background image

Jerzy Jarzębski

Bohater naszej krytyki

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4-5 (28-29), 108-117

1976

background image

Jerzy  Jarzębski

Stan  w ysoce 

niepożądany

Bohater  naszej  krytyki

Pośród 

rozm aity ch 

dyskusji 

przew ijających  się  przez  naszą  k ry ty k ę   istn ieje   jed ­

na,  najdziw niejsza,  dyskusja-w idm o  o  bohaterze m ło­

dej  prozy.  In n e  d y skusje  m ają   swój  początek  i  ko­
niec,  m a ją   okresy  szczególnego  nasilenia,  an g ażu ją 
sprzeczne  stanow iska  i  poglądy;  ona  jed n a   obyw a 
się  bez  tego  doskonale.  Ta  d y sk u sja  stoi  w   m iejscu 
od  dziesięcioleci,  ale  —  dziw nym   tra fem   —  dalej 
trw a.  N ik t  się  w   niej  w łaściw ie  z  nikim   nie  spiera, 
panuje  w zruszająca  zgoda  co  do  dw u  p rzyn ajm n iej 
spraw :  1)  m łoda  lite ra tu ra   (szczególnie  proza,  rzecz 
jasna)  nie  k reu je   bohaterów ,  którzy   m ogliby  posłu­
żyć  pokoleniu  rów ieśników   za  zw ierciadło,  w zorzec 
postępow ania,  m edium ,  pozw alające  rozpoznać  pod­
staw ow e  k o n flik ty   ideow e  i  m oralne  epoki;  2)  je s t  to 
sta n   w ysoce  niepożądany,  z  którego  generację  m ło­

dych  p isarzy  trz e b a   n ieu sta n n ie   rozliczać.

S p raw a  b o h a te ra   stała  się  a k tu a ln a   zaraz  po  w ojnie, 

w   pierw szych  dyskusjach  o  realizm ie,  a  potem   po­
w racała  ja k   bum erang.  P o rów n ajm y  kilka  tek stó w  
w y b ra n y c h   n a   chybił  tra fił  z  półki:

background image

109

B O H A T E R   N A S Z E J   K R Y T Y K I

Flaszen:

„Walka  ze  schematyzm em   jest  przede  w szystkim   walką 

o  pełnowartościowość  bohatera  literatury”  (N o w y  Zoil,  czyli

0  schem atyzm ie,  1951).

A  teraz,  po  dziesięcioleciu,  Ja ce k   Łukasiew icz:

„Stale  szukamy  bohatera,  niezadowoleni  z  tych,  których 

mamy.  Niezadowoleni  ze  skonw encjonalizowania  zastanych 
wzorców,  nie  chcem y  tworzyć  nowych  ideałów.  W  każdym 
razie  nie  powinny  to  być  ideały  bezwzględne;  nie  chodzi 

nam  o  idealnych  herosów,  którzy  by  w iedzieli  i  potrafili 

wszystko.  Wystarczy,  jeśli  starym  kanonom  i  starym  praw­
dom  potrafią  przeciwstawić  nowe,  jeśli  postarają  się  zrozu­
m ieć  siebie  w   zm ienionym  św iecie  i  świadom i  w łasnej  sy ­

tuacji,  staną  się  mądrzejsi  i  silniejsi  od  innych,  żyjących 

w   złudzeniu”  (Szm aciarze  i  bohaterow ie,  1963).

1  w reszcie  Maciąg:

„Niech  się  nam  nie  wydaje,  że  deprecjacja  osobowości  — 
ow a  problem atyczna  zdobycz  kultury  w ieku  —  stała  się 
trwałym   punktem   dojścia;  przekonaniem  nie  wym agającym  
już  rewizji.  Tęsknota  za  w ybitnym   bohaterem  powróci,  prze­

m ówi  w   pew nym   momencie,  bo  takie  są  obyczaje  ludzkości. 

C zytelnik  zażąda  od  pisarza  wyobraźni,  w iedzy  i  mądrości. 
Które  w   tej  chw ili  jak  gdyby  uleciały  w   inne,  nieliterackie 

regiony  ducha”  (Ż y w i  i  w spółcześni,  1972).

