Jan Grabowski, Emanuel Ringelblum i czarna legenda Granatowej
Policji.
W Parlamencie i Rządzie RP przewalają się wichry historii i odnosimy kolejne sukcesy
wizerunkowe i inne na arenie międzynarodowej a mnie się przypomniało, że właśnie
mamy rok 2018 czyli zbliża się wielkimi krokami stulecie „odzyskania niepodległości”.
Oczywiście pod warunkiem, że stan obecny uznamy za „niepodległość”.
A co jest jednym z najważniejszych narzędzi niepodległego państwa, oczywiście poza
Królem, Prezydentem, Parlamentem (niepotrzebne skreślić)? Jednym z najważniejszych
narzędzi prawdziwie niepodległego państwa jest oczywiście lojalna i skuteczna – policja.
Tak mi się to przypomniało przy okazji czytania biografii pułkownika Policji Państwowej II
RP Mariana Kozielewskiego, starszego brata Jana Karskiego i autora pierwszego Raportu
Jana Karskiego dla Rządu na Uchodźctwie.
Raczej nic nie wskazuje, że będziemy obchodzić w naszej Ojczyźnie stulecie Polskiej
Policji Państwowej w roku 2018. Nie spodziewam się żadnych monografii historycznych
czy odsłaniania pomników szczególnie zasłużonych Policjantów Polskich.
To, że Polskiej Policji Państwowej nienawidziła PRL jest rzeczą oczywistą, bowiem
wszyscy prominenci najwyższego szczebla PRL, zwłaszcza wczesnej fazy, byli
zaangażowani do 1939 r. w działania agenturalne na rzecz ZSRR i „światowego
komunizmu” a Polsce życzyli nagłej i bolesnej śmierci, więc Polska Policja Państwowa
uganiała się za nimi skutecznie przez niemal 20 lat.
Niektórych nawet niechcący ratując od plutonów egzekucyjnych enkawede, posyłając ich
za kratki polskich więzień. Lista takich „uratowanych od wujka Stalina” byłaby długa.
Co jednak bardzo ciekawe, mimo, iż jak powiedziała pani Joanna Szczepkowska, w 1989 r.
„komunizm się skończył”, nowe władze nowej wolnej Polski nie wpisały sobie do budżetu
państwa kasy na napisanie prawdziwej historii Polskiej Policji Państwowej i jej tragicznego
końca.
Z jednym wyjątkiem. Wolno a nawet trzeba pisać bez ograniczeń o „zbrodniach
Granatowej Policji”. I kręcić filmy. Mistrz Wajda dał zielone światło i dzięki niemu zaistniał
Stanisław Rembek, uczestnik wojny polsko –bolszewickiej, którego nowelkę „Wyrok na
Franciszka Kłosa” Mistrz Wajda raczył był zekranizować.
W ślad za dziełami artystycznymi ruszyli ławą naukowcy z najulubieńszych naukowych
instytucji władzy naszej kochanej czyli Muzeum Polin, Żydowski Instytut Historyczny PAN i
ostatnio Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii Uniwersytetu
Warszawskiego.
Na czoło peletonu wysunął się w tym konkursie na zohydzanie polskich policjantów pan
prof. Jan Grabowski z Uniwersytetu w Ottawie Kanada, który to Uniwersytet został w 1848
r. założony przez katolicki zakon Ojców Oblatów.
Najsłynniejsze, jak dotychczas jego dzieło jest bardzo krótkie, bo liczy zaledwie 31 stron
ale zostało docenione przez stosowne czynniki i jest „chronione” autorytetem United
States Holocaust Memorial Museum. Dzieło nosi tytuł „The Polish Police: collaboration in
the Holocaust” (Policja Polska: kolaboracja w Holokauście/Zagładzie Żydów) i zostało
wydane 17 listopada 2016 r. w języku angielskim.
Bezcenna wiedza profesora Grabowskiego upchnięta na zaledwie 31 stronach w języku
angielskim, została rozwinięta i uzupełniona o inne wątki „polskich zbrodni” w twórczym
zespole naukowców w języku polskim na 1600 stronach w roku 2018 w dziele pod tytułem
„Dalej jest noc.
