Cena: 42 zł
ISBN 978-83-61137-12-2
7 8 8 3 6 1
9
1 3 7 1 2 2
Marshall McLuhan należy do tych nielicznych
myślicieli, których każde kolejne pokolenie bada-
czy może odczytać na nowo. Redaktorzy tomu
dokonali bardzo dobrego wyboru materiałów.
Wszystkie teksty są interesujące, niektóre z nich
wybitne. Godne polecenia są także dlatego,
że mimo ukazywania się coraz liczniejszych prac
na temat nowych mediów, nadal odczuwamy
dotkliwie niedostatek kompetentnych opra-
cowań z tej dziedziny, poszerzających dorobek
rodzimej nad nimi refleksji. Książka jest gęsta
treściowo, pełna świeżych myśli. Obok prac
wybitnych znawców problemu znalazły się tu
teksty badaczy z młodszego pokolenia, którzy
dopiero budują swoją pozycję naukową. Odczy-
tanie na nowo myśli kanadyjskiego filozofa
mediów sprawia, że dla mnie ten tom jest „deko-
derem McLuhana”.
Dzięki tej książce klucz do kodów McLuhana
nie spoczywa w sejfie zamkniętym na klucz.
Prof. dr hab. Kazimierz Krzysztofek
Kody Mcluhana
topografia nowych mediów
derricK de KercKhove
Wieloletni współpracownik Marshalla
McLuhana, współtwórca Szkoły z Toronto,
założyciel i dyrektor McLuhan Program
in Culture and Technology w University
of Toronto. Autor licznych prac poświęco-
nych mediom, społeczeństwu i percepcji,
w tym przetłumaczonych na język polski
Powłoki kultury i Otwartej inteligencji.
W
yd
aw
ni
ct
w
o N
au
ko
w
e E
xM
ac
hi
na
Fot
o:
a
rc
hi
w
um
p
ry
w
at
ne
SERIA NAUKOWA
MEDIOZNAWSTWO
Kody Mcluhana
topografia nowych mediów
pod redakcją naukową
anny Maj i Michała derdy-nowakowskiego
z udziałem
derricka de Kerckhove’a
Seria naukowa MedioznawStwo
pod redakcją Anny Maj i Michała Derdy-Nowakowskiego
Recenzent: prof. dr hab. Kazimierz Krzysztofek
Korekta: Halina Gewald, Karol Piekarski
Design: Michał Derda-Nowakowski
Makieta, skład i łamanie: zespół wydawnictwa
Na okładce i w projekcie książki wykorzystano fragmenty pracy
Web Trend Map 2007. Version 2.0 autorstwa Olivera Reichensteina.
© Copyright by Information Architects Japan Analytic Design
and Consulting and Oliver Reichenstein 2007
[http://informationarchitects.jp/ia-trendmap-2007v2].
W pracy wykorzystano kroje pism Myriad Pro autorstwa Carol Twombly
i Roberta Slimbacha oraz Klavika autorstwa Erica Olsona.
Książka jest wyborem tekstów z projektu Dni Nowych Mediów, realizowanego
pod kierownictwem dr Anny Maj przez Instytut Nauk o Kulturze Uniwersytetu
Śląskiego w Katowicach we współpracy z Instytucją Kultury Ars Cameralis,
Akademią Sztuk Pięknych w Katowicach, Rondem Sztuki oraz Wydawnictwem
Naukowym ExMachina. Dni Nowych Mediów odbyły się w Katowicach w dniach
20–22 listopada 2008 [www.dninowychmediow.pl].
Publikację zrealizowano ze środków Ministra Kultury i dziedzictwa
narodowego oraz Rektora uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Druk: Opolgraf SA
CIP — Biblioteka Narodowa
Kody McLuhana : topografia nowych mediów / pod
red. nauk. Anny Maj i Michała Derdy-Nowakowskiego ;
z udziałem Derricka de Kerckhove’a. - Katowice :
Wydawnictwo Naukowe ExMachina, 2009. -
(Medioznawstwo)
© Copyright by wydawnictwo naukowe exMachina 2009
CC Attribution-Non-Commercial-No Derivative Works 2.5 Poland
(Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych)
wydawnictwo naukowe exMachina, Katowice 2009
iSBn 978-83-61137-12-2
oferta i sprzedaż książek: www.exmachina.pl
Spis treści
Kazimierz Krzysztofek
Zdekodowane kody
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
9
i. MaPowanie Mediów
Sześć wykładów Derricka de Kerckhove’a
Przeciw architekturze (architektura inteligencji)
. . . . . . . . . 37
Umysł dotyku. Obraz, ciało, taktylność, fotografia
. . . . . . . . 45
Doświadczenie widza
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 52
Art+Com wśród pionierów sztuki globalnej
. . . . . . . . . . . . 70
Myśleć przez Ziemię. O sztuce Phillipe’a Boissonneta
. . . . . . 74
Przyszłość 2030
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81
ii.
Mcluhan Czytany na nowo
Od globalnej wioski do inteligencji konektywnej
tadeusz Sławek
McLuhan i NIC-ość techniki
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 91
andrzej Gwóźdź
Zrozumieć McLuhana,
czyli o gorącej telewizji naszych czasów
. . . . . . . . . . . . .
109
Justyna Kucharska, Katarzyna Stanisz
Migrujące audytoria i mobilne teksty kultury.
Diaspory w globalnej wiosce
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
123
anna Maj
Wikifikacja wiedzy, Travel 2.0 i globalhood
. . . . . . . . . . .
143
Patrycja Rudnicka
Psychologiczne właściwości środowisk Web 2.0
. . . . . . . .
169
Karol Piekarski
Wolność i kontrola w modelu cloud computing
. . . . . . . . .
187
iii. SztuKa nowoMedialna i deSiGn
Artyści wobec tradycji determinizmu technologicznego
Ryszard w. Kluszczyński
Od kinestezji do interaktywności.
Fragment z dziejów sztuki interaktywnej
. . . . . . . . . . . .
203
Sidey Myoo
Elektroniczny autoportret
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
215
Marian oslislo
Old and New Dreams
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
225
Piotr zawojski
Obrazy psychosomatyczne. Feed Kurta Hentschlägera
jako doświadczenie transgresyjne
. . . . . . . . . . . . . . . .
231
Marcin Składanek
Meta-design. Strategie, narzędzia i wspólnoty
kreatywne na przykładzie Processing
. . . . . . . . . . . . . .
251
Michał derda-nowakowski
Interfejsy wiedzy i pamięci. Uwagi o designie
. . . . . . . . . .
265
Kolofon
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
294
noty o autorach
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
295
indeks osób
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
299
Zamiast wstępu
Książka ta jest wynikiem naszego spotkania z profesorem Derrickiem de Kerck-
hovem w Linzu podczas festiwalu Ars Electronica 2005. Planowaliśmy wtedy
przeprowadzenie jedynie krótkiego wywiadu. Spotkanie to przerodziło się jed-
nak w fascynującą, niekończącą się rozmowę, którą kontynuujemy do dziś. Już
wtedy powstała pierwsza myśl, by zaprosić Profesora do Katowic, by móc przy-
bliżyć polskim naukowcom i studentom nie tylko jego książki, ale też stojącą
za nimi postać — niezwykły umysł, zafascynowany nowymi technologiami,
patrzący na nie jednak krytycznie i z humorem, w duchu McLuhana. Nasze
naukowe zainteresowanie myślą Profesora staraliśmy się przekazać studentom
w czasie zajęć, być może skutecznie, skoro bezpośredni impuls dla organiza-
cji Dni Nowych Mediów w Katowicach wyszedł właśnie od studentów Koła
Komunikacji Kulturowej Uniwersytetu Śląskiego. Dzięki naszym staraniom
w listopadzie 2008 roku Derrick de Kerckhove przeprowadził w Katowicach
serię wykładów i warsztatów oraz uczestniczył w konferencji i dyskusjach. Dni
Nowych Mediów spotkały się z dużym zainteresowaniem ze strony publiczności,
zarówno środowiska naukowego, jak i mieszkańców regionu. Mamy nadzieję,
że książka ta pozwoli czytelnikom pogłębić wiedzę na temat nowych techno-
logii i w pewien sposób uczestniczyć w dialogu z Derrickiem de Kerckhovem.
Chcemy kontynuować Dni Nowych Mediów i stwarzać szansę na fascynu-
jące spotkania dotyczące nowych technologii komunikacyjnych i cyberkul-
tury, konfrontacje z najważniejszymi postaciami współczesnej nauki właśnie
na Górnym Śląsku, w rejonie radykalnych przeobrażeń społecznych, kultu-
rowych i technologicznych. Region ten jest przestrzenią otwartą na nowe
media, którego potencjał daje nadzieję, jaką można znaleźć w Linzu — mie-
ście Ars Electronica z wieloma wspierającymi się instytucjami i zapleczem
społecznym dla wszelkiego typu działań nowomedialnych — od sztuki
po dyskurs naukowy i pragmatyczne działania na rzecz społeczności lokal-
nej. Pragniemy podziękować wszystkim osobom i instytucjom, które pomo-
gły w organizacji projektu Dni Nowych Mediów bądź wsparły go finansowo
oraz wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tej książki.
Redaktorzy tomu
Wicklow, Ontario 2009
9
Kazimierz Krzysztofek
Zdekodowane kody
Kody McLuhana, topografia nowych mediów… To brzmi atrakcyjnie. Marshall
McLuhan należy do tych nielicznych myślicieli, których każde kolejne poko-
lenie badaczy może odczytać na nowo, po swojemu, skonstruować sobie
pod ich adresem własny kwestionariusz pytań. Recepcja jego myśli w kra-
ju takim jak Polska musiała być ze swej natury uproszczona. Ograniczała
się, nawet w języku używanym przez ludzi wykształconych, do sloganów:
medium jest przekazem, świat jest globalną wioską, jedne media są zimne,
a inne gorące, media to przedłużenia ciała i zmysłów.
Nie mieliśmy wtedy klucza do kodu McLuhana, nie znaliśmy jego paradyg-
matu. Sam pamiętam, z jakim trudem przedzierałem się przez Understand-
ing Media, dzieło napisane w zupełnie innej poetyce niż znane mi prace
o mediach. Największą barierą w myśleniu o przyszłości jest język. Wyobraź-
nia posługuje się dostępnym w danym momencie kodem i nie jest w stanie
go przekroczyć. Nad rzeczami nienazwanymi nie mamy kontroli, bo nie wie-
my nawet o ich istnieniu. Chodzi zresztą nie tylko o brak nowych pojęć ade-
kwatnych do nowych zjawisk, ale także o przemieszczenia znaczeń.
