IMMANUEL KANT
PROLEGOMENA
DO WSZELKIEJ PRZYSZŁEJ METAFIZYKI,
KTÓRA BĘDZIE MOGŁA
WYSTĄPIĆ JAKO NAUKA
Przekład BENEDYKTA BORNSTEINA
na nowo opracowała JANINA SUCHORZEWSKA
Tytuł oryginału:
Prolegomena
zu
einer jeden künftigen Metaphysik
die als Wissenschaft wird auftreten können
Redaktor: Irena Krońska
Copyright © for the Polish edition
by Wydawnictwo Naukowe PWN Sp. z o.o.
Warszawa 1993
ISBN 83-01-11368-5
OD WYDAWCY
2
Wydaniem Uzasadnienia metafizyki moralności Redakcja Bib-
lioteki Klasyków Filozofii PWN zapoczątkowała w 1953 roku
publikację w ramach Biblioteki przekładów podstawowych dzieł
Kanta. Tłumaczenie Mścisława Wartenberga opracował Roman
Ingarden, znawca filozofii niemieckiej, członek Komitetu Re-
dakcyjnego BKF. W 1957 roku w jego przekładzie, ze wstępem i
przypisami jego autorstwa ukazała się Krytyka czystego rozumu.
Wielokrotnie wprowadzał tu Ingarden nowe polskie odpowiedniki
terminów Kantowskich — nowe w stosunku do tradycyjnie przyjętych
— uzasadniając szczegółowo swe decyzje translatorskie w przypisach.
Jako trzecia z prac Kanta ukazały się w Bibliotece Klasyków
Filozofii Prolegomena do wszelkiej przyszłej metafizyki, która będzie
mogła wystąpić jako nauka. Przekład Benedykta Bornsteina
opracowała Janina Suchorzewska — wszak od wznowienia w 1927
roku, które stało się podstawą wydania, minęło ponad trzydzieści lat.
Opiekę naukową nad tekstem sprawował i tym razem Roman
Ingarden.
W roku 1964 została opublikowana w przekładzie Jerzego
Gałeckiego, przejrzanym przez Adama Landmana, Krytyka władzy
sądzenia, a w 1972 roku — równieŜ w przekładzie Jerzego
Gałeckiego — Krytyka praktycznego rozumu.
W latach osiemdziesiątych w cyklu wznowień ukazały się
wszystkie wydane dotychczas przez PWN prace Kanta poza
Prolegomenami.
UwaŜamy, Ŝe warto przypomnieć czytelnikom tę ostatnią ksiąŜkę.
Znajdą oni w niej bowiem główne myśli z Krytyki czystego rozumu,
ale
wyraŜone
znacznie
bardziej
przystępnie
niŜ
w
tym
fundamentalnym dziele.
3
SPIS TREŚCI
Od Redakcji
PROLEGOMENA
[Wstęp]
Uwagi wstępne o swoistym charakterze wszelkiego poznania me-
tafizycznego (§ 1—3)
Pytanie ogólne: Czy metafizyka jest w ogóle moŜliwa (§ 4)
Pytanie ogólne: W jaki sposób moŜliwe jest poznanie [płynące] z
czystego rozumu (§5)
Główne pytanie transcendentalne:
Część pierwsza. W jaki sposób jest moŜliwa czysta
matematyka (§6-13)
Uwagi I—III
Część
druga.
W
jaki
sposób
jest
moŜliwe
czyste
przyrodoznawstwo (§ 14—38)
Dodatek do czystego przyrodoznawstwa (§39)
Cześć trzecia. W jaki sposób metafizyka jest w ogóle moŜliwa
(§40—56).
I. Idee psychologiczne (§ 46—49
II. Idee kosmologiczne (§ 50—54)
III. Idea teologiczna (§ 55)
Uwaga ogólna w sprawie idei transcendentalnych (§ 56)
Zakończenie. O określeniu granic czystego rozumu (§57—60)
Rozwiązanie pytania ogólnego: W jaki sposób jest moŜliwa meta-
fizyka jako nauka
Dodatek o tym, co stać się moŜe dla urzeczywistnienia metafizyki
jako nauki
Przykład sądu o Krytyce przed jej zbadaniem
Propozycja takiego zbadania Krytyki, po którym będzie moŜna
wydać sąd o niej
4
OD REDAKCJI
Prolegomena Kanta ukazują się w naszym języku po raz
czwarty: pierwszy przekład dał w r. 1901 R. Piątkowski, drugi w r.
1918 B. Bornstein. Ten wznowiono w r. 1927. Na drugim wydaniu
przekładu Bornsteina oparte jest niniejsze tłumaczenie, na nowo
opracowane dla Biblioteki Klasyków Filozofii przez dr Janinę
Suchorzewską. Tłumaczenie to z ramienia Komitetu Redakcyjnego
Biblioteki Klasyków Filozofii przeczytał przed oddaniem do druku
prof. Roman Ingarden, mający w Komitecie pieczę nad dziełami z
zakresu filozofii niemieckiej do Kanta, i przeczytałam takie ja jako
sekretarz Komitetu i redaktor tej ksiąŜki. Wynikiem tych lektur była
pewna liczba dodatkowych zmian, głównie stylistycznych i
terminologicznych.
Przekład Bornsteina, który dobrze słuŜył kilku pokoleniom
polskich filozofów i adeptów filozofii, jest juŜ od dawna wyczerpany,
a egzemplarze znajdujące się w bibliotekach publicznych i naukowych
aa zbyt nieliczne, by zaspokoić” potrzebę tej lektury nawet juŜ tylko
dla studiów uniwersyteckich. ToteŜ Komitet Redakcyjny Biblioteki
Klasyków Filozofii postanowił wydać ponownie tę ksiąŜkę, której
znajomość jest niezbędna dla studiujących i uprawiających filozofię.
Tłumaczenie Bornsteina, napisane przed przeszło czterdziestu laty,
wymagało
jednak
przed
wznowieniem
pewnej
rewizji
i
unowocześnienia, co teŜ zostało dokonane.
Wersja niniejsza od tłumaczenia podstawowego róŜni się
przede wszystkim terminologią. Z uwagi na najściślejszy związek
Prolegomenów z Krytyką czystego rozumu wydało się rzeczą
potrzebną, wręcz niezbędną, zastosowanie w Prolegomenach tej samej
terminologii, jaką w swoim niedawno w Bibliotece Klasyków
Filozofii ogłoszonym przekładzie Krytyki
1
wprowadził Roman
Ingarden. Charakterystykę i szczegółowe uzasadnienie tej nowej — w
stosunku do tradycyjnie u nas stosowanej — polskiej terminologii
kantowskiej znajdzie Czytelnik w przypisach R. Ingardena do
1
Krytyka czystego rozumu, przełoŜył oraz opatrzył wstępem i przypi-
sami Roman Ingarden, 2 tomy, Biblioteka Klasyków Filozofii, PWN,
Warszawa 1957.
5
przekładu Krytyki czystego rozumu. Tutaj przypomnę tylko, Ŝe
odpowiednikiem kantowskiego terminu Verstand nie jest u Ingardena
«rozsądek» — jak u Chmielowskiego, Bornsteina, i w ogóle w
dotychczasowej naszej literaturze filozoficznej — ale «intelekt»
2
— z
wyjątkiem tych przypadków, gdzie Kant uŜywa wyrazu Verstand nie
jako określonego terminu technicznego, ale w znaczeniu potocznym
(jak w zwrotach: «zdrowy rozsądek», «zdrowy rozsądek ludzki»,
«pospolity rozsądek»). Terminowi Anschauung odpowiada nie — jak
dotychczas — «ogląd», lecz «naoczność» lub «dane naoczne»
3
(jednakŜe forma czasownikowa anschauen jest zazwyczaj tłumaczona
przez czasownik «oglądać»). Terminowi Empfindung, który Bornstein
tłumaczył jako «czucie», odpowiada w niniejszym, przekładzie
uŜywany dziś powszechnie termin «wraŜenie».
Oprócz zmian terminologicznych wprowadzono równieŜ do
przekładu Bornsteina zmiany stylistyczne, których celem było nadanie
tekstowi większej czytelności i bardziej nowoczesnej składni, oraz —
w pewnych przypadkach tego Wymagających — dokonano uściśleń
lub poprawek merytorycznych.
Na
marginesach
tłumaczenia
zaznaczono
paginacje
powszechnie w literaturze o Kancie cytowanego wydania Pruskiej
Akademii Nauk, w którym Prolegomena (wraz z Krytyką czystego
rozumu,
wyd.
I,
Uzasadnieniem
metafizyki
moralności
i
Metafizycznymi podstawami przyrodoznawstwa) znajdują się w tomie
IV
4
.
Prolegomena są — po Uzasadnieniu metafizyki moralności i
Krytyce czystego rozumu — trzecim dziełem Kanta wydanym w
Bibliotece. Klasyków Filozofii. W przygotowaniu znajdują się:
Krytyka władzy sądzenia i Krytyka praktycznego rozumu, oraz Pisma
mniejsze.
Irena Krońska
Warszawa, w styczniu 1960 r.
2
Por. Krytyka czystego rozumu, wyd. cyt., t. I, przypis na str. 14—15.
3
Por. op. cit., t. I, przypis i na str. 19.
4
Kants Gesammelte Schriften herausgegeben von der Königlich
Preußischen Akademie der Wissenschaften, Band IV, Erste Abteilung:
Werke, Vierter Band, Berlin 1911.
6
PROLEGOMENA
DO WSZELKIEJ PRZYSZŁEJ METAFIZYKI
KTÓRA BĘDZIE MOGŁA WYSTĄPIĆ
JAKO NAUKA
Prolegomena niniejsze są przeznaczone do uŜytku nie [255]
uczniów, lecz przyszłych nauczycieli, a i tym słuŜyć powinny nie do
tego, by uporządkować wykład pewnej nauki juŜ istniejącej, lecz
przede wszystkim, by samą tę naukę wynaleźć.
Bywają uczeni, dla których historia filozofii (zarówno
staroŜytnej, jak i nowoŜytnej) jest juŜ ich filozofią; niniejsze
Prolegomena nie dla nich są napisane
5
. Muszą oni czekać, dopóki nie
ukończą swej pracy ci, co usiłują czerpać ze źródeł samego rozumu, i
wtedy dopiero przyjdzie kolej na nich, by obwieścili światu o tym, co
się stało. W przeciwnym razie nie moŜna by powiedzieć nic, co
5
Kant ma tu na myśli Garvego, który w swej recenzji z Krytyki
czystego rozumu, zamieszczonej w «Göttingische gelehrte Anzeigen»
(B. B.)
7
według ich mniemania nie zostało juŜ dawniej przez kogoś
powiedziane. I rzeczywiście mogłoby to teŜ stać się nieomylną
przepowiednią wszystkiego, co nastąpi w przyszłości. Rozum ludzki
bowiem w ciągu wielu stuleci snuł róŜne fantazje na temat
niezliczonej ilości przedmiotów, łatwo przeto moŜe się zdarzyć, Ŝe dla
kaŜdej nowej rzeczy moŜna będzie znaleźć jakąś dawną, która będzie
do niej pod pewnym względem podobna.
Zamiarem moim jest przekonać wszystkich, którzy uwaŜają, iŜ
warto się zajmować metafizyką, Ŝe muszą koniecznie odłoŜyć na czas
jakiś swą pracę, wszystko, co było dotychczas, uznać za niebyłe, a
przede wszystkim postawić pytanie: Czy teŜ coś takiego jak meta-
fizyka jest w ogóle moŜliwe?.
JeŜeli metafizyka jest nauką, to dlaczego nie moŜe uzyskać, jak
inne nauki, powszechnego i trwałego uznania? JeŜeli nią nie jest, to
jakŜe się dzieje, Ŝe pod [256] pozorem nauki panoszy się nieustannie i
uwodzi rozum ludzki nigdy nie wygasającymi, ale i nigdy nie speł-
niającymi się nadziejami? Przeto czy przedstawimy dowód naszej
wiedzy, czy teŜ niewiedzy, to w kaŜdym razie trzeba raz wreszcie coś
pewnego rozstrzygnąć o naturze tej zamierzonej nauki, nie sposób
bowiem, by taki stan rzeczy trwał dłuŜej. Wydaje się prawie śmiechu
warte, Ŝe gdy kaŜda inna nauka nieustannie posuwa się naprzód, w tej
oto, która chce być mądrością samą, którą kaŜdy zapytuje jak
wyrocznie, kręcimy się wciąŜ w kółko na tym samym miejscu, nie
posuwając się ani o krok naprzód. A ubyło jej równieŜ wielu
zwolenników i nie widać, Ŝeby ci, co mają się za dość silnych, by
jaśnieć w innych naukach, chcieli swą sławę naraŜać tutaj, gdzie
kaŜdy, kto zresztą we wszelkich innych sprawach jest nieukiem, rości
sobie prawo do wydawania rozstrzygającego sądu; albowiem w tej
dziedzinie istotnie nie ma jeszcze pewnej miary i wagi, które by
pozwalały odróŜnić gruntowność od płytkiej gadaniny.
A jednak nie jest czymś niesłychanym, Ŝe po długim
opracowywaniu pewnej nauki, gdy wszyscy są pełni podziwu, jak
daleko się juŜ w niej posunięto, ktoś w końcu zada sobie pytanie: Czy
i w jaki sposób nauka taka jest w ogóle moŜliwa? Rozum ludzki jest
bowiem tak pochopny do budowania, Ŝe juŜ niejednokrotnie wznosił
wieŜycę, którą jednakŜe później znów rozbierał, aŜeby zobaczyć, w
jakim teŜ stanie są jej fundamenty. Nigdy nie jest za późno na to, by
stać się rozumnym i mądrym: jeŜeli wszakŜe zrozumienie rzeczy
przychodzi późno, to coraz trudniej jest je zastosować.
Pytanie, czy jakaś nauka jest moŜliwa, zakłada, Ŝe się ojej
rzeczywistości powątpiewa. Powątpiewanie takie obraŜa jednak tych
8
wszystkich, których cale szczęście polega, być moŜe, na posiadaniu
tego rzekomego klejnotu. Dlatego teŜ ten, kto pozwala sobie na takie
powątpiewanie, musi się zawsze przygotować na opór ze wszystkich
stron. Jedni, ze swymi metafizycznymi podręcznikami w ręku, będą
spoglądać nań z pogardą, pełni dumy w świadomości swego dawnego
i dlatego właśnie za prawowite uwaŜanego posiadania. Inni, którzy nic
nigdzie nie widzą ponad to, co jest jednakie Z czymś dawniej juŜ
gdzieś przez nich widzianym, nie zrozumieją go. I wszystko przez
pewien czas pozostanie w takim stanie, jak gdyby nie zaszło nic, co
pozwalałoby obawiać się lub oczekiwać bliskiej zmiany.
Mimo to jednak odwaŜam się przepowiedzieć, Ŝe samodzielnie
myślący czytelnik tych Prolegomenów nie tylko zwątpi o swej
dotychczasowej nauce, lecz w następstwie [257] tego całkowicie się
przekona, Ŝe nauka taka wcale istnieć nie moŜe, o ile nie stanie się
zadość wyraŜonym tu Ŝądaniom, na których opiera się jej moŜliwość;
a poniewaŜ to się jeszcze nigdy nie stało — Ŝe nie ma jeszcze wcale
metafizyki. Ale, Ŝe zarazem popyt na nią wszak nigdy ustać nie
moŜe
6
, gdyŜ interes powszechnego rozumu ludzkiego zbyt ściśle jest z
nią związany, wiec przyzna, Ŝe jej całkowita reforma lub raczej nowe
jej narodziny, według planu dotychczas zupełnie nieznanego, zbliŜają
się niechybnie, choćby przez pewien czas opierano się temu ze wszech
sił.
Od czasu prób Locke'a i Leibniza, a raczej od powstania
metafizyki, jak daleko sięga jej historia, nie było zdarzenia, które by
mogło być bardziej rozstrzygające dla losu tej nauki niŜ atak, z którym
przeciw niej wystąpił David Hume. Nie wniósł on światła do tego
rodzaju poznania, wykrzesał jednakŜe iskrę, od której moŜna by było
zapalić światło, gdyby natrafiła na wraŜliwy font, którego zarzewie
podtrzymywano by troskliwie i podsycano.
Głównym punktem wyjścia Hume'a było jedno jedyne, lecz
waŜne, pojęcie metafizyki, mianowicie pojęcie związku przyczyny i
skutku (a takŜe pojęcia pochodne: siły, działania itd.). Zawezwał on
rozum, który udaje, Ŝe pojęcie to spłodził, aŜeby zdał sprawę z tego,
jakim prawem myśli on sobie, iŜ coś mogłoby być tak uposaŜone, Ŝe
6
[przyp. Kanta]:
Rusticus exspectat, dum defluat amnis, at ille
Labitur et labetur in omne volubilis aevum.
Horacy
[Wieśniak czeka, aŜ potok przepłynie, lecz on toczy i toczyć będzie
wiecznie swe skłębione wody. (Epist, 2, 42 n.)]
9
jeŜeli zostaje przyjęte, to przez to i coś innego koniecznie musi być
przyjęte — to bowiem głosi pojęcie przyczyny. Dowiódł w sposób nie
dający się zaprzeczyć, Ŝe jest rzeczą dla rozumu zupełnie niemoŜliwą
pomyśleć takie połączenie a priori i na podstawie pojęć, zawiera ono
bowiem konieczność; tymczasem nie da się wcale zrozumieć,
dlaczego z tego powodu, Ŝe coś istnieje, coś innego musiałoby
równieŜ z koniecznością istnieć, i w jaki przeto sposób dałoby się a
priori wprowadzić pojecie takiego połączenia. Stąd wywnioskował, Ŝe
rozum oszukuje się tym pojęciem całkowicie, Ŝe błędnie uwaŜa je za
swe własne dziecko, gdy tymczasem jest ono tylko bękartem
wyobraźni, która, zapłodniona przez doświadczenie, podciągnęła
pewne przedstawienia pod prawo kojarzenia i wypływającą stąd
konieczność podmiotową, tj. nawyknienie, podaje za konieczność
przedmiotową, uznawaną na podstawie zrozumienia (Einsicht). Stąd
zaś wysnuł wniosek, Ŝe rozum nie posiada Ŝadnej władzy pomyślenia
takich połączeń, choćby tylko w ogólnej postaci, gdyŜ wszystkie jego
pojęcia byłyby wtedy jedynie zmyśleniami i wszelkie jego rzekomo a
priori istniejące poznania byłyby tylko pospolitymi doświadczeniami,
opatrzonymi fałszywą etykietą. To zaś jest równoznaczne z tym, Ŝe
metafizyki w ogóle nie ma i być leŜ nie moŜe
7
.
Choć wniosek Hume'a był zbyt pospieszny i niesłuszny, to był
on jednak przynajmniej oparty na badaniu, a badanie to zaiste było
warte tego, Ŝeby dobre głowy jego czasów zjednoczyły się, by to
zadanie w tym rozumieniu, w jakim on je przedstawił, rozwiązać w
sposób, o ile moŜności, bardziej szczęśliwy, z czego rychło wyniknąć
by musiała całkowita reforma nauki.
JednakŜe los od dawna metafizyce nieprzyjazny chciał, by
7
[przyp. Kanta]: Mimo to Hume tę oto burzącą filozofię nazywał
właśnie metafizyką i przypisywał jej wysoką wartość. «Metafizyka i
etyka – mówi on (Szkice, część IV, str. 214 przekładu niemieckiego) –
są
najpowaŜniejszymi
gałęziami
etyki;
matematyka
i
przyrodoznawstwo nie posiadają nawet połowy tej wartości». Ten
przenikliwy człowiek zwraca tu jednak uwagę tylko na negatywny
poŜytek, jaki umiarkowanie przesadnych roszczeń spekulatywnego
rozumu
przedstawiałoby
dla
całkowitego
usunięcia
tylu
nieskończonych a zaciętych sporów, bałamucących ród ludzki, stracił
przy tym jednak z oczu pozytywną szkodę wynikającą z tego, Ŝe
rozumowi odebrane zostają najwaŜniejsze perspektywy, według
których jedynie moŜe on wytyczyć woli najwyŜszy cel wszelkich jej
dąŜności».
10
Hume nic został przez nikogo zrozumiany. Nie moŜna bez odczucia
pewnej przykrości przyglądać się temu, jak jego przeciwnicy, Reid,
Oswald, Beattie, a ostatnio jeszcze Priestley, zupełnie nie trafili w
sedno jego zagadnienia i przyjmując stale za uznane to, co on właśnie
podawał w wątpliwość, a dowodząc zaciekle, częstokroć z wielkim
brakiem skromności, tego, o czym wątpić mu nigdy na myśl nie
przyszło, nie poznali się do tego stopnia na jego wskazówce, gdzie
szukać poprawy, Ŝe wszystko pozostało po dawnemu, jak gdyby zgoła
nic nie zaszło. Nie na tym polegało zagadnienie, czy pojecie
przyczyny jest słuszne, przydatne i niezbędne dla całego poznania
przyrody, tego bowiem Hume nigdy nie podawał w wątpliwość, lecz
[259] na tym, czy jest ono a priori pomyślane przez rozum i czy przez
to posiada niezaleŜną od wszelkiego doświadczenia wewnętrzną
prawdziwość i ma dlatego takŜe bardziej rozległą przydatność, nie
ograniczoną wyłącznie do przedmiotów doświadczenia. W tej to
sprawie Hume oczekiwał wyjaśnienia (Eröffnung). Wszak chodziło
tylko o pochodzenie tego pojęcia, nie zaś o jego niezbędność w
uŜyciu. Gdyby tylko pochodzenie zostało wykryte, to juŜ same przez
się dane byłyby warunki i zakres uŜywalności tego pojęcia.
AŜeby sprostać temu zadaniu, musieliby jednak przeciwnicy
tego znakomitego człowieka wniknąć bardzo głęboko w naturę
rozumu, o ile ten zajęty jest tylko czystym myśleniem — to zaś nie
było im bardzo na rękę. Wynaleźli więc sposób dogodniejszy, aŜeby
bez wszelkiego zrozumienia rzeczy upierać się przy swoim:
mianowicie powoływanie się na pospolity rozsądek ludzki. Jest
rzeczywiście wielkim darem niebios posiadać prosty (gerade) lub, jak
to teraz nazywają, zdrowy (schlicht) rozsądek ludzki. Lecz trzeba
dowieść przez czyny, Ŝe się go posiada, przez zastanowienie i
rozumność w tym, co się myśli i mówi, nie zaś przez to, Ŝe się nań
powołujemy jak na wyrocznię wtedy, gdy nic moŜemy nic rozsądnego
przytoczyć na swe usprawiedliwienie. Powoływać się na pospolity
rozsądek ludzki wtedy dopiero, kiedy krucho juŜ z rozumieniem i
nauką — to jeden z tych subtelnych wynalazków nowszych czasów,
za których pomocą najbanalniejszy gaduła moŜe z dobrą otuchą
podjąć i wytrzymać walkę z najgruntowniejszą głową. Dopóki jednak
pozostaje jeszcze jakaś resztka rozumienia, będziemy się zaiste
wystrzegać uciekania się do tego ratunku. Przy bliŜszym rozpatrzeniu
ów apel nie jest niczym innym, jak tylko powoływaniem się na sąd
tłumu — poklask, wobec którego filozof się rumieni, popularny zaś
dowcipniś triumfuje i panoszy się. Sądziłbym przecieŜ, Ŝe Hume mógł
równie dobrze jak Beattie mieć pretensję do tego,
11
Ŝ
e posiada zdrowy rozsądek (einen gesunden Verstand), a nadto
jeszcze do tego, czego ów na pewno nie posiadał, mianowicie do
rozumu krytycznego, który trzyma na wodzy pospolity rozsądek, by
nie zapuszczał się w spekulacje lub, gdyby tylko o nie chodziło, by nie
pragnął i niczego rozstrzygać, albowiem nie umie zdać rachunku ze
swych zasad; bo tylko w ten sposób pozostanie on zdrowym
rozsądkiem. Dłuto i młotek mogą doskonale; słuŜyć do obrobienia
sztuki drzewa, ale do robienia . miedziorytów trzeba uŜyć rylca. Tak
wiec obydwa, zarówno zdrowy rozsądek (gesunder Verstand), jak i
rozum spekulatywny (spekulativer Verstand), dają się uŜyć, lecz [260]
kaŜdy na właściwy sobie sposób: pierwszy, gdy idzie o sądy, które w
doświadczeniu znajdują bezpośrednie
zastosowanie, drugi zaś, gdy
trzeba wydawać sądy ogólne na podstawie samych tylko pojęć, jak np.
w metafizyce, gdzie zdrowy rozsądek — tak sam siebie, lecz często
per antiphrasin
8
, nazywający — nie posiada wcale wyrobionego sądu.
Przyznaję szczerze: napomnienie Davida Hume'a było właśnie
tym pierwszym sygnałem, który przed wielu laty przerwał moją
drzemkę dogmatyczną i nadał całkowicie inny kierunek moim
badaniom w dziedzinie filozofii spekulatywnej. Byłem daleki od
dawania posłuchu jego konkluzjom, które stąd tylko pochodziły, Ŝe
nie uświadomił sobie swego zadania w całości, lecz wpadł tylko na
pewną jego część, która bez uwzględnienia całości nie moŜe sprawy
wyjaśnić. JeŜeli wychodzimy z myśli, którą nam ktoś inny pozostawił,
z myśli dobrze uzasadnionej, aczkolwiek jeszcze nie przeprowadzonej
całkowicie, moŜemy spodziewać się, Ŝe przy dalszym przemyśleniu
posuniemy się dalej, niŜ to uczynił ów bystry człowiek, któremu
zawdzięczamy pierwszą iskrę tego światła.
Starałem się więc najpierw zbadać, czy zarzutu Hume'a nie da
się przedstawić ogólnie, i wkrótce odkryłem, Ŝe pojęcie związku
przyczyny i skutku nie jest bynajmniej jedynym pojęciem, dzięki
któremu intelekt myśli sobie a priori o związkach miedzy rzeczami,
co więcej, Ŝe właśnie metafizyka całkowicie z takich pojęć się składa.
Starałem się nawet upewnić co do ich liczby, a Ŝe to mi się udało
według Ŝyczenia, mianowicie wywieść ją z jednej jedynej naczelnej
zasady, więc wziąłem się do dedukcji tych pojęć
9
, co do których
8
Per antiphrasin — w znaczeniu wprost przeciwnym, jakby dla
ironii. (B. B.)
9
Mowa tu o zasadniczej dla systemu Kanta dedukcji transcendentalnej
czystych pojęć intelektu, czyli kategorii (por. Krytykę czystego
rozumu, Analityki transcendentalnej księgę I, poddział II). (J. S.)
12
byłem juŜ pewien, Ŝe nie pochodzą z doświadczenia, jak to załatwił
Hume, lecz wypływają z czystego intelektu. Dedukcja ta, która
mojemu bystremu poprzednikowi wydawała się niemoŜliwa, a która
nikomu poza nim nawet na myśl nie przyszła, choć wszyscy bez
obawy posługiwali się tymi pojęciami, nie pytając, na czym się opiera
ich przedmiotowa waŜność — ta dedukcja, powiadam, była
najtrudniejszym
zadaniem,
jakie
kiedykolwiek
moŜna
było
przedsięwziąć na rzecz metafizyki. I co przy tym najgorsze, to to, Ŝe
metafizyka, o ile tylko gdziekolwiek coś z niej istnieje — nie mogła
mi tu w najmniejszym stopniu pomóc, poniewaŜ owa dedukcja musi
dopiero rozstrzygnąć moŜliwość metafizyki. PoniewaŜ zaś udało mi
się rozwiązać zagadnienie Hume'a nie tylko w pewnym
poszczególnym przypadku, lecz i w odniesieniu do władzy czystego
rozumu, przeto mogłem stawiać kroki pewne, choć wciąŜ jeszcze
[261] powolne, by w końcu określić zupełnie i według ogólnych zasad
cały zakres czystego rozumu, zarówno co do jego granic, jak i treści
— a to było tym właśnie, czego potrzeba metafizyce, by mogła
zbudować swój system według bezpiecznego planu.
Obawiam się jednak, Ŝe opracowanie problemu Hume’a w jego
moŜliwie najszerszym zakresie (mianowicie Krytykę czystego rozumu)
spotka ten sam los, jakiego doznał sam problem, kiedy po raz
pierwszy został przedstawiony. Będą ją błędnie oceniali, gdyŜ jej nie
rozumieją; nie będą jej rozumieli, gdyŜ mają wprawdzie ochotę te
ksiąŜkę przerzucić, lecz nie przemyśleć; a nie zechcą zadać sobie w
tym celu trudu, bo dzieło to jest suche, bo jest niejasne, bo przeczy
wszelkim utartym pojęciom, a poza tym jest obszerne. OtóŜ przyznaję,
Ŝ
e nie spodziewałem się usłyszeć z ust filozofa skargi, Ŝe wykład jest
niedostatecznie popularny, za mało zajmujący i nie przypada do gustu,
wtedy, gdy chodzi o samo istnienie sławionego i dla ludzkości
niezbędnego poznania, które nie moŜe być utworzone inaczej, jak
wedle prawideł szkolnej dokładności; dokładność tę z czasem moŜe
zastąpić popularność, ale nigdy nie moŜna od niej zaczynać. JednakŜe,
co się tyczy pewnej niejasności, która pochodzi z rozległości planu,
przy której nie moŜna uzyskać dobrego przeglądu głównych punktów,
o które chodzi w badaniu, to pod tym względem zarzut jest słuszny; i
za pomocą niniejszych Prolegomenów pragnę zaradzić tej niejasności.
Tamto dzieło, które przedstawia czystą władzę rozumu w
całym jej zakresie i granicach, pozostaje przy tym zawsze podstawą,
do której te Prolegomena odnoszą się tylko jako ćwiczenia wstępne;
albowiem tamta Krytyka musi jako nauka istnieć w postaci systema-
tycznej i aŜ do najdrobniejszych szczegółów wykończonej, zanim
13
moŜna będzie pomyśleć o tym, by pozwolić metafizyce wystąpić lub
teŜ mieć choćby odległą na to nadzieję.
Dawno się juŜ przyzwyczajono, Ŝeby stare, zuŜyte poznania
widzieć na nowo ustrojone dzięki temu, Ŝe wydobywa się je z
dawnych połączeń i dostosowuje do nich szatę systematyczną wedle
własnego dowolnego kroju, lecz pod nowym tytułem. Niczego teŜ
innego większość czytelników nie będzie z góry oczekiwała i od
tamtej Krytyki. Niniejsze Prolegomena doprowadzą ich jednakŜe do
tego, Ŝe zrozumieją, iŜ to jest całkowicie nowa nauka, której nikt
przedtem [262] nawet pomysłu nie uchwycił, której sama nawet idea
była nieznana i dla której z jej całkowitego dotychczasowego dorobku
nie moŜna było uŜyć nic więcej prócz jednej jedynej wskazówki
zawartej w wątpliwościach Hume'a. Hume jednak równieŜ nie
przeczuwał moŜliwości tego rodzaju formalnej nauki i chcąc swojemu
okrętowi zapewnić bezpieczeństwo, osadził go na mieliźnie
(sceptycyzmu), gdzie moŜe sobie leŜeć i gnić; mnie zaś, przeciwnie,
chodzi o danie mu sternika, który by według niezawodnych zasad
sztuki sterowania, opartych na znajomości globu — zaopatrzony w
dokładną mapę morza i kompas — mógł go pewnie poprowadzić
tam, dokąd mu się wydaje właściwe.
ZbliŜanie się do nowej nauki, która jest całkiem odosobniona i
jedyna w swoim rodzaju, z tym z góry powziętym przeświadczeniem,
Ŝ
e moŜna ją ocenie za pomocą gdzie indziej zdobytych rzekomych
wiadomości — choć one to właśnie są tym, czego realność trzeba
przede wszystkim całkowicie podać w wątpliwość — prowadzi tylko
do tego, Ŝe wszędzie dopatrujemy się tego, co juŜ skądinąd było nam
znane, gdyŜ np. wyraŜenia brzmią podobnie do tamtych — tylko Ŝe
wszystko musi się nam wydawać zniekształcone, bezsensowne i
dziwaczne, bo podkładamy pod nie nic myśli autora, lecz swój własny
sposób myślenia, który przez długie przyzwyczajenie stał się naszą
naturą. Ale obszerność dzieła, o ile podstawy swe ma w samej nauce,
nie zaś w wykładzie, oraz nieunikniona przy tym oschłość i szkolna
dokładność są to własności, które dla rzeczy mogą być nawet wielce
korzystne, dla samej jednak ksiąŜki muszą, bądź co bądź, wypaść
niekorzystnie.
Nie kaŜdemu dane jest pisać tak subtelnie, a przy tym przecieŜ
tak pociągająco, jak David Hume, albo teŜ tak gruntownie, a
równocześnie tak wykwintnie, jak MojŜesz Mendelssohn; jednakŜe i
ja — pochlebiam sobie — potrafiłbym uczynić wykład swój
popularnym, gdyby mi chodziło tylko o nakreślenie planu, a pozo-
stawienie jego wypełnienia innym, i gdyby mi na sercu nie leŜało
14
dobro nauki, która mnie tak długo zajmowała. Wiele bowiem trzeba
było wytrwałości i nawet niemało samozaparcia, aŜeby pokusę
uzyskania rychło przychylnego przyjęcia poświęcić dla widoków na
uznanie pognę wprawdzie, lecz za to trwałe.
Tworzenie planów, to często zbytkowne i chełpliwe zajęcie
umysłowe, dzięki któremu nadaje się sobie pozór twórczego geniuszu,
wymagając tego, czego samemu nie potrafi się dokonać, ganiać to,
czego przecieŜ nie umie się lepiej wykonać, i projektując to, [263] o
czym się samemu nie wie, gdzie da się znaleźć. ChociaŜ juŜ do
porządnego planu ogólnej krytyki rozumu naleŜałoby coś więcej, niŜ
moŜna by przypuszczać, jeŜeli nie miałoby to być, jak zwykle,
deklamowanie poboŜnych Ŝyczeń. JednakŜe czysty rozum jest
dziedziną tak wyodrębnioną, tak w samej sobie wszędzie zwartą, Ŝe
nie moŜna dotknąć Ŝadnej jego części, nie poruszając przy tym
wszystkich pozostałych, i nie moŜna nic osiągnąć, nie wyznaczywszy
uprzednio kaŜdej części jej miejsca i jej wpływu na inne, albowiem —
poniewaŜ nie ma nic poza rozumem, co by sprostować mogło nasz sąd
w jego obrębie — waŜność i uŜywanie kaŜdej jego części zaleŜy od
stosunku, w jakim się ona znajduje do pozostałych części rozumu i
poniewaŜ— jak w uczłonowanej budowie ciała pewnego organizmu
— przeznaczenie kaŜdego członka da się wyprowadzić tylko z
zupełnego pojęcia całości. Dlatego o krytyce takiej moŜna
powiedzieć, Ŝe nie jest nigdy niezawodna, jeŜeli nie jest wykończona
całkowicie i aŜ do najdrobniejszych elementów czystego rozumu, i Ŝe
o dziedzinie tej władzy trzeba rozstrzygnąć i określić wszystko albo
nic.
Lecz jakkolwiek sam plan, który poprzedzałby Krytykę
czystego rozumu, byłby niezrozumiały, niepewny i nieuŜyteczny, to
przeciwnie, staje się poŜyteczniejszy, jeŜeli po niej następuje.
Albowiem dzięki niemu jesteśmy w moŜności objąć całość, sprawdzić
z osobna główne punkty tej nauki i wyłoŜyć niejedno lepiej, niŜ
mogliśmy to uczynić przy pierwszym opracowaniu tego dzieła.
OtóŜ po ukończeniu dzieła taki plan moŜe juŜ tutaj być
przeprowadzony według metody analitycznej, natomiast samo dzieło
musiało być wyłoŜone koniecznie według metody syntetycznej, aŜeby
nauka ukazała nam całe swoje rozczłonkowanie jako budowę
organiczną całkiem szczególnej władzy poznawczej w jej naturalnym
powiązaniu. Kto zaś sam ten plan, którym w postaci Prolegomenów
poprzedzam wszelką przyszłą metafizykę, znów uzna za niejasny,
niechaj zwaŜy, Ŝe przecieŜ nie jest potrzebne, by kaŜdy studiował me-
tafizykę, Ŝe zdarza się nierzadko talent, który czyni dobre postępy w
15
gruntownych, a nawet głębokich, naukach bardziej zbliŜających się do
naoczności (Anschauung)
,
któremu jednak nie powodzi się w
badaniach prowadzonych za pomocą samych tylko pojęć abstrak-
cyjnych, i Ŝe w takim przypadku naleŜy swoje zdolności [264]
umysłowe skierować na inny przedmiot; Ŝe wszelako ten, kto
zamierza sąd wydać o metafizyce, a nawet ją napisać, musi koniecznie
uczynić zadość wymaganiom tutaj postawionym, wszystko jedno, czy
odbędzie się to w ten sposób, Ŝe przyjmie on moje rozwiązanie, czy
teŜ je gruntownie obali i inne na jego miejsce poda — pominąć go
bowiem nie moŜe — i Ŝe w końcu ta tak okrzyczana niejasność
(zwykła pokrywka własnej wygody i głupoty) równieŜ przynosi
korzyść, poniewaŜ ludzie, którzy wobec wszystkich innych nauk
zachowują ostroŜne milczenie, w kwestiach metafizyki przemawiają
po mistrzowsku i zuchwale wyrokują, niewiedza ich bowiem nie
odbija tutaj tak wyraźnie od uczoności innych — ale za to jakŜe się
róŜni od prawdziwych zasad krytycznych, które przeto moŜna
wychwalać za to, Ŝe
Ignavum, fucos, pecus a praesepibus arcent.
Verg.
10
UWAGI WSTĘPNE [265]
O SWOISTYM CHARAKTERZE WSZELKIEGO
POZNANIA METAFIZYCZNEGO
§ 1
O ŹRÓDŁACH METAFIZYKI
JeŜeli chcemy pewne poznanie przedstawić jako naukę, to
10
Plemię leniwe trutniów z dala od ułów trzymają (Wergiliusz,
Georgica IV, 168). (B. B.)
16
musimy przede wszystkim móc dokładnie określić to, co róŜni tę
naukę od wszystkich innych, a więc co jej tylko jest właściwe, iv
przeciwnym bowiem razie granice wszystkich nauk zlewają się z sobą
i Ŝadna z nich nie moŜe być gruntownie traktowana zgodnie ze swą
naturą.
Bez względu na to, czy ta swoista właściwość polega na
róŜnicy przedmiotu, czy źródeł poznania, czy rodzaju poznania, czy
teŜ paru, jeŜeli nie wszystkich tych czynników razem wziętych, w
kaŜdym razie na tym dopiero opiera się idea moŜliwej nauki i jej
właściwej dziedziny.
Przede wszystkim, co się tyczy źródeł poznania me-
tafizycznego, to juŜ w jego pojęciu zawiera się to, Ŝe nie mogą one
być empiryczne. Zasady tego poznania (a do nich naleŜą nie tylko
jego zasadnicze twierdzenia, lecz i zasadnicze pojęcia) nigdy przeto
nie mogą być zaczerpnięte z doświadczenia, bo poznanie to ma być
nie fizyczne, lecz metafizyczne, tj. leŜące poza granicą doświadczenia.
A więc podstawą tego poznania nie będzie ani doświadczenie
zewnętrzne, które stanowi źródło właściwej fizyki, ani wewnętrzne,
które stanowi [266] podstawę psychologii empirycznej. Jest więc ono
poznaniem a priori, czyli poznaniem [płynącym] z czystego intelektu
i z czystego rozumu.
W tym jednak nie róŜniłoby się ono niczym od czystej
matematyki; musi więc nosić nazwę czystego poznania filozoficznego.
Co się tyczy jednak znaczenia tego wyraŜenia, to odwołuję się do
Krytyki czystego rozumu ([A], str. 712 i nast.
11
), gdzie róŜnica między
tymi dwoma sposobami uŜywania rozumu wyłoŜona została jasno i
zadowalająco. — Tyle o źródłach poznania metafizycznego.
§ 2
O RODZAJU POZNANIA,
KTÓRE JEDYNIE MOśE BYĆ NAZWANE
METAFIZYCZNYM
11
Patrz Krytyka czystego rozumu, 2 tomy, tłum. R. Ingarden, Biblio-
teka Klasyków Filozofii, PWN, Warszawa 1957; na marginesach tego
przekładu są podane strony I wydania niemieckiego (A), na które po-
wołuje się Kant w Prolegomenach, toteŜ cytowane tu i w dalszym
ciągu ustępy Krytyki znajdzie Czytelnik w polskim przekładzie. (I. K.)
17
a) O RÓśNICY
MIĘDZY SYNTETYCZNYMI A ANALITYCZNYMI
SĄDAMI W OGÓLE
Poznanie metafizyczne musi zawierać same sądy a priori —
tego wymaga właściwość jego źródeł. Lecz niezaleŜnie od tego, czy
sądy posiadają takie czy inne
pochodzenie, czy równieŜ co do swej
formy logicznej przedstawiają się tak czy inaczej, istnieje jednak mię-
dzy nimi róŜnica pod względem treści, na skutek której są one albo
tylko wyjaśniające i nic nie dodają do treści poznania, albo teŜ są
rozszerzające i dane poznanie powiększają; pierwsze będziemy mogli
nazwać sądami analitycznymi, drugie — syntetycznymi.
Sądy analityczne wypowiadają w orzeczeniu tylko to, co w
pojęciu podmiotu było juŜ rzeczywiście pomyślane, choć nie tak jasno
i nie z taką samą świadomością. JeŜeli powiadam: «Wszystkie ciała są
rozciągłe» — to w najmniejszym nawet stopniu nie rozszerzyłem
przez to swego pojęcia ciała, lecz tylko pojęcie to rozłoŜyłem, gdyŜ
juŜ przed wydaniem sądu rozciągłość o owym pojęciu rzeczywiście
pomyślałem, choć jej o nim wyraźnie nie orzekłem; sąd ten jest więc
analityczny. Natomiast zdanie: «Niektóre ciała są cięŜkie» — zawiera
w orzeczeniu coś, co nie jest rzeczywiście pomyślane w ogólnym
pojęciu ciała: powiększa więc ono moje poznanie, dołączając coś do
mego pojęcia, i musi się przeto [267] nazywać sądem syntetycznym.
b) WSPÓLNĄ NACZELNA ZASADĄ WSZYSTKICH SĄDÓW
ANALITYCZNYCH JEST ZASADA SPRZECZNOŚCI
Wszystkie sądy analityczne opierają się całkowicie na zasadzie
sprzeczności i są co do swej natury poznaniami a priori, niezaleŜnie
od tego, czy pojęcia stanowiące ich materię są empiryczne, czy teŜ
nie. PoniewaŜ orzeczenie twierdzącego sądu analitycznego jest juŜ
przedtem pomyślane w pojęciu podmiotu, przeto nie moŜna go bez
sprzeczności o podmiocie zaprzeczyć; tak samo jego przeciwieństwo
w sądzie analitycznym, lecz przeczącym, trzeba z koniecznością o
podmiocie zaprzeczyć, i to takŜe na zasadzie sprzeczności. Tak się
rzecz ma ze zdaniami: «KaŜde ciało jest rozciągłe» i «śadne ciało nie
jest nierozciągłe (proste)».
Z tego to właśnie powodu wszystkie zdania analityczne są
sądami a priori, nawet wtedy, gdy ich pojęcia są empiryczne, np.
«Złoto jest Ŝółtym metalem»; aŜeby to wiedzieć, nie potrzeba mi
18
bowiem Ŝadnego dalszego doświadczenia poza moim pojęciem złota,
które zawiera w sobie to, Ŝe ciało to jest Ŝółte i Ŝe jest metalem; gdyŜ
to właśnie stanowiło moje pojęcie i nie musiałem nic innego zrobić,
jak je rozłoŜyć, nie oglądając się za niczym innym poza nimi.
c) SĄDY SYNTETYCZNE WYMAGAJĄ INNEJ ZASADY
NACZELNEJ
NIś ZASADA SPRZECZNOŚCI
Istnieją sądy syntetyczne a posteriori, których pochodzenie jest
empiryczne; ale są równieŜ takie, które są pewne a priori i wypływają
z czystego intelektu i rozumu. Lecz jedne i drugie w tym się z sobą
zgadzają, Ŝe nigdy nie mogą powstać na podstawie samej tylko zasady
analizy, mianowicie zasady sprzeczności; wymagają one jeszcze innej
zupełnie zasady naczelnej, chociaŜ z kaŜdej zasady, jakąkolwiek by
ona była, muszą być zawsze wyprowadzane zgodnie z zasadą
sprzeczności. Albowiem nic nie moŜe się sprzeciwiać tej zasadzie —
mimo Ŝe nie wszystko da się z niej wyprowadzić. Przede wszystkim
lądy syntetyczne podzielę na klasy.
1. Sądy doświadczalne są zawsze syntetyczne. Byłoby [268]
bowiem niedorzecznością opierać sądy analityczne na doświadczeniu,
skoro nie mogę wykroczyć poza moje pojęcie, by sąd taki utworzyć, i
zbędne jest mi przeto do tego wszelkie świadectwo doświadczenia. śe
ciało jest rozciągłe — jest to zdanie pewne a priori, nie zaś sąd
doświadczalny. Zanim bowiem przystępuję do doświadczenia,
posiadam juŜ wszelkie warunki swego sądu w pojęciu, z którego
pozostaje mi tylko wydobyć orzeczenie zgodnie z zasadą sprzeczności
i przez to równocześnie uświadomić sobie konieczność tego sądu, o
której doświadczenie nigdy by mnie nie pouczyło.
2. Sądy matematyczna są wszystkie syntetyczne. Zdanie to
dotychczas, jak się zdaje, uszło całkowicie uwagi analityków rozumu
ludzkiego, a nawet wydaje się wprost przeciwne wszelkim ich
przypuszczeniom, choć jen niezaprzeczenie pewne, a w skutkach
swych nader waŜne. Widząc bowiem, Ŝe wszystkie wnioski mate-
matyków rozwijają się wedle zasady sprzeczności (czego wymaga
natura wszelkiej pewności apodyktycznej), wmówiono w siebie, Ŝe i
odnośne zasady dałyby się poznać na podstawie zasady sprzeczności
— w czym się bardzo pomylono. Zdanie syntetyczne bowiem moŜna
wprawdzie pojąć zgodnie z zasadą sprzeczności, lecz tylko w ten
sposób, Ŝe zakładamy inne zdanie syntetyczne, z którego tamto da się
19
wywieść, a nigdy samo w sobie.
Przede wszystkim naleŜy zauwaŜyć, Ŝe właściwe twierdzenia
matematyczne zawsze są sądami a priori, a nie są empiryczne,
albowiem towarzyszy im konieczności, która nie moŜe być
zaczerpnięta z doświadczenia. Gdyby jednak nie chciano się tu ze mną
zgodzić, to dobrze. Ograniczę w takim razie swoje twierdzenie, do
czystej matematyki, której pojęcie juŜ zawiera w sobie, to, Ŝe obejmuje
ona poznanie nie empiryczne, lecz tylko czyste poznanie a priori.
Początkowo moŜna byłoby sobie myśleć, Ŝe zdanie «7+5 = 12»
jest jedynie zdaniem analitycznym, które według zasady sprzeczności
wynika z pojęcia sumy siedmiu i pięciu. JednakŜe, jeŜeli rozpatrujemy
rzecz bliŜej, to się przekonujemy, Ŝe pojęcie sumy siedmiu] i pięciu
nic więcej w sobie nie zawiera nad połączenie, obu liczb w jedną
jedyną, przez co wcale jeszcze nie pomyślało się o tym, jaka jest ta
jedyna liczba, łącząca w sobie tamte dwie. Pojęcia dwunastu wcale
jeszcze nie pomyślałem przez to, Ŝe mam na myśli tylko owo
połączenie siedmiu i pięciu; i choćbym nie wiem jak długo rozkładał
swe pojęcie takiej moŜliwej sumy, to [269] jednak dwunastki tam nie
znajdę. Musi się wyjść poza te pojęcia, przywołując na pomoc
naoczność, odpowiadającą jednemu z nich, np. swoje pięć palców lub
(jak to czyni Segner
12
w swej Arytmetyce) pięć punktów i dołączając
do pojęcia siedmiu kolejno po sobie dane w naoczności jednostki
piątki. Dzięki więc zdaniu «7+5 = 12» rozszerzamy rzeczywiście
swoje pojęcie i dołączamy do pierwszego pojęcia nowe, które w
tamtym wcale nie było pomyślane. Znaczy to, Ŝe zdanie arytmetyczne
jest zawsze syntetyczne, o czym przekonujemy się jeszcze wyraźniej
biorąc nieco większe liczby; jasne jest bowiem zupełnie, Ŝe moŜemy
wtedy pojęcie kręcić i obracać, ile chcemy, mimo to jednak bez
przywołania na pomoc naoczności, przez sam tylko rozbiór naszych
pojęć, nigdy sumy nie znajdziemy.
RównieŜ Ŝadna zasada czystej geometrii nie jest analityczna.
ś
e linia prosta jest najkrótszym połączeniem Wiedzy dwoma
punktami, jest to zdanie syntetyczne. Albowiem moje pojęcie czegoś
prostego nie zawiera z wielkości, lecz tylko jakość. Pojęcie przeto
czegoś najkrótszego zostaje tutaj całkowicie dołączone i przez śaden
rozbiór nie moŜna go wydobyć z pojęcia linii prostej. Musi się więc
12
Segner, na którego Kant powołuje się równieŜ w Krytyce czystego
rozumu, był matematykiem, Ŝyjącym w XVIII w. Arytmetyka jego
nosi tytuł: Anfangsgründe der Mathematik: (Zasady matematyki) wyd.
