Crownover Jay Wierny 02 Jego droga

background image

background image

background image


SANTA:

Nie miałam czasu zastanawiać się nad tym, jakie konsekwencje

będzie miało to, że Nash został na noc, ani nad tym wszystkim, na co
mu pozwoliłam – i na co ja pozwoliłam sobie wobec niego, jeśli chodzi
o ścisłość. Nie wiedziałam, gdzie podziały się wszystkie zwykłe obawy
i cała ta niepewność, które zazwyczaj mi towarzyszyły, gdy w grę
wchodził seks. Ale kiedy mój telefon zadzwonił w Nowy Rok przed
szóstą rano, nadal byłam bardzo naga i bardzo mocno wtulona w
bardzo wielkiego i gołego faceta. Nie miałam wyjścia, bo dzwonili ze
szpitala, a kiedy coś dotyczyło pracy, wszystko inne schodziło na
dalszy plan. Włącznie z niesamowicie apetycznym, wytatuowanym
ciałem Nasha w moim łóżku – nieważne, jak kuszące było zostać przy
nim.

Sunny była wściekła. Dwie osoby odwołały dyżury i musiała

sama wziąć dodatkową zmianę, a do obsadzenia drugiej potrzebowała
mnie. Tego dnia byłam wpisana w grafik na wieczór, co oznaczało, że
spędzę cały dzień w pracy. Nie brzmiało to zbyt zachęcająco – tym
bardziej że Nash nie dał mi spać prawie do białego rana – ale
wiedziałam też, że dzięki pracy uniknę całej tej dziwnej, niezręcznej
atmosfery, która pojawia się zwykle w takich sytuacjach, więc się
zgodziłam.

Kiedy skończyłam rozmawiać przez telefon, Nash wygramolił się

półprzytomnie z łóżka, ubrał się, a potem dał mi szybkiego buziaka i
poprosił, żebym w wolnej chwili do niego zadzwoniła. Nie robił mi
wyrzutów ani nie miał do mnie pretensji. Wyszedł bez zbędnych
wymówek i zawracania głowy dociekaniem, czy w końcu jesteśmy ze
sobą, czy nie. I czy jeszcze to kiedyś powtórzymy. Wyszedł, dając mi
do zrozumienia, że decyzja należy do mnie – i że ode mnie zależy, czy
chcę to dalej ciągnąć, czy nie. Dał mi wolną rękę – to dla mnie coś
niecodziennego poza pracą – i musiałam przyznać, że możliwość
wyboru sprawiała, że cała ta sytuacja była o wiele prostsza. Nie
mówiąc już o tym, że byłam coraz bliższa przyznania się przed sobą, że
jeśli chcę brnąć dalej w to, co między nami kiełkowało, będę musiała
wybaczyć mu stare grzechy.

background image

Kiedy dotarłam do pracy, zastałam nieopisany chaos. Na dyżurze

aż kłębiło się od rannych ubiegłej nocy pacjentów. Był ktoś, kto obciął
sobie dłoń piłą łańcuchową; gliniarz wezwany do domowej kłótni,
który skończył z raną od noża; maluch, który dobrał się do środka
czyszczącego w łazience, i dwie kobiety w ciąży – jedna z ułożeniem
pośladkowym płodu, a druga z przedwczesnymi skurczami. Nie
miałam czasu zawracać sobie głowy czymkolwiek innym ani
zastanawiać się nad dziwnymi spojrzeniami, które rzucała mi Sunny za
każdym razem, kiedy znalazłyśmy się w tej samej sali albo mijałyśmy
się na korytarzu.

W chwili, w której powinnam zaczynać swoją zwykłą zmianę,

podpierałam się już nosem. Siedziałam akurat w świetlicy, siorbiąc
kawę, jakby to był eliksir życia, kiedy w końcu moja drobna szefowa
mnie dorwała:

– No-o i-i…?

Aż podskoczyłam i oblałam się gorącym napojem. Spojrzałam na

Sunny spode łba i rozejrzałam za papierowym ręcznikiem.

– „No-o i-i” co?

Przewróciła oczami i trzepnęła mnie żartobliwie w ramię.

– I jak tam randka z doktorkiem? Gdy zadzwoniłam do ciebie

rano, wydawałaś się nieprzytomna, więc zakładam, że się udała?
Byłaby z was piękna para!

Próbowałam nie dać nic po sobie poznać, ale nie mogłam

spojrzeć jej w oczy – nie po tym, jak spławiłam strasznego konowała i
spędziłam resztę upojnej nocy w ramionach Nasha.

– Nie zostałam na imprezie zbyt długo…

Wybałuszyła na mnie oczy i zmarszczyła śmiesznie nos.

– Wylądowaliście od razu u niego?

Westchnęłam i wyrzuciłam papierowy kubek z resztką letniej

kawy do kosza.

– To egoistyczny dupek. Jego przyjaciele byli straszni, a

przyjęcie okazało się niewypałem. Miałam wrażenie, że cała ekipa
spotkała się tylko po to, żeby przechwalać się i jeden przez drugiego
licytować w swoich osiągnięciach. Czułam się tam beznadziejnie i
nudziłam się jak mops, więc zadzwoniłam po kumpla i wyszłam
wcześniej. Doktor Bennet i ja… Cóż, chyba nie jesteśmy dla siebie
stworzeni.

background image

Sunny przyjrzała mi się uważnie.

– Mówisz o tym gościu z kółkiem w nosie?

– A co z nim nie tak?

– Do niego zadzwoniłaś?

Uznałam, że nie mam najmniejszego powodu wstydzić się ani

tłumaczyć. Nash był w porządku. Tak bardzo w porządku, że teraz
trudno mi było sobie przypomnieć, dlaczego w ogóle aż tak starałam
się przy nim pilnować.

– Tak.

Sunny prychnęła i wyszła za mną z pokoju. Jeden z pielęgniarzy

podał mi nową kartę i poinformował, że w poczekalni mam kolejnego
pacjenta.

– Wiem, że na pierwszy rzut oka może się wydać dziwny, ale to

naprawdę fajny facet – zapewniłam szefową.

Wzruszyła ramionami i ruszyła w przeciwnym kierunku.

– Moje zdanie chyba nie ma znaczenia – rzuciła przez ramię. –

Wiedziałaś w ogóle, że cały dzień szczerzysz się jak głupia? Nigdy
wcześniej cię takiej nie widziałam. Zawsze jesteś poważna i skupiona
bez reszty na pracy, ale dziś… – Obejrzała się na mnie i dotknęła
palcem wskazującym kącika ust. – Dziś byłaś radosna jak skowronek! I
cieszy mnie to. Nie obchodzi mnie, kto cię uszczęśliwił, Santa. Po
prostu cieszę się tym.

Rzeczywiście, uśmiechałam się od ucha do ucha, zdałam sobie z

tego sprawę dopiero teraz. Byłam zdechła i czułam się wypluta, miałam
na obojczyku malinkę, a moje ulubione czarne majtki trafiły do kosza.
Wiedziałam też, że nigdy więcej nie będę mogła założyć wysokich
butów, nie rumieniąc się na wspomnienie ostatniej nocy. A jednak
wciąż nie byłam stuprocentowo pewna, czy mogę być z facetem, który
zawiódł mnie w przeszłości tyle razy. Czy mogę uwierzyć w to, że
wszystkie uczucia, które we mnie wzbudzał, są szczere i prawdziwe.
Nie mogłam jednak zaprzeczyć, że dzięki niemu było mi ze sobą lepiej
i spokojniej. Jakbym pogodziła się ze sobą. Stałam się bardziej pewna
siebie. Bardziej niż kiedykolwiek i przy kimkolwiek innym.

Pierwszy raz czułam się przy kimś tak cudownie, zmysłowo – i

pragnęłam więcej, jeśli tylko Nash zechce mi na to pozwolić. Nie tylko
go pożądałam – naprawdę go lubiłam, podobał mi się i musiałam
niechętnie przyznać, że zależy mi na nim. To wszystko było tak

background image

skomplikowane i zagmatwane, że nie wiedziałam, czy którekolwiek z
nas zdoła się z tego w razie konieczności wykręcić, nie cierpiąc przy
tym i nie krzywdząc jednocześnie drugiego.

Ale nie było mi dane się nad tym zastanowić. Druga zmiana

okazała się tak samo pracowita jak pierwsza. Kiedy dowlokłam się do
domu, byłam zbyt padnięta, żeby w cokolwiek włożyć ręce, nie
mówiąc już o rozmyślaniu nad kontynuacją – albo nie – mojej
przygody z Nashem. Kolejne dwa dni upłynęły równie pracowicie.
Chociaż chciałam napisać do niego albo przynajmniej zadzwonić, żeby
dać mu znać, że o nim pamiętam, nie mogłam się na to zdobyć.
Trzeciego dnia uznałam wreszcie, że czas coś zrobić. Wysłałam mu do
salonu tatuażu kwiaty – śliczny bukiet czerwonych, żółtych i
pomarańczowych róż, w kolorach płomieni, którymi przyozdobione
było jego ciało. To był trafny dobór barw także z innego względu –
czerwień symbolizowała pożądanie… a może nawet miłość? Żółć –
przyjaźń i sympatię, zaś pomarańcz – zaangażowanie i uwielbienie.
Cóż, przynajmniej te dwa ostatnie kolory do nas pasowały. Zrobiłam to
po części dlatego, że sam pomysł wysłania wielkiemu, wytatuowanemu
gościowi kwiatków wydawał mi się zabawny, a częściowo dlatego, że
chciałam, żeby wiedział, że o nim myślę.

Nie pomyślałam ani przez chwilę, że uzna ten gest za głupi. Nie

czułam się z tego powodu niepewnie ani nie martwiłam się tym, jak to
przyjmie. Po prostu wysłałam mu bukiet z liścikiem, w którym
napisałam tylko: „Dzięki!” Byłam mu wdzięczna za wspólnie spędzone
chwile, za to, że został ze mną na noc, a także za to, że był po prostu,
jaki był. Miałam nadzieję, że to zrozumie.

Pod koniec dnia otrzymałam od niego MMS ze zdjęciem

wielkiego bukietu ustawionego na biurku w bardzo twardzielskim
salonie tatuażu. W tle nie było nikogo, ale nie mogłam nie zauważyć
wytatuowanych palców ułożonych w gest aprobaty. Ten widok sprawił,
że parsknęłam śmiechem. Podpis do zdjęcia był krótki, ale słodki:
„Nigdy wcześniej nie dostałem kwiatów… Są równie piękne, jak ty.
Dziękuję!”

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Ale ta wiadomość sprawiła, że

zaczęłam się zastanawiać, czy do tej pory nie oceniałam siebie zbyt
surowo. Odesłałam uśmieszek i wróciłam do roboty. Praca była dla
mnie od zawsze odskocznią w momentach, kiedy w moim życiu działy

background image

się rzeczy, z którymi trudno było mi sobie poradzić.

Kiedy wieczorem wróciłam do domu, miałam zamiar zadzwonić

do Nasha, ale koniec końców plany pokrzyżował mi telefon od Faith.
Wyglądało na to, że moja mama wpadła w sklepie spożywczym na
nową laskę taty i kiepsko się to skończyło – między innymi
zniszczeniem paru półek, a także złożeniem oficjalnych zarzutów
wobec mojej matki. Faith błagała ojca, żeby odwiódł swoją dziewczynę
od oskarżenia mamy. Wiedział przecież, że pokryje wszystkie straty.
Ale to nic nie dało. Tata upierał się, że mama powinna poszukać kogoś,
kto pomógłby się jej z tym wszystkim pozbierać – i nie mogłam się z
nim nie zgodzić. Potrzebowała pomocy. Cała ta sytuacja była
niedorzeczna i zupełnie niepotrzebna, ale wyglądało na to, że sprawy
wymknęły się spod kontroli. Moja matka posunęła się stanowczo zbyt
daleko i wróciły do mnie moje słowa o tym, że nie chcę, żeby w coś się
znowu wpakowała.

Miałam do wyboru: albo zmusić ciężarną Faith do zapakowania

dzieciaków do samochodu i pojechania do Brookside, żeby wyciągnąć
mamę z kicia, albo zrobić to sama. Oczywiście, w grę wchodziła tylko
ta druga opcja – nawet jeśli absolutnie nie miałam na to ochoty. Tak
więc wyszłam z pracy, pojechałam do miasta i zajęłam się
wyciąganiem mamy z paki. To wszystko było jakimś koszmarem i
miałam wrażenie, że biorę udział w kretyńskim telewizyjnym show.
Naprawdę żałowałam, że nie ma przy mnie Nasha. Z jakiegoś powodu
miałam wrażenie, że dzięki niemu wszystko stałoby się łatwiejsze do
zniesienia.

Moja mama nie przywitała mnie z otwartymi ramionami. Może

dlatego, że czuła się zawstydzona? A może dlatego, że cała była
upaćkana jakąś bliżej niezidentyfikowaną substancją, miała rozmazany
makijaż i podbite oko? A może po prostu dlatego, że do pokoju
przesłuchań wprowadził ją – zakutą w kajdanki i wyglądającą
zdecydowanie żałośnie – policjant na oko młodszy ode mnie? Możliwe
też, że sprawił to fakt, iż ów policjant przypominał jej właśnie, żeby nie
zapomniała o dacie rozprawy i że powinna rozważyć kurs panowania
nad emocjami, bo sędzia z pewnością będzie na to nalegał.

Na mój widok spuściła wzrok. Wzięłam ją pod ramię i

wyprowadziłam na zewnątrz, do samochodu. Nie odezwała się ani
słowem. Kątem oka zauważyłam, że łkała cicho, bezgłośnie. Byłam

background image

rozdarta między chęcią przytulenia jej i uduszenia, ale to wszystko za
bardzo mnie przytłaczało. Na dziś miałam dosyć wzruszeń.

Wypuściłam głośno powietrze i zerknęłam na nią spode łba.

– No dobra, mamo. Muszę wiedzieć, co planujesz z tym

wszystkim zrobić. Naprawdę zamierzasz popijać każdą pigułkę butelką
wina i potem zasłaniać się taką głupią wymówką? Naprawdę chcesz
robić durne rzeczy, dopóki kogoś nie skrzywdzisz – może nawet siebie
samej? Aż tak bardzo zatraciłaś się w gniewie i bólu, że chcesz stracić
kontakt ze swoimi wnukami – także tym nienarodzonym – bo twoja
córka boi się, co następnym razem odwalisz? Przykro mi, że muszę ci
to mówić, mamo, ale jeśli nadal będziesz tak postępować, nikt… i to
naprawdę nikt nie wyciągnie cię następnym razem z tarapatów. W
końcu będziesz musiała ponieść konsekwencje swojego zachowania.

Nie odezwała się. Zamiast tego łkała tylko cicho na siedzeniu

pasażera, całkowicie mnie ignorując. Nie wiedziałam, co więcej
mogłabym powiedzieć. To wszystko wymknęło się spod kontroli już
dawno temu, a ja nie miałam pojęcia, jak to z powrotem poskładać.
Kiedy dotarłyśmy do jej domu, wjechałam na podjazd i odwróciłam
się, żeby na nią spojrzeć. Pociągnęła nosem i spojrzała na mnie z ukosa
przekrwionymi oczami.

– Twój ojciec był moją pierwszą miłością. Chodziliśmy ze sobą

przez całą szkołę i poświęciłam wszystko, żeby tylko mógł iść na
stomatologię. Dałam mu cudowną rodzinę i sądziłam, że jesteśmy
szczęśliwi. Kiedy o tym myślę… Znacznie bardziej niż fakt, że się
przeprowadził, boli mnie świadomość, że się tak po prostu odkochał.
Jak można przestać cokolwiek do kogoś czuć, ot, tak, Santa? Po tym
wszystkim?

Jej słowa sprawiały, że ściskało mi się serce.

– Nie wiem, mamo, i nie mogę udawać, że rozumiem, jak bardzo

zranił cię tata. Ale wiem jedno, że to, co robisz, wcale nie przynosi ani
tobie, ani nikomu innemu nic dobrego. Może i tata się odkochał, ale
nadal masz dwie córki, które cię uwielbiają, a także wnuki, które
tęsknią za szczęśliwą, zdrową babcią, by mogłyby spędzać z nią czas.
My także się liczymy, mamo. I przykro nam jest patrzeć na to, co ze
sobą wyprawiasz.

– Chciałabym po prostu, żeby cierpiał tak samo jak ja.

– Cóż, chyba nic z tego.

background image

– To nie w porządku.

Pokręciłam głową.

– Nie, pewnie nie. Ale wierz mi, że w życiu są gorsze rzeczy od

rozwodzenia się i zaczynania wszystkiego od nowa. Musiałam patrzeć,
jak do rodziców stanowczo zbyt młodej dziewczyny dociera, że ich
córka odebrała sobie życie tylko dlatego, że jej koledzy nie potrafili
być dla niej mili. To nie jest wcale takie trudne być dla kogoś miłym.
Ludzie nie muszą bezsensownie cierpieć, ale niestety, tak już jest, że
żyjemy w świecie, w którym młode osoby giną niepotrzebnie. To też
nie jest w porządku, mamo. Fakt, że ludzie się odkochują, jest okropny
i niefajny, ale są gorsze rzeczy, które mogą nas spotkać w życiu. Wiem,
że to brzmi brutalnie, ale… po prostu tak już jest.

Coś się zmieniło w jej spojrzeniu. Odwróciła ode mnie wzrok.

– Zapomniałam, jak niezwykłą ścieżkę kariery sobie wybrałaś,

Santa. Jesteś taka silna… Całkiem możliwe, że w tym chaosie
zwyczajnie przestałam o tym pamiętać. Mam nadzieję, że wiesz, jak
bardzo jestem z ciebie dumna…

Rany, musiałam przyznać, że tego się nie spodziewałam.

– Dzięki, mamo.

– Gdybyś się umalowała, założyła push-upa i zakręciła się za

którymś z tych doktorków z pracy, byłabym wniebowzięta.

No cóż, jesteśmy w domu, pomyślałam. Taki tekst był

zdecydowanie bardziej w jej stylu. Wróciłyśmy do punktu wyjścia.

– Postaraj się trzymać z dala od kłopotów, dobrze? – poprosiłam.

– I może przestań brać te prochy… – Starałam się, żeby zabrzmiało to
naturalnie, ale jednocześnie zależało mi, żeby dostrzegła w moim
spojrzeniu troskę. Chciałam dla niej dobrze, ale wiedziałam, że jeśli ma
się pozbierać, będzie musiała sama podjąć właściwe decyzje.

Gdy wysiadła z samochodu i ruszyła do drzwi, odczekałam, aż

wejdzie do środka, i sięgnęłam po telefon. Nie zastanawiałam się
właściwie, co robię. Po prostu wyszukałam jego imię w książce
adresowej i wybrałam numer. Odebrał po drugim sygnale.

– Cześć!

– Cześć. – Przywitałam się lekko zachrypniętym głosem.

– Co tam?

– Zajęty?

– Taaa, właśnie mam klienta, a potem jeszcze jednego. Dlaczego

background image

pytasz? Coś się stało?

Przygryzłam dolną wargę i zabębniłam nerwowo palcami w

kolano.

– Nie, nic takiego. Po prostu miałam szalony dzień i pomyślałam,

że może poczułabym się lepiej, gdybyśmy się spotkali…

Nash milczał przez długą chwilę. Już, już myślałam, że powie mi,

że przegapiłam swoją szansę albo, że może by na to przystał… gdybym
tylko zadzwoniła do niego wcześniej. Cóż, właśnie dlatego byłam taka
kiepska w stosunkach damsko-męskich. Zakładanie, że rzuci wszystko
natychmiast, byle się tylko ze mną spotkać, było… głupie.
Niedorzeczne. I niegrzeczne. Wiedziałam, że jest zajęty. Że ma
mnóstwo przyjaciół i ludzi zabiegających o jego uwagę i czas. Kim
byłam, żeby prosić go o poświęcenie mi go, kiedy w końcu łaskawie
zdecydowałam się odłożyć pracę na bok?

– Jasne, możemy się spotkać – usłyszałam wreszcie w słuchawce.

– Czy to nie będzie problem, jeśli zobaczymy się trochę później?
Chciałbym wpaść do Phila. Gdy wczoraj u niego byłem, nie wyglądał
najlepiej. Nie wyrwę się z roboty przed ósmą, więc umówmy się jakoś
bliżej dziesiątej, czy coś koło tego?

Nazajutrz miałam wolne, więc jak dla mnie, mógł się zjawić

nawet i o północy – jeśli tylko zechciał mi poświęcić nieco swojego
cennego czasu.

– Spoko. Będziesz chciał coś przegryźć?

Roześmiał się i usłyszałam, że mówi coś do kogoś.

– Nie. Zrobimy coś fajnego. Załóż coś, czego nie będziesz się

bała pobrudzić.

To było… intrygujące i wzbudziło moją ciekawość. O dziwo, bo

nie przepadałam za niespodziankami.

– Co masz na myśli, mówiąc „fajnego”, Nash?

– Sama się przekonasz. Do zobaczenia wieczorem, Santa.

Rozłączył się, a ja gapiłam się w telefon jak sroka w gnat. Nie

wiedziałam, co w ogóle robię. Nie wiedziałam, co on ze mną wyczynia.
Ale nie miałam żadnej wątpliwości, że moje życie staje się lepsze
dzięki temu, że Nash po prostu istnieje. Przeszukałam playlistę,
nastawiłam The Vines i wyruszyłam w drogę powrotną do miasta.

Zadzwoniłam do Faith i zdałam jej relację z mojego spotkania z

mamą. Wydawała się taka zdenerwowana i smutna! Było mi z tego

background image

powodu nieskończenie przykro, ale nasza matka dorosła dawno temu i
wiedziałam, że musi sama dokonać własnych wyborów i ponieść ich
konsekwencje. Nie mogłyśmy jej w tym pomóc. Rozmawiałyśmy przez
większość mojej drogi do domu. Faith nie mogła uwierzyć, że
spławiłam doktorka. Nie zdradziłam jej, z kim spędziłam resztę nocy –
wiedziałam, że by tego nie pochwaliła. Nie po tym, czego – jak
wiedziała – doświadczyłam dawno temu ze strony młodszego alter ego
Nasha.

Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że tak naprawdę nie chodziło

mu wtedy wcale o mnie. Że po prostu gadał, byle gadać. Porywczość w
jego głosie, kiedy mnie o tym przekonywał, ogień w jego oczach…
wszystko to sprawiało, że chciałam mu wierzyć… Ale nie byłam
pewna, czy mogę. Nawet jeśli wówczas mówił o kimś innym, jego
słowa bolały. Gdybym odpuściła wspomnieniom, przyznała, że istnieje
odległa szansa na to, że to moje sponiewierane, dawne ja i moje
stłamszone poczucie własnej wartości sprawiło, że usłyszałam wtedy
to, co chciałam usłyszeć… Musiałabym przyznać sama przed sobą, że
sama ponosiłam odpowiedzialność za wszystko, co się potem
wydarzyło. To była bardzo gorzka pigułka do przełknięcia.

Posprzątałam trochę w mieszkaniu, wzięłam prysznic, uczesałam

się i zjadłam płatki – bo mój żołądek bezpardonowo domagał się
posiłku – a potem przegrzebałam szafę w poszukiwaniu czegoś, co
mogłabym pobrudzić, ale w czym nie wyglądałabym jak ostatni menel.
Stanęło na parze legginsów, flanelowej koszuli i bawełnianej koszulce.
Nie wyglądałam może jak gwiazda filmowa, ale uznałam, że na mój
widok Nash raczej nie powinien uciec z krzykiem. Minęła dobra
chwila, zanim zdałam sobie sprawę z tego, że nie świruję na myśl o
tym, że pokażę mu się w takim stroju. Może było tak dlatego, że
zdawałam sobie sprawę z tego, jak często widział mnie w roboczych
ciuchach i bez makijażu? A może sprawił to fakt, że w łóżku nie
wydawał się mieć żadnych zastrzeżeń co do mojego wyglądu? Sądzę,
że gdyby na moim miejscu znalazł się ktoś inny, taka pozawerbalna
forma akceptacji – i aprobaty! – mile połechtałaby jego ego. Ale jako
że byłam dziwaczką, cieszyłam się po prostu, że zachował wszelkie
uwagi na ten temat dla siebie.

Nash zjawił się parę minut po dziesiątej i obrzucił mnie

taksującym spojrzeniem. Dał mi szybkiego buziaka, który sprawił, że

background image

zakręciło mi się w głowie, i zaprowadził mnie do samochodu. Miał na
sobie ubranie, które – jak zakładałam – było jego strojem roboczym.
Dostrzegłam też, że ma podkrążone oczy i jest trochę zarośnięty,
inaczej niż zwykle. Wyglądał na wyczerpanego i zmęczonego. Na jego
widok ogarnęło mnie znów poczucie winy, że molestuję go o tej porze,
ale starałam się je od siebie odegnać.

– Długi tydzień w pracy? – zagadnęłam.

Otworzył mi drzwi samochodu i zaprosił gestem do środka. W

środku było ciepło, a wnętrze wypełniały dźwięki The Tossers. Za
każdym razem, kiedy jechałam jego autem, z głośników ryczał celtycki
punk rock.

Nash zajął fotel kierowcy i spojrzał na mnie z krzywym

uśmieszkiem.

– Cóż, muszę przyznać, że ucieszyłem się, gdy się odezwałaś…

Nie mówiąc już o kwiatach! W salonie aż wrzało od plotek. Pewnie
jeszcze długo będą mi suszyć głowę. Ale mniejsza o to. Phil nie czuje
się najlepiej, a ja cały czas próbuję wyciągnąć z niego, dlaczego
dopiero teraz przyznał, że jest moim ojcem… Na co on odsyła mnie do
matki. Wolałbym się pochlastać, niż jechać z nią rozmawiać. A do tego
teraz, gdy Rule wrócił już z miesiąca miodowego, powinniśmy zacząć
ustalać, co z nowym salonem… Wszystko naraz. Za dużo tego.

– Przykro mi z powodu Phila. I dobrze rozumiem przejścia z

matką – powiedziałam. – Dopiero co wyciągnęłam własną z kicia.

Nash parsknął śmiechem i zerknął na mnie spod oka.

– Żartujesz sobie?

– Nie. – Opowiedziałam mu o dzisiejszym dniu, co skończyło się

tym, że paplałam bez ustanku przez pełny kwadrans, aż dotarliśmy do
dzielnicy magazynów za Coors Field.

Nash wypytywał mnie o różne rzeczy, ale ani razu nie wszedł mi

w słowo, a ja nie mogłam się nadziwić temu, z jaką łatwością mu się
zwierzam. Nigdy wcześniej nie czułam się podobnie.

Wreszcie zatrzymaliśmy się przed wielkim garażem; Nash wpisał

kod w panel przy wielkich, metalowych wrotach i wjechał do środka.
Nie miałam najmniejszego pojęcia, co tu robimy, więc rzuciłam mu
pytające spojrzenie.

– Jak grzebanie w samochodach może być fajne?

Przyłożył tylko palec do ust i wprowadził swój wóz w jedną z

background image

bramek.

– Złożyłem tego potwora praktycznie od podstaw. Wiele mu

zawdzięczam. W dawnych czasach to była moja odskocznia. Ten wóz i
Phil to praktycznie jedyne rzeczy w moim życiu, które utrzymały mnie
z dala od więzienia. To właśnie dzięki temu cacku utwierdziłem się w
przekonaniu, że istnieją znacznie bardziej produktywne sposoby
spędzania czasu niż pakowanie się w kłopoty i próby zwrócenia na
siebie uwagi własnej matki. Phil twierdził, że będę potrzebował czegoś
klasycznego. Czegoś, co… przetrwa. Powiedział mi, że jeśli się nim
zajmę, będę o niego dbał i się o niego troszczył… odwzajemni mi się
tym samym. Teraz wiem, że starał mi się przekazać wiedzę o czymś
więcej niż tylko o samochodach. Pomógł mi ściągnąć to cacko z
wysypiska i spędziliśmy mnóstwo czasu, chuchając na nie i dmuchając.
– Wysiadł z samochodu i wklepał w następną klawiaturę nowy kod. Po
chwili zaczęły się otwierać inne, ciężkie wrota. Początkowo wnętrze
garażu wydawało się mroczne i ponure, ale po chwili zapaliły się
światła, oblewając poświatą kilka starych wozów – na różnych etapach
naprawy. To nie był zwykły warsztat, tylko miejsce dopieszczania
starych aut.

– To miejsce należy do mojego kumpla, Wheelera – wyjaśnił

Nash. – Pomaga mi przy moim wozie, a ja odwdzięczam mu się, jak
mogę. Co jakiś czas korzystam z jego warsztatu.

Podniosłam pytająco brew.

– Gość zajmuje się czterema kółkami i ma na imię Wheeler?

Poważnie?

Nash roześmiał się i wysiadł z wozu, a potem wyjął zza siedzenia

czarną torbę i coś, czego wcześniej nie zauważyłam.

– Ma na imię Hudsen. A poza tym – hej! – dziwisz się? Ty jesteś

pielęgniarką o imieniu Santa! – Podał mi zwitek wyjęty zza siedzenia,
to była rolka papieru. Nie miałam pojęcia, o co chodzi, i powiedziałam
mu o tym.

Nash wziął mnie tylko za rękę i poprowadził między

samochodami do sali na tyłach warsztatu. Włączył światło i uśmiechnął
się do mnie krzywo. Oczy lśniły mu dziwnie psotnie. Westchnęłam w
duchu, zachwycona. Serio. Mogłam po prostu gapić się na niego cały
dzień, i to wystarczyłoby mi do szczęścia.

– W tamtych czasach bawiłem się w sprayowanie, żeby się

background image

wyżyć. Wydawało mi się, że łamanie prawa jest czymś fajnym.
Zostawianie własnych podpisów wszędzie na mieście… Dopóki mnie
nie złapali i Phil nie musiał zapłacić cholernie wysokiej kaucji, żeby
wyciągnąć mnie z więzienia. To właśnie w taki sposób wkręciłem się w
grafikę, w projektowanie. Tak naprawdę wydaje mi się, że chciałem
zostać przyłapany na robieniu czegoś nielegalnego, żeby moja matka
zwróciła na mnie uwagę… Ale to stare dzieje, a ja nadal lubię malować
sprayami.

Weszliśmy do pomalowanego na biało pomieszczenia o

skomplikowanym systemie wentylacyjnym; na ścianie wisiały maski na
twarz, a pod nią stało mnóstwo sprzętu, służącego chyba do
lakierowania samochodów. Nash rzucił torbę na ziemię; usłyszałam
grzechot puszek farby. Potem wziął ode mnie papier i podszedł do
jednej ze ścian. Zwieszał się z niej kabel i kilka metalowych zacisków.

– Nie mogę już włóczyć się po mieście, mażąc po budynkach,

murach i pociągach. Chyba że ktoś mi za to zapłaci… Ale graffiti to
fajna sprawa. Jest w nim coś dzikiego, nieokiełznanego… I te żywe
barwy! W malowaniu na ścianach nie ma żadnych zasad i czasem, po
dziaraniu ludzi przez cały dzień, potrzebuję zmiany. Fajnie jest wyjść i
robić coś po swojemu, przypomnieć sobie własny styl. Wheeler
pozwolił mi się tu rządzić. Nie rozrabiam, nie narażam się na kaucje za
wandalizm, a do tego świetnie się bawię.

Przyglądałam się, jak wiesza na ścianie dwa kawałki papieru

dorównujące długością mojemu wzrostowi i prawie tak szerokie, jak
drzwi. Potem przykucnął i zaczął szperać pośród puszek w torbie. Były
tam chyba wszystkie kolory tęczy. Nigdy nie spotkałam kogoś, kto
dopuściłby mnie do swoich małych rytuałów. Nigdy nie byłam z nikim
aż tak blisko. Znowu poczułam ten dziwny magnetyzm, jakby coś mnie
do niego przyciągało.

– Nie umiem namalować nawet prostej kreski, Nash. – Na miłość

boską, był profesjonalnym artystą! Jak miałam w ogóle próbować
popisywać się swoim beztalenciem pod okiem kogoś tak
uzdolnionego?

Nash mruknął coś pod nosem i włożył czapeczkę bejsbolową,

którą miał w torbie, daszkiem do tyłu. Dobrze w niej wyglądał.

– Santa, nie we wszystkim chodzi o to, żeby być najlepszym. To

nie jest konkurs. Zabrałem cię tu, żebyśmy spędzili razem fajnie trochę

background image

czasu, w ciszy i spokoju. Po prostu odpręż się i… spróbuj.

Cóż miałam zrobić? Posłuchałam go, bo tak naprawdę nie

miałam wyboru. Tęskniłam za nim i chciałam z nim pobyć. Czułam się,
jakby dał mi na moment zajrzeć do swojej głowy. Staliśmy ramię w
ramię i patrzyliśmy na wielkie płótno. Zaczął pierwszy. Zanim
zdążyłam sięgnąć po puszkę farby, wypełnił już całe tło rozedrganymi,
żywymi barwami – intensywnymi i przyciągającymi wzrok. Nie
wiedziałam, co robi, ale obserwowałam go z zafascynowaniem, jak
zaczarowana…

A potem przygryzłam czubek języka i zaczęłam bazgrolić zielone

drzewka i białe obłoczki. Zanim się spostrzegłam, zapomniałam o
Nashu, zapomniałam, że jestem w warsztacie samochodowym i
rzeczywiście zaczęłam się dobrze bawić. Dodałam tęczę, a potem na jej
końcu garnek ze złotem. Oczywiście, skoro już pojawił się krzywy i
koślawy rondel ze złotem, trzeba było uzupełnić obrazek o karła. Kiedy
skończyłam, śmiałam się tak mocno, że zgięłam się wpół. Papierowe
płachty były pokryte niechlujnymi, pełnymi zacieków bazgrołami, na
widok których można było dostać oczopląsu. Nie mogłam przestać, a
kiedy zobaczyłam, jak Nash zagląda mi przez ramię, przechyla głowę
na bok i mruży oczy, żeby lepiej przyjrzeć się mojemu dziełu,
wybuchnęłam jeszcze głośniejszym śmiechem. To właśnie dlatego
ludzie powtarzają mi, że powinnam częściej wychodzić z domu – nie
pamiętam, kiedy ostatnio śmiałam się tak niepohamowanie, niemal
histerycznie.

Obeszłam go, żeby przyjrzeć się efektom jego pracy, i śmiech

zamarł mi na ustach. Opadła mi szczęka i wybałuszyłam na niego oczy.

– Czy… czy to ja? – Ledwie zdołałam wykrztusić.

– Serio, jeszcze się pytasz? – Jego głos brzmiał żartobliwie, ale

było w nim coś jeszcze.

Postać, którą namalował, była w kreskówkowym stylu – nieco

przesadzona i przejaskrawiona. Barwy wydawały się aż tryskać z tła.
Przedstawił mnie w agresywnie seksownym stroju pielęgniarki, z
rodzaju tych, jakie zakładają wyruszające na halloweenowe podboje
napalone laski. Miałam jaskraworude włosy, w jednej ręce trzymałam
wielką strzykawę, a w drugiej – serce. Pomimo zaburzonych proporcji i
wyolbrzymionych „walorów”, mających uczynić postać maksymalnie
seksowną, nie było wątpliwości. To byłam ja. Włosy, oczy, twarz…

background image

wykapana ja. Jak, u licha, zdążył stworzyć coś takiego w ciągu
dwudziestu minut?

– Jest… niesamowita.

– Zupełnie jak ty. Cały czas ci to powtarzam. Po prostu nie

słuchasz. – Podszedł do graffiti, chcąc je zerwać ze ściany, ale go
powstrzymałam.

– Mogę to zatrzymać?

Podniósł brew.

– Jasne!

Dzieło było ogromne i nie miałam pojęcia, co z nim zrobię… Ale

świadomość, że właśnie tak mnie postrzegał: seksowną, piękną,
profesjonalną… Nie chciałam tego stracić.

– Nash, chodźmy gdzieś – poprosiłam.

– Co masz na myśli? Sądziłem, że wrócimy do ciebie.

Oczywiście, jeśli będziesz miała ochotę…

Wzięłam płachtę papieru i przycisnęłam ją do piersi.

– W szkole nie chodziłam na randki. Nigdy nie miałam faceta,

który zabierałby mnie gdzieś i był taki niecierpliwy, żebym mogła mu
dać po łapach. Pierwszy raz całowałam się tuż przed tym, jak stuknęła
mi dwudziestka. Chciałabym, żebyś zabrał mnie w jakieś miejsce, w
które chodzą dzieciaki, żeby się zabawić. Malowanie było naprawdę
fajne. A wierz mi, że rzadko mi się zdarza zapomnieć i po prostu
cieszyć tym, co robię. Sądzę, że randka w samochodzie to niezły
pomysł… – Chciałam, żeby to zabrzmiało seksownie i pikantnie, bo
było ucieleśnieniem najśmielszych fantazji, jakie miałam z nim w roli
głównej.

– Santa, jest zimno – upomniał mnie łagodnie. – Mamy się gdzie

podziać… A poza tym jesteśmy wysocy. Nie jestem już takim
kurduplem, jakim byłem w szkole. Może i to brzmi fajnie, ale wierz mi,
skończy się na tym, że zmarzniemy na kość i będziemy cali połamani.
– Mówiąc to, uśmiechał się jednak lekko i wiedziałam, że trzeba go po
prostu trochę mocniej namówić.

Położyłam mu dłonie płasko na piersi; czułam jak pod moim

dotykiem jego serce bije równo, mocno. Spojrzałam mu błagalnie w
oczy.

– Pro-oszę, Nash.

Westchnął i wsunął mi rękę pod warkocz, na kark.

background image

– Jeśli tylko zdajesz sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nie

skończy się jedynie na zdobywaniu drugiej bazy, co oznacza, że to twój
tyłek będzie na wierzchu i zmarznie… Wchodzę w to, że tak to ujmę.

Roześmiałam się – beztrosko, radośnie, tak jak nie śmiałam się

od nie wiem jak dawna. I ucałowałam go w zarośnięty policzek.

– Umowa stoi.

Wrzucił akcesoria malarskie do bagażnika – miałam nadzieję, że

po to, żebyśmy mieli wolną tylną kanapę, och, tak! – i wyjechaliśmy za
miasto, kierując się ku Brookside.

– Gdzie jedziemy?

– Na Lookout Mountain.

Wzgórze Lookout Mountain leżało pod Golden i mieścił się tam

grób Buffalo Billa Cody’ego. Słyszałam o tym miejscu, ale nigdy tam
nie byłam. Podobno widziało się stamtąd całe miasto.

– Czy to właśnie tam zabierałeś swoje dziewczyny?

– Hm… Nie. W okresie, kiedy zorientowałem się, że dziewczyny

mają do zaoferowania coś więcej poza tym, że miło pachną i odrobią za
mnie pracę domową, jeśli tylko powiem którejś, że jest ładna,
mieszkałem już z Philem. Gość lubił dobrą zabawę – i to znacznie
bardziej niż ja czy kiedyś Rule. Prawie codziennie miałem wolną chatę,
więc jak tylko nadarzyła się okazja, zabierałem je do domu.

– Co masz na myśli mówiąc „jak tylko nadarzyła się okazja”? –

Pamiętałam, że w szkole był wiecznie obwieszony laskami. Nie
wyglądał jak ktoś, kto musi się bardzo starać, żeby wyrwać sobie
pierwszą lepszą niunię na noc.

– Obijałem się z gościem z kapeli, typem zbuntowanego

rockmana, chodzącym ideałem i kapitanem drużyny futbolowej. Byłem
po prostu zwykłym, niegrzecznym chłopcem, który wciąż musiał
wysłuchiwać w domu, że jest chodzącą pomyłką. Nie wiedziałem, ile
znaczy rozmawianie z dziewczynami. Wokół kręciło się mnóstwo
łatwych panienek, których tak naprawdę nie obchodziło, z kim się
prześpią. A to oznaczało, że wylądują w łóżku Jeta albo Rule’a. Wierz
mi, to czy nadarzyła się okazja, czy nie, o wszystkim wówczas
przesądzało.

To było takie dziwne! Moja szkolna rzeczywistość tak bardzo

różniła się od tego, co teraz mówił! Miałam ochotę poprosić go, żeby
opowiedział mi o tych czasach coś więcej, ale właśnie dotarliśmy do

background image

płaskiej, wysuniętej skały – dość przestronnej, żeby móc na niej
zaparkować. Nash zgasił silnik, otoczył mój fotel ramieniem i spojrzał
na mnie w półmroku.

– Jeśli chcesz, możemy wrócić do miasta. Wystarczy jedno twoje

słowo.

Nie odpowiedziałam. Zamiast tego podniosłam się z siedzenia i

wgramoliłam na kanapę z tyłu, po drodze ściągając flanelową koszulę.
Nash zostawił włączone ogrzewanie, ale byliśmy w Kolorado, był
styczeń, a do tego parkowaliśmy wysoko w górach, więc panował
rześki chłód i szyby zaczynały już parować. Nash przyglądał mi się
przez chwilę, a potem wysiadł z samochodu. Nie było szans, żeby
zdołał przejść przez fotel jak ja. Wyciągnął portfel, podał mi foliowe
zawiniątko, a potem zamknął drzwi. Zdjął bluzę z kapturem i
usiedliśmy zwróceni twarzami do siebie.

Sądziłam, że przyciągnie mnie do siebie, ale patrzył na mnie

tylko, a po ustach błąkał mu się dziwny uśmieszek. Oparł się łokciami
o oparcia siedzeń i powiedział:

– To twoja gra, Santa. Jak chcesz ją rozegrać?

Za każdym razem oddawał mi inicjatywę, zmuszając do

przekraczania granic i do mówienia mu, na co mam ochotę. Może to
właśnie dlatego między nami zawsze iskrzyło i nie kwestionowałam
niczego, co robiliśmy, bo sama wszystko inicjowałam? Dzięki temu nie
było miejsca na osąd ani odrzucenie.

Zadrżałam. I to nie tylko z zimna.

– Chcę, żebyś mnie pocałował.

Sięgnął po mój warkocz i przyciągnął mnie za niego do siebie.

Kiedy nasze wargi się zetknęły… To było coś znacznie więcej niż tylko
zwykły pocałunek. Smakował jak przyszłość i przeszłość zarazem, jak
„teraz” i „kiedyś”. Nash był taki silny i twardy… A jednocześnie jego
wargi były tak miękkie… I spragnione mnie! Jego skóra była bardziej
szorstka niż zazwyczaj, ale kiedy przyciągnął mnie bliżej i nasze nosy
otarły się o siebie, poczułam gładki dotyk metalowego kolczyka. Nasze
języki splotły się, a jego zęby przygryzły lekko wnętrze mojej wargi.
Jęknęłam cicho i poczułam, że Nash dygocze – wstrząsa nim cichy
śmiech. Kiedyś odruchowo uznałabym, że naśmiewa się ze mnie –
teraz jednak wiedziałam, że cieszy się po prostu, bo wie, że jest mi
dobrze i podoba mi się to, co robimy.

background image

Oparłam dłonie o jego pierś i zaczęłam podnosić mu koszulkę,

odsłaniając płaski brzuch. Pomógł mi, podnosząc ręce do góry – na
tyle, na ile zdołał. Zważywszy na ciasnotę w wozie i gabaryty Nasha,
rozebranie się wymagało niezłej gimnastyki. Jego złotą skórę pokryła
gęsia skórka i pochyliłam głowę, żeby przesunąć językiem po jego
obojczyku. Odpowiedział na pieszczotę zadowolonym mruknięciem.

– Teraz ja chcę całować ciebie.

Nadal trzymał mój warkocz, ale musiał go puścić, kiedy

przejechałam językiem po jego sutku, a później drugim.

Zaklął łagodnie pod nosem i wymamrotał:

– Obrałaś zły kierunek, moja piękna.

Powiodłam palcami po wypukłościach – twardych mięśniach

jego brzucha – i patrzyłam z rozkoszą, jak tężeją i napinają się pod
moim dotykiem. Wyglądało to, jakby wytatuowane na jego brzuchu
skrzydła trzepotały w nocnym powietrzu.

– Nie, wcale nie. Może i odrobinę się martwię, jak poradzę sobie

z całym tym żelastwem na dole, ale jestem pewna, że kieruję się w
dobrą stronę.

Zaklął znów pod nosem, a ja zajęłam się rozpinaniem klamry

paska. Nie miałam okazji robić tego zbyt często, nie mówiąc już o tym,
że Nash lubował się w prawdziwie pancernym sprzęcie, ale byłam nim
zafascynowana i chciałam, żeby poczuł się tak dobrze, jak ja zawsze
czułam się przy nim.

– Po prostu udawaj, że tego tam wcale nie ma.

– Dlaczego? Skąd wiesz, że to nie moje ulubione zabawki?

Roześmiał się znowu, ale jego śmiech przerodził się w jęk,

natychmiast gdy poczuł na swoim gorącym, twardym penisie moje
dłonie. Jego fiut pulsował, gruby i zniecierpliwiony, gdy pochyliłam się
nisko nad nim. Potarłam delikatnie kciukiem kółeczko na jego główce,
a Nash odpowiedział gwałtownym drżeniem ciała. Gdy wypuściłam
powietrze i wilgotny oddech musnął wrażliwą, nagą skórę, wydyszał
cicho moje imię.

Pochyliłam głowę jeszcze niżej i wsunęłam ozdobioną

kolczykiem główkę penisa do ust. Najwyraźniej nie był na to
przygotowany, bo wyprężył całe ciało i szarpnął mnie za włosy na tyle
mocno, żeby odrobinę mnie zabolało.

– Jezu… – Cóż, tym razem nie było to moje imię, ale wzięłam to

background image

za dobrą monetę i uznałam, że mu się podoba.

Przesunęłam po kółeczku językiem, a potem prześliznęłam nim

po ukrytej niżej sztandze i dalej w dół, dopóki starczyło mi miejsca w
ustach. Przesunęłam wargami z powrotem w górę, a potem znowu
włożyłam go sobie do ust – z tą małą różnicą, że tym razem otoczyłam
podstawę jego penisa dłonią i zaczęłam nią poruszać rytmicznie, w
miarę jak moja głowa opadała się i podnosiła – cały jego kogut w życiu
nie zmieściłby mi się do ust! Nash wymruczał jeszcze raz moje imię i
poczułam, że jego nogi sztywnieją, a mięśnie brzucha stają się twarde
jak skała. Jednak ledwie zdążyłam poczuć na języku lepką słoność,
która potwierdziłaby, że odwaliłam kawał dobrej roboty, pociągnął
mnie za włosy – jeszcze mocniej niż poprzednio – i zmusił do
podniesienia głowy.

Dyszał ciężko, a jego oczy przybrały kolor indygo.

– Jeśli natychmiast nie przestaniesz, jedno z nas skończy

niedopieszczone i bardzo zaniedbane. Mała podpowiedź, to nie będę ja.
– Mówiąc to, zaczął ściągać mi legginsy. Cieszyłam się, że włożyłam
coś, co dawało się łatwo zdjąć w takiej ciasnocie i takim
zniecierpliwieniu i pośpiechu. Kiedy uporał się z legginsami, zabrał się
do zdejmowania mi przez głowę koszulki. Musiałam przyznać, że miło
było czuć, jak mocno na niego działam, jak bardzo mnie pragnie. To
naprawdę bardzo poprawiało mi nastrój. Jak tylko pozbyłam się spodni,
bez zdejmowania tenisówek, a Nash naciągnął gumkę, przyciągnął
mnie do siebie, wszedł we mnie i oboje wydaliśmy z siebie odgłosy,
których nie można by nazwać inaczej jak tylko zwierzęcymi –
głębokie, gardłowe, połączone w jeden ochrypły jęk, gdy nasze ciała
połączyły się w jedno.