Problem języka wiąże się z mistyką nowych technologii. John Battelle,
autor książki o Google, powiada, że technologie sieciowe, konkretnie wyszu-
kiwarka Google, stają się narzędziem wręcz magicznym. Wyszukiwanie, jak
pisze Battelle, ma w sobie coś z magii, sacrum: odsyłacz po odsyłaczu, klik-
nięcie po kliknięciu, tworzymy prawdopodobnie najtrwalszy, najpotężniej-
szy artefakt kulturowy w historii ludzkości. Jest to szerszy problem: nowym
technologiom często nadaje się sens mistyczny, który zaspokaja potrzeby
10
Kazimierz Krzysztofek
parareligijne. Nie ma w tym przesady — istnieje „kościół Google”, które-
go wierni (googliści) modlą się do „bóstwa Google”. Skądś to znamy: dość
to podobne do kultów cargo, których wyznawcy wznosili modły do okrę-
tów przypływających z pomocą rozwojową, a potem samolotów (stąd „car-
go”) i wydzwaniali do bóstw sporządzonymi przez siebie atrapami telefo-
nów komórkowych w nadziei, że ich wysłuchają i przyślą dary.
Technologie bywają obiektem wiary, kiedy pojawiają się jako nowość.
Wtedy są uwznioślane, zaspokajają potrzebę sublimacji i milionom ludzi
wypełniają życie. Oswojone, tracą posmak nowości, ulegają banalizacji,
wchodzą w naszą codzienność i wtedy technologia racjonalizuje myślenie
i działanie. Nowe media są jeszcze w fazie sublimacji. Nie mnie osądzać, czy
jest to zwykłe neopogaństwo, czy też naturalna potrzeba poszukiwania sen-
su i depozytu wiary, przynależna gatunkowi ludzkiemu od zarania kultu-
ry. Skąd bowiem w społeczeństwie kognitywnym, jak je nazywamy, społe-
czeństwie racjonalizacji sfery publicznej i prywatnej, bierze się tyle nowych
zabobonów, magii, wróżbiarstwa, chiromancji?
W miarę rozwoju nowe media tracą mistyczny posmak. Coraz lepiej rozu-
miemy kody McLuhana. Przede wszystkim dlatego, że nowe media przestają
być nowymi. Zresztą sam podział na „stare” i „nowe” media staje się coraz
bardziej anachroniczny, jeśli przyjąć, że to, co było wyróżnikiem „nowości”
mediów, a więc CMC (Computer Mediated Communication) staje się standar-
dem komunikacji zmediatyzowanej.
Nie wiem, jaki byłby rozwój teorii mediów bez dziedzictwa McLuhana,
ale fakt, że w tylu pracach autorzy (Jean Baudillard, Paul Virilio, Mark Poster,
Arthur Kroker i inni) się na nie powołują, świadczy o tym, że było ono inspi-
racją dla bardzo wielu studiów medioznawczych i kulturoznawczych róż-
nych nurtów. McLuhan w swoich pięciu głównych pracach The Mechanical
Bride (1951), The Gutenberg Galaxy (1962), From Cliché to Archetype (1970, razem
z Wilfredem Watsonem), City as Classroom (1977, razem z Kathy Hutchon i Eri-
ckiem McLuhanem), a przede wszystkim w Understanding Media (1964) otwo-
rzył perspektywę badawczą dla wielu dziedzin nauk społecznych. Czerpią
zeń badacze z nurtu STS (Science-Technology-Society Studies).
Do dziedzictwa intelektualnego McLuhana chętnie nawiązywał Jean
Baudrillard, a także twórcy i kontynuatorzy wpływowej dziś actor-network
theory. Podejście to rozwinęli francuscy socjologowie Michel Callon (1991)
i Bruno Latour (2007) oraz Brytyjczyk John Law (1999). Nawiązywali do kon-
cepcji Gillesa Deleuze’a i Michela Foucaulta, wykorzystywali także dorobek
etnometodologii i interakcjonizmu symbolicznego oraz filozofii Martina
Kody McLuhana
11
Heideggera, który już kilkadziesiąt lat temu, gdy industrializm miał się jesz-
cze dobrze, wieszczył, że kultura przechodzi w technikę.
Nasze coraz silniejsze uwikłanie w sieci, uzależnienie od komputera, opro-
gramowania, baz danych i tym podobne, zmienia nasz sposób myślenia
o nich, sprawia, że w Sieci nie czujemy się jedynymi aktorami, podmiota-
mi, które wchodzą w interakcje z innymi podmiotami ludzkimi. Nie doty-
czy to tylko sieci komputerowych, ale w ogóle sieci kooperacji, w których
uczestniczymy obok bytów nie-ludzkich.
Bliskie nurtowi actor-network są trans- i posthumanizm, kierujące uwa-
gę z mediów jako przedłużeń na cyborgizację człowieka. Mówi się już nie
tyle o komunikacji, ile komutacji. Komutacja to zmierzch komunikacji w zna-
nym nam rozumieniu. Na razie poruszamy się bardziej w kręgu wyobraź-
ni niż rzeczywistości. Chodzi o dezintermediację procesu przekazu, związa-
ną z bioelektroniczną hybrydyzacją człowieka. Wymaga to nowej wiedzy
z zakresu symbiotyki technoludzkiej, której powinny dostarczyć antropo-,
psycho- i socjotechnologia. To logiczna konsekwencja rozwoju biotechno-
logii, biometrii, optometrii, telemetrii oraz innych dziedzin. Wiadomo, że już
dziś wydaje się duże pieniądze na eksperymenty z implantami domózgowy-
mi, które mają usunąć dysfunkcje zmysłów (wzroku, słuchu), a także przywró-
cić zdolności motoryczne osobom sparaliżowanym. Tu także informatyczny
biznes medyczny spotyka się z potrzebami ludzi dotkniętych ułomnościami.
Ale co będzie dalej? Czy ktoś powstrzyma ten pęd, który w prostej linii pro-
wadzi do komutacji danych z sieci neuronalnej wprost do chipa i z powro-
tem? Dotychczas rozwój cywilizacji i kultury wiódł do powiększania obsza-
rów zapośredniczenia; obecnie natrafił on na kontrtendencję. Pisze o tym
w tej książce Piotr Zawojski w Obrazach psychosomatycznych. Zdaniem auto-
ra istota performance’u tkwi już w swoistej postmedialności, choć powstaje
ona w wyniku użycia nowych mediów. Co by powiedział McLuhan na takie
dictum, że medium przestaje być przekazem, bo przekaźnik jest jakby wchła-
niany przez przekaz? Czy miałby to być koniec medium, tak jak pojmowa-
liśmy je dotychczas — bezmedialny transfer danych (na przykład projekcja
obrazów wprost na siatkówkę oka)? A wtedy nie jest to już przedłużenie
zmysłów.
To jednak dopiero wizja człowieka symbiotycznego. Na razie mówi-
my o zagnieżdżaniu się mediów w nas, co oznacza nie tylko sensualność
ich odbioru, ale szerzej — somatyczność czy organoleptyczność. Tadeusz
Sławek przywołując myśl Krzysztofa Loski z Dziedzictwa McLuhana, trafnie
zwraca uwagę, że dotychczas błędnie ujmowano technologię jako czynnik
12
Kazimierz Krzysztofek
niezależny od cielesności, a urządzenia techniczne rozważano w ode-
rwaniu od ciała, podczas gdy w istocie mamy do czynienia z „prymatem
mechanicznego assemblage cielesnego nad urządzeniami technicznymi
i towarami”. Na mocne przekonanie filozofa o cielesnym odbiorze mediów
naprowadza tyleż instruktywna, co zabawna historia z tytułem książki Mar-
shalla McLuhana (z udziałem Quentina Fiore i Jerome’a Agela)
1
. Jak wyznał
po latach McLuhan junior — Eric, był to błąd drukarski, bo miało być „mes-
sage”. Ten błąd Marshall McLuhan uznał jednak za genialny i pozostawił
massage w tytule. I wtedy zrobiła się z tego cała macierz nowych odczytań:
obok message (przekaz) i massage (masaż), także mass age (era mas) i mess
age (era zamętu). Prawdziwa szarada.
Mózg-ciało-zmysły-środowisko (naturalne i techniczne) nie są odrębnymi
światami, a czterema w jednym. Jest to przeciwwaga dla socjologii „intelligi-
bilnej” — jak ją nazywa Izabela Bukraba-Rylska — redukującej świat społecz-
ny do ruchu idei, znaczeń i pojęć — do swoistej gry cieni na ścianie jaskini
2
.
Dziś wśród cudownie rozmnożonych „inteligencji” znalazła się też spopula-
ryzowana przez Marianne Koch inteligencja ciała, która jest ową inteligen-
cją somatyczną bądź sensualną
3
.
W epoce cyfrowej nie ma już zimnych mediów. Są „zmiennocieplne”
— nabierają temperatury lub ją tracą w zależności od użytkownika, który
je personalizuje. Nie są to już zimne ekrany, na czele z telewizją, czy też tym,
co jeszcze opatrujemy takim mianem, bo technologie „podgrzały” ją do in-
tensywności kina, jak argumentuje Andrzej Gwóźdź. Ta temperaturologicz-
na strona teorii McLuhana nie wytrzymała próby czasu, co bynajmniej nie
umniejsza wielkości dzieła kanadyjskiego filozofa.
Wypada się znowu zgodzić z Tadeuszem Sławkiem, że sprowadzanie
funkcji mediów do przedłużeń ciała i zmysłów bardzo zubaża przesłanie
McLuhana. Tak się odczytywało kanadyjskiego filozofa w paradygmacie
industrialnym, gdy główne orientacje aktywności życiowej człowieka kon-
centrowały się na podboju zewnętrza, natury przez naukę i technikę.
Tymczasem jest to już nie tylko eksploracja, ale także imploracja, nie tylko
ekstensje, ale także intensje. Technologie cyfrowe wdzierają się w nas, zno-
1
M. McLuhan, Q. Fiore: The Medium is the Massage. An Inventory of Effects. Bantham
Books, New York 1967.
2
I. Bukraba-Rylska: Mała i wielka tradycja w dobie globalizacji, czyli o bytach organo-
leptycznych i intelligibilnych [2009, materiał niepublikowany].
3
M. Koch: Inteligencja ciała. Jak zachować młodość. Tłum. B. Zwolińska. Prószyński
i S-ka, Warszawa 2008.
Kody McLuhana
13
sząc granicę między wnętrzem a zewnętrzem, przekształcając całą struk-
turę psychosomatyczną. Oznacza to wielką zmianę społeczną i kulturową,
która przekształca społeczeństwo w hiperspołeczeństwo (o czym więcej
w dalszej części).