S ądy  zbliżone  m ożna  by  cytow ać  jeszcze  długo.  Oczy­
wiście,  ró żn e  są  tu   p u n k ty   w yjścia,  ale  diagnoza  i  po­

s tu la ty   podobne.
I  cóż  z  tego?  —   spytam y.  Te  p o stu laty   brzm ią  sym ­
patycznie,  lite ra tu ra   zawsze  żyw otność  sw ą  opierała 

n a   k reacji  w ielkich  indyw idualności,  sy n tetyzujących 
dążenia  i  niepokoje  społeczeństw a  danej  epoki.  O ba­

w ę  budzi  tylko  porów nanie  d a t:  przez  la t  dw adzieścia 

z  górą  k ry ty k a   opiera  swój  ro zrach u n ek   z  lite ra tu rą  
n a   sprzeciw ie  w obec  jej  aktualnego  stanu.  I  rzecz 
n ie  w   sam ym   sprzeciw ie  —  zadaniem   k ry ty k a   nie 
je s t  w szak  basow anie  pisarzom   —   ale  w   tym ,  że 

ów   b u n t  k ry ty k i  się  ustatecznił,  uschem atyzow ał,  że 

ja k   gdyby  nic  now ego  w   ty m   w zględzie  nie  zacho­

dzi  —   zarów no  w   prozie  kolejnych  m łodych  roczni­
ków,  ja k   i  w   tow arzyszących  debiutom   k rytycznych

Czytelnik
zażąda

background image

J E R Z Y   J A R Z Ę B S K I

1 1 0

om ówieniach.  Niezgoda  n a   rzeczyw istość  może  b yć 

w artością  pozytyw ną,  jeśli  tę   rzeczyw istość  p o trafi 
zm ieniać;  w   w y padku  jednak,  gdy  obiektyw ne  fak ty  
z  jednej  a  k ry ty k a   z  drugiej  stro n y   o bw arow ują  na 
stałe  sw e  pozycje,  n asu w a  się  wniosek,  że  być  m oże 
nie  k o n stru k ty w n y   sprzeciw   to  —  a  raczej  ignoro­
w anie  realiów .

Co  gorsza,  rów nolegle  do  głosu  k ry ty k i  pow ażnej 

pojaw ia  się  m asa  w ypow iedzi  tuzinkow ych  recenzen­
tów   lub  zgoła  całkiem   przypadkow ych  „napraw iaczy 
lite ra tu ry ”,  któ rzy   z  całą  pow agą  grom ią,  radzą,  po­
uczają,  w ykorzy stu jąc  czysto  w e rb a ln ą   szatę  tam tej, 
am bitniejszej  dyskusji.  I  oni  także  życzą  sobie  „bo­

h a te ra ” ,  ale  to  słowo,  n ad u żyte  i  naciągnięte  do  róż­
n y ch   celów,  traci  precy zy jny   sens  i  w zm aga  ty lk o 
bałagan  w śród  pojęć.
Czego  bow iem   żąda  k ry ty k a   od  m łodej  lite ra tu ry ?  
Je d n i  chcą  bohatera-w zorca  czy  b o h a te ra   pozy ty w - 

Trzy 

postulaty 

nego,  k tó ry   pełniłby  rolę  zdecydow anie  w ychow aw ­

czą;  d rudzy  w olą  m ówić  o  bohaterze,  w   k tó ry m   m ło­
de  pokolenie  u jrzałoby  siebie,  sw oje  tro ski  i  p roble­

m y;  in n i  jeszcze  —   o  bo haterze  ucieleśniającym   n ie­
pokoje  epoki,  w ym ierzającym   spraw iedliw ość  św iatu. 
W  dyskusjach  n a d e r  często  łączy  się  lu b   w ręcz  utoż­
sam ia  te  trzy   postulaty,  nie  pam iętając,  że  pierw szy 
m ówi  o  podporządkow aniu  k reacji  b o h a te ra   społecz­

nem u  ideałow i  obyw atela  lub   n a w e t  w zorcow i  pro­

pagow anem u  przez  ośrodki  kierow nicze;  drugi  — 

o  ukształtow aniu  go  podług  „w izeru nk u  w łasnego” , 
funkcjonującego  w   świadom ości  p rzeciętnej  jedn o­
stki,  o  dopasow aniu  go  —  w   pew nej  p rzyn ajm n iej 

m ierze  —  do  św iatopoglądow ego  stereo ty p u ;  n a   ko­

niec  trzeci  —  o  m aksym alnej  w ierności  wobec  rz e ­

czyw istej  sytuacji  historyczno-społecznej.

