendyprzesycacypowietrzeijegomrocznespojrzeniesprawiały,żejej
sercebiłomocniej,akrewpłyłaszybciejniżzazwyczaj.

–Odwołujeszsiędolepszejstronymojejnatury?–zapytałłagodnie.–Wciążcipo-

background image

wtarzam,żetamtenmężczyznanieżyje.Zginąłztwoichrąk.Napewnomusiszzda-
waćsobieztegosprawę.

–Zdaję–zapewniłago,unoszącgłowęwnadziei,żeniezorientujesięwjejpraw-

dziwychuczuciach.Czułasięzagubiona.–Atymaszmnienawidelcu.Wyobraźso-
bietewszystkiestrasznerzeczy,któremożeszmizrobić

Nie rozpoznała uczuć, które przemknęły po jego twarzy. Wyciągnął rękę, jakby

nadniąniepanował,poczymmusnąłpalcamijejpoliczek,bardzodelikatnie,alePa-
igeniepotraktowałategogestujakooznakiczułości.Prawdziweuczuciakryłysię
bowiem w jego spojrzeniu i mocno zaciśniętych ustach. I tej bolesnej prawdy nie
mogłozmienićnic,comiałamudopowiedzenia.

–Szczerzemówiąc–szepnął–miałemnamyślicośtrochęinnego.
Paigemyślała,żejąpocałuje.Właściwieogromnietegopragnęła,niczymskończo-

na masochistka, którą być może była. Bez względu na to, jak jej kazał płacić za
chwile rozkoszy, była gotowa uregulować rachunek. Podeszła więc do niego, roz-
chylającusta.

Aleontylkozakląłpodnosemisięcofnął.Patrzyłprzytymnaniątak,jakbyujrzał

ducha,czyteżraczejdemonarodemzpiekła,wysłanego,bysiaćzniszczenie.

–Sugeruję,żebyśodpoczęła–oświadczyłzwięźle,ponowniesiadajączakierowni-

cą.–Kolacjazostaniepodanaozachodziesłońca.Dotegoczasupowinnaśdojśćdo
siebiepodługimlocie.

–Wzamku?–zapytała,kiedypochyliłsię,żebyzamknąćdrzwiodstronypasaże-

ra.–Totrochędalekostąd.Jechaliśmyconajmniejdwadzieściaminut,ajamamdo
dyspozycjiwyłączniewłasnenogi.

–Wdomunawzgórzu–wyjaśnił,wskazującgłowąwłaściwykierunek.–Wystar-

czysięwspiąć.ChybażetodlaciebiezbytdużywysiłekpowygodnymżyciuwBel
Air,naktóreniezasłużyłaś.

Paigezignorowałaprzykrykomentarz.
–Wszystkozależyodtego,ktotammieszka–odparłapogodnymtonem,którynie-

łatwobyłozachować.–Troll?Włoskiestraszydło?Wielkizływilkzpotwornymikła-
mi?

Giancarlowykrzywiłtwarzwgrymasie.
–Rozumiem,żemówiszomnie–skomentowałzespokojem.–Będęczekał.

Podługiejdrzemceiszybkim,gocymprysznicuPaigeczułasięjaknowonaro-

dzona.Wcześniejbyłazbytzmęczonaismutna,żebyrozejrzećsiępochatce,któ
przeznaczył dla niej Giancarlo, dlatego odziana w miękki szlafrok, który znalazła
wsypialni,wybrałasięnazwiedzanie.Byłabosoimiałamokrewłosy.

Dwupiętrowybudynekzzewnątrzprzypominałzabytkowepomieszczeniegospo-

darcze.Natomiastwśrodkuokazałsięniezwykleprzestronnyijasnydziękiwyso-
kimoknomciągnącymsięnawszystkichścianach.Podsufitemwidaćbyłoodsłonię-
tebelkistropowe,akamienneschodyprowadziłyzparterunapiętro,gdziemieściły
sięsypialniazniezwyklewygodnymłóżkiem,luksusowourządzonałazienkainiedu-
żypokójzwyjściemnabalkon.

Niższypoziomtworzyły:kuchniazwypchanąpobrzegilodówką,przytulnysalon

zmiękkimisofamiustawionymiwokółpaleniskainiedużajadalniapołączonazpa-

background image

tiem,któreprowadziłoprostodoniedużegoogrodu.Wszędzie,gdzietylkospojrza-
ła,otaczałyjąnajcudowniejszetoskańskiekrajobrazy.Mimowolniekolejnyrazpo-
czułasięjakwdomu.

Wieczórkładłsięcieniemnadolinę,tworzącprawdziwedziełosztukizzielonych

cyprysówiłagodnychpagórków.Droga,któradłużyłajejsięnieznośniepodczaspo-
dróży z Giancarlem, obecnie przypominała piękną wstęgę nikcą w oddali. Paige
stałaprzyokniedochwili,ażchłodnepowietrzeowiałojejramiona.Dopierowtedy
dotarło do niej, że od dawna nie czuła się taka spokojna ani nie oddychała peł
piersią.

Niestetyczarprysł,kiedyprzypomniałasobie,żewkrótceopuścitomiejsce.Nie-

chętnie powlokła się na górę, wysuszyła włosy i założyła białe spodnie oraz luź
tunikę. Na koniec wsuła stopy w sandały, przejrzała się w lustrze i uznała, że
efektkońcowyjązadowala.

Przed wyjściem sprawdziła jeszcze wiadomości na smartfonie, rozmyślając nad

swoimsmutnymlosem.Właściwiejejżycienigdynieprzypominałosielanki.Odnaj-
młodszych lat o wszystko musiała walczyć w tym chaosie, który zafundowała jej
matka.Itylkoprzezdwamiesiącebyłanaprawdęszczęśliwa.

PokręciłagłowąiczymprędzejwybrałanumerprywatnejliniiViolet.Pokrótkim

wstępieprzeprosiłazato,żeznikłabezsłowaiposzłaspać,zanimsięzniąskon-
taktowała.

–Nalitośćboską,Paige–skarciłająViolet.–TosąWłochy.Trzebazanurzyćsię

wladolcevita,zwłaszczapotakmęczącymlociejaknasz.Zamierzamspędzićcały
wieczórwmoimcudownymzameczku,opychającsięlokalnymispecjałami.Itobie
radzętosamo.

Paigechętnieskorzystałabyztejrady,gdybyniemusiałapłacićzaswojegrzechy.

Dlategopospiesznieopuściłachatkęirozpoczęławspinaczkę,kierującsięnamiej-
sceegzekucji.

Giancarloczekałnaniąnaszczyciewzniesienia.Ubranywlnianespodnieibeżo-

wą sportową marynarkę w każdym calu przypominał arystokratę. Jego widok po-
działałnaniąrównieorzeźwiacojakfiliżankamocnegoespresso.

Zatrzymała się kilka kroków od niego i odwróciła, żeby spojrzeć w dół. Wydała

stłumionyokrzyk,gdyjejoczomukazałsięzamekwpromieniachsłońcazachodzą-
cegozawzgórzami.Nigdywcześniejniewidziałaniczegotakdoskonałego,dlatego
przezmomenttrwałanieruchomo,chłonąckażdyszczegółtegozjawiskowegoobra-
zu.

–Towszystkowydajesięnierealne–wyszeptaławzachwycie.
–Mójojciecpowtarzał,żetaziemiadajenamsiłę–odparłGiancarlo.–Zapewnia

namschronienie.Ikiedyoniądbamy,odwdzięczasięnam.Czasamimyślę,żebył
prostym rolnikiem ukrytym w ciele arystokraty. – Odszukał wzrokiem jej twarz,
zwróconąkunikcemusłońcu.–Atenzachódprzypominami,żemiałrację.Pięk-
nozawszejestwarteswojejceny.Topokarmdladuszy.

–Tesłowabrzmią,jakbynapisałjepoeta.
–Mójojciecnimniebył.RodowiAlessichzawszeprzyświecaływyższecele.Zie-

miabyładlanichnajważniejsza.Stądniekończącesiędługiizobowiązania.

–Gdybymmiałatakidom,zrobiłabymwszystko,żebygozachować–wyznałaPa-

background image

ige.

Wydałojejsię,żedostrzegłanikłyuśmiechnatwarzyGiancarla,alezanimzdąży-

łalepiejsięprzyjrzeć,powróciłzwykłychłód.

–Chodź–powiedział,podającjejrękę,aPaigezrozumiała,żegdytylkojąujmie,

całejejżyciezostaniepodzielonenato,cowydarzyłosięprzedtem,ito,coczekają
potem.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

–Taksmakujetwojazemsta?–zapytałaPaigezironią,chociażjejspojrzeniebyło

nieodgadnione.–Jakczerwonewino?

Giancarlouznał,żepowinienjakośzareagować,kiedypatrzył,jaktairytucako-

bieta przechadza się z gracją po parterze jego świeżo wyremontowanego domu.
Nadalstąpałalekkojaktancerka.Jejruchybyłyprawdziwąpoezjądlaoczu.Nigdy
niepotrafiłzrozumieć,jakktośtakdelikatnymożebyćtakzepsuty.Tozwyczajnie
niemieściłomusięwgłowie.

Alekiedystalina dworzewpromieniachzachodzącego słońca,cośsię zmieniło,

chociaż nie mógł dokładnie stwierdzić co. Co więcej, nie był pewien, czy chciał to
wiedzieć.

–Przygotujsięnadługąnoc,cara–odparłponuro,dolewającsobiewinapocho-

dzącegozlokalnychwinnic.–Todopieropoczątek.

–Cywilizowanejwersjizemsty–mrukła,przesuwającdługiepalcepodrew-

nianymblacieantycznegostołu,którywyznaczałcentralnypunktjegoogromnejja-
dalni.

Zasłużyłsobienatedrwiny.Doskonalezdawałsobiesprawę,żenietaknależysię

mścić. On jedynie pogrążał się we wspomnieniach o wspólnie spędzonych wieczo-
rach w Malibu dekadę temu. Powracały do niego z wielką mocą, wydobywając na
powierzchnięgłębokozagrzebaneuczucia.Właściwieczułsiętak,jakgdybynigdy
nieopuściłLosAngeles.

Alewydarzyłosięmiędzynimizbytwielezłego,żebydałosiętokiedykolwiekna-

prawić.Coniezmieniałofaktu,żewtowarzystwiePaigezawszezachowywałsięjak
skończonygłupiec.

Wcześniej,kiedystałnadziedzińcucastellorazemzViolet,wznosząctoastzajej

powrót do Włoch po ośmiu latach, ogarło go wrażenie, że wszystko wróciło na
swojemiejsce.Towłaśnietewzgórzabyłyświadkaminajszczęśliwszychmomentów
jegodzieciństwa,kiedyjegorodzicejeszczetakmocnosiękochali.

– Spisałeś się doskonale, najdroższy – pochwaliła go matka, uśmiechając się nie

tylkodoniego,aletakżedoprzepięknegowidoku.

–Pamiętamtakiedni,kiedyniemogliśmywyjechaćpozabramyBelAirbezwalki

zfotografami–odparł,podziwiającswojewłości.–Tylkopoto,żebymnaczasdo-
tarłdoszkoły.

– Brukowce dają i odbierają – skwitowała jak zawsze elegancka Violet. – Nigdy

niedawałamsięłatwowyśledzić,aleonizawszepodejmowalitrop.Amożesamasię
oszuku

–Chcęuczynićztegomiejscaazyl–wyjaśniłpospiesznie.–Znajdujesiętrzydzie-

ścikilometrówodgłównejdrogi.Todoskonałemiejscedlatych,którzyniemogąsię
ukryćnigdzieindziej.

Starszakobietaskosztowaławina,poczymponownienaniegospojrzała,aonnie

background image

byłpewien,czykolejnyrazprzyładramatycznąpozę,czypoprostuzmagałasię
z emocjami. Nawet po tylu latach pozostała dla niego tajemnicą i tak pewnie już
miałozostać.Musiałsięztympogodzić.

–Bardzomisiętutajpodoba.Zawszemisiępodobało.Pewniemogłabymosiąść

tutajnastałeizamienićsięwjednąztychkorpulentnychekspatriantekzwariowa-
nychnapunkcieWłoch.–Uniosłabrwi.–Alektóreznastaknaprawdępotrzebuje
kryjówki,Giancarlo?Tyczyja?

– Bez obaw, matko – odezwał się bezbarwnym głosem. – Nie zamierzam zostać

ojcem, więc nie będę mieć powodów, żeby się chować. I kto wie? Może ja także
rozkwitnęwświatłachreflektorów.

Uśmiechłasiędoniegoenigmatycznie,jakbywogóleniemiałamuzazłetego,

copowiedział.Dlaczegospodziewałsięinnejreakcji?

–Prywatnośćbywaprzereklamowana,mójdrogichłopcze.Zwłaszczawtedy,kie-

dyzaczynaprzypominaćwięzienie.

Aterazstałwdomu,którywyremontowałwłasnymirękami,iobserwowałswo

dawnąmiłość.Naglezrozumiał,żewyszykowałgodlaniej,ipoczułsięjakrażony
piorunem.

–Zawszelubiłamtwojefilmy–odezwałasięPaigeniespodziewanie,rozglądając

sięuważniepostarannieurządzonymwnętrzu.–Odznaczająsiędbałościąoszcze-
ły.Dlategoniedziwimnie,żetutajteżsięotopostarałeś.

–Mojefilmymożnawnajlepszymrazienazwaćmarnymiwytworamipróżności.
–Mniesiępodobają.
–Podobniejakamatorskiezdjęciapornograficzne?
Uśmiechła się do niego zagadkowo, po czym mocniej ścisnęła kieliszek i deli-

katniepotrząsnęłagłową,wprawiającwruchczarnejakatramentkosmykiopada-
cejejnaplecy.Przygryzładolnąwargę,spoglądającnajedenzobrazówzdobią-
cychścianę,poczymponownieskupiłananimuwagę.

–Nierozumiem,cojatutajrobię–odezwałasięniezwyklecicho.–Wyglądana

to, że osiągnęłaś swój cel. Odseparowałeś mnie od Violet. Tylko po co ściągnąłeś
mnieażtutaj?MogłamzostaćwKaliforniiiwyszłobynatosamo.Tymczasemumie-
ściłeś mnie w ślicznej chatce, którą trudno nazwać celą. Mogą upłynąć całe tygo-
dnie,zanimzdamsobiesprawę,żemnietutajwięzisz.

Powiódłwzrokiempojejciele,takjakpragnąłtozrobićzapomocąrąk.
–Zapominaszonajważniejszym.
–Oczywiście,oseksie–odparłaPaige.Niewydawałasięszczególniezaniepoko-

jona ani zniechęcona, czy chociażby wściekła, tak jak wtedy w Los Angeles. – Na
rozkaz.

Giancarlo uśmiechnął się, a potem wypił łyk doskonałego trunku, zanim minął

otwartenaościeższklanedrzwiprowadzącedologgii.Zerknąłnaniąprzezramię
iskinąłgłową,dającdozrozumienia,żemaiśćzanim.Kiedyruszyła,zauważył,że
idzieodrobinęzbytsztywno,jakbyjejodprężonapostawabyłatylkoiluzją,ma
odciągnąćuwagęodtego,conaprawdędziałosięwjejgłowie.

Wstydprzyznać,alewgłębiduszyniczegoniepragnąłbardziejodtego,żebyjej

buta okazała się pozorna. Chciał widzieć ją przerażoną i drżącą. Ponieważ wtedy
miałby dowód, że kobieta, którą kiedyś kochał, istnieje naprawdę – że to, co się

background image

międzynimiwydarzyło,miałojakieśznaczenie.

Nazewnątrzczekałnanichsutozastawionystół.Wblaskuświecdumnieprezen-

towałysięregionalneprzysmakiiwykwintnedaniaprzyrządzoneprzeznajlepszych
kucharzy. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak sobie zażyczył. Rozgwieżdżone
niebozdawałosięspoczywaćnaszczytachpobliskichwzgórzimożnabyłouleczłu-
dzeniu,żeprócznichnacałymświecieniemaabsolutnienikogo.

Odsunąłdlaniejkrzesło,udającdżentelmena,którymtaknaprawdęnigdyniebył,

a kiedy usiadła, odczekał moment, aby nasycić się jej zapachem. Tego wieczoru
pachniaławaniliąimorelami.

–Tendompopadałwruinę,kiedyzacząłemsięnimzajmować–odezwałsięwol-

no.Nadalstałzanią,boniebyłpewien,cowyrażajegotwarz,aniezamierzałpo-
kazywać jej swoich prawdziwych uczuć. Przeczesał palcami jej włosy, którymi go
dawniejokrywała,kiedyleżelirazemwogromnymłóżkuwMalibu.Nasamowspo-
mnienie tamtych chwil Giancarla ogarło pożądanie. – Zachowałem stare funda-
menty, ale poza tym zmieniłem tutaj wszystko. Tylko ściany przetrwały stulecia.
Wystrój to wyłącznie moja zasługa. Z daleka konstrukcja może wydawać się taka
samajakdawniej,alewśrodkuwszystkowyglądainaczej.

–Doceniammetaforę–odparłaPaigeodrobinęzgryźliwie.
– W takim razie mam nadzieję, że spodoba ci się również kolejna – powiedział,

okrążającstół.Zająłmiejscenaprzeciwkoniej,zanimrozprostowałnogi.–Znajdu-
jemysięnawłoskiejwsi.Wszystko,conasotacza,należydomnie.Mogłabyśkrzy-
czeć całymi dniami, a i tak nikt by cię nie usłyszał. Mogłabyś spróbować uciec,
oczywiściejeśliwwolnymczasiebiegaszwmaratonach,aleopadłabyśzsił,zanim
dotarłabyśdonajbliższejdrogi.WLosAngelesobiecywałaśposłuszeństwo,ponie-
ważtakbyłociwygodnie.Zależałocinapracybardziejniżnautracieszacunkudo
samejsiebie.Atutaj?–Wzruszyłramionami,poczymnapełniłichkieliszki,obser-
wującjejtwarz.–Niemaszwyboru.

–Przerażace–skomentowałaPaigewyraźnierozbawiona.–Alezapominasz,że

tojajestemczarnymcharakteremwtymscenariuszu.

Giancarlosięroześmiał.
–Nieobchodzimnie,czysięboisz,chociażmoimzdaniemnieczujeszsiękomfor-

towo.

–Kolejnyrazpowtarzam,żeznamskuteczniejszeformyrewanżuodromantycz-

nej kolacji dla dwojga, podanej pod rozgwieżdżonym niebem na tarasie skąpanym
wblaskuświec.–Rozejrzałasiędlapodkreśleniawagiswoichsłów.–Chybacośro-
biszźle.