Człowiek posługujący się coraz potężniejszymi narzędziami kieruje dziś
swe zainteresowanie bardziej ku sobie i swemu wnętrzu niż ku światu. Była
już kolonizacja świata, teraz mamy kolonizację człowieka. Zbigniew Brze-
ziński stwierdza:
Wkroczyliśmy w epokę, w której nauki przyrodnicze przeobrażają się z narzędzia podboju
środowiska zewnętrznego w narzędzie podboju […] wewnętrznego środowiska człowie-
ka. Inaczej mówiąc, nauka przechodzi od podboju natury do podboju samej istoty ludz-
kiej. Dotychczasową historię człowieka można było opisać jako ciągły postęp w rozwijaniu
naszej zdolności do rozumienia i kontrolowania zjawisk wobec nas zewnętrznych. Uprawa
roli, przemysł, ekonomia, wyprawy kosmiczne — to kolejne kroki w osiąganiu zdolności
do zapanowania przez ludzkość nad środowiskiem zewnętrznym. Dzisiaj natomiast najbar-
dziej dramatyczne odkrycia naukowe odnoszą się w coraz większym stopniu do „kontroli
wewnętrznej” — do tego, czym istota ludzka jest i czym może się stać.
4
Za pomocą rozszerzeń zmysłów jesteśmy w stanie postrzegać dotych-
czas niewidoczny świat. Człowiek beznarzędziowy niewiele różnił się od
zwierząt w sensie wpływania na środowisko zewnętrzne — skazany był na
adaptację do niego, żeby przetrwać. Wraz z pierwszymi narzędziami, hubą
i krzesiwem, tłukiem pięściowym czy toporkiem krzemiennym, nie musiał
już tylko biernie się przystosowywać — mógł zmieniać świat. Każde kolej-
ne przedłużenie ciała i zmysłów poszerzało te możliwości.
Historia ludzkości jest więc historią przedłużeń i interfejsów. Swe prze-
dłużenia człowiek wytwarzał dzięki podpatrywaniu przyrody, a one z kolei
pozwoliły mu lepiej postrzegać niewidoczny dlań dotychczas świat, wydzie-
rać mu kolejne tajemnice. Dotyczy to także narzędzi, które w przyrodzie nie
występowały, ale dla których była ona inspiracją — silnik parowy czy spa-
linowy jako koń mechaniczny; samolot, który naśladuje ptaki, chociaż nie
porusza skrzydłami; kinematograf, fotografia, telewizja jako przedłużenie
oka; radio, telegraf — ucha i tym podobne. Były to analogi natury.
Spójrzmy z tej perspektywy na Internet. Jest on także z jednej strony prze-
dłużeniem zmysłów na świat fizyczny, z drugiej zaś naśladowaniem rzeczy
wytworzonych przez kulturę (przede wszystkim biblioteki, bazy danych, sys-
temów klasyfikacji i innych), która dzięki hipertekstowi oferuje nieograniczo-
ne zasoby. Kliknięcie myszką pozwala na doświadczanie coraz to nowych
4
Z. Brzeziński: Kłopoty dobrego hegemona. „Gazeta Wyborcza” 1998, 4–5 lipca, s. 10.
14
Kazimierz Krzysztofek
doznań emocjonalnych i poznawczych płynących z ekranu. Między światem
realnym a wirtualnym światem Internetu zachodzi stała wymiana: ludzie
tworzą Internet, ale ten zwrotnie na nich działa, można by rzec, wirtualizuje
ich. Dzięki niemu rozwija się, mówiąc za Władysławem Tatarkiewiczem, cywi-
lizacja jako nadbudowa nad pierwotną naturą świata, ale także kultura jako
nadbudowa nad pierwotną, zwierzęcą naturą człowieka
5
. Dokonuje się
tu ważny proces ciągłej hominizacji naszego gatunku. Ekspansja człowieka
w cyberprzestrzeni tym się jednak różni od wszystkich wcześniejszych eks-
ploracji, że nie dotyczy nieznanych mu wcześniej przestrzeni fizycznych —
od nieznanych lądów po kosmos, jest bowiem przestrzenią całkowicie przez
ludzi wykreowaną, a następnie eksplorowaną. Każdy jest zarówno kreato-
rem, jak i zdobywcą. W swym dzisiejszym kształcie Internet jako rozszerzenie
człowieka będzie nadal potężnym instrumentem przekształcania „starego”
świata, ale będzie także rósł jako przestrzeń, która otwiera nowe pola eks-
ploatacji złóż bogactw, jakie się gromadzą na „cyfrowym terytorium”. Zni-
kają fizyczne bariery bliskości, które ograniczały interpersonalne przepływy
informacji. Jest to już nie tyle proksemika, co „telemika”. Normy społeczne
i kulturowe, zwyczaje i przepisy prawne pozwalały dotychczas na rozezna-
nie, czym jest przestrzeń publiczna i prywatna. Dziś technologie cyfrowe
przenoszą sferę publiczną do prywatnej i vice versa: dom, praca, środowisko
rodzinne, szkolne, krajowe czy międzynarodowe nie są już całkiem oddziel-
nymi środowiskami. Powstaje jedno wspólne terytorium cyfrowe, które jest
emergencją miliardów nowych interakcji dokonujących się w zdestruowa-
nej i zdetemporalizowanej przestrzeni, którą nazywamy cyfrową plaNETą.
McLuhan stał na gruncie determinizmu technologicznego. Odnosił go
do epoki elektryczności — wyrokując, że jest ona ostateczną determinan-
tą organizacji społecznej człowieka i sposobu postrzegania rzeczywistości,
a także kolejnym stadium rozwoju cywilizacyjnego i niejako jego ukorono-
waniem. Zapewne, gdyby w czasach McLuhana istniało hipermedium —
potężne narzędzie codziennej produkcji zawartości, które można też nazwać
metamedium, występuje ono bowiem w bardzo wielu wcieleniach (kompu-
ter domowy czy przenośny, komórka, PDA i inne) — nie stałby on tak mocno
na gruncie determinizmu, który Everett E. Hagen ujął w słowach: „jeśli nie
zmienia się technika, to nie ulega zmianie pozostała część kultury”
6
. Podobną
5
W. Tatarkiewicz: Parerga. PIW, Warszawa 1978.
6
E.E. Hagen: On the Theory of Social Change. How Economic Growth Begins. Dorsey
Press, Homewood (IL) 1962.
Kody McLuhana
15
intuicję wyraził Arystoteles: tak długo będzie niewolnictwo, jak długo krosna
nie będą same prząść. Było to w czasach, kiedy nikt nie myślał o postępie.
Nie wystarczy szukać odpowiedzi na pytanie, co technologie elektronicz-
ne, które dziś są technologiami cyfrowymi, robią z użytkownikami; równie
prawomocne jest bowiem pytanie, co użytkownicy z nimi robią. Determi-
nizm ustępuje pola aktywizmowi, a jeśli się to dzieje w skali miliardów przy-
padków, to pojawiają się — jako produkt złożoności — wspomniane zjawi-
ska emergentne, które są nieprzewidywalne i których nie da się wyjaśnić
zgodnie ze znanym paradygmatem, w znanym języku i powszechnie zrozu-
miałymi metaforami na poziomie wcześniejszego opisu.
Słowem kluczem do odczytania na nowo kodów McLuhana jest owo
hipermedium. Gdy odchodził on z tego świata w 1980 roku, dostępne jego
doświadczeniu nowe media nie obejmowały jeszcze hipermedium. Poja-
wiło się ono kilkanaście lat później wraz z hipertekstem i „pajęczyną”. Dla
setek milionów ludzi jest już dziś narzędziem najważniejszym, dla którego
trudno znaleźć precedens w historii cywilizacji. Z braku lepszego określenia,
Bruce Sterling nazwał je gizmo (gdy nie wiadomo, jak precyzyjnie nazwać
jakiś przedmiot, używamy słowa-wytrychu — ustrojstwo; gizmo jest czymś
takim). Z takiego narzędzia każdy może zrobić własny użytek, wykreować
własny, niepowtarzalny świat, przepuścić je przez swój filtr mentalny i kul-
turowy, tworzyć własne reprezentacje, za pomocą których jednostki w pro-
cesie kooperowania i konkurowania o prestiż, dobra, władzę, a generalnie
kontrolę nad zasobami, organizują otaczający je świat i nadają mu znacze-
nia; słowem: chodzi o spersonalizowanie narzędzia, co nie było możliwe
w epoce maszyn, które algorytmizowały ich użycie przez ludzi.
Rozwój tych technologii nie tylko wbudowuje w nie interaktywność, ale
także responsywność. Gizmo zmienia społeczeństwo, pozwala bowiem użyt-
kownikowi opanować nie tylko sztukę „czytania” (dostęp do kultury i wiedzy
online), ale także pisania — tworzenia własnych interfejsów i oprogramo-
wania, czyli przeniesienia modelu kultury read-write w XXI wiek. Posługi-
wanie się tym narzędziem nie jest już tylko społecznym tworzeniem rze-
czywistości, ale także społecznym tworzeniem technologii. Jednostkowy
czynnik zmiany (individual-driven change) dominuje nad strukturalnym (struc-
ture-driven change).
Sposób użycia technologii jest kompromisem między strategiami narzu-
canymi przez korporacje a praktykami użytkowników, którzy kreują dla sie-
bie własne, przyjazne środowisko adaptacyjne — przestrzeń, w której loku-
ją tworzone przez siebie zasoby informacji, wiedzy i kultury, a także czerpią
16
Kazimierz Krzysztofek
z zasobów tworzonych przez innych interaktorów. Na przykładzie dziesiąt-
ków wynalazków, zwłaszcza w sferze IT, dobrze widać, że mamy do czynie-
nia ze społecznym tworzeniem technologii, które przechodzą przez cykl sta-
rego i nowego użycia. Użytkownicy często nie są świadomi tego, w którym
momencie przekraczają punkt krytyczny między jednym a drugim.
Spór wokół determinizmu-indeterminizmu technologicznego nie został
rozstrzygnięty i wątpliwe, aby w ogóle był rozstrzygalny. Wielu medio-
znawców McLuhan irytował, chyba najbardziej Raymonda Williamsa, który
toczył z nim niekończące się polemiki. Ale dziś o Williamsie mało kto pamię-
ta. Wydaje się zresztą, że McLuhan jako determinista nigdy nie był właści-
wie rozumiany. Myślę, że nadal broni się jedno z głównych przesłań dzieła
Kanadyjczyka: to, że technologie w sposób istotny zmieniają fizyczne i umy-
słowe funkcje rodzaju ludzkiego, a sama technika jest medium fizycznym,
które modyfikuje właściwości ciała ludzkiego i w tym sensie je determinuje.
Dziś chyba nie ma już miejsca na obydwa skrajne stanowiska: determi-
nizm technologiczny i redukcjonizm społeczny. Z jednej strony, tak zwane
wielkie media, a także Internet w wersji 1.0, były projektami konstruktywi-
stycznymi budowanymi top-down; z drugiej, należy wskazać na racjonalne
jądro społecznego redukcjonizmu, który akcentuje human agency.
