Bond Stephanie Nic gorszego się nie zdarzy

background image

Stephanie Bond

Nic gorszego się nie zdarzy

(Naughty or Nice)

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Fryzjerka wzięła w palce pasmo ciemnych włosów Cindy Warren i uniosła je

do góry.

– Czy na pewno chce pani to zrobić? – zapytała, trzymając nożyczki tuż przy

głowie swojej klientki.

Cindy przygryzła wargę. Długie włosy są prostsze w pielęgnacji. Łatwiej

dają się układać. Nie mówiąc już o tym, podpowiadał głos rozsądku, że zawsze

można się za nimi schować.

W tej samej chwili rozległo się znaczące chrząknięcie. To Jerry, ciemnoskóry

stary fryzjer, a właściwie chodząca instytucja w hotelu Pod Kryształowym

Pająkiem, wyraził swój pogląd na sprawę. Potem ostentacyjnie naciągnął czapkę

Świętego Mikołaja na łysą głowę i zajął się siedzącym w fotelu klientem. Jerry

bowiem kategorycznie odmawiał marnowania własnego talentu i nie zajmował

się kobiecymi fryzurami.

Przecież to moje włosy! pomyślała Cindy i zerkając na identyfikator

fryzjerki, spytała:

– Jak długo pracuje pani w naszym salonie, Beo?

– Trzy... Nie. Cztery dni, wliczając w to dzisiejszy. Dopiero dwa tygodnie

temu skończyłam szkołę, proszę pani.

Cindy przełknęła informację w milczeniu. Wyprostowała się tylko i kątem

oka patrzyła, jak Jerry – także bez słowa – odwraca fotel, żeby od przodu

przyjrzeć się efektowi swojej pracy.

– Najwyższy czas na zmianę – mruknęła nie wiadomo do kogo. – W moim

wieku nie wypada już nosić długich, prostych włosów. No, chyba, że jest się

piosenkarką country.

– Zawsze można zanucić kilka taktów – zaproponował Jerry.

– Dlaczego nie podobają się pani długie, proste włosy? – odezwał się klient

Jerry’ego.

background image

Cindy spojrzała na jego odbicie w lustrze i na moment zaparło jej dech w

piersiach. W fotelu obok siedział wysoki mężczyzna o jasnoniebieskich oczach i

wydatnym nosie i patrzył na nią z lekko złośliwym uśmiechem. Spod popielatej

peleryny, którą był owinięty, wystawały długie kończyny, osłonięte

nieskazitelnie odprasowanymi nogawkami spodni. Ciemne, kręcone włosy

dzięki kunsztowi Jerry’ego przylegały mu ciasno do głowy. Przystojniak, uznała

Cindy.

– Słucham? – wyjąkała.

– Spytałem, czego pani chce od długich, prostych włosów? – odparł.

Cindy nastroszyła się. Sprawiło to zarówno jego bezceremonialne

zachowanie, jak i chęć zduszenia dreszczu erotycznej emocji, o którą nigdy by

siebie nie podejrzewała.

– Nie chcę wyglądać jak licealistka. – Wzruszyła ramionami.

– Większość kobiet skakałaby z zachwytu.

– Być może. Mnie to nie dotyczy – rzuciła ostro, coraz bardziej zirytowana

reakcją swojego ciała.

Jerry nachylił się do klienta i obwieścił scenicznym szeptem:

– Stara się zrobić dobre wrażenie.

– Jerry! – rzuciła Cindy ostrzegawczym tonem.

– Jasne, rozumiem. – Przystojniak ze zrozumieniem pokiwał głową do lustra.

– Mężczyzna?

– Tak. – Jerry zdjął z niego pelerynę i dokładnie strzepał z niej włosy.

– Jerry, dość tego!

– Sympatia?

– Nie. – Jerry pokręcił głową ze smutkiem. – Panna Cindy nie ma czasu na

randki. Dzień i noc pracuje.

– Dzień i noc!? – Mężczyzna jęknął ze współczuciem. – W takim razie, na

kim to stara się zrobić dobre wrażenie?

– Na pewnym facecie z centrali. – Jeny westchnął i małą szczoteczką zaczął

background image

omiatać mu kark i śnieżnobiałą, wizytową koszulę.

– Jerry! Nigdy w życiu nie zrobiłam na nikim dobrego wrażenia! – W tej

samej chwili Cindy zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała. – Miałam na

myśli to, że nigdy nie starałam się robić na kimś dobrego wrażenia!

Stary fryzjer zignorował jej słowa.

– W przyszłym tygodniu przyjeżdża tu tajny agent z centrali. Będzie nas

sprawdzać. I naturalnie, pannę Cindy też.

– Z jakich powodów, poza oczywistymi – mężczyzna znacząco prześlizgnął

się wzrokiem po sylwetce Cindy – miałby ktoś sprawdzać tę panią?

– Bo – Jerry kiwnął głową w kierunku przedmiotu ich rozmowy – to ona

prowadzi cały ten cyrk.

– Naprawdę? – Ostatnia wiadomość najwyraźniej zrobiła na tamtym

wrażenie.

– Naprawdę! – warknęła Cindy, omal nie zabijając wzrokiem Jerry’ego.

– Proszę pani – wtrąciła się Bea drżącym głosem, – Niech pani tego nie robi.

– Mężczyzna, kładąc ręce na miękkich oparciach fotela, wychylił się w przód.

Cindy czuła rosnącą irytację. Ale dlaczego ma się przejmować opiniami

zupełnie obcych facetów!

– Gdyby to zależało od mężczyzn – prychnęła – to wszystkie kobiety

obowiązkowo musiałyby mieć włosy do kolan.

Klient Jerry’ego podniósł palec do góry.

– Ja wolałbym do kostek, a ty, Jer?

– Święte słowa.

– Proszę pani! – błagała Bea. – Mdleją mi ręce. Cindy wyprostowała się,

uniosła głowę i obwieściła:

– Niech pani tnie. Zrobię sobie prezent świąteczny przed czasem.

– Kara za to, że było się niegrzecznym, tak? – Przystojniak zwrócił się

znowu do Jerry’ego.

– Kara za to, że było się zbyt miłym – sprostował fryzjer. Cindy miała dosyć

background image

tej konwersacji. Parsknęła ze złością i skinęła na fryzjerkę.

– Proszę ciąć.

– Niech pani nie słucha! – Mężczyzna z determinacją próbował

przeciwstawić się nieuniknionemu.

– Tniemy i już. Chcę być całkiem inna. Przystojniak zwrócił ku Jerry’emu

pytające spojrzenie.

– Czy z tą panią jest coś nie w porządku?

– Jest trochę impulsywna, i tyle. Bea przełknęła głośno ślinę.

– Zostawię długość do ramion – oznajmiła i zamknęła oczy. Dopiero wtedy

Cindy wpadła w popłoch.

– Nie! – krzyknęła.

Za późno. Dokładnie w tej samej chwili rozległ się szczęk nożyczek. Bea

otworzyła oczy i z przerażeniem spoglądała na ponad trzydziestocentymetrowe

pasmo ciemnych włosów, które trzymała w palcach. Jerry chrząknął z bólem,

jego klient z niedowierzaniem zamrugał oczami, a Cindy, patrząc na opadające

na ramiona resztki włosów, z trudem opanowywała panikę. Czuła, jak strużki

potu spływają jej po karku. W końcu uśmiechnęła się z trudem i gestem

zachęciła fryzjerkę.

Może, myślała, starannie omijając wzrokiem lustro, może ta kobieta zostanie

u nas dłużej niż siedem dni. Siedem dni było bowiem normą, którą poprzednie

fryzjerki wytrzymywały w pracy. Cindy na próżno zachęcała swój personel do

korzystania z usług hotelowego salonu piękności. Jej dzisiejsza wizyta miała

być przykładem dla wszystkich.

Jednak kiedy dwadzieścia minut później zobaczyła swoje odbicie,

zrozumiała, dlaczego jej współpracowniczki jak ognia unikają nie

sprawdzonych fryzjerów.

– O mój Boże! – mruknął pod nosem Jerry i potrząsnął głową.

– Nie jest dobrze – potwierdził przystojniak.

– Nie podoba się pani, prawda? – zapytała Bea ze zrozpaczoną miną.

background image

– N... nie, skądże – pospieszyła z zapewnieniem Cindy. – Muszę się tylko

przyzwyczaić.

Drżącą ręką przesunęła po cieniowanych warstwach prostych włosów, które

jak ciasna wełniana czapeczka oblepiały jej czaszkę. Potem wciągnęła powietrze

i uśmiechnęła się promiennie.

– Ciekawe, czy z taką głową uda się wywrzeć na nim dobre wrażenie? –

zastanawiał się na głos klient Jerry’ego.

– Może... Ale pod warunkiem, że nie będzie patrzeć na włosy szefowej.

– A może byście tak panowie przestali?

Cindy zerwała się z fotela, zdarła z siebie pelerynkę i nerwowymi ruchami

strzepnęła włosy z rękawów bluzki. Kpiny Jerry’ego mogła jeszcze znieść. Ale

ten... ten... arogancki, kompletnie obcy facet, to już było zbyt wiele!

Nadchodzące święta i tak zszargały jej nerwy. Nie miała zamiaru dodawać sobie

stresów, Gwałtownie odwróciła się, żeby wyjść jak najprędzej z salonu, ale

poślizgnęła się na kupce własnych włosów i pojechała kilka metrów po

marmurowej posadzce, machając rękami jak szmaciana kukiełka.

Byłaby upadła, gdyby nieznajomy jej nie przytrzymał. Wyprostowała się w

jednej chwili. Podniosła głowę i zobaczyła badawcze spojrzenie niebieskich

oczu utkwione w swojej twarzy. Gwałtownie wyrwała się z uścisku.

– Dziękuję – wymamrotała, płonąc ze wstydu.

– Najwyraźniej nowa fryzura zachwiała pani poczuciem równowagi –

uśmiechnął się lekko jej wybawca.

Cindy czuła się jak kompletna idiotka. Nie wdając się w dalsze rozmowy,

szybko włożyła zielony służbowy żakiet, zostawiła spłoszonej Bei szczodry

napiwek i pospieszyła do drzwi. Sytuacja była straszna: nie dość, że miała na

głowie niepodobną do niczego sterczącą szopę włosów, to jeszcze została

upokorzona przez nieznajomego mężczyznę, który na domiar złego okazał się

bardzo atrakcyjny.

Wiedziała, że musi wziąć się w garść. Nie wolno się rozklejać, kiedy ma się

background image

w perspektywie kontrolę z centrali, świąteczny wyjazd do domu i dziesiątki

spojrzeń współpracowników, którzy przyjdą sprawdzić, co się stało z jej fryzurą.

Wyprostowała się i uniosła głowę. Nieważne! Ten człowiek niedługo wyjedzie.

A Manny na pewno wymyśli, co zrobić z jej włosami.

Gdy chwilę później stanęła przed recepcją, jej przyjaciel Manny oniemiał.

– O rany! – wykrzyknął po chwili. – Cindy, błagam cię! Powiedz, że to

peruka.

– Peruka – zgodziła się słabym głosem.

– Kłamczucha. – Manny wyszedł zza kontuaru i z bolesnym wyrazem

twarzy dotknął jej głowy.

Manny Oliver pracował jako szef recepcji w hotelu Pod Kryształowym

Pająkiem od roku. Cindy uważała, że zatrudnienie go było jej najlepszym

posunięciem podczas całych czterech lat kierowania hotelem. Jego obecność

wśród reszty personelu – przedziwnych typów, które odziedziczyła po

poprzedniej dyrekcji – działała na nią jak powiew świeżego powietrza. Manny

był przystojny, dobrze wychowany, pomocny i dowcipny. Nigdy jej nie zawiódł,

a na dodatek dobrze gotował. Dlaczego, westchnęła w duchu, wszyscy mili

faceci muszą być gejami?

– Chyba mi nie powiesz – przesunął palcami po jej włosach, jakby była

kotem – że dałaś się obsmyczyć tej rzeźniczce Bei!

– Znasz ją?!

– Wczoraj pocieszałem pewną damę, która nie mogła dojść do siebie po tym,

jak wyrwała się z jej łap. Musiałem postawić nieszczęsnej kolację.

– I teraz mi o tym mówisz? – Cindy była bliska łez.

– Przecież. wiesz, że nie zwykłem na nikogo donosić. A swoją drogą, co ci

przyszło do głowy, żeby obcinać takie piękne włosy?

– Chciałam zachęcić personel do korzystania z usług naszego salonu.

– Świetnie! Jesteś teraz chodzącą reklamą umiejętności Bei!

background image

– Manny, czy da się coś z tym zrobić? Manny uśmiechnął się szeroko.

– Jasne, że tak. Znam rewelacyjny mały sklep z kapeluszami. Tam na

pewno...

– Manny!

– Dobrze, już dobrze. Coś wymyślę. Przyjdę do ciebie wieczorem. Tylko

dobrze nagrzej lokówkę.

– Co to jest lokówka?

– Nieważne. – Popatrzył na nią z politowaniem. – Przyniosę własny sprzęt.

– Dobrze. – Cindy kiwnęła głową i ukradkiem rozejrzała się po holu. –

Zauważyłeś kogoś?

Manny pochylił się lekko i wyszeptał z konspiracyjną miną:

– Melduję, że nie widziałem ani jednego faceta w prochowcu. – Parsknął

śmiechem. – Dlaczego myślisz, że Stanton ma zamiar pojawić się tutaj

wcześniej?

– Bo będąc na jego miejscu, tak bym się zachowała.

– Szkoda, że nie wiemy, jak wygląda.

– Podejrzewam, że ma około pięćdziesiątki. Prawdopodobnie jest siwy, ale

nie wiem. Na pewno zamelduje się pod fałszywym nazwiskiem. Może nawet

jakoś się przebrać, dlatego zwracaj szczególną uwagę na typy, których nigdy nie

podejrzewałbyś o pracę dla centrali.

Miała minę Sherlocka Holmesa i doktora Watsona razem wziętych.

– Czy nie mogłabyś być trochę bardziej konkretna, Cindy? – W głosie

Manny’ego słychać było powątpiewanie.

– W porządku – westchnęła. – Masz rację. W takim hotelu niełatwo

rozpoznać szpiega. Ale miej oczy szeroko otwarte. Idę. Zobaczymy się później

na zebraniu.

Przeszła do głównej recepcji. Kilkunastu eleganckich młodych ludzi, którzy

zajmowali się właśnie rejestracją gości, spojrzało na jej fryzurę z wyraźnym

popłochem w oczach; Podobnie zachowali się pracownicy techniczni

background image

rozwieszający świąteczne girlandy. Na szczęście nikt nie odezwał się ani

słowem.

W holu kłębiła się co najmniej setka wystrojonych kobiet. Wszystkie miały

wyjątkowo kunsztownie ułożone fryzury: to kosmetyczki przyjechały na

konferencję zorganizowaną przez producentów kosmetyków. Cindy odszukała

Amy, swoją zastępczynię odpowiedzialną za ruch gości.

– Wszystko w porządku? – zapytała.

– Oczywiście. – Szczupła brunetka uśmiechnęła się, ale zaraz potem

zbolałym gestem przyłożyła rękę do czoła. – Gdyby tylko nie bolała mnie

głowa...

Cindy w żaden sposób nie mogła zmusić się do współczucia. Amy była

świetnym pracownikiem, ale po całym hotelu krążyły legendy o jej

hipochondrii.

– Prawdopodobnie przez te perfumy – rzuciła Cindy łagodnym tonem i

głową wskazała pachnący tłumek, stojący karnie wzdłuż aksamitnych sznurów

przed recepcją.

Amy westchnęła ciężko.

– Nie martw się, przeżyję. Nie mam wyjścia. Kiedy już rozmieszczę te

wszystkie panie, będziemy mieć pełne dwie godziny luzu. Nie więcej, bo

później pojawi się cały tłum Trekersów.

– Niech więc Moc będzie z tobą – powiedziała Cindy z pełną powagą.

– To wielbiciele „Star Treks”, nie „Gwiezdnych wojen”, Cindy. – Amy

zaśmiała się cicho.

– Szkoda. Ale może mogę ci w czymś pomóc, zanim zacznie się zebranie

personelu?

Amy spojrzała na nią z wdzięcznością i zgrabnie przecisnęła się do recepcji.

Za chwilę wynurzyła się zza kontuaru z deseczką do pisania i plikiem notatek.

– Pokój 620 narzeka na widok z okna. Pokój 916 nie życzy sobie kanału z

filmami tylko dla dorosłych, a pokój 1Ol0 chce przenieść się do części dla

background image

palących, ale za to z wielkim łóżkiem.

– Czy możemy zaproponować im inne lokum?

– Nie, nie i jeszcze raz nie! – Amy znacząco postukała ołówkiem w swoją

listę.

– Każde „nie” oznacza osobiste spotkanie – skrzywiła się Cindy, biorąc od

Amy deseczkę.

– Oczywiście. – Amy uśmiechnęła się szeroko. – Wszyscy wiedzą, że taka

jest praktyka naszego naczelnego dyrektora.

– Trafiłaś w dziesiątkę.

– A tak na marginesie – Amy zmrużyła oczy i przyjrzała się Cindy badawczo

– co się stało z twoimi włosami?

Cindy zesztywniała. Jedno jest pewne. Nie może wdawać się w żadne

dyskusje. Ma zbyt wiele do zrobienia.

– Zobaczymy się za pół godziny na zebraniu – rzuciła obojętnym tonem i

odeszła.

W holu nawet najdrobniejszy szczegół nie uszedł jej uwagi. Szare marmury

na podłodze lśniły czystością, antyczne meble stojące w części wypoczynkowej

świeżo wypolerowano, a brzuchate, miękkie kanapy wprost kusiły, żeby na nich

siadać.

W powietrzu czuło się już zapach Bożego Narodzenia. Cindy westchnęła. Ją

i jej personel czekają teraz dwa najcięższe tygodnie w roku. Kiedy wszyscy

ludzie zajmują się zakupami i planowaniem towarzyskich spotkań, oni mają

najwięcej pracy. I w takim okresie naczelna dyrekcja wymyśla kontrolę!

Wszystko dlatego, że współwłaściciele hotelu planują jakieś zmiany. Przez kilka

tygodni wynajęty przez nich fachowiec będzie zaglądać jej przez ramię i

sprawdzać każdy krok. Najgorsze jest to, Cindy poczuła dreszcz strachu, że nie

przysyłają żadnego szeregowego pracownika, ale samego Stantona, który jest

postrachem całej branży. Nie rokowało to niczego dobrego hotelowi Pod

Kryształowym Pająkiem. Podobno Stanton jest bezlitosnym,

background image

bezkompromisowym facetem od czarnej roboty. Taki sztywniak jak on na

pewno nie zaakceptuje ekscentrycznych pomysłów jej szalonego personelu.

Żeby uniknąć tłoku w windzie, Cindy podeszła do wysokich na trzy piętra,

kręconych schodów, z których rozciągał się imponujący widok na cały hol.

Zawsze kiedy wchodziła po wyłożonych ciemnozłotym chodnikiem stopniach,

zatrzymywała się, żeby spojrzeć na olbrzymi żyrandol, błyskający setkami

kryształowych wisiorków. Przypominała sobie wówczas opowieści dziadka o

początkach tego hotelu i nazwie, którą mu nadał.

Ruch w holu nie ustawał. Wszyscy – od chłopców hotelowych po wytworne

hostessy – zwijali się jak w ukropie. Robotnicy dekorowali kolejne ściany

zielonymi girlandami, zawieszali coraz to nowe stroiki i zapalali migające

światełka. Wesołe, świąteczne melodie płynące z głośników dodawały

wszystkim ducha. Niespodziewanie dla siebie samej Cindy pomyślała z nadzieją

o nadchodzącym roku. Był jak nie zapisana karta. Na pewno czekają ją same

korzystne zmiany: w hotelu, w relacjach z matką; kto wie – może nawet w jej

życiu pojawi się jakiś sensowny mężczyzna...

Wierzysz w cuda! skarciła siebie samą i pobiegła dalej. Na górze złapała

windę, żeby pojechać na szóste piętro, i już po chwili pukała do drzwi pokoju

620. W progu stanął podstarzały mężczyzna w grubych okularach. Miał na sobie

zwyczajne spodnie, a do nich koszulę z plisowanym gorsem i rozluźniony

krawat. Pod pachą trzymał zeszyt, a w ręce antyczną lampę należącą

niewątpliwie do wyposażenia pokoju. Cindy uniosła brwi, robiąc ostentacyjnie

zdumioną minę, potem przedstawiła się i poinformowała zagadkowego gościa,

że wprawdzie hotel dysponuje pokojem z lepszym widokiem na miasto, ale,

jako że jest to apartament, cena za jedną noc jest odpowiednio wyższa.

Mężczyzna, marszcząc brwi, zsunął okulary na czubek nosa i zaczął głośno

narzekać. Cindy nie reagowała. Stała spokojnie ze wzrokiem wbitym znacząco

w lampę. W końcu starszy pan oznajmił obrażonym tonem, że dotychczas

zajmowany pokój mu odpowiada, i zatrzasnął jej drzwi przed nosem.

background image

Zanotowała sobie, żeby następnego dnia przysłać mu śliwkowe ciasto z

hotelowej cukierni. Lokator pokoju 620 wyglądał na kogoś, kto ma kłopoty z

żołądkiem.

Zawinięta w płaszcze kąpielowe para z pokoju 916 wyjaśniła, że zaszło

nieporozumienie: nie narzekają na dostęp do kanału z filmami tylko dla

dorosłych. Wręcz przeciwnie! Uważają tylko, że kanał ten powinien być

bezpłatny. Cindy było przykro, że nie może im pomóc, ale wieczór przed

telewizorem – nawet z płatnym programem – był i tak jedną z najtańszych

rozrywek, jakie oferuje gościom San Francisco.

Zbliżając się do numeru 1010 uznała, że dzisiejsze pretensje gości są niczym

w porównaniu ze skargami, którym zwykle stawiają czoło ona i jej personel.

Dużo trudniej jest na przykład przekonać centralę do zmiany starej,

pomarańczowej wykładziny z kwiatowym wzorem, który nieodmiennie

przyprawiał ją o mdłości. Patrząc pod nogi, skrzywiła się po raz nie wiadomo

który i postanowiła, że tym razem nie da się zbyć i wymusi na nich pieniądze na

nowe dywany.

Zapukała lekko. Minęło zaledwie kilka sekund, kiedy ku jej ogromnemu

zaskoczeniu w drzwiach stanął przystojny nieznajomy z salonu fryzjerskiego.

Cindy znowu znalazła się w polu oddziaływania jego męskiej siły.

– A więc ponownie się spotkaliśmy – przywitał ją przyjaźnie i uśmiechnął

się.

W kącikach oczu pojawiły mu się kurze łapki. Jest grubo po trzydziestce,

skonstatowała Cindy, walcząc z chęcią ucieczki.

– Hm, tak – mruknęła, zastanawiając się, czy aby nie zarzucić sobie żakietu

na głowę. Spojrzała w notatki. – Pan Quinn, prawda?

– Tak, Eryk Quinn. – Wyciągnął rękę i mocno uścisnął jej dłoń.

– Jestem Cindy Warren i...

– ... prowadzi pani cały ten cyrk. Pamiętam.

Zaczerwieniła się lekko.

background image

– Jestem tu dyrektorem. Chciałabym porozmawiać o zmianie pokoju, o którą

pan prosi.

Eryk Quinn skrzyżował ramiona na piersiach, oparł się o framugę i patrzył

na nią z lekkim uśmieszkiem.

– Czy osobiście zajmuje się pani wszystkimi skargami gości?

– Nie, ja...

– W takim razie czuję się zaszczycony.

Cindy uznała, że najwyższy czas wydostać się spod jego zniewalającego

wpływu. Musi sama kontrolować sytuację. Ten facet był irytująco pewny siebie.

– Trochę bez powodu. Moi pracownicy są teraz bardzo zajęci, więc

przejęłam na pewien czas ich obowiązki. Mamy w tej chwili wolny pokój dla

palących, o ile to jeszcze pana interesuje. Niestety, jest tam łóżko zwykłych

rozmiarów.

Quinn zmarszczył brwi i z namysłem potarł policzek.

Nie ma obrączki, zauważyła Cindy, po czym natychmiast przywołała się do

porządku. Robisz się coraz bardziej podobna do swojej matki, ofuknęła siew

myślach. Zresztą, brak obrączki wcale nie znaczy, że mężczyzna jest wolny, a

ona, Cindy, nie będzie przecież polować na swoich gości! Nawet jeśli któryś z

nich wprawia ją w dziwne zmieszanie... W tym najtrudniejszym z zawodowego

punktu widzenia okresie w roku człowiek jest bardzo podatny na wszelkiego

rodzaju emocje.

Tymczasem Eryk Quinn potrząsnął ponuro głową:

– Nie – powiedział. – Małe łóżko nie wchodzi w grę. Bez papierosów jakoś

wytrzymam, ale bez snu nie. Jestem dużym facetem, jak pani widzi – dodał

zupełnie niepotrzebnie.

Cindy nie mogła się powstrzymać i – ó zgrozo – zmierzyła go wzrokiem od

stóp do głów. Natychmiast poczuła, jak rumieniec zalewa jej szyję. Nerwowo

strzelała metalowym zatrzaskiem umocowanym na desce do pisania.

– W takim razie – Quinn wzruszył ramionami – zostaję tutaj. Wybieram

background image

przestronne łóżko.

– Auuuu! – rozległ się nagle wrzask.

To Cindy, bawiąc się coraz szybciej zatrzaskiem, nie cofnęła w porę ręki i

mocny zacisk przyciął jej palce. Quinn nie tracił czasu. Złapał za deskę i uwolnił

z pułapki jej dłoń, zanim jeszcze dotarło do niej, co się wydarzyło.

– Pani krwawi – powiedział i zacisnął jej palce.

– To nic – wyjąkała, przerażona bólem i krwią, która lała się z niewielkiego

na pozór skaleczenia.

Co takiego jest w tym mężczyźnie, zastanawiała się, że kolejny raz

zachowuję się jak uczennica...

– Proszę wejść i włożyć rękę pod zimną wodę. – Wziął ją delikatnie pod

ramię.

– Nie, nie – broniła się. – Mam tu swoje mieszkanie – dodała po chwili

pauzy, podczas której z trudem próbowała przypomnieć sobie, gdzie mieszka.

– Proszę zachowywać się rozsądnie, panno Warren. Zaraz zniszczy sobie

pani ubranie. Nie mówiąc już o tym nadzwyczajnie pięknym dywanie. –

Uśmiechnął się z przekąsem.

Gdyby nie ból, na pewno parsknęłaby śmiechem.

– Może pożyczę tylko wilgotny ręcznik.

– Jest pani u siebie. To pani hotel. – Quinn zrobił krok w tył i przytrzymał jej

drzwi. – Poczekam na zewnątrz.

– To nie potrwa długo. – Wchodząc znalazła się tak blisko niego, że widziała

każdy szew na jego koszuli.

Miała wielką ochotę rozejrzeć się po pokoju, ale podeszła od razu do drzwi

łazienki, przeskakując przez porzucone na podłodze buty. Ich rozmiar siłą

rzeczy przywodził na myśl inne anatomiczne porównania. Przestań, idiotko,

skarciła siebie samą. I nie rozpływaj się nad męskim zapachem jego mydła i

wody po goleniu. Nie ma powodu!

Chwyciła ręcznik i odkręciła kran. Strumień zimnej wody ochłodził jej

background image

obolałe palce. Westchnienie ulgi przerodziło się w jęk rozpaczy, kiedy spojrzała

w lustro. Sterczące jak druty włosy... rozmazany makijaż. Przez otwarte drzwi

łazienki widziała cień Quinna, rysujący się na dywanie. Na pewno teraz śmiał

się do rozpuku z jej nadzwyczajnych autodestrukcyjnych Zdolności.

– W mojej saszetce z kosmetykami powinien być bandaż i plastry. Proszę ją

otworzyć i wziąć sobie wszystko, co trzeba.

Dopiero teraz zwróciła uwagę, że Quinn mówi z lekkim południowym

akcentem.

Rozejrzała się z Wahaniem. Nie bardzo chciała grzebać w jego rzeczach, ale

z drugiej strony... Chodziło tylko o głupie bandaże! Kosmetyczka leżała na

wierzchu otwartej torby podróżnej. Znieruchomiała z ręką w powietrzu, kiedy

zauważyła wiszące obok jedwabne spodnie od piżamy. Wyobraźnia podsuwała

jej takie obrazy, że zaczerwieniła się dzisiaj po raz nie wiadomo który.

Wiedziała jedno. Musi uciec stąd jak najprędzej. Drżącą ręką sięgnęła do małej

kieszonki z boku kosmetyczki i wtedy deszcz niedużych płaskich pakiecików ze

srebrnej folii spadł na jej eleganckie czółenka. Prezerwatywy. Co najmniej tuzin.

Kolorowe, o różnych kolorach i fakturach.

O mój Boże, jęknęła i rzuciła się na kolana, żeby jak najszybciej je

pozbierać. Lekka piżama sfrunęła jej pod nogi. Zapominając o krwawiącym

palcu, odrzuciła ją z drogi. I wtedy na własne oczy przekonała się, że prawdą

jest wszystko, co mówi się o znakomitych właściwościach absorpcyjnych

naturalnego jedwabiu. Bladoniebieski materiał nasiąkał krwią szybciej niż

gąbka. Odrzuciła spodnie, jakby parzyły. A niech to! mruknęła.

– Czy potrzebuje pani pomocy? – dobiegł ją głos z korytarza. – Czy znalazła

pani wszystko, co trzeba?

Z walącym sercem otworzyła następną przegródkę i spomiędzy tubek kremu

do golenia, pasty do zębów i szamponu Wyłowiła bandaże.

– T... taak – odpowiedziała z trudem.

Drżącymi rękami obwiązała sobie palec i sięgnęła po piżamę, żeby

background image

sprawdzić rozmiar szkód, jakie wyrządziła.

Dokładny odcisk jej dłoni odbijał się wyraźną czerwienią od tła. Zasłoniła

ręką oczy. Zupełnie jakby próbowała złapać kogoś za pośladki. Dlaczego

zawsze muszę się tak urządzić? myślała spanikowana. Dlaczego to ja mam

takiego pecha?

– Czy wszystko w porządku? – usłyszała znowu głos Quinna.

Zrozpaczona oparła się o umywalkę. Powinna chyba odpowiedzieć, że

poruszona do głębi wielką liczbą prezerwatyw zniszczyła mu piżamę! Zaraz,

zaraz... Nic gorszego już się nie zdarzy. A gdyby tak zabrać spodnie i oddać je

do czyszczenia? Na pewno przed wieczorem udałoby się jej niepostrzeżenie

podrzucić je z powrotem. Poczuła się lżej na duchu. Zwinęła spodnie w kłębek i

wepchnęła je pod bluzkę. Na szczęście miała na sobie żakiet, który wszystko

maskował.

Wzięła głęboki oddech i na miękkich nogach wyszła z łazienki. Marzyła

tylko o tym, żeby znaleźć się na korytarzu.

– Dziękuję. – Odebrała od Quinna deseczkę z notatkami.

– Nie ma sprawy. – Uśmiechnął się promiennie.

Cindy przywołała samą siebie do porządku. Każda kobieta powinna

wiedzieć, że takich donżuanów należy unikać jak ognia. Przecież dopiero co

widziała dowody jego seksualnej gotowości! Musi załatwić sprawę, z jaką tu

przyszła, i wracać do zadań. Odchrząknęła i spojrzała Quinnowi w oczy.

– Przykro mi z powodu pokoju. Mogę tylko zapewnić, że w głównym holu

znajdzie pan wygodne miejsca do palenia.

– A może – wzruszył ramionami – skorzystam z okazji i zerwę ze złymi

skłonnościami?

– Życzę szczęścia. – Cindy skinęła głową i odeszła z nadzieją, że gość nie

zauważył wypukłości powstałej nagle tuż pod jej biustem.

Eryk stał na korytarzu i odprowadzał ją wzrokiem. Nie miał pojęcia, skąd

wzięła się w nim nieodparta chęć, żeby droczyć się z tą kobietą. Niedługo

background image

przecież Cindy Warren zobaczy go w zupełnie nowym świetle. W końcu uznał,

że właśnie z tego powodu lepiej być z nią w przyjacielskich stosunkach.

Zupełnie zapomniał, że nigdy wcześniej w podobnych okolicznościach nie

odczuwał potrzeby zaprzyjaźniania się. Czyżby fakt, że Cindy obcięła swoje

piękne włosy, żeby zrobić wrażenie na inspektorze z centrali, tak na niego

podziałał?

Z raportów dotyczących hotelu wiedział, że prowadzi go kobieta, ale nie

miał pojęcia, że jest to ktoś tak młody i piękny. Wystarczyło mu jednak kilka

chwil w salonie fryzjerskim, żeby zrozumieć, czemu Cindy Warren zawdzięcza

swoje wysokie stanowisko. Szczególny błysk w oczach i stanowczy sposób, w

jaki trzymała podbródek, charakteryzowały ją jednoznacznie. Nawet koszmarna

fryzura nie mogła nic tutaj zmienić.

Eryk wrócił do siebie i usiadł przy zabytkowym biurku, na którym wcześniej

zdążył rozłożyć swoje papiery. Stare krzesło było wyjątkowo wygodne, mógł

więc bez problemów skończyć zadanie – opis i ocenę pokoju, w którym

zatrzymał się incognito jako biznesmen, przybywający w interesach do San

Francisco. Jeszcze raz ogarnął wzrokiem pokój.

Drewniane meble nie były w idealnym stanie, ale miały w sobie subtelny

urok rzeczy staroświeckich. W dodatku były to przedmioty o niezłej klasie

artystycznej. Zarówno łóżko, jak i biurko oraz spora szafa na ubrania pachniały

lekko cytrynowym środkiem do konserwacji drewna. Pościel w stonowaną

beżowo-brązową kratę była idealnie dobrana do wystroju całości. Wytarte

miejsca na dywanie zostały sprytnie zakryte wełnianymi kilimami wielkiej

urody. Wszystkie elektryczne urządzenia działały nienagannie, a łazienka była

przestronna i czysta. Jedynie pakiecik landrynek, który znalazł na poduszce,

uznał za dziwaczną ekstrawagancję.

Dopisał kilka uwag i odłożył pióro ozdobione hotelowym logo. Z głową

podpartą na ramieniu próbował odtworzyć w wyobraźni kształt ramion Cindy

background image

Warren. Nagle uświadomił sobie, jak niebezpieczny i niemoralny jest bliższy

związek z osobą, która może ucierpieć z powodu zadania, jakie wykonywał dla

korporacji.

Marzył o papierosie. Żeby zająć czymś ręce, sięgnął po telefon. Po chwili w

słuchawce zabrzmiał znajomy głos:

– Lancaster. Słucham.

– Bill? Tu Stanton. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że jestem dokładnie

naprzeciwko.

– Świetnie. I jak znajdujesz hotel? Naprawdę jest do niczego?

– Jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić. – Eryk bawił się pakietem

słodyczy z łóżka.

– Rozmawiałem dzisiaj z człowiekiem od Harmona. Jeśli w ciągu kilku

następnych dni uznasz, że Kryształowy Pająk nie pasuje do wizerunku ich firmy,

nie będziemy nawet przysyłać reszty zespołu.

– Niezbyt to uczciwe, – Quinn zmarszczył brwi, niezadowolony.

– Jestem niemal pewien, że Harmon chce się pozbyć tego hotelu.

– Przecież Kryształowy Pająk ma świetne wyniki finansowe.

– Właśnie dlatego. Chyba jakiś śmieszny starzec w ich radzie nadzorczej lubi

to miejsce, więc żeby je sprzedać, muszą mieć dowody czarno na białym.

– I dlatego przyślesz tu cały zespół! Nie mam zamiaru oddawać raportów

bez pokrycia. To nie tylko sprawa mojej dobrej reputacji. – Eryk usiadł głębiej w

krześle. – Tu pracuje mnóstwo ludzi.

Usłyszał, jak jego zastępca parsknął śmiechem.

– Mnóstwo ludzi? Przepraszam, wydawało mi się, że rozmawiam z Erykiem

Stantonem. Czyżby wakacje tak cię rozmiękczyły?

Eryk przypomniał sobie szarozielone oczy Cindy Warren.

– Nie, jestem chyba zmęczony.

– Widziałeś się już z szefową hotelu?

– Tak.

background image

– No i co? Masz coś na nią?

– Nie. – Eryk nie miał zamiaru mówić, że to raczej ona ma coś na niego.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Wchodząc do pokoju konferencyjnego, Cindy myślała tylko o jednym: jak

wyrzucić z głowy obraz Eryka Quinna. Zakładając, że w ogóle istnieje

odpowiedni moment na flirty z atrakcyjnymi gośćmi, ten człowiek pojawił się w

czasie najgorszym z możliwych, kiedy ważyły się losy jej personelu.

Specyficzne warunki pracy w hotelu sprawiają, że bardzo prędko zaczyna się

traktować wszystkich jak rodzinę. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, Cindy czuła

się odpowiedzialna za ich przyszłość.

