background image

 

1

4. Hipnoza, oddziaływanie bioenergetyczne, sugestia 

 

Co rozumiemy przez pojęcie hipnoza? Tradycyjnie przyjęty zakres tego poję-

cia obejmuje rozmaite stany, w jakie popadają osoby hipnotyzowane, oraz 

różne sposoby ich wywoływania. Są to – jak wkrótce zobaczymy – sposoby 

uruchamiające z gruntu odmienne mechanizmy w psychice i organizmie 

osoby hipnotyzowanej. 

Rozróżnienia rozmaitych mechanizmów, z których każdy z osobna może do-

prowadzić do wystąpienia jednego ze stanów określonych jako “trans hipno-

tyczny", pierwszy dokonał Julian Ochorowicz (1882). Oczywiście i przed nim 

zdawano sobie sprawę z niejednorodności zjawiska, nazywanego początkowo 

“magnetyzmem zwierzęcym", a potem “hipnotyzmem", ale przez żadnego z 

wcześniejszych badaczy zjawisko to nie zostało zanalizowane tak dokładnie. 

O znaczeniu Ochorowicza jako teoretyka hipnozy świadczy przyznanie mu 

nagrody Francuskiej Akademii Nauk za rozprawę Hypnotisme et Mesmeri-

sme w 1911 roku. Niewydanie tej pracy w języku polskim ani za życia, ani po 

śmierci autora jest faktem wprost niewiarygodnym. 

Ochorowicz rozróżnia cztery rodzaje mechanizmów, które powodują powsta-

wanie stanów hipnozy: 

1. katapleksję [nie mylić z katalepsją, czyli stanem znieruchomienia i ze-

sztywnienia mięśni, w którym kończyny mają tendencję do utrzymywania 

nadanego im ułożenia] – ogólną lub częściową- zjawiska wywołane rodzajem 

przestrachu; 

2. ideoplastię – zjawiska wywołane samym wyobrażeniem skutków mających 

nastąpić; 

3. hipnotyzm (w zwężonym znaczeniu tego słowa) – odurzenie senne wywoła-

ne przez zmęczenie któregoś ze zmysłów i nieruchomość ciała, przy jednocze-

snym wytężeniu uwagi; 

4. mesmeryzm (“magnetyzm zwierzęcy"), polegający na fizycznym działaniu 

jednego organizmu na drugi. 

Jest to podział teoretyczny. W praktyce mechanizmy te działają przeważnie 

jednocześnie. Lekarz np. poleca pacjentowi, aby wpatrywał się w błyszczący 

punkt, a jednocześnie sugeruje mu poczucie ociężałości i senności; urucha-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

2

mia zatem naraz działanie hipnotyczne (w znaczeniu podanym w punkcie 3) 

oraz ideoplastyczne. Przy estradowych pokazach hipnozy, dokonywanych na 

ochotnikach zgłaszających się z sali, z zasady mamy do czynienia z miesza-

niną oddziaływań, wśród których nie brakuje też działania mechanizmu ka-

taplektycznego; pomagają tu hipnotyzerowi zażenowanie z powodu publicz-

nego występu, obawa przed czymś nieznanym oraz zaskakujące osobę wpro-

wadzoną w trans działania hipnotyzera. 

Mechanizm katapleksji  

Przypomnijmy sobie z dzieciństwa, jak dziwiliśmy się, gdy dotknięcie ucieka-

jącej stonogi zamiast zdopingować ją do tym szybszego biegu, powodowało jej 

znieruchomienie. Zwierzątko wyglądało nagle jak martwe. 

Katapleksja jest u zwierząt mechanizmem obronnym. Zwierzęta żywiące się 

innymi zwierzętami z reguły nie zwracają uwagi na obiekty nieruchome – 

choćby w rzeczywistości były one najsmakowitszymi kąskami. I odwrotnie – 

te same zwierzęta połykają nieraz całkiem niestrawne przedmioty tylko dla-

tego, że się one poruszają; wiedzą o tym dobrze wędkarze łowiący na tzw. 

błystki. Według Pawłowa katapleksja jest odruchem samozachowawczym. 

Jeżeli zwierzę nie znajduje ratunku ani w walce, ani w ucieczce, nierucho-

mieje, aby nie sprowokować przez swoje ruchy agresji strony atakującej. Ka-

tapleksja byłaby zatem odruchem odziedziczonym przez człowieka po jego 

zwierzęcych przodkach, a więc objawem szczątkowym. U ludzi zdrowych (nie 

wszystkich) mechanizm ten łatwo można uruchomić, stosując technikę “hip-

nozy estradowej". 

Sławny profesor Charcot, który w drugiej połowie XIX w. podjął na wielką 

skalę badania nad hipnozą, stosował metodę bardzo prostą: damie, którą 

zamierzał wprowadzić w trans, nakazywał zajęcie miejsca na krześle i nie-

spodziewanie uderzał w gong nad jej uchem, czemu towarzyszył jego ostry 

krzyk: “spać!" Zamiast uderzenia w gong stosowano też nagły błysk oślepia-

jącego światła, otrzymywanego z elektrycznej lampy łukowej. Były to sposoby 

– jako się rzekło – ogromnie proste, ale i równie szkodliwe. Jak wiadomo, 

niektóre z kobiet wielokrotnie poddawane eksperymentom profesora Charco-

ta, które trafiły do szpitala Salpetriere ze stosunkowo lekkimi przypadło-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

3

ściami, pozostawały potem na dłużej na oddziale psychiatrycznym z objawa-

mi ciężkiego rozstroju nerwowego. 

Odruchowi kataplektycznemu towarzyszy gwałtowny skurcz naczyń krwiono-

śnych, który niczym nie grozi tylko człowiekowi zdrowemu. A przecież, nie 

przeprowadzając przedtem skrupulatnych badań lekarskich, nigdy nie wie-

my, czy mamy przed sobą człowieka z naprawdę zupełnie zdrowym aparatem 

krążenia. 

U ludzi nerwowo i psychicznie zdrowych “czystym" działaniem kataplektycz-

nym, a więc zaskoczeniem i przestrachem, nagle wytworzonym poczuciem 

zagrożenia, nie można wywołać zapadnięcia w stan, który można by określić 

jako jedną z form transu hipnotycznego. Proszę zwrócić uwagę: w metodzie 

stosowanej przez Charcota na osobę poddawaną doświadczeniu działają na 

raz dwa czynniki – kataplektyczny oraz ideoplastyczny, uruchomiony słowną 

sugestią zasypiania. 

U chorych psychicznie (np. w schizofrenii) podobne do hipnozy kataplektycz-

nej zjawisko występuje spontanicznie, i to w jaskrawej formie. Jest to stan 

osłupienia (stuporu), polegający na znieruchomieniu w momencie zagrożenia 

i lęku. 

Częściowa katapleksja, polegająca np. na występowaniu nagle luki w pamię-

ci, “poraża" nierzadko osoby psychicznie zdrowe, a tylko nadmiernie wrażli-

we. Podobnie jak człowiek pogrążony w hipnotycznym som-nambulizmie z 

apetytem zajada surowy kartofel, który otrzymał ze słowami “proszę spróbo-

wać, jaka to znakomita gruszka", tak samo uczeń “wyrwany" do odpowiedzi 

zdolny jest w swoim kataplektycznym osłupieniu uwierzyć w najdzikszy ab-

surd. Za tym, że tego rodzaju “szkolne" katapleksje mają naprawdę charakter 

hipnotyczny, a nie polegajątylko na chwilowej niezborności uwagi, przemawia 

fakt występowania w takich momentach wzmożonej sugestywności. Niech za 

przykład posłuży nam znana opowieść. Rzecz działa się w czasach, gdy Adam 

Mickiewicz był jeszcze uczniem gimnazjalnym. Pewnego razu chłopiec, sie-

dzący na szkolnej ławie obok Mickiewicza, niespodziewanie wezwany do od-

powiedzi, wstał całkiem ogłupiały i milczący. Wtedy Adaś podpowiedział mu 

zdanie, które tamten głośno powtórzył: “Niedaleko Damaszku siedział diabeł 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

4

na daszku". Biedak powtarzając te głupstwa wierzył, że stanowią odpowiedź 

na zadane przez nauczyciela pytanie! 

Mechanizm ideoplastii  

Jeśli tylko potrafimy dość intensywnie wyobrazić sobie czynność ziewania, 

możemy tym spowodować wystąpienie tego odruchu. Trzeba jednak do tego 

spełnienia pewnych specjalnych warunków. 

“Jakież są to specjalne warunki?" – zastanawiał się Julian Ochorowicz i 

orzekł – “brak przeszkód". Te przeszkody są przeważnie natury psychicznej; 

jedne wyobrażenia paraliżują drugie. Wyobrażamy sobie ziewanie, ale umysł 

nasz zajęty jest w danej chwili wszystkim innym, tylko nie ziewaniem. Dlate-

go – na szczęście – nie ziewamy za każdym razem, gdy tylko pada słowo “zie-

wać". Max Hirsch w książce Sugestia i hipnoza powiada, że efekt fizjologicz-

ny, oczekiwany przez nas w ustroju, ma istotną tendencję do urzeczywistnie-

nia się. A kiedy się urzeczywistnia? Dawniej sądzono, iż warunkiem jest stan 

“zawężonej świadomości". Ku takiemu stanowisku skłaniał się także Ocho-

rowicz. Obecnie wydaje się jednak prawdopodobniej sze, że stan zawężonej 

świadomości (a raczej jeden z tego rodzaju stanów) jest tylko okolicznością 

sprzyjającą dotarciu wyobrażenia do głębszych warstw osobowości; tam, 

gdzie rządzi badana przez psychologów głębi nieświadomość. 

Stanem sprzyjającym ideoplastycznemu realizowaniu się wyobrażeń przy nie 

zawężonej świadomości jest stan relaksacji, czyli fizycznego i psychicznego 

odprężenia. Fakt ten wykorzystuje popularna wśród lekarzy technika hipno-

tyzowania, tzw. hipnoza werbalna. Postępowanie tu ma w grubszych zary-

sach następujący przebieg: miejscem zabiegu jest pomieszczenie, gdzie panu-

je cisza i półmrok. Lekarz poleca pacjentowi, aby ułożył się możliwie najwy-

godniej, po czym każe mu odprężyć kolejno poszczególne grupy mięśni. Jak 

wiadomo, napięcie psychiczne powoduje mimowolne naprężanie się różnych 

mięśni szkieletowych (np. człowiek w gniewie bezwiednie zaciska szczęki, a 

dłonie ściskają mu się w pięści). Występuje też zjawisko odwrotne: odpręże-

nie mięśni powoduje ustępowanie napięć psychicznych. Doprowadziwszy pa-

cjenta do stanu relaksacji lekarz zwraca uwagę pacjenta na jego oddech, su-

gerując, że staje się on coraz bardziej spokojny i miarowy, oraz podsuwa wy-

obrażenie ciężkości i bezwładności ciała. Są to wyobrażenia, które u człowie-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

5

ka zrelaksowanego realizują się ideoplastycznie bardzo łatwo. Nietrudno jest 

też skłonić pacjenta, aby zrealizował przedstawienie sobie ciepła zjawiającego 

się w okolicy serca i przyjemnie rozlewającego się po całym ciele. Działa tu 

swego rodzaju sprzężenie zwrotne: stan relaksacji sprzyja zjawiskom ideopla-

stycznym, a ich realizacje z kolei utwierdzają i pogłębiają ten stan. 

Można teraz polecić pacjentowi, aby zwrócił uwagę na to, co dzieje się np. z 

jego prawą ręką: jest ciężka, ciężka i bezwładna, staje się coraz cięższa. 

Skutkiem ideoplastycznej realizacji wyobrażenia, że ręka stanowi np. po-

dłużną bryłę żelaza, jest autentyczna niemożność uniesienia ręki. Lekarz 

proponuje pacjentowi, aby spróbował; pacjent stara się, ręka drga, ale się nie 

unosi, jest jakby sparaliżowana. Ten fakt wywołuje u pacjenta przekonanie, 

że zachowawszy świadomość zapadł w stan zbliżony do snu. Przecież w sta-

nie czuwania – rozumuje pacjent – uniesienie ręki nie może stwarzać trudno-

ści. Chyba dopiero od tego momentu zaczyna się proces “zawężania świado-

mości". 

Zapewne dość trafnie scharakteryzował metodę hipnozy werbalnej jeden z 

badaczy: lekarz opowiada pacjentowi o zjawiskach towarzyszących zasypia-

niu (temu zwykłemu, codziennemu), a pacjent dokonuje “syntezy" zaśnięcia. 

Przez kilkadziesiąt lat, od czasów Bernheima – wybitnego francuskiego bada-

cza hipnozy z końca XIX w. – panowało dość rozpowszechnione przekonanie, 

że hipnoza jest to stan zbliżony do snu, który wywołujemy u pacjenta działa-

niem sugestii. Przeciwko takiemu stanowisku już w końcu XIX w. występo-

wali niektórzy wnikliwsi badacze. Jednym z nich był dr Albert von Schrenck-

Notzing. Stwierdził on, że istnieją osoby łatwo ulegające hipnozie, ale trudno 

sugestii oraz że stopień podatności na sugestię nie jest zawsze proporcjonal-

ny do stopnia głębokości hipnozy (hipnozy w rozumieniu Bernheima). 

Jeden z najwybitniejszych współczesnych badaczy hipnozy prof. Ernest R. 

Hilgard, opierając się na rezultatach ogromnej liczby doświadczeń przepro-

wadzonych na Uniwersytecie Stanforda (USA), konkluduje: 

Nie mamy dostatecznych podstaw, aby identyfikować podatność na hipnozę z 

podatnością na sugestię. Bez wątpienia osoba podatna na hipnozę podatna 

jest również na specjalnego rodzaju sugestie, dokonywane w specjalnych wa-

runkach, ale wydaje się, że nic można definiować hipnozy jako podatności na 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

6

sugestię, ponieważ istnieje szereg rodzajów sugestii leżących poza zjawiskami 

hipnozy. 

Ponieważ – jak się okazało – zjawiska sugestii i zjawiska hipnozy mogą 

wprawdzie łączyć się ze sobą, lecz. również mogą istnieć niezależnie od sie-

bie, Hilgard proponuje, aby jako czynnik odpowiedzialny za powstawanie 

hipnozy uznać wyobraźnię: 

W naszej pracowni przeprowadziliśmy długotrwałe doświadczenia, podczas 

których studenci poddawani hipnozie byli uprzednio badani za pomocą te-

stów; wielu z nich poddawano podobnym badaniom testowym również i po 

zakończeniu seansu hipnotycznego. Badania wykazały, że najbardziej podat-

ni na hipnozę studenci odznaczali się już od dzieciństwa żywą wyobraźnią, 

niektórzy zaś od dzieciństwa zachęcani byli przez, rodziców do jej rozwijania i 

intensywnego przeżywania wyobrażonych sytuacji. Przez określenie “żywa" 

lub “aktywna" wyobraźnia rozumiemy zdolność do koncentrowania się na 

pewnego rodzaju fantazjach tak realistycznych, że codzienna rzeczywistość 

pozostaje jak gdyby w zawieszeniu; wyobrażone zdarzenia są odczuwane jako 

rzeczywiście przeżyte i tak też przechowywane w pamięci. Tego rodzaju wy-

obraźnia różni się od patologicznej tym, że jest ograniczona czasowo i że kon-

takt z rzeczywistością może być w każdej chwili na nowo nawiązany. 

Stanowisko Hilgarda wydaje się słuszne, ale nie jest niczym nowym. Dr Am-

broise Auguste Liebeault zdołał stwierdzić już w osiemdziesiątych latach 

ubiegłego wieku, że osoba, która zwracając uwagę swoją na jakieś wyobraże-

nia, np. na percepcję dotykową, doznaje jak gdyby rzeczywistego wrażenia, 

jest zdolna do zapadnięcia w głęboką hipnozę. Podobną myśl wyraża Ocho-

rowicz (1887) twierdząc, że osoby łatwo pochłaniane przez jedną ideę bardzo 

łatwo podlegają hipnozie i autohipnozie. 

Dziwne to – ale Ochorowicz posuwa się w swoim rozumowaniu dalej niż Hil-

gard. Nie poprzestaje na skonstatowaniu, że hipnoza może być dziełem wy-

obraźni. Zadaje pytanie: jak to się dzieje, że wyobrażenie urzeczywistnia się, i 

odpowiada: jako następstwo pewnych wyobrażeń występuje zjawisko ide-

oplastii. Ochorowicz napisał: 

Ideoplastią nazywamy urzeczywistnienie się w osobniku pewnego wyobraże-

nia, spełnienie pewnego aktu, wytworzenie się pewnego stanu, a to niezależ-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

7

nie od tego, czy owo urzeczywistnienie było wywołane przez poddanie osoby 

drugiej czy przez spełnienie własnego, danego samemu sobie nakazu (auto-

sugestii), czy też nawet niezależnie od własnych lub obcych poddawali. 