–Och,Paige–mruknąłłagodnie.–Brakujeciwyobraźni.Romantycznaatmosfera

tylkododapikanteriimojemuscenariuszowi,kiedykażęcisięrozebraćijeśćnago.
Albokiedyrozkażęcizaspokoićmnieustami,podczasgdyjabędęsięrozkoszował
widokiem.Myślę,żemożebyćciekawie.

Przezmomentsprawiaławrażenieoszołomionej,aleostateczniejejtwarzzabar-

wiłatęsknota.Natenwidokomalniestraciłpanowaniainieporwałjejwramiona.
Jakimścudemzdołałsięjednakopanować.Musiałwytrzymaćjeszczetrochędłużej.

Paigezamrugała,chrząkłaizłożyłaobieręcenakolanach.
–Mówisztak,jakbyśjużtowcześniejrobił.–Jejzachrypniętygłoszdradzał,że

background image

trafiławczułypunkt.–Wieleczasupoświęcasznafantazjowanieozemście,Gian-
carlo? Czy to kolejny z twoich wielu ukrytych talentów? Tak jak projektowanie
wnętrz?

– Po studiach zrobiłem kurs na wydziale architektury – wyjaśnił, zdumiony, że

musitorobić.Czytomożliwe,żebynigdyjejosobienieopowiedział?Czydziesięć
lat temu tylko przed nią udawał, dokładnie tak samo jak ona przed nim? Czy tak
bardzopochłołaichnamiętność,żeniemieliczasunanicinnego?Czytoonare-
alizowała swój plan, czy może on samolubnie rozgrywał własny scenariusz? Czym
prędzejodepchnąłodsiebiepodobniewątpliwości.–Alepóźniejuznałem,żewolę
wykorzystaćpozycjęsynawielkiejgwiazdyfilmowej.Itonieskończyłosiędobrze
dlażadnegoznas.–Zdjąłsrebrnąpokrywkęzjejtalerza,odsłaniającdoskonałyze-
stawprzesek,agdydostrzegłzdumieniemalucesięnajejtwarzy,uśmiechnął
się.–Polecamzwłaszczasalsiccedicinghiale.Iradzęcisięnajeść.Czekanasdłu-
ganoc.

Spodziewałsię,żeskorzystazjegorady,aleonasięnieruszyła.Siedziaławnie-

zmienionejpozycji,jakskamieniała.

–Czywyraziłemsięniejasno?–zapytałGiancarlo,unoszącjednąbrew.
–Doceniamcałytendramatyzminapięcie–odezwałasięPaigepochwili–aleaż

dotejporyniezdawałamsobiesprawy,jakbardzoprzypominaszswojąmatkę.Mó-
więtojakokomplement–dodałapospiesznie,kiedyzmrużyłoczy.–Mimowszystko
muszęodwić.

–Niemaszwyboru.–Wzruszyłramionami.–Przestańsięupierać,żewszystko,

cosiętutajdzieje,jestgrą,botonieprawda.

–Cozamierzasz?–zapytałałagodnie.–Zmusiszmniedopłaczu?Wyrzuciszstąd,

żebymprzezwieledniszukałanajbliższejdrogi?Czybędzieszmnieprzetrzymywał
wtejmałejślicznejchatcenadole?

–Mogęteżwezwaćmojąmatkęiwyznaćjejprawdęotobie–przypomniał.
AlePaigetylkopokręciłagłową,nieodrywającodniegooczu.Toutwierdziłogo

wprzekonaniu,żenigdyniekontrolowałtejkobiety,nawetkiedytwierdziła,żemu
natopozwala.

–Myślę,żegdybyśrzeczywiściemiałtakizamiar,zrobiłbyśtodawnotemu.Nie

kazałbyśmileciećprzezpółświata,apotemniepodejmowałbyśmniewinemido-
skonałymjedzeniem.

Roześmiałsię.
–Naprawdęchceszsięprzekonać,czytwojateoriajestsłuszna?
Kiedypochyliłasięwjegostronę,uśmiechzniknąłzjegotwarzy.Wszystkostało

się nagle niezwykle wyraziste. Gwiazdy w górze, owiewaca go delikatna bryza
ijejodurzacyzapach.

–Istotniemampewnąteorię–przyznała.
–Zamieniamsięwsłuch.Opowiedzmiswojąłzawąhistoryjkę.Spodziewałemsię,

żeprędzejczypóźniejmijąprzedstawisz.

Aleonatylkosięuśmiechła,ajejoczyprzybrałyodcieńzieleniprzywodzącyna

myśltoskańskiepola.Wyglądaładumnieiniezłomnie,aonmusiałwalczyć,żebynie
paśćjejdostóp.

– Tak naprawdę nie zależy ci na zemście, a jedynie na seksie. Nie chcesz tego

background image

przyznać,zważywszynato,cowydarzyłosięostatnimrazem,kiedykierowałonami
pożądanie.–Wyprostowałasię,unoszącgłowę.–Poprostuchciałeśściągnąćmnie
tam,gdzieniemakamer.Zależałocinaizolacji.Anazywasztozemstą,boniemo-
żeszsiępogodzićztym,żenadalmniepragniesz.

–Nazywajto,jakchcesz–odparłochryple,próbujączdusićpodniecenie.
Paigedelikatniewzruszyłaramionami.
–Nazwajesttutajbezznaczenia,boczegokolwiekpragniesz,jateżtegochcę.
–Słucham?–GłosGiancarlaledwieprzypominałszept.
Paige nie była pewna, czemu właściwie powiedziała coś podobnego. Nie mogła

zrzucić winy na czerwone wino, którego wypiła zaledwie kilka łyków, ani na zmę-
czenie po podróży, ponieważ zdążyła je odespać. Ale bez względu na to, co ją do
tegoskłoniło,niemogłasięterazwycofać.

Oczywiściemogłabyspróbowaćsięroześmiać,wyjaśnić,żeżartowała,albowmó-

wićmu,żeźlejązrozumiał.Alegdytylkootworzyłausta,Giancarlopowstrzymałją
gestem ręki. Wyglądała naprawdę cudownie. Właściwie był taki piękny, że drżała
zrozkoszynasamjegowidok.

– Chyba nie jestem już tak łatwowierny jak dawniej – odezwał się, chociaż nie

brzmiałprzekonuco.–Dlategopotrzebujędowodu.

–Dowodu?–zdziwiłasięPaige,nieodrywającwzrokuodjegodoskonalewykrojo-

nychwarg.

–Musiszmnieprzekonać,żenieprowadziszkolejnejzeswoichbrudnychgierek,

któramożeznaleźćfinałnapierwszychstronachbrukowców.–Rozsiadłsięwygod-
nienakrześle.Jegospojrzeniepaliło.–Jestempewien,żerozumiesz,skądwemnie
tylesceptycyzmu.

–Rozumiem,żemojezapewnienianiewystarczą?
–Niestetynie–przyznałzudawanymsmutkiemwgłosie.
Paigemilczałachwilę,zanimponowniezabrałagłos.
–Znamtęminę.–Chociażsądziła,żetoniemożliwe,zaczynałasiędobrzebawić.

–Wyrażazłośliwąsatysfakcję.

Giancarlosięuśmiechnął.
–Ciekawedlaczego
Nocnepowietrzewydawałosięnaelektryzowane,aciepłyblaskświecotulałich

kokonemwgęstymmroku.Paigewiedziała,żepowinnatoprzerwać,zanimbędzie
zapóźno,alewrzeczywistościniczegoniepragnęłabardziej,niżkontynuować.

–Rozbierzsię–rozkazałgłosemnieznoszącymsprzeciwu.
–Tutaj?
–Dokładnietutaj.Chybażeznajdzieszkolejnypowód,żebymiodwić.
–Pozafaktem,żeznajdujemysięnadworze,gdziekażdymożenaszobaczyć?Są-

dziłam,żenielubiszwystępowaćprzezszersząpublicznością.

–Przecieżtotymaszzrobićstriptiz,anieja–odparłznaciskiem,spoglądającna

niąintensywnie.–Pozatymcałyświatwidziałnasjużwakcji.Nieprzychodzimina
myślnic,czymmoglibyśmygojeszczezaszokować.Chybażenauczyłaśsięnowych
sztuczekodnaszegoostatniegospotkania?

– Przykro mi, ale nie – odparła, opędzając się od wspomnień, które mąciły jej

umysł. Najwyraźniej nic nie mogło ostudzić jej pożądania do tego aroganckiego

background image

mężczyzny.Możewięcnaprawdębyłamasochistką.–Czywtejsytuacjimamzostać
wubraniu?

–Zdecydowanienie.
–Wtakimraziechybaniemamwyjścia.Muszęokazaćciposłuszeństwo,takjak

obiecywałam–szepła.–Alezanimtozrobię,powiedzmi,proszę,cowydarzysię
potem. Chyba nie pozwolisz, żebym tkwiła naga pośrodku tarasu, całkiem sama?
Amożewłaśnietakijestplan?

–Najpierwsprawdzimy,czynieprzemyciłaśpodubraniemżadnegosprzętuszpie-

gowskiego–powiedziałtakchłodno,żegdybygonieznała,uwierzyłabywjegoobo-
jętność. Ale żar wyzieracy z jego oczu zdradzał, że gdzieś pod tą warstwą lodu
ukrywał się namiętny kochanek, którego pragnęła. – Dopiero potem zastanowimy
się,jaknajlepiejwykorzystaćtwojeciało.

– Jak sobie życzysz, hrabio Alessi – odparła spolegliwie i została nagrodzona ci-

chympomrukiemwyrażacymaprobatę.

Nietańczyłaoddziesięciulat,aletoniemiałoznaczenia,podobniejakbrakmu-

zyki.Czułagowswoimciele.Pulsowałpodjejskórą,dyktowałkażdyjejruch.My-
ślałatylkoonimiporuszałasiętylkodlaniego.

Zsułasandałyistałabosymistopaminagładkichkamieniach,którepamiętały

jeszczeciepłesłońceminionegodnia.Poruszyłabiodrami,wyciągnęłaręcewysoko
wgóręipoddałasięmagiichwili.WsłuchującsięwoddechGiancarla,poruszałasię
zmysłowo. Niespiesznie pozbyła się spodni, zanim zmniejszyła dziecą ich odle-
głość,idopierotużprzednimwyswobodziłasięztuniki.

Wkrótcerozpięłastanikiupuściłagonaziemię,prezentującpiersi.Uśmiechła

się,gdyporuszyłsięniespokojnienakrześle,apotemkontynuowałaekstatycznyta-
niec, który wyrażał jej żal i skruchę. Każdym ruchem opowiadała o swojej miłości
i popełnionych błędach, o zniszczonych nadziejach i bezsilności. Oddawała cześć
dawnymmarzeniom,któreległywgruzach,kiedydziesięćlattemuprzyłatennie-
szczęsny czek, a jej poświęcenie nie zostało nawet docenione. I mogłaby tak tań-
czyćcałąnoc,gdybyGiancarlonieporwałjejwobciainieprzyciągnąłmocnodo
swojejmuskularnejpiersi.Poczułanasobiejegogoceustainapastliwedłonie.

Ogarła ją niewysłowiona rozkosz, kiedy tak na nią napierał, zwiastując jej ry-

chłyupadek.Pociągnąłjąwgóręiposadziłsobienabiodrach,aonaoplotłagono-
gami.Pochwilijednakpodszedłdojednegozleżakówrozstawionychdookołabase-
nu,wktórymodbijałysięsetkigwiazd.Spojrzałananiego,gdyoderwałodniejusta.
Nawetsięniezorientowała,kiedyzrzuciłmarynarkę.Wyglądałnarówniepodnie-
conegojakona,amimotosięnieporuszył.

–Giancarlo–szepła–nieprzestawaj.
–Tojawydajętutajpolecenia–mruknął,zanimponowniejąpocałował.
Smakowałją,jakbybyłajednymzwybornychdańprzygotowanychprzezjegosze-

fakuchni,aonaczułasięniemalidealnie.Takdługotęskniłazajegodotykiem,że
niemogłaterazmyślećoniczyminnym.Wpośpiechurozpięłajegokoszulęizsuła
muzramion.

Kiedy całował ją jak oszalały, mruczał coś włosku. Paige nic nie rozumiała, ale

wcalejejtonieprzeszkadzało.Tymrazemniechodziłoosłowa,aleoichciała.Dla-
tegowyprężyłasięniczymstruna,prezentującmudumnieswojenabrzmiałepiersi,

background image

aonprzyjąłtendar.Całował,lizałikąsałjejsutki,nagradzającjąikarzącjedno-
cześnie,ażzaczęłagobłagać,żebyprzestał.Aleontylkosięroześmiał.

– Te tortury okazują się znacznie bardziej skuteczne, niż się spodziewałem –

mruknąłseksownie,nachylającsięnadjejuchem.–Ażtrudnomiuwierzyć,żezapo-
mniałaś,doczegojestemzdolny.

–Dziękujęzakolejnątrudnąlekcję,hrabioAlessi–odparłazszacunkiem,chociaż

drżałazpodniecenia.–Czymogęprosićojeszczejedną?

Potemobojesięroześmiali,zanimponowniepoddalisięnamiętności.
–Tylkopamiętaj,żeprzestanędopierowtedy,kiedyjabędęmiałdość–ostrzegł

jąjeszcze,zbliżającdoniejusta.

Wodpowiedzipolizałajegowargi.Wkrótceichjęzykisplotłysięzesobąwdzikim

tańcu,gdyobojepłolizpożądania.WpewnejchwiliGiancarlochwyciłjązabio-
draipochyliłsię,wsuwającgłowęmiędzyjejuda.Trawionarozkoszą,uczepiłasię
jegogęstych,ciemnychwłosów.Wykrzyczałajegoimięwotchłańnocy,czując,jak
rozpadasięnamilionykawałków.

Aleonnieprzestawał.Smakowałjądalej,jakbyniepotrafiłsięnasycić,chociaż

onajużbyłaspełniona.Inawetkiedysięodniejodsunął,niedałjejchwiliwytchnie-
nia.Odrazuwsunąłwniąpalce,kolejnyrazdoprowadzającjądoszaleństwa.Nie
zauważyłanawet,kiedyzdążyłsięrozebrać.

Wpewnejchwiliuniósłjąiposadziłsobienabiodrach,asamwygodnieułożyłsię

należaku.

–Chcęnaciebiepatrzeć–powiedziałgłosemociekacympożądaniem.
Potemprzyciągnąłjądosiebie,takjaktorobiłsetkirazywcześniej,aPaigepo-

czułagowsobie,chociażdoostatnichsekundwątpiła,żetosięnaprawdęwydarzy.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Giancarlo czuł się wspaniale, znacznie lepiej niż w wyblakłych wspomnieniach

sprzeddekady.Znalazłsiędokładnietam,gdziechciał,więcniezamierzałsięspie-
szyć. Rozkoszował się ciepłem, słodyczą i delikatnością Paige. Chłonął jej obraz,
zwłosaminakrywacymijąniczymczarnypłaszczisterczącymidrobnymipiersia-
mi.Jęknąłcicho,kiedyzmieniłapozycję,pochylającsiędoprzoduiopierającdłonie
najegopiersi.

Ująłwdłoniejejrozkoszniekrągłepośladki,poddającsięjejpieszczotom.Paso-

waładoniegoidealnie,jakbyzostaładlaniegostworzona.Wciąguminionejdekady
zdołałsiebieprzekonać,żetonieprawda,aleterazwszystkostałosięjasne.

Paigespojrzałananiegozagadkowo,zanimponowniezaczęłasięporuszać.Kiedy

dziesięćlatwcześniejpatrzył,jaktańczy,pragnąłjejdoszaleństwa,alenawetwpo-
łowie nie tak bardzo jak tej nocy, kiedy występowała tylko dla niego. Wyznaczała
biodramirytm,doktóregodostosowałsięzprzyjemnością.

Zapomniałoswojejzemścieioprzeszłości.Zapomniałojejzdradzieiswoichna-

iwnychmarzeniach.Iwszystkichtychpotwornychkłamstwach,któredozniszczyły.

–Przyłóżsię–mruknął,patrząc,jakprzygryzadolnąwargę.–Spraw,żebymbył

zadowolony.

–Twojeżyczeniejestdlamnierozkazem,hrabio–odparładrwiąco,zanimwyko-

nałatakiruch,którysprawił,żecałyświatstanąłwpłomieniach.

Niemiałpocia,ileczasumiło,zanimznówmógłtrzeźwomyśleć.Paigenadal

nanimleżała,opierającgłowęnajegopiersi.Niechciałmyślećotym,jakdobrze
byłotulićjąwramionach.Skupiłsięwięcnawyrównaniuoddechu,spoglądającnad
jejgłowąnamajaczącewoddalizarysypagórków.

Żałował,żeniepotrafizapomniećoprzeszłości.Niczegoniepragnąłbardziej,niż

zaufać jej tak jak dawniej, ale nie mógł. Znał prawdziwe oblicze tej kobiety. Wie-
dział,czegosięponiejspodziewać.Jużrazsięsparzył,kiedyoddałjejswojeserce,
i nie zamierzał powtórzyć tego błędu. I nie miało znaczenia, że kiedy trzymał ją
wramionach,czułsiętak,jakbypodługiejtułaczcewkońcuwróciłdodomu.

dziemusiałżyćbezniej,takjakprzedtem.
Kiedyporuszyłasiędelikatnie,poczułnaskórzedotykjejust,alewmówiłsobie,

żetapieszczotajestwyłączniewynikiemchłodnejkalkulacji.Niebyłosensuwspo-
minaćtychwspólnychpopołudni,którespędzaliwjegodomuwMalibu.Kiedyobsy-
pywałapocałunkamicałejegociałoztakimoddaniem,jakbychciałamuudowodnić,
żejejuczuciasąrównieniezmiennejakmorze,którewidzieliprzezokna.Tobyła
tylkogra,zarównowtedy,jakiteraz.Imusiałotympamiętać.

Conieznaczyło,żeprzedstawieniemusięniepodobało.
–Widzę,żeniewyszłaśzwprawy–powiedział,próbującprzypomniećobojgu,że

niecoflisiędoprzeszłości.–Musiałaśdużoćwiczyć.

Poczuł,jakjejciałosięnapręża.Mimoto,kiedysiępodniosła,niedostrzegłnajej

background image

twarzynicpróczwystudiowanejbeztroski.Uśmiechłasięnawetodrobinę,kiedy
naniegospojrzała.

