The Memories of the White Magic Prophecy

background image

1

Rozdział 11

~~ Żywioły ~~

M

M

agia powietrza unosi.

M

M

agia wody ożywia.

M

M

agia ziemi przenosi góry.

M

M

agia ognia niszczy…




- Czemu ona się nie budzi? Boże, co jej jest!?
- Sharon, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Musimy w to wierzyć.
- Jak mam w to wierzyć skoro tak długo się nie budzi? Jonatanie, co jeśli w ogóle się nie

obudzi?

- Nie pleć głupstw. Obudzi się, ma silną wolę.
Przecież to głosy moich rodziców, Sharon i Jonatana. Ale dlaczego mówił o takich rzeczach, co

się dzieje? Ostatnie co pamiętam to, to że otaczał mnie ogień i pomoc Genevieve, dzięki której udało
mi się opanować ogień i zdziwione twarze mamy Chrisa, Sebastiana i jego samego. Następnie uścisk
ulgi mamy Chrisa i dziwna rozmowa między nami, że ujarzmiłam ogień, co jest niezwykle rzadkie i
moje omdlenie. A teraz wyraźnie czuję, że leże w łóżku i słyszę rodziców opłakujących to, że ktoś się
nie budzi… Dziwne, bo ja się obudziłam… Tak sądzę.

Spróbowałam się poruszyć, chociaż podnieść powieki.
Nic… Kompletnie nic…
Boże, co tutaj się dzieje!?!
- Jak to mówiłeś Sebastianie, ona okiełznała ogień? – spytał dobrze znany mi głos. Seraphin.
- Tak, to właśnie zrobiła. Uważnie patrzyłem jak Chris pierw kazał uformować ognisty

krąg wokół niej, potem by za pomocą swojej mocy podniosła wysokość płomieni. Udało jej się to
po chwili. Następnie powiedział by uformowała ognisty krąg w cokolwiek chce, tak też zrobiła.
Uformowała go w otaczającą ją bańkę. Jednak ona wyszła jej spoza kontroli i zbliżała się do niej
by ją spalić. Co prawda próbowaliśmy ją uratować, ale nie mogliśmy.
– powiedział załamany
Sebastian.

- Jak to nie mogliście? – spytał Seraphin.
- Właśnie. – czyżby to głos Tobbiego?
- Nie mogliśmy ponieważ wytworzyła prawdziwy ogień, nie taki pozorny, magiczny.

Wiadomo, że gdybyśmy zetknęli się z takowym, spalilibyśmy się żywcem… - odpowiedział Seba.

- Niemożliwe… Jakim cudem mogła tego dokonać? To ponad jej początkujące moce

czarownicy. Nie do wiary… - powiedział Seraphin.

background image

2

- Teraz jak widzicie, jest w takim stanie w jakim jest, nieprzytomnym. Po tym jak

dokonała niemożliwego wyglądała normalnie. Nie widać było żadnych oznak osłabienia bądź
czegoś gorszego.
– powiedział Sebastian.

- Trzeba czekać. Puls ma, serce bije w normalnym rytmie. Można by rzec, że tkwi w

takowej śpiączce.

- Kiedy z tego wyjdzie Seraphinie? – odezwała się moja mama płaczliwym głosem.
- Tego, Sharon, nie jestem w stanie powiedzieć. Taki wyczyn jaki dokonała jest

niesłychanie rzadki. Nigdy dotąd nie słyszałem o takim zdarzeniu jakie miało miejsce na waszym
treningu.

- Co masz na myśli Seraphinie? – spytał tata.
- A mam na myśli to, że pierwszy raz spotykam się z tak czystą i potężną magią, jaką

posiada twoja córka, Jonatanie.

- Jak to?! Przecież ona jest początkująca. Dopiero niedawno uaktywniła się u niej moc,

więc jakim cudem ma jej aż takie pokłady? – spytał.

