Ian
Fleming
•
•
•
•
•
•
•
•
o
“From a View to a Kill” (1960)
o
“For Your Eyes Only” (1960)
o
“Quantum of Solace” (1959)
o
“Risico” (1960)
o
“The Hildebrand Rarity” (1960)
•
•
•
On Her Majesty’s Secret Service
•
“007 in New York” (1964)
•
•
•
Octopussy and The Living Daylights
o
“Octopussy” (1966)
o
“The Living Daylights” (1962)
o
“The Property of a Lady” (1966)
1
Tytuł oryginalny: Casino Royale
Autor: Ian Fleming
Wydawca: Jonathan Cape Ltd 1953
Ilość stron: 213
James Bond zostaje wysłany z misją do miejscowości Royale-les-Eaux we Francji. Tam
bowiem przebywa niejaki Le Chiffre - podejrzany o współpracę z komórką KGB o nazwie
SMIERSZ. Organizacja ta (nazwa pochodzi od dwóch słów: Śmierć Szpiegom) zajmuje się
eliminowaniem wrogów ZSRR - i jest w tym bezwzględna. Ów Le Chiffre zainwestował 50
milionów franków, które powierzył mu SMIERSZ, w sieć domów publicznych we Francji.
Niestety po uchwaleniu niezwykle niekorzystnej dla tego interesu ustawy, pieniądze te
przepadły. Teraz chce on wygrać straconą sumę we francuskich kasynach. Dlatego też MI6
wysyła do Royale-les-Eaux najlepszego hazardzistę w swych szeregach, Jamesa Bonda, by
ten pokrzyżował plany KGB, a przy okazji zniszczył Le Chiffre...
Oto powieść, która stworzyła legendę. W 1953 roku były szpieg, Ian Fleming, napisał
książkę, w której przedstawił nam najbardziej znanego agenta Jej Królewskiej Mości - Jamesa
Bonda. Zapoczątkował tym samym jedną z najsłynniejszych serii w historii literatury, a
później także kina.
"Casino Royale" zdefiniowało właśnie tę postać - wyrafinowanego, eleganckiego szpiega o
nienagannych manierach i takim samym guście, a przy tym zabójcę z numerem 00, co
oznacza, iż w razie potrzeby może eliminować wrogów Wielkiej Brytanii. W tej powieści
dowiadujemy się, czym zasłużył on sobie na numer 007. Poznajemy też Felixa Leitera oraz
René Mathisa. Także tutaj po raz pierwszy padają legendarne słowa "Bond - James Bond".
Jednocześnie jednak "Casino Royale" różni się od późniejszych powieści. Jest ona bardziej
kameralna - cała akcja dzieje się w jednym tylko mieście. Nie ma tu miejsca na spektakularne
strzelaniny, czy gadżety (choć prawdą jest też, że Fleming nigdy lubował się w tym
elemencie, w przeciwieństwie do tego co możemy oglądać na ekranach kin). Akcja nie
posuwa się do przodu w szalonym tempie. Punktem kulminacyjnym jest tu szczegółowo
opisany pojedynek między Bondem a Le Chiffre, jaki ma miejsce przy stole do gry w
baccarata, Fleming kapitalnie oddał tu klimat sali kasyna - mieszające sie w nim napięcie i
ekscytacja. Później dobry jest też opis tortur, jakim poddawany jest 007.
Również nietypowe jest zakończenie. Le Chiffre ginie już w 18 rozdziale (powieść liczy ich
23), później zaś Fleming opisuje pobyt Bonda w szpitalu, a następnie romans z agentką
wywiadu, Vesper Lynd - romans, który stopniowo przeradza się w miłość. Ba! W pewnym
momencie Bond chce się nawet oświadczyć! Jednak z czasem coś zaczyna się między nimi
psuć - okazuje się bowiem, iż panna Lynd pracuje dla wywiadu radzieckiego... Dlatego też
popełnia samobójstwo. Bond jednak nie potrafi rozpaczać po jej śmierci. Dla niego jest ona
zdrajczynią. "Ta dziwka jest już martwa" - takimi słowami kończy meldunek w tej sprawie.
Fleming zresztą w tej powieści lepiej zgłębił umysł i duszę Bonda. Szczególnie gdy ten, leżąc
w szpitalu, przedstawia swój pogląd na służbę, na to czym jest dobro i zło - w filmach nigdy
nie poznaliśmy 007 od tej strony. Chce on nawet zrezygnować ze służby, jednak Mathis
ironicznie ucina jego rozważania słowami: "otaczaj się ludźmi [...], ale nie zawiedź mnie i
sam nie stań się jednym z nich. Stracilibyśmy tak wspaniałą maszynę".
Reasumując: "Casino Royale" przeczytać po prostu trzeba. Mimo, iż nie jest to typowa dla
Fleminga powieść, nie jest też najlepsza w dorobku pisarza, warto jest wiedzieć, jak się to
wszystko zaczęło.
2
Tytuł oryginalny: Live And Let Die
Tytuł polski: Żyj i pozwól umrzeć
Autor: Ian Fleming
Wydawca: Jonathan Cape Ltd, 1954
Ilość stron: 282
"Live And Let Die" z roku 1954 jest drugą powieścią Iana Fleminga, opowiadającą o
przygodach agenta 007.
Tym razem M wysyła Bonda do Nowego Jorku. Tam bowiem nagle zaczęły pojawiać się
stare, złote monety. Oczywiście nie byłaby to sprawa dla agenta z licencją na zabijanie, gdyby
nie podejrzenie, że owe monety tak naprawdę służą finansowaniu radzieckiej siatki
szpiegowskiej w USA, za czym ma stać domniemany agent SMIERSZu, czarnoskóry Mr Big.
Bond udaje się więc do Stanów Zjednoczonych, gdzie wraz z agentem CIA, Felixem
Leiterem, próbuje znaleźć dowody popierające ową tezę. Jednakże dotarcie do samego Mr
Big okazuje się być zadaniem niełatwym. Jest on bowiem członkiem kultu Voodoo o nazwie
Czarna Wdowa, a przez wyznawców uważany jest za wcielenie samego Barona Samedi. Tak
więc macki Mr Big sięgają wszędzie i już w hotelu Bonda czeka niemiła niespodzianka.
Później, w poszukiwaniu złoczyńcy przyjdzie jemu i Leiterowi przemierzyć wiele klubów
nocnych w Harlemie. W jednym z nich zostają porwani przez ludzi Mr Big. Bond poznaje też
piękną i tajemniczą Simone Latrelle - Solitaire, z której pomocą udaje mu się uciec. Razem
też udają się na Florydę, gdzie spotykają Leitera. Tam też Felix zostaje okaleczony, a Solitaire
porwana. Bond by jej pomóc musi udać się na Jamajkę. Tam dochodzi do ostatecznej
konfrontacji...
"Live And Let Die" nie jest może największym dziełem Fleminga, choć z pewnością należy
do książek udanych. W mniejszym stopniu jest to powieść szpiegowska - raczej sensacyjna z
elementami przygodowymi. Jest to też książka ze sporą dawką akcji. Wszystko to sprawia, że
czyta się ją błyskawicznie.