Według Ochorowicza sprawa przedstawia się następująco: sugestia lub auto-

sugestia realizuje się przez wyobrażenie, które-jeśli może opanować nas choć 

przez chwilę całkowicie – uruchamia szczególny mechanizm ideoplastii. Wy-

daje się, że Ochorowicz nie zdawał sobie sprawy z roli w tym procesie sfery 

nieświadomej. Nic zresztą dziwnego – psychologia głębi zaczęła się rozwijać 

dopiero w latach, które były ostatnim okresem życia naszego uczonego. Napi-

sał on, że ideoplastia może występować jedynie w stanach zbliżonych do mo-

noideizmu. To jest warunek główny – inne są dodatkowe. Dziś powiedzieliby-

śmy raczej, że stan zbliżony do monoideizmu – opanowanie umysłu przez 

jedną tylko myśl – jest okolicznością wielce sprzyjającą, a warunek konieczny 

dla ideoplastycznej realizacji wyobrażenia stanowi opanowanie przezeń nie-

świadomości. człowieka. Hilgard zwraca uwagę na związek zdolności do ak-

tywnego wyobrażania sobie z halucynacjami hipnotycznymi i z rozszczepie-

niem świadomości, jak to się dzieje przy automatycznym pisaniu, kiedy czło-

wiek pogrążony w rozmowie nie jest świadom tego, co jego ręka pisze. 

Wiadomo, z jaką łatwością i siłą realizują się ideoplastyczne wyobrażenia 

człowieka w hipnozie, a więc – w stanie przyćmionej świadomości. Człowiek 

w tym stanie, jeśli wyobrazi sobie np., że ręka jego zanurzona jest w misce z 

gorącą wodą, istotnie będzie dotkliwie odczuwał gorąco; co więcej, skóra jego 

dłoni się zaróżowi. Ale i w stanie pełnej świadomości (po przebudzeniu) mogą 

się realizować ideoplastycznie wyobrażenia, jeśli tylko opanują sferę nieświa-

domości w trakcie hipnozy. Chodzi tu o realizację tzw. sugestii pohipnotycz-

nych. U niektórych osób wszystkie, nawet najdziwniejsze zjawiska ideopla-

styczne można przenieść poza hipnozę. W dokładnie oznaczonym przez eks-

perymentatora czasie, np. godzinę po przebudzeniu, pacjent ze zdumieniem 

stwierdza, że nie jest w stanie unieść lewej ręki, że “coś" parzy go w prawą 

dłoń, że patrząc w lustro (o zgrozo!) nie widzi własnej głowy. Ostatecznym 

argumentem świadczącym, że nie tylko w stanach zbliżonych do monoide-

izmu – jak sądził Ochorowicz – występują zjawiska ideoplastii, jest praktyka 

autosugestii. Nic w tym zresztą dziwnego: podstawowe prace na temat auto-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

8

sugestii (Emila Coue i Władimira Bechteriewa) ukazały się dopiero w latach 

dwudziestych. 

Prawdziwie makabryczny eksperyment, dowodzący, jak wielka może być siła 

wyobrażenia, przeprowadzono w Kopenhadze w 1750 roku. Przekazano tam 

pewną skazaną na śmierć osobę lekarzom, którzy przywiązali nieszczęśliwca 

pasami rzemiennymi do stołu i zawiązali mu oczy. Następnie obwieścili, że 

rozetną mu żyłę na szyi, aby krew wypłynęła z niego do ostatniej kropli. Po-

tem ukłuto go całkiem nieznacznie szpilką i puszczono na jego szyję stru-

mień wody, która z szelestem spływała do basenu ustawionego na ziemi. 

Zbrodniarz umarł w przekonaniu, że krew L niego wypływa. 

Duży rozgłos zyskały sobie przed półwieczem badania dra Eugeniusza Osty'-

ego w Paryżu nad obdarzoną rzadką zdolnością ideoplastyczną Olgą Kani. 

Potrafiła ona wywoływać na powierzchni swej skóry napisy i obrazy przed-

miotów, o których myślała. Po raz pierwszy to się zdarzyło, gdy mając 19 lat 

zgubiła naszyjnik pereł, co ją wielce zmartwiło. Wystąpiły wówczas na jej ra-

mieniu dziwne znaki: rząd czerwonych, okrągłych kółek zarysował się na 

skórze. Nikt nie wiedział, co to ma znaczyć, i uważano to za rodzaj wysypki. 

Dopiero później, przy powtarzaniu się tego zjawiska spostrzeżono, że każda 

silniejsza emocja, każde silniejsze wrażenie ujawnia się na jej skórze dermo-

graficznie, tj. przez przekrwienie pewnych okolic skóry, na których występują 

charakterystyczne znamiona. Podobny charakter mają objawy tzw. stygmaty-

zacji. U osób popadających w religijna ekstazę podczas rozpamiętywania 

szczegółów męki Jezusa (a przy tym wybitnie uzdolnionych ideoplastycznie) 

pojawiają się na dłoniach, a czasem i na czole krwawe znaki. 

Powróćmy teraz do sprawy hipnozy werbalnej. Mechanizm działania słów 

hipnotyzera na osobę poddającą się zabiegowi sprowadza się tu do uznania 

ich przez pacjenta za własne i, jak wiadomo, pacjent może sugestię przyjąć 

lub ją odrzucić. Do ideoplastycznej realizacji sugestii dochodzi tylko wtedy, 

gdy zostanie ona zaakceptowana, i to nie tylko przez świadomość, ale też 

przez nieświadomość pacjenta. Sprzyja temu postępujące podczas procesu 

hipnotyzowania stopniowe zawężanie się świadomości. Amerykański badacz 

hipnozy Leslie M. Le Cron twierdzi nawet, że w gruncie rzeczy każda hipnoza 

jest rodzajem autohipnozy. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

9

Skłonność do ulegania sugestiom, czyli skłonność do akceptowania cudzych 

sądów jako własne, jest u różnych ludzi rozmaita pod względem zarówno ilo-

ściowym, jak i jakościowym. Również u tego samego człowieka zmienia się 

ona zależnie od okoliczności. Możemy zaobserwować nieraz w życiu codzien-

nym, jak człowiek silnie zaabsorbowany jakąś sprawą, która prawie całkowi-

cie pochłania jego uwagę, przypadkowo ulega cudzemu zdaniu. 

 

Doświadczenia z Olgą Kahl: proste rysunki i litery ukazywały się “na żąda-

nie" (nawet głośno nie wypowiedziane!) na skórze pani Kahl w postaci czer-

wonawych kresek, podobnych do tych, jakie powstają na skutek lekkiego za-

drapania, 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

10

1 – częściowo odtworzone imię Rene; 

2 i 3 – odtwarzanie trójkąta (4); 

5 – napis wywołany myśleniem o imieniu “Sabina"; 

6 – na przedramieniu powstał niekompletny obraz kieliszka  

L. E. Stefański odebrawszy kiedyś telefon do kolegi, pracującego ^sąsiednim 

pokoju, słuchawkę odłożył na siedzenie fotela i przywołując kolegę powie-

dział: “Tu jest do pana telefon". Słowom tym towarzyszył mimowolny gest, 

wskazujący leżącą słuchawkę. Skutek był zaskakujący kolega ów odbył dłu-

gą rozmowę telefoniczną w bardzo niewygodnej pozycji, nisko pochylony nad 

fotelem; uwierzył bowiem, że telefon jest do niego “tu", na wysokości fotela, 

jakby nie można było słuchawki pod-nieść do góry. 

Nawet przy pełnej świadomości również jesteśmy zdolni ulegać sugestiom. 

Nowsze badania wykazały, że istnieją różne rodzaje podatności na sugestię, 

przy czym nie wszystkie rodzaje podatności na sugestię korelują z podatno-

ścią na hipnozę werbalną. Bliższe informacje na ten temat znajdzie Czytelnik 

w książce H. Eysencka Sens i nonsens w psychologii. 

W celu pogłębienia hipnozy, gdy chce się wprowadzić pacjenta w stan zbliżo-

ny do snu w narkozie, najbardziej celowe – wg prof. Bertolda Stokvisa, psy-

chologa holenderskiego – jest zastosowanie tzw. metody mutacyjnej. Gdy pa-

cjent zamknie oczy, żąda się od niego, aby oddychał głęboko, dokładnie tak, 

jakby miał zasnąć. Tempo, w jakim musi oddychać hipnotyzowany, nadawa-

ne jest przez lekarza w ten sposób, że przez parę minut sam lekarz oddycha 

głośno, podobnie jak śpiący człowiek. Pacjent musi ten rytm podchwycić. 

Imitacja jest zdaniem Stokvisa niczym innym, jak najprymitywniejszą formą 

sugestii. Za przykład imitacji posłużyć może także znane powszechnie zjawi-

sko udzielania się ziewania. 

Podobnie jak rytm oddychania jednego człowieka udziela się drugiemu, moż-

na by także zapewne zasugerować komuś swój własny rytm serca. Co więcej, 

wsłuchując się jednocześnie w rytm swego serca i w tykanie metronomu, 

którego tempo jest nieco szybsze, można przyspieszyć bicie serca, aż wreszcie 

zrówna się z tykaniem przyrządu. Czyż nie jest to “sugestia imitacyjna" z tą 

tylko różnicą, że osobę indukującą zastępuje mechanizm? 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

11

Od powyższego zjawiska nie różni się jakościowo zjawisko tzw. wodzenia 

rytmów prądów czynnościowych mózgu. Polega ono na tym. że u człowieka 

badanego elektroencefalograficznie, który jednocześnie wpatruje się np. w 

lampkę migoczącą z częstotliwością około 11 Hz, w zapisie zjawia się po 

chwili charakterystyczny obraz rytmu alfa (8-12 Hz, amplituda 20-70 mikro-

woltów). Po chwili rytm prądów czynnościowych w pewnych partiach mózgu 

badanego dostroi się do rytmu, w jakim migocze lampka. I jeśli częstotliwość 

migotania lampki zmienimy np. na 10 Hz, spowodujemy tym zmianę rytmu 

alfa z 11 na 10 Hz. 

Kto wie, czy na tajemniczą dotąd istotę sugestii nie rzuciłyby światła wyniki 

masowych testowań na wszystkie kolejno rodzaje sugestii werbalnych i imi-

tacyjnych? 

Ogromnie ważkim odkryciem ostatnich lat wydaje się stwierdzenie, że ;tan 

daleko posuniętego uwrażliwienia na sugestię nie wiąże się zawsze i hipnozą. 

Stan ten nie musi być wywoływany jakąś techniką hipnotyczną inni też nie 

wiąże się nierozłącznie z żadnym innym objawem charakterystycznym dla 

hipnotycznego transu. Ponadto, jak stwierdzono, w stanie zasugerowania 

chłonność pamięci zwiększa się wielokrotnie, co pozwala np. na opanowanie 

podstaw obcego języka w ciągu paru dni. Nie jest to bynajmniej fantazja. 

Świadczą o tym wyniki nauki języków prowadzone Systematycznie od wielu 

lat w Sofii, w Instytucie Sugestologii kierowanym przez dra Georgija Łozano-

wa. Sam Łozanow jest niezrównanym prakykiem i teoretykiem, twórcą nowej 

dziedziny wiedzy – sugestologii. Jego zdaniem, sugestia i hipnoza stanowią 

dwa różne zjawiska bez względu na stopień ich genetycznego związku. 

Łozanow eksperymentował też przed laty z hipnopedią, czyli nauczaniem we 

śnie naturalnym lub w transie hipnotycznym. Zaniechał jednak tego rodzaju 

doświadczeń, gdy zrozumiał, że sprzyjający szybkiemu przyswajaniu materia-

łu pamięciowego stan sugestywny osoby uczącej się nie jest bynajmniej zwią-

zany ani ze snem, ani z hipnozą. Te ostatnie stany, jakkolwiek przyspieszają 

naukę, jednocześnie wprowadzają pewne okoliczności utrudniające ich wyko-

rzystanie. 

Odkrycie, że stan ulegania czyjejś sugestii nie musi się łączyć z hipnozą, do-

prowadziło Łozanowa nie tylko do opracowania i wprowadzenia w życie me-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

12

tod sugestopedii, nowej techniki nauczania. Miało to także swoje konse-

kwencje dla prowadzonych przez niego badań spostrzegania pozazmysłowego 

oraz dla prób zastąpienia analgezji hipnotycznej metodą znieczulenia suge-

styjnego, Łozanow powiedział: 

Nie sądzę, aby można było prowadzić badania parapsychologiczne. nie znając 

praw sugestii. Spostrzeganie pozazmysłowe i sugestia ściśle wiążą się wza-

jemnie ze sobą. Faktem jest, że niektóre zjawiska na pozór paranormalne są 

w rzeczywistości sugestiami w stanie czuwania. Z drugiej strony – nasze eks-

perymenty dowodzą, że za pomocą sugestii można podwyższać parapsychicz-

ne zdolności człowieka [...] To, co nazywam stanem sugestywnym, mogłoby 

też stanowić klucz do zagadki paranormalnych sil joginów. 

W 1965 roku dokonana została pierwsza na świecie poważna operacja chi-

rurgiczna, przy której zastosowano opracowaną przez Łozanowa metodę 

analgezji. Pacjentem był pięćdziesięcioletni nauczyciel wychowania fizyczne-

go, który sam zgłosił się i zaproponował przeprowadzenie próby. Łozanow 

wielokrotnie już przedtem stosował swoją metodę przy małych operacjach, 

takich jak przecinanie ropni czy usuwanie zębów. Tym razem chodziło o 

skomplikowaną operację przepukliny pachwinowej, która miała trwać co 

najmniej godzinę. Podczas wielokrotnych spotkań Łozanow wyjaśniał pacjen-

towi zasady swojej metody. Przede wszystkim powiedział mu, że nie chodzi tu 

o hipnozę, a zatem będzie on całą operację przeżywał całkiem świadomie. 

Cała operacja dla celów studyjnych była filmowana. Łozanow zaczął sugestię 

odprężającą i przywołującą myśli pozytywne (“nie będzie pan czuł żadnego 

bólu" itd.). Na znak dany przez Łozanowa lekarze dokonali nacięcia skóry i 

mięśni długości 4 cm. Pacjent nawet tego nie zauważył. Był najzupełniej 

przytomny i rozmawiał z personelem otaczającym stół operacyjny. Lekarze 

usunęli przepuklinę i przystąpili do zszywania. Pacjent nie reagował, żarto-

wał sobie na temat metalicznego szczęku instrumentów. Później przypomniał 

sobie dokładnie cały przebieg operacji. Łozanow zasugerował mu też, że bę-

dzie on w stanie powstrzymać krwawienie w miejscu operowanym, i tak się 

stało. Gdy nacięcie zostało zszyte, Łozanow sugerował, że rana zagoi się 

szybko, i faktycznie, zagoiła się o wiele prędzej, niż to zwykle bywa. 

 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

13

Mechanizm działania monotonnych bodźców  

Zaczęło się tak: do Anglii przybył francuski magnetyzer mesmerysta. Był nim 

wnuk wielkiego bajkopisarza, Charles Lafontaine. Dawał on w Manchesterze 

“publiczne wykłady doświadczalne", cieszące się wielkim powodzeniem. Leka-

rze (jak zwykle) wzruszali ramionami, z góry spoglądając na nowego szarla-

tana. Ale jeden z nich, James Braid, obdarzony wysokim zmysłem obserwa-

cyjnym, zauważył wkrótce, że zjawiska wywoływane przez Lafontaine'a były 

prawdziwe, i postanowił dociec ich  przyczyny... Rozpoczął sam analogiczne 

doświadczenia, starając się je sprowadzić do najprostszej formy. Lafontaine 

trzymał pacjentów za ręce. wpatrywał się w oczy nieruchomo i robił ruchy 

ręką. Braid zaniechał ruchów i dotykania, a spoglądanie w oczy zastąpił pa-

trzeniem w jakiś mały przedmiot, mianowicie w świecący guzik albo np. w 

korek od karafki. U wyniku takiego działania u kilku osób uzyskiwał po kil-

ku lub kilkunastu minutach stan snu, całkiem podobny do tego, który La-

fontaine nazywał magnetycznym. 

Braid rozumował tak: skoro osoba lekarza nie miała na przebieg zjawiska 

żadnego wpływu, jego przyczyna musiała zatem tkwić w samym pacjencie. 

Braid upatrzył ją w zmęczeniu wzroku i skupieniu uwagi na jednym punkcie. 

Wywołany w ten sposób szczególny stan nazwał – od greckiego wyrazu hip-

nos – neurohipnotyzmem albo wprost hipnotyzmem i w 1842 r. ogłosił na ten 

temat dzieło pt. Neurohypnology (Neurohipnologia)- 

Również z naszego dzisiejszego punktu widzenia wydaje się, że Braid się nie 

mylił. Fakt, iż długotrwałe działanie jednego bodźca wyzwala w systemie 

nerwowym doświadczalnego zwierzęcia odruch hamowania, jest dobrze zna-

ny współczesnej fizjologii. Działanie monotonne powtarzającego się bodźca 

wykorzystywane było praktycznie już od tysiącleci. Nie bez głębszej przyczyny 

we wszystkich częściach świata umieszcza się małe dzieci w rozmaitego ro-

dzaju kołyskach i hamakach lub po prostu kołysze na rękach. 

Z biegiem lat zestaw technik indukowania hipnozy z pomocą działania bodź-

ców zmysłowych bardzo się rozszerzył. Obejmuje on obecnie metody działa-

nia na wzrok i słuch, metody oddziaływań termicznych, dotykowych i innych, 

w tym również elektrycznych i elektromagnetycznych. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

14

Działanie długotrwałego bodźca powoduje znużenie, na drodze zaś skojarzeń 

– wyobrażenie zasypiania, które z kolei realizuje się ideoplastycznie. Udział 

hipnotyzera w tym procesie sprowadza się do organizacji seansu oraz do 

podsuwania w trakcie jego trwania stosownych wyobrażeń (w postaci sugestii 

słownych) pacjentowi, tak więc mamy tu do czynienia Właściwie z czymś w 

rodzaju kierowanej (i ewentualnie stymulowanej) autohipnozy. 

