Dekalog VI: Mała Kotka sprzeda cnotę
Małą Kotkę z Warszawy chciało kupić 30 facetów. Na jedną noc, na dłużej, za grubą kasę i za drobne
kieszonkowe. Mała Kotka do sprzedania miała swoje dziewictwo, z którego wszyscy chcieli ją
"uwolnić". Zaoferowała je w internecie.
Na początek wyjaśnienie – Mała Kotka nie istnieje. Ale dobrze wygląda. Wysoka, niebieskooka, 18-
letnia dziewczyna, o długich, prostych blond włosach spadających na ramiona i figurze porównywalnej
do tych, którymi mogą pochwalić się top modelki z najpopularniejszych wybiegów świata. Mała Kotka
ma nawet imię – Natalia i swoją wirtualną historię – pochodzi z podradomskiej wsi, właśnie zaczyna
studia na Uniwersytecie Warszawskim, no i potrzebne są jej pieniądze na urządzenie się w stolicy, bo
w rodzinnym domu z finansami raczej krucho.
Natalia postanawia więc sprzedać to, co najcenniejsze – swoje dziewictwo. Trafia na portal, gdzie
zdesperowane albo po prostu żądne wrażeń młode dziewczyny proponują swoją cnotę napalonym
facetom.
Swój anons publikuje też Natalia:
"Mała Kotka z Warszawy, 18 lat, drobna blondyneczka z małymi
piersiami i jeszcze niedotykanym przez nikogo skarbem pozna
miłego i hojnego Pana. Zależy mi na tym, żeby Pan stworzył miłą
i przyjazną atmosferę, bo przyznaję, że czuję się trochę stremowana tym, co miałoby nastąpić. Ale
chcę tego! Szczegóły do ustalenia w prywatnej rozmowie. Papa".
***
Ten tekst jest częścią cyklu Dekalog 2011.
Premiery następnych przykazań w poniedziałki na stronie głównej Onetu. Za tydzień przeczytacie o złodziejskich
szajkach dzieci. W Polsce kradną już nawet sześcio- czy ośmiolatki.
Przeczytaj także:
Dekalog I: Zawieszeni na szatańskich hakach
Dekalog II: Jak Polki sprzedawały się Nigeryjczykom
4 lis, 13:52
Źródło: Onet
Nie cudzołóż
Strona 1 z 5
Aktualność - drukowanie - Onet Wiadomości
2011-11-21
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/4898589,wiadomosc-drukuj.html
Dekalog III: W sobotę wyrwij mnie w Milano
Dekalog IV: Tylko nie mów nic nikomu
Dekalog V: O 500 metrów za daleko
Mija zaledwie pół godziny, kiedy na jej skrzynkę pocztową przychodzi pierwsza oferta. Później sypią
się kolejne. Przez dwa tygodnie anons Małej Kotki czyta pół tysiąca użytkowników portalu,
kilkudziesięciu składa swoją ofertę, nie wiedząc, że to podstęp, dziennikarska mistyfikacja.
Kto się tu sprzedaje?
Zdecydowaliśmy się na prowokację, kiedy nasz reporter trafił w sieci na portal kojarzący dziewczyny
wystawiające na sprzedaż swoje dziewictwo z mężczyznami gotowymi zapłacić za "bycie tym
pierwszym". Pierwsza oferta na portalu pojawiła się w grudniu ubiegłego roku, kolejne spływają
niemal każdego dnia, a licznik zainstalowany na stronie wybija już liczbę około 400 ogłoszeń z
ofertami sprzedaży cnoty. Nawet biorąc poprawkę, że część postów może być zamieszczona dla żartu,
to i tak powoli możemy mówić już o zjawisku handlu dziewictwem.
Świadczyć o tym może też ankieta zamieszczona na portalu. 39 procent odwiedzających witrynę
mężczyzn przyznało, że zagląda tam codziennie, a 19 procent loguje się przynajmniej kilka razy w
tygodniu. Psycholog i psychoterapeuta Czesław Michalczyk zaznacza jednak, że każdy z panów na
portal może zaglądać z innych pobudek.
- Część na pewno z czystej ciekawości, innych podnieca pewnego rodzaju gra, którą prowadzą przez
internet. Sprawia im to przyjemność. Na pewno jednak jest procent osób, które chcą doprowadzić do
finalizacji tego typu transakcji. W seksie potrzebują wyrafinowania, dziewica dla nich jest owocem
pożądania, który chcą zerwać. Te osoby ocierają się już o perwersję – mówi nam Czesław Michalczyk.