To społeczne tworzenie technologii za pośrednictwem hipermediów
znalazło dobre oświetlenie w kilku tekstach umieszczonych w tym tomie:
Katarzyny Stanisz i Justyny Kucharskiej — Migrujące audytoria i mobilne
teksty kultury. Diaspory w globalnej wiosce, Patrycji Rudnickiej — Psycholo-
giczne właściwości środowisk Web 2.0, Anny Maj — Wikifikacja wiedzy, Travel
2.0 i globalhood, Karola Piekarskiego — Wolność i kontrola w modelu cloud
computing. Te teksty to dobry przyczynek do socjologii, antropologii i psy-
chologii Internetu nowej generacji.
Z tych i innych tekstów wyłania się pejzaż Nowej PlaNETy. Socjolog
po lekturze Kodów McLuhana musi zadać sobie pytanie, czym jest dzisiaj
struktura społeczna i z jakimi grupami społecznymi mamy do czynienia.
Nie wystarczy już kanoniczny podział na wspólnotę i społeczeństwo (com-
munitas i societas), w których dla wspólnoty konstytutywna jest tożsamość
i pierwotne relacje wzajemnościowe, dla społeczeństwa zaś obywatelstwo
w szerszym rozumieniu. Barry Wellman i Manuel Castells proponują kate-
gorię indywidualizmu sieciowego — prywatyzacji uspołecznienia, bez cze-
go nie da się zrozumieć fenomenu Sieci. Członek takiej społeczności jest
jej cząstką, ale zarazem autonomicznym węzłem (konektorem), który sam
zarządza swymi relacjami w Sieci, niejako prywatyzuje społeczność, w której
Kody McLuhana
17
uczestniczy. Wiąże się to z zagadnieniem indywidualizacji, która już od wielu
pokoleń zmienia naturę organizacji społecznej, komplikując relację jednostka-
-grupa i na nowo każe postawić pytanie, ile jednostki w społeczności siecio-
wej, a ile tej społeczności w jednostce. W takim rozumieniu wspólnota jawi
się jako indywidualna, niepowtarzalna sieć każdego nettera, w obrębie któ-
rej nie ma konieczności kontaktu między wszystkimi jej członkami.
KoDy DeRRicKa De KeRcKhove’a
Derrick de Kerckhove oferuje w wybranych tu tekstach, jak zresztą w całej
swej twórczości, wartościowy namysł nad kondycją dzisiejszych mediów
oraz kultury, którą współtworzą. Można powiedzieć, że dotyka nerwu kul-
tury współczesnej. Jest to cenna refleksja antropologiczna, którą Szkoła
z Toronto wzbogaca myśl ojca-założyciela o zmianie kulturowej i cywiliza-
cyjnej. W Architekturze inteligencji autor odświeża myśl swego mistrza, odno-
sząc jego rozważania do Castellsowskiej „przestrzeni przepływów” i snu-
jąc ciekawe analogie między fizyczną architekturą i architekturą inteligencji,
która staje się wielobiegunowa, zdecentrowana, wzmocniona i hipertekstu-
alna. Architekturę inteligencji i krótki esej Przyszłość 2030 odczytuję właśnie
jako dobudowanie wymiaru „hiper” do teorii Mistrza. Tak jak w architektu-
rze zaciera się różnica między technologią a naturą (architektura jest tylko
„na chwilę”, staje się mokra, „cielesna”, biomorficzna, jak ciało; odbiera i emi-
tuje przekazy). To samo można odnieść do mediów (wet computer, „ciele-
sne” maszyny — antropomorficzne roboty z „twarzami” przyobleczonymi
w symulakrycznie „naturalną skórę” i zdolnymi do mimiki dzięki silniczkom
poruszającym mięśnie facjalne — jako nowe przedłużenia, a może już nie
przedłużenia, a samodzielne byty, dla których my sami stajemy się media-
mi?). Derrick de Kerckhove jest wierny swym poglądom w kwestii nie tyl-
ko intelligibilności i zmysłowości odbioru mediów, ale także somatyczności,
co już pokazał w odniesieniu do telewizji w Powłoce kultury.
Abstrakcyjne jeszcze do niedawna określenie cyfrowej fazy elektryczno-
ści jako fazy kognitywnej staje się wskaźnikiem pomiaru zajęć umysłowych:
korzystania z mediów, komputera, telefonu i tym podobnych. Około 15 %
zużycia energii elektrycznej pobieranej na te cele w USA uchodzi za wyso-
ki wskaźnik. Resztę pobieranej elektryczności nazywa Derrick de Kerckhove
energią muskularną: światło, ciepło, energię zasilającą wszelkiego rodzaju
silniki, roboty kuchenne i tym podobne, charakterystyczne dla fazy analo-
gowej. Można się spierać, co do światła elektrycznego: dzięki niemu czas
18
Kazimierz Krzysztofek
czuwania przeznaczonego na zajęcia intelektualne (czytanie) znacznie się
wydłużył. Z tego punktu widzenia „niesieciowa” lampa naftowa odegrała
podobną rolę, choć na mniejszą skalę. Był to polski skromny wkład w roz-
wój społeczeństwa informacyjnego.
Ciekawe są rozważania de Kerckhove’a na temat wpływu kognitywnej
fazy elektryczności na intensyfikację usieciowienia. Sieci międzyludzkie poja-
wiły się, gdy ludzie po raz pierwszy zaczęli wymieniać się dobrami na skrzy-
żowaniach dróg, wydeptali pierwsze ścieżki i drogi, potem zbudowali kole-
je, wyruszyli na morskie i podniebne szlaki. Niesieciowe „wygódki”, lampy
naftowe, studnie, które nie były terminalami, zostały zastąpione odpowied-
nio przez sieciowe spłuczki klozetowe, żarówki, wodociągi. Zaczęliśmy żyć
w świecie sieciowych terminali, aż wreszcie przez przedłużenia sami się tymi
terminalami staliśmy. I oto pojawia się technologia RFID, która potencjalnie
może usieciowić wszystko, podłączyć każdy przedmiot. Internet przestanie
być Internetem ludzkich aktorów, stanie się także Internetem rzeczy: things
that think. John Battelle, autor książki o fenomenie Google, pisze:
[…] w najbliższej przyszłości wyszukiwanie opuści swoją kołyskę, sieć WWW, rozprzestrze-
niając się swobodnie na wszelkiego rodzaju urządzenia […] wyszukiwanie zostanie wbu-
dowane we wszystkie istniejące urządzenia cyfrowe. Telefon, samochód, telewizor, wieża
stereo, najdrobniejszy przedmiot z układem scalonym i możliwością łączenia się — wszyst-
ko będzie umożliwiało wyszukiwanie w sieci.
7
Ekspansja sztucznego środowiska człowieka wymaga innego typu ada-
ptacji niż środowisko naturalne. Bogate, nasycone technologiami informa-
cyjno-komunikacyjnymi media pełnią trzy funkcje: są nomadyczne (wędrują
razem z użytkownikiem, wymuszając jego mobilność), wszędobylskie (Inter-
net wszędzie, niewidoczny, dostępny zawsze, użytkownik always on poprzez
możliwość podłączenia w każdym miejscu i czasie), a zarazem umiejscowio-
ne (embedded) w obiektach (ambient intelligence), RFID, NFC (Near Field Com-
munication). Lokalizują nas (context awareness), dostarczając informacji han-
dlowej, kulturalnej i wszelkiej innej. Są zarazem coraz bardziej synestetyczne,
współczulne (sentient technologies), uczące się użytkownika, myślące o jego
potrzebach i wybierające za niego najlepsze opcje. Wszystko ma być smart:
domy, samochody, zmywarki, spłuczki klozetowe i tym podobne — każde
z tych urządzeń ma być samo w sobie „bogate w media”.
7
J. Batelle: Szukaj. Jak Google i konkurencja wywołali biznesową i kulturową rewolucję.
Przekł. M. Baranowski. PWN, Warszawa 2006, s. 187.
Kody McLuhana
19
Budynki, jakie dziś się wznosi, tworzą soft architecture, wyposażoną w za-
awansowaną domotykę, która monitoruje sama siebie i przestrzeń wokół,
z użytkownikami włącznie. Komputery w nią wmontowane ukryte są przed
naszymi oczami, jak silniki i kable; są cichymi agentami obecnymi wszę-
dzie i nigdzie (stąd nazwy: disappearing computers, calm technology). Moż-
na to nazwać przestrzenią monitorowanego komfortu życia. Mark D. Weiser
pod koniec lat 90. w artykule The Computer for the 21st Century przewidywał,
że będzie to nowy paradygmat technologii, napędzający najmocniej prze-
mysł komputerowy
8
. Elektryczność w fazie kognitywnej rozszerza możliwo-
ści człowieka, ale również całkowicie przekształca jego tożsamość, między
innymi sposób rozumienia prywatności.
W stRonę „tRZeciej socjologii”
Książka z kilkoma zawartymi w niej artykułami wpisuje się w intensywnie dziś
rozwijający się nurt badań, jak się go określa, „trzeciej socjologii”, albo inaczej
— socjologii codzienności. Większość badań z tego zakresu, także w Polsce,
dotyczyła codzienności luźno związanej z technologiami cyfrowymi. Tym-
czasem te właśnie technologie — jak żadne inne w przeszłości — podno-
szą rangę codzienności, dzięki niesamowitym możliwościom jej rejestrowa-
nia i dokumentowania; każde ich użycie pozostawia bowiem ślad cyfrowy
(GPS, RFID). Google Earth nie „widzi” jeszcze wszystkiego, ale w przyszłości
nic się przed nim nie ukryje w trójwymiarowej cyfrowej kopii świata (Japoń-
czycy nie życzą sobie takiego inwigilatora, nie chcą, aby ich terytorium było
w polu rażenia Google Earth).
Życie codzienne to proces ciągłej komunikacji w niewielkich mikrospo-
łecznościach, wcześniej terytorialnych, dziś także wirtualnych. Grupy lokalne
nie były w przeszłości ze sobą skomunikowane, dziś mają interfejsy, mogą
się zlewać w jeden wielki multinetwork, a to już nadaje zjawisku wymiar
globalny, co znaczy, że nie może ono już mieć wymiaru tylko prywatnego.
Dla wielu ludzi ujawniających swą codzienność staje się to najważniej-
szym wymiarem życia. Wskaźnikiem nowych form życia codziennego są
zmiany w sferze języka potocznego: czatowanie, esemesowanie i ememeso-
wanie, blogowanie, surfowanie, cyberrandkowanie i tym podobne. To sygna-
ły zmian w życiu codziennym. Ucieczka w codzienność jest często ucieczką
przed zagubieniem, dezorientacją ciągłą zmianą; na poziomie codzienności
8
M.D. Weiser: The Computer for the 21st Century. „ACM SIGMOBILE. Mobile Computing
and Communications Review” July 1999, vol. 3, no. 3, s. 3–11.