Z  tego  b rak u   precyzji  w y n ik a ją   dalsze  konsekw en­
cje:  co  innego  bowiem   b o hater-po stać  literacka,  k tó ­

ry   służy  jak iejś  ponadczasow ej,  często  n ie  u św iada­

m ianej  jeszcze  „praw dzie  epoki” ,  co  innego  n a to ­
m iast  b o h ater  n a   żołdzie  współczesnego  społeczeń-

background image

11.1

B O H A T E R   N A S Z E J   K R Y T Y K I

stw a,  pełniący  rolę  w zorca  lu b   „zw ierciadła” .  T en 
ostatni,  by  mógł  pełnić  swe  funkcje,  m usi  zostać  po­

w szechnie  zaakceptow any,  a to   oznacza  zw y k le:  skon­

kretyzow any, 

n iejako  w y ab strah o w an y  

z  dzieła 

i  w prow adzony  w   in te rsu b ie k ty w n ą   sferę  św iado­
mości  społecznej.  W okulskiem u  fu n d u je   się  sklep  n a 
K rakow skim   Przedm ieściu,  szerm ierze w alczą  o  „Sza­

blę  W ołodyjow skiego”,  a   S herlock  Holm es  odbiera 

nadal  jeszcze  listy   w   m ieszkaniu  p rzy   B aker  S treet. 

N asuw a  się  więc  w niosek,  że  postać  literack a  jest 

niejako  „bo haterem   in  p o ten tia ”,  właściwego  boha­

tera   czyni  z  niej  dopiero  a k ty w n a   w spółpraca  środo­
w iska  odbiorczego,  k tó re  w y b ie ra   pew ne  sylw etki, 
by  je  następ n ie 

przym ierzyć  do  w łasnego 

św iata 

i  zmitologizować.
P y ta ją c   o  b o h a te ra   m łodej  lite ra tu ry ,  pow inniśm y 

pytać  rów nocześnie  o  k u ltu ro w ą   sytuację,  w a ru n k u ­
jącą  taki  w spółudział  społeczeństw a  w   k reacji.  I  tu  
poczynają  wchodzić  w   grę  czynniki  odległe  od  tych, 
które  w ym ienia  najczęściej  k ry ty k a   (siła  artystycznej 

wizji,  w arsztato w a  spraw ność  autora).  To  m ianow i­
cie:  a)  techniczne  w a ru n k i  szerokiego  rozpow szech­

n ien ia  dzieła,  b)  „m im etyczna  spraw ność”  danego  ga­

tu n k u   (tak  nazw ałbym   —   zależną  nie  od  tw órcy,  ale 
od  tw orzyw a  dzieła  —  możliwość  kształto w ania  m a­

k sym alnie  w iern ej  iluzji  rzeczyw istości).  Robiąc  w y ­

cieczkę  w   przeszłość  lite ra tu ry   zauw ażym y,  że  do 
początków   X X   w.  ona  jed y n ie  zdolna  b y ła  tw orzyć 

dynam iczną  rep lik ę 

rzeczyw istości  —   statyczność 

sztuk  plastycznych  n ie  sp rzy jała  id en ty fik acji  odbior­
cy  z  przedstaw ionym i  postaciam i  i  sytuacjam i.  Zdol­
ność  w ytw arzan ia  w yrazisty ch   sy lw etek  bohaterów , 
pełniących  określone  społeczne  role,  zależała  w   ty m  
w y padku  przede  w szystkim   od  spraw ności  kanału 

przekazu.