W praktyce nigdy nie mamy do czynienia z “czystym" działaniem hipnotycz-

nym bodźców zmysłowych; towarzyszy mu lub co najmniej poprzedza je su-

gestia słowna. Natomiast owo “czyste" działanie stanowi (przyczynę niektó-

rych mimowolnych autohipnoz (np. podobne do snu odrętwienie kierowców, 

pojawiające się podczas przebywania monotonnych odcinków autostrad). 

Działanie za pomocą bodźców wzrokowych  

Hipnoza wywołana przez fiksację przedmiotu polega na tym, że hipnotyzer 

poleca pacjentowi, aby nieruchomo wpatrywał się w jakiś przedmiot, którym 

może być byle co – np. ołówek, klucz czy moneta Przedmiot powinien znaj-

dować się w odległości około 25 cm od oczu pacjenta. Hipnotyzer podaje 

wówczas serię sugestii. 

Metoda barw kontrastowych, którą zaproponował w 1908 r. M. Levy-Suhl, 

zyskuje coraz większą popularność. Pacjent dostaje do rąk kartonik, na któ-

rym znajdują się dwa stykające się ze sobą prostokąty o barwach dopełniają-

cych i dość jaskrawe. Może to być np. para czerwień-zieleń przeważnie jed-

nak stosuje się zestawienie błękitno-żółte, ponieważ szansę trafienia na dal-

tonistę nieprawidłowo reagującego na te barwy jest minimalna. Pacjent wpa-

truje się nieruchomo w miejsce styku obu prostokątów. Po chwili spostrzega 

“neonowo" świecące, barwne obwódki wokół prostokątów, kolory zaś prosto-

kątów trącana jaskrawości, szarzeją, zdają się zamieniać miejscami itd. – na-

stępuje zatem znany efekt działania barw dopełniających, do którego dołącza 

się znaczne znużenie wzroku, ociężałość myśli i odrętwienie całego ciała. 

“Dokładnie tak, jak czułe na barwy elementy siatkówki pańskiego oka przez 

wpatrywanie się w jaskrawe barwy będą ulegały normalnemu fizjologicznemu 

procesowi znużenia – sugeruje lekarz – tak samo również całe pańskie ciało 

będzie równocześnie stawało się coraz bardziej znużone, coraz cięższe". 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

15

Inna popularna metoda wprowadzania w trans hipnotyczny, to metoda “fa-

scynacji". Pacjent otrzymuje polecenie, aby wpatrywał się w oczy hipnotyze-

ra. Po chwili ten zaczyna mu podsuwać sugestię ciężkości powiek, ramion, 

całego ciała, wreszcie sugestię zasypiania. Wielu autorów, zwłaszcza współ-

czesnych, widzi w tym postępowaniu tylko trzy czynniki działające: nużące 

unieruchomienie wzroku (“czynnik braidowski") oraz dwa czynniki psycholo-

giczne – zafascynowanie (czynnik kataplektyczny) i poddanie się autorytetowi 

hipnotyzera. Przeciwko takiemu poglądowi gwałtownie występował już Ocho-

rowicz. Wielokrotnie zwracał on uwagę na to, że hipnotyzerzy, działający we-

dług swojego głębokiego przekonania wyłącznie sugestią, jednocześnie przy-

kładają ręce, naciskają gaiki oczne, robią pociągi, skupiają myśl i wolę czy-

niąc to machinalnie albo wprost z tą aprioryczną pewnością, iż ręce i wola 

nie mają tu żadnego znaczenia. Braid również mylił się – zdaniem Ochorowi-

cza – kiedy np. naciskowi ręki na głowę przypisywał tylko mechaniczne zna-

czenie. Braid był jednakże wielkim uczonym; dostrzegłszy swoje błędy, nie 

upierał się. przy nich dłużej. I oto człowiek, o którym mówiono, że zadał cios 

śmiertelny mesmeryzmowi, napisał w 1883 r.: 

Przez długi czas wierzyłem w tożsamość zjawisk wywoływanych moją metodą 

i tych, jakie na swój sposób wywołują mesmeryści; i dziś jeszcze wierzę przy-

najmniej w analogię działań, wywieranych na system nerwowy. Jednakże są-

dząc po tym, co w niektórych wypadkach zdają się wywoływać mesmeryści, 

mniemam, że istnieje dosyć różnic upoważniających nas do uważania hipno-

tyzmu i mesmeryzmu za dwa czynniki odrębne. 

Czy oczy hipnotyzera nie są w procesie indukowania hipnozy doprawdy ni-

czym więcej, jak tylko “błyszczącymi przedmiotami", które zastąpić mogą z 

tym samym powodzeniem szkiełka lub guziki? Przecząco zdają się odpowia-

dać na to pytanie m.in. wyniki wieloletnich badań rosyjskiego uczonego Ber-

narda Każynskiego. W 1923 r. zgłosił się do niego znakomity treser Władimir 

Durów. Miał on wielokrotnie okazję przekonać się, że samo spojrzenie czło-

wieka wystarczy nieraz, aby uspokoić dzikie zwierzę. Według jego przekona-

nia oczy ludzkie i zwierzęce wysyłają szczególnego rodzaju promienie. Każyn-

ski podjął się zbadania tej sprawy. W latach 1923-1934 dokonał 10 000 prób 

(przedtem wielką serię eksperymentów przeprowadził z Durowem i jego tre-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

16

sowanymi psami, Marsem i Pikki, sławny neurolog, prof. Władimir Bechte-

riew). W doświadczeniach Każynskiego “detektorami" hipnotycznych promie-

ni, wysyłanych przez oczy Durowa, byli ludzie. Uczony chciał się przekonać, 

czy w “świdrującym" spojrzeniu jest coś więcej niż tylko siła psychologiczna. 

Osoby badane w laboratorium Każynskiego siadały do Durowa tyłem, a Du-

rów wpatrywał się w ich karki. Prawie każda z tych osób była w stanie po-

wiedzieć, kiedy wzrok Durowa był skierowany właśnie na nią. Niekiedy okre-

ślano nawet trafnie, pod jakim kątem pada spojrzenie. Udało się wreszcie 

stwierdzić, iż niewidzialne “promienie", emitowane przez oczy Durowa, miały 

charakter elektromagnetyczny, a pomiary wykazały, że są to fale milimetrowe 

(uzyskano zresztą wówczas wynik bardzo nieścisły). 

Ten sam rodzaj doświadczeń kontynuowali w latach czterdziestych profeso-

rowie S. Turlugin i P. Lazarow. Potwierdzili oni to, że nie odczuwa się spoj-

rzenia, kiedy nadawcę (oczy patrzącego) oddziela od osoby fiksowanej wzro-

kiem ekran w postaci uziemionej siatki metalowej. Spróbowano określić do-

kładniej długość czynnej tu tali elektromagnetycznej. Wynosiła ona ok. 0,008 

mm. Zespół prof. Lazarowa eksperymentował też z meskaliną i innymi środ-

kami halucynogennymi, za których pomocą usiłowano wzmacniać zjawisko 

“promieniowania" oczu. 

W swej książce Biologiczeskaja radioswiaź (Biologiczna radiokomunikacja) 

rozwija Każynski hipotezę, w myśl której komórki receptorowe siatkówki oka 

– pręciki i czopki – nie tylko odbierają fale elektromagnetyczne, ale też pełnią 

funkcję miniaturowych anten nadawczych. Istotnym elementem całości tego 

biologicznego nadajnika ma być jakoby gruczoł dokrewny znajdujący się w 

mózgu, zwany szyszynką. Jak wiadomo fizjologom, działanie na szyszynkę 

prądu elektrycznego wywołuje powstawanie na siatkówce podrażnień, które 

określane są przez osobę badaną jako wrażenia świetlne. Fakt ten nie po-

twierdza tezy Każynskiego, ale świadczy o trafności kierunku poszukiwań. 

Działanie za pomocą bodźców słuchowych  

Zdarzają się osoby, u których szczególnie łatwo wywołać stan hipnozy wła-

śnie za pomocą monotonnych bodźców akustycznych. Może to być regularne 

tykanie metronomu, terkotanie elektrycznego brzęczyka albo rytmiczny war-

kot wentylatora. Amerykanie stosują chętnie metodę polegającą na mikrofo-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

17

nowym wzmacnianiu oddechu pacjenta, który się weń wsłuchuje. W tym wy-

padku nie jest to już “czyste" działanie monotonnie powtarzającego się bodź-

ca, ale dość skomplikowany mechanizm sprzężenia zwrotnego; słyszalne 

uspokojenie oddechu działa na pacjenta uspokajająco, co z kolei wpływa na 

pogłębienie się i wyrównanie oddechu itd. 

Działanie za pomocą bodźców dotykowych  

Chodzi tu przede wszystkim o “passy" (“pociągi magnetyczne"), jak je nazy-

wano na początku XIX stulecia. Są to wykonywane powoli i wielokrotnie po-

wtarzane ruchy dłoni hipnotyzera, które przesuwa tuz nad ciałem pacjenta, 

od głowy do stóp, jeśli pacjent spoczywa w pozycji leżącej, a od głowy do ko-

lan, kiedy siedzi. Manipulacje zalecane przez jawnych mesmerystów są bar-

dziej złożone, ale mówić o nich będziemy później, zastanawiając się nad za-

sadnością zabiegów bioenergetycznych. W tej chwili “passy" interesują nas 

tylko jako monotonnie działający bodziec zmysłowy. 

Działanie za pomocą bodźców termicznych  

Stan hipnozy może wystąpić również w następstwie działania sugestywnych, 

rytmicznych bodźców cieplnych. Można się o tym przekonać – jak napisał 

Berthold Stokvis – zawieszając nad osobą poddawaną doświadczeniu źródło 

ciepła, np. lampę, i wprawiając je w ruch wahadłowy. Autorzy radzieccy 

(Iwanow-Smolenski i Nikołajew), zajmujący się przyczynami działania tego 

rodzaju “passów", nie są zgodni na temat jego istoty, ponieważ udział mają 

tu bodźce cieplne i wzrokowe. 

Elektrohipnoza  

Do monotonnie działających bodźców sprowadzających stan hipnozy, poza 

omówionymi działaniami bodźców zmysłowych, zaliczyć chyba wypada i elek-

trohipnozę. Tak przynajmniej czyni Stokvis, który skuteczność tzw. elektro-

hipnozy przypisuje połączonemu oddziaływaniu następujących czynników: 

słabemu prądowi faradycznemu, brzęczeniu aparatu do elektryzacji, sugestii 

słownej i odprężeniu mięśni. Tzw. prąd faradyczny jest prądem zmiennym o 

niskim napięciu i natężeniu oraz małej częstotliwości. Tę małą częstotliwość 

przetransponowaną na drgania akustyczne słyszymy właśnie w brzęczeniu 

wydawanym przez aparat. Mamy tu więc do czynienia z parą synchronicznie 

działających bodźców monotonnych – elektrycznego i akustycznego. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

18

Franz Andreas Volgyesi, który w swojej dziesięciolecia trwającej praktyce le-

karza hipnologa stale posługiwał się techniką “faradycznej ręki", łączył ściśle 

istotę jej wpływu ze zjawiskami bioelektrycznymi i biomagnetycznymi. Volgy-

esi zapewniał o jej absolutnej nieszkodliwości, po czym tak oto opisał urzą-

dzenie i zasadę jego funkcjonowania: 

Jest to mały aparacik do faradyzacji, zasilany z sieci. Ma płynnie regulowane 

napięcie, działa w nim przerywacz młoteczkowy Wagnera (brzęczyk). Jedną z 

elektrod trzyma siedzący na fotelu pacjent w złożonej na kolanach ręce. Ob-

wód prądu zamyka lekarz swoją ręką, podczas gdy palcami dotyka czoła, szyi 

albo powiek pacjenta. Metoda ta – również przy wieloletnim jej stosowaniu – 

nie przedstawia żadnego niebezpieczeństwa dla lekarza. Natężenie prądu wy-

nosi mniej więcej 1-1,5, ewentualnie 2-2,2 mA, przy napięciu 40, ewentual-

nie 50-56 V i przy częstotliwości 20-30 Hz. Prąd przepływający przez rękę 

lekarza nie powinien nigdy stać się przykry do zniesienia. 

Podobnie jak Stokvis, poważne znaczenie przypisuje Volgyesi brzęczeniu apa-

ratu, ale i on nie zwraca uwagi na to, że mamy tu do czynienia z dwoma 

bodźcami powtarzanymi z dokładnie tą samą częstotliwością, co wydaje się 

szczególnie istotne. Działanie “faradycznej ręki" łączy Volgyesi zawsze ze 

słowną sugestią odprężenia, a potem zasypiania. 

W leczeniu odwykowym alkoholików, gdzie przygotowanie pierwszej hipnozy 

jest przeważnie dość czasochłonne, “ręka faradyczna" może oddać – jak 

twierdzi Volgyesi – nieocenione usługi. 

Podkreślone przez obu wyżej cytowanych autorów znaczenie jednoczesnego 

działania różnych bodźców było zapewne źródłem pomysłu “automatycznego 

hipnotyzera". Aparat ten zbudowano w Kiszyniowie (ob. Mołdawia) w 1973 r., 

a działanie jego polegało na wysyłaniu rytmicznych impulsów: elektrycznych, 

świetlnych, dźwiękowych i cieplnych. 

W Polsce udane modele aparatów do elektrohipnozy i elektronarkozy opra-

cował prof. Stefan Manczarski. Jeden z pierwszych, zbudowany w latach 

wojny, służył mu w pracy konspiracyjnej; za pomocą elektrohipnozy i stoso-

wanej pohipnotycznej sugestii usuwano z pamięci pewnych osób wiadomo-

ści, których przechwycenie przez okupantów byłoby szczególnie niebezpiecz-

ne. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

19

Wyjaśniono już powyżej, czym jest elektrohipnoza. A co rozumiemy przez po-

jęcie elektronarkoza? 

Pierwsze jej próby przeprowadził jeszcze w XIX w. Mache (1875), działaniem 

prądu stałego wywoływał analgezję (czyli nieczułość na ból) u ryb. D'Arsonval 

(l 890) działaniem prądu zmiennego wielkiej częstotliwości uzyskał analgezję 

u królika. R. Droh (1972) zaproponował zdecydowane rozróżnienie: elektro-

narkozy (czystej oraz kombinowanej z działaniem środkami farmakologicz-

nymi) od elektroanalgezji, która jest wywołanym elektrycznie lokalnym znie-

czuleniem, przy zachowaniu świadomości pacjenta. Elektronarkozę można 

spowodować metodą zbliżoną do elektrowstrząsu albo metodą stopniowego 

podnoszenia natężenia prądu. Pierwsza z nich jest niezupełnie bezpieczna, 

grozi wystąpieniem drgawek trwających niekiedy wiele minut i zaburzeń pra-

cy serca. Metoda druga sprowadza głęboki “elektrosen" w ciągu kilku do kil-

kunastu minut. 

Dlaczego pacjent zasypia? Istnieją na ten temat dwa poglądy i oba-jak suge-

rował Droh – zapewne są słuszne: 

1. Elektronarkoza hamuje dopływ informacji biologicznych do mózgu. 

2. Prąd działający na centralny system nerwowy powoduje nagłe wydzielenie 

się do krwi pewnych metabolitów, hormonów i innych substancji, które z ko-

lei działają na części mózgu będące ośrodkami regulującymi sen i czuwanie: 

podwzgórze i układ siatkowaty. 

Jak z tego widać, działanie elektronarkozy znacznie różni się w swej istocie 

od działania elektrohipnozy. To ostatnie bowiem sprowadza się do wywołania 

raz po raz powtarzającym się bodźcem efektu hamowania, które rozszerza się 

stopniowo na coraz to większe połacie kory mózgowej. Tak przynajmniej in-

terpretował usypiające działanie bodźców jednostajnych B. Birman (1925) i 

inni badacze ze szkoły Pawłowa. Także sam stan “elektrosnu" jest różny od 

stanu elektrohipnozy, która nie stanowi przecież nic innego, jak hipnozę uzy-

skaną za pomocą m.in. działania prądu elektrycznego, i jak zawsze w hipno-

zie (z wyjątkiem jej formy letargicznej) kora mózgowa pacjenta nie jest całko-

wicie opanowana hamowaniem, lecz zawiera tzw. punkty czuwające. One to 

sprawiają, że z człowiekiem zahipnotyzowanym można się porozumieć, pod-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

20

czas gdy z osobą uśpioną- snem naturalnym lub pod wpływem narkozy – jest 

to niemożliwe. 

Mechanizm oddziaływania bioenergetycznego  

“To, czego nie da się zobaczyć, dotknąć ani powąchać, po prostu nie istnieje". 

Takimi słowami uzasadniał Benjamin Franklin, członek wysokiej komisji, 

powołanej w 1784 r. dla zbadania mesmeryzmu, swoją negatywną opinię. Aż 

dziw bierze, gdy się pomyśli: wypowiedział je badacz elektryczności, a więc 

właśnie czegoś takiego, czego również nie da się zobaczyć ani powąchać. 