- Nie wiem Jonatanie. Nie potrafię na to odpowiedzieć. Jedynie Starszyzna będzie

wiedzieć. – odpowiedział Seraphin.

- A jak Chris? Jak on się czuje? Chyba nie obwinia się za wszystko? – spytał zmartwiony

Seraphina.

- Obwinia się Jonatanie. Twierdzi, że to jego wina, że tak się stało jak się stało. Jak tylko

zaczyna ktokolwiek mówić mu, że nie ponosi żadnej winy krzyczy, że nie ma racji i znika na
resztę dnia. Ciężko mu, bo to on miał z nią trenować i postanowił spróbować czegoś nowego.

powiedział Seraphin.

- Myśleć, że powinniśmy pozwolić jej odpoczywać. Chodźmy na dół. Są tam te¿ rodzice

Natashy. Wiem, że chcą porozmawiać i przeprosić za zaistniałą sytuację. Oni najbardziej czują
się winni za to co się stało.
- powiedział po długiej chwili ciszy Tobby.

- Dobrze. Chodź Sharon. Musisz również odpocząć. – powiedział tata do mamy.
- Ale Jonatanie, co jeżeli się obudzi? Przerazi się jak nikt przy niej nie będzie. Przecież …
- Sharon, spokojnie. Przesiadywanie przy niej w nieskończoność też nic nam nie da.

Seraphin z nią zostanie, prawda? –powiedział przerywając jej tata.

- Tak, zostanę z nią. Możesz być spokojna Sharon. Najlepiej idź się połóż. Jak się obudzi

dam wam znać. – odpowiedział Seraphin. Po chwili usłyszałam jak w ciszy zbierają się do drzwi, i
wychodzą zamykając je cicho pozostawiając mnie samą z Seraphinem.

- Nie sądziłem, że kiedy wyjadę na krótko, aż takie coś się wydarzy. Na królową! Pierwszy

raz spotykam taki przypadek magii. Co to może oznaczać? – powiedział sam do siebie.

Ja za to leżałam w bezruchu. Kompletnie nie mogłam się ruszyć, nie żartuję! Przez całą

rozmowę próbowałam poruszyć się choćby o milimetr ale nic z tego. Leżałam na moim, zdaje się,
łóżku jak jakiś inwalida! Na dodatek mama płakała, mogłam bardzo dobrze wyczuć to po jej głosie. I
to płakała zapewne z mojego powodu!

Do cholery! Dlaczego nie mogę się ruszyć?! Ostatnie co pamiętam to, to że znowu zemdlałam.

Zapewne znowu spałam, ale tym razem znacznie dłużej, przez co mama musi być w takim stanie. Na
dodatek tata się martwi, Tobby jak i reszta. No i Chris obwinia się o mój stan… Normalnie
pozazdrościć, nie ma co. Cholera!

- Ciekawe co to oznacza… Hm… Jej moc uwolniła się przedwcześnie, ma jej ogromne

pokłady i w dodatku opanowała jeden z najgroźniejszych żywiołów. Ciekawe… - dalej mówił do
siebie.

O co mu chodzi z tym wszystkim? Jasny gwint! Muszę coś zrobić, cokolwiek by uwolnić się od

tego otępienia. Wydaje mi się jakbym była tutaj tylko podświadomością a nie całą sobą. No, nie
zapominając o tym, że tkwię w sowim ciele. Na szczęście!

background image

3

Poczułam jak moja dłoń się poruszyła, czyżbym zdobywała kontrolę nad moim ciałem? Oby!

Postanowiłam spróbować bardziej poruszyć nie dłonią, ale całą ręką.

O! Udało się! Teraz może spróbuję z oczyma…
TAK!
Otworzyłam oczy szczeliwa, że udało mi się tego dokonać. Normalnie ogarnęła mnie duma, że

to mi się udało. Ba, jestem wielka!