–Zamierzałampowiedziećcidokładnietosamo–odezwałasięfiglarnie.–Miałeś

chybaztysiąckochanek,bospisałeśsięnamedal.Mojegratulacje!Zwłaszczaże
wpromieniuwielukilometrównieuświadczyszanijednejżywejduszy.

–Bardzozabawne–skwitowałzuśmiechem.–Ajeślijużmusiszwiedzieć,wysyła-

łemponieodrzutowiecdoRzymu.

– Oczywiście. – Zmarszczyła nos, tak jak to robiła dawniej, przypominając mu

owszystkichtychrzeczach,którychniemógłmieć.–Zdajeszsobiesprawę,żejeśli
dzieszsiętakdalejprowadził,ludziemogązacząćciętraktowaćjakskończonego
playboya.

–Otosięniemartw.
–Boimtegozabronisz?–Pokręciłagłową,przyglądającmusięzpowagą.–Oba-

wiamsię,żetataktykadziałatylkowstosunkudomnieitoteżnienajlepiej.

–Bonieobnoszęsięzeswoimipodbojami.Takdługo,jakludzieniemająpocia,

corobięwewłasnychczterechścianach,niemogąwydawaćomniesądów.Tosię
nazywaprywatność.

Zauważył,jakPaigeintensywniewpatrujesięwjegousta,ipodobałomusięto.

Kolejnyrazogarłogopodniecenie.

– Liczą się wszystkie nasze czyny – szepła zduszonym głosem, bez wątpienia

czując,cosięznimdzieje.–Nietylkoteupublicznione.

– Skoro tak mówisz – skwitował, wsuwając palce we włosy swojej kochanki. –

Amówiącpoważnie,przyznaj,ilumężczyznrozgrzewałotwojełóżkowciąguostat-
nichdziesięciulat.

–Mniejniżtwójtysiąc–odparłacicho,napierającnaniegobiodrami.
Giancarlojęknąłcicho,zanimuniósłjąipołożyłnaplecach.WtedyPaigeoplotła

gonogami,jakbychciałagouwięzić,aleonsięwyswobodziłistanąłwtakiejodle-
głości,żebyczułajedyniekoniuszekjegonabrzmiałejmęskości.

–Ilu?–zapytał,trzymającjąnawyciągnięcieręki.Dlaczegowogólegotointere-

sowało?Przecieżtoniczegomiędzyniminiezmieniało.Mimowszystkomusiałwie-
dzieć.–Mów.

Napotkałajegospojrzenie.Tymrazemjejoczywydawałysięniebieskie.
–Jakietomaznaczenie?Bezwzględunato,coodpowiem,tyitakwieszlepiej.

Myśliszomniewszystko,conajgorsze.

–Chcęusłyszećodciebieprawdę–dodałznaciskiem.–Takdlaodmiany.
–Anijeden–wyznała,spoglądającnaniegotrwożnie,jakbysiębała,żejązrani.
–Chybasobieżartujesz?–syknął.
Wjejoczachdostrzegłcośmrocznego,czegoniepotrafiłnazwać.
–Oczywiście–odparłaponuro.–Świetnydowcip.Setniesięubawiłam.Chciałam

powiedziećdziesięciu.Niezaczekaj,dwudziestu.Ilucipasuje,Giancarlo?Jakalicz-
bapotwierdzi,żeniemyliszsięcodomnie?

Głossięjejzałamał,ciałozastygłowbezruchu,aonniechciałmyślećotym,coto

znaczy.Zamiasttegozanurzyłsięwjejcudownymciepleipoczułsięjeszczelepiej
niżpoprzednio.Oparłczołoojejczoło,mruczącpodnosemwłoskieprzekleństwa.
Samniewiedział,czywtensposóbpróbujejąprzeprosić.

background image

–Toitakniemadlamnieznaczenia–skłamał,ucinającrozmowę.
Chciałzapomniećotychwszystkichobrazach,którymitorturowałsięprzezlata,

anaktórychonaobejmowałainnychmężczyzn.Czasamiwpadałwobsesjęiprze-
czesywał internet w poszukiwaniu dowodów na to, że jego była kochanka uwodzi
kolejnychnaiwniaków,takjakdawniejjego.Niedawałomutospokoju.

Pozbywając się natrętnych myśli, zwiększył tempo. Wkrótce ich ciała zapłoły

żywymogniem,agdyjękłacicho,zamykającoczy,Giancarloroześmiałsię,tuląc
twarzdojejramienia.Tylkowtakichmomentach,gdypożądanieodbierałomuro-
zum,mógłniemyślećotym,czegosięwłaśniedowiedział.Tylkokiedysięwniejza-
tracał,potrafiłoniejzapomnieć.

–Violetociebiepytała–poinformowałGiancarlo.
Paige już wcześniej słyszała ryk silnika jego jeepa, kiedy zjeżdżał ze wzgórza,

a potem trzaśnięcie drzwi tuż przed jej chatką. Później głośne kroki zwiastowały
jego nadejście, kiedy przemierzał cały parter w kierunku szklanych drzwi prowa-
dzącychnataras,gdzieczytała,zwiniętawkłębekpodstarymdębem.

–Tozabrzmiałojakoskarżenie–odparłaspokojnie,odkładającksiążkęnabok.–

Niewidzęwtymnicdziwnego.Wkońcujestemjejasystentką.Nawetjeślionama
wakacje,japracuję.

–Mojamatkamusisięnauczyćwiększejsamodzielności–stwierdziłzdezaproba-

tą.

Paigewstała,poprawiłaspódnicęipodeszładoniego.Zawsze,kiedybyłtakbli-

skoniej,ztrudempanowałanadpożądaniem.Czasamiwydawałojejsięnawet,że
toniemożliwe.

–Możeitak–przyznała,próbującskoncentrowaćsięnapotrzebachswojejszefo-

wej,żebychoćprzezchwilęniemyślećouroku,którynaniąrzuciłGiancarlo.–Ale
jajejwtymniepomogę.

Jejsercezabiłomocniej,chociażoddawnaniepowinnobyłoreagowaćwtenspo-

sób. Po tygodniu spędzonym w jego towarzystwie, powinno się było na niego uod-
pornić,tymbardziejżeniktniemiałzłudzeńcodofinałutejhistorii.Inaczejniżpo-
przednio,kiedymiałastuprocentowąpewność,żeczekajądługie,szczęśliweżycie
u boku ukochanego, tym razem oczekiwała najgorszego. Złamanego serca, łez
iwiecznejrozłąki.

Podeszła do niego, a on przyciągnął ją do siebie i pocałował, jakby chciał w ten

sposób odcisnąć na niej swoje piętno. Odwzajemniła pocałunek, upajając się jego
zapachem,ażpoczuła,żekolejnyrazjestnaniegogotowa.

–Później–mruknął,jakbytoonatozaczęła,aonmusiałjąpowstrzymywać.
Wciąguostatnichdninauczyłasiębraćwszystko,codawałjejtenmężczyzna,po-

nieważ wiedziała, że nie dostanie nic więcej. Chciwie rzucała się więc na każdy
ochłap, nie dbając o przyzwoitość i szacunek dla samej siebie. Nie obchodziło jej,
jaktooniejświadczyło.

–Późniejmogębyćzata–odparławyniośle,aonuśmiechnąłsiędoniejszeroko.
–Chybajednakzaryzykuję.
Oczywiście Paige wiedziała, że bez względu na to, co będzie wtedy robić, rzuci

wszystko,żebyznimbyć.Iniezrobitegonarozkazaninawetpodwpływempożą-

background image

dania.Miałainnepowodyidoskonalezdawałasobiesprawę,żetowłaśnieonedo-
prowadząjądozguby.Chwilowojednakniezamierzałasiętymprzejmować.

Wkońcuczekałyjądługie,samotnelata,kiedybędziemogławspominaćianalizo-

waćdowoli.NiktniemógłzastąpićmiejscaGiancarla,aonzkoleinieplanowałsię
zniąożenić,dlategownioskibyłyoczywiste.Cowięcej,przypuszczała,żeprzyjdzie
jejszukaćnowejpracy,ponieważonnigdysięniezgodzi,abydalejpracowałauVio-
letispędzałazniączas.

Okrążyła go i weszła do środka, uciekając przed jego spojrzeniem. Nie chciała,

żebydostrzegłnajejtwarzygłębokoskrywaneemocje.Ibeztegoczułasięwystar-
czacoupokorzona.GdybyGiancarlowiedział,nacoliczyławskrytościducha,chy-
baumarłbyześmiechu.

Krzywiącsięnamyślowłasnejgłupocie,chwyciłatorbęiprzewiesiłająprzezra-

mię, zanim ruszyła do samochodu. Gdy tylko zapięła pasy, Giancarlo zajął miejsce
kierowcyiruszyłkrętądrogąwkierunkucastello.

Byłkolejnysłonecznydzień.Słońcepieściłoczulegajeoliwneiwinnicewidoczne

napobliskichzboczach.Paigenasycałaoczytymwidokiem,wmawiającsobie,żeto
jej wystarczy. Przecież wcześniej nawet przez myśl jej nie przeszło, że kiedykol-
wiekodwiedziToskanię.Niedość,żetutajdotarła,tojeszczemiałazatowarzysza
swojegowspaniałegokochanka.

Niestety wciąż pragnęła więcej. Stawała się coraz bardziej pazerna. Z każdym

dniemrósłjejapetyt.Chciałamiećgonawłasność–całego,nietylkomarneochła-
py.

Kiedyobudziłasięranowjegołóżkupopierwszejwspólnejnocy,byłasama.Zo-

stawiłjąbezsłowa.Chociażniepowinnobyłojejtodziwić,czułasięzraniona.Od
razuprzywołałasiędoporządkuiwytłumaczyłasobie,żeitakpowinnasięcieszyć.
Wkońcumógłwyrzucićjązadrzwiobrzasku,takjakjąPanBógstworzył.

Dlategopodczasschodzeniazeszczytudoswojejchatkinakazałasobieprzewar-

tościować priorytety. Ptaki świergotały radośnie wśród drzew, promienie słońca
ogrzewały jej twarz, zewsząd otaczała ją piękna włoska wieś, a Giancarlo kochał
sięzniąprzezcałąnoc.Mógłjąnazywać,jakchciałtakdługo,jakdługopozwalał
jejzostać.

Gdybyodesłałjądodomu,zostałabycałkiemsama.Takjakzapewniałagowcze-

śniej,niemiałanikogo.Nigdyniedotknąłjejinnymężczyzna.Napoczątkuzabar-
dzocierpiała,żebyumawiaćsięnarandki.Mogłamyślećtylkooutraconejmiłości.
Potem zaczęła pracować u Violet i Giancarlo kolejny raz stał się centralnym ele-
mentemjejżycia,skorootaczałyjąjegozdjęciaihistorieopowiadaneonimprzez
jegomatkę.Dlategosamamyślospotkaniuzinnymmężczyznąurastaławjejwy-
obraźnidorangzdrady.Oczywiściezachowywałasięabsurdalnie,alenicniepotra-
fiłanatoporadzić.

Dlategopodziesięciulatachlistajejkochankówwyglądaładokładnietaksamojak

wtedy,kiedysiępoznali.Znajdowałsięnaniejtylkojedenmężczyzna.Rozmyślała
otymprzezcałydzień,awieczoremczekałająniespodzianka.

Giancarlostanąłnajejprogu.Wyglądałtak,jakbystoczyłzesobąciężkąbitwę,

aleniezamierzałjejopowiadać,cowygrał,acoprzegrał.Zaprowadziłjąnagórę,
rzucił na łóżko i nie opuścił aż do świtu. Tylko tym razem używał prezerwatyw,

background image

októrychniepomyślelipoprzedniejnocy.Itaksamojakdziesięćlatwcześniejnie
rozmawializbytwiele.

Liczyłysiętylkouciechycielesneijedzenie.Takczęstouprawialiseks,żePaige

nauczyłasięjegociałanapamięć.Znałajegosmakizapach.Potrafiłarozpoznaćgo
podotyku.

I jakby tego było mało, większość dni spędzała na tańcu. Nie powiedziała mu

otym,aletamtenpierwszytaniec,któregoodniejzażądał,wyzwoliłją.Nierozu-
miała, jak bardzo czuła się zagubiona, doki nie znalazła się na polu nieopodal
swojejchatkiizaczęłatańczyćztwarząwilgotnąodłez,wyciągającręcewstro
słońca.

Inawetkiedywiózłjąswoimjeepemdozamku,nieporuszyłaznimżadnegoznie-

wygodnychtematów.Uznałabowiem,żeontakżewolałżyćwichbajkowymświe-
cie,nieoglądającsięnarzeczywistość.

– Co robiłaś przez cały ten czas? – zapytała Violet, mierząc Paige wzrokiem ze

swojejwygodnejkanapy.NakolanachtrzymałaiPada,ajejgłoswyrażałjedyniede-
likatnądezaprobatę.–Jużmyślałam,żezagiłaśwjednymztychgajówoliwnych
iwięcejcięniezobaczę.

– Mogłaś mnie poinformować, że jestem ci potrzebna! – wykrzykła Paige, za-

miast zwyczajnie odpowiedzieć na pytanie. Zareagowała w ten sposób, ponieważ
wpadała w panikę, że Violet pozna prawdę o relacjach łączących jej asystent
zGiancarlem.–Sądziłam,żepotrzebujeszczasudlasiebie!

–Mojadroga–odparłastarszakobietarozbawionymgłosem–gdybympotrzebo-

wałaczasudlasiebie,wybrałabymzupełnieinneżycie.

PaigeczułanasobiespojrzenieGiancarla,którystałwmilczeniupodrugiejstro-

nie salonu, opierając się o masywny kamienny kominek. Chociaż udawał, że prze-
glądawiadomościwtelefonie,nieustannienaniązerkał.Inapewnonieuroniłani
słowazrozmowydwóchkobiet.

–Naszczęściesięodnalazłam–oświadczyłaznaciskiem,próbującskupićsięna

potrzebachViolet,którazawszeokazywałajejdobroć.Oczywiścieniezachowywa-
łaby się w ten sposób, gdyby znała prawdę. Na szczęście chwilowo trwała w nie-
świadomości.

–Wtakimraziemamdociebiedwapytania.Popierwsze,czypotrafiszobsługi-

waćręcznąskrzyniębiegów?

–Potrafię–odparłazaskoczonaPaige.
Tobyłajednazniewielurzeczy,którychnauczyłająmatka.Oczywiścieniezrobiła

tegozdobrociserca,leczwyłączniepoto,żebycórkaodbierałajązprzydrożnych
barów,pijanąiagresywną.

–CzyzechceszzawieźćmniedoLukki?–dodałaViolet,poczymuśmiechłasię

szeroko,kiedyGiancarloprychnąłniezadowolony.–Jeślimniepamięćniemyli,mają
tamcudownesklepy.Ajajestemwnastrojunaprzygodę.

–Naprzygodęwświetlekamerczybeznich?–zapytałaPaige,czującpismono-

sem.

–Bez–wtrąciłGiancarlotakszorstko,żePaigesięwzdrygnęła.
– Nic podobnego, najdroższy – sprostowała Violet. – Nikt nie zabiegał o moje

względyprzezdługitydzień,ajawymagamuwagi,takjakroślinypotrzebująsłoń-

background image

ca.Tomójprzepisnawiecznąmłodość.

Powiedziałatotak,jakbyżartowała,aleniezostawiłamiejscanaprotesty.Paige

itakniezamierzałasięzniąkłócić,alejejsynmiałinnezdanie.

–Jesteśjednąznajsławniejszychkobietnaświecie–przypominałzupełnieinnym

głosemniżwtedy,kiedyzwracałsiędoniej.Znaczniebardziejoficjalnym.–Niebę-
dzieszbezpieczna,wałęsającsięsamotniepoulicachmiasta.

–Niebędęsama.Paigedotrzymamitowarzystwa–odparłaViolet.
–AnibyjakpomożeciPaige,kiedyzostanieszotoczona?Alboktośzaczniecięna-

pastować?–Giancarloprzewróciłoczami.–Jakporadziciesobiezszalecymtłu-
mem?Zapomocąjakiejśbłyskotliwejuwagi?

–Todawnedzieje–przewiłałagodnieViolet,ztakądoząwspółczucia,żePaige

stałajakwryta,aGiancarlodrgnąłgwałtownie,jakbyotrzymałpoliczek.–Byłam
wtedy głupiutką młodą kobietą. Nie doceniałam mocy zainteresowania opinii pu-
blicznejnietylkomoją,aletakżetwojąosobą.Twójojciecszalałzgniewu.–Przez
moment przyglądała się synowi, zanim wstała i uśmiechła się blado do Paige. –
PojechaliśmynapołudnieFrancji,ajauznałamsamotnąwyprawęnazakupyzacu-
downypomysł.Giancarlomiałczterylata.Byłprzerażony,kiedyotoczyłnastłum.

–Wezwanopolicję–dodałzajadległównyzainteresowany.–Musielicięratować

uzbrojenifunkcjonariusze.Potemjużnigdywięcejniewyszłaśnigdziebezochronia-
rzy,zresztąpodobniejakja.Mamnadzieję,żekiedyopowiadałaśtęhistorięprzez
całeżycie,nierobiłaśzemnieprzewrażliwionegodziecka,którewywołałozamie-
szanie z byle powodu. Pod moim łóżkiem nie mieszkały potwory, ale wrzeszczący
dziennikarzezmikrofonamiikamerzyści.

–Miałeśwtedyczterylata,najdroższy–podsumowałaVioletcicho.–Aterazje-

steś dorosły. I chociaż pochlebia mi myśl, że nadal coś znaczę, jestem tylko sta
kobietą,zaktórąpaparazzinieuganiająsięoddłuższegoczasu.Mogęspędzićmiłe
popołudniezeswojąasystentkąi,jeślibędzieszsięupierał,jednymkierowcą.

–Itysięzastanawiasz,dlaczegoniechcęmiećdzieci–powiedziałGiancarlozbo-

lałymgłosem,wprawiającPaigewosłupienie.–Prędzejumrę,zanimnarażękolej
niewinnąistotęnakontaktztwoimabsurdalnymświatem.

– Wcale się nad tym nie zastanawiam. Ja to wiem. Miałam jednak nadzieję, że

ztegowyrośniesz.

–Mamo
–Nielubiębyćwięzionawewłoskichzamkach,Giancarlo–przerwałamuostro,

chociażuśmiechniezniknąłzjejtwarzy.Tymrazemniewypowiadałasięjakomat-
ka,alegwiazdawydacapolecenia.–Jeślidobrzeposzukaszwpamięci,znajdziesz
natoniejedendowód.