Niemniej stanowisko Franklina jest zrozumiałe jako wyraz panującego wów-

czas wśród uczonych naiwnego racjonalizmu. Były to bowiem czasy, kiedy 

powoływanie się na zdrowy rozsądek (zamiast np. na Pismo Święte) stanowiło 

nowość i świadczyło o intelektualnej wolności uczonego. Ale – dobrze to dziś 

wiemy – żadna postępowa idea nie pozostaje postępową na wieki. 

Starożytny sposób leczenia przez “nakładanie rąk" uważa się dotąd w oficjal-

nej medycynie za bajkę, a leczących tym sposobem – za szarlatanów. Franci-

szek Antoni Mesmer( 1734-1815) twierdził, zez rąk“uzdrawiacza" dobywa się 

życiodajny, choć niewidzialny, fluid, który jest wchłaniany przez ciało pacjen-

ta. Czy tak jest rzeczywiście? 

Zanim spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie w sposób, do które«0 upoważ-

nia nas obecny stan wiedzy przyrodniczej, przyjrzyjmy się przez chwilę meto-

dom stosowanym przez sławetną komisję i jej argumentom. 

Komisja powołana została na wyraźne życzenie dworu królewskiego, a wbrew 

Akademii, gdzie uważano za stosowne nie zajmować się innymi środkami te-

rapeutycznymi niż upusty krwi, lewatywy i pigułki. Zwrócono się więc nie do 

Mesmera, lecz do jego ucznia, dra D'Eslona, chcąc w ten sposób przynajm-

niej osłabić znaczenie całej sprawy. Przyjrzawszy się kuracjom D'Eslona ko-

misja orzekła, że wszystko, co D'Eslon wywoływał “było dziełem dotykania, 

imaginacji i naśladownictwa [...]". Jeżeli któryś chory przy magnetyzowaniu 

usypiał, to działo się to z nudów; jeżeli odczuwał silne ciepło, to dlatego, że 

pierwej musiał dużo chodzić; jeżeli któraś kobieta doświadczała przykrych 

wrażeń duszenia, to dlatego, że zapewne była zanadto ściśnięta stanikiem, 

jeśli wpadła w konwulsje, to z tego powodu, że naśladowała drugą itp. W 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

21

ostatecznej konkluzji sprawozdania zawyrokowano: “magnetyzm zwierzęcy" 

nie istnieje. 

Mało kto wie o tym, że poza sprawozdaniem oficjalnym sporządzono dwa ra-

porty tajne. Miały one powstrzymać poparcie rządu dla nowej metody. Pierw-

szy z nich dowodził, że mesmeryzm (nie istniejący jakoby!) jest środkiem nie-

bezpiecznym i szkodliwym, w drugim zaś czytamy: “Glos publiczny świadczy, 

że ani u pana D'Eslona, ani u pana Mesmera nikogo nie wyleczono". Było to 

oczywiste kłamstwo. 

Nie miejmy złudzeń – cała ta kampania przeciw mesmeryzmowi nie toczyła 

się w czystej atmosferze olimpijskiego sporu pomiędzy Prawdą a Fałszem. W 

rzeczywistości z nowatorstwem walczyła tam nie tylko rutyna, ale także po 

prostu organizacja lekarzy obawiających się o utratę zamożniejszych pacjen-

tów i państwowych synekur. Te pozanaukowe względy łączyły się zresztą w 

owych czasach harmonijnie, o czym świadczy zalecenie, które w usta lekarza 

włożył Moliere w 111 akcie Chorego – urojenia: “Nigdy nie posługiwać się 

żadnymi innymi lekarstwami, prócz tych, jakie zaleca uczony fakultet, cho-

ciażby chory miał przez to zdechnąć". Szyderstwo Moliera nie dotyczy, rzecz 

jasna, lekarzy będących jednocześnie uczciwymi i rzetelnymi badaczami. W 

Lecons d'anatomie comnaree (Wykłady anatomii porównawczej) Georges Cu-

vier wspomina o swych mesmerycznych doświadczeniach na osobach już 

przed rozpoczęciem eksperymentu zupełnie pozbawionych przytomności oraz 

na zwierzętach. Do uznania realności zjawisk mesmerycznych dochodzili W 

późniejszych latach nawet ci uczeni, których uważa się za najwybitniejszych 

rzeczników wyobraźni jako jedynego czynnika oddziaływającego na organizm 

pacjenta. Jednym z nich, jak już mówiliśmy, był James Braid. Również wielki 

lekarz Ambroise Auguste Liebault, współtwórca sugestywnej teorii hipnozy, 

w swym Etude sur le zoomagnetisme (Studium zoomagnetyzmu) stwierdza, 

że działanie hipnotyczne może być spowodowane bądź wpływami psycholo-

gicznymi, bądź “bezpośrednim działaniem nerwowym człowieka na człowie-

ka". Do wycofania się z zajmowanej przez niego poprzednio pozycji zdecydo-

wanie “antyfluidystycznej" przywiodły go udane doświadczenia mesmeryczne, 

które rozpoczął w 1880 r., a prowadził przeważnie na dzieciach w wieku od 

dwóch miesięcy do trzech lat. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

22

Jakie w rzeczywistości bywają skutki zabiegów mesmerycznych? Oto co na 

ten temat sądzą dziewiętnastowieczni znawcy przedmiotu: 

Jeśli człowiek dotykający (przykładający dłonie, wykonujący głaski, czyli 

passy) jest zdrowy i zdrowa jest też osoba dotykana, to w większości wypad-

ków żadnej widocznej reakcji po prostu nie dostrzeżemy. U niektórych osób 

(podatnych na hipnozę indukowaną mesmerycznie) reakcją będzie zapadnię-

cie w trans hipnotyczny. Jeżeli osobą dotykaną jest osoba chora, to – przy 

pozornym braku widocznych reakcji przy każdym zabiegu – w sumie mogą 

one spowodować znaczny efekt terapeutyczny. Może również wystąpić reak-

cja doraźna w postaci hipnozy lub też drgawek, które przy pełnej świadomo-

ści ogarniają całe ciało pacjenta i ustępują same (po paru minutach) jeszcze 

podczas trwania zabiegu. 

Julian Ochorowicz w swym dziele Psychologia i medycyna proponuje każde-

mu zdrowemu człowiekowi o suchych i ciepłych dłoniach, aby przy najbliż-

szej okazji przekonał się o możliwościach dokonania skutecznego zabiegu 

mesmerycznego, czyniąc przy tym smętną refleksję: i tak nikt ?.a. pewne na-

wet nie pofatyguje się spróbować, ponieważ rzecz jest zbyt prosta, aby mogła 

wydać się prawdopodobna. 

L. E. Stefański próbował hipnotyzować pewnego studenta chemii u którego 

spodziewał się ujawnić zdolność do spostrzegania pozazmysłowego. On z ko-

lei liczył też trochę na kojący wpływ hipnozy, który złagodzić miał przykre 

napięcia psychiczne, powodujące bezsenność. Technika hipnozy werbalnej 

dawała słabe rezultaty, spróbowano więc passów mesmerycznych. Oto rela-

cja z przebiegu doświadczenia: 

Po paru minutach ręce chłopca zaczęły drgać, a ich mięśnie mimo woli napi-

nały się. Młodzieniec ze śmiechem zwrócił mi na to uwagę; był tym zjawi-

skiem zaskoczony i ubawiony. Po chwili zaczęły napinać się również pozosta-

łe mięśnie szkieletowe i drgawki ogarnęły całe ciało. Student – śmiejąc się 

wciąż i komentując swój dziwny stan – prężył się konwulsyjnie. Każde do-

tknięcie moich dłoni powodowało paroksyzm drgawek i było odczuwane jako 

prąd elektryczny płynący z moich dłoni. Po kwadransie drgawki stawały się 

coraz słabsze, wreszcie ustały. Przestałem wykonywać passy i przystąpiłem 

do starannego “budzenia" – pomimo że młodzieniec nie spał, a świadomość 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

23

nie opuściła go ani na chwilę. Gdy skończyłem, oświadczył, że czuje się jak 

nowo narodzony, jakby pozbył się jakiegoś ciężaru. Spytałem go o Mesmera i 

mesmeryzm. Nie czytał nic na ten temat. Ode mnie dopiero dowiedział się, że 

to, co przeżył, Mesmer nazywał “przesileniem" charakterystyczną dla jego ku-

racji reakcją drgawkową. Nie musi być ona wcale, jak widać, rezultatem na-

śladownictwa, co w swoim czasie próbował insynuować wyrok sławetnej 

francuskiej komisji. 

Do oddziaływania bioenergetycznego nie jest nawet konieczna wiara w uzy-

skanie oczekiwanego skutku ani u osoby mesmeryzującej, ani u osoby mes-

meryzowanej. Na ten temat przekonujące są doświadczenia Ochorowicza 

przeprowadzone z grupą lekarzy w 1890 roku. Każdy z nich występował ko-

lejno w roli magnetyzera i magnetyzowanego, a doraźny skutek przeprowa-

dzanych nawzajem na swych rękach zabiegów sprawdzany był za pomocą 

dynamometru. Jak się wówczas przekonano, gdy na rękę człowieka słabsze-

go oddziałuje ręka silniejszego, następuje zawsze wzmocnienie tej pierwszej i 

odwrotnie – skutkiem działania osobnika słabego i chorego jest zawsze osła-

bienie ręki człowieka silnego i zdrowego. 

Wyniki tych i innych tego rodzaju doświadczeń nie mogły jednak przekonać 

tych wszystkich, którzy w realność zjawisk mesmerycznych z różnych wzglę-

dów wierzyć nie chcieli. Trudno się nawet dziwić – Ochorowicz poza spręży-

nowym dynamometrem niewiele miał do dyspozycji przyrządów, które mogły-

by dać obiektywne świadectwo istnienia wpływów bioenergetycznych czło-

wieka na człowieka. Dlatego też sprawa mesmeryzmu, głośna jeszcze na 

przełomie XIX i XX stulecia, ucichła potem na długie lata. Dziś znów się pi-

sze na temat mesmeryzmu. Powstały w ostatnich latach narzędzia badawcze, 

które pozwalają siły oddziaływań bioenergetycznych pomiędzy organizmami 

wykrywać i mierzyć, przy czym stosowane są te same metody badawcze, jakie 

zostały zaakceptowane już powszechnie w różnych dziedzinach badań na-

ukowych. 

Nie wiemy dotąd, jaka jest istota oddziaływania bioenergetycznego. Nie wie-

my, czy polega ono na działaniu jakiejś bliżej nie znanej nam dotychczas 

przyczyny, czy też mamy tu do czynienia z czynnikami, z których każdy z 

osobna jest znany, a tylko ich wspólne działanie sprawia nieoczekiwany sku-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

24

tek. Dużym uznaniem cieszy się hipoteza, że istotą omawianego zjawiska jest 

przekazywanie rytmów biologicznych. Rytmy biologiczne – to nie tylko rytmy 

układu krążenia, dobowy rytm snu i czuwania, odżywiania i wydalania; to 

także miliony różnych rytmów prądów czynnościowych we wszystkich ko-

mórkach mięśniowych i nerwowych. Być może, to one są właśnie przekazy-

wane w zabiegu bioenergoterapeutycznym, a nieprawidłowe rytmy w organi-

zmie chorego są “dostrajane" w trakcie zabiegu do prawidłowych, właściwych 

dla stanu zdrowia rytmów mesmerysty. 

Jest też i inna możliwość: istotny dla zjawiska oddziaływania bioenergetycz-

nego czynnik nieznany występuje zawsze łącznie ze znanymi, towarzyszącymi 

mu, co ogromnie zaciemnia obraz zjawiska. Wyniki nowszych badań zdają 

się potwierdzać ten ostatni pogląd. W badaniach tych, prowadzonych w wielu 

ośrodkach naukowych na świecie, posługiwano się czterema metodami: 

1) fotografią w polu wielkiej częstotliwości (fotografią kirlianowską); 

2) mierzeniem z odległości pól elektrostatycznych, które powstają wokół 

ludzkich dłoni, czy w ogóle wokół ludzkich postaci; 

3) metodą wykrywania i mierzenia oddziaływań bioenergetycznych za pomocą 

detektorów biologicznych; 

4) metodą utrwalania na błonie fotograficznej śladów interakcji pomiędzy 

palcami uzdrawiacza a ciałem pacjenta (metoda Lwa Wienczunasa). 

Wielokrotnie i ze szczególną ścisłością przeprowadzane były badania nad za-

gadkową zdolnością znanego rosyjskiego uzdrawiacza Aleksandra Kriworoto-

wa. Kriworotow jest emerytowanym pułkownikiem. Od 1960 r współpracuje 

ze swym synem lekarzem, który zajmuje się diagnostyką Najznakomitsze re-

zultaty uzyskuje Kriworotow w leczeniu lumbago, zapalenia korzonków ner-

wowych i tym podobnych chorób systemu nerwowego. Kriworotow nie stosu-

je hipnozy w żadnej z jej postaci. Pacjent siada na krześle, a uzdrawiacz staje 

za nim. Ręce zbliża na odległość około 5 cm do ciała chorego. Przesuwa je w 

dół, poczynając od głowy, wzdłuż pleców, nie dotykając jednak ani przez 

chwilę ciała. Pacjenci stwierdzają prawie jednogłośnie, że dłonie Kriworotowa 

promieniują przy tym silnym ciepłem. Jeśli jakiś wewnętrzny narząd jest 

chory, pacjent odczuwa, że miejsce to gwałtownie się ogrzewa. Jest to wy-

czuwalne również dla Kriworotowa, który na tej podstawie może zlokalizować 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

25

ognisko choroby. Podczas zabiegu pacjenci czują, “jakby ręce Kriworotowa na 

wskroś ich przenikały". 

Tymczasem przyrządy wykazują, że ani ręce uzdrawiacza, ani ciała pacjen-

tów nie zmieniają w rzeczywistości swojej temperatury. Gdy w 1966 r. Kirlian 

wykrył pole elektryczne pomiędzy leczącymi rękami Kriworotowa a pacjen-

tem, zagadka zdawała się być rozwiązana. Jednakże z pomocą technicznie 

uzyskanego pola elektrycznego – jak napisał Wiktor Adamienko (1973) – nie 

udaje się spowodować tych subiektywnych odczuć (jak subiektywne odczucie 

ciepła i in.), których doznaje pacjent przy leczeniu rękami. Adamienko wnio-

skuje więc, że mamy tu do czynienia ze “specyficznym polem, cechującym 

tylko żywe organizmy". 

Przyrządem mierzącym na odległość pole elektrostatyczne wokół żywych or-

ganizmów przetestowano w warszawskim Zakładzie Parazytologii PAN-u sze-

reg osób, a wśród nich znanego lekarza hipnologa i bioenergoterapeutę Jana 

Rublewskiego, praktykującego od lat w Szczytnie Śląskiej. Okazało się, że 

jest on źródłem pola elektrycznego o natężeniu wielokrotnie wyższym niż no-

towane u większości osób pozostałych. 

Badania z zastosowaniem aparatury kirlianowskiej przeprowadzono z Alek-

sandrem Kriworotowem trzykrotnie: w 1966 r. doświadczenia trwające mie-

siąc wykonywał Siemion Kirlian, rok później kontynuował je Wiktor Iniuszin 

z uniwersytetu w Ałma-Acie, a w 1970 r. moskiewski uczony Wiktor Ada-

mienko. Dłonie uzdrawiacza badane były przed przystąpieniem do zabiegu 

leczniczego, podczas działania i po jego zakończeniu. Uzyskane obrazy różni-

ły się bardzo znacznie. Okazało się przede wszystkim, że jasność świetlistych 

obwódek wokół palców oraz siła wystrzelających z nich “płomyków" zależą od 

tego, czy Kriworotow jest skoncentrowany, czy odprężony. W tych momen-

tach, gdy pacjent zaczynał odczuwać intensywne gorąco, cała poświata wokół 

dłoni Kriworotowa ^nniejszała się, za to z niektórych punktów dobywały się 

pojedyncze promienie, bardzo silnie świecące. 

Podobne badania prowadził w 1972 r. E. Douglas Dean, pracownik naukowy 

politechniki w Newark (USA). Przedmiotem badań była Ethel E. De Loach, 

sekretarka Towarzystwa Parapsychologicznego w Jersey City, która pięć lat 

przedtem przypadkiem wykryła lecznicze właściwości swoich rąk. Wykonano 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

26

wiele serii zdjęć w polu wielkiej częstotliwości (50 000 Hz) przy napięciu 40 

000 – 50 000 V na materiałach do fotografii biało-czarnych i barwnych 

(Ektacolor, Kodachrome i Polaroid). Zdjęć dokonywano w czasie, gdy pani De 

Loach odpoczywała i kiedy zajmowała się zabiegiem leczniczym. Uzyskane 

wyniki potwierdzają rezultaty doświadczeń radzieckich, chociaż kształty wy-

ładowań koronowych wokół palców pani De Loach różnią się od obrazów 

otrzymanych w doświadczeniach z Kriworotowem. Jest to w pewnym stopniu 

sprawa indywidualnych właściwości obu badanych osób, ale w pierwszym 

rzędzie różnych warunków przeprowadzania eksperymentu: innej konstruk-

cji aparatu, innych materiałów światłoczułych, a zwłaszcza innej charaktery-

styki prądu. 

