szczesliwe spotkanie 7

background image

Rozdział siódmy

Darcy spoglądał na swoje odbicie w lustrze, zastanawiając się, czy jej się
spodoba. Potem potrząsnął głową i zganił się za głupotę. Nigdy w życiu nie
poświęcał myśli swojej aparycji, przynajmniej jeśli chodziło o damy... może z
wyjątkiem przygotowań do balu w Netherfield poprzedniego listopada.

Darcy nie oczekiwał specjalnie proszonego obiadu u Hurstów, w każdym razie
do chwili, kiedy dowiedział się że ona też będzie obecna. Jakkolwiek panna
Bingley wymogła na swojej siostrze ograniczenie ilości odpowiednich do
zamążpójścia panien, wiedział że będzie obiektem niechcianego zainteresowania
przynajmniej jednej kobiety. Uznał jednak z satysfakcją, że obecność wielu
gości (a szczególnie jednego) sprawi, że wieczór będzie bardziej znośny niż
wszystkie ciche rodzinne obiadki, na które był z siostrą tak często zapraszany do
Hurstów. Owszem, takie wieczory sprzyjały się zacieśnianiu upragnionej przez
niego znajomości między jego siostrą a Bingleyem, ale nachalne atencje panny
Bingley były nie do zniesienia. Wiedział też z doświadczenia, że w obecności
Elizabeth będą jeszcze gorsze.

Kiedy Bingley poinformował go o obecności panien Bennet, walczyły w nim
różne emocje-tak samo jak w momencie, kiedy dowiedział się że razem wybiorą
się do teatru. Cieszyła go perspektywa ujrzenia Elizabeth i jej spotkania z
Georgianą. Niemniej był pełen obaw. Jego umysł jeszcze się od niej nie uwolnił
i Darcy prowadził nieustającą bitwę - jego osąd przeciwko skłonności ku niej -
od kiedy widział ją po raz ostatnio.

Kiedy stał tak przez lustrem, widział w odbiciu drzwi do jej pokoju na
przeciwległej ścianie - albo drzwi do pokoju który byłby jej, gdyby mógł ją
uczynić swoją. Niemal widział jak się otwierają, jak przechodzi przez nie
odziana w elegancką suknię popołudniową; prawie słyszał czułości jakie
spływały z jej ust, kiedy mówiła że jest gotowa do wyjścia, widział jej uśmiech
w reakcji na jego komplement, czuł miękkie wargi na swoim policzku kiedy go
lekko całowała. Westchnął. O ileż więcej przyjemności czerpałby z takich
wieczorów, gdyby nie stanowił "zdobyczy"- gdyby byli małżeństwem. Jakby się
z nich cieszył, gdyby miał ją u swego boku. Gdyby mógł porozmawiać o
wydarzeniach wieczoru z kimś rozsądnym i inteligentnym. Wymieniać opinie o
ludziach, z którymi go spędzili i z którymi rozmawiali. Dzielić intymność i

background image

zaufanie w pełnym otwartości związku. Jakże byłby szczęśliwy, móc dzielić z
nią to wszystko.

Zamknął oczy i ponownie westchnął. Jak mógł stanąć z nią twarzą w twarz,
kiedy zajmowały go takie myśli? Zebrał wszystkie siły, by przekonać się o jej
nieodpowiedniości w roli jego żony i przywołał obraz pani Bennet liczącej zyski
ze związku między Jane i Bingleyem, w tym możliwość przedstawienia córek
innym bogatym mężczyznom. Zastanawiał się teraz, czy to pani Bennet,
dowiedziawszy się że odwiedził ulicę Gracechurch, wysłała Elizabeth do
Londynu. Tak przygotowany Darcy opuścił pokój w przekonaniu, że przetrwa
ten wieczór a jego postanowienie pozostanie nienaruszone.

Kiedy Elizabeth przyjechała do Hurstów, jej umysł by niemal całkiem zajęty
sytuacją jej siostry. Nie tylko dlatego, że tego wieczora Jane będzie narażona na
dezaprobatę sióstr Bingley'a i prawdopodobnie jego przyjaciela, ale też przez to,

ż

e chciała zobaczyć go w towarzystwie panny Darcy. Celem Elizabeth było

zapewnić Jane komfort i spokój. Teraz była okazja by to uczynić i zamierzała
trzymać się swego planu.