II, Halle 1773. (B. B.)
20
przywołać na pomoc naoczność, dzięki której synteza staje się
moŜliwa.
Niektóre inne zasady, które geometrzy zakładają, są
Wprawdzie rzeczywiście analityczne i opierają się na zasadzie
sprzeczności; słuŜą one jednak, jako zdania identyczne, tylko za
ogniwa w łańcuchu metody, nie zaś za zasady naczelne, np.: a = a,
całość równa jest samej sobie, lub (a + b)>a — tj. całość jest większa
od swej części. Lecz nawet i te zasady, choć są one waŜne na
podstawie samych tylko pojęć, dopuszcza się w matematyce tylko
dlatego, Ŝe moŜna je przedstawić w naoczności. Tym, co zazwyczaj
skłania nas tu do przekonania, Ŝe orzeczenie takich apodyktycznych
sądów tkwi juŜ w naszym pojęciu i Ŝe przeto sąd jest analityczny, jest
jedynie dwuznaczność wyraŜenia. Powinniśmy mianowicie do
pewnego danego pojęcia dołączyć w myśli orzeczenie i ta
konieczność związana jest juŜ z tymi pojęciami. Lecz kwestia polega
tu nie na tym, co powinniśmy dołączyć w myśli do danego pojęcia,
lecz co w pojęciu tym rzeczywiście, chociaŜ niejasno, myślimy —
a wtedy się okazuje, Ŝe t orzeczenie związane jest wprawdzie z
tamtym pojęciem w sposób konieczny, wszelako nie bezpośrednio,
lecz za pośrednictwem naoczności, która musi się do niego dołączyć
13
.
[272] Tym, co jest istotne i co odróŜnia czyste poznanie
matematyczne od wszelkiego innego poznania a priori, jest to, Ŝe
musi się ono odbywać w ten sposób, Ŝe nie wychodzi z pojęć, lecz
zawsze tylko z konstrukcji pojęć (Krytyka [A], str. 713). PoniewaŜ w
twierdzeniach swych poznanie to musi wychodzić poza pojęcie ku
temu, co jest zawarte w danych naocznych odpowiadających temu
pojęciu, więc jego twierdzenia nigdy nie mogą i nie powinny
powstawać przez rozbiór pojęć, tj. analitycznie, i są przeto wszystkie
syntetyczne.
Nie mogę jednak nie zwrócić uwagi na szkodę, jaką r
wyrządziło filozofii zaniedbanie tego spostrzeŜenia — tak łatwego
zresztą i na pozór mało znaczącego, Ŝe Hume, gdy poczuł godne
filozofa powołanie, by objąć wzrokiem całą dziedzinę czystego
poznania a priori, w której intelekt ludzki rości sobie prawo do tak
wielkich posiadłości, wyłączył z niej tak nierozwaŜnie całą, i to
najwaŜniejszą, jej prowincję, mianowicie czystą matematykę, w tym
przywidzeniu, Ŝe jej natura i, by tak powiedzieć, jej konstytucja opiera
13
Następnych pięć ustępów aŜ do końca paragrafu 2, zgodnie z
propozycją Vaihingera przeniesiono tu z paragrafu 4, gdzie zajmowały
miejsce po pierwszym ustępie tego paragrafu. (B. B.)
21
się na zupełnie innych zasadach, mianowicie jedynie na zasadzie
sprzeczności. I choć podziału sądów nie przeprowadził tak formalnie i
ogólnie ani przy uŜyciu takich nazw, jak ja to tutaj czynię, to jednak
wychodziło to na to samo, jak gdyby był powiedział: czysta
matematyka zawiera tylko zdania analityczne, metafizyka zaś — zda-
nia syntetyczne a priori. OtóŜ w tym pomylił się Hume bardzo i błąd
ten wpłynął stanowczo niekorzystnie na cale jego pojmowanie rzeczy.
Gdyby nie to, rozszerzyłby pytanie swe dotyczące pochodzenia
naszych sądów syntetycznych daleko poza swoje metafizyczne pojęcie
przyczynowości i rozciągnąłby je takŜe na moŜliwość matematyki a
priori; albowiem i ją musiałby równieŜ uznać za syntetyczną. Lecz
wtedy nie mógłby Hume w Ŝadnym razie swych twierdzeń
metafizycznych [273] opierać na samym tylko doświadczeniu, gdyŜ
musiałby konsekwentnie uzaleŜnić od doświadczenia równieŜ i
pewniki czystej matematyki, na co jednak był umysłem zbyt
wnikliwym. Dobre towarzystwo, w którym znalazłaby się metafizyka,
uchroniłoby ją przed niebezpieczeństwem niegodziwego jej potrakto-
wania, gdyŜ cięgi dla niej przeznaczone musiałyby równieŜ dosięgnąć
matematyki, co jednak nie stanowiło i nie mogło stanowić
przekonania Hume'a. I w ten sposób ów bystry człowiek zostałby
wciągnięty w rozwaŜania, które musiałyby być podobne do tych,
jakimi się teraz zajmujemy, tylko Ŝe przy jego niezrównanie pięknym
wykładzie byłyby one nieskończenie wiele zyskały.
3. Właściwe sądy metafizyczne są wszystkie syntetyczne.
NaleŜy odróŜnić sądy naleŜące do metafizyki od sądów metafizycznych
we właściwym sensie. Wśród tych pierwszych jest bardzo wiele
sądów analitycznych, lecz są one tylko środkiem do uzyskania sądów
metafizycznych, które stanowią wyłączny cel tej nauki i które
zawsze są syntetyczne. JeŜeli bowiem do metafizyki naleŜą
pojęcia takie, jak np. pojęcie substancji, to i sądy, które powstają
przez sam tylko rozbiór tych pojęć, naleŜą z konieczności równieŜ
do metafizyki, np. «Substancją jest to, co istnieje tylko jako podmiot»
itd. — i za pomocą szeregu takich sądów analitycznych staramy się
zbliŜyć do definicji pojęć. PoniewaŜ jednak analiza czystego pojęcia
intelektu (a takie pojęcia zawiera metafizyka) odbywa się w ten sam
sposób, co i rozbiór kaŜdego innego pojęcia, choćby i empirycznego,
które do metafizyki nie naleŜy (np. «powietrze jest cieczą spręŜystą,
której spręŜystości nie usuwa Ŝaden znany nam stopień zimna»), więc
swoiście metafizyczne jest tu wprawdzie pojęcie, lecz nie sąd
analityczny. Albowiem nauka ta posiada coś odrębnego i jej tylko
swoistego w sposobie wytwarzania swych poznań a priori, który
22
trzeba przeto odróŜnić od tego, co posiada ona wspólnego z wszelkimi
innymi poznaniami intelektualnymi; tak np. zdanie: «Wszystko, co
jest w rzeczach substancją, jest trwale» — jest zdaniem syntetycznym
i swoiście metafizycznym.
Gdy pojęcia a priori, stanowiące materię i narzędzia do
budowy metafizyki, zostały juŜ według pewnych zasad zebrane,
wtedy rozbiór tych pojęć nabiera wysokiej wartości; moŜna go
równieŜ wyłoŜyć jako osobną część (jak gdyby philosophia
definitiva), zawierającą same tylko zdania analityczne naleŜące do
metafizyki, w wyodrębnieniu od wszystkich sądów syntetycznych,
stanowiących samą metafizykę. Albowiem w istocie owe [274]
rozbiory [pojęć] nigdzie indziej, jak tylko w metafizyce przynoszą
znaczniejszy poŜytek, tzn. w zamiarze uzyskania twierdzeń
syntetycznych, które ma się utworzyć z owych uprzednio
zanalizowanych pojęć.
Zakończenie więc niniejszego paragrafu brzmi: Metafizyka ma
w sposób właściwy do czynienia z syntetycznymi zdaniami a priori, i
one to jedynie stanowią jej cel; do osiągnięcia tego celu potrzebuje
wprawdzie pewnego rozbioru swych pojęć, a tym samym i sądów
analitycznych, lecz postępowanie to nic jest przez to inne niŜ w
kaŜdym innym rodzaju poznania, gdzie przez rozbiór naszych pojęć
staramy się jedynie o to, by się stały one wyraźne. Jedynie
wytwarzanie poznania a priori, zarówno za pomocą naoczności, jak i
pojęć, wreszcie [tworzenie] takŜe syntetycznych zdań a priori, i to w
poznaniu filozoficznym, stanowi istotną treść metafizyki.
§ 3
UWAGA DOTYCZĄCA OGÓLNEGO PODZIAŁU
SADÓW
NA ANALITYCZNE l SYNTETYCZNE
Podział ten jest niezbędny, gdy chodzi o krytykę intelektu
ludzkiego, i zasługuje dlatego na to, by stać się w niej klasycznym;
poza tym nie wiedziałbym, gdzie mógłby on przynieść jakiś
znaczniejszy poŜytek. I w tym teŜ widzę przyczynę, dlaczego
filozofowie
dogmatyczni,
którzy
poszukiwali
ź
ródeł
sądów
23
metafizycznych zawsze tylko w samej metafizyce, nie zaś poza nią, w
czystych prawach rozumu w ogóle, zaniedbali przeprowadzenia tego
podziału, który zdaje się narzucać sam przez się, i tego, jak sławny
Wolff oraz idący jego śladami bystry Baumgarten mogli w zasadzie
sprzeczności szukać dowodu zasady racji dostatecznej, która jest
oczywiście zasadą syntetyczną. Natomiast juŜ u Locke’a w
RozwaŜaniach dotyczących rozumu ludzkiego znajduję wskazówkę do
tego podziału. W 4 bowiem księdze, w 3 rozdziale, w paragrafie gin.,
gdy Locke, omówiwszy juŜ poprzednio rozmaite powiązania przedsta-
wień w sądach i ich źródła, przy czym jedno z tych źródeł widzi w
toŜsamości lub w sprzeczności (sądy analityczne), drugie zaś w
istnieniu przedstawień w podmiocie (sądy syntetyczne), przyznaje w
paragrafie 10, Ŝe nasze poznanie (a priori) z tego ostatniego źródła
jest bardzo szczupłe i prawie Ŝadne. JednakŜe w tym, co powiada on o
tym rodzaju poznania, jest tak mało czegoś określonego i ujętego w
prawidła, Ŝe nie moŜna się dziwić, jeŜeli nikt, nie wyłączając nawet
Hume'a, nie zaczerpnął stamtąd pobudki do podjęcia badań nad tego
rodzaju zdaniami. Albowiem takich ogólnych, lecz mimo to
określonych, zasad niełatwo uczymy się od innych, którym się one
tylko w sposób niejasny snuły po głowach. Trzeba wpierw przez
własne rozmyślanie samemu dojść do nich, a później znajduje się je
takŜe gdzie indziej, gdzie na pewno nie napotkalibyśmy ich pierwej,
gdyŜ sami autorzy nie wiedzieli nawet, Ŝe taka idea znajduje się u
podstaw ich własnych uwag. Ale ci, którzy nigdy sami nie myślą,
posiadają jednak tak bystry wzrok, Ŝe wszystko, cokolwiek się im
pokaŜe, wyszperają w tym, co juŜ dawniej było powiedziane, choć
przedtem nikt się tego nie mógł tam dopatrzyć.
PROLEGOMENÓW PYTANIE OGÓLNE: [271]
24
CZY METAFIZYKA JEST W OGÓLE MOśLIWA?
§ 4
Gdyby rzeczywiście istniała metafizyka, która mogłaby się
utrzymać jako nauka, gdyby moŜna było powiedzieć: «oto tu jest
metafizyka, tej macie się tylko nauczyć, a ona was nieodparcie i
niezmiennie przekona o swej prawdzie», wtedy pytanie to byłoby
niepotrzebne i pozostawałoby jedynie pytanie, które dotyczy raczej
wypróbowania naszej bystrości niŜ dowodu istnienia samej rzeczy,
mianowicie: W jaki sposób jest ona moŜliwa i w jaki sposób rozum
poczyna sobie, by dojść do niej? Ale w tym przypadku rozumowi
ludzkiemu nie poszło tak gładko. Nie moŜna wskazać ani jednej
ksiąŜki, jak pokazuje się np. Euklidesa, i powiedzieć: «Oto meta-
fizyka, tu znajdziecie najwaŜniejszy cel tej nauki, poznanie
najwyŜszej istoty i przyszłego świata, dowiedzione na podstawie
zasad czystego rozumu». MoŜna wprawdzie wskazać wiele zdań,
które są apodyktycznie pewne i nie były nigdy podawane w
wątpliwość, lecz są one wszystkie analityczne i dotyczą raczej
materiałów i narzędzi do zbudowania metafizyki aniŜeli rozszerzenia
poznania, co w niej powinno być właściwym naszym celem (por.
wyŜej § 2, sub c). I choć pokazujecie równieŜ zdania syntetyczne (np.
zasadę racji dostatecznej), których — jak to było przecieŜ waszym
obowiązkiem — nie dowiedliście nigdy za pomocą samego tylko
rozumu, a więc a priori, a co do których mimo to chętnie przyznamy
wam racje, to jednak, gdy chcecie posługiwać się nimi dla osiągnięcia
głównego waszego celu, wpadacie w twierdzenia tak niedopuszczalne
i tak niepewne, Ŝe zawsze jedna metafizyka przeczy drugiej bądź w
wygłaszanych twierdzeniach, bądź teŜ w ich uzasadnieniu, i tym
sposobem sama niweczy swe roszczenia do trwałego uznania. Próby
stworzenia takiej nauki bez wątpienia stanowiły nawet pierwszą
przyczynę tak wcześnie powstałego sceptycyzmu, sposobu myślenia,
w którym rozum występuje tak gwałtownie przeciwko samemu sobie,
Ŝ
e mógł on powstać tylko przy całkowitym zwątpieniu w zaspokojenie
najpowaŜniejszych zadań rozumu. Ludzie bowiem początkowo,
znacznie dawniej, zanim w sposób metodyczny zaczepi przyrodzie
zadawać pytania, wysuwali pytania jedynie pod adresem swego
odosobnionego rozumu, wyćwiczonego juŜ do pewnego stopnia przez
pospolite doświadczenie; rozum bowiem jest nam wszak zawsze
obecny, praw zaś przyrody trzeba zazwyczaj mozolnie poszukiwać. W
25
ten oto sposób metafizyka płynęła po wierzchu jak piana, przy czym
skoro tylko jedna piana została zebrana i znikła, zaraz na powierzchni
zjawiała się nowa, którą jedni zawsze poŜądliwie zbierali, gdy inni,
zamiast w głębi szukać przyczyny tego zjawiska, uwaŜali się juŜ za
mądrych dlatego, Ŝe wyśmiewali próŜną pracę tamtych
14
.
Przesyceni więc dogmatyzmem, który nas niczego [274] nie
uczy, a równocześnie i sceptycyzmem, który nam w ogóle nic nie
obiecuje, nawet stanu spoczynku w dozwolonej niewiedzy, wzywani
do działania doniosłością poznania, którego nam potrzeba, a dzięki
długiemu doświadczeniu nieufni wobec wszelkiego poznania, które w
naszym mniemaniu posiadamy lub które nam się narzuca pod tytułem
czystego rozumu, mamy jeszcze tylko jedno krytyczne pytanie, po
którego rozwiązaniu musimy urządzić nasze przyszłe postępowanie:
Czy metafizyka jest w ogóle moŜliwa ? Lecz na pytanie to musimy
odpowiedzieć nie za pomocą sceptycznych zarzutów skierowanych
przeciw pewnym twierdzeniom jakiejś rzeczywistej metafizyki (gdyŜ
teraz Ŝadnej jeszcze nie uznajemy), lecz wychodząc z tylko problema-
tycznego jeszcze dotychczas pojęcia takiej nauki.
W Krytyce czystego rozumu przystąpiłem do rozwaŜania tego
pytania w sposób syntetyczny, mianowicie tak, Ŝe badałem sam czysty
rozum i starałem się u samego tego źródła wedle naczelnych zasad
określić zarówno elementy, jak i prawa jego czystego uŜycia. Jest to
praca cięŜka i wymaga czytelnika zdecydowanego na stopniowe
wmyślanie się w system, który jako czegoś danego nie zakłada jeszcze
nic prócz samego rozumu, a więc stara się wyprowadzić poznanie z
jego pierwotnych zarodków, nie opierając się na Ŝadnym fakcie.
Prolegomena natomiast mają być ćwiczeniami wstępnymi, mają one
raczej wskazać, co naleŜy czynić, aŜeby pewną naukę w granicach
moŜliwości urzeczywistnić, niŜ by ją samą wykładać. Muszą się
przeto opierać na [275] czymś znanym juŜ jako niezawodne, co z
zaufaniem przyjąć moŜna za punkt wyjścia, i wznieść się stamtąd do
ź
ródeł jeszcze nie znanych — a odkrycie ich nie tylko wytłumaczy
nam to, co juŜ wiedziano, lecz zarazem przedstawi nam zasięg wielu
poznań, które wszystkie płyną z tych samych źródeł. Postępowanie
metodyczne
Prolegomenów,
zwłaszcza
tych,
które
mają
przygotowywać do przyszłej metafizyki, będzie zatem analityczne.
Szczęśliwie jednak się zdarza, Ŝe choć nie moŜemy uznać
rzeczywistości metafizyki jako nauki, moŜemy jednak z ufnością
14
Tu następowało owych pięć ustępów, przeniesionych do § 2. (B.
B.)
26
powiedzieć, Ŝe pewne czyste syntetyczne poznanie a priori istnieje
rzeczywiście i Ŝe jest dane, mianowicie czysta matematyka i czyste
przyrodoznawstwo; obie te nauki zawierają bowiem twierdzenia, które
zawsze uznawane są za apodyktycznie pewne, po części przez sam
tylko rozum, po części przez powszechną zgodę [płynącą] z
doświadczenia, i pomimo to uznawane są zawsze za niezaleŜne od
doświadczenia. Jesteśmy więc w posiadaniu pewnego przynajmniej
nie-zaprzeczonego syntetycznego poznania a priori, i nie po-
trzebujemy się pytać, czy jest ono moŜliwe (bo jest rzeczywiste),
tylko: Jak jest ono moŜliwe? — [mianowicie w tym celu], aby z
zasady moŜliwości danego nam poznania móc wyprowadzić równieŜ
moŜliwość wszelkiego innego poznania.
PYTANIE OGÓLNE:
W JAKI SPOSÓB MOśLIWE JEST POZNANIE
[PŁYNĄCE] Z CZYSTEGO ROZUMU?
§5
Widzieliśmy powyŜej ogromną róŜnicę między sądami
analitycznymi i syntetycznymi. MoŜliwość sądów analitycznych
moŜna było pojąć bardzo łatwo; opiera się ona bowiem na zasadzie
sprzeczności. MoŜliwość zdań syntetycznych a posteriori, tj. takich,
które czerpie się z doświadczenia, równieŜ nie wymaga Ŝadnego
specjalnego objaśnienia, samo bowiem doświadczenie nie jest niczym
innym, jak ciągłym zespalaniem (syntezą) spostrzeŜeń. Pozostają więc
nam tylko zdania syntetyczne a priori, których moŜliwość trzeba
koniecznie wyszukać i zbadać, gdyŜ musi ona opierać się na innych
zasadach naczelnych niŜ zasada sprzeczności.
Nie powinniśmy jednak dopiero szukać moŜliwości [276]
takich zdań, tj. pytać, czy są one moŜliwe. Albowiem dość ich jest
danych rzeczywiście, i to z niezaprzeczoną pewnością — a Ŝe metoda,
której się teraz trzymamy, ma być analityczna, więc zaczniemy od
tego, Ŝe takie syntetyczne, lecz czyste, poznanie rozumowe istnieje
rzeczywiście. Ale potem musimy jednak zbadać podstawę tej
moŜliwości i zapytać, w jaki sposób poznanie to jest moŜliwe, aby na
27
podstawie zasad moŜliwości tego poznania móc następnie określić
warunki, zakres i granice jego uŜycia. Właściwe przeto, ze szkolną
precyzją określone zadanie, od którego wszystko zaleŜy, brzmi: W jaki
sposób moŜliwe są zdania syntetyczne a priori? Gwoli popularności
wyraziłem je powyŜej nieco inaczej — mianowicie jako pytanie o
moŜliwość poznania [płynącego] z czystego rozumu. Mogłem to tym
razem śmiało uczynić bez uszczerbku dla poszukiwanego zrozumienia
rzeczy (Einsicht), gdyŜ wobec tego, Ŝe chodzi tu przecieŜ jedynie o
metafizykę i jej źródła, stosownie do poczynionych wyŜej uwag
przypomnimy sobie w kaŜdej chwili, jak się spodziewam, Ŝe mówiąc
tu o poznaniu [płynącym] z czystego rozumu, mamy na myśli jedynie
poznanie syntetyczne, nigdy zaś analityczne
15
.
OtóŜ od rozwiązania tego zadania zaleŜy całkowicie
powodzenie lub upadek metafizyki, a więc cala jej egzystencja. MoŜe
ktoś swe twierdzenia metafizyczne wykładać z nie wiem jakimi
pozorami [prawdy], moŜe [277] gromadzić w sposób przytłaczający
wnioski na wnioskach — jeŜeli jednak nie mógłby przedtem dać zado-
walającej odpowiedzi na to pytanie, to mam prawo powiedzieć:
wszystko to jest czcza, bezpodstawna filozofia i mądrość fałszywa.
Przemawiasz za pomocą czystego rozumu i rościsz sobie prawo do
tego, Ŝe niejako stwarzasz poznanie a priori^ skoro nie tylko
dokonujesz rozbioru danych pojęć, lecz i podajesz, Ŝe zachodzą nowe
związki, które nie polegają na zasadzie sprzeczności, a o których
15
[przyp. Kanta]: Nie sposób zapobiec temu, by w miarę ciągłego
postępu poznania pewne klasyczne juŜ wyraŜenia, które pochodzą
jeszcze z czasów dzieciństwa nauki, nie były później uznane za
niedostateczne i źle dostosowane, a pewne nowe i bardziej
odpowiednie ich uŜycie nie było naraŜone na niebezpieczeństwo
pomieszania z dawnym. Metoda analityczna, o ile przeciwstawiamy ją
syntetycznej, jest czymś zgoła innym niŜ ogól zdań analitycznych;
oznacza ona tylko, Ŝe wychodzimy od tego, czego szukamy, tak jak
gdyby ono było dane, i wznosimy się do warunków, przy których
jedynie jest ono moŜliwe. Przy tej metodzie często posługujemy się
samymi zdaniami syntetycznymi, jak tego daje przykład analiza
matematyczna, i metodę tę moŜna by lepiej nazwać metodą
regresywną, w odróŜnieniu od syntetycznej, czyli progresywnej.
Nazwa «analityka» występuje jeszcze jako główny dział logiki, i tam
oznacza logikę prawdy i jest przeciwstawna dialektyce, właściwie bez
względu na to, czy poznania do niej naleŜące są analityczne, czy
syntetyczne.
28
jesteś przeświadczony, Ŝe je rozumiesz, tak zupełnie niezaleŜnie od
wszelkiego doświadczenia. W jaki teŜ sposób to ci się udaje i jak się
chcesz usprawiedliwić z tego rodzaju uroszczeń ? Nie moŜna ci
zezwolić na powoływanie się na zgodność z powszechnym rozumem
ludzkim, gdyŜ jest to świadek, którego powaga polega tylko na opinii
publicznej.
Quodcumque ostendis miki sic, incredulus odi.
Horacy
16
.
JednakŜe odpowiedź na to pytanie, aczkolwiek niezbędna, jest
zarazem i trudna; i jakkolwiek główna przyczyna tego, Ŝe od dawna
nie postarano się na nie odpowiedzieć, leŜy w tym, iŜ na myśl nawet
nikomu nie przyszło, aby o coś takiego moŜna było zapytywać, to
jednak jest i druga tego przyczyna, to mianowicie, Ŝe zadowalająca
odpowiedź na to jedno pytanie wymaga myślenia o wiele bardziej
wytrwałego, głębokiego i mozolnego, niŜ tego kiedykolwiek
wymagało najbardziej nawet obszerne dzieło metafizyczne, obiecujące
przy pierwszym pojawieniu się nieśmiertelność swemu autorowi.
KaŜdy teŜ rozumiejący rzecz czytelnik, skrupulatnie przemyślawszy
to zadanie co do jego wymagań, z początku przestraszony jego
trudnością, musi uwaŜać je za nierozwiązalne i, gdyby rzeczywiście
nie istniały takie czyste syntetyczne poznania a priori, za zupełnie
niemoŜliwe. I tak teŜ rzeczywiście zdarzyło się z Davidem Hume'em,
choć pytanie to przedstawia! sobie o wiele mniej ogólnie, niŜ to tutaj
zachodzi i zachodzić musi, jeŜeli odpowiedź na nie ma być
rozstrzygająca dla całej metafizyki. JakŜe bowiem jest moŜliwe —
mówił ów człowiek bystry — Ŝe jeŜeli dane mi jest pewne pojęcie, to
mogę wyjść poza nie i powiązać z nim inne, nie zawarte zupełnie w
tamtym, i to w taki sposób, jak gdyby to pojęcie koniecznie do
tamtego naleŜało. Tylko doświadczenie moŜe nam dostarczyć tego ro-
dzaju powiązań (taki wyprowadzał on wniosek z tamtej trudności,
którą uznał za niemoŜliwość) i wszelka owa rzekoma konieczność lub
— co na jedno wychodzi — uznawane za nią poznanie a priori nie
jest niczym innym, jak tylko długotrwałym przyzwyczajeniem uzna-
wania czegoś za prawdziwe i uwaŜania z tego powodu konieczności
podmiotowej za przedmiotową.
JeŜeli czytelnik uskarŜa się na uciąŜliwość i trud, [278] których
16
Cokolwiek mi w ten sposób pokazujesz, w to nie wierzę i tego nie
przyjmuję (Epist. II 3, 188).
29
mu przysporzę przez rozwiązanie tego zadania, to niechŜe tylko
spróbuje sam je rozwiązać w sposób łatwiejszy. MoŜe poczuje się
wtedy zobowiązany wobec tego, kto go wyręczył w pracy wymaga-
jącej badań tak głębokich, i moŜe okaŜe raczej pewne zdziwienie z
powodu łatwości, z jaką ze względu na naturę tej rzeczy moŜna
osiągnąć rozwiązanie. Kosztowało to teŜ cale lata pracy, aŜeby
zadanie to móc rozwiązać w całej jego ogólności (w tym znaczeniu, w
jakim uŜywają tego słowa matematycy, mianowicie w sposób
wystarczający dla wszystkich przypadków) i Ŝeby je teŜ w końcu móc
przedstawić w postaci analitycznej, w jakiej czytelnik je tutaj znajdzie.
Tak więc wszyscy metafizycy są w czynnościach swych
uroczyście i zgodnie z prawem zawieszeni tak długo, dopóki nic dadzą
zadowalającej odpowiedzi na pytanie: W jaki sposób są moŜliwe
syntetyczne poznania a priori? Albowiem tylko na tej odpowiedzi
polega uwierzytelnienie, którym muszą się wykazać, jeŜeli mają
przedłoŜyć nam coś w imieniu czystego rozumu; bez takiego zaś
uwierzytelnienia mogą się tylko tego spodziewać, Ŝe ludzie rozumni,
których juŜ tylekroć oszukano, odprawią ich bez dalszego
rozpatrywania ich przedłoŜeń.
JeŜeli jednak chcieli oni zajęcie swe uprawiać nic jako naukę,
lecz jako sztukę przekonywania zbawiennego i dostosowanego do
powszechnego rozsądku ludzkiego, to sprawiedliwie nie moŜna im
zabronić tego zajęcia. Wtedy będą oni przemawiali skromnym ję-
zykiem rozumnej wiary i przyznają, Ŝe nic wolno im nawet snuć
przypuszczeń, a cóŜ dopiero wiedzieć cokolwiek o tym, co leŜy poza
granicami wszelkiego moŜliwego doświadczenia, i Ŝe mogą jedynie
przyjąć (nie do spekulatywnego uŜytku, gdyŜ z tego muszą zre-
zygnować, lecz tylko do praktycznego) to, co się w Ŝyciu przydaje, a
nawet jest niezbędne do kierowania rozsądkiem i wolą. W ten tylko
sposób będą oni mogli uŜywać imienia ludzi poŜytecznych i mądrych,
i to tym więcej, im bardziej rezygnują z tytułu metafizyków; ci
bowiem pragną być spekulatywnymi filozofami. śe zaś, gdy chodzi o
sądy a priori, nie moŜna naraŜać się na nikłe prawdopodobieństwa (co
bowiem wedle wszelkich pozorów poznaje się a priori, to juŜ tym
samym uchodzi za konieczne), więc nie moŜna [279] im zezwolić, by
bawili się w przypuszczenia; twierdzenia ich muszą być wiedzą —
albo w ogóle są niczym.
MoŜna powiedzieć, Ŝe cała filozofia transcendentalna, która z
konieczności poprzedza wszelką metafizykę, nie jest niczym innym,
jak całkowitym rozwiązaniem postawionego tutaj pytania, tylko Ŝe w
systematycznym porządku i we wszystkich szczegółach, i Ŝe przeto
30
nie mamy dotychczas wcale filozofii transcendentalnej. To bowiem,
co nosi takie miano, jest właściwie częścią metafizyki; owa zaś nauka
ma dopiero rozstrzygnąć o moŜliwości metafizyki i musi przeto
wszelką metafizykę poprzedzać. Nie naleŜy się równieŜ dziwić, Ŝe
potrzeba tu całej nauki, i to pozbawionej wszelkich pomocy ze strony
innych nauk, a więc całkiem nowej nauki, by dać dostateczną
odpowiedź na jedno tylko jedyne pytanie, jeŜeli połączone jest to z
mozołem i trudnościami, a nawet z pewną niejasnością.
Przystępując teraz do rozwiązania tego zadania, i to według
metody analitycznej, w której zakładamy, Ŝe takie poznania z czystego
rozumu istnieją rzeczywiście, moŜemy się powołać tylko na dwie
nauki poznania teoretycznego (a tylko o takim poznaniu tu mówimy),
mianowicie na czystą matematykę i czyste przyrodoznawstwo. Tylko
one bowiem zdolne są przedstawić nam przedmioty w danych
naocznych (in der Anschauung). JeŜeliby przeto w tych naukach
występowało poznanie a priori, tylko one mogłyby pokazać in
concreto jego prawdziwość, czyli jego zgodność z przedmiotem, tj.
jego rzeczywistość, z której wychodząc moŜna by następnie posunąć
się na drodze analitycznej do podstawy jego moŜliwości. Ułatwia to
bardzo postępowanie, w którym rozwaŜania nie tylko zostają
zastosowane do faktów, lecz nawet od nich wychodzą, miast
syntetycznego, w którym trzeba by było je całkowicie wyprowadzać z
pojęć.
Aby jednak od tych rzeczywistych, a zarazem uzasadnionych ,
czystych poznań a priori wznieść się do poznania moŜliwego, którego
poszukujemy, mianowicie do metafizyki jako nauki, trzeba objąć
naszym głównym pytaniem jeszcze to, co daje do niej okazję i co
znajduje się u jej podstawy jako poznanie a priori, które dane jest
jedynie w sposób naturalny, choć co do swej prawdziwości nie jest
niepodejrzane, a którego opracowanie bez wszelkiego krytycznego
rozwaŜania jego moŜliwości zwykle juŜ nazywa się metafizyką —
słowem, trzeba objąć naszym głównym pytaniem sprawę wrodzonego
uzdolnienia do takiej nauki. W ten sposób główne pytanie
transcendentalne dzieli [280] się na cztery inne pytania i zgodnie z
tym stopniowo będzie rozwiązywane:
1.
W jaki sposób jest moŜliwa czysta matematyka?
2.
W jaki sposób jest moŜliwe czyste przyrodoznawstwo?
3.
W jaki sposób jest moŜliwa metafizyka w ogóle?
4.
W jaki sposób jest moŜliwa metafizyka jako nauka?
Jakkolwiek rozwiązanie tych zadań ma zasadniczo przedstawić
istotną treść Krytyki, to jednak jest widoczne, Ŝe posiada ono coś
31
swoistego, co juŜ i samo przez się jest godne uwagi, mianowicie
wyszukanie dla istniejących nauk
17
źródeł w samym rozumie, aŜeby w
ten sposób czynem samym zbadać i wymierzyć jego zdolność
poznania czegoś a priori. Przez to zaś zyskują same te nauki,
wprawdzie nie w swej treści, lecz w ich trafnym uŜyciu, a dzięki
swemu wspólnemu pochodzeniu rzucając pewne światło na pytanie
wyŜsze, dają zarazem sposobność do lepszego wyjaśnienia ich własnej
natury.
GŁÓWNEGO PYTANIA
TRANSCENDENTALNEGO
CZĘŚĆ PIERWSZA
W JAKI SPOSÓB JEST MOśLIWA
CZYSTA MATEMATYKA?
§ 6
Mamy tu oto wielkie i wypróbowane poznanie, które juŜ teraz
posiada podziwu godną objętość i obiecuje nieograniczone jej
rozszerzenie. Wiedzie ono z sobą pewność na wskroś apodyktyczną,
tj. bezwzględną konieczność, a więc nie opiera się na podstawach
doświadczalnych; jest więc czystym wytworem rozumu; ponadto zaś
jest poznaniem całkowicie syntetycznym. «JakŜeŜ tedy jest dla
rozumu ludzkiego moŜliwe osiągnięcie takiego poznania całkowicie a
priori ?». Czy wobec tego, Ŝe zdolność ta nie opiera się i nie moŜe się
opierać na doświadczeniu, nic zakłada ona jakiejś głęboko ukrytej
podstawy poznawczej a priori, która jednak mogłaby ujawnić się w
tych swych działaniach, jeŜelibyśmy tylko pilnie prześledzili ich
pierwsze początki?
§ 7
17
W oryginale: «zu gegebenen Wissenschaften», tzn. «dla danych
nauk» — ale po polsku to jest dziwaczne, a właściwy sens, o który tu
chodzi, oddaje nasze tłumaczenie. (R. I.)
32
Przekonujemy się jednak, Ŝe wszelkie poznanie matematyczne
[281] posiada tę swoistą cechę, Ŝe pojęcie swoje musi wpierw
przedstawić w naoczności, i to a priori, a więc w takiej naoczności,
która „nie jest empiryczna, lecz czysta. Bez tego środka nie moŜe
matematyka uczynić ani jednego kroku. Stąd sądy jej są zawsze
intuicyjne, gdy tymczasem filozofia musi się zadowolić sądami
dyskursywnymi, [płynącymi] z samych tylko pojęć; swe apodyktyczne
teorie moŜe wprawdzie objaśniać za pomocą danych naocznych, lecz
nigdy nie moŜe ich wyprowadzić z tego źródła. SpostrzeŜenie to,
dotyczące natury matematyki, juŜ nam daje oto wskazówkę co do
pierwszego i naczelnego warunku jej moŜliwości: mianowicie
podstawę matematyki musi stanowić jakaś czysta naoczność, w której
moŜe ona wszystkie swe pojęcia przedstawiać in concreto, a jednak a
priori, czyli, jak się mówi, moŜe je konstruować. Gdyby się nam
udało odnaleźć tę czystą naoczność i jej moŜliwość, to łatwo juŜ
dałoby się objaśnić, w jaki sposób w czystej matematyce są moŜliwe
zdania syntetyczne a priori, a więc i w jaki sposób jest moŜliwa sama
ta nauka. Albowiem podobnie jak naoczność empiryczna bez trud-
ności umoŜliwia to, Ŝe za pomocą nowych przez samą naoczność
nasuwanych orzeczeń syntetycznie rozszerzamy w doświadczeniu
nasze pojęcie, które sobie tworzymy o jakimś przedmiocie naocznie
danym, to toŜ samo czynić będzie równieŜ i naoczność czysta, z tą
tylko róŜnicą, Ŝe w drugim przypadku sąd syntetyczny będzie a priori
pewny oraz apodyktyczny, w pierwszym zaś pewny tylko a posteriori
i empirycznie. Ta bowiem zawiera to tylko, co napotyka się w
przypadkowej naoczności empirycznej, tamta natomiast zawiera to, co
w czystej naoczności z konieczności musi się dać znaleźć
18
, gdyŜ jako
18
W oryginale to zdanie brzmi: «weil diese nur das enthalt, was in der
zufälligen empirischen Anschauung angetroffen wird, jene aber, was
in der reinen notwendig angetroffen werden muss». Owo «diese» i
«jene» tłumaczył Bornstein przez «ogląd» — podstawiając za te
zaimki wskazujące «Anschauung». Czysto gramatycznie z uwagi na
rodzaj Ŝeński tych zaimków byłoby to dopuszczalne, ale meryto-
rycznie całe zdanie zmienia się w tautologię, pozbawioną mocy
argumentacyjnej. Trudno więc tak tłumaczyć, jak to uczynił
Bornstein. ściśle biorąc, nie wiadomo, do czego odnieść oba te zaimki.
Raczej naleŜy przeto tłumaczyć dosłownie i pozostawić tekst w
przekładzie w tym samym stopniu niezrozumiałym, jak w oryginale.
(R. I.)
33
naoczność a priori jest nierozłącznie połączona z pojęciem przed
wszelkim doświadczeniem lub poszczególnym spostrzeŜeniem.
§8
Jeśli uczynimy ten krok, to trudności, jak się wydaje, nie
maleją, lecz wzrastają. Teraz bowiem pytanie brzmi: W jaki sposób
jest moŜliwe, by coś a priori naocznie oglądać (anzuschauen) ?
Oglądanie (Anschauung) jest to wyobraŜenie (Vorstellung) takie, jakie
by bezpośrednio zaleŜało od obecności przedmiotu. Dlatego teŜ
wydaje się rzeczą niemoŜliwą coś a priori w sposób pierwotny
oglądać: wtedy bowiem oglądanie musiałoby [282] się dokonywać
bez przedmiotu wcześniej danego lub teraz obecnego, do którego by
się odnosiło, nie mogłoby więc być oglądaniem. Pojęcia wprawdzie
posiadają taką naturę, Ŝe niektóre z nich, te mianowicie, które
zawierają tylko myślenie jakiegoś przedmiotu w ogóle, moŜemy sobie
zupełnie dobrze utworzyć a priori, nie pozostając sami w
bezpośrednim stosunku do przedmiotu, jak np. pojęcie wielkości,
przyczyny itd., lecz nawet i te pojęcia, aby posiąść znaczenie i sens,
wymagają pewnego uŜycia in concreto, tj. zastosowania do
jakiejkolwiek naoczności, dzięki której zostaje nam dany ich
przedmiot. Ale w jaki sposób oglądanie (Anschauung) przedmiotu
moŜe wyprzedzać sam przedmiot?
§ 9
Gdyby oglądanie nasze musiało być tego rodzaju, Ŝe
przedstawiałoby rzeczy tak, jak one są same w sobie, to oglądanie nie
mogłoby się nigdy dokonać a priori, lecz byłoby zawsze empiryczne.
Albowiem o tym, co jest zawarte w przedmiocie samym w sobie,
mogę wiedzieć tylko wtedy, gdy mi jest obecny i dany. Zapewne, i
wtedy równieŜ jest rzeczą niepojętą, w jaki sposób oglądanie rzeczy
obecnej mogłoby mi pozwolić poznać ją taką, jaką ona jest sama w
sobie, skoro jej własności nie mogą przewędrować do mojej władzy
wyobraŜenia (Vorstellungskraft). Ale gdy zgodzimy się nawet na taką
moŜliwość, to przecieŜ tego rodzaju oglądanie nie zachodziłoby a
priori, tj. zanim przedmiot byłby mi przedstawiony, bez tego bowiem
nie moŜna by było wymyślić Ŝadnej podstawy odnoszenia się mego
34
wyobraŜenia do przedmiotu, chyba Ŝe polegałoby ono na natchnieniu
A więc tylko w jeden jedyny sposób jest moŜliwe, Ŝeby oglądanie
moje wyprzedzało rzeczywistość przedmiotu i było poznaniem a
priori: mianowicie, jeŜeli nie zawiera ono w sobie nic innego, jak
tylko formę zmysłowości wyprzedzającą we mnie, podmiocie
19
,
wszelkie rzeczywiste podniety (Eindrücke), którymi zostaję pobudzony
przez przedmioty. Albowiem to, Ŝe przedmioty zmysłowe mogą być
oglądane jedynie zgodnie z tą formą zmysłowości, to mogę wiedzieć a
priori. Stąd wniosek, Ŝe zdania, które dotyczą jedynie tej formy
oglądania zmysłowego, będą moŜliwe i waŜne dla przedmiotów
zmysłowych: jak równieŜ i odwrotnie, Ŝe dane naoczne
(Anschauungen), które są moŜliwe a priori, nie mogą dotyczyć nigdy
innych rzeczy, jak tylko przedmiotów naszych zmysłów.
[283] § 10
A więc tylko przez formę zmysłowej naoczności moŜemy
rzeczy oglądać a priori, wskutek czego jednak przedmioty poznajemy
tylko tak, jak one dla nas (dla naszych zmysłów) mogą się przejawiać
(erscheinen), nie po znając ich takimi, jakimi mogą być same w sobie.
I to załoŜenie jest bezwarunkowo konieczne, jeŜeli zdania syntetyczne
a priori mają być uznane za moŜliwe, albo, w przypadku gdy je
rzeczywiście znajdujemy, jeŜeli ich moŜliwość ma być zrozumiana i z
góry określona.
OtóŜ przestrzeń i czas są tymi danymi naocznymi
(Anschauungen), które czysta matematyka kładzie u podstaw
wszystkich swych poznań i sądów, występujących zarazem jako
apodyktyczne i konieczne. Matematyka „bowiem musi wszystkie swe
pojęcia przedstawić najpierw w naoczności, czysta zaś matematyka —
w czystej naoczności, tj. musi je konstruować. Bez takiej naoczności
nie moŜe ona ani kroku uczynić (nie moŜe bowiem postępować
analitycznie, to znaczy przez rozbiór pojęć, lecz tylko syntetycznie),
dopóki mianowicie brak jej czystej naoczności, w której jedynie moŜe
być dany materiał do sądów syntetycznych a priori. Geometria
kładzie u [swych] podstaw czystą naoczność przestrzeni. Arytmetyka
nawet swoje pojęcia liczb wytwarza przez kolejne dołączanie
jednostek w czasie; zwłaszcza jednak czysta mechanika moŜe
wytworzyć swe pojęcia ruchu tylko za pomocą wyobraŜenia czasu.
19
Dosłownie: «w moim podmiocie» (in meinem Subjekte) (I. K. )
35
Oba zaś te przedstawienia są tylko danymi naocznymi; jeŜeli bowiem
z empirycznych danych naocznych ciał i ich zmian (ruchu) usuniemy
wszelki pierwiastek empiryczny, mianowicie to, co naleŜy do
wraŜenia (Empfindung), to pozostanie jeszcze przestrzeń i czas. Są
one przeto czystymi danymi naocznymi, które stanowią a priori
podstawę oglądów empirycznych i dlatego same nigdy nie mogą być
usunięte. Przez to jednak właśnie, Ŝe są one czystymi danymi
naocznymi, wykazują, Ŝe są tylko formami naszej zmysłowości, które
muszą wyprzedzać wszelkie oglądanie empiryczne, tj. spostrzeŜenie
rzeczywistych przedmiotów, i zgodnie z którymi moŜna przedmioty
poznawać a priori, lecz co prawda tylko tak, jak się nam one
przejawiają.
§ 11
A więc zadanie niniejszego rozdziału jest rozwiązane. Czysta
matematyka jako poznanie syntetyczne a priori jest tylko dzięki temu
moŜliwa, Ŝe nie odnosi się do Ŝadnych innych przedmiotów, lecz
jedynie do samych tylko przedmiotów zmysłów, których naoczności
[284] empirycznej za podstawę słuŜy a priori czysta naoczność
(przestrzeni i czasu). Ta zaś moŜe być taką podstawą dlatego, Ŝe nie
jest niczym innym, jak samą tylko formą zmysłowości, która
poprzedza rzeczywiste przejawianie się (Erscheinung) przedmiotów,
umoŜliwiając je dopiero rzeczywiście. JednakŜe ta władza oglądania a
priori dotyczy nie materii zjawiska (Erscheinung), tj. tego, co w nim
jest wraŜeniem, ta bowiem stanowi czynnik empiryczny, lecz tylko
formy zjawiska: przestrzeni i czasu. Gdyby kto miał choćby
najmniejsze wątpliwości co do tego, Ŝe przestrzeń i czas są okre-
ś
leniami przysługującymi nie rzeczom samym w sobie, lecz samemu
tylko ich stosunkowi do zmysłowości, to rad bym wiedzieć, w jaki
sposób moŜna uznać, Ŝe jest moŜliwe wiedzieć a priori, a więc przed
wszelkim zaznajomieniem się z rzeczami, mianowicie, zanim jeszcze
są one nam dane, jaka musi być ich naoczność — a to wszak właśnie
zachodzi tutaj z przestrzenią i czasem. Jest to jednak zupełnie
zrozumiałe, skoro się uzna je za formalne tylko warunki naszej
zmysłowości, przedmioty zaś jedynie za zjawiska; wtedy bowiem
formę zjawiska, tj. czystą naoczność, moŜemy istotnie przedstawić
sobie z nas samych
20
, tj. a priori.
20
Owo «z nas samych» (ans uns selbst) nasuwa trzy moŜliwe inter-
36
§ 12
ś
eby dla wyjaśnienia i potwierdzenia dodać coś jeszcze, trzeba
tylko
przyjrzeć
się
zwykłemu
a
niezbędnie
koniecznemu
postępowaniu geometrów. Wszelkie dowody całkowitej równości
dwóch danych figur sprowadzają się ostatecznie do tego, Ŝe przystają
one do siebie (jedna bowiem moŜe być we wszystkich swych
częściach przeniesiona na miejsce drugiej) — co oczywiście nie jest
niczym innym, jak zdaniem syntetycznym, opartym na bezpośredniej
naoczności, a naoczność ta musi być czysta i dana a priori, gdyŜ w
przeciwnym razie nie mogłoby zdanie to uchodzić za apodyktycznie
pewne, lecz posiadałoby tylko pewność empiryczną. Znaczyłoby to
tylko: zawsze spostrzegamy to w ten sposób, i zdanie to posiada
waŜność tylko w tych granicach, jakie osiągnęło dotychczas nasze
spostrzeŜenie. śe przestrzeń zupełna (która juŜ nie jest sama granicą
innej przestrzeni) posiada trzy wymiary i Ŝe przestrzeń w ogóle nie
moŜe ich posiadać więcej, to opiera się na twierdzeniu, Ŝe w jednym
punkcie nie moŜe się pod kątem prostym przeciąć więcej nad trzy
linie; twierdzenia tego jednak nie moŜna zupełnie dowieść [przez
wywód] z pojęć, lecz opiera się ono bezpośrednio na danych
naocznych, i to na czystych danych naocznych a priori, gdyŜ jest
apodyktycznie pewne. To, Ŝe moŜna wymagać prowadzenia linii w
nieskończoność (in indefinitum) lub przedłuŜenia szeregu zmian do
nieskończoności (np. przestrzeni przebieŜonych przez ruch) — to
wszak zakłada wyobraŜenie (Vorstellung) przestrzeni i czasu, które
moŜe się opierać jedynie na naoczności, mianowicie, o ile nie jest
niczym ograniczone; z pojęć bowiem takiego wyobraŜenia nie mo-
glibyśmy nigdy wywnioskować. A więc przecieŜ rzeczywiście u
podstaw matematyki znajdują się czyste dane naoczne a priori, które
umoŜliwiają jej syntetyczne i apodyktycznie waŜne twierdzenia, i
dlatego teŜ nasza transcendentalna dedukcja pojęć przestrzeni i czasu
wyjaśnia równocześnie moŜliwość czystej matematyki. Bez takiej
dedukcji i bez przyjęcia, Ŝe wszystko, cokolwiek by było dane
pretacje :
a) jako z nas samych pochodzącą,
b) w obrębie nas samych występującą,
c) przy pomocy tylko nas samych (bez pomocy Ŝadnego przed-
miotu) zachodzącą. (J. S.)
37
zmysłom (zewnętrznym — w przestrzeni, wewnętrznym — w
czasie) oglądamy jedynie tak, jak się komu przejawia, ale nie tak,
jakim jest samo w sobie, moŜna by było tę matematykę wprawdzie
uznać (einräumen), ale nigdy pojąć (einsehen).
§ 13
Ci, którzy nie mogą jeszcze wyzwolić się od myśli, jakoby
przestrzeń i czas były rzeczywistymi własnościami związanymi z
rzeczami samymi w sobie, mogą ćwiczyć swą bystrość na niŜej
podanym paradoksie. A gdy po daremnych próbach jego rozwiązania
przynajmniej na chwil kilka wyzbędą się przesądów, dojdą zapewne
do przekonania, Ŝe jednak to zredukowanie przestrzeni i czasu do
samych tylko form naszego zmysłowego oglądania jest, być moŜe,
uzasadnione.