Swoją teorie na ten temat ma Paulina, jedyna kobieta, która zdecydowała się z nami porozmawiać, a
która próbuje sprzedać swój wianek za minimum 10 tysięcy złotych.
- Zainteresowanie, owszem, jest, ale gros panów to zwykli gawędziarze, którym wystarczy chyba
tylko to, jak dziewczyna opowiada o tym, jakie ma piersi i czy nosi majteczki. Lubią opowiadać o tym,
jak wieczór będzie wyglądał, ale nie przechodzą do konkretów. A mnie interesują konkrety – zżyma
się Paulina.
Nie chce za wiele o sobie opowiadać. Nie skończyła jeszcze 20 lat, pochodzi z północnej Polski i
potrzebuje pieniędzy. – A w mojej małej miejscowości mogę pracować w sklepie spożywczym albo
handlować warzywami na targowisku. Za psie grosze. Nie zarobię w ten sposób, a pieniędzy
naprawdę potrzebuję – mówi Paulina i przekonuje, że to jednorazowa akcja. – Nie zamierzam później
się sprzedawać – kończy.
Na portalu można znaleźć całe spectrum powodów, dla których młode kobiety decydują się na taki
ruch. Dla jednych pań to sposób na spełnienie marzeń i sfinansowanie egzotycznej wycieczki, inne
kobiety do desperackiego kroku zmusiło życie – brak pracy, długi, pusty domowy budżet i właśnie
rozpoczynane studia. Nie brakuje też amatorek mocnych wrażeń, które zamierzają stracić dziewictwo
tylko za wysoką stawkę.
A jacy są panowie? Wnioskując z ofert intymnego spotkania, które otrzymała nasza Mała Kotka,
można podzielić ich na trzy grupy.
Grupa 1: Kolekcjonerzy zdjęć.
Mariusz, czyli Rafał.
Pisał z dwóch różnych adresów pocztowych, pod dwoma różnymi imionami. Raz był Mariuszem, innym
razem Rafałem, ale treść jego wiadomości powstawała metodą "kopiuj - wklej". Mieszka w Łodzi, jest
młodym biznesmenem, choć jak sam przyznaje ciężko określić jego zawód.
"Handlarz brzmi za staro, dealer zbyt narkotycznie, pośrednik nieciekawie, itd. Mniejsza o to. W
każdym razie miesięcznie zarabiam 35 tysięcy złotych i mogę Ci zapłacić za pierwszy seks, ile tylko
zechcesz. Bez skrępowania żądaj, ile się cenisz i ile potrzebujesz" – kusi.
Ma gest, ale i wysokie ego. "Jestem zabawny, dowcipny, miły, ze smakiem i ogładą. Nie jestem
jakimś frustratem, który coś musi sobie udowodnić bzykając dziewicę (i tu uwaga Mariusza/Rafała -
"dziewice występują niezależnie od wieku"). Potrafię się dobrze bawić i nie potrzebuję dziewczyny z
Strona 2 z 5
Aktualność - drukowanie - Onet Wiadomości
2011-11-21
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/4898589,wiadomosc-drukuj.html
ogłoszenia. Mam ochotę na najlepszą, na górny poziom, a ten osiągnięty jest przez wnętrze, a nie
przez urodzenie i wygląd" – ciągnie swoje uwodzenie.
Ma też scenariusz na "ten" wieczór, choć zapewnia, że chętnie uwzględni też "moje" plany. On
proponuje: "Mogę zabrać cię do kina (tu znów uwaga Mariusza/Rafała – "choć niewiele ciekawych
rzeczy tam puszczają teraz") na spacer, na kolację do pokoju, przy jakimś winie lub szkockiej.
Następnie erotyczną kąpiel, masaż przy świecach i nastrojowej muzyce".
I znowu - "żądaj, ile zechcesz, i prześlij swoje zdjęcie".
Mała Kotka zdjęcia nie wysłała, ale zażądała za noc 50 tysięcy złotych. Ani Mariusz, ani Rafał już
więcej się nie odezwali.
Michał, czyli "jak coś, to jestem chętny".
Jemu też najbardziej zależało na zdjęciach. Zgadzał się właściwie na wszystko, żeby tylko dostać
jakąś fotografię. Gotowy był nawet zapłacić tysiąc złotych zaliczki.
Ma 25 lat, mieszka pod Warszawą, prowadzi własną firmę komputerową i na pewno nie jest typem
romantyka. "Spotykamy się, kolacja, może kino na początek, potem idziemy do ciebie, do mnie bądź
hotel. Gdzie chcesz, może być nawet gdzieś i koło ciebie tam. I wyślesz jakieś foto? Wolę już widzieć
jak wyglądasz".