W salonie zgromadziła się duża ilość gości i Elizabeth nie zauważyła, że
spoczęły na niej oczy przynajmniej jednego dżentelmena. W rzeczywistości
czekał on na jej przybycie od własnego przyjazdu. Pan Bingley dołączył do nich
kiedy tylko weszli do pokoju i zaczął przedstawiać części gości. Elizabeth
rozejrzała się i dostrzegła, że w jej stronę zmierza powoli oparta na ramieniu
brata panna Darcy, z wyrazem nieśmiałej gorliwości malującym się na jej
obliczu. Po wymianie zwykłych uprzejmości, całe towarzystwo podziękowało
Darcy'emu za jego miłe zaproszenie do jego loży w teatrze w piątek.
Zareagował na ich wdzięczność ukłonem, zapewnił, że to dla niego przyjemność
i że ma nadzieję, że spodoba im się przedstawienie.

Przez kilka minut kiedy stali razem i rozmawiali, Elizabeth była zajęta
obserwacją pana Bingley'a i panny Darcy. Widziała, że myśli Jane podążyły tą
samą drogą. Jeśli o to chodzi, szybko poczuła się uspokojona. Wyraz twarzy
obojga nie świadczył o głębokim przywiązaniu. Nie zaszło między nimi nic, co
mogłoby usprawiedliwiać nadzieję jego siostry.

Georgiana pozostała cicho u boku swego brata, kiedy inni wymieniali
grzeczności. Podczas przerwy w rozmowie, Elizabeth ponownie ją dostrzegła:

- Panno Darcy, miło mi znowu panią widzieć.

background image

Wiedząc, że nieśmiałość jego siostry pozostaje w konflikcie z chęcią zawiązania
głębszej znajomości z Elizabeth, inicjatywa tej ostatniej nie mogła go bardziej
ucieszyć. Uśmiechnął się. Elizabeth była zaskoczona jego widocznym
zadowoleniem, bo była pewna dezaprobaty dla znajomości jej i jego siostry.

Jane szła obok Bingleya i Gardinerów, aby zostać przedstawiona innym
gościom, ale nie mogła nie rzucić ostatniego spojrzenia w stronę Elizabeth i
panny Darcy. Elizabeth wysłała siostrze uspokajający uśmiech, podczas gdy
panna Darcy odparła:

- Panno Bennet, proszę mi pozwolić wyrazić, jak bardzo byłam zadowolona
dowiedziawszy się że będzie tu pani dziś wieczór.

Elizabeth uśmiechnęła się na niewinną szczerość jej słów. Jakże inna była ta
dziewczyna od jej wyobrażeń. Jakże skromne i naturalne były jej maniery:

- Mam nadzieję, że pogoda nie zatrzymała pani na długo w domu, panno Darcy.

- Wczoraj w ogóle nie wychodziłam. Ale dziś, po śniadaniu, zmusiłam brata aby
towarzyszył mi w przechadzce po parku.

Elizabeth uśmiechnęła się.

- Mam nadzieję, że była miła. Sama też nie mogłam powstrzymać się od
wyjścia, kiedy pogoda się polepszyła. - potem, zerkając na Darcy'ego dodała

ż

artobliwie - Mimo błota, które zostało po wczorajszej burzy.

Georgiana uśmiechnęła się nieśmiało, a potem zniżyła głos i powiedziała:

- Przyznam, że chciałam dziś wyjść tak bardzo, że nie poświęciłam myśli o
stanie ziemi i moje spódnice były trochę zabłocone, kiedy wracałam do domu.

Elizabeth nie mogła nie spojrzeć na Darcy'ego z uśmieszkiem, ale jego twarz nie
zdradzała aby przypomniał sobie o jej własnych podobnych doświadczeniach.
W rzeczywistości z całej sily powstrzymywał się od oddania uśmiechu, kiedy
patrzyła na niego w taki sposób i nie wiedział, czy całkiem mu się do udało.

ś

ywo pamiętał dzień, w którym przybyła do Netherfield z błotem na halce i jego

własną reakcję.

- Byłam w takiej sytuacji więcej niż raz, panno Darcy. Myślę że ryzyko
zabrudzenia się od czasu do czasu jest ceną, jaką musimy płacić za spacery na
powietrzu.

background image

Georgiana znowu się uśmiechnęła, zachęcona lekkim potraktowaniem tego
incydentu.