Pochyliłam nieco głowę i skorzystałam z nowej pozycji, aby

possać jego sutek. Poczułam elektryzujący dreszcz, pełznący mi
wzdłuż kręgosłupa, kiedy jego kolczyki podrażniły mój punkt G.
Poruszyłam się w górę i w dół i przyspieszyłam tempa, bo było zimno,
a poza tym wiedziałam, że jest już na skraju spełnienia. To było
niesamowite – za każdym razem wiedział dokładnie, jak doprowadzić
mnie na skraj rozkoszy, sprawić, żebym była sobą i skupiła się na tym,
co czuję. Ciasnota sprawiała, że ledwie mogliśmy się ruszać,
widziałam, że Nash się hamuje – widziałam naprężone ścięgna na jego
szyi, podczas gdy czekał, żebym dotrzymała mu kroku.

background image

– Nash…

– Ci-i, Santa, będziesz musiała mi pomóc. Daj tu rękę. – Obie

dłonie miał zajęte pomaganiem mi w utrzymaniu tempa, podczas gdy
podskakiwałam w górę i w dół, ostrożnie, tak żeby nie rąbnąć głową w
sufit samochodu. Zerknęłam na niego i od razu domyśliłam się, o co
mu chodzi. Jasne, mógł sam dokonać tego jedną ręką, ale wiedziałam,
że po prostu znowu to robi. Przesuwa granice, które – jak sądziłam –
jasno wytyczyliśmy.

Nie lubiłam się nawet sama przed sobą przyznawać do tego, że

się dotykam. A on chciał, żebym zrobiła to nie tylko na jego oczach, ale
i siedząc na nim, w trakcie seksu! To było prawdziwe wyzwanie. Coś,
co powinno mnie wytrącić z równowagi w samym środku jazdy, która
miała być nastrojowa i fajna, ale chciałam dojść i chciałam, żeby on
także skończył, bo czułam, że powstrzymuje się ostatkiem sił.
Cudownie było czuć go w środku, pulsującego i sztywnego, ale
widziałam, że pragnie, abym posunęła się o krok dalej, przekroczyła
pewną granicę i zapomniała o zasadach, którymi kierowałam się do tej
pory.

Nie myślałam. Po prostu zanurzyłam wolną rękę między nasze

splecione ciała, wsunęłam ją między moje śliskie, rozchylone wargi w
dole, dopóki nie natrafiłam na najczulszy punkt, pobudzony i
nabrzmiały.

– Och… – Jego szept przerodził się w jęk spełnienia na sam

widok mnie robiącej to, o co mnie poprosił.

Nie trzeba mi było wiele – zaledwie lekkie muśnięcie,

nieskończenie delikatny dotyk i odpłynęłam. Zanim zdążyłam
ochłonąć, pociągnął mnie na swoją falującą pierś i wycisnął na moich
ustach mocny pocałunek. Smakował spełnieniem i zadowoleniem, jak
zwykle.

– To była chyba najseksowniejsza, najpiękniejsza rzecz, jaką

widziałem kiedykolwiek w życiu. – Jego głos był lekko zachrypnięty i
zdyszany.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nigdy nie wiedziałam, co

mówić w takich sytuacjach, więc tylko przytuliłam się do jego piersi i
mruknęłam:

– Coraz lepiej wychodzi ci pieprzenie się ze mną bez

zdejmowania spodni.

background image

Roześmiał się chrapliwie i przejechał pieszczotliwie dłońmi po

moim kręgosłupie. Nie skomentował tego, ale wiedziałam, że martwi
go, że nigdy nie odpowiadam na jego komplementy. Nie miałam
pojęcia, czy kiedykolwiek zdołam się tego nauczyć i czy kiedykolwiek
zobaczę w sobie tę osobę, którą on widział, gdy na mnie patrzył.

background image

NASH:

Rany, człowieku, to miejsce… jest niesamowite! – Rule

zagwizdał z uznaniem, spacerując po przestronnym pomieszczeniu,
które już wkrótce miało się stać naszym nowym salonem tatuażu. Czas
mijał nieubłaganie i zanim się spostrzegłem, upłynęło już kilka ładnych
miesięcy, podczas których nie zajrzałem tu ani na chwilę. Teraz czułem
się jak skończony dupek, bo lokal naprawdę był niesamowity, a na
dodatek wciśnięty między dwie najpopularniejsze knajpy w tej
dzielnicy, naprzeciwko znanego baru sportowego, rzut beretem od
kafejek i sklepików, które przyciągały ludzi jak magnes. To było
praktycznie samo centrum tętniącego życiem miasta, a na dodatek
okolica znacznie modniejsza i bardziej stylowa niż rejon, w którym
usytuowany był Marked. Czułem się tu… hm, szczerze powiedziawszy,
naprawdę nie na miejscu.

Potarłem z zakłopotaniem kark i zerknąłem kątem oka na Rule’a.

Trochę tu nie pasowaliśmy i nie miałem pojęcia, jak tacy wychowani
na skrzydełkach i browarze kolesie jak my mają rozkręcić biznes w
miejscu kojarzącym się z mimozami i kawiorem. Czułem się, jakbyśmy
urażali miejscowych samą naszą obecnością. A poza tym czekało nas
jeszcze tyle roboty! Wszystko to trochę mnie przytłaczało.

Zanim Phil zaklepał lokal, mieścił się tu jakiś frymuśny sklep z

kawą i herbatą. Nie miałem zielonego pojęcia, jak się zabrać do
przerabiania tego miejsca na salon tatuażu. I to właśnie dlatego
wzięliśmy razem z Rule’em wolne popołudnie – żeby rozpoznać teren i
spotkać się z kumplem Rowdy’ego, który miał rzucić na wszystko
okiem i powiedzieć nam, co o tym myśli. Sądziłem, że to ryzykowne
przedsięwzięcie, ale Rule był zaintrygowany i zgadzał się z pomysłem
Rowdy’ego na temat pójścia o krok dalej i założenia sklepu na górze.
Poza tym miałem u Phila dług i zamierzałem go spłacić, wcielając jego
marzenia w życie.

– Zmienimy to miejsce w zajebisty salon! – W głosie Rule’a

brzmiała niezachwiana pewność.

Chciałbym być nastawiony równie optymistycznie co on.

Całkiem możliwe, że mój brak entuzjazmu był częściowo
spowodowany faktem, że Phil czuł się coraz gorzej. Patrzyłem, jak
marnieje w oczach, i nie mogłem nic na to poradzić. Właśnie dlatego

background image

inwestowanie w salon i cieszenie się tym tak jak Rule wydawało mi się
dziwnie niestosowne. Całkiem jakbym chciał przyspieszyć śmierć
Phila. Nie mówiąc już o tym, że mój ojciec nadal nalegał, żebym
zmusił matkę do udzielenia mi odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie
pytania. A ja nie chciałem marnować czasu, jaki mu został, wykłócając
się z nim o to.

– Mam wrażenie, że w takiej modnej okolicy będziemy musieli

proponować naszym klientom przy dziaraniu ciepłe ręczniki i
perfumowaną wodę.

Rule parsknął śmiechem i podszedł do przeszklonych drzwi, żeby

wpuścić dobijającego się do środka kolesia. Uścisnęli sobie dłonie –
teraz, kiedy dopasowałem nazwisko do twarzy, przypominałem sobie,
że widziałem gościa więcej niż parę razy na fotelu Rowdy’ego. Zeb
Fuller był dużym facetem o ciemnych włosach i poważnej twarzy, na
której rzadko gościł uśmiech. Nie wyglądał na kogoś, kto miał często z
górki. Boki jego szyi ozdabiały charakterystyczne tatuaże w
oldskulowym stylu Rowdy’ego. Takie same wyzierały także spod
długich rękawów jego bluzy.

Podszedł do mnie, uścisnął mi dłoń i rozejrzał się po pustym

pomieszczeniu. Wyglądał wypisz wymaluj jak ktoś, kto mógłby zrobić
w tym miejscu demolkę gołymi rękami, a potem poskładać wszystko z
powrotem w ułamku sekundy. Teraz już rozumiałem, dlaczego Rowdy
nam go polecił.

– Fikuśny lokalik.

Parsknąłem śmiechem, słysząc, jak wyjmuje mi to z ust.

– Taaa.

– Czyli… chcecie to wszystko wybebeszyć i urządzić podobnie

do innych salonów? Na czym konkretnie wam zależy?

Rule i ja spojrzeliśmy na siebie, wzruszyłem ramionami.

– Nie mam pojęcia. Chcemy mieć typowy salon, z miejscem dla

sześciu tatuażystów i pomieszczeniem do piercingu wydzielonym z
otwartej przestrzeni. Musimy gdzieś zainstalować biurko dla
recepcjonistki i poczekalnię. A na górze najlepiej by było urządzić
biuro, ale myślimy o otworzeniu tam sklepu.

Nie odpowiedział; rozglądał się tylko w milczeniu po wnętrzu.

Zerknąłem na Rule’a, który odpowiedział mi podobnie
skonsternowanym spojrzeniem i pokręcił głową. Parsknąłem krótkim

background image

śmiechem.

– Naprawdę aż tak bardzo widać, że nie mamy pojęcia, jak się do

tego zabrać? – Czułem potrzebę powiedzenia tego, nie mogłem nic na
to poradzić.

Zeb uśmiechnął się, dzięki czemu wydał się nieco mniej

onieśmielający.

– Cóż, z taką miodną miejscówką w zasadzie nie musicie robić

zbyt wiele. Ludzie będą tu przychodzić, chociażby dlatego, że salon
będzie akurat w tej okolicy. A jeśli dacie im coś, co będą mogli
kupować… – Gwizdnął przez zęby. – Zbijecie na nim fortunę.

Przeszliśmy się z nim po reszcie lokalu i z zaskoczeniem

spostrzegłem, jaki jest przestronny. Marked był dość dużym salonem –
nigdy nie wpadaliśmy na siebie, a w poczekalni spokojnie mieściło się
z dziesięć osób – jednak tu było dwa razy więcej miejsca. Nie miałem
pojęcia, jak miałbym zagospodarować coś tak wielkiego – począwszy
od przeprojektowania i obsadzenia personelem. Czułem, jak z wolna
czerwienieje mi kark.

Pod koniec spaceru znaleźliśmy się z powrotem na parterze i Zeb

skrobał coś w notesie, który skądś wyciągnął. Rule zadawał mu
pytania, a ja stałem po prostu z boku, czując się bezużyteczny. Zeb
podniósł na mnie wreszcie wzrok i zauważył moją minę.

– Naszkicowałem wstępny projekt i spisałem kilka uwag. Kiedy

chcecie ruszyć?

Westchnąłem.

– Cóż, za zatrudnienie i zawiadywanie biurem ma odpowiadać

Cora, a ona wkrótce rodzi, więc może… maj, powiedzmy? – Nie
miałem nawet pojęcia, kiedy mamy otwierać. Kiepski był ze mnie
biznesmen. – Dzięki temu będzie mogła pobyć trochę w domu z
dzieckiem, gdy my będziemy odnawiać to miejsce.

Rule pokiwał głową.

– Taaa, sądzę, że maj brzmi nieźle. Będziemy mieli wtedy

napływ turystów.

Zeb zapisał jeszcze w notesie parę uwag i wymamrotał coś pod

nosem, a potem kiwnął krótko głową i wsunął ołówek za ucho.

– Nie będę wam ściemniał: czeka nas trochę roboty. Ale ta

miejscówka jest świetna i sądzę, że przy odrobinie wysiłku mogę wam
dostarczyć projekt, który nie tylko wam podpasuje, ale i będzie

background image

strzałem w dziesiątkę. Wiem, na co lecą tłumy w centrum.

– Brzmi zajebiście. – Zgodziliśmy się razem z Rule’em.

– Dam wam znać, jak tylko ustalę trochę konkretów. Wtedy

będziemy mogli pogadać o terminach i kosztach. Wiedziałem, że
Rowdy rzucił mnie na głęboką wodę, ale doceniam to.

Rule podniósł przekłutą brew i przesunął językiem po kolczyku

w wardze.

– Każdy, kto jest przyjacielem Rowdy’ego… – zaczął.

Zeb parsknął śmiechem.

– Taaa, Rowdy to dobry facet – przerwał mu bez ogródek – i

doceniam, że nie roztrząsa mojej przeszłości, tak samo jak Wheeler. –
Kiedy wymienił imię mechanika, który – wyglądało na to – był naszym
wspólnym znajomym, przechyliłem głowę na bok, zaciekawiony.

– Przeszłości? – zapytałem.

Westchnął głęboko. Jego szeroka pierś, sprawiająca wrażenie,

jakby co dzień podnosił zamiast ciężarów ciężarówki, podniosła się i
opadła.

– Nie powinienem o tym wspominać, bo kosztowało mnie to już

więcej niż jedną pracę, ale skoro mamy razem pracować, równie
dobrze mogę wam powiedzieć, że siedziałem. Wyszedłem dwa lata
temu, ale… Mam kartotekę.

– Za co cię posadzili? – spytał Rule ostro, ale obaj wiedzieliśmy,

że Rowdy nie podesłałby nam nikogo, kto mógłby narazić interesy
salonu ani czyjekolwiek bezpieczeństwo.

– Za napaść – wyjaśnił krótko. – Dokonałem złego wyboru… I

już za to zapłaciłem.

Cóż, nie byliśmy zbytnio zachwyceni, ale też każdy z nas miał na

sumieniu jakieś ciemne sprawki. Szlag, niecały rok temu Jet trafił do
pudła na dwadzieścia cztery za pobicie na kwaśne jabłko własnego
starego! Trzeba jednak przyznać, że ten gnój zasługiwał był na coś
znacznie gorszego, więc większość z nas starała się nie ferować
wyroków, jeśli chodzi o zaszłości.

– Dopóki dasz radę zrobić, co trzeba, za przyzwoitą cenę, nie

interesuje mnie twoja przeszłość – powiedziałem po prostu. –
Obchodzą mnie tylko interesy. To, co się będzie działo tu i teraz.

Najwyraźniej wziął moje słowa za dobrą monetę, bo

wymieniliśmy wizytówki. A gdy wyszedł, zatrzymaliśmy się na chwilę

background image

z Rule’em przed budynkiem.

– I co o tym myślisz? – zapytał Rule, podczas gdy zamykałem

drzwi. W jego głosie brzmiała autentyczna ciekawość.

– Chyba muszę zapalić.

Posłał mi obraźliwe spojrzenie i ruszył za mną do miejsca, w

którym zaparkowaliśmy samochody.

– Poważnie? O co chodzi?

– Mam nieodparte wrażenie, że nie wiem, co robię. Oglądałem

ten lokal, oglądałem… I nie umiem sobie nawet wyobrazić siebie w
nim pracującego, nie mówiąc już o klientach, którzy by tam
przychodzili. Nie mam pojęcia, jak prowadzić biznes ani jak zmusić
Phila do powiedzenia mi prawdy. A poza tym chyba właśnie zakochuję
się w lasce, która do końca mi nie ufa, przez co nie chce dopuścić mnie
tak blisko siebie, jakbym chciał. Wiesz, jakie to wszystko jest gówniane
i frustrujące? Nigdy wcześniej na nikim tak mi nie zależało.

– Och… – Roześmiał się krótko, a potem położył mi

pokrzepiająco dłoń na ramieniu. – Spokojnie, brachu. Nie panikuj.

Zakląłem pod nosem, oparłem się o zderzak mojego chargera i

skrzyżowałem ramiona na piersi.

– Poważnie, Rule. Czuję się, jakbym tracił nad wszystkim

kontrolę. To może się w każdej chwili skończyć. I zostanę na lodzie.
Bycie zadurzonym to gówniany stan.

Podniósł wysoko brwi i stanął obok mnie, przyjmując niemal

identyczną pozę.

– Posłuchaj, Nash, musisz trochę odetchnąć. Wiele się dzieje i

próbowanie stawienia czoła wszystkiemu naraz może sprawić, że
ześwirujesz. Z Phila nic nie wyciągniesz, więc powinieneś pogadać z
własną matką. Poważnie, to jedyne wyjście, a jeśli Wielka Ruby nie
powie ci tego, co chcesz usłyszeć, będziesz musiał zaczekać, aż zjawi
się tu ojciec Cory po narodzinach jej dziecka. Wtedy spróbuj pociągnąć
za język jego.

To brzmiało rozsądnie. Nie podobała mi się tylko ta część planu,

która dotyczyła rozmowy z moją matką.

– A jeśli chodzi o salon i jego prowadzenie… nie jesteś w tym

sam. Masz mnie, Corę, a także Rowdy’ego, nie mówiąc już o wsparciu
Phila. Porażka czy sukces tego salonu nie będzie zależeć tylko od
ciebie, Nash. Wszyscy chcemy, żeby to wypaliło. Wszyscy chcemy,

background image

żeby Phil był z nas dumny, niezależnie od tego, czy będzie tego
świadkiem, czy nie.

Miał rację. Tu chodziło o coś więcej niż tylko o moją przyszłość.

Powinienem o tym pamiętać.

– A skoro mowa o tej lasce… – Uderzył mnie żartobliwie w

ramię. – Nie ma „właśnie zakochiwania się”. Już wpadłeś. Usidliła cię i
się od tego nie uwolnisz. Mówisz, że się pilnuje, że trudno ci ją
rozgryźć… A czy zastanowiłeś się chociaż przez chwilę nad tym, że
może podoba ci się, że ci na niej zależy, właśnie dlatego, że nie jest tak
łatwa jak reszta? Łatwe laski łatwo zapomnieć, stary. Skomplikowane i
trudne zapisują ci się w pamięci na zawsze. Możesz mi wierzyć, bo
ożeniłem się z takim jednym trudnym przypadkiem.

Spojrzałem na niego, szukając w myśli czegoś, co obaliłoby jego

teorię, ale nic nie przyszło mi do głowy.

– Każdy z nas był kiedyś dupkiem – dodał. – Trzeba właściwej

osoby, żebyśmy przestali chcieć się już tak zachowywać. Ty… cóż, ty
zawsze byłeś tym miłym, ale nawet miły koleś może mieć zły dzień.
Ona w końcu przestanie roztrząsać przeszłość, a jeśli tak się nie stanie,
będziesz musiał jakoś się z tym pogodzić, bo to będzie oznaczało, że
nie jesteście dla siebie stworzeni.

Wypuściłem z sykiem powietrze z płuc i patrzyłem, jak zamienia

się w parę na mrozie.

– Od kiedy stałeś się takim specem od związków damsko-

męskich? – zażartowałem.

– Wszyscy moi przyjaciele i najbliżsi ostatnio zakochują się

masowo, więc po prostu staram się ich uchronić od błędów, które sam
popełniłem wobec Shaw. Gdybym mógł cofnąć czas, nie marnowałbym
czasu, nie zwlekałbym tyle.

Zabawnie byłoby żartować sobie z jego sentymentalnego,

ckliwego nastawienia, ale wiedziałem, przez co przeszedł, żeby być z tą
dziewczyną. Nie zawsze było różowo i oboje zranili się nawzajem
więcej razy niż to konieczne, żeby dojść do punktu, w którym teraz
byli. Więc nabijanie się z jego doświadczenia nie było fair.

– No dobra. Chyba wybiorę się na małą wycieczkę i sprawdzę,

czy uda mi się pogadać z matką bez próby uduszenia jej albo
pochlastania się.

– Powodzenia. A, właśnie… Wybierasz się może w ten weekend

background image

ze swoją siostrzyczką do baru?

Cały tydzień przekonywania, namawiania i przekupywania

seksem zabrało mi wymożenie na Sancie zgody, żeby wyszła ze mną i
spotkała się z moimi przyjaciółmi. Ayden i Shaw przodowały w
namawianiu mnie do sprowadzenia jej, żeby wreszcie mogły ją
zobaczyć bez szpitalnego fartucha.

– O ile mnie nie wystawi. W nowym środowisku bywa nieśmiała

i wstydliwa.

– Lepiej jej powiedz, że jeśli chce się wkręcić w towarzystwo,

musi się przemóc, bo inaczej Cora zastawi na nią pułapkę i pewnego
dnia laska zobaczy na swoim progu całą bandę dziewczyn, a ciebie nie
będzie w pobliżu, żebyś mógł ją przed nimi uratować.

Cóż, nie miałem złudzeń, że tak właśnie może się to skończyć,

więc nakazałem sobie w myśli następnym razem jej o tym
przypomnieć. Tak naprawdę nie miałem nic przeciwko, bo zazwyczaj
próby przekonania jej do czegoś kończyły się tak, że oboje
lądowaliśmy nadzy w łóżku. Ale też nie byłem do końca pewien, jak
daleko mogę się posunąć, żeby jej nie spłoszyć. Szczerze, nie
wiedziałem też, czy w ogóle powinienem naciskać. Naprawdę ją
lubiłem i zależało mi na niej, niezależnie od tego, że łączył nas
naprawdę dobry seks. Jednak ona wciąż trzymała mnie na dystans.
Była twardą sztuką – musiała taka być, choćby ze względu na swój
zawód. Jednak poza pracą otaczała ją aura wrażliwości, delikatności, a
także pewnej niepewności. Kiedy byliśmy razem, widziałem niemal jak
nieustannie toczy walkę ze sobą. Chciała ze mną być, chciała, żebyśmy
spędzali razem czas, ale trybiki w jej głowie nieustannie się obracały i
dostrzegałem, że cały czas się pilnuje – sprawdza, na ile może sobie ze
mną pozwolić, tak aby jednocześnie dalej czuć się bezpiecznie.

Ja ze swojej strony dawałem z siebie wszystko, byle tylko dobrze

się bawiła, gdy byliśmy razem. Od czasu spotkania, które zakończyło
się akcją na tylnym siedzeniu mojego samochodu, cały czas starałem
się pamiętać o tym, że minęły ją wszystkie te jazdy, jakie zazwyczaj
towarzyszyły szczenięcemu okresowi randek z napalonymi
gówniarzami. Dlatego właśnie zabierałem ją do kina – właśnie tak, do
kina, nie na film – i podczas seansów starałem się robić wszystko, żeby
poczuła się jak na macanej randce. Zabierałem ją na pizzę i
całowaliśmy się, kiedy ją odwoziłem do domu. Próbowałem ją

background image

namówić na podwójną randkę z Rule’em i Shaw, ale wykręciła się,
argumentując, że nie jest jeszcze gotowa tak się zaangażować. Co
nieuchronnie prowadziło do pytania, gdzie tak naprawdę zmierzamy.

Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się spędzić więcej niż jednej

nocy czy weekendu z tą samą laską, więc jak dla mnie nasza znajomość
przeradzała się zdecydowanie w coś na kształt związku, jednak czym
była dla niej… Nie miałem pojęcia. Pisała do mnie, dzwoniła, jak tylko
miała wolne, jednak nigdy nie przenocowała u mnie ani nie prosiła
mnie, żebym został po wszystkim u niej. Co prawda nigdy też mnie
otwarcie nie wyprosiła, ale między nami istniało zbyt wiele
niedopowiedzeń, niedomówień i czułem się, jakbym żeglował do
nieznanego lądu. Tak naprawdę nie wiedziałem, ani na czym stoję, ani
do czego dążę. Wiedziałem tylko, że jest niezwykłą osobą. Nie miałem
tylko pojęcia, jak dać jej to do zrozumienia – poza tym, co do tej pory
zrobiłem w tym kierunku.

Jazda do Brookside minęła szybko. Głównie dlatego, że myśli

miałem zajęte roztrząsaniem ostatnich zagwozdek, co nie dawało mi
ani chwili na zajmowanie się głupotami. Wjechałem na podjazd
mojego rodzinnego domu i odetchnąłem z ulgą, widząc, że
przynajmniej nigdzie w pobliżu nie widać SUV-a mojego głupiego
ojczyma. No, chyba że był w garażu. To jednak było bardzo mało
prawdopodobne, bo ten stary debil zbyt lubił się chełpić swoim wozem,
żeby chować go przed oczami sąsiadów w garażu. Dupek. Nigdy w
życiu nie nienawidziłem nikogo bardziej i – jeśli Bóg był sprawiedliwy
– modliłem się o okazję, żeby kiedyś moja pięść spotkała się z jego
zakazanym ryjem.

Całe swoje dzieciństwo spędziłem pod jego pełnym dezaprobaty

wzrokiem. Nigdy nie zdarzyło mi się zrobić czegokolwiek, jak trzeba.
Zawsze czułem na sobie jego karcące spojrzenie. Jedno z moich
najwcześniejszych wspomnień związanych z jego dupkowatością
pochodziło z okresu, kiedy miałem cztery, no, może pięć lat. Właśnie
zacząłem odkrywać potencjał świecowych kredek. Zakochałem się w
kolorach, uwielbiałem mazać fantazyjne wzory na wszystkim, co mi się
nawinęło pod moje małe, niewprawne dłonie, włącznie ze ścianami. To
były tylko kredki. Co może nimi namazać gówniarz na ścianie? Jednak
dla Granta bazgranie na ścianach było przestępstwem równoznacznym
z morderstwem. Do dziś widzę, jak łamie wszystkie kredki i każe mi na

background image

to patrzeć. Pamiętam jak dziś ostry odór wybielacza, którym kazał mi
szorować wszystkie wysmarowane przeze mnie ściany w domu. Byłem
tylko dzieciakiem, jednak dla niego nie miało to żadnego znaczenia.
Podobnie jak teraz, uważał, że cokolwiek robię, robię źle.

Wszystko pogarszał jeszcze fakt, że uwielbiał moją matkę,

traktował ją jak królową i dawał jej wszystko, czego tylko zapragnęła.
Dla mnie nigdy nie miał czasu. Uważał, że nie jestem wart jego uwagi.
A ja nigdy, przenigdy nie zamierzałem mu wybaczyć tego, że kazał jej
wybierać między nami. Oczywiste wydawało się, że moja matka
powinna była wybrać mnie – w końcu byłem jej dzieckiem, jej synem –
powinna mnie kochać bezwarunkowo, ale tego nie zrobiła, i to przez
Granta.

Był człowiekiem, któremu zawsze zależało tylko na pozorach, na

prestiżu i poklasku, więc fakt, iż wyglądałem, jak wyglądałem, i
zachowywałem się, jak mi się żywnie podobało, działał mu na nerwy.
Gdy dorosłem… za każdym razem, kiedy na mnie patrzył, gdy
wydymał usta w pogardzie na widok mojego wyglądu czy na dźwięk
moich słów… Ledwie nad sobą panowałem, żeby nie wybić mu tych
jego perfekcyjnie wypolerowanych ząbków.

Podbiegłem pokrytym cieniutką warstwą śniegu chodnikiem do

drzwi i zapukałem. Pomyślałem, że to strasznie smutne – być obcą
osobą w miejscu, które powinno być moim rodzinnym domem.
Zobaczyłem przez okno ciemną głowę mojej mamy, ale musiałem
odczekać pełne cztery minuty, zanim zdecydowała się mi otworzyć.
Patrzyliśmy na siebie przez szklane drzwi.Wyraz dezaprobaty w jej
oczach na widok mojej czarnej bluzy z kapturem, czapeczki
bejsbolowej i dżinsów trudno było mylnie zinterpretować. Ubierałem
się tak na co dzień, ale dla niej zawsze wyglądałem nieodpowiednio,
źle. To nie powinno mnie aż tak boleć. Byłem dorosły i radziłem sobie
sam zdecydowanie dłużej, niż ona sama była skłonna przyznać. Ale
jakaś mała cząstka mnie nadal chciała dostrzec w jej oczach chociaż
cień aprobaty. Nawet jeśli nasza konfrontacja zawsze kończyła się tym
samym bolesnym rozczarowaniem.

– Co tu robisz? Nie zadzwoniłeś, Nashville – warknęła na

powitanie.

Pełne imię? Na litość boską! Byłem przekonany, że zwraca się do

mnie w taki sposób tylko dlatego, że wie, jak bardzo mnie to drażni.

background image

– Nie, nie zadzwoniłem. Ale chciałbym z tobą chwilę

porozmawiać i pomyślałem, że może zastanę cię w domu.

Bawiąc się rubinowym wisiorkiem, wpuściła mnie do domu.

Moja matka była drobną, szczupłą kobietą. Odziedziczyłem po jej
przodkach ciemną karnację i włosy – mogłem się tylko domyślać, że
całą resztę mam po Philu. Bogu niech będą dzięki za takie drobne łaski!

– Grant niedługo wróci. Nie będzie zadowolony, że wpadłeś bez

zapowiedzi.

I tak do usranej śmierci. Znowu to samo – nieważne, czy coś

wypadało, czy nie, ostatnie słowo zawsze należało do Granta. Ważne
było to, czy coś mu się podoba.

– To nie zajmie długo, mamo. Serio, daj mi tylko pięć minut.

– Jechałeś tu dwie godziny tylko po to, żeby porozmawiać ze

mną pięć minut, Nashville? To idiotyczne! – Jak zwykle, dezaprobata i
niechęć. Cud, że wychowany przez taką matkę wyrosłem na w miarę
normalną osobę.

– Mamo… – Westchnąłem i spojrzałem na nią spod

wpółprzymkniętych powiek. – Z Philem jest coraz gorzej. Cały czas
jest przy nim ktoś do pomocy, ale on ledwo co je i cały czas śpi. Jestem
u niego codziennie i co dzień proszę, żeby mi wyjaśnił, co, u diabła, się
wydarzyło. Ktoś musi mi to w końcu wyjawić. Nigdzie się stąd nie
ruszę, dopóki tego nie zrobisz. Jeśli chcesz się mnie pozbyć przed
powrotem Granta, lepiej zacznij mówić już teraz, bo inaczej zostanę i
chętnie na niego zaczekam, czego, jak mniemam, wszyscy
wolelibyśmy uniknąć. Co pomyśleliby sąsiedzi? – dodałem kpiąco.

Wyglądała, jakby zastanawiała się nad najlepszym rozwiązaniem.

A gdy z garażu wyjrzał jak na komendę jeden z sąsiadów, parsknąłem
rozbawiony ironią sytuacji, zaś ona otworzyła wreszcie drzwi i
wpuściła mnie do środka.

Ruszyłem za nią do kuchni, gdzie niechętnie zaproponowała mi

coś do picia. Odmówiłem i oparłem się o kuchenny blat, podczas gdy
ona nalewała sobie filiżankę kawy.

– Chcę wiedzieć, dlaczego nie powiedzieliście mi, że Phil jest

moim ojcem. Chcę wiedzieć, dlaczego kazaliście mi myśleć, że mój
ojciec jest jakimś ostatnim dupkiem, który nas zostawił. Przez całe
dzieciństwo byłem przekonany, że nie możesz mnie znieść i mnie nie
kochasz, bo przypominam ci tego obcego, który cię rozczarował. –

background image

Spiorunowałem ją wzrokiem. Miałem do niej pretensję o te wszystkie
lata, podczas których byłem zmuszony dźwigać na dziecięcych, zbyt
młodych barkach całe to brzemię niepotrzebnego poczucia winy i
wyrzutów sumienia. – Phil był przez cały czas obok. Troszczył się o
mnie, a także o ciebie. Był obecny w życiu nas obojga. Chyba
zasługuję na to, żeby wiedzieć, co się stało i dlaczego dopiero w
obliczu śmierci postanowił mi o wszystkim powiedzieć – dodałem.

Splotła dłonie na kubku i zbladła nieco pod grubą warstwą

makijażu.

– Czy naprawdę teraz ma to jakieś znaczenie, Nashville? –

zapytała. – Co ci przyjdzie z rozgrzebywania tego wszystkiego?

– Przestań mnie tak nazywać! – warknąłem. – Wiesz, że tego nie

lubię i wszyscy mówią mi Nash. Pytasz dlaczego? Wystarczy, że chcę
wiedzieć, dlaczego nigdy nie byłem dość dobry. Dlaczego traktowałaś
mnie, jakbym był twoją największą porażką. Zanim Phil odejdzie, chcę
wiedzieć, dlaczego tak ważne było dla niego utrzymanie wszystkiego
przede mną w sekrecie.

Przygarbiła się lekko i westchnęła, całkiem jakbym drażnił ją

bardziej niż cokolwiek innego, i spojrzała na mnie znad brzegu kubka.

– Poznałam Phila, kiedy był na przepustce w marynarce. Byłam

w Nowym Jorku na wakacjach w tym samym czasie, kiedy on trafił
tam podczas obchodów Fleet Week. Był przystojnym, czarującym i
niebezpiecznym młodzieńcem w mundurze. Uznałam, że nikomu nie
stanie się krzywda, jeśli wdamy się w mały, niezobowiązujący romans.
Sądziłam, że to przelotna znajomość. Byłam po prostu młodą
dziewczyną, która chciała się dobrze zabawić. Ale… cóż, wyszło
inaczej. Wróciłam tu, do domu, a kiedy Phil skończył służbę,
przeprowadził się do mnie. Zawsze był rycerski… Ale po prostu nie
widziałam w nim partnera na całe życie. – Odchrząknęła i odstawiła
kubek na blat. Cały czas unikała mojego wzroku. – Phil mi się podobał,
świetnie się w jego towarzystwie bawiłam i chociaż dobrze nam było
razem… kiedy przyszło do ustatkowania się, nie chciałam żyć z kimś,
kto jeździ motocyklem i uważa, że zarobi na życie tatuowaniem. Nie
takie miałam plany. Rozstałam się z nim, kiedy poznałam Granta. Grant
był kimś, kto potrafił mi zapewnić odpowiednią przyszłość, dać dom,
którego zawsze pragnęłam. Wiedziałam, że to dla mnie odpowiednia
partia, dobry wybór. Nie musiałam się nad tym zastanawiać.

background image

Skrzywiłem się, bo wysłuchiwanie, jak mówi w ten sposób o

Philu i swoich życiowych wyborach, było równoznaczne z
umniejszaniem mojego znaczenia w jej życiu. Moja matka znów
sięgnęła do zawieszonego na szyi rubinowego wisiorka i zaczęła się
nim bawić.

– Kiedy zaczęłam się widywać z Grantem nie wiedziałam, że

jestem w ciąży. Gdy się o tym dowiedziałam, założyłam po prostu, że
to jego dziecko.

Prawie się zakrztusiłem.

– Rany boskie, mamo, spałaś z nimi obydwoma naraz? – Zbyt

późno zdałem sobie sprawę, że w zasadzie wcale nie chciałem znać
odpowiedzi.

Zmrużyła oczy i rzuciła mi dziwne spojrzenie.

– Byłam młoda i nie wiedziałam, czego chcę od życia, Nashville.

Tak czy owak, przed twoimi narodzinami zaręczyliśmy się z Grantem i
pobraliśmy. Cieszyliśmy się na myśl o tym, że będziemy mieli syna. A
Phil… Phil otworzył studio tatuażu i zaczął od nowa. Wszystko
zapowiadało się idealnie… – Przeszła na drugą stronę kuchni i zdałem
sobie sprawę z tego, że odeszła ode mnie najdalej, jak mogła, nie
opuszczając pomieszczenia. – Jak tylko przyszedłeś na świat, stało się
jasne, że to nie Grant jest ojcem. Byłeś śniady po mnie, ale miałeś
włosy Phila, a te oczy… Nawet jako dziecko trudno było nie zauważyć,
że odziedziczyłeś po nim jego żywe, jasne oczy. Oczy Donovana. Grant
był wściekły, oskarżał mnie o romans i powiedział… Powiedział mi, że
mam wybrać: albo on, albo bękart. Nie mógł pozwolić na to, żeby
ludzie w Brookside plotkowali na temat tego, że dziecko nie jest jego.
Byłam pewna, że mnie zostawi.

I tak już nienawidziłem gościa z całego serca, ale teraz

zapragnąłem mu powyrywać wszystkie zęby zardzewiałymi obcęgami.

– Nie chciałam go stracić… Więc powiedziałam mu o Philu i o

naszym związku. Do Granta w końcu dotarło, że nikt nie będzie go
obwiniał o wzięcie pod swoje skrzydła dziecka osieroconego przez
ojca. Mimo to odmówił podpisu na akcie urodzenia i nadania ci
swojego nazwiska.

Czułem, jak krew zaczyna mi niebezpiecznie szybko pulsować w

skroniach i zacisnąłem odruchowo dłonie w pięści.

– Ale przecież Phil nie zniknął! – zaprotestowałem. – Po prostu

background image

nie wiedział o moim istnieniu!

– Nie, nie wiedział. I lepiej by było, gdyby nigdy się nie

dowiedział. – Westchnęła. – Grant się o nas oboje zatroszczył i
postanowiliśmy trzymać się wersji, że twój ojciec mnie porzucił.
Jednak w miarę upływu czasu stawałeś się coraz bardziej podobny do
ojca. Miałeś może ze cztery latka, kiedy jeden ze znajomych Phila
zobaczył mnie z tobą w markecie Cherry Creek Mall i powiedział mu o
tym. Wściekł się i zagroził, że zaciągnie mnie do sądu, że będzie
walczył o prawa ojcowskie. Grant nie chciał rozgłosu ani problemów,
nie chciał, żeby skończyło się publiczną awanturą, a jako para nie
potrzebowaliśmy wsparcia finansowego, więc stanęło na niepisanej
umowie. Ubłagałam Phila, żeby zachował w tajemnicy ojcostwo i
pokrewieństwo, dopóki nie podrośniesz. Chociaż niechętnie, zgodził
się na to w końcu z zastrzeżeniem, że będzie cię mógł widywać i
będziecie w kontakcie, o ile zgodzę się, żebyś zachował jego nazwisko.
W akcie urodzenia nie figurowało nazwisko ojca, więc nie było
problemu, żeby nadać ci je oficjalnie. – Splotła palce i rzuciła mi
nerwowe spojrzenie, całkiem jakby obwiniała mnie o wszystko. – A
gdy podrosłeś… Cóż, nie było mi lekko. Byłeś dzikim, głośnym
dzieckiem, trudnym do okiełznania. Nie chciałeś się ładnie ubierać ani
bawić się z grzecznymi dziećmi, a Grant i tak miał do mnie pretensję o
to, że pod jego dachem wyrasta dziecko Phila… Jednak fakt, że byłeś
tak podobny do ojca, przelał czarę goryczy. Łatwiej było nam
powierzyć opiekę nad tobą twojemu biologicznemu ojcu, dać mu wolną
rękę w wychowywaniu ciebie, bo ani ja, ani Grant nie mieliśmy na
ciebie żadnego wpływu. Zawsze byłeś bardziej podobny do niego niż
do mnie.

Zacisnąłem szczęki i poczułem, jak gniew dosłownie wrze mi w

żyłach.

– Byłem dzieckiem! Może gdybyś nie próbowała cały czas

zmienić we mnie wszystkiego, od koloru oczu począwszy, byłbym
inny. Nie dałaś mi szansy. Byłaś zbyt zajęta próbą zadowolenia Granta,
żeby zawracać sobie głowę tym całym kwasem, który na mnie
wylewał.

– Od zawsze byłeś kubek w kubek jak twój ojciec. Nawet wtedy,

gdy nie wiedziałeś jeszcze, kim był.

– On cię kocha. Nadal. Wiesz o tym.

background image

Zacisnęła usta tak mocno, że zbielały w kącikach.

– Był zapatrzony w wizję, jaką sobie stworzył. Nigdy tak

naprawdę mnie nie znał.

– Ale dlaczego nie powiedziałaś mi o wszystkim, kiedy byłem

starszy? Kiedy już trafiłem pod jego opiekę?

– Nie chciał tego.

– Gówno prawda!

– No dobrze, niech ci będzie. Chciał, żebym to ja ci o wszystkim

powiedziała. A ja odmówiłam. Nie chciałam… Nie sądziłam, żebyśmy
razem z Grantem chcieli się mierzyć z konsekwencjami.
Przeprowadziłeś się i wiedziałam, że Phil będzie dla ciebie lepszym
rodzicem, niż ja kiedykolwiek bym zdołała. Kości zostały rzucone.

Miałem ochotę rzucić w nią czymś ciężkim. Chciałem potłuc całą

pieprzoną elegancką zastawę w jej wymuskanej kuchni. Zaciskałem
dłonie w pięści i rozwierałem je, dysząc ciężko.

– Ale ja jestem tutaj, mamo! – wykrztusiłem wreszcie przez

zaciśnięte gardło. – Próbuję żyć własnym życiem, a teraz ojciec,
którego nigdy nie miałem, umiera. I nie mogę nic na to poradzić.
Odebrałaś mi wszystko, co miałem… Odarłaś mnie z rodzinnych więzi,
bo nie chciałaś ponosić konsekwencji? – spytałem z niedowierzaniem.
– Bo nie chciałaś, żeby zdenerwował się na ciebie ten twój gówno
warty mężulek?! Naprawdę sądzisz, że to była właściwa decyzja?!

– Była właściwa dla mnie, nawet jeśli nie dla ciebie, Nashville.

Nigdy nawet nie używałeś pełnego imienia, które ci nadałam…

– Bo jest kretyńskie! To wszystko to czysty idiotyzm! To, co jest

dobre dla mnie, nie musi być dobre dla ciebie, bo ja jestem zwykłą,
ludzką istotą, z ludzkimi uczuciami. A ty, mamo – bez urazy – jesteś
pieprzonym potworem.

Od zawsze byłem spragniony jej uwagi, głodny akceptacji i

miłości, jednak teraz, mając świadomość jej absolutnego braku skruchy
i żalu, dziękowałem Bogu, że dała mi odejść. Gdybym starał się
mocniej, robił więcej, by mnie pokochała… kto wie, jakim nieczułym,
godnym pożałowania robotem bym się stał. Teraz byłem jednak dorosły
– nadal na nią wściekły, wciąż miałem do niej pretensję o to, jak lekko
mnie traktowała, jednak byłem też niepomiernie wdzięczny za to, że
nie stałem się taki jak ona. Ani jak ludzie, którymi się otaczała.

– Nie jestem potworem, Nash. – Och, wreszcie zdecydowała się

background image

do mnie zwrócić po imieniu. Naprawdę! – Jestem… Po prostu nie
jestem matką, której potrzebowałeś. Tak samo jak ty nie jesteś synem,
którego bym sobie życzyła. A skoro już ująłeś to w ten sposób, chyba
po prostu nie jestem stworzona do bycia matką. Czy kiedykolwiek
zastanawiałeś się nad tym, dlaczego z Grantem nie zdecydowaliśmy się
na kolejne dziecko? Nie chcieliśmy po prostu ich mieć.

– I Bogu niech będą za to dzięki! – Odepchnąłem się od

kuchennego blatu i skierowałem do drzwi. Wiedziałem, że jeśli teraz
stąd wyjdę, nie będę miał już powodów, żeby tu wracać. To wszystko,
te rewelacje, tylko utwierdziło mnie w racji Phila. I wyjaśniło mi przy
okazji, dlaczego sam nie chciał mi o tym powiedzieć i nalegał, żebym
dowiedział się o tym od własnej matki. Wreszcie oswobodziłem się z
więzów przeszłości, które mnie pętały. Nie potrzebowałem jej
akceptacji. Byłem dobrym człowiekiem, żyłem dobrym życiem,
miałem wspaniałych przyjaciół i robiłem wszystko, co w mojej mocy,
żeby zdobyć kobietę, na której mi zależało. Nie potrzebowałem już
udowadniać matce, że powinna być ze mnie dumna za to, kim jestem.
Bo sam byłem z siebie dumny. A to wszystko dzięki Philowi.

Nie miało znaczenia, że nie bardzo wiem, jak ogarnąć nowy

salon, i że Santa bierze mnie na przetrzymanie. Wiedziałem, że prędzej
czy później dam sobie z tym wszystkim radę – i nie zamierzałem
pozwolić na to, żeby ktoś mnie powstrzymał. I to nie dlatego, że
potrzebowałem potwierdzenia własnej wartości czy poparcia –
wystarczy, że byłem tym, kim byłem. Byłem taką osobą, na jaką
wychował mnie mój ojciec.

background image

SANTA:

Wiedziałam, że spotkanie z matką wpędzi go w podły nastrój.

Nie opowiadał o niej zbyt wiele – ani o tym, dlaczego to Phil go
wychował – i samo to powiedziało mi o tym wszystkim więcej, niż
gdyby próbował osobiście mi to wyjaśniać. Wspominał
niejednokrotnie, że jako dziecko wybuchał raz po raz, bo za wszelką
cenę chciał zadowolić swoją matkę i zwrócić na siebie jej uwagę.
Dlatego podejrzewałam, że wizyta u niej rozdrapie stare rany. Byłam
gotowa zrobić wszystko, byle tylko poczuł się nieco lepiej.

Wcześniej dawał z siebie wiele, żeby zapewnić mi dobrą zabawę,

żebyśmy spędzali fajnie czas, a jednocześnie cały czas starał się, żebym
zrozumiała, że mnie pragnie i pożąda. Żebym wiedziała, że nie jestem
mu obojętna. Czułam, że powinnam mu się jakoś odwzajemnić.

Gdy zjawił się u mnie, był w podłym nastroju, cały nachmurzony

i smutny. Oczy spowijał mu mglisty cień i nieważne, jak mocno
starałam się z niego wyciągnąć coś na temat tej nieszczęsnej wizyty,
otrzymywałam tylko zdawkowe bąknięcia i skrzywione miny. Bez
żadnego konkretnego powodu. Nie potrafiłam go rozchmurzyć, a kiedy
zaproponowałam, żebyśmy wyszli, posłał mi spojrzenie sugerujące, że
chyba postradałam zmysły. Serio – dziś za nic w świecie nie nadawał
się do przebywania w towarzystwie, ale nie mogłam pozwolić na to,
żeby miał cały czas taki humor, i byłam gotowa zrobić dosłownie
wszystko, żeby go z niego wyciągnąć.

Sam fakt, że w końcu zgodził się gdzieś ze mną wyjść, świadczył

o tym, jak bardzo mu na mnie zależy – chociaż widać było gołym
okiem, że najchętniej zostałby na cały wieczór w domu, zagrzebany po
uszy w pościeli. Miałam ochotę zacałować go na śmierć za to, że w
ogóle zgodził się dać gdzieś wyciągnąć. Gdy już wsiadł do mojej jetty
bez zadawania zbędnych pytań i ruszyliśmy przed siebie, mogłam się
tylko modlić o to, żeby mój plan nie spalił na panewce i żeby Nash nie
wpadł w jeszcze gorszy nastrój.

Kiedy szukałam miejsca do zaparkowania, spojrzał na mnie

pytająco, ale nic nie powiedział, gdy poprowadziłam go w stronę
lodowiska w Skyline Park w pobliżu centrum Denver. Było otwarte
tylko przez kilka zimowych miesięcy i można na nie było wejść za
darmo, jeśli tylko miało się własne łyżwy. Od małego uwielbiałam

background image

jeździć na łyżwach – to jedna z zalet dorastania w zimnym stanie. Nie
było nic lepszego od pędzenia po lodzie w mroku, z migającymi nad
głową światłami. Było coś zabawnego w robieniu czegoś tak
niezwykłego w samym środku miasta. I miałam nadzieję, że Nash także
to dostrzeże.

Spojrzał na mnie i podniósł kruczoczarną brew.

– Poważnie?

Wzruszyłam ramionami i przygryzłam wargę.

– No co? Zobaczysz, że będzie fajnie.

– Jeżeli przez „fajnie” masz na myśli nabijanie się z tego, jak

obijam sobie dupę, to… Jasne, może być fajnie.

Uderzyłam go żartobliwie w ramię, a on objął mnie i przyciągnął

do siebie.

– Jeździłeś kiedyś na desce. Jestem pewna, że zdołasz utrzymać

równowagę dość długo, żeby zrobić kilka okrążeń bez zaliczenia gleby
– stwierdziłam.

Pamiętałam, jak Nash pomykał w szkole na deskorolce, więc

byłam pewna, że pomimo zbolałej miny świetnie sobie poradzi.

– To było dawno temu i nieprawda, Santa.

Przekonałam go, żeby pozwolił mi zapłacić za wypożyczenie

łyżew, i poczułam miły dreszcz, kiedy usiedliśmy, żeby je włożyć.
Nash uklęknął przede mną, żeby pomóc mi zasznurować moje. Nie
mogłam oprzeć się chęci pochylenia się nad nim i ucałowania go w
czubek głowy. Podobało mi się, jak jego króciutkie włosy łaskoczą
moje wargi. Podniosłam wzrok na dźwięk chichotów grupki
obserwujących nas dziewczyn.

