background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Rozdział drugi 

 

            Jaxon  najpierw  go  wyczuła.  Czysty.  ŚwieŜy.  Sexy.  Potrząsnęła  w  myślach  głową 
udzielając sobie reprymendy. JuŜ go znała. Znała dotyk, głos, zapach. Nawet we śnie jej ręka 
zaplątała  sie  w  znajomą  rękojeść  broni.  Teraz  rozluźniła  uścisk  i  pozwoliła,  aby  spadła  na 
prześcieradło  obok.  Czuła  się  bezpieczna.  LeŜała  z  zamkniętymi  oczami,  kontemplując  tą 
emocję.  Poczucie  bezpieczeństwa.  Nie  pamiętała,  czy  kiedykolwiek  wcześniej  tego 
doświadczyła. Zastanawiające było to, Ŝe mimo osłabienia, ran, przebywania z kimś obcym i 
braku pojęcia gdzie była, czuła się bezpieczna. 

Otworzyła oczy i ujrzała go nad sobą, dokładnie tam gdzie sie go spodziewała. Poczuła 

go  we  wnętrzu  umysłu.  Wiedziała,  Ŝe  zawsze  znalazłby  ją  w  tłumie  bez  szukania.  Był  taki 
wysoki,  a  potęga  przylegała  do  niego  jak  druga  skóra.  KaŜde  spojrzenie  na  niego  kradło  jej 
oddech.  To  nie  było  w  porządku.  Był  uosobieniem  mocy.  Czekała  aŜ  przymówi,  musiała 
usłyszeć  jego  głos.  Kochała  jego  dźwięk.  Ta  niespotykana  reakcja  na  niego  przeraŜała  ją. 
Trenowała  się  w  nie  darzeniu  nikogo  uczuciem,  a  szczególnie  męŜczyzny.  Była  pewna,  Ŝe 
gdyby zainteresowała się jakimś męŜczyzną Tyler Drake ponownie by się objawił. 

- Czujesz się dzisiaj lepiej? - Lucian musnął dłonią jej czoło. 

Jaxon odczuła ciepło jego dotyku niczym przypływ lawy w swoim ciele. 

- Wyglądasz na zmęczonego - zmarszczyła brwi. - Czy zajmujesz się mną na okrągło, 

bez spania? - Fakt Ŝe ktoś obcy zajmował się nią podczas snu powinien być niepokojący, ale 
nie miała nic przeciwko temu. Jaxon go obserwowała. Fizycznie był piękny niczym mityczni 
greccy  bogowie.  Ale  jego  znuŜone  oczy  widziały  zbyt  wiele  i  martwiła  się  Ŝe  spał  za  mało. 
Poczuła niespodziewaną chęć Ŝeby sięgnąć i dotknąć jego ocienionej zarostem szczęki. 

- To ja się tobą zajmuję, kochanie - na jego perfekcyjne usta wypłynął blady uśmiech - 

Nie musisz martwić się o nikogo, tylko o siebie. Twoje rany ładnie się goją. Następnego dnia 
będziemy  mogli  zabrać  cię  do  szpitala,  Ŝeby  twoi  przyjaciele  zobaczyli  na  własne  oczy  Ŝe 

Ŝ

yjesz i zdrowiejesz. Zapewniłem ich o tym, ale muszą sami cię zobaczyć. 

Lucian  z  łatwością  i  bez  chwili  skupienia  kontrolował  ludzkie  myśli.  Robił  tak  przez 

wiele wieków. Ale kontrola nad tyloma róŜnymi umysłami z takiego dystansu była męcząca. 
Nie był gotowy do zrzeczenia się opieki nad Jaxon na rzecz pracowników szpitala do czasu, 
aŜ  uzyska  pewność  Ŝe  od  razu  ją  wypiszą.  Nie  chciał  Ŝeby  przeprowadzano  testy  krwi  i 
wiedział,  Ŝe  w  szpitalu  będzie  bezbronna  w  stosunku  do  Tylera  Drake'a  czy  innego  wroga 
którego zyskała podczas pracy.  

- Chcę usiąść - spróbowała to zrobić, zaskoczona, Ŝe nadal jest słaba. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Lucian  natychmiast  chwycił  jej  drobne  ciało  w  ręce  i  łatwo  uniósł  ją  do  pozycji 

siedzącej.  OstroŜnie  ułoŜył  za  jej  plecami  poduszki,  a  koce  umieścił  wokół.  Była  nawet 
bledsza niŜ zwykle. 

- Oddychaj głęboko, a nie zemdlejesz - zarządził. 

Uśmiechnęła się. 

- Masz pojęcie jakie to dziwne? Wiem, Ŝe to nie szpital. To nie jest nawet sanatorium, 

prawda? A ty nie jesteś lekarzem. 

Przeszedł  przez  pokój  szybkimi,  płynnymi  i  absolutnie  cichymi  krokami.  Nie  mogła 

przestać porównywać sposobu w jaki się poruszał do duŜego dzikiego kota. Było w nim coś 
groźnego,  ale  jednocześnie  zmysłowego.  Sprawił  Ŝe  poczuła  się  pewnie  i  bezpiecznie,  a 
jednak  zagraŜał  jej  w  sposób  jakiego  nigdy  nie  doświadczyła.  Więc  co  to  było? 
Bezpieczeństwo  czy  groźba?  Jeśli  był  takim  drapieŜcą,  dlaczego  nie  ostrzegał  jej  przed  nim 
jej  wewnętrzny  system  alarmowy?  Powoli,  ostroŜnie  wypuściła  powietrze.  Zrozumiała,  Ŝe 
poczuła się zagroŜona jako kobieta, a nie przedstawiciel sprawiedliwości. 

Lucian  odwrócił  do  niej  twarz.  Za  nim  było  okno.  Noc  była  ciemna  i  nieco  burzliwa. 

Mogła  usłyszeć  deszcz  padający  stałym  rytmem  i  wiatr  dmuchający  wśród  drzew,  który 
sprawiał Ŝe ich gałęzie uchylały się. 

- MoŜe nie jestem lekarzem w typowym pojmowaniu, ale leczę ludzi. Uleczyłem cię. 

Jaxon  znowu  wiedziała  Ŝe  to  prawda.  Wiedziała  o  nim  wiele  rzeczy.  Rzeczy,  których 

nie  powinna  -  spraw  intymnych.  Wiedziała  Ŝe  podróŜował  po  świecie,  był  kilka  razy  na 
kaŜdym  kontynencie.  Mówił  niezliczonymi  językami.  Był  zamoŜny,  ale  pieniądze  stanowiły 
dla niego tylko środek utrzymania. Wiedziała Ŝe poszukiwał jej bardzo długo. 

Kiedy  oceniała  sytuację  Lucian  obserwował  ją  ostroŜnie,  nieruchomymi  ciemnymi 

oczami niczym drapieŜnik śledzący ofiarę. Jego umysł był cieniem w jej umyśle, obserwował 
jej myśli, sposób w jaki pracował jej mózg, w jaki analizowała swoje uczucia. 