JeŜeli dwie rzeczy są całkowicie jednakowe pod kaŜdym
względem, jaki tylko w kaŜdej z nich z osobna moŜna poznać (we
wszystkich własnościach naleŜących do wielkości i jakości), to musi
wszak z tego wynikać, Ŝe jedną z nich we wszystkich przypadkach i
stosunkach moŜna postawić na miejscu drugiej, przy czym zamiana ta
nie spowoduje najmniejszej nawet dostrzegalnej róŜnicy. I w
rzeczywistości tak się teŜ ma rzecz w geometrii z figurami płaskimi;
natomiast rozmaite figury sferyczne wykazują, pomimo owej
całkowitej zgodności wewnętrznej, jednak taką róŜnicę w ze-
wnętrznym stosunku, Ŝe jednej nie moŜna wcale przenieść na miejsce
drugiej; tak np. dwa trójkąty sferyczne dwóch półkul, mające za
wspólną podstawę pewien łuk równika, mogą być zupełnie równe co
do boków i kątów, tak Ŝe w Ŝadnym z nich, jeŜeli go opiszemy, [286] i
to kompletnie, nie znajdziemy nic, czego by równocześnie nie było i
w opisie drugiego (mianowicie na przeciwległej półkuli) — a jednak
nie moŜna jednego z nich przenieść na miejsce drugiego (mianowicie
na przeciwległą półkulę). Mamy tu więc przecieŜ pewną róŜnicę
wewnętrzną, której Ŝaden intelekt nie moŜe podać jako wewnętrznej i
która się przejawia tylko przez zewnętrzny stosunek w przestrzeni
21
.
Lecz przytoczę tu wypadki bardziej pospolite, które mogą być
21
Tym paradoksem przedmiotów symetrycznych zajmował się Kant
juŜ w r. 1768 w rozprawie O pierwszej podstawie róŜnicy kierunków w
przestrzeni. Powraca jeszcze do niego w r. 1785 w swych Podstawach
metafizycznych przyrodoznawstwa. (B. B.)
38
zaczerpnięte z potocznego Ŝycia.
Co teŜ moŜe być do mej ręki lub ucha bardziej podobne i we
wszystkich szczegółach bardziej im równe niŜ obraz w zwierciadle ?
A jednak nie mogę ręki takiej, jaką widzę w zwierciadle, przenieść na
miejsce jej oryginału; jeŜeli bowiem oryginał ten był prawą ręką, to
tamta w zwierciadle jest lewą, i obraz prawego ucha jest lewym
uchem, które nigdy nie moŜe zająć miejsca pierwszego. OtóŜ nie
mamy tu Ŝadnych róŜnic wewnętrznych, które by jakikolwiek
intelekt mógł pomyśleć, a przecieŜ róŜnice te są wewnętrzne, jak o
tym zmysły uczą, lewa bowiem ręka, pomimo wszelkiej wzajemnej
równości i podobieństwa z ręką prawą, nie moŜe się zawrzeć w tych
samych co ona granicach (nie mogą przystawać do siebie); rękawiczka
z jednej ręki nie moŜe być załoŜona na drugą. JakieŜ jest więc
rozwiązanie? Oto przedmioty te nie są — jak by ktoś myślał —
przedstawieniami rzeczy, jakimi one są same w sobie i jakimi by je
poznał czysty intelekt, lecz są to naoczne dane zmysłowe, tj. zjawiska,
których moŜliwość polega na stosunku pewnych nieznanych rzeczy
samych w sobie do czegoś innego, mianowicie do naszej
zmysłowości. Tej to [zmysłowości] przestrzeń jest Formą zewnętrznej
naoczności, a wewnętrzne określenie kaŜdej przestrzeni jest moŜliwe
tylko przez określenie jej zewnętrznego stosunku do całej przestrzeni,
której część ona stanowi (stosunku do zmysłu zewnętrznego
22
),
tj. część moŜliwa tu jest tylko dzięki całości, co nigdy nie zachodzi w
przypadku rzeczy samych w sobie jako przedmiotów samego tylko
intelektu, zachodzi natomiast w przypadku samych tylko zjawisk.
Dlatego teŜ róŜnicy rzeczy podobnych i równych, a jednak nie
przystających do siebie (np. w odwrotnym kierunku skręconych
ś
limaków), nie moŜemy uczynić zrozumiałą za pomocą Ŝadnego
22
W tekście niemieckim zdanie powyŜsze brzmi: «Von dieser [scil.
Sinnlichkeit] ist nun der Raum die Form der äußeren Anschauung, und
die innere Bestimmung eines jeden Raumes ist nur durch die
Bestimmung des äußeren Verhältnisses zu dem ganzen Raume, davon
jener ein Teil ist (dem Verhältnisse zum äußeren Sinne), d. i. der Teil
ist nur durchs Ganze möglich...». Wyrazy wzięte w nawias
uzaleŜnione są, zapewne omyłkowo, na skutek pośpiechu pisarskiego,
od przyimka «zu», tak Ŝe stanowią wyjaśnienie do wyrazów «zu dem
ganzen Raume», zamiast, jak się wydaje, wyjaśniać wyrazy «des
äußeren Verhältnisses». Przypuszczamy więc, Ŝe nawias zawierać
miał wyrazy «des Verhältnisses zum äußeren Sinne», a nie «dem
Verhältnisse zum äußeren Sinne». (J. S.)
39
pojęcia, lecz tylko przez stosunek do prawej i lewej ręki, który do-
tyczy bezpośrednio naoczności.
UWAGA I [287]
Czysta matematyka, a w szczególności czysta geometria, moŜe
tylko pod tym warunkiem posiadać realność przedmiotową, Ŝe
dotyczy jedynie przedmiotów zmysłów, co do których jednak jest
niewzruszoną zasadą, Ŝe nasze zmysłowe przedstawienie nie jest
wcale przedstawieniem rzeczy samych w sobie, lecz tylko sposobu, w
jaki nam się one przejawiają. Stąd wynika, Ŝe twierdzenia geometrii
nie są, jak by kto moŜe przypuszczał, określeniami samego tylko
tworu naszej poetyckiej fantazji i Ŝe nie mogłyby więc być z całą
pewnością odniesione do przedmiotów rzeczywistych, lecz Ŝe są z
koniecznością waŜne dla przestrzeni, a przeto teŜ i dla wszystkiego,
co się moŜe w przestrzeni trafić; przestrzeń bowiem nie jest niczym
innym, jak formą wszystkich zjawisk zewnętrznych, w której jedynie
mogą nam być dane przedmioty zmysłów. Zmysłowość, której formę
geometria przyjmuje za podstawę, jest tym, na czym polega
moŜliwość zjawisk zewnętrznych; nie mogą więc one nigdy zawierać
niczego innego niŜ to, co geometria im przepisuje. Zupełnie inaczej
byłoby, gdyby zmysły musiały przedstawiać sobie przedmioty takimi,
jakimi one są same w sobie. Wtedy bowiem z przedstawienia
przestrzeni, które geometra wraz z wszelkiego rodzaju jej
własnościami przyjmuje a priori za podstawę, wcale jeszcze nie
wynikałoby, Ŝe to wszystko wraz z tym, co z tego wywnioskujemy,
musiałoby w ten właśnie sposób mieć się w przyrodzie. UwaŜano by
wtedy przestrzeń geometry za czyste zmyślenie i nie uznawano by jej
waŜności przedmiotowej; nie moŜna bowiem wcale zrozumieć, w jaki
sposób rzeczy musiałyby się koniecznie zgadzać z obrazem, który
sobie o nich sami z siebie i z góry tworzymy. JeŜeli jednak obraz ten,
lub raczej ta naoczność formalna, jest istotną własnością naszej
zmysłowości, za pomocą której jedynie bywają nam dane przedmioty,
ta zaś zmysłowość przedstawia nie rzeczy same w sobie, lecz tylko ich
zjawiska, to juŜ bardzo łatwo daje się pojąć i jest zarazem nieodparcie
dowiedzione, Ŝe wszystkie zewnętrzne przedmioty naszego świata
zmysłowego muszą koniecznie z zupełną dokładnością zgadzać się z
twierdzeniami geometrii; zmysłowość bowiem dzięki swej formie
naoczności zewnętrznej (przestrzeni), którą zajmuje się geometria,
sprawia dopiero, Ŝe owe przedmioty jako same tylko zjawiska stają się
40
moŜliwe. Pozostanie na zawsze w historii filozofii zjawiskiem
godnym uwagi, Ŝe był taki czas, kiedy nawet matematycy będący
zarazem filozofami poczęli wątpić, wprawdzie nie o słuszności swych
twierdzeń geometrycznych, o ile one dotyczyły tylko przestrzeni, lecz
o przedmiotowej waŜności [288] i zastosowaniu do przyrody samego
tego pojęcia i wszystkich jego geometrycznych określeń. Obawiali się
bowiem, Ŝe linia w przyrodzie mogłaby się przecieŜ składać z
punktów fizycznych, a zatem prawdziwa przestrzeń w przedmiocie
mogłaby się składać z części prostych, chociaŜ przestrzeń, którą
geometra ma na myśli, nie mogłaby się wcale z nich składać. Nie
doszli oni do poznania tego, Ŝe ta przestrzeń w myśli sama umoŜliwia
dopiero przestrzeń fizyczną, tj. rozciągłość materii, Ŝe nie jest ona ani
trochę własnością rzeczy samych w sobie, lecz tylko formą naszej
zmysłowej władzy przedstawiania sobie, Ŝe wszystkie przedmioty w
przestrzeni to tylko same zjawiska, tj. nie rzeczy same w sobie, lecz
przedstawienia naszej zmysłowej naoczności. Nie zrozumieli teŜ, Ŝe
poniewaŜ przestrzeń, jak ją sobie myśli geometra, jest całkiem
dokładnie formą zmysłowej naoczności, którą znajdujemy w nas
samych a priori i która zawiera w sobie podstawę moŜliwości
wszystkich zjawisk zewnętrznych (co do ich formy), przeto
zjawiska muszą koniecznie i jak najściślej zgadzać się z twierdzeniami
geometry, które on wyprowadza nie z jakiegoś zmyślonego pojęcia,
lecz z podmiotowej podstawy wszystkich zjawisk zewnętrznych,
mianowicie z samej zmysłowości. W ten tylko, a nie w Ŝaden inny,
sposób moŜe się zabezpieczyć geometra przeciw wszelkim
szykanom płytkiej metafizyki co do niewątpliwej przedmiotowej
realności swych twierdzeń, bez względu na to, jak bardzo dziwne
muszą się one wydawać tej metafizyce wobec tego, Ŝe ta nie cofa
się aŜ do źródeł swych pojęć.
UWAGA II
Wszystko, co ma być nam dane jako przedmiot, musi nam
być dane naocznie. Do wszelkiej zaś naszej naoczności dochodzi tylko
za pośrednictwem zmysłów; intelekt nic nie ogląda, lecz tylko
rozwaŜa. PoniewaŜ jednak zmysły na zasadzie tego, cośmy obecnie
wykazali, nie pozwalają nam nigdy i pod Ŝadnym względem poznać
rzeczy samych w sobie, lecz tylko ich zjawiska, te zaś są tylko
przedstawieniami zmysłowości, «więc wszystkie ciała wraz z
przestrzenią, w której się znajdują, trzeba uwaŜać jedynie za
przedstawienia w nas samych, nie istniejące nigdzie, jak tylko w
naszych myślach». Nie jest Ŝe to oczywisty idealizm?
41
Idealizm polega na twierdzeniu, Ŝe nie ma innych istot niŜ
istoty myślące; pozostałe rzeczy, co do których przypuszczamy, Ŝe je
w danych naocznych spostrzegamy, byłyby to tylko przedstawienia w
istotach [289] myślących, którym w rzeczywistości nie odpowiadałby
Ŝ
aden przedmiot znajdujący się na zewnątrz nich. Ja natomiast
powiadam: Dane nam są rzeczy jako na zewnątrz nas znajdujące się
przedmioty naszych zmysłów, tylko Ŝe o tym, czym one mogą być
same w sobie, nic nie wiemy, a znamy tylko ich zjawiska, tj.
wyobraŜenia, które w nas wywołują, pobudzając nasze zmysły. W ten
sposób przyznaję w istocie, Ŝe istnieją poza nami ciała, tj. rzeczy,
które, choć ich zupełnie nie znamy ze względu na to, czym mogą być
same w sobie, poznajemy jednak dzięki wyobraŜeniom otrzymanym
przez ich wpływ na naszą zmysłowość i którym nadajemy nazwę
ciała, tak Ŝe ten wyraz oznacza tylko zjawisko owego nam nie
znanego, a mimo to rzeczywistego, przedmiotu. CzyŜ moŜna to
nazwać idealizmem? Wszak to jest wprost jego przeciwieństwo.
ś
e bez ujmy dla rzeczywistego istnienia rzeczy zewnętrznych
moŜna o wielu ich określeniach (Praedicate) powiedzieć, iŜ naleŜą nie
do tych rzeczy samych w sobie, lecz do ich zjawisk, i Ŝe nie posiadają
poza naszym przedstawieniem własnego istnienia — to powszechnie
przyjmowano i przyznawano juŜ dawno przed Lockiem, przede
wszystkim jednak po nim. Do tych określeń naleŜą: ciepło, barwa,
smak itd. śe jednak oprócz nich, dla waŜkich przyczyn, do samych
tylko zjawisk zaliczam równieŜ i pozostałe jakości ciał, tak zwane
primariae
23
: rozciągłość, połoŜenie i w ogóle przestrzeń ze
wszystkim, co jest z nią związane (nie-przenikliwość, czyli
materialność, kształt itd.) — to przeciw temu nie moŜna przytoczyć
tu Ŝadnej racji. I w tym samym stopniu, jak nie moŜna nazwać idea-
listą tego, kto chce barwy uwaŜać nie za własności związane z
przedmiotem samym w sobie, lecz tylko za własności związane ze
zmysłem wzroku jako jego modyfikacje, tak teŜ nie moŜna systemu
mego nazwać idealistycznym z tego tylko powodu, iŜ uwaŜam, Ŝe
jeszcze więcej własności, ba, wszystkie nawet własności, składające
się na naoczną postać ciała, naleŜą tylko do jego zjawiska. Albowiem
nie usuwa się przez to istnienia rzeczy, która się przejawia, jak to
zachodzi w rzeczywistym idealizmie, lecz tylko pokazuje się, Ŝe za
pomocą zmysłów nie moŜemy tej rzeczy wcale poznać takiej, jaka ona
23
Qualitales primariae, tzw. jakości czy własności «pierwsze», tzn.
pierwotne, w przeciwieństwie do tzw. jakości «wtórnych» (barwa,
smak itp.). (B. B.)
42
jest sama w sobie.
Pragnąłbym bardzo wiedzieć, jakie musiałyby być moje
twierdzenia, Ŝeby nie zawierały w sobie idealizmu. Bez wątpienia
musiałbym powiedzieć, Ŝe przedstawienie przestrzeni nie tylko
zupełnie odpowiada stosunkowi, [290] w jakim znajduje się nasza
zmysłowość do przedmiotów, to bowiem powiedziałem, lecz Ŝe jest
ono nawet zupełnie podobne do przedmiotu — twierdzenie, w którym
tak samo nie mogę dopatrzyć się Ŝadnego sensu, jak w tym, Ŝe
wraŜenie barwy czerwonej jest podobne do własności cynobru, który
wywołuje we mnie to wraŜenie.
UWAGA III
Na tej podstawie moŜna bez trudu odeprzeć pewien łatwy do
przewidzenia, lecz błahy, zarzut: «Ŝe mianowicie na skutek idealności
przestrzeni i czasu cały świat zmysłowy zamieniłby się w samą tylko
złudę». A mianowicie, najpierw wypaczono wszelki filozoficzny
pogląd na naturę poznania zmysłowego przez to, Ŝe uznano
zmysłowość jedynie za mętny sposób przedstawiania sobie, za
pomocą którego [jednak] wciąŜ jeszcze poznawalibyśmy rzeczy
takimi, jakimi one są, tylko bez moŜności doprowadzenia wszystkiego
w takim naszym przedstawieniu do jasnej świadomości; myśmy
natomiast dowiedli, Ŝe zmysłowość polega nie na tej logicznej róŜnicy
jasności czy niejasności, lecz na genetycznej róŜnicy pochodzenia
samego poznania, gdyŜ poznanie zmysłowe zupełnie nie przedstawia
rzeczy takimi, jakimi one są, lecz tylko sposób, w jaki pobudzają one
nasze zmysły, i Ŝe zmysłowość daje intelektowi do rozwaŜania tylko
zjawiska, a nie same rzeczy. OtóŜ po tym niezbędnym sprostowaniu
budzi się zarzut, pochodzący z nie dającego się wybaczyć i prawie
rozmyślnego błędnego rozumienia, jakoby mój system zamieniał
wszystkie rzeczy świata zmysłów w samą tylko złudę (in lauter
Schein)..
Gdy jest nam dane zjawisko, to mamy jeszcze zupełną
swobodę, jak na tej podstawie chcemy rzecz osądzić. Mianowicie
zjawisko polegało na zmysłach osądzenie zaś na intelekcie, i
powstaje jedynie pytanie' czy w określeniu przedmiotu zawarta jest
prawda czy teŜ me RóŜnica zaś między prawdą a marzeniem sennym
polega me na własności przedstawień odnoszących się do
przedmiotów, te bowiem w obydwóch przypadkach są jednakowe,
lecz tylko na powiązaniu tych przedstawień według prawideł
43
określających ich związek w pojęciu przedmiotu oraz na moŜliwości
lub niemoŜliwości ich współistnienia w jednym doświadczeniu I nie
zjawiska to sprawiają, jeśli poznanie nasze złudę bierze za prawdę, tj.
jeŜeli naoczność, przez którą dany - jest nam przedmiot, uwaŜa się za
pojęcie przedmiotu lub tez za pojęcie jego istnienia, które intelekt
moŜe tylko pomyśleć. Zmysły przedstawiają nam bieg planet juŜ to
jako postępowy, juŜ to jako wsteczny, i nie ma w tym ani błędu, ani
teŜ prawdy; dopóki bowiem poprzestajemy na tym, Ŝe na razie jest to
tylko zjawisko to me wydajemy jeszcze wcale sądu o przedmiotowej
naturze ich ruchu. PoniewaŜ jednak łatwo powstać moŜe błędny sąd,
jeŜeli intelekt nie stara się temu zapobiec by ten podmiotowy sposób
przedstawiania sobie [rzeczy] me był uwaŜany za przedmiotowy,
przeto powiada się: wydaje się, Ŝe planety cofają się; ta ułuda jednak
me idzie na rachunek zmysłów, lecz intelektu gdyŜ jemu jedynie
przystoi na podstawie zjawiska wydawać sąd obiektywny.
W ten sposób, gdybyśmy nawet wcale nie zastanawiali się nad
pochodzeniem naszych przedstawień i gdybyśmy nasze naoczne dane
zmysłowe, bez względu na to, co w sobie zawierają, wiązali w jednym
doświadczeniu w przestrzeni i czasie, według prawideł związku
wszelkiego poznania, to juŜ wtedy w zaleŜności od tego, czy
bylibyśmy nieostroŜni, czy teŜ przezorni, mogłaby powstać albo złuda
zwodnicza, albo teŜ prawda. Dotyczy to jedynie uŜycia przedstawień
zmysłowych przez intelekt, nie zaś ich pochodzenia. Podobnie, gdy
uwaŜam wszystkie przedstawienia zmysłów wraz z ich formą,
Mianowicie z przestrzenią i czasem, tylko za zjawiska, przestrzeń zaś
i czas za samą jedynie formę zmysłowości, której poza zmysłowością
wcale nie spotyka się w przedmiotach, i gdy posługuję się tymi
przedstawieniami tylko w związku z moŜliwym doświadczeniem,
wtedy to, Ŝe uwaŜam je za same tylko zjawiska, nie skłania wcale do
błędu ani nie zawiera złudy; mogą one bowiem pomimo to trafnie
wiązać się z sobą w doświadczeniu według prawideł prawdy. W ten
sposób wszystkie twierdzenia geometrii, dotyczące przestrzeni, są
waŜne równieŜ dla wszystkich przedmiotów zmysłów, a więc ze
względu na wszelkie moŜliwe doświadczenie, niezaleŜnie od tego, czy
przestrzeń uwaŜam za samą jedynie formę zmysłowości, czy teŜ za
coś, co tkwi w samych rzeczach — choć tylko w pierwszym
przypadku pojąć mogę, w jaki sposób jest moŜliwe głoszenie a priori
owych twierdzeń o wszystkich przedmiotach zewnętrznego
oglądania. Poza tym pozostaje wszystko ze względu na wszelkie
moŜliwe doświadczenie w tym samym stanie, jak gdybym zupełnie
nie był dokonał owego odstępstwa od pospolitego mniemania.
44
JeŜeli jednak ośmielę się wyjść z moimi pojęciami przestrzeni i
czasu poza wszelkie moŜliwe doświadczenie — czego nie moŜna
umknąć, jeśli podam je jako własności przywiązane do rzeczy samych
w sobie (cóŜ [292] bowiem mogłoby mi wtedy przeszkodzić w
sądzeniu, Ŝe przecieŜ przysługują one tymŜe rzeczom, nawet
gdyby zmysły nasze były inaczej urządzone i odpowiadały im lub teŜ
nie odpowiadały)—wówczas powstać moŜe powaŜny błąd polegający
na złudzeniu, w którym za powszechnie waŜne podałbym to, co
stanowiło związany jedynie z tym podmiotem, którym ja jestem,
warunek
24
oglądania rzeczy i obowiązywało z pewnością [tylko]
wszystkie przedmioty zmysłów, a wiec wszelkie moŜliwe
doświadczenie — poniewaŜ odniosłem pojęcia przestrzeni i czasu
do rzeczy samych w sobie, a nie ograniczyłem ich do warunków
doświadczenia.
Jest więc tym większym błędem [przypuszczać], Ŝe nauka moja
o idealności przestrzeni i czasu czyni z całego świata zmysłowego
złudę, i nauka ta, przeciwnie, stanowi jedyny środek, aby jednemu z
najwaŜniejszych poznań, temu mianowicie, które wygłasza a
priori matematyka, zapewnić zastosowanie do rzeczywistych
przedmiotów i zapobiec temu, by nie uwaŜano go jedynie za
złudzenie. Bez poczynienia tego spostrzeŜenia byłoby bowiem rzeczą
niemoŜliwą rozstrzygnąć, czy dane naoczne przestrzeni i czasu, któ-
rych nie zaczerpnęliśmy z Ŝadnego doświadczenia, a które przecieŜ a
priori tkwią w naszym przedstawieniu, nie są jedynie stworzonymi
przez nas samych urojeniami, którym Ŝaden przedmiot, przynajmniej
w sposób im dorównujący, nie odpowiada, czy więc sama geometria
nie jest jedynie złudą; gdy tymczasem jej bezsporną waŜność w
odniesieniu do wszystkich przedmiotów świata zmysłowego
mogliśmy wykazać dlatego właśnie, Ŝe te przedmioty są tylko
zjawiskami.
Po wtóre, jest tym większym błędem [przypuszczać], Ŝe te
moje zasady, zamiast przynieść prawdę doświadczeniu, zamieniają je
jakby w samą tylko złudę przez to, Ŝe z przedstawień zmysłów czynią
zjawiska, i wręcz przeciwnie, stanowią one jedyny środek, by
zapobiec złudzie transcendentalnej, która od dawna wprowadzała w
błąd metafizykę i właśnie przez to zwiodła ją do [podejmowania]
dziecinnych usiłowań uganiania się za bańkami mydlanymi, Ŝe
zjawiska, które są przecieŜ samymi tylko przedstawieniami, brano za
24
«Związany ... warunek» — w oryginale: «bloss meinem Subjekt
anhangende Bedingung». (I. K.)
45
rzeczy same w sobie. Stąd zaś wynikły wszystkie owe szczególne
pojawiania się antynomii rozumu, o której później wspomnę, a która
zostaje usunięta przez tę jedną uwagę, Ŝe zjawisko, dopóki go
uŜywamy w doświadczeniu, daje prawdę, natomiast skoro tylko
przekracza granice doświadczenia i staje się transcendentne, wytwarza
jedynie złudę.
PoniewaŜ więc rzeczom, które przedstawiamy za pomocą
zmysłów, pozostawiam ich rzeczywistość i tylko nasze zmysłowe
oglądanie tych rzeczy ograniczam w tym kierunku, Ŝe ono pod
Ŝ
adnym względem, nawet w czystych [293] danych naocznych
przestrzeni i czasu, nie przedstawia nic więcej, jak tylko samo
zjawisko owych rzeczy, a nigdy nie przedstawia własności im samym
przysługujących, przeto nie ma tu powszechnej złudy, którą miałbym
w zmyśleniu przypisywać naturze. ToteŜ mój protest przeciwko
pomawianiu mnie o idealizm jest tak zwięzły i przekonujący, Ŝe
mógłby się wydawać nawet zbyteczny, gdyby nie było niepowoła-
nych sędziów, którzy dla wszystkiego, co odbiega od ich opacznego,
choć pospolitego, mniemania, radzi by mieć jakąś dawną nazwę, a
nigdy nie wydają sądu o duchu nazw filozoficznych, lecz tylko
trzymają się liter, wobec czego są teŜ gotowi stawiać własne urojenia
na miejsce pojęć dobrze określonych i w ten sposób wypaczać je i
zniekształcać. Albowiem to, Ŝe ja sam tej swojej teorii nadałem nazwę
idealizmu transcendentalnego, nie moŜe nikogo upowaŜniać do mie-
szania tego idealizmu z empirycznym idealizmem Descartes'a
(chociaŜ
ten
idealizm
był
tylko
zagadnieniem,
którego
nierozwiązalność — według mniemania Descartes'a — dawała
kaŜdemu swobodę odrzucenia istnienia świata cielesnego, jako Ŝe nie
moŜe ono — jak mniemał — zostać rozstrzygnięte w sposób zado-
walający) lub z mistycznym i marzycielskim idealizmem Berkeleya
(przeciwko któremu, jak i przeciwko innym podobnym urojeniom,
Krytyka nasza zawiera raczej właściwy środek zaradczy). Albowiem
mój tak przeze mnie nazwany idealizm nie dotyczył istnienia rzeczy (a
powątpiewanie o ich istnieniu stanowi właściwie idealizm w
przyjętym znaczeniu), gdyŜ wątpić o tym nigdy mi na myśl nie
przyszło, lecz dotyczył tylko zmysłowego przedstawienia rzeczy,
do czego przede wszystkim naleŜy przestrzeń i czas; i o nich to, a
więc w ogóle o wszystkich zjawiskach wykazałem jedynie, Ŝe nie są
one rzeczami (lecz tylko sposobami przedstawiania [sobie rzeczy])
ani teŜ własnościami (Bestimmungen) naleŜącymi do rzeczy samych w
sobie. Takiemu błędnemu rozumieniu powinno było zapobiec słowo
«transcendentalny», które u mnie nigdy nie „oznacza odnoszenia
46
się naszego poznania do rzeczy, „lecz tylko do władzy poznawczej
(Erkenntnisvermögen). Póki jednak ta nazwa powodować moŜe nadal
błędne rozumienie, wolę ją raczej wycofać i nazwę swój idealizm
krytycznym. JeŜeli jednak istotnie godny jest odrzucenia idealizm,
który rzeczywiste rzeczy (nie zjawiska) zamienia w same
przedstawienia, to jakŜe nazwać taki idealizm, który odwrotnie, same
tylko przedstawienia czyni rzeczami? Myślę, Ŝe moŜna go nazwać
idealizmem marzącym (träumend) w odróŜnieniu od poprzedniego,
który niechaj nosi nazwę marzycielskiego (schwärmend); obydwa
miał
pohamować
mój
idealizm,
zwany
gdzie
indziej
transcendentalnym, a lepiej: krytycznym. [294]
GŁÓWNEGO PYTANIA
TRANSCENDENTALNEGO CZĘŚĆ DRUGA
W JAKI SPOSÓB JEST MOśLIWE CZYSTE
PRZYRODOZNAWSTWO?
§ 14
Przyroda jest to istnienie (Dasein) rzeczy, o ile ono jest
określone według praw ogólnych. JeŜeliby przyroda miała oznaczać
istnienie rzeczy samych w sobie, to nigdy nie moglibyśmy jej poznać,
ani a priori, ani a posteriori. A priori nie, w jakiŜ bowiem sposób
mielibyśmy wiedzieć, co przysługuje rzeczom samym w sobie, skoro
nie moŜna tego nigdy osiągnąć przez rozbiór naszych pojęć (przez
sądy analityczne); chcę bowiem wiedzieć nie o tym, co jest zawarte w
moim pojęciu pewnej rzeczy (to bowiem naleŜy do logicznej istoty
47
pojęcia), lecz o tym, co się w rzeczywistości rzeczy dołącza do
tego pojęcia i przez co rzecz sama w swym istnieniu jest określona
poza moim pojęciem. Intelekt mój tudzieŜ warunki, przy których
jedynie moŜe on powiązać określenia rzeczy w ich istnieniu, nie prze-
pisuje rzeczom samym Ŝadnych prawideł; rzeczy te nie stosują się do
mego intelektu, lecz intelekt mój musiałby się do nich stosować;
musiałyby więc one być mi dane uprzednio, aŜeby moŜna było z nich
wydobyć te określenia, lecz wtedy nie poznawalibyśmy tych rzeczy a
priori.
RównieŜ i a posteriori poznanie natury rzeczy samych w sobie
byłoby niemoŜliwe. Bo jeŜeli doświadczenie ma mnie pouczyć o
prawach, którym podlega istnienie rzeczy, to prawa te, o ile dotyczą
rzeczy samych w sobie, musiałyby przysługiwać im z koniecznością
takŜe poza moim doświadczeniem. OtóŜ doświadczenie poucza
mnie wprawdzie o tym, co istnieje i jak istnieje, nigdy jednak, Ŝe coś
musi istnieć koniecznie tak, a nie inaczej. A więc nigdy nie moŜe ono
[nas] pouczyć o naturze rzeczy samych w sobie.
§ 15
Jesteśmy jednak rzeczywiście w posiadaniu czystego
przyrodoznawstwa, które a priori i z wszelką koniecznością,
wymaganą dla zdań apodyktycznych, głosi prawa, którym podlega
przyroda. Trzeba mi tu tylko [295] powołać na świadka tę
propedeutykę nauki o przyrodzie, która pod nazwą przyrodoznawstwa
ogólnego poprzedza wszelką fizykę (opartą na zasadach empirycz-
nych). Znajdziemy tam matematykę zastosowaną do zjawisk oraz
czysto dyskursywne zasady ([wyprowadzone] z pojęć), które stanowią
część filozoficzną czystego poznania przyrody. Jest jednak w niej
równieŜ niejedno, co nie jest zupełnie czyste i niezaleŜne od źródeł
doświadczalnych: jak np. pojęcie ruchu, nieprzenikliwości (na czym
opiera się empiryczne pojęcie materii), bezwładności, i inne pojęcia,
które nie pozwalają uwaŜać jej za przyrodoznawstwo zupełnie czyste.
Przy tym dotyczy ona tylko przedmiotów zmysłów zewnętrznych, a
więc nie przedstawia przykładu przyrodoznawstwa ogólnego w
ś
cisłym tego słowa znaczeniu; to bowiem musi podciągnąć przyrodę
w ogóle pod prawa ogólne, niezaleŜnie od tego, czy dotyczy ono
przedmiotu zmysłów zewnętrznych czy zmysłu wewnętrznego
(zarówno przedmiotu fizyki, jak i psychologii). Między zasadami
48
owej fizyki ogólnej znajdują się jednak pewne zasady, które
rzeczywiście posiadają Ŝądaną przez nas ogólność: jak np.
twierdzenie, Ŝe substancja pozostaje i trwa, Ŝe wszystko, co się dzieje,
zawsze bywa z góry określone przez pewną przyczynę według praw
stałych itd. Są to rzeczywiście ogólne prawa przyrody, które istnieją
całkowicie
a
priori.
Istnieje
więc
faktycznie
czyste
przyrodoznawstwo, i zachodzi oto pytanie: w jaki sposób jest ono
moŜliwe?
§ 16
Słowo
«przyroda»
przybiera
jeszcze
inne
znaczenie,
określające mianowicie przedmiot, podczas gdy w wyŜej podanym
znaczeniu oznaczało tylko prawidłowość (Gesetzmäßigkeit) określeń
istnienia rzeczy w ogóle. A więc przyroda rozpatrywana materialiter
jest to ogól wszystkich przedmiotów doświadczenia. Z nią tylko mamy
tu do czynienia, bo inaczej, gdyby rzeczy, które nigdy nie mogą stać
się przedmiotami doświadczenia, miały być poznane co do swej
natury, doszlibyśmy z konieczności do pojęć, których znaczenie nigdy
nie mogłoby być dane in concreto (na jakimś przykładzie w moŜli-
wym doświadczeniu), i o naturze tych rzeczy musielibyśmy tworzyć
sobie same takie pojęcia, co do których wcale nie moŜna by było
rozstrzygnąć, czy są one realne, tj. czy rzeczywiście odnoszą się do
przedmiotów, czy [296] teŜ są samymi tylko tworami myśli.
Poznanie tego, co nie moŜe być przedmiotem doświadczenia, byłoby
hiperfizyczne, a z takim poznaniem nie mamy tu wcale do czynienia, a
tylko z poznawaniem przyrody, którego realność moŜe być
potwierdzona przez doświadczenie, aczkolwiek jest ono moŜliwe a
priori i wyprzedza wszelkie doświadczenie.
§ 17
Tym, co formalne w przyrodzie w tym znaczeniu ciaśniejszym,
jest zatem prawidłowość wszystkich przedmiotów doświadczenia i, o
ile poznajemy ją a priori, ich prawidłowość konieczna. Lecz
wykazaliśmy właśnie, Ŝe praw przyrody nie moŜna nigdy poznać a
49
priori w odniesieniu do przedmiotów rozpatrywanych nie w związku z
moŜliwym doświadczeniem, lecz jako rzeczy same w sobie. Nie
mamy teŜ jednak tu do czynienia z rzeczami samymi w sobie (jakie są
ich własności, to pozostawiamy w zawieszeniu), lecz tylko z rzeczami
jako przedmiotami moŜliwego doświadczenia; ich to ogół właściwie
jest tym, co nazywamy tutaj przyrodą. I oto zapytuję, czy — gdy
mowa o moŜliwości apriorycznego poznania przyrody — lepiej jest
zagadnienie postawić w ten sposób: jak jest moŜliwe poznanie a priori
koniecznej prawidłowości rzeczy jako przedmiotów doświadczenia,
czy teŜ: jak jest moŜliwe poznanie a priori koniecznej prawidłowości
samego
doświadczenia
w
odniesieniu
do
wszystkich
jego
przedmiotów w ogóle.
Przy bliŜszym rozpatrzeniu widzimy, Ŝe czy kwestię tę
przedstawimy tak, czy inaczej, rozwiązanie jej wypadnie zupełnie
jednakowo w odniesieniu do czystego poznania przyrody (które
właściwie stanowi tu jądro zagadnienia). Albowiem prawa
podmiotowe, przy których jedynie moŜliwe jest doświadczeniowe
poznanie rzeczy, obowiązują równieŜ dla tych rzeczy jako przed-
miotów moŜliwego doświadczenia (ale naturalnie nie obowiązują dla
nich jako rzeczy samych w sobie, którymi wszakŜe tutaj wcale się nie
zajmujemy). Wychodzi zupełnie na jedno, czy powiem, iŜ sąd
spostrzeŜeniowy nie moŜe nigdy uchodzić za doświadczenie bez
[przyjęcia] prawa głoszącego, Ŝe gdy spostrzegamy jakieś zdarzenie,
to odnosimy je do czegoś, co je poprzedza i po czym ono według
prawidła powszechnego następuje — czy teŜ powiem, Ŝe wszystko, o
czym doświadczenie uczy, Ŝe się dzieje, musi mieć jakąś
przyczynę.
[297] Jest jednakŜe przecieŜ stosowniej obrać pierwsze
sformułowanie. Albowiem, poniewaŜ a priori i przed wszelkimi
danymi przedmiotami moŜemy posiadać poznanie warunków, przy
których jedynie jest moŜliwe doświadczenie dotyczące tych
przedmiotów, ale nigdy nie moŜemy posiadać poznania, jakim to
prawom mogą one podlegać same w sobie bez związku z moŜliwym
doświadczeniem, przeto naturę rzeczy będziemy mogli badać a priori
tylko w ten sposób, Ŝe wykryjemy warunki i powszechne (choć
podmiotowe) prawa, przy których zachowaniu jedynie takie poznanie
jest moŜliwe jako doświadczenie (co do samej tylko formy), i zgodnie
z tym określimy moŜliwość rzeczy jako przedmiotów doświadczenia.
Gdybym atoli obrał drugi sposób wyraŜania się i a priori szukał
warunków, przy których moŜliwa jest przyroda jako przedmiot
doświadczenia, to mógłbym łatwo narazić się na błędne zrozumienie i
50
wyobrazić sobie, Ŝe mam tu mówić o przyrodzie jako o rzeczy samej
w sobie. Wtedy zaś bezowocnie błądziłbym w nieskończonych
usiłowaniach, by odszukać prawa dla rzeczy, z których nic nie jest
mi dane.
Będziemy tu przeto mieli do czynienia tylko z doświadczeniem
i powszechnymi oraz a priori danymi warunkami jego moŜliwości i
na tej podstawie określimy przyrodę jako całkowity przedmiot
wszelkiego moŜliwego doświadczenia. Sądzę, Ŝe zostanę zrozumiany,
iŜ nie mam tutaj na myśli prawideł obserwowania przyrody, która juŜ
jest dana — te zakładają juŜ bowiem doświadczenie. Chodzi mi więc
nie o to, w jaki sposób (przez doświadczenie) moŜemy od przyrody
nauczyć się jej praw — wtedy bowiem nie byłyby to prawa a priori i
nie dawałyby nam czystego przyrodoznawstwa; lecz chodzi mi o to, w
jaki sposób warunki aprioryczne moŜliwości doświadczenia są
równocześnie źródłem, z którego muszą być wyprowadzone wszystkie
powszechne prawa przyrody.
§ 18
Musimy tedy najpierw zauwaŜyć, Ŝe choć wszystkie sądy
doświadczeniowe są empiryczne, tj. podstawę swój ą maj ą w
bezpośrednim spostrzeŜeniu zmysłowym, to jednak nie wszystkie
sądy empiryczne są juŜ tym samym sądami doświadczeniowymi, lecz
Ŝ
e do tego, co empiryczne, i w ogóle do tego, co jest dane zmysłowej
naoczności, dołączyć się muszą specjalne pojęcia, początek swój
mające całkowicie a priori w czystym intelekcie, pod które najpierw
moŜe być podciągnięte wszelkie spostrzeŜenie, a za których pomocą
następnie moŜe ono być zamienione w doświadczenie.
Sądy empiryczne, o ile posiadają waŜność przedmiotową, [298]
są sądami doświadczeniowymi, te zaś, które są tylko podmiotowo
waŜne, nazywam sądami jedynie spostrzeŜeniowymi. Te drugie nie
wymagają Ŝadnego czystego pojęcia intelektu, lecz tylko logicznego
powiązania spostrzeŜeń w jednym podmiocie myślącym. Pierwsze
sądy wymagają natomiast prócz przedstawień zmysłowej naoczności
jeszcze specjalnych pojęć wytworzonych pierwotnie w intelekcie, które
sprawiają właśnie to, Ŝe sąd doświadczeniowy jest waŜny
przedmiotowo.
Wszystkie nasze sądy są najpierw tylko sądami spo-
strzeŜeniowymi ; są one waŜne jedynie dla nas, tj. dla tego
51
podmiotu, którym my jesteśmy
25
, i dopiero później nadajemy im
nowe odniesienie, mianowicie odniesienie do przedmiotu, i
chcemy, Ŝeby taki sąd był takŜe zawsze waŜny dla nas, a tak samo dla
kaŜdego człowieka. JeŜeli bowiem sąd zgodny jest z przedmiotem, to
wszystkie sądy o tym samym przedmiocie muszą być równieŜ i
między sobą zgodne; i w ten sposób przedmiotowa waŜność sądu
doświadczeniowego nie oznacza nic innego, jak jego konieczną
waŜność powszechną. Ale i odwrotnie, jeŜeli znajdujemy powód, dla
którego uwaŜamy pewien sąd za powszechnie waŜny w sposób
konieczny (a nie polega to nigdy na spostrzeŜeniu, lecz tylko na
czystym pojęciu intelektu, pod które podciągnięte jest
spostrzeŜenie), to musimy uwaŜać go równieŜ za przedmiotowy,
tj. taki, Ŝe wyraŜa on nie tylko stosunek spostrzeŜenia do podmiotu,
lecz takŜe pewną własność przedmiotu. Nie byłoby bowiem powodu,
dla jakiego sądy innych ludzi musiały by koniecznie zgadzać się z
moim sądem, gdyby nie jedność przedmiotu, do którego się one
wszystkie odnoszą i z którym się zgadzają, a dlatego i ze sobą
wszystkie zgadzać się muszą.
§ 19
A więc przedmiotowa waŜność i konieczna waŜność
powszechna (dla kaŜdego) to pojęcia zamienne, i choć przedmiotu
samego w sobie nie znamy, to jednak, jeŜeli pewien sąd uznajemy
za powszechnie waŜny, a więc i za konieczny, rozumiemy przez to
właśnie jego waŜność przedmiotową. Poznajemy przedmiot przez
ten sąd (choćby zresztą co do tego, jakim by mógł być sam w sobie,
pozostawał nieznany), przez powszechnie waŜne i konieczne
powiązanie danych spostrzeŜeń. A poniewaŜ to zachodzi przy
wszelkich przedmiotach zmysłowych, przeto sądy
doświadczeniowe czerpać będą swą waŜność przedmiotową nie z
bezpośredniego poznania przedmiotu (które jest niemoŜliwe) [299],
lecz tylko z warunku powszechnej waŜności sądów empirycznych,
która, jak powiedzieliśmy, nigdy nie opiera się na empirycznych i w
ogóle zmysłowych warunkach, lecz na czystym pojęciu intelektu.
Przedmiot pozostaje sam w sobie zawsze nieznany; jeŜeli jednak
powiązanie przedstawień, których on dostarcza naszej zmysłowości,
jest przez pojęcie intelektu określone jako powszechnie waŜne, to
25
Dosłownie: «dla naszego podmiotu» ( für unser Subjekt ) (I. K.)
52
przez ten stosunek zostaje określony przedmiot, a sąd jest
przedmiotowy.
Wyjaśnijmy to bliŜej. śe w pokoju jest ciepło, Ŝe cukier jest
słodki, piołun zaś wstrętny
26
, są to sądy waŜne tylko podmiotowo.
Nie wymagam wcale, abym był zawsze tego zdania, lub Ŝeby kaŜdy
inny człowiek był tego samego zdania, co ja. Sądy te wyraŜają tylko
pewien stosunek dwóch wraŜeń do tego samego podmiotu,
mianowicie do mnie samego, a i to tylko w moim obecnym stanie
spostrzegania, i dlatego teŜ nie mają one posiadać waŜności dla
przedmiotu. Sądy takie nazywam sądami spostrzeŜeniowymi.
Zupełnie inaczej rzecz się ma z sądem doświadczeniowym. Czego do-
ś
wiadczenie uczy mnie w pewnych okolicznościach, tego uczyć mnie
musi zawsze, i takŜe kaŜdego innego; waŜność jego nie ogranicza się
do podmiotu lub chwilowego jego stanu. Dlatego wypowiadam
wszystkie tego rodzaju sądy jako przedmiotowo waŜne. Np. gdy
mówię: «powietrze jest spręŜyste», to sąd ten jest na razie tylko
spostrzeŜeniowy, odnoszę tylko dwa wraŜenia w moich zmysłach do
siebie. JeŜeli zaś chcę, Ŝeby sąd ten nazywał się doświadczeniowym,
to wymagam, by to powiązanie podlegało warunkowi, który czyni
je powszechnie waŜnym. Chcę więc, aŜebym ja zawsze i Ŝeby takŜe
kaŜdy inny musiał w tych samych okolicznościach podzielać
koniecznie to samo spostrzeŜenie.
[300] § 20
Będziemy przeto musieli zanalizować doświadczenie w ogóle,
aŜeby zobaczyć, co się zawiera w tym wytworze zmysłów i intelektu i
26
[przyp. Kanta]: Chętnie przyznaję, Ŝe przykłady te nie przedstawiają
takich sądów spostrzeŜeniowych, które stad by się mogły
kiedykolwiek sądami doświadczeniowymi, nawet gdybyśmy dodali do
nich pojęcie intelektu; albowiem sądy te odnoszą się tylko do uczucia,
które kaŜdy uznaje tylko za podmiotowe t które przeto nigdy nie
powinno być przypisane przedmiotowi, i dlatego teŜ nigdy nie mogą
one stać się przedmiotowymi. Chciałem tylko na razie dać przykład
sądu, który jest waŜny jedynie podmiotowo i nie zawiera w sobie
Ŝ
adnej podstawy do koniecznej waŜności powszechnej, a przez to i do
odnoszenia się do przedmiotu. Przykład sądów spostrzeŜeniowych,
które dzięki dołączonemu pojęciu intelektu stają się sądami
doświadczeniowymi, podam w następnym przypisie.
53
w jaki sposób jest teŜ moŜliwy sąd doświadczeniowy. U podstawy
znajdują się tu dane naoczne, których jestem świadom, tj. spo-
strzeŜenie (perceptio) naleŜące tylko do zmysłów. Jako drugi czynnik
naleŜy tu równieŜ sądzenie (które tylko intelektowi przysługuje).
OtóŜ to sądzenie moŜe być dwojakie: po pierwsze, gdy tylko
porównuję spostrzeŜenia i łączę je w świadomości mego stanu, lub po
wtóre, gdy je łączę w ogóle w jednej świadomości
27
. Pierwszy sąd jest
tylko sądem spostrzeŜeniowym i posiada waŜność podmiotową;
przedstawia on jedynie powiązanie spostrzeŜeń w moim stanie
umysłu, bez odniesienia do przedmiotu. Dlatego teŜ do [uzyskania]
doświadczenia nie wystarcza, jak to sobie pospolicie wyobraŜają,
porównywać spostrzeŜenia i wiązać [je] za pomocą sądzenia w
[pewnej] świadomości. W ten sposób nie powstaje Ŝadna powszechna
waŜność i konieczność sądu, dzięki którym jedynie moŜe on być
przedmiotowo waŜny i być doświadczeniem.
A więc jeszcze całkiem inny sąd najpierw się dokonuje, zanim
ze spostrzeŜenia moŜe powstać doświadczenie. Dana naoczność musi
być podciągnięta pod pewne pojęcie, które określa formę sądzenia w
ogóle w odniesieniu do naoczności, empiryczną świadomość
naoczności wiąŜe w ogóle w jednej świadomości
28
i przez to sądom
empirycznym nadaje powszechność. Pojęcie tego rodzaju jest czystym
pojęciem intelektu a priori, które nie czyni nic innego, jak tylko w
ogóle wyznacza naoczności sposób, w jaki moŜna jej uŜyć do
sądzenia. Jeśli tego rodzaju pojęciem będzie pojęcie przyczyny, to
określa ono ze względu na sądzenie w ogóle tę daną naoczność,
która jest pod nie podciągnięta, np. naoczność powietrza, a
mianowicie, Ŝe pojęcie powietrza w stosunku do rozpręŜania słuŜy
w sądzie hipotetycznym za poprzednik w stosunku do następnika.
27
W oryginale: «oder zweitens, da ich się in einem Bewusstsein
überhaupt verbinde». Niektórzy neokantyści marburscy łączą owo
«überhaupt» z «Bewusstsein» i czytają to zdanie: «lub po wtóre, gdy
łączę je w świadomości w ogóle». Sądzą przy tym, Ŝe owa
«świadomość w ogóle» jest czymś innym od indywidualnej
ś
wiadomości,
i
uwaŜają
to
pojęcie
za
podstawowe
dla
transcendentalizmu Kantowskiego. W Prolegomenach pojawiłoby się
ono tutaj po raz pierwszy. (R. I.)
28
W oryginale: «das empirische Bewusstsein der letzteren in einem
Bewusstsein überhaupt verknüpft». MoŜna, jak poprzednio, wiązać
«überhaupt» z «Bewusstsein» i tłumaczyć: «wiąŜe empiryczną
ś
wiadomość... w świadomości w ogóle». (R. I.)
54
Pojęcie przyczyny jest to więc czyste pojęcie intelektu, które róŜni się
całkowicie od wszelkiego moŜliwego spostrzeŜenia i słuŜy tylko do
tego, by przedstawienie przez nie objęte określić ze względu na są-
dzenie w ogóle i w ten sposób umoŜliwić sąd waŜny powszechnie.
OtóŜ zanim z sądu spostrzeŜeniowego będzie mógł powstać sąd
doświadczeniowy,
potrzeba,
aby
spostrzeŜenie
[301]
było
podporządkowane pod jedno z takich pojęć intelektu; np. powietrze
podpada pod pojęcie przyczyny, które sąd o powietrzu w stosunku do
rozpręŜenia się określa jako sąd hipotetyczny
29
. Przez to
przedstawiamy sobie to rozpręŜanie się nie jako naleŜące jedynie do
mego spostrzegania powietrza w pewnym moim stanie lub w szeregu
moich stanów, czy teŜ jako naleŜące do stanu spostrzegania innych
ludzi
30
, lecz jako naleŜące do tego spostrzegania w sposób konieczny,
sąd zaś: «powietrze jest spręŜyste» staje się powszechnie waŜny i
przez to dopiero staje się sądem doświadczeniowym, Ŝe poprzedzają
go pewne sądy, które podciągają naoczną daną powietrza pod pojęcie
przyczyny i skutku, a przez to określają spostrzeŜenia we mnie, w
podmiocie
31
, nie tylko w ich wzajemnym stosunku do siebie, lecz co
do formy sądzenia w ogóle (tutaj formy hipotetycznej), i w ten sposób
29
[przyp. Kanta]: AŜeby mieć przykład łatwiej zrozumiały, weźmy
przypadek następujący: JeŜeli słońce oświeca kamień, wtedy ten się
ogrzewa. Ten sąd jest sądem tylko spostrzeŜeniowym i nie zawiera
konieczności, choć mogłem to spostrzegać nie wiem jak często i choć
równie często mogli to spostrzegać inni; spostrzeŜenia są tu zazwyczaj
tylko w ten sposób połączone. JeŜeli jednak powiadam: «Słońce
ogrzewa kamień», to dołącza się tu do spostrzeŜenia jeszcze
intelektualne pojecie przyczyny, które wiąŜe w sposób konieczny
pojecie ciepła z pojęciem światła słonecznego, i wtedy sąd
syntetyczny z koniecznością staje się waŜny powszechnie, a wiec
przedmiotowy, i ze spostrzeŜenia przekształca się w doświadczenie.