– Skup się na tym, żeby się nie przewrócić, a ja zajmę się resztą.

Mruknął coś pod nosem i podniósł się tak zgrabnym ruchem, że

aż załaskotało mnie w brzuchu, a stojące w pobliżu laski westchnęły.
Niechętnie włożył swoje łyżwy i razem potruchtaliśmy na lód.

Pierwsze dziesięć minut było prawdziwą udręką. Nash był wielki

i chociaż poruszał się z gracją i wrodzonym wdziękiem, obuty w łyżwy
i pchnięty na taflę lodu zamieniał się w taran, który wymknął się spod
kontroli. Chciałam coś dla niego zrobić, ale nie miałam dość siły, żeby
utrzymać go w pionie. W dodatku fakt, że rzucał mięsem na lewo i
prawo, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie, sprawiał, że z trudem
hamowałam się od śmiechu i ledwie udawało mi się utrzymać

background image

równowagę.

Dookoła nas śmigały dzieci. Nastolatki kręciły piruety, starając

się zwrócić na siebie jego uwagę. Obok przemykali kolesie na
hokejówkach, starając się mu zaimponować, ale Nash skupiał się bez
reszty na utrzymaniu pionu. I na mnie. Wreszcie udało mu się utrzymać
równowagę dość długo, żeby okrążyć całe lodowisko. Złapałam go za
rękę, a on uśmiechnął się pod nosem i uścisnął moje zmarznięte palce.

– Nigdy wcześniej nie byłem z dziewczyną na łyżwach!

Jego słowa sprawiły, że ramiona pokryła mi gęsia skórka. Był dla

mnie „tym pierwszym” pod tyloma względami, że nigdy nie przeszło
mi przez myśl, że mogłabym się mu w jakiś sposób odwzajemnić.

– To fajnie.

Jechałam obok niego i przyglądałam mu się kątem oka. Napięcie

widoczne wcześniej w kącikach ust nieco zelżało, a oczy nie były już
tak pociemniałe od gniewu.

– Wiesz, że możesz o tym ze mną porozmawiać? O tym, co

zaszło między mamą a tobą… – bąknęłam.

Całkiem nieźle radziłam sobie z niewtykaniem zbyt nachalnie

nosa w jego prywatne sprawy, ale w razie potrzeby byłam skłonna go
wysłuchać. Chciałam dać mu do zrozumienia, że jeśli tylko zechce,
może mi się zwierzyć. Jasne, między nami istniało to piorunujące
seksualne przyciąganie, magnetyczna więź, która nas łączyła, ale jeśli
miało z tego wyjść coś poważnego, powinniśmy umieć ze sobą
rozmawiać na poważne tematy.

Nash przesunął kciukiem po wierzchu mojej dłoni i zmyliłam

krok, nieomal pociągając nas oboje na lód. Był stanowczo zbyt dobry w
rozpraszaniu mnie.

– Szkoda gadać. Była równie niemiła jak zawsze. Za każdym

razem, gdy z nią rozmawiam, czuję się podle. Wyszedłem dziś od niej
przekonany, że nie mam już o czym z nią rozmawiać. Teraz już wiem,
że ona nie jest moją rodziną. Nigdy nią nie była.

Wciągnęłam zimne powietrze w płuca tak gwałtownie, że aż

zabolały mnie zęby.

– To naprawdę smutne…

– Chyba tak, ale taka jest prawda.

Miałam mnóstwo żalu do własnego ojca z powodu sposobu, w

jaki się zachował i postanowił opuścić moją matkę. Jednak nawet mimo

background image

iż nie pochwalałam jego zachowania i byłam na niego wściekła za cały
ból, którego nam przysporzył, i zamęt, który spowodował, nie
wyobrażałam sobie, że mogłabym zerwać z nim kontakt. Nigdy nie
przeszłoby mi przez myśl, że mogłabym go wyrzucić z pamięci i
wykluczyć z rodziny. Serce ściskało mi się z bólu na myśl, że Nash
został zmuszony podjąć taką decyzję w czasie, kiedy jego ojciec
borykał się z poważną chorobą.

Pisnęłam, zaskoczona, kiedy potężna sylwetka u mojego boku

nagle runęła naprzód i w dół, w widowiskowej plątaninie
wymachujących gorączkowo kończyn. Zanim Nash rąbnął o lód, zdołał
nas jakimś cudem przekręcić, więc plasnęłam o jego pierś z impetem,
który wydarł dech z piersi nam obojgu. Otoczył mnie w talii ramionami
i pokręcił głową, śmiejąc się cicho.

– No dobra, Santa. Wygrałaś. To idiotyczne! Nie mogę być

wściekły z pogruchotaną miednicą!

Potarłam zmarzniętym nosem o jego szczękę.

– Cóż, w końcu jestem pielęgniarką. Jak tylko wrócimy do domu,

zajmę się każdym twoim „aua” najlepiej jak potrafię.

Usłyszałam, jak wzdycha z rozmarzeniem.

– A czy mogłabyś to zrobić nago?

Roześmiałam się – bo co innego miałam zrobić? – a gdy

zapewniłam go, że owszem, mogę zrobić to nago, oboje wiedzieliśmy
już, że nie mamy czego szukać na lodowisku. Czułam się świetnie.
Cieszyłam się z tego, że było mi przy nim dobrze i że nie tylko udało
mi się wyciągnąć go z ponurego nastroju, ale i skłonić do śmiechu i do
myślenia o czymś innym niż scysja z matką. Chciałam myśleć, że nikt
na świecie oprócz mnie nie jest do tego zdolny, a kiedy dotarliśmy do
domu i zaczęliśmy pracować nad naszą nagością i wprowadzaniem się
w jak najlepszy nastrój, zaczęłam się zastanawiać, czy bycie ze mną
było dla niego tak samo niezwykłe i odmienne jak dla mnie bycie z nim
– bo tak się właśnie przy nim czułam.

Następnego ranka robiłam w mojej maleńkiej kuchni kawę i

przeczesywałam palcami wciąż mokre po prysznicu włosy. Czułam się
leniwie, beztrosko i cudownie spełniona, bo pod prysznic poszliśmy
wspólnie i wciąż jeszcze pławiłam się we wspaniałym poorgazmowym
błogostanie, kiedy drzwi się otworzyły i do środka wpadła bez
zapowiedzi moja siostra. Wyglądała na zdenerwowaną, zmęczoną i

background image

bardzo, bardzo w ciąży. Była sama, bez żadnego z dzieciaków i miała
zarumienione policzki.

– Mama dzwoniła – oznajmiła bez ogródek, przechodząc przez

salon i zaglądając nerwowo do pokoju na tyłach, gdzie zostawiłam
Nasha, żeby się ubrał (obiecując mu, że kiedy skończy, będę na niego
czekać z kawą). Nie chciałam, żeby Faith go tu zobaczyła. Nie
chciałam, żeby próbowała dociekać, co mnie z nim łączy, bo tak
naprawdę sama jeszcze do końca nie wiedziałam, a poza tym z
pewnością trudno byłoby mi to jej wytłumaczyć.

– No i…? Coś się stało?

Wypuściła głośno powietrze z płuc i klapnęła na jedno z krzeseł

przy stole w jadalni.

– Przeprowadza się.

Obciągnęłam nerwowo szlafrok i zerknęłam ukradkiem do

przedpokoju.

– Aha… – Powinnam była zapytać, gdzie się przeprowadza. Ale

byłam zbyt zajęta modleniem się, żeby Nash nie wymaszerował nagle
zza rogu w całej swej wytatuowanej i nagiej okazałości, żeby skupiać
się na tym, co mówi moja siostra.

Faith rzuciła mi karcące spojrzenie i opadła na oparcie krzesła.

– Co masz na myśli, mówiąc „aha”? Ona wyjeżdża z Kolorado!

Nic cię to nie obchodzi?

– Cóż, jest dorosła, a przez ostatnie dwa lata zachowywała się jak

obłąkana. Może wyrwanie się z Brookside, przeprowadzka gdzieś,
gdzie nie będzie jej groziło, że wpadnie na tatę, i nic nie będzie jej o
nim przypominało, dobrze jej zrobi?

– Ale przecież my tu jesteśmy! Ma tu wnuki! Nie może ot tak

zawinąć się, do innego stanu i zniknąć nam z oczu! To tata powinien to
zrobić! To on namieszał!

Nie mogłam odmówić jej racji. To tata narozrabiał i wina za to,

że w naszej rodzinie nastąpił rozłam, leżała po jego stronie. Mama
nigdy nie zachowywałaby się tak irracjonalnie, tak skrajnie
nierozważnie, gdyby jej do tego nie sprowokował. Mimo wszystko,
jeśli miałam być szczera, byłam dumna z tego, że podjęła taką decyzję.
Że spróbowała wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić coś z własnym
życiem. Obwinianie taty o bycie dupkiem, nieprzyjmowanie do
wiadomości faktu, że jest babiarzem, raczej nie mogło przynieść mamie

background image

nic dobrego, ale naprawdę sądziłam, że zmiana otoczenia i spojrzenie
na wszystko z dystansu bardzo jej się przyda. A przynajmniej
zadziałało to w moim przypadku, kiedy potrzebowałam złapać oddech
po szkole. Faith miała rację, że to nie mama powinna się
przeprowadzić. Ale sam fakt, że w końcu poczyniła jakiś ruch ku temu,
żeby wziąć sprawy w swoje ręce i ponosić konsekwencje własnych
czynów, był dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Nie mogliśmy nic
poradzić na to, że naszą rodzinę spotkało coś takiego, i musieliśmy się
z tym pogodzić. A próba przekonania Faith, że na jedno by wyszło,
gdyby to tata się przeprowadził, że tęskniłaby tak samo za tym, że nie
może być z nami i z jej dziećmi, musiała poczekać… bo właśnie
usłyszałam w sypialni jakiś hałas.

Westchnęłam – i to bardziej dlatego, że zza drzwi właśnie

wynurzył się Nash, niż w związku z tym, co mówiła moja siostra. Mój
nie-do-końca chłopak wybierał się właśnie na spotkanie z Rome’em na
siłowni, więc miał na sobie tylko czarny podkoszulek na ramiączkach i
czarno-białe spodenki, a na głowie czapeczkę w swojej ukochanej
czerni, którą tak lubił nosić. Na jego widok z trudem powstrzymałam
rozmarzone westchnienie. Wyglądał bardzo, cholernie, idiotycznie
seksownie – nie było co do tego dwóch zdań. Wkładał właśnie czarną
bluzę z kapturem i pisał jednocześnie SMS, więc wątpię, czy w ogóle
zauważył Faith, kiedy podszedł do mnie i otoczył mnie ramieniem, a
potem przyciągnął do siebie i wycisnął na moich ustach namiętnego
całusa. Pachniał świeżością i lekkim, kwiatowym aromatem mojego
żelu pod prysznic. Niechybnie to wszystko sprawiłoby, że moje wargi
rozciągnąłby szeroki uśmiech… gdyby nie widok osłupiałego i
gniewnego spojrzenia Faith, które podchwyciłam nad jego ramieniem.

– Nie zapomnij, że widzimy się dziś koło dziewiątej. Bar łatwo

przeoczyć, bo nie ma właściwie żadnego szyldu, ale to blisko
Broadwayu, a na parkingu będzie stał mój charger, więc powinnaś
trafić bez problemu. – Mówiąc to, podniósł wysoko ciemną brew. –
Jeśli mnie wystawisz, nie odpowiadam za to, co zrobią dziewczyny,
byle tylko lepiej cię poznać.

Wiedziałam, że jego przyjaciele chcieli mnie spotkać – i to nie na

szpitalnym korytarzu, ale naprawdę poznać – i na samą myśl o tym
ogarniała mnie panika. To, że miałam się z nimi zobaczyć, nadawało
naszemu związkowi poważniejszego charakteru, niż byłam skłonna

background image

przyznać, ale nie miałam pomysłu, jak się z tego wszystkiego wykręcić.
Zresztą wiedziałam, że mu na tym zależy, i nie chciałam go
rozczarować.

Odchrząknęłam i położyłam mu dłoń na brzuchu. Był taki

twardy… natychmiast nabrałam ochoty, żeby zacząć go pieścić.

– Nash… – Jego druga brew powędrowała do góry. – Poznaj

moją siostrę, Faith. Nie wiem, czy ją pamiętasz, była od nas o rok
wyżej. – Wiedziałam, że Faith nie przeoczy zawartej w moich słowach
sugestii. Pamiętała wszystkie rany, które ten wielki gość zadał w
młodości mojemu niewinnemu sercu.

Patrzyła na niego, jakby miała ochotę mu przylać. Ale Nash

uśmiechnął się tylko krzywo i ruszył do drzwi.

– Cześć, Faith. Miło mi cię oficjalnie poznać. Mówię poważnie,

Santa. – Obniżył głos o pół tonu. – Jeśli nie przyjdziesz… złamiesz mi
serce.

Westchnęłam znowu i oparłam się oburącz na blacie kuchennym.

– Przyjdę, przyjdę, nie martw się. Obiecuję.

Uśmiechnął się do mnie i zniknął za drzwiami, zostawiając mnie

w towarzystwie ziejącej nienawiścią siostry.

Kiedy otworzyła usta, podniosłam rękę, nie dając jej dojść do

słowa.

– Nawet nie zaczynaj – ostrzegłam ją.

Wstała, opierając o stół, i podeszła do mnie, zatrzymując się po

drugiej stronie blatu.

– Czyś ty oszalała?!

Wolałabym, żeby zaczęła się na mnie drzeć, ale fakt, że

wypowiedziała te słowa niemal szeptem, sprawił, że serce przeszył mi
ból.

– Niewykluczone. – Sięgnęłam po kubek z kawą głównie po to,

żeby zająć czymś ręce. – On się zmienił. I nie mówię tylko o tym, co
się działo w szkole. Jest miły, zabawny i… cudowny… Nie mówiąc już
o tym, że przy nim czuję się świetnie. Naprawdę wspaniale. Lubię
przebywać w jego towarzystwie, a poza tym Nash przechodzi teraz
naprawdę ciężki okres i chciałabym mu jakoś pomóc. Wydaje mi się, że
mnie teraz w pewnym sensie potrzebuje.

– To ten sam facet, przez którego zwiałaś na Zachodnie

Wybrzeże, Santa! – przypomniała mi, oburzona. – Zranił cię tak

background image

mocno, że ukryłaś się przez wszystkimi i przez całe życie broniłaś się
przed związkiem. To nie jest dobry pomysł…

Machnęłam ręką.

– Wiem. Z całej siły staram się o tym zapomnieć. O przeszłości.

Twierdzi, że to było nieporozumienie – że nie mówił wtedy o mnie.
Naprawdę chcę mu wierzyć, a to, co się wydarzyło na przyjęciu… –
Wzruszyłam ramionami. – Może oczekiwałam więcej, niż powinnam
była. Nastoletni chłopcy myślą tym, co noszą w spodniach. Wątpię,
żeby mnie zignorował, gdyby wiedział, że przyszłam tam specjalnie dla
niego. Nawet nie pamięta, że tam byłam.

Faith skrzywiła się kwaśno.

– No a co miał niby powiedzieć?! Jak inaczej miał ci się dobrać

do majtek? Rusz tą swoją cholerną ryżą głową, Santa! To nie facet dla
ciebie! Czas skończyć z tą idiotyczną chętką na niegrzecznego chłopca,
czy co tam ci do łba strzeliło! Dorośnij wreszcie!

– On taki nie jest, Faith – zaoponowałam. – To naprawdę miły

chłopak. Troszczy się o przyjaciół prawie tak mocno jak ja o rodzinę i
przez ostatnie miesiące naprawdę dzielnie znosił wszystkie moje
humory. Nie obchodzi go, że jestem dziwna i czasami trudno mi się
wysłowić. Nie wkurza się na mnie, kiedy świruję i go wystawiam do
wiatru, a poza tym… – Zmusiłam ją, żeby spojrzała mi w oczy.
Chciałam, żeby dostrzegła, jakie to dla mnie ważne, co zamierzam jej
powiedzieć. – Sprawia, że czuję się normalna. I to zarówno w łóżku,
jak i poza nim.

– Stać cię na kogoś lepszego!

Jej słowa tak mnie rozwścieczyły, że z hukiem postawiłam kubek

na blacie i skrzyżowałam ręce na piersi.

– Lepszego według czyich standardów? To pierwszy facet, który

mi się spodobał. Pierwszy! I to także pierwszy mężczyzna, któremu
chcę wierzyć, kiedy mówi mi, że jestem piękna. To pierwszy facet,
którego mam ochotę rozebrać do naga i przywiązać do łóżka. Nigdy
wcześniej przy nikim tak się nie czułam, Faith!

Prychnęła i przyjrzała mi się krytycznie.

– Oczywiście, że twierdzi, że jesteś piękna. Bo jesteś cholerną

ślicznotką i tylko ślepiec by tego nie zauważył! Ale co z tym
wszystkim, co było kiedyś? Co z okresem, kiedy nie uważał cię za
piękność? Czy naprawdę chcesz być z kimś tak płytkim? A jeśli chodzi

background image

o jego nagłą zmianę nastawienia… I to, że stał się miły… Co, jeśli to
tylko wyrachowane zachowanie, mające na celu zaciągnięcie cię do
łóżka, bo akurat teraz jesteś mu potrzebna? Co będzie, kiedy już mu się
znudzisz, Santa? Co wtedy?

Przygryzłam wargę, bo utrafiła w samo sedno moich lęków

związanych z Nashem. Wiedziałam, że chce mnie po prostu chronić
przed powtórnym złamaniem serca, ale jej ostre słowa trawiły w czuły
punkt i podsyciły obawy co do tego, co rozwijało się między mną a
Nashem.

– Powiedział mi, że zawsze uważał, że jestem ładna. Że byłam

dla niego zbyt mądra i zbyt nieśmiała, żeby próbował do mnie
wystartować, ale… ale zawsze mu się podobałam.

– Mniejsza o to, Santa. Nawet jeśli nie mówił źle o tobie,

powiedział te słowa o kimś innym. A to nadal czyni z niego
pieprzonego dupka.

Z tym właśnie nie potrafiłam się uporać. Podczas tych rzadkich

wieczorów, które spędzałam u niego, to właśnie świadomość tego faktu
powstrzymywała mnie od zostania u niego na noc, przed poproszeniem
otwarcie, żeby został ze mną, i tak naprawdę była to główna przyczyna,
która powstrzymywała mnie przed zaufaniem mu w pełni. Wciąż
jeszcze nie byłam do końca pewna, czy wiem, kim jest tak naprawdę.
Ten Nash, z którym sypiałam, ten chłopak, który za każdym razem,
kiedy wracał od swojego ojca miał najsmutniejsze, fioletowe oczy na
świecie… Ten, który sprawiał, że wciąż przesuwałam granice własnych
pragnień i z którym tak cudownie czułam się w łóżku… Byłam na
dobrej drodze do zakochania się z nim. Jednak oprócz tego męczyły
mnie paskudne, powracające wątpliwości, uwierające jak kamień w
bucie pytania, swędzenie pod skórą, podświadomy lęk, że jest w nim
coś złego i okrutnego i że nie powinnam mu ufać. Byłam
niezachwianie przekonana, że mężczyzna – nawet taki, którego nie
posądzałam o skłonność do popełniania czynów podobnych do tych,
których dopuścił się mój ojciec – może się wycofać i uciec, nieważne
jak wspaniały wydaje się związek, do czegoś, co uzna za lepsze dla
siebie. Z tą świadomością, krążącą gdzieś z tyłu głowy, nie mogłam
sobie pozwolić na zaufanie mu bez reszty – głównie dlatego, że byłam
pewna, iż jeśli znowu mnie rozczaruje i zawiedzie, już nigdy nie
zdołam się pozbierać. Tamten pierwszy raz… wówczas, gdy tylko

background image

skrycie o nim marzyłam, i tak był już wystarczająco mocnym ciosem.
Teraz, kiedy sny o nim się ziściły, wiedziałam, że jeśli okaże się kimś,
kogo nie będę szanować czy akceptować… zabije mnie to.

– Nie wiem, co ci na to odpowiedzieć, Faith. Staram się być

ostrożna, nie zamierzam podejmować ryzyka, które mogłoby sprawić,
że skończę ze złamanym sercem, ale… lubię przebywać w jego
towarzystwie. Czy mogłybyśmy teraz zmienić temat i wrócić do
rozmowy o mamie, żebyśmy nie musiały się kłócić?

Nie sprawiała wrażenia zbytnio zachwyconej tym pomysłem, ale

wiedziała, że mam dwadzieścia pięć lat, nie siedemnaście. I że sama
powinnam ponosić konsekwencje własnych decyzji.

– Mama chce sprzedać dom. Wynajęła już mieszkanie w Phoenix.

Ma tam przyjaciółkę, która także niedawno się rozwiodła. Prosiłam ją,
żeby przemyślała wszystko jeszcze raz i została chociaż do porodu, ale
podobno ma już umówionych ludzi od przeprowadzki i agenta
nieruchomości. Dom szybko się sprzeda.

– Naprawdę sądzę, że to jej wyjdzie na dobre.

I rzeczywiście tak myślałam. Przebywanie w tym domu, w tym

mieście… czyniło ją niewolnicą wspomnień związanych z tatą, ich
nieudanym małżeństwem i złamanym sercem. Może w Phoenix dojdzie
do siebie…

– Przeprowadziłaś się tutaj, żeby jej pomóc, żeby być bliżej niej i

nas. Ona nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, a teraz, patrząc na to, co
się dzieje, żałuję, że nie zostałaś w Kalifornii. – Nadąsała się lekko i
przewróciłam oczami na widok jej dramatyzowania.

– Ty nadal tu jesteś. Dzieci są tutaj. Uwielbiam swoją pracę i

moją szefową. Gdybym chciała wrócić do szkoły i się bronić, mam
tutaj mnóstwo szkół, w których mogę wybierać i przebierać. Nie żałuję,
że wróciłam do Denver. Lubię swoje życie, Faith.

I tak było. Naprawdę lubiłam to, co robię, a teraz, kiedy w tym

życiu pojawił się Nash, wraz z tymi wszystkimi nowymi i
podniecającymi sposobami, dzięki którym zmuszał mnie do
opuszczenia mojej bezpiecznej strefy, zaczynałam patrzeć na wszystko
inaczej – i cieszyć się tym.

– Czy powiedziałabyś to kilka miesięcy temu? Zanim… przed

nim? – zagadnęła.

To było podchwytliwe pytanie. Nigdy nie narzekałam na swój

background image

los. Robiłam to, co planowałam robić – co od zawsze chciałam robić –
więc czułam się spełniona. Ale nie do końca pewna, czy jestem
szczęśliwa.

– Nie wiem. – Byłam z nią szczera, najlepiej jak potrafiłam.

– Cóż, muszę już lecieć i uratować Justina przed dziećmi. Pracuje

dziś. – W jej głosie znać było zmęczenie i rozdrażnienie.

Obeszłam blat i objęłam ją, a ona sztywno odwzajemniła gest.

– Nie martw się o mnie ani o mamę. Poradzimy sobie.

Uśmiechnęła się do mnie smutno i ruszyła do drzwi.

– Chciałabym w to wierzyć. Widziałam, ile w tej rodzinie

wycierpiały się kobiety z powodu złamanych serc. To się nigdy nie
kończy dobrze.

Miała rację, więc po prostu odprowadziłam ją bez słowa

wzrokiem, dopóki nie zamknęły się za nią drzwi.

Miałam dziś wolne i tak naprawdę nie wiedziałam, co z tym

zrobić. Ostatnio, kiedy nie pracowałam, spędzałam czas z Nashem.
Wcześniej, zanim zaczęliśmy się spotykać, spędziłabym cały dzień na
czytaniu albo po prostu kręceniu się po domu, lub z Faith i
dzieciakami. Czy to nie brzmiało nudno? Nie miałam w zasadzie
żadnych przyjaciół, życia towarzyskiego, miejsca, do którego
mogłabym wrócić. Nikogo, kto by za mną tęsknił. Może Sunny miała
rację – po prostu zaczynałam się przekonywać wreszcie, co znaczy żyć
pełnią życia?

Ubrałam się i zamiast siedzieć w domu i smęcić, postanowiłam

wyjść na zakupy i poszukać czegoś fajnego i modnego na dzisiejszy
wieczór w barze, żebym podczas spotkania z ekipą Nasha czuła się
pewnie i wygodnie. Nie zamierzałam pozwolić, żeby moja nerwowość i
brak pewności siebie zepsuły coś, co w zamyśle miało być mile
spędzonym wieczorem – nawet jeśli znajdę się w centrum
zainteresowania. Jego przyjaciele chcieli mnie poznać, bo ostatnio
spędzał ze mną mnóstwo czasu. A ja wiedziałam, że w jego przypadku
kręcenie się wokół tej samej dziewczyny tak długo jest dość niezwykłe.
Miałam tylko nadzieję, że zareagują na nasz związek inaczej niż Faith.
Nie chciałam, żeby tłumaczyli mu, że stać go na kogoś lepszego, bo w
głębi duszy chciałam być najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek go
spotkała.

– Nie wkurza cię to? – Byłam trochę wcięta, lekko rozkojarzona i

background image

bardziej gadatliwa niż zwykle. Ktoś postawił kolejkę tequili i, żeby
uspokoić skołatane nerwy, dziabnęłam nieco więcej, niż zamierzałam
sobie pozwolić.

Shaw była naprawdę słodka i prześliczna. Była piękna jako panna

młoda, ale przy bezpośrednim kontakcie emanowała taką łagodnością i
słodyczą, że trudno było oprzeć się jej urokowi. Studiowała medycynę i
wkrótce miała się bronić, więc miała do mnie sto tysięcy pytań, jak
wygląda praca na oddziale ratunkowym. A to oznaczało, że miałam
szansę porozmawiać na mój ulubiony temat – o pracy. Mogłam się przy
tym w zasadzie obyć bez tequili.

Pokręciła głową i uśmiechnęła się do mnie z odrobiną ironii.

– Gdybym wściekała się za każdym razem, kiedy jakaś laska

próbuje go poderwać albo z nim flirtować, czy chociaż robi do niego
maślane oczy, nie miałabym czasu na nic innego. Cóż, takie już
dobrodziejstwo inwentarza.

Rule i Nash poszli grać w bilard na tyłach baru z mężem innej

siedzącej z nami laski, rockmanem, a także blondynkiem o szopie
jasnych włosów z wielką kotwicą wytatuowaną z boku szyi. Ayden
była chyba najpiękniejszą kobietą, którą miałam okazję poznać
osobiście. Miała niesamowite oczy i chociaż wydawała mi się odrobinę
onieśmielająca i lekko zdystansowana, mówiła z uroczym akcentem i
cechowała się tak zaraźliwym poczuciem humoru, że pomimo mojej
początkowej irytacji i złości na Nasha, że zostawił mnie na pożarcie
swoim koleżankom, bardzo dobrze mi się z nimi rozmawiało.

– Ale one to robią tak ostentacyjnie! – zaprotestowałam

bełkotliwie. – Miałam na myśli grupkę siks, które zbiły się w ciasne
stadko dookoła chłopców grających w bilard. Wydały z siebie grupowe
westchnienie, kiedy Jet, mąż Ayden, pochylił się nad stołem, żeby
przymierzyć się do strzału. Trzeba było przyznać, że ciasne spodnie nie
pozostawiały zbyt dużego pola dla wyobraźni. Ale tak czy siak,
gdybym była na miejscu Ayden, zalałaby mnie krew. I tak już mnie
zresztą zalewała, chociaż nawet nie byłam do końca pewna, jak mam
traktować Nasha. To znaczy, eee… chyba zaczynałam dochodzić do
pewnych wniosków, ale nie byłam dość odważna, żeby nazwać pewne
rzeczy po imieniu.

Ayden roześmiała się cicho i zlizała z wierzchu dłoni kryształki

soli, pozostałe po ostatniej kolejce tequili.

background image

– Normalka. Musisz po prostu pamiętać, że nawet jeśli laski

obmacują ich wzrokiem, to na nich nie robi to specjalnego wrażenia.
Nie możesz być z kimś, komu w pełni nie ufasz. To się nie sprawdza.

Zważywszy na fakt, że Jet był nie tylko cholernie przystojny, ale

też często wyjeżdżał w trasę ze swoim zespołem, przypuszczałam, że
musi mu naprawdę, stuprocentowo ufać.

Skrzywiłam się i wypaliłam z napędzaną tequilą szczerością:

– Ale pamiętam ich ze szkoły! Chcieli przelecieć wszystko, co

nie uciekło na drzewo. Skąd możecie wiedzieć, że teraz się zmienili? –
Jak tylko to wyartykułowałam, zamrugałam, osłupiała, bo natychmiast
dotarło do mnie, że po trzeźwemu nigdy nie powiedziałabym czegoś
tak nieodpowiedniego. Poczułam, że policzki mi płoną, ale Shaw
wyciągnęła rękę i położyła mi dłoń na ramieniu. Miałam ochotę
wpełznąć pod stolik i już nigdy spod niego nie wyjść.

– Byłam kilka klas niżej od ciebie, Santa, więc sama doskonale o

tym wiem. Wiem, jaki był Rule. Pamiętam doskonale, jaki kawał
skurwysyna był z każdego z nich, ale… wierz mi, ludzie się zmieniają.
Z czasem dorastają. Przytrafiają się nam różne rzeczy, dobre i złe, ale w
gruncie rzeczy chodzi o tego, kogo kochasz. O człowieka w tym kimś,
bez którego nie możesz żyć, a nie sumę tego, co zrobił czy czego nie
zrobił, kiedy był młodszy i próbował znaleźć swoje miejsce we
wszechświecie.

Ayden sięgnęła po swoje piwo i pokiwała poważnie głową.

– Zmarnowałam wiele, naprawdę wiele lat, starając się

zapomnieć o paskudnych wydarzeniach z przeszłości. Myślałam, że
zamieniły mnie w złego człowieka. Osoba, którą teraz jestem, nie
przypomina dawnej mnie, ale nie byłabym taka jak teraz, gdyby nie
tamte doświadczenia.

Przygryzłam dolną wargę – smakowała cierpko od limonki i

alkoholu. Z piersi wydarło mi się głębokie westchnienie i powiodłam
wzrokiem od jednej laski do drugiej. Były wspaniałymi młodymi
kobietami. Na tyle silnymi, żeby nie przejmować się tym, że ich
mężczyźni przyciągają uwagę innych kobiet, i dość miłymi, żeby
przyjąć mnie do swojego grona, nie oceniając mnie – bo chciały, żeby
Nash był szczęśliwy. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek uda mi się
pogodzić z przeszłością w takim stopniu, z jaką pogodzone wydawały
mi się one.

background image

Postawiłam łokieć na stole i wsparłam podbródek na dłoni.

– Byłam wtedy gruba.

Spojrzały na siebie i zamrugały z niedowierzaniem.

– No i…? – spytała mnie, zaciągając uroczo, Ayden.

– Zrobiłam się przez to nieśmiała i zamknięta w sobie. I nigdy

jakoś z tego nie wyrosłam. W szkole wiele przeszłam. Ludzie się nade
mną znęcali. To bolało. Nawet jeśli nie jestem już tamtą małą
tłuściochą zewnętrznie, to wciąż jestem nią w środku… I przez to
zachowuję się jak kretynka.

Shaw odrzuciła długie włosy za ramię i posłała mi pytające

spojrzenie.

– A co to ma wspólnego z Nashem?

Machnęłam chwiejnie ręką w nieokreślonym kierunku.

– Ufasz Rule’owi. Ayden ufa Jetowi… ale ja… Dlaczego

miałabym ufać komuś, do kogo laski lecą jak muchy do miodu? Faceci
lubią ładne laski, których nie trzeba urabiać. – Wypowiedziałam to
takim tonem, jakbym rzeczywiście miała w tej sprawie coś do
powiedzenia.

Dziewczyny spojrzały po sobie jeszcze raz, a potem Shaw

powiedziała prosto z mostu.

– Nash taki nie jest. Po pierwsze, jest ostatnią osobą na świecie,

którą posądziłabym o bycie krytycznym, a po drugie, nigdy, przenigdy
nie spędził z żadną dziewczyną tyle czasu, co z tobą.

Ayden parsknęła i poklepała mnie po kolanie.

– Przykro mi ci to mówić, słonko, ale ci chłopcy mają do

wyboru, do koloru laseczek, które chciałyby z nimi spędzać czas:
chudych, pulchnych, blondynek, brunetek… każdych, o jakich tylko
można zamarzyć. Do czego zmierzam? Mam wrażenie, że umknęło ci,
że nasz przystojniak postanowił spędzać wolny czas z tobą. To ciebie
wybrał i jak dotąd nie zmienił zdania. – Odsunęła z czoła ciemne
kosmyki i spojrzała na mnie, podnosząc brew. – A wierz mi, że te
wydry stają na głowie, żeby tylko zwrócić na siebie jego uwagę.

Słuchałam jej słów, ale jednocześnie byłam świadkiem, jak jedna

z laseczek odłącza się od grupy i podchodzi tanecznym krokiem do
stołu. Nash opierał właśnie się na kiju bilardowym i chociaż
dziewczyna kierowała się wprost na niego, patrzył tylko na mnie.
Przyglądał mi się, nie spuszczając ze mnie wzroku, i mogłam tylko

background image

odwzajemnić to spojrzenie. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że można
kochać kogoś i ufać komuś tak bezgranicznie, że obiekt tych uczuć po
prostu wiedział, że jest jedyną osobą w życiu ukochanej lub
ukochanego – jedyną, o której ten ktoś myśli, i jedyną, której on
pragnie. To było dla mnie jak… czysta abstrakcja. Coś takiego nie
miało prawa się wydarzyć w prawdziwym życiu… czyż nie?

– Nie wiem, czy powinnam się z tego powodu czuć lepiej, czy

gorzej.

Obie zaczęły mówić jedna przez drugą, starając się mnie

zapewnić, że Nash jest lojalny, że to wspaniały facet, że był w grupie
swoich kolegów tym miłym i że zazwyczaj stanowił głos rozsądku, bo
Rule był w gorącej wodzie kąpany, a Jet miał tendencje do humorów i
dąsów. Słuchałam ich jednym uchem, przyglądając się kątem oka, jak
dziewczyna podchodzi do Nasha, opiera mu dłoń na piersi i uśmiecha
się do niego nieśmiało. Nie wiedziałam, co mnie bardziej przeraża – to,
że laska otwarcie z nim flirtuje, czy to, że tak się tym przejmuję.
Przyglądając się całej tej scenie, czułam się niezręcznie.

Nash pokręcił wytatuowaną głową, cofnął się o krok i oddał swój

kij Rowdy’emu, a potem zaczął się przeciskać przez tłumek siks. Przez
cały ten czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Chyba widział, że jestem
podenerwowana – i to nie z powodu rozmowy z dziewczynami, tylko
uwagi, jaką na siebie zwracał. Nie był mój. Nie mogłam rościć sobie do
niego żadnych praw, więc nie powinnam się tym przejmować… A
jednak tak było.

Kiedy dotarł do naszego stolika, położył mi dłonie na ramionach

i poczułam, jak całuje mnie w czubek głowy. To było to. Jeden z tych
prostych gestów, które rozluźniały węzły krępujących mnie,
nawarstwiających się problemów.

– Wszystko w porządku? – zapytał czule.

Shaw i Ayden pokiwały głową, a ja westchnęłam i obróciłam się

na krześle, tak że byliśmy teraz zwróceni twarzami do siebie. Nash
wsparł ręce na podłokietnikach krzesła, tak że zablokował mi drogę
odwrotu, i zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy.

– Serio, w porządku? Możemy stąd zaraz iść, jeśli tylko

zechcesz.

Dosłownie zaparło mi dech w piersi. To byłby już drugi raz,

kiedy zostawiłby swoich przyjaciół tylko dlatego, że nie potrafiłam się

background image

wziąć w garść. Otworzyłam usta, żeby coś mu odpowiedzieć. Żeby
zapewnić go, że jest OK. Jego przyjaciele okazali się naprawdę
wspaniali, a ja byłam dość wcięta, żeby udało mi się przetrwać kolejną
godzinę czy coś koło tego, ale nie dane mi było dojść do słowa, bo
nagle przy stoliku wyrósł jak spod ziemi Rule. Jego jasnoniebieskie
oczy były wielkie jak spodki.

– Rome właśnie dzwonił. Cora rodzi.

Nagle wszyscy zerwali się na równe nogi. Jet i Ayden, Rule i

Shaw – wszyscy wybiegli z baru, nie zawracając sobie nawet głowy
płaceniem rachunku. Spojrzałam, zaskoczona, na Nasha, który strzelił
palcami na zabójczo przystojnego barmana.

– Dlaczego wszyscy nagle uciekli?

Obok zmaterializował się Rowdy i wyciągnął z przypiętego do

kieszeni łańcuchem portfela plik rachunków, które podał barmanowi.

Nash podał mi dłoń i pomógł wstać. Chwiałam się trochę na

nogach, więc otoczyłam go w pasie ramieniem.

– Cora rodzi za wcześnie. Miała termin bliżej końca miesiąca.

Rany, wścieknie się, że nie ma przy niej jej ojca…

Wyciągnął telefon i zaczął pisać SMS.

– Który to tydzień? – Z łatwością wcieliłam się w lekarkę. Rola

zazdrosnej, lekko dziabniętej nie-do-końca-dziewczyny niezbyt mi
pasowała.

Nash spojrzał na mnie, jakbym nagle zaczęła mówić w obcym

języku.

– Sądzę, że nic jej nie będzie – dodałam. – Po prostu jest drobnej

postury, a dziecko prawdopodobnie jest całkiem spore, zważywszy na
gabaryty tatusia. Jeżeli wasza przyjaciółka jest w przynajmniej
trzydziestym siódmym miesiącu ciąży, ona i dziecko powinny mieć się
dobrze.

Wyprowadził mnie w pośpiechu z baru, a gdy zatrzymałam się

przy jetcie, nie chargerze, przemówił mi do rozsądku:

– Piłaś shoty z Ayden, więc wiem, że wypiłaś więcej niż

zazwyczaj. Nie chcę, żebyś prowadziła, więc zawiozę cię do domu, a
po twój wóz wrócimy jutro.

Wsunął w zamek kluczyki i spojrzałam na niego z mieszanką

uznania i strachu. Naprawdę chciałam, żeby z taką łatwością
przychodziło mi lubienie go… Cóż, w zasadzie coś więcej niż lubienie.

background image

– Wiem, że martwisz się o przyjaciół. Zadzwonię po taksówkę…

– Oczy pociemniały mu lekko od kłębiących się w nim uczuć. Było
widać na pierwszy rzut oka, że jest wzburzony.

– Santa… – Bąknął zachrypniętym, nabrzmiałym napięciem

głosem i przesunął kciukiem po moim podbródku, przyprawiając mnie
o dreszcz. – Tak samo martwię się o ciebie. Nie wiem, jak – ani kiedy –
to się stało, ale to fakt. Zawiozę cię do domu, a potem pojadę do
szpitala.

Przełknęłam ślinę i pokiwałam w milczeniu głową. Nash pomógł

mi wsiąść do samochodu i ruszyliśmy w noc, przed siebie. Czułam, że
jest spięty. I chociaż mogłam mu sprzedać kilka głodnych kawałków na
temat tego, że z medycznego punktu widzenia wszystko powinno być
w porządku, wiedziałam, że nie poczuje się przez to wcale lepiej. Tracił
już jedną osobę, którą kochał. Byłam pewna, że sama myśl o tym, że
mógłby stracić kolejną, była dla niego nieopisaną udręką. Wyciągnęłam
drżącą dłoń i odnalazłam w mroku jego ściskającą kurczowo drążek
zmiany biegów rękę. Czułam, jak jego napięte mięśnie drżą.

– Nash… – Gdy na mnie spojrzał, zobaczyłam, że usta

wykrzywia mu grymas. – Czy… chcesz, żebym pojechała z tobą do
szpitala?

Oni wszyscy byli dla niego jak rodzina. Darzyli się

bezwarunkową miłością i polegali na sobie nawzajem. A ja – ja byłam
kimś z zewnątrz. Szpital był tak naprawdę moim drugim domem i
czułam się tam bardziej na miejscu niż gdziekolwiek indziej… niż w
tym samochodzie, starając się pocieszyć pogrążonego w rozpaczy
człowieka. Wiedziałam, co powinnam zrobić. Widziałam, jak jego oczy
zmieniają z powrotem barwę na jaśniejszą, a ramię, którego dotykam,
nieco się rozluźnia.

– Tak. Chciałbym.

– W porządku. W takim razie jedźmy.

Koła potężnego wozu zapiszczały i wcisnęło mnie w fotel, kiedy

na środku ulicy Nash zawrócił i skierował samochód w stronę szpitala.
To otrzeźwiło mnie znacznie skuteczniej, niż powrót do domu i
przespanie się we własnym łóżku.

Nash zaparkował, a gdy wysiadł, musiałam dosłownie biec, żeby

dotrzymać mu kroku, kiedy popędził do wejścia. Całe szczęście, że
byłam wysoka – inaczej musiałby mnie dosłownie za sobą wlec.

background image

Trzymał mnie mocno za rękę i czułam, że dłoń ma wilgotną ze
zdenerwowania. Kierował się na ostry dyżur, więc musiałam użyć całej
siły, żeby zmusić go do zatrzymania się.

– Porodówka jest tam. Pewnie właśnie tam ją zawieźli.

Mruknął coś pod nosem i niechętnie pozwolił, żebym prowadziła.

Widziałam pytające spojrzenia, rzucane mi przez personel, podczas gdy
pędziłam przez korytarze, ciągnąc za sobą Nasha. Ktoś taki jak on
zwracał na siebie uwagę. A zważywszy, że wszyscy wciąż plotkowali o
mojej zakończonej fiaskiem randce z doktorem Bennetem, to nie
wróżyło mi zbyt dobrze. Wiedziałam, że personel zyska kolejny temat
do plotek.

Wszyscy z paczki Nasha – poza Rule’em – zgromadzili się w

poczekalni. Nash skinął głową przechadzającym się nerwowo w tę i we
w tę facetom, a potem podszedł do dziewczyn.

– I jak? – zapytał.

Shaw, wyraźnie zdenerwowana, nawijała pasma jasnych włosów

na szczupłe palce. Jej zielone oczy były wielkie jak spodki.

– Wcześniak, ale nie jest źle. Trzydziesty szósty tydzień. Rome

wariuje i dosłownie łazi po ścianach. Chyba przesadza, więc Rule i ich
matka próbują go trochę uspokoić. Lekarz się go przestraszył…

Nash prychnął, a ja wyobraziłam sobie scenę rozgrywającą się

między Rome’em i lekarzem. Wystarczyło sobie przypomnieć, jak
wygląda przyszły ojciec i eksżołnierz.

– Czy ktoś dzwonił do Joego? – Nash zerknął na mnie i wyjaśnił:

– To ojciec Cory.

Shaw kiwnęła głową.

– Rome to zrobił po drodze. Może powinieneś dryndnąć do

Phila…?

Nash zamarł na krótką chwilę i oczy z powrotem mu

pociemniały. Wiedziałam, że jego tata był dla reszty ludzi z jego paczki
jak drugi ojciec. Salon tatuażu, który założył, był dla nich drugim
domem. Sama świadomość, że na świecie pojawia się nowa istota,
podczas gdy on powoli z niego odchodzi, musiała być gorzka i bolesna.
Gdy Nash spojrzał mi w oczy, ścisnęłam mocno jego dłoń.

– Porozmawiam z personelem i zobaczę, czy uda mi się od nich

wyciągnąć jakieś szczegóły – obiecałam. – Dobra?

Nash przełknął głośno ślinę i wykrzywił usta w podkówkę.

background image

– Idę zadzwonić.

Wyglądał tak żałośnie, wydawał się taki rozdarty, że serce

ścisnęło mi się bez porównania mocniej niż na widok tamtej laski,
która próbowała go poderwać. Podniosłam dłoń i pogładziłam go po
policzku. Ściągnięte rysy sprawiły, że obudził się we mnie instynkt
pielęgniarki. Pragnęłam mu pomóc, ulżyć w cierpieniu… a także coś
więcej. To nie wróżyło dobrze. Chciałam mieć więcej prywatności,
przestrzeni, która dałaby mi gwarancję, że nie zostanę znów zraniona.
Moja reakcja była oznaką tego, że padł kolejny bastion broniący
mojego bezpieczeństwa.

Odeszłam spiesznie, żeby wypytać personel o wieści na temat

Cory i dziecka. Wykorzystałam swoją pozycję, żeby uzyskać więcej
informacji, niż udzielono by ich bandzie domniemanych nieznajomych,
zgromadzonych w poczekalni. Kiedy wróciłam, wszyscy się
denerwowali, byli śmiertelnie poważni. Dzieci rzadko gorliwie prosiły
się na ten świat, więc ta noc miała być dla nich długa.

– Świetnie sobie radzi – poinformowałam ich. – Potrwa, zanim

zacznie się prawdziwy poród. Dziecko jest zdrowe i silne, więc
wszystko wskazuje na to, że wszystko się dobrze skończy. Musimy
czekać. I trochę się uspokoić. Mała sama wie, kiedy przyjdzie na nią
czas, i wątpię, żeby ktokolwiek mógł wpłynąć w jakiś sposób na jej
decyzję.

– Brzmi całkiem, jakby to powiedział jej wujaszek. Widać, że

młoda to nieodrodna Archerówna. – Żartobliwy komentarz Shaw
sprawił, że napięcie zelżało, a pełne wdzięczności spojrzenia i pełne
ulgi uśmiechy tylko to potwierdziły. Prawie się zachłysnęłam, kiedy
Nash objął mnie bez zapowiedzi i przytulił tak mocno, że ledwie
mogłam złapać oddech. Przycisnął usta do mojej skroni. Czułam, jak
pierś podnosi mu się i opada w pełnym ulgi westchnieniu.

– Tak bardzo się cieszę, że tu jesteś! – wymruczał w moje ucho. –

Rzygam już szpitalem, ale dzięki tobie potrafię to jakoś znieść.

Nie wiedziałam za bardzo, co mu na to odpowiedzieć, więc tylko

wtuliłam się w niego i pozwoliłam, żeby przyciągnął mnie do siebie
jeszcze bliżej. Wiedziałam, że muszę jak najszybciej dowiedzieć się, na
jak wiele mogę sobie z nim pozwolić. Świadomość, że pragnie mnie
mieć przy sobie – i to nie tylko dlatego, że wiedziałam, jak poruszać się
na terenie szpitala, ale że chce, abym była przy nim, zwyczajnie mu

background image

towarzyszyła – była czymś, co dodawało mi skrzydeł.

Nie chciałam, żeby mnie zranił. Ale do tej pory nigdy, przenigdy

nie przyszło mi do głowy, że gdybym opacznie go zrozumiała,
skończyłoby się tak, że to ja bym go zraniła. I świadomość tego faktu
wcale mi się nie podobała.

background image

NASH:

Cora urodziła. Nie mogę uwierzyć, że taka z niej drobina!

Pokiwałem głową i podałem Philowi szklankę z wodą. Wyglądał

naprawdę paskudnie. Przykro było go oglądać w takim stanie – chorego
i umęczonego; sypialnia w jego mieszkaniu została praktycznie
przekształcona w szpitalną salę. W miarę upływu czasu coraz więcej
tracił na wadze, stawał się coraz bledszy, a każdy jego rzężący i
charczący oddech brzmiał coraz gorzej. Pochyliłem głowę i wbiłem
wzrok w dywan między moimi vansami. Nie chciałem, żeby widział,
jak ciężko znoszę wizyty u niego.

