background image

Emocjonalna przemoc wobec dzieci 

Alicja Miller - wybitna szwajcarska terapeutka uważa, że:  

“Gdybyśmy naprawdę kochali swoje dzieci, na świecie nie byłoby wojen. Możemy mieć 
piękne konferencje rozbrojeniowe, ale jak długo upokarzamy dzieci, tak długo uczymy je 
przemocy i tak długo będą na świecie wojny”. 
 

Dorośli są władcami uzależnionego od nich dziecka. To oni jak bogowie decydują co dobre, a 
co złe. Rodziców trzeba zawsze chronić. Dzieci z tej racji, że są dziećmi na szacunek nie 
zasługują. Surowość i chłód stanowią dobre przygotowanie do życia. Te wszystkie przywary 
dorosłych można zauważyć również w Polsce. W naszym kraju 90% rodziców przyznaje się 
do tego, że bije swoje dzieci (badania OBOPu z czerwca 2002 roku). Dziecko jest samotne. 
Chroni rodziców których kocha i potrzebuje, wypiera to, co je spotkało, boby umarło z bólu. 
Tłumi złość, rozpacz, lęk i bezsilność. Nie ufa własnemu cierpieniu, przyjmuje, że skoro jest 
upokarzane, zasługuje na to. Dzieci bite jako dorośli chorują na nerwice, łatwo uzależniają 
się od alkoholu, narkotyków, są agresywne, stają się przestępcami.
 

Niewiele natomiast wiemy o skutkach krzywdzenia emocjonalnego, ponieważ jest ono 
najczęściej nieświadome, niezamierzone. Często dokonywane przez wykształconych 
rodziców, w dobrych domach dla dobra dzieci. Tymczasem wpływ krzywdzenia 
emocjonalnego dla dobra dziecka jest bardziej szkodliwy od stosowania przemocy fizycznej 
czy seksualnej. Krzywdzenie emocjonalne to między innymi lekceważenie, obrażanie, 
grożenie, izolowanie, wyśmiewanie, upokarzanie, wyzywanie, poniżanie, straszenie, 
szantażowanie, nadmierna kontrola, wzbudzanie poczucia winy, nadopiekuńczość.
 

Często nie zdajemy sobie sprawy jak pozornie błahe słowa wypowiadane do naszych dzieci 
mogą być dla nich 

strasznie krzywdzące.

 Na przykład żarty kosztem dzieci: “oddam cię do 

domu dziecka, zamienię cię na kogoś innego na jakieś lepsze dziecko, czy to na pewno jest 
nasz synek? taki do nas niepodobny” - to żarty sadystyczne, bardzo agresywne. Podobnie 
okrutne jest straszenie: “no to ja teraz wychodzę nie wiem kiedy wrócę, zostaniesz z tą 
panią”. Nieświadomie odgrywamy to, co nam zafundowano w dzieciństwie. Oddamy cię bo 
jesteś obcy, jesteś niczyj, nie wiemy do kogo należysz - to dla dziecka koszmarne 
doświadczenie odseparowania. Przez nasze rzucone mimochodem: zaraz głowa mi pęknie, 
wykończę się prze ciebie, do grobu mnie wpędzisz - dziecko czuje się winne. Przeczuwa, że 
coś przeskrobało, ale w jego świadomości to co zrobiło to nic złego. Będzie teraz nadmiernie 
czujne, odpowiedzialne, będzie cały czas uważać, by nie “wykończyć” matki, a w dorosłym 
życiu ważnych dla siebie ludzi. 

Aby okazać jak bardzo dziecko nie spełnia naszych oczekiwań, przestajemy się do niego 
odzywać. 

Dziecko nie jest partnerem do obrażania, nieodzywania.

 Rodzice, którzy mają 

tendencję do wycofywania się z kontaktów twierdzą zwykle, że robią to dla dobra dziecka, 
natomiast prawdą jest, że zaspokajają swoje potrzeby dominacji czy kontrolowania. 

Dzieci rzadko robią szkody z premedytacją. 

Najczęściej zdarza się im coś przeskrobać. Mają ogromne poczucie niesprawiedliwości, gdy 
rodzice krzyczą na nich albo się nie odzywają, bo przecież chciały dobrze i żałują tego co się 
stało. Takie agresywne zachowania rodziców łamią miłość, dobre uczucia i intencje dziecka. 

background image

Innym nagminnym błędem, który popełniają rodzice jest przesadne chwalenie dziecka: 
jesteś cudowny, wspaniały. Budują tym samym świat nierealistycznych wyobrażeń na temat 
tego co dziecko może i kim jest. 

Dzieci bardzo cierpią gdy są porównywane do rodzeństwa.

 Z trudem przychodzi nam 

uznanie, że nadopiekuńczość jest formą krzywdzenia. Lękowe matki nie pozwalają dzieciom 
doświadczyć sytuacji adekwatnych do ich wieku. 

Wszyscy popełniamy błędy. Jeśli relacja między nami, a dzieckiem jest dobra i bezpieczna, 
sporadyczne błędy nie naruszą jego poczucia wartości. Gorzej, gdy nie radzimy sobie z sobą, 
a uczucia braku szacunku i niechęci do siebie przenosimy na dziecko. Wystarczy jedna 
kochająca, współczująca osoba w otoczeniu dziecka, aby nie do końca uwierzyło w to, że jest 
złe, jedna osoba, która rozumie. 

Urszula Kulig