Od kiedy dwa lata temu korporacja Harmona kupiła hotel Pod

Kryształowym Pająkiem, Cindy otrzymała niezliczoną ilość pisemnych uwag i

wskazówek mających na celu jedno: upodobnienie jej ukochanego hotelu do

sztampy hoteli Harmona. Jak dotąd udawało się jej ignorować wszystkie

zarządzenia. Nikt z podwładnych nie wiedział o dyrektywach centrali –

podporządkowywali się jej poleceniom, nie zastanawiając się nawet, kto je

wydaje. Wszystkie prace były wykonywane bez zarzutu, a zadowoleni goście

wracali do hotelu przy każdej nadarzającej się okazji.

– Dzień dobry! – Cindy, uśmiechając się szeroko, podeszła do długiego

stołu, za którym zasiadło już sześciu jej zastępców oraz kierownicy

poszczególnych działów.

Odpowiedział jej chór wesołych głosów. Wszyscy polowali właśnie na co

lepsze ciastka, które podano na stół. W pokoju mieszały się zapachy kawy i

ziołowej herbaty, a w szklanym dystrybutorze czerwienił się jakiś sok. Cindy

nalała sobie filiżankę czarnej kawy.

– Ooo! Masz nową fryzurę, Cindy. – Joel Cutter, odpowiedzialny za

restaurację i bary, odgryzł szybko kawałek pączka, żeby ukryć uśmiech.

Wśród przyjaznych chichotów zebranych pracowników Cindy rzuciła

Joelowi mordercze spojrzenie. Nawet się nie stropił. I nic dziwnego – ceniony

background image

współpracownik i osobisty przyjaciel Cindy nie zwykł przejmować się byle

czym. Chyba że chodziło o serwowane w hotelu jedzenie lub organizację

przyjęć.

– Przysuńcie te pączki. – Cindy usiadła w wyściełanym krześle u szczytu

stołu. – Dzięki, Joel, za dobry początek. Co robić z salonem fryzjerskim? Masz

jakiś pomysł, Amy?

Oczy wszystkich zwróciły się na zagadniętą kobietę, która wytrząsała

właśnie małe pastylki z jednej z czterech buteleczek ustawionych przed nią w

równym szeregu Podpowiedziała dopiero po przełknięciu całej porcji.

– Gdyby nie Jerry, odpowiedziałabym, że należy zlikwidować salon, a na

jego miejscu otworzyć lodziarnię. Na razie udało mi się namówić fryzjerkę,

żeby została, ale nie wierzę, że zostanie na długo. – Amy uśmiechnęła się z

zakłopotaniem. – Jerry mówi, że odkąd szefowa wyszła, Bea nie przestaje

płakać.

Pokój zatrząsł się od śmiechu. Cindy podniosła dłoń, żeby uciszyć

towarzystwo.

– Ha! Ha! Ha! Bardzo śmieszne. Tylko że ja naprawdę chciałabym wiedzieć,

dlaczego wciąż nie udaje się nam zatrudnić fryzjerki z prawdziwego zdarzenia?

– Większość tych, z którymi rozmawiałam – Amy zmarszczyła brwi – nie

chce marnować swoich umiejętności na zwykłe strzyżenie. Wolą pracować tam,

gdzie mogą się wykazać. Moim zdaniem, trzeba rozszerzyć zakres usług

oferowanych przez nasz salon.

– Rozumiem. – Cindy zrobiła kilka notatek.

– Byłoby dobrze, gdyby Jerry... – zaczęła Amy.

– Wiem, wiem. Byłoby dobrze, gdyby Jerry zgodził się obsługiwać kobiety –

skończyła za nią Cindy. – Ale się nie zgodzi.

A jest za dobry, żebyśmy mieli go stracić. On jest legendarną postacią w tym

hotelu.

– Twoja fryzura też – mruknął Joel w chusteczkę, prowokując nowe

background image

wybuchy śmiechu.

– Sam – Cindy postanowiła go zignorować – jak idą interesy?

– Nigdy nie szły lepiej. – Samanta Riggs, odpowiedzialna za rezerwację i

sprzedaż miejsc, miała na sobie kompletny kostium wojownika z serialu „Star

Trek”. – Jeśli wielbicielom Trekersów spodoba się u nas, następną konferencję

mamy jak w banku. Tym razem regionalny zlot Androidów.

Samanta z wdziękiem poprawiła metalowy łańcuch przewieszony przez

ramię, demonstrując przy okazji pomalowane na czarno paznokcie.

Cindy miała nadzieję, że nikt nie zauważył jej zdenerwowania. Amatorzy

gier fabularnych stanowili tak liczną i lojalną grupę gości, że w niektórych

kręgach hotel uznano za ich kwaterę główną. Ostatnio doszły ją słuchy, że w

centrali przemianowano nazwę Pod Kryształowym Pająkiem na Ostatni Etap, a

to już brzmiało niepokojąco.

Tymczasem Samanta odliczała na palcach:

– Pod koniec tygodnia zjadą się wampiry, potem uzdrawiacze kryształami, a

w przyszły poniedziałek zaczynają się Targi zabawek dla dorosłych.

– Zabawki dla dorosłych od poniedziałku? – W głosie Cindy zabrzmiała

zgroza.

– Czy to nie w poniedziałek przyjeżdża ten gość z korporacji? – wtrącił od

niechcenia Joel, sięgając po następny pączek.

Cindy tylko kiwnęła głową. Czuła, że ogarnia ją panika. Nie widziała

niczego zdrożnego w fakcie prezentowania produktów dla sex-shopów w swoim

hotelu, ale trudno było wyobrazić sobie gorszy termin Targów.

– Miejmy nadzieję, że facet ma poczucie humoru – oznajmiła Amy.

– Oraz jako takie życie seksualne – dodał Manny.

– O to się nie martw – nie ustępował Joel. – . Cindy i tak zmusi każdego do

celibatu.

Znowu rozległy się śmiechy. Wszyscy wiedzieli, że Joel z żoną nieustannie

swatają z kimś Cindy, ale ich próby, jedna po drugiej, kończyły się całkowitą

background image

klapą.

– Jesteś dziś bardzo dowcipny, Joel. – Cindy wzruszyła ramionami i

odwróciła się do Samanty. – Niech będzie, ale postaraj się, żeby Targi nie

rzucały się zbyt w oczy, dobrze?

– Jeśli sobie życzysz, żeby nie rzucały się w oczy, to nie będą. – Sam

energicznie pokiwała głową.

– Powiedziała kobieta w stroju wojownika – spuentował Manny.

– Nasz klient, nasz pan.

Cindy odszukała wzrokiem Williama Belka, swojego naczelnego inżyniera,

który nie proszony odzywał się z rzadka.

– Jak idą poszukiwania choinki do głównego holu?

– W hodowli wciąż szukają czegoś, co by nas zadowoliło. – William z

zakłopotaną miną gniótł w rękach czapkę.

Żołądek Cindy ścisnął się ze zdenerwowania.

– A dni lecą. Mamy już grudzień. – Z trudem zachowywała dobry humor. –

Chciałabym zobaczyć drzewko najpóźniej w poniedziałek, dobrze?

– Uhm, postaram się.

Zapisała w notesie, żeby koniecznie zadzwonić do hodowli choinek, i

przeszła do omawiania bieżących spraw administracyjnych i personalnych.

Potem, uśmiechając się kątem ust, zagadnęła Joela:

– Kolej na ciebie. A może moja fryzura zbyt cię rozprasza?

– Muszę być silny i odważny.

– No, to zaczynaj od bankietów.

– Do Nowego Roku zarezerwowane w dziewięćdziesięciu procentach.

– Świetnie. – Otworzyła szeroko oczy. – A restauracją?

– W ostatniej „Kronice” dali nam mierną ocenę. – Joel pchnął gazetę w jej

kierunku.

– To i tak postęp. W zeszłym roku nie zostawili na nas suchej nitki. Coś

jeszcze?

background image

– Myślę, że nie ja jeden chciałbym dowiedzieć się czegoś o tym siepaczu,

Stantonie.

W jednej chwili w pokoju zapadła cisza jak makiem siał. Cindy zwilżyła

wargi, wzięła głęboki oddech i oparła łokcie na stole.

– Cieszę się, że sam zacząłeś. Miał to być następny punkt naszego spotkania.

Jak większość z was na pewno wie, Harmon wynajął specjalistyczną firmę,

która ma skontrolować wybrane hotele należące do korporacji. My należymy do

szczęśliwców, których prześwietlą na wylot. Planowana jest rewizja, ksiąg

rachunkowych, sprawdzenie całego systemu rezerwacji, sprzedaży oraz – co

oczywiste – bezpośredniej obsługi gości.

Manny odchrząknął i zadał pytanie za wszystkich:

– Czy jest jakiś powód dla tak dokładnej kontroli?

– Być może – Cindy zacisnęła dłonie – powodem kontroli jest to, że od

dłuższego czasu opieram się zmianom, które Harmon usiłuje narzucić.

– A może fakt, że masz biust – mruknęła Amy.

– Nie, nie myślę, żeby moja płeć miała tu jakiekolwiek znaczenie. Zresztą –

dotknęła palcem niewielkich wypukłości pod żakietem – sprawa biustu jest

dyskusyjna.

Wybuch śmiechu rozładował trochę napięcie panujące w pokoju.

– Chcą nas przerobić na swoje kopyto, tak? – podsumował Joel.

Cindy wiedziała, że musi starannie ważyć słowa.

– Wydaje się, że centrala życzy sobie, żebyśmy dostosowali się do

ustalonego przez nich profilu – zmusiła się do optymistycznego tonu. – Pan

Stanton i jego współpracownicy zapowiedzieli się na najbliższy poniedziałek,

ale nie zdziwiłabym się, gdyby on sam pojawił się tu wcześniej. Pod cudzym

nazwiskiem oczywiście. Dajcie mi znać, jeśli zauważycie kogoś podejrzanego.

– Czy powinniśmy się czegoś obawiać? – Amy masowała sobie skronie. –

Chyba będę miała migrenę.

– Nie, raczej nie. – Cindy próbowała dodać współpracownikom odwagi. –

background image

Musimy tylko mieć świadomość, że wszystko, co robimy, będzie wzięte pod

mikroskop i dokładnie sprawdzone. Oczywiście, zaraz po przyjeździe Stantona

zwołam zebranie i przedstawię go państwu. A na razie kończymy.

– Jedną chwilkę! – zawołał Joel. – Pamiętajcie, że jutro jest nasze świąteczne

przyjęcie!

Cindy z trudem stłumiła jęk.

– Oczywiście, że pamiętamy.

– Myślę, że w związku z nieuniknionymi zwolnieniami powinniśmy

przynieść ze sobą własne kanapki – rzuciła ze śmiechem Samanta.

– Tym razem obejdzie się jeszcze bez kanapek, ale – tu Joel zrobił wymowną

minę – przyprowadźcie kogoś do pary dla Cindy.

– Oj, Joel, wszedłeś na grząski grunt – pogroziła mu Cindy. – Zebranie

skończone.

Kiedy zebrani wyszli już z pokoju, Cindy szturchnęła Joela w ramię.

– Nie bądź taki pewny, że przyjdę sama. Możesz się przeliczyć.

Wyraz niedowierzania na twarzy Joela sprawił, że Cindy za wszelką cenę

postanowiła przyprowadzić kogoś na to przyjęcie. Przed oczami stanął jej Eryk

Quinn. Ale by zaskoczyła wszystkich!

– Cindy, i tak nie masz kogo zaprosić! Wymień chociaż jednego mężczyznę

do wzięcia w tym mieście, którego nie zraziłabyś swoją obojętnością. A widzisz!

Nie przychodzi ci do głowy żadne nazwisko. Jeśli przyjdziesz z kimś jutro, to –

zastanowił się przez chwilę, szukając natchnienia – wezmę za ciebie całą środę.

No, no. Kusząca propozycja. Cindy miała mieszkanie na górnym piętrze

hotelu i właściwie rzadko kiedy wychodziła z budynku. Środa była ostatnią

szansą zrobienia zakupów przed bożonarodzeniowym urwaniem głowy.

– I będziesz załatwiać wszystkie służbowe telefony?

– Jasne.

A może nawet kupi dla siebie jakieś ubranie na wyjazd do domu do

Wirginii...

background image

– Ale pager też ci zostawię.

– Nie ma sprawy. Jeśli przyjdziesz sama, oddajesz mi swoje miejsce na

parkingu. Na cały miesiąc.

A torba? Jej torba podróżna ma zepsuty zamek od czasu ostatniej podróży

samolotem. Nowa jest jej niezbędnie potrzebna.

– I zrobisz to wszystko, jeśli tylko przyjdę z jakimś facetem?

– Ale ma to być normalny facet – uściśliła Amy, podchodząc do nich.

– Racja. – Joel z powagą pokiwał głową. – Liczą się tylko osobnicy

heteroseksualni.

– Więc oboje uważacie, że nie umiem zorganizować sobie randki?

– Właśnie tak uważamy – odpowiedzieli zgodnym chórem Amy i Joel.

– Zakład stoi!

– Mam parking dla VIP-ów. – Joel zacierał ręce z radości.

– Już nie mogę się doczekać.

– A ja nie mogę doczekać się tego tajemniczego mężczyzny.

– Z tymi słowami Amy wybiegła za Joelem.

– Ani ja – mruknęła do siebie Cindy, którą nagle zaczął boleć żołądek ze

strachu.

Eryk spędził następne kilka godzin, wędrując po całym hotelu i zaglądając

wszędzie, gdzie się dało. Gdy ktoś z pracowników hotelu proponował mu

pomoc, udawał, że się zgubił, albo mówił, że właśnie na kogoś czeka. Od czasu

do czasu przystawał w jakimś kącie i pospiesznie zapisywał coś na małych

kartkach.

Tak naprawdę bardzo nie lubił tego etapu pracy. Nigdy nie miał kłopotów z

wyłapywaniem słabych punktów w pracy kontrolowanych przedsiębiorstw, ale

zdecydowanie wolał działać jawnie.

Dwa razy udało mu się zauważyć zabieganą Cindy Warren, ale pomimo

wielkiej chęci, żeby z nią znowu porozmawiać, trzymał się z daleka. Z

doświadczenia wiedział, że najważniejsze wiadomości zdobywa się na początku.

background image

Poza tym nigdy nie mógł być pewien, czy jego tożsamość nie wyjdzie nagle na

jaw, więc starał się zrobić jak najwięcej W pierwszych dniach pobytu w nowym

miejscu. I jeszcze jedno – traktował sprawę ambicjonalnie. Jego informacje były

podstawą działania grupy konsultantów, którzy zjawiali się później, ale, jego

zdaniem, przeszkadzali tylko . w pracy.

Po sprawdzeniu wszystkich pozycji, które miał na liście, podszedł do

recepcji.

– Dzień dobry panu. Czy mogę w czymś pomóc? – Sympatyczny blondyn

powitał go profesjonalnym uśmiechem.

Erykowi wystarczyła jedna chwila, żeby zorientować się, iż Cindy Warren

wybrała właściwego człowieka na właściwe stanowisko.

– Proszę mi poradzić, gdzie zjeść kolację.

– Czy ma pan na myśli jakąś określoną kuchnię?

– Nie. Zjadłbym dobry stek.

– Jeśli nie zależy panu na zwiedzaniu miasta, powiem, że. szef naszej

restauracji przyrządza znakomitą polędwicę z grilla.

Eryk pomyślał, że nie pomylił się w ocenie blondyna.

– Świetnie. Spróbuję. A jaki jest tu bar?

– Dobre drinki, ale w poniedziałkowe wieczory nie dzieje się tam nic

szczególnie ekscytującego.

– Całkiem mi to odpowiada – zaśmiał się Eryk.

– Bardzo mi miło, że wybrał pan nasz hotel. Proszę dać mi znać, gdybym

mógł coś dla pana zrobić. Jestem Manny Oliver.

– Recepcjonista wyciągnął rękę.

– Eryk Quinn.

W tym momencie w odległym kącie holu pojawiła się Cindy. Eryk nawet nie

zdawał sobie sprawy, że nie spuszcza z niej wzroku, dopóki nie usłyszał

chłodnego głosu Manny’ego:

– To Cindy Warren, dyrektorka hotelu. Eryk zmusił się do

background image

niezobowiązującego tonu.

– Spotkaliśmy się dziś rano u fryzjera. Muszę przyznać, że zrobiła na mnie

wrażenie swoim profesjonalizmem.

Że nie powiem o nogach, dodał w duchu, obserwując, jak Cindy razem z

jakimś krępym mężczyzną wchodzi po schodach i żywo gestykulując, wskazuje

mu coś na ścianach i suficie.

– Pierwszorzędna. Hotel wygrał los na loterii.

– Młoda, jak na takie wysokie stanowisko.

– Ma trzydzieści kilka lat – poinformował go Manny.

– Czy jest mężatką? – Eryk ugryzł się w język, ale było już za późno.

Zaskoczony Manny zesztywniał i przyjął postawę obronną. Eryk zaczął się

zastanawiać, czy aby nie łączy go z szefową jakiś romantyczny związek.

– Nie, pani Warren nie ma męża.

Eryk tylko kiwnął głową, chociaż miał szczerą chęć dać sobie kopniaka.

– Dziękuję panu bardzo za gastronomiczne rekomendacje – powiedział,

sięgając po portfel.

Nie zdążył jeszcze wyjąć banknotu, kiedy Manny powstrzymał go

nieznacznym gestem dłoni.

– Proszę nawet o tym nie myśleć. Moim obowiązkiem jest pomoc każdemu

naszemu gościowi.

Przyjazny uśmiech bynajmniej nie maskował błysku ostrzeżenia w oczach

Manny’ego.

– I robi to pan znakomicie. – Eryk udał, że niczego nie zauważa.

– Jestem najlepszy – zapewnił go Manny kpiąco i zajął się nowym gościem,

który właśnie podszedł do recepcji. – Mam nadzieję, że stek będzie panu

smakować.

Eryk nie mógł się powstrzymać i jeszcze raz spojrzał na schody. Uznał, że

los nagrodził jego ciekawość. Cindy, wyciągnąwszy wysoko rękę, ustalała

właśnie ze swoim współpracownikiem sposób zawieszenia nowych

background image

świątecznych dekoracji, nieświadoma zupełnie, że przy okazji odsłania oczom

postronnych obserwatorów swoje zgrabne uda.

Eryk czuł, jak Manny wbija mu w plecy twarde spojrzenie. Z dużym trudem

oderwał oczy od Cindy. Do kolacji zostało jeszcze mnóstwo czasu. Powędrował

więc do baru, analizując po drodze naturę swojego wyraźnego zauroczenia

osobą pani dyrektor. Uznał, że wszystkiemu winien jest przedświąteczny nastrój

– to dlatego zachowuje się jak napalony nastolatek.

Bar „U Sama” był jednym z miejsc, do których Eryk nie zdążył zajrzeć

podczas przedpołudniowego myszkowania po hotelu. Pokonując dwa schodki w

dół, nie spodziewał się niczego szczególnego: wszystkie bary, jakie odwiedził w

ciągu piętnastu lat pracy, były do siebie podobne. Tutaj jednak czekało go miłe

zaskoczenie. W sali królowało stare pianino, w tej chwili niestety zamknięte. Z

głośników sączyły się nastrojowe melodie. Przypomniał sobie Boże Narodzenia

spędzane w domu. To było przed wieloma laty... Miłe wspomnienie, zmącone

gorzką myślą, że po śmierci matki rodzinne zgromadzenia przestały mieć sens.

O tej porze bar był niemal pusty. Jedynie niewielka garstka przybyłych za

wcześnie Trekersów raczyła się w kącie piwem. Ku wyraźnemu zadowoleniu

Eryka Jerry, ciemnoskóry fryzjer, który siedział akurat na jednym z wysokich

stołków i gawędził z atletycznie zbudowanym barmanem, poznał go od razu.

– I kogóż tu widzimy! Pan Quinn we własnej osobie. – Jerry uśmiechnął się i

poprawił czapkę Świętego Mikołaja, którą nosił od rana. – Niech pan siada.

Tony zrobi panu drinka.

– Mała przerwa, Jerry? – zagadnął Eryk, opierając łokcie o wypolerowany

blat.

Fryzjer kiwnął głową i wydmuchał kłąb słodkawego dymu z grubego cygara.

– Mam’ dosyć. Nie mogę już dłużej słuchać tych jęków.

– Co proszę? Czyich jęków?

– Tej kobiety, która załatwiła pannę Cindy. Maże się przez cały dzień.

– Właściwie twoja szefowa sama jest sobie winna. – Eryk parsknął

background image

śmiechem. – Przecież ją ostrzegaliśmy.

– Zna pan Cindy? – odezwał się niespodziewanie Tony, mierząc go długim,

twardym spojrzeniem.

Nawet czerwone szelki w różnokolorowe dzwoneczki nie łagodziły

wrażenia, jakie robił na ludziach.

Następny wielbiciel szefowej, domyślił się Eryk.

– Nie bardzo – odpowiedział lekkim tonem.

– Niech się pan nim nie przejmuje. – Jerry poczekał, aż barman zajmie się

nowymi gośćmi. – Od jakiegoś czasu Tony mianował się osobistym

ochroniarzem panny Cindy. Atak między nami – nie wzruszony niczym Jerry

zaciągnął się cygarem – Tony siedział kiedyś w San Quentin.

– Za co? – Eryk drgnął w popłochu.

– Nigdy go nie pytałem. – Fryzjer wzruszył ramionami. – Facet jest w

porządku. No, może za bardzo chroni naszą damę.

– Panna Warren musi być popularną osobą.

– Jest dobrą osobą. Chociaż upartą. – Jerry pokiwał głową.

– Upartą jak sto diabłów.

– To znaczy, że nie jest dobrym dyrektorem, tak? – Eryk postanowił nie

przepuścić okazji.

– Co też pan! Jest najlepsza. Ale kilka lat temu ten hotel został kupiony przez

wielką firmę, która od samego początku próbuje, wszystko tu zmienić. Panna

Cindy ręce sobie urabia, żeby do tego nie dopuścić, chociaż przy okazji podcina

gałąź, na której siedzi, bo tym od Harmona to się nie podoba.

– Zawsze można zmienić coś na lepsze. Na przykład poprą, wić skuteczność

działania.

– Panie Quinn! Ludzie nie przyjeżdżają do hotelu Pod Kryształowym

Pająkiem z powodu naszej skuteczności. To można znaleźć byle gdzie. Zresztą

tuż za rogiem konkurencja proponuje większe pokoje z lepszym widokiem za

mniej pieniędzy.

background image

– To dlaczego ludzie w ogóle przyjeżdżają do Kryształowego Pająka?

Jeny roześmiał się i pochylił do Eryka:

– My tutaj jesteśmy trochę dziwni. I dlatego lubią nas różni dziwacy. Choćby

tacy jak oni – wskazał na siedzących w kącie Trekersów. – Usługi dla takich

wariatów to bardzo intratny interes, ale panna Cindy nie może przekonać o tym

ludzi z centrali.

– I wszystko to sama ci powiedziała?

– Skądże. Ale ja znam ten hotel. Pracuję tu od trzydziestu lat. Poza tym znam

się na kobietach. Trzy razy byłem żonaty.

– No, nie. To ostatnie nie jest dowodem znajomości kobiet. – Eryk ze

śmiechem przełknął następny łyk burbona.

– Kobiety, synu, są największym darem Boga. A ty? Stałeś już kiedyś u

ołtarza?

– Nie – odpowiedział.

– Ale panna Cindy jest ciekawą osobą, prawda? I atrakcyjną kobietą. – Stary

człowiek zmierzył Eryka wszystkowiedzącym spojrzeniem.

Zaskoczony Eryk znieruchomiał. Czy naprawdę było widać, że interesuje się

Cindy Warren i ma ochotę się z nią umówić? Wcale nie był tym zachwycony.

– Mało ją znam odpowiedział wymijająco.

Jerry przyglądał mu się uważnie, wydmuchując małe chmurki ze swojego

cygara.

– Taaak, ale ona ci się, synu, podoba.

Eryk sięgnął po kieliszek, żeby ukryć zniecierpliwienie i zakłopotanie.

– Zostawiam to bez komentarza – mruknął.

– Hm, uznajmy, że się pomyliłem! – Jeny ryknął krótkim, podobnym do

rżenia śmiechem i zmienił temat. – Jak długo zostaje pan w San Francisco?

Eryk wzruszył ramionami. Temat był bolesny, ale Jerry nie mógł przecież o

tym wiedzieć.

– Kończę interesy za kilka dni, ale mam zamiar pokręcić się tu do Nowego

background image

Roku. Może pojadę obejrzeć rejon winnic...

Jerry wpatrywał się w rozżarzony czubek cygara.

– Sam w Boże Narodzenie? A rodzina?

Eryk zastanawiał się, jakie kłamstwo wymyślić, dopóki nie zdał sobie

sprawy, że powiedzenie prawdy będzie prostsze.

– Po śmierci matki moje stosunki z ojcem bardzo się rozluźniły. Mam

młodszą siostrę i ona spędzi z nim Boże Narodzenie.

– A siostra? Wasze drogi też się rozeszły? – Jerry nie był ciekawski ani

niedyskretny. Po prostu ustalał fakty.

– Nie, to nie tak. Alicja jest dużo młodsza. Ma męża, dzieci...

– A jednak rodzina powinna trzymać się razem. – Jerry wyraźnie mu

współczuł. – Szczególnie o tej porze roku.

Eryk odwrócił się na krześle. Ogarnęła go fala tęsknoty za świętami, jakie

pamiętał ze swojego dzieciństwa. Prawdziwa choinka obwieszona łańcuchami,

które robił z prażonej kukurydzy. Zapach domowego ciasta. Ojciec grający na

pianinie...

Ale po śmierci żony Gomas Stanton robił się coraz bardziej milczący i Eryk

z wielkim, trudem znosił święta w rodzinnym domu. W końcu w ogóle przestał

tam jeździć. W tym roku wszystko będzie jak zwykle – zadzwoni do ojca w

Wigilię i wysłucha przemowy o tym, jak to on, Eryk, przyczynia się do upadku

amerykańskiego kapitalizmu.

Ojciec, przez trzydzieści trzy lata mistrz w hucie szkła, wierzył głęboko, że

wkład człowieka w rozwój świata polega na wytwarzaniu dóbr materialnych –

czegoś, co można sprzedać, kupić i posiadać. Nie widział żadnego sensu w

pracy konsultanta, którą wybrał Eryk. „Ludzie tacy jak ty – usłyszał raz od ojca

– doprowadzają do upadku wszystkie rodzinne przedsiębiorstwa. A przecież

Ameryka rozwinęła się dzięki takim właśnie małym zakładom i ludziom, którzy

w nich ciężko pracowali”.

Święta spędzone na Zachodzie wydawały się więc najlepszym wyjściem z

background image

sytuacji. Tym bardziej że rysowała się możliwość nawiązania bliższej

znajomości z Cindy Warren. Wielu dyrektorów hoteli nie wyjeżdża na ferie...

Może nawet uda mu się spędzić z nią sylwestra. O ile, oczywiście, Cindy, która

wydaje się ściągać na siebie wypadki, dożyje do tego czasu.

– Kiedyś się, synu, ustatkujesz – ciągnął Jeny z zadumą, kopcąc cygaro. –

Będziesz miał swoją panią... Od razu zaczniesz inaczej traktować Boże

Narodzenie. Miłość sprawia, że każde święta są szczególne. Zapamiętaj moje

słowa, synu.

– Nie ma obawy. Wcale nie mam zamiaru się zakochiwać – parsknął Eryk. –

Ani w święta, ani kiedy indziej.

– Ciekawe... – Fryzjer spojrzał na niego z ukosa. – Przyglądałem się wam

dwojgu dzisiaj rano. Przyciągacie się jak dwa magnesy. Może jestem stary, ale

na pewno nie jestem ślepy.

Eryk pokręcił głową i odsunął od siebie szklankę.

– Masz zbyt bujną wyobraźnię, Jerry. – Wstał i ukłonił się na pożegnanie. –

Do widzenia. I dziękuję za towarzystwo.

– Ja tam bym uważał – ostrzegł Jerry, nie podnosząc głowy.

– Nic się nie martw – rzucił Eryk nonszalanckim tonem.

– Nie mam zamiaru narażać się Tony’emu.

Fryzjer roześmiał się głośno.

– Panie Quinn, czy pan nie wie, że piękna kobieta jest dziesięć razy

groźniejsza od najgroźniejszego kryminalisty? – Wydmuchał dym z cygara i

zakończył stanowczo: – Przepadłeś, synu. Wesołych świąt.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

– Kto jest tym szczęśliwym facetem? – zapytał Manny, nawijając pasmo

włosów Cindy na grubą lokówkę.

Cindy obserwowała w skupieniu jego zabiegi. Musiała wszystkiego się

nauczyć. Przecież włosy nie odrastają tak szybko.

– Jakim szczęśliwym facetem? – nie zrozumiała.

– Amy powiedziała mi, że umówiłaś się z kimś na jutrzejsze przyjęcie. Kto

to jest?

– Czy w tym hotelu nie ma nic świętego?

– Myślę, że gdzieś mamy jeszcze butelkę święconej wody. Została od dnia

poświęcenia hotelu.

– Z nikim się jeszcze nie umówiłam – westchnęła Cindy.

– Zadzwonić do kogoś?

– Nie. To nie mogą być geje.

– Takich też znam – oburzył się Manny. – Dwóch – dodał po chwili, ale

zaraz zmarszczył brwi. – Cholera, zapomniałem, że obaj są żonaci. A jeden z

nich to Joel.

– Czuję dym! – Zaniepokojona Cindy pociągnęła nosem. Manny podskoczył

i gorączkowo odłożył lokówkę. Włosy Cindy nie wyglądały lepiej, a nawet,

chociaż wydawałoby się to niemożliwe, były jeszcze bardziej proste niż przed

kręceniem.

– Nic się nie stało – zapewnił. – Dziwne włosy. – Pokręcił głową z

niedowierzaniem. – Strasznie cienkie.

– Ładne rzeczy! – Cindy podniosła zabandażowaną rękę i próbowała jakoś

poprawić fryzurę.

– A to co? Co zrobiłaś z ręką?! Cindy zawahała się chwilę.

– Może potem ci powiem. Spróbuj jeszcze raz. Tylko się pośpiesz.

background image

– Każda fryzjerka powinna wiedzieć, że podobnych włosów nie da się

wycieniować.

– To ja jej kazałam.

– W takiej sytuacji każdy zawodowiec ma obowiązek się sprzeciwić!

– Manny, chyba powinieneś zatrudnić się w naszym salonie!

– Cindy, nie irytuj się. Robię, co mogę, żeby ci pomóc. Ale muszę przyznać

– dodał po chwili, odwijając z lokówki kolejne pasmo włosów – że bez skutku.

– Moja mama dostanie zawału, kiedy pojawię się w domu z taką fryzurą.

– Nie przejmuj się mamą. W końcu będziesz w domu niecałe trzy dni.

Przeżyjesz. Ona tez.

– Cieszę się, że ze mną jedziesz! Tobie na pewno uwierzy, jeśli powiesz, że

taka fryzura to ostatni krzyk mody.

– O, nie. Jadę z tobą na pieczoną szynkę i domowe ciasto orzechowe. Nie

mam zamiaru być rozjemcą w sporach między paniami.

– Nie jesteśmy takie straszne. Uprawiamy tylko normalne przepychanki

matka – córka – zaśmiała się Cindy. – Ale wiesz, ona będzie przekonana, że ze

sobą sypiamy.

– Czy to komplement? – Manny zmarszczył brwi.

– Jasne, że. tak. – Cindy dała mu kuksańca w bok. – I już z góry ci dziękuję,

że oszczędzisz mi zwykłych tyrad na temat tego, że najwyższy czas ułożyć sobie

życie.

– No właśnie! – Manny tapirował jej włosy i lekko spryskiwał je lakierem. –

Dlaczego tego nie chcesz?

– Czego? Tyrad mojej mamy?

– Nie. Związać się z kimś na stałe. Masz jakieś złe wspomnienia z

przeszłości?

Cindy przygryzła policzek. No właśnie. Pytanie za sto punktów. A ona nie

znała na nie odpowiedzi.

– Nie przypominam sobie żadnych traumatycznych przejść. Tak naprawdę,

background image

niczego szczególnego sobie nie przypominam.

– Wzruszyła ramionami. – Jeszcze nie spotkałam mężczyzny, który robiłby

coś niezwykłego. Ani takiego, który na co dzień używałby słów typu

„koincydencja” albo „supremacja”.

Manny wpatrywał się w nią osłupiałym wzrokiem.

– W porządku – westchnęła. – Masz rację. Może oczekuję zbyt wiele.

– Nie. – Manny zaczesał jej włosy za uszy i sprawdzał efekt.

– Nie związuj się z nikim na stałe, bo jeśli jesteś podobna do reszty moich

przyjaciół, na pewno wybierzesz partnera, który reprezentuje sobą wszystko to,

czego nie znosisz.

– Oho, zmieniasz front – zaśmiała się.

– Wcale nie. Nawet nie wiesz, ile łez przelano na tej piersi. – Postukał

palcem w klatkę piersiową. – Mówię ci, nie warto.

– Mnie nie trzeba przekonywać. Ale dzisiaj muszę znaleźć partnera na

przyjęcie, choćbym miała wynająć go w agencji. Bardzo potrzebuję wolnego

dnia.

– Agencja? Może to jest wyjście – odpowiedział kpiąco Manny, wpatrując

się w odbicie Cindy. – Bardzo mi przykro. Już lepiej tego nie zrobię. Na

pocieszenie powiem ci, że dopiero teraz widać twoje piękne oczy.

Cindy wpatrywała się w swoje odbicie. Myślała, że niczego gorszego nie da

się zrobić na jej głowie, ale myliła się. Dłuższe kosmyki zwisały smętnie, a

krótsze sterczały nad uszami we wszystkie strony.

– Dziękuję za twoje dobre chęci, ale nie mogę pokazać się ludziom z taką

fryzurą. Pomyślą, że sypiam w rajstopach na głowie.

Udawała przed sobą, że nie chodzi jej wcale o mężczyznę z pokoju 1010, na

którego może wpaść przypadkiem.

– Powinnaś jutro pójść jeszcze raz do salonu i zdać się na instynkt fryzjerki.

Tylko jej nie mów, co ma robić. Kiedy klientki wiedzą za dużo, zaczynają się

kłopoty. – Manny popatrzył na nią znacząco.

background image

Cindy wstała, zrezygnowana.

– Wracam do pracy. Właściwie mam na głowie dużo poważniejsze sprawy

niż głupia fryzura.

Na przykład zwitek jedwabiu pod bluzką, którym jeszcze nie miała czasu się

zająć.

– Tylko nie zapomnij, że masz znaleźć kogoś na jutrzejszą randkę.

– Z takim wyglądem będzie mi potrzebną broń. Inaczej nikt się ze mną nie

umówi.

– Cindy, gdzie jest szal, który kochana mama przysłała ci na urodziny?

– Ten żółty? – Cindy wygrzebała z komody cienki kawałek jedwabiu. –

Tutaj. A bo co?

– Zawiąż go na szyi, a końce spuść z tyłu. Odwróci uwagę od twoich

włosów. – Manny uśmiechnął się przepraszająco, ale okazało się, że ma rację –

Martwisz się tym Stantonem, prawda? – odezwał się zaniepokojonym tonem.

– Między innymi – kiwnęła głową.

– A ja już zdążyłem polubić to zwariowane miejsce.

– Jeszcze nas nie wyrzucili – próbowała go pocieszać, ale nie brzmiało to

zbyt przekonująco. – Ciebie nie mogę okłamywać: Harmon zawsze traktował

nas jak podrzutka. Podejrzewam, że chce się nas całkiem pozbyć.

Manny zrozumiał, że musi zmienić temat.

– Wiesz, spotkałem dzisiaj pewnego faceta, który wyglądał, jakby chciał

znaleźć cię pod swoją choinką. Nazywa się Quinn.

– Eryk Quinn? – Serce Cindy zaczęło bić szybciej.

– Znasz go?

Cindy sięgnęła pod bluzkę i wyciągnęła stamtąd spodnie od piżamy.

– W pewnym sensie. – Poczuła ulgę, że podzieli się z kimś swoim kłopotem.

– Cooo? – Manny’emu oczy niemal wyszły z orbit. – Ty uwodzicielko!

– To nie jest tak, jak myślisz.

– A co mam myśleć? Czyż to nie są męskie spodnie od piżamy?

background image

– Owszem, są. Ale nie zdobyłam ich w taki sposób, jak sobie wyobrażasz.

– A co? Mam uwierzyć, że je ukradłaś? Cindy z zawstydzoną miną

przygryzła wargi.

– Cindy! – Manny wpatrywał się w nią z ustami szeroko otwartymi ze

zdziwienia. – Ukradłaś je?! Zaczynam naprawdę martwić się o ciebie!

– Sama martwię się o siebie. – Na myśl o tym, co zrobiła, oblała się potem. –

Ile razy spotykam Eryka Quinna, robię coś idiotycznego. Poszłam do niego

załatwić błahą skargę. Następnie skaleczyłam sobie palec zatrzaskiem deski z

notatkami i znalazłam się w jego łazience, żeby zatamować krew.