Atmosferastałasięnapięta.IchociażPaigeniechciaławzbudzićpodejrzeńswo-

jej szefowej, posłała mężczyźnie koce spojrzenie, jakby mogła coś tym zmienić.
Aleonpopatrzyłnaniątak,jakbypoczęściponosiławinęzato,zczymmusiałsię
zmagać.Ioczywiściemiałrację.

Naglezrozumiała,jakbardzogoskrzywdziła,izapragnęławyznaćmucałąpraw-

dę:odługuswojejmatki,któraznalazłasięnarównipochyłej,ogroźbachprzeraża-
cegoDenny’ego,ostrachuipanicetowarzyszącychjejprzezcałeżycie.Chciała,
żebyzrozumiał,dlaczegorzuciłagonapożarcieopiniipublicznej.Byławpotrzasku

background image

isądziła,żeniemawyboru.

Aletoniebyłonajlepszemiejscenatakiewyznania.Pozatymonitakniechciałby

tego słuchać. Zależało mu tylko na zemście. Dlatego z trudem wytrzymała jego
spojrzenieijakimścudemnieupadła,gdyugięłysiępodniąnogi.Patrzyłananiego
tak,jakbynigdyniezłamałamuserca,żałując,żetonieprawda.

– Bez obaw – zwrócił się cicho do swojej matki, chociaż Paige wiedziała, że nie

tylkodoniej.–Pamiętamwszystkodoskonale.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

ZabytkowemuryobronneotaczałyLukkę,którabardziejprzypominałaterazmia-

sto handlowe niż fortecę. Paige posłusznie kroczyła za Violet między dachami
zczerwonejdachówki,chłonącatmosferętegowiekowegomiejsca.Ulicetętniłyży-
ciemifeeriąbarw,aleonaniepotrafiłasięcieszyć.Zostawiłasercezmężczyzną,
którynieopuściłswojejkryjówkiwśródzielonychwzgórz.

Iimbardziejaktorkasięociągała,tymczęściejPaigesięzastanawiała,czyrobiła

tocelowo,ponieważwiedziała,cosiędziejemiędzyjejasystentkąasynem.Takczy
inaczej,odwiedziłaniezliczonesklepy,zrobiłasobiedziesiątkizdjęćzprzechodnia-
mi,którzyjązaczepili,iwstąpiłananiezwykledługąkolacjędorestauracji,której
właścicielśpiewałdlaniejserenady.

WkońcuPaigewytłumaczyłasobie,żeVioletniemogłasięniczegodomyślać.Nie

zdradzilisięprzedniąwżadensposób.Niepowiedzielinicniestosownegoanina-
wetanirazunie stalizbytbliskosiebie. Najwyraźniejwyrzutysumienia płatały
jejfigleipodsycałyniedorzecznefantazje.

Musiała jednak przyznać, że ogromnie tęskniła za swoim kochankiem. Przez

ostatniesiedemdninieustannieznajdowałsięnawyciągnięcieręki,akiedywkońcu
gozabrakło,czułasięniepełna.Zprzerażeniemodkryła,żewłaśnietakmogławy-
glądaćresztajejżycia.

–Icowtymdziwnego?–mrukłapodnosem,wsiadającdosamochoduzarazza

swoją szefową. Musiała wyrwać drzwi z ręki nadgorliwego fana, żeby móc je za-
mknąć.

–Słucham?–zapytałaViolet.
Paigeuśmiechłasięuprzejmie.
–Czujeszsięmilepołechtana?Przezcałetozainteresowanie?
–Oczywiście.–Violetwyjrzałaprzezokno.–Giancarlototypsamotnika.Niero-

zumie,żeniektórzyludzieładująbaterieinaczejniżon.Niekażdemupotrzebado
szczęściahektarówpustychpól.

Paigezamrugała,zaskoczonasłowamiViolet,któraterazpatrzyłananiąspokoj-

nie.

–Jesteśekstrawertyczką–odezwałasięniepewnie.–Ontonapewnowie.Podob-

niejakzdajesobiesprawę,żewaszepotrzebysięróżnią.

–Możnabysiętegospodziewać–przyznałaVioletlekkimtonem,któryniepowi-

nien był przyprawić Paige o gęsią skórkę. – Ale w końcu najbardziej interesucy
mężczyźniniezawszeorientująsię,czegoimtrzebadoszczęścia.

Przez resztę drogi aktorka nie odzywała się wiele, a mimo to Paige czuła ucisk

wgardleażdochwili,gdyzjechalizgłównejdrogiiruszylikrętąścieżkąwio
prosto na podjazd castello. Nigdy wcześniej nie zachowywała się tak nerwowo
wobecnościstarszejkobiety,aletymrazemniepotrafiłazapanowaćnademocjami,
nawetkiedypomagałajejwysiąśćzsamochoduipilnowałapracownikówGiancarla,

background image

którzynosilizakupygwiazdydojejapartamentu.

Dopierokiedywkońcukierowcawiózłjądojejdomu,Paigezrozumiała,zczym

się zmagała przez cały dzień – co takiego chwytało ją za gardło i sprawiało, że
chciałakrzyczećnaśrodkuantycznegorynku.Poczuciewinyspogowanenarasta-
cąpaniką.

Bałasię,odkąddotarłodoniej,żewchwili,gdyGiancarloprzejrzynaoczyizro-

zumie,żeto,cosięmiędzynimidziało,niemanicwspólnegozzemstąanizapłatą,
tak jak zaplanował, położy wszystkiemu kres. To będzie ich koniec. Dostrzegła to
wjegooczach,kiedysłuchałwynurzeńswojejmatki.

Namiejscudostrzegłaznakipotwierdzacejejobawy.Niedość,żekochaneknie

czekałnaniąwjejsypialni,tojeszczedomnaszczycietonąłwmroku.Zabardzo
siębała,żebyrozmyślaćotym,cobędzie,jeślisięniepomyliła–jeślitamtenpoca-
łunekpoddębembyłichostatnim.

Wpatrywała się w ciemne zbocze wzniesienia, jakby w ten sposób mogła go do

siebieprzyciągnąć,ależadneodgłosyniezmąciłyciszyłagodnej,letniejnocy.Kiedy
zrobiłosięchłodno,aGiancarlowciążniedałznakużycia,weszładośrodka.Jego
nieobecnośćokazałasięwiększąkarąniżcokolwiekztego,codlaniejprzygotował.
Paige wyobraziła sobie, jak wspina się pod górę i staje przed jego domem, ale
wprawdziwymświeciezabrakłojejodwagi.Dlategopowlokłasiędosypialni,ukryła
podkołdrąispróbowaławyobrazićsobieżycie,wktórymjegoniebędzie.

Obudziła się przerażona, kiedy czyjeś silne ręce obły ją mocno. Dopiero po

chwilizrozumiała,żetoGiancarlopołożyłsięwjejłóżkuiwziąłjąwramiona.Jej
sercebiłojakszalone,aserceprzepełniały:radość,ulgaiekscytacja.Więcnieza-
mierzałsięjejpozbyć.Miałagodlasiebienakolejnąnoc.

– Dlaczego do mnie nie przyszłaś? – wycedził przez zaciśnięte zęby, tłumiąc

wściekłość i zniecierpliwienie. Potem delikatne ukąsił ją w szyję, przyprawiając
orozkosznedreszcze.

Paige odegnała lęki i wątpliwości. Liczyło się bowiem tylko to, że do niej przy-

szedłituliłjąmocno.Niemalzdołałazapomnieć,żenadejdzietakidzień,kiedygo
straci.

–Myślałam,żewcześniejposzedłeśspać–odparła,niecałkiemzgodniezprawdą.

–Pogasiłeśwszystkieświatła.Niechciałamciprzeszkadzać.

Zrobiłtakąminę,jakbyznałprawdziwypowód,dlaktóregonieodważyłasięgo

niepokoić.Alenawetjeślitakbyło,zachowałtodlasiebie.

–Spędziłaścudownydzieńzmojąmatką?–zapytałtonem,któryniewyrażałsym-

patiianinawetuprzejmości,ajegociemneoczyzalśniływblaskuksiężycazagląda-
cego do nich przez okna. – W otoczeniu jej wielbicieli, dokładnie tak jak sobie
tegożyczyła?

– Oczywiście. – Paige pogłaskała jego twarz, a potem przesuła dłonią po szyi,

jakbypróbowałaodcisnąćnaniejjegokształty.Jakbysięupewniała,żezachowaje
wewspomnieniachnazawsze.–KiedyVioletkażesiębawić,właśnietorobimy.Ża-
dentłumnieośmieliłbysięprzeciwstawićnajwiększemuklejnotowiwkoronieHol-
lywood.

Giancarlosięnieroześmiał.Zamiasttegocałysięnaprężyłiznieruchomiał.Zko-

background image

lei Paige zapragnęła poczuć go w sobie kolejny raz, bez względu na to, jaki mrok
spowijał go tej nocy. Istniały słowa opisuce to, co się z nią działo, kiedy leżała
wjegoramionach–niewypowiadaneoddawnasłowa,októrychnigdyniezapomnia-
ła.Unikanieichnieoznaczało,żepewnegodniarozpłynąsięwpowietrzu.

Naszczęściedotkliwapustka,któramęczyłającałydzieńiwpędzaławpanikę,

znikła.Wypełniłyjąjegozapach,dotykibliskość.On.Giancarlo.Jedynymężczy-
zna,któregodotykała.Ijedyny,któregokochała.

Mogła mu to wyznać tylko w jeden sposób, za pomocą ciała. Dlatego zmieniała

pozycjęiwpuściłagodośrodka,zanimoplotłanogamijegobiodra.

–Możetoniezawszesięsprawdzało,kiedybyłeśdzieckiem–szepła,liczącna

to,żekochanekniewyczytazbytwielezjejtwarzy.–AlemojerelacjezVioletsą
znaczniemniejskomplikowane.Onapłaci,jaspełniamjejżyczeniaityle.

Giancarlo odcisnął rozgrzane usta na jej obojczyku, podczas gdy Paige wiła się

zrozkoszy,odchylającgłowęwtył.Pragnęładaćmuwszystko,czegotylkozapra-
gnie.Tymbardziejżetenromansniebędzietrwałwiecznie;niemiałacodotego
wątpliwości.Ichzwiązekzostałopatrzonyterminemprzydatności,któryzbliżałsię
nieubłaganie.

–Zasadniczo–odparłGiancarlozachrypniętymgłosem–każdarelacjaVioletwy-

glądapodobnie.

Jej uwadze nie uszły żal i napięcie, które wychwyciła w jego głosie także rano

wcastello.Aletymrazemniktnanichniepatrzył.Mogławięcchociażspróbować
go pocieszyć. Przeczesała palcami jego gęste włosy, uśmiechając się niczym naje-
dzonakotka.

–Przypuszczam,żeżyciesławyniejestłatwe–odezwałasiępochwili,głaszcząc

jedwabistekosmyki,któreczułapodpalcami.–Trzebasięzmierzyćzezbytwielo-
maoczekiwaniamiizbytdużąodpowiedzialnością,atakżezestrachem,żewkaż-
dejchwilimożnatowszystkostracić.Alepewniejeszczetrudniejjestbyćdzieckiem
takiejosoby.

Uniósłsięnałokciach,żebyprzyjrzećsięjejtwarzy.Mimotonadalczułagowso-

bie.

–Bezprzesady–powiedziałzrezygnacją,rozrywającjejserce.–Jeśliniezapomi-

nasz,żeonanigdyniewychodzizroli,możeszsięprzyzwyczaić.Wielkadamajako
dobrotliwamatka.Żywalegendajakowspółczucyrodzic.Wspaniałagwiazda,któ-
rej ulubioną rolą jest rola mamy. Kiedy była młodsza, dorzucała do tego zestawu
także inne wersje, ale zawsze obowiązywała ta sama zasada. Uczysz się tego
wszystkiego w dzieciństwie na tysiące bolesnych sposobów i, jeśli masz rozum,
przysięgasz,żenigdyniezrobiszniczegopodobnegokomuśinnemu.

PaigespróbowałasobiewyobrazićGiancarlajakomałegochłopcaizapłakałanad

nimwgłębiduszy.

–Takmiprzykro–szepła,chociażnaustacisnęłojejsięznaczniewięcejsłów.

Nieodważyłasiędodaćichwięcej,ponieważbrakowałojejpewności,jakiodniosła-
bywtensposóbskutek.

–Czytysięnademnąlitujesz,cara?Bojeślitak,tomożeszsobiedarować.
Niedrwiłzniej,chociażwykrzywiłtwarzwbrzydkimgrymasie.Paigeobłasię

kami, ponieważ nie mogła zrobić nic więcej. Nie potrafiła się przed nim bronić

background image

anichoćbyzaprotestować.Właściwieuważała,żepowinnawmilczeniuprzyjmować
każdyjegocios,ponieważnatozasłużyła.

–Czegonauczyłemsięodmojejmatki,wielkiejaktorki?–kontynuowałzprze-

sem.–Napewnotego,żejesttajemnicąnawetdlasiebiesamej.Nierozwikłanąza-
gadką.Enigmą.Ijej toodpowiada.Życiew odosobnieniuuważazaprzekleństwo,
ponieważniktjejwtedyniepodziwiainiemożnagouwiecznić.Prywatnośćstwarza
sytuacje,którychniedasięwyćwiczyćanipowtórzyć,dlategounikajejjakognia.

Paigeniebyłapewna,dlaczegoczułasiętak,jakbymówiłoniej,alezanimzyska-

łaszansę,żebysięnadtymzastanowić,onznówzacząłsięwniejporuszać.

–Pragnękobiety,którejmogęufać,Paige–wyznałto,cokiedyśmusiałausłyszeć.

Nawetniesprawiłjejtymwielkiegobólu.Byłagotowa.–Kobiety,którąbędęznał
nawylot.Kobiety,któraniebędzieniczegoprzedemnąukrywałaaniudawałakogoś
innegoniżwrzeczywistości.Którapragniepartnera,aniepubliczności.

–Giancarlo.–Czułasięrozdarta,chociażmocnotrzymałjąwramionach.–Pro-

szę.

Najgorszebyłoto,żedoskonalewiedział,corobi.Zdradzałygooczy,ciemneipo-

nure.Kiedywniespojrzała,zrozumiała,żejeszczezniąnieskończył.

–Pragnękobiety,którejmogęwierzyć,kiedymówi,żemniekocha–kontynuował,

raniącjącorazbardziej.–Dlategotonigdyniebędzieszty.

Paige pomyślała, że w przyszłości nieraz będzie odtwarzać w pamięci te słowa,

pogrążającsięwrozpaczyiżalu.Będziepłakałaprzezwieledniinocy,ażzabrak-
niejejłez.Aletejnocynieobchodziłojej,czynadaljąnienawidziłijakiemiałoniej
zdanie,aprzynajmniejtaksobiepowtarzała.Chciaławtowierzyć.

Nazamartwianiesiębędziemiałamnóstwoczasu–całąresztężycia.
–Giancarlo–powiedziaławięcznaciskiem.–Zamilczwreszcie.
Usłuchał jej. Napierał na nią z coraz większą siłą, rozniecając płomienie, które

ichtrawiły.APaigezrobiławszystkocowjejmocy,żebyobojemoglizapomnieć.

Miły kolejne dwa tygodnie, leniwe i słodkie. Toskańskie lato zaczęło powoli

ustępować jesieni. Poranki były coraz chłodniejsze, a błękitne niebo zabarwiła
odrobina szarości. Ponadto Paige odniosła wrażenie, że napięcie panuce między
nią a Giancarlem nieco opadło, a żal stracił na wyrazistości. Albo może oboje na-
uczylisięignorowaćwszystkoto,comogłokłaśćsięcieniemnaichintymnerelacje.

Tak czy inaczej, coś się poprawiło. Paige nie spędzała już całych dni zamknięta

wswojejsamotni,gotowanakażdeskinienieswojegopanaiwładcy.Prawiekażdy
dzieńrozpoczynałaodspotkaniazViolet,apotemwspólnieplanowałyjejrozrywki.
Gwiazda filmowa ogromnie polubiła wyprawy do najróżniejszych włoskich miast,
gdziemogłaobcowaćzesztuką,kulturąimodą,atakżeswoimilokalnymiwielbicie-
lami. Dlatego też często pożyczały helikopter Giancarla, który miał lądowisko na
dachucastello,idocierałydonajodleglejszychmiejscItalii.

–Zawszelubiłamwielkiewejścia–mrukłaVioletzuśmiechem,kiedypierwszy

razwzbiłysięśmigłowcemwysokoponadpolaToskanii.

Alekiedyniepodróżowały,Violetkorzystałazzaletprywatnegospaalbowygrze-

wałasięnabrzegubasenu.Niepotrzebowaławtedytowarzystwaasystentki,dlate-
goPaigespędzałaczas,jakchciała,czylinajczęściejwtowarzystwieGiancarla.

background image

Pewnegodniazabrałjąnaprzejażdżkęswoimjeepem.Jechalitakdługo,ażpotęż-

na zamkowa wieża całkiem znikła im z oczu, a kiedy się zatrzymali, kochał się
z nią w samochodzie. Krzyczała wtedy tak głośno, że przepłoszyła ptaki ukryte
w koronach pobliskich drzew. Innym razem wybrali się nad jezioro znajduce się
na terenie jego posiadłości, pływali nago w gocych promieniach słońca i jak za-
wszezatracalisięwsobie.

Zdarzałosięjednakitak,żerozmawiali.Onopowiadałjejohistoriitegomiejsca,

marzeniachojcaiswoichwłasnychplanachzwiązanychzziemiąroduAlessich.Po-
kazał jej etruskie ruiny, a także różne inne magiczne zakątki mieszczące się na
trzechtysiącachakrów.Znałtutajkażdyzakamarek,takjakznałkażdyzakamarek
jejciała.

Paigeniepotrafiłazdecydować,coceniłabardziej:jegociałoczysłowa.Groma-

dziłajeniczymnajcenniejszeskarbyipróbowałaniemyślećotym,żeniezasługi-
wałananie.

Podczas leniwego popołudnia, kiedy leżeli przytuleni do siebie, a wiatr owiewał

delikatnieichnagieciała,Paigespojrzałamuprostowoczy,aonuśmiechnąłsiędo
niejszeroko.Zapragnęławtedy,żebyczassięzatrzymał.

–Widziałempoprzedniejnocy,jaktańczyszwogrodzie–powiedział.
Poczuła,żesięczerwieni,chociażniemiałapowodudowstydu.
–Nietańczyłamoddawna–wyznała,wpatrującsięwniegojakzaklęta.Pogłaskał

ją po włosach, wolno i delikatnie, a ona przeraziła się tego, co mógł ujrzeć w jej
oczach.