20
Kazimierz Krzysztofek
świat daje się lepiej oswoić, znaleźć w nim można swoje miejsce, poszukać
tożsamości, schronić przed samotnością
9
.
Nie należy dłużej lekceważyć codzienności jako przedmiotu badań, sko-
ro zawartość nazywana Web 2.0 to w olbrzymim stopniu zapis codzienności
setek milionów użytkowników (samych blogów jest kilkadziesiąt milionów).
W ten sposób realizuje się samozaopatrzenie ludyczne i poznawcze. Jürgen
Habermas twierdzi, że nowe technologie poszerzają sferę działania komu-
nikacyjnego (kommunikative Handeln)
10
. Pozwalają one na powrót do cza-
sów spontanicznej komunikacji. Miliardy SMS-ów, MMS-ów, e-maili, dziesiąt-
ki tysięcy grup dyskusyjnych, blogów i serwisów społecznościowych każą
wierzyć w to, że rodzi się jakaś postać inteligencji kolektywnej, której Pierre
Lévy i Derrick de Kerckhove poświęcili swe prace. Kultura przepływa w sie-
ciach i z pewnością jest bardziej ulotna niż ta w Galaktyce Gutenberga. Jest
to raczej kultura działania społecznego niż instytucji; energia społeczna prze-
pływa bowiem z instytucji do Sieci. Jest to wizja komunikującego się społe-
czeństwa. Przed ćwierćwieczem, gdy Internet jeszcze raczkował, Habermas
prognozował narodziny wspólnot komunikacyjnych, nowej kultury, w któ-
rej intersubiektywność i kolektywna inteligencja prowadzić będą do wza-
jemnego porozumienia jednostek bez przymusu. Kultura ta będzie rodzić
nowe tożsamości i nowe obywatelstwa wyłamujące się ze starej kultury.
Dziś nie wystarczy już wiedza o zachowaniach wielkich struktur społecz-
nych: klas, warstw, kościołów, narodów, społeczeństwa masowego. W wie-
ku radykalnej indywidualizacji, gdy każda jednostka realizuje swój projekt
życiowy, gdy każdy człowiek tka swą własną sieć relacji społecznych, a takich
relacji powstają codziennie miliardy, należy badać mikromechanizmy spo-
łeczne i mikronarracje, które splatają się ze sobą w większe procesy w spo-
sób zawsze niepowtarzalny, destabilizując odwieczne instytucje. Sfera życia
codziennego, która przejawia się w spędzaniu czasu wolnego, staje się istot-
nym obszarem. Te mikronarracje są dla socjologa ważne jako zjawisko emer-
gentne. Jest to znakowanie cyberprzestrzeni, której cechą była bezbrzeżność,
sens océanique, a która dzięki „kumplonomii” — o której obszernie pisze
Anna Maj — staje się sumą oswojonych miejsc. Stosując analogię do relacji
fizycznej „przestrzeń-miejsce”, trzeba dziś mówić o relacji „hiperprzestrzeń-
-hipermiejsce”. Internet, będąc oknem na „e-świat”, może równie dobrze
9
P. Sztompka: Nowe formy życia społecznego a nowy kształt teorii socjologicznej. W: Co
nas łączy, co nas dzieli. Red. J. Mucha, E. Narkiewicz-Niedbalec, M. Zielińska. Uniwersytet
Zielonogórski, Zielona Góra 2008, s. 214.
10
J. Habermas: Teoria działania komunikacyjnego. PWN, Warszawa 1999–2002.
Kody McLuhana
21
służyć jako platforma budowania mikroświatów społecznych. Należy wte-
dy mówić o lokalnej percepcji globalnych przekazów jako procesie adapta-
cji do przednowoczesnych wspólnot miejsca, nowoczesnego pojmowania
luźnych („wielomiejscowych”) i ponowoczesnych społeczności wirtualnych,
bez terytorium. Wirtualna jednostka „zdeterytorializowana”, przejawia się
w sposób konkretny w różnych momentach i w określonych miejscach, nie
jest jednak uzależniona od konkretnego miejsca lub chwili. Wirtualność sta-
je się wtedy rzeczywista, choć nie można jej przypisać żadnej współrzęd-
nej przestrzenno-czasowej.
Z Wikifikacji wiedzy wyłania się obraz Web 2.0 — sieci, która jest jednym
wielkim rezerwuarem cyfrowej pamięci codzienności. Parafrazując Fernanda
Braudela, można tę codzienność nazwać „kulturą krótkiego trwania”, w któ-
rej niemal wszystko jest upubliczniane. Autorka trafnie określa ją jako kulturę
natychmiastowości, która jest zasilana przez „współdzielenie śladów”. Ozna-
cza to istotną zmianę społeczną. Wyrasta pokolenie ukształtowane w hiper-
społeczeństwie, które przechodzi proces innej socjalizacji — pierwotnej
i wtórnej. Inaczej niż starsze pokolenia rozumie ono pewne kluczowe poję-
cia, takie jak wolność, kontrola, prywatność (tak jak my inaczej je rozumie-
my w porównaniu do ludzi epoki feudalnej). Systemu ingerującego w pry-
watność czy intymność nowe pokolenie nie postrzega jako opresyjnego.
Nie jest to dla niego żaden Matrix, raczej Brave New World.
Anna Maj mówi o „kulturze nadmiaru”. Teoretycy informacji nazwali to re-
dundancją, czyli nadmiarem danych i informacji w stosunku do tego, co ko-
nieczne; to permanentny backing up — ilość informacji przekraczająca mi-
nimum wymagane do funkcjonowania danego systemu. Często celowe
zwiększenie redundancji danych jest uzasadnione ułatwieniem ich odtwo-
rzenia po częściowej utracie czy uszkodzeniu, co ma istotne znaczenie dla
bezpieczeństwa funkcjonowania systemów. W dzisiejszych czasach nadmia-
rowość, zarówno pożądana, jak i niepożądana, jest cechą każdego systemu
informacyjnego, który przesyła jakieś dane cyfrowe.
System informacyjny, którym jest każdy system kultury, tworzy zapaso-
we informacje, zapewniające odporność przekazu na uszkodzenia. Istnie-
je prosta korelacja pozytywna między taniością informacji a poziomem
redundancji: im więcej tanich informacji, tym więcej redundancji. Systemy
autopoietyczne, samoregulatywne, na przykład język, zawierają mnóstwo
nadmiarowych informacji. Bez tych zasobów redundantnych nie byłoby inte-
ligencji. Gdyby ich nie było w naszych głowach, nie moglibyśmy odczy-
tać i zrozumieć częściowo zniszczonych zapisów i napisów czy niewyraźnej
22
Kazimierz Krzysztofek
mowy. Dodatkowo nadmiarowość bywa stosowana, aby podkreślić znacze-
nia. Skrajnym przypadkiem braku redundancji jest tekst w jednym egzem-
plarzu, na drugim biegunie jest nieograniczona ilość kopii, klonów tekstu,
co jest możliwe dzięki cyfryzacji. W epoce mediów naturalnych, biologicz-
nych, kiedy do przekazu potrzebna była cielesna obecność wszystkich
uczestników interakcji, możliwości reprodukcji były ograniczone (trzeba
było dokładnie zapamiętać informacje, aby móc je powtórzyć).
Im mniej swobody interpretacji, polisemii (zróżnicowanego odczytania
tekstu), tym mniej redundancji. Im więcej semiozy (ujednoznaczniania), tym
więcej redundancji. Tekst nieredundantny zaskakuje oryginalnością, każ-
dy odczytuje po swojemu nowy nieznany kod. Taki tekst dostarcza dresz-
czyku nowości — pozytywnej emocji wynajdywania nowego sensu, nowa-
torskiego wzoru myślowego, którego nie można odnieść do żadnej znanej
konfiguracji.
Multiplikowanie obiegów w kulturze pełni ważną funkcję — można dzię-
ki niemu dotrzeć do maksymalnej liczby uczestników. Redundancja ma wte-
dy zwiększyć szanse dotarcia przekazu. Dlatego reklama jest redundantna,
powtarzana do znudzenia, przekaz nieredundantny niesie bowiem ryzyko,
że nie dotrze do „targetu”. Pojawia się tu jednak pewien problem: grzeba-
nie w wysypisku danych, stale powiększanym przez procesy redundancji,
pochłania mnóstwo czasu i energii. Biblioteka jest też morzem informa-
cji, ale przez wieki nauczyliśmy się po nim nawigować, docierać szybko
do celu, dzięki precyzyjnym systemom wyszukiwawczym. Internet stwarza
sytuację bezkresu, jak ocean, ciągle nie mamy bowiem inteligentnego sys-
temu nawigacji
11
.
Narzędzia typu templates, jak „kopiuj i wklej”, sampling, remiksy i wszel-
kiego rodzaju parateksty, dają użytkownikowi nieograniczone możliwo-
ści namnażania produkcji cyfrowej i korzystania z gotowców (po co się
trudzić: w „banku zachodów słońca” wśród 10 tysięcy można znaleźć ten
jeden, wymarzony)
12
. Jest to jedna strona medalu, bo technologie cyfro-
we pozwalają też na redukowanie redundantnej masy i skracanie akcji, aby
uniknąć dłużyzn. Pogoń lwa za antylopą, który to przykład przytacza Michał
11
M. Juza: Nowa elita technomerytokratyczna. Środowisko pionierów internetowych
i jego rola w ukształtowaniu kultury polskiego Internetu. Uniwersytet Jagielloński, Kraków
2008 [praca doktorska w maszynopisie].
12
Więcej K. Krzysztofek: Paratekst jako postfabrykat kultury. W: Parateksty kina i nowych
mediów. O dawnych i współczesnych sposobach doświadczania audiowizualności. Red.
A. Gwóźdź. Universitas, Kraków 2009 [w druku].
Kody McLuhana
23
Derda-Nowakowski, emocjonuje widza, ale nie może trwać za długo, bo nad-
miernie rozciąga w czasie doznanie, które powinno być intensywne. Dlacze-
go zatem nie wyciąć „kawałka pogoni”, aby przyspieszyć akcję. Takich prak-
tyk nie wymyśliły nowe media. Herbert Irving Schiller
13
napisał przed laty, że
w emisjach TV stosuje się w USA time compression machine — niezauważal-
ne dla oka przyspieszanie przesuwania klatek filmu; co daje dodatkowy czas
na reklamę: przy 4 % przyspieszenia filmu zyskuje się około 5 minut na rekla-
my w przerwach. To samo robi się ze skrótami meczów. Podwójna korzyść:
oszczędność czasu i atrakcyjniejsze, bo szybsze widowisko sportowe. Media
cyfrowe tę sztukę udoskonaliły i zautomatyzowały dzięki programowi typu
seam carving — wycinaniu szwów, aby nie dało się rozpoznać, w którym
miejscu nastąpiły cięcia. W ten sposób otrzymuje się „lepsze”, bo bardziej
intensywne wspomnienia.