- Na szczęście zdążyłam zmienić sukienkę przed nadejściem gości.

Jej spojrzenie w kierunku pani Hurst i panny Bingley dało Elizabeth do
zrozumienia, czyjej krytyki Georgiana z ulgą uniknęła tego ranka. Elizabeth
musiała powstrzymać się od śmiechu na samą myśl, że te dwie damy mogłyby
powiedzieć coś negatywnego o stojącej przed nią dziewczynie. Ponieważ panna
Bingley bardzo chciała zadowolić Darcy'ego, Elizabeth była pewna że jego
siostra byłaby uniewinniona z tego samego wykroczenia, za które ona została
potraktowana z taką pogardą.

- Moja droga panno Darcy - powiedziała Elizabeth z odcieniem zuchwałości -
Jestem pewna, że nie mogłaby pani sprowokować jakiejkolwiek krytyki.

Panna Darcy zarumieniła się nagle, a wyraz jej twarzy wskazywał na krańcowe
przerażenie, podczas gdy oczy skierowały się na brata.

Delikatnie nakrył swoją wolną dłonią jej rękę, spoczywającą na jej ramieniu.

- Panna Bennet ma rację, moja droga - powiedział uspokajającym, czułym
tonem, którego Elizabeth nigdy wcześniej nie słyszała- Twoje zachowanie jest
nieodmiennie godne podziwu.

Potem dodał cicho i tak intymnie, że Elizabeth czuła jakby słysząc jego słowa
zakłócała ich prywatność:

- Ne zawaham się dodać, że odrobina błota na sukni nie jest powodem do kpin.

Nie mógł oprzeć się zerknięciu na Elizabeth, która patrzyła na niego w skrajnym
zdziwieniu. Szukała w jego rysach sarkazmu, ale go nie znalazła.

Cicha rozmowa pomiędzy tą trójką przyciągnęła już uwagę więcej niż jednej
pary oczu w pokoju, szczególnie pani Gardiner. Zamierzała przypatrywać się
dżentelmenowi i obserwowała zmiany wyrazu jego twarzy z wielkim
zainteresowaniem. Zaraz potem nadeszła panna Bingley i zwróciła się do panny
Darcy tonem sugerującym wielką zażyłość. Elizabeth, chociaż niezrażona, nie
chciała być częścią spektaklu urządzanego przez tą damę, i przeprosiwszy
wszystkich dołączyła do siostry i pana Bingleya. Oczy Darcy'ego za nią
podążyły, podczas gdy jego siostra była zajęta rozmową z panną Bingley.

background image

Widział jak Bingley przedstawiał ją kuzynowi Hursta, który właśnie przyjechał
do miasta. Duchownemu, o nazwisku Tinley.

Elizabeth i pan Tinley wydawali się uradowani swoim towarzystwem. Szybko
oddzielili się od reszty towarzystwa i pogrążyli w rozmowie aż do obiadu.
Darcy siedział od Elizabeth tak daleko, jak tylko można było ich rozdzielić
przez stół, ale pan Tinley siedział obok niej. Z rosnącą frustracją widział jak
swobodnie ze sobą konwersują. Nie słyszał rozmowy, ale było oczywiste, że
natychmiast powzięli ku sobie sympatię.

Elizabeth była kompletnie nieświadoma jego analizy i zajęła się odpowiadaniem
pytań pana Tinley'a na temat jej rodziny.

- Mam trzy młodsze siostry, Mary, Kitty i Lydię. Chociaż prawdziwym
imieniem Kitty jest Catherine.

Z zaskoczeniem obserwowała jego reakcje na ostatnie słowo. Podniósł brwi i
uśmiechnął się mimowolnie, a lekki rumieniec przemknął przez jego policzki.
Kiedy na jej twarzy odmalowała się ciekawość, powiedziałL:

- Catherine to piękne imię.

Elizabeth uśmiechnęła się ze zrozumieniem.

- To imię nie jest więc dla pana nieznajome?

- W rzeczy samej, nie - odparł, ciągle się uśmiechając.

Nie chciał powiedzieć nic więcej, więc Elizabeth zaczęła mówić o czym innym.