– Gdy Rome ją przytula, wygląda jak szmaciana lala. Czasami

mam wrażenie, że zdołałby ją podnieść w tej swojej niedźwiedziej
łapie! Jest taka drobna i krucha, a owija sobie wszystkich facetów bez
trudu dookoła palca. I nawet tego nie zauważa. – To był żart, ale jakże
prawdziwy!

Remy Josephine Archer była małą, jasnowłosą idealną miniaturką

swojej wyszczekanej mamy. Chociaż jej oczy miały nadal ciemny,
niebieski kolor – jak u wszystkich niemowlaków – nietrudno było
dostrzec w nich błysk firmowego błękitu oczu Archerów. Pewne, że
gdy podrośnie, będzie miała oczy Rule’a i Remy’ego. Wszyscy będą z
niej dumni. Ojciec Cory był już tak zakochany w swojej wnuczce, że
zaczynał przebąkiwać o przeprowadzce z Brooklynu do Denver. Mała
R.J. była pierwszym dzieckiem w naszej paczce, naszej barwnej
rodzinie, i na sto procent będzie cholernie rozpieszczana i traktowana
maksymalnie nadopiekuńczo. Zasługiwała na to.

– Jak sobie radzicie w salonie bez Cory? – Phil zaczął kasłać i

spojrzałem na niego spod ściągniętych z troską brwi. Brzmiało to tak
okropnie, że serce ścisnęło mi się z bólu i miałem wrażenie, że na
moment się zatrzymało.

– Mogłoby być lepiej. Przyjmuję teraz mniej klientów. Cora

ogarniała tak wiele rzeczy! Przez pół dnia załatwiam nowych, zajmuję
się całym tym netowym gównem i płaceniem rachunków. To kijowa
robota. Zaczęliśmy prace renowacyjne w nowym salonie, więc kiedy
nie załatwiam spraw w Marked, jestem zajęty robotą w mieście. Rule i
Rowdy znaleźli kilku dobrych artystów, którzy są skłonni podjąć się
roboty u nas i podłubać trochę w nowym salonie, ale musimy znaleźć

background image

kogoś na recepcję, do ogarniania roboty papierkowej. – Pokręciłem
głową.

Phil znowu zakasłał, tak gwałtownie, że aż cały się zatrząsł.

– Nie znajdziesz drugiej Cory. Jest jedyna w swoim rodzaju, a

kiedy będzie gotowa, wróci. Chciałbym, żebyś zadzwonił do tej
dziewczyny, którą spotkałem ostatnio w Vegas. Byłem tam na
konwencie. Przyjechała jako jedna z pin-upowych modelek, z którą
kolesie robili sobie zdjęcia.

Parsknąłem krótkim śmiechem.

– Potrzebuję kogoś do prowadzenia interesu, nie modelki.

– Potrzebujesz kogoś, kto zdoła okiełznać ten cały bajzel i złą

atmosferę, którą rozsiewacie, a na dodatek, kto będzie pasował do
salonu. Kogoś, kto ma do tego serce i nie da sobie w kaszę dmuchać. A
ona jest rozgarnięta. I piękna. Ale nie wziąłem namiarów tylko dlatego,
że miała ładną kieckę. Zadzwoń do niej, a jeśli okaże się
zainteresowana robotą, umów ją na rozmowę.

Chciałem go uszczęśliwić, więc się zgodziłem:

– Skoro tak mówisz…

– Mówię. Może i jestem chory, ale nadal wiem, co napędza mój

interes. Sądzę, że nadaje się do tej roboty i będzie wam skłonna pomóc
bardziej niż ktokolwiek, na kogo byście teraz mogli liczyć.

– Dlaczego tak myślisz?

– Bo wszystkich nas łączy przeszłość, Nash. Żaden z nas nie

byłby w tym miejscu, gdzie teraz jest, bez rzeczy, które kiedyś nam się
przydarzyły. Nazywa się Salem Cruz. Powiedz jej, że to ja dałem ci
namiary… I wspomnij może, że powinna zajrzeć na stronę salonu, żeby
przejrzeć prace naszych tatuażystów.

Jego słowa brzmiały enigmatycznie i dziwnie tajemniczo, ale z

drugiej strony to był właśnie cały Phil, więc nie drążyłem tematu. A
zresztą mój ojciec zaraz go zmienił:

– A tak przy okazji, jak się miewa śliczna pielęgniareczka?

Cóż, to było dobre pytanie. Nie miałem bladego pojęcia, co

ostatnio u niej słychać. Odkąd spędziła z nami noc w szpitalu, czekając,
aż Cora urodzi, miałem wrażenie, że mnie unika. Nadal się
widywaliśmy, nadal sypialiśmy ze sobą – tak często, jak się dało, i tak
często, jak pozwalały na to nasze napięte grafiki – ale od jakiegoś czasu
Santa zachowywała się dziwnie. Zbudowała jakiś osobliwy dystans,

background image

całkiem jakby wzniosła ochronny mur. I chociaż nie chciałem się przed
sobą do tego przyznać, bo byłem ostatnio zarobiony po pachy, miałem
wrażenie, że się od siebie oddalamy.

Chciałem ją o to zapytać. Pragnąłem, żeby potwierdziła, że nadal

ze sobą jesteśmy, że nasz związek przeradza się w coś poważnego i po
prawie trzech miesiącach, które spędziliśmy ze sobą, powinna być
przekonana, że chcę być tylko z nią i z nikim innym… Jednak zamiast
się do siebie zbliżyć, wyglądało na to, że dzieli nas coraz większy
dystans. Nie pozwoliła mi nawet uczcić w żaden specjalny sposób
walentynek. To była dziwna, trudna sytuacja. Nie miałem problemu z
zaciągnięciem jej do łóżka, przekonaniem, za jak cudowną i atrakcyjną
dziewczynę ją uważam. Ale poza łóżkiem miałem wrażenie, że jeśli
spróbuję ją przycisnąć, nakłonić do nazwania rzeczy po imieniu i
przyznania, że obchodzę ją bardziej niż gość na jedną noc, zostawi
mnie na lodzie.

Domyślałem się, że stara się po prostu być ostrożna i nie jest do

końca pewna, czy może mi stuprocentowo zaufać – w ogóle zaufać
jakiemukolwiek facetowi. I tak naprawdę nie mogłem mieć do niej o to
pretensji. Opowiadała mi o swoim ojcu i jego dziewczynie, a także o
jakimś kolesiu, z którym spotykała się na studiach. Obaj bardzo ją
zawiedli. Chciałem z całych sił przekonać ją, że nie może mierzyć
wszystkich tą samą miarką. Robiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby
się do niej zbliżyć, i nie było opcji, żebym to wszystko spieprzył,
przesypiając się z pierwszą lepszą, która się nawinie, ale miałem
wrażenie, że Santa nie potrafi mi zaufać.

Nie mogła się pogodzić ze wspomnieniami ze studiów, ale kiedy

mówiła o swoim ojcu, o tym, że jej rodzina była tak sobie bliska, o
tym, jak jej matka prawie postradała zmysły po tym, jak ojciec ją
zdradził… Słyszałem w jej głosie ból, który był nie do zniesienia. Jego
niewierność nie tylko złamała serce matce, ale pozostawiła też głębokie
blizny w sercach wszystkich kobiet w rodzinie Fordów. Santa mówiła
co prawda dużo o tym, jak to stara się pogodzić z wyborami, których
dokonał, o nadstawieniu drugiego policzka, byle tylko nie tracić z nim
kontaktu, i o nieżywieniu do niego urazy, ale z każdego jej słowa
wyzierał żal i ból, które trudno było przeoczyć. Rozumiałem ją, bo
nawet jako osoba bezpośrednio niezaangażowana w to, co spotkało jej
rodzinę, byłem przekonany, że jej ojciec zachował się jak ostatni

background image

gnojek, wystawiając swoją rodzinę do wiatru. Nie wiedziałem tylko,
czy Santa kiedykolwiek się z tym wszystkim pogodzi i zda sobie
sprawę z tego, że nie powinna mnie porównywać do ojca… A jeśli nie
zechce przyjąć do siebie tego, że ludzie potrafią zawodzić – i to nawet
ci, z którymi wiążemy naszą przyszłość? Rozumiałem żal i urazę, jakie
do niego żywiła, jednak wiedziałem też, że jeśli sama sobie z tym nie
poradzi, nasz związek może utknąć w martwym punkcie.

Ojciec ją rozczarował i utwierdził w przekonaniu, że nie powinna

ufać facetom – przekonaniu, którego nabrała wcześniej z mojego
powodu. Nie miałem pojęcia, jak skłonić ją do tego, żeby zauważyła,
że robię wszystko, co w mojej mocy, żeby znowu jej nie zawieść. Nie
byłem jej ojcem i nigdy by mi przez myśl nie przeszło, że mógłbym
zamienić kochającą rodzinę na łatwy, szybki łup.

– Jest… trudna.

Phil roześmiał się – naprawdę, szczerze – co sprawiło, że i ja się

uśmiechnąłem i wbiłem wzrok w podłogę. Poczułem, jak kładzie mi
dłoń na głowie i mierzwi mi czule włosy. Przymknąłem oczy i
wstrząsnął mną nagły dreszcz.

– To właśnie chyba obecnie motto twojego życia, Nash.

Trudności. Przeszkody. Jesteś silnym facetem, dobrym człowiekiem…
poradzisz sobie ze wszystkimi kłodami, które życie rzuci ci pod nogi,
nieważne, jak trudnymi do ominięcia czy przeskoczenia. Chciałbym,
żebyś wiedział, że ten człowiek… ta osoba, którą jesteś… to ktoś, z
kogo możesz być dumny. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu
przytrafiła. Nie zapominaj o tym. I nigdy w to nie wątp.

Jasna cholera! Miałem ochotę się rozwrzeszczeć, tu i teraz!

Zwinąłem dłonie w pięści, byle tylko stłumić kłębiące się we mnie
emocje.

– Od zawsze chciałem usłyszeć to od matki… A teraz… kiedy

słyszę to od ciebie – osoby, bez której nigdy nie stałbym się tym, kim
jestem – to dla mnie milion razy cenniejsze. Dzięki, Phil.

Wciąż miałem problem ze zwracaniem się do niego per „tato”.

Poklepał mnie po krótko ostrzyżonych włosach.

– Powinienem… powinienem był być odważniejszy. Nie

powinienem był tak bardzo bać się, że mnie znienawidzisz dlatego, że
ci o wszystkim nie powiedziałem. Chciałem, żeby twoja matka wzięła
na siebie odpowiedzialność za to, co zrobiła. Ale kiedy trafiłeś pod

background image

moją opiekę… powinienem był ci wyznać prawdę.

– Żałuję, że nie dowiedziałem się o wszystkim wcześniej. –

Westchnąłem. – Żałuję, że nie mogłem docenić tego, że chociaż jeden
rodzic jest ze mnie dumny. Potrafię pogodzić się z tym, że mama
dokonała takich, a nie innych wyborów. W końcu zdecydowała się
mnie urodzić. Ale… nigdy nie była dla mnie prawdziwą matką.

– Byłem z ciebie dumny na długo przed tym, zanim dowiedziałeś

się, że jesteś moim synem, Nash. Twoja matka… to skomplikowana
osoba. Od zawsze miała jasny obraz tego, jak powinno wyglądać jej
życie. I ani ty, ani ja nie pasowaliśmy do tej wizji. – Zabrał dłoń i w
końcu podniosłem wzrok, żeby spojrzeć mu w oczy. Nadal jeszcze
próbowałem to wszystko przetrawić – targające mną uczucia, stracony
czas… Widziałem w jego oczach, że on także próbuje opanować
wzruszenie.

– Powinna była po prostu pozwolić ci zabrać mnie ze sobą… To

oszczędziłoby wszystkim niepotrzebnego cierpienia.

– Nie możemy cofnąć czasu, synu. Możemy tylko żyć dalej,

mądrzejsi o nowe doświadczenia i bardziej ostrożni. – Przerwał,
zanosząc się kolejnym paskudnym atakiem kaszlu, tak silnym, że
musiałem mu podać tlen i pokaźną dawkę środków przeciwbólowych.
Dotarło do mnie, że wizyta dobiega nieuchronnego końca.

Otuliłem go kołdrą i starałem się z całej siły odpędzić od siebie

myśl, że za każdym razem, gdy go widzę, mam wrażenie, że to może
być nasze ostatnie spotkanie.

– Zadzwoń do Salem – poprosił na odchodnym. – Jest dokładnie

tą osobą, jakiej wam potrzeba… I sądzę, że szybko się o tym
przekonacie.

– Dlaczego mam wrażenie, że opowiadając mi o niej, coś

kręcisz?

Uśmiechnął się słabo i zamknął oczy.

– Znasz mnie. Lubię pomagać osobom, na których mi zależy: ty,

Rule, Jet, Rowdy, Cora… Stworzyłem sobie rodzinę z zagubionych
duszyczek. Mam nadzieję, że w miarę upływu czasu będziecie
kontynuowali tę tradycję. Nauczyłem cię wszystkiego, co potrzebne,
aby żyć dobrym życiem, synu.

I tak właśnie było. Phil przekazał mi mnóstwo wiedzy, która

przydała mi się w dorosłym życiu. To on nauczył mnie wszystkiego, co

background image

teraz umiałem. Wróciłem do swojego chargera, wsiadłem za kierownicę
i włączyłem na maksa radio. Z głośników ryknęły dźwięki kawałka
Flatfoot 56 i pomyślałem przelotnie, że chyba tracę zmysły. Nie
mogłem się pogodzić z bólem, który ściskał mi serce na myśl o tym, że
Phil niknie w oczach. Odchodził bezpowrotnie, kiedy przy nim
czuwałem. Wysłałem wiadomość do Santy – bo tak naprawdę nie było
nic innego, co mogłoby mi w tym momencie poprawić humor.

Jasne, mogłem iść się nabzdryngolić z Asą w barze. Mogłem

zadzwonić do Rome’a i pójść wyciskać z siebie siódme poty na
siłowni… Wiedziałem, że wystarczy jedno słowo, żeby Rule rzucił
wszystko i zjawił się, żeby wysłuchać moich skarg, a Rowdy porzucił
laskę, którą akurat obracał i przybył mi na ratunek, a Jet… cóż, Jet i tak
przeważnie był w trasie, ale wiedziałem, że w razie czego mogę mu
postękać przez telefon. Miałem przyjaciół – ludzi, którzy mnie kochali
i cierpieli z powodu straty dobrego człowieka tak samo jak ja – a
jednak tylko ona, tylko Santa była zdolna uśmierzyć ból i palące
poczucie żalu, które trawiło mnie po tej wizycie.

Ja: „Mam ochotę na pizzę. Wpadniesz do mnie po pracy?”

Santa: „Jestem zajęta do późna”.

Ja: „W porządku. Może zostaniesz u mnie tym razem na noc?”

Wiedziałem, że to była żałosna, szczeniacka zagrywka, w

pewnym sensie emocjonalny szantaż, ale czułem się jak gówno, więc w
kolejnej wiadomości spróbowałem się wytłumaczyć:

Ja: „Byłem u Phila. Kiepsko z nim. Mam wrażenie, że ledwo

zipie. Chciałbym się z Tobą zobaczyć… i chciałbym, żebyś została
przy mnie na noc”.

Długą chwilę czekałem na odpowiedź, aż wreszcie odpaliłem

silnik i ruszyłem w stronę domu. Wnętrzności skręcały mi się w ciasny
węzeł i czułem podchodzącą do gardła żółć. Miałem ochotę w coś
rąbnąć pięścią… zniszczyć coś… zanim pozwolę, żeby to wszystko
mnie przytłoczyło.

Zawijałem właśnie przed Victorian, kiedy w końcu nadeszła

wiadomość zwrotna. Byłem cały spięty. Nigdy wcześniej z taką
niecierpliwością nie wyczekiwałem na SMS od laski – a już na pewno
nie od laski, której w zasadzie nie znałem, a na której zależało mi tak
bardzo, jak… cóż, miałem nadzieję, że jej na mnie. Taka była prawda:
zależało mi na niej jak cholera i z trudem przyznawałem się sam przed

background image

sobą do tego, że z całej siły chcę, żeby jej tak samo zależało na mnie.

Santa: „Sorry, właśnie mam na tapecie gościa postrzelonego

tuckerem. Przyjadę do ciebie, jeśli nie masz nic przeciwko temu, że
trochę się spóźnię. Zjedz beze mnie”.

Ja: „A zostaniesz?”

Musiałem, musiałem ją o to zapytać. Czułem się zbyt skołowany

i rozżalony. Ból był zbyt dotkliwy, zbyt świeży i nie potrafiłem w
żaden sposób się pohamować.

Santa: „Czy możemy obgadać to później? Mam jeszcze dwóch

pacjentów”.

Ja: „Wracaj do pracy – do zobaczenia”.

Westchnąłem żałośnie; czułem się smutny i opuszczony, kiedy

przeczytałem kolejny SMS od niej:

Santa: „Przykro mi z powodu Phila. To nie w porządku… i

przykro mi, że tak cierpisz…”

To właśnie było sedno tego wszystkiego – nieważne, jak bardzo

była wycofana, zawsze istniała między nami jakaś więź, która
sprawiała, że jakimś cudem wierzyłem w to, że w końcu mury runą i
ona da się przekonać, że możemy zbudować razem coś wspaniałego i
niepowtarzalnego.

Wysiadłem z samochodu i zadzwoniłem do pizzerii, w której już

mnie kojarzyli. Zamówiłem jedzenie i wkładałem właśnie telefon do
kieszeni, kiedy usłyszałem serię wypowiadanych damskim głosem
imponujących przekleństw i jakiś rumor.

Pod drzwiami stała moja sąsiadka, kopiąc w nie żarówiaście

różowym butem na wysokim obcasie. Klęła tak siarczyście, że nie
mogłem się nie uśmiechnąć, a gdy zapytałem, czy mógłbym jej w
czymś pomóc, skrzywiła się kwaśno. Odrzuciła na ramię szopę
ciemnoczerwonych włosów i wsparła dłonie na biodrach. Wyglądała,
jakby dopiero co wróciła z jakiegoś pokazu mody. No, może poza
skrzywioną miną.

– Zawsze zamykam za sobą drzwi! – poskarżyła się. – Każde, co

zazwyczaj popłaca. Ale nie, kiedy zatrzaskuję w środku własne klucze.
Zostawiłam komórkę w samochodzie i byłam już w korytarzu, kiedy
uświadomiłam sobie, że nie zabrałam tych pieprzonych kluczy! –
Jęknęła teatralnie i wyrzuciła ramiona nad głowę. – I tak oto
zatrzasnęłam sobie komórkę w samochodzie, klucze – w mieszkaniu – i

background image

zrobiłam z siebie ostatnią idiotkę.

Podniosłem brew i spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, a ona

warknęła gniewnie i przeczesała dłonią włosy.

– Możesz zadzwonić do właściciela z mojej komórki… Chociaż

pewnie szybciej będzie, jeśli zadzwonisz po ślusarza. Zamówiłem
dopiero co pizzę. Możesz u mnie przeczekać.

Ona także podniosła brwi i przyjrzała mi się podejrzliwie.

– A czy twoja dziewczyna nie wydrapie mi z tego powodu oczu?

Cóż, prawda była taka, że nie miałem bladego pojęcia.

– Nie wiem – przyznałem otwarcie.

– Masz na myśli reakcję dziewczyny czy wydrapanie oczu?

– I to, i to. Chcesz skorzystać z mojego telefonu czy nie?

Westchnęła i podreptała za mną do środka. Podałem jej telefon i

wyszukałem w Internecie namiar na ślusarza, który zdołałby dotrzeć tu
w ciągu godziny. Royal zaś klapnęła z impetem na moją kanapę i wbiła
wzrok w sufit.

– Gdybym tylko zdołała dostać się do mojego samochodu…

mam tam zestaw wytrychów. Na pewno udałoby mi się włamać do
mieszkania.

Podałem jej piwo i usiadłem po drugiej stronie na kanapie.

– Po co go ze sobą wozisz?

Olała mnie, całkiem jakby nie usłyszała mojego pytania.

– A mój partner… Rany, jak tylko o tym usłyszy, nie da mi żyć!

Zaledwie dwa tygodnie temu uwolniłam nas z suki!

Że co niby?!

– Royal?

Kiedy na mnie spojrzała, nie mogłem nie zauważyć, jak bardzo

jest wzburzona.

– Co takiego?

– Czym się w ogóle… noo, eee… zajmujesz?

Wypuściła głośno powietrze i przetoczyła puszkę piwa między

dłońmi.

– Jestem gliną.

Że co?!

– Poważnie? – Nie mogłem ukryć zdumienia.

– Taaa. Mówiłam ci już kiedyś, że nie uwierzysz, kiedy ci

powiem, czym się zajmuję. Nikt mi nie chce wierzyć. Skończyłam

background image

akademię w ubiegłym roku, więc jestem świeżakiem, ale mimo to
jestem gliną.

Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie obrzucić pełnym

niedowierzania spojrzeniem jej butów i całej reszty eleganckiego
stroju.

– Serio? – Za nic nie potrafiłem wyobrazić jej sobie z odznaką

policyjną na piersi i gnatem, stającą w obronie uciśnionych.

– Taaa, wiem, jestem laską, ale pracuję w policyjnym patrolu.

Mam posrany grafik i potrafię z łatwością przejrzeć innych.

Przerwało nam pukanie do drzwi i wstałem, żeby odebrać pizzę.

Położyłem karton na stole i nie zawracałem sobie nawet głowy
pójściem po talerze. Nie, żebym chciał jej zaimponować czy coś…
Royal przewróciła oczami i sięgnęła po kawałek pizzy.

– Cóż, twoje przeczucia co do Santy niezbyt się sprawdziły –

parsknąłem. – Twierdziłaś, że ona na mnie leci, że chce, żebyśmy byli
razem, ale ostatnio mam wrażenie, że gonię w piętkę.

Royal roześmiała się i przeszło mi nagle przez myśl, że naprawdę

wcale, ale to wcale mnie nie pociąga. Byłem tak bardzo skupiony na
Sancie, że nawet mimo iż moja sąsiadka była bez dwóch zdań piękna,
seksowna i zabawna… po prostu na mnie nie działała.

– Nash, widziałam ją, wierz mi! Kiedy do ciebie przychodzi…

kiedy odchodzi… patrzy na ciebie zawsze w ten sam sposób. Uwielbia
przy tobie być, wprost za tobą przepada, ale… czegoś się boi, coś ją
hamuje. Nie wiem, o co chodzi, ale skoro sprawia, że gonisz w
piętkę… Wierz mi, ona tak samo goni własny ogon, nieświadoma, że
tak naprawdę chce, żebyś ją usidlił.

Rany boskie! Miałem taką nadzieję, bo jeśli byłem jedyną osobą

w tym związku, której rzygać już się chciało od tej pokręconej jazdy…
to, Bóg mi świadkiem, byłem gotów z niej zrezygnować.

– Chodziliśmy razem do szkoły, ale obracaliśmy się w zupełnie

różnych kręgach – wyjaśniłem. – Wpadłem na nią na ostrym dyżurze w
zeszłym roku, po tym, jak mój znajomy wdał się w bójkę. Wtedy, w
czasach szkolnych, podobałem się jej… W którymś momencie
utwierdziła się w przekonaniu, że opowiadam o niej straszne rzeczy. To
ją bardzo zabolało. Wygadywałem głupoty, bo byłem narwańcem i
głupkiem, ale nie chodziło o nią… A jednak ona nie potrafi tego
przyjąć, nawet jeśli to było wieki temu.

background image

Royal posłała mi surowe spojrzenie i sięgnęła po kolejny

kawałek pizzy.

– Pierwsza miłość to u lasek trudna sprawa. Nigdy tak naprawdę

do końca o tym nie zapominamy.

– Wątpię, żeby była we mnie zakochana.

Wycelowała we mnie szyjkę swojej butelki i zmrużyła ciemne

oczy.

– Sądzę, że możesz być w błędzie. Jeżeli tak kurczowo trzyma

się tych wspomnień, nadal bojąc się, że wystawisz ją do wiatru i znowu
ją zranisz. Nawet jeśli to oczywiste, że się zmieniłeś i ci na niej
zależy… To musiała być pierwsza miłość.

Chciałem z nią polemizować, ale sam dobrze wiedziałem, jak

silnym uczuciem może być pierwsza miłość. Shaw zakochała się w
Rule’em od pierwszego wejrzenia i chociaż dostrzegł to dopiero po
wielu, wielu latach, ona cały czas cierpliwie na niego czekała i ani
przez chwilę nie zainteresowała się kimś innym. Pierwszy facet,
któremu Cora oddała serce, zranił ją swoją niewiernością i porzucił, co
niemal kosztowało ją ideał, którego szukała, kiedy w jej życie
wparował jak taran Rome. Pierwsza miłość była potężną, nieokiełznaną
siłą… I jeśli naprawdę to z mojego powodu Santa tak źle ją
wspominała, istniała poważna obawa, że nigdy już nie dopuści mnie do
siebie i nie będzie w stanie mi stuprocentowo zaufać.

Właśnie zamierzałem powiedzieć mojej ślicznej sąsiadce, że to

słabo, jeśli tak to wszystko wygląda, kiedy rozległo się ciche pukanie
do drzwi. Przekonany, że to ślusarz, wstałem i otworzyłem… I
dosłownie opadła mi szczęka, kiedy znalazłem się oko w oko z kobietą,
która tak mocno zawróciła mi w głowie. Wyglądała, jakby dopiero co
wyszła z pracy – włosy miała ściągnięte na czubku głowy w kok i
wciąż była ubrana w fartuch. Zamierzałem ją zapytać, jakim cudem
udało jej się wyrwać tak wcześnie, ale na widok wzroku, jakim
spiorunowała Royal, i sposobu, w jaki zacisnęła usta w cienką linię,
zrezygnowałem. Nie zaszczyciła mnie nawet jednym spojrzeniem.

– Cześć – powiedziałem.

Oczy w kolorze skłębionych, burzowych chmur odnalazły moje i

na jej twarz wystąpił lekki rumieniec.

– Cześć.

– Wcześnie skończyłaś.

background image

Santa zerknęła znowu na Royal, która właśnie wstała i szła teraz

w stronę drzwi.

– Tak. Okazało się, że jedna z moich koleżanek przyszła

wcześniej, a ja martwiłam się o ciebie. O to, jak się czujesz po wizycie
u taty. – W jej głosie nie dało się nie zauważyć oskarżycielskiej nuty.

Zmarszczyłem czoło. Byłem urażony myślą, że w ogóle mogło

jej przyjść do głowy, że mógłbym poświęcić czas, który chciałem z nią
spędzić, komukolwiek innemu. Była jedyną osobą zdolną poprawić mi
samopoczucie po spotkaniu z Philem. Z całej siły chciałem, żeby w to
uwierzyła. Royal wyjrzała ponad naszymi głowami – frontowe drzwi
awaryjne otworzyły się i do środka zajrzał gość w roboczym
kombinezonie, trzymający w dłoni skrzynkę z narzędziami.

– Ktoś się tu zatrzasnął?

Santa przestąpiła nerwowo z nogi na nogę, przepuszczając Royal.

Mijając mnie, sąsiadka mrugnęła do mnie, poklepała Santę po ramieniu
i ruszyła w stronę swoich drzwi.

– Dzięki za pomoc, Nash – rzuciła na pożegnanie, a pod adresem

Santy dodała: – To dobry chłopak, słonko. Nie daj mu odejść.

Cofnąłem się o krok i przyglądałem się Sancie, która

najwyraźniej toczyła ze sobą walkę o to, czy wejść do środka, czy nie.
Niezdecydowanie i strach wyzierały z jej bladej twarzy, widoczne jak
na dłoni. Ten widok sprawiał, że aż mnie mdliło. Postanowiłem, że jeśli
nie wejdzie, koniec z nami. Nie byłem w stanie dłużej tego znosić.
Lubiłem ją, podobała mi się – i to bardziej niż ktokolwiek inny – ale
cała ta niepewność, pogoń za niedoścignionym… Była po prostu
kolejną rzeczą w moim życiu, która się paskudnie komplikowała.
Chociaż z całej siły chciałem utrzymać ten związek, pragnąłem jej,
oczekiwałem także jakiejś pewności, oparcia, czegoś solidnego.

Santa podniosła rękę i zaczęła rozplątywać ściągnięte w kok

włosy. Uciekła wzrokiem w bok i prześliznęła się koło mnie, ocierając
się przy tym lekko o moją pierś. Zamknąłem za nią drzwi i podszedłem
do niej. Przycupnęła na podłokietniku kanapy.

– Dzięki, że przyjechałaś.

Ledwie zauważalne skinięcie podbródka.

– Na pewno jest ci ciężko. Kiedy Phil opuszczał szpital, nie

dawali mu zbyt dobrych rokowań…

Stanąłem przed nią i podniosłem palcem jej podbródek,

background image

zmuszając, żeby spojrzała mi w oczy. Pod perłową szarością jej
tęczówek czaiły się ciemniejsze, łupkowe cienie.

– Po prostu pomogłem sąsiadce. Wiesz o tym, prawda?

Przymknęła oczy, ukrywając przede mną kłębiące się w nich

uczucia, odzwierciedlające myśli.

– Nieważne. Niczego sobie nie obiecywaliśmy.

No i masz. Ja chciałem więcej i więcej, a ona… Ona

najwyraźniej nie oczekiwała ode mnie niczego. Poczułem, jak żołądek
wypełnia mi chłód, i cofnąłem się o krok. Widząc to, zerknęła na mnie,
marszcząc niepewnie czoło.

– Szkoda, Santa. – Westchnąłem, zrezygnowany. – Chciałbym,

żeby było inaczej. Nie wiem, o co w tym – wskazałem ręką na siebie i
na nią – wszystkim chodzi, ale to, co nas łączy, wiele dla mnie
znaczy… Jeśli jesteś innego zdania, nie chciałbym być po prostu
gościem, którego trzymasz się kurczowo, bo uważasz, że nikt inny cię
nie zechce. Nie wystarcza mi to. Co więcej, czuję się z tego powodu
naprawdę gównianie, wierz mi.

Podszedłem do drzwi, gotów je otworzyć i poprosić ją, żeby

wyszła. Byłem wściekły i rozdrażniony. Nie zawracałem sobie nawet
głowy ukrywaniem tego. Nie byłem w stanie rozdzielić gniewu i żalu,
które czułem z powodu Phila, od pretensji i goryczy, które przepełniały
mnie w związku z sytuacją między mną a Santą.

– Chciałem, żebyś została dziś u mnie, bo jedyna osoba, której na

mnie w życiu zależało i która uważała, że jestem coś wart, umiera. A ja
muszę na to patrzeć i nie mogę nic zrobić. Nic nie jest w stanie tego
zmienić. Nic tego nie naprawi, jednak kiedy jestem z tobą… – potarłem
twarz dłonią i pomasowałem sobie napięty kark – boli trochę mniej.
Sprawiasz, że chcę się skupiać na tym, co jest dobre, na
wspomnieniach, które czyniły mnie szczęśliwym. Ale mam wrażenie,
że dla ciebie to zupełnie co innego. Nie chcesz nawet zostać u mnie na
noc, Santa. Rozumiem to – nie chcesz się angażować tak jak ja. Nie ma
sprawy. Nie będę cię zatrzymywał. – Trzymałem dłoń na klamce,
czując pod skórą pulsujący żar. Na samą myśl o tym, że mogłaby
odejść, krajało mi się serce, ale wiedziałem też, że taka decyzja jest
słuszna, jeśli chciałem pozostać przy zdrowych zmysłach i zachować
spokój umysłu. Już, już miałem otworzyć drzwi, kiedy nagle Santa
znalazła się między mną a nimi. Położyła mi dłonie na piersi,

background image

rozcapierzając palce. Serce zaczęło mi bić szybciej, walić jakby chciało
mi wyskoczyć z piersi, prosto w jej dłonie.

– Nash… – szepnęła.

– Nie mogę już tak dłużej, Santa. Nie wiem nawet, jak nazwać to,

co się między nami dzieje.

– Przykro mi. Naprawdę. Nie chcę cię odtrącać, umniejszać tego,

co nas łączy. Po prostu nie wiem… jak mam się zachować. Nie chcę
być zazdrosna ani strachliwa, ale… ale taka jestem. Na widok Royal
miałam ochotę odwrócić się na pięcie i nigdy nie wrócić. – Przesunęła
ręce wyżej i ujęła w dłonie moją twarz. – Czułabym się lepiej, myśląc,
że nieważne czy robiliście coś… podejrzanego… Nieważne, bo nie
znaczymy nic dla siebie. Jeśli nie darzysz kogoś uczuciem, ten ktoś nie
może cię zranić.

Rany, takie myślenie było… niedorzeczne! Oczywiście, że to

nadal mogło boleć, bo nawet jeśli Santa próbowała się utwierdzić w
przekonaniu, że nic do mnie nie czuje, jej reakcja wciąż mnie raniła, bo
ja czułem coś do niej – i to czułem jak jasna cholera!

– Świata poza tobą nie widzę! Dlaczego to do ciebie nie dociera?

Nikt nie znaczy dla mnie więcej niż ty. Nie ma dla mnie słońca,
księżyca ani gwiazd na niebie, tylko nieskończone morze burzowych
chmur w najpiękniejszej na świecie szarości w twoich oczach.

Przesunęła dłonie jeszcze wyżej i powiodła palcami po

płomieniach wytatuowanych nad moimi uszami. Starała się mnie
uspokoić, próbowała poskładać razem pogruchotane fragmenty mojego
zbolałego ego i uleczyć rany, które bezwiednie mi zadała.

– Tak bardzo chciałabym w to uwierzyć, Nash… – szepnęła. –

Nie umiem ci tego wytłumaczyć, ale jakaś cząstka mnie z całej siły
pragnie postrzegać siebie w taki sposób, w jaki widzisz mnie ty…
Jednak większa, silniejsza część nie chce uwierzyć w to, że to w ogóle
możliwe.

Zamknąłem jej szczupłe nadgarstki w moich dłoniach. Czułem

puls tętniący pod bladą skórą.

– Czego tak naprawdę chcesz, Santa? Czego pragniesz?

Zsunęła dłonie z mojej głowy i opuściła je na ramiona. W oczach

kłębiły jej się emocje, chmury barwy wszystkich odcieni szarości.
Widziałem, jak walczy z miotającymi nią uczuciami.

– Chciałabym, żeby twój tata wyzdrowiał i żebyś nie musiał

background image

patrzeć, jak cierpi. Chciałabym się cieszyć czasem, który spędzamy
razem, jak normalna, zwyczajna osoba, a nie czekać nieustannie i
zastanawiać się z lękiem, kiedy świat zawali mi się na głowę.
Chciałabym dostać awans w pracy. Chciałabym, żeby moja mama
zapomniała o tacie i przestała rozdrapywać stare rany. A przede
wszystkim chciałabym, żeby to, co się między nami dzieje, nie
sprawiało, że jedno z nas jest smutne i pełne żalu.

Tak naprawdę nie mogłem mieć do niej pretensji, ale i nie

mogłem dać jej żadnej gwarancji ani zapewnienia, że którakolwiek z
rzeczy, których pragnęła, jest możliwa. Jeśli miałem być szczery,
wiedziałem, że niektóre z nich nigdy nie mają szans się ziścić.

– A czego oczekujesz ode mnie? Czego ode mnie chcesz? –

wykrztusiłem przez ściśnięte gardło. Przekroczyłem już dawkę silnych
emocji na ten dzień – miałem w nim aż nadto wzruszeń. Ta rozmowa
była ostatnią rzeczą, jakiej pragnąłem czy potrzebowałem.

Santa westchnęła i zobaczyłem, że burzowe chmury w jej oczach

rozchodzą się, ustępując czystej, spokojnej szarości.

– Chcę ciebie, Nash. Zawsze cię pragnęłam. Wiem tylko, że czuję

się z tobą dobrze.

– Ale dlaczego jesteś tak głęboko przekonana, że cię skrzywdzę?

Że wszystko spieprzę i cię rozczaruję?

Uśmiechnęła się do mnie krzywo i wsunęła ręce za kołnierzyk

mojej koszulki, żeby pogładzić mój kark.

– Bo tak się pewnie stanie, wcześniej czy później. Ale wcześniej

naprawdę chciałabym się nacieszyć wszystkim, co się między nami
wydarzy.

Jak miałem z tym walczyć? Jak miałem ją zapewnić, że jest

inaczej, skoro wydawała się taka pewna, że jeśli pozwoli sobie na
więcej, jeśli zaufa temu, co między nami rozkwitało, zamiast
zamartwiać się nieustannie tym, co może się wydarzyć czy co się
wydarzyło, możemy uczynić to, co się między nami dzieje czymś
trwałym i pewnym?

Miałem ochotę się z nią wykłócać i prowokować ją, żeby zmusić

do dostrzeżenia, iż to coś więcej niż romans, coś więcej niż cudowny
seks dwojga stworzonych dla siebie ludzi. Chciałem, żeby czuła,
wiedziała, że nie zdołałbym przejść przez to piekło, które rozpętało się
w związku z Philem i nowym salonem, bez jej łagodności, troski i

background image

cierpliwości. Niestety, jej dłonie wędrowały po moim ciele, a jej usta
znalazły się nagle na moich. I chociaż wiedziałem, że celowo stara się
mnie odwieść od kontynuacji tej rozmowy, uznałem, że nie będę jej
powstrzymywał.

Jeżeli to był jedyny sposób, żebyśmy mogli być razem –

musiałem się z tym pogodzić i chwilowo tym zadowolić. W końcu
byłem tylko facetem… a w życiu bywały gorsze rzeczy niż wspaniała,
napalona na ciebie dziewczyna, próbująca zaciągnąć cię do łóżka. Nie
mówiąc już o tym, że Santa naprawdę mnie pragnęła – wiedziałem o
tym – i udowadniała to raz za razem. Uznałem, że muszę po prostu
zdecydować wreszcie, czy powód, dla którego mnie pożądała,
wystarczy, podczas gdy sam pragnąłem ofiarować jej wszystko, co
miałem.

background image

SANTA:

Mało brakowało, a wszystko bym schrzaniła. Sama myśl o tym

sprawiała, że krew ścinała mi się w żyłach. Musiałam go dotknąć.
Musiałam złagodzić ból, który mu zadałam, sprawić, żeby rany
przestały krwawić. Przecież widziałam, jak moje wahanie, mój opór
sprawiały, że ciemniały mu oczy, a usta wykrzywiał gorzki grymas.
Nawet pomimo iż był wyraźnie rozczarowany, nigdy nie przestawał się
kontrolować – nigdy nie pozwolił sobie na ostre słowo, co jeszcze
bardziej to wszystko komplikowało. Znalazłam się w kropce…
zrobiłam więc jedyną rzecz, co do której byłam pewna, że na chwilę
rozwieje jego ponure myśli i odwróci jego uwagę: pocałowałam go,
wsunęłam mu dłonie pod ubranie i przywarłam do niego całym ciałem.
Był cały spięty i niechętnie reagował na moje pieszczoty – z początku,
ale jak zwykle, kiedy byliśmy razem, wkrótce po jego oporze nie było
śladu.

Widok Royal, siedzącej jakby nigdy nic na jego kanapie, obudził

moje wszystkie lęki, wszystkie obawy, zabrał całą pewność siebie i
sprawił, że nabrałam ochoty, by dać nogę i nigdy już nie wrócić. Przez
głowę przewalały mi się niczym fale wzburzonego oceanu setki pytań.
Dlaczego chce ze mną być i ile czasu minie, zanim znajdzie sobie
kogoś normalnego, kogoś bez moich jazd, niewracającego co rusz do
przeszłości. Gdyby nie widok prawdziwej radości i ulgi, które zalśniły
w jego fioletowych oczach, kiedy zobaczył mnie w drzwiach…
uciekłabym i nigdy w życiu już się do niego nie odezwała.
Nienawidziłam siebie samej za to, że tak zareagowałam i że byłam taka
słaba. Miałam przez to wrażenie, że utknęłam na dobre w przeszłości.
Nie mogłam tego znieść, więc kiedy spróbował drążyć temat, zbyłam
go. Próbowałam chronić samą siebie, strzec własnego serca, nie
wiedziałam jednak, że moje słowa tak bardzo go poruszą i że jego serce
jest tak samo kruche i wrażliwe jak moje.

Kiedy kazał mi wyjść i podeszłam do drzwi, jakby to wszystko

naprawdę miało się zakończyć… czułam, jak krew przestaje mi krążyć
w żyłach, serce ścina lód, a z płuc ucieka mi całe powietrze. Nie
mogłam dać mu wszystkiego, czego pragnął – gdybym się na to
zdecydowała, zbyt mocno bym się obnażyła – jednak musiałam jakoś
utwierdzić go w przekonaniu, że jest dla mnie równie ważny jak ja dla

background image

niego. A jedynym sposobem, żeby mu to udowodnić bez słów, był seks.
Jasne, pragnęłam Nasha i on o tym wiedział, ale wątpię, żeby domyślał
się, że to oznacza coś znacznie więcej. Nie miałam po prostu pojęcia,
jak mu to wszystko wyjaśnić, żeby nie wziął mnie za świruskę czy
niedojrzałą emocjonalnie gówniarę.

Wydałam z siebie zaskoczony okrzyk, kiedy przycisnął mnie

nagle do drzwi i zanurzył palce w moich włosach. Jego oczy zalewały
mnie falami rozpalonego błękitu i fioletu.

– Wiesz, że kiedyś będziemy musieli skończyć tę rozmowę,

Santa?

Wsunęłam mu dłonie pod koszulkę i przejechałam palcami po

żebrach.

Miał zawsze taką ciepłą skórę! Zawsze wydawał się taki silny i

pełen życia, czułam się przy nim taka bezpieczna… Sam fakt, że
pozwolił mi decydować, narzucać tempo, w jakim nasz związek się
rozwijał, sprawiał, że czułam się najsilniejszą i najmocniej pożądaną
kobietą na świecie. To było… odurzające. Nie mogłam tak po prostu z
tego wszystkiego zrezygnować – nawet jeśli miało to być wszystko, na
co obydwoje mogliśmy kiedykolwiek liczyć.

– Ale to może zaczekać, Nash.

Przesunęłam wargami w górę po jego szyi. Czułam, jak przełyka

ślinę. Nienawidziłam myśli, że w tak trudnym okresie życia, mając na
głowie tyle spraw – nie mówiąc już o umierającym ojcu – musi jeszcze
użerać się ze mną i moimi fanaberiami.

Ucałował moją skroń i przejechał językiem po moim uchu,

sprawiając, że zadrżałam.

– Nie teraz – usłyszałam jego szept. – Ale wkrótce.

Przylgnął do mnie całym ciałem jeszcze mocniej, zmuszając do

rozsunięcia nóg, a potem opuścił dłonie na moje pośladki.
Zaczerpnęłam głośno tchu, kiedy podniósł mnie i przycisnął do siebie,
tak że musiałam zarzucić mu nogi na biodra. Byłam wysoka i nie
należałam do chudzielców – nie byłam typem delikatnego kwiatuszka –
ale w porównaniu z nim wydawałam się kruszyną, więc gdy trzymając
mnie w objęciach, skierował kroki do swojej sypialni, zdawał się nawet
nie zauważać mojego ciężaru. Zarzuciłam mu ramiona na szyję i
przycisnęłam usta do jego ust. Wspaniale było czuć jego ciało
ocierające się o moje w rytm jego kroków. Nawet pod szpitalnym

background image

fartuchem i ubraniem czułam, jak moje brodawki twardnieją, a jego
ciało reaguje na bliskość pod grubym materiałem dżinsów. Owinęłam
język wokół jego języka i splotłam je w zapierającym dech w piersi
pocałunku, który – gdy już dotarliśmy do sypialni – zmusił nas oboje
do zaczerpnięcia głęboko powietrza.

Nash pochylił się, położył mnie delikatnie na łóżku, i ciągnął

przez głowę koszulkę. Wiedziałam, że widok jego nagiego ciała nigdy
mi się nie znudzi. Wszystkie te mięśnie pod złocistą skórą za każdym
razem sprawiały, że do ust napływała mi ślinka, a palce zaczynały mnie
swędzieć, naelektryzowane pragnieniem dotykania go… Rysunki,
symbole zdobiące jego skórę, będące nierozłączną częścią tego, kim
był, i czyniące z niego chodzącą galerię sztuki tylko dodawały mu
uroku. Jego ramiona pokrywały wirujące i rozwibrowane wszystkimi
kolorami tęczy tatuaże, przyciągające wzrok, ale to smoka, innego
obrazka na jego skórze, chciałam zawsze dotykać. Skrzydła, ogień i
łuski, które zasłaniały większość jego potężnego ciała… To było tak,
jakby miał drugą skórę, którą w całej okazałości dane było oglądać
tylko nielicznym wybrańcom. A ja byłam jedną z nich.

Nash zaczął rozpinać pasek od spodni i spojrzał na mnie, unosząc

brew. Usiadłam na łóżku i zdjęłam bluzę. Szpitalne ubrania nie
należały do zbyt seksownych strojów, ale najwyraźniej nie miał nic
przeciwko nim. Oczy rozbłysły mu, kiedy znalazłam się przed nim na
łóżku w samej bieliźnie. Dosłownie pożerał mnie wzrokiem. Wreszcie
sięgnął ku mnie palcem i powiódł nim od mojego obojczyka do rowka
między piersiami.

– Uwielbiam twoje piegi – wymruczał.

Zadrżałam, ale już po chwili, na widok jego spojrzenia i miny,

moje ciało ogarnął żar; miałam wrażenie, że roztapiam się pod jego
wzrokiem. Wyciągnęłam rękę, żeby go do siebie przyciągnąć, ale Nash
zamiast tego pochylił się i tym samym palcem odsunął jedną z
miseczek mojego stanika. Obnażona brodawka wyprężyła się w
gotowości pod jego językiem. Wiłam się i wierciłam pod jego
pieszczotą, podczas gdy on ssał ją, lizał, przygryzał i zataczał dookoła
niej malutkie kółka językiem. Sięgałam spazmatycznie ku jego
króciutkim włosom i odrzucałam głowę na kołdrę – był taki
skrupulatny, tak bez reszty skupiał się na pieszczeniu mnie! W końcu
nie wytrzymałam – podniosłam głowę, żeby mu powiedzieć, żeby

background image

ściągał w tej chwili majtki i zabrał się do rzeczy, ale w tej samej
sekundzie przesunął usta na moją drugą pierś, poświęcając jej nie mniej
uwagi niż pierwszej.

Kiedy skończył ją pieścić, dyszałam i miałam wrażenie, że za

chwilę eksploduję. Nash zdjął mi stanik i przesunął się wyżej na łóżku.
Sądziłam, że teraz wreszcie ściągnie mi majtki i przejdziemy do
głównej części rozrywkowej – pragnęłam go tak desperacko, że moje
ciało drżało od wyczekiwania, gotowe na jego przyjęcie… Jednak
wydawał się wcale nie spieszyć i najwyraźniej nie zamierzał zakończyć
swoich słodkich tortur. Ściągnął dżinsy i przez chwilę napawałam się
widokiem imponującego wybrzuszenia na przedzie jego bokserek. W
tym facecie nie było ani jednej rzeczy, którą chciałabym zmienić, a
kiedy głęboko zaczerpnął tchu i wypuścił powoli powietrze, pozbawiał
mnie ostatniej części garderoby. Skrzydła wytatuowane na jego żebrach
zdawały się trzepotać.

Oczy mu pociemniały, a na jego lśniącą skórę wystąpił

rumieniec. Coś się działo w tej ostrzyżonej na jeża głowie. Coś, czego
nie mogłam rozgryźć. Ale kiedy ułożył się między moimi nogami i
pocałował wnętrze jednego z ud, przygryzając skórę, a potem podniósł
tę nogę i położył sobie na ramieniu – już wiedziałam.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy bardzo często się kochaliśmy –

całkiem możliwe, że nawet więcej niż często – i teraz seks oralny nie
był już dla mnie czymś nowym ani przerażającym. Nash był w tym
dobry, a ja zawsze czerpałam z jego pieszczot ogromną przyjemność,
jednak tym razem… Tym razem było inaczej. Tym razem to nie był
zwykły seks. To było coś więcej. Nash nie próbował podkręcić
temperatury czy mnie podniecić. Oddawał mi hołd. Starał się mi
pokazać – w jeszcze jeden, nowy sposób – za jak piękną i idealną
kobietę mnie uważa.