–Dlaczego?
Paigeniewiedziała,jakmuodpowiedziećbezwkraczanianapoleminowe,które-

goostrożnieunikaliprzezminionetygodnie.Onpragnąłkobiety,którejmógłufać,
aonapragnęłaniąbyć.Skorojednakobojechcielinieosiągalnego,woleliprzemil-
czećpewnetematy.

–Byłamdobra–zaczęłaniepewnie,jaknajmniejmijającsięzprawdą–alenieby-

łamświetna.Talentemdorównywałomiwieletancerekionewprzeciwieństwiedo
mniemarzyłyowielkiejkarierze.Chybabrakowałomimotywacji.

Zwłaszczapotym,jakodniejodszedł,aonastraciłasercedotańca.Zaczęłapo-

strzegać swoje ciało jak narzędzie, które wykorzystała do zadania bólu jedynemu
człowiekowi,któryokazałjejżyczliwośćiobdarowałmiłością.Wybrałasiępóźniej
jeszczetylkonajedencastingiusłyszałaodswojegoagenta,żeruszasięjakmario-
netka.Dlategozrezygnowała.

Po rozstaniu z Giancarlem wszystko wydawało się pozbawione sensu. Jej matka

corazbardziejstaczałasięwotchłań,aPaigeniemiałasiły,żebywalczyćoswoje
marzenia.Jakiśczaspotemwpadłaprzypadkowonakobietę,którąpoznaładzięki
GiancarlowipodczasjednegozweekendówwMalibu.Okazałosię,żepotrzebowała
asystentki,ispodobałojejsię,żePaigebyławtamtymczasierozpoznawalna.Zko-
leiPaigedostrzegłaswojąszansę,żebyucieczmrocznegomiejsca,wktórymżyła
jejmatka.

Rokpóźniejpracowałajużdlapodstarzałejgwiazdytelewizyjnej,któraniemiała

pocia,żekompetentnaPaigeFieldingtotaknaprawdęNicolaznanazpierwszych
stronbrukowców.Popięciulatachmogłapochwalićsięjużtakimdoświadczeniem,

background image

że dostała się do ekskluzywnej agencji obsługucej sławy największego formatu,
takiejakViolet.Wszystkieteetapywydawałyjejsięwtedyzupełnieprzypadkowe,
alegdywspominałajezperspektywyczasu,odnosiławrażenie,żeaninamoment
nieustaławdążeniachdozwiązaniaswojegolosuzGiancarlem.

Niechciałajednakotymmyśleć.Podobniejakniemiałaochotysięzastanawiać,

cozrobi,kiedyponowniegostraci.Jakzmienisięjejżycietymrazem?Jakiobierze
kurs?Wkogosięprzeistoczy?

Tak naprawdę nie pragnęła niczego poza tym, co miała teraz. Ale on marzył

o partnerce, której będzie mógł ufać, a ona go okłamała. Nie była kandydatką na
ukochaną,leczproblemem.

Giancarlonadaluśmiechałsiętak,jakbygadzilinabłahetematy.
–Niespodziewałemsiętego–powiedziałzodrobinąuczucia,którenadałojego

twarzytamtenmłodzieńczy,beztroskiwygląd,zaktórymtakbardzotęskniła.–Są-
dziłem,żetaniectotwojapasja.

– Miałam dwadzieścia lat – odparła ze smutkiem. – Nie miałam pocia, czego

chcęodżycia.

„On się tobą bawi”, wykrzyczała kiedyś jej matka, kiedy Paige sądziła, że radzi

sobiedoskonale,utrzymujączwiązekzGiancarlem,zadowalającmatkęijejstrasz-
nychprzyjaciół,atakżespłacającwszystkiedługi.„Będziesiętobąbawił,ażmusię
znudzisz,awtedyodejdziedoinnejgłupiejdziwki.Przestańbyćtakanaiwna!”

Wyrazy twarzy mężczyzny uległ zmianie, a jego ręka znieruchomiała na jej gło-

wie.

–Zawszezapominam,żebyłaśwtedytakamłoda–odezwałsiępochwili,jakbyin-

formacjaojejwiekunimwstrząsnęła.–Cojasobiewtedymyślałem?Przecieżled-
wieodrosłaśodziemi.

Paigeroześmiałasięgłośno.
–ZanimprzyjechałamdoHollywood,życiemnienierozpieszczało–odparła,cho-

ciażnigdywcześniejnieopowiadałamuotymokresie.–Dziesięćminutpotym,jak
odebrałamdyplomukończenialiceum,wsiadłamdosamochodumatki,któraczekała
namniepodszkołą,iruszyłyśmyprostodoLosAngeles.–Pokręciłagłową.–Chyba
nawetniewiem,jakwyglądaprawdziwedzieciństwo.

Niedodała,żenigdyniedanojejszansybyćdzieckiem.Pamiętała,jakchodziłana

palcach,próbującwybadać,wjakimnastrojujestjejmatka,ilewypiłaiczegosiępo
niejspodziewać.Gdysięnadtymzastanowiła,doszładowniosku,żeprawdopodob-
nieniewielesiętoróżniłoodlawirowaniamiędzyhumoramiViolet.Zrozumiała,że
zamieniłajednąwymagacąmatkęnadrugą.

–Niewiem,czytomnietłumaczy–podjąłGiancarloześmiechem–alenigdynie

mogłemsięopanować,kiedyznajdowałaśsięwpobliżu.

–Totakjakja–powiedziała,spoglądającmuwoczy.
Oboje znieruchomieli. Być może jednocześnie zdali sobie sprawę, że za bardzo

zbliżylisiędotematów,którychniezamierzaliporuszać.Wkońcuistniałotakwiele
słów,którychsobieodmawiali.

Giancarlo długo przyglądał się jej twarzy, aż poczuła się całkowicie bezbronna.

Seks z nim był znacznie mniej skomplikowany. Wymagał jedynie udziału jej ciała.
Niezmuszałdorozważań.Dawałrozkosz.

background image

Paigeodsułasięodniego,usiadłaipozbierałaswojerzeczy.Czymprędzejzało-

żyłakrótkąsukienkęnaramiączkach,jakbytkaninamogłazapewnićwystarcza
ochronęprzedjegospojrzeniem,pełnymżaluipogardy.

–Czytowogólebyłoprawdziwe?–zapytałcicho.
Paigeniedociekała,comiałnamyśli.Zamiasttegoodwróciłasięodniegoispoj-

rzałanałagodnezboczaskąpanewpromieniachpopołudniowegosłońcaipołysku-
ce w dole jezioro. Piękne toskańskie niebo przecinały pierzaste białe chmurki,
aonamogłamyślećtylkootym,jakbardzokrwawijejserce.

–Dlamnietak–odparłaszorstkoiponuro.–Nawetpodkoniec.
Niewiedziała,czegosięspodziewać.Niesądziłajednak,żeGiancarlościśniejej

dłoń,cowłaśnieuczynił.Potemontakżesięubrałiwmilczeniuruszyłdosamocho-
du.

Giancarloobserwowałjąweśnie,chociażwiedział,żetozłypomysł.Obudziłsię

naglewśrodkunocyiodrazuspojrzałwbok,żebysprawdzić,czyPaigeleżyujego
boku,takjakrobiłtoprzezminionelata.Śniłoniejtakczęsto,żezczasemstracił
rachubę. I w tych sennych marzeniach wszystko potoczyło się zupełnie inaczej.
Ukochana kobieta nigdy go nie zdradziła i została jego żoną. Ale kiedy nie spał,
wpatrywałsięwsufitiżyczyłjejwszystkiegoconajgorsze,chociażtaknapraw
ogromniezaniątęsknił.

Tymrazemmiałjąprzysobie.Oddychałacichoispokojnie,zwiniętawkłębekpo

tejstroniełóżka,którazwykleziałapustkąichłodem.Tobybyłonatylewtemacie
twojejzemsty,drwiłzniegowewnętrznygłos,aletojużniemiałodlaniegoznacze-
nia.

Chciałtylkopodziwiaćjejpięknątwarz.Delikatniepogłaskałjejpoliczek,czując

siędokładnietaksamojakdziesięćlattemu.Imógłbyprzysiąc,żeichrozłąkabyła
tylkokoszmarem,którynareszciesięskończył.Oczywiścienadaltraktowałjązre-
zerwą,aleraczejzpowodugłupiejdumy,niżdlategożetegowłaśniechciał.Izkaż-
dymdniemprzychodziłomutocoraztrudniej.

Byławtedytakamłoda.Niemógłuwierzyć,żecałkiemotymzapomniał.Wwieku

dwudziestulatsampopełniałbłądzabłędem.StudiowałwtedynaStanford,dokazy-
wał,ilewlezie,irobiłzsiebieidiotęnakażdymkroku.Napewnoniemusiałsięwte-
dymartwić,zczegosięutrzymaanijakzapłacizaczynsz.Właściwiechybaniemy-
ślałnawetopodciupracy.ZkoleidwudziestoletniaVioletrozwodziłasięwświetle
kamerzdużostarszymproducentemfilmowym,któryzrobiłzniejgwiazdętrzylata
wcześniej.Niktnienazywałjejwtedywyrachowanązdzirą.Właściwiepodziwiano
jązasilnycharakteriśmiałewybory.

Może właśnie dlatego spędził ostatnią dekadę, wściekając się na Paige. Bo cho-

ciażbardzokochałswojąmatkę,pragnąłdlasiebieinnegożycia.Marzyłodziew-
czynie,którazamiastmyślećwyłącznieosobie,jegobędziestawiałanapierwszym
miejscu.Czyprzypuszczał,żePaigezrezygnujeztańca?Czyzakładał,żeskłonisię
kużyciu,którewiódłtutajwToskanii,ipoświęcisięusługiwaniumu?

Powiedziałjej,żepragniepartnerki,alenigdytegonieudowodnił.WtedywMali-

bu był zazdrosny o ten czas, który poświęcała na ćwiczenia i próby, ponieważ nie
byłojejwtedyprzynim.Tymrazemprzeszkadzałomuoddanie,zjakimtraktowała

background image

jegomatkę.Naprawdęzależałomunapartnerce?Czymożeraczejnasłużącej?

TamtejnocyGiancarloniepróbowałodpowiedziećnatepytania.Wiedziałjednak,

że ma dość walki z uczuciami, dość trzymania jej na dystans, kiedy tak napraw
chciałmiećjąblisko.Zmęczyłogowznoszeniemurówobronnychinienawidziłsie-
biezakażdymrazem,kiedyjąranił.

„Wszyscymusimyrobićto,comówimy,jeślichcemycośosiągnąć”,mawiałjegooj-

ciec. „Kłopot polega na tym, że wszyscy jesteśmy znacznie lepsi w gadaniu niż
wsłuchaniu,nawetsamychsiebie”.

Tosięmusiałoskończyć.Onmusiałtozakończyć.Niemógłwymagaćodniejza-

ufania i jednocześnie odmawiać go jej ze swojej strony. Przyciągnął ją do siebie
iwtuliłtwarzwjejwłosy.Nadszedłczas,żebyprzyznaćto,cowiedziałodlat.Ko-
chał tylko ją, bez względu na to, jak się nazywała i skąd pochodziła. I nigdy nie
przestaniejejkochać.

Comeseibella–szepnął,zachwycającsięjejurodą,zanimdodałpoangielsku:–

Kochamcię.

NastępnegodniaranoPaigejakzawszeobudziłasięnahejnał.Promieniesłońca

tańczyłynajejtwarzy,aobokniejleżałGiancarlo.Tuliłjąmocno.Uśmiechłasię
doswoichmyśli,dziękujączakolejnydzień.

Ipewniedalejleżałabyujegoboku,gdybyżołądekniepodszedłjejgwałtowniedo

gardła.Wystrzeliłazłóżkajaktorpedaipodziładołazienki.

–Musiałamzjeśćcośnieświeżego–powiedziałapóźniej,kiedywróciładosypialni

inapotkałajegozaniepokojonespojrzenie.Skrzywiłasięodrobinę.–Twojamatka
uparła się, żebym skosztowała tych dziwnych kiełbasek, kiedy byłyśmy w Cinque
Terre.Chybapowinnamsprawdzićcouniej.

AleVioletczułasięwyśmienicie.
–Mamżołądekzestali,mojadroga–oświadczyła,kiedyPaigezadzwoniładoniej,

żebyskontrolowaćsytuację.–Cojestniezwykleprzydatne,kiedycałymitygodniami
jadasiętylkoto,codostarczyfirmacateringowawtymzakątkuświata,gdzieaktu-
alnieprzebywasz.

Niestetysytuacjapowtórzyłasięprzezkolejnedwadni.IkiedyPaigerozpoczęła

czwartądobęzrzęduwtoalecie,Giancarloprzyniósłjejniedużeopakowanie.Nie
odrazuzrozumiała,cokryjesięwśrodku,alegdytylkotodoniejdotarło,jejserce
zabiłomocniej.Patrzyłanatestciążowy.

–Zróbgo–poleciłtakimgłosem,żenieośmieliłasięspojrzećmuwtwarz.–Po-

temporozmawiamy.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Paigedźwignęłasięwgóręnadrżącychnogachpotym,jakumilkłyodgłosyjego

kroków.Odkręciłakurekzzimnąwodąiobmyłatwarz,zanimwyłatestizapozna-
ła się z instrukcjami. Odczekała odpowiedni czas, wskazany na opakowaniu, po
czymspojrzałanaokienko,wktórymmiałsiępokazaćwynik.

Wjednejchwilijejloszostałprzypieczętowany.Ztąmyśląwpatrywałasięwbiały

patyczekzeznakiemplus,którypotwierdzałto,cosugerowałGiancarlo.Zalałają
fala najróżniejszych emocji: strachu, radości, paniki, ekscytacji i niedowierzania.
Jakmogłazostaćmatką,skorozawzórmiałakogośtakiegojakArleen?Jakmiała
wychowywać dziecko, kiedy nikt nie pokazał jej dobrych wzorów ani nie udzielił
rad,którychpotrzebowała?

Ściskającbrzegumywalki,próbowałazapanowaćnadłzaminapływacymijejdo

oczu.Oddychałaztrudem,anoginadalodmawiałyjejposłuszeństwa.Pamiętałajed-
nak,żeczekananiąGiancarlo.Obawiałasiętego,coodniegousłyszy,alemusiała
gowysłuchać.

Ubrała się starannie, zadowolona, że może okryć ciało czymś więcej niż tylko

kusą sukienką, którą miała na sobie poprzedniego dnia. Ściągnęła włosy w ciasny
zełnakarku,poświęcającnatoznaczniewięcejczasu,niżistotniepotrzebowa-
ła.Dopierowtedyzeszłanadół,żebystawićczołotemuconienieuniknione.

Powtarzałasobie,żewszystkobędziedobrze,chociażbyłapewna,żezmierzana

spotkaniezkatem.Imimowszystkouczepiłasięwątłejnadziei,żeczekająmiłeza-
skoczenie.Wkońcusądorośli.Byćmożewspólnieznajdąrozwiązanie,którezado-
woliichoboje.

Giancarloczekałwotwartychdrzwiachprowadzącychnataras,cowydałosięPa-

igebardzosymboliczne,skorotowłaśnietampoczęlitodziecko.Stałzwróconyple-
camidoniejinawetnaniąniespojrzał,kiedystałatużzanim.Wyciągnąłtylko
rękę.

To pokazywało, jak niewielkim darzył ją zaufaniem. Potrzebował dowodu, żeby

uwierzyć.Jejsłowabymuniewystarczyły.Nawetwtejsytuacjispodziewałsię,że
zostanieoszukany.

ZciężkimsercemPaigepodałamutest,aonwbiłwniegowzrok.Obserwowała,

jak odczytuje wynik. Jego twarz nie zmieniła wyrazu; przypominała kamienną ma-
skę.Wgłowieprzemykałyjejtysiącescenariuszy,wedługktórychmogłarozegrać
czekacąjąkonfrontację.Żadenjednakniewydawałsiędobry.

Czekała niecierpliwie, aż na nią spojrzy, aż się odezwie. Chciała usłyszeć, że to

niejejwina.Potrzebowałazapewnienia,żeobojeponosiliodpowiedzialność,alenie
mogłanatoliczyć.

–Sądziłem,żebierzeszpigułki.
Zamrugałagwałtownie,oszołomionaostrymtonemjegogłosu.
– Nieprawda. Gdyby tak było, nie zacząłbyś używać prezerwatyw kolejnej nocy.

background image

Po co miałbyś się zabezpieczać, gdybyś uważał, że ja to robię? – Jego spojrzenie
wystarczyłozaodpowiedźiprzezmomentPaigeniemogłazłapaćoddechu.Ztru-
demnabrałapowietrza,czującpotwornyból.–Och!

–Powiedzmi–kontynuowałzzaciętościąiokrucieństwem,októrychzdążyłaza-

pomnieć w ciągu minionego miesiąca – jaki przyświecał ci cel, kiedy postanowiłaś
uprawiaćseksbezzabezpieczenia?

–Mogłabymzadaćcitosamopytanie.–Mówiłaztrudem,jakbyniepotrafiłaza-

panowaćnadjęzykiem,awgłowiemiałamętlik.Patrzyłnaniądokładnietaksamo
jakkiedyś.Ichociażtakbardzochciałasięmylić,wiedziała,cotoznaczy.–Niebra-
łamwtymudziałusama.

Czułasięprzerażona,bezsilnaizmęczona.
–Dawniejsięzabezpieczałaś–przypomniałjejznaciskiem.
–Wtedybyłoinaczej.–Niepotrafiłatrzeźwomyśleć.Mówiławięcwszystko,co

tylkoprzyszłojejdogłowy.Nieprzebieraławsłowachaninieupiększałaprawdy.–
Mojamatkaniemogłaznieśćmyśli,żemogłabymzajśćwciążęjakonastolatka,tak
jakkiedyśona,dlategopilnowała,żebybrałapigułki,odkądskończyłamszesnaście
lat.

–Inagleprzestałaś?–rzuciłzniedowierzaniem,aPaigeniepotrafiłazrozumieć,

dlaczegosądził,żeonatowszystkozaplanowała.Nawetgdybychciała,niemogłaby
municzegonarzucić.Możepowinnabyłacośpowiedziećtamtejnocy,kiedysięzo-
rientowała,żeGiancarloniezamierzaużyćprezerwatywy,alebyłazbytpodnieco-
na,abytrzeźwomyśleć.Pragnęławtedytylkojegoinieobchodziłojejnicpozatym.
–Poco,dodiabła,miałabyśtorobić?