Darcy zauważył osobliwa reakcję dżentelmena na coś, co powiedziała, a pani
Gardiner obserwowała go, kiedy spoglądał na Elizabeth i pana Bingleya. Potem
rozproszyły go uwagi które podsłuchał między panną Bingley a panią Hurst
siedzącymi nieopodal.

- Wreszcie panna Eliza skierowała się ku bardziej odpowiedniemu dla niej
celowi - powiedziała jedna.

- Nawet on jest poza jej zasięgiem - odparła druga.

Darcy zakończył ich złośliwe plotki przez włączenie się w konwersację z
obiema paniami.

background image

Potem, kiedy panie wyszły, a panowie pozostali sami, Darcy powiedział do
Bingley'a:

- Pan Tinley wygląda na bardzo miłego dżentelmena.

- Owszem, bardzo go lubię. Jest bardzo błyskotliwy.

W próbie odwrócenia uwagi od rozmyślań, jak bardzo ta cecha wyda się
atrakcyjna Elizabeth, zapytał:

- Jak długo pozostanie w mieście?

- Tylko trzy tygodnie. Ma tu coś do załatwienia, a potem wraca do Woodston,
domu w Gloucestershire.

Darcy nie zadawał już więcej pytań o pana Tinley'a, ale przyglądał mu się z
zainteresowaniem.

Kiedy panowie dołączyli do pań, pan Darcy był szczęśliwy widząc Georgianę
rozmawiającą z Elizabeth. Obie podniosły wzrok, kiedy panowie wkroczyli do
pokoju. Pierwsza oczywiście go szukała, ale druga nie. Na początku Darcy
pomyślał, że mogła oczekiwać przybycia pana Tinleya, ale ulżyło mu kiedy jej
oczy zwróciły się na pana Bingleya i obserwowały, jak ten podąża w stronę jej
siostry. Uśmiechnęła się, a potem zerknęła w stronę pani Husrt i panny Bingley,
jakby spodziewała się że się wtrącą. Przeszedł obok dwóch pań i usiadł na sofie
obok swojej siostry.

- Panna Bennet i ja rozmawiamy o planach wspólnej przechadzki -
poinformowała go Georgiana.

Darcy był zadowolony, ale powstrzymał się od wyrażenia jak bardzo podoba mu
się ten plan.

- Jestem pewien, że obu wam sprawi ona przyjemność - powiedział tylko.

- Zgodziła się aby pójść ze mną na spacer w parku -----, musimy tylko ustalić
datę. - potem odwróciła się do Elizabeth i spytała - Czy sobota pani pasuje?

- Sobota będzie w sam raz, panno Darcy. Może mnie pani oczekiwać o godzinie
11.

Panna Darcy zawahała się przez moment i - spojrzawszy na brata nieśmiałością

ś

wiadczącą o małym doświadczeniu w wydawaniu zaproszeń - powiedziała:

background image

- Mam nadzieję, że później spędzi pani ze mną ranek.

- To będzie dla mnie przyjemność, panno Darcy.

Darcy cieszył się z inicjatywy siostry. Elizabeth wydawała się sprawiać, że
stawała się śmielsza i zapominała o swojej bojaźliwości.

W tym momencie minęła ich panna Bingley i Elizabeth mogła zobaczyć, jak
zmierza ona ku Jane, która została właśnie opuszczona przez Bingley'a
zawołanego przez innego gościa. Elizabeth odwróciła się do panny Darcy i
powiedziała "Będę oczekiwać naszego spotkania", a potem bardzo grzecznie ją
przeprosiła. Podeszła do miejsca, gdzie panna Bingley właśnie dołączyłasdo
Jane. Darcy nie mógł usłyszeć o czym między sobą mówiły, ale w którymś
momencie ujrzał jak twarz Jane blednie. Elizabeth delikatnie, niemal
nieświadomie położyła rękę na ramieniu siostry. Był to błahy gest, ale świadczył
o ochronie i wsparciu. Potem uśmiechnęła się i powiedziała coś do panny
Bingley, która odeszła z niezadowoloną miną. Elizabeth spojrzała ze
współczuciem na swoją siostrę i coś powiedziała. Panna Bennet przytaknęła i
wysłała jej pełen wdzięczności uśmiech. Chwilę później obie podniosły wzrok
aby ujrzeć nadchodzących pana Bingleya i Tinleya.