Jaxon była świadoma dziwnego zjawiska, sposobu w jaki jej serce dopasowywało rytm 

do jego, w jaki jej oddech zwalniał do jego oddechu. Jakim cudem wiedziała tyle o Lucianie, 
skoro był dla niej całkiem obcy? Wiedziała, Ŝe kochał sztukę i antyki. Miał rozległą wiedzę o 
obu  tych  dziedzinach,  o  artystach  i  rzemieślnikach  którzy  je  tworzyli,  a  jednak  dopiero 
niedawno  zaczął  odnajdować  radość  i  piękno  w  obrazach,  rzeźbach,  antykach  i  muzyce. 
Wyleczył  niezliczoną  ilość  ludzi  w  dziwny  i  wyjątkowy  sposób.  Ta  część  była  dla  niej 
zamglona,  zamknięta  gdzieś  w  mózgu  i  czekała  na  dalsze  zbadanie.  Wyleczył  ją  w  ten  sam 
sposób jak całą resztę. 

-  Mówiłeś  do  mnie  kiedy  spałam  -  wymamrotała  usiłując  znaleźć  racjonalne 

wyjaśnienie tego Ŝe tyle o nim wiedziała - Czy to dlatego tyle o tobie wiem? 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Lucian wzruszył ramionami, jak zwykle płynnie i perfekcyjnie. 

- Czy to naprawdę waŜne? 

Samo patrzenie na nią sprawiało Ŝe chciał się uśmiechać. Zadziwiające jak jej istnienie 

zmieniło  juŜ  jego  Ŝycie.  Chciał  zawsze  na  nią  patrzeć.  Na  kształt  jej  twarzy,  zaokrąglenie 
policzka,  długie  rzęsy,  na  wszystko.  Po  mrocznej  brzydocie,  prawdziwie  diabolicznych 
rzeczach na które napatrzył się przez wieki Jaxon była dla niego cudem. 

Wszystko  co  dotyczyło  Juliana  było  hipnotyzujące  dla  Jaxx.  Nie  chciała  go  nigdy 

opuścić. Chciała tu zostać, zamknięta z nim w ich własnym świecie, z dala od rzeczywistości. 
Czuła  bezpieczeństwo  i  ciepło.  Uwielbiała  sposób  w  jaki  na  nią  patrzył.  Okazjonalnie 
widziała  w  jego  oczach  niespodziewane  błyski  -  błyski  pragnienia,  zaborczości,  ciepła  i 
czułości. Chciała delektować się tymi rzeczami. Zatrzymać je. 

- Sądzę, Ŝe to bez znaczenia - odpowiedziała. 

Jego głos był tak miękki. Słuchanie go było niczym owinięcie się w aksamit. Ale Jaxon 

nie  była  na  tyle  głupia.  Mimo  Ŝe  Lucian  był  tak  seksowny  i  podniecający,  gdyby  była 
wystarczająco niemądra i dała mu wolną ręką, łatwo doprowadziłby ją do szału swoją męską, 
dominującą  arogancją.  Wybuchnął  śmiechem,  a  dźwięk  wędrował  po  jej  skórze  jak  dotyk 
palców. Uderzył w nią cień pragnienia, który potem rozkwitł w wielką potrzebę. PrzeraŜało ją 
to.  Nie  była  przygotowana  na  takie  uczucia.  Czy  jej  reakcja  na  niego  była  widoczna? 
Rozejrzała się z poczuciem winy, zaniepokojona Ŝe ktoś inny mógłby widzieć jej reakcję na 
Luciana. 

- Musisz zabrać mnie do domu - powiedziała. Jej głos był szorstki. Czuła łzy zbierające 

się w gardle. To wszystko było fantazją. Rzeczywistość była brzydka i ponura. Jej obecność 
mogła sprawić, Ŝe ten piękny męŜczyzna zostanie zamordowany. Zapłaci ostateczną cenę, bo 
patrzyła na niego z tęsknotą. Bo był na tyle miły, Ŝeby jej pomóc. 

Lucian przepłynął przez pokój tak płynnie, Ŝe nie dostrzegła jego ruchu. Był  wysokim 

umięśnionym męŜczyzną, zdecydowanie eleganckim i poruszał się bez dźwięku, ale mimo to 
powinna go dostrzec. Wystarczyło Ŝe zamrugała, a stał nad nią sięgając dwoma palcami po jej 
brodę.  Przechylił  jej  głowę  zmuszając,  Ŝeby  spojrzała  w  jego  czarne  oczy.  Natychmiast 
poczuła Ŝe zapada się do przodu, w bezpieczną i ciepłą część niego. 

- Nie ma powodu, Ŝebyś się martwiła, kochanie.  Nie mogę tego tolerować. Sprawia to 

ból  mojemu  sercu  -  kciukiem  muskał  jej  skórę  do  przodu  i  do  tyłu,  posyłając  do  jej 
krwiobiegu falę gorąca. - Nikt nie moŜe cię skrzywdzić. 

-  Nie  martwię  się  o  ciebie,  idioto  -  Jaxon  dała  się  sprowokować.  Wydawał  się  nie 

pojmować niebezpieczeństwa w jakim się znajduje. Był naprawdę arogancki. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Nagle jego zachowanie całkowicie się zmieniło. Uśmiech zbladł, a oczy stały się zimne 

jak  lód.  Odwrócił  głowę  do  okna.  W  tej  chwili  wyraźnie  dostrzegała  w  nim  drapieŜnika. 
Łowcę. Nie było juŜ uprzejmości, miękkości - stał się pozbawionym sumienia wojownikiem. 

-  Zostań  tutaj,  Jaxon  -  wymamrotał  niemal  nieobecnie,  wyraźnie  oczekując 

posłuszeństwa. - Niedługo wrócę. 

A  potem  nagle  go  nie  było.  Wystarczyło  Ŝe  mrugnęła  i  zniknął  z  pokoju.  Siedząc 

nieomylnie natrafiła na broń ukrytą pod przykryciem. Złapała ją dłonią - była przedłuŜeniem 
jej  ramienia,  czymś  bardzo  znajomym.  Czuła  teraz  to  co  czuł  Lucian.  Ciemność  wkradającą 
się  do  ich  się  do  ich  świata.  Skradała  się  powoli sącząc  się  do  jej  umysłu  tak  zdradliwie, Ŝe 
początkowo jej nie rozpoznała. W tym bezpiecznym miejscu odnalazło ich zagroŜenie. 

Uczucie było tak przytłaczające, Ŝe Jaxon niemal nie mogła oddychać. Ktokolwiek ich 

prześladował,  był  całkowicie  zły.  Była  pewna,  Ŝe  to  Tyler  Drake  znów  ją  odnalazł.  Był 
niestrudzony  w  swoim  pościgu.  NiezwycięŜony.  Nikt  nie  mógł  podejść  do  niego 
wystarczająco blisko, Ŝeby choćby go zranić. Zabijał na Ŝyczenie. 