30
Zdanie to brzmi w tekście w ten sposób: «Dadurch wird nun nicht
diese Ausdehnung als bloß zu meiner Wahrnehmung der Luft in
meinem Zustande oder in mehreren meiner Zustande oder in dem
Zustande der Wahrnehmung anderer gehörig...». Oczywista, Ŝe
zamiast «in dem Zustande der Wahrnehmung... anderer» powinno być
«zu dem Zustande...». Gdybyśmy zostawili «in», to mielibyśmy wtedy
«zu meiner Wahrnehmung der Luft... in dem Zustande der
Wahrnehmung anderer» — co jest oczywistym nonsensem. (J. S.)
31
«We mnie, w podmiocie» — dosłownie: «w moim podmiocie» («in
meinem Subjekt»).
55
czynią sąd empiryczny sądem powszechnie waŜnym.
JeŜeli zanalizujemy wszystkie nasze sądy syntetyczne, o ile
mają one waŜność przedmiotową, to się okaŜe, Ŝe nigdy nie składają
się z samych danych naocznych, które — jak to się pospolicie mniema
— tylko przez porównanie zostały powiązane [z sobą] w sądzie. Sądy
te byłyby niemoŜliwe, gdyby do pojęć wyprowadzonych z naoczności
nie dołączyło się jeszcze czyste pojęcie intelektualne, pod które tamte
pojęcia zostały podciągnięte i w ten sposób dopiero z sobą powiązane
w sądzie przedmiotowo waŜnym. Nawet sądy czystej matematyki w
jej najprostszych pewnikach nie są wyjęte spod tego warunku.
Twierdzenie: linia prosta jest najkrótszą [z linii] między dwoma
punktami, zakłada, Ŝe linia jest podciągnięta pod pojęcie wielkości,
które z pewnością nie jest samą tylko daną naoczną, lecz siedlisko swe
ma jedynie w intelekcie i słuŜy do tego, Ŝeby mając na uwadze sądy,
które mogą być o niej wydane, określić tę daną naoczną (linii) co do
ich ilości, a mianowicie [302] wielości (jako judicia plurativa
32
),
albowiem przez sądy takie rozumiemy, Ŝe w danej naoczności zawar-
tych jest wiele czynników jednorodnych.
§ 21
AŜeby więc wyłoŜyć moŜliwość doświadczenia, o ile opiera się
ono na czystych pojęciach intelektu a priori, musimy najpierw
przedstawić w [postaci] tablicy zupełnej to, co naleŜy do sądzenia w
ogóle, oraz rozmaite zawarte w nich momenty intelektu; albowiem
najściślej równolegle do tych momentów wypadną czyste pojęcia
intelektu, które nie są niczym innym, jak pojęciami danych naocznych
w ogóle, o ile te ze względu na ten lub inny moment sądu (zu
Urteilen) są określone same w sobie, a więc w sposób konieczny i
powszechnie waŜny. Przez to zostaną teŜ zupełnie ściśle określone
aprioryczne zasady moŜliwości wszelkiego doświadczenia jako
32
[przyp. Kanta]: Tak wolałbym nazywać sądy, które w logice zwane
są particularia. Ta ostatnia bowiem nazwa zawiera juŜ w sobie myśl,
Ŝ
e nie są one powszechne. Kiedy jednak zaczynam od jedności (w
sądach jednostkowych) i w ten sposób posuwam się do ogółu, to
stosunku do ogółu nie mogę tu jeszcze wprowadzać; myślę tu tylko
wielość bez ogółu, lecz nie wyjątek z ogółu. Jest to potrzebne, jeŜeli
momenty logiczne mamy podłoŜyć pod czyste pojęcia intelektu; w
logicznym jednak uŜyciu moŜe wszystko zostać po dawnemu.
56
przedmiotowo waŜnego poznania empirycznego. Nie są one bowiem
niczym innym, jak twierdzeniami, które wszelkie spostrzeŜenie
(zgodnie z pewnymi ogólnymi warunkami naoczności) podciągają pod
owe czyste pojęcia intelektu.
LOGICZNA TABLICA SĄDÓW
1.
Co do ilości
Ogólne
Szczegółowe
Jednostkowe
2.
Co do jakości
Twierdzące
Przeczące
Nieskończone
3.
Co do stosunku
Kategoryczne
Hipotetyczne
Rozjemcze
4.
[303] Co do modalności
Problematyczne
Asertoryczne
Apodyktyczne
TRANSCENDENTALNA TABLICA POJĘĆ INTELEKTU
1.
Co do ilości
Jedność (miara)
Wielość (wielkość)
Wszystkość (całość)
2.
Co do jakości
Realność
Przeczenie
Ograniczenie
3.
Co do stosunku
Substancja
Przyczyna
Wspólnota
4.
Co do modalności
MoŜliwość
57
Istnienie
Konieczność
CZYSTA TABLICA FIZJOLOGICZNA
OGÓLNYCH ZASAD PRZYRODOZNAWSTWA
1.
Pewniki
naoczności
2.
Ant yc ypacje
spostrzeŜenia
3.
Analogie
doświadczenia
4.
Postulat y
empirycznego myślenia w ogóle
33
§ 21 a [304]
AŜeby wszystko, co dotychczas zostało powiedziane, ująć w
jedno pojęcie, trzeba najpierw przypomnieć czytelnikowi, Ŝe nie mówi
się, tu o powstawaniu doświadczenia, lecz o tym, co się w nim
zawiera. Pierwsza sprawa naleŜy do psychologii empirycznej i nawet
33
Zestawione tutaj przez Kanta trzy tablice pozwalają nam dostrzec
związek i ścisłą korelację elementów jego systemu oraz
architektoniczną symetrię tegoŜ: podziałowi sądów (tablica logiczna)
odpowiada podział kategorii (tablica transcendentalna); podziałowi
zaś
kategorii
odpowiada
podział
«zasad
naczelnych
przyrodoznawstwa»,
czyli
naczelnych
zasad
moŜliwości
doświadczenia (tzw. «czysta tablica fizjologiczna»). Mamy tu
zharmonizowane trzy systemy: logiczny, transcendentalny i czystego
przyrodoznawstwa. Por. § 23 (zob. Jeanne Suchorzewska, Le schéme
geometrique du systéme Kantien w «Rapports et comptes rendus du II
congrés polonais de philosophie à Varsovie», 1930). (J. S.)
58
tam nie mogłaby nigdy być naleŜycie rozwinięta bez sprawy drugiej,
która naleŜy do krytyki poznania, a specjalnie intelektu.
Doświadczenie składa się z danych naocznych, które naleŜą do
zmysłowości, i z sądów, które są wyłącznie sprawą intelektu. Te
jednak sądy, które intelekt tworzy jedynie ze zmysłowych danych
naocznych, są jeszcze dalekie od sądów doświadczeniowych.
Albowiem w pierwszym przypadku sąd wiązałby tylko spostrzeŜenia
tak, jak są one dane w naoczności zmysłowej, w drugim natomiast
sądy mają powiedzieć to, co zawiera w sobie doświadczenie w ogóle,
a więc nie samo tylko spostrzeŜenie, posiadające waŜność tylko pod-
miotową. Sąd doświadczeniowy musi przeto do naoczności
zmysłowej i jej logicznego powiązania (skoro naoczność ta została
drogą porównania uogólniona) dodać w sądzie jeszcze coś, co określa
sąd syntetyczny jako konieczny, a przez to i powszechnie waŜny, to
zaś nie moŜe być niczym innym, jak pojęciem przedstawiającym daną
naoczną jako samą w sobie określoną raczej ze względu na jedną niŜ
inną formę sądu, tj. pojęciem tej syntetycznej jedni danych naocznych,
którą moŜna przedstawić tylko za pomocą pewnej danej funkcji
logicznej sądów.
§ 22
Wynik tego jest następujący: rzeczą zmysłów jest oglądać,
rzeczą intelektu myśleć. Lecz myśleć, to znaczy łączyć przedstawienia
w jednej świadomości. To połączenie powstaje albo tylko w
odniesieniu do podmiotu i jest przypadkowe, albo teŜ zachodzi bezwa-
runkowo i jest konieczne oraz przedmiotowe. Połączenie
przedstawień w jednej świadomości jest sądem. A więc myśleć znaczy
tyle, co wydawać sąd albo odnosić wyobraŜenia do sądów w ogóle.
Stąd teŜ sądy bywają albo tylko podmiotowe, jeŜeli przedstawienia są
odniesione jedynie do świadomości w jednym podmiocie i w niej
połączone, albo teŜ bywają przedmiotowe, jeŜeli przedstawienia są
połączone w jednej [305] świadomości w ogóle, a więc w
sposób konieczny. Momenty logiczne wszystkich sądów — to tyleŜ
moŜliwych sposobów łączenia przedstawień w jednej świadomości.
JeŜeli jednak słuŜą one jako pojęcia, to są to pojęcia koniecznego
połączenia przedstawień w świadomości, a więc są to zasady
(Prinzipien) sądów przedmiotowo waŜnych. To połączenie w jednej
ś
wiadomości jest albo analityczne, za pomocą toŜsamości, albo teŜ
59
syntetyczne, za pomocą zestawienia lub przyłączenia do siebie
rozmaitych przedstawień. Doświadczenie polega na syntetycznym
powiązaniu zjawisk (spostrzeŜeń) w jednej świadomości, o ile
powiązanie to jest konieczne. Stąd teŜ czyste pojęcia intelektu są to te
pojęcia, pod które muszą być najpierw podciągnięte wszystkie
spostrzeŜenia, zanim będą mogły słuŜyć do utworzenia sądów
doświadczeniowych, w których syntetyczna jedność spostrzeŜeń bywa
przedstawiana jako konieczna i powszechnie waŜna
34
.
§ 23
Sądy, rozpatrywane tylko jako warunek połączenia danych
przedstawień w [jednej] świadomości, są prawidłami. O ile zaś te
prawidła przedstawiają połączenie jako konieczne, to są prawidłami a
priori, a o ile nie ma nad nimi innych, z których są wyprowadzane, to
są zasadami. PoniewaŜ zaś ze względu na moŜliwość wszelkiego
doświadczenia, gdy rozpatrujemy w nim tylko formę myślenia, nie ma
Ŝ
adnych warunków sądów doświadczeniowych prócz tych, które
podporządkowują zjawiska stosownie do rozmaitej formy ich [306]
34
[przyp. Kanta]: W jakiŜ jednak sposób to zdanie, Ŝe sądy
doświadczeniowe mają zawierać konieczność w syntezie spostrzeŜeń,
moŜe się zgadzać z moim powyŜej wielokrotnie podkreślanym
twierdzeniem, Ŝe doświadczenie jako poznanie a posteriori moŜe
dostarczać
sądów
tylko
przypadkowych?
JeŜeli
powiadani:
doświadczenie uczy mnie czegoś, to mam na myśli zawsze tylko
spostrzeŜenie, które jest w nim zawarte, np. Ŝe po oświetleniu
kamienia przez słońce zawsze następuje ciepło, i o tyle teŜ zdanie
doświadczeniowe jest zawsze przypadkowe. śe [natomiast] to
ogrzanie wynika z oświetlenia przez słońce w sposób konieczny — to
jest wprawdzie zawarte w sądzie doświadczeniowym (dzięki pojęciu
przyczyny), lecz tego nie uczę się przez doświadczenie, lecz
odwrotnie, doświadczenie wytwarza się dopiero przez to dodanie
pojęcia intelektualnego (przyczyny) do spostrzeŜenia. W jaki sposób
spostrzeŜenie dochodzi do tego stanu, w tej kwestii naleŜy zajrzeć do
Krytyki, do rozdziału o transcendentalnej władzy rozpoznawania, [A],
str. 137 i nast.
60
naoczności pod czyste pojęcie intelektu, czyniące sąd empiryczny
przedmiotowo waŜnym — więc warunki te są zasadami a priori
moŜliwego doświadczenia.
Zasady moŜliwego doświadczenia są zaś zarazem prawami
przyrody, które mogą być poznane a priori. I w ten sposób zostaje
rozwiązane zadanie, które tkwi w naszym drugim pytaniu: W jaki
sposób jest moŜliwe czyste przyrodo znawstwo? Albowiem czynnik
systematyczny, wymagany dla formy nauki, da się tu w zupełności
znaleźć, gdyŜ poza wzmiankowanymi formalnymi warunkami
wszystkich sądów w ogóle, a więc teŜ wszystkich prawideł w
ogóle, których dostarcza logika, Ŝadne inne juŜ nie są moŜliwe.
Warunki te stanowią więc system logiczny, oparte zaś na nich po-
jęcia, zawierające warunki a priori wszelkich syntetycznych i
koniecznych
sądów,
stanowią
dlatego
właśnie
system
transcendentalny. I wreszcie zasady, za pomocą których wszystkie
zjawiska bywają podciągane pod te pojęcia, stanowią system
fizjologiczny, tj. system przyrody, który wyprzedza wszelkie
empiryczne poznanie przyrody, umoŜliwia je dopiero, i dlatego teŜ
moŜna go nazwać właściwym ogólnym i czystym przyrodo-
znawstwem.
§ 24
Pierwsza
35
z owych zasad fizjologicznych podciąga wszelkie
zjawiska, jako dane naoczne w przestrzeni i czasie, pod pojęcie
wielkości i o tyle teŜ jest zasadą naczelną zastosowania matematyki do
doświadczenia. Druga zasada nie podciąga właściwie pod pojęcie
wielkości tego, co we właściwym sensie empiryczne, a mianowicie
wraŜenia oznaczającego czynnik realny danych naocznych; wraŜenie
bowiem nie jest daną naoczną, która by zawierała w sobie przestrzeń
lub czas, chociaŜ umieszcza przedmiot mu odpowiadający zarówno w
przestrzeni, jak i w czasie. Ale między realnością (wraŜeniowym
wyobraŜeniem, Empfindungsvorstellung) a zerem, tj. zupełną próŜnią
naoczności w czasie, zachodzi jednak pewna róŜnica, mająca pewną
35
[przyp. Kanta]: Te trzy kolejne paragrafy z trudnością będzie moŜna
naleŜycie rozumieć bez zajrzenia do tego, co mówi o tych zasadach
Krytyka. Mogą one jednak przynieść ten poŜytek, Ŝe łatwiej będzie
uzyskać przegląd tych zasad i zwrócić uwagę na momenty główne.
[Por. Kryt. cz. roz. [A], str. 158; [B], str. 148, 202, 207. (J. S.)]
61
wielkość. Albowiem między kaŜdym danym stopniem światła a
ciemnością, między kaŜdym stopniem ciepła a zupełnym zimnem,
między kaŜdym stopniem cięŜkości a bezwzględną lekkością, między
kaŜdym stopniem zapełnienia przestrzeni a przestrzenią całkowicie
próŜną, zawsze pomyśleć sobie moŜna jeszcze [307] mniejsze stopnie,
podobnie
jak
nawet
między
ś
wiadomością
a
całkowitą
nieświadomością (ciemnością psychologiczną) istnieją zawsze jeszcze
niŜsze stopnie. Dlatego teŜ niemoŜliwe jest spostrzeŜenie, które by
wykazywało brak bezwzględny, np. ciemność psychologiczna, której
by nie moŜna uwaŜać za świadomość przewyŜszoną tylko przez inną,
silniejszą — i tak we wszystkich przypadkach wraŜenia. Z tego
powodu intelekt moŜe antycypować nawet wraŜenia stanowiące
właściwą jakość przedstawień empirycznych (zjawisk), a to za
pomocą zasady, Ŝe wszystkie one, a więc i to, co realne we wszelkim
zjawisku, posiada stopnie — i to stanowi drugie zastosowanie
matematyki (mathesis intensorum
36
) do przyrodoznawstwa.
§ 25
Gdy chodzi o stosunek zjawisk, i to jedynie co do ich istnienia,
to określenie tego stosunku nie jest matematyczne, lecz dynamiczne, i
nie moŜe nigdy być przedmiotowo waŜne, a więc przydatne do
doświadczenia, jeŜeli nie podlega zasadom a priori, które dopiero
umoŜliwiają poznanie doświadczeniowe dotyczące zjawisk. Dlatego
teŜ zjawiska muszą być podciągnięte albo pod pojęcie substancji,
które jako pojęcie samej rzeczy leŜy u podstaw wszelkiego określenia
bytu, albo, po wtóre, pod pojęcie skutku w stosunku do przyczyny, o
ile napotykamy między zjawiskami następstwo w czasie, tj. pewne
zdarzenie,
albo
teŜ
pod
pojęcie
wspólnoty
(wzajemnego
oddziaływania), o ile współistnienie ma być poznane przedmiotowo,
tj. przez sąd doświadczeniowy
37
. I w ten oto sposób zasady a priori
Znajdują się u podstawy sądów przedmiotowo waŜnych, choć
empirycznych, tj. u podstawy moŜliwości doświadczenia, o ile ma ono
wiązać w przyrodzie przedmioty według ich istnienia. Te zasady są
36
Mathesis intensorum, czyli nauka o wielkościach intensywnych. (B.
B.)
37
Substancja, przyczynowość i wzajemne oddziaływanie – trzy
kategorie stosunku, na których opierają się dynamiczne zasady
doświadczenia, tzw. «analogie doświadczenia». (J. S.)
62
właściwymi prawami przyrody, które mogą nosić nazwę dyna-
micznych.
Do sądów doświadczeniowych naleŜy wreszcie równieŜ
poznanie zgodności i powiązania — [chodzi tu] nie tyle [o
powiązanie] zjawisk między sobą w doświadczeniu, ile raczej [o] ich
stosunek do doświadczenia w ogóle
38
. Stosunek ten zawiera w sobie
ich zgodność z formalnymi warunkami poznawanymi przez intelekt,
lub teŜ ich związek z czynnikiem materialnym [308] zmysłów i
spostrzeŜenia, lub teŜ z obydwoma połączonymi w jedno pojęcie, a
więc zawiera moŜliwość, rzeczywistość i konieczność według praw
powszechnych. To zaś stanowiłoby metodologię fizjologiczną
(odróŜnienie prawdy od hipotez i granice pewności tych ostatnich).
§ 26
Trzecia tablica zasad, wyprowadzona wedle metody krytycznej
z natury samego intelektu, wykazuje w sobie doskonałość
(Vollkommenheit), która stanowi o jej wyŜszości nad kaŜdą inną,
jaką kiedykolwiek o rzeczach samych ludzie starali się (choć
daremnie) ułoŜyć w sposób dogmatyczny lub starać się moŜe będą w
przyszłości: mianowicie wszystkie syntetyczne zasady a priori są w
niej wyprowadzone w zupełności i na podstawie jednej zasady
naczelnej, mianowicie na podstawie władzy wydawania sądów (das
Vermögen zu Urteilen) w ogóle, która stanowi istotę doświadczenia ze
względu na to, co jest w nim z intelektu; stąd więc moŜna mieć
pewności, iŜ nie ma juŜ więcej tego rodzaju zasad (a tego zadowolenia
nigdy nie moŜe dać metoda dogmatyczna). Ale to nie jest jeszcze
wcale największą zaletą tej tablicy.
Trzeba mianowicie zwrócić uwagę na argument podstawowy,
który wykrywa moŜliwość tego poznania a priori, a zarazem
wszystkie tego rodzaju zasady ogranicza do pewnego warunku,
38
W oryginale: «... die Erkenntnis der Uebereinstimmung und
Verknüpfung: nicht sowohl der Erscheinungen untereinander in der
Erfahrung, als vielmehr ihr Verhältnis Ŝur Erfahrung überhaupt...».
Zdanie to jest syntaktycznie niespójne, i dlatego Natorp proponował
czytać «im Verhältnis» (zamiast: «ihr Verhältnis») — ale emendacja
ta nie wydaje się dobra. Raczej mamy w tekście do czynienia z pewną
eliptycznością, którą wyjaśniają słowa dodane w przekładzie (w
nawiasach graniastych). (I. K.)
63
którego nie naleŜy nigdy przeoczyć, jeŜeli zasady te nie mają być
błędnie zrozumiane i w uŜyciu rozszerzone dalej, niŜ na to pozwala
pierwotne znaczenie, które im nadaje intelekt: mianowicie, Ŝe
zawierają one tylko warunki moŜliwego doświadczenia w ogóle, o ile
ono podlega prawom a priori, Tak więc nie powiadam, Ŝe w rzeczach
samych w sobie zawarta jest wielkość, w ich realności — stopień, w
ich istnieniu — powiązanie cech przypadkowych w substancji itd.,
tego bowiem nikt dowieść nie moŜe, gdyŜ jest bezwarunkowo
niemoŜliwe takie syntetyczne powiązanie na podstawie samych tylko
pojęć, w którym brak, z jednej strony, wszelkiego stosunku do
naoczności zmysłowej, a z drugiej, wszelkiego ich powiązania w
moŜliwym doświadczeniu. Istotne więc ograniczenie pojęć w tych
zasadach polega na tym, Ŝe wszystkie rzeczy tylko jako przedmioty
doświadczenia podlegają w sposób konieczny a priori wymienionym
warunkom.
Po drugie, wynika stąd równieŜ pewien im swoiście właściwy
sposób ich dowodzenia, to mianowicie, Ŝe wspomniane zasady
odnosimy nie wprost do zjawisk i ich stosunku, lecz do moŜliwości
doświadczenia, którego [309] tylko materię, nie zaś formę, stanowią
zjawiska, tj. Ŝe odnosi się je do zdań syntetycznych przedmiotowo i
powszechnie waŜnych, czym właśnie sądy doświadczeniowe róŜnią
się od sądów tylko spostrzeŜeniowych. Odbywa się to w ten sposób,
Ŝ
e zjawiska, jako same tylko dane naoczne, zajmujące pewną część
przestrzeni i czasu, podpadają pod pojęcie wielkości, które to, co w
nich róŜnorodne, jednoczy syntetycznie a priori według prawideł; a
nadto, Ŝe o ile spostrzeŜenie poza naocznością zawiera w sobie jeszcze
wraŜenie, między którym to wraŜeniem a zerem, tj. zupełnym jego
zniknięciem, zawsze dokonuje się przejście przez umniejszanie, to, co
realne w zjawiskach, musi posiadać pewien stopień, bo choć
39
samo
wraŜenie nie zajmuje Ŝadnej czyści przestrzeni lub czasu
40
, to jednak
39
W tekście oryginału występuje spójnik «sofern» (= o ile), który nie
jest zrozumiały w związku z całym zdaniem. Tłumaczenie Bornsteina,
choć niedosłowne, oddaje jednak prawdopodobnie trafnie myśl Kanta.
(J. S.)
40
[przyp. Kanta]: Ciepło, światło itd. są w małej przestrzeni równie
wielkie (co do stopnia), jak i w wielkiej; podobnie przedstawienia
wewnętrzne, ból, w ogóle świadomość, nie są co do stopnia mniejsze
w zaleŜności od tego, czy trwają krótko, czy długo. Dlatego teŜ
wielkość jest tu w jednym punkcie i w jednej chwili równie wielka,
jak i w dowolnie wielkiej przestrzeni lub czasie. Przeto stopnie są to
64
przejście z pustego czasu lub przestrzeni do wraŜenia jest moŜliwe
tylko w czasie; chociaŜ więc wraŜenie —jako jakość oglądu
empirycznego co do tego, czym się ono róŜni swoiście od innych
wraŜeń, nigdy a priori nie moŜe być poznane, to jednak w moŜliwym
doświadczeniu w ogóle będzie ono mogło być jako wielkość
spostrzeŜenia odróŜnione co do intensywności od kaŜdego innego z
nim jednorodnego wraŜenia. Przez to zaś staje się dopiero moŜliwe i
zostaje określone zastosowanie matematyki do przyrody z uwagi na
naoczność zmysłową, przez którą przyroda jest nam dana.
Główną jednak uwagę musi zwrócić czytelnik na sposób
dowodzenia zasad występujących pod nazwą analogii doświadczenia.
Nie dotyczą one bowiem wytwarzania danych naocznych — jak
zasady zastosowania matematyki do przyrodoznawstwa w ogóle —
lecz [310] połączenia ich istnienia w jednym doświadczeniu, to zaś nie
moŜe być niczym innym, jak określeniem istnienia w czasie według
praw koniecznych, przy których jedynie to określenie jest
przedmiotowo waŜne, a więc jest doświadczeniem. Przeto dowód tych
zasad dotyczy jedności syntetycznej powiązania wedle praw
powszechnych nie rzeczy samych w sobie, lecz spostrzeŜeń, i to nie ze
względu na ich treść, lecz ze względu na określenie czasu
41
i na
stosunek istnienia w czasie. Te prawa powszechne zawierają więc w
sobie konieczność określenia istnienia w czasie w ogóle (zatem
określenia według apriorycznego prawidła intelektu), jeŜeli określenie
empiryczne w czasie względnym ma być przedmiotowo waŜne, czyli
ma być doświadczeniem. Nie mogę tutaj, w Prolegomenach, nic
więcej dodać, jak tylko zalecić czytelnikowi, który trwa w
przyzwyczajeniu uwaŜania doświadczenia za tylko empiryczne
nagromadzenie spostrzeŜeń i który z tego powodu nie myśli, Ŝe sięga
ono o wiele dalej od spostrzeŜeń, Ŝe mianowicie nadaje powszechną
wielkości, lecz nie w danych naocznych, a tylko ze względu na samo
wraŜenie, lub teŜ są wielkością podstawy naoczności, i mogą być
oceniane jako wielkości tylko za pomocą stosunku i do o, tj. prze?: to,
Ŝ
e kaŜde wraŜenie w ciągu pewnego czasu przez nieskończone stopnie
pośrednie dojść moŜe do zniknięcia lub teŜ przez nieskończoność
momentów przyrostu moŜe wzrosnąć od zera do pewnego
określonego wraŜenia (quantitas qualitatis est gradus, stopień jest to
wielkość jakości).
41
W oryginale «Zeitbestimmung», co jest dwuznaczne. MoŜe chodzić
o określenie samego czasu albo o określenie co do czasu (czasowe)
tego, co jest w czasie. (J. S.)
65
waŜność sądom i wymaga dlatego czystej jedności intelektu, która jest
a priori wcześniejsza, aŜeby baczną zwrócił uwagę na tę róŜnicę
pomiędzy doświadczeniem a samym tylko doborem spostrzeŜeń i z
tego punktu widzenia osądził ten sposób dowodzenia.
§ 27
Tu jest miejsce właściwe, aby do gruntu wyplenić wątpliwości
Hume'a. Słusznie twierdził on, Ŝe w Ŝaden sposób za pomocą rozumu
nie pojmujemy moŜliwości przyczynowości, tj. odnoszenia się
istnienia jednej rzeczy do istnienia czegoś innego przez tę rzecz z ko-
niecznością ustanowionego. Ja zaś dodam tu jeszcze, Ŝe równie mało
rozumiemy pojęcie subsystencji, tj. konieczności tego, aby u
podstawy istnienia znajdował się podmiot, który sam nie mógłby być
orzeczeniem jakiejś innej rzeczy, a nawet, Ŝe nie moŜemy sobie wy-
robić pojęcia o moŜliwości takiej rzeczy (chociaŜ w doświadczeniu
moŜemy wskazać przykłady jego uŜycia), i podobnie, Ŝe taka sama
właśnie niepojętość dotyczy równieŜ wspólnoty rzeczy, nie moŜna
bowiem zupełnie zrozumieć, w jaki sposób ze stanu jednej rzeczy
moŜna wyprowadzić wniosek co do stanu zupełnie innych rzeczy,
leŜących poza nią, i odwrotnie, a takŜe, w jaki sposób substancje, z
których kaŜda posiada przecieŜ własne oddzielne istnienie, mają od
siebie wzajemnie zaleŜeć, i to w sposób konieczny. JednakŜe jestem
bardzo daleki od tego, aby uwaŜać pojęcia te za zapoŜyczone tylko z
doświadczenia, a konieczność w nich wyraŜoną za urojoną i za samo
tylko złudzenie będące wynikiem długotrwałego nawyku. Przeciwnie,
wykazałem w sposób wystarczający, Ŝe pojęcia te i zasady z nich
płynące są pewne a priori przed wszelkim doświadczeniem i
posiadają niezaprzeczoną prawdziwość przedmiotową, oczywiście
jednak tylko w obrębie doświadczenia.
§ 28
Aczkolwiek więc nic posiadam najmniejszego pojęcia o takim
powiązaniu rzeczy samych w sobie, w którym by one mogły istnieć
jako substancja lub działać jako przyczyna, albo teŜ być we
wspólnocie z innymi rzeczami (jako części realnej całości), a tym
66
mniej jeszcze mogę pomyśleć tego rodzaju własności w zjawiskach
jako zjawiskach (gdyŜ pojęcia te nie zawierają nic, co by leŜało w
zjawiskach, a tylko to, co jedynie intelekt musi pomyśleć), to przecieŜ
posiadamy pojęcie powiązania przedstawień w naszym intelekcie, a
mianowicie w sądach w ogóle, i to pojęcie takie: Ŝe przedstawienia
przynaleŜą do siebie w jednym rodzaju sądów jako podmiot w
stosunku do orzeczenia, w innym — jako racja w stosunku do
następstwa, a w trzecim — jako części stanowiące razem całość
moŜliwego poznania. Poznajemy nadto a priori, Ŝe bez traktowania
przedstawienia przedmiotu jako określonego ze względu na jeden lub
drugi z tych momentów, nie moglibyśmy mieć wcale poznania, które
byłoby waŜne dla przedmiotu. Gdybyśmy się zaś zajmowali
przedmiotem samym w sobie, to nie byłaby moŜliwa ani jedna taka
cecha, po której mógłbym poznać, Ŝe przedmiot ten jest określony co
do jednego lub drugiego ze wspomnianych momentów, tj. Ŝe podpada
pod pojęcie substancji lub przyczyny, lub teŜ (w stosunku do innych
substancji) pod pojęcie wspólności. O moŜliwości bowiem takiego
powiązania samego bytu nie mam Ŝadnego pojęcia. Lecz zagadnienie
nie polega na tym, w jaki sposób są określone rzeczy same w sobie,
lecz w jaki sposób jest określone poznanie doświadczeniowe rzeczy
co do wspomnianych momentów sądów w ogóle, tj. w jaki sposób
rzeczy jako przedmioty doświadczenia mogą i powinny być pod-
porządkowane owym pojęciom intelektu. I w tym przypadku jest
jasne, Ŝe pojmuję całkowicie nie tylko moŜliwość, lecz takŜe
konieczność podporządkowania wszelkich zjawisk tym pojęciom, tj.
uŜycia tych pojęć do zbudowania zasad moŜliwości doświadczenia.
[312] § 29
Wystawmy na próbę problematyczne pojęcie Hume'a (tę jego
crux metaphysicorum
42
), mianowicie pojęcie przyczyny. OtóŜ
najpierw za pośrednictwem logiki jest mi a priori dana forma sądu
warunkowego w ogóle, mianowicie forma uŜywania pewnego danego
poznania jako racji, a innego jako następstwa. Jest jednak moŜliwe, Ŝe
napotkamy w spostrzeŜeniu prawidło stosunku, które głosi, Ŝe po
pewnym zjawisku stale następuje inne (choć nie odwrotnie). I to jest
przypadek, Ŝeby się posłuŜyć sądem hipotetycznym i np. powiedzieć:
42
Crux metaphysicorum (= krzyŜ metafizyków) znaczy tu: problem
trudny, zasadniczy. (B. B.)
67
«JeŜeli ciało jest dostatecznie długo oświetlane przez słońce, to się
ogrzewa». Nie ma tu jeszcze czynności konieczności powiązania, a
więc pojęcia przyczyny. Idę jednakŜe dalej i powiadam: «JeŜeli zdanie
powyŜsze, będące tylko podmiotowym powiązaniem spostrzeŜeń, ma
być zdaniem doświadczeniowym, to musi być uznane za konieczne i
powszechnie waŜne». Takim zaś byłoby zdanie następujące: «Słońce
jest przez swe światło przyczyną ciepła». PowyŜsze prawidło em-
piryczne uwaŜa się teraz za prawo, i to prawo waŜne nie tylko dla
zjawisk, lecz waŜne dla zjawisk w celu uzyskania moŜliwego
doświadczenia, które wymaga prawideł bez wyjątku, a więc
koniecznie waŜnych. Pojmuję tedy dobrze pojęcie przyczyny jako
pojęcie koniecznie naleŜące do samej tylko formy doświadczenia; a
takŜe jego moŜliwość jako syntetycznego zjednoczenia spostrzeŜeń w
jednej świadomości w ogóle. Natomiast nie rozumiem wcale
moŜliwości rzeczy w ogóle jako przyczyny, a to dlatego, Ŝe pojęcie
przyczyny wcale a wcale nie oznacza warunku naleŜącego do rzeczy,
lecz tylko do doświadczenia, tj, Ŝe to doświadczenie moŜe być tylko o
tyle przedmiotowo waŜnym poznaniem zjawisk i ich następstwa w
czasie, o ile zjawisko poprzedzające daje się połączyć z następującym
według prawidła sądów hipotetycznych.
§ 30
Dlatego teŜ czyste pojęcia intelektu nie posiadają Ŝadnego
zupełnie znaczenia, jeŜeli oddalają się od przedmiotów
doświadczenia i chcą być stosowane do rzeczy samych w sobie
(noumena). SłuŜą one niejako jedynie do sylabizowania zjawisk, by
móc je odcyfrować jako doświadczenie. Zasady wypływające z ich
stosunku do świata zmysłowego słuŜą naszemu intelektowi [313]
tylko do uŜywania w doświadczeniu; poza nim są to dowolne
połączenia bez przedmiotowej rzeczywistości i ani nie moŜna a priori
poznać ich moŜliwości, ani teŜ potwierdzić ich związku z
przedmiotem jakimkolwiek przykładem, ani choćby tylko uczynić go
zrozumiałym. Wszelkie bowiem przykłady mogą być zaczerpnięte
wyłącznie z jakiegoś moŜliwego doświadczenia. Przeto i
przedmiotów owych pojęć nie moŜna napotkać nigdzie indziej, jak
tylko w moŜliwym doświadczeniu.
To zupełne rozwiązanie, choć wbrew spodziewani u Hume'a
uzyskane, postawionego przezeń problemu pozwala zachować
68
czystym pojęciom intelektu ich pochodzenie a priori, a powszechnym
prawom przyrody ich waŜność jako prawom intelektu. Dzieje się to
jednak w ten sposób, Ŝe to rozwiązanie ogranicza ich uŜycie tylko do
doświadczenia, gdyŜ moŜliwość ich ma swą podstawę jedynie w
stosunku intelektu do doświadczenia. Nie jest tedy tak, Ŝeby one
wynikały z doświadczenia, lecz doświadczenie z nich wypływa. Ten
wręcz odwrotny sposób powiązania nigdy Hume'owi na myśl nie
przyszedł.
Wynika
stąd
tedy
następujący
rezultat
wszystkich
dotychczasowych badań: «Wszystkie syntetyczne zasady a priori nie
są niczym więcej, jak zasadami moŜliwego doświadczenia», i nie
mogą nigdy odnosić się do rzeczy samych w sobie, lecz tylko do
zjawisk jako przedmiotów doświadczenia. Dlatego teŜ zarówno
czysta matematyka, jak i czyste przyrodoznawstwo, nigdy nie mogą
dotyczyć czegoś więcej, jak samych tylko zjawisk, i tylko to
przedstawiają, co albo czyni w ogóle moŜliwym doświadczenie, albo
teŜ co, będąc wyprowadzone z tych zasad naczelnych, musi się
zawsze dać przedstawić w jakimś moŜliwym doświadczeniu.
§ 31
Mamy w ten sposób nareszcie coś określonego i coś, czego się
moŜemy trzymać przy wszelkich przedsięwzięciach metafizycznych,
które dotychczas dosyć śmiało, lecz zawsze na oślep, kroczyły
poprzez wszystko bez róŜnicy. Dogmatyczni myśliciele nie
dopuszczali nigdy do siebie myśli, Ŝe cel ich usiłowań miałby być
wytknięty na tak krótką metę. Nie przyszło to na myśl nawet tym,
którzy durni w swój rzekomo zdrowy rozum wyszli z poprawnymi
wprawdzie i naturalnymi, ale tylko do doświadczalnego uŜytku
przeznaczonymi, pojęciami i zasadami czystego rozumu na
poszukiwanie poznań, dla których nie znali, ani znać nie mogli,
określonych granic, a to dlatego, Ŝe nad naturą, ani nawet nad
moŜliwością takiego czystego intelektu, nie [314] rozmyślali nigdy ani
teŜ rozmyślać nie byli zdolni.
Niejeden naturalista czystego rozumu (mam tu na myśli
człowieka, który sądzi, Ŝe jest zdolny bez wszelkiej nauki rozstrzygać
w sprawach metafizyki) mógłby wprawdzie udawać, Ŝe to, co tutaj
zostało wyłoŜone z takimi przygotowaniami lub, jeŜeli woli, z taką
rozwlekłą pedantyczną wystawnością, dawno juŜ dzięki proroczemu
69
duchowi swego zdrowego rozumu nie tylko przypuszczał, lecz i
wiedział oraz rozumiał: «Ŝe mianowicie całym naszym rozumem
nie moŜemy nigdy wyjść poza zakres doświadczenia». JednakŜe
gdy wypytujemy go stopniowo o jego zasady rozumu, musi on
przecieŜ przyznać, Ŝe między nimi jest wiele takich, których nie
zaczerpnął z doświadczenia, które przeto są od doświadczenia
niezaleŜne i waŜne a priori. W jaki tedy sposób i na jakiej podstawie
chce on utrzymać w szrankach dogmatyka — i siebie samego — który
posługuje się tymi pojęciami i zasadami poza granicami wszelkiego
moŜliwego doświadczenia dlatego właśnie, Ŝe są one poznawane
niezaleŜnie od doświadczenia? A nawet on, ów adept zdrowego
rozumu, nie jest znów tak pewny tego, Ŝe, mimo całą swą rzekomą a
tanio zdobytą mądrość, nie zapuści się niepostrzeŜenie poza granice
przedmiotów doświadczenia w dziedzinę urojeń. Jest on teŜ na ogół
dość głęboko w nie uwikłany, chociaŜ swym bezpodstawnym
uroszczeniom daje pewien piękny pozór za pomocą popularnego
języka, w którym podaje wszystko jako tylko prawdopodobieństwo,
rozumne przypuszczenie lub analogię.
§ 32
JuŜ od najdawniejszych czasów filozofii badacze czystego
rozumu wyobraŜali sobie, Ŝe oprócz przedmiotów zmysłów
43
, czyli
zjawisk (phaenomena), stanowiących świat zmysłowy, są jeszcze
specjalne przedmioty intelektu (noumena), które stanowić miały świat
intelektualny. A Ŝe zjawisko (Erscheinung) i złudę (Schein) uwaŜali
za to samo (co zresztą epoce jeszcze mało wykształconej moŜna było
wybaczyć), więc przyznawali rzeczywistość jedynie przedmiotom
intelektu (Verstandeswesen).
W istocie, jeŜeli przedmioty zmysłów uwaŜamy, i słusznie, za
same tylko zjawiska, to przez to przyznajemy jednak zarazem, Ŝe u ich
podstaw znajduje się rzecz sama w sobie, chociaŜ jej nie znamy takiej,
jaką jest sama w sobie, a znamy tylko jej zjawisko, tj. sposób, w jaki
owo coś nieznanego pobudza nasze [315] zmysły. Intelekt więc przez
to właśnie, Ŝe przyjmuje zjawiska, przyznaje równieŜ istnienie
43
W tekście: «Sinnenwesen». Na początku następnego a linea Kant
sam mówi juŜ «Gegenstände der Sinne».Na ogół jednak uŜywa chęt-
niej, wobec swej predylekcji do wyraŜeń scholastycznych, terminu
Sinnenwesen. (B. B.)
70
rzeczom samym w sobie, i o tyle teŜ moŜemy powiedzieć, Ŝe
przedstawienie przedmiotów, które znajdują się u podstaw zjawisk, a
więc przedmiotów samego tylko intelektu, nie tylko jest dopuszczalne,
lecz nawet nie da się uniknąć.
Nasz wywód krytyczny nie wyłącza teŜ wcale tego rodzaju
rzeczy (noumena), lecz raczej ogranicza zasady estetyki w tym
kierunku, Ŝe nie mają się one rozciągać na wszystkie rzeczy, przez co
wszystko zamieniłoby się w samo tylko zjawisko, lecz waŜne być
mają tylko dla przedmiotów moŜliwego doświadczenia. A więc
przedmioty intelektu będą na tej podstawie dopuszczone, lecz przy
wyraźnym zaznaczeniu następującego, nie znoszącego wyjątków
prawidła: Ŝe o tych czystych przedmiotach intelektu zgoła nic okre-
ś
lonego nie wiemy ani wiedzieć nie moŜemy, gdyŜ zarówno nasze
czyste pojęcia intelektu, jak i czyste dane naoczne, dotyczą tylko
przedmiotów moŜliwego doświadczenia, a więc samych tylko
przedmiotów zmysłowych, a gdy tylko od nich się oddalimy, to
pojęcia owe tracą wszelkie znaczenie.
§ 33
Jest istotnie coś zdradliwego w naszych czystych pojęciach
intelektu z uwagi na to, Ŝe nęcą nas do transcendentnego uŜytku; tak
bowiem nazywam ich uŜywanie wykraczające poza wszelkie moŜliwe
doświadczenie. Nie tylko bowiem to, Ŝe nasze pojęcia substancji,
siły, działania, realności itd. są zupełnie niezaleŜne od
doświadczenia i nie zawierają w sobie Ŝadnego zmysłowego zjawiska,
Ŝ
e więc istotnie, jak się zdaje, dotyczą rzeczy samych w sobie
(noumena), lecz bardziej jeszcze umacnia nas w tym przypuszczeniu
to, iŜ zawierają w sobie konieczność określenia, której
doświadczenie nigdy nie dorówna. Pojęcie przyczyny zawiera
prawidło, według którego z jednego stanu wynika drugi w sposób
konieczny, doświadczenie jednak moŜe nam tylko pokazać, Ŝe często
lub co najwyŜej zazwyczaj po jednym stanie rzeczy następuje inny,
nie moŜe nam przeto dostarczyć ani ścisłej powszechności, ani
konieczności itd.
Dlatego teŜ wydaje się, Ŝe pojęcia intelektu posiadają zbyt
wiele znaczenia i treści na to, Ŝeby sam tylko uŜytek w doświadczeniu
mógł wyczerpywać całe ich przeznaczenie. I oto niepostrzeŜenie
intelekt dobudowuje sobie do domu doświadczenia o wiele jeszcze
71
[316] rozleglejszą przybudówkę, którą zapełnia samymi przedmiotami
myślowymi (Gedankenwesen), nie spostrzegając nawet, Ŝe ze swymi
skądinąd słusznymi pojęciami zapuścił się poza granice ich uŜytku.
§ 34
Potrzebne były przeto dwa waŜne, a nawet niezbędne, choć
nadzwyczaj suche, dociekania w Krytyce, [A], str. 137 i nast., oraz
[A], str. 235 i nast. W pierwszym z nich pokazaliśmy, Ŝe zmysły nie
dostarczają nam czystych pojęć intelektu in concreto, lecz tylko
schematu do ich uŜytku, oraz Ŝe odpowiadający mu przedmiot
napotykamy tylko w doświadczeniu (jako w wytworze intelektu z
materiałów zmysłowości). W drugim (Krytyka [A], str. 235)
pokazujemy, Ŝe mimo niezaleŜności naszych czystych pojęć intelektu
i zasad od doświadczenia, a nawet mimo ich pozornie większego
zakresu uŜycia, nie moŜna jednak za ich pomocą niczego pomyśleć
poza dziedziną doświadczenia, albowiem nie mogą one nic innego
uczynić, jak tylko określić formę logiczną sądu w odniesieniu do
danych naocznych. Wobec tego jednak, iŜ poza dziedziną
zmysłowości nie ma Ŝadnej zgolą naoczności, owym czystym po-
jęciom brak całkowicie znaczenia, gdyŜ za pomocą Ŝadnego środka
nie moŜna ich przedstawić in concreto. Wszelkie tego rodzaju
noumena oraz cały ich ogół, świat czysto myślowy (intiligibile
Welt)
44
, nie są niczym innym, jak przedstawieniami pewnego zadania,
którego przedmiot jest sam w sobie zupełnie moŜliwy, którego jednak
rozwiązanie jest wobec natury naszego intelektu całkowicie
niemoŜliwe, gdyŜ nasz intelekt nie jest władzą oglądania, lecz tylko
władzą łączenia danych naocznych w jednym doświadczeniu. W
44
[przyp. Kanta]: Nie zaś, jak się mówi pospolicie, świat
intelektualny. Albowiem intelektualne (intellektuell) są poznania,
które uzyskujemy dzięki intelektowi, i poznania takie odnoszą się
równieŜ do naszego świata zmysłowego, natomiast czysto myślowymi
(intelligibel) nazywają się przedmioty, ó ile mogą być przedstawione
jedynie przez intelekt i do których Ŝadna naoczność zmysłowa nie
moŜe się odnosić. Wobec tego jednak, Ŝe kaŜdemu przedmiotowi musi
przecieŜ odpowiadać jakaś moŜliwa naoczność, musielibyśmy sobie
pomyśleć intelekt, który by bezpośrednio rzeczy oglądał; lecz o takim
intelekcie, a więc i o przedmiotach intelektu (Verstandeswesen), do
których ma się on odnosić, nie mamy najmniejszego pojęcia.
72
doświadczeniu [317] tym muszą się więc zawierać wszystkie
przedmioty dla naszych pojęć, a poza doświadczeniem wszelkie
pojęcia pozbawione będą znaczenia, gdyŜ nie moŜna pod nie podłoŜyć
Ŝ
adnej naoczności.
§ 35
MoŜna jeszcze, być moŜe, wybaczyć wyobraźni, gdy niekiedy
fantazjuje, tj. nie trzyma się oględnie granic doświadczenia, bo
przynajmniej przez taki swobodny polot staje się Ŝywsza i silniejsza i
zawsze będzie łatwiej powściągnąć jej śmiałość, aniŜeli zaradzić jej
znuŜeniu. JeŜeli jednak intelekt, który powinien myśleć, zamiast tego
fantazjuje — to tego mu nigdy nie moŜna wybaczyć, gdyŜ w nim
jednym cała ostoja, jeŜeli zachodzi potrzeba postawienia granic
fantazjowaniu wyobraźni.
Z początku intelekt postępuje w tej sprawie bardzo niewinnie i
skromnie. Najpierw daje sobie radę z poznaniami elementarnymi,
które są mu właściwe przed wszelkim doświadczeniem, choć pomimo
to muszą mieć zawsze zastosowanie w doświadczeniu. Stopniowo od-
rzuca te szranki, bo i cóŜ miałoby mu w tym przeszkodzić, skoro
intelekt zupełnie swobodnie czerpie swe zasady z samego siebie? I oto
najpierw będziemy mieli nowo wymyślone siły w przyrodzie, potem
istoty poza przyrodą, słowem świat, do którego urządzenia nic moŜe
nam zabraknąć materiału budowlanego, gdyŜ bujna fantazja dostarcza
go w obfitości, a doświadczenie, choć go nie potwierdziło, lecz i nie
obaliło go nigdy. W tym teŜ tkwi przyczyna, dlaczego młodzi
myśliciele tak lubią metafizykę traktowaną w sposób prawdziwie
dogmatyczny i często jej poświęcają swój czas i swój talent, który
mógłby się przydać na co innego.
Na nic się jednak nie zda chcieć powściągnąć owe bezpłodne
próby czystego rozumu za pomocą rozmaitych napomnień,
mówiących o trudności rozwiązania pytań tak głęboko ukrytych, za
pomocą skarg na ograniczoność naszego rozumu oraz sprowadzania
twierdzeń do poziomu samych tylko przypuszczeń. Dopóki bowiem
nie będzie wyraźnie ukazana niemoŜliwość tych prób i
samopoznanie rozumu nie stanie się prawdziwą nauką, w której
zakres trafnego uŜytku rozumu będzie, Ŝe tak powiem, z
geometryczną pewnością odgraniczony od zakresu jego uŜytku
czczego i bezowocnego, dopóty owe próŜne usiłowania nigdy
73
całkowicie nie ustaną.
§ 36
[
318]
W JAKI SPOSÓB JEST MOśLIWA SAMA PRZYRODA?