Fleming oczywiście w tradycyjnym dla siebie stylu sporo miejsca poświęca opisom. I nie
chodzi tu tylko o faunę czy florę Karaibów (choć jest tego sporo). Dobry jest obraz Nowego
Jorku z lat 50-tych, kiedy to Harlem był miejscem jakby z innej bajki. Fleming świetnie (jak
sądzę) oddał specyfikę tej dzielnicy, mroczny klimat klubów nocnych, ciemnych zaułków.
Czyta się to z niekłamaną przyjemnością. Prawdą jest też, że Fleming ucieka się często do
stereotypów (choć po prawdzie wydaje się, że miał poglądy rasistowskie - patrz także
"Goldfinger"). Wszyscy czarni, poza jednym, jakich Bond spotyka na swojej drodze są źli,
podobnie jak wszyscy (z wyjątkiem Mr Big) mówią dziwnym językiem, zbliżonym nieco do
karaibskiej, łamanej angielszczyzny ("shut yo mouf") - co przez to chciał osiągnąć Fleming -
dokładnie nie wiadomo. Ale wnioski narzucają się same.
W tej powieści są też dwie ważne sceny, które zostały później wykorzystane przy okazji
innych filmów o Bondzie. Po pierwsze: scenę, w której Bond i Solitaire zostają przywiązani
do łodzi, a następnie ciągnięci za nią możemy oglądać w "Tylko Dla Twoich Oczu". Także w
tej książce Felix Leiter zostaje okaleczony przez rekiny, zaś Bond znajduje przy nim słynną
kartkę z napisem „nie zgadzał się z czymś i to coś go zjadło” (oraz dopisek: mamy więcej
równie dobrych dowcipów).
Nieźle, choć nie rewelacyjnie napisane są postaci. Zarówno Solitaire, jak i Mr Big przydałoby
się trochę więcej głębi. Za to świetnie przedstawiona została przyjaźń Leitera i Bonda, no i
sama postać 007, naturalnie. Po raz kolejny możemy się przekonać, iż nie jest on super -
herosem, a człowiekiem z krwi i kości. Fleming sporo miejsca poświęca przygotowaniom
przed misją - jak Bond ogranicza palenie i rzuca picie, by być w formie. Jak dzień w dzień
3
przepływa wiele mil, jak biega, by nabrać kondycji. Wreszcie jak zaczytuje się w książkach
traktujących o podmorskiej faunie i florze, o niebezpieczeństwach ze strony rekinów czy
barakud.
Zresztą, akcja pod wodą została przez Fleminga świetnie opisana - emocjonująca, choć jak
zwykle opatrzona mnóstwem detali. Trzeba przyznać, że czyta się to naprawdę nieźle.
Podobnie zresztą jak całe "Live And Let Die". Jest to solidna porcja literatury, która co
prawda nie wytrzymuje porównania z kilkoma późniejszymi powieściami Fleminga, nadal
jednak jest zdecydowanie warta przeczytania.
Tytuł oryginalny: Moonraker
Autor: Ian Fleming
Wydawca: Jonathan Cape Ltd, 1955
Ilość stron: 314
"Moonraker" to trzecia powieść Fleminga, wydana pierwotnie w 1955 roku.
Książka zaczyna się nietypową prośbą, którą M kieruje do Bonda. Otóż zachodzą podejrzenia,
iż Sir Hugo Drax, jeden z członków elitarnego klubu Blades, oszukuje przy grze w brydża.
Aby uniknąć skandalu - Drax jest bowiem jednym z najbogatszych i najbardziej szanowanych
poddanych korony w Wielkiej Brytanii - Bond ma go zdemaskować (sam bowiem doskonale
potrafi oszukiwać przy grze). Sir Drax jest pomysłodawcą i szefem projektu
samonaprowadzających pocisków balistycznych Moonraker, które wkrótce - po
przeprowadzeniu niezbędnych testów - mają wejść w skład uzbrojenia Wielkiej Brytanii.
Kiedy jednak w tajemniczych okolicznościach ginie dwóch ludzi związanych z projektem,
Bond zostaje oddelegowany do zbadania sprawy. Początkowo nic nie zwiastuje kłopotów.
Jednak po pewnym czasie 007 oraz jego piękna partnerka Gala Brand odkrywają wielką
tajemnicę. Otóż okazuje się, że Drax nie jest tym, za kogo się podaje. Także jego plan w
miejsce zwyczajnych prób przewiduje coś o wiele bardziej złowieszczego - zniszczenie
Londynu przy użyciu głowicy nuklearnej!
Mówi się, że najsłabsze filmy o przygodach agenta 007 powstają w oparciu o najlepsze
książki Fleminga. Nie inaczej jest w tym przypadku. Twórcy zbyt przesadzonego filmu wzięli
na warsztat jedną z najlepszych powieści o Bondzie. Jednak ta książka jest nieco inna, niż
wszystkie. Przede wszystkim akcja jej w całości dzieje się na terenie Anglii. Mało jest w niej
czystej akcji, wiele zaś rozmów i opisów. Lubujący się w detalach Fleming tym razem
umieścił choćby długi i dokładny przebieg gry w brydża w klubie Blades, opisując nawet
karty każdego z graczy. Paradoksalnie jednak jest to najbardziej emocjonująca część
powieści, nawet dla kogoś kompletnie nie znającego zasad samej gry. Rewelacyjny jest
zresztą już sam pomysł, a co za tym idzie - postaci. Drax jest jednym z najlepiej pomyślanych
przeciwników Bonda, a sposób w jaki Fleming stopniowo odsłania tajemnice sprawia, iż
powieść do ostatnich stron (jakże rewelacyjnych!) trzyma w napięciu. Ciekawa jest też
dziewczyna Bonda, agentka Scotland Yardu Gala Brand - bardziej partnerka niż jedynie
ozdobnik. Zakończenie tegoż romansu jednak bardzo zaskakuje.
Reasumując: jest to jedna z najlepszych powieści Iana Fleminga, odwrotnie niż w przypadku
filmu, który niestety nie ma ze swoim pierwowzorem wiele wspólnego.
4
Tytuł oryginalny: Diamonds Are Forever
Tytuł polski: Diamenty Są Wieczne
Wydawca: Jonathan Cape Ltd, 1956
Autor: Ian Fleming
Ilość stron: 149
Tym razem James Bond dostaje nietypowe zadanie - musi zamknąć szlak przerzutowy
diamentów, bowiem ów przemyt godzi w interesy Wielkiej Brytanii. Tak więc 007 podając
się za kuriera wyrusza do Nowego Jorku - trop wiedzie do jednego z tamtejszych gangów,
Spangled Mob, kierowanego przez braci Spang. Aby odebrać zapłatę musi jednak postawić na
wyścigach konnych w Saratodze. W międzyczasie spotyka swego starego przyjaciela -
niegdyś pracownika CIA, a obecnie prywatnego detektywa - Felixa Leitera. który zajmuje się
sprawą oszustw na wyścigach. Bond pomaga mu, następnie zaś udaje się do Las Vegas. W
Nevadzie dochodzi do konfrontacji...