Darcy uzyskał wiele informacji z tej krótkiej sceny między siostrami Bennet.
Niektóre już znał i tylko je potwierdził, ale część była dla niego całkiem nowa.
Było jasne, że panna Bingley planowała w jakiś sposób zaatakować pannę
Bennet mając na celu rozdzielenie jej i jej brata. Równie jasne było to, że
Elizabeth służyła siostrze wparciem i znalazła sposób, by odeprzeć afront.
Wiedział, że była kobietą pełną siły, współczucia i oddania wobec tych których
kochała, szczególnie Jane, a ta scena tylko go w tym utwierdziła.

Nowym spostrzeżeniem, wynikającym z całej sytuacji, które uderzyło go
niespodziewanie i z wielką jasnością, był powód jej przyjazdu do Londynu.
Przyjechała by obserwować odnowienie znajomości Jane z Bingley'em i stanąć
wraz z nią przeciw dezaprobacie jego sióstr. Musiała dojść do wniosku, że
pozostał w Londynie za ich namową. Przyjechała do miasta z tej samej
przyczyny, z której szła trzy mile na piechotę w błocie do Netherfield - z miłości
do siostry. Jego serce było pełne zachwytu jak nigdy przedtem. Towarzyszyła
temu głęboka ulga, że nie przybyła do Londynu aby go usidlić. Mała doza
rozczarowania która naturalnie towarzyszyła temu faktowi została uśmierzona
przez uświadomienie sobie, że chociaż nie był bodźcem do przyjazdu, nie
znaczy to że nie żywi do niego pewnej sympatii.

background image

Uświadomienie sobie celu przybycia Elizabeth do Londynu pociągnęło za sobą
kolejne spostrzeżenie: panna Bennet musi być przywiązana do Bingleya.
Elizabeth musiała być w to wtajemniczona, a jeśli odnowienie znajomości
panny Bennet z Bingleyem skłoniło ją do przyjazdu, było to związane z wiedzą
o uczuciach siostry. Nie uważał za możliwe że Elizabeth przyjechała do miasta
tylko żeby pomóc siostrze w zapewnieniu sobie Bingley'a, a scena której był

ś

wiadkiem sugerowała inaczej. Elizabeth chroniła więcej niż przyszłe

bezpieczeństwo siostry - chroniła jej uczucia.

Rozmawiając nieuważnie z siostrą Darcy obserwował, jak dwóch dżentelmenów
rozpoczyna rozmowę z damami. Jego ostatnie spostrzeżenia skierowały jego
uwagę na interakcję między Bingleyem i panną Bennet. Jej oblicze zmieniało się
w jego obecności. Jej spojrzenie, uśmiech, rumieniec świadczył o uczuciu,
chociaż wyraz twarzy pozostawał niewzruszony. W tym momencie przekonał
się, że jest w nim zakochana i był zdziwiony, że nie dostrzegł tego wcześniej.

Jane ze swojej strony czuła się pochlebiona ilością uwagi jaką poświęcił jej
Bingley przez cały wieczór, szczególnie w porównaniu do panny Darcy, która
według Elizabeth nie wydawała się szczególnie pragnąć jego towarzystwa ani
nie rozpaczała przez jego brak. Lubiła go jako przyjaciela brata, ale w innych
kwestiach był jej obojętny. Ten raport przyniósł jej niemałą ulgę, i złagodził
niepokój jaki by odczuwała mając rywalkę.

Kiedy Jane kontynuowała rozmowę z panem Bingleyem, pan Tinley i Elizabeth
skierowali się do krzeseł ustawionych blisko Darcych, do którym niedawno
dołączyła panna Bingley. Teraz Darcy mógł z pierwszej ręki obserwować
łatwość porozumienia, jaką pan Tinley i Elizabeth rozwinęli przez wieczór. Nie
mógł winić za to manier żadnego z nich. Tinley mówił o swoim życiu
wiejskiego duchownego, domu w Woodston i ulepszeniach, jakie do niego
wprowadził. Elizabeth opowiedziała wtedy o jej przyszłej wizycie u kuzynów
Collinsów na ich plebanii i wspomniała że jego patronką jest ciotka Darcych.

- Bardzo ją pan polubi, kiedy pozna pan jej imię - drażniła się z nim słodkim
figlarnym głosem, który tak do niej pasował - To Lady Catherine de Bourgh.