Pytanie to, będące najwyŜszym punktem, jaki kiedykolwiek
filozofia transcendentalna moŜe osiągnąć i do którego musi być
doprowadzona jako do swego kresu i wykończenia, zawiera właściwie
dwa pytania:
Po pierwsze: W jaki sposób jest w ogóle moŜliwa przyroda w
znaczeniu materialnym, mianowicie z uwagi na to, Ŝe jest dana
naocznie, jako ogół zjawisk? W jaki sposób moŜliwe są przestrzeń,
czas i to, co obydwa wypełnia, przedmiot wraŜenia? Odpowiedź
brzmi: Za pośrednictwem tej własności naszej zmysłowości, dzięki
której bywa ona w sposób dla niej swoisty poruszana przez
przedmioty, które są jej nieznane same w sobie i całkowicie róŜne od
owych zjawisk. Odpowiedź ta, została podana w samej ksiąŜce
45
w
Estetyce transcendentalnej, tutaj zaś, w Prolegomenach, została
podana przez rozwiązanie pierwszego głównego pytania.
Po drugie: W jaki sposób jest moŜliwa przyroda w znaczeniu
formalnym, jako ogół prawideł, którym podlegać muszą wszystkie
zjawiska, jeŜeli mamy je pomyśleć jako powiązane ze sobą w jednym
doświadczeniu? Odpowiedź nie moŜe wypaść inaczej, jak w ten
sposób: Przyroda jest moŜliwa tylko dzięki tej właściwości naszego
intelektu, za , pomocą której wszystkie owe przedstawienia zmysłowe
bywają odniesione w sposób konieczny do jednej świadomości. Przez
to dopiero staje się moŜliwy ten swoisty rodzaj naszego myślenia,
mianowicie myślenia według prawideł, a za ich pośrednictwem staje
się moŜliwe doświadczenie, które naleŜy całkowicie odróŜnić od
wglądu (Einsicht) w przedmioty same w sobie. Odpowiedź ta została
w samej ksiąŜce podana w Logice transcendentalnej, tu zaś, w
Prolegomenach, w rozwiązaniu drugiego głównego pytania.
W jaki zaś sposób moŜliwa jest sama ta szczególna właściwość
naszej zmysłowości czy teŜ naszego intelektu oraz owej koniecznej
apercepcji, będącej podstawą intelektu i całego myślenia, tego nie
moŜna juŜ dalej rozwiązać ani odpowiedzieć na to, gdyŜ właściwość
ta wciąŜ jest nam potrzebna do wszelkiej odpowiedzi i do wszelkiego
myślenia o przedmiotach.
Wiele jest praw przyrody, o których wiedzieć moŜemy tylko za
45
Tj. w Krytyce czystego rozumu.
74
pośrednictwem doświadczenia; lecz prawidłowości w powiązaniu
zjawisk, tj. przyrody w ogóle, nauczyć się nie moŜemy przez Ŝadne
doświadczenie, samo bowiem doświadczenie wymaga takich praw,
[319] które a priori są podstawą jego moŜliwości.
MoŜliwość doświadczenia w ogóle jest więc zarazem ogólnym
prawem przyrody i zasady tej moŜliwości są same prawami przyrody.
Albowiem przyrodę znamy tylko jako ogół zjawisk, tj. przedstawień w
nas samych, i z tego powodu prawo ich powiązania zaczerpnąć
moŜemy wyłącznie tylko z zasad powiązania zjawisk w nas samych,
tj. z warunków koniecznego zjednoczenia w jednej świadomości;
które stanowi moŜliwość doświadczenia.
JuŜ główne twierdzenie rozwijane w całym tym rozdziale,
mówiące, Ŝe ogólne prawa przyrody mogą być poznane a priori, samo
przez się prowadzi do twierdzenia, Ŝe naczelne prawodawstwo
przyrody musi znajdować się w nas samych, tj. w naszym intelekcie, i
Ŝ
e powinniśmy dąŜyć nie do tego, Ŝeby ogólne prawa tego
prawodawstwa
wyprowadzić
z
przyrody
za
pośrednictwem
doświadczenia, lecz odwrotnie, Ŝeby przyrodę co do jej ogólnej
prawidłowości wyprowadzić jedynie z warunków moŜliwości
doświadczenia, znajdujących się w naszej zmysłowości i w intelekcie.
W jaki sposób bowiem byłoby inaczej moŜliwe poznanie a priori tych
praw, skoro nie są one jakimiś prawidłami analitycznego poznania,
lecz prawdziwym syntetycznym jego rozszerzeniem? Taka, i to
konieczną zgodność zasad naczelnych moŜliwego doświadczenia z
zasadami moŜliwości przyrody moŜe zachodzić tylko z dwóch
przyczyn: albo prawa te zostają za pośrednictwem doświadczenia za-
poŜyczone od przyrody, albo odwrotnie, przyroda zostaje
wyprowadzona z praw moŜliwości doświadczenia w ogóle i jest
całkowicie tym samym, co sama tylko ogólna prawidłowość
doświadczenia. Pierwsze przeczy samemu sobie, albowiem ogólne
prawa przyrody mogą i muszą być poznane a priori (tj. niezaleŜnie od
wszelkiego doświadczenia) i załoŜone u podstawy wszelkiego
empirycznego uŜytku intelektu; pozostaje więc tylko druga
moŜliwość
46
.
46
[przyp. Kanta]: Jeden tylko Crusius znał drogę pośrednią,
mianowicie Ŝe duch, który nie moŜe błądzić ani zwodzić, zaszczepił
nam pierwotnie te prawa przyrody. Wobec tego jednak, Ŝe często
przecieŜ mamy tutaj wplątane równieŜ i zawodne zasady (czego
niemało przykładów dostarcza nam sam system tego filozofa), wobec
braku zatem pewnych sprawdzianów dla odróŜnienia prawdziwego
75
[320] Musimy jednak odróŜnić empiryczne prawa przyrody,
które zakładają zawsze istnienie poszczególnych spostrzeŜeń, od
czystych, czyli ogólnych, praw przyrody, które nie mają u swej
podstawy poszczególnych spostrzeŜeń, a zawierają tylko warunki ich
koniecznego zjednoczenia w jednym doświadczeniu. Ze względu na te
ostatnie prawa przyroda i moŜliwe doświadczenie są w zupełności
jednym i tym samym. A Ŝe w przyrodzie prawidłowość polega na
koniecznym powiązaniu zjawisk w [jednym] doświadczeniu (bez
czego nic moŜemy poznać Ŝadnego zgoła przedmiotu świata
zmysłowego), a więc na pierwotnych prawach intelektu, przeto, choć
brzmi to początkowo dziwnie, lecz jednak jest pewne, gdy ze względu
na te prawa powiem: Intelekt nie czerpie swych praw (a priori) z
przyrody, lecz je przyrodzie dyktuje.
§ 37
Chcielibyśmy to na pozór ryzykowne zdanie wyjaśnić za
pomocą przykładu, który by pokazał, Ŝe prawa odkrywane przez nas
w przedmiotach zmysłowej naoczności, zwłaszcza gdy są uznane za
konieczne, są juŜ przez nas samych uwaŜane za prawa, które wpro-
wadza intelekt, chociaŜ są one pod kaŜdym względem podobne do
praw przyrody, które przypisujemy doświadczeniu.
§ 38
Gdy rozpatrujemy własności koła, dzięki którym figura ta
jednoczy w sobie od razu tak wiele dowolnych określeń przestrzeni w
prawidle ogólnym, to nie moŜemy się powstrzymać od tego, by
przedmiotowi geometrycznemu nie przypisać pewnej natury. Tak np.
dwie linie przecinające się nawzajem i przecinające zarazem koło,
przeprowadzone zupełnie dowolnie, dzielą »ę przecieŜ zawsze tak
prawidłowo, Ŝe prostokąt zbudowany z części jednej linii jest równy
prostokątowi zbudowanemu z części drugiej linii. I oto zapytuję: Czy
prawo to tkwi w kole, czy teŜ w intelekcie, tj. czy figura ta zawiera w
sobie podstawę tego prawa niezaleŜnie od intelektu, czy teŜ intelekt,
pochodzenia od nieprawdziwego, sprawa uŜycia takiej zasady
przedstawia się bardzo wątpliwie, nigdy bowiem nie moŜemy
wiedzieć z pewnością, co wpoił w nas duch prawdy, a co ojciec
kłamstw.
76
skonstruowawszy samą figurę podług swych pojęć (mianowicie
równości promieni), wkłada w nią równocześnie prawo, Ŝe cięciwy
przecinają się według proporcji geometrycznej? [321] JeŜeli
prześledzimy dowód tego prawa, to zaraz zauwaŜymy, Ŝe moŜe ono
być wyprowadzone jedynie z warunku, który intelekt załoŜył u
podstawy konstrukcji tej figury, mianowicie z równości promieni.
JeŜeli teraz pojęcie to rozszerzymy, aŜeby móc dalej jeszcze
dochodzić jedności rozmaitych własności figur geometrycznych,
podlegających wspólnym prawom, i rozpatrywać będziemy koło jako
przecięcie stoŜkowe, które przeto wraz z innymi przecięciami
stoŜkowymi podlega tym samym zasadniczym warunkom konstrukcji,
to przekonamy się, Ŝe wszystkie cięciwy przecinające się wewnątrz
przecięć stoŜkowych, a więc wewnątrz elipsy, paraboli i hiperboli,
czynią to zawsze w ten sposób, Ŝe prostokąty z ich części zbudowane
nie są wprawdzie równe, lecz zawsze zachowują ten sam stosunek
względem siebie. JeŜeli stąd posuniemy się dalej jeszcze, mianowicie
przejdziemy do podstawowych twierdzeń astronomii fizycznej, to
odsłoni się fizyczne prawo wzajemnego przyciągania, obejmujące całą
przyrodę materialną, prawo, którego prawidło powiada, Ŝe
przyciąganie zmniejsza się odwrotnie do kwadratu odległości od
wszelkiego przyciągającego punktu zupełnie tak samo, jak wzrastają
powierzchnie kuł, na które siła ta się rozpościera. Wydaje się to ko-
niecznie zawarte w naturze samych rzeczy i z tego teŜ powodu zwykle
bywa wykładane jako dające się poznać a priori. Jakkolwiek proste są
ź
ródła tego prawa, gdyŜ polegają jedynie na stosunku powierzchni kuł
o rozmaitych promieniach, to jednak następstwa jego są tak
doskonałe, ze względu na rozmaitość ich zgodności i ich
prawidłowość, Ŝe nie tylko wszystkie moŜliwe drogi ciał niebieskich
odbywają się według przecięć stoŜkowych, lecz zachodzi między nimi
równieŜ taki stosunek, iŜ nie moŜna wymyślić Ŝadnego innego prawa
przyciągania jako nadającego się do systemu świata, jak tylko prawo
odwrotnego stosunku kwadratu odległości.
Jest to więc przyroda, która opiera się na prawach
poznawanych przez intelekt a priori, i to przede wszystkim na
podstawie ogólnych zasad określenia przestrzeni. OtóŜ zapytuję: Czy
te prawa przyrody tkwią w przestrzeni, a intelekt uczy się ich, starając
się tylko dociec bogatej treści, która jest w niej zawarta, czy teŜ prawa
te tkwią w intelekcie i w sposobie, w jaki określa on przestrzeń
stosownie do warunków jedności syntetycznej, do której się
sprowadzają wszystkie jego pojęcia? Przestrzeń jest czymś tak
jednorodnym i co do wszelkich szczegółowych właściwości czymś tak
77
nieokreślonym, Ŝe skarbnicy praw przyrody na pewno szukać w niej
nie będziemy. Przeciwnie, tym, co nadaje przestrzeni kształt koła,
figury, stoŜka i kuli — jest intelekt, [322] o ile zawiera w sobie
podstawę jedności ich konstrukcji. Sama bowiem tylko ogólna forma
naoczności, zwana przestrzenią, jest wprawdzie podłoŜem wszelkich
danych naocznych, dających się określić jako poszczególne
przedmioty, i w podłoŜu tym zaiste zawarty jest warunek moŜliwości i
rozmaitości
danych
naocznych,
lecz
jedność
przedmiotów
wyznaczona jest przecieŜ jedynie przez intelekt, i to stosownie do
warunków tkwiących w jego własnej naturze.
W ten sposób intelekt jest początkiem powszechnego porządku
w przyrodzie przez to, Ŝe ujmuje wszelkie zjawiska we własne prawa r
dzięki temu dopiero stwarza a priori doświadczenie (co do jego
formy). Dzięki temu wszystko, cokolwiek ma być poznane za pośred-
nictwem doświadczenia, bywa w sposób konieczny poddane prawom
intelektu. Albowiem mamy tu do czynienia nie z przyrodą rzeczy
samych w sobie, która jest niezaleŜna zarówno od warunków naszej
zmysłowości, jak i intelektu, lecz z przyrodą jako z przedmiotem
moŜliwego doświadczenia. I tutaj to intelekt, umoŜliwiając
doświadczenie, sprawia zarazem, Ŝe świat zmysłowy albo wcale nie
jest przedmiotem doświadczenia, albo jest przyrodą.
§ 39
DODATEK DO CZYSTEGO PRZYRODOZNAWSTWA
O SYSTEMIE KATEGORYJ
Nic nie moŜe być bardziej dla filozofa poŜądane nad moŜność
wyprowadzenia a priori z jednej zasady naczelnej całej rozmaitości
pojęć lub zasad, które przedtem w uŜyciu in concreto przedstawiały
mu się jako rozproszone, i zjednoczenia w ten sposób wszystkiego w
jedno poznanie. Poprzednio wierzył on tylko, Ŝe to, co pozostało po
dokonaniu pewnej abstrakcji i co dzięki porównaniu [poszczególnych
poznań] między sobą zdawało się stanowić szczególny ich rodzaj,
zostało zebrane całkowicie w jedną całość. Był to jednak tylko pewien
agregat. Teraz zaś wie, Ŝe ściśle tylko tyle, nie mniej i nie więcej,
stanowić moŜe ten rodzaj poznania, oraz rozumie konieczność swego
podziału, który jest pojmowaniem. I teraz dopiero posiada pewien
system.
78
Wyszukanie w pospolitym poznaniu pojęć, których podstawy
nie stanowi Ŝadne poszczególne doświadczenie, a które mimo to
występują we wszelkim poznaniu doświadczeniowym, stanowiąc jak
gdyby tylko formę jego powiązania, nie wymaga większego
rozmyślania [323] ani teŜ większego zrozumienia rzeczy niŜ wy-
szukanie w ogóle w jakimś języku prawideł rzeczywistego uŜytku
wyrazów i zebranie w ten sposób elementów do gramatyki (w istocie
oba badania są teŜ z sobą bardzo blisko spokrewnione), bez moŜności
jednak podania właśnie podstawy tego, dlaczego kaŜdy język posiada
akurat tę właśnie, a nie inną, właściwość formalną, a tym bardziej bez
wyjaśnienia tego, Ŝe moŜna napotkać tyle właśnie, nie mniej i nie
więcej, takich formalnych określeń języka.
Arystoteles zebrał pod nazwą kategoryj dziesięć takich pojęć
pierwotnych
47
.
Do
tych
pojęć,
które
nazywano
równieŜ
predykamentami,
musiał
później
dołączyć
jeszcze
pięć
postpredykamentów
48
, które jednak po części mieszczą się juŜ w
tamtych (jak prius, simul, motus). Lecz ta rapsodia
49
mogła uchodzić
raczej za wskazówkę dla przyszłego badacza niŜ za prawidłowo
rozwiniętą myśl (Idee), która by zasługiwała na uznanie, i dlatego teŜ
wraz z większym oświeceniem (Aufklärung) filozofii zarzucono ją
jako zupełnie nieuŜyteczną.
Przy badaniu czystych (nic empirycznego nie zawierających)
elementów poznania ludzkiego udało mi się dopiero po długim
rozmyślaniu z pewnością odróŜnić i wyodrębnić czyste elementarne
pojęcia zmysłowości (przestrzeń i czas) od pojęć elementarnych inte-
lektu. Na tej podstawie z tamtego wykazu wyłączone zostały
kategorie: siódma, ósma i dziewiąta. Pozostałe nie mogły mi się na nic
przydać, gdyŜ nie było zasady, według której intelekt dałby się
całkowicie wymierzyć, a wszystkie jego funkcje, z których wypływają
jego czyste pojęcia, dałyby się określić w pełnej ich liczbie i zupełnie
47
[przyp. Kanta]: 1. Substantia. 2. Qualitas. 3. Quantitas. 4. Relatio.
5. Actio. 6. Passio. 8. Ubi. 9. Situs. 10. Habitus. (Substancja, jakość,
ilość, stosunek, czynność, bierność, kiedy, gdzie, połoŜenie, stan
(Zusand).
48
[przyp. Kanta]: Oppositum, Prius, Simul, Motus, Habere,
(Przeciwieństwo, wprzód, razem, ruch, mieć).
49
Przez «rapsodie» pojmuje Kant dorywczość i brak powziętej
zasady, które zarzuca Arystotelesowi w jego układzie kategoryj. —
Tego samego wyraŜenia uŜywa Kant w tym samym zastosowaniu w
Kryt. cz. roz. (J. S.)
79
dokładnie.
AŜeby znaleźć jednak taką zasadę naczelną, rozglądałem się za
taką czynnością intelektu, która zawiera w sobie wszystkie inne, a w
której róŜnice zachodzą tylko dzięki rozmaitym modyfikacjom, czyli
momentom w podciąganiu rozmaitości wyobraŜeń pod jedność
myślenia w ogóle; i wtedy znalazłem, Ŝe ta czynność intelektu polega
na sądzeniu. Tutaj juŜ miałem oto przed sobą gotową, choć
niezupełnie od braków wolną, pracę logików, dzięki której mogłem
przedstawić zupełną tablicę czystych funkcji intelektu, nie określo-
nych jednak co do Ŝadnego przedmiotu. W końcu [324] odniosłem te
funkcje sądzenia do przedmiotów w ogóle lub raczej do warunku
określenia sądów jako przedmiotowo waŜnych. I tak powstały czyste
pojęcia intelektu, co do których mogłem nie mieć wątpliwości, Ŝe
właśnie one tylko, i tylko w tej liczbie, nie mniejszej ani nie większej,
mogą stanowić całe nasze poznanie rzeczy z samego tylko intelektu
płynące. Nazwałem je, jak naleŜało, po dawnemu kategoriami. Przy
tym zastrzegłem sobie, Ŝe gdy powstanie system filozofii trans-
cendentalnej, gwoli której zajmowałem się teraz tylko krytyką samego
rozumu, to do nich całkowicie dołączę pod nazwą predikabiliów
wszystkie pojęcia, które dają się z tych kategorii wyprowadzić przez
ich powiązanie bądź między sobą, bądź teŜ z czystą formą zjawiska
(przestrzeń i czas), bądź z jego materią, o ile ta nie jest jeszcze
określona empirycznie (przedmiot wraŜenia w ogóle).
Istotny jednak moment w tym systemie kategoryj, odróŜniający
go od owej dawnej rapsodii, która rozwijała się bez jakiejkolwiek
zasady naczelnej, i pozwalający dopiero na zaliczenie go do filozofii,
polega na tym, Ŝe za jej pomocą
50
moŜna było dokładnie określić
znaczenie czystych pojęć intelektu i warunek ich uŜycia. Albowiem
okazało się wtedy, Ŝe pojęcia te same przez się nie są niczym innym,
jak tylko funkcjami logicznymi, jako takie zaś nie stanowią wcale
pojęcia jakiegoś przedmiotu samego w sobie, lecz wymagają, aby u
ich podstawy znajdowała się naoczność zmysłowa, I wtedy słuŜą tylko
do tego, by sądy empiryczne, które co do wszelkich funkcji sądzenia
poza tym są nieokreślone i obojętne, określić ze względu na te funkcje
i nadać im przez to waŜność powszechną i za ich pomocą uczynić
moŜliwymi w ogóle sądy doświadczeniowe.
50
W oryginale: «vermittelst derselben», a z budowy zdania wynika-
łoby, Ŝe to «derselben» odnosi się do filozofii. Prosiłoby się raczej
«desselben» - wówczas odnosiłoby się to do systemu kategorii («za
jego, tj. systemu kategorii pomocą»). (R. I.)
80
Takie wniknięcie w naturę kategoryj, ograniczające je zarazem
do uŜycia w samym tylko doświadczeniu, zgoła na myśl nie przyszło
ani pierwszemu ich twórcy, ani teŜ nikomu po nim; ale bez takiego ich
rozumienia (najściślej zaleŜącego od ich wywodu, czyli dedukcji) są
one zupełnie nieprzydatne i przedstawiają tylko mizerny wykaz nazw,
bez objaśnienia i bez prawideł uŜywania. Gdyby coś podobnego
przyszło kiedyś na myśl staroŜytnym, to bez wątpienia cała nauka o
czystym poznaniu rozumowym, która pod nazwą metafizyki przez tak
wiele stuleci niejedną tęgą głowę zepsuła, doszłaby do nas w zgoła
innej postaci i oświeciłaby [325] intelekt ludzki zamiast — jak to się
faktycznie stało — wyczerpywać go w ciemnych i próŜnych do-
ciekaniach i czynić go nieprzydatnym dla prawdziwej nauki.
Ten
system
kategorii
nadaje
znów
systematyczność
wszelkiemu traktowaniu kaŜdego przedmiotu czystego rozumu i
dostarcza niewątpliwej wskazówki czy teŜ nici przewodniej do tego,
w jaki sposób i poprzez jakie etapy badania winno się prowadzić
wszelkie metafizyczne rozwaŜanie, jeŜeli ma ono być zupełne. System
ten bowiem wyczerpuje wszystkie czynniki intelektu, którym musi
być podporządkowane wszelkie inne pojęcie. W ten sposób powstała
równieŜ tablica zasad, a jej zupełności moŜna być pewnym tylko
dzięki systemowi kategorii. Nawet w podziale pojęć wybiegających
poza fizjologiczny uŜytek intelektu (Krytyka [A], str. 344; równieŜ
[A], str. 415) mamy zawsze tę samą nić przewodnią. Wobec tego, Ŝe
nić ta musi zawsze być przeprowadzona przez te same stałe, w
intelekcie ludzkim a priori wyznaczone punkty, to zawsze tworzy ona
zamknięte koło, które nie pozostawia Ŝadnej wątpliwości, Ŝe
przedmiot czystego intelektualnego lub rozumowego pojęcia, jeŜeli
ma być rozwaŜany filozoficznie i według zasad a priori, moŜe być w
ten sposób całkowicie poznany. Nie mogłem nie skorzystać z tych
wytycznych nawet wtedy, gdy szło o jeden z najbardziej
abstrakcyjnych podziałów ontologicznych, mianowicie o rozmaite
rozróŜnienia pojęć «coś» i «nic», aby stosownie do tego ułoŜyć
prawidłową i konieczną tablicę (Krytyka [A], str. 292
51
).
51
[przyp. Kanta]: O przedstawionej tablicy kategorii moŜna poczynić
rozmaite trafne uwagi, jak to: 1. Ŝe trzecia kategoria powstaje z
pierwszej i drugiej przez ich połączenie w jedno pojęcie; 2. Ŝe w
kategoriach wielkości i jakości zachodzi jedynie postęp od jedności do
wszystkości lub od czegoś do niczego (w tym celu kategorie jakości
musiałyby takie miejsca zajmować: realność, ograniczenie, całkowite
przeczenie) bez correlata lub opposita, gdy tymczasem te ostatnie
81
[326] Ten to system, podobnie jak kaŜdy prawdziwy system
oparty na pewnej zasadzie ogólnej, i w tym równieŜ ukazuje poŜytek,
którego nie moŜna się dość nachwalić, Ŝe usuwa wszelkie obce mu
pojęcia, które by się inaczej mogły wśliznąć między czyste pojęcia
intelektu, i wyznacza kaŜdemu poznaniu właściwe miejsce. Pojęcia,
które pod nazwą pojęć refleksyjnych ułoŜyłem w tablicę, posługując
się równieŜ nicią przewodnią kategorii, mieszają się w ontologii, nie
posiadając do tego uprawnienia ani teŜ uzasadnionego roszczenia,
pomiędzy czyste pojęcia intelektu, jakkolwiek te ostatnie są pojęciami
powiązania, a przez to i samego przedmiotu, tamte zaś [tj. refleksyjne]
są jedynie pojęciami samego tylko porównania pojęć juŜ danych i
mają dlatego zupełnie inną naturę i zastosowanie. Dzięki mojemu
(wedle praw przeprowadzonemu) podziałowi (Krytyka [A], str. 260)
pojęcia te zostają wydzielone z tej mieszaniny. O wiele jaśniej jednak
bije w oczy poŜytek owej wyodrębnionej tablicy kategorii, jeŜeli
tablicę transcendentalnych pojęć rozumowych, posiadających zgoła
inną naturę i pochodzenie niŜ owe pojęcia intelektu (a stąd tablica ta
musi teŜ mieć inną formę), oddzielimy, jak się to zaraz stanie, od
owych pojęć. Tego tak koniecznego wyodrębnienia nigdy przecieŜ nie
dokonano w Ŝadnym systemie metafizyki, i dlatego teŜ owe idee
rozumowe mieszają się bez róŜnicy z pojęciami intelektu, jak gdyby
naleŜały, niby rodzeństwo, do tej samej rodziny. Wobec braku
osobnego systemu kategorii, pomieszania tego nie moŜna było nigdy
uniknąć.
towarzyszą kategoriom stosunku i modalności; 3. Ŝe jak w dziedzinie
logicznej sądy kategoryczne stanowią podstawę wszystkich innych
sądów, tak kategoria substancji stanowi podstawę dla wszystkich
pojęć rzeczy rzeczywistych; 4. Ŝe jak modalność w sądach nie jest
specjalnym orzeczeniem, tak równieŜ pojęcia modalności nie dodają
do rzeczy Ŝadnych określeń itd. RozwaŜania takie są [326] bardzo
poŜyteczne. JeŜeli poza tym wyliczymy wszystkie predikabilia, które
moŜemy w sposób dosyć zupełny zaczerpnąć z kaŜdej dobrej ontologii
(np. Baumgartena), i podporządkujemy Je według klas kategoriom,
przy czym nie naleŜy zaniechać dołączenia moŜliwie zupełnego
wyanalizowania wszystkich tych pojęć, to w ten sposób powstanie
czysto analityczna cześć metafizyki, która nie zawierając jeszcze
Ŝ
adnego systematycznego zdania, mogłaby poprzedzać cześć drugą
(syntetyczną;, a przez swą określoność i zupełność byłaby nie tylko
poŜyteczna, lecz dzięki systematyczności miałaby w sobie jeszcze
nadto pewne piękno.
82
GŁÓWNEGO PYTANIA
TRANSCENDENTALNEGO CZĘŚĆ TRZECIA
[327]
W JAKI SPOSÓB METAFIZYKA
JEST W OGÓLE MOśLIWA?
§ 40
Czysta matematyka i czyste przyrodoznawstwo wcale nie
wymagałyby dla swego własnego bezpieczeństwa i pewności takiego
wywodu, jakiego co do obu tych nauk dokonaliśmy dotychczas;
pierwsza bowiem opiera się na własnej oczywistości, druga zaś, choć
płynie z czystych źródeł intelektu, opiera się przecieŜ na doświad-
czeniu i na powszechnym potwierdzeniu przez nie; a tego ostatniego
ś
wiadectwa dlatego nauka ta nie moŜe zupełnie odrzucić i obejść się
bez niego, Ŝe pomimo całej swej pewności nie moŜe jednak, jako fi-
lozofia, nigdy dorównać matematyce. Obie więc nauki wymagały
wspomnianych badań nie dla nich samych, lecz dla innej nauki,
mianowicie dla metafizyki.
Metafizyka
poza
pojęciami
dotyczącymi
przyrody,
a
znajdującymi zawsze zastosowanie w doświadczeniu, ma jeszcze do
czynienia z czystymi pojęciami rozumowymi, które nie są nigdy dane
w Ŝadnym kiedykolwiek moŜliwym doświadczeniu, a więc z
pojęciami, których realności przedmiotowej (tj. tego, Ŝe nie są one
tylko urojeniami), i z twierdzeniami, których prawdy lub błędu nie
moŜna przez Ŝadne doświadczenie potwierdzić lub wykryć. A ta część
metafizyki jest poza tym tą właśnie, która stanowi istotny jej cel, do
czego wszystko inne słuŜy tylko jako środek. W ten sposób nauka ta
wymaga takiej dedukcji dla samej siebie. PrzedłoŜone więc nam teraz
pytanie trzecie dotyczy niejako jądra i szczególnej właściwości
metafizyki: tego mianowicie, Ŝe rozum, zajmując się tylko samym
sobą i zastanawiając się nad własnymi pojęciami, uzyskuje rzekomo
bezpośrednio stąd wynikającą znajomość przedmiotów, która nie
83
wymaga pośrednictwa doświadczenia, a nawet w ogóle przez
doświadczenie nie moŜe być uzyskana
52
.
Nie rozwiązawszy tego pytania, rozum nigdy siebie nie
zadowoli. Stosowanie w doświadczeniu, do którego rozumowi kaŜe
się ograniczyć czysty intelekt, nie wypełnia całkowicie jego własnego
przeznaczenia. KaŜde pojedyncze [328] doświadczenie jest tylko
częścią całego obszaru jego dziedziny. Absolutna całość wszelkiego
moŜliwego doświadczenia sama nie jest doświadczeniem, a przecieŜ
ona to stanowi konieczne zagadnienie dla rozumu, i „to takie, Ŝe dla
samego tylko przedstawienia sobie tego zagadnienia potrzebne są
rozumowi zgoła inne pojęcia niŜ owe czyste pojęcia intelektu, których
uŜytek jest tylko immanentny, tj. dotyczy doświadczenia w tych
granicach, w jakich moŜe ono być dane, gdy tymczasem pojęcia
rozumowe dotyczą zupełności, tj. kolektywnej jedności całego
moŜliwego doświadczenia, i przez to wykraczają poza wszelkie dane
doświadczenie i stają się transcendentne.
Podobnie więc jak intelekt wymagał dla doświadczenia
kategoryj, tak samo rozum zawiera w sobie podstawę dla idej, przez
co rozumiem pojęcia konieczne, których przedmiot nie moŜe być
jednak dany w doświadczeniu. Te idee tak samo tkwią w naturze
rozumu, jak tamte w naturze intelektu, i jeŜeli towarzyszy im ów
pozór, który łatwo moŜe nas zwieść, to pozór ten jest nieunikniony —
choć moŜemy się ustrzec przed «by nie wiódł nas na pokuszenie».
PoniewaŜ wszelka złuda polega na tym, Ŝe podmiotową
podstawę sądu uwaŜa się za przedmiotową, przeto samopoznanie
czystego rozumu [wziętego] w jego transcendentnym (przesadnym)
uŜyciu
będzie
jedynym
ś
rodkiem
zapobiegawczym
przeciw
błądzeniom, w które popada rozum, jeŜeli mylnie rozumie swe
przeznaczenie i w sposób transcendentny do przedmiotu samego w
sobie odnosi to, co dotyczy tylko jego własnego podmiotu, i
kierowania nim we wszelkim uŜyciu immanentnym.
§41
52
[przyp. Kanta]: JeŜeli moŜna powiedzieć, Ŝe pewna nauka jest
przynajmniej w idei wszystkich ludzi rzeczywista, skoro zostało
ustalonej iŜ natura ludzkiego rozumu stawia przed kaŜdym
człowiekiem zadania, które do nauki tej [328] prowadzą, i Ŝe dlatego
teŜ zawsze są nieuniknione liczne, choć chybione, próby ich
rozwiązania — to trzeba będzie równieŜ powiedzieć: metafizyka jest
subjective (i to w sposób konieczny) rzeczywista. Pytamy tedy teraz
słusznie, w jaki sposób jest ona moŜliwa (objective).
84
OdróŜnienie idej, tj. czystych pojęć rozumowych, i kategoryj,
czyli czystych pojęć intelektu, jako poznań zgoła róŜnego rodzaju,
pochodzenia i uŜytku, stanowi tak waŜny czynnik przy zakładaniu
podwalin pod naukę, która ma w sobie zawierać system wszystkich
tych poznań a priori, Ŝe bez takiego odróŜnienia metafizyka jest [329]
bezwzględnie niemoŜliwa lub jest co najwyŜej bezładną partacką
próbą sklecenia domku z kart bez znajomości materiałów, z którymi
ma się do czynienia, i ich przydatności do tego czy innego celu.
Gdyby krytyka czystego rozumu zdziałała to jedno tylko, Ŝe po raz
pierwszy wskazałaby wyraźnie tę róŜnicę, to juŜ przez to samo więcej
by się przyczyniła do wyjaśnienia naszego pojęcia metafizyki i do
kierowania badaniami w jej dziedzinie niŜ wszystkie bezpłodne usi-
łowania uczynienia zadość transcendentnym zadaniom czystego
rozumu, jakie od dawien dawna podejmowano, nigdy nie
przypuszczając, Ŝe znajdujemy się tu w dziedzinie zupełnie innej niŜ
dziedzina intelektu. Z tego teŜ powodu jednym tchem wymieniano
pojęcia intelektu i rozumu, jak gdyby to były pojęcia tego samego
rodzaju.
§ 42
Wszelkie czyste poznania intelektualne mają to do siebie, Ŝe
ich pojęcia mogą być dane doświadczeniu, a ich zasady dadzą się
potwierdzić przez doświadczenie; natomiast transcendentne poznania
rozumowe ani, co się tyczy ich idej, nie mogą być dane w doświad-
czeniu, ani teŜ, o ile chodzi o ich twierdzenia, nie mogą być nigdy
przez doświadczenie ani potwierdzone, ani odparte. Dlatego teŜ błąd,
który się tu moŜe wśliznąć, nie da się wykryć inaczej, jak tylko przez
sam czysty rozum. Jest to jednak bardzo trudne zadanie, gdyŜ tenŜe
rozum za pomocą swych idej staje się w sposób naturalny
dialektyczny, a ta nieunikniona złuda nie da się utrzymać w ryzach
przez Ŝadne przedmiotowe i dogmatyczne badanie rzeczy, lecz jedynie
przez podmiotowe badanie samego rozumu jako źródła idej.
§ 43
Było to w Krytyce zawsze moją największą troską, Ŝeby nie
85
tylko starannie odróŜnić rodzaje poznania, lecz zarazem, by wszystkie
do kaŜdego z nich przynaleŜne pojęcia wywieść ze wspólnego im
ź
ródła. Czyniłem to zaś nie tylko w tym celu, by dowiedziawszy się,
skąd te pojęcia pochodzą, móc z pewnością określić ich uŜycie, lecz
nadto by osiągnąć tę nigdy jeszcze nie przeczuwaną, ale bezcenną
korzyść, jaką jest poznanie a priori, a więc na podstawie ostatecznych
zasad, zupełności w wyliczeniu, klasyfikacji i specyfikacji pojęć. Bez
tego wszystko w metafizyce będzie jedynie [330] rapsodią, w której
nigdy nie wiadomo, czy to, co jest w naszym posiadaniu, jest
wystarczające, czy teŜ czegoś, i gdzie, brak jeszcze. Korzyść tę moŜna
wprawdzie osiągnąć tylko w czystej filozofii, ale stanowi teŜ ona jej
istotę.
PoniewaŜ źródło kategoryj znalazłem w czterech czynnościach
logicznych wszelkich sądów intelektu, przeto było rzeczą zupełnie
naturalną poszukiwać początku idej w trzech czynnościach wniosków
rozumowych. Skoro bowiem są juŜ dane tego rodzaju czyste pojęcia
rozumowe (idee transcendentalne), to — jeŜeli tylko nie zechce się ich
uwaŜać za wrodzone — moŜna je napotkać jedynie w tej samej
czynności rozumowej, która, o ile dotyczy jedynie formy, stanowi
czynnik logiczny wniosków rozumowych, o ile zaś przedstawia sądy
intelektu jako a priori określone co do tej lub innej formy, stanowi
znów pojęcia transcendentalne czystego rozumu.
RóŜnica formalna zachodząca między wnioskami rozumowymi
czyni koniecznym ich podział na kategoryczne, hipotetyczne i
rozjemcze. Oparte na tym podziale pojęcia rozumowe zawierają więc,
po pierwsze, ideę zupełnego podmiotu (substantiale), po drugie, ideę
zupełnego szeregu warunków, po trzecie, określenie wszystkich pojęć
w idei zupełnego ogółu moŜliwości
53
. Pierwsza idea była
53
[przyp. Kanta]: W sądzie rozjemczym traktujemy cały zakres
moŜliwości w odniesieniu do pewnego pojęcia jako podzielony.
Ontologiczna zasada wszechstronnego określenia rzeczy w ogóle (ze
wszystkich moŜliwych przeciwstawnych orzeczeń jedno przysługuje
kaŜdej rzeczy), będąca równocześnie zasadą wszystkich sądów
rozjemczych, zakłada jako podstawę ogól wszelkiej moŜliwości, w
którym moŜliwość kaŜdej rzeczy w ogóle uwaŜana jest za określoną.
SłuŜy to jako małe wyjaśnienie powyŜszego zdania, Ŝe czynność
rozumowa w rozjemczych wnioskach rozumowych jest co do formy
toŜsama z tą czynnością, która stwarza ideę ogółu wszelkiej realności,
zawierającą w sobie czynnik pozytywny wszelkich orzeczeń
przeciwstawnych.
86
psychologiczna, druga kosmologiczna, trzecia teologiczna, a Ŝe
wszystkie trzy, jednakŜe kaŜda na swój sposób, dają powód do
dialektyki, więc na tym oparłem podział całej dialektyki czystego
rozumu: na paralogizm, na antynomię i wreszcie na ideał czystego
rozumu. Przez ten zaś wywód uzyskujemy zupełną pewność, Ŝe
przedstawiliśmy tu w sposób całkowicie zupełny wszystkie roszczenia
czystego rozumu i Ŝe Ŝadnego z nich brakować nie moŜe, albowiem
sama władza rozumowa, z której jedynie biorą one początek, zostaje
przez ten podział całkowicie wyczerpana.
§ 44
[
331]
Przy tym rozwaŜaniu jest w ogólności jeszcze godne
zastanowienia, Ŝe idee rozumowe nie są bynajmniej, jak np. kategorie,
poŜyteczne przy zastosowaniu intelektu do doświadczenia, lecz są dla
tego zastosowania zupełnie zbędne, a nawet są przeciwne maksymom
rozumowego poznania przyrody i stoją im na zawadzie; mimo to ca
jednak konieczne w innym celu,' który trzeba dopiero określić. Czy
dusza jest substancją prostą, czy nie, to przy wyjaśnianiu zjawisk
duszy moŜe być dla nas rzeczą zupełnie obojętną, poniewaŜ za
pomocą Ŝadnego moŜliwego doświadczenia nie potrafimy pojęcia
istoty prostej uczynić zrozumiałym w sposób zmysłowy, a więc in
concreto. Okazuje się więc, Ŝe to pojęcie jest zupełnie czcze, gdy
chodzi o spodziewany wgląd w przyczynę zjawisk, i Ŝe nie moŜe
słuŜyć za zasadę wyjaśnienia tego, czego dostarcza nam wewnętrzne
lub zewnętrzne doświadczenie. Tak samo idee kosmologiczne
dotyczące początku świata lub jego wieczności (a parte ante) nie
mogą nam pomóc do tego, by na tej podstawie wyjaśnić jakiekolwiek
zdarzenie w samym świecie. Według trafnej maksymy filozofii
przyrody musimy się wreszcie powstrzymać od wszelkiego
wyjaśnienia urządzenia przyrody, które by wypływało z woli Istoty
NajwyŜszej, to bowiem nie jest juŜ filozofią przyrody, lecz
przyznaniem się, Ŝe z tą filozofią jest u nas krucho. A więc idee te
mają zupełnie inne przeznaczenie, jeśli chodzi o ich stosowanie, ani-
Ŝ
eli kategorie, dzięki którym oraz dzięki opartym na nich zasadom
samo doświadczenie staje się dopiero moŜliwe. Tymczasem nasza
Ŝ
mudna analityka intelektu byłaby przecieŜ zupełnie zbyteczna, gdyby
nasz zamiar nie był na nic innego skierowany, jak tylko na samo
poznanie takiej przyrody, jaka moŜe być dana w doświadczeniu.
87
Albowiem zarówno w matematyce, jak i w przyrodoznawstwie, rozum
i bez całej tej subtelnej dedukcji zupełnie pewnie i dobrze daje sobie
radę. Łączy się więc nasza krytyka intelektu z ideami czystego
rozumu w jeden zamiar, który wykracza poza stosowanie intelektu w
doświadczeniu. O takim zaś przekraczającym doświadczenie stosowa-
niu intelektu powiedzieliśmy wyŜej, Ŝe jest ono całkiem niemoŜliwe
oraz pozbawione przedmiotu i znaczenia. A przecieŜ musi istnieć
zgodność między tym, co naleŜy do natury rozumu, a tym, co naleŜy
do natury intelektu, i pierwszy musi się przyczyniać do doskonałości
drugiego, a nie moŜe w Ŝaden sposób wprowadzać do niego zamętu.
Rozwiązanie tej kwestii jest następujące: Czysty rozum przez
swe idee nie ma na względzie specjalnych przedmiotów leŜących poza
obszarem doświadczenia, [332] lecz domaga się tylko zupełności
uŜycia intelektu w związkach doświadczenia. Ta zaś zupełność moŜe
być tylko zupełnością zasad, nie zaś zupełnością danych naocznych i
przedmiotów, Ŝeby zaś ją sobie przedstawić w sposób określony,
rozum myśli ją sobie Jako poznanie przedmiotu, którego poznanie jest
ze względu na owe prawidła zupełnie określone; ale przedmiot ten jest
tylko ideą, mającą jak najbardziej zbliŜyć poznanie intelektualne do
tej zupełności, którą ową idea oznacza.
§ 45
UWAGA TYMCZASOWA
DOTYCZĄCA DIALEKTYKI CZYSTEGO ROZUMU
Pokazaliśmy wyŜej w §§ 33 i 34, Ŝe to, iŜ kategorie są wolne
od jakiejkolwiek domieszki zmysłowego określenia, moŜe łatwo
skłonić rozum do rozszerzenia ich uŜycia całkowicie poza wszelkie
doświadczenie, na rzeczy same w sobie. A przecieŜ kategorie, będąc
jedynie czynnościami logicznymi, choć mogą same przez się
przedstawiać rzecz w ogóle, niezdolne są jednak dać określone pojęcie
o jakiejkolwiek rzeczy, poniewaŜ same nie znajdują danych
naocznych, które by im in concreto mogły nadać znaczenie i sens.
Takimi przedmiotami hiperbolicznymi są oto przedmioty, które noszą
nazwę
noumenów,
czyli
czystych
istności
intelektualnych
(Verstandeswesen) (lepiej: istności myślowych, Gedankenwesen), jak
np. substancja, lecz pomyślana bez trwałości w czasie, lub przyczyna,
która by jednak nie działała w czasie itd.; przydajemy im bowiem
88
orzeczenia, które słuŜą jedynie do tego, by uczynić moŜliwą
prawidłowość doświadczenia, a jednocześnie pozbawiamy je wszel-
kich warunków naoczności, pod którymi jedynie doświadczenie jest
moŜliwe, na skutek czego pojęcia owe tracą znów wszelkie znaczenie.
Nie ma jednak niebezpieczeństwa, aby intelekt sam z siebie,
nie zmuszony przez obce prawa, tak zupełnie dobrowolnie wykraczał
poza swe granice w dziedzinę ; samych tylko istności myślowych. Ale
gdy rozum, którego nigdy nie moŜe zadowolić Ŝaden uŜytek
doświadczeniowy prawideł intelektu, jako Ŝe uŜytek ten i jest zawsze
jeszcze uwarunkowany, domaga się dopełnienia do zupełności tego
łańcucha warunków, wtedy w intelekt zostaje ze swego zakresu
wyparty juŜ to, by, przedstawić sobie przedmioty doświadczenia w
szeregu; rozciągającym się tak daleko, Ŝe Ŝadne doświadczenie nie
moŜe go objąć, juŜ to nawet, Ŝeby (dla wykończenia [333]; tego
szeregu) szukać całkowicie poza doświadczeniem noumenów, o które
rozum mógłby zaczepić ów łańcuch i w ten sposób, uniezaleŜniony
wreszcie od warunków doświadczenia, nadać swemu postępowaniu
przecieŜ cechę zupełności. To są właśnie idee transcendentalne; choć
wedle prawdziwego, lecz ukrytego, celu natury naszego rozumu nie
są one nastawione na wytwarzanie przesadnych pojęć, lecz tylko na
nieograniczone rozszerzenie uŜywania doświadczenia, to jednak
dzięki nieuniknionej złudzie wyłudzają od intelektu stosowanie
transcendentne.
To
stosowanie
transcendentne,
jakkolwiek
zwodnicze, nie da się jednak zatrzymać w granicach doświadczenia
przez Ŝadne postanowienie, lecz tylko przez pouczenie naukowe, a i to
z trudem.
§ 46
I. IDEE PSYCHOLOGICZNE
(Krytyka [A], str. 341 i nast.)
JuŜ dawno zauwaŜono, Ŝe we wszystkich substancjach jest nam
nieznany właściwy podmiot, mianowicie to, co pozostaje po
wyłączeniu wszystkich cech przypadkowych (jako orzeczeń), więc
samo to, co substancjalnej i wielokrotnie podnoszono skargi z
powodu takiego ograniczenia naszego poznania. Trzeba tu jednak
zauwaŜyć, iŜ nie naleŜy zarzucać umysłowi (Verstand) ludzkiemu, iŜ
nie zna tego, co w rzeczach substancjalne, tj. Ŝe moŜe to określać
89
tylko dla siebie, lecz raczej to, Ŝe domaga się, by substancję, która jest
jedynie ideą, poznać na równi z danym [nam] określonym przed-
miotem. Czysty rozum wymaga, abyśmy do kaŜdego określenia
(Prädikat) rzeczy wyszukali przynaleŜny mu podmiot, do tego zaś
podmiotu, który w sposób konieczny znowu jest tylko określeniem,
wyszukali z kolei znów jego podmiot, i tak dalej w nieskończoność
(lub tak daleko, jak moŜemy sięgnąć). Ale z tego wynika, Ŝe nic z
tego, do czego moŜemy dotrzeć, nie powinniśmy uwaŜać za
ostateczny podmiot i Ŝe najgłębiej choćby wnikający intelekt, nawet
gdyby cała przyroda stała przed nim otworem, nie mógłby pomyśleć
samej substancji. Albowiem specyficzna natura naszego intelektu
polega na tym, Ŝe o wszystkim musi myśleć dyskursywnie, tj. za
pomocą pojęć, a więc za pomocą samych tylko określeń, przy czym
zawsze przeto brak będzie absolutnego podmiotu. Dlatego teŜ wszyst-
kie realne własności, za pomocą których poznajemy ciała, są
wyłącznie cechami przypadkowymi, nawet [334] nieprzenikliwość,
którą zawsze naleŜy sobie przedstawiać jako działanie pewnej siły,
działanie, dla którego brak nam podmiotu.
Tymczasem wydaje się, jakobyśmy w świadomości nas samych
(w podmiocie myślącym) posiadali to, co substancjalne, i to w
bezpośredniej naoczności. Wszystkie bowiem określenia zmysłu
wewnętrznego odnoszą się do Ja jako podmiotu, ten zaś nie moŜe juŜ
dalej być pomyślany jako określenie jakiegoś innego podmiotu.
Wydaje się więc, Ŝe zupełność w odnoszeniu danych pojęć jako
określeń do podmiotu, będąc nie samą tylko ideą, lecz przedmiotem,
mianowicie
samym
absolutnym
podmiotem,
jest
dana
w
doświadczeniu. Lecz próŜne to oczekiwanie. Albowiem Ja nie jest
wcale pojęciem
54
, lecz jest tylko oznaczeniem przedmiotu zmysłu
wewnętrznego, o ile nie poznajemy go bliŜej przez Ŝadne określenie.
Przeto samo w sobie nie moŜe być wprawdzie określeniem innej
rzeczy, lecz w równej mierze nie moŜe być teŜ określonym pojęciem
54
[przyp. Kanta]: Gdyby przedstawienie apercepcji, Ja, było
pojęciem, za pomocą którego coś byłoby pomyślane, to moglibyśmy
go uŜywać równieŜ jako określenia innych rzeczy lub teŜ zawierałoby
ono w sobie tego rodzaju określenia. OtóŜ Ja nie jest niczym więcej,
jak tylko poczuciem istnienia bez jakiegokolwiek pojęcia, i jest tylko
przedstawieniem tego, do czego się wszelkie myślenie odnosi
(relatione accidentis).
[Relatione accidentis = stosunkiem akcydensu, w charakterze
akcydensu. (B. B.)]
90
bezwzględnego podmiotu, a tylko, jak we wszystkich innych
przypadkach, moŜe być odnoszeniem się zjawisk wewnętrznych do
ich nieznanego podmiotu. Mimo to idea ta (która, jako zasada
regulatywna, jest bardzo przydatna do zupełnego zniweczenia
wszelkiego materialistycznego wyjaśniania zjawisk wewnętrznych
naszej duszy) przez zupełnie naturalne nieporozumienie staje się
powodem wysoce ponętnego argumentu, Ŝeby z owego rzekomego
poznania tego, co substancjalne w naszej istocie myślącej, wy-
wnioskować jej naturę, jako Ŝe tej natury poznanie wykracza
całkowicie poza całość doświadczenia.
§ 47
Ale niechby nawet to Ja myślące (dusza) jako ostateczny
podmiot myślenia, którego nie moŜemy sobie przedstawić jako
określenia innej rzeczy, nosiło nazwę substancji; mimo to jednak
pojęcie to pozostaje całkowicie puste i bez Ŝadnych następstw, jeŜeli
nie moŜemy o duszy dowieść trwałości, a więc tego, co pojęcie
substancyj czyni płodnym w doświadczeniu.