"Diamenty Są Wieczne" to czwarta powieść Fleminga, wydana w 1956 roku. Fleming
pisywał lepsze i gorsze powieści. Ta niestety należy do tych drugich. Mimo, iż różnic w
porównaniu do filmu jest sporo (min. brak Blofelda, satelity), to książka nie trzymała w
napięciu tak, jak choćby późniejsze "Pozdrowienia Z Rosji". Sam zresztą styl nie dorównuje
wyżej wymienionej pozycji. Przez to wszystko często miewałem uczucie znużenia, żeby nie
rzec - zmęczenia lekturą.
Już sam pomysł, aby as brytyjskiego wywiadu, agent '00' posiadający licencję na zabijanie
zajmował się czymś tak banalnym jak przemyt brylantów wydaje się być cokolwiek
naciągany.
Powieść ta ma jednak dwa mocne punkty: ponowne spotkanie z Felixem i romans z Tiffany
Case, szczególnie gdy ta razem z Bondem wracają do Anglii na pokładzie luksusowego statku
"Queen Elizabeth".
"Diamenty Są Wieczne" wyszło w Polsce w dwóch wydaniach. Jedno z 1990 roku, wydane
przez Młodzieżową Agencję Wydawniczą, drugie pochodzi z miesięcznika 'Literatura' z 1988
roku (w skład którego wchodzi jeszcze jedno, polskie opowiadanie). Ja niestety jestem w
posiadaniu jedynie tego drugiego. A jest to wydanie słabe - poczynając od okładki, na
przekładzie kończąc. Szczególnie fatalne jest to tłumaczenie właśnie. Pan Andrzejewski dla
przykładu zapomina o takim drobnym fakcie, że diamenty po oszlifowaniu nazywają się
brylantami (tu wszystko określane jest mianem diamenty). Kilka razy pojawia się też tekst
"mam grupę krwi F". Niestety to nie jedyne potknięcia.
Tytuł oryginalny: From Russia, With Love
Tytuł polski: Pozdrowienia z Rosji
Autor: Ian Fleming
Wydawca: Jonathan Cape, London 1957
Ilość stron: 218
Na naradzie szefów radzieckich służb wywiadowczych: KGB, GRU i RUMID zapada decyzja
o zabiciu agenta brytyjskiego wywiadu Jamesa Bonda i skompromitowania go w celu
osłabienia MI6. Zadanie zostaje powierzone specjalnej komórce KGB - SMIERSZ, czyli
Smiert' Szpionam (Śmierć Szpiegom). Na przynętę zostaje wybrana młoda kapral wywiadu -
Tatiana Romanowa, która wabi Bonda do Istambułu obietnicą oddania tajnej maszyny
5
szyfrującej 'Spector', sama zaś decyduje się jakoby przejść na drugą stronę. Nie zdając sobie
sprawy z niebezpieczeństwa Bond podejmuje wyzwanie...
"Pozdrowienia z Rosji" jest piątą z kolei powieścią napisaną w 1957 roku przez Iana
Fleminga. Sześć lat później została przeniesiona na duży ekran. Kto więc widział film nie
będzie zaskoczony treścią książki, bowiem ta zekranizowana została dość dokładnie. Różnice
są więc nieznaczne - chyba największą z nich jest fakt, że za całym planem nie stoi - jak to
miało miejsce w filmie - organizacja SPECTRE. Pomimo to jednak książkę czyta się
naprawdę dobrze. Fleming napisał ją sprawnym, ładnym językiem - w tym miejscu trzeba też
pochwalić tłumacza (do których książki Fleminga szczęścia raczej nie mają). Treść zaś jest
poważna i podobnie jak film, wyjątkowo "szpiegowska". Bond bowiem tym razem miast
ratować świat przed katastrofą, ma do wykonania mniej lub bardziej, ale jednak szpiegowskie
zadanie. Jest to zdecydowanie dobry pomysł.
Na minus można chyba jedynie zaliczyć zbyt długi, bo liczący sobie blisko 2/5 książki wstęp.
Tytuł oryginalny: Dr No
Tytuł polski: Doktor No
Wydawca: Jonathan Cape, London 1958
Autor: Ian Fleming
Ilość stron: 168
W Kingston na Jamajce zostają zamordowani John Strangeways, emerytowany komandor
Królewskiej Marynarki Wojennej, oraz uchodząca za jego sekretarkę Mary Trueblood. Oboje
jednak okazują się być lokalnymi przedstawicielami brytyjskiego Secret Service. Do zbadania
tej, jak się wydawało prostej, sprawy zostaje oddelegowany James Bond. Na Jamajce zaczyna
współpracę ze swoim starym przyjacielem Quarrelem. Trop wiedzie na wyspę Crab Key,
będącą własnością tajemniczego Doktora Juliusa No. Na miejscu Bond poznaje piękną
Honeychile Rider, zostają jednak złapani przez ludzi Doktora, który, jak się okazuje, sabotuje
amerykańskie testy z bronią rakietową. Bond zostaje poddany morderczej próbie...
Film Dr No, od którego zaczęła się cała filmowa saga jest stosunkowo wierną ekranizacją
szóstej z kolei powieści Iana Fleminga, wydanej w 1958 roku. Zmieniono niewiele, jednakże
z książki można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy, które ze zrozumiałych względów
pominięto w filmie (jak choćby biografie bohaterów). Książka jest ciekawa, napisana
sprawnie, charakterystycznym dla Fleminga stylem (długie zdania, przywiązanie do
szczegółów). Akcja stopniowo nabiera rumieńców, a kulminacyjny jej moment - przeprawa
Bonda przez 'śmiertelny labirynt' to prawdziwe mistrzostwo.
W Polsce pozycja ta została wydana na dość wysokim poziomie. Niezłe jest przede
wszystkim tłumaczenie. Momentami jednak szwankuje skład tekstu choć, oczywiście, nie
ujmuje to samej książce. Polecam.
Tytuł oryginalny: Goldfinger
Wydawca: Jonathan Cape, London 1959
Autor: Ian Fleming
Ilość stron: 240
Po wykonaniu misji w Meksyku Bond, czekając na samolot na lotnisku w Miami spotyka
Juniusa Du Ponta człowieka, którego kilka lat wcześniej poznał jednym z kasyn (w powieści
6
Casino Royale). Ten prosi go o pomoc w zdemaskowaniu oszusta, z którym przegrał w karty
małą fortunę. W ten sposób Bondowi przychodzi poznać Aurica Goldfingera, bogatego - jak
się początkowo wydaje - angielskiego przedsiębiorcę. Po powrocie do Anglii M. powierza mu
zadanie: 007 ma powstrzymać Goldfingera, który na dużą skalę przemyca złoto. Zachodzi
jednak podejrzenie, że tak naprawdę finansuje on operacje SMIERSZU. Ostatecznie Bond
wpada w ręce złotnika, który (nie wiedząc, że 007 jest szpiegiem) wtajemnicza go w swój
szalony plan - obrabowania rezerwy złota ze skarbca Fortu Knox.