Kiedyś,  zaraz  po  tym  jak  wymordował  jej  rodzinę  i  rodzinę  zastępczą,  Jaxon  lubiła 

czasem wypić kawę ze swoją sąsiadką, młodą kobietą na wózku inwalidzkim która była pełna 
radości Ŝycia i chętnego uśmiechu. Nigdy nie pozwalała sobie na prawdziwą przyjaźń. Nawet 
w  pracy  stwarzała  pozory,  Ŝe  często  zmienia  partnerów.  Publicznie  nigdy  się  do  nich  nie 
uśmiechała  i  nie  spędzała  z  nimi  czasu,  nie  chcąc  pobudzić  morderczego  szału  Tylera. 
Sytuacja w której Jaxon była sama w domu męŜczyzny była perfekcyjnym scenariuszem Ŝeby 
znów sprowokować Tylera, mściwego maniaka zdeterminowanego by zamordować Luciana. 

Lucian  wyraźnie  nie  doceniał  zakresu  szkolenia  marynarki  SEALs,  które  przeszedł 

Tyler.  Był  jak  kameleon,  umiał  wtopić  się  w  kaŜdy  krajobraz.  Był  znakomitym  snajperem, 
zdolnym do trafienia w cel z ogromnej odległości. Jaxon zdawała sobie sprawę, Ŝe Lucian jest 
niebezpiecznym  człowiekiem.  Tkwiło  to  w  jego  oczach,  sposobie  w  jaki  trzymał  ramiona, 
pewności jego kroku i w poruszaniu się. Ale nie znaczyło to Ŝe Tyler Drake go nie dopadnie, 
tak  samo  jak  doparł  równie  świetnie  wyszkolonych  jej  ojca  i  ojca  zastępczego,  Russela 
Andrewsa. 

Jaxon  odrzuciła  przykrycie.  Miała  na  sobie  tylko  jedwabną  męską  koszule.  PoniewaŜ 

była niska, koszula opadała jej dobrze za kolana, a poza tym w tej chwili skromność była na 
ostatnim miejscu wśród jej priorytetów. Poczucie niebezpieczeństwa było teraz silniejsze niŜ 
zawsze.  Lucian  miał  kłopoty  i  musiała  do  niego  pójść.  Nie  znał  jej  dobrze,  nie  wiedział  jak 
szeroki trening przeszła i jakim była atutem. 

Wstanie z łóŜka było trudniejsze niŜ sądziła. Od wielu dni nie była w pozycji pionowej. 

Nogi  były  jak  z  gumy  i  czuła  się  potwornie  słaba.  Ignorując  protest  ciała  skierowała  się  po 
cichu  do  drzwi.  Nie  znała  rozkładu  pomieszczeń  a  -  sądząc  po  rozmiarach  jej  pokoju  - 
budynek  był  ogromny,  ale  była  pewna  Ŝe  znajdzie  Luciana.  Czuła  się  z  nim  złączona.  Nie 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

mogła  pozwolić,  Ŝeby  coś  mu  się  stało.  Dla  Jaxon  było  to  proste.  Nie  mogła  pozwolić  aby 
został zraniony z jakiegokolwiek powodu, a juŜ szczególnie nie ze względu na nią. 

Jej  sypialnia  otwierała  się  na  długi,  szeroki  podest  zakończony  po  obu  stronach 

szerokimi  schodami.  Dywany  były  grube  i  wyglądały  na  całkiem  nowe.  KaŜdy  detal  domu 
zdawał  się  idealny.  Jaxon  zwróciła  na  to  uwagę  bo  wszystko  było  tak  perfekcyjne,  jakby 
Lucian osobiście zadbał o kaŜdy przedmiot. KaŜdy obraz, rzeźba, tapeta, chodniki i witraŜe - 
wszystko było tak jak sobie wymarzyła, podobnie jak z jej upodobaniem do antyków. 

Jaxon  posuwała  się  bezgłośnie.  Jej  gołe  stopy  nie  wydały  dźwięku  kiedy  zaczęła 

schodzić  po  schodach.  W  połowie  drogi  dostrzegła  wcięcie  w  ścianie  w  formie  alkowy. 
Ozdobne  szklane  drzwi prowadziły  do  małego  balkonu.  Otworzyła  drzwi  upewniając  się,  Ŝe 
robi to w kompletnej ciszy. Natychmiast zmoczył ją deszcz, a wiatr był tak zimny Ŝe zaczęła 
drŜeć. Ledwo zwróciła na to uwagę. Jej oczy przystosowywały się do ciemności, poszukując 
celu. 

Z  początku  nic  nie  widziała.  Poszarpana  błyskawica  przecięła  niebo,  rozświetlając 

dziedziniec  poniŜej.  Mogła  dostrzec  Luciana  stojącego  bez  ruchu  w  samym  centrum 
ogromnego patio. Kilka metrów dalej w głębszym cieniu stała druga postać, odziana w długą 
czarną  pelerynę.  Odkryła  Ŝe  jej  oczy  bardzo  szybko  dostosowały  się  do  braku  światła 
zapewniając jej znakomite nocne widzenie, a ostry słuch, chociaŜ nowy i dziwny, pozwolił jej 
wychwycić dziwną rozmowę między dwoma męŜczyznami. 

Głos  Luciana  był  nawet  piękniejszy  niŜ  zwykle,  niŜszy  i  posiadający  aksamitną 

czystość, która wkradała się pod skórę i wsączała w umysł. 

- Nie mogę zrobić nic innego niŜ zrobić ci przysługę, Henrique - powiedział - skoro juŜ 

zaszedłeś tak daleko i rzuciłeś mi tak raŜące wyzwanie. 

-  Nie  wiedziałem,  Ŝe  to  ty,  Lucian  -  drugi  głos  był  potwornym,  piskliwym  dźwiękiem 

który  przypominał  przeciąganie  paznokciami  po  tablicy  -  Wszyscy  sadzili,  Ŝe  jesteś  martwy 
od pięciu wieków. Wierzono nawet, Ŝe przyłączyłeś się do naszych szeregów. 

Postać  się  odwróciła  i  Jaxon  mogła  ją  dokładnie  zobaczyć.  Widok  był  przeraŜający. 

Głowa  była  szara,  pokryta  bliznami,  czaszka  miała  kształt  kuli  z  kilkoma  pasmami 
rozchodzących  się  od  góry  włosów.  Oczy  świeciły  szkarłatem,  a  nos  był  niczym  więcej  niŜ 
ziejącą  dziurą.  Dziąsła  miał  cofnięte,  a  zęby  poszarpane  i  z  plamami.  Kiedy  stworzenie 
podniosło rękę, jego długie paznokcie przypominały pazury. Wyglądał potwornie. 