Z wieloma różnymi uzdrawiaczami eksperymentuje zespół, którym kieruje 

Ramos Perera Molina, wykładowca uniwersytetu w Madrycie i prezes Hisz-

pańskiego Towarzystwa Parapsychologicznego. Jest wśród nich anonimowy 

sprzedawca w jednym z madryckich sklepów, który w 1974 r. sam zgłosił się 

w celu przebadania do pracowni dra Moliny. Trzeba dodać, że hiszpańscy 

badacze zdecydowanie unikają uzdrawiaczy trudniących się leczeniem zawo-

dowo. W seriach kirlianowskich fotografii próbowano uchwycić sam proces 

energetycznego transferu – przechodzenia czegoś z dłoni uzdrawiacza do cia-

ła drugiego człowieka. Otrzymano zdjęcia niewątpliwie efektowne, ale dość 

trudne do zinterpretowania i przez to niezupełnie przekonywające. Zjawisko 

energetycznego “podładowania" jednego organizmu ludzkiego przez drugi (je-

śli ono rzeczywiście istnieje) jest wcale nie takie proste; komplikuje je czyn-

nik psychiczny, od którego w zasadniczym stopniu zależy działanie ręki le-

czącej a który ma też zapewne jakiś (jak dotąd – nie przebadany) wpływ na 

“odbiór" u osoby uzdrawianej. Gdyby jedynym dowodem na istnienie zjawi-

ska oddziaływania bioenergetycznego organizmu na organizm były badania 

kirlianowskie układu człowiek-człowiek, dowód ten mógłby być bardzo łatwo 

podważony. Wiadomo przecież, jak czułym indykatorem wszelkich zmian w 

psychice jest fotografia kirlianowska. Nie można zatem wykluczyć i następu-

jącej interpretacji: to, co oglądamy, nie jest obrazem “transferu bioenergii", 

lecz skutkiem sugestii i autosugestii u leczącego i leczonego. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

27

W celu uniknięcia tych komplikacji, prof. Thelma Moss prowadziła doświad-

czenia z wpływem ręki leczącej nie na ludzi, lecz na drobne organizmy żywe 

oraz martwe przedmioty. Szczególnego rozgłosu doczekały się dwa spośród jej 

eksperymentów (1972). 

W polu wielkiej częstotliwości umieszczono świeżo zerwany liść. Na zdjęciu 

ukazało się dość silne, niebieskawe świecenie. Liść nakłuto w kilku miej-

scach igłą. Wokół nakłuć pojawiły się czerwone plamki, świadczące o gwał-

townej reakcji liścia. Po pewnym czasie liść zaczął więdnąć, a jego świecenie 

znacznie zmalało. Do liścia zbliżyła się teraz ręka człowieka na odległość ok. 

15 do 20 cm. Wówczas na kilka minut świecenie liścia osiągnęło pierwotne 

nasilenie. Wyglądało to tak, jakby w umierające komórki liścia “wlano" świe-

że siły. Doprawdy trudno przypuścić, aby na liść oddziałała sugestia. 

Drugie doświadczenie przeprowadzono z przedmiotem martwym. Była to mo-

neta, której od pewnego czasu nie dotykano. W polu wielkiej częstotliwości 

ukazał się jej obraz: rysunek i napis były wyraźne i czytelne. Po chwili zbliży-

ła się do monety ręka na odległość centymetra, po czym ponownie wykonano 

zdjęcie. Tym razem obraz monety był zamglony, pokryty rojem jasnych punk-

tów; przypominał charakterystyczne kirlianowskie obrazy żywych tkanek. 

Czyżby moneta została “impregnowana" hipotetyczną energią biologiczną? 

Magnetyzerzy mesmeryści twierdzili, że substancją szczególnie chciwie 

wchłaniającą “życiową energię" jest woda. Dr Bernard Grad z Uniwersytetu 

Mc Gilla w Montrealu przeprowadził w latach 1965-1974 wielką serię ekspe-

rymentów następującego rodzaju: 

Gdy ziarna jęczmienia były podlewane wodą z butelki, którą uzdrawiacz 

trzymał przedtem w rękach, wypuszczone przez nie kiełki rosły Bacznie szyb-

ciej niż kiełki z nasion podlewanych zwykłą wodą wodociągową; ale – i to jest 

najbardziej zdumiewająca część doświadczenia – gdy butelkę z wodą trzymał 

przedtem któryś z psychiatrycznych pacjentów wstanie depresji, woda ta 

opóźniała rozwój roślin. Woda “naświetlana" rękami uzdrawiacza w bada-

niach chemicznych nie wykazała żadnej różnicy w porównaniu z wodą “nie 

naświetlaną". Zmiany ujawnione zostały dopiero w badaniach fizycznych: 

okazało się, że warstwa tej wody pochłania z przenikającej ją wiązki promieni 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

28

podczerwonych (o długości fali 2800 – 3000 nanometrów) o 17% więcej niż 

woda zwykła. 

Zdolność oddziaływania bioenergetycznego, podobnie jak wszystkie inne 

zdolności, jest niejednakowa u różnych ludzi. Także i w tej dziedzinie zdarza-

ją się talenty. Takim samorodnym talentem był niewątpliwie Franciszek An-

toni Mesmer. Zasłużoną sławą cieszą się bioenergoterapeuci- wspomniany 

już Aleksander Kriworotow i Georgij Kenczadze z Tbilisi. Działają oni często 

skutecznie w przypadkach, które oficjalnie medycyna uznała za beznadziej-

ne. Oto przykład przebiegu jednej z kuracji Kenczadzego: chłopiec K. przeszło 

rok leżał bezwładny bez kontaktu z otoczeniem, nie poznawał rodziców, nie 

rozróżniał przedmiotów, był na wszystko obojętny i nie wydawał żadnego gło-

su. Spośród wielu diagnoz najprawdopodobniejsza wydawała się opinia, że 

jest to rodzaj obustronnego porażenia mózgu. Kenczadze spróbował działać 

passami, co dało od razu pewien efekt. Już po kilku dniach zabiegów chło-

piec zaczął wydawać pierwsze dźwięki, wkrótce mógł już siedzieć, a wreszcie 

– nawet wstawać. W 1973 r., po czterech latach od momentu rozpoczęcia ku-

racji, chłopiec zaczął samodzielnie chodzić, biegać, śpiewać i przejawiać przy 

tym dobry słuch muzyczny. Potrafił już sam jeść, rozumiał, co się do niego 

mówi, miał pełny kontakt z otoczeniem. 

Dawni magnetyzerzy (mesmeryści) i pierwsi badacze hipnozy akcentowali 

zawsze bardzo silnie różnicę, jaka istnieje pomiędzy transem hipnotycznym a 

transem magnetycznym. Późniejsi badacze hipnozy przeważnie uznawali za 

bajkę cały mesmeryzm, a zatem i wszelkie rozróżnienia pomiędzy nim a wła-

ściwą hipnozą. Z punktu widzenia współczesnej psychotroniki dawny pogląd 

wydaje się zupełnie zasadny. Jeśli bowiem jest prawdą, że oddziaływanie bio-

energetyczne polega na przestrajaniu biorytmów pacjenta przez biorytmy or-

ganizmu indukującego, na narzuceniu mu rytmów własnych, to nie ma w 

tym nic dziwnego, że stan hipnozy będący wynikiem takiego działania, różni 

się od stanu hipnozy wywołanego innymi środkami. 

Zjawiska normalne i paranormalne  

Jednym z charakterystycznych przejawów związanych ze stanem hipnozy jest 

zwiększona – niekiedy do zdumiewających rozmiarów – zdolność ideopla-

styczna. Nie jest ona wcale tym samym, co zwiększona sugestywność, z którą 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

29

często bywa niesłusznie utożsamiana. W stosowanej przeważnie przez leka-

rzy werbalnej technice indukowania hipnozy ważny etap stanowi realizacja 

sugestii, że np. do prawej ręki pacjenta napływa coraz to więcej krwi, przez 

co staje się ona ciężka i ciepła, coraz cięższa i coraz gorętsza. To, że podsu-

wane przez lekarza wyobrażenia realizują się u pacjenta w subiektywnym 

odczuciu ciężkości i gorąca, świadczyć już może o wystąpieniu “zwiększonej 

sugestywności". Ale realizacja tych wyobrażeń może też pójść znacznie dalej. 

Obiektywne wskazania przyrządów pomiarowych świadczą wtedy o tym, że 

skóra dłoni jest naprawdę przekrwiona, a temperatura jej powierzchni rze-

czywiście się podniosła. 

W czerwcu 1884 r. o udanych doświadczeniach z tego rodzaju realizacjami 

ideoplastycznymi w hipnozie poinformował członków Towarzystwa Biologicz-

nego w Paryżu Julian Ochorowicz. Wywoływał on u osób przez siebie hipno-

tyzowanych m.in. obrzmienia i zaczerwienienie skóry oraz zmiany tempera-

tury ciała o cały stopień. Kilka miesięcy potem dr Faucanchon wykonał swo-

je sławne doświadczenia z pozorowanym przykładaniem wezykatorii (plastra 

kantarydynowego, silnie drażniącego skórę). Kiedy osobie zahipnotyzowanej 

przyklejano zwykły papier, sugerując przy tym, że jest to wezykatoria, skóra 

zaogniała się i powstawały na niej pęcherze. I odwrotnie: odpowiednią suge-

stią udawało się zupełnie znieść działanie prawdziwego plastra kantarydy-

nowego. 

Do tej samej grupy zjawisk zalicza Ochorowicz również bardzo rzadkie feno-

meny: realizację ideoplastyczna takich wyobrażeń, jak emisja magnetyczna i 

różne formy luminescencji ręki. Ochorowicz twierdzi, że w ogóle wszystkie 

zjawiska mediumiczne o charakterze fizycznym (a więc te, które dziś nazy-

wamy psychokinetycznymi) stanowią w istocie ideo-plastyczne realizacje wy-

obrażeń. Są one bardzo trudne do wywołania, podstawową trudnością jest 

już samo wytworzenie i zaakceptowanie przez głębokie, nieświadome warstwy 

osobowości człowieka wyobrażeń sprzecznych ze wszystkim, co ugruntowało 

w nim codzienne doświadczenie, np. że ręka wydziela promienie niewidzialne 

dla oka, a działające na światłoczułą emulsję. Dla dorosłego, trzeźwo myślą-

cego człowieka tego typu wyobrażenia są oczywiście nie do przyjęcia – często 

nawet w głębokiej hipnozie. Po prostu nie mogą powstać, są odrzucane jako 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

30

absurdalne już in statu nascendi. Jeśli więc koncepcja Ochorowicza jest 

słuszna i objawy psychokinetyczne naprawdę są tworem ideoplastii (szcze-

gólnego rodzaju), to u dzieci powinno być stosunkowo łatwiej je wywołać niż 

u osób dorosłych. Czy jest tak istotnie? 

Prasa na początku lat siedemdziesiątych pisała o niesłychanych wyczynach 

“magika" Uri Gellera, który lekko muskając końcami palców metalowe 

przedmioty – przeważnie łyżki lub widelce – powodował tym sposobem ich 

wyginanie się i łamanie. Geller zarobkował występami na estradach i przed 

kamerami telewizyjnymi, ale też nie stronił od eksperymentów w laborato-

riach. W 1973 r. był on w ciągu sześciu tygodni szczegółowo przetestowany w 

pracowni Instytutu Stanforda (USA), a ciekawsze doświadczenia zarejestro-

wano na taśmie filmowej. Oglądaliśmy ten film. Widzieliśmy, jak wyginały się 

łyżki, żelazne sztabki i pierścienie. Ani nam, ani żadnej z osób na sali – jeste-

śmy tego pewni – nie przyszła wtedy do głowy myśl, aby po powrocie do do-

mu wziąć do rąk łyżkę i... zrobić to samo co Geller. Nam, ludziom dorosłym i 

zdrowym na umyśle, nie przychodzą do głowy pomysły tak absurdalne. Wy-

obrażenie łyżki wyginającej się pod naszymi palcami jest odrzucane, jeszcze 

zanim zdąży się narodzić. 

W grudniu 1973 r. Uri Geller wystąpił w studio telewizji angielskiej, w stycz-

niu 1974 r. – zachodnioniemieckiej, w lutym zaś i marcu przed kamerami 

telewizji japońskiej. W każdym ze swych programów Geller zwracał się do te-

lewidzów, aby próbowali go naśladować. Następstwem jego występu w Lon-

dynie było dwanaście zgłoszeń rodziców, których dzieci – dziewczynki i 

chłopcy w wieku od 7 do 11 lat- potrafiły jakoby z powodzeniem powtórzyć 

psychokinetyczne “sztuki" Gellera. W RFN, w Austrii i w Szwajcarii znalazło 

się sześcioro dzieci, którym podobno udawała się zabawa w Uri Gellera. 

Dziewięcioletni Klaus Goerke z Embsen koło Liineburga nagabywany przez 

reporterów, jak to robi, że lekko pocierane żelazne sztućce gną mu się jak 

plastelina, powiedział: “tak jakoś mnie przy tym swędzi w palcach". Najwię-

cej, bo ponad 1000 zgłoszeń o rzekomych lub prawdziwych fenomenach, “w 

stylu Gellera", odebrały telewizja i prasa w Japonii. Sprawdzeniem rzetelno-

ści niektórych z tych doniesień zajęło się Japońskie Towarzystwo do Badań 

nad Spostrzeganiem Pozazmysłowym pod kierunkiem Toschiya Nakaoka. Au-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

31

tentyczne zdolności psychokinetyczne stwierdzono u wielu dziewcząt i chłop-

ców, ale najbardziej niezwykłym talentem okazał się jedenastoletni Jun Seki-

guchi. Jeden z kolejnych eksperymentów z nim opisuje dr Nakaoka następu-

jąco: 

Na stole położyłem łyżkę, którą uprzednio zgięto, i kazałem chłopcu stanąć w 

odległości około 10 cm od stołu. Potem poleciłem mu podnieść prawą rękę do 

góry, a następnie poruszyć nią kilka razy w lewo i w prawo. Wówczas łyżka 

wyprostowała się i przyjęła swój pierwotny kształt. 

Doświadczenia z Junem Sekiguchi prowadzono nieco później w Londynie. 

Podrzucał on w górę i łapał metalowy przedmiot, powtarzając tę czynność 

wielokrotnie. W wyniku tego wyginały się sztućce, metalowa rurka i nożyczki. 

W innym doświadczeniu Jun spowodował wygięcie się łyżki zawieszonej na 

drucie w szczelnie zamkniętym pojemniku z przezroczystej masy plastycznej. 

Obserwatorzy widzieli wyraźnie, jak się odkształcała. Podczas następnych 

spotkań Jun powodował deformację dwóch, trzech, a nawet czterech meta-

lowych przedmiotów podrzucanych jednocześnie w górę. W wyniku podrzu-

cania przez niego równocześnie drutu i monety pięciojenowej drut przecho-

dził przez otwór w monecie. 

Wygięte przez Juna łyżki z nierdzewnej stali przesłano do państwowego labo-

ratorium przemysłowego w mieście Chiba. W wyniku analizy chemicznej 

stwierdzono w nich nieznaczny ubytek węgla. Ponadto na łyżkach wygiętych 

przez Juna i na dołączonych łyżkach nowych identycznej jakości dokonano 

prób na zginanie. Analiza mikrofotografii przekrojów metalu giętego siłą me-

chaniczną i psychokinetyczną wykazała znaczne różnice. Jak się okazało, 

metal gięty psychokinetycznie zachowuje swą naturalną strukturę, podczas 

gdy na mikrofotografiach metalu giętego siłą mechaniczną widać zawsze po-

fałdowania i szczeliny. Orzeczenie laboratorium kończy się konkluzją: “Uwa-

żamy, że łyżki zostały zgięte jakąś nieznaną siłą". 

Jak widzimy, zaistniałe fakty zdają się niespodziewanie potwierdzać słusz-

ność ideoplastycznej interpretacji zjawisk psychokinezy, którą sformułował 

Ochorowicz jeszcze w ubiegłym stuleciu. O psychokinetycznych zabawach 

dzieci nie śniło się nikomu w tamtych czasach. Tylko u osób dorosłych pró-

bowano wówczas trenować zdolności psychokinetyczne, wykorzystując 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

32

zwiększoną przez hipnozę sprawność wszelkich realizacji ideo-plastycznych. 

Taką osobą była Stanisława Tomczyk, którą w latach 1905-1912 Ochorowicz 

nauczył wywoływać w warunkach laboratoryjnych, przy dobrym oświetleniu i 

przy świadkach, rozmaite zjawiska “fizycznego mediumizmu". 

Osobie znajdującej się w średnio głębokiej hipnozie udaje się przeważnie z 

łatwością zasugerować, że za chwilę przeżyje marzenie senne, przy czym te-

matyka lub treść tego snu może być narzucona przez hipnotyzera. Możliwość 

ta bywa wykorzystywana przez hipnoterapeutów. Lekarz sugeruje pacjento-

wi, że np. znajduje się w teatrze. Poleca mu przy tym, aby jego marzenie sen-

ne pozostawało w związku z tematem jego lęków albo problemów konflikto-

wych. Pacjent może relacjonować, co widzi podczas trwania seansu lub też 

opowiedzieć swój sen po przebudzeniu. 