Mała Kotka zaproponowała spotkanie przy kawie, niezobowiązujące. Michał zamilkł jak zaklęty.
Amanci z pierwszej grupy to jednak najmniej liczna delegacja na portalu kojarzącym dziewice z
adoratorami. Najliczniej reprezentowana jest grupa panów dysponujących gotówką w portfelu i
przede wszystkim zdeterminowanych na zawarcie transakcji.
To grupa 2: Konkretni.
A., czyli przygoda z obcokrajowcem.
A. jest Węgrem, w Polsce przebywa służbowo. Pracuje w stolicy, ale woli nie zdradzać swojego
zajęcia. Sporo podróżuje. Małej Kotce piszę o wycieczce do Paryża, przesyła swoje zdjęcia z Brukseli.
Garnitur, koszula, zadbana fryzura, szczupła sylwetka. 32 lata. Może się podobać kobietom. Zależy
mu na czasie. Swoją wiadomość pisze w środę, a spotkać chciałby się jeszcze w tym samym tygodniu.
- Chciałbym się spotykać regularnie, myślałem o około 500 złotych za każde spotkanie – proponuje.
Mała Kotka za pierwsze spotkanie chce dziesięć razy więcej. A. przystaje na propozycję. Stara się być
szarmancki. Przyjmuje też zaproszenie na zapoznawczą kawę. Sam proponuje termin. Piątek, w
południe, w "Złotych Tarasach". Widać, że jest zdeterminowany, a obecność na portalu traktuje
całkiem serio. Zresztą, nie on jedyny.
Sylwek, czyli Bogdan.
Bogdan najpierw przedstawia się jako Sylwek, żeby po krótkiej korespondencji przyznać się do
swojego prawdziwego imienia. Ma 50 lat, mieszka w stolicy i prowadzi własny biznes. Od razu
zaznacza – jestem żonaty i nie jestem zboczeńcem. Chętnie przesyła też swoje zdjęcie, z wakacji, w
okularach przeciwsłonecznych, z opaloną twarzą.
"Jestem kulturalnym, zadbanym mężczyzną. Na pewno się ze mną nie powstydzisz. Zależy mi na
dłuższym układzie. Skarbie, jestem bardzo uczciwym i odpowiedzialnym mężczyzną. Żadna kwota
mnie nie zaskoczy" - przekonuje Bogdan i na początek proponuje 10 tysięcy złotych.
Sam wychodzi z propozycją spotkania. Jak nie będziemy sobie odpowiadać, to możemy wypić po
kawie i życzyć sobie szczęścia. Nie jestem chłopczykiem ani kolekcjonerem zdjęć – kończy. Nie
narzuca się, nie zasypuje nas mejlami, kiedy Mała Kotka ucina rozmowę. Widać jednak, że jest
zdecydowany na spotkanie.
To samo można powiedzieć o Samotnym Wilku. Nie podaje swojego imienia i w ogóle jest nieco
tajemniczy. Przedstawia się, jako 25-letni szef kuchni jednej z londyńskich restauracji. Zaprasza na
Wyspy, opłaca przelot samolotem, zapewnia hotel i gwarantuje kieszonkowe na drobne wydatki –
skromne tysiąc złotych.
"Myślałem o tym, żebyś przyjechała na trzy dni. Liczba zbliżeń? Nie wiem, ale myślę, że więcej niż
jedno. Miło spędzimy czas i przy okazji zwiedzisz Londyn" – kusi.
Strona 3 z 5
Aktualność - drukowanie - Onet Wiadomości
2011-11-21
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/4898589,wiadomosc-drukuj.html
Copyright 1996-2011 Grupa Onet.pl SA
Kiedy Mała Kotka kręci nosem na zbyt niskie kieszonkowe i żąda przynajmniej 4 tysięcy złotych,
Samotny Wilk wycofuje się z zaproszenia na Wyspy i proponuje spotkanie w Polsce. "Będę w połowie
przyszłego miesiąca. Daj znać, czy taki termin Ci odpowiada" – pisze.
Taka determinacja to dla specjalistów dowód na to, że wielu panów gotowych jest zaryzykować nawet
swoją reputację (przesyłając nieznajomej osobie swoje prywatne zdjęcia) i położyć na szale swoje
małżeństwo (gdyby zdrada czy nawet oferta zdrady wyszła na jaw), żeby tylko znaleźć odskocznię od
dnia codziennego.
