April Flowers
April Flowers
April Flowers
April Flowers
Wychodząc z windy zdałam sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech. Oddychaj
Bello. On może wyczuć strach, pamiętasz? Jeśli nie byłabym takim kłębkiem
nerwów, zaśmiałabym się na tę myśl. Okazuje się, że pamiętałam jak nie tak
dawno temu szlam wzdłuż tego samego korytarza, wypowiedziałam do siebie
dokładnie te same słowa. I spójrzmy gdzie mnie to doprowadziło. Skoro mowa o
przeczuciach.
Wiedziałam, że to się zrobi niezręczne jak cholera. Kurwa, to było
niedopowiedzenie stulecia. Kiedy Mike zadzwonił do mnie i powiedział, że pan
Cullen podpisał odbiór kwiatów, myślałam, że pęknie mi głowa od nagłego
wzrostu ciśnienia we krwi. Okłamał mnie. Chciałam go rozerwać na kawałki;
wziąć swoje Manolo
1
i wbić je w jego zimne, martwe serce.
Jak ten dupek mógł zrobić coś tak szowinistycznego i prymitywnego? Za kogo on
się uważał? I jak na szykownego faceta był takim kretynem. Nie mogłam sobie
nawet wyobrazić jak on planował to przede mną zataić. Mam na myśli, czy on
uważa, że jestem idiotką?
Uratował go przysłowiowy dzwon, kiedy Alice waliła w drzwi, upierając się że
wychodzę z nią w tej chwili. To prawie tak jakby wiedziała, jakie miały być moje
następne słowa. Ale mimo że się wyspałam i miałam dużo czasu do namysłu,
podjęłam decyzję.
Zwolniłam, by móc się uspokoić. Dobrze robiłam. Wiedziałam to. Rozważyłam
wszystkie za i przeciw, przechodząc przez każdą możliwość naprawienia tego i za
każdym razem dochodziłam do tego samego wniosku. Musiałam zrezygnować.
Ukłucie smutku i coś co nie do końca mogłam rozpoznać uderzyły mnie, kiedy
pomyślałam o tych słowach. To miejsce było moim życiem i domem z daleka od
domu przez ponad sześć lat. Kochałam tu tylu ludzi i nie mogłam znieść myśli, że
ich już więcej nie zobaczę.
Chcąc upewnić się, że zrobię to co zaplanowałam, obudziłam nawet tatę dzisiaj
rano i powiedziałam mu o moich planach powrotu do domu. Oczywiście
początkowo był zaniepokojony; zastanawiając się co skłoniło mnie do podjęcia
tak nagłej i pochopnej decyzji. Cóż, nie było mowy, żebym mu kiedykolwiek
powiedziała. Taa, to zdecydowanie nie była rozmowa, którą chciałabym
przeprowadzić z ojcem. Ale kiedy wytłumaczyłam mu, ze po prostu stęskniłam
się z domem, promieniał szczęściem. Robiliśmy plany i rozmawialiśmy o
wszystkich rzeczach, które zrobimy aby nadrobić tyle straconych lat. W środku
1
Manolo Blahnik
- szpilki
burzy uczuciowego zamieszania, miałam wiecznie obecny przełącznik, który
utrzymywał na niskim poziomie poczucie winy w tej sytuacji. Teraz skupiłam się
na tacie. Potrzebował mnie, a ja zbyt długo byłam daleko. Będzie dobrze.
Stojąc przed drzwiami, odczekałam chwilkę. Czy to była lekkomyślna decyzja?
Czy byłam pewna, że nie mogłabym po prostu pracować z tymi uczuciami? Nie
mogłam po prostu trzymać się od niego z daleka? Nie. Nie było możliwości. Raz
za razem próbowałam trzymać dystans; zawsze z takim samym rezultatem.
Musiałam się wynieść od pokusy. To był jedyny sposób.
Wyciągając rękę, ostrożnie położyłam ją na klamce. Poraziło mnie przygnębiające
uczucie, że być może robie to ostatni raz. Jakie to było dziwne. Znów zaczęło się
to samo zaciskanie w żołądku i musiałam zamknąć oczy, by powstrzymać się od
fizycznego bólu.
- Bądź silna Bello – powtarzałam sobie po cichu. – Możesz to zrobić.
Z żalem nacisnęłam klamkę i pozwoliłam drzwiom cicho się przede mną
otworzyć, a potem weszłam do środka. Pokój był ciemny i minęła chwila, zanim
przystosowałam się do oświetlenia, które było całkiem inne niż jasne światło
słoneczne przedostające się z dużych okien na korytarzu. Moje oczy nastawiły
ostrość i zasapałam na rozciągający się przede mną widok. Prawie każda
dostępna
powierzchnia
była
pokryta
najpiękniejszymi
kwiatami
jakie
kiedykolwiek widziałam. Delikatne różowe i fioletowe orchidee kołysały się i
tańczyły w lekkim wietrzyku klimatyzatora, a słodka woń unosiła się w powietrzu.