- Gabriele! Obudziłaś się! Jak się czujesz? Co się stało, czemu tak długo byłaś

nieprzytomna? – obsypywał mnie pytaniami Seraphin. Spróbowałam wydobyć z siebie głos co
zastąpił dziwny dźwięk wydobywający się z mojego gardła. Odkaszlnęłam i zmieniłam pozycję na
siedzącą.

- Hej Seraphin. Długo ciebie nie widziałam. Ile spałam? Czy przed chwilą nie była tutaj

mama i tata z Tobbym? – spytałam pomijając resztę pytań.

- Tak byli tutaj. Spałaś około tydzień. Martwili się o ciebie. Spałaś bardzo długo, co

dopiero zdziwieni jesteśmy wszyscy, że tak często mdlejesz. Zdarzało ci się to częściej?

- Nie, nie zdarzało. Już nic mnie chyba nie zaskoczy. Nawet to, że spałam tydzień… Co się

ze mną dzieje Seraphinie? - spytałam zmartwiona. Wszystko staje się coraz trudniejsze. Czuje to…

- Damo, spokojnie. Głowa do góry. Powiedz mi lepiej jak udało Ci się opanować ogień,

przed spaleniem siebie, hm? – spytał ciekawski.

- Nie wiem. Kiedy zauważyłam, że ogień wymknął mi się spoza kontroli spanikowałam i

zamknęłam oczy. Nie wiedziałam co mam robić, póki nie usłyszałam dobrze znajomy mi głos.
Głos mojej opiekunki, jak to miewam ją opisywać. Podpowiedziała mi, że ogień ma się mnie
słuchać i powiedziała bym zaufała swojej mocy i nie bała się ognia. Tak też zrobiłam. Potem w
mojej głowie usłyszałam słowa, które jednak nie były mi znajome ale z drugiej strony jakby
były. Wypowiedziałam je w sobie i w następnej chwili niebyło ognia a ja unosiłam się w
powietrzu. Potem wszyscy rozmawiali zdziwieni moim wyczynem, następnie zemdlałam. To
wszystko.

- Jaka ona, Gabriele?
- Nie znasz jej. Nazywa się Genevieve. Przychodziła do moich snów kiedy byłam mała.

Niedawno też do mnie przyszła. Dokładnie wtedy gdy miałam pierwsze spotkanie z państwem
Gilbert.

- O królowo! Niemożliwe… - wybełkotał
- Co jest Seraphinie? Co się dzieje? Znasz ją? Powiedz!
- Gabriele jak ona wygląda, opowiedz mi o niej.
– powiedział.
Opowiedziałam mu dokładniej wszystko od pierwszego spotkania po latach jej zniknięcia z

moich snów jak i wspomniałam czasy, w których często do mnie przychodziła. Całą moją opowieść
wysłuchał ze spokojem, kiwając swoją kocią głową. Kiedy skończyłam, nie wiedział co ma
powiedzieć.

- Niemożliwe, żeby to była prawda. Skoro ta twoja opiekunka, Genevieve, jest taka jaką ją

opisałaś i odwiedzała Cię od małej, to może oznaczać to bardzo dużo… - powiedział zamyślony.

- Powiedz o co ci biega, bo ja póki co nic nie rozumiem.
- Już tłumaczę. Księgi Magiczne opisują o postaci, która odwiedza wybrane osoby we śnie.

Rozmawia z nimi, spędza z nimi czas.

- No i? To już wiem z własnego doświadczenia.
- Poczekaj, aż skończę, a nie przerywasz. Ach, ta młodzież.
– prychnął i wznowił.- Otóż,

ona jest wysłanniczką światła. Coś w rodzaju pośrednika. Nadążasz?

- Yyyy… tak.
- Pośrednik, czyli osoba wysłana do kogoś za czyjąś sprawą.
- Dobra, co dalej.

background image

4

- Mianowicie, takich pośredników wysyła się do tych dla których zapisana jest

przepowiednia, w Wielkie Księdze Białej Magii. – powiedział pełen powagi.