Seksuolodzy w tej kwestii są zgodni: dla mężczyzny przysłowiowy skok w bok, jest pozbawiony więzi
emocjonalnej, jest to jedynie przygodą.
Czesław Michalczyk: - Być może ci, którzy są zdeterminowani na spotkanie i seks z dziewicą, chcą
wprowadzić jakąś nowość do swojego życia seksualnego. Stare już im nie wystarcza, potrzebują
nowych bodźców i, żeby osiągnąć swój cel, mogą zrobić naprawdę wiele. Nie myślą wtedy o
konsekwencjach.
Przygody na pewno szukali panowie z trzeciej grupy amantów, o której opowiadała naszemu
reporterowi Paulina.
Grupa 3: Gawędziarze.
Piszą oni anonse na co najmniej kilka stron, w najdrobniejszych szczegółach opisując, jaka to rozkosz
czeka młode kobiety podczas seksualnej inicjacji, oczywiście z nimi w roli głównej. Najczęściej to
jednak mężczyźni, którzy nie zamierzają płacić za seks, a na portalu próbują uwieść naiwną
nastolatkę, zasypując ją komplementami i banałami o jej na pewno dużym intelekcie.
Rodzynkiem w tym towarzystwie był mężczyzna, którego nazwijmy np. Casanovą. To Polak na co
dzień mieszkający za granicą. Na kilku stronach swojego listu nie piszę jednak właściwie nic o sobie.
Przedstawia jednak zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach scenariusz "randki".
"Poznalibyśmy się przez internet nieco lepiej, wytworzyłoby to taką więź lekkiej przyjaźni i zaufania
miedzy nami. (…) Późnym popołudniem byśmy się spotkali i poszli gdzieś do restauracji czy baru tak
pogadać, rzeczowo. Jeśli chcesz pić alkohol, to ok, jeśli nie, to nie. (…). Potem powrót do pokoju i
tam dość dużo uścisków, bardzo to lubię, ale jeszcze w ubraniu. Potem powoli zdejmujemy z siebie
ubrania, aż zostajemy w samej bieliźnie. (…) Następny krok to idziemy oboje do wanny, ciepła woda,
nagość, para w powietrzu znakomicie rozluźnia i o to chodzi, żebyśmy byli rozluźnieni. Wracamy do
łóżka, tam nadal dużo uścisków i pocałunków. Tutaj dobrze, żebyś jednak trochę wypiła jakiegoś
alkoholu, (…) ale nie chciałbym, żebyś była pijana (…)".
I tak dalej, i tak dalej.
Casanova przyznaje, że "miał już do czynienia z dziewicą", ale spotkanie okazało się klapą.
"Szkoda mi jej i tęsknię czasami, bardzo szczupła dziewczyna, w sam raz, jakie lubię, ale była mocno
zestresowana tym wszystkim, zawstydzona. Nie chciała się rozluźnić, pójść pod prysznic razem ze
mną, wypić trochę alkoholu" – pisze chwiejnym i nieco rozżalonym stylem.
Casanovie nie udało się spotkać Małej Kotki.
Epilog
Jakiś czas później przychodzi zaskakująca wiadomość od innej Pauliny. Ma dla Małej Kotki propozycję
biznesową. "Jeśli sprzedałaś dziewictwo lub chciałabyś je sprzedać wielokrotne, masz szanse sprzedać
je po raz kolejny. Mianowicie mam ci do zaoferowania sztuczną błonę dziewiczą" – kusi.
Z instrukcji Pauliny wynika, że sztuczną błonę, która ma zwielokrotnić moje zyski, wkłada się do
pochwy na jakieś pół godziny przed stosunkiem. Substancja, z której wykonana jest sztuczna błona,
przykleja się do ścianek pochwy. Centralnym punktem wynalazku jest mały zbiorniczek z krwią, żeby
podczas stosunku partner był święcie przekonany, że dla dziewczyny to pierwszy raz.
"Musisz oczywiście dobrze zagrać dziewicę. Udawać ból, którego tak naprawdę nie czujesz" - szkoli
mnie Paulina.
Sama swoje dziewictwo sprzedała podobno czterokrotnie.
Strona 4 z 5
Aktualność - drukowanie - Onet Wiadomości
2011-11-21
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/4898589,wiadomosc-drukuj.html
Strona 5 z 5
Aktualność - drukowanie - Onet Wiadomości
2011-11-21
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/4898589,wiadomosc-drukuj.html