– Może byś tak przeszła do rzeczy – ponaglił ją Manny.

– Potem zrzuciłam piżamę, a kiedy ją podnosiłam... – Rozwinęła spodnie i

pokazała mu plamę.

– I wtedy zaproponowałaś, że oddasz spodnie do czyszczenia, tak?

– Nnie. – Cindy ukryła twarz w dłoniach. – Nie chciałam, żeby pomyślał, iż

objawiam jakieś perwersyjne zainteresowanie jego garderobą, więc wzięłam

spodnie, nic mu nie mówiąc.

– Kierujesz wielkim hotelem i chcesz powiedzieć, że to był jedyny pomysł,

który przyszedł ci do głowy? – Manny sięgnął po wygniecione spodnie i

uważnie obejrzał plamę, a potem dokładnie przeczytał metkę. – Nie chcę cię

martwić, ale szansa wywabienia krwi z jedwabiu, którego nie można prać na

mokro, jest raczej zerowa.

– I co teraz? – jęknęła.

– Pozostaje Beckwith. To męski butik, w którym sprzedają podobne rzeczy.

Trzeba przyznać, że ten facet nie liczy się z kosztami.

– Myślisz, że piżamę można odkupić? Naprawdę? – Twarz Cindy

wypogodziła się w jednej chwili. – Manny, czy przypadkiem nie mógłbyś... –

zaczęła, wyjmując portmonetkę.

– Pobiec do sklepu i znaleźć duplikat? Jak rozumiem, to właśnie chciałaś

zaproponować.

background image

– Błagam cię na kolanach. – Cindy złożyła ręce jak do modlitwy.

Manny wydął usta i zrobił rozmarzoną minę.

– Wiesz, od pewnego czasu w oknie wystawowym Beckwitha wisi pewien

krawat...

– Jest twój – wykrzyknęła i wręczyła mu kartę kredytową.

– Ale muszę mieć tę piżamę jeszcze przed kolacją. I, Manny – podniosła

ostrzegawczo palec – ani słowa nikomu.

– Za kogo ty mnie masz – wydął usta obrażony. – No, to lecę. Aha, byłbym

zapomniał. Amy prosiła, żebyś do niej wpadła. Jest w głównej recepcji. Chyba

udało się jej wpaść na trop Stantona.

– Nie żartuj!

– Nic więcej nie wiem. Amy powiedziała, że będzie rozmawiać tylko z tobą.

Zjechali razem windą. Mariny obiecał, że da znać, kiedy wróci z „towarem”,

i wypadł na ulicę. Cindy udała się na poszukiwania Amy. Była zła, że przed

przyjazdem Stantona nie udało im się ustawić choinki ani dokończyć dekoracji

wnętrz.

W pokoju na zapleczu recepcji Amy z głową podniesioną do góry

wpuszczała sobie krople do oczu.

– Alergia? – zapytała Cindy.

– Myślę, że jestem uczulona na świerk.

– Boże Narodzenie musi być straszne, jeśli człowiek jest uczulony na świerk.

– Tak. Jest nawet gorsze niż Walentynki.

– A co? Masz alergię na czekoladę?

– Nie. Na penicylinę.

Cindy zamrugała oczami.

– A co ma penicylina... – zaczęła, ale machnęła ręką. – Manhy mówił, że

zdemaskowałaś Stantona.

– Tak myślę. Ale sprawdź sama. Tu mieszka. – Amy wyjęła z kieszeni małą

karteczkę i podała Cindy.

background image

– Coś takiego! Przed południem rozmawiałam z nim o zamianie pokoju.

Dlaczego przypuszczasz, że to on?

– Po pierwsze – jest sam. Ma podobnie brzmiące nazwisko. Po drugie –

chodzi po hotelu, dopytuje się o nasze meble i robi notatki. Poza tym ma pokój

zarezerwowany do Wigilii włącznie i – tu Amy, która właśnie skończyła

wycierać łzy z oczu, zniżyła głos – depozyt za pokój opłacił nie kartą

kredytową, ale gotówką.

– Rzeczywiście podejrzane. – Cindy pokiwała głową. – Myślę, że wybiorę

się do niego jeszcze raz.

– Dobry pomysł, szefowo. Ale zanim do niego pójdziesz, odsłoń trochę nogi,

dobrze?

– Amy! – Cindy całkiem osłupiała. – Naprawdę myślisz, że wykorzystam

kobiece wdzięki, żeby wpłynąć na decyzję tego faceta?

Amy nie odpowiedziała, ale przez całą długą minutę wpatrywała się w

Cindy, aż ta skapitulowała. Westchnęła ciężko, rozpięła żakiet i rozglądając się,

czy nikt nie widzi, zawinęła pasek spódnicy.

– No dobrze. Ile odsłonić?

Chwilę później Cindy z uśmiechem przyklejonym do twarzy stała przed

pokojem 620.

– Dzień dobry raz jeszcze.

– O co chodzi? – odezwał się niezbyt uprzejmie pan Stark, patrząc na nią

znad grubych okularów zsuniętych na czubek nosa.

Wyglądał identycznie jak przed południem. Trzymał nawet ten sam notatnik

w rękach.

– Nazywam się Cindy Warren. Jestem dyrektorką, tego hotelu.

Rozmawialiśmy dziś rano o zmianie pokoju.

– Teraz pamiętam – odpowiedział opryskliwie. – Już się tutaj rozlokowałem i

nie interesuje mnie zamiana.

background image

– Rozumiem. – Cindy nie miała zamiaru wspominać, że apartament, który

proponowała mu rano, jest już zarezerwowany. – Przyszłam przeprosić raz

jeszcze w imieniu hotelu. Jeśli jest coś, co moglibyśmy zrobić, żeby

uprzyjemnić panu pobyt, proszę dać znać mnie lub komukolwiek z personelu.

– Liczę na kilka darmowych posiłków – rzucił bezczelnym tonem.

Cindy szybko przełknęła ślinę.

– Wydałam już dyspozycje, żeby przynoszono panu śniadanie do pokoju.

– Mam nadzieję, że będzie to coś więcej niż kawa i zwykły pączek.

– Tak. – Cindy zacisnęła usta, żeby nie powiedzieć czegoś, czego później

będzie żałować. – Życzę miłego pobytu.

Zanim zdążyła odejść, Stark zamknął jej drzwi przed nosem. Jeśli od tego

złośliwego człowieka zależeć mają ich losy, przyszłość nie rysuje się zbyt

różowo. Zatopiona w ponurych rozmyślaniach stanęła przed lustrzanymi

drzwiami windy. Kątem oka zauważyła swoje odbicie i jęknęła głośno. Potem

przypomniała sobie o głupim zakładzie z Joelem i jęknęła jeszcze raz. Z

opuszczoną głową weszła do środka i oparła się o ścianę.

– Witam – usłyszała nagle głęboki, męski głos. Podniosła oczy. O krok od

niej stał Eryk Quinn i uśmiechał się miło. Przez kilka następnych sekund

kontemplowała jego wygląd. W luźnym, białym podkoszulku, spodniach do

ćwiczeń i tenisówkach wyglądał równie atrakcyjnie, jak rano. Miała nadzieję, że

nie zauważył braku piżamy.

– Jakieś problemy? – zapytał.

– Nie, nie – zapewniła pośpiesznie i uśmiechnęła się. – Nie więcej niż

zwykle.

– Chyba nie wyrządziła sobie pani następnej krzywdy?

– Nie. – Zaczerwieniła się i gorączkowo próbowała wymyślić inny temat

rozmowy. – Czy dobrze się panu u nas mieszka?

– Tak. Owocny pobyt – odpowiedział, wodząc wzrokiem po jej odsłoniętych

nogach. – I proszę mówić do mnie Eryk – dodał.

background image

Co za spojrzenie! Cindy zaczęły drżeć ręce, a tym razem nie miała przy

sobie deseczki. Z udawanym skupieniem obserwowała, jak wyświetlają się

numery pięter. Zupełnie zapomniała, dokąd jedzie.

– Czym się pan... czym się zajmujesz? – zapytała w końcu.

– Sprzedażą.

– Co sprzedajesz?

– Takie tam... różne głupstwa.

Jego wymijające odpowiedzi bardzo ją zaskoczyły, ale przypomniała sobie o

producentach zabawek dla sex-shopów.

– Pewnie przygotowujesz się do przyszłotygodniowych targów.

Quinn kręcił się niespokojnie.

– Rzeczywiście, przygotowuję coś na przyszły tydzień. Tak. To wyjaśniałoby

pełen asortyment prezerwatyw w jego kosmetyczce. Cindy odwróciła oczy.

Miała nadzieję, że tym razem udało się jej ukryć rumieniec. Zawsze uważała

siebie za osobę liberalną, która nie gorszy się byle czym. Kiedyś nawet poszła z

Mannym do nocnego klubu na męski striptiz. Dlaczego więc tak bulwersuje ją

myśl, że ten człowiek sprzedaje plastikowe penisy i samoprzylepne wisiorki na

sutki?

– Czy jedziemy razem do podziemia? – zapytał nagle Eryk, wskazując

jedyny podświetlony guzik.

– Nie! – Nacisnęła gwałtownie literę P.

Niemal w tej samej chwili rozsunęły się drzwi i Cindy, z trudem utrzymując

równowagę, wypadła do holu. Zanim zdążyła się pozbierać, poczuła na szyi

bolesne szarpnięcie. Zatoczyła się do tyłu i zrobiła obrót o sto osiemdziesiąt

stopni. Przerażonym wzrokiem patrzyła, jak jej jedwabny szal, przytrzaśnięty

przez drzwi, wciągany jest w szyb windy. Wolała nie myśleć, co by się stało,

gdyby zawiązała go na mocniejszy węzeł. Przycisnęła ręce do czoła i zamknęła

oczy. Musiała się uspokoić.

– To on? – usłyszała głos Amy, która podeszła do niej, drapiąc się w ramię. –

background image

Pokrzywka – wyjaśniła nie pytana. – Czy Stark jest człowiekiem, którego

próbujemy znaleźć?

– Może i tak – mruknęła Cindy. – Jest raczej nieuprzejmy.

– To znaczy, że jest nieczuły na widok kobiecych nóg. A jeśli – Amy wpadła

na nowy pomysł – on woli mężczyzn? Powinnyśmy wysłać do niego

Manny’ego.

– Dosyć, Amy. Daj lepiej znać całemu personelowi, że trzeba traktować

wstrętnego Starka jak zgniłe jajo.

– A gdyby tak – Amy strzeliła palcami – zaprosić go na nasze przyjęcie!

– Oszalałaś?!

– Dlaczego nie? Niechby się trochę pobawił.

– O, tak. I zobaczył bandę pijanych szaleńców.

– Rozumiem! – Amy zmarszczyła czoło.

– Może i tak. Za to ty miałabyś partnera.

– Moim partnerem nie będzie facet, który przyjechał tu po to, żeby zetrzeć

nas na miazgę. Mogę grać milutką kobietę, ale tylko do pewnych granic. Nie

chcę, żeby moi ludzie myśleli, że za wszelką cenę chcę zachować stanowisko.

– Wycofuję się. Masz rację. – Amy, – drapiąc się w szyję, wróciła do

recepcji.

Cindy pobiegła do podziemi z wątłą nadzieją, że jej szalik leży nietknięty

gdzieś na podłodze. Niestety. Prezent jej matki, wplątany w tryby,

najprawdopodobniej niszczył teraz najważniejsze części napędowe windy.

Zerknęła na zegarek. Trzecia. Niedługo Manny powinien wrócić z piżamą.

Im szybciej, tym lepiej. Łatwo będzie ją podrzucić, kiedy Eryk jest w siłowni.

Wyobraźnia podsunęła jej obraz ćwiczącego Eryka – tak sugestywny, że poczuła

na czole krople potu. Wiedziała, że musi natychmiast zająć się pracą.

Zatelefonowała do działu technicznego. Choinki wciąż nie dostarczono.

Przeszła przez salę, w której Trekersi urządzili kiermasz. Swoją drogą, ciekawe,

czy w przyszłym tygodniu Eryk osobiście zasiądzie za stołem, otoczony

background image

erotycznymi rekwizytami? Ona na pewno nie pójdzie tego sprawdzić.

Kiedy o siódmej wciąż nie było śladu Manny’ego, Cindy postanowiła nie

tracić czasu i zjeść kolację. Służbowymi schodami zeszła do restauracji i

znalazła stolik, najgorszy w całej sali, tuż przy toalecie, i z ulgą usiadła. Co za

dzień! Na szczęście nic gorszego nie może się już zdarzyć.

– Nie wierzę, że . ma pani zamiar jeść sama – usłyszała za plecami głos

Eryka Quinna.

Siedział nieco dalej, ukryty za donicą dorodnej mimozy. Cindy znowu

poczuła pulsowanie w skroniach.

– Zupełnie mi to nie przeszkadza.

– Przecież nie ma s, ensu, żebyśmy oboje siedzieli samotnie. Czy mogę się

przysiąsć? – Było to zwykłe pytanie, bez cienia dwuznaczności.

Zgódź się, mówiła sobie w duchu. To tylko miły sprzedawca erotycznych

zabawek. Żadna praca nie hańbi. Poza tym będziesz miała go na oku, kiedy już

pojawi się Manny.

– Proszę – wskazała wolne krzesło naprzeciw siebie. – I proszę mówić do

mnie Cindy.

– Z przyjemnością. – Eryk wziął swój kieliszek i podszedł jej stolika.

– Co polecasz?

Hm. Jedna z moich znajomych, mężatka, naszkicowała mi kiedyś na

serwetce pewną pozycję, którą zawsze chciałam wypróbować, przypomniała

sobie.

– Polędwicę z grilla – odparła, bojąc się, że słychać, jak głośno bije jej serce.

– To samo sugerował szef recepcji. – Eryk kiwnął głową. – Miły facet.

– Mówisz o Mannym? To moja prawa ręka. – Nie chodzi o to, że nie mam

szansy wypróbowania jej z kimś innym... Po prostu żaden z mężczyzn, z

którymi się umawiałam, nie umiał rozpalić we mnie ognia, pomyślała.

– W dzisiejszych czasach niełatwo o kogoś takiego.

– Szczególnie w naszym fachu. – Ale ty działasz na mnie jak rozżarzona

background image

lawa.

– Cindy – powiedział nagle Eryk ze szczególnym błyskiem w oczach. – Jest

pewna sprawa, którą musimy załatwić.

Zrobiło się jej zimno. Koniec z nią. Zauważył brak piżamy. Wie, że tylko

ona mogła wynieść ją z pokoju.

– Ja... Jaka sprawa? – wyjąkała, sięgając po szklankę z wodą.

– Chodzi o pewien element garderoby.

Omal nie udławiła się wodą. W panice próbowała coś wymyślić.

– Ach, to. Wiesz, wytłumaczę...

– Ale tu nie ma czego tłumaczyć. – Uśmiechnął się, potrząsając głową. –

Miałaś inne problemy na głowie.

– Właśnie, ale...

– Myślę, że te wszystkie nieszczęśliwe wypadki są nawet zabawne.

– Miło, że się dobrze bawisz... – zaczęła zirytowana.

– Skonsultowałem się z pralnią pó drugiej stronie ulicy. – Eryk nie zwrócił

wcale uwagi na jej słowa. – Mam nadzieję, że nie weźmiesz mi tego za złe... –

Sięgnął ręką do kieszeni.

– Właściwie.. Właściwie zamówiłam już coś na wymianę. Nie musisz się

martwić o ślady krwi.

– Ślady krwi? – Eryk wlepił w nią zdumione spojrzenie. – Chcesz

powiedzieć, że coś ci się stało, zanim szalik się odwinął?

– Szalik?

– No, tak. – Z uśmiechem wyjął żółty zwitek jedwabiu z małej papierowej

torby. – A myślałaś, że o czym mówię?

– Byłam pewna, że mówisz o... o szaliku, oczywiście. Bałam się, że mogą

być na nim ślady krwi z mojej ręki.

– Udało mi się wciągnąć go do windy – wyjaśnił. – Przy okazji trochę się

zabrudził. Postanowiłem pójść z nim do pralni. I tak zanosiłem tam swoje

koszule.

background image

– Dziękuję. To prezent od mojej mamy.

– Aha. Czy ona też mieszka w San Francisco?

– Nie. W Wirginii.

– Naprawdę? Ja też jestem z Wirginii.

W tej samej chwili w kieszeni Cindy zadźwięczał dzwonek. Z

przepraszającym uśmiechem wyciągnęła małą krótkofalówkę, sprawdziła numer

i połączyła się z Amy.

– Tak, Amy?

– Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale nasz gość specjalny z pokoju 620

narzeka na temperaturę w pokoju.

Następny test, pomyślała.

– Za zimno czy za gorąco?

– Za gorąco.

– Idź tam osobiście, Amy, i sprawdź klimatyzator. I na wszelki wypadek weź

ze sobą wiatraczek. – Cindy odłożyła krótkofalówkę. – Na czym przerwaliśmy?

Już wiem – uśmiechnęła się. – Z której części Wirginii?

– Okolice Manassas.

– A ja z Fredericksburga. Jaki ten świat jest mały. Pojawił się kelner. Ustalili,

że wezmą na spółkę butelkę wina, po czym zamówili kolację. Cindy trochę się

rozluźniła, ale nie opuszczała jej myśl o nieobecnym wciąż Mannym.

– Czy często bywasz w rodzinnych stronach?

Pokręcił głową, ale wydawało się, że cień smutku przemknął mu przez

twarz.

– Rzadko. Bardzo się lubimy z moją młodszą siostrą, ale ojciec nie akceptuje

wykonywanej przeze mnie pracy.

Spojrzała na niego współczująco, ale w głębi ducha rozumiała ojca Eryka.

Nikt chyba nie byłby zachwycony faktem, że jego syn zaopatruje sex-shopy.

– A ty? Lubisz to, co robisz? – zapytał.

Nie zdążyła odpowiedzieć, bo znowu odezwał się dzwonek.

background image

– Przepraszam bardzo.

– Cindy, nasz znajomy narzeka na hałas w sąsiednim pokoju – odezwała się

zgnębiona Amy.

– A co się tam dzieje?

– Nic. Cisza. Osobiście poszłam sprawdzić. Obrzydliwy facet.

– Wiem, ale sprawdź jeszcze raz. Pochodź chwilę po korytarzu, dobrze? –

Cindy rozłączyła się. – Bardzo lubię – odpowiedziała Erykowi. – Chociaż

czasami kontakty z ludźmi bywają frustrujące.

Przez chwilę rozmawiali w spokoju. Raz czy dwa, kiedy sięgali po wino, ich

palce się zetknęły. Cindy mogłaby przysiąc, że czuje iskry przelatujące między

ich dłońmi.

Co za przystojny facet! myślała po raz setny. Na pewno nadaje się na

partnera na jutrzejsze przyjęcie – ma prezencję, jest dżentelmenem i nie zostanie

tu długo. Wzięła głęboki oddech.

– Zastanawiam się czy zechcesz...

Następny dzwonek. Tym razem był to Manny.

– Mam to, o co prosiłaś. Spotkajmy się w recepcji, dobrze?

– Będę za dwie minuty – rzuciła w słuchawkę, po czym odwróciła się do

Eryka. – Potrzebują mnie w recepcji. Wrócę, zanim przyniosą nam kolację.

Mam nadzieję, że nie czujesz się urażony.

Wzięła do ręki szal. Musi ładnie wyglądać, kiedy będzie zapraszać Eryka na

przyjęcie.

– Oczywiście, że nie – odpowiedział uprzejmie i wstał, kiedy odchodziła od

stolika. – Tylko nie daj się zaatakować żadnej windzie.

Patrzył za nią i zastanawiał się, w czym tkwi jej sekret. Jest piękna, bez

względu na to, co ma na głowie. Silna i równocześnie bardzo. podatna na

zranienie. Mieszanka, której nie potrafił się oprzeć. Nie miał wątpliwości, że

między nimi zaczyna się coś dziać.

A przecież nie powinien się angażować. To nieetyczne w sytuacji, w jakiej

background image

się znalazł. Musi najpierw skończyć kontrolę, wyjaśnić wszystko. Wtedy będzie

mógł zagrać w otwarte karty. Zerknął na zegarek. Trzeba zatelefonować do

Lancastera. Powinien zdążyć, zanim wróci Cindy. Taka rozmowa pomoże mu

utrzymać dystans.

Wstał i informując kelnera, że zaraz wróci, szybko poszedł w kierunku

swojego pokoju.

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

– Dlaczego chcesz, żebym poszedł z tobą? – protestował Manny, biegnąc

korytarzem w kierunku pokoju Eryka Quinna.

– W zamian za krawat wart dziewięćdziesiąt pięć dolarów, możesz chyba

postać chwilę na czatach, prawda? – Cindy nawet się nie obejrzała.

– W porównaniu ze spodniami od piżamy, krawat był okazją. Cindy

zatrzymała się tak gwałtownie, że Manny omal na nią nie wpadł.

– Ile kosztowały?

– Trzysta pięćdziesiąt.

– Trzysta pięćdziesiąt dolarów? – Nogi ugięły się pod Cindy.

– Nic na to nie poradzę. Mówiłem ci, że facet nie liczy się z forsą. Swoją

drogą, czym on się zajmuje?

– Ma przedsiębiorstwo handlowe – odpowiedziała wymijająco.

Manny nie zadawał więcej pytań, gdyż właśnie stanęli przed pokojem 1010.

Cindy zarzuciła szal na ramiona, żeby jej nie przeszkadzał, i włożyła klucz do

zamka.

– Za coś takiego mogę wylecieć z pracy. – Manny był bardzo poważny.

– Wstawię się za tobą u twojej szefowej. A teraz daj mi te spodnie i uważaj.

– Co będzie, jeśli pojawi się tutaj Quinn?

Cindy oblała się potem. O czymś takim lepiej nie myśleć.

– Jest teraz w restauracji i... czeka na mnie.

– Ho! Ho! Ho! Wspólna kolacyjka?

– Manny, nie zaczynaj!

– Skoro ty wyszłaś, on też może wyjść. I co wtedy?

– Nie wiem – westchnęła. – Śpiewaj albo wymyśl coś innego. Nie utrudniaj

mi, Manny. Nie umiem włamywać się do cudzych pokojów.

Serce waliło jej jak młotem, kiedy otwierała drzwi. Nie oglądając się na

background image

boki, wpadła do łazienki, zapaliła światło i wyjęła obie pary spodni. Były

naprawdę identyczne. Z jednym wyjątkiem – te nowe były trochę... zbyt nowe.

Błyskawicznie oderwała metkę, nie patrząc nawet na przerażającą cenę, i

delikatnie zgniotła gładki materiał. Potem trzęsącymi się rękami podniosła

zniszczoną parę. Pachniały dziwnie znajomą wodą kolońską.

Chwyciła kosmetyczkę i zanim zastanowiła się, co robi, zaczęła przeglądać

jej zawartość w poszukiwaniu wody toaletowej. Natrafiła palcami na coś

szklanego. Tak. Tego szukała! Wyjęła butelkę tradycyjnej English Leather. Coś

podobnego! Eryk Quinn wydawał trzysta pięćdziesiąt dolarów na piżamę, a

używał wody kolońskiej za siedem! Takiej samej, jak jej ojciec.

Nacisnęła rozpylacz i delikatnie skropiła nowe spodnie wodą toaletową.

Powinno być dobrze. Zadowolona odwiesiła je na drzwiach i sprawdziła czas.

Sześć minut. Nieźle!

Już miała wychodzić, kiedy na korytarzu rozległ się niepokojący hałas;

Nadstawiła ucha. Czyżby ktoś śpiewał „Białe Boże Narodzenie”? Nagle

zrozumiała. To Manny. Ostrzega ją! Potykając się o własne nogi, rzuciła się do

kontaktu i zgasiła światło. Manny przestał śpiewać. Zza drzwi dobiegały słabe

odgłosy rozmowy. Boże, spraw, żeby to była pokojówka!

Nagle dotarło do niej, że ktoś wkłada klucz do zamka. Nie zrozumiała słów

Manny’ego, mimo że wyraźnie zaczął mówić głośniej. Mimo ciemności

panującej w łazience, Cindy zobaczyła w lustrze białka swoich oczu, szeroko

otwartych z przerażenia. Nie było gdzie uciekać. Rozejrzała się i bez namysłu

wskoczyła do wanny. Potem szybko zaciągnęła zasłonę. Skulona, myślała tylko

o tym, że właśnie zrujnowała sobie karierę.

Słyszała, jak otwierają się drzwi. Słyszała kroki Eryka, a potem dźwięk

wystukiwania numeru i szmer jego głosu. A gdyby tak spróbować się wymknąć?

Jeśli będzie poruszać się cicho, nikt jej nie usłyszy, Ale Eryk może przecież

niespodziewanie skończyć rozmowę. I co wtedy? Złapie ją na gorącym uczynku.

Postanowiła zostać w wannie.

background image

Ciekawe, do kogo dzwonił? Do dziewczyny? A może do żony? Idiotko!

skarciła siebie zaraz. Co cię obchodzi, czy w życiu pana Quinna jest jakaś

kobieta. W żaden sposób nie zmieni to twego losu, który w tej chwili wisi na

włosku.

Drgnęła, bo rozległ się szczęk odkładanej słuchawki. Znowu usłyszała kroki

i stało się to najgorsze. „Eryk wszedł do łazienki. Fluorescencyjne światło zalało

całe pomieszczenie. Cindy przytknęła dłoń do ust, żeby stłumić oddech. Co on

zamierza teraz zrobić, zastanawiała się przerażona.

Zgrzytnął rozsuwany suwak. Na pewno sięgnął do kosmetyczki.

Prezerwatywy! Czyżby... Czyżby ten człowiek sądził, myślała oburzona, że uda

się mu zaciągnąć ją do łóżka? Potem do umywalni polała się woda. W tym

samym momencie Eryk zaczął myć zęby z ferworem godnym dentysty.

Cindy nie przyznałaby się nikomu, ale poczuła wtedy lekkie rozczarowanie.

Eryk zaś, najwyraźniej w świetnym humorze, podśpiewywał pod nosem. Cień

jego sylwetki rysował się na zasłonie coraz większy i wyraźniejszy. Nagle

plastikowe kółka zastukały o szynę. I kiedy Cindy była pewna, że to już koniec,

na szynie wylądował niedbale rzucony ręcznik. Potem zgasło światło, stuknęły

zamykane drzwi i zapadła cisza.

Siedząc na brzegu wanny, Cindy próbowała wziąć się w garść. Mięśnie,

napięte do granic możliwości, odmówiły jej posłuszeństwa. Minęły dwie długie

minuty, zanim udało się jej – wstać i podejść do drzwi. Wyjrzała przez dziurkę

od klucza. Na korytarzu nie było nikogo. Dopiero wtedy otworzyła drzwi.

– Nareszcie! – zachrypiał Manny gdzieś za jej plecami. Omal nie zemdlała.

– Umierałem ze strachu. Co się tam działo? Czy on cię nie zauważył?

– Nie. – Cindy stanęła przed windą i nacisnęła guzik. – Schowałam się w

wannie. – Popatrzyła na Manny’ego zawstydzona.

– Nie do wiary! – Pokręcił głową z niedowierzaniem, a potem parsknął

śmiechem. – Nie słyszałaś przypadkiem, jaka jest dzisiaj średnia stawka

szantażysty? Chciałbym to wiedzieć.

background image

– Wracam na kolację z panem Quinnem. – Cindy oddychała ciężko jak po

długim biegu i zupełnie nie miała ochoty na żarty. Podała Manny’emu

papierową torbę, którą ściskała w spoconych dłoniach. – Wyrzuć to gdzieś,

dobrze?

– Dobrze. A jak reszta?

– O co ci chodzi? – nie zrozumiała.

– O kolację z kwintesencją męskości.

– Dzięki wspólnej kolacji mogłam kontrolować ruchy Eryka Quinna, zanim

ty wróciłeś do hotelu.

– I nie doszło do łapania się za kolana pod stołem?

– Oczywiście, że nie – prychnęła obrażona.

– Nie oburzaj się tak – zaprotestował Manny. – Przecież widzę, że ten facet

ci się podoba.

Winda dojechała na parter. Wychodząc, Manny odwrócił się z

wszystkowiedzącym uśmiechem.

– No to cześć. Tylko nie zapomnij powiedzieć panu Quinnowi, że jutro na

przyjęciu obowiązują stroje wizytowe.

Cindy otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale drzwi zasunęły się i winda

zjechała na dół.

Kiedy z pojawiła się w sali, Eryk wstał i odsunął jej krzesło.

– Przepraszam, że tak długo czekałeś. – Zmusiła się do uśmiechu, modląc się

w duchu, żeby dotrwać do końca kolacji, nie robiąc żadnego głupstwa.

– Mam nadzieję, że tym razem nic ci się nie stało? – zapytał wesoło.

– Nic.

Kelner wniósł półmiski nakryte kopulastymi pokrywami. Potrawy wyglądały

pięknie, ale Cindy zupełnie straciła apetyt. Przypatrywała się spod oka Erykowi,

licząc na to, że zauważy w nim jakiś ślad pospolitości, wulgarność zachowania

małego handlarza, i dzięki temu wyrwie się spod jego uroku. Nic z tego.

Widziała tylko wyjątkowo przystojnego, męskiego w każdym calu faceta, który

background image

z galanterią czekał, aż ona zacznie jeść.

Eryk też ją obserwował, zachwycając się coraz bardziej jej klasyczną urodą,

której nawet koszmarna fryzura nie była w stanie zaszkodzić. Jakim cudem

udało mu się nie wzbudzić w niej podejrzeń? Tego nie mógł pojąć.

– Na czym skończyliśmy? – zapytał, odsuwając na bok przysmażone

plasterki cebuli, choć przecież nie miał zamiaru z nikim się dziś całować.

– Mówiliśmy o Wirginii. Czy wciąż mieszkasz w Manassas?

– Nie! Mam kilka mieszkań, ale wszystkie daleko od rodzinnego domu.

Eryk zastanawiał się, jak zmienić temat. Na samą myśl o ojcu i ich kłótniach

dostawał niestrawności.

– Wybierasz się tam na Boże Narodzenie?

Oni chyba się uwzięli. Najpierw Jerry, teraz Cindy. Jak tak dalej pójdzie,

uwierzy, że wiedzą, kim jest, i próbują jakoś go rozmiękczyć. Miał tego dosyć.

– Nie. Ale zanim wyszłaś, chciałaś mnie o coś spytać.

– Chyba wypadło mi to z głowy. – Cindy sięgnęła po wino i przez chwilę

bawiła się kieliszkiem. – Czy mieszkałeś już kiedyś Pod Kryształowym

Pająkiem?

– Nie. Nigdy, chociaż co najmniej kilka razy w roku przyjeżdżam tu, nad

Zatokę, w interesach.

Cindy spojrzała na niego tak dziwnie, że po raz kolejny zaczął zastanawiać

się, czy na pewno nie wie, kim on jest. Nawet jeśli wie, nie pozostaje mu nic

innego, tylko prowadzić tę grę.

– Miłe miejsce – dodał.

– Dzięki. Ten hotel zbudowano w latach dwudziestych. Nieźle ucierpiał

podczas dwóch trzęsień ziemi, ale jakoś udawało się doprowadzić go do

poprzedniej świetności. I na szczęście dotrwał do dziś.

– Mówisz o nim jak o starym znajomym – zauważył szczerze zdziwiony.

– Bo nim jest. Mój dziadek ze strony matki był jednym z jego pierwszych

właścicieli.

background image

– To niezwykłe. Czyli to nie przypadek, że prowadzisz ten właśnie... cyrk? –

zaśmiałsię.

Ciekawe, dlaczego nikt nie poinformował go o osobistych związkach Cindy

Warren z tym hotelem.

– I tak, i nie. – Cindy podniosła do ust mikroskopijny kawałek łososia,

udając, że coś je. – Dziadek sprzedał swoje udziały lata całe przed moimi

narodzinami. Ledwo go pamiętam – uśmiechnęła się ciepło – ale mama

twierdzi, że jestem do niego podobna. Zresztą to nieważne. Studiowałam

zarządzanie i hotelarstwo, potem kierowałam kilkoma małymi, niezależnymi

hotelami, aż trafiłam tutaj.

Postanowił udać głupiego.

– To Kryształowy Pająk jest niezależnym hotelem?

– Był, kiedy tu nastałam. Dwa lata temu kupiła go wielka korporacja z

Detroit. Na szczęście pozwolili mi dalej nim zarządzać.

– To znaczy, że mają do ciebie zaufanie. Wzruszyła ramionami.

– Nie chwalę się, ale ten hotel naprawdę jest wyjątkowym miejscem. I ma

wyjątkowych pracowników. Takich, którzy doceniają jego specyficzną

atmosferę.

Cindy z uśmiechem wskazała grupę Trekersów w dziwacznych kostiumach,

którzy właśnie wchodzili do restauracji.

– Tu nigdy nie jest nudno – dodała.

Chciał dolać jej wina, ale powstrzymała go nieznacznym gestem dłoni.

Dziękuję, ale jeszcze przez całą godzinę jestem w pracy – wyjaśniła, a on

patrzył, jak pięknie wygląda z rumieńcem zażenowania na policzkach.

– A więc – spojrzał na Trekersów – tak wygląda wasza typowa klientela.

– O, nie! Nasi goście są dużo bardziej niesamowici. Na przykład zaklinacze

węży. Z wężami.

– O rany!

– Najuprzejmiejsi byli mistrzowie tatuażu, a najlepiej bawiliśmy się, kiedy

background image

były tu wampiry. Muszę ci powiedzieć, że wszyscy czekają na ich następny

zjazd.

– Wampiry, powiadasz.

– Nie martw się. Cały personel dostał surowicę przeciwtężcową z

odpowiednim wyprzedzeniem. Teraz spodziewamy się, hm... waszych ludzi.

A więc jednak wie. Poczuł ulgę, ale i coś w rodzaju zawodu. Powoli pokiwał

głową.

– Myślę, że rozumiesz, dlaczego muszę działać dyskretnie – mruknął.

– Jasne.

– Kiedy ludzie znają prawdę, zaczynają inaczej cię traktować. Ja chciałbym

tego uniknąć.

– Gdybym nie poznała cię wcześniej – Cindy spuściła oczy –

prawdopodobnie zachowałabym się jak wszyscy.

– Cieszę się, że moja praca nie wpłynęła na... na naszą znajomość.

– Jestem kobietą bez uprzedzeń.

Eryk zmartwiał. Co ona miała na myśli, zastanawiał się. Chyba nie dawała

mu do zrozumienia, że dzięki ich znajomości liczy na coś w rodzaju protekcji.

– Nie mówmy o pracy; Nigdy nie psuję sobie przyjemności rozmowami o

interesach.

– Świetnie. – Cindy uśmiechnęła się miło i zaczęła jeść z dużo większym

apetytem.

Eryk z trudem krył zaskoczenie. Bał się, że moment konfrontacji może być

trudny, a nawet niemiły. Mylił się. Cindy ż całkowitym spokojem podchodziła

do jego pobytu w hotelu, bez względu na to, jaki był tego powód. Rozluźniony,

doszedł do wniosku, że już od miesięcy nie trafił mu się taki miły wieczór.

Tymczasem Cindy odsunęła swój talerz i podniosła błyszczące oczy na

Eryka. Potem pochyliła się i powiedziała:

– Muszę ci się do czegoś przyznać – zaczęła, ale przerwał jej atak czkawki. –

Przepraszam – wyjąkała, zakrywając usta dłonią.

background image

Eryk roześmiał się, zachwycony, że choć trochę przestała się kontrolować.

Odsunął swój talerz i rozlał resztkę wina do ich kieliszków.

– Do czego chcesz się przyznać?

Cindy podniosła kieliszek i wypiła duszkiem całe wino. Potem pochyliła się

ku niemu i odezwała niepewnym głosem:

– Już wcześniej chciałam cię o coś prosić.

– Dobry wieczór, Cindy. – Przy ich stoliku pojawił się niespodziewanie

elegancko ubrany mężczyzna z tacą, na której stały dwa brzuchate kieliszki i

malutka butelka ozdobiona czerwoną wstążką.

Cindy wyprostowała się natychmiast.

– Joel – powiedziała. – To pan Eryk Quinn, nasz gość. Panie Quinn, to jest

Joel Cutter. W naszym hotelu podlega mu wszystko, co wiąże się z jedzeniem i

piciem.....

Mężczyźni podali sobie ręce. To dobrze, pomyślał Eryk, że postanowiła nie

ujawniać jeszcze mojej tożsamości całemu personelowi.

– Przepraszam, że państwu przeszkadzam – odezwał się Joel swobodnym

tonem. – Pomyślałem sobie, że być może mielibyście ochotę spróbować

cynamonowy likier, który właśnie zamówiłem na święta.

– Oczywiście – odpowiedziała Cindy. – Co o tym sądzisz, Eryku?

– Brzmi interesująco.