–Jużcimówiłam–szepła,opierającsięplecamioframugę,żebynieosunąćsię

naziemię.–Niespałamznikimodnaszegorozstania,więczrezygnowałamześrod-
kówostrożności.Niepotrzebowałamich.–Wydałodgłos,któregoniepotrafiłazin-
terpretować,alebyłaprzekonana,żejestwstaniegoprzekonać.Czyimsiętopo-
dobało,czynie,zostanąrodzicami.Musiaławalczyćoswojedziecko.–Byłeśije-
steśmoimjedynymkochankiem,Giancarlo.

–Niepróbujwciskaćmitychbzdur,nieteraz–warknąłzajadle.–Niewierzyłem

w twoją bajeczkę o zachowaniu czystości nawet wtedy, kiedy jeszcze nie wiedzia-
łem,zkimmamdoczynienia.Alemuszęciprzyznać,żekłamieszdoskonale.Pamię-
taszwszystkienajdrobniejszedetaleinigdyniczegonieprzekręcasz.

– Co ty wygadujesz? – Paige pokręciła głową, próbując zapanować nad zgro

i smutkiem. – Po co miałabym kłamać, że jestem dziewicą? Jaka dwudziestolatka
wogólebysiędotegoprzyznała?

–Niemogęuwierzyć,żedałemcisięnabraćporazdrugi–rzuciłwściekle,wy-

krzywiając twarz w potwornym grymasie. – Po prostu nie mogę w to uwierzyć.
Niech zgadnę, zaraz mi powiesz, że nigdy nie zastanawiałaś się nad macierzyń-
stwem,alewchwili,gdyodczytałaśwyniktestu,cośsięwtobiezmieniłoipoczułaś
siętakjaknigdywcześniej–roześmiałsięzajadle.–Mamrację?

–Chceszmiwmówić,żetowszystkozaplanowałam?!–krzykła.–Niktniezmu-

szałciędoseksuzemną!Iniktniekazałcizrezygnowaćzzabezpieczenia!

–Dobrajesteś–odparłtymsamym,strasznymgłosem,odktóregowywracałysię

jejwnętrzności.–Przyznaję.Wzięłaśmniezzaskoczenia.Sądziłem,żepotraktowa-

background image

łemcięniesprawiedliwie.Właściwienawetzacząłemsięznówwtobiezakochiwać,
ale ostatecznie jesteś taka sama jak zawsze. Nigdy się nie zmienisz. A ja jestem
idiotą.

– Dla twojej wiadomości: nie zamierzam zatrzymać tego dziecka – wypaliła, po-

dejmującdesperackąpróbęnakłonieniagodotego,żebyspojrzałnaniąjaknaczło-
wieka,anienaśmiecianadwóchnogach.Dokładnietak,jakpatrzyłnaniądziesięć
lattemu,wymachującjejprzednosemgazetą,aonamarzyłatylkootym,żebyrzu-
ciłwniątymbrukowcem,bołatwiejbyłobyjejtoznieśćniżjegospojrzenie.

Aletymrazemniebyłoanitrochęlepiej,ajegosłowasączyłysięwjejciałokaż-

dymporem:„Zacząłemsięznówwtobiezakochiwać”.

– Czy ty mi grozisz? – zapytał niskim, bezbarwnym głosem, który przyprawiał

ociarki.Paigezadrżała,czując,jakwypełniacająpustkarośniewsiłę.–Brawo,
Nicola.–Toimiębyłogorszeodkwasu.Gdybyjąpobił,niezraniłbyjejbardziej.–
Większośćkobietrozegrałobytępartięwbiałychrękawiczkach.Aleniety!Tywa-
liszprostowmostu.

–Przedewszystkimciniegrożę–sykła,gdyłzyzrosiłyjejpoliczki.–Iniczego

nieplanowałam.Niewiem,dlaczegowciążsięupierasz,żebymiećomniejaknaj-
gorszezdanie

–Przestań–rozkazałostro.–Mamjużtegodość.Niebędęwięcejudawał,żeto,

co mówisz, cokolwiek znaczy. Zrobisz, jak zechcesz, Nicola. Tak jak zawsze. Nie
mam wątpliwości, że jakkolwiek potoczy się twoje życie, przetrwasz niczym lichy
karaluch.PrzypominaszmiVioletbardziej,niżpoczątkowosądziłem.

–Pocomiałabymwmanewrowaćcięwtęciążę?–zapytałagwałtownie.–Nopo

co?

–Możeuznałaś,żepoprzedniozamałosiędorobiłaśnamoimnieszczęściu.Może

chciałaśdopilnować,żebyVioletniepomiłacięwtestamencie.Możezamierzasz
sprzedawać gazetom tyle rewelacji, ile zdołasz. Bez trudu mogłabyś wywindować
sięnapozycjęjednejzcelebrytek,którewżadensposóbniezasłużyłynaswojąpo-
pularność.WnukVioletnapewnoogromniebyciwtympomógł.Niewspominając
odziedzictwieAlessich.Zapewnezdążyłaśsięjużzorientować,żeniepozbawiłbym
własnegodzieckatego,comusięnależy.

–Giancarlo
Aleonwyprostowałsięgwałtownie,ajegobladatwarzzmieniławyraz.Paigeod-

niosławrażenie,żemężczyzna,któregoznała,zwyczajniezniknął.

– Jeśli postanowisz zachować to dziecko, skontaktuj się z moimi prawnikami –

oświadczył oficjalnym tonem, rozwiewając wszelkie jej wątpliwości. Kiedy na nią
patrzył,niewidziaławjegooczachnicpróczprzerażacejpustki,lodowatejiodpy-
chacej.–Zapłacękażdąkwotę,którejbędzieszpotrzebowałanajegowychowa-
nie. I dorzucę znacznie więcej, jeśli uchronisz moją prywatność. Ale nie spodzie-
wamsiętegopotobie.Napewnomaszinneplany,prawda?

– Proszę – zaczęła błagalnym głosem między kolejnymi szlochami, których zwy-

czajnieniepotrafiłastłumić.–Niemożesz

–Niepróbujwięcejkontaktowaćsięzmojąmatką–dodałtakimgłosem,którynie

pozostawiałwątpliwości,żetogroźba.–Każęcięaresztowaćiwsadzićdowięzie-
nia,jeślitozrobisz,iżadensędziawżadnymkrajunieprzyznaprawadoopiekinie-

background image

zrównoważonej psychicznie kobiecie z wyrokiem. Wyślesz do niej choćby jednego
esemesaimożeszsiępożegnaćzdzieckiem.

–Przestań–szepła.–Chybaniesądzisz
–Kierowcaprzyjedziepociebiezagodzinę–powiedziałnazakończenie.Wyglą-

dałniczymmarmurowyposąg,bezdusznyinieczuły.–Niechcęciętutaj.Niezamie-
rzampatrzećnaciebienigdywięcej.Anizadziesięćminut,anizadziesięćlat.Nig-
dy.Zrozumiałaś?

Paigeniemogłaodpowiedzieć.Takbardzosiętrzęsła,żeztrudemtrzymałasię

nanogach,aonpatrzyłnaniąobojętnie,jakbybyłanieznajomą.

–Zrozumiałaś?–powtórzyłznaciskiem.
–Tak–wydusiłaPaigeztrudem.–Zrozumiałam.–Otarłatwarzdłońmi,nabrała

powietrzaipodłaostatniąpróbę.–Giancarlo

Alejegojużniebyło.Zostawiłjąsamo.Wszystkosięskończyło.

Byłgrudniowywieczór,kiedyGiancarlomknąłswoimSUV-empozdradliwychśli-

skichdrogachprzyakompaniamenciewiatruwycegozaoknami,mijającszkielety
ogołoconychzliścidrzewNowejAnglii.Wjegosercupanowałnawetjeszczewięk-
szychłódniżnadworze.

Paskudny humor nie opuszczał go, odkąd wysiadł z samolotu na międzynarodo-

wymlotniskuwBostonieponaddwiegodzinytemu–agdybybyłzesobąszczery,
przyznałbynawet,żeodtrzechmiesięcy.

PoszukiwaniaPaigezawiodłygodomałego,sennegomiasteczkawMaine,oddalo-

nego o setki kilometrów od większych ośrodków cywilizacji. Świeży śnieg zasypał
wszystkowokółiskrzyłsięwświatłachlatarni,rozdzacychmroknadchodzącej
nocy. Krążąc po wąskich uliczkach, przy których przycupły małe białe domki,
Giancarloczuł,jakprzyspieszamupuls.

Żebytutajdotrzeć,musiałzatrudnićkilkudetektywów.Przeczesalidlaniegopo-

łowę Zachodniego Wybrzeża i większą część Wschodniego. A ta mieścina była
ostatnim miejscem na ziemi, w którym przyszłoby mu do głowy jej szukać. Musiał
przyznać,żewybraładoskonałąkryjówkę.

Aletymrazemwiedział,żepodjąłwłaściwytrop.Widziałjejzdjęcie,którezostało

zrobioneprzedpołudniem.Przyglądałmusięuważnienaekranietelefonu,kiedylą-
dowałwBostoniepodługimlociezWłoch,alemusiałujrzećjąnawłasneoczy.

Rozglądającsiędookoła,uznał,żeniemożnaodwićtemumiasteczkuuroku.To

odkrycieniepoprawiłomujednaknastrojunawetwnajmniejszymstopniu.Opatulił
sięciasnoszalikiem,zanimwysiadłzsamochodu.Śniegzaskrzypiałpodpodeszwa-
mibutów,któredotądnosiłjedyniepodczaswypadównanarty,wtakichkurortach
jak Vail czy St. Moritz. Przejażdżka z Bostonu do odległego stanu Maine przypo-
mniałamuoksiążkach, któreczytałpodczasnauki wamerykańskimliceum.Mijał
samotne stodoły na ogołoconych polach i nisko zawieszone szare niebo, posępne
igroźne.Odczasudoczasunahoryzonciewyłaniałosiędzikie,skalistewybrzeże
atlantyckie,zeswoimilatarniamirozbłyskucymiostrymświatłemwgęstniecym
mroku.Krajobrazdoskonaleodzwierciedlałto,codziałosięwjegoduszy.

Giancarlo ruszył posypanym solą chodnikiem prosto w kierunku domu z desek

szalunkowych, na którego drzwiach widniała tablica z napisem „lekcje tańca”. Ze

background image

środkadobiegałycichedźwiękipianina.Wspiąłsięposchodach,chwyciłzaklam
iznieruchomiał,walczączprzybieracyminasileemocjami.

UsłyszałjejgłospierwszyrazodtamtegopaskudnegoporankawToskanii,kiedy

wyrządził tyle złego. Każde jej słowo przebijało go niczym ostre sople zwisace
zdachunadjegogłową.

Pchnąłdrzwiiwszedłdośrodka.Naśrodkusalistałaprzednimkobieta,której

szukał.Widział,jakwstrzymujeoddechiszerokootwieraoczyzezdumienia.Jego
sercezabiłomocniej.

Zmusił się, żeby oderwać od niej wzrok, po czym przyjrzał się sali, zajmucej

całydolnypoziombudynku.Podłogętworzyłydrewnianedeski,asufitopierałsięna
kilkufilarach.Kobieta,którąoskarżyłotysiącenieczystychzagrań,nieleżałabez-
czynniewotoczeniusłużących,którzykarmilijącukierkami,aleuczyłatańcagrup-
kęmłodychdziewczątozażowionychtwarzach.

Przez moment stał w holu, mierzony spojrzeniami matek podziwiacych swoje

córkizkanapikrzesełustawionychpodścianą.OczywiścieGiancarlowogólesię
niminieprzejmował.Niedlanichtutajprzyszedł.

Tymczasem Paige wolno wypuściła powietrze, po czym wróciła do prowadzenia

zajęć,co,jakprzypuszczał,wymagałoodniejniezwykłegowysiłkuwoli.Wydawała
poleceniaspokojnymgłosem,jakbyniktjejnieprzeszkodził–jakbywogólegotutaj
niebyło.

Aleonniezamierzałodejść,zwłaszczażeniewierzyłwjejobojętność.Zuwa

obserwował,jakporuszasięprzedniezdarnymipodlotkami,zachęca,poprawiaiin-
struuje. Podkrążone oczy zdradzały, że nie sypiała za dobrze, ale jej włosy nadal
miały głęboki odcień czerni. Wszystkie ruchy wykonywała z taką samą gracją jak
wjegosnachistąpałataklekko,żemożnabyłouleczłudzeniu,żeunosisięwpo-
wietrzu.

Cowięcej,zachowałaszczupłąfigurę.Jedyniedelikatniezaokrąglonybrzuchpo-

wiedział mu to, czego nie był pewien aż do ostatniej chwili. Sama myśl o tym, że
mógłbystracićtonienarodzonedziecka,przerażałagotakbardzo,żeodchodziłod
zmysłów. Jakby tego było mało, Paige uała się w kierunku przeciwnym niż Bel Air
iuciekłamożliwiejaknajdalejodniego.

Naszczęściewszystkowskazywałonato,żepostanowiłaurodzićtodziecko.Jego

dziecko.

Giancarloniepotrafiłnazwaćwypełniacychgouczuć.Niebyłpewien,czysilniej

przeżywałulgę,czymożezłość.Wszystkiemroczneemocje,któredawniejrozbu-
dzała w nim ta kobieta, zamieniły się w coś zupełnie innego. Połączyły się jedno
znacznie silniejsze doznanie, skoro miał już pewność, że zostanie ojcem. To nowe
życiedawałomunadzieję.Byłodarem,naktóryniezasługiwał.

Wydawałomusię,żezanimzaciadobiegłykońca,amatkizabrałyswojecórki,

miłycałewieki.Niezwracałnanieuwagi,kiedyprzepychałysięobokniego,żeby
wydostaćsięnazewnątrz.PatrzyłtylkonaPaige,trzymającręceskrzyżowanena
piersi.

Wkońcuostatnianieznajomaznikłazadrzwiamiiwsalizostalitylkoonidwoje,

alePaigenadalniechciałananiegospojrzeć.

–Postanowiłaśjezatrzymać.–Niewiedział,dlaczegowywiłtesłowatakimni-

background image

skimigniewnymgłosem,aleniemógłjużniczegozmienić.Znieruchomiałwięc,spo-
dziewającsięnajgorszego.

– Jeśli przyjechałeś, żeby usłyszeć ode mnie przeprosiny – odparła z naciskiem,

odwracającsięwjegostronę–możeszwtejchwilizabraćswo

–Niechcętwoichprzeprosin–przerwałjejpospiesznie,zprzerażeniemprzyglą-

dającsięjejpięknejtwarzywykrzywionejzłością.Jejoczypociemniałytakbardzo,
żewydawałysięniemalszare.Właściwiewyglądałatak,jakbybyłagotowaudusić
gogołymirękami,gdybytylkoośmieliłsiępodejśćzbytblisko.–Szukałemcięprzez
trzymiesiące,Paige.

Zmrużyłaoczy,patrzącnaniegonieufnie.
– Jesteś pewien, że właśnie tak chcesz mnie nazywać? – zapytała napastliwie. –

Wiemzdoświadczenia,żetobywadlaciebieproblematyczne.

Giancarlomocnozacisnąłzęby.
–Wiem,jaksięnazywasz.
–Nawetniewiesz,jakmnietocieszy.–Jejwojowniczynastrójotulałichobojeni-

czym mgła, gęsta i nieprzenikniona. Wydało mu się nawet, że w pewnej chwili na
niego warkła. – Sprawiłbyś mi jeszcze większą przyjemność, gdybyś teraz wy-
szedłiudawał,żenigdysięniepoznaliśmy.Jadokładnietakpostępujęiodtrzech
miesięcymamsiędoskonale.

Wiedział,żenatozasłużył,ipróbowałsobiewmówić,żejejsłowanawetgonie

zabolały.

–Rozumiem–zacząłostrożnie–że
–Darujsobie–przerwałamugwałtownie.Niepamiętał,żebyzrobiłatokiedykol-

wiek wcześniej. Właściwie jak dotąd jedyną osobą, której uchodziło to na sucho,
byłajegomatka.–Nieobchodząmnietwojewyjaśnienia.Wnajmniejszymstopniu.

Staładoniegoplecami,aleGiancarlodostrzegłjejodbiciewlustrzanejtaflina

ścianie. Zobaczył tam Paige, którą znał. Starała się ze wszystkich sił zapanować
nademocjami.Itenwidoktchnąłwniegonadzieję.

Przemierzył salę, nie odrywając od niej wzroku. Była boso, ubrana w legginsy

iluźnątunikę,któraodsłaniałajednojejramię.Nigdywżyciuniewidziałpiękniej-
szegostworzeniaodniej.Pragnąłprzycisnąćwargidojejobnażonejskóryioprzeć
dłońnazaokrąglonymbrzuchu.

Wierzyłjej.Załomutodłużej,niżpowinno,alewkońcudostrzegłprawdę.Wie-

rzyłjejodsamegopoczątku,alezabardzosiębał,żebytoprzyznać.Zdołałjednak
pokonaćstrach.Niebyłtylkopewien,czytojeszczemiałodlaniejjakiekolwiekzna-
czenie.

–Jakznalazłaśtomiejsce?–zapytał,podchodzącdoniej.–Ipocowogóletutaj

przyjechałaś?

–Nierozumiem,dlaczegopytasz?Dlaczegomiałobyciętointeresować?–Paige

pozbierałaswojerzeczyiwsułajedotorby.Ściskającjąwdłoniach,wyprostowa-
łasięjakstruna.–Szczerzewątpię,żebyśmiałsiętymprzejmować.Dlategolepiej
odrazumipowiedz,czegochcesz,Giancarlo.

– Sam nie wiem – skłamał, ponieważ nie potrafił wyrazić swoich uczuć słowami,

zwłaszczakiedymiotałaniąfuria.Nigdywcześniejniewidziałjejtakrozgniewanej
anitakoziębłej.Zawszeprzypominałażywyogień,kiedysięzniąkochałczydro-

background image

czył.Bezwątpieniajednakzasłużyłsobienawszystko,codlaniegoprzygotowała.–
Możenajpierwspróbujsiętrochęuspokoić?

Paigezaśmiałasięgorzko,sprawiającmuból,aonniebyłpewien,ilejeszczezdo-

łaznieść.Takwielewycierpiałodtamtegodnia,kiedykazałjejwyjechaćzToskanii.