Trwałości nie moŜemy jednak nigdy dowieść na podstawie
[335] pojęcia substancji jako rzeczy samej w sobie, lecz tylko dla
celów doświadczenia. Wykazaliśmy to w sposób dostateczny przy
pierwszej analogii doświadczenia (Krytyka [A], str. 182); jeŜeli zaś
kogoś ten dowód nie zadowoli, to niechaj sam spróbuje, czy mu się
uda z pojęcia podmiotu, który sam nie jest określeniem innej rzeczy,
wyprowadzić, Ŝe jego istnienie jako podmiotu jest zupełnie trwałe i Ŝe
nie moŜe on powstać lub zginąć ani sam przez się, ani przez
jakąkolwiek przyczynę naturalną. Tego rodzaju zdania syntetyczne a
priori nie mogą być nigdy udowodnione same w sobie, lecz zawsze
tylko w stosunku do rzeczy jako przedmiotów moŜliwego
doświadczenia.
§48
JeŜeli przeto chcemy z pojęcia duszy jako substancji
wnioskować ojej trwałości, to moŜe to być waŜne w stosunku do niej
tylko dla moŜliwego doświadczenia, a nie moŜe odnosić się do niej
jako rzeczy samej w sobie i poza wszelkim moŜliwym
91
doświadczeniem. OtóŜ warunkiem podmiotowym wszelkiego naszego
moŜliwego doświadczenia jest Ŝycie; moŜemy więc wnioskować i
tylko o trwałości duszy w ciągu Ŝycia, poniewaŜ śmierć j człowieka
jest końcem wszelkiego doświadczenia, jeśli chodzi o duszę jako
przedmiot doświadczenia — o ile nie udowodnimy czegoś
przeciwnego, co właśnie stanowi zagadnienie. A więc trwałość duszy
daje się wykazać tylko w Ŝyciu człowieka (przeprowadzenia tego
dowodu na pewno nikt od nas nie wymaga), a nie po śmierci (na
czym nam właśnie zaleŜy); a to dla tej ogólnej przyczyny, Ŝe jeŜeli
pojęcie substancji ma być uwaŜane za złączone w sposób konieczny
z pojęciem trwałości, to moŜe to zachodzić tylko według zasady
moŜliwego doświadczenia, a więc teŜ tylko ze względu na moŜliwe
doświadczenie
55
.
§ 49 [336]
55
Jest to istotnie bardzo dziwne, Ŝe metafizycy zawsze tak beztrosko
przemykali się obok zasady trwałości substancji, nie próbując nigdy
jej udowodnić; niewątpliwie wynikało to stąd, Ŝe gdy zabierali się do
pojęcia substancji, to widzieli, Ŝe całkowicie ich opuszczają wszelkie
dowody. Rozsądek pospolity, który doskonale zdawał sobie sprawę,
Ŝ
e bez tego załoŜenia niemoŜliwe jest zjednoczenie spostrzeŜeń w
doświadczeniu, [336] zastąpił ten brak pewnym postulatem.
Albowiem z samego doświadczenia nie mógł przenigdy wyprowadzić
tej zasady, juŜ to z tego powodu, Ŝe nie moŜe tak daleko śledzić
materyj (substancyj) we wszystkich ich zmianach i rozkładach, by
znaleźć, Ŝe materia nigdy się nie zmniejsza, juŜ to dlatego, Ŝe zasada
ta zawiera w sobie konieczność, która zawsze jest oznaką pewnej
zasady a priori. OtóŜ zasadę tę zastosowali oni bez skrupułu do
pojęcia duszy jako substancji i wnioskowali o jej koniecznym trwaniu
dalszym po śmierci człowieka (głównie dlatego, Ŝe prostota tej
substancji, wywnioskowana z niepodzielności świadomości) chroniła
ją przed zniszczeniem na skutek rozkładu). Gdyby znaleźli prawdziwe
ź
ródło tej zasady — co wymagało jednak badań o wiele głębszych niŜ
te, które mieli kiedykolwiek ochotę zacząć — to przekonaliby się, Ŝe
owo prawo trwałości substancji zachodzi tylko w zastosowaniu do
doświadczenia i moŜe się odnosić do rzeczy o tyle tylko, o ile te mają
być w doświadczeniu poznane i połączone z innymi, nigdy zaś do
rzeczy niezaleŜnych od wszelkiego moŜliwego doświadczenia, a więc
nie moŜe teŜ być zastosowane do duszy po śmierci.
92
ś
e naszym spostrzeŜeniom zewnętrznym nie tylko odpowiada
coś rzeczywistego na zewnątrz nas, lecz musi odpowiadać, tego
równieŜ nie moŜemy nigdy dowieść z powiązania rzeczy samych w
sobie; natomiast moŜemy tego dowieść w zastosowaniu do
doświadczenia. To znaczy: Ŝe coś istnieje w sposób empiryczny, a
więc jako zjawisko w przestrzeni na zewnątrz nas — to moŜna dobrze
udowodnić; z innymi bowiem przedmiotami niŜ przedmioty naleŜące
do moŜliwego doświadczenia nie mamy do czynienia, właśnie
dlatego, Ŝe nie mogą nam one być dane w Ŝadnym doświadczeniu i są
dla nas niczym. Empirycznie na zewnątrz mnie jest to, co oglądamy w
przestrzeni: a Ŝe przestrzeń ta wraz ze wszystkimi zawartymi w niej
zjawiskami naleŜy do wyobraŜeń, których powiązanie według praw
doświadczenia w równym stopniu dowodzi ich przedmiotowej
prawdy, jak powiązanie zjawisk zmysłu wewnętrznego dowodzi
rzeczywistości mojej duszy (jako przedmiotu zmysłu wewnętrznego),
przeto za pośrednictwem zewnętrznego doświadczenia jestem
ś
wiadom w równym stopniu rzeczywistości ciał jako zjawisk ze-
wnętrznych
w
przestrzeni,
jak
za
pomocą
doświadczenia
wewnętrznego jestem świadom istnienia w czasie mojej duszy, którą
teŜ poznać mogę tylko jako przedmiot zmysłu wewnętrznego przez
zjawiska tworzące pewien stan wewnętrzny i której istota leŜąca u
podstawy tych zjawisk jest mi nie znana. ToteŜ idealizm Kartezjusza
odróŜnia tylko zewnętrzne doświadczenie [337] od sennego marzenia
i prawidłowość jako kryterium prawdziwości doświadczenia od braku
prawidłowości i błędnej złudności marzenia sennego. Zakłada on z
góry w obydwu przypadkach przestrzeń i czas jako warunki istnienia
przedmiotów i zapytuje tylko, czy rzeczywiście znajdują się w
przestrzeni przedmioty zmysłów zewnętrznych, które tam na jawie
umieszczamy, tak samo jak rzeczywiście przedmiot zmysłu wewnętrz-
nego, dusza, istnieje w czasie, tj. czy doświadczenie posiada
niezawodne kryteria pozwalające odróŜnić je od urojenia. Łatwo teŜ
da się tutaj usunąć powątpiewanie, i usuwamy je teŜ zawsze w Ŝyciu
codziennym przez to, Ŝe w obydwu przypadkach badamy powiązania
zjawisk według powszechnych praw doświadczenia i gdy
wyobraŜenie rzeczy zewnętrznych całkowicie się z nimi zgadza, nie
moŜemy wątpić o tym, Ŝe rzeczy te stanowią prawdziwe
doświadczenie. Idealizm materialny, wobec tego, Ŝe zjawiska
rozpatrywane są tylko według ich powiązania w doświadczeniu, daje
się bardzo łatwo usunąć. To, Ŝe ciała istnieją na zewnątrz nas (w
przestrzeni), stanowi równie pewne doświadczenie, jak to, Ŝe ja sam
93
istnieję (w czasie) według wyobraŜenia zmysłu wewnętrznego,
bowiem pojęcie na zewnątrz nas oznacza tylko istnienie w przestrzeni.
PoniewaŜ jednak w zdaniu: Ja jestem — to Ja oznacza nie tylko
przedmiot naoczności wewnętrznej (w czasie), lecz i podmiot
ś
wiadomości, tak jak i ciało oznacza nie tylko zewnętrzną daną
naoczną (w przestrzeni), lecz takŜe i rzecz samą w sobie, która
znajduje się u podstawy tego zjawiska, więc na pytanie, czy ciała
(jako zjawiska zmysłu zewnętrznego) istnieją poza moimi myślami w
przyrodzie jako ciała, moŜemy bez wszelkiego wahania dać
odpowiedź przeczącą. Ale zupełnie tak samo ma się rzecz z pytaniem,
czy ja sam jako zjawisko zmysłu wewnętrznego (dusza w ujęciu
psychologii empirycznej) istnieję w czasie poza moją władzą
przedstawiania sobie, albowiem na to pytanie równieŜ musimy
odpowiedzieć przecząco. W ten sposób wszystko, jeŜeli zostaje
sprowadzone do swego prawdziwego znaczenia, jest rozstrzygnięte i
pewne. Idealizm formalny (wszędzie indziej nazywany przeze mnie
transcendentalnym) rzeczywiście uchyla idealizm materialny, czyli
kartezjański. Skoro bowiem przestrzeń nie jest niczym innym, jak
tylko formą mojej zmysłowości, to jest ona jako przedstawienie we
mnie równie rzeczywista, jak ja sam, i chodzi jeszcze tylko o
empiryczną prawdę zjawisk w przestrzeni zawartych. JeŜeli jednak tak
nie jest, jeŜeli przestrzeń i zjawiska w przestrzeni są czymś na
zewnątrz nas istniejącym, to wtedy Ŝadne kryteria doświadczenia poza
naszym spostrzeŜeniem nie mogą nigdy udowodnić rzeczywistości
tych przedmiotów będących poza nami.
[338] § 50
II. IDEE KOSMOLOGICZNE
(Krytyka [A], str. 405 i nast.)
Ten wytwór czystego rozumu w jego transcendentnym uŜyciu
jest najdziwniejszym fenomenem rozumu, i on teŜ ze wszystkich
działa najsilniej, by obudzić filozofię z jej dogmatycznej drzemki i
pobudzić ją do zajęcia się trudną sprawą krytyki rozumu.
Nazywam tę ideę kosmologiczną dlatego, Ŝe przedmiot swój
wybiera tylko w świecie zmysłowym i nie potrzeba jej innego świata
poza tym, którego rzeczy są przedmiotami zmysłów, toteŜ o tyle jest
ona z tego świata (einheimisch) i nie jest transcendentna, nie jest więc
jeszcze, jak dotąd, ideą. Natomiast pomyśleć sobie duszę jako
94
substancję prostą znaczy juŜ tyle, co pomyśleć sobie pewien
przedmiot (czynnik prosty), jakiego zmysły nie mogą sobie wcale
wyobrazić. Mimo to idea kosmologiczna tak dalece rozszerza jednak
powiązanie tego, co uwarunkowane, z jego warunkiem (wszystko
jedno, czy będzie ono matematyczne, czy teŜ dynamiczne), Ŝe
doświadczenie nigdy nie moŜe jej dorównać, i w tym względzie jest
przeto zawsze ideą, której przedmiot nigdy nie moŜe być w Ŝadnym
doświadczeniu dany w sposób adekwatny.
§ 51
Tu przede wszystkim poŜytek systemu kategoryj występuje w
sposób tak wyraźny i niezaprzeczony, Ŝe gdyby nawet nie było więcej
dowodów tego poŜytku, to i ten dostatecznie wykazałby niezbędność
kategoryj w systemie czystego rozumu. Takich idej transcendentnych
jest nie więcej niŜ cztery: tyle, ile jest klas kategoryj; w kaŜdej z nich
jednak idee dotyczą tylko bezwzględnej zupełności szeregu warunków
danego czynnika uwarunkowanego. Zgodnie z tymi ideami
kosmologicznymi mamy teŜ tylko czworakie twierdzenia dialektyczne
czystego rozumu, które juŜ przez to, Ŝe są dialektyczne, dowodzą, Ŝe
kaŜdemu twierdzeniu według równie prawdopodobnych zasad
czystego rozumu przeciwstawia się zasada z nim sprzeczna.
Przeciwieństwu temu nie moŜe zapobiec Ŝadna metafizyczna sztuka
najsubtelniejszych odróŜnień, lecz tylko ta, która kaŜe filozofowi
cofnąć się do pierwszych źródeł samego czystego rozumu. Ta
antynomia, nie [339]wymyślona w sposób dowolny, lecz tkwiąca w
naturze rozumu ludzkiego, antynomia nieunikniona i nieustająca,
zawiera następujące cztery twierdzenia wraz z twierdzeniami im
przeciwnymi.
1.
Twierdzenie
Ś
wiat posiada początek (granicę)
co do czasu i przestrzeni.
Twierdzenie przeciwne
Ś
wiat jest co do czasu i
przestrzeni
nieskończony.
2.
95
Twierdzenie
Wszystko na świecie składa się z
tego, co proste.
Twierdzenie przeciwne
Nie ma nic prostego, wszystko
jest złoŜone.
3.
Twierdzenie
Istnieją w świecie przyczyny
[wytworzone] przez wolność.
Twierdzenie przeciwne
Nie ma Ŝadnej wolności, lecz
wszystko jest przyrodą.
4.
Twierdzenie
W szeregu przyczyn świata jest
jakaś istota konieczna.
Twierdzenie przeciwne
W szeregu tym nic nie jest
konieczne, lecz wszystko w nim
jest przypadkowe.
§ 52
Mamy tu najosobliwszy fenomen ludzkiego rozumu, na który
nie moŜna znaleźć przykładu w Ŝadnym innym uŜyciu rozumu. JeŜeli
zjawiska świata zmysłowego, jak to się zwykle zdarza, myślimy sobie
jako rzeczy same w sobie, jeŜeli zasady ich połączeń przyjmujemy
jako zasady powszechne, mające waŜność dla rzeczy samych w sobie,
a nie tylko dla doświadczenia, [340] co równieŜ jest rzeczą zwykłą, a
nawet, jeŜeli nie przeprowadzi się naszej krytyki, nieuniknioną, to
wyłania się wtedy pewna nieoczekiwana sprzeczność, której nigdy nie
moŜna usunąć na zwykłej drodze dogmatycznej. Zarówno bowiem
danego twierdzenia, jak i twierdzenia jemu przeciwnego moŜna
dowieść za pomocą jednakowo przekonujących, jasnych i nie-
odpartych dowodów — bo za słuszność wszystkich tych dowodów
ręczę — i rozum staje wobec rozdwojenia siebie samego: stan, z
którego sceptyk się raduje, a który w filozofie krytycznym musi
budzić zastanowienie i niepokój.
§ 52 b
MoŜna w metafizyce bajać w rozmaity sposób bez obawy o to,
96
Ŝ
e się zostanie schwytanym na nieprawdzie. JeŜeli bowiem tylko nie
przeczymy sami sobie, co najzupełniej jest moŜliwe w zdaniach
syntetycznych, choć całkowicie zmyślonych, to we wszystkich takich
przypadkach, gdzie pojęcia przez nas łączone są samymi tylko ideami,
które nie mogą być zupełnie (co do całej swej treści) dane w
doświadczeniu, nigdy nie moŜemy być odparci przez doświadczenie.
W jakiŜ sposób bowiem chcielibyśmy za pomocą doświadczenia
rozstrzygnąć, czy świat istnieje odwiecznie, czy teŜ ma początek? Czy
materia jest nieskończenie po-dzielna, czy teŜ składa się z części
prostych? Tego rodzaju pojęcia nie mogą być dane w Ŝadnym, nawet
moŜliwie najszerszym, doświadczeniu, a więc błędność zdania
twierdzącego lub przeczącego nie da się wykryć za pomocą tego
probierza.
Jedyny moŜliwy przypadek, gdzie rozum wbrew swej woli
ujawniłby swoją ukrytą dialektykę, którą podaje fałszywie za
dogmatykę, byłby wtedy, gdyby rozum oparł pewne twierdzenie na
jednej powszechnie uznanej zasadzie, a z innej zasady równie
uprawnionej, przy największej poprawności wnioskowania, wyprowa-
dziłby twierdzenie przeciwne. OtóŜ tego rodzaju przypadek zachodzi
tutaj rzeczywiście, mianowicie ze względu na cztery naturalne idee
rozumu, z których wypływają z jednej strony cztery twierdzenia, a z
drugiej — tyleŜ twierdzeń przeciwnych, kaŜde przy poprawnym
wynikaniu z powszechnie uznanych zasad, przez co ujawnia się
dialektyczna złuda czystego rozumu w uŜyciu tych zasad, złuda, która
w przeciwnym razie na zawsze musiałaby pozostać ukryta.
Tutaj więc mamy rozstrzygającą próbę wykrycia w sposób
konieczny błędu, który się kryje w załoŜeniach [341] rozumu
56
. Z
dwóch zdań sprzecznych oba nie mogą być błędne, chyba Ŝe samo
pojęcie stanowiące ich podstawę zawiera w sobie sprzeczność. Np.
56
[przyp. Kanta]: Pragnę przeto, by krytyczny czytelnik zajął się
specjalnie tą antynomią, sama bowiem przyroda wystawiła ją, zdaje
się, w tym celu, by wprawić w kłopot rozum w jego zuchwałych
uroszczeniach i zmusić go do poddania próbie samego siebie.
Zobowiązuję się wszelki dowód, jaki podałem zarówno dla tezy, jak i
dla antytezy, uzasadnić i w ten sposób wykazać pewność
nieuniknionej antynomii rozumu. JeŜeli zaś to osobliwe zjawisko
doprowadzi czytelnika do tego, Ŝe cofnie się do zbadania leŜących tu
u podłoŜa załoŜeń, to wtedy będzie się czuł zmuszony głębiej zbadać
wraz ze mną pierwszą podstawę wszelkiego poznania czystego
rozumu.
97
dwa zdania: «Koło czworokątne jest okrągłe» oraz «Koło
czworokątne nie jest okrągłe» są obydwa błędne. Albowiem, co się
tyczy pierwszego, jest błędem, Ŝe wzmiankowane koło jest okrągłe,
poniewaŜ jest ono czworokątne, lecz jest równieŜ błędem, Ŝe nie jest
okrągłe, tj. Ŝe posiada kąty, poniewaŜ jest ono kołem. Na tym bowiem
polega cecha logiczna niemoŜliwości pewnego pojęcia, Ŝe przy tym
samym załoŜeniu dwa sprzeczne zdania byłyby zarazem błędne,
wobec tego zaś, Ŝe trzeciego zdania pośredniego między nimi
pomyśleć nie moŜna, więc przez owo pojęcie nic się w ogóle nie
myśli.
§ 52 c
OtóŜ takie sprzeczne pojęcie znajduje się u podstawy dwóch
pierwszych antynomii, które nazywam matematycznymi, poniewaŜ
zajmują się dołączaniem lub dzieleniem czynnika jednorodnego, i w
ten sposób wyjaśniam, jak moŜe się zdarzyć, Ŝe zarówno teza,. jak i
antyteza w obydwóch antynomiach są fałszywe.
JeŜeli mówię o przedmiotach w czasie i przestrzeni, to mówię
nie o rzeczach samych w sobie, o nich bowiem nic nie wiem, lecz
tylko o rzeczach występujących w zjawisku, tj. o doświadczeniu jako
szczególnym rodzaju poznania przedmiotów, który jedynie jest
dostępny człowiekowi. OtóŜ o tym, co myślę w przestrzeni lub w
czasie, nie powinienem mówić, Ŝe istnieje w przestrzeni i czasie samo
w sobie i bez tej mojej myśli; wtedy bowiem przeczyłbym sam sobie,
gdyŜ przestrzeń i czas wraz ze zjawiskami w nich nie są czymś, co
istnieje samo w sobie i poza moimi przedstawieniami, lecz są tylko
sposobami przedstawiania, a powiedzenie, Ŝe sam sposób
przedstawiania istnieje takŜe poza naszym przedstawianiem [342],
zawiera sprzeczność oczywistą. Przedmioty zmysłów istnieją przeto
tylko w doświadczeniu; natomiast nadawać im własne, samodzielne
istnienie równieŜ bez doświadczenia lub przed doświadczeniem, to
znaczy wyobraŜać sobie, Ŝe doświadczenie takŜe istnieje bez
doświadczenia lub przed doświadczeniem.
JeŜeli zapytuję teraz o wielkość świata co do przestrzeni i
czasu, to na podstawie wszystkich swoich pojęć tak samo nie mogę
powiedzieć, Ŝe jest ona nieskończona, jak Ŝe jest skończona.
Albowiem ani jedno, ani drugie nią moŜe być zawarte w
doświadczeniu, gdyŜ nie jest moŜliwe doświadczenie nieskończonej
98
przestrzeni lub nieskończonego ubiegłego czasu, ani teŜ doświad-
czenie ograniczenia świata przez próŜną przestrzeń lub poprzedzający
próŜny czas; są to tylko idee. Tak więc wielkość świata, w ten lub
inny sposób określona, musiałaby tkwić w nim samym niezaleŜnie od
wszelkiego doświadczenia. To jednak jest sprzeczne z pojęciem
ś
wiata zmysłowego, będącego tylko ogółem zjawisk, których istnienie
i powiązanie zachodzi jedynie w przedstawieniu, mianowicie w
doświadczeniu, albowiem sam ten świat nie jest rzeczą samą w sobie,
lecz tylko sposobem przedstawiania. Stąd zaś, Ŝe pojęcie istniejącego
dla siebie świata zmysłowego zawiera sprzeczność, wynika, iŜ
rozwiązanie zagadnienia dotyczącego jego wielkości będzie zawsze
błędne, bez względu na to, czy będziemy próbowali dać na nie
odpowiedź twierdzącą, czy teŜ przeczącą.
To samo odnosi się i do drugiej antynomii, dotyczącej dzielenia
zjawisk. Zjawiska bowiem są tylko przedstawieniami, a części istnieją
tylko w przedstawieniu zjawisk, a więc w dzieleniu, tj. w moŜliwym
doświadczeniu, w którym są dane; dzielenie to daje się doprowadzić
tylko tak daleko, jak daleko sięga doświadczenie. Przyjąć, Ŝe
zjawisko, np. zjawisko ciała, samo w sobie, przed wszelkim
doświadczeniem, zawiera wszystkie części, do których moŜe dotrzeć
jakiekolwiek moŜliwe doświadczenie, to znaczy nadawać samemu
zjawisku, mogącemu istnieć tylko w doświadczeniu, zarazem istnienie
własne, poprzedzające doświadczenie, lub teŜ twierdzić, Ŝe same
przedstawienia istnieją juŜ przedtem, zanim je napotykamy we
władzy przedstawiania. To zaś przeczy sobie, a przeto wyklucza
wszelkie rozwiązanie źle zrozumianego zagadnienia, niezaleŜnie od
tego, czy twierdzimy w tym rozwiązaniu, Ŝe ciała składają się same w
sobie z nieskończenie wielu części, czy teŜ ze skończonej liczby
części prostych.
§ 53 [343]
W pierwszej (matematycznej) klasie antynomii błędność
załoŜenia polegała na tym, Ŝe to, co samo sobie, przeczy (mianowicie
zjawisko jako rzecz sama w sobie), przedstawiamy sobie jako dające
się zjednoczyć w jednym pojęciu. Natomiast, co się tyczy drugiej,
mianowicie dynamicznej klasy antynomii, to mylność załoŜenia
polega na tym, Ŝe to, co się daje zjednoczyć, przedstawiamy sobie
jako sprzeczne; przeto gdy w pierwszym przypadku oba przeciwne
99
sobie twierdzenia byty fałszywe, to znów tutaj twierdzenia, które się
sobie przeciwstawia tylko przez nieporozumienie, mogą być obydwa
prawdziwe.
Mianowicie połączenie matematyczne zakłada koniecznie (w
pojęciu wielkości) jednorodność tego, co podlega połączeniu,
natomiast połączenie dynamiczne nie wymaga tego wcale. JeŜeli idzie
o wielkość czegoś rozciągłego, to wszystkie części muszą być jedno-
rodne z sobą i z całością; natomiast w powiązaniu przyczyny i skutku
moŜemy wprawdzie takŜe napotkać jednorodność, lecz nie jest ona
konieczna. Albowiem przynajmniej pojęcie przyczynowości (za
pośrednictwem której coś jest urzeczywistnione przez coś od siebie
zupełnie róŜnego) takiej jednorodności nie wymaga.
Gdybyśmy przedmioty świata zmysłowego brali za rzeczy
same w sobie, a wyŜej przytoczone prawa przyrody za prawa rzeczy
samych w sobie, to sprzeczność byłaby nieunikniona. Tak samo,
gdybyśmy podmiot wolności przedstawiali sobie na równi z innymi
przedmiotami jako samo tylko zjawisko, to równieŜ nie moglibyśmy
uniknąć sprzeczności; albowiem twierdzilibyśmy i zaprzeczali
równocześnie to samo i w tym samym znaczeniu o tym samym
przedmiocie. JeŜeli jednak konieczność przyrody odnosi się jedynie
do zjawisk, wolność zaś jedynie do rzeczy samych w sobie, to nie
powstaje Ŝadna sprzeczność, jeŜeli przyjmiemy lub dopuścimy oba
rodzaje przyczynowości — choćby było rzeczą bardzo trudną, lub
nawet niemoŜliwą, uczynić zrozumiałą przyczynowość tego drugiego
rodzaju.
W obrębie zjawisk kaŜdy skutek jest zdarzeniem, czyli czymś,
co zachodzi w czasie; stosownie do powszechnego prawa przyrody
musi go wyprzedzać pewne określenie przyczynowości przyczyny
(pewien jej stan), po czym następuje skutek wedle stałego prawa. Ale
to, co przyczynie nadaje przyczynowość, musi równieŜ być czymś, co
się zdarza, czyli co się dzieje. Przyczyna musiała zacząć działać, w
przeciwnym bowiem razie pomiędzy nią a skutkiem nie moŜna by
było pomyśleć [344] następstwa czasowego. Skutek istniałby zawsze,
i tak samo przyczynowość przyczyny. A więc wśród zjawisk
określenie przyczyny do działania równieŜ musiało powstać, przeto na
równi ze swym skutkiem musi być wydarzeniem, które znów posiadać
musi swą przyczynę itd., zatem konieczność przyrody musi być tym
warunkiem, na mocy którego są określane przyczyny działające.
Natomiast jeŜeli wolność ma posiadać własność pewnych przyczyn
zjawisk, to musi być ona ze względu na te zjawiska jako wydarzenia
władzą zapoczątkowywania ich z siebie, samej (sponte), tj. bez tego,
100
by przyczynowość przyczyny mogła się zacząć sama i Ŝeby przeto nie
wymagała Ŝadnej innej podstawy nadającej jej początek. Wtedy
jednak ta przyczyna powinna co do swej przyczynowości nie podlegać
czasowym określeniom swego stanu, tj. powinna nie być wcale zja-
wiskiem, tj. musielibyśmy ją uznać za rzecz samą w sobie, a tylko jej
skutki za zjawiska
57
. JeŜeli moŜna pomyśleć sobie bez sprzeczności
taki wpływ istności rozumnej (Verstandeswesen) na zjawiska, to z
wszelkim powiązaniem przyczyny i skutku w świecie zmysłowym
będzie wprawdzie związana konieczność przyrody, tej jednakŜe
przyczynie, która sama nie jest zjawiskiem (choć stanowi jego
podstawę), będzie przyznana wolność, a więc będzie moŜna bez
sprzeczności przyrodę i wolność przypisać tej samej rzeczy, lecz pod
rozmaitymi względami, raz jako zjawisku, drugi raz jako rzeczy samej
w sobie.
Posiadamy w sobie władzę nie tylko związaną z jej podstawami
subiektywnie ją określającymi, a będącymi [345] naturalnymi
przyczynami jej działań, i o tyle teŜ będącą władzą istoty, która sama
naleŜy do zjawisk; lecz władzę tę równieŜ odnosimy do podstaw
obiektywnych, które są tylko ideami, o ile podstawy te mogą tę
władzę określić. Związek ten wyraŜa się przez powinność. Władza ta
57
[przyp. Kanta]: Idea wolności zachodzi jedynie w stosunku czegoś
umysłowego (des Intellektuellen), jako przyczyny, do zjawiska jako
skutku. ToteŜ materii nie moŜemy przypisać wolności ze względu na
jej nieustanne działanie, dzięki któremu wypełnia ona swą przestrzeń,
choć działanie to odbywa się wedle zasady wewnętrznej. I nie
moŜemy teŜ pojęcia wolności uznać za odpowiednie dla czystych
przedmiotów intelektu, np. dla Boga, o ile działanie jego jest
immanentne. Albowiem jego działanie, choć niezaleŜne od
zewnętrznych przyczyn określających, jest jednakŜe określone w jego
wiecznym rozumie, a wiec w naturze boskiej. Wtedy tylko, gdy przez
pewne działanie coś się ma rozpocząć, a więc skutek pojawić się ma w
szeregu czasowym, a więc w świecie zmysłowym (np. początek
ś
wiata), tylko wtedy nasuwa się pytanie, czy przyczynowość
przyczyny sama równieŜ musi się rozpocząć, czy teŜ przyczyna moŜe
wszcząć skutek bez zaczęcia się tej jej przyczynowości. W pierwszym
przypadku pojęcie przyczynowości jest pojęciem konieczności
przyrody, w drugim jest pojęciem wolności. Stąd czytelnik zrozumie,
Ŝ
e wobec tego, iŜ wolność tknąłem za władzę rozpoczynania zdarzeń
spontanicznie (von selbst), określiłem ściśle to właśnie pojęcie, które
stanowi zagadnienie metafizyki.
101
zwie się rozumem, i o ile pewną istotę (człowieka) rozpatrujemy
jedynie ze względu na ten obiektywnie dający się określić rozum, to
nie moŜemy jej uwaŜać za przedmiot zmysłowy, lecz wspomniana
właściwość jest właściwością rzeczy samej w sobie. Tego, Ŝe
właściwość ta jest moŜliwa, nie moŜemy wcale zrozumieć,
mianowicie tego, w jaki sposób powinność, a więc coś, co się jeszcze
nigdy nie stało, określa czynność tej istoty i moŜe być przyczyną
działań, których skutek jest zjawiskiem w świecie zmysłowym.
Tymczasem jednak przyczynowość rozumu co do skutków [wy-
stępujących] w świecie zmysłowym byłaby wolnością, o ile uwaŜano
by, Ŝe obiektywne podstawy, które same są ideami, skutki te określają.
Albowiem działanie wolności nie zaleŜałoby od podmiotowych, a
więc równieŜ i czasowych, warunków, i nie zaleŜałoby przeto od
prawa przyrody, które słuŜy do określania tych warunków — a to
dlatego, Ŝe podstawy rozumowe nadają działaniom prawidła w sposób
ogólny na mocy zasad naczelnych, niezaleŜnie od wpływu
okoliczności czasu lub miejsca.
To, co tutaj przytaczam, słuŜy tylko jako przykład wyjaśniający
i nie naleŜy koniecznie do naszego zagadnienia, które musi być
rozstrzygnięte na podstawie samych pojęć, niezaleŜnie od własności,
które napotykamy w świecie rzeczywistym.
OtóŜ mogę powiedzieć bez sprzeczności: Wszelkie czynności
istot rozumnych, o ile są zjawiskami (o ile występują w jakimkolwiek
doświadczeniu), podlegają konieczności przyrody; wolne natomiast
są te same czynności w odniesieniu do rozumnego podmiotu i do
jego władzy działania według samego tylko rozumu. CzegóŜ bowiem
się wymaga od konieczności przyrody? Nie więcej, jak tylko tego,
Ŝ
eby kaŜde zdarzenie w świecie zmysłowym dało się określić wedle
stałych praw, a więc Ŝeby stało w związku z przyczyną w zjawisku,
przy czym znajdująca się u podstawy rzecz sama w sobie i jej
przyczynowość pozostają nieznane. Powiadam jednak: Prawo
przyrody pozostaje, niezaleŜnie od tego, czy istota rozumna jest
przyczyną skutków świata zmysłowego na podstawie rozumu, a więc
przez wolność, czy teŜ wyznacza je nie z motywów rozumowych.
JeŜeli bowiem zachodzi pierwszy przypadek, to czynność dokonuje
się według maksym, których skutek w zjawisku zawsze będzie
zgodny ze stałymi prawami; jeŜeli zaś zachodzi drugi przypadek i
czynność nie dokonuje się według zasad naczelnych rozumu, to wtedy
[346] jest ona poddana empirycznym prawom zmysłowości, i w
obydwóch przypadkach skutki łączą się według stałych. Więcej teŜ
nie wymagamy do uznania konieczności przyrody i więcej teŜ o niej
102
nie wiemy. JednakŜe w pierwszym przypadku rozum jest przyczyną
tych praw przyrody i jest przeto wolny, w drugim zaś skutki
przebiegają według samych tylko naturalnych praw zmysłowości,
poniewaŜ rozum nie wywiera na nie Ŝadnego wpływu: przez to
jednak rozum sam nie jest określany przez zmysłowość (co jest rzeczą
niemoŜliwą), a więc i w tym przypadku jest wolny. Wolność nie
przeszkadza tedy naturalnemu prawu zjawisk, tak samo jak i prawo to
nie uszczupla wolności praktycznego uŜytku rozumu, który to uŜytek
ma związek z rzeczami samymi w sobie jako podstawami określa-
jącymi.
Przez to zostaje więc ocalona wolność praktyczna, ta
mianowicie, która nadaje rozumowi przyczynowość wedle podstaw
określających obiektywnie, przy czym konieczność przyrody nie
ponosi najmniejszego uszczerbku co do tych samych skutków jako
zjawisk. Uwagi te mogą teŜ posłuŜyć do wyjaśnienia tego, cośmy
powiedzieli o wolności transcendentalnej i jej zgodności z
koniecznością przyrody (w tym samym podmiocie, lecz nie pod tym
samym względem). Albowiem co do wolności, to wszelki początek
działania pewnej istoty [płynący] z przyczyn przedmiotowych jest ze
względu na te określające podstawy zawsze pierwszym początkiem,
chociaŜ działanie to jest w szeregu zjawisk początkiem tylko
podrzędnym, przed którym musi się dokonać pewien stan przyczyny,
który to działania określa, a zarazem sam jest określony przez
przyczynę nieco go wyprzedzającą. Tak więc w istotach rozumnych,
albo w ogóle w istotach, w których, i o ile, przyczynowość jest
określona jako w rzeczach samych w sobie, moŜna, nie popadając w
sprzeczność z prawami przyrody, pomyśleć władzę rozpoczynania
samemu szeregu stanów. Albowiem stosunek czynu cło obiektywnych
motywów rozumowych nie jest stosunkiem czasowym; to, co określa
przyczynowość, nie wyprzedza tutaj działania co do czasu, jako Ŝe
takie motywy określające nie przedstawiają związku przedmiotów ze
zmysłami, a więc z przyczynami w zjawisku, lecz przedstawiają
przyczyny określające jako rzeczy same w sobie, które nie podlegają
warunkom czasu. W ten sposób działanie moŜe być ze względu na
przyczynowość rozumu uwaŜane za pierwszy początek, lecz zarazem
ze względu na szereg zjawisk moŜna je uwaŜać [347] przecieŜ za
początek tylko podrzędny; a więc bez w sprzeczności działanie moŜe
być pod tamtym względem uwaŜane za wolne, pod tym zaś względem
(jako Ŝe jest tylko zjawiskiem) za poddane konieczności przyrody.
Co się tyczy czwartej antynomii, to zostaje ona usunięta w
sposób podobny, jak konflikt rozumu z samym sobą w antynomii
103
trzeciej. JeŜeli bowiem odróŜnimy przyczynę w zjawisku od przyczyny
zjawisk, o ile tę drugą moŜna pomyśleć jako rzecz samą w sobie, to
oba zdania mogą zupełnie dobrze istnieć obok siebie: mianowicie
zdanie, Ŝe nie ma w ogóle Ŝadnej przyczyny świata zmysłowego
(według tego rodzaju praw przyczynowości), której istnienie byłoby
bezwarunkowo konieczne, aŜ drugiej strony zdanie, Ŝe ten świat
jednak jest związany z jakąś istotą konieczną jako swą przyczyną
(lecz jest to związek innego rodzaju i według innego prawa).
Niezgodność tych dwóch zdań zachodzi jedynie przy nieporozumieniu
polegającym na tym, Ŝe to, co jest waŜne tylko dla zjawisk,
rozszerzamy na rzeczy same w sobie i w ogóle mieszamy obie rzeczy
w jednym pojęciu.
§ 54
Tak się tedy przedstawia postawienie i rozwiązanie całej
antynomii, w którą rozum widzi się uwikłany przy stosowaniu swych
ostatecznych zasad do świata zmysłowego. JuŜ samo postawienie tej
antynomii byłoby niemałą zasługą dla zdobycia wiedzy o rozumie
ludzkim, chociaŜby nawet rozwiązanie tej sprzeczności nie miało
jeszcze zupełnie zadowolić czytelnika, mającego do zwalczenia
ś
wieŜo wykazaną mu złudę naturalną, którą dotychczas uwaŜał za
prawdę. Jeden bowiem wynik jest tu mimo wszystko niechybny,
mianowicie: poniewaŜ jest rzeczą niemoŜliwą wydostać się z tego
konfliktu rozumu z samym sobą, dopóki przedmioty świata
zmysłowego bierze się za rzeczy same w sobie, a nie za to, czym są
rzeczywiście, tj. za same tylko zjawiska, przeto czytelnik będzie
zmuszony jeszcze raz przedsięwziąć dedukcję wszelkiego naszego
poznania a priori i sprawdzić tę, którą ja podałem, a to w tym celu, by
dojść w tej kwestii do rozstrzygnięcia. Więcej na teraz nie wymagam:
jeŜeli bowiem czytelnik przy tym postępowaniu wmyśli się tylko dość
głęboko w naturę czystego rozumu, to oswoi się juŜ z pojęciami, które
jedynie umoŜliwiają usunięcie konfliktu rozumu. [348] Bez tego
nawet od najbardziej uwaŜnego czytelnika nie mogę oczekiwać
zupełnego uznania.
§ 55
III. IDEA TEOLOGICZNA
104
(Krytyka [A], str. 571 i nast.)
Trzecią transcendentalną ideą, która daje materiał do
najwaŜniejszego, choć przy spekulatywnym tylko traktowaniu
nadmiernego (transcendentnego) i z tego powodu dialektycznego
uŜytku rozumu, jest ideał czystego rozumu. Tutaj rozum nie zaczyna
od doświadczenia — jak to czynił w idei psychologicznej i kosmo-
logicznej — i nie ulega pokusie, by przez wzmocnienie podstaw dąŜyć
do osiągnięcia, o ile moŜliwe, bezwzględnej zupełności ich szeregu,
lecz zrywa całkowicie z tym szeregiem i wychodząc z samych pojęć,
od tego, co mogłoby stanowić bezwzględną zupełność rzeczy w ogóle,
a więc za pomocą idei najdoskonalszej Praistoty, schodzi do
określenia moŜliwości, a stąd takŜe ^rzeczywistości wszystkich
innych rzeczy. Wobec tego samo załoŜenie takiej istoty, pomyślanej
wprawdzie nie w szeregu doświadczeń, lecz przecieŜ dla celów do-
ś
wiadczenia gwoli zrozumiałości jego powiązania, porządku i
jedności, tj. idea, daje się tutaj łatwiej odróŜnić od pojęcia
intelektualnego niŜ w przypadkach poprzednich. ToteŜ łatwo było
tutaj ukazać złudę dialektyczną, wypływającą stąd, Ŝe warunki
podmiotowe naszego myślenia uwaŜamy za przedmiotowe warunki
samych rzeczy, a hipotezę konieczną dla zaspokojenia naszego
rozumu za dogmat. Nie mam przeto nic więcej do przypomnienia o
uroszczeniach teologii transcendentalnej, albowiem to, co mówi o tym
Krytyka, jest zrozumiale, jasne i rozstrzygające.
§ 56
UWAGA OGÓLNA
W SPRAWIE IDEI TRANSCENDENTALNYCH
Przedmioty dane nam przez doświadczenie są dla nas pod
wielu względami niezrozumiałe i wielu pytań,
do których nas
prowadzi prawo przyrody, nie moŜna [349] rozwiązać, o ile
wzniesiemy je na pewną wyŜynę, choć zawsze zgodnie z tymi
prawami, jak np. pytania, dlaczego ciała przyciągają się wzajemnie.
JeŜeli jednak przyrodę pozostawiamy całkowicie na uboczu lub w
przebiegu
jej
powiązań
przekraczamy
wszelkie
moŜliwe
doświadczenie, a więc zagłębiamy się w same idee, wówczas nie
moŜemy powiedzieć, Ŝe przedmiot jest dla nas niezrozumiały i Ŝe
natura rzeczy stawia przed nami zadania nierozwiązalne. Wtedy
105
bowiem nie mamy wcale do czynienia z przyrodą lub w ogóle z
danymi przedmiotami, lecz tylko z pojęciami mającymi wyłącznie
ź
ródło w rozumie i z samymi tylko przedmiotami myśli, w stosunku
do których wszelkie zadania wypływające z ich pojęcia muszą być
rozwiązalne, gdyŜ rozum bądź co bądź moŜe i musi zdać całkowicie
sprawę z własnego postępowania
58
. Wobec tego, Ŝe idee
psychologiczne, kosmologiczne i teologiczne są wyłącznie czystymi
pojęciami rozumowymi, które nie mogą być dane w doświadczeniu,
przeto pytania, które rozum stawia nam co do nich, są nam zadawane
nie przez przedmioty, lecz przez same maksymy rozumu dla własnego
jego zaspokojenia i musi istnieć moŜliwość otrzymania na nie
wszystkie wystarczającej odpowiedzi. To zaś odbywa się w ten
sposób, Ŝe wykazujemy, iŜ są one zasadami mającymi na celu dopro-
wadzenie uŜywania intelektu do całkowitej zgodności, zupełności i
syntetycznej jedności, i o tyle mają waŜność Tylko dla doświadczenia,
lecz odnośnie do jego całości. A chociaŜ bezwzględna całość
doświadczenia jest niemoŜliwa, to przecieŜ idea całości poznania
według zasad naczelnych w ogóle jest tym jedynym, co moŜe nadać
poznaniu pewien szczególny rodzaj jedności, mianowicie jedność
systemu, bez której poznanie nasze składa się tylko z ułamków i nie
moŜe się nadać do celu najwyŜszego (który zawsze jest tylko
systemem [350] wszystkich celów). Mam zaś tutaj na myśli nie tylko
cel praktyczny, lecz i najwyŜszy cel spekulatywnego uŜytku
58
[przyp. Kanta]: Mówi przeto trafnie p. Platner w swych Aforyzmach
§§ 728, 729: «JeŜeli rozum stanowi sprawdzian, to nie jest moŜliwe
Ŝ
adne pojęcie, które byłoby dla rozumu ludzkiego niezrozumiale.
Niezrozumiałość zachodzi jedynie w tym, co rzeczywiste. Tutaj
powstaje ona z niedostateczności idei nabytych». Brzmi to więc tylko
paradoksalnie, a poza tym nie jest dziwne, gdy powiemy, Ŝe w
przyrodzie wiele jest dla nas spraw niezrozumiałych (np. zdolność
rozrodcza); skoro jednak wzniesiemy się. jeszcze wyŜej i wyjdziemy
nawet poza przyrodę, to znów wszystko stanie się dla nas zrozumiałe;
wtedy bowiem opuszczamy całkowicie przedmioty, które mogą być
nam dane, i zajmujemy się tylko ideami, za pomocą których moŜemy
zupełnie dobrze zrozumieć prawo, które rozum przez nie przepisuje
intelektowi dla jego uŜytku w doświadczeniu, albowiem to prawo jest
własnym wytworem rozumu.
[Ernest Platner (1744— 1818), antropolog, profesor medycyny i
filozofii w Lipsku. W tekście mowa o jego Aforyzmach filozoficznych
(Philosophische Aphorismen, 2 t., Lipsk 1776—1782). (B. B.)]
106
rozumu.
Idee transcendentalne wyraŜają więc właściwe przeznaczenie
rozumu, mianowicie jako naczelnej zasady systematycznej jedności
uŜywania intelektu. JeŜeli jednak tę jedność sposobu poznania uwaŜa
się za tkwiącą w przedmiocie poznania, jeŜeli uwaŜa się ją za kon-
stytutywną, choć właściwie jest ona tylko regulatywna, i wmawia się
sobie, Ŝe za pomocą tych idei musi się rozszerzyć swoją wiedzę
daleko poza granice wszelkiego moŜliwego doświadczenia, a więc w
sposób transcendentny, choć jedność ta słuŜy tylko w tym celu, by do-
ś
wiadczenie w jego własnych granicach zbliŜyć, o ile tylko moŜna, do
zupełności, tj. nie ograniczać jego postępu przez nic, co nie moŜe
naleŜeć do doświadczenia — to jest to po prostu nieporozumienie w
ocenie swoistego przeznaczenia naszego rozumu i jego zasad, i pewna
dialektyka, która po części wprowadza zamęt do uŜytku rozumu w
doświadczeniu, po części rozdwaja sam rozum.
ZAKOŃCZENIE
O OKREŚLENIU GRANIC CZYSTEGO ROZUMU
§ 57
Po tych bardzo jasnych dowodach, które daliśmy powyŜej,
byłoby niedorzecznością spodziewać się, Ŝe dowiemy się o
jakimkolwiek przedmiocie czegoś więcej ponad to, co naleŜy do jego
moŜliwego doświadczenia, lub teŜ rościć sobie pretensje do tego, Ŝe
moŜemy choćby w najmniejszym stopniu poznać rzecz, o której
przyjmujemy, iŜ nie jest przedmiotem moŜliwego doświadczenia, i
określić jej własności jako rzeczy samej w sobie. W jakiŜ bowiem
sposób chcielibyśmy dokonać tego określenia, jeŜeli czas, przestrzeń i
wszelkie pojęcia intelektu, a tym bardziej jeszcze pojęcia zaczerpnięte
w świecie zmysłowym przez empiryczną naoczność lub spostrzeŜenie,
nie mają i mieć nie mogą innego uŜytku, jak tylko ten, by umoŜliwić
doświadczenie. JeŜeli zaś ten warunek pominiemy nawet w
odniesieniu do czystych pojęć intelektu, to nie będą one wcale
określać Ŝadnego przedmiotu i w ogóle nie będą mieć Ŝadnego
znaczenia.
Byłoby jednak, z drugiej strony, jeszcze większą nie-
107
dorzecznością zgoła nie uznawać Ŝadnych rzeczy samych w sobie, lub
chcieć doświadczenie nasze przedstawić [351] jako jedynie moŜliwy
sposób poznania rzeczy, a więc nasze oglądanie w przestrzeni i czasie
jako jedynie moŜliwe oglądanie, nasz zaś dyskursywny intelekt —
jako prawzór wszelkiego moŜliwego intelektu, a zatem chcieć, Ŝeby
zasady moŜliwości doświadczenia były uwaŜane za ogólne warunki
rzeczy samych w sobie.
Stąd teŜ nasze zasady naczelne, ograniczające uŜytek rozumu
jedynie do moŜliwego doświadczenia, mogłyby same stać się
transcendentne i krańce naszego rozumu przedstawiać jako krańce
moŜliwości samych rzeczy — za przykład tego posłuŜyć mogą
Dialogi Hume'a — gdyby troskliwa krytyka nie strzegła granic
naszego rozumu równieŜ co do jego empirycznego uŜytku i nie
wytknęła kresu jego uroszczeniom. Sceptycyzm powstał pierwotnie z
metafizyki i jej pozbawionej kontroli dialektyki. Początkowo jedynie
gwoli stosowania rozumu w doświadczeniu przedstawiał on
wszystko, co takie stosowanie przekracza, jako błahe i zawodne;
stopniowo jednakŜe, skoro sobie uświadomiono, Ŝe to wszakŜe te
same zasady a priori, którymi posługujemy się w doświadczeniu,
prowadzą niepostrzeŜenie i, jak się zdawało, z tym samym właściwie
uprawnieniem dalej niŜ sięga doświadczenie, wtedy zaczęto podawać
w wątpliwość same zasady doświadczenia. Nie sprawia to nam
wielkiego kłopotu, poniewaŜ zdrowy rozsądek zawsze obroni swe
prawa w tym względzie; a jednak powstał tu pewien szczególny zamęt
w nauce, która nie umie określić, do jakich granic i dlaczego tylko
dotąd, a nie dalej, moŜemy zaufać rozumowi. Atoli zamętowi temu
moŜemy zaradzić i na przyszłość zapobiec wszelkiemu jego
nawrotowi tylko przez formalne i z zasad wyprowadzone wytyczenie
granic uŜytkowania naszego rozumu.