– Nash…? – Na wpół wydyszałam, na wpół wyszeptałam jego

imię. Jego usta i dłonie robiły rzeczy, które sprawiały, że traciłam
przytomność. Kiedy przesunął powoli językiem po najwrażliwszym
punkcie między moimi nogami, zacisnęłam dłonie kurczowo na
kołdrze.

– Mmm? – wymamrotał, a ja krzyknęłam, bo zrobił to,

przygryzając jednocześnie moją łechtaczkę, i wibracje sprawiły, że
niemal odleciałam.

background image

Moje nogi spoczywały na jego szerokich ramionach, dłońmi

przytrzymywał moje biodra, a jego ciemna głowa spoczywała między
moimi udami. Jego zaangażowanie sprawiało, że czułam się
perwersyjna i rozpustna. Zamarłam, czując wzbierające u podstawy
kręgosłupa lekkie dreszcze, a kiedy usta Nasha ustąpiły miejsca
zgrabnym, czułym palcom, wystarczyło jedno delikatne muśnięcie i
było już po mnie. Jak przez mgłę czułam, że obsypuje pocałunkami
mój drżący brzuch, czułam jego dłonie, błądzące po moim ciele w
oczekiwaniu na odwzajemnienie pieszczot, ale to jego oczy – tak
ciemne, tak bardzo na mnie skupione – sprawiły, że moje serce
uspokoiło się, a natrętne głosy w mojej głowie wreszcie ucichły.

Pozwolił, żeby moje nogi zsunęły się z jego ramion, i pogładził

palcami skórę tuż pod moim biustem.

– Jesteś taka słodka. W środku i na zewnątrz. – Miał zachrypnięty

głos, więc wyciągnęłam do niego ręce i przyciągnęłam do siebie.
Zawsze mówił mi takie rzeczy: że jestem piękna, że jest mu ze mną
cudownie. Czasami zapewniał mnie, że z nikim nie było mu w łóżku
tak dobrze jak ze mną. Nigdy mu na to nic nie odpowiadałam, ale tym
razem nie mogłam nie zareagować.

– Dziękuję – wymamrotałam, ale nawet w moich uszach

zabrzmiało to słabo i banalnie. Przyjmowanie komplementów nie
powinno być takie trudne! Sposób, w jaki Nash mnie postrzegał,
odbicie mnie samej w tych fiołkowych oczach było najpiękniejszą
rzeczą na świecie i coraz trudniej było mi udawać, że nie widzę, ile dla
niego znaczę.

A jednak jedno moje proste słowo wystarczyło, żeby w tych

oczach zatańczyły blaski i cienie we wszystkich odcieniach błękitu.
Podźwignął się na ramionach jak do niezgrabnej pompki, żebym mogła
oswobodzić z bokserek jego pulsującą erekcję. Jego penis wysunął się z
nich, nabrzmiały i gotowy… I przystrojony nową ozdóbką.
Zamrugałam i spojrzałam na niego pytająco.

– Dlaczego masz w członku kółeczko?

Parsknął śmiechem – chyba bardziej z powodu użytego przeze

mnie medycznego terminu niż samego pytania.

– Po prostu zamieniłem sztangę.

Tuż pod krawędzią główki jego imponującego fiuta widniała

obręcz z cienkiego metalu, opasująca niemal cały jego obwód. Srebrna

background image

biżuteria była fascynująca. Nie byłam specjalistką od piercingu, ale
nigdy nie widziałam nic podobnego – a już tym bardziej w połączeniu z
kolczykiem na czubku jego fiuta, którego byłam wielką fanką i który
potrafił podczas seksu zdziałać cuda.

– Masz klejnoty w klejnotach!

Moje słowa sprawiły, że roześmiał się w głos, otoczył mnie

ramieniem i obrócił nas, tak że teraz siedziałam na nim okrakiem.
Założył ręce za głowę i uśmiechnął się do mnie szeroko.

– Lubię je zmieniać. Będzie fajnie, zaufaj mi.

Nie wątpiłam w to ani przez chwilę. Pierwszy raz, odkąd

zaczęliśmy ze sobą sypiać, naprawdę żałowałam, że jestem zbyt
zahukana i przerażona, żebym odważyła się rozmawiać o tym, co nas
łączy. Jeżeli to był związek, relacja partnerska, mogłabym przejść na
tabletki i czuć go już za chwilę w sobie, twardego i gorącego, z całym
tym gładkim metalem, bez rozdzielającej nas warstwy lateksu. Sama
myśl o tym wydawała się cudowna i byłam na siebie wściekła, że sama
sobie utrudniam życie i nie potrafię się zdecydować, co mnie łączy z
tym wspaniałym, niesamowitym mężczyzną.

Sięgnęłam do szafki w poszukiwaniu paczki prezerwatyw, którą

tam trzymałam. Gdy ja byłam zajęta szperaniem za kondomami, on
przeciągnął opuszkami kciuków po moich żebrach. Zawsze, kiedy mnie
dotykał, był taki pełen szacunku, taki delikatny… Nawet taka prosta
pieszczota sprawiała, że serce zaczynało mi bić mocniej, a puls
przyspieszał w oczekiwaniu tego, co miało za chwilę nastąpić.

Zanim nałożyłam mu prezerwatywę, poświęciłam chwilę, żeby

zapoznać się z jego nową ozdóbką. Jej kształt pod moimi palcami,
gładkość i sposób, w jaki przyjmowała żar jego rozpalonego ciała,
obiecywały dobrą zabawę. Chciałam go pieścić ustami, ale
powstrzymał mnie, zanurzając mi dłonie we włosy.

– Nie tym razem…

Podniosłam brew, ale wziął ode mnie prezerwatywę i naciągnął ją

na wzwiedzionego penisa, a potem podciągnął mnie wyżej i nakierował
wprost na koniuszek swojej pulsującej erekcji. Zrozumiałam, że chce
mi w ten sposób dać coś do zrozumienia. Że próbuje pokazać mi coś,
czego nie chciałam usłyszeć z jego ust. Ponieważ jednak byliśmy w to
zaangażowani oboje, pragnęłam, żeby on także zrozumiał, że nie jest
mi obojętny. Nie wiedziałam po prostu, jak się do tego zabrać i

background image

próbowałam być realistką – ukrywać wszystkie uczucia, dzięki czemu
czułam się bezpieczna.

Nie miałam szansy pokazać mu, co czuję, ani się odwzajemnić,

bo zanim zdążyłam pomyśleć, wdarł się głęboko we mnie i straciłam
zdolność myślenia. Nash był wielki – i to pod każdym względem.
Wielka była każda część jego ciała. Jego penis był gruby i nabrzmiały,
więc dodatek w postaci kolczyka jeszcze mocniej naparł na moje
wrażliwe wnętrze, a gdy poczułam, jak gładki, ciepły metal przesuwa
się we mnie… mogłam się skupić tylko na obezwładniającej
przyjemności. Nacisk był większy niż zazwyczaj, doznania głębsze.
Miałam wrażenie, że dojdę, zanim jeszcze wsunie się we mnie cały…

– O rany…

Nash roześmiał się, co tylko spotęgowało doznania. Otworzyłam

oczy, żeby spojrzeć na niego, podczas gdy był we mnie zanurzony.
Przypuszczałam, że najbardziej lubi, kiedy jestem na górze, bo
wówczas byłam zmuszona patrzeć mu w oczy. W tej chwili wyglądał
na bardzo zadowolonego z siebie.

– Będzie jeszcze lepiej, ale musisz się poruszać, Santa. –

Podniósł dłonie i nakrył nimi moje piersi.

Odrzuciłam głowę na plecy i jęknęłam, ale zaraz poszłam za jego

radą i zrobiłam to, o co prosił. Zaczęłam go ujeżdżać, poruszać się w
górę i w dół, a kółeczko w połączeniu z kolczykiem księcia Alberta
ocierały się o mnie, doprowadzając do szaleństwa. Zwinęłam dłonie w
pięści, wsparłam na jego piersi i obserwowałam, jak mi się przygląda.
O ile to w ogóle możliwe, jego oczy ciemniały z każdą chwilą, która
zbliżała mnie do spełnienia. Zmieniłam nieco pozycję i przyszpiliłam
go do posłania, wsłuchując się w jego coraz szybszy oddech,
napawając się coraz gwałtowniejszym falowaniem jego piersi. Byłam
już blisko – tak bliziutko! – i wiedziałam, że jeśli poproszę, żeby mnie
dotknął albo sama sięgnę między własne nogi, żeby to zrobić, zatracę
się. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, żeby błagać go o dotyk,
który zakończy moje słodkie tortury, ale zanim zdążyłam pomyśleć,
Nash nagle usiadł prosto i przekręcił mnie na plecy.

Pochylał się teraz nade mną, trzymając moją twarz w dłoniach. W

oczach lśnił mu dziki blask, a kiedy spróbowałam go zapytać, co
wyprawia, zamknął mi usta namiętnym pocałunkiem i zaczął poruszać
się we mnie gwałtownie, wchodząc we mnie tak mocno i szybko, jakby

background image

nagle opętał go jakiś demon. Mogłam tylko przyjmować to bez słowa,
bo i tak już zaledwie cienka jak włos granica dzieliła mnie od orgazmu.
Wpiłam mu paznokcie w ramiona i poczułam, jak skóra pod nimi
ustępuje. Wystarczył jeden ruch jego języka w moich ustach, jedno
ukąszenie w wargę i poddałam się dreszczowi, który wydawał się
wywracać mnie na nice. Trzymałam się go kurczowo i pozwoliłam,
żeby wchodził we mnie i wycofywał się raz za razem, dopóki nie wtulił
twarzy w moje ramię i nie jęknął, kiedy sam dotarł na szczyt. To nie był
zwyczajny seks. Tym razem Nash dał mi cząstkę siebie, chcąc, żebym
zachowała ją na zawsze.

Przestał gładzić mnie po twarzy. Nie poruszał się. W uchu

dźwięczał mi jego urywany oddech, a na piersi czułam dudnienie jego
serca. Przesunęłam czule palcami po kręgosłupie wytatuowanego
smoka i poczułam, jak ciałem Nasha pod moim dotykiem wstrząsa
dreszcz.

– Przy tobie czuję się, jakbym rozpadał się na milion kawałków,

wiesz, Santa? – wychrypiał.

– Przykro mi.

Westchnął i przekręcił się na plecy, tak że teraz leżałam znowu na

nim.

– Po prostu nie zapomnij poskładać mnie do kupy, kiedy już ze

mną skończysz, dobra?

Nie wiedziałam, co mu na to odpowiedzieć – nie mogłam mu

tego obiecać. Wsunęłam mu dłonie pod ramiona i ukryłam twarz na
jego piersi. Nie był zbyt wygodnym substytutem poduszki, ale miałam
ochotę tak leżeć i leżeć, do końca świata.

– Czy mogę zostać na noc, Nash? – spytałam cicho. Nie mogłam

mu dać wszystkiego, czego ode mnie pragnął, więc to musiało
chwilowo wystarczyć.

Westchnął i zmierzwił mi włosy na czubku głowy.

– Chciałbym, żebyś kiedyś dała się przekonać, że nawet nie

musisz o to pytać.

Nie wiedziałam, czy to w ogóle możliwe, ale miałam nadzieję, że

jeśli taka chwila nastąpi, stanie się to w jednym z takich cudownych
momentów, kiedy leżeliśmy wtuleni w siebie, a cały świat przestawał
istnieć.

Następnego poranka Nash wyskoczył z łóżka, klnąc pod nosem,

background image

że się spóźni – co na pewno miało wiele wspólnego z faktem, że
obudziłam się pierwsza i nie mogłam się oprzeć chęci bliższego
zapoznania się z tym jego małym kółeczkiem. Byłam pewna, że taka
forma pobudki mu się spodobała, ale kiedy było już po wszystkim,
poderwał się jak oparzony, mamrocząc coś o tym, że musi zadzwonić
do jakiejś laski, która zdaniem Phila mogła im pomóc w salonie, a
także zajrzeć do niego i spotkać się z gościem, który pomagał im w
nowym salonie. Załatwiał ostatnio tak wiele spraw, o których nie
miałam pojęcia, że byłam zdziwiona, że w ogóle ma jeszcze ochotę
zawracać sobie mną głowę.

Dał mi słodkiego buziaka, powiedział, żebym zrobiła sobie

śniadanie – czy co tam zechcę – i wypadł przez drzwi niczym
wytatuowane tornado. Nieraz zdarzało się, że zostawał u mnie rano,
kiedy musiałam wyjść wcześnie do pracy, ale dziwnie było znaleźć się
po drugiej stronie barykady. Robiłam sobie właśnie kawę, ubrana w
jeden z jego stanowczo na mnie za dużych T-shirtów, kiedy usłyszałam
pukanie do drzwi. Początkowo zamierzałam je zignorować – w końcu
nie byłam u siebie, więc nie czułam się zobligowana otwierać – ale
usłyszałam, jak ktoś po drugiej stronie drzwi woła mnie po imieniu:

– Santa? Tu Royal. Czy możemy przez chwilkę pogadać? Wiem,

że tam jesteś, bo na parkingu stoi twoja jetta…

Uhm… Nie miałam najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Tym

bardziej po tym, co wydarzyło się wczoraj. Nie chciałam, żeby
domyśliła się, jak zazdrosna byłam o to, że spędziła wczoraj część
wieczoru z Nashem, ale mimo to podeszłam do drzwi, żeby jej
otworzyć.

Na jej widok zamrugałam gwałtownie i dosłownie opadła mi

szczęka. Ciemnoczerwone włosy miała ściągnięte w ciasny kok, była
nieumalowana, a na dodatek ubrana w granatowo-czarny policyjny
mundur gliniarzy z denverskiego patrolu. Pod pachą miała policyjną
czapkę, a u pasa – pistolet w kaburze. Nie mogłam uwierzyć, że to ta
sama dziewczyna, którą widziałam tu wczoraj w różowych szpilkach i
obcisłych dżinsach.

– Eee… jesteś gliną?

Prześlizgnęła się obok mnie i weszła do kuchni, w której

parzyłam właśnie kawę. Czuła się tu najwyraźniej jak u siebie, bo
zaczęła szperać w szafkach, dopóki nie znalazła kubka. Powinnam była

background image

zaprotestować, ale nadal byłam w szoku spowodowanym widokiem
broni u jej boku.

– Taaa – mruknęła i podała mi kubek z kawą, a potem sama

poczęstowała się bez pytania.

– Słuchaj, chciałabym ci coś wyjaśnić. Chodzi o twojego faceta.

Już miałam zaprotestować i poinformować ją, że Nash wcale nie

jest moim facetem, ale uciszyła mnie skrzywieniem ust.

– Mam kiepski humor i jestem uzbrojona, więc lepiej ze mną nie

zaczynaj, młoda. Wczoraj wieczorem zatrzasnęłam w swoim
mieszkaniu klucze. Zostawiłam telefon w aucie, więc zostałam na
lodzie. Nash pozwolił mi u siebie poczekać na ślusarza i pogadaliśmy
sobie przy okazji o tobie. Czy wiesz, jak wielu palantów
wykorzystałoby taką sytuację, żeby spróbować ze mną jakichś
sztuczek? Albo ilu zrobiłoby coś gorszego, tylko dlatego, że nie miałam
kontaktu ze światem i gdzie się podziać?

Cóż, nie mogłam nie przyznać jej racji, więc skinęłam tylko w

milczeniu głową.

– Większość kolesi to dupki. Mówię serio, Santa. Ale Nash na

pewno nie jest jednym z nich. Wiem, że między wami coś się dzieje. I
cokolwiek to jest, powinnaś otworzyć wreszcie oczy, złotko. Ten facet
oszalał na twoim punkcie, a to naprawdę kawał solidnego, dobrego
chłopa. Superseksownego, a na dodatek miłego ciacha. Czy wiesz, jak
rzadko się tacy trafiają? To cholerny, jednorożec!

Sięgnęłam po swoją kawę i nadal wybałuszałam na nią oczy,

jakby była jakimś rzadkim okazem w zoo.

– A tak przy okazji… moja matka była tą drugą. Jestem

dzieckiem listonosza… cóż, tak naprawdę maklera, jeśli chodzi o
ścisłość, ale to nie ma najmniejszego znaczenia. Nigdy, przenigdy nie
wpakowałabym się w czyjś związek. Wystarczy, że byłam świadkiem
katuszy, jakie moja mama przeżywała, czekając, aż tamten kutafon
zostawi swoją żonę. Nic nie poradzę na to, że mam fajne cycki i natura
pobłogosławiła mnie zajebistymi włosami. Nie jestem typem femme
fatale
, która podkrada laskom facetów.

Jej słowa brzmiały, jakby zdradzała mi bolesny sekret, więc

odchrząknęłam tylko i spróbowałam się jakoś wytłumaczyć.

– Na twoją niekorzyść przemawia, że jesteś śliczna i mieszkasz

naprzeciwko, ale… to mogła być jakakolwiek inna fajna laska, Royal.

background image

W takim towarzystwie faceci łatwo się zapominają.

Poczęstowała mnie serią niecenzuralnych słów, które sprawiły, że

aż cofnęłam się o krok. Bez dwóch zdań była ucieleśnieniem
sprzeczności – prawdziwa ślicznotka z odznaką policyjną… i
niewyparzoną gębą. Klęła jak szewc!

– Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z tego, że przeginasz?

Żadna laska nie jest w stanie zawrócić mu teraz w głowie! Świata poza
tobą nie widzi! Nie jesteśmy klockami Lego, które można sobie
dowolnie wymieniać i łączyć w różne kombinacje tylko dlatego, że do
siebie pasujemy! Jeżeli on ci mówi, że cię pragnie, że zależy mu na
tobie – jak inaczej ma cię o tym przekonać? Jeżeli nie wierzysz mu z
powodu tego, przez co przeszłaś, skup się na tym, co chce ci pokazać!
Czyny zawsze przemawiają lepiej od słów. – Sięgnęła po czapkę i
nasunęła ją sobie na czoło, a ja przechyliłam głowę na ramię i
przyglądałam jej się w milczeniu przez długą chwilę. – Zdajesz sobie w
ogóle z tego wszystkiego sprawę? Dociera to do ciebie? – Odstawiła
kubek do zlewu. – Nash jest superfacetem, a ty wydajesz się
superlaską. Na tym łez padole nie ma zbyt wielu dobrych ludzi, którzy
znajdują swoje drugie połówki. A poza tym, chciałabym się z tobą
zaprzyjaźnić.

Cóż, tego się nie spodziewałam.

– Co takiego? Ale dlaczego? – Trzeba przyznać, że trochę mnie

przytkało.

– Bo dziewczyny przeważnie mnie nie lubią. Wszystkie co do

jednej uważają, że mam zamiar poderwać im faceta, albo świrują, kiedy
dowiadują się, że jestem gliną. Mam dwadzieścia trzy lata, Santa, i nie
przypominam sobie, kiedy ostatni raz przyjaźniłam się z kimś innym
niż chłopak. Mój najlepszy przyjaciel to mój partner, Dominic.
Chodziliśmy razem do szkoły i wspólnie przetrwaliśmy akademię.
Gdyby nie on, byłabym naprawdę samotna jak pies. A nie chcę się tak
czuć.

Gapiłam się na nią w milczeniu, starając się przetrawić słowa,

które właśnie usłyszałam.

– Gdybym była na twoim miejscu… Gdybym miała takiego

faceta jak Nash – podjęła – skłonnego dać ci wszystko, co ma, nie
ryzykowałabym utraty tego tylko dlatego, że boję się, co z tego
wyjdzie. A teraz, wybacz, muszę się zająć łapaniem złoczyńców.

background image

Kiedy zamknęły się za nią drzwi, zabrałam swoją kawę i

klapnęłam na kanapę. Przed wyjściem chciałam jeszcze skoczyć po
zakupy, żeby zaopatrzyć Nasha w podstawowe produkty spożywcze.
Ile można jechać na samej pizzy i piwie? I to w takim trudnym okresie
życia, kiedy wszystko wali ci się na głowę? Naprawdę, w głębi duszy
czułam palącą potrzebę zatroszczenia się o niego, ale w tej chwili nie
zamierzałam tego roztrząsać.

W ciągu ostatnich kilku dni wiele się wydarzyło i byłam

rozedrganym kłębkiem emocji. Royal miała rację. Nash przez całą noc
próbował pokazać mi wszystko, czego nie chciałam słuchać z jego ust,
i sprawił, że nie mogłam już dłużej chować głowy w piasek. Był nie
tylko jedynym mężczyzną, który naprawdę był gotów przyjąć ode mnie
więcej, niż kiedykolwiek byłabym skłonna przypuszczać, że potrafię
dać, ale miał też wyszczekaną i emanującą aurą „nie zadzieraj ze mną”
sąsiadkę, która była gliną wyglądającą jak gwiazda filmowa i chciała
się ze mną zaprzyjaźnić. Nie miałam pojęcia, do jakiej alternatywnej
rzeczywistości trafiłam i czyim życiem zaczęłam nagle żyć, ale byłam
stuprocentowo pewna, że znalazłam się w zupełnie innej bajce niż ta,
którą znałam. I nie wiedziałam, czy to najlepsza rzecz, jaka mnie dotąd
w życiu spotkała, czy może najgorsza.

background image

NASH:

W salonie szło lepiej, niż mógłbym sobie wymarzyć w

najdzikszych snach. Zeb był istnym czarodziejem i najprawdziwszym
wizjonerem. Ostateczny projekt, który nam przedstawił, był
ucieleśnieniem oldskulowego straganu z cudami, przeniesionego
wprost z nadmorskiej promenady, a ponieważ moje życie przypominało
ostatnio jeden wielki cyrk, bardzo mi to podpasowało. Wystrój był
trochę staroświecki i kiczowaty, ale sam pomysł okazał się naprawdę
zajebisty i wszystkim nam spodobało się, jak odmienny jest od
uporządkowanego chaosu panującego w naszym macierzystym salonie.
Każde ze stanowisk sześciu artystów, którzy mieli tu pracować, było
stylizowane na atrakcję z gabinetu osobliwości z lat trzydziestych.
Mieliśmy wymalowanych na ścianach siłacza, kobietę z brodą,
wytatuowaną damę, wróżkę, pogromcę lwów, połykacza mieczy i
cudacznego wilkołaka. Zeb chciał to wszystko okrasić staroświecką
machiną do sprawdzania siły, vintage’ową budką do zdjęć i jedną z
przyprawiających o gęsią skórkę maszyn przepowiadających
przyszłość, która moim zdaniem stanowiłaby wisienkę na torcie.
Zadbaliśmy też o specjalne dotykowe ekrany, na których potencjalni
klienci mogli oglądać w wysokiej rozdzielczości prace i projekty
naszych artystów.

Całość stanowiła fantastyczne połączenie staroci i

nowoczesności. Chociaż dopieszczenie samego salonu miało zająć
jeszcze jakieś trzy tygodnie – czy coś koło tego – Zeb nie zabrał się
jeszcze w ogóle do góry. Zamysł był taki, żeby urządzić ją w nieco
nowocześniejszym klimacie, bardziej w stylu butiku. Jak dotąd nie
zdołaliśmy jeszcze dojść do porozumienia, jeśli chodzi o połączenie
jednego z drugim. Sądzę, że dlatego, iż był to dla nas swego rodzaju
nieznany ląd, i wszyscy baliśmy się, że coś spieprzymy albo się
ośmieszymy. A tego oczywiście nikt nie chciał, zważywszy na fakt, jak
ciężko pracowaliśmy na nasze reputacje jako najlepszego salonu
tatuażu w metropolitalnej dzielnicy Denver. Tutaj otoczenie było dla
nas całkiem nowe i osoby, dla których Marked było wcześniej jak drugi
dom, musiały się dopiero ze wszystkim oswajać.

Zadzwoniłem do laski, na którą tak upierał się Phil. Rozmowa

była… dość osobliwa. Dziewczyna z pewnością była bystra i

background image

dowcipna. Kiedy zapytałem, czy ma jakieś doświadczenie w pracy w
salonie tatuażu, roześmiała się w głos i powiedziała, że nie ma rzeczy,
której by nie potrafiła. Właściwie nie wydawała się zbytnio
zainteresowana rozmową o pracę, dopóki nie wspomniałem, że salon
mieści się w Denver. Powtórzyłem jej to, co Phil kazał mi powiedzieć o
przejrzeniu strony internetowej, i poprosiłem, żeby w razie czego się do
mnie odezwała. Rozłączyła się ze śmiechem i pomyślałem, że skończy
się na skreśleniu jej z listy jako zwykłej, rozkapryszonej modelki.

Czekała mnie dziś jeszcze zwykła praca, ale przed Marked

chciałem się gdzieś zatrzymać, zrobić sobie przerwę. Potrzebowałem
wskazówki w sprawie radzenia sobie z widmem przeszłości i jedyną
osobą, która przychodziła mi do głowy, kiedy zastanawiałem się nad
tym, kto mógłby mi pomóc, był Asa. Prowadził dawniej straszne życie.
Nadużywał chyba wszystkiego, co się dało, dopóki nie otarł się o
śmierć, narażając także życie własnej siostry. Tamte wydarzenia
zmusiły go do całkowitego przewartościowania i przemyślenia
własnego życia. Teraz powoli starał się naprawić wszystko i zacząć od
nowa. Chociaż jego stosunki z Ayden były nadal napięte i często
chłodne, cały czas starali się mozolnie, krok po kroku, iść ku lepszemu.
Asa robił wszystko, co w jego mocy, żeby nie określała go jego
przeszłość.

Parkowałem właśnie swojego chargera, kiedy rozdzwonił się mój

telefon komórkowy. Na ekranie widniał numer z Vegas, pod który
dopiero co dzwoniłem. Zaintrygowany, odebrałem:

– Taaak?

– Czy informacje na stronie waszego salonu są aktualne?

Podczas gdy wcześniej nasza potencjalna recepcjonistka

wydawała się znudzona i lekko rozbawiona moją propozycją, teraz w
jej głosie brzmiało autentyczne zainteresowanie i dziwne
podekscytowanie. Na linii prawie dało się wyczuć wyładowania
spowodowane ciekawością i oczekiwaniem.

– Owszem.

– Te dotyczące pracujących u was artystów także?

Rany, o co jej chodziło?

Zrobiłem głupią minę i przewróciłem oczami.

– Taaa. Za kilka miesięcy planujemy zatrudnić dodatkowo kilka

osób.

background image

– Phil to szaleniec. Ten człowiek uwielbia manipulować losami

innych! – Roześmiała się lekko i zastanowiłem się, o co Philowi mogło
chodzić z tą laską. Zdawała się mieć nierówno pod sufitem, ale
wiedziałem też, że staruszek zawsze miał słabość do ślicznotek.

– Słuchaj, Salem, musimy kogoś zatrudnić, i to szybko.

Otwieramy nowy salon pod koniec maja, a w starym mamy cały czas
pracy po pachy. Albo w to wchodzisz, albo nie. Nie mam czasu na
pogaduszki, jeżeli ci na tej robocie nie zależy. To był pomysł Phila, nie
mój. – Nie dodałem, że zrobiłbym dla niego wszystko, byle tylko go
uszczęśliwić i wywołać na jego twarzy uśmiech, póki jeszcze żyje.

– Och, teraz jestem znacznie bardziej zainteresowana! –

zapewniła mnie słodko. – Słuchaj, kochaniutki, do końca kwietnia
jestem zawalona robotą. W świąteczny weekend mam imprezę Viva
Las Vegas, potem sesję dla magazynu tatuażu w Nowym Jorku, a poza
tym muszę złożyć wypowiedzenie w starym salonie. W Kolorado teraz
pada śnieg, prawda?

Miałem mały problem z nadążaniem za jej szybkimi zmianami

tematu – zafiksowałem się na festiwalu Viva. Jako miłośnik starych aut
wiedziałem, że w jego trakcie odbywa się zjazd, na który ściągają
amatorzy starych samochodów i kapele z całego świata. Zaczynałem
podejrzewać, że Phil zataił przede mną kwalifikacje tej laski.

– Taaak, o tej porze roku jest tu zimno.

– Och, w takim razie muszę dopisać coś do listy zakupów!

Umówmy się na pierwszy majowy weekend, OK? Będę u was, zwarta i
gotowa!

Mówiła, jakby już miała tę pracę w kieszeni!

– Najpierw musimy się umówić na rozmowę – zacząłem

wyjaśniać, lekko skołowany. – Zanim cokolwiek ustalimy, musisz
porozmawiać z moim partnerem biznesowym i menedżerem…

Roześmiała się chrapliwym, głębokim seksownym śmiechem.

Nawet przez telefon nie dało się nie zauważyć, że była… wyjątkowa.

– Idealnie nadaję się do tej pracy, złotko, a poza tym nigdy nie

byłam w Kolorado. To będzie fajna przygoda.

– Skąd to nagłe zainteresowanie? – Musiałem o to zapytać. –

Podczas naszej ostatniej rozmowy wydawałaś się… hm, nieco
znudzona i zupełnie niezainteresowana.

– Salonów tatuażu jest co prawda na pęczki, ale wy, chłopaki,

background image

odwalacie kawał świetnej roboty, a poza tym podoba mi się
perspektywa pracy w salonie o dobrej reputacji, który myśli o rozwoju.
A jeśli chodzi o zainteresowanie… – Zawiesiła głos, a kiedy podjęła,
brzmiała w nim jakaś dziwna nuta. – Po prostu tak mnie jakoś naszło.
Do zobaczenia w maju, Nashu Donovan! – Rozłączyła się, a ja gapiłem
się w telefon jak sroka w gnat, starając się dojść, co właściwie przed
chwilą się wydarzyło. Nie żartowałem z tą rozmową o pracę i oczyma
duszy widziałem już, jak żrą się obie z Corą. Cóż, to przynajmniej
byłoby zabawne, westchnąłem w duchu.

Wsunąłem telefon do kieszeni i wszedłem przez niewyróżniające

się niczym szczególnym drzwi do baru; chwilę zajęło, zanim moje oczy
przywykły do panującego w środku półmroku. Jako że było wcześnie,
przed jedenastą rano, nie było tu zbyt wielu gości – jedynymi klientami
usadowionymi przy kontuarze byli posiwiali weterani, dla których ten
lokal był domem na długo przed tym, zanim przejęli go Rome i Asa.
Nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Ale Asa zauważył mnie – wychodził
właśnie zza baru, dźwigając skrzynki piwa.

Na mój widok podniósł jasne brwi, a ja podszedłem, żeby mu

pomóc. Asa nie trzymał tak naprawdę specjalnie z naszą paczką.
Kierował się dziwacznymi zasadami, wydawał się zbyt ułożony i
grzeczny, żeby obijać się z resztą grupy. Jednak Ayden go uwielbiała, a
Rome miał jakąś słabość do tego przystojniaka z południa, więc nawet
jeśli był w najlepszym razie niepewny, na dobre dołączył do naszej
radosnej grupki nieprzystosowanych społecznie wykolejeńców. Jet
patrzył na niego wiecznie spode łba, ale ja byłem zdania, że dopóki nie
odwali czegoś głupiego, jest całkiem w porządku.

Nie mówiąc już o tym, że laski lgnęły do niego jak muchy do

miodu. Nie wiedziałem, czy to jego południowy akcent, złote oczy, czy
poza skromnisia, którą zazwyczaj przyjmował, ale był dyplomowanym
magnesem na niunie. Zanim Santa przesłoniła mi cały świat, bardzo
podziwiałem jego talent do wyrywania lasek bez żadnego wysiłku.

– Co tu robisz tak wcześnie? – zapytał.

Pomogłem mu postawić piwo na barze, a on przeszedł wzdłuż

długiego, drewnianego blatu, który Rome niedawno odnowił, i stanął
przede mną po drugiej stronie lady. Może i teoretycznie właścicielem
tego miejsca był Rome, ale ponieważ właśnie został ojcem, a bar był
otwarty praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę, to Asa

background image

ostatnio wszystkiego pilnował. Był także tysiąc razy sympatyczniejszy
od mrukliwego byłego żołnierza, więc razem tworzyli zgrany zespół.

– Chciałem zadać ci przed robotą kilka pytań. Masz chwilkę?

Przechylił głowę na ramię i przyjrzał mi się w milczeniu. Nie

było tajemnicą, że wybory, których Asa całkiem niedawno dokonał,
nieomal kosztowały go życie. Jego siostra prawie się go wyparła.
Raczej nie był kimś, do kogo można przyjść po radę.

– Taaak, mam trochę czasu. To ostatnia partia z dostawy, więc

teraz czekam tylko na Brite’a. Zadzwonił i powiedział, że trochę się
spóźni i że chciałby mnie prosić o jakąś przysługę. Mam poprosić
Darcy, żeby zrobiła ci coś do jedzenia?

Pokręciłem głową.

– Może później, wziąłbym coś na wynos. Dla wszystkich z

salonu.

Skinął głową i wskazał nią salę ze stołami do bilardu na tyłach

baru.

– Zajrzę tylko do kuchni i poproszę Darcy, żeby miała oko na

salę.

Poszedłem na tyły i usiadłem na brzegu jednego ze stołów.

Splotłem dłonie i przyglądałem się, jak Asa idzie w moim kierunku,
wycierając ręce w ścierkę.

– Zrobi wam kanapki – poinformował mnie.

Skinąłem głową. Darcy była eksżoną Brite’a – no, właściwie to

jedną z eksżon – i teraz prowadziła w barze kuchnię. Była miłą, starszą
panią, a jej kanapki z sałatą, bekonem i pomidorem były nieziemskie.

– No to… o co chodzi, Nash?

Westchnąłem i skrzywiłem się lekko.

– Może to zabrzmi dziwnie, ale jesteś jedyną osobą, która

przyszła mi do głowy, kiedy zastanawiałem się, kogo mogę o to
spytać…

Jego jasne brwi powędrowały do góry. Skrzyżował muskularne

ramiona na piersi. Asa wyglądał jak facet, który cały dzień nic tylko
łapie na lasso konie i rzuca kłodami. Oczywiście, nie zajmował się
niczym takim, ale trudno było nie zauważyć w jego zachowaniu śladów
wychowania na wsi.

– To znaczy o co?

– O… hm, zmiany i postrzeganie przeszłości. – Potarłem kark. –

background image

Z tą dziewczyną, z którą się spotykam… łączą mnie pewne
wspomnienia. Niezbyt chlubne… i naprawdę nie wiem, jak sobie z tym
poradzić.

Jedna ze złotych brwi uniosła się i poczułem się zupełnie jak

jedna z tych zauroczonych nim siks, które wiecznie próbowały go
poderwać. Faceci nie powinni prowadzić szczerych rozmów o
uczuciach. Ale naprawdę byłem w kropce i nie miałem wyjścia.

– Santa bardzo kiepsko wspomina szkolne czasy. Była wówczas

skryta i nieśmiała, ludzie wyśmiewali się z niej i wciąż się na niej
wyżywali. Chyba trochę się we mnie zadurzyła… A ja zraniłem ją.
Niechcący. To było całe wieki temu, ale ona nadal nie może o tym
zapomnieć. A co gorsza, zdarzało mi się wygadywać wówczas różne
głupoty. Była przekonana, że mówiłem wtedy o niej. – Westchnąłem. –
Na dodatek jej ojciec okazał się oszustem i dupkiem, a facet na
studiach zostawił ją, bo nie chciała z nim pójść do łóżka. Skutek jest
taki, że za cholerę nie mogę jej do siebie przekonać. Wiem, że moja
niewyparzona gęba i głupota znacząco wpłynęły na obniżenie jej i tak
już kiepskiej samooceny, ale nie mam pojęcia, jak ją przekonać, że się
zmieniłem. Że naprawdę jestem przyzwoitym gościem, który jako
dzieciak popełnił po prostu kilka głupich błędów. Jak ci się to udało?
Jak udało ci się przekonać Ayden, że jesteś inny? Po tym wszystkim, co
się wydarzyło? Jakim cudem zdołałeś ją namówić, żeby zapomniała o
przeszłości, i zapewnić, że więcej jej nie zawiedziesz?

Asa przyglądał mi się w milczeniu przez długą chwilę i przeszło

mi przez myśl, że może w jakiś sposób go uraziłem. Ale nagle parsknął
i pokręcił blond czupryną, wsuwając kciuki za patki swoich dżinsów.

– Nie zrobiłem tego. Ayden mnie kocha, chce we mnie wierzyć,

co czyni ją najlepszą istotą na świecie. Fakt, wykorzystałem ją i
popsułem wszystko między nami kilka lat temu… Musisz wiedzieć, że
wówczas nie byłem po prostu złym człowiekiem, Nash – byłem czymś
znacznie gorszym: przestępcą i oszustem. I nie przeszło mi nawet przez
myśl, że to, co robię, może zaszkodzić Ayden. Tak naprawdę
zwyczajnie, podle ją wykorzystałem. Ale zdałem sobie z tego sprawę
dopiero po czasie. Jeśli mam być szczery, Ayden miała wszelkie prawo
mnie znienawidzić. I nie miałbym jej za złe, gdyby zostawiła mnie w
szpitalu i postawiła na mnie krzyżyk. Teraz jednak… – Skrzywił się i
przełknął głośno ślinę. – Nigdy nie zdołam przekonać jej w pełni – ani

background image

Jeta, skoro już o tym mowa – że stałem się innym człowiekiem. Kiedy
kilka miesięcy temu doszło do napadu na bar, była pewna, że to moja
sprawka. Nawet mimo to, że lubię Rome’a i podoba mi się ta praca.
Założyła odruchowo, że miałem z tym coś wspólnego. Wiem, że już
zawsze tak będzie. I nie mam do niej o to pretensji. Nie byłem godny
zaufania ani troskliwy… wtedy. Jedyną osobą, o którą się troszczyłem,
byłem ja sam. I nie mogę o tym zapomnieć. Nigdy.

Nie miałem co prawda bladego pojęcia o ich relacjach

rodzinnych, ale jego słowa wyjaśniałyby, dlaczego Jet był w stosunku
do niego taki podejrzliwy. I dlaczego między nim a Ayden panowało
takie napięcie. Zdawałem sobie sprawę z tego, że zaangażowanym w to
wszystko osobom trudno było przejść nad przeszłością do porządku
dziennego.

Podniosłem ramiona i opuściłem je bezradnie.

– Nie ma na to żadnej rady? Że zawsze już będę kojarzył jej się z

tymi wspomnieniami i nigdy nie będzie w stanie w pełni mi zaufać?
Brzmi słabo…

– Nash… – Wypowiedział moje imię z naciskiem, którego nie

mogłem złożyć na karb jego charakterystycznego południowego
zaciągania. – Dobry z ciebie człowiek. Mam wrażenie, że hodują ich
tutaj w Kolorado w szklarniach na pęczki. Nie musisz robić nic poza
byciem tym, kim jesteś. Ona w końcu zobaczy, że to nie poza, tylko
prawdziwy ty. I że to, co się wydarzyło, nie jest warte wspomnień.
Jesteś tylko człowiekiem. Każdy z nas popełnia błędy, to normalne.
Gdyby nikt z nas nie dostawał drugiej szansy… już by mnie tu nie
było.

– Lubię ją. I zależy mi na niej bardziej niż na jakiejkolwiek lasce

przed nią – powiedziałem. – Mam po prostu wrażenie, że Santa nigdy
nie zapomni o przeszłości… To oznacza, że nasz związek utknął w
martwym punkcie.

– Nie chciałbym ci opowiadać swojego życiorysu, ale wierz mi,

skoro moja siostra jest w stanie nadal spojrzeć mi w oczy i wciąż ją
obchodzę, ty także nie powinieneś mieć problemu z dotarciem do serca
tej dziewczyny.

Rany, może nie powinienem był tak pochopnie szufladkować Asy

jako w porzo gościa? Im więcej o nim wiedziałem, tym bardziej
miałem ochotę wybić mu w imieniu jego siostry te śliczne, równe

background image

ząbki.

– A co z tobą? – spytałem zaczepnie. – Byłeś prawdziwym

kutafonem, a teraz jesteś chodzącym ideałem? Jak zdołałeś przekonać
wszystkich, że naprawdę się zmieniłeś?

Kiedy obdarzył mnie tajemniczym, złośliwym uśmieszkiem,

pomyślałem, że chyba nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie.

– Nie zmieniłem się. Nie jestem kimś innym. Każdego dnia toczę

ze sobą walkę o to, żeby nie iść na łatwiznę, nie dać się starym
nawykom. Jestem, kim jestem. I nie jest mi z tym lekko. Wiem, że
żaden ze mnie chodzący ideał. Różnica jest taka, że teraz żyję życiem,
którym chcę żyć. Chcę mieć dobry układ z siostrą. Chcę, żeby Jet,
patrząc na mnie, nie zastanawiał się, czy mi za chwilę nie odbije.
Chciałbym pomóc Rome’owi prowadzić ten bar tak, żeby dzięki niemu
mógł utrzymać swoją rodzinę. Podoba mi się tu. Dzięki tej pracy mam
coś, czego nigdy nie miałem w Kentucky, i zrobię, co w mojej mocy,
żeby tak zostało. Może i na to nie zasługuję, ale skoro dostałem tę
szansę, zamierzam ją wykorzystać.

Rany… Nie przyszedłem tu z zamiarem wysłuchiwania historii

życia Asy, ale to, co mówił… Cóż, nie mogłem zaprzeczyć, że mnie to
poruszyło. Starałem się zrobić wszystko, żeby przekonać Santę, że nie
jestem tym samym gościem, którego zapamiętała z czasów
szkolnych… Jednak to nie była do końca prawda. Owszem, nie byłem
już takim młodym gniewnym, nie pragnąłem tak rozpaczliwie
akceptacji własnej matki, ale tak naprawdę nigdy nie byłem dupkiem.
Byłem tak bardzo skupiony na próbie pokazania jej własnych zalet, że
zapomniałem, iż od zawsze je miałem – nawet jeśli po drodze
trzepałem językiem jak najęty i zachowywałem się jak typowy
zakręcony nastolatek. Może powinienem był zapytać sam siebie,
dlaczego sama nie dostrzega swojej wartości?

Bez dwóch zdań była niesamowita – mądra i zabawna. Była

łagodna i absolutnie, nieskończenie cudowna. Było nam świetnie w
łóżku i wiedziałem, że gdybym tylko zdołał przekonać ją, żeby
zapomniała o tym, co było między nami wcześniej, wpadłbym po uszy.
Zdawałem sobie sprawę z tego, że jestem na granicy zakochania się w
niej. Może powinienem przestać starać się jej udowodnić, że w gruncie
rzeczy jestem dobrym człowiekiem, a zamiast tego spróbować pokazać
jej, jaka jest wspaniała?

background image

Zeskoczyłem ze stołu, uderzając ciężko buciorami o drewnianą

podłogę.

– Dzięki, Asa.

Roześmiał się, a ja ruszyłem za nim do baru.

– Popełniłem dość błędów w swoim życiu, żeby starczyło na

nauczkę dla was wszystkich. Chociaż tyle z tego dobrego – parsknął.

– Naprawdę mam nadzieję, że to dla ciebie zamknięty rozdział –

rzuciłem. – Bo jeśli nie… ucierpi na tym więcej osób niż tylko Ayden.

Znowu ten denerwujący uśmiech – jednak tym razem zabarwiony

smutkiem.

– Wiem, że odwalam tu kawał dobrej roboty. Nie mam

najmniejszego zamiaru tego spieprzyć. Nawet jeśli moje plany dotąd
nie zawsze szły po mojej myśli.

Zgarnąłem pojemniki na wynos z kanapkami, które zrobiła nam

Darcy, i pozwoliłem, żeby dała mi pożegnalnego buziaka w policzek.
Wychodziłem już, kiedy usłyszałem, jak pyta Asę, czy widział się już z
jej córką. Miałem dziwne wrażenie, że to nie skończy się dobrze. Z
tego, co słyszałem od Rome’a, córeczka Brite’a i Darcy była niezłym
ziółkiem…

Do końca tygodnia nie widziałem się z Santą ani razu. W salonie

mieliśmy kupę roboty. Na dodatek Rowdy się przeziębił i musiał wziąć
kilka dni wolnego, zaś stan Phila wciąż się pogarszał. Pod koniec
tygodnia było już z nim tak kiepsko, że chciałem przenieść go z
powrotem do szpitala, ale mi na to nie pozwolił. Nie był w stanie nic
przełknąć i pielęgniarka zaczęła wspominać o konieczności
podłączenia go do kroplówki. Zżerały mnie nerwy. Czułem się, jakbym
spacerował po cienkim lodzie, który lada chwila mógł się załamać pod
moim ciężarem. Do końca tygodnia nocowałem u niego, co oznaczało,
że nie widywałem się praktycznie z nikim. Gdy tak patrzyłem, jak
marnieje z dnia na dzień na moich oczach, jakoś automatycznie
przestawiłem się z myślenia o nim jako o Philu na traktowanie go jak
swojego ojca. To mój ojciec umierał, to mój ojciec starał się zgrywać w
obliczu śmierci twardziela. To mój tata patrzył na mnie tymi smutnymi,
błękitnymi oczami, bo wiedział, że nie zostało mu wiele czasu, który
mógł spędzić ze mną.

Nie chciałem, żeby ktokolwiek oglądał go w tym stanie. Wszyscy

z naszej paczki chcieli mu złożyć wizytę, ale Phil nie zamierzał na to

background image

pozwolić. Musiałem zrezygnować z planów, jakie miałem względem
Santy, jeśli chodzi o sobotę – co niepomiernie mnie wkurzało – ale
wiedziałem też, że są sprawy ważne i ważniejsze. Kiedy usłyszałem
pukanie do drzwi i zobaczyłem ją w progu, prawie ścięło mnie z nóg.
Nie zapytała wcześniej, czy może zajrzeć. Na mój widok tylko
wręczyła mi proteinowy koktajl i poprosiła, żebym namówił Phila, aby
go wypił. Wyjaśniła, że zapytała zespół z onkologii, czy jest coś, co
mogłoby opóźnić konieczność podłączenia go do kroplówki.

Gapiłem się tylko na nią w milczeniu, niezdolny wykrztusić

słowa. Przepełniała mnie nieopisana wdzięczność. I coś jeszcze, czego
nie umiałem nazwać. Santa otoczyła mnie ramionami i przytuliła
mocno, sprawiając, że poczułem się choć przez krótką chwilę lepiej.
Dała mi szybkiego buziaka i poprosiła, żebym – podczas gdy troszczę
się o Phila – nie zapomniał zatroszczyć się o siebie samego. Byłem
zmęczony i wyczerpany emocjonalnie, ale jej krótka wizyta,
świadomość, że pamięta o tym, przez co przechodzę, naprawdę mnie
poruszyła.

Może dlatego, że moja matka zawsze była taka oziębła i

apodyktyczna… może dlatego, że zawsze szukałem w oczach Santy
aprobaty i wdzięczności. Nieważne. Tym razem dostrzegłem w nich
współczucie i troskę, na których tak mi zależało. Była wszystkim,
czego kiedykolwiek pragnąłem, czego potrzebowałem. Gdy tak na
mnie patrzyła, wszelkie wątpliwości na temat tego, czy mógłbym ją
pokochać, znikały jak mgła w promieniach słońca. Pytanie brzmiało
teraz inaczej: jak mógłbym jej nie kochać? Niemożliwe było jej nie
wielbić.

Ucałowałem ją tysiąc razy mocniej, niż miałem zamiar – ale

chciałem, żeby poczuła wszystkie te rzeczy, które, gdyby usłyszała je z
moich ust, sprawiłyby, że zamknęłaby się w sobie. Poprosiła mnie,
żebym zadzwonił do niej w ciągu weekendu, jeśli tylko będę miał
wolną chwilę. I odeszła… zabierając ze sobą moje serce.