Po uzyskaniu odpowiedniego stopnia głębokości hipnozy można polecić oso-

bie zahipnotyzowanej, aby otworzyła oczy nie ryzykując tym przebudzenia 

ani nie powodując spłycenia transu. U osób szczególnie podatnych udaje się 

wtedy za pomocą sugestii słownej wywołać halucynacje warunkowe (mogą to 

być oczywiście także omamy innych zmysłów). A. M. Muhl i M. Prince, opie-

rając się na tej możliwości, w latach 1923-1926 opracowali dość szczególne 

metody diagnostyczne, pozwalające przywrócić pamięć o istotnych dla usta-

lenia przyczyn choroby osobach i sytuacjach z przeszłości. Autorzy polecali 

pacjentowi otworzyć oczy bez przebudzenia się i pokazywali mu kulę kryszta-

łową, szklankę wody lub lusterko. Poddawali następnie sugestię, że przy 

utkwieniu wzroku w pokazanym przedmiocie zobaczy scenę jak w teatrze. 

Pozostawiali mu przy tym pełną swobodę w wyborze sceny lub zapowiadali 

tylko, że scena będzie pozostawać w związku z problemami, które go gnębią. 

W technikach diagnostycznych tego rodzaju chodzi oczywiście tylko o wydo-

bycie na jaw zapomnianego urazu przez dotarcie do pozaświadomości pa-

cjenta. Istnieje jednak możliwość ujawnienia w ten sposób informacji, które 

zostały odebrane paranormalnie (np. przekazem telepatycznym). 

To, co osoba zahipnotyzowana lub znajdująca się w stanie autohipnozy widzi 

rzekomo we wnętrzu kuli, nie jest niczym innym jak hipnotyczną halucyna-

cją. Na ogól nie jest trudno spowodować słowną sugestią wzrokową halucy-

nację u człowieka wpatrzonego w kryształową kulę. Gmatwanina nakładają-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

33

cych się na siebie odbić światła na zewnętrznych i wewnętrznych powierzch-

niach kuli stanowi szczególnie sprzyjającą “kanwę", na której jego pobudzona 

wyobraźnia “haftuje" swoje obrazy. Mogą one – ale rzecz jasna nie muszą – 

zawierać elementy pochodzące z odbioru paranormalnego. 

Trudniejsze, wymagające głębszej hipnozy są sugerowane halucynacje przy 

otwartych oczach, uzyskane bez pomocy kryształowej kuli. Halucynacje tego 

rodzaju mogą być dodatnie lub ujemne. Dodatnie polegają na tym, że osoba 

zahipnotyzowana spostrzega coś, co nie istnieje, np. widzi swojego ojca na 

pustym kartoniku, wręczonym jej ze słowami: “oto fotografia pani ojca". Oso-

bom bardziej podatnym można podsunąć nawet bardzo fantastyczne halucy-

nacje, jak np. obraz żywego lwa, siedzącego po przeciwnej stronie stołu. Oso-

ba widząca lwa reaguje wtedy zdumieniem, strachem, rozbawieniem; rodzaj 

reakcji jest indywidualny, związany z cechami jej osobowości. Natomiast su-

gerując człowiekowi zahipnotyzowanemu, że zanim otworzy oczy, wszystkie 

osoby obecne przy doświadczeniu opuszczą pokój, możemy wywołać halucy-

nację ujemną; człowiek ten nie będzie ich widział, a jeśli któraś z tych osób 

sięgnie po leżącą na stole książkę, dla zahipnotyzowanego będzie to wygląda-

ło tak, jakby książka sama uniosła się i zawisła w powietrzu. Wystąpienie 

ujemnych omamów wzrokowych jest, według niektórych uczonych (Davisa, 

Husbanda) dowodem uzyskania wyjątkowo głębokiej hipnozy: głębszą hipno-

zą byłby już tylko stan letargiczny, kiedy przerwany zostaje wszelki kontakt 

osoby zahipnotyzowanej z otoczeniem. Szczególnie interesujące dla nas są te 

przejawy hipnozy, w których ujawniają się zmiany w osobowości człowieka 

zahipnotyzowanego. Należy do nich regresja, stymulacja zdolności twórczych 

i różne przejawy rozszczepienia świadomości. 

Zjawisko regresji uzyskujemy, sugerując zahipnotyzowanemu, że cola się w 

czasie: “Będzie pan miał poczucie cofnięcia się w okres, który panu zasuge-

ruję". Pacjent nie tylko przypomina sobie, co było wczoraj, przed rokiem, 

przed dziesięcioleciem, ale istotnie czuje się młodszy o dzień, rok, dziesięć 

lat. Wraz z cofaniem się w czasie możemy obserwować, jak zmienia się spo-

sób wyrażania, charakter pisma, a nawet głos pacjenta. pacjent cofnięty do 

wieku przedszkolnego traci umiejętność pisania, a jego ręka jest w stanie 

kreślić zaledwie poszczególne litery. Pamięć osób “cofanych w czasie" bywa 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

34

wprost niewiarygodna. Jeden z pierwszych eksperymentatorów na tym polu, 

pułkownik de Rochas, nie mógł się nadziwić, kiedy recytowano mu dosłownie 

teksty wypracowań pisemnych z pierwszych lat nauki w szkole, co potem 

stwierdzono na podstawie zachowanych zeszytów szkolnych. Służąca pastora 

powtórzyła grecki traktat, który przed szesnastoma laty czytał na głos jej 

chlebodawca; powtórzyła go dosłownie, choć nie rozumiała ani słowa. Regre-

sja jest techniką stosowaną w medycynie dość rzadko, ale oddającą niekiedy 

nieocenione usługi. Jest ona częścią składową wynalezionej jeszcze w XIX w. 

metody katartycznej, będącej punktem wyjścia współczesnej psychoterapii. 

Metodą katartyczną udaje się czasem leczyć najcięższe postacie nerwic w 

trakcie jednego zabiegu. Dzieje się tak, gdy wyjątkowa podatność chorego 

pozwala go “cofnąć w czasie", aby mógł w wyobraźni jeszcze raz przeżyć wy-

darzenie, które stało się źródłem nerwicy. 

Ciekawe rezultaty mogłoby dać zastosowanie techniki regresji w badaniach 

psychotronicznych. Jak wiadomo, uzdolnienia paranormalne (dermooptycz-

ne, psychokinetyczne – co do innych na razie brak danych), stosunkowo ła-

twe do ujawnienia u wielu dzieci, zanikają w wieku dojrzałym. Czy cofnięcie 

osoby dorosłej do dziecięcego wieku mogłoby uczynić z niej jeszcze jednego 

naśladowcę Uri Gellera? Tego rodzaju doświadczenia nie były jeszcze prze-

prowadzane. Istnieją jednak przesłanki,. które pozwalałyby wierzyć w ich 

powodzenie. Wiemy, że przejawy paranormalne wykazują pewne podobień-

stwo do uzdolnień artystycznych. Podobnie jak pierwsze, tak i drugie często 

manifestują się w dzieciństwie, a zanikaj ą podczas dojrzewania. Przywróce-

nie osobie dorosłej jej utraconych razem z dzieciństwem zamiłowań do ry-

sunku i malarstwa jest możliwe w hipnozie. L. E. Stefański miał nawet oka-

zję osobiście przekonać się o tym. Może więc i przywrócenie uzdolnień para-

normalnych dałoby się osiągnąć na tej drodze? Przemawiałby za tym jeszcze 

jeden fakt. Osoby dorosłe, przejawiające zdolności paranormalne w transie 

hipnotycznym lub autohipnotycznym, wykazują często przy tym cechy infan-

tylne, a niekiedy z transem łączy się zupełna zmiana osobowości w tym kie-

runku. Na przykład Stanisława Tomczyk współpracująca z Ochorowiczem 

którą w celu uzyskania objawów psychokinetycznych wprowadzono w stań 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

35

hipnozy, zachowywała się wówczas jak dziewczynka, a samą siebie nazywała 

“małą Stasia". 

Stymulacja zdolności twórczych w hipnozie może być dokonana albo przez 

prostą sugestię słowną, albo też wywołana przez głęboką zmianę osobowości. 

Sergiusz Rachmaninow, którego I Symfonia została wygwizdana podczas jej 

prawykonania w Petersburgu, popadł w apatię i przez kilka lat następnych 

nie był w stanie niczego skomponować. W 1901 r. przyjaciele skierowali go 

do znanego hipnotyzera dra Dahla. Seanse odbywały się regularnie przez kil-

ka tygodni. Dahl sugerował w hipnozie: “Ma pan wielki talent. Jest pan w 

stanie komponować z zupełną łatwością". Sugestie lekarza poskutkowały. 

Rachmaninow napisał swój najlepszy utwór, IIKoncert Fortepianowy c-moll, i 

zadedykował go hipnotyzerowi. 

Zupełnie innego rodzaju próby stymulowania zdolności twórczych prowadził 

od wielu lat znany moskiewski psychiatra Władimir L. Rajkow. Doświadcze-

nia przeprowadzał na studentach zgłaszających się do niego jako ochotnicy. 

Metoda dra Rąjkowa polega na wywoływaniu u osób pogrążonych w hipnozie 

zmian w ich osobowości, dlatego też zgłaszający się do eksperymentu są na 

wstępie starannie psychiatrycznie badani. Właściwy proces “sztucznej rein-

karnacji" (jak nazywa Rajkow swoją metodę) zaczyna się od pogrążenia osoby 

testowanej w głębokiej hipnozie, w stanie pasywnym, w którym otrzymuje 

ona sugestię, że jest znakomitym, znanym z historii artystą malarzem lub 

muzykiem. Następnie przeprowadza Rajkow pasywny stan hipnozy w aktyw-

ny. Nie jest to jednak znany dobrze od przeszło półtora wieku stan tzw. czyn-

nego somnambulizmu. “Trans reinkarnacyjny" stanowi coś jakościowo inne-

go, nowego. Potwierdzaj ą to wskazania przyrządów pomiarowych. Przy przej-

ściu ze stanu pasywnej hipnozy w trans reinkarnacyjny z zapisu elektroence-

falograficznego znika całkowicie rytm alfa, charakterystyczny dla spoczynku. 

Zamiast niego pojawia się w zapisie EEG obraz, jaki normalnie bywa reje-

strowany w stanie czuwania przy pełnej aktywności. Towarzyszą temu rów-

nież i inne fizjologiczne przejawy stanu czuwania. Student, który w głębokiej 

hipnozie “przemieniony" zostaje w Rafaela, Matisse'a lub Riepina, jak gdyby 

“budzi się na drugim brzegu". 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

36

 

Zmiany w przewodności elektrycznej skóry w punktach akupunkturowych 

podczas różnych stadiów hipnozy. 

W stanie “sztucznej reinkarnacji" aktywność punktów gwałtownie się zwięk-

sza  

Chociaż Rajkow nie sugeruje amnezji, czyli pohipnotycznej niepamięci tego, 

co działo się podczas seansu, po prawdziwym przebudzeniu żadna z osób 

doświadczalnych nie zachowuje w pamięci najmniejszego wspomnienia ze 

swego “innego wcielenia". Ich psychiczna aktywność w stanie czuwania, w 

stanach hipnozy o różnej głębokości oraz w transie reinkarnacyjnym badana 

była również za pomocą aparatu do wykrywania punktów akupunktury i do 

mierzenia ich elektrycznej aktywności. Jak wiadomo od dawna, stany emo-

cjonalne mają decydujący wpływ na stopień przewodności elektrycznej skóry; 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

37

na tej zasadzie buduje się m.in. detektory kłamstwa. W szczególności jednak 

czułymi na tego rodzaju zmiany miejscami okazały się “chińskie punkty". 

Aparat do mierzenia ich elektrycznej przewodności skonstruował fizyk Wiktor 

Adamienko. Badania wykazały, że przewodność ta gwałtownie spada podczas 

procesu hipnotyzowania, jest najniższa przy zamkniętych oczach, zwiększa 

się nieco podczas występowania sugerowanych halucynacji, a maksimum 

osiąga w czasie transu reinkarnacyjnego; jest ona wówczas większa niż w 

stanie czuwania. W stosunku do normalnego stanu świadomości stan transu 

reinkarnacyjnego okazuje się więc jakby stanem “nadświadomości". Charak-

teryzuje się on ujawnieniem zdolności twórczych, o wiele przekraczających 

przeciętne zdolności “normalnych" ludzi. Podobnie “nadnormalne" zdolności 

ujawniają się u osób, które wprawia w stan zwany przez siebie “sugestyw-

nym" bułgarski badacz Georgi Łozanow. Inna jest wprawdzie jego metoda 

postępowania, innego też rodzaju uzdolnienia potęguje się w sofijskim Insty-

tucie Sugestologii (jak pamiętamy, prowadzone są tam skrócone do niewielu 

dni podstawowe kursy języków obcych itp. prace). Nasuwa się jednak pyta-

nie, czy trans reinkarnacyjny nie jest w istocie “stanem sugestywnym", któ-

remu towarzyszy zmiana osobowości? Trudno dziś dać na to zdecydowaną 

odpowiedź. Na razie praktyka wyprzedza teorię. 

Dla swoich studentów ochotników stworzył Władimir Rajkow pracownię 

sztuk plastycznych, gdzie w określonych godzinach żyją oni swoim “drugim 

życiem". 

– Jestem Rafaelem – podając rękę przedstawia się gościowi dra Rajkowa 

dwudziestoletnia dziewczyna. Gość jest zaskoczony; nie samym imieniem, 

lecz tym, że zostało wypowiedziane tonem tak naturalnym, jakby to było coś 

sarno przez się zrozumiałego; a przecież dziewczyna przedstawiająca się jako 

wielki malarz renesansu robi przy tym wrażenie najzupełniej trzeźwej i nor-

malnej. 

– Proszę mi powiedzieć, który rok mamy obecnie? 

– Tysiąc pięćset piąty. 

Gość, potrzebując chwili, by pokryć swoje zmieszanie, wycelowuje w stronę 

urodziwej studentki obiektyw aparatu fotograficznego. Doktor Rajkow pyta: 

– Czy wiesz, co to jest? – Nie. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

38

– Nigdy dotąd nie widziałaś czegoś takiego? 

- Nie, takiej rzeczy nie widziałam nigdy w życiu. 

Po wykonaniu kilku zdjęć gość próbuje mówić o fotografii, samolotach, sput-

nikach, a kiedy dziewczyna stanowczo odrzuca tego rodzaju bajki j urojenia, 

przechodzi do wydarzeń bieżącego roku. 

– Co za bzdury! Proszę mi nie zawracać głowy tymi niedorzecznościami! – 

krzyczy rozzłoszczona. 

– Ależ tak, dobrze – uspokaja ją nauczyciel. 

– Proszę powrócić do pracy. Proszę malować, mistrzu Rafaelu! “Reinkarno-

wanym" Rafaelem jest studentka Ira. Inna studentka wydziału fizyki, Ałła, 

stała się rosyjskim malarzem Ilią Riepinem. 

– Jesteś Riepinem – sugerował jej w głębokim transie Rajkow. – Myślisz jak 

Riepin. Widzisz jak Riepin. Jesteś Riepinem i – co za tym idzie – masz jego 

talent! 

Ałła nigdy przedtem nie interesowała się malarstwem. Była przekonana, że 

nie ma najmniejszych zdolności ku temu, co zresztą zdawały się potwierdzać 

szkice, które przedłożyła, kiedy zgłaszała się do eksperymentu. Tymczasem 

już po kilku seansach reinkarnacyjnych widać było, że Ałła rysuje o wiele 

lepiej. Trzy miesiące później, gdy po 25 lekcjach Rajkow Zakończył kurs, Ałła 

rysowała niczym zawodowy plastyk – wprawdzie nie jak Riepin ani Rafael, ale 

jak biegły w swoim fachu rysownik dla prasy. Szkice Ałły wykonane są pew-

ną ręką, dobrze zakomponowane i obdarzone zawsze swoistą ekspresją. 

Żadna z osób przebudzonych po kolejnym transie reinkarnacyjnym nie chce 

wprost wierzyć we własne autorstwo obrazów sygnowanych “Rafael", “Riepin" 

albo “Matisse", ale talent wzbudzony zaczyna z czasem przenikać do ich 

świadomej, właściwej osobowości. Wreszcie absolwenci kursu Rajkowa 

stwierdzają, że wbrew swym dotychczasowym przekonaniom potrafią ryso-

wać i malować. Już po 10 seansach talent ich jest przeważnie ukształtowany 

i stopniowo staje się nową możliwością świadomego działania. 

Rajkow również z powodzeniem zwielokrotnia muzyczne talenty. “Reinkarno-

wał" np. w pewnym studencie moskiewskiego konserwatorium Dawnego nie-

gdyś skrzypka wirtuoza Fritza Kreislera. Chłopiec uwierzywszy, że jest tym 

muzykiem, przejął wirtuozowską błyskotliwość stylu gry Kreislera. Zdolność 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

39

ta wykształciła się również w jego “normalnej" świadomości i została zacho-

wana. 

“Sztuczną reinkarnację" twierdzi Rajkow – można określić jako szczególny 

rodzaj inspiracji. Słowa takie, jak Rafael czy Riepin, są tylko symbolami, któ-

re pozwalają hipnotyzerowi wniknąć w tajemniczą sferę uzdolnień człowieka i 

sięgnąć do takich rezerw jego organizmu, jakie nie bywają wykorzystywane 

nigdy w stanie czuwania. 