Cel tej „pracy naukowej” jest jasny już od pierwszego akapitu. Pan profesor Grabowski
informuje anglosaskiego czytelnika, iż”: „…w roku 2016, siedemdziesiąt jeden lat od
zakończenia II WW polski Minister Spraw Zagranicznych rozpowszechnił długą listę
„błędnych kodów pamięci” lub „określeń, które zakłamują rolę Polski w II Wojnie
Światowej(…) Smutnie- i nieprzypadkowo- lista opracowana przez humanistów (to pewnie
ironiczne miało być) w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zawiera głównie
wyrażenia/zwroty związane z Holocaustem. Na długiej liście „błędnych kodów pamięci”,
które oni mają ambicję wymazać z historycznej narracji znajdują się między innymi takie
jak: „polskie ludobójstwo”, „polskie zbrodnie wojenne”, „polskie zbrodnie masowe”,
„polskie obozy internowania”, „polskie obozy pracy” i najważniejszy dla celów tego tekstu
– „polskie uczestnictwo w Holocauście/Zagładzie Żydów”.
A następnie pan profesor Grabowski żołnierskim krokiem przechodzi do „the Polnische
Polizei des Generalgouvernements” i do „pochodzenia Granatowej Policji”. Oraz do
wszystkich jej zbrodni.
Ktoś pomyślałby, że na 31 stronach raczej nie da się przedstawić pełnego obrazu
organizacji i działania Policji Granatowej w czasie okupacji i kontekstu historycznego czy
politycznego. Nie ma obawy. Panu profesorowi Grabowskiemu udało się to znakomicie a
nawet bardziej, bo dał radę wstawić jeszcze w paru miejscach mrożące krew w żyłach
dialogi a to w czasie masowych egzekucji a to nad dołami śmierci.
Wystarczyło ciąć „zbędne wątki i treści” a do takich pan profesor Grabowski zaliczył np.
działalność WSZYSTKICH rodzajów policji na terenach okupowanych Polski tj. w
Generalnym Guberanatorstwie, w Bezirk Bialystok, w District Galizien i w części
Reichkomisariat Ostland (Białoruś, Litwa z Wilnem, Łotwa) oraz do liczb. I mieć luźny
stosunek do źródeł. A w tej konkurencji pan profesor Grabowski nie ma sobie równych.
Poza Jankiem Grossem oczywiście.
Taka metodologia zostawiła na placu tragedii dziejowej jedynie Ofiary czyli Żydów i
Sprawców czyli Granatową Policję. Ze sceny zniknęli Niemcy, „naziści” a nawet Żydowska
Policja Porządkowa.
Co jest o tyle ciekawe, że pan profesor Grabowski dla wzmocnienia efektu dramatycznego
przywołał w eseju autorytet samego profesora Emanuela Ringenbluma (którego
aresztowanie „z udziałem Polskiej Policji Kripo” w bunkrze „Krysia” zostało w dziele
„Polska Policja: kolaboracja w Holocauście” opisane na stronach 27-31) i na stronie 23
zacytował zdanie z eseju Ringelbluma „Stosunki polsko-żydowskie” następującej treści: „…
Referring to the Blue Police, he wrote: „…The blood of hundreds of thousands of Polish
Jews, caught and driven do the “death vans” will be on their hands…”. ( W odniesieniu do
Granatowej Policji on pisał:”… Krew setek tysięcy Żydów polskich, łapanych i pędzonych do
„ samochodów śmierci” będzie na ich rękach).
Zacznijmy od początku.
Pan profesor Jan Grabowski zaczyna od informacji, iż 30 października 1939 r. kiedy
okazało się, że 5000 niemieckich funkcjonariuszy ORPO czyli niemieckiej Ordnungpolizei
rzuconej na tereny okupowanej Polski to za mało, aby zmniejszyć przestępstwa
kryminalne na podbitych terytoriach – ówczesny Wyższy Dowódca SS i Policji
Generalnego Gubernatorstwa (Hoherer SS- und Polizeiführer SS- Obergruppenführer
Friedrich Wilhelm Krüger wydał Aufruf czyli Odezwę, w której wzywał wszystkich: „…
urzędników Policji Polskiej jak również oficerów Policji Polskiej, którzy w dniu 1 września
1939 r. pełnili służbę, bez względu na ich poprzednie miejsce służbowe w najbliższym
urzędzie Policji Niemieckiej lub w Starostwie Niemieckim. Urzędników nie stosujących się
do niniejszego wezwania spotkają najsurowsze kary..”.
Między „najsurowszą karą” a „karą” w rzeczywistości Generalnego Gubernatorstwa była
olbrzymia różnica, bowiem „najsurowsza kara” oznaczało „kara śmierci”. Tymczasem na
stronie 7 swojego eseju pan profesor Grabowski informując o odezwie Krügera do Policji
Polskiej podaje, iż Krüger „wezwał do powrotu do pracy pod groźbą kary”. Czyli nie żadna
tam „najsurowsza kara” tylko może jakiś mandat albo potrącenie z pensji.