Jaxon chciała krzyknąć, Ŝeby ostrzec Luciana. Obcy starał się być przymilny, ale mogła 

wyczuć  promieniujące  z  niego  fale  nienawiści.  Głęboko  wewnątrz  wiedziała  o  rzeczach  o 
których  inni  nie  mieli  pojęcia.  Wiedziała  Ŝe  potwór  mierzący  się  z  Lucianem  miał  zamiar 
zaatakować go przy pierwszej moŜliwej okazji. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

-  Kłopot  z  sugerowaniem  się  plotkami  moŜe  być  taki,  Ŝe  mogą  być  całkiem 

nieprawdziwe.  Jestem  osobą  wymierzającą  sprawiedliwość  naszym  ludziom.  Zawsze  byłem 
lojalny  wobec  Księcia  i  zawsze  będę.  Zdecydowałeś  się  złamać  prawo  Karpatian  i  prawa 
ludzkiego gatunku. 

Głos Luciana był tak piękny, Ŝe Jaxon czuła się kompletnie oczarowana. Musiała kilka 

razy  potrząsnąć  głową,  Ŝeby  przypomnieć  sobie  o  tym  co  waŜne.  Pomogło  jej  w  tym  w 
znacznej  mierze  kąsające  zimno  i  lejący  deszcz.  Spojrzała  na  swój  pistolet.  Broń  pewnie 
spoczywała w jej rękach. Miała zamiar strzelić w głowę, nie chcąc ryzykować, Ŝe obcy sam 
moŜe ukrywać broń. 

Henrique zaczął powoli się poruszać wystukując  nogami dziwny rytm na  kocich łbach 

podwórza. Wyglądał jak postać z kreskówki, brzydka i zła, wyjęta z jakiegoś horroru. Lucian 
zdawał  się  nie  ruszać,  a  jednak  cały  czas  patrzył  Henrique  prosto  w  twarz.  Jaxon  uznała  Ŝe 
ruch  stóp  obcego  jest  fascynujący.  Wychyliła  się  za  wykute  z  Ŝelazie  ogrodzenie  Ŝeby 
zobaczyć to lepiej. Deszcz sprawiał, Ŝe jej czupryna lepiła się do głowy. Krople zwisały z jej 
długich  rzęs,  a  wiatr  kierował  wodę  w  oczy.  Ale  jeszcze  raz  pogoda  pozwoliła  Jaxon  na 
uwolnienie  się  z  dziwnego  oczarowania,  jakie  wywołał  u  niej  ruch  przybysza.  Jeszcze  raz 
wymierzyła  broń  w  głowę  obcego.  Gdyby  chciał  coś  zrobić,  nie  miałby  czasu  Ŝeby 
skrzywdzić Luciana. 

Bez ostrzeŜenia wysokie i chude ciało obcego zaczęło się wyginać. Jaxon powstrzymała 

krzyk  kiedy  człowiek  przemienił  się  w  zwierzę,  w  dzikiego  wilka  z  wybrakowaną  sierścią  i 
ostrymi  kłami  wypełniającymi  szczękę,  który  rzucił  się  wprost  na  Luciana.  Silne  tylne  łapy 
zaparły się o kamienie, pozwalając zwierzęciu skoczyć na Luciana w próbie rozerwania jego 
ciała i tętnic. 

Lucian wystrzelił w powietrze tak płynnie, Ŝe stał się zamgloną plamą. Jaxon starała się 

zachować  spokój  mimo  tego  dziwnego  zdarzenia,  obserwując  potworną  bestię.  Z  kłów 
skapywała  ślina,  a  oczy  świeciły  nienawiścią  na  czerwono.  Grzmoty  uderzały  tak  głośno  Ŝe 
raniły  jej  uszy,  podczas  gdy  niebo  rozświetlała  błyskawica  za  błyskawicą.  Kiedy  myślała  Ŝe 
Lucian  rozbije  się  o  twarde  kamienie  i  wilk  rozerwie  go  na  kawałki,  on  zwyczajnie,  z 
łatwością  wylądował  na  bestii,  skręcając  gwałtownie  jej  kark.  Dźwięk  łamania  kręgów 
szyjnych rozległ się wśród nocnego powietrza. Potem Lucian odskoczył od zwierzęcia. 

Zawyło  głośno  jeszcze  raz  przemieniając  się  w  człowieka,  z  głową  ohydnie 

przekrzywioną  w  jedną  stronę,  a  jego  przebarwione  zęby  trzaskały  i  zgrzytały  na  Luciana. 
Jaxon widziała Ŝe silne dłonie Luciana złamały mu kark, ale jakimś cudem potwór nadal był 
niesamowicie niebezpieczny.  Nacisnęła na spust i zobaczyła Ŝe na środku  jego  czoła tworzy 
się dziura. Lucian na moment zniknął. 

Jaxon niemal zemdlała kiedy spostrzegła Ŝe pojawił się zaraz obok stworzenia. Chciała 

nakazać  mu  krzykiem  Ŝeby  oddalił  się  od  tej  obrzydliwej  rzeczy,  ale  jej  gardło  zamarło  z 
przeraŜenia i nie wyszedł z niego Ŝaden dźwięk. Ku jej grozie bestia nadal próbowała szarpać 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Luciana  groteskowymi  pazurami  które  miała  zamiast  paznokci.  Lucian  pchnął  do  przodu 
jedną  rękę  sprawiając,  Ŝe  jego  pięść  zanurzyła  się  głęboko  w  klatce  piersiowej  stworzenia. 
Jaxon  usłyszała  okropny  odgłos  ssania  a  potem  Lucian  wycofał  rękę,  a  w  jego  dłoni  leŜało 
pulsujące serce potwora.  Lucian odskoczył podczas gdy  ciało opadło na ziemię z piskliwym 
krzykiem.  Niewiarygodne,  ale  bestia  kręciła  się  wokół,  chciwie  wyciągając  ręce  ku 
Lucianowi. Zaczęła bez ustanku ciągnąć się po kocich łbach. 

Zdroworozsądkowo  Jaxon  wiedziała  Ŝe  to  nie  moŜe  się  dziać    -  wszystko  to  miało 

miejsce  poza  zakresem  rzeczywistości  jaką  znała  -  ale  skierowała  broń  w  kierunku 
odpychającej  bestii  czołgającej  się  ku  Lucianowi.  Widziała  ciemną  krew  niczym  plama 
rozprzestrzeniającą  się  po  kocich  łbach.  Bez  ostrzeŜenia  płonąca  kula  uderzyła  z  nieba  w 
upiorną, koszmarną postać podskakującą na dziedzińcu, całkowicie ją spopielając. Zniszczyła 
wszystkie  dowody  istnienia  bestii  i  krwi,  która  została  przelana.  Obserwowała  jak  Lucian 
ciska serce do płomieni  a potem trzyma ręce nad ogniem.  Krew plamiąca jego skórę znikła, 
tak jakby nigdy jej nie było, jednak jakimś cudem nie poparzył się. Jaxon gapiła się na scenę 
poniŜej.  Sztorm  przemijał,  wiatr  zabrał  popioły  na  południe.  Na  podwórzu  pozostał  jedynie 
Lucian. Odwrócił się i popatrzył wprost na Jaxon. 