Objawy rozszczepienia świadomości, towarzyszące stanowi hipnozy, są we-

dług niektórych badaczy tak dalece dla niej charakterystyczne, że mogą na-

wet stanowić podstawę dla jeszcze jednego ze sposobów teoretycznego ujmo-

wania hipnozy. Mówi się wówczas o tzw. dysocjacji osobowości. Do objawów 

tego rodzaju należy m.in. “pismo automatyczne". 

Nie jest to zjawisko związane wyłącznie z hipnozą. U niektórych ludzi, obda-

rzonych skłonnością do wykonywania rozmaitych ruchów mimowolnych, au-

tomatyczne pisanie lub rysowanie jest czymś najzupełniej zwykłym i co-

dziennym. Machinalnie rysują na papierze w czasie ożywionej rozmowy różne 

figury, piszą wyrazy lub urywki zdań, nie zdając sobie z tego sprawy, co na-

kreślili lub napisali. Zdolność taką nazywamy automatyzmem graficznym. W 

stanie czuwania rzadko jednak uzyskuje się na tej drodze coś więcej niż tylko 

poszczególne słowa. Dopiero w hipnozie (lub autohipnozie) zdolność do gra-

ficznego automatyzmu ujawnia się w formach niekiedy prawdziwe zdumiewa-

jących. 

W XIX w., kiedy rozpoczynano dopiero badania nad mechanizmem ruchów 

mimowolnych, objaw pisania automatycznego podczas seansu spirytystycz-

nego uważany bywał za dowód obecności ducha, który jakoby prowadził rękę 

medium. Śmieszne, prawda? Ale nie należy na tej podstawie sądzić, że zwo-

lennikami hipotezy spirytystycznej stawali się tylko głupcy i prostacy. Wśród 

spirytystycznych mediów zdarzały się osoby o autentycznych zdolnościach 

paranormalnych. W pisanych przez nie automatycznie podczas seansu “ko-

munikatach" odkrywano zatem czasami wiadomości, jakie w żadnym razie 

nie mogły być znane osobie piszącej. Doprawdy – trudno było w takim wy-

padku oprzeć się wrażeniu, że wiadomość pochodzi od jakiejś istoty z zaświa-

tów. Laboratoryjne eksperymenty z pisaniem automatycznym, w którym oso-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

40

ba zahipnotyzowana ujawniała treść odbieranych telepatycznie przekazów, 

przeprowadzał z powodzeniem prof. Leonid Wasiljew. Wyjątkowo sprawnym 

odbiorcą stała się studentka C. Nadawcą był hipnotyzer. Wykonywane prze-

zeń rysunki i napisy odtwarzała automatycznie owa studentka, znajdująca 

się od niego w odległości uniemożliwiającej jakikolwiek przekaz normalną 

drogą. Początkowo przesyłano jej tylko poszczególne litery i cyfry, potem za-

dania stały się bardziej złożone (np. przekaz astronomicznego symbolu pla-

nety Ziemia). Gdy hipnotyzer wykonywał proste działanie arytmetyczne 1+7 = 

8, studentka C. pisała słowami “jeden, siedem, osiem". 

Pismo automatyczne jest jeszcze jednym technicznym środkiem pozwalają-

cym człowiekowi nawiązać kontakt z nieświadomą sferą swej osobowości. 

Można się spierać, jak wielka jest rola nieświadomości w procesie twórczym, 

czy zawsze wolno przypisać jej rolę inspirującą, czy nie zawsze. Inspirację 

twórczą pochodzącą z nieświadomej warstwy osobowości nazywano dawniej 

natchnieniem. Dla wielu twórców intelekt jest tylko narzędziem do wygładza-

nia tworzywa. W tym sensie mówił o udziale świadomości w swym akcie 

twórczym Pablo Picasso. Pismem automatycznym posługiwał się chętnie 

ekspresjonista niemiecki, autor powieści zabarwionych demoniczną fantazją, 

Gustaw Meyrink. Poeci będący współtwórcami nadrealizmu uczynili z pisma 

automatycznego technikę, którą posługiwali się, próbując notowania fali ob-

razów przepływających nieustannie pod progiem świadomości. W Manifeście 

surrealizmu (1924) Andre Breton określa ecriture mecanique jako “dyktando 

myśli poza jakąkolwiek kontrolą świadomości, z pominięciem jakichkolwiek 

względów moralnych czy estetycznych, czysty psychiczny automatyzm, który 

stawia sobie za cel odwzorować prawdziwy przebieg myśli". 

Zdolność do pisania automatycznego może być z łatwością przeniesiona poza 

stan hipnozy. Uzyskuje się to za pomocą tzw. sugestii pohipnotycznej. Do 

tematu pisma automatycznego powrócimy, omawiając kolejno różne zjawiska 

pohipnozy. 

Większość zjawisk, które możemy wywołać podczas seansu hipnotycznego, 

udaje się przenieść poza hipnozę. Nawet zjawiska tak osobliwe, jak pozytyw-

ne i negatywne halucynacje wzrokowe, realizują się po przebudzeniu z hip-

nozy w kilka minut, godzin lub w kilka dni potem. Termin, w którym ma na-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

41

stąpić realizacja danej w hipnozie sugestii, podaje hipnotyzer łącznie z tre-

ścią sugestii. 

Warunkiem pohipnotycznego zrealizowania się sugestii danej w hipnozie jest 

amnezja (niepamięć) pohipnotyczna. Jest to ogólna zasada, lecz nie reguła 

bez wyjątków. Sugestie będące w zgodzie ze świadomą, wolą osoby hipnoty-

zowanej mają szanse spełnienia się po przebudzeniu, nawet gdy hipnotyzo-

wany pamięta potem wszystkie słowa hipnotyzera. Wywołany w hipnozie 

wstręt do dymu tytoniowego pozostaje nadal (i utrzymuje się niekiedy przez 

długi czas), ponieważ sugestia lekarza jest zgodna z intencją pacjenta, który 

po to przecież przyszedł do hipnotyzera, aby móc odzwyczaić się od palenia. 

Sugestia pohipnotyczna, której treść byłaby niemożliwa lub trudna do zaak-

ceptowania przez świadomą wolę i wyobraźnię osoby hipnotyzowanej, ma 

szansę zrealizowania się tylko wtedy, gdy ta świadoma wola i wyobraźnia nie 

mogą mieć na to wpływu, tzn. wtedy, gdy pacjent po przebudzeniu nie pa-

mięta słów hipnotyzera. 

Pohipnotyczna niepamięć jest zjawiskiem występującym spontanicznie tylko 

po transach bardzo głębokich, u osób o szczególnej podatności na hipnozę. U 

osób, u których amnezja naturalna nie występuje, można wywołać niepamięć 

pohipnotyczna sztucznie. Służą do tego specjalne ćwiczenia, podczas których 

osoba w stanie hipnozy trenuje zapominanie – tak samo jak w normalnych 

warunkach trenuje się zapamiętywanie (np. tabliczki mnożenia). Najczęściej 

stosuje się w tym celu ćwiczenie zalecane przez M. Brenmana i M. Gilla: 

człowiek w transie usiłuje sobie wyobrazić tablicę, na której pisze (oczywiście 

również w wyobraźni) trzy różne słowa, podane przez hipnotyzera. Następnie 

daje mu się zalecenie wymazania tych słów z tablicy, a przy tym i z umysłu. 

Możliwość zastosowania sugestii pohipnotycznych w terapii nasuwa się sa-

ma. Niestety, praktyka wykazuje, że trwałość działania sugestii pohipnotycz-

nych jest ograniczona; zależy od indywidualnych właściwości pacjenta, ale 

rzadko przekracza kilka dni. Wystarczy to – rzecz jasna – by nie dopuścić do 

wystąpienia bólów pooperacyjnych i w wielu różnych przypadkach, gdy cho-

dzi o usunięcie niepożądanego objawu chorobowego. Jeśli jednak potrzebne 

jest trwałe działanie, sugestię w hipnozie należy odnawiać; stosuje się w tym 

celu technikę “hipnozy ablacyjnej". 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

42

Hipnoza ablacyjna (nazwa od łacińskiego słowa ablatio – zabranie, ponieważ 

pacjent niejako “zabiera" ze sobą hipnozę do domu) nie opiera się na żadnym 

nowym pomyśle, ale jako metoda doskonale opracowana i stosowana z po-

wodzeniem stanowi nowość powojennego trzydziestolecia. Jej autorem był 

niemiecki profesor Gerhard Kumbies. Hipnoza ablacyjna staje się wprost nie-

zastąpiona wszędzie tam, gdzie pacjent skazany jest na długotrwałe lub czę-

sto powtarzające się bóle; bywa tak np. w wielu przypadkach chorób nowo-

tworowych. Podstawą metody jest uzyskanie 

dostatecznie głębokiego stopnia hipnozy, co przy bardzo dużej podatności u 

pacjenta jest możliwe nawet podczas pierwszego już seansu, przeważnie jed-

nak uzyskanie stanu somnambulizmu wymaga wielu poświęceń, w trakcie 

których uzyskuje się coraz to głębsze stany hipnozy. Podczas kolejnych spo-

tkań lekarz wywołuje u pacjenta nieczułość na ból (np. z powodu ukłucia), 

którą osiąga się stosowną sugestią słowną. Następnie przekonuje się pacjen-

ta, że formuła tej sugestii z równym skutkiem może być wypowiedziana przez 

niego samego; zahipnotyzowany stwierdza, że jest istotnie w stanie sam sie-

bie uczynić nieczułym na ból. Jednocześnie podczas tych samych seansów 

pacjent nabywa zdolności do samodzielnego pogrążania się w stan głębokiej 

autohipnozy, a także do automatycznego budzenia się z niej po uzyskaniu 

bezbolesności. 

Istnieje kilka odmian metody ablacyjnej. Do wywołania stanu hipnozy w ra-

zie wystąpienia bólów może pacjentowi służyć np. taśma magnetofonowa z 

nagranym głosem lekarza. Cierpiący uruchamia swój domowy magnetofon ł 

słyszy kolejno: sugestię usypiającą, sugestię analgezji i sugestię budzącą. 

Budzi się po kilkudziesięciu sekundach i bólu już nie odczuwa. Gdy po pew-

nym czasie cierpienie powraca, pacjent po prostu włącza na chwilę magneto-

fon. 

Jaką wyższość ma hipnoza nad przeciwbólowymi środkami farmaceutyczny-

mi? Częste stosowanie tych ostatnich prowadzi wreszcie do zaniku skutecz-

ności, przy czym ich szkodliwość (wobec konieczności powiększania dawek) 

wzrasta niepomiernie. Hipnoza nie daje w ogóle żadnych niepożądanych dzia-

łań ubocznych. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

43

Tak charakterystyczne dla stanu głębokiej hipnozy zwielokrotnienie zdolno-

ści ideoplastycznych występuje również i po wyjściu z transu. Ogromną sen-

sację wzbudziły doświadczenia przeprowadzone w 1885 r. przez profesorów 

Bourru i Burota w Rochefort. Zahipnotyzowali oni kiedyś pewnego niezmier-

nie wrażliwego marynarza i wmówili weń, że o określonej godzinie dostanie 

krwotoku z nosa. Sugestia urzeczywistniła się całkowicie. Innym razem ci 

sami badacze zakreślili tępym narzędziem na ramionach owego marynarza, 

uśpionego, jego imię i nazwisko i przy tym oświadczyli: “Dziś o czwartej na 

liniach, które nakreślamy, wystąpi krew i na ramionach pokaże się imię two-

je napisane krwawymi literami". Istotnie, o oznaczonej porze na ramionach 

marynarza zarysowały się wyraźnie czerwone kontury liter, wkrótce wzniosły 

się ponad poziom skóry i pokryły gdzieniegdzie, jakby rosą, drobniutkimi 

kropelkami krwi. Jeszcze trzy miesiące potem można było przeczytać litery, 

wprawdzie już nieco wybladłe. 

Do tej samej grupy zjawisk – ideoplastycznej realizacji w pohipnozie – należy 

hipnotyczny doping w sporcie wyczynowym. Jest on nieporównanie skutecz-

niejszy od dopingu środkami farmakologicznymi, a przy tym prawie niemoż-

liwy do wykrycia; nic też dziwnego, że już od lat bywa plagą wielkich między-

narodowych rozgrywek sportowych. Latem 1973 r. sensacją szwedzkiej prasy 

stała się historia dwudziestopięcioletniego dziennikarza, miernego sportowca, 

który pod wpływem hipnozy uzyskał dziewiąte miejsce na mistrzostwach 

Szwecji w dziesięcioboju, bijąc rekord w skoku wzwyż. Rekordzista nazywa 

się Andren Kenneth, a jego hipnotyzerem był psycholog Lars-Eric Uhestaahl. 

Obaj zapowiedzieli wówczas kontynuowanie eksperymentu i start Kennetha 

w mistrzostwach świata. Do tego jednak chyba nie doszło, ponieważ doping 

hipnotyczny został wreszcie przez międzynarodowe organizacje sportowe za-

broniony, na równi z dopingiem farmakologicznym. 

Niezmiernie interesującym z różnych względów zjawiskiem jest pismo auto-

matyczne jako objaw pohipnotyczny. Warunkiem jego uzyskania – podobnie 

jak innych realizacji pohipnotycznych – jest po pierwsze dostatecznie głęboki 

trans z gwarancją niepamięci po przebudzeniu, a po drugie, choćby mini-

malne zdolności ideomotoryczne, które zresztą mogą być łatwo rozwijane 

przez hipnozę. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

44

Pohipnotyczna sugestia pisania automatycznego realizuje się zazwyczaj już 

po pierwszym seansie, ale wówczas uzyskuje się przeważnie tylko poszcze-

gólne litery i wyrazy. Na kilkadziesiąt prób, które L. E. Stefański przeprowa-

dzał z różnymi osobami, ani jedna nie zaczęła pisać pełnymi zdaniami zaraz 

po pierwszym poświęconym temu tematowi transie. Przeważnie eksperyment 

kończył się na tej jednej próbie, ponieważ obiektywne przeszkody nie pozwa-

lały na kontynuowanie doświadczeń. U kilku osób, z którymi eksperyment 

był prowadzony w dalszym ciągu, podczas następnych spotkań zdolność do 

automatyzmu graficznego szybko wzrastała. Był wśród nich uczeń liceum 

muzycznego Tadeusz J. Zdumiewająco szybko zjawiła się u niego umiejęt-

ność pisania pełnymi zdaniami. Im bardziej jego uwaga była zabsorbowana 

rozmową, tym doskonalej formułowane były teksty, które jednocześnie pisała 

jego prawa ręka. Na przykład opowiadając z zapałem o trudnościach wyko-

nawczych i o budowie utworu muzycznego, napisał o planowanym wyjeździe 

na święta “Jadę po pienią-<jze; jak mi wypłacą, to pojadę i kupię prezent 

bratu; powinienem być już na czwartą u matki jak umówione". Innym razem 

zdawał dokładnie relację z przebiegu nie zdanego egzaminu z form muzycz-

nych i jednocześnie pisał: “Kulig do puszczy będzie organizowany w styczniu; 

składamy się po 50; będzie zabawa, bigos przy ognisku; pojedziemy do chło-

pa z ćwiartką i załatwimy sanie". Kiedy rozmowa dotyczyła spraw rodzin-

nych, ręka Tadeusza J. ujawniała jego kłopoty szkolne: “Nie wiem, co ja zro-

bię, ona zgłupiała, zadała mi trzy etiudy i z sonatiny oprócz tego kazała mi 

grać". 

O tym, że pismo automatyczne może oddać cenną usługę jako środek dia-

gnostyczny, miał kiedyś możność przekonać się przypadkowo L. E. Stefański. 

Oto jego relacja: 

Przeprowadzałem przed kilkoma laty próbę spostrzegania pozazmysłowego w 

hipnozie z siedemnastoletnim chłopcem. Jego wygląd ani zachowanie nie 

zdradzały przedtem niczego niepokojącego. Jednym z jego zadań w hipnozie 

było wpatrywanie się w szklaną kulę, przy czym sugestia nie narzucała mu 

żadnego określonego tematu halucynacji. Obserwując chłopca spostrzegłem, 

że widzenie silnie przykuto jego uwagę, a po chwili w oczach ukazały się łzy i 

zaczęły spływać po policzkach. Na pytanie, co widzi, odpowiadał ociągając 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

45

się, niechętnie i z przerwami. Powiedział, że widzi wnętrze pokoju, wiązanki 

kwiatów i płonące świece. Pośrodku pokoju stała otwarta trumna, a w niej 

zobaczył samego siebie. Wówczas wtrąciłem, że jest to wizja dalekiej przy-

szłości. “Nie" – odpowiedział chłopiec. – “Ja tam jestem bardzo młody". Zapy-

tany dodał, że wygląda w trumnie na lat 17. Poleciłem mu wtedy zamknąć 

oczy i zasugerowałem halucynację o treści pogodnej, optymistycznej, po któ-

rej miało nastąpić przebudzenie w nastroju wesołym; wizja trumny miała po-

zostać raz na zawsze zapomniana. Osobna sugestia dotyczyła pisma automa-

tycznego po przebudzeniu. 