Kiedy wróciłem do Phila z miksturą, którą mi wręczyła, mój

ojciec spojrzał tylko na mnie porozumiewawczo znad maski tlenowej.
Pomogłem mu się podnieść i opadłem, wyczerpany, na fotel, który
przysunąłem sobie jakiś czas temu do jego łóżka. Nie byłem jeszcze
gotów o tym rozmawiać – szczególnie wiedząc, że Santa mogłaby się
spłoszyć, gdybym spróbował jej wyjaśnić wprost, ile dla mnie znaczy.

background image

Nieodwzajemnione uczucie było koszmarem mojego dzieciństwa. Nie
wiedziałem, czy zdołam znieść to powtórnie.

Zostałem u Phila na cały weekend. Mikstura od Santy zdziałała

prawdziwe cuda, więc poprosiłem ją o przepis i zakupiłem potrzebne
składniki, aby móc ją w razie potrzeby przyrządzić samemu. Phil
codziennie przesypiał większość dnia i w sobotę zacząłem się już
zastanawiać nad wyskoczeniem na chwilę do roboty, żeby spróbować
coś ogarnąć, kiedy w drzwiach zjawiła się bez zapowiedzi Cora.

Nie chciałem, żeby widziała go w takim stanie, żeby było jej

przykro. Ale bezpardonowo przepchnęła się obok mnie i kazała mi się
zmywać. Phil był dla niej równie ważny jak dla mnie, a Rome miał
siedzieć do wieczora z dzieckiem w domu. Zakomunikowała mi bez
ogródek, że mam się zająć własnymi sprawami, i bezceremonialnie
wyrzuciła mnie z mieszkania mojego ojca. Chciałem być na nią
wkurzony – ktoś tak drobny nie powinien być taki pyskaty i
nieustępliwy! – ale musiałem przyznać, że przyda mi się chwila
wytchnienia.

Wróciłem do Marked i zacząłem się przedzierać przez stertę

papierkowej roboty, która nagromadziła się w ciągu tygodnia.
Umówiłem ponownie wszystkie sesje, które odwołałem w ciągu
ostatnich kilku tygodni. Kiedy nadeszła pora zamknąć salon, Rule
poprosił, żebym wpadł do baru, gdzie umówił się na kolację z Shaw i
Ayden. Ostatnio nie mieliśmy okazji spędzać razem zbyt wiele czasu
poza pracą, więc korciło mnie, żeby się zgodzić. Jednak chociaż
lubiłem wychodzić z Rule’em, brakowało mi Santy i tęskniłem za nią,
więc przeprosiłem go i zadzwoniłem do niej.

– Cześć! – musiała mówić głośno, żeby przekrzyczeć harmider

dziecięcych chichotów w tle.

– Cześć. Cora jest z Philem, więc mam wolny wieczór. Miałem

nadzieję, że może nie pracujesz i moglibyśmy się spotkać…

– Zaczekaj chwilę. – Powiedziała do kogoś coś, czego nie

dosłyszałem, po czym ze słuchawki dobiegło więcej krzyków, podczas
gdy Santa przechodziła w cichsze miejsce, w którym mogła spokojnie
porozmawiać. – Przepraszam. Faith musiała pojechać do szpitala i
poprosiła mnie o zajęcie się dziećmi. Miała skurcze Braxtona-Hicksa i
zaczęłam się trochę martwić. Nie wiem, ile to jeszcze potrwa…

Skrzywiłem się. Naprawdę chciałem się z nią spotkać, a nie

background image

wiedziałem, kiedy będę miał ku temu następną okazję.

– Mam nadzieję, że wszystko będzie OK.

– Będzie dobrze. Masz może ochotę wpaść? Robię smażony ser

na kolację, a potem planujemy obejrzeć Gdzie jest Nemo? Może to
trochę uspokoi tych małych wariatów.

Nie miałem zbyt często do czynienia z dziećmi i, szczerze

powiedziawszy, specjalnie za nimi nie przepadałem. To znaczy, teraz,
kiedy Rome’owi i Corze urodziła się córeczka, pewnie to się zmieni.
Tak naprawdę jednak byłem gotów na wszystko, byle tylko spędzić z
nią choć trochę czasu, więc właściwie dlaczego nie miałbym się
poświęcić i poznosić przez jakiś czas ich towarzystwo?

– Jasne. Jakiś adres?

Podała mi namiary na dom gdzieś w okolicy Littleton i odpaliłem

silnik. Nie zastanawiałem się nad tym, że jej siostra dała mi jasno do
zrozumienia, że mnie nie lubi ani że nie mam zielonego pojęcia, jak się
zajmować dziećmi. Liczyło się tylko, że będzie tam Santa. A to
sprawiało, że i ja chciałem tam być.

Santa otworzyła mi drzwi zdyszana i zarumieniona. Wyglądała

cudownie. Na biodrze trzymała jednego berbecia, a zza jej kolan
wyglądała ciekawie nieco starsza dziewuszka. Santa uśmiechnęła się do
mnie i dmuchnięciem usunęła sprzed oczu niesforny rudy kosmyk.

– Dobrze cię widzieć.

Rany, a niech mnie! To była najlepsza wiadomość, jaką

usłyszałem od długiego czasu.

– To jest Zoe. – Ucałowała bobasa w policzek. – Za mną chowa

się Brea, a chłopcy, Owen i Kyle, grają w salonie na komputerze.

Ruszyłem za nią do środka i mrugnąłem do dziewczynki, która

przyglądała mi się szeroko otwartymi oczami.

– Twoja siostra wygląda na zbyt młodą, żeby mieć tyle dzieci –

zauważyłem.

Parsknęła i zaprowadziła mnie do kuchni. Unoszący się w niej

zapach zupy pomidorowej sprawił, że do ust napłynęła mi ślinka.

– Młodo zaczęła i nie zanosi się na to, żeby wkrótce zamierzała

przestać. Ona i jej mąż, Justin, od zawsze chcieli mieć dużą rodzinę.

Zerknęła na kuchenkę, potem na mnie i bez zapowiedzi

wepchnęła mi zdziwionego bobasa w ramiona. Przyglądaliśmy się
sobie dłuższą chwilę – mała, zastanawiając się, czy powinna zacząć

background image

krzyczeć, a ja, starając się wykombinować, jak najlepiej ją trzymać, nie
zgniatając jej. Chyba uznała, że jestem w porządku, bo nie wybuchnęła
płaczem. Zamiast tego z uporem zaczęła sięgać pulchnymi paluszkami
do mojego kolczyka w nosie, co zaowocowało idiotyczną zabawą w
„nie dotykaj!” Stojąca przy kuchni Santa roześmiała się tylko i zabrała
do robienia kanapek.

Druga latorośl jej siostry, licząca na oko jakieś cztery albo pięć

lat, obeszła stół i stanęła obok mnie, zadzierając głowę, żeby mi się
przyjrzeć. Santa obdarzyła ją ciepłym uśmiechem.

– To kolega cioci, Nash. Przywitaj się z nim!

Mała nie odezwała się ani słowem, więc uśmiechnąłem się do

niej i zmełłem w ustach przekleństwo, kiedy maleństwo, które
trzymałem na rękach wykorzystało chwilę mojej nieuwagi i szarpnęło
za kółko w nosie. Oczy zaszły mi łzami, ale kiedy usłyszałem, jak
śmieje się radośnie, nie mogłem być na nią zły.

– Gorące. – Młoda była nieśmiała. Widać to było na pierwszy

rzut oka i byłem pewien, że wdała się w Santę. Podniosłem brew, a ona
wskazała paluszkiem moją głowę i powtórzyła: – Gorące.

Miała na myśli płomienie wytatuowane na mojej głowie i ogniste

jęzory, wypełzające zza kołnierzyka mojej koszulki, który właśnie
szarpało maleństwo.

Santa odwróciła się i spojrzała na mnie; w jej szarych oczach

migotały srebrne ogniki. Podeszła do małej, przyklękła przy niej i
pacnęła ją czule palcem w perkaty nosek.

– Masz dobry gust, Breo. Rzeczywiście, wujek jest bardzo,

bardzo gorący.

Cała trójka wybuchnęła śmiechem, podczas gdy ja przyglądałem

się Sancie. Wstała i ucałowała malutką w policzek, a mnie w usta, a
potem zawołała chłopców na kolację. Byli starsi od dziewczynek, więc
mieli mnóstwo pytań o moje tatuaże, plugi w uszach, o to, czym się
zajmuję i jak poznałem Santę. Byli pełni energii – aż ich nosiło! – ale
zabawni i naprawdę fajni.

Zjedliśmy wspólnie kolację, a po wszystkim, gdy Santa zabrała

się do ich uspokajania, wziąłem się do zmywania naczyń i sprzątanie
kuchni. Gdy uśmiechała się do mnie, w jej uśmiechu było coś… nie
wiedziałem dokładnie, co takiego, ale jakieś ciepło, słodycz.
Uwielbiałem ten uśmiech bardziej niż wszystko i cieszyłem się każdą

background image

spędzoną z nią chwilą, nawet jeśli była to najmniej romantyczna
randka, na której zdarzyło mi się być.

Starsze dzieci rozłożyły się na podłodze, a ja i Santa usiedliśmy

na kanapie, z młodszymi dziewczynkami usadowionymi między nami.
Nie miałem tak naprawdę zamiaru zostawać dłużej – chciałem się zmyć
przed powrotem siostry Santy – ale po pięciu minutach Brea zasnęła,
opierając główkę o moje ramię. Młodsza dziewuszka, Zoe, wspięła mi
się na kolana, zwinęła w kłębek jak kotek i po chwili zapadła w głęboki
sen. Nie chciałem budzić żadnej z nich, więc tylko usiadłem wygodniej
i śledziłem przygody rybki wracającej do domu. Upór Nemo i to, że
nigdy się nie poddawał i ani na chwilę nie stracił nadziei, sprawił, że
zacząłem myśleć o własnym życiu, a potem o Philu.

Kiedy zerknąłem na Santę, zauważyłem, że przygląda mi się

szeroko otwartymi oczami, z wypiekami na policzkach.

– Co jest?

Pokręciła tylko lekko głową i skupiła się z powrotem na filmie.

– Cały czas mnie zaskakujesz.

Wypuściłem głośno powietrze, bo nie mogłem się oprzeć myśli,

jak mocno jest to związane z moimi ostatnimi przemyśleniami na temat
naszego związku i niej samej.

– Tym, kto powinien cię zaskakiwać, jesteś ty sama, Santa.

Uwierz mi, jesteś niezwykła i wyjątkowa. Jeśli zechcesz to
zaakceptować, zmieni się całe twoje życie.

Spojrzała na mnie tylko, jakby nie miała pojęcia, o czym mówię,

ale dzięki temu, że to powiedziałem, poczułem się zdecydowanie
lepiej. Gdyby tylko mi na to pozwoliła, pokochałbym ją
bezwarunkowo. Jednak aby tak się stało, musiała najpierw w pełni
zaakceptować siebie samą.

background image

SANTA:

I tak już miałam problem z kontrolowaniem się, tak mocno

działał na mnie Nash. Ale widok wielkiego, wytatuowanego faceta,
trzymającego w ramionach małą, kruchą dziewczynkę – jakby była
czymś nieskończenie cennym i delikatnym – sprawił, że wszystkie
barykady, które tak pieczołowicie wznosiłam, legły w gruzach.

Kiedy Faith i Justin wrócili, dzieciaki leżały już w łóżkach, a

Nash zbierał się właśnie do wyjścia. Mina mojej siostry, kiedy się
żegnał, nie wróżyła niczego dobrego. Była zmęczona i nie chciała się
awanturować. Wiedziałam, że tylko dlatego nie nakładła mi do uszu.
Następnego dnia, gdy byłam w pracy, zostawiła mi na poczcie głosowej
wiadomość – dobre dwadzieścia minut utyskiwania z powodu faktu, że
chłopcy uparli się, że jak podrosną, wytatuują sobie głowy. Nie
powinnam była się z tego śmiać, ale naprawdę mnie to rozbawiło.
Próbowałam wziąć sobie troskę Faith do serca. Wiedziałam, że się po
prostu o mnie martwi – o to, co się stanie, jeśli Nash znowu mnie zrani
– jednak w słowach, które wypowiedział wczoraj wieczorem, było coś,
co mnie uderzyło.

Jakaś cząstka mnie nie chciała za nic w świecie uwierzyć, że

postrzega mnie w taki sposób. Nigdy nie uważałam siebie za osobę
ładną, kogoś, kogo można pożądać – i kiedy prawił mi komplementy,
nigdy tak naprawdę mu do końca nie wierzyłam. W pracy byłam pewna
siebie i zdecydowana – wiedziałam, co robię i że właśnie tym chciałam
się zajmować od zawsze, że zostałam wręcz do tego stworzona. Jednak
kiedy Nash patrzył na mnie tak, jakby na świecie nie istniało nic poza
mną… Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, że Nash Donovan coś do
mnie czuje. Nadal brakowało mi pewności siebie, i to wszędzie, w
każdej dziedzinie poza sferą zawodową. Wiedziałam, że nie zachowuję
się fair wobec niego, czekając tylko, aż okaże się typowym facetem.
Tak naprawdę cały czas stroję chimery, nie mogąc się zdecydować, o
co mi chodzi, i nie pozwalając, żeby nasz związek rozkwitł. Aż w
końcu on być może zadowoli się pierwszą lepszą bezproblemową
laską.

Nigdy nie narzekałam na swoją pracę – napięty grafik czy natłok

obowiązków. Zawsze najwięcej radości i spokoju dawało mi
troszczenie się o innych, ale ostatnio chciałam mieć też czas na

background image

spotykania z Nashem. Wiedziałam, że stan Phila wciąż się pogarsza i że
nie można nic na to poradzić, a Nash spędza przy nim prawie cały swój
czas. Jednocześnie starał się mieć pod kontrolą postępy prac w nowym
salonie i wszystko inne. W efekcie wciąż tracił na wadze i za każdym
razem, kiedy go widziałam, miał podkrążone oczy, a jego silna szczęka
często była porośnięta kilkudniowym zarostem.

Nie było już zostawania na noc, zabawnych randek, na których

potrafiłam się śmiać do rozpuku. Jedyne chwile, które dane nam było
spędzać razem, trafiały się podczas szybkich lunchów; na nie
wykradaliśmy się od czasu do czasu. Za każdym razem było świetnie,
ale naszym krótkim spotkaniom brakowało intensywności i głębi uczuć
towarzyszących seksowi. Jak na kogoś, kto zazwyczaj czuł się
paskudnie nago i nienawidził wszystkiego, co się normalnie z tym
wiązało, nie mogłam się doczekać chwil, które będę mogła spędzić bez
ubrania, pod nim – lub nad nim – bez różnicy. Nie miałam w tym
zakresie specjalnych wymagań.

Szykowałam się właśnie do wyjścia z pracy, kiedy złapała mnie

Sunny i poprosiła, żebym zajrzała do jej biura. Ostatnio byłyśmy zbyt
zajęte, żeby móc swobodnie pogadać; brakowało mi jej pogody ducha i
tego, jak nieustannie próbowała mnie wybadać. Zajęłam miejsce
naprzeciwko niej za jej zagraconym biurkiem i uśmiechnęłam się pod
nosem.

– Zamierzasz mnie umówić z kolejnym doktorkiem?

Po mojej nieszczęsnej randce plotki szybko się rozeszły wśród

szpitalnego personelu. Byłam lesbijką, miałam atak padaczki i
musiałam uciekać, byłam potajemnie mężatką z pięciorgiem dzieci…
Nikogo nie interesowała prawda. Co zaskakujące, bycie przedmiotem
plotek – nieważne, jakie głupoty o mnie nie wygadywano – wcale mnie
nie peszyło. Zbyt się skupiłam na Nashu i na próbie zrozumienia, co
tak naprawdę dzieje się między nami, żeby się przejmować głupotami.

Sunny przewróciła ciemnymi oczami i uśmiechnęła się do mnie

szeroko.

– Nie. Odnoszę wrażenie, że wolisz typy… nieco barwniejsze niż

większość lekarzy w tych murach.

Cóż, to była prawda. To znaczy, znałam paru lekarzy

ukrywających pod fartuchami i kitlami tatuaże, ale nic nie mogło się
równać ze smokiem, który strzegł ciała Nasha.

background image

– Pewnie masz rację. Co się stało? Nigdy nie zapraszałaś mnie na

pogawędkę do biura. Zwykle próbowałaś mnie przydybać na korytarzu.

Nie przestając się uśmiechać, opadła na oparcie fotela.

– Cóż, to nieco oficjalniejsza rozmowa niż molestowanie cię na

korytarzu o postępy w twoim życiu erotycznym.

Zmarszczyłam czoło i natychmiast zaczęłam szukać w myśli

czegoś, co w ciągu ostatnich kilku tygodni mogłam zrobić nie tak.
Byłam rozkojarzona, bo cały czas skupiałam się na swoim życiu
prywatnym, co było do mnie niepodobne.

– Co takiego przeskrobałam?

Pokręciła głową i zacmokała z dezaprobatą.

– Dlaczego od razu zakładasz najgorsze? Cały czas ci

powtarzam, że świetnie sobie radzisz w pracy. Jak mogłaś w ogóle
pomyśleć, że kazałam ci tu przyjść, żeby opieprzyć cię za to, że
zrobiłaś coś źle? Powinnam czuć się urażona. To obraża nas obydwie.

Przełknęłam ślinę i przypomniałam sobie wczorajsze słowa

Nasha.

– Wybacz. To z przyzwyczajenia.

– Którego powinnaś się wyzbyć. Słuchaj, Santa… Heidi przenosi

się do szpitala na Florydzie, bo jej mąż dostał nową pracę. Chciałabym,
żebyś przejęła jej obowiązki przełożonej pielęgniarek. Wiem, że
myślałaś o dalszej nauce, ale sama chyba zdajesz sobie sprawę z tego,
że to świetna szansa na awans i zdobycie doświadczenia. Zgódź się,
proszę. Nadajesz się do tego jak nikt inny.

– Mówisz poważnie? – Dosłownie mnie zamurowało. To było

moje marzenie od zawsze. Potwierdzenie moich umiejętności,
szacunek, na który zasługiwałam, będący świadectwem, że jestem
dobra w czymś, co kocham. Nie mogłam prosić o więcej… Poza tym,
że z jakiegoś powodu, chociaż perspektywa awansu cieszyła mnie
bardzo, najwięcej radości dawała mi myśl o tym, że podzielę się tą
nowiną z Faith, mamą, a najbardziej – z Nashem.

– Cóż, tak naprawdę czeka cię jeszcze rozmowa z szefową, ale

ona wie, że zależy mi, żebyś objęła to stanowisko.

Serce waliło mi w piersi jak oszalałe i miałam ochotę zerwać się

z krzesła i odtańczyć zwycięski taniec.

– To świetna wiadomość! Tak bardzo ci dziękuję!

– Nikt nie zasługuje na ten awans bardziej niż ty.

background image

Wstałam, a kiedy Sunny obeszła biurko, uścisnęłam ją mocno.

Wiedziałam, że na to zasługuję… I pomyślałam, że całkiem możliwe,
że zasługuję też na to, żeby mój związek z Nashem stał się czymś
poważniejszym.

Był pierwszą osobą, do której zadzwoniłam po wyjściu ze

szpitala.

Padało. Właściwie to lało jak z cebra, a sądząc po kałużach na

ulicach, ulewa trochę już trwała. Ze słuchawką przy uchu pognałam co
tchu w deszczu do samochodu. Nash nie odbierał. Zgłosiła się poczta
głosowa, co ostudziło trochę mój entuzjazm i podekscytowanie. W
samochodzie pokręciłam głową, żeby odgarnąć z twarzy mokre
kosmyki, i uznałam, że nie zaszkodzi, jeśli po drodze zaczepię o
Victorian i sprawdzę, czy jest w domu. Chciałam, żeby mnie objął, dał
mi mocnego, soczystego buziaka i powiedział, jak bardzo jest ze mnie
dumny. Byłam zaskoczona, jak bardzo mi na tym zależy.

Włączyłam radio i słuchając Her Space Holiday pomknęłam

przez Colfax do Victorian. Pogoda nieco się poprawiła, ale kiedy
dotarłam do drzwi kamienicy Nasha, mijając po drodze znajomego
chargera na swoim stałym miejscu parkingowym, byłam przemoczona
do suchej nitki i szczękałam zębami. Nie dość, że padało, to było
lodowato. Zatrzymałam się przed drzwiami i zapukałam.

Rozplatałam właśnie warkocz i próbowałam przeczesać palcami

mokre, splątane włosy, kiedy drzwi się otworzyły… I cały mój świat
runął w gruzach. Serce przestało mi bić na ułamek sekundy. Krew w
żyłach stała się nagle dziwnie gęsta i zimna i poczułam się jak liść
porwany wiatrem. Wszystkie moje nadzieje i marzenia już drugi raz w
moim życiu prysły w ułamku sekundy jak bańka mydlana… przez tego
samego mężczyznę.

W drzwiach Nasha stała Royal z taką samą osłupiałą miną, jaką,

jak sądziłam, miałam w tym momencie. Przypuszczam, że jakoś bym
zniosła jej obecność w mieszkaniu Nasha – w końcu dała mi jasno do
zrozumienia, że nie jest nim zainteresowana – a przynajmniej nie w ten
sposób, jednak nijak nie mogłam zignorować faktu, który pogruchotał
moje serce na milion kawałków, raniących mnie niczym ostrza. Miała
na sobie tylko ręcznik.

– Santa…

Wyciągnęłam przed siebie rękę i prawie się zachłysnęłam, kiedy

background image

zza rogu, ze swojego pokoju, wyszedł Nash… Także na golasa, z
wyjątkiem czerwonego ręcznika na biodrach.

– Czy ktoś pukał?

Wycierał sobie głowę drugim ręcznikiem. Ten widok tak bardzo

poruszył moje serce, był tak intymny, że nagle przestraszyłam się, że za
chwilę zemdleję. Musiałam się złapać futryny, bo dosłownie ugięły się
pode mną kolana. Kiedy przestał wycierać głowę i podniósł ją, nasze
spojrzenia się spotkały. Spodziewałam się dostrzec w jego oczach
poczucie winy czy wstyd, jednak on tylko wpatrywał się we mnie
spokojnie, jakby nigdy nic.

– Ee… – Royal sprawiała wrażenie, jakby chciała mnie złapać za

rękę i wciągnąć do środka, więc cofnęłam się, zanim zdołała mnie
dotknąć.

– Czy właśnie na tym według ciebie polega przyjaźń? – Ból,

niedowierzanie i wściekłość ściskały mi żołądek tak bardzo, że niemal
czułam gorycz przepełnionych żalem i nienawiścią słów, które
wycedziłam do niej: – Chyba niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Miałam ochotę rąbnąć ją pięścią w brzuch, ale jeszcze bardziej

chciałam cofnąć się w czasie i nigdy, przenigdy nie wpuścić Nasha
Donovana do swojego życia. Jeżeli wydawało mi się, że poprzednio
zranił mnie, każąc patrzeć, jak całuje Ashley Maxwell, to nie miałam
pojęcia, jak mocno może we mnie ugodzić świadomość, że pieprzy się
z takim chodzącym ideałem jak Royal. To nie był policzek ani nóż
wbity w plecy. To był dowód, że miałam rację i że facetom nigdy,
przenigdy nie można ufać, jeśli chodzi o ładne laski. Powinnam była
wiedzieć lepiej. Powinnam była odpuścić, kiedy jeszcze miałam na to
szansę – kiedy miałam pewność, że jeśli się wycofam, uniknę
prawdopodobieństwa, że ktoś mnie zrani. Wyglądało na to, że los raz
po raz sobie ze mnie drwił i znowu postanowił udowodnić mi, że nie
mogę liczyć na nic więcej niż na zranione serce.

Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w deszczu do jetty, kiedy za

ramię schwyciła mnie czyjaś silna dłoń, odwracając mnie ku drzwiom.
Nash nadal miał na sobie sam ręcznik; deszcz spływał mu po czole i
kapał z nastroszonych włosów. Potrząsnął mną, aż zaszczękały mi
zęby.

– Co ty, do cholery, wyprawiasz?! Znowu zatrzasnęła klucze!

Była na siłowni, a w drodze powrotnej cała przemokła! Dałem jej

background image

ręcznik i pozwoliłem wysuszyć ubranie w suszarce. Gdybym wiedział,
że zamierzasz przyjechać, zadzwoniłbym, żeby cię uprzedzić, co się
dzieje i że Royal jest u mnie.

Dyszałam ciężko, a skóra paliła mnie pod jego dotykiem. Miałam

złamane serce, coś we mnie umierało. A on miał czelność przyglądać
się, jak rozpadam się na milion kawałeczków!

– Gdybyś wiedział, że zamierzam przyjechać, pewnie nie

przyłapałabym cię na gorącym uczynku. – Wiedziałam, że to wszystko
jest zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. – Jest piękna i zawsze
pod ręką. Dlaczego miałbyś inwestować w coś, co może nigdy ci się
nie opłacić? Prawda? Zawsze wiedziałam, że kiedy zjawi się lepsza,
łatwiejsza… skorzystasz z okazji. Nie mogłeś się powstrzymać przed
złamaniem mi serca po raz kolejny, co, Nashu Donovan?

Krople deszczu ściekały mu po piersi i spływały po umięśnionym

brzuchu. Sposób, w jaki dygotał, jak ciężko oddychał, sprawiał, że
wyglądał, jakby smok wytatuowany na jego skórze chciał się spod niej
wydostać, wyrwać na wolność, uciec spod chłoszczącego bicza moich
pełnych jadu słów. Nash cofnął się o krok i położył dłoń na ręczniku.
Pokręcił głową i zobaczyłam, jak usta wykrzywia mu gorzki grymas.
Stał przede mną, nagi – i to nie tylko fizycznie. Widziałam w tych
fioletowych oczach czysty ból, ale zagryzłam zęby i udawałam przed
sobą, że go nie dostrzegam.

– Właśnie o to chodzi. Zrobiłbym wszystko, nie zawahałbym się

przed niczym – czy by to coś dało, czy nie – byleby tylko cię zdobyć. I
nie udałoby mi się tym razem złamać ci serca, Santa, bo nie dopuściłaś
mnie dość blisko, żebym mógł go dotknąć. Mówiłem ci, że świata poza
tobą nie widzę, że jesteś dla mnie jedną jedyną i że nikt nie może się z
tobą równać. Czy to wygląda źle? Owszem, wygląda. Nie jestem ślepy
ani nie jestem idiotą, ale gdybyś wiedziała… – wypuścił powietrze i
spojrzał w niebo, jakby skrywało odpowiedzi na wszystkie pytania –
jak cholernie, piekielnie cię kocham… Nigdy byś nawet nie pomyślała,
nie przyszłoby ci do głowy, że mógłbym spojrzeć chociaż na inną
laskę. Jesteś dla mnie wszystkim, Santa. Nigdy nie zrobiłbym nic, co
mogłoby cię zranić. Bo to zabolałoby mnie równie mocno. – Pokręcił
gwałtownie głową, posyłając we wszystkie strony kropelki deszczu. –
Nie jestem jak twój ojciec. Nigdy nie zrobiłbym nic, żebyś musiała
znowu przez to przechodzić.

background image

Zaczerpnęłam powietrza; miałam ochotę go spoliczkować.

– Nie musisz mi tego mówić. Jak mógłbyś mnie kochać, skoro

zapraszasz do mieszkania gołe laski? W moich oczach wyglądasz
dokładnie jak on, Nash.

– Nie. Nie muszę ci udowadniać, że cię kocham. Nigdy nie będę

w stanie pokochać cię tak mocno, żebyś zrozumiała, że nie potrafisz
pokochać samej siebie. Kochasz swoją pracę. Kochasz swoją rodzinę.
Pewnie, do jasnej cholery, zdołałabyś pokochać także i mnie, ale
dopóki nie przejrzysz na oczy i nie dotrze do ciebie, jak cholernie
idealna jesteś i że nikt nie może się z tobą równać… Nie ma na to
szans. Sądziłem, że toczę przegraną walkę z jakimś wyimaginowanym
obrazem mojego młodszego ja, próbuję walczyć z innym człowiekiem,
który cię już raz zawiódł, ale teraz wiem, że to walka z tobą. I tylko z
tobą. Kocham cię, całym sercem. Ale jeśli sama w to nie uwierzysz, nie
widzę dla nas szansy. Nie wiem, gdzie to nas doprowadzi.

Płakałam. Szlochałam, wstrząsana spazmami. Łzy zamazywały

mi obraz i miałam skrytą nadzieję, że deszcz chociaż częściowo je
maskuje.

– Odchodzę. Oto, gdzie mnie to doprowadziło. Nie masz pojęcia

o miłości Nash.

Wzdrygnął się na dźwięk moich słów, a jego oczy pociemniały

tak, jak kiedy bywał wściekły.

– Może nie wiedziałem o niej wiele wcześniej, ale możesz mi

wierzyć, że po tym wszystkim, co przeszedłem z tobą… Po tym
wszystkim, przez co przeszedłem z Philem… Z pewnością coś na ten
temat wiem. Wiem, że zasługujesz na miłość bardziej niż ktokolwiek
inny na tym świecie, chociażby z powodu tego wszystkiego, co robisz
dla innych. Wiem także, że jestem dobrym człowiekiem, Santa. Ja
także zasługuję na odwzajemnione uczucie, a jeśli ty nie chcesz mi go
dać, w takim razie cieszę się, że już po wszystkim. Byłem gotów
ofiarować ci wszystko. – Odwrócił się na pięcie i mogłabym przysiąc,
że ten jego smok, zwykły rysunek na skórze, zbroja, która miała go
chronić, odwzajemnia moje spojrzenie, łypiąc na mnie ponuro,
oskarżycielsko. W tym wzroku było też coś jeszcze… czułam się, jakby
mnie osądzał.

Wsiadłam za kółko i, nie przestając szlochać, zaczęłam

gorączkowo szukać telefonu. Jakaś cząstka mnie chciała wrócić pędem

background image

do mieszkania i stawić im czoło – stanąć z nimi twarzą w twarz i nie
dać im zasmakować mojego gniewu i żalu… jednak jakaś inna część
mojego ja czuła się znowu jak niepewna nastolatka, która chciała uciec
i udawać, że to wszystko przydarzyło się komuś innemu.

Najpierw zadzwoniłam do Sunny. Słyszała, że jestem cała

roztrzęsiona, zadała mi milion pytań, ale byłam jedynie w stanie
poprosić ją o kilka dni wolnego. Miałam mnóstwo niewykorzystanego
urlopu, więc to nie powinien być żaden problem. No, może poza
faktem, że zostawiałam ją na lodzie i że będzie musiała przełożyć
rozmowę z szefową, jednak w tej chwili nie miało to dla mnie
znaczenia. Nic się nie liczyło. Czułam się, jakbym zamieniła się w
kamień.

Potem zadzwoniłam do mamy. Powinnam była zatelefonować do

Faith, ale wiedziałam, że będzie na mnie wściekła, kiedy się dowie, że
Nash znowu złamał mi serce. Nie miałam pojęcia, czy moja mama
zrozumiała choć jedno słowo z tego bełkotu, który wyrzuciłam z siebie
przez słuchawkę, szlochająca i cała w spazmach, ale zapewniła mnie,
że jeśli tylko mam ochotę, znajdzie u siebie w Phoenix więcej niż dość
miejsca dla swojej córki.

O północy byłam w połowie drogi do Nowego Meksyku, a o

świcie dojeżdżałam już do Phoenix. Jechałam całą noc bez przerwy. Po
tym jak zadzwoniłam do Faith, żeby poinformować ją, że wyjeżdżam
na kilka dni z miasta, wyłączyłam telefon. Kiedy usłyszała, co się
wydarzyło, była wściekła. Chciała zmusić męża, żeby pojechał do
Nasha i stłukł go na kwaśne jabłko, ale wiedziałam, że to nierealne, bo
Justin był o połowę niższy, a poza tym – chociaż nie chciałam tego
mówić Faith – wiedziałam, że Nash i tak już dość się wycierpiał.

Jakimś cudem, w którymś momencie pędzenia przez bezkresną

autostradę, serce przestało mnie boleć, a na języku nie czułam już
gorzkiego posmaku zdrady. Nadal byłam roztrzęsiona, bezgranicznie
wściekła, ale nieco ochłonęłam i już nie miałam wciąż przed oczami
obrazu Royal i Nasha w samych ręcznikach. Byłam na siebie wkurzona
i bałam się, że znowu popełniłam błąd i kolejny raz wyciągnęłam zbyt
pochopnie wnioski, wiedziona instynktem samozachowawczym i
tchórzostwem. Uciekłam, zanim zdołałam wszystko dobrze
przemyśleć. Teraz jednak, mając przed sobą tylko szmat drogi i
zastanawiając się nad tym, wsłuchana w dźwięki Sea Wolf płynące z

background image

radia, zaczęłam dostrzegać wszystko wyraźniej, a świadomość i
zrozumienie spłynęły na mnie niczym tuman ciężkiej, gęstej mgły.

Słyszałam dźwięczące natrętnie w uszach słowa „kocham cię”.

Najgorsze w tym wszystkim nie było jednak to, że zostawiłam Nasha.
Nawet nie fakt, że Royal była ładniejsza ode mnie. Nie, najgorsze było
to, że tak rozpaczliwie chciałam mu wierzyć. Chciałam mu ufać,
chciałam brać na poważnie wszystko, co mi mówił, i przyjąć wszystko,
co chciał mi dać, ale byłam tak bardzo skupiona na myśli, że w końcu
mi to zabierze i zawiedzie mnie – tak jak wielu innych wcześniej – że
koniec końców wybrałam najłatwiejsze dostępne wyjście. Tak bardzo
chciałam wierzyć w to, że Nash mnie kocha, że widzi naszą wspólną
przyszłość. I nawet mimo tego, co się dzisiaj wydarzyło, po prostu,
najzwyczajniej w świecie pragnęłam go, chciałam go mieć na
własność. I to łamało mi serce. Dlatego że zdawałam sobie sprawę, jak
bardzo go potrzebuję. Przerażało mnie to.

Nie mogłam z nim być, skoro sama stałam sobie na drodze do

szczęścia – ale teraz potrzebowałam czasu i przestrzeni, żeby się nad
tym wszystkim zastanowić. Powiedział, że chciałby dać mi wszystko.
Miałam nadzieję, że oznacza to również czas na przemyślenie tego
wszystkiego i próbę ustalenia, ile jestem zdolna dla niego zaryzykować.

Kiedy o szóstej trzydzieści rano dotarłam do eleganckiego domu

mojej mamy, spojrzała na mnie tylko, przytuliła mnie i zapakowała do
łóżka. Leciałam z nóg i byłam wyczerpana emocjonalnie. Przespałam
prawie cały dzień, a wieczorem wstałam tylko na chwilę, żeby dać się
nakarmić kanapką z galaretką i masłem orzechowym. Następnego
ranka wzięłam prysznic i odważyłam się włączyć telefon. Nie miałam
żadnych nieodebranych połączeń ani wiadomości od Nasha i nie
wiedziałam, czy powinnam się z tego powodu cieszyć, czy smucić.

Zeszłam do kuchni i poczęstowałam się muffinką, którą zostawiła

dla mnie mama. Widziałam, że siedzi na balkonie wychodzącym na
pole golfowe, przy którym stał jej dom. Nalałam sobie filiżankę kawy i
poszłam dotrzymać jej towarzystwa. Spojrzała na mnie znad okularów i
uśmiechnęła się szeroko.

– Paskudnie wyglądasz.

Westchnęłam ciężko i klapnęłam na krzesło obok niej.

– Mam złamane serce. Wyglądam dokładnie tak, jak się czuję.

– Nie miałam nawet pojęcia, że z kimś się spotykasz.

background image

Odsunęłam włosy z twarzy i spojrzałam w dół, na pustynny

krajobraz.

– Nie wiem nawet, jak nazwać to, co między nami było. Ale

wiedziałam, że to się tak skończy.

– Skąd?

– Co „skąd”, mamo?

– Skąd wiedziałaś, że to się źle skończy?

Popatrzyłam jej prosto w oczy i z zaskoczeniem spostrzegłam, że

patrzy na mnie moja dawna matka. Ta sama, co kiedyś. Wyjazd z
Brookside zdziałał cuda. Wyglądała zdrowo i przytomnie, i dałabym
sobie rękę uciąć, że nie zakrapia już porannej kawy pokaźną dawką
whisky.

– Bo on już raz złamał mi serce. Z powodu ciebie i taty. Bo…

spójrz na mnie tylko. Jestem taka pokręcona! Jak inaczej mogłoby się
to skończyć?

– Co się właściwie stało, Santa?

Naprawdę nie chciałam jeszcze raz tego wszystkiego przeżywać,

ale kiedy zaczęłam mówić, nie potrafiłam powstrzymać potoku słów –
począwszy od naszego spotkania tamtej nocy, kiedy Rome trafił do
szpitala. Kiedy dotarłam do wydarzeń wczorajszego dnia, moja matka
marszczyła czoło, ale gdy opowiedziałam, jak Nash wyznał mi miłość,
uśmiechnęła się znowu szeroko. Zdziwiła mnie jej reakcja, ale ona
tylko pochyliła się i poklepała mnie po kolanie.

– Kochanie, jeśli ci na nim zależy, musisz mu pozwolić cię

kochać.

Nastroszyłam się i odstawiłam swoją kawę z hukiem na stolik.

– Czyżbyś przeoczyła część, w której wspomniałam o tym, że u

niego w mieszkaniu zastałam piękną, gołą laskę? Jak twoim zdaniem
mam o tym zapomnieć?

Podniosła brew i spojrzała na mnie znacząco.

– Czy naprawdę wierzysz, że by cię oszukał? Zrobił coś, żeby

zniweczyć całą ciężką pracę, którą włożył w przekonanie ciebie, że mu
na tobie zależy?

– A dlaczego nie?

– Santa, pytanie brzmi: dlaczego miałby to zrobić? Po co? Po co

miałby cię oszukiwać, skoro twierdzi, że tylko na tobie mu zależy?
Dlaczego tak bardzo się starał, żeby cię do siebie przekonać, tolerował

background image

twoje niezdecydowanie i dziwactwa, znalazł dla ciebie czas w swoim i
tak już wypełnionym do granic obowiązkami życiu. I to wszystko, żeby
spieprzyć wszystko przy pierwszej lepszej okazji? Czy to jakiś
skończony palant?

– Nie, jest naprawdę rozgarnięty. Ale tata też taki jest, a jednak

cię oszukiwał.

Skrzywiła się mimowolnie, a ja otwierałam już usta, żeby ją

przeprosić.

– Twój ojciec mnie oszukiwał, bo już mnie nie kochał i był

znudzony. Wiele czasu zabrało mi pogodzenie się z tym i spojrzenie na
to z dystansu. Był tchórzem. Zamiast powiedzieć wprost, że już nie
czuje do mnie tego, co kiedyś, wdał się w romans. Ten twój młody
człowiek nie wygląda mi na tchórza, Santa. Sprawia wrażenie takiego,
który jest skłonny zaryzykować dla ciebie wszystko.

Prychnęłam, poirytowana, i opadłam na oparcie krzesła,

krzyżując obronnym gestem ramiona na piersi.

– Dlaczego go bronisz, mamo?

– Bo kocham cię i dociera do mnie, że mogę ci pomóc w

pewnych sprawach, z którymi się borykasz i przez które nie jesteś
szczęśliwa. Gdy byłaś młodsza, bywałam dla ciebie surowa. Nie
mogłam się pogodzić z tym, jak skryta jesteś, i docinałam ci na temat
twojego wyglądu i braku życia towarzyskiego, bo zdawało mi się, że w
ten sposób ci pomogę. Sądziłam, że jeśli zaczniesz zachowywać się
nieco normalniej, jak Faith, jeśli będziesz bardziej… ułożona, będzie ci
łatwiej. Dzieci potrafią być okrutne. Żałuję, że nie zdołałam cię przed
tym uchronić. Powinnam była docenić cudowne dziecko, jakim byłaś –
a nie próbować zmienić cię w kogoś innego.

– Rany boskie, mamo…

Zdjęła okulary i spojrzała mi prosto w oczy.

– Posłuchaj, kochanie. Przez całe życie kochałam twojego ojca.

Był dla mnie wszystkim i, owszem, odbiło mi lekko, kiedy sprawy
potoczyły się tak, jak się potoczyły. Gdy mnie zostawił, wydawało mi
się, że nie mam po co żyć. Ale teraz, kiedy sobie to wszystko lepiej
przemyślałam, niczego bym nie zmieniła. W pewnym punkcie naszego
wspólnego życia nasza miłość była dla mnie najpiękniejszą rzeczą pod
słońcem; dzięki niej mam ciebie i twoją siostrę – a to daje mi każdego
dnia cel. Może i nie skończyło się happy endem, może i bolało

background image

bardziej, niż sądziłam, że to możliwe, ale nie zamieniłabym ani chwili
czasu spędzonego z twoim ojcem na nic innego. Nie zamieniłabym
rodziny, którą stworzyła nasza miłość, na nic – bo jest ona warta całego
tego cierpienia, przez które przeszłam.

Czułam, że do oczu napływają mi łzy, i musiałam zamrugać, żeby

się ich pozbyć, zanim jej odpowiedziałam:

– Czy sądzisz, że kiedykolwiek będziesz w stanie wybaczyć

tacie?

Mruknęła coś pod nosem i pochyliła głowę, żeby na mnie

spojrzeć.

– Zostawienia rodziny i zranienia nas wszystkich… nie. Nie

będę. Teraz mogę tylko przyjąć do wiadomości, że wszyscy jesteśmy
ludźmi i każdy z nas może wybrać źle, nie zastanawiając się nad
konsekwencjami własnych czynów. Santa, musiałaś wyciągać mnie z
więzienia tylko dlatego, że próbowałam rozbić kobiecie na głowie
butelkę syropu klonowego. Każdy z nas popełnia błędy. Niektórzy
większe, inni mniejsze.

– Nie chcę cierpieć przez czyjeś błędy, mamo. – Miałam na myśli

coś więcej niż tylko Nasha. I to na poziomie, na którym, jak sądzę,
potrafiła to zrozumieć tylko matka i kobieta zraniona przez mężczyznę,
którego kochała. Rozumiała, co mam na myśli, nie musiałam jej
niczego tłumaczyć.

– Santa, dzięki cierpieniu wiesz, że to, co czujesz, jest

prawdziwe. Gdyby on nie miał dla ciebie znaczenia, gdyby to był po
prostu pierwszy lepszy facet… wówczas nie przejęłabyś się tym tak
bardzo. Ne możesz uciec przed uczuciami – nawet jeśli niektóre z nich
cię przerażają – bo miłość otwiera nas na odczuwanie emocji, o których
nie mieliśmy wcześniej pojęcia.

– Jest jedyną osobą, która sprawiała, że tak się czułam. – Był

także jedynym, który wzbudzał we mnie pożądanie, nadzieję, a także
skręcający wnętrzności żal, gdy patrzyłam, jak zmaga się z prawdą o
swoim ojcu i później z chorobą Phila.

– Jak sądzisz, na co zasługujesz, skarbie? Jeśli to nie na tego

chłopca czekasz, jeśli nie chcesz przyjąć tego, co on chce ci dać – w
takim razie na co?

– Mam wspaniałą pracę, którą kocham i w której się spełniam.

Troszczę się o innych i zasługuję na kogoś, kto to docenia.

background image

– A czy ten wytatuowany chłopak tego nie docenia?

Wydęłam usta i naburmuszyłam się nieco, całkiem jak małe

dziecko.

– Chodzi o to, że właśnie docenia. Właściwie to jedna z rzeczy,

za które najbardziej mnie ceni. Powiedział mi, że zasługuję na
wszystko, co najlepsze. Za to, co robię dla innych, za to, jak się dla
nich poświęcam.

– I za co jeszcze?

– Co masz na myśli, mówiąc „za co jeszcze”?

Spojrzała na mnie ostro i pochyliła się najbliżej, jak mogła, a

potem uszczypnęła mnie w policzek, aż pisnęłam.

– Jesteś prześliczna, pociągająca i pełna energii. Zawsze byłaś. I

zasługujesz na kogoś, kto będzie cię wielbił, kto będzie na ciebie
patrzył i miał pewność, że nikt nie jest bardziej idealny od ciebie.

Teraz nie byłam w stanie już powstrzymać łez. Moja mama i ja

byłyśmy w tej chwili na swój sposób w bardzo podobnej sytuacji, ale
na dźwięk jej słów coś we mnie pękło – wyzwoliło się coś, co więziłam
w podświadomości przez całe życie. Otarłam policzki i zamrugałam,
próbując pozbyć się z rzęs łez.

– On mi cały czas powtarza, że jestem ideałem.

– Kochasz go?

Pokiwałam smutno głową.

– Nie chcę tego, ale chyba nie mogę się dłużej przed tym bronić.

– Widać tak jest wam przeznaczone.

Stłumiłam parsknięcie i sięgnęłam po swoją kawę.

– Kim jesteś i co zrobiłaś z moją matką?

Sięgnęła do mojej twarzy i założyła mi kosmyk włosów za ucho.

– Wróciłaś do domu i spróbowałaś mnie wyciągnąć z dołka.

Nigdy mnie nie skreśliłaś, nawet kiedy byłam okropna dla ciebie i
twojej siostry. Przyjechałaś po mnie i wyciągnęłaś mnie z więzienia. I
nigdy nie przestałaś mnie kochać. Nawet w tym chaosie, który
sprowadził nam na głowy twój ojciec, nie przestałaś się o niego
troszczyć. Chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze. I chociaż od
tatuażysty wolałabym zdecydowanie lekarza, to z otwartymi rękami
powitam każdego mężczyznę, który będzie w stanie sprawić, żebyś
przejrzała na oczy, i wyciągnie cię z tej bezpiecznej, nudnej bańki, w
której się zamknęłaś. A teraz ubieraj się. Idziemy na zakupy jak

background image

normalne, zdrowe kobiety cierpiące z powodu złamanych serc.

Nie miałam ochoty na zakupy ani na lunch w klubie sportowym.

Nie podobała mi się degustacja wina tego wieczoru ani tapas, na które
poszłam z mamą i jej przyjaciółką następnego dnia. Pod koniec
trzeciego dnia miałam ochotę wyrywać sobie garściami włosy z głowy.
Nudziłam się jak mops, tęskniłam za swoją siostrą i pracą – i
dowiedziałam się stanowczo zbyt dużo na temat nowego życia
erotycznego mojej mamy. Niczego nie pragnęłam bardziej, niż wrócić
w góry, a także – jak musiałam przyznać sama przed sobą – do Nasha.

Czwartego dnia złamałam się i wysłałam mu SMS. Nie byłam w

stanie napisać nic mądrzejszego niż: „Tak bardzo Cię przepraszam!
Musimy pogadać”.

Kiedy nie odpisał do końca dnia, uznałam, że starczy tego

dobrego. Jeżeli sama byłam sobie przeszkodą na drodze do bycia z nim,
jedynym wyjściem było tę przeszkodę pokonać. Nadal się bałam, wciąż
zamartwiałam się o to, czy jestem jego warta, czy zdołam odwdzięczyć
mu się za wszystko, co chciał mi dać, ale zdawałam sobie także sprawę,
że aby się o tym przekonać, muszę wrócić do domu i stawić mu czoło.
Jemu, a także osobie, którą widział, kiedy na mnie patrzył. Każdy
zasługiwał na miłość i dobroć. A świadomość, że młoda dziewczyna
potrafiła odebrać sobie życie z powodu ich braku, przekonała mnie o
tym mocniej niż cokolwiek innego. Musiałam przyjąć to, co chciał mi
ofiarować Nash – pogodzić się z tym, w jaki sposób mnie postrzegał.
Nikt nie mógłby mnie kochać mocniej niż on.