Goldfinger to siódma powieść Iana Fleminga, wydana w 1957 roku. Zasadniczo książka ta
należy do udanych, choć nie do końca. Jest nieco nierówna - zdarzają się niestety fragmenty
słabsze, jak choćby zbyt długi opis meczu golfowego między Bondem a Goldfingerem.
Generalnie jednak akcja jest ciekawa, wciągająca, a i intryga nieźle przemyślana (jeśli nie
liczyć cokolwiek nierealistycznego planu dostania się do Fort Knox). Całość została sprawnie
napisana, z polotem, w tekście jest też stosunkowo dużo akcentów humorystycznych (więcej
niż w poprzednich odcinkach). Polecam.
Tytuł oryginalny: For Your Eyes Only
Tytuł polski: Tylko Dla Twoich Oczu
Wydawca: Jonathan Cape, London 1960
Autor: Ian Fleming
Ilość stron:
FOR YOUR EYES ONLY - Tylko dla twoich oczu
Na Jamajce zostaje zamordowana para starszych ludzi. Państwo Havelock, bo tak się
nazywali nie chcięli sprzedać swej posiadłości tajemniczemu eks - gestapowcowi von
Hammersteinowi, a obecnie oficerowi kubańskiego kontrwywiadu. Państwo Havelock
okazują się jednak być bliskimi przyjaciółmi M, natomiast w kłopoty wpada ich córka, Judy.
James Bond na prośbę M ma się tym zająć. Zadanie sprowadza się do egzekucji
Hammersteina i jego podwładnych. W tym celu 007 udaje się do Kanady, a następnie z
pomocą Kanadyjskiej Policji Konnej przedostaje się do Stanów Zjednoczonych gdzie
znajduje się rezydencja mordercy, a gdzie ma dokonać egzekucji...
Wydane w Polsce w 1990 roku "Tylko Dla Twoich Oczu" z roku 1960 jest nie tyle powieścią,
co krótkim opowiadaniem. W oryginalnym wydaniu wraz z choćby "From A Viev To A
Kill", "Risco" i dwoma innymi weszło w skład tomu "For Your Eyes Only". Samo
opowiadanie jak zwykle niewiele ma wspólnego z filmem. Wielka szkoda, że jest tak krótkie,
przez co nie znajdziemy tu typowych dla Bonda elementów, zaś całość jest bardzo
uproszczona. Przez większą część bowiem James przygotowuje się do konfrontacji, która
ostatecznie ogranicza się do kilku strzałów z karabinu snajperskiego. Oczywiście nie
uświadczymy tu żadnych romansów (choć Bond spotyka na swej drodze Judy, to w zasadzie
opowiadanie kończy się w momencie, gdy coś mogło zacząć się w tej kwestii dziać). Całość
utrzymana jest w typowym dla (wczesnego) Fleminga poważnym stylu.
W wydaniu polskim, oprócz tragicznej okładki momentami razi tłumaczenie - zdążają się
zabawne zdania w stylu "Ubrany był w czarne kąpielówki i duży złoty zegarek". Równie
niepojęte dla mnie jest dlaczego tłumacz nie przetłumaczył takich rzeczy jak: Mrs, czy
ma'am. Są to jednak detale, które nie psują ogólnego wizerunku.
Reasumując: polecam tę pozycję przede wszystkim tym, którzy chcą zagłębić się w korzenie
agenta 007.
7
FROM A VIEW TO A KILL – Zabójczy widok
„From A View To A Kill” to bodaj najbardziej szpiegowszka nowela w całym tomie. Oto
bowiem we Francji, w okolicach St Germain, zamordowany zostaje kurier jednej z agend
NATO o kryptonimie SHAPE, przewożący ściśle tajne dokumenty. Przebywający właśnie we
Francji James Bond zostaje oddelegowany do śledztwa. Początkowo wszystko wskazuje na
to, iż sprawa jest beznadziejna, jednak 007 ostatecznie wpada na trop komórki radzieckich
szpiegów...
„From A View To A Kill” jest zupełnie przyzwoitym opowiadaniem. Ma dość ciekawą i
przemyślaną, choć niezbyt skomplikowaną fabułę. Trudno jednak z tego ostatniego czynić
zarzut. Nieźle też udały się Flemingowi postaci, szczególnie zaś dziewczyna Bonda, Mary
Anne Russell. Interesujące są także przemyślenia samego 007 – na temat Paryża, kobiet itp.
Niemniej jednak, nowela ta tak naprawdę nie wnosi do świata Bonda niczego nowego, nie
wyróżnia się również niczym szczególnym.
QUANTUM OF SOLACE
„Quantum of Solace” jest jednym z najbardziej niezwykłych dzieł Fleminga. Niezwykłym, bo
innym niż większość. James Bond nie jest bowiem głównym bohaterem tego opowiadania.
Podobnie jak w późniejszej „Ośmiorniczce” jest on jedynie biernym słuchaczem opowieści,
którą snuje Gubernator Bahamów w trakcie zorganizowanego przez siebie przyjęcia. Bond
właśnie bowiem zakończył misję, której celem było udaremnienie przemytu broni dla
kubańskich rebeliantów.
Historia ta nawiązuje do słów Bonda: „zawsze myślałem, że jeśli kiedykolwiek się ożenię, to
ze stewardessą”. Traktuje ona o pewnym młodym pracowniku brytyjskiego Ministerstwa
Spraw Zagranicznych, Phillipa Mastersa, który na pokładzie samolotu poznaje piękną
stewardessę imieniem Rhoda. Wkrótce później biorą ślub i przeprowadzają się na Bermudy,
gdzie Masters zaczyna pracę w placówce dyplomatycznej. Szczęście nie trwa jednak
wiecznie...
Jak zaznaczyłem już wcześniej, „Quantum of Solace” nie jest tak naprawdę historią o
Bondzie. To opowieść o miłości, zdradzie i o tym, jak okrutni ludzie potrafią być.
Paradoksalnie, jest to jedno z najlepszych opowiadań, jakie Fleming napisał! Jest ono
przemyślane, zaś postaci są bodaj najlepiej nakreślone ze wszstkich pojawiających się w tym
tomie. Jeśli więc komuś nie przeszkadza tak dalekie odstępstwo od konwencji – która, co
warto zauważyć, w nowelach nigdy nie była zaznaczana tak wyraźnie jak w powieściach,
Fleming bowiem często traktował je jako swego rodzaju eksperymenty – powinien się
podczas lektury tej noweli dobrze bawić.
RISICO - Ryzyko
Bond zostaje wysłany do Włoch, by rozbić siatkę handlarzy narkotyków. Na miejscu spotyka
się z agentem pracującym dla CIA - Kristatosem, który mówi mu, że grubą rybą tak naprawdę
jest niejaki Enrico Colombo. Bond wkrótce wpada w ręce tego ostatniego. Ku jego zdziwieniu
Colombo zamiast go zabić, mówi mu, że Kristatos prowadzi podwójną grę, oszukując wywiad
8
jednocześnie sam przemyca narkotyki na ogromną skalę. Szybko więc dochodzi do
konfrontacji...