Na stronie 8 pan profesor Grabowski podaje co następuje:”… During the first months of
occupation the ranks of the PP grew quickly, reaching 10.000 officers and men in the
beginning of 1940, and, at its peak in late 1943 more than 20.000…”. ( W czasie pierwszych
miesięcy okupacji szeregi Polskiej Policji rosły szybko, osiągając 10.000 oficerów i
policjantów na początku 1940 r. i swój szczyt pod koniec 1943 r. osiągając więcej niż
20.000).
Pan profesor Grabowski nie podaje źródeł tych informacji, tymczasem w filmie pt.
„Granatowi” pan profesor Paweł Wieczorkiewicz podaje, iż w Granatowej Policji służyło ok.
13.000 ludzi a niezawodny docent wiki informuje, iż w na początku 1940 r. na stanie Policji
Granatowej było 8.805 oficerów i funkcjonariuszy, w grudniu 1940 r. – odpowiednio
10.490, w styczniu 1943 r. – ok. 12.000 tysięcy a w maju 1944 r. – 12.500 policjantów i
oficerów.
Co jest zrozumiałe, albowiem Polska Policja Państwowa na początku wojny otrzymała
rozkaz ewakuowania się na wschód i w czeluściach sowieckiej zony okupacyjnej zniknęło
ok. 12.000 polskich policjantów z ogólnego stanu na koniec sierpnia 1939 r. – ok. 33.000.
Z liczby 12.000 ewakuowanych Policjantów pewna część przeszła granicę rumuńską i
została internowana ale na pozostałych jaczejki komunistyczne oraz „patrioci ukraińscy”
wraz z Armią Czerwoną urządzili prawdziwe „polowanie” W ramach „polowań” m.in. Armia
Czerwona z karabinów maszynowych wystrzelała nieuzbrojonych kadetów Centralnej
Szkoły Policji Państwowej w Mostach Wielkich jak również Policjantów Polskich po
kapitulacji polskiego miasta Lwowa.
Pojedyncze „sztuki” i całe posterunki Polskiej Policji Państwowej były linczowane przez
patriotów ukraińskich i , nie bójmy się tego słowa, Żydów jeszcze przed wejściem Armii
Czerwonej.
Liczba zlinczowanych Polskich Policjantów w sowieckiej zonie nie jest znana, natomiast
ci, których wyaresztowało enkawede, zostali zgrupowani w obozie w Ostaszkowie i w
liczbie ok.6.000 wymordowani wiosną 1940 r. w Twerze. Rodziny tych policjantów czyli
jakieś 30-50 tysięcy kobiet, starców i dzieci zostały wysłane w bydlęcych wagonach do
Kazachstanu i na Syberię. Nie jest znana liczna uratowanych.
W walkach na terenie kraju we wrześniu 1939 r. POLEGŁO wg szacunków 2.500 – 3.000
funkcjonariuszy Polskiej Policji Państwowej. Na terenach przyłączonych do Rzeszy
Niemieckich czyli w województwach: poznańskim, śląskim, pomorskim, części łódzkiego,
warszawskiego i krakowskiego oraz Suwalszczyzna – nie były tworzone formacje Policji
Granatowej. Przeciwnie, polscy obywatele byli deportowani do Generalnego
Gubernatorstwa a wcześniej tzw. elity polskie, do których zaliczono również
funkcjonariuszy Polskiej Policji Państwowej byli mordowani od jesieni 1939 r. w
masowych egzekucjach (Piaśnica) a również w obozach w Stutthofie, Skalmierzycach,
Potulicach, Poznaniu, Łodzi, Działdowie, Toruniu i Inowrocławiu.
Z liczby polskich policjantów , która pozostała w Generalnym Gubernatorstwie i
rozpoczęła służbę w Granatowej Policji , jak podaje w filmie „Granatowi” pan profesor
Andrzej Kunert ok. 10-20% policjantów – „zostało zamordowanych przez władze
niemieckie”. 10-20% z liczby 12.500 oznacza liczbę ofiar wśród granatowych policjantów -
1.250 -2.500.
Tak więc mamy ogólny kontekst i maksymalną liczbę funkcjonariuszy Policji Granatowej
w roku 1944 w wysokości 12.500 a pan profesor Grabowski lekką ręką i bez podawania
źródeł zawyżył tę liczbę o ponad 60% czyli do „ponad 20.000”.