Nie  mogła  oddychać.  Mogła  tylko  stać  i  patrzeć  na  niego  z  otwartymi  ustami. 

Uświadomiła sobie, Ŝe nadal trzyma wycelowaną dłoń. Przez jej głowę przeleciała myśl, Ŝeby 
go  zastrzelić.  Czy  oszalała,  czy  teŜ  to  on  wyczyniał  niesamowite  rzeczy?  Zdecydowała  Ŝe 
wraca  do  domu.  Dotarcie  do  domu  zajmie  mu  tylko  kilka  minut,  a  poza  tym  on  znał  teren  i 
rozkład budynku, a ona nie. Niemal natychmiast zlokalizowała drzwi. Szarpnęła i wybiegła w 
ciemność nocy. Szukała wzniesienia za którym  mogłaby się ukryć, ale jednocześnie widzieć 

Ŝ

e  się  zbliŜa.  Ale  pobiegła  prosto  do  czegoś,  co  przypominało  solidną  ścianę.  Natychmiast 

została  zatrzymana  przez  czyjeś  silne  ręce.  Lucian  stał  tuŜ  przed  nią,  co  teŜ  było 
nieprawdopodobnie. NiemoŜliwe Ŝeby tak szybko dostał się do niej z dziedzińca. Dzielił ich 
cały dom. 

Jaxon  próbowała  podnieść  broń  i  ją  w  niego  wcelować.  Bardzo  blisko  ucha  usłyszała 

cichy śmiech. 

- Nie sądzę, Ŝeby to był dla nas dobry pomysł, kochanie - Z łatwością odebrał jej broń i 

chwycił  ją  w  ramiona  kołysząc  przy  swojej  piersi,  pochylając  się  do  przodu  Ŝeby  chronić  ją 
przed deszczem. 

-  Nie  umiesz  się  podporządkować  rozkazom,  prawda?  -  Zapytał  tym  samym  tonem 

łagodnego rozbawienia, które zawsze miało osobliwy wpływ na jej serce. 

-  Chcę  wyjść  -  drŜała  tak  mocno  Ŝe  jej  zęby  szczękały,  niepewna  czy  to  z  powodu 

zimna,  deszczu,  czy  strachu  przed  Lucianem  i  tym,  czym  był.  Bo  najwyraźniej  nie  był 
zwykłym człowiekiem. NiewaŜne jak bardzo był przystojny, seksowny i jak piękny miał głos. 

Szybko ruszył w kierunku domu. Zamknęły się za nimi drzwi. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

- Powiedziałem Ŝe masz zostać w łóŜku. 

-  Chciałam  pomóc  -  ukryła  twarz  w  jego  ramieniu  bo  nie  miała  gdzie  iść,  było  jej 

zimno,  była  przeraŜona  i  wyczerpana.  A  on  był  ciepły,  silny  i  sprawiał  wraŜenie,  Ŝe  z 
łatwością da sobie ze wszystkim radę. Tworzył poczucie bezpieczeństwa. 

- Nie mogłam pozwolić, Ŝebyś mierzyć się z tym czymś samotnie - Ku jej przeraŜeniu 

brzmiało to jak przeprosiny. 

- Udało ci się przestraszyć się na śmierć - zauwaŜył bezbarwnie. 

Podniosła głowę i spojrzała na niego oskarŜająco. 

- Wcale nie. Co to było? Strzeliłam mu prosto w głowę. Ty złamałeś mu kark. Wydarłeś 

mu nawet serce - nawet nie mów jak zdołałeś to zrobić - a to nadal po ciebie szło. 

-  To  był  wampir  -  powiedział  cicho,  tym  samym  tonem  co  zawsze,  spokojnie  i  jakby 

stwierdzał fakt. 

Jaxon  całkowicie  znieruchomiała.  Nawet  jej  oddech  zdawał  się  niknąć.  Chciała 

zaprzeczyć,  powiedzieć  Ŝe  nie  ma  czegoś  takiego,  ale  to  co  widziała  było  niemoŜliwe  do 
odparcia. Odetchnęła z długim sykiem i podniosła dłoń. 

- Nie mów mi więcej. Nic. Nie chcę słyszeć nic więcej. 

- Twoje serce bije zbyt szybko, Jaxon - zauwaŜył delikatnie Lucian. Otworzył drzwi do 

wielkiej łazienki jednym ruchem elegancko obutej nogi. 

- Powiedz mi jedno. Czy jestem w domu wariatów? Jeśli straciłam rozum moŜesz mi o 

tym powiedzieć. Chce wiedzieć przynajmniej tyle. 

- Jesteś głupiutka - powiedział miękko swoim mrocznym, aksamitnym głosem. 

Zamknęła  oczy  Ŝeby  się  od  niego  oddalić,  odsunąć  od  niewyobraŜalnej  mocy  jaką 

zdawał się nad nią dzierŜyć.   Biorąc pod uwagę  fakt Ŝe była zmarznięta,  słaba i miała broń, 
jedynym  atakiem jaki mógłby zadziałać wystarczająco długo by mogła uciec było uderzenie 
w oczy. Ale miał takie piękne oczy. Szkoda byłoby je niszczyć. Nie wiedziała jak zdoła się do 
tego zmusić. 

Usłyszała wtedy jego śmiech, niski i intymny. Dzięki Bogu za dar moich pięknych oczu. 

Nie chciałbym abyś próbowała zrobić mi coś tak strasznego. 

Jej długie rzęsy uniosły się kiedy patrzyła na niego z oskarŜeniem i zadziwieniem. 

-  MoŜesz  czytać  moje  myśli.  Dlatego  wiedziałeś  które  drzwi  wybiorę  Ŝeby  uciec. 

Czytasz mi w myślach! 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

-  Przyznaję,  Ŝe  to  prawda  -  wydawał  sie  teraz  bardzo  rozbawiony.  Trzymał  ją  na 

kolanach przy cieple swego ciała, napełniając jednocześnie parującą wodą wielką, zatopioną 
w podłodze wannę. Dodał trochę soli do kąpieli z pięknej butelki. Ruchem ręki zapalił kilka 
aromatycznych świec. 

-  Nie  widziałam  jak  to  robisz  -  zaprzeczyła  Jaxon,  odwracając  od  niego  głowę  -  Ale 

wychwyciłam  fakt,  Ŝe  nie  zawsze  mówisz  do  mnie  na  głos.  Śmiejesz  się i  mówisz  do  mnie, 
ale  w  mojej  głowie,  w  moich  myślach.  -  Schowała  czoło  w  dłoniach  -  Tym  razem  mam 
prawdziwe kłopoty, prawda? - DrŜała silnie, ale tym razem była pewna Ŝe to bardziej strach 
niŜ zimno. Zostało jej przynajmniej tyle rozumu, Ŝe wiedziała Ŝe powinna się go bać. 