–Niebywałe–szepła,poczympokręciłagłową.–Mogęwymienićcałąlistępo-

wodów,dlaktórychniepowinnamsięuspokoić.Możewybioręjedenznich,takna
chybiłtrafił.Cotynato,Giancarlo?Powiedziałeś,żeniechceszmnienigdywięcej
widzieć. Uważam, że to najlepszy z twoich planów. Dlatego wracaj, proszę, tam,
skądprzyszedłeś.LećdoswoichWłochizajmijsięrujnowaniemżyciakogośinnego.
Zostawnaswspokoju.

Pragnąłwziąćjąwramiona,przytulićipocałować.Alezamiasttegotylkozwiesił

głowę. Potem jednak spojrzał na nią jeszcze raz, jakby się chciał upewnić, że nie
zniknie.

–Przepraszam–powiedziałspiętymgłosem.–Poprostunigdywcześniejniewi-

działemciętakiejwściekłej.Chybanawetnieprzypuszczałem,żepotrafiszsięzło-
ścić.

Paigezamrugała,ściskającmocniejpasekodtorby,którazwisałajejzramienia.
–Boniepotrafiłam–przyznała.–Zwłaszczaprzytobie.Aleokazujesię,żetakie

zachowanienikomuniewychodzinazdrowie.Zrozumiałam,żemuszęsięnauczyć
odmawiać. Kiedy tego nie robisz, ludzie cię wykorzystują Są nawet gotowi roze-
rwaćcięnastrzępy,jeślitylkoimnatopozwolisz.Dlategomówię:dość.

Spojrzałananiegowtakisposób,żeGiancarlopoczułsię,jakbygospoliczkowała.

Ponieważzrozumiał,żetoonzrobiłjejtestrasznerzeczy.Prawdasmakowałanie-
zwykle gorzko, ale musiał ją przetrawić. Traktował ją bardzo źle i nic tego nie
usprawiedliwiało.Zachowywałsiędokładnietakjakludzie,którymigardziłjegooj-
ciec. Zrozumienie tego okazało się niezwykle bolesne, a wysłuchanie było nie do
zniesienia.

–Mojedzieckoniezasługujenatakieżycie,Giancarlo–kontynuowałaPaigezaja-

dle.–Nie,jeślijamamcośwtejsprawiedopowiedzenia.–Przechyliłagłowę,jakby
sięspodziewałausłyszećsłowasprzeciwu.–Todzieckobędziemiałodom.Będzie
sięczułochcianeikochane.Todzieckonigdynieusłyszy,żejestbłędemalbopro-
blemem.Będziemiałoswojemiejsce,wmoimsercu.

To,żejeszczestał,graniczyłozcudem.Cios,którymuzadała,byłtaksilny,żele-

dwietrzymałsięnanogach.Ijakbytegobyłomało,Paigezaczęłaodniegoodcho-
dzić.

–Chodźzemnąkolację–poprosił.
–Nie.
–Tomożechociażnakawę.–Spojrzałnajejbrzuch,zanimsiępoprawił:–Czyco-

kolwiekterazpijesz.

–Nicztego.
– Paige. – Nie wiedział, co zrobić czy powiedzieć i nienawidził tej bezsilności

wrównymstopniu,jakrosnącegomiędzynimidystansu.–Totakżemojedziecko.

Obciłasięnapięcietakszybko,żektośbezjejtalentunapewnoprzewróciłby

siępotakimpiruecie,apotemwymierzyławniegopalec.

–Onajestmoja!–krzykła.–Moja.Dowiedziałamsię,żenoszędzieckomężczy-

background image

zny,którymnienienawidzi,dosłowniepięćminutprzedtym,jakrozerwałeśmniena
strzępyiporzuciłeśnapastwęlosu.Iuwierzmi,Giancarlo,żepamiętamkażdetwo-
jesłowo.Niechceszmiećzemnąnicwspólnego.Takjakniechceszmiećnicwspól-
negoztymdzieckiem.Ijatorozumiem

–Nigdyniemówiłem,żeniechcęmiećnicwspólnegozdzieckiem–zaprotesto-

wał.–Wręczprzeciwnie

–Wtakimrazieomówimytopojegonarodzinach–warkła,ztrudemłapiącpo-

wietrze. – Czyli, jak wynika z moich obliczeń, za sześć miesięcy. Do tego czasu
mogęunikaćrozmówztobą.Iwłaśnietakzamierzamuczynić.

–Alejachcęztobąporozmawiać.–Chciał,żebyjegogłosbrzmiałprzeprasza-

co, ale zamiast tego każde jego słowo przypominało rozkaz. Nic go to jednak nie
obchodziło. Musiał się upewnić, czy jego ukochana kobieta naprawdę nie chce go
znać. – Jestem ciekaw, jak sobie radzisz. I potrzebuję twojej pomocy, żeby zrozu-
mieć,cosięwydarzyłomiędzynamiweWłoszech.

–Nieprawda.–TwarzPaigeponowniewykrzywiłasięwgrymasie,ajejwciąższa-

reoczyzapłołygniewnie.–Tyniechceszniczegozrozumieć.Tozawszetylkoja
musiałamrozumiećciebie.Rozumiałamcię,kiedybyłeśbardzozamożnym,dobrze
zapowiadacymsięreżyserem,któryniespodziewaniezainteresowałsięzwyczaj
tancerką. Rozumiałam, kiedy pozowałeś na szlachetnego syna broniącego matki
przezwariatką,któraprzenikładojejdomubeztwojejwiedzy.Rozumiałamcię
nawetwtedy,kiedywcieliłeśsięwrolęumęczonego,zdradzonegokochanka,który
uwikłał się w kolejny romans z przebiegłą kusicielką, o której nie potrafił zapo-
mnieć.Rozumiałamciędobólu.

Wciągnęłapowietrze,krzywiącsiętak,jakbyoddychaniesprawiałojejból.Zko-

leiGiancarlonamomentwstrzymałoddech.

– A potem – kontynuowała Paige mocnym, wyraźnym głosem – kiedy odeszłam,

zrozumiałam, że ty nigdy nawet nie próbowałeś zrozumieć mnie. Ani dziesięć lat
temu,aniostatniowToskanii.Nigdynieprzyszłocidogłowy,żebyzapytać,dlacze-
gosprzedałamnaszezdjęciaanicopoczułamnawieść,żezostanęmatką.Liczyłeś
siętylkoty.

–Paige.
Zignorowałago.
–Nigdymnieonicniepytałeś.Widziałeśwemniejedyniedzikąklacz,którątrze-

baujeździć.–Potrząsnęłagłową.–Jesteścholernymhuraganem,Giancarlo,alewi-
niszmniezadeszcz.–Oparłaręcenabrzuchu,jakbyuznała,żemusichronićprzed
nimtodziecko,aonpomyślał,żeniemogłabygozranićbardziej.–Chcęodciebie
tylkotego,cozawszemidawałeś.Twojegobrakuzainteresowania.

Całasalazawirowałamuprzedoczami.
–Powiedziałaś,żetoona–odezwałsięcicho.
–Słucham?
Giancarloniezdawałsobiesprawy,żewypowiedziałtesłowanagłos.Zbytmocno

koncentrował się na analizowaniu obrazu samego siebie, który właśnie przed nim
odmalowała.

–Wcześniejpowiedziałaśodziecku„ona”.
–Tak,toprawda.–Przezmoment,gdyomyłkowoopuściłagardę,sprawiaławra-

background image

żenieogromniezmęczonej.–Wmajuurodzęcóreczkę.

–Córka–powiedziałłagodniegłosemzabarwionymzachwyteminiewysłowionym

szczęściem.Jednocześniezauważył,żePaigezadrżałaizrozumiał,żeniewszystko
jeszczestracone.–Będziemymielicórkę.

–Zostawmnie,Giancarlo–szepłaledwiesłyszalnie,jakbystraciłacałąenergię

nadzanądotądadrenaliną.Mimotoonwychwyciłsmutnąnutę,którąnauczyłsię
rozpoznawaćwminionychmiesiącach.Iniczegoniepragnąłbardziejniżchronićją,
nawetprzedsamymsobą.

–Mogętozrobić–odezwałsięwkońcu.–Mogęodejść.Alewrócę,Paige.Będę

przychodziłdociebiecodziennie,ażwkońcuzgodziszsięnarozmowę.Potrafiębyć
bardzoprzekonucy.

– Czy to groźba? – Potarła kark ręką. – Bo jeśli tak, to przypominam, że to nie

twojaposiadłośćwToskanii,ajaniejestemtwoimwięźniem.

– Nie chcę nikogo więzić – zapewnił ją żarliwie, co nie do końca było zgodne

zprawdą.Upomniałsięjednakwduchu,żejestcywilizowanymmężczyzną,aprzy-
najmniejsynemtakiego.Ikiedysięnadtymzastanowił,stwierdził,żeostatniorze-
czywiściedorósłdostandardówswojegoojca.–Alechętniezabioręcięnakolację.

Zmierzyłagowzrokiem,niepewna,czegosięponimspodziewać.
–Tylkotyle?
–Mamcięokłamać?–zapytałcicho.–Totylkopoczątek.Pozwólmijakośzacząć.
Chociaż pokręciła głową, jej oczy odzyskały dawną barwę, na granicy zieleni

ibłękitu.Giancarlonatychmiastuznał,żetoznacznypostęp.Byćmożeznalazłwła-
ściwądrogę.

– A jeśli ja nie mam ochoty zaczynać od nowa? – zapytała niespodziewanie. –

Wciągudziesięciulatzaczynaliśmydwukrotnieiniebyłodobrze.Właściwiekażdy
miesiącprzyjemnościwnaszymprzypadkuoznaczałdługielataagonii.

Uśmiechnąłsię.
–Wtakimraziejesteśmyumówieni.Każdymusijeść,zwłaszczajeślijestciężar

kobietą.

–Aleniewtwoimtowarzystwie–odparłanieustępliwie,choćtonjejgłosuuległ

drobnejzmianie.–Toniejesttegowarte.

Ponowniesięodniegoodwróciłairuszyładodrzwi.Itymrazemnaprawdęzamie-

rzałagozostawić.AleGiancarloniezamierzałjejnatopozwolić.Miałpółroku.Je-
śliwtymczasiepostarasięzewszystkichsił,napewnozdołająodzyskać.Musiał
spróbować,dlaswojejcórki.Inicniemogłomuwtymprzeszkodzić.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Późniejprzyjdzieczasnato,abyczućdosiebienienawiśćzato,żetylewysiłku

kosztowałojąodwróceniesięodniego.Późniejbędziemogłaczynićsobiewyrzuty,
że z tak wielkim trudem ruszyła do drzwi, za którymi czekały na nią nowy samo-
chódinoweżycie,jakiezaczęładlasiebietworzyć.Późniejbędzierozmyślaćotym,
cozniejzaczłowiek,skorochciałarzucićsięwramionamężczyzny,którytakbar-
dzojązranił.

AleterazPaigemusiałaprzedewszystkimdziałać.Nawetjeślipoczułaniewysło-

wionąulgęnawidokGiancarla,jedyne,copowinnaterazzrobić,toodejśćodniego.
Itakwłaśniezrobiła.

Zanimjednakzdążyłapokonaćkilkametrów,usłyszałagłośnekroki,achwilępóź-

niejpoczułanasobiejegoręce.Chwyciłjąwpasie,odwróciłtwarządosiebie,apo-
temwziąłnaręceiprzytulił.Trzymałjąmocnoprzypiersi,takżeniemogłasięru-
szyć, odurzona jego zapachem i siłą. Znalazła się zdecydowanie za blisko tego
wszystkiego,przedczympróbowałauciec.

–Postawmnienaziemi–powiedziałatakcicho,żeledwiebyłojąsłychać,icho-

ciażniepatrzyłamuwoczy,wiedziała,comogłabywnichujrzeć.Sytuacjazaczyna-
łasięwymykaćspodkontroli,gdyjejdeterminacjaustępowałamiejscainnymemo-
cjom,doktórychniechciałasięprzyznać.

–Popierwsze–odezwałsięGiancarlotymniskim,zachrypniętymgłosem,którym

zwyklejąuwodził–niejestprawdą,żecięnienawidzę.Nigdynieczułemdociebie
nienawiści.Przezdługielata próbowałemsobiewmówić,że jestinaczej,przez co
mojeżycieprzypominałopasmoudręk.

–Więctylkozachowywałeśsiętak,jakbyśmnienienawidził–wycedziłaprzezza-

ciśniętezęby,resztkamisiłpowstrzymującsięprzedoparciemgłowynajegoramie-
niuizarzuceniemmurąknaszyję.–Towszystkozmienia.Odrazumilepiej.

Zaniósł ją na jedną ze starych kanap ustawionych pod ścianą i posadził, zanim

przedniąuklęknął.PrzerażonaPaigeniewiedziała,jaksięzachować.Nieodrazu
zauważyła, że Giancarlo uwięził ją między swoimi rękami, które trzymał teraz po
obujejstronachnaoparciukanapy.

–Dlaczegosprzedałaśtezdjęciadogazet?–zapytałcicho,kierującciemneoczy

prostonajejtwarz.Napewnodostrzegłrumieńcenajejpoliczkach.

–Jakietomaterazznaczenie?
– Myślę, że masz rację w wielu sprawach – wyjaśnił ponuro. – Zwłaszcza w tej

jednej.Powinienembyłcięotozapytać.Więcpytam.

Problempolegałnatym,żegokochała.Taknaprawdęnigdynieprzestałagoko-

chać.Iczekałacałądekadę,ażpoprosijąowyjaśnienia.Gdybyzrobiłtowtedywe
Włoszech,pewnieosłodziłabyprawdę,aleterazwszystkobyłoinaczej.Rosłowniej
dziecko,dlaktóregomusiałastaćsięinnąkobietą,silnąiprawą.

–Mojamatkabyłaalkoholiczką–powiedziałabezbarwnymgłosem.–Jejmarze-

background image

niaobogactwie,sławieiucieczceznaszegopaskudnegorodzinnegomiasteczkale-
gływgruzachwdniu,wktórymzaszławciążęjakonastolatka.Dlategouznała,że
powinnam tańczyć. W chwili, gdy odebrałam dyplom ukończenia liceum, wywiozła
mniedoLosAngeles.Kazałamiużywaćdrugiegoimieniajakopseudonimuscenicz-
nego,ponieważuznała,żejestbardziejwyszukaneinapewnoułatwimidrogędo
kariery.Doskonaleodnalazłasięwrolimojejmenedżerki,ograniczającsięgłównie
dozabieraniamipieniędzyiwrzeszczenia,żebymzdobyławięcej.

–TakwłaśniewyglądaHollywood–skomentowałoschleGiancarlo.
–PijanaArleenniebyładlamnienowością–kontynuowałaPaige,niczymroz-

dzonypociąg,któryniemożesięzatrzymać.–Alejakiśczasprzedtym,jakpozna-
łamciebie,matkanatknęłasięnadilerametamfetaminy.NazywałsięDennyimu-
szę przyznać, że traktował nas niezwykle miło. Niczym najlepszy przyjaciel na
świecie.–Wykrzywiłaustawgrymasie.–Miesiącpóźniejmatkamiałauniegodług
nakilkatysięcydolarów,aonzdecydowaniezmieniłdoniejstosunek.Dwamiesiące
później jej zadłużenie wzrosło do kilkuset tysięcy dolarów, więc wszyscy przestali
udawać, że Denny kiedykolwiek odzyska pieniądze. Próbował wyciągnąć je ode
mnie. – Spojrzała Giancarlowi prosto w oczy. – Mogłam odpracować wszystko na
plecachalbopozwolićmuzabićArleen.Albowyciągnąćpieniądzeodmojegonowe-
gobogategochłopaka.

– Paige. – Wywił jej imię w taki sposób jak jedno ze swoich włoskich prze-

kleństw,czymożeraczejmodlitwę.Ująłjejdłonieipogłaskałczule.–Dlaczegomi
otymniepowiedziałaś?Czemuniepoprosiłaśopomoc?

– Bo się wstydziłam. – Mimo że głos się jej załamał, nie uciekła od niego wzro-

kiem.–TybyłeśsynemVioletSutherlin,ajacórkąćpunkiipijaczki,którasprzeda-
waławłasneciało,kiedybrakowałojejpieniędzy,akiedytoniewystarczyło,próbo-
wała sprzedać mnie. Jako dziewica byłam niezwykle cennym towarem, a przynaj-
mniejonataktwierdziła.

Giancarlopobladłnatwarzy,mocniejściskającjejręce.
–Tamtejpierwszejnocy,kiedysięztobąprzespałam,Arleenodrazuzorientowa-

łasięwsytuacji.–Mówiłagłosemwyzutymzemocji,boniczegonieżałowała.Tam-
tadługa,cudownanocbyławartanawettego,cowydarzyłosiępóźniej.–Kiedyna-
stępnego dnia wróciłam do domu, uderzyła mnie tak mocno, że ujrzałam gwiazdy.
Ale niewystarczaco, żeby nad sobą zapanować. W końcu zniszczyłam jej życie
wchwili,gdyprzyszłamnaświat.Mogłamwięcprzynajmniejpozwolićjejsprzedać
jedyną cenną rzecz, jaką posiadałam, czyli moją cnotę. Podobno zaplanowała
wszystkozjakimśznajomymDenny’ego.

–Jakmogłemtoprzegapić?–zdumiałsięGiancarlo,ajegogłosponiósłsięechem

poprzestronnejsali.

–Oniczymniewiedziałeś,bojatakzdecydowałam.Byłeśmojąodskocznią.Moim

azylem.Jedynądobrąrzecząwmoimżyciu.Iniemiałeśwobecmnieżadnychzobo-
wiązań.–Spuściłagłowęiprzyjrzałasięichzłączonymdłoniom.–Aleonabyłamoją
matką.

Mruknąłcośpowłosku.
–Myślę,żegdybymniepoznałaciebie–dodałaPaige,boterazjużniemogłasię

wycofać: skoro zaczęła opowiadać mu swoją prawdziwą historię, musiała ją skoń-

background image

czyć. – Nawet gdybym miała innego chłopaka, to pewnie przespałabym się z tym,
kogowskazałbymiDenny,botakbyłobyłatwiej.

–Tosięnazywaprostytucja–skomentowałGiancarlozajadle,aletymrazemjego

gniewniebyłwymierzonywnią.