Hojną rękę dodał Policji Granatowej 8.000 polskich funkcjonariuszy ale pominął
dyskretnym milczeniem inne formacje policyjne złożone z obywateli polskich na terenie
Generalnego Gubernatorstwa.
Oto zarządzeniem Hansa Franka z 17 grudnia 1939 r. została w GG powołana Ukraińska
Policja Pomocnicza złożona z obywateli polskich narodowości ukraińskiej. Okupacyjne
władze niemieckie obsadziły posterunkami Ukraińskiej Policji Pomocniczej głównie
wschodnią i południową część dawnego Województwa Lubelskiego z przewagą ludności
ukraińskiej w liczbie 40 posterunków oraz 20 posterunków w dawnym Województwie
Krakowskim.
A konkretnie:
- Landkreis Hrubieszów: Busno, Czerniczyn, Dołhobyczów, Dubienka, Grabowiec, Hołubie,
Hostynne, Hrubieszów, Kryłów, Lubycza Królewska, Łuszczów,. Mieniany, Mircze, Modryń,
Moniatyczne, Poturzyn, Sahryń, Szczepiatyń, Szychowice, Uchanie, Telatyn, Tuczapy,
Werbkowice,
-Landkreis Chełm Lubelski: Chełm, Rakołupy, Wyryki,
- Landkreis Zamość: Jacznia, Łaszczów,
- Landkreis Biłgoraj: Aleksandrów, Biłgoraj, Biszcza, Bukowina, Cieplice, Dzików, Frampol,
Księżopol, Kuryłówka, Łuków, Obżanka, Potok Górny, Tarnogród.
Większe posterunki ukraińskie miały obsadę w wysokości ponad 20 funkcjonariuszy a
mniejsze 5-7.
Ukraińska Policja Pomocnicza w przeciwieństwie do Policji Granatowej brała udział w
organizowaniu i uczestniczeniu w egzekucjach ludności żydowskiej. Tę funkcję pełniła nie
tylko na ziemiach ukraińskich po czerwcu 1941 r. ale także na terenie Generalnego
Gubernatorstwa jak też na ziemiach białoruskich i litewskich.
Funkcjonariusze Ukraińskiej Policji Pomocniczej wg oceny profesora Stefana Possony’ego
dokonanej na podstawie tylko archiwów zgromadzonych w Yad Vashem – w liczbie 11
tysięcy funkcjonariuszy wymordowali ok. 450 tysięcy Żydów na Wołyniu i w Małopolsce
Wschodniej.
W sierpniu 1944 r. większość funkcjonariuszy Ukraińskiej Policji Pomocniczej
zdezerterowała i przeszła do Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Piszę o tym dlatego, iż w eseju pana profesora Grabowskiego wśród kilku dramatycznych
opowieści o zbrodniach popełnionych na Żydach przez kilku funkcjonariuszy Granatowej
Policji w kilku miejscowościach jest i historia, którą miał opowiedzieć (strona 16 eseju)
„Jan Mikulski polski leśnik” o tym, jak to 2 listopada 1942 r. kiedy wędrował przez Biłgoraj
po kasę na wypłatę dla swoich robotników leśnych, miał widzieć w getcie w Biłgoraju
„wiele ciał kobiet i dzieci leżących na ulicach, w ogrodach i na placach”. A „Wiesołowski
commander of the Polish Police” miał „przeszukiwać strychy, piwnice i szopy” aby przy
pomocy cukierków zwabiać żydowskie ukrywające się dzieci. Oraz „chwytał je za karki i
strzelał do nich z małokalibrowego pistoletu”. Trudno ocenić, jak długo musiał stać
inżynier leśnik Jan Mikulski na terenie opuszczonego getta w Biłgoraju aby obserwować
bieganie „komendanta Polskiej Policji Wiesiołowskiego” po strychach, piwnicach i
szopach oraz wabienie ukrywających się żydowskich dzieci z ich kryjówek. Chyba trochę
musiało to trwać.
Pan profesor Grabowski odsyła nas w tej sprawie do źródła, jakim ma być manuskryptu pt.
Myśli, wspomnienia, uwagi, refleksje” Jana Mikulskiego, który to manuskrypt miał pan Jan
Mikulski złożyć w 1970 r. w bibliotece (miejskiej? Powiatowej?) w Biłgoraju a tam znalazła
je cudownym przypadkiem pani Alina Skibińska.