Gdy chłopiec się obudził, był wypoczęty i wesoły. Rozmawiał ze mną i żarto-

wał, a jednocześnie ręka jego pisała: “Dosyć mam tego świata". Gdy przeczy-

tał te słowa, zmieszał się. Spytałem co mogą znaczyć. Zawahał się. Wreszcie 

jednak opowiedział mi o swoich kłopotach, istotnie bardzo poważnych, groź-

nych dla jego przyszłości. Spróbowałem mu pomóc; przeprowadziłem szereg 

rozmów z ludźmi dla chłopca życzliwymi. Jego sprawy przybrały korzystny 

obrót. Po 8 dniach powtórzyliśmy doświadczenie. Tym razem chłopiec “zoba-

czył w kuli" dziecko śmiejące się i potrząsające grzechotką. Po przebudzeniu 

ręka jego napisała: “Wszystko jest galant. Teraz to się mama ucieszy i nie 

będzie płakać. Nie będzie narzekać". 

 

Pismo automatyczne Janusza F. 2 grudnia 1972r. ujawniło starannie ukry-

wany przed otoczeniem stan stresowy: 

“Dosyć mam tego świata"  

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

46

 

Pismo automatyczne Janusza F. Po ośmiu dniach kłopoty zostały usunięte, 

co odzwierciedliło się w piśmie: 

“Wszystko jest galant. Teraz to się mama ucieszy i nic będzie płakać. Nie bę-

dzie narzekać"  

Jak już mówiliśmy, pismo automatyczne może być dla artysty pomocą w 

uzyskiwaniu inspiracji twórczej. Gdy w następstwie sugestii pohipnotycznej 

wyrabia się umiejętność pisania automatycznego u poety, wkrótce zaczyna 

ono służyć bezpośrednio sprawie twórczości. Tak właśnie się stało w przy-

padku młodej poetki, pani A. B. Otrzymała ona od L. E. Stefańskiego (wielo-

krotnie powtarzaną! utrwaloną) sugestię w głębokiej hipnozie: 

Ilekroć będzie pani chciała, aby pani prawa ręka sama zaczęła pisać, wystar-

czy, że weźmie pani do ręki pisak, dotknie nim papieru i odwróci głowę. Wte-

dy pani prawa ręka, która żyje własnym życiem, natychmiast zacznie pisać i 

pani nie będzie wiedziała, co ona pisze, ho pani prawa ręka żyje własnym ży-

ciem. 

Od wielu lat pani A. B. posługuje się pismem automatycznym, które dostar-

cza jej “poetyckich półfabrykatów". Teksty pisane automatycznie podlegaj ą 

potem zawsze świadomej obróbce. Pierwszym większym sukcesem, potwier-

dzającym słuszność tej metody twórczej, była nagroda na ogólnopolskim 

konkursie za duży poemat, który składał się prawie wyłącznie z tekstów pi-

sanych automatycznie. 

Dwie są sprawy, które nie wyjaśnione do końca wywołują szczególne zamie-

szanie w rozmowach na tematy związane z hipnozą. Pierwsza wynika z nie-

zrozumienia konsekwencji płynących z pohipnotycznej automatyzacji proce-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

47

su usypiania. Druga dotyczy zbitki semantycznej, jaką jest wyrażenie “hipno-

za na odległość". 

Mało jest osób, które nawet bardzo zdolny i zręczny hipnotyzer potrafi wpro-

wadzić w stan głębokiego transu od razu, podczas pierwszego spotkania. 

Uzyskanie głębokiej hipnozy – również u osób podatnych – wymaga przeważ-

nie kilku seansów. Przy każdym następnym spotkaniu z tym samym pacjen-

tem czas indukowania hipnozy skraca się coraz bardziej, nawet gdy w meto-

dzie postępowania hipnotyzera nic się nie zmienia. Jeśli zaś hipnotyzer sko-

rzysta ze sposobności, jaką daje po raz pierwszy uzyskany stan głębokiego 

transu z następującą po nim amnezją pohipnotyczną, i zasugeruje zasypia-

nie na sygnał, to już przy następnym spotkaniu zapadanie w równie głęboki 

trans może trwać nie dłużej niż dwie lub trzy sekundy. Proces hipnotyzowa-

nia po raz pierwszy – jeśli nawet zakończony jest głębokim transem – jest 

więc właściwie czymś jakościowo różnym od wszystkich następnych (przy 

pierwszym seansie bowiem wypracowuje się odruch zapadania w trans, a 

przy następnych korzysta się już z gotowego mechanizmu). 

Dlatego opowieści w rodzaju, że “doktor A. jest świetnym hipnotyzerem, uśpił 

bowiem swego pacjenta w jednej chwili", są pozbawione sensu tak samo jak 

opinie typu, że “doktor B. jest o wiele gorszym hipnotyzerem od doktora A., 

gdyż nad jednym pacjentem męczył się przez godzinę". Wiele zależy od oso-

bowości pacjenta i od liczby seansów, którym był poddany. 

Powtarzające się seanse hipnozy wyrabiają w pacjencie odruch zapadania w 

trans. Skutkiem postępującego automatyzowania się tego procesu jest nie 

tylko coraz szybsze “zasypianie"; coraz słabszych potrzeba również bodźców, 

aby uruchomić odruch zapadnięcia w uśpienie hipnotyczne Indukowanie 

transu wymaga od hipnotyzera coraz mniej czynności i wypowiadanych słów. 

Wreszcie hipnotyzera może zastąpić jego obraz na ekranie, a jego sugestie z 

równym skutkiem może recytować głośnik Kontakt bezpośredni “hipnotera-

peuta-pacjent" zostaje zastąpiony kontaktem pośrednim “hipnoterapeuta-

aparat-pacjent". 

Ponieważ czas lekarza jest drogi, a tradycyjna hipnoterapia dość czasochłon-

na, nic dziwnego, że metoda hipnoterapii za pośrednictwem aparatów zyska-

ła sobie wielu entuzjastów i propagatorów. Jednym z nich jest petersburski 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

48

psychoterapeuta prof. Paweł Bul. To on nadał nowej metodzie nazwę “tele-

hipnozy". 

Właściwie trudno mówić o jednej metodzie, skoro ma ona wiele różnych wa-

riantów. Do “telehipnozy" zaliczyć by przecież należało wszystkie rodzaje hip-

nozy ablacyjnej, hipnoterapię za pośrednictwem filmu oraz zabieg hipnotycz-

ny dokonywany przez telefon (np. w razie bólu pacjent telefonuje do swego 

hipnoterapeuty, który usypia go sygnałem słownym, daje sugestię bezbole-

sności, po czym podaje sygnał budzenia). Telehipnozę można zatem określić 

mianem “hipnozy na odległość", ale pamiętać należy przy tym, że jest ona 

rodzajem kierowanej autohipnozy i że nie hipnoza działa tu na odległość, lecz 

np. telefon. Wyrażenie “hipnoza na odległość" nie ma pretensji do ścisłości 

naukowego terminu, będąc raczej efektownym zwrotem metaforycznym. 

Prawdziwa hipnoza na odległość była przedmiotem doświadczeń jeszcze w 

XIX wieku. Eksperymenty z telepatycznym przekazywaniem sygnału zasy-

piania kontynuował w naszym stuleciu znany rosyjski badacz, prof. Leonid 

Wasiljew. Prowadził je w latach 1932-1938, a potem od roku 1960. Były to 

zresztąnie tylko badania nad “psychicznymi sugestiami snu i przebudzenia", 

ale i nad telepatycznym przekazywaniem prostych obrazów wzrokowych. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

49

 

Również w Polsce prowadzono W latach międzywojennych badania nad tele-

patycznym przekazywaniem obrazów. Przy współpracy warszawskiego Towa-

rzystwa Psycho-Fizycznego i greckiego Towarzystwa Badań Psychicznych 

przeprowadzono serii grupowych doświadczeń telepatycznych w 1928 roku. 

Każdy rysunek był nadawany w Atenach jednocześnie przez wielu uczestni-

ków eksperymentu i w tym samym czasie odbierany w Warszawie (odległość 

1597 km) również naraz przez kilka osób. Eksperyment prowadził Angelos 

Tanagras i Prosper Szmurlo  

Uczestniczące w testach osoby przygotowywano uprzednio do eksperymentu 

w zwykły sposób, tzn. usypiano i budzono przy bezpośrednim udziale hipno-

tyzera, który później brał udział w doświadczeniu. Nadawca usiłował wywo-

łać sen lub przebudzenie badanego, który znajdował się w innym pomiesz-

czeniu. W niektórych eksperymentach umieszczano badanego w klatce Fara-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

50

daya, czyli w kamerze metalowej, nieprzepuszczalnej dla promieniowania 

elektromagnetycznego, a w innym nadawca znajdował się w ołowianej kame-

rze, uszczelnionej rtęcią. Badany trzymał w dłoni gumową gruszkę, którą 

nieustannie rytmicznie naciskał. Kazcie naciśnięcie poruszało pisakiem połą-

czonym rurką z gruszką, a zapis oscylacji otrzymywano na obracającym się 

ze stałą szybkością bębnie. Kiedy badany zasypiał, oscylacje ustawały; poja-

wiały się ponownie, kiedy budził się i zaczynał znów naciskać gruszkę. W nie 

znanym badanemu momencie nadawca przesuwał przełącznik, wywołując 

tym znak na obracającym się bębnie, i następnie usiłował wywołać sen. Gdy 

badany spal nadawca przesuwał ponownie przełącznik, robiąc następny 

znak na bębnie, po czym starał się obudzić badanego. Czas między podaniem 

sugestii a zaśnięciem badanego oraz między podaniem sugestii a przebudze-

niem można było zatem określić na podstawie zapisu. 

Zdarzało się jednak, że osoba testowana, przebywająca dłuższy czas w kame-

rze, pozbawiona w dużym stopniu wrażeń wzrokowych i słuchowych, a przy 

tym wykonująca nużącą czynność naciskania urządzenia pneumatycznego, 

zasypiała bez udziału nadawcy. Przypadki takie mogły podważać wiarygod-

ność wyników doświadczeń udanych. Dlatego w badaniach prowadzonych w 

latach późniejszych prof. Wasiljew wprowadził próby kontrolne. O tym, czy w 

danym przypadku ma być przeprowadzona próba istotna (z działaniem 

nadawcy), czy kontrolna (gdy nadawca wstrzymywał się od działania), decy-

dowała seria losowa. Serię taką układał wirujący krążek biało-czarny; jeśli 

zatrzymał się na stronie białej, nadawca nie próbował wywołać snu, jeśli zaś 

na czarnej, nadawca natychmiast przystępował do usypiania. Przy metodzie 

z próbami kontrolnymi o udatności całej serii doświadczeń świadczyła 

znaczna różnica pomiędzy czasami: od początku eksperymentu bez nadawa-

nia do zaśnięcia i od początku eksperymentu z nadawaniem do zaśnięcia. 

Przeprowadzono 53 testy tego typu, w tym 27 prób kontrolnych oraz 26 prób 

istotnych. Obliczono ich średnie czasy, a ich porównanie dało wynik, którego 

prawdopodobieństwo przypadkowego powstania jest mniejsze niż 3 na 10 

000. 

Wasiljew, szukając jeszcze bardziej przekonywających dowodów na rzetel-

ność istnienia “sugestii myślowej na odległość", przeprowadził szereg uda-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

51

nych prób złożonych. W wypadku jednorazowego zaśnięcia i jednorazowego 

przebudzenia można przypisać przypadkowi fakt ich zbieżności w czasie z 

usiłowaniami nadawcy, trudno natomiast wyobrazić sobie, aby podczas jed-

nego doświadczenia osoba badana trzy razy zasnęła i trzy razy zbudziła się 

“przypadkiem", zawsze w chwilę po wszczęciu przez nadawcę odpowiedniego 

działania. W książce Wasiljewa Wnuszenije na rasslojanje (Sugestia na odle-

głość) zamieszczony jest zapis dokonany podczas jednego z takich doświad-

czeń przez aparat rejestrujący – kimograf. W linii górnej widzimy odnotowane 

wszystkie pociśnięcia gumowej gruszki przez odbiorcę w chwilach czuwania 

oraz odcinki proste odpowiadające jego nieaktywności podczas uśpienia. W 

równoległej linii dolnej zaznaczone są momenty, w których nadawca przystę-

pował do indukowania na odległość kolejnych zasypiań i budzeń. Widzimy 

też, jak w chwilę od rozpoczęcia każdego z działań nadawcy pojawia się od-

powiednia reakcja odbiorcy. 

Badania prof. Wasiljewa nad prawdziwą “hipnozą na odległość" rzucają inte-

resujące światło na wciąż jeszcze zagadkowy mechanizm hipnozy mesme-

ryczne j. Czyżby między bioenergetycznym oddziaływaniem na siebie organi-

zmów na odległość (efekt Backstera) a hipnozą mesmeryczną była taka różni-

ca jak między wysyłaniem i odbieraniem fal elektromagnetycznych niczym 

nie zmodulowanych a transmisją radiofoniczną? Czy hipnoza mesmeryczna 

jest przekazem bioenergetycznym zmodulowanym sygnałem zasypiania? Nie-

jedno zdaje się za tym przemawiać. 

Wiele badań poświęcono ustalaniu ewentualnych związków pomiędzy rozma-

itymi cechami osobowości hipnotyzowanego a jego podatnością na hipnozę. 

Nie można jednak było ustalić korelacji między podatnością na hipnozę a 

konstytucją fizyczną lub psychiczną, charakterem, rasą, płcią, statusem spo-

łecznym. Wykryto jedynie, że podatność na hipnozę werbalną koreluje z 

pewnymi formami sugestywności. Zdaniem Hilgarda hipnoza jest też zależna 

od pewnych cech genetycznych: bliźnięta jednojajowe, wychowane nawet od-

dzielnie i w odmiennych warunkach, reagują na nią podobnie, natomiast 

bliźnięta dwujajowe – często różnie. 

O tym, że pewne rodzaje sugestywności korelują z podatnością hipnotyczną, 

mówiliśmy już w rozdziale poświęconym mechanizmowi hipnozy werbalnej. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

52

Stąd narodził się pomysł zastosowania testów do mierzenia tej podatności. 

Szkoda, że w zapale poszukiwania testów psychologicznych zapomniano w 

ostatnich dziesięcioleciach o pionierskich badaniach Juliana Ochorowicza 

nad testami fizjologicznymi. Ochorowiczowi udało się bowiem wykryć korela-

cję pomiędzy stopniem podatności hipnotycznej (na hipnozę indukowaną 

przede wszystkim bioenergetycznie, czyli mesmeryczna) a następującymi re-

akcjami fizjologicznymi: reakcją biomagnetyczną, skórnogalwaniczną i che-

mizmu potu. 

 

Eksperyment prof. Lconida Wasiljewa: telepatyczne przesyłanie sugestii hip-

notycznego snu i przebudzenia. 

Tym razem obiekt doświadczenia był z rzędu trzykrotnie uśpiony i przebu-

dzony. 

Początek hipnozy (H); moment gdy hipnotyzer zaczynał przekazywać myślową 

sugestie usypiania (U) i budzenia (B)  

Na szczególną wrażliwość na stałe pole magnetyczne u osób łatwo popadają-

cych w głęboki trans hipnotyczny zwrócił Ochorowicz uwagę już w 1880 ro-

ku. Był wtedy docentem na uniwersytecie we Lwowie i miał dostęp do dobrze 

wyposażonej pracowni fizycznej. Natrafiwszy na zaskakującą zależność prze-

badał większą liczbę przypadków i stwierdził, że stopień reakcji na pole ma-

gnetyczne jest oznaką stopnia podatności hipnotycznej oraz że rodzaj reakcji 

niekiedy pozwala przewidzieć, jakie zjawiska wystąpią podczas transu. Opra-

cowany na tej podstawie i opatentowany przez Ochorowicza przyrząd – “hip-

noskop" – wytwarzały później we Francji dwie fabryki sprzętu medycznego. 

Co do korelacji pomiędzy hipnotyczną podatnością a elektryczną przewodno-

ścią skóry badania Ochorowicza dają tylko wstępne rozeznanie w tej sprawie. 

Z danych liczbowych nie wynika, aby test skórnogalwaniczny miał dawać 

zawsze jednoznaczną odpowiedź na temat podatności egzaminowanego czło-

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.

background image

 

53

wieka; na efekt skórnogalwaniczny mają przecież wpływ różne zmienne 

czynniki. Jeśli więc mierzenie oporności elektrycznej skon' miałoby kiedyś 

stać się stosowanym w praktyce testem na podatność hipnotyczną, należało-

by wpierw starannie opracować metodę postępowania. Ochorowicz używał 

jako elektrod blach metalowych, źródłem prądu bywała kilkuwoltowa bateria 

ogniw, a wskazania odczytywano na skali czułego galwanometru. 

Godnym z pewnością uwagi spostrzeżeniem Ochorowicza jest różnica, jaka 

występuje pomiędzy chemizmem potu osób wrażliwych i niewrażliwych hip-

notycznie, towarzysząc pewnym silnym reakcjom emocjonalnym. Pot osób 

wysoce podatnych na hipnozę przybiera w takich momentach odczyn zdecy-

dowanie kwaśny. Bliższych danych o doświadczeniach Ochorowicza w tym 

zakresie nie znajdujemy w jego pracach; zapewne zamieścił je w którymś z 

nie wydanych, a dziś zaginionych rękopisów. Szkoda. Ale większa szkoda, że 

nikt jakoś nie zwrócił dotąd uwagi na – jak byśmy dziś powiedzieli – psycho-

troniczny punkt widzenia naszego uczonego, który proponował, aby mierzyć 

“nieuchwytne" predyspozycje psychiczne za pomocą ilościowego badania 

bardzo konkretnych reakcji fizjologicznych. 

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software

http://www.foxitsoftware.com   For evaluation only.