Stawia to na nowo problem adekwatnego języka nowych mediów, które-
mu Lev Manovich poświęcił swą książkę. Ciągle nie wiemy, w jakim zakresie
odnosić do nich takie kluczowe pojęcia analizy i opisu jak rejestracja, repro-
dukcja, konwersacja, alokucja, replikacja, imitacja, symulacja, reprezentacja,
immersja czy iluzja, a także interakcja. Nie mogę się bowiem oprzeć wra-
żeniu, że mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko interakcją — jest to
również, a może przede wszystkim, wzajemna konfiguracja. Wydaje nam
się jeszcze ciągle, że to my, „sprawcy”, konfigurujemy nowe media, ale czy
to nie one coraz bardziej nas konfigurują?
Czy pokolenie dzieci sieciowych — „sieciaków”, oswoi rzeczywistość, jaką
kreśli de Kerckhove w szkicu Przyszłość 2030? Rzeczywistość, w której poja-
wi się nowa etyka pozwalająca na upublicznianie wszystkiego. Tendencja,
jaką kreśli autor, to wymykająca się spod naszej kontroli cyfrowa, wysoko-
semiotyczna i palimpsestowa osobowość jako projekcja nas samych, cią-
gle wzbogacana danymi o najdrobniejszych szczegółach z naszego życia.
Możemy się obawiać, że w 2030 roku będzie więcej informacji o nas, niż sami
posiadamy. Dzięki między innymi takim technologiom (jak kamera Sense-
Cam), które przybliża Michał Derda-Nowakowski w swym artykule, a które
pozwalają na geotagowanie wspomnień, rejestrowanie codzienności, czy
wręcz archiwizowanie przeżywanego czasu w skali 1 : 1, może być to dobro-
czynne dla ludzi pragnących odzyskać wspomnienia, które z różnych powo-
dów (na przykład choroby) utracili. Może jest to lekarstwo na pustoszenie
pamięci, które jest cechą kultury nowych mediów. Życie w 24h society to nie-
13
H.I. Schiller: Media, Technology and the Market: the Interacting Dynamic. In: Culture on the
Brink. Ideologies of Technology. Eds. G. Bender, T. Druckerey. Bay Press, Seattle 1994, s. 31–46.
24
Kazimierz Krzysztofek
ustanna produkcja wspomnień: im ich więcej, tym szybciej się zatracają,
po prostu mózg broni się przed ich natłokiem. Dla intensywnych użytkow-
ników nowych mediów „wczoraj” znaczy tyle, ile dla poprzedniego pokole-
nia znaczyło „w zeszłym miesiącu”, a w poprzednich epokach — „w minio-
nych latach”.
Można rejestrować wszystko w skali makro i mikro. Jakaż to pokusa dla
żołnierza, aby zaimponować bliskim i znajomym swoimi wspomnieniami
z pola walki dzięki technice fotograficznej QTVR, która pozwala na rejestro-
wanie totalne i dookólne. YouTube czeka na artystę kamery.
Jest to wydzieranie tajemnic światu i ludziom. Jean Baudrillard nazywa
to obscenicznością hiperrzeczywistości. Jest ona obsceniczna dlatego, że
media czynią ją bardziej widzialną niż rzeczywistość fizyczną, pozbawiając
przyrodę jej intymności
14
. Hyperrealité to samopokaz. Ale SenseCam to tak-
że remedium na wspomniane pustoszenie pamięci, „pandemię Alzheimera”
w kulturze. Nie na wszystko znajdą się takie remedia, choć intuicja artysty
podpowiada, że coś takiego jest możliwe, jak praca Usmana Haque’a, zaciera-
jąca ślady cyfrowe, które pozostawiamy po każdym użyciu nowych mediów.
Nawet jeśli pozostanie to czystą fantazją, jako wytwór wyobraźni jest ważne:
kreujemy nowy byt, nazywamy go, staje się on częścią naszej wrażliwości,
jest obecny w naszym myśleniu. Tu ujawnia się siła sztuki nowych mediów,
która jest obecna w tym tomie dzięki artykułom wybitnych jej znawców:
Andrzeja Gwoździa i Ryszarda Kluszczyńskiego. Net art, jak trafnie to okre-
śla Anna Maj, jest „szkłem powiększającym”, przez które widać obrazy przy-
szłości. Ta sztuka mediów miewa jednak janusowe oblicze: wyposaża nas
w nową wrażliwość, ale zarazem symuluje swe oddanie się biznesowi.
Nie czuję się najpewniej na gruncie sztuki nowych mediów, ale na kan-
wie interesujących artykułów zawartych w tej książce pokuszę się o taką oto
refleksję. Historia zatacza koło: czas zerwać z dualizmem technika-kultura /
sztuka i wrócić do τεχηε. Grecy nie znali pojęcia sztuka. Ars to słowo łacińskie.
Techne była dla nich wszystkim: rzemiosłem, techniką, sztuką, umiejętnością.
To, co dziś rozumiemy przez „sztukę”, mieściło się w τέχνη i obejmowało nad-
to kopiowanie natury, rzemiosło, sprawność, mistrzostwo w jakiejś dziedzi-
nie. Społeczeństwo przemysłowe odseparowało twórczość od wytwórczości.
Tę pierwszą rezerwowano dla sztuki, w skrajnej postaci l’art pour l’art (dziś
jest to często la technologie pour la technologie). Estetyka wzięła rozbrat
z funkcjonalnością i ergonomią. Zaprojektowanie modelu samochodu Ford T
14
J. Baudrillard: Przed końcem. Rozmawia P. Petit. Przekł. R. Lis, Wyd. Sic!, Warszawa 2001.
Kody McLuhana
25
było aktem twórczym, ale nie można tego powiedzieć o jego produkcji,
która była masowym klonowaniem milionów identycznych egzemplarzy.
Ars wiodła swój żywot w przybytkach, pracowniach artystów, na biurkach
pisarzy. Poza tym rozciągały się całe obszary aktywności ludzkiej, którym
nie przypisywano znamion sztuki, choć mistrza w danej dziedzinie nazywa-
no potocznie artystą. W tej fazie kultura artystowska, nafaszerowana este-
tyką, miała swoją autonomię. Można mówić o dekulturacji wytwórczości
materialnej w epoce maszyn, których funkcje były w całości zalgorytmizo-
wane, nie pozostawiając miejsca na twórcze odstępstwo od tego algoryt-
mu. Początek XX wieku znamionował reestetyzację wytwórczości. Walter
Gropius marzył o wszechobecnej estetycznej funkcjonalności dla mas. Każ-
dy miał szansę stać się uczestnikiem sztuki. Dizajn miał osiągnąć status rów-
ny działaniu artystycznemu.
Novum polega na tym, że wielkie kompleksy ekonomiczno-kulturowe
(produkcja, konsumpcja, style życia) rodzą się już nie tyle pod wpływem
wynalazków, wykorzystywanych następnie do produkcji dóbr materialnych
(jak na przykład samochód), lecz takich wynalazków, które wykorzystuje
się do tworzenia i przetwarzania symboli, czego najlepszym przykładem
jest komputer czy telefonia komórkowa. Tu rola sztuki nowych mediów jest
niezastąpiona.
Do tego dochodzi nowa rola obrazu, który nie jest już tylko prostą repre-
zentacją rzeczywistości, służy bowiem do wizualizacji procesów i zjawisk
zachodzących w różnych dziedzinach wiedzy: naukach przyrodniczych, eko-
nomicznych i społecznych; staje się designem wiedzy, narzędziem mode-
lowania rzeczywistości, które rewolucjonizuje tworzenie i przekaz wiedzy.
Następuje uniwersalizacja twórczości. To pojęcie przypisywane było tra-
dycyjnie sztuce i literaturze. Niesłusznie. Wymyślanie nowych technik to tak-
że twórczość; ludzie techniki nie muszą mieć na tym tle żadnych komplek-
sów. Oczywiście nie wszystkie pomysły trafiają w oczekiwania, ale każda
innowacja techniczna musi zaczynać się od jakiejś idei, pomysłu, do które-
go się dojrzewa w konkretnym kontekście społecznym i kulturowym. Ode-
szły w przeszłość czasy, gdy innowacje techniczne w epoce industrialnej nie
były kojarzone z twórczością, ta bowiem rezerwowana była dla ducha, a nie
materii, w której operowali inżynierowie. Charles Percy Snow mówił o dwóch
kulturach i niemożności porozumienia się między nimi. Było to oczywiście
uproszczenie, bo między duchem i materią musiała zachodzić stała wymia-
na: duch inspirował wynalazki techniczne, a te formowały ducha, aż wreszcie
doszło do tego, że technika zagnieżdżała się w nas, stawała się nieodłączną
26
Kazimierz Krzysztofek
częścią naszego środowiska kulturowego. Dziś bardzo trudno oddzielić twór-
czość technologiczną od artystycznej. Artyści są zafascynowani technologia-
mi cyfrowymi, chcą mieć na nie wpływ. Nie chcą jeszcze raz przeżyć naucz-
ki, że nie rozumieli języka techniki, uciekali od niej, aż w końcu pozbawili
się na nią wpływu.
Artysta może być programistą, a programista artystą. Nie musimy więc
powtarzać zaklęcia, że technologia komputerowa jest sprawą zbyt poważną,
żeby ją pozostawić specjalistom od komputerów. Już się nie da pozostawić.
Grafika komputerowa i wizualizacja danych, projektowanie interfejsów, cyfro-
wy design, modelowanie 3D, projekty interaktywne, telematyczne, struktu-
ry hipertekstowe WWW czy cyfrowa obróbka obrazu i dźwięku to wspólna
domena komputerowców i artystów. Interaktywna grafika komputerowa sta-
ła się wspólnym językiem dla wielu dyscyplin naukowych, badawczych czy
artystycznych. W związku z tym, iż wiele różnorodnych informacji współist-
nieje w cyfrowym środowisku, mogą być one ze sobą konfrontowane, zesta-
wiane i łączone. Sytuacja ta stwarza nowe możliwości integracyjne w sto-
sunku do wielu różnych dziedzin wiedzy, jak również całych sfer aktywności
człowieka w nauce i sztuce.