Jest to istotnie prawda, Ŝe poza granicami wszelkiego
moŜliwego doświadczenia nie moŜemy podać Ŝadnego określonego
pojęcia tego, czym mogą być rzeczy same w sobie. Nie moŜemy
jednak całkowicie powstrzymać się od stawiania pytań dotyczących
tych rzeczy. Doświadczenie bowiem nigdy w zupełności nie czyni
zadość rozumowi; w szukaniu odpowiedzi na pytania odsyła nas coraz
to dalej wstecz i sprawia, Ŝe jesteśmy niezaspokojeni, jeŜeli nie
znajdujemy całkowitego wyjaśnienia. KaŜdy dostatecznie moŜe się o
tym przekonać z dialektyki czystego rozumu, która dlatego właśnie
ma dobrą podstawę subiektywną. Jeśli [z jednej strony] osiąga się co
do tego, jaka jest natura naszej duszy, jasną świadomość podmiotu, a
[z drugiej strony] dochodzi się do przekonania, Ŝe zjawiska tego
108
podmiotu nie dadzą się wyjaśnić materialistycznie, to czyŜ moŜna się
powstrzymać od postawienia pytania, czym w takim razie jest
właściwie dusza, a jeŜeli Ŝadne pojęcie [352] doświadczeniowe nie
okaŜe się; tu wystarczające, od przyjęcia dla tego tylko celu pewnego
pojęcia rozumowego (prostej, niematerialnej istoty), chociaŜ wcale nie
moŜna wykazać jego realności przedmiotowej? KtóŜ moŜe się
zadowolić samym poznaniem doświadczeniowym przy traktowaniu
wszelkich kosmologicznych pytań, dotyczących trwania świata i jego
wielkości, wolności lub konieczności zachodzącej w przyrodzie, skoro
— jakkolwiek będziemy sobie poczynali — wszelka odpowiedź dana
na podstawie zasad doświadczenia rodzi dalsze pytanie, które równieŜ
domaga
się
odpowiedzi,
i
przez
to
wyraźnie
wykazuje
niedostateczność wszelkich fizycznych sposobów objaśnienia, jeŜeli
chodzi o zaspokojenie rozumu? W końcu, wobec zupełnej
przypadkowości i zaleŜności wszystkiego, co tylko moŜna pomyśleć i
przyjąć na podstawie zasad doświadczenia, któŜ nie widzi niemoŜli-
wości zatrzymania się przy tych zasadach i nie czuje się zmuszony,
wbrew wszelkim zakazom zapuszczania się w idee transcendentne,
szukać przecieŜ spokoju i zaspokojenia poza wszystkimi pojęciami,
które moŜe usprawiedliwić przez doświadczenie, w pojęciu istoty,
której idea nie daje się wprawdzie sama w sobie co do swej
moŜliwości zrozumieć, lecz nie daje się teŜ i obalić; dotyczy bowiem
pewnej istności tylko intelektualnej (Verstandeswesen), ale teŜ takiej,
Ŝ
e nie mając jej idei rozum na zawsze musiałby pozostać niezaspo-
kojony.
Granice (Grenzen) zakładają zawsze (u istot rozciągłych)
pewną przestrzeń, którą napotyka się na zewnątrz pewnego
określonego miejsca i która je sobą obejmuje; ograniczenie
(Schranken) nie wymaga tego, lecz jest samą tylko negacją, która
dotyczy wielkości, o ile ta nie jest bezwzględnie zupełna. Ale nasz
rozum widzi niejako wokół siebie pewną przestrzeń dla poznania
rzeczy samych w sobie, choć nigdy nie moŜe mieć o nich pojęć
określonych i jest ograniczony (eingeschränkt) tylko do zjawisk.
Dopóki poznanie rozumowe pozostaje jednorodne, dopóty nie
moŜna pomyśleć Ŝadnych jego określonych granic. W matematyce i
przyrodoznawstwie rozum ludzki uznaje wprawdzie ograniczenie, lecz
nie granice, tj. uznaje wprawdzie, Ŝe jest coś poza nim, dokąd on nie
moŜe nigdy dotrzeć, lecz nie uznaje, Ŝeby jego wewnętrzny postęp
mógł być w jakimś punkcie zakończony. Rozszerzanie poznania (der
Einsichten) w matematyce i moŜliwość coraz to nowych odkryć idzie
w nieskończoność; podobnie rzecz się ma z odkrywaniem nowych
109
własności przyrody, nowych sił i praw, dzięki nieustannym
doświadczeniom i ich jednoczeniu za pomocą rozumu. A jednak nie
moŜna nie przyznać, Ŝe i tu jest ograniczenie, matematyka [353]
dotyczy bowiem tylko zjawisk, a to, co nie moŜe być przedmiotem
zmysłowej naoczności, jak pojęcia metafizyki i etyki, leŜy całkowicie
poza zakresem matematyki i w tym kierunku nie moŜe się ona nigdy
posunąć— ale teŜ to nie jest jej potrzebne. Nie ma tu więc ciągłego
postępu i zbliŜania się do tych nauk, nie ma jak gdyby punktu czy linii
styczności z nimi. Przyrodoznawstwo nigdy nam nie odsłoni wnętrza
rzeczy, tj. tego, co nie jest zjawiskiem, lecz moŜe mimo to słuŜyć jako
naczelna podstawa wyjaśnienia zjawisk; bo teŜ nie potrzebuje ono
tego do swych fizycznych wyjaśnień; ba, gdyby nawet skądinąd
ofiarowano przyrodoznawstwu coś takiego (np. wpływ istot
niematerialnych), to powinno ono taki dar odrzucić i wcale go nie
wprowadzać do dalszego biegu swych wyjaśnień, a wyjaśnienie swoje
zawsze na tym tylko opierać, co jako przedmiot zmysłów moŜe
naleŜeć do doświadczenia i da się związać z naszymi rzeczywistymi
spostrzeŜeniami, według praw doświadczenia.
Atoli metafizyka w próbach dialektycznych czystego rozumu
(które są podejmowane nie dowolnie i nie lekkomyślnie, lecz dlatego,
Ŝ
e pcha ku temu natura parnego rozumu) prowadzi nas do tych granic.
Idee transcendentalne dlatego właśnie, Ŝe choć obyć się bez nich nie
moŜemy, nigdy jednak nie dają się zrealizować, słuŜą nie tylko do
rzeczywistego wskazania nam granic czystego uŜytku rozumowego,
lecz do wskazania takŜe sposobu ich wyznaczenia; na tym teŜ polega
cel i poŜytek tego przyrodzonego uzdolnienia naszego rozumu, które
wydało na świat metafizykę jako swe dziecię najukochańsze. Te
narodziny, jak i kaŜde inne w świecie, naleŜy przypisać nie
dowolnemu przypadkowi, lecz pierwotnemu zarodkowi, mądrze do
wielkich celów uorganizowanemu. Albowiem metafizyka bardziej
moŜe niŜ kaŜda inna nauka jest w swych podstawowych zarysach
załoŜona w nas przez naturę samą. ToteŜ nie moŜna jej uwaŜać wcale
za wytwór dowolnego wyboru lub za przypadkowe rozszerzenie w
postępie doświadczeń (od których się ona całkowicie odgradza).
Rozum we wszystkich pojęciach, we wszystkich prawach
intelektu, które mu wystarczają do empirycznego uŜytku, a więc w
obrębie świata zmysłowego, nie znajduje jednak zadowolenia z siebie,
gdyŜ wciąŜ na nowo, bez końca powracające pytania odbierają mu
nadzieję na całkowite ich rozwiązanie. Takimi właśnie zagadnieniami
rozumu są idee transcendentalne, których zadaniem jest owo
ostateczne dopełnienie (Vollendung). [354] OtóŜ rozum widzi jasno,
110
Ŝ
e takiego dopełnienia nie moŜe w sobie zawierać świat zmysłowy, a
przeto i te wszystkie pojęcia, które słuŜą jedynie do zrozumienia tego
ś
wiata: przestrzeń, czas i wszystko, cośmy przytoczyli pod nazwą
czystych pojęć intelektu. Świat zmysłowy to tylko łańcuch zjawisk
powiązanych z sobą według praw powszechnych, nie posiada przeto
sam dla siebie istnienia (Bestehen); nie jest właściwie rzeczą samą w
sobie i odnosi się przeto z konieczności do tego, co zawiera podstawę
tych zjawisk, do istot, które mogą być uznane nie tylko za zjawiska,
lecz za rzeczy same w sobie. Jedynie przez ich poznanie moŜe rozum
spodziewać się, Ŝe w zupełności zaspokoi swe dąŜenie w posuwaniu
się od tego, co uwarunkowane, do jego warunków.
PowyŜej (§ 33, 34) ukazaliśmy ograniczenie rozumu co do
wszelkiego
poznania
istności
jedynie
myślowych
(blosser
Gedankenwesen). Obecnie, poniewaŜ idee transcendentalne sprawiają,
Ŝ
e przecieŜ z konieczności musimy posunąć się aŜ do nich, i
doprowadziły niejako do zetknięcia się przestrzeni wypełnionej
(doświadczenia) z próŜną (o której nic wiedzieć nie moŜemy, z
noumenami), moŜemy wyznaczyć równieŜ i granice czystego rozumu.
We wszelkich bowiem granicach jest takŜe coś pozytywnego (np.
powierzchnia jest granicą przestrzeni bryły, a przy tym sama jest
przestrzenią; linia jest przestrzenią stanowiącą granicę powierzchni;
punkt jest granicą linii, lecz mimo to ciągle jeszcze jest miejscem w
przestrzeni), natomiast ograniczenie zawiera w sobie same tylko
przeczenia. Ograniczenie,
które wskazaliśmy w przytoczonych
paragrafach, juŜ nie wystarcza, skoro znaleźliśmy, Ŝe coś jeszcze i
poza nim się znajduje (choć nigdy nie poznamy, czym to jest samo w
sobie). Albowiem teraz wyłania się pytanie; Jak zachowuje się nasz
rozum przy takim powiązaniu tego, co znamy, z tym, czego nie znamy
i nigdy nie poznamy? Mamy tu rzeczywiście powiązanie czegoś zna-
nego z czymś całkowicie nieznanym (i co takim na zawsze
pozostanie), i choćby to nieznane nie miało się stać ani odrobinę
bardziej znane — czego teŜ w rzeczywistości nie naleŜy się
spodziewać — to jednak pojęcie tego powiązania musi dać się
określić i doprowadzić do wyraźności.
Powinniśmy przeto pomyśleć sobie istotę niematerialną, świat
intelektu oraz najwyŜszą ze wszystkich istot (a wszystko to są
noumena), poniewaŜ rozum w nich tylko, jako w rzeczach samych w
sobie, znajduje dopełnienie i zaspokojenie, których nigdy nie moŜe się
spodziewać przy wyprowadzeniu zjawisk z jednorodnych [355] z nimi
podstaw, i poniewaŜ te zjawiska odnoszą się rzeczywiście do czegoś
od nich róŜnego (a przeto całkowicie z nimi niejednorodnego), jako Ŝe
111
zakładają przecieŜ zawsze rzecz samą w sobie i na nią przeto
wskazują, bez względu na to, czy moŜemy ją bliŜej poznać, czy teŜ nie
moŜemy.
ś
e jednak nigdy nie moŜemy poznać tych istności
intelektualnych (Verstandeswesen) w tym, czym one mogą być same
w sobie, tj. jako określonych, a mimo to musimy je przecieŜ przyjąć w
stosunku do świata zmysłowego i z nim wiązać za pomocą rozumu, to
będziemy mogli przynajmniej pomyśleć to powiązanie za pomocą
takich pojęć, które wyraŜają stosunek tych istności intelektualnych do
ś
wiata zmysłowego. JeŜeli bowiem istność intelektualną myślimy za
pomocą samych tylko czystych pojęć intelektu, to nie myślimy sobie
przez to rzeczywiście nic określonego. Pojęcie nasze jest przeto bez
znaczenia. Gdy zaś myślimy ją za pomocą własności zapoŜyczonych
ze świata zmysłowego, to przestaje juŜ ona być istnością intelektualną,
a zostaje pomyślana jako jedno ze zjawisk i naleŜy do świata
zmysłowego. Weźmy jako przykład pojęcie Istoty NajwyŜszej.
Pojęcie deistyczne jest zupełnie czystym pojęciem rozu-
mowym, które jednakŜe przedstawia jedynie rzecz zawierającą
wszelką realność, lecz bez moŜności określenia jakiegokolwiek
czynnika tej realności — do tego trzeba by bowiem powołać się na
przykład wzięty ze świata zmysłowego, a wtedy mielibyśmy zawsze
do czynienia tylko z przedmiotem zmysłów, nie zaś z czymś zgoła
róŜnorodnym, co wcale nie moŜe być przedmiotem zmysłów.
Gdybym przypisał tej rzeczy np. intelekt, toŜ nie posiadam wszakŜe
Ŝ
adnego innego pojęcia intelektu, jak tylko takie, jakim jest mój
intelekt, a więc takie, któremu dane naoczne muszą być dostarczone
za
pośrednictwem
zmysłów
i
który
zajmuje
się
podpo-
rządkowywaniem tych danych pod prawidła jedni świadomości. Ale w
takim razie elementy mego pojęcia tkwiłyby zawsze w zjawisku, a
wszakŜe właśnie niedostateczność zjawisk zniewoliła mnie do wyjścia
poza nie do pojęcia istoty, która jest zupełnie od zjawisk niezaleŜna i
nie jest z nimi związana jako z warunkami swego określenia. JeŜeli
jednak, aby mieć sam czysty intelekt, oddzielę intelekt od
zmysłowości, to nie pozostanie nic innego, jak sama tylko forma
myślenia bez naoczności, a przez to nie mogę poznać nic określonego,
a więc Ŝadnego przedmiotu. W tym celu musiałbym sobie pomyśleć
inny intelekt, który by oglądał przedmioty, lecz o takim nie posiadam
najmniejszego pojęcia, ludzki bowiem intelekt jest dyskursywny i
moŜe poznawać tylko przez pojęcia ogólne. To samo [356] mnie
równieŜ spotyka, gdy Istocie NajwyŜszej przypisuję wolę. Do tego
pojęcia dochodzę bowiem tylko w ten sposób, Ŝe wysnuwam je z
112
mojego doświadczenia wewnętrznego, przy czym jednak zawsze u
podstaw znajduje się zaleŜność zaspokojenia od przedmiotów, których
istnienie jest nam potrzebne, a więc zmysłowość. To zaś jest
całkowicie sprzeczne z czystym pojęciem Istoty NajwyŜszej.
Zarzuty Hume'a przeciwko deizmowi są słabe i trafiają co
najwyŜej w dowody, nigdy zaś w samo twierdzenie doktryny
deistycznej. Atoli o ile chodzi o teizm, który ma powstać przez bliŜsze
określenie owego w deizmie tylko transcendentnego pojęcia Istoty
NajwyŜszej, to zarzuty te są bardzo silne i, gdy pojęcie to jest juŜ
ukształtowane, w niektórych (w rzeczywistości zaś we wszystkich
zwykłych) przypadkach są nie do obalenia. Hume trzyma się zawsze
tego, Ŝe za pomocą samego tylko pojęcia Praistoty, której nie
przypisujemy innych orzeczeń, jak tylko ontologiczne (wieczność,
wszechobecność, wszechmoc), nie myślimy w rzeczywistości nic
określonego, lecz Ŝe muszą się tu jeszcze dołączyć własności, które
mogą wytworzyć pojęcie in concreto. Nie wystarczy powiedzieć: on
jest przyczyną, lecz trzeba dodać, jak jest wyposaŜona jego
przyczynowość, np. przez intelekt i wolę. I tutaj zaczynają się ataki
Hume'a przeciw samej rzeczy, mianowicie przeciw samemu teizmowi,
gdy poprzednio atakował on tylko podstawy dowodów deizmu, co nie
przedstawia
szczególnego
niebezpieczeństwa.
Niebezpieczne
argumenty Hume'a odnoszą się wszystkie do antropomorfizmu, który,
zdaniem jego, jest nieodłączny od teizmu i czyni go sprzecznym z
samym sobą. JeŜeli jednak ten antropomorfizm odrzucimy, to upadnie
zarazem i teizm, a pozostanie tylko deizm, z którego nic zrobić nie
moŜna, który nie moŜe się nam do niczego przydać ani słuŜyć za
podstawę religii i moralności. Gdyby było rzeczą pewną, Ŝe
antropomorfizmu nie da się w ten sposób uniknąć, to jakiekolwiek
byłyby dowody istnienia Istoty NajwyŜszej, i choćby wszystkie były
przyjęte, to przecieŜ pojęcia tej Istoty nigdy nie udałoby się nam
określić bez uwikłania się w sprzeczności.
JeŜeli z zakazem unikania wszelkich transcendentnych sądów
czystego rozumu łączymy pozornie sprzeczny z nim nakaz
dochodzenia aŜ do pojęć znajdujących się poza zasięgiem uŜytku
immanentnego (empirycznego), to się przekonujemy, Ŝe oba mogą
razem się utrzymać, lecz właśnie tylko na granicy wszelkiego
dozwolonego uŜytku rozumu, albowiem ta granica naleŜy zarówno do
obszaru doświadczenia, jak i do obszaru istności czysto myślowych.
Przez to [357] zostajemy równocześnie pouczeni co do sposobu, w
jaki owe godne uwagi idee słuŜą jedynie do wyznaczenia granic
rozumu ludzkiego, mianowicie, by z jednej strony nie rozciągać
113
nieograniczenie poznania doświadczeniowego, co prowadziłoby do
tego, Ŝe nic więcej, jak tylko świat mielibyśmy do poznania, a z dru-
giej strony, by nie wychodzić jednak poza granice doświadczenia i nie
chcieć o rzeczach leŜących poza nim, jako o rzeczach samych w sobie,
wydawać sądów.
Zatrzymujemy się wszakŜe na tej granicy, jeŜeli sąd nasz
ograniczamy jedynie do stosunku, w jakim świat moŜe się znajdować
względem Istoty, której samo pojęcie leŜy poza wszelkim poznaniem
dostępnym dla nas w obrębie świata. Wtedy bowiem Istocie NajwyŜ-
szej nie nadajemy Ŝadnej z tych własności samych w sobie, za pomocą
których myślimy sobie przedmioty doświadczenia, i w ten sposób
unikamy antropomorfizmu dogmatycznego, ale przypisujemy je
jednak stosunkowi tej Istoty do świata i pozwalamy sobie na antro-
pomorfizm symboliczny, który w rzeczywistości dotyczy tylko języka,
a nie samego przedmiotu.
JeŜeli powiadam: Jesteśmy zmuszeni rozpatrywać świat w ten
sposób, jak gdyby
59
był on dziełem najwyŜszego intelektu i woli, to
nie powiadani wtedy rzeczywiście nic więcej nad to: w jakim
stosunku znajduje się zegar, okręt, pułk — do mechanika,
budowniczego, dowódcy, w takim samym stosunku znajduje się świat
zmysłowy (lub to wszystko, co stanowi podstawę tego ogółu zjawisk)
do owego czynnika nieznanego, którego przez to nie poznaje
wprawdzie co do tego, czym jest on sam w sobie, poznaję jednak ze
względu na to, czym on jest dla mnie, mianowicie ze względu., na
ś
wiat, którego jestem cząstką.
§ 58
Tego rodzaju poznanie jest poznaniem według analogii, która nie jest,
jak się zazwyczaj wyraz ten pojmuje, jakimś niezupełnym
podobieństwem dwóch rzeczy, lecz oznacza zupełne podobieństwo
dwóch stosunków zachodzących między dwiema całkowicie do siebie
59
Jak gdyby: «als ob». — To powtarzające się i w dalszym ciągu
parokrotnie Kantowskie «als ob» dało asumpt Vaihingerowi do jego
«filozofii fikcji», «Philosophie des Als-Ob». (J. S.)
114
niepodobnymi rzeczami
60
. Za pośrednictwem tej analogii pozostaje
jednak pewne dla nas dostatecznie określone [358] pojęcie Istoty
NajwyŜszej, chociaŜ odrzuciliśmy wszystko, co mogło je określić
bezwzględnie i samo w sobie; albowiem określamy je w stosunku do
ś
wiata, a więc i w stosunku do nas, i to nam wystarcza. Zarzuty
Hume'a przeciwko tym, którzy pojęcie to chcą określić bezwzględnie
czerpiąc do tego materiał z samych siebie i ze świata, w nas nie godzą.
Nie moŜe on nam równieŜ zarzucić, Ŝe nic zgoła nam nie pozostanie,
jeŜeli z naszego pojęcia Istoty NajwyŜszej zostanie usunięty
przedmiotowy antropomorfizm.
Albowiem jeŜeli tylko przyzna się nam z początku (jak to teŜ
czyni w swych Dialogach Hume w osobie Filona przeciw Kleantowi)
jako konieczną hipotezę deistyczne pojęcie Praistoty, w którym to
pojęciu myślimy sobie tę Praistotę za pomocą samych orzeczeń
ontologicznych, substancji, przyczyny itd. (co musi się uczynić, gdyŜ
rozum ulega w świecie zmysłowym tylko takim warunkom, które
zawsze znowu są uwarunkowane, i bez tego nie moŜe znaleźć
zaspokojenia, i co teŜ zasadnie moŜna uczynić bez uwikłania się w
antropomorfizm, który przenosi określenia ze świata zmysłowego na
60
[przyp. Kanta]: W ten sposób zachodzi analogia miedzy stosunkami
prawnymi czynów ludzkich i stosunkami mechanicznymi sił
poruszających:, nigdy nie mogę nic względem drugiego człowieka
uczynić, nie dając mu prawa, [358] by w tych samych warunkach
uczynił względem mnie to samo; zupełnie tak samo jak Ŝadne ciało
nie moŜe na inne ciało działać przez swą siłę poruszającą, nie
wywołując tego, Ŝe to inne ciało równie silnym odpowie mu
działaniem. Tutaj prawo i siła poruszająca są to rzeczy zgoła
niepodobne, lecz w ich stosunku zachodzi jednak zupełne
podobieństwo. Za pomocą takiej analogii mogę przeto dać pojecie
stosunkowe o rzeczach bezwzględnie mi nie znanych. Np. ten sarn
stosunek, jaki zachodzi miedzy przysparzaniem szczęścia dzieciom =
a i miłością rodziców = b, zachodzi równieŜ między pomyślnością
rodu ludzkiego — c i tym nieznanym w Bogu = x, co zwiemy
miłością; i to nie w ten sposób, Ŝeby to nieznane posiadało
najmniejsze podobieństwo z jakąkolwiek ludzką skłonnością, lecz Ŝe
stosunek tej miłości do świata moŜemy ustanowić jako podobny do
tego stosunku, w jakim pozostają do siebie wzajemnie rzeczy tego
ś
wiata. To zaś pojęcie stosunkowe jest tutaj tylko kategorią,
mianowicie pojęciem przyczyny, które nie ma nic wspólnego ze
zmysłowością.
115
Istotę zgoła od świata róŜną, albowiem owe określenia są tylko
pewnymi kategoriami, które nie dają wprawdzie określonego pojęcia
tej Istoty, lecz przez to właśnie nie dają równieŜ takiego jej pojęcia,
które byłoby ograniczone do warunków zmysłowości), to wtedy nic
nie moŜe nam przeszkodzić, Ŝeby przypisać tej Istocie ze względu na
ś
wiat przyczynowość za pomocą rozumu (Kausalität durch Vernunft) i
w ten sposób przejść do teizmu, nie będąc zmuszonym do nadania jej
samej w sobie tego rozumu jako własności do niej przynaleŜnej.
Albowiem co się tyczy pierwszego punktu, to jedyna moŜliwa droga
prowadząca do tego, Ŝeby [359] uŜytek rozumu ze względu na
wszelkie moŜliwe doświadczenie posunąć w świecie zmysłowym do
najwyŜszego stopnia, w całkowitej przy tym jego zgodności z sobą
samym, polega na tym, Ŝe znowu przyjmujemy najwyŜszy rozum jako
przyczynę wszelkich związków w świecie. Taka zasada musi być dla
rozumu zawsze korzystna i nie moŜe mu nigdzie zaszkodzić w jego
uŜytku naturalnym. Co zaś do drugiego punktu, to przez to rozum nie
zostaje jednak przeniesiony jako własność na Praistotę samą w sobie,
lecz tylko na jej stosunek do świata zmysłowego, i całkowicie przeto
unikamy antropomorfizmu. Tutaj bowiem rozpatrujemy tylko
przyczynę formy rozumowej (Vernunftform), którą wszędzie
napotykamy w świecie. NajwyŜszej zaś Istocie przypisujemy
wprawdzie rozum, o ile ona zawiera w sobie podstawę tej formy
rozumowej świata, lecz tylko według analogii, tj. o ile to wyraŜenie
wskazuje tylko stosunek, w jakim nieznana nam najwyŜsza przyczyna
pozostaje do świata, aby móc w nim wszystko określić w najwyŜszym
stopniu rozumnie. A przez to unikamy posługiwania się własnością
rozumu, aby pomyśleć Boga, a tylko za jej pomocą myślimy świat w
ten sposób, jaki jest konieczny, by według pewnej zasady naczelnej
osiągnąć, o ile to tylko moŜliwe, największy uŜytek rozumowy w
stosunku do świata. Przyznajemy przez to, Ŝe Istota NajwyŜsza co do
tego, czym jest sama w sobie, pozostaje dla nas całkowicie niezbadana
i nawet nie da się pomyśleć w sposób określony. To powstrzymuje
nas od tego, by z naszych pojęć, jakie posiadamy o rozumie jako
przyczynie sprawczej (za pośrednictwem woli), robić uŜytek trans-
cendentny prowadzący do tego, Ŝe określa się naturę boską za pomocą
własności zawsze jednak tylko zapoŜyczonych z natury ludzkiej i w
ten sposób gubi się w pojęciach z gruba ciosanych lub fantastycznych.
Z drugiej zaś strony chroni to nas od tego, by nie przeładowywać
rozwaŜań nad światem hiperfizycznymi objaśnieniami
[ukształtowanymi] według naszych pojęć o rozumie ludzkim, które
przenosimy na Boga. Chroni nas to równieŜ od odwodzenia tych
116
rozwaŜań od właściwego ich przeznaczenia, wedle którego mają być
badaniem samej tylko przyrody za pomocą rozumu, nie zaś
zuchwałym wyprowadzaniem jej zjawisk z najwyŜszego rozumu.
Sformułowaniem odpowiadającym naszym słabym pojęciom będzie,
co następuje: Myślimy sobie świat tak, jak gdyby co do swego
istnienia i wewnętrznego określenia pochodził od najwyŜszego
rozumu, dzięki czemu po części poznajemy własność przysługującą
samemu światu, bez uroszczenia wszakŜe, Ŝe przez to określić
zamierzamy własność jego przyczyny samej w sobie, po części zaś z
drugiej znów strony podstawę tej własności (formy rozumowej w
ś
wiecie) wkładamy w stosunek naczelnej przyczyny do świata, [360]
nie uwaŜając, by świat sam dla siebie był w tym względzie
wystarczający
61
.
W ten sposób trudności, które zdawały się przeciwstawiać
teizmowi, znikają dzięki temu, Ŝe z zasadą Hume’a aby rozumu nie
uŜywać dogmatycznie poza obszarem wszelkiego moŜliwego
doświadczenia, łączymy inną zasadę, którą Hume całkowicie
przeoczył, tę mianowicie, aby dziedziny moŜliwego doświadczenia
nie uwaŜać za coś, co w oczach naszego rozumu ograniczałoby samo
siebie. Krytyka rozumu wyznacza tu prawdziwą drogę pośrednią
pomiędzy dogmatyzmem, który Hume zwalczał, a sceptycyzmem,
który na jego miejsce chciał wprowadzić; drogę pośrednią nie taką,
jak inne drogi pośrednie, które się sobie proponuje niejako
mechanicznie (coś z tego i coś z owego) i które nikogo wiele nie
nauczą, lecz taką, którą moŜna dokładnie wyznaczyć według zasad
naczelnych.
§ 59
Na początku tej uwagi posługiwałem się obrazem
61
[przyp. Kanta]: Powiem w ten sposób; przyczynowość przyczyny
naczelnej jest tym ze względu na świat, czym rozum ludzki jest ze
względu na swe dzieła sztuki. Natura przyczyny naczelnej pozostaje
mi przy tym nieznana ; porównuję tylko znane mi jej działanie
(porządek świata) i jego zgodność z rozumem, ze znanymi mi
działaniami rozumu ludzkiego i dlatego nazywam przyczynę tę
rozumem, nie przypisując jej zupełnie przez to, jako własności, tego,
co przez tę nazwę rozumiem u człowieka, lub czegoś mi poza tym
znanego.
117
symbolicznym granicy, aŜeby ustalić ograniczenie rozumu co do
odpowiedniego dlań uŜytku. Świat zmysłowy zawiera w sobie tylko
zjawiska, nie będące wszak rzeczami samymi w sobie; te ostatnie
(noumena) intelekt musi przyjąć dlatego właśnie, Ŝe przedmioty
doświadczenia uznaje za same tylko zjawiska. W naszym rozumie
jedne i drugie są razem objęte i zachodzi pytanie: W jaki sposób
postępuje rozum, aby ograniczyć intelekt w stosunku do obu tych
dziedzin? Doświadczenie, które zawiera w sobie wszystko, co naleŜy
do świata zmysłowego, samo siebie nie ogranicza; od kaŜdej rzeczy
uwarunkowanej dochodzi zawsze tylko do innej rzeczy
uwarunkowanej. To, co ma ograniczać doświadczenie, musi leŜeć
całkowicie poza doświadczeniem, a tym jest dziedzina czystych
istności intelektualnych. Ale dziedzina ta jest dla nas próŜną
przestrzenią, o ile chodzi o określenie natury tych istności [361]
intelektualnych, i o tyle teŜ, jeŜeli chodzi o dogmatycznie określone
pojęcia, nie moŜemy wydostać się poza dziedzinę moŜliwego
doświadczenia. PoniewaŜ jednak granica sama jest czymś
pozytywnym, naleŜącym zarówno do tego, co znajduje się wewnątrz
niej, jak i do przestrzeni leŜącej poza danym ogółem, przeto
przedstawia ona jednak pewne rzeczywiste pozytywne poznanie, w
którym rozum przez to tylko bierze udział, Ŝe rozpościera się aŜ do tej
granicy, w ten sposób jednak, Ŝe nie stara się jej przekroczyć,
albowiem poza tą granicą znajdzie przed sobą próŜną przestrzeń, w
której moŜe wprawdzie myśleć formy rzeczy, lecz nie rzeczy same.
Atoli ograniczenie obszaru doświadczenia przez coś, co jest poza tym
rozumowi nieznane, jest jednak poznaniem, które pozostaje rozumowi
jeszcze i na tym stanowisku. Wskutek tego rozum nie zamyka się we-
wnątrz świata zmysłowego ani teŜ nie wybiega fantazją poza jego
granice, lecz tylko, jak przystoi znajomości granicy, ogranicza się do
stosunku zachodzącego między tym, co leŜy na zewnątrz tej granicy, a
tym, co jest wewnątrz niej zawarte.
Teologia naturalna jest takim pojęciem na granicy rozumu
ludzkiego, poniewaŜ ten widzi się zmuszonym wyjrzeć ku idei Istoty
NajwyŜszej (a pod względem praktycznym równieŜ i do idei świata
będącego światem czysto myślowym
62
) nie po to, by coś określić co
do tej istności tylko intelektualnej (dieses blossen Verstandeswesens),
a wiec określić coś poza światem zmysłowym, lecz by własnym swym
uŜyciem w granicach tego świata pokierować według zasad
62
«Świata będącego światem czysto myślowym» — einer
intelligibelen Welt. (I. K.)
118
naczelnych o ile moŜności największej (zarówno teoretycznej, jak
praktycznej) jedności i aby dla osiągnięcia tego celu posługiwać się
związkiem tego świata z jakimś rozumem samodzielnym jako
przyczyną wszystkich tych powiązań. Nie znaczy to jednak, Ŝe przez
to zmyślamy sobie tylko jakąś istność, lecz poniewaŜ poza światem
zmysłowym musi się koniecznie coś dać znaleźć, co tylko przez
czysty intelekt zostaje pomyślane, więc to coś tylko w ten sposób,
choć, co prawda, jedynie według analogii, określamy.
W ten sposób pozostaje w mocy nasze wyŜej sformułowane
zdanie, stanowiące rezultat całej Krytyki, mianowicie «Ŝe rozum za
pomocą wszystkich swych zasad a priori nigdy nas o niczym więcej
nie poucza, jak tylko o przedmiotach moŜliwego doświadczenia, a i co
do nich tylko o tym, co moŜe być poznane w doświadczeniu. Atoli to
zastrzeŜenie nie przeszkadza temu, by rozum mógł nas doprowadzać
aŜ do obiektywnej granicy doświadczenia, mianowicie do związku z
czymś, co samo nie jest przedmiotem doświadczenia, lecz musi być
ostateczną podstawą wszystkich tych przedmiotów. Przy tym jednak
rozum nie poucza nas, jakie to coś jest samo w sobie, lecz tylko czyni
to w związku ze swym własnym zupełnym i ku celom najwyŜszym
zwróconym uŜyciem w dziedzinie moŜliwego doświadczenia. I to
[362] stanowi teŜ cały poŜytek, jakiego moŜemy sobie przy tym w
sposób rozumny Ŝyczyć i z jakiego mamy powód do zadowolenia.
§ 60
Przedstawiliśmy tedy metafizykę według jej podmiotowej
moŜliwości, tak jak metafizyka ta jest dana rzeczywiście w naturalnej
skłonności (in der Naturanlage) rozumu ludzkiego, w tym
mianowicie, co stanowi istotny cci jej opracowania, tj. ze względu na
jej podmiotową moŜliwość. Okazało się jednak przy tym, Ŝe jeŜeli
rozumu nie hamuje i nie utrzymuje w granicach pewna dyscyplina,
moŜliwa tylko dzięki krytyce naukowej, to owo tylko naturalne uŜycie
takiego uzdolnienia naszego rozumu wikła go w przesadne wnioski
dialektyczne, juŜ to pozorne, juŜ to nawet z sobą niezgodne, i Ŝe poza
tym ta mędrkująca metafizyka jest dla posunięcia naprzód poznania
przyrody zbędna, a nawet szkodliwa. Ale wciąŜ jeszcze pozostaje
zadaniem, które warto zbadać, wykrycie celów przyrody, ku którym
mogłaby zmierzać ta skłonność naszego rozumu do pojęć
transcendentnych; albowiem wszystko, co istnieje w przyrodzie, musi
119
przecieŜ być pierwotnie skierowane ku jakiemuś poŜytecznemu
celowi.
Badanie tego rodzaju w istocie rzeczy nasuwa wątpliwości;
przyznaję teŜ, Ŝe to, co tutaj potrafię o tym powiedzieć, będzie tylko
domniemaniem, podobnie jak wszystko, co dotyczy pierwszych celów
przyrody. MoŜe mi to być teŜ dozwolone jedynie w tym przypadku,
gdy
kwestia
nie
dotyczy
obiektywnej
waŜności
sądów
metafizycznych, lecz tylko przyrodzonej do nich skłonności, i leŜy
poza systemem metafizyki w antropologii.
JeŜeli rozpatruję wszystkie idee transcendentalne, których ogół
stanowi właściwe zadanie naturalnego czystego rozumu, zadanie,
które go zmusza do zaniechania rozwaŜania samej tylko przyrody i do
wyjścia poza wszelkie moŜliwe doświadczenie oraz do stworzenia w
tym usiłowaniu tego (wszystko jedno, czy będzie to wiedza, czy
mędrkowanie), co nosi miano metafizyki, wtedy spostrzegam, Ŝe ta
skłonność naturalna ma na celu uwolnić na tyle myśl naszą od więzów
doświadczenia i od ograniczenia kaŜącego jej rozwaŜać samą tylko
przyrodę, by przynajmniej ujrzała przed sobą otwartą dziedzinę, która
zawiera w sobie jedynie przedmioty [przeznaczone] dla czystego
intelektu, których Ŝadna zmysłowość dosięgnąć nie moŜe; co prawda
nie w tym celu, byśmy się przedmiotami tymi zajmowali
spekulatywnie (nie znajdujemy tu bowiem gruntu pod nogami), lecz
aby nadać [363] powszechność zasadom praktycznym, które nie
widząc przed sobą takiej przestrzeni dla swych koniecznych
'oczekiwań i nadziei, nie mogłyby się wznieść do powszechności,
wymaganej niezbędnie przez rozum w celach moralnych.
I oto znajduję, Ŝe idea psychologiczna, choćby nie pozwalała
mi zupełnie wniknąć w czystą i ponad wszelkie pojęcia
doświadczeniowe wzniesioną naturę duszy ludzkiej, jednak dosyć
wyraźnie wskazuje przynajmniej na niedostateczność tych pojęć i
odwodzi mnie w ten sposób od materializmu jako pojęcia psy-
chologicznego nieprzydatnego do wyjaśnienia przyrosty, a nadto
zacieśniającego rozum pod względem praktycznym. Tak samo idee
kosmologiczne, dzięki widocznej niewystarczalności wszelkiego
moŜliwego poznania przyrody do zaspokojenia rozumu w jego
uprawnionych poszukiwaniach, słuŜą do tego, by powstrzymać nas
przed naturalizmem, który chce przyrodę przedstawić jako
samowystarczalną. Wobec tego wreszcie, Ŝe wszelka konieczność
przyrody w świecie zmysłowym zawsze jest uwarunkowana, gdyŜ
zawsze zakłada zaleŜność jednych rzeczy od innych, a konieczności
bezwarunkowej poszukiwać naleŜy tylko w jedności jakiejś przyczyny
120
róŜnej od świata zmysłowego, przy czym, gdyby przyczynowość tej
przyczyny była tylko przyrodą, to znów nie mogłaby nigdy uczynić
zrozumiałym istnienia czegoś przypadkowego jako jej skutku, przeto
za pomocą idei teologicznej rozum wyzwala się od fatalizmu, i to
zarówno od fatalizmu ślepej konieczności przyrody w powiązaniu
samej przyrody pozbawionej pierwszej zasady, jak i od fatalizmu
zawartego w przyczynowości tejŜe samej zasady, i prowadzi do
pojęcia przyczyny przez wolność (einer Ursache durch Freiheit), a
zatem do pojęcia najwyŜszej inteligencji. W ten sposób, jakkolwiek
idee transcendentalne nie słuŜą do tego, by nas pozytywnie pouczać,
to jednak słuŜą w tym celu, by zuchwałe i zacieśniające pole rozumu
twierdzenia materializmu, naturalizmu i fatalizmu obalić, a przez to
zyskać dla idei moralnych przestrzeń poza dziedziną spekulacji. I to,
jak mi się wydaje, dawałoby do pewnego stopnia wyjaśnienie owej
naturalnej skłonności.
PoŜytek praktyczny, jaki przynieść moŜe nauka wyłącznie
spekulatywna, leŜy poza granicami takiej nauki, moŜe więc być
uwaŜany tylko za pewnego rodzaju scholion i, jak wszelkie scholia,
nie naleŜy do samej nauki jako jej część. Mimo to jednak związek ten
znajduje się co najmniej wewnątrz granic filozofii, przede wszystkim
tej, która czerpie z czystych źródeł rozumowych, gdzie spekulatywne
uŜycie rozumu w metafizyce musi koniecznie tworzyć jedność z jego
uŜyciem [364] praktycznym w etyce. Dlatego teŜ nieunikniona
dialektyka czystego rozumu, rozpatrywana w metafizyce jako
skłonność naturalna, zasługuje na to, aby została wyjaśniona nie tylko
jako złuda, którą trzeba rozwiać, lecz równieŜ, co do swego celu, jako
pewne urządzenie przyrody (Naturanstalt) — chociaŜ tego, jako
czegoś nadobowiązkowego, nie ma się prawa wymagać od właściwej
metafizyki.
Za drugie scholion, bardziej jednak z treścią metafizyki
spokrewnione,
naleŜałoby
uwaŜać
rozwiązanie
zagadnień
poruszonych w Krytyce [A], str. 647—668. Tam bowiem wyłoŜone są
pewne zasady rozumowe, określające a priori porządek przyrody, czy
teŜ raczej intelekt, który praw tego porządku poszukiwać powinien
przez doświadczenie. Zasady te wydają się konstytutywne i
prawodawcze dla doświadczenia, choć wypływają z samego tylko
rozumu, którego nie powinno się, tak jak intelekt, uwaŜać za zasadę
moŜliwego doświadczenia. Czy zgodność ta polega na tym, Ŝe tak jak
przyroda sama w sobie nie tkwi w zjawiskach ani w ich źródle,
zmysłowości, lecz polega tylko na związku zmysłowości z intelektem,
podobnie i temu intelektowi tylko w związku z rozumem mogłaby
121
przypaść w udziale całkowita jedność jego stosowania (w jednym
systemie) gwoli całemu moŜliwemu doświadczeniu, czy więc i
doświadczenie poddane byłoby pośrednio prawodawstwu rozumu, nad
tą kwestią niechaj nadal zastanawiają się ci, którzy naturę rozumu
chcą śledzić równieŜ poza jego uŜyciem w metafizyce, jeszcze nawet
w ogólnych zasadach, mających na celu usystematyzowanie historii
naturalnej w ogóle. Zadanie to bowiem przedstawiłem wprawdzie w
samym dziele jako waŜne, lecz nie próbowałem go rozwiązać
63
.
[365] Na tym kończę analityczne rozwiązanie postawionego
przeze mnie głównego pytania: W jaki sposób jest moŜliwa
metafizyka w ogóle? — wzniósłszy się od tego stanu, w którym
uŜycie metafizyki dane jest rzeczywiście, przynajmniej w skutkach,
do podstaw jej moŜliwości.
ROZWIĄZANIE OGÓLNEGO PYTANIA
PROLEGOMENÓW:
W JAKI SPOSÓB JEST MOśLIWA METAFIZYKA
JAKO NAUKA?
Metafizyka, jako naturalna skłonność rozumu, istnieje
rzeczywiście, lecz sama przez się jest teŜ (jak tego dowiodło
analityczne rozwiązanie trzeciego głównego pytania) dialektyczna i
zwodnicza. Chcieć więc od niej uzyskać zasady, i w ich uŜyciu iść za
naturalną wprawdzie, niemniej jednak błędną złudą — to znaczy
63
[przyp. Kanta]: Moją nieustanną troską w Krytyce było nie
zaniedbać niczego, co mogłoby doprowadzić do zupełności zbadanie
natury czystego rozumu, choćby to miało leŜeć nie wiem jak głęboko
ukryte. Otrzymawszy wskazówkę dotyczącą tego, jakie badanie
naleŜy jeszcze przeprowadzić, kaŜdy, zaleŜnie juŜ od swojej woli,
będzie mógł posunąć je tak daleko, jak sam zechce. A wskazań tych
moŜna słusznie oczekiwać od tego, kto wziął sobie za zadanie
wymierzyć cały ten obszar, aby W następstwie pozostawić go innym
dla przyszłej uprawy i dowolnego podziału. Tutaj teŜ naleŜą obydwa
scholia, które wobec swej oschłości niełatwo mogłyby pociągnąć ku
sobie amatorów i dlatego teŜ podane zostały tylko dla znawców.
122
nigdy nie stworzyć nauki, lecz tylko próŜną sztukę dialektyczną, w
której jedna szkoła moŜe drugą wyprzedzić, lecz Ŝadna nigdy nie
moŜe zdobyć uprawnionego i trwałego uznania.
AŜeby metafizyka mogła obecnie rościć prawo nie tylko do
zwodniczego wmawiania czegoś, lecz i do pełnego zrozumienia i
poznania (Einsicht) oraz przekonania co do słuszności, na to potrzeba,
by krytyka rozumu wyłoŜyła, i to w postaci zupełnego systemu,
wszystko, co następuje, a więc: zasób całkowity pojęć a priori, ich
podział według róŜnych źródeł, zmysłowości, intelektu i rozumu, dalej
zupełną ich tablice i rozczłonkowanie wszystkich tych pojęć, wraz z
tym wszystkim, co daje się stąd wywnioskować, następnie zaś przede
wszystkim, za pomocą dedukcji tych pojęć, moŜliwość syntetycznego
poznania a priori, zasady uŜycia tych pojęć, a w końcu ich granice.
Zawiera więc Krytyka, i tylko ona, cały dokładnie sprawdzony i uza-
sadniony plan, a nawet wszystkie środki wykonania, według których
moŜe być urzeczywistniona metafizyka jako nauka; za pomocą innych
dróg i środków jest ona niemoŜliwa. Zachodzi więc tu pytanie nie tyle
co do tego, w jaki sposób zajęcie to jest moŜliwe, jak raczej co do tego
tylko, w jaki sposób je uruchomić i odwieść dobre głowy od
dotychczasowego opacznego i bezpłodnego, a skłonić do nieomylnego
jej opracowania, i w jaki sposób takie zjednoczenie usiłowań dałoby
się najodpowiedniej skierować ku wspólnemu celowi.
Jedno jest pewne: kto raz zasmakował w krytyce, [366] temu
obrzydła na zawsze wszelka dogmatyczna gadanina, którą dawniej
tolerował z konieczności, gdyŜ rozum jego potrzebował czegoś, czym
by się zajął, a nic lepszego znaleźć nie mógł. Krytyka pozostaje
zupełnie w takim stosunku do zwykłej metafizyki szkolnej, jak chemia
do alchemii lub astronomia do wróŜbiarskiej astrologii. Ręczę za to,
Ŝ
e ktokolwiek przemyślał i zrozumiał zasady krytyki, choćby tylko
według tych Prolegomenów, ten nigdy nie wróci do owej starej i
sofistycznej pseudonauki; będzie on z pewną rozkoszą spoglądał ku
metafizyce, która teraz jest juŜ rzeczywiście w jego mocy, nie
wymaga juŜ odkryć przygotowawczych i po raz pierwszy moŜe
dostarczyć rozumowi trwałego zadowolenia. Na tym bowiem polega
pierwszeństwo, na które spośród wszystkich moŜliwych nauk jedynie
metafizyka moŜe liczyć z pewnością, Ŝe mianowicie moŜe ona być
doprowadzona do- doskonałości i do stanu trwałego, w którym juŜ nie
powinna ulegać dalszym zmianom i nie jest teŜ zdolna do rozrostu
przez nowe odkrycia. Tu bowiem rozum ma źródła swego poznania
nie w przedmiotach i w ich danych naocznych (które nie mogą go juŜ
o niczym więcej pouczyć), lecz w samym sobie. I skoro zasady swej
123
władzy przedstawił w zupełności i w sposób określony, zabezpieczony
przeciw wszelkim nieporozumieniom, to nic juŜ nie pozostaje, co
mógłby czysty rozum a priori poznać, a nawet co do czego mógłby
stawiać uzasadnione pytania. Niewątpliwie nadzieja na zdobycie wie-
dzy tak określonej i zamkniętej w sobie posiada szczególny powab,
bez względu na wszelki poŜytek (o którym później jeszcze będę
mówić).
Wszelka fałszywa sztuka, wszelka mądrość próŜna trwa tylko
do czasu, w końcu bowiem niszczy samą siebie, i najwyŜszy stopień
jej kultury jest równocześnie chwilą jej upadku. śe czas ten nadszedł
teraz, jeŜeli idzie o metafizykę, tego dowodem stan, w który popadła
ona u wszystkich oświeconych narodów, pomimo całej gorliwości, z
jaką zresztą wszelkie nauki bywają przez nie uprawiane. Dawny ustrój
studiów uniwersyteckich zachowuje jeszcze jej cień, i jedna tylko
Akademia Nauk przez wyznaczanie nagród pobudza jeszcze od czasu
do czasu do podjęcia w niej takiej lub innej próby; ale do nauk
ś
cisłych juŜ się metafizyki nie zalicza i gdybyśmy np. jakiegoś
utalentowanego męŜa nazwać chcieli wielkim metafizykiem, to
wyobraźmy sobie, w jaki sposób przyjąłby on tę pochwałę w dobrej
myśli wypowiedzianą, lecz w nikim zaiste nie budzącą zazdrości.
Choć jednak czas upadku wszelkiej dogmatycznej [367]
metafizyki bezsprzecznie juŜ nadszedł, to brak przecieŜ jeszcze
niejednego, by móc powiedzieć, Ŝe pojawił się juŜ czas jej odrodzenia
za pomocą gruntownej i zupełnej krytyki rozumu. Wszelkie przejścia
od pewnej skłonności do skłonności jej przeciwstawnej przechodzą
przez stan obojętności, a chwila ta, choć najbardziej niebezpieczna dla
autora, jest jednak, jak mi się wydaje, najbardziej sprzyjająca dla
nauki. Gdy bowiem przez całkowite rozdzielenie uprzednich
powiązań wygasa duch partyjności, wówczas umysły znajdują się w
najlepszym usposobieniu, aby stopniowo dać posłuch propozycjom
mającym na celu wytworzenie związków według innego planu.
JeŜeli powiadam, Ŝe spodziewam się po niniejszych
Prolegomenach, iŜ oŜywią one, być moŜe, badania na polu krytyki, a
powszechnemu duchowi filozofii, któremu w spekulatywnej części
brak, jak się zdaje, pokarmu, dostarczą nowego i wiele obiecującego
przedmiotu badań, to juŜ z góry mogę sobie przedstawić, Ŝe kaŜdy,
kogo zniechęciły i znudziły cierniste ścieŜki, po których wiodłem go
w Krytyce, będzie mnie pytał, na czym teŜ tę nadzieję opieram.
Odpowiadam: Na nieodpartym prawie konieczności.
ś
e duch ludzki poniecha całkowicie badań metafizycznych,
tego nie naleŜy oczekiwać, podobnie jak nie oczekujemy tego, Ŝe
124
kiedyś przestaniemy zupełnie oddychać, aby wciąŜ nie zaczerpywać
powietrza zanieczyszczonego. Będzie przeto zawsze istniała na
ś
wiecie metafizyka, i to u wszystkich ludzi, a zwłaszcza u ludzi
myślących. W braku jasnych wskazówek kaŜdy ją sobie sporządzi
według własnego pomysłu. OtóŜ to, co dotychczas nosiło miano
metafizyki, nie moŜe zadowolić Ŝadnego umysłu krytycznego. Jest
jednakŜe rzeczą równieŜ niemoŜliwą całkowicie wyrzec się me-
tafizyki. Trzeba przeto wreszcie podjąć próbę krytyki czystego
rozumu albo, jeŜeli taką krytykę juŜ mamy, podjąć badania nad nią i
poddać ją powszechnemu rozpatrzeniu, gdyŜ tylko w ten sposób
moŜna zaradzić owej palącej potrzebie, która jest czymś więcej
jeszcze niŜ prostą Ŝądzą wiedzy.