- Aha… i co to ma do mnie? – spytałam.
- Ach! Ma to do Ciebie, że Twój los został zapisany w tej księdze.
- Co to za księga?
– spytałam ciekawa.
- Ta księga posiada wszystkie zapisane przepowiednie, dla każdej magicznej istoty, która

dokona wielkiego w świecie magii i nie tylko. – powiedział ożywiony.

- Aha. No więc?
- No więc będziemy musieli udać się tam, by sprawdzić co jest zapisane dla Ciebie, moja

droga Gabriele.

On chyba żartuje?! Teraz, jak mam ogromne zaległości, wszyscy martwili się moim stanem i

martwią się dalej, nieświadomi tego, że już się obudziłam siedzą na dole a ja mam pałętać się po
świecie magicznym, by uzyskać odpowiedź na to co kryje dla mnie mój los. Dobre mi! Co jak co, ale
ja się na to nie piszę, koniec kropka.

- Zapomnij Seraphinie, że to zrobię. Nigdzie się stąd nie ruszam. I tak mam już dużo, na

głowie. Po za tym, pewnie się mylisz. – powiedziałam pewna swoich słów.

- Ach doprawdy?
- Co masz na myśli?
– spytałam
- Zróbmy test, dobrze? – spytał.
- Jaki znowu test? Wyrażaj się jaśniej, jeśli można. – powiedziałam wyraźnie zbita z tropu.
- Ach, chodzi mi o test żywiołów.
- Aha, a na czym on niby polega? Mam nadzieje, że nie na tym samym co poprzednie

zmagania z ogniem bo jeśli tak to zapomnij, że go zrobię. Tym razem mogę zapaść w bóg wie jak
długą śpiączkę. Po za tym muszę zejść do reszty. Martwią się. Tym bardziej Chris. Muszę im
wyjaśnić, że nic mi nie jest.
– powiedziałam. Już zsuwałam się z łóżka by z niego zejść, ale
powstrzymał mnie.

- Poczekaj. Nie na tym polega test. Po prostu sprawdzę oddziaływanie żywiołów w pobliżu

Ciebie, może być?

- Nic nie podpalę, utopię, zakopię bądź wysadzę w powietrze? – spytałam przerażona…
- Nie, nic takiego. Siadaj a ja przyniosę potrzebne rzeczy. Zaczekasz? – spytał pełen energii,

zapewne dostając ją na rzecz eksperymentu.

- No dobra. Pośpiesz się. Nie mam zamiaru spędzić tutaj resztę dnia. – powiedziałam

poddając się. Niech ma tą swoją satysfakcję. Może wtedy da mi spokój i będę mogła zejść do reszty.

- Daj mi minutkę. – kiwnęłam na jego słowa. Kot zniknął za drzwiami mojej łazienki.

Usłyszałam szum wody z kranu, po czym ucichło. Wyszedł z łazienki a za nim, w powietrzu unosiła
się szklanka do połowy wypełniona wodą. Wskoczył na łóżko a szklanka zatrzymała się parę
centymetrów przede mną i stanęła w powietrzu nieruchomo. Magia potrafi zaskakiwać, co nie?

- Dobra. Weź w jedną rękę tą szklankę. Drugą zatrzymaj parę centymetrów nad szklanką.

– powiedział.

- Ok.
Zrobiłam jak kazał i czekałam na dalsze instrukcje.
- Teraz skup się na tym by wydobyć z szklanki odrobinę wody i uformuj ją na kształt kuli.

Dasz radę? – spytał niepewnie. On chyba nie myśli, że nie dam rady. Heh, niech nie myśli, że jestem
cienka. Po za tym, lubię wyzwania.

- No jasne.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na zawartości szklanki. Poczułam jakby jej siłę. Te

przyciąganie cząsteczki wody do innej cząsteczki. Niesamowite.