I  tak   w   okresach,  kiedy  rozpow szechnienie  tekstów  
pisanych  było  niew ielkie  (z  uw agi  tyleż  n a   w aru n k i 
techniczne,  co  sto p ień  ed u k acji  społeczeństw a)  p rze­

w agę  w   dziedzinie  k reacji  b o h ateró w   zdobyw ały  for­

Sytuacja
kulturowa

background image

J E R Z Y   J A R Z Ę B S K I

112

U warunkowa­
nia  techniczne

m y  literack ie  przenoszone  u stn ie  (epos  i  d ra m a t  sta - 

rogrecki,  średniow ieczna  epika  b o h atersk a  i  żyw oty 

św iętych  —  kolportow ane  poprzez  am bonę,  wreszcie 

d ram a t  elżbietański),  kiedy  zaś  przew ażała  k u ltu ra  

słowa  drukow anego  —  zyskiw ały  na  znaczeniu p o sta­

cie  kreow ane  przez  prozatorów   (tak  w   okresie  re n e ­

sansu:  po  w ynalezien iu  druku,  a   przed  w ykształce­

niem   się  form   współczesnego  te a tru ,  n a stęp n ie  — 

w   m iarę  technicznego  udoskonalania  produkcji  ksią­
żek  i  w zrastającego  odsetka  ludzi  piśm ienn y ch  — 
w   w ieku  X V III  i  XIX).

Oczywiście,  d ziałają  tu   jeszcze  inne  czynniki,  ja k   np. 

„państw ow y”  k u lt  boh aterów   w   staro ży tn y m   R zy­

mie,  w spółdziałanie  m itologii  i  religii  (starożytna 

G recja  i  średniow ieczna  Europa)  lub  inne,  lokalne 

w zględy  (m otyw ujące  np.  k arierę  boh ateró w   epickiej 

poezji  i  d ram a tu   rom antycznego  w   Polsce);  ogólnie 

jed n a k   zależność  m iędzy  „technicznym   u zbrojen iem ” 

lite ra tu ry   a  zdolnością  tw orzenia  społecznie  nośnych 

postaci-w zorców   w y d aje  się  bezsporna.

W iek  XX,  k tó ry   przyniósł  ogrom ny  rozwój  n a jp ie rw  

film u,  potem   ra d ia   i  telew izji,  stw arza  zupełnie  n o ­

w ą  k u ltu ro w ą   sy tu ację  lite ra tu ry .  Nie  m oże  ona  ko n­

kurow ać  z  now ym i  technikam i  przekazu  zarów no  co 
do  zmysłowego  bogactw a  kreow anej  rzeczyw istości, 

jak   i  co  do  m asowości  odbioru.  Nowy  b o h a te r  film o­
w y  czy  b o h a te r  telew izyjnego  serialu  zdobyw a  d ru z ­

gocącą  przew agę  tech n iczn ą ;  szczególnie  te n   o sta t­

ni  —  w yśw ietlenie  bow iem   serialu  oglądanego  jed n o ­
cześnie  przez  m iliony  w idzów   jest  ju ż  doniosłym   fak ­

tem   społecznym ,  z  dnia  n a   dzień  może  obudzić  w ie l­
ką  „narodow ą”  dyskusję.  Rodzi  się  zresztą  nie  znana 

uprzednio form a  „ b o h a te ra ”  na  poły realnego, n a  po­

ły   fikcyjnego:  to  aktor,  k tó ry   ucieleśniał  jak iś  ty p   lub 

ideał  i  którego  nie  da  się  już  rozdzielić na osobowość 

rzeczyw istą  i  w iązkę  realizow anych  ról.  T ak   było 
w   p rzy p ad k u   C haplina,  Bogarta,  Deana,  M arylin

background image

113

B O H A T E R   N A S Z E J   K R Y T Y K I

M onroe  lub  D aniela  O lbrychskiego  —  współczesnego 

polskiego  „b o h atera  rom antycznego” .
W  tej  sy tu acji  lite ra tu ra   ja k   gdyby  w y cofu je  się 
z  teren ó w   zagrożonych  k onkurencją,  szuka  w   sobie 
w artości  sw oistych,  n ie  do  podrobienia.  K to  wie, 
w   ja k   dużym   sto p n iu   te n   now y  sta n   rzeczy  w p ły­

n ął n a  w y p arcie tradycyjnego,  w szechw iedzącego n a r ­

ra to ra   przez  n a rra to ra   z  określoną,  ściśle  personalną 
perspektyw ą,  w y raźn ie  zaprezentow anego  w   tekście.