– A jakie by to miało znaczenie? – odparła, wzruszając ramionami. – Wtedy nie

znałaminnegożycia.Wieletancereksypiałozkimpopadnie.Niektóreoddawałysię
mężczyznomwzamianzautrzymanie.Nienazywałytegoprostytucją,tylkorandko-
waniemzkorzyściami.Możemnieteżbytonieprzeszkadzało,gdybymniemiałain-
nego punktu odniesienia. Ale poznałam ciebie. – Westchnęła ciężko, napotykając
jegospojrzenie.–Miałamdwadzieścialat,amojamatkapowtarzałamitysiącrazy
dziennie, że taki bogacz jak ty ma takich dziewczyn jak ja na pęczki. Mówiła, że
marnujęztobączas,boprędzejczypóźniejsięmnąznudzisz,amyzostaniemyzni-
czym.Aprzecieżjejsięcośodemnienależałozacałecierpienie.

–Anibycoonawycierpiała?–Jegolodowatytonporuszyłwniejjakąśczułąstru-

nę.

–Toniebyłmójpomysł–powiedziałaPaigecicho,przechodzącdosednasprawy.

–Dennysięupierał,żesekssięsprzedaje,ajasądziłam,żenaprawdęjestemjejcoś
winna.Wydawałomisię,żetakwyglądamiłość.Niemogłamzrujnowaćjejżycia,bo
byłamojąmatką.Kochałamjąimusiałamsięoniątroszczyć.

–Niemusiszdodawaćnicwięcej–przerwałjejgniewnieGiancarlo.–Jużwszyst-

korozumiem.

–Ciebieteżkochałam–szepłaPaige–alezArleenspędziłamdwadzieścialat,

aztobątylkodwamiesiące.Sądziłam,żeonajestmojąrzeczywistością,atytylko
pięknym snem. Poza tym uznałam, że jeśli to, co nas połączyło, jest prawdziwe,
spróbujeszmniezrozumieć.Niebyłamjednakzaskoczona,kiedystałosięinaczej.

Wolnowypuściłpowietrze.
–Bardzocięprzepraszam–odezwałsiępochwilimilczenia.–Żałuję,żenieprzy-

szłaśwtedydomnie.Żałuję,żeniewidziałem,cosiędziałopodmoimnosem.Iżału-
ję,żeniemiałempocia,zczymsięzmagałaś.

–Tojużniemaznaczenia.–Naprawdętakuważała.Aleniedobrnęłajeszczedo

końcaopowieści,dlategokontynuowała:–Zrobiłamto,comikazali.Dostałamzate
zdjęcia pół miliona dolarów i straciłam ciebie. Oddałam pieniądze matce. Wystar-
czyłonaspłatędługuuDenny’egoijeszczetrochęzostało.Byłamskończonąidiot-
ką.Sądziłam,żewszystkosięułoży.

–Iletotrwało?–zapytał,aonazrozumiała,doczegozmierzał.
–Pomiesiącuniebyłośladupopieniądzach.Arleenznowuwpadławdługi,aDen-

nyokazałsięjeszczemniejwyrozumiałyniżzapierwszymrazem,boniemiałamjuż
bogategochłopaka.Zostałamtylkoja,aonjasnosięwyraził,jakmogęsięprzydać.
Twierdził,żemamtylkojedentalent,ajaniemogłamztympolemizować.Wkońcu
całyświatwidziałmniewakcji.Znowustałamsiękartąprzetargową.

–MójBoże.
–NicniewiemnatematBoga,alenaszczęściepolicjadopadłaDenny’ego.Trafił

do więzienia na piętnaście lat. Matka straciła swojego dostawcę, a nieco później
takżerozum.Kiedywidziałamjąostatnimrazem,żyłanaulicy.Możenadalgdzieś
tamjest,amożejużnieżyje.Niemampocia.

background image

–Niemożeszsięzatoobwiniać–zapewniłją,patrzącnaniązniedowierzaniem.

–Zrobiłaśdlaniejwszystko,comogłaśanawetwięcej.Niemożeszuratowaćko-
goś,ktosamsięniszczy.

Paigekolejnyrazwzruszyłaramionami,jakzrzucałajakiśogromnyciężar.
–Coniezmieniafaktu,żetomojamatka.Nadalkochamnawetjeślinieją,to

mojewyobrażenieoniej.

Giancarloprzyglądałjejsięprzezdłuższyczas,aonaniemogłaoderwaćodniego

oczu.

–Takmiprzykro–powiedziałwkońcuniskimgłosem.–Niemógłbymcięwinić,

gdybyś mnie znienawidziła. Właściwie nie rozumiem, dlaczego nie zrobiłaś tego
dziesięćlattemu.

–Bonigdywżyciunikogoniekochałamtakjakciebie,Giancarlo.Itylkotyjeden

odwzajemniłeśtęmiłość.

Znieruchomiał, zanim otarł łzy z jej oczu. Wtedy Paige przypomniała sobie, że

miałamunieulegać.Miałaznimwalczyć.Przeciwstawiaćmusię.Jejplanzakładał
całkowitenieposłuszeństwo,atymczasemkolejnyraztraktowałagotak,jakbybył
jejniezbędnydoszczęścia.

–Violetcięuwielbia–odezwałsię,zmieniająctemat.–Mogępowiedziećtosamo

jedynieogarstceludzi.Oczywiściekochawiwatucetłumy,aledoosobistejświty
przyjmuje tylko nielicznych. Niewielu ludzi zasłużyło na jej zaufanie, ale tobie się
udało.

Paigesięskrzywiła.
–Boniemapocia,kimnaprawdęjestem.
–Itusięmylisz–odparłGiancarlozuśmiechem.–Przyznała,żedoskonalewie-

działa,zkimmadoczynienia,odwaszegopierwszegospotkania.Wprzeciwnymra-
zienigdyniewciągnęłabyciętakgłębokownaszesprawyrodzinne.

–Nicztegonierozumiem.–Paigepokręciłagłową.–Pocomiałabytorobić?
– Bo mój ojciec był dobrym, szczodrym człowiekiem – wyjaśnił Giancarlo, głasz-

czącjejdłonie–leczniezwykleoziębłymipowściągliwym.Iwkrótcepotwoimwy-
jeździeVioletoświadczyła,żebyłkrótkiokreswmoimżyciu,kiedyniewidziaławe
mnieswojegocytuję:niedostępnego,małomównegoinieznośnegomęża.Miałana
myślitenczas,któryspędziłemztobą.

–Więcwiedziała–szepłaPaige,próbującposkładaćswojemyśliwlogicznąca-

łość.–Dlategotakdobrzemnietraktowała?

–Międzyinnymidlatego–przyznałGiancarlo.–Bobezwzględunato,cociwmó-

wiono,wyzwalaszwludziachwszystkoconajlepsze.

–Natwoimprzykładzietegoraczejniewidać–zauważyła.
–Jajestemsamolubnym,aroganckimdupkiem–odparłztakąpowagą,żewybu-

chłaśmiechem.

–Pewnieużyłabyminnegosłowa,alezasadniczosięztobązgadzam.
–Matczynegeny–skwitował.–Odkołyskibyłembardzobogaty,miałemszlachec-

kiepochodzenieinajwyraźniejuwielbiałemsięnadsobąużalać.Potrzebowałemca-
łejgodziny,żebyzrozumieć,żetamtegodniawToskaniiźleciępotraktowałem.Tak
naprawdęniechodziłoociebie,Paige.Wściekałemsięzpowoduwłasnegodzieciń-
stwaitego,żezłamałemdanesobiesłowo,aletomnienietłumaczy.–Potrząsnął

background image

głową,ściągającusta.–Wiem,żemnienieokłamałaś.Chciałemjechaćzatobąna
lotniskoiściągnąćcięzpowrotem,aleostatecznieuznałem,żemusiszodpocząćod
szaleńca,którynagadałcitylepotwornychrzeczy.Następnegodniapoleciałemdo
LosAngeles,aleciebietamniezastałem.Zdążyłaśsięspakowaćiwyjechać.

Paigekolejnyrazprzyłapałasięnatym,żeupajasięjegobliskością,zamiastwal-

czyćosiebieiomaleństwo,którewniejrosło.Musiałajednakprzyznać,żeodlat
nie czuła się taka lekka i beztroska jak teraz. Ale czy to cokolwiek między nimi
zmieniało?

Paige nie była pewna, na co sama zasługiwała, ale córce zamierzała zapewnić

wszystkoconajlepsze.Arleenbyłajejpunktemodniesienia.Wiedziała,żemusipo-
stępowaćcałkieminaczejniżona,atooznaczało,żeniewolnojejrzucaćsięnaszy-
jępierwszemulepszemumężczyźnie,nawetjeślitosamGiancarloAlessi.Niechcia-
ła, żeby jej dziecko musiało oglądać, jak kolejni mężczyźni pojawiają się w życiu
jegomatkiizniegoznikają.

–Jakmnieznalazłeś?–zapytała,trzymającnawodzynowenadziejeimarzenia.–

Icoważniejsze:dlaczego?

–Zacznęodłatwiejszegopytania.Przypomniałemsobie,jakmówiłaś,żechciała-

byśzobaczyćjesieńwVermont.

–Mówiłamcośtakiego?
–Kiedysiępoznaliśmy,wLosAngelespanowałagoca,słonecznajesień.Wtedy

oświadczyłaś,żebrakujeciwidokukolorowychliściotejporzeroku.Potemdoda-
łaś, że chciałabyś mieszkać blisko morza i móc zimą lepić bałwana. Wszystkie te
elementyzawiodłymniedoNowejAnglii.Potemzrobiłemużytekzeswoichpienię-
dzyizapłaciłemodpowiednimludziom,żebycięwytropili.

–Giancarlo
–Aterazodpowiemcidlaczego.–Sięgnąłdokieszeniiwyjąłpudełeczko.
–Nie–zaprotestowałaautomatycznie.
Giancarloniewydawałsięzbityztropu.
–Tenbrylantnależałdomojejbabki–powiedział,zanimuniósłwieczko.–Odda-

łemgodojubileraikazałemzrobićpierścionekdlaciebiejużdziesięćlattemu.

Paigezapiekłyoczyitymrazemniepowstrzymywałałez.
–Wszystko,coomniepowiedziałaś,toprawda–kontynuowałGiancarlo.–Nicze-

muniezaprzeczam.Alechcęcięzrozumieć,Paige.Chcępoświęcićkolejnedziesięć
lat na odkrywanie ciebie. Pragnę związku opartego na partnerstwie. Chcę, żebyś
namniewrzeszczałaisprowadzałamniedoporządkuzakażdymrazem,kiedynato
zasłużę.Chcępomócciuczyćnaszącórkę,żeniewolnoulegaćtakimstrasznymlu-
dziomjakjejojciec.Nigdy.

–Przestań–przerwałamu,ujmującwdłońjegopoliczek.–Nigdyniedałamcini-

czegowbrewwłasnejwoli.Musisztowiedzieć.Poprostuwiedziałam,żeczekanas
koniec.

–Nieprawda–szepnął.–Ostatniedziesięćlatpokazało,żeniepotrafimybezsie-

bieżyć,dlategoniemasensuwięcejpróbować.Kochamcię,Paige.Pozwólmiudo-
wodnićjakbardzo.

–Jateżciękocham–szepła,ponieważniewidziałapowodu,dlaktóregomiała-

bykłamać.–Alezaufanianiezbudujeszwoparciuoślicznypierścionek.Nazawsze

background image

pozostanękobietą,któracięsprzedała.

– A ja na zawsze pozostanę mężczyzną, który powitał wieści o poczęciu swojej

córkijakskończonydrań–odparł.–Tylkodlatego,żeodżyływnimlękizczasów,
gdymiałczterylata.

–Tobrzmijakreceptanakatastrofę.
–Wiem.–Mimowszystkowyjąłpierścionekzpudełeczkaiwsunąłgojejnapalec,

aPaigenamomentzaparłodech.Jejoczyrozbłysły.Zrozumiała,żeniezamierzaod
niegoodejść.Jużnigdy.–Alezrobimywszystko,żebyzrobićzniejprzepisnaszczę-
ście.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Kazałamuzapracowaćnazaufanie.Ikazałamuczekać.AleGiancarlowiedział,

żemożezatowinićtylkosiebie.

–Skądmammiećpewność,żeniechceszsięzemnąożenićtylkopoto,żebypo-

tem odebrać mi dziecko? – zapytała pierwszej nocy, którą spędzili razem po tym,
jakjąodnalazł.Leżałananimnagaizdyszana.

–Poddajmnietestom–odparłjejwtedy.–Wszystkiezdamśpiewaco.
Zastanawiałasięprzezdłuższąchwilę,zanimspojrzałananiegolśniącymiocza-

mi.

– Nie pytaj mnie o to więcej – powiedziała bardzo poważnym tonem. – Dam ci

znać,kiedybędęgotowa.

– Nie musisz się spieszyć – zapewnił ją wtedy, chociaż niczego nie pragnął bar-

dziej niż uczynić ją swoją żoną tak szybko, jak to tylko możliwe. – Chcę odzyskać
twojezaufanie.

–Ajatwoje–szepławodpowiedzi.
I z czasem rzeczywiście nauczyli się sobie ufać. On często latał do Włoch i nie

kłóciłsięznią,kiedyczasemniechciałamutowarzyszyć.Kiedymieszkaliwjejnie-
dużymmieszkaniuwzaśnieżonejNowejAnglii,nienarzekałnaciasnotęanichłód.
Odśnieżałchodnikiiposypywałjesolą.Zajmowałsięjejsamochodeminigdynanic
nienalegał.

Paige coraz częściej opowiadała mu o swoim dzieciństwie, które spędziła z tą

strasznąkobietąimieniemArleen,aonzwierzałsięzproblemówzwłasnąmatką,
którabyćmożeniebyłatakimpotworem,alektórejskomplikowanaosobowośćnie
czyniłażyciazniąłatwiejszym.Tulilisiędosiebieipocieszalisięnawzajem.Poznali
siętak,jakwcześniejniezdążyli.

Ażpewnegomarcowegodnia,kiedyGiancarlowróciłzToskanii,usłyszałodswo-

jejukochanej,żejeślizaproponujejejjakieślepszemiejscedożycia,byćmożeroz-
ważyprzeprowadzkę.

–Nicniewiemodomach–dodała,przeglądającalbumspoczywacynajejkola-

nach–aletymaszichkilka.

–Mójdomjesttam,gdziety,ilmioamore–zapewniłjążarliwie.–Bezciebieto

tylkoprojektyarchitektoniczne.

PotemzabrałjądoswojegodomuwMalibu,gdziespędzilicudownedwamiesią-

ce.Mielimorzeprzedsobą,góryzaplecamiisiebienawyciągnięcieręki.Giancar-
lonigdynieczułsięcudowniej.Dopełniszczęściabrakowałomutylkojednego.

–Dlaczegojeszczesięzniąnieożeniłeś?–pytałaVioletzakażdymrazem,kiedy

sięzniąspotykał,zwłaszczawobecnościPaige.Zawszewtakichsytuacjachogra-
niczałsiędospoglądanianawybrankęswojegosercaiczekanianajejodpowiedź.

–Niejestempewna,czygozatrzymam,Violet–rzucałaPaigebeztrosko,klepiąc

sięposwoimcorazwiększymbrzuchuiuśmiechajączagadkowo.–Niewykluczam

background image

żadnejmożliwości.

–Inicdziwnego–mawiałaViolet,prychając.–Byłokropny.Aleteniewybaczalne

humory odziedziczył po swoim ojcu. Trzeba jednak przyznać, że hrabia Alessi był
najbardziej uprzejmym i najlepiej wychowanym człowiekiem, jakiego poznałam.
Pozatymmójsyntocałaja.

–Niktwtoniewątpi–kwitowałGiancarloiwszyscywybuchaliśmiechem.
Czasamidodawałzpoważnąminą:
–Jeślichociażjednozdjęciemojejcórkipojawisięwmediachbezmojejwyraźnej,

pisemnejzgody,niezobaczyszjejnigdywięcej.Rozumieszmnie,matko?

Wtakichchwilachwielkagwiazdakinaprzyglądałamusiędługoiuważnie,apo-

temwmilczeniukiwałagłową.Idlawszystkichbyłojasne,żerozumiałatodoskona-
le.

Pięćmiesięcyitrzytygodniepotym,jakGiancarloodnalazłPaigewMaine,kobie-

ta jego życia wyglądała jak pączek w maśle, gdy wypowiedziała sakramentalne
„tak”.SkromnaceremoniaodbyłasięnatarasieposiadłościwBelAir.Violetprze-
wodziła,apannamłodaiurzędnikpaństwowyszlochali.

Giancarlouśmiechałsięszerokozwielkąsatysfakcją.Wodpowiednimmomencie

pocałowałswojążonę.

–Nigdywięcejniepoddawajmnietakimtorturom–mruknął,przyciskającustado

jejwarg,kiedykierowcawiózłichdodomu.

–Napewnowiedziałeś,żewyjdęzaciebiezamąż–odparłarozbawionaPaige.–

Niekryłamsięztym,jakbardzociękocham.

–Niejestempewien,czynaciebiezasługuję–przyznałzpowagą.–Aleobiecuję,

żebędęsięstarałdogodzićcidokońcaswoichdni.Tobędziemójdożywotnipro-
jekt.

Uśmiechła się do niego przez łzy, zanim wyraz jej twarzy uległ gwałtownej

zmianieichwyciłagozarękę.

–Będziemyrealizowaliwieledożywotnichprojektów–zapewniłagoPaige,stęka-

jącprzytymzbólu.–Jestemotymprzekonana,bowłaśnieodeszłymiwody.

Nazwali córkę Violetta Grace, na cześć jej sławnej babki, która na to nalegała,

atakżetejznaczniemniejznanej,którazmarłaprzednarodzinamiPaige.Byłacu-
downa,wprostidealna.Idokońcaswychdniuczylijąnamilionróżnychsposobów,
czymjestszczęście.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
649 Crews Caitlin Arabskie marzenia
Crews, Caitlin Der Corretti Clan 08 Brandung der Begierde
0796 Crews Caitlin Hawajski sen
Crews, Caitlin Die Krone der Santinas 04 Wie angelt man sich einen Earl
Crews, Caitlin Die Wolfe Dynastie 02 Kuesse niemals deinen Chef
Na paryskich salonach Caitlin Crews
Caitlin Crews Błękitna laguna
Melodia miłości Caitlin Crews
Caitlin Crews Podwójna gra
Caitlin Crews Scandalous Royal Brides 02 Mnie nie oszukasz
Caitlin Crews Spotkanie w Monte Carlo
Caitlin Crews Podwójna gra
Caitlin Crews Melodia miłości
Caitlin Crews Wybierz miłość
Caitlin Crews Wybierz miłość
Zupa Toskańska, Przepisy
BOYS Noce z tobą WSTĘP
noce i dnie
Noce w Salamance

więcej podobnych podstron