THE HILDEBRAND RARITY
Podczas pobytu na Seszelach James Bond, wraz ze swoim przyjacielem Fidele Barberym
wyrusza, na zaproszenie milionera Miltona Kresta i jego uroczej żony Liz, w rejs, celem
którego jest złowienie niezwykle rzadkiej ryby nazywanej „hildebrand rarity” właśnie.
Niemniej jednak okazuje się, iż wycieczka ta wcale nie jest tak przyjemna, jak to się zanosiło.
Krest bowiem okazuje się być prostym, niesympatycznym i aroganckim typem, który wkrótce
zaczyna działać Bondowi na nerwy. Kiedy więc pewnej nocy zostaje zamordowany –
prawdopodobnie przez swoją żonę - 007 dla świętego spokoju... pozoruje wypadek!
Tak oto w skrócie przedstawia się fabuła tego, jakże dziwnego opowiadania. Po raz kolejny
Fleming udowadnia, iż opowiadania nie były jego najmocniejszą stroną, choć „The
Hildebrand Rarity” do najsłabszych dzieł pisarza nie należy. Daje ono nam bowiem wgląd w
psychikę Bonda postawionego w dość niezwykłej sytuacji. Niezwykłej, choć jakże normalnej.
Największym jego dylematem jest to, czy powinien wtrącać się w sprawy małżeńskie innych
ludzi! Nie podoba mu się bowiem sposób w jaki Krest traktuje swoją żonę. Nie rozumie także
jak to możliwe, że Liz pozwala mu na to. Ostatecznie postanawia jednak nie robić absolutnie
nic...
Niemniej jednak znów – osobom przyzwyczajonym do pewnej konwencji serii radzę omijać
to opowiadania z daleka. Wszyscy inni mogą je przeczytać, jednak głównie jako
ciekawostkę...
Tytuł oryginalny: Thunderball
Tytuł polski: Operacja „Piorun”
Autor: Ian Fleming
Wydawca: Jonathan Cape Ltd, 1961
Ilość stron: 336
Podczas rutynowego lotu ćwiczebnego uprowadzony zostaje bombowiec wojsk NATO z
dwiema głowicami atomowymi na pokładzie. Wkrótce potem do premiera Wielkiej Brytanii i
prezydenta USA wysłany zostaje list z żądaniem okupu - 100 milionów funtów. W
przeciwnym razie owe bomby mają zostać zdetonowane. List podpisany jest enigmatycznym
akronimem SPECTRE. Wszystkie zachodnie służby wywiadowcze zostają postawione w stan
najwyższego pogotowia. M tymczasem, kierując się po części przeczuciem wysyła Bonda na
Bahamy, gdzie ten spotyka Felixa Leitera, nadal współpracującego z CIA. Tam też
przypadkowo poznaje niejaką Dominettę Vitali, która opowiada mu o swoim opiekunie,
poszukiwaczu skarbów Emilio Largo. To właśnie względem niego Bond z czasem nabiera
podejrzeń. Jak się ostatecznie okazuje - zupełnie słusznie...
"Thunderball" to pierwsza część trylogii, w której Bondowi przychodzi zmierzyć się z
tajemniczą organizacją Widmo (SPECTRE). I, trzeba przyznać, jest to powieść bardzo udana.
Wypada jednak gwoli ścisłości zauważyć, iż historia ta nie jest wyłącznym wytworem
wyobraźni Fleminga. Już w 1958 roku producent Kevin McClory wraz z Jackiem
9
Whitingamem napisali konspekt scenariusz pt. "Longitude 78 West", zaś pomysł ten
wykorzystał Fleming przy pisaniu tej powieści.
Nie zmienia to jednak faktu, iż fabuła jest naprawdę świetnie przemyślana (chyba najlepsza
pod tym względem powieść Fleminga), akcja zaś jest płynna i - co ważne - świetnie opisana,
przez co książkę czyta się błyskawicznie. Owszem, jest też parę wad, np. zbyt duże jak na
mój gust zbiegi okoliczności, czy nieco irracjonalne zachowania Bonda (oto katastrofa
nuklearna wisi w powietrzu, a 007 umawia się z przypadkowo poznaną dziewczyną na
drinka), jednak owe minusy z pewnością nie przeszkadzają w odbiorze powieści. A jest to
książka dość ciekawie skonstruowana. Z jednej strony mamy do czynienia z rasowym
thrillerem szpiegowskim, z drugiej zaś - jest wiele elementów niemal żywcem wyjętych z
powieści przygodowej. Kontrast pomiędzy śmiertelnym niebezpieczeństwem, jakie zagraża
światu, a bajkowymi plenerami, w jakich umiejscowił akcję Fleming, jest cokolwiek ciekawy.
Świetnie są też nakreślone postacie. Choć Domino nie należy do moich ulubionych kobiet
Bonda, to jednak jest to silna, zdecydowana dziewczyna z ciekawą przeszłością. Nie jest to
jedynie kolejna, papierowa postać. Świetny jest za to Emilio Largo - bezwzględny, acz
wyrafinowany. O Blofeldzie więcej dowiedzieć się będzie można dopiero z następnej
powieści ("W Tajnej Służbie Jej Królewskiej Mości"). Dobry jest też humor. Zabawne są
scenki, gdy Bond odmieniony wychodzi z kliniki, do której wysłał go M i zaczyna
propagować zdrowy tryb życia, lub gdy kupując Domino papierosy stwierdza, że jest
"największym autorytetem w kwestii rzucania palenia", bo robi to stale.
Reasumując: "Thunderball" to z całą pewnością jedna z najlepszych powieści Iana Fleminga,
charakteryzująca się naprawdę mocną fabułą, świetnym pomysłem, dobrymi postaciami i
wieloma kapitalnie napisanymi scenami (m. in. porwanie samolotu). Zarazem jest to kolejna
świetna powieść, na podstawie której nakręcono zwyczajnie przeciętny film. A szkoda.
Tytuł oryginalny: The Spy Who Loved Me
Tytuł polski: Szpieg, który mine kochał
Autor: Ian Fleming
Wydawca: Jonathan Cape Ltd, 1962
Ilość stron: 202
"Spy Who Loved Me" to dziesiąta powieść Iana Fleminga, wydana w roku 1962. Jest to
książka nietypowa w każdym calu, będąca największym eksperymentem brytyjskiego pisarza.
Niezwykłe jest już to, że głównym bohaterem nie jest tu James Bond, lecz młoda kanadyjka,
Vivienne Michael. Poznajemy jej dzieciństwo, czasy szkolne które spędziła w Anglii.
Fleming opisuje jej pierwszą miłość, pierwsze rozstanie, pracę w gazecie. Opisany zostaje
także jej romans z Kurtem, korespondentem z NRD. Po kolejnym nieudanym związku
Michelle postanawia wrócić do Kanady, by następnie ruszyć w podróż na Florydę. Po drodze
zatrudnia się w jednym z przydrożnych moteli w stanie Nowy Jork. Pewnego dnia jednak
nieopatrznie wpuszcza doń dwóch nieznajomych mężczyzn; Sluggsy'ego Moranta i Sola
Horrora i wtedy zaczyna się jej koszmar. Okazuje się, że dwaj gangsterzy chcą podpalić motel
w celu wyłudzenia odszkodowania. Zaczynają się znęcać nad dziewczyną. Na jej szczęście
wkrótce potem u drzwi staje James Bond, agent 007...