Proza  operu jąca  n a rra c ją   „przezroczystą”  d aje  się 
zw ykle  bez  większego  tru d u   przenieść  n a   ek ran ; 
środki  film ow e  zawodzą  jed n a k   w   p rzy p ad k u  np.
Sanatorium   pod  klepsydrą,  P am iętnika  z  pow stania 
w arszaw skiego  lub  książek  Buczkowskiego.  Proza 
ucieka  w   sty listy czn y   czy  fa b u la rn y   e k sp ery m en t  a l­
bo  w   subiektyw izm .  N ajw ażniejszym  b o h aterem  lite - 

Bohaterem  staje 

ra tu ry  s ta je  się  w   coraz  w iększym   sto p n iu   sam   a u to r- 

się  autor 

-m an ipulato r,  jaw n ie  odsłaniający  sznurki,  za  k tó re 

pociągając  —   porusza  b ohatera.  Postacie  literackie 
nie  tylko  więc  tra c ą   zdolność  życia  poza  dziełem   — 
w   ch arak terze  w yrazistych,  akceptow anych  społecz­
nie  sylw etek-w zorców ,  ale  do  tego  odsłaniają  w łasn ą 

sztuczność,  m ają  —  ja k   Schulzow skie  m an ek iny   — 

tę  tylko  stronę,  k tó rą   zw racają  k u   odbiorcy,  k tó ra  

potrzebna  je st  autorow i  do  k o n struk cji  ucieleśnionego 
w   akcji  logicznego  w yw odu  czy  m aterialn ej  replik i 

w łasnego  sta n u   ducha.
Czy  to  źle,  czy  dobrze?  Z dania  m ogą  być  podzielone; 
w   każdym   razie  oparcie  n a   „kw estii  b o h a te ra ”  diag­
nozy  n a   tem a t  k ry zy su   w   polskiej  prozie  współcze­
snej  w y d aje  się  pochopne,  a  prócz  tego  sygnalizuje 

niechęć  k ry ty k i  do  podjęcia  dyskusji  o  litera tu rz e  
n a   tle  szerszego  ko n tek stu   sp ra w   zw iązanych  z  a k tu ­

alnym   stanem   k u ltu ry .  Takiej  dyskusji  bardzo  po­
trzeba  i  kto  wie,  jak ie   m ogłyby  być  jej  rezultaty .

Bo  —  być  może  —   żadnego  k ry zy su   nie  m a  —  tylko 
z  upływ em   la t  k u ltu ro w a   sy tu acja  lite ra tu ry   zmie­

niła  się  (niepostrzeżenie  dla  k ry ty k i,  zajętej  profesjo­
nalnym i  spraw am i) i te ra z  in n e n am  ju ż w yp ad a  przy-

8

background image

J E R Z Y   J A R Z Ę B S K I

114

„Krytyka
im m anentna”

kładać  m iary   do  prozy?  P ow tarzam :  n ie   wiem,  ale 

też  dowiedzieć  się  tego  nie  sposób  z  recenzji  i  b ila n ­
sów  m ielących  bez  przerw y  te  sam e  zawodowe  pro­

blem y.