- Ty teŜ jesteś w stanie tak do mnie mówić, kochanie - odpowiedział łagodnym tonem. 

- Jaxon, spójrz na mnie. Nie chowaj się przed tym. Jaki byłby w tym cel? - Lucian był 

głęboko  poruszony.  Przyniosła  tyle  radości  do  jego  pustego  wcześniej,  pełnego  przemocy 

ś

wiata.  

Podniosła głowę tak Ŝe jej wielkie, czekoladowe oczy spotkały się z jego czarnymi. 

- Nie boisz się mnie - nalegał - Sięgnij w głąb siebie. Wiedza Ŝe są na świecie rzeczy o 

których nie miałaś pojęcia jest oczywiście przeraŜająca, ale nie boisz się mnie. 

- A skąd to niby wiesz? - zapadłaby się w jego oczy i pozwoliła by ją zahipnotyzowały. 

O  to  chodziło,  prawda?  Miał  jakieś  tajemne  magiczne  sposoby  Ŝeby  robić  coś  ze  swoimi 
oczami. Po prostu nie moŜe w nie znowu spoglądać. 

Jego idealne usta wykrzywiły się w uśmiechu. 

- Dzieliłem z tobą twój umysł. Wiem o tobie wszystko. Tak samo jak ty wiesz wiele o 

mnie. 

- CóŜ, nie chcę tego wiedzieć - wyrzuciła - Nie chcę nawet części tej wiedzy. Strzeliłam 

prosto w czoło tego stworzenia, w sam środek, a ono nie umarło. 

-  Jest  tylko  jeden  sposób  Ŝeby  zabić  wampira  i  upewnić  się,  Ŝe  nie  powstanie.  Musisz 

wyrwać  mu  serce  i  je  spopielić.  Jeśli  jego  krew  dostanie  się  do  twojego  krwiobiegu 
zachowuje  się  jak  trucizna,  a  na  skórze  działa  jak  skaŜony  kwas.  RównieŜ  musi  być 
zniszczona. Nawet po śmierci wampir moŜe spowodować ogromne szkody, jeśli odpowiednio 
się go nie pozbędzie. 

Spojrzała na niego. 

- Mówiłam ci, Ŝe nie chcę wiedzieć nic więcej. 

Zaczął  rozpinać  guziki  jej  koszuli,  ostroŜnie  wyjmując  kaŜdy  z  dziurki.  Jego  palce 

muskały  jej  miękką  skórę,  pozostawiając  po  sobie  malutkie  tańczące  płomyki.  Złapała  jego 
dłonie, aby go powstrzymać. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

- Co ty u diabła  robisz? - starała się wyglądać bardziej na oburzoną, niŜ zszokowaną i 

przeraŜoną reakcją własnego ciała. 

- Zdejmuje twoje mokre ubrania. Jeśli masz zamiar chować przede mną swoje ciało, na 

niewiele  ci  się  zdadzą.  Przemoczona  koszula  jest  teraz  niemal  kompletnie  przezroczysta  - 
Wskazał  oczywisty  fakt  bez  zmiany  tonu  -  Jest  ci  bardzo  zimno  i  powinnaś  się  rozgrzać. 
Sądziłem, Ŝe to najlepszy sposób. Ale jeśli chcesz spróbować innego, bardzo mnie to cieszy. 

Odepchnęła  ścianę  jego  piersi,  przybierając  kolor  jaskrawej  czerwieni  z  powodu 

ukrytego znaczenia jego słów. Miał rację - mokra, jedwabna koszula ujawniała wszystko. 

- Idź sobie. Absolutnie nie wezmę kąpieli, kiedy jesteś w tym samym pokoju. 

Badał  jej  twarz.  Była  bardzo  blada.  Same  oczy.  W  umyśle  panowało  zmieszanie  i 

strach,  ale  nie  było  tam  prawdziwego  oporu.  Nie  była    typem  osoby,  która  rzuciłaby  się  z 
okna.  

- Nie chciałbym, Ŝebyś się poślizgnęła i upadła, malutka. 

-  To  upokarzające,  Ŝe  nazywasz  mnie  malutka,  tak  jakbym  była  dzieckiem.  Jestem 

dorosłą kobietą - poinformowała go wyniośle. 

Jego uśmiech niemal odebrał jej dech. 

- Tego się obawiałem - powiedział. 

- Co to niby miało znaczyć? 

- To znaczy, Ŝe jestem dla ciebie o wiele za stary - czarne oczy Luciana poruszały się po 

jej twarzy z zaborczym błyskiem - A jednak nie istnieje dla mnie nikt inny, tak samo jak dla 
ciebie. Utknęliśmy z sobą nawzajem. 

- Idź sobie! - Znowu bezsilnie odepchnęła jego szeroką pierś - Mam zamiar moczyć się 

w wannie bardzo długo i przekonywać siebie samą, Ŝe tak naprawdę nic z tych wydarzeń nie 
miało miejsca. Muszę być  pod wpływem narkotyków. Albo uderzenie w głowę sprawiło, Ŝe 
jestem zdezorientowana. 

-  Nikt  nie  uderzył  cię  w  głowę  -  rozbawienie  sprawiło,  Ŝe  jego  głos  stał  się  czystą 

pokusą - To twój partner oberwał. 

- Idź! - tym razem wskazała na drzwi. 

Delikatnie  pozwolił,  aby  jej  stopy  dotknęły  kafelków.  Kręcąc  głową  z  powodu  jej 

głupoty swobodnie wyszedł z pokoju. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Jaxon  wzięła  długi,  uspokajający  oddech  i  powoli  go  wypuściła.  Na  świecie  nie  było 

takich  istot  jak  wampiry.  Nie  i  juŜ.  Odrzuciła  na  bok  mokrą  koszulę  i  z  wdzięcznością 
ześlizgnęła się do gorącej wody. 

Tak,  istnieją.  PrzecieŜ  niedawno  jednego  widziałaś.  Miał  na  imię  Henrique  i  nie  był 

szczególnie  uzdolniony.  Jest  ich  wiele  więcej.  Nie  martw  się,  Jaxon.  Jestem  łowcą 
nieumarłych i będę cię chronił. 

Znowu  był  w  jej  umyśle.  Potrząsnęła  głową  tak  jakby  mogła  w  ten  sposób  się  go 

pozbyć. 

- Nie wiem nic o wampirach. Mogłabym przeŜyć całe Ŝycie bez tych wiadomości i być 

całkiem szczęśliwa. Nie chcę wiedzieć. 

Czy  Lucian  sam  był  wampirem?  Dostał  się  z  dziedzińca  do  drzwi  którymi  uciekała, 

mimo Ŝe dzielił ich cały ogromny dom. Jak mu się to udało? 