Byłam dopiero od dwóch godzin w dwunastogodzinnej podróży

do domu, kiedy zadzwonił do mnie nieznany numer. Założyłam, że to
coś związanego z pracą, więc odebrałam.

– Tak, słucham?

– Santa? – Minęła dobra chwila, zanim rozpoznałam głos Royal.

– Gdzie jesteś?

– Właśnie wyjechałam z Phoenix. Wracam do domu. Dlaczego

pytasz? I skąd masz mój numer?

– Wiem, że jestem ostatnią osobą, z którą masz teraz ochotę

rozmawiać, ale im szybciej przyjedziesz, tym lepiej. A poza tym jestem
gliną. Jak myślisz, skąd mam twój numer? – Mówiła szybko,
poważnym głosem i po plecach przeszedł mi dreszcz niepokoju.

– Coś się stało?

background image

Westchnęła.

– Zachowałaś się jak ostatnia suka, wiesz? Nieczęsto opowiadam

ludziom o moim pochodzeniu, sytuacji mojej mamy i tamtym fagasie,
ale uznałam, że skoro jesteś przeczulona na punkcie osądzania innych
zbyt pochopnie, załapiesz. To, co mi powiedziałaś, było naprawdę
chamskie.

No i proszę – kolejna lekcja od życia. Nazwałam ją praktycznie

dziwką i oznajmiłam jej, że jest warta niewiele więcej od własnej
matki. Tak naprawdę wcale tak nie myślałam. Nie znałam jej nawet
dość dobrze, żeby mieć prawo ją oceniać. Wykrzyczałam jej po prostu,
co mi ślina na język przyniosła, bo cierpiałam i byłam wściekła.
Wszystkie próby wykorzystania przeciwko Nashowi tego, co
powiedział w przeszłości, straciły nagle rację bytu. Jak mogłam go
obwiniać, skoro sama teraz postąpiłam identycznie? Na szczęście, w
przeciwieństwie do mnie samej, Royal była chyba skłonna mi
wybaczyć.

– Wiem. Przepraszam. To było… Wierz mi, na twój widok trochę

mną rzuciło. Wyciągnęłam pochopnie wnioski.

– Cóż, wiem, że to wyglądało kiepsko. Dorobiłam już dodatkowe

klucze i jeśli teraz znowu je zatrzasnę, połowa Denver pospieszy mi na
ratunek, ale tak czy inaczej, musisz przytargać tu z powrotem swoją
słodką dupcię. Z Philem jest naprawdę kiepsko. Ta mała wyszczekana
blondi z bachorem ma do Nasha straszną pretensję, bo odkąd
wyjechałaś nie odchodzi praktycznie od łóżka Phila. To nie wygląda
dobrze. Nie powinien sam przez to wszystko przechodzić. Potrzebuje
cię.

Sądzę, że lekcją, którą powinnam wyciągnąć z tego całego

koszmaru, było: nie przejmować się zanadto słowami – nieważne, jak
gorzkimi – ani tym, co widziałam – nieważne, jak źle mogło to
wyglądać. Musiałam mieć wiarę w ludzi, którzy mnie otaczają, nie
wyłączając mnie samej. Błędy zdarzały się każdemu; to nie oznaczało,
że powinnam odrzucać z tego powodu szczęście będące w zasięgu ręki.
Nie, kiedy Nash udowadniał mi raz za razem, że jest warty całego tego
bólu i zamętu.

– Będę w Denver dopiero późnym wieczorem.

Prychnęła pod nosem.

– Mam nadzieję, że ojciec Nasha wytrzyma do tego czasu.

background image

Także miałam taką nadzieję.

– Dzięki, że dałaś mi znać.

– Mówiłam ci, że chcę się z tobą zaprzyjaźnić.

– Chyba w końcu jestem gotowa ci uwierzyć. Mimo to

uprzedzam cię lojalnie, że jestem neurotyczką i świruską. Nie wiem,
czy nadaję się na przyjaciółkę.

Royal roześmiała się, chociaż w jej głosie nadal pobrzmiewał

smutek.

– Każdy z nas ma odchyły, Santa. Problemy, z którymi się

borykamy, kompleksy, które powstrzymują nas przed postrzeganiem
samych siebie tak, jak widzą nas inni. Jedyny sposób, żeby się z nimi
uporać, to podzielić się tym z innymi.

Nie wspomniałam jej o tym, że właśnie sama doszłam do takiego

wniosku. Jeśli nie zdołam dotrzeć do Denver na czas, to będzie kolejna
rzecz, którą będę musiała dopisać do listy koszmarnych błędów. Nigdy
nie wybaczyłabym sobie, gdyby Nash musiał stawić czoło śmierci
Phila samotnie. Jasne, miał mnóstwo przyjaciół i ludzi, którzy kochali
go bezwarunkowo i którzy mogli mu pomóc ukoić żal, ale tak jak
wspomniała Royal, potrzebował mnie. Wiedziałam, że nikt inny nie
może mnie zastąpić. I wiedziałam też, że kochanie go i
odwzajemnianie wszystkiego, co dla mnie robił, będzie łatwe – bo ja
także potrzebowałam jego – i tylko jego – w identyczny sposób jak on
mnie.

background image

NASH:

Kiedy wróciłem do mieszkania, Royal była wcieleniem skruchy.

Zignorowałem ją i poszedłem się ubrać. Tak jak powiedziałem Sancie,
zdawałem sobie sprawę z tego, że cała sytuacja wyglądała naprawdę
gównianie, ale zabolało mnie jak cholera, że nawet nie chciała
wysłuchać, co mam do powiedzenia. Po prostu automatycznie przyjęła
najgorszy możliwy scenariusz. Wkurzyło mnie to niepomiernie.
Naprawdę ją kochałem. Chciałem, żeby między nami się ułożyło, i
trzymałem się tej myśli kurczowo jak ostatniej deski ratunku. Dawała
mi nadzieję, podczas gdy wszystko inne w moim życiu wymykało się
spod kontroli. Jej odejście złamało mi serce. Ale najbardziej bolało
mnie rozczarowanie.

Ubrałem się, zaczekałem na ślusarza i odprawiłem moją pechową

sąsiadkę, a potem ruszyłem do Phila. Czułem się, jakby jego życie
zmieniło się w ziarenka piasku w klepsydrze, przesypujące się
stanowczo zbyt szybko. Nie dość, że Santa zostawiła mnie na lodzie,
teraz czułem się, jakby zawodziła mnie druga najdroższa mi osoba.
Wiedziałem, że to idiotyczne, ale nie umiałem nic na to poradzić.
Siedziałem przy jego łóżku i biłem się z myślami. Napisać do niej czy
nie. Układałem wyjaśnienia i prośby, byle tylko dała mi jeszcze jedną
szansę. Chciałem ją błagać, żeby nie poddawała się i nie niszczyła
wszystkiego, co z takim trudem udało nam się wypracować. Chciałem
jej powiedzieć, jak bardzo jej potrzebuję. Że nie zdołam znieść tego
wszystkiego bez niej, nie dam rady przyglądać się biernie, jak Phil
odchodzi, bez niej u swego boku. A potem tchórzyłem. Nie mogłem
tego zrobić. Kochałem ją, ale kochałem także samego siebie i nie
mogłem być z kimś, kto nie potrafił tego zaakceptować, bo nie
akceptował samego siebie. To bolało, ale wiedziałem, że taka jest
gorzka prawda.

Parę dni po tamtej aferze z zaskoczeniem odebrałem od niej

krótką wiadomość. Nie wiedziałem, za co mnie przeprasza – za to, że
złamała mi serce, za to, że podeptała moje uczucia, za wyciągnięcie
zbyt pochopnych wniosków, za zostawienie mnie na lodzie drugi raz,
bez żadnych wyjaśnień… Za to, że we mnie – w nas – nie wierzyła? A
może za wszystko naraz? Nie miałem pojęcia, co odpisać, a Phil coraz
częściej tracił kontakt z rzeczywistością, więc nie chciałem marnować

background image

czasu na roztrząsanie tego. Nie, jeśli sama wybrała tak radykalne
rozwiązanie.

W jednej chwili Phil wiedział, że jest w Denver i mnie poznawał,

ale już za moment wydawało mu się, że jest znowu w marynarce albo
na Wschodnim Wybrzeżu, całkiem jakby przeniósł się w szalone dni
swojej młodości. Robiłem, co w mojej mocy, żeby zapewnić mu
wszelkie wygody. Cały czas czuwały przy nim pielęgniarki, ale
nowotwór był w bardzo zaawansowanej fazie i zaczynały się przerzuty
na najważniejsze organy. Czas mijał nieubłaganie. Nie byłem w pracy
cały tydzień. Na szczęście miałem nie tylko wspaniałych przyjaciół, ale
i najlepszych współpracowników pod słońcem, którzy zajęli się
wszystkim i przejęli moje obowiązki. Wiedziałem, że się o mnie
martwią i jest im przykro z powodu Phila, ale teraz chciałem
wykorzystać maksymalnie każdą chwilę, którą mogłem z nim spędzić.
Sądzę, że każdy z nich o tym wiedział. I szanował to.

Siedziałem na swoim fotelu przy łóżku Phila i nieobecnym

wzrokiem śledziłem wiadomości sportowe, kiedy nagle ojciec
wyciągnął drżącą dłoń i położył mi ją na ramieniu. Ściszyłem telewizor
i spojrzałem na niego. Jego oczy – moje oczy! – były załzawione i
żółtawe, ale wpatrywał się we mnie, przytomny i skupiony.

– Zrób coś dla mnie, synu, dobrze?

Nagle zabrakło mi tchu, a płuca przeszył mi bolesny spazm. To

było najtrudniejsze, przez co przeszedłem w całym moim życiu –
włącznie z pochowaniem jednego z moich najbliższych przyjaciół,
stanowczo zbyt młodo.

– Jasne, Phil. Wszystko, co tylko chcesz.

Zacisnął palce na moim ramieniu i zobaczyłem, że pod maską

tlenową z trudem próbuje się do mnie uśmiechnąć.

– Miałem dobre życie, wiesz, synu? – Poruszył mozolnie głową

w geście, który, jak się domyślałem, miał być skinieniem. –
Zwiedziłem cały świat, widziałem niesamowite rzeczy. Otworzyłem
własny interes i nigdy nie musiałem się przed nikim tłumaczyć.
Zakochiwałem się setki razy. Pomogłem garstce wspaniałych
dzieciaków stworzyć własną rodzinę. I mam ciebie. Niczego nie żałuję,
a moim największym marzeniem jest, żebyś ty przeżył równie dobrze
własne życie.

Wydawał się krańcowo wyczerpany. Słyszałem w jego głosie, jak

background image

trudno jest mu artykułować słowa. Odetchnąłem głęboko i zmusiłem
się do uśmiechu.

– Cóż – odparłem pozornie lekkim tonem. – Zakochałem się

tylko raz i nie wyszło z tego nic dobrego. Ale jeśli chodzi o resztę,
zrobię wszystko, co w mojej mocy.

– Pielęgniareczka?

– Pielęgniareczka – potwierdziłem.

– Nie poddawaj się tak łatwo, Nash. Jeżeli naprawdę ci na niej

zależy, jeśli tylko jest tego warta… za nic się nie poddawaj.

– A co, jeśli to ona mnie skreśliła?

– W takim razie kochaj ją tak mocno, żeby nie mogła się oprzeć

twojej miłości. Jakaś cząstka mnie zawsze zastanawiała się, czy nie za
słabo walczyłem o twoją matkę.

Och. Była ostatnią osobą, o której chciałem słyszeć. Tu nie było

miejsca dla mojej matki, o nie.

– Może. Czy właśnie tego ode mnie oczekujesz? Życia pełnią

życia, bez wyrzutów sumienia?

Przymknął oczy i poczułem, jak jego uścisk się rozluźnia. Serce

zaczęło mi walić jak młotem. Za każdym razem, gdy zamykał oczy,
zaczynałem się zastanawiać, czy jeszcze je otworzy.

– Chciałbym, żebyś nazywał mnie tatą. Nigdy o to nie prosiłem,

nie odważyłem się. Ale zależy mi, żebyś myślał o mnie jak o swoim
ojcu. Tylko tego pragnę.

Jasna cholera. Nie byłem w stanie myśleć, serce tłukło mi się w

piersi jak oszalałe. Potrzebowałem – natychmiast! – wagonu fajek i
szklanki najpodlejszej tequili, żeby jakoś to wszystko znieść. Miałem
ochotę wstać i wyjść, żeby się pozbierać. Ale wiedziałem, że teraz nie
mogę sobie pozwolić na marnotrawienie tej resztki czasu, jaki nam
został.

– Phil… tato. Rany, to ty mnie wychowałeś. Mama i tamten fiut

nic tylko cały czas starali się mnie ustawić, wepchnąć mnie do
szufladki, do której nie pasowałem. Jesteś jedynym rodzicem, jakiego
kiedykolwiek miałem. I nie ma znaczenia, jak będę się do ciebie
zwracał.

– Ale „tata” brzmi fajnie. To jedyna rzecz, której kiedykolwiek

od ciebie pragnąłem.

Jego urywany oddech uspokoił się nieco i spostrzegłem, że

background image

mięśnie okalające usta lekko się rozluźniają. Pierś opadała mu i
podnosiła się rytmicznie, więc założyłem, że znowu odpłynął. Opadłem
wyczerpany na oparcie fotela. To wszystko było… przerażające. Nie
byłem pewien, czy wyjdę z tego wszystkiego bez trwałych zmian w
psychice.

Wstałem i poszedłem do kuchni poszukać piwa albo czegoś

mocniejszego. Oparłem się o blat i zwiesiłem głowę. Nie wiedziałem,
czy mam ochotę krzyczeć, czy tłuc i niszczyć wszystko, co wpadnie mi
w ręce. Tego było za wiele. Zbyt dużo emocji, za dużo uczuć jak na
jedną osobę; nie umiałem sobie z tym wszystkim poradzić. Wszystkie
wydarzenia splatały się w jeden wielki chaotyczny węzeł, który
zaciskał mi się coraz ciaśniej na szyi. Czułem się, jakbym nie miał
czym oddychać.

Nie miałem pojęcia, jak długo tak stałem i powtarzałem sobie w

myśli, żeby oddychać. W pewnym momencie usłyszałem pukanie do
drzwi i zdałem sobie sprawę, że jest naprawdę późno i że wyłączyłem
się na dość długo.

Było koło północy, więc nie spodziewałem się odwiedzin, choć

moi przyjaciele nie trzymali się zwykłych zasad. Poza tym wiedziałem,
że Rule dysponuje jakimś dziwnym szóstym zmysłem, kiedy coś idzie
nie tak, więc uznałem, że nie będę zaskoczony, jeśli to jego zastanę za
drzwiami, sprawdzającego, czy wszystko OK. Przeciągnąłem się i
spróbowałem rozruszać zastały kark, dopóki nie usłyszałem
satysfakcjonującego chrupnięcia, a potem poszedłem otworzyć. Bez
namysłu nacisnąłem klamkę… I prawie ścięło mnie z nóg, kiedy nagle
znalazłem się w objęciach drobnego rudego czorta, który rzucił się na
mnie natychmiast, jak tylko drzwi otworzyły się na tyle, że mógł
wcisnąć się do środka.

Odruchowo objąłem szczupłą talię i poczułem, jak Santa zarzuca

mi ręce na szyję. Wtuliła twarz w moją pierś, a moje ramiona i ręce
otuliły miękkie, rude pukle. Kiedy potarła policzkiem o moją
nieogoloną szczękę, poczułem, że jej twarz jest mokra. Nic nie mówiła
– po prostu trzymała mnie w objęciach i płakała – nade mną, nad sobą,
nad nami, a ja stałem jak wryty, niepewny i oszołomiony. Wiedziałem
jedno, jeśli ona znowu spróbuje odejść, nie pozwolę jej na to. Będę ją
kochał tak mocno i nieustępliwie… Tak jak powiedział Phil.

– Santa…?

background image

Otoczyła moją szyję ramionami jeszcze ciaśniej i przyciągnęła do

siebie, tak że patrzyliśmy sobie teraz w oczy. Przez zasłonę łez ich
szarość migotała srebrnymi iskierkami. Była najpiękniejszym i
najwspanialszym zjawiskiem, jakie kiedykolwiek widziałem.

– Mój Boże, Nash… – Przygryzła wargę i ujęła moją twarz w

dłonie. – Tak bardzo mi przykro…

Podniosłem brew i zamknąłem jej delikatne nadgarstki w

dłoniach.

– Dostałem twoją wiadomość. Nie wiem tylko, za co chcesz mnie

przeprosić.

Zamrugała i widziałem, jak stara się poukładać w myślach to, co

chciała mi powiedzieć. Kiedy była niepewna, wyglądała tak słodko!

– Przede wszystkim za to, że nie wierzyłam w ciebie… i w siebie

samą. Naprawdę kocham tę osobę, którą jestem, Nash. Chyba
potrzebowałam całego życia przeżytego w samotności i strachu, żeby
to do mnie dotarło. Wygląda na to, że wyważyłeś drzwi mojej samotni i
nie mogę już dłużej się w niej chować. Mam mnóstwo rzeczy, które
mogę dać światu i zasługuję na miłość. Zasługuję, żebyś mnie kochał.

Poczułem się, jakby właśnie sięgnęła do mojej piersi i złożyła w

całość kawałki pogruchotanego serca, o których myślałem, że zabrała
ze sobą, odchodząc – i to złożyła je w całość o wiele mocniejszą i
lepszą.

– Zasługujesz na wszystko, czegokolwiek kiedykolwiek

zapragniesz, Santa.

Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało, nerwowo.

– Jedyną rzeczą, której pragnęłam zawsze, oprócz bycia

pielęgniarką, jesteś ty. Tak bardzo, cholernie cię kocham, Nashu
Donovan!

Uścisnąłem ją tak mocno, że aż pisnęła, i pocałowałem tak

zachłannie, że mało brakowało, a zrobiłbym jej krzywdę. Postawiłem ją
z powrotem na ziemi i zamknąłem drzwi.

– A tak w ogóle… co tu robisz? – Nie miałem pojęcia, dlaczego

tak późno zjawia się w domu mojego ojca. Nie, żeby jej widok mnie
nie cieszył. Sama jej obecność sprawiała, że lżej mi było znosić to
wszystko, przez co ostatnio przechodziłem.

– Pojechałam do mojej mamy, do Phoenix. Czułam się zraniona i

zachowałam się jak spanikowana gówniara. Nie myślałam jasno, nie

background image

słuchałam, co do mnie mówisz, i wydawało mi się, że ucieczka
pomoże. Odbyłyśmy z mamą bardzo szczerą, poważną rozmowę i
dotarło do mnie, że nie mogę cały czas myśleć o sobie samych złych
rzeczy. Wszyscy popełniamy błędy, ranimy siebie i innych, ale to nie
określa tego, kim jesteśmy. Wracałam już do domu, kiedy zadzwoniła
do mnie Royal. Spotkała Corę i dowiedziała się, że Phil jest w
kiepskim stanie. Złamałam wszystkie ograniczenia prędkości między
Denver a Nowym Meksykiem. Nigdy bym sobie nie wybaczyła,
gdybyś musiał przez to przechodzić sam.

Boże, tak bardzo ją kochałem!

– Potrzebuję cię. – Gdy to powiedziałem, głos mi się załamał i

wszystkie uczucia, które starałem się od siebie odsunąć, tylko po to,
żeby jakoś przetrwać, napłynęły z powrotem niepowstrzymaną falą.

– Wiem o tym. I dlatego tu jestem. Na tym właśnie polega

miłość. – Sięgnęła po moją dłoń i uścisnęła ją. – Jak on się czuje?

Pokręciłem z głową i zwiesiłem ją smętnie, a Santa położyła mi

dłoń na karku i ucałowała delikatnie w porośnięty szczeciną policzek.

– Z każdą chwilą jest gorzej. Rzadko od niego odchodzę.

Odpływa i wraca, zapomina, gdzie jest, ile ma lat. Pielęgniarki są
zdania, że to kwestia dni. O ile nie godzin.

Przyciągnęła mnie do siebie i na chwilę zatraciłem się w jej

objęciach. Jej włosy były takie miękkie… pachniały wiosną i słońcem,
chociaż był środek nocy.

– Przykro mi. To musi być straszne. Czy jest coś, co mogę dla

ciebie zrobić?

Pocałowałem ją za uchem i poczułem, jak drży.

– Bądź przy mnie. Chyba że dasz się namówić i skoczysz po

paczkę fajek i coś mocniejszego.

Odsunęła się ode mnie i skrzywiła kwaśno. Na ten widok

uśmiechnąłem się szeroko.

– Żartowałem. Sama twoja obecność sprawia, że jest mi nieco

lżej. Tak bardzo się cieszę, że wreszcie dostrzegłaś, jak cudowną osobą
jesteś…

– Cóż, uprzedzam, że mogą mi się jeszcze zdarzać nawroty, więc

będziesz się musiał uzbroić w cierpliwość. Muszę jednak przyznać, że
skoro ktoś tak cudowny, zdolny i troskliwy jak ty może kochać kogoś
takiego jak ja… Chyba muszę być wyjątkowa.

background image

Mogłem na to odpowiedzieć tylko w jeden sposób – namiętnym

pocałunkiem. W innym miejscu, o innym czasie, znalazłbym po prostu
miejsce, w którym moglibyśmy zrzucić ubrania i kochać się, jednak
teraz, choć byłem szczęśliwy, że jest tu ze mną, że mogę ją uważać za
swoją, nie mogłem sobie pozwolić nawet na chwilę zapomnienia.
Westchnąłem, nie odrywając warg od jej ust, i przymknąłem oczy.

– Muszę zostać z Philem, czuwać przy nim.

Ona także westchnęła. I przez chwilę było tak, jakbyśmy

oddychali sobą nawzajem.

– Nigdzie się nie wybieram, Nash. Jeśli zostajesz, zostanę z tobą.

Chciałem zaprotestować. Niezbyt podobała mi się perspektywa

okazywania przy niej nerwów i słabości, ale dobrze było mieć przy
sobie kogoś, w kim miałem wsparcie. Przełknąłem ślinę i
zaprowadziłem ją do pokoju, w którym leżał Phil. Podniosła rękę do ust
i zobaczyłem, że drżą jej palce. Z jej pięknych oczu popłynęły znowu
łzy, ale natychmiast je otarła i podeszła do łóżka, zostawiając mnie z
tyłu. Przesuwała uważnym wzrokiem po jego ciele i położyła mu
delikatnie palce na nadgarstku. Minęła dobra chwila, zanim dotarło do
mnie, akurat kiedy opadłem na swój fotel, że wcieliła się po prostu w
rolę pielęgniarki. Stała przy nim przez jakąś minutę, a potem odwróciła
się do mnie z niepocieszoną miną. Chciałem wstawać, żeby przynieść
jej drugie krzesło, ale usiadła mi z impetem na kolanach i skuliła się,
wtulając w moją pierś.

– Ma słaby, niepewny puls i oddycha płytko, z trudem –

wymamrotała.

– Tak.

Pokręciła głową.

– Tak bardzo mi przykro…

Prychnąłem cicho i ucałowałem ją w czubek głowy.

– W kółko to powtarzasz.

– Bo tak jest. Naprawdę bardzo mi przykro.

Przyciągnąłem ją tak blisko siebie, jak tylko zdołałem, i

patrzyłem na swojego ojca. Żołądek skręcał mi się ze strachu i bólu.

– Wiesz, Phil powiedział mi dziś, żebym niczego w życiu nie

żałował. Powiedział mi też, że powinienem cię kochać tak mocno,
żebyś nie zdołała przed tą miłością uciec. A potem poprosił, żebym
nazywał go tatą. – Głos mi się załamał i pierwszy raz, odkąd to

background image

wszystko się zaczęło, poczułem, że zaraz się rozkleję. Na szczęście
było ciemno, a jedyną osobą w pobliżu była Santa. Po policzku
spłynęła mi łza i wsiąkła w jej jasne włosy.

Santa położyła mi dłoń na sercu i zaczęła postukiwać w moją

pierś palcami w rytm jego szybkich uderzeń.

– Możesz dla niego to wszystko zrobić. – Głos miała cichy i

łagodny, całkiem jakby bała się mnie przestraszyć.

– Teraz, kiedy jesteś przy mnie? Tak, mogę.

Od tej pory milczeliśmy tylko, przytuleni do siebie w ciemności,

czekając na to, co przyniesie następny dzień. Wiedziałem jednak, że
cokolwiek to będzie, stawimy temu czoło razem. A to czyniło
perspektywę nieuchronnego nieco znośniejszą.

Następnego dnia Phil na zmianę tracił i odzyskiwał przytomność.

Czasami wiedział doskonale, kim jestem, i uśmiechał się do mnie
szeroko, zerkając porozumiewawczo na Santę. Próbowałem ją
namówić, żeby poszła do domu, i tłumaczyłem, że nie musi ze mną
siedzieć, bo i tak już opuściła kilka dni w pracy, ale nie dałem rady
przemówić jej do rozsądku. Kręciła się wokół łóżka, zajmując tym,
czym zwykle zajmują się pielęgniarki, i zachowując się przy tym jak
moja dziewczyna. Byłem jej za to wdzięczny. Phil rozśmieszał ją, gdy
tylko był przytomny i świadomy. Opowiadał jej straszne historie z
moich szczenięcych lat, kiedy włóczyłem się z Jetem i bliźniakami
Archerami, co doprowadziło do demonstrowania tych wszystkich
okropnych tatuaży, które teraz już zakryłem czymś innym. Te okresy
świadomości nie trwały długo, ale Santa potrafiła zdziałać cuda i
świetnie sobie radziła, nawet kiedy sam czułem się zagubiony i
bezużyteczny.

Kiedy Phil tracił kontakt z rzeczywistością, kiedy sądził, że jest

gdzie indziej, stawał się kimś innym, było mi naprawdę trudno. Miałem
ochotę rzucać czymś ciężkim, gdy mamrotał bez ładu i składu o mojej
matce i tamtym nieszczęsnym związku. To wszystko sprawiało, że cała
moja pogarda dla matki wypływała na powierzchnię i wrzała,
podsycana starym bólem i uczuciem poniżenia. Santa robiła, co mogła,
żebym cały czas pamiętał o tym, że zachowanie mojej matki nie
powinno mieć dla mnie już żadnego znaczenia. I że ludzie, którzy się w
moim życiu liczyli, uwielbiali mnie i nie zmieniliby we mnie ani jednej
rzeczy. Że ona nic by we mnie nie zmieniła.

background image

Było wcześnie rano następnego dnia – słońce jeszcze nawet nie

wzeszło – kiedy coś się zmieniło. Nie umiałbym powiedzieć co.
Drzemałem niespokojnie na fotelu, budząc się co chwila, a Santa spała
na kanapie w sąsiednim pokoju, gdy nagle całkiem oprzytomniałem.
Nie wiem dlaczego. Wstałem, podszedłem do łóżka ojca i spojrzałem
na niego. Miał półotwarte oczy i zdawałem sobie sprawę, że walczy z
trudem o każdy oddech. Serce zaczęło trzepotać mi niespokojnie w
piersi i wiedziałem – po prostu wiedziałem – że nadeszło nieuchronne.
W klepsydrze przesypywały się ostatnie ziarenka piasku.

– Hej… – Mogłem się zdobyć tylko na szept. Słysząc mój głos,

otworzył oczy i zerknął na mnie.

Nie miałem pojęcia, czy w ogóle mnie widzi – czy jest w stanie

jeszcze mnie rozpoznać – ale podniósł słabą dłoń i wziął mnie za rękę.
Gdy patrzyłem, jak ta wychudzona, zapadnięta pierś podnosi się i
opada z coraz większym trudem, emocje ścisnęły mi gardło. Phil
zacisnął kościste palce na mojej dłoni i nie wiedziałem, czy naprawdę
to powiedział, czy może tylko sobie to wyobraziłem. Jednak jestem
gotów przysiąc, że zanim zamknął ostatni raz oczy, usłyszałem szept:
„z tobą… zawsze”.

Nie umiałbym powiedzieć, ile czasu stałem tam, trzymając go za

rękę i patrząc na niego w otępieniu. Nie wiem, czy coś mówiłem, czy
nie, ale Phil już nie oddychał. Nagle z apatii wyrwał mnie jakiś
stłumiony odgłos. Gdy obejrzałem się na drzwi, zobaczyłem stojącą w
nich Santę z rękami przy ustach i szeroko otwartymi oczami.
Wiedziała. I cierpiała razem ze mną.

Podeszła do mnie i otoczyła mnie ramionami. I staliśmy tak po

prostu w milczeniu i żalu, pogrążeni w smutku i nieco zagubieni.

– Wydawało mi się, że zanim odszedł, powiedział… że zawsze

będzie przy mnie. – Mój głos brzmiał chrapliwie i niepewnie.

– Bo to prawda, Nash. Jest cząstką ciebie, we wszystkim, co

robisz. Zawsze będzie z tobą, będzie nad tobą czuwał. – Poczułem, jak
przeciąga palcem po moim kręgosłupie, strzeżonym przez uśpionego
smoka.

– Tak, ale bez niego nic nie będzie takie samo.

Czułem na karku łaskotanie jej oddechu. Nakryłem dłonią jej

ręce, splecione na moim brzuchu.

– Nie, nie będzie, ale zrobisz, co w twojej mocy, żeby zachować

background image

pamięć o nim.

Jasne jak cholera, że zamierzałem to zrobić. Chociaż tyle

mogłem uczynić po tym wszystkim, co Phil zrobił nie tylko dla mnie,
ale i dla reszty zbłąkanych ludzi, których nazywałem swoją rodziną.

Następnych kilka dni było jednym wielkim chaosem. Czułem się

jak w oku szalejącego cyklonu. Zanim jeszcze na dobre zaświtało,
Santa wzięła sprawy w swoje ręce. Zadzwoniła, do kogo trzeba, żeby
umówić się na przeniesienie ciała, i upewniła się, że zostanie
potraktowane zgodnie z ostatnią wolą Phila. W ciągu kilku godzin w
domu mojego ojca zaroiło się od ludzi. Dziewczyny ustalały szczegóły
związane z pochówkiem. Ponieważ Phil miał zostać skremowany,
pogrzeb miał się odbyć za kilka dni. Nie byłem w stanie mówić, działać
– a gdy ktoś mnie o coś pytał, ledwie kontaktowałem. Więc to Santa
wszystkim się zajęła. Moja dziewczyna – nieśmiała, niepewna i
nerwowa – przejęła dowodzenie, całkiem jak na ostrym dyżurze. I nie
mógłbym jej za to bardziej kochać, nawet gdybym chciał. Byłem
pewien, że przyjaciele dostrzegają, jak się o mnie troszczy i wspiera na
duchu. Wiedziałem, że oni także ją za to uwielbiają. Bez niej nie
potrafiłbym sobie z tym wszystkim poradzić.

Chłopakom przypadł w udziale obowiązek powiadomienia o

śmierci Phila bliższych i dalszych znajomych. Telefony się urywały,
wszyscy mieli jakieś pytania i sprawy do ustalenia. Jeden dzień
przechodził w kolejny, a ja tkwiłem w samym środku tego piekła,
otępiały i odrętwiały. W pewnym momencie Rule chyba się
zorientował, w jakim jestem stanie. Chociaż wciąż było jeszcze
mnóstwo rzeczy do omówienia i potwierdzenia, uczczenie pamięci
Phila i złożenie hołdu wspaniałej osobie, jaką był z całą pewnością,
musiało znaleźć się na szczycie listy obowiązków związanych z jego
śmiercią. Dlatego Rule poprosił Rome’a, żeby zorganizował w barze
szybką stypę. Byliśmy w końcu Donovanami – to było jedyne słuszne
wyjście.

Piłem chyba trzeciego jamesona z colą, z Santą przyklejoną do

mojego boku, wsłuchując się w lecących z szafy grającej The Pogues,
zawodzących Waltzing Matilda i If I should fall from Grace with God i
leniwe, sentymentalne opowieści wszystkich o tym, jak Phil wpłynął na
nich życie, kiedy chłód i otępienie w końcu zaczęły mijać. Byłem
smutny, byłem samotny i przerażony, jednak chciałem zrobić wszystko,

background image

żeby mój staruszek był ze mnie dumny. Wiedziałem, że właśnie na tym
by mu zależało.

Przyciągnąłem do siebie Santę, pocałowałem ją w koniuszek

piegowatego nosa i powiedziałem:

– Dziękuję.

Ściągnęła brwi i przyjrzała mi się.

– Za co?

Właściwie to byłem jej wdzięczny za wszystko.

– Za to, że jesteś, jaka jesteś.

Jej szare oczy zalśniły czystym srebrem, jak zawsze, gdy

powiedziałem coś, co chwyciło ją za serce. Przytuliła mnie tak mocno,
że ledwie mogłem złapać oddech. Odpuściłem. Powiedziałem Philowi
w myśli „do widzenia” i wzniosłem toast. W odpowiedzi wszyscy
pohukiwali i krzyczeli ile tchu w piersi. To było poruszające
pożegnanie – i jedyne słuszne. Każdy, na kogo Phil w jakiś sposób
wpłynął, cała nasza rodzina, którą pomógł stworzyć, uczciła jego
pamięć – a także własną – wstawiając się należycie i obiecując żyć
życiem bez wyrzutów sumienia.

Następnego dnia odbył się pogrzeb. Dziewczyny znalazły mały,

przytulny kościółek na przedmieściach – był zatłoczony po brzegi. Phil
miał cały zastęp przyjaciół od motocykli, starych kumpli z marynarki –
między innymi tatę Cory, który trzymał teraz na rękach małą Remy –
stadko stałych klientów i tyle byłych dziewczyn i kochanek, że na ich
widok mogłem tylko pokręcić z niedowierzaniem głową i przybić
mojemu ojcu w myśli piątkę.

Cała nasza paczka stała pod kościołem, witając żałobników. To

był dziwny widok – oglądać ludzi zazwyczaj tak barwnie ubranych,
teraz całych w odcieniach szarości i czerni. Nawet Rule ufarbował z tej
okazji włosy na żałobną, kruczą czerń. Kochałem ich za to, że chcieli
ze mną być, że miałem wokół mnóstwo pomocnych dłoni, które
podtrzymają mnie, w razie gdyby groził mi upadek, ale czułem się
całkiem pewnie – dopóki Santa nie oddalała się zbytnio. Była skałą,
opoką, dzięki której trwałem pewnie w rzeczywistości.

Z wnętrza kościoła zaczęły dobiegać dźwięki Danny Boy w

wykonaniu Johnny’ego Casha i padłem ofiarą niezliczonych, zdolnych
połamać kręgosłup niedźwiedzich uścisków i mokrych całusów od
dziewcząt. Cora nie kryła już łez – a spłakaną widziałem ją dotychczas

background image

tylko dwa razy: kiedy była w ciąży i kiedy Rome został postrzelony.
Oczy Rule’a w kolorze zimowego nieba także były nieco szkliste i
ponure, a kiedy weszliśmy do kościoła, ukrył twarz we włosach Shaw.

Chwyciłem Santę za rękę i podniosłem ją do ust, żeby ucałować

jej knykcie.

– Gotowa?

Otworzyła usta, żeby coś odpowiedzieć, ale zamknęła je,

marszcząc czoło, na odgłos stukotu wysokich obcasów. Nie mogłem
uwierzyć, że ona tu przyszła! A jeszcze bardziej, że miała czelność go
tu ze sobą przywlec! Skrzywiłem się gniewnie na widok mojej matki i
Granta.

– Co tu robisz? – Nie kryłem wściekłości.

Matka odchrząknęła.

– Nashville, naprawdę, jak by to wyglądało, gdybyśmy nie

przyszli?

„Naprawdę”? Zacisnąłem odruchowo szczęki.

– Nie interesuje mnie, jak by to wyglądało. To czas dla rodziny

Phila, ludzi, którzy go kochali. Ty dokonałaś już wyboru. Nie wybrałaś
żadnego z nas, więc równie dobrze możesz się stąd wynosić.

Poczułem, jak Santa zaciska kurczowo palce na moim łokciu.

– Jesteś niedorzeczny!

Cóż, dla mojej matki zawsze taki byłem.

Otwierałem już usta, żeby coś powiedzieć, gdy Grant uznał

nagle, że pora wkroczyć do akcji.

– Zawsze był z ciebie egoistyczny bachor. A teraz odsuń się,

zanim ktoś wyjdzie i zobaczy, co tu się wyprawia. Miej trochę
godności… Jeśli w ogóle wiesz, co to jest.

Krew mnie zalała. Miałem ochotę rzucić mu się do gardła – i to

dosłownie. Chciałem mu złamać nos. Musiałem… odciągnąć moją
rozwścieczoną dziewczynę, która weszła nagle między nas i dźgnęła
palcem w środek krawatu Granta. Nigdy nie widziałem jej tak
wzburzonej, więc podszedłem i położyłem jej dłoń na ramieniu, żeby ją
uspokoić.

– Jak śmiesz?! – Była wściekła. Aż się gotowała i kipiała

słusznym gniewem. Widok był imponujący i przerażający zarazem, ale
Grant tylko zmrużył oczy i podszedł do niej o krok. – Jesteś zwykłym,
nadętym dupkiem. Miałeś szansę wychować zdrowe, szczęśliwe

background image

dziecko, ale z niej zrezygnowałeś. Nash jest milion razy więcej wart od
ciebie. – Oczy rozbłysły jej gniewnie, kiedy wodziła wzrokiem od
mojej matki do Granta. – Jesteście samolubni i okropni. I w pełni na
siebie nawzajem zasługujecie. Nie jesteście warci tego, żeby Nash był
waszym synem.

Grant zabulgotał coś i podszedł jeszcze o krok, a ja wyciągnąłem

ramię i pchnąłem go w środek piersi. Upewniłem się, że zrozumie
powagę słów, które miałem mu do powiedzenia.

– Jeżeli chociaż spojrzysz na nią krzywo, połamię ci wszystkie

kości, a potem, kiedy się pozrastają, zrobię to znowu. Kiedy byłem
dzieckiem, był z ciebie kawał fiuta i nie mogłem nic na to poradzić, ale
teraz nie jestem już dzieckiem, więc licz się z tym.

– Grozisz mi? – W jego głosie brzmiały uraza i nadęcie.

– Nie. Po prostu uprzedzam, jak się sprawy mają. Nie chcę was

tu widzieć! Żadnego z was. A teraz, jeśli mi wybaczycie, muszę
wygłosić przemowę.

Moja matka wyglądała, jakby chciała powiedzieć coś jeszcze, ale

jak zawsze, kiedy Grant podjął decyzję – a odwrócił się na pięcie,
ciągnąc ją za sobą – nie odezwała się ani słowem. Spojrzałem na Santę
i uśmiechnąłem się do niej krzywo.

– Chodź, miejmy to już za sobą.

Uścisnęła moją dłoń i podniosła jedną rdzawą brew.

– Naprawdę masz na imię Nashville?

Jej pytanie sprawiło, że zrobiłem coś, czego nigdy nie zrobiłbym

w tak smutnym dniu. Roześmiałem się.

– Taaa… I nigdy więcej o tym nie wspominaj.

Wszedłem do kościoła i posadziłem ją obok Cory, która

natychmiast ją przytuliła, a sam ruszyłem w stronę niewielkiego
podium ustawionego obok urny i czegoś w rodzaju tablicy pamiątkowej
– dzieła dziewczyn. Były na niej zdjęcia Phila z różnych okresów jego
życia, jego pierwsza maszynka do tatuażu, skórzana kurtka, pagony z
munduru… to był wzruszający i wspaniały pożegnalny symbol.
Zerknąłem na niego kątem oka, odchrząknąłem i powiodłem wzrokiem
po zgromadzonych.

Widziałem, jak Rule i Jet kiwają mi głowami; Rowdy uśmiechnął

się do mnie smutno, ale pokrzepiająco, a Cora cicho łkała, wtulona w
ramię Rome’a. Wyszukałem w tłumie te jedyne szare oczy. Santa

background image

patrzyła na mnie, spokojna, łagodna – i taka mi droga! Nie zwracałem
uwagi na nic innego, na nikogo. Skupiłem się tylko na tym, co miałem
do powiedzenia jej.

– Przez cały czas, przez jaki Phil Donovan był obecny w moim

życiu, pełnił wiele ról. Nazywałem go przyjacielem, szefem, mentorem,
wujem, a w końcu… ojcem. Był każdą z tych osób. A także znaczył dla
mnie wiele, wiele więcej. Phil brał pod swoje skrzydła każdego, kto był
zagubiony i kierował nim, dopóki nie znalazł właściwej drogi. W ten
oto sposób zebrał razem garstkę zbuntowanych, zagubionych dusz –
dzięki czemu mamy teraz siebie nawzajem. Dzięki Philowi mamy
rodzinę.

Słyszałem chrząknięcia i widziałem, jak zgromadzeni zmieniają

pozycję w ławkach.

– Gdy byłem młodszy, marzyłem o tym, żeby – gdy dorosnę –

być taki jak Phil. Sądziłem, że facet jest naprawdę super, że ma świetną
pracę, i podziwiałem to, że żyje na własnych zasadach, jednocześnie
robiąc, co tylko mógł, żeby się o mnie zatroszczyć. Był wspaniałym
człowiekiem, a gdybyście zapytali mnie wówczas, za co chciałby
zostać zapamiętany… powiedziałbym, że za jego sztukę, za jego
poświęcenie w tworzeniu miejsca, w którym mogła rozkwitać
indywidualność i twórczość. Teraz jednak… – Musiałem odczekać
sekundę. Odchrząknąłem i zwinąłem leżące przede mną na pulpicie
dłonie w pięści. – Teraz odpowiedziałbym „za mnie”. Jestem
człowiekiem, z którego jego ojciec był dumny. I zrobię wszystko, żeby
zachować pamięć o nim, żeby godnie reprezentować jego dziedzictwo i
żeby nadal spełniać jego marzenia. Sądzę, że byłby dumny z nas
wszystkich. Pomimo trudności, przeszkód i kłód rzucanych nam przez
życie pod nogi wszyscy odnajdujemy swoje drugie połowy,
zakochujemy się, pobieramy, mamy dzieci, prowadzimy interesy i
robimy rzeczy, które nas uszczęśliwiają. Sądzę, że właśnie tego zawsze
dla nas chciał. Wszystkim nam będzie brakowało Phila Donovana –
mojego ojca – ale będzie on żył w sercu każdego z nas, każdej osoby, w
której życie wkroczył i pomógł je ukształtować.

Nie wiedziałem, co jeszcze mógłbym powiedzieć, więc

podziękowałem wszystkim i poinformowałem (w większości
popłakujących w ciszy) żałobników, że jeśli ktoś chciałby coś jeszcze
powiedzieć, teraz ma ku temu okazję, a potem zszedłem, żeby usiąść

background image

obok mojej dziewczyny.

Widziałem na jej bladych policzkach ślady łez, a kiedy zająłem

miejsce u jej boku, przylgnęła do mnie całym ciałem i położyła mi
głowę na ramieniu.

– Dziękuję. – Szepnęła łamiącym się głosem.

– Za co?

– Za to, że jesteś, jaki jesteś.

Cóż mogłem powiedzieć. Otoczyłem ją ramieniem i słuchałem,

jak ludzie opowiadają historię o tym, jak cudownym człowiekiem był
mój ojciec, jak wielki wywarł wpływ na ich życie, i pomyślałem, że
kiedy będzie już po wszystkim, wsiądę do swojego chargera i
przekraczając dozwoloną prędkość, pojadę w góry, żeby przywrócić
mu wolność. Wiedziałem, że pochwaliłby taki scenariusz.

background image

SANTA:

Po pogrzebie Nash wyglądał, jakby za chwilę miał się przewrócić

od braku snu i nadmiaru stresu. Jego przyjaciółka Cora i jej ojciec,
który był kolegą Phila w marynarce, zorganizowali w jej domu
przyjęcie pożegnalne. Wiedziałam, że Nash się tam pojawi i spróbuje
jakoś przez to przebrnąć do końca, ale wiedziałam też, że nade
wszystko powinien się położyć i odpocząć. Nie chciałam się odzywać –
nie byłam pewna, czy w ogóle mam prawo się wtrącać – ale kiedy
wspomniałam o tym, że wygląda na wyczerpanego, Rule i Rome
zgodzili się ze mną. Stwierdzili, że powinnam zabrać go do domu i
położyć do łóżka. Rule powiedział to z krzywym, porozumiewawczym
uśmieszkiem, dzięki któremu zarobił od brata solidne trzepnięcie w
potylicę. Kiedy Nash oderwał się wreszcie od grupki, z którą
rozmawiał, zgarnęłam go i poprosiłam:

– Zabierz mnie do domu.

Nie protestował, nie oponował. Nie wrócił nawet, żeby się

wytłumaczyć. Zgarnął mnie tylko do chargera i wróciliśmy razem do
Victorian. W mieszkaniu zaczął ściągać z siebie ciemne ubranie –
czemu przyglądałam się nie bez ulgi i zadowolenia – ale gdy już wziął
prysznic i coś przegryzł, widać było, że pada z nóg. Nie było sensu
próbować wciągnąć go w rozmowę, nie mówiąc już o czym innym.

Zrzuciłam buty na obcasach, w których męczyłam się cały dzień.

Przytuliłam się do silnego, pokrytego tatuażami ciała Nasha, i
gładziłam płomienie zdobiące jego głowę i ramiona, dopóki jego pierś
nie zaczęła podnosić się i opadać spokojnym, równym rytmem. Jego
ciemne rzęsy zatrzepotały lekko na śniadych policzkach i przesunęłam
delikatnie kciukiem po jego kruczoczarnych brwiach. Był piękny,
idealny – i silniejszy niż ktokolwiek, kogo znałam. Był mój. Cały.
Wiedziałam, że powinnam to doceniać – każdego dnia.

Kiedy spał już spokojnym, mocnym snem, wyśliznęłam się z

łóżka i zaczęłam się krzątać po zaniedbanym przez ostatnie kilka
tygodni mieszkaniu. Zadzwoniłam do Sunny i powiedziałam jej, że
wróciłam i że stawię się w pracy, jak tylko będę potrzebna. Poprosiłam
też, żeby umówiła mnie na rozmowę z dyrektorką w sprawie awansu.
Zdałam jej pobieżnie relację z tego, co się wydarzyło. i aż ścisnęło
mnie w dołku, kiedy usłyszałam, jak wyrozumiale i łagodnie to

background image

przyjmuje. Pomyślałam, że naprawdę powinnam lepiej zadbać o naszą
przyjaźń, i to nie tylko w pracy, bo Sunny była świetną dziewczyną, a
do tego trzymała mocno moją stronę. Zadzwoniłam też do Faith, żeby
jej się wytłumaczyć i wysłuchać opieprzu za to, że wyjechałam bez
uprzedzenia do Phoenix.

Sądzę, że mimo wszystko ucieszyła się z mojego telefonu.

Cieszyła się z mojego awansu i z tego, że mamie się polepszyło, ale
dała mi jasno do zrozumienia, że nie uważa Nasha za dobrą partię dla
mnie. Dawniej może i przejęłabym się jej zdaniem, tym, co o tym
wszystkim sądziła, i wzięłabym sobie jej słowa do serca. Ale teraz
sama wiedziałam, co jest dla mnie najlepsze. Tak jak powiedziałam
Nashowi, wcześniej postrzegałam samą siebie i własne życie takimi,
jakimi widziałam je ja sama – i nie słuchałam osądu nikogo innego.
Teraz widziałam zaś jego i to, jaka byłam w jego pięknych oczach.

Płukałam właśnie stertę zapomnianych kubków po kawie, żeby

włożyć je do zmywarki, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Ponieważ
wszyscy przyjaciele Nasha byli u Cory i Rome’a, a jego matka nie
miałaby się po co tu pokazywać, uznałam, że to musi być Royal.
Wytarłam ręce w ściereczkę i poszłam otworzyć. Na widok Royal
wytrzeszczyłam oczy i otworzyłam ze zdziwienia usta.