D yskusja  o  realizm ie  w ypaliła  się,  a   po  p aździerniku 
przyszedł  w   k ry ty c e   okres  spokojnego  liberalizm u. 
W łaśnie:  spokojnego.  W ydaje  się,  że  pluralizm   tw ó r­

czych  i  k ry tyczn y ch   w arsztatów   n a   tere n ie   prozy  nie 
przyniósł  w iększych  korzyści,  poniew aż  nie  doszło 

w łaściw ie  do  żadnej  pow ażniejszej  dyskusji  pom iędzy 
w spółistniej ącymi  artysty czny m i  k ieru nkam i  i  stan o­
w iskam i.  Takie  dyskusje  m iały   m iejsce  w śród  poe­

tów,  prozaicy  tylko  —  pisali  książki,  k ry ty cy   — 

zdaw kow o  je   recenzow ali.  N astępu je 

paradoksalny 

m ariaż  m iędzy  prześw iadczeniem   o  niem ocy  lite ra tu ­

ry   w   zakresie  rozstrzygania  ideow ych  problem ów  
epoki  a  zw ulgaryzow aną 

m etodologią 

stru k tu ra li- 

stycznego  opisu  dzieła;  oba  te  czynniki  sp rz y ja ją  

k ry ty ce  im m anentnej,  rozp atru jącej  u tw ó r  bez  od­
niesienia  do  szeroko  rozum ianej  sy tuacji  k u ltu ro w ej, 

u tw ó r ja k o   estetyczny  przedm iot,  m ający  tak ą   lu b  in ­
n ą  w ew n ętrzn ą  stru k tu rę ,  m niej  lu b   bardziej  sp ra w ­
nie  w ykonany.  N a  tym   tle  doszło  do  stryw ializow ania 
problem u  bohatera,  k tó ry   m ógł  sprow okow ać  isto tn ie 
w ażki  spór  n a   tem a t  now ej  kulturo w ej  roli  prozy, 
n a   tem a t  w aru n kó w   realizm u,  socjologii  twórczości 
i  odbioru  lite ra tu ry   itd.  —   w   rzeczyw istości  p rze­
rodził  się  w   problem   ja k   gdyby  w arsztato w y:  pisa­
rzom   radzi  się  bez  u stanku,  ja k   w yprodukow ać  idola, 

wzorzec,  „zw ierciadło”  —   ta k   jak b y   w szystkie  po­
zostałe  kw estie  były  bądź  niew ażne,  bądź  rozw iązane. 
M nożą  się  więc  techniczne  w skazów ki  i  recep tu ry , 
a  w śród  czytelników   rozpisuje  się  an k iety   i  w ciąż  n a  

now o  respondenci  odpow iadają  n a   bałam u tn ie  sfor­

m ułow ane  pytania.
„Jaki  b o h a te r  je s t  po trzebn y   w spółczesnem u  poko­

len iu ? ”  —   tak ie  hasło  rzuciła  nastolatkom   w   zeszłym  
roku  red a k c ja   „Życia  L iterackiego” .  I  nasto latk i  od­

pow iedziały  po  prostu,  ja k   sobie  w y o b rażają  ideał

background image

115

B O H A T E R   N A S Z E J   K R Y T Y K I

człow ieka  współczesnego.  W yniki  an k iety   są  klasycz­

n y m   przyk ład em   zniekształcenia  w yn ik ó w   bad ań   po­

przez  z  góry  zaw artą  w   p y ta n iu   sugestię.  L au reat 
pierw szej  nagrody,  zapew ne  w ie m y   czytelnik  prasy 

literack iej,  w ie  doskonale,  jak i  po w in ien  być  idealny  

obyw atel  naszych  czasów,  w ie  z  drugiej  strony,  że 
b o h a te r  literack i  m usi  być  postacią  k o n flik to w ą  — 

inaczej  powieść  um rze  przed  narodzeniem .  A nkieto­
w e  pytanie,  dość  dw uznaczne,  sugeruje,  że  k reacja 

w zorca  osobowego  je st  w łaśnie  sp raw ą  lite ra tu ry . 
R espondent  w ik ła  się  w   najlepszej  w ierze  w   sprzecz­

ności,  m iesza  co  chw ila  rzeczyw istość  z  litera c k ą   fik ­

cją,  w zorzec  obyw atela  —  z  b o h aterem   powieści.  Po­

w sta je   re c e p tu ra   groteskow a  w   swej  drobiazgowości, 

ucho  igielne,  przez  k tó re  nie  prześlizgnęłaby  się  żad­

n a   w ażniejsza  postać  z  dzieł  przeszłości  —  od  A n ty ­
gony  do  M aćka  Chełmickiego.  W  te n   sposób  do  zm i- 
styfikow anego  problem u  dodaje  się  sztuczną  dysku­