-  A  co  z  moimi  snami  o  mrocznych  księciach,  krwi  i  innych  obrzydlistwach?  - 

wymamrotała do siebie na głos. 

Obrzydlistwach?  Teraz  zdecydowanie  się  z  niej  śmiał.  Nie  jestem  wampirem,  chociaŜ 

udawałem  go  przez  parę  wieków,  Ŝeby  pomóc  memu  bratu.  Jestem  Karpatianinem,  łowcą 
wampirów, czyli tych którzy poddali się w duszy ciemności obecnej w kaŜdym karpatiańskim 
męŜczyźnie. 

- Kilka wieków? Ile ty  w ogóle masz lat? Czekaj. Nie odpowiadaj. Nie chcę wiedzieć. 

Po prostu przestań do mnie mówić. To szaleństwo. Muszę być na wyjątkowo silnych lekach. 
Niedługo ocknę się w szpitalu i wszystko wróci do normalności. Zmyśliłam cię. Teraz mam 
zamiar  cię  ignorować  i  wziąć  kąpiel.  Wampiry  i  ty  znikniecie  z  mojego  umysłu  na  zawsze. 
Więc nic do mnie nie mów. 

Lucian  zaczął  się  głośno  śmiać.  Ten  dźwięk  go  zaskoczył.  Nie  przypominał  sobie 

ś

miechu. Uczucie było przyjemne. PołoŜył dłoń na drzwiach łazienki. Przetrwał niemal dwa 

tysiące  lat  pustki,  mroku  i  przemocy.  Bez  emocji.  Bez  niczego.  Ludzie  jego  rasy  których 
chronił tak bardzo bali się jego mocy i umiejętności Ŝe szeptali jego imię i ukrywali się, kiedy 
był na ich ziemi. A jednak mała ludzka kobieta zrobiła cud i wniosła w jego Ŝycie śmiech. 

Nie  miał  złudzeń  co  do  tego  kim  był.  Maszyną  do  zabijania,  stworzoną  by  chronić 

zarówno  Karpatian  jak  i  ludzi  przez  złem.  Był  świetny  w  swojej  roli.  Niszczył  z  łatwością, 
bez gniewu czy wyrzutów sumienia. Ale Jaxon Montgomery była najpiękniejszą rzeczą z jaką 
się  zetknął.  Była  jego  i  nie  miał  zamiaru  z  niej zrezygnować.  Ale  czy  go  zmieniała?  Dłonią 
pieścił drzwi za którymi brała kąpiel, a jego serce dziwnie i niespodziewanie się ścisnęło. 

Gorąca woda ogrzała Jaxon od środka, ale sprawiła Ŝe jej gojące się rany zaczęły piec. 

Zmarszczyła brwi na ten dowód niedawnej strzelaniny w magazynie. Powinna umrzeć od tak 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

cięŜkich  ran.  Całe  jej  cierpienie  by  się  skończyło.  Podciągnęła  kolana  i  oparła  o  nie  głowę. 
Teraz  cięŜar  odpowiedzialności  był  gorszy  niŜ  kiedykolwiek.  Będzie  musiała  chronić  świat 
nie  tylko  od  ludzkich  przestępców,  ale  teŜ  postaci  z  koszmarów.  Nie  mogła  tego  robić.  JuŜ 
nie. Nie dała rady iść przez ten świat kompletnie sama. Sama myśl o tym sprawiła, Ŝe czuła 
ból. 

Nigdy więcej nie będziesz sama, kochanie. Miękki i piękny głos był pełen współczucia. 

Jaxon włoŜyła wszystkie siły, Ŝeby się opanować. 

- Zakazałem ci do mnie mówić. 

Ale ja myślę, a nie mówię. Czułość wymieszana w jego głosie  rozbawieniem sprawiła, 

Ŝ

e zacisnęło jej się serce i stała się jeszcze bardziej wraŜliwa. 

-  W  takim  razie  nie  myśl  -  Przejechała  ręką  po  mokrych  włosach.  Takie  rzeczy  nie 

zdarzały się normalnym ludziom. Dlaczego musiała przyciągać takie dziwne rzeczy? 

Nie jestem rzeczą. 

- Nie słyszę cię - mimowolnie się uśmiechała. Było w nim coś niemal ujmującego, jeśli 

w  ogóle  moŜna  tak  nazwać  tak  przeraŜające  stworzenie.  Jej  oczy  nagle  się  rozszerzyły. 
Wiedział Ŝe tam była. Cały czas. Zdawał sobie sprawę, Ŝe stała na balkonie. 

-  Wiedziałeś,  prawda?  -  wyszeptała  te  słowa,  ale  wiedziała  Ŝe  ją  usłyszy.  Jeśli  mogła 

słyszeć go w swojej głowie, on mógł słyszeć jej szept. 

Tak. 

- I mogłeś usunąć to wspomnienie z mojego umysłu. 

To  miało  sens.  W  jaki  inny  sposób  ktoś  taki  jak  Lucian  mógł  pozostać  ukryty  przed 

ś

wiatem?  

-  Dlaczego  pozwoliłeś  bym  oglądała  coś  tak  obrzydliwego?  Nigdy  nie  pozbędę  się  z 

myśli tego obrazu. 

Nie  chciałabyś  Ŝebym  usunął  twoją  wiedzę.  śadnego  fragmentu.  Wiem,  Ŝe  byś  nie 

chciała.  Oczywiście nadal istnieje pokusa, ale wiem Ŝe być tego nie chciała a mam dla ciebie 
zbyt wiele szacunku Ŝeby podejmować za ciebie decyzję. 

Potarła  jej  bolące  czoło.  Miał  rację.  Zapomnienie  o  horrorze  który  widziała  stanowiło 

pokusę.  Chciała  na  niego  krzyczeć,  Ŝe  nikt  nie  powinien  posiadać  takiej  wiedzy.  Ale  miał 
rację.  Znienawidziłaby  go  gdyby  podjął  za  nią  decyzję,  a  sama  nigdy  nie  wybrałaby 
nieświadomości. Ale co tam nowa wiedza oznaczała dla jej przyszłości? Co mogła oznaczać? 

Bez  Ŝadnego  powodu  Jaxon  zaczęła  płakać.  Kiedy  łzy  się  pojawiły,  nie  była  w  stanie 

ich  kontrolować.  Wybuchła  łkaniem,  tak  intensywnym,  Ŝe  zaczęła  się  trząść.  Nigdy  nie 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

płakała.  Nigdy!  Celowo  zanurzyła  się  w  wodzie  z  nadzieją,  Ŝe  zmyje  jej  łzy.  Gdyby  Lucian 
zobaczył  ją  w  tym  stanie  czułaby  się  upokorzona.  Natychmiast  dotarło  do  niej,  Ŝe  musi  być 
tego  świadomy.  Był  w  jej  umyśle,  stanowił  cień  wśród  jej  najbardziej  prywatnych  myśli  i 
wspomnień.  Podniosła  sie  tak  szybko  ze  uderzyła  głową  o  kurek.  Krzycząc  stała  w  środku 
olbrzymiej wanny, a woda spływała z jej ciała.  