Tinley zachichował i odparł:

- O tak, już się stała moją ulubienicą, chociaż wolę Katarzyny które nie
posiadają tytułu.

background image

Dialog ten stanowił dla Darcy'ego zagadkę, ale zdołał odgadnąć że nie miał nic
wspólnego z jego ciotką.

Panna Bingley wykorzystała ten moment, aby odpłacić się Elizabeth za jej
wcześniejszą bezczelność. W wysiłku by przyciągnąć uwagę to głupoty rodziny
Elizabeth, zapytała ją:

- Czy milicja nadal stacjonuje w Meryton, panno Elizo?

- Tak, panno Bingley. Sądzę,że zostaną przez wiosnę.

Darcy nagle poczuł obawę.

- W takim razie zastanawiam się, co mogło ściągnąć panią do miasta, skoro w
domu ma pani takie miłe towarzystwo. Wiem,że była pani ulubienicą oficerów.
Tańczyła pani z kilkoma z nich na balu w Netherfield.

- Tak, bardzo cieszyło mnie ich towarzystwo.

- Sądzę, że jednego z oficerów szczególnie pani lubiła; tego który nie mógł
przybyć na bal. Mam nadzieję, że nie cierpi pani po stracie towarzystwa pana
Wickhama.

Zanim Elizabeth mogła odpowiedzieć, jej uwagę przyciągnęło ledwo
zauważalne głębokie wciągnięcie powietrza przez Georgianę, która zrobiła się
blada na wzmiankę o Wickhamie. Wydawała się przytłoczona zakłopotaniem i
niezdolna do uniesienia oczu. Darcy spoglądał na nią ze zmartwieniem i
zaalarmowaniem. Elizabeth zauważyła, że wziął ją za rękę i wyglądał jakby
chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Cała scena wydarzyła się w mgnieniu
oka i Elizabeth szybko skierowała wzrok do panny Bingley. I chociaż była
ciekawa wymiany spojrzeń między bratem i siostrą, coś w wyglądzie Georgiany
mówiło jej że nie czas teraz na obronę pana Wickhama w celu rozdrażnienia
Darcy’ego. Zamiast tego odpowiedziała:

- Ale ludzie w Londynie są tak różni i liczni, panno Bingley, że nie cierpię na
brak towarzystwa.

Pan Darcy spojrzał na Elizabeth z zaskoczeniem, nie wiedząc czy ma być
rozbawiony czy obrażony jej widoczną kpiną z tego co kiedyś powiedział, ale
też nieskończenie wdzięczny za zmianę tematu. Elizabeth cieszyła się, że panna
Bingley nie ciągnie tematu i mogła swobodnie rozważać, co mogła znaczyć
reakcja panny Darcy na wzmiankę o Wickhamie. Nie tylko ona była ciekawa.

background image

Pani Gardiner widziała całe zdarzenie znad stołu karcianego, ustawionego za
sofą na której siedziała rodzina Darcych.

Odzyskanie kolorów wymagało od panny Darcy kilku minut i kieliszka wina,
ale nadal nie była zdolna do włączenia się do rozmowy. W międzyczasie
Elizabeth zajmowała pannę Bingley i pana Tinleya konwersacją, żeby dać
dziewczynie szansę na otrząśnięcie się ze strapienia bez przyciągania uwagi.

Pan Hurst poprosił wówczas o muzykę, a kiedy zaczął mówić, panna Darcy
spojrzała z przerażeniem na brata i wyszeptała:

- Nie mogę. Proszę.

- Chcesz jechać do domu? - zapytał szeptem.

- Nie, ale nie zagram teraz.

Jak przewidziała panna Darcy, pani Hurst uznała że prośba jej męża jest
skierowana szczególnie do niej.

Darcy odwrócił się do pani Hurst i powiedział:

- Dziękuję pani, ale moja siostra jest dzisiaj nieco zmęczona. Ćwiczyła grę cały
dzień i prosi o wybaczenie. Na pewno znajdzie się inna dama, która będzie na
tyle miła i usłuży towarzystwu swoją grą.

- Oczywiście - odparła pani Hurst. Potem odwróciła się do innej młodej damy,
panny Grey i poprosiła o grę.