sję:  v o x   populi  głosi  to,  co  m u  podsunie  an k ieter.
Lat  tem u   kilka,  n a   jednej  z  łódzkich  W iosen  P oety c­
kich,  K rzysztof  G ąsiorow ski  m ów ił  o  stan ie  kry zy su  
jako  „sposobie  bycia”  w spółczesnej  poezji.  W  w ięk­
szym   m oże  stopniu  m ożna  odnieść  to  sform ułow anie 
do  m łodej  prozy.  Ale  kryzys  poezji,  zdaniem   Gąsio- 
row skiego,  w y n ik ający   z ciągle  now ych  p rete n sji  k ry ­
tyki,  n a   k tó re  poeci 

sukcesyw nie 

„odpow iadają”, 

m iał  być  m otorem   jej  dynam icznego  rozw oju.  Tym ­
czasem  stan   d yskusji  o  najm łodszych  fab u lato rach   — 

od  la t  podobny  —  pozw alał  sądzić,  że  jed n i  i  d rudzy  
—  pisarze  i  k ry ty c y   —  w ym ościli  sobie  w ygodne 
gniazdko  w   tej  „kryzysow ej  sy tu a c ji” ,  m ało  tego, 

m etodą  ankiet,  o  k tó ry ch  w yżej  m ówiłem ,  w y k ształ­
cili  ju ż   sw oistą  „publiczność”  spraw y   kryzysu,  od­
pow iadającą  zawsze  podobnie,  bez  zastanow ienia,  n a  

pytanie,  co  dolega  m łodej  prozie.
K ry ty k a   dzisiejsza  żąda  od  p ro zaika  jednocześnie 

zbyt  w iele  i  zb y t  m ało:  żąda  od  niego  k reacji  boha- 

tera-w zorca  o  szerokim   społecznym   rezonansie,  nie 
dostrzegając,  że  fun k cję  tę  daw no  p rzejęły   bardziej

Groteskowa
receptura

background image

J E R Z Y   J A R Z Ę B S K I

116

Ostre  widzenie 
literatury

nośne  środki  kulturow ego 

przekazu; 

powieściowy 

idol  nie  w y g ra  z  k ap itanem   Klossem.  Ta  sam a  k ry ty ­
k a  rów nocześnie  p ro p o n u je  pisarzow i  w achlarz  go­
tow ych  problem ów ,  ju ż  sform ułow anych  dyskursyw - 
nie  przez  nau k i  społeczne,  oczekując,  ż e 'te n   ubierze 

podsunięty  m ate ria ł  w   a rty sty czn ą  form ę.  I  to  m a 

być  w szystko,  czego  żąda  się  od  prozaika?  P raw d zi­
w ie  am b itna  lite ra tu ra   zawsze  sam a  staw iała  p roble­

m y  —   często  n a w e t  nieśw iadom ie  —   w   dialogu 
tw órcy  i  k ry ty k i,  tw órcy  i  publiczności  ulegały  w e r­

balizacji,  w chodziły  w   społeczną  świadom ość  now e 

treści  św iatopoglądow  -   N a  tym   przecie  polega  „os­
trość  w idzenia”,  a  nie  n a   w arsztatow ej  spraw ności 

w   odrysow yw aniu  w cześniej  sform ułow anych  proble­

mów.  Jeśli  z  tak iej  „ostrości”  lite ra tu ra   zrezygnu­
je  —   straci  rację  bytu.  P isarz  tw orzy  w ychylony 
w   przód,  n iep ew n y  rez u lta tó w   swej  diagnozy,  tw orzy 
niekiedy   w   drastycznej  opozycji  wobec  św iatopoglą­
du  i  prześw iadczeń  sw oich  w spółczesnych;  p odejm uje 
ryzyko  arty sty czn eg o  i  ideow ego  błędu,  za  k tóry 