Joel napełnił kieliszki czerwonawym płynem i odszedł, wyrażając nadzieję,

że likier będzie im smakować. Cindy wpatrywała się przez chwilę w swój

kieliszek. Nie była pewna, czy powinna próbować. Chyba wypiła już za dużo

wina.

– Czy wzniesiemy toast? – zapytał Eryk.

– Sama nie wiem.

– Tylko jeden łyk. – Doskonale rozumiał, dlaczego się waha, i nie chciał

nalegać.

– W porządku. – Uśmiechnęła się, sięgając po kieliszek. – Za Boże

background image

Narodzenie.

– Za Boże Narodzenie – odparł i stuknęli się tuż nad płomieniem świecy,

której światło załamywało się w rubinowym płynie.

Może oboje dostaniemy to, czego chcemy.

W tym momencie kieliszek wypadł Cindy z rąk i, przewracając świecę,

potoczył się po białej serwecie, w którą natychmiast wsiąkła cała jego

zawartość. W jednej chwili alkohol, a zatem i obrus, stanęły w płomieniach. Po

minucie palił się cały stół. Eryk wyciągnął rękę i odepchnął Cindy na bok. Przy

okazji ogniem zajął się rękaw jego koszuli.

Zewsząd dobiegały przerażone okrzyki Ktoś domagał się gaśnicy. Na

szczęście okazało się to niepotrzebne, bo Eryk szybko zdarł obrus ze stołu i

zwijając go pod pachą, zdusił ogień.

– Czy wszystko w porządku? – Podszedł do nieruchomej Cindy, która

przerażonym wzrokiem wpatrywała się w dymiącą serwetę. – Hej! – Wziął ją za

łokieć i odwrócił do siebie. – Wszystko dobrze się skończyło.

Zawstydzona, mrugała oczami.

– Podpaliłam cię.

– Nie. To stało się przypadkiem.

Eryk podniósł rękę, pokazując jej rękaw koszuli. Był wprawdzie czarny od

dymu, ale nie przepalony.

– Widzisz? – Potem rozpiął mankiet i zawinął rękaw. – Żadnego śladu.

Cindy stała w milczeniu. Nigdy nie podejrzewała siebie o taki brak

odpowiedzialności. Najpierw piżama, teraz koszula... A o mały włos – ręka.

– Cindy! Co się stało? – Zdyszany Joel stanął przy nich.

– Nic się nie stało – uspokoił go Eryk. – Wylany likier zapalił się od świecy.

– Joel – Cindy odzyskała głos – przepraszam za zamieszanie. Zechciej

przysłać kogoś, żeby usunął cały ten bałagan. Sama zapłacę za obiad pana

Quinna. Potem zawiozę go na pogotowie.

– Nie ma sensu – zaczął Eryk, ale zamilkł, gdy Cindy rzuciła mu wymowne

background image

spojrzenie typu „wiem lepiej, co się robi w takich sytuacjach”

Stanął z boku i przyglądał się jej z uśmiechem, od którego ugięły się pod nią,

i tak miękkie po niedawnym wypadku, kolana.. Drżącą ręką podpisała rachunek,

wciąż rozpaczając w duchu nad własną głupotą.

– Nie przejmuj się tak bardzo – szepnął jej do ucha Joel. – Zaraz to

posprzątają. Najważniejsze, że tobie nic się nie stało. Cindy – uśmiechnął się z

zakłopotaniem – wiem, że to nie czas ani miejsce, ale szukam ochotnika, który

przebrałby się za Mikołaja na naszym jutrzejszym przyjęciu.

– I chcesz, żebym ja się zgłosiła – zaśmiała się Cindy.

– Wiesz, pomyślałem sobie, że to bardzo podniesie na duchu cały personel.

Na widok szefowej w świątecznym nastroju wszyscy poczują się lepiej przed

kontrolą.

– No, dobrze – westchnęła ciężko. – Załatw kostium. Wymknę się przed

rozdawaniem prezentów, żeby się przebrać.

– Świetnie. Przyniosę coś ognioodpornego.

– Umiesz człowieka zagadać. – Pokręciła głową z niedowierzaniem.

Kiedy Joel odszedł, Cindy rozejrzała się za Erykiem. Stał niedaleko,

zapewniając wszystkich, że nic mu się nie stało. Nawet gdyby jakimś cudem

zdobyła się teraz na zaproszenie go na przyjęcie, byłby szalony, gdyby się

zgodził. Przecież ona w każdej chwili jest zdolna go zabić. Wyszli razem.

– Znowu nabroiłam – odezwała się zawstydzona, kiedy już stanęli pod

windą.

– To był przypadek – powtórzył jeszcze raz.

Zauważyła, że na policzku ma czarną smugę. Wyjęła z kieszeni chusteczkę i

już, już podnosiła rękę, żeby zetrzeć sadzę, kiedy ich spojrzenia skrzyżowały

się. Zamarła w pół ruchu, potem przełknęła ślinę i podała mu biały kwadracik

materiału.

– Tu... Coś czarnego... – Dotknęła dłonią własnej twarzy i odsunęła się od

niego.

background image

Eryk uniósł się na palcach i próbował przejrzeć się w błyszczących panelach

na ścianie windy.

– Chyba powinniśmy wybrać piętro – mruknął, trąc chusteczką policzek.

Wybrać piętro? Czyżby w ten sposób dawał do zrozumienia, że chce spędzić

z nią noc? Cindy stała bez ruchu, zastanawiając się, gdzie podziały się resztki jej

godności. Nagle zapalił się przycisk jego piętra.

– Na które jedziesz? – usłyszała obojętny głos Eryka.

– Na pie... piętnaste – wychrypiała.

Czuła się jak idiotka. Niczego nie dawał jej do zrozumienia. Wszystko sobie

wymyśliła. A on na pewno wraca do pokoju, żeby dzwonić do swojego agenta

ubezpieczeniowego...

– Chyba że masz ochotę wpaść do mnie na wieczornego drinka –

zaproponował z niepewnym uśmiechem i zerknął na zegarek. – Nie zadałaś mi

jeszcze swojego pytania.

– Nie.

Dzisiaj nigdy bym się na to nie odważyła, pomyślała spanikowana. Sufit

spadłby mu na głowę. Albo doznałby śmiertelnego porażenia prądem. A swoją

drogą, ten Eryk Quinn ma mocne nerwy. Żeby bez mrugnięcia okiem zapraszać

do pokoju podpalaczkę?

– Rozumiem. Dziękuję za miłe towarzystwo i kolację.

– Mimo pożaru i strat cielesnych?

– Mimo pożaru i strat cielesnych – roześmiał się.

– Mnie też było bardzo przyjemnie.

– Może nasze drogi jutro też gdzieś się zejdą – powiedział, kiedy winda

przystanęła na jego piętrze. – Dobranoc, – Może.

Drzwi zasunęły się bezszelestnie. Cindy oparła się ciężko o ścianę i

zapatrzyła w sufit. Boże, niech ten dzień już się skończy! Najpierw koszmarne

przeżycie u fryzjera, potem poplamiona piżama, następnie historia z szalikiem...

Szalik! Gdzie jest szalik? Miała go przy sobie, kiedy szła spotkać się z

background image

Mannym. Zarzuciła go na ramiona, kiedy...

O, nie! Poczuła, że oblewa się zimnym potem. Nic gorszego nie mogło się

wydarzyć:. zgubiła go w pokoju Eryka! Na pewno. Prawdopodobnie jest w

łazience, o ile nie w wannie. Jeśli Eryk go znajdzie, domyśli się, że myszkowała

w jego pokoju!

Przerażona Cindy wybiegła z windy i popędziła w stronę schodów.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Cindy zbiegła pięć pięter z rekordową szybkością i tylko dwa razy wywinęła

sobie kostkę. Na szczęście pokój Eryka znajdował się w oddalonym od windy

skrzydle, więc przy odrobinie szczęścia miała szansę dogonić go, zanim wejdzie

do środka.

Biegła korytarzem, skręciła raz, a potem drugi i wtedy go zobaczyła.

Właśnie wkładał klucz do zamka.

– Eryk!

Odwrócił się, zdziwiony. Cindy zwolniła nieco, żeby uspokoić oddech.

– Co się stało?

Następny szok! Przecież w panice nie przygotowała sobie żadnego

wytłumaczenia!

– Ja... ja... Chcę odkupić ci koszulę – wyjąkała.

– Cindy! – Eryk był wyraźnie rozbawiony. – Przybiegłaś tutaj tylko dlatego,

żeby powiedzieć, że chcesz odkupić mi koszulę!? Zapewniam cię, że nie ma

takiej potrzeby. Nie przywiązuję się do ubrań.

Szkoda, że nie wiedziała tego trzysta pięćdziesiąt dolarów temu!

– A jednak. Nalegam... Jeśli pożyczysz mi... jeśli dasz mi kawałek papieru,

zapiszę numer i nazwę firmową.

– Dobrze. – Życzliwie wzruszył ramionami. – Skoro uważasz, że dzięki

temu poczujesz się lepiej... A może dam ci koszulę? – zaproponował. –

Potrzebuję minuty na przebranie się.

– Świetnie, ale, Eryku.. – Cindy gorączkowo myślała, jak dostać się do

środka. – Co do tego pytania, które chciałam ci zadać, to...

– Tak? – Z jego twarzy nie schodził wyraz rozbawienia.

– To osobiste pytanie.

Tak jak się spodziewała, gestem zaprosił ją, żeby weszła. Rozejrzała się po

background image

pokoju. Ani śladu przeklętego szala. Musi być w łazience.

– Czego się napijesz?

– Dziękuję, nie będę nic piła. Czy mogłabym pójść do łazienki? – wypaliła,

zdesperowana. – Żeby się odświeżyć – dodała szybko.

– Proszę bardzo. – Zerknął na nią ukradkiem.

Cindy szybko pobiegła do łazienki i zatrzasnęła drzwi za sobą. Przez chwilę

widziała w lustrze swoje odbicie. Koszmar! Przymknęła oczy. Okropne włosy i

jeszcze gorsze zachowanie. Co on sobie o niej pomyśli?

Rozejrzała się dookoła. Szal był w wannie. Mogła się tego spodziewać!

Zawiązała go na szyi i sprawdziła węzeł. Trzymał się mocno. Potem przeczesała

palcami włosy, wymyła kciukiem zęby i spłukała dłonie.

Nie udało się jej znaleźć następnego pretekstu do pozostania w łazience.

Wzięła głęboki oddech i udając spokój, wyszła do małego przedpokoju. Nie

wiedziała, czego spodziewać się w sypialni. Przez chwilę wyobraziła sobie

nastrojowe światło świecy, Eryka wyciągniętego na łóżku z kieliszkiem w ręku.

Stanęła w progu i poczuła coś na kształt rozczarowania. W pokoju paliły się

wszystkie możliwe lampy, a on sam stał tyłem i patrzył w okno.

W dole rozciągało się rozświetlone San Francisco, dzięki świątecznym

iluminacjom wspanialsze niż zwykle. Eryk jednak wcale nie podziwiał

widoków. Myślał o sytuacji, w jakiej się znalazł. Dlaczego spośród tylu kobiet

na świecie musiała spodobać mu się akurat ta? Nie dość, że jest dyrektorką

hotelu, który on kontroluje, to jeszcze ten akurat hotel ma zostać zlikwidowany.

W dodatku jego rękami.

I chociaż sama mu oświadczyła, że nie żywi uprzedzeń do jego pracy, czuł

się mało komfortowo.

Czy Cindy nie pociągała go aby dlatego, że w głębi ducha wiedział

doskonale, że to właśnie z nią nic nie powinno go łączyć? A ona? Czy

przypadkiem – świadomie bądź nieświadomie – nie pragnęła wpłynąć na jego

ostateczną decyzję dotyczącą Kryształowego Pająka? Przecież w przeszłości

background image

zdarzyło mu się kilka razy być w sytuacjach, w których sprawdzani pracownicy,

szczególnie ci odmiennej płci, starali się jakoś na niego oddziaływać...

Słysząc szmer za plecami, odwrócił głowę i zobaczył Cindy stojącą w progu.

Na pewno nie wyglądała jak ktoś, kto przyszedł go uwieść. Ani zostać

uwiedzionym. Wydawało mu się nawet, że jest trochę przestraszona.

– Wspaniały widok – powiedział.

– Uhm. Jeśli kiedyś w nocy będziesz miał czas, wjedź pod sam dach. Tylko

wcześniej zadzwoń na dół, żeby recepcjonista otworzył ci drzwi

przeciwpożarowe.

– Dzięki za radę. Zrobię tak. Włożyłaś szal – dodał, patrząc na nią z

aprobatą.

– Tak. – Zgniatała w palcach jedwabne końce i nawet nie spojrzała w jego

stronę. – Pójdę już. Ale przedtem podaj mi swoją koszulę.

Eryk poczuł podniecający dreszcz. Czy w ten sposób Cindy daje mu do

zrozumienia, że powinien zrobić pierwszy krok? Miał wielką ochotę zedrzeć z

niej to nudne służbowe ubranie i sprawdzić, czy kocha z równą pasją, z jaką

żyje. Ale ponieważ szczycił się tym, że erotyczne fascynacje nigdy nie

wpływają na prowadzone przez niego prace, szybko rozpiął koszulę,

uśmiechając się pod nosem na widok Cindy, która z uwagą zaczęła

kontemplować obrazek zawieszony na najbliższej ścianie.

– Proszę. – Wręczył jej zniszczoną koszulę, zadowolony, że zastosował się

do rad swojego taty, który twierdził, że mężczyzna powinien zawsze mieć na

sobie podkoszulek.

Zauważył, że Cindy poczuła wyraźną ulgę na widok jego zakrytego torsu.

– Dostarczę ci ekwiwalent jak najprędzej – powiedziała. Machnął ręką,

widząc że wszelka dyskusja jest bezcelowa.

Nagle zdał sobie sprawę, że bardzo jej pragnie.

– Cindy – zaczął.

W jej szarozielonych oczach dojrzał popłoch. A więc i ona była świadoma,

background image

że między nimi coś się dzieje. Wyobraził sobie, że trzyma ją w ramionach i

całuje w usta. Nie! Wcale sobie tego nie wyobrażał. Trzymał ją w ramionach!

Czuł jej oddech, miękkość warg i koniuszek języka, którym dotykała jego ust.

Pragnął, aby ta chwila trwała jak najdłużej. Pocałował ją mocniej. Odpowiedź

Cindy była na tyle gwałtowna, że Erykowi wróciło poczucie rzeczywistości.

Oderwał się od niej z trudem i łapiąc powietrze, próbował uspokoić urywany

oddech. Cindy przygryzła nabrzmiałe usta i cofnęła się pół kroku.

– Nie chciałem tego – zaczął niezgrabnie i schylił się, żeby podnieść koszulę

leżącą u ićh stóp. – Ale ponieważ przez cały dzień walczyłem z pragnieniem,

żeby wziąć cię ramiona, nie mógłbym teraz szczerze powiedzieć, że jest mi

przykro.

– Walczyłeś? – powtórzyła cicho. – Dlaczego? Jesteś żonaty?

– Nie. Nie jestem ani żonaty, ani zaręczony. – Uśmiechnął się, ale zaraz

spoważniał i dodał: – Ale wciąż mam skrupuły. Nie powinniśmy... hm...

angażować się zbyt mocno ze względu na charakter mojej pracy.

Cindy wpatrywała się przez chwilę w nadpalony rękaw koszuli, a potem

powoli uniosła głowę.

– Postaram się, jeśli i ty się postarasz.

Eryk nie wierzył własnym uszom. Nie był jej obojętny! Nigdy nie narzekał

na brak kobiecego towarzystwa, ale nie pamiętał, żeby podobne wyznanie

sprawiło mu kiedykolwiek aż taką przyjemność. I zanim zorientował się, co

robi, zaproponował:

– Może zjedlibyśmy jutro razem kolację?

Stropił się, słysząc śmiech Cindy. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.

– Eryku, czy wiesz, że pytanie, które chciałam ci zadać przez cały wieczór,

brzmi: „Czy zechciałbyś jutro towarzyszyć mi podczas świątecznego przyjęcia,

które wydajemy dla wszystkich pracowników?”

Najpierw poczuł się absurdalnie zadowolony, ale już po chwili zaczął

zastanawiać się nad konsekwencjami takiego zaproszenia.

background image

– Czy powiedziałaś twoim podwładnym, dlaczego tu jestem? Nie chciałbym,

żeby zaczęły się plotki o szefowej.

Cindy spojrzała na niego spod oka.

– Jak dotąd, nie widziałam potrzeby dzielenia się z personelem informacjami

tego typu.

– A jeśli wszystko wyjdzie na jaw?

– Powiesz prawdę – wzruszyła ramionami – i zobaczysz, co inni z nią zrobią.

Na takim przyjęciu, przekonywał siebie Eryk, spotkam ją i resztę

pracowników hotelu na nieoficjalnym gruncie. Nie mówiąc już o tym, że to

najlepsza okazja sprawdzenia, ile pieniędzy przeznacza się tutaj na rozrywki.

– Świetnie. Obowiązują stroje wizytowe, jak rozumiem? Kiwnęła głową i

podeszła do drzwi.

– Wypożyczalnia jest dwie przecznice stąd, ale pozwól, że ja zapłacę za

wszystko. Tylko to mogę zrobić.

– To bardzo miło z twojej strony, ale mam własny smoking.

– Aha! – Odwróciła się zdumiona.

– O której zaczyna się przyjęcie?

– O ósmej. W barze. Ma trwać do północy.

Eryk postanowił nie zwracać uwagi na ostrzegawcze sygnały, które

podsuwał mu rozum.

– Przyjdę po ciebie za kwadrans ósma – uśmiechnął się.

– Trwała? – Cindy z powątpiewaniem wpatrywała się w swoje odbicie. – Jest

pani pewna?

– Jasne, że tak. – Kamelia, nowa fryzjerka, pokiwała głową z takim

przekonaniem, że jej koński ogon podskoczył pod sufit. – Są dwa sposoby, żeby

proste i cienkie włosy wydawały się puszyste. Po pierwsze, można je

ścieniować. To już pani przerobiła. Po drugie, zrobić trwałą. Potrzymamy

piętnaście do osiemnastu minut. Według mnie tyle będzie w sam raz.

– To potrwa niecałe dwadzieścia minut? – ucieszyła się Cindy.

background image

– Też coś! Co najmniej godzinę będę nawijać ten bałagan na wałki. Potem

jeszcze suszenie.

Cindy zerknęła na Jerry’ego, jakby szukając jego aprobaty, ale stary fryzjer

był tak zajęty goleniem klienta, że. nawet nie podniósł głowy. Zwróciła się

niepewnie do Kamelii:

– I co z tego wyjdzie?

– Puszysta, śliczna fryzura. Coś w rodzaju grubych, swobodnie układających

się loków. Sama pani zobaczy.

– Zawsze chciałam mieć kręcone włosy – rozmarzyła się Cindy. –

Wieczorem idę na przyjęcie i zależy mi bardzo, żeby dobrze wyglądać.

– Na nikogo innego nie będą patrzeć. – Fryzjerka nie mogła się doczekać. –

Zaczynamy.

Cindy postanowiła bez szemrania znieść bolesne szarpanie. Wąskie pasma

włosów zostały nawinięte na wałki tak ciasno, że uniosły się jej kąciki ust.

Patrzyła na swoje odbicie, pewna, że nigdy nie wyglądała gorzej. Podkrążone

oczy – efekt nie przespanej po wczorajszych niepowodzeniach nocy –

dopełniały efektu.

Podczas bezsennych godzin prześladowały ją obrazy Eryka Quinna.

Ostatnim razem podobnych sensacji doznawała chyba w okresie dojrzewania, w

podstawówce, po tym, jak najprzystojniejszy chłopak w klasie puścił do niej oko

na lekcji algebry. Wprawdzie w szkole średniej posunęła się kilka kroków dalej,

a na studiach rzuciła się, raz czy dwa, na całkiem głęboką wodę, ale zawsze

prześladowało ją pytanie, czy to na pewno jest to.

Teraz też gryzła się, co będzie później. Pragnęła Eryka, ale w głębi duszy

przygotowana była na wielkie rozczarowanie. I jeszcze jedno. Mimo że

wstydziła się powiedzieć to sobie na głos, wzdrygała się na myśl o jego pracy,

całym tym erotyzmie na sprzedaż. Gdyby matka dowiedziała się, czym zajmuje

się wybranek jej córki, zmarłaby prawdopodobnie na zawał.

– Prawie gotowe – zaśpiewała jej nad uchem radosna Kamelia.

background image

Potem polała jej głowę śmierdzącym płynem.

– Proszę poczekać, aż roztwór wsiąknie we włosy. Za kilka minut przyjdę

sprawdzić skręt włosów.

W tej samej chwili w kieszeni Cindy zabrzęczał dzwonek.

– Cindy? Tu Amy – odezwał się zaniepokojony głos. – Czy mogłabyś

przyjść na chwilę do holu?

Cindy spojrzała w lustro.

– Jest mi to trochę nie na rękę. Czy to coś pilnego?

– Chodzi o Starka – szeptała Amy. – Ten nieznośny facet awanturuje się, że

w jego pokoju jest szczur. Chce rozmawiać tylko z dyrektorem hotelu.

– Zaprowadź go do pokoju śniadaniowego i poczęstuj kawą. Bezkofeinową.

Zaraz przyjdę.

Cindy spojrzała na Kamelię z przepraszającym uśmiechem.

– Czy może pani zawinąć mi głowę ręcznikiem? Muszę wyjść na chwilę do

recepcji.

Kamelia zmarszczyła brwi.

– Tylko żeby to nie trwało długo – upomniała Cindy surowo, zawijając jej

głowę w jaskrawozielony ręcznik.

– Dziesięć minut, nie więcej – przyrzekła Cindy.

Jedną ręką podtrzymując ręcznik, z oczami wbitymi w podłogę pobiegła do

holu, licząc na to, że przemknie się, nie zauważona przez nikogo. Sekundę

później wylądowała na pupie i zanim zdołała się zatrzymać, przejechała dobre

dwa metry po śliskiej, marmurowej podłodze. Spojrzała na buty człowieka, z

którym się zderzyła, i natychmiast rozpoznała ich właściciela. Z trudem

powstrzymała przekleństwo. Co sobie tym razem pomyśli o niej Eryk?!

– Dzień dobry – usłyszała nabrzmiały śmiechem głos.

– Cześć – mruknęła, nie patrząc w górę.

– Nic ci się nie stało?

Kiedy pokręciła głową, wałki zastukały o siebie głucho.

background image

– Przepraszam, Cindy. Nie zauważyłem cię, chociaż teraz zachodzę w

głowę, jak to było możliwe.

– Każdy z nas ma w sobie coś z klauna. Eryk przykucnął tuż obok.

– Czy pozwolisz sobie pomóc? – zapytał, kiedy już jego twarz znalazła się

na poziomie twarzy Cindy.

– Chyba wolałabym oklaski – odpowiedziała z nieszczęśliwą miną.

Eryk roześmiał się, a ona poczuła znajomy ucisk w żołądku. Prezentował się

bez zarzutu w popielatych spodniach i szaro-fioletowej koszuli.

– No, już! – Chwycił ją za rękę i postawił na nogi. – Czy to jakieś

dalekowschodnie przebranie? – zapytał, mierząc wzrokiem jej turban.

Wolała nie myśleć o estetycznych walorach zestawienia zielonego ręcznika i

jej szkarłatnej ze wstydu twarzy. Jedno jest pocieszające, uznała. Nie może już

mnie zobaczyć w gorszym stanie!

– Wywołano mnie z salonu fryzjerskiego – wyjaśniła.

– Więc nie będę cię dłużej zatrzymywać. Widzimy się przed ósmą, tak?

– Tak. Chyba że się rozmyśliłeś.

– No, to do zobaczenia.

W pokoju śniadaniowym Amy skakała wokół nadętego pana Starka. Uciekła,

kiedy tylko pojawiła się Cindy.

– Dzień dobry panu. Nazywam się Cindy Warren. Jestem dyrektorką tego

hotelu.

– Widzieliśmy się już dwa razy. Czy uważa mnie pani za głupca?!

– Przepraszam. Oczywiście, że nie miałam nic takiego na myśli. Podobno

zauważył pan w pokoju, hm... gryzonia?

– Szczura. – Stark poprawił nijaki, bordowy krawat i spojrzał na nią

karcącym wzrokiem. – Co pani ma na głowie?

– Byłam właśnie w salonie fryzjerskim. – Cindy zastanawiała się, ile razy jej

nazwisko zostało już wymienione w raporcie Starka.

Mężczyzna podniósł krzaczaste brwi z triumfalną miną.

background image

– Przesiaduje pani u fryzjera w godzinach pracy?

– Tak rzadko wychodzę z tego hotelu, że można uznać, iż pracuję tu

dwadzieścia cztery godziny na dobę. Załatwiam swoje prywatne sprawy niezbyt

często i tylko wtedy, kiedy trafi się wolna chwila.

– Wygląda pani jak cała reszta tych półgłówków, którzy włóczą się w

dzikich kostiumach po tym hotelu.

Cindy zagryzła zęby, żeby nie wybuchnąć potokiem przekleństw.

– Przykro mi, że irytują pana niektórzy nasi goście. Zapewniam, że gry

fabularne to zupełnie nieszkodliwe hobby. – Odetchnęła głęboko kilka razy. – A

co do zwierzęcia w pańskim pokoju... Zaraz przyślę kogoś z obsługi, żeby się

tym zajął. I najmocniej przepraszam.

Stark wydął policzki.

– Uważam, że należy mi się jakaś rekompensata.

Cindy z największym trudem zmusiła się do przyjaznego uśmiechu.

– Wydam odpowiednie zarządzenia w recepcji, żeby od pańskiego rachunku

odliczono koszty pobytu za jedną noc. Mam nadzieję, że ten incydent nie zepsuł

panu pobytu w naszym hotelu.

– To się już stało – chrząknął znacząco i włożył na głowę kapelusz – kiedy

dostałem na śniadanie zwykłą drożdżówkę.

– Stark wyszedł, nie zamykając za sobą drzwi.

Cindy zmarszczyła brwi. Tak! Zapomniała zadysponować, żeby przynoszono

mu do pokoju angielskie śniadanie. Nagle przypomniała sobie o włosach i co sił

w nogach popędziła do salonu, gdzie Kamelia czekała na nią, przestępując

niecierpliwie z nogi na nogę.

– Miała pani wrócić dziesięć minut temu.

– Czy zrujnowałam sobie włosy? – Cindy usiadła ciężko w fotelu.

– Nie wiem jeszcze. – Fryzjerka zdjęła jeden wałek. – Na szczęście bez

utrwalacza trwała nie jest trwała.

Zachwycona Cindy patrzyła na skręconą spiralkę, która opadła jej na czoło.

background image

Poszukała wzrokiem Jerry’ego i rzuciła mu do lustra triumfalne spojrzenie. Ale

Jerry tylko pokręcił głową.

– Skręt jest trochę za mocny – mruknęła Kamelia ze zmarszczonym czołem.

Nie dla Cindy! Nareszcie miała, to o czym zawsze marzyła: kręcone włosy.

– Mnie się to podoba! – wykrzyknęła.

– W porządku. – Kamelia odkręciła buteleczkę utrwalacza.

– Skoro mają być kręcone...

Kiedy Cindy otworzyła drzwi, Manny tylko wytrzeszczył oczy.

– O... mój Boże! – wyjąkał po dobrej chwili. Potwierdził tym najgorsze

przeczucia Cindy.

– Tak źle? – spytała wybuchnęła płaczem. Manny objął ją i pogładził po

plecach.

– Dobrze, już dobrze. Nie jest aż tak strasznie. Co się stało tym razem?

– Dałam się namówić na trwałą – łkała Cindy. – Ale musiałam wyjść. I

trzymałam roztwór na głowie za długo. A potem okazało się, że podczas trwałej

włosy mogą się odbarwić. Moje się odbarwiły i są pomarańczowe.

– Co na to Jerry?

– W ogóle się do mnie nie odzywa. Widząc, jak Manny marszczy nos,

dodała:

– Nie miałam pojęcia, że to tak cuchnie.

– Dziś wieczorem powinnaś trzymać się z dala od ognia, bo możesz się

zająć.

– Z czego wnoszę – parsknęła – że słyszałeś o małym incydencie, który

wydarzył się wczoraj wieczorem w restauracji.

– Dziś rano nastawiłem radio na „Wiadomości” Joela – zaśmiał się.

– Przypaliłam Erykowi Quinnowi koszulę. Manny cmoknął karcąco.

– Cindy, wiem, jak bardzo chcesz zobaczyć tego faceta nago, ale zapewniam

cię, że tym celu wcale nie musisz niszczyć jego garderoby.

– Kto mówi, że chcę zobaczyć go nago?

background image

– Dobrze, dobrze. Może to moja nadinterpretacja, ale przyznasz sama, że ile

razy facet jest w pobliżu, ty tracisz kontrolę nad sobą.

– Manny, miałeś mi pomóc, nie dokuczać.

– To nie będzie łatwe zadanie. – Dotknął jej nastroszonego afro.

– Jedno jest załatwione – rozjaśniła się Cindy. – Mam z kim pójść na

przyjęcie, a więc jutro mam wolny dzień. Co prawda – uśmiech zamarł jej na

ustach – umówiłam się z nim przed trwałą.

– Ale po podpaleniu. Przynajmniej wiemy, że facet nie da się tak łatwo

przestraszyć. Pamiętaj tylko, żeby włożyć suknię od Donny Karan.

– Tak uważasz? Ma za wysokie rozcięcie.

– Na twoim miejscu ciachnąłbym dobre kilka centymetrów więcej. Będzie

pasowała do fryzury.

– Nie robisz mi żadnych nadziei? Manny próbował objąć dłońmi jej włosy.

– Na wieczór potraktuj je mocnym żelem i zaczesz do tyłu. Teraz trzeba je

zakryć. Gdzie twój szal?

– Przypomnij, żebym opowiedziała ci później o szalu. – Podała mu zwitek

żółtego jedwabiu, który wyjęła właśnie z szuflady. – Go za historia! –

westchnęła, przeczesując włosy palcami. – Jakbym nie miała dosyć kłopotów.

– Co się dzieje?

– Słyszałeś już, że Stark vel Stanton zgłosił obecność szczura w pokoju?

– A jest w tym jakieś ziarno prawdy?

– Obsługa znalazła pod kaloryferem nadgryzioną kanapkę, ale szczura nie

było.

– Mógł sam podrzucić jedzenie.

– Jasne. Jestem już zmęczona jego wyskokami. Poza tym choinki wciąż nie

ma. W hodowli zrobili nas na szaro. Nie zdziwię się, jeśli przyślą nam jakiegoś

drapaka w okolicach Nowego Roku.

– Co? – Zirytowany Manny wziął się pod boki. – Czy mogę skorzystać z

twojego telefonu, kochanie?

background image

– Ten ma zepsutą słuchawkę. Zadzwoń z sypialni.

– Wracam za minutkę.

Podczas jego nieobecności Cindy próbowała na różne sposoby udrapować na

głowie szal. Bez skutku. Zrezygnowana uznała, że najlepiej będzie używać go

jako welonu. Przynajmniej nikt jej nie pozna.

– Choinka będzie za godzinę – obwieścił od progu zadowolony z siebie

Manny.

– Jak to zrobiłeś? – Cindy wpatrywała się w niego w najwyższym

zdumieniu.

– Znajomości. – Wzruszył ramionami. – Zadzwoniłem do tych palantów z

hodowli, rzuciłem kilka nazwisk i powiedziałem, że jeśli dzisiaj nie dostarczą

nam superdrzewka, napuszczę na nich gejowską mafię i siądzie im cała hurtowa

sprzedaż kwiatów.

– Manny, nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła!

– Ja też nie. – Sczesał jej grzywę do tyłu i związał w gruby ogon. Potem

sięgnął po szal. – A teraz opowiedz mi o coś o facecie; który zrobił z ciebie taką

galaretę.

– Zajmuje się handlem – odpowiedziała od niechcenia.

– To już mówiłaś. Czym?

– Co czym? – udała, że nie rozumie.

– Czym handluje? – Wzniósł oczy do nieba.

Cindy zdecydowała, że powie prawdę, bo Manny i tak wszystkiego się

dowiadywał w sobie tylko wiadomy sposób. Chrząknęła cicho.

– Artykuły rozrywkowe tylko dla dorosłych.

– Cooo? Zabawki dla sex-shopów!?

– Wszystko potrafisz strywializować. Ktoś to musi robić, prawda? – broniła

się nieprzekonywająco.

– Rozumiem i jestem mu wdzięczny, ale to wcale nie znaczy, że mogę

powierzyć mu swoją najlepszą przyjaciółkę. A swoją drogą – uśmiechnął się

background image

szeroko – chyba odpali mi jakieś darmowe próbki.

Cindy dała mu kuksańca w bok.

– Samanta przekazała mi do ocenzurowania wszystkie rzeczy, które będą na

Targach dla dorosłych. Pod moim łóżkiem stoi pudło. Pobuszuj sobie w nim.

– Masz to jak w banku.

Eryk wszedł do „Sama”. Małe karteczki przyklejone do popielniczek

obwieszczały, że dzisiejszego wieczora bar będzie czynny tylko do godziny

ósmej ze względu na prywatne przyjęcie. U Tony’ego, który patrzył na niego z

jeszcze większą niechęcią niż wczoraj, zamówił kanadyjskie piwo. Sięgając po

papierosa, zdał sobie nagle sprawę, że zaczął palić dokładnie wtedy, kiedy

uznał, że jest zbyt zajęty, by grać na pianinie.

Zaciągnął się głęboko. Fuj, skrzywił się. Naprawdę powinien to rzucić. Te

cholerne papierosy dawno przestały mu smakować. Siedzący obok mężczyzna w

średnim wieku spojrzał na niego i pokiwał głową.

– Papierosy nas zabijają. – Odsunął wymięty kapelusz, który leżał pomiędzy

nimi na barze. – Ma pan jeszcze jednego?

Eryk pchnął paczkę w jego kierunku.

– Proszę.

Mężczyzna zamówił dużą szkocką, zapalił papierosa i wyciągnął rękę.

– Dzięki. Reginald Stark.

– Eryk Quinn.

– Miło pana poznać. – Stark rozejrzał się dookoła z niesmakiem i wskazał na

grupę Trekersów, którzy oglądali właśnie swój serial. – Jesteśmy chyba

jedynymi ludźmi w tym hotelu, którzy nie są przebrani.

– Jestem tu wyłącznie w interesach – zaśmiał się Eryk. – A pan?

– W podróży służbowej. Handluję antykami. Zawsze zatrzymuję się w

starych hotelach i mam oczy szeroko otwarte. Zdarza mi się natrafiać na cenne

przedmioty, które kupuję za bezcen. Oni na ogół nie wiedzą, że posiadają jakieś

background image

cenne rzeczy. – Stark wydmuchiwał dym prosto w nos Erykowi.

– Znalazł pan tu coś ciekawego?

– E, nie. Mają zupełnie niezłe meble, ale dzisiaj meble mnie nie interesują. –

Zaśmiał się urywanym, niemiłym śmieszkiem. – To miejsce jest bezcenne z

innego powodu. Odkryłem, że jeśli dobrze ponarzekać, dają ci różne rzeczy za

darmochę.

Eryk pomyślał ze współczuciem o całym personelu, który dniem i nocą musi

mieć do czynienia z takim człowiekiem’.

– Ma pan jakąś forsę, Quinn? – zapytał Stark po dokładnym rozejrzeniu się

na boki.

Eryk sięgnął po portfel.

– Znajdę dziesiątaka, o ile to panu wystarczy.

– Nie, człowieku. Ja mówię o prawdziwej forsie. Jest pewien interes do

zrobienia.

– Interesy typu: Kupno-sprzedaż mnie nie interesują.

– To nie jest tak, jak myślisz, Quinn. Przypadkiem wiem o wielkiej forsie,

która tylko czeka na kogoś mądrego, kto ją zgarnie.

Co za namolny typ. Eryk zgasił swojego papierosa i zamierzał odejść, kiedy

Stark odezwał się z tajemniczą miną:

– Powiem panu, bo wydaje mi się pan uczciwym facetem.

– Rozejrzał się podejrzliwie jeszcze raz. – Chodzi o żyrandol.

– Żyrandol?

– Tak, wielki, kryształowy pająk z głównego holu.

– I co z nim?

– Wart jest fortunę. – Mężczyzna wyjął z kieszeni zmiętą kartkę wyrwaną z

jakiejś książki. – Niech pan sam zobaczy.

– Pokazał czarnobiałe zdjęcie żyrandola z obszernym podpisem.

Ciekawość zwyciężyła. Eryk przyglądał się uważnie zdjęciu, słuchając

wyjaśnień Starka, – Najlepszy francuski kryształ. Podobno wykonano trzy takie

background image

żyrandole. Tutaj wspominają o dwóch. Podejrzewam, że trzeci wisi właśnie tam

– wskazał palcem hol. – Brakuje mu jedynie centralnego fragmentu.

– Tu piszą, że wart jest siedemset tysięcy dolarów.

– To stara książka. Według mnie, teraz można za niego dostać równy milion.