Lucian  zmaterializował  się  naprzeciwko.  Jego  czarne  oczy  były  niespokojne  kiedy 

sięgał po duŜy ręcznik kąpielowy. 

Jaxon westchnęła głośno. 

- Mój BoŜe, pojawiłeś się znikąd! Nie przeszedłeś nawet przed drzwi. 

Zawinął  ją  w  ręcznik.  Była  dla  niego  zbyt  duŜą  pokusą  kiedy  stała  naga, 

zdezorientowana,  ze  swoimi  ogromnymi  oczami  i  wodą  spływającą  ze  szczupłego  ciała. 
Umieścił ją w schronieniu jego większego ciała i zaczął osuszać. 

- Drzwi nie są mi potrzebne, kochanie. 

-  Najwyraźniej  zamykanie  ich  nie  robi Ŝadnej  róŜnicy  -  wytknęła.  Uniosła  głowę  Ŝeby 

zbadać jego przystojną twarz. - Jestem zmęczona, Lucianie. Muszę się połoŜyć. 

Wziął ja w ramiona. Wyglądała bardzo krucho. Jeden silniejszy podmuch wiatru mógł 

ją zdmuchnąć. 

- Jeśli będziesz jeszcze płakać, pęknie mi serce. 

Naprawdę  miał  to  na  myśli.  Jego  serce  juŜ  bolało  z  jej  powodu.  Pod  oczami  miała 

ciemne koła. Przyciskając ją do piersi, blisko równego rytmu swego serca skierował się przez 
dom, po schodach do jej sypialni. Bardzo delikatnie umieścił ją w łóŜku. 

-Teraz zaśniesz, Jaxon - rozkazał. Ten głos sprawił Ŝe zapragnęła zrobić wszystko, o co 

prosił. Nie, to co rozkazał. W rzeczywistości to był rozkaz, a ona była tak zahipnotyzowana 
czystością i pięknem jego głosu, Ŝe poddała się jego sile. 

-  Czy  mam  rację?  Czy  to  robisz?  -  pozwoliła  pomóc  sobie  nałoŜyć  kolejną  koszulę. 

Kiedy  ją  zapinał  jego  palce  znowu  rozprzestrzeniały  ogień  tam  gdzie  muskały  jej  skórę. 
Podciągnęła przykrycie aŜ pod brodę. 

-  Tak,  za  pomocą  głosu  i  oczu  mogę  z  łatwością  kontrolować  innych  -  przyznał  bez 

wstydu. Mówił o tym tak samo jak o innych sprawach - tonem stwierdzającym niezbity fakt, 
cichym i miłym głosem. 

Przez chwilę jej duŜe oczy zostały rozświetlone słabym uśmiechem. 

- Tak łatwo się do tego przyznajesz. Ilu jest innych takich jak ty? 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

-  Pozostało  niewielu.  Karpatianie  wymierają.  Tylko  niewielu  samców  moŜe  znaleźć 

swoje partnerki Ŝyciowe. 

Zamknęła oczy. 

- Wiem, Ŝe nie powinnam pytać. Wiem o tym, ale nie mogę się powstrzymać. Kim jest 

partnerka  Ŝyciowa?  -  jej  długie  rzęsy  podniosły  się,  a  w  głębinach  oczu  zatańczył  śmiech 
mimo tego, Ŝe lśniły w nich krople łez. 

Zmierzwił jej włosy, usiłując nadać im pozory ładu. 

-  Ty  jesteś  moją  partnerką  Ŝyciową,  kochanie.  Odnalezienie  cię  zajęło  mi  niemal  dwa 

tysiące lat i przez cały ten czas nie wierzyłem Ŝe spotka mnie taki cud. 

Uniosła rękę dłonią na zewnątrz. 

-  Wiedziałam.  Czułam  Ŝe  nie  będę  chciała  tego  słychać.  Mówisz  o  niemal  dwóch 

tysiącach lat? To czyniłoby cię zdecydowanie starym. Masz rację - jesteś dla mnie o wiele za 
stary. 

Błysnął  mocnymi  białymi  zębami.  Były  perfekcyjnie  proste,  osadzone  w  zmysłowych 

ustach. Wszystko w nim było idealne. Spojrzała na niego. 

-  Nie  mógłbyś  przynajmniej  wyglądać  na  pomarszczonego  i  zakurzonego?  I  Ŝeby 

brakowało ci większości zębów? 

Lucian  roześmiał  się  tak  pięknie,  Ŝe  czuła  w  brzuchu  szelest  motylich  skrzydeł.  Był 

niesamowicie  charyzmatyczny.  Wiedziała,  Ŝe  jest  pod  jego  urokiem.  Czy  jej  emocje  były 
prawdziwe,  czy  teŜ  moŜe  jej  je  zasugerował?  Nigdy  nic  takiego  do  nikogo  nie  czuła.  Była 
przeraŜona ich siłą. 

- Ja teŜ nic takiego nie czułem - powiedział pewnie. Szczerze. Czystość jego głosu nie 

pozwalała posądzać go o kłamstwo - Nigdy nie pragnąłem w ten sposób innej kobiety, Jaxon. 
Dla mnie istniejesz tylko ty. 

-  Nie  moŜesz  mnie  mieć.  śyję  w  świecie,  gdzie  nie  ma  miejsca  na  miłość.  Nie  ma  w 

nim miejsca dla ciebie. Tylera Drake nie jest moŜe wampirem, ale jest bardzo niebezpieczny. 
Nie chcę być odpowiedzialna za Ŝadną kolejną śmierć. Mam na swoich  rękach tyle krwi, Ŝe 
wystarczyłoby  dla  całej  armii  -  Zdecydowała  Ŝe  nie  będzie  wierzyć  w  te  jego  wampirze 
nonsensy.  To  wszystko.  W  innym  wypadku  musiałaby  się  zaangaŜować.  Dobry  BoŜe,  moŜe 
chciała się zaangaŜować. 

Wziął jej dłonie w swoje, obracając je i dokładnie badając. Podniósł je do ciepła swych 

warg, a następnie wycisnął na kaŜdej z nich pocałunek. 

- Nie widzę tu ani kropelki  krwi, kochanie. Nigdy nie byłaś odpowiedzialna za to, co 

zdecydował się zrobić Tyler Drake. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

- Nie słuchasz mnie - brzmiała smutno wtulając się głębiej w poduszki. Znowu czuła się 

bezpieczna, chociaŜ wiedziała Ŝe to tylko złudzenie - Nie będę ryzykować twoim Ŝyciem. 

Lucian znowu się roześmiał. Jaxon mogła usłyszeć w jego głosie szczerze rozbawienie. 

- Nadal mnie nie rozumiesz malutka, ale niedługo wszystko pojmiesz.