30 0 [dzień 21] Automat do gier, czy taca Czyli o własnym miejscu w Kościele

background image

Fot. MR

Automat do gier, czy taca? Czyli o własnym miejscu w Kościele.

Gdy byłem małym chłopcem i razem z
bratem wychodziliśmy do kościoła...

trafialiśmy zwykle do „salonu gier”. Było

to miejsce o wiele ciekawsze i znacznie

lepiej można tam było ulokować monety,

które Mama dawała nam na tacę. Gdy
od czasu do czasu trafiałem jednak na

mszę, to po prostu widziałem dziwnie

ubranych ludzi, którzy mówili coś, czego

ja wtedy zupełnie nie rozumiałem. W szóstej klasie podstawówki poprosiłem
Tatę, by napisał mi zwolnienie z lekcji religii. W liceum, poszedłem tylko na

pierwszą katechezę, tylko po to, żeby z nieukrywaną dumą powiedzieć księdzu,

że jestem niewierzący i że na „te” lekcje nie będę chodził. I znów poprosiłem

Tatę o zwolnienie. Nie chciałem mieć nic wspólnego z Kościołem.


Ten sam ksiądz katecheta z liceum - poznałem go później dzięki przyjaciołom z

klasy - naprawdę mocno się zdziwił, gdy pewnego dnia, jakieś pół roku po

skończeniu liceum, zapukałem do jego mieszkania i poprosiłem o spowiedź.

Poszedłem do Niego, bo był jedynym księdzem jakiego znałem, który szanował

moje nie-wierzenie. Witając się z moimi kolegami mówił „Szczęść Boże”, a
witając się ze mną „Dzień dobry”. Tamta spowiedź była z całego życia, a gdy

udzielał mi rozgrzeszenia, obaj mieliśmy łzy w oczach. Kilka lat później, kiedy

byłem w nowicjacie, dotarła do mnie smutna wiadomość, że odszedł z

kapłaństwa. Próbowałem kiedyś odnowić z Nim kontakt przez Naszą-Klasę. Nie
udało się.

Jak zatem spotkać Kościół i gdzie Go szukać? Taki Kościół, w którym spełniać

się będzie moja i Twoja Boża przygoda. Tym chcę się z Wami dzisiaj podzielić.


Ale żeby znaleźć cokolwiek, trzeba zacząć szukać. Dlatego przede wszystkim

chciałbym Was zachęcić do poszukiwań Kościoła wokół siebie i swojego

miejsca w tym Kościele. Podzielę się z Wami doświadczeniem takich trzech

przestrzeni, których sam doświadczam, ale oczywiście Kościół w żadnym razie

się do nich nie ogranicza! Dlatego moją intencją jedynie zainspirować Was do
osobistych poszukiwań.

Spowiedź

Konfesjonał, to jest miejsce, w którym - przynajmniej w założeniu - Kościół
staje się bardzo osobowy, a zwyczajny dystans pomiędzy ołtarzem a ławkami

ulega radykalnemu skróceniu.

Miałem to szczęście, że krótko po powrocie do Kościoła znajdowałem dobrych

spowiedników. Takich spowiedników na dłużej. Ludzi, którym pozwalałem się
poznać. Nie powiem, czasem bywało ciężko iść z tymi samymi grzechami do

tego samego człowieka. Często uciekałem. Z czasem jednak odkryłem, że

przez spojrzenie spowiednika, przez jego przyjęcie mnie wraz z moim

grzechem, przez trud znalezienia we mnie dobra - gdy ja już tego dobra nie

widziałem, przebija spojrzenie samego Boga. Wiem, że to może być trudne,
zwłaszcza, gdy mamy złe doświadczenia z konfesjonału. Dlatego warto

poszukać spowiednika, popróbować. O ile to możliwe, w różnych miejscach, z

różnymi księżmi. Jakimś śladem może być to, że czyjeś kazanie do mnie trafia,

albo że przy zwyczajnej spowiedzi ksiądz miał dobrą intuicję. Często wystarczy
po prostu spytać: następną spowiedź chciałbym odbyć u księdza, czy to

możliwe? Sam kiedyś po prostu zadzwoniłem do Franciszkanów mówiąc, że

szukam spowiednika. Umówiłem się i przez kilka miesięcy jeden z nich był

moim ojcem duchownym – bardzo sobie cenię ten czas do dziś.


Grupa modlitewna lub wspólnota.

Zazwyczaj w takich grupach kontakty między ludźmi są o wiele bliższe niż te,

które oferuje zwyczajne życie parafialne i co ważne, w tych kontaktach obecna

jest wiara.


Przed wstąpieniem do zakonu byłem dość mocno zaangażowany we

wspólnocie charyzmatycznej. Potem, jako jezuita współtworzyłem kilka

różnych wspólnot. Oczywiście grupy te mają swoje słabe strony. Można w nich

spotkać wiele przykrości i słabości innych. I chyba jeszcze więcej własnej.
Wciąż doświadczam, że choć żyję z Bogiem, to wciąż jestem

nieuporządkowany, omylny, grzeszny i nawet w Bożych sprawach, wciąż wyłazi

ze mnie kawałek świni. I nie ukrywam, że to boli. Ale może właśnie dzięki

temu wiara we wspólnotach staje się doświadczeniem bardzo konkretnym i

życiowym, np. gdy w sytuacji konfliktu, zaproszeni jesteśmy do przebaczenia –
innym i sobie.

Taka grupa, czy wspólnota, o ile pozwolę sobie by stała się w dla mnie ważna,

staje się też miejscem, gdzie rodzą się głębokie przyjaźnie i gdzie bez
trudności mogę podzielić bożymi inspiracjami, albo trudnościami w wierze,

gdzie bez wstydu mogę poprosić o modlitwę. Ze spotkań modlitewnych, często

wracałem tramwajem razem z jedną z animatorek, mieszkaliśmy niedaleko od

siebie. Jako neofita pytałem o wszystko, słuchałem, chłonąłem odpowiedzi.

Ania była moim Ananiaszem, trudno mi ocenić jak wiele jej zawdzięczam. Do
dziś łączy nas wielka przyjaźń, stała się dla mnie kimś tak bliskim jak rodzona

siostra.

[dzień 21] - Automat do gier, czy taca? Czyli o własnym miejscu w Koś...

http://www.facebook.com/home.php?sk=lf

1 z 1

2010-12-21 22:14


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
30 1 [dzień 21] Automat do gier, czy taca Czyli o własnym miejscu w Kościele
akumulator do renault r 30 127 21 turbo d
Automat do ład akumulatorów
Od zera do gier kodera6
Chleb pszenny na jajach i miodzie, ◄► Przepisy - AUTOMATY DO PIECZENIA CHLEBA (Instrukcje + przepisy
Chlebek turecki, ◄► Przepisy - AUTOMATY DO PIECZENIA CHLEBA (Instrukcje + przepisy) [ZE], PRZEPIS NA
Bagietki z sezamem, ◄► Przepisy - AUTOMATY DO PIECZENIA CHLEBA (Instrukcje + przepisy) [ZE], PRZEPIS
Automat do pieczenia chleba Moulinex OW2000
hyip najszybsza droga do bogactwa czy
21 Dodatki do kursu
automat do napojów
Do ust czy na rękę
Automatyka do druku ZALICZENIE
21 wyprawa do lasu, testy szóstoklasisty
Automat do wypieku chleba Morpy Nieznany (2)
Automat do pieczenia chleba BBA Nieznany
wiersz dzień rodziców, Doki do pracy, dzień babci i dziadka
JOGA droga do zbawienia czy odprezenia

więcej podobnych podstron