Skupiłam się mocniej zaciskając powieki po czym poczułam jak urywają się wiązania

cząsteczek w wodzie i wydobywam ją ze szklanki. Czułam, że udało mi się wydobyć odrobinę wody,

background image

5

więc pozostało tylko uformować ją. Tak więc, wyobraziłam sobie kształt kuli i … bingo! Udało mi
się!

Otworzyłam oczy i spojrzałam na mój wyczyn.
Tak!
Uformowałam idealną kulę wody, która unosiła się nad szklanką. Ach, moja duma urosła o sto

kroć.

- No i masz co chciałeś. Zadowolony? – spytałam dumna. Ha, nie jestem cieniasem!!!
- Moje gratulacje. Wiesz co to oznacza? –spytał. Teraz to mnie zaskoczył… Pokręciłam

głową na znak, że nie wiem.

- Potrafisz władać żywiołem wody… - powiedział niedowierzając własnym słowom. Ok., to

się robi coraz to bardziej zakręcone.

- Co w tym tak niezwykłego? Zapewne każda czarownica to potrafi. – oznajmiłam.

Opuściłam kontrolę nad wodą i wlała się ponownie do szklanki. Pokręciłam głową na nie.

- Nie Gabriele. Dla czarownicy jest to prawie, że w ogóle niemożliwe. Takie żywioły jak

woda i ogień są zdradzieckie a jednak ciebie słuchają się posłusznie… Następny test. - Powiedział
ochoczo.

- Chyba żartujesz? – powiedziałam ironicznie.
- Nie. Teraz ziemia. Jak zauważyłem masz doniczkę z paprocią na oknie.
- Tak, no i? Co z nią?
– spytałam.
- Spróbuj przesunąć doniczkę, bądź sprawić by zawisła w powietrzu. – powiedział

wyzywająco. Chce to będzie miał.

Skupiłam się na mojej paproci, która stała w plastikowej doniczce na oknie. Wytężyłam moją

główkę mocno, ponieważ czułam irracjonalną ciężkość ziemi. Nie taką małą, jaką czuję normalnie. Ta
była jakoś taka specyficzna…

Otoczyłam umysłem ten ciężar i wyobraziłam sobie jak doniczka podnosi się z okna i zmierza

w moją stronę. Po chwili poczułam ją w swoich dłoniach. Udało się!

Otworzyłam oczy podziwiając ponownie mój wyczyn i zemknęłam na kota. On siedział

normalnie w otępieniu, albo lepiej powiedziawszy – w szoku! Czy to aż tak dziwne?

- Nie do wiary… - wybełkotał.
- Koniec z testami? – spytałam z cichą nadzieją końca tego cyrku.
- Nie, jeszcze nie. Wiemy, że ogień potrafisz opanować. Wodę i ziemię również. Zostało

tylko powietrze.

- Pięknie. To co mam zrobić? Chce to mieć jak najszybciej za sobą. No więc? – wyrzuciłam

z siebie od niechcenia.

- To ostatni test i jesteś wolna a ja będę mieć potwierdzenie. Jeżeli i ten test zaliczysz, nie

będę mógł się mylić. Nie będę. – pokręcił głową po czym wznowił. – Dobra. Jak widzisz wszystkie
okna i drzwi są zamknięte, tak?
– spytał. Potwierdziłam skinieniem głowy na tak.

-No więc, widzisz to piórko, które leży, o tam? – wskazał na małe, białe piórko które leżało na

dywanie przy szafie. Skinęłam ponownie, na tak. Kontynuował.

- Spraw by podniosło się i parę razy zakręciło się w powietrzu. Co ty na to? – oznajmił.
- Ok., jak dla mnie nie ma sprawy. Bylebym szybko z tym skończyła.
Po raz już trzeci skupiłam się lecz tym razem na małym piórku. No z nim nie powinno być

problemów.