– Co?! – Eryk próbował przypomnieć sobie wycenę wartości hotelu, którą

oglądał u Harmona. Nie było tam żadnej szczególnie wysokiej pozycji. – Chce

mi pan powiedzieć, że nikt inny o tym nie wie?

– Na to wygląda. Ja widzę to tak: jeśli masz, człowieku, z pięćset paczek,

składam im ofertę kupna.

– Jeśli ja mam pięćset tysięcy? – Eryk wytrzeszczył oczy.

– Jasne. Znam ludzi zainteresowanych czymś podobnym.

Potrzebna mi forsa na zakup żyrandola z pierwszej ręki. Potem podzielę się z

panem zyskiem. O, ty skunksie, pomyślał Eryk.

– Przykro mi – powiedział – ale nie wchodzę w to.

– Twoja strata, bracie. – Stark wstał, wziął kapelusz i rzucił pieniądze na bar.

– Dzięki za papierosa. Do widzenia gdzieś tutaj.

Eryk też już wychodził, kiedy w barze pojawił się człowiek, który

poczęstował ich wczoraj cynamonowym likierem.

– Joel Cutter. – Wyciągnął rękę do Eryka. – Spotkaliśmy się wczoraj. Pan

Quinn, prawda?

– Tak. – Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. – Mam nadzieję, że dzisiaj

obeszło się bez wypadków.

– Dzień się jeszcze nie skończył – zaśmiał się Joel. – Słyszałem, że

przychodzi pan z Cindy na nasze przyjęcie.

Eryk kątem oka zauważył, jak Tony drgnął i obrzucił go ostrym spojrzeniem.

Na szczęście w barze zadzwonił telefon, więc został sam na sam z Joelem.

– Cindy jest świetnym kumplem – odezwał się Cutter ciepło. – I kocha ten

hotel. Poświęca mu cały swój czas, kosztem życia osobistego – o ile rozumie

pan, co mam na myśli.

background image

Eryk kiwnął głową, zastanawiając się, czy przypadkiem Joel nie chwali

szefowej dlatego, że jakimś cudem odkrył jego prawdziwe nazwisko. To był

następny element pracy, którego nie znosił: musiał podejrzewać wszystkich i

wszystko.

– Joel! – Tony odwiesił słuchawkę i zaczął szybko odwiązywać fartuch. –

Problemy w holu. Cindy potrzebuje wszystkich, natychmiast.

– Czyżby przybył Stanton?

Eryk drgnął nerwowo, kiedy usłyszał swoje nazwisko. A więc Cindy jeszcze

im nie powiedziała! Wydaje się, że oni wszyscy bardzo obawiają się jego

przybycia.

– Nie, to nie Stanton. – Tony wyszedł zza baru, napinając mięśnie. – To

choinka. Utknęła we frontowych drzwiach.

– A nie mówiłem, że dzień się jeszcze nie skończył. – Joel spojrzał na Eryka.

– Może przyda się wam dodatkowy ochotnik? – Eryk zsunął się ze stołka.

– Niech pan idzie. Nigdy nie wiadomo, kto jeszcze może się przydać –

zawołał Joel od drzwi.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

W głównym holu panował totalny chaos. Szczyt wielkiej, ponad

czterometrowej choinki znajdował się w holu, natomiast druga część leżała na

chodniku oraz blokowała jeden pas ruchliwej jezdni przed hotelem. Goście,

zachwyceni niespodziewaną atrakcją, fotografowali całe widowisko.

Manny stał na zewnątrz, wymachując rękami i miotając gromy na brygadę

transportową. W środku pracownicy techniczni z bezradnymi minami i rękami w

kieszeniach patrzyli wyczekująco na Cindy, która gorączkowo próbowała coś

wymyślić.

Najpierw wysłała na ulicę kogoś z ochrony, żeby kierował ruchem

samochodów, które musiały objeżdżać pień choinki. Uczyniła to również ze

strachu, że Manny z wściekłości zrobi komuś krzywdę.

– Pani Warren, w jaki sposób mogę opuścić to miejsce? Cindy przymknęła

oczy i z trudem stłumiła złość. Potem odwróciła się w stronę zniecierpliwionego

pana Starka.

– Przepraszamy za nieprzewidziane trudności – wycedziła. – Boczne wyjście

jest z tyłu, obok wind.

– Wychodzę kupić pułapkę na szczura. – Stark uśmiechnął się kwaśno.

Cindy westchnęła z ulgą, kiedy w jej polu widzenia pojawiła się Amy w

białej, antyalergicznej maseczce na ustach i nosie. Widać było, że nie jest

zachwycona, kiedy zorientowała się, dlaczego Cindy ją woła.

– Amy, bądź tak miła i zamów panu Starkowi taksówkę na koszt hotelu i

podprowadź go do bocznego wyjścia.

Mina Starka złagodniała nieco, ale nie na długo, gdyż Amy, odprowadzając

go do drzwi, zrobiła mu krótki wykład na temat fenomenu medycznego pod

nazwą Christmasitis, którego objawy zdefiniowano dopiero niedawno.

Nadpobudliwość oraz przykre dla otoczenia zachowanie ofiar tej przypadłości

background image

bierze się z ich fizjologicznej nadwrażliwości na zapach świerka, żele do

włosów...

Cindy wolała dłużej tego nie słuchać.

– Co się stało? – Joel zahamował gwałtownie tuż przed jej nosem.

Byli z nim Tony, Samanta i – ku jej wielkiej konsternacji – Eryk Quinn.

– Pękła plastikowa siatka, którą obwiązana była choinka, i gałęzie rozłożyły

się dokładnie w drzwiach. Teraz nie da się jej przepchnąć ani w jedną, ani w

drugą stronę.

– Pytam, co stało się z twoimi włosami.

Joel tak wytrzeszczał na nią oczy, że miała ochotę go uderzyć. – Są takie

jakieś... pomarańczowe.

– Wydaje ci się w tym świetle – rzuciła przez ściśnięte zęby.

– Masz jakiś plan? – włączył się Eryk z rozbawioną miną.

– Rozważam pomysł ostrzyżenia się na łyso.

– Pytam o świerk. – Eryk popatrzył na niepewne miny Cindy i wszystkich jej

pracowników.

Podszedł do drzewka i za chwilę odwrócił się triumfalnie.

– Zadzwoń po głównego inżyniera. Może da się usunąć panele

podtrzymujące drzwi.

– Świetny pomysł – zgodziła się. – Nie da się. ich usunąć. Wiem, bo już do

niego dzwoniłam.

– W takim razie – rozłożył ręce – trzeba przeciąć świerk na pół.

– Minichoinka w tym ogromnym holu! Jak to będzie wyglądać?!

– Cindy, to tylko drzewko. Postoi tu nie dłużej niż trzy tygodnie, a potem i

tak wyląduje na jakimś śmietniku.

Co za bezduszny pragmatyzm! Najwyraźniej nie udało się jej ukryć swoich

uczuć, bo Eryk zaśmiał się pod nosem:

– Cindy, to tylko mój prywatny pogląd.

– Widzę, że potrzebujesz sporej dawki świątecznego nastroju. – Pogroziła

background image

mu palcem jak małemu chłopcu. Potem odwróciła się energicznie i zawołała: –

Joel, będą nam potrzebne wszystkie robocze rękawice, jakie mamy w hotelu.

Spróbujemy odginać gałęzie jedną po drugiej i wpychać choinkę po

centymetrze. Nawet z kilkoma połamanymi gałęziami będzie lepsza niż

przecięta na pół.

Rozbawione spojrzenie Eryka zalśniło niewiarygodnym błękitem.

Zachwycona Cindy przełknęła ślinę. Na szczęście pojawił się Joel z rękawicami.

Cały personel i kilkoro gości ustawiło się wokół świerka, słuchając wskazówek

Manny’ego, który przepchał się do środka i samowładnie obwołał się liderem

grupy.

Eryk znalazł sobie miejsce naprzeciwko Cindy. Nie miała pojęcia, czy stało

się to przypadkiem, czy zrobił to celowo. Cały czas ukradkowo spoglądała w

jego stronę, z trudem koncentrując się na poleceniach Manny’ego.

– Nie pchajcie, dopóki nie powiem. Raz... Dwa... Już!

Choinka przesunęła się o kilka centymetrów, a Cindy powróciła na swój

punkt obserwacyjny, podniecona myślą, że za sześć godzin spędzi wieczór z

najseksowniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek znała. I nie tylko to. Eryk

miał poczucie humoru, świetny gust, przyzwoitą pracę.

– Uwaga! – krzyknął Manny. – Trzymać ją, żeby się nie odwróciła.

No, może „przyzwoity” nie było najstosowniejszym określeniem. Pewną

pracę, brzmiało odpowiedniej. Bo co na świecie może być pewniejszego od

seksu?

– Mamy ją!

Rozległ się zbiorowy okrzyk satysfakcji, a potem oklaski i wiwaty. Choinka

leżała na marmurowej podłodze w holu!

– A teraz – roześmiał się Eryk – musisz rozdać wszystkim swoim

robotnikom papierosy.

Powinien częściej się śmiać, uznała. Bardzo mu z tym do twarzy. Mimo

gwaru i rozgardiaszu dookoła, Cindy miała dziwne uczucie, że jest z nim sam na

background image

sam. Sam na sam z mężczyzną, który w alarmująco krótkim czasie poruszył jej

uczucia, jak nikt dotąd.

– A nie lepiej rzucić palenie? – Nic lepszego nie przyszło jej do głowy.

– Nie muszę palić. Bylebym miał czymś zajęte ręce. Cindy wyprostowała

się. Do diabła z grzecznymi odzywkami. Właśnie teraz miała ochotę trochę

poflirtować.

– A co zrobisz – ściszyła głos – jeśli ci powiem, że mam coś, co zajmie

równocześnie twoje ręce i twoje usta?

– Powiem, że jesteśmy w miejscu publicznym. – Rozejrzał się wokół.

– To trudno. Wracam do pracy, bo pojawili się dekoratorzy.

– Poczekaj! – zawołał, łapiąc ją za rękę. – Musisz mi powiedzieć, co to

takiego!

– Powiem, że chodzą ci po głowie same brudne myśli – zaśmiała się,

wyciągając z kieszeni paczkę landrynek. – Każdy, kto rzuca palenie, powinien je

mieć przy sobie. To znana sprawa. – Podała mu słodycze. – Do zobaczenia

wieczorem. I dziękuję za pomoc przy choince.

– A ja dziękuję za potężną dawkę świątecznego nastroju. Kiedy Cindy była

w pobliżu, wszystkie argumenty za tym, żeby nie ciągnąć ich znajomości, brały

w łeb. Chciał mieć ją stale w zasięgu wzroku i zupełnie nie rozumiał, skąd brało

się w nim to pragnienie.

Patrzył, jak odchodzi. W świetle kryształowego żyrandola jej czerwonawe

włosy rzucały metaliczne blaski. Eryk popatrzył w górę i po raz pierwszy od

dłuższego czasu pomyślał o ojcu. Na pewno byłby zachwycony pracą

rzemieślników, którzy obrabiali te kryształy. Może powinien wysłać mu

pocztówkę ze zdjęciem żyrandola i kilkoma serdecznymi zdaniami? Żeby

wiedział, że syn o nim myśli. I Eryk, dziwnie rozradowany, powędrował do

siebie.

Reszta popołudnia minęła Cindy w radosnym podnieceniu. Koniec

background image

kłopotów! Nic złego nie może już się zdarzyć. Dekoratorzy – nieco

ekscentryczni, choć mili – obiecali, że do rana zamienią choinkę w prawdziwe

dzieło sztuki. Pan Stark został namówiony na wieczorną wyprawę do teatru –

oczywiście na koszt hotelu – i nie było obawy, że zgorszy się wieczornym

przyjęciem dla personelu.

Kiedy zajrzała do baru, Joel przywitał ją wzniesionym do góry kciukiem. Na

podwyższeniu, na którym zwykle stało pianino, Jerry wieszał kolorowe lampki.

Cindy podeszła pod podium.

– Jerry! – Spojrzała w górę. – Nadal jesteś na mnie wściekły?

– To twoje włosy, nie moje – burknął, nie spojrzawszy nawet na nią.

– Nie martw się. Odrosną.

– O ile wcześniej nie wypadną.

– Wtedy wszyscy zobaczą, że mam ładny kształt czaszki.

– Nawet z głową jak szczotka klozetowa umiesz zwabić ptaszki z drzewa –

roześmiał się w końcu i zszedł z drabiny.

– Cieszę się, że mi nareszcie darowałeś. Co zrobiliście z pianinem?

– Stoi w sali obok. Znalazłem tam sztuczną jemiołę. Powieszę ją pod

sufitem, dobrze?

– Broń Boże. W zeszłym tygodniu przyszedł faks z centrali. Odgórnie

zabroniono wieszania jemioły na pracowniczych przyjęciach.

– Do tej pory nie przejmowałaś się ich instrukcjami.

– Najwyższa pora zacząć. „Nie” dla jemioły.

– Powiedz prawdę: boisz się, że ktoś cię złapie pod jemiołą?

– Nie.

– Aha. Boisz się, że nikt cię nie złapie! – Uśmiechnął się szeroko.

– Jerry! Nie zniżę się do odpowiedzi na takie pytanie.

– Przychodzisz dzisiaj ż młodym Quinnem, tak?

– Jerry, on wcale nie jest młody. – Cindy popatrzyła na niego badawczo.

– Skąd wiesz?

background image

– Kamelia powiedziała mi o tym z samego rana.

– Ale ja widziałam ją pierwszy raz w życiu dziś rano, kiedy robiła mi tę

koszmarną trwałą.

– Dowiedziała się od pucybuta.

– Nie do wiary. – Cindy pokręciła głową. – A zresztą nieważne. Grunt, że

mamy fryzjerkę.

Stary fryzjer popatrzył na nią z ukosa.

– A co? Nie mamy?

– Uciekają jedna po drugiej. Z twojego powodu. Przynosisz im pecha.

– I co zrobimy? Jerry, gdybyś tylko zgodził się czesać kobiety... Czy wiesz,

jakie miałbyś napiwki?

– Nie. Mężczyzn łatwo zadowolić. Wystarczy machnąć nożyczkami raz czy

dwa, wyrównać wąsy, usunąć włosy z ucha i już są szczęśliwi. A kobiety? Nie,

dziękuję.

– Muszę iść. Trzeba ściągnąć nową fryzjerkę.

– Cindy! – Jerry zerknął znacząco na zegarek. – Jeśli chcesz olśnić

wszystkich facetów na przyjęciu, powinnaś się zbierać.

– Myślisz, że trzeba mi aż tyle czasu? – udała obrażoną. Zupełnie

niespodziewanie Jerry objął ją i powiedział poważnie:

– Daj sobie trochę czasu na odpoczynek, dobrze? Postaraj się raz nie myśleć

o tym starym hotelu. A wieczorem baw się dobrze z tym młodym człowiekiem.

– Podnosząc wysoko jemiołę, wyszczerzył białe zęby. – A ja już znajdę

odpowiednie miejsce, żeby to powiesić.

– Ty naprawdę uwziąłeś się, żeby ściągnąć na mnie kłopoty. – Dała mu

kuksańca w bok. – Do zobaczenia wieczorem.

Mimo rad Jerry’ego Cindy wylądowała w swoim mieszkaniu dopiero o

szóstej. Zjadła jabłko i powtarzając pod nosem wszystkie instrukcje Manny’ego,

weszła do łazienki. Rozwiązała włosy, które natychmiast stanęły na sztorc.

Chyba dotykam nimi sufitu, mruknęła, stając pod prysznicem. Manny kazał jej

background image

umyć głowę dwa razy, żeby rozprostować trwałą i usunąć wstrętny zapach.

Później miała wetrzeć we włosy gęstą odżywkę, którą jej dostarczył.

Po kąpieli owinęła głowę ręcznikiem. Nie mogła się zdobyć, żeby od razu

usiąść przed lustrem. Wtarła w skórę perfumowany balsam, znaleziony gdzieś

na dnie szuflady, ogoliła nogi i dopiero wtedy podeszła do lustra. Drżącymi

rękami odsłoniła głowę. Mocno skręcone loczki sterczały na wszystkie strony.

Nawet mokre, łyskały podejrzanie miedzianym kolorem.

Cindy jęknęła i otworzyła kosmetyczkę, również przyniesioną przez

Manny’ego. Wewnątrz znalazła całą masę spinek i żeli, czarną siateczkę, która

wyglądała jak mały hamak, oraz kartkę z dokładną instrukcją. Westchnęła i

zaczęła czytać.

Po trzydziestu minutach wytężonych starań udało się jej wyprostować

większość loków, które sterczały teraz wokół jej głowy jak dziwaczny,

egzotyczny kapelusz. Powoli smarowała je żelem i zbierała w koński ogon.

Zgodnie z rysunkiem dostarczonym przez Manny’ego umocowała na ogonie

siatkę i mocno zawiązała. Koniec, westchnęła z ulgą i uśmiechnęła się. Nie

wyglądało to wcale źle.

Teraz przyszła kolej na makijaż. „Musisz mocno podkreślić oczy!” polecił

jej Manny surowo. Posykując z bólu, wyrównała pęsetą linię brwi, a potem

wzięła do rąk zalotkę. Oparła łokieć o toaletkę i patrząc w powiększające

lusterko, ostrożnie chwyciła rzęsy w małe szczęki i ścisnęła rączki. Nagle w

sypialni odezwał się dzwonek. Cindy drgnęła przestraszona i łokieć obsunął się

jej z blatu. Poczuła ból tak ostry, że z oczu polały się jej łzy. Przyciskając dłonią

powiekę, pobiegła odebrać telefon.

– Cindy, to ja, Manny. Mam dla ciebie specjalną przesyłkę. Czy mogę

przywieźć ją na górę?

– Jaką przesyłkę?

– Niespodzianka.

Cindy spojrzała na zalotkę i jęknęła, tym razem z przerażenia, widząc

background image

przylepione do niej dziesiątki wyrwanych rzęs.

– Dobra, przywieź.

Pełna najgorszych przeczuć wróciła do toaletki i przysunęła twarz do lustra.

Jej lewa powieka była niemal całkiem łysa. Dziwne, ale nigdy nie

przypuszczałam, myśli w zwolnionym tempie przelatywały jej przez głowę, że

rzęsy tak bardzo wpływają na wygląd ludzkiej twarzy...

Dopiero po Miku sekundach dotarło do niej, co się stało. Zakryła twarz

rękami. Musi zaraz zadzwonić do Eryka i wszystko odwołać. A zobowiązania

wobec personelu? Trudno! Z połową rzęs nie może przecież pokazać się

nikomu!

Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, sprawdziła przez dziurkę od klucza,

czy to na pewno Manny.

Wszedł, trzymając w rękach mały wazon z piękną kompozycją róż i lilii,

między które wetknięty był bilecik.

– A to co? – krzyknęła.

– Nie czytam cudzych liścików, ale mogę się założyć, że to bukiet od

twojego olśniewającego kawalera. – Manny poszedł za nią do pokoju. – Włosy

wyglądają świetnie.

– Z twojego tonu wnioskuję, że nie bardzo wierzyłeś, iż coś da się z nimi

zrobić – powiedziała Cindy z nosem w kwiatach. – Podobasz mi się w smokingu

– dodała.

– Dziękuję. I co? Miałem rację? – zapytał, widząc, że czyta bilecik.

„Zawczasu dziękując za miły wieczór. Eryk” napisał na karteczce

wyrobionym, pochyłym charakterem pisma. Cindy podniosła głowę z

uszczęśliwioną miną.

– Cindy! Twoje oko! Co ty zrobiłaś z rzęsami? – wymamrotał Manny. –

Zalotka, tak?

Kiwnęła jedynie głową. Dlaczego tylko jej przytrafiają się takie straszne

rzeczy?

background image

– Niebezpieczne narzędzie w rękach nerwowej kobiety – mruknął.

– Wcale nie jestem nerwowa.

– Nie? – Popatrzył na nią znacząco.

– Dobra. Trochę nerwowa. Drgnęła mi ręka, kiedy zadzwonił telefon. Co ja

teraz zrobię?

– Odrosną.

– Mówię o dzisiejszym przyjęciu.

– Sztuczne.

– Jak to sztuczne? Przyjęcie?

– Sztuczne rzęsy!

– Nie mam.

– Kończ makijaż i ubieraj się. Oczu nie ruszaj. – Manny już był przy

drzwiach. – Zaraz wracam.

Kiedy Cindy została sama, znowu zanurzyła twarz w kwiatach. Podobało się

jej, że Eryk jest tak uprzedzająco grzeczny. Oczywiście, musiał zdawać sobie

sprawę, że Cindy jest nieco skrępowana jego profesją, stąd to wszystko.

Powoli kończyła robić makijaż. Jeszcze tylko puder i szminka. Zdecydowała

się na najbardziej jaskrawy odcień, jaki udało się jej znaleźć w kosmetyczce.

Malując wargi, przypomniała sobie wczorajszy pocałunek. Przymknęła oczy,

przywołując w pamięci smak ust Eryka i drżenie, które poczuła, kiedy ujął

dłońmi jej twarz.

Jeszcze kilka dni temu mogłaby przysiąc, że nic nie zdoła oderwać jej od

problemów związanych z hotelem. I co? W tak trudnym czasie pozwoliła

zawrócić sobie w głowie. I bardzo dobrze! Dzięki temu nie wpadała w panikę na

widok okropnego Starka Stantona, a nawet skuteczniej pacyfikowała jego

pretensje.

Spojrzała na zegarek. Prawie wpół do ósmej! Szybko włożyła czarną, wąską

suknię. Obejrzała w lustrze swoją górną połowę, a potem wdrapała się na łóżko,

żeby obejrzeć dół.

background image

– Muszę w końcu zainwestować w duże lustro – mruknęła, wkładając

zamszowe pantofle.

Kończyła malować paznokcie, kiedy wrócił zdyszany Manny. Już w progu

wręczył jej pudełeczko. ze sztucznymi rzęsami.

– Nie mam czasu ich przyklejać. – Machnęła ręką zrezygnowana. – Eryk

będzie tu za piętnaście minut.

– Jak chcesz. – Manny rozłożył ręce. – Ale pomyśl: nie będziesz miała czym

zatrzepotać, kiedy już staniesz z nim twarzą w twarz u niego w pokoju.

– Chyba nie myślisz, że zaprosi mnie do siebie? Manny zaśmiał się i wskazał

palcem bukiet.

– Czy takie kwiaty mówią: „O pani, dobranoc. Do zobaczenia, do jutra. „?

Czy może raczej „Mam ochotę schrupać cię całą, maleńka.”?

– Naprawdę tak uważasz? – Poruszyła palcami, żeby lakier szybciej

wysechł. – W takim razie zabieraj się do roboty.

– Daj mi pięć minut. – Manny wyjął z pudełka buteleczkę przezroczystego

płynu.

Po chwili Cindy zatrzepotała na próbę rzęsami, próbując przyzwyczaić się

do ich ciężaru.

– Nigdy jeszcze nie nosiłam czegoś takiego – powiedziała.

– Szybko się przyzwyczaisz – pocieszył ją Manny i widząc jej zdziwione

spojrzenie, pośpiesznie dodał: – Tak mi przynajmniej mówiono.

Rozległo się pukanie do drzwi.

– Idź do sypialni i skończ makijaż. Ja zajmę się twoim panem Quinnem. Nie

zapomnij nałożyć swoich szklanych kolczyków.

– Jestem wrak – zaśmiała się nerwowo Cindy. – Twoja ostatnia rada?

Manny udawał, że się zastanawia.

– Postaraj się nie zniszczyć temu facetowi następnej części garderoby, kiedy

będziesz rozbierać go dziś w nocy – odpowiedział z poważną miną.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Pukając do drzwi na piętnastym piętrze, Eryk czuł się jak nastolatek, który

zabiera na randkę swoją pierwszą dziewczynę. Zdawał sobie sprawę, że Cindy

pociąga go coraz bardziej, a od czasu epizodu z choinką z trudem udawało mu

się o niej nie myśleć. Równocześnie jednak z każdą wspólnie spędzoną minutą

rosły jego rozterki.

Po południu z trudem zmusił się do pracy. Tym razem sprawdzał piętra, na

których znajdowały się pomieszczenia konferencyjne, i odkrył rzeczy nie bardzo

licujące z powagą hotelu. Na przykład trzy toalety na jednym z korytarzy

oznaczone były napisami: „Panie”, „Panowie” oraz „Inni”. Straszne. A sale

posiedzeń, zamiast mieć normalne, stateczne nazwy, odpowiadające randze

miejsca, nazywały się Pokój Nadprzyrodzonych Zjawisk lub Komnata

Czwartego Wymiaru.

Sprawdził także księgę inwentarzową. Wartość żyrandola oszacowano na

sensownie brzmiącą sumę dwudziestu ośmiu tysięcy dolarów. Mimo to wysłał

do ojca pocztówkę: Tato, może mógłbyś wyszperać dla mnie jakieś informacje o

żyrandolu, który jest na odwrocie? Prawdopodobnie francuski, z lat

dwudziestych. Zadzwonią niedługo. Pozdrowienia.

Drzwi się otworzyły i, ku swojemu zdziwieniu, Eryk zobaczył w progu

Manny’ego. Ogarnęło go nieracjonalne uczucie zazdrości, tym silniejsze, że na

policzku Olivera dostrzegł ślad szminki. Czyżby tych dwoje rzeczywiście coś

łączyło? Byłoby to co najmniej dziwne, sądząc z reakcji Cindy na jego

pocałunek. Chyba że z całą premedytacją próbowała go wczoraj wykorzystać.

– Proszę wejść. Cindy będzie gotowa za minutę. – Manny z oficjalnym

uśmiechem zaprosił go do środka. – Świetny smoking – dodał.

– Dziękuję. Pański także. – Zaległa cisza, którą na szczęście przerwało

pojawienie się Cindy.

background image

– Jestem gotowa!

Erykowi zaparło dech w piersiach z zachwytu. Cindy miała na sobie wąską,

czarną suknię skromnie zakrywającą dekolt i ramiona, ale doskonale

podkreślającą kształty, zamaskowane dotąd zielonoszarym mundurkiem, który

nosiła w pracy. Już wcześniej domyślał się, że pod żakietem mogą kryć się

nieodgadnione skarby. Przypuszczenia potwierdziły się z nawiązką: szczupła

talia, piękny biust i lekko zaokrąglone biodra były bez zarzutu. W wysokim

rozcięciu mignęła mu długa, zgrabna noga w błyszczącej, czarnej pończosze.

Popatrzyli na siebie. Cindy była piękna. Nowa fryzura uwydatniła delikatne

rysy jej twarzy i wielkie zielonoszare oczy ocienione grubymi rzęsami. Z

małych uszu zwisały długie, szklane kolczyki. Mrugnęła do niego

niespodziewanie, a on uśmiechnął się, ale nie był w stanie wyjąkać ani słowa.

– Cindy zachwyciła się kwiatami, które od pana dostała – zaczął Manny. –

Kocha białe róże, prawda, szefowo?

Nie odpowiedziała. Wydawało się, że nie usłyszała pytania. Eryk wpatrywał

się w błękitną żyłkę pulsującą na jej szyi i nawet nie miał zamiaru otworzyć ust.

Manny odchrząknął.

– Chyba was tu zostawię, dzieci. Tylko nie zagadajcie się na śmierć.

Zamykane drzwi trzasnęły cicho, a oni wciąż patrzyli na siebie bez słowa.

– Cześć. – Eryk odezwał się pierwszy. – Wyglądasz wspaniale.

– Cześć. Ty też. Dziękuję za piękne kwiaty oraz miły liścik.

– Cała przyjemność po mojej stronie. Idziemy? Kiwnęła głową i odwróciła

się, by sięgnąć po torebkę. Eryk pożerał wzrokiem nagie plecy Cindy, próbując

wyobrazić sobie rozkosz, jakiej doznałby, przesuwając palcami po jej skórze. Z

wysiłkiem oderwał od niej oczy i zmusił się do zachowania spokoju. Patrzył w

drugą stronę, kiedy ona, również bez słowa, mijała go w drzwiach. Dopiero w

windzie napięcie między nimi zelżało. Eryk gorączkowo poszukiwał jakiegoś

neutralnego tematu do rozmowy i ostatecznie zdecydował się załatwić

przynajmniej jeden z nurtujących go problemów.

background image

– Cindy – zaczął. – Kiedy dzisiaj wciągaliśmy do holu choinkę, zauważyłem

wasz niezwykły żyrandol. Musi mieć sporą wartość.

– Dla wszystkich, którzy tu pracują, ma wielką wartość emocjonalną. –

Ledwo dostrzegalnie wzruszyła ramionami.

– Myślałem, że to cenny zabytek – próbował wyciągnąć od niej coś więcej.

– To kopia, ale prawdopodobnie można już uznać ją za zabytek.

– Kopia?

– Tak. Oryginał został przywieziony z Francji. Podobno do Ameryki w

latach dwudziestych trafiły trzy takie egzemplarze: do nas, do hotelu w Chicago

oraz do luksusowego domu towarowego w Beverly Hills. Niestety –

uśmiechnęła się smutno – podczas drugiej wojny wszystkie trzy zostały

zastąpione zwykłymi szklanymi replikami, a oryginały darowano na

wspomożenie funduszu wojennego.

Winda zatrzymała się na parterze.

– Przykro mi, że musiałam przekłuć szklaną bańkę pańskich złudzeń, panie

Quinn.

A więc wciąż w to grała... A może nie używała nazwiska Stanton w obawie,

żeby nie usłyszał tego nikt z personelu?

– Panie Quinn? A gdzie podział się Eryk? – zapytał, biorąc ją pod ramię,

gdyż stanęli właśnie u wejścia do baru.

Ze środka dobiegał gwar i dźwięki muzyki.

– Pora wchodzić, Eryku. – Uśmiechnęła się.

Wszystkie głowy odwróciły się w ich stronę. Zdziwione spojrzenia i

podniesione brwi utwierdziły Eryka w przekonaniu, że nieczęsto widywano

szefową w towarzystwie obcych mężczyzn. Wkrótce otoczył ich wianuszek

ludzi. Wszyscy ściskali sobie ręce, Cindy przedstawiano współmałżonków, ona

zaś przedstawiała swojego towarzysza po prostu jako „Eryka”.

Eryk pod pretekstem pójścia po drinki opuścił towarzystwo i przepchał się

do baru. Na stołku przy barowej ladzie królował Jerry w ciemnoszarym

background image

garniturze i imponująco czerwonym krawacie.

– Jesteś sam, Jerry? – zapytał Eryk, przekrzykując hałas.

– Tak.

– A mówiłeś, że jesteś żonaty.

– Byłem żonaty. Teraz mam okres pomiędzy żonami – sprostował Jerry i

spoglądając z ukosa na oniemiałego Eryka, zapytał. – Pewnie pan i pani Cindy

macie wielkie plany na jutro?

– Na jutro? – Eryk zmarszczył brwi, zmieszany.

– Skoro dzięki panu ma dzień wolny, wyobrażam sobie, że chcecie spędzić

go razem.

– Dzięki mnie?

– Nie powiedziała panu? Joel Cutter założył się, że Cindy nie znajdzie sobie

partnera na dzisiejsze przyjęcie. Obiecał, że jeśli ona przyjdzie z kimś, on

zastąpi ją jutro w pracy. – Jerry poklepał Eryka po plecach. – Musiała bardzo

potrzebować wolnego dnia.

A więc Cindy wykorzystała go, żeby wygrać zakład! Eryk poczuł się

dotknięty.

– Nie martw się tak, synu. Jestem pewien, że ona trochę cię lubi.

Eryk zademonstrował najbardziej obojętną minę, na jaką mógł się zdobyć,

wziął kieliszki i zaczął znowu przepychać się przez tłum. Podchodząc do Cindy,

poczuł falę podniecenia. Dlaczego ma się bronić? Była piękna, inteligentna i

bardzo seksowna.

I zakazana, mruknął pod nosem. Przełknął spory łyk zimnego rumu z colą,

żeby ostudzić swoje zmysły. Pocieszał się myślą, że jeśli Cindy zaprosiła go,

żeby wygrać zakład, to nie miała zamiaru podstępnie wpływać na jego decyzje

dotyczące hotelu.

– Słyszałem historię o jakimś zakładzie – zagaił, wręczając jej kieliszek.

– Zakładzie? – Cindy zaczerwieniła się po korzonki włosów.

– Podobno jestem wart jeden wolny dzień – droczył się z nią.

background image

– To była tylko zabawa między przyjaciółmi – wyjąkała zdesperowana.

– I o co się założyliście?

– Jeśli wygram, Joel przejmuje jutro wszystkie moje obowiązki. Jeśli

przegram, przez miesiąc ma moje miejsce na parkingu.

– A ja myślałem, że mnie lubisz.

– Bardzo lubię – odparła spontanicznie i zaraz zaczerwieniła się znowu. –

Kiedy cię zapraszałam, nie pamiętałam wcale o zakładzie.

– W takim razie – wziął ją za rękę i poprowadził na parkiet – musimy

porozmawiać o jakiejś rekompensacie dla mnie.

Z głośników płynął wolny walc.

– Fatalnie tańczę – przyznała się.

– Po prostu daj się prowadzić.

Zadrżała, czując jego rękę na swoich odkrytych plecach.

1 bojąc się, że zdradzi ją jej własne ciało, przez cały taniec utrzymywała

między nimi jak największą odległość, – A więc – odezwał się Eryk niskim

głosem – porozmawiajmy o jutrze.

– O jutrze? – Cindy walczyła z pragnieniem oparcia głowy na jego ramieniu.

Pachniał tak pięknie. I tak pięknie się poruszał.

– Skoro to dzięki mnie masz jutro dzień wolny, uważam, że mam prawo do

jego części.

– Co masz na myśli? – udawała, że nie rozumie, chociaż w duchu gubiła się

w słodkich przypuszczeniach.

– Najpierw się wyśpimy... Zgubiła krok i nadepnęła mu na palec.

– Auu!

– Przepraszam. Ja naprawdę nie umiem tańczyć. Czy to miało znaczyć, że

chce spać z nią?!

– ... bo nie ma potrzeby wychodzić za wcześnie – ciągnął jakby nigdy nic.

– Ja mam zamiar kupić prezenty świąteczne. – Cindy udało się uspokoić

oddech. – Niezbyt ciekawe zajęcie:

background image

– Ale za to w ciekawym towarzystwie. Zresztą nie będziesz robić zakupów

przez cały dzień.

– Nie. Myślałam o tym, żeby przespacerować się mostem Golden Gate. To

mi zawsze dodaje energii. O tej porze roku nie ma mgły i widoki są naprawdę

wspaniałe.

– Świetnie. Nigdy nie widziałem Golden Gate z bliska. Cindy pożałowała

nagle swoich słów.

– Ale co do mgły, to nie ma pewności. Równie dobrze możesz niczego nie

zobaczyć. A most wcale nie jest złoty. Raczej brązowy od rdzy. Tak naprawdę,

to nic specjalnego – dokończyła szybko, denerwując się coraz bardziej.

– Coś mi się wydaje, że próbujesz się wymigać od spotkania. – Popatrzył jej

głęboko w oczy. – To bardzo brzydko z twojej strony, skoro to dzięki mnie

jutrzejszy dzień możesz poświęcić na głupstwa. – Eryk puścił do niej oko,

kolejny raz tego wieczoru.

Walc zmienił się w szybkiego rock and rolla. Z każdym obrotem Cindy

czuła, jak alkohol coraz głębiej wnika w jej krwiobieg. Rozluźniona, nadążała

teraz za Erykiem bez deptania mu po nogach. Ich ciała spotykały się i

rozdzielały zgodnie z rytmem muzyki.

– Wydaje mi się, że jestem trochę wstawiona – zaśmiała się do niego.

Jeśli przestaniemy teraz tańczyć, będę musiał znaleźć coś, czym można

zająć ręce.

Słysząc jego szept, Cindy miała poczucie – cudowne i groźne zarazem – że

powoli przestaje panować nad sytuacją. To było jak jazda na zjeżdżalni –

ekscytujące i przyjemne. W końcu pośród okrzyków i braw melodia się

skończyła.

– Tańczysz naprawdę wspaniale – pochwaliła Eryka, kiedy schodzili z

parkietu.

– Nie tańczyłem całe wieki. Dawniej szalałem w kuchni z moją małą siostrą,

która zrobiła sobie ze mnie worek treningowy.

background image

Zamyślił się chwilę, najwyraźniej wracając myślami do przeszłości, ale

szybko pozbierał się i mrugnął do Cindy. Znowu!

Zaczynała obawiać się, że jest pijany. Nie dosyć, że zajmuje się sprzedażą

erotycznych zabawek, to ma jeszcze problemy alkoholowe. Związek z kimś

takim byłby najgłupszą rzeczą na świecie! Ale zaraz! Kto tu mówi o związku?

To ma być niezobowiązujący flirt, nie żaden związek.

Na chwilę zatrzymali się przy bufecie i z pełnymi talerzami przysiedli się do

Manny’ego i Samanty, która bawiła się dzisiejszego wieczora z jakimś

Trekersem. Młodzieniec miał na nogach lśniące nowością białe tenisówki.