Ciemnoczerwone włosy miała zmierzwione, a pod jednym

ciemnym okiem widniał żółtozielony siniec. Miała też paskudnie
rozciętą dolną wargę. Była ubrana w spodnie od munduru i białą
koszulkę na ramiączka – poplamioną krwią i porwaną.

– Wszystko w porządku? – zapytałam.

Prychnęła jak kotka, ale widziałam, że rozkwaszona warga drży

jej lekko.

– Ryzyko zawodowe. Zadarłam ze śmieciem, który okazał się

większy i bardziej chamski ode mnie. Chciałam tylko sprawdzić, jak
sobie radzicie.

To było naprawdę miłe z jej strony. I sprawiło, że zapragnęłam

dać jej i naszej rozkwitającej przyjaźni szansę.

– Jasne. Przez chwilę było trochę nieprzyjemnie. Jego matka to

prawdziwa jędza, a jego ojczym jest palantem, ale msza upłynęła
spokojnie, a Nash rozczulił wszystkich przemową. Teraz padł jak
nieprzytomny. Chyba od jakiegoś czasu potrzebował porządnego
odpoczynku. Dzięki, że zadzwoniłaś.

background image

Zebrała zmierzwione włosy w węzeł i kiwnęła głową.

– I tak już wracałaś. Tylko to się liczy. Miałam gówniany dzień.

Chyba też się położę.

Kiedy odwróciła się na pięcie, złapałam ją za ramię.

Zauważyłam, że jej ciemne oczy lśnią od łez.

– Wiesz, z czasem to się staje łatwiejsze.

– Co takiego.

– Praca. Taka jak twoja. Pierwszej nocy na ostrym dyżurze

miałam ofiary strzelaniny między gangami. Przywieźli pięciu rannych.
Przeszłam szkolenie, więc teoretycznie wiedziałam, co mam robić, ale
po wszystkim wróciłam do domu, porzygałam się i przez trzy godziny
ryczałam jak głupia. Przywykniesz do tego. Z czasem wpadasz w
rutynę.

Pokiwała głową i przesunęła językiem po brzydkim rozcięciu na

wardze.

– Właśnie dlatego chciałabym, żebyś została moją przyjaciółką,

Santa.

Była już w korytarzu, prawie pod własnymi drzwiami, kiedy

zawołałam za nią:

– Masz mój telefon. Wiesz, że w razie czego zawsze możesz

zadzwonić!

Machnęła mi przez ramię i zniknęła w swoim mieszkaniu.

Wróciłam do sprzątania, a kiedy skończyłam, postanowiłam

wziąć prysznic. Gdy wróciłam do pokoju, żeby przebrać się w jedną z
koszulek Nasha, musiałam użyć całej siły woli, żeby powstrzymać się
od chęci całowania każdego centymetra jego pięknego ciała, dopóki się
nie obudzi.

Wycierałam właśnie mokre włosy ręcznikiem i wracałam do

salonu, żeby pooglądać trochę telewizję, zanim Nash nie wstanie, kiedy
zamarłam, zaskoczona. Mój chłopak był bez dwóch zdań przytomny;
opierał się o zagłówek kanapy i przyglądał mi się spod
wpółprzymkniętych powiek. W niebieskich bokserkach, ze
skrzyżowanymi na cudownie wyrzeźbionej piersi rękami wyglądał jak
młody bóg. Jak zawsze, mój wzrok powędrował odruchowo do
skrzydeł, znikających pod jego bielizną.

– Cześć! – Nie mogłam ukryć chrapliwej nuty, która wkradła się

do mojego głosu.

background image

Nash podniósł brew, a kącik jego ust uniósł się w uśmiechu.

– Dziękuję, że się o mnie zatroszczyłaś, Santa.

Weszłam kilka kroków w głąb salonu, a on złapał koniec

ręcznika, który trzymałam w dłoni, i przyholował mnie za niego do
siebie.

– Dla ciebie wszystko.

Przyciągnął mnie bliżej i wsunął mi rękę pod mokre włosy na

karku, a potem zmniejszył jeszcze dzielący nas dystans, tak że wręcz
przykleiłam się do jego nagiej piersi. Musiałam przyznać, że to było
najcudowniejsze miejsce na świecie.

– Czy pozwolisz, żebym teraz to ja się tobą odrobinę zajął?

Cóż, musiałabym być idiotką, żeby odrzucić taką propozycję.

Ostatnim razem, kiedy wylądowaliśmy razem na tej kanapie,
wystawiłam go w bardzo chamski sposób i chciałam mu teraz to
wynagrodzić. Pragnęłam się o niego zatroszczyć na wszelkie znane mi
sposoby.

– A co powiesz na to, żebyśmy zajęli się sobą nawzajem?

Podniósł wysoko brwi, a potem – nareszcie, po stanowczo zbyt

długiej przerwie – jego usta rozciągnął szeroki uśmiech.

– Brzmi nieźle. – Mówiąc to, nachylił się i pocałował mnie, jakby

była to jedyna rzecz, której pragnął każdego dnia, do końca świata.

Nasze języki splotły się, głodne dłonie prześlizgiwały po nagiej

skórze, a ciała dopasowały się, jakby były dla siebie stworzone. Gdy
wsunął mi dłonie pod koszulkę, którą od niego pożyczyłam, i zatrzymał
je na moich biodrach, z ust wyrwało mi się mimowolne westchnienie.
Przyciągnął mnie do siebie, tak że nasze biodra się zetknęły, i poczułam
między udami jego twardy, pulsujący wzwód. Szybkim ruchem
ściągnął mi koszulkę przez głowę i przeciągnął palcami od mojego
karku aż po krzyż, a potem westchnął z zadowoleniem – wprost w moje
rozchylone usta, wciąż wpijające się w jego wargi.

Zsunęłam niżej głowę i ucałowałam go w szyję; zadrżałam, kiedy

przesunął palcami po moich żebrach i ujął w dłonie moje piersi. Nie
mogłam nic poradzić na to, że moje ciało reagowało tak żywiołowo na
jego dotyk. Chyba po prostu potrzebowałam zręcznych dłoni, których
samo muśnięcie sprawiało, że czułam się jego własnością. Przesunął
opuszką kciuka po brodawce, sprawiając, że moje ciało zamarło w
oczekiwaniu na więcej. Wiedziałam, że jeśli tak dalej pójdzie,

background image

wynagrodzi nam to ostatnie kiepskie spotkanie w tym pokoju.
Zsunęłam głowę jeszcze niżej i ucałowałam go w sam środek mostka.
Cudownie było czuć te wszystkie spięte, twarde mięśnie pod moimi
ustami. Złożyłam wilgotnego całusa na jego lewej piersi, w miejscu,
gdzie czułam spokojne, stałe bicie jego serca, i polizałam jego sutek.
Kiedy brodawka wyprężyła się w odpowiedzi na dotyk, zachichotałam,
a potem połaskotałam go w brzuch i przesunęłam dłonią po
wytatuowanych na żebrach skrzydłach. Wcześniej sądziłam, że
najbardziej lubię go w białych bokserkach, kontrastujących ze śniadą
skórą, ale teraz, kiedy pomogłam mu się rozebrać, uznałam, że
najbardziej podoba mi się w stroju Adama. Jego wzwiedziony penis
pulsował, dosłownie wibrował w mojej dłoni. Nadal był przyozdobiony
metalowym kółeczkiem i sztangą, a kiedy ścisnęłam lekko jego
podstawę, zadrżał zachęcająco.

Kiedy pochyliłam głowę nad jego fiutem, Nash wydał z siebie

zduszony jęk. Jego oczy przybrały barwę nocnego nieba, a na policzki
wystąpił rumieniec. Siła, duma, którą czułam, mając świadomość tego,
że ktoś taki jak on reaguje na mnie w ten sposób, sprawiały, że czułam
się jak najpiękniejsza kobieta na świecie.

Gdy moje zęby szczęknęły lekko o metalowe kółeczko, zachciało

mi się śmiać, ale powstrzymałam się, słysząc westchnienie. Nash
zanurzył obie dłonie w moje włosy i przytrzymał mnie za głowę,
podczas gdy ja ssałam, lizałam i pieściłam językiem jego męskość,
sprawiając, że mięśnie jego brzucha i ud drżały niepohamowanie.
Musiałam pomagać sobie rękoma, bo cały nigdy w życiu nie
zmieściłby mi się do ust. I musiałam przyznać, że ta zabawa jest
znacznie bardziej atrakcyjna dzięki wszystkim ozdóbkom, z którymi
mogłam igrać językiem. Słyszałam jak przez mgłę, jak jęczy i szepcze
moje imię. To było superpodniecające! Czułam, jak szarpie mnie za
włosy, co oznaczało, że jest już blisko. Nie zwracałam specjalnej uwagi
na to, co mówi – zanadto byłam zajęta skupianiem się na tym
oszałamiającym uczuciu, jakim było doprowadzanie go do rozkoszy.
Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, jak cudownie jest sprawiać, że on
czuł się wspaniale, dawać mu przyjemność… Jasne, w tym wszystkim
może i bardziej chodziło o to, żeby to jemu było dobrze, ale ten smak,
to uczucie… samo to wystarczyło, żeby rozpalić mnie do granic.

Trzymałam jego penisa oburącz i pomagałam sobie dłońmi,

background image

jednocześnie ssąc, przygryzając i pieszcząc go językiem, więc prawie
krzyknęłam, zaskoczona, kiedy nagle poderwał gwałtownie moją
głowę. Zaowocowało to niekontrolowanym spotkaniem jego
najwrażliwszych części z moimi zębami i uściskiem, który nie był
zapewne zbyt delikatny. Nash zmełł w ustach przekleństwo, a ja już,
już miałam zażądać wytłumaczenia, gdy nagle moje majtki zostały
bezceremonialnie zdarte. Niespodziewanie obnażona, dygotałam,
zdyszana, tuż nad nim. Nash przyciągnął mnie do siebie i oparł moje
dłonie o zagłówek kanapy, a potem położył mi dłoń między łopatkami,
zmuszając, żebym opadła na niego. Kolanem rozchylił mi nogi,
przyciągając mnie do siebie.

Pocałował mnie mocno w kark, a potem nakrył moje nagie piersi

dłońmi. Bez słowa wyjaśnienia wsunął się we mnie… I pomyślałam
nieprzytomnie, że chyba za chwilę umrę. W tej pozycji wniknął we
mnie głębiej niż zazwyczaj. Czułam go w sobie bardziej intensywnie,
mocniej. A on… wsuwał się we mnie i ze mnie wysuwał. Wszystkie te
jego metalowe ozdóbki czyniły prawdziwe cuda – w pewnym
momencie zdawało mi się, że za chwilę zobaczę gwiazdy. Złapałam się
kurczowo oparcia i przygryzłam mocno wargę – byle tylko nie
krzyczeć, kiedy wchodził we mnie mocno i się wycofywał. W ciągu
ostatnich kilku miesięcy często się kochaliśmy, ale nic nie mogło się
równać z tym seksem – szorstkim, mocnym, szybkim.

Czułam się, jakby chciał zostawić na mnie swoje piętno. W miarę

jak przyjemność dążyła do nieuchronnego apogeum, w miarę jak tempo
i rytm stawały się coraz bardziej szalone, nagle jedna z jego dłoni
powędrowała w dół mojego brzucha, ku temu wrażliwemu punktowi,
którego dotknięcie oznaczało przekroczenie ostatniej granicy… Byłam
bardziej niż gotowa przyjąć wszystko, co miał mi do zaoferowania, i
wydawało mi się, że za chwilę rozpadnę się na tysiąc kawałków. Wtedy
rytm oddechu Nasha zmienił się, jego biodra zamarły na ułamek
sekundy, a jego dłoń zatrzymała się na wysokości mojego brzucha.

Jasny gwint! Byliśmy oboje tak blisko… balansowaliśmy na

skraju spełnienia. Nie miałam pojęcia, co on robi – ale zamierzałam go
udusić, jeśli natychmiast nie zacznie się z powrotem poruszać! Dyszał
jak maratończyk, a kiedy spojrzałam na niego, skrzywił się i pocałował
mnie, poruszając się jednocześnie tak wolno, jak tylko to możliwe.
Oboje jęknęliśmy i zaklęliśmy jednocześnie.

background image

– Chciałabyś porozmawiać o stosunku bez zabezpieczenia, który

właśnie odbywamy, czy może pójdziemy do mojego pokoju, żeby to
dokończyć?

Pisnęłam i ukryłam twarz na jego piersi.

– Rany, nic dziwnego, że było tak bosko!

Parsknął krótkim śmiechem. Jęknęłam, kiedy podniósł mnie w

ramionach i skierował się do sypialni.

– Może w najbliższym czasie powinnaś pomyśleć o

antykoncepcji?

Przejechałam językiem po płatku jego ucha, przesunęłam palcami

po płomieniach wytatuowanych na jego ramionach i uśmiechnęłam się
do niego szeroko. Chciałam mu powiedzieć, że zajęłam się tym małym
szczegółem już dawno, wkrótce po tym jak zostałam u niego na noc –
na wszelki wypadek – ale nie dał mi dojść do słowa, bo przyssał się do
boku mojej szyi i zaczął pieścić językiem wrażliwą na dotyk skórę.
Gdybym wiedziała, że w taki nagły sposób przerwie cudowne rzeczy,
które wyprawiał z moim ciałem w salonie, poinformowałabym go o
tym wcześniej.

Wydałam z siebie stłumione stęknięcie, kiedy brutalnie rzucił

mnie na łóżko, i odchyliłam głowę, przyglądając mu się spod
wpółprzymkniętych powiek… Jednak za chwilę zamrugałam
gwałtownie i otworzyłam szeroko oczy, gdy pochylił się nade mną i
usadowił między moimi nogami.

– Jesteś taki piękny… – wyszeptałam. Bo tak było. Był

nieskończenie piękny – wewnątrz i na zewnątrz.

Podniósł brew i ucałował mnie w czubek nosa.

– Ty także.

Zazwyczaj, kiedy mówił mi takie rzeczy, ignorowałam go,

sądząc, że to tylko puste słowa. Wydawało mi się, że mówi to, bo
uważa, że tak trzeba. Teraz rozumiałam, że naprawdę tak myślał. Nie
miało znaczenia, jak wyglądam, bo nawet gdybym wyglądała tak jak
kiedyś, liczyła się osoba, którą uważał za piękną. Liczyłam się ja.

– Dziękuję.

Wsunął się z powrotem we mnie, a ponieważ moje ciało było już

i tak maksymalnie pobudzone, nie potrwało długo, nim wykrzykiwałam
jego imię w sufit, wbijając pięty w jego plecy. Założył sobie moje nogi
wysoko na biodra, oparł się na jednym kolanie i zaczął metodycznie

background image

zagłębiać się we mnie, dopóki sam nie doszedł i nie opadł na mnie
bezwładnie.

Kółeczko w jego nosie zawibrowało na nagiej skórze mojego

ramienia, kiedy pocałował mnie w obojczyk i wymamrotał:

– To ostatni raz, kiedy uprawialiśmy seks na tej kanapie. To

zawsze źle się dla mnie kończy.

Roześmiałam się i objęłam go mocno.

– Ale tym razem skończyło się chyba dobrze?

– Kocham cię, Santa.

– Ja ciebie też, Nash.

Nash nie chciał w życiu niczego żałować, a ja chciałam żyć

pełnią życia. Potrzebowaliśmy siebie, aby wzajemnie się dopełniać.
Teraz, kiedy mieliśmy siebie nawzajem, nie było już sensu wracać do
przeszłości, konfrontować jej z teraźniejszością. Było tylko nasze
wspólne życie.

Dostałam awans. To było wspaniałe i byłam naprawdę z siebie

dumna, ale jeszcze bardziej cieszyło mnie, że Nash jest taki dumny ze
mnie! Moja praca nie musiała być dla niego ważna, ale była
nieodłączną częścią mnie i Nash wiedział, jak wiele dla mnie znaczy.
Dzięki temu kochałam go jeszcze mocniej.

Oboje nadal mieliśmy bardzo napięte grafiki i niewiele czasu dla

siebie. Tym bardziej że mnie czekały jeszcze szkolenia z zakresu
nowych obowiązków. Nie miało to jednak znaczenia, bo teraz każdą
noc spędzaliśmy razem, u niego albo u mnie, zawsze w jednym łóżku. I
jak długo budziłam się następnego ranka u jego boku, nie obchodziło
mnie, gdzie jestem.

Pracowałam także nad swoim życiem towarzyskim.

Wychodziłam z Sunny, starałam się dołączać do przyjaciółek Nasha
podczas ich tradycyjnych czwartkowych babskich wieczorów – o ile
nie kolidowało to z moją pracą. A każdego ranka po tym, jak
zostawałam u Nasha, piłam kawę z Royal. Lubiłam spędzać z nimi
wszystkimi czas, ale Royal… Royal miała w sobie coś szczególnego.
Samo obserwowanie, jak inna młoda kobieta boryka się z wyczerpującą
emocjonalnie i trudną pracą, przyciągało mnie do niej jak magnes. Nie
musiałam się już starać z nią zaprzyjaźnić. Po prostu stałam się jej
przyjaciółką i tyle.

Byłam spóźniona. Nash zadzwonił do mnie podczas przerwy na

background image

lunch i poprosił, żebym podjechała po pracy do nowego salonu tatuażu.
Miałam późno umówione wizyty i musiałam zostać dodatkowe pół
godziny, zanim lekarz zdołał wszystkich przyjąć. Wiedziałam, że w
salonie właśnie uporali się z wykończeniami i zostało tylko zatrudnić
resztę personelu, tak że w ciągu najbliższych tygodni wszystko
powinno ruszyć z kopyta. Wszyscy z Marked włożyli w niego mnóstwo
pracy i była to kosztowna inwestycja, ale każdy był podekscytowany i
nie mógł się doczekać, kiedy otworzą nowe miejsce. Sądziłam, że Nash
po prostu chce się pochwalić, i było mi głupio, że każę mu na siebie
tyle czekać, więc w myślach nakazałam sobie pamiętać, żeby
wynagrodzić mu to odpowiednią dawką „ochów” i „achów”. Byłam z
niego naprawdę dumna.

Musiałam zaparkować kawałek od nowej miejscówki i kilka

minut zajęło mi przedarcie się przez zwykły tłumek ludzi wracających
o tej porze z pracy. Lokalizacja była ekstra. Mogłam pójść o zakład, że
jak tylko zaczną działać, nie będą wiedzieli, w co ręce włożyć, tylu
będą mieli klientów. Nash opierał się o przeszkloną fasadę budynku i
rozmawiał przez komórkę. Na mój widok mrugnął porozumiewawczo.
Znałam go i wiedziałam, że nie potrafi stać bezczynnie. Zawsze musiał
sobie znaleźć coś do roboty. Sądzę, że pomagało to mu zwalczyć chęć
sięgnięcia po papierosa. Rzucanie palenia szło mu jak dotąd świetnie i
za każdym razem, kiedy korciło go, żeby zapalić, przypominałam mu,
że udało mu się przebrnąć przez całe to piekło z Philem bez jednego
papierosa, więc z pewnością poradzi sobie bez fajek i teraz.

Kiedy dotarłam do niego, uścisnął mnie mocno i pocałował tak

zachłannie, jakbyśmy wcale tego ranka nie uprawiali szalonego
porannego seksu. Byłabym najszczęśliwszą dziewczyną na świecie,
gdyby za każdym razem był na mój widok taki szczęśliwy.

– Dostałeś ode mnie wiadomość, że się spóźnię? – zapytałam.

– Tak. Dzięki temu miałem czas, żeby zapakować prezent.

Spojrzałam na niego pytająco, ale za chwilę spostrzegłam, że

przeszklony front sklepu jest cały zaklejony szarym papierem
pakowym.

– Sądziłam, że chcesz po prostu oprowadzić mnie po nowym

salonie…

Roześmiał się i pociągnął mnie za jeden z kucyków, w które

upięłam włosy do pracy.

background image

– Bo tak jest. Jest niesamowity, ale najpierw chciałbym ci coś

pokazać. Bardzo długo debatowaliśmy nad tym, jak powinniśmy
nazwać to miejsce. Wpadaliśmy na setki pomysłów i natychmiast je
odrzucaliśmy.

Zaczynałam się trochę niecierpliwić. Przygryzłam wargę i

spojrzałam na niego spod zmrużonych powiek.

– Co odwaliłeś, Nash?

– Ten salon to przyszłość Marked, ale moją przyszłością jesteś ty.

Pomyślałem, dlaczego by nie połączyć jednego z drugim, bo obie te
rzeczy są w moim życiu najważniejsze.

Sięgnął za siebie i zerwał płachtę z szyby, a ja odruchowo

zasłoniłam usta dłońmi. Byłam w stanie tylko wodzić w milczeniu
wzrokiem od niego do liter wymalowanych na szybie.
Wykaligrafowany staroświecką czcionką, stylizowany na szyldy
zdobiące stare gabinety osobliwości albo wystawy aptek napis głosił:
THE SANTAS OF DENVER TATTOO. Na ten widok zakręciło mi się w
głowie, a do oczu napłynęły łzy.

– Corze i reszcie strasznie się ten pomysł spodobał. Jest

oryginalny, a poza tym pasuje do wystroju retro, na który się
zdecydowaliśmy.

– Nash… – Nie wiedziałam nawet, co powiedzieć. To był

zaszczyt, owszem, ale i coś więcej. To było świadectwo tego, jak
ważna dla niego byłam. I będę.

– Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?

Był z siebie bardzo zadowolony, a ja miałam ochotę jednocześnie

go pocałować i kopnąć. Przechyliłam głowę na ramię i spojrzałam na
niego, jakby postradał zmysły.

– Wiesz, że jesteś niesamowity? – zapytałam go, a on podniósł

mnie do góry i obracał dookoła, dopóki nie śmiałam się tak mocno, że
aż po policzkach popłynęły mi łzy. Wtedy postawił mnie na ziemi,
odchrząknął i potarł kark.

– Nigdy, przenigdy nie chciałbym, żebyś żałowała, że dałaś mi

drugą szansę, Santa.

– Ty także dałeś mi drugą szansę, Nash. Chyba właśnie tak jest.

Gdy się kogoś kocha, daje się kolejne szanse. A teraz chodźmy do
środka i pokaż mi swoje nowe dziecko.

Otworzył drzwi salonu, który nazwał na moją cześć, a ja weszłam

background image

za nim w naszą wspólną przyszłość. Nie musiałam się już oglądać za
siebie, żeby rozgrzebywać bolesne i przykre wspomnienia. Miałam
Nasha, który był dla mnie wszystkim, a co ważniejsze, odzyskałam
także samą siebie i wszystkie te rzeczy, które czyniły mnie mną.
Kochałam dobrego, cudownego człowieka, ale co ważniejsze,
kochałam także siebie. I to sprawiało, że czułam się sobą jak nigdy
dotąd. Wiedziałam, że zasługuję w życiu na wszystko, co najlepsze, a
Nash Donovan był najlepszym, co mogło mnie kiedykolwiek w życiu
spotkać.

background image

Epilog. NASH:

No i jak brzmi decyzja?

Cora powiodła wzrokiem ode mnie do Rule’a, a potem spojrzała

na mnie, jakbym był skończonym idiotą, że w ogóle zadałem takie
pytanie.

– Sądzę, że jeżeli jej, tępaki, nie zatrudnicie, istnieje bardzo duże

prawdopodobieństwo, że was zamorduję.

Parsknąłem śmiechem, a Rule podniósł wzrok znad różowego

zawiniątka, które trzymał w wytatuowanych ramionach, i ściągnął
brwi.

– Jestem jej ulubionym wujkiem! Nie możesz mnie zamordować!

Mała gaworzyła, jakby w zupełności zgadzała się z tym

stwierdzeniem. Nawet mimo iż tak naprawdę Rule był jej jedynym
wujkiem.

Nie powiedziałem im, że i tak zamierzałem ją zatrudnić,

niezależnie od jej kwalifikacji – bo Phil mnie o to poprosił. Miał jakiś
plan, a od jego śmierci minęło dopiero kilka tygodni, więc nadal
czułem dojmującą pustkę, a wypełnienie tego planu – jakkolwiek
szalony by nie był – wydawało mi się jedynym słusznym wyjściem.

Wspomniana „ona” w istocie ścięła całą naszą trójkę z nóg. To

znaczy, byłem przygotowany na to, że skoro jest pin-upową modelką,
to pewnie będzie z niej niezły kociak, jednak rzeczywistość przerosła
moje oczekiwania.

Salem Cruz była bez dwóch zdań najbardziej uroczą i seksowną

rockandrollową laską, jaką kiedykolwiek widziałem, i byłem pewien,
że Rule bez reszty podziela moje zdanie. Oba jej ramiona pokrywały od
barków aż po dłonie tatuaże. Na jednym miała rękaw z klasycznych
katolickich grafik i charakterystycznych meksykańskich czaszek, a na
drugim oldskulowe rysunki w stylu znanego tatuażysty, Sailora
Jerry’ego. Ciemne włosy z krwistoczerwonym pasemkiem na przedzie
miała upięte na czubku głowy w misterne loki, a reszta spływała
długimi falami na plecy. Jej oczy były ciemne jak niebo o północy.
Podobał mi się przyczajony w nich łobuzerski błysk, każący
podejrzewać, że wie coś, o czym reszta z nas nie ma pojęcia. Była
średniego wzrostu, ale jej krągłościom z pewnością daleko było do
średniości, a całości dopełniała buzia z rodzaju tych, o jakie faceci w

background image

klasycznych powieściach toczą wojny. Była idealną mieszanką stylu
pin-up z lat pięćdziesiątych, klasycznego rockabilly i gorącej
latynoskiej bogini – perfekcyjna w każdym calu.

A gdyby sam jej wygląd nie wystarczył, żeby zagwarantować, że

ludzie będą tu walić drzwiami i oknami, to z pewnością zrobiłyby to jej
referencje. To właśnie jej CV i jej bezczelność i charyzma przekonały
do niej Corę. Salem nie była zwykłą ładną buźką. Miała koneksje w
najpopularniejszych i cieszących się największą estymą salonach
tatuażu na Zachodnim Wybrzeżu, a studio, z którego zwolniła się dla
nas w Vegas, to nie była jakaś ostatnia dziura, tylko jedna z wielkich
fabryk dziar działających przy kasynach. Jej właściciel był szychą i
słynną gwiazdą sportów ekstremalnych. W rzeczywistości, w
porównaniu z jej doświadczeniem i dotychczasową karierą, nasza ekipa
i salon, który otworzyliśmy w Denver był raczkującym oseskiem.
Salem miała także rękę do projektowania i doświadczenie w promocji
własnej marki ubrań, więc jeśli naprawdę chciała wziąć tę pracę,
musielibyśmy być skończonymi idiotami, żeby jej odmówić.

Nasza trójka wyszła z biura, w którym rezydowała Cora i Rule

oddał małą R.J. jej mamie. Młoda powiodła wzrokiem po wciąż jeszcze
niedopracowanym wnętrzu przyszłego sklepu i zagruchała. W pełni się
z nią zgadzałem. Przebudowa przestrzeni okazała się znacznie
poważniejszym wyzwaniem, niż początkowo założyłem, i nie mogłem
się doczekać, kiedy wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik.

Nasz nowy nabytek spacerował po wnętrzu, rozglądał się i

oceniał wystrój, i zacząłem się zastanawiać, dlaczego w ogóle zgodziła
się przyjechać do miejsca tak odmiennego od tych, w których
dotychczas pracowała – świeżego i niepewnego, podczas gdy mogła się
ubiegać o pracę w największych salonach tatuażu. W pewnej chwili
odwróciła się w naszą stronę i przyglądała się roziskrzonym wzrokiem,
jak do niej idziemy.

– I jak poszło?

Cora roześmiała się i ucałowała Remy w czoło.

– W tym momencie zatrudniłabym nawet kogoś z ulicy. Mamy

mnóstwo roboty, potrzebujemy pomocy, a fakt, że bijesz na głowę
wszystkich, z którymi dotychczas rozmawialiśmy, nie pozostawia nam
zbyt wielkiego wyboru. Nie mówiąc już o tym, że temu miejscu
przydałaby się kobieca ręką.

background image

Jasnoczerwone usta Salem rozciągnęły się w uroczym uśmiechu.

Nad górną wargą miała szkarłatny kolczyk, pasujący do szminki.

– Zapowiada się fajnie – powiedziała. – Salon jest piękny. Sądzę,

że wystarczy kilka detali i będziecie tu mieli prawdziwą kopalnię złota.
To miejsce ma mnóstwo potencjału.

Cora przewróciła oczami i zaczęła kołysać małą, która zaczęła

coś marudzić. Zapowiadało się, że młodej mamie rośnie mała
konkurencja, jeśli chodzi o hałaśliwość i wyszczekanie.

– Wierz mi, że stylizacja na gabinet osobliwości to strzał w

dziesiątkę. Ci goście to banda pajaców i przez większość czasu można
odnieść wrażenie, że uczestniczysz w jakimś wariackim show.

Łypnąłem na Corę spode łba, ale nie mogłem się nie zgodzić z jej

oceną. Skinąłem Salem głową i wtrąciłem własne trzy grosze.

– Jeśli tylko pasuje ci wynagrodzenie i zgodzisz się z nami

pracować, masz tę robotę w kieszeni. Chyba możemy się uważać za
szczęściarzy, że trafił nam się ktoś taki jak ty, a poza tym Phil był
zdania, że idealnie się do tej fuchy nadasz. A dla mnie jego opinia jest
święta. Mimo to jesteśmy… cóż, czymś w rodzaju rodziny, więc
musisz się liczyć z tym, że czasem dochodzi do dziwacznych sytuacji,
jak to w rodzinie.

Rule odchrząknął i wyciągnął do niej rękę.

– Witamy na pokładzie. Nasz szalony pociąg jest zawsze gotów

na przyjęcie nowych pasażerów. – Pochylił się i ucałował małą
podobnie jak wcześniej Cora, a potem się cofnął. – Muszę lecieć do
domu. Shaw ma od kilku dni humory. Muszę się o nią zatroszczyć. Jak
wychodziłem, marnie się czuła, miała mdłości.

Cora zerknęła na niego i podniosła brew ozdobioną kolczykiem z

różowym kamieniem.

– Jesteś pewien, że to sprawy żołądkowe? Po przejściach z naszą

małą niespodzianką jestem na takie rzeczy wyczulona…

Wzruszył ramionami.

– Szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia. Tak czy siak, jest w

kiepskim stanie.

Cora nie wyglądała na przekonaną, ale zanim zdążyła coś

powiedzieć, na schodach w dole załomotały ciężkie buciory. Jedyną
osobą poza mną, która miała klucze, był Rowdy, więc nie byłem
zaskoczony, gdy za chwilę w drzwiach pojawiła się jego blond

background image

czupryna.

– Cześć! Zeb do mnie dzwonił i podsunął zajebisty pomysł.

Moglibyśmy umieścić tu na górze trochę krzywych zwierciadeł, takich
jak w gabinecie luster – wiecie, żeby nawiązywało do klimatu i
zwiększyło optycznie prze… – Urwał nagle, a jego niebieskie oczy
zrobiły się wielkie jak spodki. Szczęka mu opadła i bez słowa gapił się
na naszą latynoską ślicznotkę. Wodziłem wzrokiem od jednego do
drugiego. Salem uśmiechała się szeroko, całkiem jakby właśnie na jaw
wyszedł jakiś wielki sekret, a Rowdy wyglądał, jakby właśnie zobaczył
ducha.

Jej obcasy zastukały seksownie, kiedy podeszła do schodów.

Rowdy stał tam jak wryty, niezdolny się ruszyć z miejsca ani
wykrztusić słowa. Widziałem, jak Cora rzuca Rule’owi pytające
spojrzenie. A gdy oboje zwrócili się w moją stronę, wzruszyłem
bezradnie ramionami. Także nie miałem pojęcia, co się tu, do licha,
dzieje.

– Witaj, Rowland. Kopę lat. – Przejechała krwistoczerwonym

paznokciem po grzbiecie jego nosa. – Hm, zmężniałeś.

Rowdy przełknął ślinę tak głośno, że wszyscy to usłyszeliśmy,

ale nadal nie ruszył się z miejsca.

– Rowland? Kim, do cholery, jest Rowland? – Wymamrotał Rule.

Cóż, pytanie było jak najbardziej na miejscu, ale wyglądało na to, że
nikt, przynajmniej chwilowo, nie zamierza udzielić mu na nie
odpowiedzi.

Salem stała z Rowdym oko w oko – tyle tylko, że ona miała na

sobie wysokie szpilki i była o stopień wyżej od niego. Wyciągnęła dłoń
i poklepała go lekko po policzku, co jakby go trochę otrzeźwiło, bo
cofnął się o krok i zamrugał niczym sowa w świetle dziennym.

– Salem? – wykrztusił z trudem. Nigdy wcześniej nie widziałem

Rowdy’ego tak ogłupiałego. Był zawsze wygadany, był duszą
towarzystwa. Nigdy nie zdarzało mu się zapomnieć języka w gębie. Co,
do licha, to wszystko miało znaczyć? I dlaczego byłem dziwnie
pewien, że to właśnie był powód, dla którego mój świętej pamięci
ojciec zaaranżował to wszystko?

Salem obejrzała się przez ramię, odrzucając włosy z wdziękiem

hollywoodzkiej gwiazdki z dawnych lat. Mrugnęła do nas i zaczęła
schodzić po schodach.

background image

– Mówię wam, będzie bombowo. Do zobaczenia w poniedziałek

w robocie! Przyślijcie mi mailem papiery, które mam wypełnić.

Stukot jej obcasów cichł, a my staliśmy w milczeniu, patrząc w

ślad za nią. Minęła dobra chwila, zanim wreszcie Rowdy pokręcił
głową, jakby nagle się ocknął, i wspiął się do nas na piętro.

– Rowland?

Łypnął na mnie gniewnie.

– Na pewno chcesz o tym pogadać, Nashville?

Cóż, nie mogłem odmówić mu racji, ale i tak nie zamierzałem

mu odpuścić.

Różnobarwne oczy Cory zalśniły, kiedy przytrzymała dziecko

jedną ręką, a drugą złapała Rowdy’ego za koszulkę.

– Czy to ona? Czy to ta laska? – spytała pełnym napięcia głosem.

Nie miałem pojęcia, co miało oznaczać „ta laska”, ale kiedy

Rowdy pokręcił głową, Cora sprawiała wrażenie zawiedzionej.

– Nie, nie ona… To jej siostra.

Cora prawie się zachłysnęła, zaś Rule i ja spojrzeliśmy po sobie,

skonsternowani.

– Czy ktoś mógłby nas łaskawie oświecić?

Rowdy westchnął i potarł dłonią kark.

– Kiedy mieszkałem w Teksasie z rodziną zastępczą, Salem i jej

młodsza siostra Poppy mieszkały po sąsiedzku. Ich ojciec był pastorem
w naszym miasteczku. Wychowywał dziewczyny twardą, silną ręką.
Bardzo się od siebie różniły, a każda poszła w końcu odmienną drogą.
Salem dała nogę z domu, jak tylko nadarzyła się okazja, a Poppy…
Poppy złamała mi serce, kiedy chciałem je jej ofiarować. Co ona tu, do
jasnej cholery, robi?!

Zerknąłem z ukosa na Rule’a, który przygryzł kolczyk w wardze.

– Jest nowym menedżerem salonu. Właśnie ją zatrudniliśmy.

Wielki blondas wyglądał, jakby miał za chwilę paść trupem albo

zwymiotować.

– Żartujecie sobie ze mnie?

Cora pokiwała głową ze śmiertelną powagą i poklepała go po

ramieniu.

– Nash zaproponował jej pracę u nas. Wszystko już ustalone. Czy

to dla ciebie jakiś problem?

Rowdy podrapał się po jednym z imponujących bokobrodów i

background image

spojrzał na nas z żałosną miną.

– A mam jakiś wybór?

– Raczej nie. – Przykro mi było sprowadzać go na ziemię.

– Chyba po prostu potrzebuję chwili, żeby się otrząsnąć. Nie

widziałem jej od lat. Nie mogę uwierzyć, że tu jest.

– Prawdziwa z niej ślicznotka – zauważyła łagodnie Cora.

Rowdy podniósł wysoko brwi i prychnął z przekąsem.

– Serio? Jakoś nie zauważyłem.

Rule parsknął śmiechem.

– W takim razie cholerny z ciebie ślepiec!

Odchrząknąłem i wszyscy spojrzeli na mnie.

– Phil chciał, żeby z nami pracowała. To on to wszystko nagrał.

Ile dasz za to, że wiedział o tym, że coś cię z nią łączy? Jestem pewien,
że nie dał mi namiaru na nią ot, tak, od czapy.

Rowdy zaklął pod nosem.

– Ale dlaczego miałby mi to robić?

– Miał swoje powody – odparłem. – Miłość nie podlega

negocjacjom, zapamiętam sobie tę nauczkę do końca życia.

Rowdy spojrzał na mnie, marszcząc czoło.

– Do czego pijesz?

Wyszczerzyłem się tylko szeroko. Wiedziałem, że wkrótce sam

się dowie.

– Sam się przekonasz. A teraz, chciałbym wrócić do domu, do

mojej dziewczyny, żeby pokazać jej, jak bardzo ją kocham. – Nic nie
czyniło mnie szczęśliwszym niż możliwość wypowiedzenia tych słów,
kiedy tylko zechciałem. Santa była jedynym, o czym będę marzył pod
koniec każdego dnia. Po prostu o tym wiedziałem.

Cora podniosła w ramionach małą R.J., która wyciągnęła rączki,

próbując chwycić kolczyk w moim nosie. Jasny gwint, to cholerne
kółko było jak magnes na dzieci!

– Tylko uważaj, bo to może mieć skutki uboczne. – Zerknęła

porozumiewawczo na Rule’a, który jednak nie zauważył znaczącego
spojrzenia.

– A tak przy okazji, powiedz Zebowi, że krzywe zwierciadła są w

porządku. Ten koleś to prawdziwy pieprzony geniusz. – Naprawdę
byłem pod wrażeniem talentu naszego wspólnika.

Rowdy wymamrotał pod nosem coś, co brzmiało jak

background image

potwierdzenie, i wszyscy wyszliśmy z salonu.

Współczułem trochę Rowdy’emu. Chciałem go zapewnić, że

wszystko będzie w porządku, ale wiedziałem też, że – jak cała reszta
naszej paczki – będzie musiał sam tego dopilnować. Znalezienie drogi
do serca tej jedynej nie było łatwe. Przekonałem się na własnej skórze,
że bagaż przeszłości bywa ciężki i czasami cholernie nieporęczny, a
liczne zakręty i wyboje sprawiały, że miało się czasem ochotę zboczyć
z raz obranej drogi. Ale nie było lepszego celu, nie było wspanialszej
perspektywy od miłości i od kobiety gotowej ją zaofiarować u kresu tej
ścieżki.

eh.

background image

Playlista Nasha i Santy

Blood or Whiskey – Never Be Me

Band of Skulls – Fires, Navigate

The Pixies – Holiday Song

Deadstring Brothers – Silver Mountain

The Drive-By Truckers – Everybody Needs Love, Lookout

Mountain

The Dropkick Murphys – Echoes on „A.” Street

The Kills – Heart Is a Beating Drum

The Vines – Outtathaway

The Tossers – Alone

Flatfoot 56 – Son of Shame

Her Space Holiday – No More Good Ideas

Sea Wolf – The Cold, the Dark, and the Silence; Song for the

Dead

The Pogues – If I Should Fall from Grace; (And the Band

Played) Waltzing Matilda

Johnny Cash – Danny Boy

background image

Podziękowania

Na początku chciałabym przekazać wyrazy miłości dwóm

drobnym blondynkom, które rządzą moim pisarskim światkiem – Stacey
Donaghy z Donaghy Literary Group, mojej nieustraszonej agentce, a
także Amandzie Bergeron, cudownej redaktorce z wydawnictwa
HarperCollins. Obie odegrały równie ważną rolę w powołaniu tej serii
do życia. I, szczerze powiedziawszy, nie wiem, jak wyglądałoby moje
życie bez nich. Kocham je za to, że pozwalają mi robić to, co lubię
(oczywiście, w granicach rozsądku), a co koniec końców owocuje
znacznie lepszym efektem, niż mogłabym sobie wymarzyć. To naprawdę
niesamowite szczęście pracować z kobietami, które lubię, szanuję i
podziwiam.

Kolejną osobą, która ma ogromny wpływ na to, co piszę, jest

moja książkowa muza. Och, nieważne, jak ją nazwiecie. Zawsze
powtarzam, że to kobieta wielu talentów i wielu przydomków. Dla mnie
jest głosem rozsądku, przyjaciółką, bratnim molem książkowym, a jeśli
chodzi o historię Nasha – także wzorem dla jednej z postaci. Służyła mi
także pomocą jako guru medycyny – moja siostrzyczka bez
miłosierdzia. Dziękuję ci, Mel, za to, że zawsze służyłaś mi pomocą,
wiedzą i wsparciem, a także za porady interpunkcyjne i uwagi odnośnie
do wszystkich roboczych wersji tekstu. Dziękuję ci także za to, że jesteś
cudownym krytykiem i niesamowitą przyjaciółką. Uwielbiam ciebie i
twój bystry umysł – bezgranicznie!

Nigdy jakoś specjalnie nie narzekałam na pracę w barze. To była

naprawdę świetna zabawa. Spotkałam mnóstwo wspaniałych i
ciekawych ludzi. Całymi dniami miałam do czynienia z napojami
wyskokowymi. Dostawcy piwa to naprawdę urocze mięśniaki, a do tego
nigdy nie musiałam wstawać rano. Za to mogłam marudzić do późna w
noc! Mimo to moja nowa praca bije tamtą na głowę, a ludzie, których
miałam szczęście spotkać w ubiegłym roku… cóż, nie jestem w stanie
wyrazić, jak cudownym i pouczającym doświadczeniem to było. Od
autorów po fachu, poprzez profesjonalnych wydawców, od blogerów i
czytelników, poprzez organizatorów imprez, po ludzi, z którymi
zaprzyjaźniłam się przez Internet… Miłośnicy książek i ludzie
zaangażowani w przemysł wydawniczy biją wszystkich na głowę.
Koniec, kropka. Dziękuję wam wszystkim za uczynienie zeszłego roku

background image

tak niesamowitym. Dziękuję także Sophie Jordan, Jennifer Armentrout,
Corze Carmack i Lisie Desrochers za to, że wskazały mi drogę i
przyjęły mnie z otwartymi ramionami. Uwielbiam się z nimi spotykać. A
gdy już do tego dochodzi, zawsze doskonale się bawimy.

Oczywiście, słowa uznania należą się także moim mężczyznom –

chociażby za to, że są najlepsi na świecie i nie mają sobie równych.
Czy wiecie, że w tym roku mój tata pojechał ze mną do Europy, żeby
towarzyszyć mi podczas podpisywania moich powieści? Jeżeli kiedyś
zobaczycie kręcącego się w pobliżu gościa z kowbojskim wąsem i logo
Dodge’a gdzieś na ubraniu, to prawdopodobnie będzie właśnie on.
Postawcie mu browar albo whisky i podziękujcie za to, że był pierwszą
i główną inspiracją dla tych wszystkich ciach, które wyskoczyły mi z
głowy i wskoczyły na karty powieści. Moja mama również jest
niezrównaną osobą. Jest nie tylko moją największą fanką, ale i
najbliższą powiernicą. Kocham ją bezgranicznie i jestem jej wdzięczna
za wszystkie doświadczenia życiowe, do których się przyczyniła. Na
wypadek gdybyście chcieli także i jej postawić drinka – uwielbia
czerwone wino i ma burzę blond włosów.

Nie mogłabym napisać historii o kochaniu samego siebie, o

świadomości tego, jak cudownym się jest, nie dziękując przy tym mojej
naj-naj psiapsióle. Jest pod tym względem niezastąpiona. Naprawdę
rozumie, jakie to wszystko ważne, a podróż, którą musiała odbyć, aby
zrozumieć, jak wspaniałą i niesamowitą jest osobą, jest naprawdę
wzruszająca. Tak czy inaczej, dotarła do celu swojej podróży. I nie
mogłabym być z niej bardziej dumna. Jest najsilniejszą i najpiękniejszą
osobą, jaką dane mi było tak dobrze poznać. Po prostu kocham Settie
Phillips bezwarunkowo! Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, że
mam zaszczyt nazywać ją swoją najlepszą przyjaciółką.

A najważniejsze, najszczersze i największe podziękowania należą

się… tobie, czytelniku. Rany boskie, kim bym była bez was, ludzie? Za
każdym razem, kiedy dostaję e-maila, w którym czytam, że moja
książka jest waszą ulubioną albo że identyfikujecie się z którymś z
moich bohaterów czy doceniacie to, jak prawdziwe są moje historie,
rozpadam się na milion kawałków i rozczulam. Tak naprawdę nigdy nie
podejrzewałabym, że pierwsza książka przerodzi się w serię, więc nie
jestem w stanie wyrazić, ile radości i dumy wnieśliście do mojego
życia. Myślę o każdym z czytelników z osobna jak o darze, ziomku,

background image

bratniej duszy i przyjacielu. Dziękuję wam wszystkim z głębi mojego
wytatuowanego serca!

Podziękowania należą się także wszystkim wspaniałym i pełnym

poświęcenia blogerom – jestem wam bezgranicznie wdzięczna za wasze
wsparcie. Dziękuję wam za udział w świecie, który stworzyłam.
Dziękuję za rozpuszczanie wici i cały wysiłek włożony w pisanie
recenzji, a także poświęcenie mi i moim chłopcom czasu i miejsca na
waszych blogach. Dziękuję wam za wszystko, co robicie!

Na koniec chciałabym wam powiedzieć, jak bardzo uwielbiam

laski z http://literatiauthorservices.com/. Karen, Michelle i Rosette
uczyniły moje – nagle jakże intensywne i pracowite – życie znacznie
łatwiejszym. Są zorganizowane i skuteczne we wszystkim, co robią, ale
ponad wszystko są cudowne i kochane. Wiedzą wszystko o prowadzeniu
interesów, blogowaniu, czytelnictwie i promocji. Nie powierzyłabym
losów moich chłopców nikomu innemu i cały czas powtarzam im, że
współpraca z nimi jest najlepszą decyzją, jaką kiedykolwiek w życiu
podjęłam! Gdybyście potrzebowali porady w sprawach promocji albo
marketingu, bez wahania zwracajcie się do nich.

Uwielbiam też moje psy.

I to by było na tyle!

background image


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Crownover Jay Wierny 02 Jego droga
Crownover Jay Wierny 01 Jego Próba
Crownover Jay Niepokorny Tom2 Jego sila
Crownover Jay NIEPOKORNY Tom 1 Jego Walka
Wierny Jego Droga Jay Crownover(3)
Crownover Jay Naznaczeni Mężczyźn t3,2Niepokorny 02 Jego Siła
Crownover Jay Naznaczeni Mężczyźni t 4 1 Wierny 01 Jego próba
Crownover Jay Naznaczeni Mężczyźn t3,1 NIEPOKORNY Jego Walka
Crownover Jay 3 2 Jego Sila
JEGO DROGA KRZYŻOWA
infrastruktura, Infrastruktura, Aby port lotniczy mógł być zaliczonydo klasy l jego droga startowa m
Montgomery Lucy Maud Historynka 02 Złocista droga
Crownover Jay Zaryzykuj miłość
Crownover Jay Zaryzykuj ze mną Tom 1
Malpas Jodi Ellen Ten mężczyzna 02 Jego kłamstwa ER
Crownover Jay Zaryzykuj miłość Tom 2
Malpas Jodi Ellen Ten mężczyzna 02 Jego kłamstwa(3)

więcej podobnych podstron