Gdy kończę czytać jakieś dzieło treści metafizycznej, które
przez określoność swych pojęć, przez rozmaitość, porządek i łatwy
wykład zarówno zajmowało mnie, jak i kształciło, nie mogę, odkąd
wiem, czym jest [368] krytyka, powstrzymać się od pytania: Czy autor
ten posunął metafizykę choć o krok naprzód? Uczonych męŜów, któ-
rych dzieła były dla mnie pod innym względem poŜyteczne i
przyczyniały się zawsze do kształcenia mych sił umysłowych, proszę
o wybaczenie mi, jeŜeli wyznam, Ŝe zarówno w ich, jak i w moich
własnych pomniejszych próbach
64
(na rzecz których przemawia
przecieŜ miłość własna) nie mogłem znaleźć najmniejszego nawet
postępu nauki, a to z tego zupełnie naturalnego powodu, Ŝe nauki tej
jeszcze nie było i Ŝe nie moŜna jej teŜ po kawałku zbudować, lecz jej
zarodek musi być uprzednio całkowicie juŜ uformowany w krytyce.
AŜeby jednak zapobiec wszelkim nieporozumieniom, naleŜy
przypomnieć sobie to, co juŜ było powiedziane: Ŝe analityczne
traktowanie naszych pojęć przynosi wprawdzie znaczny poŜytek
intelektowi, lecz nauki (metafizyki) w najmniejszym stopniu nie
posuwa naprzód, poniewaŜ owe rozczłonkowania pojęć przedstawiają
tylko materiał, z którego dopiero nauka ma być wyciosana. MoŜemy
przeto jak najpiękniej rozczłonkować i określić pojęcie substancji i
cech przypadkowych — jest to rzecz doskonała, jako przygotowanie
do jakiegoś przyszłego uŜytku; jeŜeli jednak wcale nie mogę dowieść,
Ŝ
e we wszystkim, co istnieje, substancja trwa, a zmianie ulegają tylko
cechy przypadkowe, to przez wszystkie owe rozczłonkowania nauka
w najmniejszym stopniu nie posunęła się naprzód. OtóŜ metafizyka
nie zdołała dotychczas dowieść w sposób a priori waŜny ani
64
Kant ma tu na myśli swoje prace z okresu przedkrytycznego (1748
— 1770). (B. B.)
125
powyŜszego twierdzenia, ani zasady racji dostatecznej, tym mniej
jeszcze jakiegoś bardziej skomplikowanego twierdzenia, np.
naleŜącego do psychologii lub do kosmologii, i w ogóle Ŝadnego
twierdzenia syntetycznego. A więc przez całą tamtą analizę nic nie
zdziałano, nic nie stworzono, niczego nie posunięto naprzód, a nauka
mimo cały ten zgiełk i wrzawę ciągle jeszcze tam się znajduje, gdzie
była za czasów Arystotelesa, chociaŜ prace przygotowawcze do niej,
gdyby tylko znaleziono nić przewodnią prowadzącą do poznań
syntetycznych, wypadłyby bezsprzecznie lepiej niŜ kiedykolwiek
przedtem.
Jeśli ktoś czuje się tym obraŜony, to moŜe łatwo obalić to
oskarŜenie, przytaczając chociaŜ jedno zdanie syntetyczne naleŜące do
metafizyki, które podejmie się udowodnić a priori sposobem
dogmatycznym. Albowiem tylko wtedy, gdy tego dokona, przyznam
mu, Ŝe rzeczywiście posunął tę naukę naprzód, choćby twierdzenie to
i poza tym było dostatecznie potwierdzone przez pospolite
doświadczenie. Nie moŜe być Ŝądania bardziej umiarkowanego i
bardziej
słusznego,
a
w
przypadku
(niechybnie
pewnym)
niewykonania go — [369] dekretu bardziej sprawiedliwego nad ten,
Ŝ
e metafizyka, jako nauka, dotychczas wcale nie istniała.
Przeciw dwom tylko rzeczom muszę się zastrzec w razie,
gdyby wyzwanie moje zostało przyjęte: po pierwsze, przeciw zabawie
w prawdopodobieństwo i snucie przypuszczeń, która w równej mierze
nie przystoi metafizyce, jak geometrii; po drugie, przeciw rozstrzy-
ganiu za pomocą róŜdŜki czarodziejskiej tak zwanego zdrowego
ludzkiego rozsądku (des sogenannten gesunden Menschenverstandes),
która bije nie kaŜdego, lecz kieruje się według osobistych
właściwości.
Albowiem co się tyczy pierwszego, to nie moŜna znaleźć nic
bardziej niedorzecznego nad chęć oparcia sądów w metafizyce, w
filozofii [płynącej] z czystego rozumu, na prawdopodobieństwie i
przypuszczeniu. Wszystko, co ma być poznane a priori, jest tym
samym podawane za apodyktycznie pewne i musi teŜ być w ten
sposób dowiedzione. Równie dobrze moŜna byłoby geometrię lub
arytmetykę opierać na przypuszczeniach. Co się bowiem tyczy
arytmetycznego
calculus
probabilium,
to
zawiera
on
nie
prawdopodobne, lecz zupełnie pewne sądy o stopniu moŜliwości
pewnych przypadków, przy danych takich samych warunkach, które
to przypadki w sumie wszystkich moŜliwych przypadków całkiem
niezawodnie zajść muszą zgodnie z prawidłem, choć prawidło to nie
jest
dostatecznie
określone.
W
odniesieniu
do
kaŜdego
126
poszczególnego przypadku tylko w empirycznym przyrodoznawstwie
moŜna tolerować przypuszczenia (za pomocą indukcji i analogii), przy
czym jednak przynajmniej moŜliwość tego, co przyjmuje, musi być
całkowicie pewna.
Gorzej jeszcze przedstawia się sprawa z powoływaniem się na
zdrowy rozsądek ludzki, gdy mowa o pojęciach i zasadach, nie o ile
mają one być waŜne w odniesieniu do doświadczenia, lecz o ile chcą
być podawane jako waŜne równieŜ i poza obrębem warunków
doświadczenia. CzymŜe bowiem jest zdrowy rozsądek (der gesunde
Verstand)? Jest to rozsądek pospolity (der gemeine Verstand), o ile
wydaje sądy słuszne. A czym jest ów pospolity rozsądek? Jest to
władza poznania oraz uŜytku prawideł in concreto, w odróŜnieniu od
intelektu spekulatywnego (der spekulative Verstand)
t
który jest władzą
poznania prawideł in abstracto. Rozsądek pospolity zaledwie tedy
zdoła zrozumieć prawidło, Ŝe wszystko, co się zdarza, jest przez swą
przyczynę określone, nigdy jednak nie będzie mógł wniknąć w nie w
całej jego ogólności. Wymaga więc z tego powodu przykładu z
doświadczenia i skoro słyszy, Ŝe przykład taki nie orzeka nic innego
nad to, co myślał zawsze, gdy mu stłuczono [370] szybę lub gdy
zniknął mu jakiś sprzęt domowy, wtedy zasadę tę rozumie i ją
przyjmuje. Rozsądek pospolity ma zastosowanie tylko o tyle, o ile
prawidła swe (choć są one w nim rzeczywiście a priori) moŜe
zobaczyć potwierdzone w doświadczeniu; zrozumienie przeto tych
prawideł a priori i niezaleŜnie od doświadczenia naleŜy do intelektu
spekulatywnego i znajduje się całkowicie poza widnokręgiem
rozsądku pospolitego. Atoli metafizyka ma przecieŜ do czynienia
jedynie z tym drugim rodzajem poznania, i na pewno źle to świadczy
o naszym zdrowym rozsądku, gdy powołujemy się jako na
poręczyciela na tenŜe zdrowy rozsądek, który nie ma tu nic do
powiedzenia i na który teŜ normalnie patrzymy z lekcewaŜeniem,
chyba Ŝe jesteśmy w trudnym połoŜeniu i nie umiemy sobie w swej
spekulacji ani poradzić, ani pomóc.
Jest to zwykły wybieg, jakim się posługują ci fałszywi
przyjaciele pospolitego rozsądku ludzkiego (który go czasem stawiają
wysoko, na ogół jednak nim gardzą), kiedy mówią, Ŝe muszą jednak
ostatecznie istnieć pewne twierdzenia, które byłyby bezpośrednio
pewne i co do których nie tylko nie trzeba dawać dowodu, lecz w
ogóle nie trzeba z nich zdawać sprawy, gdyŜ w przeciwnym razie
nigdy byśmy z podstawami naszych sądów nie doszli do końca. Atoli
dla dowodu owego prawa nie mogą oni (z wyjątkiem zasady
sprzeczności, która jednak nie wystarcza do wykazania prawdy sądów
127
syntetycznych) przytoczyć nigdy jakiegoś innego niewątpliwego sądu,
który mogliby bezpośrednio przypisać pospolitemu rozsądkowi
ludzkiemu, jak tylko twierdzenia matematyczne, np. Ŝe dwa razy dwa
jest cztery, Ŝe między dwoma punktami jest tylko jedna linia prosta, i
wiele innych. Lecz są to sądy, które o niebo całe róŜnią się od sądów
metafizyki. W matematyce bowiem mogę za pomocą samego swego
myślenia wytworzyć (skonstruować) to wszystko, co przedstawiani
sobie za pomocą pewnego pojęcia jako moŜliwe. Dołączam kolejno
do jednej dwójki drugą dwójkę i sam tworzę liczbę cztery lub
prowadzę w myśli od jednego punktu do drugiego rozmaite linie, przy
czym mogę przeprowadzić tylko jedną taką linię, która we
wszystkich swych częściach (zarówno równych, jak i nierównych) jest
do siebie podobna. JednakŜe za pomocą całej swej siły myślenia nie
zdołam z pojęcia pewnej rzeczy wyprowadzić pojęcia czegoś innego,
czego istnienie związane jest koniecznie z pierwszą rzeczą, lecz
muszę się tu odwołać do doświadczenia, i aczkolwiek intelekt mój
dostarcza mi a priori (zawsze jednak w związku z moŜliwym
doświadczeniem)
pojęcia
o
takim
powiązaniu
(pojęcia
przyczynowości), to jednak nie mogę, tak jak to czynię z pojęciami
matematyki, przedstawić go a priori w naoczności, a przeto [371]
moŜliwości jego wyłoŜyć a priori, owszem, pojęcie to wraz z
zasadami jego zastosowania, jeŜeli ma być waŜne a priori — czego
przecieŜ Ŝąda metafizyka — zawsze wymaga uprawnienia i
wywodu swej moŜliwości. W przeciwnym bowiem razie nie
wiadomo, jak daleko sięga jego waŜność i czy moŜe ono być uŜyte
tylko w doświadczeniu, czy teŜ i poza nim. A więc w metafizyce,
jako nauce spekulatywnej czystego rozumu, nigdy nie moŜna się
powoływać na pospolity rozsądek ludzki; moŜna to natomiast czynić
wtedy, gdy się jest zmuszonym ją porzucić i zrezygnować (w
pewnych
sprawach)
ze
wszelkiego
czystego
poznania
spekulatywnego, które zawsze musi być środkiem, a przeto i z samej
metafizyki i jej pouczeń, i gdy okazuje się, Ŝe rozumna wiara jest
jedynie dla nas moŜliwa, a dla potrzeb naszych równieŜ i
wystarczająca (a być moŜe, Ŝe bardziej od samej wiedzy zbawienna).
Albowiem wtedy postać rzeczy zmienia się zupełnie. Metafizyka musi
być nauką nie tylko w całości, lecz i we wszystkich swych częściach,
w przeciwnym razie jest niczym; albowiem jako dociekanie czystego
rozumu moŜe się oprzeć jedynie na ogólnych zrozumieniach
(allgemeine
Einsichten).
Poza
metafizyką
jednak
prawdo-
podobieństwo i zdrowy rozsądek ludzki mogą zupełnie dobrze
posiadać poŜyteczny i uprawniony uŜytek, lecz według całkowicie
128
własnych zasad, których znaczenie zawsze jest zaleŜne od związku z
czynnikami praktycznymi.
Oto, czego dla moŜliwości metafizyki jako nauki czuję się w
prawie wymagać.
DODATEK
O TYM, CO STAĆ SIĘ MOśE DLA
URZECZYWISTNIENIA METAFIZYKI
JAKO NAUKI
Wobec tego, Ŝe Ŝadna z dróg, którymi dotychczas kroczono,
celu tego nie osiągnęła i bez uprzedniej krytyki czystego rozumu cel
ten nie będzie nigdy osiągnięty, nie pozbawione słuszności wydaje się
wymaganie, aby poddano ścisłemu i starannemu zbadaniu próbę, która
tutaj została przedstawiona, chyba Ŝe uwaŜa się za jeszcze bardziej
wskazane zrzec się raczej całkowicie wszelkich roszczeń do
metafizyki. W tym przypadku nie moŜna temu nic zarzucić, o ile tylko
pozostaje się wiernym swemu postanowieniu. Idąc za rzeczywistym
biegiem rzeczy, a nie za takim, jaki być powinien, spotykamy
dwojakiego rodzaju sądy: sąd, który poprzedza badanie— taki jest w
naszym przypadku sąd, kiedy to czytelnik, na podstawie swojej
metafizyki, wyrokuje o krytyce czystego rozumu (która moŜliwość
metafizyki ma dopiero zbadać); a następnie drugi: sąd,
który następuje
po badaniu, kiedy to czytelnik potrafi na czas pewien odsunąć na bok
wnioski,
wypływające
z
badań
krytycznych,
dosyć
silnie
sprzeciwiających się przez niego metafizyce, i najpierw bada
podstawy, na których owe wnioski się opierają. Gdyby to, co wykłada
pospolita metafizyka, było niewątpliwie pewne (tak pewne jak np.
geometria), to pierwszy sposób wydawania sądu byłby słuszny; jeŜeli
bowiem wnioski wyprowadzone z pewnych zasad są w sprzeczności z
niewątpliwymi prawdami, wtedy zasady owe są błędne i naleŜy je bez
wszelkich dalszych badań odrzucić. JeŜeli jednak tak nie jest, jeŜeli
metafizyka
nie
posiada
zapasu
bezsprzecznie
pewnych
(syntetycznych) twierdzeń, a moŜe nawet przeciwnie, jeŜeli znaczna
129
liczba jej twierdzeń, zarówno ułudnych, jak i najlepszych, w swych
wnioskach pozostaje z sobą w sprzeczności i w ogóle nie moŜna w
niej znaleźć jakiegoś pewnego kryterium prawdziwości twierdzeń we
właściwym znaczeniu metafizycznych (syntetycznych), to pierwszy
sposób wydawania sądu nie moŜe mieć miejsca; w takim wypadku
zbadanie zasad krytyki powinno wyprzedzać wszelki sąd o ich
wartości lub braku wartości.
PRZYKŁAD SĄDU O KRYTYCE PRZED
JEJ ZBADANIEM
Sąd tego rodzaju moŜna znaleźć w «Göttingische gelehrte
Anzeigen» w trzecim dodatku z dn. 19 stycznia 1782 r., str. 40 i nast.
Gdy autor dobrze obeznany z przedmiotem swego dzieła, które
starał się opracować całkowicie na podstawie rozmyślań własnych,
dostanie się w ręce recenzenta, który ze swej strony jest dosyć
wnikliwy, aŜeby dotrzeć do momentów, na których właściwie polega
wartość lub brak wartości dzieła, tj. recenzenta, który nie trzyma się
słów, lecz stara się wniknąć w rzecz, a nie tylko przesiewa i bada
zasady, z których autor wyszedł, to choćby surowość sądu nie
podobała się autorowi, publiczność pozostaje na to obojętna, gdyŜ
odnosi korzyść. Nawet sam autor moŜe być zadowolony, bo ma
sposobność do sprostowania lub wyjaśnienia [373] swych prac, które
od razu zostały zbadane przez znawcę, j w ten sposób, jeŜeli jest
przekonany, Ŝe w zasadzie ma słuszność, ma moŜność usunąć
zawczasu kamień obrazy, który w przyszłości mógłby jego dziełu
przynieść szkodę.
Ja wobec mego recenzenta znajduję się w zupełnie innym
połoŜeniu. Wydaje się, Ŝe on wcale nie rozumie, o co właściwie
chodziło w badaniu, którym się zajmowałem (z powodzeniem czy bez
powodzenia). Gzy powodem tego był brak cierpliwości, niezbędnej do
przemyślenia obszernego dzieła, czy teŜ zły humor z powodu reformy
groŜącej nauce, w której, jego zdaniem, wszystko juŜ od dawna
doprowadzone było do porządku, czy teŜ, czego przypuszczać nie
chcę, naprawdę ograniczona zdolność pojmowania, która mu nie po-
zwoliła wznieść się myślą ponad swoją szkolną metafizykę, dość, Ŝe
przebiega on z impetem długi szereg zdań, przy których, bez
znajomości ich przesłanek, nie moŜna w ogóle nic pomyśleć, tu i
ówdzie rozsiewa swe zarzuty, których zasadność dla czytelnika
130
równie mało jest widoczna, jak mało zrozumiałe są zdania, przeciwko
którym zarzuty te mają być skierowane; w ten sposób nie moŜe on ani
publiczności pouczyć, ani teŜ mi w najmniejszym stopniu zaszkodzić
w opinii znawców. Z tych powodów pominąłbym całkowicie
powyŜszą ocenę, gdyby nie dawała mi ona sposobności do pewnych
wyjaśnień, mogących w pewnych przypadkach zabezpieczyć
czytelnika tych Prolegomenów przed nieporozumieniem.
AŜeby jednak zająć stanowisko, z którego najłatwiej moŜna by
całe dzieło przedstawić w sposób dla autora niekorzystny, nie
potrzebując przy tym trudzić się jakimś specjalnym badaniem,
recenzent zaczyna i kończy w ten. sposób, Ŝe mówi; «Dzieło to
stanowi system transcendentnego
65
(lub, jak on to tłumaczy, wyŜ-
szego
66
) idealizmu».
[374] Rzuciwszy tylko okiem na te słowa, od razu zrozu-
miałem, co to będzie za recenzja; mniej więcej taka, jak gdyby ktoś,
kto nigdy nie słyszał o geometrii i nie widział Ŝadnej ksiąŜki z tej
dziedziny, dostał do rąk Euklidesa i proszony o wypowiedzenie sądu o
tym dziele, przy którego przerzucaniu natrafił na wiele figur,
powiedział mniej więcej tak: «KsiąŜka ta jest systematycznym
podręcznikiem rysunku; autor posługuje się specjalnym językiem dla
65
W recenzji getyngeńskiej, o której pisze tu Kant, jest
«transcendentalnego» (des transcendentellen); «transcendentnego»
jest zapewne błędem drukarskim w tekście Kanta; por. niŜej w
przypisie «transcendentalny» (transcendental). (I. K.)
66
[przyp. Kanta]: Na Boga, tylko nie «wyŜszy». Nie dla mnie są
wysokie wieŜe i do takich wieŜ podobne metafizyczne wielkości,
wokół których, jednych i drugich, zwykle bywa wicie wiatru. Miejsce
moje
to
płodne
bathos
[głębia]
doświadczenia,
a
wyraz
«transcendentalny» — którego znaczenia, od tak wielu stron przeze
mnie wyjaśnionego, recenzent nawet nie pojął (tak pobieŜnie
wszystko rozpatrywał!) — oznacza nie coś, co wykracza poza
wszelkie doświadczenie, lecz coś, co doświadczenie wprawdzie (a
priori) wyprzedza, nie jest jednak do niczego więcej przeznaczone,
jak tylko do umoŜliwienia poznania doświadczeniowego. Skoro
pojęcia przekraczają doświadczenie, wtedy uŜytek ich zwie się [374]
transcendentnym i taki uŜytek odróŜnia się od uŜytku immanentnego,
tj. ograniczonego do doświadczenia. Przeciw wszelkim tego rodzaju
nieporozumieniom zabezpieczyliśmy się dostatecznie w samym
dziele. Recenzent jednak korzyść swą widział w opieraniu się na
nieporozumieniach.
131
podania przepisów ciemnych i niezrozumiałych, które w rezultacie nie
mogą jednak doprowadzić do niczego więcej, jak tylko do tego, co
kaŜdy osiągnąć zdoła za pomocą dobrego, naturalnego mierzenia na
oko itd.».
Ale przyjrzyjmy się jednak bliŜej, co to jest za idealizm, który
przewija się przez całe moje dzieło, choć bynajmniej nie stanowi
jeszcze duszy systemu.
Teza wszystkich prawdziwych idealistów, począwszy od
szkoły eleackiej do biskupa Berkeleya włącznie, zawarta jest w
następującej formule: «Wszelkie poznanie za pomocą zmysłów i
doświadczenia to nic innego, jak tylko złuda, jedynie w ideach
czystego intelektu i rozumu jest prawda».
Zasada natomiast, która moim idealizmem całkowicie kieruje i
go określa, brzmi tak: «Wszelkie poznanie rzeczy na podstawie
samego tylko czystego intelektu lub czystego rozumu to nic innego,
jak tylko złuda, i jedynie w doświadczeniu jest prawda».
To jest przecieŜ akurat przeciwieństwo tamtego, właściwego
idealizmu. Jak się to więc stało, Ŝe posługuję się terminem «idealizm»
dla celów wręcz odwrotnych, a dopatruję się go, tak jak mój
recenzent, wszędzie?
Usunięcie tej trudności polega na czymś, co przy dobrej woli
łatwo moŜna by zrozumieć na podstawie kontekstu całości dzieła.
Przestrzeń i czas wraz ze wszystkim, co w sobie zawierają, nie są
rzeczami lub ich własnościami samymi w sobie, lecz naleŜą tylko do
ich zjawisk. Dotąd naleŜę więc do tego samego wyznania, co tamci
idealiści. Tylko Ŝe oni, a zwłaszcza Berkeley, uwaŜali przestrzeń
jedynie za empiryczne wyobraŜenie; podobnie jak istniejące w
przestrzeni zjawiska, mielibyśmy i przestrzeń wraz ze wszystkimi jej
własnościami poznawać jedynie za pomocą doświadczenia lub
spostrzeŜenia. Ja natomiast, po pierwsze, wykazuję, [375] Ŝe
przestrzeń (jak równieŜ i czas, na który Berkeley nie zwrócił uwagi)
wraz ze wszystkimi jej określeniami moŜe być przez nas poznana a
priori, albowiem przestrzeń, podobnie jak i czas, jest w nas przed
wszelkim spostrzeŜeniem czy doświadczeniem, jako czysta forma
naszej zmysłowości, i umoŜliwia wszelką naoczność zmysłową, a
przeto i wszelkie zjawiska. Z tego wynika następnie: poniewaŜ
prawda polega na powszechnych i koniecznych prawach jako swych
kryteriach, przeto u Berkeleya doświadczenie nie moŜe mieć Ŝadnych
kryteriów prawdy, gdyŜ dla zjawisk doświadczenia nie została (przez
niego) przyjęta Ŝadna podstawa a priori. Stąd zaś wynikło [u
Berkeleya], Ŝe doświadczenie nie jest niczym, jak tylko samą złudą,
132
gdy u nas przeciwnie, przestrzeń i czas (w połączeniu z czystymi
pojęciami intelektu a priori) określają dla wszelkiego moŜliwego
doświadczenia prawo, dające zarazem pewne kryterium dla
odróŜnienia w nim prawdy od złudy
67
.
Mój tak zwany (właściwie krytyczny) idealizm jest wiec
idealizmem zupełnie swoistego rodzaju, mianowicie takim, Ŝe obala
idealizm zwykły. Dzięki niemu dopiero wszelkie poznanie a priori,
nawet poznanie geometryczne, uzyskuje realność przedmiotową, która
bez tej dowiedzionej przeze mnie idealności przestrzeni i czasu nie
mogłaby być głoszona, nawet przez najgorliwszych realistów. Wobec
takiego stanu rzeczy Ŝyczyłbym sobie, w celu uniknięcia
nieporozumień, Ŝebym temu swemu pojęciu mógł nadać inna nazwę
— lecz zmienić go całkowicie się nie da. Niechaj mi przeto będzie
wolno nazywać je w przyszłości, jak to juŜ wyŜej wspomniałem,
idealizmem formalnym, a lepiej jeszcze: krytycznym, aŜeby odróŜnić
go od dogmatycznego idealizmu Berkeleya i sceptycznego idealizmu
Kartezjusza.
Poza tym, w ocenie mojej ksiąŜki nie znajduję nic godnego
uwagi. Autor tej oceny sądzi o wszystkim całkowicie en gros — jest to
sposób mądrze obrany, bo [376] przy tym nie zdradza swej własnej
wiedzy czy niewiedzy. Jeden jedyny wyczerpujący sąd en détail do-
tyczący głównej kwestii ujawniłby, być moŜe, albo mój błąd, albo teŜ
miarę zrozumienia rzeczy, jakie posiada recenzent w tego rodzaju
badaniach. AŜeby zaś czytelnikom, wyrabiającym sobie zwykle
pojęcie o ksiąŜkach tylko na podstawie informacji dziennikarskich,
odebrać zawczasu chęć do przeczytania samej ksiąŜki, uŜył recenzent
nieźle pomyślanego wybiegu, mianowicie wyrecytował jednym tchem
wielką liczbę zdań, które wyrwane ze związku z ich dowodami i
wyjaśnieniami (a Ŝe są jeszcze przy tym tak antypodycznie
przeciwstawne wszelkiej metafizyce szkolnej), muszą z konieczności
67
[przyp. Kanta]: Właściwy idealizm ma zawsze jakiś cel
fantastyczny (schwärmerisch), i nie moŜe teŜ mieć innego; natomiast
mój idealizm jest tylko po to, by moŜna było pojąć moŜliwość naszej
wiedzy a priori o przed miotach doświadczenia, co przedstawia
zagadnienie dotychczas nie [375] tylko nie rozwiązane, lecz nawet nie
postawione. Przez to zaś upada cały idealizm fantastyczny, który (jak
to widać juŜ u Platona) z istnienia naszych poznań a priori (nawet z
poznań geometrycznych) wnioskował o jakimś oglądaniu innym
aniŜeli zmysłowe (mianowicie umysłowym), poniewaŜ nikomu nawet
na myśl nie przyszło, Ŝeby i zmysły równieŜ miały oglądać a priori.
133
brzmieć
niedorzecznie.
Znudziwszy
tym
czytelnika
aŜ
do
obrzydliwości, a następnie zaznajomiwszy mnie z pełną głębokiego
sensu sentencją, Ŝe ustawiczna złuda jest prawdą, zakończył dosadną,
choć ojcowską nauczką: «Na co ta walka z powszechnie przyjętym
sposobem wyraŜania się, na co i po co to idealistyczne rozróŜnianie?»
— sąd, który całą swoistość mojej ksiąŜki, poprzednio uznanej za
metafizyczną herezję, redukuje w końcu do samego tylko nowatorstwa
językowego. Dowodzi to jasno, Ŝe mój niepowołany sędzia nic a nic z
niej nie zrozumiał, a przy tym równieŜ nie zrozumiał dobrze i samego
siebie
68
.
Tymczasem recenzent przemawia jak mąŜ świadomy swego
waŜnego i znakomitego zrozumienia rzeczy, które jednak niby jeszcze
trzyma w ukryciu. JeŜeli chodzi o metafizykę, to ostatnio nie
zaznajomiłem się z niczym, co mogłoby upowaŜniać do takiego tonu.
Postępuje on jednak bardzo niesłusznie, nie ujawniając światu swoich
odkryć, albowiem bez wątpienia wielu jeszcze ludziom przytrafia się,
tak jak mnie, Ŝe pomimo wszystkich pięknych rzeczy, które w ciągu
długiego czasu pojawiły się w tej dziedzinie, nie byli jednak w moŜ-
ności przekonać się, Ŝe nauka dzięki tym rzeczom [377] posunęła się
choćby o cal naprzód. A zresztą zaostrzać definicje, kulawe dowody w
nowe szczudła zaopatrywać, na pstrej szacie metafizyki naszywać
nowe łaty lub nadawać jej odmienny krój, to wszystko zapewne
jeszcze napotkać moŜna, lecz świat nie tego Ŝąda. Świat ma do syta
twierdzeń metafizycznych; chce teraz, aby została zbadana moŜliwość
tej nauki i źródła, które mogą dostarczyć jej pewności, chce
sprawdzianów pewnych, pozwalających odróŜnić dialektyczną złudę
czystego rozumu od prawdy. Klucz do tego musi zapewne posiadać
68
[przyp. Kanta]: Recenzent częstokroć walczy ze swoim własnym
cieniem. Gdy ja prawd? doświadczenia przeciwstawiam marzeniom
sennym, on zupełnie nie bierze pod uwagę, Ŝe mowa tu tylko o
znanym z filozofii Wolfa somnio objective sumto [o śnie branym
przedmiotowo], który ma tylko znaczenie formalne, przy czym
zupełnie nie chodzi o róŜnicę snu i jawy, i w filozofii
transcendentalnej chodzić teŜ o nią nie moŜe. Zresztą nazywa on mój
wywód kategorii i tablice zasad intelektu «powszechnie znanymi
zasadami logiki i ontologii, wyraŜonymi w sposób idealistyczny».
Wystarczy, by czytelnik tylko zajrzał w tej kwestii do niniejszych
Prolegomenów, a przekona się, Ŝe marniejszego i nawet pod
względem historycznym bardziej nietrafnego sądu nie moŜna było
wydać.
134
mój recenzent, w przeciwnym bowiem razie nie przemawiałby nigdy
tonem tak wyniosłym.
Zaczynam jednak podejrzewać, Ŝe taka potrzeba nauki moŜe
mu nigdy na myśl nie przyszła; gdyby było inaczej, to ocenę swą
skierowałby na ten punkt, a próba, nawet chybiona, w sprawie tak
waŜnej zyskałaby jego szacunek. A jeŜeli tak, to znowu jesteśmy
dobrymi przyjaciółmi. MoŜe on w swą metafizykę zagłębiać się tak
głęboko, jak tylko chce, nikt mu w tym nie będzie przeszkadzał; ale
nie wolno mu wyrokować o tym, co leŜy poza metafizyką, o jej
ź
ródłach znajdujących się w rozumie. śe jednak podejrzenie moje nie
było bezpodstawne, na to mam dowód w tym, Ŝe nie wspomniał on
ani słówkiem nawet o moŜliwości syntetycznego poznania a priori, co
stanowiło właściwe zadanie, od którego rozwiązania całkowicie
zaleŜy los metafizyki, i do czego dąŜyła całkowicie moja Krytyka
(podobnie jak tutaj moje Prolegomena). — Idealizm, na który
sprawozdawca się natknął i na którym teŜ utknął, został wprowadzony
do mego systemu tylko jako jedyny środek rozwiązania tego zadania
(chociaŜ dla innych jeszcze racji otrzymuje on równieŜ potwier-
dzenie). I tutaj musiałby recenzent wykazać, Ŝe albo tamto
zagadnienie nie posiada tej wagi, jaką mu przypisuję w Krytyce (a
równieŜ i teraz w Prolegomenach), albo teŜ, Ŝe za pomocą mojego
pojęcia zjawiska nie daje się to zagadnienie wcale rozwiązać;
ewentualnie, Ŝe w inny sposób moŜe być lepiej rozwiązane; o tym
jednak nie znajduję w recenzji ani słowa. Recenzent nic więc nic
zrozumiał z mego dzieła i, być moŜe, równieŜ nic z ducha i istoty
samej metafizyki. Chyba działał tu moŜe, co wolę przypuścić,
pośpiech zwykły u recenzentów; rozgniewany trudnościami
związanymi z pokonywaniem tylu przeszkód, rzucił cień niekorzystny
na leŜące przed nim dzieło, przeinaczając jego zasadnicze rysy nic do
poznania.
[378] Brakuje jeszcze bardzo wiele do tego, by czasopismo
naukowe,
choćby
jego
współpracowników
wyszukiwano
z
największym doborem i starannością, mogło równieŜ i na polu
metafizyki, tak jak i gdzie indziej, zachować zasłuŜone skądinąd dobre
imię. Wszak inne nauki i wiadomości posiadają kaŜda swoją miarę.
Matematyka posiada ją w samej sobie, historia i teologia w księgach
ś
wieckich lub świętych, przyrodoznawstwo i sztuka lekarska w
matematyce i doświadczeniu, prawo-znawstwo w księgach ustaw, a
nawet przedmioty sztuki we wzorach staroŜytnych. Jedynie dla oceny
rzeczy, która zwie się metafizyką, trzeba taką miarę dopiero znaleźć
(ja podjąłem próbę określenia zarówno tej miary, jak i jej stosowania).
135
CóŜ jednak czynić naleŜy do czasu, póki jej się nie wynajdzie, jeŜeli
jednak trzeba wyrokować o tego rodzaju dziełach? JeŜeli dzieła te
mają charakter dogmatyczny, to niechŜe je ocenia, jak kto chce; nikt
nie utrzyma przez dłuŜszy czas swej wyŜszości nad innym i zawsze
znajdzie się ktoś, kto mu za to znów odpłaci. JeŜeli jednak dzieła te
mają charakter krytyczny, i to nic w odniesieniu do innych pism, lecz
w odniesieniu do samego rozumu, tak Ŝe miara oceny nie moŜe juŜ
być przyjęta z góry, lecz jest dopiero poszukiwana, wtedy zarzuty i
nagany nie są wprawdzie zabronione, lecz mimo wszystko podstawę
musi tu stanowić chęć porozumienia się, albowiem potrzeba jest tu
wspólna wszystkim, a brak potrzebnego zrozumienia nie dopuszcza
Ŝ
adnej sędziowskiej rozstrzygającej powagi.
Aby jednak w tej mojej obronie nawiązać równocześnie do
zainteresowania filozofującego ogółu, proponuję próbę, która byłaby
rozstrzygająca dla sposobu, w jaki wszystkie badania metafizyczne
winny być skierowane ku ich wspólnemu celowi. Próba ta niczym nie
róŜni się od tego, co czynili matematycy, aŜeby w sporze o
pierwszeństwo wykazać wyŜszość swoich własnych metod. Rzucam
memu recenzentowi wyzwanie, by udowodnił swoim sposobem, ale
jak się naleŜy, na zasadach apriorycznych się opierając, choćby jedno
jedyne uznane przez siebie zdanie istotnie metafizyczne, tj.
syntetyczne i poznane na podstawie pojęć a prioń, choćby jedno z
najniezbędniejszych, jak np. zasada trwałości substancji lub
koniecznego określania zdarzeń świata przez ich przyczynę. JeŜeli
tego uczynić nie zdoła (a milczenie jest przyznaniem się do tego),
wtedy musi zgodzić się na to, Ŝe poniewaŜ metafizyka bez
apodyktycznej pewności twierdzeń tego rodzaju jest zgoła niczym,
przeto ich moŜliwość lub niemoŜliwość [379] musi być rozstrzygnięta
przede wszystkim w krytyce czystego rozumu. Jest on więc
zobowiązany albo przyznać słuszność moim zasadom krytyki, albo
dowieść ich niewaŜności. PoniewaŜ jednak z góry juŜ widzę, Ŝe choć
tak beztrosko polegał dotychczas na pewności swych zasad, to jednak,
poniewaŜ chodzi tu o próbę ścisłą, nie znajdzie on w całym zakresie
metafizyki ani jednej takiej zasady, z którą mógłby śmiało wystąpić,
przeto gotów jestem przystać na najkorzystniejszy dla niego warunek,
jakiego moŜna oczekiwać w sporze o pierwszeństwo, mianowicie chcę
mu odjąć onus probandi i biorę go na siebie.
W niniejszych Prolegomenach i w mojej Krytyce [A], str.
426—461, znajdzie mój recenzent osiem twierdzeń, z których w
kaŜdej parze znajdują się twierdzenia sobie przeczące, a wszystkie
jednak w sposób konieczny naleŜą do metafizyki, która musi je albo
136
przyjąć, albo obalić (choć nie ma wśród nich ani jednego, którego by
w swoim czasie nie był przyjął jakiś filozof). OtóŜ ma teraz swobodę,
by wybrać sobie według upodobania jedno z tych ośmiu twierdzeń i
przyjąć je bez dowodu, który mu daruję — lecz tylko jedno z tych
zdań (bo marnowanie czasu będzie równie mało poŜyteczne dla niego,
jak i dla mnie); następnie niech zbija mój dowód odnośnego zdania
przeciwnego. JeŜeli jednak zdołam dowód ten uratować i w ten sposób
wykazać, Ŝe zgodnie z zasadami, które musi koniecznie uznać kaŜda
dogmatyczna metafizyka, moŜna akurat tak samo jasno dowieść
twierdzenia sprzecznego z tamtym, uznanym przezeń za swoje, to w
ten sposób będzie wykazane, Ŝe w metafizyce tkwi grzech
pierworodny, którego nie moŜemy ani objaśnić, ani tym bardziej
usunąć, jeŜeli nie dotrzemy do miejsca jej urodzenia, do samego
czystego rozumu. W ten sposób albo moją Krytykę naleŜy przyjąć,
albo teŜ na jej miejsce dać lepszą. W kaŜdym jednak razie musi ona
być przynajmniej zbadana, i to jest jedyna rzecz, jakiej teraz Ŝądam.
JeŜeli natomiast nie zdołam uratować swego dowodu, w takim razie
po stronie mego przeciwnika stoi niewzruszenie jedno syntetyczne
twierdzenie a priori, wypływające z zasad dogmatycznych; moje
oskarŜenie pospolitej metafizyki byłoby przeto niesłuszne, a ja
oświadczam gotowość uznania za uprawnioną jego nagany mojej
Krytyki (choć wiele jeszcze brakuje do tego, aby takie było tego
następstwo). Do tego jednak trzeba by było, jak mi się wydaje, aby
recenzent porzucił swoje incognito — inaczej bowiem nie widzę, w
jaki sposób mógłbym uniknąć tego, abym miast przez jedno zadanie
nie był zaszczycony, czy teŜ napastowany przez więcej takich zadań,
ze
strony
bezimiennych,
a
przecieŜ
[380]
niepowołanych
przeciwników.
PROPOZYCJA TAKIEGO ZBADANIA KRYTYKI,
PO KTÓRYM BĘDZIE MOśNA WYDAĆ O MEJ SĄD
Jestem zobowiązany Szanownej Publiczności takŜe za
długotrwałe milczenie, jakim zaszczyciła moją Krytykę. Dowodzi to
bowiem
przecieŜ
wstrzymania
się
od
sądu,
a
poniekąd
przypuszczenia, Ŝe w dziele, które porzuca wszelkie utarte drogi, a
idzie nową, co do której niełatwo od razu się zorientować, przecieŜ
137
moŜe być coś takiego, co waŜną, lecz obecnie obumarłą gałąź
poznania ludzkiego zdoła doprowadzić do nowego Ŝycia i płodności.
Dowodzi to ostroŜności, by przez sąd zbyt pospieszny nie złamać i nie
zniszczyć wątłej jeszcze latorośli. Próbę opóźnionego z takich
powodów sądu spostrzegam teraz dopiero w «Gothaische gelehrte
Zeitung»
69
, a jego gruntowność (nie biorąc tu pod uwagę mojej
podejrzanej w
r
e własnej sprawie pochwały) kaŜdy czytelnik sam
zauwaŜy na podstawie jasnego i nie sfałszowanego przedstawienia
jednego ustępu, dotyczącego pierwszych zasad mego dzieła.
Wobec tego, Ŝe w Ŝaden sposób nic moŜna z pobieŜnego
przeglądu wydać natychmiastowego sądu o całości rozległego
gmachu, proponuję zbadanie budowy od podstaw, część po części,
posiłkując się przy tym niniejszymi Prolegomenami jako ogólnym
zarysem, z którym przy sposobności moŜna by porównywać sarno
dzieło. Gdyby ta propozycja nie miała Ŝadnej innej podstawy, jak
tylko moje urojone pojęcie o waŜności dzieła (próŜność zwykle
dotyczy własnych wytworów), to byłaby ona dowodem braku
skromności i zasługiwałaby na odrzucenie z niechęcią. Sprawy jednak
całej filozofii spekulatywnej znajdują się w tym stanie, iŜ grozi im
zupełne wygaśnięcie, pomimo Ŝe rozum ludzki lgnie do nich z nigdy
nie dającą się stłumić skłonnością, która tylko dlatego, Ŝe jest
nieustannie naraŜana na zawody, usiłuje obecnie, choć na próŜno,
przemienić się w obojętność.
Trudno przypuścić, aby w naszej myślącej epoce nie znalazło
się wielu zasłuŜonych męŜów, chętnych do skorzystania z kaŜdej
dobrej sposobności, by współpracować dla wspólnej sprawy coraz
bardziej oświecającego się rozumu, jeŜeli istnieje tylko jakaś nadzieja
osiągnięcia w ten sposób celu. Matematyka, [381] przyrodoznawstwo,
prawo, sztuki, nawet etyka itd. całkowicie jeszcze duszy nie
wypełniają; zawsze pozostanie w niej jeszcze pewne miejsce
przeznaczone dla samego tylko czystego i spekulatywnego rozumu, a
próŜnia zmusza nas tutaj do szukania w dziwolągach, błahostkach lub
teŜ w mrzonkach zajęcia choćby pozornego, w istocie zaś rzeczy tylko
pewnej rozrywki, gwoli przygłuszenia natrętnego wołania rozumu,
który zgodnie ze swym przeznaczeniem dopomina się o coś, co by go
zadowoliło dla niego samego, a nie wprawiało go w działanie dla
zamiarów obcych lub dla zaspokojenia skłonności. Wobec tego
przypuszczam, Ŝe uzasadnione będzie sądzić, iŜ rozpatrywanie tej
dziedziny rozumu istniejącego dla samego siebie, jako Ŝe w tej
69
Autorem wspomnianej tu recenzji był Ewald, ( B. B.)
138
właśnie dziedzinie muszą się łączyć w jedną całość wszelkie inne
wiadomości, a nawet cele, posiadać będzie wielki urok dla kaŜdego,
kto tylko spróbował w ten sposób rozszerzyć swe pojęcia, i mogę
nawet powiedzieć, Ŝe urok ten jest większy niŜ w jakiejkolwiek innej
wiedzy teoretycznej, którą teŜ niełatwo zdecydowalibyśmy się
zamienić na tamtą.
Dlatego jednak proponuję wziąć niniejsze Prolegomena, nie
zaś samo dzieło, jako plan i nić przewodnią badania, aczkolwiek i
teraz jeszcze nie jestem zupełnie zadowolony z tego, co dotyczy
treści, porządku, metody oraz staranności, którą stosowałem, by
kaŜcie twierdzenie przed jego podaniem dokładnie zwaŜyć i
sprawdzić (lat bowiem całych do tego było potrzeba, bym się poczuł
całkowicie zadowolony nie tylko z całości, lecz niekiedy choćby z
jednego jedynego twierdzenia ze względu na jego źródła). Niezupełnie
jednak jestem zadowolony ze swego wykładu w niektórych ustępach
nauki o elementach, np. o dedukcji pojęć intelektu lub o
paralogizmach czystego rozumu, pewna bowiem rozwlekłość
przeszkadza tam jasności. Zamiast tych ustępów moŜna za podstawę
badania przyjąć to, co w tym względzie mówi się tu, w
Prolegomenach.
Niemcy zaŜywają sławy, Ŝe tam, gdzie potrzebna jest
wytrwałość i niezmordowana pilność, dalej zajść mogą aniŜeli inne
narody. JeŜeli mniemanie to jest uzasadnione, to właśnie nastręcza się
tu sposobność dokonania czegoś, co dotychczas jednak się nie
udawało, mianowicie doprowadzenia do końca sprawy, co do której
pomyślnego wyniku nie ma prawie wątpliwości i w której wszyscy
ludzie myślący biorą równy udział. W ten sposób potwierdzić by
moŜna owo pochlebne mniemanie; a moŜemy to uczynić tym
snadniej, Ŝe nauka, której sprawa ta dotyczy, posiada taki szczególny
charakter, iŜ moŜe od razu być doprowadzona do zupełnej
całkowitości i do takiego stanu trwałego, poza który [382] nie moŜe
się juŜ ani o krok dalej posunąć i przez dalsze odkrycia ani się
rozszerzyć, ani teŜ ulec zmianom (nie biorę tu pod uwagę upiększeń
osiąganych przez tu i ówdzie zwiększoną jasność lub teŜ przez
dołączenie poŜytku). Jest to wyŜszość, jakiej Ŝadna inna nauka nie
posiada i posiadać nie moŜe, albowiem Ŝadna nie dotyczy władzy
poznania tak całkowicie izolowanej, od innych władz niezaleŜnej i z
nimi nie pomieszanej. Temu mojemu wymaganiu zdaje się teŜ
sprzyjać chwila obecna, gdyŜ prawie Ŝe nie wiadomo teraz w Niem-
czech, czym by się moŜna było zająć obok tzw. nauk poŜytecznych,
aŜeby przy tym jednak nie była to tylko zabawa, lecz równocześnie i
139
sprawa, za pomocą której osiągamy jakiś trwały cel.
Muszę pozostawić innym obmyślenie sposobów, za pomocą
których moŜna by zjednoczyć usiłowania uczonych zmierzające do
takiego celu. JednakŜe nie mam zupełnie na myśli, aby od
kogokolwiek wymagać prostego zastosowania się do mych poglądów
albo schlebiania mi w tym kierunku. Mogą zdarzać się przy tym, jak
to bywa, napaści, powtórzenia, ograniczenia lub teŜ potwierdzenia,
uzupełnienia i rozszerzenia; byle tylko sprawa zbadana była od
podstaw, to niechybnie dzięki temu powstanie system naukowy,
choćby nie mój, który stać się moŜe przekazaniem dla przyszłych
pokoleń — system, za który będą one miały powód być wdzięczne.
Za szeroko trzeba by się rozwodzić, gdybyśmy tu wskazać
chcieli, jakiej to metafizyki spodziewać się moŜna po dojściu do ładu
z zasadami krytyki, i aby wykazać, Ŝe metafizyka ta, przez to, Ŝe
postradałaby piórka fałszywe, bynajmniej nie musiałaby przedstawiać
się mizernie i być sprowadzona do niepozornej tylko postaci.
Przeciwnie, pod innym względem mogłaby przedstawiać się jako
zasobnie i przyzwoicie wyposaŜona. Inne natomiast znaczne korzyści,
które taka reforma przyniosłaby w rezultacie, wpadają od razu w oko.
Pospolita metafizyka okazywała się przecieŜ przez to juŜ poŜyteczna,
Ŝ
e wyszukiwała pojęcia elementarne czystego intelektu w tym celu, by
je uczynić przez rozczłonkowanie wyraźnymi i przez wyjaśnienia
określonymi, dzięki czemu przyczyniała się do kultury rozumu, bez
względu na to, w jakim kierunku zechciałby się on następnie zwrócić.
Ale to jednak jest juŜ wszystko, co uczyniła dobrego. Tę swoją za-
sługę unicestwiała znów przez to, Ŝe jej ryzykowne twierdzenia
sprzyjały zarozumiałości, subtelne wybiegi i upiększenia — sofistyce,
a łatwość, z jaką przy odrobinie mądrości szkolnej załatwiała się z
najcięŜszymi zadaniami — płytkości, która tym bardziej jest zdrad-
liwa, Ŝe moŜe czerpać po części z języka naukowego, po części zaś z
poglądów popularnych, i w ten sposób jest wszystkim dla wszystkich,
a w istocie rzeczy jest w ogóle niczym. Krytyka, przeciwnie, daje
sądowi naszemu miernik, za pomocą którego moŜna w sposób pewny
odróŜnić wiedzę od pseudowiedzy; i dzięki temu, Ŝe w metafizyce
moŜe ona być w pełni zastosowana, ugruntowuje sposób myślenia,
który swój wpływ dobroczynny roztacza następnie na wszelkie inne
uŜycie rozumu, a przede wszystkim budzi po raz pierwszy
prawdziwego ducha filozoficznego. Nie naleŜy teŜ lekcewaŜyć
równieŜ i tych usług, które krytyka wyświadcza teologii przez to, Ŝe
uniezaleŜnia ją od sądu dogmatycznej spekulacji, a tym samym
właśnie zabezpiecza ją całkowicie przed wszelkimi napaściami ze
140
strony tego rodzaju przeciwników. Albowiem pospolita metafizyka,
choć obiecywała teologii znaczną pomoc, przecieŜ nie mogła w
następstwie dotrzymać swych obietnic, a wzywając jeszcze na pomoc
dogmatykę spekulatywną to tylko sprawiła, Ŝe nieprzyjaciołom swym
dała do ręki broń przeciwko samej sobie. Marzycielstwo, które w
oświeconej epoce nie moŜe się pojawić, chyba Ŝe kryje się za
metafizyką szkolną, pod której opieką ośmiela się jak gdyby szaleć w
walce z rozumem, zostaje przez filozofię krytyczną wygnane z tej
ostatniej swojej kryjówki. A poza tym wszystkim nie moŜe przecieŜ
nie być rzeczą waŜną dla nauczyciela metafizyki, jeŜeli za zgodą
powszechną będzie juŜ mógł powiedzieć, Ŝe to, co wykłada, nareszcie
jest takŜe nauką i Ŝe społeczeństwo przez to korzyść prawdziwą
odnosi.
KONIEC