Najwyraźniej w ten sposób zrozumiał określenie „stroje wizytowe”.

Manny wydawał się niewiarygodnie znudzony.

– Wyluzuj się – szepnęła do niego Cindy, kiedy Eryk poszedł po drinki.

– Dobrze ci mówić, skoro sama się wyluzowałaś mruknął. – Widzę, że

zamierzasz się z nim przespać.

– Wcale nie!

– Ale założę się, że Quinn tak myśli.

– Tylko dlatego, że z nim tańczyłam?

– Nie. Dlatego, że co chwila puszczasz do niego oko.

– O czym ty mówisz?

– Sprawdź rzęsy.

– O Boże! Manny, masz rację. Mrugałam na niego bez przerwy. Musi

myśleć, że nie brakuje mi tupetu!

– Powiedziałbym, że jesteś trochę zbyt skromna, używając w tej sytuacji

słowa „tupet” – prychnął Manny.

– Zamknij się. „Wraca.

– Cindy! – wtrąciła się Samanta, – Słyszałam, że udało ci się spacyfikować

Starka.

– Przynajmniej dziś mamy spokój – westchnęła Cindy. – Na pewno nie

będzie żadnych kuriozalnych skarg.

background image

– Usłyszałem twoje ostatnie zdanie – włączył się Eryk, który wrócił z baru. –

Jeśli mowa o kuriozalnych skargach, chyba muszę coś dorzucić. Wiecie, brzmi

to idiotycznie, ale ktoś skradł mi z pokoju spodnie od piżamy i podłożył nowe.

Identyczne – kolor, firma

3

wszystko się zgadza...

– Naprawdę? – Cindy bała się spojrzeć na Manny’ego, który trącił ją nogą

pod stołem.

– Tak. Myślę, że to jakiś drobny zboczeniec. Chciał mieć coś używanego. Tę

piżamę dostałem w prezencie. Chyba musiała sporo kosztować, ale mnie na niej

zupełnie nie zależało. Gdyby ten głupek to wiedział, zaoszczędziłby mnóstwo

forsy.

I teraz to mówisz, jęknęła w duchu Cindy, zastanawiając się, jak zareagować

na tę rewelację.

– Eryku – zaczęła niepewnie – skoro spodnie są takie same, skąd wiesz, że to

nie te same?

– Moje miały inicjały wyhaftowane na kieszeni.

– Twoje inicjały? – wymamrotała.

– No. – Eryk sięgnął po kanapkę. – Tylko chory człowiek robi coś takiego.

– Zgadzam się. – Manny kiwnął głową. – Chory, zdesperowany, z

poważnymi zaburzeniami...

Cindy walnęła go w żebra.

– Eryku, jeśli jest coś, co hotel mógłby zrobić...

– Daj spokój. Nie chodzi mi o żadne odszkodowanie. Po prostu chciałem

wam powiedzieć, żebyście mieli oczy szeroko otwarte, bo na terenie hotelu

może grasować zboczeniec.

– Dzięki. – Cindy uśmiechnęła się niepewnie.

Na szczęście więcej nie wracali do sprawy. Jedli, pili, tańczyli, a kiedy

Cindy nie miała już sił, usiedli przy stoliku i opowiadali sobie dowcipy. Eryk

był właśnie w połowie jakiejś śmiesznej historii, kiedy poczuł na nodze stopę

Cindy. Przerwał i bezwiednie odwrócił się w jej kierunku.

background image

– Cindy – zawołał Manny surowo. – Rączki na stół, proszę. Wszyscy ryknęli

śmiechem, a Eryk, ku jej zdumieniu, lekko się zaczerwienił.

O wpół do dwunastej pojawił się Joel.

– Cindy! Pora na Świętego Mikołaja! – Widząc jej zaskoczoną minę, dodał:

– Nie pamiętasz? Obiecałaś mi, że przebierzesz się za Mikołaja. Wtedy, kiedy

podpaliłaś stół w restauracji.

Owszem, mówiła mu coś podobnego, ale wówczas była pewna, że na

przyjęcie przyjdzie sama. I znowu nie uda się jej zachować nawet resztek

godności. Spojrzała na Eryka. Puścił do niej oko.

Westchnęła ciężko i poszła za Joelem.

– Nie ma mowy – powiedziała twardo, odrzucając kostium na bok. – Nie

włożę tego.

Jeszcze dwie minuty temu była pewna, że nie zdarzy się nic jej gorszego niż

bycie Mikołajem. Nie doceniła swojego pecha.

– Mówiłeś o stroju Mikołaja. A to jest kusa minisukienka obszyta białym

futerkiem.

– Ale jest czerwona. A tu są buty. – Pokazał jej czarne botki na wysokich

obcasach. – I czapka. Z pomponem.

– Joel, lepiej mi nie mów, kto wymyślił ten strój. I ciesz się, że wypiłam

trochę, bo inaczej nie miałbyś szans. Ale butów nie włożę – dodała. – A teraz

spadaj.

Kostium okazał się za duży. Rękawy zakrywały niemal całą dłoń, dół

sukienki wypadł gdzieś pod kolanami, a za luźna talia znalazła się w okolicy

bioder. Najwyraźniej przeznaczony był dla wyższego Mikołaja z o wiele

większym biustem. Cindy wypatrzyła czarny plastikowy pasek, który leżał obok

butów, i ścisnęła się nim, żeby trochę dopasować kreację, ale efekt i tak był

żałosny.

– Nic nie mów – syknęła, widząc minę Joela, który pojawił się w pokoju z

background image

czerwonym workiem wypchanym prezentami.

Eryk najpierw usłyszał ryk śmiechu, potem dopiero zobaczył, co jest jego

powodem. Dołączył do reszty wiwatującego towarzystwa i z podziwem patrzył,

jak Cindy, robiąc dobrą minę do złej gry, krąży wśród swoich pracowników i

rozdaje im prezenty i uśmiechy. Widać było, że jest lubiana i popularna.

Niestety, z jego długoletnich doświadczeń wynikało, że lubiany szef nie

zawsze jest skuteczny w działaniu – osobiste więzy zbyt mocno wpływają na

jego decyzje. Dokładnie z tej przyczyny, pomyślał, wypijając spory łyk wina z

kieliszka, powinienem sam trzymać się od niej z daleka, przynajmniej do

zakończenia pracy w hotelu Pod Kryształowym Pająkiem.

– Dostajecie jednakowe prezenty! – Cindy stanęła właśnie przed nim i

Mannym. – Doceńcie, że nawet nie sprawdzam, czy byliście grzeczni –

Spojrzała niepewnie na Eryka. – Zaraz kończę. Czy poczekasz na mnie, czy

może uznałeś, że cię skompromitowałam?

– Jasne, że mnie skompromitowałaś – zaśmiał się głośno – ale i tak na ciebie

poczekam.

Czuł, jak jego ciało nabrzmiewa oczekiwaniem.

– Cindy to prawdziwy klejnot – odezwał się szorstko Manny, przerywając

jego fantazje.

Eryk spojrzał na niego, zaskoczony. Tymczasem Manny pochylił się ku

niemu i popatrzył mu badawczo w oczy.

– Cindy powiedziała mi, dlaczego jest pan tutaj. Na ogół nie obchodzi mnie,

jak ludzie zarabiają na życie, ale tym razem jest inaczej. Za parę dni pan

zniknie, a ona będzie musiała połknąć tę żabę. Sama. Chcę, żeby pan wiedział,

iż Cindy jest kimś niezwykłym, a ja nie mam ochoty patrzeć, jak ktoś ją rani.

Eryk powoli przecierał zaparowane okulary. Rozumiał, co mówi do niego

Manny, ale nie chciał pogodzić się z konsekwencjami.

– Tak samo jak pan nie chcę, żeby ktoś ją zranił – odezwał się w końcu.

background image

– Dobrze, że doszliśmy do porozumienia w tej sprawie. – Manny wstał od

stołu. – Dobranoc panu.

– Manny! – Eryk podniósł się nagle. – Mam do pana prośbę. Czy zechciałby

pan zostać tu jeszcze chwilę i przeprosić Cindy w moim imieniu? Chyba wrócę

do swojego pokoju.

– Nie ma sprawy – odpowiedział Manny uprzejmie. – Wesołych świąt, panie

Quinn.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

– Poszedł sobie? – Cindy przygryzła wargę, żeby ukryć rozczarowanie.

– Mam cię bardzo przeprosić w jego imieniu.

– Trudno. – Skubnęła nerwowo rąbek dekoltu. – To przecież tylko randka.

Żeby wygrać zakład.

– Wpadł ci w oko, prawda?

– Sama nie wiem. – Zmarszczyła brwi. – Zarabiam na życie, wynajmując

sale ludziom typu Eryka, a potem gorszę się ich profesją. To hipokryzja,

prawda? A jednak nie mogę się przyzwyczaić, że robi pieniądze, sprzedając

ludziom plastikowe fallusy. Jak taki człowiek mógł trafić do tej’ branży?

– Może grał kiedyś, w filmach porno? Jest całkiem przystojny.

– Jak to? – Oczy o mało nie wyszły Cindy z orbit. – Boże, mama padnie

trupem, kiedy się dowie.

– Cindy, nie spiesz się z tym pogrzebem. Przecież to tylko przypuszczenie.

– Gdyby nie to, byłby doskonały – westchnęła.

– Żaden mężczyzna nie jest doskonały, wierz mi.

– Ty jesteś. – Objęła go czule.

– Z wyjątkiem mnie, oczywiście. – Manny wyszczerzył zęby. –

Odprowadzić cię na górę?

Rozejrzała się po opustoszałym barze.

– Nie. Sprawdzę jeszcze, co się dzieje na zapleczu. Skoro Eryk poszedł

sobie, to przynajmniej się wyśpię.

– Nie smuć się, mała. Jeśli ten facet złamie ci serce, ja złamię mu nos.

Obiecuję.

– Nie ma obawy – zapewniła szybko.

A jednak, kiedy Manny odszedł, zaczęła natychmiast myśleć o Eryku.

Miała pecha. Żeby pierwszy od wielu lat mężczyzna, który poruszył jej

background image

zmysły, nie poczuł do niej absolutnie nic! Westchnęła i podniosła z podłogi

worek z resztą prezentów, pomachała grupie sprzątaczy, którzy pojawili się, by

doprowadzić bar do stanu używalności, i zaczęła powoli wchodzić po schodach.

Uznała, że po pokonaniu piętnastu pięter będzie tak zmęczona, że nawet nie

pomyśli o Eryku Quinnie.

Nagle usłyszała muzykę. Nastawiła uszu. Ktoś grał na pianinie.

Zaciekawiona ruszyła korytarzem tam, skąd dochodziły dźwięki. Ostrożnie

nacisnęła klamkę i na palcach weszła do środka. Wielka sala tonęła w mroku,

tylko na pianinie stojącym w odległym kącie paliła się świeczka.

Pianista nie słyszał jej, bo nawet nie odwrócił głowy. Grał – i to grał całkiem

nieźle – znany bożonarodzeniowy standard. Z tej odległości nie mogła się

zorientować, kim jest. Ostrożnie zrobiła kilka kroków i...

– Eryk! – wyrwało się jej, kiedy rozpoznała jego profil.

Przestał grać i odwrócił się gwałtownie. Był w rozpiętej koszuli, jego

smoking leżał na pianinie, a rozwiązana muszka zwisała przerzucona przez

ramię.

– Usłyszałam muzykę – jąkała się. – Nie wiedziałam, że to ty... Nie miałam

pojęcia, że tak dobrze grasz.

Chrząknął zażenowany.

– Nie grałem od lat. Przypadkiem zauważyłem pianino. Nie miałem zamiaru

nikomu przeszkadzać.

– Graj tak długo, jak chcesz. Dobranoc. – Odwróciła się, żeby odejść.

– Cindy! – zawołał. – Przepraszam, że cię zostawiłem.

– Nie przejmuj się. Naprawdę nie masz czym.

– Bardzo dobrze się bawiłem. Dziękuję.

Przystanęła w pół kroku, bo miała wrażenie, że Eryk chce jeszcze coś

powiedzieć.

– Może masz jakieś życzenie? – wskazał dłonią klawiaturę. – Żebym miał

czym zająć ręce, wiesz?

background image

– Zawsze bardzo lubiłam Blue Christmas. Co ty na to, żeby wcielić się w

Elvisa? – Postawiła na podłodze worek z prezentami.

– Nie dajesz mi łatwych zadań.

– Graj. – Podeszła do pianina. – A ja zaśpiewam. Usiadła w bezpiecznej

odległości kilkunastu centymetrów od pianisty i zaczęła śpiewać. Po kilku

chwilach Eryk przerwał i popatrzył na nią z podziwem.

– Jesteś świetna.

– Wiem. Nie przerywaj. – Śpiewała dalej.

– Czekaj. Pomyliłaś słowa.

– Nieważne. To też pasuje. Ty jesteś od grania. Od śpiewania jestem ja.

Po chwili przerwał znowu. Pokazała mu, żeby grał dalej.

– Eryku, zagapiłeś się. Tu wchodzi chórek, pamiętasz? O tak: ooo-oo-oo.

Ryknął takim śmiechem, że aż zatrzęsły się ściany. Pomylił melodię. Cindy

nie wytrzymała i też zaczęła chichotać. Dotknęli się ramionami. Poczuła na

plecach dreszcz oczekiwania, ale nie dała niczego po sobie poznać. Eryk cicho

swingował i Cindy dośpiewała piosenkę do końca. Potem zawołała:

– Wielki finisz. Cała sala śpiewa!

Eryk dołączył i zaśpiewali razem refren, za co nagrodziła go oklaskami i

gwizdami.

– Jesteś naprawdę wspaniały. Machnął ręką lekceważąco.

– Żeby tak myśleć, trzeba chyba być w stanie upojenia alkoholowego.

– Naprawdę tak uważam. Kto nauczył cię grać? Matka?

– Nie, ojciec. To on był wspaniały. – W głosie Eryka słychać było

niekłamany podziw. – Nie znał nut, ale umiał zagrać ze słuchu najbardziej

skomplikowane utwory. Ja brzdąkałem coś dla mamy i dla siostry. No i,

oczywiście, żeby zaimponować dziewczynom. Ojciec, był wściekły, że się nie

uczę. Chciał, żebym był lepszy od niego.

– Kłóciliście się?

– Jasne. Miliony razy. – Eryk wciąż patrzył na swoje palce.

background image

– Ja chciałem szybko zrobić pieniądze. I to duże pieniądze. Ani w głowie

były mi lekcje gry na fortepianie.

– Czy dlatego wasze drogi się rozeszły? – zapytała cicho.

– Częściowo tak. Ale przede wszystkim dlatego, że do furii doprowadza go

to, co robię w życiu.

Cindy trudno było nie zgodzić się z jego ojcem. Miała ochotę coś poradzić

Erykowi, ale wstrzymała się w ostatniej chwili. Przecież był dorosły i wiedział,

co robi.

– Powinieneś do niego zadzwonić.

– Nasze rozmowy telefoniczne zawsze kończą się sprzeczką.

– Przestał grać, milczał chwilę, a potem zaczął mówić. – Wiesz, kiedy

dostałem swoją pierwszą prowizję pamiętam dokładnie, że to było cztery tysiące

sześćset trzydzieści osiem dolarów i dwadzieścia pięć centów – poszedłem do

sklepu z instrumentami muzycznymi i za całą sumę kupiłem fortepian. To był,

prezent gwiazdkowy dla ojca.

– Niesamowite.

– Może. Ale on go nie chciał. Zarzucił mi, że jestem materialistą i nie

rozumiem, co w życiu jest naprawdę ważne. To było piętnaście lat temu. Ten

przeklęty fortepian do dziś stoi w kącie salonu. Ojciec nigdy na nim nie grał.

Cindy łzy zakręciły się w oczach.

– Kiedy widzieliście się ostatni raz?

– Na wiosnę były urodziny mojej siostrzenicy. Pojechałem do niej i wtedy

wpadłem do ojca na kilka minut.

– Musi cię bardzo kochać, skoro tak ostro zareagował, kiedy postanowiłeś

zostać – zawiesiła głos, szukając jakiegoś eufemizmu – biznesmenem, a nie

muzykiem.

– Można i tak na to spojrzeć. – Uśmiechnął się lekko, ale widać było, że

chce zmienić temat. – No, dobrze! Przyjmuję ostatnie życzenia.

– Zagraj swoją ulubioną piosenkę.

background image

– Zgoda, ale pod warunkiem, że zaśpiewasz.

Słuchała chwilę, a potem dołączyła się ze śpiewem. Wesoła melodia

sprawiła, że zaczęła podskakiwać i klaskać do rytmu i już po chwili kołysali się

oboje, śmiejąc się i przytupując.

– Ale zabawa! – zawołała uszczęśliwiona, kiedy skończyli.

– Bardzo się cieszę, że przyszłaś na inspekcję. – Eryk zamknął klapę pianina

i wziął do ręki świecę, żeby oświetlić drogę do drzwi. – No, no, no! –

powiedział ze wzrokiem utkwionym gdzieś wyżej.

Cindy podniosła oczy i nagle jej serce zaczęło bić szybciej. Tuż nad

pianinem wisiała jemioła. Dziękuję ci, Jerry, pomyślała, patrząc, jak Eryk

powoli odkłada świecę.

– To wstyd tak marnować jemiołę, prawda? – Odwrócił się do niej z

nieprzeniknioną miną. .

– Straszny wstyd – kiwnęła głową. Pochylił się, spoglądając jej w oczy.

– Wyglądasz dzisiaj wyjątkowo pięknie.

– Tak naprawdę jest już jutro. Leciutko dotknął jej warg.

– Wobec tego wyglądasz pięknie jutro.

– Czując jego ręce na skroniach, Cindy odchyliła głowę. Pachniał rumem,

winogronami i wodą kolońską. Zamknęła oczy dokładnie w chwili, gdy poczuła

jego usta na swoich. Całował ją czule, delikatnie, słodko... Przylgnęła do niego

całym ciałem. Na skórze czuła mrowienie, a w miała głowie pustkę.

Wyrwała się z jego objęć, dopiero gdy zabrakło jej tchu. I wtedy Eryk

odsunął się od niej i spojrzał gdzieś w bok.

– Chyba powinniśmy już iść – powiedział.

Wstał, zarzucił na ramiona smoking i uniósł świecę. Poszła za nim na

uginających się nogach, niosąc czerwoną torbę z prezentami – żeby mieć czym

zająć ręce.

– Odprowadzę cię. – Wziął od niej worek, zdmuchnął świecę i odłożył ją na

parapet okna w holu.

background image

– Nie musisz.

– Niech to będzie zadośćuczynienie za to, że zostawiłem cię samą na

bankiecie.

– Widocznie miałeś swoje powody.

– Owszem. Bałem się, że skończę, prosząc cię, żebyś spędziła ze mną noc.

Cindy potknęła się i Eryk szybko chwycił ją za ramię.

– Bałeś się, że powiem „nie”? – zapytała nerwowo.

– Bałem się, że powiesz „tak”.

Zgrabna odpowiedź, pomyślała. Dał mi kosza w pięknym stylu.

– Eryku – odwróciła się do niego, gdy wchodzili do windy – czy byłeś

kiedyś związany z przemysłem filmowym?

– Słucham? – Nie był pewien, czy się nie przesłyszał. – Z filmem? Nie.

Dlaczego pytasz?

– Tak sobie – powiedziała z wyraźną ulgą.

Kiedy otworzyła drzwi do mieszkania, wstawił worek do środka i pocałował

ją w policzek.

– Dobranoc, Cindy. To był naprawdę cudowny wieczór. Chcąc przedłużyć

chwilę pożegnania, Cindy z spojrzała na niego.

– Eryku – zaczęła z bijącym sercem. – Czy wyszedłeś z przyjęcia, bo wciąż

boisz się, że mam, hm... negatywny stosunek do wykonywanej przez ciebie

pracy?

Zastanawiał się chwilę, zanim odpowiedział.

– Tak. Częściowo dlatego.

– Więc może w ten sposób – zrobiła krok w jego stronę – uspokoję tę

niepewną część.

Objęła go za szyję i pocałowała powoli, zmysłowo. Wahał się nie dłużej niż

kilka sekund, potem także ją objął i przycisnął do siebie. Czuła, jak wzbiera w

nim pożądanie. Jej ciało reagowało podobnie. Niech się dzieje, co chce,

postanowiła. Od poniedziałku czeka ją stresujący tydzień. Teraz może pozwolić

background image

sobie na nieco zabawy.

– Eryku! – Spojrzała mu prosto w oczy. – Spędź tę noc ze mną. – Potem

podniosła do góry dłoń. – Jestem całkowicie świadoma tego, co mówię.

– Czy aby na pewno? – Przesunął ręką po włosach.

W odpowiedzi chwyciła go za klapy smokinga i wciągnęła do środka. To

wystarczyło, żeby Eryk odrzucił na bok skrupuły i zapomniał o wszystkich

powodach, dla których nie powinien iść z nią do łóżka. Zmysły zwyciężyły nad

rozumem.

Szli ciemnym korytarzem, potykając się i przystając co chwila, żeby zerwać

z siebie kolejną część garderoby. Buty zostały w przedpokoju, marynarka w

salonie, a spodnie na progu sypialni. Cindy męczyła się z zamkiem

błyskawicznym, ale kiedy w końcu czarna suknia spłynęła z szelestem na

podłogę, Eryk ledwo złapał dech z zachwytu. W świetle padającym z okna stała

piękna kobieta, naga od pasa w górę, szczupła, długonoga, olśniewająca. Jej

twarde piersi przypominały dwie brzoskwinie gotowe do zerwania.

Przyciągnął ją do siebie, a ona powoli zdjęła z niego podkoszulek. Poczuł

dotyk jej skóry na swoim torsie. Była gładka jak klawisze fortepianu. Potem

wziął Cindy w ramiona i delikatnie położył na łóżku.

Drżącymi rękami zdjął z niej pończochy i zsunął czarne, maleńkie majteczki.

Zagryzł zęby, żeby nie krzyczeć z rozkoszy, kiedy wygięła się w łuk, a jej

napięte sutki celowały w górę, ku niemu. Całował jej doskonałe piersi, pieścił

palcami szyję i ramiona, dotykał ciemnego gniazdka w dole brzucha.

Zamierzał kochać się z nią powoli i delikatnie, a tymczasem zachowywał się

jak podniecony nastolatek^ który chciałby mieć ją całą dla siebie, zaraz,

natychmiast. Ale gdy Cindy włożyła palce za gumkę jego bokserek,

znieruchomiał. Z jękiem zawodu chwycił ją za ręce i odciągnął od siebie.

– Coś nie tak? – szepnęła.

Owszem. Był tak pewien, że nie pozwoli sobie na żadne intymne zbliżenia z

Cindy, że zostawił w pokoju wszelkie zabezpieczenia. Zażenowany i

background image

skrępowany wymamrotał:

– Wiesz, jestem raczej nie przygotowany na...

– Mówisz o gumkach? – zrozumiała po chwili.

– Uhm... – Czuł się jak kompletny głupiec.

Dziwne. Wyobrażała sobie, że tacy ludzie noszą przy sobie prezerwatywy

jak wizytówki. Potem przypomniała sobie o pudełku z próbkami, które

dostarczyła jej Samanta. Ale przecież nie będzie przeglądać jego zawartości

przy Eryku! Skoro jednak on i tak zna wszystkie te rzeczy na pamięć...

– Chyba coś znajdę. – Ześlizgnęła się z łóżka, wyciągnęła pudło i zdjęła

pokrywę.

– Nieźle! – gwizdnął zaskoczony, zaglądając jej przez ramię.

Trzęsącymi się rękami wyjmowała coraz to nowe przedmioty, żeby pokazać

mu, że wcale nie jest taka niedoświadczona. Olejek kokosowy do ciała,

prezerwatywy o różnej fakturze, dziwny sprzęt z bateryjką w środku...

Zapomniała się i spojrzała pytająco na Eryka. Roześmiał się, patrząc na jej minę

i wszystko się wydało. Wcale niebyła doświadczoną, seksowną kocicą, za jaką

chciała uchodzić.

– Cindy! – Pocałował ją w kark i wyjął z jej rąk pudło. – Czy nie uważasz,

że mamy dość rzeczy na początek?

Uśmiechnęła się i objęła go za szyję.

– W takim razie zgaś lampę.

– Nie ma mowy. – Wciągnął ją do łóżka. – Jesteś taka piękna. Muszę cię

widzieć.

Ułożył ją na poduszkach i pieścił każdy centymetr jej skóry. Na piersiach

czuła lekkie łaskotanie jego włosów. Niezdolna wyjąkać choć słowo,

odpowiadała pieszczotą na pieszczotę i pocałunkiem na pocałunek. A kiedy

wszedł w nią, niemal od razu odnalazła wspólny z nim rytm. Trwali w uścisku,

aż krzyknął w ekstazie i opadł głową na jej ramię.

Cindy westchnęła głęboko i przesunęła dłonią po jego plecach.

background image

– Cieszę się, że zmieniłeś zdanie co do sposobu, w jaki spędzisz noc.

Zaśmiał się niskim, zmysłowym śmiechem.

– Ja też. – Potem oparł się na łokciu i spojrzał na nią z błyskiem w oku. – A

godzina jeszcze wczesna.

– No więc – zmrużyła oczy – może opowiesz mi coś o tym dziwnym

przedmiocie na baterię?

Rano Cindy dłuższą chwilę trwała w cudownym stanie pół snu, pół jawy.

Wspomnienia upojnej nocy przepływały, jedno za drugim, przez jej głowę.

Wyciągnęła siei poczuła przyjemne zmęczenie w całym ciele. Powoli otworzyła

oczy, zdziwiona nieco, że lewa powieka nie bardzo chce jej słuchać.

Eryk leżał obok. Spał. Nawet we śnie był piękny jak młody bóg. Przystojny,

czuły, zabawny, seksowny... Gdyby jeszcze miał... normalną pracę.

Stop. Przecież powinna być wdzięczna, że nie umie pogodzić się z tym, co

Eryk robi. Gdyby zajmował się czymś zwyczajnym, byłaby już zakochana w

nim po uszy.

Miłość? Przecież Manny ją ostrzegał... Czy wszystkie kobiety są takie

głupie? Złapała się ręką za głowę. W pierwszej chwili nie wiedziała, do kogo

należy ta sztywna, stercząca na wszystkie strony strzecha.

Jak ja muszę wyglądać! jęknęła. Ostrożnie wysunęła się z łóżka i sięgnęła po

szlafrok. Podchodząc do lustra, zaczerwieniła się lekko na widok podłogi

zasłanej rekwizytami z tekturowego pudła Samanty. Jeszcze bardziej szokujące

było to, co zobaczyła w lustrze. Meduza. Meduza ze sztucznymi rzęsami

przylepionymi do czoła. Cindy zasłoniła twarz rękami, zastanawiając się, czy iść

pod prysznic, czy od razu uciekać gdzie pieprz rośnie.

Właśnie wtedy zadzwonił telefon. O wpół do dziewiątej! W dniu wolnym od

pracy! Zaniepokojona zerknęła na Eryka, który poruszył się lekko. Podniosła

słuchawkę i odeszła tak daleko od łóżka, jak tylko sznur pozwalał.

– Dzień dobry – odezwał się Manny dziwnym głosem.

background image

– Spróbowałby nie być – szepnęła niezbyt uprzejmie.

– Nie jesteś sama?’

– Tak się składa, że nie.

– I jak się domyślam, osobą, która ogrzewa twoją pościel, jest Quinn, tak?

– Nie twoja sprawa.

– Całkowicie się zgadzam, ale mam dla ciebie wiadomość, która powinna cię

rozbudzić.

Cindy obejrzała się. Eryk już nie spał. Leżał na boku i przyglądał się jej z

uśmiechem. Koc zsunął się na podłogę, odsłaniając jego nagość, ale on

najwyraźniej nic sobie z tego nie robił. Ona zresztą też. Natychmiast zatęskniła

do jego ciała, którego ciężar tak dobrze pamiętała.

– Jaką? – Ciekawe, czy zaraz się dowie, że Eryk ma żonę. A może jest

kryminalistą albo ojcem siedmiorga dzieci w Iowa?

– Otóż – odchrząknął Manny – tak się składa, że nie wyrzuciłem wtedy jego

spodni od piżamy. Myślałem, że taki jedwab można pociąć na kawałki, zrobić z

niego poszewki na poduszki czy coś w tym rodzaju. No, w każdym mam je.

– Wszystko mi jedno, co z nimi zrobisz – powiedziała słodkim tonem. – Ale

wolałabym, żebyś przeszedł do rzeczy.

– Znalazłem monogram i trochę powęszyłem. Facet przebywający w twojej

sypialni rzeczywiście nazywa się Eryk Quinn. Tylko że jego pełne nazwisko

brzmi Eryk Quinn Stanton!

Całe powietrze uszło jej z płuc. Nigdy w życiu nie czuła się tak upokorzona.

Kłamał. Bezczelnie kłamał. Ciekawe, co chciał osiągnąć? Podejść ją? Czy może

zaszantażować? Powoli ogarniała ją zimna wściekłość. Miałaby ochotę ukręcić

mu... Nie będzie mówić na głos takich rzeczy. Przecież jest damą. Wypuściła z

rąk słuchawkę i wstała.

– Cindy, jesteś tam?

Eryk, całkowicie skupiony na jej ruchach, nawet nie zauważył, że dzieje się

coś dziwnego. Przed chwilą doszedł do wniosku, że oboje nadzwyczajnie do

background image

siebie pasują. Mógłby przysiąc, że tej nocy przez kilka sekund kwitowali nad

łóżkiem.

– Dobrze spałeś? – zapytała.

Pokiwał głową.

– Nie odłożyłaś słuchawki.

– Wiem.

Widocznie nie chce, żeby ktoś nam znowu przeszkodził, domyślił się z

zadowoleniem.

– Trzeba przyznać, że jesteś naprawdę dobry... – Zrobiła krok w jego stronę.

Poczuł przypływ męskiej dumy.

– Wolałbym usłyszeć, że jesteśmy dobrzy razem.

– Tak, być może część winy – a może zasługi – za to, co się stało, spada na

mnie. – Kręcąc biodrami, podeszła jeszcze bliżej.

– Co to jest? Jakaś gra? – W jej zachowaniu był tak ostentacyjny erotyzm, że

Eryk nareszcie zrozumiał, że coś jest nie w porządku.

– Jedyną osobą, która w coś tu gra, jest pan, panie Stanton. I najwyższa pora,

żeby pan przestał!

– O czym ty mówisz? – Zamrugał oczami.

– Jesteś czy nie jesteś Stantonem? – warknęła, wyciągając zza pleców spray

z czymś żrącym, jak należało sądzić po nalepce ż trupią czaszką.

– Oczywiście, że jestem.

– Nie kłam.

– Jestem Erykiem Stantonem! – Czy ona zwariowała?

– I nawet nie masz na tyle wstydu, żeby spróbować mi zaprzeczyć?!

– Dlaczego miałbym zaprzeczać? Przecież niemal od początku wiedziałaś,

kim jestem.

– Ja? Jak śmiesz! Przez cały czas wmawiałeś mi, że jesteś Erykiem Quinnem

i handlujesz produktami dla sex-shopów. A teraz wyłaź z mojego łóżka i wynoś

się do diabła! Ale to już!

background image

– Produkty dla sex-shopów?! Skąd ci przyszedł do głowy taki chorobliwy

pomysł? – pytał wolno i spokojnie, nie spuszczając z oka dyszy sprayu.

– Sam o tym mówiłeś, ty... ty... krętaczu.

– Ja!? – Eryk przeklinał w duchu swoją nagość. – Cindy, musimy to

wyjaśnić. Tylko odłóż spray.

– Na twoim miejscu”, Stanton, zaczęłabym już wychodzić. Liczę do

dziesięciu. Potem obleję każdy fragment twojego pięknego ciała. Dziesięć!

– Cindy, poczekaj. Muszę się ubrać.

– Dziewięć.

– Przestań! – Wyskoczył z łóżka i w pośpiechu chwycił spodnie.

– Osiem. – Cindy deptała mu po piętach z kontenerem wycelowanym wprost

w niego.

– Nic nie rozumiem – protestował, szukając reszty ubrań. – W nocy...

– Siedem.

– ... kochaliśmy się szaleńczo...

– Sześć.

– Nie jeden raz, zresztą...

– Pięć.

– ... a teraz.. – wybiegł do przedpokoju po koszulę.

– Cztery.

– ... jesteś gotowa – Eryk jak błyskawica przebiegł przez salon.

– Trzy.

– ... zrobić ze mnie kalekę! – Stanął przy drzwiach z naręczem ubrań. – Czy

nie moglibyśmy porozmawiać o tym spokojnie?

– Dwa. – Psiknęła w. powietrze na próbę. Eryk odwrócił się i zdjął łańcuch z

drzwi.

– Jeden!

– Wychodzę! – wrzasnął i wypadł na korytarz głową do przodu.

Odgłosowi jego upadku towarzyszyło trzaśniecie drzwiami. Eryk pozbierał

background image

się po chwili. Oba łokcie miał zdarte do krwi po jeździe po szorstkiej

wykładzinie. W głębi korytarza stały dwie siwe, starsze panie i przyglądały się

mu z wyraźną dezaprobatą.

– Dzień dobry – ukłonił się im, podnosząc z ziemi smoking, bokserki i jedną

skarpetkę.

Na widok ich szeroko otwartych oczu poczuł się jak zboczeniec. Poczekał,

aż znikną za zakrętem korytarza, i wrócił pod drzwi Cindy.

– Cindy! – wyszeptał w dziurkę od klucza. – Otwórz drzwi. Albo

przynajmniej oddaj mi buty.

Ale ona nie była tak życzliwa jak ostatniej nocy. A niech to, zaklął Eryk,

kuśtykając boso w kierunku schodów. Wtedy usłyszał skrzypienie uchylanych

drzwi. Odwrócił się w samą porę, żeby zauważyć lecący na niego but. Schylił

się gwałtownie. Ale następny wylądował dokładnie na jego plecach.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Po sporej dawce porannej kawy, którą udało się jej cudem zaparzyć, Cindy

poczuła się, jakby miała za chwilę umrzeć. Mocna kawa na pusty żołądek, i to

po dopiero co przeżytym wstrząsie, rozłożyła ją zupełnie. Siedziała, obejmując

palcami kubek, aby ciepło przeniknęło do jej ciała i przyniosło chwilowe

ukojenie, którego nie dał jej nawet prysznic.

Mimo że stała pod strumieniem gorącej wody przez długą chwilę, nie udało

się jej spłukać wspomnień miłosnej nocy spędzonej z tym... z tym... mężczyzną.

Zacisnęła zęby i bezskutecznie próbowała wyrzucić z pamięci wszystkie

intymne wyczyny, których dokonali wczoraj razem i oddzielnie. I pomyśleć, że

jeszcze niedawno myślała, że może się w nim zakochać.

Zadręczało ją poczucie winy. Jak mogła być taka nierozsądna? Jak mogła

zadać się z człowiekiem, który pojawił się tu, żeby sprawdzić jej personel, wziąć

pod lupę całą działalność hotelu, podać w wątpliwość jej profesjonalne

umiejętności?

Czy jej pracownicy pomyślą, że ich zdradziła i zadała się z wrogiem? Plotki

o tym wydarzeniu na pewno dotrą do centrali. Sam Stanton może poinformować

jej zwierzchników, że dyrektorka hotelu uwodzi gości. Pozostaje pytanie, kiedy

to zrobi? A może nie trzeba było rzucać w niego butami?

Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Wyjrzała przez dziurkę i ku swojej

wielkiej uldze zobaczyła, że to Manny.

– Nie udało mi się usłyszeć wszystkiego, ale z tego, co do mnie dotarło,

domyślam się, że nie było dobrze. Przykro mi, że to ode mnie dowiedziałaś się

prawdy.

– Ach, Manny! Nawet w najgorszych snach nie wymyśliłabym czegoś

podobnego! – Cindy rozszlochała się głośno.

– Powinienem się był domyślić. – Manny objął ją i próbował uspokoić.

background image

– To ja powinnam się domyślić! Przecież Eryk kręcił się po hotelu nie po to,

żeby widywać się ze mną.

– Cindy, przestań się obwiniać. I nie zamartwiaj się rzeczami, których i tak

nie da się zmienić. Szkoda czasu.

– Masz rację – westchnęła głęboko i uniosła brodę. – Lepiej zacisnąć zęby i

zrobić rachunek strat.

– Dzielna dziewczynka.

– Zastanówmy się, co Stanton wie o hotelu i o mnie. Manny spojrzał na

zegarek, usiadł i nalał sobie kawy.

– Dobrze. Mam jeszcze chwilę przerwy. Po pierwsze wie, że wciąż brakuje

nam personelu w salonie fryzjerskim. Po drugie: po twoim wypadku z deską i z

szalem oraz po pożarze, który spowodowałaś, może uznać, że jesteś

niezrównoważona.

Cindy słuchała ze zmarszczonym czołem.