Z powyższego opisu można wywnioskować, że sam Bond w tej powieści jest postacią
drugoplanową. I tak jest faktycznie - na piętnaście rozdziałów, jakie liczy sobie książka 007
pojawia się dopiero od dziesiątego. Co jednak czyni tę powieść jeszcze bardziej niezwykła
jest narracja pierwszoosobowa, z punktu widzenia... Vivienne właśnie! Nie wiem dlaczego
Fleming zdecydował się na taki ruch - prawdopodobnie chciał pokazać agenta od innej strony,
10
chciał przedstawić typową dziewczynę Bonda inaczej, niż miał to w zwyczaju. Muszę
przyznać, że takie podejście wychodzi Flemingowi całkiem nieźle, a co ważniejsze -
przekonująco. Mnie ten swoisty eksperyment przypadł do gustu, może się jednak nie
spodobać większości czytelnikom przyzwyczajonym do bondowej maniery. Nie ma tu
międzynarodowego spisku, nie ma szaleńców chcących przejąć wadzę nad światem, ani
innych, typowych dla świata 007 elementów (w zasadzie takowe pojawiają się jedynie w
krótkiej historii, którą Bond opowiada Vivienne).
Mimo to (a może dzięki temu) książkę tę czyta się naprawdę dobrze. Jest sprawnie napisana,
ciekawa. Polecam.
Tytuł oryginalny: On Her Majesty's Secret Service
Tytuł polski: W Tajnej Służbie Jej Królewskiej Mości
Autor: Ian Fleming
Wydawca: Jonathan Cape Ltd, 1963
Ilość stron: 283
"Po zniweczeniu planów organizacji SPECTRE, które wiązali z projektem Thunderball, Bond
udaje się na zasłużony urlop - na zamknięcie sezonu w kasynie Royale. Tamże wpada mu w
oko młoda kobieta, niejaka Teresa di Vicenzo. Bondowi wydaje się ona być niezwykle
pociągająca, pomimo ewidentnej depresji i zaburzeń emocjonalnych. Mimo to wdaje się w nią
romans, który kończy się - jak się początkowo wydaje - porwaniem ich dwojga przez Mark
Ange Draco; ojca chrzestnego mafii karaibskiej. Ten okazuje się być ojcem Tracy. Składa
Bondowi niezwykłą prośbę - chce by ten ożenił się z jego córką! 007 odmawia, jednak Draco
naprowadza go na ślad człowieka, którego bezskutecznie szukał przez wiele miesięcy.
Naprowadza go na ślad Ernst Stavro Blofelda, przywódcy organizacji Widmo. Okazuje się, że
ten złożył prośbę w jednym z brytyjskich towarzystw waleologicznych o potwierdzenie jego
szlacheckiego pochodzenia. Bond, podając się za jednego z członków towarzystwa udaje się
do samotni Blofelda, do skrytego wśród szwajcarskich Alp kurortu Piz Gloria. Okazuje się, że
Blofeld nie złożył jeszcze broni...
Powiem wprost - "W Tajnej Służbie Jej Królewskiej Mości" to najlepsza powieść Fleminga!
Jest to świetnie napisana, wciągająca książka, zawierająca wszystkie charakterystyczne dla
Bonda elementy. Mamy więc rewelacyjne opisane scenerie, wciągającą akcję, humor,
kapitalnie zarysowane postacie, piękne kobiety i - a właściwie przede wszystkim - wielkie
zakończenie, które czyni z tej powieści rzecz wyjątkową.
Oczywiście znany jest powszechny stosunek fanów do filmu z Lazenbym w roli głównej. Nie
cieszy się on popularnością, a często jest uznawany (w dużej mierze niesprawiedliwie) za
najgorszy odcinek serii. Tym ciekawsze jest to, że jest on dość wierną ekranizacją powieści.
A jednak, czytając Fleminga ani przez chwilę nie odczuwałem uczucia znużenia. Książka
pochłonęła mnie bez reszty. Dosłownie.
To jednak nie Blofeld (który okazuje się być Polakiem!), ani też ciekawa akcja są
największymi atutami powieści. Zdecydowanie najciekawszy jest wątek miłosny, jaki
zarysował się pomiędzy Bondem a Tracy. Fleming rewelacyjnie opisał dojrzewające między
nimi uczucie, którego zwieńczeniem był ślub, a końcem - tragiczna śmierć Tracy. Nigdy
wcześniej, ani też nigdy później Flemingowi nie udało się wyzwolić na kartach powieści tak
ogromnego ładunku emocjonalnego, gdy w końcowej scenie zrozpaczony Bond wygłasza
zdanie "[...] widzisz, cały czas na świecie jest nasz.".
11
To tylko kolejny przykład na to, jak ewoluował styl Fleminga. Ostatnie książki były bardziej
emocjonalne (świetnie wreszcie przedstawione odczucia 007). "W Tajnej Służbie..." pisane
było lżejszym stylem, niż przeładowane opisami pierwsze powieści. Jak zaznaczyłem
wcześniej - sporo jest też akcentów humorystycznych (w jednej ze scen pojawia się Ursula
Andress!).
Oczywiście pokazanie Bonda od bardziej ludzkiej strony, ożenienie go było ryzykownym
posunięciem. Fleming wyszedł z tego obronną ręką, co zresztą dziś przyznaje większość
fanów. Szkoda tylko, spora część z nich nie akceptuje podobnych posunięć w filmach.
Na zakończenie kilka słów pochwał dotyczących polskiego wydania. Jest ono wyjątkowo
dobrze opracowane. Począwszy od ładnej, acz oszczędnej okładki, a na świetnym
tłumaczeniu kończąc. Bardzo udanym pomysłem jest szczególnie pozostawienie wielu
zwrotów w ich ojczystym brzmieniu i zamieszczeniu na końcu książki słowniczka. Brawa!