Szlag by to trafił, no… To cięższe niż myślałam. Ja i te moje przedwczesne wiwaty! Ughrrr…
Zacisnęłam mocniej powieki i szczękę. Musi się udać, musi – powtarzałam sobie. Czułam jak

grawitacja przyciąga to białe piórko. Dziwne, że z każdą rzeczą, czy wodą czy ziemią odczuwam
wszystko tak jakbym była tą rzeczą. Zdumiewające, nieprawdaż? Oczyściłam główkę z myśli na tyle
ile zdołałam i poczułam jak piórko się unosi. Tak, tak, tak… Nie! Straciłam panowanie nad nim i
opadło na pierwotne miejsce. Spróbowałam jeszcze raz, ale okazało się to tym bardziej cięższe.

background image

6

Poddana uniosłam powieki po czym westchnęłam.
- A jednak potrafisz to. Nie wierzę samemu sobie… - wybełkotał wpatrzony w piórko.
- Nie, nie udało mi się. Nie zrobiłam to o co mnie prosiłeś. – powiedziałam zmarnowana.
- Ale uniosło piórko, to mi starczy. Ukończyłaś test, tak jak sądziłem, że ukończysz.
- Czyli?
- Gabriele, posiadasz niespotykaną zdolność. Powinnaś być z siebie dumna, uwierz mi.
- Jaką znowu zdolność. Mów na miłość boską jaśniej.
– wybełkotałam wnerwiona. Czy za

dużo proszę, jeśli chce by mi tłumaczono jaśniej? No właśnie, też sądzę, że nie.

- Gabriele, posiadasz zdolność kontroli żywiołów. Wiatru, wody, ziemi i ognia. To

niesłychana rzadkość pośród magicznych stworzeń. Tym bardziej pośród czarownic.
powiedział zadumany.

- Ale jak to?
- Najbardziej utalentowane czarownice władały tym darem. Chociaż nie do końca

potwierdzono czy w pełni. Jednak nie spotkałem się w swoim życiu z takim przypadkiem . Teraz
jak sama zobaczyłaś to na oczy i zapewne poczułaś, nie możesz zaprzeczyć…

- Nie, nie mogę… - powiedziałam zgodnie z prawdą. Pięknie ciekawe co jeszcze się okaże…

Może mam też skrzydła? Heh, to by już było wręcz zabawne.

- Trzeba poinformować resztę. – powiedział po czym ruszył do drzwi zeskakując z mojego

łóżka. Wygramoliłam się również z niego i podążyłam za nim. Ciekawe co inni na to powiedzą, bo ja
póki co nie potrafię w to uwierzyć…


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bram Stoker Lair of the White Worm
Stoker The Lair of the White Worm
Heroes of Might and Magic III The Shadow of Death instrukcja
x Germain Saint Two Messengers of the White Lodge
Pillars of Eternity The White March Part II poradnik do gry
The White Otters of Childhood Michael Bishop
NWO Conspiracy THE GREATEST HOAX, A STUDY OF THE INCONSISTENT THEOLOGY OF MODERN DAY BIBLE PROPHECY
Flora Kidd The Cave of the White Rose [HR 1663, MB 687] (v0 9) (docx) 2
Diary of the White Witch, A Witches of East End Prequel The Beauchamp Family Book 0 Melissa de la
Memories of the First Wedding Waltz (Ross Braes)(1)
Robert E Howard El Borak 1936 Son Of The White Wolf
Hardy, Lyndon Magics 02 Secret of the Sixth Magic
Kirby Crow Scarlet & The White Wolf 3 The Land Of Night(1)
Energy and Nutritional Properties of the White Mulberry
Pillars of Eternity The White March Part I poradnik do gry
The Weird of the White Wolf Michael Moorcock
G K Chesterton The Ballad of the White Horse
The Black Magic in China Known as Ku by HY Feng & JK Shryock Journal of the American Oriental Socie
Catherine Playoust Written in the book that I prophesied publicly The Discernment of Apocalyptic Wis

więcej podobnych podstron