– Dalej: przy nim przepychaliśmy przez drzwi choinkę. A wczoraj na

bankiecie mógł sobie do woli poobserwować, jak upija się personel i jak

dyrektor hotelu wygłupia się w kostiumie hm... Mikołaja z Playboya. Wie, że

coś stało się z jego piżamą. I nie zapominaj – Manny machnął ręką w stronę

sypialni – o tym.

Po ostatnich słowach Cindy zapadła się w fotel.

– A swoją drogą, jak było? – zapytał lekkim tonem. Spuściła oczy,

zastanawiając się, czy powiedzieć prawdę.

– Niewiarygodnie. Chyba zrzuciłam co najmniej kilogram.

– A niech to!

– Tym bardziej przykro, że okazał się oszustem i szpiegiem węszącym za

każdym pretekstem; który może zostać użyty przeciwko mnie.

– A dziś rano? Było mu choć trochę przykro?

– Nie. Odegrał scenę całkowitego zaskoczenia. Twierdził, że znałam jego

prawdziwe nazwisko.

background image

– To nie on powiedział ci, że zajmuje się zaopatrywaniem sex-shopów?

– Oczywiście, że on! – odparła natychmiast, ale po chwili znieruchomiała.

Odtworzyła sobie rozmowę w windzie^ – Wyraził się, że sprzedaje „różne

głupstwa”.

– I ty dopowiedziałaś sobie, że chodzi o erotyczne zabawki.

– Manny zmarszczył czoło.

– Nie, nie. Zapytałam też o Targi. Mruknął coś o przygotowaniach na

przyszły tydzień.

– A co, może nie? Przygotowywał grunt na przyjazd swoich hunwejbinów.

– A fakt, że jego ojciec nie aprobuje jego pracy?

– To mogło dotyczyć każdego innego zajęcia.

– A prezerwatywy... – Zamilkła, zawstydzona, ale widząc wzrok Manny’ego,

opowiedziała historię o znalezisku w łazience.

– Interesujące, ale niekoniecznie obciążające.

– I jeszcze powiedział, że jest zadowolony, że znam prawdę i ze rozumiem,

że musi zachować pełną dyskrecję:

– Bingo! To znaczy, że naprawdę myślał, iż wiesz, kim jest! Cindy otworzyła

usta, całkiem zaskoczona.

– Ale gdybym wiedziała, że to Stanton, po co zapraszałabym go na

przyjęcie?

– Żeby się mu przypodobać, upić go. Możliwości jest wiele.

– O Boże. – Cindy pobladła nagle. – Kiedyś ucieszył się, że jego praca „nie

wpływa” na naszą znajomość, a ja wtedy...

– Zasłoniła oczy dłonią.

– Co?

– Powiedziałam, że jestem kobietą bez uprzedzeń!

– No to wiemy jedno! – podsumował Manny. – Nie przespał się z tobą pod

fałszywym pozorem, że jest kimś innym. Był pewien, że wiesz, co robisz.

Pewnie nie pierwszy raz zdarzyło mu się coś podobnego.. – Manny wzruszył

background image

ramionami i wstał. – Wracam do pracy. Dekoratorzy powinni niedługo odsłonić

choinkę. Zobaczymy się później?

– Tak. Jak tylko zrobię coś z włosami, zwołam krótkie zebranie całego

kierownictwa.

– Do zobaczenia. Cindy – powiedział jeszcze, zatrzymując się w drzwiach –

nie ma sensu nosić sztucznych rzęs w dzień. Nie masz jakichś okularów do

czytania?

– Poszukam. Dobry pomysł na sińce pod oczami. Manny otarł kciukiem łzę,

która spłynęła jej z oka.

W swoim pokoju Eryk próbował uporać się w myślach z wydarzeniami

sprzed kilku godzin. Wycierając włosy, zastanawiał się, jakim cudem Cindy

mogła przypuszczać, że on handluje zabawkami dla dorosłych. Poza tym, że

powiedział kiedyś, iż sprzedaje różne głupstwa, nie dał jej żadnego pretekstu do

podobnych domysłów!

Nie miało to zresztą teraz żadnego znaczenia. Istotne było to, że spali ze

sobą, mimo że on, Eryk, od początku wiedział, że każde zbliżenie doprowadzi

do konfliktu interesów. Nie zachował się jak profesjonalista, za jakiego uważał

się od zawsze.

Dlaczego dał się wciągnąć do łóżka Cindy Warren? Nie raz i nie dwa

zdarzyło mu się dostawać podobne propozycje od kobiet piękniejszych albo

bardziej zdeterminowanych, ale nigdy jeszcze, będąc w pracy, nie uległ pokusie.

Musi wszystko jej wyjaśnić. Ale co? Że uważał ją za kobietę, która śpi z nim,

żeby wpłynąć na treść jego raportu? Tak by to wyglądało. Zaklął pod nosem.

Wcale nie powinien szukać jej towarzystwa! Być może pasowali do siebie w

łóżku, ale jeśli chodzi o interesy, dzieliło ich wszystko. Ona prowadziła hotel dla

dziwaków i odmieńców, ignorując całkowicie polecenia centrali i, co gorsza,

stroiła sobie żarty z czegoś, co było własnością korporacji. A on reprezentował

interesy jej przełożonych.

background image

Mimo to przez cały czas przelatywały mu przez głowę strzępy wspomnień

nocy spędzonej z Cindy. Ta kobieta poruszyła w nim uczucia, których istnienia

nie podejrzewał w sobie od dawna. Czułość. Namiętność. I poczucie winy.

Kończył ubieranie, kiedy nastąpił stopą na coś twardego. Rozległ się cichy

trzask. Schylił się i wyjął spod buta pęknięty na pół kolczyk. Prawdopodobnie

zaczepił się o smoking podczas ich szalonego wyścigu do łóżka. Kolejna strata...

Przyjrzał się dokładnie szklanej łezce. Fragmenty pasowały dokładnie i nie było

żadnych odprysków. Może jubilerowi uda się je skleić?

Z małym pakiecikiem w kieszeni zszedł do holu. Na jego widok Manny

wyprostował się sztywno.

– Dzień dobry – powiedział, a kiedy Eryk przechodził obok jego kontuaru,

nachylił się i szepnął: – Powinienem teraz dać ci w pysk, Stanton!

– Nie wtrącaj się do cudzych spraw, Oliver.

– Myślałem, że wczoraj wieczorem ustaliliśmy pewne sprawy.

– Cindy zrobiła pierwszy krok.

– Nie wiedziała, z kim ma do czynienia!

– Byłem pewien, że wie.

– A zatem, to pańskie standardowe postępowanie – powiedział Manny z

pogardą.

– Przejdę do porządku nad tą uwagą, bo wiem, jak bardzo panu na niej

zależy – rzucił Eryk przez zaciśnięte zęby. – Chciałbym zamienić z nią słowo.

Gdzie mogę ją znaleźć?

– Ma dzisiaj dzień wolny.

– Czy jest jeszcze w hotelu? Manny zacisnął tylko usta.

– Czym mogę panu służyć, panie Stanton?

Eryk odwrócił się gwałtownie. Cindy stała kilka kroków za nim. Wydawała

się dużo spokojniejsza niż on w tej chwili. W dżinsach, białym golfie i zgrabnej

sportowej kurtce w kratę wyglądała jak uczennica. Kilka kosmyków

czerwonawych włosów wymknęło się jej spod zielonej czapki z daszkiem i

background image

opadło na zabawne, druciane okularki, w których – zauważył od razu – było jej

bardzo do twarzy.

I pomyśleć, co to uosobienie niewinności wyczyniało z nim ostatniej nocy!

– Czy mogę w czymś pomóc? – powtórzyła zimno. Podszedł do niej,

pilnując się, żeby zachować odpowiednią odległość, i odezwał się najbardziej

obojętnym tonem, na jaki mógł się zdobyć:

– Cindy, chciałbym prosić o chwilę prywatnej rozmowy.

– Dobrze. – Zaskoczyła go tą odpowiedzią. – Ale dopiero po zebraniu, które

zaczynam za chwilę. Za piętnaście minut będę do dyspozycji. – Uśmiechnęła się

uprzejmie, potem skinęła na Manny’ego i oboje udali się w stronę windy.

Eryk zapragnął usłyszeć jej śmiech. Patrzył, jak Cindy odchodzi korytarzem,

i nagle poczuł się, jakby coś utracił. Zakaszlał i klepnął się kilka razy po piersi.

Tak. Zdecydowanie nie powinien palić na pusty żołądek. Od razu ma kłopoty z

sercem.

... Dwadzieścia cztery, dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć... Cindy liczyła

kroki. Potem zaczęła liczyć sekundy do przybycia windy. Liczenie zawsze

pomagało się jej uspokoić.

Za pięć minut stanie przed swoimi pracownikami i powie im, że swoim

nierozważnym zachowaniem ułatwiła Stantonowi wgląd w sprawy hotelu. O

tym, co mu jeszcze ułatwiła, wolała teraz nie myśleć.

– Dzień dobry. – Reginald Stark z walizką w ręku przystanął obok.

Zwalczyła w sobie złość i zmusiła się do uśmiechu.

– Wyjeżdża pan?

– Tak. Trochę wcześniej, niż zamierzałem. Dziękuję za wczorajszy bilet do

teatru. I pomijając incydent ze szczurem, muszę przyznać, że to zupełnie

przyjemny hotel.

– Miło mi to słyszeć.

Wręczył jej wizytówkę.

– „Reginald Stark – Antyki. Kupno. Sprzedaż. Wycena” – przeczytała z

background image

gorzkim uśmiechem.

– Gdyby zamierzała pani kiedyś przerobić ten hotel, proszę zadzwonić.

Mogę odkupić niektóre z waszych rupieci.

– Będę o tym pamiętać. Do widzenia. – W windzie natychmiast zgniotła

wizytówkę.

– Jestem z ciebie dumny. – Manny poklepał ją po ramieniu, kiedy zostali

sami. – Nie dałaś Stantonowi poznać, jak się czujesz. Świetne przedstawienie.

– Dzięki. Ale to nie koniec nieszczęść. Zgubiłam kolczyk. Szukałam

wszędzie i nie ma. To chyba najgorszy tydzień w moim życiu. Manny, jak

myślisz? – Pokazała palcem pokój konferencyjny. – Czy oni mnie ukamienują?

– Nie martw, się teraz kolczykiem. Może Tony znajdzie go w barze. A co do

ukamienowania – darują ci, kiedy zorientują się, że ten łajdak wystrychnął cię

na dudka.

– Nie darują, jeśli jego raport będzie dla nas niekorzystny. Manny, nie wiem,

co się ze mną dzieje. Nie miałam pojęcia, że jestem zdolna do takich

idiotyzmów, kiedy on jest w pobliżu.

W sali konferencyjnej byli już wszyscy. Cindy postanowiła rozmawiać z

nimi na stojąco. Tak będzie łatwiej, uznała.

– Ciekawe, co się stało? – zawołał rozbawiony Joel. – Przecież po tym, jak

przyprowadziłaś na przyjęcie prawdziwego faceta, należał ci się dzień

prawdziwych wakacji!

Wolała nie przypominać sobie, jak bardzo prawdziwym mężczyzną okazał

się Eryk. Ani tego, co czuła rano. Zmusiła się do czegoś w rodzaju uśmiechu.

– Zamierzam wyjść na zakupy za chwilę, ale najpierw muszę poinformować

was o pewnej... prywatnej sprawie.

Amy, z przyklejonym do czerwonego nosa plastrem ułatwiającym

oddychanie, rzuciła jej uważne spojrzenie.

– Cindy! Wszystko w porządku?

Cindy kiwnęła głową, potem spojrzała na Manny’ego, jakby szukając u

background image

niego pomocy, i wzięła głęboki oddech.

– Większość z was poznała wczoraj człowieka, który towarzyszył mi na

przyjęciu...

– O rany! – Samanta aż podskoczyła. – Eryk ci się oświadczył!

– Wychodzisz za mąż? – Joel zaczął radośnie pohukiwać.

Cały pokój napełnił się gwarem podnieconych głosów. Cindy, niemal na

granicy histerii, wyciągnęła ręce, próbując uspokoić towarzystwo. I wtedy w

drzwiach stanął Eryk Stanton. Manny włożył dwa palce do ust i gwizdnął.

Poskutkowało. Wszyscy gapili się na Eryka, który podszedł do stołu.

– Przepraszam, że przeszkadzam. Pukałem. Jestem tutaj, bo mam wrażenie,

że to zebranie zostało zwołane z mojego powodu.

– Proszę usiąść. – Cindy nie udało się podnieść oczu.

– No to jak? Pobieracie się w końcu, czy nie? – Zdezorientowany Joel

rozejrzał się dokoła.

Cindy najchętniej rzuciłaby w niego czymś ciężkim. Chwyciła się blatu stołu

z taką siłą, że zbielały jej kostki.

– W najbliższej przyszłości nie zamierzam wychodzić za mąż. – Wskazując

Eryka, powiedziała: – Pozwólcie, że przedstawię wam pana Eryka Quinna

Stantona.

Eryk wstał.

– Dzień dobry. Na zlecenie korporacji Harmona ja i mój zespół

przeprowadzamy rutynową kontrolę działalności hotelu. Większość z państwa

poznałem już wczoraj. Witam nowe twarze.

Wszyscy wytrzeszczyli oczy, a potem każdy z pracowników zwrócił ku

Cindy pełne wyrzutu spojrzenie.

– Chciałem dodać, że panna Warren dowiedziała się, kim jestem, dopiero... –

Eryk nie mógł powiedzieć „dziś rano”, żeby nie zabrzmiało to dwuznacznie – ...

chwilę temu.

– Zespołu pana Stantona możemy oczekiwać w sobotę, a nie, jak ustalono

background image

wcześniej, w poniedziałek. Zgodnie z moimi informacjami panowie spędzą u

nas pięć dni. Proszę wszystkich o udzielanie im wszelkiej możliwej pomocy –

dodała Cindy. Spojrzała na zegarek i wzięła ze stołu zeszyt z notatkami.

Zebranie było skończone.

– Proszę jeszcze, żeby wszyscy ci, którzy nie poznali pana Stantona,

zechcieli mu się przedstawić.

Wychodziła już, kiedy usłyszała, że Eryk ją woła.

– Mieliśmy porozmawiać po zebraniu.

– Będę w holu – warknęła i wybiegła, nie czekając na jego odpowiedź.

– Tak mi przykro, szefowo. – Amy czekała na nią na korytarzu. – Gdyby nie

mój głupi pomysł, że to Stark jest szpiegiem, może zaczęłabyś podejrzewać

Eryka, zanim...

Jak to? Przecież tylko Manny wiedział, z kim spędziła noc!

– ... zaprosiłaś go na przyjęcie – dokończyła Amy. – Nie powinnaś siebie

obwiniać. Wykorzystał cię, żeby nas podejść.

Inni też próbowali ją pocieszać. Tylko Joel zrobił ruch, jakby chciał uciec,

ale właśnie wtedy rozległ się brzęczyk jego krótkofalówki.

– Joel? – odezwał się zniekształconym głosem Manny. – Mamy kłopoty z

choinką. Przyjdź tu szybko. I przyprowadź Cindy.

Nie czekali dłużej i oboje pobiegli w stronę schodów.

– Co to jest?! – Żadne z nich nie zdołało wyjąkać ani słowa więcej.

Srebrny świerk udekorowany był na czarno. Od góry do dołu obwieszono go

czarnymi kokardami, czarnymi łańcuchami i czarnymi girlandami. Nawet

gwiazda na czubku była czarna. Goście i pracownicy hotelu przystawali

zdumieni.

– Czy oni zwariowali? – wymamrotał Joel.

– Natychmiast zdejmijcie całą dekorację. Jeszcze chwila – wskazała ręką na

grupki ludzi gromadzących się na chodniku – i będziemy mieć tu pikiety

wszystkich organizacji religijnych w mieście.

background image

– Stantonowi by się to spodobało – mruknął Joel.

– Wrócę po niego i wyprowadzę stąd tylnym wyjściem.

– Ale z ciebie komandos! – Joel uśmiechnął się z uznaniem.

– Ale ze mnie idiotka, powiedz lepiej! – Cindy odwróciła się na pięcie i już

jej nie było.

Znowu znalazła się w niezłych tarapatach. Szybko oceniła sytuację i wybrała

strategiczną pozycję obok windy. W samą porę! Kiedy drzwi się rozsunęły,

zobaczyła Eryka, który wydawał się ucieszony jej widokiem. Triumf zwycięzcy,

pomyślała gorzko, ale natychmiast odrzuciła nędzne resztki dumy, żeby

zaproponować mu z uśmiechem:

– Pewnie nie zdążyłeś jeszcze nic zjeść. Może wyskoczymy do baru na

śniadanie? Przy okazji moglibyśmy porozmawiać na osobności.

– Dobrze. – Zrobił krok w stronę wyjścia.

– Nie tędy – powiedziała, kierując go do bocznych drzwi.

– Proszę o szynkę, smażone ziemniaki z cebulą, dwie grzanki, sos i zieloną

sałatę. – Cindy oddała menu kelnerce. – Umieram z głodu.

Rozbawiony Eryk ledwo wierzył własnym uszom. Chociaż, prawdę mówiąc,

oboje mieli prawo być głodni.

– Dla mnie to samo – oznajmił.

Niepewny, jak zacząć rozmowę, podniósł do ust filiżankę z kawą. W drodze

do restauracji Cindy nie odzywała się wcale, mimo że kilka razy próbował

wciągnąć ją w niezobowiązującą pogawędkę.

– Cindy, powinniśmy pogadać... – Chrząknął.

– Ja pierwsza – odezwała się bez uśmiechu. – Chciałabym, żeby pan

wiedział...

– Jestem Eryk, nie pamiętasz?

Patrzył na dobrze znajome palce zaciskające się kurczowo na filiżance.

– Być może... Ale wtedy brałam pana za kogoś innego. – Wyprostowała się i

zaczęła jeszcze raz. – Chciałabym, żeby pan wiedział, że spoufalanie się z

background image

gośćmi nie jest moim zwyczajem... Ta noc – spuściła wzrok – to był pierwszy

taki incydent. Nie mam dla siebie żadnego wytłumaczenia, ale – podniosła oczy

i dokończyła mocnym głosem – liczę na to, że moje pożałowania godne

zachowanie w żaden sposób nie wpłynie na ocenę podlegającego mi personelu.

Eryk przygryzł wargi. Pożałowania godne?

– Rozumiem, że jest pan zobowiązany poinformować o tym wydarzeniu

moich zwierzchników. Proszę jednak – zawahała się chwilę i powtórzyła

dobitniej: – bardzo pana proszę, żeby zrobił to pań po oddaniu raportu o stanie

hotelu. Gdybym teraz została usunięta z funkcji dyrektora, ucierpiałaby nie tylko

dobra opinia Kryształowego Pająka, ale i morale moich pracowników. Nie

mówiąc o tym, że na pewno odbiłoby się to na ich noworocznych premiach.

Naprawdę troszczyła się o ludzi, którzy z nią pracowali... Nie próbowała

osłaniać siebie... Jego szacunek do niej wzrósł gwałtownie.

– Nie mam zamiaru informować nikogo u Harmona o tej... hm... niezręcznej

sytuacji. Nie ukrywam jednak, że przyszło mi do głowy, że pani zechce to

zrobić. Choćby po to, żeby obronić się przed następną możliwością

wykorzystania partii.

– Posunąłby się pan do szantażu?

Eryk żałował, że nigdy nie obserwował ludzkich reakcji. Może wtedy

zrozumiałby emocje kryjące się w tych zachmurzonych, zielonych oczach.

– Nie – odpowiedział cicho. – Nigdy nie posunąłbym się do szantażu, żeby

wskoczyć do pani łóżka.

Zapadła cisza.

– Bardzo przepraszam, że wprowadziłem panią w błąd co do tego, kim

jestem. Nigdy celowo nie oszukuję ludzi, nawet jeśli działam incognito. I

jeszcze jedno – chciałbym, żeby pani wiedziała, iż po raz pierwszy w ciągu całej

mojej pracy pozwoliłem sobie na podobny związek.

– Nie mówmy o tym – przerwała mu. – Wolałabym wiedzieć, jak cała

sytuacja wpłynie na przeprowadzaną przez pana kontrolę.

background image

Skoro własnymi rękami wznosi między nimi mur... Trudno.

– Są dwie możliwości – zaczął. – Albo zupełnie się wycofam...

– Podoba mi się takie rozwiązanie.

Eryk westchnął z rezygnacją. Rozumiał, że Cindy może być zła, ale nie

powinna dawać ponosić się emocjom. To mogło być groźne dla przyszłości

hotelu.

– Tyle że wtedy Harmon przyśle tu kogoś innego. Młodego sępa, który z

czystej żądzy awansu zniszczy pani hotel.

– Dlaczego? – zawołała z gniewem. – Mamy świetne wyniki. Harmon

zgarnia nasze zyski i nie daje prawie nic na rozwój ani remonty.

– Dlatego, że hotel ma złą opinię – powiedział bez ogródek. – Od dawna

pani wie, że cała strategia Harmona skierowana jest na ludzi biznesu. Korporacji

nie podobają się wasi goście.

– To niech sprzedadzą nas komu innemu!

– Cindy! – Eryk z trudem powstrzymał się, żeby nie wziąć jej za rękę. –

Harmon na pewno nie sprzeda hotelu w całości. Oni zrobią to po kawałku –

najpierw antyczne meble, potem urządzenia techniczne, na końcu sam budynek.

I nie jest wykluczone, że ktoś kupi go tylko ze względu na wartość samej parceli

i zrówna z ziemią, nie oglądając się na nic.

Oddychała ciężko, przerażona wizją, która w ogóle nie przyszła jej do

głowy.

– Jaka jest druga możliwość?

– Zostaję i kończę pracę. Harmon dostanie uczciwe sprawozdanie. Jeśli

wasze wyniki finansowe są rzeczywiście takie dobre, przedstawię im nowy

biznesplan. Wiem, że to nie powstrzyma ich przed sprzedażą, ale utrudni

pozbycie się własności.

– Na pewno?

– Nie mogę niczego obiecywać – powiedział uczciwie.

– A jeśli zostanę oszukana?

background image

– Cindy, rujnowanie czyjegoś życia naprawdę nie jest moim powołaniem.

Musisz mi zaufać.

– Mówi się o panu coś wręcz przeciwnego. – Wstała powoli, blada i napięta.

– Przepraszam, ale nie zostanę dłużej. Straciłam apetyt. Skoro będziemy musieli

widywać się w ciągu kilku najbliższych dni, skorzystam z okazji, żeby

zrezygnować z pańskiego towarzystwa w tej chwili.

– Cindy... – Położył dłoń na jej ramieniu.

Odwróciła głowę i popatrzyła zimno na jego rękę.. Cofnął ją po kilku

sekundach. A ona zarzuciła sobie torbę na ramię i odeszła.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

– Bardzo mi przykro. – Jubiler pokręcił głową. – Tego nie da się skleić.

– Ale dwa dni temu mówił pan...

– Przepraszam. Nie zorientowałem się, że to nie szkło, ale najczystszy

kryształ.

Eryk z trudem hamował irytację. Od dwóch dni wyobrażał sobie, jak wręcza

Cindy kolczyk. Liczył, że to pomoże mu naprawić napięte stosunki panujące

między nimi. Kupując fortepian dla ojca, też tak myślałeś! wytknął sobie z

pogardą.

– Wielka szkoda. – Jubiler miał zmartwioną minę. – Są piękne. Wyglądają,

jakby zrobiono je z kawałków starego żyrandola. I to nie byle jakiego.

– Żyrandola?!

Eryk chwycił rozłupane fragmenty i wypadł ze sklepu. Znalazł budkę

telefoniczną. Nakręcał numer bardzo powoli.

– Tato? Tu Eryk.

– Domyślam się – usłyszał znajomy głos. – Nie mam więcej synów.

Eryk ugryzł się w język. Tym razem nie da się sprowokować.

– Jak się masz?

– Śmiertelnie znudzony. Dostałem twoją kartkę z San Francisco. Kogo teraz

likwidujesz?

– Tato – postanowił sobie, że będzie cierpliwy. – Czy miałeś szansę

dowiedzieć się czegoś o tym żyrandolu?

– Oczywiście. Znalazłem odpowiednią książkę. Francuski. Z lat

dwudziestych. Wzór nazywa się La Merveille. Trzeba miesięcy, żeby zrobić coś

tak finezyjnego. Do Ameryki trafiły zaledwie trzy oryginalne egzemplarze, więc

podejrzewam, że to kopia, ale bardzo dobra kopia. Na zdjęciu widać, że brakuje

mu jednego elementu.

background image

– Tato! – Erykowi pulsowały skronie. Czyżby elementu brakowało, bo ktoś

zrobił z niego kolczyki? – Opowiedz o tym brakującym kawałku.

– Spiralny wisiorek w samym środku.

– Ile byłby dzisiaj wart taki żyrandol?

– Ponad milion trzysta dolarów. A kopia – około trzydziestu tysięcy. Niby

nie tyle samo, ale też nieźle. Skąd to twoje nagłe zainteresowanie żyrandolami?

– Próbuję ocenić jego wartość. Tato, czy mógłbyś przysłać mi tę książkę?

– Boże Narodzenie jest za kilka dni. Sam ją sobie weźmiesz.

– Jest mi potrzebna już teraz. Jeszcze jedno, tato... Nie przyjadę w tym roku

do domu na święta.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– W porządku, jeśli chodzi o mnie – odpowiedział ojciec powoli i bardzo

wyraźnie. – Ale Alicja i dzieci będą rozczarowane. Na jaki adres mam wysłać

książkę?

– Co to jest? – zapytała Cindy, kiedy Manny wręczył jej plastikową torbę.

– Piżama Stantona. Nie mogę zdobyć się na wyrzucenie takiego kawałka

szlachetnego jedwabiu, więc przyniosłem go tobie.

– Jakbym miała mało zmartwień! – Włożyła torbę pod pachę. – Idę sobie.

Umówiłam się na wizytę u fryzjera. Tylko nic nikomu nie mów.

Marzyła o chwilce spokoju. Pobyt w salonie da jej szansę na oderwanie się

od myśli, które od kilku dni kłębiły się jej w głowie.

– O rany! Trwała rzeczywiście odbarwiła pani włosy. – Matylda, nowa

fryzjerka, pokiwała głową. – Spróbuję odcienia dwadzieścia osiem B, kawa z

czekoladą. – Widząc zdziwione spojrzenie Cindy, dodała: – Ciemny brąz.

– Świetnie. Mój naturalny kolor. Ale czy można farbować włosy tuż po

trwałej?

– Wiem, co zrobić, żeby się udało. Znam się na tym.

Jerry pokręcił głową i ciężko westchnął, ale Cindy postanowiła zignorować

jego dąsy. Bardzo chciała mieć normalne włosy na czas przybycia ekipy

background image

Stantona. Przymknęła oczy.

– Pora na płukanie – usłyszała po chwili.

Matylda zmyła jej z głowy lepką maź i z zadowoloną miną włączyła

suszarkę. Wtedy w salonie zgasły wszystkie światła. W przylegających

pomieszczeniach też było ciemno.

– Zrobiłam spięcie? – Fryzjerka rozglądała się spłoszona.

– Nie. Ktoś musiał włączyć urządzenie pobierające dużo więcej energii niż

suszarka – zaczęła Cindy z namysłem. – Choinka! – krzyknęła i rzuciła się

pędem do holu.

Eryk stał u szczytu schodów z małą lornetką przyłożoną do oczu i

wychylony przez poręcz, lustrował żyrandol. Kiedy w hotelu zgasło światło,

natychmiast zaczął się zastanawiać, co tym razem zbroiła Cindy. Na myśl o niej

poczuł lekkie ukłucie w sercu. Poczucie winy, powiedział do siebie.

Na dole panował rozgardiasz. Ktoś krzyczał do robotników pracujących na

rusztowaniu przy choince, żeby się nie ruszali. Tu i tam zapaliły się słabe

światła awaryjne.

Jak się spodziewał, Cindy pojawiła się w holu niemal natychmiast. Mokre

włosy i plastikowa pelerynka na ramionach zdradzały, że była w trakcie

kolejnego eksperymentu z włosami. Patrzył z uznaniem, jak sprawnie zarządziła

ewakuację robotników z rusztowania, uspokajała ludzi i telefonowała

równocześnie.

W tej samej chwili w drzwiach wejściowych stanęła grupa nowo przybyłych

gości – sześciu poważnych mężczyzn w garniturach i z walizkami na kółkach.

Jego współpracownicy. Nie mogli wybrać gorszej chwili!

Eryk zszedł do holu, żeby się z nimi przywitać. Potem podprowadził ich do

Cindy. Z ociekającymi włosami i wielkimi zielonymi oczami przypominała

świeżo wyłowionego z wody kota.

– Dyrektor naczelny hotelu, Cindy Warren – przedstawił ją. – Panno Warren,

background image

proszę poznać mój zespół. Przez kilka następnych dni panowie będą określać

wartość całej nieruchomości.

Zbladła lekko, ale zachowała przytomność umysłu.

– Przepraszam za nieprzewidziane kłopoty – powiedziała z szerokim

uśmiechem. – Zaraz dostaną panowie latarki... O, już są.

Przywołała gestem młodego człowieka, który wręczał wszystkim gościom

latarki. Eryk spojrzał na podłużny przedmiot, który dostał do ręki, i zmarszczył

brwi ze zdumienia. W tej samej chwili z głośników popłynął głos Samanty:

– Panie i panowie. Dzięki uprzejmości firmy „Bądź gotowy” możemy rozdać

wszystkim państwu zestaw „Latarka plus wibrator. Dwa w jednym”. Do zestawu

dołączona jest zapasowa bateria. Firma „Bądź gotowy” zaprasza wszystkich na

Targi zabawek dla dorosłych, które rozpoczną się w poniedziałek w salach na

drugim piętrze. Wstęp wyłącznie z dokumentem tożsamości opatrzonym

zdjęciem. W imieniu pracowników hotelu przepraszamy za chwilowe

niedogodności spowodowane awarią sieci elektrycznej.

Eryk, z trudem hamując śmiech, spojrzał na Cindy. Szerokimi ze zdziwienia

oczami przyglądała się opisanemu przez Samantę zestawowi.

– Panno Warren – starał się mówić poważnie. – Mam nadzieję, że zje pani z

nami kolację dziś wieczorem? Na dole w restauracji, o siódmej. Do tego czasu

awaria na pewno zostanie usunięta.

– Fioletowe! – wykrzyknęła Cindy, patrząc w lustro.

– Powiedzmy: bakłażan. Brzmi bardziej dystyngowanie. Ostatnio bardzo

modny kolor – wyjaśnił Manny.

– Dlaczego to mnie zawsze przytrafia się coś takiego?!

– To na pewno jakiś spisek. Co powiedziała fryzjerka?

– Nie wiem. Jeny zdążył wysłać ją do domu.

– Co powiedział Jerry?

– Podał mi papierową torbę, żebym zakryła głowę. Lepsza byłaby

plastikowa. Przynajmniej można popełnić samobójstwo.

background image

– Wiesz, mnie się to nawet podoba. – Manny pokiwał głową. – Mnóstwo

ludzi zapłaciłoby majątek za podobny kolor.

– Manny! Dzisiaj wieczorem idę na kolację ze Stantonem i jego ludźmi. Nie

mogę wyglądać jak jedna ze Spice Girls.

– Słyszałem, że ci faceci pojawili się dokładnie wtedy, kiedy zgasło światło.

– Jasne. Kiedy może wydarzyć się coś złego, na pewno się wydarzy.

Musiałam zrobić na nich niezłe wrażenie swoim wyglądem. Że nie wspomnę o

wibratorach, które Samanta kazała wręczać Wszystkim gościom.

– Przynajmniej wiesz, że nic gorszego nie może się już zdarzyć.

– Proszę, nie mów tego głośno, bo zapeszysz. Manny, czy mogę iść na

kolację w mojej zielonej czapce?

– Nie ma mowy. – Przyjrzał się uważnie jej włosom. – Cindy, wydaje mi się,

że masz sukienkę dokładnie w takim kolorze?

– Mam.

– Włóż ją. I zamotaj coś na głowie. Najlepiej coś niebieskiego.

– Nie mam niebieskiej chustki. Manny wydął usta.

– Wiem! – wykrzyknął po chwili. – Gdzie jest ta piżama? Rozejrzał się i

znalazł torbę leżącą na sąsiednim krześle.

– Oszalałeś! Nie pójdę na kolację z Erykiem w jego spodniach od piżamy na

głowie! W dodatku w spodniach, które sama wykradłam mu z pokoju.

Manny nie zwracał na nią uwagi, tylko na różne sposoby zawijał niebieski

materiał.

– Pomyśl, że to szal za trzysta pięćdziesiąt dolarów. Wystarczy podwinąć

gumkę, ukryć plamę i proszę! – Przewiązał jej włosy i zaciągnął ją do lustra.

Cindy otworzyła oczy ze zdziwienia. Szeroka jasnoniebieska opaska pięknie

kontrastowała z kolorem włosów, zsuniętych teraz z czoła i spiętrzonych z tyłu.

– Do diabła, Manny! Jak na to wpadłeś?

– Prawo ostatniej deski ratunku.

– A jeśli je rozpozna?

background image

– Gdyby był gejem, nie zaryzykowałbym. Ale zwyczajny facet? W dodatku

głodny i napalony na ciebie? Bądź spokojna. Poza tym nikomu nie przyjdzie na

myśl, że można mieć na głowie spodnie.

– Mam złe przeczucia – mruknęła Cindy do lustra.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Eryk pomachał ręką swoim współpracownikom wychodzącym z restauracji.

To dziwne, ale nigdy dotąd nie zauważył, że są aż tak niewiarygodnie nudni.

Kolacja dłużyła mu się strasznie, bo Cindy wybrała najodleglejsze miejsce przy

stole i nie miał okazji zamienić z nią choćby słowa.

– Dziękuję, że zgodziłaś się na chwilę rozmowy. Może poszlibyśmy na

dach? Przy okazji zobaczyłbym ten wspaniały widok. Nie mówiąc o tym, że

marzę o papierosie.

Wahała się, więc szybko dodał:

– Nie chciałbym, żeby ktoś podsłuchał, o czym mówimy.

– Wydawało mi się, że rozmowa ma dotyczyć spraw hotelowych... –

Przyglądała mu się zmrużonymi oczami.

– Tak, ale lepiej, żeby wszystko zostało między nami.

– Skoro tak mówisz... – Odeszła od stołu i zanim zdążył ją powstrzymać,

podpisała rachunek za kolację.

Eryk odprowadzał ją wzrokiem. Podziwiał jej biodra rysujące się znajomą

linią pod cienką, bordową sukienką. Cindy znowu wyglądała pięknie, nawet z

włosami w tym przedziwnym kolorze.

Można się do nich przyzwyczaić, uznał. Przyzwyczaić? O czym on myśli?

Przecież nie zamierza być tu na tyle długo, żeby przyzwyczajać się do

czegokolwiek! Wspólnie spędzona noc będzie jedynie miłym wspomnieniem, i

tyle.

– Zrobiłaś doskonałe wrażenie na moich ludziach – powiedział, i była to

szczera prawda.

– Nie dziwię się – zaśmiała się krótko. – Po pierwszym spotkaniu nie

mogłam już spaść niżej w ich oczach.

– Powiedziałem im, że przywykną do ciebie...

background image

– Piękne dzięki.

– ... bo zawsze jesteś tam, gdzie coś się dzieje.

– Sam pan wie, że na tym polega moja praca. – Jej chłód był nie do

przewalczenia.

Zachowywała się wobec niego jak obca osoba. Ale w międzyczasie zostali

przecież kochankami... Nienawidził sytuacji, w jakiej znaleźli się teraz.

Winda wywiozła ich na samą górę. Cindy porozumiała się z ochroną,

polecając wyłączyć urządzenie alarmowe na drzwiach, po czym wyszli na dach.

Widok rzeczywiście zapierał dech w piersiach. Rozświetlone

1

miasto i zatoka,

żyjąca własnym życiem. Dokoła panował spokój. Ciszę zakłócały jedynie słabe

odgłosy ruchu ulicznego i szum chłodnego, grudniowego wiatru.

Cindy drgnęła, kiedy Eryk zarzucił jej marynarkę na ramiona. Poczuła

zapach znajomej wody toaletowej i ciepło jego ciała bijące od jedwabnej

podszewki.

– Dzięki – mruknęła, zastanawiając się z niepokojem, dlaczego chciał

przyjść właśnie tutaj.

Jeśli rozmowa miała dotyczyć ich nocy, musi mu powiedzieć, że nie ma na

to ochoty. Przygładziła ręką włosy i z niepokojem zauważyła, że jej pseudo-szal

nieco się rozluźnił.

– Pięknie! – Eryk odwrócił się do niej.

Ale jak mu to powiedzieć? Paraliżowała ją świadomość, że Eryk stoi tuż

obok, na wyciągnięcie ręki. A ona poznała wszystkie intymne sekrety jego

wspaniałego ciała!

– Chciałabym iść dzisiaj wcześniej spać – oświadczyła i nagle zdała sobie

sprawę, jak dwuznacznie zabrzmiały jej słowa.