Tytuł oryginalny: You Only Live Twice
Tytuł polski: Żyje się tylko dwa razy
Autor: Ian Fleming
Wydawca: Jonathan Cape Ltd, 1964
Ilość stron: 192
Po śmierci ukochanej żony Bond przez wiele miesięcy nie może dojść do siebie. Jego
kondycja psychiczna fatalnie wpływa na pracę, dlatego też M. chce go zwolnić. Po namowach
Sir Jamesa Molony decyduje się jednak dać 007 jeszcze jedną szansę. Awansuje go do Sekcji
Dyplomatycznej (odbierając mu jednocześnie licencję na zabijanie) i powierza bardzo trudne
zadanie: Bond ma udać się do Japonii, by pozyskać urządzenie tamtejszych służb specjalnych
o nazwie MAGIC 44, które niezawodnie rozszyfrowuje radzieckie kody. Bond, który ma
działać jako dyplomata australijski spotyka się z wysoko postawionym urzędnikiem
Japońskich Służb Specjalnych, Tigerem Tanaką. Ten proponuje mu układ - w zamian za
informacje pozyskane dzięki MAGIC 44 Bond ma zabić niejakiego doktora Guntrama
Shatterhanda, zwanego "Kolekcjonerem Śmierci". Doktor Shatterhand przybył do Japonii ze
Szwajcarii kilka miesięcy wcześniej, kupił zamek i założył tam ogród botaniczny, w którym
zaczął hodować wiele niebezpiecznych gatunków roślin i zwierząt. Okazało się także, że
rozpoczął rekrutację ludzi będących członkami nieistniejącej już organizacji terrorystycznej
Czarny Smok. Ostatecznie tajemniczy doktor stał się niewygodny dla japońskiego Imperium,
które postanawia się go pozbyć. Wkrótce potem okazuje się, że doktor Shatterhand to tak
naprawdę... Ernst Stavro Blofeld - człowiek odpowiedzialny za śmierć żony Bonda, Tracy!
Tak więc James przyjmuje zadanie, przedostaje się do twierdzy swego największego wroga i
zabija go. Ucekając jednak zostaje poważnie ranny i traci pamięć. Nie znając swej
prawdziwej tożsamości wiele miesięcy spędza u boku japońskiej dziewczyny Kissy Suzuki.
Jednak pewnego dnia przypomina sobie nazwę Władywostok. Czując, że miasto to ma jakiś
związek z jego przeszłością i w ten sposób może odzyskać pamięć wyrusza do Związku
Radzieckiego...
"Żyje Się Tylko Dwa Razy", dwunasta powieść Iana Fleminga z 1964 roku jest książką dobrą,
acz nie rewelacyjną. Pierwszym zarzutem może być fakt, iż zdecydowanie brakuje w niej
akcji! W części pierwszej jesteśmy świadkami głównie rozmów między Bondem a Tanaką,
lub Dikko Hendersonem - agentem australijskiego wywiadu. Na szczęście rozmowy te są
ciekawe, momentami naprawdę zabawne (najczęściej bowiem Fleming opisuje bohaterów po
spożyciu znacznej ilości sake), ale także pouczające - ze słów Tanaki można sie wiele
dowiedzieć na temat samej Japonii, a także kultury i zwyczajów panujących w kraju
12
Kwitnącej Wiśni. W drugiej części zaś Bond poznaje Kissy Suzuki, z którą spędza wiele
czasu. Dopiero pod koniec książki dochodzi do konfrontacji z Blofeldem.
Inną sprawą jest, że Fleming nie wykorzystał do końca potencjału, jaki krył się za faktem
śmierci Tracy. Owszem - wiemy, w jak kiepskim stanie jest James, jednak Fleming poświęca
temu za mało uwagi - podobny zabieg zastosował Raymond Benson w powieści "Doubleshot"
z tym, że znacznie lepiej opisał psychikę Bonda. Podobnie rzecz się ma z chęcią zemsty na
Blofeldzie; także tu Fleming tylko zasygnalizował ten fakt, nie zgłębił jednak tematu
należycie. Z całą pewnością najlepszym elementem powieści są świetne zarysowane postaci:
zarówno Tanaka, jak i Henderson. Ciekawe jest również otwarte zakończenie - Bond (który w
Anglii uważany jest za martwego) wyrusza w poszukiwaniu własnej tożsamości. Tymczasem
okazuje się, że Kissy Suzuki jest w ciąży...!
Tytuł oryginalny: The Man With the Golden Gun
Tytuł polski: Człowiek ze złotym pistoletem
Autor: Ian Fleming
Wydawca: Jonathan Cape Ltd, 1965
Ilość stron:153
"Akcja "Człowieka ze Złotym Pistoletem" dzieje się po wydarzeniach, które miały miejsce w
"Żyje Się Tylko Dwa Razy". Wtedy to Bond w wyniku odniesionych obrażeń stracił pamięć i
w poszukiwaniu własnej tożsamości wyruszył do Władywostoku.
Już na początku "The Man With The Golden Gun" okazuje się, że 007 (którego uważano za
martwego) żyje. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy ten próbuje zabić M! Okazuje
się bowiem, że w Związku Radzieckim Bond został pojmany przez KGB, a następnie
poddany operacji 'prania mózgu'. Teraz, po rekonwalescencji (min. elektrowstrząsy) musi
udowodnić swą przydatność dla MI-6. M rozkazuje mu wytropić i zabić niejakiego Francisco
(Paco) 'Pistols' Scaramangę - śmiertelnie niebezpiecznego płatnego mordercę. Bond odnajduje
go na Jamajce. Scaramanga wynajmuje go do ochrony pewnego spotkania, na którym zjawia
się kilku gangsterów. Wśród nich jest także agent KGB, pan Hendriks, który wkrótce poznaje
prawdziwą tożsamość 007...
"Człowiek Ze Złotym Pistoletem" nie należy do najbardziej cenionych powieści Fleminga.
Fani zarzucają jej miałkość fabuły, czy słabo nakreślone postacie. Mnie jednak książka ta
przypadła do gustu. Owszem - nieco brakuje w niej napięcia. Mary Goodnight również nie
należy do najciekawszych kobiet Bonda, a Scaramanga okazuje się być mało rozgarnięty, a -
co gorsze - Fleming nie dał mu okazji do zademonstrowania swych nieprawdopodobnych
(podobno) umiejętności strzeleckich. Szkoda, czekałem bowiem na coś w rodzaju pojedynku
pomiędzy nim a Bondem.
Z drugiej strony jednak akcja jest stosunkowo wciągająca, a co ważniejsze - nie nudzi. Cieszy
również powrót Felixa Leitera.
Jeśli jednak jest coś, czego Flemingowi wybaczyć przy tej okazji nie potrafię, to
niewykorzystanie świetnego motywu 'prania mózgu'. Bond - owszem - dokonuje zamachu na
M, potem jednak do tego tematu się nie wraca, a szkoda. Zastanawia także fakt, że Fleming
nie powrócił do tematu syna, którego Bond zostawił w Japonii (w powieści "Żyje Się Tylko
Dwa Razy"). Owszem, 007 nie mógł wiedzieć o jego istnieniu, jednak pomysł był na tyle
ciekawy, że szkoda, że Fleming już do niego nie wrócił...
13
Tytuł oryginalny: Octopussy & The Living Daylights
Tytuł polski: Ośmiorniczka & Żywe światło dnia
Autor: Ian Fleming
Wydawca: Jonathan Cape Ltd, 1966
Ilość stron: 131
Zbiór opowiadań pt. "Octopussy & The Living Daylights" jest ostatnim dziełem Iana
Fleminga, po raz pierwszy wydanym w 1966 roku. Na tom ten składają się cztery nowele:
"Octopussy", "A Property Of A Lady", "The Living Daylights", oraz - w przypadku wydania
z 2002 roku (wyd. Penguin) - "007 In New York".