Jest jeden mały problem. Na stronie internetowej miasta Biłgoraj zamieszczono
wspomnienie Córki pana Jana Mikulskiego, która opisuje, jak to po likwidacji getta w
Biłgoraju Niemcy pędzili Żydów z Biłgoraja do Zwierzyńca drogą koło leśniczówki
Mikulskich. I jak ojciec stał wraz z dziećmi w oknie i kazał im się przyglądać tej tragedii.
Niemcy strzelali do najsłabszych, dzieci jechały na furmankach a po przejściu Żydów przy
drodze chłopi znaleźli ok. 50 trupów.
Nie wiem, jak „leśnik Jan Mikulski” mógł jednocześnie stać w oknie w swojej leśniczówce
w Woli Dużej (5 km od Biłgoraja) i oglądać przemarsz Żydów do Zwierzyńca a
jednocześnie podglądać w Biłgoraju zbrodnicze działania „Komendanta Polskiej Policji
Wiesiołowskiego”. Ale może pomoże nam w zrozumieniu tego fenomenu jeszcze jedno
„wspomnienie leśniczego”. Okazuje się, że we wrześniu 1939 r. leśniczówka państwa
Mikulskich została zapełniona uchodźcami wszelkiego rodzaju (bez podawania
tożsamości) do tego stopnia, że rodzinie Mikulskich został tylko jeden pokój. I wtedy
pojawił się „podchmielony polski oficer i dwie panie i zażądał pokoju”. I nie było „to tamto”,
tylko rodzina Mikulskich musiała pójść spać do stodoły (cudzej) a po opuszczeniu
leśniczówki przez uchodźców okazało się, że została bardzo dokładnie splądrowana.
Ciekawe jest, że „wspomnienia leśniczego Mikulskiego” zawierające ważne informacje o
zbrodni na żydowskich dzieciach nie została przekazana RUTYNOWO do Komisji Badania
Zbrodni Hitlerowskich, gdzie byłaby równie rutynowo zweryfikowana a zbrodniarz z
Granatowej Policji Wiesiołowski byłby poszukiwany. Nie zrobiła tego również sama
państwowa biblioteka, co jest jeszcze dziwniejsze. Na szczęście przechodziła tamtędy
pani profesor Alina Skibniewska i znalazła bezcenne rękopisy.
W tych warunkach zbędne będzie przypomnienie, że Biłgoraj i okolice były objęte
niemieckim planem Aktion Zamość czyli wysiedlenia ludności polskiej i zasiedlenia
ludności niemieckiej z Królestwa Rumunii oraz, co ciekawe a mało znane – ludności
ukraińskiej. Tzw. Ukrainenaktion polegać miała na wysiedleniu np. ludności polskiej z
powiatu hrubieszowskiego i zasiedleniu tam Ukraińców jako „pasa ochronnego dla
osiedleńców niemieckich przed polską partyzantką”.
I jak pisze docent wiki, „..dotyczyło to zwłaszcza powiatu biłgorajskiego, który według
niemieckich planów stanowił naturalną przeszkodę przed ugrupowaniami partyzanckimi
rezydującymi w Puszczy Solskiej..”.
Z innych zbrodni przypisywanych Granatowej Policji przez pana profesora Grabowskiego
najcięższe były dwie „masowe egzekucje” łącznie 24 Żydów w Areszcie Centralnym na
ulicy Gęsiej w Warszawie w dniach 17 listopada 1941 r. i 15 grudnia 1941 r. Jak pisze na
stronach 11 i 12 pan profesor Grabowski : "...Według doniesienia członka polskiego ruchu
oporu, egzekucja miała miejsce o 8:35 rano w obecności pułkownika Reszczyńskiego,
komendanta Warszawskiej Policji Granatowej i kilku innych oficerów. Pluton egzekucyjny był
złożony z 32 policjantów. Władze niemieckie były reprezentowane przez Neumana (imię
nieznane), oskarżyciela publicznego (…) Informator polskiego Podziemia poinformował, że
niektórzy członkowie „mieli smutek wypisany na ich twarzach”, ale pułkownik Reszczyński
powiedział im: „ Głowy do góry, chłopcy! Bądźcie silni…”.
Czarny charakter tej historii to inspektor Policji Polskiej dla Warszawy Aleksander
Reszczyński, następca na tym stanowisku płk. Mariana Kozielewskiego, brata Jana
Karskiego. Wspólnie z płk. Marianem Kozielewskim zakładał po I WW struktury Polskiej
Policji Państwowej i był Komendantem Policji kolejno w Lublinie, Wilnie, Lwowie, Krakowie
i Poznaniu.