W twórczości komputerowej kluczem do nowych programów nie jest
sama algorytmika czy inżynieria oprogramowania, ale symulowanie zło-
żonych procesów komunikacyjnych (uwzględniające tak podstawowe ich
aspekty, jak znaczenie, kontekst, wiedza, struktura konwersacji). Dzisiejszej
technologii cyfrowej potrzeba czegoś więcej. Owym „więcej” jest estetyka,
design, psychologia, cognitive science (neurokognitywistyka), filozofia, socjo-
logia, teoria mediów etc. Profesje niekomputerowe, w tym sztuka, mogą być
bardzo pomocne w dziedzinie interaktywnych komputerowych instalacji,
kreowania nowych interfejsów (między innymi multisensorycznych). Chodzi
o krytyczne negocjowanie na polu sztuki, badanie nowych wartości, zagro-
żeń oraz potencji, jakie pojawiają się wraz z rosnącą rolą nowoczesnych tech-
nologii komputerowych i telekomunikacyjnych. Profesjonaliści komputerowi
powinni być świadomi tego — i wielu z nich jest — że dotychczasowy roz-
wój technik multimedialnych jest tylko pierwszym etapem ewolucji zmie-
rzającej do uczynienia ich „bliższymi człowiekowi”. Obserwacja badań i eks-
perymentów podejmowanych w obszarze komunikacji człowiek-komputer
pokazuje, iż projektowaniem spersonalizowanych, „przyjaznych” interfejsów
zainteresowany jest biznes komputerowy. Stwarza to nadzieję, że techno-
logia właśnie ma być przystosowana do człowieka, a nie człowiek do niej.
Kody McLuhana
27
Sama profesja komputerowa nie poradzi sobie jednak z wartościowaniem
technologii pod tym kątem. Coraz większy nacisk, jaki kładzie się w informa-
tyce oraz jej aplikacjach na „czynnik ludzki”, wymaga stałego uzupełniania
inżynierii i nauk ścisłych o dziedziny nauk społecznych. Obszar badań i skala
wyzwań są ogromne. Ważne staje się krytyczne interpretowanie i negocjo-
wanie twórczych zastosowań dla nowych, powstających dopiero na naszych
oczach odkryć naukowych i wynalazków technologicznych
15
.
Jeszcze słowo o global art, o której pisze Derrick de Kerckhove. Gdyby dziś
McLuhan szukał sloganu określającego wizję planety bogatej w media, to nie
nazwałby jej wioską „globalną”, a „glokalną”; należałoby bowiem mówić
raczej o podłączonych do świata „wioskach na globie”. Wizja plemiennej
wioski nie obroniła się, ale ideą neoplemienności w epoce nowych mediów
„zaraził się” niejeden badacz kultury, by przywołać Michela Maffesoli.
Chyba analogicznie należałoby mówić o glocal art. Globalny obieg infor-
macji, wiedzy i kultury nie zastąpi obiegów lokalnych. Interesujący jest
casus „zlokalizowanego” Andy Warhola. Do czasu Internetu twórca popkul-
tury funkcjonował jako ikona globalna. Dzięki Sieci „żyje” on także lokalnie
w Internecie jako Andrij Warhola. Jego rodzice wyemigrowali do Ameryki
ze wsi Mikova w powiecie Medzilaborce, w dzisiejszej wschodniej Słowa-
cji. Dziś w Medzilaborcach jest muzeum poświęcone artyście, istnieje także
strona internetowa, dzięki której można się dowiedzieć o rusińskich, prawo-
sławnych pierwiastkach jego twórczości. Można powiedzieć, że Andy War-
hol po fazie globalizacji został „zlokalizowany”. Trudno o lepszy przykład
glokalizacji.
W stRonę hipeRspołecZeństWa
Na koniec pokuszę się o refleksję pro domo sua: co z Kodów McLuhana wyni-
ka dla ogólniejszej refleksji o kształcie zmediatyzowanego społeczeństwa.
Skazani na cyfrową sieciowość, stajemy się zakodowanym społeczeństwem
hiperaktywnym. Używany od dawna prefiks hiper wydaje się najlepiej charak-
teryzować tę zmianę, a bez teorii McLuhana zapewne nie rozumielibyśmy dzi-
siaj jej istoty. „Hiper” oznacza intensyfikację
16
wszystkiego, co już było, nigdy
15
Ł. Ronduda: Interdyscyplinarne centra technologii komputerowych i telekomunika-
cyjnych [2002, maszynopis].
16
W polszczyźnie częstym zamiennikiem hiper jest prefiks nad-; na przykład medyczne
terminy tłumaczy się następująco: hiperaktywność jako ‘nadczynność’, hipertensja jako
‘nadciśnienie’, hipertrofia jako ‘przerost czegoś (organu) do monstrualnych rozmiarów’,
28
Kazimierz Krzysztofek
bowiem nie było całkowitego zerwania z przeszłością, zawsze występowały
elementy ciągłości i zmiany. Dzisiaj też tego zerwania nie ma. Nie ma zerwa-
nia z nowoczesnością. Świadomi tego są badacze, którym nie odpowiada
pojęcie ponowoczesności, bo to oznaczałoby zerwanie z nowoczesnością,
lecz w proponowanych przez siebie pojęciach skłonni są do niej nawiązy-
wać: płynna nowoczesność (Zygmunt Bauman), druga nowoczesność (Ulrich
Beck), refleksyjna nowoczesność (Anthony Giddens), późna nowoczesność
(Frederick Jameson) etc. Ja skłonny byłbym nazwać ją właśnie hipernowo-
czesnością, która oznaczałaby najogólniej nowoczesność intensywną, bez-
precedensowo zapośredniczoną.
Hiperspołeczeństwo wchłania wszystko. Jest ono efektem pomnożenia
innowacyjności przez wzmożoną aktywność, szybkość komunikacji, inter-
tekstualność, masowość interakcji i potęgowy rozkład zmediatyzowanych
relacji społecznych. Paul Virilio trafnie nazwał sieciową przestrzeń społecz-
ną „szybkościoprzestrzenią” (l’espace-vitesse). Hiperspołeczeństwo osiąga
olbrzymią energię procesów sieciowych w warunkach wszechpołączalno-
ści. Oczekuje ono od ludzi coraz więcej aktywności i kompetencji, natomiast
adaptacja do środowiska społeczno-ekonomicznego, kulturowego i tech-
nologicznego wymaga więcej niż adaptacja do środowiska przyrodnicze-
go. Jest to system totalizujący egzystencję człowieka w jego całym niemal
cyklu życiowym; system najbardziej produktywny w dziejach, którego wio-
dącą zasadą jest intensywna eksploatacja wszelkich zasobów: fizycznych,
ludzkich, kulturowych i innych.
Społeczeństwo jest zarazem hipermedialne, hiperkonsumpcyjne (łatwy
do niedawna pieniądz, kredyt, a także wzmożona konsumpcja symboli),
hipertechnologiczne, hipersieciowe, hiperinformacyjne i hiperpersonal-
ne. Jean Baudrillard świat symulakrów nazywa hyperréalité, a inny francu-
ski autor — Jacques Attali, w swej książce Krótka historia przyszłości
17
snuje
mało optymistyczną wizję społeczeństwa hipernadzoru, a w dalszej per-
spektywie autonadzoru, bo każdy członek „plemienia cyfrowego” musi sam
monitorować swoje zasoby (wiedzę, zdrowie, kwalifikacje) i udostępniać
dane o sobie, aby nie zostać wykluczonym. Takie społeczeństwo szczegól-
nie intensywnie eksploatuje teraźniejszość, co Stephen Bertman
18
nazywa
hiperchromia jako ‘nadmierne zabarwienie’, hipersomnia jako ‘nadmierna senność’, hiper-
statyczność jako ‘statyczna niewyznaczalność’. Podobnie jest z hipermarketem, w którym
dzięki kodom kreskowym obrót towarów stał się superszybki.
17
J. Attali: Krótka historia przyszłości. Tłum. W. Nowicki. Prószyński i S-ka, Warszawa 2008.
18
S. Bertman: Hyperculture. The Human Cost of Speed. Prager Publishing, Westpoint (CT) 1998.
Kody McLuhana
29
hiperkulturą, władzą „teraz” (power of now). Długofalowość, stacjonarność,
trwanie, pamięć, wgląd w szerszy kontekst — ustępują miejsca szybkiej
cyrkulacji, symplifikacji tekstu, kiczowi, tandecie, niedbałości, krótkotrwało-
ści, natychmiastowości, sensacji, impulsom, transparencji, nomadyczności,
skróceniu momentu napięcia uwagi (coraz krótsze przekazy — pojedynczy
obraz rzadko trwa na wizji dłużej niż kilka sekund). Pewne elementy wypa-
dają, kultura eksploduje teraźniejszością (wieczna obecność w miejsce nie-
obecnej wieczności). Uzależnienie od szybkości zmienia percepcję wartości.
Zabrzmi to skrajnie relatywistycznie, jeśli się powie, że każdy sąd o hiper-
społeczeństwie może być prawdziwy, jest ono bowiem uwikłane w sprzecz-
ności dziejące się naraz. Hiper oznacza bowiem nie tylko wspomniane eks-
tensje ciała i zmysłów, ale także ich intensje („przedłużenia do wewnątrz”):
eksplorację świata i implorację człowieka, eksplozję i implozję, fragmenta-
cję i integrację, ekstensję i redukcję skali, globalizację i lokalność (glokal-
ność), plemienność i skrajną indywidualizację (indywidualizm sieciowy), bier-
ną i „superwzmocnioną” jednostkę i wiele innych kontradykcji.
Na skutek masowego użycia wspomnianego gizmo, dochodzi do komplek-
syfikacji i chaotyzacji procesów społecznych. Miliardy codziennych interakcji
w sieciach muszą rodzić chaos. Nauki społeczne stanęły wobec wyzwania
zmierzenia się z opisem skomplikowanych, złożonych nieliniowych syste-
mów dynamicznych, z którymi wcześniej nie miały do czynienia i na temat
których nie prowadziły doświadczeń badawczych. Chodzi zwłaszcza o wyja-
śnienie natury tak zwanych zjawisk emergentnych. Systemy złożone wyka-
zują nieprzewidywalne cechy: chodzi o zjawiska, których nie da się wskazać
poprzez nagromadzenie wiedzy o funkcjonowaniu poszczególnych elemen-
tów systemu. Emergencji nie da się po prostu wyjaśnić metodą przyczy-
nowo-skutkową, po kartezjańsku, na niższym poziomie opisu. Emergencja
powstaje bowiem w wyniku procesu formowania się złożonego wzoru z pro-
stych zasad. Ten fenomen jest znany naukom ścisłym. Pojawia się pytanie,
na które nie znajduję odpowiedzi (albo jej po prostu jeszcze nie ma): czy
socjologia, a szerzej nauki społeczne, poradzą sobie z wyjaśnieniem tych
fenomenów bez pomocy nauk ścisłych, które oferują modele matematyczne
(sieci wolnoskalowe, małe światy, grafy dwumodalne, clustering, sieci losowe
ze stałą lub zmienną liczbą relacji, diady, krótkie ścieżki i inne). Takiej wie-
dzy dostarczają nauki przyrodnicze (między innymi prace Alberta-László
Barabásiego), dla których wiele zjawisk naturalnych ma naturę sieciową,
na czele z mózgiem — nadal mało poznanym.