płaci,  m usi  płacić  —   ale  jego  zw ycięstw a,  rzadkie, 
są  tym ,  co  n a d a je   ran g ę   literatu rze.
Należałoby  w ięc  m oże  życzyć  pisarzow i,  aby  jego 

b ohater,  jego  w iz ja   św iata  w y dały   się  czytelnikow i 
w spółczesnem u  obce,  ab y   ran iły   jego  poczucie  za­
dom ow ienia  w   rzeczyw istości,  aby  utożsam ienie z li­

terack ą  postacią  w ym agało  —  może  n a w e t  bolesne­
go  —  zerw an ia  z  dotychczasow ym i  w yobrażeniam i. 
W artość  lite ra tu ry   n ie  polega  przecież  n a   tym ,  by 
lu stro   pow ieściow ego  św iata  odbiło  nam   nasze  w łasne 
sądy  o  sobie  i  problem ach  epoki,  ale  m oże  bardziej 
—  n a   tym ,  że  owo  lu stro   zm usza  do  rew izji  tych 
sądów,  zm usza  —  innym i  słow y  —  do  intelektualnego 
w ysiłku.  B o h ater  m a  czasem  praw o  do  schem atyzm u 

(ileż  razy   alegoria w ięcej  i  ciekaw iej  m ów iła  o  w spół­

czesności  niż  w ery sty czn a  odbitka)  —  nie  m a  p raw a  
być  schem atyczną  refleksja,  k tó rą   k o n ta k t  z  ow ym  
bohaterem   budzi  w   odbiorcy  literackiego  przekazu. 
Więc  w   końcu  —   by  uporać  się  z  różnym i  znaczenia­

background image

117

B O H A T E R   N A S Z E J   K R Y T Y K I

mi,  nakładający m i  się  w   pojęciu  „ b o h a te ra ” :  n ie  m a 
p roblem u   „bohatera,  w   któ ry m   czytelnik  m ógłby  od­

naleźć  siebie”  —   je st  za  to  problem   realizm u,  będą­

cego  n ie   w ie rn ą  

odbitką 

naszych 

prześw iadczeń 

o  świecie,  ale  poszukiw aniem   now ej  w izji,  n a d ą ża ją ­
cej  za  zm iennym   tłem   w a ru n k ó w   społeczno-ekono­
m icznych  i  kulturow ych.  Nie  m a  p ro b lem u   „boha- 

tera-w zo rca”  —   je st  n ato m iast  p roblem   dynam iki 
k u ltu ry   i  w   jej  obrębie  —   zm iennej  fu n k cji  lite ra ­
tu ry .  Nie  m a  w reszcie  problem u  „b o h atera-w y razi- 
ciela  niepokojów   ideow ych  epoki”  —   je s t  problem  

in telek tu aln ej  i  ideow ej  zaw artości  lite ra tu ry ,  dla 
którego  sp ra w a   b o h atera  je s t  zawsze  jed y n ie   pochod­
ną.  Jeżeli  więc  k ry ty k a   nie  chce  tylk o   k onstatow ać 

bezradnie  kryzysu,  n a   .który  nie  m a  ra d y   (stąd  by 

w ynikało,  że  takiego  m am y  b ohatera,  n a   jakiego  za­

służyliśm y),  m usi  podjąć  dysk usję  p raw d ziw ą  — 
o  n a p ra w d ę   isto tn y ch   problem ach.  Od  „p raw d y   bo­

h a te ra ”  ileż  w ażniejsza  je s t  „ p ra w d a   a u to ra ”,  od 
u m iejętności 

kreacji 

osób  —  zdolność 

staw ian ia 

praw dziw ie  w ażkich,  ak tu aln y ch   kw estii  i  p isarska 
odw aga  w   procesie 

w ym ierzan ia 

spraw iedliw ości 

św iatu.  Życzę  naszej  k ry ty c e   w p isan ia  dy sk u sji  o  bo­

h aterze  w   d y skusję  o  całej  k u ltu rze  i  m iejscu   w   niej 

lite ra tu ry .

Zupełnie  inne 
problemy