Nie należał, jak płk. Kozielewski do podziemnego Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa
czyli konspiracyjnej Policji Polskiej podległej Rządowi na Uchodźtwie ale za to ściśle
współpracował referatem 993/P Wydziału II Kontrwywiadu ZWZ-AK, któremu przekazał
wiele wartościowych informacji.
Chyba trochę za dużo i za dobrych informacji kontrwywiadowczych przekazał do ZWZ-AK,
bowiem w nocy z 4 na 5 marca 1943 r. został napadnięty we własnym mieszkaniu przez
tzw. „grupę specjalną Sztabu Głównego Gwardii Ludowej”. Jak opisuje docent wiki, w tym
okresie Gwardią Ludową kierował Franciszek Jóźwiak, ówczesny małżonek Faigi Mingi
Danielak a tzw. „Sztabem Głównym” byli, jak podaje Piotr Gontarczyk w książce „Polska
Partia Robotnicza. Droga do władzy 1941-1944”, :”… członkowie przedwojennej radzieckiej
siatki wywiadowczej w Warszawie…”.
Tak więc głównym i JEDYNYM źródłem oskarżenia Inspektora Reszczyńskiego i Policji
Granatowej, że robiła cokolwiek w Areszcie Centralnym na ulicy Gęsiej jest „nieznany
informator polskiego ruchu oporu”. Na temat „prokuratora Neumanna” miał udzielić
informacji niejaki Izrael Cymlich w dziele pt. „Moje wspomnienia wojenne”, znajdującym
się w archiwum Emanuela Ringelbluma w ŻIH.
Izrael Cymlich jest też autorem (wspólnie z Oskarem Strawczynskim) wspomnień w języku
angielskim pt. „Escaping Hell in Treblinka”. (Uciec z piekła Treblinki). Jest w niej
pomieszczona część autorstwa Izraela (Srula) Cymlicha pt.”My War Experiences” (Moje
doświadczenia wojenne).
We wstępie do tej książki na stronie XI przedstawione zostały podstawowe fakty z tych
„doświadczeń wojennych Cymlicha”.
Pochodził z Falenicy i został wg swojej opowieści zaaresztowany latem 1940 r. za
sprzedaż chleba i był przetrzymywany w „warszawskich więzieniach” do 18 kwietnia 1942
r. aby jednakże z Falenicy a nie z Warszawy być wywiezionym do obozu Treblinka I, gdzie
przebywał jako więzień ponad 10 miesięcy i zbiegł też dokładnie 18 kwietnia 1943 r. z tego
obozu Treblina I i się ukrył. Oraz napisał wspomnienia dla swoich bliskich.
Jak Żyd z Falenicy przebywający wg swojej opowieści ok. 20 miesięcy w więziennych
szpitalach w okresie 1940-1942 i wywieziony do Treblinki miał wiedzieć, że jakiś Neumann
był w okupowanej Warszawie jakimś niemieckim prokuratorem. A wogle, od kiedy to
Niemcom w okupowanej Polsce potrzebny był prokurator niemiecki, żeby rozstrzelać 24
Żydów?
Jest jeszcze afera z wydaniem Niemcom bunkra „Krysia”, w której ukrywał się Emanuel
Ringelblum z rodziną i prawie 40 innych osób. Pan profesor Jan Grabowski opisuje na
stronach 27-31 swojego eseju sprawę wydania Niemcom bunkra „Krysia” jako robotę
„polskiego KRIPO” czyli tzw. polskiej policji kryminalnej. A konkretnie informację o bunkrze
„Krysia” pod szklarnią na Grójeckiej miał podać do wiadomości „sierżanta Głowackiego z
Kripo” jeden z siatki informatorów i był nim niejaki Jan Łakiński.
Z tym, że Polska Policja Kryminalna od początku NIE należała do Policji Granatowej, lecz
od razu została włączona do niemieckiej Kripo, więc nawet, gdyby zbrodnia wydania
bunkra „Krysia” była efektem działania informatorów „sierżanta Głowackiego z Kripo”, to
nie można tego zaliczyć na konto „udziału Granatowej Policji w Holocauście”.
W dodatku nie wiadomo do końca, KTO wydał bunkier „Krysia”, bowiem są jeszcze dwie
wersje: że bunkier wykryło Gestapo lub że doniosła na ogrodnika Mieczysława Wolskiego,
twórcy i organizatora tej kryjówki jego „była narzeczona” z zemsty za porzucenie. Podają
to trzy niezależne źródła i pisze o tym dr Samuel D.Kassow, historyk amerykański, który
„był konsultantem Muzeum Historii Żydów Polskich” w swojej książce pt.:” Kto napisze
naszą historię? Ukryte archiwa Emanuela Ringelbluma”.