– Sama – dodała szybko, pogarszając jeszcze sytuację. – Zacznijmy więc tę

rozmowę.

Wyciągnął do niej rękę i dreszcz pożądania przeszedł ją od stóp do głów.

Przerażona bezwstydną reakcją – własnego ciała, uciekła w agresję.

background image

– Jak śmiał pan zwabić mnie tutaj pod pozorem służbowej rozmowy, skoro

ma pan w głowie tylko seks! Czyżby nie robił pan jeszcze tego na dachu? –

Chciała go zranić, żeby ukarać samą siebie. – Jak widzę, potrzeba panu

specjalnych podniet! Przecież dałam już panu niezły materiał do męskich

rozmów w siłowni.

Stała blada i wzburzona.

– W kieszeni znajdzie pani mały pakiecik. – Spokojnie wskazał na

marynarkę. – To pani własność. Ostrożnie – dodał, widząc, jak wyszarpuje

zawiniątko z kieszeni.

Odwinęła serwetkę.

– Pęknięty – powiedziała cicho na widok szklanej łzy błyszczącej w świetle

księżyca.

– Przepraszam. Nastąpiłem na niego przypadkiem. Prawdopodobnie

przyczepił się do mojego smokinga i upadł nie zauważony.

– Trudno – odparła, ale Eryk po głosie poznał, że było jej przykro.

– Jubiler powiedział, że nie da się go naprawić. To stary, cenny kryształ.

Jubiler? Co Eryk wie? zastanawiała się w panice. Napotkała jego uważny

wzrok i ugięły się pod nią kolana.

– Tak, mówiono mi to. – Wepchnęła paczuszkę do torebki i podeszła do

balustrady na krańcu dachu.

– Jubiler twierdzi, że kryształ może pochodzić z zabytkowego żyrandola,

który dzisiaj miałby niezwykłą wartość – usłyszała stłumiony głos Eryka.

Prawdopodobnie stał tyłem do niej i patrzył w drugą stronę.

– Domyślam się. – Zwilżyła wargi i wystawiła twarz na wiatr, żeby jakoś

dojść do siebie.

I wtedy pstry podmuch zrujnował całą pracę Manny’ego. Jedna nogawka

piżamy wysunęła się spod opaski i powiewała na wietrze jak flaga. Cindy

obiema rękami próbowała wepchnąć ją pod gumkę spodni, ale śliski jedwab

wciąż wymykał się jej z palców. Zerknęła przez ramię. Eryk wciąż stał tyłem do

background image

niej.

Bała się jego następnego pytania. Bała się, że zaraz się odwróci i zobaczy, co

ma na głowie. Histerycznym ruchem szarpnęła zawój i zerwała go z głowy. Co

dalej? Nie miała kieszeni. Torebka była zbyt mała. Zwinęła materiał w kulkę i

rozejrzała się bezradnie.

– Cindy! – usłyszała i niewiele myśląc, wyrzuciła piżamę przez balustradę. –

Czy ten kolczyk pochodzi z żyrandola wiszącego w holu?

– Nie wiem. To pamiątka rodzinna – wyjąkała.

– Ale mówiłaś, że twój dziadek był kiedyś właścicielem Kryształowego

Pająka. – Eryk podszedł i zajrzał jej w oczy. – Cindy, mój ojciec twierdzi, że to

może być oryginalny, francuski La Merveille, wart teraz fortunę!

– Twój ojciec?

– Całe lata pracował w hucie szkła.

– Nie znam się na żyrandolach – odezwała się Cindy nienaturalnie wysokim

głosem. – Ktoś w księgowości na pewno powie ci, jaka jest jego wartość.

– Już sprawdziłem księgi inwentarzowe. Podejrzewam, że wpis dotyczący

żyrandola jest fałszywy. Cindy! – Pochylił się ku niej. – Powiedz mi wszystko,

co wiesz. Jeśli nie, będę musiał powiadomić ludzi od Harmona o swoich

podejrzeniach. Wtedy przyślą tu rzeczoznawcę.

Cindy rozważała wszystkie możliwości, włącznie z tą, żeby skoczyć z dachu.

– Skąd mam wiedzieć, że i tak do nich nie zadzwonisz?

– Racja. Tego nie możesz wiedzieć. – Zacisnął usta. Oparła się łokciami o

balustradę i zapatrzyła w przestrzeń.

Stanął tuż przy niej.

– Mój dziadek kochał ten hotel – zaczęła powoli – a żyrandol był dla niego

kwintesencją świetności i wyjątkowości tego miejsca. To on wymyślił, żeby

zrobić kolczyki z kryształowego wisiora, który wieńczył całość. Podarował je

mojej babce, a ja odziedziczyłam je po niej wraz z piękną historią o żyrandolu,

który podczas wojny sprzedano i zastąpiono szklaną kopią, żeby zasilić fundusz

background image

na dozbrojenie naszego wojska. Długo nie miałam pojęcia, że ta historia jest

nieprawdziwa.

– Kiedy zaczęłaś podejrzewać, że coś jest nie tak?

– Przypadkiem w Chicago zobaczyłam jedną z kopii. Była nieporównanie

gorsza od naszej. Specjalnie pojechałam do Hollywood – to samo. I obie miały

ten centralny fragment, którego brakowało w naszym żyrandolu.

Potem zaczęłam przeglądać papiery po dziadku i w jego dzienniku

znalazłam ostateczny dowód. Kiedy kopia była już gotowa, rozmyślił się.

Zostawił oryginał, a kopię sprzedał na czarnym rynku. Fundusz wojenny zasilił

pieniędzmi z własnych oszczędności.

– Niesamowita historia! – Eryk pokręcił głową.

– I smutna. Suma przekazana na armię, znacznie zresztą przewyższająca

ówczesną wartość żyrandola, tak uszczupliła jego zasoby, że był zmuszony

sprzedać swoje udziały w tym hotelu. Nikomu jednak nie powiedział, że w holu

wisi oryginał. To była jego tajemnica.

– Dlaczego nikogo o tym nie zawiadomiłaś?

– Harmon natychmiast wystawiłby żyrandol na licytację, – a nam zamówiłby

jakąś kiepską kopię albo zgoła nic. Ostatnia rozmowa z tobą utwierdziła mnie w

tym przekonaniu.

– Cindy! Taki żyrandol powinien wisieć w muzeum.

– Jego miejsce jest tutaj – upierała się.

– Nieprawda. Właściciele hotelu muszą wiedzieć, jaka jest prawdziwa

wartość żyrandola.

– I ty im o tym powiesz, tak?

– Nie wiem jeszcze, ale...

– A ja ci zaufałam! – Mimo starań nie mogła powstrzymać łez. –

Uwierzyłam, że zrozumiesz, co naprawdę liczy się w życiu.

Wyraz oczu Eryka nie zmienił się ani na jotę. Cindy odwróciła się

zdruzgotana. Okazała się taka słaba! To przez nią setki ludzi stracą pracę.

background image

– Wszystko to moja wina – szepnęła do siebie. – Powinnam wypełniać

polecenia korporacji, bez względu na to, jak były głupie. Teraz nas sprzedadzą

albo zamkną, a żyrandol i tak będzie stracony.

Zatkała ręką usta, żeby stłumić szloch.

– Ejże! Nie traktuj wszystkiego tak osobiście. – Eryk odwrócił ją do siebie. –

Przecież robiłaś to, co według ciebie było najsłuszniejsze. Jeśli Harmon

zdecyduje, że sprzedaje Kryształowego Pająka, nie będzie w tym twojej winy.

Bliskość Eryka i ciepło jego rąk, które czuła nawet przez marynarkę, nie

pomagały jej się uspokoić.

– Raczej powiedz: jeśli ty zdecydujesz, że Harmon sprzedaje hotel.

– Na tym polega mój zawód.

– I nie przeszkadza ci, że kilka twoich słów może zmienić życie tylu Bogu

ducha winnych ludzi?

– Oboje mamy swoją pracę. Nie wolno pozwolić, żeby emocje wpływały na

interesy.

Dlaczego pociągają akurat taki człowiek?! Odwróciła głowę, żeby nie

widzieć jego ust, których dotyk tak dobrze pamiętała.

– Mamy zupełnie różne poglądy, pan i ja. – Dumnie uniosła głowę. – Dla

mnie hotel Pod Kryształowym Pająkiem to coś więcej niż zwykłe zestawienie

zysków i strat. I gdyby tylko było mnie stać, kupiłabym go sama.

Twarz Eryka złagodniała. Wyciągnął rękę i odsunął kosmyk włosów z

policzka Cindy.

– Gdyby mnie było stać, kupiłbym go dla ciebie – powiedział.

Wszystko, co nastąpiło potem, przypominało film odtworzony w

zwolnionym tempie. Eryk przyciągnął ją do siebie i mocno objął. Cindy

zamknęła oczy i poddała się kojącemu uściskowi, w którym oboje chcieli trwać

jak najdłużej. On ujął jej twarz w dłonie i pochylił głowę, szukając ustami jej

ust. Oddychała szybko w oczekiwaniu długiego pocałunku. Kiedy ich wargi

zetknęły się w końcu, przylgnęła do niego całym ciałem i westchnęła głęboko.

background image

Eryk wędrował dłońmi po jej ciele, a ona z rozkoszą poddawała się temu

dotykowi.

– Cindy! – szepnął. – Przy tobie jestem zdolny do największych szaleństw.

Chcę się z tobą kochać, tu i teraz.

– Nie powinniśmy – wymamrotała nieprzytomnie, myśląc tylko o tym, żeby

oddać mu się pod gołym niebem, w świetle gwiazd i przy wtórze szumu wiatru.

Namiętne szepty i westchnienia przeplatały się z chwilami napiętej ciszy.

Nagle niebo nad ich głowami przecięły smugi ostrego światła. Oboje drgnęli

jak oparzeni. Gwałtownymi ruchami próbowali doprowadzać do porządku

ubrania.

– Co się dzieje, do diabła? – wyjąkał Eryk, którego twarz znalazła się nagle

w zasięgu reflektora.

Cindy wyjrzała przez balustradę. Na chodniku stał szef ochrony z tubą przy

ustach. Dookoła zaczynali już gromadzić się gapie.

– Stop! – usłyszała. – Nie skakać. Zaraz będzie tu policja.

– Oni tam na dole myślą, że ktoś chce zeskoczyć z dachu – wyjaśniła

Erykowi.

– Wierz mi – warknął – chętnie sam bym zeskoczył, żeby złamać kark temu

idiocie.

Cindy wychyliła się znowu.

– Pete! – zawołała przez złożone w trąbkę dłonie. – Nikt nie ma zamiaru

skakać!

– Cindy! To ty?

– Jak widzisz.

– O rany! Co zrobiłaś z włosami?

Rozejrzała się, czy w pobliżu nie leży jakaś cegła, żeby rzucić nią w Pete’a.

Na szczęście dla niego dach był czysty.

– Zadzwoń na policję i powiedz, że to pomyłka. Zaraz schodzę.

– Dobra. – Pete był wyraźnie rozczarowany. Światła zgasły i dach pogrążył

background image

się w mroku.

– Muszę iść – oznajmiła Cindy. – W przeciwnym razie ktoś przyjdzie tu po

mnie.

Wstydziła się za siebie. Zachowywali się jak zwierzęta. Żadnych uczuć. Sam

instynkt. Przynajmniej z jego strony.

– Cindy – szepnął Eryk i szybko ją pocałował. – Czy wiesz, że jeszcze

chwila i byłbym na samym szczycie...

Wyrwała się z jego objęć i gwałtownym ruchem zerwała z siebie marynarkę.

– Muszę iść – powiedziała ostro.

– Co się dzieje? – Nie rozumiał jej zachowania.

– Nic – warknęła.

Nie mogła przecież przyznać się głośno, że zakochała się w Eryku Stantonie

– człowieku, który reprezentował sobą wszystko to, czego ona nie znosiła.

Manny wiedział, przed czym ją ostrzega.

– Cindy! Wyrzuciłaś piżamę Stantona z dachu?! – Manny patrzył to na

Cindy, to na plastikową torbę.

– Jak mogłam przypuszczać, że zaczepi się o okno? Przez cztery dni

starałam się wydostać ją od ochrony, nie wzbudzając podejrzeń.

– Wolę nie pytać, dokąd z nią teraz idziesz. – Manny patrzył na nią jak na

pomyloną.

– Prosto do kotłowni. Dziś o czwartej Stanton pokaże mi gotowy raport,

więc muszę zminimalizować do zera prawdopodobieństwo katastrofy, którą na

pewno bym wywołała.

– Przynajmniej choinkę masz z głowy. Cóż może być bezpieczniejszego od

tradycyjnych cukierków?

– Też tak myślę. A teraz lecę, bo jestem umówiona u fryzjera.

– Coo? Dotychczasowe próby niczego cię nie nauczyły?

– Teraz będzie dobrze, zobaczysz.

background image

Coś w jej głosie sprawiło, że Manny popatrzył na nią uważnie.

– Denerwujesz się raportem? – zapytał.

– Jasne. – Głos jej zadrżał, mimo iż bardzo się starała zachować spokój.

Manny poklepał ją po ręce.

– Wykonałaś tu wspaniałą robotę. Jeśli Stanton i jego ludzie tego nie

zauważyli, są nie tylko ślepcami, ale kompletnymi głupcami.

– Dzięki.

– Nie znoszę tego człowieka za to, że przepuścił cię przez taką wyżymaczkę.

– Nie wiń Eryka, Manny. Na wszystko sama zapracowałam. – Ze zgrozą

czuła, że oczy napełniają się jej łzami.

– O Boże! – Manny złapał się za głowę. – Tylko mi nie mów, że się w nim

zakochałaś.

– Zakochałam się. I wcale nie jestem z tego powodu dumna. Może mi

przejdzie, kiedy zobaczę raport.

– Będzie durniem, jeśli nie zauważy, jakie ma szczęście!

– Jak to dobrze, Manny, że jedziesz ze mną do domu na święta.

– Ja też się cieszę. Spotkamy się na lotnisku. Na razie cześć.

Cindy odetchnęła, widząc, jak płomienie pochłaniają pechowe niebieskie

spodnie. Musi pamiętać, żeby wypisać później raport o zaginięciu ubrania

należącego do gościa hotelowego. Przecież Eryk sprawdza wszystkie

dokumenty...

Spojrzała na zegarek i pędem pobiegła do fryzjera. W progu salonu przetarła

oczy ze zdumienia. Zdyszana Matylda uwijała się wśród tłumu klientów. Na

widok Cindy rozległy się okrzyki, że to jest kolor, o jaki wszystkim chodzi.

– Przebój sezonu. – Matylda rozpromieniła się cała. – Zarobimy fortunę.

– Niesamowite. – Oniemiała Cindy przesunęła ręką po włosach. – To znaczy,

bardzo się cieszę.

– Jeny jest na zapleczu – poinformowała Matylda i z nowym wigorem zajęła

background image

się pracą.

Stary fryzjer czekał na Cindy. Posadził ją w fotelu i otulił zieloną peleryną.

– To mój prezent gwiazdkowy dla ciebie – mruknął. – Mimo że byłaś

niegrzeczna.

– Jerry, nie wierz we wszystko, co ludzie mówią.

– A jeśli widziałem to na własne oczy? – Popatrzył na nią z czułością. –

Ładna z was para. Pasujecie do siebie, ty i Stanton.

Już chciała protestować, ale przypomniała sobie, że nie warto, bo Jerry i tak

nie zmienia zdania.

– Jerry! – Nagle coś przyszło jej do głowy. – Ty wiedziałeś, że Quinn to

Stanton, prawda?

– Od samego początku.

– Powiedział ci?

– Nie. Wiedziałem i tyle.

Westchnęła. Cały Jerry. Niczego nie da się przed nim ukryć. Rzuciła mu

mordercze spojrzenie, ale on zupełnie się tym nie przejął. Z cichym śmiechem

wziął nożyczki i zaczaj ją strzyc.

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Eryk przejrzał szczegółowe sprawozdania swoich współpracowników.

Określenia „niekonwencjonalny, ale skuteczny” pojawiały się w nich raz po raz.

Wszyscy potwierdzali jego opinię. Kryształowy Pająk działał sprawniej i dawał

większe zyski niż niejeden z wzorcowo prowadzonych hoteli należących do

korporacji.

Jego raport był w zasadzie gotowy. Pozostały jedynie wnioski i rozwiązanie

problemu: czy funkcjonowanie hotelu Pod Kryształowym Pająkiem pasuje do

zaplanowanej przez Harmona strategii działania?

Mimo że Eryk w raporcie napisał wiele zdań o korzyściach wynikających z

posiadania takiego hotelu, nie miał wątpliwości, jak brzmi odpowiedź na tak

sformułowane pytanie. Czasami jednak przypominał sobie błagalne spojrzenie

Cindy i ogarniały go rozterki.

Nie chciał jednak narazić na szwank swojej dobrej reputacji. Jedyne co

mógł, to przekonać Harmona, żeby sprzedać Kryształowego Pająka w całości.

Powiedział Cindy, że kupiłby dla niej ten hotel, gdyby było go na to stać. Nie

był aż tak zamożny, ale przecież znał wielu inwestorów, których mógłby do tego

namówić. Zachowałby wówczas twarz wobec obu stron.

Ale korporacji chodziło tylko o prostą odpowiedź na proste pytanie.

Dlaczego więc komplikować całą sprawę? Dawno temu przysiągł sobie, że nie

pozwoli żadnej kobiecie wtrącać się do swojej pracy, i dotrzymał słowa. Do

dzisiaj. Z miłości do Cindy Warren musiał stracić rozum.

Jak to z miłości?! opamiętał się. Kto tu mówi o miłości?

Usiadł przy biurku i w szalonym tempie dokończył pisania raportu. Nie miał

ochoty zakochiwać się w kobiecie, która jest ekscentryczna, nieprzewidywalna,

ma zbyt miękkie serce i koszmarną fryzurę. NIGDY wystukał wielkimi literami

na ekranie komputera.

background image

Cindy weszła do pokoju konferencyjnego kwadrans przed czasem. Musiała

przygotować się na spotkanie z Erykiem. Wybrała sobie miejsce naprzeciw

drzwi i przez pięć minut ćwiczyła scenę: „Zajęta kobieta interesu wita

interesanta, pewnie siedząc w fotelu”. Podwyższyła siedzenie swojego krzesła i

obniżyła siedzenie krzesła stojącego po jej prawej stronie, żeby dosłownie

pokazać swoją dominację nad Erykiem.

Kiedy usłyszała na korytarzu jego kroki, usiadła i udawała, że robi notatki na

marginesie jakichś dokumentów.

– Wolisz, żebym przyszedł, kiedy skończysz? – Zatrzymał się w progu.

– Ależ nie. – Powoli odłożyła pióro.

Na razie wszystko szło po jej myśli. Najwyższy czas odegrać przećwiczoną

etiudę. Z oczami utkwionymi pewnie w twarzy Eryka odchyliła się niedbale...

Zapomniała tylko, że podwyższając krzesło, powinna przykręcić oparcie do

siedzenia. Przerażony Eryk nie zdążył jej przytrzymać. Runęła plecami do tyłu i

uderzyła głową o podłogę.

– Nic mi nie jest – wyjąkała mimo bólu, który rozsadzał jej czaszkę. – Lepiej

zacznijmy od razu. – Podniosła się, zażenowana.

Przyglądał się jej przez chwilę, potem usiadł i wyjął z teczki raport. Cindy

wystarczył jeden rzut oka, żeby z twarzy Eryka wyczytać to, co usłyszy za

chwilę.

– W moim raporcie radzę korporacji, żeby sprzedała hotel. Przykro mi, ale z

profesjonalnego punktu widzenia musiałem tak postąpić. Ja i wszyscy moi

ludzie podkreślamy, że Kryształowy Pająk jest znakomicie prowadzony. Błędem

Harmona był zakup hotelu, który całkowicie nie odpowiada prowadzonej przez

nich polityce.

– Zakup? Raczej kradzież. Dwa lata temu Harmon oszukał grupę starych

inwestorów, nabywając hotel za bezcen.

– Starałem się bardzo rzetelnie wycenić jego dzisiejszą wartość. I, jeśli cię to

background image

interesuje, nie wspomniałem ani słowem o żyrandolu. Uznałem, że powinienem

zachowywać się tak, jakbym nie znał jego historii.

– Ale ją znałeś! Opowiedziałam ci ją, żebyś zrozumiał, że pewne wartości

należy chronić. Likwidujesz hotel, który przynosi zyski!

– Na razie.

– Co przez to rozumiesz?

– Za kilka lat gry fabularne oraz wampiry wyjdą z mody i możecie stracić

klientów. Harmon wie, co robi, nastawiając się na grupę średnich i dużych

biznesmenów...

– Jak rozumiem, poznałam już najważniejsze założenia pańskiego raportu –

przerwała. – Nie uważam, żeby dłuższa rozmowa mogła wnieść nowe aspekty

do sprawy. Nasze spotkanie jest skończone. – Cindy wzięła głęboki oddech i

wstała, starając się, żeby Eryk nie zauważył, ile ją to kosztuje.

Odwróciła się tyłem do niego, by nie widział łez w jej oczach. Słyszała, że

odchodzi, ale nawet nie drgnęła.

– Cindy! – odezwał się, stając przy drzwiach. – Przepraszam, że zepsułem ci

Boże Narodzenie.

– Panie Stanton! – rzuciła przez ramię. – Proszę sobie nie pochlebiać. Nie

ma pan takiej władzy nade mną.

Trafiła go. Poznała to po jego minie. I o to jej chodziło!

– Chciałbym powiedzieć, że mimo nieporozumień bardzo cenię sobie naszą

współpracę. I jeszcze jedno – dodał po chwili. – Masz śliczną fryzurę.

Zamknął za sobą drzwi. Cindy oparła głowę na rękach. Szkoda, że w ogóle

spotkała tego człowieka!

W tym momencie odezwała się jej krótkofalówka.

– Cindy – usłyszała zdyszany głos Manny’ego. – Czy zniesiesz jeszcze jeden

kryzys choinkowy?

– Chcesz powiedzieć, że pięć tysięcy zwykłych cukierków może okazać się

niebezpieczne?

background image

– Tak, jeśli do holu wedrze się tłum chuliganów, żeby strząsnąć je z

drzewka!

Eryk uznał, że należy mu się łyk czegoś mocniejszego. Szedł właśnie do

baru, kiedy usłyszał szum dobiegający z holu. Zawrócił, żeby sprawdzić, co się

dzieje. Z sufitu sypał się kolorowy grad. Czterech umięśnionych mężczyzn

potrząsało świerkiem, a ich towarzysze łapali cukierki i wpychali je garściami

do kieszeni i plastikowych toreb. Dolne gałęzie były już całkowicie ogołocone.

Jak należało się spodziewać, Cindy natychmiast pojawiła się na placu boju.

Eryk obserwował z ukrycia, jak po raz kolejny udało się jej rozwiązać kryzys –

szybko, skutecznie i elegancko.

Szybko usunęła prowodyrów całego zajścia. Kazała ustawić rusztowanie.

Cukierki zostały zdjęte z choinki i w wielkich koszach wystawione na ulicę.

Każdy chętny mógł się nimi poczęstować. Pracownicy Cindy dwoili się i troili.

Widać było, że zrobią dla niej wszystko. Eryk nie miał co do tego żadnych

wątpliwości. Oni po prostu ją kochali.

On też.

Pokochał niewłaściwą kobietę w niewłaściwym czasie. Przecież najbardziej

cenił sobie uporządkowane życie. Zawsze otaczał się ludźmi praktycznymi i

reagującymi w łatwy do przewidzenia sposób. Dlatego nie mógł porozumieć się

z własnym ojcem – niekonwencjonalnym człowiekiem o duszy artysty.

Eryk widział ze swojego kąta, jak Cindy powoli wchodzi po schodach.

Przystanęła na górnym podeście i zapatrzyła się w żyrandol. Dałby wiele, żeby

dowiedzieć się, o czym myśli. O dziadku? O długiej historii tego hotelu? Czy o

przyszłości?

W holu panował spokój. Wielki świerk, całkowicie pozbawiony ozdób, stał

pośrodku lekko pochylony.

Pochylony?! Eryk wypadł z ukrycia. Cindy także zauważyła, że coś jest nie

tak. Przerażona zbiegała po schodach.

background image

– Uwaga! – krzyczała. – Choinka się przewraca!

Ogromne drzewo zachwiało się i z szumem upadło, pokrywając całą podłogę

grubym płaszczem igieł. Górne gałęzie zaczepiły o żyrandol, który rozhuśtał się

niebezpiecznie. Kryształowe wisiorki uderzały o siebie z dźwięcznym stukotem.

Eryk spojrzał w górę.

– Usunąć się! – wrzasnął.

Rozległ się zgrzyt metalu... Żyrandol runął na ziemię i rozprysnął się na

tysiące kawałków.

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Cindy przepłakała całą noc. Rano z trudem otworzyła zapuchnięte oczy.

Jeszcze nigdy nie czuła się tak przegrana. Po spotkaniu z Erykiem była pewna,

że nic gorszego już się nie zdarzy, ale wypadek z choinką i żyrandolem szybko

rozwiał jej złudzenia. Wprawdzie gałęzie świerka osłabiły nieco siłę uderzenia,

ale i tak żyrandol rozpadł się na niezliczone kawałki. Nie było pewności, czy

kiedykolwiek uda się przywrócić mu dawną świetność.

Eryk razem z pracownikami hotelu zbierał rozsypane fragmenty i układał je

do dziesiątków pudeł, ale Cindy przez cały czas uważała, żeby nie znaleźć się

blisko niego. Był inny, niż sobie wyobrażała. Nie umiałby kochać jej takiej, jaka

jest. Nigdy by mu nie zależało, żeby razem z, nią chronić ludzi, rzeczy i miejsca.

On wolał niszczyć wszystko w imię interesu jakiejś tam korporacji.

To była najgorsza Wigilia w jej życiu. Wstała z łóżka, podeszła do telefonu i

odruchowo nakręciła numer.

– Mamo, wesołych świąt... – Łzy popłynęły jej po policzkach.

Eryk postanowił spędzić poranek w siłowni. Znalazł wolny przyrząd do

joggingu i dopiero wtedy zauważył, że na sąsiednim urządzeniu ćwiczy Manny.

Kiwnęli głowami na przywitanie.

– Wcześnie pan zaczyna – rzucił Eryk.

– Za parę godzin mam „samolot. – Manny nawet nie starał się być uprzejmy.

– Do domu” na święta?

– Uhm, jadę z Cindy.

A więc jednak coś ich łączy. Dziwne, bo Manny nie wydawał się mężczyzną,

który... Zresztą, co go to obchodzi. Przyspieszył prędkość ścieżki, żeby

wyładować zazdrość – uczucie, o które by siebie nie podejrzewał.

– Mam nadzieję, że spędzicie oboje miłe święta – mruknął.

background image

– Z pańskiego tonu wnoszę – Manny nie zdejmował wzroku z monitora – że

niezbyt się to panu podoba.

Jego wrogość nie uszła uwagi Eryka.

– Nie zdawałem sobie sprawy – wzruszył ramionami – że pana i Cindy łączy

intymny związek.

– Cindy i mnie nie łączy intymny związek, panie Stanton – warknął Manny.

Eryk poczuł ulgę. Ale to nie była właściwa reakcja, kiedy człowiek rujnuje

innym Boże Narodzenie, uświadomił sobie nagle.

– Cindy pewnie powtórzyła panu, że poradziłem Harmonowi sprzedaż

hotelu. Przykro mi, ale na tym polega moja... Co jest, do cholery... – przerwał,

bo Manny jednym pchnięciem zrzucił go ze ścieżki i stojąc obok, patrzył na

niego z wyraźnym obrzydzeniem.

– Cindy powiedziała mi, że raport był pozytywny, palancie. Wygląda na to,

że nie chciała mnie martwić. Jesteś pętakiem i tchórzem, Stanton. Nie

zasługujesz na nią. A ona już na pewno – nie zasłużyła na to, co jej

zafundowałeś! Zawodowo i prywatnie. – Manny odwrócił się na pięcie. – Proszę

mi wybaczyć. Muszę stąd odejść, zanim dam panu w pysk i stracę pracę.

Zaskoczony Eryk wpatrywał się w plecy odchodzącego Manny’ego. I nagle

zrozumiał wszystko. Naprawdę bał się okazywać uczucie ludziom, na których

mu zależało. Cindy i ojciec byli tego najlepszym przykładem.

Jego mózg pracował teraz na najwyższych obrotach. Tak. Już wiedział.

Harmon dostanie pieniądze za zniszczony żyrandol od towarzystwa

ubezpieczeniowego. Reszta ich nie obchodzi. Żyrandol można zrekonstruować.

Wprawdzie nie odzyska nigdy swojej poprzedniej wartości, ale dla Cindy to

akurat nie ma znaczenia. Jej zależy na symbolu. Tak się przypadkiem składa, że

on zna znudzonego życiem eksperta od szkła, który z pewnością podejmie się

rekonstrukcji.

Kto wie, może przy okazji uda mu się odbudować swoje pokręcone relacje z

ojcem? Ale najpierw musi odnaleźć Cindy. Przecież ona nie ma pojęcia o jego

background image

uczuciach! Szalona chwila wymaga szalonych czynów, pomyślał.

– Oliver! – krzyknął i puścił się biegiem za Mannym. – Poczekaj!

– Zwariowałeś, człowieku – podsumował go Manny, słuchając jego

niezbornej wypowiedzi.

– Wiem! – Eryk wyrzucił ręce w powietrze. – Ale moje stosunki z Cindy od

początku były zwariowane. Ta sytuacja mnie przerosła – mówił nieskładnie, ale

nie mógł nic na to poradzić. – Jeśli się dobrze zastanowić, to cud, że nasze

ścieżki w ogóle się przecięły. Nastąpiła jakaś niezwykła koincydencja

wypadków...

– Koincydencja! – Manny wytrzeszczył na niego oczy...

– Koincydencja... No, zbieżność... – Eryk się zaczerwienił.

– Wiem, co to znaczy koincydencja, tylko... Zresztą teraz to nieważne –

westchnął Manny. – Jeśli się nie uda, Cindy nam dokopie.

Cindy do ostatniej chwili zwlekała z wejściem na pokład samolotu.

Manny’ego wciąż nie było. W końcu, przełykając łzy zawodu, podniosła torbę i

poszła do wejścia.

Nie spędzi świąt z kimś, kto był jej szczególnie bliski. Zamknęła oczy i

próbowała wziąć się w garść. Potrzebowała Manny’ego, mimo że cieszyła się na

spotkanie z matką. Dzisiejsza poranna rozmowa okazała się punktem zwrotnym

w ich stosunkach. Mama wysłuchała jej historii i umiała pocieszyć.

– Cześć – usłyszała znajomy głos.

Spojrzała w górę i zmartwiała.

– Eryk?! Go ty tutaj robisz?

– Mam miejsce obok ciebie. Zamieniłem się z Mannym. On leci teraz do

Atlanty.

Pokiwała głową, ale było jej przykro, że Manny nic nie powiedział o zmianie

planów.

– Ma tam wielu przyjaciół. A ty? Jedziesz do ojca? To znaczy, że musieliście

background image

rozmawiać.

– Tak, rozmawiałem z nim. – Eryk uśmiechnął się szeroko.

– Nie było to wcale takie straszne.

Kapitan poinformował, że start samolotu opóźni się o czterdzieści pięć

minut. Cindy jęknęła. Oznaczało to czterdzieści pięć minut przebywania dłużej z

Erykiem.

– Będziemy mogli porozmawiać – powiedział spokojnie.

– Porozmawiać?

Wtedy sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął małe pudełko w srebrnym^,

metalizowanym papierze.

– To dla ciebie.

Cindy trzymała pudełko w drżących dłoniach, niepewna, co robić.

– Dla mnie? – spytała, a potem rozwinęła papier.

W pudełku, na czarnym aksamicie, błyszczały dwie brylantowe łzy

niezwykłej urody.

– Eryku, nie mogę tego przyjąć.

– Przecież zniszczyłem ci tamte kolczyki – Przez przypadek.

– I kocham cię.

– Są o wiele za drogie – ciągnęła. – Co ty powiedziałeś?

– Dopiero teraz dotarł do niej sens jego słów.

– Że cię kocham. Zmusiłem Manny’ego do odsprzedania mi biletu, żeby

spędzić z tobą Boże Narodzenie. Nawet nie wiesz, jak się namęczyłem.

Pochylił się i pocałował ją w usta. Siedziała nieporuszona.

– Myślałem, że coś do mnie czujesz. – Rozczarowany i speszony zapadł się

w fotel. – Poza niechęcią, oczywiście.

Tymczasem Cindy próbowała uporać się z sama ze sobą. W jednym

momencie doświadczyła zbyt wielu wrażeń: szczęście, strach, zmieszanie,

niepewność ogarnęły ją jak morskie tale.

– Eryku – zaczęła powoli – ja też cię kocham. Ale sama miłość nie

background image

wystarczy. Żeby żyć razem, trzeba czegoś więcej – wspólnych wartości,

wspólnego celu, rodzinnych więzi... Nie chcę, byś myślał, że jestem z tobą

dlatego, bo niedługo zostanę bez pracy.

Chwycił ją za rękę i podniecony opowiedział jej o planach kupienia hotelu.

– A ty jesteś najodpowiedniejszą osobą do prowadzenia tego cyrku –

zakończył. – Oczywiście pod warunkiem, że nie będziesz spoufalać się z gośćmi

płci męskiej.

Objął ją i tym razem Cindy zareagowała tak, jak tego pragnął. Widział, że

mu ufa. Całowali się długo.

– Eryku! – Uśmiechnęła się szelmowsko, kiedy skończyli.

– Czy ty myślisz, że skoro podarowałeś mi brylantowe kolczyki, muszę się

od razu w tobie zakochać?

– Jasne, że tak – parsknął śmiechem. – Sama przyznasz, że to działa,

prawda?

– Masz całkowitą rację. Zachwycony wpatrywał się w jej twarz.

– Czy jesteś przygotowany na spotkanie z moją rodziną? – zapytała.

– Owszem. A ty z moją?

– Chyba tak. Zastanawiam się tylko, czy twój ojciec mnie polubi.

– Kobietę, dzięki której znowu zacząłem grać?! Nie mam żadnych

wątpliwości.

Cindy usiadła głębiej i przymknęła oczy. Najgorsza Wigilia w jej życiu

zamieniła się w Wigilię najszczęśliwszą.

– Cindy? – odezwał się Eryk. – Kiedy sprawdzałem dokumenty hotelowe,

wpadł mi do ręki raport o mojej skradzionej piżamie. Czy wiesz coś o tym?

Zamrugała niepewnie oczami.

– Tak. Sama go wypełniłam.

– A skąd wiedziałaś, że była niebieska?

– Wisiała w łazience, kiedy opatrywałam sobie rękę. – Cindy udało się

zachować spokój.

background image

– A monogram? Przecież na pewno nie mówiłem, że jest wyszyty na

kieszeni. – Patrzył na nią z rozbawieniem w oczach.

– Z... zgadłam. – Jeszcze nie zorientowała się, że Eryk z niej żartuje.

– A kolor? Kochanie, jakim cudem domyśliłaś się, że litery były popielate?

Cindy już, już miała wpaść w panikę, ale uniosła głowę i spojrzała na Eryka.

Uśmiechnęła się i uwodzicielskim gestem przesunęła palcem po jego ustach.

– Co byś powiedział na to, żeby pójść do toalety? Moglibyśmy dokończyć

rozmowę zaczętą na dachu.

– Coś mi się wydaje, że próbujesz zmienić temat! – Chwycił jej palec i

pocałował.

– Sam przyznasz, że to działa, prawda?

– Absolutnie tak!


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
27 Bond Stephanie Nic gorszego się nie zdarzy
Bond Stephanie Nic gorszego się nie zdarzy
027 Bond Stephanie Nic gorszego sie nie zdarzy
Bond Stephanie Nic gorszego sie nie zdarzy
Bond Stephanie Nic gorszego sie nie zdarzy
Bond Stephanie Miłość i uśmiech 27 Nic gorszego się nie zdarzy
Nic w przyrodzie się nie marnuje czyli ludzie na opał!(ver 2)
NIC ZŁEGO SIĘ NIE STAŁO
2017 11 30 Czy fala oskarżeń o gwałt i molestowanie to lincz na mężczyznach Na razie nic im się nie
17 Bond Stephanie Miłość i Uśmiech Żona ,Nie ma takiego słowa!
Nic się nie kończy, Teksty piosenek
Nic się nie stało Polacy nic się nie stało, POLSKA - HOLOKAUST POLAKÓW TRWA !!!
BY NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO, OPOWIASTKI
68 W CIEMNOŚCI NIC SIĘ NIE WIDZI
Od dwóch miesięcy nic się nie działo, Od dwóch miesięcy nic się nie działo
11 NIC SIĘ NIE KOŃCZY w
34 JEZUS WBREW MOJEJ WOLI NIC SIĘ NIE DZIEJE
Chemtrails – Chemiczne smugi Nic się nie dzieje

więcej podobnych podstron