Kto…? Cofnęłam się na zewnątrz drzwi, by sprawdzić nazwisko na plakietce przy
ścianie. Nie. Edward Cullen CFO.
Wchodząc do środka, sięgnęłam do włącznika i podskoczyłam, kiedy zauważyłam
postać stojącą w drzwiach do gabinetu pana Cullena.
- Jezu Chryste! Cholernie mnie pan przestraszył. – Pan Cullen stał tam w szarym
garniturze i cienkim czarnym krawacie; wyglądając jakby właśnie wyszedł z
okładki GQ
2
. Ale to nie to zatrzymało mój wzrok. On się uśmiechał. Naprawdę
uśmiechał. Skłamałabym, gdybym powiedziała że to mnie nie wystraszyło. – Co
się z panem dzieje? Ktoś umarł? – powiedziałam szyderczo, powtarzając jego
słowa.
- Domyślam się, że na to zasłużyłem – powiedział cicho. – Są dla ciebie. –
Właśnie starałam się znaleźć wolne miejsce do położenia torebki i zamarłam.
- Co to znaczy, że są dla mnie? – Odwróciłam się by spojrzeć na niego
podejrzliwie. Powoli do mnie podchodząc, wyprostował rękę z filiżanką parującej
kawy.
2
Magazyn dla mężczyzn; polskim odpowiednikiem jest LOGO.
- To dla ciebie. I myślę, że będzie lepiej jeśli usiądziesz. – Podał mi filiżankę. Nie
uszło mojej uwadze, że jego ręce się lekko trzęsły. Niechętnie wzięłam od niego
kubek, przyglądając mu się nieufnie. – Mam parę rzeczy do powiedzenia i nie
chcę żebyś mi przerywała. Oh, to też twoje. – Z roztargnieniem pokazał dłonią
kosz muffinków i ciasteczek w drugiej ręce. Oglądając moje kwiaty pokrywające
biurko wzruszył ramionami i położył koszyk na moich kolanach, zanim przeczesał
włosy rękami i odszedł.
- Okaaay. – Co się kurwa działo? Zaczął krążyć po pokoju, kilka razy otwierając i
zamykając usta, dopóki nie sformułował właściwych słów.
- Byłem dupkiem – wyrzucił z siebie nagle. – Byłem nieuprzejmy,arogancki i
tchórzliwy. Traktuję cie w ten sposób, bo się boję. Kiedy tylko zobaczyłem twoją
twarz na zdjęciu, poczułem że moje serce się zatrzymało. Wiedziałem, że mam
problem. A potem tego pierwszego dnia… byłaś taka piękna, na miłość boską,
cytowałaś „Clerks” i myślałem że moje serce eksploduje, nie mogłem oderwać od
ciebie oczu. I z każdym dniem robiło się gorzej. Małe rzeczy, które robiłaś;
śmieszne, sarkastyczne słowa, które mówiłaś. Wmawiałem sobie,, że nie możesz
być tak idealna, jaką sobie ciebie stworzyłem w umyśle. śe musisz mieć jakieś
gigantyczne wady. Ale się okłamywałem. Bo jesteś idealna… i jesteś idealna dla
mnie. – Zatrzymał się, nagle odwracając twarz w moja stronę. – Zakochałem się
w tobie.
Rozejrzałam się po pokoju, szukając ukrytej kamery. Ktoś mnie wkręcał?
Cofnęłam się w krześle kiedy do mnie podszedł. Biorąc koszyk z moich kolan,
postawił go na podłodze.
- Bello, – wyszeptał, biorąc moją dłoń i klękając, - Kocham cię. I nie chcę z tym
dłużej walczyć. – Wpatrując się w jego oczy, poczułam, ze coś we mnie pękło i
uczucia, które próbowałam stłumić przez ostatnich dziewięć miesięcy wzrastają i
kwitną, grożąc uwolnieniem się. – Wyjdź za mnie, Bello.
I w jakiś sposób, każde jego podłe słowo straciło znaczenie. Miesiące niemalże
tortur i bolesnych szyderstw straciły znaczenie, bo on mnie kochał. Ręce mi się
trzęsły, a serce groziło eksplozją. Nie chciałam więcej myśleć. Zbyt dużo czasu
spędziłam myśląc. Teraz to wiedziałam. Rzucając się w jego ramiona, poczułam
miłość i szczęście i kociaki i tęcze i wszystko w tym samym czasie.
- Też cię kocham, Edwardzie. I chyba zawsze kochałam. – Oplótł mnie ramionami
i przycisnął mocno do siebie, a ja poczułam się jakbym była w domu. – Jesteś
teraz moim życiem.
The End