Jak widać, wystarczy tylko trochę samozaparcia i uporu aby historię okupacji Polski
napisać na nowo, przypisując najbardziej odrażające zbrodnie jednej, w tym przypadki-
polskiej formacji.
Nie wymienia pan profesor Grabowski Ukraińskiej Policji Pomocniczej, Sonderdienstu,
Białoruskiej Policji Pomocniczej (12 batalionów po 300-500 chłopa każdy), nie mówiąc o
Żydowskiej Policji Gettowej, która „własnoręcznie” ładowała do wagonów bydlęcych po
parę tysięcy Żydów dziennie, niejednokrotnie przeszukując strychy, piwnice i szopy, jak
demoniczny „granatowy policjant Wiesiołowski w Biłgoraju”.
Że coś było na rzeczy, pisał o tym sam Emanuel Ringelblum w swoich „Notes from the
Warsaw Ghetto: The Journal of Emanuel Ringelblum”. Jedno ze wspomnień z nich z
rozdziału „Police” jest szczególnie pouczające i mówi o tym, że :”..Policja Żydowska miała
bardzo złe imię jeszcze przed wysiedleniem. Polska policja NIE brała udziału w łapankach
ludzi, ale policja żydowska angażowała się w ten brudny interes. Żydowscy policjanci nawet
wyróżniali się (..) w korupcji i niemoralności. (…) Bardzo często brutalność żydowskiej policji
przewyższała brutalność Niemców, Ukraińców czy Łotyszów. (…) Jest wiele przerażających
historii o zachowaniu żydowskiej policji na Umschlagu.(..) Jedyny sposób aby stamtąd
uciec to było przekupienie policjanta pieniędzmi, złotem, diamentami itp. Cena za głowę
ewoluowała. Początkowo było to 1000 lub 2000 zł. Później poszło w górę aby osiągnąć
10.000 zł za głowę (…) Znane są przypadki, że kiedy policja w dodatku do pieniędzy żądała
zapłaty w formie kobiecego ciała. Mój przyjaciel Kalman Zylbelberg zna numery plakietek
(badge) policjantów oraz nazwiska kobiet, które zapłaciły swoimi ciałami za wolność.
Policja miała specjalne pomieszczenie w szpitalu dla tego celu…”.
Wojna się skończyła i przyszedł czas podsumowania działalności Granatowej Policji.
Jak pisze pan Marcin Kania z IPN w Katowicach w opracowaniu pt. „Losy funkcjonariuszy
policji II Rzeczypospolitej w Polsce Ludowej sprawy ułożyły się następująco. Dekretem z
15 sierpnia 1944 r. PKWN rozwiązał Granatową Policję i w tym samym Dzienniku Ustaw
powołano Milicję Obywatelską. Znalazło w niej miejsce wg jednej wersji 1000 wg innej
2000 policjantów II RP, w tym z Granatowej Policji.
Wg docenta wiki, w latach 1946-1952 działała Komisja rehabilitacyjno- kwalifikacyjna dla
byłych policjantów, która POZYTYWNIE zweryfikowała ok. 10.000 osób. Skazanych
zostało 600 osób, w tym niektóre na karę śmierci. Jeśli się wróci do informacji, iż przez
Granatową Policję „przewinęło się” ok. 16-18 tysięcy ludzi, to procent skazanych oficjalnie
przez komunistyczne sądy wynosi 3,3-4,0%.
Jednakże funkcjonariusze Granatowej Policji, z których aż 8.400 należało do patriotycznej
konspiracji czyli do Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa musieli zbyt wiele wiedzieć o
realiach okupacji, o Gwardii Ludowej, o PPR i o różnych „Stefanach Jędrychowskich”.
Trzeba było ten problem rozwiązać a samo tworzenie „czarnej legendy” nie wystarczyło.