Opowiadania Fleminga generalnie nie należą do jego największych osiągnięć. Ten tom jest
tego przykładem. Choć i tu znajduje się jedna perełka, ale po kolei.
OCTOPUSSY - Ośmiorniczka
James Bond udaje się na Jamajkę. Tam ma odnaleźć niejakiego Dextera Smythe'a, majora
Królewskiej Piechoty Morskiej w stanie spoczynku, który w czasie II Wojny Światowej
stacjonował w Niemczech. Tam też dopuścił się zbrodni. Oto w jego ręce wpadły dokumenty
mówiące o sztabach złota ukrytych gdzieś w górach Keiser. We wskazane miejsce udaje się
wraz z przewodnikiem, Hannesem Oberhauserem. Wkrótce postanawia go zabić, by pozbyć
się jedynego świadka przestępstwa. Po wojnie wraz z żoną osiedlają się na Jamajce, gdzie
wiodą spokojne życie za pieniądze pochodzące ze sprzedaży złota. Jednak sielanka Smythe'a
stopniowo zaczyna pękać - on popada w alkoholizm, jego żona zaś uzależnia się od leków,
które ostatecznie ją zabijają. Od tego momentu Smythe staje się wrakiem człowieka. Dlatego
też nie protestuje, ani nie unika odpowiedzialności, tylko opowiada Bondowi historię swojego
życia...
Jak można wywnioskować z powyższego streszczenia 007 nie jest bohaterem tego
opowiadania, a jedynie dodatkiem . Całość jest raczej historią zrezygnowanego człowieka,
który na dobrą sprawę podświadomie pragnie śmierci. Jest to ciekawa koncepcja, Fleming
umiejętnie buduje portret psychologiczny Smythe'a. Jednakże, mimo iż sama fabuła, a raczej
historia opisana w tym opowiadaniu, jest ciekawa, to nie jest to coś, czego można się po
"bondzie" spodziewać. Z tych też powodów "Octopussy" wymyka się jednoznacznej ocenie.
A PROPERTY OF A LADY – Własność pewnej damy
We "Własności Pewnej Damy" jedna z pracownic Sekcji Łączności w kwaterze MI6,
odpowiedzialna za szyfrowanie i wysyłanie ściśle tajnych raportów Sekcji 100, zajmującej się
podwójnymi agentami (raporty te służyły tak naprawdę dezinformacji KGB) - Maria
Freudenstein - jest podwójną agentką i szpieguje na rzecz radzieckiego wywiadu, który w
zamian przesyła jej drogocenny klejnot. Aby zidentyfikować komórkę KGB Bond udaje się
na aukcję kosztownego przedmiotu...W zasadzie ciężko oceniać owe opowiadania. Są one
bardzo krótkie, oszczędne - jak to opowiadania. Fleming ma jednak ciekawe pomysły, a co
więcej, potrafi je nieźle spisać.
Razi jak zwykle polskie wydanie. Momentami szwankuje tłumaczenie, zaś okładka jest
najzwyczajniej w świecie koszmarna szczególnie, jeśli się ją porówna do kapitalnych wydań
angielskich.
14
THE LIVING DAYLIGHTS – Żywe światło dnia
James Bond tym razem otrzymuje jedno z najtrudniejszych zadań, z jakimi przyszło mu się
zmierzyć. Jedno z najtrudniejszych, bowiem musi uczynić coś, czego nienawidzi. Musi
zamordować człowieka. Z zimną krwią.
Oto bowiem ekspozytura MI6 w Berlinie Zachodnim otrzymuje informację, jakoby Agent
272 z KGB próbował zbiec na Zachód wraz z niezwykle ważnymi informacjami dotyczącymi
planowanych testów nowych rakiet i głowic jądrowych. Niestety okazało się, iż kurier który
dostarczył Brytyjczykom te informacje jest podwójnym agentem i KGB wie o planach Agenta
272. MI6 przechwyciło radziecką depeszę w której umieszczono plan zabicia zdrajcy, gdy ten
będzie przechodził z Berlina Wschodniego na Zachód (akcja dzieje się jeszcze przed budową
Muru Berlińskiego). KGB chce do tego wykorzystać snajpera. Dlatego Bond musi go zabić.
"The Living Daylights" jest nie tylko najlepszym opowiadaniem Fleminga. Jest to
jednocześnie jedno z największych dokonań pisarza! Cała historia jest fantastycznie
przemyślana, akcja rewelacyjnie skonstruowana, a także trzyma w napięciu do ostatniej
strony. Jednak to nie wszystko. Oprócz tego dostajemy też kapitalny opis psychiki Bonda,
jego przemyślenia. Dowiadujemy się, jak gardzi takimi zadaniami, jak ciężko mu zabić z
zimną krwią, jak musi topić wyrzuty sumienia w whisky. Jego stosunek do tego zadania
najlepiej ilustrują słowa, jakimi ucina zarzuty Sendera "Myślisz, że lubię tę robotę? To, że
mam numer 00? Byłbym szczęśliwy, gdybyś mnie wygryzł z Sekcji 00".
Ciekawą rzeczą jest też to, że opowiadanie to posłużyło twórcą filmu "The Living Daylights",
którego teaser jest w zasadzie jego stosunkowo wierną ekranizacją. Co prawda Berlin
zamieniono na Bratysławę, a kapitana Sendera na Saundersa, to oś fabuły jest niemal
niezmieniona. Koniec końców w opowiadaniu pojawia się nawet śliczna wiolonczelistka!
Reasumując: jest to z całą pewnością opowiadanie, dla którego warto jest kupić cały tom.
007 IN NEW YORK – 007 w Nowym Jorku
Nowela ta po raz pierwszy została opublikowana w USA w październiku 1963 roku w gazecie
New York Herald Tribune pod tytułem "Agent 007 In New York", choć rękopis zatytułowany
został "Reflections in a Carey Cadillac". Następnie została ona włączona do zbioru
opowiadań Thrilling Cities. Aż do 1999 roku opowiadanie to nigdy nie zostało opublikowane
w Wielkiej Brytanii. Dopiero wówczas bowiem ukazało się ono w Sunday Times Magazine, a
później włączone zostało to niniejszego tomu.
A nowela ta jest zwyczajnie dziwna. Oto bowiem Bond zostaje wysłany incognito do Nowego
Jorku, gdzie ma ostrzec pewną Brytyjkę, która niegdyś pracowała dla Secret Service, iż
partner z którym się obecnie spotyka jest tak naprawdę agentem KGB pracującym przy ONZ.
Z tego powodu FBI i CIA zaczynają się interesować nim i dziewczyną właśnie.
I to by było wszystko, jeśli chodzi o fabułę tego krótkiego (jedyne 9 stron!) opowiadania.
Resztę stanowią rozważania 007 (a pewnie samego Fleminga) na temat Nowego Jorku, ze
sporym naciskiem na kwestie kulinarne (jest tam nawet przepis na jajecznicę a la James
Bond).
Trudno cokolwiek więcej o tej noweli napisać. Warto ją przeczytać głównie jako
ciekawostkę, bowiem do świata Bonda nie wnosi kompletnie niczego.
15
16