Po dwóch utworach dama oddaliła się od instrumentu. Przeszukując tłum, pani
Hurst spojrzała na Elizabeth, która nadal siedziała obok Darcych i stała na
drodze jej siostrze. Po kilku minutach gry Elizabeth Darcy przemieścił się z sofy
na krzesło które właśnie zwolniła, że mieć lepszy widok na piękną
wykonawczynię. Elizabeth tego nie dostrzegła, ale pani Gardiner i panna
Bingley tak. Ostatnia była tak rozdrażniona, że odrywała jego uwagę od
występu przez ciągle próby wciągnięcia go w konwersację. Panna Grey do nich
dołączyła, siadając obok Georgiany, ale spoglądając i mówiąc więcej do jej
brata. Darcy poczuł ulgę kiedy pan Tinley rozpoczął cichą rozmowę z panną
Grey komplementując jej grę. Ale nie był w stanie w spokoju obserwować
Elizabeth.

Po jednej piosence Elizabeth podniosła się aby się oddalić od pianina i grzecznie
odmówiła wszelkim prośbom o kontynuowanie. Nie pomyślała, żeby wrócić na

background image

swoje poprzednie miejsce i zamiast tego skierowała się prosto do Jane, która
nadal cicho rozmawiała z Bingleyem.

Pan Tinley nie był godnym uwagi obiektem dla panny Grey. Całe popołudnie
cierpliwie czekała na szansę znalezienia się blisko pana Darcy i nie miała
zamiaru pozostawić go pannie Bingley. Z początku pan Tinley stawiał opór jej
odprawie. Człowiek który zostaje odprawiony przez obiekt jego względów może
kontynuować ich okazywanie tylko po to, by rozdrażnić damę - szczególnie
kiedy człowiek ten jest sekretnie zaręczony z inną. Ale taka rozrywka niedługo
go bawiła, i szybko zostawił Darcy'ego aby ten bronił się sam.

Darcy mógł być rozbawiony opiniami obu pań na różne tematy i faktem, że
podczas gdy nie zgadzają się ze sobą w niczym, obie zawsze zgadzają się z nim.
Jednak w jego naturze nie leżało czerpanie przyjemności z takiego sportu.
Zamiast tego starał się jak najwięcej dyskutować z siostrą i zawsze był

ś

wiadomy miejsca w którym przebywa Elizabeth i osoby, którą w tej chwili

obdarza swoją uwagą.

Elizabeth zdarzyło się rzucić spojrzenie w jego kierunku w momencie, kiedy na
nią patrzył i mógł ujrzeć rozbawienie które pojawiło się na jej twarzy kiedy
zorientowała się w jego sytuacji. Natychmiast wyobraził sobie jaką radością
byłoby obopólne zrozumienie, doświadczenie intymności dzielenia znaczących
uśmiechów przez cały pokój, wiedza o tym co myśli druga osoba. Ale
natychmiast spojrzała gdzie indziej, a on z wysiłkiem oddalił od siebie takie
myśli.

Towarzystwo nie zmieniło się przez cały wieczór. Kiedy przyszedł czas na
pożegnanie, Gardinerowie wyjechali pierwsi, ale Darcy szybko za nimi podążył.

Wreszcie Darcy został sam w pokoju i mógł w spokoju rozmyślać nad
wydarzeniami wieczoru. Jednak zabronił sobie rozważać wszystko co zaszło
albo ponownie rozpoczynać walkę z własnym umysłem. Chciał tylko w spokoju
i samotności myśleć o Elizabeth. Wyobraził ją sobie pod powiekami, w całej jej
urodzie, żywości i słodyczy, i zasnął z uśmiechem na twarzy.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
szczesliwe spotkanie 6
szczesliwe spotkanie 3
szczesliwe spotkanie 12
szczesliwe spotkanie 14
szczesliwe spotkanie 2
szczesliwe spotkanie 18
szczesliwe spotkanie 10
szczesliwe spotkanie 11
szczesliwe spotkanie 4
szczesliwe spotkanie 13
szczesliwe spotkanie 20
szczesliwe spotkanie 5
szczesliwe spotkanie 21
szczesliwe spotkanie 8
szczesliwe spotkanie 9
szczesliwe spotkanie 1
Fiedler Arkady Spotkałem szczęśliwych Indian
Nie spotkałem szczęśliwego homoseksualisty świadectwo (homoseksualizm edu pl)

więcej podobnych podstron