Jak pisze na stronie 20 swojego opracowania pan Marian Kania z IPN Katowice:”… w dniu
14 grudnia 1950 r. płk Julia Brystygier wydała „Instrukcję nr 02/50 dotyczącą
rozpracowywania i przesłuchiwania byłych pracowników sanacyjnego aparatu
policyjnego”, zaznaczając , że otrzymane przez policjantów zaświadczenia rehabilitacyjne
nie są przeszkodą do realizacji wytyczonych działań (…) By przesłuchujący niczego nie
pominęli , dołączono do instrukcji schemat przesłuchania…”. I dalej podaje następujące
informacje:
- W roku 1955 władze bezpieczeństwa publicznego wprowadziły w życie „Instrukcję 03/55
o zasadach prowadzenia rozpracowania agenturalnego i ewidencji operacyjnej w
organach bezpieczeństwa publicznego PRL” wraz z załącznikiem specjalnym
zawierającym kategorie osób podlegającym agenturalnemu rozpracowaniu i agenturalnej
OBSERWACJI.
- W dniu 23 czerwca 1955 r. wydano „Zarządzenie 061/55 w sprawie zasad aktualizacji
kartotek ogólnoinformacyjnych, gdzie w pozycji czwartej wpisano „policjanci mundurowi i
tajni, pracownicy defensywy i ich tajni współpracownicy”.
- W roku 1958 utworzono kartotekę zagadnieniową, pomagającą SB w prowadzeniu analiz
całych grup a nie tylko indywidualnych osób. Byli policjanci zostali zaklasyfikowani do
grupy XXIII „Aparat państwowy do 1939 r.”. Ofiary inwigilacji i prześladowań pozostawały
w niej do 1983 r.
Był to chyba nadmiar gorliwości biurokratycznej, albowiem najważniejsi Policjanci II RP,
zwłaszcza ci, który założyli podziemny Korpus Bezpieczeństwa Publicznego za okupacji-
zostali planowo „skasowani” bez zbędnych formalności jeszcze przed rokiem 1950. Może
za wyjątkiem Kozielewskiego.
Dowódca i założyciel czyli płk. Marian Kozielewski zdołał uciec do USA, ale zmarło mu się
w nader tajemniczych okolicznościach w 1964 r. a archiwa jakoby „sam zniszczył”.
Jego Zastępca mjr Stanisław Tabisz major artylerii i adwokat został aresztowany 14
listopada 1947 r. pod pretekstem jego udziału w przygotowaniu ucieczki Korbońskiego i
zamordowany w więzieniu mokotowskim 4 lub 5 lutego 1948 r. w Więzieniu
Mokotowskim. Ciała nie ma. Grób symboliczny.
Kpt. Bolesław Kontrym Centrala Służby Śledczej – przed wojną w Straży Granicznej i
Policji Państwowej – aresztowany 13 października 1948 i przewieziony do tajnej willi w
Miedzeszynie. Torturowany na terenie PRL przynajmniej do u września 1949 r. przez
niejakiego Kwaska. Potem ślad się urywa. Rodzina twierdzi, że wywieziony do ZSRR.
Interesował się nim sam pałkownik Wozniesienski.
Policja Państwowa II RP została zmasakrowana w sowieckiej strefie okupacyjnej i była
między młotem a kowadłem w Generalnym Gubernatorstwie. A jako oczywisty filar
niepodległego Państwa Polskiego– musiała zostać ostatecznie unicestwiona w PRL I
została. Fizycznie zaraz po wojnie. A teraz jej oczernianie ma posłużyć jako pretekst do
większej jumy i do pedagogiki wstydu.I ma umrzeć moralnie.
PS. Sorry, trochę dużo.
http://generalgouvernement.pl/biografie-gg/wladze/friedrich-wilhelm-krueger/
http://www.dws-xip.pl/wojna/2rp/ad8.html
http://www.filmpolski.pl/fp/index.php?film=4212732
https://pl.wikipedia.org/wiki/Policja_Polska_Generalnego_Gubernatorstwa
https://pl.wikipedia.org/wiki/Policja_Pa%C5%84stwowa
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ukrai%C5%84ska_Policja_Pomocnicza
https://www.bilgoraj.pl/page/381/zapamietajcie-ten-widok.html
https://codoh.com/library/document/3840/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Aktion_Zamo%C5%9B%C4%87
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ukraineraktion
https://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksander_Reszczy%C5%84ski
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gwardia_Ludowa
https://www.amazon.com/Escaping-Hell-Treblinka-Israel-
Cymlich/dp/0976073994#reader_0976073994
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bunkier_%E2%80%9EKrysia%E2%80%9D
http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-11c228c8-cab2-41bd-
af40-1875b175e777
https://pl.wikipedia.org/wiki/Policja_Polska_Generalnego_Gubernatorstwa
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pa%C5%84stwowy_Korpus_Bezpiecze%C5%84stwa
granatowa policjaprawda historyczna
67 4032 26 zaloguj sie by polubić