30
Kazimierz Krzysztofek
Trudno się nie zgodzić, że w analizie społeczeństwa sieciowego modele
liniowe zawodzą. Sporą porcję wiedzy o społeczeństwie zawdzięczamy osa-
dzonemu w neoewolucjonizmie hołdowaniu linearnej metodzie analizy zja-
wisk społecznych, w takim paradygmacie napotyka ona jednak liczne ogra-
niczenia. Same prefiksy pre i post narzucają myślenie linearne, konsekutywne,
coś musi następować po czymś, na mocy samych praw historii. Tymczasem
o świecie, w jakim żyjemy, musimy myśleć nielinearnie, bo on sam jest nieli-
nearny i nie da się stworzyć linearnej teorii dla nielinearnego procesu.
Znowu pojawia się tu problem języka. Jesteśmy świadkami metaforyza-
cji języka dyskursu socjologicznego. McLuhan też od metafor nie stronił.
Socjologia — i nie tylko ona — poszukując relewantności języka dyskursu,
ucieka się coraz częściej do oksymoronów typu glokalizacja, chaorder (ład
i chaos w jednym), co-opetition (cooperation plus competition, co w języku
polskim określamy neologizmem współkurencja). Ucieka się do nich także
Manuel Castells ze swym „bezczasowym czasem”. Można się już spotkać
z neologizmem fragtegracja — jednoczesna fragmentacja i integracja. Pozy-
tywiści, którzy marzyli o jednoznaczności i ścisłości języka nauk społecz-
nych, przewracają się w grobie. Zasadne staje się w tej sytuacji pytanie, czy
naukom społecznym, albo ogólniej humanistyce, nie jest potrzebny nowy
język do badania takich kluczowych dla tych dyscyplin kategorii, jak tożsa-
mość, kreatywność, więzi, role społeczne, znaczący inni, grupy odniesienia,
status, przywództwo, kapitał społeczny, wykluczenie, marginalizacja i inne.
Osobną kwestią, na rozwinięcie której nie ma tu już jednak miejsca, jest to,
czy to hiperspołeczeństwo nie stało się źródłem obecnego kryzysu, który
wykracza poza sferę finansową.
Elektryczność w fazie siłowej, muskularnej zmieniła świat, zniszczyła jed-
ne instytucje, przetransformowała inne oraz powołała nowe. W fazie kogni-
tywnej zmienia go jeszcze bardziej. Dokonuje się także wielka zmiana kul-
turowa i instytucjonalna: kończy żywot wiele instytucji z poprzedniej epoki,
inne ulegają transformacji (rodzina, szkoła, uniwersytet, kościoły, rynek, pań-
stwo). Powstają nowe, „urodzone w wirtualu”, Web-native, pojawia się coraz
więcej dóbr i usług, które mają postać wyłącznie cyfrową. Bilet lotniczy, któ-
ry nabywamy, istnieje już tylko w pamięci komputerów, podobnie jak pienią-
dze, którymi obracamy. Cyfrowa produkcja prowadzi do wspomnianej redun-
dancji, co w przypadku pieniądza jest jednym ze źródeł kryzysu finansowego.
Jeśli już mowa o kryzysie, to pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jeden tekst.
Chodzi o nawiązanie Derricka de Kerckhove’a do sztuki Philippe’a Boisson-
neta. Początkowo zgrzytała mi ta fraza: „myśleć przez Ziemię”, bo po polsku
Kody McLuhana
31
brzmi niegramatycznie. Warto się z nią jednak oswoić, bo kryje ona głębo-
ki sens. Jest to propozycja nowej narracji dla świata, wyrażona w słowach:
„Być może najpilniejszym zadaniem każdego z nas — od pierwszego prze-
budzenia świadomości dziecka, aż do ostatnich myśli umierającego — jest
« myśleć przez Ziemię » [penser la Terre]. Rozumiem przez to włączenie całej
planety do królestwa świadomości, a właściwie dodanie do sensu « ja » serii
obrazów Ziemi, jako elementów składowych serca i istoty indywidualności”.
Czy hipermedium nie oddala nas od Ziemi, czy nie skazuje nas na jej symu-
lakryczne doświadczanie? Bowiem, jak stwierdza de Kerckhove, z powo-
du nadmiernej ingerencji technologicznej „między nami a naszymi korze-
niami”, nasza poszerzona relacja z Ziemią nie jest bezpośrednio intuicyjna.
W sukurs przychodzi Bruno Latour: „[…] musimy jak najszybciej wyprodu-
kować narrację alternatywną — taką, która nie traktowałaby natury jako
odmiennej od ludzkiego świata”
19
. Stara narracja służyła wznoszeniu „krysz-
tałowego pałacu”, w którym cywilizacja zachodnia, jak powiada Peter Sloter-
dijk, chciała się schronić przed kaprysami Ziemi, niepewnością, zagrożenia-
mi. Myśleć przez Ziemię odczytuję więc jako apel, aby ta stara antyziemska
narracja nie zajmowała już centralnego miejsca w socjalizacji nowych poko-
leń. Bez tego mrzonką jest harmonia mundi.
Zakończę refleksją, że dziedzictwo McLuhana będzie tym bardziej żywe,
im bardziej technika będzie się stawać złożona, im więcej powstanie już nie
tyle przedłużeń, co metaekstensji. Na to, że wytwarzamy już nie tylko prze-
dłużenia, ale także przedłużenia przedłużeń, zwrócił uwagę przed McLu-
hanem Henri Bergson. Samochód nie był prostym przedłużeniem nóg, ale
wszelkiego rodzaju pojazdów przedmechanicznych, jak bryczka konna. Czło-
wiek będzie się stawał hybrydą antropo-techniczną, jeśli tego, co naturalne,
ludzkie nie będzie można oddzielić od tego, co sztuczne, nie-ludzkie (tech-
niczne). A jeśli kiedyś przyjdzie taki moment, że jakaś maszyna będzie mieć
moc sprawczą, jeśli podmiotu nie będzie można oddzielić od przedmiotu,
czym wtedy będzie kultura, jakie będą jej fundamenty? Czy zoon politikon
nie przekształci się w zoon technikon? Już dziś w świadomości wielu użyt-
kowników hipermedium jawi się nie jako narzędzie, a nowy INNY. I z tym
Innym trzeba się będzie zmierzyć. Po jakie moce wtedy sięgniemy?
Redaktorzy tomu dokonali bardzo dobrego wyboru materiałów. Wszyst-
kie teksty są interesujące, niektóre z nich wybitne. Godne polecenia są także
dlatego, że mimo ukazywania się coraz liczniejszych prac na temat nowych
19
B. Latour: Ekologia to ślepa uliczka [wywiad], „Europa” [dodatek do „Dziennika”] 2008,
29–30 listopada, s. 13–14.
32
Kazimierz Krzysztofek
mediów, nadal odczuwamy dotkliwie niedostatek kompetentnych opraco-
wań z tej dziedziny, poszerzających dorobek rodzimej nad nimi refleksji.
Przystępując do lektury tej książki, nie kusiłem się o jej recenzowanie.
Z bogatej gamy problemów wybrałem wątki, które pozwoliły mi snuć wła-
sne refleksje. Książka jest gęsta treściowo, pełna świeżych myśli. Obok
prac wybitnych znawców problemu znalazły się teksty badaczy z młod-
szego pokolenia, którzy dopiero budują swoją pozycję naukową. Ze wzglę-
du na zróżnicowanie tematyczne, książka jest siłą rzeczy zmiennonarracyj-
na, co podnosi jej atrakcyjność. Odczytanie na nowo myśli kanadyjskiego
filozofa mediów sprawia, że dla mnie ten tom jest „dekoderem McLuhana”.
Dzięki tej książce klucz do kodów McLuhana nie spoczywa w sejfie zamknię-
tym na klucz.
Warszawa, 11 marca 2009
BiBliogRaFia
— Attali Jacques: Krótka historia przyszłości. Tłum. W. Nowicki. Prószyński i S-ka, Warsza-
wa 2008.
— Batelle John: Szukaj. Jak Google i konkurencja wywołali biznesową i kulturową rewolu-
cję. Przekł. M. Baranowski. PWN, Warszawa 2006.
— Baudrillard Jean: Przed końcem. Rozmawia Phillippe Petit. Przekł. R. Lis, Wyd. Sic!, War-
szawa 2001.
— Bertman Stephen: Hyperculture — the Human Cost of Speed. Prager Publishing, West-
point (CT) 1998.
— Briskest Zbigniew: Kłopoty dobrego hegemona. „Gazeta Wyborcza” 1998, 4–5 lipca, s. 10.
— Bukraba-Rylska Izabela: Mała i wielka tradycja w dobie globalizacji, czyli o bytach orga-
noleptycznych i intelligibilnych [2009, materiał niepublikowany].
— Habermas Jürgen: Teoria działania komunikacyjnego. PWN, Warszawa 1999 [T. 1], 2002 [T. 2].
— Hagen Everett E.: On the Theory of Social Change. How Economic Growth Begins. Dorsey
Press, Homewood (IL) 1962.
— Juza Marta: Nowa elita technomerytokratyczna. Środowisko pionierów internetowych i jego
rola w ukształtowaniu kultury polskiego Internetu. Uniwersytet Jagielloński, Kraków 2008
[praca doktorska w maszynopisie].
— Koch Marianne: Inteligencja ciała. Jak zachować młodość. Tłum. B. Zwolińska. Prószyń-
ski i S-ka, Warszawa 2008.
— Krzysztofek Kazimierz: Paratekst jako postfabrykat kultury. W: Parateksty kina i nowych
mediów. O dawnych i współczesnych sposobach doświadczania audiowizualności. Red.
Andrzej Gwóźdź. Universitas, Kraków 2009 [w druku].
Kody McLuhana
33
— Latour Bruno: Ekologia to ślepa uliczka [wywiad], „Europa” [dodatek do „Dziennika”] 2008,
29–30 listopada, s. 13–14.
— McLuhan Marshall, Fiore Quentin: The Medium is the Massage. An Inventory of Effects.
Bantham Books, New York 1967.
— Ronduda Łukasz: Interdyscyplinarne centra technologii komputerowych i telekomunika-
cyjnych [2002, maszynopis].
— Schiller Herbert Irving: Media, Technology and the Market: the Interacting Dynamic.
In: Culture on the Brink: Ideologies of Technology. Eds. Gretchen Bender and Timothy
Druckerey. Bay Press, Seattle 1994, s. 31–46.
— Sztompka Piotr: Nowe formy życia społecznego a nowy kształt teorii socjologicznej.
W: Co nas łączy, co nas dzieli. Red. Janusz Mucha, Ewa Narkiewicz-Niedbalec, Maria Zie-
lińska. Uniwersytet Zielonogórski, Zielona Góra 2008.
— Tatarkiewicz Władysław: Parerga. PIW, Warszawa 1978.
— Weiser Mark D.: The Computer for the 21st Century. „ACM SIGMOBILE. Mobile Comput-
ing and Communications Review” July 1999, vol. 3, no. 3, s. 3–11.